Professional Documents
Culture Documents
Kiara
Wstęp
Bajkę tę napisałem pod wpływem osobistych przeżyć, dla najwspanialszych osób, które
pierwszych słow. Dla mojej ukochanej Moniki, aby chwilach zwątpienia mogła poczytać
swoim skrzatom,
Księżna Liberty żyje gdzieś tam w realnym świecie, skrzaty i elfy żyją w realnym świecie a
najbardziej żywą jest Przeciwność Losu, którą jednak można pokonać jeśli się kocha, tak
naprawdę kocha i jest się kochanym, tak naprawdę jest się kochanym. Miłość, chociaż tak
bardzo zapomniana i zszargana w dzisiejszych, szybkich czasach, gdzie nikt nie ma czasu na
chwilę zastanowienia się, namysłu, żyje. Razem, dwoje ludzi może góry przenosić, kiedy
łączy ich Miłość. Dzisiejsze czasy przyspieszyły tempo życia, wielu z nas dopadła
Przeciwność Losu, pozostawiając obraz człowieka z obumarłą duszą. Wielu z tych ludzi
ucieka w wirtualny świat Internetu, świat szklanej kuli - wirtualne pocałunki, wirtualna kawa,
Kiedy zostaniesz czytelniku sam, tak naprawdę sam, nie wydostaniesz się z Krainy Braku
Nadziei a i uważaj żebyś się nie dostał w góry Samotności. Tam po Tobie wszelki słuch
zaginie i tylko za sprawą przyjaciół, przyjaźni, Miłości i Serca wrócisz do świata żywych.
63
Życie w Krainie Braku Nadziei to życie związane z bólem, łzami, przygnębieniem. To one
Życie warte jest tego, aby o nie walczyć, aby się nie poddawać. Gdzieś tam jest ktoś, kto Cię
kocha tylko trzeba go odnaleźć. Jeżeli czegoś tak naprawdę chcesz, tak naprawdę pragniesz,
Autor
63
XXX
Dawno, dawno temu, w czasach rycerzy, czarowników, elfów, skrzatów i smoków, żyła
wielkiej urody księżna imieniem Liberty, o wielkim sercu, dobrocią ale i wielkim smutkiem.
Przez trzydzieści lat swojego życia przeżyła bardzo dużo, wiele radości, szczęśliwych dni ale
też i żalu i samotności. Bardzo długo nie mogła się zdecydować na wybór męża, tylu było
książąt starających się o jej rękę. Ona jednak była ukochaną córeczką swojego ojca i żaden z
nich nie był dość dobry dla króla. W końcu zjawił się książę Gilbert, następca tronu w
sąsiednim królestwie. Przystojny, wysoki który zdobył serce nie tylko księżniczki ale i
królowi wydał się dość dobry na to by być jego zięciem. Po hucznym ślubie Liberty i Gilbert
razu pewnego wyjechał i wszelki słuch o nim zaginął. Razem z Księżna, mieszkały dwa
skrzaty, Trzpiotka i Nostalgia, czasami też na dwór zaglądała królowa Matka, której zdawało
się, że całe gospodarstwo runie, kiedy nie będzie doglądać swojej córki. Życie księżnej
Liberty toczyło się w samotności, wielkim zamku z przepięknym ogrodem, i tylko małe
Darem księżnej Liberty była możliwość komunikacji i rozmawiania przez wielką szklaną
kulę znajdującą się w salonie. Czasami skrzaty dobierały się do kuli i zajmowały poczytne
miejsce w świecie czarów i magii. Trzpiotka, mały skrzacik o dużych niebieskich oczach i
roztrzepanej fryzurze, zajmowała najwięcej czasu Liberty, gdyż psociła na tyle na ile
pozwalał jej młodziutki wiek, Nostalgia natomiast zaczynała już być skrzatem, który wie
trochę o życiu, o świecie, który ją otacza, chociaż jeszcze nie bardzo rozumiała, dlaczego tak
63
się dzieje. Świat Liberty zamknięty w szczelnych ścianach zamku uzbrojonego w warowne
wieże i ostrokół, czasami otwierał się, gdy Liberty wychodziła na targ w przebraniu zwykłej
ludziom, towarom, jednak najbardziej, Liberty, uwielbiała biegać boso po łące, czasami
zbierała dojrzałe, duże truskawki, nasączone promieniami słońca i ociekające słodyczą. Takie
truskawki najlepiej smakują prosto z krzaka. Umiała się każdą chwilą, która przewijała się
przez jej samotne życie. Przyzwyczaiła się samotności, chociaż bardzo tęskniła za księciem
Gilbertem. W życiu jest tak że jak z czymś nie możesz wygrać zrób sobie z tego przyjaciela.
wspominała czas z nim spędzony, zasypiając słyszała jego glos. Liberty zdawała sobie sprawę
z bólu, jaki przeżywają skrzaty i starała się im wynagrodzić tą stratę jak największą miłością a
nie było to łatwe gdyż sama bardzo często, po położeniu skrzatów spać, siadała w kącie i
płakała. Jedynie jej mądrość nie pozwoliła pokazać skrzatom, co tak naprawdę czuje, jak
bardzo czuje się samotna. Czasami, szklana kula pozwoliła jej zapomnieć na chwilę o
samotności, mogła poznawać ludzi o takich samych zdolnościach, nie mówiąc kim tak
naprawdę jest. Wielu z nich było równie samotnych jak ona, i rozmowy z nimi przynosiły jej
ulgę. Umiała słuchać, poznała wiele ludzkich historii, ludzie, zaklęci w świecie szklanej kuli
lgnęli do niej. Zawsze znalazła dla nich ciepłe słowo i czas, zapominając o własnym bólu i
tęsknocie. Wielu czarowników i rycerzy ze szklanej kuli zakochało się w Liberty, ale ona jak
Penelopa czekała na swojego księcia, na jego powrót. Nikt nie znał jej życia, nie obnosiła się
ze swoją samotnością. Pewnej nocy siadła przed kulą, spojrzała z czułością na śpiące obok
63
63
XXX
Daleko, daleko za górami i morzami mieszkał w swojej Samotni stary rycerz zwany
Rudobrodym. Ciało jego usiane bliznami po wielu, wielu ranach, zdobytych w wojnach,
jeszcze krwawiło po ostatniej. Rany ledwo zdążyły się zabliźnić, lecz rozdrapywane na nowo,
przyprawiały go o ból. Stary człowiek patrzył tępo przez okno, zagłębił się we własnych
domu zastał pustkę, nikogo, tylko gołe mury bez wspomnień. Zamknął się w swojej samotni i
żyjąc z dnia na dzień stronił od ludzi. Uciekał do świata elfów, gdyż jedynym i największym
jego przyjacielem był elf o imieniu Kirst. Kirst pomagał mu przetrwać każdy nowy dzień,
wspierał go swoją chęcią życia. Każdą wolną chwilę spędzali razem. Wspólne wyprawy w
odmęty kniei, poznawanie nowego świata, sprawiały, że Rudobrody czuł się potrzebny
chociaż zdawał sobie sprawę ze Kirst ma swój świat, swoje życie które w większej części
Rudobrody usiadł na pieńku przed Samotnią, zapatrzył się w płomienie skaczące po drwach
ułożonych w niewielki stożek. Ogarnęła go wielka, wielka samotność. Jego przyjaciel elf
zginął gdzieś w odmętach pobliskiej puszczy. Powróciły wspomnienia jego domu. Pamiętał
przytulał się do niego i dopiero co zaczynał mówić, kiedy wyjechał na wojnę. Przed jedną z
kolejnych bitew dowiedział się że jego żona opuściła gospodarstwo i wyjechała nie mówiąc
nikomu dokąd. Rudobrody ujął głowę w dłonie. Zapadł w odrętwienie. Nagle usłyszał
dźwięk, który wzbudził jego niepokój. Nie potrafił powiedzieć co to było, zaczął się
wsłuchiwać w odgłosy puszczy. W oddali coraz wyraźniej było słychać odgłosy walki, walki
63
na śmierć i życie. Nagle powietrzem wstrząsnął przerażający śmiertelny ryk. Rozpoznał go od
Smoki, były to stworzenia o potężnej sile umysłu, potrafiły porozumieć się z ludźmi za
Rycerz szybko się zebrał, Stare wojenne nawyki dały o sobie znać, zabrał ze sobą miecz,
tarczę, szybko zagasił ognisko i pobiegł w kierunku dogasających odgłosów walki. Biegł dość
długo, przedzierając się przez gęste zarośla i krzewy puszczy. W jego mózg wdarł się głos –
Rycerz zatrzymał się w biegu. Rozejrzał się, nie widząc nic podejrzanego pobiegł dalej.
Wybiegł na niewielką polanę przeciętą przez płynący strumień. Na końcu polany ujrzał
leżącego smoka, a właściwie smoczycę. Była piękna, kolory tęczy mieniły się na jej łuskach
w promieniach zachodzącego słońca. Chciał podejść bliżej, lecz jakaś ogromna siła
Zaklęcia zderzyły się ze sobą wywołując potężny wybuch energii. Wiedział że nie utrzyma
tego długo. Spojrzał na smoczycę. Podniosła głowę i spojrzała w jego kierunku. Poczuł
ogarniające go ciepło.
- Ratuj ją – usłyszał
63
- moje maleństwo, Kiarę – odpowiedziała smoczyca i delikatnie odwróciła się na bok
ukazując rycerzowi swój skarb - wezwij elfy sam nie dasz rady.
Rudobrody poczuł ogromny ból na skroniach tak jakby ktoś zaczął ściskać mu głowę
kleszczami i usłyszał świst. Odruchowo podniósł tarczę. Coś z ogromna siłą w nią uderzyło.
Rozejrzał się, lecz nie zobaczył skąd nadleciał cios, począł piekący ból na czole, oczy zalała
63
XXX
białych lilii i róż, gdy usłyszała cichy głos. Rozejrzała się i ujrzała
maleńką wróżkę siedzącą na brzegu deski stanowiącej oparcie ławki. Liberty pamiętała ją
jeszcze z dzieciństwa, kiedyś spotykały się bardzo często i rozmawiały ze sobą, potem, kiedy
dorosła, świat się zmienił i jej maleńka przyjaciółka gdzieś zniknęła. Liberty płakała wtedy
godzinami, ale nie było możliwe już znaleźć małej wróżki. Świat dorosłego życia zmienił jej
serce, zamknął oczy duszy, co sprawiło, że wróżka stała się niewidoczna dla niej.
- Kiara !!! – Zawołała księżna na cały głos - Hej moja mała przyjaciółko, tak bardzo
tęskniłam za Tobą, ile lat nie widziałyśmy się?? Dziesięć? Piętnaście?? Co się stało że
- Nie księżno, to ty mnie nie widziałaś, ja byłam zawsze z Tobą, obserwowałam jak żyjesz,
jak się rozwijają skrzaty, jak tęsknisz. Tyle do ciebie mówiłam, ostrzegałam jednak Ty mnie
nie słyszałaś, nie słyszałaś bo nie mogłaś. Zamknęłaś swoje serce i oczy na świat marzeń, nie
mam za dużo czasu by o tym wszystkim opowiadać, jestem tu na chwilę, wyrwałam się bo
- Nie mów do mnie księżno, proszę,, zawsze byłyśmy przyjaciółkami, przyjaciele tak do
siebie nie mówią, czuję się bardzo stara i zmęczona. Nie chciałam zamykać serca, nie
zrobiłam tego. Życie to tak jakoś zrobiło samo, a marzenia?? Cóż już dawno się ich
wyzbyłam.
63
- Wiem, właśnie dlatego mnie widzisz i słyszysz. Widzisz mnie ostatni raz, odchodzę i nie
będę już mogła być dłużej z Tobą, chyba że ..- wróżka nagle zamilkła.
- Że co mów proszę,- Liberty gwałtownie obróciła się w kierunku wróżki czyniąc gest taki
jakby chciała ja ogarnąć cała, złapać i nie wypuścić - nie chce cię więcej stracić, nie chcę
zapomnieć o Tobie. Nie mam tu nikogo oprócz Trzpiotki i Nostalgii, a teraz gdy odzyskałam
ciebie, gdy uświadomiłam sobie jak bardzo Cię potrzebuję ty mi mówisz ze odchodzisz?? A
Liberty ta mała dziewczynkę która żyła marzeniami o wielkiej miłości, otwartą na świat i
ludzi,, ciekawską życia, ufną. To samo widziała w Trzpiotce, wiedziała, że jest potrzebna
bardzo ,, ale to bardzo chcieć bo to nie będzie łatwe. Jeżeli tylko zechcesz znajdziesz mnie,
Twoje życie się zmieni, moje życie się zmieni, i życie wielu osób, które ciebie kochają choć
- ale gdzie Ciebie mam szukać? Szukałam tyle lat i nie znalazłam – powiedziała zrozpaczona
Liberty
Jedna ze śnieżnobiałych róż, stała się nagle pąsowa, o kolorze krwi, jeden jej płatek odpadł i
powoli opadał na ziemię kołysząc się na lekkich podmuchach wiatru. Liberty zapłakała, łzy
powoli spływały jej po policzkach, ogarnęła ją tak wielka pustka, jakiej nigdy dotąd nie czuła.
Nie potrafiła się powstrzymać przed spojrzeniem w swoją przeszłość, w lata dzieciństwa,
63
skorupa, którą budowała tyle lat nagle stała się przezroczysta i mogła widzieć swoje życie,
wyrwał ją śmiech Trzpiotki i Nostalgii biegnących w jej kierunku. Szybko rękawem otarła
łzy i przybrała najpiękniejszy uśmiech, na jaki potrafiła się w tej chwili zebrać
Nostalgia zapatrzyła się w czerwone od łez oczy Liberty, starała się wyczytać wszystko to
co księżna chciała ukryć przed całym światem a w szczególności przed nimi. Trzpiotka siadła
- jak to nie… kocham ciebie najbardziej na świecie, nikt tak nie potrafi kochać jak ja ciebie –
powiedziała księżna i nie wytrzymała. Łzy znów potoczyły się strumieniem po jej twarzy.
- Księżno, mówiłam tobie wiele razy, ale ty nie słuchałaś, nie miałaś czasu żeby posłuchać,
63
przytulaną, ciepłem a czasami kubłem zimnej wody. Rozmawiałyśmy wiele o Tobie i Twoim
–To ja powinnam być Kiarą dla niej- pomyślała Liberty i przytuliła Nostalgię najmocniej jak
Dzień zaczął się jak każdy normalny dzień życia Liberty. Wstała, dopilnowała skrzaty,
Trzpiotka jak zwykle przebierała się tysiące razy patrząc w lustro mówiła że tego nie ciem.
Królowa Matka już od rana nie spała chodząc, sprawdzała porządki w obejściu i narzekała na
służbę. Nostalgia zginęła gdzieś w odmętach zamku, spędzając coraz więcej czasu z innymi
skrzatami i elfami ucząc się pierwszych kroków w nowym świecie, świecie miłości innej niż
miłość, którą czuła do Księżnej. Liberty nie wtrącała się w jej życie, lecz zawsze stała obok
gotowa udzielić pomocy, gotowa oddać życie. Myślała o spotkaniu z Kiarą. Nie widziała jej
tyle lat, ale zawsze wiedziała, że jest przy niej, czuła jej dotyk i teraz nagle zabrakło jej tego.
– Nostalgia- pomyślała – tyle ma tajemnic, dawno z nią nie rozmawiałam,, tak szybko
wyrosła. Jeszcze trochę i będzie pierwsza wielka miłość – a może gdzieś już była?? Ja chyba
bardzo mało o niej wiem, znam jej obowiązki, wiem co robi, ,ale czy to wystarczy? Ona teraz
będzie potrzebowała dużo więcej rozmowy niż zwykle. Liberty pamiętała te czasy, kiedy Ona
miała tyle lat, co Nostalgia. Pamiętała swoje zauroczenia, pierwsze wylane łzy. Pamiętała jak
poznała Gilberta. Hmm, Gilbert, już wiedziała, że osiadł na stałe w królestwie Zielonych Łąk.
Królestwo to było tak daleko, że nie wyobrażała sobie takiego życia. Razem, ale osobno.
Gilbert dbał o skrzaty, bardzo je kochał, przez posłańców wysyłał prezenty, czasami sam
zaglądał do Królestwa Liberty, ale …. Właśnie to „ale” zaczynało ich dzielić. Skrzaty a
zwłaszcza Nostalgia, marzyła o powrocie Gilberta. Tak naprawdę nigdy o tym nie
rozmawiali. Liberty była w stanie poświęcić swoje życie dla skrzatów, poświęcić siebie. –
63
Tak musi być – powiedziała sobie i zabrawszy Trzpiotkę udała się na wycieczkę po
Królestwie. Ogród botaniczny, do którego dotarły był olbrzymi. Sprawiał wrażenie jakby nie
liściach dawały schronienie od słońca, które paliło tego dnia niemiłosiernie. Wśród tej
roślinności rozbrzmiewał ptasi śpiew. Liberty usiadła na ławce i zaczęła czytać książkę.
Trzpiotka bawiła się niedaleko, jej śmiech roznosił się po całym ogrodzie, ciągle gdzieś
biegała, wszędzie jej było pełno, i głośno wołała w pogoni za dużym, kolorowym, motylem.
Liberty nie mogła się jednak skupić nad książką, jej zmęczone od światła oczy zamykały się
coraz częściej, poczuła się jakby odpływała. Nagle zobaczyła małą smoczycę o przepięknych
kolorach łusek, mieniących się w promieniach płomieni z kominka. Smoczyca siedziała obok
kuli, podobnej do tej jaką ona miała i w cos się wpatrywała. Liberty zobaczyła swoje odbicie.
Rozejrzała się po komnacie, w której znajdowała się smoczyca, ujrzała mężczyznę leżącego
na niedźwiedzich skórach i usłyszała głos „szukaj mnie”. Zaskoczona swoją wizją zerwała się
z ławki. Dookoła niej nic się nie zmieniło. Trzpiotka siedziała na trawie z motylem w
rozwianych włosach i bawiła się patykiem rysując jakieś znaki na ziemi. Liberty spojrzała na
Wróciły do pałacu. Trzpiotka była tak zmęczona, że zasypiała Księżnej na rękach. Niosąc
małego skrzata przez przypadek dotknęła kuli. Kula jak nigdy rozbłysła jaskrawym światłem
o różnych kolorach, tak jakby chciała zaprosić ja do siebie, od kuli biło jakieś dziwne ciepło,
którego Liberty nie potrafiła zrozumieć. Trzpiotka zasnęła spokojnym snem a Liberty
63
XXX
Rudobrody otworzył oczy, spojrzał dookoła, chciał się zerwać, lecz ogromny ból znów
powalił go na łoże. Głowa ciążyła mu tak że nie był w stanie jej podnieść, objął ją dłońmi.
63
Pod palcami poczuł bandaże. Próbował sobie przypomnieć co się stało, w pierwszym
momencie nawet nie zdawał sobie sprawy gdzie jest, co tutaj robi. Po chwili rozpoznał izbę w
swojej samotni. Usłyszał ruch, przez bandaże zobaczył Kirsta krzątającego się po izbie.
Chciało mu się pić. Spieczone usta nie pozwalały wydobyć żadnego głosu, poruszył się. Kirst
wilgotnym gałganem.
- leż spokojnie, nie ruszaj się- powiedział – miałeś szczęście, że byliśmy w pobliżu, inaczej
poruszającymi się bardzo szybko na swoich uskrzydlonych koniach. Smoczyca broniła się
bardzo dzielnie, ale została trafiona przez jednego z nich i padła osłaniając swoim ciałem
małego smoka. Gdy Ty nadbiegłeś smoczyca właśnie wydawała ostatnie tchnienie. Nie
mogliśmy nic wcześniej poradzić, bo nie widzieliśmy skąd nastąpił atak, byli ukryci za ścianą
czarów. Dopiero twoje przybycie zmusiło ich do pokazania się, odwróciłeś ich uwagę. To
nam wystarczyło. Uderzyliśmy, nasze strzały trafiły celnie, lecz ty zostałeś trafiony kulą
mocy i padłeś nieprzytomny. To byli wysłannicy Przeciwności Losu, chciała dostać Kiarę.
Znowu Ona?? – pomyślał. Całe życie walczył z nią i nie mógł jej pokonać. Czasami udawało
się jemu osłabić jej moc, ale zawsze wracała. Ostatnimi czasy ledwo uchodził jej mocy. Kiara
- dopiero teraz rycerz sobie przypomniał małą smoczycę schowaną za ciałem matki.
- co z Kiarą? – zapytał
63
- z Kiarą ? - Kirst zaśmiał się swoim łagodnym śmiechem- jest tutaj, nie mieliśmy jej gdzie
zabrać, przynieśliśmy ciebie nieprzytomnego, Kiara nie chciała odejść od matki, ale dała się
Znająca się Na Ziołach opatrzyła twoją ranę, napoiła cię ziołami i powiedziała, że musisz
martwiła się twoją chęcią życia. Mówiła, że jest bardzo,, bardzo słaba.
- trzy dni leżałeś bez ducha, czekaj, zobaczę co z twoją raną – powiedział Kirst i zaczął
zdejmować opatrunki.
Rudobrody poczuł się trochę lepiej, ogromny ból głowy zelżał do tego stopnia, że mógł się
podnieść.
- czekaj, czekaj, podniosę się, nie jestem jeszcze martwy żeby leżeć jak skaczesz koło mnie –
Kirst zdjął opatrunki, rana, dzięki uzdrowicielskim mocom i medykamentom Znającej się Na
- Wszystko wygląda dobrze, ale Znająca się Na Ziołach obiecała, że jeszcze zajrzy do ciebie.
niedaleko. Zawsze była blisko, kiedy jej potrzebował. Skryta, sprawiająca wrażenie
niedostępnej i zimnej osoby a w gruncie rzeczy ciepła i opiekuńcza zawsze znalazła jakiś
sposób żeby zamienić z nim kilka słów czy wypić szklanice grzanego wina. Lubił przebywać
63
Rycerz z trudem podniósł się z leża i zrobił parę kroków. Chciał zobaczyć Kiarę, lecz usłyszał
głos
- poleż jeszcze, odpocznij. - To był głos Kiary. Rudobrody nagle poczuł się zmęczony, wrócił
na niedźwiedzie skóry, położył się i zasną prawie natychmiast. Spał spokojnym snem, w
którym ujrzał piękna kobietę siedzącą na ławce pod rozłożystymi drzewami, obok niej biegał
mały skrzat za kolorowym motylem. Jakaś wielka moc i spokój biły od kobiety. Poczuł coś,
czego dawno już nie czuł, nie potrafił tego nazwać, ale wiedział, że zna to uczucie, chociaż
nigdy nie czuł tego z tak wielką mocą. Obraz się rozmył i tylko została twarz kobiety, piękna i
ciepła. Najpiękniejsze zielone oczy, jakie widział w swoim życiu, patrzyły na niego z
Rudobrody otworzył oczy, w izbie panował półmrok rozświetlany jedynie przez płomienie z
kominka. Zobaczył Kiarę. Siedziała sobie spokojnie na środku izby i wpatrywała się w kulę, o
której już dawno zapomniał. Kolory na jej łuskach były przepiękne i mieniły się tęczą
jeszcze nie robiła. Powoli podniósł się z posłania, nie robiąc gwałtownych ruchów. Nie chciał
wystraszyć Kiary, Smoki były bardzo nieufne do ludzi, lecz gdy któregoś już pokochały, były
mu wierne na śmierć i życie. Kiara odwróciła głowę od kuli i spojrzała na mężczyznę. Oczy
jej rozbłysły promieniami słońca, troszeczkę się cofnęła, ale nie uciekała. Rycerz podszedł do
smoczycy, delikatnie objął ją i przytulił. Wiedział, że tęskni za matką. Poczuł delikatny dotyk
jej łusek, pomimo tego, że były mocne jak stal, były delikatne w dotyku jak jedwab. Kiara
wytworzyła się jakaś silna nić wiążąca tych dwoje na zawsze. Pomiędzy nimi płynęła energia
o niebywałej sile, która mogłaby ruszyć świat z podstaw. Rudobrody poczuł jak wracają
wszystkie siły, rany zaczynają się goić w szybkim tempie. Odzyskał ostrość wzroku.
Niechcący dotknął kuli. Kula ożyła, a wydobywające się z niej ciepło zmusiło rycerza do
63
zajrzenia do niej. Ujrzał w niej twarz kobiety. Wydawało mu się, że ją już gdzieś widział, że
zna tę twarz. Zaintrygowała go do tego stopnia, że nie powstrzymał się i odezwał się do niej.
- witaj – odpowiedziała i zaczęła mu się przyglądać. Coś ciekawego było w tej zrytej
bruzdami czasu twarzy, wydawało jej się, że widziała już ta twarz, że zna tego człowieka po
drugiej stronie kuli. Oboje poczuli to samo w tym samym czasie. Wydawało im się, że znają
- Hmmm, ostatnio nie wiem, nic nie wiem. Powiedz, co masz na myśli mówiąc Wolna.
- Nie,, miałem na myśli wolność, taką prawdziwą, zwiewną jak wiatr, ulotną jak mgła, jak
Rozmowa potoczyła się płynie po przełamaniu lodów. Magia kuli sprawiła, że oboje czuli się
bezpiecznie, ukryci za swoją anonimowością i nikt nie mógł wiedzieć więcej niż sami chcieli
ujawnić. Kiara, która spokojnie leżała koło rycerza trzymając swój łeb na jego kolanach, z
ciekawością przyglądała się tym dwojga ludziom. Rycerz pierwszy raz poczuł się wolny,
jakieś dziwne ciepło spłynęło do jego serca, życie jakby nabrało barw, wszystkie troski jakby
zaczęły odpływać. Nawet zatarło się wrażenie, że Przeciwność Losu jest niedaleko. Że nie
myśli był bardzo prosty, ale jakże ciekawy. Kiedy kładła się spać, ciągle myślała o tej
63
rozmowie. Zaintrygował ją ten człowiek. Sen przyszedł szybko, tak jakby ktoś sypnął jej
Poranek przyniósł wiele zmian, właśnie zaczynało się lato, przyroda wstawała ocierając
zaspane oczy ze snu, ptaki jak nigdy zamilkły. Rudobrody wstał z uczuciem niepokoju. Tak
jakby jego dawne życie nagle zaczęło się walić i powstawać nowe na gruzach starego, czuł, że
nastaje nowe i nie będzie to wcale takie łatwe. Kiara biegała już po dworze próbując
upolować coś do jedzenia. Najbardziej nadawał się do tego drób rycerza. Rozpostarła swoje
skrzydła i próbując złapać równowagę wspomagając się swoim długim ogonem biegała w
kółko. Widok był tak śmieszny, że rycerz pierwszy raz od długiego czasu wybuchł gromkim
śmiechem, nie zważając na to, że jego drób był w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W końcu
Kiara dopadła uciekający posiłek i oddaliła się w spokojniejsze miejsce, aby go dokończyć,
jak nowonarodzony, zioła Znającej się Na Ziołach pomogły wyśmienicie, jednak poczucie
niepokoju go nie opuszczało. Nowe siły nowy duch. Zakrzątnął się w gospodarstwie. W
Samotni panował nieporządek jak po wojnie. - Elfy urzędowały, kiedy leżałem bez ducha –
przyniósł wody. Kirsta znów nie było, ciągle gdzieś znikał. Cóż młodość ma swoje prawa.
Dobrze, że chociaż jest Kiara. Jego myśli jednak skierowały się w zupełnie innym kierunku
niż tego oczekiwał. Myślał o rozmowie z Liberty. Coś w niej było takiego, czego nie umiał
opisać i nazwać.
Jeszcze się dobrze dzień nie zaczął a on już tęsknił za rozmową. Niespotykane to było u
niego. Sam zaczął się dziwić sobie, że ktoś potrafił tak go poruszyć nie czyniąc nic. Zrobił
63
poranny posiłek, zjadł w samotności. Patrząc na Kiarę zaczął się zastanawiać, dlaczego
czuła się zagrożona. To było bardzo dziwne poczucie zbliżających się ciężkich i
niebezpiecznych dni. Nie potrafił tego określić, nie potrafił jeszcze nazwać, ale już wiedział.
Od południa zaczęły nadciągać czarne chmury, chociaż ranek nie wskazywał na to, zanosiło
się na burzę. Rycerz spojrzał w niebo, chmury były czarne, coś groźnego zbierało się w
powietrzu. Nagle zrobiło się ciemno, ogarnęła go dusząca mgła, jakaś siła spowodowała
niemoc, której nie umiał pokonać. Czuł grożące niebezpieczeństwo, poczuł gorący oddech
natychmiast. Trochę świeżego powietrza wciągnął w płuca. Powietrze rozrzedziło się, trochę
przejaśniało. Rudobrody rozejrzał się, w koło nie było żywego ducha, drób leżał martwy na
- Kiara – zawołał. Żadnej odpowiedzi. Kiara znikła. Rycerz zapłakał. Przeciwność Losu
znów zabrała mu to, co zaczął kochać. Nie potrafił upilnować opłaconego krwią, tak ciężko
Wszedł do izby, położył ręce na kuli. Chciał zobaczyć co się stało z Kiarą, gdzie jest, czy
jeszcze żyje, lecz zobaczył tylko mgłę. Z mgły zaczął się wyłaniać bardzo powoli jakiś obraz,
- Witaj nieznajoma – odezwał się słabym, łamiącym się głosem – pomożesz mi? – zapytał.-
straciłem dziś moje szczęście i muszę je znaleźć, nie mogę się przebić przez silne czary
63
- Witaj, jeżeli tylko będę umiała. Postaram się, ale nie jestem pewna czy mam dość siły.
- Kiara, mała smoczyca którą wczoraj uratowaliśmy z Elfami z rąk jej wysłanników. Dzisiaj
- Kiara?? Smoczyca?? - Liberty jakby nagle zrozumiała wszystko - Kiara była również i
- połóż ręce na kuli wytęż swoje moce, może razem uda nam się znaleźć nasze szczęście.
Położyli swe dłonie na kulach, moc, która w nich się zebrała rozgrzała kule tak, że potężne
promieniowanie ciepła rozniosło się dookoła. Ich ciała zaczęły drżeć, i poruszać się w jakimś
nikomu nieznanym, zgodnym, tańcu. Poczuli się jednym ciałem, z dłoni wyskoczył snop
energii, który połączywszy się w jedno, uderzył we mgłę. Mgła, pod naporem siły ustąpiła,
strzelistych górach i ogrodzone grubym, wydającym się nie do zdobycia murem z wieżami
tajemnicze, ciemne postacie, wyglądające jak duchy. Obraz się zmienił, zobaczyli smoka
leżącego na kamiennej posadzce w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Smok był już u granic
wytrzymałości tak jakby ktoś czerpał z niego energię. Zobaczyli drzewo życia. Drzewo
umierało tracąc liść po liściu. Nagle jakaś duża siła uderzyła w ich ciała odrywając ich od kul.
63
O Liberty nie wiedział nic, kim jest, gdzie mieszka, jak jej szukać. W szklanej kuli już jej nie
było. Po usianym bliznami i zmarszczkami policzku potoczyła się łza, która spadając na
podłogę zamieniła się w diament. Diament Mocy Serca. Przypomniał sobie co powiedziała
Liberty. Kiara była również jej szczęściem, ale ją opuściła. Kiara była kluczem, szczęściem,
życiem. Musiał ja odnaleźć i uratować. Osłabiony wyszedł przed Samotnię. Przed Samotnią
stał Kirst z przyjaciółmi i przyglądał się puszczy. Wyglądała jak jesienią a był początek lata.
Przyroda obumierała.
- Musimy coś zrobić – odezwał się po chwili milczenia Kirst - zobaczcie, wszystko umiera,
niedługo świat pogrąży się w ciemnościach, siły Przeciwności Losu będą rządzić i nikt nie
odpowiedź.
- idę z tobą, kto jeszcze? – rzucił pytanie. Wszyscy podnieśli ręce. Ich wzrok skierowali na
rycerza. Decyzja należała do niego. Rudobrody podniósł głowę, spojrzał po młodych, raczej
- Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, z czym przyjdzie nam walczyć. Przeciwność Losu jest
bezwzględna, jeżeli tylko staniecie jej twarzą w twarz, spojrzycie jej głęboko w jej ciemne
oczy i zwątpicie, już jesteście jej. Wyssa z was całe życie, całą radość, młodość, wszystko, co
63
jest w was najlepsze i pozostawi wrak człowieka. Ta wyprawa jest bardzo niebezpieczna.
- jaką przyszłość?? - odezwał się Rafael, jeden ze starszych elfów w tym gronie – popatrz na
zewnątrz, wszystko umiera, niedługo żadne z żyjących stworzeń nie będzie miało przyszłości.
My chcemy ją wziąć we własne ręce, walczyć o nią, jest nasza i nikt za nas nie przeżyje życia.
- Grodzisko Przeciwności Losu znajduję się w Krainie Braku Nadziei, wysoko w górach
Samotności. Podobno bardzo ciężko się tam dostać, wielu wyruszyło, ale żaden nie wrócił.
Góry wchłonęły ich bezpowrotnie. Dostać się do Krainy Braku Nadziei jest bardzo prosto,
natomiast wydostać się z niej jest rzeczą prawie niemożliwą. Bez pomocy przyjaciół, bez
Wiary jeszcze się nikomu nie udało. Czy dalej chcecie iść w tą drogę?
Zapadła cisza, słowa doświadczonego wojownika wywarły wpływ na młode serca Elfów.
Wyszli wszyscy z izby. Rudobrody wdział na siebie skórzaną zbroję doskonale odświeżoną i
przygotowaną przez Kirsta. Napierśnik lśnił od dużej ilości nałożonego łoju zwierzęcego,
Przygotował zapas jedzenia, osiodłał karego ogiera i wyruszyli drogę. Elfy mogły spokojnie
biec za koniem, ich niestrudzony zapas energii i wrodzona szybkość nie pozwalały im
pozostawać z tyłu. Takim pierwszym punktem, dokąd zmierzał Rudobrody były bagna i
63
moczary, na nich to w niedostępnych odmętach mieszkała jego stara przyjaciółka,
czarodziejka Aga. Była to ok. 30 letnia kobieta, która znała się na magii jak nikt, kogo mógł
znać Rudobrody. Jej wielka moc zaklęta szkłach, które nosiła na oczach pozwalała
drogę, właściwą drogę. Ta wiedza była niezbędna, aby wydostać się z Krainy Bez Nadziei.
Elfy znały doskonale puszczę, jednak teraz puszcza bardzo się zmieniła. Była bez życia.
Normalny gwar ptaków umilkł, panowała cisza, złowieszcza cisza, przerywana od czasu do
czasu szczękiem oręża oddziału albo cichym rżeniem karego, który zachowywał się bardzo
Podróż na bagna trwała pięć dni. Kiedy dotarli na skraj Puszczy, oczom ich ukazał się
niesamowity widok. Mgły unoszące się nad grzęzawiskiem dokładnie pokryły cały obszar,
tylko gdzie niegdzie wystawały ponad to kikuty obumarłych drzew. Wędrowców ogarnęło
poczucie strachu i przygnębienia. Masis, Elfka o wielkiej ciekawości świata, gdzie ciekawość
- chyba nie chce wiedzieć co tam jest, tam w głębi tych bagien, wewnątrz czuję taką pustkę
jakby coś mi wyczyściło duszę. Czuję się tak, jakby tysiące oczu na mnie się patrzyło a ja
nikogo nie widzę – rozejrzała się z uwagą. Nikt jej na to nie odpowiedział, wszyscy
Rozbili obóz. Namioty ustawili w okręgu, w centrum którego umieścili palenisko. Elfki,
Masis i Allerbmu wzięły się za szykowanie wieczornego posiłku. Kirst, Rafael i Divad
63
doświadczeniem osób żyjących w lasach. Rudobrody rzucił zaklęcie strzegące od magii i
- teraz?? Czekamy, Czarodziejka tak zakopała się w tym jej bagnie, że nie jesteśmy w stanie
- Czekać? – zapytała spokojnym i cichym głosem Allerbmu – przecież nie możemy czekać, ja
się czuję jakby wszystko się we mnie wypaliło, jakbym zgubiła cel w życiu a ty jeszcze
każesz czekać.
- musimy czekać, w tych wielkich oparach i ciemnościach nocy bardzo łatwo zmylić drogę i
wpaść w grzęzawisko. Czarodziejka nas znajdzie. Na pewno już wie o naszej obecności.
- pamiętasz to twoje uczucie jakby cię obserwowało tysiąc oczu?? To były oczy czarodziejki.
Małe gnomy siedzące za każdym kamieniem w tej okolicy już jej o nas powiedziały, nie
Jego myśli błądziły koło Liberty. Nagle zrozumiał że to wszystko co czuł dotychczas było
niczym w porównaniu do uczucia którym darzył tą piękną kobietę. Tak nagle zginęła ze
szklanej kuli. Czy żyje, czy nie grozi jej jakieś niebezpieczeństwo?
Przeciwność Losu już wiedziała, że połączyli siły aby odnaleźć Kiarę. Martwił się o obydwie.
Nagle z zamyślenia wyrwal go Diament Mocy Serca, który zaczął drgać w woreczku
powieszonym na szyi. Doleciał go szum skrzydeł, gdy przed nim wyrosła Czarodziejka Aga.
- witajcie, witajcie kochani – powiedziała szybko Aga – bardzo się cieszę, że was widzę,
witaj stary druhu, co słychać u ciebie, słyszałam bardzo nieciekawe sprawy, ale wiecie co?
63
Muszę lecieć mam jeszcze trochę do załatwienia, jutro się spotkamy – gadała jak najęta i bez
słowa, tak samo jak się pojawiła, tak samo znikła. Rycerz nawet nie zdążył wypowiedzieć
słowa.
Noc zapadła głucha noc, cisza przerywana tylko od czasu do czasu wołaniem strzygi na
bagnach tętniła w uszach. Normalny o tej porze gwar nocnych ptaków zanikł. Z ukrycia
Ranek obudził ich gwarem gnomów, wstał bardzo mglisty. Wędrowcy, kiedy rozejrzeli się
dookoła zobaczyli wielkie zmiany, jakie nastały przez noc. Wiele drzew było ogołoconych z
liści, widać było, że świat obumiera. Czasu było niewiele. Czarodziejka tym razem zajrzała na
dłużej. Zwinęli obóz. Aga poprowadziła ich tylko jej znajomą ścieżką, czasami cudem tylko
- zobaczcie, tam coś jest – odezwał się Rafael – tam coś nas woła – i ruszył kierunku głosu
- stój, nigdzie nie idź, to strzygi chcą cię zwabić – krzykną Kirst i w ostatnim momencie
złapał Rafaela za kapotę. Rafael już wpadł po pas w bagno. Jeden błędny krok i znajdujesz się
w bagnie. Żeby nie pomoc przyjaciół pewnie by już został tam na zawsze.
Do miejsca gdzie mieszkała Czarodziejka dotarli cali umorusani. Była to chata zbudowana z
drewnianych bali, duża i przestronna. Na środku największej izby stała szklana kula, na
ścianach wisiały różnego rodzaju zioła, na półkach poustawiane flakoniki z różnymi cieczami,
poczekajcie zaraz zobaczę co się dzieje, od tygodnia jest bardzo źle – zakręciła się i znikła.
63
- czekaj, może ja ci trochę wytłumaczę?? – zapytał rycerz patrząc jej głęboko w oczy.
Aga tak jakby nie rozumiała co powiedział do niej, zajętą swoimi myślami. Rycerz jednak
zaczął opowiadać. Kiedy skończył popatrzył na Agę czekając jakiejś reakcji. Czarodziejka
- o Liberty się już nie martw, rozmawiałam z Kali, wszystko z nią w porządku tylko trochę
wyczerpana. Jest pod dobrą opieką, co do Kiary,, ciężka sprawa,, teraz już wiem co się stało,,
szczęście umiera a wraz z nim cały dotychczasowy świat. Mogą nastąpić wielkie zmiany,
jeżeli czegoś nie zrobimy. Te zmiany mogą również dotknąć mojego bagna. Czekajcie
najpierw sprawdzimy co się dzieje z Kiarą, wiem że jeszcze żyje, ale ……- czarodziejka
przerwała i położyła dłonie na kuli. Kula nabrała barw, zaczęły się przewijać różne obrazy i
pojawił się obraz Kiary. Jej oczy. Piękne i smutne były już bez wyrazu, prawie obojętne.
Ciałem Czarodziejki wstrząsnął dreszcz, oczy zaczynały tracić barwę, nie mogła oderwać rąk
zaczęła płynąc jej energia. Rudobrody już wiedział, że Przeciwność Losu ją dopadła
strumień, Allerbmu chwyciła Agę od tyłu i ją odciągnęła. Aga padła na ziemię wyczerpana.
Twarz jej się zmieniła, poszarzała, uśmiech zginał, pojawiła się twarz bez wyrazu, maska.
Wszyscy wpadli w panikę, osoba, od której oczekiwali pomocy, leżała teraz nieprzytomna.
Rycerz pochylił się nad Agą, gdy woreczek z Diamentem Mocy Serca zadrgał, rozgrzał się.
jego moc przelewała się powoli na Agę zmieniając barwę jej skóry. Diament przestał działać.
Rycerz schował go do woreczka. Aga oddychała równo. Jej twarz przybrała naturalną barwę.
63
- zdążyliśmy w ostatnim momencie – z ulgą powiedział Rudobrody – jak się cieszę że
wróciłaś
- to jest straszne, gdzie ja byłam nie życzę nikomu, chciałam się wyrwać, ale nie mogłam,,
dookoła panowała pustka, cisza, jaka mnie ogarnęła, bolała w uszach. Wołałam, ale nikt nie
słyszał mojego wołania, nawet ja sama. Muszę coś na to znaleźć – powiedziała, poprawiła
okulary i zaczęła studiować wielką księgę – Diament Mocy Serca, pochodzi ze łzy
wypływającej z czystego serca, hmmmm to mamy, proszki ..- zaczęła mruczeć cos do siebie.
Rudobrody podniósł się. Podszedł do szklanej kuli, jego myśli błądziły zupełnie gdzie indziej.
Były przy Liberty. Dotkną kuli, W jednej chwili zobaczył jej twarz, piękną, ale bardzo
zmęczoną. Włosy upięte w dwa kucyki, grzywka spadająca na uśmiechające się do niego
- witaj, cieszę się, że ciebie widzę, bałem się o ciebie, jesteś bardzo zmęczona – powiedział
niepewnym i drżącym ze wzruszenia głosem. Jej oczy, jej twarz mówiły mu o tym ile musiała
- słonko, wiesz, że widzę więcej. Wiesz, że śnię na jawie, tylko to mnie trzymało, że żyjesz,
Liberty patrząc w niebieskie oczy rycerza, wiedziała, że coś ją z nim łączy, już wcześniej
tęskniła, chciała go zobaczyć, usłyszeć, ale ciężko jej było uwierzyć w to, co widziała.
Tęskniła za Kiarą, jej małą wróżką z dawnych czasów. To było jej szczęście, ale ono ją
opuściło. Może Kiara, o której opowiadał Rudobrody to jej Kiara? Do Liberty podbiegła
Trzpiotka i usiadła jej na kolanach. Mały skrzacik z filuternym uśmiechem, coś mówił do
63
rycerza, tylko on nie potrafił tego zrozumieć, ale poczuł nić wiążącą go z tym małym
skrzatem, taką samą jak nić, która połączyła go z Kiarą. Trzpiotka uśmiechała się do niego, co
napełniło go nadzieją na uratowanie Kiary. Wiedział, że bez niej obydwoje nie zaznają
przytuliła Trzpiotkę do siebie. Rozmowa z Rudobrodym dodała jej sił, dużo sił.Chciała jak
najwięcej mu pomóc, ale Przeciwność Losu zabrała jej więcej niż mogła przypuszczać.
Oprócz szczęścia, które ją opuściło, zabrała jej Nadzieję i Wiarę. Nie zdążyła tylko zabrać
Żeby pokonać Przeciwność Losu potrzebujemy Diamentu Mocy Serca, Strzały Chęci Życia,
Lustra Wspomnień i Wody Dzieciństwa. Prawie wszystko mamy. Brak nam tylko strzały i
wody. Strzała jest zrobiona z gałęzi Drzewa Życia, które rośnie nad strumieniem Dzieciństwa.
Droga do drzewa jest ciężka, daleka i niebezpieczna. Przeciwność Losu sama nie może dostać
się do drzewa, ale mocno pilnuje aby nikt się do niego nie dostał. Jej wysłannicy są wszędzie.
To wszystko może się niedługo zmienić. Przeciwność Losu ma Kiarę – Szczęście - i wyciąga
z niej całą moc. Jeżeli zabraknie szczęścia, Drzewo Życia umrze. Widzieliście, co się dzieje z
Przyrodą. Świat pomału otacza szarość, kolory tracą swą barwę, ptaki piękno śpiewu, a
drzewa liście. Równowaga została zakłócona. Przeciwność Losu przejmuję władzę nad
światem. Potrzebujemy pomocy, pomocy kogoś, kto zna się na szklanej kuli, bez jego
pomocy możemy się nie dostać do grodziska. Znam kogoś takiego, to czarnoksiężnik Magbit.
W prawdzie jest bardzo zajęty kontrolą przepływu mocy w szklanej kuli, ale na pewno nam
pomoże.
63
- dobrze, skoro tak – odezwał się Rudobrody – musimy się podzielić, Elfy pójdą po Strzałę
- słuchajcie mnie – Dam wam Wiatr, na jego skrzydłach dolecicie bardzo szybko do Drzewa
uskrzydlonych koniach są bardzo szybcy, atakują bardzo cicho i znienacka. Wiatr nie jest tak
silny, aby mógł wam pomóc w walce, mając was wszystkich na grzbiecie. Pamiętajcie, od
was młodych zależą teraz losy świata, losy szczęścia i Życie Kiary. Nie poddawajcie się w
walce, jeżeli cokolwiek się komuś stanie, nie zostawiajcie go na pastwę Przeciwności Losu.
Trzymajcie się razem i dbajcie jedno o drugie. Jesteście młodzi i w was jest siła. Dacie radę
zwyciężyć wszystko.
Cała piątka Elfów dosiadła Wiatru i znikli z pola widzenia rycerza i czarodziejki.
XXX
63
Magbit odezwał się już po pierwszym wezwaniu przez szklaną kulę. Spojrzał na
- wiem, po co mnie wołaliście, widzę co się dzieje i pracuję nad tym. Słuchajcie, postaram się
stworzyć wam tunel energetyczny, którym dostaniecie się na dziedziniec grodziska, nie wiem
na ile będzie działał, ale zawsze to jest coś. Wiecie jak się dostać do Kiary? Z dziedzińca
musicie przedostać się do głównej wieży, z tego co widzę droga najeżona jest czarami i
musicie sobie radzić sami. Ja jedynie mogę otworzyć drzwi. Dajcie mi popracować.
- wiesz, że nie mamy za dużo czasu? Kiara już jest bardzo słaba, musimy ją odnaleźć jak
najszybciej.
- Wiem, czuję przepływ energii, staram się ale jak na razie wszystkie moje czary i zaklęcia są
blokowane przez Przeciwność Losu. Ma potężną moc i jest coraz silniejsza mocą Kiary. Moja
magia ledwo sobie z nią radzi, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Zrobimy to.
Czarodziejka zajrzała w kulę i ujrzała korowody ciągnące w kierunku Krainy Braku Nadziei
- czy wszystkim tak spieszno czy ten świat już całkiem oszalał? – zapytała Rudobrodego nie
- co się stało? – zapytał rycerz i podszedł do kuli – co oni wszyscy robią? idą na pewną śmierć
– krzyknął
- Oni wszyscy wyruszyli na wojnę przeciwko Przeciwności Losu, chcą walczyć za Kiarę,
chcą ją uwolnić. Zbierają się nad jeziorem Głębokiego Smutku i tam chcą wydać walną bitwę
63
- głupcy, wszyscy zginą, przecież tam właśnie u podnóża gór Samotności, Przeciwność Losu
już zebrała całą swą armię i czeka na nich. Muszę coś zrobić. Nie wiem kiedy Elfy wrócą,
Strach, który opanował Rudobrodego, sparaliżował mu myśli. Nie mógł się skupić, dopiero
teraz zrozumiał, że Kiara to nie tylko jego szczęście, szczęście Liberty ale jest to szczęście
całego świata. Na myśl o Liberty serce zabiło mu mocniej. Co ona teraz robi? Jak się czuje?
Jak tam sprawują się skrzaty? To przecież dla niej istnieje. W ostatniej rozmowie
powiedziała jemu że kocha, chociaż nigdy więcej nie powtórzyła on wiedział że mówi
prawdę. Rycerz wiedział również że kocha, tak dawno nie wypowiadał tego słowa. Oddałby
życie za to by kochać i być kochanym, a teraz spełniło się jego marzenie. Brakowało mu tylko
szczęścia. Książe Gilbert wrócił i zajmował się teraz skrzatami, Księżna całymi dniami
zajmowała się królestwem nie mając nawet czasu spotkać się z Rycerzem w szklanej kuli,
przytłaczała, tracił pomału nadzieję, opanowywała go bezradność i czuł się jak małe dziecko,
XXX
63
Świat oszalał. W całej magii tego świata nagle zabrakło równowagi. W różnych jego
zakątkach zaczęły wybuchać spory, walki o władzę, walki o wierzenia, walki o przetrwanie.
W miastach elfich, ludzkich, czy w siedzibach skrzatów trwały ciągłe kłótnie i waśnie, gdy
północny wiatr przyniósł wieści o Kiarze, o przyczynach upadku świata, o kończącym się
życiu. Wszystko, co żyje zamarło. Wszyscy czekali co się wydarzy gdy gruchnęła wieść.
śmierć i życie o dobro przetrwania, o następny dzień dla swoich najbliższych, dla swoich
dzieci. Wyruszali małymi grupkami, by po drodze łączyć się w potężną armię, celem
wyprawy była kraina Braku Nadziei. Tej Armii brakowało wodza Na skrzydłach Wiatru
Kirst, Rafael, Divad, Masis, i Allerbmu dotarli szybko na miejsce. Ich oczom ukazał się
widok tak smutny i przerażający, że twarze zamarły im z przerażenia. Dookoła Drzewa Życia
gdzieniegdzie tylko mokre ślady. Puszcza dookoła polany, na której rosło Drzewo to była
tylko zbieranina kikutów drzew, konarów i opadłych liści. Cisza panowała dookoła tak
głucha, że słyszeli swoje własne bicia serca. Tak byli zapatrzeni w to, co zobaczyli, że
która otaczała polanę nie pozwalała w pełni rozwinąć złych czarów, ale i tak uderzyli z dużą
siłą tak, że zatrzymali Wiatr. W kierunku Elfów poleciał grad pocisków i strzał. Elfy
zaprawione w walce w lesie szybko się ukryły. Strzały wypuszczane bardzo szybko z ich
luków trafiały celnie. Atak trochę zelżał. Przed nimi rozpościerał się otwarty teren,
63
dorównywała koniowi, ale nie uskrzydlonemu koniowi, których używali wysłannicy
Przeciwności Losu.
- Musimy się rozdzielić – powiedział zdyszanym głosem Kirst – Divad, Masis i Allerbmu
biegniecie do Drzewa Życia, ja i Rafael postaramy się ich od was trochę odciągnąć i nabrać
Wody Dzieciństwa. Jest jedno miejsce gdzie jeszcze widziałem jej odrobinę. Spotykamy się
przy drzewie.
- Zobaczysz, Rudobrody kiedyś mi opowiadał historię związaną z tym drzewem, może i wam
kiedyś opowie, ale na razie musimy się tam dostać. Drzewo zawsze wybiera sobie samo to co
chce w zamian i musimy być tam wszyscy. Jak dobiegniecie starajcie się nie dać się złapać.
Wysłannicy mogą czerpać moc tak samo jak Przeciwność Losu tylko trochę wolniej, a rany
zadane przez nich strasznie wolno się goją i przynoszą wiele długotrwałego bólu. Jesteście
gotowi?
Biegli najszybciej jak tylko mogli, już na otwartej przestrzeni się rozdzielili. Za nimi ruszyli
miejscu stała jeszcze odrobina wody pozwalająca nabrać ja w małą karafkę. Kirst nabrał
wody, schował karafkę za pazuchę i spojrzał co robią przyjaciele. Allerbmu która biegła jako
ostatnia nagle się potknęła i przewróciła. W jej kierunku już ruszyli jeźdźcy, Divad widząc to
wrócił szybko do niej jednak po drodze padł cięty ostrzem. Allerbmu chciała podbiec do
niego ale nie zdążyła, została porwana przez wysłannika. Ten natychmiast zaczął czerpać jej
energię życia. Pozostałe Elfy szybko i celnie wypuściły tak, że wysłannik padł martwy, a
uskrzydlony koń bez jeźdźca stanął. Masis szybko podbiegła do konia, wrzuciła na jego
grzbiet Divada i pobiegła w stronę drzewa. Kirst z Rafaelem już tam czekali. Ku ich
63
zdziwieniu nagle niebo pokryło się gradem pocisków, strzał i iskier czarów, wysłannicy
Przeciwności Losu znikli, pozostawiając po sobie uskrzydlone konie. Na polanę wytoczył się
- witajcie, dziękujemy serdecznie za uratowanie nam życia, pewnie w końcu by nas dopadli
Krainy Braku Nadziei, została wydana ostateczna walka Przeciwności Losu. Oddziały
- wszyscy czekają na Rudobrodego, ale nikt nie wie gdzie on jest. Nie wiadomo czy do nas
dotrze na czas, bo już jest bardzo późno. Wszyscy chcemy uratować Kiarę.
- cały świat już zna historię Kiary, Liberty, Rudobrodego, Elfów, wszystko dzięki szklanej
kuli. Czekaj, czekaj a ty nie jesteś przez przypadek Kirst? Syn Rudobrodego? To są twoi
Twarz jej przybrała szary kolor, oczy stały się puste, bez wyrazu. Przyjaciele zdjęli delikatnie
Divada z wierzchowca i ułożyli pod drzewem Życia. Allerbmu usiadła przy nim. Z rany
Divada wąską strużką sączyła się krew, która wnikała w glebę. W tej samej chwili z ziemi
zaczęły wyrastać korzenie i zagłębiać się w jego ciało, jego twarz wyglądała na szczęśliwą,
piękny, słoneczny uśmiech, który się na niej pojawił rozświetlił szarówkę dnia. Drzewo
powoli wchłonęło jego ciało i zaczęło rozkwitać jego życiem. Na jego miejscu pojawiła się
piękna strzała Chęci Życia. Drzewo zażyczyło sobie życia, dając w zamian inne, pełniejsze.
Życie za Życie. Divad stał się częścią Drzewa Życia. Masis przyniosła wody ze strumienia
63
dzieciństwa, który nagle zaczął wypływać z pomiędzy korzeni i napełniać koryto starego
strumienia, obmyła twarz Allerbmu. Zwilżyła jej spierzchnięte usta. Delikatny uśmiech, który
się pojawił oraz to, że oczy na powrót przybrały kolor zielony, świadczyło o tym że życie
wraca do niej. Świeżo wyrosłe gałęzie z drzewa sprawiały wrażenie jakby chciały ją objąć,
przytulić i pocieszyć.
- słuchajcie, szkoda czasu, musimy się zbierać, dzień ma się już ku końcowi a po nocy i
ciężko i niebezpiecznie podróżować. Na bagnach pewnie strzygi będą nas kusić, gnomy
- nie będziemy długo zwlekać – powiedział Rudobrody do przybyłych Elfów starając się nie
okazywać swoich swych obaw – wiecie co się dzieje, musimy jak najszybciej ich zatrzymać.
Idą prosto w paszczę niebytu- powiedział swoim, pewnym siebie głosem. Nikt nic nie
zauważył, oprócz Allerbmu. Jej ucho wyczuliło się na głosy serca, zaczęła wyczuwać
nastroje, ale nie powiedziała nic tylko spojrzała rycerzowi głęboko w oczy.
poszybowali w kierunku Krainy Bez Nadziei i jeziora Głębokiej Samotności. Im bliżej tym
bardziej się zmieniał obraz otoczenia. Widać już było znaczne zmiany w przyrodzie,
szczególnie uderzył w nich brak barw. Wszystko było szare i nieprzejrzyste. Roślinność w
podłoża lecz wyglądała jak obumarła. W dole widać było oddziały uzbrojone w to co kto
miał, poruszające się w tym samym kierunku. Wszędzie ich witali z serdecznością. Wieść
Wieść napełniała je ponownie mocą. Kiedy wzlecieli nad jezioro Głębokiej Samotności
63
oczom ich ukazała się potężna armia rozbita obozami w różnych zakątkach jeziora. Z ziemi
dobiegł ich potężny okrzyk Armia skandowała jego imię RUDOBRODY, RUDOBRODY
roznosiło się dookoła. Zatrzymali się w powietrzu tak zęby wszyscy mogli słyszeć co mówi.
bliskich. Ja walczę o to samo. Szczęście jest jedno ale możemy się nim wszyscy podzielić. Z
resztą jak wszystkim, nieszczęściem troskami również powinniśmy się dzielić, jest je łatwiej
znosić. Razem jesteśmy w stanie pokonać Przeciwność Losu i jej armię. Nie jest to trudne
tylko trzeba bardzo chcieć, nie wolno wpuszczać do swego serca zwątpienia, nieufności i
niewiary. To jest właśnie broń którą posługuje się Przeciwność Losu. Najbardziej
niebezpieczna, bo cicho się zakrada się do naszych domów. Czasami zapominamy co to jest
Wiara Nadzieja i Miłość, pozwalamy wkraść się zwątpieniom. Wielu z was dziś nie wróci do
domów, lecz wasza siła i pamięć o was i waszych dzielnych wyczynach zostanie z waszymi
najbliższymi. Taka jest kolej Losu, Zycie za życie. Żyjemy dla dobra i szczęścia naszych
najbliższych,, tych których kochamy i dla nich też będziemy umierać kiedy nastanie taka
potrzeba. Taka potrzeba właśnie nastała, taka chwila właśnie nadeszła, abyśmy postawili na
szali nasze własne życie, nasze obawy nasz strach ze szczęściem i dobrem pokoleń, które po
nas nastaną. To one są naszą siłą napędową naszą nadzieją Miłością i życiem. Na dobrze i na
złe nie znaczy wcale że nie powinniśmy smucić naszych najbliższych złymi wiadomościami.
Właśnie po to oni są żeby nas wesprzeć w potrzebie, to samo dotyczy nas, jesteśmy po to
Ja niestety nie poprowadzę was do walki z Przeciwnością Losu, mam swoje zadania których
nikt za mnie nie zrobi. Zostawię z wami moich najbliższych, oni wam pomogą. Czarodziejka
wraz z innymi czarownikami wedrą się do myśli dowódców armii Przeciwności Losu,
dowiedzą się co oni zamierzają, mocą czarów osłonią dowódców Armii Sprzymierzonych,
63
się wdrapać aby ich pokonać. Macie bardzo trudne zadanie do wykonania, Sama Ona chce
objąć dowództwo, ale nie powinno to was martwić. Siła i Moc jest z wami.
Rudobrody nigdy jeszcze nie wypowiedział tak wielu słów do takiej rzeszy żołnierzy. Nigdy z
resztą nie lubił przemówień. Po jego słowach nastała chwila ciszy i nagle ze zdwojoną mocą
zbędnych ceregieli. Rudobrody większość dowódców znał z czasów licznych wojen, które
przeżył, więc szybko złapali wspólny język. Czarodziejka dołączyła do czarowników, Elfy
poszły się witać ze swoimi znajomymi bliższymi i dalszymi tylko Allerbmu przycupnęła
cichutko w kącie i czekała. Nie miała nikogo. Jej zielone oczy krążyły po namiocie,
przyglądała się Rudobrodemu. Jego obawy gdzieś znikły był w swoim żywiole. Lubiła
przyglądać się temu surowemu człowiekowi o miękkim sercu, a jednocześnie tak twardemu
jak skała.
- słuchajcie, musicie uderzyć najpierw ze skrzydeł, trochę odciągnąć ich żołnierzy a potem z
całą mocą wbić się klinem w ich czoło. Nie zatrzymujcie się przyjcie do przodu tak daleko jak
się da, aż do wrót Grodziska. Ja postaram się wam pomóc, czekam tylko na pewne informacje
i zniknę. Nie będzie mnie ciałem przy was ale będę duchem i mocą. Musimy pomóc sobie
nawzajem. Wielu z was zna mnie jako wroga, teraz wszyscy walczymy o tą samą sprawę.
Po tych słowach Rudobrody pożegnał się ze wszystkimi i udał się do swojego namiotu.
Allerbmu powoli poszła za nim nie odstępując go na krok ale w sposób nie narzucający
swojej obecności. Rudobrody odświeżył się, wziął kąpiel w ziołach chroniących od ran i
wspomagających gojenie. Potrzebował ciszy i spokoju. Przed nim było najcięższe zadanie.
Dostać się do Grodziska, odszukać i uwolnić Kiarę. Odczuwał strach, jak każdy człowiek, ale
63
wiedział ze to musi zrobić innej drogi nie ma. Allerbmu weszła z posiłkiem. Cicha, milcząca,
nie oczekująca nic w zamian cieszyła się jego obecnością. Jej oczy wyrażały strach. Bała się
żeby następna bliska jej osoba nie znikła nagle z jej życia. Przyszli wszyscy. Czarodziejka
- mam, znalazłem – odezwał się głos Magbita – utworzę ci tunel, którym dostaniesz się do
grodziska na plac. Niestety nie udało mi się utworzyć tunelu bezpośrednio do Kiary, jest
- jest bardzo, ale to bardzo wyczerpana, jeszcze żyje ale nie wiadomo jak długo to potrwa.
Musisz wyruszyć w chwili ataku wojsk Sprzymierzonych, to będziesz miał więcej szans żeby
wrócić. Tunel jest tylko w jedną stronę a więc po wyjściu zostaniesz całkowicie sam, zdany
tylko na własna moc i wiarę. Zdany sam na siebie. Zawsze był zdany na siebie. Nie znalazł
jeszcze kogoś takiego, kto mu pomógł pokonać jego życie. Jedynie myśl o Liberty pomagała
W obozie nastał wielki ruch. Wszyscy się szykowali do walki. Szczękała broń, Chrzęściły
zapięcia zbroi, rżenie koni. Odziały przenosiły się z miejsca na miejsce aby zająć dogodne
63
63
XXX
Rudobrody znalazł się na dziedzińcu Grodziska. Dookoła panował zgiełk i hałas. Nikt nie
zauważył jego pojawienia się. Czary Agi i Magbita działały. Przesuną się w kierunku ściany,
w kierunku otwartych wrót do wieży. Przy wrotach stali strażnicy i czujnie rozglądali się
dookoła tak jakby wyczuwali jego obecność. Coś się dookoła niego zaczęło dziać. Wyczuwał
jakąś siłę, która obserwowała jego ruchy. Poczuł chłód który wpływał powolnym
strumieniem do serca i ogarniał całe ciało. Strach zaczął paraliżować całe jego ciało.
- muszę to przemóc - pomyślał – dam radę – szybko pomyślał o Liberty. Miłość która nim
- stój, ktoś ty? – zawołał jeden ze strażników i zaczął mu się bacznie przyglądać.
zaatakowani i Pani przypuszcza że ktoś będzie chciał wedrzeć się do Grodziska. Musicie
wykazać jak najwyższą czujność – odpowiedział rycerz i chciał się przybliżyć, gdy nagle
jeden ze strażników szybko sięgnął po miecz. Rycerz ciął szybkim krótkim ruchem. Strażnik
padł martwy. Drugi ze strażnik wszczął alarm. Rycerz użył czaru milczenia. Strażnik
krzyczał, ale nikt go nie słyszał, błysną krótki mieczyk rycerza i drugi strażnik padł martwy.
Rudobrody wciągnął strażników do środka, rozejrzał się dookoła i zamknął wrota. Poruszał
dawały odblaski i cienie tańczące na ścianach korytarza. Trafił na schody. Były wąskie i
prowadziły w dół w podziemia budowli. Zbliżał się do pomieszczeń, w których usłyszał głosy
strażników. Głosy były podniecone i podekscytowane. Nagle nad sobą z kierunku, z którego
właśnie przyszedł, usłyszał rumor i krzyki. Już odkryli martwych strażników, zaraz
powiadomią pozostałych. Wielu ludzi zbiegało po schodach. Cofnął się w niszę pogrążoną w
63
ciemnościach. Strażnicy przebiegli nie zauważając jego obecności i wbiegli do pomieszczeń.
Rejwach, który się tam wdarł poruszył wszystkich. Strażnicy chwycili za broń i byli w
Powoli zaczął się przesuwać w kierunku otwartych drzwi. Strażnicy siedzieli przy dużym
drugiej stronie pomieszczenia były małe drzwi prowadzące do dalszych korytarzy podziemia.
Gdzieś tam czekała na niego Kiara. Czuł już jej obecność. Nie było szansy aby dostać się
leżącym w niszy. Cofnął się i rzucił w przeciwnym kierunku. Dzban potoczył się czyniąc
hałas niosący się po korytarzach lochu. Dwóch strażników wybiegło z pomieszczenia. Zagrał
miecz rycerza. Strażnicy padli martwi lecz tym razem odgłosy walki wywołały wszystkich
strażników na korytarz. Wywiązała się walka, ciasnota korytarza nie pozwalała strażnikom
uderzyć całą energią. Rycerz walczył już o życie. Zioła, w których wykąpał się przed
wyprawą strzegły go od ran ale pomału przestawały działać. Na jego ciele pojawiały się coraz
to nowe rany. Walka zakończyła się zwycięsko, lecz rycerz był bardzo zmęczony. Zdjął
przecięty napierśnik, spod którego ciekła krew. Wiedział ze uchodzi z niego życie i nie ma za
dużo czasu. Strzała Chęci Życia została przecięta na pół. Ruszył w kierunku Sali. Wszedł do
- wiedziałam że przyjdziesz – odezwała się – czekałam na ciebie dość długo i teraz już cię
- wiesz że to nie możliwe, tyle lat nie poddałem się to i teraz się nie poddam – odpowiedział
rycerz odwracając wzrok - możesz mnie zabić ale nigdy nie będę twój Przeciwność Losu
63
przepłynęła w kierunku Rudobrodego - zobaczymy, zobaczymy – mrucząc, patrzyła na
rycerza. Okrwawiony miecz wypadł z omdlałych dłoni. Rycerz upadł na kolana. Głowa
zaczęła ciążyć i opadała na zakrwawione piersi. Przeciwność ujęła jego głowę w swoje zimne
dłonie. Spojrzała mu w oczy i z lubością zaczęła się delektować jego energią życia, jego
chęcią przetrwania. Przed oczami starego żołnierza pojawiła się twarz Liberty, piękna, lecz
smutna, zmęczona. Zobaczył skrzaty. Resztką energii która w nim została podniósł dłoń i
wbił grot strzały Chęci Życia w pierś Przeciwności losu. Strzała weszła miękko. Krzyk jaki
Przeciwność Losu wydała był ogłuszający, sciany budynku zaczęły pękać, na głowę rycerza
Drzwi się otwarły z łoskotem. Zobaczył oczy Kiary. Patrzyły na niego z miłością. Osłabiony
- jeszcze tylko Woda Dzieciństwa – pomyślał rycerz i wyjął karafkę z wodą. Jednak jego
dłonie były tak słabe, że karafka wypadła mu z rąk i rozbiła się mieszając wodę z jego krwią,
która została wchłonięta przez Kiarę. Jej ciałem wstrząsnęła ogromna energia.
Nagle z małego smoka przemieniła się w potężną dorosłą smoczycę. Bardzo szybko wracała
63
Wieść o pokonaniu Przeciwności Losu rozeszła się lotem błyskawicy, gdzieniegdzie trwające
jeszcze walki dobiegały końca. Wielu dzielnych rycerzy zginęło. Ziemia nasączona ich krwią
zaczęła się zielenić trawą. W miejscu gdzie polegli, zaczęły wyrastać piękne białe lilie i
pokryły całą dolinę w Krainie Braku Nadziei. Ci, co przeżyli wracali do domów pełni otuchy i
wiary w Przyszłość. Nad Doliną roznosił się szum skrzydeł. Wszystkie głowy wzniosły się w
63
XXX
Liberty chodziła niespokojnie po komnacie, w kominku huczał ogień, dając nikłe światło.
ktokolwiek widział jej twarz. Skrzaty szykowały się już do snu. Wiedziała o wielkiej bitwie
wydanej Przeciwności Losu, lecz nie wiedziała nic o losach Rudobrodego. Od paru już dni
nic nie docierało do niej, nagle gruchnęła wieść – Rudobrody nie żyje, oddał swe życie w
walce o szczęście innych – opanowała ją wielka pustka, jakby zabrakło jej powietrza. Zaczęła
się dusić. Rozum oszalał. Zrozumiała jak bardzo kochała tego mężczyznę, jak wielka siła ich
łączyła dopiero teraz, jak go zabrakło. On był jej ostoją, spokojem, bezpieczeństwem. Jego
łagodny
– NIE – krzyknęła – to nie możliwe. Moje serce mówi inaczej, to nie możliwe, obiecał mi, on
- naprawdę go kochasz? – Rozległ się nagle głos - tak, naprawdę – odpowiedziała na głos nie
komnacie, w której przebywała służba – Kiara, żyjesz, powiedz że to nie prawda, powiedz
że on żyje.
- tak to prawda, takie było jego życzenie, ale … nie wiedział jak bardzo go kochasz.On może
żyć, ale musisz go tak mocno kochać jak on ciebie. Bez tego nie uda mi się przywrócić go do
życia. Zawdzięczamy mu obie wiele, ale sama pomimo mej wielkiej mocy nic nie zrobię
Musisz mi pomoc.
63
- Cóż mam uczynić – mów szybko – uczynię wszystko, aby on mógł żyć.
- Nic, tylko go kochaj. Jestem przy nim i jeżeli twoja miłość jest prawdziwa będzie żył.
63
XXX
Lot tych dwóch ciał złączonych w jedno trwał dwa dni. Zmęczenie dawało się ostro we znaki.
Kiara nie doszła jeszcze do siebie po ostatnich przejściach a ten lot kosztował ją wiele energii.
Nie mogła też zapolować z ciałem rycerza na grzbiecie a i czas się kończył do tego co
zamierzała zrobić, z resztą całkowicie zapomniała o jedzeniu. Miała tyko trzy dni. Była już
tak zmęczona że czasami nie wiedziała gdzie się znajduje, jednak jej instynkt ciągnął ją we
właściwą stronę. Jej duże niebieskie oczy zamykały się same ze zmęczenia, jednak ona nie
poddawała się. Już traciła wiarę w siebie , w swoje możliwości gdy w nozdrza uderzyło ją coś
dodał jej sił. Zapach kwitnących Jabłoni. Otworzyła szerzej oczy i zaczęła się rozglądać
starając się przebić swoim wzrokiem zwartą warstwę mgieł. Nagle spod śnieżnobiałych
obłoków, w oddali, zaczęła wynurzać się wyspa. Przepiękny ląd gdzie trwa nieustanna
wiosna, panuje nienaruszalny pokój, choroby nie mają dostępu do jej brzegów, a ziemia jest
tak urodzajna, że szczęśliwcy, którzy dotarli do tego lądu, nie muszą troszczyć się o jej
uprawianie, gdyż sama dostarcza wszystkich potrzebnych warzyw i owoców. Ci, którzy
zasłużyli na pośmiertny żywot wieczny, przebywają tam, zażywając rozkoszy stołu i łoża.
Wyspa zwana Avalon. Kiara powoli okrążyła wyspę czegoś wypatrując. Czegoś specjalnego.
Kiedy to ujrzała, zrobiła jeszcze jedno okrążenie i głośno zawołała obwieszczając swoje
przybycie.
spokojnym nurtem rządzonym prawami natury. Kwitnące kwiaty przyciągały wielką ilość
63
W centralnym punkcie wioski stała wielka okrągła chata rady. Zbudowana na rusztowaniu z
gałęziami, i oblepiona gliną. Wewnątrz panował półmrok, gdzie światło dnia codziennego
wpadało tylko przez otwór wejściowy. Na samym środku paliło się ognisko. To była jedyna
chata bez podwieszonego u powały kotła nad ogniskiem w którym utrzymywano ciepłą wodę.
Tutaj ten ogień był święty. Dym utrzymujący się pod strzechą przesączał się powoli przez
dach. Blask ognia sprawiał że półmrok opanowywały blaski i cienie, które w rytm płonących
brewion, skakały w jakimś im tylko znanym tańcu. Ludzie siedzący dookoła, na rozłożonych
pod ścianami futrach, zasłuchani byli w opowieść młodego barda. Pieśń o starych bogach, o
63
Jego głos nagle zamilkł. Jakiś inny, dziwny dźwięk wdarł się pod strzechę brutalnie
przerywając opowieść młodego druida. Dźwięk, którego nikt z tego pokolenia i pokolenia z
pokolenia nie słyszał. Znany tylko z opowieści. Stary druid, którego wszyscy zwali Fingal co
i zapatrzył się w ciemność czekając czy głos ten się powtórzy, czy jego stare, bardzo stare
Za ścianą dało się słyszeć krzyki i głosy paniki. Ludzie siedzący w chacie zaczęli się podnosić
Wszyscy wybiegli i zaczęli się przyglądać czemuś czego zobaczyć nie mogli. Młody bard
przyłożył dłoń do oczu osłaniając je przed promieniami zachodzącego słońca, gdy nagle
Od słońca w ich kierunku zbliżała się jakaś plama, która rozbłyskiwała tysiącem kolorów na
niebie,, lecz tworząc cień na ziemi. Ten cień powiększał się. Wszyscy zamarli w bezruchu
- nie bójcie się, przodkowie wrócili – powiedział cicho i ruszył w kierunku wzgórza na
którym znajdował się święty kamienny krąg. Ludzie w cichym pochodzie ruszyli za nim.
kamiennym ołtarzu. Mieszkańcy osady jak i goście przybyli do świętego miejsca aby
świętować Imbolc zatrzymali się, z oddali obserwując potężne ale jakże piękne ciało
63
smoczycy ozdobione kolorowymi łuskami. Poprzez tłum wielu próbowało zobaczyć co ona
takiego przyniosła i położyła na ołtarzu, kiedy ktoś krzyknął – to jest ciało, pewnie zażąda
ofiary któregoś z nas, albo wielu z nas, bo jakże nakarmić taki wielki brzuch?- ta wieść
napełniła strachem wiele serc. W obozach zapanował niezwyczajny ruch. Na którego z nas
wskaże przeznaczenie?
Fingal nie obawiał się, zbliżył się do Kiary, z wielkim szacunkiem pokłonił się i powiedział
- Bądź błogosławiona Wielka Matko. Już wiele zim moje stare oczy nie mogły się cieszyć
twoim widokiem, wielka radość ogarnęła moje serce widząc cię w dobrym zdrowiu. Różne
- Fingal, słuchaj mnie uważnie, potrzebuję twojej pomocy. To ciało co przyniosłam to ciało
dzielnego człowieka, który poświęcił swoje życie dla mnie. Złożył swój największy dar jaki
miał na ołtarzu świętego kręgu życia, tak jak ja położyłam jego ciało na tym kamiennym
wrócić go żywym.
- Wielka Matko, wiesz że moja miłość do Ciebie jest nieograniczona, ty jesteś światłością
tego świata, ale tego ja dla Ciebie zrobić nie mogę. Tylko Bóg ten co Jest, jest w stanie to
zrobić, tylko on jest w stanie dać piąty element istnienia. Ja, razem z Tobą możemy dać tylko
cztery, co jest jednak za mało aby tchnąć weń życie. Wiesz to wszystko lepiej ode mnie -
Ostatnie słowa Druid już tylko wyszeptał, powoli podnosząc głowę i patrząc głęboko w
wypełnione miłością oczy Kiary. – Matko, wiesz że to jest bardzo niebezpieczne dla Ciebie,
nie rób tego, proszę – wielka łza stoczyła się po pomarszczonym policzku druida. On Już
wiedział że żadne prośby nie zmienią decyzji smoczycy. Wiedział że ona już ją podjęła.
63
- Jest czas Święta Imbolc, musimy spróbować, to jest bardzo ważne dla mnie, Bóg widział
jego całe życie, ten rycerz jest wart tego aby się o niego pokłonić Bogu i prosić go o nowe
życie.
- Bądź naszym gościem Matko, idę przygotować ceremonię – rzekł Druid i pokłoniwszy się
oddalił się w stronę osłupiałego tłumu. Kiara przez chwilę obserwowała Fingala. Ten
zbliżywszy się do ludzi coś powiedział do kobiet i oddalił się w kierunku wioski. Kobiety
ruszyły w kierunku Smoka. W ich ruchach było widać strach, ale i szacunek, powoli weszły w
kamienny krąg i zbliżyły się do ołtarza. Ich czujne oczy obserwowały Kiarę spod
półprzymkniętych powiek, jeden ruch Kiary na pewno spowodowałby ich paniczną ucieczkę.
Kiara dopiero teraz poczuła głód. Rozpostarła swe potężne skrzydła przysłaniając promienie
zachodzącego słońca, wykonując potężne kroki, kilka razy odbiła się od ziemi i wzniosła się
kawałku pnia wypełniło się gorącą , pachnącą ziołami wodą. Ściągnęły zbroję z ciała i dały ją
do naprawy i czyszczenia synowi płatnerza który już czekał przed wejściem. Zdjęły resztkę
urania i delikatnie ułożyły ciało w wonnej kąpieli. Najstarsza, obmywając ciało, zaczęła cicho
śpiewać słowa starej pieśni. Reszta kapłanek podchwyciła i piękna ale żałosna pieśń o starych
63
W kalendarzu mieszkańców Avalon, święto Imbolc (albo w starej mowie Oimelc)
poświęcone jest jednej z bardzo starych opowieści kiedy to stara kobieta Cailleach, musiał
ustąpić miejsca pani wiosny, Bigidh - świeżość wzrasta w siłę każdego dnia wraz ze słońcem
święcącym coraz wyżej i wyżej, pokrywając ziemię na powrót zielenią. Święto to było
poświęcone naturalnej kolei rzeczy, naturalnych zdarzeń, zwycięstwa życia nad śmiercią.
Kończył się czas Faoilleach i Kruki zaczynały budować swoje gniazda a lelki jak powiadano
świętego kamiennego kręgu aby pokłonić się bogom i zaznaczyć ciągłość wydarzeń.
63
Święty Krąg Życia.
Kamienny krąg był miejscem gdzie epifania nabierała innego wymiaru. Przepływający
strumień energii, który nie przekraczał granicy głazów to nasilał się to słabł jednak zawsze
tam był. Do kręgu wchodzili tylko druidzi – kapłani, bardowie i nauczyciele którym była
darowana mądrość i wiedza tego i tamtego świata. To oni byli łącznikami pomiędzy dwoma
Dookoła kamiennego kręgu zaczęły wyrastać szałasy i namioty. Ludzie przybywali składać
mroku tu i ówdzie zaczęły rozbłyskiwać pochodnie i ogniska. Muzyka i śpiew niosły się
daleko.
skrzyni rzeźbionej w różne magiczne znaki i zamkniętej zaklęciami przed dostępem osób
niepowołanych. Kilka słów w nikomu nie znanym języku otworzyło skrzynię. Druid nie
przestając wypowiadać zaklęć wsuną dwie ręce do skrzyni i wyjął z niej rzeczy potrzebne do
- przygotujcie ołtarz jak każdego roku, będzie nam potrzebny, ale zostawcie dużo wolnego
miejsca. To będzie dzień pamiętny dla wszystkich i nie zaginie prawda – odwrócił się od
kapłanek i opadł na kolana pogrążony w cichej modlitwie. Kapłanki cichutko opuściły jego
chatę.
Kiedy Fingal został sam wrzucił garść magicznych ziół do kotła z wodą podwieszonego u
63
odpowiedniej wibracji. Pod wpływem tych słów woda w kotle zaczęła mętnieć, zmieniać
kolor, a nad jej powierzchnią zaczęła się unosić zawiesina z oparów które zaczęły wypełniać
całą chatę. Zapach ziół, wilgotna zasłona,, ale tam było coś jeszcze, coś co niewprawne ucho
mogłoby opuścić. W chacie razem z parą roznosiły się głosy, głosy które tylko Fingal
rozumiał. Druid zamknął swoje oczy i na moment zatopił się w tajemnicze słowa. Po chwili
jedno słowo uspokoiło to wszystko. Kiedy para opadła jego twarz jeszcze promieniała
jasnością. Jasnością której nie pokazywał innym. Jasnością która była wielką tajemnicą.
– Mój Panie,, tylko ty wiesz jak bardzo obawiam się o Kiarę, ale takie było jej życzenie.
Rozebrał się i zaczął powoli obmywać swoje ciało wywarem z ziół. Na spotkanie z Bogiem
- Mój Panie pozwól oczyścić mi moje ciało i mój umysł na spotkanie z Tobą – wypowiedział
słowa modlitwy. Kiedy skończył się obmywać zbliżył się do ognia żeby obeschnąć i włożył
na siebie odświętną tunikę. Założył szeroki pas z wszytymi w niego talizmanami i ukrytymi
bransolety i nałożył je. Ostatnią rzeczą którą wyją ze skrzyni był diadem, ale to nie był
zwykły diadem, W samym centrum oprawiony w złoto błyszczał Diament Mocy Serca,
bardzo podobny do tego jaki miała Kiara. Druid pokłoniwszy się, spokojnym ruchem włożył
diadem na głowę. Diament na chwilę zabłysł jasnym światłem i przygasł. Druidem wstrząsnął
nagły dreszcz. Fingal założył jeszcze ceremonialna pelerynę z kapturem, i wziął swój
dłońmi po wierzchu wyczuwając słowa i znaki zapisane na chwałę bogów w starym tylko
63
najwyższym kapłanom znanym języku i z wielkim szacunkiem przykryły ten ołtarz białym
ołtarza. Kiedy zakończyły podniosły głowę z obawą, lecz nic się nie stało, tylko ciemne niebo
rozświetlały miliony gwiazd, tak jakby wiedziały co się dzieje i świeciły tak jak nigdy dotąd.
Zbliżała się północ, Kiara najadłszy się do syta powróciła do kamiennego kręgu i usiadła
niedaleko ołtarza. Z daleka już widziała zbliżającego się jasnego węża pochodni i do jej uszu
doleciał wielki hałas wywołany przez różnego rodzaju instrumenty, rogi, bębenki, czy kołatki
w celu odstraszenia złych mocy. Podniosła swój potężny łeb ku niebu i z jej gardła wydarł się
potężny ryk, tak potężny że był w stanie wstrząsnąć górami. Z pomiędzy zębów buchnął słup
Całą procesję prowadził Fingal. Jego długie siwe włosy rozwiały się na wietrze, w ręce
dzierżył swoją laskę. Za nim czterech rosłych mężczyzn z pochodniami w rękach, prowadziło
powóz ciągnięty przez konia z ciałem Rudobrodego. Ich ciała ozdobione były w rytualne
tatuaże, a spod skóry wynikały potężne zwały mięśni. Ciało Rudobrodego przykryte było
białym kawałkiem płótna, obok niego złożona była jego zbroja i miecz, błyszczące w świetle
Druidzi z zaprzęgiem weszli do kręgu i zatrzymali się przy ołtarzu. Cało Rudobrodego zostało
ułożone na lewym boku, twarzą na zachód jakby wskazując mu kierunek w jakim ma się
udać. Druidzi już zamierzali spalić wóz na którym został przywieziony rycerz, ale Fingal
63
centralnym punkcie obok ołtarza został ułożony stos z bali drewnianych, stos ofiarny. Na
- Oto czas święta pochodni. Wszystkie lampy zapłonęły, By powitać ponowne narodziny
Boga Głoszę chwałę Bogini, Głoszę chwałę Boga. Chwałę głosi cała ziemia Pod swym
płaszczem snu. Cały kraj spowiła zima. Powietrze jest przemarznięte I szron okrył ziemię.
Jednak Ty, Panie słońca, władco zwierzyny i dzikich zakątków, Niewidoczny, narodziłeś się
znowu Z łaskawej Bogini Matki, Pani wszelakiej płodności. Witaj Wielki Boże! Witaj i bądź
pozdrowiony!
Gdy ukończył swoja modlitwę, wyciągnął rękę z laską w kierunku stosu drewna i nagle stos z
zajął się płomieniem. Blask oświetlił całe wnętrze kręgu Jego twarz ukryta w kapturze była
jednak osłonięta ciemnością. Kapłani zaczęli wybijać rytm na swoich bębenkach, rytm życia
zgromadzeni dookoła kręgu powoli rozpoczęli hipnotyczny taniec kołysząc się w rytm
bębenków.
Druid skierował się twarzą w kierunku północnym, rozpostarłszy swoje ręce pokłonił się z
szacunkiem i zawołał
- Boże Ciemnej Strony naszego Życia, spójrz na to ciało człowieka, który oddał swoje życie
dla szczęścia całego świata. To on, Rudobrody, walczył dla zachowania człowieczeństwa
pomimo ataków Przeciwności Losu, i w walce tej został wzięty do innego świata. Ty jesteś
wszechmogący, ty jesteś łaskawy, i jeżeli zechcesz możesz go nam wrócić. Prosimy Cię o
niego.
63
Fingal schylił się i wziął garść ziemi. Ciało Rudobrodego jakby ożyło, odwracając się na
plecy. Druid szepnąwszy kilka słów których nikt nie zrozumiał położył ziemię na ciele
rycerza. Ziemia zaczęła błyszczeć i mienić się światłem, zielonym światłem. Światło to
zaczęło owijać ciało człowieka jak śmiertelny całun, i wnikać do środka. Ciało zaczęło się
zmieniać, Twarz znacznie odmłodniała, zginęły gdzieś wszystkie blizny i rany, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na ten widok obraz przerażenia odbił się na twarzach
Druid odwrócił się twarzą w kierunku zachodnim i znowu zaczął się modlić
- Boże Ciemnej Bramy – pozwól jemu przejść jeszcze raz przez twoje wrota do jasnej strony
życia i wdmuchnij wiatr oddechu życia w jego usta – skończywszy Fingal pochylił się nad
głową Rudobrodego, odchyliwszy ją delikatnie rozwarł jego usta i zaczął wdmuchiwać swój
oddech. Strumień oddechu, który połączył dwa ciała nagle zabarwił się na żółto i wyraźnie
zaczął wypełniać ciało rycerza. Jego pierś nagle podniosła się jakby w pełnym, głębokim
Fingal wyprostował się, na jego twarzy malował się wielki wysiłek. Spojrzał na Kiarę
siedzącą tuż obok, ta spojrzała swoimi błękitnymi oczami i delikatnie skinęła głową. Druid
- Boże Jasnej Strony Życia, pozwól jemu być na tym świecie i wypełnij jego żyły nową
krwią, tak jak woda wypełnia koryta i żyły ziemi – to mówiąc odwrócił się do Kiary, która
pochyliła się w jego kierunku i zamknęła powieki tak jakby na coś czekała. Fingal wziął do
ręki długi, bardzo ostry nóż bogato zdobiony magicznymi wzorami i symbolami, bogato
63
- wiem, nie myśl teraz o tym, rób co masz do zrobienia – odpowiedziała i jeszcze bardziej
pochyliła się w kierunku druida. Ten delikatnie podniósł jedną z łusek w miejscu gdzie szyja
łączyła się z potężnym ciałem Kiary, przyłożył tam nóż i mocno pchnął. Nóż przebił skórę i
wniknął w Ciało smoczycy. Ostrze zagłębiło się w jej sercu. Rubin na końcu rękojeści
zabłysnął jasnym błękitnym światłem. Potężna eksplozja niebieskiego jak woda światła
wstrząsnęła powietrzem. Słup wzbił się w niebo by z dużą siłą opaść prosto na ciało i
wypełnić je czerwienią i zgasło. Fingal wyciągnął nóż i przyłożył dłoń w miejsce rany
wypowiadając cicho słowa zaklęcia. Rana szybko się zasklepiła nie pozostawiając na
zewnątrz nawet śladu. Kiara powoli opadła na ziemię bardzo wyczerpana. Ciało Rudobrodego
- Boże Bramy Jasnej Strony Życia, to przez ciebie przychodzimy na ten świat, tu zaczyna się i
kończy święty krąg życia pozwól przejść jemu jeszcze raz. Nasze życie zaczyna się
Fingal gwałtownym ruchem wsunął dłonie w płomienie stosu ofiarnego. Jego twarz zaczęła
mienić się kolorami tęczy, zielonym, żółtym, niebieskim i w końcu czerwonym. Wielki ból
zaczął malować się na ustach wykrzywionych w grymasie rozpaczy. Chciał cofnąć dłonie,
Chciał się poddać, jednak dłonie dalej tkwiły w płomieniach aż do momentu kiedy zaczęła się
tworzyć wyraźna kula oddzielona od reszty. Przeniósł ją delikatnie nad ołtarzem i ułożył na
Ciele rycerza na wysokości serca. Czerwona kula pływała w powietrzu delikatnie się unosząc.
Druid wzniósł dłoń i energicznym ruchem wbił kulę w piersi Rudobrodego. Wszyscy
63
- Panie, myśmy uczynili wszystko co tylko mogliśmy aby przywrócić go do życia, Bez Ciebie
jednak nic nie może się wydarzyć, Ty jesteś początkiem i końcem, ty jesteś dniem i nocą,
radością i smutkiem, Ty jesteś Miłością. Jeżeli tylko zechcesz to ten dzielny rycerz znów
Niebo było czyste i spokojne aż do teraz. Nagle ciemne i ciężkie chmury przykryły ten
skrawek nieba w wielkim tempie że nastała ciemność. Zerwał się wielki cyklon którego
okiem było wnętrze kręgu. Wiatr wirował jak oszalały gdy nagle potężny biały piorun uderzył
w pierś rycerza i … wszystko ucichło. Słychać tylko było bębny bijące w rytm bijącego serca,
Kiara powoli otworzyła oczy. Słońce było już bardzo wysoko na błękitnym niebie. Dzień był
przepiękny, słoneczny, ciepły. Smoczyca ciągle leżała wewnątrz kamiennego kręgu, ale
nikogo więcej nie było przy niej, nawet Rudobrody zniknął. Powoli podniosła się, jeszcze
była bardzo słaba po utracie energii podczas ceremonii, i rozejrzała się dookoła. Z daleka, z
- w chacie Matko, przygotowuję rycerza do drogi, jest bardzo słaby ale żyje. Za chwilkę będę
- pośpiesz się, nie mamy za dużo czasu, nadchodzi mój czas – powiedziała smoczyca i znów
zapadła w półsen.
63
Wszyscy mieszkańcy osady i przybyli goście przyszli pożegnać pierwszego i
wielkiego szacunku wszyscy pozostali poza kręgiem, tylko Fingal i kapłanki które niosły
- Pozdrowienia Wielka Matko,, jak się czujesz? – pokłonił się Druid z szacunkiem
- jestem słaba i nie mamy za dużo czasu – opowiedziała kiara i spojrzała na Rudobrodego –
- Kiara – westchnął wojownik – więc żyjesz, stęskniłem się za tobą, byłem już za bramą gdy
- jeszcze masz czas na tamtą drogę, jeszcze trochę tego zycia przed tobą, gdy przyjdzie czas
Smoczyca leżała spokojnie gdy druidzi montowali na jej grzbiecie rodzaj małej platformy na
której położyli Rudobrodego. Fingal objął szyję Kiary i przytulił się, - wiesz jak bardzo cię
- wiem, ale nie martw się, zawsze będę z tobą odpowiedziała smoczyca. Druid trochę się
cofnął i smoczyca się podniosła. – trzymaj się rycerzu, wracamy – powiedziała, rozpędziła
się, parę razy dobiła się od ziemi i wzbiła się na swoich wielkich skrzydłach. Na ziemi
63
Zakończenie
Samotnia jak nigdy, była pełna. Ludzie, elfy, krasnale i wiele, wiele innych stworzeń
spotkało się w tym miejscu. Wszyscy się cieszyli ze zwycięstwa nad Przeciwnością Losu, lecz
- Słuchajcie przyjaciele, nie smućcie się, przecież on nie chciałby żebyśmy się smucili. Udało
nam się zrobić to razem, Razem pokonaliśmy Przeciwność Losu i jej wysłanników, a lekko
nie było. Sami musicie przyznać że ten skarb co dzięki niej zdobyliśmy jest dużo cenniejszy
od największych klejnotów świata. Nasza przyjaźń. Od niej tylko cenniejsza jest miłość –
podniósł swój róg z winem, potem odlawszy troszeczkę na ziemię wypił do dna. Wszyscy
Nagle drzwi się otwarły z wielkim trzaskiem i do Samotni wbiegł jeden z Elfów.
Kiara delikatnie, tak delikatnie jak tylko mogła wylądowała niedaleko Chaty. Wszyscy z
wielką radością ja przywitali i zobaczyli platformę. Znająca się Na Ziołach jak zwykle stała z
Allerbmu cała noc czuwała przy Rudobrodym, kiedy nad ranem jego oddech stał się równy,
otworzył oczy.
63
- Żyję czy umarłem?? Umarłem i żyję na nowo – pomyślał.
- Liberty, jesteś? – zawołał słabym głosem, z sąsiedniej komnaty przyszła Znająca się Na
- Cicho,, leż spokojnie jeszcze nie wydobrzałeś – powiedziała spokojnie – napij się
- uważajcie na niego, jest bardzo słaby – powiedziała Smoczyca i odeszła na bok trochę
odpocząć. Tak była zmęczona i osłabiona że nawet nie usłyszała jak Znająca się Na ziołach
podeszła do niej.
- a jak ty się czujesz? wszystko w porządku? - zapytała cicho. Kiara otworzyła oczy
- ja?- zapytała – gdybym Ci powiedziała że dobrze to bym skłamała ale tak już musi być,
Zycie za życie, krew za krew – Kiara spojrzała w niebo jakby na coś czekała – mój czas z
wami w tej postaci dobiegł końca, pożegnaj wszystkich ode mnie - rozpostarła skrzydła i
- nie martwcie się wrócę - powiedziała osłabionym głosem i znikła gdzieś wysoko na niebie
Rozpoczęło się przepiękne lato, takiego jakiego jeszcze nigdy nie było. Ziemia zaczęła
oddychać i żyć nowym życiem. Puszcza, która otaczała samotnię aż tętniła życiem.
Szczęście, które zapanowało na ziemi pod skrzydłami Kiary ogarniało pomału wszystkie jej
zakątki. Słonce przywróciło swój normalny bieg. Po nocy nastawał dzień, po burzy spokój,
63
Rudobrody doszedł do pełni sił pod czujnym okiem Znającej się na Ziołach, Kiara czerpała
siły z ich Miłości. Życie mijało spokojnym tempem, czas postępował naprzód. Podczas
swoich wypraw Rudobrody odkrył wyspę nikomu nie znaną, tak kolorową i piękną, że
postanowi tam wybudować swój dom,, nowy dom. Samotnię pozostawił Elfce. Lata mijały,
Liberty i Rudobrody czasami spotykali się i na skrzydłach Kiary, szczęśliwi, spędzali czas
razem ze skrzatami. Skrzaty wyrosły opuściły bezpieczne zakątki zamku zakładając własne
rodziny, Kirst znalazł piękną Elfkę, która obdarzyła go córką, której nadali imię Kiara A
Liberty i Rudobrody?? Żyją gdzieś na Pięknej Kolorowej wyspie Szczęścia, tylko nikt nie wie
63