Professional Documents
Culture Documents
DZIEA
ZEBRANE
TOM I
OCZYW
IDZIE
Fanklub Rodziny Poszepszyskich im. Kaprala Jedziniaka
DZIEA
ZEBRANE
TOM I
Zniemazurskiegonanaszeprzeoya
Oraz
Napodstawiewyczerpujcychbadaopracowaaprzystpnie
MelaBruxa
OCZYW
IDZIE
Tytu oryginau
MESCHgGCNK GESCHUECHTO
Projekt okadki:
M. Bruxa
Recenzent caoci:
G. Gutek
Wsppraca:
K. Imbir
Korekta:
Ch. Ochlik-Drukarski
amanie:
W. Kociach
)@2&@,>@ O,>2y@`
%T&, 1 a>&b 2008 (@*
Wydawnictwo OCZYWIDZIE
Warszawa 2008
JedziniaxMedia sp. z o.o.
Pl. Na Rozdrou 2, m.183, 00-584 Warszawa
Lepszy dem na palcach, ni powida w Jeden soik demu przyjcia nie czyni.
soiku. (Fasiol)
rozsypao? kto pod kim koty kopie, ten sam jest jak
(Zygfryd)
Demik,demik,naddemikami?
Awciskasidrzwiamiioknami.
(Cezarian)
moskaliki
Manduryki, czyli moskaliki w zalewie
poszepszyskiej
W niezapomnianym roku 1939 nieprzyjaciel mia nad nami wszelk przewag, tym niemniej udao
nam si da mu w ko, bo kady z nas mia inny mundur, przez co wrg nie wiedzia do kogo strzela
a do kogo nie. Ja na ten przykad miaem mundur pruski z takim dekielhaubem, a mj dowdca
Motylanoga mia na sobie ubir tancerki z teatrzyku Ananas - mwi wam palce liza.
W niezapomnianym roku 1939 nieprzyjaciel mia na nami wszelk przewag, a mimo wszystko udao
nam si przez dwa dni utrzyma swoje pozycje. Po prostu wydano nam niewiee konserwy, po ktrych
zaczy nam strasznie dokucza prawda gazy. Gazy te nas rozpieray i rozpieray znajdujc ujcie
drugim kocem. Gdy wzroso stenie metanu wybuch zmit ca niemieck forpoczt. Tak oto jak widzicie
praca zespoowa przynie moe zaskakujce rezultaty. Pojedynczo to moglibymy sobie prawda, panie,
napruka ale w grupie to szast prast i po wszystkim!
Nie wiem czemu, ale przypomina mi si niezapomniany rok 1939 gdy z powodu zakrzywienia lufy
armatniej zamiast sztabu wroga rozwalilimy dach pobliskiego kocioa. Oczywicie zwalilimy wszystko
prawda na Niemcw, a ksidzu, aby nie docieka, dlaczego ucierpia dach akurat od naszej strony
wytumaczylimy mu, e z t dziur to bardzo dobry pomys, bo dziki niej wierni mog panie atwiej
podziwia majestat stwrcy. Szast prast i po wszystkim
Pamitam jak w niezapomnianym roku 1939 wrg zdoby nasz kuchni polow i nie mielimy nic do
gby woy wic wsadzilimy tektur do tostera, aby choby celuloz gd oszuka. Z braku oleju
posmarowalimy te nasze grzanki prawda benzyn. W wyniku tego caa nasza linia okopw posza z
dymem. Mimo wszystko zostalimy odznaczeni za odwag, gdy niejako przy okazji spon cay dywizjon
nieprzyjacielskich czogw szturmujcych nasze pozycje.
Na tym przykadzie kochani, wida, e warto si uczy gotowa!
Pamitam jak w niezapomnianym roku 1939 przez podobne zamieszanie cay nasz oddzia dosta si do
nieprzyjacielskiej, prawda niewoli. Gdy pad rozkaz "wszyscy w nogi" przez mae nieporozumienie
postrzelilimy 173 krotnie w obie nogi pewnego sturmbahnfuhrera, przez co okropne on mia do nas
pretensje. Zupenie nie wiem o co - przecie tym sposobem zaatwilimy mu cakiem pokan prawda
rent.
Zupenie jak mj dowdca kapitan Motylanoga, ktrego wszyscy pamitamy nie z dzielnych szar, a z
tego, e go w tyek z uku postrzeli importowany zuluski powstaniec, ktry cho mia prawda dobre
intencje posiada niestety strasznego zeza.
Zupenie jak w niezapomnianym roku 1939 kiedy to nasz oddzia otrzyma skrzane, prawda chliebaki.
Niestety nasz transport chleba z demem wpad w rce nieprzyjaciela, ktry mia nad nami wszelk
przewag. Tym niemniej udao nam si utrzyma nasze pozycje a do kolacji, wanie dziki tym
skrzanym chlebakom, upieczone w ogniu walki uchroniy nas od mierci godowej.
Zupenie jak w niezapomnianym roku 1939 gdy nieprzyjaciel mia nad nami wszelk przewag, a
gwne siy wroga, ktre wzilimy za zwiad taktyczny bez problemu zdobyy nasze pozycje. W tym czasie
ja jako czonek kompani karne... znaczy si w dowd uznania peniem dyur w kuchni polowej.
Wanie przyrzdzaem moj specjalno: sznycle z mintaja w panierce z pyty wirowej, gdy dwch
uzbrojonych po zby Niemcw wtargno do kuchennego namiotu. Gdy jeden z nich ujrza poncy olej na
patelni odruchowo zala go wod. Co byo dalej, nie pamitam. Wiem tylko tyle, e w Niemiec dosta od
nas pomiertny order za zniszczenie kuchni polowej, ktra spona doszcztnie, dziki czemu nie dostaa
si w rce wroga. Niestety pomimo tego niewtpliwego sukcesu militarnego nasz oddzia musia obej si
smakiem. Mora z tego taki, abycie nigdy nie wierzyli w talenty kucharskie zagranicznych goci.
Zupenie jak w niezapomnianym roku 1939 gdy wrg mia nad nami wszelk przewag. Wtedy to
kucharz polowy zaserwowa gobki, ktre z braku kapusty owin w onuce, po ktrych tak nas popdzio e
wrg przez cay dzie nie mg zdoby naszej wierzy telegraficznej nie majc odwagi lub podej nawet od
spodu, nie mwic ju o dziaaniach zaczepnych. Z dala za w ogle nic nam nie mg zrobi gdy w
owych czasach powietrze na lsku byo gste i twarde jak kieinerowa stal
Zupenie jak w niezapomnianym roku 1939, gdy wrg mia nad nami wszelk przewag. Jednak nic
mu z tego nie przyszo, bo nam si nie chciao walczy. Na prno nas bagali, prbowali przekupi -
bylimy nieugici. I by moe druga wojna wiatowa byaby po dzi dzie nierozstrzygnita z korzyci
dla nas wszystkich, gdyby nie to, e oficer Kurczepiro. Ten bezporedni przeoony mojego bezporedniego
przeoonego kaprala Motylanoga po skonsumowaniu mojej synnej zupy lekarskiej ze spirytusu
salicylowego i gazy opatrunkowej postanowi pojedzi na noszach samobienych. Niestety wnet straci
panowanie nad pojazdem wypad z trasy i uderzy we wrogi skad amunicji wywoujc eksplozj. Co
prawda wrg dozna strat w ludziach i sprzcie, ale niestety zrealizowa swj miesiczny plan
miertelnoci na polu bitwy. Dlatego jak widzicie nie warto jedzi w stanie skazujcym na spoycie.
Dziadek Jacek: Maurycy, czego dosypae mi do herbaty, czy to przypadkiem nie jaka
trucizna?
Maurycy: Tak dziadku, to trutka na szczury
Dziadek Jacek: To uspokoie mnie mj chopcze, bo ju si baem e to trutka na ludzi.
Grzegorz: Mauryyycy, czy ty oszalae? A jeli Dziadek Jacek by w poprzednim
wcieleniu szczurem? Nie zapomnij z czyjej to ekhem...renty yjemy jakby nie byo.
Dziadek Jacek: Suszna uwaga. Nigdy bym nie przypuszcza, cho w przeszoci zdarzao
mi si zaera wrcz serem (z demem rzecz jasna palce liza). A na sam widok kotw
(zwaszcza japoskich) od razu przechodziy mnie dreszcze. A byo to tak:
W niezapomnianym roku 1904 dowiedzia si o tym pewien genera japoski. Nasa na
nasz obz tajnego prawda szpiega w przebraniu prawda kota. Na dugie tygodnie
wyeliminowao mnie to z walk, gdy zaszyem si w norze, nie zwracajc uwagi na
otaczajce mnie prawda wydarzenia. Dopiero sam kapral Jedzinaiak zadecydowa, e
jedynym sposobem jest odcicie mnie od wszelkich zapasw tego prawda sera.
Wanie wtedy to postanowiem przerzuci si na dem (najlepiej truskawkowy), gdy
praktycznie tylko to mielimy do jedzenia, oprcz sera. Trzask, prask i po wszystkim
panie.
Maryla: Oj ojciec najprawdopodobniej znowu bredzi - przecie to gupie. Jak czowiek
moe by mysz.
Grzegorz: Milcz gupia kobieto! Nie syszaa nigdy o rekinkarnacji?
Maurycy: Reinkarnacji drogi tatusiu.
Grzegorz: Nikt ci nie pyta o zdanie.
Maryla: Nie syszaam. Ty jeste taki mdry Grzesiu.
Grzegorz: To przecie jasne, e ludzie dobieraj si na zasadzie przeciwiestw.
Dziadek Jacek: Co prawda, to prawda creczko jeste w zasadzie tpa jak but. Poza
tym, to co wym tam wszyscy wiecie. W niezapomnianym roku 1904 bya niezwykle
szczeglna sytuacja. Ludzie przyjmowali cechy, a nawet wygldy przernych zwierzt:
od wi, przez psy, koty, konie,a na myszach, szczurach, wydrach, szynszylach,
krlikach, winkach morskich, stonogach...
Grzegorz: Papo.
Dziadek Jacek: Wiewirkach, dzicioach, lisach, bobrach...
Grzegorz: Papo!!
Dziadek Jacek: A ty sie nie odzywaj! Sam wygldasz jak szczur... Ech, w niezapomnianym
roku 1905 nie takie szczury si widziao. Szczur z demem - palce liza... Marylko, nie
masz moe chleba z demem?
Maryla: Nie mam! Ojciec najprawdopodobniej wszystko ju zjad!
Dziadek Jacek: Ani okruszyny? A moe Marylko masz moe szczura? Albo choby
karalucha? Pamitam, kiedy w niezapomnianym roku 1905...
Maurycy: Ja mam arszenik.
Dziadek Jacek: To daj kocheneki. Arszenik z demem - palce liza!
Grzegorz: Maurycy! Ani si wa, ta trutka miaa by na karaluchy.
Dziadek Jacek: A co ja gorszy od karalucha jestem!?
Grzegorz: Tego w zasadzie nie wiem, ale z papy rosou w zasadzie zrobi si nie da -
same cigna.
Dziadek Jacek: Co?! Nawet tego mi aujecie? Policzymy si pnej, jak przyjdzie moja
renta.
Grzegorz: No, no!
Maryla: I tak doskonale wiemy, e to ojciec wyjada kit z okien!
Dziadek Jacek: Tak! To wy mnie do tego zmuszacie, doprowadzacie mnie do
ostatecznoci! Teraz, przez was znowu bd si musia ywi (tfu!) kitem i to bez demu,
trzask prask!
Maryla: Ojciec zrobi si na staro okropn zrzd. Staje si ojciec nie do
wytrzymania.
Grzegorz: Staro papy trwa ju w zasadzie bardzo dugo. To podejrzane. Moe to
zasuga tego kitu?
Maurycy: To na pewno dziadek wypija pyn do konserwowania maszyn biurowych.
Dziadek Jacek: Milcz smarkaczu!
Dziadek Jacek: Milcz smarkaczu! Kiedy w niezapomniany roku 1906...
Panna Inga: puk puk, czy mona?
Maryla: Panna Inga, prosz.
Dziadek Jacek: Czy trzask prask dostaa pani ten przekaz od siostrzeca?
Panna Inga: Tak, wanie listonosz zostawi avizo.
Dziadek Jacek: To nie odebraa pani?
Panna Inga: Nie, byam w mietniku w tym czasie...
Dziadek Jacek: Co za strata. Wezm pani na wzek i pojedziemy na poczt....
Panna Inga: Co za uczynny czowiek z pana, panie Jacku. No to w takim razie jedmy
czym prdzej.
Maryla: Niech tylko ojciec nie pdzi za bardzo, pamita ojciec przecie co si stao
ostatnio, kiedy to prbowa nas ojciec dogoni, gdy jechalimy autobusem.
Dziadek Jacek: I dogoni bym was, tylko kto akurat na mojej drodze postawi ten
przeklty prawda, sup. Do tego gadania, komu w drog temu trzask prask...
Maurycy: I z mojego najnowszego eksperymentu nici. Mj obiekt dowiadczalny wanie
odjecha.
Maryla: Nie przejmuj si synku, mamusia kupi ci lepszy.
Grzegorz: e co?! Nie bdziesz mi tu syna rozpuszcza. Wrci ojciec to Maurycy w
zasadzie bdzie mg skoczy, co zacz.
Maurycy: A propos rozpuszczania. Udam si teraz do swojego laboratorium i przygotuj
troch kwasu H2S04, ktry mam nadziej uy do mojego kolejnego dowiadczenia.
Maryla: Id, id, pobaw si synku grzecznie.
Pan Wodek: Ratunku! Pomocy!
Grzegorz: Dzie dobry panie Wodku. Co si w zasadzie stao?
Maryla: Znw si pan pobi z on?
Pan Wodek: eby! No niestety wrcz przeciwnie.
Grzegorz: Jak to? Przecie w zasadzie ukadao si pastwu no cakiem niele.
Pan Wodek: Ale bab podkusio i zgodzia si skorzysta z poradni maeskiej
Maryla: To chyba najprawdopodobniej dobrze?
Pan Wodek: A gdzie tam! Kurka wodna, bya u psychologa i tam jej wmwili, e to nasze
bicie to nie z mioci, tylko z jakich - TFU! - kompleksw, a ona - skaranie boskie z t
bab - uwierzya i jeszcze do tego jakie tabletki yka zacza.
Grzegorz: winia z tego psychologa - W zasadzie sam nikogo nie uderzy, a drugiemu te
nie da - zupenie jak kobya u potu ogrodnika.
Pan Wodek: Pana si tu arty trzymaj panie Grzegorzu, a ja nie wiem co robi. A jak
babie tak zostanie? Zawsze taka zawzita bya i dobrze nam byo razem, ja co powiem,
ona za noyczki, to ja za siekier...
Maryla: To takie smutne panie Wodku...
Pan Wodek: Ale waciwie to ja do pana Maurycego.
Grzegorz: Maurycy jest w laboratorium, a co pan jeli mona zapyta, chcia od naszego,
w zasadzie, syna?
Pan Wodek: No wanie rozchodzi mi si o to laboratorium. Czy pan Maurycy nie
zrobiby dla mojej ony jakiej tej no... trutki?
Maryla: O Boe... Panie... Panie Wodku... Co te pan...
Pan Wodek: No co? Podam jej i bdzie jak dawniej, co, zy pomys?
Maryla: Ale jak to tak, Grzegorz jest co prawda kawaem szmaty ale nigdy bym go
prawdopobnie nie otrua...
Grzegorz: Otrua? Bua ha ha, ale ty jeste gupia i prrrrymitywna, Marylo! Panu
Wodkowi chodzi o odtrutk. Powtrz: od-trut-k!
Pan Wodek: Jak zwa tak zwa. To jak panie Grzegorzu?
<trzask otwieranych drzwi>
Maurycy: Kto tu mwi o trutce? Na szczury? Chcecie si pozby tego zalinionego
szczu... starca? wietny pomys.
Grzegorz: Maurycy, nikt ci nie pyta o zdanie.
Pan Wodek: Nie, no ja pytam. Ma pan moe odtrutk, bo wie pan, moja maonka bya u
psychologa i tam jej wmwili, e to nasze bicie to nie z mioci, tylko z jakich
kompleksw, a baba w to uwierzya i jakie tabletki yka zacza. Chodzi mi o odtrutk
na te tabletki.
Maurycy: Aaaa. Niech pan, panie Wodku idzie ze mn do laboratorium. Co wymylimy!
Tymczasem u dziadka Jacka...
Dziadek Jacek: Trzyma si pani panno Ingo?
Panna Inga: Trzymam, trzymam. Ale pan pdzi, panie dziadku Jacku
Dziadek Jacek: A co! Kiedy w niezapomnianym roku 1907 szturmowalimy skad celny,
gdzie byy olbrzymie zasoby demu, to nie tak szybko si jechao...
Panna Inga: I co?
Dziadek Jacek: A z czym?
Panna Inga: No z tym demem?
Dziadek Jacek: A demem. No tak. No i ja z kapralem Jedziniakiem zaatakowalimy go z
lewej flanki. Niestety, Jedziniak potkn si i wpad do kadzi z demem... I tyle go
widziaem...
(nagle wzek D.J przewraca si z nadmiernej szybkoci)
Dziadek Jacek: Panno Igo czy si pani nic nie stao!
Panna Inga: Nie nic tylko chyba pan krwawi.
Dziadek Jacek: A gdzie? Ja jako nie widz.
Panna Inga: A tutaj! Pana do i bok, tu przy kieszeni.
Dziadek Jacek. A nie, hihihihi to nie krew. Hihi. To przecie dem palce liza
truskawkowy. Chce panienka sprbowa? Przepyszny!
Panna Inga: Ale panie Jacku! Jak tak mona straszy. Lepiej wsiadajmy na ten wehiku i
jedmy, bo inaczej nie zdymy na poczt.
Dziadek Jacek: Swoj drog to skd si wzi ten dem, przecie pienidze z renty
dopiero za tydzie...
Panna Inga: Ale to...to....to nie moliwe! Czyby w twoich yach zamiast krwi pyn
najnormalniejszy w wiecie dem truskawkowy?
Dziadek Jacek: To cakiem, prawda, moliwe. Sporo si tego w yciu zjado...no popatrz,
popatrz droga Ingo...niesychane...to otwiera przede mn cakiem nowe moliwoci i
te...no...perspektywy...
Tymczasem z domu Rodziny Pozepszyskich wydobywaa si przeraajca muzyka.
Grzegorz: Ach synu wspania muzyk pucie. Nie mog si nadziwi twoim gustom.
Tylko powtrz jak si nazywa ten wykonawca?
Maurycy: Manson Marylin ojcze. U mnie w szkole wszyscy tego suchaj.
Maryla: Wyczcie to natychmiast. Dziadek by si w grobie przewraca, jakby to usysza.
Grzegorz: Ale dziadek Jacek yje.
Maryla: Tak, dlatego powiedziaam, e by si przewraca, a nie przewraca.
Grzegorz: Marylu, ta twoja doskonaa precyzja. Tylko kiedy ten ojciec wrci? Przecie
ju si ciemnia, a jego nadal nie ma. Moe co si im stao?
Nagle do pokoju wjeda Dziadek Jacek z Pann Ing na kolanach
Maurycy: Dziadku Jacku! co si stao?
Dziadek Jacek: Nic dziecko, mielimy kontakt czwartego stopnia z melomanem.
Grzegorz: W zasadzie w domu te przydaoby si zrobi malowanie.
Dziadek Jacek: Co ty pleciesz! Meloman to taki czowiek, co jedzi autem podobnym do
twojego Grzegorzu, tylko jeszcze na chodzie, ubiera si na sportowo i sucha na cay
regulator takiej jednolitej prawda muzyki: umc! umc! umc. Dodatkowo ma eb ysy jak
melon, std te ta nazwa - meloman.
Maryla: Ma ojciec racj, czciowo, najprawdopodobniej...
------------------------------------------------------------------------------------------
1)
------------------------------------------------------------------------------------------
Dziadek Jacek: Ale Marylo, jak ty piknie piewasz. Jednakowo... trzask prask..
powinna sobie przepcha gardzioko... Moe by tak demem truskawkowym... trzask
prask.
Maryla: Ale tato, ty nawet w takiej wzniosej chwili mwisz o jedzeniu.
Maryla odchodzi na bok do Grzegorza
Maryla: Grzegorzu, niedugo urodziny naszego ojca.
Grzegorz: Masz na myli twojego ojca.
Maryla: Tak mojego naszego. Wszystko jedno. Jednak ma urodziny.
Grzegorz: Ale ktre?
Maryla: Och, nie wiem, ale czy to wane. Wane, e urodziny.
Grzegorz: Ale jak papa nam nie powie, dlaczego doprowadzi do takiego stanu nasz w
zasadzie wspln ssiadk, to nici ze witowania.
Dziadek Jacek: Ale to gupstwo kochani! Przez podobne gupstwo w 1905 roku nasz
oddzia...
Grzegorz: Ale papo! Mia papa opowiedzie o tym wypadku
Dziadek Jacek: To mi nie przerywaj ty... SZMATO!
Grzegorz: No! No! No!
Dziadek Jacek: To se sami opowiadajcie, a ja wam nic nie powiem o tym jak wyjecha nam
z naprzeciwka samochd tego melomana. Z gonikw pyno takie "umta umta umta um
tarara", co przypomniao mi sygna do ataku, wic go staranowaem. No mwi wam z tego
auta nie byo co zbiera.
Maurycy: Jak to? Na pewno daoby si jeszcze co odkrci i wzi do domu.
Maryla: Ale to wci nie tumaczy stanu panny Ingi.
Dziadek Jacek: Jak to kobieta, to i strachliwa, omdlao jej si troch.
(nagle Pannna Inga budzi si)
Panna Inga: Ale gdzie ja jestem? Och, pan Jacek. Och, przepraszam, to omdlenie przez
t ci.
Maryla: To pani jest w ciy?
Maurycy: Co w tym dziwnego. W prawdzie wiek ju nie ten, ale medycyna zna takie
przypadki.
Dziadek Jacek: Ale z kim? To znaczy ja nie wnikam, w 1905 roku bya taka sytuacja, e
pewna Japonka te nie mwia z kim miaa...
Maryla: Dziadku daje spokj! To powie nam panienka czyje bdzie to potomstwa?
(Panna Inga znw mdleje)
Nagle wbiega Grzegorz zziajany
Grzegorz: Marylo! Marylo! Mam prezent dla Dziadka, znaczy Ojca!
Dziadek Jacek: No kto by pomyla... Grzesiu, Grzesiu nie znaem ci z tej strony.
Maryla: A ja zrobiam specjalnie na t okazj zapiekank z mki i wody.
Dziadek Jacek: Nie moooe by!
Panna Inga: Wszystkiego najlepszego Dziadku Jacku.
Grzegorz: Tak, w zasadzie wszystkiego.
Maurycy: Ja te bd mia co dla Dziadka, ale troch pniej. Dziadek jest taki
wspaniay, mdry, inteligentny........
Grzegorz: Papo! Papo! Nieche si ojciec obudzi.
Maryla: Ojcze!
Maurycy: O! Budzi si!
Dziadek Jacek: Co? Gdzie? Gdzie ja jestem?! A, to wy...
Maryla: Tak, my. A kt by inny.
Dziadek Jacek: Wic to mi si wszystko prawda nio? Wiedziaem, e to zbyt dziwne,
by mogo by prawdziwe... musiaem przysn na chwil. Swoj drog moglicie mnie
jeszcze nie budzi. To znaczy, e nie macie dla mnie adnych prezentw?
Grzegorz: Jakich znowu prezentw? Ojciec bredzi.
Maryla: Najprawdopodobniej. Bredzi. Po prostu zasn ojciec, a moe zemdla...
Maurycy: Jak to starzec.
Dziadek Jacek: No! No! Nie pozwalaj sobie, nie jestem jeszcze taki stary....ile to ja mam
lat?
Grzegorz: Nie wiadomo dokadnie, ale na pewno o jeden rok wicej, ni rok temu.
Dziadek Jacek: Popatrz, popatrz Grzesiu, jak ten czas leci... jeszcze niedawno 1905, a
tu ju... ktry to mamy rok?
Grzegorz: Tego te do koca nie wiadomo. Nie mamy w kocu kalendarza, nie liczc tego
z '81, ktry wyniosem swego czasu z zakadu pracy, pod nieuwag moich przeoonych,
gdy odbywa si wanie strajk... zreszt w owym czasie udao mi si wynie sporo
rnych, interesujcych rzeczy.
Maurycy: Dziwne....moe to przez to, e nie wiadomo, ile dziadek ma dokadnie lat, nie
starzeje si on jak zwyky czowiek...
(Panna Inga budzi si.)
Panna Inga: Co... co si stao?
Maryla: Nic, zemdlaa pani. Znowu.
Panna Inga: To ja ju sobie pjd, co nienajlepiej si dzisiaj czuj. Zreszt dzi
znalazam na mietniku cakiem dobre ledzie, ktrych data wanoci upyna niecay
miesic temu. Zagryz sobie je czekolad, popij sodkim kompotem...
Panna Inga wychodzi.)
Grzegorz: Czy ona nie wspominaa, e jest w ciy?
Maryla: Tak Grzegorzu, ja jednak myl, e to ci urojona, by odj sobie lat. Ja
najprawdopodobniej ju nie...
Grzegorz: Ekhem.
Dziadek Jacek: Apropos lat, to czy dzi nie s moje urodziny?
Grzegorz: Nie wydaje mi si.
Maurycy: Dziadek i tak ma ju wystarczajco duo lat, jak na swj wiek. Niech dziadek
bdzie tak dobry i pjdzie ze mn do laboratorium - musimy dokoczy zaczty rano
eksperyment.
Dziadek Jacek: Z wielk przyjemnoci. Moe tym razem jednak dojdzie do jakiego,
choby skromnego wybuchu... przypomn mi si mode lata na wojnie, trzask, prask.
KNIEC
(Psiakostka, Zygfryd, Stefan, Baader, anoosia, Bruxa)
Rozkadwka z go bab
B
Baab
bkka a
m
miie
essii
cca
a
W
Wyym
miiaarryy::
1szkl cukru / 2 szkl
mki / 10 dag drody
W
Wiieekk: penoletnia
UUlluubbiioonnyy ccyyttaatt:
Najkrtsza droga do
serca mczyzny
wiedzie przez odek
HHoobbbbyy: cukiernictwo
W maarrzzoonnyy ppaarrttnneerr:
Wyym
Piaskowy Dziadek
OO ssoobbiiee:
Chopcy zawsze mi
mwili, e jestem
pulchna, ale
sodziutka.
Wujek Ziutek ostatnio
na mj widok obliza
si i powiedzia: No,
no, nieza babka nam
wyrosa!
A przecie oprcz
krgych ksztatw
mam jeszcze bogate
wntrze...
Odcinki Toma Kaczora
Odcinek pierwszy
Maryla: Maurycy, wyprowad dziadka i Murzyna na spacer. No, ile razy bd ci mwia!
Maurycy: Zaraz, zaraz. Teraz nie mog, bo wanie kocz dowiadczenie w mojej
pracowni chemicznej.
Maryla: To ty Grzegorzu pom Dziadkowi zjecha na d, bo winda znowu jest w
remoncie. Sam nie zjedzie po schodach na wzku.
Dziadek Jacek: Jak to nie zjedzie? Ja nie zjad? Nie takie rzeczy robiem z Sebkiem
Sewastopolskim w Mandurii. Sama zaraz zobaczysz. Zaraz bd na dole! Trzask prask i
po krzyku.
Maryla: Obud Dziadka, bo po swoim ulubionym powiedzonku znowu zasn.
Maurycy: Dziadku, dziadku Obud si!
Grzegorz: A moe nie budmy go. Kiedy pi to nie musi je kolacji. W dzisiejszych
czasach trzeba si liczy z kadym groszem.
Maryla: Grzegorz, ty szmato, jeste bez serca. To w kocu mj kochany ojciec i dziadek
Maurycego. Przecie ty Grzegorzu nosisz jego pikne nazwisko.
Grzegorz: Masz racje, przepraszam ci bardzo Marylko. Ostatnio jestem taki
roztrzsiony. Ostatecznie caa rodzina yje z jego renty. Ale z drugiej strony nie
przesadzajmy. Niech sobie popi staruszek. W jego wieku sen jest bardzo potrzebny.
Gdy pi to nie potrzebuje chleba z demem!
Dziadek Jacek: Kto tu mwi o demie? Chleb z demem palce liza. Czy to ty mwie,
Maurycy?
Maurycy: Nie, to ojciec a nie ja dziadku.
Dziadek Jacek: To dobrze, to bardzo dobrze. Przypominam sobie jak w niezapomnianym
1904 roku Japoczycy te nie mieli demu truskawkowego na kolacje. Mieli Tofu, ale to
nie to samo, co demik. Ale, ale Maurycy daj zapali peta. Widziaem jak schowae go
pod materac. No Maurycy, daj zapali.
Maurycy: No dobrze ju dobrze, dam ci dziadku pocign, ale to nie jest papieros, ale
"marycha".
Dziadek Jacek: Jaka "marycha"?. Ja nie znam adnej Marychy. Sylwi znam, Pann Ing
te znam, ale adna z nich nie da si pocign. Obie si do mnie pala to nie to samo, co
dobry papieros.
Maurycy: Dziadku ja mowie o marihuanie, a nie o adnej pannie Indze. Na tego skrta
wydaem cale swoje oszczdnoci pracowicie uciuane z twojej renty.
Dziadek Jacek: No widzisz Maurycy, jaki ty jeste dobry wnuczek. Ostatnim
papierosem chcesz si ze mn podzieli. Pamitam, e tak samo dobry by Sebek
Sewastopolski w niezapomnianym 1904 w Mandurii. Krucho byo wtedy z markowym
tytoniem . Powiem szczerze, w ogle nie mielimy tytoniu i dlatego palilimy som
ryow z materaca zawijan w delikatny papier pochodzcy z Gazety Mandurskiej. Och,
co to by za delikatny Dziennik. Prenumerowa go w tym celu Sebek Sewastopolski.
Wszyscy byli zadowoleni z tego nowego wynalazku, ale niestety zgubi nas wszystkich
kapral Jedziniak. Nasz wzorowy dowdca podpali cay materac owinity Gazeta
Mandursk, aby nasz cay pluton mg jednoczenie napali si do syta. Od materaca
zapalia si podoga a nastpnie ciana koszar. Och, co to by za wspaniay poar
uwietniony na kocu fajerwerkami. Wybuchy trway prawie dwa tygodnie, bo stra
poarna baa si podjecha na odlego mniejsz ni 5 kilometrw, a sami rozumiecie, e
na tak odlego nie dolatywaa woda z sikawek straackich Za ten bohaterski czyn
kapral Jedziniak dosta od samego cesarza pomiertny Zoty Medal Dywersanta, za
powicenie i odwag na polu walki. To by naprawd wspaniay poar, a cay pluton mg
nawdycha si dymu za wszystkie czasy.
Maurycy: Dziadku nie opowiadaj dyrdymaw i cignij szybko, bo idzie tu do nas Panna
Inga.
Panna Inga: Co tu tak mierdzi Panie Grzegorzu czy mona otworzy okno i wywietrzy,
bo chyba zapali si materac dziadka Jacka.
Grzegorz: Wykluczone! U nas panuje zdrowa, rodzinna atmosfera, a po drugie okna od
piciu lat si nie otwieraj
Panna Inga: To wietnie, e atmosfera jest zdrowa, ale myl, e nie zaszkodzi
wyprowadzi dziadka Jacka na wiee powietrze.
Maryla: No dobrze, ju dobrze, jeli pani tak bardzo chce, to niech go pani wyprowadzi,
ale przypominam, e winda nie dziaa
Panna Inga: Nie szkodzi. I tak miaam wyj na poczt sprawdzi czy przyszed ju
przekaz od siostrzeca
Dziadek Jacek: Panno Ingo, jad z pani. Ju tyle razy miay przyj te pienidze i
nigdy nie przyszy Moe dzi przyjd i uda si pani zaprosi mnie na koniaczek! Kto wie?
Dzi jest mj szczliwy dzie Dzi mamy 13 i na dodatek pitek! No szybciej ju
szybciej, bo na poczcie przekaz czeka.
Maryla: Co za wspaniaa para.
Grzegorz: Jaka para. To tylko troch dymu ze skrta Maurycego a nie adna para. Ty
Marylko zawsze przesadzasz.
Maurycy: Co to za straszny haas?
Maryla: Wyjd Grzegorzu na klatk schodowa i zobacz, co tam si dzieje. Moe to
Murzyn pogoni pana Sowikowskiego?
Grzegorz: To na pewno pan Wodek znowu posprzecza si z on. Pewnie znowu rzucia w
niego siekier. To taka zwyka rodzinna dyskusja.
Panna Inga: Przepraszam bardzo, ale czy Maurycy moe pj po dziadka Jacka?
Grzegorz: Jak to pj? Przecie to Pani z nim posza
Panna Inga: No tak, poszam z Dziadkiem Jackiem do windy, ale windy nie byo i Dziadek
Jacek zjecha z wzkiem pustym szybem na sam dol. Zjecha sam i mnie z sob nie
zabra, a zawsze uwaaam go za dentelmena Tak nie powinien postpowa prawdziwy
mczyzna. Co na takie postpowanie swego onierza powiedziaby kapral Jedziniak?
Maryla: Ale panno Ingo! To na pewno jakie nieporozumienie. A moe to nowy, gupi
dowcip tego zdziecinniaego starca? Ostatnio dziwnie si zachowuje.
Grzegorz: On zawsze dziwnie si zachowuje. No, ale w tym wieku ma prawo do pewnych
dziwactw.
Maurycy: Prawo do dziwactw to jedna sprawa a zdziecinnienie to druga. Na przykad
wczoraj Widziaem jak na podwrku gra w klasy z dzieciakami skaczc ze swym wzkiem
jak kangur. Nigdy nie przypuszczaem, e jego wzek z silnikiem jest a tak skoczny.
Grzegorz: My tu gadamy, a tam Dziadek Jacek czeka na nas. Maurycy kocz pali tego
skrta, musimy jednak pj po dziadka. Ostatecznie to jego emerytura pozwala nam y
godnie na niewysokim, ale zawsze pewnym poziomie materialnym. Panno Ingo, Maurycy,
idziemy!
Maurycy: Tu go pocie na tym sienniku! Tylko ostronie i zdejmijcie mu te koo
rowerowe z gowy, bo nie zmieci si w drzwiach.
Maryla: Co on ley tak cicho? Czuje si jakbym znowu pracowaa w prosektorium. To bya
naprawd spokojna i cicha praca. Byo tak piknie, a ja byam taka moda i niewinna.
Czasem bywao jednak strasznie. Najgorzej byo, gdy trzeba byo otworzy drzwi od
chodni i zabra kogo z grnej pki. Te cige zmiany temperatury fatalnie wpyway na
moja cer, ale i tak ci si podobaam Grzegorzu.
Grzegorz: Ale Marylu. Podobaa mi si tylko poowicznie, ale teraz nie czas na
wspomnienia i dyskusje. Trzeba zrobi cos z Dziadkiem, bo naprawd dziwnie wyglda
Maurycy chod odwiniemy mu prawa nog z szyi i wyprostujemy krgosup A swoja droga
nie przypuszczaem, e jest on a tak gitki i wysportowany. W jego wieku to naprawd
dua rzecz taka wspaniaa kondycja fizyczna.
Pan Wodek: Usyszaem jakie haasy a i drzwi byy otwarte wiec wpadem do pastwa
zobaczy, kto tak haasuje Boenk boli gowa, gdy w czasie wymiany pogldw dostaa
ode mnie doniczka z fiokami alpejskimi i dlatego bardzo pastwa prosi o cisze.
Maryla: Ach to pan. Jak to milo, e pan do nas wpad na chwile. Wprawdzie nikt pana nie
zaprasza, ale i pan moe si na cos przyda Mamy pewne kopoty z Dziadkiem Jackiem.
Pan Wodek: Wanie widz! Kto go tak urzdzi? Walec drogowy czy parowz?
Maurycy: To nie ja, naprawd, to nie ja. Po prostu ten zgrzybiay staruch wpad z
wzkiem do szybu windy i wanie go przynielimy z dou.
Panna Inga: Ja te pomagaam go nie. Niosam za dziadkiem lewa rk i lewa nog
Troch si zakurzyy, bo cignam je waciwie po schodach. Ja bardzo przepraszam, ja
zaraz to posprztam i odkurz
Maryla: Nie trzeba Panno Ingo. Obejdzie si tym razem bez pani aski, a po drugie
Dziadek i tak by brudny.
Pan Wodek: Co Dziadek Jacek nie daje znakw ycia Marnie to wyglda. Musimy go
ratowa pki czas. Taki upadek w jego wieku moe by grony!
Maurycy: Bez przesady. Ten staruch na pewno znowu udaje i prbuje nas oszuka!
Grzegorz: Zamilcz Maurycy. Stan jest powany. Ten szacowny starzec naprawd nie
oddycha.
Maryla: Gdy ja pracowaam w prosektorium w takich wypadkach ratowaam ycie robic
delikwentom oddychanie metod usta usta. Byo to bardzo odpowiedzialne zajcie, ale
czasami odnosiam sukces. Nigdy nie jest za pno na ratowanie ludzkiego ycia
Panna Inga: A ja mam wietny pomys! Mam wanie przy sobie gumowa lalk, ktra
miaam odnie do sklepu pani Buby. Lalka troch brudna i zmaltretowana, ale jest w niej
jeszcze sporo powietrza. Za pomoc tego powietrza zrobimy dziadkowi Jackowi
sztuczne oddychanie! Pani Marylo prosz mi pomc.
Pan Wodek: wietny pomys Ja te pomog przytrzyma dziadka Jacka, bo tak jako
dziwnie leje si przez rce.
Maurycy: I raz i dwa i trzy! I raz i dwa...
Grzegorz: I widzisz Marylko, Dziadek otwiera oczy.
Panna Inga: Och jak to dobrze. Byam pewna, e tan zabieg mu pomoe!
Grzegorz: Jestem pewny, e kapral Jedziniak byby z niego dumny widzc jak lalka pani
Buby ratuje mu ycie!
Dziadek Jacek: Gdzie ja jestem? To znowu wy?
Maryla: Ojcze! Nareszcie przyszede do siebie. A ju mylaam...!
Dziadek Jacek: Ja te ju mylaem, e si was pozbyem, a tu taka przykra
niespodzianka.
Maryla: No wiesz ojcze jest ci przykro, e uratowalimy ci ycie? Nigdy nie
spodziewaam si po tobie takiej niewdzicznoci Zamiast si cieszy robisz nam
wymwki
Grzegorz: Zamilcz Marylo. Twoi Ojciec, jeszcze nie doszed do siebie po tym fatalnym
upadku. Bd co bd wpad do szybu na 7 pitrze.
Dziadek Jacek: Co wy tak si na mnie gapicie nieroby. Gdybycie widzieli to, co ja
widziaem, to dopiero pootwieralibycie gby jak karpie w wannie.
Maryla: Cakiem mu si pomieszao w gowie od tego upadku. Zawsze opowiada bzdury,
ale teraz to ju naprawd przesadza.
Panna Inga: Dajcie mu doj do sowa. To ostatecznie on spad na gow a nie wy.
Grzegorz: Panna Inga ma racje. Dajcie mu spokj Niech mwi, moe to go uspokoi po
wstrzsie
Dziadek Jacek: Uspokoi, uspokoi. Ja ju jestem spokojny, to wy si cigle kcicie. A
swoja drog, to sztuczne oddychanie dobrze mi zrobio. Dawno nie byem tak dotleniony i
nareszcie mj umys moe pracowa na penych obrotach. Ostatni raz przeyem taki
stan w niezapomnianym roku 1904 w spelunce "Tania" w Port Arturze. Ach, co to bya za
wspaniaa kobieta... No moe Sylwia bya lepsza, ale kto by tam to wszystko spamita?
Transfuzja krwi te by mi dobrze zrobia, ale nie mona mie wszystkiego na raz.
Maryla: Znowu dziadek zaczyna? Ja nie mog tego sucha. Maurycy wyjd z mieszkania
i nie suchaj tych bredni tego wstrtnego, zdziecinniaego starca.
Maurycy: Ale mamo ja mam ju 42 lata i wszystkie opowiadania dziadka Jacka znam na
pami.
Dziadek Jacek: Co wy tam wiecie o mnie? Ja widziaem takie rzeczy, o jakich wam si
nawet nie nio. Widziaem je przed chwila na wasne oczy!
Grzegorz: Twemu ojcu Marylo znowu odbio. Jak wyglda ycie po mierci?
Pan Wodek: ycie po mierci? Niech pan nie bdzie mieszny panie Grzegorzu. Moja
ona Boenka pracuje w urzdzie i nigdy niczego takiego nie widziaa. A widziaa wiele!
Maryla: To moe by prawda. W prosektorium niektrzy delikwenci mwili o tym.
Pamitam jak jeden wyszed nagi z lodwki i by cay roztrzsiony.
Dziadek Jacek: Banda ignorantw. A kto mwi o yciu po mierci? To byy wspomnienia
z poprzedniego ycia. O reinkarnacji tumany nie syszeli, a czepiaj si spokojnego
czowieka.
Grzegorz: Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam. Jestem szmat, to prawda, ale od
ignorantw nie pozwol sobie wymyla! Ostatecznie czytywao si to i owo w pracy.
Dziadek Jacek: Czytao, czytao. Pewnie jakie bzdury czytujesz w tym japoskim
szalecie. Ty i ten twj Pan Kwoka czy Yamamoto pewnie nawet zielonego pojcia o
reinkarnacji nie macie.
Maryla: A ja syszaam o tym w warzywniaku.
Dziadek Jacek: No i widzisz nawet ten garkotuk Maryla wie cos o reinkarnacji a ty
Grzegorzu nie wiesz nic. Inteligent od siedmiu boleci!
Maurycy: No ju dobrze, dobrze. No i co takiego dziadek tam widzia?
Dziadek Jacek: Byem na pustyni i spotkaem si tam z kalifem Bagdadu Mustaf.
Maurycy: Z tym, co si ni dziadkowi zawsze w nocy z czwartku na pitek?
Dziadek Jacek: Tym samym, ale to jest prawdziwa posta z mojej przeszoci. Teraz
ju znam swoja przeszo.
Maryla: To ciekawe, bo ja te znam swoja przeszo.
Grzegorz: Lepiej milcz Marylo. Cale szczcie, e ja nie znam caej twojej przeszoci,
no ale o tym pomwimy innym razem a nie przy dziecku. Pozwlmy mwi twemu ojcu.
Dziadek Jacek: Okazao si, e moja matka i ja zostalimy porwani i przemyceni na
pustyni Szlakiem Bursztynowym. Mustafa mwi, e z Mazur. Stad wiem, e jestem
rodowitym Mazurem. Zawsze byem dzieckiem szczcia i wszystko mi w yciu
wychodzio. Tylko wosy nie chciay mi wyj i dlatego mam bujna czupryn. Nie to, co
ysy Grzegorz, ktry podobno w czepku si urodzili. Pewnie od tego czepka wyszy mu
wszystkie wosy.
Maurycy: A mama zawsze kazaa mi si uczy na bdach popenianych przez Dziadka
Jacka. To na czym mam si teraz uczy, skoro bdw nigdy nie byo?
Panna Inga: To bardzo interesujce, co pan mwi panie Dziadku Jacku, ale ja panu nie
wierze. Pewnie przeczyta pan jak ksik a teraz usiuje nam wciska ciemnot.
Dziadek Jacek: Ja w yciu nic nie przeczytaem. Nie dam si oczernia! Nie dam! Nawet
bdc biegym specjalist na procesie Zachariasza Doroynskiego, mordercy tancerki Igi
Korczyskiej, aktorki teatrzyku Ananas w Warszawie nie przeczytaem protokou zezna
wiadkw. I za to Zachariasz Doroyski poprzysig mi zemst! Ja nie umiem czyta, no
chyba, e po mandursku, ale to zupenie inna historia. Pamitam jak w niezapomnianym
roku 1905 to nawet...
Panna Inga: No wierzymy panu panie Dziadku Jacku, ale jestemy ciekawi, co pana
spotkao na pustyni.
Dziadek Jacek: Na pustyni spotkao mnie stado wielbdw poganiane przez Beduina
zwanego Salomonem. Szybko zaprzyjaniem si z Samkiem. Wypilimy nawet
bruderszafta sfermentowanym mlekiem kokosowym. Nie mia on jednak silnej gowy, nie
mia. Gdy sonce chylio si ku zachodowi Samek mwi do mnie: " Jacu - nic si nie martw
ja sam ci odwioz do Oazy a te pustynne Szakale nie bd ci zatrzymywa na kontrole
drogow". To ja mowie do niego:" Samek, ty Nikiforze pustynny, bo zbyt urodziwy to on
nie by, ja sam trafi do namiotu". Gdy po kolejnych dwch tuzinach sfermentowanych
kokosw Samek pijany w trzy mumie wsiada z palmy na wielbda pomyli kierunki i zsun
si po garbie na niewaciw stron wielbda. A nie by to jaki zwyky pojazd o nie! By
to prawdziwy dwugarbny Bachtiar z napdem na cztery koczyny i z dopalaczem w tylnej
czci pojazdu. Samek za cikie Talenty sprowadzi go bezcowo, a z dalekich Chin.
Wszyscy okoliczni Beduini na widok tego wielbda otwierali gby z zachwytu!.
Przestraszony Samek apic rwnowag nieopatrznie zapa za dwignie dopalacza i
pojazd z ogromna szybkoci ruszy z miejsca. I to by pocztek tragedii. Jak wszyscy
wiedza wielbd jest dwuchodem i podnosi w biegu na raz dwie nogi. Pierwsza noga trafia
Samka w gow a druga troch niej
Panna Inga: Patrzcie pastwo jak to wypadki chodz po pustyni. To straszne.
Dziadek Jacek: Wcale nie straszne, bo od tego faktu rozpocza si moja zdumiewajca
kariera w tym pustynnym szczepie. Co byo robi Dworzanie postanowili cay fakt
wypadku zatai a mnie jako najbystrzejszego zrobi zastpca i doradca Samka.
Zostaem jego Nilnikiem
Pan Wodek: Kim? Dziadek Jacek: No Przecie mowie wyranie - Nilnikiem! To teraz
mwi si rzecznik prasowy rzdu, ale tam na pustyni najblisza rzeka to Nil. To chyba
logiczne.
Maurycy: To wspaniale.
Dziadek Jacek: Co wy tam wiecie. To byo straszne. Tak samo strasznie byo tylko w
niezapomnianym roku 1904, gdy nasz osobisty przeoony, kapral Jedziniak postanowi.....
Maryla: Ale ojcze odbiegasz od tematu.
Grzegorz: On zawsze odbiega od tematu i nigdy nie wiadomo, o czym mwi. Alhammer
poczyni spustoszenie w jego mzgu.
Dziadek Jacek: Sam masz Alhammera. Ja wszystko pamitam. Jako Nilnik rzdu przez
dugie lata, ksztatowaem opinie publiczna od Nilu a do kracw pustyni. To ja osobicie
wylansowaem wiatowy slogan "Ja umiem zrobi wszystko; dajcie mi tylko wadz,
pienidze i ludzi". No c samoreklama i poczucie wasnej wartoci jest najwaniejsze.
Potem ju nie byo problemw, cho nie wszystkie projekty udao mi si zrealizowa.
Pamitam, e moim sztandarowym pomysem bya budowa tamy na Saharze. Jako
inwestor zgromadziem nawet odpowiednia ilo kamienia budowlanego. Niestety na
skutek nadmiernych podatkw cale pastwo zbankrutowao i jacy lokalni kacykowie
pobudowali sobie z tego materiau nagrobki nad rzek.
Panna Inga: To Dziadek Jacek przeszed do historii i jest sawny. Ja te cos syszaam o
tych nagrobkach z kamienia.
Dziadek Jacek: Jaki tam sawny! To na moich plecach inni budowali saw. Ja zawsze
byem w cieniu. Na pustyni nawet w cieniu jest niesamowicie gorco a zrobio si
naprawd gorco, gdy musiaem chorego Samka wyrcza w roli sdziego. Ale i tu wasz
dziadek sobie poradzi. Pamitam, jak jednego razu musiaem sprawiedliwie rozsdzi
proces dwch fellachw. Nie mogli oni doj do porozumienia czy ze znalezionego przez
nich w szuwarach nilowych jajka wylg si samiec czy samiczka krokodyla.
Maryla: Te mi problem, Przecie to wida na pierwszy rzut oka.
Dziadek Jacek: Wida, gdy gady s dorose, ale gdy s mae problem jest praktycznie
nierozwizywalny.
Grzegorz: No i jak ojciec sobie z t spraw poradzi?
Dziadek Jacek: Kazaem modemu krokodylowi da je. Jeli bdzie jad to znaczy, e
jest samcem, jeli za bdzie jada to znaczy, e jest samiczka! Moje genialne
rozsdzenie sporu odbio si szerokim echem po wszystkich ssiednich plemionach i stao
si niedocignionym wzorcem mdroci dla wielu prawnikw i prawodawcw. Ale i tak nic
mi to nie dao. Wszyscy orzekli, e to Salomonowy wyrok i pod tak nazw precedens sta
si znany na szerokim wiecie. Ale i to nie byo najgorsze. Straszne byo to, e nie
mogem si wyspa.
Panna Inga: Rozumiem, e nadmiar pracy i te cige upay nie daway spa. To straszy
klimat.
Dziadek Jacek: O tak klimat by mczcy, ale najgorsze byy te kolejki.
Pan Wodek: Kolejki na pustyni? Przecie wtedy jeszcze nie wynaleziono kolei. Parowz
powsta o wiele pniej.
Dziadek Jacek: A czy ja mowie o lokomotywach? Wy nic nie rozumiecie. Ja miaem
pocig. Samek jako wadca szczepu mia harem. Nieduy, bo nieduy, ale cos okoo 900
naonic i prawowitych on. Jak pamitacie drugie kopnicie dromadera trafio Samka
bardzo nieszczliwie, a ony i naonice nie chciay przyj tego faktu do wiadomoci.
Sami rozumiecie jako zastpca Samka musiaem wypenia wszystkie jego obowizki.
Std wanie wziy si kolejki i moje niewyspanie. O, gdyby by przy mnie wtedy mj
bezporedni przeoony kapral Jedziniak i Sebek Sewastopolski, to te bymy sobie nie
poradzili. Och Sylwia, Sylwia...
Maryla: Ojcze nie opowiadaj takich wistw, bo do koca zdeprawujesz Maurycego. On
jest jeszcze taki delikatny.
Dziadek Jacek: Jako powany uytkownik tak pokanego haremu doczekaem si tysicy
potomkw z prawego i nieprawego oa rozsianych dzi po caym wiecie. To byy
wspaniale czasy, ale najbardziej lubiem kolacyjki przy wiecach, na ktre zawsze
zapraszaem dwa tuziny niewolnic. Byo bardzo romantycznie: tylko ja, dwa tuziny
niewolnic i tuzin eunuchw trzymajcych wiece w rkach. Niestety nie serwowano tam
demu truskawkowego. Po prostu truskawki na pustyni nie rosy. O, dem truskawkowy z
chlebem, palce liza. Trzask prask i po wszystkim...
Maryla: Maurycy Obud dziadka, bo znowu usn.
Maurycy: Dziadku, dziadku, pali si!
Dziadek Jacek: Kiedy od wiecy zapali si cay namiot, ale eunuchy ugasiy poar
piaskiem. Dymu byo tyle, e wszyscy myleli, e to idzie czarna burza piaskowa znad
Morza Czerwonego.
Panna Inga: Na pewno pan Dziadek Jacek wiele zwiedza i podrowa w tym
egzotycznym kraju.
Dziadek Jacek: No c, podrowao si cigle. Moje wycigowe dromadery miay tylko
par minut dziennie na tankowanie w Oazie. Miaem nawet wrd Beduinw przydomek
Titanic Pustyni a byem szybki jak odrzutowiec. Najpierw byo mnie sycha a o wiele,
wiele pniej wida. O tak, wiele si widziao. Doskonale pamitam jak 6 miesica
drugiego roku panowania faraona Amenhotepa III o godzinie trzeciej rano, gociem z
moim dworem w Komorze czy Gomorze, jakiej takiej malej miejscowoci wypoczynkowej
nad jeziorem. Jadem tam wspaniae owoce popoudniowe a potem bya cz rozrywkowa
na moja cze, czyli akademia! Stare dzieje...
Pan Wodek: No i co tam takiego si wydarzyo?
Dziadek Jacek: Nic wanego, drobiazg. Postanowiem poczstowa wszystkich
mieszkacw tej przemiej i gocinnej wioski koglem-moglem ze wieych jaj
krokodylich. Jako dowd aski, sam osobicie robiem ten przysmak i mieszaem
wszystkie skadniki. W czasie przyjcia wszyscy byli zachwyceni jego walorami
smakowymi. Tylko jeden uczestnik uczty obrazi si na mnie miertelnie, nie chcia je
kogla mogla i jad same banany. To by jaki dziwny czowiek o nazwisku Lot o ile dobrze
pamitam, ale nie ten od samolotw. By taki bezczelny, e zabra swoja on i wyszed z
miasta. I to by koniec Gomory. Wszyscy mieszkacy zginli, a ona Lota skamieniaa pod
miastem
Maryla: To straszne. A czy ojciec wie, co byo przyczyna tej tragedii?
Dziadek Jacek: Pewny nie jestem, ale chyba pomyliem worek cukru z workiem gipsu.
Odcinek drugi
Maryla: No i co ojciec tak si krci po kuchni. Obiad ju by, a niadanie bdzie dopiero
jutro.
Dziadek Jacek: Nudzi mi si creczko. Deszcz leje od rana i nie wiem co mam robi.
Murzyn te si nudzi. Poszedby sobie na suczki ale nie ma parasola a w paszczu
nieprzemakalnym gorco i niewygodnie.
Maryla: To moe zrobiby ojciec co poytecznego, czym si zaj a nie tylko narzeka?
Dziadek Jacek: atwo powiedzie, zrobi co, ale ja ju wszystkie poyteczne prace
domowe zrobiem.
Maryla: Ciekawe co dzi takiego ojciec zrobi, bo ja nic o tym nie wiem?
Dziadek Jacek: Jak to co? Od rana upolowaem ju 26 karaluchw w kuchni kolo
zlewozmywaka!
Maryla: Te mi zajcie.
Dziadek Jacek: Czy ty mylisz e to takie proste? One s bardzo ruchliwe i wcale nie
jest atwo trafi kapciem uciekajcego karalucha. Po drugie jest to polowanie
czasochonne. Musze czeka a wyjd z dziur, a sama musisz przyzna, e s do
pochliwe. Po trzecie, za jednym razem udaje mi si dopa najwyej dwa karaluchy, bo
gdy mnie zobacz kady ucieka w inna stron.
Maryla: To niech ojciec uywa gazety a nie kapcia. Skaczc na jednej nodze z kapciem w
reku naprawd trudno cos upolowa.
Dziadek Jacek: Probowaem, ale po uderzeniu gazet robi si z karalucha dua plama i
trudno go sprztn.
Maryla: Bo ojciec robi to zbyt mocno. To nie jest polowanie na sonie, a na karaluchy.
Dziadek Jacek: Chyba masz racj, ale ja do kadej pracy przykadam si bardzo
solidnie.
Maryla: To moe niech ojciec idzie do panny Ingi.
Dziadek Jacek: Bylem, ale jej nie byo. Pewnie bierze nadgodziny w seks - szopie.
Opowiadaa wczoraj, e maj wanie dostaw towaru. Pani Buba zamwia podobno w
Hongkongu ca parti nowych wibratorw w ksztacie niedwiedzia panda. Jeden z nich
jest podobno tak wielki jak prawdziwy niedwied. O tak, pani Buba to ma gow do
interesu.
Maryla: Naprawd, mam ju tego do. To jest rozmowa jak z maym dzieckiem. Niech
tata mi wicej nie marudzi i zajmie si czymkolwiek.
Dziadek Jacek: Probowaem sam z sob gra w salonowca, ale do tej skdind
pasjonujcej gry potrzeba wicej osb. Moe by ze mn zagraa Marylo?
Maryla: Co te ojciec opowiada. W dwie osoby gra te najprawdopodobniej nie ma sensu.
Naprawd pasjonujca staje si gdy jest przynajmniej pi, sze osb.
Dziadek Jacek: A skd ja ci wezm pi osb? No, moe gdy przyjdzie panna Inga,
Maurycy i Grzegorz to uda si skompletowa pen druyn.
Maryla: No niech mi ojciec nie zawraca teraz gowy, bo musz i do Malinowskiej na
chwile. Skoczya nam si mka na zapiekank. Trzeba sprobowa poyczy, a to nie
takie proste. Gdy wczoraj chciaam poyczy od niej dwa jajka na niadanie dla
Grzegorza, bezczelnie powiedziaa przez zamknite drzwi, e jej nie ma w domu.
Dziadek Jacek: Id, id probowa ale do pani Boenki te nie masz po co chodzi Ona
te ju nie chce poycza, ale sprobuj u Zawistowskich z parteru. Oni nas jeszcze tak
dobrze nie znaj. A swoj drog co za ludzie bez serca dzi tu yj. Znieczulica jest
widoczna na kadym kroku.
Pan Wodek: Przepraszam, e tak bez pukania i bez zapowiedzi, ale drzwi byy uchylone
to wpadem na chwil. Ale, ale co pan robi panie Dziadku Jacku?
Dziadek Jacek: Jak to, nie widzi pan, co ja robi?
Pan Wodek: Widz, e siedzi pan na swym wzku, na rodku pustej kuchni z parasolem
w rku, a naokoo jest strasznie mokro. Czyby ssiedzi z gry mieli awari pralki i
znowu pastwa zalao?
Dziadek Jacek: Nas zalao? Pierwsze sysz? Nie widzi pan, e trenuj? To bardzo
pasjonujca, trudna i ambitna gra. Wymaga inteligencji, refleksu, dobrej koordynacji
ruchowej, sprawnoci fizycznej, przewidywania skutkw swych dziaa i niestety
ponoszenia konsekwencji nieprawidowo przeprowadzonej zagrywki. Dla mnie
najwaniejsza jest jednak prawdziwa sportowa rywalizacja i to, e moe to by gra
sprawnociowa, jednoosobowa. Istotne jest te to, e mog gra bdc w wzku, cho
niewtpliwie w ten sposb jest o wiele, wiele trudniejsza. Ja jednak nigdy nie stawiaem
sobie atwych celw. Pewny jestem, e sport ten ma wielkie szanse sta si dyscyplin
olimpijsk. Gdzie to bdzie nastpna Olimpiada, panie Wodku?
Pan Wodek: W Chinach, chyba w Chinach.
Dziadek Jacek: W Chinach, powiada pan? To prawie jak w Mandurii. A moe uda si
stworzy cay zesp z weteranw wojennych? Oczywicie kierownikiem druyny zostaby
nasz zasuony, bezporedni przeoony, kapral Jedziniak. Myl, e si zgodzi gdy
zaproponuje mu si odpowiednio wysokie wynagrodzenie w Euro. Emerytury nie s zbyt
wysokie to kady chce dorobi par groszy. A moe pan, panie Wodku, jako junior
przyczyby si do druyny? Myl, e nastpny obz treningowy trzeba bdzie
zorganizowa w Zakopanem albo w Alpach. Trzeba te bdzie poszuka jakiego
zamonego sponsora. Na pewno paska ona mogaby nam w tym pomc. Ona ma
odpowiednie koneksje. Wystpowalibymy w koszulkach biao - czerwonych ozdobionych
logiem jej firmy.
Pan Wodek:Nie bardzo rozumiem o jakiej olimpijskiej dyscyplinie pan mwi, panie
Dziadku Jacku. Nawet jeli miaoby to by spadochroniarstwo, to nie jestem pewien czy
jest taka dyscyplina olimpijska. Duo nowych dziedzin przybyo, ale nie znam adnej, w
ktrej uywa si starego parasola od deszczu. No, a moe przygotowuje si pan na
ceremoni otwarcia Igrzysk? Tam na pewno na murawie stadionu, bdzie wystpowao
wiele tysicy modych ludzi z kolorowymi parasolkami.
Dziadek Jacek: Ale skd! Ja trenuj plucie na sufit! To naprawd nie jest atwo
siedzc w wzku naplu na sufit i to tak precyzyjnie eby nic mokrego nie spado na
gow zawodnika. Dlatego wanie zasaniam si parasolk, tak na wszelki wypadek.
Pocztkujcy zawodnik z reguy ma trudnoci z szybkimi zasonami parasolk, bo wymaga
to wybitnego refleksu i koordynacji ruchowej. Szermierka czy tenis to przy mojej
dziedzinie dyscypliny prymitywne, powolne i nudne, pozbawione ryzyka; prawie tak jak
szachy, bryd czy bierki. No niech pan sam powie czy grajc w bryda mona dosta w
oko?
Pan Wodek: Nie, no nie przesadzajmy. Pamitam, e kiedy grajc na wczasach w
Bugarii dostaem za par lewa w lewe oko. Potem do koca turnusu musiaem chodzi w
ciemnych okularach, bo cale oko byo fioletowe. Zreszt wie pan, panie dziadku Jacku,
wszyscy chodzili tam w ciemnych okularach bo po pierwsze by to bardzo soneczny
miesic a po drugie byy to wczasy organizowane przez zakad pracy mojej ony.
Dziadek Jacek: Dosta pan w oko, bo pewnie pan oszukiwa? I tak mia pan duo
szczcia, e nie pojecha pan do Rumunii, bo tam w obiegu s leje a oszustw si leje co
mogo si skoczy pobytem w szpitalu...
Pan Wodek: Nic mi nie zdoano udowodni, cho podobno talia kart, ktra gralimy bya
lekko znaczona.
Dziadek Jacek: Oczywicie trudnoci w awangardowych i ekstremalnych dziedzinach
sportu s i bd zawsze, a najczciej tam gdzie przepisy nie s do koca zdefiniowane.
Pamitam jak jednej niezwykle ciemnej nocy w niezapomnianym roku 1905 w obleganym
przez Japoczykw Port Arturze, siedzc w ziemiankach pod cigym ostrzaem naszego
miertelnego wroga uprawialimy ten sport caymi godzinami. Oczywicie gralimy na
pienidze i cho stawki byy niewysokie bo licytowalimy po p jena, w banku uzbierao
si ju 7293 Jeny. Niekoronowanym krlem tej dyscypliny by mj najbliszy kolega z
kompanii, Sebek Sewastopolski. Opanowa technik tak doskonale, e trafia w dowolny
punkt sufitu lec na pododze ziemianki w penym rynsztunku bojowym, z karabinem w
rku i w masce gazowej. Nie przeszkadza mu nawet wypchany plecak, cho niektrzy
zawistni koledzy uwaali, e plecak uatwia trafienia, bo zmniejsza dystans dzielcy
zawodnika od sufitu. Niestety, wybuch pocisku artyleryjskiego zmit cay sufit
ziemianki. Jest rzecz zrozumia, e pierwsza i najwaniejsza sprawa w takich
rozgrywkach jest wysoko hali sportowej. Po tej fatalnej salwie japoskiej artylerii
Sebka opucio szczcie i zacz przegrywa. Sebek, w zwizku z niesportowym
zachowaniem Japoczykw, zoy w tej sprawie zaalenie na pimie a do samego
cesarza i chcia powtrzenia caych zawodw. Powoalimy nawet w kompanii zesp
ekspertw z naczelnego dowdztwa brygady pod kierownictwem samego admiraa
Aleksandra Koczaka. Niestety, ku rozpaczy kaprala Jedziniaka, zarekwirowa on ca
pul banku i sam przepi w kantynie oficerskiej.
Maryla: O, widz, e nas odwiedzi pan Wodek, a ja taka nieuczesana. A co tu tak w
kuchni mokro?
Dziadek Jacek: Nic Marylko, to tylko ja sobie trenuj przed Olimpiad w Chinach.
Maryla: Niestety musz z przykroci stwierdzi, e dzi nie bdzie obiadu i kolacji.
Nikt z ssiadw nie chcia poyczy nam mki na zapiekank.
Dziadek Jacek: To wiesz co, Marylko? Id do nich jeszcze raz i sprobuj poyczy
troch ryu! Przed olimpiad w Chinach ry z demem, palce liza, te mog zje na
obiad!
Odcinek pity
Pan Wodek: Nie wiem czy przyszedem do pastwa w odpowiednim momencie, ale widz,
drzwi uchylone to myl, wejd.
Maryla: Ale pan, panie Wodku zawsze jest tu miym gociem. Zawsze mwiam i mwi,
e z pana to kawa mczyzny. To nie to co Grzegorz!
Pan Wodek: Bardzo jest pani dla mnie mia, ale dzi przyszedem specjalnie do dziadka
Jacka.
Dziadek Jacek: Do mnie? To nie ja zabraem mleko spod pana drzwi. To na pewno pan
Sowikowski albo panna Inga. On cae dnie krci si koo zsypu to i on na pewno dzisiaj
rano wypi panu to mleko.
Pan Wodek: Ale nie o to chodzi tym razem. Przyszedem, bo przysaa mnie moja ona.
Poprztykalimy si nawet o to i musiaem jej przyla z samego rana. Pan rozumie - ja w
ni patelni a ona we mnie krzesem, taka poranna dyskusja.
Dziadek Jacek: Syszaem ten omot amanych mebli, ale nadal nie wiem co pani Boenka
ma do mnie? Z gry uprzedzam, e ywcem nie dam si wzi!
Pan Wodek: Nie chciabym powtarza plotek, ktre obiegy ca kamienic, ale poniewa
pana lubi panie dziadku Jacku to chciabym pana ostrzec.
Dziadek Jacek: Wiem, przed tym morderc Zachariaszem Doroyskim? Bo wie pan, ja
jako biegy sdowy braem udzia w procesie tego zatwardziaego mordercy Igi
Korczyskiej, tancerki teatrzyku Ananas w Warszawie i on poprzysig mi zemst.
Pan Wodek: Tym razem to nie o to chodzi. Widzi pan, kiedy moja ona o pitej rano
czuwaa aby usysze kiedy roznosiciel mleka postawi butelk przed naszymi drzwiami,
wyledzia co dziwnego. Usyszaa jak panna Inga egna si z jakim mczyzn na
korytarzu. Komu innemu nie mwi bym o tym, ale pana dziadka Jacka szanuj a wiemy
wszyscy, e chodzi pan czsto do panny Ingi. Takie poegnania o pitej rano daj caej
kamienicy wiele do mylenia.
Maryla: A to szmata!
Dziadek Jacek: Nie Marylko, to japoski podkoszulek, ktrym wycieram mokr podog
w kuchni, bo zlew bardzo cieknie. Bya tu nawet w tej sprawie ssiadka z dou i to nawet
trzy razy. Dziwne, e chce jej si tak czsto chodzi po schodach?
Maryla: Chciaam powiedzie, e nie spodziewaam si tego po niej.
Dziadek Jacek: Ja tez nie spodziewaem si, e ta szmata tak szybko nasiknie i
dlatego wziem swj ulubiony podkoszulek. On jest naprawd wietny do wycierania
podogi To stara, solidna, japoska robota.
Maryla: Czy ojciec nie rozumie, e jest to dla caej rodziny Poszepszyskich wielki
wstyd! Nawet Murzyn jest zawstydzony i nie wytyka gowy spod ka!
Dziadek Jacek: Ale jaki tam wstyd, e pocieraem podog w kuchni i nareszcie jest
czysta? Prawd mwic dawno ju powinno si ja umy na mokro, ale nikt w tym domu nie
ma czasu na sprztanie. Wszyscy czekaj a ja posprztam! W zlewie urosa piramida nie
umytych naczy a po nich a wypasione karaluchy. To skandal! A ja tylko tak: trzask
prask i po wszystkim!
Pan Wodek: To pastwo podyskutujcie sobie w rodzinnym gronie, a ja ju pjd, bo
Boenka pewnie tam na mnie czeka.
Dziadek Jacek: Poszed ju? Tak? To dobrze, to bardzo dobrze. Ostatnio zrobi si
bardzo natrtny, ten donosiciel, a tego tajemniczego gocia panny Ingi to ja osobicie
dopilnuje.
Maryla: Ciekawe jak ojciec to zrobi?
Dziadek Jacek: Mam swoje sposoby. Zaczaj si w nocy w zsypie i bd obserwowa kto
przychodzi do tej nimfomanki. Podobna sytuacja bya gdy ledziem Ig Korczysk,
tancerk teatrzyku rewiowego Ananas w Warszawie. Udao mi si wtedy niepostrzeenie
dosta do garderoby Igi. Garderoba bya niewielka i jedynym miejscem gdzie mgbym
si schowa byo stojce tam ko. Gdy spektakl si skoczy Iga przysza do garderoby
aby si przebra. Ach, jakie ona miaa pikne i due oczy! Niestety, szczcie nie trwao
dugo, bo zaprosia do garderoby cay prawie zesp, aby opi premier nowego
przedstawienia. Przyszo dwanacie osb i wtedy zaczy si moje katusze. Iga siada na
fotelu przed lustrem, a na ko siado przynajmniej siedem osb. Zostaem prawie
wprasowany w podog a stary, sprynowy stela ka wpija mi si w krgosup. Na
dodatek dwie pknite spryny uwieray mnie w potylic. Jednak nie to byo najgorsze.
Kuplecicie Smurzynskiemu strasznie mierdziay skarpetki i mylaem, e si udusz
siedzc w tych warunkach prawie trzy godziny. Zobacz Marylko ile to trzeba wycierpie
przez kobiety.
Maryla: Teraz tez nie bdzie atwo, bo zsyp strasznie mierdzi a przy zsypie czuwa
zawsze pan Sowikowski. Ciekawe jak tam si we dwch zmiecicie? Jest jeszcze inny
problem. Pan Sowikowski bardzo nie lubi konkurencji, bo susznie uwaa, e jeden
ekshibicjonista w bloku wystarczy. Moe mie ojciec kopoty, bo on jest od ojca o wiele
modszy i silniejszy.
Dziadek Jacek: Masz racje Marylko, ale ja jestem od niego bardziej inteligentny.
Myl, e musze si jako pozby tego Sowikowskiego. Czy mi w tym pomoesz?
Maryla: Jak ojcu nie wstyd skada mi takie nieprzyzwoite propozycje? Ja mam si
zadawa z tym czowiekiem?
Dziadek Jacek: le mnie zrozumiaa. Po prostu poycz mi na godzin swoja stara
sukienk i chustk na gow, a ja ju wszystko zaatwi. Nie martw si o mnie, zaraz
bd z powrotem!
Maryla: To ty Grzegorzu? Co jeste taki zdyszany i zdenerwowany?
Grzegorz: Jak mam nie by zasapany skoro winda znowu, w zasadzie, nie dziaa i musz
wej a na 7 pitro To skandal, e cigle si psuje. Nie do, e kto cigle wykrca
arwki, e cala jest odrapana i niemiosiernie mierdzi kotami, to jeszcze jest zepsuta!
Dozorca powiedzia, e ju zawiadomi konserwatora dwigw o awarii, ale on przyjedzie
dopiero za dwa dni, bo w sobot i niedziele nie pracuje. Jak pomyl, e bd musia
biega przez ten czas po schodach to cay si w rodku gotuj!
Maryla: Nie przesadzaj, a swoj drog troch gimnastyki ci nie zaszkodzi, bo ostatnio
znowu utye. Powiniene dba o swoje zdrowie i rusza si codziennie a nie tylko wtedy
gdy winda jest zepsuta. Mgby bra przykad z pana Wodka, ktry codziennie si
gimnastykuje.
Grzegorz: No tak, ale musisz przyzna, e pani Boena ma w tym swj ogromny udzia.
Maryla: Jeli mylisz, e bd ci gonia po korytarzu z siekiera w rku to si grubo
mylisz.
Grzegorz: A pani czego tutaj szuka? Nie chcemy adnych wrb ani odczyniania urokw
a po drugie zebrania po mieszkaniach s w naszym bloku zakazane. Ja zaraz pjd do
dozorcy i on ...
Dziadek Jacek: Cicho Grzegorzu to ja, nie poznae mnie? To wietnie. Prawda, e
jestem dobrze przebrany!. Zamknij szybko drzwi. Pena konspiracja. Nic nie widziae,
nic nie syszae. W razie czego mw, e mnie nie znasz, e bye pijany i nic nie
pamitasz.
Grzegorz: Ale ojcze, jak ojciec wyglda? Co to za maskarada?
Dziadek Jacek: Nic takiego. Po prostu w przebraniu udao mi si zwabi Sowikowskiego
do windy. Nie byo to wcale takie trudne. Jak zwykle sta kolo zsypu ubrany tylko w
kapcie i lornetk. Pokazaem mu swoje goe kolano ostentacyjnie poprawiajc
rozsznurowana sznurwk w prawym bucie. Wbieg za mn do windy, a wtedy ja z niej
szybko wyszedem i zatrzasnem drzwi. Za pomoc widelca z wyamanymi rodkowymi
zbami zrobiem krtkie zwarcie w kontakcie na klatce schodowej. Oczywicie wysiady
korki na korytarzu i zatrzyma si silnik windy. Nie ma obaw, szybko z tej metalowej
klatki nie wyjdzie! Potem moglem ju bez przeszkd ledzi pann Ing.
Grzegorz: No dobrze, ale po co ojciec j ledzi?
Maryla: To ty jeszcze tego nie wiesz? Caa kamienica o tym huczy od rana, a ty nie wiesz
co si dzieje w twojej wasnej rodzinie?
Grzegorz: A skd mam wiedzie? Od samego rana tyram jak w w japoskiej toalecie na
band nierobw, bior nadgodziny a ty masz do mnie pretensje, e nie znam wszystkich
lokalnych plotek!
Maryla: No dobrze, to si dowiedz, e panna Inga doprawia rogi memu ojcu!
Grzegorz: Niemoliwe, a z kim?!
Maryla: Pewnie ze Sowikowskim, bo kto inny poakomiby si na taka stara dmuchana
lalk z seks szopu?
Grzegorz: To naprawd niesmaczne, ale kto to moe wiedzie naprawd?
Maryla: Cay warzywniak od rana tylko o tym mwi, a po drugie pani Boena syszaa ich
rozmow o pitej rano na korytarzu. To chyba wystarczajce rdo informacji? Pani
Boena pracuje przecie w Urzdzie i wie wszystko o wszystkich.
Dziadek Jacek: Nie kcie si ju. Czy w tej rodzinie nie moe by chwili spokoju? A
tak, w ogle, to zapraszam was na przedstawienie.
Grzegorz: Czyby znowu ojciec dosta jakie darmowe bilety e Stowarzyszenia "Psie
Pole"? Dawno ju nie byem w teatrze "Falanga".
Dziadek Jacek: Nie, po pety nie musimy ju chodzi a do teatru. Dzi ja jestem
reyserem darmowego spektaklu i to dla caej kamienicy. Dokadnie tak samo byo w
niezapomnianym roku 1905 gdy mj bezporedni przeoony, kapral Jedziniak postanowi,
e cay oddzia wystpi w mandurskim teatrze cieni. Miaa by to sztuka o Juliuszu
Cezarze i jego walecznych Legionach. Sztuka miaa wydwik patriotyczny i miaa
podnie morale w naszym wojsku. Oczywicie reyserem i Cezarem by kapral Jedziniak.
Aby uzyska dobre efekty wiatocienia postanowi owietli namiot reflektorem
wykonanym z dziesiciu lamp naftowych ustawionych w kotle kuchni polowej. Nasze koty
zawsze lniy nieskazitelna czystoci, bo nasz kucharz gotowa tak dobrze, e szeregowi
kadego dnia wylizywali kocio do poysku. Niestety nie wiem jak skoczyo si
przedstawienie, bo gdy tylko kapral Jedziniak podwietli w nocy naszym reflektorem
ptno namiotu, za ktrym mia wystpowa, Japoczycy ostrzelali wietnie widoczny cel
z artylerii. Pierwsza salwa zniszczya reflektor i w ten sposb stracilimy nasz cenny
kocio. Od tej pory nie byo w czym gotowa zupy, a szeregowcy do koca wojny musieli
je groch na surowo co bardzo popsuo atmosfer w caym obleganym jeszcze wiele
miesicy warownym obozie.
Grzegorz: Czy ojciec zawsze musi opowiada takie niesmaczne historie?
Maryla: O popatrzcie, jaki najprawdopodobniej duy samochd meblowy zajeda pod
klatk schodowa. Ciekawe, kto si bdzie przeprowadza? Myl, e Malinowscy z
parteru bo wanie w czwartek si rozwiedli.
Grzegorz: Gdzie ty Marylo widzisz wz meblowy? Ten samochd wyglda zupenie
inaczej. Jest wikszy i cay wymalowany w jakie kolorowe napisy, a poza tym na dachu
wiezie miednic, czy co w tym rodzaju.
Maryla: No wanie dlatego mowie, e kto si przeprowadza. Kto inny woziby miednic
na dachu?
Dziadek Jacek: Marylko nie gadaj tyle tylko podaj mi moja lunet, ale szybko. Tak,
widz! Tak, jestem ju pewny. Tam s jakie litery. Tam jest napisane...TVN 24.
Maryla: Ciekawe po co przyjechali?
Grzegorz: Pewnie pomylili adresy i zaraz odjad.
Maryla: Co ty tam wiesz Grzegorzu? O zobaczcie, zajeda drugi duy samochd i
wysiadaj z niego jacy robotnicy z narzdziami. Zobaczcie, oni id do naszej klatki
schodowej.
Grzegorz: Ju wiem, przyjechaa brygada aby naprawi wind. Wiesz Marylko uwaam,
e w ostatnich latach podnis si u nas wyranie poziom usug. Kiedy trzeba byo
tygodniami czeka na napraw windy a dzi, zobacz sama, przyjechali szybko i zabrali si
za robot. To jest naprawd budujce.
Dziadek Jacek: Przesta gldzi Grzegorzu. Widzicie, e za ekipa biegn jacy ludzie z
kamer i mikrofonem?
Grzegorz: No nie, to jest ju lekka przesada aby TVN 24 robio w zasadzie dla dziennika
reportae z pracy mechanikw reperujcych star, zdezelowan, mierdzc wind.
Czasy Prezesw i gupich telewizyjnych reportay miny ju chyba bezpowrotnie!
Dziadek Jacek: Co ty tam wiesz Grzegorzu?
Grzegorz: Mnie nigdy nie filmowano gdy szoruj gaz deski klozetowe i myl, e pan
Papuga prdzej popeniby harakiri ni pozwoliby filmowa dla TVN 24 nasz ubikacj.
Maryla: Nie gadajcie tyle, tylko patrzcie co tam si dzieje. Wanie zajeda na sygnale
karetka pogotowia i wybiega z niej trzech pielgniarzy z noszami. Ale si spiesz. Ten co
wyszed teraz z karetki to pewnie lekarz.
Grzegorz: Moe sta si jaki wypadek. Windy to bardzo skomplikowane i niebezpieczne
urzdzenia.
Dziadek Jacek: Co wy tam wiecie. Patrzcie uwanie. O, wanie wychodz z klatki
pielgniarze z noszami i lekarz za nimi. Widze wyranie, bardzo wyranie. Do noszy jest
przywizany pan Sowikowski. Ubrany jest tylko w kaftan bezpieczestwa i strasznie si
szarpie z pielgniarzami. O, spad mu kape. A teraz spad mu drugi. On co krzyczy, ale
jestemy za daleko aby to usysze.
Maryla: Ojcu to dobrze, bo ma lunet ale my nie widzimy tak dokadnie. Wiecie co, to
moe by relacja na ywo. Grzegorzu wcz telewizor.
Grzegorz: Masz racj Marylo, jest bezporednia transmisja. Pana Sowikowskiego wida
wyranie, momentami nawet za wyranie Nie wiem czy takie widoki powinny by
pokazywane na ekranach telewizji w rodku wieczora.
Dziadek Jacek: O, wpakowali go do karetki i karetka odjechaa na sygnale. Reporter
zosta i jeszcze cos opowiada. Ale mieszne, zobaczcie jak powana ma min i jak
strasznie macha rekami. Ciekawe skd oni wytrzasnli takiego pajaca?
Maryla: Masz racje Grzegorzu. Myl, e osobisty kontakt z panem Sowikowskim jest o
wiele ciekawszy ni transmisja przez telewizj. Jednak ekran telewizora jest paski.
Dziadek Jacek: No i jak wam si podoba spektakl?
Grzegorz: Musze schyli przed ojcem gow. Dawno nie widziaem przedstawienia
wykonanego z taka szybk akcj, rozmachem, precyzj i fantazj. Setnie si ubawiem.
Wane jest te to, e ojciec dotar do tak ogromnej iloci widzw. Ostatecznie wanie
teraz najwicej ludzi siedzi przed telewizorami i ogldalno jest naprawd imponujca.
Bardzo mnie ciekawi jak ojciec tego dokona?
Dziadek Jacek: E tam, sprawa bya dziecinnie prosta. Zatelefonowaem do Trzeciego
Zastpcy Radcy Handlowego znanej mandurskiej firmy GazPROox, Aleksandra
Michajowicza Ryowa i powiedziaem, e jeli chc zobaczy na ywo dwa obrzyde ptaki
uwiezione w klatce pod drzwiami kochanki to powinni szybko przyjecha na Plac na
Rozdrou. Ostatecznie w wolnym kraju, niezalene media powinny sta na stray
wartoci rodzinnych! No nie?!
Odcinek szsty
Maryla: No i gdzie on si tak dugo szwenda. Ju prawie noc i trzeba siada do kolacji.
Grzegorz: Nie przesadzaj Marylo, jeszcze jest cakiem widno, a po drugie nie jestemy
jeszcze gotowi na Wigili.
Maryla: Mw za siebie. Ja ju skoczyam robi witeczn zapiekank z mki, wody i
maku. To wy nie jestecie najprawdopodobniej gotowi!
Dziadek Jacek: Ja ju te waciwie skoczyem.
Maryla: Wanie widz. Ojciec prawie godzin walczy z ta choink, a robota nie posuwa
si do przodu. Ten acuch rowerowy trzeba powiesi bliej rodka choinki, bo inaczej
wszystko znowu si przewali.
Dziadek Jacek: Jak to! Jak to! Nie widzisz, e prawie ju j ubraem?! O wiele gorzej
mielimy w niezapomnianym roku 1905 w obleganym Port Artur. Pamitam jak o godzinie
czternastej dwanacie wezwa mnie mj osobisty przeoony, legendarny ju dzi kapral
Jedziniak i powiedzia Macie tu, powiada, Poszepszyski, siekier i map okolicy.
Idcie na wzgrze nr 13 i
przyniecie choink bo zmrok ju si zblia i czas pomyle o Wigilii. Do trzech razy
sztuka. Dwch onierzy przed tob ju wysaem ale aden nie wrci bo wida snajperzy
japoscy maja dzi dobry dzie. Was Poszepszyski diabli nie wezm, bo i tak ju
jestecie ich wasnoci za wszystkie numery jakie dotychczas wywinlicie, a wiec jest
szansa, e w kocu przyniesiecie to drzewko. Pamitajcie tylko aby drzewko byo gste i
nie za due bo si nie zmieci do ziemianki. C miaem robi, okrciem si dla
zamaskowania przecieradem cignitym z pryczy Romka Kwiatkowskiego i zaczem si
przekrada przez pozycje japoskie. Jak zwykle trzynastka przyniosa mi szczcie i ju
po dwch godzinach wypatrzyem adn choink. Problem by jednak w tym, e
mandurskie choinki rosn bardzo wysokie. Postanowiem ci sam czubek jednej z nich
i dlatego wspiem si po gadkim pniu na wysoko ponad 40 metrw. Mwi wam, co za
wspaniay widok roztacza si pod moimi stopami! Od tego widoku dostaem takiego lku
przestrzeni, e nawet nie byo mowy o drugim spojrzeniu w d. Gdy ju wyej nie
moglem si wspina okazao si e nade mn siedzi Sebek Sewastopolski i tez boi si
spojrze na ziemi. Sebek tez postanowi uczci Wigili i z prochu wyjtego z pociskw
karabinowych i kawakw bambusa zrobi wspaniae mandurskie ognie sztuczne. Wszed
na drzewo aby je stamtd odpali i nieoczekiwanie nabawi si leku przestrzeni. Okazao
si tez, e przekradajc si przez japoskie pozycje zgubi zapaki. Poniewa ja miaem
zapaki, po naradzie postanowilimy odpali wszystkie ognie razem aby wzmocni efekty
wizualne caego tego piknego widowiska. Gdy zapalilimy prawie jednoczenie 40 lontw
okazao si e nie bardzo wiadomo gdzie moemy si schroni przed duszcym dymem
wydzielajcym si e spalanego prochu. Nie to jednak byo najgorsze. Podmuch
startujcych fajerwerkw ci czubek drzewa i zdmuchn mnie i Sebka kurczowo
trzymajcego si mojej lewej nogi. Poniewa zrobio si ju cakiem ciemno i nie
widzielimy pustej przestrzeni pod nogami, przesza nam agorafobia ale od wybuchw i
falowania rozgrzanego powietrza dostalimy choroby morskiej. Mwi wam co to by za
wspaniay lot! Rzygalimy jak koty!
Maryla: Akurat, czy ojciec myli e ja jestem taka naiwna, e wierz w tak bzdurne
opowiadania? Przecie po takim wybuchu i upadku z tej wysokoci zabilibycie si.
Dziadek Jacek: Co ty tam wiesz garkotuku. Uratowao nas to, e przecierado
maskujce w ktre byem owinity w czasie eksplozji rozwino si i posuyo nam za
spadochron. Trzeba przyzna e si troch okopcio, ale i tak wietnie nam suyo.
Dodatkowo nasz upadek zamortyzowaa zaspa niena i japoski snajper na ktrego
spadlimy. Na tego Japoca zaadowalimy choink i jak na toboganie zjechalimy na nim
e wzgrza nr 13 prosto do obleganego Port Artur. Za dostarczenie choinki i Japoczyka
zostalimy nagrodzeni dwoma dniami urlopu ale za kradzie prochu i za gupie fajerwerki
w rodku nocy sd polowy ukara nas trzema dniami aresztu. W sumie i tak nam si
opacio bo nagroda i kara prawie si zredukoway a my poszlimy jeszcze na 24 godziny
do aresztu garnizonowego. Tak wiec Wigili spdzilimy w ciepym, zacisznym
pomieszczeniu, a reszta oddziau ruszya odpiera atak japoski, sprowokowany przez
nieuzgodnione wczeniej ostrzelanie pozycji japoskich fajerwerkami. Trzask prask i po
wszystkim.
Grzegorz: Czy ojca opowiadania zawsze musz by a tak gupie? Naprawd dawno ju
nie syszaem czego rwnie idiotycznego.
Dziadek Jacek: To wcale nie byo takie ze. Dopiero teraz powiem wam co naprawd
idiotycznego. Pamitam jak raz kapral Jedziniak...
Maryla: No ju dobrze niech ojciec dokoczy ubiera t choink i nie opowiada nic
nowego.
Dziadek Jacek: Wy mnie tu zagadujecie i nie zauwayem e wrci Maurycy! Ale ale,
czy pada deszcz? To dziwne bo na zewntrz jest minus 10 stopni a mj wnuk jest cay
mokry. A mone ty si tak potwornie pocisz kochaneczku, co?
Maurycy: Dziadek ma troch racji bo musiaem bardzo szybko biec a po drugie wpadem
do wody dwa razy, bo ld si pode mn zaama.
Maryla: To nie lepiej byo wraca z Pragi przez most? Ld na Wile jest jeszcze taki
cienki, e nie powiniene ryzykowa.
Maurycy: Co wy tam wiecie. Dzi uciekem od mierci ktra bya naprawd blisko mnie.
Grzegorz: Nie przesadzaj. Miae jecha na Prag na bazar po karpia. Nie rozumiem
dlaczego wracasz cay mokry i do tego bez ryby.
Maurycy: Jak zwykle miaem ja ukra na bazarze, ale handlarze wszystkie ryby
sprzedali i nie byo co kra. Postanowiem wic uda si do praskiego ZOO bo wiem, e
tam w pawilonie akwarystycznym ryby zawsze byy. Poniewa dzi ZOO jest nieczynne
zakradem si od zaplecza do ciemnego pawilonu i postanowiem z najwikszego akwarium
zapa najwiksz ryb. Gdy mocno ja uchwyciem dwoma rekami szarpna mnie ona z
niewiarygodna sil i wcigna do zbiornika. Tabliczk z informacj, e to nowy nabytek
ZOO - "aracz ludojad", zobaczyem dopiero po tym jak udao mi si rozbi przednia
szyb zbiornika i szczliwie wydosta z tego pechowego akwarium. Szczcie dopisao
mi jednak bo po kwadransie pooww udao mi si zowi w innym zbiorniku tust, dorodn
welonk.
Dziadek Jacek: Co ty mwisz? Naprawd zapae Zot Rybk?
Maryla: To gdzie ja masz? W ktrej kieszeni ja najprawdopodobniej schowae? Nie
opowiadaj tyle ale szybko dawaj j na patelni.
Maurycy: A skd Dziadek wiedzia e to prawdziwa Zota Rybka?
Dziadek Jacek: Nie wiedziaem i zaartowaem, ale dzi jest Wigilia, cudowny czas, a
wic i zwierzta potrafi mwi ludzkim gosem.
Maurycy: A ebycie wiedzieli e to bya prawdziwa Zota Rybka i za uwolnienie obiecaa
mi, e speni trzy yczenia jakie zostan wypowiedziane po moim powrocie do domu. To
niekoniecznie musz by moje yczenia mog by tez wypowiedziane przez innych
domownikw.
Dziadek Jacek: To dobrze e Zota Rybka pamitaa o najstarszym z Rodu
Poszepszyskich. Chce aby zawita do nas w wigilijny wieczr go z tym, no... no... Mam!
Z workiem na plecach.
Grzegorz: Czy wycie w zasadzie oguchli!? Kto dobija si do drzwi wejciowych, a wy
nic nie syszycie.
Maryla: To na pewno pan Wodek znowu chce poyczy yk soli. Nie otwierajcie mu.
Postoi pod drzwiami par minut to sobie pjdzie. I tak jeszcze nie oddal cukru ktry
poyczy p roku temu.
Grzegorz: Ale ty jeste wstrtna Marylo. My tu zastanawiamy si jakie yczenia
wypowiedzie a ty mwisz o tak przyziemnych sprawach...
Maurycy: Ja to bym chcia pozna swego pra, pra dziadka.
Dziadek Jacek: To masz bardzo pikne yczenie
Maurycy: Ja osobicie te nigdy swego pradziadka nie widziaem.
Maryla: A ja bym chciaa, aby mio arliwym uczuciem, znowu poczya rozczonych
kochankw. Och Leon, Leon...!
Grzegorz: No pjdzie w kocu kto otworzy te drzwi do cholery? Ja nie mog bo
jestem w azience.
Maryla: A pan tu do kogo? Czemu wali pan tak mocno w nasze drzwi? No, no tylko nie z
rkami bo zaraz zadzwoni po policj. Maurycy we siekier i chod tu do drzwi bo jaki
brudny, nieproszony, podejrzanie wygldajcy facet z workiem eglarskim na plecach
wpycha si na si do naszego mieszkania.
Albert: Nazywam si Albert i jak widz w kocu odnalazem moj kochan rodzin!
Grzegorz: Ojcze, czy w rodzinie Poszepszyskich by kto o imieniu, w zasadzie, Albert?
Dziadek Jacek: Kiedy mj ojciec mwi, e jego ojciec nazywa si Albert ale to byo
bardzo, bardzo dawno temu i niewiele z tego pamitam.
Albert: Jacku, mj kochany wnuku nie poznajesz mnie, to ja twj zaginiony dziadek!
Dziadek Jacek: Wygldasz na ggra 45 lat cho jeste ysy, masz podbite oko
fioletowego koloru i czerwony nos. Ja w lipcu ukoczyem 103 lata. Jeste troch za
mody aby by moim dziadkiem.
Albert: Tylko pozornie. Tak to wyglda tylko na pierwszy rzut oka. Przed wielu laty gdy
wdrowaem po Tybecie aby w Himalajach odnale legendarnego Yeti, czowieka niegu,
wielka lawina zmiota mnie ze cieki biegncej przez lodowiec. W ten sposb
zahibernowalem pod lodem na dugie dziesiciolecia. Niedawno z powodu globalnego
ocieplenia lodowiec si rozpuci i znowu ujrzaem soce nad gow. W ksice
telefonicznej w Katmandu znalazem wasz telefon i adres i tak was w kocu odnalazem.
Jacusiu, ale ty wydorola przez te ostatnie sto lat!
Grzegorz: Znowu kto wali w drzwi. Do jasnej ch... chusteczki, kurteczka wasza ma,
ostatecznie w Wigilie w naszym domu powinien wreszcie zapanowa witeczny spokj i
cisza! Czy ten haas nigdy si nie skoczy!?
Maryla: O Leon! Ty tutaj najdroszy? Ja naprawd teraz nie mog, no sam rozumiesz,
Grzegorz jest w domu!
lepy Leon: Szaconeczek wszystkim. Wanie wyklepaem z myna...
Albert: Leon, to naprawd ty kocurku?
lepy Leon: Albercik to ty mordo nasza kochana, tak si ciesze cwelu mj najdroszy...
Po wyjciu z kicia wszdzie cie szukaem i we Wronkach i na Rakowieckiej a ty tu si
zamelinowae? Co za niemoebny fart!
Dziadek Jacek: No i widzisz Maurycy! Zota rybka jednak spenia wszystkie nasz
yczenia. Przyszed go z workiem, ty odnalaze pra, pra dziadka i gorca mio
poczya rozczonych kochankw! Trzask prask i po wszystkim!!!
cile tajny meldunek z 1905 roku odnaleziony przez Cezariana
31 1905
)+9!
A?S+AS3=E735 aOm7
cile tajne. Meldunek 31 lipca 1905r. agenta Otdielienija po
ochranieniju obszczestwiennoj biezopasnosti i poriadka (OCHRANA),
sieranta Kopiejkowa.
Do majora Rublowa.
(Cezarian)
Gdy mnie cos
trafia, kuje w
kamieniu epitafia
Kalkomania pedadogiczna
Tu samodzielna katedra kalkomanii stosowanej.
(Czyta gosem profesora mniemanologii stosowanej)
Dzie dobry mili czytacze!
O wionie mona by w nieskoczono... Cho z niemaym trudem ale
w kocu przysza, rozkwita, rozpanoszya si i po prostu jest. Tak
zwana przyroda korzysta z wiosny pki moe i ile moe. Ptactwo
piewa, rolinno kwitnie, hormony wariuj [Krystyna jeszcze nie
- prosz].
Zostamy przy hormonach. Niejeden mody czowiek pragnie nieba
przychyli swojej wybrance. I tworzy zainspirowany otaczajc
wiosn, a przynajmniej stara si tworzy...
I tu dylemat: Jaki utwr mniej skala delikatne dziewczce uszy?
Czy lepiej zagra va banque i stworzy zupenie now jako? Czy
moe lepiej skorzysta z ugruntowanej pozycji klasykw, z ich
dowiadczenia i wyczucia dorzucajc par wersw od siebie
[Krystyna jeszcze nie tworzy], czy nawet cay tekst ale z
zachowaniem cudzej, sprawdzonej formy?
Trudny wybr. Ale nie tylko tutaj. Niejeden wodarz dochodzc
ekstazy rozrzuca z mwnicy wasn twrczo. e co wraliwsze uszy
skala to wiemy... Ale czy mniej skala gdy rozrzuca twrczo wasn
czy ju lepiej gdy - choby nieudolnie - zacytuje czy sparafrazuje
dzieo twrcy prawdziwego? Tylko co na to sam twrca - moe chyba
tylko zorzeczy albo w grobie si przewraca. Ale rol artystw -
powicanie si dla mas!
Pozostawiam wic tym razem szanownego czytacza z dylematem,
ktrego nauka jeszcze rozwika nie potrafia.
I to by byo na tyle
Kulisy p
paskiego ekranu
T: 2*2=?
P: 4
T: Za dokadnie!
P: Pan sssspyta jeszcze raz.
T: 2*2=?
P: ln(54)
T: Doobrze!
P: Fronczewski.
T: Rosssssssss...
P: A co to tak ssssyczy?
T: A teraz?
P: Przestao.
T: A widzi Pan!
Dzi pierwszy dzie zaj po nieco przeduonych wakacjach. Po takiej przerwie sprawny
wychowawca musi sprawdzi czy jego cenny autorytet nieco nie przygas. Wchodzimy
zatem pewnym krokiem do klasy...
Dzie dobry dzieci!...
No co tak stoicie? I po co wam te transparenty? I po co te jajka - kolega Manualny kaza
wam co przygotowa?...
Jak to strajk? Tak na sam pocztek?
Poroak! Zejd natychmiast z tej lampy! O co ci chodzi?...
e macie teraz za mao WueFu, a ty si chcesz rozwija fizycznie? Poroak przecie tobie i
tak nic nie pomoe. No dobrze, dobrze - bdzie mniej WueFu ale za to bdzie wychowanie
patriotyczne, a w jego ramach z koleg WueFmenem planujemy liczne wycieczki do
centrum miasta w celu nierzadko fizycznej konfrontacji z jednostkami wyznajcymi
niesuszne pogldy - wic na brak ruchu narzeka nie bdziesz. Zadowolony?
Kafarwna, a ty co? No choby na star znajomo nie powinna mi tego robi.
A nie chcesz chodzi w mundurku? Spokojnie, dziecko - kroje mundurkw wybieramy
osobicie z koleg Manualnym i ju zadbalimy o to, aby strj uczennic pokazywa to co
trzeba i nie zasania tego, czego nie trzeba i to skuteczniej ni to, co masz na sobie. Ale
nieze, hmmm, nieze...
Wchorski co si tak wydzierasz? Spokojnie - jak pjdziemy na terenowe zajcia z
patriotycznego wychowania... innych, to sobie te swoje rymowanki pokrzyczysz. I hymn na
lekcjach z koleank Bemolk sobie popiewasz - i tak ci idzie lepiej ni niektrym.
Jarmua - przesta pali t awk - o co chodzi? Masz tu dziecko herbatnikw, zjedz sobie.
A lazka i Pietras - przypomnijcie sobie, e oblalicie Biologi u pani Peskiej -
specjalistki od partenogenezy mszaka i przypomnijcie sobie dziki komu jednak jestecie w
tej klasie, a nie rok niej.
No i jak grzecznie dzieci siedz w awkach. Napiszecie na jutro wypracowanie o tym, kto
jest waszym ulubionym nauczycielem i dlaczego wanie wychowawca.
Centralna Kunia Modych - CKM
Seria ostrzegawcza
Drrrrry
Bajeczka Wsch
Wschodnia
D
awno... Dawno temu, w pewnym wschodnim, dalekim kraju
rzdzi pewien sutan - wadca straszliwy i nieprzejednany. Kraj
pokryway pustynie, a uprawa roli bya trudna wic cho sutan i
jego wezyrowie obiecywali krain mlekiem i miodem pync, to w kraju tym
yo si ciko. Do tego sutan nakazywa wszystkim poddanym ycie
zgodne z zapisami z bardzo, bardzo, bardzo starych ksig, modlitw o
poranku i noszenie starannie zawizanego turbanu. Mieszkacy nie byli
zadowoleni z poczyna czcigodnego wadcy ale bali si wystpi przeciwko
niemu bo kady, kto choby nosi krzywo zawizany turban trafia wnet do
lochw.
Piknie zawinite turbany pokryy by pewnie cay kraj ale nie wiadomo skd
pojawi si przybysz noszcy na gowie chust przycinit czarn obrcz i
zwrci sie do ludzi chccych chodzi w chustach kapeluszach czy nawet z
go glac w takich oto sowach:
Ajjjjajajajajaj
Straszny jest ten wiat, co go Allah stworzy.
W naszym kraju chusty nikt nosi nie moe.
Czemu tak okrutny straszliwy sutanie,
e pozwalasz chodzi nam tylko w turbanie.
Ajjjjajajajaj
Ajjjjajajajajaj
Pikny jest ten wiat, co go Allah stworzy.
Dzi na gowie kady, co chce nosi, moe.
Chust, turban, czapk, chiski kapelusik
Kady nosi moe chocia nic nie musi.
Ajjjjajajaj
Nowy kalif, jak wielu buntownikw, nie przepada za turbanami wic
uczyni swoimi emirami noszcych chusty, somiane i bambusowe kapelusze
czy paradujcych z go gow. Wkrtce jednak uruchomi chaupnicz
produkcj chust i czarnych obrczy, dziki czemu wci godni ludzie mieli
przynajmniej jakie zajcie, po czym nakaza je nosi emirom, ktrzy
dotychczas wygldali urodziwie, acz kady inaczej. Do tego napisa nowe
bardzo bardzo bardzo stare ksigi, w ktrych zawar kodeks moralny dobrego
odmieca i buntownika oraz zasady wedug ktrych powinien postpowa.
Zachustowanym i zaobrczowanym wkrtce mieszkacom coraz mniej
podobay si rzdy nowego kalifa. Bali si biedni wyrazi swoje
niezadowolenie, a wrd nich pojawi si tajemniczy przybysz w
bambusowym kapeluszu, ktry - o zgrozo - zacz piewa:
Ajjjjajajajaj
Straszne s kalifa rzdy
Chusty nosz ju wielbdy...
Mora 1:
Nie kademu pasuje na gow twoja czapka.
Mora 2:
... czy tego wjta co na ludzi grzmi, czy tych facetw z cakiem innej wsi?
Fachowcy
Klient (oporny jak zawsze): C'est qui??
Fachowcy: Fachooowcy!
Majster:
Szuuukaaamy ruuuur...
Ratta ratta ra!
Pkni- pkni- tych ruuuur
Docent (zmysowo):
...
24.00 1.00
Kto to wymyli te dyury? I po co mi te meszty? Co to ja, lekarz jestem?
Zapytaem schodzcego kolegi ile mia spraw. Powiedzia e 248. No adnie,
adnie.
Pierwsz spraw bya sprawa o zakcanie porzdku przez kibicw. Zapytaem
komu kibicuj i udzieliem im pouczenia. Modzi s, jeszcze wyjd na
prost.
Nastpnie wprowadzili grup kibicw druyny przyjezdnej. Daem im po 2 lata
bez zawieszenia. Nie bdziemy tolerowa chamstwa i burd w naszym miecie!
1.00-2.00
Mam troch spokoju. Zaczem czyta kodeks karny. Nie wiedziaem e ju
znieli kar mierci! Skandal. Kto da na to zgod? Dzwonili do mnie z sdu
okrgowego. Okazao si, e nie mog ukara kibicw kar bez zawieszenia.
Co miaem zrobi? Zawiesiem im. Ale zabraem za to prawa jazdy. Wiem e
bd musia im kiedy odda, ale troch si pomcz na rowerach, nie?
2.00-3.00
Zdrzemnem si. Obudziy mnie krzyki. Awantura rodzinna. Pouczyem ma by
nie bi ony tak gono. Ukaraem go grzywn, bo al mi si go zrobio.
Zapytaem ile ma przy sobie. Mia 50 zotych. Zabraem mu 40, niech ma na
rano na klina. Sprawiedliwo ma suy ludziom!
3.00-4.00
Ci ludzie to nie maj w nocy chyba co robi. I dziwi si, e rodzi si tak
mao dzieci. Znw awantura rodzinna. Tym razem ona pobia ma. Trudno si
dziwi, bo on to takie chucherko, a ona to ho, ho! Pouczyem niewiast, e
nie naley wykorzystywa przewagi fizycznej. Naoyem grzywn w wysokoci
1000 zotych z zamian na 5 dni aresztu oraz ostrzegem, e jak to si
powtrzy to odbior jej prawa rodzicielskie. Powiedziaa e nie maj
dzieci, to dowaliem jej 500 zotych za obraz sdu. A co! Sprawiedliwo
ponad wszystko!
4.00-6.00
Wreszcie spokj. W tych godzinach to pracuje chyba tylko Piotr odej.
Przestpcy i inni normalni pi. Przespaem si i ja. Ciki dzie przede
mn.
6.00-7.00
Wykrakaem. Zaczo si. Przyby tuzin pijanych kierowcw. Nad nimi nie mam
litoci. 10 dostao po dwa lata, jedenasty rok (jedzi maluchem), a
szwagra puciem wolno, niby nie rodzina, ale zawsze moe si przyda.
Temida jest lepa, ale tylko na jedno oko.
7.00-8.00
Przyjecha audyt. Sprawdzali akta, wyroki, sentencje. Bateria Johnego znw
si skurczya. Ale co tam mam jutro dyur w prokuraturze... Odkuje si.
8.00-10.00
Maswka drobni zodziejaszkowie, wagarowicze, lcy wadze wszyscy
rwno po dwa lata. Nie bd si rozdrabnia. Nie za te pienidze. Cho nie,
lcy prezydenta dosta tylko rok, bo ly poprzedniego.
10.00-12.00
Mam kryzys. Mija dopiero poowa dyuru, a ja ju mam do. I dopiero
wydaem 123 wyroki skazujce. Przegram zakad z koleg. Musz wzi si w
gar, wszak jestem opok tego kraju (gdzie tak czytaem). Niby kady ma
prawo do sprawiedliwego procesu no ale, nie da si osdzi wszystkich, Z
kolegami sdziami pracujemy jednak nad tym. Sprawiedliwo dla wszystkich!
12.00-15.00
apwki, gwaty (kto gwaci w poudnie? Chyba tylko zboczecy), drobne
kradziee, picie alkoholu w miejscach publicznych (co za dure to
wymyli?), jednym sowem rutyna. Aby sobie troch urozmaici dzie,
skazywaem parzystych, nieparzyci mieli szczcie. Wszak szczcie
potrzebne w yciu jest, nie?
15.00-16.00
Pny lunch. Spotkaem si z prokuratorem. Narzeka na woln prac sdziw.
Powiedziaem mu, e zao si, e do koca dyuru ska 300. Zapyta o
ile. Powiedziaem mu. Po krtkiej rozmowie telefonicznej zgodzi si.
16.00-18.00
Jak na zo nikogo nie ma. Wyszedem przed sd i sam zapaem 31 pijanych
rowerzystw. Skazaem 16. Stwierdziem, e moe lepiej apa rowerzystw,
ni zakada si z prokuratorem. C, czowiek uczy si cae ycie. Chyba
oleje zakad i poapi rowerzystw.
18.00-20.00
Na mier zapomniaem, e trwa kampania wyborcza i wszystkie sprawy z ni
zwizane mog trafi do mnie. No i si zaczo sprawy o zniesawienie, o
brak owiadczenia, o ustalenie ojcostwa Skazaem wszystkich, ale co mi
ucieko rowerzystw to moja strata. Ech, ani prawa, ani sprawiedliwoci na
tym ez padole
20.00-22.00
Wybiegem na ulic, no ale o tej porze rowerzystw ju nie byo. Ze zoci
oskaryem przechodnia o to e jest agentem obcego kraju. Hmm, da wicej
ni rowerzysta!
Okazao si, e jednak, e nie na wszystkich to dziaa. Dobrze, e byem
kiedy mistrzem szkoy na rednich dystansach. Wicej nie bd wychodzi z
sali. Podliczyem sprawy, mam ich tylko 224. Kiepsko, chyba przegram
zakad.
22.00-23.00
Walka o wymiar sprawiedliwoci trwa. Przyprowadzili do mnie gocia
oskaronego o molestowanie. Zobaczyem zdjcie ofiary i z wielkim alem
uniewinniem go. Nie wpisaem tego do protokou, no bo co mi frajer bdzie
statystyk psu?
Zadzwoniem do znajomego pukownika. Mwi tak a tak. Pom. Pomg.
Przysa kompani wojska. Przyszli zwartym szykiem. Skazaem ich za
niemanie wiate. Sprawiedliwo jest ostoj kadego pastwa, a wygrana
jest moja!
23.00-24.00
Ostatni godzin dyuru powiciem na uzupenianie akt, statystyk i
uzasadnianie wyrokw. Rozumiem ju teraz nauczycielki klas 1-3, ktre musz
stosowa wiadectwa opisowe. Po podliczeniu okazao si, e pobiem krajowy
rekord - ponad 500 skaza w cigu doby. Moje zdjcie bdzie w tygodniku
Prawo i Lewo. Za tydzie i tak pobije ten rekord. A moja kochana mama
chciaa bym zosta fryzjerem Ech mamo
Bajeczka w pe
pe ni demokratyczna
Nie tak dawno i wcale nie tak daleko byo sobie gospodarstwo (rolne). Inwentarz jak
inwentarz, na uwag zasugiwa jednak kurnik z wieloma kurami i ogromny, pikny kogut,
ktry uchodzi za przywdc stada. Nikt go wprawdzie nim nie mianowa, lecz kurom byo
z nim dobrze. Mia wymagania to fakt, lecz w zamian zapewnia im ochron i byo nie byo
- chwil spokoju i szczcia.
I byo jak w baniach u Andersena: wszystko toczyo si swoim ustalonym trybem, dzie o
dnia nie rni si w zasadzie niczym. Nikt jednak nie narzeka, bo tylko wichrzyciele
mwi, e to co zastae, to ze.
Kogut doglda swojego inwentarza, odstrasza intruzw, czasami przeprowadzi jaki
drobny handelek, lecz wszystko w ramach przyzwoitoci. I tak toczyoby si pewnie a do
mierci, gdyby nie fakt, e nad kurnikiem zacz kry wielki, wypasiony jastrzb.
Zrazu tylko kry, jakby chcia przypatrze si dobytkowi, pniej prbowa pikowa, lecz
byy to prby raczej na postrach. Blady strach pad na kurnik, wszak miertelny wrg czai
si w opotkach. Kury podniosy straszny lament, kogut stara si je uspokoi, lecz nie
bardzo mu si to udawao. Prbowa nadrabia min, lecz kury dobrze go znay, troskliwy i
czuy to on by, lecz do walki to serca to on za bardzo nie mia.
Kogut wiedzc, co o nim myl kury, zacz intensywnie (bo czasu byo niewiele)
trenowa. Po jakim czasie osign ju pewne efekty i u konikw jego notowania znacznie
wzrosy.
W dzisiejszym odcinku
odcinku poradnika przedstawimy zajcia praktyczno-
praktyczno-polowe z cyklu zalecanych
przez Ministerstwo Edukacji Wszechpolskiej wycieczek do miejsc patriotyczno, prawda,
kultowych. W tym celu zabierzemy osiemnastu wymagajcych resocjalizacji uczniw na wycieczk
piesz
piesz po Mandurii, ladami bohatera narodowego Jacka Marii Poszepszyskiego.
Kto odrobi zadanie domowe o Mandurii? Tylko Zygfryd? Pokacie no... Paa, wida, e
bezmylnie cigae z encyklopedii...
No dobrze... Tu oto mamy buddyjsk wityni. Ucze Zygfryd Zygfryd powie, jaki procent ludnoci
Mandurii stanowi buddyci... le, paa. A zreszt., moe i dobrze... Buddyci s ludmi
agodnymi i chtnie witaj
witaj goci w swojej wityni, o ile nie wyera si ofiarnego ryu z
demem sprzed posgu Buddy... Co ja mwi? mwi? Nie wyera... No nie wyera... No trudno, niech
pozostaa trzynastka... Aha, Stefan te... No to pozostaa dwunastka pjdzie za mn. Przejdziemy
teraz przez charakterystyczne dla Mandurii zarola bambusowe, gdzie mona spotka
przedstawicieli lokalnej fauny.
fauny. Ucze Cezarian, adnych zdj. Nie podchodzimy... No nie
podcho... Tygrys, zostaw dziecko! Pu mu szyj! Pu mu... No, teraz moesz ju puci... A wy
chodcie za mn, idziemy przez pole ryowe, na ktrym Mandurowie uprawiaj, jak sama
nazwa wskazuje,
wskazuje, swoj elazn misk ryu... Ale nie na skrty Fasiol, tam jest grzsko... No nie
idcie za nim, bo was wcignie... A.. Aha... Pozostali ustawi si w trzy pary i idziemy rzuci
przysowiowym okiem na Jangce, ktra, jak to ju zdy DeLewski powiedzie,
powiedzie, jest najwiksz
rzek Mandurii. Nie wyrywajcie si tak, DeLewski, przed nauczyciela, bo znowu dostaniecie
pa... O, tu jest bezpiecznie, jest barierka... No po co przeazisz? Nie pchajcie si, tu jest gboko...
A nie mwiem...
A wy, DeLewski, chodcie
chodcie za mn, poka ktrdy z Mandurii mona przepyn do Japonii,
jak w niezapomnianym roku... Ale nie wpaw, DeLewski, nie wpaw. Tu s rekiny... Niech ta
ryba go zostawi... Niech ryba go odda, ja go mam na stanie... A, dobra tam... Smacznego...
(Bruxa)
Historycy o Rycerzach
Rycerzach Trzech, co gnbi ich pech...
pech...
W trzeciej poowie XVII wieku wybudowano fortyfikacj bastionow tzw. nowy zamek
skadajcy si z murw oporowych i pprzewodzcych. Zamiast baszt wyposaono je w
przenone toalety typu Toi Toi, ktrych aromaty (nie myli z armatami) mogy razi wroga na
znaczn odlego. Tak usytuowana i obwarowana forteca uchodzia za niezdobyt i
przerastaa orientacj przestrzenn wspczesnych. Tak wedug ministra edukacji twierdz
opisywaa Maria Konopnicka w wierszu pt. "Pan (Tadeusz) Woodyjowski". Gdy w roku
1621 nalecy do antypolskiego ukadu turecki sutan Osmam II spyta kto t twierdz
zbudowa usysza odpowied: "sam Bg cudownymi okolicznociami przyrody w dodatku
niepowtaalnej" odpowiedzia: "no tocie si nie wysilili przy budowie" i sobie poszed.
Pidziesit lat pniej twierdza bya urzdzona po polsku (dziurawe drogi dojazdowe z
koleinami, nadkrusdzone mury i przepenione toi toi) a zaoga bya chuderlawa. W 1672 r.
wobec miadcej przewagi wroga (najedca by jeden a obrocy byli sami) Kamieniec
podolski skapitulowa. Rozmylnie po pijanemu lub przypadkiem po pijanemu obrocy
wysadzili wwczas twierdz, ktrej tak zostao a do 1863 r.
Tymczasem furtk Rzeczpospolitej prbowaa sforsowa armia tak olbrzymia, i nie moga
si przez ni przecisn. Polacy wiedzieli o zbliajcym si zagroeniu, gdy Turcy sami
negocjowali poprzez posa dr. Ach Meda otwarcie granic dla ich taniej siy bojowej. W
paszczy niebezpieczestwa Hetman Jan 40% Sobieski postulowa w sejmie wzmocnienie
twierdzy w Kamiecu, ale sejm mia waniejsze sprawy na gowie (budowanie wikszoci i
tropienie czyj dziadek suy w Szwedwaffe) wic nie zajmowa si takimi dupperelami jak
obronno. Poza tym stwierdzono, e przy wczesnym stanie drg aden najedca daleko nie
ujedzie. Niestety Turcy okazali si cwasi i zamiast drog pojechali po dnie Dniestru.
Tymczasem obsada Kamieca skadaa si z kilkuset piechurw bez jazdy, za to z dwoma
odjazdowymi chorgwiami: polsk i mandursk. Nawet gdy biskup krakowski Andrzej
Trzebicki da na przechowanie oddzia piechoty, onierzy byo mniej ni darmowych minut
w taryfie Kubali. Cho dowdca broni chemicznej dysponowa licznymi, penymi Toi Toi
posiada tylko czterech toaletowych. Dopiero casting na idola Kamieca pozwoli zebra
przeszo 3000 onierzy.
W sumie w miecie zebrao si 8000 ludzi, z czego tylko 1/4 stanowiy kobiety. Historycy
jednak nie s pewni, czy ta dysproporcja wiadczy o preferencjach wczesnego rycerstwa,
czy te jest efektem obrotnoci biaogw (w tym panien z rodu Woodyjowskich).
Jerzy Woodyjowski herbu "Korczak wykrelony z listy lektur szkolnych", urodzi si w 1620
r. Cho mieszkacy twierdzy zwali go pkownikiem peni rol caego stolika przemyskiego.
W 1662 nieopacznie oeni si z Krystyn z Jeziorkowskich, ktra ju trzech mw si
pozbya. W odrnieniu od ksikowej prawdziwa pani Woodyjowska opucia swojego
ma rzekomo "za potrzeb" zabierajc ze sob wszystkie (rwnie cudze) pienidze i
kosztownoci, oraz zapisy na wypadek mierci ma i pozostaej czci mskiej zaogi.
Poniewa Micha "Szkorbut" Winiowiecki by zajty badaniem afery odrolnienia fortalicji
nie wyznaczy kierownika twierdzy. Obowizek ten spad na starost (w zasadzie
generalnego) Mikoaja Potockiego. Mia on do dyspozycji rotmistrza Jerzego
Woodyjowskiego, grnmistrza Wojciecha Humieckiego i schwarzmistrza Kazimierza
Myliszewskiego ktrym kaza pilnowa twierdzy. Z kolei obokkomorzego latynoskiego
Hieronima Lanckoroskiego i dwiecielnika (stolnik w dwch osobach) Stanisawa
Makowieckiego i Jan Grodeckiego skierowa do kierowania obron miasta.
18 Sierpnia pod twierdz pojawi si sam dr. briologii Mech Med 4 RP, co oznaczao koniec
wszelkiej nadziei i pocztek szturmu. Turcy sypali szace na ktrych rozprzestrzeniali
aromaty, robili podkopy, w ktrych zostawiali kupy i inne "miny" i prbowali wysadzi nowy
zamek (jako niemowl). Mieli w swych szeregach fachowcw ze zgniego zachodu, ktrzy
uczyli ich wykorzystywa zdobycze najnowszej sztuki oblniczej i abstrakcjonistycznej.
Midzy innymi uczyli ich rzuca granaty (zamiast zawleczek) podczas szturmu i poprawnie
komponowa bitewne krajobrazy.
Jak bywa w takich wypadkach wnet okazao si, e dowdcy Woodyjowski, Humicki i
Mylenicki akurat na odpieraniu natar na mury zupenie si nie znali. Braki umiejtnoci (w
tym umiejtnoci oblniczych) musieli wic nadrabia brawur.
(Psiakostka)
Saga o Chrza
Chrzaszczewskim
Czytelnik #1: Ale banalny wstp! Nie moge wymyli nic lepszego?
Autor: ojezu! To dopiero jedno zdanie!!!
Czytelnik #1: No dobra, to czytam dalej.
Czytelnik #1: No, ju troch lepiej, ale czemu ma suy to cae ustrojstwo?
Autor: Remigiusz nie potrafi oddycha powietrzem atmosferycznym, co skutecznie
izoluje go od spoeczestwa oraz powoduje skrajn frustracj. Jego poziom agresji
jest tak wysoki, i jedynie gaz paraliujcy umoliwia mu w miar normaln
egzystencj.
Czytelnik #1: A co z tlenem? Czyby by wielokomrkowym beztlenowcem? To chyba
ewenement na stale wiatowa???
Autor: Nie, nie, pod wzgldem biologicznym jest zupenie normalny, jednak jego
krew musi by natleniana pozaustrojowo, waciwie jest to typowe puco-serce, cho
nie peni roli zewntrznych komr serca.
Czytelnik #2: Czy oznacza to, i nie moe on opuci namiotu gazowego?
Autor: Owszem. Komunikuje on si ze wiatem zewntrznym wycznie za pomoc
komputera i interkomu.
Czytelnik #3: I co dalej?
Mordodarox
U
Unniiw
weerrs
saalln
nyy z
zaak k
ccaac
czz s
sppo
okko
ojju
u
ppu
ubbl
liic
czzn
neeg
goo ii c
ciis
szzy
y nno
occnne
ejj
www.wrzask.com.pl/mordodarlox
(Leon74)
Historie s bezsensowne,
czy je tsknota do niesyszanych jeszcze odcinkw Rodziny Poszepszyskich
Wstp:
Krzysztof Demeszuk jako mody praktykant miejskiego wydziau urbanistyki, mg juz
wprawdzie korzysta z windy, ale wci jeszcze odmawiano mu prawa do korzystania z
krzesa. Siada wiec przy biurku na niestabilnej stercie zapomnianej dokumentacji
projektowej.
Krzysztof dotkliwie odczuwa rozliczne szykany ze strony bardziej dowiadczonych kolegw.
A to sztuczne oko w herbacie, a to
niewiey ser Edam w kieszeni pozostawionej w szafie marynarki. Pociesza go tylko widok
kotw baraszkujcych na ciepym dachu garau za oknem pracowni, oraz nagrania rodziny
Poszepszyskich, ktrych sucha bez koca na swym rozklekotanym walkmanie KAJTEK
produkcji radomskich zakadw elektrotechnicznych i morskich RADMOR.
Cz wesoa:
Pewnego razu pewien klient zapragn odwiedzi pokj krelarski miejskiej pracowni
urbanistycznej - chcia si upewni o profesjonalizmie kontrahenta i odej w poczuciu
dobrze spenionego obowizku. Kierownik pracowni zareagowa na te propozycje nerwowo
poluniajc konierzyk zacinitej krawatem koszuli. Wiecie, ten ruch zagitym palcem
wskazujcym - powolne i gbokie pocigniecie po obwodzie styku konierzyka i szyi.
Trudno. Poszli wiec w stron drzwi oznaczonych napisem KRELARNIA, po ich otwarciu w
rodku zapanowa pewien popoch - dao si sysze gwatowne szuranie przestawianych
sprztw, brzdk upuszczanych herbat, mikki wist ekierki wnikajcej ostrym kocem w
kiszk pasztetowej. Klient w asycie kierownika wszed powoli i gboko do mrocznego
pokoju penego zakurzonych niewyranych postaci. Pierwszy z brzegu niepewnie buja si na
stercie zapomnianych teczek Krzysztof - w ekstatycznym uniesieniu dociska do gowy
suchawki i bezgonie poruszajc ustami, wsuchiwa si caym sob w dialogi, krzyki,
piosenki i szczekanie wiernego psa Murzyna. Cenny kontrahent podszed do niego powoli i
delikatnie przyoy ucho do suchawki Krzysztofa. Dobiegy go wesoe miechy i fragment
dialogu: >>> i bila mnie po nogach obcgami <<< potem >>>ja bym nie mg mie tego no
Hu He <<<. W pokoju zrobio si dziwnie cicho, przez co teraz wszyscy mieli okazje sysze
dobiegajc ze suchawek audycj.
- On tego tak sucha przez cay czas, odkd tu jest prosz pana, cigle w kolko chyba tylko 10
odcinkw - tyle co na pytach wyszo
- Cigle w kolko tego samego?
- No niestety, obawiam si e te audycje s trudno dostpne
- Moe s gdzie w Internecie?
- Podobno jest jedno miejsce - ale trudno dosta haso do serwera
- Ale dlaczego?
- Obawiam si, e podobna dziaalno dystrybucyjna jest nielegalna, najprawdopodobniej
- Rozumiem, biedny mody czowiek
- Faktycznie, beznadziejna sytuacja
- Tak
- No tak
- Moe z czasem sam dopisze sobie jakie nowe odcinki.
- Moe sam je zagra i wyreyseruje?
- Moliwe, pki co prosz jednak zwrci mu uwag na konieczno czstszego uywania
myda i dezodorantu. Jak tak si przy nim pochylaem eby posucha, no c - to czego
doznaem - mogo by zainspirowa Patryka Siskinda do napisania Pachnida, jednak w
codziennej pracy biurowej moe by dosy uciliwe dla wsppracownikw.
W historii drugiej podobnie jak w pierwszej i trzeciej - chodzi o
naszkicowanie portretu duszy znkanej tsknot do niesyszanych jeszcze odcinkw Rodziny
Poszepszyskich.
Wstp:
Oto szkoa podstawowa numer 11 w Gogowie, rok 1984.
Gogw jako jedno z miast Legnicko - Gogowskiego okrgu miedziowego, jest szczodrze
zaopatrzony w szkoy podstawowe obsugujce dzieci licznie zgromadzonych tu z caego
kraju robotnikw hutniczych i kopalnianych. Jako ze robotnik wymaga rozbudowanej opieki
serwisowej - pojawiaj si rwnie w rzeczonym miecie lekarze, urzdnicy, nauczyciele,
prawnicy, wytwrcy chemicznie barwionych oranad w workach foliowych i napeniacze
syfonw. Powoduje to liczne mezalianse - jednym z najbardziej dotkliwych jest wsplne
pobieranie nauk w szkoach podstawowych przez dzieci wszystkich stanw.
Cz wesoa:
Oto klasa 4c - na dzisiejszych zajciach WF pan Grofik nauczy dzieci wykonywa tak zwany
CZOG. Dzieci dobieraj si parami, jedno kadzie si na parkiecie drugie staje stopami kolo
jego uszu i opada na czworaka chwytajc tego lecego za kostki. Ten na ziemi tez chwyta
tego nad nim za kostki ng no i ten u gry rzuca si do przodu pocigajc za sob tego z
ziemi no i tak czoguja do przodu. To trudne do opisania - ale dziaa. Niestety - wiczenie
cho bardzo spektakularne optycznie, bywa uciliwe dla uczestnikw pod wzgldem
olfaktorycznym, poniewa czsto dosownie muskaj nosami nawzajem wasne odbyty. Tak
wiec w jednym czogu dobrali sie robotniczy syn Krzysztof Kozowski z dzieckiem
wraliwym i inteligenckim - krysztaowym i prawie przezroczystym Dariuszem Goldliebem.
Krzysztof podle standardw domu robotnika rolnego awansowanego gwatownie do klasy
robotniczej, unika wody - chyba, e w pobliu jest rzeka lub staw.
Tu przypomnia mi si wiersz:
Dariusz przeciwnie - jest kpany czsto i brutalnie przez gosposi, ktra skrupulatnie odciga
mu skrk i dokadnie szoruje wszelkie zakamarki.
Tak wiec dwaj ci chopcy toczyli si czogiem. Jeden beztrosko, drugi blady i wyranie
znkany.
Przygldajcy si sali gimnastycznej penej czogw pan od WF jest mylami przy swoim
radioodbiorniku i kreci gak w poszukiwaniu stacji programu trzeciego polskiego radia.
Odkry on niedawno Rodzin Poszepszyskich i yje od jednej audycji do drugiej. Jego
yciowym dramatem jest fakt, ze nie zna poprzednich kilkudziesiciu odcinkw,
emitowanych od roku 1971.
Nie pi przez to po nocach i desperacko pisze do prasy i radia aby dorwa si do suchowisk
swoich marze.
Jake rozweselia by go myl, ze juz za dwadziecia lat wszystko co zamarzy bdzie mg
cign po telefonicznym kablu, jedyne czego bdzie jeszcze potrzebowa to haso dostpu
do eftepa.
Pki co jednak, macha w zamyleniu gwizdkiem. Nagle wykrzykuje:
- Co si tak wyginasz Goldlieb?! Prosto mi tam i bez krcenia nosem!
o ju trzecia i ostatnia historia o podskokach.
Moze faktycznie trudno si byo doszuka obiecanych podskokw w poprzednich odcinkach.
Teraz wic przejd do sedna i opowiem wycznie o skakaniu.
(teraz na koniec zobaczylem, ze nie zawsze uzywalem polskich liter - przepraszam, nie mam
niczego na swoje usprawiedliwienie)
(uprzedzam, ze w tym tekscie nic sie nie dzieje)
(to bedzie trudniejsze do przeczytania niz jedna kropka)
Cz wesoa:
Moe nie wszyscy o tym wiedz, ale karpackie chomiki bojowe, zwane take
Jakobinami (dlaczego - o tym za chwil) pojawiy si na terenach pastwa polskiego
ju w okolicach X w. Zostay prawdopodobnie sprowadzone przez podrnika
Ibrahima Ibn Jakuba z Tortosy, ktry w latach 965-971 odby podr po krajach
zachodniej i rodkowej europy, z ktrych relacja zostaa zamieszczona w "Ksidze
drg i krlestw" Al-Bakriego. Jak zapewne kady wie, Ibrahim opisuje take pastwo
Mieszka I i wanie tego podrnika z Hiszpanii uczeni uwaaj za ofiarodawc
pierwszych w historii Polski gryzoni bojowych (std nazwa Jakobini). Pocztkowo
ksi nie by przekonany co do wartoci bojowej zagranicznych gryzoni (wczeniej
prowadzona za Ziemowita prba wykorzystania rodzimych szczurw, nutrii, bobrw
itd., nie przyniosa zadowalajcych efektw), jednak zmieni zdanie ju w roku 972,
kiedy pod Cedyni, w momencie druzgoccej przewagi wroga, losy bitwy uratoway
wanie oddziay Jakobinw poprowadzone przez brata Mieszka - Czcibora, ktry by
od pocztku wielkim ich entuzjast. To wanie za przyczyn Czcibora pierwotna
nazwa "Jakobini" ustpia miejsca, bardziej wtedy popularnej, nazwie "Karpackie
Chomiki Bojowe", ktra wzia si od orodka w Karpatach, gdzie Czcibr trenowa
zajade gryzonie. Przez lata ich rola wzrastaa, a szczyt swej wietnoci KCB zyskay
w 1410 roku, kiedy to w znaczcy sposb przyczyniy si do zwycistwa na polach
Grunwaldu. Z czasem ich rola na polu walki zmniejszaa si (na co skadao si wiele
przyczyn rnorakiej natury). Dzisiaj rzd i suby specjalne nie przyznaj si do
faktu, by formacja Jakobinw kiedykolwiek istniaa. Wedug naszych rde ma to
zwizek z prbami ulepszenia KCB przy pomocy zaawansowanej biocybernetyki,
genetyki i nanotechnologii, co ma prowadzi do stworzenia ISB - Idealnego
Stworzenia Bojowego.
Jednym z niewielu rde pisanych opisujcych pocztek KCB w Polsce jest zapis
przekazw ustnych dokonany za panowania Kazimierza Wielkiego, przez mnicha
dominikanina Afanezego woka modszego z Pomiechwka. Z czasw pniejszych
pochodzi wicej rde, jednak s jak na razie niedostpne dla zwykych obywateli, a
trudno dostpne nawet dla profesorw uniwersyteckich, a przechowywane s w
podziemiach Biblioteki Narodowej. Pracujemy obecnie nad ich zdobyciem.
W Bielsku - Biaej jacy mdrzy ludzie zmienili nazw ul. Czerwonych Wierchw na
Narciarsk czy jak tak. Pewnie si im kojarzyo z czerwon wierchuszk Ale to i tak nic:
w zacnym grodzie Siemiatycze po 1989 roku bya ulica dywizji spadochronowej "Hermann
Goering". No nie bezporednio: nazwa brzmiaa Obrocw Monte Cassino. Teraz pono ju
jest Bohaterw Monte Cassino (nadal niezbyt jednoznacznie!). I pono gdzie jeszcze
zamieniono ulic znanego komunisty i stalinowca Romualda Traugutta na zasuonego
bojownika opozycji Marcina Lutra. czasem czytajc takie rzeczy ma si wraenie, e
instytucja szkoy si nie sprawdzia i mona j bez alu rozwiza.
(Baader)
Pono Alosza Awdiejew jedzi (jedzi?) czasami "maluchem" w hemie Armii Radzieckiej
na gowie. I swego czasu w pracy, w dawnej lokalizacji na niezwykle spokojnej ulicy
Obonej w Krakowie kumpel, ktry patrzy za okno aby znale tam chyba siy do "ruszenia z
miejsca" w poniedziaek, odwrci si od tego okna jakby ujrza upiora. Po czym stwierdzi:
"Dziwne... wydawao mi si e malucha prowadzi facet w hemie z czerwon gwiazd...
Eeee... niemoliwe....."
(Baader)
(...) To by wyjaniao komunikat jaki odebraem ostatnio z HQ, ten ktry przypomina biorc
pod uwag kontekst swoim dramatyzmem inny, odebrany swego czasu przez polskich
amaczy Enigmy, zaczynajcy si "Do wszystkich komendantw lotnisk w caych
Niemczech..." a koczcy "...szefa SA Ernsta Rohma dostarczy ywego lub martwego".
(Baader)
Oj to to to. Ale idzie ku... Nie powiem na wszelki wypadek: lepszemu, ale na pewno
suszniejszemu (do nastpnej zmiany kierunku wahada politycznego, trzeciego oprcz
bardziej znanych wahade: fizycznego i matematycznego). O czym to ja? Aha: kumpel
niedawno opowiada w pracy, e widzia w sklepie serek ktry mimo wielokrotnego
przecierania oczu nie chcia znikn. A zwa si on "Serek heterogenizowany". Doskonale
rozumiem producenta i podziwiam zdolno adaptacji do realiw: zrobi klient gupi uwag i
pojawi si problemy, pikiety, a tak - kt si przyczepi??
(Baader)
Ja na przykad znalazem wczoraj na topie masztu wetknitego w szczyt butelki w kolorze
butelkowym off-topa.
Jest to off-top galwanizowany, wykonany w technologii bezspoinowej i beznitowej.
Dla bezpieczestwa uytkownikw jest wyposaony w kilka stref bezzgniotowych.
Zgodnie z instrukcj obsugi nadaje si do wetknicia w dowolny top masztu i to (uwaga!)
bez wzgledu na rodzaj oaglowania.
S jednak pewne ograniczenia: jak kady off-top suy jedynie do konstrukcji typowo
topowych w swojej dziedzinie i w zwizku z tym nie nadaje si w adnym razie do
zastosowania do: kili, kilwaterw, sterw i serw, serw i serww dowlonych rodzai i
wielkoci. Wbrew pozorom nic nie pomoe wybranie balastu z kila, wody z kilwatera, steru z
jarzma, asa serwisowego z rkawa, cinienia, nadcinienia lub podcinienia z serwa, czy dziur
z sera.
Jedyna nadzieja w tym, e podobno kada dziura w serze ma swj top, a jeli tak, to zgodnie z
prawem akcji i reakcji, musi take mie swj off-top. Badania trwaj, rwnie nad piszcym.
(Cezarian)
Jak donosz agencje Pastw Lecych na Zewntrz, wadze Pastwa rodka z premedytacj i
puszczajc pomimo uszu protesty dugonosej opinii publicznej, wdraaj kolejn polityk
eksterminacji Tybetaczykw. Realizowany jest bowiem program reinkarnacji zmarych (do
ktrych - o zgrozo - wadze chiskie zaliczaj take zabitych, w tym opozycjonistw!)
Tybetaczykw w rodzcych si Chiczykw. Legendarna chiska perfidia i okruciestwo
daj zna o sobie. Reinkarnacja nastpuje nie tylko w ciaa Chiczykw, ale dodatkowo s to
Chiczycy niebuddyjskiego pochodzenia - ju to jako czonkowie sekty Falung, ju to
czonkowie zabronionego w Chinach odamu chrzecijastwa uznajcego papiea za papiea
oraz uwaajcego, e papie nie musi by pierwszym sekretarzem komunistycznej partii
Chin.
Organizacje obrony praw czowieka prosz wszystkich przymusowo reinkarnowanych o
skadanie zezna celem potwierdzenia tych zbrodni. Zostan one odczytane po zamkniciu
Olimpiady w Pekinie.
(Cezarian)
BezMatejny konkurs czterech skoczni?
Przeom starego i nowego roku, to czas
tradycyjnego turnieju czterech skoczni.
Polskich kibicw bardzo nieprzyjemnie
zaskoczy brak w kadrze modego, wietnie
zapowiadajcego si zawodnika Roberta
Matei. W cigu 44 lat skakania da si on
pozna jako skoczek niezwykle sumienny,
wytrway, a mimo modego wieku ju take
nadzwyczaj dowiadczony. Odpowiedzi na
przyczyny nieobecnoci zawodnika w
kadrze szukalimy u trenera kadry. Jak
nam wyjani:
Dlaczego w zwizku z tym nie pojecha na konkurs 4 skoczni? Powody s co najmniej dwa.
Pierwszy, to lepe przywizanie sponsorw, a co za tym idzie telewizji do dugoci skokw,
nie za do ich wymiaru artystycznego. Przecie w jedzie figurowej na lodzie nikt nie mierzy
dugoci skokw, a jedynie zwizane z nimi wraenia artystyczne. Drugi, pokrewny powd, to
sdziowanie. Sdziowie zdominowani przez coraz bardziej pozostajce w tyle szkoy
niemieck i skandynawsk, niechtnie patrz na najlepiej nawet wykonywane bdy podczas
skoku.
Mamy wic tu do czynienia z klasycznym przykadem syndromu stylu V, ktry mimo swojej
wyszoci przez lata by tpiony przez zawistnych sdziw i sabszych zawodnikw.
Pracujemy nad przeamaniem tego stereotypu i jestemy coraz blisi sukcesu. Jednak
Robert jeszcze przez chwil musi potrenowa bdy sam. Mam nadziej, e kocwka
sezonu, zwaszcza skoki z mamuciej skoczni w Planicy w peni uka bezbdne bdy
Roberta. Na razie w trudzie treningw wykuwa renom najbardziej bdnego skoczka na
wiecie.
onierze obu stron s oburzeni. Liczyli na stabilizacj walk, ktre tocz si w tym
regionie od wielu miesicy. Cz z nich sprowadzia ju rodziny, poczynia starania
celem zakupu dziaek budowlanych. Take szyici s zbulwersowani, jednak niewiele
mog zrobi, gdy inspektor jest z pochodzenia zaeufratczykiem, wyznania
szyickiego.
Zdaniem wyszego dowdztwa obu stron zawiodo rozpoznanie. Mimo wietnie
zorganizowanych: zwiadu elektronicznego, satelitarnego oraz lotniczego, inspektor
nadjecha niezauwaony.
Wydaje si take, e wizyta inspektora stanowi gwd do trumny wyborczej
republikanw. W USA coraz liczniejsze s gosy o sens wydawania kolosalnych
pienidzy na budow systemw wczeniejszego ostrzegania, skoro nie potrafi one
sobie poradzi nawet z wykryciem inspektorw.
W kadym razie na ostrzu noa stan sens dalszego kontynuowania walk w Iraku.
Wojska zagroziy przeniesieniem wojny w inne regiony. Korzystne finansowo oferty
zoyo ju kilka pastw, w tym Iran, Korea Pnocna oraz Ksistwo Monaco, kuszc
atrakcyjnymi warunkami walk ulicznych. Podobno niewykluczone s jednak i inne
lokalizacje. wiat zamar w oczekiwaniu. Na wybr miejsca walk obu sztabom
pozostao ju tylko 6 dni.
(Cezarian)
Mdroci forumowe
A jak nie zaczniesz edytowa tylko bdziesz pisa post pod postem, to ci odstrzel eb
z RG-ppanc-a
(Wichura)
Mody, gupi...
Na pewno si zestarzejesz...
(Stefan)
Qwertyuiop, do nogi!
(Leon74)
Znany jest przypadek pewnego prezydenta, ktry z rozpaczy, e nie zna tego forum,
zosta bliniakiem.
Znany kolega pod wpywem tego forum przesta naucza swojego kota chodzenia w
sombrero i wymowy sowa "kartofel" i nauczy go szczeka udzco podobnie do biaego
psa murzyna.
Inny chcia nabi na pal swoj on i dzieci, ale nie trafi i od tego czasu nosi
przydomek (teraz to nick?) mot, zamiast srogi.
Jeszcze inny dokona pierwszego zimowego przepynicia wpaw jeziora Bajka, chcc w
ten sposb upamitni setn rocznic wybuchu wojny rosyjsko-japoskiej.
(Cezarian)
Bywa rnie, kichnie czowiek i palec si na myszce (che che che... myszce...)
omsknie...
(Baader)
Manipulacja semantyczna - 10
(Stefan-Bolcman)
OCZYW
IDZIE