Professional Documents
Culture Documents
Garth Nix
Pan Poniedziaek
Mister Monday
Klucze do Krlestwa
Tom 1
Prolog
Prbowali unicestwi Ostatni Wol, lecz zabrako im
mocy. Zniszczyli j zatem na dwa sposoby. Zostaa
podarta, a strzpy grubego pergaminu rozproszyy si w
czasie i przestrzeni. Zniszczyli j take duchowo, gdy
nie zostao wypenione ani jedno jej postanowienie.
Gdyby zdradzieccy Wykonawcy zdoali postawi na
swoim, postanowie Woli nigdy by nie zrealizowano. Na
wszelki wypadek komplet siedmiu jej fragmentw zosta
starannie ukryty.
Pierwszy, a zarazem najmniejszy fragment zatopiono
w przejrzystym monokrysztale, twardszym od diamentu.
Kryszta znalaz si w szkatule z hartowanego szka,
szkatu zamknito w klatce ze srebra i malachitu, a
klatka trafia na wygase soce na kracu Czasu.
Wart wok niej penio dwunastu Stranikw ze
stali. Kady z nich sta na jednej z cyfr zegara
wyobionego staym wiatem w ciemnej masie martwej
gwiazdy.
Stranikw stworzono wycznie do pilnowania
fragmentu. Z grubsza przypominali ludzi, lecz byli od
nich dwukrotnie wysi, a ich skra wykonana bya z
lnicej stali. Szybcy i gibcy niczym koty, nie mieli doni,
zastpiy je sterczce z nadgarstkw ostrza. Kady
4
- Wszystko w porzdku, dobra robota, Stranicy owiadczy. - Haso dla nastpnego Inspektora brzmi:
Oset, palma, dbw szpalery, Inspektor ze mnie uczciwy
i szczery", jasne? Doskonale. Na mnie pora.
Stranik Dwunastej Godziny zasalutowa. Inspektor
ponownie uchyli cylindra, obrci si na picie i pooy
na ziemi podrny talerz, po czym wypowiedzia sowa,
ktre miay przenie go do Domu. Zgodnie z przepisami
mia obowizek stawi si w Urzdzie Zjawisk
Niezwykych na cztery tysice pitnastym pitrze i zoy
sprawozdanie, lecz by roztrzsiony i chcia wrci jak
najszybciej na dwa tysice dziesite, do swojego
przytulnego gabinetu, by wypi gorc herbat.
- Z ponurej gwiazdy mroku do jasnej lampy mocy, do
moich komnat i z dala od nocy! - zakomenderowa.
Zanim zdy wej na pmisek, co maego,
cienkiego i czarnego jak smoa przedaro si przez zot
lini, pomkno midzy nogami Stranika Dwunastej
Godziny, po lewym Niematerialnym Bucie Inspektora i
wpado na talerz. Glazurowane niebieskie i zielone
rysunki owocw zabysy, a naczynie wraz z czarn
plamk znikno w kbach gstego, cuchncego dymu.
- Alarm! Alarm! - krzyknli Stranicy. Opucili tarcz
zegara i zaczli kbi si wok zdematerializowanego
talerza. Ostrzami cili powietrze na wszystkie strony, a
dzwonki dwunastu nieprawdopodobnie gonych
budzikw rozlegay si z gbi ich metalowych cia.
Inspektor odsun si od Stranikw, nerwowo ujc
10
15
Rozdzia 1
By to pierwszy dzie Arthura Penhaligona w nowej
szkole i nic nie szo tak, jak powinno. Nie do, e
zaczyna dwa tygodnie pniej ni wszyscy, to na
dodatek by w tej szkole zupenie nowy. Jego rodzina
dopiero sprowadzia si do miasta, nikogo wic nie zna i
nie mia pojcia o miejscowych zwyczajach, ktre
mogyby uatwi mu ycie.
Nie wiedzia na przykad, e w kady poniedziaek
tu przed lunchem sidma klasa wyrusza na bieg
przeajowy. Tak jak dzisiaj. Bieg by obowizkowy, chyba
e rodzice ucznia ustalili inaczej - z odpowiednim
wyprzedzeniem.
Arthur usiowa wyjani panu od WF-u, e dopiero
co wydobrza po serii wyjtkowo powanych atakw
astmy i e zaledwie kilka tygodni temu lea w szpitalu.
Poza tym mia na sobie kretyski szkolny mundurek,
czyli szare spodnie i bia koszul z krawatem, a do tego
skrzane buty. Nie mg biega w takim stroju.
Moe dlatego e pozostaa czterdziestka dzieciakw
dara si i uganiaa za sob, tylko druga cz skargi
Arthura dotara do uszu nauczyciela, pana Weightmana.
- Posuchaj, may, tutaj obowizuje zasada, e wszyscy
biegn, bez wzgldu na strj! - warkn pedagog. - Chyba
16
e jeste chory.
- Jestem chory! - zapewni go Arthur, ale jego sowa
zaguszy wrzask. Dwie dziewczyny zaczty szarpa si
za wosy i prboway kopa si nawzajem po nogach.
Weightman wydar si na nie i dmuchn w gwizdek.
- Spokj! Susan, natychmiast pu Tani! Dobra,
znacie tras. Praw prost bieni boiska, przez park,
dookoa pomnika, z powrotem przez park i lew prost
bieni. Pierwsza trjka wczeniej idzie na lunch, ostatnia
zamiata sal gimnastyczn. Zbirka w szeregu.
Powiedziaem, e zbirka w szeregu, koniec krzykw!
Rick, cofnij si. Gotowi? Biegniecie na gwizdek.
Nie, nie jestem gotowy pomyla Arthur. Nie chcia
jednak jeszcze bardziej zwraca na siebie uwagi
nastpnymi skargami ani te odmow udziau w biegu. I
tak by tu obcy, zapowiadao si, e niezbyt szybko
znajdzie przyjaci, chocia tego pragn. Ale by
optymist, jako sobie poradzi.
Spojrza na drug stron boiska, za ktrym
rozpociera si gsty las, niewtpliwie nazywany
parkiem, cho bardziej przypomina dungl. Wszystko
si tam mogo zdarzy. Na przykad mg odpocz.
Pociesza si, e dystans do parku pokona bez problemu.
Na wszelki wypadek wymaca w kieszeni inhalator i
zacisn palce na chodnej, kojcej tulei z metalu i
plastiku. Nie chcia z niej korzysta, nie chcia uzaleni
si od leku. Ostatnim razem jednak trafi do szpitala, bo
zbyt pno uy inhalatora. Obieca rodzicom, e taka
17
32
Rozdzia 2
Dob po wypadku i dziwnych zdarzeniach
poniedziakowego ranka Arthur nadal lea w szpitalu.
Przez wikszo czasu pozostawa nieprzytomny, nawet
teraz krcio mu si w gowie i nie potrafi zebra myli.
Chocia oddech chopca zasadniczo wrci do normy,
lekarze wzili pod uwag jego wczeniejsze problemy i
postanowili zatrzyma go jeszcze na kilka dni.
Szczliwym trafem mama Arthura bya cenionym
lekarzem i wybitnym naukowcem na usugach rzdu,
dziki
czemu
rodzina
otrzymywaa
najlepsze
wiadczenia medyczne, a specjalici z caego kraju
doskonale znali doktor Emily Penhaligon oraz jej
dokonania. Arthur zawsze korzysta ze wietnej, fachowej
opieki i pozostawa pod obserwacj, podczas gdy osoby
w znacznie gorszym stanie wracay do domu. Pniej
miewa z tego powodu wyrzuty sumienia, lecz w szpitalu
czu si tak fatalnie, e brakowao mu si na refleksje.
Ojciec Arthura by muzykiem. Bardzo dobrym
muzykiem,
cho
niekoniecznie
zainteresowanym
zarabianiem pienidzy. Komponowa genialne przeboje, a
nastpnie zapomina, e powinien co z nimi zrobi.
Trzydzieci pi lat temu gra na gitarze w synnym
zespole The Ratz i niektrzy wci go rozpoznawali.
33
- spytaa od progu.
- Eee, pewnie - wymamrota Arthur. Czego tych dwoje
od niego chciao?
- Wczoraj nie mielimy okazji si pozna - wyjania
dziewczyna. - Jestem Li.
- Liz? - spyta Arthur. Dziewczyna dziwnie wymwia
swoje imi.
- Nie, Li, jak li z drzewa - powiedziaa niechtnie. Nasi rodzice zmienili imiona, aby da wyraz
zaangaowaniu w ochron rodowiska.
- Tata kae na siebie mwi Drzewo - doda chopiec. Mnie nazwali Konar, ale nie uywam tego imienia. Mw
mi Ed.
- Jasne - odpar Arthur. - Li i Ed. Mj tata kiedy
nazywa si Szczur Dumowy.
- Powanie? - wykrzyknli Li i Ed. - Ten z The Ratz?
- Tak. - Arthur by zaskoczony. Zazwyczaj tylko starcy
znali ksywy czonkw The Ratz.
- Interesujemy si muzyk - wyjania Li na widok
jego zdumienia. Popatrzya na swj szkolny mundurek. Dlatego wczoraj nosilimy normalne ubrania. W centrum
handlowym w porze lunchu wystpowa Zeus Suit i nie
chcielimy wyj na debili.
- I tak nie zdylimy na koncert - westchn Ed. Przez ciebie.
- Jak to? - spyta Arthur ostronie. - Suchajcie,
naprawd jestem wam wdziczny...
- Nie ma sprawy - przerwaa mu Li. - Ed chcia
37
- Zajrzyjcie do szafy.
Li pospiesznie uchylia drzwi szafy, ale si
zawahaa.
- miao - zachci j Arthur. - Nosiem t koszul
tylko przez par godzin i prawie wcale w niej nie
biegaem.
- Nie chodzi o smrd - mrukna Li i wycigna
rk, aby pomaca kiesze. - Jeli tam naprawd jest
notatnik, to znaczy, e faktycznie co widziaam. Ci faceci
o psich pyskach niele mnie wystraszyli, chocia by
dzie, a obok sta Ed...
Zamilka i cofna zacinit na notatniku do.
Arthur zwrci uwag na jej polakierowane na czarno
paznokcie z czerwonymi smukami. Przed laty, kiedy
jego ojciec gra w The Ratz, mia takie same paznokcie.
- Dziwny w dotyku - szepna Li i przekazaa
notatnik Arthurowi. - Elektryzuje. Drapie.
- Co jest napisane na okadce? - chcia wiedzie Ed.
- Nie wiem - odpara Li. Widniay na niej jakie
symbole, ale nie sposb byo si w nich poapa. Z
niezrozumiaych przyczyn dziewczyna nie potrafia
skupi na nich uwagi. Jednoczenie poczua, e
natychmiast musi poda notatnik Arthurowi. - We, jest
twj.
- Szczerze mwic, spad z nieba - zauway Arthur i
wzi przedmiot. - A raczej wypad z wiru utworzonego
przez litery... obracajce si w powietrzu.
Zerkn na notatnik. Mia tward okadk, oklejon
40
z powrotem na ziemi.
W trakcie zastrzyku rozprostowa palce i dotkn
jakiego zimnego, metalowego przedmiotu. Przez
moment sdzi, e to rama ka, ale ksztat tej rzeczy i
materia, z ktrego j wykonano, wiadczyy o czym
innym. Wwczas Arthur zrozumia, co to takiego.
Wskazwka. Klucz. Z ca pewnoci nie byo go tam
jeszcze kilka minut wczeniej. Arthur zawsze wsuwa
rce pod poduszk, kiedy si kad. Moe wskazwka si
zmaterializowaa, kiedy Li przekazaa mu Atlas? Tak
jak to bywa w wypadku bajkowych zaczarowanych
przedmiotw, ktre wszdzie podaj za wacicielem?
Tyle e w bajkach wikszo takich rzeczy jest
przeklta i nie sposb si ich pozby nawet wtedy, gdy
kto bardzo chce...
- Nie ruszaj si - nakazaa mu pielgniarka. - Nigdy si
nie rzucae, to niepodobne do ciebie, Arthurze.
44
Rozdzia 3
Arthur wrci do domu w pitek, pod wieczr, z
Kluczem oraz Atlasem starannie zawinitymi w koszul i
bezpiecznie ukrytymi w reklamwce. Z niewiadomych
przyczyn Ed i Li nie odwiedzili go ponownie. Nawet
chcia do nich zadzwoni, ale poniewa nie podali mu
nazwiska, okazao si to niemoliwe. Spyta o nich siostr
Thomas, lecz ich nie znaa, a w szpitalu panowao coraz
wiksze zamieszanie. Wobec tego Arthur uzna, e spotka
si z nimi w poniedziaek w szkole.
Ze szpitala odebra go ojciec i zawiz do domu, nucc
pod nosem podczas jazdy. Chopiec od niechcenia
wyglda przez okno, lecz mylami pozostawa przy
Kluczu, Atlasie i Panu Poniedziaku, jak przez cay
ubiegy tydzie.
Byli ju niemal na miejscu, kiedy ujrza co, co go
momentalnie przywoao do rzeczywistoci. Wanie
zjedali z przedostatniego wzgrza przed swoj ulic. W
dolince przed nimi wznosi si ogromny, z wygldu stary
budynek, ktry zajmowa cay kwarta uliczny.
Gigantyczny dom zbudowano z kamieni, cegie o
osobliwym ksztacie i rozmaitych rodzajw wiekowego
drewna o zrnicowanych barwach. Wygldao na to, e
kto sukcesywnie go rozbudowywa, nierozwanie i bez
45
57
Rozdzia 4
Tego poniedziakowego ranka Arthur by jeszcze
bardziej ni zwykle przygnbiony perspektyw pjcia
do szkoy. Po nocnych wydarzeniach niewiele spa. Mniej
wicej co godzin budzi si w panice, z urywanym
oddechem, lecz za kadym razem wiato nadal si palio,
noc bya spokojna i nie dziao si nic niepokojcego.
Waran z Komodo przez cay czas sta nieruchomo u stp
ka. Kiedy pokj zalay promienie soneczne, chopiec
ledwie mg uwierzy, e jaszczur oy i przegoni
okropn istot, ktra zawisa na skrzydach za oknem.
Arthur bardzo chcia uzna nocne wydarzenia za
senny koszmar, ale wiedzia, e wszystko byo zbyt
realistyczne. Poza tym dysponowa dowodem w postaci
Klucza i Atlasu. Z pocztku zamierza zostawi oba
przedmioty w domu, wewntrz ceramicznego jaszczura,
lecz po niadaniu wydoby je i woy do plecaka.
Uwanie obejrza ogrd przez okno i dopiero wtedy
pobieg do samochodu, w ktrym czekaa ju jego mama.
W miecie, gdzie mieszkali poprzednio, Arthur
chodzi do szkoy pieszo. Tutaj zamierza jedzi na
rowerze, lecz rodzice zadecydowali, e na razie nie
powinien naraa si na taki wysiek fizyczny, Emily
postanowia wic podrzuci go do szkoy, jadc do
58
laboratorium.
W innych okolicznociach Arthur zademonstrowaby
swoj niezaleno, zwaszcza na uytek Erica, ktrego
podziwia. Jego starszy brat wietnie gra w koszykwk i
szybko biega. Przystosowanie si do nowej szkoy nie
nastrczao mu adnych trudnoci. Od razu podj
starania o przyjcie do szkolnej reprezentacji
koszykarskiej, gdy chcia zabysn jako najlepszy gracz.
Mia wasny samochd, kupiony za pienidze, ktre
zarabia w weekendy, pracujc jako kelner, ale uzna, e
nie musi odwozi Arthura na lekcje, chyba e bdzie to
naprawd konieczne. Pokazywanie si ze znacznie
modszym bratem niekorzystnie wpywao na wizerunek
Erica. Mimo to w poprzednim miejscu zamieszkania kilka
razy pomaga Arthurowi, choby bronic go przed
chuliganami w centrum handlowym lub ratujc z opresji
po upadkach z roweru.
Arthur cieszy si, e tego ranka pojedzie z mam.
Podejrzewa, e psiogowi ludzie, czy te czekoksztatne
istoty w melonikach, bd na niego czyha w szkole.
Wczeniej, zamiast spa, przez kilka godzin zachodzi w
gow, jak si przed nimi uchroni. Sytuacj dodatkowo
komplikowa fakt, e doroli, jak wynikao ze sw Eda,
prawdopodobnie nie mogli ich widzie.
W drodze do szkoy nie napotkali adnych trudnoci,
chocia minli niezwyky gmach o wygldzie zamczyska.
Aby sprawdzi, czy mama widzi budowl, Arthur
mrukn co na temat jej gabarytw, Emily jednak,
59
69
Rozdzia 5
Arthur przez kilka sekund gapi si na ostatnie sowa
listu: boje sie".
Zadra, zoy wydruk i wsun go z powrotem do
kieszeni. Poczu, e znowu zaczyna si dusi, wic skupi
uwag na spokojnym, rytmicznym oddychaniu. Powoli
nabiera powietrza, przytrzymywa je w pucach i
niespiesznie wypuszcza. Jego umys pracowa jednak na
najwyszych obrotach. Sytuacja bya powaniejsza, ni do
tej pory przypuszcza.
Wszystkie lki, ktre z trudem trzyma w ryzach, byy
bliskie wydostania si na powierzchni, co grozio totaln
panik. Stary strach przed now epidemi i nowy strach
przed psiogowymi, Panem Poniedziakiem, a nawet
samym Kluczem.
Oddychaj, przykaza sobie Arthur. Przemyl
wszystko.
Czemu powierzono mu Klucz? I Atlas! Kim... albo
czym... byli Pan Poniedziaek oraz psiogowi? Czy
naprawd istnia zwizek midzy nimi i nagym
wybuchem epidemii grypy odpornej na lekarstwa? Czy
naleao w ogle mwi o wybuchu epidemii? Moe
choroba zaatakowaa tylko rodzin Eda i Li...?
Arthur ponownie wyjrza przez okno, aby sprawdzi,
70
82
Rozdzia 6
Kby czarnego dymu zasnuty sufit. Alarm
przeciwpoarowy uruchomi si automatycznie i na
zewntrz rozlego si dzwonienie. Po sekundzie
doczyo wycie syreny ewakuacyjnej. W tej samej chwili
do biblioteki pospiesznie wpadli Aporterzy poszczekujc
z podniecenia, e zaproszono ich za prg.
Poudnik wskaza regay i Aporterzy ruszyli przed
siebie. Wielu z nich pochylio si, by z wywieszonymi
jzykami i drgajcymi nosami obwchiwa podog.
Tropili ofiar. Arthura.
Chopiec ani myla czeka bezczynnie. By ju przy
tylnych drzwiach, ale okazay si zamknite. Na szczcie
obok nich, za szklan szybk, znajdowa si przycisk
automatycznego otwierania, oklejony ostrzegawczymi
rysunkami i napisem goszcym, e szko mona stuc
wycznie w razie poaru.
Warunek by speniony. Arthur zamachn si
plecakiem i rozbi szybk, ktra rozprysna si na
drobne bryki, nie na pojedyncze okruchy. Nastpnie
wcisn przycisk lew rk, bo nie chcia puci Klucza,
ktry ciska w prawej doni. W niezrozumiay sposb
przedmiot ten uatwia mu oddychanie, a rwnomierny
oddech by teraz Arthurowi potrzebny jak rzadko kiedy.
83
gwatownie ustpuje.
- Te idiotyczne wygibasy nie maj adnego sensu zauway Poudnik od progu. - Daj Klucz, a pozwol ci
odpezn. Jeeli mnie nie posuchasz, odrbi ci do i
sam go zabior.
Arthur spojrza na zegarek. Sekundowa wskazwka
suna ku dwunastce. Od godziny pierwszej dzielia ich
zaledwie chwila. Mia bardzo precyzyjny zegarek,
nastawia go zaledwie tydzie wczeniej.
Niespiesznie zacz rozlunia zacinite na Kluczu
palce, jakby zamierza zastosowa si do polecenia
Poudnika. Gdy puci przedmiot, jego puca ponownie
si cisny, a bl rki powrci.
- Szybciej! - krzykn Poudnik. Wznis miecz, a
pomienie buchny jeszcze janiej i jeszcze gorcej.
Sekundowa wskazwka znajdowaa si na jedenastce.
Arthur przekn lin, uwiadomiwszy sobie, e
opierajc si wycznie na domysach, ryzykuje utrat
doni - a domyla si, e Poudnik moe pozosta w jego
wiecie tylko przez godzin, midzy dwunast a
pierwsz.
- Nie! - zawoa, porwa Klucz i skuli si z
zamknitymi oczami. Zdy jeszcze tylko ujrze odbicie
czerwieni w oczach napastnika i bysk miecza
opadajcego na jego rk.
Spodziewany bl nie nadszed. Arthur otworzy oczy.
Sekundowa wskazwka zegarka mina dwunastk i
wskazwk minutow, a wskazwka godzinowa staa na
88
Rozdzia 7
Sl rzucona przez Arthura posypaa si na pierwszy
szereg Aporterw. Ich rechot momentalnie si urwa i
zmieni w przeraony skowyt i wycie. Trafieni sol
psiogowi piszczeli i wpadali na siebie, uciekajc w
panice. W ten sposb wkrtce zmienili si w jazgoczc
mas rk, ng i brzydkich twarzy, dziki czemu
Arthurowi jeszcze atwiej byo ich posypywa.
Skra Aporterw skwierczaa w zetkniciu ze sonymi
krysztakami. Ich ciaa i ubrania rozpuszczay si,
zupenie jakby sl bya kwasem o niebywale silnym
dziaaniu. Nawet szczypta przyprawy wywoywaa u
psiogowych reakcj acuchow, ktra w par sekund
zmienia ich w gulgoczc kup odraajcego
paskudztwa.
Po dziewitej lub dziesitej garci soli Aporterzy
przestali istnie. Zostao po nich tylko czternacie
galaretowatych, mierdzcych glutw, wielkoci felg
samochodowych.
Wyglday
jak
skrzyowanie
soniowego ajna z gorc smo.
Arthur przypatrywa si resztkom po psiogowych, a
z jego doni nadal sypaa si sona przyprawa. Poczu
narastajcy ucisk w pucach, wic wycign Klucz zza
pasa. Gdy tylko go dotkn, ucisk zela i powrci
92
rutynie.
Arthur rozumia, co si wok niego dzieje. By zbyt
mody, aby widzie tego typu zdarzenia na wasne oczy
niemniej obserwowa je wielokrotnie w filmach
dokumentalnych, poza tym czyta ksiki i oglda
zdjcia. Gdy by modszy, Emily czsto rozmawiaa z nim
na takie tematy, pomagaa mu zrozumie, co si
przydarzyo jego biologicznym rodzicom, jak zmieni si
wtedy wiat.
Mia do czynienia ze skaeniem biologicznym i
kwarantann. Szko odizolowano, a wszystkie
przebywajce w niej osoby zabierano do starannie
zabezpieczonego szpitala. Oznaczao to, e Federalny
Urzd Epidemiologiczny ogosi stan zagroenia i
oficjalnie przej kontrol nad sytuacj. Wadze z
pewnoci uznay, e rdem wirusowej epidemii jest
szkoa albo e wanie std wywodzi si najwicej
nosicieli.
Idc tym torem rozumowania, naleao zaoy, e
pojawiy si ju ofiary miertelne wirusa. Arthur
przypomnia sobie e-mail od Li oraz wzmiank o Edzie.
Jeeli Li miaa suszno, a psiogowi... Aporterzy
sprowadzili wirusa...
Arthur zamkn oczy, przypominajc sobie, co na
temat Aporterw przeczyta w Atlasie.
Mniej destrukcyjne dla miertelnikw ni wikszo istot z
Nicoci...
Destrukcyjne, czyli szkodliwe. Mniej destrukcyjne,
98
kwarantannie?
- Tak, bez wyjtku - potwierdzi sanitariusz. Zaczekaj, musz ci odczyta twoje prawa.
Wycign z kieszeni kawaek cienkiego plastiku,
przysun go do przezroczystej szybki na twarzy i wbi
wzrok w wydrukowany na nim tekst.
- W porzdku, zaczynam. Niniejszym zostajesz
zatrzymany zgodnie z prawem Creighton. Na czas
izolacji przysuguje ci prawo korzystania z systemw
komunikacji elektronicznej, masz take prawo odwoa
si od decyzji o kwarantannie. Nie moesz pozostawa w
izolacji duej ni rok ponad okres inkubacji choroby albo
czynnika stanowicego przyczyn kwarantanny, chyba e
sd federalny oficjalnie zadecyduje inaczej. Kady twj
czyn, ktry moe zakci przebieg kwarantanny albo
zagrozi zdrowiu innych ludzi, jest uwaany za
przestpstwo federalne, a za nie grozi stosowna kara, z
kar mierci wcznie". Zrozumiae?
- Rozumiem - potwierdzi Arthur powoli. Wydawao
si, e ta odpowied zawisa ciko w powietrzu.
Uwiadomi sobie, e wanie wygosi jedn z
najwaniejszych deklaracji w yciu.
W szkole uczy si o prawie Creighton, uwaanym za
relikt epidemii grypy, ktra odebraa mu biologicznych
rodzicw. Od tamtego czasu prawo kilkakrotnie
zamierzano uchyli, gdy nie zdarzay si nowe
przypadki powanych wybuchw epidemii, a dawao
ono rzdowi ogromn wadz nad objtymi kwarantann
101
105
Rozdzia 8
Znieksztacony przez mask glos policjanta brzmia
natrtnie, nisko i metalicznie, prawie nieludzko. Do
autobusu wsiad ju ostatni ucze, wic sierant skupi
ca uwag na Arthurze.
Okrzyk funkcjonariusza przesdzi spraw. Chopiec
nagle obmyli nowy plan. Bez dalszej zwoki zabra si
do realizacji pomysu.
- Mam... - I powiedzia. - Mam...
Wepchn Klucz gboko do kieszeni, przebijajc
ostrzem jej dno, tak e metal dotyka jego nogi. Wtedy
puci wskazwk.
Skutek by natychmiastowy. Chocia Arthur nadal
mia przy sobie Klucz, jego oddech momentalnie uleg
zmianie. Chopak poczu si tak, jakby nagle kto go
przygnit i jednym ciosem ograniczy pojemno jego
puc o poow.
- ...astm! - wycharcza i pad na ziemi dziesi
krokw od sieranta. Pomimo ochrony w postaci
szczelnego kombinezonu, nie zwaajc na wyjanienie
Arthura, sierant machinalnie odskoczy na stopnie
autobusu, zupenie jakby ujrza nowy wirus w akcji.
Arthur pogmera w drugiej kieszeni, wydoby
inhalator i przycisn go do ust. Poza tym przetoczy si,
106
115
Rozdzia 9
Arthur min prg, lecz jego stopy nie dotkny
twardego gruntu. Niczego nie dotkny. Wrzasn,
uwiadomiwszy sobie, e spada, a Portal Poniedziaka nie
znajduje si za jego plecami, lecz nad gow. Wejcie byo
jedynym rdem wiata w cakowitych ciemnociach,
ale oddalao si z kad sekund.
Ucieszy si, gdy dotaro do niego, e spada
zadziwiajco wolno, zupenie jakby pogra si w
wodzie. Nie czu jednak wilgoci i nic nie utrudniao mu
oddychania. Kilka razy wierzgn nogami, aby
sprawdzi, czy w ten sposb zahamuje upadek. Nie
wiedzia, czy jego prby przyniosy oczekiwany skutek,
gdy jedynym punktem odniesienia by odlegy portal,
ale chopiec prawdopodobnie nie oddala si od niego
zbyt gwatownie.
Ponownie wierzgn i woln rk wykona par
ruchw pywackich, ktre jego zdaniem przyniosy
oczekiwany rezultat. Zastanawia si, czy nie wsun
Klucza za pasek i nie zaryzykowa popynicia do
przodu, kiedy wskazwka nagle drgna mu w doni, a
po chwili jeszcze raz, znacznie silniej, jak wdka
szarpnita przez ryb na haczyku. Potem Klucz
wystrzeli, niemal wyrywajc si z rki Arthura. Gdyby
116
niezwykego wigoru.
Zatem tutaj - gdziekolwiek si znalaz - nie musia
bezustannie dotyka Klucza. Podnis go i po krtkim
namyle zatkn za pasek. Koszula Stranika Porucznika
sigaa mu niemal do kolan, wic lnicy metal by
cakowicie ukryty.
Arthur spojrza na rozcigajce si w dole miasto.
Teraz widzia na ulicach ludzi i sysza harmider, cho nie
dostrzega samochodw i nie docieray do niego adne
odgosy typowe dla nowoczesnej metropolii. Jedynymi, i
to bardzo nielicznymi pojazdami, ktre rzuciy mu si w
oczy, byy powozy cignite przez konie, a cilej
mwic, stworzenia przypominajce konie. Arthur nie
potrafi tego jednoznacznie stwierdzi z powodu
odlegoci, ale nie pasowao mu co w ich wygldzie.
- Przede wszystkim powinienem zej ze wzgrza i
sprbowa znale kogo, kto mi opowie... o wszystkim powiedzia do siebie.
Nie dostrzega adnego niebezpieczestwa. Dziwne
supy wiata nadal strzelay w gr i w d, lecz Arthur
zauway, e emanuj one wycznie z dachw
budynkw, zatem mg ich unikn, nawet jeli byyby to
potne strugi wiata laserw albo promienie mierci. Ze
szczytu wzgrza miasto oraz ludzie wygldali
zwyczajnie, cho staromodnie, nie byo samochodw,
sygnalizacji ulicznej i linii wysokiego napicia.
Uzna, e wystarczy uwaa na Aporterw, Poudnika
oraz Pana Poniedziaka, a take na kadego, kto za
125
ATRIUM.
Innym skutkiem dezorganizacji i chaosu byo to, e
wszyscy ignorowali Arthura, w za duej koszuli i filcowej
czapce niewiele si rni od innych dzieci, ale modzie
trzymaa si od niego z daleka. Wiedzia, e to
zachowanie nie jest przypadkowe.
Usiowa porozmawia z kobiet, ktra wygldaa na
mniej zajt ni inni, lecz gdy tylko do niej podszed i
powiedzia:
Przepraszam
pani",
momentalnie
podskoczya, wycigna z rkawa plik kartek i
przysuna je blisko do twarzy, a nastpnie odczytaa tak
pospiesznie, e Arthur nie potrafi zrozumie ani jednego
sowa.
Po raz drugi sprbowa szczcia z bardzo starym
mczyzn, ktry powoli szed ulic. Nieznajomy trzyma
w rkach koszyk peen maych, zotych tabliczek. Arthur
zrwna si ze staruszkiem.
- Przepraszam pana - zagadn.
- To nie moja wina! - krzykn mczyzna. - Skrytka
depozytowa
Trzeciego
Niszego
Archiwum
Supernumizmatycznego jest zamknita, a od tysica lat
aden Archiwista nie peni dyuru. Powiedz to swojemu
przeoonemu.
- Chciaem tylko spyta... - zacz Arthur, ale nim
skoczy, staruszek gwatownie przyspieszy i przepchn
si przez tum. Jego zachowanie doprowadzio do serii
drobnych kolizji oraz skarg i wkrtce caa ulica bya
zasana upuszczonymi papierami. Jedni ludzie zderzali
131
rnych rozmiarach.
Arthur z odraz i przeraeniem obserwowa posta,
ktra rwnie wbia w niego wzrok. Przezroczysta
powieka powoli opadaa i wznosia si na obwiedzionym
czerwieni oku. Nagle straszydo rozwaro paszcz i
zademonstrowao poke psie ky i rozwidlony jzyk,
ktry nerwowo, wysuwa si na zewntrz i ponownie
chowa.
Chopiec poj, e powinien by uciec wraz ze
wszystkimi. Chcia zbiec ze schodw, lecz stwr tkwi ju
u ich podna, a szeciu kompanw przybierao cielesn
posta za jego plecami.
134
Rozdzia 10
Arthur cofa si, a wreszcie dotkn plecami drzwi.
Pchn je ramieniem, lecz nawet nie drgny. Nie
odrywajc oczu od potwora, sign za siebie i nerwowo
zapa za gak, ale nie udao mu si jej obrci. Tdy nie
mg uciec.
Pospiesznie rozejrza si na boki, szukajc innej drogi.
Zdeformowane istoty rozproszyy si jednak wok
budynkw, a jednooki wspina si po schodach. Gdy
szed, z pyska spyway mu struki liny; oblizywa si i
ypa okiem na chopaka.
- Cofnij si! - krzykn Arthur. Sign po Klucz, ktry
na jedn przeraajc chwil zaplta si w jego koszuli.
Po chwili jednak trzyma go przed sob, niczym sztylet.
Na widok Klucza jednookie monstrum sykno i
odwrcio gow, a jego znieksztacone wargi zadray.
Znieruchomiao i zawoao kompanw. Arthur wolaby
nie rozumie gulgoczcej mowy stwora, ale poj kade
sowo.
- Skarb! Niebezpieczestwo! Przybywajcie na pomoc!
- Wszystkie straszyda zamary i odwrciy si w stron
Arthura. Jednooki ponownie sykn i ruszy przed siebie,
tym razem znacznie ostroniej, ze wzrokiem utkwionym
w Kluczu, nie w ofierze. Wskazwka znowu janiaa, a
135
- Wola ci potrzebuje, Suzy - zauway Sierant nie swoim gosem. Mwi nisko i skrzekliwie, jak poprzednio
dziewczyna. - Niewykluczone, e bd nagrody.
Suzy przestaa si szamota.
- Nagrody? Szkoda, e sowo niewykluczone"
niczego nie gwarantuje...
Arthur zrobi krok naprzd.
- Posuchaj, nie mam pojcia, co si tutaj dzieje ani
czego chce ode mnie Wola, ale bardzo wane jest, ebym
si dowiedzia. Myl... Myl, e wielu ludzi moe
straci ycie, jeli nie otrzymam pewnych informacji.
Dlatego potrzebuj twojej pomocy, Suzy.
Mwi z zapaem. Czu lk i napicie, ktre kipiay w
nim niczym woda w czajniku. W jego wiecie z
pewnoci poszerzano teraz obszar objty kwarantann.
Szpitale byy zapenione, by moe nawet pkay w
szwach i nie daway sobie rady. Arthur mia wraenie, e
widzi mam i jej zesp badawczy w laboratorium
podczas gorczkowej pracy... gorczkowej... moe nawet
ju pocigaj nosami, kichaj, a ich przezibienie
zwiastuje nadejcie epidemii...
- Ludzie? Strac ycie? - spytaa Suzy. - Zatem
naprawd jeste spoza Domu? Z Polednich Krlestw?
- Przybywam spoza Domu - potwierdzi Arthur. - Nie
wiem, co rozumiesz przez Polednie Krlestwa.
- Jeste miertelnikiem? - dopytywaa si dziewczyna.
- Najprawdziwszym, ywym miertelnikiem?
- Tak sdz - przyzna.
148
150
Rozdzia 11
- Pojedziemy wind towarow - powiedziaa Suzy,
kiedy powoli wyszli na ulic i doczyli do pochodu
tragarzy, ktrzy dwigali narcza pciennych szmat,
przeznaczonych do przerobienia na papier. - Moe t w
Narzdziowni Szybkiego Rozpowszechniania Nadmiaru
Dokumentw.
- Supy wiata - zauway Arthur i dyskretnie
wskaza jeden z nich. - Czy to s windy?
- Niezupenie. - Suzy zmarszczya brwi. - One tylko
wyznaczaj drog, po ktrej porusza si winda. W rodku
to wyglda jak may pokj. Nuda.
- To dobrze - odetchn Arthur. Ulyo mu, e nie
zostanie zamieniony w wizk fotonw albo co w tym
stylu. A jeli nawet, nic nie bdzie o tym wiedzia.
- W niektrych gra muzyka - dodaa Suzy. - Ale tylko
najwiksze s w stanie pomieci trubadurw czy zesp
instrumentalny. Nie skorzystamy z takiej windy. S
zarezerwowane dla szych.
- Dla kogo?
- Dla grubych ryb. Dyrektorw. Urzdnikw z Firmy.
- Z Firmy? - powtrzy Arthur, kiedy przechodzili
przez ulic, nurkujc pod bardzo dugim, zwinitym w
rulon pergaminem, niesionym niczym dywan przez
151
Stworzenia"?
- Moesz nazywa mnie Ostatni Wol, Testamentem
lub po prostu Wol, ktrej istotn cz stanowi. Dom to
Krlestwo
Wszelkiej
Rzeczywistoci,
zawierajce
Archiwum Wszechrzeczy.
- Rozumiem... Tylko co to waciwie znaczy? Eee
Wasza Wolowato?
- Dom wzniesiono z Nicoci, a jego twrczyni bya
Wielka Architektka Wszechrzeczy. W Domu zamieszkali
sucy, wykonawcy jej polece. Nastpnie stworzya
Ona
Polednie
Krlestwa,
ktre
nazwalicie
Wszechwiatem. Dom i jego suby mieli za zadanie
rejestrowa i obserwowa t wspania prac, co te
wiernie czynili przez niezliczone wieki. Potem Wielka
Architektka odesza, pozostawiajc po sobie Ostatni
Wol, ktra miaa sprawi, e Jej dzieo oraz dzieo Domu
przetrwa we waciwej formie.
- Rozumiem...
- ALE NIC Z TEGO NIE WYSZO! - zagrzmia gos.
- Au! To moje gardo, przypominam - poskarya si
Suzy.
- Nie wyszo - powtrzy gos, tym razem ciszej. Zamiast speni Ostatni Wol, podzielono j na siedem
czci, ktre rozproszyy si w czasie i przestrzeni po
Polednich
Krlestwach.
Siedmiu
Wykonawcw
wykazao si nielojalnoci i signo po wadz w Domu.
Chcieli oni nie tylko obserwowa i rejestrowa, lecz take
ingerowa w sprawy Polednich Krlestw. Postanowili
153
nie czuje. Poza tym nikt tutaj nie musi je ani pi, chocia
herbata jest w modzie i kady lubi je dla rozrywki albo
na pokaz. Nie ma z tym problemu, bo nie trzeba... no,
wiesz... w Domu nie istniej toalety, nie ma takiej
koniecznoci.
- Od jak dawna tu jeste? - spyta Arthur. Krcio mu
si w gowie od nadmiaru informacji.
- Bo ja wiem? - Dziewczyna wzruszya ramionami. Pamitaj o szorowaniu w gowie. Zreszt Czas Domowy
jest inny.
- Czas Domowy to Czas prawdziwy - zauwaya
Wola. - Czas w Polednich Krlestwach jest do pewnego
stopnia elastyczny, a przynajmniej moe pyn w ty.
Pamitaj o tym, Arthurze. Ta informacja moe ci si
przyda. Hep.
- Co hep?
- Ciao tej aby uksztatowano z Nicoci. Chocia to
tylko kopia jadeitu z twojego wiata, Ponury Wtorek
uksztatowa j samodzielnie, wic uchwyci sporo z jej
abiej natury i dobrze odtworzy moc prawdziwego
kamienia. Trudno jest zasiedli taki ksztat. O tym take
pamitaj, Arthurze...
- Zaraz! - przerwa jej chopiec i odetchn gboko. Przede wszystkim oczekuj wyjanie. Dlaczego
wybraa mnie na Prawowitego Dziedzica? Czemu
dostaem Klucz i Atlas? A tak na marginesie, Aporterzy
mi go zabrali.
- Przypadek i zbieg okolicznoci - wyjania Wola. 160
164
Rozdzia 12
Arthur zapa si porczy, kiedy winda nagle
zahamowaa i kilka razy zatrzsa si tak mocno, e jej
pasaerowie niemal uderzyli w sufit, a potem opadli na
ziemi. Przez kilka sekund suna gadko, dziki czemu
chopak si odpry, a na koniec gwatownie
znieruchomiaa, tym razem skutecznie posyajc Arthura
i Suzy na ciany i podog kabiny. Za spraw swojej
abiej postaci z przyssawkami na palcach Wola pozostaa
przylepiona do porczy.
Arthur pozbiera si odrobin wolniej ni Suzy, ktra
od razu zaja si otwieraniem drzwi windy. Spodziewa
si ujrze biuro takie jak w Atrium, cae w ciemnym
drewnie i zielonych filcach, owietlone lampami
gazowymi. Tymczasem jego oczom ukaza si widok,
ktry sprawi, e chopiec mimowolnie otworzy usta.
Za drzwiami kabiny rozpociera si cienisty las, peen
bardzo wysokich drzew o wyjtkowo grubych pniach.
Olbrzymie
roliny
rosy
wok
niestarannie
przystrzyonego trawnika, a porodku znajdowaa si
wypalona plama po ognisku. Na skraju lasu szemra
wski, krystalicznie czysty strumyk, nad ktrym
przerzucona bya drewniana kadka. Od niej odchodzia
wybrukowana cieka, a na kocu tej cieki znajdowa
165
Dziennego Poniedziaka?
- Tego szczegu jeszcze nie rozgryzam - przyznaa
Wola. - Musisz jednak wiedzie, e istniej rne
moliwoci, midzy innymi uycie Niebywaych
Schodw, cho jest to ostatnia... - urwaa w p zdania i
przechylia zielon gwk. - Co to byo? - spytaa.
Arthur rwnie usysza ten haas, przypominajcy
odlegy ryk. Popatrzy pytajco na Suzy.
- Trudno powiedzie - odpara dziewczynka. Wczeniej syszaam tutaj wycznie szmer strumyka i
dzwonek windy.
Ryk rozleg si ponownie, tym razem znacznie
goniej i bliej. Midzy drzewami Arthur ujrza tego
potwora w niebieskie pasy. Jeli nie bra pod uwag
ubarwienia, gigant przypomina tyranozaury, ktre
chopak widzialna ilustracjach. Z pewnoci zwierz
wayo kilka ton, miao ze trzynacie metrw dugoci od
gowy do ogona, a jego zby byy dugie jak rka Arthura.
Stwr pdzi prosto na biuro i rycza, sadzc wielkimi
susami.
- Jestecie pewni, e nic nam tutaj nie grozi? zaniepokoi si Arthur. - Jak to moliwe, e syszymy
ryk?
- Poniedziaek - wyjania Wola pospiesznie - uy
Klucza Godzinowego oraz Siedmiu Cyferblatw, by
poczy tamt rzeczywisto z tym pomieszczeniem.
Zwierz moe si tutaj przedosta, podobnie jak
Poniedziaek! Musimy ucieka i walczy innego dnia.
172
mona ju i?
- Nie - mrukn Arthur ponuro. Zauway, e co si
rusza w miejscu, przez ktre zwierz przedostao si do
biura. Zza drzew wyonia si gromada mczyzn. Troch
przypominali Aporterw, lecz byli wysocy i kocici, a
przy tym bardziej ludzcy z wygldu, cho ich zapadnite
oczy lniy czerwieni. Mieli pocige i blade twarze,
nosili czarne fraki, a ich cylindry owinite byy czarnymi
wstkami. W obcignitych czarnymi rkawiczkami
doniach mocno ciskali baty na dugich kijach.
- Nocni Przybysze - wyszeptaa Suzy z przestrachem.
- Z koszmarnymi batami i w nocnych rkawicach.
- Czy oprcz windy jest std jaka droga ucieczki? zapyta Arthur pospiesznie.
- Nie - odpowiedziaa przeczco Suzy. - By moe
istnieje dziwodroga, ale ja nie...
Umilka, bo zadzwoni dzwonek windy. Oboje
umiechnli si z ulg, jednoczenie skoczyli na rwne
nogi i zapali za drzwi, po czym otworzyli je tak
gwatownie, e rbny w drzewo. Uderzeniu
towarzyszy olepiajcy bysk. Arthur i Suzy cofnli si
chwiejnie i upadli na muraw.
- Wic tutaj jestecie - ziewn Pan Poniedziaek i
wyszed z kabiny. W jednej doni trzyma lnic
Wskazwk Godzinow, a w drugiej lask ze skadanym
siodekiem. Ziewn ponownie, zrobi kilka powolnych
krokw po trawniku, wbi lask ostrym kocem w
ziemi, rozoy wskie siodeko i usiad.
174
176
Rozdzia 13
Komisarz cofn si i powoli odkrci praw do,
ktr nastpnie wsun za pas. Wydoby inn, znacznie
dziwniejsz. Brakowao jej palcw, bya za to
wyposaona w szerokie, przypominajce tasak ostrze.
Komisarz przykrci now do do nadgarstka. Gdy bya
ju na miejscu, tasak zadra i zacz porusza si w gr i
w d tak szybko, e wyglda jak rozmazana smuga stali.
Komisarz ponownie si pochyli i przybliy tasak do
nadgarstka Arthura. Chopiec krzykn, ale zanim zdy
cokolwiek zrobi i zanim ostrze dotkno jego skry,
Klucz nieoczekiwanie wystrzeli mu z doni, niczym
strzaa. Zanurkowa w piersi Komisarza, wyfrun z jego
plecw, zatoczy koo i wrci do doni Arthura.
Nie polaa si ani jedna kropla krwi. Komisarz mia
nieco zdezorientowan min, ale wsta i si wycofa.
Wewntrz tuowia zazgrzytay mu koa zbate, a jego
niebieski paszcz rozdar si od rodka i wystrzelia spod
niego zerwana spryna, po czym, rozwinita, zawisa z
przodu. Moment pniej zabrzmia grzechot deszczu
rozsypywanych trybikw, toczcych si wok pknitej
spryny i spadajcych na ziemi czci.
Komisarz powoli pochyli gow i spojrza na swj
tors. Unis zwyk do, dotkn otworu i zamar. Wski
177
Rozdzia 14
Wejcie do Grnej Piwnicy Wglowej okazao si
chwiejn, drewnian ramp, ktra znajdowaa si na
skraju jaowej rwniny. Rozlegy teren wokoo by sabo
owietlony snopami trzech, albo czterech wind. Podobnie
jak w Dolnym Atrium, nad ramp rozpociera si sufit,
lecz by on paski, a nie kopulasty, poza tym zawieszono
go znacznie wyej.
Komisarze zaprowadzili Arthura na ramp. Gdy jego
oczy dostosoway si do pmroku, przekona si, e
rwnina za ramp nie jest cakowicie pusta. Porodku co
si znajdowao.
Bya to okrga plama nieprzeniknionej ciemnoci.
Wielki otwr w ziemi o rednicy okoo kilometra,
ziejcy niespotykan i niezmierzon gbi.
- Tak - odezwa si Poudnik, ktry uwanie
obserwowa Arthura. - Ten szyb to Gboka Piwnica
Wglowa. Sierancie! Zaprowad winia na skraj.
Od platformy do brzegu wyrobiska wioda cieka,
wybrukowana biaymi kamieniami, ktre kontrastoway
z wszechobecnym czarnym pyem, wzbijajcym si pod
nogami. Py wglowy, zgad Arthur. Mia nadziej, e go
nie wdycha i nie gromadzi w pucach, bo kiedy... bo jeli
wrci do domu, jego organizm sobie z nim nie poradzi.
188
197
Rozdzia 15
- To mj wgiel, otrze. - wykrzykiwa mczyzna.
Nagle dostrzeg Klucz w doni Arthura. Natychmiast
zmieni ton i opuci osobliwe, metalowe narzdzie,
ktrym potrzsa. - Och, to nie do pana, kimkolwiek pan
jest. Zwracaem si do kogo innego. O, do tego tam!
Zdezorientowany Arthur spojrza w kierunku
wskazanym przez nieznajomego, lecz nikogo tam nie
byo.
- Wobec tego wracam do pracy - doda mczyzna.
Mia na sobie tak sam prost szat, jak otrzyma
zdegradowany windziarz, tylko czarn niczym wgiel i
ca w strzpach. Nieznajomy by niewysoki, o gow
niszy od Arthura, lecz poza tym mia sylwetk
dorosego mczyzny.
- Kim pan jest? - spyta chopiec.
- Najzwyklejszy Sortownik Wgla Dziesitego Stopnia
- wyrecytowa mczyzna. - Numer ewidencyjny
9665785553.
- Chciaem wiedzie, jak si pan nazywa.
- Och, nie mam ju nazwiska. Tutaj, na dole, bardzo
nieliczni nosz nazwiska, wasza ekscelencjo. Nie mamy
nazwisk. Czy mog ju odej?
- Wobec tego niech mi pan powie, jak si pan nazywa
198
206
Rozdzia 16
- Nie jestem mieszkacem Domu! - wychrypia
Arthur.
- Nie jestem wrogiem!
Staruch znw warkn i bolenie zacisn acuch.
Potem postawi chopca pionowo i obwcha powietrze
nad jego gow. Po trzecim wdechu gwatownie
poluzowa acuch o kilka ogniw. Bl ustpi, lecz Arthur
pozosta uwiziony.
- miertelnik, w rzeczy samej - orzek Staruch nieco
yczliwszym tonem. - Z dobrze mi znanego wiata.
Ograbie mnie z uciechy, czowieczku. Musisz wic
zapewni mi j w inny sposb, jake to miertelnik
wszed w posiadanie Mniejszego Klucza Niszego
Domu?
- Wola... - zacz Arthur, lecz zanim rozwin
opowie, Staruch nagle unis i poluzowa acuch nad
jego gow. Kilka sekund pniej zarwno minutowa, jak
i godzinowa wskazwka zegara za plecami olbrzyma
przesuny si bliej dwunastki. acuch zagrzechota,
napi si i zmusi Starucha do cofnicia si o krok.
Arthur przekn lin. Gdyby ptla nadal znajdowaa
si na jego szyi, acuch by go udusi. Zacz powanie
wtpi w prawdziwo sw Suzy, twierdzcej, e w
207
musia je opuci.
- Obudz ci przed dwunast - przyrzek Staruch.
Arthur umiechn si i osun na ciepy cyferblat.
Staruch popatrzy na chopca i przesun rce, wskutek
czego acuchy cicho szczkny.
- Ale jak dugo przed dwunast, tego nie wiem wyszepta olbrzym minut pniej. Znowu zerkn na
drzwi i zmruy oczy. - Czy pozwol, by ci dostrzegli,
abym mg spdzi jedn noc bez tortur? Czy te bd
cierpia tak jak zawsze i ofiaruj ci kad moliw
pomoc?
Arthur ockn si, syszc przeszywajcy krzyk. Mia
wraenie, e moc dwiku poderwaa go z ziemi, cho
tak naprawd byo to zasug wspomaganych adrenalin
mini.
- Zbud si, Arthurze! Uciekaj! Uciekaj, bo ci
dopadn!
Przez
chwil
chopiec
sta
oszoomiony
i
zdezorientowany, a okrzyk Starucha dwicza mu w
gowie. Potem gdzie w pobliu zabrzmiao wyjtkowo
gone uderzenie dzwonu. Wibracje niemal powaliy
Arthura na ziemi, niczym wstrzs tektoniczny.
Jednoczenie usysza, jak dwoje drzwi porodku tarczy
zegara zaczyna otwiera si ze skrzypieniem, a spoza
nich dobiega potworny, piskliwy chichot.
Arthur zapamita, e potem ucieka ile si w nogach,
potykajc si i zataczajc na cyferblacie, a nastpnie
212
221
Rozdzia 17
- Szybko! - krzykn Pravuil. - Na piramid!
Da susa naprzd i zdy wdrapa si do poowy
wysokoci sterty brykietw, zanim Arthur w ogle si
poruszy. Kiedy jednak chopiec sprbowa pj w lady
Sortownika, wbi stopy w piramid i caa konstrukcja si
rozpada, zakrywajc go niemal cakowicie.
Arthur wygramoli si ze zwaowiska. Serce walio
mu jak oszalae. Wszdzie unosi si py, ktry osiada na
jego oczach i twarzy. Chopiec nic nie widzia, ale sysza
mechaniczny zgrzyt i odgos rbania. Nagle ostrze
siekiery gwatownie opado tu przed nim, kierujc si
prosto na nadgarstek.
Jakim cudem odparowa cios Kluczem, lecz si
uderzenia odczu caym ramieniem. Klucz nie uczyni nic
magicznego, aby go obroni. Zdjty nagym przestrachem
Arthur zrozumia, e zawarta we wskazwce moc nie jest
dostateczna, aby obroni go przed potworami z zegara.
Klucz by dzieem Architektki, ale upiorne marionetki
rwnie, a powstay po to, by wydubywa oczy i
wtrob komu znacznie potniejszemu od Arthura.
- Nie potrafi si wspina! - wrzasn Pravuil, z
rozpostartymi rkoma balansujc na szczycie innej
piramidy. - Niech pan si wdrapie na brykiety!
222
zainteresowa si Arthur.
Pravuil wzruszy ramionami.
- Moe okoo setki Sortownikw i pidziesiciu
Przycinaczy Wgla. Poza tym jest jeszcze kilku, ktrzy
trafili tu bez adnego przydziau.
- Musimy ich ostrzec - owiadczy Arthur.
Drwal i kobieta opucili krg wiata roztaczanego
przez Klucz. Teraz krcili si gdzie pod oson ciemnoci
i atwo mogli napa jakiego nic nie podejrzewajcego,
zajtego prac Sortownika albo Przycinacza. - Bdziemy
krzycze. Tutaj gos powinien si nie bardzo daleko.
- Och, nie przejmowabym si - owiadczy Pravuil. Nawet jeli na kogo wpadn, tylko wyupi mu oczy.
Brak nam krzepy Starucha, ale w cigu miesica lub
dwch wikszoci z nas odrastaj oczy i wtroba. Poza
tym zapominamy o blu. Dawno temu te istoty mnie
dopady. Rzecz jasna, wwczas byy spami. Niemal
wolaem je od tych okropiestw z zegara, cho to byy
wyjtkowo paskudne ptaszyska...
- Myl, e przynajmniej powinnimy sprbowa upiera si Arthur. Skoro Pravuil tak pospiesznie zmyka
przed mechanicznymi istotami, chopiec uzna, e inni
robotnicy bd si cieszyli z ostrzeenia. - Moemy
wrzasn wsplnie. Na przykad: Uwaga! Kuky z
zegara grasuj!". Na trzy" krzyczymy: raz... dwa... trzy!
- Koki z oskara rajcuj! - wrzasn Pravuil, a
przynajmniej tak zabrzmiay jego sowa. Na dodatek
spni si o p sekundy. Chopiec zmarszczy brwi i
225
231
Rozdzia 18
Kiedy zbliali si do zegara, Pravuil coraz bardziej
pozostawa w tyle, a wreszcie si zatrzyma.
- Wasza lordowska mo, zaczekam tutaj, jeli mona oznajmi. Trzyma opuszczon gow i unika spojrzenia
Arthura.
Staruch
moe
si
okaza
nieco
podenerwowany. Rzecz jasna, nie bdzie zy na pana,
Mistrzu.
Arthur patrzy na niego podejrzliwie. Wczeniej
Pravuil nie obawia si podej znacznie bliej do tarczy
zegara. Co mu chodzio po gowie?
- Co to znaczy nieco podenerwowany"? Co moe
zrobi?
- To naprawd trudno powiedzie...
- A co zwykle robi? Czego nie lubi?
- Ostatnio, kiedy podszedem do zegara, zagrozi, e
wyrwie mi gow i wykopie j za krawd szybu. Nie
zamierzam sprawdza, czy uda mu si ta sztuka. Byoby
ze mn gorzej ni z Bezepkiem.
- Ale czemu? - dry Arthur. - Wobec mnie by
cakiem przyjacielski, gdy si dowiedzia, kim jestem.
- Jest pan miertelnikiem i dysponentem Mniejszego
Klucza - przypomnia Pravuil. - Staruch nie lubi
Rezydentw Domu. Szczegln antypati czuje do mnie,
232
Pozostao ci p minuty.
Arthur zerkn na wskazwk minutow. Znowu si
poruszya i zatrzymaa w poowie drogi do nastpnego
znaku. Chopak by pewien, e jeszcze nie wykorzysta
dziewidziesiciu sekund! Ogarnity panik, usiowa
jak najszybciej wymyli dobre pytanie, ktre
zapewnioby mu bardziej wyczerpujc odpowied ni
poprzednie. Potrzebowa czego celniejszego, bardziej
bezporedniego.
- Co si dzieje u mnie w domu? Tam skd zniknem?
- Tego nie potrafi ci wyjani - owiadczy Staruch. Polednie Krlestwa s dla mnie zamknite i wiele, wiele
lat mino, odkd po raz ostatni tam zajrzaem. Zadaj
inne pytanie.
- Komu mog zaufa?
- Tym, ktrzy ci dobrze ycz - usysza w
odpowiedzi. - Bd graczem, nie pionkiem. To byo
trzecie pytanie, twj czas si skoczy.
Unis rk i ruchem doni odprawi Arthura.
- Przecie to nie bya prawdziwa odpowied zaprotestowa chopiec. Ani myla odchodzi, chocia
Staruch ponownie machn rk. - Chodzio mi o to,
komu konkretnie mog ufa. Na przykad Woli albo
Poniedziakowemu Zmierzchnikowi.
Staruch wsta, jego acuchy zachrzciy. Wykona
ptl z jednego z nich i leniwie potrzsn ni w
powietrzu. Arthur nawet nie drgn. Sta w miejscu i
patrzy z dou na olbrzyma, w doni ciska Klucz.
237
248
Rozdzia 19
- A wic jak to dziaa? - sapna Suzy po tym, jak
posusznie pokonaa wraz z Arthurem co najmniej
dwiecie stopni, cay czas trzymajc go za rk. Bdziemy biegli po Schodach tak dugo, a w kocu
upadniemy i stoczymy si na d?
- Sam nie wiem - przyzna chopiec. Dokuczao mu
zmczenie, ale jednoczenie by dziwnie rozradowany. W
normalnym wiecie, bez Klucza, adn miar nie udaoby
mu si tak sprawnie wbiega po schodach. Rozkoszowa
si powietrzem, ktre swobodnie wpywao mu do puc i
bez trudu si z nich wydostawao, chocia minie
protestoway przeciwko wysikowi. - Nie wolno nam si
zatrzyma. Co pewien czas trafimy na Podesty, ale nie
bardzo wiem, jak one wygldaj, jeeli do ktrego
dotrzemy, bdziemy musieli szybko odnale Schody, bo
inaczej utkwimy na Podecie. Podejrzewam, e na
zawsze.
- Same kopoty - gderaa Suzy. - Powinnam bya
trzyma si swoich kaamarzy. Mj staruszek zawsze
powtarza, eby nigdy nie zgasza si na ochotnika.
Nagle stana jak wryta. Szarpna Arthura za rk.
- Co jest? - zniecierpliwi si i pocign jej do, by
biega dalej.
249
257
Rozdzia 20
Arthur w morderczym tempie pdzi po Schodach,
pokonujc kilka stopni naraz.
- Czemu... czemu tak gnamy? - spytaa Suzy.
- Moe jeli bdziemy prdzej si poruszali, rzadziej
natrafimy na Podesty! Sam nie wiem. Mam wraenie, e
tak trzeba.
- Jeeli jest inaczej, bdziemy szybciej ldowali na
Podestach - zauwaya Suzy.
Arthur nie odpowiedzia. Naprawd czu, e jeli si
pospiesz, prdzej dotr na miejsce, a na dodatek omin
cz Podestw. Nie mia na to jednak adnego dowodu.
Zabrako mu okazji, aby si dowiedzie czego wicej z
Atlasu, od Woli, od Starucha...
- Co jest przed nami! - krzykna Suzy.
Arthur zamruga oczyma. Dostrzeg jak tward
powierzchni, w nastpnej chwili uderzy w ni Kluczem
i oboje z Suzy z impetem zderzyli si z cienkimi,
drewnianymi drzwiami, przez ktre wypadli na
brukowan ulic. Przez moment sdzi, e wrcili do
Atrium w Domu.
Potem jego nozdrza wypeni potworny smrd i od
razu wiedzia, e s gdzie indziej.
Wzdu ulicy leay sterty zwok, nieprzeliczone iloci
258
koniec kanapy.
- To ty, Arthur, prawda?
- Tak, to ja! Nie moemy si zatrzymywa wymamrota. - Czy jest tu jeszcze jedno pitro? Jakie
schody, stopnie?
- Tak, na grze - potwierdzia Li powoli. Arthur
widzia, e dziewczyna doznaa wstrzsu. Za jej plecami,
w telewizji, nieoczekiwanie przerwano program
informacyjny i pokazano ujcie poncego budynku.
Szkoy Arthura. - Co...
- Nie moemy czeka! - wykrzykn i ruszy do drzwi
wskazanych przez Li. Jednoczenie szarpn zapatrzon
w telewizor Suzy. Li zawahaa si i pobiega za
nieoczekiwanymi gomi.
- Kiedy? - spyta Arthur, gdy biegli korytarzem. - To
znaczy kiedy wybuch poar w szkole? Wczoraj?
- Co takiego? Informacje o poarze pojawiy si w
programach informacyjnych zaledwie kwadrans temu wyjania Li. - Cae miasto jest odcite od wiata.
Kwarantanna. Ale co ty robisz? Czy to wskazwka zegara
psiogowych, ktrej szukae?
- Czy z Edem wszystko w porzdku? Co z twoj
rodzin? - spyta Arthur.
- S chorzy - zakaa. - Powanie chorzy. Zapadli na
dziwn piczk, nazywan Sennym Pomorem. Arthur,
musisz co...
Jej gos zanik, kiedy chopiec wskoczy na pierwszy
stopie i potem da susa, intensywnie wyobraajc sobie
265
266
Rozdzia 21
W nastpnej sekundzie Arthur i Suzy upadli plackiem
na stert poduszek. Znieruchomieli ze wzrokiem wbitym
w ma zielon abk, ktra siedziaa naprzeciwko nich
na jednym z piter srebrnej patery. Na innych poziomach
znajdowao si kilka czekoladowych eklerw i cztery
makaroniki.
- Przybywacie w sam por! - zagrzmiaa Wola
gosem zbyt dononym, aby mg si wydobywa z
pyszczka maej abki. - Witam w Sieni Pana Poniedziaka.
Arthur rozejrza si. Trafili do okrgego namiotu z
drewnianym supem porodku. Pomieszczenie nie miao
wicej ni pi metrw rednicy.
- Tak wyglda Sie Pana Poniedziaka?
aba jednym okiem podya za spojrzeniem chopca,
a drugim popatrzya na Suzy.
- Nie. To namiot, jeden z tysicy rozbitych w Sieni
Pana Poniedziaka, zatem doskonale si nadaje na
kryjwk. Przygotowaam kilka strojw do przebrania
ciebie i Suzy. Zerknijcie do tej skrzyni, szybko dobierzcie
jakie ubrania oraz wosy i je wcie. Czupryny s chyba
samoprzylepne.
Wskazaa jzykiem skrzyni z okuciami z brzu, ktra
staa w kcie namiotu. Arthur i Suzy podeszli do niej i
267
275
Rozdzia 22
Arthur wyszarpn Klucz z kieszeni rkawa, a Suzy
skoczya ku chopakowi i oboje przywarli plecami do
kamienistej ciany wulkanu.
Poniedziakowy Poudnik rozpostar skrzyda jeszcze
szerzej i opad na ziemi. Gdy wyldowa, skrzynki si
troch rozsuny, zapocztkowujc lawin, ktra
pogrzebaa cae prowizoryczne przejcie. Dziesitki
metalowych Komisarzy oraz Sierantw zaczo si
przepycha midzy stosami skrzynek i fragmentami
poamanej sklejki, aby stworzy formacj klina za plecami
Poudnika.
Poudnik unis rk, w jego pici pojawi si ognisty
miecz. Bro trzaskaa i prychaa, pomienie si
wyduay. Suga Pana Poniedziaka umiechn si
pogodnie i wycign lew do.
- Klucz - oznajmi. - Bo spal Napeniaczk
Kaamarzy.
- To puapka! - szepn Arthur, pochylajc gow, aby
porozmawia z Wol. - Co teraz?
- Wystarczy, e wszyscy troje zrobicie may krok
naprzd - odpar gos, ktry nie nalea do Woli. Arthur
obejrza si przez rami i ze zdumieniem zauway, e w
cianie wulkanu pojawia si mroczna, zacieniona wnka.
276
- Och, z pewnoci nic podobnego ci nie grozi powiedziaa beztrosko Wola. - Poniedziaek bdzie spa
albo zaywa kpieli parowej. W Pokoju Dziennym jest
zatrzsienie gorcych rde. A teraz skupmy si na tym,
co musisz zrobi...
- Zaraz! - zaprotestowa Arthur. - A jeli Pan
Poniedziaek nie pi i nie bierze kpieli parowej? Co
wtedy?
- Bdziemy improwizowali - oznajmia Wola. - W
zalenoci od sytuacji otrzymasz ode mnie odpowiednie
instrukcje.
Zapado milczenie. Nawet Wola wydawaa si
rozumie, e sowa bdziemy improwizowali" niczego
nie wyjaniaj.
- Moim zdaniem dasz sobie rad z Panem
Poniedziakiem - owiadczya Suzy i mocno klepna
Arthura w rk, by wzmocni jego wiar w siebie. Pewnie i tak bdzie spa jak zabity.
- Nie mam wyboru - westchn chopak. Ponownie
pomyla o Pomorze, lekarstwie, rodzicach. - Musz da
sobie rad.
Bd improwizowa, pomyla ponuro. Zrobi, co
trzeba. Musz walczy, myle i nie dawa za wygran,
bez wzgldu na okolicznoci.
- Wymienicie! - oznajmia Wola i ponownie
wyrecytowaa formuy zakl.
Arthur powtrzy polecenia cztery razy, a w kocu
by prawie przekonany, e zapamita, co ma uczyni.
281
285
Rozdzia 23
Okazao si to atwiejsze, ni chopiec przypuszcza.
Przesuwa jedn stop za drug po pajczydrucie, ktry
sprawia wraenie twardego jak skaa. Nie mia adnych
trudnoci z utrzymaniem rwnowagi, przynajmniej
dopki nie spojrza w d. Gdy tylko skierowa spojrzenie
na stopy, zacz si trz, dre i chwia, przez co omal
nie wywrci si do gry nogami. Potem jednak podnis
gow, spojrza przed siebie i odzyska rwnowag.
Suzy ruszya za nim. Suna szybko i nawet nie
musiaa rozkada rk, bo jej skrzyda si rozpostary i
utrzymyway j w pozycji pionowej.
Wkrtce dogonia Arthura. Doskonale wiedziaa, e
przez niego musi zwalnia.
- Czy to dobry moment na wyjawienie, e pajczydrut
jest nietrway? - spytaa Wola, kiedy Arthur powoli
przesun si o nastpne dwadziecia metrw.
- Nie - burkn chopak. Przyspieszy kroku, usiujc
nie patrze w d. - Co to znaczy nietrway"?
- Zniknie za kilka minut.
Arthur zacz biec w przedziwny sposb. Bardzo
nieswojo si czu, nie mogc unie stp. Z tego powodu
mia trudnoci z utrzymaniem rwnowagi i cho teraz
porusza si prdzej, jednoczenie coraz bardziej si
286
zatacza.
- Szybciej - ponaglaa go Wola, kiedy znaleli si w
poowie drogi i przedzierali przez gste kby stygncej
pary, nie tak gorcej, jak si obawia Arthur.
Przypominaa par w azience po prysznicu. - O wiele
szybciej!
Chopak usiowa przyspieszy, lecz wwczas
koysanie jeszcze si nasilio. Uwiadomi sobie, e
zuywa tyle samo energii na przechylanie si z boku na
bok podczas balansowania, co na bieg przed siebie.
- Prdzej! Pajczydrut si rozpltuje! - krzykna Wola
w chwili, gdy Arthur dostrzeg przed sob wysp. Ld
znajdowa si w odlegoci okoo dwustu metrw. Woda
bulgotaa zaledwie kilkanacie metrw niej, para staa
si znacznie gortsza, a czerwona powiata gboko
zanurzonej lawy janiejsza. Chopiec z niepokojem
wspomnia sowa Suzy, ktra opowiadaa mu o kilku
sposobach utraty ycia w Domu. Ogie, jeli jest
dostatecznie gorcy". Mocno podgrzana woda zapewne
zaliczaa si do tej samej kategorii niebezpieczestw.
Arthur przerwa ten strumie gorczkowych myli i
ca energi skupi na biegu, lecz przyspieszenie w takich
warunkach okazao si niebywale trudne. Po prostu nie
by w stanie porusza si szybciej bez podnoszenia ng.
Pidziesit metrw... czterdzieci... trzydzieci...
dwadziecia... dziesi... pi...
- Damy rad! - zawoa, gdy jego stopy wreszcie
oderway si od pajczydrutu. Rzuci si na chodny
287
294
Rozdzia 24
We byty nieprzyjemnie ciepe, niemal gorce, kiedy
ocieray si o bose stopy i nogi Arthura. Wzdrygn si,
zanurzajc si w wijc mas. Gady momentalnie owiny
si mu wok ydek. Ich uski, czy te cokolwiek, z czego
bya zrobiona ich skra, okazay si szorstkie niczym
papier cierny, tote chopak czu jeszcze silniejszy
wstrt.
Usiowa o tym nie myle i zacz brodzi przez
wykop ku czciowo zablokowanym przez we
drzwiom. Bibliofagi otoczyy go w pasie, pezay wok
jego ng, wsuway si pod paszcz. Niektre zawisy mu
na rkach, jeden owin si wok jego szyi. Chocia
ciasno otaczay Arthura, to aden go nie dusi i na razie
nawet go nie ksa. Chopiec przypuszcza, e gdyby
sprboway, Klucz co by na to poradzi. Przynajmniej by
sprbowa.
W poowie drogi przez fos Arthur by ju cakowicie
pokryty wami. Siedziay wszdzie, nawet na jego
gowie, zwisay mu na twarzy, a wok jego ng pezay
ich dziesitki. Zgromadziy si tak licznie, e chopak nie
mg i i kilka razy si potkn, uatwiajc nastpnym
gadom wejcie na siebie.
- Precz! Przebrzyde wyska! - krzykna Suzy z tyu.
295
Arthur
stan
na
podecie
ze
starego,
czarnobrzowego eliwa. Poczu si jak na wyspie
zanurzonej w morzu pary wodnej. Przez otwory w
splecionej w romby pododze ujrza, okoo pitnastu
metrw niej, wrzce boto.
Ciemnota breja bulgotaa i tryskaa niczym
gotujca si owsianka. Wystrzeliway z niej oboki
cuchncej pary.
Midzy platform a zasnutym oparami wntrzem
domu wisia bardzo wski mostek dla jednej osoby. On
rwnie by eliwny - co kilka metrw na rombowych
splotach widniay monogramy PR Arthur nie mg
dostrzec, dokd prowadzi most. Wokoo kbio si zbyt
duo pary i konstrukcja po prostu tona w chmurach.
- mierdzi jak w wytwrni zapaek - powoli
owiadczya Suzy. - Pamitam ten zapach. Ojciec
powiedzia, e tak cuchnie...
- Dwutlenek siarki - pospiesznie dopowiedzia Arthur.
- Z gorcego bota, takiego jak w Parku Narodowym
Yellowstone. Pewnie s tu take gejzery.
Ledwie skoczy mwi, kiedy w pobliu wytrysn
gejzer, rozrzucajc dookoa krople gorcego bota. Suzy
zoya skrzyda nad gow, aby si osoni, chopiec za
poczu, e Klucz ochodzi brej, ktra go ochlapaa.
- Chodmy - powiedzia Arthur i zacz i po
eliwnym mocie. Suzy nie ruszya si z miejsca. Z
pocztku chopak tego nie zauway, lecz po dwudziestu
metrach odwrci si. Suzy staa z podniesion gow,
297
oparach.
Arthur wycign szyj i stan na palcach, z Kluczem
przygotowanym do uycia. Widzia jednak wycznie
chmury. W pewnej chwili z gry spiralnym torem opado
perowobiae piro. Arthur chwyci je i ujrza na nim
plam krwi. Czerwonej, a nie niebieskiej krwi Rezydenta.
Przez chwil patrzy na piro, potem rozchyli palce i
wypuci je. Suzy odesza, ale jej ofiara nie pjdzie na
marne. Nawet jeli przegra w powietrznej bitwie... albo
ju poniosa klsk... ofiarowaa Arthurowi cenny czas.
Nie mg go marnowa.
Zapanowa nad strachem i rzuci si przez most,
prosto w kby pary, midzy gejzery, w deszcz bota.
Bieg szybciej ni dotychczas, eliwo dzwonio pod jego
stopami, wic w kocu skierowa Klucz ku doowi.
- Cisza! - rozkaza.
Most by bardzo dugi, znacznie duszy, ni Arthur
oczekiwa. Mniej wicej co sto metrw natrafia na
platformy, lecz poza tym widzia wycznie par wodn,
wrzce boto i od czasu do czasu eksplodujcy nieopodal
gejzer. Raczej sysza, anieli widzia wybuchy, a gorce
boto czsto opryskiwao go jak deszcz i wkrtce chopiec
by nim pokryty od stp do gw. Klucz skutecznie
chroni go przed poparzeniem, ale i tak Arthur musia co
chwila zwalnia, aby otrze twarz.
Biegnc,
bezustannie
powtarza
w
mylach
wskazwki Woli. W gbi duszy podejrzewa, e cay
plan brzmi doskonale, lecz raczej nie zakoczy si
299
304
Rozdzia 25
Zote monety wystrzeliy w powietrze, kiedy oczy
picego gwatownie si otworzyy. Poniedziaek zapa
si za kiesze, ale byo ju za pno. Wskazwka
Godzinowa niczym rakieta pofruna nad botem prosto
w stron Arthura. Mkna jak zotosrebrna iskra, zbyt
szybko, aby j dostrzec.
Arthur sam nie pojmowa, w jaki sposb udao mu si
j zapa. W jednej chwili bya byskiem w powietrzu, w
nastpnej trzyma j w lewej doni. Klucz Minutowy
spoczywa w jego prawej rce. Oba Klucze przycigay si
tak mocno, e chopak powstrzymywa je z najwyszym
trudem. Z wysiku dray mu ramiona. Teraz pozostao
tylko uku si w kciuki...
Zanim zdy si poruszy, potny podmuch wiatru
posa go na most, tu przy jego skraju. Arthur wanie si
gramoli, kiedy dostrzeg nad sob Pana Poniedziaka.
Jego pikn twarz wykrzywia grymas wciekoci, z
ramion wyrastay mu wielkie zociste skrzyda,
splamione rdz, ktrymi wywoa nastpny podmuch,
aby Arthur przetoczy si po mocie.
- Durny miertelniku! Przybywaj do mnie, mj
Kluczu!
Arthur zorientowa si, e Wskazwka Godzinowa
305
poamay.
Pomys ze zwikszeniem ciaru ciaa sprawdzi si
na kilka minut. Arthur bieg teraz tak szybko, jak jeszcze
nigdy w yciu. Przez cay czas mocno ciska oba Klucze.
Wskazwka Godzinowa cigle podrygiwaa, lecz chopcu
nadal udawao si trzyma j przy sobie.
Nagle gwatownie szarpna nim w lewo. Zaskoczony
Arthur z rozpdem uderzy w barierk i spad z mostu.
Nie puci jednak Kluczy i zanim zary si w bocie,
zdy krzykn:
- Kluczu, spraw, bym lata!
Ostatnie sowo przebrzmiao w momencie, gdy
zanurza si w brej. By strasznie ciki, ton tak
szybko, jak tonie samochd, ktry wpad do rzeki.
Dookoa rozpryso si boto, a Arthur poszed na dno.
Ma pokrya mu oczy, wypenia nos i usta. Nie wcign
jej jednak do puc i najwyraniej nie musia oddycha.
Zanurza si przez kilka sekund, podczas ktrych czu
osobliwe swdzenie na plecach. Nagle minie jego klatki
piersiowej zafaloway, a na opatkach poczu ukucia
szpilek. To wraenie byo mu znane. W jednej chwili
zrozumia, co to takiego, czu to samo, gdy korzysta z
papierowych skrzyde stworzonych przez Poudnika.
Skrzyda wynurzyy si z bota i machny z
nieprawdopodobn si. Arthur wylecia z bagna jak
rakieta i przefrun obok Poniedziaka. Mia czyste,
perowobiae skrzyda, z ktrych natychmiast opady
resztki bota. Pofrun w gr, coraz wyej i wyej, ku
307
315
Rozdzia 26
- ...wbrew wszelkim przeciwnociom! Wskazwka
Godzinowa wysuna si z piersi Arthura i oba Klucze
obrciy si w jego doniach, dziki czemu Wikszy
uoy si w poprzek Mniejszego. Rozbyso jaskrawe
wiato i Wskazwka Minutowa wyduya si, a
Godzinowa skurczya. W rezultacie ju po chwili Arthur
nie trzyma w doniach dwch wskazwek, tylko miecz,
nieco przypominajcy Klucze. Mia kulist gowic, oba
jelce byy zakoczone piercieniami. Na srebrnej gowni
widniay zote ornamenty.
Rana w piersi Arthura zasklepia si z cmokniciem,
bl zacz ustpowa. Chopak wyprostowa si i gboko
odetchn. Suzy popatrzya na niego, jej donie i skrzyda
dray.
- Zdaje si, e zwyciylimy - oznajmi Arthur i
wznis miecz.
Spojrza w d, na falujc rzek bibliofagw, w ktrej
stali. Skierowa miecz ku wijcym si wom.
- Powrcie do Nicoci! - zakomenderowa. Miecz
zalni i z jego ostrza spyny wskie strumyki
roztopionego zota, falujc i dzielc si, a wreszcie cay
rw pokrya misterna zota siatka. Gdy si
rozprzestrzeniaa, bibliofagi rozmyway si i staway
316
obezwadniajce zmczenie.
- Masz Klucz! Pierwszy z Siedmiu Kluczy do
Krlestwa! wietna robota, Arthurze! Pierwszorzdnie si
spisae! - wykrzykiwaa Wola, ktra z entuzjazmem
skakaa wysoko w trawie. - Wystarczy dobra wola, e tak
powiem. Gdzie jest byy Poniedziaek?
Arthur wskaza drzwi ruchem miecza.
- Przywoaj go - polecia aba. - Niech sprawiedliwoci
stanie si zado. Czeka nas duo pracy, Arthurze.
- Nie od rzeczy byoby zacz od filianki herbaty i
ciastka - mrukna Suzy. Znieruchomiaa i popatrzya
spod oka na Wol, ktra j zignorowaa.
- Poniedziaku! - zawoa Arthur bez specjalnego
entuzjazmu i machn mieczem, Pierwszym Kluczem. Wyjd!
Drzwi si uchyliy i powoli wysza zza nich brudna
istota, ledwie przypominajca Pana Poniedziaka. Jad
Nicoci bibliofagw wypali mu cz twarzy, a na caym
jego ciele widniay dziwne otwory na przestrza.
Poniedziaek kurczowo przyciska do siebie podarte i
postrzpione ubranie, niewiele lepsze od starych szmat.
- Egzekucja - oznajmia Wola z pewn doz
satysfakcji. - Arthurze, wystarczy, e klepniesz go w
rami i powiesz: Z Nicoci powstae, w Nico si
obrcisz". To zaatwi spraw.
Poniedziaek pad przed chopcem na kolana i
pochyli gow. Arthur wycign Klucz i dotkn nim
ramienia dawnego Mistrza. Nie wyrzek jednak sw,
318
skorygowania ingerencji.
Arthur popatrzy na zielon abk. Narasta w nim
gniew. Unis Klucz, aby zaatakowa nim Wol...
Nie. W ten sposb nic nie osign, pomyla. Musz
zachowa spokj. Wola jest manipulatork. Rozwi ten
problem inaczej.
- Powiedziaa, e bd mg wrci - przypomnia
zimno abie. - Oczekuj wyjanie.
- Nie, zasugerowaam
tylko, e mgby.
Powiedziaam, e gdyby zosta Mistrzem, wiele rzeczy
byoby
moliwych.
Zreszt
najprawdopodobniej
umrzesz, jeli powrcisz do swojego czasu i miejsca bez
Klucza.
- Ale mog zmieni swoje akta, prawda? - powiedzia
stanowczo Arthur. - Skoro najwyraniej nikt inny nie
przestrzega Pierwotnego Prawa, dlaczego ja miabym to
robi?
- Nawet jeli przypadkiem masz racj w sprawie
swoich akt, nie moesz zrezygnowa z wadania Kluczem
- zaprotestowaa Wola. - Jako Mistrz musisz wspiera
Pierwotne Prawo.
Arthur popatrzy na Suzy.
- Bo ja wiem - mrukna i wskazaa Zmierzchnika,
ktry wyglda jak przedsibiorca pogrzebowy. - Jego
spytaj.
Arthur skierowa wzrok na Zmierzchnika. Ten zdj
cylinder i ukoni si, wycigajc nog.
- To prawda, e dysponuj do sporym zasobem
322
324
Rozdzia 27
Arthur wbi wzrok w papier i unis miecz, aby
wsun go za pas. Dopiero wtedy uwiadomi sobie, e
nie ma paska. Sta przed ca gromad ludzi zabrudzony
botem, ubrany wycznie w paszcz i co w rodzaju
nocnej koszuli. Nic go to jednak nie obchodzio. Wbi
drcy Klucz w traw i sign po szklank soku oraz
dokument.
Gdy tylko dotkn stronicy, pojawi si na niej napis
sporzdzony zot czcionk.
Arthur Penhaligon.
- Moje akta - wykrztusi. - Czy mog je zmieni tak,
aby unikn mierci? Co one teraz zawieraj?
- Tego nie wiem, janie panie - odpar Kichol. - Odkd
jest pan Mistrzem, nie potrafi odczyta ich treci.
- A czy ja potrafi je przeczyta?
Kichol nie odpowiedzia. Wola take milczaa. Arthur
popatrzy na Zmierzchnika, ktry wzruszy ramionami.
Chopak pokrci gow. Dlaczego wszystko musiao by
takie skomplikowane? Wypi sok, odda szklank
Kicholowi i uwanie obejrza papier. Poza nazwiskiem na
zewntrznej stronie wydawa si pusty.
- Nic mnie nie obchodzi, co zawieraj moje akta i czy
jestem w stanie zmieni ich tre - oznajmi ostatecznie. - I
325
przodu i do tyu.
- W ten sposb zostaabym Poniedziakow Porann
Herbatk albo czym rwnie gupim, zgadza si? mrukna gderliwie. - Chyba mog zaryzykowa.
- Obejmiesz funkcj Przedpoudnicy, bdcej w
poowie drogi midzy Jutrzenk i Poudnikiem zapowiedziaa Wola. - W rzeczy samej, staniesz si
Poniedziakow Porann Herbatk.
- Poniedziakowa Przedpoudnica - powtrzya Suzy
cicho. Pocigna nosem, otara go rkawem i spojrzaa na
Arthura.
- Mam nadziej, e twoja rodzina... e oni wszyscy...
sam rozumiesz... e nic im nie jest...
Podbiega i ucisna go z zakopotaniem. Zanim
Arthur zdy rwnie j przytuli, pucia go i wrcia
na miejsce obok Jutrzenki, Poudnika i Zmierzchnika.
- Czy musz zrobi co jeszcze? - spyta Arthur,
zwracajc si cicho do Woli. - Czy mog ju wraca?
- Musisz przekaza mi penomocnictwa do
korzystania z Klucza - zauwaya Wola. - To cakiem
proste. Musisz mi wrczy Klucz rkojeci naprzd i
powtrzy kilka sw.
Arthur wycign Klucz z trawy. Bro dobrze leaa w
jego doni, jakby tam byo jej miejsce. Czu, e jej moc go
przenika, dodaje mu si. Tak atwo byoby go zachowa.
Zosta prawdziwym Mistrzem i nie troszczy si o
bahostki z Polednich Krlestw...
Arthur zadra i pospiesznie odwrci Klucz.
331
332
Rozdzia 28
- Nadal nie jestem pewna, czy to rozwizanie mi
odpowiada - westchna Wola. - Kicholu, czy Siedem
cyferblatw nadal pozostaje w Pokoju Dziennym, czy te
jest teraz gdzie indziej?
- O ile wiem, Cyferblaty wci tam s, janie pani odpar Kichol. Kamerdyner przeszed gwatown
transformacj, by teraz znacznie czystszy i staranniej
uczesany. Jego rozpadajce si rkawiczki stay si
nieskazitelnie czyste, cae i biae. Nie mia ju krzywych,
tych zbw, a z jego nosa znika pajczynka
popkanych naczy krwiononych.
- Istniej dwie podstawowe metody przenikania do
Polednich Krlestw z obszaru Niszego Domu wyjania Wola Arthurowi. - Uycie Siedmiu Cyferblatw
to zdecydowanie najprostszy sposb, pod warunkiem e
wiadomo, jak je ustawi. Druga droga to, rzecz jasna,
drzwi.
- Nie chc znowu wdrowa przez t mroczn pustk
- zaprotestowa Arthur, przypomniawszy sobie Portal
Poniedziaka.
- Och, nie ma takiej koniecznoci - pospieszya z
zapewnieniem Wola. Jej gos ponownie zdekoncentrowa
Arthura, gdy naprzemiennie wpada w melodyjne
333
kobiece tony oraz chrapliwy, gardowy abi skrzek. Przez ca drog wdrowaby Frontowymi Drzwiami,
cho na pewno s one uwaniej obserwowane przez
Potomne Dni. Mdrzej byoby jak najduej unika ich
zainteresowania. W zwizku z tym myl, e najlepiej
bdzie uy Siedmiu Cyferblatw. Chodmy.
Arthur skin gow i ziewn. Odwrci si, aby
powiedzie co na poegnanie, przede wszystkim do
Suzy, i ze zdumieniem ujrza, e zebrani klcz na trawie.
- Do widzenia! - krzykn. Zawaha si i ukoni.
Zebrani pochylili gowy, cay czas klczc na jednym
kolanie. Chopak poczu ukucie w sercu. Nie chcia
odchodzi w taki sposb. Nagle zobaczy, e Suzy
podnosi gow. Dziewczynka mrugna, umiechna si i
przewrcia oczyma.
- Do zobaczenia, Poniedziakowa Przedpoudnico powiedzia cicho chopiec.
- Bywaj - odpara Suzy. - Miej si na bacznoci przed
tymi Potomnymi Dniami.
- Do widzenia wszystkim!
- Do widzenia, janie panie! - zawoali chrem
Jutrzenka, Poudnik i Zmierzchnik, a take wszyscy
zgromadzeni za nimi Rezydenci.
Arthur pomacha rk, odwrci si i ruszy za Wol
przez drzwi do Pokoju Dziennego Poniedziaka. Parujce
boto cakiem znikno i teraz budynek w rodku
przypomina stary dom, a moe muzeum.
- Tdy prosz - wskaza Kichol, prowadzc ich po
334
wyskoczy z okrgu.
Zegary zaczy wybija godzin. Pomieszczenie
zachwiao si, zupenie jakby podniosa si fala gorca.
Jak przez mg Arthur dostrzeg, e Wola macha chustk,
a Kichol salutuje. Zegary cay czas biy, a wszdzie
rozpostara si znajoma, biaa powiata.
Zupenie jak na Niebywaych Schodach, pomyla
Arthur.
Sta przez chwil, zastanawiajc si, co bdzie dalej, a
take gdzie i kiedy opuci wszechobecn jasno.
Chyba powinienem by powiedzie Kicholowi, czego
dokadnie chc, cho waciwie to bez znaczenia,
pomyla. Bylebym tylko mg wypuci Nocnego
Tpiciela...
Biae wiato pulsowao, zacieniajc si wok
Arthura. Tylko w jednym miejscu rozprysno si,
tworzc co w rodzaju wskiego korytarza. Chopak
zawaha si, ale wiato napierao coraz bardziej, ruszy
wic w gb przejcia.
Po pewnym czasie doszed do przekonania, e
wdruje ju bardzo dugo i zacz si martwi. Przez
moment rozwaa nawet moliwo otworzenia
czerwonego, polakierowanego pudeka i zatelefonowania
do Woli. A jeli Siedem Cyferblatw ulego uszkodzeniu?
Moe Kichol by zdrajc, takim samym jak Pravuil, i
pozostawa na usugach Potomnych Dni?
Arthur przezwyciy jednak lk i szed dalej. wiato
nareszcie zaczo si rozmywa i co si zmienio. Otoczy
338
pokiwa gow.
Bob zauway, e Arthur milczy. Wycign rk i
poklepa najmodszego syna po ramieniu.
- Mama sobie poradzi - zapewni go. - Wszyscy
wyjdziemy z tego bez szwanku.
- Tak - mrukn Arthur i znowu dotkn kieszeni.
Dlaczego, dlaczego nie zada czego, co od razu
powstrzyma zaraz? Przez dziesi godzin wszystko si
moe wydarzy. Sam moe zachorowa i zapa na
piczk.
342
Rozdzia 29
Nastpne dziesi godzin duyo si Arthurowi tak
jak jeszcze nigdy w yciu. Przez pewien czas chopiec
siedzia w studiu i sucha, jak Bob gra na pianinie,
powtarzajc cigle t sam melodi. Razem z Michaeli
oglda program informacyjny w telewizji, ale nie mg
znie wiadomoci o zachorowaniach oraz o prbach
przerwania kwarantanny. Co godzin pojawiay si
doniesienia o nowych przypadkach miertelnych. Jak
dotd, umierali wycznie bardzo starzy ludzie, ale ten
fakt nie uspokaja Arthura. Czu si odpowiedzialny za
mier tych osb.
Wreszcie poszed do swojego pokoju i pooy si na
ku. Czerwone, lakierowane pudeko stao na jego
biurku, obok lea Atlas. Arthur nawet nie mia ochoty do
niego zaglda. Wycign z kieszeni Nocnego Tpiciela i
postawi go sobie na doni. Konik by dosy spokojny,
cho od czasu do czasu robi kilka krokw lub opuszcza
gow i skuba do chopaka.
W kocu Arthur zasn, wbrew wasnej woli. W jednej
chwili by przytomny, w nastpnej ju spa.
Spa! Gdy usiowa si ockn, w jego gowie
rozdzwoniy si wszystkie budziki.
A jeli przegapiem pnoc? Moe bd musia czeka
343
346