You are on page 1of 24

Kwantologia stosowana kto ma racj?

Czyli o wyszoci filozofii nad fizyk (lub odwrotnie).


cz ... Wielowymiarowa paszczyzna.
- Paszczyzna wielowymiarowa? Ju byo.
- Stajemy dzi przed cian poznania, ktrej bez wsparcia filozofii
(logiki) nie pokonamy. Tak, mwilimy o tym, chciabym jednak do tego
wrci, poniewa to bardzo istotny element zrozumienia rzeczywistoci
(jej analizy i definiowania).
- Pamitam, e opowie przebiegaa, jakby delikatnie to okreli...
c, to byo wysoce emocjonalne zaprezentowanie tematu.
- Decydowa kontekst, miao by efektownie, z odpowiednio dobranym
sownictwem - i takie byo. A co wicej uwaam, e dobrze spenio
swoje zadanie. Obecnie jednak warto opisa to w innym zbiorze poj,
bez przesaniajcego tre nadmiaru, wanie dlatego, e zagadnienie
naley do fundamentalnych.
- O ile poprawnie zapamitaem klimat tamtego opisu, to jego gboki
sens, a wic abstrakcja "paszczyzna wielowymiarowa", to nie zostao
w jasny, tak do koca jednoznaczny sposb przedstawione, przynajmniej
dla mnie. Niby wiem, ale...
- Przypominam ci, e co prawda nie wprost, ale w innych pogadankach
temat rwnie wraca, logicznie lokuje si w podstawie postrzegania,
dlatego musia wielokrotnie zaistnie... Z tego te powodu uywane
dzi pojcia, odniesienia i porwnania, to - si rzeczy - musi si
powtarza, wic si nie czepiaj.
- Urozmaicenie wypowiedzi nikomu jeszcze nie zaszkodzio.
- Powtrz, i to z si wniosku, e "paszczyzna wielowymiarowa" to
zasadniczy, fundamentalny element zrozumienia rzeczywistoci, przede
wszystkim dla cienie, dla fizyka.
- Poniewa?...
- Dobrze, zacznijmy od pocztku... Oczywicie takie pojcie, w taki
sposb sformuowane, to narzut na toczc si nieskoczenie (a te
wiecznie) zmian - to logiczna konstrukcja, ktr obserwator tworzy
sam dla siebie, i tylko dla siebie. Przecie realnie, tam - na samym
dole zmiany - niczego wicej poza t zmian nie ma. Jest jednostka
"czego" w kosmicznej nieskoczonoci-wiecznoci, przemieszcza si
zawsze o jednostk (i tylko o jednostk), a wszelkie inne, tak dla
ciebie istotne, to tylko w tobie - to wytwarza twoje spojrzenie (co
by pod pojciem "spojrzenie" nie rozumie). Atom nie atom, wiat czy
wszechwiat, nie ma znaczenie - to zoenie, ktre jest dostpne w
pewnym, cile okrelonym (nadprogowym) zakresie - i ktre zawsze w
twojej obserwacji i rozumieniu jest zoeniem. To abstrakcja, ktra
jest tylko w tobie i dla ciebie.
- Atom mog zmierzy, nawet rozbi - albo scali w uyteczny fakt,
ktry pozwala inne fakty pozna. I zawsze takie zadziaanie wymaga
zastosowania przernych nakadw - jako nie zauwaam, ebym samym
spojrzeniem deformowa atomowe struktury.
- Nie o tym teraz mwimy, temat jeszcze wrci, jednak obecnie trzeba
podkreli, e wszelkie i w dowolny sposb wypracowane abstrakcje,
ktre odnosz si do wiata i ktre zawieraj si w osobniku tene
wiat postrzegajcym - e to naddatek, wic zewntrzna wobec zmiany
1

instrukcja obsugi, ktr pisze dla siebie byt. Fizycznie, na kadym


poziomie poznania, a po fundamentalny, zawsze jest tylko jednostka
w ruchu. - Znasz to, CO przemieszcza si w/poprzez NIC, bo nic nie
hamuje tego ruchu, a poniewa owego "czego" jest sporo, nawet tak
nieskoczenie - to lokalnie, "co jaki czas", zbiega si w takie i
owakie, na przykad wszechwiat albo obserwatora. Bana kosmiczny i
konieczno wynika z samej zmiany.
- Gdzie tu paszczyzna? Jeeli mam to sobie wyobraa, to adnej w
tym paszczyzny, to wszechkierunkowo.
- I susznie. Fizycznie nie ma niczego w formie paszczyzny, takie
ujcie to pomocna w opisie zjawisk abstrakcja. Geometria i podobne
nauki, przypominam, to wyabstrahowany ze wiata schemat, ale nie ma
realnego odniesienia. Tylko e, niestety, niczego wicej nie mamy do
dyspozycji - abstrakcje to wszystko, czym moemy si posuy. Oraz
wszystko czym jestemy.
- Czyli "paszczyzna wielowymiarowa" to?...
- Rwnie abstrakcja, jak najbardziej abstrakcja - niczego takiego
nie ma. To sposb na opisanie wiata, podprka rozumu w dziaaniu,
dokadnie taka sama, jak kada inna. Tyle e odnoszca si ju do
wszystkiego - to logicznie maksymalna (szczytowa) konstrukcja, ktra
pozwala zdefiniowa fundament rzeczywistoci.
- Ale dlaczego jest moliwa i co wnosi?
- Plus za pytanie. Nie ma znaczenia, e realnie, e Fizycznie zmiana
dzieje si jako-tam, ani tego nie poznamy, ani nawet to potrzebne.
Mamy symbol tej zmiany, tu w formule paszczyzny, on si sprawdza w
operacjach na/w wiecie - i dobrze, to wystarczy. A z czego wynika?
Z logicznego, na tym poziomie ju wycznie logicznego operowania
pojciami. Jeeli dochodzimy w swoim analizowaniu wiata do pojcia
"jednostki", czyli najmniejszego z najmniejszych, czego w aden ju
sposb nie mona rozdrobni (a dochodzimy do tego wniosku, poniewa
kawakowanie rzeczywistoci w nieskoczono prowadzi do gbokich
sprzecznoci), to tak zdefiniowana jednostka - w logicznie rwnie
koniecznym sprzeniu z "niczym" - ona musi, musi by w ruchu, w nie
koczcym si (tu: wiecznym) ruchu.
- Bo nic nie hamuje.
- A skoro tych jednostek, jedynek czego jest nieskoczenie wiele,
to czne ich postrzeganie (oczami duszy) tworzy paszczyzn. I nie
ma znaczenia, e - jak nadmienie - Fizycznie jest to rozoone w
Kosmosie wszechkierunkowo i jest tym samym mieszanin doskona, w
ujciu logicznym jest to uporzdkowane, znumerowane i policzalne i sumuje si w geometryczn paszczyzn. Dla obserwatora prezentuje
si to jako paszczyzna - tak to sobie wyobraa... Jeeli dokonasz
w nieskoczonoci (logicznego) unieruchomienia jednostek, to masz w
efekcie prost, ktra w przesuniciu buduje paszczyzn.
- Paszczyzn czy prost?
- To zaley na czym si skoncentrujesz. Zobrazowanie Fizyczne tego
stanu w Kosmosie, na skutek nieskoczonego oraz "w kadym kierunku"
rozoenia elementw - to musi w twoim wyobraeniu przybra posta
"paszczyzny", bo jak rozciga si w nieskoczono i jest to jeden
"stan chwili" wiecznej zmiany, to takie zobrazowanie jest najblisze
pojciu paszczyzny.
Ale zarazem, zauwa, ten sam rozkad elementw mona zdefiniowa jako
"prost"; jeeli uszeregujesz (w nieskoczono) owe jedynki czego i
2

zdefiniujesz je jako liczby, to w takim dziaaniu tworzysz prost. W


zalenoci od tego, czy masz wiadomo, e w takim obrazie zawiera
si zero (logicznie pojta pustka) - albo e zawiera si zmiana-ruch,
w zalenoci na czym si skoncentrujesz lub co pominiesz w opisie,
to raz uzyskasz prost, a raz paszczyzn.
Kiedy redukujesz przerwy midzy jednostkami (poniewa s dla ciebie
niepotrzebne, bo przeszkadzaj /cho w ten sposb faszujesz obraz
zmiany, przecie jedynka dlatego jest widoczna, e dopenia j nic,
pustka) - to w tym obrazie uzyskujesz prost i wszelkie zwizane z
tym analogie i skojarzenia. Uszeregowane w nieskoczono jedynki to
prosta.
Ale jest ruch, wszystko w Kosmosie przemieszcza si - wiecznie si
z punktu do punktu (i punktowo) porusza, bo nic nie hamuje. A skoro
elementy s w ruchu, to symbolizujca taki nieskoczony zbir prosta
rwnie - cay zbir przesuwa si o jednostk - i o kolejn - i tak
w nieskoczono. A nie koczcy si ruch to wieczno, przypominam.
Czyli tak pojta prosta skada si (tworzy) w tym ruchu struktur,
ktr nazywamy sobie paszczyzn.
Tylko e, widzisz, problem w tym, e pomijamy ten ruch, a nawet nie
wiemy, e on wsptworzy nieruchom dla nas "paszczyzn" - szkolna
nauka tak si w mzgowiu rozpanoszya abstrakcj, e teraz za nic w
niej nie moe si znale zmiana. Ruch w paszczynie?, niepodobne,
niepotrzebny, itd. Efekt? Zachodzi renormalizacja, co, co doskonale
znasz. A poniewa operacje tak spreparowanym obrazem sprawdzaj si
i prowadz do uytecznego wyniku, to nie ma nacisku na zastanawianie
si, czym taka prosta lub paszczyzna jest. e to dalej prowadzi do
zaptle i nieporozumie? A prowadzi.
- I fizyka samodzielnie tego nie przeniknie, powtarzasz si.
...
- Pocztek w ujciu logicznym mamy z grubsza omwiony, szczegy w
innych rozmowach ju pady. Dlatego obecnie pojawia si zasadnicze
dla nas pytanie: jak postrzegamy wiat? Jak odbiera wiat osobnik o
cechach obserwatora, byt skomplikowany?
- Na przykad widzi.
- Rzeczywicie skoncentrujemy si na tym zmyle, jest dla nas bardzo
istotny, ale tu omawiane podejcie odnosi si do kadego, mechanizm
jest zawsze ten sam. Bo wiat jest jeden i regua zmiany jedna.
Po pierwsze, przyznasz, e nasze podczenie do wiata jest mae, a
wrcz niebywale skromne. Z caej puli dostpnych czstotliwoci, do
ktrych dobralimy si cakiem niedawno, z caej palety atomowych i
czsteczkowych struktur - z tego wszystkiego nasza konstrukcja moe
odebra niewiele. To trudno oceni liczbowo, ale myl, e jest tego
na sawetne "cztery procent" z caoci, nie wicej.
- Radzimy sobie, istniejemy.
- Tylko trzeba mie wiadomo, e poza dostpnym zakresem istnieje
ogrom moliwoci, ktrych nie sigamy, ktrych nie moemy osobicie
pozna. A tam przecie si dzieje, tam moe znajdowa si co mao
dla nas dobrego. Egzystujemy, eby skorzysta ze znanego ujcia, na
wskiej, wziutkiej ciece, ktr otacza z kadej strony ciemno,
dosownie ciemno - a ktra to cieka prowadzi z niewiadomego dla
osobnika zakresu w nieskoczone.
I jeszcze wicej, co wprowadza w obraz dramaturgi, a co wynika wprost
z ustalenia, e to zmiana i tylko zmiana: ta "cieka" buduje si w
3

kadej chwili. Fakt, umoliwia postawienia tego jednego i jedynego


kroku, co pozwala si przemieci - ale tyknicie dalej rozpada si
i przechodzi do historii; struktura i wszystkie elementy tej drki
w wiecznoci to tak na mgnienie, tylko na jeden krok.
- Wystarczy, ebym mg ci zobaczy.
- Tak... Ale, to po drugie, tylko ile wymagao wysiku, pilnego, a
niekiedy nawet bolesnego uczenia si, eby teraz, prawie dla siebie
niezauwaalnie (o ile co si nie zepsuje) mg tak rejestracj w
wiecie prowadzi i na jej podstawie wyciga wnioski o tym wiecie.
Przecie to trwa i trwa, a i tak na kadym kroku trzeba uwaa, co
by si nie osun w niebyt.
- Znw skrcasz w literatur, miao by o paszczynie...
- Po trzecie, teraz musimy przeprowadzi rekonstrukcj pocztkw w
naszym rejestrowaniu wiata, w postrzeganiu jako osobnik, ale rwnie
jako zbiorowo - musimy zastanowi si nad mechanizmem odbierania
zewntrznego do nas zakresu. Dzi ju sporo na ten temat wiadomo, a
jeeli doda do tego zaprezentowane wyej logiczne podejcie do ruchu
(zmiany) w zakresach fizycznie skrytych i nieoznaczonych, to - wanie
logicznie - moemy te pierwsze chwile odtworzy, nawet w szczegach.
I ma to znaczenie.
- Dlaczego? To po prostu fizyka.
- Jak najbardziej fizyka (i tylko fizyka), ale wielopoziomowa. A do
tego zasada, tok poznawania, powtarza si w kadym innym przypadku,
nawet w tym najbardziej generalnym, ktry stosujesz do definiowania
otoczenia.
- Wicej wiata.
- Fizjologicznie na pocztku jest chaos. Osobnik "rejestruje" (to w
adnym przypadku nie jest aktywna rejestracja) tak spltany oraz w
jego doznaniu zagmatwany stan energetyczny, e trzeba to zdefiniowa
jako chaos. Nie doskonay, poniewa rytm wiata wnosi regularnoci,
co dalej pozwala "zaapa wtek" w tym wszystkim, jednak przyznasz,
e to chaos...
Co "widzi" osobnik (czy zbiorowo) w chwili pierwszej? Jak wyglda
we wstecznej rekonstrukcji ten etap? - Najkrcej mona to uj jako
"cian", praktycznie jednorodn cian, na ktr skada si mozaika
mniej lub bardziej dynamicznie przemieszczajcych si plam - i ktre
z czymkolwiek trudno powiza, bowiem nie ma punktu odniesienia. Tak
to wyglda w zakresie widzialnym. I nie inaczej prezentuje si dla
kanau dwikowego, gdzie poszczeglne fakty s zbiorowiskiem drga
powietrza i nic, a raczej bardzo niewiele znacz (mwi niewiele, bo
jednak przychodzc na wiat pewien zasb dwikw ju posiadamy). I
ten sam opis mona przeprowadzi dla kadego zmysu, to zawsze jest
chaotyczny pocztek, "plamiasty" zbir oddalonych od siebie w czasie
i przestrzeni jednostek czego docierajcych do obserwatora. Kady
wyrniony z otoczenia element jest w tej rejestracji sam dla siebie
i niczego nie oznacza; zaczyna proces rejestracji, jednak nie jest
wiadomie postrzegany. Nie jest odbierany wiadomie, poniewa na tym
etapie (za)istnienia nie ma wiadomoci - nie ma stanu, ktry jako
wiadomo definiujemy.
- To oczywiste.
- A przy okazji, widzisz podobiestwo tego opisu i tak zbudowanego
obrazu zjawisk zachodzcych w osobniku i w wiecie - dostrzegasz w
tym analogi do "stanu pocztku", ktry jako fizyk (albo kosmolog)
4

ustalasz dla wszechwiata i chwili zero?


- Jeden wiat, jedna regua, tak to chyba ujmowae?...
- Dokadnie... Pozwl jednak, e nie bd wchodzi w kolejne detale
poznania, poniewa, jak nadmieniem, to z grubsza jest znane, a te
cigle nowe skadowe s w opracowywaniu - moesz to sobie doskonale
wyobrazi, po prostu szkoda na to czasu. Ale, co zrozumiae, przez
cao naszej rozmowy do tego bd si odnosi, to ujcie musi by w
naszej staej pamici, jest niezbdne.
Dlaczego niezbdne? Poniewa dzi, po wszystkich zakrtach historii
zbiorowej oraz osobniczej, po rozcignitym na lata (i miliony lat)
szukaniu zwizkw i regu w wiecie, szukania podstawowego rytmu w
tym docierajcym do nas z otoczenia "plamiastym" zbiorze danych, po
pokoleniowych zmaganiach z fizyk i logik - dzi znajdujemy si w
dokadnie takim samym punkcie-stanie jak noworodek: mamy przed sob
"paszczyzn ciany" z "plamami", ktr musimy zrozumie.
- Przesada.
- Nie, zapewniam. To nie jest nadmiernie literackie czy fantazyjne
opisanie obecnego momentu w dziejach, przed nami rzeczywicie co,
co najlepiej zdefiniowa terminem "ciana". To realna ciana, a na
niej (oraz w niej) zbir "plam", ktre co znacz... I wicej, ju
przeczuwamy, e w tym obrazie s gbokie zwizki, e jest sens, ktry
z jednej strony kusi "zrozumieniem wszystkiego", ale z drugiej jest
wyzwaniem i yciow koniecznoci - ju to wiemy, ale jeszcze tych
powiza nie dostrzegamy. Mamy przed sob wszystko, co mona z fizyki
wiata wydoby (zaobserwowa w dowolny sposb), ale to nie zmienia
faktu, e to dla nas przysowiowa ciana. Zauwa, e "chwili zero",
ty, jako fizyk, adnym mykiem nie przebijesz, widzisz jednolity stan
pocztku i subtelne "plamy", ale to dla ciebie realnie i faktycznie
ciana, dalszego dla ciebie nie ma. Po prostu nie ma. Moesz takie
"dalsze" postulowa (bo konieczne w tumaczeniu), w zapamitaniu i
chciejstwie rozgorczkowanego rozumu je modelowa, a nawet prbowa
opisywa tak lub siak (gwnie wzorami albo sowotokiem), ale poza
tak wyznaczon cian-paszczyzn danych si nie przemiecisz, nie
moesz. I wane pytanie: dlaczego? dlaczego to niemoliwe? Poniewa
tego "dalszego" dla ciebie nie ma.
A dlaczego nie ma? Bo nie ma elementw, ktre to by umoliwiay...
Tak, dalej nie ma dostpnego dla ciebie fizycznego nonika - dalsze
dla ciebie nie istnieje.
Przed nami ciana, ostatni punkt-etap-moment, ktry mona poznawa
fizycznym pomiarem. "Dalsze" to ju refleksja, czyli nadbudowana nad
rozpoznanym w jego "plamach" wiatem logiczna (re)konstrukcja. To ju
Fizyka.
- Duo sw, a tre... taka sobie.
- Mam wiadomo, e to ci nie przekonuje, dlatego - jak zawsze trzeba odwoa si do analogii, skojarze, moe i rozbudowanego za
pomoc sw zobrazowania, ale to konieczno. Zwaszcza e obecnie
opis dotyczy strefy granicznej, a nawet wykracza poza fizyk. Nie ma
innej metody na opisanie tego zakresu, musz posikowa si ujciami
wywiedzionymi z tutejszego obszaru i przenie je na "dalsze" - acz
zawsze z tym zastrzeeniem, e to logiczna (pojciowa) konstrukcja
i wspomoenie w dziaaniu, a nie detaliczne pokazanie zmiany w jej
przeksztacaniach.
- Analogia, prosz bardzo. Ale, upieram si, wiedza o rzeczywistoci
5

nie jest zbudowana z plam i chaotyczna, jednak atom istnieje, nawet


jeeli to dynamiczna struktura, s gry i doliny zbudowane z takich
atomw, wye i nie w atmosferze, zakresy temperatur, itd. Moe nie
ma wiedzy, ktr daoby si okreli jako ostateczn, o ile taka w
ogle istnieje, ale na pewno nie jest to etap pocztkowy - pierwsze
kroki, a nawet kolejne, ju zostay postawione.
- O to mi chodzi, o takie opisanie obecnego stanu posiadania. Mamy na
widoku owe grki czy nie, opisujemy zalenoci przestrzeni wesp
z czasem, mamy miarki i termometry w czym tam wyskalowane, widzimy
nawet gbi z jej mikro elementami oraz gbi z dalekimi gwiazdami
- rejestrujemy "fakty" od horyzontu do horyzontu...
I wanie w tym momencie, dokadnie w takim punkcie naszej wiedzy o
wiecie naley wprowadzi do opisu analogie, to konieczno, bez tego
si nie obejdzie. Na tym etapie dwie, ktre s ze sob funkcjonalnie
powizane i wzajemnie si dopeniaj.
- Obserwator, uk, strzaa i podobne?
- arty artami, ale obserwator w oczywisty sposb jest niezbdny,
bez niego nie ma ani wiata, ani jego mechanizmu, ani opisu. Tylko
e tym razem okolicznoci s nieco inne, to musi by rozbudowany i
nawet skomplikowany obraz.
- C za odmiana.
- Analogia numer jeden to "film" - film jako cao fabularna, wic
powizanie miejsca akcji i fabuy, ale i film w rozumieniu "kadrw",
poszczeglnych scen, ktre skadaj si na film. A analogia druga,
jak najbardziej czca si z pierwsz, to "sala kinowa" - czyli rzdy
krzese, logicznie rozmieszczone miejsca zasiadania faktw.
I jeszcze jeden, bardzo istotny element: ekran. Pachta biaego, od
sufitu do podogi materiau, na (i w) ktrym pojawiaj si dostpne
obserwatorowi zjawiska, dowolnie pojte fakty. Czyli wspomniane przez
ciebie grki i doliny, wye i nie, poziomice, izobary, i tak dalej.
Nie ma znaczenia co konkretnie, chodzi o symboliczne pokazanie, e
w/na takim zakresie pojawia si, istnieje i przeksztaca si to, co
sobie jako fizyk notujesz - podkrelam, kady fizyczny fakt. cznie
z samym obserwatorem, co zrozumiae, przecie on rwnie zawiera si
w tak zdefiniowanym "ekranie".
- Ale ekran to paszczyzna, a wiat to czas, przestrze, a nawet tu
i wdzie wicej wymiarw.
- Bo to symbol, analogia - wspomoenie w zrozumieniu. To, e sobie
te wymiary w oparciu o wzory ustalasz w wiecie, to nie oznacza, e
one realnie istniej, przecie te wzory to rwnie tylko abstrakcje
- a nawet, zanalizuj takie ujcie, to analogie, metoda na oddanie w
strawnym dla ciebie ksztacie zakresu zjawisk, ktrego inaczej w aden
sposb nie poznasz. Znasz przecie te idce przez wieki dywagacje,
czy matematyka to realny fakt, czy te poprawna logicznie konstrukcja,
ale za ktr nic namacalnego si nie kryje.
Takie pytanie: czy abstrakcja "ekran" rni si czym od abstrakcji
"wymiar"?... Milczysz, i dobrze, bo w adnym zakresie si nie rni,
w sensie gbokim chodzi o to samo. Wszak nie bdziesz dowodzi, mam
tak nadziej, e to miejsce zaistnienia pojcia i operacji na mim
jest czynnikiem decydujcym, e to pochodzenie symbolu uszlachetnia
operujcego nim osobnika oraz tre przez ten symbol przenoszon. I
e dlatego naley j wywyszy, natomiast inne ju tego godne nie s,
bo takie codziennie pospolite...
6

- Czepiasz si.
- Nie tak bardzo. Praktyka jest taka, sam przyznasz, e im czciej
w opisie pojawia si niezrozumiae sownictwo, im bardziej ono wobec
wiata dalekie, a krelone schematy bardziej spltane-nieoznaczone,
tym dla tworzcego lepiej. Bo prostota jest podejrzana - jak atwe i
przyjemne, to na pewno prostackie... Rzeczywisto, tak si powiada,
jest tak skomplikowana, e zapewne nigdy jej nie poznany, jestemy
na pocztku drogi, ktra biegnie w nieskoczono. Tylko nie bierze
si w tym dowodzeniu pod uwag tego, e wzmiankowana "rzeczywisto"
to nie skomplikowanie do n-wymiaru, ale prostota - e to tak proste,
e ju prostsze by nie moe. e ta "prostota" wymaga morza sw na
oddanie, to inna sprawa, wynika z naszego sposobu dziaania.
...
- I jest sobie "ekran"...
- Paszczyzna symbolizujca obecny stan wiedzy. Paszczyzna, ale z
kilkoma rozpoznanymi ju wymiarami - niby "pasko" ciany, tylko
e symbolizuje to, co widzimy. Czyli "gry" i "doliny", "wye" oraz
"nie" - i "foton", i "komrka", i podobne...
Dowcip tego ujcia polega na tym, e w maksymalnym stopniu zbiene
jest do tego, co ju robimy. Przecie te wszelkie mapy i schematy, i
dowolne szkice, to na/w paszczynie notowane w jaki sposb stany
wiata. - Widzisz oczami "izobary", a umys "widzi" w tym pionowy i
fizycznie (realnie) dziejcy si rozkad cinie w wyu albo niu;
krelisz na kartce zawijas, a dalej kolejny - i stwierdzasz, e to
poziomice gry, ktra w terenie ponad ustalony za odniesienie poziom
wystaje (ponad poziom, ktry traktujesz za prg zaistnienia). I dla
ciebie, zauwa, wystajce ponad prg jest rzeczywicie gr, tak do
tego si odnosisz - a to tylko "kreseczki" na paszczynie.
Wszelkie "mapy" to nic innego, jak paszczyzna (wielowymiarowa), w
ktrej zakodowane (odwzorowane) jest realne zrnicowanie. I musimy
tak postpowa, eby uchwyci, zrozumie otoczenie i zjawiska (w ich
czasowo-przestrzennej zoonoci).
I wicej jeszcze, ten sam tok "mapowania" wiata stosujesz w innych
rejonach, pozornie odlegych. Bo czy inaczej rozrysowujesz tak zwany
"atom"?, zastanw si. Ten logicznie czterowymiarowy co najmniej dla
ciebie konstrukt, to w (z)rzutowaniu na kartk papieru zbir podobnych
(analogicznych) zawijasw, ktre krelisz dla gry - skala ukazanych
zjawisk inna, ale schemat dziaania dokadnie ten sam. I wynik ten
sam.
I jeszcze, a obraz, ktry powouje do istnienia malarz, czy to nie
paszczyzna - paszczyzna, do ktrej ile tam "wymiarw" dodajesz w
trakcie ogldania? Przecie obraz to "zabazgrana kartka", do ktrej
histori ("wymiary") dopisujesz w kadym swoim spojrzeniu - zauwa i
uwzgldnij to, e obraz bez twojej interpretacji to pusty fakt, nie
istnieje... I dalej, znasz te nowoczesne obrazy, na ktrych rozpdzony
w dziaaniu na abstrakcjach malarz umieszcza kilka znakw, na przykad
w postaci figur geometrycznych, czy wrcz tylko nanosi lady pdzla
z niewielkimi odcieniami farby. I pytanie: dlaczego w odbiorze (dla
niektrych) jest to ciekawy opis wiata, dlaczego s zainteresowani,
a niekiedy zachwyceni? Czy to "samoistna gra kolorw" w taki sposb
na nich dziaa?...
- O gustach si nie dyskutuje.
- Bd, powany bd. Bo to nie jaki mityczny (czy mistyczny) gust
7

si za tym kryje, ale zasb danych zgromadzonych o wiecie w gowie


osobnika. Widzi paski, dwuwymiarowy obraz, ale eby go zdekodowa
i zobaczy jego "tre", odnosi do caego zbioru danych, ktre przez
swoje ycie zebra - za kadym jego (naszym) spojrzeniem, za kadym
najmniejszym nawet elementem tego spojrzenia lokuje si historia, i
to historia osobnicza oraz zbiorowa. Widz "kwadraty" na/w obrazie,
dla kogo to nic wicej jak kreski na paszczynie, ale dla mnie to
sigajce szeroko-wysoko-gboko-(i w latach) chwilowe (tu-i-teraz)
doznanie - widz "plam" na cianie-ekranie, a to jest dopenione w
mojej gowie osigniciami pokole; odniesieniem jest cao zebranej
wiedzy, ktra w chwili obserwacji jest poniej progu (tu: w zakresie
ciemnym i "podwiadomym"). Ale jest konieczna, ebym w aktualnoci
mg stwierdzi, e to jest pikne, adne, interesujce, mdre. Ja
wiem, e ten obraz jest takim, poniewa punkt chwili osadzony jest
w (nieskoczonym) zbiorze chwil; chwila "teraz", ktrej dowiadczam,
to jest podbudowane (unoszone) yciorysem i wszelkimi doznaniami - i
dlatego jest zrozumiaa.
Widz w aktualnoci i punktowo - ale "widz" dlatego, e to szczyt
gry (z odniesieniami do wszystkiego).
...
- Czyli "mapa" jest w nas?
- Oczywicie, rola obserwatora jest niezbywalna - nie ma wiata poza
obserwatorem.
A jak ju o osobniku obserwujcym mowa, to warto go odnie do tych
analogii i umiejscowi na ich tle, to ma znaczenie...
- "Sala kinowa"?
- Niech bdzie, cho zamierzaem rozpocz od "filmu", poniewa to
historycznie fakt pierwszy... Taka sytuacja badawcza: wielka, a co
najwaniejsze, ciemna sala kinowa. W miejscu wiadomym ekran, czyli
pachta (paszczyzna) materii, na/w ktrej rozgrywa si fabua. Mam
nadziej, e cho takie dowiadczenie dostpne jest dzi mao licznej
grupie, to jednak obecne w myleniu i atwo przyswajalne.
Przed ekranem stoi obserwator i pilnie, maksymalnie pilnie notuje to,
co si na nim dzieje. Ten ekran to wszystko, co moe dojrze, wicej
niczego nie ma. Tylko "ekran" i "plamy" w ruchu.
Przy czym, mimo e to ju pado, powtrz: obserwator, byt obserwujcy
fizycznie jest elementem "ekranu", dla wyrazistoci (tu: logicznie)
umiejscawiam go przed, ale to zabieg wspomagajcy, obserwator jest
skadnikiem wiata, ktry w zapale poznaje (bo musi). Jednak trzeba
mie wiadomo, e poznaje "od rodka" - doznaje zmian zawierajc
si w niej, ale poznaje jako byt zewntrzny ("stoi z boku").
Wanym elementem tego zobrazowania s "rzdy" krzese, ktre znacz
(zapeniaj) "sal", za chwil wicej na ten temat. Wane jest to,
e s rozmieszczone logicznie, a wic w policzalnych (oraz staych)
"odstpach", e zawarto rzdw jest regularna, e rozmieszczenie
"rzdw" w gb (od ekranu a po najdalsze) jest takie, e najbliej
s mae i "przenikliwe" fakty, a im dalej, tym bardziej rozbudowane
i "zasobne" w si (raenia). I e w caoci tak zabudowanej "sali"
nie ma chaosu, to przewidywalnie (policzalnie) rozmieszczone fakty i
elementy wiata.
- A "film"?
- Dopenia zobrazowanie, pozwala zrozumie, jak i dlaczego "cienie"
na/w "ekranie" si przeksztacaj. "Sala kinowa" wnosi zrozumienie,
8

dlaczego i jak pojawiaj si "wiry" na mapie-ekranie, a analogia w


formule "film" opowiada, dlaczego i jak te "zawirowania" zmieniaj
si i dlaczego tak to si prezentuje obserwatorowi.
- Omawiamy wic "seans filmowy"? Momenty bd?
- Wycznie.
- I o to chodzi.
- Jeszcze doprecyzowanie do "filmu", co zarazem jest ju wstpem do
streszczania "fabuy". Znw musz zrobi zastrzeenie historyczne,
bo w tej analogii chodzi o film w starym znaczeniu - czyli paskiej
tamy celuloidu, na/w ktrej zawieraj si poszczeglne sceny, tu w
postaci "klatek" (kadrw), a poniewa tama przesuwa si w znacznym
tempie, obserwator widzi na ekranie ruch. - To oczywicie nie musi
by dokadnie takie odniesienie, ale poniewa chodzi o sal kinow,
to takie skojarzenie nasuwa si samoistnie. To moe by na przykad
talia kart, a jeszcze lepiej - chyba to pamitasz - zbir uoonych
jedna za drug ramek do rzutnika, kiedy co takiego byo. Dlaczego
tak, to za chwil padnie. Najwaniejszym elementem tego ujcia jest
nastpowanie po sobie "kadrw" filmu (jednostek, kwantw).
- Fabua to wiat w przeksztaceniach, tak?
- Owszem. Ale cigle i zawsze z tym niezbdnym dodatkiem, nigdy do
podkrelania tego, e "tre" jest w obserwatorze, a realnie dzieje
si tylko zmiana (ruch "czego" w "niczym")...
Dobrze, mamy tego naszego osobnika zapatrzonego w ekran, na ktrym
dziej si, jak to okrelie, "momenty". Czyli co? Realnie, sam to
przyznasz, wida jedynie "plamy", kolorowe czy nie, to nie ma teraz
znaczenia, ale niewtpliwie to s plamy - omawiana sytuacja odnosi
si do zjawisk z przedziau widzialnego, wic plamy wiata. To, e
nazywamy je sobie "wyem" czy "niem", to rwnie nie ma znaczenia,
chodzi o to, e to "plama". e dzieje si, e zostaa wykrelona w
czterech wymiarach fizycznie (proces dokona si realnie) - fakt, ale
to tylko i zawsze "plama"; na mapie, na ktrej pogodziarz zaznacza
rozkad zmierzonego cinienia, po prostu jest plama. Owszem, dobrze
zdefiniowana wartoci brzegow - w/na tej kresce granicznej lokuje
si strefa oznaczajca t warto cinienia, ktr przypisujemy do
wyu lub niu, a dalsze to ju inne (pokrewne, jednak inne). I jest
jasno w temacie, wir zosta opisany...
I pytanie: czy to ju wszystko? Czy tak zaznaczona na mapie plama to
ju cao? Zastanw si. Czy obserwator, ktry to notuje i w taki
sposb definiuje (tu jako wy atmosferyczny), czy on widzi wszystko,
czy moe w peni wyjani taki fakt przyrodniczy?
- Pytanie zbdne, nie moe. W najlepszym przypadku dokadno jego
opisu siga dwu, trzech dni, a bywa, e ju po godzinie prognoza do
kosza si nadaje.
- Prawda, ale fizyczna.
- Sugerujesz?...
- Niczego nie sugeruj, stwierdzam: fizyk widzi "wir" energii, ale
dlaczego on si pojawia, dlaczego si zmienia i jak, dlaczego znika
gdzie tam - to dla ciebie, ktry notujesz takie "fakty", wiedza z
zakresu niedocieczonego. Ona dla ciebie nie istnieje.
Dlaczego? Oczywisto: eby ustali powody zaistnienia czy zanikania
faktw, musiaby stan "przed" - przed "ekranem". A to, ju chyba
masz tego wiadomo, niemoliwe. Dla ciebie, dla fizyka, to w aden
sposb niemoliwe. - Powd, o powd si dopytujesz? Jeste zwizany
9

ze zmian na/w "ekranie". Kiedy jest zmiana, jest pomiar, ale kiedy
zmiana (lub fakt) zanika, nie ma pomiaru - proste, jak budowa wiesz
czego.
- Dobrze, niech bdzie. Ale na jakiej podstawie, w jaki sposb mona
tego "przemieszczenia" si przed ekran dokona? Jeeli powiesz, e
logicznie, to tyle i ja wiem. Nie pierwszy tak powiesz. Zreszt te
tak pogardliwie przez ciebie traktowane wzory wiedz o tym wnosz,
problem tylko w tym, e trudno si w nich rozezna.
- Wzorw nie odrzucam, tylko mam wiadomo, e tre, ktra za ich
wspomoeniem si pokazuje, e ona jest zmieszana, nieostra, po prostu
zsumowana z wielu "plam" (warstw). Odwoam si do analogii z filmem
i obserwowanej fabuy, w tym momencie jest bardzo pomocn - poprzez
odniesienie do scenerii, ale take wspomnianych wzorw.
Zastanw si, co zobaczysz, co zarejestrujesz na ekranie (cianie),
kiedy bdziesz rzutowa na paszczyzn sceny z filmu? - Tylko taka
uwaga techniczna: nie kadr jeden po drugim, jak w filmie linearnym,
nie nastpczo, ale wszystkie cznie. Pocie film na kawaki, masz
je ustawione w kolejnoci (jak ramki w rzutniku) - i puszczasz przez
wszystkie strumie wiata. Co zobaczysz na ekranie?

- Co zobacz.
- Uciekasz od odpowiedzi. Owszem, co si pojawi, to prawda, ale w
tej chwili zasadniczym pytaniem jest, co oraz jak bdzie wygldao?
Czy to bdzie fabua filmu, czy wyrnisz poszczeglne sceny - czy
moesz w takim "skompresowanym" na przestrza ujciu dojrze fakty
i szczegy? - Czy wyrnisz, okrelisz kolejno nastpowania scen,
czy w ogle co ostro na/w "ekranie" wyodrbnisz?
- Co bdzie wida.
- Jak najbardziej. Tylko e to "co" bdzie niebywale spltane ze
wszystkim innym. Zamiast "fabuy" filmu masz jeden "paski" kadr, i
to ten kadr jest dla ciebie caoci (i wszystkim). Tak (z)rzutowana

10

na/w ekran akcja - ktra w ramach filmu dzieje si na przestrzeni i


w czasie - ona scala si dla ciebie w jedno ujcie, w jeden zmienny
wir energetyczny, ktry postrzegasz cznie. Ktry, to wane w tym
ujciu, budowany jest z jednostek (i stanw chwilowych), ale ktry
dla ciebie jest sum tych "paskich" kadrw - naoeniem si ich w
twojej obserwacji w jeden fakt. Poszczeglne "kadry" filmu realnie
s od siebie odlege (widzisz to?) - s oddalone o jednostk i tym
samym skwantowane - ale ty widzisz je cznie, bo "przerwy" midzy
nimi zostay w tym obrazie zrenormalizowane (usunite), rejestrujesz
cigo jednego kadru, kiedy to wielowymiarowy film.
Widzisz to "skompresowanie" obrazu w jedno? - Widzisz t wielo,
ktra dla ciebie staa si (rozmazan) jednoci?
I teraz, na bazie powiedzianego, zadaniem opisujcego - ktry ju o
tym "scaleniu" w jedn scen wie - jego zadaniem (logicznym) jest te
poczone sceny oddali od siebie, rozsun, podzieli na kadry - w
sposb dla siebie zrozumiay opracowa. Nie ma znaczenia, jak to si
zrobi, to moe by drobienie matematycznego wzoru (niewykonalne, to
ju wiadome), to moe by fizyczne drobienie wiata (nie da si) to moe by filozoficzny (abstrakcyjny, logiczny) namys. I to jest
jedynie dostpny tok dziaania.
A najlepiej przy pomocy analogii, w tym przypadku skonstruowanej na
zasadzie filmu w sali kinowej. Tu wida, tu sycha - tu kady zmys
ma zastosowanie.
...
- Rusza projektor, i?...
- I "co" pokazuje si na ekranie. A skoro to film z fabu, warto
zastanowi si, co wida i jak wida...
Wspomniae wczeniej, e widzisz atom lub podobne i e to badasz w
zapale poznawczym. I teraz, w nawizaniu do powiedzianego o ekranie
i paszczynie (poznania), w odniesieniu do zobrazowanie tego jako
zoenia "kadrw" filmu, ktre s dla ciebie jednoci obserwacyjn,
warto zastanowi si, jak "naprawd" to wyglda, i dlaczego tak. I
jest to istotne zagadnienie. Bo czy, jako fizyk, widzisz fakt, czy
"cie" na "ekranie"-cianie?
A w ogle, warto spyta generalnie: co to znaczy "fakt"?
- Cienie, jaskinia, do tego nawizujesz?
- Tak, ale na zasadzie dalekiego skojarzenia, jako odniesienie oraz
konieczny w tych okolicznociach ukon wobec historii. A rwnie i
dlatego, e cho to moe i pospolite, literackie zobrazowania, to z
uwagi na ich przystawalno do codziennoci, przez ich zakotwiczenie
w naszym poznaniu i naszym opisywaniu poznanego - e s doskonale z
tego powodu zrozumiae. A przecie o zrozumienie gwnie chodzi, a
nie o wielopitrowe konstrukcje, w ktrych nieatwo si odnale i
ktrych lady trudno odszuka w otoczeniu. Maksymalnie prosty opis
to jest to, e jeszcze raz podkrel.
- Czyli, twoim zdaniem, "atom" to cie? Tylko gdzie jaskinia?
- Jaskinia? Ale to oczywiste, to "ekran"-ciana, to wielowymiarowa
paszczyzna. Za chwil sam to stwierdzisz... Dobrze, czym jest tak
zwany "atom"?
- Elektrony, protony - jdro i pustka...
- Tak. Opis poprawny, ale cakowicie bdny. To, co dla ciebie jest
atomem, co tak skrupulatnie wyliczasz, a co poznawae przez iks z
okadem wiekw (i tysicleci), to przede wszystkim zoenie. Zreszt
11

z tej wyliczanki to wynika samoistnie, jakby to bya jednostka, to


jej by nie podzieli. A po drugie (i najwaniejsze): to zewntrzne
zdefiniowanie, to opis przeprowadzony przez obserwatora, ktry wobec
postrzeganego faktu lokuje si na zewntrz.
- Wntrze, co by pod tym nie rozumie, jest z zasady niedostpne nieoznaczone.
- Znw fraza, ktra tak ci denerwuje: dla fizyka, dla zawierajcego
si w zmianie (i efektu teje), dla kogo takiego faktycznie wntrze
"atomu" jest niedostpne. Nigdy i nigdzie. Cho, przyznaj, cigle o
to si zabiega - przecie te rne machiny, zderzacze i podobne, to
w tym celu.
- Wolno bo wolno, ale...
- I "ciana", na kocu tego czogania si jest ciana. Paszczyzna
oraz filmowy taniec plam na ekranie... Tyle w temacie, za duo o tym
mwimy. A "atom" czeka, eby go przewietli...
Ot to, sowo "przewietli" jest tu jak najbardziej na miejscu, o
tym chc teraz powiedzie, to pozwala zrozumie taki tam atom, a te
wszelkie inne (przecie "atom" tu za przykad robi)...
Ponownie odwoam si do zobrazowania, w ktrym poszczeglne "kadry
filmu" ustawiamy jeden za drugim - kadry, czyli "paskie" i chwilowe
stany tworzce-skadajce si w rejestrowan przez ciebie zmian (to
s te sawetne "tyknicia kwantowe"). Nasze zadziaanie w film byo
takie, e kawakujemy cigo fabuy notowanej w wiecie, ustalamy
"porcje" czego w oparciu o jakie kryteria; kwantujemy zmian w celu
jej zrozumienia (uchwycenia; zmiany cigej nie zdefiniujemy) - ale
zawsze musimy mie wiadomo, e na samym dole s tylko jednostki w
ruchu, nic wicej. - W tym przypadku nasze dziaanie dotyczy atomu
(tego, co za taki stan uznajemy).
Logicznie, jak wyej pao, na dnie jest jedynka czego w ruchu poprzez
nico - znane, zrozumiae, inaczej nie moe by (bo sprzecznoci).
Ale to oznacza, e jest najmniejszy "skok" w tym przemieszczaniu si,
e ruch jest niecigy. Na najniszym, w naszym spojrzeniu ju nie
wystpujcym zakresie (fizycznie nie mona w to wej poznaniem), tu
jest "przerwa" (pustka, zero), ktra oddziela jeden "kadr" (stan) od
drugiego - i zawsze jest to przerwa na stan jednostkowy (to zawsze
odlego "na jedynk"; wiksza nie moe zaistnie, poniewa proces
traci spoisto, rwie si - wiksza przerwa oznacza, e to ju inny
fakt)...
Tym samym, zauwa, mamy zdefiniowan odlego kwantu ("kadru") od
nastpnego, mamy elementarny skok, nie mniej, ale i nie wicej (o ile
"fabua" ma by zachowana). Mamy jednostk zmiany.
I teraz - film to zazwyczaj duga sekwencja zdarze, trudno obecnie
odnosi nasz eksperyment do wszystkich zawartych w nim scen, nie o
to chodzi. Dlatego skupimy si na jednym wtku, np. na osobowoci w
ramach filmu, jednym wyrnionym z ta fakcie - ot, wybrae sobie
co do analizy, bo si spodobao. Atom nie atom, nie ma znaczenia. I
ten element pojawia si w ktrej scenie, trwa pewien okres czasu, a
nastpnie zanika. Wniosek jest oczywisty: musz do jego poznania (z
dostpnej caoci) wybra te kadry, ktre go zawieraj, na ktrych
widz jego posta (fizyczn dla mnie). Czyli to zawsze jest skoczony
zbir "scen", jest pocztek, rodek, zakoczenie - jak w porzdnym
scenariuszu by powinno.
- Ale atom to dynamiczna struktura, to ruch, e a.
12

- Do tego zmierzam, nie przerywaj. - Skd ten ruch oraz zmiana? Mamy
oto kilka, kilkanacie "zdj" (ktre symbolizuj stany chwilowe),
tak sobie upraszczamy nasz eksperyment. Tylko e realnie, trzeba o
tym pamita (i mie tego wiadomo), w skali o ktr tu chodzi, a
wic o te "drobiazgowe tyknicia" (kwantowe), tam jedynek ("klatek
na sekund") jest wiele, z naszej perspektywy nieprzeliczalnie wiele,
to pdzi, e ho-ho...
I zestawiamy te kadry filmu w kolejnoci. Jeden-zero-jeden-zero. I
tak ca wybran "scen" porzdkujemy. - Wspominaem, e najlepszym
oddaniem jest postrzeganie tego jako uszeregowanie w pakiet kadrw
i ramek do rzutnika - pozwala zrozumie, a wyprodukowane tak obrazy
atwo i przyjemnie podpowiadaj, co i jak si dzieje... Widzisz to,
masz przed oczyma elementy naszego eksperymentu?
- Tak.
- To dziaamy. Co naley w tym momencie zrobi? Oczywicie puci
przez tak zestawiony zbir strumie wiata, oczywicie po to, eby
na ekranie (cianie) co si nam pojawio. - Widzisz ten strumie,
ktry przedziera si przez "kadry" (klatki) filmu? Widzisz "obraz"
wytworzony na paszczynie? Widzisz ostro?
- W miar ostro.
- No nie, kolego, jak moesz mwi, e widzisz ostro - bd, bd i
jeszcze raz bd.
- Ale widz, szczerze.
- Przecie ja wiem, co ty widzisz - problem w tym, e ty nie wiesz,
co oraz dlaczego tak widzisz. Opowiadasz o swoich wraeniach, o tym,
co jako fizyk stwierdzasz - i oczywicie opisujesz prawd, niczego
wicej nie ma. Ale, powtarzam, to spojrzenie z boku (z zewntrz), to
zobrazowanie jedynie dla ciebie moliwe, ale nie jest ani ostre, ani
jednoznaczne. I o to teraz gwnie chodzi. I dlatego z uporem (i na
rne sposoby) do tego wracam. Zawierasz si w zmianie, jeste bytem
budowanym przez zmian, doznajesz jej na wszelkie sposoby - ale nie
moesz swoim pomiarem wnikn "do koca" (do dna) w proces, poniewa
elementy tego procesu tworz twoje poznanie.
Musisz odnotowa sobie gboko i powanie w pamici, e nie mona w
rzeczywistoci nigdy i niczego dojrze w ostrej, cile okrelonej
i jednoznacznej postaci - to niemoliwe.
- Dlaczego?
- Jeszcze raz, co widzisz na cianie?
- Mam powiedzie, e "plamy", o to ci chodzi?
- Plamy, plamy - sowa, sowa. Nie, plamiasto wiata w omawianym
tu "rzucie" na/w paszczyzn to oczywisto. Chodzi o "ziarnisto"
i "zwiewno" tych plam, tak to okrel - oraz o to, co z nich si
sumarycznie tworzy...
- Nie rozumiem.
- Zastanw si, co zawieraj poszczeglne kadry filmu z wyrnionym
przez ciebie faktem (tu w postaci "atomu"). Co tu jest wane? e w
ramach jednego kadru jest jaki rozkad elementw tworzcych obiekt.
I wicej: jest to skwantowany (i unikatowy) rozkad elementw, taki
"odcisk palca" w caoci zbioru. Istotne jest tu to rozoenie. S
elementy, musi by ich rozmieszczenie w czasie-przestrzeni "kadru";
kady postrzegany przez ciebie fakt (kady, co by nim nie byo), to
zoenie. - A co to znaczy, e zoenie? e jeden element budujcy
obiekt znajduje si na/w brzegu, e inne elementy s w rodku, inne
13

jeszcze pomidzy tak wyznaczonymi punktami zasadniczymi. A jeszcze


kolejne albo do niego si zbliaj i kiedy tam bd go tworzyy (w
jego struktur wejd), albo wrcz oddalaj si "do nieskoczonoci"
(po pokonaniu licznych i skomplikowanych zakrtw - "przetrawieniu").
Rozumiesz?
To nie jest i nie moe by ostro i jednoznacznie wyrniony stan w
rodowisku - bo to nigdy nie jest ostro zdefiniowane. Co pozyskuje
si do istnienia, co si traci, a obserwowana konstrukcja to tylko
(i a) dynamicznie zmienny efekt czny. I dlatego nigdy w peni i
dokadnie do ustalenia. Fizycznie nie ma ostrych granic.
- Niech bdzie.
- Kadr dostpnego dla nas fizycznie filmu, eby cign t analogi,
zawiera rozrzucone w przestrzeni (to relacje, czno "na jednostk"
midzy elementami zawierajcymi si w ramach kadru) oraz czasie (to
relacje, czno "na jednostk" midzy kadrami) punkty-stany. Tylko
tyle i a tyle.
Zobacz, w ramach jednej chwili elementy czego s jako rozoone kady z nich pdzi, ale znajduj si wobec siebie w cile okrelonym
pooeniu. I jeeli s odlege na jednostk, to zachodzi midzy nimi
funkcjonalna czno (nie ma przerwy midzy nimi i razem buduj w
twoim pomiarze konkret). I zauwa, to ten rozrzucony "po paszczynie
kadru" zbir jednostek (oraz w tej konkretnej chwili, ktr badawczo
sobie unieruchomie), jest "kwantem filmu" oddajcego rejestrowany
fakt.
Ale, teraz istotne - mimo e w ramach kadru ustalasz elementy i ich
jednoznaczne pooenie, to sumaryczny obraz jest nieostry, rozmyty statystyczny. Widzisz to? ...
Co zrozumiae, w tak prowadzonym eksperymencie znaczco uatwilimy
sobie zadanie, mamy tylko kilka elementw, jednak nie mona zapomina,
e na kady (nawet najmniejszy fizyczny stan) trzeba ich wprowadzi
do oblicze duo wicej, przecie fizyczny obiekt to "skondensowany
py nieskoczonoci", warto mie tego wiadomo.
- No...
- Rejestruj brak przekonania. Wic jeszcze raz... Spjrz na zestaw
kadrw filmu, ktre uporzdkowalimy w postaci zbioru, tu w postaci
ramek do rzutnika. Taki czasoprzestrzenny prostopadocian, w ktrym
kadr od kadru jest oddalmy na jednostk. I wyobra sobie, e jest na
nich "sfotografowany" atom, na przykad atom. Jak bdzie wyglda w
twoim zewntrznym (z boku) ujciu?
- Troch tu, troch tam, bdzie rozwleczony w czasie.
- I przestrzeni, nie zapominaj. Przecie ramka od ramki znajduje si
o pewien dystans, to nie tylko jednostka czasu, ale i przestrzeni.
Piknie, o to chodzi. Najwaniejsze jest tu to "rozcignicie" - e
elementy, ktre w ramach jednego kadru s rozmieszczone po orbitach
i s ze sob powizane, tak samo w kolejnych kadrach cz si, s
jednostk i zborn w pewnym zakresie "osobowoci". Poczyy si w
t jednostk (tu: atom), trwaj w dynamicznej stabilizacji na takim
a takim zakresie (kadrw filmu), a nastpnie zanikaj w tle.
I teraz zrb takie dziaanie mylowe: pocz w pionie i poziomie (w
ramach jednego kadru - i jednoczenie midzy kadrami) punkty, ktre
przynale do wyrnionego konkretu, co widzisz? Przyporzdkowae
do siebie elementy, przyszpilie w jedno zbir?
- Tak. Skoro to czasoprzestrzenna struktura, to oddaje kolejne etapy
14

i odmiany faktu. Tylko e obserwuj je jednoczenie.


- Ot to, ustawie si na pozycji obserwatora idealnego, ktry ma
wgld we wszystkie stadia procesu tworzcego fakt - procesu, ktrego
realnie (fizycznie) nigdy nie ma. Jest przecie tylko stan chwilowy,
przypominam.
- Ale jest atom.
- Nie, zoenie w atom, ktre rejestrujesz dlatego, e widzisz wolno
i z boku - za moment o tym wicej. Widzisz "atom" na zasadzie muchy
uwizionej w bursztynie - w wyodrbnionym w wiecie zakresie zmiany
energetycznej jest zawarty zbir elementw, ktre s wobec siebie (i
dla ciebie) w cznoci, s zwizane funkcjonalnie. Zbiego si na
moment w taki stan, zaraz si rozpadnie (powstaje i ginie cigle). I
ty to scalasz w jedno faktu. Ty to scalasz.
...
Obecnie ponownie spjrz na obraz na cianie. Skoro jest to (z)rzut
na/w paszczyzn caego (licznego) zbioru stanw chwilowych, skoro
odbija si w tym obrazie wszystko, co w kadej chwili skadao si na
"atom", co tworzyo go w kadym momencie i punkcie - to co zobaczysz
jako wypadkow, czn, skompresowan do jednego "faktu" konstrukcj,
co zarejestrujesz?
- Opisz to jako "mg", "chmur", "rj" jednostek, ktre skadaj
si razem w plam o postaci "elementu".
- Robimy postpy. Dobrze. A okrelenie "chmura" co ci przypomina,
co?... Nie musisz odpowiada...
Kolejne, zauwa, e tych jednostek w ramach poszczeglnych "scen"
jest duo, fizycznie ogrom - tylko e realnie nie musi tak by. To
nie sprzeczno. - Oczywicie w "stanie chwilowym" (jednym kadrze),
o ile opis bdzie prowadzony w strefie granicznej, czyli prostej z
nieskoczonoci do nieskoczonoci, to w tym ujciu pojedynczy kadr
zawiera jednostk, i koniec. Ale znajdujemy si w ramach zbioru o
cechach (wszech)wiata, a to oznacza, e "prosta" jest zaptlona, a
po drugie tych prostych tworzcych jest co najmniej kilka. Czyli w
efekcie do jednego "kadru" naley wprowadzi kilka jednostek i nie
wicej (wicej wniesie zaburzenia, chaos).
- Czy to ma znaczenie?
- Tak, poniewa zmienia obraz, a raczej go "wyostrza". Dlaczego? Bo
w miejsce nieprzeliczalnego zbioru elementw, ktre tworz "chmur"
na ekranie, mog wprowadzi kilka jednostek - tyle e w ruchu. Tyle
e w znacznie wikszym pdzie od tego, ktry mog w/na swoim poziomie
zanotowa. Tam si krci tak, e wist i bysk, a tu foton, atom czy cokolwiek daje si pomaca; tam, podprogowo, po wielekro "co"
si z punktu do punktu przesunie, a ja mam stao gruntu pod nog
i mog zrobi krok; tam zmiana, tu stabilizacja jako efekt zmiany tam dynamika, tu konstrukcja w dynamicznym trwaniu... Jestem bytem
skomplikowanym, rozbudowanym, rozcigam si w czasie-przestrzeni ale dlatego jestem takim i dlatego tak postrzegam wiat (i siebie),
e tam to si tak zmienia; ogarniam swoim spojrzeniem ogrom faktw,
ale one dla mnie s jednoci (i jednostk); "widz" w pomiarze (lub
wzorem) "chmur" elektronw, a to tylko zoenie "zdj" ukadajce
si w "fabu atomu". Itd.
...
- Zazwyczaj film to kilka scen i kilku bohaterw...
- Uwaga jak najbardziej na miejscu, idziemy dalej w naszym opisie,
15

tym razem w formule "sala kinowa". Z jakiego powodu musz teraz do


zobrazowania wprowadzi "otoczenie"? - Rozejrzyj si, jeden wiat,
jedna regua, a tu, prosz, mnogo dajcych si zaobserwowa faktw
i elementw, "bohaterw" filmu, jak to okrelie. Widzisz ekran i
jego skadowe, czysz je w konstelacje gwiazd czy atomw, robisz to
na bazie jako ustalonych wasnoci, a dalej operujesz nimi i masz z
tego korzyci. Tylko pytanie: dlaczego jest to zbir, a nie jeden i
caociowy "atom"?
I tu pojawia si odpowied: to jest "atom". - A raczej, e naley do
zagadnienia podej dokadnie tak samo, jak do atomu, wyrnionej w
tle jednostki.
Zrozum, nie ma znaczenia, czy opisujesz fakt czy zbir faktw, na/w
ekranie, na/w "paszczynie wielowymiarowej" - ktra to abstrakcja
symbolizuje dla nas rzeczywisto - w takim zakresie nie jest wane,
czy "przewietlasz" jeden atom, czy "atom"-wiat, zasada dziaania
(tu: "przepuszczania strumienia wiata") jest dokadanie ta sama i efekty s te same. Skala inna, zgoda, ale mechanika eksperymentu
ta sama.
- Bo wiat jest jeden i caociowy, o to chodzi?
- Nie, ale jeeli tak to zrozumiae, niech bdzie. "Wszechwiat" w
twoim ujciu jest rzeczywicie jeden i jedyny (i nieskoczony), wic
moesz tak do tego podej, logicznie zreszt to poprawne, tylko e
odnosi si do Kosmosu, ale to drobnostka. Skoro to jeden mechanizm
zmiany, to nie ma znaczenia, czy bierzesz do analizy fragment, czy
cao, podejcie jest takie same i wyniki rwnie.
Nie, istot jest tu tosamo obrazw, brak rnic w konstruowanym
obrazie zmiany jest spraw zasadnicz. Czy bdziesz analizowa atom
w ramach wszechwiata, czy wszechwiat w ramach Kosmosu (wic jako
"atom" w nieskoczonoci-wiecznoci), metoda postpowania jest taka
sama - wanie jako "rzutowanie" na/w paszczyzn "obrazu" (faktu),
jako zsumowanie (si) elementw w "chmur" czego fizycznego. I ta
chmura stanw (suma pooe jednostek tworzcych) jest i elementem
wiata, i wiatem, i tob - rozumiesz?
Poszczeglne kadry z Fizycznie dziejcego si filmu odbierasz jako
cigo i jedno fabuy (w jakim zakresie) - ale logicznie musisz
to podzieli na sceny i poszczeglne ujcia. Podzieli po to, eby
ustali w tym rytm (zaapa sens i odczyta przekaz) - a nastpnie,
ju zrozumiawszy tok zachodzenia, ponownie zebra w jedno i puci
w ruch. - Cho tym razem oczywicie ju na prawach autorskich, jako
intelektualn (reysersk) wasno.
- Kolejny raz jako rzutnik i ekran?
- Na nieco innej, rozszerzonej zasadzie. Wczeniej, dla "atomu", nie
musiaem wprowadza zalenoci liczbowych, wystarczya opowie - i
akcja z momentami rozwijaa si piknie. Na pewnym poziomie to ju
nie wystarczy, sowa i podobne abstrakcje musz ustpi zalenociom
policzalnym, chodzi przecie o przewidywalno oraz powtarzalno,
to warunek zrozumienia i wykorzystania.
Nie, nie zamierzam zanudza ci w tej chwili matematyk, nie ma to
wikszego sensu, aczkolwiek to prosta matematyka. W tej rozmowie i
w tu zastosowanej stylistyce warto jedynie podkreli, e dziaanie
takie jest jak najbardziej moliwe - bo e konieczne, tego nie musz
przecie podnosi.
Powiedzie natomiast warto, e przechodzc do opisu "sali kinowej",
16

stosujc t analogi, trzeba wymieni jako fakt wany - zasadniczy


nawet - jej zmatematyzowan regularno. Tak, sala kinowa, w ktrej
wywietlany jest film z/o naszej rzeczywistoci (a te z nami jako
postaciami /czasami jako statystami, czasem co wicej/) - ta "sala
kinowa" to ani losowo obsadzone "rzdy" (orbity), ani te na zawsze
skryta w ciemnoci podszewka wiata; rzeczywisto to nie statystyka
poganiana chaosem, ale regularno i regua...
Jeszcze raz konieczna w tym punkcie uwaga: "sala kinowa" to tylko i
wycznie abstrakcja, pomoc w zrozumieniu rzeczywistoci. Poniewa
doskonale wiem, jak moc maj abstrakcje, ktrymi si operuje, jak
potrafi nieszcznika zamkn w objciach i zniewoli, jak narzucaj
si z si, a byt traktuje je za fakty - dlatego rwnie zaznaczam
z moc, e to abstrakcja. Jeeli nie ma si wiadomoci, e to znak
zmiany i pomoc w jej zrozumieniu, jeeli traktuje si za "prawd" (z
maej lub wielkiej litery), to pniej w znak wiekami utwardza si,
pta i utrudnia pokonanie zakrtu...
Nie, prowadzony tu opis to logiczna (i tylko logiczna) konstrukcja,
ktra ma rozsupa wze "paszczyzny wielowymiarowej", realnie jest
energetyczna zmiana, a modelowanie ma wspomc jej zrozumienie.
- To przecie oczywiste.
- Oby. - W jaki sposb wyobraa sobie tak "sal"? Nawi do tego
ujcia sprzed chwili, e aby pozna atom w jego rozkadzie, trzeba
byo wyznaczy stany chwilowe, unieruchomi je oraz zanotowa jako
"kadry filmu", a nastpnie zestawi w kolejnoci i powizaniu (czyli
na jednostk). A dalej poprzez tak skompresowany zbir przepuszczaem
strumie wiata...
Przypominam to dlatego, e znaczenie ma tu i wytworzony obraz na/w
ekranie - owa "chmura", nieostry obraz kolejnych pooe elementw
tworzcych fakt - i istotne jest to, e poszczeglne kadry uoone
s wobec siebie nastpczo (s "znumerowane" w prost). W przypadku
atomu, czyli w zakresie maej skali zjawisk (podatomowej drobnicy),
mona byo pomin w opisie spraw zdefiniowania takiego rozkadu,
bowiem, jak powiedziaem, obraz narzuca si samoistnie, tu wszystko
wida i nie wymaga rozbudowanego tumaczenia. Co innego w przypadku
wiata (o cechach "wszechwiata"), wzmiankowana nastpczo ma due
znaczenie, wrcz fundamentalne.
Dlaczego? Rozejrzyj si, czy w dowolny sposb spenetrowana okolica
to paszczyzna? Nie, jest horyzont. I wyprowadzasz z tego wniosek:
jest zakrzywienie w sfer. A skoro tu, to wszdzie.
- Wniosek spoza, wykraczasz poza fizyk.
- Ale naturalnie, cay czas to robi. A i ciebie wszelkim sposobem
staram si przekona, e to jedyna droga poznania. e niedostpna dla
fizyka, prawda, ale fizyk te czowiek, moe pofilozofowa, zakazu
nie ma.
Tak, staj przed "ekranem" i ustawiam si na zewntrz toczcej si
zmiany, obserwuj scena po scenie film, notuj rozoenie elementw
w pamici - i wycigam wnioski. A dlatego tak czyni, poniewa nie
ma innego sposobu. Eksperyment fizyczny jest jedynie dostpnym dla
mnie dziaaniem, ale to "spojrzenie z boku" (logiczne, filozoficzne)
jest jedynym, ktre pozwala zrozumie.
A po drugie - co jest wakim argumentem - lokalnie notowany schemat
zmiany, w tym przypadku objawiajcy si horyzontem i zakrzywieniem,
to nie moe by sprzeczne w odniesieniu do caoci. Nie moe. Fakt
17

lokalny nie moe skada si z odrbnych (odmiennych) wobec caoci


stanw, poniewa takie "odchyki" nie mog zaistnie. Powd? Wnosz
chaos w struktur. A targana sprzecznociami konstrukcja musi si na
elementy skadowe rozpa...
Chc jedynie powiedzie, e "ekran" w sali kinowej to paszczyzna,
skompresowana, zsumowana - zczona z wielu (niepoliczalnie wielu)
warstw i stanw chwilowych jedno, to nasza rzeczywisto. A sama
sala robi tutaj za model tej rzeczywistoci - fizycznie wida paski
ekran, a logicznie to wielowymiarowa konstrukcja, ktra rozciga si
wszechkierunkowo i jest sfer. - Tak, "sala" to wycinek sfery, co,
co dla nas ma ksztat prostopadocianu (czy podobnie), to fragment
wikszej caoci. Ale cho to fragment, pozwala zrozumie.
Zapewne powiesz w tym momencie, e s amfiteatry, e odnoszenie si
do ciemnicy kinowej jest niepotrzebnym uproszczeniem - zgoda, tylko
pene odwzorowanie musi zawiera wszechkierunkowo, a my budowli o
takich cechach nie potrafimy wznie. I pozostaje sala.
Owszem, s konstrukcje zwane "amfiteatrem", to krok dalej w opisie,
moesz sobie tak wyobraa, ale z dodaniem dziaania z kadej strony
- z kadego kierunku. Poniewa rozoenie "rzdw" w tym maksymalnym
modelu jest takie, e otaczaj "ekran" z kadej strony. I otaczaj
szczelnie, tworz - co yciowo istotne - barier przed kontaktem z
destrukcyjn nicoci. Otaczaj sferycznie ekran i fizycznie w nim
zawartego obserwatora (a logicznie przed nim), otaczaj jak orbity
planetarne, jak orbity elektronowe - jak dowolne orbity (czy w innym
nazwaniu powoki; modelem jest tu astrolabium). W naszym ograniczonym
zakresie musz to prezentowa jako uoenie pocztek-rodek-koniec,
gra-d, albo pion-poziom, albo jeszcze jako inaczej. Tylko e te
dookrelenia, dla mnie konieczne, s prb-sposobem na oddanie zmiany
i jej wszechkierunkowego dziaania. To sfera. Zawsze sfera.
- To takie istotne?
- W przywoywanym tu opisie "sali" nie, ale w opisie wiata bardzo,
bez tego zobrazowania niczego nie zrozumiesz.
Wane w takim modelu (budynku czy sfery) jest to, e poszczeglne
"rzdy" zawieraj tak sam liczb miejsc, ale zasiedlaj je fakty
o rniej zawartoci (o rnych "gabarytach"). Z tym dodatkiem, e
s wzgldem siebie w cile okrelonych proporcjach, tu nie ma - i
to na adnym poziomie - wartoci przypadkowych, pamitaj o tym. To
znaczy, e - idc od "ekranu" w gr - mam takie uoenie rzdw i
osobnikw (widzw-uczestnikw), e na dole s mae i szybkozmienne
elementy (drobiazg dziecicy), w rodku, jak to w rodku, lokuj si
najlepiej dopasowane do wiata (w jego tu-i-teraz) - a na samej grze,
w rejonach skrajnych, wielkie, zasobne w energi, szerokie w kadym
kierunku byty (ale przez to ju powolne)...
I ciemno, w "sali", poza ekranem, jest ciemno - ekran to jedyne w
tym obrazie miejsce, w/na ktrym co si dzieje. Podkrelam to tak
mocno dlatego, eby uzmysowi wyjtkowo zakresu-miejsca-chwili,
ktr tu sobie definiujemy jako "ekran". Nie ma niczego poza, jest
wycznie ten szalenie skromny w czasie-i-przestrzeni paski ekran
- to nasze miejsce w nieskoczonoci.
I jeszcze wicej, ten ekran, wspomniane czas oraz przestrze, to w
kadym rozumieniu zoenie, co najmniej dwie warstwy, dwa chwilowe
stany ("punktochwile"). "Co" przemiecio si z punktu do punktu,
a w naszej obserwacji to jednostka, najmniejsze tyknicie wiata 18

nie ma fizycznie niczego mniejszego. W fundamencie jest jednostka w


ruchu, ale takie ustalenie moe ju wnie tylko Fizyka (logika), w
naszej obserwacji i doznaniach tylko zoenie...
Dalej, poniewa zazwyczaj wyobraam sobie tak sal i ekran poprzez
odniesienie do mapy pogodowej - znasz to, pokrzywione w najrniejszy
sposb linie, gciej lub rzadziej rozmieszczone, z centrum, w ktrym
zaznaczano warto maksymaln cinienia, a tych wirw na mapie jest
kilka lub wicej. Dlatego, eby to odda w dynamice i wielkociach,
przypisuj do poszczeglnych rzdw i rozmieszczonych krzese rdo
wiata, fizycznie w postaci mniejszej albo wikszej latarki - im
dalej od ekranu, tym silniejsze rdo sygnau.
Ale, przyznaj, ten sam efekt, czyli "zaplamiony ekran" i zmian w
nim, mona uzyska w taki sposb - i bdzie to nawizanie do naszej
dzisiejszej rozmowy - e jest jedno rdo wiata (od razu narzuca
si okrelenie "projektor"), ktre wysya (tu: rzutuje) na/w ekran
strumie kwantw poprzez zasiadajcych (poprzez rzdy i elementy w
rzdach). I tak "przewietlony" zestaw odbija si w swoim zbiorczym
rozkadzie czasoprzestrzennym na/w paskiej materii ekranu.
Projektor, co zrozumiae, jest w ruchu ("wszystko pynie"). A jeeli
dodasz do tego jeszcze rwnie konieczny ruch poszczeglnych powok
energetycznych (bo nic nie stoi w miejscu, wszystko si krci, nawet
abstrakcja), jeeli uwzgldnisz rotacj ekranu-wiata i obserwatora
- to wypadkowa w postaci rozmieszczenia, powstawania oraz zanikania
elementw na/w ekranie - to tak skonstruowany obraz bdzie w miar
oddaniem tego, co jako fizyk obserwujesz w otoczeniu. "Plamy" na/w
ekranie to cie "sali".
- Nieco skomplikowane.
- Wiem, acz blisze prawdy. Tylko sygnalizuj, e tak naley zmian
prezentowa, dodatkowo jeszcze z wartociami liczbowymi. Jednak tu
ogranicz si do pierwszego sposobu, bo wydaje si prostszy. Mam w
rku latark i w ciemnoci puszczam "zajczki" na ekran - proste i
sympatyczne.
- Chyba nie powiesz, e to wystarczy.
- Ty na pewno mnie suchasz? Powiedziaem, e drugi sposb jest tym
peniejszym, pozwala zmian policzy. Nie podaj gotowego i penego
przepisu objaniajcego, tutejsze to opowie wprowadzajca, to ujte
w sowa i obrazy dziaanie pozwalajce zrozumie zmian. Tylko tyle.
To propozycja, moja i autorska, kady musi wypracowa wasn.
- Rozumiem.
- Okoliczno eksperymentalna wyglda tak, e jest obiekt z ekranem,
s przemieszczajce si na/w nim plamy wiata, due i mae, szybkie
i wolne, krc si w jedn lub drug stron, wyaniaj si punktowo
lub na duym obszarze, trajektoria ich ruchu biegnie raz z lewej na
praw stron lub odwrotnie - pojawiaj si niespodziewanie i znikaj
w trudny do precyzyjnego ustalenia sposb. Kiedy prbujesz policzy
zalenoci, znale regu obserwowanego zjawiska, szybko dochodzisz
do wniosku, e to niemoliwe. Na dzie, na dwa jeszcze udaje si to
przeprowadzi, jednak dalsze to ju "trzepot motyla". Mimo wszystko
czujesz (i jeste o tym przekonany), e za rejestrowan na ekranie
mozaik plam jest gbszy seans, e jest regua. Dlaczego? Poniewa
czysta losowo wyklucza jakikolwiek ad i tre, zwaszcza w dugiej
skali zjawisk. A ty, cho tak mgnieniowy w stosunku do badanego, w
zmianie istniejesz przez tyle "tykni", eby wyprowadzi wniosek o
19

gbokim (acz skrytym) rytmie.


Powiesz na to w swoim stylu, e przecie ustalasz rozmycie na fali i
e statystycznie obsadzasz orbity podatomowe, e nawet postulujesz
nieoznaczono zakresu podprogowego, itd. Ale jest problem, sam to
dostrzegasz. Bo w tym ujciu, ktre dzi postulujesz, ktre mocno i
z uporem narzucasz innym, w tym jest gbokie pknicie i podzia na
tutejsze, due i skomplikowane, i te drobne, tak rozedrgane, e a
sam w przypywie zwtpienia (czy realizmu) gosisz, e trzeba liczy
i nie zastanawia si. Widzisz w tym tajemnic, a poniektrzy nawet
wielk tajemnic.
Wszystko to doskonale znasz...
A jak wyglda prawda? Sala skryta w absolutnej ciemnoci, wiedza o
tym, e jest dopenieniem do obserwowanego znikoma, co najwyej tacy
jacy o tym poktnie wspominaj (bo inaczej tutejsze trudno w peni
wyjani)... I jest w tej sali obserwator, stoi przed paszczyzn,
ktra oznacza dla niego cay wiat. I pojawia si element w dostpnym
mu zakresie (tu: widzialnym). Wdruje po/w ekranie, jest w rotacji,
zmienia pooenie bez powodu lub na skutek dziaania podobnych bytw.
I po jakim czasie znika gdzie w strefie brzegowej.
Co istotne, to zawsze s wiry energetyczne, rne wielkoci, maj
inne tempo ruchu i si dziaania, ale to wir w paskim tle. Wielkie
fakty, rzutowane na/w ekran z ostatnich rzdw (przez silne rda,
reflektory), one przemieszczaj si wolno, jednak dziaaj z takim
nateniem, e potrafi stumi inne (po prostu przymi, zaguszy).
Natomiast te drobne, te skacz po/w rzeczywistoci ekranu, wgryzaj
si w wiksze, podszczypuj, a bywa, e zbieraj si wiksze twory
i potrafi si zaznaczy...
Wystarczy, nadmiar jest wrogiem przejrzystoci. Ale jeszcze jeden, i
to bardzo (bardzo!) istotny element opisu musi pa w tym momencie
(a dotyczy wielkich oraz ogromnych "plam" na/w ekranie): to proces
skwantowany.
- Przecie kady takim jest.
- Piknie, ciesz si, e ju to zaakceptowae. Dlatego podkrelam
tak mocno ten fakt, dlatego notuj to w osobnym akapicie rozmowy, e
warunkuje zrozumienie, to fundamentalnie wana sprawa. Owszem, kady
proces jest zero-jedynkowy, zwaszcza fizyczny. Co nie wemiesz do
eksperymentu, to jest skwantowan zmian - najmniejsze poznawalne to
zoenie. - Problem tylko w tym, widzisz, e o ile drobiazg gdzie
tam na dole traktujesz jako struktur porcjowan, i jest to w twoim
spojrzeniu naturalny fakt - o tyle, zauwa i doce (i zrozum), tego
skwantowanego podejcia nie stosujesz, nie uwzgldniasz dla faktw
duych, a ju zwaszcza dla bardzo duych.
- Janiej.
- Zobacz, siedzisz w ostatnim rzdzie, kierujesz na ekran strumie
wiata z olbrzymiego reflektora, to zaznacza si intensywnie na/w
paszczynie (jako wieki wy czy ni) - i teraz zastanw si: co i
jak si dzieje? Czym jest ten strumie energii?
- Naciskiem na rzeczywisto, a wic deformuje j.
- Poprawny wniosek, ale nie to miaem na myli. Deformuje i naciska,
jak najbardziej, to obserwujesz w kadym takim dziaaniu. - Nie, tu
istotne jest to, e ten strumie wiata jest zbudowany z porcji, z
kwantw - ze stanw chwilowych z ich wewntrznym rozkadem.
- Przecie to bana.
20

- Tak? A uwzgldnie w swoim obrazie, podobno tak banalnym, e ten


skwantowany strumie zdarze zacz si, na przykad, kiedy szy z
kierunku w inny dinozaury - albo jeszcze starsze egzemplarze fauny
czy flory, co? Widzisz ten pocztek gdzie tam i koniec gdzie oraz
kiedy? Dostrzegasz, e to, co dla ciebie jest caoci w postaci a
to wyu, a to niu (gry czy doliny), e to tylko fragment z duego
zjawiska, ktrego ani ty, ani nikt inny w caoci nie widzia i nie
zobaczy? A dlatego tego nie zobaczy, bo to nigdy nie istnieje w tej
cznej postaci. Uwiadamiasz sobie, e twoja obserwacja to jedynie
kwant po kwancie ogldany film, ale zawsze tylko na "szeroko" tego
kwantu, nie wicej?...
Owszem, to ma cechy czne, to jest jeden fakt - tyle tylko, zauwa,
e rozwleczony poprzez czas i przestrze, on realizuje-dzieje si po
kawaku. I dla ciebie tylko ten kawaek (kwant) jest dostpny.
- Moe.
- Tak jest, mj drogi - tak wyglda to, co rejestrujesz. Zreszt to
dotyczy kadego przypadku, tylko dla wielkich elementw wiata jest
tak istotne.
Twoje poznanie to "od tego do tego" - zawsze w granicach. Jest fakt,
badasz go - kiedy znika (koczy si), twoje badanie zamiera. Bo jak
bada brak elementu? Nie mona. Ale w takim podejciu, a innego nie
moe by fizycznie, ginie ustalenie (ono nigdy nie zaistnieje), e
owszem, badanie si skoczyo i e chwilowo nie ma dalszego, ale za
moment bdzie, bo badane tylko przechodzi przez etap ciemny, poniej
progu; e to przerwa (punkt zerowy) jednego zjawiska...
Dla ciebie - przemyl to - takie podejcie nie istnieje. Cig dalszy
faktu, kiedy znajdzie si ponownie w polu obserwacji, traktujesz za
nowo - i badasz od pocztku, i kwantujesz tak proces, i giniesz w
domysach. Bo nie masz jak tego scali w jedno funkcjonaln.
Jak co maego, taki drobiazg atomowy czy podatomowy, tu sprawa dla
ciebie prosta: samo si scala w jednostk i zawsze w obserwacji jest
jednostk (bowiem rozpad-cznie przebiega tak szybko, e przerwy nie
notujesz). Natomiast wielkie "atomowe" konstrukcje (cae wiaty), tu
odwrotnie, widzisz od rodka i kawaek za kawakiem - a w efekcie
pokawakowane. I s skutki.
- Jakie?
- Jeszcze raz rzu okiem na ekran, w jaki sposb to opisujesz, jak
w swoim zestawie fizycznych ustale to definiujesz? Chaos, moe nie
a zupeny, ale jednak chaos. "Ekran", przypominam, to wielokrotne
(wielowymiarowe) zoenie, to zsumowane rzutowanie poprzez "rzdy"
i fakty - widzisz chmur i cie, ale nie konkret. Owszem, traktujesz
cie za konkret, bo niczego wicej nie ma, ale przecie masz pen
wiadomo, e to zoenie i "statystyczna chmura" lokalizacji oraz
stanw - moe to fakt, a moe tylko matematyczna formuka. Poniewa
wida wszystko cznie, odszukanie w tym sensu jest trudne, a wrcz
niemoliwe, fizycznie niemoliwe. Bo jak? W twoim spojrzeniu nie ma
podziau na rzdy, elementy w rzdach - nie ma skali. Jest rwno
kadego elementu. Czy w tych warunkach moesz ustali ad reguy?
No nie, z trudem w plamach dojrzysz zwizek w skali godzin lub dni,
ale nie tysicleci - chmura prawdopodobiestwa w twoim ujciu jest
skali kosmicznej, a w czym takim zagubienie si jest gwarantowane.
Tak na wieczno zagubienie...
- A abstrakcja "sali kinowej" i "filmu" pozwala to pozna?
21

- Tak. I to do dna, do koca. Dlatego, e kiedy ju wiesz, jak taka


sala wyglda, kiedy znasz jej rozkad i matematyczny schemat, moesz
na tej podstawie przypisa do obserwowanego fizycznego "cienia" jego
rdo. Niby obraz jest doskonale ten sam, innego nie bdzie, tylko
twoja sytuacja ulega dramatycznej odmianie. O ile wczeniej, przed
poznaniem sali, pozostawae w ciemnoci (i niewiedzy), o tyle teraz
(cho nadal w ciemnoci si gniedzisz), to ju wiesz... Wiesz, e
ten plamiasty wir na/w ekranie to efekt takiego a takiego zoenia
elementw i bdzie istnia od tego punktu do tego momentu. Fizycznie
na zawsze pozostajc w wziutkim przedziale zmiany, logicznie widzisz
kady szczeg - fizycznie ogldasz kawaeczek (kwant) paszczyzny,
logicznie nieskoczono ci niestraszna.
Rozumiesz? ...
Ale sprawa, widzisz, jest jeszcze bardziej spltana, zaprezentowane
ujcie ma skutki na wielu poziomach. W czym rzecz? Owszem, zoenie
"kadrw" filmu w zborn fabu jest metod na zrozumienie zalenoci
w tworzeniu si faktw (materii, wiata jako takiego). Ale zoenie,
a raczej konstatacja, e to tak fizycznie wyglda oraz logiczne jej
podzielenie na "stany chwilowe" i oddalenie od siebie, to pozwala na
ustalenie reguy tworzenia si wszystkiego... Tylko e jest jeszcze
druga strona tego medalu: widok istniejcego wok...
Spjrz w dal. Co notujesz? Galaktyki, mrowie konstelacji gwiezdnych,
struktury wiksze i coraz wiksze. Ktre, przyjrzyj si i skojarz,
s rozmieszczone dokadnie tak samo, jak sie pocze w tym, co nam
pozwala to podobiestwo ustali. - I pytanie: czy tego jest a tak
wiele, czy to zafaszowany obraz? Zafaszowany nasz (w tu i teraz
zawart) pozycj obserwacyjn. Czy widzimy (wszech)wiat takim, jakim
jest, czy zdeformowany?
- Jaka odpowied?
- e zdeformowany, to przecie oczywiste, ju to wiesz. Tylko e w
tym przypadku nie chodzi ani o skoczon (graniczn) warto zmiany
i przenoszonych sygnaw, ani o to, e na kadym etapie naszego si
po wiecie szwendania inaczej (z inn ostroci) odbieramy zjawiska,
ani o to, e stosowane przez nas przyrzdy mierz wiat dla siebie
i musimy to tumaczy "na nasze". Nie, sprawa w czym innym, i wie
si cile z prezentowanym tu zobrazowaniem.
"Sala kinowa", tak to okreliem, symbolizuje wielowymiarowe zoenie
faktu (dowolnego elementu wiata i wiata jako takiego), zoenie,
ktre obserwator - dla zrozumienia - musi "rozsun" w jego stanach
chwilowych, nastpnie poszczeglne i "zamroone" (unieruchomione) w
zmianie "kadry" rozpozna w rozoeniu tworzcych je elementw - aby
na koniec ponownie je zoy w jedno, ale ju z wiedz, jak i co
si dzieje na/w kadym etapie...
Tylko e, sam to dostrzegasz, "sala kinowa", w ktrej trwa seans, to
wiat w jego dla nas dostpnych "scenach" ("ujciach"). A poniewa
sygnay s powolne w przemieszczaniu si (i skwantowane), poniewa w
naszej obserwacji dostpne s tym samym liczne (prawie wszystkie) w
filmie dziejce si sceny odnoszce si do gwiazd (i s jednoczenie
dostpne) - to zachodzi taka sytuacja (druga z moliwych), e widzimy
wicej ni potrzeba. I to skutecznie "deformuje" obraz...
Nie traktuj okrelenia "wicej ni potrzeba" w sposb dogmatyczny,
chodzi o wyrazisto wypowiedzi, chc jedynie zasygnalizowa wane
skutki takiej obserwacji.
22

- Jakie?
- O ile w przypadku maych elementw rzeczywistoci, na skutek naszej
powolnej obserwacji i rozcignicia jej na wielkie dystanse (wielkie
wobec postrzeganego faktu) - o ile tu widzimy "cao" faktu i on w
naszej obserwacji jest "zamknity" w jednostk (szybka zmiana jest
dla nas staoci; mnogie "kadry filmu" s kamieniem, atomem, moim
ciaem, itp.) - o tyle w sytuacji drugiej, kiedy analizujemy due i
wielkie, a nawet (wszech)wiatowe obiekty, tu ma miejsce odmienny
sposb rejestracji: widzimy po kawaku.
Jak ci tumaczyem przed chwil, widzimy "wy" albo "gr", jednak
nie mamy wiadomoci, e kwant tego wyu zrealizowa si dawno temu,
dzi jest kolejny kawaek, a za ile tam wiekw bdzie nastpny. A
kiedy obserwujemy skrajnie wielkie fakty, zauwa, tu sytuacja robi
si zupenie kopotliwa. Dlaczego? Poniewa nie kawaek z caoci w
twoim polu obserwacyjnym si znajduje, ale kawaek z kawaka. Nawet
wicej, by moe jest to ktry tam kawaek z kawaka.
Z czego to wynika? Bo zmiana jest skwantowana. Na samym dole lokuje
si jednostka czego w ruchu, przemieci si, a rezultatem jest to,
co mierzysz. Zmiana na kadym poziomie musi dokonywa si jednostkami
najmniejszymi z najmniejszych, jednak dopiero suma takich jednostek
skada si w to, co widzimy, co badamy - czym jestemy...
I teraz, jeeli spogldamy "w gr" ("sali"), to oczywicie widzimy
te kwanty (sceny) "pokawakowane", widzimy cz z caoci. Ale tu
wchodzi do gry zaskakujca dla nas, a te mocno gmatwajca pomiar
okoliczno: skoczona warto przenoszenia sygnau. Oczywicie nie
ma to adnego znaczenia, kiedy mierzymy odlego do budynku ssiada
czy pobliskiej wioski, ale kiedy rozpozna trzeba wielkie i bardzo
wielkie zakresy - c, tu ju sprawa robi si problematyczna. Bo tu
w zakres pomiaru (postrzegania), na skutek nakadania si "zdj",
wchodzi wszystko - aktualne, dawne, a nawet przysze (ju istnieje,
ale dopiero zza horyzontu si wyoni). Czyli wida wszystkie etapy
zmiany, i to cznie - w "przewietleniu" przez rzeczywisto wida
"kadry" filmu jednoczenie. I tym samym wida "chmur" zaistnie w/na
naszym paskim ekranie - chmur, w ktrej trudno si rozezna.
Czyli, o ile w przypadku maych obiektw obserwator musi kadry filmu
oddala od siebie, o tyle tutaj musi je zbliy - zrozumienie zjawisk
i ich cznoci ze sob wymaga scalenia (skompresowania). Przecie te
wszelkie galaktyki i gwiazdy zaistniay, cigle si przeksztacaj i
cigle s w ruchu - ale to s te same obiekty (a my w tej chwili je
widzimy w okrelonym punkcie). Widzimy "atom galaktyczny", nawet ju
widzimy tworzce go "elektrony" i "chmur" - ale widzimy oderwany od
innych i samodzielny punkt, a to fasz. To bd obserwacyjny, ktry
nadaje "kawakowi" ("kadrowi filmu") cechy odrbnoci, kiedy za nim
cignie si wielowymiarowa legenda (historia przeksztace). Jeeli
tej opowieci nie zbudujemy, jeeli nie poczymy punktw w jedno
i zalenoci (a to zadanie obserwatora, tylko jego), to w ogldzie
bd dominoway punkty - chaotycznie rozrzucone fakty, ktre co ze
sob czy. Ale co i jak, ech...
Widzimy "obraz" oraz jego "plamy", ale czy on jest pikny, czy ma w
sobie gbok histori (sens), to musi oceni obserwator. Oceni na
podbudowie tego, czego si wczeniej nauczy sczytujc "literki" i
inne znaczki ze wiata.
Pikno rzeczywistoci jest w obserwatorze, tylko w nas.
23

...
- Wniosek jest taki: "paszczyzna poznania" to konieczno, dobrze
to wyraziem?
- Mamy przed sob (oraz w sobie) wielowymiarow paszczyzn, w taki
sposb zdefiniowany wiat to nie abstrakcja, to nie literackie, dla
zrozumienia wyprodukowane ujcie - to konkret. Rzeczywisto, w taki
sposb okrelany przez nas zbir kwantowych jednostek, to "paski",
na cztery wymiary rozcigajcy si zakres energetycznej kipieli, nic
wicej. Nie ma adnych innych wymiarw, one nie s gdzie ukryte lub
inaczej niedostpne. Ich nie ma.
Jednak, i to trzeba podkreli, wszelkie ustalane wielowymiarowoci
wiata, te produkowane (za wzorami) ujcia - tak, one s poprawne,
oddaj (opisuj) zmian w toku przeksztace. Ale opisuj j nam i
w naszym zbiorze poj - to my nanosimy na pozornie chaotyczny tok
zjawisk rytm i ustalamy regu - to my te "wymiary" widzimy i jest
to konieczno poznawcza, ale ju "spoza" zmiany, ustawiamy si na
pozycji zewntrznego obserwatora, porzdkujemy strumie elementw i
widzimy ad w chaosie.
e proces nic o tym nie wie? A co to ma za znaczenie, chodzi o nas.
Tylko o nas.

cdn.

Janusz ozowski

copyright 2017 by Janusz ozowski


wszelkie prawa zastrzeone
ISBN 978-83-944295-2-2
ja.lozowski@gmail.com

24

You might also like