You are on page 1of 124

Hieronim ygado

Drzemica tajga
wspomnienia

WROCAW 2006Hieronim ygado


Drzemica tajga. Wspomnienia
Redakcja: Romuald Lazarowicz
Korekta: Helena Lazarowicz
Projekt okadki: Krystyna Szczepaniak
amanie:
Lena, Wrocaw
Druk i oprawa
Kontra
Wysoka, ul. Chabrowa 5
Copyright 2006 by Hieronim ygado
ISBN 83-922896-8-4
(978-83-922896-8-5)
WYDAWNICTWO WEKTORY
Sadkw
ul. Kolejowa 5,
55-080 Kty Wrocawskie

Od autora
Moja fascynacja Syberi zacza si bardzo dawno, ju we wczesnym dziecistwie, i trwa do
dzi. Sowo Sybir budzio groz, byem przecie naocznym wiadkiem wywoenia przez
sowietw kilku rodzin z mojej wsi Rudnie-Stryj (pow. Kostopol, woj. Woyskie). Nikt z
wywiezionych nie wrci. Ich bliscy otrzymywali po pewnym czasie zawiadomienia, e... (tu
imi i nazwisko) zmar i adnych rzeczy po sobie nie zostawi. Tak byo u Wilczyskich,
Pawowskich, Brusiw...
Troch pniej zaczytywaem si ksikami opowiadajcymi o Syberii - od literatury dla
modziey, przez publicystyk zesacz XVIII w., po Archipelag GUag Soenicyna. Mimo
to, a moe wanie dlatego, nie byem w stanie zbudowa sobie realnego obrazu tej krainy.
Jedynym wyjciem byo odbycie podry na Syberi i poznanie prawdy z autopsji. Przez

dziesiciolecia nie byo to jednak moliwe. O jakiejkolwiek indywidualnej turystyce po ZSRR


nie byo mowy.
Umiechem losu bya wiadomo od nauczyciela WF szkoy kolejowej we Wrocawiu, Jzefa
Biaka, e organizowana jest kolejowa wycieczka do Mongolii. Bya to pierwsza zorganizowana
wycieczka duej grupy turystw z Polski kolej transsyberyjsk (przy wsparciu rosyjskich
kolejarzy). Po znajomoci udao mi si zaatwi uczestnictwo w niej.
Na przeomie lipca i sierpnia 1979 r, przejechaem wic po raz pierwszy kolej
transsyberyjsk tras Moskwa-Uan Bator. Osiem tysicy kilometrw w cigu 11-dniowej
podry - z twarz przyklejon do szyby.
Nawizaem wwczas kontakty z tubylcami, co zaowocowao pierwszymi imiennymi
zaproszeniami do Krasnojarskiego Kraju, do miejscowoci nieobecnych na adnej z dostpnych
mi map. Wzajemne zaproszenia i wyjazdy pozwoliy mi pozna Syberi i jej mieszkacw.
Poznaem ten kraj od strony zupenie w Polsce nieznanej. Niniejsza ksika opowiada o jednej z
moich wypraw, o spotkaniu z tajg.
Podczas pisania wspieray mnie yczliwe uwagi, pomoc techniczna, a nawet materialna wielu
osb. Na moj szczegln wdziczno zasuyli:
- dr hab. Zbigniew Jakubiec z Instytutu Ochrony Przyrody PAN we Wrocawiu,
- Marek Jakubiec z redakcji wrocawskiego Sowa Polskiego,
- dr hab. Andrzej Chlebicki z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie,
- prof, dr hab. Jacek Kolbuszewski z Katedry Polonistyki Uniwersytetu Wrocawskiego,
- Jzef Biaek, waciciel wydawnictwa Wektory.
Serdecznie im wszystkim dzikuj.
Hieronim ygado

Jak tam wyjecha?


Wczesn wiosn 1990 roku, w dyskusji z grup Rosjan - uczestnikw wycieczki - wyjawiem
gono (i chyba tsknie) swoj wol poznania Syberii i tylko Syberii, gdy w innych czciach
Rosji bywaem wielokrotnie. Ku mojemu zdziwieniu, a chyba jeszcze wikszej radoci, odezwaa
si moda kobieta, dotychczas niebiorca udziau w rozmowie.
- Dajcie swoje dane personalne i adres, to przyl wam zaproszenie - powiedziaa niskim,
piewnym gosem.
- Dokd!?
- Jak to dokd? Na Syberi i to pnocn, do Ust-Ilimska, miasta w Irkuckiej Obasti.
Zdbiaem! Taka okazja, e trudno uwierzy!
W toku dugiej rozmowy ustalilimy niezbdne szczegy i warunki planowanej podry.
Okazao si, e Lena bardzo solidnie potraktowaa wsplne ustalenia. Miesic po naszej
rozmowie nadszed list, a w nim zaproszenie do Ust-Ilimska.
Dwa tygodnie pniej, w poowie maja 1991 r, z moskiewskiego lotniska Domadiedowo,
wystartowaem ku Syberii samolotem I 86M.

Po siedmiogodzinnym locie, z ldowaniem w Omsku, znalazem si w sercu pnocnosyberyjskiej tajgi, w miecie - i to nie maym - ktrego nie mogem znale na adnej mapie
wydanej w Polsce. Miasto liczyo 15 lat! Wschodzce soce widoczne od dziobu. Samolot bierze
gboki skrt z przechyem na lewe skrzydo. W dole potna Angara, a na niej tama elektrowni i
szybko znikajce miasto. Siadamy na betonowym pasie startowym lotniska w tajdze. Skrzyda
potnej maszyny przemykaj w odlegoci stu metrw - po jednej i drugiej stronie - od
potnych cedrw, modrzewi i sosen dziewiczej tajgi. Budynkw na lotnisku, w penym tego
sowa znaczeniu, brak. Ich rol speniaj baraki i szopy. Lotnisko w budowie. Od pasa startowego
przechodniw odgranicza dwumetrowy pot z desek.
Na lotnisku witaj mnie Lena z rodzicami (Walentyna i Leonid) i przyjacimi (Luba i Misza).
Jak si pniej okazao - ludzie znacznych moliwoci, szczeglnie w tamtejszych warunkach.
Misza by dobrym duchem mojej wyprawy.
W takim oto towarzystwie i z jeszcze innymi osobami na przemian spdziem sze tygodni w
powiecie ust-ilimskim, wielkoci rwnym poowie Polski (400 x 600 km), a pooonym, midzy
Bajkaem, Irkuckiem i Boguczanami.
Z myliwymi i rybakami przemierzaem kraj samochodem osobowym i terenowym, kutrem i
motorwk, poznawaem ludzi i obyczaje. Smakowaem wielk przygod, speniaem marzenia.
*

W czasie rewizyty w Polsce Leny z przyjacielem powsta plan ponownego, zimowego


wyjazdu na Syberi, z wyranym ukierunkowaniem myliwskim. Miaem wraz z koleg spdzi
sezon owiecki z zawodowym myliwym w tajdze, uczestniczy we wszystkich zdarzeniach,
jakie niesie surowa zima syberyjska i rozpadajce si imperium. I tym razem Lena okazaa si
terminowa i niezawodna. W lecie 1991 r, otrzymaem obszerny list potwierdzajcy moliwo
realizacji planw zimowej eskapady oraz imienne zaproszenia dla mnie i Jacka.
Jacek to kompan z koa owieckiego. Pasjonat i znawca owiectwa o pewnej rce i
nieomylnym oku. Jednym sowem: mona z nim bez ryzyka wiza si lin na dobre i ze.
Pozostao tylko czeka.

Zderzenie
13 padziernika 1991 r, otrzymaem telegram: Prijedajtie, pouczajestsja CZOSNYKOWKA.
W podpisie Lena, Ust-Ilimsk, data...
Tak dugo oczekiwany moment wyjazdu musia si jednak odwlec z kilku przyczyn.
Wczeniej byem w szpitalu dla podratowania zdrowia.
W zwizku z tym zamierzona i bliska realizacji trudna podr nie budzia entuzjazmu
najbliszej rodziny. U Jacka komplikacje w pracy oraz choroby w rodzinie (szczliwie
krtkotrwae) zdecydowanie uniemoliwiy nam wyjazd w cigu najbliszych dziesiciu dni.
Istotne znaczenie miay te informacje o zdarzeniach w kraju, do ktrego chcielimy si uda.
Sceneri naszego przedsiwzicia mia by nieudany sierpniowy pucz, krew w Armenii, Gruzji,
Azerbejdanie, napady na pocigi w celu zdobycia ywnoci na Zabajkalu, strajki grnikw

Koymy, Magnitogorska i Tiumenii.


Mimo wszystko nie zrezygnowalimy. Pod koniec padziernika Jacek dosta przyzwolenie
rodziny, potem Pani Aleksandra - mj lekarz prowadzcy - przekonaa moj on, e zgoda na
wyjazd przyniesie mniej szkody ni brak zgody.
Omwilimy z Jackiem wszystkie szczegy i wkrtce bylimy gotowi do eskapady. W dwch
czterdziestokilogramowych plecakach znalazy si tylko niezbdne rzeczy: ywno, ubranie,
prezenty itp. Wyruszylimy.
*

Jesienny, monotonny pejza przesuwa si rytmicznie za oknami wagonu. Ustalilimy, e


odwiedzajcy Syberi pierwszy raz Jacek w kontaktach oficjalnych, przynajmniej na pocztku,
nie bdzie posugiwa si jzykiem rosyjskim. Wszak nie zawsze korzystne jest wczesne
rozpoznanie przez wadze inostracw. Dowiadczyem tego wielokrotnie.
Polscy celnicy nie wykazali nami zainteresowania. Wyrczyli ich WOP-ici, ktrzy przy
kontroli paszportowej rozdali rwnie deklaracje celne.
Wypeniamy je praworzdnie i prawomylnie: baga, sztuk: 1, waluta: dolary - 200, ruble 200, zote - 1 milion.
Pocig ruszy i po kilkunastu minutach przejecha most na Bugu, a tym samym granic
pastwa. Po drugiej stronie rzeki, na betonowym obelisku duy czerwony napis: CCCP. Na
dworze ciemno. Zatrzymalimy si w szczerym polu. Weszli onierze sub granicznych. Do
subowych teczek zebrali paszporty i zaproszenia i poszli z nimi, chyba do swojego naczalstwa.
Po krtkiej rozmowie z celnikiem okazao si, e wwozimy czterokrotnie wicej rubli, ni to
jest dozwolone. Poprawiamy wic stosownie do wymogw wpisy w deklaracjach celnych, a ich
wiarygodno przypiecztowujemy dezodorantem mskim i amerykaskimi papierosami, ktre
lduj w teczce celnika.
Egzamin z danych osobowych opisanych w naszych paszportach wypad pomylnie. Oficer
wojsk pogranicznych zwrci nam dokumenty.
Pocig ruszy i po kilku minutach bylimy w Brzeciu na dworcu.
Wysiadamy. Wita nas jesienna szaruga, chlapa i kaue botnistej wody, zalegajcej w
nierwnociach peronw.
Przy wyjciu z dworca w gablocie kiosku spostrzegamy zagraniczne papierosy i krajowe
kosmetyki. Winstony kosztuj 31 rubli, goldamericanw - nie ma. Krajowy dezodorant
kosztuje 25 rubli. No, no! Niczego sobie. Celnik jako przeyje, ale prezydent z czterema
tysicami rubli?

Brze
Obstpia nas gromada takswkarzy - pastwowych i prywatnych.
Na nieznajcych taryfy obcokrajowcach mona niele zarobi. Nie korzystamy z ofert.
Idziemy na plac. Po przejciu okoo stu metrw, zatrzymujemy si obok moskwicza i schludnie
wygldajcego mczyzny w rednim wieku. To tutejszy ebkowicz.

Z rozmowy dowiadujemy si, e jest godno i chodno i w ogle nie wiadomo, co bdzie.
Mimo wszystko nasz kierowca uwaa, e na Biaorusi jest znacznie lepiej ni u Moskali, czyli
w Rosji. Za 25 rubli przebylimy 10 km dzielce Kowalowk od dworca.
Nasz gospodarz - Siergiej z Elen i reszt rodziny - by akurat w trakcie kolacji. St, mimo
kryzysu, zastawiony obficie: wdliny, nabia, nieodczne konfitury (wareje) domowej roboty,
dwa rodzaje pieczywa i soki dla dzieci. Delektujemy si z Jackiem przepysznym kefirem.
Zgodnie stwierdzamy, e w kefir moe konkurowa z nasz, podchodzc serwatk, mietan.
Siergiej i jego rodzina, jak wikszo polskich rodzin, s zaradni. Mog by pustki w sklepie,
ale na stole jest. Siergiej - druh od lat na zasadzie wzajemnoci - jest nieoceniony w pokonywaniu
wszelkich problemw, z jakimi si do niego zwracam. Tym razem zadanie brzmi: jak najszybciej
zorganizowa za ruble (!) przejazd na trasie Brze - Ust-Ilimsk. Oczywicie, najlepiej
samolotem.
Siergiej zacz od telefonicznego zaatwienia jednego dnia zalegego urlopu, umwi si ze
znajomymi z kolei i Aeroflotu. Nastpnego dnia w peni optymizmu pojechalimy do biura
Aeroflotu. Miny nam zrzedy, gdy leniwa, z du nadwag i z pewnoci wana (wida po minie)
urzdniczka, po dugich manipulacjach na terminalu komputerowym, stwierdzia: Do Moskwy i
z Moskwy dalej do dziesiciu dni biletw brak.
Na dworcu kolejowym sytuacja podobna: biletw brak, prosimy dowiadywa si na dwie
godziny przed odjazdem pocigu. W kasie adne argumenty nie skutkuj, w informacji take nie
wiedz, kiedy nabycie biletw bdzie moliwe.
Nie rezygnujemy. Rada w rad postanawiamy: do pokonania trudnoci komunikacyjnych
trzeba wykorzysta diadi Kosti. To wuj Siergieja. Ma jakie koneksje z wanymi tego wiata, a
przynajmniej Brzecia. ona Kostii informuje, e zaalarmowany o potrzebie za dwa dni wrci od
przyjaci z Moskwy.
- A moe zwrcimy si o pomoc do mafii, czyli reket? - pytam Siergieja.
- Ty sobie nie artuj! Mafia to bardzo realna sprawa. Nie chc z nimi mie czegokolwiek
wsplnego. lady ich dziaalnoci wida na kadym kroku. Ci, co weszli z nimi w kontakty, dzi
gorzko tego auj.
Oczekiwanie skracamy sobie zwiedzaniem Brzecia. Chodzimy po pustych sklepach.
Wszdzie to samo: wewntrz pusto, na wystawie nietykalna ekspozycja. Czasami wewntrz te
s ekspozycje, z cenami, ale kupi nie mona, chyba e jest si zapisanym. Zapis wie si z
wpat poowy ceny. Potem otrzymuje si numerek kolejkowy i czeka na realizacj. Reszt w
wysokoci obowizujcej na dany dzie sumy wpaca si przy zakupie. Na przykad meble
kuchenne kosztuj od 1850 do 4700 rubli.
Sklep otrzymuje miesicznie 40-70 kompletw.
- Ktry numer dostaniemy, gdy dzi dokonamy przedpaty? - pytamy.
- 5139 - z powag odpowiada sprzedawczyni.
- No to wesolutko tu si yje.
Brodzc po miecie, w chlapie drobnego kapuniaku i mokrego niegu, docieramy do
prospektu - pki co - Lenina. Tu odbya si sawetna, wstydliwie teraz skrywana, defilada dwch
zwyciskich armii: czerwonej i hitlerowskiej, w 1939 r. Narodowi socjalici i komunici
sowieccy fetowali wsplne zwycistwo nad bkartem traktatu wersalskiego. Stoimy w miejscu,
gdzie wwczas staa trybuna honorowa. Nic nie upamitnia tego zdarzenia. Ot, may kwadratowy

placyk 50 x 50 m, okolony potrjnym szpalerem niestarych jeszcze wierkw.


Tak min pierwszy dzie wyczekiwania.
W drugim dniu zwiedzilimy Twierdz Brzesk. Zlokalizowana jest na obrzeu miasta na
terenie rwninnym, w widach rzek: Bugu i Muchawca. Zbudowali j na przeomie XVIII i XIX
wieku Austriacy. S to warowne koszary z czerwonej cegy i niewielkiej iloci umocnie
ziemnych. Stacjonowaa tu brygada jazdy austriackiej, gdy w wyniku rozbioru Polski Brze
nalea do Austrii. Z braku artylerii fortecznej w twierdzy nie bya znaczcym punktem oporu. W
1939 r. Wojsko Polskie koszary te opucio bez walki, czego nie zdyy uczyni oddziay Armii
Czerwonej w czerwcu 1941 r.
W tunelu, za mostem na Muchawcu, traktowanym jako jedna z bram wejciowych, w
wykonanej po wojnie betonowej cianie wyrnito olbrzymi otwr o ksztacie picioramiennej
gwiazdy. Z czeluci tego otworu metronom gonymi, miarowymi uderzeniami odmierza czas w
sekundach. Nastpnie wkradaj si - pocztkowo dalekie, potem coraz dononiejsze - dwiki
nadlatujcych samolotw i guchych wybuchw bomb.
Spiker grobowym gosem ogasza pocztek wojny, a mski chr wojskowy piewa pierwsz
zwrotk przejmujcej kantaty: Wstawaj strana ogromnaja, wstawaj na smiertnyj boj.
Robi to niesamowite wraenie i niezorientowanych wprowadza w podany nastrj.
Za tunelem, w odlegoci okoo 100 m, znajdowaa si ruina budynku. Cz piwniczna, na
trzy metry w ziemi, jest odkryta. Obchodzc ruin lub schodzc na d, mona pozna
rozmieszczenie punktw oporu, opisanych i oznakowanych. Po lewej jego stronie bastion ziemny,
dalej brama bronica drugiego mostu na Muchawcu. Bram wieczy umocnienie, mieszczce
stanowiska strzeleckie. Brama i umocnienia zbudowane s z czerwonej cegy, a grubo murw
ma ok, dwa metry. Od drugiego skrzyda bramy, wzdu Muchawca, a do jego poczenia z
Bugiem, cign si dwupitrowe budynki koszarowe. Na nich wida lady ostrzau
artyleryjskiego i broni maszynowej.
Po prawej stronie, w odlegoci okoo 200 m, w zbudowanym po wojnie dwupitrowym
budynku, mieci si muzeum twierdzy. Jego tylna ciana przylega do Bugu. Asfalt przed
budynkiem jest czerwony, co symbolizuje oniersk krew przelan w tym miejscu.
Na obu pitrach muzeum zgromadzono eksponaty - przede wszystkim dotyczce Armii
Czerwonej. Szczeglnie wyeksponowano sal komisarzy politycznych. Ciekawa jest ekspozycja
broni strzeleckiej, granatw i modzierzy. Wszystko to jest takie mae, e wyglda jak miniaturki.
Centralnym monumentem na terenie twierdzy jest pidziesiciometrowy obelisk z blachy
tytanowej i wielki pomnik, przedstawiajcy gow bohatera - obrocy twierdzy. Z pobienego
rachunku wynika, e na budow owego monumentu oraz bryy wejciowej zuyto wicej budulca
ni na budow caej twierdzy.
U podna wielkiego pomnika w ostatnich rzdach wmurowane s tablice z nazwiskami
wszystkich polegych obrocw twierdzy. Pali si tam wieczny znicz, a wart honorow penili
pionierzy, rozprowadzani przez onierzy.
*

W domu czekaa nas wiadomo. Czeka! Diadia Kostia bdzie o godzinie 20. Dobra nasza!
Zjawi si z opnieniem i nie sam, w towarzystwie mczyzny w rednim wieku, ktry

okaza si wysokim funkcjonariuszem kolei z ramienia armii. Jak to Kostia. Butelka po butelce i
zostao sze pustych.
Zapady jednak konkretne decyzje: jutro pocigiem pospiesznym, o 6 rano wyjedziemy do
Moskwy; bilety dostarczy obecny wrd nas milczcy mczyzna; w Moskwie na dworcu
biaoruskim odbierze nas i zatroszczy si o nas jeden z jego przyjaci - Misza, Walera albo
Biea. Na odchodnym Kostia przeprasza za biesporiadki. No c, to pieriestrojka.

Do Moskwy
Na drog zaopatrzya nas Elena, odprowadzi Siergiej. Na dworcu bylimy w umwionym
czasie. Czeka na nas wczorajszy znajomy z biletami i miejscwkami. Wprowadzili nas do
przedziau. Wszystko zgrane co do minuty. Pocig rusza w drog punktualnie. Do Moskwy
jechalimy przez Kobry, Berez Kartusk, Misk, Smolesk, Wiami i Moajsk.
Przedzia dzielilimy z maestwem Azerw. Sdzc po iloci bagau i udinsowieniu od
stp do gw - zajmuj si handlem. Mwili w swoim ojczystym jzyku. Przy pobieraniu pocieli
kobieta owiadczya pracownikowi kolei (przewodnikowi wagonu), e nie zna rosyjskiego.
Nasza gona rozmowa po polsku wprawia Azerw w niema konsternacj. Nie rozumiejc
ani sowa, spogldali ciekawie w nasz stron. Nie robio to na nas wraenia. Zjedlimy dobre
niadanie, potem partyjka kart. W kocu Jacek czyta, a ja drzemaem okresowo.
Sytuacja taka bya widocznie nie po myli Azerw. Chcieli koniecznie wiedzie, z kim maj
do czynienia. Mczyzna z tylnej kieszeni spodni wycign plik dolarw i ostentacyjnie je
przeliczy. Mimo tego zabiegu sytuacja nie zmienia si. Nie okazalimy zainteresowania.
Liczenie dolarw Azer powtarza wielokrotnie, bez oczekiwanego rezultatu. Pewnie nie mg
zrozumie, dlaczego jego prba nawizania kontaktu jest nieskuteczna. To nieprawdopodobne, by
w kraju, gdzie dolar jest powszechnym obiektem podania, a nawet fetyszem, w dolar nie
wzbudzi zainteresowania, cho pojawia si w zasigu rki.
W kocu Azer nie wytrzyma.
- Kim jestecie? - spyta poprawnym rosyjskim.
- Polakami.
Polska dla niego to wprost mityczny kraj, jakie Eldorado, ale nie wiedzia nic o jej pooeniu
geograficznym, stolicy itd. Jednak nic straconego, jest handlarzem, ma szans, by pozna to,
czego dzi nie zna.
W cigu wielogodzinnej rozmowy ona Azera nie wtrcia ani sowa. Czasami zwraca si do
niej w swoim jzyku. Wydawao si, e wydawa jej polecenia. Odpowiadaa monosylabami, a
polecenia speniaa szybko i z pokor.
Dowiedzielimy si, e z wiksz grup udawali si do Polski w celach handlowych. Na
granicy w Brzeciu ich zaproszenie zostao jednak zakwestionowane przez graniczne wadze
radzieckie. Zawrcono ich. Nie pomogy tumaczenia i argumentacja: zaproszenia caej grupy
pochodz z tego samego rda, a wic ich zaproszenia nie mog by falsyfikatem.
Wyboru nie mieli, jechali wic do Moskwy troch pohandlowa. Czasu mieli do. Od kilku
lat nie s zwizani umow o prac. Nie maj adnego zezwolenia na handel, nie s
zarejestrowani. O podatkach, opatach celnych i innych zobowizaniach, np. ubezpieczeniu

syszeli chyba pierwszy raz w yciu.


- W rozumieniu prawa jestecie spekulantami! - mwi.
- Nie, komersanci - odpowiada Azer.
- Spekulanci - twierdz.
- Komersanci - obstaje przy swoim mj rozmwca. Ostatecznie pozostaje na komersantach.
Ludzie we wasnym kraju wiedz lepiej.
Gdy dojedalimy do strefy odlegej o 50-80 km od Moskwy, konduktor wagonowy
rozpocz zbieranie pocieli. Tak postpuje si we wszystkich dalekobienych pocigach w Rosji.
Tak byo zawsze, odkd pamitam. Po zebraniu stwierdzi braki. Co pi minut prosi o
rozejrzenie si i zwrot brakujcej pocieli. Czyni to kilkakrotnie, ale bez rezultatu.
Porzdkujc ostatecznie swoje grne ko, Jacek zauway pociel, ukryt w zrolowanym
materacu naszego wsppasaera. Dyskretnie poinformowa mnie o tym. Po chwili namysu
wycignem zawinitko i odniosem do przedziau konduktora. Oddaem pociel bez sowa i
wrciwszy nic nie powiedziaem. Nie wiem, jak postpibym w Baku lub Stiepanakercie, ale tu
postpiem tak. Opuszczalimy wagon bez poegnania, nawet zdawkowego.
Azerowie do Moskwy jechali z niepokojem. Syszeli o niechci moskwian do Ormian,
Gruzinw, Azerw i innych Azjatw, ktrzy handlowali w stolicy. Ostatnio miay miejsce due
pogromy azjatyckich handlowcw. Ich przewidywania i niepokj potwierdzi nazajutrz nowy
znajomy - Misza, przyjaciel Kostii i, z jego woli, nasz opiekun w Moskwie.
Ot handel w Moskwie, a szczeglnie bazarowy i narczny, zosta zdominowany przez
mieszkacw poudniowoazjatyckich republik ZSRR. Dominacja dosza do tego stopnia, e
Azjaci nie dopuszczali do handlu dziakowcw i kochonikw rosyjskich, produkujcych miso,
owoce, warzywa na przyzagrodowych dziakach. Zorganizowane grupy Azjatw wyjeday na
wiele kilometrw wok Moskwy, wykupywali - po cenach wielokrotnie niszych - produkty
rolnicze i ogrodnicze. Gdy mieli trudnoci przy sprzeday, towar niszczyli. Dziaania tego typu
ochraniaa organizacja mafijna o nazwie reket.
Nieformalne organizacje poudniowych handlowcw dyktoway ceny bazarowe, a ktokolwiek
nie podporzdkowa si tej dominacji, srodze bra w skr. Dochodzio do tego, e w biay
dzie, bez koniecznoci zachowania szczeglnej ostronoci, w centrum stolicy (takie miejsca
pokazywa Misza) mona byo kupi od nich dosownie wszystko, poczynajc od patnej mioci,
poprzez bro i materiay wybuchowe, a koczc na narkotykach.
Taki stan rzeczy by nie do zniesienia dla mieszkacw Moskwy, ale wzywanie sub
porzdkowych nie przynosio oczekiwanych rezultatw. W takiej sytuacji zareagowa tum, z
typowymi skutkami. Dokonano kilkunastu pogromw ludnoci pochodzcej z poudniowych
republik azjatyckich, handlujcych, a nawet tylko mieszkajcych w Moskwie. W rezultacie
zniszczono tony towarw, kioski i stragany. Byy setki rannych, mwiono take o zabitych. W
rezultacie Moskwa zostaa czasowo bez uzupeniajcego - cho drogiego, ale potrzebnego, sdzc
po popycie - zaopatrzenia bazarowego, a przywoani do porzdku spekulanto-komersanci czy
komersant-spekulanci tymczasem rozbiegli si i czekaj lepszych czasw.

Moskwa

Na dworcu Biaoruskim powita nas - wspomniany wczeniej i rozpoznany przez Jacka Misza: dziarski, przystojny, okoo trzydziestoletni brunet. Witajc nas, z werw opowiedzia,
jakie przygotowania poczyni. Wszystko w drodze do oczekujcej takswki, ktr prowadzi
zmiennik Miszy - takswkarz. Jechalimy na pnocne obrzea Moskwy, do rodzicw Miszy na
odpoczynek. Misza wyprawi on do teciw i uwaa, e w zwizku z tym nie moe nas godnie
przyj u siebie.
Biea i Walery - rodzice Miszy - przyjli nas jak dugo oczekiwanych goci. Uwaali, e
ludzie poleceni przez Kosti s godni najlepszej opieki i stanowi dla nich honor. W ich domu
doznalimy wielokrotnie opisanej rosyjskiej gocinnoci. Rs rwnoczenie nasz dug wobec
ludzi udzielajcych nam serdecznej pomocy.
Po godzinie, i zjedzeniu na chybcika obiadu, Misza pojecha do miasta zaatwi swoje i nasze
sprawy. Obieca powrt wczesnym wieczorem. Nasz obiad w domu Biey i Walerego przeduy
si do pnych godzin popoudniowych.
Walery, lat 54 - mj rwienik - jest profesorem matematyki w szkole redniej. By na
kontrakcie w Algierii, gdzie wykada w jzyku francuskim. Biea jest ekonomistk. Pracuje w
zarzdzie aptek, jako gwna ksigowa. Rozmowa o tym i owym biega wolno i w dobrym
nastroju.
- Jestem na utrzymaniu ony - artuje (?) Walery - nauczyciele na caym wiecie zarabiaj
najmniej.
- Dlaczego uczysz modzie? - artem odpowiada Biea. - Ucz dorosych kursantw.
Walery wyjani, e poprzedniego roku wykada na takim kursie matematyk i wszyscy bez
wyjtku kursanci, ktrzy czuli, e ich achillesow pit jest matematyka, obdarowywali o
alkoholem przedniej jakoci. Nie pomogy protesty. Nawet kierownictwo prosio go, by nie czyni
wyomu w oglnie przyjtym zwyczaju. Ustpi. Jak obliczy Misza, warto alkoholowych
prezentw trzykrotnie przekroczya jego 350-rublow pensj.
Biea narzekaa na zaopatrzenie. Twierdzia, e jest ono znacznie gorsze ni na Biaorusi. W
kolejkach niewiele si dostanie. Ceny s horrendalne w stosunku do zarobkw, a i tak bez
znajomoci nie mona nic wartociowego kupi. Lwia cz towarw sprzedawana jest na
zapleczu sklepw. Wikszo towarw jest oczywicie reglamentowana. Talony - wydrukowane
w formie pokanych ksieczek - czsto s papierem bez pokrycia. Nie mona si nigdzie
poskary, na skargi nikt nie reaguje. Tote kady ratuje si jak moe.
Opowiadaa, jak to ostatnio Walery zaatwi beczk ledzi. Podzielia si z koleankami.
Misza zapowiedzia, e przywiezie 25 kg masa mietankowego, to te si podzieli, bo koleanki
dziel si te zdobyczami. Z misem i jego przetworami jest zdecydowanie le. Ale Walery
nasuszy ponad 20 kg ryby, owionej nie tylko na wdk. Z dum pokazywa poupychane w
szafach i pod kami zapasy kasz, makaronw, mki i innych przetworw.
- Zim przeyjemy - konstatowa Walery - a dalej zobaczymy. Najgorzej, gdy przestan
ogrzewa.
Ju kilkakrotnie po wojnie zdarzao si, e popkay rury w lokalnych ciepowniach i przez
miesic, a nawet duej mieszkania pozbawione byy ciepa. Wtedy na cele grzewcze ludzie
przeznaczali nie tylko zbierane drewno, ale rwnie meble. Pki co za oknem pada apciaty
nieg, temperatura +3. Chlapa.
Misza wrci wieczorem, okoo 17. Na wstpie informuje: Bilety na pocig mog by ju

pojutrze wieczorem; Czas przejazdu do Ust-Ilimska to cztery lub pi dni; bilety na samolot
mog by nie wczeniej ni za tydzie. Wybr pozostawi nam. Decyzj podejmuje Jacek po
rozwaeniu za i przeciw. Za kolej przemawiaj takie argumenty: mniejsze koszty, moliwo
poznania kraju i ludzi, a rnicy w czasie praktycznie nie ma.
Decyzja zapada. Misza wycign z zanadrza butelk moskowskiej, my butelk ytniej i
mazowieckiej. Gospodyni postawia solone rydze, wietn herbat z konfiturami oraz suszon
solon makrel.
Siedlimy przy stole i uoylimy plan dwudniowego pobytu w Moskwie. Oczywicie, gos
decydujcy ma Misza i on postanowi: jutro zwiedzamy Moskw, pojutrze Zagorsk i wieczorem
wyjazd.
Rozpoczt wieczorn Sowian rozmow przerwa telefon do Walerego. Dzwoni przyjaciel z
wiadomoci o bezkartkowej sprzeday alkoholu w pobliskim sklepie. Takie zdarzenia s
rzadkoci. Walery byskawicznie ubiera si, gorczkowo szuka prnych butelek - bez zwrotu
opakowania nie ma mowy o sprzeday - i popdzi do sklepu. Dorzucamy i my na butelk.
Przyda si, od przybytku gowa nie boli.
Po godzinie wrci z... litrowym soikiem ciemnego pynu z owocami. Soik fabrycznie
zamknity. Etykieta zastpcza na szarym papierze informowaa: Wdka z jagodami, 45%,
kaliczestwo - 11.
- Bra nie bra, czort wie, inni bior i nie pytaj. Ale eby w soikach, tego jeszcze nie byo.
W dodatku nie najdrosza, po 50 rubli butelka (0,5 1) wic wziem.
Jednogonie pochwalilimy decyzj Walerego. Dla tego obrazka rodzajowego warto byo
przyjecha do Moskwy, a c dopiero uczestniczy w degustacji alkoholu z takiego
urzdowego opakowania.
Misza jest z zawodu inynierem mechanikiem, jednak pracuje jako takswkarz na pastwowej
takswce.
Takswkarze moskiewscy - tak jak u nas - dziel si na dwie grupy: krezusw, czyli
takswkowych arystokratw, oraz posplstwo, ktre ledwie wie koniec z kocem. Misza
nalea do tych pierwszych. Stoi tylko pod wybranymi hotelami, gdzie zatrzymuj si inostracy,
czyli ludzie z prawdziwymi pienidzmi. Dobierany jest do skadu obsugujcego rnego
rodzaju , juble, pompy i inne parady. Co lepsze kursy suba hotelowa nadaje na jego domowy
telefon z wyprzedzeniem.
Nie na jednak ry bez kolcw, ognia bez dymu i praw bez obowizkw. Misza nie jest
rozpieszczany. Strefy wpyww w Moskwie s podzielone terytorialnie i funkcjonalnie. Ten
podzia jest rygorystycznie przestrzegany. Kto amie reguy gry, wypada spod opieki i nie ma
co dalej szuka, bo koniec moe by aosny.
Miesiczne koszty opieki przedstawiaj si nastpujco:
- Reket (czytaj mafia) - 500 rubli,
- KGB - 300 rubli,
- GAI (Gosudarstwiennaja Awtomobilnaja Inspiekcja) - 200 rubli.
I Misza paci. Jest bezpieczny osobicie i zawodowo. Wszystkie strony s zadowolone, a
reguy gry zachowane. Co drugi dzie Misza otrzymuje do dyspozycji wog z pidziesicioma
litrami paliwa. Samochd odstawia tego samego dnia do godz. 20, a w zalakowanym woreczku
pciennym dokumenty samochodu, diagram i 180 rubli.

Wicej nic nikogo nie interesuje. Koo ycia toczy si. Rzadko jedzi z przypadkowymi
pasaerami. Przewanie ma kursy umwione, a poza tym zaatwia swoje, sobie wiadome sprawy.
Idziemy spa pno, a wstajemy jeszcze pniej. Misza telefonicznie zapowiada gotowo do
uzgodnionej wycieczki po Moskwie.
Wsiadamy do takswki Miszy.
- Dokd? - rutynowo pyta Misza.
- Ty gospodarz, wic prowad - odpowiadamy.
- Dobrze, poka wam pucz sierpniowy.
Pojechalimy do centrum. Zatrzymujemy si midzy biaym domem Jelcyna a wiaduktem,
pod ktrym przechodzi droga dojazdowa do tego domu. Obok na skwerku le kwiaty i pal si
wiece. To miejsce pierwszych ofiar, stratowanych przez czogi. Misza pokazuje, gdzie byy
rozlokowane cikie karabiny maszynowe batalionu OMON-u, bronicego Jelcyna, gdzie stao
pi czogw pewnego majora, ktry pierwszy przeszed na stron biaego domu. Stay one
akurat pod wiaduktem i rygloway drog dojazdow. Ich lufy ustawione byy do strzelania na
wprost.
Gwna ulica i boczne byy blokowane cay tydzie przez zmieniajcych si mieszkacw
Moskwy. Wzywani byli przez radio i nie zawiedli. Stawili si w liczbie okoo p miliona. I to oni
obronili pierestrojk.
- Skd ty tak dokadnie wszystko wiesz? - pytam Misze.
- Byem tu na wiadukcie... - odpowiada
- Co, goymi rkami chciae wojowa?
- Nie goymi, nie goymi - odpowiada. - Miaem bardzo porczne narzdzia.
Jakie? Nie mwi. My te nie dopytywalimy si. Jedziemy dalej. Misza pokazuje dokadnie,
gdzie riazaska dywizja pancerna zatrzymaa spieszce na pomoc puczystom oddziay dywizji
tamaskiej, kantemirowskiej i innych oddziaw wojsk wewntrznych. Oj, byo tu gorco w tych
dniach. Tak gorco, e robio mi si zimno na myl o moliwej tragedii milionw.
- A teraz dokd? - pyta Misza.
- Poka nam ubiank, Lefortowo, Butyrki - wasze osawione wizienia.
Misza stan jak wryty.
- Skd wiesz?
- Ano, wiem.
- No, no - krci gow i rusza.
Na placu - jeszcze Dzieryskiego - obok najwikszego w Moskwie domu towarowego dla
dzieci i Domu Paszkowa (miejsca rozpoczcia rewolucji bolszewickiej) stoi gmach ubianki,
gdzie mieci si centralne wizienie. Na zewntrz niczym szczeglnym si nie wyrnia. Jest
okazay. Trzy bramy elazne od strony placu i przylegych ulic zamknite na gucho. Okna
wszystkich piciu kondygnacji solidnie okratowane. Komunikacja z gmachem odbywa si przez
bramy umieszczone w tylnej cianie budynku. Przez bramy przejeda wiele standardowych,
jasnoniebieskich samochodw dostawczych z napisami: chleb, produkty. - Duo tu jedz mwi gono.
- Nie wszystko to wo, co pisz - odpowiada Misza.
- Skd wiesz?
- Nie wystarczy zna nazwy wizie, eby co o nich wiedzie - odcina si yczliwie Misza.

- Zapominasz, e dotychczas ludzie u nas dzielili si na tych, co siedzieli, siedz i siedzie bd.
U nas duo si wie, ale nie o wszystkim i do wszystkich si mwi. Moe kiedy bdzie inaczej dodaje w zamyleniu.
Na rodku placu - porodku zdeptanego klombu kwiatowego, upstrzony rnorodnymi
napisami - cok po pomniku Feliksa Edmundowicza, komisarza ludowego i pierwszego
dowdcy CZEK-i.
Cz naziemna gmachu ubianki wykorzystywana jest na cele administracyjne
wiziennictwa, a samo wizienie i gabinety przesucha rozlokowane s pod ziemi na caej
powierzchni placu pierwszego patrona, na gboko trzech kondygnacji. Bywao, e
jednorazowo na ubiance przebywao do dziesiciu tysicy winiw.
Pojechalimy dalej. Najpierw Butyrki, pniej Lefortowo. Ponure gmaszyska, wielopitrowe,
oddzielone od okalajcych ulic wysokimi murami i wieami straniczymi. Mae okienka
zakratowanych i zaekranowanych cel cign si rwniutko wieloma rzdami. Czci
podziemnych, z wyjtkiem typowego podpiwniczenia, brak.
Zadumani, z westchnieniem ulgi skoczylimy objazd. Dzielimy si krtko refleksjami.
Misza zatrzyma si przy Galerii Tretiakowskiej. Mamy pecha - dzisiaj akurat nie pracuje.
Jedziemy do Galerii Puszkina, gdzie jest dua wystawa ikon od zarania historii do
wspczesnoci. Misza zostawi nas, bo ma waniejsze, wasne sprawy do zaatwienia.
Jacek by w swoim ywiole. Jest wraliwym profesjonalist w tej dziedzinie. Chonie
wszystko, co przekazali twrcy obrazw na drewnie. To odchodzi na kilka metrw i kontempluje
dzieo, to podchodzi na odlego dziesiciu centymetrw i dugie minuty natarczywie wpatruje
si w jego wybrane fragmenty. Ja, owszem, podziwiam wystawione dziea, ale wypytuj Jacka o
szczegy. Odpowiada dugo i cierpliwie, ale nie wszystko pojmuj. I on o tym wie. Gdy
zapytaem o warto rynkow co starszych i wikszych eksponatw, popatrzy na mnie jak na
profana i zamilk. Zrozumiaem, e przeszkadzam mu w uczcie. Dwa razy obszedem wystaw,
Jacek koczy pierwsz tur, gdy wszed Misza z pytaniem:
- Ile rubli macie w setkach, bo od jutra bd wycofane z obrotu!
- Mam duo. Podjem cay swj depozyt z Brzecia, Jacek niewiele. Jego suweniry s
jeszcze w plecaku.
Wyliczylimy wszystko i oddalimy Miszy.
Misza zaprowadzi nas na Kreml. Umwilimy si na konkretnym odcinku ulicy za trzy
godziny. Misza odjecha, a my rozgldamy si po placu Czerwonym. Mauzoleum - zamknite;
miejsce kani Stieki Razina, plac Maneowy. Przez most przechodzimy na teren Kremla. Byem
tu kilka razy, wic peni rol przewodnika.
Zwiedzamy sobory Wasyla Baennego i Uspienski - miejsce koronacji carw Wszechrusi liczne kremlowskie baszty i wieyce. Jacek jest zachwycony blaskiem zoconych kopu
soborowych w zachodzcym socu. Robi mnstwo zdj. Zrobi te zdjcie unikalne:
trzystukilogramowej gwiazdy z rubinu, picioramiennej i owietlonej od wewntrz, posadowionej
na szczycie najwyszej baszty Kremla i symbolizujcej wadz radzieck.
Gdy wracalimy z Syberii - gwiazdy ju nie byo i wicej fotografii nie bdzie.
Ciemnieje. Idziemy na spotkanie z Misza. Przechodzimy obok szklano-aluminiowej
konstrukcji paacu zjazdw, wybudowanego niedawno w tak historycznym miejscu, jakby w
Moskwie brakowao wolnych terenw budowlanych. Stoi teraz cichy i pusty. Chyba nikomu

niepotrzebny, bo kto i po co bdzie si w nim teraz zjeda?


Misza by punktualny. Jedzimy po miecie. Misza tumaczy, objania, informuje.
W dzielnicy Leninowskie Wzgrza (Leninskyje Gorki) pokazuje nam dugi, czworoboczny
mur koloru popielato-brzowego. Nikt nie wie, kto za nim dzi mieszka. Wczeniej mwio si,
e mieszkaj tu zasueni czonkowie KPZR. Misza umiecha si. Nie wierzy.
Nieco dalej, przy ulicy Sadowoje Kolco, w oddaleniu 100 m od jezdni, na wolnej przestrzeni,
w otoczeniu wierkw nowoczesna (szko, aluminium) i rzsicie owietlona rezydencja
prezydenta ZSRR - Michaia Gorbaczowa. Zwolnilimy, by si przyjrze. Jak spod ziemi
wyrastaj dwa patrole, te wolno zmierzajce w nasz stron. Ruszamy z kopyta.
Pojechalimy ku garaom. Po dwudziestu minutach bylimy na miejscu. Misza wypeni
szybko i sprawnie diagram-sprawozdanie, odliczy pienidze i razem z dokumentami samochodu
zoy wszystko do maego woreczka, i przewiza sznurkiem. Wze zaplombowa i tak
przygotowane rozliczenie odda dyspozytorowi. Wczeniej jeszcze zdj pira wycieraczek, oba
lustra wsteczne, wymontowa odbiornik radiowy z odtwarzaczem i pozabiera poduszki z
przednich siedze. Wszystko schowa w baganiku. Za pomoc przemylnie skonstruowanych
hakw wzmocni zamkniecie baganika, uniemoliwiajc atwe wyamanie pokrywy.
- Po co to wszystko? - pytam zdziwiony. - Przecie samochd jest strzeony.
- Tak - odpowiada. - Ale str te jest strzeony. On zarabia 90 rubli (dorabia do emerytury).
ulikw nie brakuje, a osprzt jest mj. Kiedy liczyem na stra, no i co... mogem da mu
tylko buzi. Ot i cae wyjanienie. Zaczekajcie ze dwadziecia minut, zdam samochd i kolega
odwiezie nas do domu.
Wysiedlimy, a samochd odjecha za szlaban. Ulica jest bardzo ruchliwa, chodniki szerokie z
licznymi przechodniami. Kierowcy, a szczeglnie takswkarze, przycigaj amatorw i
zawodowcw poszukujcych atwego zarobku. Nie omijaj tej okolicy take cry Koryntu. W
kilka sekund po naszym wyjciu z samochodu osoby w rnym wieku i rnej pci proponoway
nam: kupno wdki, sprzeda piwa, wspln wypitk. Badaj w ten sposb podatno nowicjuszy.
Propozycje odrzucamy stanowczo, ale nie przestajemy by przedmiotem wnikliwych obserwacji.
Rozbawione towarzystwa jednodniowych milionerw na delegacji i miejscowych dam,
podochocone w bramie alkoholem, wybiegaj na jezdni, usiuj zatrzyma jakikolwiek
samochd, ktry zawiezie ich na dalszy cig zabawy. W wikszoci kierowcy hamuj i z
siarczystymi przeklestwami omijaj podchmielonych amatorw przejadki. S te tacy, co za
niezy grosz podrzuc gdzie trzeba.
Wyszed i Misza. W samochodzie odda nam pienidze... w setkach. Pogoska o wycofaniu
setek z obiegu to tutejsza batownia - bekot, czyli panika bez pokrycia. Na razie. Ale sprawdzi
trzeba.
W domu koczymy alkoholowe pozostaoci, uzupenione kilkoma butelkami suchego
(wytrawnego) wina. Jest biae i smaczne.
Jutro pojedziemy do Zagorska, ktry od wiekw jest siedzib wadz zwierzchnich Cerkwi
Rosyjskiej, gwnym miejscem kultu, bogatym w zabytki budownictwa i sztuki sakralnej.
Pozycja Zagorska w Cerkwi Rosyjskiej jest porwnywalna z pozycj Konstantynopola i Rzymu.
Pojechalimy kilka kilometrw obwodnic moskiewsk, potem znalelimy si na drodze
prowadzcej do Zagorska. Jest to droga szczeglna.
Na tej drodze nie ma przeomw, pofadowa, ubytkw i wychlapek z kauami. Rwna jak

st, dobrze wyprofilowana i oznakowana - jest dzieem przedsibiorstw niemieckich, ktre


wykonay j w cigu szeciu miesicy, trzy lata temu, na cerkiewne zlecenie i za cerkiewne
pienidze.
Zagorsk oddalony jest od Moskwy o 65 km. Samo wzgrze oraz posadowione tam chramy i
cerkwie maj charakter budowli obronnych. Centralne cerkwie okala biay mur obronny z
wysokimi basztami. Zocone i wygwiedone liczne kopuy cerkwi wida ju z odlegoci 20
kilometrw. Widok jest przepyszny. Teren jest mocno pofadowany, a rnice wzniesie znaczne.
Zagorsk ukazuje si i znika. Wiee wida czasem na wprost, czasem z boku. W samym miecie,
poza murami, w nowszej jego czci nauczylimy jeszcze 17 cerkwi, a kada z nich ma trzy do
piciu kopu. Wszystkie s zocone, lni w mocnym socu jesieni i robi wraenie. W Zagorsku
mieszka okoo 15 tysicy osb, w tym tylko trzy tysice to osoby wieckie, pozostali mieszkacy
to duchowni: alumni, wykadowcy akademii teologicznej, zakonnicy.
Skierowalimy si do najstarszej czci miasta, otoczonej murami obronnymi. Wykupilimy
dwurublowe bilety. Za to moemy obejrze dziea starych mistrzw. Ich kunsztu, zachowanego w
budowlach, kamiennych motywach sakralnych, metalach, szkle, polichromii nie potrafi opisa.
Byem zachwycony. Szaty, sprzty, narzdzia liturgiczne obrzdku wschodniego zapieraj dech w
piersi. Nie widziaem tego nawet w dziesitej czci w naszych kocioach, katedrach i
bazylikach, cznie z Czstochow.
Jacek, przeamawszy pierwsze, obezwadniajce wraenie, aparatem fotograficznym stara si
uchwyci, zatrzyma zachwyt. Opuci nas i tylko od czasu do czasu widzielimy go z oddali.
Pniej wyszo na jaw: wystrzela trzy filmy i kawaek czwartego.
Du osobliwoci Zagorska jest woda rdlana. Ujcie znajduje si przy wejciu do maej,
najstarszej cerkiewki. Woda wycieka ze szczeliny utworzonej w kamieniach pszlachetnych i
wlewa si do sadzawki o dwumetrowej rednicy, wykonanej take z kamieni pszlachetnych.
Nadmiar wody odprowadzany jest do podziemi za pomoc mosinej gardzieli.
Ptnicy i turyci pij wod z naczy wasnych i cerkiewnych. Jedni nazywaj wod yw, inni
wit. Pijemy i my. Jest gorzkawo-kwana i musujca. Znane i potwierdzone s jej wasnoci
lecznicze. Woda przepywa przez wystpujce w okolicy rudy srebra. Jest silnie zjonizowana
ujemnie oraz zawiera rozpuszczone szczawiany. Szczeglnie dobrze dziaa w schorzeniach nerek
i woreczka ciowego.
Po trzech godzinach, zwiedziwszy wszystko, co byo dostpne, wracamy do samochodu. Ale
nie ma Jacka. Poszlimy wic pooglda jeszcze, ustawione wzdu murw obronnych i
klasztornych, kramy z dewocjonaliami, pamitkami, reprodukcjami obrazw, grafikami. Ceny s
wysokie. Np, matrioszki cenione s od tysica do omiu tysicy rubli. Niektre ceny s
wystawione w dolarach! Znowu lad pieriestrojki.
Po godzinie nadszed Jacek. Podzikowa Miszy za pokazanie Zagorska. Obieca, e
przyjedzie jeszcze raz, tym razem z on.
W drodze powrotnej Jacek z Misza, jako znawcy przedmiotu, wdali si w dyskusj na temat
wyrobu matrioszek. Z tej dyskusji zapamitaem, e dobre matrioszki nie pkaj, nie trac
ksztatu i wygldu. Wykonane s z drzewa liciastego, najczciej lipy, sezonowanego
dwadziecia lat. Drzewo powinno byo rosn na odpowiednim gruncie, odpowiednio
nasonecznione itd. cianka matrioszki powinna by tak cienka, e ogldana pod soce powinna
przewitywa. Farby do malowania musz by pochodzenia rolinnego i domowego wykonania.

Tak wykonana matrioszka jest niewtpliwym dzieem ludowej sztuki. Wszystko, co tym
wymaganiom nie odpowiada, jest chatur, chamem po prostu.
- No, panowie artyci - mwi. Dla ducha mielimy niemao, ale dla ciaa te co potrzeba.
Dojedamy do Moskwy i trzeba kupi chleb na drog. Przecie o 19 30 odjedamy do UstIlimska. Mamy, co prawda, suchy chleb, ale moe si jeszcze przyda pniej.
- Zrobi si, bez problemu - mwi Misza. - Ju o tym mylaem.
Dojedamy do Moskwy. Stajemy przy wikszych sklepach spoywczych i piekarniczych, ale
bez rezultatu. Odwiedzilimy osiem sklepw.
- I co, chyba jednak bd problemy - mwi.
- Jak bd, to pokonamy. Tymczasem jedziemy do domu, bo czekaj z obiadem - odpowiada
Misza.
W domu obiad, pakowanie rzeczy i dokadne sprawdzanie, czy wszystko jest na swoim
miejscu, bo tam, gdzie jedziemy, brakw nie uzupeni si zakupami. Na poegnanie Biea wciska
nam bochenek (400 g) biaego chleba. Sami obejd si makaronem. Po bezskutecznym protecie
chleb przyjmujemy.
Z biletami w kieszeni na trzy godziny przed odjazdem pocigu jedziemy na dworzec
Jarosawski. Misza w dalszym cigu poszukuje chleba. W kilku sklepach stoj dugie kolejki.
Kiedy bdzie chleb, nie wiedz. Jedziemy ju ponad godzin i nic. W kocu w jakiej stowce
hotelu robotniczego czy podobnej instytucji kupuje pi bochenkw czarnego, razowego chleba.
Taki wanie najlepiej mi smakuje, Misza jest dumny z epilogu dramatu z chlebem.
O zaparkowaniu w bezporedniej bliskoci dworca nie byo mowy. Wzilimy plecaki na
plecy, a torby podrczne w gar i te trzysta metrw pokonalimy pieszo.
W pocigach rosyjskich, szczeglnie dalekobienych, zawsze by wzorowy porzdek. Na
dworcach nigdy. Ale to, co zobaczylimy na dworcu Jarosawskim, przypominao sceny z filmw
o wojnie domowej i rewolucji.
W gwnym holu dworca wprost na pododze, na bagau, na kawakach tektury, pokotem pi
mczyni, kobiety i dzieci rnych narodowoci. Dworca nikt nie sprzta, bo nie ma jak. Prawie
caa podoga zajta jest przez pasaerw i nie tylko. Na dworze chlapa i zib. Usun si nie
dadz.
Wybralimy kawaek wolnego miejsca pod filarem. Do odjazdu pocigu jeszcze ponad
godzina, ale poszedem z Misz na peron: zapali i sprawdzi, co z pocigiem. Jacek zosta na
stray.
Pocig sta pod par, owietlony, ale zamknity. Bd wpuszcza na p godziny przed
odjazdem. Wypalilimy papierosa. By zib, pada nieg z deszczem, zacina wiatr.
Spostrzeglimy, e Jacek ywo dyskutuje z dwiema starszymi paniami, ktre wyrazicie
gestykuluj. Gdy zbliylimy si, z wyran ulg w gosie, udzieli nam reprymendy.
- Wy szlajacie si, a tu sprawy id do ostro. Te panie schroniy si pod moj opiek, bo
ulicy usiowali wyszarpa im bagae. Pierwsza agodna prba nieudana, ale nastpne ... - koczy
Jacek i gow wskaza nam kierunek, gdzie mamy popatrze.
W rogu holu dworca trzy niestare Europejki wiadomej profesji, strzeone przez opiekunw wszyscy Azjaci - pracuj, wykonujc najstarszy zawd wiata. Od czasu do czasu zwabiony
przez podchmielon ochron, te podchmielony mczyzna wybiera jedn z krasawic. Uiszcza
opat i oddalaj si w gb ciemnego, wskiego korytarza przylegego do holu. Wracaj po

kilkunastu minutach. I tak czynno ta powtarza si wielokrotnie przy zmiennym skadzie


osobowym. Nikt nie reaguje.

Pocigiem na Syberi
Zwykle przy wejciach wagonu kuszetowi sprawdzaj i odbieraj bilety podrnych. Tym
razem nie byo kuszetowego przed wejciem do naszego wagonu. Wagon otwarty, wic
weszlimy. Przedzia te otwarty.
Zajlimy miejsca zgodnie z posiadanymi biletami, ulokowalimy bagae i
zagospodarowalimy nasz piciodobowy dom. Po chwili do przedziau weszo dwch modych
mczyzn. Jeden z nich, niski blondyn, lat okoo trzydziestu, bardzo przezibiony i gorczkujcy,
przedstawi si jako Andriej. W naszym przedziale mia swoje miejsce. Drugi - jego kolega Jura mia miejsce w przedziale ssiednim. Obaj jechali do Ust-Ilimska.
Jedynym marzeniem Andrieja by odpoczynek. Od ponad trzydziestu godzin czeka na wejcie
do pocigu. Jad w tym czasie niewiele. Bagau do przechowalni nie przyjmowali z braku miejsc.
A do restauracji z bagaem nie wpuszczano, ponadto sprzedawano w niej tylko soki, suche
ciasteczka i kanapki z zimn woowin. Nie chcia z powodu choroby i z bagaem na miasto i
tak doczeka pocigu.
Nie zgodzilimy si na to, by Andriej zasn godny i wyczerpany. Z termosu nalalimy
wieej herbaty do plitrowego kubka, dodalimy sok z poowy cytryny. Chory wypi to
duszkiem. Nastpnie Jacek zaaplikowa mu ampicilin w osonie witamin: B-complex, C,
multiwitaminy i - znowu herbata z cytryn. Dwa termosy 3/4 1 zostay w ten sposb oprnione
migiem.
Z pustymi termosami Jura poszed do wagonw ssiednich po wrztek, bo w naszym brak.
Nic dziwnego, kuszetowy pijany, zbiera zorzeczenia podrnych, szczeglnie pa. Trzeba
przyzna, e znosi to ze spokojem, a nawet cakiem logicznie - jak na zapitego - replikowa
zaczepki, czym doprowadza niektre moralistki do wciekoci.
Jura wrci z wrztkiem. Trzeba byo widzie miny naszych wsppasaerw, gdy Jacek po
wlaniu wrztku do kubkw wsypa do kadego z nich po dwie yeczki rozpuszczalnej herbaty
cytronetta. Bya gotowa do picia, nie do tego: jeszcze sodka i z kwaskiem cytrynowym.
Zjedlimy kolacj z zapasw wasnych. Andriej jad mao i z trudem. Pi bez przerwy ogromie
iloci herbaty. Na zakoczenie kuracji zay dwie due tabletki aspirynowo-wapniowe,
rozpuszczone w ciepej wodzie. Wypiwszy, nie czekajc na pociel, pooy si na materacu i
przykry dwoma kocami. Tak przespa nieprzerwanie ponad dob. Zbudzi si rzeki i zdrowy w
Permie.
Tymczasem od strony przedziau kuszetowego dochodziy nas strzpy dialogu:
- Dlaczego nie podajecie herbaty?
- Bo Moskwa nie zaopatrzya - pada odpowied.
- A czemu nie ma wrztku w wagonie?
- Nie napaliem, a po wrztek mona pj do ssiedniego wagonu, cakiem blisko.
- Pjd na skarg do kierownika pocigu!
- Prosz bardzo, nawet do Rady Najwyszej i KC.

- Kiedy bdzie wydawana pociel?


- Regulamin mwi, e mam czas do 21, ale ja wydam do 20.
- Wy jestecie pijani!
- I wy te.
Z tak niezachwian pewnoci siebie odpowiada kuszetowy na zaczepki i pretensje
pasaerw.
Dokadny rozkad jazdy informuje o czasie przybycia do wikszych miast, czasie postoju,
prdkociach na poszczeglnych odcinkach drogi. Nasz pocig tras transsyberyjskiej kolei
elaznej docelowo jedzie do Irkucka nad Bajkaem. Bdzie jecha cztery i p dnia przez takie
miasta jak: Gorki, Kirw, Perm, Swierdowsk, Tiume, Surgut, Omsk, Nowosybirsk, Kemerowo,
Krasnojarsk, Kask, Tajszet i dalej. czna dugo trasy 4150 km.
Wagony jadce do Ust-Ilimska odczepiane s w Tajszecie i kierowane na niedokoczon
Bajkalsko-Amursk Magistral tzw. BAM, w kierunku Bracka, a dalej do Ust-Ilimska i ostatniej
stacji, niegdy sawnej, dzi nikomu niepotrzebnej sztandarowej budowli socjalizmu Korobczanki. Z Tajszetu do Korobczanki - tras BAM-u, zgodnie z rozkadem jazdy - jest 886
km. Nasze wagony w Tajszecie zabiera pocig z Irkucka. Mimo nieduej odlegoci pokonanie
tego odcinka trwa prawie 30 godzin. Myl, e to po prostu pomyka. Jak pniej si okazao, nie
bya to pomyka. A wic przed nami trasa okoo 4500 km i okoo pi db z hakiem jazdy
pocigiem non-stop. Pi db, jak pi db, ale ten hak by bardzo dugim hakiem.
Kto nie jecha kolej transsyberyjsk, ten nie wie, co to jest jazda pocigiem. Uwaa, e jak to
w pocigu, anonimowi ludzie wsiadaj i po kilku godzinach wysiadaj, s sobie obcy, e s
miejsca dla palcych i niepalcych, a ci, ktrym zabrako miejsc siedzcych, tumnie stoj na
korytarzach. Na kolei transsyberyjskiej nic z tych rzeczy. Pasaerowie, ktrzy jad mniej ni
1000 km, biletu na ten pocig nie kupi, podruj innymi. Cay pocig ma tylko miejsca
sypialne i nie ma mowy o jedzie z bagaami na korytarzach. Wszystkie wagony s przechodnie,
a drzwi zamykane. O okrelonych porach pasaerowie odwiedzaj wagon restauracyjny, ktry
pracuje 10 godzin na dob. Ponadto korytarze su do komunikacji midzy wagonami oraz
spacerom dla rozprostowania koci.
Przebywanie w innym wagonie, z wyjtkiem przechodzenia, bez zaproszenia podrnego i
wiedzy kuszetowego jest zabronione.
Pocig zatrzymuje si co 200-300 km na 2-3 minuty w celu wysadzenia i przyjcia pasaerw.
W czasie jazdy drzwi zewntrzne wagonu s zamknite na klucz, ktrym dysponuje tylko
kuszetowy. W wagonie wywieszony jest regulamin, z ktrym podrny powinien si zapozna i
przestrzega jego postanowie. Ponadto w rozkadzie jazdy pocigu - te wywieszonym w
wagonie - okrelone s miejsca, w ktrych pocig zatrzymuje si na 15 minut. S to przewanie
due miasta. Regulamin zezwala wtedy podrnym na udanie si na teren dworca w celu zakupu
prasy, upominkw, ywnoci i dla rekreacji, np. gimnastyki lub przebieki.
Pocig jest zradiofonizowany. Przez radio przekazywane s aktualne komunikaty, muzyka
oraz program oglnokrajowy. Radio w przedziale mona wyciszy lub wyczy.
Czste kroki na korytarzu dowodziy, e kuszetowy rozpocz wydawanie pocieli.
Przeczekaem pierwszy natok i gdy wikszo pasaerw zostaa zaopatrzona, poszedem z
biletami do przedziau magazynu. Bez sowa wrczyem bilety kuszetowemu, a ten da mi dwa
komplety bielizny pocielowej i rcznikw.

W przelocie dostrzegem, e jest to mczyzna w wieku 55-60 lat, blondyn, z du ysin


czoow i dwudniowym, mocno siwym zarostem. Jego jasnoniebieskie oczy, prawie wyblake,
podparte olbrzymimi workami, ju na pierwszy rzut dowodziy, e ich waciciel wiele widzia i
wiele zazna. Z caej postaci bia rezygnacja i brak zainteresowania otaczajc rzeczywistoci.
Nie, takiego weterana nie mona czymkolwiek zastraszy. Oburzone panie udziy si.
Pocielilimy ka. Jacek zaj miejsce nade mn. Ja i Andriej spalimy na dole. Jacek zasn
natychmiast po wypenieniu dziennika, ktry skrupulatnie prowadzi od pocztku podry. Nad
ranem budzi nas oskot mostu na Wodze w miecie Gorki, gdzie przebywa na zesaniu prof.
Andriej Sacharow. Po krtkim postoju, pocig rusza. My pimy.
Okoo smej rano wstalimy. Andriej pi twardo. Zbieramy si do porannej toalety. W
oglnodostpnej toalecie kolejka myjcych si, golcych, a bez kolejki korzystaj matki z
dziemi. Widzc sytuacj, id do kuszetowego. Zaczynam razgawor, e jedziemy z nim do koca,
e jestemy Polakami i e do toalety taka kolejka, e nie sposb z niej skorzysta. Moe by by
uprzejmy i pozwoli skorzysta z toalety subowej, przeznaczonej wycznie dla niego.
Zapytanie-propozycja nie wywoaa u niego euforii, skrzywi si co prawda jak roda na pitek,
ale klucz da. Odnotowa naley, e dzisiejszy wygld naszego kuszetowego w niczym nie
przypomina wczorajszego abnegata. Ogolony gadko, wyperfumowany wyjtkowo ostrym
zapachem, rozchodzcym si na p wagonu, w subowym mundurze i ze szpilk w krawacie,
robi wraenie gosudarstwiennowo czynownika w kursie diea.
Ogoliem si i umyem do pasa dokadnie i nikt mnie nie przepdzi. Dzikujc za
udogodnienie, pooyem na stole piciorublwk. Metamorfoza bya byskawiczna. Jego
ascetyczna twarz zagodniaa, oczy nabray agodnego blasku. Wycigajc rk przedstawi si:
- Jegor Michajowicz Bierezin.
Ucisnem prawic.
- Gieronim Feliksowicz ygado.
Zapanowa nastrj nastojczyj. Jegor zaprasza do siebie na herbatki, we wszystkich sprawach
obieca by pomocny. Z takim samym afektem zaprasza etowo drugowo gradanina Polaka.
Jacek wrci z porannej toalety po upywie dobrej p godziny, rozemiany i wes jak
szczygie. Poczciwy Jegor - jeszcze wczoraj tak wyklinany - okaza si wzorem dobroci.
Zamontowa w toalecie urzdzenie (prysznic), umoliwiajce kpiel. Jacek skwapliwie
skorzysta.
Po kilku dobrowolnych datkach i dwukrotnym wsplnym oprnieniu kilku butelek,
ugruntowana zostaa nasza przyja, oparta na zasadach rwnoci stron, penym zrozumieniu i
wzajemnych korzyciach.
Po dobrym niadaniu - Jacek woy w jego przygotowanie niemal cay kunszt kulinarny kady z nas zabiera si za wasne zajcia. Ja coraz bardziej wgryzaem si w zawioci
trzynastowiecznego klasztoru. Jacek z twarz przy szybie i notatnikiem na kolanach obserwowa
smutne rwniny wschodnich kracw Europy. Chcia wszystko przey, niczego nie pomijajc.
Na dworze lea may nieek, gruboci ok. 5 cm. Radiowze informowa, e temperatura na
zewntrz -7C, w wagonie ciepo i w miar cicho. Nastrj senny i rozleniwiajcy.
Na Uralu, po przejechaniu Swierdowska - do niedawna, a obecnie z powrotem
Jekatierynienburga, na trzeciej stacji w kierunku wschodnim, pooonej we wrotach Bramy
Turgajskiej, o nazwie Wierszyna poegnalimy si z Europ. Fakt ten sygnalizuje niewielki,

okoo piciometrowej wysokoci szary obelisk. Pocig nawet nie zwolni. Mknie dalej. Zacza
si Azja, a tak konkretniej Syberia Zachodnia.
Andriej obudzi si zdrowy i wypoczty. W rozmowie dowiedzielimy si, e od czasu
zakoczenia suby wojskowej pracowa nieprzerwanie w ochronie kolei. I to nie na
posterunkach stacjonarno-wartowniczych, lecz na patrolach ochrony pocigw towarowych.
W cigu tych lat wielokrotnie przemierzy wzdu i wszerz Syberi. Ociera si oczywicie o
wiat przestpczy. Opowiada o tym skromnie i beznamitnie.
Tak zorganizowana, dugotrwaa podr pocigiem ma te jedyn i niepowtarzaln
waciwo, niespotykan gdzie indziej. Te same - dotychczas nieznajome - osoby czy maa
powierzchnia wagonu. Spotykaj si kilkakrotnie w cigu dnia: w przejciu na korytarzu, podczas
toalety porannej, w palarni. Zaczynaj si rozpoznawa. Kieruj do siebie yczliwe umiechy,
pozdrawiaj si przy rannych spotkaniach, ucinaj krtkie - na pocztku - pogawdki. Tak
zawizuje si niejedna przyja. Atmosfera podry po dwch dniach staa si bardzo rodzinna.
Nasza pozycja w tej wagonowej rodzinie okazaa si nadzwyczaj wysoka i atrakcyjna; bez
naszego udziau.
Najprawdopodobniej nasz zacny kuszetowy Jegor, bez naszej wiedzy przedstawi nas innym
pasaerom. Rang jego osoby podnosia z pewnoci informacja, e wiezie dwa polskije
milioniery, w tiem odin wysokowo kaczestwa chudonik.
W zasadzie nie moglimy czu urazy. Po milionie mielimy przy sobie. W domu te kady z
nas zostawi telewizor czarno-biay - to drugi milion, a ponadto zebraoby si jeszcze nieco
drobiazgw na trzeci milion. Przy odrobinie dobrej woli mona byo nas nazwa
multimilionerami. Bo multi znaczy wicej ni dwa, a my naliczylimy bez trudu trzy. Gdyby oni
wiedzieli, jaka maa bya warto tych milionw! Lecz mimo wszystko przyjemnie byo uchodzi
za milionera.
W palarni, mieszczcej si w przedniej czci buforowej kadego wagonu, wsppodrni
zasypywali nas pytaniami. Zaczynay si typowo: jak u was to, czy tamto? Przewanie o
problemy spoeczne i polityczne. Wyczuwao si szacunek dla Polski i Polakw wikszoci
rozmwcw. Bywali te rozmwcy z ocenami odmiennymi. Jak zwykle ludzie nie do koca
poinformowani, troch politykujc - mitologizowali.
Dojedalimy wanie do Tiumenia - stolicy okrgu, w ktrym jest najwicej w caej Syberii
Zachodniej jezior i bagien. S tu najwiksze w Syberii Zachodniej eksploatowane zasoby ropy
naftowej i gazu ziemnego.
- Kilkanacie kilometrw dalej - opowiada Andriej - w miejscowoci Surgut, na skutek
nieszczelnoci gazocigu nastpi wybuch gazu, ktry zmit cay pocig osobowy. Zalegajcy w
dolinie gaz, zdetonowaa iskra trakcji elektrycznej. Miejscowi Ewenkowie - hodowcy reniferw z powodu zniszczenia rodowiska wyciekami ropopochodnymi, opucili te tereny, gdy stada
masowo paday.
Jak okiem sign na przestrzeni kilkunastu kilometrw, po obu stronach wysokiego nasypu
rozcigay si niezmierzone bagna porose trzcin, oz i turzycami. Wyczuwalne jest drenie
nasypu na bagnie pod ciarem pocigu. Prawdziwo tego odczucia potwierdzaa marszczca si
powierzchnia rdzawej wody w oparzeliskach
- No, tgo musieli si napracowa zeki przy sypaniu takiego nasypu - mwi sam do siebie,
patrzc w smutny krajobraz za oknem.

- W tym miejscu akurat nie zeki - wcza si Andriej. Tutaj drug nitk kolei elaznej sypali
Japoczycy. Pierwsza nitka powstaa za cara. Do II wojny wiatowej pocigi mijay si na
mijankach. Zmniejszao to przepustowo drogi.
- Dobrze, a skd Japoczycy?
- Spod Cha-Chin-Go i z Mandurii. Jecy wojenni. Niewielu wrcio do domu. Pochwku
dokonywano wanie w bryle nasypu. Byo to jedyne w miar suche miejsce w okolicy. Jak wie
niesie, pod kadym podkadem kolejowym ley tu jedno ciao. Ale tego nie uwaajcie za jaki
rekord - cignie dalej Andriej. - Na przykad, w okolicy stacji Zima, lecej na naszej trasie
midzy Krasnojarskiem a Irkuckiem, w okresie 1944-50 wywieziono ca Ukraisk Powstacz
Armi (UPA) wraz z rodzinami. I tam pod kadym pokadem le trzy ciaa.
Przechodz nas ciarki. Milkniemy. A za oknem wci moczary. Fakt pochwku winiw w
obrysie torowisk potwierdziem wielokrotnie w Ust-Ilimsku i w brygadzie robotnikw lenych,
przewanie byych zekw, w Czosnykowce.
*

Wikszo wsppasaerw poznaem w palarni. Intrygowali mnie czsto spotykani dwaj


mczyni. Jeden, okoo czterdziestki, zawsze ospay, z chronicznym zapaleniem spojwek, robi
wraenie czowieka na nieustajcym kacu. Drugi to mody onierz, noszcy epolety
reprezentacyjnego puku kremlowskiego. Obaj rozmawiali ze sob po tatarsku. Z wygldu nie
byli podobni do Tatarw. onierz mia idealnie ogolon gow.
Przy jednej z zakurek, a byo ich okoo 30 dziennie, starszy przedstawi si: Jewgienij. Po
papierosie i wymianie zda o tym i owym, a wic o niczym, Jewgienij zaprosi mnie na
pogawdk do przedziau.
Tym razem bez wikszych oporw postanowiem skorzysta z zaproszenia. W przedziale
ssiadujcym z naszym byy ju cztery osoby. Grali w oczko na pienidze; stawki wysokie.
Przybya trjka spowodowaa chwilow ciasnot.
- Pacany w wierch! - zakomenderowa Jewgienij.
I na t komend dwch modziecw i onierzyk, jak koty, bez trudu, wdrapali si na grne
prycze.
- A ty kuda? - zwrci si do onierza. - Za i prinimaj gosciej.
Wezwany niezwocznie pogrzeba w pawlaczu i wydoby dwie butelki po winie napenione i
korkowane rcznie. Wydoby te czarny chleb (zawsze smakowity), ogrki, sonin opalon - czy
raczej podwglon - i gar drobnej cebuli w usce. Rozwin wielokrotnie przeczytan gazet,
zacieli ni niemay przedziaowy st i postawi na nim te wszystkie wspaniaoci. Sam za,
gnany nastpnym poleceniem: w tri miga pobieg do kuszetowego po herbat.
Na pierwszy rzut zauwaao si, e ludzi zgromadzonych w przedziale czy nie tylko
wsplna podr. Te polecenia, wydawane tonem niedopuszczajcym sprzeciwu, ich skwapliwe
wykonanie i karno nasuway przypuszczenie, e jest to grupa doskonale zorganizowana
nieformalna, ktra skrztnie realizuje postawione sobie cele. Towarzystwo szemrane i trzeba byo
mie si na bacznoci.
Jewgienij, widzc mj brak aktywnoci w zadawaniu pyta, objani, e jest tzw.
komersantem, czyli handlowcem. Jecha do Ust-Ilimska. Interesy prowadzi z Ukrain. Tras t

pokonywa dwukrotnie w cigu miesica, jest Tatarem, a onierz to jego syn, ktry udaje si z
powodu choroby (wypadanie wosw) na dwumiesiczny urlop do domu. Dwaj modziecy jad
w ssiednich wagonach i w cigu dnia obserwuj, czy na postojach pocigw wrd
wsiadajcych nie ma kontrolerw, co nie jest rzadkoci. Zauwaywszy co podejrzanego,
sygnalizuj niezwocznie szefowi. Towary, ktrymi handluje szef bardzo nie lubi kontroli. Szef
organizuje wwczas stosowne przeciwdziaanie. Dwaj pozostali mczyni, w wieku okoo 40
lat, to te pomocnicy, ktrych bliej nie przedstawi. Jeden z typw by wrcz stworzony do
skadania propozycji nie do odrzucenia. Wzrostu dobrze ponad 180 cm, barczysty, wosy
kruczoczarne, krcone, dawno nie strzyone. Twarz codziennie starannie golona (Rosjanie tego
przestrzegaj), upstrzona duymi czarnymi zapadlinami. Ale... w ustach nie mia ani jednego
wasnego zba. Obie szczki wykonane byy niefachowo z biaego metalu i mocno zuyte,
ruszay si przy najmniejszej prbie rozmowy lub jedzenia. Szczeglnie gono kapay przy
spenianiu toastw. Takim elaznym wilkiem mona byo postraszy nie tylko dzieci.
Ogosiwszy, e bdziemy pili czystyj spirt, Jewgienij rozpocz nalewanie. Zrazu uprzedziem:
ze wzgldw zdrowotnych... no, ale czego Cygan dla towarzystwa... Wygosiem te znan
Rosjanom maksym: prosz, ale bez obrazy tylko symbolicznie. Nie nalega. Nala okoo 50 g i
udzieli instrukcji dotyczcej picia spirytusu (biedak - nie wiedzia, em stary praktyk).
Wychylilimy.
- Nastojaszczyj trubitiel Karafiej - zawyrokowa Jewgienij. Byo to ostateczn pijack
nobilitacj.
- Royal - zgaduj mark spirytusu, wskazujc na napenione domowym sposobem butelki.
Tego byo - nawet dla takiego kontrabandzisty, jak Jewgienij - za wiele.
- Ty znasz ten spirytus? - zapyta.
- Znam.
Zostaem definitywnie uznany za swojego. Pilimy powoli, bez popiechu. Ja swoje i tak
sabiutko napenione stakany drobiem do granic moliwoci. I musz przyzna, e po raz
pierwszy w Rosji nikt mnie nie nakania. Najwidoczniej gocinno jest inaczej pojmowana
przez Sybirakw ni przez Rosjan, Ukraicw czy Biaorusinw.
Pyta nie zadawaem. Wiedziaem, e poszy to rozmwc, wyostrza jego czujno i
powoduje wewntrzn korekt wypowiedzi. Otrzymuje si wtedy nie informacje zgodne ze
stanem wiedzy rozmwcy, lecz przeut yczeniow paplanin.
Swoj ciekawo hamowa te Jewgienij. Niby zdawkowo wypytywa o to i owo w Polsce,
tymczasem powolutku zmierza w interesujcym go kierunku. W rozmowie dominoway:
handelek, przemyt, zwyczaje celnikw, czarnorynkowe kursy walut.
Atmosfera rozgrzewaa si i nabieraa rumiecw. Rosyjska dusza, zwolniona z wizw
trzewoci, staje si tak sodka i mia, e przy niej napj bogw - ambrozja - to zwyczajny
soczek.
Wszyscy ju mieli do w czubie, gdy Jewgienij, w przypywie niczym niehamowanej
yczliwoci, postanowi mnie obdarowa. Skin na syna-onierzyka. Ten z przepastnego
pawlacza wycign n rcznej roboty, bez futerau. Takie przedmioty, jak noe o szczeglnym
wzorze, zapalniczki z usek amunicyjnych, przemylne zamki, wykonuj bardzo czsto onierze,
jako pamitk z wojska.
N by wspaniay! Podobny do kindau tatarskiego. Klinga wypolerowana do rwnoci

galwanicznych, wykonana ze stali nierdzewnej, o dugoci ok. 35 cm, osadzona w rkojeci


mosinej i odchylona od jej osi okoo 15. Rkoje koczy guz z otworem do przytwierdzania
noa. Rkoje obszyta bya skr na biao wyprawion z wytoczonymi wzorami. Skr z
rkojeci czy przemylnie spleciony rzemie. Do otworu troczcego rkojeci
karabiczykiem przytwierdzona bya przepikna kita lisa polarnego. Wszystko razem zdawao si
by obrazem ksiyca w nowiu.
Podajc mi n, Jewgienij powiedzia:
- A ot, tiebia podarok.
Wziem i obejrzaem z prawdziwym podziwem. Kunszt wykonania by najwyszej prby.
Zwrciem n i stwierdziem:
- Mimo ogromnych chci, podarku przyj nie mog.
W Rosji wszystkie noe, z wyjtkiem typowych z kling nieprzekraczajc 15 cm, podlegaj
rejestracji. Producenci bij na nich trwae numery ewidencyjne, a sprzedawane s za
zezwoleniem milicji. Nabywca musi si wylegitymowa. Posiadanie takiego noa poza ewidencj
traktowane jest przez kodeks karny jako posiadanie broni biaej. A to pewny wyrok.
Samo wyjcie takiego noa w sytuacji zagroenia jest przez kodeks karny kwalifikowane jak
jego uycie. Zatem posiadanie takiego noa moe mnie - obcokrajowcowi - przysporzy wicej
kopotw ni krajowcowi. Bo moe si okaza, e ostrze jest ze stali japoskiej, a z tego faktu
mona wycign wniosek o wsppracy, szpiegowaniu itp. Moe tak nie bywao?
Moje argumenty prawie ich przekonay, lecz wprawiy w zakopotanie. Miaem te inne
powody, by nie przyj tak cennego i trefnego jednoczenie podarunku. O tym jednak nie
chciaem gono mwi. Po pierwsze darczyca by mocno podchmielony w chwili wrczania
noa. Nie byem pewny, czy po wytrzewieniu nie zmieni zdania. Po drugie, tak cenny podarek
zmusza do rewanu, na co nie byem przygotowany. Trzecim argumentem byo podejrzenie, e
Jewgienij - za nietykalno w swych niejasnych interesach - mg by na kontrakcie KGB. Za
pomoc tego rodzaju podarkw zapuszcza mg macki werbunkowe.
Mody Tatar - onierz- janczar - gardow tatarszczyzn zwrci si do ojca, ktremu po
chwili pokraniao lico.
- A jednak podarek (po tatarsku: katym) dla ciebie mam! - powiedzia Jewgienij, a mody
wrczy trzy kuliste metalowe przedmioty, podrzucajc nimi i onglujc.
Popatrzyem i zamarem z przeraenia. To byy obronne granaty rczne, popularne jajka,
wzr Fi! Chyba mocno drc rk signem po jeden z nich, z nadziej, e s to atrapy, a ja
jestem obiektem dobrze zaaranowanego artu. Niestety byy to najprawdziwsze granaty.
Tak oto siedziaem w pdzcym pocigu w okolicach midzy Tiumeniem a Nowosybirskiem z
bojowym granatem w rku, z min niewyobraalnie gupi, obdnie pust gow oraz
zaschnitym gardem, z ktrego nie mogem wydoby sowa.
Jewgienij by podpity, moe nie spostrzeg przeraenia, ktre mnie ogarno. Poklepa mnie
konfidencjonalnie po ramieniu.
- Bierz, bierz. Jedziesz w tajg, to przydadz si do guszenia ryb albo na inn okazj. Mamy
tego duo.
- Nie, ja tego nie potrzebuj. Nie wezm i nie widziaem. Schowaj to i basta. Nie jestem
sam, mam koleg. Musz si naradzi. - I nie czekajc na przyzwolenie, opuciem przedzia,
obiecujc powrt.

Po chwili wrciem do przedziau ssiadw i oznajmiem, e zgoda, wszystko fajnie. Podarek


przyjmiemy na miejscu w Ust-Ilimsku. Oni, jako gospodarze, zaprowadz nas do miejsca, gdzie
s najlepsze ryby, a my, pod ich kierownictwem, dokonamy niecodziennego poowu.
Prno ludzka nie zna granic. Pomys uznali za rozsdny i honorowy. Zaproponowano mi
toast. Wypiem chtnie.
Nazajutrz obudziem si pno, Jewgienij jeszcze pniej. Wszyscy mielimy potwornego
kaca i bez zwoki przystpilimy do leczenia metodami pozamedycznymi. Przyja
scementowaa si na dobre, a o wczorajszych podarkach nie pado sowo.

Reket - mafia
Dawno minlimy Omsk - stolic Syberii - i Irtysz, pierwsz wielk rzek syberyjsk, ktrej
bure wody uchodz do morza Karskiego. Jechalimy do Nowosybirska. Postanowiem pogbi
swoj wiedz o rosyjskiej mafii.
Kto mgby by lepszym znawc problemu, ni krccy si po caej Rosji spekulant, ktry
mia okazj wielokrotnie ociera si o nie cakiem legalne interesy.
Zagadnem Jewgienija. Dobrze trafiem. Temat podj ochoczo.
- Mafia, jak mafia na caym wiecie: bya zawsze, jest i bdzie. Jej sia, czstotliwo
dziaania, rodzaj atakowanego dobra i obiektw jest odwrotnie proporcjonalna do siy i
zorganizowania pastwa. Im silniejsze jest pastwo oraz im lepiej zaspokojone s potrzeby
obywateli, tym mniejsze jest pole dziaania mafii. I odwrotnie. A u nas w ostatnim czasie jak jest?
Talony drukuje si ju w ksieczkach. Nie zawsze mona je zrealizowa. Mao kto myli o
pracy, z ktrej nie da si wyy. Brak perspektyw i niewiara w ideologi. To wszystko si jako
krci tylko rozpdem, trwa inercja, a wadza o tym wie. Zjawiska spoeczne, takie jak prostytucja,
narkomania, wczgostwo i bezdomno wcale nie s marginalne. Podobnie korupcja,
przestpczo kryminalna, ktrych nie ma kim zwalcza, bo organa do tego powoane s
sfrustrowane, zdemoralizowane i coraz mniej liczne. Poza tym ich zadania s polityczne: ochrona
wadzy i jej luminarzy.
Czy trzeba lepszych warunkw dla mafii? Nie! Po prostu uczszych nie bywajet. Mafia wic
przeja nieformalnie, ale skutecznie funkcje, ktrych nie wypenia pastwo. W jedne dziedziny
ycia mafia ingeruje bardziej, w inne mniej. To, e metodami przestpczymi? C, taka jej uroda.
Organizacja mafii od dziesitkw lat wyprbowana, doskonali si i zmienia stosownie do
warunkw dziaania. A dziaa w organizacyjnej formie rodzin. Na czele rodzin stoj
kumowie. Kum, oczywicie, oznacza dosownie ojciec chrzestny. Obowizuj tu niepodzielnie
wizy krwi, nie genetyczne, lecz rytualne. Wstpujcy do rodziny z kumem wymienia cicia
rytualne ramion. Wzajemnie wysysaj kilka kropel krwi, co czyni ich wizy nierozerwalnymi. Z
takiej przysigi zwalnia tylko mier. Sia mafii polega nie tylko na bezwzgldnym
posuszestwie i drakoskich karach, lecz take na dysponowaniu ogromnymi rodkami
ekonomicznymi.
Podstawowe znaczenie w dziaalnoci praktycznej maj informacje o ludziach, bdcych
przedmiotem zainteresowania. Szczeglnie skrztnie mafia zbiera informacje kompromitujce.
Pomyl, jak usunie bdzie wykonywa wol mafii drobny, le opacany urzdnik, ktremu

podrzucono wczeniej kilka apwek, a teraz si go nimi szantauje. W podobny sposb bdzie
zachowywa si dyrektor departamentu, ktremu pokae si kilka odbitek fotograficznych najlepiej kolorowych - pokazujcych go w niewaciwym towarzystwie, np. prostytutek. Przecie
ujawnienie tego to klska rodzinna i zawodowa. Szakale - zastpcy i potencjalni nastpcy
doprowadz kompromitacj do koca z dzik radoci i bez pomocy. Odpornych na te drobne
arciki przekupuje si po raz pierwszy, a potem...
Mafia dziaa we wszystkich grupach spoecznych: od bezdomnego miejskiego kloszarda
(tutejszego BICZ-a) do osb sprawujcych najwysz wadz. Dewiz mafii jest
makiawelistyczna zasada: cel uwica rodki. Dziki temu mafia jest w stanie wyegzekwowa
kade cele i wasne decyzje.
Przestpczo mafijna jest przestpczoci wyszego rzdu. Niezorganizowanych,
zdegenerowanych i przeartych alkoholem rzezimieszkw mafia tpi jak insekty, oczyszczajc
przedpole i terytorium dla wasnego dziaania. Obszar, na ktrym dziaa mafia, to rzecz wana:
musi by przede wszystkim czysty. Kum lub kumowie musz wiedzie, kto, dlaczego, w jaki
sposb i z jakim skutkiem podj dziaanie. Anonimowoci nie ma. Obszar podzielony jest
terytorialnie i branowo na wpywy poszczeglnych organizacji - rodzin. Kada
niesubordynacja w przestrzeganiu ustalonego podziau, karana jest bezwzgldnie i ostatecznie.
Niezadowoleni z podziaw swoich racji mog dochodzi tylko si. Podziaw terytorialnych i
branowych dokonuje starszyzna mafijna i s one ostateczne. Mafia pomoe kademu zwykemu
czowiekowi w zaatwieniu prywatnego problemu, ale za usugi trzeba zawsze sono zapaci.
Dziaalnoci charytatywnej nie prowadzi.
Metody dziaania mafii s rne, zalene od okolicznoci, ale nigdy nie jest to rozbj, metod
na bomb. W celu przymuszenia stosuje si wyrafinowane tortury. Ale prymitywne
noownictwo i walenie na olep omem jest mafii nieznane. Dochody pochodz z opat za
ochron. Za spokj w ramach prowadzonej dziaalnoci zainteresowani ochron wnosz
opaty stae bd okresowe, stosowne do jednostronnego okrelenia. Kto nie przestrzega regu
gry, ten zwija interes. Przez osoby podstawione mafia prowadzi wasne przedsibiorstwa i
zakady. Wyczn domen gospodarczej dziaalnoci mafii jest nielegalny handel broni, gry
hazardowe, domy publiczne: poficjalne i utajnione. Od czasu do czasu, szerok rzek od strony
Afganistanu pyn przez rce mafii narkotyki, rozprowadzane w kraju i na wiecie.
Kogo mafia atakuje? Nie wszystkich! Obszary ndzy i biedoty nie interesuj organizacji,
chyba e pod ktem pozyskania narzdzi do wykonania wasnych wyrokw lub zada.
Nieatakowany jest rwnie aparat partyjny i KGB, tak instytucjonalnie, jak i personalnie. Rzadko
atakowane s sdy, chyba e ktry z sdziw z wasnej inicjatywy grzeszy nadgorliwoci.
Pozostali nie podlegaj jakiejkolwiek ochronie ani wyczeniom. Traktowani s rwno.

Ust-Ilimsk
Pocig wjecha na stacj w Tajszecie. Zatrzyma si, a po trzech minutach ruszy wolno do
przodu, nie nabierajc prdkoci. Przejecha wolno okoo dwch kilometrw, potem wrci. Nim
uzmysowilimy sobie sens manewrw, stwierdzilimy, e nasze trzy wagony do Ust-Ilimska
stoj na bocznicy w szczerym polu. Idziemy do naszego kuszetowego Jegora po informacje.

Okazuje si, e za godzin nasze wagony podczone bd do pocigu relacji IrkuckKorobczanka (ostatnia funkcjonujca stacja BAM). Do Ust-Ilimska dojedziemy przez
Wichrowk, Usilce, Bratsk, Zajarsk, eleznogorsk, Ninieilimsk. Tam wagony osobowe odczepi
i po trzech dniach do Tajszetu zabierze je inny skad.
Jegor martwi si, bo w magazynku mia niskokaloryczny wgiel opaowy. W przypadku
silniejszych mrozw - ju jest ich pora - mogo by le.
Tymczasem jest ciepo. Jacek w spokoju uzupenia notatki. Poniewa Jegor nie otworzy
wagonu, szwendanie si na bocznicy zabronione. Gram z Andriejem w inteligentn gr, zwan
durniem. Andriej jest wyranie podniecony. Jest ju u siebie w domu. To na tej trasie przewanie
ochrania pocigi towarowe. Zna tu kady zakrt, wzniesienie, spadek, nie mwic o stacjach i
przystankach. Zna nazwy mijanych posiokw. Zna agiernyje oddielenia i sztrafnyje kaony
(karne kolonie).
Graem z Andriejem w durnia, a na dworze, obok naszego wagonu, Jegor, w otoczeniu
pozostaych dwch kuszetowych, toczy krzykliwy dialog z potnym (ok. 2 m wzrostu), rudym
pracownikiem stacji, ubranym w zalizgan smarem kufajk.
- le stoisz, peny skad pocigu nie zmieci si na bocznicy. Zablokuje gwny tor przy
podczepianiu. Zabior wam premi - informowa rudy.
- Ty odczepiae wagony, a premie niech bior i udawi si - dostojnie odpowiedzia Jegor.
- Nie ja, a szkolniki - usprawiedliwia si waciciel lnicej kufajki.
- To ty jeszcze dzieci chciae pozabija? Wiesz, e nie wolno. Sam dup grzeje, a dzieci pod
wagony posya - bra gr w sporze Jegor. - We stacyjn drezyn i przepchnij wagony.
- Drezyna popsuta. Mgby wzi pasaerw i razem przepchniemy te dwiecie metrw.
Tego ju Jegorowi byo do. Odwrci si bez sowa i poprzedzany przez modszych kolegw
wsiad do wagonu.
- Biezsowiestnaja skatina (zwierz bez sumienia) - poleciao za nim.
- Bradiaga (wczga) - rzek, zamykajc drzwi.
Znowu zapanowaa cisza. Zapad wczesny zmrok. Niebo zaczerwienio si un zachodzcego
soca. Bya to zapowied nadchodzcych mrozw.
Po dwch godzinach postoju wagon zakoysa si leciutko. Po chwili pojaniay wiata, co
znaczyo, e jedziemy. Przed nami osiemset kilometrw drogi do celu: Ust-Ilimska. Lecz co to?
Chyba bd! Diagram wskazuje ponad 20 godzin jazdy! Niemoliwe! Bd! Idziemy do Jegora.
- Moliwe, moliwe.
- To bdziemy jecha mniej ni 50 km na godzin?
- Wszystko zobaczysz i przeyjesz. Nic ci nie ucieknie, ty nabludatiel (obserwator) - miejc
si z przymrueniem oka odpowiada Jegor.
***

Pocig jecha znacznie wolniej. Dotychczas wagony mkny z lekkim poszumem, teraz
stukaj i zgrzytaj na rozjazdach. Czas si wlecze. Zasnlimy.
Zbudzilimy si wczenie o wicie. Haas i wstrzsy nie pozwalay spa duej poza konieczn
norm.
W nocy w Oktiabrsku przejechalimy rzek Ud, pierwszy lewobrzeny dopyw Angary. Po

rutynowych czynnociach z zainteresowaniem obserwowalimy mijane krajobrazy.


Jestemy w Krasnojarskim Kraju, w jego poudniowej czci, nazwanej Wyyn rodkowoSyberyjsk. Jedziemy na pnoc i od Bracka znajdujemy si - wedug rosyjskich map - na terenie
Syberii Pnocnej. Na nowych mapach to jeszcze Syberia rodkowa i nadal Krasnojarski Kraj, o
powierzchni piciokrotnie wikszej ni Polska, ktry koczy si na pnocy morzem aptieww,
pwyspem Tajmyr i Oceanem Lodowatym.
W tym miejscu krajobraz grzysty - sopki, wysoko 500-1000 m nad poziomem morza; co
kilkanacie kilometrw tunelik lub mostek, to nasyp lub wwz. Nie byo atwo na tym BAM-ie.
O wicie mijamy stacj Wichrowka. Osobliwoci tej miejscowoci jest duy zakad przerobu
drewna dla Japonii, kierowany przez Japoczykw. Andriej opowiada, e dosta si tu do pracy
bardzo trudno, ale wylecie atwo. Japoczycy w pracy absolutnie nie toleruj nawet zapaszku
alkoholu, co jest prawdziw katorg dla rosyjskich robotnikw.
Najdziwniejsze dla Andrieja jest to, e kupuj wycznie osin, drewno, ktre tu nie ma
adnego zastosowania gospodarczego, jest pogardzane i uwaane za chwast leny. Japoczycy
tn osin (prawie bezodpadowo, bez trocin, zostawiaj tylko niewielkie okrawki) na listwy,
listewki i listeweczki. Chyba robi to laserem, bo w halach nie sycha pracy maszyn, a
produkcja idzie potokowo.
Pakietowane listewki i listwy wysyane s kolej do Wadywostoku. Andrieja dziwi take fakt,
e na kadej zmianie jest tylko jeden japoski naczalnik-ustawiacz, ktry na wzku
akumulatorowym - w swoim podrcznym warsztacie - ma wszystkie niezbdne i zawsze uoone
w tym samym miejscu i kolejnoci narzdzia. Cigo produkcji zapewnia wic w peni jedna
osoba, a w zakadzie na jednej zmianie pracuje 200 osb.
Nie dziwiby si Andriej, gdyby rozumia zwizek midzy organizacj pracy a efektywnoci,
gdyby wiedzia, e poowa domw japoskich wykonana jest wanie z takich listewek i
odpowiednio spreparowanego papieru. Listewki osinowe po wysuszeniu s wyjtkowo lekkim,
sprystym i ciepym materiaem budowlanym. Cena za metr szecienny czystego produktu 48
rubli z pewnoci jest korzystna zarwno dla gospodarnych Japoczykw, jak i dla gospodarzy,
ktrzy sprzedaj materia wystpujcy w wielkiej obfitoci i nieznajdujcy w kraju zastosowania.
Za Wichrowka zacza si prawdziwa gusza. A do Bracka tory wiy si tak, e wida
ssiednie wagony. Prdko spada do 40 km/godzin. Gry, gucha tajga, nietknita toporem,
brak stacji i przystankw. Za wyjtkiem jednego. Mniej wicej w poowie tej trasy znajduje si
przystanek, na ktrym zatrzymuj si niektre pocigi. Nazywa si Karszunicha (Jastrzbica).
Jest to pierwszy napotkany, funkcjonujcy agier. Zatrudnieni tu winiowie - jak opowiada
Andriej - pracuj przy wydobyciu mineraw zawierajcych pierwiastki radioaktywne. Te
radioaktywnyje szachty eksploatuje si metod odkrywkow. cina si tarasowo gr. Materia
do dalszego przerobu wdruje do miejsca przeznaczenia wagonikiem kolejki linowej, a zbdny
tucze spycha si poboczem do podstawy gry. Cao otoczona podwjnymi wysokimi
zasiekami z drutu kolczastego oraz wieami straniczymi, wyposaonymi w kilka reflektorw.
Stranicy obojtnie patrz w stron przejedajcego w odlegoci 30 m pocigu.
Za Karszunich tylko Brack, a w nim najwiksza na wiecie hydroelektrownia. Miasto liczy
250 tys. mieszkacw. Zostao zbudowane w latach 1954-1972 przez midzynarodowe brygady
pracy. Do tego faktu nawizuj nazwy miast: Bracka, Zajarska, eleznogorska. Tworz one
trjkt o boku 200 km - obszar o bogatych zoach aluminium, uranu, elaza. Produkcja

tutejszych zakadw jest podstawow dla przemysu motoryzacyjnego kraju. Brack przez
mieszkacw nazywany jest waniajuczyj gorod - mierdzce miasto. W procesie elektrolizy rud
glinu swobodnie ulatniaj si wszystkie uboczne produkty tej technologii. Czuje si swd i
sodkawy smak liny. Na wosach osiada leciutki biay osad. O filtrach i ochronie rodowiska nikt
tu nie sysza. Ten, kto w Bracku nie musi by i ma dokd si usun, czyni to chtnie. Wok
miasta rolinno jest zniszczona i skarowaciaa.
Z Bracka do Zajarska pocig jecha brzegiem (ok. 70 km) zbiornika wodnego powstaego ze
spitrzenia wd Angary tam elektrowni. Zbiornik, czyli wodochraniliszcze ma dugo okoo
1000 km i zaczyna si na Angarze tu za Irkuckiem, a koczy w miejscowoci Ija; szeroko
dochodzi do 30 km. Powszechnie nazywany jest Morzem Brackim. Wypenia je woda zrzucana z
czystego jeszcze Bajkau do pocztkw dziewiczej Angary. Widoki byy fascynujce.
W Zajarsku doczepiaj jeszcze kilka wagonw towarowych. A wic pocig jest ju towarowoosobowy. Ta sama operacja: przypinania i odpinania wagonw towarowych bdzie powtarza si
do koca podry. Niektre wagony miay ochron wojskow. Mwi si, e eskortuj
zaopatrzenie. Kto ich tam wie.
Wzdu trasy kompletna gusza. Czasem, w oddaleniu wida polany w tajdze, ogrodzone
wysokim potem. Magazyny to, skady czy agry - nikt nie wie. Od eleznogorska obowizuje
czas wschodniosyberyjski, to znaczy o 8 godzin wyprzedza czas moskiewski, a 9 godzin czas
warszawski. Jacek pozosta przy czasie warszawskim. niadania jemy z reguy o pnocy czasu
polskiego. A gdy nasze dzieci id do szkoy lub jedz drugie niadanie, my szykujemy si do snu.
By byo jeszcze mieszniej w tym pomieszaniu czasw kolej stosuje czas miejscowy, a radio i
telewizja podaj czas miejscowy i moskiewski, linie lotnicze posuguj si wycznie czasem
moskiewskim.
Jacek siedzia z twarz przy oknie i cigle prosi Andrieja o objanienia. Notowa je skrztnie.
- I jak? Jak si maj twoje wraenia w stosunku do oczekiwa? - pytam.
- Niesamowite i nigdy niespodziewane. Chciabym, by po nas, t sam tras powtrzyli nasi
znajomi. Mona byoby dzieli si wraeniami i wspomina bez koca. Mylaem, e ten dziki
wiat zosta ju tylko w literaturze, a tu taka frajda! Zao si, e nawet Andrej nie wie, co jest
dalej ni 10 km po lewej i prawej stronie od toru.
Pytamy. Okazuje si, e wie.
- Jak to co? Tajga. - odpowiada.
Ja te czuj si bardzo dobrze, prawie szczliwy, take z powodu Jacka. Proponujc mu
wspln eskapad, wiedziaem, e lepszego partnera nie znajd. W Ninie-Ilimsku zapada
wczesna syberyjska noc. Do koca podry zostao okoo 100 km, co - przy naszej aktualnej
prdkoci rwnao si mniej wicej trzem godzinom jazdy. Na dworze wiatr w porywach zacina
krupowatym niegiem. Powoli zaczynamy si zbiera. Przybory toaletowe i inne przedmioty
codziennego uytku, cznie z naczyniami i sztucami, wdruj na swoje miejsce w plecakach.
Wszystkie termosy, mae i due, napeniamy wrztkiem. Zaparzamy mocn kaw i herbat.
Owijamy duym rcznikiem frotte i w pozycji stojcej wstawiamy do podrcznego bagau. Tam
te w kieszeniach i schowkach lokujemy latarki, baterie, noe, zapalniczki, zapaki i grzaki (do
ogrzewania rk - na benzyn ekstrakcyjn i wgiel drzewny). Wielokrotnie sprawdzamy, czy
wszystko jest na swoim miejscu. Tam, gdzie jedziemy, brakw nie uzupenimy zakupami. Stara,
dobra zasada gosi: lepiej nosi ni prosi i do niej si stosujemy.

Paszporty, dokumenty podrne i nasze miliony cay czas nosilimy na piersi, pod bielizn,
na goym ciele, w torebkach z mocnego i nieprzemakalnego brezentu, zamknitych klap z
podwjnym przylepcem. Te portfele zawiesilimy na szyi. Jeden sprawdzajcy ruch rk wszystko byo na miejscu.
Zdjlimy poszewki z kocw i poduszek, zoylimy przecierada i rczniki, zrolowalimy
koce i materace. Zdajemy kuszetowemu Jegorowi pociel i egnamy si z nim.
- Jakby byy kopoty, czego nie ycz, to wracajcie na stacj. Czekam trzy dni. Z ochot
przyjm! - z umiechem i yczliwoci zawoa za nami.
Podzikowalimy i machamy rk na poegnanie. Wracamy do przedziau. Jako markotno i
tskno. Ten tydzie w pocigu zbrata nas. Nastrj taki, jak mwi poeta rosyjski: i smutno i
grustno i niet kamu w mordu dat'.
Do przedziau wszed Jewgenij, ssiad z przedziau, mj najczstszy rozmwca i ofiarodawca
niecodziennych prezentw. Poegna si i wrczy kartk z napisem: Jewgienij, numer telefonu.
- We, gdybym mg w czymkolwiek by pomocny, skontaktuj si.
- Wicej danych nie moesz poda?
- Te wystarcz w zupenoci.
- Przecie mog nie mie dostpu do telefonu, bywaj take uszkodzenia numerw przekonuj.
- Trudno, bdziesz mia pecha.
O podarkach nie ma rozmowy. Dla mnie wszystko wydaje si jasne.
W kocu pocig, jakby ostatkiem si, dowlek si do celu i stan.
- Na miejscu - mwi Andriej. - Wysiadamy.
Na peronie, a raczej nieutwardzonym poboczu toru, egnamy si z Andriejem i jego koleg
Jur. Czekamy. Owietlone na przestrzeni okoo kilometra pobocze toru wypeniaj pasaerowie i
witajcy. Pada nieg, krci wiatr, a mrozik poszczypuje uszy i koniec nosa. Widoczno do 20
metrw.
Ustawilimy si z Jackiem pod lamp rzucajc jasny snop wiata. Plecaki i cay baga
pooylimy w zwart pryzm. Czekajc na spotkanie, wycignem goldamerikana. Smakowa
wybornie w mronym powietrzu. Jacek nabi z namaszczeniem fajk i po chwili zapach amphory
krlowa niepodzielnie.
Czekamy. Skoczy si papieros, tum si przerzedza w gsto padajcym niegu i pomalutku
wkrada si niepokj: moe nie otrzymali nadanego telegramu (potwierdzenie w worku na szyi)?
Moe wyjechali za pno na stacj? Myli si kbiy, logicznego wyjanienia brak.
- Jacku, co musiao si sta nadzwyczajnego, e ich nie ma. Mam przy sobie adresy
czterech pewnych przyjaci i kilku dobrych znajomych. Wiem, gdzie s hotele. Papiery mamy w
porzdku. Znajdziemy jaki samochd, dojedziemy, przepimy si, a jutro zobaczymy, co i jak.
- Jegor i jego wagon bliej, zaprasza - mieje si Jacek. Chyba w tym miejscu brzydko
zaklem. Signem po nastpnego papierosa. Pykanie fajki trwao.
W kocu sysz znajomy gos.
- No, nareszcie (no i wsio).
Ze nienej mgy wyania si Luba, ona serdecznego i niezastpionego, wiecznie wesoego
Miszy - kapitana milicji, penicego funkcj dzielnicowego lewobrzenej czci miasta. Nadbiega
czerwony, buchajcy par i tryskajcy zdrowiem Lonia - przyjaciel, z on Wal i crk Len -

nasz gospodyni. Szczero powitania bya spontaniczna i bez ladu jakiejkolwiek sztampy.
- My was szukamy od samego koca pocigu - mwi Luba. - Oto wasz telegram, wagon
numer 14, a wy gdzie, cakiem na przedzie!
W jednej chwili wszystko stao si zrozumiae. W wyniku manewrowania wagonami na
odcinku Tajszet-Ust-Ilimsk znalelimy si w drugim wagonie, tu za lokomotyw i std cae
zamieszanie. Ale c, wszystko dobre, co si dobrze koczy. Idziemy do samochodw, przy
ktrych dyuruje w mundurze wiecznie umiechnity Misza. I najwiksza powitalna
niespodzianka przy wsiadaniu do samochodu. Z kta tylnego siedzenia samochodu Loni do
powitania rzuca si - dotychczas przyczajony - Dima (Dymitr), dziewicioletni syn Leny i wnuk
Loni. Nie chcia za adne skarby zosta w domu. Uy ekwilibrystyki wrcz, by uczestniczy w
powitaniu polskiego diadi Gery - jak mnie nazwa. Z Dim lubilimy si bardzo i spdzilimy
niejedn wspln noc przy ognisku nad Angar, na letnim rybaczeniu. Mimo protestu obu
niewiast, dziadek Lonia prawie zawsze zabiera go na eskapady. Teraz siedzia cichutko za moimi
plecami. Korzystajc z krtkich przerw w rozmowie starszych, uprasza: diadia zabieri w tajgu.
Obiecaem.
Ju w samochodzie dowiedzielimy si, e jestemy spnieni, bo myliwi ju dawno siedz
w tajdze - zrzuceni na swoje odcinki helikopterami, kutrami, odziami motorowymi (Angara
jeszcze nie zamarznita) i komi. Czym kto moe i na co kogo sta. Nasz jeger (zawodowy
myliwy), ktry obieca Lenie, e nas przygarnie jako osoby towarzyszce, zawiadomi j, e
skoro nas nie ma, to on wyrusza w tajg bez nas. Zabra ekwipunek, psy i wszelki lad po nim
zagin.
Dojechalimy na kwater. Wygody pene. Dwa pokoje, kuchnia, azienka, oddzielna toaleta,
przedpokj.
Przed spaniem zastanawiamy si, co robi, czy przypadkiem nie okae si, e nie bdzie nas
mia kto pilotowa? Jestemy jednak dobrej myli.

Troch historii bez historii


Ludzie yli tu od niepamitnych czasw. Napyw ludnoci obcej rozpocz si od czasu
legendarnego Jermaka i trwa do pocztkw XX wieku. Ludno napywowa, poza budow kilku
miast i faktorii handlowych, nie zmienia oblicza tych ziem. Zaludnienie byo nie wiksze ni 0,5
osoby na kilometr kwadratowy, a ludno rdzenna zamieszkiwaa w wikszoci wszystkie
posioki, trudnic si tradycyjnie mylistwem, rybowstwem, zbieractwem i czasami
rolnictwem. Dopiero od 1927 roku GUag zdecydowanie odmieni dotychczasowy charakter
tych ziem. Miliony winiw - zekw - zaludniy obrzea miast i wsi. Od agrw wolne s do dzi
najdziksze ostpy tajgi. Ludzie ci, po odbyciu w wikszoci przypadkw wieloletnich wyrokw,
nie mieli dokd wraca. Budowali tu za agrem tymczasowe wremianki - mieszkania i
pozostawali na miejscu jako ludzie wolni. Niejednokrotnie zajmowali si tym samym, czym w
czasie odbywania wyroku, a mieszkanie tymczasowe stawao si mieszkaniem pokole.
Taki przeplataniec ludnociowy wcale nie niwelowa rnic etnicznych. Wrcz przeciwnie.
Neniec, Jakut, Buriat, Ewenk, Czukcza i Rosjanin zasiedziali od czasw Jermaka, autochtoniczni
mieszkacy tych ziem, ani o krok nie zbliyli si duchowo do pniej przybyej ludnoci. I

niezalenie, jak kto dzieli lub klasyfikuje tutejszych mieszkacw i jakim potrzebom owe zabiegi
su, w syberyjskich posiokach jest jedna ywa klasyfikacja: miejscowy - burunduk (nazwa
pogardliwa, od nazwy wszdobylskiego gryzonia, zawsze bdcego w bezporedniej bliskoci
czowieka w tajdze) i napywowy - zawsze moskal, choby by Gruzinem, Ukraicem lub
Murzynem. A wic funkcjonuje: burunduk w opozycji do moskala.
Burunduki wytworzyli pewne wzorce kulturowo-obyczajowe. W gbokim szacunku maj
tradycyjnie uksztatowane, niepisane prawa. Jeszcze 50 lat temu, wedug tych praw zapaday,
orzekane przez sdy powszechne, wyroki.
Sam widziaem w posiokach Keul i Niewan wystajce z drzwi wejciowych domw
mieszkalnych koki, na ktrych wanie przed 50 laty zawieszano torby zjedzeniem dla godnych
podrnych. Torby te zawieray: suszone miso, ryby, suchary i naczynie czerpalne. Kady w
potrzebie mg skorzysta z tych zapasw, bez potrzeby niepokojenia gospodarzy i wstydliwego
proszenia. Nie musz przekonywa, e w owych czasach nie znano instytucji zamkw
zabezpieczajcych przed kradzie. Wszelkie pomieszczenia zamykano na atwe do otwarcia
zapadki i pokrta. Zabezpieczay one jedynie przed siami przyrody, a nie przed czowiekiem.
Wraz z przybywaniem ludnoci napywowej zmieniay si i obyczaje. Dzi znikny torby z
jedzeniem, ale pojawiy si masywne i patentowe zamki przeciwwamaniowe. Dzi ju nie
zawsze po zapukaniu do samotnej chaty w tajdze usyszy si zaproszenie do wejcia. Rwnie
dobrze z wntrza moe pa strza. Zmieniaj si tradycje i obyczaje. Pierwsi zwolnieni zesacy
tzw. swobodnowo posielenia zawsze tulili si w pobliu sadyb ludnoci miejscowej i zawsze
znajdowali u niej pomoc i wyrozumienie. Niezalenie od pory roku taki nieszcznik bywa
zaopatrzony przez miejscowych na okres sezonu, samorzutnie i nieodpatnie we wszystko, co
niezbdne do ycia i co sami mieli. Ale biada temu, kto lekkomylnie i bezpodstawnie sdzi, e
dobroczynno jest powtarzalna i, powodowany lenistwem lub przebiegoci, nie zadba o
zapasy, majc tak moliwo. Ten ju nic nie dostanie. Nie pomog bagania na kolanach, zy nawet dzieci.
W tajdze kady siebie zaopatruje i ochrania (zagotawlajet i spasajet), a gdy korzysta z
pomocy, niepisanym prawem zobowizany jest do pomocy swemu dotychczasowemu
pomocnikowi. W tym przypadku obowizuje zasada wzajemnoci, ktra w tajdze wie si
duym ryzykiem.
Przekonaem si o tym w czasie mojego letniego pobytu. Udawalimy si na tygodniowe
rybaczenie. Od miejsca podwiezienia do miejsca poowu, przez dziewicz tajg, byo okoo 12
km. Byo nas czterech. Lonia, rwienik i szef, jego syn z koleg (obaj dziewitnastolatkowie).
W tajdze w lipcu szalaa meszka, mokrzec, mrwki i byo okoo 35C. Szef - po krtkiej
odprawie okrelajcej zasady, obowizki i warunki podry - rozdzieli bagae w miar
proporcjonalnie. Sam wzi baga wcale nie najmniejszy i ruszy bez sowa przodem, dyktujc
tempo.
Trzeba nada, alternatyw byo zgubienie si. W tajdze nie ma sentymentw i ckliwoci. Po
drodze spotkaa nas krtkotrwaa, letnia burza z rzsist ulew. Trzeba byo szparko zwija si
przy budowie szaasu. Lonia warcza nie na arty. Wszyscy uwijalimy si, jak w ukropie.
Zdylimy. Nie zmoklimy i nie byo kopotw z przezibieniem. Po prostu tajga jest dla
odwanych, pracowitych i cierpliwych. Da im schronienie, wyywienie i bdzie domem. Dla
niezdecydowanych, niezahartowanych i pokrtnych jest obojtna, a nawet wroga. Tu mwi:

driemuczaja tajga.
Interesujcy jest stosunek ludnoci autochtonicznej do seksu i zdrady maeskiej. Jak
opowiada Lonia, Ewenkowie, Tunnguzi, Czukczowie nie robi z tym wikszych problemw. Ich
plemiona - nieliczne - chtnie widz albo wzgldnie toleruj domieszk obcej krwi. Z samego
aktu czsto robi oficjalny rodek wymiany - najczciej za amunicj i alkohol. Inaczej problem
traktuj Buriaci i Jakuci. U nich zdrada maeska jest tpiona z ca surowoci i stanowczoci:
najagodniejsza kara - wypdzenie z posioka, najsurowsza - zabjstwo rytualne, powiartowanie
zwok i wyrzucenie ich bez pogrzebu do rzeki.
To nie abstrakcyjna zasada Buriakw i Jakutw. Ostatnio urzdowo potwierdzono i osdzono
kilka takich przypadkw w posioku Usolcewo, pooonym na wyspie na Angarze, 15 km - przez
wod - od Czosnykowki.
Ot tam miejscowe kobiety, podczas nieobecnoci mw, zajtych owiectwem w tajdze
zwchay si z zekami-wolniakami (byymi winiami). Mczyni po powrocie, gdy sprawa
wysza na jaw, ratujc honor dokonali zbiorowego mordu rytualnego, a sami poszli robi za
zekw.
Ludno miejscowa mieszka w wikszoci w posiokach. W miastach jest jej niewiele, tam
przewaa ludno napywowa. Wzajemny stosunek obu grup ludnoci dobrze, gdy jest obojtny,
ale przewanie bywa niechtny, a nawet wrogi.
Burunduki maj pretensj do moskali o masowy wyrb tajgi, a w zwizku z tym o kurczenie
si bazy owieckiej - podstawy ich bytu. Trzy potne elektrownie wodne na 1000-kilometrowym
odcinku Angary i spitrzenia wody w obrbie zapr o okoo 20 metrw spowodoway
przesunicie tarlisk ryb w inne rejony, a pracujce turbiny niszcz resztki ikry i modej ryby. Po
niektre gatunki ryb, np. charius czy omla, naley udawa si w odlege rejony. Podniesienie
wody w rzece spowodowao zalanie znacznej czci pl uprawnych, i to najbardziej urodzajnych,
ktrych jest tu niewiele. Wczeniej niele postawiona uprawa miejscowych gatunkw zb, ju
zaaklimatyzowanych, staa si szcztkowa. Wywz wydobywanych mineraw, bez korzyci dla
miejscowych, dopenia ich przysowiowego kielicha goryczy. Burunduki, to nard twardy i
pamitliwy, nie lubi pomiatania. Epilog tego stanu rzeczy jest trudny do przewidzenia.
Moskale nie lubi miejscowych za to, e ich nie kochaj. Nie chc pracowa w miastach i
zakadach, nie posyaj dzieci do szk. W pracy s mao wydajni i mobilni. Na przykad, gdy w
Bajkale idzie na taro oml, nie ma siy, ktra by zatrzymaa miejscowego - powiedzmy - przy
maszynie. Burunduk rzuca wszystko i bez wzgldu na konsekwencje idzie bra ryb.
Prawd mwic, ta doskonaa ryba jest godna rzucenia nie tylko byle jakiej pracy. Kilka
beczek tej ryby, zowionej w cigu miesica, stanowi zabezpieczenie aprowizacyjne dla caej
rodziny. Puste sklepy, talony i zarobione ruble nie gwarantuj minimum utrzymania.
Ostatnio pojawi si najwikszy powd wzajemnej niechci. Cicho i nieskutecznie miejscowi
daj niezawisoci i utworzenia pastwa syberyjskiego. Na te dania odpowiedzia z Trybuny
Zjazdu Deputowanych wczesny deputowany Borys Jelcyn. Nie byo w przeszoci ani nie bdzie
nigdy w przyszoci takiego momentu, e Czukcza zostanie prezydentem Zwizku Radzieckiego.
To samo dotyczy samodzielnoci Syberii.
Moe to i buczuczne sowa, lecz prorocze. Faktycznie Czukcza nie moe zosta prezydentem
Zwizku Radzieckiego, bo go nie ma. Natomiast moe jeszcze zasi na prezydenckim fotelu w
Irkucku i jako praworzdny partner ucisn prawic prezydenta Rosji.

Jednak w tajg
Nazajutrz okazao si, e musimy zrewidowa nasze plany zwizane ze zwiedzaniem okolicy.
Musimy skrci radykalnie czas, ktry zamierzalimy na to przeznaczy. Bo niespodziewanie
odwiedzaj nas w naszej kwaterze bracia: Misza z Wasi, oraz Sawik.
Sawik, wymizerowany kilkudniowym maratonem (mczyni wiedz, co to znaczy
zaskoczy), z wyranymi ladami kocowego kaca, przedstawia ze szczegami plan wyprawy
w tajg. Robi to ze swad i zapaem zdolnego oficera, ktry poprowadzi onierzy na wojn.
Sprawy powinny uoy si tak: lecimy do Czosnykowki we wtorek o godzinie 9 rano.
Techniczny rejs helikoptera zaatwi Misza z Lazarem. Nam przygotowano trzy egzemplarze
broni myliwskiej: dwie kurkowe, tuki, kaliber 16 i jeden bajka (te dubeltwka z
pionowym pooeniem luf), kaliber 12. Psy: bd dwie pary - niezmordowana picioletnia Filka i
jej cakiem niegupi roczny syn Bajka. Oba psy czyste rasowo - syberyjskie ajki. Druga para to
dobrze uoone mieszace: Czortek i Szatanica.
Amunicji myliwskiej, rodzajowo i ilociowo jest pod dostatkiem.
Na zakoczenie Sawik poleci dokadny przegld garderoby i rzeczy niezbdnych, tak by
byo wszystko, co konieczne, bez zbdnego balastu.
***

Pojechalimy do posioka Niewan, odlegego o 15 km od miasta. Jest to bardzo stara osada


syberyjska. Tam mamy zwiedzi muzeum. Po drodze z pracy zabralimy Lub. Wyranie sobie
tego yczya. W pracy ma cztery pomocnice i wida na pierwszy rzut oka, e jest szefow ca
gb. Jest lubiana i szanowana. Na odchodne podaje diewoczkom (starsze panie) kilka numerw
kontaktowych. Tak na wsiakij suczaj: przezorny zawsze ubezpieczony. Na miejscu okazao si,
e wanie dzi muzeum jest zamknite. Mamy pecha, ale nie przy Miszy. Przypomina, e o
kontakt z Polakami prosi go znajomy, wieo upieczony kierownik kooperatywy. Misza
dzwoni ze sklepu, umawia si i po piciu minutach jestemy w drodze.
Szef kooperatywy przyjmuje nas w prywatnej kawalerce na wysokim pitrze bloku
mieszkalnego. Wasnego lokalu jeszcze nie maj. Nasz rozmwca nie ma adnej konkretnej
propozycji, raczej chce rozpozna moliwoci wsppracy, wymiany, obrotu, handlu. Nie
zapadaj adne ustalenia i zapewnienia. Nasze uwagi notuje z zapaem. Jest szczery. Czstuje
dobr kaw, ktrej kilka gatunkw wida za szyb kredensu. Rozmowa toczy si
satysfakcjonujco. Pniej okazao si, e bya to najbardziej realistyczna rozmowa handlowa,
jak przeprowadzilimy na Syberii. Dzwoni Misza, na nas czas. egnamy si serdecznie.
Pojechalimy z Misz do posioka Keul, gdzie zamierza nas przedstawi swemu
przyjacielowi burundukowi, zawodowemu rybakowi, ktrego kulinarn specjalnoci s psie
szaszyki, takie, e palce liza.
Naszego nowego gospodarza zastajemy przy zajciach domowych. Polegao to na tym, e do
stojcej na metrowym podwyszeniu klatki o aurowych ciankach, zbitych z mocnych szczebli
wkadano zabity wczeniej drb domowy. Kury, kaczki i gsi uchowane w cigu krtkiego lata
trudno byoby przetrzyma przez zim z powodu temperatury. Przygotowanie paszy, stosownych
pomieszcze i obsuga przez dug syberyjsk zim czyniaby hodowl nieopacaln. Na zim

pozostawia si tylko materia mateczny, po kilka sztuk z kadego gatunku. Reszta idzie pod n.
Ubity drb ukada si oddzielnie, warstwami w klatce. Warstw przysypuje si sypkim niegiem
gruboci okoo 10 cm i kadzie si nastpn. A do zakoczenia uboju. Po p godzinie klatka
zamienia si w niezawodn i najtasz zamraark. Drb skadowany jest w pirach i
niepatroszony. W niczym to nie umniejsza jego wartoci. Klatk zamyka si na solidny zamek, to
przed psami i kotami. W razie potrzeby wyrbuje si otwr w skorupie lodowej i z sypkiego
niegu wydobywa si zamroony drb. Otwr ponownie zasypuje si niegiem i podlewa wod.
Wyjty drb po oporzdzeniu jest najprzedniejszej wieoci. Ten sposb przechowywania
stosuje si take do innych rodzajw mis oraz ryb. Jest on skuteczny do pierwszych dni maja
roku nastpnego.
Tak to gawdzc na podwrzu, osonici budynkami z trzech stron, nie czulimy ani wiatru,
ani mrozu. Wysoka brama na podwrze bya otwarta. W pewnym momencie spostrzeglimy
suncy bezszelestnie, bo po niegu, kondukt pogrzebowy.
Cay ten orszak poprzedzao kilku chopcw, ktrzy wszystkim napotkanym osobom
nieuczestniczcym w pogrzebie wrczali kawaeczki lnianego ptna, o wymiarach mniej wicej
15 cm x 30 cm.
Z chwil zauwaenia konduktu pogrzebowego nasi gospodarze przerwali prac i zdjli
nakrycie gw. Uczynilimy to samo, oddajc szacunek nieznajomemu zmaremu. Podeszli do nas
dwaj modziecy i bez sowa wrczyli nam owe kawaeczki lnianego ptna.
Przed trumn, cignit przez wochate syberyjskie kuce, szli najstarsi mieszkacy posioka,
niosc przed sob ikony. Za trumn szli pozostali uczestnicy pogrzebu. Kady z nich nis
zapalon, cieniutk wieczk. Gdy zgasa zapala j od wiecy ssiada.
Nasz ciekawo, dotyczc obrzdku pogrzebowego zaspokoi wkrtce gospodarz.
Opowiedzia, e Keul zamieszkuj w wikszoci prawosawni, starowiercy (prawosawie sprzed
reformy). Na Syberi przygnay ich przeladowania religijne ju w XVII wieku. Od tego czasu
yj tu w hermetycznie zorganizowanych spoecznociach wyznaniowych. Nawet przeladowania
Stalina nie zmniejszyy arliwoci religijnej. W owym czasie obrzdy byy dyskretne, prawie w
tajemnicy. Okolicznoci sprzyjajc w tym przypadku by prawie cakowity brak ludnoci
napywowej w posioku. Wrd miejscowych szpicli i donosicieli byo znacznie mniej.
Zgodnie z regu, od ktrej nie ma odstpstw, zwoki zmarego z domu pogrzebowego
wyprowadzane s nie wczeniej ni na czwarty dzie od dnia zgonu. Po pochwku uczestnicy
pogrzebu wracaj do domu pogrzebowego na co w rodzaju stypy. W milczeniu - w razie
koniecznoci porozumiewaj si tylko monosylabami - przez trzy godziny kontempluj mier
osoby bliskiej. W tym czasie jedyn potraw s rytualne bliny z miodem popijane wod. Potem w
milczeniu rozchodz si do domw.
Rozdawanie pcienek-rcznikw osobom napotkanym w czasie odprowadzania zwok na
miejsce spoczynku symbolizuje dobro zmarego. zy alu mog by ocierane owymi
rczniczkami.
W dziewitym dniu po pochwku uczestnicy pogrzebu zbieraj si ponownie w domu
zmarego i modlc si, wspominaj wszystkie dobre uczynki. Tak staraj si pozyska
przychylno Si Niebieskich w yciu wiecznym. W czasie modlitw i wspominkw posilaj si
znowu blinami z miodem i wod.
W czterdziestym dniu kocz si uroczystoci pogrzebowe. Wwczas uczestnicy dwch

poprzednich uroczystoci zbieraj si po raz trzeci, ale w jake innych nastrojach. Wrd
zebranych panuje rado i niepodwaalne przekonanie, e dusza zmarego oczycia si przez
mody, wspominki yjcych, a proby i baganie zostay wysuchane. Jest on ju przyjty do
niebiaskiej rodziny. yje w niebiaskiej szczliwoci. Tak wedug starowiercw koczy si
wdrwka ziemska czowieka. W radosnym uniesieniu zebrani czstuj si w obfitoci, ale
zawsze bez przekroczenia granic, trunkami dobrej jakoci, jak wino naturalne i miody sycone.
Alkoholi destylowanych starowiercy nie uywaj i w tym znaczeniu s abstynentami.
Pogreni w refleksjach nad marnoci czowieka, egnamy si i wracamy do domu. Jest
pne popoudnie. Czerwone niebo na zachodzie zwiastuje tgi mrz. nieg ju faktycznie
przesta by liski. Jedziemy w milczeniu.
Po kilku kilometrach cisz przerwa Misza.
- Te dwie pierwsze uroczystoci pogrzebowe mogyby odby si beze mnie. Natomiast w
trzeciej chciabym uczestniczy bardzo. Dobra rzecz.
- Misza, nie artuj z powanych spraw. Tam ludzie bolej, a ty takie rzeczy... Fe! - strofuje
ona.
- Bolej nie wszyscy, niektrzy mog tylko udawa. Pij za wszyscy i to jest bezsporna
prawda. I ja to uznaj za dobre rozwizanie.
- Powiedzcie, jak u was w miecie jest z powrotem religii.
Z relacji wynika, e aktualnie modl si w jedynym w niecie domu modlitwy. Mieci si
on na Nowym Miecie w parterowym pomieszczeniu duego bloku mieszkalnego. Poprzednio
by tu duy sklep. Obsugiwani s przez dwch popw i kilku diakonw. W naboestwach
uczestnicz przewanie osoby starsze, wicej kobiet ni mczyzn. Modziey jest niewiele.
Cech charakterystyczn w Ust-Ilimsku s chrzty. Ten tak wany sakrament, decydujcy o
przynalenoci do okrelonego Kocioa, udzielany jest grupowo. Zbiera si wic 40 osb (nie
moe by mniej), ktre chc si ochrzci, i w uzgodnionym terminie udaj si na wskazane
miejsce (cerkwi w caym rejonie nie ma), gdzie z rk kapana przyjmuj chrzest.
Na pytanie, co jest powodem takiego postpowania, odpowiedzi nie otrzymaem.
W posiokach, wrd ludnoci miejscowej o rodowodzie europejskim dominuj starowiercy.
Wrd Buriatw i Jakutw najczciej spotyka si wyznawcw Buddy. U Tunguzw, Necw i
Ewenkw przewaa szamanizm plemienny, ktry kieruje yciem duchowym tych ludw. Szamani
zajmuj si te medycyn ludow i zioolecznictwem. S wic cenieni z tego take powodu,
szczeglnie w czasach kryzysu.

agry
Nastpnego dnia rano przyjecha Misza. Pojedziemy obejrze agry pooone poza miastem, a
nastpnie do posioka Niewan, gdzie znajduje si zamknite poprzednio muzeum.
Okoo pi kilometrw za miastem skrcilimy w wsk, dobrze utrzyman drk, biegnc
dnem gbokiego wwozu. Nieoczekiwanie znalelimy si przed otwart bram, prowadzc na
ogromny teren, o boku okoo 1 km, ogrodzony wysokim potem z desek o wysokoci okoo
dwch metrw, nad ktrym biega dwumetrowa metalowa siatka (czna wysoko ogrodzenia okoo 4 m).

Wzdu ogrodzenia, co 100 metrw, ustawione s wiee wartownicze, zbudowane z


okrglakw, na takich samych supach na wieach umieszczone s ruchome reflektory, a obok
nich wida gowy wartownikw. Z odlegoci wyglda jakby na wiey wartownikw byo dwch.
Po zewntrznej stronie potu drzewa tajgi wycito do goej ziemi. agier otacza pas goej ziemi o
szerokoci 200 m. Jest to zapratnaja zona (strefa zaporowa), w ktrej si strzela do wszystkiego,
co si rusza. Przez otwart bram wida szeregi parterowych barakw, odgrodzonych wzajemnie
drutami kolczastymi, ktre krzyujc si czsto, tworz kolczast siatk. Brama zwieczona jest
przeszklonym budynkiem centralnej wartowni, a za ni, w odlegoci ok. 30 metrw stoi
murowany budynek. Nad drzwiami wisi czerwona tablica z napisem: sztrafnaja kolona po statii
273 sztrafnowo kodeksa SSSR (kolonia karna z artykuu 273 kodeksu karnego ZSRR). Pod t
tablic druga, biaa z czarnym napisem Sztab.
Misza, niewiele zwalniajc, zblia si do bramy z widocznym zamiarem wjazdu. Nie wiem,
jak Jackowi, ale mnie nagle zrobio si zimno.
Chyba nie mwiem, chyba krzyczaem:
- Stj! Co robisz, napytasz biedy, czort wie, czym to moe grozi.
- Nie piereywaj, wsio budiet charaszo - odpowiedzia, nie odrywajc wzroku od drogi i nie
zwalniajc.
Nim zdylimy cokolwiek przedsiwzi, znalelimy si przed wejciem do sztabu. Misza
zatrzyma samochd, zgasi silnik, wysiad i powiedzia, bymy posiedzieli, a on zaraz wrci. W
oczach i w duszy przeraenie. Oto siedzimy w zamknitym samochodzie na dziedzicu
najprawdziwszego w wiecie agru. Wszystko zgadza si ze znanym opisem Soenicyna z
Archipelagu Guag. Jestemy tu bez przepustki i w dodatku inostracy z pastwa nie
najbardziej zaprzyjanionego, wedug oceny tutejszych wadz. Najpierw bojaliwie rozgldamy
si, a nastpnie z cicha i monosylabami porozumiewamy si. Nie ma co, trzeba przyzna, e
jestemy pod wraeniem, a sposb wprawienia nas w owo wraenie mona z pewnoci uzna za
niecodzienny. Czas mija, nic si nie dzieje, emocje powoli opadaj. Murowany jest tylko budynek
sztabu, pozostae s drewniane, posadowione na betonowych, wysokich na metr supkach.
Umoliwia to psom penetracj terenu i wyklucza wszelkie podkopy. Zreszt w wiecznej
zmarzlinie rkoma nie da si kopa. Wok panuje prawie niezmcona cisza, przerywana jedynie
szczekniciem lub skomleniem psw. Na dole ich nie wida. Pewnie s na wieach z
wartownikami, a pozostae w zamkniciu. Nikt si nie szwenda. Pustka. nieg z caego placu
wywieziony, a z drg i chodnikw nawet wykuty do czarnego podoa. Wszdzie panuje
porzdek i ad oraz grony martwy spokj. Jak na ironi, cinie si myl, e gdyby cho cz
tego porzdku zapanowaa w yciu poza obozem, to ludzie nie musieliby wegetowa na
pograniczu ndzy.
Narody zawsze maj takie rzdy, na jakie zasuguj. Nic podobnego, fasz. Ci zacni ludzie, w
swej absolutnej wikszoci, zasuguj na znacznie lepsze rzdy.
Wychodzi Misza. Na stopniach sztabowego budynku rozmawia chwil z odprowadzajcym
oficerem, u ktrego na naramiennikach odczytaem, oprcz gwiazdek, litery BB (WW). By to
pierwszy widziany przedstawiciel osawionych wojsk wewntrznych. Szykowaem si do
solidnego zmycia Miszy gowy za t cakiem niepotrzebn i potencjalnie gron w skutkach
eskapad.
- Przesadzie tym razem bracie. Wiesz, co by byo, gdyby wyszo na jaw, kim jestemy? Nie

pochwaliliby ciebie. Miaby chyba fur kopotw, a moe nawet co wicej.


- Nie piereywaj, w tajgie dut' tiebia nie takije suczai. A co do ujawnienia, to ju si stao.
Powiedziaem komendantowi obozu, e przywiozem dwch Polakw, ktrzy naczytali si o
agrach. Niech sobie popatrz. Z luboci patrzylimy na wasz strach, ktry by tak wielki, e a
wyazi z samochodu.
W dobrym nastroju dojedamy do posioka Niewan i zatrzymujemy si przed muzeum.
Zamknite.
Tego ju Miszy byo do. Zawraca ostro i w takim samym stylu pdzi uliczkami posioka. W
kocu zatrzymuje si z duym polizgiem przed jednym z wikszych budynkw. Tablica
informuje, e jest to Sielrada (wiejska rada narodowa). Wychodzi po kilku minutach w
towarzystwie modego przystojnego mczyzny, ktry przedstawia si jako dyrektor, organizator
i jedyny pracownik etatowy muzeum.
Na wstpie przeprasza za kopoty i prosi o wyrozumiao. Muzeum jest bardzo rzadko
odwiedzane. Czasem zwiedzaj je grupy modziey szkolnej. Zasadniczo, z braku zwiedzajcych,
pracuje w wiejskiej radzie narodowej. Dla niego dzie dzisiejszy jest wielkim witem: goci
zagranicznych do tej pory nie przyjmowa w muzeum.
Muzeum mieci si w duym drewnianym, parterowym budynku, zbudowanym u schyku
XIX wieku. Nalea on do rodziny kupieckiej, wymordowanej, a konkretnie utopionej w Angarze
za pomoc admiraowi Koczakowi, ktry operowa w tym syberyjskim rejonie w czasie
wczesnego zamtu.
Biletw wstpu do muzeum tu si nie sprzedaje. Dyrektor poprosi nas zaraz po przekroczeniu
progu muzeum o wpisanie si do kroniki muzeum. Wsplnie opracowalimy dedykacj i
podpisalimy po polsku. Dyrektora wprawilimy w bogostan. Natychmiast podszed do jednej z
gablot, unis wieko i wyj rulon banknotw rublowych wyemitowanych w 1906 roku;
wszystkie o nominale dziesiciorublowym. Po jednym wrczy mnie i Jackowi. Pocztkowo
wzbranialimy si przed przyjciem podarku. Bo jake to tak! Z trudem zgromadzone stare
eksponaty, wiadczce o czasach minionych, ot tak sobie, ni z tego, ni z owego, przyj jako
podarek. Dyrektor szybko uspokoi nasze obiekcje. Podszed do szafy, z ktrej wyj due
dubane w drzewie pudo do przechowywania mki. Otworzy je. Byo pene banknotw.
Znaleziono je wanie w domu kupca, w ktrym mieci si muzeum. Przy naprawie podogi kilka lat temu - znaleziono wiele takich banknotw.
Podarek przyjlimy. Dyrektor objani, e w swoim czasie za dziesi rubli mona byo
kupi: dwie pary butw z cholewami, dwie pary prosit, tucznika, dwadziecia metrw ptna
lnianego lub dziesi metrw perkalu. Nie ma co, ten dyrektor to hojny pan.
Dyrektor jest inicjatorem i twrc muzeum. Na jego apel ludno okolicznych posiokw oraz
dzieci szkolne przyniosy eksponaty. Wszystkie s wykonane z drewna, kory, skr i wkna. S
te egzemplarze broni, przewanie biaej, piki, oszczepy, tasaki, topory, wcznie i uki. Mao jest
broni palnej, troch samopaw i rusznic. Broni palnej odtylcowej - brak. Zatem wikszo
eksponatw to przedmioty codziennego uytku, pomocne w yciu i uatwiajce prac. Niektre
swymi pocztkami sigaj prehistorii, ale stosuje si je do dnia dzisiejszego.
Z kolejnej gabloty dyrektor wyj (Jacek fotografowa, co si dao) krzemie, hubk i
krzesiwo. Kilka wprawnych ruchw i jest ogie. Ja take w dziecistwie na Woyniu
posugiwaem si identycznym przedmiotem na co dzie. Gdy sprbowaem, okazao si, e

cigle potrafi wykrzesa ogie krzesiwem. Jackowi - pierwszy raz w yciu - te si udao.
Dziee, niecki, koowrotki, kdziele, warsztaty tkackie, drewniane i rogowe grzebienie to te
przedmioty znane mi z okresu wczesnej modoci.
W muzeum ogldamy te prawie wszystkie gatunki fauny syberyjskiej. W pozycjach
naturalnych dla tych gatunkw poustawiano w kilku salach spreparowane okazy: od
niedwiedzia, poprzez panter nien (tygrys syberyjski), do pospolitego i wszdobylskiego
gryzonia - burunduka. Caa gama ptactwa ma te swoich przedstawicieli w muzeum. Krluje tu
guszec i g niegowa - bernikla, obok bardziej pospolite gatunki.
Dyrektor zgromadzi te w muzeum zwierzta futerkowe, a take odzie wytwarzan z ich
skr, rnorakiego przeznaczenia. Wrd futerkowych prym wiedzie, oczywicie, krlewski
sobl. Poczesne miejsce zajmuj ry z wilkiem. Obok prezentowany jest najwikszy rozbjnik
tajgi: rosomak. Za swoje okruciestwo znienawidzony przez myliwych.
Ekspozycja sprztu myliwskiego to pokaz prostoty i wiekowych dowiadcze, od ktrych
skutecznoci niejednokrotnie zaleao utrzymanie si przy yciu. Wiele chytroci owieckiej i
bezbdnego rzemiosa, w poczeniu z dowiadczeniami niezawodnoci zostao zamknite w
przemylnych potrzaskach (kapkany), paciach, sidach, a nawet rakietach niegowych i nartach.
Wiele oryginalnych przedmiotw codziennego uytku, od wiekw dawnych do dnia dzisiejszego
dopenia zbiory muzeum regionalnego w Niewanie.
Dyrektor muzeum jest szczeglnie dumny z eksponatu prezentowanego na zewntrz, pod
specjalnym zadaszeniem. Jest to d, podniesiona z dna Angary w czasie budowy zapory. Ma
dugo ponad dziewiciu metrw. Jest konstrukcji wrgowo-stpkowej, o poszyciu diagonalnym.
Jej wiek oceniaj na wicej ni tysic lat. Do konstrukcji tej odzi nie uyto adnego metalu.
Wszystkie czenia wykonano za pomoc zamkw ciesielskich i kokowania. Drewno nie
wykazuje nawet ladw prchna, jest jakby skamieniae. Zjawisko skamienieliny drewna
ogldaem kilka lat wczeniej w muzeum w Uan-Bator w Mongolii. Wyjani nie potrafi.
***

Jedziemy na spotkanie z Lebiediewem, ktrego z poprzedniego pobytu zapamitaem jako


niekwestionowanego krezusa tych stron. Jaki jest teraz, pokae spotkanie. Misza telefonicznie
umwi spotkanie w czasie poszukiwania dyrektora muzeum. Po kilku kilometrach zbaczamy z
drogi z Niewana i zajedamy pod znajomy mi gmach. Znajduje si w najstarszej czci
starego Ust-Ilimska i jest cakowicie drewniany, dwupitrowy. Tego typu budynki nale do
najstarszych i swego czasu naleay do najokazalszych.
W czasie, gdy Misza poszukiwa drogi do przyszego rozmwcy, z Jackiem ustalilimy
przedmiot ewentualnej rozmowy. Rozmowa ma dotyczy organizacji owiectwa i turystyki. Z
tym Jacek jest obeznany, jak dokej z wasnym siodem. Ustalilimy, e rozmow prowadzi Jacek
- szef polskiej delegacji. Ja ogranicz si do roli tumacza. Takiego wsparcia Jacek cigle
potrzebuje, mino znacznych postpw w posugiwaniu si jzykiem rosyjskim.
Wartka rozmowa dotyczya problemw: za ile, na co i kiedy mona zapolowa. Jakie s
koszty skadowe przedsiwzicia: wyywienia, zakwaterowania, obsugi w terenie, transportu i
jego rodzaju; kto wycenia i preparuje trofea itd., itd. Jacek, obeznany wietnie z owiectwem
polskim i zachodnioeuropejskim, zadaje precyzyjne pytania i nie zadowala si oglnikowymi

odpowiedziami. Mam kopoty w cisym tumaczeniu, szczeglnie terminw owieckich, ale


pocieszam si, e Lebiediew te jest w prawdziwych opaach. Sdzi widocznie, e rozmowa
bdzie miaa charakter niezobowizujcej pogawdki, a tu oczekuje si od niego konkretw,
ktrych on sam nie zna.
Jako stary dziaacz, co to z niejednego pieca chleb jad, prbuje wekslowa konkretne pytania,
a to na wstpn faz rozwoju przedsibiorstwa - std niemoliwo aktualnego okrelenia rzdu
wielkoci - to na nieobecno osoby znajcej aktualne dane albo na zmienno skadnikw
decydujcych o ostatecznym rozrachunku. W kadym razie w chwili obecnej nie decyduje si
nawet na podpisanie jakiegokolwiek porozumienia wstpnego. Wszystko, co nas interesuje,
znajdziemy w ofercie, ktr zoy za porednictwem Miszy, jeszcze w czasie naszego pobytu.
Nie zoy oferty nie tylko w czasie naszego pobytu na Syberii - w maju roku nastpnego,
wizytujcy mnie w Polsce brat Miszy, Wasia, poinformowa, e Lebiediew nie da znaku ycia i
dziaalnoci firmy.
egnamy si: Jacek z powag i prawie dostojestwem - c, szefowi delegacji to przystoi - ja
w zamyleniu nad losami monych tego wiata i ich zmiennoci.
W czasie obiadu Misza nawizuje refleksyjn rozmow.
- Jed tak z wami. Widz wszystkie wasze zabiegi o nawizanie jakichkolwiek kontaktw
gospodarczych. Lecz w mojej ocenie dotychczasowe rezultaty s prawie zerowe.
- Dlaczego tak sdzisz? Jest nadzieja na przyszo - mwi.
- Nadzieja, nadzieja. Wiem, e jest czyj matk, ale nadziej i sentymentami nie nakarmisz
si. Sami popatrzcie, czego nie dotkniecie, wszystko idzie, jak po grudzie. Te was podgldam i
chciabym si nauczy troch kapitalizmu. Bo jak wygoni z milicji, to byoby atwiej we
wasnym biznesie - artuje. - A tu za grosz nie mam szczcia. Sprawa sztucznego kawioru w
zawieszeniu; sprawa odpadw drewna szlachetnych gatunkw modrzewia i cedru odpada
cakowicie; z Lebiediewem na dwoje babka wrya. Wasz biznes z Sybirakami widz w
czarnych kolorach. Chyba e liczycie na cud, a to wymaga gbokiej wiary, nie takiej, jak moja i
wasza.
- To powiedz, wyjanij! Dlaczego tak jest? Ty tutejszy i na dodatek niezy psycholog i bystry
analityk...
- Do chwalenia si i obwieszania wiecidekami znajd sobie kogo z bliszej rodziny, a
do gaskania poycz sobie kota. Ja na to nie asy. Ale chc ci odpowiedzie, dlaczego tak jest.
Moim zdaniem przyczyny s, oczywicie, zoone. By to zrozumia, musz ci opowiedzie adin
anegdot - szutku. Spotykaj si dwaj nasi komersanci, a po waszemu biznesmeni. Jeden ma do
sprzedania cukier, drugi chce go kupi. I od czego zaczynaj? Od pisania umowy. A gdy
podpisuj, to kady z nich udaje si w swoj stron, za swoimi sprawami.
- Jak, po co, za jakimi sprawami? - pytam.
- No, jeden idzie szuka cukru, drugi pienidzy. Motto tego powszechnego zjawiska jest
takie - cignie dalej Misza - e nasi ludzie maj inn mentalno. Od p wieku z hakiem
oduczano ich skutecznie przedsibiorczoci i decydowania. Wszystko byo zabronione. Przejawy
inicjatywy lub krytyki, traktowane by jako zamach na ustrj. Tak uksztatowana mentalno
rodzi zachowawczo w dziaaniu, strach przed podejmowaniem decyzji, dziaania jaowe lub
pozorne. Dlatego wasze zabiegi o nawizanie realnej wsppracy spezaj na niczym. Nasza
strona uwaa was za wiatowcw, ktrzy w handlu midzynarodowym maj bogate

dowiadczenie, a oni w yciu nie realizowali ani nie podpisali adnej umowy. S wychowankami
na si totalnie uspoecznionego pastwa.
Poza tym pierestrojka, pierestrojk... Nie wiadomo, czym to si wszystko skoczy. Wszystko
dopiero si zaczyna. Wszystko si rozpada. By na tych gruzach zacz budowanie czego
sensownego, musi upyn wiele czasu. Ludzi prostych i tych wikszych paraliuje strach, nie
tylko przed przyszoci, a nawet przed dniem jutrzejszym. Wasze zabiegi i oczekiwania znajd
waciwych adresatw za kilka lat. Przecie nasi komersanci nie posuguj si w praktyce
adnym obcym jzykiem mimo powszechnego ich nauczania. Nie ma u nas prawa
gospodarczego, rzadkoci s prawnicy-cywilici, obeznani z midzynarodowym obrotem
towarowym. Dlatego wasze zdziwienie nie jest oparte na racjonalnych przesankach, gdy
rozumujecie swoimi kategoriami, a jest zupenie inaczej. Za rozmwcw macie inaczej
uksztatowane osoby. To po prostu tubylcy, sybiracy - Burunduki. I trzeba ich bra takich, jakimi
s.
Prawdziwo tych sw potwierdzio ycie.

Angara
Rozstalimy si na par godzin. Misza pojecha sprawdzi szto syszno i rezli niet nikakich
srocznych bumag. Z Jackiem przygotowalimy obiad.
Okoo godziny 14, przy zapadajcych ju ciemnociach bylimy ju w drodze do
hydroelektrowni. Dojazd tam jest moliwy od strony Nowego Miasta. Znaczy to, e naley
przejecha przez nielubiany przez Misze most i tu za nim skrci w prawo, jadc okoo dwch
kilometrw urwistym brzegiem Angary. Przed mostem wjedamy w gst jak wata mg. To
wody rzeki jeszcze niezamarznitej oddaj ostatnie swoje ciepo syberyjskiej zimie, ktra w
kocu skuje j na dobre, przeksztacajc w najlepsz autostrad w promieniu tysicy kilometrw.
Para wodna, unoszca si z rzeki, przy temperaturze powyej -20 C tworzy gst zawiesin,
ktrej pionowy, nieruchomy sup, wyznaczajcy koryto rzeki, w czasie bezwietrznych dni siga
wysokoci 200 metrw.
Jedziemy z najwiksz ostronoci. Po miniciu mostu drog wyrban w przybrzenej skale
powoli zjedamy do podstawy tamy hydroelektrowni. Jedziemy z szybkoci nie wiksz ni
pi kilometrw na godzin. Takie ograniczenie prdkoci powoduj dwa fakty: formalny - tak
stanowi znak, faktyczny - gsta mga. Gdzie w poowie drogi czerwone pulsujce wiata
szlabanu zatrzymuj samochd. Po sprawdzeniu w ksice numeru przejedajcego samochodu
uzbrojony wartownik przepuszcza bez sowa. To rezultat wczeniejszej rozmowy Leny. Czynno
zatrzymywania i kontrolowania samochodu powtarza si dwukrotnie, z tym samym rezultatem.
W kocu jestemy na miejscu. Na rozszerzonej skalnej pce, 20 na 20 metrw, koczcej drog
parkujemy i wysiadamy. Jestemy mniej wicej w poowie wysokoci tamy spitrzajcej Angar.
Pod nami, okoo 30 m niej, huczy spywajca tunelami po wykonaniu pracy spieniona woda.
Nad nami na podobn wysoko wspina si korona tamy, zamykajca swobodny przepyw wd i
kierujca je do pionowych sztolni o rozmiarach sze na sze metrw, zmuszajc do
nieprzerwanej i katorniczej pracy. Dugo tamy mierzona w koronie wynosi 815 metrw. Jej
szeroko w tym miejscu wynosi 30 metrw. Szeroko ronie proporcjonalnie w kierunku

podstawy - litej skay dna rzeki, gdzie wynosi 55 m. Dugo hali maszyn (posadowienie
generatorw) wynosi 517 m, jej szeroko - 20 m i taka sama wysoko.
Przed wejciem kolejny uzbrojony wartownik telefonicznie sygnalizuje nasze przybycie. Na
sygna przychodzi grona straniczka bez broni i prowadzi nas do oddzielnego pomieszczenia,
gdzie oczekujemy na przyjcie naszego przewodnika - eni. Od niego pochodz przytoczone
wczeniej informacje o tamie.
enia pracuje tu jako inynier mechanik. Jest narodowoci koreaskiej, ale z Koreaczykw
miejscowych, syberyjskich, ktrzy w niewielkich enklawach zamieszkuj Syberi. Koreaczycy
w Irkuckiej Obasti stanowi zaledwie 1% ogu mieszkacw. Jest bardzo wesoy, umiechnity,
drobnej budowy, prawie chopicej i - jak wszyscy wspplemiecy - o oliwkowej cerze i
sterczcych najea kruczych wosach. Ubrany w grnej czci tylko w robocz, kraciast koszul.
Nam te radzi rozebra si, bo we wszystkich pomieszczeniach, ktre bdziemy zwiedza, jest
wyjtkowo ciepo - okoo 25C. Ciepo pochodzi z wentylowanych, pracujcych generatorw.
Jego nadmiar odprowadzany jest na zewntrz.
Po kilku minutach przekonujemy si, e mia racj. Jest gorco, jak na rwniku.
Podchodzimy dugim korytarzem do duych, przeszklonych drzwi rozsuwanych, otwieranych
za pomoc zakodowanej klawiatury. Po przekroczeniu progu jestemy w duej reprezentacyjnej
sali - hali sterowniczej. Podoga wyoona czarnym marmurem, ciany - biaym z delikatnymi
czerwonymi yami, a sufit ozdobiony gsto sztukatorskimi wzorami.
Wielko sali - ok. 50 x 30 metrw, wysoko - 20 metrw. Przed frontow cian, na rodku
duy, pkolisty pulpit sterowniczy o dugoci okoo 10 metrw i szerokoci dwch metrw.
Rozmieszczono na nim mnstwo urzdze technicznych, od kilkunastu monitorw
komputerowych na czytnikach, rejestratorach i urzdzeniach regulacyjnych skoczywszy.
Ogromna ciana przed pulpitem upstrzona jest tysicem linii i rnokolorowych wiateek
cigych i rytmicznie pulsujcych oraz na wszelkie inne sposoby informujcych osob
wtajemniczon o aktualnej pracy elektrowni, jako caoci i kadego podzespou oddzielnie. Nad
tablic na grze umieszczony jest duy czytnik wskazujcy ilo aktualnie produkowanej i
wysyanej energii. Odczytuj jego wskazania. Oscyluj midzy wielkociami 2460 a 2485
megawatw. Wskanik jest cigle w ruchu, ale jego wskazania mieszcz si w tym rzdzie
wielkoci.
Ca t sal zawiaduje dyspozytor, majcy bezporedni czno ze wszystkimi subami
elektrowni oraz Ministerstwem Energetyki Rosji. Dzi dyspozytorem jest kobieta, nawet nie
stara. W biaej bluzeczce i czarnej spdniczce robi wraenie nie tylko estetyczne, lecz nawet
szykowne.
Ta wyoona marmurami i ozdobiona emblematami sala dyspozytorska elektrowni oraz jej
monumentalne gabaryty jest cigle jeszcze najbardziej reprezentacyjnym miejscem w rejonie
Ust-Ilimska. Do niedawna odbyway si w niej nawet akademie i wiece z okazji i ku czci. Tu
skaday przysig nowe roczniki wojsk stacjonujcych w okolicach, tu lubowali komsomolcy i
pionierzy. Czsto, po zawarciu maestwa, przybywali nowoecy i skadali wizanki kwiatw.
Tu bya witynia. Dzi to przeszo. Pozostay tylko funkcje dyspozytorskie, zgodnie z
przeznaczeniem.
Takie same drzwi dziel dyspozytorni od serca elektrowni - hali maszyn. Jak okiem sign,
czyli ponad piset metrw, cignie si owa hala wylana w obrysie tamy i rwna jej rozmiarami.

rodek, wzdu caej dugoci, zajty jest gniazdami posadowienia generatorw. Kade takie
gniazdo o rednicy 10 metrw i gbokoci 18 przykryte jest metalow kopu z przeszklonym
wziernikiem. Kopua wystaje z podogi okoo p metra. Caa hala wyoona jest blokami
jasnego, porowatego materiau citego mechanicznie, o rozmiarach metr na metr. Jest 20 gniazd
generatorw. Samych generatorw zamontowano 16, z tego jednoczenie pracuje pi. Reszta w
tym czasie stoi na zapasie. Cao elektrowni wyposaona jest w jednorodne generatory o
wydajnoci 500 megawatw kady.
Ciekawostk tej elektrowni jest fakt, e wszystkie generatory transportowane byy do miejsca
posadowienia ju cakowicie zmontowane. T technologi montau generatorw o takiej mocy
zastosowano w Rosji pierwszy raz.
czna moc elektrowni - w peni uruchomionej moliwoci - wynosi 10.000 MW i przekracza
wielokrotnie obecne zapotrzebowanie na energi elektryczn, ktrej cena sprzedana dotychczas
bya prawie adna, bo dla przemysu 2 kopiejki za kW, na cele owietlenia i potrzeby
gospodarcze ludnoci 4 kopiejki za kW, a na cele grzewcze gospodarki komunalnej 3 kopiejki za
kW.
Na tysickilometrowym odcinku rzeki zbudowano trzy takie lub bardzo podobne elektrownie:
w Bracku, Ust-Ilimsku i Boguczanach. S one energi, ktra czeka na rozwj infrastruktury
umoliwiajcej eksploatacj nieprzebranych i dotychczas nieeksploatowanych z mineraw.
W sali wyczuwalna jest wibracja oraz niegony szum zbliony do pogranicza czcego
gwizd z sykiem, co jakby pierwsze lub ostatnie akordy na krtko wczonych silnikw
odrzutowych, lecz o bardzo stonowanym nateniu.
Idziemy wzdu sali i przez wzierniki ogldamy obracajce si w szalonym tempie wirniki
wytwarzajce niewyobraalne moce. S blisko, w zasigu rki. Jedna kapsua jest zdjta.
Podchodzimy, zagldamy w ciemn czelu. enia wcza umieszczone na zewntrznej cianie
otworu owietlenie. Ukazuje si przepastna sztolnia, a w niej pionowo umieszczony wirnik
generatora z czciowo zdemontowanymi elementami stojana i zaoonymi w to miejsce
wielopitrowymi pomostami roboczymi. Przypomina to sylwetk komina, fabrycznego w
remoncie, obudowanego rusztowaniami. Z t rnic, e ten jest skierowany w d. Jest to
planowo remontowany generator. enia kieruje pracami remontowymi. Przy remoncie pracuj
trzy brygady: elektrykw, lusarzy-mechanikw i izolacyjno-malarska. Pracuj na jedn zmian.
Nie ma popiechu. Prdu elektrycznego jest dosy. Ogldamy podzespoy i elementy.
Nasz podziw budzi potne jarzmo grnego oyska rolkowo-oporowego wirnika,
utrzymujce wirnik we waciwym pooeniu. Samo oysko ma rednic ponad dwa metry.
Wida zasad jego smarowania i chodzenia, system hamulcw tarczowych, sucych do
awaryjnego wyhamowania generatora, ktry jest sterowany komputerowo w oparciu o rnice
termiczne (dopuszczalne temperatury w czasie hamowania, rne dla rnych metali).
Wytracanie prdkoci, a do cakowitego zatrzymania, wirujcego z szybkoci 4000 obrotw na
minut wirnika o masie 80 ton wymaga tylko 20 minut. Kto lubi fizyk, moe obliczy, jakie siy
dziaaj w cigu kadej sekundy na wirujc mas, by j w tym czasie nie tylko skutecznie, ale i
bezpiecznie zatrzyma.
Wyprodukowana energia odprowadzana jest dziesicioma przewodami, o gruboci nie
mniejszej ni przedrami dorosego mczyzny, na trzy stalowe supy zakotwiczone w
prawobrzenej skale. Std, na odlego omiuset metrw, przekazywana jest w poprzek Angary,

poniej tamy na jej lewy brzeg, ktry jest niszy od prawego. Aby uwzgldni zwis i ciar
przewodw nie podpartych niczym porednim nad nurtem pyncej rzeki, na brzegu zbudowano
sup o specjalnej konstrukcji. Przyjmuje on trzy trjfazowe linie energetyczne z prawego brzegu i
rozdziela na trzy, odrbnie biegnce w rnych kierunkach, linie przesyowe. Sup ma 200
metrw wysokoci, a jego boczne ramiona - jak reje na maszcie aglowym - maj rozpito 50
metrw.
Wydawaoby si, e ludno miejscowa powinna by rada z moliwoci, jakie stwarza
perspektywa rozwoju przemysu, a tym samym podniesienia standardu ycia. Ale gdzie tam! - i
nic dziwnego. Na konto przyszych udogodnie naley zapisa takie fakty; Burunduki
(miejscowi) stracili ju pola uprawne, zalane przez spitrzone wody. Znaczna cz ryb w obrbie
elektrowni jest niszczona przez opaty wirnikw, mimo zabezpieczenia kratami czci wlotowej.
Zwierzyna zmienia swoje cigi (przejcia). Omija rozlege zbiorniki - morza elektrowni. Nie
tego oczekiwali mieszkacy Syberii, ktrzy s tradycjonalistami, ceni spokj i wolno. Maj
swj wzorzec szczcia i kady, kto prbuje narzuci im szczcie przez siebie wydumane, jest
bardzo podejrzany. Ponuro patrz na przybyszw i na wasn przyszo.

W tajg
Przedostatni dzie przed odlotem w tajg, jakby dla treningu, spdzilimy te w tajdze na
wdkowaniu. Lonia po uadzeniu swoich spraw zwizanych z wyjazdem do Czyty zabra nas do
swojej daczy, pooonej okoo 30 kilometrw poza miastem, stamtd, okoo czterech kilometrw
dalej, przez dziewicz tajg pojechalimy do brzegw Angary, na uroczysko tioszczyj jazyk (jzyk
teciowej).
Jest to miejsce, gdzie rzeka zmienia swj kierunek na pnocno-zachodni. Wrzynajcy si w
nurt rzeki cypel zakoczony jest ostr ska, przypominajc jzyk. Dwa lata temu bray tu
bardzo dobrze okonie. Nie wiem, dlaczego ostr ska nazwano jzykiem teciowej, czy ze
wzgldu na ostro, czy twardo.
W rybace, oprcz Loni i nas, wzi udzia jego dziesicioletni wnuk Dimka. By z tego tak
dumny i uradowany, e z wdzicznoci gotw by w lot spenia kade polecenie. Wcisn si w
kt tylnego siedzenia i na pytania dziadka o sprzt owiecki odpowiada dokadnie i
wyczerpujco. Sam przygotowa sprzt i torby. Babcia i mama zabraniay mu wyjazdu, ale
znalaz sposb na skruszenie ich zakazu i zmian decyzji.
Jechalimy tajg w kierunku lotniska. W tej czci tajga jest nietknita. To dla splendoru
miasta i okolicy. Nigdy nie wiadomo, kto przyleci i bdzie jecha do miasta. Zawsze jest dobrze
zrobi na gociach mie wraenie. To niewiele kosztuje, a zyska mona wiele.
Po przejechaniu 20 kilometrw szos, skrcilimy w drog w gb tajgi. Te rwno odgarnity
nieg. Gste lady opon wiadcz, e na swe dacze przybyli i inni.
Dojechalimy w kocu do duej polany na kilkudziesiciohektarowym paskowyu. Tak
rwny teren trafia si tu rzadko. Tajga w tym rejonie ronie na silnie pofadowanym terenie.
Bywa, e rnice poziomw midzy wzgrzem a dolin wynosz kilkaset metrw.
Na paskowyu, na szecioarowych dziakach, pobudowano z pidziesit dacz. W pobliu na
podobnych polanach buduje si ich znacznie wicej.

Dacza Loni naley do bardziej okazaych. Zbudowa j sam, z pomoc syna i ony z drewna
modrzewiowego. Budynek ma trzy pokoje: na dole dwa i na pitrze jeden. Pozostaa
powierzchnia jest strychem krytym gontem. Dom jest czciowo podpiwniczony, czyli ma
naturaln zamraark.
Oprcz budynku na dziace jest maa drewniana, ale oszklona, cieplarnia. Ogrzewana jest
drewnem, a przeznaczona do uprawy ogrkw i pomidorw. Ogrki czasem udaj si w uprawie
gruntowej, ale czsto wymarzaj ju w lecie. Pomidory - poza szklarni - nie przyjmuj si.
W budynku gospodarczym jest nieodczna bania (ania parowa) z duym paleniskiem,
naczyniami na wod zimn i gorc, miotami brzozowymi i kamieniami, ktre polewa si wod,
gdy s rozgrzane.
Pozostaa powierzchnia w caoci wykorzystywana jest pod upraw warzyw. Chodzi si po
deskach opartych na 30-centymetrowych kokach. Tak, by pod upraw mona byo przeznaczy
cay zagon. Pod nimi ronie marchew, pietruszka, cebula i inne warzywa. Ziemniaki w uprawie
na daczy zajmuj ponad poow powierzchni. Ziemniak na Syberii w ywieniu i produkcji
(wiemy, o co chodzi) jest prawie strategicznym artykuem.
Po wyadowaniu rzeczy z samochodu Misza odjecha. Mia do zaatwienia pilne sprawy.
Umwi si z Loni co do miejsca i czasu powrotnego spotkania.
Rozejrzelimy si krtko po zakamarkach daczy. Zgodnie z tutejsz regu: w tajdze kady
sam si zaopatruje i ochrania, Lonia podzieli adunek wrd uczestnikw wyprawy i ruszy na
przeaj, kopnym niegiem w tajg. My za nim gsiego. Najpierw Jacek, pniej Dimka, a na
kocu ja. Kady z nas mia jaki adunek. Dimka nis tyko kocioek do gotowania uchy, ktry z
atwoci mg si zmieci w torbach niesionych przez kadego z nas, lecz Lonia wyranie
zaznaczy: tak dono byt' (tak musi by). I tak byo. Forsowny marsz przez tajg trwa godzin.
Jacek, pomny mojego niedawnego pobytu w szpitalu, kilkakrotnie pyta o moje samopoczucie.
Odpowiadaem: dobrze! Odpowied bya zgodna z prawd. Czuem si dobrze, lepiej ni w
Kraju.
Gdy dotarlimy do celu, Lonia koczy wiercenie pierwszego otworu w lodzie Angary.
Posypay si rozkazy. Bo u Loni - jak u dobrego podoficera w druynie - nigdy nie moe by
wszystko zrobione. Zawsze jest co do zrobienia. I tym razem te tak byo.
Jacek przygotowa sprzt do poowu. Mia zacz wdkowanie. Lonia - po wywierceniu
otworw w lodzie, wybranych w sobie tylko znanych miejscach - te zaj si wdkowaniem. Ja
dostaem zadanie przygotowania ogniska i urzdzenia do gotowania uchy. Byem kontent.
Lubiem to bardzo. To zajcie przypominao mi najpierw pastusze, pniej harcerskie lata. Dimka
by cznikiem. Z wasnej inicjatywy donosi te wod i zowione ryby, zbiera i dokada drewno
na ogie. Do aktywnoci przynagla mrozik.
Przeciem wzdunie siekier kor na niezbyt grubej brzozie (kora brzozowa poprawnie
nazywa si: brzost). Nastpnie okrnie odarem kilka kawakw i uoyem na mchu w miejscu
odgarnitym ze niegu i przygotowanym na ognisko (T metod rozpalam ogniska w lecie - teraz
te okazaa si niezawodna). Nastpnie przygotowaem nieco uschych gazek sosny i
modrzewia. Pooyem je na korze. Signem po zapalniczk. I oto pierwsza poraka. Ognia nie
ma. Iskra jest. Gaz jest. A ognia nie ma. Wielokrotne krzesanie nie daje rezultatu. Okazuje si, e
przy niskich temperaturach gaz nie zmienia si w ciao lotne, nie paruje.
Wkadam zapalniczk, jak termometr, pod pach. Skutkuje. Po chwili wesoy pomie strzela

pionowo w gr z brzozowej kory przez sosnowy chrust. Zbieram grubsze drewno dla
podsycenia ogniska.
Po chwili zauwaam, e kora si wypalia i zgasa. Chrust pozosta nienaruszony.
Naciem wic wicej paskw kory. Pooyem w tym samym miejscu. Przykryem tym
samym chrustem. Zapaliem.
Kora zacza si pali wysokim pomieniem, ale chrust nie zajmowa si i nie zaj do koca
wypalenia kory. Osupiaem. Byem bezradny: bez ogniska i koncepcji.
- No i co, letni Sybiraku? - zawoa Lonia. - Nie moesz ognia zim zapali?
- Nie tylko, e nie mog zapali, ale nawet nie wiem, dlaczego tak si dzieje! - odkrzykuj.
- I nie zapalisz, bo bierzesz na rozpak chrust i drobne drewno z kor. Ono nie zapali si na
pocztku ogniska, bo od jesieni jest przesiknite wod, ktra nie odparowaa, nie zdya.
Przyszed raptowny mrz i tak ju zostao. W tym drewnie jest wicej lodu, jak drewna. A kto
rozpala lodem - mieje si. - Poszukaj na powalonych drzewach gazi pionowo sterczcych i bez
kory. Im grubsze, tym lepsze. Rozrb je i od rdzenia narb drobniutkich szczapek. Jak rozpalisz,
bdzie si palio i pozostae drewno.
Tak te zrobiem. Po kilku minutach buzowa pomie pmetrowej wysokoci.
Majc ogie i pierwsze zapasy drewna z gowy, zabraem si do zawieszenia nad ogniskiem
kocioka na uch.
Znalazem w tym celu bardzo trudno paln, surow osik, dziesiciocentymetrowej gruboci.
Zrbaem j. Z korony zrobiem okoo metrowej wysokoci rozwidlon podprk. Drugi koniec
zaciosaem i wbiem na gboko okoo p metra w mech i torfowisko tu obok ogniska. Dug
erd przeoyem przez rozwidlenie, tak, e jej krtki koniec by nad pomieniem ogniska, a
dugi stanowi przeciwwag dla kocioka. W tym kocioku gotowalimy uch. Wyduajc lub
skracajc krtszy koniec erdzi, poprzez jej przesunicie w widach podprki, uzyskiwalimy
zmienne pooenie kocioka nad pomieniem, co miao wpyw na intensywno gotowania.
Ten sposb gotowania nad ogniskiem bardzo polecam wszystkim biwakowiczom.
Ledwie ukoczyem przygotowanie ogniska i zawieszenie kocioka, Dimka przynis
zowione ryby. Byo chyba z osiem redniej wielkoci okoni i kilka poci. Jacek - pocztkujcy
wdkarz - mia w tym swj znaczcy udzia.
Kady, kto kiedykolwiek skroba okonie, wie, o czym mowa. Ale skrobanie okoni na mrozie i
bez stou, a tylko na pniu powalonego, onieonego drzewa to wyjtkowa katorga. Wyskakuj z
rki, wypadaj na nieg, marzn w oczach. Nie daj si oczyci.
W sukurs przyszed mi Lonia. Jacek zapamitale wdkowa. Oczycilimy okoo 30 rednich
ryb. Kilkakrotne pukanie w krystalicznej wodzie rzeki i gotowe! Dziesiciolitrowy kocioek,
zawieszony nad ogniskiem, do poowy wypeniaa woda. Lonia wrzuci we kilka drobno
pokrojonych ziemniakw, ktre s tu wielkim skarbem (wiadro kosztuje tyle co butelka
najlepszego koniaku: 100 rubli; w tym czasie najnisza pensja i emerytura syberyjska to okoo
300 rubli). Nastpnie dorzuci kilka pokrojonych cebul i ryby. Dla smaku i zapachu doda sl i
tylko sobie znane dodatki z miejscowych zi.
W innym rondelku, na arze ogniska, zagotowalimy mocn herbat zielonkawego koloru z
Iwanowa czaju, zioa rosncego w tajdze, ktre tu powszechnie stosuje si do przygotowania
gorcego napoju.
Lonia, gotujc uch, czsto j miesza i smakowa, dosypujc to i owo. W kocu rzek chwatit

i odstawi. Ugotowane ryby wybra z uchy i uoy gatunkami na skrzynce z przyborami


wdkarskimi, zasanej papierem, chleb rozkroi na prostokty rnej wielkoci. Tym zakoczy
swoje kucharskie dzieo.
Gdy zakomenderowa: do stoowoj!, Dimka i ja ju bylimy na miejscu. Nam nie trzeba byo
powtarza. Gorzej z Jackiem, ktry zawzicie wdkowa i na pierwsze wezwanie Loni
odpowiedzia: zaraz, zaraz. W kocu i on doczy do kompanii.
Uczt zaczlimy od gotowanej ryby. Bya wspaniaa, wieuteka. Miso oddzielao si bez
trudu od oci. Inaczej ni to ma miejsce w przypadku ryb smaonych lub marynowanych, nie
mwic o suszonych. Takie na Syberii jada si czsto.
Nastpnie Lonia z torby wyj emaliowane, plitrowe kubki. Tu peni one funkcj kubkw i
talerzy. Nala uchy i wrczy nam wraz z drewnian yk.
Dla mnie to nie nowo. Ale Jacek pierwszy raz w yciu mia w rce tak yk. I tu
zdobywamy nowe syberyjskie dowiadczenie. yka metalowa jest tu mao przydatna. Jest zimna
do trzymania w goej rce, potrawa zaczerpnita metalow yk i sama yka na mrozie szybko
stygnie, nie da si umy niegiem ani w wodzie, bo wszystko do niej przymarza. Zimna
metalowa yka - wzita do ust lub mokrej rki - moe nie da si oderwa bez patka skry.
Mimo e ta rybna zupa bya doskonaa, nie moglimy jej zje za jednym posiedzeniem - nie
starczyo miejsca w odkach.
Uch zawsze gotuje si z caych ryb. Gotowana z czci ryb, nigdy nie bdzie uch tylko zup
rybn. Wywar z czci chrzestnych gowy, petw, i skry daje ten niepowtarzalny smak i
konsystencj lekkiej zawiesiny. Po lekkim schodzeniu cina si w galaretk. Zwyczajowo uchy
dzieli si na zwyke, podwjne i potrjne (witeczne). Lonia zawsze robi trojnuju (czyli
potrjne). Zaley to od iloci ryb, z ktrych jest przygotowana. Jedenacie ryb redniej wielkoci
to normalna ucha, dwadziecia dwie - wiadomo: podwjna, i trzydzieci trzy to ta najlepsza,
potrjna.
Po cikim zmaganiu si - tym razem nie z przeciwnociami losu, lecz ze sawn uch pokonani, lecz zadowoleni, na haso kaniec! zabralimy si ponownie do przerwanych zaj:
Jacek z Loni - do poowu, a ja z Dim, po umyciu naczy, podsycalimy ogie. Pozostae ryby i
ucha musiay by gotowe do dalszej konsumpcji. Odbieralimy i gromadzilimy ryby od naszych
wdkarzy, ktrzy cigle zmieniali pooenie, wiercili nowe otwory i oddalili si od brzegu okoo
kilometra.
Dimka opowiada swoje dziecice przygody z przejciem i swad. Ja diadi wsio razkau. Ale
w kocu i jego niespoyte siy ulegy wyczerpaniu. Mwi coraz ciszej, wolniej i w kocu
zamilk. Po chwili zauwayem, e pi, siedzc w kucki pod cedrem w bezporedniej bliskoci
ogniska. Ubrany by ciepo i chwilowo to niczym nie grozio. Na nogach mia wojokowe
walonki, a odzie wierzchnia skadaa si z kouszka sigajcego kolan, z wierzchu krytego
suknem, i futrzanej czapki uszatki zawizanej pod brod i otulajcej policzki. Postawiony
konierz koucha i podwizany z zewntrz szalikiem czyni widocznymi tylko oczy i czubek
nosa. Na rkach mia futrzane rkawice. Gdy rce byy wolne, zawsze trzyma je schowane w
rkawach koucha. Nie wiedziaem, jak mam postpi, budzi chopca czy pozwoli mu na
chwil smacznego, wzmacniajcego snu. Odszedem z 10 metrw od ogniska i krzyknem w
stron Loni, owicego dalej, okoo 200 metrw od brzegu.
- Dimka usnu! Szo dieat'?

- Pust' spit' - odkrzykn. - Jak masz ochot to pij razem z nim.


Oczywicie, nie zasnem. Podtrzymywaem ognisko i czuwaem nad chopcem.
Byo ju dobrze po poudniu, gdy Lonia, koczc pow, cign do ogniska wraz ze spor
porcj ryb. Nawoywa te do powrotu Jacka, ale bez rezultatu. Zajty wdkowaniem z wielkim
powodzeniem, prosi o kilka chwil zwoki. Jego sylwetka ledwie bya widoczna z odlegoci
okoo 300 metrw, na skutek wstajcej znad lasu i gstniejcej coraz bardziej mgy. To woda pod
lodem oddawaa resztki ciepa.
Zaczlimy si zbiera do powrotu. Po sprawdzeniu, czy wszystko zostao zabrane i jest na
swoim miejscu, zasypalimy gboko niegiem dogasajce ognisko i udalimy si w drog
powrotn.
Po p godzinie marszu, przy zapadajcych ciemnociach, od czoa naszego pochodu,
posyszelimy dugie, przerywane, powtarzajce si cyklicznie sygnay klaksonu
samochodowego. To Misza! Zaniepokojony naszym opniajcym si powrotem dawa sygnay,
wskazujc miejsce postoju.
Bylimy umwieni na 14, jest ju 1430. Przed nami ledwo widoczny - przez mg i coraz
wiksze ciemnoci - brzeg. Wyduylimy krok. W kocu brzeg i las!
Jechalimy do domu w milczeniu. Caodzienny pobyt na mrozie i dugi marsz dawa zna o
sobie w ciepym wntrzu samochodu. Walka z sennoci wydaje si niemoliwa. Dojechalimy
do domu, a w nim dopiero si zaczo...
Czekali na nas Sawik, Luba i Lena. Poczynili ju ostateczne i szczegowe przygotowania.
Informacje lec ciurkiem, jak z rogu obfitoci. Mona to porwna do rozgardiaszu
redakcyjnego wielkiej gazety, usiujcej, jako pierwsza, nada bieg frapujcym wiadomociom.
Sytuacja miaa si tak: jutro z Niewanu - posioka przylegajcego do miasta, gdzie znajduje
si polowe lotnisko helikopterw, pooone bezporednio na brzegu Angary - mamy odlecie w
tajg, do Czosnykowki, odlegej o 350 km. Odlot zaplanowano na godzin dziewit rano. Rejs
mia by techniczny. Helikopter poleci do bazy z czciami zamiennymi, czterdziestoma
workami ziemniakw (po 30 kg) dla brygady, a jako dodatek polec: Sawik, Wasia, Gawri i
Jacek ze mn.
Zgodnie z zasad, e w tajdze kady sam siebie zaopatruje i ochrania, zgodnej z inn zasad:
lepiej nosi, ni prosi, Sawik dokona przegldu naszego ekwipunku. Zacz od kontroli ubrania
i butw. Z Jackiem poszo gadko. Jego typow dla lenikw sukienn kurtk z kapturem i
wieloma przepastnymi kieszeniami w rnych miejscach, czapk baranic, nieprzemakalne buty
typu wojskowego (sznurowane, o cholewce podniesionej do p kolana), dwie pary dresw i dwie
pary grubej bielizny Sawik zaakceptowa bez zastrzee.
Z moim ubiorem byo jednak gorzej.
W kocu do wasnej garderoby skadajcej si z pikowanej szewiotowej kurtki, trzech par
dresw, dwch par ciepej bielizny dobraem futrzan czapk z psw i wojokowe buty-walonki.
Mimo to Sawik by niezadowolony, dopki nie dooy do tego wszystkiego olbrzymiej
roboczej kufajki z takimi samymi spodniami. Do obuwia przywizywa najmniejsz wag, bo w
Czosnykowce mielimy dosta prawdziwe syberyjskie buty myliwskie iczigi wraz z rakietami
niegowymi.
Zaatwiwszy przegld odziey, Sawik poleci oprni plecaki i pod jego okiem
rozpoczlimy upakowk najniezbdniejszych rzeczy. Na pocztek do plecakw posza odzie z

dodatkami: rkawice, skarpety, onuce, swetry; nastpnie ywno, a przede wszystkim nasze,
wysokoprzetworzone koncentraty (suszone warzywa, rozpuszczalna kawa i herbata, cukier,
mleko w proszku, zupy, chrupki chleb i mka grochowa z boczkiem). Konserwy misne
musielimy zostawi. Zwyczaj i honor myliwski zabrania bra miso w tajg. Za to nasze zapasy
uzupeniy Lena i Luba trzylitrowym sojem konfitur malinowych i nieco mniejszym soikiem
miodu.
Potem przysza kolej na leki. Oprcz tradycyjnych, zabralimy take niekonwencjonalne:
dwie butelki spirytusu, dwie ytniej i kilka butelek z domowej gorzelni.
Sznurujemy plecaki. Noe i latarki bd pod rk na kade zawoanie, w kieszeniach. Bro,
ka i pociel otrzymamy w Czosnykowce. Za rad Sawika zostawiamy te paszporty i obc
walut. Jako jedyny dokument osobisty zabieramy zaproszenie i ruble. Chowamy je do
woreczkw umieszczonych na piersi.
- Ja was znam, bdcie spokojni. Wilki o paszport nie poprosz, a ostatni milicjant, Misza,
zostanie w Ust-Ilimsku. Tu wadza radziecka si chwieje, a tam jej nie ma - uspokaja, artujc,
Sawik.
Zrobio si pno. Umawiamy si jutro na lotnisku. Po wyjciu naszych przewodnikw i
opiekunw mimo zmczenia sen nie przychodzi. Bylimy zbyt podekscytowani, co nie
przeszkodzio nam w zjedzeniu dobrej kolacji.
Po kolacji ucilamy plan dziaania. Wsplnie dochodzimy do wniosku, e nie mog polowa
w parze z Jackiem, a tym bardziej we trjk. C, mj stan zdrowia, kondycja fizyczna i wiek
ograniczaj moje moliwoci. Wiem, e nie mog porywa si z motyk na soce. Ustalilimy
wic, e Jacek bdzie polowa ze Sawikiem, co w niczym nie bdzie ograniczao jego planw
myliwskich. S prawie rwienikami, jednakowymi pasjonatami owiectwa, niech si naciesz
do syta. Ja bd polowa sam. A jak kto z brygady bdzie mia wolny czas i zechce mnie
poprowadzi i towarzyszy, to bd wdziczny. Na tym stano.
Grubo po pnocy sen upomnia si o swoje prawa. Rozeszlimy si do ek.
Rano zbudzi nas, jak zawsze punktualny, Misza. Wypilimy szybk herbat. Zarzucilimy
luno, na jedno rami plecaki i do samochodu.
Mrz by tgi (okoo 25-30C), prszy drobny nieek. Na lotnisku bylimy po p godzinie.
May drewniany budyneczek administracyjny lotniska sta zamknity na cztery spusty.
Nadbrzeny pas rzeczny, szerokoci okoo 100 m i dugoci 600 m, odgrodzony od pozostaego
terenu drewnianymi kokami i trzema liniami gadkiego drutu. Domylam si, e to pas startowy.
Na kocu stoj dwa samoloty AN-2. Przy nich kreci si zaoga.
Po kilku chwilach do samolotw podjechaa kryta ciarwka. Na nieprzetartej drodze ley
ju gboki nieg, okoo pmetrow warstw. Ludzie z ciarwki przeadowuj z samolotw
jakie skrzynki i paczki. Zaadowane poczt z Bracka samoloty odlatuj do Boguczan. Samoloty
pocztowe nad tajg lataj zawsze parami. Taki jest przepis.
Okoo p do dziesitej przyjeda pod budyneczek aerodroma osobowy moskwicz. Wysiada
lekko kulejcy mczyzna.
- A oto i on sam - mwi Misza - jedyny personel tego lotniska. Przedstawia si, lecz
nazwiska nie zapamituj. Informuje, e wszystko w porzdku. Lot odbdzie si normalnie, tylko
z okoo trzygodzinnym opnieniem. Zasza konieczno wymiany czci rotora. Helikopter
polecia na cywilne lotnisko, gdzie mieci si te baza helikopterowa. Tam dokonaj

niezwocznie wymiany. Lot planowany jest na jedenast. Czekamy w baraku lotniska.


Jest ciepo. Akumulacyjne piece elektryczne speniaj swoj rol. W pierwszym
pomieszczeniu jest biuro gospodarza i co jakby poczekalnia. W drugim, mniejszym - co wida
przez otwarte drzwi - znajduje si radiostacja oraz ustawione w stojakach przyrzdy
sygnalizacyjne rnego rodzaju i przeznaczenia.
Nasz aktualny gospodarz z zawodu jest pilotem-polarnikiem. Lecz problemy zdrowotne
zmusiy go do zejcia na ziemi Rozmawialimy o tym i o owym, gdy pod budynek podjechaa
ocieplana ciarwka ura do przewozu osb, z ktrej wysiedli Sawik, Wasia, Gawri (jak
dowiedziaem si pniej - mechanik wiozcy czci zamienne) i dwch z pewnoci
niepenoletnich chopcw, nagruzczikow (robotnikw zaadunkowych). Maj nosi worki z
ziemniakami. Gdzie im do workw, maj najwyej 15-16 lat, ale s to synowie kogo z brygady,
czy bazy. Bya okazja przelecie si, wic najli si jako adowacze, wiedzc, e przy adowaniu
workw nie zostawimy ich samych. miesznie wygldaj, gdy udajc dorosych, wycigaj
papierosy i pal. Tak akurat si zoyo, e w tej ekipie doroli palacze, do ktrych wtedy jeszcze
naleaem, stanowili mniejszo.
Przed jedenast przylecia migowiec MI-8. Przenielimy adunek z samochodu do
helikoptera. Ziemniaki i czci zamienne zajmuj cae dno kabiny. Pasaerowie gramol si,
gdzie kto moe. Siadamy z Jackiem po przeciwnych stronach w pobliu iluminatorw.
Po chwili silnik zagdaka, a nastpnie, zwikszajc obroty, maszyna wzniosa si w tumanach
niegu na wysoko okoo dwch metrw. Przez kilka sekund pilot utrzymywa j w tym
pooeniu, kilkakrotnie zwikszajc do maksimum obroty silnika. Bya to regulaminowa prba.
Nastpnie odczuem silne wgniatanie w siedzenie i helikopter - w gbokim przechyle na dzib zacz nabiera wysokoci.
Gdy wznis si wyej i tumany niegu nie mciy widoku, okazao si, e lecimy w d rzeki,
a wic na pnoc, cay czas wzdu jej koryta, ktre ukazywao si raz z lewej, raz z prawej
strony naszego helikoptera. Widocznie pilot prostowa meandry Angary.
Sta wysoko przelotu mona z du dokadnoci okreli na 300 metrw. Wyranie byy
widoczne due drzewa i ich konary, a take kamienie brzegowe, znaczniejsze skaki w nurcie
rzeki i urwiska.
Zwartej, dziewiczej tajgi na terytorium, nad ktrym lecielimy, byo mao, moe kilka procent
na szczytach i stromiznach, w miejscach trudnych do eksploatacji. Zostay tylko halizny po
zrbach i rachityczny porost bagien i zapadlisk. Odnowie lasu w formie zrnicowanych w
wieku nasadze - nie wida. Jak na doni zobaczylimy natychmiast planow gospodark ustilimskiego kombinatu LPK. W odlegoci okoo 50 km od kombinatu jeszcze widziaem
nasadzenia w rnych kierunkach, szczeglnie wzdu uczszczanych tras. Natomiast poza t
stref nie prowadzono jakiejkolwiek dziaalnoci zmierzajcej do odnowienia bezlitonie
eksploatowanego drzewostanu.
Nigdy bym nie uwierzy, gdybym nie widzia na wasne oczy, e rzeka moe mie tyle wysp.
Bieg Angary po Wyynie Syberyjskiej jest tak krty, e co rusz widzi si ostrowy, cyple,
pwyspy. W wielu miejscach nurt rozdwaja si, a nastpnie schodzi, tworzc rozlege wyspy,
nieraz o dugoci kilku kilometrw. Bywaj te zamieszkane. Pod nami przemykaj zabudowania
posiokw, lecz czciej wida ogrodzenia z wieyczkami straniczymi, a wewntrz ogrodze
szeregow zabudow. To agry i kolonie karne. Wszystkie maj charakterystyczn, jednakow

zabudow. Na zewntrz ogrodze, zawsze czworobocznych, znajduje si strefa zaporowa, to jest


pas ziemi, o szerokoci 200-300 metrw, pozbawiony jakiejkolwiek rolinnoci. Pas, na ktrym
si strzela bez uprzedzenia.
Po p godzinie lotu zauwaamy na lewym brzegu Angary, w odlegoci okoo kilometra od
rzeki, autostrad, a na niej niekoczc si kolumn samochodw ciarowych rnego typu.
Pokonujc huk silnika, krzycz do Jacka, by spojrza w kierunku, ktry mu wskazuj.
Nie umiem zinterpretowa obrazu, wic przesuwam si do Wasi.
Pokazuj i krzycz do ucha:
- Co to? Autostrada?
- Niet, zimnik!
Zimnik to zimowa droga wywozu drewna z lasu do kombinatu, do zaadunku na stacjach
kolejowych, do skidw (zrzutw) nad brzegami rzek, gdzie wiosn zbija si tratwy i spawia
dalej. Ta droga - czynna tylko zim - liczy sobie 700 km. W lecie jest nieprzejezdna. Uzdatnia j
do uytku mrz. cina torfowiska, bagna i setki strumieni o grzskim dnie. Szeroko drogi ma
okoo 60 metrw, co umoliwia nawracanie zestawu duycowego w kadym miejscu drogi. W
jedn stron jad ciarwki zaadowane duyc, w drug puste. Z gry ten leny trakt wyglda
jak autostrada.
Do centralnego zimnika od czasu do czasu, od strony tajgi doczay mniejsze drogi-zimniki.
Prowadz do baz Leno-Przemysowych Gospodarstw. Lecimy wanie do jednej z takich baz
LPK z Nowosybirska-Czosnykowki. Drogi te, przypominajce yciodajny krwiobieg
olbrzymiego organizmu Syberii, by mogy spenia swoje funkcje w sezonie, musz by
utrzymane w cigej sprawnoci. Dzie i noc pracuj dziesitki pugw, piaskarek, dwigw,
karetek pogotowia i stray poarnych zapewniajcych przejezdno zimnika.
Helikopter zmienia kurs. Lecimy, oddalajc si od rzeki, na wschd, w gb tajgi. Po kilku
minutach w dole ukazuj si rozproszone na wzgrzach zabudowania. To cel naszej podry:
Czosnykowka. Zniamy lot. migowiec siada na platformie uoonej z poprzecznie
krzyujcych si bierwion. Szybko wyadowalimy bagae i idziemy na kwater. Nasza chatka
o wymiarach cztery na osiem metrw, zbudowana z podwjnej warstwy bursw drewnianych,
posadowiona na tytanowych rurach, czeka na przeniesienie do odlegego od Czosnykowki o 12
km Czerwonego Potoku - miejsca, gdzie bdziemy polowa.

Czosnykowka
Czosnykowka ley, okrelajc na oko, na przeciciu 58 rwnolenika pnocnego i 103
poudnika wschodniego. Najblisze sadyby ludzkie, to malekie posioki - Kiema, Panowo i
Froowa - zamieszkane przez Tunguzw, dalsze na poudnie, w promieniu 30 km.
Najblisze rzeki: Angara (14 km), Katanga, zwana tutaj Kata (40 km) i Tunguska
Podkamiennaja (70 km).
Rozlokowalimy si wstpnie w kwaterze Wasi. Przywita nas radosny skowyt psw - ajek
syberyjskich. Jacek mia z nimi polowa, wic z miejsca zacz je przekupywa smakoykami.
Wasia w ceglanym piecu napali bierwionami modrzewia, ktry daje bardzo kaloryczny,
czerwony pomie i w trakcie spalania rano trzeszczy. Bogie ciepo rozchodzio si po

wyzibionej kwaterze, poprawiajc i tak doskonay nastrj.


Nasza kwatera pooona jest, jak kilka innych, najwyej. Std, w kadym kierunku, a po
horyzont, rozciga si panorama tajgi. Lustrujemy wszystko, co znajduje si w zasigu wzroku.
Wok ronie zwarta, nietknita tajga. Wzgrza s tu bardziej strome ni w okolicy Ust-Ilimska.
Gdzie daleko, kilka kilometrw od bazy, pracuj drwale, zesp pi motorowych. Ich gona
praca dociera do uszu w formie ledwo syszalnych szumw. Drzew upadajcych w nieg nie
sycha. Pracuje brygada, ktra jutro odleci do domw. Koczy ostatnie kubiki planu i wyrbuje
ostatnie ruble zarobku. Poza tym zupena cisza.
Mniej wicej rodkiem osady biegnie krta droga, koczca si z obu stron w tajdze. Przy
wlocie zimnika na polan, na olbrzymim cedrze, wisia olbrzymi napis na sklejce: Czosnykowka
Baza Les-Prom-Choza Nowosibirskowo. Sklejka jest surowa, niemalowana; napis wykonany
odrcznie zielon farb. Jest to jedyna informacja na pimie, majca charakter geograficzny, jak
widzielimy w czasie trzytygodniowego pobytu w tajdze.
Na naszej wysokoci i niej na polanie, po jednej i drugiej stronie zimnika jest okoo
dwudziestu budowli. Wikszo z nich to domy-kwatery mieszkalne brygady lenej i osb
funkcyjnych. Reszta to budowle specjalnego przeznaczenia. Kwatery s jedno- i dwupokojowe.
Mieszka w nich od jednej do piciu osb. Liczba mieszkacw na kwaterze uzaleniona jest
wycznie od upodoba. Podstawowe sprzty: ka, krzesa (taborety), pociel i koce, s
wasnoci przedsibiorstwa. Kwatery mona zmienia dowolnie, a spa tam, gdzie jest wolne
miejsce.
Caa baza ma wasne zaplecze gospodarczo-techniczne: agregaty prdotwrcze i radiostacj,
ktra nie spenia swej funkcji z powodu braku etatu dla radiotelegrafisty.
Kilka radiostacji przenonych, typu RACE, sucych do utrzymywania cznoci wewntrz
bazy z pracujcymi w lesie brygadami, suy te prywatnym celom na polowaniach.
Tak wic baza jest waciwie odcita od wiata, poza cyklicznym przylotem helikoptera. Ale
nawet on zapracowany ma kilkudniowe odchyki od ustalonego przylotu.
Magazyn materiaw pdnych, znajduje si pod goym niebem: na skraju polany le rzdem,
poprzechylane, rnej wielkoci tanki, czyli zbiorniki. Kady, kto potrzebuje, bierze sam
materiay pdne i smary. Magazynier i tak rozlicza si wedle wasnego uznania.
Wielce charakterystyczn budowl Czosnykowki s garae mieszczce sprzt techniczny
brygady: pi cignikw gsienicowych duej mocy, o specjalnej konstrukcji przystosowanej do
zrywki drewna w warunkach grskich; dwa wiezdiechody (wszdoazy) - samochody na
gsienicach - do przewozu brygady w najtrudniejszych warunkach; samochd ciarowy ura
duych rozmiarw, z podwjn ocieplan skrzyni, dodatkowo ogrzewan wasnym, niezalenym
systemem, sucy do przewozu brygady na zrb i penicy jednoczenie rol stowki i punktu
sanitarnego.
Aby cay ten sprzt mg funkcjonowa w warunkach zimy syberyjskiej, musi by
garaowany w ciepych pomieszczeniach. Na dnie kotliny dwu ssiadujcych ze sob wzgrz
postawiono potne sosnowe pale, okoo piciometrowej wysokoci. Zwieczono je patwiami, a
nastpnie pokryto redniej gruboci drgowin i erdziami. Na t konstrukcj ze zboczy wzgrz,
stanowicych ciany, zepchnito buldoerem ziemi: warstw metrowej gruboci. Powstao co w
rodzaju potnej nory wielkoci poowy boiska futbolowego. Przyczkowe ciany zamykajce
nor wykonano solidnie z podwjnej warstwy brusw. W nich umieszczono drzwi wjazdowe i

wyjazdowe. Na rodku tego zamknitego pomieszczenia, z rury geologicznej o rednicy dwch


metrw i wysokoci trzech, wykonano piec grzewczy opalany drewnem. Komin pieca
wyprowadzono ponad strop. W piecu pali str, a gdy byo cieplej, owi ryby w Angarze i
okolicznych potokach. W tak ciepym garau, nawet w najwiksze mrozy nie spuszczano pynw
z chodnic.
Tradycyjna rosyjska bania, czyli ania parowa, starsza siostra fiskiej sauny, zajmuje prawie
centralny punkt osady. Raz w tygodniu, przewanie w soboty, w ani pali str. Kto ma potrzeb
i ch czstszego korzystania z ani, pali sobie sam - drewna starczy.
Tu i wdzie stao kilka skrzy podobnych do kontenerw przewoonych na samochodach
ciarowych. Wszystkie skrzynie byy posadowione na pozach, jedne na drewnianych, inne na
metalowych, z rur. Skrzynie te maj we wszystkich czterech cianach okienka, nie wiksze ni 30
x 30 cm. Widoczny by te komin piecowy, w formie rury wyprowadzonej stropem. To zimowle,
czyli mieszkanie myliwego w czasie polowania. Taki domek-kontener traktorem gsienicowym
wyciga si do miejsca polowania w tajdze, bywa, e ponad 50 km od bazy.
Nie moglimy si oprze pokusie i poszlimy przez nieg, by je obejrze w rodku. Zimowle
byo otwarte. Zbudowane jest z brusw gruboci 6 cm o podwjnej warstwie. Szczelina
midzywarstwowa wypeniona jest szczelnie ubitym mchem. Takiej samej konstrukcji jest
podoga i strop. Wntrze skada si z trzech oddzielnych pomieszcze, przegrodzonych szczelnie
przepierzeniami z desek. Pierwsze, najkonieczniejsze, to latryna o wymiarach dwa na dwa metry,
z otworem w pododze, szczelnie zamykanym pokryw z desek. Wchodzi si do z przedsionka
odrbnymi drzwiami.
Inne drzwi prowadz do obszernego pomieszczenia, gdzie koncentruje si cae ycie
myliwego poza polowaniem i snem. Poczesne miejsce zajmuje w nim metalowy piec,
amatorskiej konstrukcji. Jego nogi s trwale przymocowane do podogi. Pod cian, przy oknie,
st te przymocowany do podogi, a pod nim taborety. Wok tego pomieszczenia s
zamocowane awki i aweczki, pki i peczki, szafki i szafeczki. Wszystko to ma swoje
przeznaczenie w samodzielnym yciu myliwego. Tam s zapasy i narzdzia, przedmioty tylko
konieczne i te nie do zastpienia. Wszystko uoone jest zawsze w tych samych miejscach, atwe
do natychmiastowego odszukania i uycia, choby w najciemniejsz noc.
Ostatnie niedue pomieszczenie to sypialnia. Wyposaone jest w przymocowane do ciany,
podogi i sufitu, trzy zbite z desek prycze, usytuowane pitrowo, twarde, zbite z prostych desek.
Na pryczach jest pociel, materac, poduszki i koce. Na cianach pki i koki do zawieszania i
skadowania najniezbdniejszych akcesoriw myliwskich. W kcie typowy stojak na bro.
Obok, pod cian zimowla leaa duga na cztery metry i gruba na 70 cm beczka wykonana z
rury tytanowej. Tytanowe ciany zbiornika nie poddaj si cinieniu lodu. Po rozpaleniu ogniska
pod takim pojemnikiem w mgnieniu oka otrzymuje si nieskazitelnie czyst wod.
Wracamy na pny obiad. W trakcie obiadu dowiedziaem si, e bd nocowa u Gawria.
Pokaza mi domek, do ktrego mog pj, kiedy zechc.
Domki mieszkalne tu, w Czosnykowce, starym, dobrym syberyjskim zwyczajem, nie s
zamykane na zamki i rygle. Nie ma w nich niczego, co skusioby zodzieja. Kto zechce zoy
wizyt, zaspokoi ciekawo, moe to uczyni bez przeszkd. Obecno w Czosnykowce ludzi
spoza brygady jest incydentalna. Przed laty komu zgin rondel, komu rubaszka (koszula). To
wydarzenie wspomina si do dzi jako nadzwyczajne i niewyjanione.

Sawik przynis dwie pary pasujcych na kad nog tunguskich butw myliwskich, tu
zwanych iczigami i tyle samo rakiet niegowych.
Iczigi to buty na kad okazj. Przyszwy (tak jak cholewki w trzewikach) s sporzdzone z
wyprawionej skry pcin osia, co gwarantuje ich absolutn nieprzemakalno. Podeszwy takich
butw, z wielowarstwowej skry tego samego rodzaju, obszyte s za wosem w kierunku
marszu. Przy podchodzeniu, przy prbie lizgania si do tyu, wos staje na sztorc i buty
zachowuj si jak magnetyczne, bez polizgu. Cholewy wysokie, powyej kolan, wykonane s z
dobrze wygarbowanej, miciutkiej skry psiej, te wosem na wierzchu. But jest bardzo lekki,
ciepy i nieprzemakalny.
Do takich butw czterema rzemieniami z surowej skry renifera - przytracza si rakiety. I
mona miao i w tajg, niezalenie od warunkw niegowych.
Aby zapobiec zawilgoceniu stopy (noga chodzca poci si), ktra marznie wtedy szybciej,
na go stop wkada si skarpetk z wosia koskiego lub sierci rosomaka, a na ni dopiero
jedn lub wicej normalnych skarpet bd onuce. Oddalajca od skarpet waciwych warstwa
wosia nie przepuszcza wilgoci w kierunku nogi. Noga jest zawsze sucha, a wilgo osiada na
skarpetkach lub onucach waciwych.
Poprzymierzalimy wszystkie akcesoria. Sawik a sapa z zadowolenia. Poddalimy si jego
komendzie: trzeba przygotowa zimowle.
Na siebie wziem rbanie i przygotowanie drewna na ogrzanie zimowla. Jacek dokona
przegldu trzech egzemplarzy broni, dubeltwek - kaliber 16, marki tulskiej, kurkwek, gdy
tylko takie s tu w uyciu. Ma te sporzdzi 200 sztuk naboi w metalowych gilzach, na rnego
rodzaju zwierzyn, poczynajc od wiewirki - polituchy - a skoczywszy na wilczych
kiertaczach (loftkach). Na wicej jutro nie bdzie czasu, bo przylatuje brygada.
- Co z tego, e przylatuje brygada? Brygada, brygad, a my mamy swoje zajcia owiadczam.
- Pniej zobaczysz - odpowiedzia Sawik.
Spa poszedem pno. Odprowadza mnie, dyurujcy przed wejciem pies Bajka, podajc
krok w krok za mn, chwyta mnie delikatnie zbami za rkawice. Domaga si pieszczot,
nastawiajc swj olbrzymi eb. Drzemay w nim niespoyte siy psiej mioci.

Brygada
Zbudzi mnie nagle potworny oskot. Ciemno. Sysz chrzst i skrzyp gsienic. Wyskoczyem
z ka i pospiesznie woyem dres. ko Gawria byo puste. Kojarz ten haas z jego
nieobecnoci. Wyszedem przed dom. Faktycznie, cignikiem gsienicowym odniea wszystkie
drogi i drki Czosnykowki.
- Zbudziem ci? Przepraszam, myl, e si nie bdziesz gniewa. Noce s przecie takie
dugie. Te nieroby z poprzedniej brygady nie pilnowali drg. Nie wszdzie mona dojecha
samochodem, nie mwic, e cay zimnik jest za wski. Trzeba dodatkowo odniey drog do
samej rzeki Katy, na szeroko 4-6 metrw. A to nie bagatela, do Katy jest 40 kilometrw.
Na Kacie buduje si most lodowy (czynny tylko zim) i gdy go ukocz, ruszy wywzka
naszego drewna. Droga musi by gotowa na czas.

Jakby tego byo mao, koczy si zapas drewna opaowego w osadzie i wod te trzeba
uzupeni i te podstawowe zapasy utrzyma w cigoci na poziomie wystarczajcym na
przetrwanie bez dowozu w okresie dwch tygodni. Moe by taka pogoda - chocia bywa bardzo
rzadko - e cay tydzie wieje straszliwy wiatr - purga, e trudno na dwr nos wystawi. Dzie
krtki, nie zd wszystkie zrobi na czas, a trzeba. I tak przez pierwsze trzy, cztery dni bd
musia popracowa po 15 godzin na dob.
- Nie tumacz si. Nie ma takiej potrzeby. Ciebie tu znaj z tego. Igor (ten trzeci, ktry z
nami pi, pilarz-mechanik) powiedzia, e robienie pobudek w Czosnykowce to twoja
specjalno. Przykry si z gow i pi dalej.
Co si tyczy wczesnego wstawania, to jestem w caoci po twojej stronie. Mieszkam na wsi, a
rygory ycia wiejskiego na caym wiecie s podobne. Nasze przysowia o tym mwi tak: Ranek
- panek, wczesnego wstawania i oenku nikt jeszcze nie poaowa. U nas i u was przysowia s
mdroci narodu.
- Chytryje Polaki (mdrzy Polacy) - aprobuje mj wywd. - Ale chodmy na niadanie, bo
zamarzniemy.
Wchodzimy do mieszkania, gdzie zwinity w kbek pi Igor. Gaworzymy o tym i owym.
Gawri byskawicznie, od jednej zapaki, zapala kor brzozow, a ta z kolei szczapy smolnego
drzewa. Po chwili bogie ciepo ogarnia niewystudzone jeszcze po nocy pomieszczenie.
- Bdziesz jad ryb? - pyta.
- Lubi ryb bardziej od kota. Dawaj.
- Jak? Gotowan, smaon czy surow?
- Na prb wszystkie.
Uradowany aprobat, przynosi z zimnego korytarza dwa wiadra surowych, oczyszczonych i
wypatroszonych ryb. Najwicej byo chariusa; sztuki redniej wielkoci, ok. 0,5 kg kada. Byo
te kilka duych nalimw. Reszta to przewanie oko, po i szczupak. Kadzie kilka chariusw
na talerz, podsuwajc, zachca do sprbowania.
Ryba faktycznie bya wietna: sabo solona, wiea, o prawie przejrzystym misie. Przy
niewielkiej iloci oci bya prawdziwym rarytasem. A e surowa, to co? Przecie surowy led
smakuje.
- Bywa - cign Gawri - e na ochotie (polowaniu) zowisz par chariusw. Szybko
odrapiesz grzbiet i bez patroszenia zajadasz, a uszy si trzs. Cz brzuszn i pozostaoci w
lot zjadaj wiecznie godne psy. Ty te musisz si spieszy, bo na 30-stopniowym mrozie ryba
szybko marznie i mona zama zb - mieje si.
Pozostaym rybom obcina by i ogony, to na uch. Dzwonka rodkowe, po dodatkowym
umyciu, poustawia na sztorc na gbokiej patelni (skoworotka), doda niedwiedziego sada,
posypa tutejsz suszon cebul z tajgi (czeremsza), doda innych zi i przykry mocno wypuk
przykrywk. Postawi na gorcej blasze pieca.
W niedugim czasie skwierczenie, a nastpnie przyjemny zapach wypeniy bez reszty
przestrze pokoju. Dodatek czarnego chleba i mocny czaj (herbata te z zi tajgi) dopeniy
zestawu przysmakw niadaniowych.
Bulgot nalewanych riumoczok i zapach mocnego samogonu, jak czarodziej, obudziy mocno
picego Igora. Przecierajc oczy, upomnia si:
- A moj pajok? (przydzia, porcja)

- To jest dodatek mrozowy dla ciko pracujcych - jak z instrukcji mwi Gawri. - Dla
piochw regulamin nie przewiduje. Co do niada do ka, to podaj je w moskiewskich
hotelach. W tajdze kady siebie zaopatruje i broni. Opiece podlegaj tylko dzieci i chorzy. Ty pod
aden z tych przypadkw nie podlegasz i zostajesz zaatwiony odmownie.
- Skatina (zwierz) - mrukn Igor. Nakry si kocem i udawa, e pi.
Gawri ubra si i uda cignikiem na porb, okoo trzy kilometry od bazy. W jedn i drug
stron poszerza zimnik. W drodze powrotnej przywiz te kilka kubikw smolnego drewna na
opa. Dwa z wielu potnych pni pozostawi w bliskoci naszego przyszego zimowla, gdzie
wkrtce - te z jego polecenia - zjawi si pilarz i poci je na pmetrowe kawaki. Niezwocznie
i z ochot przystpiem do realizacji przyjtego zadania. Rbaem je na redniej gruboci polanaszczapy. Ukadaem w sieni zimowla, a po sam sufit, a w rodkowym pomieszczeniu wypeniem
nimi wolne miejsca pod awkami. Bardzo lubi rba drewno, wychowaem si w lesie. Czas
bieg mi szybko na tym zajciu.
Okoo poudnia przy robocie odwiedzi mnie Wasia, proszc na polski obiad. Co to za
obiad? Nie mogem si domyli, a on, jak zamurowany, nie chcia powiedzie.
Mleka i jego przetworw akn prawie wszyscy. Cieszymy si, e mamy tak trafiony i duy
(8 kg) zapas i moemy nim suy. Powiao polskoci, choby w promilach, ale powiao.
Wczesnym popoudniem usyszelimy warkot helikoptera. Z wszystkich zamieszkaych chat
wysypali si ludzie i z dobrze wypchanymi plecakami pieszyli w kierunku miejsca naszego
przylotu. Jako i po chwili ukaza si sam helikopter. Od strony Angary, nisko, na stu metrach
wysokoci, jak po sznurku szed na ldowisko. Gdy zamilk silnik, z wntrza helikoptera
wysypao si 28 osb.
Swoje wypchane plecaki do wntrza zaczli podawa zjedajcy. W wikszoci zawieray
one ryb i bielizn do prania. W niektrych byo miso niedwiedzie i osie. Poluj tu wszyscy,
legalnie czy nielegalnie, tu nie ma adnej rnicy. Rnica jest tylko w ustawie, a w tajdze
ustawy rzadko dziaaj zgodnie z wol ustawodawcy. Zjechao 29 osb. Sawik - Zek nie zjeda.
Jemu zaopatrzenie przywieziono. Bdzie polowa a do powrotu brygady.
Helikopter odlecia powrotnym kursem, a przybyli zaczli wspina si krtymi, odnieonymi
drogami do swych kwater.
- Przyleciaa brygada, rozesza si do domw, no i co? - zagaduj jednego z miejscowych.
- Poyjesz, popatrzysz, zobaczysz - odpowiada.
Ca czwrk wracamy do chaty Wasi. Gawri te z nami. Dzisiaj duej nie bdzie pracowa:
przyleciaa brygada. Ich, znaczy si miejscowych, zachowanie zaczyna by intrygujce. Dla
ostronoci naley si mie na bacznoci.
Po mniej wicej godzinie lunych pogawdek drzwi wejciowe otworzyy si bez wstpnego
pukania i zwyczajowego prosz. Na progu stanli dwaj mczyni, prawie chrem pozdrowili
nas i rzekli:
- Nu, dawajtie budiem znakomit'sia - i jeszcze przed wymienieniem swoich personaliw, jako
czynno podnoszc godno wizyty do najwyszej rangi, wykonali ruch rk do zanadrza
ubioru, skd wyjli po butelce alkoholu. Postawili na stole, a nastpnie przystpili do
niedwiedzich uciskw prawicy. Byli to: Stiepan i Fiodor.
Stiepan obecnie jest w brygadzie mechanikiem dyurnym diesla. Ukoczy z wyrnieniem
Moskiewski Instytut Mechaniki. Pniej awansowa do rangi podpukownika Wojsk

Wewntrznych, jako oficer nadzorujcy technik w agrach i obozach midzy Brackiem a


Boguczaczanami, majc do swojej dyspozycji na zawoanie helikopter. Potem wizie tych
agrw. Teraz robi to, co robi, i nie chce wraca do cywilizacji.
Skleci wrd setek innych wremienk (mieszkanie tymczasowe) pod Ust-Ilimskiem i nie chce
wraca tam, skd wyszed. Mieszka tam niby z rodzin. Za adne skarby wiata, nie chce si
stamtd ruszy, ju nawet przygotowa materia na drug wremienk, bo ta ju za ciasna.
Aktualnie podejrzany jest o donosicielstwo dla KGB. Osoba niezwykle barwna i tajemnicza.
Zwrciem na niego szczegln uwag w nadziei na uzyskanie odpowiedzi na wiele pyta,
dotychczas nikomu nie postawionych.
Fiodor jest brygadzist. Z natury jest niemiay. Obecnie do jego naturalnej niemiaoci
doczy si strach przed brygad, ktra w pogbiajcym si chaosie oglnopastwowym bya
prawie zrewoltowana. Bezustannie wiecujc, podejmowaa takie uchway, ktre jego wadz
sprowadzay prawie do zera i czyniy j czsto iluzoryczn i powoln w wykonywaniu
zachcianek brygady.
Wasia rozkroi na bardzo drobne kawaeczki bochenek razowego chleba. Obra kilka duych
cebul i te pokroi na niewielkie czci. Do zapicia suya, przyniesiona z sieni, naprawd
smaczna woda, z pywajcymi w wiadrze kawakami lodu. Wycign te z trudem odnalezione
trzy szklanki rnej wielkoci, ktre uzupeni dwoma plitrowymi, aluminiowymi kubkami.
Zastawa bya gotowa. Rol podczaszego te we wstpnej fazie przej i wywizywa si z
niej wzorowo do czasu, gdy jeszcze mg, pniej wyrczy go Gawri.
Co kilkanacie minut powtarzaa si sytuacja: kto wchodzi znakomit'sia, przynosi wdk.
Siada i pi. Nie wiem, kto wszystko zdy opowiedzie. Przychodzcy wiedzieli, e na bazie, u
siebie maj dwch Polakw, ktrzy chc popolowa w tajdze. Oni - jako gospodarze tych
ostpw - s im wyjtkowo yczliwi.
W ten sposb, w czasie nie duszym, jak dwie godziny od przylotu, poznalimy prawie cay
skad osobowy brygady. Z krtko wymienianych nazwisk wyowiem dwa nazwiska o polskim
brzmieniu: Sadowy i Stanisaw Sylikowski.
Sadowy, lat 60, tutejszy str - palacz w garaach i ani. Cae dnie spdza na Angarze w
swojej motorwce i tucze agregatem prdotwrczym ryby, ktrymi nieodpatnie zaspokaja
potrzeby caej brygady i odpatnie - za mae pienidze kilku odbiorcw w Ust-Ilimsku. W
brygadzie uwaany jest za najbogatszego. Do polskiego pochodzenia nie przyznaje si, na Syberii
od zawsze.
Stanisaw Sylikowski, lat 24. Po wojsku podj prac w brygadzie w charakterze pilarza, ale
na skutek wypadku czciowo utraci sprawno. Obecnie jest pilarzem w zaopatrzeniu. Piuje
drewno, ktre Gawri rozwozi po caym osiedlu, a wic dla potrzeb kuchni, ani, garay i kwater
mieszkalnych. Przystojny blondynek o trzscych si, z powodu przepicia, rkach. Swoj pensj
dzieli rwniutko na dwie czci: jedn dla ony z dwojgiem dzieci, mieszkajcych w Ust-Ilimsku,
drug sobie na alkohol, w ktrym powolutku si topi. Pije na smutno. Cay jego wygld, sylwetka
jest jakby refleksyjna, nostalgiczna. Jest ywym przykadem beznadziei. Ze wszystkimi jest w
zgodzie, nic go nie zadziwia, lecz marudzi moe bez koca, zawsze z pozytywnym dla siebie
rezultatem. Do polskoci przyznaje si. Nawet umie kilka sw, ktrych nauczya go babuszka.
Gdzie yje, jak yje, jest mu obojtne. Wyznaje dewiz: kuda mnie nie wiezut, wsiudy idie ywut,
a poza Sojuz mnie nie uwiezut. Pragnie innych nie ma.

Gdy stawao si ciasno w chacie, to ci dalsi nowi znajomi, otrzymywali sygna od tych
bliszych znajomych, e naley nie blokowa powierzchni yciowej i da innym moliwo
znakomstwa. Wychodzili bez szemrania, bo niektrzy rozumieli logik takiego postpowania,
gdy ciasnota stawaa si wielka. A kto tego nie rozumia, to wiedzia, e z Gawriem w
Czosnykowce si nie dyskutuje. Jego polecenia naley bez zwoki wypeni. Tak bdzie lepiej dla
delikwenta.
Pito planowo, rytmicznie, a take z obowizkiem wygaszania toastw - za kogo? Ja w
konsumpcji uczestniczyem symbolicznie. Moja przypado bya znana i uwzgldniana, a
ponadto - jako podczaszy - ochrania mnie Gawri.
Jacek w jednym rogu stou by zasypywany dziesitkami pyta i sam pyta. By w centrum
uwagi. Majc widocznie jaki ugadany interes, Wasia, Jacek i grupa wieszych kompanw,
wyszli na dwr, najwidoczniej w celu jego realizacji. W mieszkaniu i tak byo, jak w ulu: gwarno,
ciasno, a temperatura faktyczna i nastrojw podnosia si z minuty na minut. Rozmowy powoli
przechodziy w utarczki, a te w otwarte spory, ktre z coraz wikszym trudem, jako ostatnia
instancja odwoawcza, rozstrzyga Gawri, przywoujc czasami do pomocy Stiepana.
Powolutku zaczynaem rozumie, co znaczy zmiana i przylot brygady. Jake jednak w tym
momencie byem daleki od przewidzenia epilogu!
Po wyjciu Jacka uwaga ciekawskich skoncentrowaa si na mnie. Pytania w wikszoci
zaczynay si: a jak u was? Wyjtkiem i to jedynym by Stiepan. Zadawa mao pyta, ale
zauwayem, e s one dokadnie dobrane tematycznie. Obracay si prawie wycznie wok
jednego tematu: przemian ustrojowych i pogldw na rzeczywisto. Prowadzi ze mn rozmow
operacyjn, dla wiadomych sobie celw. Robi to zrcznie, po rutyniarsku. W kadym pytaniu
byo zawarte podpytanie ucilajce, jedno z piciu zotych pyta policyjnych, kanonu
uznawanego na caym wiecie: kto? kiedy? w jaki sposb? dlaczego? kto ma z tego korzy? Kto
zna odpowiedzi na te pi pyta - wiedzia wszystko.
Odpowiedzi udzielaem szybko, bez namysu i jednoznacznie: tak lub nie. Myl, e zgodnie z
oczekiwaniami pytajcego. Czasami dla zmyki mwiem: nie wiem, zapomniaem, chyba,
by moe. Tym wyranie psuem mu samopoczucie. Widzc jednak spadek jego zapau w
dyskusji, wracaem do poprzedniej metody: na tak i nie, z tym, e nie musz tu przekonywa o
90% opacznoci tego rodzaju odpowiedzi. Biedaczek nie wiedzia, e ja wiem nieco z jego
historii i profesji aktualnej i daj mu nie informacje, a przeut paplanin.
Drug osob, z uwag przysuchujc si naszej wartkiej dyskusji by Sawik - Zek, ten ktry
nie zjecha ze swoj brygad. Byo dla mnie korzystne blisze zapoznanie si z nim, gdy
liczyem, e w pierwszych dniach bd mia w nim przewodnika, a poza tym obieca uyczy mi
swoich psw. Jeszcze tego wieczoru daem mu przezwisko zototoguby (zotousty), ktre tak
chwycio, e chyba bdzie je nosi do koca ycia.
Faktycznie w jamie ustnej mia peno zota i to niezej jakoci, prawie czerwonego koloru.
Obie pene protezy z tego metalu uzupeniay ubytki poszkorbutowe. Ale nie ta okoliczno bya
powodem przezwiska. Ot Sawik - Zek niesamowicie kl i to z uyciem tylko jednego wyrazu,
ktrego nie bd nawet tumaczy - blad'. Wyraz ten w kadym jego zdaniu wystpowa jeli nie
kilkakrotnie, to przynajmniej raz. By uywany w liczbie pojedynczej i mnogiej, we wszystkich
przypadkach deklinacji i koniugacji. Do powiedzie, e przy zgrubnym liczeniu, czstotliwo
uywania tego sowa, w stosunku do reszty wypowiadanych przez Sawika sw, miaa si mniej

wicej jak 60 : 40, oczywicie w stosunku procentowym.


I to by absolutny wyrnik, ktry pasowa jak ula do miana zotousty. By moe, byem
wiadkiem kolejnego, lecz nigdy niezarejestrowanego oficjalnie, rekordu Guinnessa w zakresie
przeklestw potocznych.
Ludzie si zmieniaj, wchodz i wychodz. Zapada noc. Diesle owietlaj ca osad. Wdki
nie brakuje, pij rwno. Z dworu najpierw dochodz piewy, potem wrzaski i przeklestwa.
- Ue gudut' (ju hucz) - mwi spokojnie Gawri. - Siej czas budut' dratsja (zaraz zaczn
si bi) - dodaje.
Faktycznie po niedugim czasie cakiem nierzadko sycha byo przeklestwa, chrapanie,
odgos razw i upadkw. Pytam oczami Gawria: co si dzieje?
- Niebezpakoj' (nie trap si), wielkiej krzywdy sobie nie zrobi. aden nie chwyci za
jakiekolwiek narzdzie, bo nie ma miejsca w brygadzie, ale za to ma zapewniony wyrok. Nikt
takiego nie bdzie oszczdza. Rozbite nosy, liwki pod oczami, powikszone ysiny i naderwane
uszy - to wszystko. Jutro bdzie tylko kupa krwi na niegu, strzpy porwanej garderoby i bd pi
dalej, wyrwnujc doznane dzisiaj krzywdy. A mwie, e brygada przyleci i nic!
Faktycznie dzieje si i to duo. Przychodzi z dworu Stiepan i prosi mnie dyskretnie do
wyjcia. Wychodzimy. Tumaczy mi, e modzie, wrd ktrej jest Jacek, domaga si
natarczywie od Sadowego, by otworzy i napali w bani. W takim stanie grozi to kalectwem,
poparzeniem si, poarem lub innym nieszczciem. Zabieram latark. Idziemy w d. Po okoo
stu metrach w wietle latarki wida grup mczyzn ywo przekonujcych Sadowego, eby
otworzy ani. Wrd nich wida grujc posta Jacka. Poprosiem go na stron.
- Jacku, widzisz, co si dzieje? Stiepan i Gawri sygnalizuj moliwo zych zdarze,
wypadkw itp., w ktre i my moemy by niechcco zamieszani. Dobrze by byo, abymy w tych
przedsiwziciach nie uczestniczyli. Sam powiedz, czy kiedy, kto po pijaku zrobi co dobrego?
Cholera wie, jak dalej rozwija si bdzie sytuacja, a o guza i to dobrego nawet tu nietrudno.
Mimo wypicia kilku gbszych Jacek to twarda sztuka, zrozumia w lot, na czym rzecz
polega.
- Zgodnie z ustaleniami, ty tu dowodzisz. Mw, co chcesz, a bdzie zrobione - powiedzia
krtko, prawie po wojskowemu, za co mu byem bezmiernie wdziczny. Mylaem, e bd
problemy, a tu zgodnie z zasad: mdrej gowie do dwie sowie, wszystko rozwizao si
byskawicznie. Jacek ze Stiepanem uda si na pewno w dobre miejsce. Ja wrciem do Gawria,
gdzie zastaem sytuacj bez zmian. Pito w nieco zmienionym skadzie osobowym. Rozmowy z
umczenia nieco przycichy. Mojego przyjcia prawie nikt nie zauway.
Siadem na krawdzi ka, obok pleco opartego o cian drzemicego Gawria.
- Co, pisz? - pytam.
- Nie pi. Ale zastanawiam si, co ty mylisz o tym wszystkim? Tak tu ju jest. Po
przyjedzie dwa dni pij na umr i upuszczaj sobie krwi. Na trzeci dzie goj rany, ania i do
roboty bez opamitania. Nieraz bior ze sob na porb diesel i przenone lampy. W najwiksze
mrozy tn noc. Tego im nikt nie nakazuje. Robi to sami, nadrabiajc czas stracony na pijatyce i
bijatyce. Rozliczani s w akordzie. Plan musi by, to premia bdzie wiksza od wynagrodzenia
podstawowego. Przecie trzeba rodzin wyywi i co nieco wypi. Taka jest brygada, takie jest tu
ycie.
Gaworzymy o tym i owym, czas leci.

Kto chcia wyj na dwr. Zmierzajc chwiejnym krokiem do drzwi, zawadzi o duy garnek
z wod, stojcy na awie pod oknem. Chyba ze 30 litrw wody rozlao si po mieszkaniu.
Utworzya si kilkucentymetrowa warstwa wody, niezbyt chtnie przeciekajca przez szczeln
podog.
Wszyscy zaczli wyklina pechowego niezdar. A on, przepraszajc, wzi pierwsz z brzegu,
ocieplan kufajk robocz (z czerwonymi naramiennikami BHP) i zacz ni wyciera wylan
wod i wyciska do oprnionego garnka. Na czynno t dugo patrzy tpym wzrokiem Sta
Sylikowski. W kocu wsta, podszed do pracujcego, wzi z jego rk kufajk i skrupulatnie j
oglda. W kocu rzek: moja! I prawie teatralnie zarzuci na gow zbierajcemu wod. A w
uamek sekundy pniej strzeli mu takiego prostego prawego, e delikwent pad jak city, po
drodze przewracajc garnek z czciowo zebran wod. Na to od stou zerwa si kompan
poszkodowanego z zamiarem odsieczy. I jeszcze w chwili prostowania si do pozycji stojcej,
zaliczy tak gwk Stasia w odek (bykiem), e bez protestu podzieli los kompana, a
napastnik siedzia na nim. Co to znaczy element zaskoczenia lub dobry start!
Nie trwao to dugo. Gawri z hukiem otworzy Stasiowi drzwi wejciowe i wyekspediowa go
w ziejcy mrozem i ciemnoci otwr razem z pozostaymi uczestnikami zabawy.
Pierwszy dzie pracy brygady, przynajmniej dla nas, ma si ku kocowi. Zbieramy
niedopit wdk - w tym dwie butelki jeszcze nietknite - gasimy wiato, zamykamy drzwi na
zaszczepk i udajemy si na spoczynek.
Na dworze asi si Bajka. Swoj doskona francusk latark reflektorow omiatam
kontrolnie otaczajc nas panoram. W promieniu stu metrw brak ladw ycia, tylko na drodze
mae czerwonobrunatne plamy. To zamarznita krew. Bajka je obwchuje obojtnie, a pniej
skubie nogawki, domagajc si pieszczoty. Odprowadza nas pod sam dom. Dobry pies.
- Co bdziesz jad na kolacj? - pyta Gawri.
- Jak to co? Ryb!
- Jak?
- Surow, dawaj chariusa.
- To ty naprawd moesz z nami y. Ty nie pan - dodaje z uznaniem i stawia ryb.
Obieram cebul. Za chwil syczy podgrzewany czajnik. Gawri ma racj. Nie przebieram w
zasadzie w jedzeniu, ale ryba jest bardzo dobra i trudno si ni nie tylko przeje, ale nawet
naje do syta. To prawdziwy smakoyk.
Kadziemy si do ek. wiata nie gasimy i gawdzimy.
- Widzisz, tak jest prawie zawsze. Ci ludzie zawsze s pod jak presj: nakazw,
koniecznoci i podych warunkw ycia. Codziennie ogldaj ukady i ukadziki, dziaalno
szajek, spekulacj i ogln niesprawiedliwo. Gniewa ich demagogia i obuda, ale nie znajduj
ujcia dla napi, ktre przeywaj. To, co widziae, jest - moim zdaniem - odreagowaniem
frustracji, dawaniem upustu wszelkim napiciom i sytuacjom stresujcym. Po trzech dniach, gdy
przestan si na siebie boczy, artom i miechom nie bdzie koca. Bd rozprawia bez koca
o tym, kto komu namoio gubu (zmieli gb). Bd boki zrywa, miejc si z
poszkodowanych, a poszkodowani wcale si nie obra. W przeszoci byli zwycizcami i tak
samo dowcipkowali na temat pokonanych. A jaka bdzie przyszo, to si okae.
Taka brygada z chwil poluzowania swobd zorientowaa si, e to ona utrzymuje ca
machin biurokratyczn i to z jej wyrbanych kubikw bior si pienidze. Wie, e jak

przestanie rba, to wszystko rozleci si jak domek z kart. Czuje swoj si, bo nie wida
chtnych do pracy w lesie przy trzydziestostopniowym mrozie. Natomiast na dyrektorw,
buchalterw, zaopatrzeniowcw, specjalistw od diesla, magazynierw i wszelkiej maci
pridurkw kandydatw jest wielu. Rzdzi prawie niepodzielnie. To, co nie znajdzie jej aprobaty,
spotyka si ze zdecydowanym odporem. Obecnie niemoliwe jest zmuszenie brygady do
wykonania czego bez jej akceptacji.
Opowiadanie przerywa wejcie, a raczej wtargnicie Wasi. Jest spocony, parujcy, bez koszuli.
- Nie ma Sawika? - pyta.
- Nie ma! Chod, po si, odpocznij, przepij si.
Co tam warkn, trzasn drzwiami i ju po nim. Gawri wraca do przerwanej opowieci.
- Nam te bdzie bardzo potrzebna zgoda brygady na zakup paliwa do cignika i
samochodu. Bo czym pojedziemy w tajg. Bez jej zgody na tankowanie ani rusz.
- Bdziecie mieli trudny problem - wcza si Igor. - Fro, magazynier jeszcze z wieczora
mia podzelowane oko i kilka adnych liwek. Jutro bdzie zy jak osa. Trzeba bdzie poczeka,
a zmiknie.
- Za wdk, jego i brygad dookoa palca sobie owin - zapowiada Gawri.
- Moe by - zgadza si Igor i powraca do czytanej wczeniej ksiki.
W tym miejscu musz naruszy chronologi wydarze i wybiec kilkanacie godzin do przodu.
Ot nazajutrz, gdy Gawri dokona porannej toalety osiedla, tym razem polegajcej tylko na
dowiezieniu wody, rozpoczlimy poszukiwanie magazyniera Froa. We wszystkich
odwiedzanych przez nas miejscach pito, bardziej lub mniej hucznie, ale pito. W kocu trafilimy
na niego. Siedzia z kompanami, mocno poobijany i ponury jak chmura gradowa. Gawri, bez
wstpu i konwenansw, rzek prosto z mostu, w obecnoci pozostaych:
- Potrzebna jest benzyna i olej napdowy, eby przewie naszych goci w tajg i troch tam
powozi.
- Mniej jak tony nie sprzedam - odburkn niesympatycznie Fro i wychyli szklank
siwuchy.
- Na diaba mi tyle! Wystarczy jedna pita, sto na sto - racjonalnie ucila Gawri.
- Albo tona, albo nic. Moesz sobie jecha na zaprow-stancje (stacja benzynowa) do UstIlimska, a mnie nie zawracaj tyka.
Nie ma co przekonywa go do innego sposobu zaatwienia sprawy. Jest bardzo wany i
zarozumiay, jak wikszo magazynierw w tym kraju, dysponujcych pastwowymi, a wic
niczyimi dobrami materialnymi. Kade nasze dodatkowe sowo mogo cakowicie zerwa
pertraktacje.
- Ile? - pyta Gawri.
- Pi butelek - pada odpowied.
- Nie dostaniesz, bo nie mam.
- Jak zechcecie jedzi, to znajdziesz.
- Dostaniesz trzy butelki. Ja nie potrzebuj tony. Jak chcesz, to bierz. W traktorze mam
prawie cay zbiornik, to zimowle zacign. Sania ma oszczdnoci na wiezdiechodie, to kilka razy
obwiezie po trasie, a pniej bd chodzi sami. Jeste bardzo gocinny - zamia si. - Czekam
na odpowied do wieczora. Wiesz, gdzie mnie znajdziesz.
Wychodzimy, egnajc si oglnie.

- Teraz niech on kruszeje. Jak wdki zacznie brakowa, to go brygada ze skry obedrze, gdy
nie przystanie na nasz cen, zobaczysz.
Ju okoo poudnia zjawia si delegacja brygady z Froem na czele i wznowia negocjacje.
Nieustpliwo Gawria odniosa peny sukces. Stano na trzech butelkach.
Z gry, jak na doni, wida byo magazyn paliw pod chmurk. W dole na skarpie przy drodze,
w rnych moliwych pozycjach, z wikszymi lub mniejszymi przechyami, na otwartej
przestrzeni leao okoo pidziesiciu beczek, pojemnikw, tankw i cystern. Fro, nie schodzc
z progu naszej kwatery, pokaza, z ktrych tankw i beczek bra paliwo, gdzie le pompy
zasysajce, wiadra i drabiny. Pyta nie byo. Mielimy swoj stacj benzynow w tajdze.
- To ile mam wzi? Ton? - zapyta na koniec Gawri.
- Bierz ile chcesz. Czort z tob - poegnali si i poszli. Takie byo zakoczenie sporu o
paliwo.
Wracam do przerwanego wtku. Mimo wrae dnia, zmczenie powolutku daje o sobie zna.
Jest grubo po pnocy, gdy przychodzi Sawik - nasz naczalnik. Jest blady, bez kufajki, w koszuli
porwanej w strzpy. Bez sowa rzuca si twarz w poduszk pierwszego wolnego ka. Po
chwili zasypia kamiennym snem, poczonym z gonym chrapaniem. Wstaj, okrywam go
kocem. Niech pi. Wyjanie i pyta i tak nie bdzie. Tak min pierwszy dzie.
Na drugi dzie, gdy otworzyem oczy, spostrzegem brak Sawika i Igora, a Gawri koczy
przygotowywanie niadania. Pomny moich pochwa, przygotowa surow ryb z dodatkami.
Sawik i Igor z kierowc Sani pojechali w tajg, na rewir, w ktrym bdziemy polowa.
Wybior tam miejsce na postj naszego zimowla i sprawdz kapkany - potrzaski na sobole.
Gawri ma swoj robot. Mnie i Jackowi wyznaczy zadanie dokoczenia przygotowa zleconych
przez Sawika, a dodatkowo mamy zgosi si do Wasi, ktry wskae, gdzie jest wiea skra
niedwiedzia. Trzeba z niej zebra sado i przetopi. Tak przygotowany tuszcz niedwiedzi jest
nieodzownym specyfikiem na wszystkie przypadoci w tajdze: chroni przed przezibieniem,
odmroeniem, spierzchniciem skry. Mona w nim macza chleb - jest niezwykle kaloryczny, i
mona nim smarowa buty - nie nasikn wod. Ochoczo tego specyfiku przygotowalimy z pi
litrw, a ponad litr przywielimy do kraju.
Obiad, jako byy profesjonalny kucharz, mia przygotowa Wasia, ale nadzieja bya maa, bo
brygada pia nadal i regulowaa swoje porachunki. Wdka rosa w cen i dochodzia do 100 rubli
za butelk. Pito te przygotowany do produkcji zacier i rne pyny toaletowe, wyprodukowane
na bazie spirytusu, tzn. odekaony. Kto nie mia ju nic, ten ebra, skamla i bani si, eby
cho o kilka godzin przeduy stan upojenia.
- Czyszcz zapasy. Jutro, w promieniu 50 km nie bdzie kropli alkoholu - stwierdzi Gawri.
Pomyli si. U Jacka w plecaku, zawinita w sweter, bya butelka spirytusu; elazna porcja,
ktra dojedzie z nami a do Brzecia w drodze powrotnej.
Jemy niadanie, gdy skada nam wizyt Sta Sylikowski. Na gitkich nogach staje na rodku
mieszkania, gono pozdrawia i prosi o pozwolenie pozostania - zwracajc si do Gawria. Gawri
ypie zym okiem i pyta szorstko:
- A ty po co?
- Jak to po co? Bo was lubi, Gawrio Antonowiczu - odpowiada z szacunkiem.
- A ja ciebie lubi, jak diabe such grusz. Zmiataj!
- Zmiataj.... zmiataj... Pozwlcie, Gawrio Antonowicz, usi. Wszystko powolutku

wytumacz.
Nie doczekawszy si zaproszenia, siada bez zaproszenia. Spuszcza pokornie gow i milczy
jak zaklty. Minuta, dwie minuty - nic, cisza. Sytuacja zaczyna by dla Gawria kopotliwa.
Wszak on jest tu gospodarzem, on przyjmuje goci, zaprowadza porzdki... a tu taki go! W
kocu przerywa kopotliw cisz i pyta:
- Czego chcesz?
- O! Tak trzeba, z sercem, po ojcowsku, Gawrio Antonowiczu, a nie zaraz: po co?
Chciabym z wami wypi po riumoczkie i nic wicej.
- A masz?
- Skde, wszystko poszo wczoraj, mylaem, e wy...
- Zmykaj i to prdko, bo zaapiesz po karku!
- Od was - to nie wstyd, i jakby sodziej. Bo cho nie wszystkim ,,wolno(poagajetsia)
Stasia bi, to was traktuj jako ojca, a ojcu wszystko wolno.
- Wic jak ojciec rozkazuj ci: wyno si na cztery wiatry!
- Ojciec rozkazuje, ale i zaopatruje. Dajcie stakaczyk (szklaneczk) i ju mnie nie ma.
- Mwiem ci, e nie mam. Id, bo bdzie le!
- Mwicie, e nie ma. A wczoraj, jak ci bandyci napadli mnie, to wy nas razem
wyrzucilicie. A na stole zostay cztery butelki: dwie niedopite i dwie pene.
W tym momencie schyla si i zaglda pod ko Gawria.
- O widzicie, jak tam stoj rwniusieko...
Pena konsternacja, czyli inaczej mwic: sprawa si rypa. Gawri patrzy na mnie, ja na
niego, a na nas obu to niewinitko: Sta. Kiwam porozumiewawczo:
- Nalej!
Gawri wyciga butelk, a po chwili szklank i nalewa j do pena.
Sta duszkiem j wychyla, bez wzdrygnicia si i szukania zakski.
- Chwatit? - pyta
- Nalej i mnie do towarzystwa - mwi, co kwituje wielkim zdziwieniem, ale nalewa. - I
sobie te nalej, a reszt memu plemiecowi, bo tego wart.
Posza butelka na jedno rozlanie (w razliw), no i dobrze.
Stasia wymioto, poszed, a raczej pobieg szuka swoim piciom zajcia na dzi.
Gawri, jak zwykle, wyszuka sobie zadania. Poszedem do Wasi, gdzie zastaem Jacka.
Wczeniej wczyem si po osiedlu, bez celu, ogldajc to i owo w szczegach.
Wasia co pichci. Jacek koczy czyszczenie do poysku mosinych gilz, sporzdzonej przez
siebie amunicji oraz konserwacj mocno zdezelowanych zewntrznie dwch dubeltwek
kurkowych, kaliber 16, produkcji znanej tulskiej fabryki. Znakowa te, wczeniej ustalonym
kodem, amunicj.
Nastroje... Takie, jak u ludzi z bolc gow, ktrych co suszy i gniecie w doku. Wrci te
z tajgi Sawik. W nastroju podobnym. I na pierwszy rzut oka wida, e bocz si wzajemnie z
Wasi. Sdz jednak, e raczej si wstydz wczorajszych zachowa, ni si gniewaj.
Porozumiaem si z Jackiem. Wycign butelk. Polewa rwno na czterech za pierwszym
podejciem. Wszelkie dokuczliwoci i urazy s ju niebye, jak rk odj.
Sawik, gdy doszed do siebie, zaraz zabra si do inspekcji i planowania. Przejrza bro i
amunicj. Sprawdzi przygotowanie zimowla. Obejrza uwanie buty - iczigi i rakiety niegowe.

W kocu zapyta:
- A yr (tuszcz) jest?
Pokazuj mu piciolitrowy garnek. Kiwa z uznaniem gow i dodaje:
- Sobie do domu natopcie te. Przyda si.
- Natopimy.
Po zakoczeniu inspekcji, jak przystao, podsumowanie.
- Jutro z rana wszyscy do ani. Pniej Gawri wywiezie nas nad Czerwony Potok, ten, co
pynie przez Czosnykowk, na odlego 15 kilometrw. Tam ju tylko tajga i to dremuczaja
tajga. Chyba ju wystarczajco wiecie, e tam kady siebie zaopatruje i broni. Na to musicie by
przygotowani. W kadej chwili i sytuacji moecie by zdani na siebie. Wszyscy: razem czy
osobno, w dzie czy w nocy musicie po prostu radzi sobie. Inaczej - dremuczaja tajga.
Czerwony Potok tak zosta nazwany nie z uwagi na ulubiony kolor rewolucji, ale z powodu
iloci ikry, ktr skada w okresie tara najlepsza ryba - tajmie. Ikry skada w nim tyle, e woda
wydaje si czerwona.
Od miejsca naszego postoju, idc w gr potoku (pod prd pyncej pod lodem wody) zawsze
dojdziecie do Czosnykowki. A tu ju ludzie. W tajdze trzeba trzyma si zawsze wyranych
znakw, czy to rnitych na drzewach putiku (cieki, drki) czy charakterystycznych,
wybranych z topografii terenu. Myl, e bylicie onierzami albo studentami. Jedni i drudzy
powinni umie chodzi azymutem kompasowym. Kompasy dostaniecie tak dla porzdku, na
wszelki wypadek. Ja nimi nie posuguj si. S fatalnie wykonane, kami. Gdy poczujecie
zmczenie zganiani za psami i sami zmczeni jak psy, to nie wolno forsowa si do utraty si, bo
na odpoczynek bdzie za pno. Przyjdzie senno, a bez ognia - to mier: dremuczaja tajga. W
plecaku zawsze musz by dwie pary ciepej bielizny, skarpety, kilka niezalenych rde wiata
i ognia. O kadym, nawet maym, niedomaganiu zdrowotnym naley mwi kolegom z otoczenia
i nie lekceway - pozosta w zimowlu. Nie opuszcza te zimowla w niepewn pogod, bo to
moe by ostatnie polowanie.
Tylko nie postkiwa i nie popakiwa, bo to te osabia. No... - dodaje na zakoczenie. Myl, e was przestraszyem naleycie. To teraz mwcie: wracacie do domu, czy jedziemy dalej.
W Czosnykowce nie ma co siedzie, bo kurczt nie wysiedzimy. No, jak?
- Ty chyba blekotu si napi, bo gadasz od rzeczy. Albo ciebie wczorajsza wdka
rozebraa, bo dzisiejszej byo mao. My nie z tych, co dwa tygodnie jechali i jak zobaczyli
pierwsze drzewa w tajdze, to uciekli nazad, do miasta i cywilizacji.
- Z tych czy nie z tych, a ty nie rnij duego geroja, bo jeszcze moesz paka i narzeka na
dzie, w ktrym podje decyzj o przyjedzie tutaj,
- Mog i paka. Ale ez ty nie zobaczysz. Mnie to by zajedzi w cigu dwch dni, ale
Jacek to nie przelewki. On jest krzepki, mody i zahartowany. To on da ci popali. Zobaczysz!
Nieraz piana ci patami z krocza bdzie pada. Ja sobie pjd sam i bd robi, co zechc. A ty za
Jackiem musisz nady, bo inaczej zgubisz si w tajdze. To ty bdziesz szybciej paka ni ja.
Nie musz wyjania - szczeglnie myliwym - co oznaczao moje przeciwstawienie Jacka
Sawikowi. Chciaem wprowadzi midzy nich element konkurencyjnoci pasji owieckiej. Niech
konkuruj, niech udowadniaj milczco, czynami i wyczynami, ktry lepszy. Bdzie pyszna
zabawa, filuterny chochlik owiecki bdzie te mia swoj frajd.
Jeszcze tego wieczora, na osobnoci, mwi do Jacka:

- Bdzie chcia ci zje, widziae, jak rusza wsami, bo byo mu nie po nosie. Nie daj
si przynajmniej zje na pierwsze niadanie.
- Co ma by, to bdzie. Myl, e sobie poradzimy, a... moe nikt nikogo nie zje - kwituje
krtko.
Wiedziaem. Z pewnoci trafia kosa na kamie. Z uciechy zacieraem rce.
Ju po powrocie z wyprawy, w miecie, przy zbieraniu si do domu, Jacek wrci do tematu:
- Wiesz, tak sobie myl, e brakowao chyba nie wicej ni p dnia, eby mnie zmg
doszcztnie, jest piekielnie twardy, nie do zdarcia.
- Skd wiesz, e jemu nie brakowao jeszcze mniej czasu do takiego samego stanu? Myl,
e bylicie siebie warci i jako koledzy, i jako przeciwnicy, a wasza cicha zabawa-konkurencja dla
obserwatora bya przednia.
Wiem te, e bliskim przyjacioom w Polsce opowiada, jak w tajdze dostawa w ko od
Sybiraka. Ale przez wrodzon skromno nie wspomina, jak oddawa z nawizk.
Przy kolacji Sawik, jakby od niechcenia rzuci pytanie:
- Jak podobaa si skra niedwiedzia?
- Jak moe si nie podoba, gratulujemy sukcesu, szczerze zazdrocimy i podziwiamy
trofeum - odpowiedzielimy chrem.
Ukontentowany odpowiedzi, cign dalej:
- Bralimy go dwa tygodnie temu, z Gawriem i Sadowym. Gdyby nie umawia si z
babami na polowanie i gdybym wiedzia, e bdziesz - zwrci si do mnie z udan kliwoci
- to bymy zaczekali na was. Chyba nie wyssaby cakiem apy i nie schud przez ten czas. Miej
pretensje sam do siebie.
- Wiesz, tak to ju jest, e los, gdy kogo chce ukara, to najpierw rozum odbierze. I w tym
przypadku miao to miejsce. Wicej to nie powtrzy si, zapewniam - odpowiedziaem z
nieszczer pokor.
Pozna si na taniej samokrytyce i nieco obudnych pochlebstwach, pogrozi palcem i rzek
pojednawczo:
- Jeszcze nic straconego, jak psy znajd nowy barg, to wemiemy nastpnego.
- Powiedz, jak taka operacja brania niedwiedzia wyglda?
Czeka wyranie na to pytanie. Wiedzia, e tu gruje nad nami niepodzielnie.
- Jesieni, yrne (otuszczone) niedwiedzie przygotowuj si do snu. Zaczynaj zasypia od
poowy wrzenia do poowy padziernika - mode wczeniej, stare pniej. Tak pi do poowy
marca, bywa, e pniej. Na miejsce odpoczynku wybieraj najczciej zwarte, ciche ostpy
lene, a w nich rozpadliny terenu, wykroty, jamy lub pieczary. Miejsce to przygotowuj. cigaj
trawy i gazie, mchy i porosty, wycielaj je. Gdy jest gotowe, zagrzebuj si na samym dnie,
zakopujc za sob korytarz, ktrym doszy. Gdy pi, maj znacznie obnion temperatur
ciaa, co znacznie zmniejsza zapotrzebowanie na energi, ktr pobieraj w czasie snu z
odoonej warstwy tuszczu. Innego pokarmu w tym czasie nie przyjmuj.
Gdy psy znajd tak gawr (barg niedwiedzi) i oszczekuj, wwczas si je odciga i
zapamituje (znaczc te drog). Nastpnie zbiera si ekip, trzech - czterech myliwych i bierze
si niedwiedzia. Lepiej jest w czterech ni trzech, ale na tak eskapad czasami brakuje pod rk
chtnych. Gdy dojdzie si do legowiska - bez psw - to rzecz najwaniejsz jest ustalenie
prawdopodobnego uoenia ciaa niedwiedzia. Wiadomo, e atak lub ucieczka zwierzcia

zawsze rozpocznie si w kierunku uoenia gowy. Obudzony zwierz instynktownie nie bdzie
traci czasu na jakie tam obroty i przybieranie dogodnej pozycji. Startuje w jednym lub drugim
kierunku, jak rakieta.
W miejscu uoenia gowy na trawach i gaziach bdzie szron, szad lub sopelki lodu. To
zamarznite opary oddechu. To jest pierwszy znak, ktry naley prawidowo odczyta. Zad
niedwiedzia z zasady powinien lee od wszej strony gawry (od dojciowego korytarza) i to
jest drugi wany znak.
Gdy mamy te ustalenia, to dwch strzelcw zblia si z broni gotow do strzau, na odlego
piciu metrw od celu, na wczeniej wyznaczon lini ognia. Trzeci za - majcy bro
przygotowan do strzau, lecz porcznie odoon - piciometrow tyczk budzi niedwiedzia,
szturchajc w barg w miejscu prawdopodobnego zadu. Niedwied wychodzi niechtnie. Po
rozbudzeniu czai si, udaje, e go nie ma, wszy dokadnie i ustala kierunki niebezpieczestwa.
Gdy natrt nie ustpuje, a miara cierpliwej dobrodusznoci niedwiedziej si przebiera,
nastpuje widoczne poruszenie gawry. To znaczy: uwaga!. Za chwil musi nastpi spotkanie!
Niedwied przyj waciw pozycj. Przewanie w uamku sekundy, po pierwszym poruszeniu
legowiska, wylatuj w gr kby trawy, ziemi i gazi. Nastpuje chwila prawdy - kto, kogo?
Padaj szybkie, oby celne, strzay. Sze do omiu. To wystarczy. Czasem bywa mniej. No c,
ten, z ktrego topilicie tuszcz, nie mia wiele szczcia. Nastpnemu moe pjdzie lepiej mwi, filuternie mruc oko, i obserwuje baczenie, jakie wraenie wywaro opowiadanie.
No, wraenie, jak wraenie... niczego sobie.
Pno ju. Rozchodzimy si po kwaterach, wszystko wane jest omwione.
Od samego rana Czosnykowka jest nie do poznania. Ruch jak na Marszakowskiej. Kierowcy i
traktorzyci tankuj cigniki i samochody. Mechanik i drwale sprawdzaj piy. Lduj do
przyczep pozostay sprzt, midzy innymi lewary, kliny, liny, moty, siekiery. Zabieraj te
przewon elektrowni - diesel i cztery potne reflektory - fary.
Wszyscy si spiesz jak w ukropie, eby speni obowizki jako pierwsi, bo wicej czasu
zostanie na bani, w ktrej od wczesnych godzin smolnym drzewem pali Sadowy. Po ukoczeniu
przygotowa do wyjazdu na zrb, kady czym prdzej z torb zawierajc przybory toaletowe
spieszy do bani, gdzie, po rozebraniu si w bardzo chodnym przedsionku, wchodzi si jakby
wprost do pieka. Ten, kto nie by nigdy w tego typu ani parowej, bdzie mia trudnoci z
wyobraeniem sobie panujcych tam warunkw. W kbach pary i temperaturze przekraczajcej
czsto 50 stopni, nagie ciaa z maksymalnie rozszerzonymi porami skrnymi chostane s prawie
do krwi brzozowymi miotekami. Na tak wymasowan skr caego ciaa wylewa si cae wiadra
lodowatej wody. Nastpnie ponownie id w ruch mioteki i para wodna z polewanych wod
rozgrzanych kamieni. Pod cianami bani s awy-pki. Im wyej si ley, tym stenie pary i
temperatura s wiksze.
Czynnoci te powtarza si kilkakrotnie. W rezultacie w porach skrnych nie ma ladu oju.
Skra zaczyna prawidowo oddycha, co przynosi bogie uczucie lekkoci i wieoci. Co wicej,
znikaj wszelkie lady przezibie, zwalcza si te wszelkie zewntrzne stany zapalne.
Do dobrego tonu naley kilkakrotne opuszczanie pomieszczenia i na zewntrz, w
temperaturze -30 stopni, na nagusa, w gbokim niegu, nacieranie si nim od stp do gw,
wykonanie kilku zestaww wicze z zakresu gimnastyki parterowej. Modzie natomiast z
upodobaniem uprawia zapasy i to w stylu zblionym do wolnego, czyli jak kto moe. Fontanny

niegu tryskaj w gr wyrzucane nogami i rkami walczcych zapanikw, biegaczy,


gimnastykw. Caa Czosnykowka zaroia si jednopciowymi nudystami. Nie w socu, wodzie i
piasku, a w parze, mrozie i niegu zaywaj rozkoszy i zdrowia.
Ci, co solidnie ochodzili si, biegn pod par i mioty, by po pewnym czasie ponownie
pobaraszkowa w niegu. I tak przez dwie godziny i ani minuty duej. Krcej mona.
Wrd uczestnikw tej przepysznej zabawy wzrostem gruje Jacek, ktry celebruje, jak
rodowity Sybirak, obyczaj do tej pory sobie nieznany.
Do tekstylnych w tym czasie mieszkacw Czosnykowki naleaem tylko ja i Sadowy. On,
bo musia podtrzymywa cigle ogie w piecach ani. Ja, bo jedno z zalece zacnej pani
Aleksandry brzmiao: unika skrajnie ekstremalnych temperatur, a szczeglnie dodatnich. Dla
mnie te zalecenia musiay by rozkazem.
Brygada zaprosia nas na obiad. W stowce, mieszczcej swobodnie 40 osb, jest luno i
przestronnie. Czteroosobowe stoliki w dwch rzdach nadaj pomieszczeniu charakter
przytulnoci i wsplnoty. Zup - zawiesist kasz z kawakiem misa - kady odbiera z okienka
sam. Do tego dobiera chleb: biay lub czarny, do wyboru i w dowolnej iloci. Drugie danie:
ziemniaki, sos, buraczki czerwone i naprawd gra boczku - nakada je indywidualnie kucharz.
Na deser nieodczny rosyjski czaj. Jemy z zastawy typu wojskowego: skadane sztuce,
plastikowe talerze i miski.
Wszyscy s weseli i rozmowni, nie ma boczenia si i dsw. Wida sice, krwiaki i
zadrapania, jest tego duo, a Sta Sylikowski jest czysty. To ju nie zesp, to monolit, po
prostu brygada.

Charaktery
Brygada odjechaa w caoci. Gawri podpi zimowle do cignika. Ostatnia lustracja bagau i
wyposaenia. Wrcza mi bro i amunicj. Jest to tutka - dubeltwka, kaliber 16. A wic wszyscy
trzej mamy bro standardow, tego samego rodzaju i kalibru. Ta unifikacja w gbokiej tajdze ma
kolosalne znaczenie. Zapewnia pen wymienialno amunicji i czci oraz pen dyspozycyjno
dla wszystkich - przy nieraz koniecznym popiechu uycia. Wrczajc mi amunicj, objania
znaczenie sporzdzonych odrcznie znakw na przebitkach naboi. Znaki s rne, jak rne s
rodzaje naboi. Inaczej znaczone s naboje z drobnym rutem na wiewirk, popielic, jarzbka,
sobola; inaczej na lisa, guszca, pardw niegow. Do rosomaka, wilka, rysia strzela si tu
loftkami - u nas zabronionymi. Na specjaln okazj preparuje si tu bawanki, jak nasze kule
Brenecka. Wszystko to jest inaczej znakowane, znakami, ktre naley szybko i bez pomyek
rozpozna, gdy skutki uchybie mog okaza si tragiczne i nie do odrobienia.
Na zewntrz bro jest bardzo zniszczona. Od wewntrz lufy s w dobrym stanie: czyste, be
werw, wgniece i zadrapa; w zamkach luz w normie. Bro jest technicznie sprawna.
Jacek i Sawik zajmuj miejsca w zimowlu, zapitym do cignika na dwch sztywnych holach.
Ja siadam w kabinie obok Gawria. Oddziela nas, jak w autobusie, maska ochronna silnika, na
ktrej kadzie on zaadowan bro i podnosi - mocujc w pooeniu grnym - przedni szyb.
- Moe si przyda w kadej chwili. Ty te, jak zauwaysz zwierza, to strzelaj, nie pytaj mwi.

Zdziwienie niepomierne, gdy tego rodzaju metody u nas s niedopuszczalne i traktowane na


rwni z kusownictwem - tu s zalecane. Nie pytam: co, dlaczego, jak? Przechodz do porzdku
dziennego nad tymi zdziwieniami. Inne s tu obyczaje, ale stosowane od lat, staj si
obowizujcym prawem.
Gucho zaskoczy silnik. Ruszamy. Za nami bezszelestnie sunie zimowle, a w nim cae nasze
gospodarstwo, cznie z psami. Mijamy du pyt-sklejk, przybit do drzewa, z napisem
Czosnykowka. Za nami zostaje cywilizacja. A co przed nami?
Duymi patami pada nieg. Pada pionowo. Jest bezwietrznie. Za godzin na zimniku nie
bdzie ladu, e tdy przejechalimy. Dziwne s te cechy charakteru ludzkiego, ktre nakazuj bez koniecznoci i przymusu - opuci uoone jako tako, bez wikszych zagroe, w zasadzie
znone ycie i pcha si w nieznane, dzikie i nieprzewidywalne. Odpowied na to pytanie zawsze
jest uproszczona: to taki charakter. Jaki charakter? Czy cechy kwalifikujce charakter s stae,
czy zmienne? A jeeli stae lub zmienne, to jak gboko? Co je stymuluje, a co degeneruje? Kto
podzieli te cechy na negatywne i pozytywne? Jak legitymacj do takich sdw mia
kwalifikator. Kto mu da tak moc?
Wszystkie wywody uczonych mw przypominaj usiowania zdefiniowania i zamknicia
jednym cisym wzorem powiewu wiatru i zaleno niezmienn dla tego powiewu marszczcej
si falami powierzchni wody. Po prostu, s zjawiska niemierzalne, a gdy na si usiuje si je
mierzy, to rezultaty s zawsze iluzoryczne.
Mwi si czasem, e co lub kto ma charakter, a czasem nawet charakterek, w okreleniu
pejoratywnych cech czsto bardzo subiektywnie okrelanych.
Dla przykadu: charakter tajgi. Zawsze okrelano go sowem drzemica (dremuczaja).
Sowo to sugeruje ospao, obojtno. Ale czy naprawd tak jest? Do tajgi idzie si po
wszystko. Po owoce, drewno, lekarstwa, miso, skry, grzyby i ryby. I dostaje si to wszystko.
Ale czy wszyscy, co id, to dostaj. Nie, nie wszyscy. Myl, e tajg, jako ywy twr przyrody,
naley rozbudzi. Gdy rozbudzimy - postpujc zgodnie z natur i jej odwiecznymi prawami
oraz z umiarem i rozsdkiem - otrzymamy wszystko w ilociach niezbdnych do przetrwania.
Gdy potraktujemy tajg jak panowie wszechrzeczy, wymuszajc wiadczenia na nasz rzecz, to
wczeniej czy pniej przegramy. I nawet niszczc bezmylnie tajg, w ostatecznym rozrachunku
- niszczymy siebie.
Nie umiem sobie rwnie wyjani, co cementuje zahartowan i wyprbowan od lat przyja
Sawika i Gawria. Charaktery cakowicie rne. Wydawaoby si, e choleryka z flegmatykiem
nie sposb poczy, tak jak wody z ogniem. W ich przypadku okazao si to moliwe.
Sawik - ogie, gorczka, wszystko si w rku pali, gdy co przedsiwemie. Naley do
napywowych, czyli Moskal, chocia jest Ukraicem ze ladami polskoci. Matk ma na Ataju,
gdzie te - na zesaniu - si urodzi. Obieywiat. Na zacigach robotniczych przejecha poow
Rosji. Ostatnio na kilka lat przycupn tu na Syberii w Czosnykowce. Mieszka u szwagra. Od
dziewczt i kobiet stroni uporczywie. Wdk lubi wyranie, lecz w adnym wypadku nie jest to
nag. Gdy wyhamuje, to wytrzyma miesicami. Z usposobienia w przewadze artowni i
wesoek. Raczej utracjusz ni sknera. Dobry kompan do wypitki i wybitki. Niepamitliwy.
Okrutnie drwi z Gawria, e jest zoony tylko z dwch czci: przedpotopowej, czyli kamienia
upanego - bo ma u siebie w posioku Keul kamienne arna, ktrymi czsto si posuguje, jada
rwnie surowe miso - oraz elektronicznej - bo w tym samym domu ma telewizor kolorowy,

ktry zapamitale oglda w wolnych chwilach.


Gawri - woda. Refleksyjny flegmatyk. Powolny, stateczny i dokadny. Zwolennik dobrej
roboty. Wymagajcy od innych, ale od siebie najwicej. Cignik, ktrym jedziemy - mwi
wszyscy - jest jego wasnoci. Brakowao kiedy cignikw do zrywki drewna, bo nie nadeszy
nowe na czas, a stare, wyeksploatowane skasowano. Ze zomu skasowanych cignikw, bez
jakichkolwiek subowych polece, zoy i uruchomi cignik. Nie przyj nowego, gdy
nadeszy. I ju trzeci rok jedzi skadakiem. Kierownictwu przysparza kopotw, bo jake to tak,
co za nieporzdki: cignika nie mona zaprzychodowa na ewidencj, teoretycznie go nie ma,
bo brak faktury lub innych dowodw zakupu, brak dowodw zakupu czci. Brak, a cignik
pracuje, i to dobrze. Nie zapacili nawet za jego zoenie. Bo jak to zoy ze zomu, a wiec
czci niesprawnych, gdzie BHP... No, jeeli czci byy sprawne, to przedwczenie skasowane, a
to si tu nazywa sabota gospodarczy. Za to si siedzi w agrze.
Taka sytuacja moliwa jest tylko tu, gdzie wszystko przebiega zgodnie z planem, tylko
rezultaty od niego odstaj. Przedziurawione beczki po benzynie - te ze zomu - nie pytajc
nikogo Gawri wylata i dwadziecia sztuk rozrzuci po tajdze wzdu Angary na odcinku okoo
50 km. Oczywicie, beczki napeni zakupion przez siebie benzyn i ukry w sobie znanych
miejscach. Korzysta z tych wasnych stacji benzynowych, gdy stojc w posioku motorow
odzi wypywa po ryb. Gawri nie jest czowiekiem radzieckim ani nawet rosyjskim. On jest
tutejszy: Burunduk.
Jego ona - gwna ksigowa w sowchozie keulskim i trjka dzieci to te Burunduki i tacy
zostan. Wtopieni s w ten kraj, a nie tylko z nim zwizani. Ucz si o energii atomowej, lotach
kosmicznych itd., a w domu posuguj si arnami i krzesiwem. Nie na pokaz dla ciekawego
przybysza, jak w rezerwatach indiaskich. Oni ogie krzesz krzesiwem o krzemie, zapalajc
hubk, gdy wyganie ar przechowywany cigle w popiele paleniska, mimo e maj w
mieszkaniu do dyspozycji tani energi elektryczn w dowolnej iloci.
Sprbujcie jednoznacznie sklasyfikowa czowieka, ktry w swym ponad czterdziestoletnim
yciu nie by nigdzie poza swoim powiatem (mniej wicej czwarta cz Polski), nie jecha
pocigiem, nie widzia tramwaju. Ale do pracy nie dojeda, lecz dolatuje helikopterem. I to od
lat.
Gawri jest silnym, z pozoru dobrodusznym mczyzn. Jego mentalno jest uksztatowana
inaczej ni nasza. On nie wie, co to wina, kara, nie zna ich stopnia i ciaru. Wszystko jest proste,
jasne i zrozumiae. Jest czarne lub biae, jest dobre lub ze. Bez odcieni i koloryzacji. Jak dobre,
to dobre, mona spoytkowa i cieszy si yciem. Jak ze, to szkodnik, trzeba usun lub omija.
Usun, dokd? Omija, ustpowa zu, to si rozpanoszy i przeronie dobro, bdzie szkodzi
innym. A wic pozostaje tylko eliminacja za. I to jest rozwizanie ostateczne, aprobowane
zawsze przez spoeczno Burundukw. Gawriowi mona tylko raz podebra ryb czy
zwierzyn, raz oszuka czy okama. Tylko raz...
To dziki takim jak on jeszcze niedawno w tych stronach nie zamykao si domw
mieszkalnych, a byy w nich przecie take kosztownoci: futra sobole, samorodki zota. Jeszcze
niedawno ywno zawieszona w torbach na zewntrznej stronie drzwi wejciowych czekaa na
podrnych. Gawri nie uczy si religii i etyki w szkole, nie uksztatowaa go kultura
rdziemnomorska. Obca mu jest moralno socjalistyczna i wartoci chrzecijaskie. On na ma
to w swej naturze, w sobie, nie zapoyczy od nikogo. Tak uksztatowao go rodowisko, tradycje,

zwyczaje i drzemica tajga. Czy taki wzorzec moe by moralnie nienaganny? Czy w caoci
moe by zaakceptowany? A moe jakie autorytety prowadzce dotychczas pieriekowk dusz w
kierunku wiatego obywatela ustroju szczliwoci spoecznej, naka mu obligatoryjnie stan
jako jeden z czterdziestu i przyj grupowy chrzest, ktry ostatecznie zadecyduje o
przynalenoci jego duszy. A jest to tylko dusza natury... Jestem przekonany, e gdyby od dzi
nasza cywilizacja przestaa dostarcza swe wytwory Gawriowi, jego rodzinie i
wspplemiecom, to oni sobie poradz, i wicej: bd zadowoleni. Ten na pozr spokojny,
rozwany, agodny mczyzna, wszystkich, ktrzy nie przestrzegaj tradycj uksztatowanych
wzorw postpowania i chc przey ycie pokrtnie, szwindlami bd obud, traktuje
jednoznacznie i zawsze tak samo: jak szkodniki. Szkodnikw nie da si reedukowa lub
resocjalizowa. Rezultaty takiego postpowania dotychczas byy opakane. Szkodniki trzeba
tpi. Tak uwaa Gawri, tak uwaaj Burunduki. Ich mentalno innych sdw nie dopuszcza i
nie uznaje.
Zimnik odchodzi w prawo. My skrcamy pod ktem prostym w lewo i wychodzimy na drog
geologw. Drog wykonay najcisze buldoery kilkanacie lat temu, gdy w tych stronach
pojawi si zwiad geologiczny.
Buldoery te zepchny na pobocza dziewiczy pas tajgi, o szerokoci okoo 10 m. Usuny nie
tylko las, ale i podoe, na ktrym rosy drzewa. To, co roso na obecnej drodze, ley teraz na
poboczu i gnije. Nikt nie wykorzysta ani jednego kubika wysokiej klasy drewna. Nikt si tym nie
interesuje. Wszyscy mwi: nie ma gospodarza, ale nikt nie po gospodarsku nie postpuje.
Dugo tej drogi jest nieznana, koczy si tam, gdzie doszed zwiad. Gdy napotyka ona du
przeszkod wodn, to wezwane helikoptery przenosz sprzt na drugi brzeg i buldoery dalej
robi swoje.
Dotychczasowa jazda zimnikiem, biegncym dolinami midzy wzgrzami, bya jazd jak po
najlepszej autostradzie w porwnaniu z tym, co si zaczo dzia na drodze geologw. Buldoery,
tnc drog na wprost, nie omijay mniejszych wzgrz i gbszych dolin. Wszystko, co byo do
pokonania przez ich gsienice, byo pokonywane. Nasza jazda bardziej przypominaa slalom
poczony z crossem czogowym ni normaln jazd. Obijany o wszystkie ciany kabiny
ochronnej lenego cignika z przeraeniem patrzyem, jak Gawri - z najwiksz uwag, na
granicy ryzyka - prowadzi t piekieln maszyn. Pojem teraz, dlaczego zimowle do cignika
przytwierdzone jest dwoma sztywnymi metalowymi holami; inaczej taczyoby ono wok
cignika i rozbioby si na pierwszych stu metrach.
Na szczcie po przejechaniu okoo godziny po tej zwariowanej drodze, cignik ponownie
skrca w lewo, pod ktem wikszym nieco ni 90 stopni. Wedug moich oblicze ponownie
zbliamy si do Czosnykowki. Wjechalimy na drog Zekw. Jak nazwa wskazuje, budowali j
winiowie. Ma ona peni rol zimnika dla przyszego wywozu drewna z tej czci tajgi. Drog
poprowadzono w ten sposb, aby w kadym miejscu bya przejezdna dla transportu koowego.
Biega wic dolinkami lub agodnymi skonami wzgrz w sposb wyjtkowo krty. Caa
szeroko drogi bya poronita picioletni samosiejk brzozy, gdy nie jest wykorzystywana do
biecych potrzeb transportowych, a okresowy przejazd nie robi wraenia na tym lenym
chwacie. Jedziemy strcajc nieg z gazi brzzek, co daje wraenie jazdy w gstej mgle. Nisko
cite pniaki, w tak grubej warstwie niegu, s prawie niewyczuwalne dla gsienic naszego
pojazdu. Jazda wydaje si rwna jak po stole. Oczywicie, tylko w porwnaniu z drog

geologw. Po p godzinie jazdy skrt w lewo, a wic Czosnykowk mamy w przyblieniu na


naszym kursie. Jedziemy rzadk tajg, omijajc z trudem nieprzejezdne skupiska drzew. Po
przejechaniu bezdroem okoo kilometra, przed nami potok, a obok zwarte skupisko modych
drzew. Gawri prawie zawraca, wykonujc skrt jedn z gsienic, a nastpnie cofa powolutku, a
do momentu znalezienia si zimowla pod zwartym okapem cedrowych gazi. Gasi silnik i mwi:
- Jestemy na miejscu, bdzie tu wam zacisznie, jak u mamy.
Wysiadamy. Z zimowla wyskakuj najpierw psy, a pniej wychodz ludzie, z uczuciem
wyranej ulgi.
Rozgldamy si po najbliszym otoczeniu. Zimowle stano w podcieniu drzew mniej wicej
rwno. Przed drzwiami, w odlegoci 10 metrw, zamarznity potok, a obok cae kody i pocite
kawaki smolnego modrzewia, zapas drewna opaowego z poprzedniego pobytu Gawria i
Sawika w tajdze. Obok te ley tytanowa beczka, wypeniona do jednej trzeciej lodem. Po
podgrzaniu, jej otworem wycieka woda potrzebna do codziennego uytku. Mona tak bra wod
lub rba ld w potoku i grza w wiadrze obok piecyka w zimowlu. Woda ta sama i taka sama.
Topienia niegu w celu uzyskania wody - odradzaj.
- Na mnie ju czas, za godzin bdzie si ciemnia - mwi Gawri i dodaje, zwracajc si
do mnie: - Jutro wieczorem dojdzie do ciebie i Sawika, twj Zotousty, przyprowadzi ci psy,
bo bez nich nic nie zrobisz. Poprowadzi te ciebie w tajg. Ja bd was czsto odwiedza, to
bdziemy razem polowa. No to cze, do zobaczenia.
Poegna si, zapali silnik cignika i odjecha.
- No, to do roboty! - zakomenderowa jak zwykle Sawik, zbierajc si do poukadania na
miejsce porozrzucanych w czasie jazdy rzeczy. A byo tego sporo. Ja zabraem si za palenie
ognia, co przy zapasach kory brzozowej i suchego smolnego drzewa nie byo adnym
problemem. Nastpnie zajem si przygotowaniem zapasu wody. Sawik dokonywa przegldu
broni i selekcji niezbdnej na najblisze potrzeby amunicji.
Jacek, jako najbardziej obeznany ze sztuk kulinarn, ju krci si przy patelni, na ktrej
smakowicie skwierczay dwie wyrzucone z puszek konserwy tyrolskie. Domaga si ode mnie
pilnie wody na herbat i mleko, o ktre przymila si Sawik. Ld wyrbany z potoku, ktrego
kawaki wypeniy wiadro stojce na piecyku, wcale nie mia zamiaru szybko si roztopi. W
kocu potrzebn ilo wody zebralimy, odlewajc j porcjami z wiadra.
- Nie ma psw - mwi, wracajc z dworu. - Gwizdaem, gwizdaem i nic, poszy w tajg.
- Pewnie, e poszy. Te nie prnuj. Zapoznaj si z terenem w miejscu pobytu, na
wypadek gdyby zabdzi, eby ci mogy odszuka i przyprowadzi - mieje si Sawik.
Kolacja gotowa, zimowle ciepe, nastroje pogodne, wesoe.
W czasie bardzo dugiej kolacji, jedzonej bez popiechu, jakby na raty, Sawik robi co na
ksztat odprawy subowej, poczonej z instruktaem sytuacyjnym i pewnymi formami
doradztwa, podanymi artobliwie, niby nieobowizujco, ale bardzo celnymi. Gdy pierwszy gd
zosta zaspokojony i kubki z gorc herbat stany na stole, Sawik rzek:
- Tu, gdzie jestemy, nie ma adnego Zwizku Radzieckiego. Jest tylko tajga. Nie ma
prokuratora, sdu, milicji. Nie ma pienidzy, zaopatrzenia, lekarza, pogotowia ratunkowego i
szpitala. W tajdze... - zawiesza gos i patrzy w naszym kierunku.
- Wiemy, wiemy - odpowiadamy chrem. - Kady siebie zaopatruje i broni.
- Oho! Popatrz, popatrz... to oni ju prawdziwi Sybiracy. Zobaczymy, jak si te sowa maj

do czynw. Moe okaza si, e duch ochoczy, tylko ciao mde. Ale w praniu wszystko
wyjdzie. Z takiego stanu rzeczy wynikaj pewne konieczne wnioski. Niech nikt, w adnym
wypadku, nie oddala si od zimowla bez powiadomienia pozostaych o kierunku i czasu trwania
zamierzonej wycieczki. Czy wycieczka ma trwa godzin, dob lub wicej, zawsze w
nieodcznym plecaku, niezalenie od zaopatrzenia biecego, musz by zapasy, ktre skadaj
si z: jednodniowej kalorycznej porcji ywnoci, dwch kompletw ciepej bielizny, skarpet i
onuc, trzech niezalenych rde ognia i dwch rde wiata. Nie mwi o broni, amunicji i
kompasie, bo to jest absolutnie konieczne. Na dusze wyprawy w tajg, np. na dob, naley
zabra rwnie wojok do spania o gruboci dwch centymetrw, dwch metrw dugoci, metr
szerokoci oraz paszcz-namiot (wojskowa paatka), a do tego nieodzowne rakiety niegowe. W
tajdze lepiej nosi, ni prosi. Kto tego nie przestrzega lub lekceway, powinien siedzie w domu,
w ciepych pantoflach i oglda telewizj, bardziej mu to wyjdzie na zdrowie. W tajdze bardzo
przydatna jest siekiera, ale niekonieczna. O reszcie mona zapomnie i przez to nie bdzie dziury
w niebie.
Bezwzgldnie wana jest znajomo topografii terenu i pooenia zimowla. Bez moliwoci
dokadnego okrelenia miejsca, w ktrym ono stoi, doszo ju do niejednej tragedii. Nawet psy
nie zawsze doprowadz na czas. Dlatego teraz zamiecie si w such. Potok, ktry pynie przed
drzwiami zimowla, to nie aden inny tylko Czerwony Potok, pyncy take przez Czosnykowk.
Idc w gr potoku, na okoo 12 kilometrze spotkamy nasze miasto (powiedzia: gorod). Idc
w d, po przejciu 15 kilometrw, dojdziemy do Angary, na wprost duej wyspy, gdzie pooony
jest posioek Usolcewo, a w nim Sowchoz. Funkcjonuje tam przewonik.
Bliszych znajomoci z mieszkacami nie radz zawizywa. Sami chodzimy tam latem po
mietan i inny nabia domowej roboty, ale zawsze grupowo. O szczegach nie bd mwi, bo
nie nale one do naszego tematu. Jutro, gdy wejdziemy na najblisze wzgrze, to zahaczymy w
odlegoci okoo piciu kilometrw dwie samotne skay, blisko stumetrowej wysokoci. Skay te
s widoczne w promieniu 15 kilometrw z kadego wzgrza w tajdze. Gdy kto z jakichkolwiek
przyczyn zabdzi, wwczas, po ustaleniu kierunku, naley do nich doj, co jest bardzo proste, a
przy nich, po wykreleniu azymutu kompasowego 35 (prawie na pnoc) i idc nim, dojdziemy
po przejciu okoo piciu kilometrw nad nasz Czerwony Potok, w pobliu zimowla. Dlatego
absolutnie konieczna jest znajomo potoku w pobliu zimowla, kilometr w gr i tyle samo w
d. Tu trzeba zna na pami kady gaz, zakrt, zwalone i stojce drzewo, w ogle wszystko,
aby po dojciu do potoku wiedzie, w ktrym jest si miejscu i obra bez wtpliwoci drog do
zimowla, a nie w stron przeciwn. Idc na pnoc od naszego zimowla azymutem 0, po 30
kilometrach, dojdziecie do rzeki Katy i gdy si dobrze pokrcicie w tym miejscu, to znajdziecie
trzy chaty - Froowo. Na dokadnych mapach figuruje ono jako posioek, ale jaki z niego
posioek, skoro s to trzy chaty zekw-wolniakw, ktrzy tam si osiedlili z rodzinami. Zim
poluj, a latem susz ryb, grzyby, owoce. Dobrzy z nich ludzie. Myl, e licho nie zaniesie was
a tam. To jest mniej wicej nasz teren owiecki i na nim, oprcz nas, nikogo nie powinno by.
Jeeli kogokolwiek na nim spotkamy, bdzie to czowiek w najwyszej potrzebie albo kusownik.
Zabdzenie nie wchodzi w rachub.
I jeszcze kilka uwag oglnych. Pamitajcie, e na polowaniu absolutnie nie pije si. Mona
atwo zamarzn. Naley te bezwzgldnie informowa kolegw o zmianach w stanie zdrowia.
Pocztkowo drobne ble, szumy, niestrawnoci mog by na trasie nie do pokonania. W takich

sytuacjach pozostaje si w pobliu zimowla. Szczeglnie ty nie szaruj - zwraca si bezporednio


do mnie - bo jakby co si stao, to bdzie trudno na plecach wynie ciebie z tajgi.
- Ty si martw o siebie, eby ciebie Jacek nie zajedzi jak bur koby, bo nawet nie
bdzie co nosi ani czym wilki nakarmi, chyba e wiosn, jak obudz si burunduki, znajd co
do ogryzienia.
- Czekaj, czekaj mdralo, ju ja ci sprawdz.
- A sprawdzaj, ile chcesz, ale wiedz, e wilk psa si nie boi, ale skomlenia nie znosi (wok
sobaki nie boitsja, bo dziwku nie lubit') - odcinam si na zaczepki Sawika. Ten pasuje i
przechodzi do porzdku dziennego.
- Sami widzicie, e mamy tu dalszych i bliszych ssiadw, jest tu prawie tak ludno, jak na
Placu Czerwonym w Moskwie, ale nie chciabym tu adnych spotka towarzyskich i wizyt. Te
braki nadrobimy po powrocie do domw.
Na dworze bezszelestnie, pionowo pada puszysty nieg. Na termometrze zewntrznym: -28
stopni. Ciepo, co najwyej tutejszy przymrozek. W piecyku z trzaskiem buzuje czerwony
pomie ze smolnych szczap modrzewiowych. Jest bogo i sennie. Sawik przeciga si a
trzeszcz koci i wyranie sennie, ziewajc, koczy.
- Jutro bardzo wczenie, Jacku, pjdziemy na pnoc w stron Katy. Trzeba nam koniecznie
na bagnach i rojstach, ktre tam s, wytropi, osaczy, a moe i strzeli osia. osie tam maj
caozimow ostoj. To pierwsza rzecz myliwych w tajdze: zabezpieczy miso najpierw psom,
potem sobie. Gdy bdzie za duo, to brygada nie pogardzi i bdzie jeszcze dzikowa. Co prawda
jest jeszcze troch zamroonych ryb w kopcu lodowym i mona jej dosta od Sadowego. Ale
niech zostanie na czarn godzin, a ponadto myliwy nie poycza misa, a rozdaje. Lepiej ten
problem zaatwi od rki. Drog bdziemy mieli nie cik, bo pjdziemy moim wczeniejszym
putikiem, znaczonym moe miesic temu, a moe nieco wczeniej. Ponadto teren ten jest mniej
pofadowany, raczej rwninny.
- Ty - zwrci si do mnie - nie masz psw, wic niewiele zdziaasz. Wemiesz z grnej
pki w sieni dwadziecia sze (wszystkie) side i pjdziesz w gr potoku okoo trzech
kilometrw. Moesz i korytem, wszdzie zamarznity. Tam przy dwch zwalonych pniach,
przegradzajcych potok skrcisz pod ktem prostym w lewo i zaczniesz znaczy putik. Znacz
wyranie, eby mg wrci. Okoo kilometra na kierunku bdziesz mia kalizn. Byem tam,
widziaem nabite cieki zajcy bielakw. One tak si grzej, biegnc w czasie zimowych nocy,
dla uatwienia trop w trop. Tam postaw sida, to bdziemy mieli troch dobrego misa, a pniej
pokr si na obrzeu kalizny, to moesz wydepta par jarzbkw - te dobre miso. Jak
bdziesz dobrze patrzy po gaziach starych cedrw, to moesz strzeli wiewirk popielic albo
polituch. Ale to bez psa sztuka trudna. atwiej nabi guza, chodzc z zadart gow - mieje si.
- Czy moe s pytania, niejasnoci?
Natychmiast pomylaem, e jako czonek PZ nie mog postawi side na zajce. To
sprzeczne z nasz etyk, to czyn barbarzyski, to jednoznaczne kusownictwo. Widocznie
spostrzeg moje wahania, bo zachca:
- Kto pyta, nie bdzi, kto gosuje, ten rzdzi - strzeli przysowiem - pytaj, pytaj miao.
- No... no... (niech tam i tak nie zrozumie i bdzie jeszcze drwi) - nie mam pyta.
- I bardzo dobrze. A teraz do roboty. Przepakowa plecaki, przygotowa si do jednodniowej
podry i spa.

Nie czekajc na nasz reakcj, zaczaj porzdkowa swj. Podobnie postpi Jacek. Ja
zaczem rozbiera si do snu.
- A ty co? Za ciebie zrobi krasnoludki, czy co?
- Jutro mam czas. Wyjd pniej. Zd.
- Nie jutro, zrobisz dzisiaj! Zapomniae, e w tajdze lepiej nosi ni prosi. Nie ma niani, ja
si nie najmowaem - do roboty!
Mczydusza! Zabraem si i ja, a nastpnie w bielinie ciepej i dresie zwaliem si na doln
prycz. Przykryem si trzema kocami. Wyej spa Jacek, a nad nim Sawik. Jego gone
chrapanie, prawie rwne mojemu, rozlego si ju po krtkiej chwili od zajcia pozycji
horyzontalnej na swoim miejscu.

Na myliwskim szlaku
Okoo pitej rano w zimowlu zapanowa ruch. Dnie zacznie okoo dziewitej, ale Sawik i
Jacek zwijaj si jak w ukropie, jakby ich kto goni. Pal w piecu, szybkie niadanie, duo
gorcej herbaty i zapas do termosu, sprawdzanie broni, amunicji i pozostaego ekwipunku.
Ostatni rzut oka, stwierdzajcy uporzdkowan cao i wychodz z latarkami w rku i broni na
ramieniu.
Le. Sen nie wraca. Podrzucam do pieca. Ogie przez szczeliny fajerek piecyka rzuca jasne,
migocce koa wietlne na sufit zimowla. Gdyby nie syki i trzaski z piecyka oraz odgos wasnego
oddechu, byaby tu cisza prawie kosmiczna. aden najmniejszy odgos, poza wymienionymi, nie
zakca spokoju tajgi. Dremuczaja tajga... Odczucia dziwne, dotychczas niebywae. Oprcz
trzech osb, nikt nie wie, gdzie przebywam. Mieszkacy Czosnykowki mog tylko wskaza
kierunek naszego wyjazdu. Cywilizacja i jej oddziaywanie pozostaa na zjedzie z zimnika na
drog geologw. Co ja tu robi? Co mnie tu cignie, wrcz pcha? Czy tylko ciekawo, ch
poznania, prno, a moe przeznaczenie?
Pytania i pytania, ale jednoznacznej odpowiedzi brak.
Tu jest czwartek rano, okoo p do szstej, a u mnie w domu, w Polsce? Jest dopiero roda,
koczy si dziennik wieczorny. ona czeka na ulubion Dynasti, crka chyba kadzie spa
wnuki. Wojtek - Rafa z pewnoci marudzi, nie chce rozsta si z komputerem, a Niania Ania moga uprosi mam i pi u babci, gdzie - mylc czujno - jednym okiem spod kodry
oglda film. Wszystkie kontakty z nimi i Polsk ustay po opuszczeniu Moskwy. Z Ust-Ilimska
zaraz po przyjedzie posalimy listy do rodzin. Zawiadamialimy o szczliwym przyjedzie, ale
odebralimy je osobicie w miesic po powrocie. Radia tu nie mamy, Warszawa jest niesyszalna,
a Irkuck nie nadaje w jzyku polskim.
Ale zdarzy si dziwny przypadek. Byo to latem dwa lata wczeniej. Biwakowalimy z Loni
na rybace nad Angara. Od dwunastej do trzeciej, w czasie widnej nocy, miaem dyur przy
ognisku, palonym ca noc dla ochrony przed komarami, muszk i chodem. Zadaniem dyurnego
byo podtrzymywanie ognia oraz niedopuszczenie do jego podziemnego - yami torfowiska rozprzestrzenienia si. Poar tajgi to wszystkim bieda. Syn Loni, Sieroa, z koleg Sani spali w
namiocie, Lonia na wojoku obok ogniska, przykryty kufajk. Ja trzymaem dyur. Podoe
torfowe nie byo zbyt palne, wic zajcia nie miaem wiele. Do wody byo blisko, najwyej 20

metrw do brzegu Angary. Droga prosta i atwa w czasie widnej nocy. Z braku zajcia zaczem
penetrowa fale eteru na wszystkich czstotliwociach. Jakie byo moje zdziwienie, gdy na
falach dugich, w pamie od 1700-2000 metrw, zowiem - najpierw pojedynczy wyraz, potem
audycj w jzyku polskim. Wsuchiwaem si dusz chwil. Nie ma wtpliwoci: to Polska. W
podnieceniu trcam Loni i stwierdzam, e nie pi, bo natychmiast pyta rzeczowo:
- Szto suczyo? (co si stao?)
- Zapaem Polsk na falach dugich, posuchaj!
- To nie Polska.
- A jake, Polska!
- Nie Polska.
- To kto?
- Kitaj (Chiny), nadaj w jzyku polskim.
Masz babo placek.
Jednak cznoci brak. Tak jest i teraz. Przekonaem si. Chciaem nawiza czno
telefoniczn. Czekaem tydzie. Prbowaem trzykrotnie - i nic.
Okoo smej dnieje. Wkadam drugi dres, spodnie kufajkowe, kurtk watolinow, pikowan,
na gow futrzan czapk z psw - papach. Na nogach mam iczigi: lekkie, ciepe, niezastpione.
Do kieszeni kurtki i spodni wkadam dwadziecia sztuk amunicji, w tym cztery kiertyczy (loftki),
tak na wszelki wypadek. Trocz rakiety niegowe do plecaka, zabezpieczam ogie i ruszam w
drog. Drzwi wejciowe zamykam na zaszczepk.
Po kilku krokach uzmysawiam sobie, e na piersi mam torebk, a w niej jedyny dowd
tosamoci: imienne zaproszenie i... tysic rubli. miej si sam do siebie i chyba nawet gono.
egnae si ze ladami cywilizacji, a na piersi nosisz i strzeesz jak co najcenniejszego kilka
papierkw? Faktycznie plama, nie ma co! Wraca, nie wraca? Przesdni z drogi nie zawracaj.
Ja do przesdnych nie nale. Wracam. Wycigam pienidze i rzucam na pk, w widocznym
miejscu. Czy dobrze, znaczy racjonalnie, postpiem? Myl, e dobrze, bo nosi nie byo ciko,
ale dyskomfort psychiczny duy. A ponadto Sawik powiedzia, eby rzeczy zbdnych nie
zabiera. Jestem z siebie kontent.
Zaplanowan drog odbywam bez kopotw.
W kocu jest polana, nie w penym tego sowa znaczeniu, bo na jej kilkunastohektarowej
powierzchni rzadko rosn cedry i modrzewie. S te wielkie kpy krzeww. Faktycznie, cieek
zajczych jest duo i to wiee. Ale jak tu postawi sida. Trudno si przemc, cho wiem, e
inaczej tu na bielaka nie zapoluje si. W zwartej tajdze, nawet na uamek sekundy trudno go
zobaczy. Biay, przycupnity w niegu jest niewidoczny. A gdy wyskoczy spod ng, to tylko
mignie jednym susem za najblisze drzewo i ju po nim. Nie ma sposobu, aby odda celny strza.
Pozostaj tylko sida lub zasadzka, ktra tu nie wchodzi w rachub. A side nie postawi i nie
bd tumaczy Sawikowi, co to jest polskie prawo owieckie, bo nie zrozumie. Bd kama w
imi wyszych celw, moe si nie poapie. Chodz sobie po obrzeu polany - kalizny przecinam j wzdu i wszerz z myl, e gdzie wydepcz bielaka i strzel do niego. Bro
trzymam w pogotowiu ze zwiedzionym kurkiem. Nikogo tu nie ma, wic nie naruszam zasad
bezpieczestwa. Gdzie tam, nie widz tu ladu ycia, gucha pustka - drzemica tajga.
Naraz spotykam na swej drodze otwr w niegu, pitnastocentymetrowej rednicy. Brak
ladw dojcia i odejcia od otworu. Zagldam, wieutki i ma odejcie w bok. Depcz w

kierunku odejcia, wracam do otworu i regularnie depcz w koo, od otworu za kadym razem
zwikszajc rednic deptanego krgu o jeden metr. Naraz, spod ng zrywa si pstrokaty ptak,
nieco wikszy od kuropatwy. Cikim lotem wzbija si do gry. Odpuszczam na 20-25 metrw
i dokadnie mierzc, strzelam. Lot amie si, i ptak z odsadzonym powietrzem skrzydem, spada
ostrym ukiem w d. Oczami zapamituj miejsce upadku. Z satysfakcj myl, e dobry to
znak, skoro pierwszy strza jest tak udany.
Przyapuj si na niekonsekwencji. Jeszcze dzi rano deklarowaem si jako czowiek
nieprzesdny. Teraz wierz w dobry pocztek. A moe jednak: pierwsze koty za poty i
bdzie le. Wic mamy dwa sprzeczne porzekada na to samo zdarzenie. Pewnie przesdy dla nas
korzystne chtniej akceptujemy. Tak to ju jest, brak jednoznacznoci w interpretacji.
Postanawiam pozosta nieprzesdnym.
Odnajduj miejsce upadku i podnosz ptaka. Jest to jarzbek-samczyk (riabczyk) o
metalicznie czarnych, wpadajcych w brz pirach, z biaymi lotkami na kracach skrzyde i
ogonie. Szyja i wole upstrzone pirami na przemian czarnymi i biaymi. Korale wok oczu s
mocno czerwone, psowe, taki sam grzebie na wierzchoku gowy. Waga, tak na oko, okoo
kilograma.
Trocz ptaka i zadowolony z siebie, e nie bd ze mnie kpi z powodu powrotu na lufach co po myliwsku znaczy bez rezultatu - chodz zygzakiem w koo coraz bardziej zagszczajcej
si polany. Jeszcze kilkakrotnie miaem spotkanie z jarzbkami. Rezultaty miaem nieze. Strzay
do tych ptakw uznaem za niezbyt trudne. Ale jeden z nich zakpi ze mnie naleycie. Gdy
zaopota skrzydami, wyskakujc spod ng, byem przygotowany i czekaem, a wzbije si
ponad horyzont. A on wzbi si na wysoko jednego metra i odlecia poziomo, szybko
wychodzc ze strefy zagroenia. Przymierzyem z przyrzutu, strzeliem i nic. Poprawiem i te
nic. Dobry gracz, uznaj jego wyszo. I na tym polega polowanie. Spryt, wzrok, wch,
maskowanie si. To s przewagi jednej strony. Drug stron cechuje: etyka do owiska i
zwierzyny, pasja i bro. Na sukces dobrze trzeba si napracowa, kada strona o tym wie.
Przechodzc wrd rzadkiego starodrzewia, zauwayem spadajc szyszk. Jak to? Tak bez
powodu, w bezwietrznej pogodzie, w rodku zimy lec szyszki? Podnosz szyszk cedrow,
ogldam wieutko pogryzione szypuki nasienne. Uporczywie wpatruj si w koron drzewa.
Pocztkowo nie widz nic. W kocu jednak dostrzegam midzy schodzcymi si pod ktem
ostrym gaziami wierzchoka czarne zgrubienie wielkoci pici. Obchodz drzewo dookoa,
obmacuj wzrokiem, wracam na poprzednie miejsce. Punkt jakby zmieni pooenie. Tak, to jest
popielica. Widz wyranie ebek i przykrywajcy go ogon. Reszta ginie w rozwidleniu drzewa.
Odlego: 20 lub wicej metrw. Strza prawie pionowo w gr. Mona strzela pen wizk do
celu. Na tej wysokoci ruciny rozejd si i nie powinno by wiele znaczcych mechanicznych
uszkodze futra. Tak te zrobiem. Strza w cel. Podrzucona popielica spada bezwadem metr od
pnia.
Pikne, stalowoszare z rzadkimi ciemniejszymi ctkami futro jest faktycznie nieuszkodzone.
Tropic, a raczej wypaszajc zwierzyn, kilka razy natknem si na picego bielika, lecz
nigdy nie zdyem si nawet zoy do strzau z powodu kilku zygzakowatych szusw. Raz
strzeliem dwukrotnie - na ruch traw - ale bez rezultatu.
Szybko zbliao si poudnie. Czas byo zastawi sida i wraca do zimowla. Opory
wewntrzne rosy. Niech si dzieje co chce, ja side nie postawi. Zbyt wiele razy zdejmowaem

zwierzyn z wnykw i widziaem, w jakich mczarniach gina. Nie, do tego rki nie przyo.
Powrt do lecej w zasigu wzroku halizny by atwy. Tam odnalazem wasne znaki dojcia.
Z ich pomoc bez trudu i przygd wrciem nad Czerwony Potok, a stamtd swobodnie, majc
duy zapas czasu, schodziem w d ku zimowlu. Tu przed zimowlem miaem na trokach siedem
sztuk zwierzyny: cztery jarzbki i trzy popielice. Wystrzeliem poow naboi. Jak na pierwszy raz
wynik uznaem za dobry. A miao by tak le bez psw. Wrciem oczywicie jako pierwszy.
Zwierzyn powiesiem wysoko w sieni, a sam zabraem si do rozpalenia ognia. W zapadajcych
ju ciemnociach rbaem ld na potoku. Narbaem dwa czubate wiadra. Postawiem je na
piecyku. Do czasu stopienia lodu miaem woln chwil i mogem j wykorzysta na patroszenie i
skrowanie zwierzyny, ale nie znajc dokadnie zasad postpowania z tymi gatunkami,
postanowiem zaczeka do powrotu Sawika.
Zabraem si wic do przyrzdzenia posiku. Rozmieszaem w maej iloci wody dziesi
yek mki grochowej. Zagotowaem w piciolitrowym garnku wod, wsypaem niewielk ilo
pur ziemniaczanego, potem wlaem roztwr mki grochowej. Do tego dodaem pokrojony w
kostk wdzony boczek i such kiebas. Dodaem susz warzywny i przyprawy. Za kucharza, a
tym bardziej kwalifikowanego, to ja si nie mam, ale zapach i smak zostay mocno pochwalone
przez moich dzisiejszych goci.
Do popicia czekay, przykryte wasnym kouchem, trzy litry mleka. Peny duy czajnik
przegotowanej wody parowa z lekka na poboczu piecyka.
Byem zadowolony z dnia i z siebie. Czekaem na powrt pasjonatw owiectwa,
zestawionych w konkurujc yczliwie par. Nie nadchodzili. Byem absolutnie przekonany, e
nic zego im si nie przydarzyo.
W kocu przyszli. Na pierwszy rzut oka wida, e na ostatnich nogach, ale szczliwi. Oczy
pon, na twarzach zaschnita sl potowa, z pewnoci wszystkie koci bol, ale aden nie
przyzna si, e jest choby odrobin zmczony. Szczeglnie przed partnerem takie wyznanie jest
niecelowe. Ulgi nie przyniesie, a po co by miczakiem. Trzeba cierpie - i ju!
Zaczynaj od uporzdkowania zwierzyny. Jest tego duo, pene troki i wyjmuj jeszcze z
plecakw. Jacek z szacunkiem dla zwierza i namaszczeniem podaje jedn sztuk nieznanego mi
gatunku.
- Zobacz! Najprawdziwszy sobl krlewski. Byy zawsze tylko dla cara, pniej poluzowaa
ten przywilej wadza radziecka.
Ogldam. Faktycznie, jest co podziwia. W peni podzielam entuzjazm Jacka. Zwierz z
wygldu, budowy, wielkoci przypomina do zudzenia nasz kun domow - kamionk, tylko bez
biaej atki pod szyj - krawata. Ubarwienie jest jednolite, ciemnobrzowe, koce wosa czarne,
poyskliwe. Bywaj sztuki o odcieniu prawie czarnym - najcenniejsze. Cao okrywy pokryta
jest wosem puchowym, nieamliwym. Brak w futrze wosa ocistego. Wos jest tak delikatny, e
przy gadzeniu niewyczuwalny dla opuszkw palcowych niespracowanej rki.
Przynieli cznie okoo dwudziestu wiewirek popielic i polituch oraz tyle samo jarzbkw,
do tego trzy sobole. To przez sobole wyniko opnienie.
Po wytropieniu i ustaleniu aktualnej ostoi kilku osi (chmara), odeszli z tego bagiennego
miejsca z postanowieniem upolowania ich nazajutrz. Gdy oddalili si wystarczajco i spucili psy
z otokw, byo okoo poudnia. Wtedy rozpoczli polowanie. Psy z pasj wyszukiway zwierzyn.
Polowao si znakomicie, a kierunek marszu okrelay wycznie psy, przywoujce

obszczekiwanie z miejsca do miejsca. Tak te niechcco trafili na postawion na pocztku sezonu


i pracujc przez ca zim lini potrzaskw (kapkanw) na sobole. Przegld jej nie by w
planie dnia dzisiejszego, ale skoro byli, to sprawdzili. Sprawdzenie 100 potrzaskw,
postawionych w odlegoci 50 do 100 metrw jeden od drugiego, daje odlego okoo siedmiu
kilometrw, a powrt drugie tyle. Co znaczy przej 15 kilometrw w kopnym niegu, wie ten,
kto przechodzi.
Na sobola rzadko mona polowa, gdy prowadzi nocny tryb ycia. Tylko wyjtkowo mog
go zwszy psy w zwartej koronie drzew. Ale wypatrzy go tam i strzeli - chytry gracz tkwi w
bezruchu - jest prawie niepodobiestwem. Na tego bardzo ostronego zwierza poluje si prawie
wycznie za pomoc potrzaskw (kapkanw). Postawienie kapkana nie jest prost spraw. Ma
by tak naturalnie postawiony, jak tylko to moliwe. Uycie gwodzi lub drutu czyni
przedsiwzicie bezcelowym. Postawienie na ziemi te nie da rezultatw, gdy sobl bardzo
niechtnie schodzi. Wikszo ycia spdza w koronie drzew. Kapkan stawia si na wysokoci
ptora do dwch metrw przy pniach wybranych drzew. W tym celu bierze si piciometrow
erd. Jej grubszy koniec kieruje si ku grze, a cieszy opiera si na ziemi. erd trzeba
zawiesi na gazi lub sku wybranego drzewa. Gdy nie ma takich moliwoci, wwczas trzeba
wykona podprk dla erdzi i umieci jej grubsz cz na wysokoci umoliwiajcej
swobodne manipulowanie przy niej. Podpart ju erd przesuwa si tak, by jej grubszy koniec
osadzony by maksymalnie metr poza obrb pnia, na ktrym zostaa umocowana. Dolny koniec
erdzi spoczywa zawsze na ziemi. erd, po ustawieniu, jest prawie prostopada do pnia drzewa.
Na grubszym kocu mocuje si nadgniy kawaek misa z pimaka (ondatra), ktre jest
absolutnym przysmakiem sobola. Zapasy tej przynty przygotowuje si latem, strzelajc bez
trudu kad ilo pimakw. Po ustrzeleniu, bez patroszenia i skrowania kadzie si je na socu.
Po uzyskaniu zapaszku, przechowuje si pimaki w doach, ktre stanowi niezawodn
lodwk. Tak przygotowan przynt wykorzystuje si w czasie zimowego sezonu owieckiego.
Kady myliwy, stawiajcy w tajdze kapkany, ma zawsze przy sobie zapas tej przynty, gdy
czasami ptaki j wyjadaj. Po umieszczeniu kawaka misa na kocu erdzi, w odlegoci okoo
20 centymetrw, mocuje si kapkan za pomoc mocnych sznurw, a nastpnie odpowiednio
ustawia przez nacignicie spryn. Gdy wszystko jest gotowe i we waciwej pozycji, z
najwiksz ostronoci, zwalniany jest bezpiecznik.
Obojtne, z ktrej strony przyjdzie zwierz, wietrzcy smakowity posiek. Przed osigniciem
celu, znajduje miercionony kapkan. Jedynie rezygnacja z posiku moe sobolowi uratowa
ycie. Gd ma jednak swoje prawa, stpia wrodzon ostrono i pozostae zmysy. Epilog jest
jednoznaczny.
Sawik rozpocz wanie od upienia soboli. Jacek mu asystowa, ja umocowywaem skry
na prawidach.
Nastpnie pokaza mi, jak upi wiewirki. Szo to byskawicznie.
Skra prawie w adnym miejscu nie bya trwale zczona z miniami. Po rozciciu krocza i
uchwyceniu za koce tylnych nek, w caoci schodzia bez oporu do koca nozdrzy, ktre
naleao obci jednym ruchem noa.
Po pobraniu nauk w tym zakresie przyniosem i ja swoj skromn zdobycz. Zaskoczyem ni
Sawika. Popatrzy, pomaca kad sztuk.
Widocznie sprawdza, czy wieo strzelone.

- Niczego sobie. Bez psa?


- Mam niezy wch. Robiem za dwa psy - artuj zadowolony z wraenia.
- No, no... niczego sobie - skwitowa ostatecznie Sawik. Jacek znaczco i z zadowoleniem
przymruy oko. Dobra nasza - dzie przynajmniej remisowy.
Gdy skry byy ju na prawidach, miso wiewirek rozdzielono w czci psom i do skrzynki
w sieni. Tam zamarznie i bdzie stanowio pocztek zapasu psiej karmy. Miso soboli Sawik
wyrzuci na zewntrz zimowla. Psy jedz je niechtnie, ale jedz. Wic jak chc, niech bior.
Jarzbki powizane w pczki i powieszone wysoko w sieni bd stanowiy nasze rezerwy
ywnoci. Wisz w pirach, niepatroszone i zamarznite na kamie.
Obiado-kolacj jedz chopaki, a uszy im si trzs. Wida, e maj dzisiaj za sob ostr
zapraw i wiedz, skd nogi wyrastaj.
Cisz po posiku przerywa od czasu do czasu ni to sapnicie z ukontentowania, ni to
stknicie, wynike z napenienia odka po brzegi.
- A ty sida na bielaki postawi? - pyta raptem Sawik.
- Nie, nie postawi.
- A... czemu?
- Bo nie byo ladw. Stare zawiao, a nowych nie nabili - kami, jak z nut.
- Postawisz...?!
- Postawi, jak znajd lady...
- Kiedy...
- Nie wiem... Okae si.
Sawik da spokj dalszemu indagowaniu, widzc, e nic nie wskra. Ale nabra
podejrzliwoci.
Jacek z pewnoci wiedzia, o co chodzi, ale mia si w duchu do rozpuku z dwch facetw,
ktrzy nie mog si dogada z powodu rnic w pojmowaniu etyki owieckiej. Mia tak sam
frajd ze mnie i Sawika, jak ja z niego i Sawika.
Pnym wieczorem, okoo dwudziestej pierwszej, dua niespodzianka. Warkot diesla naruszy
spokj tajgi. Wyszlimy na dwr. Od strony drogi zekw widoczne byy dwa reflektory pojazdu
gsienicowego, jadcego w kierunku zimowla. To Gawri wiezdiechodem (wszdoazem)
przywiz do nas Sawika-zeka zotoustego z psami. Sawik zostanie na noc i jutro bdziemy
razem polowa i przyzwyczaja do mnie psy.
Gawri odjecha, bo ma wan robot. Kiedy jej nie mia? Z wizyty jestemy bardzo
zadowoleni. Jutro bdzie nas wicej do osaczenia osi. Bdzie te wicej psw. Gawri obieca, e
przyjedzie okoo poudnia, wprost do uroczyska.
Sawik-Zotousty pocieli na awie pod cian rezerwowy koc, dwoma przykry si, jako
poduszk zwin wasn, postrzpion kufajk i praw rk. Po chwili ju chrapa. Skulony by
may, jak dziecko.
Psy zagrzebay si na dworze w niegu. Bdzie mrz.
Pozostali szybciutko, pozostawiajc na sobie ciep bielizn i dresy, wskoczyli na swoje
prycze. Dorzuciem jeszcze kilka smolnych szczap i uszczelniem piecyk. Gdy pooyem si, sen
przyszed natychmiast.
Nazajutrz, jeszcze gbok noc, opucilimy zimowle. Prowadzi nasz Sawik. Jeszcze
przed brzaskiem znalelimy si obok uroczyska, na ktrym maj swoj ostoj wczoraj

wytropione osie.
Ja i Jacek zostalimy ustawieni na stanowiskach zaporowych, na spodziewanej drodze
ucieczki osi. Jeden i drugi Sawik, zataczajc ponad kilometrowy uk, zaszli z drugiej strony
wwozu. Po zajciu stanowisk spucili z otokw psy i wolno poruszali si w nasz stron
wyciskajc osie. Po chwili dao si sycha donone granie psw. Widocznie zwietrzyy osie i
chc je ruszy. Ale o wcale nie jest skory do takich zabaw. On, krl kniei, ma uchodzi przed
jakim tam ujadaniem? W kocu, zwietrzywszy czowieka, osie ruszaj, ale jest za pno. Od
strony matecznika-ostoi pada jedyny strza. Ciki ttent, z trzaskiem amanych gazi zblia si
wyranie w moj stron.
Ukryty za grubym pniem cedru, z napiciem obserwuj przedpole. Naraz jest, idzie na kulawy
sztych w moim kierunku. Czarny eb, grzywa na szyi i potne rosochy, niesione nad trawami i
porostami bagna s wyranie widoczne.
Dopuszczam go na okoo 60 metrw. Zauway mnie. Odchodzi. Strzelam przez trawy na
komor. eb nadal jest widoczny - bez rezultatu. Poprawiam natychmiast. Zwierz przysiada,
zaznaczajc wzicie kuli. Lecz w uamku sekundy podnosi si i prawie nie zarzucajc zadem
idzie wprost, sztychem na Jacka. Ginie z mego pola widzenia, ale nieustanny trzask gazi z
kierunku Jacka dowodzi, e zwierz posuwa si dalej.
Naraz szybkie dwa strzay i po 30 sekundach trzeci - to strza aski, oddany przez Jacka. Po
chwili syszymy jego rytmiczne nawoywania: Tutaj!... tutaj!... tutaj!
Poszlimy w jego kierunku.
Przed Jackiem lea potny opatacz, stary byk, o wadze nie mniejszej ni 300 kilogramw.
opaty mia potne, ich rozstaw by trudny do uchwycenia nawet przez mierzcego ponad metr
dziewidziesit Jacka.
Polskim zwyczajem, z braku kapelusza na wasnej uszance, podaem Jackowi zom - gazk
wierka umoczon we krwi zwierzcia - jako symbol poegnania osia z kniej.
Przyj wzruszony i zatkn za czoow wykadk swojej uszanki i rozbierajc si, rozpocz
patroszenie.
Prawie niewidoczny w obokach pary, ktra natychmiast zamieniaa si w szad na tym
mrozie i pokrywaa jego wosy i brod, dokona niezbdnych ci i z patroszeniem upora si
szybko i skadnie. Moment patroszenia zwierzyny, w zasadzie nieprzyjemny dla myliwego, lecz
konieczny, tu na duym mrozie by wyjtkowo trudny.
o-byk, strzelony by przy wyjciu z bagna. Naleao podcign tusz okoo 100 metrw do
miejsca, gdzie mg podjecha po ni Gawri. Dokonalimy tego z mozoem we czwrk, cignc
za opaty poroa i przednie badyle. Do pilnowania tuszy i doprowadzenia do niej Gawria zosta
Sawik. My, po krtkim ognisku i mocnej herbacie, z psami poszlimy ca trjk w swoj stron.
Na odchodne Jacek poprosi Sawika:
- W czasie tran spotu uwaajcie na trofeum - poroe. Dobrze byoby odci eb i przewie
w kabinie lub przytroczony na zewntrz. Gawri wozi ze sob siekier.
- Dobrze, dobrze. Zadbam naleycie - zapewni Sawik. Uspokojony Jacek ruszy z nami w
drog powrotn. Po drodze polowalimy. Psy, posilone wieo wycheptan krwi i podrobami,
byy nadzwyczaj silne i pracoway ochoczo. Czartek i Satana nie ustpoway Chwilce i Bajkaowi
- zgodnie wsppracoway, co rusz ktry z nich gosi. Szlimy aw i komu byo bliej do
goszcego psa, ten podbiega, wypatrywa i strzela zwierzyn. Umwilimy si co do rwnego

jej podziau. Gdy doszlimy do zimowla, nie byo jej mniej ni wczoraj. Sawik-Zotousty strzeli
nawet sobola. By z tego wielce uradowany. Po oporzdzeniu zwierzyny nie byo koniecznoci
karmienia psw. Pojady do syta przy patroszeniu osia.
Jacek zabra si wartko do gotowania obiadu, a ja ze Sawikiem-Zotoustym zagralimy w
narodow gr: durnia szstkowego (podkidniaka), w ktrej kilka dni temu Sawik oberwa tgie
lanie, a dzi paa chci rewanu. Chci chciami, a rezultaty osiga raczej mierne. Zanosi si
raczej na powtrzenie wyniku z pierwszego spotkania. Przy okazji prbowaem eliminowa
niecenzuralne sowa z jzyka Sawika, z ktrych, niezmiernie eksploatowana i naduywana, blad'
jest najagodniejszym okreleniem. Prbowaem naladowa, przedrzenia, wykazywa bezsens.
Sawik patrzy, milcza, pogwizdywa przez zacinite zby, trzymajc niedopaek papierosa w
kciku ust. Ale gdy odezwa si, to jecha rwno. Jako pedagog ze Sawikiem-Zotoustym
odniosem mierne rezultaty.
Jeszcze przed wieczorem usyszelimy prac cignika. Wyszlimy przed zimowle. Tak, to
Gawri ze Sawikiem wracaj ze zdobycz. Ale... ale... co to? Za cignikiem, grub lin
zaczepiona za eb w gbokim niegu cignie si tusza. Wieca nie ma, nie wida. Zdbielimy, a
szczeglnie Jacek.
Gdy cignik podjecha i zatrzyma si, dla Jacka - konesera owieckiego - widok okaza si
straszny. Wieniec-opaty, tylko z czci koci czoowej, spoczywa w kabinie cignika. Koci
potyliczne, z czci koci nosowych i doln uchw byy przy tuszy. Z przodu widoczne byy,
wybielone przez nieg, koci wewntrzne czaszki. Gdy Jacek to zobaczy, z rezygnacj machn
rk i siarczycie zakl. Zrobi w ty zwrot i odszed do zimowla, nie czekajc na zgaszenie
silnika i dalszy rozwj wypadkw.
Transportowcy zobaczyli, e co nie tak. Skonfundowani zwrcili si do mnie z zapytaniem:
- Co si stao?
- Ktry rba? - te wcieky odpowiedziaem pytaniem.
- Ja - odrzek Sawik.
- No to masz u Jacka krech nie do odrobienia, jako myliwy. Jak mog dwie syberyjskie
wygi myliwskie tak spieprzy trofeum i to takie!
- W czym rzecz?
- W czym rzecz? Kto tak odrbuje eb. Odrbuje si w caoci z zachowaniem dolnej
uchwy. Krgosup odcza si od gowy bez naruszenia puszki mzgowej. Tylko takie trofeum
po spreparowaniu ma pen warto. To co zrobilicie, jest profanacj owiectwa - kocz.
- U nas zawsze my tak rbali! - bij si w piersi.
W te pdy biegn do Jacka z przeprosinami, prawdziwymi oznakami skruchy i szczerego alu.
- Jacku - mwili na wyrywki - przepraszamy, nie wiedzielimy. Nigdy nie robilimy inaczej.
Do gowy nam nie przyszo, e moe by le. Strzelimy jeszcze wikszego, odrbiesz, jak
bdziesz chcia.
Udobruchany ich szczeroci Jacek rozchmurzy si i rzek: trudno. Przystpi do wsplnego
wiartowania tuszy.
Zdarzeniu przyglda si w milczeniu Sawik-Zotousty. Gdy wszystko skoczyo si ugod i
wyjanieniami, wymylnie spluwajc rzek:
- Dawniej u nas, nad Donem i Terekiem, takie sprawy rozwizywano inaczej.
- Jak? - pytam,

- Sprzeczajce si strony bray krzywe szable i na koniach jechay w step.


- I co dalej?
- Co dalej? Ten, kto mia racj (by praw) - wraca.
Nie wiedzielimy, jak zareagowa na tego rodzaju sprawiedliwo. mia si czy zaduma
nad ni.
Dalej wiartowalimy tusz. Do naszej dyspozycji pozosta cay zad osia. Gawri do domu
zabra tylko wykrojone przednie opatki. Sawik-Zotousty zrezygnowa ze swej czci na rzecz
brygady. My te odstpilimy brygadzie cz osiowego zadu. Psom zostay podroby.
Rozrbany na dwie potne czci zad zaczepilimy w pcinach ptlami sporzdzonymi z
dugich sznurw. Sznury przerzucilimy przez ga i podcignlimy do wysokoci czterech
metrw - niedostpnej dla lenych rabusiw. Koniec sznura owinlimy wok pnia.
Pozostaa rozwiartowana cz tuszy ginie w przepastnych workach na zewntrz i w kabinie
cignika. To zdobycz Gawria i brygady.
Po zakoczeniu pracy Gawri zwraca si do mnie:
- Zaprasza ciebie Sadowy na rybak. Dzisiaj w noc jad wiezdiechodem ca brygad.
Moe to ju ostatni raz w tym roku, bo wkrtce Angara stanie i ten sposb poowu nie bdzie
aktualny. Na 50 metrw ma ju oblodzone brzegi. Pynie jeszcze rodkowym, najbardziej
wartkim nurtem. Jeden, dwa dobre mrozy i stanie.
- Jed, jed - zachca Jacek. - Jeszcze w Czosnykowce nas zaprasza. Jak nie skorzystamy z
ostatniej okazji, to bdziemy znali prawdziw rybak (poza wdkowaniem) tylko z opowiada.
Jed.
Przyznam, e pocztkowo propozycj przyjem do sceptycznie: koci obolae, w zimowlu
ciepo i przytulna prycza. A tam zimny wiatr, lodowata woda; taplaj si ca noc w zamarznitych
rybach walajcych si na dnie odzi. Brr...! Jednak sowa Jacka i perspektywa przygody
przewayy. Pojechalimy.
W Czosnykowce dostaem wojskowe buto-spodnie, z wyposaenia specjalnego do
dezaktywacji terenu (chemiczne). Wiezdiechod ruszy z niesamowitym jazgotem gsienic. Jest to
chyba najbardziej haaliwy pojazd wiata przewocy ludzi. Dojechalimy do Angary. Z szopy
zbudowanej z grubych bierwion wydobylimy dwie paskodenne, aluminiowe odzie i spychamy
je na przybrzeny ld. Szopa i odzie - w szopie jest ich wicej - s wasnoci zespou
rybackiego z Usolcewa. Sadowy korzysta z nich na specjalnych zasadach. odzie wyposaylimy
w przywiezione silniki spalinowe typu wicher oraz dwa naadowane akumulatory
samochodowe.
Akumulatory posu do cyklicznego uruchamiania maych jednofazowych silniczkw
elektrycznych. Te z kolei uruchomi wiksz prdnic, ktra da prd elektryczny o wysokim
napiciu i maym nateniu. Prd zostanie posany na elektrod kratow umieszczon na dziobie
odzi. Owietlona elektroda znajduje si na gbokoci okoo metra. Jej powierzchnia ma okoo
metra kwadratowego. Prd wczany jest przez obserwatora w momencie zbliania si duej ryby
w odlegoci okoo p metra. Poraenie jest skuteczne, ale krtkotrwae. Poraan ryb wyawia
si czerpakiem raz z lewej, raz z prawej burty i wyrzuca na dno odzi. Woda za burtami te jest
owietlona.
Najtrudniejsze zadanie ma sternik. Musi tak manewrowa sterem i silnikiem, aby d pyna
z dan prdkoci lub staa w miejscu, dziobem pod prd, moc silnika rwnowac go.

Funkcj kapitana na odzi peni obserwator.


Po zaadowaniu ekwipunku odzie cumuje si do najbliszego drzewa (po puszczeniu koca
cumy d uwalnia si sama).
Na brzegu pozostay trzy osoby: kierowca Sania, pilnujcy duego ogniska i dwaj
obserwatorzy. Jeden z gry rzeki, drugi z dou nadaj Sani sygnay o zauwaonych ruchach na
rzece, a ten przekazuje je na odzie za pomoc ogniska, zasaniajc i odsaniajc je zgodnie z
umow. Ludzie z odzi obserwuj ognisko nieustannie.
Sygnalizatorzy rozeszli si na swoje stanowiska, co oznacza, e odzie trzeba spuci na wod.
Wsiadem, jako czwarty, do jednej z nich. Wyposaony zostaem w dodatkowy czerpak. Bd
nim wyawia ryby na jednej burcie.
d i jej okolice s owietlone z trzech stron, patrzc od dziobu. Od tyu wida tylko smugi
wiata.
W odzi ze zdziwieniem zauwaam obok sternika trzy dubeltwki, oparte lufami o burt. Nie
wytrzymaem i zapytaem:
- Po co to?
- Moe by inspekcja - odpowiada sternik.
- Inspekcje bywaj rne. Jedne s yczliwe, pogawdz i popyn, inne milczco min,
nawet nie pozdrowi, to lepe. Bywaj te i subici, ktrzy chc legitymowa, to
nadgorliwcy i to - wskazuje na bro - dla nich. W tajdze najlepszym paszportem i legitymacj
jest wanie bro - objania, widzc, e nie rozumiem.
- A co bdzie w przypadku zasadzki lub obawy?
- To wtedy mamy dwa wyjcia. Jak sygnalici nie zapi, to uciekniemy. A jak nie
uciekniemy, to bdzie wyrok i agier, tu niedaleko. Posiedzisz i ty, przyda si - artuje. - Wy tam
tylko czytacie i czytacie, a siedzie nie chcecie.
- Nie ma co, gdybym wiedzia wczeniej, wykpabym si dobrze - mwi gono (ale w
duchu myl: niech to wszyscy diabli, brakowao mi tylko tej eskapady).
- Nic nie stracie. Oni przed przyjciem zdezynfekuj i wykpi - dodaje sternik.
Znalazem si w gupiej sytuacji i jak mwi przysowie: chodno, godno, do domu daleko, a
oni nawet paka nie daj. Ech!... Trzeba si wzi za robot, innego wyjcia nie ma. Wyowione
ryby wrzucam wic do odzi. Pocztkowo si trzepoc, a po kilku chwilach zamarzaj i argocz,
przesuwajc si po dnie odzi. Wod podnoszon z podbierakiem zrywa wiatr, zamienia w mg,
ktra osiada na twarzy i ubraniu. Twarz pali, na ubraniu zamarzaj drobiny wody. Ten ld, przy
ruchach ciaa, odpada i miesza si z zamarznitymi rybami. Nogi zanurzone s w kaszy i
pomimo podwjnego obuwia s w sytuacji butelki szampana, skadowanej w kubeku z lodem, z
t rnic, e tu temperatura otoczenia jest kilkadziesit razy nisza. Ryb przybywa, ja kostniej.
W kocu, gdy na dnie odzi jest okoo dwiecie kilo ryb, nie kontaktuj naleycie.
Sadowy, zamiast swoich monotonnych: prawa, lewa i naszych odpowiedzi: jest,
powiedzia:
- Koniec! Do brzegu.
No nareszcie. Bya to najdusza noc w moim yciu. Na brzegu zbawcze ognisko i Sania.
Grzejemy si prawie do poparzenia. Z ubra unosz si kby pary. Sadowy rozdaje rytualne 100
gram mocnego spirytusu - samogonu (ju zdy nagoni i handluje - spryciarz).
- No i jak? - pyta, podchodzc do mnie.

- Niczego sobie - odpowiadam, nacierajc si od wewntrz spirytusem.


Zaadowalimy worki z rybami i osprzt odzi do samochodu i ruszylimy do domu. W
godzin po naszym odjedzie wszelki lad zaginie. Wiatr nawieje nieg, ktry wszystko zakryje.
Pozostanie obraz, jakby tu od lat nikogo nie byo. Znowu drzemica tajga.
W Czosnykowce bardzo pna noc albo wczesny ranek - kto chce razgoworki okoo pitej?
wieciy si tylko trzy lampy owietlajce osiedle. Wszystko byo upione. Rozbudzone psy
powitay nas ujadaniem i oczekiway poczstunku. Zbiegy si wszystkie. Rzucone im ryby
apay w locie. Sycha byo tylko trzask amanego, zamarznitego misa rybiego i odstraszajce
warknicia. Sybir wszystkiego nauczy.
Udaem si na kwater do Wasi, bo najbliej. Wasia ze Stiepanem spali. Drzwi od rodka byy
otwarte. Wszedem. Zbudzio ich wiato latarki. Przywitalimy si. Wszystko wiedzieli. Wasia
wycign dmuchany materac, napompowa ustami i uoy na pododze. Doda trzy koce.
Rozebraem si do spodniego dresu. Pooyem si na materacu przykrytym jednym kocem,
przykryem si dwoma. Natychmiast zasnem kamiennym snem.
Okoo poudnia zbudzi mnie Stiepan.
- Wstawaj, bo ycie przepisz. Obiad gotowy. Sania przywiz od Sadowego twoje ryby.
Musi ci odwie na zimowle przed wyjazdem po brygad na zrb. Spiesz si!
Obiad smakuje: kasza gryczana, sos, dwa due smaone chariusy oraz kwaszona kapusta.
- Jedz, jedz, bo to obiad z twoich ryb. Masz tego ze 30 kilo, jak nie wicej. Wziem dwie.
- We sobie i Wasi z wiadro, mnie starczy. Co my bdziemy z nimi robi?
- Wezm z podzikowaniem, bo wieej ryby, szczeglnie zim, nigdy nie za wiele.
Tyle byo lunej rozmowy. Reszta to pytania Stiepana: co, gdzie, jak, w jaki sposb, dlaczego?
Znowu mnie obrabia ten stukacz i zaczyna denerwowa, ale, na razie kamic, sypi jak z
nut.
Podjecha Sania. Zaadowaem worek. Byo tego jeszcze okoo 30 kilogramw. Nasze zapasy
ywnoci rosy w nadspodziewanym tempie. Nie ubyway, gromadzilimy je jak na wojn. Moe
i tak by, czasy niepewne.
Jechalimy uraem. To maszyna (samochd) do przewozu ludzi. Na porbie suy jako
stowka i cigle tam dyuruje. Skrzynia jest ocieplana, stoliki i siedzenia wahliwie zamocowane
w cianach. Kabin nagrzewa silnik. Jest przytulna i wyciszona. Napd na wszystkie koa, na
grupy i na kade z osobna. Ta maszyna pokonuje wszystko lub prawie wszystko.
Sania to wesoy dwudziestopiciolatek. Po subie wojskowej przyjecha na Syberi. W UstIlimsku ma mieszkanie, on i troje dzieci. Sania nie zadaje pyta. Wyznaje stosowan tutaj
zasad: nie chcesz by okamany - nie pytaj. Uchodzi za wielkoluda. Wzrostem dorwnuje
Jackowi, moe nawet przewysza. Jest znacznie tszy, a donie ma tak due jak klapa od sedesu.
Jest niepospolitym siaczem.
I tym razem stara si nie pyta, lecz w trakcie jazdy zagadywa:
- Za kilka dni odwiedz ciebie na zimowlu i zabior na objazd po naszym zimniku a do
Katy. Mam tam interesy. Zapolujesz na guszce lub popielice.
- Dzikuj ci, to wspaniale! A co to za interes? Jeli mona wiedzie.
- Mona, mona. Tu, w tajdze, oprcz oficjalnych zarobkw, kady ma dodatkowe zajcia,
ktre czasami daj wicej grosza ni oficjalna praca. Jak sam wiesz, cz owi ryby, a ja z
wiertolotczikiem mam spk.

- ???
- Nic nadzwyczajnego. Jed po tajdze, po drkach, drogach droynach i bezdroach.
Wypatruj zwartej grupy starych cedrw, a na nich dorodnych szyszek. Po znalezieniu takiej
grupy umawiam si z pilotem na dzie, godzin i przyblione na mapie miejsce. Mam od niego
rakietnic, ktr daj umwione znaki. Jad na miejsce i czekam. Sygnay z rakietnicy daj, gdy
usysz prac silnika helikoptera. On nadlatuje i otrzsa szyszki.
- Jak otrzsa?
- Normalnie. Zawisa metr na kp cedrw, a powietrze mieszane przez rotor odrywa nie
tylko szyszki, ale nawet gazie. Gdy szyszki uporczywie nie chc spa, to znia nieco lot i
obraca si kilkakrotnie wok wasnej osi. Zanurzone w gazie podwozie, jak mocarnia, obije
wszystko, co jest na gazi. Po skoczonej robocie on leci dalej, nie trwa to duej ni pi minut.
Ja zostaj i zbieram szyszki Zawo do miasta i daj babuszkom. Babuszki wyuskuj orzechy i
sprzedaj na bazarze po 10 rubelkw za szklaneczk. Czasem jednorazowo nauskaj tego wicej
ni 30 kilo. Pienidze dzielimy rwno na trzy czci: babuszki, pilota i moj. Orzechy cedrowe
maj bardzo duy popyt: raz, e tradycja, po drugie, e poywne. Oblicza si, e 50 gramw tych
orzechw zabezpiecza dobowe potrzeby Jakuta czy Tunguza na sole mineralne, witaminy i
biako.
- To ty jeste komersant.
- Tak, komersant.
- Rejestrowae si, pacisz podatki lub zryczatowane opaty?

Pomidzy przeszoci
a przyszoci

Jaka rejestracja, jakie podatki i opaty?

W zimowlu nikogo nie byo. Napaliem w piecyku i zagrzebaem si w przytulnej pryczy, by


odespa nieprzespan i potwornie zimn noc. Zbudzi mnie przemiy zapach. To Jacek
przygotowa obiad. Na patelni skwierczay ryby. Sawik oporzdza zwierzyn. Milczeli, ale byli
szczliwi.
- Dobrze, e jeste. Dzikujemy za ryby. Teraz moemy tu przezimowa. Mamy ju pewne
plany, ktre wymagaj uzgodnienia.
- Jeszcze na dwoje babka wrya - wtrca odzierajcy sobola Sawik. - Moemy tutaj
naprawd zimowa. Wczoraj, gdy polowae na guszce, wstpiem do Czosnykowki i suchaem
radia. Zaczyna by gronie. Plany faktycznie wymagaj uzgodnienia. Guszce poszy na Krt
Gr (Krutaja Sopka), nad Kat, okoo 40 kilometrw std. Tam zimuj, bo tam jest duo
owocw bagiennych i szyszek cedrowych. Trzeba trzech dni, by tam doj, zapolowa i wrci.
- Umawialimy si, e nie bdziemy si rozstawa. Co ty na to? - zapyta Jacek.
- Umowa dotyczya czasu podry i zbiorowisk ludzkich. Tu w tajdze... Jaka rnica, czy
nie bdzie was 18 czy 100 godzin. I tak sam jestem. Zreszt mam teraz psy. Wasze towarzystwo
znudzio mi si - artuj. - Gdy wrcicie, te pjd sam, chocia na dwa dni. Kiedy wychodzicie?
- Jeeli tak widzisz spraw, to jutro, grubo przed witem.
- To poamania strzelb i ni puchu, ni pira - skadam najlepsze yczenia Jackowi. - A ty

- zwracam si do Sawika - mw, co zego i dobrego?


- Jacek ci dobrze wyuszczy. Sam mam wielk ochot odwiedzi tamte strony. W tym
sezonie jeszcze tam nie byem. Pki bagna nie stan, dotrze tam nie sposb. A zego, jak
zawsze, jest duo. Ingusze, Osetycy, Azerbejdacy, Ormiaszki tuk si bez pamici. Prawd
mwic, nie wiadomo o co. Rezultatw nie ma, a trupy s. Gupota nie ma granic. W kraju bieda
a piszczy: sklepy puste, ludziom godno i chodno, niektre rejsy lotnicze zawieszono z
powodu braku paliwa, w niektrych miastach ludzie wamuj si do pustych sklepw, na
Zabajkalu - tu koo nas - napadli na pocig i zabrali ywno z wagonu restauracyjnego. Takich
rzeczy od urodzenia nie syszaem. W brygadzie te narozrabiao si. Brygadzist zdjli i
kucharza te. Zdjli za to, e nie dopilnowali zabezpieczenia przywiezionych ziemniakw, ktre
zamarzy na ko i nie nadaway si do jedzenia. Teraz obaj pracuj jako drwale na porbie. Oj,
ciko im, pridurkom. Chleb ju zjedli, bo ziemniakw nie byo. Teraz sami piek chleb. Formy,
piec i mka s, ale jaki to chleb, gdy piecze amator. Glina. Atmosfera cika. Kady chodzi
ponury i zy. Gdy zamelduj i zarzuc im sabota, marny ich los, bdzie wyrok. A na to si
zanosi. Tak, tak - tu zwraca si do mnie - mwiem ci, e jeszcze popaczesz, jak bdziesz i
pieszo do domu, to kawaek drogi - przycina.
- Ty te poegnasz Czosnykowk. A na Ataj wcale nie bliej ni do mnie. Bdziemy paka
w parze, bo to lej - odcinam si.
W minorowych nastrojach kady z nas zabra si do swoich zaj. Nakarmiem psy, oni
skrupulatnie pakowali plecaki. Dodatkowo zabior wojoki. Suy bd za ka i paszcznamiot, typu wojskowego, ktry bdzie peni rol domu mieszkalnego.
Swoje psy zamknem w latrynie, eby rano nie poszy za Jackiem i Sawikiem. Filka i
Bajka zostaj na dworze. Idziemy spa.
Bardzo wczenie, grubo przed pit, syszaem trzask palcych si bierwion, a pniej
poczuem bogie ciepo rozchodzce si po zimowlu. To Jacek i Sawik przygotowywali porann
herbat. Wypili po kilka kubkw, reszta w termosy. Wyszli po cichutku.
Podrzucam do ognia. Wychodz na dwr, by wypuci psy nocujce w zimowlu. Daj im dwie
kilogramowe, rozmroone ryby i po kawaku osiny. W ciemnoci sycha odstraszajce
warczenie i trzask amanych koci. Tu psy przy karmieniu zawsze walcz ze sob, wic przy
karmieniu trzeba je pilnowa. wiec latark, le obok siebie, w odlegoci trzech metrw,
zanurzone do poowy w niegu, dojadajc due porcje, cigle warcz i ypi krwawymi lepiami.
S czarne, a w ciemnej nocy jeszcze czarniejsze. Maj wyjtkowo trafne imiona: Czartek i
Satana. Spogldam na zewntrzny termometr. Jest minus dwadziecia sze stopni, a wic
przymrozek. Psy skoczyy je i ponownie zapanowaa midzy nimi przyja. Mog wraca do
zimowla i zacz pitrasi niadanie oraz przygotowywa si do wyjcia. Nadal nie mam
precyzyjnego planu.
Dumam zajty rutynowymi czynnociami. W pewnym momencie sysz radosny skowyt i
poszczekiwanie moich psw, a w oddali gone szczekanie innego psa. Co si dzieje? Wracaj?
Co musiao si nadzwyczajnego sta! Bior bro, aduj loftkami i wychodz. Psy pobiegy
potokiem w kierunku Czosnykowki. Syszaem jedynie ich radosne poszczekiwanie. Migotanie
latarki spostrzegem po chwili. Nie, to nie oni, nie z tego kierunku.
Wrciem do zimowla i czekam. Wkrtce posyszaem kroki pojedynczego czowieka,
otrzepywanie niegu z butw, wypinanie i stukot tutejszych, szerokich, podbitych osiow skr z

wosiem nart. Otwieraj si drzwi i wchodzi - ni mniej, ni wicej - Stiepan. Ca gow i twarz
ma w szadzi. To marzncy oddech zrobi z niego dziadka Mroza. Zamurowao mnie, nie
mogem zebra myli. Do gowy cisny si pytania: w jakim celu ta wizyta, kto j zaaranowa
w takim czasie, jakie sieci s tu tkane. Nie, tego za wiele! Nic nie pojmuj!
Wiem, e stukacz. Wszystko zacznie si od nowa. Ale tym razem nie zdzier. Wygarn
wszystko i sprawa bdzie jasna. Na razie poczekam. Dowiemy si, z czym przychodzi, jak
opowie historyjk.
- Zdziwie si mocno, widzc mnie tu i o tej porze?
- Nie da si ukry.
- Wczoraj Sawik by u nas i mwi Wasi, e wybiera si z Jackiem na trzy dni do Krtej
Gry. Ciebie nie chcia zostawi samego i prosi Wasi, bym ci towarzyszy. Wasia nie moe - co
okazao si pniej - ze wzgldu na sytuacj w brygadzie. Zastpi mnie przy dieslu i poczy
swoje obowizki z kucharzeniem. Zgodziem si chtnie, bo nadarzya si okazja do dokoczenia
przerwanej, interesujcej rozmowy.
Dobrze, dobrze - pomylaem - ale tym razem nie bdzie tak, jak mylisz.
Jemy zup fasolow na boczku z dodatkiem chleba. Popijamy herbat z tajgi: Iwanowa czaj.
- Szkoda, e nie ma telefonu lub RACE, zamwibym mleczko, jak w restauracji.
- Nic straconego, zaraz zrobimy.
Nabieram dwadziecia dekagramw sproszkowanego mleka do litrowego garnka i nalewam
p litra wody.
- Rozcieraj - mwi, a sam stawiam wikszy garnek z wod na piecyku.
Mleko byo gotowe w mig. Stiepan, delektujc si mlekiem i kiwajc gow z uznaniem,
zacz:
- Jak ci si tu podoba? Co czujesz?
- No c, rzeczywisto przerosa oczekiwania. Jest piknie. Gdyby nie rodzina i obowizki
wobec niej, to chciabym tu zosta duej i nasyci si bogactwem tej natury, jej prostot i
zoonoci, ciepym ukojeniem i lodowat bezdusznoci. To jest to, czego szukaem, szukam i
szuka bd. Coraz mniej jest takich miejsc.
- Jeste romantykiem, bo realici widz to przez pryzmat uwarunkowa ekonomicznych. Ale
czy wiesz, e za sto lat nie bdzie tego wszystkiego? Przyjd, wyrbi i nie posadz nawet
patyka. Czciowo wywioz, krzywe i ciesze zostawi kornikom. Cz zgnije w rzekach
Syberii. Zostanie pustynia. Sam widzisz. Ta gospodarka jest nieludzka.
- Zadae pytanie i sam na nie odpowiedziae. Stiopa, z tob rozmowa jest nie taka, jak z
innymi. Uprzedzono mnie, e jeste stukacz. Znam twoje aktualne zadanie. Masz donie
swoim mocodawcom o wszystkim, co tu robi Polacy. Co mwi, jak si zachowuj. A teraz,
bdc nadgorliwcem, chcesz mnie wcign w polityk. Chcesz, bym si zgodzi z twoj
negatywn ocen gospodarki. Std ju kroczek do zarzutu o podwaanie susznych decyzji
kierownictwa i wrogiej agitacji. Nie, nic z tego nie bdzie. Wszystko wiem. Wracaj, skd
przyszede i napisz o tym, czego si dowiedziae. Wszystko si bdzie zgadzao z
gazetowymi wiadomociami sprzed trzech lat. Na zakoczenie napisz, e zostae rozszyfrowany,
to moe pochwal ci albo dadz order - zaczem si zabezpiecza, bo w ferworze poszedem za
daleko. - Jeeli nie napiszesz, e zostae rozszyfrowany, to sam pjd na komendantur i
zaprotestuj przeciwko obstawianiu mnie nieudolnymi agentami. Wiesz, e to skutkuje i zdrowo

oberwiesz. A jako zdekonspirowany obowizkowo bdziesz wyprowadzony z siatki. Wybr


naley do ciebie. Albo namalujesz pryncypaom byle co, albo zdekonspiruj ci.
Pomyla dusz chwil i powiedzia, umiechajc si z gorycz.
- Nasuchae si, naczytae, nadedukowae i trafie kul w pot. Owszem stukaczem
byem i w ewidencji jestem. Ale od dwch lat wszyscy na wszystkich w tym zakresie kad
lask. Od puczu sierpniowego nie ma komu da raportu. Wszyscy si boj, a funkcjonariusze
rozwizanego KGB chc si pod ziemi zapa ze strachu. Co do konspiracji, to przeliczye
swoje moliwoci, brak ci materiaw. Zapewniam, e jeste pierwszym w moim yciu
cudzoziemcem, z ktrym bezporednio si kontaktuj. Std moje zainteresowanie twoj osob.
- adnie, schodzisz z linii ciosu. Sdzisz, e wszystko zbudowaem na przypuszczeniach.
Ot tak nie jest.
- Moesz da prb?
- Mog!
- Daj!
- Urodzie si w Szepietowce. Jestemy rwienikami i Woyniakami. Ja czuj si
Polakiem, ty chyba Rosjaninem. Twoi rodzice umarli z godu, gdy miae zaledwie roczek. Gdy
miae trzy lata, jaka ciotka, jako sierot, oddaa ci do domu dziecka. W Szepietowce bye do
ukoczenia szkoy redniej. W szkole bye zawsze prymusem. Po jej ukoczeniu otrzymae
skierowanie do Instytutu Fizyczno-Mechanicznego w Moskwie. Ukoczye go z pierwsz
lokat. Jako prymus miae prawo wybra miejsce pracy. Wybrae Oficersk Szko Wojsk
Wewntrznych, ktr take ukoczye z wyrnieniem i wybrae prac w agrach o
zaostrzonym rygorze (strogowo reyma), na odcinku bracko-boguczaskim. Awansowae
nieprzerwanie do stopnia podpukownika wojsk wewntrznych. Nastpnie zarobie na wyrok
10 lat z artykuu 273 kodeksu karnego ZSRR. Odsiedziae osiem lat. Po odsiadce zbudowae
wremienk obok miejsca odbywania wyroku. Oenie si, masz dwoje dzieci w szkoach. ona
nie szanuje ciebie: pije i wczy si. Ty jednak nie reagujesz, nie rozwodzisz si. Chyba si boisz.
Ma na ciebie haka.
- No, niemao ci nabajdurzyli. Wikszo z tego jest prawdziwa i troch za pochlebna. Nie
byo tak rowo. Faktycznie, mgbym przesta by dizelist, ale tylko w Czosnykowce przymruy filuternie oko. - W tajdze brak dizelistw. Chyba wiesz, e dwukrotnie odmwiem
przydzielonego mieszkania w Ust-Ilimsku. Moe wiesz, dlaczego?
- Wiem, bo masz co do spaty. W Ust-Ilimsku dopadliby ci wierzyciele.
- Bd. Takie sprawy atwiej zaatwi w wremienkach, midzy byymi zekami. Oni nie sypi,
zamocz (zabij) i kamie w wod. S inne powody. Kariera te nie wchodzi w rachub.
-

To co?

- Byy sprawy... Oj, byy sprawy. Ale o tym potem. Moe kiedy, gdy bdzie okazja i
sposobno. No to widz, emy si powchali i pomacali. Czas przej do porzdku dziennego.
Jak? Mam zosta czy wraca? Decyzja naley do ciebie - cignie dalej.
- Moesz zosta, ale pod jednym warunkiem...
- Jakim?
- Koniec pyta. Chc mie spokj. Moje interesy s wszystkim znane i czyste. Nie chodz
krtymi ciekami. Nie chc uwika si w jakie bzdurne sprawy.
- Nie zgadzam si.

- Dlaczego?
- Chc ci zada jeszcze jedno pytanie, a potem pytaj, badaj ile dusza zapragnie.
- Jakie?
- Jak wyczue, e jeste inwigilowany? Musiae by szkolony, czy tak?
- Tak. Krtko pracowaem w naszej milicji gospodarczej (PG). Interesowaem si te siatk
informacyjn.
- No, to wszystko jasne. Pytaj, sprawdzaj, a si przekonasz. Moe uwierzysz i uly ci. Bez
tego te przeyjesz.
- Nie ma czasu. Wstpnie zawarlimy pakt o nieagresji, wic zawoaj swego psa. Trzeba go
nakarmi, jeli mamy i na polowanie.
- Masz racj. W Czosnykowce z arciem zaczyna by le. - Wyszed i przywoa psa. Na
dworze byo zupenie jasno, godzina okoo dziesitej.
- Dokd pjdziemy? Prowad, jeste tu gospodarzem.
- Myl, e pjdziemy na dwie skay. Czsto ukazuj si z rnych stron. Nie trzeba rn
putiku, a powrt jest prosty. Tras mona na luzie pokona w cigu krtkiego dnia. Po drodze
mona pogada. Rzadko poluj - cignie dalej Stiepan. - Nie byo za wiele czasu: najpierw nauka,
potem apanie stopni i awansw, pniej odsiadka. I w kocu najlepsze lata mam za sob.
Czasem, gdy chandra dopiecze, bior strzelb i wcz si po tajdze, bardziej dla zabicia czasu i
przyrodniczych refleksji ni po bezporednie korzyci i owieckie trofea. Proponuj polowanie do
spki, czyli po naszemu: do kochozu. Z gry uprzedzam, e niewielki ze mnie poytek, ale
zawsze co.
- Zgadzam si na wsplne polowanie. Zaskoczye mnie romantyczn refleksyjnoci. Mnie
z tego robie zarzut.
- A... ty znw swoje. Naczytae si, a tam napisali, e oficer wojsk wewntrznych to
kostyczny stupajko, chytrus i obudnik. Dla sukcesu sprzeda nie tylko przyjaciela - jeeli go ma ale nawet wasn matk. Zapewniam ci, tak nie jest. Od 1936 roku do 1975 r, za niewykonanie
rozkazu lub zbyt mikkie penienie suby na kar mierci skazano 20 tysicy oficerw wojsk
wewntrznych. Okoo 80% wyrokw wykonano. Dane te podaa gazeta Nowyj Mir. Wypada
wierzy.
- Wierzy mona, ale nie tak od razu... wicej byo kanalii ni aniow.
- Na pewno kanalie trafiay si, ale subistw byo najwicej. Kanalie jednak, po
ujawnieniu, wydalano ze suby. Natomiast subistw awansowano, i susznie. Niejeden gorzko
aowa, e na subie okaza ludzkie uczucia. Zek-kryminalista, szczeglnie recydywista, bez
skrupuw wykorzysta sabo dla wasnych, przewanie niecnych celw. Kto prbowa
uczuciowo interpretowa regulamin, instrukcj, rozkaz - przewanie le koczy. Soenicyn,
Bukowski, Pasternak opisali agry z punktu widzenia winia politycznego. Prawdziwi polityczni
stanowili 2% wszystkich zesanych. Gdyby ci panowie, nawet w trakcie odbywania kary, penili
jak sub funkcyjn w oddziaach kryminalnych recydywistw, to zmieniliby szybciutko
zdanie o pensjonariuszach agrw.
- To s oglniki. Widzisz agry z punktu widzenia nadzorcy. Jest to krzywy obraz, nie od
rodka, tylko z zewntrz, przez szyb. Widzisz, ale bez zapachu, dotyku, smaku.
- Dopiekasz mi bez racji - oburza si. - A mj wyrok i odsiadka, to nie wewntrz, to nie
zapachy? Kadra i nadzorcy traktowali mnie jako zdrajc. Dla winiw byem byym nadzorc.

Sprbuj z tym poy i popatrz na wiat. Spokorniaby. Ale dla ciebie to tylko oglnik. Wic
moe may szczeglik: ot kademu wyszemu oficerowi, od majora, zgodnie z regulaminem
przysuguje tak zwana pomoc bytowa w postaci takich usug jak zachowanie czystoci, rbanie
drzewa i ogrzewanie kwatery, przyniesienie wody, kantynowe zakupy, sowem zaatwianie
tysica drobiazgw prostego codziennego ycia. Jeden z oficerw dobra sobie do tego celu
modego, trzydziestoletniego mczyzn. Ten zrwnowaony absolwent leningradzkiego
konserwatorium muzycznego, piknie malujcy, a na dodatek syn popa, odsiadywa wysoki,
dziesicioletni wyrok. Wydawao si, e wybr by idealny. I tak w istocie byo. Zleceniodawca
by zadowolony i wykonawca chyba te, bo bez poajanek dokada naleytej starannoci w
wypenianiu obowizkw, ktre wykonywa z naddatkiem. yli w dobrej komitywie prawie trzy
lata. Gdy by czas, zasiadali wsplnie do stou, jedli te same potrawy, z tych samych naczy.
Grali w szachy i dyskutowali. W tym okresie wizie siedmiokrotnie otrzyma - przy poparciu i
pozytywnej opinii oficera - okresowe przepustki.
Bezkolizyjne wspycie doprowadzio do duego wzajemnego zaufania. Swego czasu
wizie poprosi o sze bochenkw chleba, gdy chcia si przysuy do skromnego urzdzenia
urodzin kolegi. Bez podejrzenia oficer wyci nomina danej iloci chleba z wasnej karty
ywnociowej i da pienidze na zakup. artujc doda: z yczenia solenizantowi ode mnie. W
nocy ten wizie uciek z dwoma innymi. Wysane patrole pocigowe po piciu dniach
doprowadziy uciekinierw do obozu.
Schwytano ich prawie 60 kilometrw od miejsca ucieczki Czy wiesz, co zaufany wizie
zezna na pierwszym przesuchaniu? Ot bez bicia i tortur, za obietnic zagodzenia wyroku,
zezna, e o ucieczce wiedzia oficer, e wsplnie j planowali i organizowali, a dowodem s
kartki na dodatkowy zakup chleba. Zeznania te potwierdzili wspuczestnicy ucieczki, ktrych
oficer nie widzia na oczy. No, teraz orzekaj, kto tu anio, a kto kanalia. Kto przez szyb oglda
ycie, a kto od wewntrz.
- Straszne! Za pode, aby byo prawdziwe.
- Moe chcesz numer sprawy albo sentencj wyroku? - patrzy badawczo w wielkim
napiciu.
- Nie, nie chc. I tak nie dadz mi pogrzeba w aktach. Ale ten oficer, to chyba ty.
- Nie ma czym si chwali. Moskwa nie wierzy zom. Byo, mino.
Zamyliem si. Albo ten Stiopa to tragiczna posta, albo szczwany lis, ktry niby si
rozklei, a faktycznie wciga gbiej i to inn metod: na zaufanie. Wierzy mu, nie wierz,
ale zwtpienie posia. Idziemy w milczeniu. Nagle, okoo stu metrw w bok, Satana przed
zwartym krzewem robi stjk.
- Stiepan, zobacz, co to?
Zdejmuje bro z ramienia, odwodzi kurki i podchodzi na odlego strzau.
- Bierz! - pies atakuje i podrywa si duy, biay, z szar szyj ptak.
To pardwa niegowa. Stiopa strzela z przyrzutu i strca ptaka pierwszym strzaem.
- No, nie tak le, gratuluj.
- Przypadki chodz po ludziach. To by wanie przypadek - podnosi ptaka wielkoci kaczki
cyranki.
Dugo idziemy w oddaleniu, aw. Na gos lub stjk psw, podchodzimy na zmian i
strzelamy. Trwa to dobre dwie godziny. I tak, brodzc rakietami w niegu, znalelimy si w

pobliu ska-drogowskazw.
- Chyba tu rozpalimy ogie, zagotujemy herbat i pomalutku ruszymy do domu.
- To jest to, czego nam trzeba - wybieram miejsce na pniu duego wykrotu, gdzie po kilku
chwilach stara buzuje ogie.
Wod na herbat topimy ze niegu, bo nie ma pod rk lodu. Reszta jest w plecaku.
- No szto ty zamocza sledowatiel'-sysczyk. Dawaj, naymaj! (No co tak zamilk ledczydochodzeniowcu. Przeduaj, wczaj).
- Nie dopominaj si, wszystko w swoim czasie. Zdumiewasz mnie, bo nigdy jeszcze tak nie
byo, by przesuchiwany pogania przesuchujcego. To podejrzane nie pasuje do ciebie. A tak na
marginesie: co si dzieje, gdy patrol wraca bez uciekinierw? - zadaj pytanie z marszu, eby nie
mia czasu na zastanawianie si.
- Z tym rnie bywa. Gdy dochodzi do walki, to wynik czasami te bywa rny, ale
przewanie w raporcie jest napisane: zastrzeleni w walce. Gdy poddaj si i mog i, to
wracaj. Czasami nie chc i i nie chc y albo nie mog i, co jest ju przypadkiem gorszym,
to wtedy prosz o strza aski. Z tym jest kopot. Regulamin nie zezwala na to, ale nie wskazuje
rwnie, jak i kto ma nie. Odlego dua, cznoci przewanie brak, samochd nie dojedzie, a
helikopter nie wszdzie lduje.
Problem jest jednak palcy i naley go rozwiza niezwocznie.
- I co?
- I nic. Rozwizuje si. Przewanie robi to tak: daj takiemu uciekinierowi lub
uciekinierom tyle sztuk amunicji, ilu jest zdecydowanych i w pewnym oddaleniu pozostawia si
jeden egzemplarz broni. Przez okrelony czas obserwuje si z odlegoci zachowanie grupy.
Liczy si oddane strzay, gdy ich brak odbija si bez trudu utracon bro. W jednym i drugim
przypadku w raportach jest napisane: nie odnaleziony. Lecz kierownictwo informowane jest o
stanie faktycznym. To dla ochrony przed szantaem stukaczy. Takich jak ja - dodaje z
sarkazmem.
- Ale takie postpowanie zabronione jest przez konwencje, ktre twj kraj zobowiza si
cile przestrzega i dobrowolnie je ratyfikowa.
- Tak, tak, konwencje, ratyfikacje. To dobre w miejscu, gdzie sto osb mieszka na kilometrze
kwadratowym, w kraju zurbanizowanym, gdzie atwo o transport, czno i inne udogodnienia
techniczne. Tam ludzie skacz sobie brutalnie lub bardzo koronkowo, delikatnie do garde. A inni
opracowuj, uchwalaj i realizuj te konwencje. Tam one maj zastosowanie, tam s dobre, a
nawet niezbdne. A tu, w tajdze, jako dowdca patrolu dopadasz uciekinierw na pidziesitym,
setnym kilometrze - a bywa i dalej. Znasz ich yciorysy od a do z. Znasz imi, nazwisko, wiek,
wysoko wyroku i czyny. Moe to by wielokrotny morderca z chci zysku, moe to by
recydywista, niepoprawny gwaciciel nieletnich - a ty akurat masz dwie creczki, ktre na drugi
koniec miasteczka dojedaj do szkoy. Moe to by zwyky alkoholik-noownik, ktry w
malignie pijackiej zaku swoj on. ciga si wszystkich i o wszystkich wie si wszystko. No i
co? Wedug ciebie pouczasz go o przysugujcych mu prawach, mwisz o jego niecnym
postpowaniu, odczytujesz stosowne artykuy konwencji i wzywasz do udania si z tob w celu
wymierzenia sprawiedliwoci? W tym miejscu pojawia si pytanie: czyjej sprawiedliwoci twojej czy jego? Kady czyn, nawet osdzony przez sdy, ma zawsze wicej jak jedn
sprawiedliwo.

Dla zilustrowania podam ci taki przykad: Partyzanci z grupy wysadzili w czasie wojny pocig
agresora. Cz z nich zostaa osaczona, zapana i skazana. Wyroki w najwyszym wymiarze
wykonano. Cz szczliwie przeya, a agresorw wygnano. Ci, ktrzy przeyli, nastawili, i
susznie, pier do medali i zostali bohaterami. Razem pracowali, a tytuy zarobili dwa: bandyty i
bohatera. Powiesz, e teraz nie ma wojny. Bzdury! Wszdzie, gdzie jest pozbawiony wolnoci i
jego stranik, od pocztku wiata jest wojna. Zawsze jest tylko taka alternatywa: jeli nie ty jego,
to on ciebie. Inaczej nie bywa. To si nazywa wojna, maa czy dua, wypowiedziana czy cicha,
ale wojna.
Wszystkie religie wiata nakazuj: nie zabijaj, chyba e... na wojnie. Tu strzelasz, nie wiesz do
kogo, zabijasz, nie wiesz kogo. Czasami ci pobogosawi przed bojem i powic sztandar. Tu
wszystko jest do zabijania. Kto pierwszy, ten lepszy. W gr, i awans, medal, stopie, a wszystko
si koczy w niezbyt gbokim... dole.
Jak ty mu to ju przeczytasz i wezwiesz do podporzdkowania, to on ci zely, przeklnie ca
twoj rodzin do trzech pokole w przd i wstecz. Och, jak oni kln. Spuci spodnie i kae si
caowa gdzie. mieje si z ciebie w nos. Nie zaley mu na niczym, wic prowokuje ci
bezgranicznie. Obce s mu twoje konwencje, obowizki, prawa. On ma swoje prawa wytworzone
przez subkultur wizienn, a z twoich drwi i nie wie, o co chodzi. Tak, tak. Ale ty na
prowokacje i racjonalizm jeste guchy. Ty jeste legalist i problem musisz rozwiza tu i teraz.
Masz dwa wyjcia. Albo zakuwasz uciekinierw i niesiesz do obozu, wykaczajc siebie i
podwadnych - jeli posuchaj rozkazu, bo w tajdze z tym bywa rnie - a oni z wycieczenia i
odmroe umieraj po drodze. Albo donosisz do obozu, gdzie sd dorany skae ich na
najwyszy wymiar kary i niezwocznie j wykona. W obu przypadkach koniec ten sam, a jaka
rnica w trudzie i kosztach.
Moesz te, nie baczc na nakazy i zakazy i biorc za to odpowiedzialno, pochodzi na
niby po tajdze i w raporcie napisa, e nie spotkae, e uszli. Musisz jednak wiedzie, e
podwadni te ludzie, chc awansu, urlopw, nagrd, przepustek i mog chcie wysforowa si
na twoich plecach, np. za pomoc donosw, ktre zawieraj fakty widziane ich oczyma.
Jak w soczewce wida tu star prawd: Homo homini lupus est. Nie wymylilimy tego i nie
zmienimy tego.
- Dajmy spokj temu wszystkiemu. Nie rozstrzygniemy tego. Ty inaczej mylisz.
- A jak mam myle? Skd zaczerpn wzorce postpowania? Jaki miaem wybr? Mj
ojciec zgin gdzie od kuli, nigdy go nie widziaem. Matka zmara z godu. Wychowao mnie
pastwo. Jedna bya ideologia, jedna doktryna, jedna partia, jeden wdz, a najwyszym dobrem
ojczyzna, do szeroko rozumiana. Wic w podzice za trud wychowania paciem wiern sub.
Wychowali mnie na janczara, to suyem jak janczar. Dosuyem si stopnia podpukownika i
stanowiska naczelnika odcinka agrw do spraw technicznych - to nie bagatela. Do swojej
dyspozycji, na zawoanie, miaem helikopter. Od Bracka do Boguczan wszystkie generatory,
koty, warsztaty naprawcze i wytwrcze, transport i instalacje byy pod moj piecz. Ja
podlegaem tylko Moskwie. Byem kim. Chwila saboci i chamskie kamstwo innego czowieka
obrciy to wszystko w gruzy.
Mylaem: zawiniem, wic odpokutuj uczciw prac, naprawi wszystko. Bd mia
szacunek do siebie i zdobd szacunek innych. O to mi najbardziej chodzio. Ale gdzie tam.
Nieszczcia chodz nie tylko parami, ale - w moim przypadku - tabunami. Podstawa mojej

wiary i siy: ideologia i materializm, z dnia na dzie obrciy si w nico, w perzyn. Partia nieatakowana przez nikogo z zewntrz - sama, dobrowolnie si rozwizuje. Ale ludzie, ktrzy
byli jej najwyszymi funkcjonariuszami, nadal stoj na czele pastwa i wyrzekaj si tamtej
ideologii. Kiedy za jej nieprzestrzeganie karali surowo setki tysicy ludzi wysokimi wyrokami.
Dzi nazywaj si reformatorami i demokratami. Najsilniejsza waluta wiata, nasz rubel dotychczas po kursie oficjalnym 0,68 do 1 dolara, obecnie ma kurs 130 rubli do 1 dolara.
Oszczdnoci caego ycia zmalay do funta nikomu niepotrzebnych kakw. Ludzie nie
wytrzymuj. Na wszelkie inne sposoby usiuj bezskutecznie uchroni si przed katastrof. Ale
nikt nie wie jak. Kierownictwo zaniemwio. Musi si nachapa. Jeszcze mao wywieli za
granic. A moja suba, tak zaszczytna, sztandarowa - tyle pieni o niej piewano - okazaa si
zbrodnicz i wrog narodowi. Bdzie sdzona. Mj wiat si zawali. Nie rozumiem, dlaczego nie
sdzi si tak potwornego, trwajcego wiele lat, oszustwa narodu. Czemu tych przefarbowanych
funkcjonariuszy, producentw uudy dla ludu nie demaskuje si, nie skazuje i czemu ich nie ma
na Koymie, Lenie, Angarze, Jenisieju w charakterze pensjonariuszy?
- Nie przecz, e moesz i masz prawo czu si sfrustrowany i przygnbiony, bdc
oszukiwany przez tyle lat i doczekawszy takiego koca.
- O czym ty mwisz? O oszustwie? Jakie to oszustwo, to zdrada wszystkiego i wszystkich
poczona z kradzie na olbrzymi skal w majestacie pieriestrojki. Cakowicie bezkarnie. Ci,
ktrzy stanowili prawa i na ich podstawie sdzili i przysyali tu ludzi, stali si reformatorami.
Porzucili ideologi, prawa i przysigi, ale wadz, wpywy i mienie zachowuj nadal. wiat ich
po tej zmianie przyjmuje, podziwia i stroi w laury. Wszyscy byli w partii, mieli jej rekomendacj,
przysigali na sztandary i dziaali arliwie dla dobra narodu i ojczyzny. To co robi teraz? Jakie
nowe dobro dla narodu i ojczyzny obmylili? Od nas stroni, jak od zapowietrzonych. Rzucili nas
na mietnik historii, sdzi bd, jak przestpcw kryminalnych. A jeszcze tak niedawno na nasze
piersi ci sami ludzie przypinali ordery i medale, hucznie fetowali rocznice pamici bohaterw.
- Tak, to bolesne sprawy i trudne do jednoznacznej oceny - staram si oglnikowo i
ugodowo zakoczy rozmow.
Robio si pno. Czas na odpoczynek. Caodzienne wczenie si po niegu w terenie
grzystym daje o sobie zna. Ale Stiepan poczu nieprzepart ch wyrzucenia z siebie
wszystkich yciowych goryczy i alw.
Co jakby potrzeba oczyszczenia si.
- Wyjedziesz std i moesz najwyej litociwie pokiwa gow, opowiadajc, jakiego to
tragicznego czowieka spotkae w czasie niecodziennej wyprawy. A ja z tym musz y, z
codziennym poczuciem krzywdy popenionej na mnie i dziesitkach tysicy takich jak ja. Tych
krzywd nie zrekompensuje ani sd, ani rehabilitacja. Dla naszej wadzy (starego aparatu) jestem
znienawidzonym stranikiem minionego reimu, dla tak zwanych porzdnych ludzi jestem
zekiem-kryminalist. Nikt z takim nie bdzie utrzymywa bliskich stosunkw bez naraenia si
na dysonanse towarzyskie, doprowadzajce nieraz do powanych konsekwencji. Masz wic
odpowied, dlaczego nie bierzemy mieszka w miecie, nie wyjedamy do europejskiej czci
Rosji, skd pochodzimy. Mieszkamy w byle jak skleconych wremienkach obok agrw. Bo
jestemy przez wszystkich odrzuceni. Tam, skd przyszlimy, nikt na nas nie czeka, nasze lady
zatar czas.
Ja swoich ladw dalej ni nad Angara nie zostawiem nigdzie. Ciocia, ktra oddaa mnie do

domu dziecka, dawno umara. W domu dziecka i w szkoach nie ma nic oprcz ladu w ewidencji
archiwalnej, a moe te ju przemielona, nikogo, kto by cho mglist pami o mnie zachowa.
Czsto bywao, e winiowie po odbyciu kary, odchodzili do dawnych miejsc zamieszkania,
lecz wkrtce powracali znowu w te strony, oczywicie - w roli pensjonariuszy. Wrci taki
zapowietrzony w rodzinne pielesze, a tu rodzice nie yj. Bracia i siostry jak s, to te bied
klepi i jeszcze bokiem patrz, bo im w awansach przeszkadzasz, przypominajc otoczeniu
dawn przeszo. Jeli bye onaty, to zastajesz powikszon rodzin, ktrej nie jeste gow.
Bywa, e najwierniejsza z kochanek denuncjuje ci, bo jej utrudniasz uprawianie najstarszego
zawodu. Czasami dybi na ciebie czonkowie rodziny poszkodowanego przed laty, ktrzy nie
uwzgldniaj odbytego wyroku i chc dokona zemsty na swoim wrogu.
I znw wida, e formalnie zinstytucjonalizowane prawa s odmienne od praw naszych,
tutejszych. U nas na osiedlu wremienek wszyscy o wszystkich wszystko wiedz i akceptuj.
Nie ma domysw, niedomwie i pomwie. Jeeli pojawia si niejasno, to si j wyjania, a
po wyjanieniu postpuje si zwyczajowo. W wikszoci sami rozstrzygamy spory, bez apelacji ostatecznie i sprawiedliwie. Milicja te do nas rzadko zaglda. Po pierwsze, nikt donosw nie
pisze, a jak si zdarzy, to jest wielkie wito. Proste: nie ma papierw, nie ma spraw, a gdy nie ma
spraw, to po co zakca spokj i harmoni. Jestemy skazani na tajg, jak burunduki. Ona nas
przygarna, nie pytajc, skd jestemy. Umiesz y - przeyjesz. Jeste gamo i mazgaj zginiesz. Drzemica tajga. Bez niej y tu nie sposb. A oni - wczeniej przewodnia sia a
teraz pieriestrojka - prowadz planow gospodark, niszcz bez pamici tajg-ywicielk.
Eksploatuj ponad miar, tn bardzo duo, ale nie odnawiaj. Nasadzenia s tylko w miejscach
czciej uczszczanych. Caa reszta planowo wyglda tylko w zafaszowanych sprawozdaniach.
Potworna ilo drewna marnuje si ju po ciciu. Ze zrbw nie wywozi si drzew cieszych ni
p metra w pniu. Nie wywozi si te drewna osiki i brzozy. Pozostaj na zrbie. Po wyschniciu
zgarnia si je buldoerem i bezuytecznie pali.
Drewno wywiezione z lasu te nie w caoci trafia do miejsca przeznaczenia. Wywiezione nad
brzegi rzeki na tak zwane skidy - place brzegowe, gdzie z pojedynczych pni wie si tratwy i
spawia do miejsca przeznaczenia - czciowo pozostaje na skidach, bo nie nada si z
wizaniem tratw. Pozostaje kilka lat, butwieje i ju po nim. Byle jak wizane tratwy, z
niewystarczajc obsug, rozrywaj si w czasie holowania i rozbijaj si na brzegach. Pnie
zawisaj w zapadliskach brzegowych i nawarstwiaj si latami.
Sprbuj jednak wycign taki pie na wasny uytek, to masz jak w banku wyrok za kradzie
wasnoci pastwowej. Procesy gnilne drewna s przyczyn chorb - truciciele ryb, prawie na
skal przemysow. Pidziesit kilometrw od Ust-Ilimska, w jedn i drug stron rzeki, nie
ujrzysz szlachetnego chariusa, ale w pobliu Czosnykowki moesz go bra z wody koszem.
Jeszcze niedawno byo tak wszdzie.
Co bdzie za 20 lat? Wiadomo. Kombinat LPK zamkn z braku surowca w pobliu oraz z
powodu wyeksploatowania maszyn. I co wtedy? Ano, jakby nic. Kombinat przenios w inne
miejsce, bo na razie kilka takich jest. Zaodze pobuduj nowy Ust-Ilimsk, a tu zostanie tylko
zaoga elektrowni, ewentualnie grnicy kilku kopalni mineraw i huty, ktre oddziel czysty
surowiec od zanieczyszcze. Po zakoczeniu wydobycia i ci ostatni wyjad tam, skd
przyjechali. Zostaniemy tylko my, miejscowi - Burunduki, bez lasu, z dziurami w ziemi,
zatrutymi wodami, pozbawionymi ycia biologicznego. To jest prawdziwa i bardzo bliska wizja,

jeeli sprawy bd szy dotychczasowym trybem.


Dlaczego mwi ci o tym? Bo czytam o ekologii. Nawet gdzie tam zbudowali oczyszczalni
ciekw, powstay organizacje ekologiczne, nawet midzynarodowe, jakie partie zielonych.
Wszyscy dziaaj dla dobra przyrody. S wydzielone na ten cel fundusze, i to wcale niemae. Ale
dotychczas nikt tu nie by, nie widzia ogromu bezmylnoci, zniszcze i zbrodni wobec
przyrody. Nikt nawet w przyblieniu nie zna skali tego zjawiska. Brak jakiegokolwiek
wiarygodnego raportu organizacji midzynarodowej, ktra okreliaby stopie naruszenia
obowizujcych w tym zakresie przepisw i ustalia odpowiedzialno za taki stan rzeczy.
Ludzie, ktrzy opakuj (i susznie) gince lasy Amazonii, niech przyjad tutaj. Od Karelii do
Czukotki zmieci si kilka Amazonii. Tam, tropikalny klimat, nawet przy maej ingerencji
czowieka, nadrobi w cigu dwudziestu lat ubytki spowodowane rabunkow gospodark. A tu, w
surowym klimacie syberyjskim, rbno sosny jest okrelana na 120-150 lat, a innych gatunkw
jeszcze duej. Kiedy to wszystko si odnowi i to bez pomocy czowieka? Myl, e nigdy.
Napisz wic, bo syszaem, e masz taki zamiar. Niech tu przyjedaj, i to jak najliczniej.
Niech nie wierz moskiewskim sprawozdaniom i statystykom. Niech przyjad tu, niech nie boj
si letnich bot, muszki i komarw, a zim mrozw. Przeyj. Niech si przejad zimnikiem od
Ust-Ilimska na pnoc, a do tundry. Niech kutrem popyn Jenisiejem, Angara, Len. Zobacz
rzeczy, o ktrych filozofom si nie nio. To takie proste, dlaczego nikt tego nie robi? Bo wszyscy
wierz naszym specjalistom, rzdowi, naszemu diabu i nie wiem komu. Tu nie mona wierzy!
Naley obiektywnie kontrolowa i usuwa przyczyny za. Bo gdy obudz si z przysowiow
rk w nocniku, to bdzie za pno. Dziura ozonowa nad biegunem, o ktrej si mwi i pisze,
moim zdaniem, powstaa nie tylko na skutek produkcji freonu, ale rwnie z niedoboru tlenu w
tym rejonie. Bo jeeli w Ust-Ilimsku ju go brakuje, to co dopiero na biegunie, gdzie wytwarza
si go mao. Napisz o tym wszystkim. Potwierdz to, a gdy zajdzie taka potrzeba, poka.
- Obiecuj, e jak dojdzie do pisania, to napisz. Ty te musisz pisa. Masz ogromn wiedz,
znasz wiele faktw i dowodw. Teraz jest gasnost', mona ju oficjalnie przedstawia swoje
pogldy, bez obawy o negatywne konsekwencje.
- Ale z ciebie niepoprawny i nawiedzony internacjona. Wierzysz, e wilki si pokajaj i
zamiast owiec bd jady traw. Mnie na takie plewy nikt nie nabierze. W tym wszystkim nie
chodzi o napraw i sprawiedliwo, ale o przetrwanie przyczajonych grup i ich przywilejw.
Uwierzye w nasz demokracj? Jej tu nigdy nie byo i myl, e nie bdzie. Od carskiego
samodzierawia, poprzez komunizm wojenny doszlimy do fazy budowy rozwinitego
spoeczestwa socjalistycznego. Gdy upragniony komunizm by tu, tu, to komunici uznali, e
szkoda trudu, aby dokoczy dziea i rozwizali si. Siedemdziesit lat zwalczali wasno
prywatn, teraz bd j reaktywowali i umacniali. I, co wredniejsze, bardziej przygniatajce serce
i potgujce beznadziej - tego wszystkiego dokonuj sekretarze rejkomw, obkomw i KC,
absolwenci instytutw, na ktrych wiodcymi kierunkami by marksizm-leninizm. Oni bd teraz
realizowa zaoenia ekonomii Smitha i innych!
Gdybym nawet napisa ksik, to nie wydadz, bo uznaj za czarnowidztwo, a w ogle, to
nie jest w dobrym tonie kala wasne gniazdo. Dotychczas byy same wietlane osignicia, a
teraz co? Dla dobra kraju takich rzeczy publikowa nie naley. Napisz do gazet artykuy. Do
jakich gazet? Do Prawdy Ust-Ilimskiej czy jej siostrzycy Irkuckiej. Kto je czyta? Ju na
drugi dzie wszyscy zapomn o tym problemie, bo inne - blisze jawi si codziennie i to coraz

wiksze.
Napisz do gazet centralnych. Przeczytaj, sprawdz, kto pisze? Ano, zdegradowany oficer
wojsk wewntrznych, byy zek. Nie, nie... element nieprawomylny. Nie bdzie publikacji.
Odpisz jednak adnie, na firmowym papierze, e tekst ciekawy i aktualny. Opublikowa nie
mog z braku miejsca. Tekst zostanie natomiast wykorzystany w przyszoci, z powoaniem si
na autora. To wszystko, czego my, tutejsi, moemy oczekiwa od naszej stolicy - Moskwy.
Ojczyzn kadego Sybiraka jest ziemia, na ktrej yje, a stolic nie Omsk tylko nasz Irkuck! Tak
ci powie kady Burunduk! Syberia jest nasz ojczyzn! Nie obchodz nas problemy Azerw,
Ormian, Czeczecw czy Gruzinw. yczymy im pomylnego rozwizania ich problemw. Lecz
niech to nie nastpuje kosztem Sybirakw. Od nas wszystko si wywozi, lecz przywozi niewiele.
Jak dugo to moe trwa? Co bdzie po wywiezieniu wszystkiego? Czy czue poegnanie i
braterski ucisk doni? Nie, nie tak. My na razie nie chcemy takich kurateli, jak dotychczas, w
niedalekiej przyszoci zmienimy reguy gry. Chcemy decydowa o sobie, przynajmniej tak, jak
decyduj wielokrotnie mniejsze terytorialnie i ludnociowo kraje wiata.
- Stiopa, ulituj si, przestamy rozwizywa nierozwizywalne dla nas problemy. To nie
zaprowadzi nas donikd. Wy si chce.
- Wyciem sprawy nie zaatwisz. Musisz y, bystro patrze i jak wszyscy tu, sam siebie
ochrania i zaopatrywa w sposb moliwie najbardziej skuteczny. Bo jest dla kogo y. Chopcy
rosn jak wiece. Ucz si znakomicie. S ambitni i warci ojcowskiego wsparcia. on te trzeba
si zaj, posa na leczenie, otoczy opiek. Zgubi j alkohol, to teraz wrak ludzki. Nie
wytrzymaa losowych dowiadcze. Zaamaa si. Ja siedziaem. Ona sama wychowywaa mae
dzieci. Odebrano jej prac lekarza - chirurga w szpitalu w Boguczanach. Posza pracowa jako
suwnicowa do kamienioomw. Tam w wilgoci i zimnie nabawia si najpierw ischiasu, a potem
egzemy. Z rozpaczy signa po alkohol i doszo jeszcze drenie rk. Byo wic po wszystkim.
Pomyl sam, wszystko runo z powodu szeciu bochenkw chleba, ofiarowanych w dobrej
wierze. Ale to nic, w przyszym roku id na emerytur - pene 100%, jeli nadal bdzie
obowizywa dodatek syberyjski. Zajm si ni, pomog. Teraz nie ma jak. Ja tu, ona tam. Gdy
jest trzewa to dobra kobieta: upierze, ugotuje, czyta. Ale rzadko to bywa. Ech! Gdyby ty j
widzia jeszcze 15 lat temu. Co to bya za kobieta, p Boguczan za ni si ogldao i mi jej
zazdrocio. Za wszystko, co mi daa, jestem w stanie jej take wszystko wybaczy. Warta bya
lepszego losu, ni jej zgotowaem. U innego kanalii dawno by posza karmi ryby... Chciabym,
aby o tym wiedzia.
- Stiopa, wybacz, le ci osdziem. Nie mwili tego, co teraz od ciebie sysz. Przekonae
mnie o swoich czystych intencjach.
- Nie przejmuj si. Nie ty pierwszy. Dawno nie miaem tak uwanego suchacza. Izraelici na
pustyni chcieli oczyszczenia. Tu w tajdze take odczuem potrzeb oczyszczenia. Traktuj wic to,
co powiedziaem, jako swoist spowied. Rozgrzeszenia nie oczekuj. No to na dzisiaj koniec.
Spa.
Podchodz do plecaka, rozsznurowuj i z rkawa grubego swetra wycigam ostatni butelk
mazowieckiej, przechowywanej jako zaskrniak w tajemnicy, nawet przed Jackiem.
Nalewam, wszystko za jednym rozlaniem. Ja 100 gram, on w kubku 400 gram. Pijemy rwno,
na dwa razy. Utyskiwa co do podziau nie byo.
Zdejmujemy wierzchnie odzienie i szykujemy si do snu

- Na jutro zaproponowabym ci innego rodzaju polowanie. Warto. Na ryby.


- Na ryby? Jak, gdzie?
- To bardzo proste, na Czerwonym Potoku. Okoo ptora kilometra w d jest kilka koba,
uskokw dna tworzcych gbiny. W nich, na zim zostaje kilka duych okazw tajmienia i
malina. Na lodzie nieg ley ju okoo dwch miesicy. Na pyciznach woda zamarza do dna,
powinna by przyducha. Po przerbaniu lodu i owietleniu gbi latark wida due sztuki stojce
blisko dna. S bardzo nieruchawe, pokarmu prawie wcale nie przyjmuj. Mona je dosta za
pomoc ocienia. Ocie mam, tylko oprawi. To adna trudno.
- To moe by atrakcyjniejsze ni codzienne bieganie po tajdze. Dobrze, jutro niech bd
ryby.
Rano ocigamy si z wyjciem do penego dnia. Odlego niewielka i dojcie lodem atwe.
Okoo dziesitej jestemy na miejscu. Rbiemy pierwsz przerbl o wymiarach metr na metr.
Ld jest jeszcze nie gruby, okoo 20 centymetrw. T robot koczymy szybko. Wyrzucamy z
przerbli wiksze kawaki lodu, Reszt wpychamy gazi pod ld. Woda czysta jak kryszta.
Silny snop wiata z latarki penetruje dno. Faktycznie, przy dnie roi si od ryb, mniejszych i
wikszych. Jest kilka sztuk duych.
Stiepan ostronie wkada do wody, oprawiony na czterometrowej tyczce ocie. Zatrzymuje
okoo p metra nad rybami. Po ustaniu falowania wybiera jedn z najwikszych, powolutku
naprowadza ocie, przymierza, uwzgldniajc poprawk na zaamanie wiata w wodzie,
byskawicznie uderza... w nasad gowy, koo oskrzeli. Ryba ginie natychmiast i jej uszkodzenie
w tym miejscu nie powoduje strat.
W dwu takich przerblach wzilimy okoo 15 kilogramw ryb. Starczy na par dni na uch i
psom na posiek. Trzeba bdzie wicej, to si przyjdzie. Czekaj, jak w magazynie. Gdy do worka
zbieram ryby z lodu, s zamarznite na ko. Wracamy wczesnym popoudniem, wypoczci jak
nigdy. By to pierwszy ulgowy dzie, od czasu przybycia w tajg.
Po posiku namawiam Stiop na partyjk kart. Oczywicie duraka-pidkidniaka. Odmawia,
motywujc sab znajomoci gry. W warcaby te nie chce gra. Wyglda na to, e chce zacz
rozmow, lecz jakby nie mia. W kocu nie wytrzymuj i przejmuj inicjatyw.
- Wydaje mi si, e chcesz co powiedzie, ale si krpujesz. Wal miao.
- Bo mam pytanie, a wczoraj mwiem, e pyta nie bdzie.
- Od wczoraj zmienio si duo. Pytaj, prosto z mostu.
- Wanie chc zapyta, dlaczego nie pytasz? Wczoraj usta ci si nie zamykay, a dzisiaj
milczysz.
- Wczoraj napadem na ciebie, posdzajc ci o niecne zamiary. Skoro niesusznie ci
podejrzewaem, to masz prawo czu si uraony. Chyba dasz si jednak zaprosi do Polski? kocz p artem, p serio.
- Z tajgi ja nigdzie nie pojad. wiat wszdzie jest taki sam, tylko e tam jest zawsze
bardziej skomplikowany, a wic i zakamany. Nie jestem jego ciekaw. Wiedz o nim znajd w
ksikach i to mi wystarczy. To moja dewiza yciowa. Skoro j teraz poznae, to pytaj, bo czasu
i miejsca do rozmw faktycznie brak, cho tu Sybir. Chyba e - dodaje - przyjedziesz jeszcze raz,
specjalnie na rozmowy. Zapraszam, cho i beze mnie jest komu ciebie zaprosi.
- Niewykluczone, e twoje sowa speni si. Do trzech razy sztuka. Co do pyta, to
przepraszam z gry i zapewniam, e ich sformuowanie nie zmierza do obcienia kogokolwiek.

Chc pozna odrobin prawdziwej prawdy, nie tej na pokaz.


- Zaatwienie brudnych spraw w biaych rkawiczkach moliwe jest tylko w opowieciach;
w rzeczywistoci - nigdy. To, co w historii jestemy winni wam i wy nam, to ja wiem. Czytaem
teraz ze zgroz o tym, za co jeszcze kilka lat temu rozstrzeliwano. Prawdy nie poznasz przez
ukadne pytania i odpowiedzi. W niej trzeba si zanurzy, a przynajmniej dotyka i obmacywa.
Czytaem o zbrodniach Katynia, Ostaszkowa, Starobielska, Miednoje, Charkowa, Kuropat i
innych. Byy to wyroki zbrodnicze, wydane przez gr, z cynicznym pogwaceniem, przyjtych
przez siebie konwencji midzynarodowych. Wiem, e wyroki, tak okrutnie zbrodnicze, wykonay
wojska, w ktrych sub dobrowolnie wybraem. Wstydz si teraz za mj kraj, ale wiedz, e
wielkie tyranie zawsze mord traktoway jako osignicie celu i nigdy nie brakowao im
wykonawcw zbrodniczych planw, czsto pod przykrywk prawomocnych wyrokw. Tymi
wykonawcami s zawsze suby umundurowane, od kolejarza poczynajc, a na czekicie
koczc. Dziaaj z rozkazu i nie badaj jego zasadnoci. Nie wykona rozkazu - bunt.
Buntownikw, gdy s zwyciscy, wsadza si na pomniki, piedestay, staj si bohaterami historii.
Czciej, jako przegrani, s likwidowani w zarodku. Bezimienna ich masa ley na gbokoci
dwch metrw. Dotychczas zawsze historia rozwizywaa w ten sposb swoje problemy.
Chc jednak ci powiedzie, e ani ja tobie, ani ty mnie wzajemnie nic nie jestemy winni.
Przez swoje wadze - rnymi, bardziej lub mniej zakamuflowanymi sposobami ksztatowani
jestemy wedug podanego przez nie wzorca. Tak czuj i jest to moja prawda. Pytaj wic,
deklaruj ci szczero. Sam staraj si by najmniej obudny, cho jeste uksztatowany w innych
uwarunkowaniach. Bdziesz dobrze zrozumiany.
Zadumaem si. Mylami bdziem w przestrzeniach ludzkiej niewiedzy i przewrotnoci losu.
No c, Stiepan nieprzypadkowo z wyrnieniem skoczy techniczn moskiewsk uczelni. Jest
to prawdziwy homo sapiens - czowiek mylcy i to tak, e a poraa.
- Jak pyta, to pyta. Odpowiadaj wprost. Powiedz, jaka jest prawda? Duo syszy si o
grzebaniu zmarych winiw dosownie wprost w miejscu pracy lub pozostawianiu w tajdze cia
bez pochwku. Dlaczego chowa si zmarych bez trumien, skoro drewna jest pod dostatkiem?
- Z tym jest rnie. W duych obozach s miejsca wyznaczone w tajdze, gdzie s formalne,
nieogrodzone cmentarze, jak w Ust-Ilimsku. Tam si chowa zgodnie z instrukcj, na gboko
dwch metrw. Zim pali si wielogodzinne ogniska i kopie si w wiecznej zmarzlinie omami
lub motami udarowymi, jak jest takie narzdzie. Groby s zawsze indywidualne i oznakowane
numerami odpowiadajcymi numerowi rejestrowemu winia. Uatwia to czasami ekshumacj,
gdy rodzina zechce dokona ponownego pochwku w rodzinnych stronach. Ostatnio takie
przypadki s coraz czstsze. Sam widziaem ekshumowane zwoki po trzydziestu i wicej latach.
S w stanie nienaruszonym, gdy w wiecznej zmarzlinie nie nastpuje proces rozpadu. S
sczerniae, jakby zmumifikowane. Gdyby nie ekshumacja, w takim stanie pozostayby wiecznie.
Jeli jest moliwo, a winiowie chc zbi trumn, nie zabrania si i materiay na ten cel
wydziela si zawsze.
Inaczej si sprawy maj w maych filiach obozowych, rozrzuconych po tajdze i tundrze. Tam
zmarli zim czekaj na pochwek do cieplejszych dni w odosobnionym miejscu. Potem s
zakopywani w zbiorowych mogiach na moliw do uzyskania w danych warunkach gboko.
Gdy gboko ta jest niewystarczajca, usypuje si nad grobami kopce kamienne,
zabezpieczajce ciaa przed rozciganiem przez lisy i rosomaki. W miejscu pracy, w nasypie

kolejowym, wykopie fundamentowym, zalane betonem dokonywano pochwkw zaistniaych w


wyniku przestpstwa popenionego przez wspwiniw. Porachunki krwawe wrd winiw
wcale nie naleay do rzadkoci. Tego rodzaju czyny byy ostro zwalczane i koczyy si duymi
wyrokami, gdy ustalono sprawcw. Gdy ich nie ustalono, to reszta naleaa do nadzoru, ktry
niejednokrotnie przechodzi nad spraw do porzdku.
Brak trumien przy pochwku na tych terenach jest starym problemem. Wy si temu dziwicie,
bo jestecie z innego krgu kulturowego i klimatycznego. Tu... Jakuci, Ewenkowie, rozrzuceni po
tajdze, swoich zmarych chowaj zawinitych w skry, ptna lub oboonych w drobne gazie.
Ciaa umieszczaj w doach lub rozpadlinach skalnych i zabezpieczaj je kamieniami. Pochwku
dokonuj na trasach swych wdrwek. Rzadko je ponownie odwiedzaj. Widzisz, e brak trumien
nie budzi tu takich emocji, jak gdzie indziej. Tu jest zjawiskiem historycznym. Przypomn ci, aby
i siebie ostudzi, e w czasie wojen w cywilizowanej Europie bez trumien pochowano wicej
bohaterskich onierzy ni przestpcw we wszystkich agrach.
- Wyglda na to, e pochwalasz instytucj agrw?
- Pochwalam czy nie, to nie ma znaczenia. Miae nie prowokowa, a prowokujesz. Miejsca
odosobnienia przestpcw i prac przymusow jako form naprawy wyrzdzonych szkd
uwaam za najbardziej racjonaln i skuteczn metod resocjalizacji. Spoeczestwo
zaakceptowao agry. Pochwala je, sdzc po liczbie denuncjacji przestpcw i uciekinierw. Nikt
nie chce mie w ssiedztwie czowieka napitnowanego, ktry ju kar odby lub samowolnie
skrci jej odbywanie. Cho sam moe nawet wielokrotnie popeni gorsze czyny na szkod
spoeczestwa ni w napitnowany. Rnica midzy nimi jest niby niedua, lecz jake
przepastna. Jeden z nich zosta ujawniony, a drugi ma aureol porzdnego czowieka. Sam
sobie oce obie postawy w kategoriach moralnych. Przestpstwo i grzech powstaj z czynw
dochodzcych do wiadomoci innych. Jeli takie czyny do wiadomoci nie dochodz, to
grzechu i przestpstwa nie ma, jak w powiedzonku: kto sekretnie grzeszy - ten nie grzeszy wcale.
Wszyscy macie do nas pretensje o agry i robicie zawsze z tego temat dyurny. Ale jak
postpujecie u siebie? Nie chcecie pamita, jak to stara dobra Europa, wyzbya si swojego
elementu kryminalnego, wysyajc swoich wielokrotnych mordercw, gwacicieli i zboczecw
rnego autoramentu i konduity do odlegej Australii lub Brazylii, gdzie byli nadzorcami
czarnych niewolnikw na plantacjach kawy. Wiksze zbiorowoci byy pod nadzorem wojsk
kolonialnych (odpowiednika naszych wojsk wewntrznych), innych w drobnych grupach
wysadzali kapitanowie statkw, zaopatrujc na pierwszy okres, na bezludnych wyspach bez
nadzoru. Nikt dzisiaj nie kwestionuje dorobku biaych Australijczykw czy Brazylijczykw, tak
pod wzgldem kulturowym, jak materialnym.
Kontynuacja naszych agrw to przeduenie tamtego okresu pionierskiego w zwalczaniu
przestpcw. Tylko e teraz nie ma niezamieszkaych wysp i ldw, za wyjtkiem Syberii, gdzie
warunki s ekstremalnie trudne. Myl, e nasze wremianki wolniakw, rozsiane w milionach
wok agrw, dadz pocztek spoeczestwu syberyjskiemu, wcale nie gorszemu od tamtych.
Zmieni si musz tylko warunki zewntrzne. Jak drog tamte narody dochodziy do wolnoci,
to my wiemy.
Rozwamy spraw racjonalnoci odbywania kary i jej wychowawczego oddziaywania. U was
i na Zachodzie przestpczo jest marginalna w porwnaniu z nasz. Urbanizacja nie pozwala na
dalek izolacj pozbawionych wolnoci. Z koniecznoci przebywaj oni w miejscach do

skoncentrowanych. Maj mniej lub bardziej sensowne zatrudnienie, a gdy go brak, pilnowani s
pod cel. Przy zaoeniu, e spoeczestwo jest bogate, to i tak koszty izolacji jednego przestpcy
przekraczaj kwoty przeznaczone na wychowanie i utrzymanie czonka praworzdnej
obywatelskiej rodziny. Ci, co ponieli szkody w wyniku czynw przestpnych, nie otrzymuj
zadouczynienia, utrzymuj z podatkw ca machin wizienn. Reedukacja w tych warunkach
te przynosi opakane rezultaty. Edukacja przestpcza nowicjuszy przez recydyw niweluje
wszelkie wychowawcze wysiki i osignicia sub penitencjarnych. Przeniesienie tych wzorcw
na nasz grunt byoby zacht do popeniania przestpstw, wywoywaoby pusty miech recydywy,
ktra teraz nas, bez wyjtku i generalnie, nazywa pridurkami (pgwkami). Wtedy miaaby ona
prawo nazywa nas durniami, a ciko yjcy nard chyba dopuciby si linczu na liberalnej
wadzy.
Margines spoeczny jest w kadym kraju, ustroju i systemie. U nas okaza si najwikszy.
Brak moliwoci samorealizacji czowieka doprowadza go do frustracji, a std ju tylko krok do
przestpstwa. Szukaj tu winnych, sd, oskaraj albo uniewinniaj. A trzeba y w zgodzie z
ustawami i wasnym sumieniem. Trudny dylemat.
Zamilk. Wycign machorkowe papierosy. Pali rzadko. Zapalilimy i potoczya si dalej
rozmowa o zawiociach ludzkich losw, o wadzy, uwarunkowaniach bytu, wiadomoci i
moliwociach praktycznych ich alternatywnego rozwizania. Sowa i argumenty Stiepana byy
celne i przekonujce. Daway odmienny pogld na sprawy ju dawno, z oddali jednoznacznie
osdzone. Sdy te zostay mocno zachwiane.
Gbok noc zmorzy nas sen. Obudzi dopiero warkot motoru. By biay dzie. Okna
zimowla zamarznite, nic nie wida. Z pryczy nie chce si wsta bez przymusu. Ten, kto ma do
nas interes, i tak zaraz przyjdzie.
Rozumowanie okazao si suszne, gdy z otwieranych drzwi buchna para, a w jej obokach
ukaza si zwalisty Sania - kierowca.
- Witajcie! Chodz tu, haasuj, znaku ycia nie wida. Powymierali, czy co? Ty, Stiopa, to
Burunduk. Takich to licho nie bierze. A ten nasz polski pan, jak - yw?
- yw, yw i ma si dobrze.
- Jacek ze Sawikiem?
- Dwa dni temu wyszli w tajg i udaj zaginionych.
- Jak jest tam Sawik, to nie ma co si martwi. Zego diabli nie bior. Przywiozem wam
poczt. Byem w Ust-Ilimsku w bazie. Tam czekaa wiadomo, e Lena wykupia ju dwa
bilety lotnicze na szstego grudnia. Odlot o dziewitej, przylot do Moskwy na Domodiedowo o
siedemnastej, z midzyldowaniem w Omsku. Z Moskwy, na drugi dzie, odlot z Szeremietiewa
o czternastej do Brzecia, przelot ptorej godziny.
Dzisiaj jest 27 listopada, zostao wam niewiele czasu.
- A jak w brygadzie? - pyta Stiepan.
- le. Godno, chodno i warcz na siebie jak wilki. Brygadzista i kucharz musz zmieni
firm. Nawarzyli sobie, nie ma co! Gdyby nie ryba Sadowego i wasny wypiek chleba - ale co
to za chleb - to byby gd. Ju niektrzy chc si bra za psy. Trudno bdzie doczeka do koca
zmiany. Jak macie zapas misa, to wspomcie.
- Bierz z 15 kilogramw osiny i wszystkie jarzbki. Niech skubi chopaki, gotuj i jedz na
zdrowie. Chyba po powrocie Sawik nie bdzie o to krzyw.

- Dzikuj, chtnie skorzystam. Ale ja w innej sprawie. Jad uraem zimnikiem, a do Katy.
Musz sprawdzi, czy zimowy most na Kacie jest gotw. Kierownictwo chce rozpocz
wywzk lasu z porb. Swoj spraw te zaatwi. Upatrz dobre szyszki cedrowe, to si przy
okazji postrca helikopterem. Jed ze mn - zwraca si do mnie - bdzie mi weselej, tobie moe
przytrafi si guszec. Czasami siedz na cedrach, jak domowe indyki, nie zwaajc na
przejedajcy samochd.
- Zostaniesz na zimowlu? - pytam Stiepana. - Syszae, jaka frajda si szykuje. Mam ochot
pojecha.
- Jed, jed. Masz racj, frajda. Ja ju tym naszym zimnikiem do gwnego, tzn. 12
kilometrw za Kat najedziem si.
Zaproszenia i przyzwolenia nie trzeba byo powtarza. Ubranie, bro i plecak, do kabiny i w
drog. Sania podnis przedni szyb kabiny, ja opuciem boczn. Ruszylimy wielgachnym
samochodem. Znajdowalimy si ponad dwa metry nad powierzchni drogi. Jechalimy, jakby w
ruchomej ambonie myliwskiej przez przepikn w tym miejscu tajg. Starodrzew
modrzewiowo-cedrowy z bogatym podszyciem rozciga si po jednej i drugiej stronie trasy,
poczwszy od drogi zekw, pniej, maym zimnikiem do samej Katy.
Za jednym z zakrtw ujrzelimy Gawria, prujcego swym pugiem nieg. Sania podjecha
cichutko pod jego maszyn i z odlegoci piciu metrw - dotychczas niezauwaony - wczy
syren, ktrej modulowany gos napeni tajg.
Gawri a podskoczy z wraenia. Ten udany art wywoa tubalny miech Sani. Gawri w mig
zorientowa si, co jest przyczyn haasu. Zatrzymalimy pojazdy i przywitalimy si serdecznie.
Rada w rad postanowilimy zagotowa herbat. Pilimy j tutejszym zwyczajem: pod prykusk.
W ustach mielimy landrynk, twardy cukierek o smaku malinowym, opukiwalismy go
wszechstronnie naparem. Efekt smakowy i grzewczy tego napoju by doskonay.
- Musicie najdalej za 4-5 dni by w Czosnykowce. Wczoraj rozmawiaem z pilotem naszego
Les-Prom-Choza. Dosta zadanie regularnej obsugi jeszcze Les-Prom-Choza krymskiego, bo ich
helikopter poszed do planowego remontu. Ponadto wywozi myliwych z gbokiej tajgi, bo ju
s takie niegi, e w rakietach trudno si porusza i zwierz ju przeszed z pnocy. Loty wic
bd nieregularne. Do Czosnykowki bdzie zalatywa po trasie, jak bdzie tylko mg.
- Myl, e lepiej wczeniej ni pniej - mwi - Sawik z Jackiem powinni wrci dzisiaj
wieczorem, a najdalej jutro w poudnie. Od tego czasu, ja potrzebuj koniecznie ptorej doby na
zaatwienie wanej sprawy w tajdze, a potem moesz po nas przyjecha.
- Co ty masz za sprawy w tajdze? Moe trzeba pomc? - ofiarowuje si Gawri, zdziwiony
moimi sowami.
- W tym sk, e przy zaatwianiu tych spraw nikt nie jest w stanie mi pomc. Musz to
zrobi sam i tylko sam. W czym rzecz, nie mog wam powiedzie, bo moe si nie uda, a wtedy
kompromitacja na caego.
- No, no. Niespodziewane. Siedzi trzy tygodnie w tajdze, a ju ma swoje sekrety. Dobra
sztuczka - kiwa gow Gawri.
- Sekrety do czasu. Z pewnoci dowiesz si jako jeden z pierwszych.
Rozjechalimy si kady do swoich zaj.
Jechalimy w kierunku Katy.
Gdzie w poowie drogi zjazdowej do rzeki stoj, osadzone na sztorc w przerblach, pale

zimowego mostu. Nie s one jeszcze zwieczone w grze legarami, na ktre pooy si
nawierzchni z nieciosanych pni. Wtedy most bdzie gotw. Na naszym brzegu, przy
budowanym mocie stoi jedno zimowle, z komina wydobywa si dym. Jest wic zamieszkae. Na
drugim brzegu wida kilka takich obiektw oraz sprzt: cigniki, samochody, wycigarki, dwigi.
Zachodzimy do zimowla, szybciutko zamykajc szczelnie drzwi i zostawiajc za sob zamie.
- Dzie dobry! - mwi Sania, otrzepujc grub warstw niegu z czapki i konierza.
- Witajcie, witajcie! Ale ty Sania masz szczcie do pogody. Prawie zawsze przywieziesz
zamie - mwi starszy z czterech mczyzn, widocznie brygadzista.
- A ten drugi to kto, jaki naczalnik?
- Nie, to nasz go z Polski.
- Co? Co on tu robi, sam na kocu wiata? Jakim sposobem tu trafi?
- Nie jest tu sam, a z koleg. Przyjechali do znajomych w Ust-Ilimsku i zechcieli pozna
ycie myliwych w tajdze oraz pozna jej zwyczaje. Ot i wszystko.
- A tamten gdzie?
- W tajdze, gdzie w okolicy Krtej Gry. Poluje na guszce.
- Sam?! I wycie pucili czowieka na tak bied?
- Nie sam. Jest ze Sawikiem, a wyszli trzy dni temu.
- No, jak tak, to mona by spokojnym, poradz sobie.
- Chopcy - zwrci si do pozostaych, milczcych mczyzn - nastawcie herbaty, a szybko,
i przyniecie wieej wody.
Gdy tamci ruszyli z kopyta do wypenienia polecenia, zacz opowiada o sobie i pozostaych.
- Jestemy zekami z kolonii pwolnociowej Panowo. Wszyscy awaryjszczyki wypadkowcy.
Spostrzeg moje pytajce spojrzenie, z umiechem cign dalej.
- Ach, zapomniaem, e wy go z daleka. Trzeba wam od pocztku. Wic jak s bractwa,
ziomkostwa, cechy - wsplnoty ludzi pod jakim wzgldem jednorodnych, tak i tu wrd
winiw. Bratni sobie ludzie s zawsze bliscy. I tak ci, co popenili przestpstwo tylko rkoma,
bez planowania i bez korzyci osobistych, to awaryjszczyki. Ci, co kombinowali gow i
dokonywali wszelkiego rodzaju kombinacji, faszerstw, z korzyci dla siebie, to chimiki chemicy. Ostatnia trzecia kategoria to zabjcy. Ci, co pozbawili, obojtne w jakich
okolicznociach, inne osoby ycia, to ugaowniki - ogawiacze. Ot i cakiem prosta klasyfikacja:
ugaowniki, chimiki, awaryjszczyki. Nawet w argonie nadzoru od lat przyjy si te nazwy.
Tamci trzej, to kierowcy - pijacy, jeszcze na wyrokach. Ja od p roku wolniak. Zbudowaem
sobie wremienk obok kolonii karnej w Panowie. Na wiosn przyprowadz kobiet i bd y.
Byem kiedy kolejarzem w wielkim miecie, ale tu mi lepiej.
Zdumiony tak dugim i szczerym przedstawianiem si, popadem w zakopotanie. Wymieni
przy ucisku doni tylko nazwisko to troch za krtko i nawet gupio. Mwi yciorysu nie
miaem ochoty. Poprzestaem na ucisku prawicy i sloganie bardzo mi mio. Ale herbat
pilimy jak dobrzy znajomi.
- Kiedy skoczycie most? Trzeba drzewo wozi. W tym roku dugo marudzicie - wtrca
Sania.
- Ten rok to nie poprzedni. Teraz nic nie ma. Wdki nie ma, w sklepach towarw brak, partii
nie ma, nawet mrozu jeszcze nie ma. A potrzebny, eby sku tak rzek, by ld wytrzyma pod

dwigami i cikim sprztem. Od jutra z tamtego brzegu zaczn budowa przyczek, a po nim
bd kroczy dwigi i ukada nastpne przsa. Jak dobrze pjdzie, to licz, e za cztery dni
zrobi. Nie wierz w to. Mamy na tej stronie materia przygotowany i wycity, my udarnikistachanowcy (uderzeniowa brygada przodownikw) - koczy z dum.
Jeden z awaryjszczykw podszed do maego okienka z widokiem na rzek i sta bez
wyranego celu, gryzc trzyman w kciku ust zapak. Po dugiej chwili odezwa si
beznamitnym gosem:
- Pierechodit' (przechodzi).
Wszyscy podeszli do okna, a Sania i ja wyszlimy na dwr. Na przeciwlegym brzegu sta taki
sam, jak nasz ura. Kierowca z brzegu rzeki wspi si do zaparkowanej maszyny. Wczy silnik
i w gbokim przechyle, na wszystkich hamulcach ruszy na wprost.
- W d atwiej ni w gr, na tamten brzeg - zawyrokowa ze znawstwem Sania.
Tymczasem rzucany na boki polizgami k, samochd znalaz si na samym brzegu rzeki. Tu
prawie si zatrzyma, ale jego koa, centymetr po centymetrze, zbliay si do wody. Naraz utraci
oparcie i przd samochodu z haasem plusn w to, wyrzucajc fontann wody, a za nim w
rozfalowany nurt zsun si ty. Kierowca natychmiast skrci w prawo. Wzdu brzegu jecha
okoo 20 metrw. Potem ponownie skrci w lewo - kierujc si do miejsca, gdzie na
przeciwlegym brzegu droga schodzia do wody.
- Mdry facet - mwi Sania. - Omija rozjedone dno na wprost najkrtszego odcinka,
czcego koce drogi. Przy brzegu skrci prostopadle do nurtu. Samochd nieco zapad si pod
wod. Sania tylko powiedzia: a nie mwiem! I zacz si wdrapywa powolutku na brzeg, gdzie
z wyjcym silnikiem, na niskim biegu pokona stromizn i nie zatrzymujc si, pojecha
zimnikiem.
Zaczlimy si egna, wzbogaceni wiedz o zekach i moliwociach przeprawy. nieg i wiatr
jakby ustay, w kadym razie byy znacznie mniejsze ni na pocztku. Jechalimy pocztkowo
ladem poprzednika, ktry po kilku kilometrach skrci w swoj drog. Zimnikiem i drog zekw
jechalimy bez zatrzymywania, a do zimowla. Cay czas pada nieg.
Stiepan przygotowa na obiad wspania uch i swoje ukochane mleko, czym bardzo
dogodzi take Sani. Jacka ze Sawikiem jeszcze nie byo. Stiepan by spakowany, bo po obiedzie
odjeda z Sani.
- Nie zapomnijcie o osinie i jarzbkach - mwi do Sani i Stiepana.
- Bielaki te zabierajcie. Zostawcie mi tylko ocie, to pjd na ryby.
- W porzdku, to wszystko przygotowane - odpowiada Stiepan. Wiem, kiedy odlot, to
przyjd na lotnisko was odprowadzi. W Czosnykowce chyba nie bdzie warunkw do dalszej
rozmowy, a tyle jest jeszcze do powiedzenia i wsplnego przemylenia.
- Dzikuj ci, Stiepan. Bdziemy ci wdziczni. Spdzilimy razem niezapomniane chwile.
Bdziemy ci oczekiwa. Moe jeszcze zmienisz zdanie, wyjdziesz z tajgi, a moe przyjedziesz
do Polski.
- Nie, nie wyjd i nie przyjad - odpar krtko, egnajc si.
Zostaem sam.
Ze Stiepanem - zgodnie z jego przewidywaniem - w Czosnykowce ju nie porozmawiaem.
Mimo obietnicy, nie przyby na lotnisko na poegnanie. Odlatujcych: Jacka, Sawika i mnie,
egnali Misza i Wasia. Pytani o Stiepana nie umieli nic konkretnego odpowiedzie. Wylecia z

Czosnykowki w trzy dni po naszym wyjedzie i od tego czasu nie da znaku ycia.
Rok pniej zapytaem wizytujcego Jacka i mnie Wasi o powd nieobecnoci Stiepana na
lotnisku. Podobno tumaczy si zaspaniem.
Wierzy, nie wierzy? Sam nie wiem. Stiepan to ciekawy czowiek.
Rano, prawie obolay z niewyspania, wykonaem codzienne czynnoci. W drog zabraem
standardowy ekwipunek oraz siekier i ocie. Id na Czerwony Potok, w znane mi miejsce po
ryby. Po drodze psy dwukrotnie gosz. Dochodz i strzelam dwie popielice. Natomiast z rybami
idzie mi znacznie gorzej ni Stiepanowi. Nie ma kto dobrze owietli dna. Trzeba mie do tego
niez wpraw. Kt zaamania wiata w wodzie trzeba po prostu zna. Jego nieznajomo
powoduje niecelno uderze i o trafienie bardzo trudno. Po wielorakich kombinacjach udao mi
si w kocu trafi cztery due ryby.
Okoo poudnia, zniechcony nikym powodzeniem, rozpoczem niespieszny powrt. Jakie
p kilometra przed zimowlem ospae dotychczas psy najpierw stany jak wryte, dugo wszc, a
nastpnie pognay co si w jego kierunku. Domyliem si, e mam wizyt. Ale kto? Po przejciu
kilkudziesiciu krokw usyszaem najpierw przyguszone tajg, pniej z kadym krokiem
wyraniejsze wesoe ujadanie psw. Przystanem, nastawiajc ucha. Psw byo wicej ni dwa.
A wic Jacek ze Sawikiem wrcili. Nie myliem si. Na spotkanie od zimowla bieg Czortek,
potem Filka z Bajkaem. Psi orszak zamykaa Satana. W zimowlu zastaem obydwu wdrowcw
picych ju jak kamie. aden nie da znaku, e mj powrt zosta zauwaony. W piecu byo
napalone, tli si jeszcze ar. Dorzuciem drewna, buchn pomie. Dwie wieo oprnione
puszki mielonki tyrolskiej stay na stole. Pene plecaki wisiay w sieni, na mrozie. Wic
wszystko w porzdku, cali i zdrowi, z trofeami. Ja te po nieprzespanej nocy, zachcony ich
smacznym pochrapywaniem, skorzystaem z dobrego przykadu i po chwili byem w objciach
Morfeusza.
Pospaem kilka godzin i gdy obudziem si, byo ju ciemno. Jacek ze Sawikiem nadal
twardo spali. Zabraem si do przygotowania posiku. Urbaem kawa zmroonej osiny i
rozdrobniem go t sam siekier. Po umyciu nastawiem w piciolitrowym garnku do gotowania.
Do gotujcego si misa dodaem, rozrobione w zimnej wodzie, dwie zupy grochowe. Dla
zagszczenia dosypaem kilka yek mki grochowej. Cao przyprawiem kostk suszonych
warzyw i dwiema duymi, wieymi i grubo pokrojonymi cebulami. Gotowaem zup-gulasz lub,
jak kto woli, zup grochow z wkadk. Musiao to moje gotowanie by dobre, bo z pryczy
Jacka najpierw doszed trzask prostowanych koci, a potem:
- Cze! Co sycha? - zapyta gosem znuonym i sennym.
- W porzdku, bez zmian. Wstawajcie, pojedzcie i pijcie sobie dalej. Nie zginlicie w
tajdze, to pomrzecie z godu we nie. Jedzenie gotowe. A jak tam?
- Byo piekielnie ciko. Droga poda, ale oczekiwania przerosy rzeczywisto. Zwierzyny
duo. Strzeliem dwa pikne koguty-guszce. Sawik nie chcia do nich strzela. Bo co z nimi
zrobi. Trzeba je nosi. Strzelilimy kilkadziesit wiewirek, popielic i polituch oraz sze soboli,
ktre natychmiast skrowalimy. Miso zjaday psy.
Najwiksz zdobycz dostalimy wczoraj, w drodze powrotnej, tu przed zamieci. Przy
powrocie Sawik postanowi sprawdzi najdalsze kapkany, postawione wzdu jakiego
strumienia, ale nie Czerwonego Potoku, hen, za kocem drogi zekw. Skrcilimy i weszlimy na
potok. Ju na pierwszym kilometrze podnielimy dwa sobole, co naleao wwczas uzna za

sukces. Nastpne kapkany byy jednak puste, nietknite. Dopiero po kilometrach kontroli linii
potrzaskw zauwaylimy z daleka du bry zwierza, zwisajc z wysoko postawionego
kapkana. W pierwszej chwili Sawik sdzi, e to rosomak. Po zblieniu okazao si, e to
olbrzymia niena sowa. Poakomia si na miso-przynt i zaatakowaa kapkan oboma
szponami, amic nogi poniej staww kolanowych. W zwizku z tym, e ptak jest pod ochron,
obfotografowaem wszechstronnie zdarzenie, tworzc niez dokumentacj na wypadek, gdyby
kto, kiedy, chcia nas posdzi o kusownictwo. Sow te przynielimy.
- Suchaj - mwi Jacek - nie mam najmniejszego pojcia o skrowaniu ptakw. Nigdy tego
nie robiem. Moe ty co wiesz na ten temat?
- Pomagaem przy skrowaniu ptakw, bdc w Niemczech u mojego znajomego
preparatora. Jego ona - Polka - tym si paraa. Pamitam wszystkie cicia i czynnoci. O
wszystko pytaem i otrzymywaem objanienia.
- No to wietnie, los mi ciebie zsya. A tak si zamartwiaem. Jak tak, to do roboty.
Zeskoczy z pryczy i ubra si. Wyj z plecakw trzy ptaki i rozwiesi w bezporedniej
bliskoci pieca. Niech nieco odtaj przed skrowaniem. Czas oczekiwania na odmroenie
skracamy paaszowaniem grochwki. Jacek nie mia nadwagi, po tej wycieczce jeszcze zrzuci
kilka kilogramw i wydawa si chudy. Trzydniowy marsz zaostrzy mu apetyt, co mnie, jako
przypadkowego kucharza, bardzo cieszyo. Po kilku dolewkach i uczciwym stkniciu zabra si
do budzenia swego kompana, Sawika. Ten, po kilku sapniciach, w gbokim letargu, zapyta:
- Co?
- Wsta, pojedz, a pniej pij.
- Nie chc! - machn rk, jakby chcia uwolni si od natrtw, obrci si twarz do
ciany i ponownie zacz chrapa.
- Zostaw go, niech pi. Zgodnieje, to wstanie sam. Ale go zajedzie - dodaj.
- To bardzo trudna sztuka.
- No, dawaj ptaki do obrbki.
Moje porady i pomoc w przytrzymywaniu i podwjnie sprawne palce Jacka, myliwego i
plastyka, day nadspodziewanie dobre rezultaty. Skry ptakw, bez ubytku pir, w krtkim czasie
zostay zdjte, zasolone i zwinite z naleycie uoonymi pirami, stanowiy may porczny
pakunek. Miso z jednego guszca zjedlimy w tajdze. Drugi obsuy poegnaln uczt w UstIlimsku, przyprawiony na sposb syberyjski przez Wal - matk Leny.
Sowa, jako rzadko, posuya za przysmak wiecznie godnym psom. Po skoczonej pracy
Jacek zapali swoj fajk nabit przedm amphor.
- Jacku, czy nocleg w tajdze to co trudnego?
- Trudne i nietrudne. Jak pno zaczniesz szykowa obozowisko, a nie znajdziesz w dodatku
dobrego miejsca we waciwym czasie, to moesz ca noc biega co chwila z latark na
poszukiwanie drewna, eby utrzyma ogie. Jeli przygotujesz miejsce wczeniej, w pobliu
duej iloci drewna, pod okapem zwartej grupy cedrw lub u podna wysokiej skaki, za dnia
nacigniesz tego drewna wystarczajc ilo, tak, e nie musisz w nocy oszczdza, to pisz
lepiej ni w hotelu. Na wojoku nie czujesz chodu od spodu. W promieniu kilku metrw od
ogniska temperatura te dodatnia. Gdy nie pada, to paszcz-namiot nawet nie jest konieczny.
Prawd mwic, lepiej jak w hotelu, bo taniej i powietrze czyste. Oni susznie nazywaj tajg
drzemic - artuje. - Dlaczego pytasz?

- Mam taki plan. Zechciej mnie spokojnie wysucha i zaakceptowa pomys. Chc samotnie
spdzi noc w tajdze, poza zimowlem. Najprawdopodobniej wicej tu nie bd. Okazja moe si
nie powtrzy. Chciabym to przey sam. Wiem, umawialimy si, e bez koniecznoci nie
bdziemy si rozcza, ale tu, na terenach prawie bezludnych, oczekuj zrozumienia i dyspensy.
Co ma si sta w cigu tej jednej nocy tam w tajdze, to moe te z powodzeniem sta si w
zimowlu. Chyba nie masz innych obiekcji, poza tymi, e chyba zwariowaem?
- Chyba nie zwariowae, obiekcje uprzedzie, a logika takiego zamierzenia jest tymczasem
tajemnicza. Staram si zrozumie twoje cigoty. Kiedy?
- Ju jutro, czasu mao. Na szstego mamy odlot, a i do Ust-Ilimska mog by kopoty.
- Zgoda, idziemy spa.
- Dziki za zrozumienie, idziemy.
Jacek po chwili zasn. Ja dugo planowaem swoj wypraw.
Obudziem si wczenie i zgodnie z tutejszym zwyczajem najpierw napaliem w piecyku. Po
innych niezbdnych czynnociach zaczem zbiera si do wyjcia. Dodatkowo zabieraem
wojok, paszcz-namiot, siekier i kompas.
- Gdzie pjdziesz? - pyta Jacek z posania.
- Pjd na nasze kierunkowe skay, a od nich skieruj si prosto na wschd, w kierunku
widocznej na horyzoncie, gstwiny. Od ska zaczn znaczy putik na pniach. Dwa poprzeczne
zacicia na dojciu, na wysokoci jednego metra i jedno zacicie podune na odejciu. Tak na
wszelki wypadek, gdybycie zatsknili za mn i koniecznie chcieli zoy mi wizyt. No to cze.
Wychodz.
Kilkaset metrw id Czerwonym Potokiem, skrcam pniej na wprost widocznych ska.
Czartek i Satana wesoo myszkuj po tajdze, okadajc jej cae poacie. Gosz z rzadka, gdy
teren ten ju w cigu minionego tygodnia przez nas opolowany. Niemniej jednak, dochodzc
do ska, strzeliem pi wiewirek. Obdzieraem natychmiast, na ciepo, aby si nie obcia.
Skrki do plecaka, a miso gino natychmiast w paszczach psw. Przy skaach napaliem
niedue ognisko i zagotowaem herbat. Napiem si do woli, reszt napeniem litrowy termos.
Okreliem kompasowy azymut trasy na 90 stopni, zaczem posuwa si w kierunku
wschodnim, znaczc drog. Od czasu do czasu sprawdzaem kierunek. Psy gosiy czciej. Do
poudnia miaem 11 wiewirek oraz jednego zajca bielaka, ktrego strzeliem z podrywu. Do
jarzbkw nie strzelaem, bo nie byo co z nimi robi. Bielaka przytroczyem do plecaka. Bdzie
na kolacj.
Par razy spotykaem lady rosomaka, a raz rysia. Dedukuj, e jeli s drapieniki, to musi
by te inna zwierzyna. To si sprawdza i strzelam do czsto. Gdzie okoo czternastej
napotkaem miejsce wymarzone na biwak. W pobliu niewielkiego zamarznitego potoku lea
potny wykrot. Zwalony przez wichry, wielki modrzew, wyrwany z korzeniami, stwarza idealne
miejsce na biwak. W niecce, po wyrwanych korzeniach byo zacisznie i przytulnie. Podniesione
prawie pionowo korzenie z uniesion ziemi daway oson przed wiatrem i niegiem. Koda i
gazie modrzewia daway wystarczajc ilo drewna w bezporedniej bliskoci. Blisko bya te
dobra woda w postaci lodu ze strumyka. Rakietami odgarnem na pobocze nieg z wykrotu.
Odciem wystajce i przeszkadzajce korzenie, a z jednego z nich zrobiem wygodne siedzisko z
oparciem. Naamaem pionowo sterczcych gazek modrzewia, z ktrych odpada ju kora
(pomny wczeniejszych nieudanych dowiadcze z paleniem ogniska), wyjem z plecaka

brzozow kor i za chwil byo ju ognisko. Formowaem je nie tradycyjnie na okrgo, lecz
podunie, po sybirsku. Daje to moliwo rwnomiernego spalania bierwion, ustawionych
pionowo, jedno nad drugim, co z kolei zabezpiecza rwnomierne ogrzewanie ciaa w pozycji
lecej. Eliminuje te konieczno czstego podkadania drewna do ognia, gdy przy spalaniu
bierwiona spodniego, grne opada na ar pierwszego, a na ten ar opada nastpne bierwiono.
Ognisko takie lepiej si pali, gdy szczeliny midzy bierwionami powoduj zawirowanie
bocznych wiatrw i w efekcie pomie, mimo poryww strzela zawsze w gr. Bywa, e takie
ognisko nie wygasa ca dob.
Rozpoczem gromadzenie drewna w iloci niezbdnej, a nawet wikszej, bo jak mwi
przysowie, lepiej nosi, ni prosi. Tajga nie lubi leniwych. Nie byo to zadanie trudne. Z
nawizk wykonaem je przed zapadniciem zmroku. Zadowolony z siebie, wbiem obok ogniska
jedn rozwidlon podprk i na przeoon przez wideki erd zawiesiem kocioek, wypeniony
po brzegi lodem i zabraem si do skrowania zajca. Do wrzcej wody wrzuciem przednie i
tylne nki oraz comber. Pozostae czci daem psom. Nastpnie dodaem suszone warzywa,
dwie paczki krupniku i dwie kostki rosou woowego. Niech si powolutku gotuje. Obok kocioka
na rozgrzanych wglach stawiam aluminiowy garnuszek z lodem. W niedugim czasie woda w
garnuszku wrze. Odstawiam i wyjmuj z plecaka soik z kaw. Sypi do garnuszka pen stoow
yk kawy.
W tym momencie chyba si gono do siebie rozemiaem lub zagadaem, bo drzemice psy
podniosy jak na komend by i ze zdziwieniem popatrzyy w moj stron. Stwierdziem, e
jestem podwjnym rekordzist Guinnessa. Pierwsze: siedz w miejscu, gdzie nie stana ludzka
stopa, bo od 200 co najmniej lat miejsce to byo zajte przez potne drzewo, ktre odsonio ten
skrawek jakie dwa lata temu. Drugi: nie tylko siedz w Pnocnej Syberii, ale na dodatek pij
brazylijsk kaw, palon we Francji. Taki splot okolicznoci jest z pewnoci rzadki, cho nikt go
nie odnotuje. Zamierzam tu dokona waniejszej rzeczy.
Wypiem gorzk, aromatyczn kaw. Dymicy, zawiesisty krupniko-ros czeka pod
przykryciem w kocioku. Psy pi zwinite w kbek obok ogniska. Na wyrwanym sterczcym
korzeniu, okoo ptora metra nad ziemi, wisi zaadowana bro. Wycigam papierosa i wprost
zachystuj si dymem. Jake smakuje po dniu marszu w niegu i na bezdrou! Bogie ciepo
odbija si od ciany wykrotu i tworzy co w rodzaju unoszcej si w gr fali ciepa. Kilka
metrw dalej podszczypuje ponad dwudziestostopniowy mrozik. Czy to s prawdziwe chwile
szczcia, naturalny splot szczliwych okolicznoci i penia prawdziwego ycia? Czy tylko
szpan, poza i ch wywoania odrobiny zazdroci u blinich? W moim przypadku skonny byem
da odpowied twierdzc na pierwsze pytanie. Chocia twierdzcej odpowiedzi na drugie
pytanie nie jestem w stanie cakowicie odrzuci, nie chcc by posdzonym o obud.
Siedz w cieple. Zdejmuj czapk i rozpinam kufajk. Przygaszam ognisko, zwalniajc
dokadanie drewna. Myli, myli i tylko myli. Kbi si nieuporzdkowane i wolne. Skacz ze
zdarze dawno minionych w spekulatywne przewidywania, a czasem dotykaj spraw aktualnych
i bardzo realnych. Na przykad warunkw naszego powrotu, co tam aktualnie w domu, wrd
bliskich? Patrz na zegarek. Dochodzi godzina dwudziesta druga czasu miejscowego. Jacek z
uporem trzyma czas warszawski, co daje czasem bardzo mieszne porwnania. Gdy tu jest
gboka noc, u mnie w domu jest czternasta godzina. Crka i ona z przygotowanym obiadem
czekaj na powrt wnukw: wnuczki z przedszkola, wnuka ze szkoy.

Jak was zawiadomi, e tu jest wszystko w porzdku? Nie martwcie si, cho w telewizji
mwi o napiciach i niepokojach, tu jest spokojnie i bogo. To, co ze, i caa cywilizacja zacznie
si za tydzie. Ach, gdyby telepatia moga by kierowana i lepiej zbadana. Posyam wam tak
wiadomo wanie t drog, bo inne zawiody. Daremne byo wstawanie o pnocy, udawanie si
na poczt w celu odbycia zamwionej rozmowy. Odpowied bya ta sama: zwiaz' nie
pouczajetsja (nie mona nawiza cznoci). Listy wysane poczt w pierwszym dniu pobytu,
odebraem osobicie po powrocie. Prawdziwa drzemica tajga. Ona ma zawsze czas, yje i
kieruje si wasnymi prawami.
Zastanawiam si nad atawizmami, ktre goni ludzi w te guche ostpy bez jakichkolwiek
racjonalnych przesanek. Rozwaam w najdrobniejszych szczegach, jak mao brakowao, by ta
podr si nie odbya, bym si tu nie znalaz i nie tylko tu...
Rozwaania s konkretne, oparte na faktach. W lipcu tego roku cay miesic byem w szpitalu
z cik chorob serca. Rnego rodzaju rodki farmakologiczne i w rnych zestawach,
stosowane przez wyjtkowo zaangaowan Pani Doktor Aleksandr, mego lekarza
prowadzcego, przez dugi czas nie przynosiy podanego rezultatu. Konsylium zdecydowao
podda mnie zabiegowi kardiowersji, poczonej z zatrzymaniem akcji serca. Wynik zabiegu,
pocztkowo pozytywny, po trzech dniach utraci swj zbawienny wpyw. Sytuacja powrcia do
normy sprzed zabiegu. Pani Aleksandra nie opucia rk. Znalaza skuteczny sposb na
wycignicie mnie z tego doka yciowego. Pamitam jej sowa: Ja chc wycign pana do
normalnego lub prawie normalnego ycia. y i y to jest rnica. Jest to moliwe tylko pod
warunkiem, e pan mi bdzie pomaga. A potem dodaa cichym gosem: Dobrze by byo, gdyby
pan rzuci palenie. O to prosia ona, nakazywali konsultanci-profesorowie. A ja co? Nic. Dalej
trwoni bezrozumnie resztki zdrowia. Tumacz si prostacko i naiwnie saboci woli.
Narzekam na nieskuteczno medykamentw: nikoretty i tabeksu.
Jeszcze raz Pani Doktor mnie wspara swoj wielk mdroci, gdy wszyscy mi odradzali
wyjazd, dajc tysice argumentw na nie. Wtedy odwoaem si do niej, jako ostatecznej instancji
orzekajcej. W obecnoci ony, po skrupulatnym wysuchaniu wszystkich argumentw, wydaa
swj salomonowy wyrok: Lepiej bdzie zezwoli na wyjazd ni zabroni, zwaywszy na
emocjonalne zaangaowanie pacjenta. Przyniesie to mniej szkd. Dzikuj Pani teraz za te
sowa.
Czym mog si odwdziczy Jackowi, ktry wiedzia wszystko o moim stanie zdrowia i mg,
pod byle pozorem, bez uszczerbku na honorze, wykrci si od takiej niepewnej co do rezultatu i
czasu eskapady. Nie zrobi tego. Ani mrugniciem powieki nie da odczu, e co nie pasuje.
Patrzy tylko bystro i realnie ocenia sytuacj. Bo to si przyzna do jakich zasug - jak go znam to nigdy! A mwili staroytni: homo, homini lupus est. Moe jest, ale nie zawsze.
Do tych refleksji, bo mona tak bez koca. W innym celu tu przyszedem. Chciaem tu by
sam ze sob, ze swoimi mylami i nikim wicej. Wic skoro to osignem, to warto upamitni i
zrobi sobie wielki prezent, bliskim i yczliwym nieco przyjemnoci, a u zazdronikw wywoa
nieco zawici. W tym celu wycigam ktry raz papierosy, jednego przypalam, a pozostae
wyrzucam w nieg. Pal ostatniego papierosa z mocnym postanowieniem rozstania si z
naogiem. Chc uwolni si od gupiego uzalenienia i bezmylnego niweczenia zabiegw
medycznych. Znowu przychodz mi na myl Pani sowa, jak w czasie wizyty, musztrowany
przez profesora, doczekaem si odsieczy: Ten pan to zdyscyplinowany pacjent. Na tak

opini chc zasuy, cho otrzymaem j na wyrost. Zacigam si gboko ostatnim papierosem.
Wypalam do samego ustnika. egnaj, wielki przeciwniku. Powalczymy.
I to postanowienie, wtedy podjte, w niecodziennych warunkach, z patosem, do dzi jest
wykonywane. Sowa te pisz, gdy mam za sob osiem miesicy bojw z naogiem. Szala
zwycistwa przechyla si na moj stron. Coraz czciej odczuwam dobrodziejstwo wczesnego
postanowienia.
Patrz na zegarek. Jest za minut druga w nocy. Odj osiem, to tam z Wrocawia lec
Rozmaitoci w programie lokalnym. W domu pewnie ogldaj.
Zbieram si do spania. Ukadam wojok w dogodnym miejscu, plecak pod gow, czapka na
uszy i przykrywam si dodatkowo paszczem-namiotem. Zamykam oczy. Naraz sysz szelest.
Otwieram oczy. To Satana wstaa, wietrzy, wietrzy i jak zjawa cichutko posza w tajg, niknc
poza krgiem wiata ogniska. Wstaem. Przekadam bro ze rutu na loftki, najskuteczniejsze
kule. Usiadem na poprzednie miejsce i czekam, doceniajc zachowania psa. Czowiek o tej porze
to nieprawdopodobne. Jeeli zwierz, to tylko drapienik prowadzcy nocny tryb ycia. Wchodzi
w rachub rosomak, ry. Bardzo mao prawdopodobny jest wilk. Zreszt pies zbada, co si krci.
Bro i latarka w pogotowiu, czekam. Po kilku minutach pies wraca z przeciwnej strony. Jak
wyszed, tak kadzie si na poprzednim miejscu, jak gdyby nigdy nic. Ja te id za jego
przykadem. Dlaczego poszed, co widzia? To jego sprawa i tajgi. I tak nie powie. Co ma wisie,
nie utonie. Zasypiam i pi dobrze. Budz si okoo sidmej, a wic spaem okoo piciu godzin.
Czuj si rzeki i zdrw. Grzej resztki wczorajszego krupniku i zjadam z chrupkim chlebem.
Posilam si solidnie. W umytym kocioku zaparzam herbat. Napiem si do woli, reszta do
termosu i w drog.
No, pieski - mwi do krccych si psw - nic dla was nie mam. Musicie dobrze polowa, to
zarobicie na niadanie. W tajdze kady sam siebie zaopatruje i ochrania. Taki to ju los - dodaj,
jakby to byli ludzie.
Id swoim ladem. Opadw nie byo. Od czasu do czasu, na nierwnociach i pofadowaniach,
owietlam drog latark. Psy si rozbiegy, szlak jest przetarty, lejszy. Tempo nieze. Okoo
dziesitej osigam skay. Sobie i psom funduj odpoczynek. Popijam gorc herbat. Psy
ustawiy si w odlegoci metra i przymilnie merdaj ogonami. Nie ma co, swoje niadanie
naley odoy i zabra si za skrowanie czterech wiewirek. Zgodnie z zasad: myliwy je na
kocu.
Pozostaa cz marszruty odbywa si jak na uczszczanej trasie turystycznej. Bez
niespodzianek. Ze wzgrza w lornetce widz, pooony w odlegoci dwch kilometrw
Czerwony Potok, zimowle, a przy nim, cignik gsienicowy. Widocznie przyjecha Gawri, czyli
mamy gocia. Teraz rozumiem, dlaczego psy jak oszalae pognay do przodu. Jak one to
wyczuy? Widzie nie widziay, zwszy w bezwietrznej pogodzie z tej odlegoci nie sposb. A
jednak... To psia tajemnica.
Dochodz, zrzucam rakiety i otrzepuj nieg.
W zimowlu gwarno, prawie haaliwie. Czyby Jacek i Sawik byli te? Wchodz i widz
Gawria ze Sawikiem-Zotoustym - zekiem. Karty rozdane le na stole, a psy - jak oszalae oblizuj we wszystkich moliwych miejscach swego pana, ktry do nich czule przemawia.
Wszystko stao si jasne.
Po przywitaniu Gawri referuje.

- Przyjechaem ju dzisiaj, eby troch na odchodnym pogada spokojnie. Jutro sprawdzanie


wszystkich kapkanw, a potem za zimowle i do Czosnykowki. Tam zostaje dwa dni do
planowanego odlotu. Trzeba czeka, bo mog by zmiany.
Sawik-Zotousty nie zjeda kolejny raz. Nie ma do kogo. Jemu dowioz... Przyjecha po psy
i jeszcze dzi pjdzie na Panowo i Froowo, daleko, a pod Tunguzk Podkamienn (dopyw
Angary). Ma tam swoje sprawy. Za dwa tygodnie obrci. Zdy na szycht.
- Lepiej przesta gada - wtrca Sawik, dodajc swoje sakramentalne blad' - podgrzej
szaszyki dla gocia.
Widzc moje zdumienie, Gawri spieszy z wyjanieniem. Wyjmuje z plecaka podune
zawinitko. Po rozwiniciu ukazuj si nanizane na 20-centymetrowe patyczki, ju usmaone,
lecz zimne, szaszyki poprzetykane krkami przyrumienionej cebuli.
- Sawik za skarby nie chcia jecha do was z pustymi rkami. Jakim sposobem zdoby od
kucharza miso i cebul, to jego tajemnica. Na brygadzie prawie gd, a tu takie frykasy. To tylko
Sawik potrafi - komentuje Gawri, nakadajc na patelni szaszyki wraz z patyczkami. Podlewa
nieco wod i szczelnie przykrywa.
Po chwili rozchodzi si zapach i skwierczenie, dla godnego wprost nie do zniesienia. Wkrtce
danie byo gotowe. Gawri zdj pokrywk i wraz z patelni postawi na stole. Ukroi po potnej
kromce chleba i zachci:
- Jedzcie, chleb mego wypieku. Teraz u nas na brygadzie, kto piecze, ten je. Kto nie piecze,
ten moczy suchary. I tak dobrze, e jeszcze s - mwi zatroskany.
Wcinamy szaszyki, a woda na herbat ju si gotuje. Skoczyem wanie ciga miso z
drugiego patyczka, a Sawik-Zotousty zachca:
- Smakuje, blad', to jedz na zdrowie, blad', starczy wszystkim, blad'.
Smaczne, dwa razy nie trzeba mnie prosi, jem trzeci porcj, ale dla przyzwoitoci przestaj,
chocia zmieciaby si czwarta.
Po posiku Gawri ze Sawikiem wrcili do przerwanej gry. Grali dugo, w milczeniu.
- Co, zamurowao was? - przerwaem cisz. Co w odpowiedzi, jakby szczekn ktry, a
ktry warkn.
Po chwili rozszczekali si obaj. I dopiero zrozumiaem, e napali mnie psimi szaszykami.
Chcc im jednak nieco zepsu frajd, podszedem do patelni i szybko spaaszowaem czwarty
szaszyk. Sawik-Zotousty ze zdumienia otworzy usta, a zoto zawiecio w socu.
- No, no! Popatrz jaki zakapior. Kto by pomyla! - pokrci gow z uznaniem.
- A dlaczego mam si brzydzi, e psie miso? Dobre sobie! To najbogatsi tego wiata jad
do Chin, by tam za wasne, due pienidze sprbowa tego wyszukanego specjau, podawanego
w przednich restauracjach. Ja tu najadem si do syta i za darmo. Dzikuj za tak wyszukany
poczstunek.
Przygasili nieco swoj wesoo. I dobrze, niech ja te mam nieco frajdy z nich i psiej uczty.
- Tylko nie zdrad nas przed Jackiem - uprasza Gawri.
- Ale to wspaniay art, Jacek chop rwny. O taki postpek mgby mie do mnie tylko
pretensj, i to suszn. Powiedzcie lepiej, jak byo? Skd pomys?
- Podpynem dk pod Usolcewo i przyleciao do mnie kilka pieskw - relacjonuj sowa
Sawika-Zotoustego - chyba bezpaskie. Wybraem dwa modsze i tuciejsze, a reszt
przegoniem. Skry przydadz si na iczigi, miso, jak sam widzisz, smaczne - koczy swoj

relacj.
Opowiastka krtka, skadna, jak kade kamstwo zeka. Prawda nie do wykrycia. Cho - jak
mwi Gawri - Sawik-Zotousty ma tak waciwo, e jak podejdzie do siedzib ludzkich i
cichutko zagwide, to wszystkie wolne psy do niego przybiegaj i asz si. Wyjawi przyczyny
nie chce. Podejrzewaj go o preparowanie bardzo skutecznie nccych zapachw. Nie potwierdza
i nie zaprzecza. Prawd zna on i drzemica tajga.
Caa gra z szaszykami powtarza si dokadnie po powrocie Jacka ze Sawikiem. Nasz
Sawik zorientowa si od razu, co jest grane. Ze mierteln powag pierwszy rozpocz jedzenie.
Jako Sybirak, jak prawie wszyscy tutaj, lubi psin. A godny, to zjadby nawet z bud. W jego
lady poszed Jacek. Gdy zapada cisza, wydao mu si to podejrzane.
- Cisza jak na pogrzebie. Co to?
Zewszd rozlegy si poszczekiwania. Moje te. Jacek, pojwszy, o co chodzi, zacz do nas
szczeka, skamle i wy - daje dowd wikszych zdolnoci. Wesooci nie byo koca. Takiego
miechu tajga dawno nie syszaa.
Jeszcze przed wieczorem Sawik-Zotousty poegna si, zabra psy i poszed swoj drog, za
swoimi sprawami.
Gdy zostalimy we czwrk, Gawri zwrci si do nas:
- Suchajcie, przyjechaem wczeniej, bo rosn komplikacje i jeeli w Czosnykowce
bdziemy mieli zapas czasu, to atwiej je bdzie nam przezwyciy. A poza tym mam do was
spraw osobist i prosz o rad... Sawika si nie krpuj, bo my dwaj, to jedno. Doradcie, co
mam robi i jak postpi, eby nie zbdzi i wyj w tym wszystkim na swoje. Wy wiecie lepiej.
U was te zmiany trwaj ju trzy lata albo wicej. Ten pocztkowy chaos macie ju za sob, ludzie
ju mniej wicej wiedz, co robi, s ukierunkowani.
- Tak ci si tylko z oddali zdaje. Nie wiadomo, czy ten chaos nie bdzie jeszcze rs. Do
przeomu jeszcze daleko - odpowiadam.
- Zawsze to ju jest jaki pocztek, dowiadczenie. Tutaj nie poapiesz si, czort jeden wie
kto, co, jak. Jacy komersanci, arendarze, czastnicy (rzemielnicy), kooperatywy, asocjacje, bire
(giedy). Przy tym wszystkim cholerny baagan. Wadza nad niczym nie panuje. Niepodzielnie
krluje rozbj, mafia, rekiet i wszelkiej maci rzezimieszki. Nikt ich nie ciga, nikt nikogo nie
sucha, istne pieko. Poradcie, jak y, gdy nic nie rozumie si z tego, co si dzieje dokoa.
- Co chciaby robi? Masz jakie plany? Jeeli ju mamy radzi, to trzeba nam wicej
informacji.
- Oj! Plany mam, i to jeszcze jakie! Tylko jak je zrealizowa?
- Mw konkretnie, co masz na myli. Patentu nie sprzedamy.
- U mnie, w Keulu, posioek duy, okoo 300 domw, a rodzin 500 lub wicej. Do Keulu
chleb dowo z Ust-Ilimska, odlegego o 50 kilometrw. Raz dowioz, raz nie dowioz, jak to u
nas bywa. Pomylaem i nie wiem, czy dobrze. Mam pienidzy do na kupno lub postawienie
pieca i wyposaenie piekarni. Kupi dziak, kupi drewno, budowa umiem, a jak bdzie trzeba,
opac fachowcw. Zbuduj piekarni. Ludzie bd mieli codziennie wiey chleb. Bd
zadowoleni, a ja im bd potrzebny, wic zarobi. Oj, dobrze byoby nam ze sob. Moje chopaki
i crka to ju podrostki. Szybko naucz si fachu. ona, gwna ksigowa sowchozu, gdy go
rozwi, moe to wszystko prowadzi i chleb sprzedawa. Ja bd zaopatrywa w surowce do
produkcji chleba. Dobrze, czy le myl?

- Pomys jest doskonay, szczeglnie w tych warunkach. Trzeba go jak najszybciej


zrealizowa, eby nie da si uprzedzi, szybki start - to poowa sukcesu. Wejcie na rynek
artykuw pierwszej potrzeby, gdzie kady jest pewnym klientem, przy sabej lub adnej
konkurencji - to gwarantowany sukces.
- Kiedy boj si okropnie!
- Czego?
- Jest czego. Otworz prywatn piekarni, to zyskam klientw, ale strac przyjaci. Gdy
jednemu si lepiej powodzi, bo lepiej i wicej pracuje, to drugi, choby by patentowanym
leniem, bdzie mi zazdroci i szuka dziury w caym. Bd si zmawia i szkodzi, zaczn
szantaowa i grozi. Jak interes si rozwinie, do tego wszystkiego wczy si mafia, zada
okupu za opiek czy czego tam jeszcze. Ja tak y nie umiem. Sprzeciwi si. Oni zaczn dyba
na moj on i dzieci. Dojdzie do rkoczynw. Rozwal jednego, dwch, dziesiciu, ale jedenasty
mnie dostanie. Nikt mnie nie bdzie broni. Prawo daleko, ssiadw straciem, bo stali si
biedniejsi ode mnie, za wgem caa mafia dybie na owoce mojej pracy. Znam to wszystko. Tu si
w miecie zabija ludzi za wypat. Co bdzie si dziao, gdy wywsz wiksze pienidze. Nie
bdzie spokoju ani we dnie, ani w nocy. Narobi sobie pieka. Myl, e trzeba sobie da z tym
spokj. Biedni rabunku si nie boj.
- Zdenerwowae mnie - mwi. - Jak moesz tak myle. Wiem, co nowe - to straszne. Nie
mona popada w defetyzm, std tylko krok do paniki. Ty si boisz, poczekasz, bdziesz sam. A
czemu. Niech si boj ci, co przegwizdali ycie, na przykad Sadowy, Sylikowski, Zotousty.
Takich jest wicej. Co oni bd robi, gdy upadn pastwowe przedsibiorstwa? Komu bd
potrzebni przepici bumelanci, urodzeni w niedziel, markujcy prac, obiboki? Drzewo w tajdze
moe by zawsze rbane, ale gospodarnie. Ty to umiesz. Ty bdziesz bezpiecznie ci, adowa,
wywozi. Zatrudnienie zawsze znajdziesz. Nie wiem, czy oni bd potrzebni. Gdyby ci drzewo
na wasny rachunek, to zatrudniby wszystkich? S tu potrzebni? Sam widzisz, nie moesz si
ba. Mylisz wadliwie, kulawo. Pienidze, jeli masz, to natychmiast inwestuj w drewno, bo
Sawik si mieje, e nie mieszcz ci si w worku i musisz je udeptywa. Za p roku rubel tak
zeszmacieje, e bdziesz mia worek zadrukowanej makulatury. A drewno zdroeje wielokrotnie,
bo jest go coraz mniej, a popyt na nie ronie. Ociosane, odpowiednio skadowane, po 10 latach
ma najwysz warto uyteczn. Gdy drewno zakupisz, to unikniesz inflacji. Spiesz si! No i
ostatni problem, ktry poruszye: utracisz przyjaci i ssiadw, bo wywoasz w nich zawi,
bdziesz szykanowany przez elementy przestpcze. Moe na pocztku, gdy jest bezwad wadzy:
jedna grupa jej jeszcze nie oddaa, a druga nie umie sprawowa. Ten okres, na szczcie, trwa
krtko. Zobacz sam i porwnaj. We Francji, Niemczech, Belgii, Szwecji i najbliszej Syberii
Finlandii, wszdzie, w prawie 90%, jest wasno prywatna, a przestpczo wielokrotnie
mniejsza ni nasza i wasza. Pomylae tylko: oto Gawri bdzie mia piekarni, bo pierwszy j
wybuduje. Inni zostan na dotychczasowych miejscach. Nic biedniejszego. Zmieni si ludzie,
zmieni si prawo, zmieni si gospodarka. W Keulu bdzie nie tylko prywatna piekarnia, ale te
masarnia, moe mleczarnia, sklepy, kioski, rzemielnicy. W Ust-Ilimsku pastwowe zostan tylko
kolej i poczta, pozostae instytucje i firmy, oprcz urzdw, zostan sprywatyzowane. Bd miay
swoich wacicieli indywidualnych lub zespoowych. Kraj si podzieli na pracodawcw i
pracownikw, na kapita i prac. Prawidow relacj midzy kapitaem i prac zapewni prawo
uchwalone przez twoich przedstawicieli w Radzie Najwyszej i organach samorzdowych. Oni

powinni dopilnowa, aby milicja gwarantowaa spokj kademu obywatelowi, a nie, jak
dotychczas, zabezpieczaa przed gniewem ludu jedn parti lub zagldaa tylko tam, gdzie mona
wypi, i to nie za swoje. Obecnie jest marazm, letarg. Ten porzdek jest zmurszay, a ideologia
utopijna. Bez terroru funkcjonowa nie mog, nie s samoregulujce, bo nie przestrzegaj
obiektywnych praw ekonomii.
Pracodawcy pocz si w zwizek pracodawcw, a pracownicy w zwizki pracownicze.
Wzajemne stosunki tych grup, okrelone przez prawo praworzdnego pastwa, musz by
przestrzegane. To mafia przed si pastwa i waszymi organizacjami musi schowa si do dziury,
jak myszy. Wszelka przestpczo jest marginesem spoecznym. Popatrz na nas. Jacek pracuje
ciko na wasny rachunek, ja przez ostatnich 10 lat te pracowaem na wasny rachunek.
Jestemy, w porwnaniu z innymi, biedniakami, mimo to wybralimy si z wycieczk na koniec
wiata. Musisz do nas przyjecha, oswoi si z nowym, innym yciem. Prawidowo mylisz,
tylko nie daj si wyprzedzi. Masz zalety, ktrych innym brak. Masz zdrowie, pienidze, rodzin,
przyjaci, mieszkanie... Jak bdziesz si zastanawia, to za rok, dwa kto z Ust-Ilimska czy
Irkucka za kredyt bankowy zbuduje twoj piekarni, bo jest potrzebna, bo jest odwany, bo
zaryzykowa. A ty, sl tej ziemi, co z tob? Nie zaryzykowae? Nie martw si, chleb znajdziesz.
Bdziesz wzorowym pracownikiem najemnym. To te godne. Wybieraj, wybr naley do ciebie.
- Nie mylaem, e tak sobie mona wszystko wyjani. Dobrze zrobiem, e o tym
wszystkim wam powiedziaem. Dzikuj wam. Powolutku i rozwanie zaczn dziaa. Lepiej
goni ni by gonionym - rozwaa Gawri.
- Zrobisz jak zechcesz. W wolnym pastwie tylko prawo moe ciebie ogranicza.
Zapamitaj te, e narody maj takie rzdy, na jakie zasuguj.
Jeszcze do pnej nocy wakowalimy na rne sposoby te problemy, a w kocu senno
ogarna wszystkich.
Wczesnym rankiem, po niadaniu, mielimy jedno zadanie: sprawdzi kapkany. Przez dwa
tygodnie nie bdzie tu nikogo.
Ca czwrk pojechalimy do styku drogi geologw z drog zekw. Tam Sawik z Jackiem
poszli drog geologw, najpierw na wschd, a pniej skrcili na poudnie znanym sobie
putikiem, w kierunku zimnika. Mielimy si spotka o czternastej na zimniku. Gdyby nas tam nie
byo, to Jacek i Sawik mieli i w kierunku Czosnykowki.
Ja i Gawri ruszylimy na drog zekw. Pocztkowo nie mogem dostrzec odlegych o 15
metrw kapkanw. Pniej, gdy Gawri pokaza mi kilka, reszt odnajdywaem bezbdnie.
Wzilimy ju z potrzaskw dwa sobole, co byo dobr zapowiedzi, gdy zlustrowalimy
niewielk cz linii. Nasze humory byy dobre, a Gawri, przekrzykujc oskot silnika,
opowiada zajmujce rzeczy o tajdze. Katem oka lustrowa napotkane kapkany. Naraz z tajgi,
prostopadle do drogi, ukaza si wiey lad ludzki.
lad prowadzi w kierunku naszej jazdy i by widoczny na odlego 100 metrw. Gawri
wysiad i z uwag obejrza lady. Po powrocie stwierdzi:
- Myliwy z psem, jest niedaleko, najdalej dwa kilometry. Jest zmczony. Idzie bez rakiet.
Powinnimy go doj. Gawri zamilk, sta si bardzo spity. Podjedamy do nastpnego
kapkana. lad idzie w jego stron. Kapkan, zoliwie strcony przez czowieka, zwisa
bezuytecznie na erdzi. Gawri bada uwanie nieg pod wiszcym kapkanem. Jedziemy dalej i
dalej. Wszdzie to samo. Kapkany potrcone, a on bada dokadnie nieg. Przy kolejnych

ogldzinach przywouje mnie.


- Popatrz - mwi, podnoszc na otwartej doni nienaruszony nieg spod kapkana.
Patrz i widz kilkanacie brzowych woskw zwierzcych.
- Widzisz! Wzi sobola. To kusownik! Bdziemy si strzela, daj bro. Innego wyjcia nie
ma.
Podaem stojc obok mnie w kabinie bro i na mask silnika wyoyem wikszo
posiadanej amunicji. Gawri wybra osiem sztuk loftek i kartaczy (siekance grubego kalibru).
Zaadowa bro i pooy porcznie na masce silnika. Ruszy z kopyta. Nie zatrzymywa si przy
kolejnych strconych kapkanach. Gna po ladach z oczyma utkwionymi w ich najdalszy
odcinek.
Gawri jest potnym, zwalistym blondynem, o biaej, piegami upstrzonej karnacji skry i
rudawych wosach. W tej chwili wszystko to byo pomieniste, prawie czerwone. Zacinite usta i
przekrwione oczy dopeniay reszty. W jednej chwili zrozumiaem tu swoj cakowicie zbdn
rol i najgupsz z gupich sytuacj. Byem oto rozbrojonym, biernym wiadkiem wydarze,
niewygodnym dla obu stron. Gdy tamten dostanie Gawria, to dla zatarcia ladw trzepnie i
mnie. Jeeli Gawri dostanie tamtego, to jaka moja rola? Czy po powrocie (jeli bdzie powrt)
mam pj na milicj i lojalnie zameldowa - uspokajajc sumienie i zachowujc si
praworzdnie - e w tajdze byem wiadkiem zabjstwa czowieka. Czy Gawri przyjmie takie
rozwizanie? A jeli nie takie, to jakie? Oto dylemat, ktry mia si teraz rozstrzygn.
Rozstrzygnicie zmierzao w kierunku jednoznacznym, ostatecznym. Dusz byem z Gawriem.
To jego dobro, prawo i praca zostay przez jakiego gada-kanali naruszone. Jego gniew by
suszny. Sposb dochodzenia swoich praw w guszy tajgi, niestety, jedynie moliwy, skuteczny i
aprobowany. Tu milicja nie przyjdzie, nie bdzie dochodzia kradziey tego rodzaju. Milicja nie
przyjmie meldunku o przestpstwie, gdy ona te jest przekonana, e w tajdze kady sam siebie
broni i zaopatruje. Jeeli tak myli wikszo i tak nakazuje tradycja, to Gawri nie zamierza
dokona zabjstwa z premedytacj lub w afekcie. Zamierza wykona akt sprawiedliwoci
jedynym skutecznym sposobem, broni swoich susznych praw.
Czy baem si? Nie byo za duo czasu na strach. Trzeba byo intensywnie myle, jak cao
wynie skr z tej opresji. Owszem, baem si te, ale znacznie bardziej aowaem, e nie mam
przy sobie swego sztucera mauzer 8x57J i przynajmniej czterech sztuk amunicji pod zamkiem.
Wtedy nasza sytuacja byaby klarowniejsza. A tak pozostaa wiara w zwycistwo Gawria. Reszta
pniej si wyjani.
Jako ewentualna bro pozostaa mi, leca na pododze, siekiera. Niech bdzie pod rk. W
bezporedniej bliskoci atwo nie sprzedam skry. Pocig trwa w milczeniu. Byem przekonany,
e jakiekolwiek argumenty za przerwaniem pocigu nie dadz adnego rezultatu. Taki obrt
sprawy byby sprzeczny z natur tutejszych ludzi - Burundukw. Nie strzpiem wic zbdnie
jzyka. Pocigowi przygldaa si drzemica tajga.
Przejechalimy kilka kilometrw, a na drodze jakby przybyo ladw. Z daleka wydaje si, e
zostawio je kilka osb. Gawri zatrzymuje cignik i obserwuje lady. Ja ogldam je przez
lornetk. Oddaj j Gawriowi. Oglda dugo i stwierdza: odeszli. Podjedamy do ladw.
Wychodzimy, Gawri z broni. Stwierdzamy, e z tajgi do znanego nam ladu doczy lad sanek
zaprzonych w syberyjskiego konia - kuca. Dostrzegamy te dodatkowe lady dwch osb oraz
psw. Odbyli tu krtk narad, bo zadeptany odcinek drogi mia kolisty ksztat, a lady byy

odcinite w bliskiej odlegoci i nakaday si. Deptali tu i naradzali si. Pewnie usyszeli nas
wczeniej. Sanki odjechay, czego dowodziy odcinite kopyta. Z pewnoci teraz skrcaj w
tajg. Na nas zaczekaj w miejscu, gdzie nie bdzie mona jecha cignikiem.
Gawri milcza i patrzy. W kocu rzek:
- Dotychczas my na niego polowalimy, teraz oni poluj na nas. Zawracamy natychmiast na
zimnik, musimy spotka si z tamtymi.
Zawrci. Gna jak mg najszybciej. Zjedajc ze stromizn, puy niekontrolowanie jak
sanki, zatrzymujc si na dnie kotliny. Na umwionym miejscu znalelimy si kilka minut po
jedenastej. Gawri zatrzyma cignik i zgasi silnik. Zdj czapk i rozpi kufajk. Milcza, a
wzrok mia utkwiony w zimnik. Myla i w kocu przemwi:
- Te suki (w tajdze najbardziej obraliwe sowo) musz by moskalami, byymi zekami, bo
si mszcz na pustych kapkanach. Miejscowy tego nie zrobi. Musz mieszka niedaleko, lub
maj spk z miejscowym, gdy maj konia, a tych z daleka si nie przywozi. Wiedz, e
przerwalimy pocig. Spodziewaj si, e przybdziemy z posikami. Nie mog zatrze ladw,
bo nieg nie pada. Jedynym moliwym dla nich rozwizaniem jest wyjcie na zimnik i przez
Czosnykowk do Angary. Tam odzi do Usolcewa i dalej. Jeeli zrobi inaczej, to jutro
wygnieciemy ich jak wszy. Teraz musimy jak najszybciej dotrze do Czosnykowki. Po Jacka i
Sawika trzeba przysa uraa. Zimowle cignie pniej cignik. Teraz nie ma czasu, wiezdiechod
z ludmi powinien jak najszybciej pojawi si na przeprawie pod Usolcewem.
Podziwiaem trafno oceny sytuacji i nigdy nie chciabym zosta przeciwnikiem Burunduka.
Bybym bez szans.
Ile byo pary w silniku, tyle na gsienicach. To nie bya zwyka jazda, to bya szara czogowa,
jak z batalistycznego filmu. Po godzinie bylimy w Czosnykowce. Wysadzi mnie przed chat
Wasi i Stiepana. Od stojcego pod stowk brygady uraa podszed do nas umiechnity, z
rozoonymi do powitania rkami, Stiepan.
- Witajcie, witajcie myliwi w domu. Co tam sycha?
- Witaj, witaj, Stiopeka - odpowiada popiesznie Gawri. - Szli lub jechali dzisiaj przez
Czosnykowk jacy myliwi?
- Jechali, a bo co?
- Skd byli, gdzie pojechali, jak wygldali?
- Byo ich trzech, dwch mczyzn i jeden chopak - podrostek, na sankach, konik buanej
maci. Mieli cztery psy. Nie zatrzymywali si. Chyba s z Usolcewa, bo jeden chyba by podobny
do tego, od ktrego latem kupowaem mietan.
Niebiaski umiech rozpyn si po twarzy Gawria.
- Stiopeka! To s kusownicy. Skocz do Wasi, niech skrzyknie ludzi: Sylikowskiego, Froa,
Sadowego i kto tam bdzie pod rk. Niech wezm bro i id pod stowk. Powiedz Jegorowi
(mechanikowi od pi), niech wemie mj cignik i cignie zimowle. Wie, gdzie stoi. Ja wyprawi
Sani uraem po Jacka i Sawika. Sam zapal wiezdiechoda i z ludmi pojad na przepraw.
Szybciutko!
Rozpoczo si polowanie na czowieka. Zostaem sam, bez przydziau zada. Wszyscy
pozostali rozbiegli si do realizacji swoich zada.
Po chwili ura pojecha zimnikiem w kierunku Katy, a w lad za nim zahurgota cignik.
Ostami zajazgota wiezdiechod. Zabra ludzi i znik za wysokim podjazdem zimnika

prowadzcego na Angar. Na kocu przyczapa zziajany Stiepan. Chwil odpocz.


- Ale suki. Oj, dostanie im si! Oj, dostanie!
T krtk odzywk da wyraz temu, e w peni aprobuje postpowanie Gawria i spyta:
- Bdziesz jad?
- Bd jad, cho nie czuj si godny, ale pora. - Takie jest kolejne prawo tajgi. Gd moe
by nieodczuwalny np. z powodu przemarznicia, a to jest niebezpieczne.
Po niedugim czasie na kwater przyjecha Jacek i Sawik z Sani. Sania ze Sawikiem pognali
dalej, najpierw na porb, a pniej do Usolcewa. Pnym wieczorem cignik przycign nasze
zimowle z wikszoci rzeczy.
Rozpoczlimy przygotowania do odjazdu. Wielokrotnie sprawdzalimy, czy wszystko zostao
zapakowane i znajduje si na swoim miejscu. Trwao to niedugo. Pozostao nam oczekiwanie na
dalszy rozwj wypadkw. W caej osadzie zostao mniej ni dziesi osb: Jacek i ja, Stiepan i
Igor oraz kilku z brygady, bo pozostali pojechali w kierunku przeprawy.
Po pnocy rozeszlimy si. Jacek pozosta ze Stiepanem. Z Jegorem poszedem na jego i
Gawria kwater. Jegor jeszcze czyta, ja zasnem.
Nad ranem, okoo czwartej, przyszed Gawri. Obudzio mnie zapalone wiato.
- Co tam?
- Wszystko skoczone. Namlimy mordy i odebralimy przysig. Rano tu bd, to
zobaczysz sam.
- A nie byo adnych pomyek, niejasnoci?
- Nie, adnych pomyek nie byo.
Idziemy spa. Po chrapaniu poznaem, e Gawri zasn natychmiast.
Rano, w czasie niadania otwieraj si drzwi i wchodz trzy osoby: dwch starszych i jeden
chopak, najwyej pitnastoletni. Staj w progu i ten najstarszy pyta:
- Czy mona?
Otrzymawszy przyzwolenie, podchodzi do stou, wyjmuje pi skr sobolich i w milczeniu
kadzie na st. Wyjmuje te cztery butelki wdki.
Gawri oglda skrki, a ja mczyzn. Twarze maj pokiereszowane, pene zadrapa i blizn.
Widocznie w Usolcewie stosowano argumenty nie do odrzucenia. Gawri odkada dwie skry i
mwi:
- Nie bior, stare, nie nasze.
- Doniesiemy. - Mczyzna zabiera odrzucone skry i w milczeniu wszyscy odchodz.
- A wdka? - pytam.
- Zasiada przy wsplnym stole ze zodziejem i kusownikiem to wstyd i haba. Pi jego
wdk, to honor - odpowiada Gawri.
- Bardzo mnie ciekawi, co to bya za przysiga?
- Normalna, przysigli, e nigdy nie poka si w okolicy Czosnykowki. A jak si poka, to
sami sobie bd winni. I tak zostali ulgowo potraktowani.
Wicej pyta nie miaem. Wyszedem na dwr. By jasny dzie. Wok, jak okiem sign,
majestatycznie w spokoju drzemaa tajga, jakby nic si nie stao. Widziaa nie takie rzeczy i te
drzemaa.

Odwrt
W Czosnykowce sprawy miay si z dnia na dzie coraz gorzej. Coraz mniej mona byo
liczy na realizacj wczeniej zaplanowanych dziaa. Brygada zbuntowaa si przeciw
kierownictwu. Brak byo cznoci ze wiatem (z wyjtkiem nasuchu radiowego, ktry przynosi
coraz bardziej minorowe wieci). Cay dotychczasowy porzdek wali si w gruzy. Helikopter od
naszego przyjazdu ldowa tylko raz, cho by wiele razy nad Czosnykowk lub przelatywa
obok. Mwi, e zarabia na swoje i kierownictwa sobole, wywoc myliwych z tajgi. Nie
wiadomo, czy bdzie jutro planowy przylot.
Czas oczekiwania skracam sobie, rnc zapamitale z Wasi w karty i warcaby. Jacek czyta.
Nic si nie dzieje. Sypie nieg, ciska mrz i powoli ustaje wszelki ruch - prawdziwy zimowy sen
przyrody. Zaczyna by nudno i strasznawo. Nazajutrz take Jacek daje si wcign do hazardu.
Jednak niedotrenowany nie moe liczy na wielkie sukcesy ani ze mn, ani z Wasi. W
krtkim czasie, zniechcony, rezygnuje.
Okoo jedenastej od Angary sycha rosncy warkot silnika. Ze wszystkich kwater wysypuj
si ludzie spieszcy do ldowiska. Helikopter przeszed jednak bokiem, nie zmieniajc kursu.
Rozczarowanie. Wasia pociesza, e z pewnoci przyleci, bywao e przylatywa pnym
popoudniem.
Gramy dalej.
Tu po poudniu doszo do sensacji. Niezapowiadani przez nikogo i nie wiadomo skd wyszli
z tajgi myliwi. Psy zaczy ujada, wic podeszlimy do okna. Od lasu w nasz stron szy trzy
osoby: pochylone, obcione olbrzymimi toboami i otoczone sfor szeciu czy siedmiu psw
Szli gsiego. Nasz, kwater, pooon prawie na szczycie, minli w milczeniu i poszli dalej. Po
przejciu doliny podeszli pod nastpne wzgrze i skierowali si wprost do kwatery Sadowego, w
ktrej znikli. Psy zostay na dworze.
Nastpia konsternacja. Sadowy nic nie mwi, wczeniej nikt tu tych myliwych nie widzia.
To intrygowao wszystkich. Po zapadniciu zmroku Wasia ju nie wytrzyma. Wzi wiadro i
poszed po ryby.
Poszed, wrci po dwch godzinach jaki rozmowny, oczka mu si szkliy.
- Mw, mw!
- To s myliwi z Ust-Ilimska. Pij u Sadowego brak (sfermentowany zacier na samogon),
ju maj dobrze w czubie.
- I ty te. Mw dalej.
- Troszeczk, ale ju mao zostao. Ot oni chc jutro, a moe dzisiaj wynaj uraa i Sani,
ktry ich zawiezie do Ust-Ilimska. Sania moe i pojechaby, ale si droy, bo nie umiecha mu si
bra Kat w brd. Nie wiadomo, czy most zimowy na Kacie jest ju gotowy. Czort wie. Brygada
te nie chce Sani puci.
- Czekaj, czekaj. Gdzie Jacek? Musz z nim pogada.
- Chyba ze Stiepanem jest u Gawria, widziaem, jak szli w tamt stron.
- Chod, idziemy.
Faktycznie jest tu Jacek, Stiepan, Gawri i Jegor. Referuj zaistnia sytuacj. Odbylimy
krtk narad, po ktrej zwrciem si do Wasi:

- Id do Sani i brygady. Powiedz, e my te chcemy odjecha. Sani po cichu powiedz, e ma


u nas 500 rubli.
Poszed i wrci niebawem.
- Nic z tego. Sania si nie zgadza, a brygada tym bardziej.
Konferuj ponownie z Jackiem i Gawriem. Modyfikujemy ofert. Brygada otrzyma swoj
dol - nasze nienaruszalne zapasy: p litra spirytusu, dwie butelki pszenicznej od Gawria
(zdobycznej na kusownikach). Jako nasi posowie poszli Gawri i Wasia. Wkrtce wrcili z
dobr wiadomoci.
- Naburmuszona brygada nie wytrzymaa. Argumenty byy celne. Wargi im zwisy i dugo
jak wilki wiecili zymi oczami, z tonu spucili, ale nie cakiem.
- W czym rzecz?
- Pojedziecie teraz, na noc. Sania ju si sposobi. Na rano ma by do dyspozycji brygady.
Czasu wystarczy, noc duga. Liczc po okoo 50 kilometrw na godzin, Sania na szst, sidm
bdzie z powrotem. Obrci t tras w 12-14 godzin. To spryciarz.
egnamy si z Gawriem i Jegorem. Wasia jedzie z nami. Nie czeka na helikopter. Myl, e
raczej nie chce pozostawi nas samych
Idziemy na kwater Wasi i czekamy. Za chwil podjeda Sania. egnamy si serdecznie ze
Stiepanem.
- Do zobaczenia na lotnisku - woa za nami.
- Do zobaczenia.
Od kwatery Sadowego id trzy osoby i sze psw na smyczach. Pozdrawiamy si, poznajemy
i nastpuje zaadunek. Najpierw bagae i psy, nastpnie ludzie. Jacek, Wasia i dwch modszych
myliwych wsiadaj do ocieplanej skrzyni samochodu, do kabiny wsiada Sania, starszy myliwy i
ja. Wynielimy z tajgi zapaszek od tygodni niemytego dokadnie ciaa. Myliwy wzbogaci go
kwanym zapachem fermentujcego zacieru samogonu i dymem jednego z gorszych gatunkw
papierosw, ktrego niedopaek nieprzerwanie trzyma w kciku ust. wieutki antynikotynowy
neofita zosta poddany prbie wytrzymaoci i to dwukrotnie w czasie szeciogodzinnej jazdy.
Ruszylimy. Noc bya widna, ksiyc w peni, z rzadka leciay tylko due patki niegu.
Uchyliem boczn skon szybk. To dawao ulg w znoszeniu warunkw panujcych w kabinie.
W zgodzie z caym wiatem i mimo wszystko w nie najgorszych warunkach odbywalimy drog
do Ust-Ilimska.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, pierwsze sowa mojego ssiada skierowane byy do mnie.
- Tioska (sowo, ktrego wwczas nie umiaem przetumaczy), ty jeste Polak i ten drugi
te. Przyjechalicie popolowa. Nu, Gawri i Sawik zaskoczyli par razy za swoj granic i my
te. Nam ssiadom wolno. Nu, ale te suki, co Gawri ich poapa, brakoniry (kusownicy) byli u
nas te. Uszli cao, bo mieli konika. A inaczej kosteczki by tylko z nich bielay. Szkoda umiechn si smtnie.
- Nie znam tych spraw, to nie moje - skwitowaem, nie chcc przedua rozmowy. On za
popatrzy, umiechn si i nic nie powiedzia.
W milczeniu dojechalimy do Katy. Sania bez zatrzymania, ujrzawszy e most jeszcze nie
gotowy, rozpocz, trawersujc zbocze, zjazd do rzeki. Na ostatnich kilkunastu metrach zatrzyma
si, wczy napd na wszystkie koa i w skupieniu ruszy prostopadle w nurt Katy. Przd
samochodu spad do wody na gboko metra. Samochd ruszy ku drugiemu brzegowi,

przesuwajc denne otoczaki, ktre wyranie hurkotay pod koami samochodu. Prawie nie
oddychajc, z zapartym tchem, forsowalimy t przeszkod. Sania wykona manewr, widziany
kilka dni wczeniej, sdzc, e jest waciwy. Mimo to na pododze kabiny pokazaa si woda.
Skrzynia bya wyej, lecz samochd po przejechaniu kadego metra zanurza si bardziej o kilka
centymetrw. Minlimy poow rzeki i samochd powolutku zacz si wynurza.
Odetchnlimy. Nadzieja rosa. Sania zatoczy uk, by ustawi samochd, dwoma koami,
najbardziej prostopadle do brzegu. Po wykonaniu tego manewru, natar ostro na brzeg. Przednie
koa wskoczyy na brzeg, wdrapay si na odlego dwch metrw, ale ty wozu nie zdoa
pokona progu brzegowego. Dodanie gazu tylko pogorszyo sytuacj, bo wyrzucenie spod k
otoczakw zwikszyo gbi i samochd osiad. Sania wczy wsteczny bieg. Powolusieku
cofn i przd ponownie znalaz si w rzece. Cofn si kilka metrw. I jeszcze raz, zmieniajc
kt natarcia, zaatakowa brzeg. Sytuacja si powtrzya: przd wyszed, ty uwiz. Mj ssiad,
zbudzony wstrzsami, zacz doradza Sani, jak ma wykona skuteczny manewr wyjcia z rzeki.
Do mnie za rzek:
- Tioska, nie bj si. Sania nas wywiezie z rzeki, a jak nie wywiezie, to potopi. Nie
bdziemy mieli do niego pretensji. Kiedy trzeba umrze. Samego umierania nie szkoda. Szkoda
tylko dnia, ktry na ten cel trzeba straci - mieje si.
Irytuje mnie ju potrjnie. Po pierwsze, jest pijany i pali kiepskie papierosy. Po drugie, uywa
sowa, ktrego nie rozumiem, a wstyd pyta, bo uchodziem za znawc. Po trzecie, prawi banay.
Wiem, e trzeba umrze i dzie na to straci, ale nie wiem, dlaczego tu i teraz, w jakiej rzece,
ktrej nie ma nawet na do szczegowych mapach, i to w przewrconym samochodzie.
Tymczasem Sania, chyba tym wszystkim najwicej przejty, obmyli jeszcze inny sposb
wydostania si na brzeg. Natar prawie z wciekoci i rezultat ponownie by ten sam. Samochd
zagbi si bardziej i stan w pozycji prawie pionowej, tukc kardanem w zamarznity brzeg.
- Sania! Przesta! Tu mier lub krymina blisko - krzycz, widzc jego zacito i
desperacj.
Posucha. Zapali wiato w kabinie, wyczy silnik. Zgasi reflektory. Zostawi wiata
postojowe.
- Wysiadamy. Rozwalisz samochd albo przewrcisz go na grzbiet i potopisz ludzi. Tak i tak
bieda - mwi.
wiec latark i stwierdzam, e z dna kabiny do ziemi jest okoo dwch metrw. Podaj wic
latark Sani i mwi:
- Wysiadaj ostronie, bo to nie proste. Ty jeste mody i sprawniejszy. Mnie pomoesz
pniej.
Wysiedlimy z najwikszym trudem. W skrzyni panowaa cisza, a drzwi wejciowe prawie
cakowicie zanurzone byy w wodzie.
- Maj oni tam powietrze?
- Maj. Na grze, obok klapy bezpieczestwa.
Odetchnem. Wziem kawaek lodu i zastukaem w blach kabiny.
Udzielono mi odpowiedzi takim samym rytmem. Za chwil da si sysze chrobot. To od
wewntrz usuwano klap bezpieczestwa. Wkrtce w otworze ukazaa si gowa, potem cay
Wasia, a w lad za nim Jacek. Odetchnem kolejny raz.
- Co si dzieje? - zapyta Wasia ni to mnie, ni to Sani, ktry ju z pomoc mojej latarki

oglda spd wozu. Wychodzc z czeluci, oznajmi, e uszkodze nie ma. Cae szczcie.
- Jak tam byo na grze? - dla porzdku pytam Jacka.
- le. Pieko. Oszalae psy na suficie, na cianach, na gowie, pod nogami. Szczekajce,
skowyczce i agresywne. Przy tym wszystkim nie wiadomo co si dzieje. Na dodatek tamci dwaj,
kompletnie pijani. pi i nie zdaj sobie z niczego sprawy.
- Dobrze, e to si tak skoczyo. Co teraz robimy? Miejscowi zabierajcie gos pierwsi, my
pniej - rozpoczynam narad.
- S trzy wyjcia - rozpocz Sania. - Pierwsze: nadjedzie jaki samochd z lebiodk, to
zakotwiczy swoj lebiodk za drzewo, a my swoj za niego i wycigniemy si; naszej wasnej
lebiodki nie starczy do zakotwiczenia si o drzewo. Rosn dalej ni 50 metrw. Drugie: 300
metrw std buduj most, moe maj dug woln lin, to posztukujemy z nasz i wycigniemy
si sami. Trzecie: moecie zabra bagae i psy i i 11 kilometrw do centralnego zimnika; tam
jest ruch w dzie i w nocy jak na autostradzie, to w maych grupach lub pojedynczo dojedziecie.
Zabieraj chtnie, ale ciko wam bdzie.
- Daj latark - powiedzia Wasia i bez sowa wybieg na nabrzene wzniesienie i znikn w
czeluci drogi prowadzcej w tajg.
Wyszed, a raczej wypad z kabiny mj podchmielony ssiad. Pochodzi, pocmoka i
rozpocz:
- Ci Rosjanie, to tacy gupcy. Ani drogi, ani mostu nie umiej zbudowa. Umiej jednak
zbudowa taki samochd, ktry jedzi i bez drogi i bez mostu. - Wydawao si, e oczekiwa
odpowiedzi, wic nie chcc da okazji do pijackiego mamrotania mwi:
- Moe tak, moe nie, nie wiem.
- Tioska, co ty taki mao rozmowny, mrukliwy?
- Zb mnie boli, a poza tym taki charakter.
Z oddali dal si sysze stale rosncy gos silnika. Nasuchiwalimy, faktycznie ku nam
zbliao si co cikiego. Wyszlimy na skarp. Z odlegoci 200 metrw przez przydrone
drzewa przebijay wiata samochodu. Bya to wielka cysterna z paliwem. Kierowca podjecha do
nas. Skrci na ma platform - placyk manewrowy - zobaczy, co si dzieje w dole na rzece.
Zgasi wiata i wysiad. Podszed do nas.
- Cze, topielcy.
- Cze. Masz lebiodk? - pyta Sania.
- Nie, nie mam.
- A lin?
- Te nie mam.
Pozostao czeka i nam, i jemu, bo droga zablokowana. Jednak okazao si, e parami chodz
nie tylko nieszczcia, ale i szczcia. Bo oto cakiem blisko, w bazie, zagra silnik, a po chwili
da si sysze skrzyp gsienic. To jechaa pomoc - potny silnik do zrywki lasu. Z kabiny
wyskoczy - ku naszemu zdumieniu - Wasia,
- Dawajcie szybciej, bo czasu nie ma do stracenia.
Sania zluzowa koowrt wycigarki samochodu i pobieg z hakiem liny do przodu. Wasia
zrobi to samo, tylko w odwrotnym kierunku. Pracowali sprawnie, jak na pokazie ratownictwa
stray poarnych. Posusznie i bez oporu, jak pudeko zapaek, za cignikiem poszed ura. Na
prostej drodze rozczyli si.

- Zaczekajcie na mnie okoo 100 metrw za baz. Musz odprowadzi silnik i rozliczy si.
Podjechalimy i stanlimy w umwionym miejscu. Po chwili ucich silnik cignika i wkrtce
zobaczylimy biegncego do samochodu Wasi.
- Co tak dugo, duo kosztowao? - pyta Sania.
- A... Nieduo. Musiaem rozwiza i pocieszy pijaniutkiego stra, ktry wczeniej nie
chcia nam pomc...
Pojechalimy w kierunku centralnego zimnika, najpierw trzy-cztery kilometry przez zwart
tajg. Nagle las, jak ucity skoczy si. Przed nami, jak okiem sign, niby step. Na lewo i
prawo adnego lasu, tylko pniaki i pospychana na bezuyteczne kupy, porzucona drgowina i
kody. Po wyjechaniu na szczyt pierwszego wzgrza dostrzeglimy na horyzoncie dwa poziome
rzdy wiate, przesuwajcych si w przeciwne strony. To centralny zimnik. Ku niemu jedziemy
przez krajobraz jakby nieziemski, wrd sterczcych spod niegu nieuporzdkowanych
kawakw gazi, drgowiny i nieksztatnych, grubych kd. Tak jest na caym odcinku drogi do
zimnika. Przed nami te nie wida lasu. Nie ma adnych modnikw. Krajobraz ksiycowy.
Dojedamy do centralnego zimnika, widok imponujcy i rwnoczenie grony. Od lat, to jest
od czasu wybudowania ust-ilimskiego LPK, wycito szedziesiciometrowy pas tajgi, na pnoc
od kombinatu. Pasem tym zim nieprzerwanie kr od kombinatu i z powrotem
pidziesiciotonowe ciarwki, przewanie volvo, ale s te inne (adowno 30 m 3 drewna,
reszta to ciar wasny). Do centralnego zimnika doczaj zimniki mniejsze, o dugoci okoo
100 kilometrw kady. Zimniki te nale do Lenych Gospodarstw Przemysowych
eksploatujcych tajg. W miar wyrbu wydua si zimnik centralny i boczne. Obecnie centralny
zimnik ma okoo 700 kilometrw. Tajga po obu stronach wyrbana jest na szeroko 50 do 100
kilometrw. Pozostawiono tylko sabo poronite strome zbocza wzgrz i tereny bagienne, bez
wartociowego drzewostanu. Na tym obszarze odnowiono tylko pas przybrzeny, oddalony od
kombinatu o 30 kilometrw. Reszta, to pustynia, pozostawiona sama sobie, z ktr przyroda, bez
pomocy czowieka szybko si nie upora. Naleyte funkcjonowanie drogi zabezpieczaj suby
specjalne. Potne pugi niene odgarniaj ca zim nieg oraz udzielaj pomocy ciarwkom,
podcigajc je przy wjazdach na strome wzgrza. Gdy taka ciarwka nie moe samodzielnie
podjecha i stanie w poprzek zimnika, to dyurne pugi wyprostuj j. Gdy przed wzgrzem
wpada w polizg, wwczas kierowca, ratujc si przed zepchniciem caego skadu w kotlin
zbocza, zrzuca 30 kubikw drewna przez uwolnienie konic. Drewno to niekontrolowanie stacza
si w d. Dlatego zabroniony jest podjazd jakiegokolwiek pojazdu pod wzgrze, na ktrym jest
jeszcze poprzednik. Na poboczu zimnika ley mnstwo takiego zrzuconego drewna, zepchnitego
przez pugi. Wypadkowo na tej trasie jest wielka. Co kilka kilometrw na stokach stromych
podjazdw le wraki caych zestaww ciarwek, ktrym na czas nie udzielono pomocy, a
same nie zdyy si uratowa w por zrzuceniem adunku. Sania kilka razy musia ucieka na
wstecznym biegu przed gronie buksujcymi i cofajcymi si ciarwkami.
Co trudniejsze odcinki drogi ca dob posypywane s piaskiem. Mimo to zabieg ten jest mao
skuteczny. Co pewien czas wida na poboczu wozy techniczne i dwigi samojezdne. Z rzadka na
trasie rozstawione s kryte samochody z napisem: miedycynskij punkt. Nad funkcjonowaniem
tego wszystkiego, jak zawsze na terenie Rosji, czuwa w nadmiarze Gosudarstwiennaja
Awtomobilnaja Inspiekcyja i stacjonarne kontrolnyje propustnyje punkty.
Jedziemy w zasadzie bez wikszych przygd. Sania nie wykazuje zmczenia, podpiewuje i

pogwizduje. Mj ssiad pi jak zabity, podtruty alkoholem i nikotyn. Od czasu do czasu, gdy
Sania nagle zatrzymuje si przed stromym podjazdem, na ktrym walczy z pochyoci inny
pojazd - bardziej bojc si niemaego tu mandatu ni staranowania przez zrzucony adunek lub
spadajcy cay pojazd - mj ssiad zaznacza ten fakt gbokim przechyem na mask silnika. Gdy
Sania rusza, wali gow (w czapce uszance) w tyln cian kabiny, powodujc rezonans blachy.
Nic mu nie przeszkadza. pi sodko. Po przejechaniu wicej ni poowy trasy Sania postanowi
zatankowa.
Ju miaem go zruga za brak naleytego przygotowania do podry, gdy Sania zjecha z
zimnika i prostopadle, midzy kpami jakich krzakw, po okrglakach jecha w gb
zdewastowanego zrbu, nieuczszczan dawno, bo nieodnieon drog. Zaniemwiem i
oczekiwaem najgorszego rezultatu. Po dwch kilometrach zatrzyma si wrd prostoktnych
przedmiotw, rozrzuconych po obu stronach drogi. Opuci boczn szyb, kilkakrotnie powtrzy,
z krtkimi przerwami, alarm gonym klaksonem. W kocu drzwi baraku otworzyy si i
zachrypy sznaps-baryton, kierujc snop wiata w nasz stron, zawoa:
- Kto tam?
- To ja, swj!
- Tutaj wszyscy swoi. Chcesz powcha prochu? U mnie niedugo.
- Co ty Siemion, to ja Saka z Nowosybirskiego.
- Aaa... A puzyr (podarunek, apwka, gociniec) ty masz?
- Dowioz, jak bd wraca. Jad od Katy.
- Aaa... Jaka u ciebie maszyna?
- Ura.
- Od sidmej cysterny dalej. Moesz bra, ile chcesz. Pompa na swoim miejscu.
Jacek i Wasia wysiedli. Ja wieciem latark. Na zakoczenie pytam:
- Nie trzeba kwitu, rozpisa rozchodu?
- On to zrobi lepiej beze mnie - odpowiada Sania i nawraca.
Po dziesiciu minutach znowu jestemy na centralnym zimniku. Krajobraz bez zmian,
otoczenie bez zmian, ssiad pi. Po godzinie jazdy na horyzoncie pojawia si una. To ju UstIlimski Leno-Przemysowy Kombinat, od miasta oddalony o 10 kilometrw, niszczyciel tajgi, a
w propagandzie synonim rozwoju, postpu i dobrobytu Syberii. Trzy takie kombinaty pracuj w
tej cudownej krainie.
Dojedamy na odlego okoo 20-30 kilometrw od kombinatu. W unie wiate wida
wyranie stojc w mronym powietrzu chmur dymu. Wyczuwalny jest zapach wyzieww
przemysowych, z rzadka pojawiaj si cignce si wzdu drogi kwadraty nasadze, a po
horyzont rozcigaj si modniki kilkuletnie i starsze.
Po chwili zjedamy i prawie rwnoczenie podjeda samochd, ktry prowadzi mody
kapral, a obok siedzi Misza.
- I jak? - zapytuje, witajc si.
- Czudiesno! - odpowiada Jacek.
- A u ciebie, wszystko w porzdku?
- No jasne, w porzdku. Inaczej nie moe by.
Dojedamy. Dzikujemy. egnamy si. Dzwonimy raz i drugi, nic. Otwieramy. Pusto. Lena i
Dimka pi u rodzicw, widocznie spodziewali si naszego powrotu. Ju czas. Jest ciepo, czysto

i przytulnie. Po uporzdkowaniu broni i bagay, Jacek mwi:


- Ty jak chcesz, ale ja wskakuj do wanny, obojtne jaka woda. Najwyej bd grza na
kuchni.
- Jasne. Wal pierwszy. Poczekam.
Po 15 minutach wyskoczy z azienki czerwony jak Indianin i parujcy.
- Zrobi porzdn kolacj. Nie chce mi si spa. Musz koniecznie z kim porozmawia.
- Obawiam si, e masz niewielki wybr.
- Wystarczysz mi, jak tylko bdziesz sucha.
Wychodz z azienki. Na stole stoj dwa kopiaste talerze jajecznicy na tyrolskiej, plitrowe
kubki dymicej prawdziwej kawy, gbokie spodki pene konfitur malinowych i przepyszny,
czarny chleb. Obok stoi Jacek w kapciach, bez skarpetek, w niebieskich spodniach dresowych i
nieskazitelnie biaym podkoszulku bez rkaww. Gestem zaprasza do stou.
To zderzenie z cywilizacj te jest urokliwe. Po prostu chce si nam y. I o to chodzi.
Rozmawiamy dugo i o wszystkim. Sen ulecia. Fizycznie zmaltretowani, lecz z zapasem
wypoczynku psychicznego na dugi czas. W pewnym momencie Jacek unosi palec do gry.
- Wiesz, mam dla ciebie niespodziank. Zapalimy sobie porzdnie.
Ja nabij fajk, a ty wycignij z mego plecaka zielony woreczek. Jest w nim paczka goldamericanw, ktr ukryem dla ciebie przed tob na jak uroczyst okazj.
- Nie ma co szuka. Wiedziaem o tej paczce. Tydzie temu podarowaem j Wasi. Obnosi
si z ni, jak z pawim pirem. Ja nie pal, rzuciem palenie i to w noc, gdy biwakowaem w
tajdze.
Zdumienie Jacka byo wielkie. W kocu sentencjonalnie podsumowa:
- To odnielimy tu same sukcesy!

I to bez strat.

Epilog

Poegnalnego przyjcia i poegna na lotnisku nie bd opisywa. Wszystko odbyo si


zgodnie z tutejszymi zwyczajami i tradycj. Sawik lecia do Moskwy z nami. Na lotnisku w UstIlimsku uroni par ez, aujc Syberii. Ale zdusi w sobie al.
Samolot I-86-M wystartowa punktualnie i na wysokoci jedenastu tysicy metrw przyblia
nas do domu. Jacek znw czyta w skupieniu Imi Ry - chyba trzeci raz. Rozmylaem,
wsuchany w monotonny dwik silnikw. Uznaem, e jest to ostatni moment do sformuowania
ze wieych, niezatartych wrae apelu do ekologw wiata, silnych i sabych, zorganizowanych
i pojedynczych, o ktry tak gorco prosi mnie Gawri, Stiepan, Lonia, Misza, Sawik-Zotousty,
Sta Sylikowski i inni rozmwcy: Burundukowie i napywowi mieszkacy Syberii:
Przyjedajcie tu, do Ust-Ilimska. Jedcie samochodami po centralnym zimniku do koca.
Odwiedzajcie zimniki poboczne. Przepycie kutrami Angar, Jenisiej i Len. Zobaczcie,
przekonajcie si. Obiektywnie ocecie i osdcie w oparciu o istniejce normy prawa
midzynarodowego. Gospodarka, ktra w ostatecznym rozrachunku przynosi ludziom, pastwu i
wiatu wicej szkd ni zyskw, nie jest tylko wewntrzn spraw tego pastwa. Zielone
przestrzenie Syberii maj nie mniejsze znaczenie dla klimatu naszego globu, ni tropikalne lasy
Amazonii. O nadmiernej eksploatacji lasw Amazonii pisze si i mwi wiele, a o bezmylnym

niszczeniu tajgi nikt nie wspomina. Tajga drzemie. Ale czowiek sprawia, e zaczyna wy.
Pomcie jej, bo bez niej i my bdziemy wy miertelnie, ale bezskutecznie!
Ogarny mnie niewesoe refleksje. Jake mog by inne?
Poczuem nadziej, piszc te sowa. W podzice za wraenia i dary, ktre wyniosem z tajgi,
skadam jej w ten sposb hod i bagam o ratunek. Moe nie bdzie to gos woajcego na
puszczy.
Samolot lduje w Omsku. Do poczekalni w budynku dworca odwo nas autobusy. Samolot
odjeda, by zatankowa paliwo.
Po godzinie odlot, ta sama maszyna, wysoko i prdko.
W Moskwie mskie poegnanie ze Sawikiem, ktry za godzin leci dalej, na Daleki Wschd.
Nas z Domodiedowa zabiera - uprzedzony telegramem - Walery. Jedziemy kolejk elektryczn
na przeciwlegy kraniec miasta, gdzie mamy nocleg i wypoczynek. Gospodarze utrudzeni s
codziennym bytowaniem, ktre wci si pogarsza. Poza wspczuciem nie jestemy w stanie im
pomc.
Nazajutrz na lotnisko Szeremietiewo odprowadza nas Walery. Samolotem TU 154 odlatujemy
do Brzecia. Tu dzie odpoczynku u Siergieja, uporzdkowanie bagau i spraw, i na dworzec
kolejowy.
Stumetrowy odcinek granicy pastwowej przekraczamy w nieludzkich warunkach przez
ponad 50 godzin. Opuszczamy kraj niewyobraalnych moliwoci, takich samych paradoksw i
sierminej biedy. Bo jak inaczej nazwa kraj, w ktrym ta sama osoba roznieca ogie
krzesiwem, a do pracy dolatuje helikopterem. Pokonuje si przestrze omiu tysicy kilometrw
w 10 godzin, a stumetrowy pas graniczny w 50 godzin. Gdzie paca jest rwna piciu dolarom,
wymienionym po kursie oficjalnym, a najnisze wiadczenie emerytalne nie siga rwnowartoci
dwch dolarw. Mimo to ludzie tam yj, ale jak yj... Tak wspaniali ludzie zasuyli na lepszy
los.
Pocig powolutku ruszy, cicho, spokojnie, bez zgieku. Odetchnlimy po stresach i
potwornych przeyciach ostatnich godzin. Zaczy powraca powolutku wspomnienia przey z
dalekiej Syberii wrd szlachetnych ludzi.
Tych przey i wspomnie, najwikszego bogactwa, nie jest w stanie odebra najbardziej
subisty lub... pazerny celnik.
Minlimy pierwsz tablic w jzyku polskim: TERESPOL.
Wszystko zostao za nami. Bylimy w domu.

Spis treci
Od autora
Jak tam wyjecha?
Zderzenie
Brze
Do Moskwy
Moskwa
Pocigiem na Syberi
Reket - mafia
Ust-llimsk
Troch historii bez historii

5
7
9
11
15
18
28
38
41
48

Jednak w tajg
agry
Angara
W tajg
Czosnykowka
Brygada
Charaktery
Na myliwskim szlaku
Pomidzy przeszoci a przyszoci
Odwrt
Epilog

52
56
63
68
79
84
103
113
129
174
183

You might also like