Professional Documents
Culture Documents
Anton Czechow
Krakw, 1905
SZSTY PAWILON
I.
Na szpitalnem podwrzu stoi niewielka oficyna, otoczona
caym lasem opianu, pokrzyw i dzikich konopi. Dach jej
pokryty rdz, komin nawp rozwalony, schody ganku zgniy i
porosy traw, a z tynku zostay tylko lady. Przedni fasad
zwrcona jest na szpital, tyln na pole, od ktrego dzieli j
szary, szpitalny pot, najeony gwodziami. Gwodzie te,
zwrcone ostrzami do gry, i pot i sama oficyna, wszystko to
ma w odrbny, nudny, zakazany wygld, jaki u nas widuje si
tylko w szpitalnych i wiziennych zabudowaniach.
Jeli si nie boicie sparzy pokrzywami, to pjdziemy wzk
cieyn do oficyny i zobaczymy, co si dzieje wewntrz.
Otwierajc pierwsze drzwi wchodzimy do sieni. Pod cianami i
dokoa pieca nawalone cae gry szpitalnych gratw. Materace,
stare szlafroki, spodnie, koszule w niebieskie paski, nic nie
warte, zniszczone obuwie; wszystkie te miecie zgarnite do
kupy, pogniecione, zmiszane razem gnij i wydaj stchy,
duszcy zapach.
Na gratach, z fajk w ustach ley str Nikita, stary,
dymisyonowany onierz ze zrudziaymi galonami. Twarz jego
surowa, wyndzniaa, gste brwi nadaj jej wygld stepowego
owczarka, nos czerwony; wzrostu redniego, na pozr suchy i
ylasty, ale postawa jego wzbudza szacunek i pici ma
zdrowe. Naley do rzdu tych dobrodusznych, pewnych i
tpych ludzi, ktrzy nadewszystko lubi porzdek i dlatego s
przekonani, e trzeba bi. On te bije po twarzy, po piersiach,
po karku, gdzie popadnie, i jest pewien, e bez tego nie byoby
tu porzdku.
Dalej wchodzicie do duego, przestronnego pokoju,
zajmujcego prcz sieni prawie ca oficyn. ciany
pomalowane brudno-niebiesk farb, sufit zakopcony, jak w
chaupie bez komina, wida, e tutaj w zimie dymi piece i e
bywa duo swdu. Okna od zewntrz zeszpecone elaznemi
kratami. Podoga szara i nierwna. Czu kwaszon kapust,
spalenizn, pluskwy i amoniak, a zapach ten w pierwszej chwili
wywiera na was takie wraenie, jakbycie wchodzili do
menaeryi. W pokoju tym stoj ka, przyrubowane do
podogi. Na nich siedz, lub le ludzie w niebieskich,
szpitalnych szlafrokach i myckach. To waryaci.
Jest ich piciu. Jeden z nich tylko szlacheckiego
pochodzenia, wszyscy inni mieszczanie. Pierwszy przy
drzwiach, wysoki, chudy mieszczanin z rudymi, wspaniaymi
wsami i z zapakanymi oczyma, siedzi z podpart gow,
zapatrzony w jeden punkt. Martwi si dzie i noc, kiwa gow,
wzdychajc i gorzko umiechajc si; w rozmowach rzadko
bierze udzia i na pytania zwykle nie odpowiada. Je i pije
machinalnie, gdy mu co podadz. Sdzc z mczcego kaszlu,
z chudoci i rumieca na policzkach, ma on pocztki suchot.
Za nim idzie may, ywy, bardzo ruchliwy staruszek, ze
spiczast brdk i czarnymi, kdzierzawymi, jak u murzyna,
wosami. W cigu dnia chodzi po celi od okna do okna, albo
siedzi na swem ku, zoywszy po turecku nogi i
niezmordowanie, jak gil, gwide, nuci i chychocze. Dziecinn
wesoo i ywy charakter objawia on i w nocy, gdy wstaje, aby
si modli, t. j. bi si pici po piersi, lub duba palcem w
drzwiach. To yd, Mosiek, ktry dosta pomiszania zmysw,
gdy mu si spalia fabryka czapek.
II.
Przed kilkunastu laty, na jednej z gwnych ulic miasta,
mieszka we wasnym domu urzdnik Gromow. Mia dwch
synw: Sergiusza i Jana. Gdy Sergiusz by ju studentem
czwartego kursu, dosta galopujcych suchot i umar, a mier
jego bya jakby pocztkiem caego szeregu nieszcz, ktre
si nagle posypay na rodzin Gromoww. W par dni po
pogrzebie Sergiusza, ojciec zosta oddany pod sd za
faszerstwo i wkrtce umar na tyfus w wiziennym szpitalu.
Dom i wszystkie ruchomoci sprzedano na licytacyi, a Jan
zosta sam z matk, bez rodkw do ycia.
Przedtem, mieszkajc w Petersburgu, gdzie uczszcza do
uniwersytetu, dostawa szedziesit do siedmdziesiciu rubli
miesicznie i nie mia najmniejszego pojcia o biedzie, teraz
musia zmieni tryb ycia. Od rana do nocy biega po tanich
lekcyach, przepisywa, a pomimo to by godny, bo cay
zarobek posya matce na utrzymanie. Nie znis Jan takiego
ycia, upad na siach i porzuciwszy uniwersytet, wrci do
domu. Tutaj, przez protekcy, dosta posad nauczyciela w
powiatowej szkole, ale nie zgodzi si z towarzyszami, ani
podoba uczniom i niezadugo porzuci miejsce. Umara matka.
Przez p roku chodzi bez zajcia, ywic si chlebem i wod,
nakoniec zosta komisarzem sdowym i peni swe obowizki
dopki go nie uwolniono z powodu choroby.
Nigdy, nawet za swych studenckich czasw, nie sprawia
wraenia czowieka zdrowego. Zawsze blady, chudy, skonny
do przezibienia, mao jad, le spa. Po jednej szklance wina
III.
Pewnego razu, rano, podnisszy konierz u palta i brodzc
po bocie, szed Jan, po rnych zaukach, z wyrokiem
egzekucyjnym do pewnego mieszczanina. By w ponurym
nastroju, jak zawsze rano. Na jednej z bocznych ulic, spotka
dwch aresztantw w kajdanach, a przy nich czterech
uzbrojonych onierzy. Przedtem bardzo czsto spotyka Jan
aresztantw i za kadym razem budzio si w nim wspczucie,
teraz spotkanie to wywaro na nim jakie szczeglne wraenie.
Wydao mu si nagle, e jego te mog oku w kajdany i w ten
sam sposb prowadzi po bocie do wizienia. Odwiedzi
mieszczanina, a gdy wraca do domu, spotka przy poczcie
znajomego policyanta, ktry ukoni mu si i przeszed z nim
razem kilkanacie krokw: to wydao mu si podejrzanem. W
domu przez cay dzie nie schodzili mu z oczu aresztanci i
uzbrojeni onierze i nieokrelony niepokj w sercu nie da mu
czyta, lub skupi si cho na chwil. Wieczorem, nie zapali
wiata, w nocy za nie spa, mylc bezustannie o tem, e go
mog zaaresztowa, oku w kajdany i zamkn w wizieniu.
Czu si niewinnym i mg przysidz, e i w przyszoci nie
bdzie zabija, podpala, ani krad; ale czy to trudno popeni
zbrodni nieumylnie, mimowolnie i czy niemoebn jest
potwarz, lub te omyka w sdzie? Nie darmo uczy wiekowe
dowiadczenie, e torby i katorgi zarzeka si nie trzeba.
Omyka w sdzie przy teraniejszej procedurze sdowej bardzo
moebna i nic tam dziwi nie moe. Ludzie, ktrzy zapatruj
si na cierpienia innych z punktu widzenia swej suby, lub
IV.
Ssiadem Jana z lewej strony jest, jak wyej powiedziaem,
yd Mosiek, ssiadem za z prawej zalany tuszczem,
prawie okrgy wieniak, o tpej, zupenie bezmylnej twarzy.
To nieruchome, aroczne i niechlujne zwierz, ktre od
dawna stracio zdolno do mylenia i czucia. Od niego
rozchodzi si przykry, duszcy zapach.
Nikita, sprztajc po nim, bije go w nieludzki sposb, z caej
siy, nie szczdzc swych pici; strasznem jest nie to, e go
bij, do tego mona si przyzwyczai, ale to, e to stpiae
zwierz nie odpowiada na plagi ani dwikiem, ani ruchem, ani
wyrazem oczu, a tylko lekko si koysze, jak cika beczka.
Pitym i ostatnim mieszkacem szstego pawilonu jest
mieszczanin, segregujcy dawniej na poczcie listy, may,
chuderlawy blondyn, o dobrej lecz troch chytrej twarzy.
Sdzc z jego mdrych, spokojnych oczw, spogldajcych
jasno i wesoo, szczwany jak lis, ukrywajcy jak wan i
mi tajemnic. Ma pod poduszk i pod siennikiem co takiego,
czego nikomu nie pokazuje, ale nie z obawy, aby mu nie
odebrali, albo ukradli, lecz ze wstydliwoci. Niekiedy,
podchodzi do okna i odwrciwszy si tyem do towarzyszw,
kadzie co na szyj i patrzy, schylajc gow; gdy kto wtedy
podejdzie do niego, zawstydzi si i zerwie co z piersi. Nie
trudno odgadn jego tajemnic.
Powinszujcie mi mwi czsto do Jana jestem
przedstawiony do orderu w. Stanisawa, drugiego stopnia z
gwiazd. Drugi stopie z gwiazd daj tylko cudzoziemcom,
V.
Dziwna pogoska!
Doktor Andrzej Efimycz Ragin, to niepospolity czowiek w
swoim rodzaju. Mwi, e we wczesnej modoci by bardzo
pobonym i marzy o stanie kapaskim. Skoczywszy w 1863
roku kursa gimnazyalne, mia zamiar wstpi do akademii
duchownej, ale ojciec jego, doktr medycyny i chirurg,
umiechnwszy si, oznajmi kategorycznie, e za syna uwaa
go nie bdzie, jeli zostanie ksidzem. Ile w tem prawdy nie
wiem, ale sam Andrzej przyznawa si nieraz, e nigdy nie
mia zamiowania do medycyny i w ogle do nauk cisych.
Jakkolwiekbd, ukoczywszy kurs fakultetu medycznego, nie
wstpi do seminaryum. Pobonoci wielkiej nie objawia i na
osob duchown nie wyglda na pocztku swej karyery
medycznej, jak i teraz.
Powierzchowno ma cik, ordynarn, prostacz; twarz,
brod, gadkimi wosami i siln, niezgrabn budow
przypomina niewstrzemiliwego karczmarza. Oblicze ma
surowe, pokryte niebieskimi ykami, oczy mae, nos
czerwony. Przy wysokim wzrocie i szerokich ramionach due
ma rce i nogi; zdaje si, e gdyby kogo uderzy pici, nie
byoby si poco schyli. Przytem chd ma cichy, ostrony i
postaw przyjemn; spotykajc kogo na wzkim korytarzu,
zawsze pierwszy zatrzymuje si, eby ustpi z drogi i nie
basem, jakby si tego spodziewa mona, lecz dwicznym,
mikkim gosem mwi: przepraszam! Na szyi ma niewielk
opuchlizn, ktra mu nie pozwala nosi szorstkich,
VI.
ycie jego upywa w nastpujcy sposb. Wstaje zazwyczaj
o smej, ubiera si i pije herbat. Nastpnie zasiada w swoim
gabinecie i czyta, lub te idzie do szpitala. Tutaj, w wzkim i
ciemnym korytarzyku siedz chorzy ambulansowi, czekajcy
na przyjcie. Dokoa nich biegaj dozorcy i dozorczynie,
stukajc butami po glinianej pododze, wychudzeni chorzy w
szlafrokach przechodz, umarych przenosz, dzieci pacz,
przecigi wiej. Doktr Andrzej wie dobrze, e dla
gorczkujcych, dla suchotnikw i wogle dla powaniej
chorych taki widok jest mczcy, ale c robi? W sali przyj
zjawia si felczer Sergiusz, may gruby czowieczek, o gadko
ogolonej i czysto umytej twarzy, w nowym obszernym
garniturze, wyglda raczej na senatora jak na felczera. W
miecie cieszy si ogromn praktyk, nosi biay krawat i uwaa
si za bardziej dowiadczonego od doktora, ktry niema
zupenie praktyki. W rogu sali stoi wielki obraz, przed nim
wisi lampa, a na cianach portrety archirejw, widok klasztoru
wiatogrskiego i wianki zasuszonych bawatkw. Sergiusz jest
nabony i lubi okazao. Obraz postawiony jest jego wasnym
sumptem; w niedziel kto z pomidzy chorych czyta gono
piewy kocielne pod jego kierunkiem, a po odczytaniu ich,
sam Sergiusz obchodzi wszystkie sale z kadzielnic w rku.
Chorych duo, a czasu mao, to te porada ogranicza si do
oglnikowego zbadania i przepisania jakiegokolwiek lekarstwa
w rodzaju maci lotnej, lub rycyny.
Doktr Andrzej siedzi, wspierajc gow na rku, zamylony
VII.
Odprowadziwszy przyjaciela, Andrzej Efimycz siada przy
stole i znw zaczyna czyta. Ciszy wieczornej, a pniej nocnej
nie zakca najmniejszy szelest, zdaje si, e czas zatrzymuje
si w biegu i obumiera razem z doktorem, pochylonym nad
ksik i lamp z zielonym kloszem. Gruba, chopska twarz
doktora rozjania si zwolna umiechem rozrzewnienia i
zachwytu nad objawami rozumu ludzkiego. O, czemu to
czowiek nie jest niemiertelnym? myli Naco mzgowe
orodki i zwoje, naco wzrok, mowa, samopoczucie, geniusz,
jeli przeznaczeniem tego wszystkiego jest pj w gb ziemi
i ostatecznie ostyga razem ze skorup ziemsk, a potem
obraca si przez miliony lat bezmylnie i bezcelowo razem z
t ziemi naokoo soca? Poto, aeby ostygn i obraca si,
nie trzeba wydobywa z nicoci czowieka z jego wielkim,
prawie Boskim rozumem, a potem naigrawajc si obraca go
w proch.
Przemiana materyi! Ale co tu za tchrzostwo pociesza si
tym surogatem niemiertelnoci! Niewiadome procesy,
zachodzce w przyrodzie, nisze nawet od ludzkiej gupoty,
gdy w gupocie jest poczucie i wola, a w procesach za tych
nic niema. Tylko tchrz, w ktrym jest wicej strachu przed
mierci, ni godnoci, moe si pociesza myl, e ciao jego
oyje z czasem w trawie, w kamieniu, w abie... Widzie sw
niemiertelno w przemianie materyi, jest rwnie miesznem,
jak przepowiada wietn przyszo szkatuce rozbitej, lub
drogim skrzypcom, ktre straciy sw warto.
VIII.
Przed dwoma laty ziemstwo w hojnoci swej postanowio
wydawa trzysta rubli rocznie w celu powikszenia personalu
lekarskiego miejskiej lecznicy, zanim otworz powiatow i
wezwano Eugeniusza Teodorowicza Hobotowa do pomocy
Andrzejowi Efimyczowi. To jeszcze bardzo mody czowiek,
niema lat trzydziestu, wysoki brunet z silnie wystajcemi
komi policzkowemi i malekiemi oczami; przodkami jego
byli chyba Mongoowie. Przyby on do miasta bez grosza przy
duszy, z niewielkim kuferkiem i z mod, nieadna kobiet,
ktr nazywa kuchark. Kobieta ta ma dziecko chore na piersi.
Eugeniusz Teodorowicz chodzi w czapce z daszkiem i w
wysokich butach, w zimie za w krtkim kouszku.
Zaprzyjani si z Sergiuszem i z kasyerem, innych urzdnikw
uwaa za arystokratw i stroni od nich. W swoim pokoju ma
jedn tylko ksik; Najnowsze recepty wiedeskiej kliniki w
1881 roku. Bierze zawsze t ksik ze sob, idc do chorego.
Przychodzi do szpitala dwa razy na tydzie, obchodzi cele i
przyjmuje chorych. Zupeny brak antyseptyki i baki drani
go, ale nowych porzdkw nie zaprowadza, nie chcc gniewa
Andrzeja Efimycza, ktrego ma za starego oszusta, posdza go
o duy majtek i zazdroci mu. Chtnie zajby jego miejsce.
IX.
Pewnego razu wieczorem na wiosn, gdy ju nieg stopnia
na ziemi i w szpitalnym ogrodzie ptaszki pieway,
odprowadza doktr swego przyjaciela poczmistrza do bramy.
W tej samej chwili wchodzi na podwrze yd Mosiek,
powracajcy ze swoim upem. By bez czapki, w pytkich
kaloszach na bosych nogach; w rku trzyma niewielki
woreczek z zebran jamun.
Dajcie, cho grosik! zwrci si do doktora, drc z
zimna i umiechajc si.
Andrzej Efimycz, ktry nigdy nie odmawia, poda mu
sztuk srebra.
Jake to le myla, patrzc na jego bose, czerwone i
wychudzone nogi. Przecie jest mokro.
Wzburzony do ywego uczuciem litoci i wstrtu, poszed za
ydem do oficyny, spogldajc to na jego ysin, to na
zaczerwienione nogi.
Przy wejciu doktora, Nikita zeskoczy z kupy mieci i
wyprostowa si.
Jak si masz, Nikita rzek mikko Andrzej Efimycz.
Moeby temu ydowi mona da buty i czapk, przezibi
si.
Sucham, wielmony panie. Powiem nadzorcy.
Bd askaw. Popro go w mojem imieniu. Powiedz, e ja
go o to prosz.
Drzwi z sieni do pawilonu byy otwarte. Jan Dymitrycz,
lec na ku, wsparty na okciu, z trwog sucha
A niemiertelno?
Daj pan spokj!
Pan nie wierzy, no, a ja wierz. W Dostojewskim, czy te
w Wolterze czytamy, e gdyby nie byo Boga, wymyliliby Go
ludzie. A ja gboko wierz, e jeli niema niemiertelnoci, to
wczeniej, czy pniej odkryje j wielki rozum czowieka.
Dobrze powiedziane odrzek Andrzej Efimycz,
umiechajc si z zadowoleniem. To dobrze, e pan wierzy.
Z tak wiar moe y spokojnie nawet i zamurowany w
cianie. Pan pobiera gdzie wysze wyksztacenie?
Tak, byem w uniwersytecie, ale nie skoczyem.
Pan jest mylcym czowiekiem. W jakichkolwiek
warunkach pan yje, zawsze w sobie samym znajdzie pan
uspokojenie. Swobodna i gboka myl, ktra prowadzi do
rozumienia ycia i zupena pogarda dla gupiej znikomoci
tego wiata oto dwa dobra, najwysze dla czowieka. I pan
moe niemi wada, choby i za temi kratami. Dyogenes y w
beczce, a jednak by najszczliwszym z ludzi.
Paski Dyogenes by baznem ponuro odpowiedzia
Jan Dymitrycz. Co mi pan opowiada o Dyogenesie i o
jakim tam rozumieniu? rozgniewa si nagle i zeskoczy z
ka. Ja kocham ycie, kocham namitnie! Jestem chory na
mani przeladowcz, drczy mnie cigy niepokj, ale s
chwile, kiedy mnie napada dza ycia, i wtedy boj si
zwaryowa. Strasznie chc y, strasznie!
W wielkiem podnieceniu przeszed kilka razy po sali i
powiedzia, zniajc gos:
Kiedy ni, nawiedzaj mnie cienie. Podchodz do mnie
jacy ludzie, sysz jakie gosy, muzyk i wydaje mi si, e si
przechadzam po lasach, na brzegu morza i tak namitnie
X.
Jan Dymitrycz lea w tej samej pozycyi, co dnia
poprzedniego, z zaoonemi nogami i obejmujc rkami sw
gow.
Jak si masz przyjacielu rzek Andzej Efimicz. Nie
pi pan?
Po pierwsze, nie jestem paskim przyjacielem
odpowiedzia Jan Dymitrycz z twarz na poduszce a
podrugie, pan si naprno trudzi; nie dowie si pan ani
jednego sowa odemnie.
Dziwna rzecz... mrukn Andrzej Efimycz wzburzony.
Wczoraj rozmawia pan tak spokojnie, nagle obrazi si pan,
nie wiem doprawdy o co i odrazu przerywa pan... Moe ja si w
czem niezrcznie wyraziem, albo moe powiedziaem co
niezgodnego z paskiemi przekonaniami...
Tak, tak, zapewne, uwierz panu! odpar Jan
Dymitrycz, podnoszc si, urgliwie i trwonie patrzc na
doktora; oczy jego byy czerwone. Moe pan i szpiegowa
gdzieindziej i bada, tu pan nic nie zrobi. Jeszcze wczoraj
zrozumiaem poco pan tu przyszed.
Zadziwiajca wyobrania! umiechn si doktr.
Zatem pan przypuszcza, e ja jestem szpiegiem?
Tak, przypuszczam... Szpieg albo doktr, ktremu
polecili mnie wybada to na jedno wyjdzie.
Ach, jaki z pana, przepraszam... dziwak!
Doktr usiad na stoku przy ku i jakby z wyrzutem
pokiwa gow.
XI.
Rozmowa ta cigna si jeszcze prawie ca godzin i
widocznie wywara gbokie wraenie na Andrzeju Efimyczu.
Odtd codziennie chodzi do pawilonu. Chodzi rano i po
obiedzie, czsto te mrok wieczorny zaskoczy go na rozmowie
z Janem Dymitryczem. Z pocztku Jan Dymitrycz odwraca si
od niego, posdza o ze zamiary i otwarcie wyraa niech,
potem przyzwyczai si do niego i zamieni swj przykry ton
na askawie ironiczny.
Prdko rozniosa si po szpitalu pogoska, e Andrzej
Efimycz odwiedza szsty pawilon. Nikt nie mg poj, ani
felczer, ani Nikita, ani dozorczynie, poco on tam chodzi, poco
godzinami tam przesiaduje, o czem rozmawia i dlaczego nie
zapisuje lekarstw. Takie postpowanie wydao si dziwnem.
Micha Aweryanin czsto nie zastawa go w domu, co si
dawniej nigdy nie zdarzao, Darjuszka bya te mocno
zaniepokojona, gdy doktr nie trzyma si zwykej pory z
piciem swego piwa, czasem te spnia si na obiad.
Pewnego razu, w kocu czerwca, doktor Hobotow przyszed
z interesem do Andrzeja Efimycza; nie zastawszy go w domu,
poszed szuka w ogrodzie, gdzie mu powiedzieli, e stary
doktr jest w domu obkanych. Wchodzc do oficyny
zatrzyma si przy drzwiach i usysza nastpujc rozmow:
Nigdy si nie zgodzimy i nie uda si panu nawrci mnie
na pask wiar mwi Jan Dymitrycz ze wzburzeniem.
Pan absolutnie nie zna rzeczywistoci i nigdy pan nie cierpia,
a tylko, jak pijawka karmi si cudzem cierpieniem, ja za
XII.
Po tem wszystkiem Andrzej Efimycz zauway dokoa siebie
pewn tajemniczo. Dozorcy, dozorczynie i chorzy spotykajc
go, badawczo przypatrywali mu si i co midzy sob szeptali.
Maa Masza, crka nadzorcy, ktr lubi widywa w ogrodzie
szpitalnym, teraz gdy z umiechem podchodzi do niej, chcc
j pogaska po gwce, niewiadomo dlaczego, uciekaa od
niego. Poczmistrz, Micha Aweryanin, suchajc go, nie mwi
ju: Racya, racya, lecz z niepojt trwog mrucza: tak, tak,
tak... i patrza na niego zamylony i smutny; ni std ni zowd
pocz mu radzi zaprzestanie picia wdki i piwa, ale przytem
jako czowiek delikatny nie mwi mu tego wprost, lecz
napomykajc, opowiadajc to o pewnym dowdzcy batalionu,
dzielnym czowieku, to o jakim ksidzu znakomitym, ktrzy
dopki pili chorowali, ale zarzuciwszy picie, wyzdrowieli.
Dwa, trzy razy przyszed do Andrzeja Efimycza kolega
Hobotow; on te radzi odrzucenie wyskokowych napoi i bez
widocznego powodu przepisa mu brom.
W sierpniu dosta Andrzej Efimycz list od burmistrza,
wzywajcy go w jakim wanym interesie. Przyszedszy o
oznaczonej godzinie do biura, Andrzej Efimycz zasta tam
naczelnika wojskowego, etapowego inspektora szkoy
powiatowej, czonka urzdu, Hobotowa i jeszcze jakiego,
tgiego blondyna, ktrego mu przedstawili jako doktora.
Doktr w, z polskiem, trudnem do wymwienia nazwiskiem,
mieszka trzydzieci wiorst od miasta i by teraz tu w
przejedzie.
XIII.
W cigu tygodnia zaproponowali Andrzejowi Efimyczowi,
aby wypocz, to jest, aby si poda do dymisyi a w nastpnym
tygodniu doktor i Micha Aweryanin siedzieli na bryczce
pocztowej i jechali do najbliszej stacyi kolei elaznej. Dnie
byy chodne, pogodne, niebo bkitne. Dwiecie wiorst do
stacyi przejechali przez dwie doby, a w drodze dwa razy
zatrzymywali si na nocleg. Kiedy na popasach podawali
herbat w le umytych szklankach, lub dugo zaprzgali,
Micha Aweryanin czerwieni si, trzs si i krzycza:
Milcze. Nie rezonowa! A siedzc w bryczce, nie
przestawa na chwil opowiada o swych podrach po
Kaukazie i po Krlestwie Polskiem. Co tam byo zdarze
niezwykych, jakie spotkania! Mwi gono i takie przytem
robi zdumione oczy, i mona byo myle, e kamie. W
dodatku, opowiadajc, dmucha w twarz Andzejowi
Efimyczowi i mia mu si w samo ucho. To dokuczao
doktorowi i przeszkadzao mu w jego rozmylaniach.
Jechali przez oszczdno trzeci klas, wagonem dla
niepalcych. Cz publicznoci bya przyzwoita. Micha
Aweryanin prdko zaznajomi si ze wszystkimi i przechodzc
od awki do awki, gono dowodzi, e nie powinno si jedzi
po takich drogach. Na kadym kroku oszukastwo! Lepiej ju
jedzi konno: machniesz sobie sto wiorst jednego dnia a
potem czujesz si zdrw, jak ryba. Nieurodzaje za u nas
pochodz std, e osuszono bota Piskie. W ogle straszne
nieporzdki! Gorczkowa si, mwi gono, a drugim mwi
XIV.
Doktor chodzi, patrza, jad, pi, ale odczuwa jedno tylko:
gniew na Michaa Aweryanina. Radby uciec od przyjaciela,
ukry si, a ten uwaa za swj obowizek nie odstpowa go
na krok i dostarcza mu jak najwicej rozrywek. Gdy nie byo
na co patrze, bawi go swemi opowiadaniami. Przez dwa dni
cierpia Andrzej Efimycz, trzeciego za dnia oznajmi
towarzyszowi, e jest chory i zostanie w domu. Przyjaciel
odpowiedzia, e w takim razie i on nie wyjdzie. Rzeczywicie,
trzeba wypocz. Andrzej Efimycz pooy si na kanapie,
obrci si do ciany i z zacinitymi zbami sucha gadaniny
swego przyjaciela, ktry przekonywa go gorco, e Francya
wczeniej czy pniej zwyciy Niemcy, e w Moskwie wielu
jest oszustw i e nie trzeba sdzi zalet konia z jego
zewntrznego wygldu. Doktor dosta szumu w uszach i bicia
serca, ale nie zdoby si na odwag poproszenia towarzysza,
aby na chwil umilk, lub odszed i zostawi go w spokoju. Na
szczcie sprzykrzyo si Michaowi Aweryaninowi
przesiadywanie w pokoju i po obiedzie poszed na spacer.
Zostajc sam, Andrzej Efimycz mg wypoczywa. Co to za
rozkosz lee nieruchomo na kanapie z uczuciem, e si jest
samemu w pokoju. Prawdziwe szczcie moebne jest tylko w
samotnoci. Upady anio zdradzi Boga, prawdopodobnie
dlatego, e zapragn samotnoci, ktrej nie znaj anioowie.
Andrzej Efimycz chcia si skupi, chcia pomyle o tem co
widzia i sysza przez ostatnich kilka dni, ale myl o Michale
Aweryaninie nie dawaa mu spokoju.
XV.
Andrzej Efimycz mieszka w maym domku o trzech oknach
u mieszczanki Bieowej. W domku tym byy tylko trzy pokoje,
prcz kuchni. Dwa z nich zaj doktor, a w trzecim i w kuchni
zamieszkaa Darjuszka i mieszczanka z trojgiem dzieci.
Niekiedy przychodzi nocowa u gospodyni jej kochanek,
pijany chop, haasujcy po nocach, przejmujcy strachem
dzieci i Darjuszk. Kiedy przychodzi i siadajc w kuchni,
woa, aby mu podano wdk, wszystkim robio si ciasno,
doktor z litoci bra do siebie paczce dzieci, urzdza dla nich
na ziemi posanie i cieszy si z nich.
Wstawa tak jak dawniej o smej i po herbacie czyta stare
ksiki i dzienniki. Na nowe pisma nie mia pienidzy.
Przytem czy to dlatego, e ksiki te byy ju stare, czy te z
powodu zmiany miejsca, czytanie nie zajmowao go tak, jak
dawniej, mczyo go nawet. Nie chcc jednak siedzie
bezczynnie, ukada szczegowy katalog swych ksiek,
nakleja etykietki na grzbietach, a ta machinalna robota
wydawaa mu si teraz bardziej zajmujc od czytania.
Jednostajna praca usypiaa niejako jego myli; nie myla wic
o niczem i czas schodzi mu prdko. Czasem siada w kuchni i
pomaga Darjuszce obiera kartofle, lub wybiera miecie z
kaszy hryczannej i to go bawio. W sobot i w niedziel chodzi
do cerkwi. Wsparty o cian, zmruywszy oczy, sucha
piewu, myla o ojcu, o matce, o uniwersytecie, o rnych
wyznaniach; by spokojny, smutny, a wychodzc z cerkwi,
aowa, e naboestwo tak prdko si skoczyo.
XVI.
Przyszed raz Micha Aweryanin po obiedzie, kiedy Andrzej
Efimycz lea na kanapie. Jednoczenie zjawi si Hobotow z
flaszeczk bromu. Andrzej Efimycz podnis si, usiad i opar
si obiema rkami o kanap.
O dzisiaj rzek Andrzej Efimycz pan ma o wiele
zdrowsz cer, ni wczoraj. Zuch doprawdy!
Czas, czas, poprawi si, kolego doda Hobotow,
ziewajc. O i panu pewno dokuczya ta nieznona choroba.
Poprawimy si! wesoo powiedzia Micha Aweryanin.
Ze sto lat poyjemy jeszcze! Tak!
Sto, jak sto, ale ze dwadziecia pociesza Hobotow.
Nic to nic, kolego, nie tracie nadziei...
Pokaemy jeszcze, co jestemy warci! rozemia si
Micha Aweryanin, klepic przyjaciela po kolanie.
Pokaemy! W lecie, da Bg, machniemy na Kaukaz i
przejedziemy cay konno, hop! hop! hop! Wrcimy z Kaukazu i
na weselu zataczymy, Micha Aweryanin chytrze mrugn
okiem. Oenimy pana, kochanego przyjaciela naszego, tak!
Andrzej Efimycz poczu nagle, e osad w napywa mu do
garda; serce zabio mu silniej.
To gminne, pospolite! rzek, wstajc i odchodzc do
okna. Czy nie rozumiecie, e mwicie rzeczy gminne?
Chcia mwi dalej agodnie i grzecznie, ale wbrew swojej
woli zacisn pici i podnis je nad gow.
Zostawcie mnie! krzykn zmienionym gosem,
czerwienic si i drc caem ciaem. Precz! Obadwaj precz!
XVII.
Zmrok zapada. Jan Dymitrycz lea na swejem posaniu z
twarz wetknit w poduszk; paralityk siedzia nieruchomie,
paka i porusza wargami. Tusty chop i byy poczmistrz
spali. Byo zupenie cicho.
Andrzej Efimycz siedzia na ku Jana Dymitrycza i czeka.
Po upywie p godziny zamiast Hobotowa wszed do pawilonu
Nikita, trzymajc pod pach kaftan, czyj bielizn i pantofle.
Prosz si ubiera, wielmony panie rzek cicho.
Oto posanie pana, tutaj doda, wskazujc na puste, zapewne
niedawno przyniesione zko.
Nic to panie, da Bg, wyzdrowieje pan.
Andrzej Efimycz zrozumia wszystko. Nie mwic ani
sowa, poszed do ka, ktre mu wskaza Nikita, i usiad na
niem; widzc za, e Nikita stoi i czeka, rozebra si do naga i
zawstydzi si. Woy na siebie szpitalne ubranie; kalesony
byy za krtkie, koszula znw za duga, a od kaftana rozchodzi
si zapach wdzonej ryby.
Wyzdrowieje pan, da Bg powtrzy Nikita.
Zabra ubranie Andrzeja Efimycza, wyszed i zamkn
drzwi.
Wszystko jedno... myla Andrzej Efimycz, otulajc
si kaftanem, ale czu, te w tem nowem przebraniu wyglda jak
aresztant. Wszystko jedno... Wszystko jedno, czy to frak,
czy mundur, czy kaftan.
Ale gdzie jest zegarek? Gdzie ksika z bocznej kieszeni?
Gdzie papierosy? Gdzie zanis Nikita moje ubranie? Teraz, do
XVIII.
Andrzej Efimycz podszed do okna i wyjrza na pole.
ciemniao si i zdala wschodzi zimny, siny ksiyc.
Niedaleko od szpitalnego potu, w odlegoci stu sni, nie
wicej, sta wysoki, biay dom, okolony bia cian. To byo
wizienie.
Oto jest rzeczywisto! pomyla Andrzej Efimycz i
zrobio mu si straszno.
Straszny by ten ksiyc, straszne wizienie i gwodzie w
pocie i ten oddalony pomie. Dao si sysze jakie
westchnienie. Andrzej Efimycz obejrza si i zobaczy
czowieka z byszczcemi gwiazdami i orderami na piersi,
ktry, umiechajc si, chytrze mruga oczami. I to mu si
wydao strasznem.
Andrzej Efimycz stara si dowie sobie, e niema nic
nadzwyczajnego tak w ksiycu, jak i w wizieniu, e zdrowi
na umyle nosz take ordery i e wszystko z czasem zgnije i
zamieni si w proch, ale nagle rozpacz ogarna go, schwyci
obiema rkami za krat i potrzs ni z caej siy. Silna krata
nie ustpia.
Potem chcc si troch uspokoi, podszed do posania Jana
Dymitrycza i usiad.
Upadem na duchu, kochany panie mrukn Andrzej
Efimycz, drc i cierajc zimny pot z czoa. Upadem na
duchu.
Filozofuj pan rzek szyderczo Jan Dymitrycz.
Boe, mj Boe... Tak, tak... Mwi pan kiedy, e w
XIX.
Nazajutrz silnie bolaa go gowa, mia straszny szum w
uszach i w ogle czu si niezdrw. Pamita wszystko, co byo
zaszo, ale si tego nie wstydzi. By rzeczywicie bez energii,
ba si nawet ksiyca, szczerze wypowiada uczucia i myli,
ktrych dawniej nie miewa zupenie. Naprzykad myli o
niezadowoleniu filozofujcych malcw. Teraz byo mu
wszystko jedno.
Nie jad, nie pi, lea nieruchomo i milcza.
Wszystko mi jedno myla, gdy go o co pytali. Nie
bd odpowiada... Wszystko mi jedno.
Po obiedzie przyszed Micha Aweryanin i przynis
wiartk herbaty i funt marmelady. Przychodzia i Darjuszka i
stawaa przy ku z wyrazem niemej boleci na twarzy.
Odwiedzi go te i Hobotow. Przynis flaszeczk z bromem i
nakaza Nikicie okadzi czemkolwiek pawilon.
Przed wieczorem umar Andrzej Efimycz na atak
apopleksyi. Z pocztku mia tylko dreszcze i duszno; potem
uczu jakby co obrzydliwego przenikao cae jego ciao,
poczynajc od palcw, potem od odka do gowy i zalao mu
nakoniec oczy i uszy. Pociemniao mu w oczach. Andrzej
Efimycz zrozumia, e nadszed koniec, i pomyla, e Jan
Dymitrycz, Micha Aweryanin i miliony innych ludzi wierzy w
niemiertelno. Ot i jest. Ale nie pragn niemiertelnoci,
chwilk tylko o tem myla. Stado jeleni niezwykle piknych i
zgrabnych, o ktrych czyta przed paru dniami, pomkno
przed nim; baba wycigna do niego rk z rekomendowanym
Grobur
Wieralee
Zdzislaw
1. http://pl.wikisource.org
2. http://www.creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/pl
3.
https://pl.wikisource.org/wiki/Wikirda:Pierwsze_kroki
4. http://pl.wikisource.org/wiki/Wikisource:Skryptorium