You are on page 1of 15

NIEZWYKŁA HISTORIA „CECH NABYTYCH”

czyli jak duch Lamarcka straszy Korporację Bezmyślicieli


Nauki (KBN)

dr Marek Głogoczowski

„Cechy nabyte się dziedziczą, a narządy nieużywane


znikają” twierdził na przełomie XVIII i XIX wieku Lamarck. (...)
Na teorię Lamarcka próbowano szukać bardziej
przekonywujących argumentów (niż długa szyja żyrafy
odżywiającej się liśćmi drzew). Ucinano na przykład myszom
ogony. Następne pokolenia wciąż rodziły się jednak z ogonami.
Nie znaleziono więc dowodu na to, że rozumowanie Lamarcka
jest słuszne.
– Z tekstu uzupełniającego do artykułu
Jolanty Chyłkiewicz „Genetyczne archiwum X”,
Newsweek Polska, nr. 40/2008.

Słowo wstępne
Poniższy tekst został napisany, w języku francuskim, pod
koniec roku 1979, czyli blisko trzydzieści lat temu. Było to w
okresie, gdy autor przebywał w Paryżu na stypendium w
zakresie nauk o bio-ewolucji, u sławnego francuskiego zoologa,
paleontologa oraz zaangażowanego społecznie pisarza Pierre-Paula
Grassé, w prowadzonym przezeń Laboratoire d’évolution des êtres
organisés przy Uniwersytecie Paris VII. Choć ten tekst wzbudził
zainteresowanie środowisk naukowych we Francji (m. innymi
Francisa Jacoba, laureata Nagrody Nobla wraz z Jacquesem Monodem w
1965), to jednak nie został on podówczas nigdzie opublikowany.
Ponieważ wskutek „zmowy milczenia” środowisk ambitnych
genetyków, podstawy fizjologiczne reakcji przystosowawczej
organizmów, na nieustanne agresje ze strony ich środowiska,
pozostają wciąż zapoznane (patrz powyższa opinia z „Newsweek
Polska” z października 2008), więc autor, korzystając z „wolnych
chwil” związanych z jego nowym statusem emerytowanego
akademickiego wykładowcy filozofii, postanowił powrócić do
„ciemnych spraw nauk o życiu”, którymi się zajmował w
Szwajcarii oraz we Francji, a następnie i w Polsce, przed 15 – 35
laty.

Czego Korporacja Bezmyślicieli Nauki (KBN) nie chce


wiedzieć

1
Gdy porównamy rezultaty licznych doświadczeń
wykonanych przez oftalmologów, które wskazują że młode
zwierzęta potrzebują stymulacji światłem aby móc rozwinąć swe
organa wzroku, ze znanym zjawiskiem dziedzicznej atrofii
wzroku u zwierząt jaskiniowych, to wydaje się nam być
naturalnym wytłumaczenie tego drugiego faktu poprzez
dziedziczne utrwalenie się zjawiska pierwszego.

Jakież było moje zdumienie gdy odkryłem, że takie


powiązanie przyczynowe jest kategorycznie negowane przez
współczesne nauki o życiu: żadna tendencja do hipertrofii
względnie atrofii cech fenoptypowych (widocznych w czasie
życia organizmu) nie może być przekazana następnym
pokoleniom. Będąc już od dwóch pokoleń wychowywanym w
środowisku naukowym, nie potrafiłem się powstrzymać od
sformułowania idei „à priori”: mianowicie że uczeni, aby
udokumentować tę teorię, na pewno obcinali kotom ogony!
Dopiero później, dzięki badaniom historycznym mogłem
stwierdzić, że w istocie, nie tylko ogony obcięte blisko tysiącu
myszy posłużyły jako decydujący dowód tej najbardziej
podstawowej teorii nauk o życiu, ale także, że te ogony są wciąż
j e d y n y m dowodem tej teorii ważności.

Kilka faktów historycznych

Jak wiadomo z historii, wszystkie kłopoty ze zrozumieniem


biologii zaczynają się wraz z testamentem tej nauki ojca,
Kawalera (Chevalier) Jean Baptiste de Lamarck. (Lamarck, równocześnie
z Trevirianusem w Niemczech, na początku XIX wieku utworzył
słowo „biologia” i podyktował część swoich dzieł jako
testament). Uczulony przez „aferę obciętych ogonków” na
próżno szukałem historii dziedziczenia amputacji w jego dwu
tomowej „Filozofii zoologicznej” [1], opublikowanej po raz pierwszy
w 1809 roku. Tylko w jednym jej miejscu Lamarck cytuje
przypadek jakiejś osoby, która od dłuższego czasu miała
amputowaną nogę, a która mimo to odczuwała bóle
reumatyczne w tej, nie istniejącej już, kończynie.

Lamarck jest bez wątpienia ojcem wyrażenia


„dziedziczność cech nabytych” (str. 259 w [ ]):
1

„Każda zmiana, nabyta przez organ wskutek zwyczaju jego

2
używania wystarczającego do jej spowodowania, zachowuje się
następnie w kolejnym pokoleniu, o ile jest ona wspólna dla
osobników, które przy zapłodnieniu biorą współudział w
reprodukcji ich gatunku. W końcu ta zmiana się rozprzestrzenia
i przechodzi do wszystkich osobników poddanych tym samym
warunkom zewnętrznym i wobec tego nie potrzebujących
nabywać jej drogą, poprzez którą została ona w rzeczywistości
stworzona.”

Ten cytat wskazuje nam, że Lamarck wyobrażał sobie


reprodukcję płciową raczej jako rodzaj „towarzyskiej konkurencji”
(„concurrent ensemble”), niż jako wewnątrzgatunkową, bezwzględną
walkę o proliferację własnych genów – jak to sobie dziś
wyobrażają neodarwiniści. Lamarkcowski schemat
dziedzicznego utrwalania się cech nabytych jest nieco złożony,
ale nie za bardzo. Jego przeciwnicy, zarówno Weismmann ([2] str.
413) jak i Jacob ([3] str. 166) streszczają go bezbłędnie:
Zmiana warunków otoczenia → zmiana zwyczajów →
używanie bądź nie używanie pewnych organów → ich
hipertrofia bądź atrofia → (po wielu pokoleniach) →
utrwalenie się dziedziczne tych cech nabytych w formie
hipertrofii bądź atrofii. (→ oznacza „powoduje”)

„Niezwykła historia” przyłączenia okaleczeń i amputacji do


wyrażenia „cechy nabyte” nie zaczyna się z Lamarckiem, ale
z... Darwinem. W rozdziale zatytułowanym „Dziedziczność” swej
książki „Zmienność zwierząt i roślin pod wpływem ich
udomowienia” [4] Karol Darwin wyraża taki oto pogląd (str. 23-
24, t. II):
„Jeśli chodzi o fakty związane z dziedziczeniem okaleczeń,
bądź zmian spowodowanych przez chorobę, to jest trudno
wyciągnąć wnioski, które byłyby pewnymi. W niektórych
przypadkach okaleczenia były praktykowane przez wielką liczbę
pokoleń bez żadnego rezultatu dziedzicznego. (...) Jednakże dr.
P. Lucas, opierając się na autorytatywnych źródłach, zebrał tak
długą listę dziedzicznych uszkodzeń, że trudno jest nie dopuścić
możliwości ich istnienia. Tak więc pewna krowa utraciwszy
jeden z rogów ... (...)
W sumie, nie możemy całkowicie wykluczyć, że efekty
okaleczeń bądź amputacji mogą być czasami dziedziczne, a
przyszłym rozdziale zobaczymy, że te, które wynikły z długiego
używania bądź braku użycia pewnych części ciała są

3
niewątpliwie dziedziczne,”

Trzeba podkreślić, że rozważania Darwina na temat


dziedziczności okaleczeń i amputacji są zupełnie marginesowe:
zaledwie dwie strony i trzy referencje, z których tylko jedna jest
oceniona jako „wiarygodna” i później potwierdzona w literaturze
(doświadczenie Browna-Sequarda, Weismann [2], str. 356-360).

Wahania Darwina jeśli chodzi o możliwość dziedziczenia


okaleczeń zostały w pełni wykorzystane, pod koniec wieku XIX,
przez Augusta Weismanna jako uzasadnienie jego idei całkowitego
włączenia okaleczeń do kategorii „cech nabytych” (str. 414):
„Karol Darwin nie przejął zasady Lamarcka bez jej
dogłębnego przeegzaminowania: chciał widzieć poprzez fakty,
które miał przed oczyma, czy zmiany, które ćwiczenie
wprowadza do życia jednostek, mogą się rzeczywiście przenosić
na potomstwo. W szczególności rozmaite dane na temat
postulowanego dziedziczenia okaleczeń wydały mu się, jeśli już
nie potwierdzać wprost to zjawisko, to co najmniej czynić je
bardziej prawdopodobnym – i doszedł do wniosku, że nie mamy
przyczyn by kontestować dziedziczność cech nabytych. Z tej to
przyczyny, obok naturalnej selekcji, używanie i nie używanie
organów gra u niego ważną rolę jako czynnik transformujący.”

Na stronie 417 Weismann tłumaczy dlaczego to dołączenie


okaleczeń do „cech nabytych” jest możliwe:
„Nie można wątpić, że okaleczenia są cechami nabytymi.
nie są one zawarte w komórkach rozrodczych; są to proste
reakcje ciała na wpływy (agresje) zewnętrzne; są to cechy
czysto somatogenne* (*somatogenne, to znaczy pochodzące od
ciała).”

Z tego rozumowania możemy wywnioskować, że


okaleczenia, jako cechy somatogenne, pochodzą od ciała... czyli
w doświadczeniach Weismanna myszy, z konieczności, same
sobie obcinały ogony!

Francuski popularyzator osiągnięć biologii w połowie wieku


XX, Jean Rostand [5] składa hołd tej jasności wyrażania się
Weismanna (str. 50):
„Jeśli chodzi o rozważania teoretyczne, które on rozwija
przy tej okazji, to posiadają one taką głębię i jakość analityczną,

4
że można je cytować i dzisiaj, nic w nich nie zmieniając.
Weismann nie jest człowiekiem zwykłym się zadawalać
słownymi tłumaczeniami i rozważaniami w stylu Spencera;
rozumuje on jak człowiek nauki, który wie o czym mówi i zwraca
uwagę by stawiać kropki nad i.”

Wiele fragmentów książki Weismanna wskazuje wyraźnie,


że nie robi on różnicy między hipertrofią bądź atrofią i
amputacją bądź innym okaleczeniem (na przykład, na stronach
382 czy 414-422). Na stronie 417 pisze on:
„Wystarczy się powołać na wypadek okaleczeń jako na
fakty zdolne udowodnić bezpośrednio rzeczywistość
przekazywania właściwości nabytych: nie posiadamy bowiem
obserwacji dotyczących dziedziczenia funkcjonalnej hipertrofii
czy atrofii i nie należy oczekiwać w przyszłości by się je
znalazło, jako że ta domena jest zaledwie dostępna dla
doświadczenia. Hipoteza, że te cechy nabyte mogą być
przekazywane, nie ma więc żadnego bezpośredniego poparcia
za wyjątkiem dziedziczenia okaleczeń.
Jeżeli te okaleczenia byłyby rzeczywiście przekazywane,
bądź gdyby one mogły być przekazywane w niektórych tylko
wypadkach, to byłby poważny argument świadczący na korzyść
teorii Lamarcka i w tym przypadku dziedziczenie funkcjonalnej
hipertrofii względnie atrofii stałoby się bardziej prawdopodobne.
Taka argumentacja zezwoli więc, aby w końcu sprawdzić czy
okaleczenia mogą być przekazywane czy też nie.”

Rozumowanie Weismanna i włączenie przez niego


okaleczeń do utworzonego przez Lamarcka pojęcia „cechy
nabyte”, zostało szybko zasymilowane przez innych uczonych i
są to idee, które są jak najpoważniej traktowane przez
współczesny świat nauki. Wystarczy tylko zacytować autorów
używających języka francuskiego:

Jean Rostand w książce „U źródeł biologii” [5] na stronie 25 pisze:


„Większość transformistów tej epoki, będąc mniej lub
więcej przesiąknięta lamarkizmem, kontynuuje przypisywać
wartość klasycznym argumentom na korzyść dziedziczenia cech
nabytych: delikatne ręce u potomstwa intelektualistów,
organiczne modyfikacje ras pod wpływem środowiska, instynkt
psa myśliwskiego i tak dalej. Przytaczane jest mnóstwo
anegdot: pewna kobyła dotknięta bielmem wydała źrebaka z

5
uszkodzonym okiem, jakaś kotka z rozgniecionym ogonem
zrodziła potomstwo bez ogonów; (...) Przez praktykę dojenia,
wymiona u krowy rozwijają się z pokolenia na pokolenie.
Zwyczaj ucinania ogona u psów zaprzęgowych był przyczyną,
że na Kamczatce szczenięta rodzą się z bardzo małym
ogonkiem.”

Franciszek Jacob w „Logice istot żywych” [3] na str. 236:


„Już w starożytności, czy to było u Egipcjan, Hebrajczyków
czy Greków, wszystkie teksty były nasycone historiami, w
których dzieci kontynuują rezultat wypadków, jakie przydarzyły
się ich rodzicom. To ten rodzaj relacji usystematyzował Lamarck
by zrobić z niego mechanizm transformacji lokalnych, ten zbieg
okoliczności, przez który organizm staje się zdolnym do swego
ścisłego przystosowania się do środowiska. Dziedziczność cech
nabytych ma wspólne cechy z całą serią przesądów.”

Na podstawie tych danych możemy odtworzyć taki oto


obraz zmian historycznych (fig. 1)

Fig. 1. Stopień wcielenia okaleczeń w określenie „cechy nabyte”

% wcielenia okaleczeń „Nature”


100% Rostand Jacob Chylkiew.
Weismann

Lamarck Darwin
0%
1809 1858 1898 1958 1970 1982 2008

Kończąc to wprowadzenie historyczne należy jeszcze raz


podkreślić, że kiedy neodarwiniści nas zapewniają (Jacob [3] na
str. 236-237), iż „bardziej niż wszystko inne, przekazywanie
cech nabytych oparło się doświadczeniu”, to nie powołują się
oni na setki doświadczeń z hodowlą zwierząt i roślin w
zmodyfikowanych warunkach egzystencji (jak jakaś osoba
naiwna mogłaby sobie to wyobrażać), ale... powołują się oni na
doświadczenia wykazujące nie dziedziczność okaleczeń. (P.S.
2008. Ortodoksyjni Żydzi, a także muzułmanie oraz Amerykanie,
tę wiedzę o nie dziedziczności okaleczeń mają „zakarbowaną”
na całe swe życie w postaci systematycznie amputowanego
napletka, w przypadku tych pierwszych tzw. ‘obrzezka’

6
praktykowana jest od ponad trzech tysięcy lat, czyli od 150
pokoleń, bez jakiegokolwiek dziedzicznego skutku!)

Różnica między adaptacją a okaleczeniem

Ta różnica jest ewidentna dla kogoś spostrzegawczego, ale


teksty neodarwinistów wskazują, że oni jej nie zauważają. Aby
zademonstrować tę różnicę użyjmy schematu „czarnej
skrzynki”, który reprezentować będzie reakcje jakiegoś
organizmu (względnie jakiegokolwiek innego systemu
cybernetycznego):

Fig. 2 Schemat reakcji organizmu na bodźce zewnętrzne

Bodziec Efekt Wewnętrzna reakcja Efekt wtórny


zewnętrzny bezpośredn organizmu (adaptacja)
→ i
→ CZARNA

SYGNAŁ SKRZYNKA WYJŚCIE
WEJŚCIE

Przykład banalny:
hipertrofia
tarcie o → otarcie skóry → ----- ? ----- → (wzmocnienie)
skórę skóry
Doświadczenie Weismanna:
okaleczenie okaleczenie okaleczenie
(amputacja)
→ (amputacja)
→ ----- ? ----- → (amputacja)
↑ ↑
„Cechy nabyte” „Cechy nabyte”
Weismanna Lamarcka
↑ ↑ ↑
I. Konfuzja semantyczna II. Konfuzja poznawcza +
III. Nieznajomość biologii

I. „Konfuzja semantyczna” między okaleczeniem (agresją


z zewnątrz), a okaleczeniem (bezpośrednim skutkiem
tego działania), jest wybaczalna wskutek ubóstwa
naszego języka.
II. „Konfuzja poznawcza” jest błędem bardzo poważnym.
Okaleczenia są dla Weismanna „prostymi reakcjami
ciała na agresje zewnętrzne”. W jego przypadku
okaleczenie (bezpośredni skutek agresji zewnętrznej) =
okaleczeniu (reakcji ciała). W terminach
cybernetycznych, gdy sygnał na ‘Wejściu’ = sygnałowi
na ‘Wyjściu’, oznacza to, że system nie wykazuje żadnej
reakcji. W wypadku okaleczeń u zwierząt wyższych,

7
widoczny przez pewien okres czasu brak reakcji
adaptacyjnej jest wzięty za tą reakcję.
III. Zjawisko reakcji przystosowawczej na okaleczenia (w tym
amputacje) jest dobrze znane: jest to REGENERACJA i
wystarczy tylko obniżyć się o jeden stopień na drabinie
ewolucyjnej by zobaczyć (na przykład u jaszczurek), że
odcięte ogony regenerują się w tym samym pokoleniu!
Wydaje się być dziwnym, że najsławniejszy specjalista
od obcinania zwierzętom rozmaitych ich części, nie
uwzględnił w swym systemie w o g ó l e możliwości
takiej reakcji (str. 417):

„Jeśli się utnie palec człowiekowi, to pozbawienie go


piątego palca jest cechą somatogenną, czyli nabytą; jeśli
dziecko urodzi się z sześcioma palcami, to obecność tego
szóstego winna wynikać ze szczególnej budowy komórki
rozrodczej, jest więc cechą ‘blastogenną’.” A jeżeli obcięty palec
się zregeneruje, czy będzie on „nabytkiem” somatogennym czy
blastogennym? Co ciekawsze, nie jest to przykład hipotetyczny
ale praktyczny, nie tylko w przypadku jaszczurek ale nawet i u
dzieci, w przypadku amputacji ich palców nadliczbowych
(Darwin [4] str. 14-15).

Jeśli zdołamy się uwolnić od mitów, które się nagromadziły


wokół dziedziczności w ciągu ostatnich stukilkudziesięciu lat, to
REPRODUKCJA SEKSUALNA OZNACZA PO PROSTU REGENERACJĘ
CAŁEGO OSOBNIKA Z JEGO KOMÓREK ROZRODCZYCH,
regenerację wzbogaconą przez wszystkie korzyści wynikające z
krzyżowania płciowego. (Najprostszym przykładem takiej
regeneracji jest partenogeneza – czyli dzieworództwo – pewnych
gatunków zwierząt.) W wypadku, gdy komórki zarodcze, a
zwłaszcza ich zawierające kwasy nukleinowe jądra, nie są
dotknięte jakimś uszkodzeniem z zewnątrz, to reprodukują one
osobniki bez jakiejkolwiek możliwości przekazania im okaleczeń,
które wynikły wskutek jakichś urazów w ciągu życia ich
rodziców. Jeśli znamy choć trochę biologię, to brak dziedziczenia
okaleczeń jest udowodniony z samej definicji istot ożywionych
(patrz P.S. 2008). Natomiast problem dziedziczenia adaptacji
fenotypowych, które to adaptacje manifestują się zazwyczaj
jako przerosty organów często kaleczonych, jak na przykład
hipertrofia, w postaci zgrubienia, często ścieranej skóry rąk oraz
stóp, pozostaje otwarty.

8
Poniższy schemat (fig. 3), wzorowany na modelach
stosowanych w „teorii katastrof” opracowanej w latach 1970-
tych przez francuskiego matematyka René Thom’a, pozwala na
eleganckie zilustrowanie „katastrofy umysłowej”, dzięki której
udało się „udowodnić”, że wysiłki (lub ich brak) rodziców (a
zwłaszcza prarodziców), nie mają wpływu na predyspozycje
ruchowo-psychiczne ich potomstwa.

Otwarty problem

Dzięki postępom biologii molekularnej możemy rzucić


nieco światła na „czarną skrzynkę” zawierającą wewnętrzny
mechanizm adaptacji. Hipertrofia bądź atrofia jakiejś cechy
fenotypowej (tj. ujawnionej w trakcie rozwoju organizmu w
danym środowisku) jest wywołana odpowiednią modyfikacją
kodującej tę cechę informacji genetycznej. Problem „utrwalenia
genetycznego” (tj. dziedzicznego) adaptacji fenotypowych,
powtórzonych przez wiele pokoleń, sprowadza się do otwartego
pytania: czy z kolei geny, które przez długi okres są często
wyrażane (tj. używane) nie wzmacniają się (czyli ulegają
hipertrofii)?

Error: Reference source not found


By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba koniecznie się
zastanowić czy taki proces jest fizycznie możliwy. W roku 1970
F. Jacob w ten sposób przedstawił nam stan nauki biologii jego
epoki (str. 318):
„W procesie syntezy białek przekazywanie informacji
odbywa się zawsze w jednym kierunku, od kwasu nukleinowego
do białka, nigdy w kierunku odwrotnym. W naturze nie ma
żadnego rodzaju molekuł, które potrafiłyby modyfikować
sekwencję nukleinową w sposób zorganizowany. (...) Jeśliby
istniała możliwość modyfikacji tekstu, nie posiadałaby ona
żadnego środka do akcji bezpośredniej.”

W czasie ‘Corocznego Spotkania Szwajcarskiej Biologii


Molekularnej’ w Genewie wiosną 1979 roku, laureat Nagrody
Nobla w roku poprzednim, Werner Arber wskazał już wiele
sposobów, przy pomocy których można modyfikować, w sposób
kontrolowany, informację zawartą na DNA. W jądrze komórki
istnieją białka zdolne przeciąć i naprawić („splicing”) łańcuch
DNA w ściśle określonym punkcie; istnieją plazmidy zdolne do

9
duplikacji oraz wzmocnienia poszczególnych sekwencji
genetycznych; znany jest przynajmniej jeden (pisane w r.
1979!) przypadek, tzw. doświadczenie Tonegawy [6], w którym
była zademonstrowana rekombinacja DNA w trakcie rozwoju
organizmu – czyli z konieczności ta rekombinacja była
uzależniona od sygnałów zewnętrznych w stosunku do komórek,
w której ona zachodziła. (Dopisek autora w roku 2008: obecnie
znane są mechanizmy tysięcy takich środowiskowo
stymulowanych rekombinacji DNA, by wspomnieć tutaj o
„łysenkowskich” pracach Barbary McClintock z lat 1940-tych, za
które otrzymała Nagrodę Nobla w roku 1983 [7], czy o
współczesnych pracach polskiego biochemika Piotra
Słonimskiego [ ] pracującego w Paryżu.)
8

W kontekście tych odkryć należałoby raczej czytać na


odwrót ostatnie, przytoczone powyżej zdanie F. Jacoba: „środki
materialne do kontrolowanych zmian tekstu genetycznego
istnieją w obfitości. To jest (WOLNA?) WOLA UCZONYCH ,
która stanowi główną przeszkodę w akceptacji tej możliwości.”
Należałoby jeszcze wykazać, że takie zmiany genetyczne są
obserwowane w naturze. F. Jacob, jak wszyscy neodarwiniści,
nas zapewnia (str. 242):
„Mutacje występują zawsze przez przypadek. Nigdy nie
znaleziono jakichkolwiek relacji między ich powstaniem i
warunkami zewnętrznymi, żadnego kierunku „wdrukowanego”
(odciśniętego, imprimée) przez środowisko.” (P.S. 1983. Jacob
najwyraźniej używa słowa ‘odcisk’ w sensie ‘wytłoczenia’, a nie
w sensie lokalnego zgrubienia, np. przerostu skóry na stopie,
informującego nas o reakcji tej stopy na środowisko zbyt
ciasnego buta.)

Na to „naukowe zapewnienie” odpowiada Jacobowi Karol


Darwin o 102 lata wcześniej, w rozdziale „Przyczyny
zmienności” ([4] str. 242):
„Przypomnijmy teraz argumenty ogólne, które wydają się
potwierdzać opinię, że zmienność wszystkich rodzajów i
wszystkich stopni jest spowodowana przez warunki zewnętrzne,
na które każdy byt zorganizowany, a w szczególności jego
przodkowie, zostali wystawieni.”

Następnie, opierając się na ponad tysiącu referencji,


Darwin daje s e t k i przykładów rozmaitych „wariacji” (zmian

10
dziedzicznych takich jak adaptacje, aklimatyzacje, efekty użycia
bądź nieużywania, nawet mutacje „spontaniczne”) by wykazać
(str. 277-279), że:
„Mamy solidne argumenty by sądzić, że działanie zmiany
warunków zewnętrznych akumuluje się w ten sposób, że żaden
efekt nie jest widoczny u gatunku, zanim przez wiele pokoleń
nie został poddany ciągłej kulturze bądź udomowieniu (...) Jest
zasadą, że im bardziej jakiś typ zaczyna się zmieniać, tym
większą wykazuje on tendencję do robienia tego i im bardziej
odbiega on od typu pierwotnego, tym silniejsze wykazuje on
predyspozycje, aby się odeń oddalić jeszcze więcej.
Dyskutowaliśmy już ten ostatni punkt przy okazji omawiania
mocy, jaką posiada człowiek do powiększania w tym samym
kierunku każdej modyfikacji poprzez ciągłą selekcję. Ta moc
uzależniona jest od tendencji zmienności do kontynuowania w
kierunku, w którym została ona zapoczątkowana.”

W tym wypadku referencje Darwina nie zaczynają się


poprzez „Pewna krowa utraciwszy jeden z rogów” – jak to było
w przypadku sprawy dziedziczenia okaleczeń – ale poprzez (str.
278) stwierdzenia tego typu: „Wielka liczba kompetentnych
ogrodników zgadza się w tym punkcie.”

Te setki doświadczeń zrelacjonowanych przez Karola


Darwina są całkowicie potwierdzone przez Augusta Weismanna
w czterdzieści lat później (strony 532-538), który dorzuca inne
przykłady tego samego typu. Weismann tłumaczy te fakty w
następujący sposób (str. 537):
„To nie ciało rośliny, czyli soma, została w
doświadczeniach Hoffmana bezpośrednio zmodyfikowana
poprzez wpływ warunków zewnętrznych, ale plazma
germinatywna komórek nasiennych i to właśnie spowodowało w
następnych pokoleniach modyfikacje somatyczne. Dowód tego
znajduje się szczególnie w fakcie, że w żadnym z wielu
doświadczeń modyfikacje nie pojawiają się w pierwszym
pokoleniu...”
Naturalnie, zgodnie z logiką Weismanna, wszystkie te
przykłady są omawiane w rozdziale zatytułowanym „Rzekome
dowody botaniczne”.

Do tych „rzekomych dowodów” warto dorzucić adaptacje


stosunkowo „gwałtowne” (‘skokowe’) i opóźnione o kilka

11
pokoleń, które zostały zaobserwowane przez wielu badaczy
epoki późniejszej niż Weismann (w szczególności był to Hugo de
Vries, który na podstawie wyników doświadczeń z
przesadzaniem rośliny zwanej „Wiesiołkiem Lamarcka” stworzył
nowoczesny koncept ‘mutacji’ [9], oraz wiedeński zoolog Paul
Kammerer, którego nieszczęsny los opisał Artur Koestler w jednej
ze swych, popularyzujących osiągnięcia – i niedociągnięcia –
nauki książek [10]). Usunięcie w cień danych doświadczalnych
tak bogatych i w dodatku opublikowanych przez światowej
sławy uczonych, jest z pewnością najbardziej niezwykłą
przygodą w historii nauki.
Marek Głogoczowski,
bibliothéque du Jardin Royal des Plantes, Paris, listopad 1979

Post Scriptum 1991. Do objętej na Zachodzie najściślejszą,


„niewidzialną” cenzurą „niezwykłej historii cech nabytych”,
życie społeczności naukowej dopisało ostatnio kolejny rozdział.
Otóż dwaj młodzi entuzjaści biologii molekularnej, J. Steele i R.
Gorczynski z Uniwersytetu w Toronto, pod wpływem lektury
wzmiankowanej powyżej książki Koestlera [10], pomimo
ostrzeżeń swych kolegów postanowili sprawdzić zasadność
dogmatu o nie dziedziczności ‘cech nabytych’. Zrobili to w
szczególnym przypadku dziedziczenia przez myszy nabywanej
przez nie tolerancji na specyficzne antygeny. I metodą
statystyczną potwierdzili, że ta tolerancja jest w znacznym
stopniu dziedziczna, głównie w linii ‘męskiej’, przy czym
występuje ona w sposób statystycznie dostrzegalny dopiero w
drugim i trzecim pokoleniu tych szybko mnożących się gryzoni.
(Czyli pojawia się ona w sposób dość podobny jak dziedziczna
otyłość, opisana przez Chyłkiewicz w „Newsweek Polska”.)

Opublikowanie w 1980 roku wyników ich doświadczeń [11]


spowodowało sporo zamieszania na „rynku nauki”. Wykonane w
Anglii doświadczenia kontrolne – ograniczone, niestety, do
jednego pokolenia myszy – nie dały statystycznie pozytywnych
rezultatów i w artykule wprowadzającym do tych doświadczeń
kontrolnych redakcja „Nature” (295, 1982) po raz kolejny
powtórzyła podstawową przyczynę, dla której wyniki uzyskane
przez Steele i Gorczynskiego wydały się jej być
nieprawdopodobne: „Jeśli żyrafa osiągnęła swą długą szyję
jako rezultat poczynań jej przodków, to dlaczego
kobieta, która utraciła rękę, nie byłaby zdolna do

12
urodzenia dziecka jednorękiego?”. Najwyraźniej redaktorzy
prestiżowego „Nature” nie dojrzeli jeszcze do dokonania iście
„kopernikańskiego” odkrycia, na czym polega differentia specifica
między endogenną, wytworzoną wewnątrz organizmu
adaptacją, a egzogenną, czyli narzuconą z zewnątrz, amputacją.
Po wyrzuceniu z Univ. of Toronto, a następnie z Instytutu
Biologii Molekularnej w Londynie, Steele (i prawdopodobnie
także Gorczynski) znaleźli „azyl naukowy” gdzieś na
Antypodach, w laboratoriach Australii czy też Nowej Zelandii.

Post Scriptum 2008. Na temat „niedowidzeń” luminiarzy (?) nauki,


przesiąkniętych żarliwą wiarą w brak jakiejkolwiek istotnej
reakcji organizmów na „selekcjonujące” te organizmy
środowisko, napisałem w 1983 roku, na zamówienie „Naszej
Księgarni”, książkę o dominujących teoriach w zakresie bio-
ewolucji. Przygotowaną już blisko 25 lat temu książkę udało mi
się wydać dopiero w 1993 roku, po części dzięki wsparciu
finansowemu Etienne Archinarda, matematyka i alpinisty z
Genewy. Natomiast w roku 1997, gdy po prostu by móc
przeżyć, musiałem się salwować ucieczką, nie na Antypody (jak
Steele z Gorczynskim), ale w kierunku bardziej przyjaznej
racjonalnemu myśleniu (?) dziedziny filozofii, to w ramach
przygotowywania koniecznego (dla mej kariery) doktoratu
szybko napisałem pracę, w formie platońskiego dialogu, pod
tytułem „Syndrom Ślepego Zegarmistrza”.

W Akcie V tego Dialogu, wyśmiewającego „guru”


neodarwinistów Richarda Dawkinsa, przytoczyłem zapoznaną
obecnie kompletnie differentia specifica między wszystkimi
przedmiotami nieożywionymi (w tym komputerami oraz
samochodami, które tylko na pozór samodzielnie liczą oraz się
poruszają), a bytami ożywionymi, których warunkiem sine qua non
istnienia, jest ich endogenna zdolność do automatycznej
regeneracji wszystkich „zużytych” (lub uszkodzonych), w
trakcie cyklicznie powtarzanych poruszeń, organów i
mikroorganów, włączając w to geny. Zaś z tego, bio-chemicznie
najzupełniej spontanicznego (czyli fizycznie koniecznego)
zjawiska R – Regeneracji, musi wynikać, w sposób chemicznie
spontaniczny (czyli w sposób narzucony przez Prawa Fizyki),
zarówno znane zjawisko N – Nadregeneracji (hipertrofii) struktur
często zużywanych, jak i A – Asocjacji, czyli powstawania
ułatwiających życie w danym środowisku, automatycznych

13
zespoleń często powtarzanych w tym środowisku ruchów, które
to zespolenia (skojarzenia) noszą potoczną nazwę ‘odruchów
warunkowych’. Cała ta „kuchnia” bio-chemiczna została przeze
mnie opisana dość przystępnie, na poziomie znajomości chemii
obowiązującej (w latach 1960!) w wyższych klasach licealnych,
w rzeczonych „Atrapach i paradoksach nowoczesnej biologii”,
skompletowanych finalnie w roku 1996 (patrz załącznik).

Nie potrzebuję dodawać, iż recenzujący tę pracę,


najwyraźniej wierzący, że naciąganie szyi przez żyrafę
szukającą liści wysoko na drzewach, to jest takie samo
fizjologicznie zjawisko, jak ucięcie komuś ręki (patrz opinia
„Nature”), specjalista w zakresie fizjologii zwierząt z
Uniwersytetu Warszawskiego, dr Jakub Szacki, ocenił w 1984
roku me „Atrapy i paradoksy biologii” w bardzo nieprzychylny
mi sposób: „Praca ta roi się od fałszywych teorii, przeinaczeń,
trywializacji i poważnych błędów. (...) Autor, posługując się
słowami Lamarcka określa darwinistów jako „niezdolnych do
powiązania razem trzech idei” (...) Darwinizm jest według
autora odpowiedzialny za wyścig zbrojeń, konkurencję
ekonomiczną, karierowiczostwo i wszystko co najgorsze. (...)
Podsumowując: uważam, że przedstawiony mi do recenzji
rękopis zupełnie nie nadaje się do druku.”
A zatem, jeśli jeszcze ktoś z czytelników niniejszego tekstu
nie zna tej, wciąż aktualnej książki, to ją polecam, mam jeszcze
kilka paczek z jej egzemplarzami (à 20 zł/szt.), których ogień nie zdołał
strawić w czasie pożaru, rok temu w Krakowie, w mieszkaniu
przeze mnie zachowanym po mojej matce.
(www.zaprasza.net/mglogo)
dr Marek Głogoczowski, filozof, professor emeritus,
34-500 Zakopane, ul. Chramcówki 10a

14
1 Lamarck J.-B. „Philosophie zoologique” Paris, F. Savy, 1873 (istnieje polskie wydanie
tej książki).
2 Weismann A. „Essais sur l’hérédité” (Eseje n.t. dziedziczności), Paris Reinwald, 1892.
3 Jacob F. “La logique du vivant” (Logika istot ożywionych), Paris Gallimard 1970.
4 Darwin Ch. „De la variation des animaux et des plantes sous l’action de la domestication” Paris,
Reinwald 1868 (istnieje polskie wydanie tej książki).
5 Rostand J. „Aux sources de la biologie” (U źródeł biologii), Gallimard 1958.
6 Tonegawa S. et al. Cell, 13, 1-14, 1978.
7 B. McClintock „Znaczenie odpowiedzi genomu na rzucone mu wyzwanie”. Science, 226, 792, 1984.
8 P. Slonimski, Cell, 22, 333, 1980.
9 H. de Vries [w] L. Blaringhem „Transformtion brusques des êtres vivants”, Flammarion, Paris 1911.
10 A. Koestler „L’etreinte du crapaud” (The Case of Midwife Toad), Calman-Levy, Paris 1972.
11 E. Steele i R. Gorczynski, Proc. Natl. Acad. Science USA, 77, 2871, 1980.

You might also like