Professional Documents
Culture Documents
Demony i Anioy
II wydanie mojej ksiki pod tytuem Ach, my! Piknie szaleni, teraz pod
zmienionym tytuem: Demony i Anioy, miniatury proz..
motto:
Wyprowadziabym si z siebie
i zamieszkaa na uboczu,
M I N I A T U R A Z 1976 ROKU
O PSYC H IATRAC H
WSPCZENI BOGOWIE
M O D L I T W A D O W. S A L E Z E G O
H YD E PAR K
ANOMALIA
O DEPRESJI
DEPRESJA
Jak uspokoi ten uporczywy kierunek myli, ktry lgnie do ziemi, wtuli
pragnie ciao w spokj i chd gleby Uciekaj, uciekaj, zapie ci za nogi
powj, oplcze stopy czepliwy perz, padniesz na twarz w zielono, w
zielono woni, zapachnie robaczywie i mdlco, powierzchnia ziemi niesie mnie
umar ze miertelnego strachu Czy to ju koniec ? C prostszego od
mierci, c pewniejszego od mierci ?, jej zwiastunem choroby i uciekajcy za
nami czas, jego oddech za naszymi plecami, dotyka nas delikatnie jego zimna
kocista rka i popycha w ten d Depresja zatruwa mi ycie, nie ustpuje,
zadrcza
WIZJA DEPRESYJNA
NIE O TO CHODZI
PACZ DO LUSTRA
KOLOKWIALNIE
ANIOY
Klosza jasny owal u sufitu, kula wiata rozprasza mrok, rozcieram lepk
sadz nocy, ona powieki skleja, na prno, na prno ! Pisz, co widz:
czarne anioy wyobrani od ciany do ciany, ciasno im dla skrzyde, ale
fruwaj. Dniami lataj biae, nocami czarne. Bo tak robi anioy wyobrani
wszystkie. Rozmawiam z nimi, z czarnymi i biaymi pospou, nie ma zgody z
negatywem, przekonany, e zna mnie lepiej ni ten pierzasty biaas, myli, e
nie bez powodu. Nie widziaam nigdy szarego anioa. Bo podwiadomo si
broni, wybucha snami, psenne godziny poranne, przepastne gbie nocy,
nage zrywy czarnoskrzyde na oczach, nieledwie czucie powiewu pir
anielskich, ach te natrtne trzepoty, przestacie ju mwi przestacie ju
prosz przestacie ju krzycz. Tak bardzo ju chce mi si spa, dobranoc !
POWIASTKA
WYOBRANIA
TAKA N I E D Z I E LA
O ma smutna, zimna ju, szklanko herbaty ! Nie ogrzeje serca ani doni,
ju ostyga, ju oziba, ju lodowata u ust. A bya tak niedawno nadziej
ciepa i tego, co si wielokrotnie powtarza: rytuaem dnia. O ma herbato
zielona z jaminem, bez braterstwa z cukiernic, obowizkowo gorzka, tak jak
pocztek tej wrzeniowej niedzieli, gdy zimno, gdy pusto i gdy smutek smdzi
po ktach. Ganiaj si po pustych pokojach szczebiotki, czyli me myli,
witeczne dzisiaj, niedzielne, zamiarujce kierowa si ku niebu. A niebo to
jak herbata na stole zimne. Wszystko zimne, cho przebstwione
natchnieniem uroczystym i wzniosym jak modlitwa, ktra jest patrzeniem
niewidzialnym. Czemu, ach czemu nie dane jest ujrze tego, co poza tym, co
widziane naocznie, ujrze fatamorgan Stwrcy wszelkiej piknoci. Na
pustyni niedzielnych postanowie cikie wielbdy godzin w drodze do wody
ycia Nastawi na gaz czajnik z gwizdkiem, piasek pijanych chwil
niedospanych w oczach, w oczach, przecie jeszcze niezasane ko i sen
nie cakiem odeszy uchylonym oknem, oknem, ktrym do rodka rzeko i
czar, i czar, wyobrania zapala gwiazdy na wyczyszczonym czajniku
przeganiam domnieman schizofreni, cierk j jak natrtn much, a kysz !
Tu dzi zakrluje rado z niczego !
NIENORMALNA
O TEJ W LUSTRZE
PRZEDE MN DROGA
NAS Z E R E LAC J E
STYGMA
Chc anioami widzie nas, nas: pacjentki, pacjentw, bez wad, bez
saboci, nawet bez niewygodnych czemu naszych zalet to warunki
akceptowania nas. Jestem zmczona anielskoci, dusz w sobie emocje i
rozdranienia i nie mam do tego prawa, jak zreszt do wszystkiego. Znowu
mnie zamkn ? To prawdopodobne. Jestem stamszona, jestem ju bardzo
zmczona anielskoci, a chciaabym by normalnym czowiekiem ! To
wykluczone ! Rety, niech mi wreszcie kto odklei te anielskie skrzyda, na
ziemi, tu, w tym wiecie nieprzydatne mi przecie do niczego Nie
wytrzymam !
S E N I O R W PAR K U
REFLEKSYJNIE
KADY TO WIE
Jak pozosta sob ? Autentyzm jest podejrzany, podlega medycznej
klasyfikacji, zdaniem psychiatrw wymaga nawet farmakologii. Gdzie w tym
rozwj czowieka ? Za niezaleno, szukanie prawdy w pozornym, inne
spojrzenie paci si drogo. Kady to wie. I jak ognia boi si, panicznie boi
si wyama unifikujc si z tym, co powszechne, pospolite i statystyczne.
Wyrnia si to niebezpieczne. Albinosa wrbla zadziobuj szare wrble,
zadziobuj rann kur wszystkie zdrowe kury. Natura jest bezlitosna, jeszcze
w nas nieuczowieczona.
C Y N I C Z N I E, P R Z E L O T E M
IMAGINACJA
Introwertywny tu kciku, nad ktrym kopua cian, nocny norku, ty moim
alter ego jeste o zatartych konturach realnoci, z zaoenia wspobecny,
podzielajcy moje widzenie wiata, jedyny wiadku tylu chybionych tekstw
mych, wiele ich, wiele ich Imaginacja to, wiem, twoje kroki po domu,
biegn skrajem psnu w ktrym lec ptaki i trzepocz dobre anioy,
zagszczone znaczenia zwielokrotnie obrazw tych nicych si, gdy ty,
niepomny na niepokj mj rozsadzajcy ciany mego pokoju przychodzisz
zaraz napisz kolejny, chyba dobry mikry tekst, wiele ich, ach wiele ich
JEST SUPER
T E N N A S T R J TU, T E R A Z
Zegar mj nie ustaje, jeszcze nie, bo czas nie dotyka przecie nigdy
rzeczy ju przesdzonych z gry, ukryte skojarzenia przechytrzy chc sowo,
rozmy znaczenia, wic nie powiem wiele A muzyka wibruje ze starych
magnetofonowych kaset, ile ju tak gra godzin ?, dni ? Wycignita le na
kanapie. Klamka ma chodu wiele, ale ciepa jest wpotwarta szuflada, z
zakamarkw sypie stare fotografie i zamazane pismem kartki, wo starego
papieru rozsiewa. Wszystko jest poezja Stachura. Szept mj do urojonego
przyjaciela: wyni ci dzisiaj, hej ty, zakluczonego kiedy jak ja bez skargi,
moim alter ego jeste. Cigy ruch. To przelot umarego czasu, ktry zawsze
pdzi za szybko, zbyt szybko, stanowczo za szybko nie przewidujc kraksy,
niczego. Czemu, ach czemu pilnuj mnie teraz tak skutecznie chaotyczne
niewerbalne nitki uczu pozornie nike wizy. Lecz nie powiem wiele
Ksiyce zaglday oknem. Rzziy dawniej i teraz moje wewntrzne sowotoki,
pijane monologi z ktrymi lulaa mnie noc. Skrzy si ostro wiato gwiazd
pomocne, twarz Ksiyca straszliwie niespokojna, to wszystko ju byo i bdzie
nie pimy, papierowe ycie nas wszystkich domniemanie chorych poetw
sowa rozsawi !
M I N IAT U RA B E Z TYTU U
Z rana, tu, ponad rozlegym polem smuy si jak rwana wata biay
opar mgy, ale rozproszy si szybko odsaniajc lady kuropatw pord
wysokich badyli traw w bieli niegu. Ta zima gra, to widz oknem suchajc
Vivaldiego ze starego magnetofonu. Zima. Vivaldi za mocno to czu, chc
skupienia i ciszy, odwracam si wic od zaokiennej zimy i ciszam Vivaldiego.
Zima przyspiesza, pcha si ju marzec, a jeli marzec to wytskniona wiosna
ju bardzo blisko. Zdrowia i wiosny cudnej ycz kademu najbardziej. Duo
pi. Dobrze wiem, e trac cenny czas na bezowocne sny, ktrych nie
pamitam nigdy dokadnie i nigdy do koca. ni miasta, ktrych nigdy nie
widziaam, krte uliczki, mury domw, liczne drzwi i przechodzenie przez
ciany, klucze, szczkajce pki kluczy, dugie korytarze psychiatrykw, na ich
kocu dziwne kolczaste okna do niczego niepodobne, a dalej pacjenci na
biaych kach, wok nich wszdzie rozsypane psychotropy, ktre chorzy
wpychaj sobie do ust jak cukierki. Cho natam uwag, nie potrafi tej
sytuacji zrozumie, uciekam z krzykiem w jakie rozsuwane drzwi, z krzykiem,
ktry zaklinowa mi si na poziomie krtani, lec w pustk A co dalej ? Dalej
sen si urywa. Chyba tylko nigdy nie nia mi si muzyka. Vivaldi jest
przynajmniej dzi realny, niech jeszcze pogra troch, przejmujco i wizjonersko,
zanim wyjd z domu powczy si po miecie Radom. To miasto nie ze
snu ? Moe z takiego, ktrego nie pamitam
MOTYWACJA
DO SKLEPU PO CHLEB
TRZODA LUDZKA
SZARE KOMRKI
JESTEM MIECIEM
UCIECZKA
Znowu pada. To jedyne wydarzenie kilku ostatnich dni. Tak lubi, ach
jak lubi przeczyste jesienne powietrze przesiane kropelkami deszczu,
przesycone oywczym tlenem, jesienne powietrze cierpkie jak pigwa. Czy lubi
co jeszcze ? O tak, mog wyzna: lalki, ksiki, swoje intro, czyli sw
introwertywn samotno, a take swe nieliczne zawone luzackie przyjanie,
ktre tak zmienne i nietrwae, i jako ten piach przesiewany w palcach w
dziecinnej niegdy piaskownicy, sypki piach, ma on teraz ksztat przyduszanego
sypicego si czasu klepsydry, ziarenko piachu za ziarenkiem wskim
przesmykiem. Gra piachu, morze wody. To nie to samo, to podobne.
Skamieliny, szybki nurt, czyste, wybijajce z ziemi imaginacyjne rda pene
pluskajcych ryb, ktre chciayby mwi. To przecie niemoliwe. To
absurdalne: na chwil jestem pstrgiem, ktry co powie. Nie musi. Nawet nie
wie, czy tego chce niewtpliwie. Polubi wieczne milczenie. To nie ma
znaczenia, dla nikogo. To wszystko si kiedy musi zmieni u kresu czasw,
jak wieczny obrt rzeczy, nagle domniemany Stwrca odwrci klepsydr i
wszystko si zacznie od pocztku. Ale nigdy ju nie bdzie takie samo.
Przeczucia jak tchnienie wiecznoci. Nie mwi nic, przeistoczona i apica
powietrze jak wod, ach daremnie, to nie mj ywio. Dusz si. Dusz si
ju tak dugo. Umieranie ryb to agonia bezgona i taka cicha, e syszalna
tylko wspczujcym uchem Stwrcy wszelakich dziwolgw, takich jak na
przykad niekomunikatywne ryby. Nie one jedne. Nie mwi szare kamienie ani
wszelakie delikatne kwiaty, a moe mowa ich to inny wymiar rzeczy, mowa,
ktr kiedy poznamy i zrozumiemy ( wieczny bl milczenia ). Stworzyciel tego
wiata by moe wie, co robi, czarujc niewyartykuowanym kolorem, wymow
barw dla oczu i bezlikiem ksztatw ycia, form nieskoczenie nieskoczonych.
Przez moment byam pstrgiem, czuam jak pstrg to taka bajka wyobrani,
kafkowski syndrom przemiany, taki wanie, bo lubi wod To znamienne.
( Pada nie przestaje, otwieram szeroko okno wycigajc przed siebie obie
rce ).
BAJ KA D LA D Z I E C I
Tyle lat, ach tyle lat byam lepym kretem w swojej jamce skrytym, a
pewnego dnia przejrza kret na oczy, cud to czy co, niewane. Czy ycie teraz
jego bezpieczniejsze w polu ? Wyszed kret ze skrytki i patrza zdumiony: stoi
krl, krlowa, niepodobni do kretw, bo on nie by z tej gry, nie rozumia
wiata. Przejrza. Tak obdarowany chodzi tu i tam, a byo to pole szachowe.
Co to za figura ? pytano, po cichu szeptano: - Co si tutaj dzieje ? A kret w
swym sposobem wydry w polu nor, w ktr powpaday wszystkie
szachowe figury, no i nierozstrzygnita gra, tak si porobio. I tak wanie
bywa da kretowi oczy to wywrci wszystko do gry nogami, namiesza
niemao, wiadomo, jak to dziw natury. On nie by z tej gry.
O T Y M, C O N I E U N I K N I O N E
ZIELONO MI
W DZIE KOBIET
FOKA I WIELORYB
S PALO N E Z E S ZYTY
(miniatura nostalgiczna)
Mylenie sowami, ktre ukadaj si same gotowe w gowie caoci
tekstu do zapisania, nazywanie mylami rzeczywistoci i imaginacji
kolokwialnym jzykiem maksymalnego uproszczenia, najprostsz syntez
analitycznych kontekstw zbyt rozbudowanych na pocztku w chaotycznej
najpierw magmie wewntrznego wgldu w podniesiony temat, ktry chodzi po
gowie domagajc si uzewntrznienia na pimie koniecznie. Zeszyty, ktre to
mieciy w poodze umary nie do odtworzenia, umara z nimi czstka mnie:
miniatury proz, wspomnienia, opowiadania, wiersze, rysunki. le si stao, ju
nie cofn czasu i tej jednej chwili ( Cofnita do rodka musz znale sowa
na ten wiat, ktry znam tylko ja, jak dotd te usiowania zawiody, jedna
chwila szalestwa, ale zaczn od pocztku, ale zaczn jeszcze raz bd go
dry, bo w nim rzeczy niesychane. ).
M I N IAT U RA O W S ZYST K I M
M I N IAT U RA C HYB I O NA
NIE POWINNY
Na parapecie w pokoju mym wty kwiat, mj ulubiony, w biaej banalnej
donicy obok pysznego rozrosego baobabu ( tak go nazw tu ). Subtelne
uczucia ywi do kwiatw, ktre yj, cho nie powinny, wbrew wszystkiemu,
a moe na przekr, wycigaj gwki do wiata, by si pawi, pawi w
cieple, by y. Nie powinny. Nagiabym tor soca ku oknu takiemu i
rozsunabym ponure chmury gotowe urga, urga yciu, ktre zbiera siy,
ktre si w sobie umacnia i boli. Przysic mog, e kwiat mwi, jzykiem
ktrego nie ma, ktry wymyl moe, ktry odkryj, a ktry zna, kto pisze, kto
pisze, gdy pi i kwiaty i ludzie. / Chc napisa o ry. Ro pewnych
waciwoci na oznaczenie suysz, symbolu wiecznie ywy jak wieo
dziewczyny. Ra czasami widnie, caa w rosie niekiedy, bywa w pkach
wielu, niepowtarzalny zapach jej, specjalna w ksztacie, te niepowtarzalnym,
znanym w przyrodzie i powielanym w odmianach rozmaitych. O ry zamarzy
modej ogrodnik kwiatw kady, o przejrzaej plastyk artysta na suchy bukiet
do ikebany swych wspomnie.
O STARYC H K O B I ETAC H
W KOBIERZYNIE
JESIE YCIA
ZAPEWNE - JEST BG
A C H, W I O S N A J A K I L U Z J A
Spkane usta tego lata, szybkie byski, ten skwar jak gorczka.
Wilgotne kolorowe sukienki k tu, za cian blokowiska w stumionym haasie
miasteczka mego - Wierzbica. Wskie trawy u stp, ranne, ale jednak
bezrose, bezcieniste, bezwiedne. Nie chc kwiatw urwanych, ani kamieni
niczyich, tdy pjd, suncym cieniem, ladami drzew, one stoj na horyzoncie
falujc, samotne, wyniose. Nie dla mnie przyjanie przelotne, omin bliskie
zaczepne topole, odnajd wyimaginowane obrazy z realnych snw umysu
rozproszonych w pamici. ( Wtedy podchodzi do mnie milczc krzywy
skrzywdzony umiech szpitalnych wspomnie ). Nie chc, nie dla mnie w
oknach kraty chc przestrzeni otwartej szerokiej, kwiatw zawsze ywych,
chc woni ki i soca tego lata o spkanych niewysowionych ustach
ukrytego milczenia. / Mino szybko lato, patrz oknem dugo, niebieska kreska
horyzontu ugina si pod ciarem szarego nieba, pistki chmur prostuj palce
bezadne i zmienne jak chmurzaste ameby, dziwnym wiatem w tej godzinie
zatopione drzewa, odrealnione przed zmierzchem wnikaj w sny. Mino
kolejne lato, na niegu wykwitaj wyimaginowane kwiaty wspomnie, ich
domniemane patki po zapachy w mgiek lat. I pami si staje jak
stubarwny przebinieg muskany opuszkiem czasu, wymylonym jakby, bo
przeszym, a jednak namacalne kolory brocz Znw czekam lata, znw, chc
wczgi w letni dzie porankiem, za blokowiskiem miasteczka mego. Ach,
wydoby, wykrzesa bysk pikna, choby z przydronego kamienia, nawet z
niemdrej zy nieuniknionej, z natoku wtedy niepotrzebnych sw, a dalej: ze
zmieniajcych si pr roku, z pogmatwanych dni paskiej codziennoci, a
choby i z domniemanej diagnozy - z pesymizmu serca najtrudniej..
KRUCHE MAKIJAE
Mgnieniem nasze dni, rok w rok inne licie na tym samym drzewie,
obumary i zbutwiay te, co przed nimi byy. Czas dotyka i nas, siwy mrz
bywa w listopadzie ju, a wtedy lustra kau kruche s jak makijae
wszystkich starych dziewczt, ich pustynny puder niczym piasek drani oczy
wichrem czasu bez oaz wytchnienia na wdrwce ycia. za to naga twarz,
nie zaneguje historii swej, tosamo, zniknie krucha jak jeden li, jak
poamany li jeden, zniknie, zwidnie, przeminie, przeminie..
K R TK I T E K S T NA S W J TE MAT
MATKA
TWAR Z N I E J E D N O LI TA
B E Z RATU N K U
Oczy tej maej jak dwa bkity, myli tej maej biae zeszyty tak
piewa w piosence Magda Umer. Przypomina mi to, e pilnie potrzebuj
kolejnego zeszytu dla swych zapiskw, notatek, jakiego kawaka papieru,
kartki, karteluszka, czegokolwiek, na czym dao by si pisa. Wic do sklepu
wyj musz po zeszyt i kart do telefonu, bo jest mi niezbdna. Wiem, e
znowu mnie zobacz i znowu to ich zaniepokoi. Ludzi upaja kontrolowanie
innych. Zawsze wtedy znajdzie si kto nadgorliwy, kto, kto poczuje si
gboko zobowizany, by da zna komu gdzie i interweniowa. Tylko
dlatego, e mnie akurat widzi. Tak mamy my wszyscy po przebyciu domu
wariatw, my zza muru domu wariatw negatywnie naznaczeni przez
bezmylnych psychiatrw co nam robi, do jakiego wracamy ycia i po co ?
Pytania w pustk.
E C H, W I E C I E T Y
M I N IAT U RA NATC H N I O NA
Moja matka nigdy nie zakada rkawiczek, nawet w tgie mrozy, bo
mwi, e rce nigdy jej nie marzn. Zawsze ciepe rce matki, ktrej podobno
si potrzebuje przez cae ycie. Matka nieustannie w ruchu, czasem siada w
fotelu, przesuwa paciorki raca, Wierzbica, fotel stoi naprzeciw figury
Madonny z Dziecitkiem, ta na pce tandetnego regau, przeliczna figurka od
ssiadki, ktra przychodzi do matki co jaki czas. Matka jeszcze taka moda,
a ma ju ponad siedemdziesit lat. Gdy miaa wicej si zagniataa ciasto
drodowe, pachniao wtedy w domu pieczonym ciastem drodowym, ktre
zawsze si lekko przypalao i pkao w trakcie pieczenia. Trzeba okno
uchyli, to wywieje. - mwia. / Moje ycie. Moja matka jest niewiadoma tego,
co mi zrobia, i wiem, e w tej niewiadomoci umrze.
PORD NICH
LA LA LA LA LA
SPOTKANIE Z WYDAWC
Z A K O C Z E N I E