Professional Documents
Culture Documents
Ogromna wikszo zapiskw Jzefa Czapskiego nigdy nie zostaa opublikowana i by moe
nigdy nie bdzie. Obok typowych przyczyn (finansowych, edytorskich, ograniczonego
zainteresowania, itd), wielkie trudnoci przedstawia odczytanie pisma Czapskiego.
Niniejszy wybr pochodzi z ksiki: Jzef Czapski, Wyrwane strony, Les Editions Noir sur
Blanc, 1995, oraz w niewielkim stopniu z Zeszytw Literackich 45/1994.
Andrzej Kobos
JZEF CZAPSKI
WYRWANE STRONY
Zapiski z Dziennika
(wybr)
Fragment rkopisu Dziennika Jzefa Czapskiego.
[...] Bl gowy, praca krtka, ale ywa jeszcze nad gruszkami. W takich
chwilach prawie pokusa rzuci (prawie), co znaczy rzemioso, kiedy nie ma
wizji, kiedy mona i tak, i tak prbowa, jak i dalej jak si nie cofa.
[...] Uwagi z tego tygodnia: rysunek, kiedy nie tylko jest wibracja, ale kiedy
wibracja si ujawnia w kresce, to jest jedyny rysunek godny uwagi reszta to
akademizm, ale wibracja i ujawnianie jej w kresce, to jest dla abstrakcjonisty
waciwie wszystko. U mnie chc, eby by moment trzeci e w o k a c j i:
nie tylko mojego "drenia" (arcysubiektywizm), ale i przedmiotu, ale na to
musi by stosunek do przedmiotu, do ycia p r z e c i w n y alienacji Moravii
i ogromnej masy intelektualistw. [...]
31 X. [1961]
30 I 1963. "Stoliki".
Po dyskusji z Artkiem [1]. Jest w malowaniu taki stan (do jakiego Artek mnie
popycha, ale ja popychania nie potrzebuj, bo do takich stanw malarskich sam
dochodz), ktry jest bliski stanu mediumicznego, tylko wtedy rodzi si u mnie
inwencja kolorystyczna, kompozycyjna, przewanie z notatki, z paru kresek
czy plam i to czsto robionych przed laty. Ale do tych stanw dochodz
poprzez nieustanne nawroty wstecz, do studiowania natury precyzyjnego, na
naturze, i tu jest moe moja w dzisiejszej sytuacji malarskiej oryginalno
(moe tpo). Wcale nie teoria taka czy inna ku temu studiowaniu mnie cofa
(c z y c o f a?), ale znw jaki mus, od ktrego ile razy staraem si uwolni!
Momenty wyczerpania, wyjaowienia wizji (obsesja du deja vu) rzucaj mnie
w prac na granicy cisej kopii natury i ona dopiero wprowadza mnie z
powrotem w wiat wizji, ale wizji wwczas wronitej w obiektywn
obserwacj, bez adnej prby syntetycznego skrtu, transpozycji czy bro Boe
jakiejkolwiek stylizacji. Co mnie najbardziej z Artkiem rni i czego on we
mnie nie rozumie, to e ja naprawd sam nie wiem, ktra z moich wizji jest
"wysza", czy ta bardziej syntetyczna i od naturalizmu wolna, czy odwrotnie.
Wysza i nawet jedyna to zawsze ta, ktra j e s t w danej chwili. Kiedy
kopiuj kaloryfer biay na biaej cianie czy zwyke jabka na zwykym stole,
olniony naprawd bezgranicznym bogactwem form, kolorw, walorw i
moim wobec tego wiata ubstwem rodkw wyrazu, po jakiemu przestaj
istnie. Ale to na pocztku nie jest jeszcze cezannowsk "natur jakby
pierwszy raz widzian", bo coraz to wspominam jeszcze odruchowo to Van
Schootena [2], to Cotina [3], czy jeszcze kogo innego z najczystszych,
najsurowszych moich mistrzw. Ale wanie wtedy tak si do pracy rozpalam,
e myl sobie, czy moe te ptna piowane, ktrych nigdy prawie nie
wystawiaem, moe te jedne w moim malarstwie co znacz, a wszystkie inne
to smaki i smaczki, ktre przemin z wiatrem, wszelkie efektowne skrty i
syntezy, a tym bardziej dywagacje wydaj mi si wtedy atwizn, jakie nasze
36 manieres de faire l'amour avec la nature ludzi, ktrzy obok Van
Schootenw, Cotinw, Bachw czy Schtzw s ludmi wymiaru
ograniczonego i niskiej epoki. Czy przesadzam? Polemika z Artkiem, chyba
najinteligentniejszym z moich od pierwszej doby kolegw-malarzy, i mnie do
tego popycha. Ale najwaniejsze w tej polemice, gdy o mnie chodzi, jest
skonstatowanie, e mn kieruje nie teoria, a wizja, nie idea z gry powzita, a
gucha konieczno, e przy tym wizje u mnie s c y k l i c z n e, od mojej
woli, myli b e z p o r e d n i o niezalene, nawet nieraz im na przekr. Roli
myli i woli (ogromnej) wcale nie neguj, ale ich czas i miejsce s gdzie
indziej potem i przedtem! Prby wymknicia si z tej cyklicznoci sto razy
podejmowane koczyy si u mnie sto razy porak, czym na granicy
faszerstwa, jak kiedy medium tracc siy magiczne prbuje stolik porusza
nog! Na innym planie, w innym cakiem wymiarze czowiekowi chccemu
osign contactus Dei przez wol wycznie, a nie przez pokor i czekanie, a
b d z i e w y r z u c o n y w gr, gro wszystkie manowce imaginacji i
zud.
Po pracy. Cay sekret obrazu, e w pewnej chwili musi "pod kar mierci"
dotrze do wasnej logiki i wtedy zmienia si stosunek do ptna, do tego, co
jest p r a w d ptna. To, co przed chwil byo niedopuszczalne ("przecie
tak n i e b y o w naturze czy w notatce"), staje si wanie nie tylko
koniecznie, ale jedynie prawdziwe! Czasami ten moment, nieznaczny uamek
sekundy, przychodzi pno, czasami jest od pierwszej chwili, lub nie
przychodzi wcale i wtedy obraz wprost si nie urodzi. Jak czsto niszczy go
naturalizm, ktry si wkrada bocznymi drzwiami i zabija wizj po cichutku,
tene naturalizm, ktry nas przed chwil wizj obdarzy.
16 II. [1963]
[...] Wanie, e ycie si ode mnie odkleja i e sztuka moja nie moe mie
akustyki, bo czas jej min, a ja tego czasu si, uporem, ostroci wizji nie
naznaczyem, bo yem na zbyt wielu planach i nigdzie do koca. Czy siebie
wini? Nie, albo nie bardzo. Ta wielo, ta potrzeba wieloci to bya moja
droga, nie jestem pewny, czy mogem nawet t drog mojego ycia
uwyczni, bo te sprzecznoci, ta wielo paszczyzn, malarstwo, pisanie,
ludzie, moje uczuciowe targania, ktre przez tyle lat w rzeczywistoci
dominoway mj wiat przey, zasilay si i karmiy si wzajemnie.
19 II. [1963]
18 IV. [1963]
[...] Prostota sztuki. Staluga, jej brz czerniawy i jej brzy w wietle z blaskami
rowymi i sinymi, nudna, szaro-bura rola brunatnoci parawanu zgaszone
desenie czerwone na uoonej na krzele szmacie i jest ju obraz, jest ju we
mnie obraz, rwnie pikny, prosty i gucho-piewny, jak ten czowiek
brzowawy przy staludze na czarnym tle Matisse'a w Muse de l'Art Moderne.
Czym jest sztuka, po co jest sztuka? wiadomo ycia, j a k i e g o ycia?
J a k a wiadomo? Moe trzeba nie myle o tym, nie stawia nawet
zapyta, by i malowa i podpisywa "jak umiem".
roda 26 V. [1965]
[...] Jest cay wiat mistyki, o ktrym nie wiem naprawd nic, bo odszedem,
opuciem ten wiat dla ycia w materii, w pracy, w cielesnych miociach,
rozterkach i rozdarciach. Nie chodzi tu o takie czy inne wyobraenie
niemiertelnoci, nic, nic o tym nie moemy wiedzie, to inny wymiar, ale
chodzi o sekundy przey wiadomoci, poywk jedyn, ktra daje ycie,
wtedy wanie, kiedy opuszczaj czowieka siy twrcze, kiedy si odkleja od
wiata, i bardziej jeszcze wiat od niego. Wtedy nie zamazywa, nie
zadeptywa le vide w sobie. Wtedy moe, przychodzi, moe przyjdzie pomoc.
Inny widnokrg, inny wymiar. Ale ty chcesz mie wszystko na raz i tu i tam.
Comme si. Trzeba teraz y jeszcze comme si. Tak samo, prawie tak samo jak
przedtem, ale dla siebie, tajnie czujc, wiedzc, e nie o to chodzi, e jest co
innego, najwaniejszego. Ziarno tego w sobie nosi. [...]
Poniedziaek 31 V. [1965]
[...] Wziem dzi kajet rok 63/II. Wiele rysunkw stamtd wyrwaem.
Znalazem jednak z dziesi, ktre wszystkie zdaj mi si same w sobie
obrazami. Poczucie, e widz obrazy z tego zrobione: nie sta mnie na nie. I
znowu odruch jeszcze potwierdzony, jedyna rada i na malarstwo z tych
tylko rysunkw, cho przecie przypominam sobie na tej drodze tysice
poraek.
"W chwilach upadku ducha traktowa siebie jak chorego. Nie rusza si"
(Tostoj). Druga rada ju moja, dalszy cig tamtej. Kiedy prbujesz wraca do
pracy, a nie moesz bra wiele bierz mniej, ale bierz, zamiast rozpacza, e
nie moesz pracowa.
R e k o r d y.
[...] Ten gust rekordu, ten kult rekordu, forma szlachetna (?) ambicji,
wywyszania si nad innymi. Ile we mnie tego byo i jest? Doj do pogody
tracc wszystko: przyjaci, zdolno pracy. Powolne wykrelanie siebie ze
wiata na tej drodze; spotka moesz wwczas niespodziane i wstydliwe
odkrycie, gdzie to, co uwaae w sobie za najlepsze, czym ye, z czego bye
po cichu dumny okazuje si wcale nie cnot, ale form prnoci, ambicji,
egoizmu blisko pokrewnego ludziom, ktrzy ciuaj pienidze, zbieraj skarby
czy pchaj si po drabinie spoecznej po ordery i godnoci.
Moja rado ycia? Chyba to sowo znaczy: wola ycia, pracy po odnalezieniu
si w samotnoci i wyraa si w tym, e znowu oddycham swoim oddechem,
znowu widz, oddycham oczami. Ale o co chodzi, jeszcze przed chwil w
kawiarni: noga kobiety i kawaek spdnicy w dese. Noga spltana z nkami
modern krzesa. Ta kobieta mnie wcale nie interesuje, ale t pokrcon nog
razem z krzesem chc, musz j notowa. Czekajc znw na autobus: dom
stary, czarny, z szarymi smugami zamalowanych pkni, z duym afiszem o
dwch zieleniach i ciepym brzie. Te dwa spojrzenia na nog, na dom, ktre
s zupenie oddzielone od zwyczajnego patrzenia, dlaczego wanie takie
daj zanotowania i w czym s zupenie i n n e? Temat (literacki, mylowy)
koo takiego widzenia moe narasta, rzadko jest punktem wyjcia wizji (cho
bywa take). Wic co? Czysta abstrakcja? Nie. Moje odkrywanie wiata to
odkrywanie form czy ukadw istniejcych na wiecie, ktre nas otaczaj i
ktrych przewanie nie zauwaamy. Kto patrzy na brzydkie nogi, wpltane w
brzydkie blaszane rury modem krzesa i kto patrzy na tym przystanku
tramwajowym na dom, ani brzydki, ani adny, tyle e brudny, jakby kurzem
pokryty, gdzie mnie czaruje ta wielka delikatno szaroci. Kto patrzy na
widziane z gry schodw czerwone kafle naszego korytarza w Maisons-
Laffitte (ale t u s u mnie reminiscencje holenderskie). [...]
Wraliwo przez lata skupionego uporu pracy, pracy nawet i wbrew sobie
(oeil amer jak bouche amere), wzrasta. Zronicie penej uwagi z w r a l i w
o c i narastajc przez lata, dopiero znaczy, umoliwia lot. I to wszystko
widz tak jasno dopiero teraz! kiedy po kilku uderzeniach pdzlem na wielkim
ptnie (pidziesitka) ju le! Le na ku i ledwie zipi.
[...] Jeszcze jedno: przyj, e nie mona (czy ja nie mog?) rozci w sobie
wza sprzecznoci bo wszystko umiera. Trzeba rozwika. Wystarczy mi
dotkn ptna ywo, nie wol tylko po stracie tygodni na pisanie i po decyzji
odej od pisania na dugo, ju znowu z palet w rku zaraz chc, musz,
notowa, pisa, bo ju z now, jakby z ostateczn wieoci widz, czuj
pewniki mojej metody, bo zdaj mi si o b i e k t y w n i e tak wane, bo
teraz nareszcie widz jasno, demaskuj, skd moje braki, dziury we
wraliwoci, dziury w uwadze i skd bezpowrotne poraki tylu zmarnowanych
pcien. I to nie jest adne zudzenie, w i d z i s z i w i e s z d o p i e r o j
a k t r z y m a s z p a l e t w r k u, to ju Czanne powiedzia. [...]
[...] Wszystko trzeba na nowo caym sob pod pdzlem odkry, to moe by 40
lat po tym, jak odkrycie ju usyszae, poje, ale poje intelektualnie,
nawet uczuciowo, ale nie w s w o j e j pracy, i nie na kocu s w o j e g o
pdzla.
[...] Strach przed natur poerajc, nawet u Bonnarda, jest moe wywoany
oglnym osabieniem u c h w y t u ycia, niezdolnoci, by wspy i unie
natur, nie spreparowan, nie przeut, jej bogactwo, wielokierunkowe,
wielowarstwowe. Altdorfer, ten si nie ba natury, ani Breughel.
Dlaczego dzi praca bya spokojna, dobra? Bo nie tylko, e bez popiechu, ale
bez taniej chtki: zrobi koniecznie "arcydzieo", wyczyn, rekord.
6. 7. 1965. Wtorek.
[...] Na stacji St. Lazare (rezerwuj bilety) mody mczyzna w biaym kitlu, z
oczami Ormianina i czarn suchawk przy uchu, na tle brudnej, na to
pomalowanej kolumny i czerwonej (geranium) ceraty na pododze nad gow
czarna blacha z napisem Location. Dawno nie przeyem tak byskawicznie
jakby ju "namalowanego" obrazu: to to cytrynowa, pomaraczowa,
bogata, brudne zielenie, biel kitla i cikie czernie.
[...] Pejza i turystyka. Obco i czsto fasz turystyki, ktry zawsze czuem.
Pejza, w ktry nie wszede, ktry pozostaje zewntrzny wtedy stary st z
butelk terpentyny wicej mwi. Grzeje. Najpikniejszy pejza daje tylko
spotgowane poczucie samotnoci i smutku. Moje dowiadczenia hiszpaskie
przed laty, take Diano Marino. Ale to poczucie moe by take podne, moe
by si. wiat p r z e z o b c o . Gdybym wtedy nie czu si tak samotny,
ten pejza pozostaby mi moe w pamici jako ucielenienie szczcia, ale
prawdopodobnie nie widziabym go tak dotkliwie i nie opisabym go, jak
przecie opisaem w swojej Hiszpanii.
Pierwsze przeycie natury jak godzin przed Grenoble, gry rnej sinoci,
niebieskoci, pod niebem czystym, jasnoniebieskim i zotym. Topole w gstej
zieleni doliny.
17. 7. [1965]
15 stycznia. [1970]
16 stycznia. [1970]
Praca ywa, potem Pary, wystawy, Klee, Chagall. Na czym polega genialno
Klee, jego czysto (?), wiat wewntrzny, cichy i lekki, lekki i jednoczenie
peen ostroci, byskawicznej, bezpowrotnej d e c y z j i, nigdy zamazany
czy tusty. jego humor to pogodny, to okrutny, ale to okruciestwo jest
doprowadzone do takiej wyyny transpozycji, e sowo "okruciestwo"
musiaoby przybra inne okrelenie: jasno, bezwzldno prawdy sztuki.
adnego ulegania, ani innym, ani sobie, sobie w znaczeniu "cmokania" (jak
przyjemnie, jak adnie, smacznie maluj). To powiedzenie Picasso o nim
("Pascal Napoleon") jest wspaniae, przy nim nawet Picasso ciki,
zmysowo agresywny, tortueux (krtacki?).
18 stycznia [1970]
[...] Dziwne mam wraenie, e teraz dopiero korzystam z wystaw. Tak jak
Giacometti uwiadomi mi nagle problem proporcji u mnie, moje nieustanne
suwanie, przesuwanie jednej kreski czy jednej formy tak, e zdaje mi si
samemu, e to moe jaki bzik, a to byo i jest cige szukanie tego stosunku j
e d y n e g o w kadej wizji, ktry nie doprowadzony na ptnie przekrela
sam obraz.
[...] Ptno zaczte z notatki dwch postaci stojcych na tle obrazu Klee.
Posta z tyu kobiety czerwonej, ona stoi, jej nogi yj, jej ruch j e s t. Kiedy
przerzucam na ptno kopi dosown z notatki, to nigdy nie wychodzi, trzeba
doj do nowej kreski, rwnie wieej przey to wspomnienie na nowo...
Dwie postacie sto razy zmazywane jakby oyy; kreska oya. Faites des
lignes, beaucoup des lignes et vous deviendrez peintre, mia powiedzie Ingres
modemu Degasowi. Ale rada ta musi by zwizana z inn, zapisan przez
Odilon Redon'a w jego dzienniku (cytuj z pamici): "adnej nie ka kreski
bez o b e c n o i w s o b i e c z u c i a" nigdy kreski zimnej,
mechanicznej.
Dziennik Amiela w cichej Szwajcarii dzi jeszcze ley, po stu latach, w ktrej
tam b i b l i o t e c e (p o n a d 15 000 s t r o n). Znamy tylko wybory. [1]
Jest suszne, naturalne, e dziennik nie na pokaz pomylany, ale jako kontrola
oddechu dnia, i to w okresach jak teraz zamcenia, chaosu spraw, z ktrych
adna nie jest zrobiona dobrze, bo ich za duo a si za mao, taki dziennik musi
wyglda le (oby nie faszywie przed sob), wyglda jak mietnik.
8 V. Wtorek. [1979]
eby ukry przed synem swj upadek, Goya przypisuje swj stan ogromnej
radoci z przyjazdu wnuka i nadziei, e syn do niego przyjedzie.
Lecy w ku Goya poleca wnukowi Mariano, by napisa ten list. May pisze
i sam dopisuje "Mj kochany ojcze, dziadek napisa tu par wierszy na kocu
mego listu, na dowd, e jeszcze jest przy yciu". Tu obok czarno-biaa
reprodukcja portretu chopaczka w cylindrze z koronkowym konierzem na tle
ustawionych stron z nutami. Zaraz po otrzymaniu tego listu syn Goyi z ca
rodzin zjeda z Hiszpanii do Bordeaux. Otoczony rodzin i przyjacimi
stary Goya umiera 15 lutego 1828 o drugiej w nocy.
Patrz na obrazy Goyi na kartkach, po przeczytaniu tekstu o jego mierci.
Wystarczy dwch zych reprodukcji, ktre wkleiem w kajet. La Tirana
kobieta w szarej koronkowej sukni z row r wpit w ogromn mas
czarnych wosw (chyba peruka). Jej czarne oczy, czarne jak jej wosy, i blady
r twarzy.
F. mnie pyta "Co mylisz o Matissie, przecie nie wszystko byo dobre, co
namalowa".
Bior z pki par Matissw, jeden w strzpach, mj skarb. Verve 1945, vol. 4,
z wielkimi wietnymi reprodukcjami jego obrazw i szkicw do nich, co raz to
jedn kresk rysowanych, z zapisami kolorw na boku. Tu nagle odnalazem
swoj wasn metod. Ile zawdziczam wanie tym szkicom, ile mi pomogy
uwiadomiy. Co mnie zblia do Matisse'a, a jednoczenie co dzieli moje
malarstwo od jego inwencji, miaoci, odkrywczej wiedzy. Piszc to wracam
do Tirany Goyi. Te leciutkie biae ctki na szarych koronkach jej sukni! Mam
83 lata, Goya mia 82 jak umar, a mnie zdaje si, e mgbym, e musiabym
dzi jeszcze zacz uczy si malowa, uczy si takiego rzemiosa, bez
ktrego malarstwo jake czsto jest bujaniem po niebiosach czy pustym
krzykiem. Przeycie Goyi, trzy reprodukcje jego obrazw, przeycie Matisse'a
z kajetu Verve, jake innego wiata wizji i tak innej miary, chciabym uczci w
artykule "Dugi, dugi". Jeszcze jeden ze stu artykuw, ktrych nie napisz.
Po pracy. Due ptno, gry niene nad Jeziorem Lemaskim, przez wielkie
szyby otoczone firankami kolorowymi. Te pomaracze i cie firanek doda
troch zieleni przygasi. Co to jest? Przecie zaczem pracowa nad tym
ptnem, zanim dotknem mojego Matisse'a z Verve, wic skd to ptno
wydaje mi si jakim Matisse'em w zaoeniu czysto dwikowym, w
syntetycznym uproszczonym rysunku? Z tym, e w moim ptnie tkwi
podszewka niezdarnego niechlujstwa, jakiego na przykad Corintha (pewnie
krzywdz Corintha, bo pamitam jeden tylko obraz, ktry zda mi si
niechlujny).
Uczucie, e ju nie tylko nic nie "wymylam", ale e czuj si nagle
krzyczcym epigonem (to polemika z samym Matisse'em, ktry pisze, e kto
si nie odetnie od swoich poprzednikw, nic nie wymyli il n'inventera rien).
Chciabym mu odpowiedzie, qu'on n'invente rien, e to, co jest odkryciem,
dopiero wiele lat pniej ludzie odkrywaj (i nawet sam artysta), albo e jeeli
odkrycie (niespodzianka) przychodzi, to z zewntrz, e trzeba tylko czeka.
Kiedy dziesitki malarzy wymylao kubizm i chciao wcign do tego
Bonnarda, mia on powiedzie Laissez-moi en paix, je ne suis qu'un pauvre
impressionniste. I wanie wtedy stwarza wiat, ktry przetrwa i chyba
przers kubizm.
Wtorek, 8 V. [1979]
[...] Zawsze to samo, ten sam moment, kiedy nagle odczuwam konieczno
wyboru, czy kreska lub plama blisze fotograficznej cisoci, czy kreska lub
plama wyraajce samo przeycie, ktre chc przekaza; jednoczenie dziwi
mnie, e decydujce zaczepienie o pejza to nie pierwsze spojrzenie, nieraz
nawet do obojtne, ale spojrzenie z owkiem w rku, rysunek zrobiony na
gorco chwil potem. Ze wszystkimi wadami popiechu to ten rysunek
pozostaje dla mnie jedynym wiadectwem, punktem wyjcia, z ktrego buduj
ptno. Wic nie natura, ale moje byskawiczne przeycie natury wie mnie z
pejzaem.