You are on page 1of 218

Nicholas Sparks

List w butelce
Cao w tomach
Zakad Nagra i Wydawnictw
Zwizku Niewidomych
Warszawa 2000
Z jzyka angielskiego przeoya Magorzata Samborska
Toczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zakadu Nagra i Wydawnictw
ZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk: Wydawnictwo wiat Ksiki, Warszawa 1999
Korekty dokonay
I. Stankiewicz i T. Stankiewicz

Dla Milesa
i Ryana
Podzikowania

Ksika na pewno nie powstaaby bez pomocy wielu osb. Szczeglnie gorco pragn
podzikowa mojej onie, Catherine, ktra wspieraa mnie w pracy cierpliwoci i mioci.
Chciabym rwnie podzikowa mojej agentce Theresie Park z Sanford Greenburger
Associates oraz redaktorowi, Jamiemu Raabowi z Warner Books. Bez nich ta ksika nie
zostaaby napisana. To moi nauczyciele, koledzy i przyjaciele.
Na moj gbok wdziczno zasuyli rwnie: Larry Kirshbaum, Maureen Egen,
Dan Mandel, John Aherne, Scott Schwimer, Howie Sanders, Richard Green i Denise Dinovi.
Wiecie, jak wielk rol odegralicie w tym przedsiwziciu. Dzikuj Wam za
wszystko.
Prolog

Butelk wyrzucono za burt pewnego ciepego letniego popoudnia na kilka godzin


przed ulew. Jak wszystkie butelki, bya bardzo krucha i stukaby si, gdyby zrzucono j na
ziemi z wysokoci kilku stp. Szczelnie zakorkowana i powierzona morzu, okazaa si
jednym z najlepiej pywajcych przedmiotw znanych czowiekowi. Moga beztrosko pyn
podczas huraganw czy tropikalnych sztormw, moga przeskoczy przez najbardziej
niebezpieczne rafy. W pewnym sensie byo to najlepsze schronienie dla listu znajdujcego si
wewntrz, listu posanego, by speni obietnic.
Nie dao si przewidzie drogi tej butelki, tak jak i wszystkich innych rzuconych w
kapryne fale oceanu. Wiatry i prdy odgrywaj wielk rol w podry kadej butelki;
sztormy i rafy rwnie mog zmieni jej kurs. Czasem zagarnie j rybacka sie i przeniesie
kilkanacie mil w kierunku przeciwnym do tego, w ktrym zmierzaa. W rezultacie dwie
butelki, jednoczenie wrzucone do oceanu, mog trafi na rne kontynenty, niekiedy do
przeciwnych czci globu. Nie sposb przewidzie, dokd butelka zawdruje. To stanowi
tajemnic.
Tajemnica ta intrygowaa czowieka od chwili, gdy stworzy butelk. Niewiele osb
prbowao dowiedzie si czego wicej na ten temat. W tysic dziewiset dwudziestym
dziewitym roku zesp niemieckich naukowcw postanowi przeledzi drog pewnej
butelki. Wrzucono j do wody na poudniu Oceanu Indyjskiego, umieszczajc kartk w
rodku z prob do znalazcy, aby zapisa miejsce, w ktrym j znalaz, i ponownie wrzuci do
morza. Do tysic dziewiset trzydziestego pitego roku butelka okrya ziemi,
pokonawszy okoo szesnastu tysicy mil. Bya to najdusza odlego, jak oficjalnie
zanotowano.
Listy znalezione w butelkach opisywano w kronikach od stuleci; autorzy niektrych z
nich przeszli do historii. Na przykad w poowie wieku osiemnastego Ben Franklin, dziki
listom umieszczonym w butelkach, zebra podstawowe informacje o prdach wschodniego
wybrzea - s one wykorzystywane do dzi. Nawet obecnie amerykaska marynarka uywa
butelek do gromadzenia danych o przypywach i prdach; czsto stosuje si je do okrelania
kierunku ruchu rozlewiska ropy.
Najbardziej znany w historii list w butelce wysa w tysic siedemset osiemdziesitym
czwartym roku mody eglarz, Chunosuke Matsuyama, ktry, gdy rozbia si jego d,
znalaz si na maej rafie koralowej bez jedzenia i wody. Przed mierci wyry opis tego, co
si wydarzyo, na kawaku drewna, po czym woy go do butelki. W tysic dziewiset
trzydziestym pitym roku, sto pidziesit lat od chwili wysania, fale wyrzuciy j na brzeg
w maej rybackiej wiosce w Japonii, gdzie Matsuyama si urodzi.
Butelka cinita do wody w ciepy letni wieczr nie zawieraa wieci o rozbitkach ani
nie wykorzystano jej do krelenia map morza. Mimo to krya w sobie wiadomo, ktra miaa
na zawsze zmieni ycie dwojga ludzi. Gdyby nie ona, nigdy by si nie spotkali. Z tego
powodu mona by j nazwa posacem od losu. Przez sze dni unosia si na falach w
kierunku pnocno_wschodnim, kierowana wiatrami ukadu wysokiego cinienia
obejmujcego Zatok Meksykask. Sidmego dnia wiatr ucich i butelka skierowaa si
prosto na wschd, znajdujc w kocu drog do Prdu Zatokowego, dziki ktremu nabraa
prdkoci. Pokonujc prawie siedemdziesit mil dziennie, pyna na pnoc.
Dwa i p tygodnia po starcie butelk dalej nis Prd Zatokowy. Siedemnastego dnia
podry kolejny sztorm, tym razem rodkowoatlantycki, sprowadzi wschodnie wiatry do
tego stopnia silne, e wyrway j z prdu i zacza dryfowa w stron Nowej Anglii.
Znalazszy si poza Prdem Zatokowym, ktry zmusza j do szybkiego przemieszczania si,
zwolnia i przez pi dni poruszaa si zygzakiem w rnych kierunkach w pobliu wybrzea
Massachusetts, a pochwyci j w sie ryback John Hanes. Butelka znalaza si wic wrd
tysica trzepoczcych okoni. Gdy sprawdza, co zowi, odrzuci j na bok. Butelka miaa
szczcie, nie stuka si, ale natychmiast o niej zapomniano i pozostaa blisko dziobu odzi
przez reszt popoudnia i wczesny wieczr, kiedy to d wracaa do zatoki Cape Cod. Tego
wieczoru o smej trzydzieci, gdy d znalaza si bezpiecznie w gbi zatoki, Hanes, palc
papierosa, natkn si ponownie na butelk. Podnis j, ale poniewa soce schodzio coraz
niej, nie zauway nic szczeglnego w rodku i bez zastanowienia wyrzuci za burt. Stao
si jasne, e butelka dotrze na brzeg zatoki zamieszkanej przez wiele maych spoecznoci.
Nie od razu jednak tak si stao. Dryfowaa w t i z powrotem przez kilka dni, jakby
podejmowaa decyzj, i w kocu wypyna na pla niedaleko Chatham.
Znalaza si tam po dwudziestu szeciu dniach i siedmiuset trzydziestu omiu milach i
zakoczya sw podr.
Rozdzia pierwszy

Wia lodowaty grudniowy wiatr. Teresa Osborne skrzyowaa ramiona i zapatrzya si


w wod. Wczeniej kilka osb spacerowao wzdu brzegu, ale spostrzegszy chmury, czym
prdzej si oddalio. Zauwaya, e jest sama na play, i rozejrzaa si wok siebie. Ocean
odbija kolor nieba, wyglda jak pynne elazo, fale bez ustanku toczyy si do brzegu.
Cikie chmury opuszczay si powoli, mga gstniaa, sprawiajc, e horyzont zacz znika.
W innym miejscu, o innej porze poczuaby majestat otaczajcego j pikna, ale gdy tak staa
na play, zdaa sobie spraw, e w ogle nic nie czuje. W pewnym sensie czua si tak, jakby
jej tam wcale nie byo, jakby tylko nia.
Przyjechaa tu dzi rano, a prawie nie przypominaa sobie podry. Kiedy podja
decyzj, zaplanowaa, e zostanie na noc. Zaatwia wszystko i nawet cieszya si na spokojny
wieczr z dala od Bostonu, ale obserwujc wzburzony ocean, uwiadomia sobie, e wcale nie
chce zosta. Gdy tylko skoczy to, co zamierzaa, wrci do domu bez wzgldu na pn por.
Kiedy wreszcie bya gotowa, powoli ruszya w kierunku wody. Pod pach miaa torb,
ktr starannie spakowaa rano, upewniajc si, e niczego nie zapomniaa. Nikomu nie
powiedziaa, co zabiera ze sob ani co zamierza dzisiaj robi. Oznajmia tylko, e wybiera si
na witeczne zakupy. Bya to doskonaa wymwka, bo, chocia miaa pewno, e
zrozumieliby, gdyby powiedziaa prawd, jednak tej wyprawy nie chciaa z nikim dzieli. Od
niej samej wszystko si zaczo i wolaa sama to dokoczy.
Teresa westchna i zerkna na zegarek. Wkrtce nastpi przypyw i wanie wtedy
bdzie naprawd gotowa. Na niewysokiej wydmie znalaza miejsce, ktre wydao si jej
wygodne, usiada i otworzya torebk. Pogrzebaa w niej przez chwil i wyja kopert.
Wzia gboki oddech i powoli j otworzya.
Byy tam trzy listy, starannie zoone, listy, ktre przeczytaa niezliczone razy.
Siedzc na piasku, trzymaa je przed sob i na nie patrzya.
W torbie miaa rwnie inne rzeczy, ale jeszcze nie bya gotowa ich oglda. Ca
uwag skupia na listach. Piszcy uywa wiecznego pira. Tam, gdzie piro cieko, byy
kleksy. Papeteria z wizerunkiem aglowca w prawym grnym rogu zaczynaa gdzieniegdzie
traci kolor, blaka powoli z upywem czasu. Wiedziaa, e kiedy nie da si odczyta sw,
ale miaa nadziej, e po dzisiejszym dniu nie bdzie tak czsto odczuwaa potrzeby ich
ogldania.
Kiedy skoczya, wsuna listy do koperty tak samo ostronie, jak je wyjmowaa.
Potem woya kopert z powrotem do torby i raz jeszcze spojrzaa na pla. Z wydmy, gdzie
siedziaa, widziaa miejsce, w ktrym wszystko si zaczo.
Biegaa o wicie, wyranie przypominaa sobie tamten letni poranek. Wstawa pikny
dzie. Ogarna spojrzeniem wiat wok siebie, wsuchaa si w wysokie skrzeczenie rybitw
i agodne chlupotanie fal toczcych si po piasku. Mimo e bya na wakacjach, wstawaa
dostatecznie wczenie, by mc swobodnie pobiega wzdu play. Za kilka godzin na
rcznikach rozoonych na piasku w gorcym socu Nowej Anglii bd leeli turyci. Na
Cape Cod zawsze byo toczno o tej porze roku, ale wikszo wczasowiczw wolaa pospa
duej, Teresa moga wic czerpa przyjemno z biegania po twardym, gadkim piasku
zostawionym przez uciekajcy odpyw. W przeciwiestwie do cieek zdrowia w Bostonie
piasek ugina si tyle, ile trzeba. Wiedziaa, e nie bd bolay j kolana, jak czasem zdarzao
si po biegu wybetonowanymi drkami w pobliu domu.
Zawsze lubia biega, wyrobia w sobie ten nawyk, uczestniczc w biegach
przeajowych w liceum. Nie biegaa ju wyczynowo i rzadko mierzya sobie czas. Bieganie
pozwalao zosta sam na sam z mylami. Uwaaa te chwile za rodzaj medytacji, wanie
dlatego wolaa uprawia ten sport samotnie. Nigdy nie moga zrozumie, dlaczego inni lubi
to robi w grupie.
Bya zadowolona, e nie ma z ni Kevina, chocia bardzo go kochaa. Kada matka
potrzebuje czasem oddechu. Cieszya si, e w okresie wakacji bdzie miaa spokj. adnych
wieczornych meczw w siatkwk czy zawodw pywackich, Mtv ryczcego w tle, pracy
domowej, w ktrej odrabianiu trzeba pomc, wstawania w nocy, by znale si przy nim, gdy
apa go skurcz w nodze. Trzy dni temu zawioza syna na lotnisko. Mia odwiedzi w
Kalifornii swego ojca, a jej byego ma. Dopiero gdy zwrcia mu uwag, Kevin uwiadomi
sobie, e ani si do niej nie przytuli, ani nie pocaowa jej na poegnanie.
- Przepraszam, mamo - powiedzia, otoczy j ramionami i ucaowa. - Kocham ci.
Nie tsknij za mn za bardzo, dobrze?
Potem obrci si na picie, poda bilet stewardesie i niemal wskoczy na pokad, nie
ogldajc si za siebie.
Nie czua do niego alu, e niewiele brakowao, by o niej zapomnia. Mia dwanacie
lat i by w takim wieku, kiedy publiczne przytulanie si czy caowanie mamy uwaa si za
niestosowne. Poza tym myla o czym innym. Czeka na t wypraw od ostatniej Gwiazdki.
Wyrusza z ojcem do Wielkiego Kanionu, potem mieli spdzi tydzie na spywie rzek
Kolorado, by w kocu dotrze do Disneylandu. Byo to marzenie kadego dziecka i Teresa
cieszya si wraz z synem. Chocia Kevina miao nie by sze tygodni, wiedziaa, e dobrze
mu zrobi spdzenie tego czasu z ojcem.
Od czasu rozwodu przed trzema laty utrzymywali z Davidem poprawne stosunki.
Chocia okaza si nie najlepszym mem, by bardzo dobrym ojcem dla Kevina. Nigdy nie
zapomnia o prezencie na urodziny czy na Gwiazdk, dzwoni co tydzie i kilka razy w roku
lecia z drugiego kraca kraju, eby spdzi z synem weekend. Oprcz tego zabiera go
oczywicie na wyznaczone przez sd wizyty - sze tygodni latem, co drugie Boe
Narodzenie i tydzie na Wielkanoc, gdy w szkole bya przerwa w lekcjach. Annette, druga
ona Davida, miaa pene rce roboty przy maym dziecku, ale Kevin bardzo j lubi i nigdy
nie wrci do domu rozalony czy zaniedbany. Waciwie cay czas zachwyca si
odwiedzinami u ojca i chwali, jak dobrze si bawi. Syszc to, czasami czua ukucie
zazdroci, ale staraa si ukry to przed Kevinem.
Teraz biega po play spokojnie, nie spieszc si. Deanna poczeka na ni ze
niadaniem. Teresa wiedziaa, e Briana ju nie zastanie. Byli starszym maestwem - oboje
dobiegali szedziesitki. Deanna to jej najlepsza przyjacika.
Bya redaktorem naczelnym gazety, w ktrej pracowaa Teresa. Przyjedaa z
mem, Brianem, do Cape Cod od lat. Zawsze zatrzymywali si w tym samym miejscu, w
Domu Rybaka. Gdy dowiedziaa si, e Kevin wyjeda w odwiedziny do ojca na wiksz
cz lata, zacza nalega, aby Teresa przyjechaa do niej.
- Brian, jak jest tutaj, przez cay dzie gra w golfa. Przydaoby mi si towarzystwo -
powiedziaa. - Poza tym co innego masz do roboty? Od czasu do czasu musisz wyj z
mieszkania.
Teresa wiedziaa, e Deanna ma racj, wic po kilku dniach namysu si zgodzia.
- Tak si ciesz - odpara Deanna ze zwycisk min. - Bdziesz zachwycona.
Teresa musiaa przyzna, e miejsce byo sympatyczne. Dom Rybaka, piknie
odnowiony domek, sta na skraju urwistego klifu wychodzcego na zatok Cape Cod. Kiedy
ujrzaa go w oddali, zwolnia. W przeciwiestwie do modszych biegaczy, nabierajcych
tempa pod koniec trasy, wolaa nie pieszy si i uspokoi oddech. Miaa trzydzieci sze lat
i nie odzyskiwaa si tak szybko jak kiedy.
Zacza si zastanawia, jak spdzi reszt dnia. Przywioza ze sob pi ksiek, ktre
zamierzaa przeczyta w cigu zeszego roku, ale jako nigdy si do tego nie zabraa. Ju na
nic nie starczao czasu. Zwaszcza przy Kevinie kipicym energi, zajciach domowych i
robocie cigle pitrzcej si na biurku. Jako redaktorka prowadzca sta kolumn dla
Boston Times, pracowaa pod cig presj terminw, musiaa przygotowa trzy materiay
tygodniowo. Wikszo jej wsppracownikw sdzia, e to proste - wystarczy wystuka
trzysta sw i koniec roboty na ten dzie. Tymczasem nie byo to takie atwe. Musiaa cigle
wymyla co nowego na temat wychowania dzieci. Jej kolumn Nowoczesne wychowanie
przedrukowywao szedziesit gazet w caym kraju, chocia wikszo tytuw zamieszczaa
tylko jeden czy dwa teksty tygodniowo. Moliwoci przedruku pojawiy si dopiero przed
ptora rokiem. Bya now autork, nie moga wic pozwoli sobie nawet na kilka dni bez
pisania. W wikszoci gazet miejsce na stae kolumny byo niezwykle ograniczone i setki
redaktorw o nie walczyo.
Teresa z biegu przesza do marszu i wreszcie zatrzymaa si, gdy nad jej gow
rybitwa zatoczya koo. Poczua, e wzrosa wilgotno powietrza. Ramieniem otara pot z
czoa. Wzia gboki oddech, wstrzymaa go na chwil, a potem wypucia i spojrzaa na
wod. Byo jeszcze wczenie, ocean wci mia barw oowiu, ale to miao si zmieni, gdy
tylko soce wzejdzie troch wyej. Po chwili cigna buty i skarpetki, podesza do wody i
pozwolia kilku drobnym falom ochlapa stopy. Woda orzewiaa. Teresa spdzia kilka
minut, brodzc bez celu. Nagle ucieszya si, e przez kilka ostatnich miesicy powicia
troch czasu na napisanie dodatkowych tekstw, dziki czemu w tym tygodniu moga
zapomnie o pracy. Nie potrafia sobie przypomnie momentu, w ktrym nie miaa pod rk
komputera albo nie wybieraa si na spotkanie czy te nie musiaa dotrzyma
nieprzekraczalnego terminu. Oddalenie od biurka cho na krtko przynosio uczucie ulgi.
Czua si prawie tak, jakby znowu panowaa nad swoim przeznaczeniem, jakby dopiero
wkraczaa w wiat.
Wiedziaa, e w domu czeka na ni mnstwo rzeczy do zrobienia. Naleaoby
wytapetowa i odwiey azienk, w cianach zaszpachlowa dziury po gwodziach, a
reszcie mieszkania przydaoby si choby pobiene malowanie. Dwa miesice temu kupia
tapety i troch farby, wieszak na rczniki i nowe klamki, mae lusterko oraz wszystkie
potrzebne narzdzia, ale nawet nie otworzya pude. W weekendy zawsze znajdowao si co
do zrobienia, tote bya rwnie zajta jak w zwyky dzie. Zakupy wci leay za
odkurzaczem w torbach, w ktrych przyniosa je do domu, i za kadym razem, gdy otwieraa
drzwi do szafy, zdaway si kpi z jej zamiarw. Moe - pomylaa - kiedy wrci do domu...
Odwrcia gow i w niewielkiej odlegoci od siebie spostrzega mczyzn. By od
niej starszy, mg mie pidziesit lat lub troch wicej. Mia mocno opalon twarz, jakby
mieszka tu przez cay rok. Wydawa si zupenie nieruchomy - sta w wodzie i pozwala jej
opukiwa sobie nogi; zauwaya, e mia zamknite oczy, jakby cieszy si piknem wiata,
nawet nie patrzc na niego. Mia na sobie spowiae dinsy, podwinite do kolan, i szerok
koszul, ktrej nie wsun do spodni. Obserwujc go, nagle zacza aowa, e nie jest kim
innym. Jakby to byo spacerowa po play, nie troszczc si o nic? Przychodzi codziennie w
spokojne miejsce z dala od szumu i gwaru Bostonu, tylko po to, by doceni, co ycie miao do
zaoferowania?
Wesza troch gbiej w wod i zacza naladowa mczyzn, majc nadziej, e
poczuje to samo, co on. Kiedy jednak zamkna oczy, moga myle tylko o Kevinie. Bg
jeden wie, jak bardzo pragna spdza z nim wicej czasu i mie dla niego wicej
cierpliwoci, gdy ju byli razem. Ile by daa za to, eby usi i rozmawia z Kevinem czy
zagra z nim w Monopol lub po prostu oglda telewizj bez tego pragnienia zerwania si z
kanapy w poczuciu, e powinna robi co waniejszego. Czasami czua si jak oszustka, gdy
przekonywaa Kevina, e jest dla niej najwaniejszy i e rodzina stoi dla niej na pierwszym
miejscu.
Problem polega na tym, e zawsze byo co do zrobienia. Talerze do pozmywania,
azienka do umycia, kuweta do oczyszczenia, samochd do naprawienia, brudne rzeczy do
prania, rachunki do zapacenia. Kevin naprawd stara si jej pomc, ale by niemal tak zajty
jak ona, tyle e szko, kolegami i dodatkowymi zajciami. Dochodzio do tego, e nie
przeczytane czasopisma ldoway w mietniku, listy nie byy napisane, a czasami, tak jak w
tej chwili, martwia si, e ycie jej ucieka.
Jak to zmieni? Nie walcz z yciem - mawiaa jej matka, ale ona nie pracowaa
zawodowo ani nie wychowywaa pewnego siebie, chocia czuego syna bez pomocy ojca. Nie
rozumiaa trudnoci, ktre codziennie musiaa pokonywa Teresa. Jej modsza siostra, Janet,
niepracujca podobnie jak matka, rwnie nie moga tego poj. Bya od jedenastu lat
szczliw matk i matk trzech cudownych dziewczynek. Jej m, Edward, nie by zbyt
byskotliwy, ale za to cechowaa go uczciwo, ciko pracowa i zarabia na utrzymanie
rodziny tyle, e Janet nie musiaa podejmowa pracy. Czasami Teresa mylaa, e podobaoby
si jej takie ycie, nawet gdyby musiaa zrezygnowa z kariery.
Nie byo to jednak moliwe. Zwaszcza po rozwodzie. Miny trzy lata, cztery, jeli
liczy rok separacji. Nie znienawidzia Davida za to, co zrobi, ale stracia dla niego szacunek.
Nie potrafiaby z nim y, wiedzc o zdradzie, bez wzgldu na to, czy bya to jedna noc, czy
dugotrway romans. To, e nie oeni si z kobiet, z ktr zdradza j przez dwa lata, nie
poprawio jej samopoczucia. Utrata zaufania okazaa si bezpowrotna.
W rok po separacji David wyjecha do swego rodzinnego stanu, do Kalifornii. Kilka
miesicy pniej pozna Annette. Jego nowa ona bya bardzo religijna i pomau, krok po
kroku spowodowaa, e David zbliy si do kocioa. Cae ycie by agnostykiem, mimo to
sprawia wraenie osoby spragnionej czego waniejszego. Teraz regularnie chodzi do
kocioa i wspiera pastora w rozwizywaniu maeskich problemw parafian. Czsto
zastanawiaa si, co mwi mczyznom, ktrzy postpowali tak samo jak kiedy on, jak
pomaga innym, skoro sam nie umia zapanowa nad sob? Nie wiedziaa i nic jej to nie
obchodzio. Cieszya si po prostu, e nadal interesowa si swoim synem.
Naturalnie, odkd rozstaa si z mem, skoczyo si wiele przyjani. Gdy ju nie
stanowia czci pary, czua si skrpowana na przyjciach z okazji wit Boego Narodzenia
czy na pieczeniu kiebasek w ogrdku. Kilku znajomych starao si utrzymywa z ni kontakt,
czasem syszaa ich gosy nagrane na automatyczn sekretark, proponujce lunch lub
kolacj. Niekiedy korzystaa z zaproszenia, cho na og szukaa wymwki, by nie pj na
spotkanie. adna z tych przyjani nie miaa tego samego znaczenia co kiedy. Okolicznoci
si zmieniay, ludzie si zmieniali, wiat za oknem toczy si tak jak dawniej.
Od czasu rozwodu miaa kilka randek. Nie chodzio o to, e bya nieatrakcyjna.
Przeciwnie, przynajmniej czsto jej to mwiono. Miaa ciemnobrzowe wosy, obcite do
ramion, proste i jedwabiste. Najczciej komplementy dotyczyy jej oczu. Brzowe z jasnymi
plamkami, w ktrych odbijao si wiato. Biegaa codziennie, bya sprawna i nie wygldaa
na swj wiek. Nie czua si staro, chocia gdy ostatnio spojrzaa w lustro, dostrzega, e si
postarzaa. Nowa zmarszczka w kciku oka, siwe wosy, ktre niepostrzeenie wyrosy,
spojrzenie znuone od cigego popiechu.
Jej przyjaciele uwaali, e zwariowaa.
- Wygldasz o wiele lepiej ni przed laty - twierdzili z uporem, zreszt nadal
zauwaaa taksujce spojrzenia mczyzn. Ale ju nie miaa i ju nigdy nie bdzie miaa
dwudziestu dwch lat. Nie chodzio o to, e chciaaby je mie, nawet gdyby moga. Chyba e
- jak czasami mylaa - byaby mdrzejsza i dojrzalsza. W innym przypadku prawdopodobnie
znowu zaczaby si zadawa z jakim Davidem - przystojnym mczyzn, ktry kocha
ycie i uwaa, e nie musi gra zgodnie z zasadami. Ale, do cholery, zasady s bardzo
wane, zwaszcza dotyczce maestwa. Nikt nie powinien ich ama. Jej ojciec i matka
nigdy si tego nie dopucili, podobnie jej siostra i szwagier ani Deanna czy Brian. Dlaczego
on musia to zrobi? Dlaczego - zastanawiaa si, stojc w wodzie - cigle wracaa do tego
myl, mimo e upyno ju tyle czasu?
Przypuszczaa, e miao to co wsplnego z faktem, e gdy w kocu dostaa
orzeczenie rozwodu, poczua si, jakby czstka jej istoty umara. Pocztkowy gniew zamieni
si w smutek, a teraz sta si jeszcze czym innym, niemal tpym blem. Chocia cay czas
bya w ruchu, wydawao si jej, e ju nic si nie przydarzy. Kady dzie do zudzenia
przypomina poprzedni i z trudem je rozrniaa. Pewnego razu, jaki rok temu, przesiedziaa
przy biurku pitnacie minut, prbujc sobie przypomnie, kiedy ostatnio zrobia co
spontanicznie. Nic nie przyszo jej do gowy.
Pierwsze miesice byy szczeglnie cikie. Potem gniew osab i nie odczuwaa ju
pragnienia, by David zapaci za to, co zrobi. Potrafia tylko uala si nad sob. Nawet
mimo obecnoci Kevina czua si zupenie sama na wiecie. By taki czas, kiedy spaa tylko
kilka godzin na dob, a w trakcie pracy musiaa wsta od biurka i wsi do samochodu, eby
si troch wypaka.
Teraz, gdy miny trzy lata, nadal nie wiedziaa, czy kiedykolwiek pokocha kogo tak,
jak kochaa Davida. Kiedy na pocztku studiw zjawi si na balu drugiego roku, jedno
spojrzenie wystarczyo, by zrozumiaa, e chce by tylko z nim. Jej modziecza mio
wydawaa si taka wszechogarniajca, taka potna. Leaa w ku i mylaa tylko o nim,
gdy sza przez campus, umiechaa si tak czsto, e na sam jej widok inni si umiechali.
Ale taka mio nie moe przetrwa, jak si pniej przekonaa. Mijay lata, ujawnia
si inna strona ich maestwa. Oboje dojrzeli i jednoczenie oddalili si od siebie. Coraz
trudniej przychodzio im pamita rzeczy, ktre kiedy ich do siebie przycigny.
Spogldajc w przeszo, Teresa czua, e David sta si zupenie kim innym, chocia nie
potrafia wskaza momentu, w ktrym zacz si zmienia. Wszystko moe si zdarzy, gdy
wyganie pomie uczucia, a dla niego zgas. Przypadkowe spotkanie w wypoyczalni wideo,
rozmowa, po ktrej nastpowa wsplny lunch i spotkanie w hotelu na przedmieciu Bostonu.
Najbardziej niesprawiedliwe byo to, e czasami za nim tsknia, a raczej za dobrymi
chwilami spdzonymi razem. Maestwo z Davidem byo wygodne jak ko, w ktrym
sypiaa od lat. Przywyka do obecnoci drugiej osoby, do ktrej moga si zwrci czy tylko
jej wysucha. Przyzwyczaia si do porannego zapachu wieo parzonej kawy i brakowao jej
w mieszkaniu kogo dorosego. Tsknia za wieloma rzeczami, ale najbardziej za poczuciem
bliskoci, przytulaniem si i szeptaniem do siebie za zamknitymi drzwiami.
Kevin by jeszcze za may, by to zrozumie, i chocia bardzo go kochaa, nie by to
ten rodzaj mioci, ktrego potrzebowaa najbardziej. Czua do syna mio matczyn, pewnie
najsilniejsz, najwitsz mio, jaka w ogle istnieje. Jeszcze teraz lubia wej do jego
pokoju, gdy spa, i przysi na ku tylko po to, by na niego popatrze. Kevin zawsze
wydawa si taki spokojny, taki pikny z gow zoon na poduszce, otulony kodr. W cigu
dnia sprawia wraenie, e jest w cigym biegu, noc widok nieruchomej picej postaci
przywraca emocje, jakie Teresa odczuwaa, gdy by maym dzieckiem. Ale nawet te cudowne
doznania nie mogy osabi jej poczucia samotnoci, gdy po wyjciu z jego pokoju, schodzia
na d i wypijaa kieliszek wina jedynie w towarzystwie kota Harveya.
Nadal marzya o tym, by zakocha si, by kto wzi j w ramiona i sprawi, e
poczuaby si najwaniejsza na wiecie. Byo to jednak bardzo trudne, praktycznie
niemoliwe spotka kogo takiego. Wikszo znajomych trzydziestolatkw pozawieraa ju
zwizki maeskie, a rozwiedzeni szukali modszej kobiety, ktr mogliby uksztatowa
wedug wasnych wymaga. Pozostawali starsi mczyni i chocia uwaaa, e mogaby si
zakocha w kim starszym, musiaa pamita o synu. Pragna mczyzny, ktry traktowaby
Kevina tak, jak naley, nie jako niepodany dodatek do osoby, ktrej on pragnie. Starsi
mczyni mieli na og starsze dzieci; niewielu byo gotowych podj trud wychowania
dorastajcego chopca.
- Ju swoje zrobiem - poinformowa j krtko mczyzna, z ktrym umwia si
pewnego razu na randk. I to by koniec ich znajomoci.
Przyznawaa si przed sob, e tskni za fizyczn bliskoci, kochaniem, przytulaniem
si i ufaniem komu. Od rozwodu z Davidem nie bya z adnym mczyzn. Nadarzay si
okazje - znalezienie kogo do ka nie byo trudne dla atrakcyjnej kobiety - ale po prostu nie
leao w jej stylu. Nie tak zostaa wychowana i nie miaa zamiaru si zmienia. Seks by zbyt
wany, by uprawia go z byle kim. W yciu spaa tylko z dwoma mczyznami - oczywicie
z Davidem i Chrisem - pierwszym chopakiem. Dla paru minut przyjemnoci nie zamierzaa
dopisywa kolejnych imion do tej listy.
Dlatego podczas wakacji na Cape Cod, samotna i bez mczyzny, chciaa zrobi co
wycznie dla siebie. Przeczyta kilka ksiek, polee z wycignitymi nogami i wypi w
spokoju kieliszek wina bez migoczcego ekranu telewizora za plecami, napisa listy do
przyjaci, od ktrych nie dostaa od jakiego czasu adnych wieci. Pno chodzi spa, za
duo je, biega wczenie rano, zanim pojawi si ci, ktrzy mogliby zepsu przyjemno.
Chciaa ponownie dowiadczy wolnoci, choby na krtko.
Chciaa rwnie w tym tygodniu zrobi zakupy. Nie w domach towarowych Jcpenney
czy Sears lub w miejscach, w ktrych reklamowano buty Nike czy podkoszulki Chicago
Bulls, ale w maych sklepikach, ktre Kevin uwaa za nieciekawe. Chciaa przymierzy
nowe sukienki lub kupi takie, ktre podkrelayby jej figur tylko po to, by poczua, e nadal
yje. Moe nawet pjdzie do fryzjera. Nie zmieniaa uczesania od lat i znuy j wasny
wygld. Gdyby jaki miy pan zaprosi j w tym tygodniu na kolacj, moe by mu nie
odmwia, tylko dlatego, by mie pretekst do woenia nowych rzeczy.
Ze wieym optymizmem rozejrzaa si, by sprawdzi, czy mczyzna z podwinitymi
dinsami jeszcze stoi, ale znikn rwnie cicho, jak si pojawi. Sama te ju bya gotowa i.
Stopy zesztywniay w zimnej wodzie. Z trudem usiada, eby woy buty. Nie miaa przy
sobie rcznika, zawahaa si przez chwil, czy wcign skarpetki, potem dosza do wniosku,
e nie musi. Bya na wakacjach nad morzem. Nie ma potrzeby nosi ani butw, ani skarpetek.
Niosa je w rku, gdy ruszya w kierunku domu. Sza blisko wody i nagle zauwaya
duy kamie zakopany do poowy w piasku, kilka cali od miejsca, gdzie wczesnym rankiem
docieraa fala przypywu. Dziwne - pomylaa - wydawa si nie na swoim miejscu.
Kiedy podesza bliej, spostrzega co dziwnego w wygldzie kamienia. By zbyt
gadki i poduny. Gdy znalaza si jeszcze bliej, zdaa sobie spraw, e to w ogle nie jest
kamie. Bya to butelka, prawdopodobnie pozostawiona przez bezmylnego turyst lub
miejscowego nastolatka, ktry przyszed noc na pla. Zerkna przez rami i spostrzega
kosz na mieci przyczepiony do wieyczki ratownika. Postanowia zrobi dobry uczynek.
Kiedy signa po butelk, ze zdziwieniem spostrzega, e jest zakorkowana. Podniosa j i
spojrzaa pod wiato. Zobaczya w rodku owinity sznurkiem list.
Przez chwil poczua przyspieszone bicie serca, poniewa wrciy wspomnienia.
Kiedy miaa osiem lat i spdzaa wakacje z rodzicami na Florydzie, wraz z inn dziewczynk
wysaa morzem list, ale nigdy nie dostaa odpowiedzi. List by prosty, zwyczajny, dziecinny.
Po powrocie do domu przez kilka tygodni biegaa do skrzynki pocztowej, majc nadziej, e
kto znalaz butelk i odpowiedzia na list. Kiedy odpowied nie nadesza, poczua
rozczarowanie, potem wspomnienie zblado i wreszcie znikno. Teraz staraa si odtworzy
okolicznoci towarzyszce temu wydarzeniu. Kto by z ni wtedy? Dziewczynka w jej
wieku... Tracy?... Nie... Stacey?... Tak... Stacey! Miaa na imi Stacey! Blondynka...
Przyjechaa z dziadkami na lato i... Tu pami zawioda i Teresa, mimo wysikw, ju nic nie
moga sobie przypomnie.
Sprbowaa wycign korek, spodziewajc si niemal, e to bdzie ta sama butelka,
ktr kiedy wrzucia do wody, cho wiedziaa, e to niemoliwe. Pewnie wysao j inne
dziecko, a jeli prosio o odpowied, ona na pewno j wyle. Moe wraz z maym
podarunkiem i pocztwkami z Cape Cod.
Korek by gboko wcinity, palce si lizgay, gdy prbowaa go wycign. Nie
moga go dobrze zapa. Wbia krtkie paznokcie w widoczny fragment korka i powoli
obrcia butelk. Nic. Chwycia drug rk i sprbowaa jeszcze raz. Zacisna mocniej palce,
woya butelk midzy uda dla wikszego oporu i gdy ju miaa zrezygnowa, korek drgn.
Z now energi znowu zmienia rk... cisna, obrcia butelk bardzo powoli... korek by
coraz bardziej widoczny... nagle wysun si bez trudu do koca.
Odwrcia butelk do gry nogami i ze zdziwieniem stwierdzia, e list niemal
natychmiast wypad. Pochylia si, eby go podnie i zauwaya, e by ciasno zwinity.
Dlatego wysun si tak atwo.
Ostronie odwina sznurek i gdy rozoya list, rzuci si jej w oczy papier. Nie bya
to dziecica papeteria, lecz drogi papier, gruby i solidny, z sylwetk pyncego aglowca
wytoczon w prawym grnym rogu. Papier by pomarszczony, wyglda na stary, jakby
przebywa w wodzie od stu lat.
Wstrzymaa oddech. Moe rzeczywicie by stary? Syszaa historie o butelkach
wyrzucanych po stu latach na brzeg, moe wanie tak byo w tym wypadku. Moe znalaza
prawdziwy skarb. Gdy spojrzaa na pismo, zrozumiaa, e si pomylia. W grnym lewym
rogu bya data.
Dwudziesty drugi lipca 1997
Ponad trzy tygodnie temu.
Trzy tygodnie? Tylko tyle?
List by dugi. Zajmowa obie strony kartki i nie zauwaya, by jego autor oczekiwa
odpowiedzi. Nigdzie nie byo adresu ani numeru telefonu, ale sdzia, e dane mogy kry si
w treci listu.
Poczua dreszcz emocji. Wanie wtedy we wschodzcym socu Nowej Anglii po raz
pierwszy przeczytaa list, ktry mia odmieni jej ycie.
Dwudziesty drugi lipca 1997
Moja najdrosza Catherine,
Tskni za Tob, ukochana, tak jak zawsze, ale dzisiaj byo mi bardzo ciko, bo
ocean piewa o naszym wsplnym yciu. Niemal czuj Tw obecno obok siebie i zapach
dzikich kwiatw, ktre zawsze przypominay mi Ciebie. W tej chwili nic nie sprawia mi
przyjemnoci. Coraz rzadziej mnie odwiedzasz i czasem mam wraenie, jakby najwiksza
cz mnie powoli odchodzia.
Mimo to prbuj. Noc, gdy jestem sam, wzywam Ci, a w chwili gdy mj bl wydaje
mi si najwikszy, wci znajdujesz drog, by do mnie wrci. Zeszej nocy we nie
zobaczyem Ci na molo niedaleko Wrightsville Beach. Wiatr rozwiewa Twoje wosy, a w
oczach odbija si wiato zachodzcego soca. Uderza mnie Twj widok. Opierasz si o
reling. Jeste pikna. Gdy Ci widz, myl, e takiego pikna nie zobacz w nikim innym.
Powoli zaczynam i w Twoj stron, a kiedy odwracasz si do mnie, spostrzegam, e inni te
na Ciebie patrz. Znasz j? - pytaj z zazdroci w gosie, a gdy umiechasz si do mnie, po
prostu mwi im prawd. Lepiej ni wasne serce.
Zatrzymuj si przy Tobie i bior Ci w ramiona. Za t chwil tskni najbardziej. Po
to wanie yj, a kiedy odpowiadasz uciskiem, zatracam si wtedy i znowu odzyskuj
spokj.
Unosz do i delikatnie dotykam Twojego policzka. Pochylasz gow i zamykasz
oczy. Moja do jest twarda, a twoja skra mikka i zastanawiam si przez chwil, czy nie
odsuniesz si ode mnie, ale Ty tego nie robisz. Nigdy nie odsuna si ode mnie, wanie w
takich chwilach wiem, po co yj.
Jestem tutaj, by Ci kocha, trzyma w ramionach, chroni. Jestem tutaj, by uczy si
od Ciebie i otrzymywa Tw mio. Jestem tutaj, bo nie ma innego miejsca, w ktrym
miabym by.
Ale wtedy, jak zawsze, gdy stoimy blisko siebie, zaczyna si zbiera mga. Ta mga
ciele si daleko na horyzoncie. Ogarnia mnie lk, gdy nadchodzi. Powoli peznie, zakrywa
wiat wok nas, otacza, jakby chciaa zapobiec naszej ucieczce. Jak toczca si chmura
zasania wszystko, zamyka, a zostajemy tylko we dwoje.
Czuj, jak krta si zaciska, z oczu pyn mi zy, bo wiem, e musisz odej.
Przeladuje mnie spojrzenie, ktrym mnie obrzucasz- Czuj Twj smutek i wasn
samotno, a bl w moim sercu, uciszony na krtk chwil, teraz staje si jeszcze silniejszy,
gdy wysuwasz si z moich obj. Rozkadasz ramiona i wstpujesz w mg, bo tam jest
Twoje miejsce, lecz nie moje. Pragn i za Tob, ale krcisz gow, poniewa oboje wiemy,
e to niemoliwe.
Patrz z rozdartym sercem, jak powoli znikasz. Prbuj zapamita wszystko
dokadnie, prbuj zapamita Ciebie. Wkrtce, zbyt szybko. Twj wizerunek znika, mga
odsuwa si gdzie daleko i stoj sam na molo. Nie obchodzi mnie, co sobie pomyl inni,
pochylam gw i pacz, pacz, pacz.
Garrett
Rozdzia drugi

- Pakaa? - spytaa Deanna, gdy Teresa wesza na ganek, niosc butelk i list. W
popiechu zapomniaa wyrzuci butelk.
Teresa poczua si zawstydzona i otara oczy. Przyjacika odoya gazet i wstaa z
krzesa. Odkd Teresa j pamitaa, miaa nadwag, a mimo to poruszaa si szybko. Omina
stolik i podesza, patrzc na ni z trosk.
- Dobrze si czujesz? Co stao si na play? Co sobie zrobia? - signa po do
Teresy i uja j w swoj.
Teresa pokrcia przeczco gow.
- Nie, nic si nie stao. Tylko znalazam ten list... Nie wiem, jak go przeczytaam, nie
mogam si opanowa.
- List? Jaki list? Jeste pewna, e dobrze si czujesz? - zadajc pytania, Deanna
energicznie machaa rk.
- Nic mi nie jest, naprawd. List by w butelce. Znalazam j na play. Kiedy
otworzyam i przeczytaam... - Zamilka.
- Och, to dobrze. Przez chwil mylaam, e stao si co zego, e kto ci zaatakowa
lub co podobnego.
Teresa odgarna kosmyk wosw z twarzy i umiechna si, widzc zatroskanie na
twarzy przyjaciki.
- Nie, po prostu wzruszy mnie list. Wiem, e to gupie. Nie powinnam tak ulega
emocjom. Przepraszam, e ci przestraszyam.
- To nic - odpara Deanna, wzruszajc ramionami. - Nie masz za co przeprasza.
Ciesz si, e nic ci si nie stao. - Zawahaa si na chwil. - Mwia, e pakaa z powodu
listu? Dlaczego? Co w nim wyczytaa?
Teresa otara oczy, podaa list Deannie i podesza do kutego elaznego stolika. Czua
si troch zaenowana, e pakaa, i staraa si teraz opanowa.
Deanna powoli przeczytaa list. Skoczya i uniosa gow. Spojrzaa na Teres. W
oczach miaa zy.
- To takie... pikne - odezwaa si w kocu Deanna. - Najbardziej wzruszajcy list,
jaki w yciu czytaam.
- Te tak pomylaam.
- Znalaza go na play? Kiedy biegaa?
Teresa kiwna gow.
- Nie wiem, jak to si stao, e butelka znalaza si na brzegu. Zatoka jest oddzielona
od reszty oceanu. Poza tym nigdy nie syszaam o Wrightsville Beach.
- Ja te, ale wydaje mi si, e fale wyrzuciy butelk zaledwie wczoraj. Prawie j
ominam, nim zauwayam, co to jest.
Deanna przesuna palcem po kartce i umilka.
- Zastanawiam si, kim jest i dlaczego wrzuci list do butelki?
- Nie wiem.
- Nie jeste ciekawa?
Teresa bya bardzo ciekawa. Przeczytaa list po raz drugi, a potem trzeci. Jak by to
byo - zastanawiaa si - gdyby j kto tak kocha?
- Troch. Co z tego? Nigdy si nie dowiemy.
- Co masz zamiar z tym zrobi?
- Chyba zatrzymam. Jeszcze si nad tym nie zastanawiaam.
- Hm - mrukna Deanna z tajemniczym umiechem i spytaa: - Jak ci si biegao?
Teresa maymi ykami popijaa sok.
- Dobrze. Soce byo niezwyke tu po wschodzie, jakby cay wiat wieci.
- Krcio ci si w gowie z braku tlenu. To wpyw biegania.
Teresa umiechna si z rozbawieniem.
- Rozumiem, e nie pobiegasz ze mn w tym tygodniu.
Deanna wycigna rk po filiank kawy i spojrzaa na przyjacik z
powtpiewaniem.
- W adnym wypadku. Gimnastyk ograniczam do czyszczenia dywanw w kady
weekend. Wyobraasz sobie mnie, jak poc si i dysz? Pewnie dostaabym ataku serca.
- Bieg doskonale odwiea, jak ju si przyzwyczaisz.
- By moe tak jest, ale nie jestem moda i chuda jak ty. Pamitam, e ostatni raz
biegam, kiedy byam dzieckiem i pies ssiadw uciek im z podwrka. Biegam tak szybko,
e o mao co nie zlaam si w majtki.
Teresa wybuchna miechem.
- Jakie mamy plany na dzi?
- Mylaam, e mogybymy pojecha po zakupy i zje lunch w miasteczku. Co o tym
sdzisz?
- Miaam nadziej, e to zaproponujesz.
Rozmawiay przez chwil, dokd mogyby pj. Potem Deanna wstaa i wesza do
mieszkania po nastpn filiank kawy. Teresa odprowadzia j wzrokiem.
Deanna miaa pidziesit osiem lat, okrg twarz i siwiejce wosy. Obcinaa je
krtko, ubieraa si bez zbytniej prnoci i bya zdaniem Teresy najlepsz osob, jak znaa.
Interesowaa j muzyka i sztuka. W redakcji czsto byo sycha muzyk - Mozarta i
Beethovena - ktra dochodzia z jej gabinetu i mieszaa si z odgosami charakterystycznymi
dla sali penej dziennikarzy. ya w wiecie optymizmu i pogody. Podziwiali j i uwielbiali
wszyscy znajomi.
Deanna wrcia do stolika, usiada i popatrzya na zatok.
- Czy nie jest to najpikniejsze miejsce na ziemi?
- Jest. Ciesz si, e mnie zaprosia.
- Tego ci byo trzeba. Zostaaby zupenie sama.
- Mwisz jak moja mama.
- Uwaam to za komplement.
Deanna wycigna rk i wzia list. Raz jeszcze przeczytaa go i uniosa brwi, ale nic
nie powiedziaa. Teresie wydawao si, e list wywoa jakie wspomnienie.
- O co chodzi?
- Zastanawiaam si... - zacza spokojnie.
- Nad czym?
- Kiedy weszam do mieszkania, zaczam myle o licie. Zastanawiaam si, czy nie
powinnimy o tym napisa w tym tygodniu.
- O czym mwisz?
Deanna pochylia si nad stoem.
- Wanie powiedziaam. Uwaam, e powinnimy w tym tygodniu zamieci list.
Jestem pewna, e wiele osb z chci go przeczyta. Jest naprawd niezwyky. Od czasu do
czasu ludzie potrzebuj przeczyta co tak wzruszajcego. Potrafi sobie wyobrazi setki
kobiet wycinajce list z gazety i przyklejajce do lodwki, aby mowie zobaczyli go po
powrocie z pracy.
- Nawet nie wiemy, kim jest autor. Nie sdzisz, e najpierw powinnimy uzyska jego
zgod?
- Wanie o to chodzi. Nie moemy. Porozmawiam z prawnikiem, ale jestem pewna,
e to zgodne z prawem. Nie podamy ich prawdziwych imion i dopki nie przypiszemy sobie
autorstwa i nie bdziemy chcieli si dowiedzie, skd pochodzi list, nie powinno by
kopotw.
- Wiem, e prawdopodobnie byoby to legalne, ale nie jestem przekonana czy
waciwe. To bardzo osobisty list. Nie jestem pewna, czy powinno si go rozpowszechnia,
eby wszyscy go przeczytali.
- To zwyke ludzkie sprawy, Tereso. Czytelnicy uwielbiaj takie rzeczy. Poza tym w
tym licie nie ma nic zawstydzajcego. To pikny list. Pamitaj, e ten Garrett wysa go w
butelce. Musia wiedzie, e fale wyrzuc go gdzie na brzeg.
Teresa potrzsna gow.
- Nie wiem, Deanna.
- Pomyl o tym. Przepij si z tym, jeli musisz. Uwaam, e to wietny pomys.
Teresa mylaa o licie, rozbierajc si i wchodzc pod prysznic. O mczynie, ktry
go napisa - o Garettcie, jeli rzeczywicie tak si nazywa. A kim, jeli istniaa, bya
Catherine? Oczywicie kochank lub on, ale ju jej nie byo przy nim. Czy umara, czy
zrobia co, co ich rozdzielio? Dlaczego list woono do butelki i wrzucono do oceanu? To
wszystko byo takie dziwne. Nagle przyszo jej do gowy, e list moe nie mie po prostu
adnego znaczenia. Jego autorem mg by kto, kto chcia napisa list miosny, ale nie mia
do kogo. Mg go wysa kto, kogo niezdrowo podniecao zmuszanie do paczu samotnych
kobiet na dalekich plaach. Po chwili dosza do wniosku, e wszystkie te rozwizania s mao
prawdopodobne. List wyranie powsta z potrzeby serca. I pomyle, e napisa go
mczyzna! Nigdy nie otrzymaa listu choby podobnego do tego z butelki. Zawsze
wzruszajce wyznania przychodziy na kartkach pocztowych. David nigdy nie lubi pisa, tak
jak ci wszyscy, z ktrymi si spotykaa. Jaki jest ten mczyzna? Czy rzeczywicie taki czuy,
jak sugeruje list?
Namydlia i wypukaa wosy, a pytania ucieky z gowy, gdy chodna woda spywaa
po jej ciele. Umya reszt ciaa myjk i mydem nawilajcym, spdzia pod prysznicem
wicej czasu, ni musiaa, a wreszcie wysza z kabiny.
Wycierajc si, obejrzaa si w lustrze. Niele jak na trzydzieci sze lat i
dorastajcego syna - stwierdzia w duchu. Zawsze miaa mae piersi i chocia bardzo j to
martwio, gdy bya modsza, teraz bya zadowolona, bo nie zaczy obwisa jak u innych
kobiet w jej wieku. Miaa paski brzuch, nogi dugie i smuke po latach wicze. Kurze apki
w kcikach oczu nie byy jeszcze zbyt widoczne, chocia to nie miao dla niej adnego
znaczenia. Tego ranka bya zadowolona ze swojego wygldu, wakacjom przypisaa t
niezwyk dla niej akceptacj siebie.
Po naoeniu delikatnego makijau ubraa si w beowe szorty, bia bluzk bez
rkaww i brzowe sanday. Wiedziaa, e za godzin bdzie parno i upalnie, a chciaa si
czu swobodnie, spacerujc po Provincetown. Wyjrzaa przez okno w azience. Zauwaya, e
soce wzeszo jeszcze wyej. Postanowia posmarowa si kremem z filtrem ochronnym.
Jeli tego nie zrobi, narazi si na oparzenie i zepsuje sobie pobyt nad morzem.
Na zewntrz, na ganku, Deanna postawia na stole niadanie: melona i grejpfruta oraz
przypieczone rogaliki. Usiada i posmarowaa rogaliki serkiem z nisk zawartoci tuszczu.
Znowu bya na diecie. Rozmawiay dusz chwil. Brian poszed na golfa, jak robi to
codziennie przez cay tydzie. Musia wychodzi wczenie rano, poniewa bra leki, ktre,
jak powiedziaa Deanna, robiy straszne rzeczy ze skr, jeli za dugo przebywa na socu.
Brian i Deanna spdzili ze sob trzydzieci sze lat. Pokochali si w college'u, pobrali
latem po dyplomie. W tym samym czasie Brian przyj posad w firmie audytorskiej w
centrum Bostonu, a osiem lat pniej zosta w niej wsplnikiem. Kupili wygodny dom w
Brookline, gdzie mieszkali samotnie przez ostatnie dwadziecia osiem lat.
Chcieli mie dzieci, jednak przez pierwsze sze lat maestwa Deanna nie zasza w
ci. Poszli do ginekologa i okazao si, e Deanna ma niedrone jajowody. Przez kilka lat
zabiegali o moliwo adoptowania dziecka, ale lista oczekujcych zdawaa si nie mie
koca. Wreszcie stracili nadziej. Potem, jak kiedy Deanna zwierzya si Teresie, nadeszy
mroczne lata ich maestwa, ktre omal si nie rozpado. Jednak ich przywizanie do siebie,
cho doznao wstrzsu, przetrwao. Deanna wrcia do pracy, by wypeni pustk w yciu.
Zaczynaa w Boston Times w czasach, gdy kobiety rzadko pracoway w gazetach.
Stopniowo wspinaa si po szczeblach kariery. Przed dziesiciu laty zostaa redaktorem
naczelnym i zacza bra pod swoje opiekucze skrzyda mode dziennikarki. Teresa bya jej
pierwsz uczennic.
Deanna posza na gr wzi prysznic. Teresa przejrzaa pobienie gazet i spojrzaa
na zegarek. Wstaa i podesza do telefonu. Wykrcia numer Davida. W Kalifornii byo
jeszcze wczenie, okoo sidmej, ale wiedziaa, e caa rodzina ju wstaa. Kevin natomiast
zawsze budzi si o wicie. Krya przez chwil, zanim po kilku dzwonkach Annette
podniosa suchawk. Usyszaa grajcy telewizor i pacz dziecka.
- Cze! Mwi Teresa, Jest w pobliu Kevin?
- Och, cze! Oczywicie, e jest. Poczekaj chwilk.
Suchawka stukna o blat. Teresa usyszaa, jak Annette woa:
- Kevin, do ciebie. Dzwoni Teresa. To, e nie nazwaa jej mam, zabolao bardziej, ni
si spodziewaa, ale nie miaa czasu, aby si tym drczy.
Kevin zadyszany podnis suchawk.
- Cze, mamo! Jak si masz? Jak tam wakacje?
Mwi dziecinnym, cienkim gosikiem, ale Teresa wiedziaa, e to tylko kwestia
czasu, a si zmieni. Na dwik jego gosu poczua si samotna.
- Jest piknie, ale przyjechaam dopiero wczoraj wieczorem. Jeszcze nic nie robiam.
Troch biegaam dzi rano.
- Duo ludzi byo na play?
- Nie, ale widziaam kilka osb idcych nad morze, gdy koczyam bieg. Kiedy
wyruszacie z tat?
- Za dwa dni. Urlop zaczyna mu si w poniedziaek, wtedy wyjedziemy. Teraz szykuje
si do pracy, bo musi co zrobi, eby mc spokojnie wyjecha. Chcesz z nim porozmawia?
- Nie, nie musz. Zadzwoniam, bo chciaam ci yczy dobrej zabawy.
- Bdzie wietnie. Widziaem reklamwk tej wyprawy rzek. Niektre z bystrzyn
wygldaj naprawd fantastycznie.
- Uwaaj na siebie.
- Mamo, nie jestem dzieckiem.
- Wiem. Tylko obiecaj to starowieckiej matce.
- Dobrze, obiecuj. Cay czas bd mia na sobie kamizelk ratunkow. - Zawaha si
chwil. - Wiesz, nie bdziemy mieli telefonu, wic do mojego powrotu nie usyszymy si.
- Domylaam si tego. Powiniene mie niez zabaw.
- Bdzie super. auj, e nie moesz z nami pojecha. Byoby wietnie!
Zamkna na chwil oczy. Tej sztuczki nauczy j psycho_terapeuta. Za kadym
razem, gdy Kevin wspomnia o byciu razem we troje, staraa si pilnowa, aby nie powiedzie
czego, czego pniej mogaby aowa. Jej gos zabrzmia na tyle optymistycznie, na ile byo
j sta.
- Powiniene spdzi troch czasu tylko z twoim tat. Wiem, e bardzo za tob tskni.
Macie troch do nadrobienia i cieszy si na t wypraw rwnie dugo jak ty. - Nie byo to
takie trudne - pomylaa.
- Powiedzia ci to?
- Tak, kilkakrotnie.
Kevin umilk.
- Bd za tob tskni, mamo. Czy mog do ciebie zadzwoni zaraz po powrocie, by
opowiedzie ci o wyprawie?
- Oczywicie. Moesz do mnie zadzwoni, kiedy zechcesz. Chc usysze o
wszystkim. Kocham ci, Kevinie.
- Ja ciebie te, mamo.
Odoya suchawk, czujc jednoczenie rado i smutek, jak zwykle, gdy
rozmawiaa przez telefon z Kevinem wtedy, kiedy by u Davida.
- Kto to by? - spytaa Deanna za jej plecami. Zesza po schodach. Miaa na sobie t
bluzk w tygrysie paski, czerwone szorty, biae skarpetki i na nogach reeboki. Jej strj
krzycza: Jestem turystk! Teresa z trudem opanowaa wybuch miechu.
- Rozmawiaam z Kevinem.
- Wszystko u niego w porzdku?
Deanna otworzya szafk i dla uzupenienia stroju wzia aparat fotograficzny.
- Tak. Wyjeda za dwa dni.
- To dobrze. - Zawiesia aparat na szyi. - Skoro to mamy z gowy, musimy zrobi
jakie zakupy. Powinna wyglda jak zupenie nowa kobieta.
Zakupy z Deann byy niezwykym dowiadczeniem.
W Provincetown spdziy poranek i wczesne popoudnie. Teresa zdya kupi trzy
nowe zestawy i kostium kpielowy, zanim Deanna zacigna j do sklepu z bielizn o nazwie
Sowik.
Deann ogarno szalestwo zakupw. Nie dla siebie oczywicie, lecz dla Teresy.
cigaa z wieszaka koronkowe przezroczyste majteczki i pasujcy do nich biustonosz, potem
podnosia, eby Teresa moga je oceni.
- To wyglda fantastycznie - mwia. Albo: - Jeszcze nie masz nic w tym kolorze,
prawda?
Oczywicie mwia to, nie zwaajc na obecno innych, a Teresa nie moga
powstrzyma si od miechu. Podziwiaa w przyjacice wanie brak zahamowa. Nie
obchodzio jej, co inni sobie pomyl, a Teresa czasem aowaa, e nie jest do niej podobna.
Skorzystaa z dwch propozycji Deanny - w kocu bya na wakacjach - i poszy dalej.
W sklepie muzycznym przyjacika chciaa kupi najnowsz pyt Harry'ego Connicka
juniora.
- Jest wietny - wyjania. Teresa wybraa pyt jazzow z wczeniejszymi nagraniami
Johna Coltrane'a. Kiedy wrciy do domu, zastay Briana w saloniku. Czyta gazet.
- Witajcie. Ju zaczynaem si o was martwi. Jak wam min dzie?
- Dobrze - odpowiedziaa Deanna. - Zjadymy lunch w Provincetown, potem
poszymy na zakupy. Jak ci si dzisiaj grao?
- Cakiem niele. Gdyby nie dodatkowe uderzenia na ostatnich dwch dokach,
miabym tylko osiemdziesit punktw.
- Czyli musisz jeszcze troch wicej pogra.
Brian rozemia si gono.
- Nie masz nic przeciw temu?
- Oczywicie, e nie.
Brian umiechn si i zaszeleci gazet. By zadowolony, e bdzie mg spdzi w
tym tygodniu wicej czasu na polu golfowym. Deanna rozpoznaa sygna, e Brian chce
wrci do czytania, i szepna Teresie do ucha:
- Uwierz mi na sowo. Pozwl mczynie zagra w golfa, a nigdy nic go nie
zdenerwuje.
Teresa zostawia ich samych na reszt popoudnia. Byo jeszcze ciepo. Przebraa si
w nowy kostium kpielowy, wzia rcznik, mae skadane krzeseko, magazyn People i
posza na pla.
Przekartkowaa nieuwanie People, przeczytaa pobienie jaki artyku. Nie
interesowao jej wcale to, co przydarzyo si bogatym i sawnym. Wok siebie syszaa
gony miech dzieci bawicych si w wodzie i napeniajcych kubeki piaskiem. W pobliu
widziaa dwch maych chopcw i mczyzn, prawdopodobnie ich ojca. Budowali tu przy
wodzie zamek z piasku. Szum fal uderzajcych o brzeg uspokaja. Odoya pismo, zamkna
oczy i wystawia twarz na soce.
Chciaa si troch opali przed powrotem do pracy tylko po to, by sprawi wraenie,
e wzia sobie troch wolnego, aby absolutnie nic nie robi. Nawet w redakcji uwaano j za
osob yjc w cigym popiechu. Gdy nie pisaa tekstu do cotygodniowej kolumny,
przygotowywaa co do wydania niedzielnego albo szukaa informacji w Internecie lub te
przegldaa magazyny o wychowywaniu dzieci. Zaprenumerowano dla niej waniejsze
czasopisma przeznaczone dla rodzicw oraz wszystkie pisemka dziecice, a take kolorowe
magazyny dla pracujcych kobiet. cigna rwnie pisma medyczne i regularnie czytaa je
w poszukiwaniu tematw, ktre nadawayby si do poruszenia w jej gazecie.
Tematu kolumny nigdy nie dao si do koca przewidzie, by moe dlatego odniosa
taki sukces. Czasami Teresa odpowiadaa na nadesane pytania, kiedy indziej podawaa
najnowsze dane dotyczce rozwoju dziecka i tumaczya, co oznaczay. Czsto pisaa o
radoci wychowywania dzieci, opisywaa te czyhajce na rodzicw puapki. Wspominaa o
trudnociach samotnego macierzystwa. Ten problem porusza serce wielu bostoskich
kobiet. Nieoczekiwanie dla siebie Teresa staa si na swj sposb znana. Zarwno widok
wasnego zdjcia nad tekstem, jak i zaproszenia na prywatne przyjcia nadal sprawiay jej
zadowolenie, ale tak naprawd wcale nie miaa czasu, by si z tego cieszy. Uwaaa swj
lokalny rozgos za jeszcze jeden element pracy - miy, ale waciwie bez znaczenia.
Po godzinie w socu uwiadomia sobie, e jest jej gorco, i powdrowaa do wody.
Wesza po biodra, a potem zanurzya si caa w niewielkiej fali. Zachysna si zimn wod i
z okrzykiem wysuna gow nad powierzchni. Mczyzna stojcy obok zamia si cicho.
- Orzewia, prawda? - spyta, a ona skina gow i skrzyowaa ramiona.
By wysoki i mia ciemne wosy tej samej barwy co ona. Przez chwil zastanawiaa
si, czy to pocztek flirtu. Jednak dzieci chlapice si w pobliu szybko rozwiay to zudzenie,
woajc Tato! Po kilku minutach chlapania si w wodzie wysza i wrcia do krzeseka.
Plaa pustoszaa. Zebraa swoje rzeczy i ruszya z powrotem.
W domu Brian oglda golf w telewizji, Deanna czytaa powie ze zdjciem modego,
przystojnego prawnika na okadce. Podniosa wzrok znad ksiki.
- Jak byo na play?
- wietnie. Soce cudowne, ale woda zimna.
- Zupenie nie rozumiem, jak mona to znosi duej ni kilka minut.
Teresa powiesia rcznik na haczyku przy drzwiach. Rzucia przez rami:
- A jak ksika?
Deanna obrcia ksik w rkach i zerkna na okadk.
- Fantastyczna. Przypomina Briana sprzed kilku lat.
- Co? - mrukn Brian, nie odrywajc spojrzenia od telewizora.
- Nic, kochanie. Wspominam sobie. - Wrcia spojrzeniem do Teresy. W jej oczach
pojawi si bysk.
- Masz ochot na partyjk remika?
Deanna uwielbiaa gr w karty. Naleaa do dwch klubw brydowych, bya
prawdziwym mistrzem w tysica i zapisywaa w notatniku kade zwycistwo w samotnika. Z
Teres natomiast graa w remika, gdy tylko miay czas, poniewa bya to jedyna gra, w ktrej
Teresa miaa szans pokona przyjacik.
- Pewnie.
Deanna ochoczo zaoya stron w ksice i wstaa z fotela.
- Miaam nadziej, e to powiesz. Karty s na stoliku na zewntrz.
Teresa okrcia si rcznikiem i zasiada do stolika, przy ktrym jady niadanie.
Deanna przysza po chwili z dwiema puszkami dietetycznej coli i ulokowaa si naprzeciw.
Teresa wzia karty, potasowaa je i rozdaa. Deanna zerkna znad kart.
- Chyba si troch opalia. Soce musiao niele przygrzewa.
Teresa ukadaa karty.
- Byo gorco jak w piecu.
- Spotkaa kogo?
- Dlaczego pytasz?
- Mam po prostu nadziej, e poznasz kogo miego.
- Ty jeste mia.
- Wiesz, o co mi chodzi. Mylaam, e w tym tygodniu znajdziesz sobie mczyzn.
Takiego, ktrego widok sprawi, e zabraknie ci tchu.
Teresa spojrzaa na ni ze zdumieniem.
- Skd ci to przyszo do gowy?
- Moe to przez soce, ocean, wiatr. Nie wiem. Moe to z powodu dodatkowego
promieniowania wchanianego przez mj mzg.
- Nie szukaam, Deanna.
- Nigdy?
- Nie bardzo.
- Aha.
- Nie rb z tego problemu. Od rozwodu nie upyno jeszcze duo czasu.
Teresa pooya szstk karo, a Deanna pochwycia j i wyoya trjk trefl.
Przyjacika przemawiaa do niej tym samym tonem, ktrego uywaa matka Teresy, gdy
rozmawiay ze sob na ten sam temat.
- To ju prawie trzy lata. Nie masz kogo, kogo przede mn ukrywasz?
- Nie.
- Nikogo?
Deanna wzia kart ze stosu i wyoya czwrk kier.
- Nikogo. Nie chodzi tylko o mnie, przecie wiesz. Teraz naprawd trudno kogo
pozna. Nie mam te zbyt duo czasu na spotkania towarzyskie.
- Wiem o tym, naprawd. Masz tyle do zaoferowania. Wierz, e jest gdzie kto
przeznaczony specjalnie dla ciebie.
- Ja te jestem pewna, e jest. Tylko go jeszcze nie spotkaam.
- Szukasz?
- Kiedy mog, ale moja szefowa to prawdziwy krwiopijca. Nie daje mi ani chwili
odsapn.
- Moe powinnam z ni pomwi?
- Moe powinna - zgodzia si Teresa i obie zamiay si gono.
Deanna wzia kart ze stosu i wyoya sidemk pik.
- Spotykaa si z kim?
- Rzadko, a od chwili, gdy Matt Jaki_tam powiedzia mi, e nie chce baby z
dzieciakiem, zdecydowanie nie.
Deanna spochmurniaa na chwil.
- Czasami mczyni zachowuj si jak gupcy, a on by tego doskonaym
przykadem. To typ, ktrego gow mona by zawiesi na cianie i umieci napis: Typowy
egocentryczny samiec. Jednak nie wszyscy s tacy. Jest wielu prawdziwych mczyzn,
ktrzy w jednej chwili mog si w tobie zakocha.
Teresa wzia sidemk i odoya szstk karo.
- Wanie dlatego tak ci lubi. Mwisz takie mie rzeczy.
Deanna wzia kart ze stosu.
- Ale to prawda. Uwierz mi. Jeste liczna, inteligentna, zrobia karier. Mogabym
znale tuzin facetw, ktrzy byliby szczliwi, idc z tob na randk.
- Jestem pewna, e by ich znalaza. Ale to jeszcze nie oznacza, e mnie by si
spodobali.
- Nawet nie dajesz im szansy.
Teresa wzruszya ramionami.
- Moe nie, chocia nie zamierzam umrze samotnie w domu opieki dla starych
panien. Uwierz mi, z najwiksz chci zakochaabym si jeszcze raz w fantastycznym
facecie i ya z nim dugo i szczliwie. Jednak obecnie nie moe to by dla mnie
najwaniejsze. Kevin i praca zabieraj mi cay czas.
Deanna nie odpowiadaa przez chwil. Wycigna dwjk pik.
- Uwaam, e si boisz.
- Boj?
- Oczywicie. Nie ma w tym nic zego.
- Dlaczego tak uwaasz?
- Wiem, jak bardzo skrzywdzi ci David. Wiem, e gdybym znalaza si na twoim
miejscu, byabym przeraona, e to samo znowu moe mi si przydarzy. To ley w ludzkiej
naturze. Kto si raz sparzy, dmucha na zimne, jak mwi przysowie. Jest w tym wiele racji.
- Prawdopodobnie. Mimo to jestem pewna, e gdy zjawi si odpowiedni mczyzna,
bd wiedziaa. Wierz w to.
- Jakiego mczyzny szukasz?
- Nie wiem...
- Ale wiesz. Kady wie cho troch, czego chce.
- Nie kady.
- Na pewno wiesz. Zacznij od oczywistoci, a jeli to nie pomoe, zacznij od cech,
ktrych nie zaakceptujesz... Choby... odpowiadaoby ci, gdyby nalea do gangu
motocyklowego?
Teresa umiechna si i wzia kart ze stosu. Za chwil bdzie miaa sekwens.
Jeszcze jedna karta, i koniec. Odoya waleta kier.
- Dlaczego to tak ci interesuje?
- Och, spraw przyjemno starej przyjacice.
- Dobrze. Na pewno gang motocyklowy nie wchodzi w rachub - odpara, potrzsajc
gow. Zamylia si na chwil. - Chyba przede wszystkim musi by mczyzn, ktry bdzie
mi wierny, wierny w czasie trwania naszego zwizku. Byam ju z mczyzn innego typu i
nie potrafiabym przej przez to drugi raz. Wolaabym te kogo w moim wieku lub
zblionym, o ile to moliwe. - Teresa zawahaa si i zmarszczya brwi.
- Co dalej?
- Chwileczk. Zastanawiam si. Wbrew pozorom to nie jest takie atwe. Chyba
chciaabym, eby by przystojny, inteligentny, czarujcy, zreszt jak wikszo.
Zawahaa si ponownie. Deanna zabraa waleta. Jej zadowolona mina wskazywaa, e
z przyjemnoci postawia Teres w trudnej sytuacji.
- Co dalej?
- Musiaby powica czas Kevinowi tak, jakby to by jego wasny syn. To dla mnie
naprawd wane. Musiaby rwnie by romantyczny. Chciaabym od czasu do czasu
dostawa kwiaty. Wysportowany. Nie potrafiabym odczuwa szacunku dla mczyzny,
gdybym bya od niego silniejsza.
- To wszystko?
- Tak, chyba tak.
- Sprawdmy, czy dobrze ci zrozumiaam. Chcesz wiernego, czarujcego,
przystojnego trzydziestolatka, ktry poza tym jest inteligentny, romantyczny i wysportowany.
Musi by te dobry dla Kevina, tak?
Deanna wzia gboki oddech i wyoya na stoliku wszystkie karty z rki.
- Przynajmniej nie jeste wybredna. Remik.
Po przegranej Teresa wesza do domu. Chciaa poczyta jedn z ksiek, ktre ze sob
przywioza. Usiada przy oknie z tyu domu, a Deanna wrcia do swojej powieci. Brian
znalaz inny turniej golfowy w telewizji i spdzi cae popoudnie, ledzc z zapaem
rozgrywki, komentujc, gdy co zwrcio jego uwag.
O szstej, i co waniejsze, po skoczeniu turnieju w golfa, Brian i Deanna poszli na
spacer pla. Teresa zostaa w domu i przygldaa im si z okna, jak trzymajc si za rce
spacerowali tu przy linii wody. Co za idealny zwizek - pomylaa, odprowadzajc ich
spojrzeniem. Mieli kompletnie rne zainteresowania, a jednak to zdawao si trzyma ich
razem, a nie odsuwa od siebie.
Po zachodzie soca pojechali we trjk do Hyanis i zjedli kolacj w restauracji rybnej
U Sama, ktra w peni zasuya na swoj reputacj. Byo toczno i musieli godzin czeka
na miejsce, ale gotowane na parze kraby i maso rakowe byy tego warte. Maso miao smak
czosnku. We trjk wypili w dwie godziny sze piw. Pod koniec kolacji Brian zapyta o
wyrzucony przez morze list.
- Przeczytaem po powrocie z golfa. Deanna przypia go do lodwki.
Deanna wzruszya ramionami i rozemiaa si gono. Popatrzya na Teres
porozumiewawczo, robic przy tym min: A nie mwiam?, ale si nie odezwaa.
- Znalazam go na play, gdy biegaam rano. Wyrzuciy go fale.
Brian dopi piwo i powiedzia:
- Co za list! Wydawa si taki smutny.
- Wiem. Czuam to samo po przeczytaniu.
- Wiecie, gdzie jest Wrightsville Beach?
- Nie. Nigdy o niej nie syszaam.
- W Karolinie Pnocnej - odpar Brian i sign do kieszeni po papierosy. - Kiedy
graem tam w golfa. wietne pola. Troch paskie, ale da si gra.
Deanna kiwna gow.
- Brianowi wszystko kojarzy si z golfem.
- Gdzie w Karolinie Pnocnej? - spytaa Teresa.
Brian zapali papierosa i zacign si gboko. Odpowiedzia, wypuszczajc dym.
- Niedaleko Wilmington, a waciwie to moe by dzielnica. Wilmington... nie jestem
pewny, gdzie przebiegaj granice miasta. Samochodem to jest okoo ptorej godziny jazdy
na pnoc z Myrtle Beach. Syszaa kiedy o filmie Przyldek Strachu?
- Naturalnie.
- Rzeka Przyldka Strachu pynie w Wilmington. Tam wanie przebiega akcja tego
filmu i zreszt drugiego o tym samym tytule. Oba tam nakrcono. W tej okolicy powstao
wiele filmw. Wikszo duych wytwrni ma w miecie swoje przedstawicielstwa.
Wrightsville Beach to wyspa leca tu przy wybrzeu. Sporo nieruchomoci. Prawie kurort.
Tam zatrzymuje si wikszo gwiazd, gdy przyjedaj na zdjcia.
- Dlaczego nigdy o tym nie syszaam?
- Nie wiem. Chyba nie zwraca zbytniej uwagi ze wzgldu na Myrtle Beach, ale na
poudniu jest to do popularna miejscowo. Plae s pikne - biay piasek, ciepa woda. To
wspaniae miejsce na tygodniowy wyjazd, jeli kiedy bdziesz miaa okazj.
Teresa nie odpowiedziaa, a Deanna odezwaa si z lekk kpin w gosie.
- To ju wiemy, skd pochodzi nasz tajemniczy nadawca.
Teresa wzruszya ramionami.
- Te tak sdz, chocia nie moemy by pewni. Moe to by miejscowo, w ktrej
spdzali wakacje lub tylko j odwiedzili. To nie oznacza, e on tam mieszka.
Deanna pokrcia gow.
- Nie zgadzam si. List by napisany w taki sposb... jego sen by zbyt rzeczywisty, by
znalazo si w nim miejsce, w ktrym by tylko raz czy dwa.
- Naprawd dugo zastanawiaa si nad tym, prawda?
- To instynkt. Uczysz si go sucha. Jestem gotowa si zaoy, e mieszka w
Wrightsville Beach lub Wilmington.
- To co z tego?
Deanna wyja z rki Briana papierosa, zacigna si gboko, ale go nie oddaa.
Robia to od lat. Uwaaa, e skoro nie zapalia wasnorcznie papierosa, to oficjalnie nie bya
uzaleniona. Brian, jakby nie widzc, co zrobia, zapali nastpnego. Deanna pochylia si do
przodu.
- Zastanowia si nad opublikowaniem tego listu?
- Nie bardzo. Nadal nie wiem, czy to dobry pomys.
- Co mylisz o tym, ebymy nie uyli ich imion, tylko inicjaw? Jeli chcesz,
moemy nawet zmieni nazw Wrightsville Beach.
- Dlaczego to jest dla ciebie takie wane?
- Poniewa rozpoznaj dobry materia, kiedy go widz. Co wicej, uwaam, e ten
tekst moe by wany dla wielu osb. Teraz wszyscy s tak zapracowani, e wydaje si, i
romantyczno ginie mierci naturaln. Ten list dowodzi, e nadal istnieje.
Teresa bezwiednie signa po pasmo wosw i zacza je nawija na palec. By to
nawyk pochodzcy z dziecistwa. Robia tak zawsze, gdy o czym mylaa. Odezwaa si po
duszej chwili:
- Dobrze.
- Zgadzasz si?
- Tak, ale jak powiedziaa, uyjemy inicjaw i pominiemy fragment o Wrightsville
Beach. Napisz kilka zda wstpu.
- Tak si ciesz! - zawoaa Deanna z modzieczym entuzjazmem. - Wiedziaam, e
si zgodzisz. Jutro wylemy to faksem.
Pnym wieczorem Teresa napisaa wstp do kolumny na papierze listowym, ktry
znalaza w szufladzie biurka w gabinecie. Kiedy skoczya, posza do swojego pokoju,
pooya kartki na stoliku nocnym przy ku i wsuna si pod kodr. Tej nocy spaa
niespokojnie.
** ** **
Nazajutrz Teresa posza z Deann do Chatham, aby przepisa list na maszynie.
Poniewa adna z nich nie wzia ze sob przenonego komputera, a Teresa upieraa si, e
tekst nie powinien zawiera pewnych informacji, byo to jedyne rozsdne wyjcie. Kiedy
tekst by gotowy, wysay go faksem. Mia si ukaza nastpnego dnia.
Reszt poranka i popoudnia spdziy podobnie jak poprzedniego dnia - zakupy,
leniuchowanie na play, rozmowa o niczym i pyszna kolacja. Gazet przyniesiono wczenie
rano. Teresa, skoczywszy bieganie, wrcia, zanim Deanna i Brian wstali. Pierwsza wic
wzia gazet do rki. Rozoya j i zacza czyta.
Cztery dni temu, gdy byam na wakacjach, suchaam starych nagra w radiu i
usyszaam Stinga piewajcego piosenk List w butelce. Zachcona do dziaania przez
jego namitne zawodzenie, pobiegam na pla, eby znale moj wasn butelk. Po kilku
minutach znalazam j i oczywicie w rodku by list. (W rzeczywistoci nie usyszaam
piosenki, wymyliam to dla lepszego efektu dramatycznego. Ale naprawd znalazam
poprzedniego ranka butelk ze wzruszajcym listem w rodku). Nie mogam przesta o tym
myle. Zazwyczaj nie pisz o takich sprawach, ale miaam nadziej, e uznacie ten list za
rwnie wany jak ja w czasach, gdy coraz rzadziej spotyka si wiern mio i przywizanie.
Kiedy Deanna doczya do Teresy przy niadaniu, przeczytaa kolumn, zanim
zabraa si za co innego.
- Fantastyczne - powiedziaa, gdy skoczya czyta. - W druku wyglda lepiej, ni
mylaam. Dostaniesz mnstwo listw po tym tekcie.
- Naprawd tak sdzisz?
- Jestem tego pewna.
- Wicej ni zwykle?
- Cae tony. Czuj to. Zadzwoni dzi do Johna. Polec mu, by w tym tygodniu dwa
razy rozesa tekst. Moe nawet znajdziesz go w niedzielnych wydaniach.
- Zobaczymy - odpara Teresa i ugryza rogalik, niepewna, czy wierzy Deannie, czy
nie, ale i tak bya zaciekawiona.
Rozdzia trzeci

W sobot Teresa wrcia do Bostonu.


Gdy tylko otworzya drzwi do mieszkania, z sypialni wybieg Harvey. Otar si o jej
nogi, mruczc cicho. Teresa wzia go na rce i zaniosa do kuchni. Z lodwki wyja
kawaek sera i daa go Harveyowi. Gaskaa kota po gowie, zadowolona, e ssiadka Ella
zgodzia si nim zaopiekowa w czasie jej nieobecnoci. Po zjedzeniu sera zeskoczy z jej
ramion i skierowa si do rozsuwanych przeszklonych drzwi prowadzcych do maego patia.
W mieszkaniu panowa zaduch, rozsuna wic drzwi na ocie.
Rozpakowaa rzeczy, odebraa klucze i poczt od Elli, nalaa sobie kieliszek wina,
podesza do wiey i nastawia niedawno kupion pyt Johna Coltrane'a. Gdy pokj wypeniy
dwiki jazzu, przejrzaa poczt. Jak zwykle, byy to gwnie rachunki i odoya je na
pniej.
Na automatycznej sekretarce nagrano osiem wiadomoci - dwie z nich od mczyzn, z
ktrymi kiedy si spotykaa. Prosili o telefon, gdyby znalaza woln chwil. Zastanowia si
krtko, potem dosza do wniosku, e do nich nie zadzwoni. aden z nich jej nie pociga i nie
miaa ochoty spotyka si tylko dlatego, e bya wolna. Wysuchaa wiadomoci od matki i
siostry. Pomylaa, e powinna do nich w tygodniu zadzwoni. Kevin si nie odezwa. Pywa
tratw i rozbija ze swoim ojcem obz gdzie w Arizonie.
Bez Kevina dom wydawa si pusty i cichy. Na pocieszenie moga sobie powiedzie,
e mio jest przyjecha do domu i sprzta tylko po sobie. W perspektywie miaa jeszcze dwa
tygodnie urlopu za ten rok. Planowaa spdzi z synem troch czasu nad morzem. Zostawa
wic jeszcze tydzie. Zwykle braa urlop przed Gwiazdk, ale w tym roku Kevin mia
pojecha na wita do swojego ojca. Nie cierpiaa spdza Boego Narodzenia samotnie - to
zawsze byy jej ulubione wita, ale tym razem nie miaa wyboru i dosza do wniosku, e
rozmylanie nad tym, czego nie moe zmieni, nie ma sensu. Moe powinna wybra si na
Bermudy lub na Jamajk albo gdzie na Karaiby, ale nie chciaa jecha tak zupenie sama, a
nie wiedziaa, kto mgby jej towarzyszy. Janet raczej nie wchodzia w rachub. Miaa sporo
zaj przy trjce dzieci, a Edward prawdopodobnie nie dostaby urlopu. Moe powinna
wykorzysta ten tydzie do zrobienia w domu tych wszystkich rzeczy, ktre zaplanowaa...
ale wydawao jej si, e troch szkoda. Kto by chcia spdzi wakacje, malujc i tapetujc
mieszkanie?
Wreszcie postanowia, e jeli nic ciekawego nie wymyli, to zachowa urlop na
przyszy rok. Moe pojad z Kevinem na dwa tygodnie na Hawaje.
Posza do ka i signa po powie, ktr zacza czyta jeszcze w Cape Cod.
Czytaa szybko, nie odrywajc oczu, i zaliczya prawie sto stron, zanim poczua zmczenie. O
pnocy zgasia wiato. nio jej si, e spaceruje pust pla, ale nie wiedziaa dlaczego.
W poniedziaek na biurku zastaa stos listw. Byo ich prawie dwiecie, a kolejne
pidziesit przynis pniej listonosz. Gdy tylko wesza do redakcji, Deanna z dumn min
pokazaa:
- Widzisz, mwiam ci.
Teresa poprosia, aby nie czono do niej rozmw i od razu zabraa si do otwierania
kopert. Wszystkie listy byy reakcj na opublikowany tekst. Wikszo napisay kobiety,
chocia byo te kilka kartek od mczyzn. Teres zdumiaa jednomylno opinii. Czytaa
kartk za kartk i z kadej dowiadywaa si, jak bardzo byli wzruszeni anonimowym listem.
Wiele osb pytao, czy wie, kto jest jego autorem, a kilka kobiet stwierdzio, e jeli ten
mczyzna jest wolny, pragn go polubi.
Odkrya, e prawie wszystkie wydania niedzielne w caym kraju zamieciy jej
kolumn, a korespondencja w tej sprawie nadesza a z Los Angeles. Szeciu mczyzn
twierdzio, e s autorami listu, czterech dao tantiem za opublikowanie. Jeden z nich nawet
grozi sdem. Gdy jednak dokadnie przyjrzaa si charakterom ich pisma, stwierdzia, e
aden nawet nie przypomina tego, ktry nalea do autora listu.
W poudnie posza na lunch do swojej ulubionej japoskiej restauracji. Kilka osb
jedzcych przy innych stolikach wypowiadao si na temat jej kolumny.
- Moja ona przyczepia wycinek do drzwi lodwki - zwierzy si jaki mczyzna, a
Teresa gono si rozemiaa.
Do koca dnia przejrzaa prawie ca korespondencj i poczua si zmczona. W ogle
nie zaja si kolumn na nastpny tydzie i poczua rosnce napicie, jak zwykle, gdy zblia
si termin oddania tekstu. P do szstej zasiada do pisania o tym, e Kevin wyjecha i jak si
czua bez niego. Poszo jej lepiej, ni si spodziewaa, i ju prawie koczya, gdy zadzwoni
telefon.
- Cze, Tereso. Wiem, e prosia, ebym ci nie czya i tak te robiam - zacza
telefonistka z centrali gazety. - Nie byo to atwe, chyba z szedziesit osb chciao z tob
rozmawia. Telefon dzwoni bez przerwy.
- Zatem o co chodzi?
- Ta kobieta dzisiaj telefonowaa z pi razy, a w zeszym tygodniu dwukrotnie. Nie
chce poda nazwiska, ale ju poznaj j po gosie. Mwi, e musi z tob rozmawia.
- Nie moesz dowiedzie si, czego chce?
- Prbowaam, ale jest uparta. Mwi, e poczeka, a bdziesz miaa czas. Twierdzi, e
dzwoni z daleka i musi z tob pomwi.
Teresa zastanowia si przez chwil, wpatrujc si w ekran przed sob. Kolumna bya
prawie gotowa, do napisania zostay jeszcze tylko dwa akapity.
- Nie moesz poprosi o numer telefonu, pod ktrym mogabym si z ni
skontaktowa?
- Numeru telefonu te nie chciaa poda. Dawaa wymijajce odpowiedzi.
- Nie domylasz si, o co jej chodzi?
- Nie mam pojcia, ale mwi rozsdnie. W przeciwiestwie do wielu osb, ktre dzi
dzwoniy. Pewien facet poprosi mnie o rk.
Teresa wybuchna miechem.
- Dobrze. Powiedz, eby chwil zaczekaa. Zaraz si z ni pocz. Na ktrej linii?
- Na pitej.
- Dziki.
Szybko dokoczya tekst. Zamierzaa przejrze go jeszcze raz po rozmowie. Podniosa
suchawk i wcisna pit lini.
- Halo?
Po drugiej stronie przez chwil panowaa cisza. Potem agodny, melodyjny gos
zapyta:
- Czy pani Teresa Osborne?
- Przy telefonie. - Teresa odchylia si w fotelu i zacza nawija wosy na palec.
- Czy to pani napisaa komentarz do listu z butelki?
- Tak. W czym mog pani pomc?
Rozmwczyni zamilka. Jakby zastanawiaa si, co ma teraz powiedzie.
Teresa syszaa jej oddech. Po chwili poprosia:
- Czy mogaby pani poda mi imiona, ktre byy w licie?
Teresa przymkna powieki i pucia wosy. Jeszcze jedna osoba szukajca sensacji -
pomylaa. Otworzya oczy i popatrzya na ekran, przebiegajc wzrokiem tekst kolumny.
- Nie, przykro mi, to niemoliwe. Nie mog tego poda do publicznej wiadomoci.
Kobieta znowu zamilka. Teresa zacza si niecierpliwi. Czytaa na ekranie pierwszy
akapit. Wtedy rozmwczyni j zaskoczya.
- Prosz. Musz to wiedzie.
Teresa oderwaa spojrzenie od ekranu. Uderzya j szczero w gosie tej kobiety.
Byo w nim co jeszcze, ale nie potrafia tego okreli.
- Przykro mi - powiedziaa w kocu Teresa. - Naprawd nie mog.
- A czy odpowie pani na pytanie?
- By moe.
- Czy ten list by zaadresowany do Catherine, a podpisa go mczyzna o imieniu
Garrett?
Teresa gwatownie wyprostowaa si w fotelu i skupia ca uwag na rozmowie.
- Kto mwi? - spytaa naglco. Nim pytanie przebrzmiao, zdaa sobie spraw, e
kobieta zna prawd.
- Tak byo, mam racj?
- Kto mwi? - ponownie spytaa Teresa, tym razem agodniej.
- Nazywam si Michelle Turner i mieszkam w Norfolk w Wirginii.
- Skd pani wiedziaa o licie?
- Mj m suy w marynarce i tutaj stacjonuje. Trzy lata temu spacerowaam po play
i znalazam list taki jak ten, na ktry pani natrafia podczas wakacji. Po przeczytaniu pani
artykuu wiedziaam, e napisaa go ta sama osoba. Inicjay si zgadzay.
Teresa zamylia si na chwil. To niemoliwe - pomylaa. Trzy lata temu?
- Na jakim papierze by napisany list?
- Papier by beowy, a w prawym grnym rogu rysunek aglowca.
Teresa poczua, e serce zaczyna jej bi coraz szybciej. To wydawao si
niewiarygodne.
- W pani licie te by rysunek aglowca, prawda?
- Tak, by - szepna Teresa.
- Wiedziaam! Wiedziaam, gdy tylko przeczytaam artyku. - W gosie Michelle
brzmiaa ulga, jakby ciar spad jej z ramion.
- Ma pani nadal ten list? - spytaa Teresa.
- Tak. Mj m go nigdy nie widzia, ale co jaki czas go wyjmuj i czytam. Jest
troch inny ni list, ktry pani zamiecia w gazecie, ale uczucia s te same.
- Mogaby mi go pani przesa faksem?
- Oczywicie - zgodzia si kobieta i zamilka na chwil. - Czy to nie zadziwiajce?
Dawno temu znalazam list, a teraz pani...
- Tak - rzeka cicho Teresa - to zadziwiajce.
Podaa Michelle numer faksu i wrcia do pracy, ale nie moga skupi si na
sczytywaniu kolumny. Michelle musiaa pj do urzdu, eby wysa list. Teresa, czekajc,
co pi minut zrywaa si od biurka, by sprawdzi, czy nadszed faks. Czterdzieci sze
minut pniej usyszaa, e maszyna zaczyna pracowa. Pierwsza strona faksu zawieraa dane
nadawcy i adresata.
Teresa przygldaa si, jak kartka spada do pojemnika, i przysuchiwaa si odgosowi
pracujcego faksu piszcego linijka po linijce. Trwao to krtko - zaledwie dziesi sekund
dla jednej strony - ale mimo to Teresie wydawao si to za dugo. Potem zacza si drukowa
trzecia strona. Wtedy uwiadomia sobie, e tak jak w licie, ktry znalaza, tak i w tym tekst
musia zapenia obie strony kartki.
Signa po papier, gdy faks zadzwoni, sygnalizujc koniec przekazu. Nie czytajc,
pooya kartki na biurku czyst stron do gry, przez kilka minut prbujc uspokoi
przypieszone ttno. To tylko list - mwia do siebie.
Wzia gboki oddech i podniosa pierwsz kartk. Spojrzenie na rysunek aglowca
potwierdzio, e ma do czynienia z tym samym autorem. Pooya kartk w lepszym wietle i
zacza czyta.
Szsty marca 1994
Moja najdrosza Catherine,
Gdzie jeste? I dlaczego musielimy si rozsta? Zastanawiam si nad tym, siedzc
samotnie w ciemnociach.
Nie znam odpowiedzi na te pytania, chocia ze wszystkich si prbuj zrozumie.
Przyczyna jest prosta, ale mj umys zmusza mnie, abym j pomin, i w godzinach czuwania
drczy mnie niepokj. Bez Ciebie jestem zgubiony. Pozbawiony duszy, dryfuj bez domu;
samotny ptak, ktry nie ma dokd odlecie. Jestem wszystkim i jestem niczym. Takie, moja
najdrosza, jest moje ycie bez Ciebie. Tskni za Tob, aby mi pokazaa, jak znowu y.
Prbuj przypomnie sobie, jacy kiedy bylimy na owianym wiatrem pokadzie
Happenstance. Czy pamitasz, jak razem przy nim pracowalimy? Stalimy si czci
oceanu, gdy odbudowalimy d, poniewa oboje wiedzielimy, e to ocean nas poczy. W
takiej chwili rozumiaem znaczenie prawdziwego szczcia. Noc eglowalimy po mrocznej
wodzie i patrzyem, jak w wietle ksiyca janieje Twoje pikno. Patrzyem na Ciebie z
czci i wiedziaem w gbi serca, e zawsze bdziemy razem. Czy zawsze tak jest, kiedy
dwoje ludzi si kocha? Nie wiem, ale jeli moje ycie, odkd mi Ciebie zabrano, jest jak
wskazwk, wtedy wydaje mi si, e znam odpowied. Od tej chwili wiem, e bd sam.
Myl o Tobie, ni o Tobie, przywouj, gdy potrzebuj Ciebie. Tylko tyle mog
zrobi, ale mnie to nie wystarcza. Nigdy nie bdzie do, to wiem, ale co innego mi
pozostao? Gdyby bya tutaj, powiedziaaby mi, ale nawet tego mi odmwiono. Zawsze
znajdowaa waciwe sowa, by ukoi mj bl. Zawsze wiedziaa, jak sprawi, abym poczu
si lepiej.
Czy to moliwe, e wiesz, jak czuj si bez Ciebie? Kiedy marz, lubi myle, e
wiesz. Zanim si spotkalimy, szedem przez ycie bez celu. Wiem, e w pewnym sensie
kady krok, jaki zrobiem od chwili, gdy nauczyem si chodzi, by krokiem do Ciebie.
Bylimy sobie przeznaczeni.
Ale teraz, samotny, uwiadomiem sobie, e przeznaczenie moe kogo skrzywdzi,
jak i przynie mu bogosawiestwo. Zastanawiam si, dlaczego spord wszystkich kobiet
na wiecie musiaem pokocha t, ktr mi odebrano.
Garrett
Po przeczytaniu listu Teresa opada na krzeso i dotkna palcami warg. Odgosy z
pokoju redakcji wydaway si dociera z bardzo daleka. Signa do torebki, znalaza
pierwszy list i pooya go na biurku. Przeczytaa pierwszy list, potem drugi, wreszcie
przeczytaa je w odwrotnej kolejnoci, czujc si tak, jakby podgldaa, podsuchiwaa czyje
intymne, pene tajemnic momenty w yciu.
Wstaa od biurka dziwnie poruszona. W automacie kupia puszk soku jabkowego.
Prbowaa zrozumie wasne odczucia. Gdy wrcia do pokoju, nagle ugiy si pod ni nogi
i osuna si na krzeso. Gdyby nie ono, na pewno upadaby na podog.
Zacza porzdkowa biurko, majc nadziej, e pozwoli jej to zebra myli. Pira
znalazy si w szufladzie, artykuy, ktre wykorzystaa w tekstach, trafiy do segregatorw,
zszywacz zosta napeniony zszywkami, a owki naostrzone i woone do kubka stojcego na
biurku. Kiedy skoczya, wszystko byo na swoim miejscu prcz dwch listw, ktrych
nawet nie dotkna.
Tydzie temu znalaza pierwszy list i przeczytaa sowa, ktre wywary na niej
gbokie wraenie, chocia gos rozsdku podpowiada, aby o wszystkim zapomniaa. Teraz,
po znalezieniu drugiego listu napisanego przypuszczalnie przez tego samego mczyzn,
wydawao si to niemoliwe. Czy byy inne listy? - zastanawiaa si w duchu. - Kim mgby
by ich autor? Zakrawao na cud, e trzy lata temu kto inny natrafi na list i przechowywa
go w szufladzie w ukryciu, poniewa go wzruszy. A jednak tak si stao. Co to mogo
oznacza?
Wiedziaa, e nie powinno to jej obchodzi, a mimo to obchodzio. Przesuna palcami
po wosach i rozejrzaa si wok. Wszyscy dokd si pieszyli. Otworzya puszk z sokiem i
upia yk, prbujc uporzdkowa myli. Bya zdezorientowana. Marzya tylko o tym, eby
przez kilka minut nikt nie podszed do jej biurka, dopki nie upora si z tym wszystkim.
Wsuna oba listy do torebki, gdy nagle w jej gowie zrodzio si pytanie.
Gdzie jeste?
Zamkna program, w ktrym pisaa tekst do kolumny, i pena obaw uruchomia inny,
umoliwiajcy dostp do Internetu.
Po krtkim wahaniu wystukaa sowa: WRIGHTSVILLE BEACH, i uderzya w
klawisz. Wiedziaa, e pojawi si lista i rzeczywicie po niecaych piciu sekundach
zobaczya zestaw rnych tematw do wyboru.
Komputer znalaz trzy hasa zawierajce sowo Wrightsville Beach.
Kategorie miejsca - Strony sieci Mariposa Kategorie miejsca
Region: Stany Zjednoczone; Karolina Pnocna; miasto: Wrightsville Beach. Miejsca
Region: Stany Zjednoczone: Karolina Pnocna; miasto: Wilmington.
Porednik nieruchomoci: Agencja Nieruchomoci Ticar - biura w Wrightsville Beach
oraz w Carolina Beach.
Region: Stany Zjednoczone, Karolina Pnocna; miasto: Wrightsville Beach; kwatery
w Cascade Beach.
Siedziaa, wpatrujc si w ekran, i nagle wydaa si sobie mieszna. Nawet gdyby
Deanna miaa racj i Garrett mieszka w okolicy Wrightsville Beach, to i tak znalezienie go
byoby niemoliwe. Zatem dlaczego prbowaa to zrobi?
Oczywicie znaa powd. Listy napisa mczyzna, ktry gboko kocha kobiet, a
teraz by sam. Jako moda dziewczyna wierzya, e istnieje idealny mczyzna - podobny do
ksicia lub rycerza rodem z bajek. W rzeczywistoci trudno byo o idea. Realni ludzie mieli
swoje realne plany, dania, oczekiwania co do zachowania innych ludzi. To prawda, byli
gdzie dobrzy mczyni - mczyni, ktrzy kochali z caego serca i pozostawali wierni
mimo wszelkich przeszkd. Takiego mczyzn pragna pozna od czasu rozwodu z
Davidem. Jak go znale?
Teraz wiedziaa, e kto taki istnieje, a w dodatku jest sam i wiadomo tego
sprawiaa, e czua ucisk w odku. Wydawao si oczywiste, e Catherine, kimkolwiek bya,
prawdopodobnie nie yje lub zagina bez wieci. Mimo to Garrett kocha j nadal i wysya
do niej listy miosne co najmniej przez trzy lata. Dowid, e jest zdolny do gbokiej mioci
i co waniejsze, dugo po odejciu ukochanej pozosta jej cakowicie oddany.
Gdzie jeste?
To pytanie stale powracao, jak piosenka, ktr usyszaa w radiu.
Gdzie jeste?
Tego nie wiedziaa, ale bya przekonana, e istnieje. ycie wczenie nauczyo j, e
nie naley przechodzi do porzdku nad czym, co wywouje ucisk w odku, e lepiej
dowiedzie si czego wicej na ten temat. Jeli po prostu zbagatelizuje spraw, to nigdy si
nie dowie, co mogoby si wydarzy, a to byo gorsze ni odkrycie, e na pocztku popenio
si bd. Ze wiadomoci pomyki mona y dalej, nie ogldajc si za siebie i nie
zastanawiajc, co mogoby si wydarzy.
Dokd to wszystko prowadzi? Co oznacza? Czy znalezienie listu byo jej pisane, czy
to zwyky zbieg okolicznoci? A moe byo to po prostu przypomnienie o tym, czego
brakowao jej w yciu? Bezwiednie zawijaa pasmo wosw na palec, usiujc znale
odpowied. Dobrze - zdecydowaa si wreszcie. - Mog z tym y.
Zaciekawi j tajemniczy autor, to prawda, i nie miao sensu oszukiwanie samej siebie.
Poniewa nikt inny tego by nie zrozumia (jak mg zrozumie, skoro jej to si nie udao),
postanowia nikomu nie wspomina o swoich przeyciach.
Gdzie jeste?
W gbi duszy wiedziaa, e fascynacja Garrettem i poszukiwania go do niczego nie
prowadz. Stopniowo caa ta sprawa przemieni si w jak niezwyk opowie, ktr co jaki
czas bdzie sobie przypomina. Bdzie dalej ya jak dotd - piszc artykuy, spdzajc czas z
Kevinem, robic to wszystko, co musi robi matka samotnie wychowujca dziecko.
Bya bliska prawdy. Jej ycie miao si potoczy tak, jak to sobie wyobrazia. Jednak
trzy dni pniej wydarzyo si co, co skonio j do wyjazdu do nieznanego miasta z jedn
walizk i kilkoma kartkami, ktre mogy mie jakie znaczenie albo nie.
Odkrya trzeci list od Garretta.
Rozdzia czwarty

W dniu, w ktrym odkrya trzeci list, nie spodziewaa si niczego niezwykego. By to


zwyky letni dzie w Bostonie - gorcy i wilgotny. Podano w dzienniku, e jak zazwyczaj w
tak pogod, doszo do kilku napadw i dwch morderstw.
Teresa siedziaa w pokoju redakcyjnym i szukaa danych o dzieciach autystycznych.
Boston Times dysponowa doskona baz danych o artykuach opublikowanych w
poprzednich latach w rnych czasopismach. Za porednictwem komputera miaa rwnie
dostp do biblioteki Harvardu oraz Uniwersytetu Bostoskiego. Zbiory skadajce si z
dziesitkw tysicy artykuw uatwiay poszukiwania, zbieranie danych i pozwalay
znacznie oszczdzi czas.
Po dwch godzinach Teresa znalaza blisko trzydzieci tekstw napisanych w cigu
ostatnich trzech lat i opublikowanych w czasopismach, o ktrych nigdy nie syszaa. Sze
tytuw zapowiadao si interesujco. W drodze do domu miaa przejeda obok Harvardu i
postanowia, e wtedy je odbierze.
Ju miaa wyczy komputer, gdy nagle przysza jej do gowy pewna myl i cofna
rk? Dlaczego nie? - zadaa sobie w duchu pytanie. - To strza na chybi trafi, ale co mam
do stracenia?
Usiada przy biurku, ponownie wybraa dostp do bazy danych Harvardu i wystukaa
sowa: LIST w bUTELCE. W systemie bibliotecznym artykuy s ukadane tematycznie lub
wedug nagwka. Teresa zdecydowaa si na wyszukiwanie wedug nagwka, by
przypieszy procedur. Na og klucz tematyczny pozwala odnale wicej artykuw, ale
przegldanie ich byo bardzo nuce, a ona nie miaa na to czasu.
Lista j zdumiaa. Z tuzin rnych artykuw, ktre napisano na ten temat w cigu
ostatnich kilku lat! Wikszo z nich opublikowano w periodykach naukowych, a ich tytuy
sugeroway, e butelki wykorzystano do bada prdw oceanicznych.
Trzy artykuy wydaway si interesujce, spisaa tytuy, eby rwnie i ich odbitki
zabra z biblioteki w drodze do domu.
Panowa duy ruch, samochody posuway si powoli. Pokonanie odlegoci z redakcji
do biblioteki, zrobienie odbitek dziewiciu wybranych artykuw zabrao jej wicej czasu, ni
przewidywaa. Pno dotara do domu, telefonicznie zamwia kolacj z pobliskiej chiskiej
restauracji i usiada na kanapie z trzema artykuami o listach w butelkach.
Pierwszy tekst, ktry wybraa, ukaza si na amach Yankee przed rokiem w marcu.
Opisano w nim histori listw pozostawianych w butelkach i przytoczono przykady butelek
wyrzuconych na brzeg Nowej Anglii w cigu ostatnich kilku lat. Niektre ze znalezionych
listw byy naprawd godne wzmianki. Teresie szczeglnie spodoba si fragment tekstu o
Paolinie i wikingu Ake.
Ojciec Paoliny znalaz w butelce list wysany przez modego szwedzkiego marynarza
Ake. Ake nudzi si w czasie kolejnej morskiej wyprawy, nakreli kilka sw skierowanych
do modej, adnej kobiety z prob, eby odpisaa. Ojciec przekaza list Paolinie, ta za
napisaa do Ake. Po pierwszym licie nadszed kolejny, potem nastpne. Kiedy Ake
odwiedzi Sycyli, by odwiedzi Paolin, uwiadomili sobie, e bardzo si kochaj. Niedugo
potem wzili lub.
Pod koniec artykuu Teresa natrafia na dwa akapity powicone listowi wyrzuconemu
na pla Long Island:
Wikszo listw wysyanych w butelkach zawiera prob do znalazcy o odpowied.
Nadawca ma bowiem nadziej na dugotrwa korespondencj. Czasami jednak nadawca nie
oczekuje odpowiedzi. Wanie taki list, wzruszajcy hod dla utraconej mioci, znaleziono w
zeszym roku na Long Island. Oto jego fragment:
Czuj pustk w duszy, nie mogc trzyma Ci w ramionach. Wrd tumu szukam
Twojej twarzy - wiem, e to niemoliwe, ale nie mog nic na to poradzi. Moje poszukiwanie
Ciebie jest nie koczc si pogoni skazan na przegran. Rozmawialimy o tym, co si
zdarzy, gdybymy zostali zmuszeni do rozstania, ale nie potrafi dotrzyma obietnicy, ktr
zoyem Ci tamtej nocy. Przepraszam, Najdrosza, ale nigdy nikt Ci nie zastpi. Sowa,
ktre Ci wyszeptaem, byy gupie, i wtedy powinienem o tym wiedzie. Pragnem Ciebie i
tylko Ciebie, a teraz gdy odesza, nikogo ju nie pragn. Pki mier nas nie rozczy -
wyszeptalimy w kociele. Zaczem wierzy, e sowa te s prawdziwe tylko do dnia, w
ktrym i mnie mier zabierze z tego wiata.
Przerwaa jedzenie i gwatownie odoya widelec.
To niemoliwe! To po prostu nie moe by... Ale... ale... czy mgby to by kto inny?
Otara czoo i zauwaya, e trzs si jej rce. Jeszcze jeden list? Przeoya kartk i
zerkna na nazwisko autora. Artyku napisa doktor Arthur Shendakin, wykadowca historii
w Boston College, co oznaczao...
...e musi mieszka w pobliu.
Zerwaa si i wycigna z regau ksik telefoniczn. Byo w niej okoo dziesiciu
Shendakinw, chocia tylko dwch wchodzio w rachub. Oba nazwiska poprzedzaa litera
A jako inicja imienia. Teresa zerkna na zegarek, zanim signa po telefon. Dziewita
trzydzieci. Pno, ale nie za pno. Wystukaa numer. Odezwaa si kobieta, ktra
powiedziaa, e to pomyka. Kiedy Teresa odoya suchawk, zdaa sobie spraw, e zascho
jej w gardle. Posza do kuchni i nalaa sobie szklank wody. Upia dugi yk, odetchna
gboko i wrcia do telefonu.
Upewnia si, e wystukaa prawidowy numer i czekaa na sygna.
Raz.
Dwa.
Trzy razy.
Przy czwartym sygnale stracia nadziej, ale przy pitym usyszaa, e kto podnosi
suchawk.
- Halo - odezwa si mczyzna. Sdzc z brzmienia gosu, musia mie okoo
szedziesiciu lat, uznaa Teresa. Odchrzkna.
- Mwi Teresa Osborne z Boston Times. Czy to pan Arthur Shendakin?
- Przy telefonie - odpar nieco zdziwiony.
Uspokj si - nakazaa sobie w duchu.
- Dobry wieczr. Dzwoni do pana, poniewa chciaam si dowiedzie, czy jest pan
tym Arthurem Shendakinem, ktry w zeszym roku opublikowa w magazynie Yankee
artyku o listach w butelkach.
- Tak, to ja go napisaem. Czy mog pani w czym pomc?
Poczua, e zwilgotniaa jej do trzymajca suchawk.
- Zaciekawi mnie jeden list, ktry, jak pan napisa, znaleziono na Long Island. Wie
pan, o czym mwi?
- Czy mog zapyta, dlaczego to pani interesuje?
- Tak. Times rozwaa moliwo opublikowania artykuu na ten sam temat i
bylibymy wdziczni za kopi tego listu.
Skrzywia si, syszc kamstwo we wasnych ustach, ale ujawnienie prawdy
wydawao si jej jeszcze gorsze. Jak by zabrzmiaa? Cze! Jestem zauroczona pewnym
mczyzn, ktry wysya listy w butelkach, i zastanawiam si, czy nie napisa listu, ktry pan
znalaz?
Shendakin odpowiedzia z ociganiem.
- Sam nie wiem. Wanie ten list zainspirowa mnie do napisania caego artykuu...
Musz si zastanowi.
Teresa poczua skurcz w gardle.
- Zatem ma pan ten list?
- Tak. Znalazem go dwa lata temu.
- Panie Shendakin, mog pana zapewni, e jeli pozwoli nam pan wykorzysta list,
chtnie zapacimy panu jak niewielk kwot. Nie potrzebujemy oryginau listu. Wystarczy
nam kopia, wic de facto zachowa go pan.
Zorientowaa si, e jej rozmwca jest zaskoczony.
- O jakiej kwocie mwimy?
- Nie wiem, wymyliam to od rki. Ile chcesz?
- Jestemy gotowi zaproponowa panu trzysta dolarw. Oczywicie, bdzie pan
wymieniony jako znalazca listu.
Zawaha si na moment.
Teresa odezwaa si znowu, uprzedzajc ewentualn odmown odpowied.
- Panie Shendakin, rozumiem, e obawia si pan, i paski artyku i nasz tekst oka
si podobne. Zapewniam pana, e w istocie bd si bardzo rniy midzy sob.
Przygotowywany przez nas artyku dotyczy kierunkw, w ktrych pywaj butelki - rozumie
pan, chodzi o prdy morskie i tak dalej, Chcemy zamieci kilka autentycznych listw, eby
zainteresowa naszych czytelnikw ludzkim aspektem tego tematu.
- Skd pochodzi?
- C...
- Prosz, panie Shendankin. To dla mnie tak wiele znaczy.
Umilk na dusz chwil.
- Tylko kopi? Tak!
- Oczywicie. Podam panu numer faksu. Moe pan przesa ksero poczt. Czy mam
wystawi czek na pana?
Zawaha si, zanim odpowiedzia.
- Tak... tak sdz. - W jego gosie brzmiaa niepewno, jakby postawiono go w
sytuacji przymusowej, z ktrej nie potrafi znale wyjcia.
- Dzikuj, panie Shendakin.
Zanim zdy zmieni zdanie, Teresa podaa mu numer faksu, wzia od niego adres i
zanotowaa sobie, e musi rano wypeni przekaz. Dosza do wniosku, e czek z jej konta
osobistego mgby mu si wyda podejrzany.
Nazajutrz zadzwonia do biura Shendakina w Boston College i zostawia mu
wiadomo, e wysaa pienidze. Posza do pracy. Krcio si jej w gowie. Nie potrafia
myle o niczym innym oprcz tego, e kto znalaz trzeci list. Nadal nie wiedziaa, czy list
napisa ten sam mczyzna, ale jeli tak, to nie miaa pojcia, jak powinna postpi. Prawie
ca noc rozmylaa o Garretcie. Prbowaa wyobrazi sobie, jak wyglda, co lubi robi. Nie
rozumiaa wasnych uczu, ale dosza do wniosku, e pozwoli, aby o wszystkim zadecydowa
trzeci list. Jeli nie napisa go Garrett, zamknie t spraw. Przestanie szuka w Internecie, nie
bdzie prbowaa odnale innych listw. Jeli za okae si, e nie moe pozby si obsesji,
wyrzuci wczeniejsze dwa listy. Nie dopuci do tego, by ciekawo zniszczya jej ycie.
Z drugiej strony, jeli ten list napisa Garrett....
Nie wiedziaa, co zrobi. Jaka jej cz liczya na to, e tak nie jest, wtedy nie
musiaaby podejmowa decyzji.
Podesza do swojego biurka i celowo zatrzymaa si przy nim na duej, nie ruszya
prosto do faksu. Wczya komputer, zadzwonia do dwch lekarzy, z ktrymi musiaa
porozmawia o tekcie do przygotowywanej przez siebie kolumny, nagryzmolia kilka zda o
nowych tematach. Gdy ju skoczya si krzta, niemal udao si jej przekona siebie sam,
e listu nie napisa Garrett. Pewnie tysice listw pywao w morzach - powiedziaa sobie. -
Bardziej ni pewne, e napisa go kto inny.
Kiedy nie moga ju myle o niczym innym, podesza do faksu i zacza przeglda
stos nadesanych dokumentw. Jeszcze ich nie posortowano. Wrd kilkudziesiciu kartek
zaadresowanych do rnych osb znalaza kilka ze swoim nazwiskiem. Przyjrzaa si im
bliej. Zauwaya - tak jak w poprzednich listach - sylwetk aglowca w prawym grnym
rogu. List ten by krtszy od poprzednich i zdya go przeczyta, zanim wrcia do biurka.
Ostatni akapit Arthur Shendakin zacytowa w artykule.
Dwudziesty pity wrzenia 1995
Droga Catherine,
Ju miesic min od czasu, gdy pisaem po raz ostatni. Upyn o wiele wolniej ni
zwykle. ycie mija teraz jak krajobraz za oknem samochodu. Oddycham, jem i pi, jak
zawsze to robiem, ale czyni to zupenie bezwolnie, nie mam adnego celu. Po prostu unosz
si na powierzchni jak listy, ktre do Ciebie wysyam. Nie wiem, dokd zmierzam ani kiedy
tam dotr.
Nawet praca nie agodzi blu. Mog nurkowa dla wasnej przyjemnoci lub
pokazywa innym, jak to si robi, ale gdy wracam do sklepu, bez Ciebie wydaje si taki
pusty. Sprawdzam magazyn i zamawiam tak, jak zawsze to robiem, ale nawet teraz ogldam
si czasem przez rami i woam Ci. Gdy pisz te sowa, zastanawiam si, kiedy i czy w
ogle to si zmieni.
Czuj pustk w duszy, nie mogc trzyma Ci w ramionach. Wrd tumu szukam
Twojej twarzy - wiem, e to niemoliwe, ale nie mog nic na to poradzi. Moje poszukiwanie
Ciebie jest nie koczc si pogoni skazan na przegran. Rozmawialimy o tym, co si
zdarzy, gdybymy zostali zmuszeni do rozstania, ale nie potrafi dotrzyma obietnicy, ktr
zoyem Ci tamtej nocy. Przepraszam, Najdrosza, ale nigdy nikt Ci nie zastpi. Sowa,
ktre Ci wyszeptaem, byy gupie i wtedy powinienem o tym wiedzie. Pragnem Ciebie i
tylko Ciebie, a teraz, gdy odesza, nikogo ju nie pragn. Pki mier nas nie rozczy...
wyszeptalimy w kociele. Zaczem wierzy, e sowa te s prawdziwe tylko do dnia, w
ktrym i mnie mier zabierze z tego wiata.
Garrett
- Deanna, masz woln chwil? Musz z tob pomwi.
Deanna oderwaa spojrzenie od komputera i zdja okulary.
- Oczywicie, e mam. O co chodzi?
Teresa bez sowa pooya na biurku trzy listy. Deanna braa je jeden po drugim z
oczyma rozszerzonymi zdumieniem.
- Skd masz pozostae dwa listy?
Teresa wyjania, w jaki sposb natrafia na ich lad. Kiedy skoczya mwi, Deanna
w milczeniu przeczytaa listy. Teresa usiada na krzele po drugiej stronie biurka.
- A wic to tak - powiedziaa, odkadajc ostatni list - trzymaa to w tajemnicy.
Teresa wzruszya ramionami.
- Chodzi o co wicej ni znalezienie listw, prawda?
- Co masz na myli?
- To - zacza Deanna z przebiegym umiechem - e nie przysza do mnie z powodu
listw. Przysza, bo zainteresowa ci Garrett.
Teresa otworzya usta, by zaprzeczy, ale Deanna rozemiaa si gono.
- Nie miej takiej zaskoczonej miny, Tereso. Nie jestem zupen idiotk. Wiedziaam,
e od kilku dni co si dzieje. Bya roztargniona, nieobecna mylami. Zamierzaam zapyta
ci o przyczyn, ale doszam do wniosku, e kiedy bdziesz gotowa, sama mi powiesz.
- Sdziam, e nad wszystkim panuj.
- By moe inni niczego nie zauwayli. Znam ci dostatecznie dugo, by zorientowa
si, e co ci gryzie. - Znowu si umiechna. - Opowiedz mi, co si dzieje.
Teresa zamylia si na chwil.
- To naprawd dziwne. Chodzi mi o to, e nie potrafi przesta o nim myle i nie
rozumiem dlaczego. Zupenie jakbym znowu bya w szkole redniej i zadurzya si po uszy w
kim, kogo nigdy nie spotkaam. Tym razem jest podobnie. Nie tylko nigdy nie
rozmawialimy ze sob, ale nawet go nie widziaam. Niewykluczone, e wanie skoczy
siedemdziesitk.
Deanna opara si wygodniej i pokiwaa gow.
- To moliwe, ale tak nie mylisz, prawda?
- Nie, chyba nie.
- Ani ja - przytakna Deanna i znowu wzia listy do rki. - Z ich treci wynika, e
zakochali si w sobie, kiedy byli modzi. Nie pisze nic o dzieciach, uczy nurkowania i
wspomina Catherine tak, jakby byli maestwem tylko przez kilka lat. Wtpi, eby by
bardzo stary.
- Ja te.
- Chcesz wiedzie, co o tym myl?
- Naturalnie.
Deanna ostronie dobieraa sowa.
- Uwaam, e powinna pojecha do Wilmington i sprbowa odnale Garretta.
- Ale wydaje mi si to... takie mieszne, nawet dla mnie...
- Dlaczego?
- Poniewa nic o nim nie wiem.
- Tereso, wiesz o wiele wicej o Garretcie ni ja o Brianie, zanim go poznaam. Poza
tym nie ka ci wychodzi za niego za m. Powiedziaam, e powinna pojecha i go
odnale. Moe stwierdzisz, e w ogle ci si nie podoba, ale przynajmniej bdziesz o tym
wiedziaa? C to szkodzi?
- A jeli... - Teresa urwaa, a Deanna dokoczya za ni.
- A jeli nie jest taki, jak go sobie wyobrazia? Tereso, ju teraz mog ci
zagwarantowa, e nie bdzie taki, jak mylisz. Nigdy tak nie jest. Moim zdaniem jednak to
nie powinno mie adnego wpywu na twoje decyzje. Szczerze ci radz - jeli chcesz
dowiedzie si czego wicej, jed. W najgorszym wypadku stwierdzisz, e nie jest
mczyzn, jakiego szukaa. Co wtedy? Po prostu wrcisz do Bostonu, ale bdziesz znaa
odpowied. Czy moe by bardzo le? Prawdopodobnie nie gorzej ni teraz.
- Nie uwaasz, e to wariactwo?
Deanna pokrcia gow.
- Tereso, od dawna na to czekaam. Tak jak ci powiedziaam na wakacjach.
Zasugujesz na to, by znale mczyzn, z ktrym mogaby dzieli ycie. Teraz nie wiem,
czy uda ci si to z Garrettem. Gdybym si miaa zaoy, powiedziaabym, e
prawdopodobnie do niczego nie dojdzie. Jednak to nie oznacza, e nie naley prbowa.
Gdyby kady, kto uwaa, e mu si nie uda, nawet nie sprbowa, to gdzie bylibymy
dzisiaj?
Teresa milczaa chwil.
- Za duo w twoich sowach logiki...
- Jestem od ciebie starsza i wiele przeszam. ycie mnie nauczyo, e czasami trzeba
zaryzykowa. Moim zdaniem nie podejmujesz wielkiego ryzyka. Nie opuszczasz ma ani
rodziny, aby kogo odnale, nie porzucasz pracy ani nie wyjedasz z kraju. W kocu nie
wybierasz si na koniec wiata. Jeli czujesz, e powinna jecha, jed. Jeli nie chcesz
jecha, nie jed. To naprawd jest proste. Poza tym Kevina nie ma w domu i zostao ci
jeszcze sporo urlopu.
Teresa zacza zawija pasmo wosw na palec.
- A moja kolumna?
- Nie martw si. Mamy w zapasie tekst, ktrego nie zamiecilimy, poniewa zamiast
niego wydrukowalimy list. Moemy te da kilka powtrek z ubiegych lat. Wikszo gazet
nie publikowaa wtedy twojej kolumny, wic nawet si nie zorientuj.
- W twoich ustach brzmi to tak prosto.
- Bo jest proste. Najtrudniejsze to odnale Garretta. Uwaam jednak, e w listach jest
do informacji, ktre moemy wykorzysta. Co powiesz na kilka telefonw i mae
polowanko w komputerze?
Obie umilky na dusz chwil.
- Dobrze - odezwaa si w kocu Teresa. - Mam nadziej, e nie bd tego aowa.
- Od czego zaczynamy? - spytaa Teresa.
Przestawia krzeso tak, e znalaza si obok Deanny.
- Przede wszystkim sprawdmy to, czego jestemy pewne. Po pierwsze, powinnymy
zaoy, e naprawd ma na imi Garrett. Tak podpisa wszystkie listy i nie sdz, eby
zawraca sobie gow uywaniem innego imienia ni wasne. Poniewa w gr wchodz trzy
listy, jestem przekonana, e to jego pierwsze lub drugie imi. W kadym razie na pewno tak
si do niego zwracaj.
- I - dodaa Teresa - prawdopodobnie mieszka w Wilmington, w Wrightsville Beach
lub w innej pobliskiej osadzie.
Deanna skina gow.
- We wszystkich listach wspomina o oceanie, oczywicie tam wrzuca butelki. Z ich
tonu wynika, e pisze je, gdy czuje si samotny lub gdy myli o Catherine.
- Tak wanie sdz. Nie wspomina w listach o adnej specjalnej okazji. Opisywa
codzienne ycie i swoje odczucia.
- Tak - potwierdzia Deanna, kiwajc gow. Bya coraz bardziej podeskcytowana. -
Wymieni te nazw dki...
- Happenstance - podpowiedziaa Teresa. - Napisa, e odnowili d i razem
eglowali. To prawdopodobnie aglwka.
- Zanotuj to - doradzia Deanna. - Moe uda si nam dowiedzie czego wicej przez
telefon. Niewykluczone, e gdzie rejestruj odzie wedug nazwy. Chyba mog zwrci si
do lokalnej gazety, eby sprawdzili to dla nas. Czy byo co jeszcze w drugim licie?
- Nic mi nie przychodzi do gowy. Natomiast w trzecim licie jest troch wicej
informacji. Wynika z nich...
- e Catherine naprawd umara - wtrcia Deanna.
- Tak, poza tym prawdopodobnie Garrett jest wacicielem sklepu ze sprztem do
nurkowania, w ktrym pracowali oboje z Catherine.
- Trzeba to zapisa. Uwaam, e to wany lad. Co jeszcze?
- Chyba nie.
- To bardzo dobry pocztek. Moe pjdzie nam atwiej, ni sdziymy. Zaczynamy
dzwoni.
Deanna zatelefonowaa najpierw do Wilmington Joumal. Przedstawia si i
poprosia o rozmow z kim, kto zna si na odziach. Po kilku przeczeniach trafia do Zacka
Nortona dziennikarza, ktry pisa na temat wdkarstwa sportowego oraz innych sportw
morskich. Po wyjanieniu, e chce si dowiedzie, czy jest prowadzony rejestr odzi wedug
nazw, usyszaa, e taki spis nie istnieje.
- odzie rejestruje si wedug numerw, podobnie jak samochody - oznajmi,
przecigajc samogoski. - Jeli zna pani nazwisko waciciela, moe pani poszuka nazwy
odzi w formularzu, o ile zostaa wymieniona. Nie wymaga si podania tej informacji, a mimo
to wiele osb j umieszcza. - Deana nagryzmolia na kartce: odzie nie s rejestrowane
wedug nazw i pokazaa Teresie.
- lad donikd - powiedziaa cicho Teresa.
Przyjacika przykrya doni suchawk i szepna:
- Moe tak, moe nie. Nie poddawaj si tak szybko.
Deanna podzikowaa Zackowi Nortonowi i odoya suchawk. Przejrzaa notatki,
namylaa si chwil, a potem postanowia zadzwoni do biura numerw, by uzyska
informacje o sklepach ze sprztem do nurkowania w rejonie Wilmington. Teresa przygldaa
si, jak Deanna zapisuje nazwy i telefony jedenastu sklepw.
- Czy mogabym jeszcze w czym pomc? - spytaa telefonistka.
- Nie, dzikuj. Bardzo mi ju pani pomoga. - Odoya suchawk, a Teresa spojrzaa
na ni z zaciekawieniem.
- O co masz zamiar zapyta, kiedy si dodzwonisz?
- Spytam o Garretta.
Teresie mocniej zabio serce.
- Ot tak?
- Wanie tak - przytakna Deanna z umiechem i wykrcia pierwszy numer. Skina
rk, by Teresa wzia drug suchawk. Obie czekay cierpliwie, a zgosi si sklep
Atlantyckie Przygody. To bya pierwsza nazwa, jak im podano.
Kiedy wreszcie kto podnis suchawk, Deanna wzia gboki oddech i zapytaa
uprzejmie, czy Garrett mgby udzieli kilku lekcji.
- Przykro mi, podano pani zy numer - usyszaa Deanna. Przeprosia i natychmiast si
rozczya.
Pi nastpnych rozmw zakoczyo si tym samym. Nie zniechcona Deanna
zerkna na nastpny numer z listy i go wystukaa. Spodziewaa si tej samej odpowiedzi,
wic zaskoczyo j, gdy mczyzna, ktry odebra telefon, zawaha si na chwil, po czym
spyta:
- Mwi pani o Garretcie Blake'u?
Garrett.
Na dwik jego imienia Teresa zamara. Deanna potwierdzia, a mczyzna mwi
dalej.
- On pracuje w Nurkowaniu na Wyspach. Jest pani pewna, e nie moemy pani
pomc? Niedugo zaczynamy kilka kursw.
Deanna szybko zacza si tumaczy.
- Nie, przykro mi. Naprawd musz si uczy u Garretta. Obiecaam mu, e si
zgosz.
Odoya suchawk na wideki i umiechna si szeroko.
- Jestemy coraz bliej.
- Nie mog uwierzy, e to byo takie atwe..
- Wcale nie byo atwe, jeli si nad tym zastanowisz, Tereso. Byoby niemoliwe,
gdybymy miay tylko list, ktry ty znalaza.
- Uwaasz, e to ten sam Garrett?
Deanna uniosa gow.
- A ty tak nie uwaasz?
- Nie wiem. Moe.
Przyjacika wzruszya ramionami, syszc jej odpowied.
- Wkrtce si dowiemy. Coraz bardziej mnie to wciga.
Deanna raz jeszcze zadzwonia do biura numerw i spytaa o telefon do urzdu, w
ktrym w Wilmington rejestruje si odzie. Po uzyskaniu poczenia przedstawia si i
poprosia o skierowanie do kogo, kto mgby pomc jej w sprawdzeniu pewnej informacji.
- Bylimy z mem na wakacjach - zacza, gdy zgosia si jaka kobieta - i zepsua
si nam dka. Znalaz nas taki miy pan i pomg nam dosta si na brzeg. Nazywa si
Garrett Blake, a pywa chyba na Happenstance, o ile si nie myl. Chc mie pewno, nim
o tym napisz.
Deanna mwia dalej, nie pozwalajc tamtej kobiecie wtrci nawet swka.
Opowiedziaa jej, jak bardzo si baa i jak si ucieszya, gdy Garrett ofiarowa si im z
pomoc. Dodaa, e na Poudniu mieszkaj mili ludzie, a w szczeglnoci w Wilmington i
zapewnia, e chce napisa artyku o gocinnoci poudniowcw oraz ich uprzejmoci wobec
obcych. Po takiej przemowie kobieta po drugiej stronie linii bya gotowa jej pomc.
- Skoro pani tylko sprawdza informacj, a nie prosi o nic, czego pani nie wie, jestem
pewna, e nie bdzie z tym problemu. Prosz poczeka.
Deanna bbnia palcami po blacie biurka, gdy tymczasem ze suchawki pyna
piosenka Barry'ego Manilowa. Po chwili kobieta si zgosia.
- Zobaczymy... - Deanna usyszaa stukot klawiatury, potem dziwny dwik. Wreszcie
kobieta wypowiedziaa sowa, ktre obie, Deanna i Teresa, chciay usysze.
- Tak. Wanie tak jest. Garrett Blake... Dobrze zapamitaa pani nazwisko,
przynajmniej wedug naszych danych. Napisano tu, e d nosi nazw Happenstance.
Deanna podzikowaa jej gorco i poprosia o nazwisko, eby moga napisa o
jeszcze jednej osobie bdcej wzorem gocinnoci i uprzejmoci. Po przeliterowaniu
nazwiska kobiety, rozpromieniona, odoya suchawk.
- Garrett Blake - powiedziaa z triumfujc min. - Nasz tajemniczy nadawca nazywa
si Garrett Blake.
- Nie mog uwierzy, e go znalaza.
Deanna pokiwaa gow zdumiona, e udao si jej osign co, w co sama wtpia.
- Uwierz. Staruszka nadal umie szuka informacji.
- Z pewnoci.
- Czy chciaaby jeszcze co wiedzie?
Teresa zastanawiaa si chwil.
- Czy moesz dowiedzie si czego o Catherine?
Deanna wzruszya ramionami.
- Nie wiem, ale warto sprbowa. Zadzwonimy do Wilmington Journal, eby
sprawdzono, czy ukazaa si jaka wzmianka. Jeli by to wypadek, to moe o nim napisano.
Deanna zadzwonia raz jeszcze do gazety i poprosia o poczenie z dziaem miejskim.
Niestety, po kilku rozmowach dowiedziaa si, e egzemplarze archiwalne z ostatnich lat
przeniesiono na mikrofisze i bez znajomoci dokadnej daty nie da si atwo dotrze do tekstu.
Deannie, na jej prob, podano nazwisko osoby, z ktr moga skontaktowa si Teresa,
gdyby po przyjedzie chciaa szuka tej informacji na wasn rk.
- Uwaam, e to wszystko, co mogymy teraz zrobi. Reszta zaley od ciebie, Tereso.
Przynajmniej wiesz, gdzie go szuka.
Deanna podaa jej kartk z nazwiskiem. Teresa zawahaa si. Przyjacika przygldaa
si jej chwil, potem odoya kartk na biurko. Raz jeszcze podniosa suchawk.
- Do kogo teraz dzwonisz?
- Do biura podry. Musisz mie bilet na samolot i miejsce do spania.
- Jeszcze nie powiedziaam, e jad.
- Jedziesz.
- Jak moesz by taka pewna?
- Poniewa nie zamierzam pozwoli, eby przez cay przyszy rok snua si po
redakcji, rozmylajc, co by byo, gdyby... le pracujesz, kiedy co rozprasza twoj uwag.
- Deanna...
- Nie marud. Wiesz, e nie zaspokojona ciekawo doprowadziaby ci do obdu.
Mnie ju doprowadza.
- Ale...
- Do tego. - Deanna zamilka na chwil, po czym dodaa agodniejszym tonem: -
Tereso, pamitaj, nie masz nic do stracenia. Najwyej po paru dniach wrcisz z niczym. To
wszystko. Nie wyruszasz na wypraw w poszukiwaniu plemienia ludoercw. Jedziesz
sprawdzi, czy twoja ciekawo bya usprawiedliwiona.
Popatrzyy na siebie w milczeniu. Deanna miaa przebieg min. Teresa poczua
mocniejsze bicie serca, gdy uwiadomia sobie, e decyzja zapada. Mj Boe, naprawd to
zrobi. Nie mog uwierzy, e zamierzam to zrobi.
Mimo to podja jeszcze ostatni, niepewn prb sprzeciwu.
- Nawet nie wiem, co mu powiedzie, kiedy go wreszcie spotkam.
- Jestem pewna, e co wymylisz. Teraz pozwl, e zajm si telefonami. Id po
torebk. Bdzie mi potrzebny numer twojej karty kredytowej.
Teresie krcio si w gowie, kiedy sza do swojego pokoju. Garrett Blake.
Wilmington. Nurkowanie na Wyspach. Happenstance. Sowa te powracay, jakby
wiczya tekst roli.
Otworzya doln szuflad, w ktrej trzymaa torebk, i znowu ogarny j wtpliwoci.
Odsuna je jednak od siebie, pomaszerowaa do gabinetu Deanny i w kocu podaa jej kart
kredytow. Nastpnego wieczoru miaa pojecha do Wilmington w Karolinie Pnocnej.
Deanna kazaa jej odpocz przed podr. Gdy Teresa wysza z redakcji, poczua si
jak kto schwytany w puapk. Pewnie podobnie czu si pan Shendakin.
W przeciwiestwie do niego, w gbi duszy bya zadowolona, a gdy nastpnego dnia
samolot wyldowa w Wilmington, zameldowaa si w hotelu, zastanawiajc si, dokd to
wszystko zaprowadzi.
Rozdzia pity

Teresa obudzia si wczenie, jak to byo w jej zwyczaju. Wstaa z ka, eby
wyjrze przez okno. Soce w Karolinie Pnocnej rzucao zote promienie przebijajce si
przez porann mg. Otworzya szeroko drzwi balkonowe, by przewietrzy pokj.
W azience zsuna piam i wesza pod prysznic. W tym momencie pomylaa, jak
atwo byo tutaj dotrze. Niecae czterdzieci osiem godzin temu siedziaa z Deann nad
listami, suchaa, jak przyjacika rozmawia przez telefon i szuka Garretta. Po powrocie do
domu poprosia Ell, by w czasie jej nieobecnoci zaopiekowaa si Harveyem i wyjmowaa
poczt ze skrzynki.
Nastpnego dnia posza do biblioteki i poczytaa troch o nurkowaniu. Lata pracy
dziennikarskiej nauczyy j, eby niczego nie pozostawia przypadkowi i by przygotowanym
na wszystko.
Wymylia prosty plan. Pojedzie do sklepu Nurkowanie na Wyspach i pomyszkuje
tam z nadziej, e bdzie moga rzuci okiem na Garretta Blake'a. Jeli okae si, e to
siedemdziesicioletni starzec lub dwudziestoletni student, wyjdzie bez sowa i wrci do
domu. Postanowia, e jeli przeczucie jej nie myli i jest mniej wicej w jej wieku, sprbuje z
nim porozmawia. Dlatego wanie powicia troch czasu, aby dowiedzie si czego o
nurkowaniu. Chciaa sprawi wraenie, e troch si na tym zna. Prawdopodobnie bdzie
moga dowiedzie si od niego wicej, jeli uda jej si porozmawia z nim na interesujcy go
temat, nie zdradzajc przy tym zbyt wiele o sobie. Wtedy lepiej zapanuje nad sytuacj.
Co potem? Tego nie bya pewna. Nie chciaa wyjawi Garrettowi prawdy o
przyczynie swojego przyjazdu. Cze, przeczytaam twoje listy do Catherine i gdy
dowiedziaam si, jak bardzo j kochae, pomylaam sobie, e jeste mczyzn, jakiego
szukam. Nie, to wykluczone. Inne rozwizanie nie wydawao si lepsze. Cze, jestem z
Boston Times. i znalazam twoje listy. Moglibymy napisa artyku o tobie? To te nie
wydawao si waciwe. Ani aden inny pomys, ktry przychodzi jej do gowy.
Nie po to jednak wyprawia si tak daleko, eby teraz zrezygnowa tylko dlatego, e
nie wie, jak go zagadn. Poza tym, jak powiedziaa Deanna, jeli jej si nie uda, po prostu
wrci do Bostonu.
Wysza spod prysznica, wytara si, nasmarowaa ramiona i nogi balsamem, woya
bia bluzk z krtkimi rkawami, niebieskie szorty i biae sanday. Chciaa wyglda
zwyczajnie. Nie zaleao jej na rzucaniu si w oczy. W kocu nie wiedziaa, czego moe si
spodziewa. Pragna stworzy sobie moliwo oceny sytuacji na wasnych warunkach i nie
przejmowa si innymi.
Kiedy bya gotowa do wyjcia, odnalaza ksik telefoniczn, przekartkowaa,
nagryzmolia na kartce adres sklepu Nurkowanie na Wyspach. Wzia gboki oddech i
zesza na d. Raz jeszcze powtrzya sobie w duchu sowa Deanny.
Zatrzymaa si najpierw przed sklepem z pamitkami, w ktrym kupia map
Wilmington. Sprzedawca wskaza jej kierunek. Bez trudu znalaza drog, chocia Wilmington
okazao si wiksze, ni si spodziewaa. Na ulicach byo peno samochodw. Duy ruch
panowa na mostach prowadzcych do przybrzenych wysepek: Kur Beach, Carolina Beach
i Wrightsville Beach. Wygldao na to, e tam wanie wszyscy si kieruj.
Nurkowanie na Wyspach znajdowao si blisko przystani. Dojechaa do drogi, do
ktrej chciaa dotrze, zwolnia i zacza rozglda si za sklepem.
Gdy go spostrzega, zaparkowaa w pewnej odlegoci od wejcia pomidzy innymi
samochodami.
Sklep mieci si w starym drewnianym budynku, wyblakym od sonego powietrza i
morskich wiatrw. Rcznie malowany szyld wisia na dwch zardzewiaych acuchach,
zakurzone okna przywodziy na myl tysice sztormw.
Wysiada z samochodu, odgarna wosy z twarzy i ruszya do drzwi wejciowych.
Zatrzymaa si na chwil, zaczerpna gboko powietrza, zebraa myli i wesza do rodka,
starajc si udawa, e nie sprowadziy jej tu nadzwyczajne okolicznoci.
Przechadzaa si po sklepie, wdrowaa wzdu regaw, obserwowaa klientw
zdejmujcych sprzt i odkadajcych go na pki. Uwag skupia na osobach, ktre sprawiay
wraenie pracownikw. Przygldaa si bacznie kademu mczynie, zadajc sobie w duchu
pytanie: Czy to ty jeste Garrett? Jednak wikszo obecnych wygldaa na klientw.
Dotara do koca sklepu i nad pkami dostrzega kilka oprawionych w ramki
artykuw wycitych z czasopism i dziennikw. Pochylia si, eby lepiej im si przyjrze, i
stwierdzia, e znalaza odpowied na pierwsze pytanie dotyczce tajemniczego Garretta
Blake'a.
Dowiedziaa si, jak wyglda.
Pierwszy artyku dotyczy nurkowania. Podpis pod zdjciem informowa: Garrett
Blake z Nurkowania na Wyspach przygotowuje kursantw do pierwszego zanurzenia w
oceanie.
Mczyzna widoczny na zdjciu poprawia szelki podtrzymujce butl tlenow na
plecach jednego z uczniw. Teraz moga stwierdzi, e miay z Deann racj. Wyglda na
trzydzieci kilka lat, mia szczup twarz i krtkie brzowe wosy, rozjanione po wielu
godzinach spdzonych na socu. By troch wyszy od ucznia, a koszulka bez rkaww
ukazywaa uminione ramiona.
Odbitka fotografii nie bya zbyt wyrana, wic Teresa nie moga okreli koloru jego
oczu, chocia widziaa, e mia ogorza twarz. Wydawao jej si, e dostrzega zmarszczki w
kcikach oczu, ale rwnie dobrze mogo go razi soce.
Dokadnie przeczytaa artyku, zapamitaa informacj, kiedy udziela lekcji, oraz
dane o sposobie otrzymania wiadectwa. W drugim artykule nie zamieszczono fotografii.
Opisywano w nim nurkowanie do zatopionych statkw, bardzo popularne w tym rejonie. Jak
si okazao, na mapach wybrzey Karoliny Pnocnej zaznaczono ponad piset wrakw.
Okolice te nazywano Cmentarzyskiem Atlantyku. Od stuleci statki tony przy brzegu Outer
Banks.
Trzeci artyku, te bez zdjcia, by powicony Monitorowi, pierwszemu
federalnemu statkowi z elaznym poszyciem, pochodzcemu z czasw wojny secesyjnej.
Zaton w tysic osiemset szedziesitym drugim roku w pobliu przyldka Hatteras w
trakcie holowania przez parowiec w drodze do Karoliny Poudniowej. Wrak w kocu
odnaleziono i poproszono Garretta Blake'a, a take petwonurkw z Instytutu Morskiego
Duke'a o zejcie na dno oceanu i sprawdzenie, czy nie da si statku wydoby na
powierzchni.
Czwarta publikacja dotyczya Happenstance. Towarzyszyo jej osiem fotografii
wykonanych pod rnym ktem, z zewntrz i w rodku odzi. Na wszystkich pokazywano
szczegowo sposb odnowienia odzi. Bya niezwyka - wykonano j cakowicie z drewna w
Lizbonie w Portugalii w tysic dziewiset dwudziestym sidmym roku. Zaprojektowa j
Herreschoff, jeden z najwybitniejszych inynierw morskich tamtych czasw. Miaa za sob
dug, pen przygd histori (midzy innymi wykorzystywano j w czasie drugiej wojny
wiatowej do ledzenia niemieckich garnizonw na wybrzeach Francji). Wreszcie d
trafia do Nantucket i tam kupi j miejscowy przemysowiec. Zaczynaa si rozpada, gdy
przed czterema laty przej j Garrett Blake i odnowi wraz z on, Catherine.
Catherine...
Teresa spojrzaa na dat. Kwiecie tysic dziewiset dziewidziesity drugi. Artyku
nie wspomina o mierci Catherine, a poniewa jeden z listw znaleziono trzy lata temu w
Norfolk, oznaczao to, e zmara w tysic dziewiset dziewidziesitym trzecim.
- Mog w czym pomc?
Teresa bezwiednie odwrcia si w kierunku, skd dobieg gos. Sta tam umiechnity
mody mczyzna. Nagle ucieszya si, e chwil wczeniej zobaczya zdjcie Garretta. To na
pewno nie by on.
- Przestraszyem pani? - zapyta, a Teresa pokrcia przeczco gow.
- Nie... Ogldaam zdjcia.
Wskaza fotografie.
- Jest niezwyka, prawda?
- Kto?
- Happenstance. Garrett - waciciel sklepu - zupenie j przebudowa. To wspaniaa
d. Jedna z najadniejszych, jakie kiedykolwiek widziaem, zwaszcza teraz, gdy jest
gotowa.
- Czy jest tu? Chodzi mi o Garretta...
- Nie, poszed do portu. Przyjdzie pniej...
- Och...
- Wiem, e sklep jest troch zagracony, ale znajdzie tu pani wszystko, co potrzeba do
nurkowania.
- Nie, dzikuj, waciwie tylko ogldaam.
- Dobrze, jeli bdzie pani chciaa co wybra, prosz da mi zna.
- Zrobi to - odpara.
Mody czowiek wesoo kiwn gow i odwrci si, chcc odej do kontuaru
usytuowanego bliej drzwi wejciowych do sklepu. Teresa usyszaa wasny gos, zanim to
sobie uwiadomia.
- Mwi pan, e Garrett jest w porcie?
Odwrci si i podszed ponownie do niej.
- Tak, dwie przecznice std. Wie pani, gdzie to jest?
- Chyba minam port po drodze.
- Powinien by tam jeszcze okoo godziny, ale jak ju mwiem, jeli wrci pani
pniej, bdzie w sklepie. Moe mu co przekaza?
- Nie, dzikuj. Nie trzeba.
Spdzia nastpne trzy minuty, udajc, e uwanie oglda towary na pkach, potem
wysza, machajc modemu czowiekowi na poegnanie.
Zamiast jednak do samochodu - skierowaa si w stron portu.
`ty
Dotara do portu i rozejrzaa si w nadziei, e dostrzee Happenstance. Ogromna
wikszo odzi bya pomalowana na biao, a ta Garretta miaa barw naturalnego drewna,
wic znalaza j bez trudu i ruszya w kierunku waciwego doku.
Gdy sza nabrzeem, ogarno j zdenerwowanie. Pocieszaa si, e przeczytane w
sklepie artykuy podsuny jej kilka tematw do rozmowy. Kiedy ju go pozna, wyjani mu
po prostu, e opis Happenstance zachci j do obejrzenia odzi z bliska. Brzmiao to
wiarygodnie. Miaa nadziej, e uda si ten wstp zamieni w dug pogawdk. Wwczas
zorientuje si, jakim jest czowiekiem. Potem... potem zobaczy.
Gdy podesza do odzi, stwierdzia, e bya zamknita, a agiel przykryty pokrowcem.
Wszystko leao na swoim miejscu. W pobliu nikogo nie zauwaya. Rozejrzaa si jeszcze
wok, by sprawdzi, czy Garrett gdzie si nie krci, i przeczytaa nazw na rufie odzi. Bya
to Happenstance. Odgarna wosy z twarzy i zamylia si na chwil. Dziwne - pomylaa -
mczyzna w sklepie mwi, e na pewno go tutaj zastanie.
Zamiast zawrci uwanie przyjrzaa si odzi. Bya pikna, inna od odzi
zacumowanych w pobliu. Miaa swj charakter. Teresa zrozumiaa teraz, dlaczego gazeta
opublikowaa artyku o Happenstance. Na swj sposb przypominaa ona piracki statek,
ktry widziaa na filmie. Teresa przesza od dziobu do rufy, przyjrzaa si odzi pod rnymi
ktami, zastanawiajc si, jak bardzo bya zniszczona przed odnowieniem. Wikszo
elementw wygldaa na nowe, ale Teresa sdzia, e nie wymieniono caego drewna. Pewnie
j oczyszczono papierem ciernym. Gdy przyjrzaa si z bliska, dostrzega zadrapania na
kadubie, potwierdzajce jej teori.
Postanowia w kocu, e pniej zajrzy do Nurkowania na Wyspach. Mczyzna ze
sklepu musia si pomyli. Po raz ostatni rzucia okiem na d i odwrcia si, by odej.
Na nabrzeu o kilka metrw od niej sta mczyzna i uwanie si jej przyglda.
Garrett...
Poci si w porannym upale. Koszulka bya mokra w kilku miejscach, oddarte rkawy
odsaniay wyrobione muskuy ramion. Mia rce poplamione czarn mazi przypominajc
smar. Zegarek do nurkowania na przegubie wydawa si zniszczony, jakby nosi go od lat.
By w krtkich piaskowych spodniach, a na bosych stopach mia sanday. Sprawia wraenie
osoby, ktra wikszo ycia, a moe nawet cae spdzia nad oceanem.
Pod wpywem jego wzroku Teresa bezwiednie cofna si o krok.
- Moe w czym pani pomc? - zapyta. Umiechn si, ale nie podszed bliej, jakby
obawia si, e ona moe odnie wraenie, i znalaza si w puapce.
Wanie tak si poczua, gdy spotkay si ich spojrzenia.
Przez chwil moga tylko wpatrywa si w niego bez sowa. Widziaa jego zdjcie, ale
wyglda lepiej, ni si spodziewaa, chocia nie wiedziaa dlaczego. By wysoki i mia
szerokie bary. Nie by uderzajco przystojny, mia ogorza, surow twarz, jak gdyby soce i
morze zostawiy na niej swj lad. Jego wzrok nie wywiera tak hipnotyzujcego wpywu jak
spojrzenie Davida, ale przykuwa uwag. Byo co niezwykle mskiego w jego postawie.
Przypomniaa sobie swj plan. Wzia gboki oddech. Wskazaa rk
Happenstance.
- Podziwiaam pask d. Jest naprawd pikna.
Pociera donie, jakby chcia si pozby smaru.
- Dzikuj, to bardzo mie z pani strony.
Nieruchome spojrzenie jego oczu zdawao si podkrela realizm sytuacji. Nagle
wszystko do niej wrcio - znalezienie butelki, rosnce zaciekawienie, poszukiwania, podr
do Wilmington i wreszcie to spotkanie: twarz w twarz. Ogarno j dziwne uczucie.
Zamkna oczy, prbujc odzyska panowanie nad sob. Nie spodziewaa si, e wszystko
potoczy si tak szybko. Nagle poczua strach.
Postpi may krok do przodu.
- Dobrze si pani czuje? - zapyta z trosk.
Odetchna gboko i zmusia si do spokoju.
- Tak, chyba tak. Zakrcio mi si troch w gowie.
- Na pewno?
Zawstydzona, odgarna wosy.
- Tak. Nic mi nie jest. Naprawd.
- To dobrze - powiedzia takim tonem, jakby chcia sprawdzi, czy ona mwi prawd.
Potem, gdy ju si upewni, e nie skamaa, zapyta z zaciekawieniem:
- Czy ju si kiedy spotkalimy?
Teresa pokrcia przeczco gow.
- Nie sdz.
- Skd pani wiedziaa, e to moja d?
- Och... zobaczyam pask fotografi w sklepie - odpowiedziaa z ulg. - Byy tam
zdjcia odzi. Mody czowiek powiedzia, e tu pana zastan, wic pomylaam, e skoro ju
tu pan jest, mogabym przyj i obejrze d.
- Powiedzia, e bd tutaj?
Umilka i przypomniaa sobie sowa sprzedawcy.
- Waciwie wspomnia o dokach. Sdziam, e to znaczy, i bdzie pan tutaj.
Skin gow.
- Byem na innej odzi, ktrej uywamy do nurkowania.
Przepywajc obok, may rybacki kuter uruchomi syren. Garrett odwrci si i
pomacha do mczyzny stojcego na pokadzie. Kuter popyn dalej, a Garrett wrci
spojrzeniem do niej. Uderzya go jej uroda. Z bliska bya adniejsza ni wtedy, gdy patrzy na
ni z przeciwnej strony nabrzea. Spuci wzrok i sign po czerwon chustk wetknit w
tyln kiesze szortw. Otar pot z czoa.
- Wspaniale pan j odnowi - powiedziaa Teresa.
Umiechn si blado i schowa chustk.
- Dzikuj za uprzejme sowa.
Teresa zerkna na Happenstance, potem popatrzya na Garretta.
- Wiem, e to nie moja sprawa - zacza swobodnie - ale skoro ju pan tu jest, czy
mogabym zada panu kilka pyta na temat odzi?
Z jego miny zorientowaa si, e nie pierwszy raz go o to proszono.
- Co chciaaby pani wiedzie?
Starajc si, eby zabrzmiao to naturalnie, spytaa:
- Czy bya w bardzo zym stanie, kiedy pan j kupi, tak jak napisano w artykule?
- Waciwie to byo nawet gorzej. - Podszed bliej i wskazywa miejsca, o ktrych
mwi. - Na dziobie byo bardzo duo zbutwiaego drewna, w burcie znalelimy kilka
przeciekw. To by prawdziwy cud, e unosia si na wodzie. Skoczyo si na wymianie
sporej czci kaduba, a to, co z niego zostao, trzeba byo dokadnie oszlifowa, uszczelni i
ponownie pomalowa. Musielimy zrobi rwnie wntrze i to trwao o wiele duej.
W jego odpowiedzi wyowia sowo musielimy, ale postanowia tego nie
komentowa.
- Bya to chyba ogromna praca. - Umiechna si, mwic to, a Garrett poczu ucisk
w odku. Cholera, ale ona jest adna.
- Owszem, ale warto byo. O wiele przyjemniej egluje si na tej odzi ni na innych.
- Dlaczego?
- Poniewa zbudowali j ludzie, ktrzy na niej zarabiali na ycie. Zaprojektowali j
bardzo starannie i dziki temu eglowanie jest o wiele prostsze.
- Rozumiem, e egluje pan od dawna.
- Od dziecistwa.
Pokiwaa gow. Po krtkim namyle zrobia may krok w kierunku odzi.
- Mog?
Przytakn.
- Prosz dalej.
Teresa podesza bliej i przesuna doni po burcie. Garrett zauway, e nie nosi
obrczki, chocia nie powinno to mie dla niego adnego znaczenia. Nie odwracajc si,
Teresa zapytaa:
- Co to za drewno?
- Maho.
- Caa d?
- Wiksza cz. Prcz masztu i niektrych elementw wyposaenia wntrza.
Garrett obserwowa j, jak idzie wzdu burty Happenstance. Gdy oddalia si od
niego, nie mg nie zauway doskonaej figury i prostych ciemnych wosw opadajcych na
ramiona. Nie tylko wygld kobiety zwrci jego uwag, lecz take widoczna w kadym jej
ruchu pewno siebie. Jakby dokadnie wiedziaa, co myl mczyni, gdy stoj obok.
Pokrci gow.
- Czy naprawd uywano tej odzi do szpiegowania Niemcw w czasie drugiej wojny
wiatowej? - spytaa, odwracajc si do niego.
Rozemia si cicho, prbujc pozbiera myli.
- Tak mnie zapewnia poprzedni waciciel, chocia nie wiem, czy to prawda, czy
moe powiedzia to, eby podwyszy cen.
- Waciwie nie ma to adnego znaczenia. To pikna d. Ile czasu zabrao panu
odnowienie?
- Prawie rok.
Zajrzaa przez iluminator, ale w rodku byo za ciemno, eby moga co zobaczy.
- Na czym pan eglowa w czasie naprawy Happenstance?
- Nie eglowalimy. Nie byo na to do czasu. Cigle bya praca w sklepie, kursy i
przygotowywanie tej odzi do pywania.
- Musiaa przej prby morskie? - spytaa z umiechem i Garrett po raz pierwszy zda
sobie spraw, e rozmowa sprawia mu przyjemno.
- Oczywicie, ale komisja po prostu posza sobie, gdy skoczylimy i spucilimy j
na wod.
Znowu usyszaa liczb mnog.
- Jestem pewna, e tak.
Podziwiaa d jeszcze przez chwil i wreszcie podesza do niego. adne z nich si
nie odezwao. Garrett zastanawia si, czy zauwaya, e przyglda si jej ktem oka.
- No c - powiedziaa w kocu i skrzyowaa ramiona na piersi. - Zabraam panu
do czasu.
- Nic si nie stao - odpar i znowu poczu kropelki potu na czole. - Uwielbiam mwi
o aglach.
- Zawsze wydawao mi si, e pywanie to dua frajda.
- Mwi pani tak, jakby pani nigdy nie eglowaa.
Wzruszya ramionami.
- Bo nie eglowaam. Zawsze chciaam, ale nigdy nie miaam okazji.
Mwic to, spojrzaa na niego. Ich spojrzenia si spotkay. Garrett stwierdzi, e
znowu musi sign po chustk. Otar pot z czoa i usysza wasny gos:
- Zazwyczaj wyruszam wieczorem po pracy. Gdyby pani chciaa popyn, dzisiaj
mogaby mi pani towarzyszy.
Nie by pewien, dlaczego to powiedzia. Moe - pomyla - po tych wszystkich latach
odezwaa si tsknota za obecnoci kobiety? Moe miao to co wsplnego ze sposobem, w
jaki rozjaniay si jej oczy, gdy mwia. Bez wzgldu na powd, wanie j zaprosi i ju nie
mg tego zmieni.
Teresa te bya zaskoczona, ale od razu postanowia si zgodzi. W kocu po to
wanie przyjechaa do Wilmington.
- Z najwiksz przyjemnoci - zgodzia si. - O ktrej?
Schowa chustk. Czu si troch wytrcony z rwnowagi wasnym postpowaniem.
- Moe by sidma? Soce zaczyna zachodzi i to idealna pora na wypynicie.
- Sidma mi odpowiada. Przynios co do jedzenia.
Garrett ze zdumieniem stwierdzi, e sprawiaa wraenie zadowolonej i
podekscytowanej wypraw.
- Nie trzeba.
- Wiem, ale to najmniejsza rzecz, jak mog zrobi. Przecie nie musia pan
proponowa mi wsplnego pywania. Czy kanapki wystarcz?
Garrett cofn si o krok, jakby nagle zabrako mu powietrza.
- Wystarcz. Nie jestem wybredny.
- wietnie - powiedziaa i umilka. Przestpia z nogi na nog, czekajc, czy Garrett
co jeszcze powie. Kiedy milcza, z roztargnieniem poprawia pasek torebki na ramieniu. -
Zatem do zobaczenia wieczorem. Tutaj na odzi, prawda?
- Tak, tutaj - odpar i uwiadomi sobie, e jego zachowanie zdradza napicie, jakie go
ogarno. Odchrzkn i umiechn si kcikami ust. - Bdzie dobra zabawa. Spodoba si
pani.
- Na pewno. Do zobaczenia.
Odwrcia si i ruszya nabrzeem. Jej wosy rozwiewa wiatr. Gdy zacza si
oddala, Garrett zda sobie spraw, e o czym zapomnia.
- Hej! - zawoa.
Zatrzymaa si, odwrcia do niego twarz i przysonia oczy doni. .
- Tak?
Nawet z tej odlegoci wydaa mu si bardzo adna.
Postpi kilka krokw w jej kierunku.
- Zapomniaem o co zapyta. Jak si nazywasz?
- Nazywam si Teresa. Teresa Osborne.
- A ja Garrett Blake.
- A zatem, Garrett, do zobaczenia o sidmej. Mwic to, odwrcia si i szybko
odesza. Garrett odprowadza spojrzeniem jej malejc posta, prbujc zapanowa nad
sprzecznymi uczuciami. Czu podniecenie tym, co si wanie stao, a z drugiej strony uwaa,
e to co niewaciwego. Wiedzia, e nie powinien czu si winny, a mimo to mia poczucie
winy. Chciaby mc co na to poradzi.
Oczywicie nic nie mg poradzi. Nigdy nie mg.
Rozdzia szsty

Wskazwki zegara miny godzin obiadu, zbliay si do sidmej, ale dla Garretta
Blake'a czas zatrzyma si trzy lata temu, gdy Catherine zesza z chodnika i zgina pod
koami samochodu prowadzonego przez starszego mczyzn, ktry straci panowanie nad
kierownic i na zawsze zmieni ycie dwch rodzin. W tygodniach, ktre nastpiy po
wypadku, wcieko na kierowc przemienia si w ch zemsty, ale nic nie zrobi, poniewa
rozpacz sprawia, e nie by do niczego zdolny. Nie mg spa duej ni trzy godziny na
dob, paka, gdy zobaczy jej ubrania w szafie, straci prawie dziesi kilogramw,
odywiajc si gwnie kaw i krakersami. Miesic pniej zacz pali, a w te noce, gdy bl
stawa si nie do zniesienia, siga po alkohol. Ojciec zaj si interesami, a Garrett siadywa
w milczeniu na ganku, prbujc sobie wyobrazi wiat bez niej. Straci wol ycia, pragn
przesta istnie, czasami, gdy tak siedzia, mia nadziej, e pochonie go sone, wilgotne
powietrze i nie bdzie musia samotnie zmierzy si z przyszoci.
Najgorsze byo to, e nie potrafi sobie przypomnie czasw, kiedy jej przy nim nie
byo. Znali si cae ycie, chodzili do tych samych szk. W trzeciej klasie zostali najlepszymi
przyjacimi, podarowa jej dwie kartki na walentynki, ale potem odsunli si od siebie i po
prostu wspistnieli, przechodzc z klasy do klasy. Catherine bya chuda, wiotka, zawsze
najnisza w klasie i chocia Garrett nieustannie darzy j sympati, nie zauway, jak powoli
przeobraaa si w atrakcyjn mod kobiet. Nie poszli razem na bal maturalny, nie wybrali
si razem nawet do kina. Gdy po czterech latach w Chapell Hill z dyplomem z biologii
morskiej w kieszeni wpad na ni w Wrightsville Beach, nagle uwiadomi sobie, jaki by
gupi. Ju nie bya chuda, jak j zapamita. Bya pikna, o wspaniaych krgociach, ktre
sprawiay, e gdy przechodzia, ogldali si za ni mczyni i kobiety. Miaa jasne wosy i
zagadkowe oczy. Kiedy wreszcie otrzsn si ze zdumienia, spyta, co robi wieczorem. Tak
zacza si ich mio, ktra zaowocowaa maestwem i szecioma cudownymi, wsplnie
spdzonymi latami.
W noc polubn, w hotelowym pokoju owietlonym tylko blaskiem wiec, wycigna
dwie walentynki, ktre jej kiedy podarowa. Rozemiaa si gono, widzc jego min.
Uwiadomi sobie, czym musiay by dla niej.
- Oczywicie, e je zachowaam - szepna, otaczajc go ramionami. - Wtedy
pokochaam po raz pierwszy. Mio to mio, wiek nie ma znaczenia. Wiedziaam, e jeli
dam ci do czasu, wrcisz do mnie.
Dwa razy Garrett przyapa si na myleniu o niej, przypomina sobie, jak wygldaa
tej pierwszej nocy lub wtedy, gdy po raz ostatni wsplnie eglowali. Mia w pamici tamten
wieczr - jej jasne wosy rozwiewane przez wiatr, twarz pen uniesienia, gony miech.
- Poczuj fal! - wykrzykna radonie, stojc na dziobie odzi. Trzymajc si liny,
wychylaa si pod wiatr. Jej sylwetka ciemniaa na tle rozgwiedonego nieba.
- Uwaaj! - zawoa do niej Garrett, zaciskajc donie na sterze.
Wychylia si jeszcze bardziej i zerkna przez rami na Garretta z figlarnym
umiechem.
- Nie artuj! - zawoa. Przez chwil zdawao mu si, e jej chwyt sabnie. Szybko
puci ster i usysza jej miech, gdy si wyprostowaa. Jak zwykle zwinna, bez trudu wrcia
do steru i obja go ramionami.
Pocaowaa go w ucho i szepna pieszczotliwie:
- Czybym ci zdenerwowaa?
- Zawsze si denerwuj, kiedy tak si zachowujesz!
- Nie bd taki ponury - przekomarzaa si. - Nie wtedy, gdy mam ci wreszcie tylko
dla siebie.
- Co noc masz mnie tylko dla siebie.
- Ale nie tak - odpara i jeszcze raz go pocaowaa, Rozejrzaa si szybko wok i
umiechna si lekko. - Moe opucimy agiel i rzucimy kotwic?
- Teraz?
Skina gow.
- Chyba e wolisz pyn ca noc.
Z niewinn mink, ktra niczego nie zdradzaa, otworzya drzwi do kabiny i znikna
mu z oczu. Cztery minuty pniej d stana, a on popieszy do niej...
Garrett gwatownie odetchn, jakby chcia rozproszy wspomnienie. Dokadnie
przypomina sobie wydarzenia tamtego wieczoru, stwierdzi jednak, e z upywem czasu
coraz trudniej mu wyobrazi sobie, jak wygldaa. Stopniowo jej rysy zaczy si zaciera w
jego pamici i chocia wiedzia, e zapominanie pomaga zagodzi bl, najbardziej pragn
mc j znowu zobaczy. Przez trzy lata tylko raz zajrza do albumu ze zdjciami i wtedy
poczu tak dotkliwy bl, e przysig sobie, i ju nigdy wicej tego nie zrobi. Teraz widywa
j wyranie tylko w snach. Zasypia z chci, bo kiedy ni o niej, zdawao mu si, e ona
nadal yje. Mwia, poruszaa si, trzyma j w ramionach i wtedy przez chwil w jego
wiecie panowa porzdek. Jednak te sny miay swoj cen, budzi si wyczerpany i rozbity.
Czasami szed do sklepu i zamyka si w biurze na cay ranek, eby nie by zmuszonym do
rozmowy z kim.
Ojciec prbowa mu pomc. Te straci on i wiedzia, co przeywa jego syn. Garrett
odwiedza go regularnie raz w tygodniu i za kadym razem towarzystwo ojca sprawiao mu
przyjemno. Ojciec by jedyn osob, z ktr Garrett doskonale si rozumia. W zeszym
roku powiedzia synowi, e powinien spotyka si z kobietami.
- Nie moesz by cigle sam - perswadowa. - Jakby si podda.
Garrett wiedzia, e w sowach ojca tkwi ziarno prawdy. Nie chcia jednak nikogo
poznawa. Od mierci Catherine nie kocha si z kobiet, a co gorsza, nie mia na to ochoty.
Kiedy Garrett spyta ojca, dlaczego miaby skorzysta z jego rady, skoro on sam nigdy nie
oeni si powtrnie, starszy pan odwrci wzrok. Wtedy ojciec powiedzia co, co ich potem
obu przeladowao. Bardzo tego aowa.
- Czy naprawd sdzisz, e to moliwe, abym znalaz kogo, kto mgby zaj jej
miejsce?
Po pewnym czasie od mierci Catherine Garrett wrci do sklepu, zacz pracowa,
prbujc y dalej, jak umia najlepiej. Siedzia w sklepie do pna, porzdkujc papiery i
przestawiajc meble w kantorku, poniewa dziki temu nie musia wraca do pustego domu.
Gdy na dworze robio si ciemno, wraca do siebie i zapala tylko niezbdne wiata. Nie
widzia rzeczy Catherine, a poczucie jej braku nie byo a tak silne. Przyzwyczai si do
samotnoci, do gotowania, sprztania, samodzielnego prania wasnych rzeczy, a nawet
pracowa w ogrodzie, chocia nie sprawiao mu to tak wielkiej przyjemnoci jak jej,
Sdzi, e radzi sobie coraz lepiej, ale gdy nadszed czas spakowania rzeczy Catherine,
nie mia do tego serca. Wreszcie zrobi to za niego ojciec. Po powrocie z tygodniowego
nurkowania Garrett zasta dom uprztnity z jej rzeczy. Bez przedmiotw nalecych do niej
dom wydawa si pusty i Garrett nie widzia powodu, aby duej w nim mieszka. Sprzeda
go po miesicu i przenis si do mniejszego na Carolina Beach. Liczy na to, e po
przeprowadzce bdzie wreszcie w stanie y dalej. Na swj sposb y dalej ju trzy lata.
Ojciec nie znalaz wszystkiego. W maym pudeku stojcym na stoliku Garrett
przechowywa drobiazgi, z ktrymi nie potrafi si rozsta - walentynki, ktre jej ofiarowa,
obrczk oraz inne przedmioty, do ktrych przywizania nikt by nie zrozumia. Noc lubi
trzyma je w rku. Ojciec cieszy si, e dochodzi do rwnowagi, a on nie zaprzecza.
Wiedzia jednak, e na pewno tak nie jest. Dla niego nic ju nigdy nie bdzie takie same,
Garrett Blake przyszed na nabrzee kilka minut przed czasem, eby przygotowa
Happenstance. Zdj pokrowiec z agla, otworzy kabin i wszystko dokadnie sprawdzi.
Ojciec zadzwoni, gdy wanie wychodzi do dokw. Garrett przypomnia sobie t
rozmow.
- Przyjdziesz na kolacj? - zapyta.
Garrett odpar, e nie moe.
- Wypywam z kim wieczorem.
Ojciec umilk na chwil.
- Z kobiet?
Garrett opowiedzia krtko, jak pozna Teres.
- Sysz, e jeste troch podekscytowany przed randk - zauway ojciec.
- Nie, tato, nie jestem podekscytowany. To nie jest randka. Jak ju powiedziaem, po
prostu popywamy troch. Mwia, e nigdy nie eglowaa.
- Jest adna?
- A jakie to ma znaczenie?
- Nie ma, ale moim zdaniem to jest randka.
- To nie jest randka.
- Jeli tak mwisz.
** ** **
Garrett spostrzeg Teres, gdy kilka minut po sidmej zbliaa si do nabrzea. Miaa
na sobie szorty i czerwon koszulk bez rkaww. Niosa w jednej rce kosz z jedzeniem, a w
drugiej - bluz od dresu i cienk kurtk. Nie wygldaa na zdenerwowan, a jej mina nie
zdradzaa myli. Pomachaa mu rk, a on poczu si winny. Odpowiedzia powitalnym
gestem i zacz koczy wizanie lin. Gdy podesza do odzi, mamrota co do siebie,
prbujc wzi si w gar.
- Cze - rzucia swobodnym tonem. - Mam nadziej, e nie czekae zbyt dugo.
Zdj rkawice.
- Cze. Nie, w ogle nie czekaem. Przyszedem troch wczeniej, eby wszystko
przygotowa.
- Czy ju skoczye?
Rozejrza si po odzi, eby si upewni.
- Chyba tak. Pomc ci?
Odoy rkawice i wycign rk. Teresa podaa mu koszyk. Odstawi go na awk
biegnc wzdu burty. Wzi j za rk, eby pomc wej. Poczua wtedy, e Garrett ma
odciski na doniach. Gdy znalaza si bezpiecznie na pokadzie, spojrza w kierunku steru i
cofn si o krok.
- Jeste gotowa wyruszy?
- Kiedy ty bdziesz gotw.
- Usid. Musimy wypyn na otwarte morze. Chcesz si czego najpierw napi?
Mam wod mineraln w lodwce.
Pokrcia przeczco gow,
- Nie, dzikuj. Niczego mi nie potrzeba.
Rozejrzaa si po odzi i dostrzega siedzisko w kcie. Przygldaa si, jak przekrca
klucz. Rozleg si cichy szum silnika. Zostawi na chwil ster i odczepi liny przytrzymujce
d. Powoli Happenstance zacza si oddala od nabrzea.
- Nie wiedziaam, e jest tu silnik - zauwaya ze zdziwieniem.
Odwrci gow i odpowiedzia przez rami na tyle gono, eby go usyszaa.
- Saby, ale ma do mocy, eby wypyn i wpyn do basenu. Zamontowalimy
nowy silnik po przebudowie.
Happenstance odbia si od nabrzea, wypyna z basenu. Gdy d znalaza si na
otwartej wodzie, Garrett skierowa j pod wiatr i wyczy silnik. Woy rkawice i szybko
postawi agiel. Gdy Happenstance pochylia si na bok, Garrett jednym zwinnym ruchem
znalaz si tu obok Teresy.
- Uwaaj na gow, bo bom wyrzuci ci za burt.
Nastpnych kilka czynnoci nastpowao szybko po sobie. Pochylia gow i
przygldaa si, co si dzieje. Byo tak, jak zapowiedzia. Bom przelecia nad ni, cignc za
sob agiel chwytajcy wiatr. Po ustawieniu agla w prawidowym pooeniu Garrett
nacign liny. Po chwili znalaz si za sterem, poprawia kurs i zerka przez rami na agiel,
jakby chcia si upewni, e postpi, jak naley. Caa akcja nie trwaa duej ni trzydzieci
sekund.
- Nie wiedziaam, e wszystko trzeba robi tak szybko. Mylaam, e eglarstwo to
sport dla leniwych.
Spojrza przez rami. Catherine siadywaa w tym samym miejscu. Zachodzce soce
rozpraszao cienie, przez krtk chwil pomyla, e to ona. Odsun od siebie t myl i
chrzkn.
- Tylko wtedy, gdy na oceanie nikogo wok ciebie nie ma. Teraz pyniemy kanaem i
musimy uwaa na inne odzie.
Trzyma ster prawie nieruchomo i Teresa czua, jak Happenstance powoli nabiera
prdkoci. Wstaa, podesza do Garretta i stana przy jego boku. Wiaa bryza. Teresa czua j
na twarzy, ale wydawao jej si, e wiatr nie jest do silny, by do koca napi agiel.
- Dobrze, chyba wystarczy - powiedzia ze spokojnym umiechem. - Powinnimy
wypyn bez zmiany kursu. Chyba e wiatr si odwrci.
Pynli w stron zatoki. Wiedziaa, e ca uwag skupi na wykonywanych
czynnociach, tote stojc obok niego, zachowywaa milczenie. Obserwowaa go spod oka -
silne rce trzymajce ster, dugie nogi przenoszce ciar ciaa, gdy d chylia si pod wiatr.
Nie rozmawiali, wic Teresa rozejrzaa si wok siebie. Jak w wikszoci aglwek
tak i w tej byy dwa poziomy - niszy pokad rufowy, gdzie stali, i pokad dziobowy, wyszy
o cztery stopy, rozcigajcy si przed nimi. Tutaj znajdowaa si kabina z dwoma maymi
okienkami, pokrytymi od zewntrz cienk warstw soli, nie mona wic byo zajrze do
rodka. Do kabiny prowadziy wskie i na tyle niskie drzwi, e wchodzc, naleao pochyla
gow, by nie uderzy si o framug.
Zacza si zastanawia, ile Garrett ma lat. Prawdopodobnie po trzydziestce - nie
potrafia dokadniej okreli jego wieku. Nie pomogo przygldanie si z bliska. Mia
ogorza od soca i wiatru twarz, co sprawiao, e wyglda starzej.
Znowu przyszo jej do gowy, e nie jest najprzystojniejszym mczyzn, jakiego
widziaa, ale jest w nim co pocigajcego, co bardzo trudnego do okrelenia.
Rozmawiajc przez telefon z Deann, prbowaa go opisa, ale przychodzio to jej z
trudnoci, poniewa nie przypomina mczyzn, ktrych znaa w Bostonie. Powiedziaa
Deanie, e jest mniej wicej w jej wieku, na swj sposb przystojny, a take wysportowany,
przy czym wyglda tak, jakby jego sia bya po prostu konsekwencj trybu ycia, jaki
prowadzi. Wtedy wydawao si jej, e jest bliska prawdy; teraz po dokadniejszym
przyjrzeniu si Garrettowi wiedziaa, e si nie pomylia.
Deanna bya zachwycona, gdy usyszaa o wieczornej wyprawie, natomiast Teresa od
razu po rozmowie z ni przeya okres zwtpienia. Martwia si, e bdzie sama z
nieznajomym na otwartym morzu, potem przekonaa siebie sam, e jej obawy s
nieuzasadnione. To tylko kolejna randka - powtarzaa sobie w duchu przez wiksz cz
popoudnia. - Nie rb z tego wielkiej sprawy. Gdy jednak nadesza pora wyjcia do portu,
bya bliska rezygnacji. Wreszcie uznaa, e musi i gwnie ze wzgldu na siebie, ale take
by oszczdzi Deannie alu i rozczarowania, gdyby si wycofaa.
Gdy zbliyli si do koca wskiej zatoki, Garrett skrci ster. d zareagowaa i
odsuna si od brzegw ku gbszej wodzie kanau. Garrett rozglda si na boki,
obserwowa inne odzie i ustawia ster. Mimo e rosa prdko wiatru, cakowicie panowa
nad aglwk. Teresa bya pewna, e on dobrze wie, co robi.
Rybitwy kryy nad ich gowami, a d suna przez wod, rozbryzgujc fale. agle
pojkiway, a woda uciekaa spod dziobu. Wszystko wok wydawao si gdzie pdzi pod
szarzejcym niebem Karoliny Pnocnej.
Teresa skrzyowaa ramiona na piersi, a potem signa po bluz, ktr zabraa ze
sob. Wcigna j i ucieszya si, e o niej pamitaa. Powietrze ju wydawao si
chodniejsze ni w chwili, gdy wypywali. Soce zachodzio szybciej, ni si spodziewaa.
Sabnce wiato odbijao si od agli, rzucajc cienie na pokad.
Tu za ruf woda kbia si i syczaa. Teresa podesza, chcc si lepiej przyjrze.
Staa jak zahipnotyzowana. Dla zachowania rwnowagi pooya rk na relingu i stwierdzia,
e zostao jeszcze co do oczyszczenia. Przyjrzaa si dokadniej i zauwaya napis wycity w
drewnie. Zbudowana w 1934 - odnowiona w 1991.
Fale odchodzce od wikszej odzi przepywajcej w pobliu zakoysay aglwk.
Teresa wrcia do Garretta. Obrci ster, tym razem gwatowniej. Spostrzega na jego twarzy
umiech, gdy skierowa d ku otwartemu morzu. Przygldaa mu si, a znaleli si daleko
od wskiej zatoki.
Po raz pierwszy od bardzo dawna zachowaa si spontanicznie, zrobia co, co jeszcze
tydzie temu nie przyszoby jej do gowy. Gdy to ju si stao, nie bya pewna, czego ma
oczekiwa. Co bdzie, jeli Garrett okae si inny, ni sobie wyobraaa? Naturalnie,
mogaby wrci do Bostonu... ale miaa nadziej, e nie bdzie musiaa od razu wyjeda.
Za duo si wydarzyo...
Gdy ju znaleli si w bezpiecznej odlegoci od innych aglwek, Garrett poprosi
Teres, eby potrzymaa ster.
- Trzymaj go rwno - zaleci. Poprawi agle, chyba nawet w krtszym czasie ni
poprzednio. Potem przej ster, upewni si, e d pynie pod wiatr, zawiza ma ptl na
linie szota i przecign j przez kabestan przy sterze, zostawiajc okoo cala luzu.
- To powinno wystarczy - powiedzia, klepn lekko ster, sprawdzajc, czy utrzymuje
pozycj. - Teraz moemy usi, jeli chcesz.
- Nie musisz go trzyma?
- Do tego suy ptla. Czasami wiatr zmienia si bardzo szybko. Wtedy nie mona
steru wypuszcza z rk. Dzisiaj jednak mielimy szczcie i dopisaa nam pogoda.
Moglibymy kilka godzin pyn w tym kierunku.
Soce powoli zachodzio na wieczornym niebie. Garrett poprowadzi j do miejsca,
ktre zajmowaa poprzednio. Sprawdzi, czy bdzie jej wygodnie, i usiedli oboje w rogu, tak
e patrzyli na siebie. Czua wiatr na twarzy. Zgarna wosy do tyu i spojrzaa w dal na wod.
Garrett przyglda si jej. Bya od niego nisza - musiaa mie okoo metra
siedemdziesit. Ujmujca twarz. Figura modelki. Bya atrakcyjna, ale nie tylko jej uroda
przycigaa uwag. Bya inteligentna, wyczu to od razu, ale i pewna siebie, jakby umiaa
przedziera si przez ycie o wasnych siach. Garrett ceni w kobietach takie cechy. Bez nich
pikno nic nie znaczyo.
Widok Teresy przypomnia mu Catherine. Wygldaa tak, jakby patrzc na wod, nia
na jawie. Mylami wrci do chwili, gdy po raz ostatni razem eglowali. Znowu poczu si
winny, chocia stara si odegna to uczucie. Pokrci gow i bezwiednie poprawi pasek
zegarka na rku, najpierw go odpinajc, a potem zaciskajc i ponownie zapinajc.
- Tu jest naprawd piknie - odezwaa si w kocu. - Dzikuj, e mnie zaprosie.
Ucieszy si, e przerwaa milczenie.
- Prosz bardzo. Mio mie towarzystwo od czasu do czasu.
Umiechna si do niego, zastanawiajc si, czy myla tak naprawd.
- Zwykle sam pywasz?
Opar si plecami o burt i wycign nogi daleko przed siebie.
- Zwykle tak. To dobry sposb na odpoczynek po pracy. Bez wzgldu na to, jak ciki
dzie miaem, gdy tylko znajd si tutaj, wiatr wszystko zabiera.
- Czy nurkowanie jest cik prac?
- Nie, nie chodzi o nurkowanie, nurkowanie to waciwie zabawa. Pozostaje caa
reszta. Robota papierkowa, ludzie, ktrzy w ostatniej chwili odwouj zajcia, dbanie o to,
aby w sklepie byo wszystko, co trzeba. Czasem pracuje si do pna.
- Nie wtpi. Ale to lubisz, prawda?
- Oczywicie. Nie zamienibym tego ycia na nic innego. - Umilk i znowu poprawi
zegarek na rce. - A ty, Tereso, co robisz? - Byo to jedno z bezpiecznych pyta, jakie
wymyli w cigu dnia.
- Pisz dla Boston Times. Mam wasn kolumn.
- Przyjechaa na wakacje?
Zawahaa si, nim odpowiedziaa.
- Mona tak to uj.
Skin gow, jakby potwierdza, e spodziewa si takiej odpowiedzi.
- O czym piszesz?
- O wychowywaniu dzieci.
Popatrzy na ni zdumiony. Spotykaa si z tak reakcj, gdy posza na randk z kim
nowym. Lepiej mie to od razu z gowy - przemkno jej przez myl.
- Mam syna - oznajmia. - Skoczy dwanacie lat.
- Dwanacie?
- Jeste zaskoczony.
- Istotnie. Nie wygldasz na osob, ktra mogaby mie dwunastoletniego syna.
- Potraktuj twoje sowa jak komplement - skomentowaa z umiechem wyszoci.
Jeszcze nie bya gotowa zdradzi swojego wieku. - Rzeczywicie ma dwanacie lat. Chciaby
zobaczy jego zdjcie?
- Pewnie - odpar.
Znalaza portfel, wyja fotografi i podaa Garrettowi. Wpatrywa si w nie bez
sowa, a potem zerkn na ni.
- Jest podobny do ciebie - powiedzia, oddajc jej zdjcie. - Bardzo przystojny
chopak.
- Dzikuj. - Schowaa zdjcie i spytaa: - A co z tob? Masz dzieci?
- Nie. - Pokrci gow. - Przynajmniej nic o nich nie wiem.
Zachichotaa, syszc jego sowa.
- Jak ma twj syn na imi?
- Kevin.
- Przyjecha z tob?
- Nie, jest ze swoim ojcem w Kalifornii. Rozwiedlimy si kilka lat temu.
Garrett pokiwa gow bez sowa, a potem spojrza przez rami na d, ktra
przepywaa niedaleko. Teresa rwnie przygldaa si jej przez chwil i wsuchujc si w
cisz, zauwaya, jak spokojny jest otwarty ocean. Jedyne dwiki, jakie do niej docieray, to
postkiwania wypenionych wiatrem agli i szum wody, gdy Happenstance przedzieraa si
przez fale. Wydawao si Teresie, e te gosy brzmi tu inaczej ni w porcie. Tutaj wydaway
si wolne, jakby mogy znikn w rozlegej przestrzeni.
- Chciaaby obejrze reszt odzi? - spyta Garrett.
Skina gow.
- Z przyjemnoci.
Garrett wsta i raz jeszcze sprawdzi agle. Ruszy pierwszy, Teresa podaa tu za
nim. Kiedy otworzy drzwi, nagle zatrzyma si, przytoczony dawno pogrzebanym w morzu
niepamici wspomnieniem, ktre nieoczekiwanie wypyno na powierzchni, by moe z
powodu obecnoci tej kobiety.
Catherine siedziaa przy maym stoliku, na ktrym staa otwarta butelka wina. W
wazonie, z jednym kwiatem, odbijao si wiato samotnej wiecy. Pomie pochyla si pod
wpywem koysania odzi, rzucajc dugi cie na wntrze kabiny. W mroku dostrzega blask
jej umiechu.
- Pomylaam, e byaby to mia niespodzianka - powiedziaa. - Ju dawno nie
jedlimy przy wiecach.
Garrett spojrza na kuchenk. Obok stay dwa talerze owinite foli.
- Kiedy cigna to wszystko na d?
- Gdy bye w pracy.
Teresa zachowywaa milczenie, zostawiajc go wasnym mylom. Jeli zauwaaa
jego wahanie, nie wspominaa o tym, za co Garrett by jej wdziczny.
Z lewej strony wzdu burty biego siedzenie, szerokie i dostatecznie dugie, by kto
mg przespa si wygodnie. Po drugiej stronie sta may stolik i byo do miejsca dla dwch
osb. Obok drzwi umieszczono zlew i kuchenk, a pod spodem ma lodwk. Na wprost
znajdowao si wejcie do sypialni.
Przystan z boku i pooy rce na biodrach. Tymczasem Teresa ogldaa wntrze.
Nie trzyma si blisko, jak zrobiliby to inni, ale da jej woln rk. Czua utkwione w sobie
jego spojrzenie, mimo i nie robi tego ostentacyjnie.
- Z zewntrz trudno si zorientowa, e tu jest tyle miejsca - odezwaa si po chwili.
- Wiem. - Garrett odchrzkn niepewnie. - Zadziwiajce, prawda?
- Rzeczywicie. Wyglda na to, e masz tu wszystko, czego ci potrzeba.
- Bo mam. Gdybym zechcia, mgbym na niej popyn do Europy, chocia tego nie
polecam. Jest wspaniaa.
Wymin j i podszed do lodwki. Pochyli si i wycign puszk coli.
- Napijesz si czego?
- Chtnie - odpara. Przesuna palcami po cianie, czujc opuszkami gadko
drewna.
- Co by chciaa? Mam sevenup i col.
- Prosz sevenup.
Wyprostowa si i poda jej puszk. Ich palce si dotkny.
- Nie mam lodu, ale jest do zimne.
- Wytrzymam - rzeka, a on si umiechn.
Otworzya puszk, upia may yk i postawia j na stole.
Zastanowi si nad tym, co powiedziaa wczeniej. Miaa dwunastoletniego syna...
Pracowaa jako dziennikarka, wic pewnie ukoczya studia. Jeli poczekaa do magisterium z
wyjciem za m i urodzeniem dziecka... to bya cztery, pi lat od niego starsza. Wygldaa
modo, tyle zauway, ale nie zachowywaa si jak dwudziestolatka. W jej ruchach bya
widoczna dojrzao, co, co charakteryzowao tylko tych, ktrzy wiele dowiadczyli w yciu.
Nie miao to i tak adnego znaczenia.
Zwrcia uwag na oprawion fotografi, zawieszon na cianie. Widnia na niej
Garrett Blake. Sta na nabrzeu z marlinem. Wyglda o wiele modziej ni teraz. Na
fotografii umiecha si szeroko, a jego rozradowana mina przypomniaa jej Kevina w chwili,
gdy strzeli gola.
- Widz, e lubisz wdkowa - odezwaa si, przerywajc cisz. Wskazaa rk
fotografi. Postpi krok w jej kierunku, a gdy si zbliy, poczua ciepo bijce od jego ciaa.
Pachnia wiatrem i sol.
- Rzeczywicie - przyzna cicho. - Mj ojciec owi krewetki. Waciwie wychowaem
si na wodzie.
- Kiedy je zrobiono?
- Mniej wicej dziesi lat temu, tu przed moim powrotem do college'u na drugi rok.
Odbyway si zawody wdkarskie. Postanowilimy z tat, e spdzimy dwie noce w
Golfsztromie. Zapalimy tego mariina okoo szedziesiciu mil od brzegu. Cignlimy go
przez siedem godzin, poniewa mj ojciec chcia mnie nauczy, jak si to kiedy robio.
- Co to znaczy?
Rozemia si cicho.
- Zanim skoczyem, miaem donie pocite do ywego, a nazajutrz ledwie ruszaem
rkami. Linka, do ktrej przywizalimy przynt, nie bya do mocna do apania ryby tej
wielkoci, dlatego musielimy pozwoli jej ucieka, a si zmczy, a potem powoli
zwijalimy link i znowu pozwalalimy jej ucieka. W kocu ryba tak opada z si, e si
poddaa.
- Czy byo tak jak w opowiadaniu Hemingwaya Stary czowiek i morze!
- Co w tym rodzaju. Z jednym wyjtkiem - stary poczuem si dopiero nastpnego
dnia. Za to mj ojciec mgby zagra t rol w filmie.
Ponownie spojrzaa na zdjcie.
- Czy to twj ojciec stoi obok?
- Tak, to on.
- Jestecie bardzo do siebie podobni.
Garrett umiechn si lekko, zastanawiajc si, czy by to komplement. Wskaza jej
miejsce przy stole i Teresa usiada.
- Mwie, e pojechae na studia - zagadna, gdy ju siedziaa wygodnie.
Spojrza jej w oczy.
- Studiowaem na Unc i skoczyem biologi morsk. Nic innego mnie nie
interesowao, a poniewa ojciec zapowiedzia mi, e nie mam po co wraca do domu bez
magisterium, wic pomylaem, e powinienem nauczy si czego, co pniej mi si przyda.
- Wtedy kupie sklep...
Pokrci gow.
- Nie, nie od razu. Po skoczeniu studiw pracowaem dla Instytutu Morskiego
Duke'a, ale nie byo to popatne. Dlatego zdobyem uprawnienia instruktorskie i zaczem
zabiera na weekendy amatorw nurkowania. Sklep pojawi si kilka lat pniej. - Unis
brwi pytajco. - A jak byo z tob?
Teresa upia nastpny yk sevenup.
- Moje ycie nie byo tak eskcytujce jak twoje. Wychowaam si w Omaha, w
Nebrasce, i studiowaam w Brown. Po dyplomie kilka razy zmieniaam prac i prbowaam
rnych rzeczy, a przeprowadziam si do Bostonu. Pracuj dla Times ju od dziewiciu
lat, ale dopiero od niedawna mam swoj rubryk. Przedtem byam reporterk.
- Podoba ci si to?
Zamylia si przez chwil, jakby zastanawiaa si nad tym po raz pierwszy.
- To dobra praca - stwierdzia po chwili. - Jest mi o wiele lepiej ni na pocztku. Mog
odbiera Kevina ze szkoy i pisa o tym, o czym chc, dopki odpowiada to gwnemu
tematowi kolumny. Do dobrze mi za to pac i nie mog narzeka, ale... - zawahaa si. -
Nie stawia to przede mn wyzwa. Nie zrozum mnie le, lubi to, co robi, ale czasami
wydaje mi si, e cigle pisz to samo. Ale nawet by mi to nie przeszkadzao, gdyby Kevin
mnie tak nie absorbowa. Przyszo mi teraz do gowy, e jestem typow, przepracowan
samotn matk, jeli wiesz, co mam na myli.
Skin gow.
- ycie czsto okazuje si inne, ni oczekiwalimy, prawda? - powiedzia cicho.
- Tak, chyba tak - przyznaa i pochwycia jego spojrzenie. Czyby powiedzia co, co
rzadko mwi innym? Umiechna si i pochylia w jego stron.
- Jeste gotw co zje? Wziam ze sob troch zapasw.
- Jeli ty masz ochot.
- Mam nadziej, e lubisz kanapki i saatk. Baam si, e co innego si zepsuje.
- Gdybym wypyn sam, pewnie wstpibym na hamburgera po powrocie na ld.
Wolisz zje w kabinie czy na zewntrz?
- Zdecydowanie na zewntrz.
Zabrali puszki z piciem i wyszli z kabiny. Po drodze Garrett zdj peleryn z wieszaka
przy drzwiach i wskaza Teresie gestem, eby posza dalej bez niego.
- Daj mi chwil na rzucenie kotwicy - poprosi. - Bdziemy mogli zje spokojnie, nie
sprawdzajc co chwila odzi.
Teresa dotara do swojego siedzenia i otworzya koszyk. Na horyzoncie soce
zachodzio otoczone kbiastymi chmurami. Wycigna kanapki owinite celofanem,
pojemniczki z saatk z biaej kapusty i kartofli.
Patrzya, jak Garrett odkada na bok peleryn i opuszcza agiel. d niemal
natychmiast zwolnia. Sta odwrcony do niej plecami. Zauwaya, e jest bardzo silny. Barki
i muskularne ramiona w porwnaniu ze szczup tali, wydaway si szersze ni przedtem.
Nie moga uwierzy, e oto egluje z mczyzn, a zaledwie dwa dni temu bya w Bostonie.
Wszystko to wydawao si nierzeczywiste.
Garrett porusza si spokojnie. Teresa spojrzaa w gr. Wiatr si zerwa, zrobio si
chodniej, niebo powoli ciemniao.
Gdy aglwka stana, Garrett spuci kotwic. Poczeka chwil, upewni si, e
kotwica utrzyma d w miejscu, i zadowolony usiad obok Teresy.
- Chciaabym co zrobi, eby ci pomc - powiedziaa z umiechem. Przerzucia
wosy przez rami w ten sam sposb, jak robia to Catherine. Milcza dusz chwil.
- Wszystko w porzdku? - spytaa.
Pokiwa gow, nagle znowu poczu si nieswojo.
- Teraz tak. Jednak przyszo mi do gowy, e jeli zerwie si jeszcze silniejszy wiatr,
bdziemy musieli czciej halsowa w drodze powrotnej.
Naoya saatki z kapusty i z kartofli na talerz z kanapk i podaa mu, zdajc sobie
nagle spraw, e usiad bliej ni przedtem.
- Czy powrt bdzie trwa duej?
Garrett wzi do rki biay plastikowy widelec i zgarn troch saatki. Po chwili
odpowiedzia:
- Troch, ale to nie kopot, chyba e wiatr ucichnie. Jeli ucichnie, utkniemy.
- Rozumiem, e ju ci si to przydarzyo.
Przytakn.
- Raz lub dwa. Rzadko, ale to si zdarza.
Spojrzaa na niego z niepewn min.
- Dlaczego rzadko? Przecie wiatr nie zawsze wieje?
- Na oceanie zwykle wieje.
- Jak to moliwe?
Umiechn si z rozbawieniem i odoy kanapk na talerz.
- Wiatry powstaj w wyniku rnic temperatur, kiedy ciepe powietrze natknie si na
warstw chodniejsz. eby wiatr przesta wia, kiedy egluje si po oceanie, powietrze w
promieniu wielu mil musi mie dokadnie t sam temperatur co woda. Tutaj w cigu dnia
powietrze jest gorce, ale gdy tylko zblia si zachd soca, temperatura szybko spada.
Wanie dlatego najlepiej wypywa o zmierzchu. Temperatura cigle si zmienia i wspaniale
si egluje.
- Co si dzieje, gdy wiatr naprawd ucichnie?
- d staje. Wtedy nic nie mona zrobi, eby j ruszy.
- Mwie, e to ju ci si przydarzyo?
Pokiwa gow.
- Co wtedy zrobie?
- Nic. Siedziaem i napawaem si cisz. Nic mi nie grozio. Poza tym wiedziaem, e
za jaki czas temperatura powietrza spadnie. Musiaem tylko poczeka. Po godzinie zerwa
si wiatr i wrciem do portu.
- Mwisz, jakby by to przyjemny dzie.
- Bo by. - Odwrci gow, uciekajc przed jej badawczym spojrzeniem, i popatrzy
na drzwi kabiny. Po chwili doda, jakby do siebie: - Jeden z najlepszych.
Catherine usadowia si na siedzeniu.
- Chod do mnie i usid.
Garrett zamkn drzwi kabiny i ruszy w jej stron.
- Ju dawno nie spdzilimy razem tak cudownego dnia - powiedziaa cicho Catherine.
- Ostatnio oboje bylimy bardzo zajci... i sama nie wiem... - zawahaa si. - Chciaam po
prostu zrobi co szczeglnego dla nas obojga.
Garrettowi wydawao si, e na twarzy ony dostrzega ten sam wyraz czuoci, jaki
widzia u niej w noc polubn.
Usiad obok niej i nala wina.
- Przepraszam, tyle miaem do roboty w sklepie - szepn. - Kocham ci, przecie
wiesz.
- Wiem. - Umiechna si i nakrya doni jego palce.
- Wkrtce bdzie lepiej, obiecuj.
Catherine skina gow i signa po kieliszek.
- Ju nie mwmy o tym. Teraz chc si cieszy tob, cieszy si, e jestemy we
dwoje i nikt nam nie przeszkadza.
- Garrett?
- Przepraszam... - zacz, wyrwany z zadumy.
- Dobrze si czujesz? - Patrzya na niego z trosk.
- Nic mi nie jest... przypomniao mi si, e musz si czym zaj - skama Garrett. -
W kadym razie... - wyprostowa si i splt donie na kolanie - ju do o mnie. Jeli nie
masz nic przeciw temu, to opowiedz mi co o sobie... Tereso.
Zdezorientowana i troch niepewna, o czym ma mwi, zacza od samego pocztku,
dodajc troch szczegw do podstawowych informacji o rodzinie, pracy,
zainteresowaniach. Najwicej opowiadaa o Kevinie, jakim to jest wspaniaym synem i jak
bardzo auje, e nie moe spdza z nim wicej czasu.
Garrett sucha uwanie, nie odzywajc si.
- Wspominaa, e bya matk. Raz? - zapyta, gdy skoczya.
Skina gow.
- Przez osiem lat. David - tak mu na imi - po pewnym czasie straci serce do naszego
zwizku... skoczyo si na tym, e nawiza romans. Tego nie mogam ju znie.
- Ja te bym nie mg - stwierdzi agodnie Garrett - ale przez to wcale nie jest atwiej.
- Nie, nie jest. - Przerwaa i upia yk z puszki. - Mimo wszystko pozostajemy w
przyjacielskich stosunkach. Jest dobrym ojcem dla Kevina i teraz to mi wystarcza.
Pod kadubem przesuna si wielka fala. Garrett odwrci gow, eby sprawdzi, czy
kotwica utrzyma d. Gdy ponownie spojrza na Teres, zaproponowaa:
- Teraz twoja kolej. Opowiedz mi o sobie.
Garrett rwnie zacz od pocztku. Dorasta w Wilmington jako jedynak. Jego matka
umara, kiedy mia dwanacie lat, a poniewa ojciec wikszo czasu spdza na kutrze, on
wychowywa si na wodzie. Mwi o studiach, omin niektre z bardziej szalonych przygd,
eby nie wywrze na niej zego wraenia. Opisa, jak kupi sklep i jak wyglda jego zwyky
dzie. Nie wspomnia w ogle o Catherine, a Teresa moga tylko domyla si powodu.
Gdy rozmawiali, niebo stao si czarne. Wok zacza si zbiera mga. d
koysaa si agodnie na falach. Lekki wiatr owiewajcy twarze i powolne koysanie odzi
uatwiay pokonanie wczeniejszego zakopotania.
Pniej Teresa prbowaa sobie przypomnie, kiedy ostatni raz bya na takiej randce.
Ani razu Garrett nie poprosi, eby jeszcze raz si z nim zobaczya. Nie sprawia te wraenia
kogo, kto spodziewa si po tym wieczorze czego szczeglnego. Wikszo mczyzn, z
ktrymi spotykaa si w Bostonie, uwaaa, e skoro ju postarali si, by wieczr okaza si
przyjemny, to ona bya im co winna. Byo to podejcie dorastajcego chopca, mimo to do
rozpowszechnione. Zachowanie Garretta odbiegajce od stereotypu sprawio mi
niespodziank.
Wreszcie ucichli oboje. Garrett opar si wygodniej. Wsun palce we wosy. Zamkn
oczy. Wida byo, e cieszy si chwil ciszy. Teresa po cichu zebraa talerze oraz serwetki i
schowaa do koszyka, eby nie zwia ich wiatr. Garrett wsta.
- Chyba najwyszy czas na powrt - powiedzia takim tonem, jakby aowa, e ich
wyprawa dobiega koca.
Kilka minut pniej d ruszya. Teresa zauwaya, e teraz wia silniejszy wiatr.
Garrett sta u steru. Trzyma Happenstance na kursie. Przystana obok. Przytrzymywaa si
relingu. W mylach powracaa do ich rozmowy. adne z nich nie odzywao si przez dusz
chwil. Garrett zastanawia si, dlaczego czuje si tak bardzo wytrcony z rwnowagi.
Podczas ostatniej wsplnej wyprawy aglwk Catherine i Garrett przez kilka godzin
rozmawiali, popijajc wino i jedzc. Morze byo spokojne. agodne unoszenie si i opadanie
fal uspokajao, bo byo takie znajome.
W nocy kochali si, potem Catherine leaa u boku Garretta i milczc, przesuwaa
palcami po jego piersi.
- O czym mylisz? - spyta wreszcie.
- O tym, e nie wiedziaam, i mona kogo kocha tak bardzo jak ja ciebie -
wyszeptaa.
Garrett dotkn palcem jej policzka. Catherine nie odrywaa od niego spojrzenia.
- Ja te nie wiedziaem - doda cicho. - Nie wiem, co bym zrobi bez ciebie.
- Obiecasz mi co?
- Wszystko.
- Jeli co mi si stanie, obiecaj, e znajdziesz sobie kogo.
- Nie sdz, ebym mg pokocha kogo innego oprcz ciebie.
- Obiecaj, prosz.
Potrwao to chwil.
- Dobrze, jeli to sprawi, e bdziesz szczliwa, obiecuj.
Umiechn si czule.
Catherine przytulia si mocno do niego.
- Jestem szczliwa, Garrett.
Kiedy wspomnienie zblado, Garrett chrzkn i dotkn ramienia Teresy, chcc
zwrci jej uwag. Wskaza rk na niebo.
- Popatrz na to wszystko. Zanim wynaleziono sekstans i kompas, czowiek patrzy w
gwiazdy, aby mc pywa po morzach. Tam widzisz Gwiazd Polarn. Zawsze wskazuje
pnoc.
Teresa spojrzaa w niebo.
- Jak je rozpoznajesz?
- Wykorzystuje si gwiazdy wskazwki. Widzisz Wielki Wz?
- Tak.
- Linia prosta biegnca od dwch gwiazd tworzcych dyszel wozu doprowadza prosto
do Gwiazdy Pnocnej.
Teresa przygldaa mu si, gdy pokazywa gwiazdy i opowiada o nich. Rozmylaa o
Garretcie i rzeczach, ktre go interesuj. eglowanie, nurkowanie, owienie ryb, nawigacja
wedug gwiazd - wszystko miao zwizek z oceanem. A moe chodzio o to, e wtedy
pozostawa przez wiele godzin sam?
Garrett wycign rk po granatow kurtk, ktr wczeniej zostawi przy sterze.
Woy j na siebie.
- Fenicjanie byli prawdopodobnie najwikszymi odkrywcami mrz w historii wiata.
W roku szesetnym przed Chrystusem twierdzili, e opynli Afryk, ale nikt im nie
uwierzy, poniewa przysigali, e w poowie drogi znikna Gwiazda Pnocna. A przecie
znikna.
- Dlaczego?
- Bo wpynli na pkul poudniow. Std historycy wiedz, e rzeczywicie tego
dokonali. Przed nimi nikt tego nie widzia, a jeli widzia, to nie zapisa. Musiao upyn
prawie dwa tysice lat, nim stwierdzono, e mwili prawd.
Skina gow, wyobraajc sobie dalek podr Fenicjan. Zastanawiaa si, dlaczego
nigdy o tym si nie uczya i skd on o tym wie. Nagle zrozumiaa, dlaczego Catherine go
pokochaa. Nie chodzio o to, e jest niezwykle przystojny, ambitny czy czarujcy. Po trosze
by taki, ale co najwaniejsze, sprawia wraenie, e przeywa ycie na swj wasny sposb.
W jego zachowaniu krya si odmienno, co zagadkowego. To czynio go niepodobnym do
ludzi, ktrych poznaa wczeniej.
Garrett zerkn na Teres, poniewa umilka. Po raz kolejny stwierdzi, e jest urocza.
W ciemnoci jasna skra wydawaa si przezroczysta. Nagle przyapa si na tym, e
zastanawia si, jak by to byo, gdyby przesun palcem po jej policzku. Potrzsn gow,
prbujc pozby si tej myli.
Nie potrafi. Wiatr rozwiewa jej wosy. Na ten widok poczu silny skurcz w odku.
Ile to ju czasu upyno, gdy tego dowiadczy? Na pewno bardzo duo. I nie mg, nie
chcia temu zaradzi. Wiedzia o tym i nadal na ni patrzy. Nie bya to odpowiednia pora ani
odpowiednie miejsce... ani odpowiednia osoba. W gbi ducha zastanawia si, czy
kiedykolwiek znajdzie si ta waciwa.
- Mam nadziej, e ci nie zanudziem - odezwa si w kocu, zmuszajc si do
spokoju. - Zawsze interesoway mnie takie opowieci.
Spojrzaa na niego i umiechna si lekko.
- Nie, wcale. Spodobaa mi si ta historia. Wyobraaam sobie, przez co musieli
przej. To nieatwo zapuszcza si w zupenie nieznane strony.
- Nieatwo - przytakn, czujc si tak, jakby odgada jego myli.
wiata budynkw stojcych na nabrzeu migotay w powoli gstniejcej mgle.
Happenstance koysaa si na wznoszcych si i opadajcych falach, gdy dopywali do
zatoki. Teresa spojrzaa przez rami na rzeczy, ktre przyniosa ze sob. Wiatr zdmuchn
kurtk w kt przy kabinie. Pomylaa, e nie powinna zapomnie o niej, gdy bdzie
wychodzia na brzeg.
Mimo i Garrett powiedzia, e zazwyczaj egluje sam, zacza si zastanawia, czy
kiedykolwiek zabra ze sob na d kogo oprcz niej i Catherine. Jeli nigdy tego nie zrobi,
co to oznaczao? Zauwaya, e przez cay wieczr przyglda si jej uwanie, ale stara si
nie robi tego zbyt ostentacyjnie. Jeli zaciekawia go, to umia dobrze to ukry. Nie wyciga
od niej informacji, nie wypytywa, czy jest z kim zwizania. Nie zrobi przez cay wieczr
niczego, co mona by uzna za co wicej ni zwyke zainteresowanie.
Garrett przekrci wycznik i na odzi zapaliy si mae wiata. Nie wystarczyy, by
widzieli si dokadnie, ale teraz mogli ich zauway eglarze na innych odziach. Wskaza w
stron ciemnego przesmyku.
- Tam jest wejcie do portu, midzy wiatami.
Skrci sterem w tamtym kierunku. Zatrzeszczay agle, bom zawaha si krtko i
wrci do poprzedniego pooenia.
- Czy spodobao ci si eglowanie? - spyta.
- Owszem. Byo cudownie.
- Ciesz si. Nie bya to wyprawa na pkul poudniow, ale to wszystko, co mogem
zrobi.
Stali obok siebie, oboje pogreni w mylach. W ciemnociach, okoo wier mili od
nich, pojawia si d. Tak jak oni wracaa do portu. Garrett rozglda si dookoa, czy nikt
inny nie podpywa. Teresa zauwaya, e mga zasonia horyzont.
Odwrcia si do niego. Spostrzega, e wiatr zwia mu wosy do tyu. Kurtka, ktr
mia na sobie, zasaniaa mu nogi do p uda. Bya zniszczona. Wygldaa tak, jakby uywa
jej od lat. W rozpitej kurtce sprawia wraenie, e jest wyszy i tszy ni w rzeczywistoci.
Wyobrazia sobie, e wanie taki jego widok zapamita na zawsze. A take jego twarz, gdy
zobaczya go po raz pierwszy.
Gdy znaleli si blisko nabrzea, Teresa nagle zwtpia, czy jeszcze si spotkaj. Za
kilka minut dopyn do portu i powiedz sobie do widzenia. Nie sdzia, e poprosi j o
spotkanie, a sama te nie miaa zamiaru mu proponowa. Z jakiego powodu uznaa, e nie
wypada jej tego robi.
Przepynli przez przesmyk i skierowali si do nabrzea. Trzyma d na rodku
drogi wodnej. Kilkanacie trjktnych znakw wyznaczao kana. W pewnym momencie
zwin agle rwnie szybko i sprawnie, jak kierowa odzi. Uruchomi silnik. Minli
przycumowane u pomostu odzie. Garrett wyskoczy i rzuci cumy Happenstance.
Teresa podesza do steru, eby zabra koszyk i kurtk, ale zatrzymaa si nagle.
Pomylaa przez chwil, wzia koszyk, natomiast kurtk upchna woln rk pod siedzenie.
Kiedy Garrett zapyta, czy wszystko w porzdku, chrzkna i odpara, e zbiera swoje
rzeczy. Podesza do burty. Wycign do niej rk. Dotknwszy jego palcw poczua ich si.
Wyskoczya z pokadu Happenstance na brzeg.
Przez krtk chwil patrzyli na siebie, jakby zastanawiali si, co teraz bdzie, a
Garrett wskaza d.
- Musz j zamkn na noc, a to troch potrwa.
Skina gow.
- Tak mi si zdawao.
- Mog ci najpierw odprowadzi do samochodu?
- Oczywicie - zgodzia si. Ruszy nabrzeem, a Teresa sza obok. Wkrtce znaleli
si przy samochodzie. Garrett przyglda si, jak Teresa szuka kluczykw w koszyku.
Znalaza je i otworzya drzwi.
- Jak ju mwiam, to by dla mnie wspaniay wieczr - powiedziaa.
- Dla mnie te.
- Powiniene czciej zabiera ludzi na pokad. Jestem pewna, e by im si to
podobao.
- Pomyl o tym - odpar z szerokim umiechem Garrett.
Na chwil spotkay si ich oczy, a on przez uamek sekundy widzia Catherine. Poczu
si nieswojo.
- Powinienem wraca - powiedzia szybko. - Musz jutro wczenie wsta. - Pokiwaa
gow, a Garrett nie wiedzc, co ma zrobi, wycign do niej rk. - Byo mi bardzo mio ci
pozna, Tereso. Mam nadziej, e spdzisz tutaj przyjemne wakacje.
Ucisk rki wydawa si jej troch nie na miejscu po wieczorze, jaki razem spdzili,
ale byaby zdziwiona, gdyby zachowa si inaczej.
- Dzikuj za wszystko, Garrett. Mnie te byo mio ciebie pozna.
Usiada za kierownic i przekrcia kluczyk w stacyjce. Garrett zatrzasn drzwi i
patrzy, jak wrzuca bieg. Umiechna si do niego po raz ostatni, zerkna we wsteczne
lusterko i powoli wycofaa samochd. Garrett pomacha jej, gdy ruszya do przodu. Gdy
wyjechaa bezpiecznie na drog, odwrci si i poszed w gb portu, zastanawiajc si,
dlaczego jest taki niespokojny.
Dwadziecia minut pniej, kiedy Garrett koczy sprztanie na Happenstance,
Teresa otworzya drzwi do hotelowego pokoju i wesza do rodka. Rzucia swoje rzeczy na
ko i ruszya do azienki. Opukaa twarz zimn wod i zanim si rozebraa, umya zby.
Potem lec w ku przy wietle maej lampki stojcej na nocnym stoliku, przymkna oczy i
zacza rozmyla o Garretcie.
Gdyby to David zabra j na d, postpiby zupenie inaczej. Przykroiby cay
wieczr na miar czarujcego wizerunku, jaki miaby zamiar stworzy. Przez przypadek
mam butelk wina, moe chciaaby wypi kieliszek? Na pewno mwiby wicej o sobie.
Robiby to bardzo umiejtnie. David doskonale orientowa si, kiedy pewno siebie
zamieniaa si w arogancj, i umia si powstrzyma przed przekroczeniem tej granicy.
Dopki nie poznao si go lepiej, trudno byo si zorientowa, e stosuje rne sztuczki, aby
wywrze jak najlepsze wraenie. Od samego pocztku wiedziaa, e Garrett nie udaje. By
naturalny i szczery. Uznaa, e intryguje j jego zachowanie. Czy postpia waciwie? Nie
bya tego pewna. Jej dziaania zbyt przypominay manipulacj. Nie chciaa tak o sobie
myle.
Ju si stao. Podja decyzj i nie moga jej zmieni. Zgasia lamp. Gdy wzrok
przyzwyczai si do ciemnoci, popatrzya w kierunku rozsunitych zason. Rogal ksiyca
ju by na niebie, blade wiato padao na poduszk. Patrzya na ksiyc, nie mogc odwrci
spojrzenia, a odprya si i zamkna oczy.
Rozdzia sidmy

- Co si wtedy stao?
Jeb Blake pochyli si nad filiank kawy. Zblia si do siedemdziesitki, a nadal by
szczupy i wysoki, moe troch za chudy. Mia mocno pobrudon twarz. Przerzedzone
wosy byy niemal biae, a jabko Adama wystawao z szyi niczym maa liwka. Ramiona
pokryway tatuae, blizny i brzowe plamy. Kostki u rk byy jak zwykle opuchnite -
pozostao lat spdzonych na kutrze. Gdyby nie spojrzenie, mona by sdzi, e to saby,
ciko chory czowiek. W rzeczywistoci byo zupenie inaczej. Prawie codziennie wychodzi
do pracy, chocia teraz wyrusza o wicie i wraca przed poudniem.
- Nic si nie stao. Wsiada do samochodu i odjechaa.
Zwijajc pierwszego z dwunastu papierosw, ktre mia zamiar wypali tego dnia, Jeb
popatrzy na syna. Przed wielu laty pewien lekarz powiedzia mu, e zabija si, palc
papierosy, ale poniewa sam umar na atak serca przed szedziesitk, Jeb przesta wierzy
lekarzom. Garrett uwaa, e ojciec go przeyje.
- To chyba bya strata czasu, co?
Garretta zaskoczya bezporednio ojca.
- Nie, tato. Spdziem bardzo miy wieczr. atwo si z ni rozmawiao, byo mi
dobrze w jej towarzystwie.
- Ale nie masz zamiaru znowu si z ni zobaczy.
Garrett upi yk kawy i pokrci przeczco gow.
- Wtpi. Jak ju ci wspominaem, przyjechaa tu na wakacje.
- Na jak dugo?
- Nie wiem. Nie spytaem.
- Dlaczego nie?
Garrett sign po pojemniczek ze mietank i wla jego zawarto do kawy.
- Dlaczego tak ci to interesuje? Popywaem wczoraj z kim i spdziem miy
wieczr. Nic wicej nie mam ci do powiedzenia.
- Na pewno co jeszcze mgby mi powiedzie.
- Na przykad?
- Czy ta randka sprawia ci do przyjemnoci, eby znowu zacz spotyka si z
ludmi.
Garrett zamylony miesza kaw. O to wic chodzio. Przez lata przyzwyczai si do
tego, e ojciec go wypytuje, ale tego ranka nie by w nastroju, eby wraca do starych spraw.
- Tato, ju to przerabialimy.
- Wiem, ale martwi si o ciebie. Za duo czasu spdzasz sam.
- Nie, nie spdzam.
- Ale tak - zaprzeczy ojciec z zadziwiajc agodnoci. - Jeste sam.
- Nie chc si z tob sprzecza, tato.
- Ja te nie. Ju prbowaem i nie dziaa. - Jeb umiechn si lekko. Po chwili
sprbowa z innej beczki. - Jaka ona jest?
Garrett zastanowi si chwil. Wbrew sobie wczoraj dugo o niej myla.
- Teresa? Atrakcyjna i inteligentna. Czarujca na swj sposb.
- Samotna?
- Tak mi si zdaje. Rozwioda si i nie sdz, eby si ze mn umwia, gdyby
przyjechaa tu z kim.
Starszy pan uwanie przyglda si twarzy syna. Gdy Garrett umilk, Jeb pochyli si
nad kaw.
- Spodobaa ci si, prawda?
Garrett spojrza ojcu w oczy. Wiedzia, e nie ukryje przed nim prawdy.
- Tak, spodobaa mi si. Ale jak ju mwiem, prawdopodobnie nigdy wicej jej nie
zobacz. Nie mam pojcia, gdzie si zatrzymaa. Poza tym wiem, e dzisiaj wyjeda.
Ojciec patrzy na niego w milczeniu. Potem spyta ostronie:
- A gdyby zostaa i wiedziaby, gdzie jest, to spotkaby si z ni, jak mylisz?
Garrett nie odpowiedzia i odwrci wzrok. Jeb wycign rk przez st i dotkn
ramienia syna. Garrett poczu, e ojciec zaciska lekko palce tak, by zwrci jego uwag.
- Synu, upyny ju trzy lata. Wiem, e j kochae, ale powiniene przesta o tym
cigle myle. Zgadzasz si ze mn, prawda? Musisz si z tym pogodzi.
Mina dusza chwila, nim odpowiedzia.
- Wiem, tato, ale to nie jest atwe.
- Nic, co ma jak warto, nie jest atwe. Pamitaj o tym.
Kilka minut pniej dopili kaw i Garrett zostawi na stoliku dwa dolary. Poegna si
z ojcem i wsiad do zaparkowanej w pobliu ciarwki. Kiedy wreszcie dotar do sklepu, nie
potrafi skupi si na papierkowej robocie. Postanowi pj do portu i dokoczy reperacji
silnika, ktr zacz poprzedniego dnia. Mimo i powinien spdzi troch czasu w sklepie, w
tej chwili chcia zosta sam.
Garrett wycign skrzynk z narzdziami z tyu ciarwki i zanis do starego kutra
sucego do nauki nurkowania. By on tak duy, e wystarcza na zabranie omiu kursantw,
a take sprztu.
Reperacja silnika bya czasochonna, ale niezbyt trudna. Poprzedniego dnia duo
zrobi. Zdj pokryw i zacz si zastanawia nad tym, co powiedzia ojciec. Mia racj. Nie
powinien stroni od ludzi, zwrcony ku przeszoci, ale bra Boga na wiadka, e nie
wiedzia, jak to przerwa. Catherine bya dla niego wszystkim. Wystarczyo jej spojrzenie, by
poczu, e na wiecie znowu zapanowa porzdek. Kiedy si umiechna... Boe, nie umia
tego znale u nikogo innego... e te co takiego mu odebrano... To niesprawiedliwe. Co
gorsza, to wydawao si pode. Dlaczego wanie j musiao to spotka, a dlaczego nie jego?
Podczas bezsennych nocy, lec w ku, zastanawia si: Co by byo, gdyby... Gdyby
zaczekaa jeszcze sekund przed zejciem na jezdni? Gdyby jedli niadanie o kilka minut
duej? Gdyby poszed razem z ni, zamiast ruszy prosto do sklepu? Tysice gdyby nie
uatwiao mu zrozumienia tego, co si wydarzyo. Tak jak w pierwszej chwili nie pojmowa
niczego.
Prbowa zebra myli i skupi si na wykonywanej pracy. Usun ruby mocujce
ganik i wyj go z silnika. Zacz go rozmontowywa i upewni si, e w rodku nie ma
uszkodzonych czci. Nie przypuszcza, eby ganik by rdem kopotw, chocia chcia
mu si bliej przyjrze.
Soce byo ju wysoko na niebie. Pracowa bez przerwy, ocierajc pot z czoa.
Przypomnia sobie, e wczoraj o tej porze patrzy, jak Teresa podchodzi od strony portu do
Happenstance. Od razu j zauway, choby z tego prostego powodu, e bya sama. Tak
urodziwe kobiety nigdy nie przychodziy do portu same. Zazwyczaj towarzyszyli im bogaci
starsi dentelmeni, waciciele jachtw przycumowanych po drugiej stronie nabrzea. Kiedy
zatrzymaa si przy jego odzi, zdziwi si, cho by pewny, e przystana tylko na chwilk,
by zaraz pj w swoj stron. Tak zwykle robili inni. Obserwowa j i uwiadomi sobie, e
przysza do portu po to, by obejrze Happenstance. Sposb, w jaki ogldaa d, zdradza,
e kierowao ni co wicej ni zwyka ciekawo.
Zainteresowao go to i dlatego podszed, eby z ni pomwi. Wtedy tego nie
zauway, ale kiedy pnym wieczorem porzdkowa d, zda sobie spraw, e w jej
zachowaniu byo co dziwnego. Jakby go rozpoznaa, dostrzega co, co gboko w sobie
skrywa. Jakby wiedziaa o nim znacznie wicej, ni chciaa przyzna.
Pokrci gow. Wiedzia, e te przypuszczenia nie maj sensu. Wyjania, e
przeczytaa artykuy w sklepie. Moe std ten dziwny wyraz twarzy? Zastanowi si i doszed
do wniosku, e tak wanie byo. Wiedzia, e nigdy wczeniej jej nie spotka, na pewno by to
zapamita; poza tym przyjechaa na wakacje z Bostonu. Byo to jedyne wyjanienie do
przyjcia, jakie mu przyszo do gowy, a mimo to, co mu nie pasowao.
Zreszt nie miao to adnego znaczenia.
Popynli razem, przyjemnie spdzili czas w swoim towarzystwie i powiedzieli sobie
do widzenia. Tak jak mwi ojcu, nie mg si z ni skontaktowa, nawet gdyby chcia.
Niewykluczone, e bya w drodze do Bostonu. Jeli nawet wyjechaaby dopiero za kilka dni,
to i tak niczego by to nie zmienio. Mia w tym tygodniu setki spraw do zaatwienia. Lato
byo najlepsz por na lekcje nurkowania, chtnych nie brakowao, wszystkie weekendy do
koca sierpnia zostay ju zaplanowane. Nie mia ani czasu, ani energii na wydzwanianie do
wszystkich hoteli w Wilmington, eby j odnale. Nawet gdyby j odnalaz, to co by jej
powiedzia? Co mgby powiedzie, eby nie zabrzmiao miesznie?
Cho w gowie kbiy mu si pytania, spokojnie pracowa dalej. Znalaz i wymieni
cieknc uszczelk, zamontowa z powrotem ganik, zaoy obudow silnika i wczy go.
Pracowa teraz o wiele lepiej, wic odcumowa i wyprowadzi kuter na czterdzieci minut.
Sprawdzi d na rnych prdkociach, kilkakrotnie gasi i uruchamia silnik, wreszcie
zadowolony skierowa d na dawne miejsce. Cieszy si, e naprawa zabraa mu mniej
czasu, ni si spodziewa. Zebra narzdzia, zanis je z powrotem do ciarwki i pojecha
kilka przecznic dalej do sklepu.
Jak zwykle na biurku lea stos papierw. Przeglda je dusz chwil. Wikszo
stanowiy wypenione druki zamwie na uzupenienie zapasw sklepu. Byo te kilka
rachunkw. Usiad wygodnie i zabra si do pracy.
Tu przed jedenast skoczy i wyszed z zaplecza, Ian, jeden z pracownikw
pomagajcych mu latem, rozmawia wanie przez telefon, a gdy Garrett podszed do niego,
poda mu kartk papieru. Dwie wiadomoci pochodziy od hurtownikw. Z krtkich,
napisanych odrcznie uwag wynikao, e chodzio o zamwienia, ktre niedawno zoy.
Trzeba si tym zaj - pomyla, ruszajc z powrotem do kantorka.
Zerkn na trzeci wiadomo i zatrzyma si, gdy sobie uwiadomi, kto j przekaza.
Sprawdzi, czy to nie pomyka, wszed do siebie i zamkn drzwi. Wystuka numer i poprosi
o poczenie.
Teresa czytaa gazet, kiedy zadzwoni telefon. Odebraa po drugim dzwonku.
- Cze, Tereso, mwi Garrett. Zostawia wiadomo.
- Och, cze, Garrett. Dziki, e oddzwonie. Jak si miewasz? - spytaa wyranie
zadowolona, e si odezwa.
Dwik jej gosu przywoa wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Umiechn si i
wyobrazi j sobie siedzc w hotelowym pokoju.
- Dobrze, dzikuj. Wanie zaatwiaem papierkow robot. Co mog dla ciebie
zrobi?
- Okazuje si, e na odzi zostawiam kurtk. Byam ciekawa, czy nie wpada ci w
oko.
- Nie, ale nie rozgldaem si zbyt dokadnie. Zostawia j w kabinie?
- Nie jestem pewna.
Garrett zamilk na chwil.
- Przejd si do portu i sprawdz na miejscu. Potem zadzwoni do ciebie i powiem,
czy znalazem.
- Czy to nie bdzie za duy kopot?
- To potrwa tylko kilka minut. Bdziesz u siebie przez jaki czas?
- Powinnam by.
- Dobrze. Zadzwoni do ciebie.
Garrett poegna si i wyszed ze sklepu. Pomaszerowa z powrotem do portu.
Wskoczy na pokad Happenstance, otworzy kabin i zszed na d. Nie zauway kurtki,
wrci na gr i rozejrza si po pokadzie. Wreszcie dostrzeg j ukryt czciowo pod
poduszk siedzenia. Wycign j stamtd, sprawdzi, czy nie jest brudna, i poszed do sklepu.
W kantorku ponownie wykrci numer zapisany na kartce. Tym razem Teresa odebraa
po pierwszym dzwonku.
- To znowu Garrett. Znalazem twoj kurtk.
Usysza ulg w jej gosie.
- Dzikuj. Naprawd jestem ci wdziczna, e jej poszukae.
- To nie kopot.
Umilka na chwil, jakby zastanawiaa si, jak ma teraz postpi.
- Moesz j dla mnie przechowa? Byabym u ciebie w sklepie za dwadziecia minut.
- Ciesz si - odpowiedzia. Odoy suchawk telefonu i usiad wygodnie w fotelu.
Rozmyla o tym, co si wanie wydarzyo. Jeszcze nie wyjechaa z miasta i znowu j
zobacz - pomyla. Co prawda nie potrafi zrozumie, jak moga zapomnie o kurtce, skoro
miaa ze sob tak niewiele rzeczy, ale naprawd ucieszy si, e tak si stao.
Oczywicie byo to bez znaczenia.
Teresa przyjechaa dwadziecia minut pniej, ubrana w szorty i wydekoltowan
bluzk bez rkaww, ktra wspaniale podkrelaa jej figur. Gdy wesza do sklepu, obaj, Ian i
Garret, zagapili si na ni. Teresa rozejrzaa si wok, dostrzega go, umiechna si i z
miejsca, w ktrym staa, zawoaa:
- Cze!
Ian unis brwi, jakby chcia zapyta Garretta: Nie powiedziae mi o czym?
Garrett zlekceway min Iana i ruszy w kierunku Teresy z jej kurtk w rku. Wiedzia, e
Ian bdzie ich bacznie obserwowa, a potem mczy o szczegy. Nie zamierza mu cokolwiek
mwi.
- Jak nowa - powiedzia, podajc kurtk w chwili, kiedy Teresa znalaza si
dostatecznie blisko, aby j wzi.
Garrett zdy zmy z rk smar, woy te now koszulk, tak, jak mona byo
kupi w jego sklepie. Wyglda troch lepiej ni przedtem.
- Dzikuj, e po ni poszede - odpara, patrzc na niego w sposb, ktry przywrci
mu wczorajsze zainteresowanie. Zakopotany, podrapa si w policzek.
- Zrobiem to z przyjemnoci. Chyba wiatr musia j zwia.
- Chyba tak - zgodzia si, wzruszajc lekko ramionami.
Garrett przyglda si, jak poprawia ramiczko bluzki. Nie wiedzia, czy si pieszy, i
nie by pewien, czy chce, aby ju sobie posza. Wypowiedzia na gos pierwsze sowa, jakie
mu przyszy do gowy:
- Spdziem wczoraj bardzo miy wieczr.
- Ja te.
Nie wiedzia, co jeszcze mgby doda. Ju dawno nie by w takiej sytuacji. Dawa
sobie rad z klientami i nieznajomymi, ale to spotkanie okazao si zupenie czym innym.
Zauway, e przestpuje z nogi na nog jak szesnastolatek. W kocu to ona si odezwaa:
- Czuj si winna, e zabraam ci czas.
- Nie artuj.
- Chodzi mi nie tyle o szukanie kurtki, ile o wczorajszy wieczr.
Potrzsn przeczco gow.
- Daj spokj. Ucieszyem si, e przysza.
Ucieszyem si, e przysza - powtrzy te sowa w myli, gdy tylko je wymwi.
Dwa dni temu nie uwierzyby, e je komu powie.
Dzwonek telefonu przerwa jego rozmylania.
- Czy przyjechaa taki kawa drogi tylko po kurtk, czy chciaa rwnie troch
pozwiedza?
- Waciwie to niczego nie zaplanowaam. To pora lunchu, zamierzaam co zje. -
Spojrzaa na niego pytajco. - Polecisz mi co?
Zastanowi si nad odpowiedzi.
- Lubi chodzi do Hanka, to niedaleko molo. Jedzenie jest wiee, a z okien
rozpociera si wprost nieziemski widok.
- Gdzie to jest?
Wskaza kierunek rk.
- Na Wrightsville Beach. Wjedasz na most i skrcasz w prawo. Nie przegapisz, jeli
bdziesz patrzya na znaki przy molo. Restauracja mieci si wanie tam.
- Co podaj?
- Gwnie owoce morza, krewetki i ostrygi, ale rwnie inne jedzenie - kotlety i tym
podobne.
Zaczekaa chwil, jakby chciaa sprawdzi, czy jeszcze czego jej nie powie.
Poniewa milcza, odwrcia wzrok i spojrzaa w kierunku wystawy. Staa nieruchomo, a
Garrett po raz drugi w cigu ostatnich kilku minut poczu si nieswojo w jej obecnoci. Skd
to si wzio? Wreszcie wzi si w gar i zwrci do niej:
- Jeli chcesz, mog ci pokaza, gdzie to jest. Sam zgodniaem i z przyjemnoci ci
tam zabior, jeli potrzebujesz towarzystwa.
- Bardzo prosz, Garrett - odpara z umiechem.
Na jego twarzy pojawi si wyraz ulgi.
- Moja ciarwka stoi za sklepem. Chcesz, ebym prowadzi?
- Znasz drog lepiej ode mnie - odpowiedziaa.
Garrett poprowadzi j przez sklep do tylnego wyjcia.
Teresa sza tu za nim. Gdy nie mg zobaczy jej miny, nie potrafia opanowa
umiechu.
Restauracj Hanka postawiono w tym samym czasie co molo. Odwiedzali j
mieszkacy i turyci. Nie byo to wytworne miejsce, ale za to z charakterem. Lokal
przypomina restauracje przy molo w Cape Cod - drewniane podogi porysowane i zdarte
przez zapiaszczone podeszwy sandaw, szerokie okna wychodzce na Atlantyk, fotografie
wielkich ryb na cianach. W gbi znajdoway si drzwi prowadzce do kuchni. Kelnerzy i
kelnerki w szortach i niebieskich podkoszulkach z nazw restauracji roznosili na tacach
talerze wieych owocw morza. Drewniane, toporne stoy i krzesa byy nadwyrone zbem
czasu. Tutaj mona byo wej w stroju plaowym. Wikszo obecnych sprawiaa wraenie,
jakby cay poranek spdzia nad morzem.
- Zaufaj mi - rzek Garrett, gdy szli razem do stolika. - Jedzenie jest wietne, a reszta
nie ma znaczenia.
Zajli miejsce przy stoliku w rogu. Garrett odsun na bok dwie butelki po piwie,
ktrych jeszcze nie sprztnito. Karta bya wetknita midzy pojemniki z przyprawami. Sta
tam ketchup, sos Tabasco, sos tatarski, sos mieszany w plastikowej butelce oraz sos o nazwie
Hank. Karta w taniej plastikowej okadce wygldaa tak, jakby nie wymieniano jej od lat.
Teresa rozejrzaa si wok i zauwaya, e prawie wszystkie stoliki s zajte.
- Toczno - stwierdzia, poprawiajc si w krzele.
- Tu zawsze tak jest. Zanim turyci trafili do Wrightsville Beach, to miejsce ju
obroso legend. Nie dostaniesz si do rodka w pitek lub sobot wieczorem, chyba e jeste
gotowa poczeka dwie godziny.
- Co tak przyciga?
- Jedzenie i ceny. Hank co rano przywozi wiee ryby i krewetki. Mona si naje do
syta, nie wydajc wicej ni dziesi dolarw z napiwkiem wcznie. Wypijesz przy tym ze
dwa piwa.
- Jak on to robi?
- Chyba dziki liczbie goci. Jak ju powiedziaem, zawsze jest tu toczno.
- Mielimy szczcie, e znalelimy stolik.
- Rzeczywicie. Przyjechalimy o dobrej porze - stali gocie jeszcze si nie pojawili, a
turyci nigdy tu zbyt dugo nie przesiaduj. Wskakuj na szybki posiek i wracaj na soce.
Teresa raz jeszcze rozejrzaa si wok siebie i zerkna na kart.
- Co polecasz?
- Lubisz ryby?
- Uwielbiam.
- To moe sprbujesz tuczyka lub delfina. Oba dania s pyszne.
- Delfin?
Rozemia si cicho.
- Nie, to taka ryba. Tak my j tutaj nazywamy.
- Chyba zjem tuczyka - zdecydowaa i mrugna do niego. - Tak na wszelki wypadek.
- Sdzisz, e mgbym to wymyli?
- Nie wiem, co mam o tym sdzi. Spotkalimy si dopiero wczoraj, jak pamitasz -
powiedziaa artobliwym tonem. - Nie znam ci zbyt dobrze i nie wiem, do czego jeste
zdolny.
- Czuj si uraony - przyj ten sam ton. Rozemiaa si. On te. Zaskoczya go, gdy
wycigna rk przez st i dotkna lekko jego ramienia. Nagle uwiadomi sobie, e
Catherine robia to samo, kiedy chciaa zwrci na co jego uwag.
- Popatrz tam. - Wskazaa gow w stron okna.
Garrett odwrci si powoli. Po molo szed starszy mczyzna i nis sprzt
wdkarski. Wygldaby zupenie normalnie, gdyby na jego ramieniu nie siedziaa wielka
papuga.
Garrett pokrci gow, wci jeszcze czujc dotyk jej palcw na ramieniu.
- Rni ludzie tu przyjedaj. To jeszcze nie jest Kalifornia, ale za par lat, kto wie.
Teresa odprowadzia spojrzeniem mczyzn z ptakiem.
- Powinienie sprawi sobie tak papug. Dotrzymywaaby ci towarzystwa w czasie
eglowania.
- eby zburzya mj spokj? Znajc moje szczcie, pewnie nie umiaaby mwi.
Skrzeczaaby tylko i oddziobaa kawaek ucha przy pierwszej zmianie wiatru.
- Wygldaby jak prawdziwy pirat.
- Wygldabym jak prawdziwy idiota.
- Och, to tylko arty - rzeka Teresa. Po krtkiej chwili milczenia rozejrzaa si wok.
- Czy tu co podaj, czy te trzeba samemu zapa i usmay ryb?
- Cholerni Jankesi - mrukn pod nosem. Teresa znowu si rozemiaa, zastanawiajc
si, czy on bawi si tak dobrze jak ona. Nie wiadomo dlaczego, przypuszczaa, e jest mu
przyjemnie.
W chwil pniej przysza kelnerka i przyja zamwienie. Oboje poprosili o piwo.
Kelnerka przekazaa zamwienie do kuchni i przyniosa im dwie butelki. Po jej odejciu
Teresa wyrazia zdziwienie:
- Bez szklanek?
- W tym miejscu nie znajdziesz klasy.
- Teraz rozumiem, dlaczego lubisz tu przychodzi.
- Czy ta uwaga dotyczy mojego gustu?
- Pod warunkiem, e nie jeste go pewny.
- Mwisz jak psycholog.
- Nie jestem psychologiem, ale matk. Dziki temu staam si specjalistk od ludzkiej
natury.
- Czyby?
- Przynajmniej tak mwi Kevinowi.
Garrett upi yk piwa.
- Rozmawiaa z nim dzisiaj?
Skina gow i napia si z butelki.
- Tylko kilka minut. Gdy zadzwoniam, wanie wybiera si do Disneylandu. Mia
bilety na rano, wic nie mg zbyt dugo rozmawia. Chcia by pierwszy w kolejce na
przejadk z Indian Jonesem.
- Dobrze si czuje u ojca?
- wietnie. David zawsze dobrze sobie z nim radzi, ale sdz, e prbuje mu jako
wynagrodzi to, e nie widuj si zbyt czsto. Kiedy Kevin jedzie do niego, oczekuje wietnej
zabawy.
Garrett spojrza na ni zdziwiony.
- Mwisz tak, jakby nie bya tego pewna.
Zawahaa si na chwil.
- Mam tylko nadziej, e pniej nie bdzie zawiedziony. David i jego druga ona
maj mae dziecko. Davidowi i Kevinowi bdzie trudniej wybra si gdzie razem we dwch,
gdy troch podronie.
Garrett pochyli si w jej stron.
- Nie uchronisz dziecka przed rozczarowaniem w yciu.
- Wiem, e tak. Naprawd. Tylko... - przerwaa.
Garrett dokoczy za ni:
- To twj syn i nie chcesz, eby cierpia.
- Wanie. - Na butelce zebray si kropelki wody. Teresa zacza zdziera naklejk.
Catherine te tak robia. Garrett upi dugi yk piwa i zmusi si do skupienia na prowadzonej
rozmowie.
- Nie wiem, co mgbym ci powiedzie, ale jeli Kevin jest do ciebie cho troch
podobny, to jestem pewien, e nic mu nie bdzie.
- O czym mwisz?
Wzruszy ramionami.
- ycie nie jest atwe. Twoje te. Przeya cikie chwile. Sdz, e wiele si nauczy,
obserwujc, jak ty pokonujesz trudnoci.
- Teraz ty mwisz jak psycholog.
- Mwi tylko o tym, czego nauczyem si, dorastajc. Byem mniej wicej w wieku
Kevina, kiedy moja mama umara na raka. Przygldaem si tacie i zrozumiaem, e musz
y dalej bez wzgldu na to, co si wydarzy.
- Czy twj tata oeni si powtrnie?
- Nie - pokrci przeczco gow. - Par razy by bliski podjcia decyzji, ale nigdy nie
zdecydowa si na lub.
A wic to dlatego - pomylaa. - Jaki ojciec, taki syn.
- Nadal mieszka w miecie? - spytaa.
- Tak. Czsto si spotykamy. Staramy si zobaczy przynajmniej raz w tygodniu. Lubi
mnie ustawia.
- Jak wikszo rodzicw - przyznaa z umiechem.
Kilka minut pniej podano im zamwione potrawy. Jedli i rozmawiali. Tym razem
Garrett odzywa si czciej ni Teresa. Mwi, jak wygldao dorastanie na Poudniu i
dlaczego nigdy std nie wyjecha, mimo i mg. Opowiedzia o kilku przygodach, ktre
przey, eglujc i nurkujc. Suchaa zafascynowana. Porwnywaa jego sowa z tym, co
stanowio gwny temat rozmw z mczyznami w Bostonie. Oni koncentrowali si gwnie
na swoich osigniciach w interesach. Jego wspomnienia byy zupenie inne. Mwi o
rnych stworzeniach morskich, ktre widzia w czasie nurkowania, o eglowaniu w
sztormie, ktry przyszed niespodziewanie i omal nie przewrci odzi. Raz ucieka przed ryb
motem i musia si ukry wewntrz wraku, ktry wanie przeszukiwa.
- Koczyo mi si powietrze, gdy wreszcie mogem wypyn - doda, wspominajc to
zdarzenie.
Teresa przygldaa mu si bacznie i z zadowoleniem stwierdzia, e zachowuje si
znacznie swobodniej w porwnaniu z poprzednim wieczorem. Przygldaa si szczupej
twarzy i jasnoniebieskim oczom. Teraz w jego sowach pojawia si nowa energia. Ta
odmiana bya pocigajca. Przesta zastanawia si nad kadym wyrazem.
Skoczyli je. Mia racj, jedzenie byo pyszne. Wypili jeszcze po jednym piwie.
Wentylatory krciy si pod sufitem. Soce wisiao wysoko na niebie i w restauracji zrobio
si gorco. Nadal byo toczno. Garrett pooy pienidze na stoliku i wskaza gestem, e
wychodz.
- Gotowa?
- Jeli ty jeste gotw. Dziki za lunch. By wspaniay.
Podeszli do frontowego wyjcia. Oczekiwaa, e Garrett bdzie chcia jak najszybciej
wrci do sklepu. Zaskoczy j, gdy zaproponowa co innego.
- Co mylisz o spacerze pla? Tu przy wodzie zawsze jest troch chodniej.
Kiedy si zgodzia, zaprowadzi j na molo i ruszy w d schodami. Teresa sza przy
jego boku. Stopnie byy nierwne i przysypane cienk warstw piasku. Schodzc, musieli si
trzyma porczy. Zeszli na pla i skierowali si ku wodzie. Musieli przej pod molo. Cie
agodzi poudniowy upa. Gdy zbliyli si do mokrego piasku na granicy wody, zatrzymali
si i zdjli buty. Wok na rcznikach leay cae rodziny. Dzieci chlapay si w wodzie.
Zaczli i obok siebie w milczeniu. Teresa rozgldaa si wok, chona widoki.
- Duo czasu od przyjazdu spdzia na play? - spyta Garrett.
Pokrcia gow.
- Nie. Przyjechaam przedwczoraj. Jestem po raz pierwszy na play.
- Jak ci si podoba?
- Jest pikna.
- Czy przypomina plae na pnocy?
- Niektre, ale tutaj woda jest o wiele cieplejsza. Nigdy nie bye na wybrzeu dalej na
pnoc?
- Nigdy nie wyjedaem z Karoliny Pnocnej.
Umiechna si do niego.
- Oto prawdziwy wdrowiec.
Rozemia si cicho.
- Nie wydaje mi si, eby mnie co omijao. Lubi tu by i nie wyobraam sobie
pikniejszego zaktka. Nie chciabym mieszka gdzie indziej. - Postpi kilka krokw i
zmieni temat. - Jak dugo zostaniesz w Wilmington?
- Do niedzieli. W poniedziaek musz wrci do pracy.
Jeszcze pi dni - pomyla.
- Znasz jeszcze kogo w miecie?
- Nie. Przyjechaam zupenie sama.
- Dlaczego?
- Po prostu chciaam je odwiedzi. Syszaam wiele dobrego o tej okolicy.
Zastanowia go jej odpowied.
- Czy zawsze sama jedzisz na wakacje?
- Waciwie wybraam si po raz pierwszy.
Czarny labrador, towarzyszcy biegncej brzegiem kobiecie, sprawia wraenie
zmczonego upaem. Wywiesi jzyk i ziaja. Kobieta, nie zdajc sobie sprawy ze stanu psa,
biega nadal, w kocu ich mina. Garrett ju chcia zwrci jej uwag, ale uzna, e to nie
jego sprawa.
Odezwa si po kilku minutach.
- Czy mog zada ci osobiste pytanie?
- To zaley od pytania.
Przystan i zebra kilka muszelek. Przerzuci je w doniach i poda Teresie.
- Spotykasz si z kim w Bostonie?
Wzia od niego muszelki.
- Nie.
Fale uderzay o brzeg tu u ich stp. Przystanli w pytkiej wodzie. Spodziewa si
takiej odpowiedzi, ale nie potrafi zrozumie, jak to moliwe, e kto taki jak ona samotnie
spdza wieczory.
- Dlaczego nie? Kobieta taka jak ty powinna mie mczyzn na pczki.
Umiechna si. Ruszyli powoli przed siebie.
- Dziki, to mie, co mwisz. Ale to nie takie proste, zwaszcza gdy ma si syna. Tyle
rzeczy musz bra pod uwag. - Zawahaa si. - A co z tob? Spotykasz si z kim teraz?
Pokrci przeczco gow.
- Nie.
- Teraz moja kolej na pytanie: Dlaczego nie?
Garrett wzruszy ramionami.
- Chyba nie spotkaem nikogo odpowiedniego.
- To wszystko?
Nadesza chwila prawdy i Garrett o tym wiedzia. Musia tylko powtrzy
wczeniejsze zdanie, jednak kilka krokw postpi w milczeniu.
Zmniejszyy si tumy plaowiczw, gdy tylko odeszli dalej od molo. Jedynie szum fal
zakca cisz. Garrett spostrzeg stado rybitw stojce tu przy skraju wody. Ju usuwao si
im z drogi. Soce zawiso dokadnie nad ich gowami i odbijao si w piasku. Musieli
mruy oczy. Nagle Garrett zacz mwi. Teresa podesza bliej, eby mc go usysze
mimo szumu oceanu.
- Nie, to nie wszystko. Mam wymwk. Mwic szczerze, nie prbowaem nikogo
znale.
Teresa przygldaa mu si uwanie. Patrzy prosto przed siebie, jakby zbiera myli.
Wyczua jego wahanie. On mimo wszystko mwi dalej.
- Jest co, o czym ci wczoraj wieczorem nie powiedziaem.
Wiedziaa, co usyszy, i poczua nagy skurcz odka. Prbowaa zachowa obojtn
min.
- Tak? - szepna tylko.
- Byem kiedy onaty - wyzna w kocu. - Sze lat. - Odwrci si do niej z takim
wyrazem twarzy, e a si wzdrygna. - Ale ona umara.
- Tak mi przykro - powiedziaa cicho.
Znowu przystan, zebra kilka muszelek, ale tym razem nie poda ich Teresie.
Obejrza je dokadnie i rzuci w nadpywajc fal. Teresa patrzya, jak znikaj w oceanie.
- Stao si to trzy lata temu. Od tamtej pory nie interesoway mnie randki, a nawet
przygldanie si innym kobietom. - Przerwa na chwil, poczu si nieswojo.
- Samotno musi ci doskwiera.
- Czasami, ale staram si o tym nie myle. Prowadz sklep, zawsze jest tam co do
zrobienia i dziki temu czas jako pynie. Zanim si obejrz, pora i spa, a nastpnego dnia
zaczynam od pocztku.
Przerwa i spojrza na ni z bladym umiechem. Powiedzia to wreszcie. Od lat
pragn opowiedzie o swoich uczuciach komu innemu, nie tylko ojcu. Skoczyo si na
kobiecie z Bostonu, ktrej prawie nie zna. Jej jednak udao si otworzy drzwi. Drzwi, ktre
on sam zatrzasn na gucho.
Nic nie powiedziaa. Poniewa milczenie si przeduao, spytaa:
- Jaka ona bya?
- Catherine? - nagle zascho mu w gardle. - Naprawd chcesz wiedzie?
- Chc - powiedziaa agodnie.
Wrzuci muszelk do wody. Zbiera myli. Czemu ywi nadziej, e bdzie umia
opisa j sowami? W gbi duszy pragn sprbowa, chcia, eby Teresa zrozumiaa.
Zwaszcza Teresa. Wbrew swej woli wyruszy z powrotem w przeszo.
- Cze, kochanie - powiedziaa Catherine, unoszc gow znad grzdki. - Nie
spodziewaam si ciebie tak wczenie.
- Rano w sklepie by may ruch, wic pomylaem, e wpadn do domu na lunch i
zobacz, jak sobie radzisz.
- Czuj si o wiele lepiej.
- Jak mylisz, miaa gryp?
- Nie wiem. Moe co zjadam. W godzin po twoim wyjciu poczuam si
dostatecznie dobrze, by zej do ogrodu.
- Wanie widz.
- Podobaj ci si kwiaty? - Wskazaa rk wieo zagrabion grzdk.
Garrett przyjrza si uwanie posadzonym bratkom okalajcym ganek. Umiechn
si.
- liczne, ale nie sdzisz, e powinna zostawi troch ziemi na rabatce? - zaartowa.
Otara czoo wierzchem doni i wstaa. Patrzya na niego zmruonymi przed socem
oczami. Na kolanach widniay ciemne plamy od klczenia na ziemi, przez policzek biega
smuga bota. Wosy wysuway si z rozczochranego koskiego ogona, a twarz bya spocona i
zarumieniona od wysiku.
- Tak le wygldam?
- Wygldasz doskonale.
Catherine zdja rkawice i rzucia je na ganek.
- Nie jestem doskonaa, Garrett, ale i tak dzikuj. Chod, przygotuj ci co do
zjedzenia. Wiem, e musisz wrci do sklepu.
** ** **
Westchn i powoli odwrci gow. Teresa patrzya na niego wyczekujco.
- Bya wszystkim, czego kiedykolwiek pragnem. Pikna i urocza, z poczuciem
humoru. Wspieraa mnie we wszystkim, co robiem. Znaem j waciwie przez cae ycie.
Chodzilimy razem do szkoy. Pobralimy si w rok po skoczeniu przeze mnie studiw.
Nasze maestwo trwao sze lat i byy to najlepsze lata mojego ycia. Kiedy mi jej
zabrako... - Umilk, jakby nie potrafi znale waciwych sw. - Nie wiem, czy kiedy
przyzwyczaj si do ycia bez niej.
Sposb, w jaki mwi o Catherine, sprawi, e Teres ogarno gbokie wspczucie.
Nie chodzio tylko o jego gos, ale wyraz twarzy, jakby by rozdarty midzy piknem
wspomnie a blem pamitania. Jego listy wzruszyy j, ale nie przygotoway do tego
przeycia. Nie powinnam bya nakania go do mwienia - pomylaa. - Przecie wiedziaam,
co on czuje. Nie byo powodu, eby go namawia.
Musiaa na wasne oczy zobaczy jego reakcj. Dowiedzie si, czy jest gotowy
pogodzi si z przeszoci - zaoponowa wewntrzny gos.
Przez kilka minut Garrett z roztargnieniem wrzuca muszelki do wody.
- Przepraszam - powiedzia.
- Za co?
- Nie powinienem by ci o niej mwi. Ani o sobie.
- Nic si nie stao, Garrett. Chciaam wiedzie. Sama ci o ni zapytaam, pamitasz?
- Nie chciaem, eby tak to zabrzmiao - mwi tak, jakby postpi niewaciwie.
Teresa zareagowaa niemal odruchowo.
Podesza do niego, wzia go za rk i agodnie ucisna. Kiedy spojrzaa mu w
twarz, zobaczya zdziwienie w jego oczach, ale nie prbowa usun swej doni.
- Stracie on. Przeye co, o czym wikszo ludzi w naszym wieku nie ma
pojcia.
Spuci wzrok, a Teresa szukaa waciwych sw.
- Twoje uczucia duo o tobie mwi. Jeste czowiekiem, ktry kocha gboko. Nie
masz si czego wstydzi.
- Wiem. Chodzi o to, e miny trzy lata...
- Pewnego dnia znowu spotkasz kogo niezwykego. Ludziom, ktrzy ju raz kochali,
zazwyczaj to si zdarza. Tak maj natur.
Znowu ucisna mu do. Garrett poczu, e jej dotyk go ogrzewa. Nie wiadomo
dlaczego, nie chcia, by pucia jego rk.
- Mam nadziej, e si nie mylisz - powiedzia w kocu.
- Nie myl si. Jestem matk, pamitasz?
Rozemia si cicho, prbujc wyzwoli si z napicia, jakie go ogarno.
- Pamitam. Na pewno jeste dobr matk.
Zawrcili i ruszyli w stron molo. Rozmawiali niespiesznie o minionych trzech latach,
cay czas trzymajc si za rce. Gdy dotarli do ciarwki i skierowali si w stron sklepu,
Garrett zupenie straci orientacj co do swoich uczu. Wydarzenia ostatnich dwch dni byy
takie nieoczekiwane. Teresa ju nie bya nieznajom, nie bya te koleank. To jasne, e
pocigaa go jako kobieta. Nie zapomnia, e wyjeda za kilka dni. Uwaa, e tak bdzie
nawet lepiej.
- O czym mylisz? - spytaa.
Garrett zmieni bieg i wjechali na most prowadzcy do Wilmington i do sklepu. Dalej
- pomyla. Powiedz jej, co ci naprawd chodzi po gowie.
- Zastanawiaem si - odezwa si w kocu, zaskakujc nawet samego siebie - czy
masz jakie plany na wieczr. Chciabym ci zaprosi na kolacj.
Umiechna si lekko.
- Miaam nadziej, e to powiesz.
Nie mg otrzsn si ze zdumienia a do chwili, gdy skrci w lewo, w drog
prowadzc do sklepu.
- Moesz przyj do mnie o smej? W sklepie mam par rzeczy do zrobienia i
prawdopodobnie skocz pno.
- Dobrze. Gdzie mieszkasz?
- Na Carolina Beach. Podam ci dokadniejsze wskazwki, gdy dojedziemy do sklepu.
Zatrzymali si na parkingu. Teresa posza za Garrettem do kantorka. Zapisa adres na
kartce papieru. Prbowa nie okazywa, jak dziwnie si czuje.
- Nie powinna mie adnych kopotw ze znalezieniem adresu. Szukaj mojej
ciarwki przed domem.
Po jej wyjciu Garrett zacz si zastanawia nad zbliajcym si wieczorem.
Drczyy go dwa pytania, na ktre nie potrafi odpowiedzie. Po pierwsze, dlaczego Teresa
tak go pocigaa? A po drugie, dlaczego nagle wydao mu si, e zdradza Catherine?
Rozdzia smy

Teresa spdzia reszt popoudnia na zwiedzaniu, podczas gdy Garrett pracowa. Nie
znaa zbyt dobrze Wilmington, wic pytaa o wskazwki, jak doj do historycznej czci
miasta, a potem kilka godzin buszowaa w sklepach. Wikszo z nich bya przeznaczona dla
turystw. Znalaza kilka przedmiotw, ktre spodobayby si Kevinowi, ale nic, co
odpowiadaoby jej gustowi. Kupia mu dwie pary szortw, ktre mg nosi po powrocie z
Kalifornii. Potem wrcia do hotelu na krtk drzemk. Ostatnie dni day si jej we znaki i
zasna niemal natychmiast.
Garrett natomiast boryka si z kopotami. Dostawa nowego sprztu przyjechaa tu po
jego powrocie. Spakowa wszystko, czego nie potrzebowa, i zadzwoni do firmy, by umwi
si na przesyk zwrotn. Pnym popoudniem dowiedzia si, e trzy osoby, umwione na
weekend na zajcia z nurkowania, musz wyjecha z miasta i odwoay lekcje. Sprawdzi list
oczekujcych, ale to nic nie dao.
O szstej trzydzieci by zmczony. Odetchn z ulg, gdy wreszcie zamkn sklep.
Wstpi do spoywczego i zrobi zakupy na kolacj. Po powrocie do domu wzi prysznic,
woy czyste dinsy i bawenian koszulk. Wyj z lodwki piwo i z otwart puszk w rku
przeszed na ganek. Usiad na kutym z elaza krzele. Zerkn na zegarek i uwiadomi sobie,
e Teresa zaraz tu bdzie.
Wreszcie usysza odgos zwalniajcego w pobliu samochodu. Zszed z ganku,
okry dom i zobaczy Teres. Zaparkowaa samochd na ulicy tu przy jego ciarwce.
Wysiada. Miaa na sobie dinsy i t sam bluzk, ktr nosia wczeniej, a ktra tak
fantastycznie podkrelaa jej figur. Sprawiaa wraenie spokojnej. Podesza do niego i
umiechna si ciepo. Wtedy uwiadomi sobie, e coraz bardziej mu si podoba, co go
speszyo. Poczu si nieswojo, ale nie chcia si przyzna przed samym sob dlaczego.
Podszed do niej, prbujc zachowa spokj. Spotkali si w poowie drogi. Teresa
niosa butelk biaego wina. Gdy znalaz si blisko, poczu zapach perfum. Wczeniej si nie
perfumowaa.
- Przyniosam wino - powiedziaa, podajc mu butelk. - Pomylaam, e przyda si do
kolacji. Jak ci mino popoudnie? - spytaa po krtkiej przerwie.
- Pracowicie. Klienci przychodzili a do zamknicia. Miaem mas papierkowej
roboty, z ktr musiaem si upora. Dopiero niedawno wrciem do domu. - Poszed w
kierunku frontowych drzwi, a Teresa ruszya tu za nim. - A ty? Co robia przez reszt dnia?
- Musiaam si zdrzemn - rzeka z przeksem, a on rozemia si gono.
- Zapomniaem zapyta ci wczeniej, co chcesz zje na kolacj.
- Co zaplanowae?
- Pomylaem o usmaeniu stekw na grillu, ale potem zaczem si zastanawia, czy
w ogle jadasz takie rzdy.
- Chyba artujesz? Zapomniae, e wychowaam si w Nebrasce. Uwielbiam dobrze
usmaone steki.
- To czeka ci przyjemna niespodzianka.
- Jaka?
- Przypadkiem przyrzdzam najlepsze steki na wiecie.
- Czyby?
- Zaraz ci to udowodni - obieca, a ona rozemiaa si serdecznie.
Podeszli do drzwi. Teresa po raz pierwszy popatrzya na dom. By niewielki,
jednopitrowy, o prostoktnym ksztacie. Z drewnianych desek nad oknami obazia farba. W
przeciwiestwie do budynkw na Wrightsville Beach ten dom sta bezporednio na piasku.
Kiedy zapytaa go, dlaczego nie zbudowano go tak jak inne, wyjani, e postawiono go przed
wprowadzeniem nowych przepisw budowlanych.
- Teraz domy musz sta na podwyszeniu, eby wielka fala przepyna pod spodem,
nie naruszajc gwnej konstrukcji. Nastpny wielki huragan prawdopodobnie zabierze ten
stary domek do morza, ale do tej pory miaem szczcie.
- Nie martwi ci to?
- Nie bardzo. Nie jest to paac i wanie dlatego byo mnie sta na kupno.
Podejrzewam, e poprzedni waciciel mia do denerwowania si za kadym razem, gdy na
Atlantyku zaczyna si sztorm.
Dotarli do popkanych schodkw i weszli do rodka. Teresa najpierw zauwaya
widok z gwnego okna. Sigao od sufitu do podogi i biego przez ca tyln cian domu,
wychodzio na ganek i Carolina Beach.
- Widok jest niewiarygodny - powiedziaa zaskoczona.
- Prawda? Mieszkam tu ju od kilku lat i nadal nie mog w to uwierzy.
Na przeciwlegej cianie znajdowa si kominek. Nad nim wisiay fotografie
wykonane pod wod. Teresa podesza do nich.
- Mog si rozejrze?
- Prosz bardzo. Musz wycign i przygotowa grill. Trzeba go troch oczyci -
odpar Garrett i wyszed przez przesuwane szklane drzwi.
Teresa przez chwil ogldaa zdjcia, potem obesza reszt domu. Widziaa wiele
domw zbudowanych na play - tak jak w nich, tak i w tym nie byo za duo miejsca. Do
jedynej sypialni wchodzio si z saloniku. Byy tu okna od sufitu do podogi, wychodzce na
pla. We frontowej czci domu, znajdujcej si najbliej ulicy, miecia si kuchnia, maa
jadalnia i azienka. Wszdzie panowa porzdek, ale dom wyglda tak, jakby nic nie
zmieniano w nim od lat.
Wrcia do saloniku, przystana na progu sypialni i ogarna wzrokiem wntrze.
Znowu zauwaya podwodne fotografie. Nad kiem wisiaa dua mapa wybrzea Karoliny
Pnocnej. Zaznaczono na niej pooenie prawie piciuset wrakw. Kiedy spojrzaa na nocny
stolik, zobaczya oprawion fotografi kobiety. Upewnia si, e Garrett czyci na zewntrz
grill, i wesza do rodka, by przyjrze si zdjciu z bliska.
Catherine musiaa mie dwadziecia kilka lat, gdy wykonano t fotografi. Garrett
zrobi j chyba sam. Teresa zastanawiaa si, czy zostaa oprawiona przed wypadkiem czy po
nim. Signa po zdjcie. Zobaczya, e Catherine bya atrakcyjn kobiet, drobniejsz od
niej, z dugimi jasnymi wosami, opadajcymi do poowy plecw. Na fotografii byo wyranie
wida ziarno, jakby powikszono j z maego zdjcia. Mimo to Teresa zauwaya oczy
Catherine. Ciemnozielone, kocie. Wydawao si Teresie, e patrzy wprost na ni. Ostronie
odstawia zdjcie na stolik i sprawdzia, czy stoi teraz pod tym samym ktem co przedtem.
Odwrcia si, ale nie moga pozby si wraenia, e Catherine ledzi kady jej ruch.
Na komodzie stao tylko jedno zdjcie jego ony. Bya to fotografia Garretta i
Catherine, szeroko umiechnitych, na pokadzie Happenstance. d wygldaa na
odnowion, wic Teresa uznaa, e fotografi zrobiono na kilka miesicy przed mierci
Catherine.
Zdawaa sobie spraw, e Garrett w kadej chwili moe wej, opucia wic
sypialni, odczuwajc wyrzuty sumienia, e okazaa si taka wcibska. Podesza do szklanych
drzwi prowadzcych z saloniku na ganek, otworzya je i opara si o porcz na ganku. Garrett
czyci grill i umiechn si do niej.
- Czy to twoje zdjcia, te, ktre wisz na cianach? - spytaa.
Wierzchem doni odgarn wosy z twarzy.
- Tak. Przez jaki czas zabieraem aparat prawie przy kadym zanurzeniu. Wikszo
powiesiem w sklepie, ale tyle ich byo, e postanowiem kilka powiesi tutaj.
- Wygldaj tak, jakby robi je zawodowiec.
- Dziki. Sdz jednak, e ich jako ma zwizek z tym, i pstrykaem bez
opamitania. Powinna zobaczy te, ktre wyrzuciem.
Garrett zdj gr grilla. W kilku miejscach bya przypalona, ale wygldaa na
oczyszczon. Odoy j na bok. Sign po worek z wglem drzewnym i wysypa na dno,
wyrwna rk. Potem wla troch paliwa, nasczajc przez chwil kady brykiet z osobna.
Odezwaa si tym samym kpiarskim tonem, ktrego uya wczeniej.
- Wiesz, e ju produkuj grille na propan?
- Wiem, ale lubi to robi tak jak wtedy, gdy dorastalimy. Poza tym taki stek lepiej
smakuje.
Umiechna si lekko.
- A ty obiecae mi najlepszy stek w yciu.
- Dostaniesz go. Zaufaj mi.
Skoczy nalewa paliwo i postawi pojemnik obok wgla.
- Niech wsika przez dwie minuty. Chcesz co do picia?
- A co masz? - spytaa.
Garrett chrzkn.
- Piwo, mineralna lub wino, ktre przyniosa.
- Piwo brzmi niele.
Garrett wzi worek z wglem oraz pojemnik z paliwem i schowa do starej skrzyni
stojcej przy domu. Otrzepa piach z butw i wszed do rodka, zostawiajc rozsuwane drzwi
otwarte.
Teresa odwrcia si i popatrzya na pla. Soce powoli zachodzio, wikszo
wczasowiczw wrcia do domw, zostali tylko nieliczni. Biegali i spacerowali. Mimo e na
play byo pustawo, w krtkim czasie przeszo obok chyba z dziesi osb.
- Nie mczy ci ten cigy tum? - spytaa, gdy wrci.
Poda jej piwo.
- Nie bardzo. Poza tym nie przesiaduj tu zbyt dugo. Gdy wracam do domu, plaa jest
prawie pusta. Zim nikogo tu nie ma.
Przez chwil wyobraaa go sobie, jak siedzi na ganku, patrzy na wod, jak zwykle
samotny. Garrett sign do kieszeni i wyj pudeko zapaek. Rozpali wgiel, cofn si
szybko, gdy pomie gwatownie wystrzeli w gr. Lekki wiatr zmusza ogie do taca.
- Skoro wgiel si ju pali, zaczynam przygotowania do kolacji.
- Mog ci w czym pomc?
- Nie ma duo do roboty - odpar. - Jeli bdziesz miaa szczcie, to moe zdradz ci
swj tajny przepis.
Zadara gow i spojrzaa na niego z szelmowskim umiechem.
- Zapowiadasz prawdziw uczt.
- Wiem. Ale nie brakuje mi wiary.
Mrugn do niej. Rozemiaa si i posza za nim do kuchni. Garrett otworzy szafk i
wyj kartofle. Stan przy zlewie, umy rce, nastpnie kartofle. Po wczeniu pieca zawin
je w foli aluminiow i uoy na blasze.
- Co mog zrobi?
- Jak ju powiedziaem, niewiele. Sdz, e panuj nad wszystkim. Kupiem gotow
saatk. Nic wicej w karcie nie ma.
Teresa przystana z boku. Garrett uoy ostatni porcj ziemniakw w piecu i
wycign saatk z lodwki. Gdy wykada saatk do miseczki, spojrza na Teres
ukradkiem. Co w niej byo takiego, e nagle zapragn znale si jak najbliej? Otworzy
lodwk i wyj steki, ktre przygotowa na kolacj. Zajrza do szafki obok lodwki i znalaz
reszt potrzebnych rzeczy. Zebra je i postawi przed Teres.
Spojrzaa na niego z umiechem, jakby rzucaa mu wyzwanie.
- Czemu te steki s takie szczeglne?
Nala troch brandy do pytkiej miski.
- Chodzi o kilka rzeczy. Po pierwsze, masz dwa grube kotlety bez koci. W sklepach
zazwyczaj nie kroj tak grubo, musisz o to poprosi. Potem posypujesz je odrobin soli,
pieprzem i startym czosnkiem. Wkadasz do brandy. Marynuj si, dopki wgiel nie rozpali
si do biaoci.
Opowiada, wykonujc poszczeglne czynnoci. Po raz pierwszy od chwili poznania
wyglda na swj wiek. Dosza do wniosku, e jest co najmniej cztery lata od niej modszy.
- To jest twj sekret?
- To dopiero pocztek - obieca i uwiadomi sobie nagle, e jest pikna. - Zanim
poo je na grillu, dodaj rodek zmikczajcy. Reszta polega na sposobie smaenia, a nie na
przyprawach.
- Mwisz jak prawdziwy kucharz.
- Tak naprawd to nim nie jestem. Umiem przyrzdza par da, ale nie gotuj zbyt
czsto. Kiedy ju dotr do domu, nie chce mi si przygotowywa czego, co wymaga
wysiku.
- To tak jak ja. Gdyby nie Kevin, chybabym w ogle nie gotowaa.
Skoczy przygotowywanie stekw. Podszed do szafki, w szufladzie znalaz n i
wrci do Teresy. Sign po lece na blacie pomidory i zacz je kroi w plasterki.
- Wyglda na to, e doskonale si rozumiesz z Kevinem.
- Mam nadziej, e tak pozostanie. Jest ju nastolatkiem i boj si, e gdy
wydoroleje, bdzie chcia coraz mniej czasu spdza ze mn.
- Nie martwibym si tym za bardzo. Z twojego sposobu mwienia o nim mona si
domyli, e zawsze bdziecie sobie bliscy.
- Mam nadziej. Teraz jest wszystkim, co mam. Nie wiem, co bym zrobia, gdyby
zechcia wyczy mnie ze swego ycia. Mam kilkoro przyjaci z synami troch starszymi od
niego i mwi mi, e to nieuniknione.
- Jestem pewien, e troch si zmieni. Kady si zmienia, ale to nie oznacza, e twj
syn nie bdzie si z tob kontaktowa.
Spojrzaa na niego.
- Mwisz z wasnego dowiadczenia czy chcesz mnie pocieszy?
Wzruszy ramionami. Znowu poczu jej perfumy.
- Po prostu przypominam sobie, co przeszedem z moim ojcem. Zawsze bylimy sobie
bliscy i to si nie zmienio, gdy poszedem do szkoy redniej. Zaczem robi inne rzeczy i
wicej czasu spdzaem z przyjacimi, ale nadal rozmawialimy ze sob.
- Mam nadziej, e tak samo bdzie ze mn.
Trway przygotowania do kolacji. Zapada midzy nimi pena spokoju cisza. Prosta
czynno krojenia pomidorw w jej obecnoci zagodzia troch zdenerwowanie, jakie
odczuwa do tej pory. Teresa bya pierwsz kobiet, ktr zaprosi do tego domu. Garrett zda
sobie spraw, e jej osoba przywraca rwnowag.
Skoczy, przeoy pomidory do miseczki i wytar rce w papierowy rcznik. Potem
pochyli si nad stoem, eby odstawi drug butelk po piwie.
- Masz ochot na jeszcze jedno?
Wypia ostatni yk, zdziwiona, e skoczya tak szybko. Skina gow i odstawia
pust butelk. Garrett zdj kapsel i poda jej nastpn. Otworzy te jedn dla siebie. Teresa
opieraa si o st. Gdy wzia butelk, co w jej postawie wydao mu si znajome: umiech
bkajcy si na ustach, jego spojrzenie z ukosa przypatrujce si, jak unosi butelk do warg.
Przypomnia sobie tamto leniwe letnie popoudnie z Catherine, gdy przyszed do domu, by
zrobi jej niespodziank... Dzie, ktry po latach wydawa si peen znakw... Czy mg
przewidzie, co si wydarzy? Stali w kuchni, jak teraz z Teres.
- Rozumiem, e ju zjada - powiedzia Garrett, gdy zobaczy Catherine przed
lodwk.
Zerkna na niego.
- Waciwie nie jestem godna - odpara. - Ale chce mi si pi. Napijesz si mroonej
herbaty?
- wietny pomys. Nie wiesz, czy ju bya poczta?
Catherine skina gow i wycigna dzbanek na herbat z grnej pki.
- Ley na stole.
Otworzya szafk i signa po dwie szklanki. Odstawia pierwsz szklank na blat;
gdy nalewaa do drugiej, szko wysuno si jej z palcw.
- Dobrze si czujesz? - Zatroskany Garrett odoy listy.
Catherine przesuna palcami po wosach, troch zawstydzona. Potem pochylia si i
zacza zbiera odamki szka.
- Na chwil zakrcio mi si w gowie. Nic mi nie bdzie.
Garrett podszed do niej i pomg jej sprzta.
- Znowu le si czujesz?
- Nie, ale moe za duo czasu spdziam dzi rano na dworze.
W milczeniu zbiera szko.
- Jeste pewna, e powinienem wrci do pracy? Miaa ciki tydzie.
- Nic mi nie bdzie. Poza tym wiem, e masz mnstwo roboty.
Miaa racj, ale kiedy wreszcie wyruszy do sklepu, drczyo go uczucie, e nie
powinien by jej posucha.
Nagle Garrett zda sobie spraw z ciszy panujcej w kuchni.
- Sprawdz, czy si rozpali wgiel - powiedzia. Musia co zrobi. Cokolwiek.
- Mog w tym czasie nakry do stou?
- Oczywicie.
Pokaza jej, gdzie ma szuka potrzebnych rzeczy, i wyszed na zewntrz. Nakaza
sobie w duchu spokj i sprbowa oderwa si od wspomnie. Doszed do grilla i sprawdzi
wgiel, ca uwag skupiajc na wykonywanej czynnoci. Prawie biae. Jeszcze tylko kilka
minut. Raz jeszcze zajrza do skrzyni i tym razem wyj mae rczne miechy. Pooy je na
kratce przy grillu i wzi gboki oddech. Powietrze znad oceanu byo orzewiajce. Po raz
pierwszy zda sobie spraw, e mimo wizji Catherine, jaka go nawiedzia, nadal si cieszy z
obecnoci Teresy. Czu si niemal szczliwy. Od dawna tego nie dowiadczy.
Nie chodzio tylko o sposb rozmowy, ale te jej umiech, spojrzenie, dotknicie rki.
Czu si tak, jakby zna j znacznie duej. Zastanawia si, czy to z powodu podobiestwa do
Catherine i czy mia racj jego ojciec, mwic, e powinien od czasu do czasu porzuci
samotno.
Tymczasem Teresa nakrywaa do stou. Postawia kieliszki obok talerzy, potem
przeszukaa szafk, aby znale sztuce. Natkna si na dwie mae wiece w niewysokich
lichtarzykach. Po krtkim namyle postanowia postawi je na stole. Gdy skoczya, wrci
Garrett.
- Mamy dwie minuty. Chcesz poczeka na dworze?
Teresa zabraa piwo i posza za nim. Tak jak poprzedniego wieczoru wia wiatr, tyle
e nie tak silny. Usiada na krzele. Garrett zaj miejsce tu obok, krzyujc nogi w kostkach.
Teresa przygldaa mu si, gdy patrzy na wod. Jasna koszula podkrelaa ciemn
opalenizn. Zamkna na chwil oczy, uwiadamiajc sobie, e ju dawno tak si nie czua.
Wiedziaa, e yje naprawd.
- Zao si, e nie masz takiego widoku w Bostonie - powiedzia, przerywajc nagle
cisz.
- Masz racj - zgodzia si. - Nie mam. Moi rodzice uwaaj, e zwariowaam,
poniewa mieszkam w centrum. Ich zdaniem powinnam wyprowadzi si na przedmiecie.
- Dlaczego si nie wyprowadzasz?
- Przed rozwodem mieszkaam w domu na przedmieciu. Teraz do pracy mam
zaledwie kilka minut jazdy. Szkoa Kevina mieci si niemal za rogiem. To znaczne
uatwienie. Nie musz jedzi autostrad, chyba e wyjedam z miasta. Chciaam odmiany
po rozpadzie mojego maestwa. Nie mogam duej znie spojrze ssiadw, gdy si
dowiedzieli, e David mnie zostawi.
- O czym mwisz?
Wzruszya ramionami i ciszya gos.
- Nigdy nikomu nie powiedziaam, dlaczego rozstalimy si z Davidem. Po prostu
uwaaam, e to nie ich sprawa.
- Bo tak byo.
Zamilka na chwil, wracajc mylami do przeszoci.
- Wiem, ale ich zdaniem David by cudownym mem. Przystojny, odnosi sukcesy.
Nie uwierzyliby, e mnie oszukiwa. Gdy jeszcze bylimy razem, zachowywa si tak, jakby
nic si nie stao. Do samego koca nie wiedziaam, e ma romans. - Odwrcia si do niego z
ponurym wyrazem twarzy. - Jak to mwi, ona dowiaduje si ostatnia.
- A jak do tego doszo?
Pokrcia gow.
- Byo jak w kiepskim dowcipie. Kiedy odbieraam jego ubrania z pralni, oddano mi
rachunki, ktre zostay w kieszeniach. Jeden z nich pochodzi z hotelu w centrum.
Pamitaam dat. Tego wieczoru na pewno by w domu, wic do hotelu musia pj po
poudniu. Zaprzeczy, gdy go o to spytaam, ale po wyrazie twarzy poznaam, e kamie. W
kocu caa historia wysza na jaw i zoyam pozew o rozwd.
Garrett sucha w milczeniu. Zastanawia si, jak moga pokocha kogo, kto potem
tak wobec niej postpi.
- Wiesz, David nalea do tego typu mczyzn, ktrzy potrafi sprawi, e wierzy si
we wszystko, co powiedz - cigna, jakby zgada, o czym myli. - Sdz, e sam wierzy w
to, co mwi. Kiedy poznalimy si w college'u, byam oszoomiona jego powodzeniem u
dziewczyn. By byskotliwy i czarujcy. Pochlebiao mi, e zainteresowa si kim takim jak
ja, prowincjuszk prosto z Nebraski. Nie przypomina nikogo, kogo przedtem znaam. Kiedy
si pobralimy, mylaam, e chwyciam Pana Boga za nogi i e tak bdzie cae ycie. On nie
mia a tak dalekosinych planw. Odkryam pniej, e pierwszy romans nawiza w pi
miesicy po naszym lubie.
Przerwaa na chwil. Garrett popatrzy na swoje piwo.
- Nie bardzo wiem, co powiedzie.
- Nie moesz mie nic do powiedzenia - odpara zdecydowanie. - Jak wspomniaam ci
wczoraj, sprawa jest zamknita. Teraz zaley mi tylko na tym, eby by dobrym ojcem dla
Kevina.
- Gdy o tym mwisz, wydaje si to takie proste.
- Nie wyraziam si jasno. David gboko mnie zrani. Zabrao mi kilka lat i wiele
spotka z terapeutk, nim doszam do siebie. Bardzo duo si nauczyam, take o sobie.
Pewnego razu, kiedy wykrzykiwaam, jaki by pody, stwierdzia, e dopki zapiekam si w
zoci, on nadal nade mn panuje. Nie chciaam, aby to trwao, i odpuciam go sobie.
Upia yk piwa.
- Czy twoja terapeutka powiedziaa ci co jeszcze, co zapamitaa? - spyta Garrett.
Zamylia si na chwil, potem umiechna blado.
- Rzeczywicie. Powiedziaa, e jeli kiedykolwiek spotkam kogo, kto bdzie
przypomina Davida, to powinnam odwrci si na picie i ucieka co si w nogach.
- Czy przypominam ci Davida?
- W adnym razie. Jeste jego przeciwiestwem.
- Kamie spad mi z serca - stwierdzi Garrett z udawan powag. Rzuci okiem na
grill. Spostrzeg, e wgiel jest ju gotowy.
- Zaczynamy smay steki?
- Zdradzisz mi reszt tajnej receptury?
- Z przyjemnoci - odpar. Podnieli si z krzese i przeszli do kuchni. Garrett
odszuka rodek zmikczajcy i pokropi gr stekw. Potem wyj miso z brandy, pokropi
rodkiem zmikczajcym drug stron. Otworzy lodwk i sign po ma plastikow
torebk.
- Co to? - spytaa Teresa.
- To j - cz steku, ktr zazwyczaj si odrzuca. Mj rzenik zostawi troch dla
mnie, gdy kupowaem steki.
- Po co?
- Zobaczysz.
Wrci do grilla. Steki i par szczypiec pooy na kratce obok miecha. Wzi miech i
zacz zdmuchiwa popi z brykietw wgla, wyjaniajc jednoczenie, po co to robi.
- Sekret usmaenia dobrego steku na grillu kryje si czciowo w wysokiej
temperaturze wgla. Miechem zdmuchujesz popi. W ten sposb nic nie blokuje aru.
Postawi wierzch grilla z powrotem, zostawi, eby si nagrza, potem szczypcami
pooy steki na kratce.
- Jakie steki lubisz?
- rednio wysmaone.
- Przy kawaku misa tej wielkoci potrwa to jedenacie minut z kadej strony.
- Jeste bardzo precyzyjny. - Uniosa brwi ze zdziwieniem.
- Obiecaem ci dobry stek i zamierzam dotrzyma sowa.
Steki si smayy, a Garrett ukradkiem obserwowa Teres. Byo co zmysowego w
jej sylwetce opromienionej zachodzcym socem. Niebo przybrao odcie pomaraczowy, a
ciepe wiato podkrelao jej pikne brzowe oczy. Wosy rozwiewa wiatr.
- O czym mylisz?
Drgn na dwik jej gosu. Nagle uwiadomi sobie, e od duszego czasu nie
odezwa si ani sowem.
- Wanie mylaem, jakim padalcem by twj byy m - powiedzia, odwracajc si
do niej.
Umiechna si i poklepaa go agodnie po ramieniu.
- Gdybym bya matk, nie mogabym tu by z tob.
- A to byaby wielka szkoda - rzek, nadal czujc jej dotyk.
- Rzeczywicie, byaby - potwierdzia. Na chwil spotkay si ich spojrzenia. W kocu
Garrett odwrci gow i sign po j. Chrzkn.
- Chyba ju jestemy gotowi.
Wzi j pokrojony w ma kostk i wrzuci na brykiety tu pod stekami. Potem
pochyli si i zacz dmucha, a buchn pomie.
- Co robisz?
- Pomie z oju osmali powierzchni, stek bdzie mikki w rodku. Z tego samego
powodu uywa si szczypiec, a nie widelca.
Wrzuci jeszcze kilka kawakw oju na brykiety i od pocztku powtrzy wszystkie
czynnoci.
- Tak tu spokojnie - stwierdzia Teresa, rozgldajc si dookoa. - Chyba rozumiem,
dlaczego kupie ten dom.
Skoczy to, co robi i upi nastpny yk piwa.
- Ocean zmienia ludzi. Dlatego tak wielu przyjeda tu odpocz.
Odwrcia si w jego stron.
- Powiedz mi, Garrett, o czym mylisz, kiedy siedzisz sam?
- O wielu rzeczach.
- O czym szczeglnym?
Myl o Catherine, mia na kocu jzyka, ale si pohamowa.
Westchn.
- Nie bardzo. Czasem o pracy, czasem o nowych miejscach, w ktrych chc nurkowa.
Kiedy indziej marz o eglowaniu i porzuceniu tego wszystkiego.
Przygldaa mu si uwanie, gdy mwi ostatnie sowa.
- Naprawd mgby to zrobi? Popyn i nigdy tu nie wrci?
- Nie jestem pewien, ale lubi myle, e mgbym. W przeciwiestwie do ciebie,
oprcz ojca, nie mam nikogo. Wydaje mi si, e by mnie zrozumia. Jestemy bardzo do
siebie podobni. Sdz, e gdyby nie ja, ju dawno by wyjecha.
- Ale byaby to ucieczka.
- Wiem.
- Dlaczego chciaby uciec? - naciskaa, chocia znaa odpowied. Milcza, wic
pochylia si do niego i dodaa agodnym tonem: - Garrett, wiem, e to nie moja sprawa, ale
nie da si uciec przed tym, co przeywasz. - Umiechna si do niego pocieszajco. - Poza
tym masz tyle do zaoferowania.
Garrett milcza, rozmylajc nad jej sowami, zastanawiajc si, skd wiedziaa, co
powiedzie, eby poczu si lepiej.
Przez kilka minut cisz zakcay tylko odgosy smaenia. Garrett odwrci steki,
skwierczce na grillu. Delikatny powiew bryzy przynis daleki piew wiatru. Fale uderzay o
brzeg agodnie, uspokajajco.
Garrett powrci myl do wydarze ostatnich dwch dni. Do chwili gdy zobaczy j
po raz pierwszy, do godzin spdzonych na Happenstance, spaceru pla, podczas ktrego
opowiedzia jej o Catherine. Napicie, jakie towarzyszyo mu w cigu dnia, niemal znikno.
Gdy tak stali obok siebie w zapadajcym zmroku, poj, e w tym wieczorze kryje si co
wicej, ni oboje s gotowi przyzna.
Nim steki byy gotowe, Teresa wesza do domu, by dokoczy przygotowania do
kolacji. Wyja kartofle z pieca, odwina z folii i rozoya na talerzach. Na rodku stou
obok rnych sosw, ktre znalaza w lodwce, postawia saatk. Na kocu przyniosa sl,
pieprz, maso i serwetki. Poniewa zrobio si ciemno, zapalia lamp, ale wiato wydao si
jej za jasne i zgasia. Podesza do stou, zapalia wiece i cofna si, by sprawdzi, czy nie
jest za elegancko. Uznaa, e st wyglda jak trzeba, wyja butelk wina i wanie stawiaa
j na blacie, gdy Garrett wszed do rodka.
W kuchni byo ciemno, paliy si tylko dwie niewysokie wiece. Ich blask sprawia, e
Teresa wygldaa szczeglnie pontnie. Ciemne wosy lniy. W oczach odbijao si wiato
wiec. Garrett wpatrywa si w Teres, niezdolny powiedzie sowa, i w tej chwili zrozumia,
co tak dugo prbowa przed sob ukry.
- Pomylaam, e to bdzie miy akcent - powiedziaa cicho.
- Miaa racj.
Patrzyli na siebie przez cay pokj, przejci moliwociami, jakie si przed nimi
rysoway. Teresa odwrcia gow.
- Nie mogam znale korkocigu - oznajmia, chcc co powiedzie.
- Przynios - odpar szybko. - Nie uywam go zbyt czsto, pewnie ley gdzie na dnie
szuflady.
Postawi talerz ze stekami na stole i podszed do szafki. Przeszuka szuflad, znalaz
korkocig i przynis ze sob. Dwoma wprawnymi ruchami otworzy butelk i rozla wino do
kieliszkw. Usiad i szczypcami naoy steki na talerze.
- Nadszed moment prawdy - powiedziaa Teresa przed wziciem pierwszego ksa do
ust. Garrett z umiechem przyglda si, jak zaczyna je. Teresa bya mile zaskoczona, e
mia racj.
- Garrett, to jest pyszne!
- Dzikuj.
wiece spalay si powoli. Garrett dwukrotnie powiedzia, e bardzo cieszy si z jej
wizyty. Za kadym razem Teresa czua przeszywajcy j dreszcz i wypijaa nastpny yk
wina, by o nim zapomnie.
Zblia si przypyw. Na niebo nieoczekiwanie wypyn ksiyc.
Po kolacji Garrett zaproponowa spacer pla.
- Noc jest tu naprawd piknie.
Zebra ze stou talerze i wstawi do zlewu.
Wyszli z kuchni. Garrett zamkn za sob drzwi wejciowe. Noc bya ciepa. Zeszli z
ganku, minli ma piaszczyst wydm i dotarli na brzeg.
Kiedy doszli do wody, tak jak rano, zsunli buty i zostawili je na piasku. Nikogo nie
byo w pobliu. Szli niepiesznie, blisko siebie. Garrett zaskoczy j, biorc za rk. Poczua
ciepo jego doni i przez chwil wyobrazia sobie, e dotyka jej skry. Myl wywoaa nagy
skurcz odka. Zerkna na niego, ciekawa, czy wie, co jej chodzi po gowie.
Szli dalej, rozkoszujc si wieczorem.
- Ju dawno nie spdziem tak dnia - powiedzia w kocu Garrett, jakby nagle co
sobie przypomnia.
- Ani ja.
Szli po zimnym piasku bosymi stopami.
- Garrett, pamitasz, jak zaprosie mnie na d? - spytaa Teresa.
- Tak.
- Dlaczego zaproponowae, ebym z tob popyna?
Spojrza na ni zaciekawiony.
- Czemu pytasz?
- Miae tak min, jakby od razu zacz aowa, e to powiedziae.
Wzruszy ramionami.
- Nie jestem pewny, czy sowo aowa jest waciwe. Chyba byem zdziwiony, e
ci zaprosiem, ale nie aowaem.
Umiechna si lekko.
- Czyby?
- Na pewno. Musisz pamita, e od ponad trzech lat pywaem sam. Kiedy
powiedziaa, e nigdy nie eglowaa, dotaro do mnie, e ju jestem zmczony samotnoci.
- Czybym znalaza si we waciwym miejscu o waciwej porze?
Potrzsn gow.
- Nie chciaem, eby to tak zabrzmiao. Chodzio mi o ciebie, nie sdz, ebym
zaproponowa komu innemu. Poza tym wszystko uoyo si znacznie lepiej, ni
przewidywaem. Ju od bardzo dugiego czasu nie przeyem takich dni jak te dwa ostatnie.
Zrobio si jej lekko na sercu, gdy usyszaa jego sowa. Szli dalej obok siebie. Nagle
jego kciuk zacz zatacza mae kka na skrze jej doni.
- Czy przewidywaa, e bdziesz miaa takie wakacje?
Zawahaa si i dosza do wniosku, e to nie jest najlepsza pora na wyznanie mu
prawdy.
- Nie.
Spacerowali dalej. Oprcz nich na play byo jeszcze kilka osb, ich sylwetki
rysoway si w oddali. Teresa dostrzegaa tylko cienie.
- Jak sdzisz, czy przyjedziesz tu jeszcze kiedy? Na przykad na nastpne wakacje?
- Nie wiem. Dlaczego pytasz?
- Bo chyba miaem nadziej, e tak si stanie.
Daleko przed sob widziaa wiateka na molo. Znowu poczua poruszenie jego
palcw w swojej doni.
- Przygotujesz kolacj?
- Przyszykuj wszystko, co chcesz. Pod warunkiem, e bdzie to stek.
Rozemiaa si cicho.
- Zastanowi si. Obiecuj.
- A jeli dorzuc kilka lekcji nurkowania?
- Kevin ucieszyby si bardziej ode mnie.
- To zabierz go ze sob.
Spojrzaa na niego.
- Nie miaby nic przeciwko temu?
- Nic a nic. Z przyjemnoci go poznam.
- Zao si, e by go polubi.
- Wiem, e tak.
Szli w milczeniu obok siebie. Przerwaa je Teresa.
- Garrett, mog ci o co spyta?
- Jasne.
- Wiem, e to dziwnie zabrzmi, ale... - Zawahaa si, a on popatrzy na ni pytajco.
- Co?
- Powiedz mi, czy dopucie si w yciu czego zego?
Wybuchn miechem.
- A co to za pytanie?
- Chc wiedzie. Zawsze o to pytam. Dziki temu wiem, jaki ten kto jest naprawd.
Zamyli si na chwil.
- Pamitam, e doszo do tego pewnej grudniowej nocy. Z paczk przyjaci
popijalimy i zdrowo rozrabialimy. Skoczyo si na szaleczej jedzie ulic udekorowan
na wita Boego Narodzenia. Zaparkowalimy, a potem wykrcilimy i ukradlimy
wszystkie arwki, do ktrych moglimy dosign.
- Nie moglicie tego zrobi!
- Zrobilimy. Byo nas piciu. arwkami zaadowalimy cay ty ciarwki, a
przewody zostawilimy. To byo najgorsze, poniewa wygldao tak, jakby jaki potwr z
bajki przeszed ulic. Spdzilimy tam prawie dwie godziny, zarykujc si ze miechu.
Poprzedniego dnia opisano w gazetach t ulic jako jedn z najadniej udekorowanych w
miecie... A kiedy skoczylimy... Nie potrafi sobie wyobrazi, co ludzie o tym myleli.
Musieli by wciekli.
- To straszne!
- Wiem. Zachowalimy si okropnie, ale wtedy byo cudownie.
- A ja mylaam, e taki miy z ciebie chopiec...
- Jestem miy...
- Nie, bye potworem z bajki. Co jeszcze wyprawiae z przyjacimi? - dopytywaa
si zaciekawiona.
- Naprawd chcesz wiedzie?
- Chc.
Opowiedzia jej o innych przygodach z okresu dorastania - od mazania mydem szyb
samochodowych po podgldanie dziewczyn. Raz by na randce. Nagle zauway koleg, ktry
przejeda obok. Kolega wskaza mu gestem, eby odkrci szyb. Kiedy to zrobi, ten
wrzuci mu do samochodu petard, ktra wybucha mu u stp. Przytoczy te inne historyjki,
a gdy po dwudziestu minutach skoczy, zada jej pytanie, ktre zaczo t rozmow.
- Nigdy nic takiego jak ty nie zrobiam - odpara skromnie. - Zawsze byam grzeczn
dziewczynk.
Rozemia si, czu si troch oszukany, ale mu to nie przeszkadzao. Wiedzia, e nie
powiedziaa caej prawdy.
** ** **
Przeszli ca dugo play, wspominajc dziecistwo i modo. Teresa prbowaa go
sobie wyobrazi jako modego chopca. Zastanawiaa si, co by o nim pomylaa, gdyby
poznaa go na studiach. Czy uznaaby go za tak atrakcyjnego jak teraz? Czy ponownie
zakochaaby si w Davidzie? Chciaa wierzy, e doceniaby dzielce ich rnice, ale czy na
pewno? David wydawa si taki doskonay.
Przystanli na chwil i popatrzyli na wod. Sta obok niej, dotykali si lekko
ramionami.
- O czym mylisz? - spyta Garrett.
- O tym, jak dobrze si z tob milczy.
Umiechn si lekko.
- Wanie uwiadomiem sobie, e powiedziaem ci mnstwo rzeczy, ktrych nikomu
nie zdradziem.
- Czy dlatego, e wracam do Bostonu i wiesz, e nikomu nie powiem?
Zamia si krtko.
- Nie, to nie tak.
- Wic jak?
Spojrza na ni zdziwiony.
- Nie wiesz?
- Nie - odpara z umiechem, ktry mia go zachci do zwierze.
Zastanawia si, jak wyjani co, czego sam do koca nie rozumie. Troch trwao,
zanim uporzdkowa myli i zacz mwi.
- Chyba dlatego, e chciabym, aby wiedziaa, jaki jestem naprawd. Jeli mnie
poznasz i nadal bdziesz chciaa spdzi ze mn troch czasu...
Teresa nie zareagowaa, ale zdawaa sobie spraw, co prbuje jej powiedzie. Garrett
odwrci gow.
- Przepraszam. Nie chciaem postawi ci w niezrcznej sytuacji.
- Nie znalazam si w niezrcznej sytuacji - uspokoia go Teresa. - Ciesz si, e to
powiedziae.
Po krtkiej chwili ruszyli dalej.
- Ale nie czujesz tego co ja.
Spojrzaa na niego.
- Garrett... ja...
- Nie musisz mi nic mwi.
- Musz. - Nie pozwolia mu dokoczy. - Oczekujesz odpowiedzi, a ja chc ci jej
udzieli... - urwaa, zastanawiajc si, jak najlepiej wyrazi swoje uczucia. Gboko
zaczerpna powietrza. - Po rozstaniu z Davidem nasta dla mnie okropny czas. Kiedy
uznaam, e mam go ju za sob, zaczam umawia si na randki. Ale mczyni, ktrych
spotykaam... Nagle okazao si, e wiat zmieni si w czasie trwania mojego maestwa.
Wszyscy pragnli co dosta, nikt nie chcia nic da. Chyba rozczarowaam si do mczyzn
w ogle.
- Nie wiem, co powiedzie...
- Garrett, nie mwi ci o tym dlatego, e uwaam, e ty te taki jeste. Sdz, e jeste
zupenie inny. To mnie troch przeraa. Jeli ci powiem, jak bardzo mi na tobie zaley...
odsoni si przed tob, a tym samym nara si na zranienie.
- Nigdy bym ci nie skrzywdzi - powiedzia agodnie.
Zatrzymaa si i popatrzya mu prosto w twarz.
- Wiem, e w to wierzysz, Garrett. Przez ostatnie trzy lata walczye z wasnymi
upiorami. Nie wiem, czy jeste ju gotw y dalej, a jeli nie, to wanie mnie skrzywdzisz.
Mwia bez ogrdek... Upyna dusza chwila, nim odpowiedzia. Zmusi si do
spojrzenia jej w oczy.
- Tereso... od kiedy si poznalimy... sam nie wiem... - urwa i uwiadomi sobie, e
nie potrafi opisa swoich uczu.
Podnis rk i dotkn jej twarzy. Zrobi to tak delikatnie, e miaa wraenie, jakby
pirko musno jej skr. Pod jego dotkniciem zamkna oczy i cho nadal bya niepewna,
pozwolia, aby dreszcz przeszy jej ciao, rozgrzewajc szyj i piersi.
Nagle znalaza si na swoim miejscu. Wsplna kolacja, spacer pla, jego spojrzenie.
Nie potrafia sobie wyobrazi nic lepszego ni to, co wanie si jej przydarzyo.
Fale zaleway brzeg, moczc im stopy. Ciepy letni wiatr rozwiewa jej wosy,
pogbiajc wraenie wywoane jego dotkniciem. Ksiyc rzuca delikatne wiato na wod,
a chmury zostawiay cienie na play. wiat wydawa si nierzeczywisty.
Wtedy poddali si uczuciu, ktre zrodzio si ju w chwili poznania. Teresa przytulia
si mocno do Garretta, poczua ciepo jego ciaa, a on otoczy j powoli ramionami,
przycign i pocaowa lekko w usta. Odsun j od siebie, eby na ni popatrze, i znowu
agodnie pocaowa. Oddaa mu pocaunek, poczua, jak jego do przesuwa si po jej plecach
do gry, dociera do wosw, jak si w nich zanurza.
Stali objci i caowali si w wietle ksiyca, nie zwaajc, e kto mgby ich
zobaczy. Oboje zbyt dugo czekali na ten moment. Kiedy wreszcie odsunli si od siebie,
popatrzyli sobie w oczy w milczeniu. Potem Teresa wzia Garretta za rk i zaprowadzia z
powrotem do domu.
Przypominao to sen. Weszli do rodka. Garrett pocaowa j natychmiast po
zamkniciu drzwi, tym razem bardziej namitnie. Teresa poczua, e jej ciao dry z
oczekiwania. Posza do kuchni, zabraa wiece ze stou i zaprowadzia go do sypialni.
Postawia wiece na maym stoliku, a Garrett wycign z kieszeni zapaki i zapali je. Ona
tymczasem podesza do okna i zasuna zasony.
Garrett sta przy stoliku, gdy do niego wrcia. Przystana blisko, przesuna palcami
po jego piersi. Czua pod materiaem naprone minie. Zatracaa si w namitnoci. Nie
odrywajc wzroku od jego oczu, wycigna mu koszul spod paska i powoli cigajc, zdja
i rzucia na ziemi. Pocaowaa go w pier, potem w szyj. Zadraa, gdy poczua jego do na
bluzce. Odsuna si lekko, gdy powoli rozpina guzik po guziku.
Mocno przycign Teres do siebie. Poczu ciepo jej skry przy swojej piersi.
Caowa jej kark, delikatnie chwyta zbami uszy, przesuwa domi w d plecw. Rozchylia
wargi, napawajc si agodn pieszczot. Jego palce zatrzymay si na zapiciu stanika.
Rozpi go z szybkoci eksperta. Caowa j dalej, zsun ramiczka w d i uwolni piersi.
Pochyli si i musn wargami kad z nich z osobna. Odchylia gow do tyu. Czua jego
gorcy oddech i dotyk wilgotnych ust.
Zabrako jej tchu, gdy signa po zapicie w jego dinsach. Spojrzaa mu w oczy,
odpia guzik i rozsuna zamek. Musna paznokciem ppek, potem wsuna palce pod pasek
spodni. Cofn si, eby je zdj. Postpi krok do przodu, pocaowa j, wzi na rce,
ostronie przeszed przez pokj i pooy na ku.
Leaa obok niego, przesuwajc palcami po jego piersi, mokrej teraz od potu.
Pozwolia, by zsun jej dinsy. Rozpi je, unis lekko jej poladki. Tymczasem jego palce
odkryway jej ciao. Pogadzia jego plecy, delikatnie ugryza w szyj. Usyszaa jego
przypieszony oddech. cign bokserki, a ona zsuna majteczki - byli cakiem nadzy.
Przytulili si mocno do siebie.
Widzia j w wietle wiec. Bya pikna. Musn jzykiem zagbienie midzy
piersiami, przesun si w d brzucha, obok ppka i znowu w gr. Skra bya mikka i
gadka. Poczu jej donie na plecach. Przycigaa go mocniej do siebie.
Niepiesznie caowa jej ciao. Przyoy policzek do jej brzucha, otar si agodnie.
Podniecao j dotknicie zarostu o skr. Leaa na plecach, wplota palce w jego wosy. Nie
przerywa, a nie moga tego duej znie, wtedy przenis si wyej i zacz ociera si o jej
piersi.
Przycigna go do siebie, wyginajc si w uk, gdy powoli przykrywa j sob.
Caowa czubki jej palcw, a gdy wreszcie przywarli mocno do siebie, z westchnieniem
zamkna oczy. Wymieniajc pocaunki, kochali si z namitnoci tumion przez ostatnie
lata.
Ich ciaa poruszay si w zgodnym rytmie. Prbowali si wzajemnie zaspokoi.
Garrett caowa Teres niemal bez przerwy, zostawia wilgotny lad wszdzie tam, gdzie
dotary jego usta. Poczua, e jej ciao przeszywa dreszcz oczekiwania na co cudownego.
Kiedy to si wreszcie stao, wbia mu palce w plecy, ale gdy fala rozkoszy przepyna,
zacza si nastpna, a po niej jeszcze jedna. Gdy przestali si kocha, Teresa cakiem opada
z si. Otoczya Garretta ramionami i przytulia mocno do siebie. Uspokajaa si powoli.
agodnie przesuwa palcami po jej skrze. Patrzya, jak dopalaj si wiece, przypominajc o
chwili, ktr wanie przeya.
Tej nocy kochali si jeszcze kilka razy. Teresa zasna w jego ramionach. Czua si
cudownie. Garrett przyglda si jej, jak pi obok niego. Zanim zasn, ostronie odgarn jej
wosy, prbujc zapamita kady szczeg jej twarzy.
Tu przed witem Teresa otworzya oczy i od razu zorientowaa si, e Garrett wsta.
Odwrcia si na bok, szukajc go spojrzeniem. Nie zobaczya go, wic podniosa si,
podesza do szafy i znalaza szlafrok. Otulia si nim, wysza z sypialni i zajrzaa do kuchni.
Tam te go nie byo, podobnie jak w saloniku. Nagle nabraa pewnoci, e wie, gdzie on
moe by.
Wysza na ganek. Znalaza go siedzcego na krzele, tylko w bokserkach i szarej
bluzie. Odwrci si i umiechn lekko.
- Cze.
Podesza do niego. Wskaza gestem, e ma usi mu na kolanach. Pocaowa j,
przycigajc do siebie. Otoczya go ramionami. Odsuna si, kiedy wyczua, e co jest nie
w porzdku. Dotkna jego policzka.
- Nic ci nie jest?
Odpowiedzia dopiero po duszej chwili.
- Nic - odpar, odwracajc wzrok.
- Jeste pewien?
Znowu skin gow, nie patrzc jej w oczy. Obrcia jego twarz ku sobie.
- Wydajesz si troch... smutny.
Garrett umiechn si blado i nie odpowiedzia.
- Jeste smutny z powodu tego, co si stao?
- Nie - zaprzeczy. - Wcale. Niczego nie auj.
- Wic o co chodzi?
Nie doczekaa si odpowiedzi. Odwrci spojrzenie.
- Jeste tutaj z powodu Catherine?
Milcza. Potem wzi j za rk i spojrza jej w oczy.
- Nie. Nie jestem tutaj z powodu Catherine - szepn. - Jestem tutaj z twojego powodu.
Potem z czuoci, ktra przypomniaa jej mae dziecko, agodnie przytuli j do siebie
i trzyma w objciach, nie mwic ani sowa wicej, a niebo si rozjanio, a na play
pojawi si pierwszy czowiek.
Rozdzia dziewity

- Co to znaczy, e nie moesz zje dzisiaj ze mn lunchu? Robimy to od lat. Jak


moge zapomnie?
- Nie zapomniaem, tato. Po prostu dzisiaj nie mog. Nadrobimy to w przyszym
tygodniu, dobrze?
Jeb Blake umilk. Bbni palcami w blat stou.
- Dlaczego odnosz wraenie, e czego mi nie mwisz?
- Nie mam nic do powiedzenia.
- Jeste pewien?
- Tak, jestem pewien.
Teresa, ktra braa w azience prysznic, zawoaa do Garretta, proszc, eby przynis
jej rcznik. Przykry doni suchawk i powiedzia, e zaraz przyjdzie. Kiedy chcia wrci
do rozmowy, usysza, e ojciec gwatownie wciga powietrze.
- Co to byo?
- Nic.
- Ta dziewczyna, ta Teresa jeszcze jest, prawda? - powiedzia takim tonem, jakby
nagle zrozumia.
Garrett wiedzia, e nie moe duej ukrywa prawdy.
- Tak, jest tutaj.
Jeb zagwizda z wyranym zadowoleniem.
- Najwyszy czas.
Garrett prbowa go ostudzi.
- Tato, nie rb z tego wielkiej sprawy... - poprosi.
- Nie zrobi, obiecuj.
- Dziki.
- A mog o co zapyta?
- Jasne - zgodzi si Garrett i westchn.
- Czy jeste przy niej szczliwy?
Nie odpowiedzia od razu.
- Tak, jestem - przyzna w kocu.
- Najwyszy czas - skwitowa ojciec, zamia si i rozczy. Garrett popatrzy na
telefon i odoy suchawk.
- Jestem szczliwy - szepn do siebie, umiechajc si. - Naprawd.
Kilka minut pniej Teresa wysza z sypialni. Zapach wieo zaparzonej kawy zwabi
j do kuchni. Garrett woy kromk do tostera i przystan przy Teresie.
- Dzie dobry raz jeszcze - powiedzia i pocaowa j w kark.
- Dzie dobry.
- Przepraszam, e w nocy wyszedem z sypialni.
- W porzdku... rozumiem.
- Naprawd?
- Oczywicie. Spdziam cudown noc - dodaa z umiechem.
- Ja te.
Wyj z szafki kubek dla Teresy i spyta przez rami:
- Co chcesz dzisiaj robi? Zadzwoniem do sklepu, e nie przyjd.
- Zaplanowae co innego?
- Chciabym pokaza ci Wilmington. Co ty na to?
- No c, dobrze - zgodzia si, ale w jej gosie brakowao entuzjazmu.
- A co by chciaa robi?
- A gdybymy zostali w domu?
- I co bymy robili?
- Och, ja ju co wymyl - odpara, obejmujc go ramionami. - Oczywicie, jeli to
nie kopot.
- Nie - zapewni z umiechem. - aden kopot.
Przez nastpne cztery dni Teresa i Garrett nie rozstawali si ze sob. Garrett scedowa
odpowiedzialno za sklep na Iana. Pozwoli mu nawet na prowadzenie kursu nurkowania w
niedziel, czego nigdy przedtem nie zrobi. Dwa razy popyn z Teres pod aglami. Za
drugim razem spdzili ca noc na oceanie. Leeli obok siebie w kabinie, koysani agodnie
przez fale morskie. Teresa gadzia Garretta po wosach i suchaa brzmienia jego gosu, gdy
opowiada jej o przygodach dawnych eglarzy.
Nie wiedziaa, e gdy usna, Garrett zostawi j, tak jak pierwszej wsplnie spdzonej
nocy, i samotnie kry po pokadzie. Rozmyla o picej w kabinie kobiecie i o tym, e ju
wkrtce wyjedzie. Wtedy powrcio wspomnienie sprzed lat.
- Naprawd uwaam, e nie powinna jecha - powiedzia Garrett i spojrza na
Catherine z trosk.
Zatrzymaa si przy drzwiach frontowych. U jej stp staa walizka. Uwaga ta
zirytowaa Catherine.
- Daj spokj, Garrett, ju o tym rozmawialimy. Wyjedam tylko na kilka dni.
- Ostatnio nie bya sob.
Catherine zaamaa rce.
- Ile razy mam ci powtarza, e dobrze si czuj? Siostra naprawd mnie potrzebuje,
wiesz, jaka jest. Martwi si lubem, a mama jej wcale nie pomaga.
- Ale ja te ciebie potrzebuj.
- Garrett, to, e przez cay dzie musisz pracowa w sklepie, nie oznacza, e ja te
powinnam tu siedzie. Nie jestemy blinitami syjamskimi.
Garrett odruchowo cofn si o krok, jakby go uderzya.
- Nie powiedziaem, e jestemy. Po prostu nie mam pewnoci, czy powinna jecha,
kiedy tak si czujesz.
- Po prostu nie chcesz, ebym wyjedaa.
- Co mog poradzi, e tskni, kiedy ci nie ma?
Jej spojrzenie troch zagodniao.
- Mog wyjecha, Garrett, ale przecie wiesz, e zawsze wracam.
Kiedy wspomnienie zblado, Garrett wszed do kabiny i zobaczy pic Teres.
Ostronie wsun si obok niej pod przykrycie i mocno si przytuli.
Nastpny dzie spdzili na play, siedzieli obok molo, w knajpce Hanka i jedli lunch.
Kiedy Teresie dokuczyo soce, Garrett poszed do jednego z wielu sklepikw przy play i
przynis balsam. Rozsmarowa na jej plecach, wcierajc w skr tak delikatnie, jakby bya
dzieckiem. Czasami sprawia wraenie nieobecnego mylami. Gdy wraenie przemijao,
zastanawiaa si, czy nie ulega zudzeniu.
Zjedli lunch w restauracyjce Hanka, trzymajc si za rce i patrzc sobie w oczy.
Rozmawiali po cichu, nie zwracajc uwagi na otoczenie. Nie zauwayli, kiedy przyniesiono
im rachunek ani kiedy restauracja opustoszaa.
Teresa przygldaa mu si uwanie, zastanawiajc si, czy i z Catherine porozumiewa
si niemal bez sw, podobnie jak z ni. Byo tak, jakby umia czyta w mylach. Jeli
chciaa, eby wzi j za rk, siga po ni, nim zdya o tym powiedzie. Gdy zamierzaa
mwi dusz chwil, sucha jej spokojnie, nie przerywajc. Kiedy zapragna si
dowiedzie, co czuje do niej w jakim momencie, jego spojrzenie jej to wyjaniao. Nikt,
nawet David, nie rozumia jej tak dobrze jak Garrett, chocia znaa go bardzo krtko.
Zaledwie kilka dni. Jak to si mogo sta? Rozmylaa nad tym, gdy w nocy spa przy niej. Im
duej znaa Garretta, tym mocniej wierzya w to, e by jej przeznaczony. Nieprzypadkowo
znalaza jego list do Catherine. Jakie nieznane moce skieroway ten list do niej, aby ich
poczy.
W sobotni wieczr Garrett przygotowa dla niej jeszcze jedn kolacj, ktr zjedli na
ganku pod rozgwiedonym niebem. Potem kochali si i leeli przytuleni. Oboje wiedzieli, e
nastpnego dnia Teresa musi wrci do Bostonu, i do tej pory unikali tego tematu.
- Czy ci jeszcze zobacz? - spytaa.
By milczcy bardziej ni zwykle.
- Mam nadziej - odpar w kocu.
- Chcesz tego?
- Oczywicie, e chc - mwic to, usiad i odsun si od niej. Po chwili Teresa te
si podniosa i zapalia lampk.
- O co chodzi, Garrett?
- Nie chc, eby tak si to skoczyo - powiedzia, spuszczajc wzrok. - Nie chc, by
wszystko skoczyo si midzy nami, nie chc, by skoczy si ten tydzie. Wkroczya w
moje ycie, wywrcia je do gry nogami, a teraz wyjedasz.
Wzia go za rk i szepna:
- Och, Garrett, ja te nie chc, eby to si tak skoczyo. - Po chwili dodaa: - To by
jeden z najlepszych tygodni w moim yciu. Wydaje mi si, e znam ci od zawsze. Moe nam
si uda, powinnimy sprbowa. Mogabym przyjeda do ciebie, ty mgby wpada do
Bostonu. Musimy sprbowa, prawda?
- Jak czsto bdziemy si widywali? Raz na miesic? Rzadziej?
- Nie wiem. To chyba zaley od nas i od tego, co chcemy zrobi. Uwaam, e jeli
oboje bdziemy gotowi co z siebie da, to si uda.
Milcza dusz chwil.
- Naprawd uwaasz, e to moliwe? Kiedy znw ci przytul? Kiedy znw zobacz
twoj twarz? Jeli bdziemy si spotyka tylko od czasu do czasu, nie bdziemy mogli robi
razem rnych rzeczy... przestaniemy czu to, co teraz. Za kadym razem nasze spotkanie
bdzie trwao zaledwie kilka dni. Nie bdzie do czasu, aby nasze uczucia dojrzay.
Jego sowa bolay. Czciowo dlatego, e mwi prawd. Wydao si jej, e mwi to
po to, aby zakoczy ich znajomo. Kiedy odwrci si do niej z wyrazem alu na twarzy,
nie wiedziaa, co odpowiedzie. Zdezorientowana, pucia jego rk.
- Nie zamierzasz sprbowa? Czy to wanie chcesz mi powiedzie? Wolisz
zapomnie o wszystkim, co si stao midzy nami...
Potrzsn gow.
- Nie, nie chc zapomnie. Nie wiem... Pragn widywa ci czciej, ni to jest
moliwe.
- Ja te... Moe chocia wykorzystajmy jak najlepiej ten czas, ktry mamy. Dobrze?
Pokrci gow prawie obojtnie.
- Sam nie wiem...
Przygldaa mu si uwanie i wyczua, e chodzi o co jeszcze.
- Garrett, co si stao?
Nie odpowiedzia.
- Czy jest jaki specjalny powd? Dlaczego nie chcesz nawet sprbowa?
Milcza. Odwrci gow w stron fotografii Catherine stojcej na nocnym stoliku.
- Jak podr? - Garrett wycign torb Catherine z tylnego siedzenia, podczas gdy
ona wysiada z samochodu. Umiechna si, ale od razu spostrzeg, e jest zmczona.
- Byo niele, cho moja siostra wpada w histeri. Chce, aby absolutnie wszystko byo
bez zarzutu, a dowiedzielimy si, e Nancy jest w ciy i nie zmieci si w sukienk druhny.
- Co z tego? Przecie mona dopasowa.
- To wanie jej powiedziaam, ale wiesz, jaka ona jest. Robi z igy widy.
Catherine pooya rce na biodrach i krzywic si lekko, wyprostowaa plecy.
- Nic ci nie jest?
- Troch usztywniaam, to wszystko. Cay czas byam zmczona, przez ostatnie dwa
dni troch bolay mnie plecy.
Ruszya w kierunku drzwi, a Garrett tu za ni.
- Catherine, chciaem ci przeprosi za swoje zachowanie. Ciesz si, e pojechaa,
ale szczerze mwic, jestem szczliwy, e ju wrcia.
- Garrett, odezwij si do mnie.
Patrzya na niego z trosk. Wreszcie przemwi.
- Tak mi ciko... tyle przeszedem...
Umilk, a Teresa od razu zrozumiaa, o czym mwi. Poczua skurcz odka.
- Chodzi o Catherine? Czy zgadam?
- To nie tak... - urwa, ale Teresa zrozumiaa, e miaa racj.
- Chodzi o ni, prawda? Nie chcesz nawet sprbowa... ze wzgldu na Catherine.
- Nic nie rozumiesz.
Ogarn j gniew.
- Ale rozumiem. Spdzie ze mn tydzie, poniewa wiedziae, e wyjedam. A
jak ju wyjad, wrcisz do punktu wyjcia. Byam tylko przelotn przygod, czy nie tak?
Pokrci gow.
- Nie, nie bya przygod. Naprawd mi na tobie zaley...
Patrzya na niego ze zoci.
- Ale nie do, by choby sprbowa...
Spojrza na ni z blem w oczach.
- Nie bd taka...
- A jaka powinnam by? Bardziej wyrozumiaa? Chcesz, ebym powiedziaa: W
porzdku, Garrett, skoczmy z tym od razu, bo to jest za trudne i nie bdziemy mogli
spotyka si zbyt czsto. Mio byo ci pozna. Czy to wanie mam powiedzie? Tego
oczekujesz?
- Nie, nie chc, eby tak powiedziaa.
- To czego chcesz? Ju mwiam, e jestem gotowa sprbowa... Ju mwiam...
Nie patrzc jej w oczy, pokrci gow. Teresa poczua, e zbiera si jej na pacz.
- Posuchaj, Garrett, wiem, e stracie on i bardzo cierpiae z tego powodu. Ale nie
zachowuj si jak mczennik. Masz przed sob cae ycie. Nie odrzucaj go dla przeszoci.
- Nie yj przeszoci - zaprzeczy, przybierajc obronny ton.
Teresa z trudem opanowaa zy.
- Garrett... Ja te straciam kogo bliskiego i drogiego. - powiedziaa agodniejszym
tonem. - Wiem, czym jest bl i cierpienie. Mwic szczerze, jestem zmczona samotnoci...
Upyny trzy lata... i mam dosy. Jestem gotowa y dalej i znale sobie kogo
niezwykego. Ty te powiniene to zrobi.
- Uwaasz, e tego nie wiem?
- W tej chwili wcale nie jestem tego pewna. Midzy nami zdarzyo si co cudownego
i nie chc, ebymy to stracili.
Dugo milcza.
- Masz racj - zacz, z trudem wymawiajc sowa. - Rozum mwi mi, e masz racj.
Ale serce... - sam nie wiem.
- A co z moim sercem? Nie ma dla ciebie adnego znaczenia? - Spojrzaa na niego tak,
e Garretta cisno za gardo.
- Oczywicie, e ma znaczenie. Wiksze, ni mylisz.
Wycign rk, by uj jej do. Odsuna si i wtedy zrozumia, jak bardzo j zrani.
Zacz mwi spokojnie, prbujc panowa nad emocjami.
- Tereso, tak mi przykro, e przeze mnie ty... my... e nasz ostatni wieczr zakcio
nieporozumienie. Nie chciaem, eby tak si stao. Uwierz mi, nie bya dla mnie przygod.
Boe... wszystkim, tylko nie tym. Powiedziaem ci ju, e zaley mi na tobie, i mwiem to
szczerze.
Wycign do niej ramiona z niemym baganiem w oczach. Zawahaa si na chwil,
ogarnita sprzecznymi uczuciami. Wreszcie przytulia si do niego. Pooya gow na jego
piersi, nie chcc widzie wyrazu jego twarzy. Pocaowa j we wosy, a potem zacz cicho
mwi, od czasu do czasu muskajc jej wosy ustami.
- Naprawd mnie obchodzisz. Tak bardzo, e a mnie to przeraa. Ju dawno nic
takiego nie czuem. Zapomniaem, e druga osoba moe sta si wana. Nie potrafibym
rozsta si z tob i o tobie zapomnie, wcale tego nie chc. Na pewno te nie pragn, abymy
ju teraz zakoczyli nasz znajomo. - Przez chwil syszaa tylko cichy, rwny oddech. -
Obiecuj, e zrobi wszystko, aby ci widywa. Postaramy si, eby nam si udao. - ciszy
gos tak, e ledwie go syszaa. - Tereso, chyba zakochaem si w tobie.
Chyba zakochaem si w tobie. Chyba...
Chyba...
- Przytul mnie, dobrze? Ju nie rozmawiajmy - wyszeptaa.
Kochali si nad ranem i tulili mocno do siebie, ale czas wyjazdu Teresy zblia si
nieuchronnie. Trzeba byo si przygotowa. Poniewa nie spdzaa zbyt wiele czasu w hotelu,
rzeczy przeniosa do domu Garretta, ale nie zwolnia pokoju na wypadek, gdyby dzwoni
Kevin lub Deanna.
Wzili razem prysznic i szybko si ubrali. Garrett przygotowa Teresie niadanie, a
ona koczya si pakowa. Gdy zamykaa walizk, usyszaa skwierczenie w kuchni i zapach
smaonego bekonu. Wysuszya wosy, umalowaa si lekko i posza do kuchni.
Garrett siedzia przy stole i popija kaw. Na blacie obok ekspresu postawi filiank.
Nalaa sobie kawy. niadanie byo przygotowane - smaone jajka, bekon i tosty. Teresa
usiada na najbliszym krzele.
- Nie wiedziaem, na co masz ochot - wyjani, wskazujc st.
- Nie gniewaj si, ale nie jestem godna.
Umiechn si.
- Nic si nie stao. Ja te nie jestem godny.
Wstaa z krzesa, podesza do niego i usiada mu na kolanach. Obja go i przytulia
twarz do jego szyi. Trzyma j mocno i gadzi po wosach.
W kocu wysuna si z jego ramion. Spdzili tyle czasu na socu, e si opalia. W
dinsowych szortach i biaej bluzce wygldaa jak beztroska nastolatka. Przez chwil
wpatrywaa si bez sowa w drobny kwiatowy wzr na sandaach. Walizka i torba stay na
pododze w sypialni.
- Mj samolot niedugo odlatuje, musz jeszcze zwolni pokj w hotelu i zwrci
samochd w wypoyczalni.
- Jeste pewna, e nie chcesz, ebym z tob pojecha?
Skina gow, zaciskajc wargi.
- Nie, bd si pieszy, by zdy na samolot, poza tym musiaby pojecha za mn
ciarwk. Moemy poegna si tutaj.
- Zadzwoni do ciebie dzi wieczorem.
- Miaam nadziej, e zadzwonisz.
W oczach Teresy pojawiy si zy. Przycign j do siebie.
- Ju zaczynam za tob tskni - powiedzia Garrett, a Teresa si rozpakaa. Star zy
palcami, delikatnie dotykajc policzkw.
- Bd tsknia za twoim gotowaniem - szepna, czujc si idiotycznie.
Rozemia si i napicie zelao.
- Nie bd taka smutna. Przecie zobaczymy si za dwa tygodnie.
- Chyba e zmienisz zdanie.
Umiechn si.
- Bd liczy dni. Tym razem przywieziesz ze sob Kevina?
Kiwna gow.
- To dobrze, chc go pozna. Jeli jest cho troch do ciebie podobny, to na pewno si
dogadamy.
- Nie wtpi.
- Do zobaczenia. Cay czas bd myla o tobie.
- Naprawd?
- Oczywicie. Ju o tobie myl.
- Tylko dlatego, e siedz ci na kolanach.
Rozemia si, a ona spojrzaa na niego ze zawym umiechem. Wstaa, otara
policzki. Garrett poszed do sypialni po jej walizk. Wyszli z domu. Soce zaczynao
wspina si po niebie. Robio si coraz cieplej. Teresa wyja okulary przeciwsoneczne z
bocznej kieszeni torby. Trzymaa je w rku, gdy podeszli do wynajtego przez ni
samochodu.
Otworzya baganik, a Garrett wstawi jej rzeczy do rodka. Wzi j w ramiona,
pocaowa lekko i puci. Otworzy jej drzwiczki i pomg wsi. Woya kluczyk do
stacyjki.
Wpatrywali si w siebie przez otwarte drzwi, dopki nie zapalia silnika.
- Musz jecha, jeli mam zdy na samolot.
- Wiem.
Cofn si i zatrzasn drzwi. Opucia szyb i wycigna do niego rk. Garrett uj
jej do. Teresa wrzucia wsteczny bieg.
- Zadzwonisz dzi wieczorem?
- Obiecuj.
Pucia jego rk, umiechna si i powoli ruszya. Garrett odprowadza j
spojrzeniem. Pomachaa mu ostatni raz i wjechaa na ulic. Zacz si zastanawia, jak, do
diaba, przeyje nastpne dwa tygodnie.
Mimo duego ruchu szybko dojechaa do hotelu i zwolnia pokj. Czekay na ni trzy
wiadomoci od Deanny, jedna bardziej rozpaczliwa od drugiej. Co si dzieje? Jak posza ci
randka? - brzmiaa pierwsza. Dlaczego nie zadzwonia? Czekam na wieci! - przeczytaa
w drugiej. W trzeciej napisaa po prostu: Zabijasz mnie! Zadzwo i podaj szczegy!
Bagam! Bya rwnie wiadomo od Kevina, czekaa na ni co najmniej dwa dni. Teresa
kilkakrotnie dzwonia do syna z domu Garretta.
Odstawia samochd i dotara na lotnisko na p godziny przed odlotem. Na szczcie
kolejka do oddania bagau bya krtka i Teresa znalaza si przy wyjciu na pyt w chwili,
gdy pasaerowie wchodzili do samolotu. Oddaa bilet stewardesie, wesza na pokad i zaja
swoje miejsce. Na lot do Charlotte nie pojawio si zbyt wielu pasaerw. Fotel obok niej by
pusty.
Teresa zacza rozpamitywa niezwyke wydarzenia ostatniego tygodnia. Nie tylko
odnalaza Garretta, ale poznaa go lepiej, ni sdzia, e jest to w ogle moliwe. Obudzi w
niej uczucia, ktre uwaaa za gboko pogrzebane.
Ale czy go kochaa?
Postawia to pytanie niechtnie, obawiajc si konsekwencji, jakie nioso za sob
przyznanie si do powanego uczucia.
Przypomniaa sobie rozmow z poprzedniej nocy. Jego obawy przed pogodzeniem si
z przeszoci, przed dugimi rozstaniami... Doskonale rozumiaa jego stan ducha, ale...
Chyba zakochaem si w tobie.
Zmarszczya brwi. Dlaczego doda swko chyba? Albo si kocha, albo nie... Nie
kocha jej? Powiedzia to tylko po to, eby sprawi jej przyjemno? A moe zrobi to z
innego powodu?
Chyba zakochaem si w tobie.
Usyszaa, jak powtarza te sowa... W jego gosie brzmia ton... czego? Niepewnoci?
Gdy sobie przypominaa t chwil, aowaa, e w ogle jej to powiedzia. Nie musiaaby
teraz domyla si, o co naprawd mu chodzio.
A co z ni? Czy kochaa Garretta?
Przymkna ze znueniem powieki. Nagle stracia ochot na drenie wasnych uczu.
Jednego bya pewna. Nie wyzna mu mioci, dopki si nie przekona, e Catherine
bezpowrotnie odesza w przeszo.
** ** **
Tamtej nocy Garrett ni o gwatownym sztormie. Deszcz bbni o dach, a on
gorczkowo biega z jednego pokoju do drugiego. By w domu, w ktrym mieszka, i chocia
wiedzia, gdzie si znajduje, olepia go deszcz wpadajcy przez otwarte okna. Musia je
zamkn. Wpad do sypialni i zaplta si w zasony szarpane przez wiatr. Walczc z nimi
wycign rce do okna, gdy nagle pogasy wiata.
W pokoju zapanoway ciemnoci. W ryku fal sysza guchy sygna ostrzegajcy przed
huraganem. Nagle, gdy mocowa si z oknem, byskawica rozwietlia niebo. Nie da rady
zamkn okna. Deszcz nadal la si do rodka, moczc mu rce i uniemoliwiajc uchwycenie
framugi.
Nad jego gow pod naporem wiatru zacz pka dach.
Wci walczy z oknem, ale zablokowao si i nie dao si ruszy. Zrezygnowa w
kocu, sprbowa zamkn ssiednie. Podobnie jak pierwsze, rwnie byo zablokowane.
Sysza, jak z dachu spadaj dachwki. Rozleg si brzk tuczonego szka.
Odwrci si i pobieg do saloniku. Odamki rozbitej szyby zasypay podog.
Strumienie deszczu zalay pokj. Wia przeraliwy wiatr. Trzeszczay frontowe drzwi.
Z zewntrz dobieg go gos Teresy.
- Garrett, musisz ucieka!
W tym momencie poleciay szyby w sypialni. Ostre podmuchy wiatru wpady do
domu. Zaczy rozrywa sufit. Dom nie mg ocale.
Catherine.
Jej zdjcie i inne drobiazgi przechowywa w stoliku nocnym.
Garrett! Masz coraz mniej czasu! - zawoaa Teresa.
Dostrzeg j na zewntrz mimo padajcego deszczu i ciemnoci. Przyzywaa go do
siebie.
Zdjcie. Obrczka. Walentynki.
- Chod! - woaa. Machaa rozpaczliwie ramionami.
Z gonym trzaskiem dach odama si od stropu, wiatr rozrywa go na strzpy.
Bezwiednie osoni gow ramionami, gdy kawaki sufitu posypay si na podog.
Za chwil wszystko bdzie stracone!
Nie zwaajc na niebezpieczestwo, ruszy w stron sypialni. Nie mg odej bez
tych pamitek.
- Jeszcze ci si uda! - Jaki ton w krzyku Teresy sprawi, e znieruchomia. Spojrza w
jej kierunku, a potem w stron sypialni.
Obok upad kawa sufitu. Dach poddawa si z ostrym rozdzierajcym jkiem. Zrobi
krok w stron sypialni. Zobaczy, e Teresa przestaa macha rkami. Wydao mu si, e
nieoczekiwanie zrezygnowaa.
Wiatr przedziera si przez pokj z nieziemskim wyciem, ktre go przenikao. Zway
przewrconych mebli zastpiy mu drog.
- Garrett! Prosz! - usysza jeszcze woanie Teresy.
Znowu brzmienie jej gosu sprawio, e przystan. Wtedy uwiadomi sobie, e jeli
bdzie prbowa ocali pamitki przeszoci, moe nie zdy uciec.
Czy warto?
Odpowied bya oczywista.
Zrezygnowa i ruszy w kierunku otworu; ktry kiedy by oknem. Wybi pici
resztki szka i wyskoczy na ganek w chwili, gdy wiatr zdar resztki dachu. ciany si
zachwiay i runy z przeraliwym omotem.
Poszuka spojrzeniem Teresy, by upewni si, e nic jej nie grozi, ale ze zdziwieniem
zobaczy, e jej nie ma.
Rozdzia dziesity

Nastpnego dnia wczenie rano Teresa mocno spaa, gdy obudzi j dzwonek telefonu.
Poszukaa rk suchawki. Natychmiast rozpoznaa gos Garretta.
- Dotara bez kopotw do domu?
- Dotaram - odpara zaspana. - Ktra godzina?
- Po szstej. Obudziem ci?
- Tak. Siedziaam wczoraj do pna, bo czekaam na twj telefon. Zaczam si ju
zastanawia, czy zapomniae o obietnicy.
- Nie zapomniaem. Tylko doszedem do wniosku, e potrzebujesz troch czasu na
rozpakowanie.
- Za to bye pewien, e zerw si o wicie?
Garrett rozemia si cicho.
- Przepraszam. Jaki miaa lot? Jak si czujesz?
- Dobrze. Jestem zmczona, ale czuj si dobrze.
- Rozumiem, e znowu wykoczyo ci tempo ycia wielkiego miasta.
Usysza jej miech. Spowania.
- Chc, eby co wiedziaa.
- Co?
- Tskni za tob.
- Naprawd?
- Tak. Wczoraj poszedem do pracy, mimo e sklep by zamknity. Miaem nadziej,
e uporam si z zaleg robot papierkow, ale niewiele zrobiem, bo cigle mylaem o tobie.
- Jak mio to sysze.
- To prawda. Nie wiem, jak poradz sobie przez nastpne dwa tygodnie.
- Jako wytrzymasz.
- Nie bd mg spa.
Rozemiaa si, wiedzc, e artuje.
- Nie posuwaj si a tak daleko. Nie podobaj mi si pantoflarze. Lubi, eby mj
mczyzna by mski.
- Sprbuj si opanowa.
- Gdzie jeste?
- Siedz na ganku i patrz, jak soce wschodzi. Dlaczego pytasz?
Teresa pomylaa o widoku, ktrego nie moga zobaczy.
- Jest piknie?
- Zawsze jest piknie, ale dzisiejszego ranka nie sprawia mi to takiej radoci jak
zwykle.
- Dlaczego?
- Poniewa nie ma ci przy mnie, by dzieli t rado wsplnie.
Pooya si na plecach.
- Te za tob tskni.
- Mam nadziej. Nie znisbym myli, e tylko ja si mcz.
Umiechna si. Trzymaa suchawk przy uchu jedn rk, drug bezwiednie
skrcaa pasmo wosw. Po dwudziestu minutach niechtnie si poegnali.
Teresa pojawia si w redakcji pniej ni zwykle. Niewiele spaa, a kiedy spojrzaa w
lustro po rozmowie z Garrettem, dosza do wniosku, e wyglda co najmniej o dziesi lat
starzej. Zazwyczaj od razu po przyjciu do pracy sza na kaw. Teraz dla wzmocnienia
wsypaa do filianki dodatkow porcj cukru.
- Witaj, Tereso! - zawoaa rozpromieniona Deanna, podbiegajc do niej. - Mylaam,
e ju nigdy nie wrcisz. Umieram z ciekawoci, jak ci poszo.
- Dzie dobry - wymamrotaa Teresa i mieszaa dalej kaw. - Przepraszam za
spnienie.
- Ciesz si, e w ogle si zjawia. Niewiele brakowao, a przyjechaabym do ciebie
do domu, eby pogada, ale nie miaam pojcia, o ktrej wracasz.
- Przepraszam, e nie zadzwoniam, ale byam wykoczona.
Deanna opara si o st.
- Nic dziwnego. Ju si domyliam.
- O czym ty mwisz?
Deanna spojrzaa rozjanionymi radoci oczami.
- Rozumiem, e jeszcze nie zagldaa do siebie i nie widziaa swojego biurka.
- Nie, dopiero przyszam. A co?
- Chyba musiaa zrobi dobre wraenie.
- O czym mwisz?
- Chod ze mn - powiedziaa Deanna konspiracyjnym tonem i poprowadzia j do
pokoju redakcyjnego. Kiedy Teresa zobaczya swoje biurko, zabrako jej tchu. Obok stosu
listw, ktre nadeszy w czasie jej nieobecnoci, sta tuzin r, starannie uoonych w
krysztaowym wazonie.
- Przyniesiono je dzisiaj z samego rana. Posaniec by zdziwiony, e ciebie tu nie ma,
ale podszyam si pod ciebie.
Teresa suchaa Deanny jednym uchem. Signa po kopert opart o wazon i wyja
ze rodka kartk. Deanna staa za ni i zagldaa przez rami.
Najpikniejszej kobiecie, jak znam...
Teraz znowu jestem sam, ju nic nie jest takie samo jak przedtem.
Niebo jest bardziej szare, ocean pospniejszy. Naprawisz to? Wystarczy, e znowu
zobaczysz si ze mn.
Tskni za Tob,
Garrett
Teresa umiechna si i wsuna kartk z powrotem do koperty. Pochylia si i
powchaa bukiet.
- Musiaa spdzi niezwyky tydzie - powiedziaa Deanna.
- Rzeczywicie - odpara Teresa.
- Nie mog doczeka si wszystkich pikantnych szczegw.
- Sdz - zacza Teresa, rozgldajc si po redakcji i widzc, e pozostali obserwuj
j dyskretnie - e porozmawiamy o tym pniej, jak zostaniemy same. Nie chc, by cay
zesp plotkowa na ten temat.
- Ju plotkuj, Tereso. Ju nie pamitaj, kiedy ostatni raz posaniec przynis tu
kwiaty. Ale dobrze, pogadamy pniej.
- Powiedziaa im, kto je przysa?
- Oczywicie, e nie. Szczerze mwic, lubi zostawia ich w niepewnoci. -
Rozejrzaa si po redakcji. - Suchaj, Tereso, mam troch roboty. Co sdzisz o wsplnym
lunchu? Wtedy mogybymy porozmawia.
- Dobrze. Gdzie?
- Na przykad u Mikuniego? Zao si, e w Wilmington nie podawali suszi.
- wietny pomys. Dzikuj ci, e dochowaa tajemnicy.
- To nic takiego.
Deanna lekko poklepaa przyjacik po ramieniu i wrcia do swojego gabinetu.
Teresa jeszcze raz pochylia si nad biurkiem i powchaa kwiaty, potem przesuna wazon na
bok. Zacza porzdkowa poczt, udajc przed sob, e nie zauwaa kwiatw. Tymczasem
koledzy wrcili do zwykych zaj. Upewnia si, e nikt na ni nie zwraca uwagi i wykrcia
numer sklepu Garretta.
Ian odebra telefon.
- Chwileczk, chyba jest w kantorku. A kto dzwoni?
- Prosz powiedzie, e kto, kto chce si umwi na lekcje nurkowania za dwa
tygodnie - prbowaa mwi obojtnym tonem, poniewa nie bya pewna, czy Ian co o nich
wie.
Ian poprosi, eby si nie rozczaa, na chwil zapada cisza. Potem rozleg si w
ciszy trzask i odezwa si Garrett.
- Czym mog suy? - spyta znuonym gosem.
- Nie powiniene tego robi, ale kwiaty s pikne - powiedziaa.
Rozpozna jej gos i oywi si.
- Ach, to ty. Ciesz si, e dotary.
- Skd wiedziae, e lubi re?
- Nie wiedziaem, ale nigdy nie syszaem o kobiecie, ktra nie lubiaby r, wic
zaryzykowaem.
Umiechna si.
- Zawsze posyasz kobietom kosze r?
- Milionom. Mam mnstwo wielbicielek. Instruktorzy nurkowania s prawie jak
gwiazdy filmowe.
- Czyby?
- Nie wiedziaa? Mylaem, e jeste kolejn wielbicielk.
Rozemiaa si.
- Pikne dziki.
- Prosz bardzo. Czy pytano, kto je przysa?
- Naturalnie.
- Mam nadziej, e mwia same mie rzeczy.
- Oczywicie. Powiedziaam im, e masz szedziesit osiem lat i jeste gruby, a przez
twoj okropn zajcz warg nie sposb ci zrozumie. Ale bye taki aosny, e zlitowaam
si i poszam z tob na lunch, a teraz, niestety, okropnie mi si narzucasz.
- Niele to wymylia! - zawoa. Umilk na chwil. - Mam nadziej, e re
przypomn ci, e o tobie myl.
- Przypomn.
- Myl o tobie i nie chc, eby o tym zapominaa.
Spojrzaa na kwiaty.
- Obiecuj - rzeka cicho.
Odoyli suchawki. Teresa siedziaa spokojnie przez chwil, potem ponownie
signa po kartk. Przeczytaa j jeszcze raz, a zamiast woy j z powrotem midzy kwiaty,
schowaa do torebki. Znaa kolegw, wic bya pewna, e kto przeczyta kartk, gdy jej nie
bdzie przy biurku.
** ** **
- Jaki on jest?
Deanna siedziaa w restauracji naprzeciw Teresy, ktra podaa jej zdjcia z wakacji.
- Nie wiem, jak zacz.
Deanna przygldaa si zdjciom Garretta i Teresy na play.
- Najlepiej od pocztku. Nie pomi ani jednego szczegu - poprosia, nie odrywajc
spojrzenia od fotografii.
Teresa opowiedziaa jej ju o spotkaniu w porcie, wic teraz zacza opisywa
pierwsz wspln wypraw Happenstance. Przyznaa si Deannie, e celowo zostawia
kurtk na pokadzie, eby mie pretekst do nastpnego spotkania - wtedy Deanna zawoaa:
Cudownie! Potem Teresa przesza do wsplnego lunchu i kolacji. Odtwarzajc cztery
ostatnie dni, niewiele pomina, a Deanna suchaa z niesabnc uwag.
- Wyglda na to, e wspaniale spdzia czas - stwierdzia z umiechem penym
zadowolenia.
- Rzeczywicie. By to jeden z najlepszych tygodni, jakie spdziam w yciu. Tylko
e...
- Co?
Nie odpowiedziaa od razu.
- Pod koniec Garrett powiedzia do mnie co takiego, e zaczam si zastanawia,
dokd to wszystko prowadzi.
- Mianowicie co?
- Niewane jest to, co powiedzia, ale jak to zrobi. Mwi tak, jakby nie by pewien,
czy chce, ebymy si jeszcze spotkali.
- Wydawao mi si, e wspominaa o wyjedzie do Wilmington za dwa tygodnie.
- Wspominaam.
- Zatem o co chodzi?
Teresa krcia si na krzele, prbujc zebra myli.
- Nadal nie moe sobie poradzi ze wspomnieniami o Catherine... i nie jestem pewna,
czy kiedykolwiek poradzi sobie z przeszoci.
Deanna rozemiaa si nagle.
- Co w tym miesznego? - spytaa zaskoczona Teresa.
- Ty, Tereso. Czego si spodziewaa? Wiedziaa, e nie moe da sobie rady z
Catherine, zanim tam pojechaa. Czy zapomniaa, e to jego wierna mio tak ci si
spodobaa? Czy sdzisz, e zupenie zapomni o Catherine po dwch dniach tylko dlatego, e
byo wam ze sob dobrze?
Teresa spojrzaa na ni ze zdumieniem i Deanna znowu si rozemiaa.
- Oczekiwaa tego, prawda? Tak wanie mylaa.
- Deanno, nie byo ci tam... Nie wiesz, jak ukadao si midzy nami a do ostatniego
wieczoru.
- Tereso - zacza Deanna agodnie. - Chcesz wierzy, e mona kogo zmieni, ale to
niemoliwe. Ty moesz si zmieni, Garrett moe si zmieni, ale nie moesz tego zrobi za
niego.
- Wiem, e...
- Ale nie wiesz... - wpada jej w sowo Deanna - lub jeli wiesz, to nie chcesz tego
widzie. Jak to mwi, mio jest lepa. Sprbujmy oceni obiektywnie to, co si wydarzyo
midzy wami, dobrze? - zaproponowaa Deanna.
Po namyle Teresa skina gow.
- Wiedziaa co o Garretcie, ale on o tobie nic nie wiedzia. Mimo to zaprosi ci na
dk. Zatem co midzy wami musiao si od razu pojawi. Spotykasz go raz jeszcze, kiedy
przyjedasz po kurtk, a on zaprasza ci na lunch. Opowiada ci o Catherine i proponuje
wspln kolacj. Potem spdzacie ze sob cztery cudowne dni, poznajc si lepiej. Zaczyna
wam na sobie zalee. Gdyby mi powiedziaa przed wyjazdem, e spodziewasz si takiego
rozwoju, tobym ci nie uwierzya. A jednak tak si stao i o to chodzi. Teraz planujecie
nastpne spotkanie. Moim zdaniem odniosa prawdziwy sukces.
- Chodzi ci o to, e nie powinnam si martwi, czy on kiedykolwiek pogodzi si ze
mierci Catherine?
Deanna potrzsna przeczco gow.
- Niezupenie. Posuchaj, musisz dziaa stopniowo, krok za krokiem. Spdzilicie
razem zaledwie kilka dni. To za mao, eby podj jakkolwiek decyzj. Na twoim miejscu
poczekaabym i sprawdzia, co bdziecie czuli przez najblisze dwa tygodnie. Kiedy
zobaczysz go nastpnym razem, bdziesz wiedziaa wicej ni w tej chwili.
- Rzeczywicie tak uwaasz? - Teresa popatrzya na przyjacik ze zmartwion min.
- Miaam racj, zmuszajc ci do wyjazdu, prawda?
Podczas gdy Teresa jada z Deann lunch, Garrett pochyla si w kantorku nad
olbrzymim stosem papierw. Otworzyy si drzwi i wszed Jeb Blake. Zanim je zamkn za
sob, upewni si, e syn jest sam. Usiad na krzele po drugiej stronie biurka, wycign z
kieszeni tyto i bibuki i wzi si do skrcania papierosa.
- Nie krpuj si, siadaj. Jak widzisz, nie mam co robi - Garrett wskaza papiery.
Jeb umiechn si, nie przerywajc zwijania papierosa.
- Dzwoniem do sklepu kilka razy i powiedzieli mi, e przez cay tydzie nie
przychodzie do pracy. Co robie?
Garrett rozsiad si wygodnie w krzele i zmierzy ojca spojrzeniem.
- Jestem pewien, e ju znasz odpowied na swoje pytanie i prawdopodobnie dlatego
tu siedzisz.
- Cay czas bye z Teres?
- Byem.
- Co robilicie we dwjk? - spyta Jeb nonszalanckim tonem.
- eglowalimy, azilimy po play, rozmawialimy... Po prostu poznawalimy si
lepiej.
Jeb skoczy skrca papierosa i woy go do ust. Wyj metalow zapalniczk z
kieszonki koszuli, zapali i zacign si gboko. Wydmuchn dym i spojrza na Garretta z
obuzerskim umiechem.
- Usmaye steki tak, jak ci nauczyem?
Garrett umiechn si z przymusem.
- Oczywicie.
- Zrobiy na niej wraenie?
- Ogromne.
Jeb skin gow i ponownie si zacign. Garrett poczu, jak powietrze w kantorku
zaczyna przesika dymem.
- Zatem ma przynajmniej jedn zalet.
- Ma ich wicej.
- Spodobaa ci si, synu.
- Bardzo.
- Mimo e niezbyt dobrze j znasz?
- Mam wraenie, e wiem o niej wszystko.
Jeb pokiwa gow i przez chwil nic nie mwi.
- Czy zobaczysz j jeszcze?
- Przyjeda za dwa tygodnie ze swoim synem.
Jeb uwanie przyjrza si twarzy Garretta. Potem wsta i ruszy w stron drzwi. Zanim
je otworzy, odwrci si i spyta:
- Czy mog ci co poradzi?
- Jasne - odpowiedzia Garrett, zdumiony nieoczekiwanym zachowaniem ojca.
- Jeli ci si podoba, jeste z ni szczliwy i czujesz, e j znasz, to nie pozwl jej
odej.
- Dlaczego mi to mwisz?
Jeb spojrza synowi prosto w oczy i znowu zacign si papierosem.
- Jak ci znam, to ty bdziesz dy do zerwania, a ja zrobi wszystko, eby ci
powstrzyma.
- O czym ty mwisz?
- Dobrze wiesz, o czym mwi - odpar cicho Jeb. Otworzy drzwi i wyszed bez
sowa.
W nocy Garrett nie mg zasn. Wsta z ka i poszed do kuchni. Wiedzia, co
powinien zrobi. W szufladzie znalaz papeteri, ktrej uywa, gdy ogarniay go sprzeczne
uczucia. Usiad przy stole, majc nadziej, e potrafi uj myli w sowa.
** ** **
Moja droga Catherine!
Nie wiem, co si ze mn dzieje i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrozumiem. Tyle
wydarzyo si ostatnio, e zupenie trac orientacj...
Garrett siedzia przy stole jeszcze przez godzin i chocia prbowa, nie potrafi
wymyli dalszego cigu listu. Kiedy obudzi si nastpnego ranka, jego pierwsza myl nie
dotyczya Catherine.
Pomyla o Teresie.
Przez nastpne dwa tygodnie co wieczr Garrett i Teresa rozmawiali przez telefon,
czasem nawet kilka godzin. Garrett przysa dwa listy, a waciwie kartki o tym, jak bardzo za
ni tskni. Dostaa od niego jeszcze jeden tuzin r, tym razem z pudekiem czekoladek.
Teresa nie zamierzaa wysya mu ani kwiatw, ani czekoladek. Posaa mu za to
bawenian niebiesk koszul, ktra, jej zdaniem, pasowaa do dinsw, i dwie kartki.
Kilka dni pniej wrci Kevin. Dlatego nastpny tydzie szybciej min Teresie ni
Garrettowi. Pierwszego wieczoru po powrocie przy kolacji Kevin chaotycznie opowiedzia o
wakacjach, potem zapad w sen na prawie pitnacie godzin. Kiedy wreszcie si obudzi,
okazao si, e trzeba zaatwi par spraw nie cierpicych zwoki. Trzeba byo kupi ubranie
do szkoy, poniewa wyrs prawie ze wszystkiego, co nosi w poprzednim roku. Trzeba byo
zapisa go do klubu trampkarzy, co zajo im prawie ca niedziel. Na dodatek wrci do
domu z torb pen brudnych rzeczy, ktre trzeba byo wypra. Chcia natychmiast wywoa
zdjcia z wakacji, a na wtorek by zapisany do ortodonty na sprawdzenie, czy nie potrzebuje
aparatu.
Innymi sowy ycie w rodzinie Osborne'w wrcio do normy.
Nastpnego wieczoru Teresa opowiedziaa Kevinowi o wakacjach spdzonych na
Cape, a potem o wyprawie do Wilmington. Wspomniaa o Garretcie, starajc si nie
wzbudza niepokoju syna. Kiedy wyjania mu, dlaczego jad odwiedzi Garretta w
najbliszy weekend, Kevin nie wyglda na zadowolonego. Gdy jednak napomkna, jak
Garrett zarabia na ycie, zacz przejawia zainteresowanie.
- Czy to znaczy, e mgby nauczy mnie nurkowa? - spyta.
- Powiedzia, e ci nauczy, jeli tylko bdziesz chcia.
- wietnie - odpar i wrci do swoich zaj.
Kilka dni pniej zabraa go do ksigami, eby sobie wybra kilka czasopism o
nurkowaniu. Nim byli gotowi do wyjazdu, Kevin zna na pami kad najdrobniejsz cz
sprztu do nurkowania, jak mona sobie byo kupi, i wyranie marzy o zbliajcej si
przygodzie.
Tymczasem Garrett zagrzeba si w pracy. lcza do pna, rozmylajc o Teresie.
Zachowywa si niemal tak samo jak po mierci Catherine. Kiedy wspomnia ojcu, e tskni
za Teres, ten tylko umiechn si i pokiwa gow. Baczne spojrzenie ojca sprawio, e
Garrett zacz si zastanawia, co mu chodzi po gowie.
Ju wczeniej uzgodnili z Teres, e bdzie najlepiej, jeli nie zatrzyma si w domu
Garretta. Byo lato i niemal wszystkie pokoje w miecie byy ju zarezerwowane. Na
szczcie Garrett zna waciciela maego motelu przy play, niedaleko od jego domu, i mg
zaatwi im pokj.
Kiedy wreszcie nadszed dzie przyjazdu Teresy i Kevina, Garrett kupi troch
jedzenia, wymy ciarwk, wzi prysznic i pojecha na lotnisko.
Woy spodnie khaki, sanday i koszul, ktr kupia mu Teresa.
Czeka w napiciu przy wyjciu.
Przez ostatnie dwa tygodnie uczucie, jakie ywi do Teresy, wyranie si pogbio.
Ju wiedzia, e to, co ich zwizao, nie wynikao wycznie z pocigu fizycznego. Silna
tsknota, jak odczuwa, wiadczya o czym trwalszym, gbszym. Gdy wycign szyj,
eby poszuka jej wrd pasaerw, ogarn go niepokj. Ju dawno nic takiego nie
odczuwa. Dokd go to zaprowadzi?
Gdy Teresa z Kevinem wysiada wreszcie z samolotu, cae zdenerwowanie znikno.
Bya taka pikna - pikniejsza, ni zapamita. Kevin wyglda dokadnie tak jak na zdjciu i
bardzo przypomina matk. Mia ju ponad metr pidziesit, ciemne wosy i oczy Teresy.
By chudy, a dugie rce i nogi sprawiay wraenie, jakby rosy szybciej ni reszta ciaa.
Ubrany by w bermudy, trampki Nike i koszulk z koncertu Hootie i Blowfish. Wida w
wyborze garderoby kierowa si stylem lansowanym przez Mtv - pomyla Garrett i nie
potrafi opanowa umiechu. Boston, Wilmington... Jakie to miao znaczenie. Dzieci to
dzieci.
Teresa spostrzega go i pomachaa na powitanie. Garrett podszed do nich i sign po
torby. Zawaha si, niepewny, czy powinien pocaowa j przy Kevinie, ale Teresa wspia
si na palce i musna ustami jego policzek.
- Garrett, chciaabym, eby pozna mojego syna - powiedziaa z dum.
- Cze, Kevin.
- Witam, panie Blake - odpar chopiec sztywno, jakby Garrett by jego nauczycielem.
- Mw mi po imieniu - zaproponowa Garrett i wycign rk. Kevin ucisn j
niepewnie. Do tej pory aden dorosy, oprcz Annette, nie pozwoli zwraca si do siebie w
ten sposb.
- Jak min lot? - zapyta Garrett.
- Dobrze - odpara Teresa.
- Jedlicie co?
- Jeszcze nie.
- Moe co przeksimy, zanim zawioz was do motelu?
- Dobry pomys.
- Gdzie chciaby pj? - zwrci si Garrett do Kevina.
- Lubi Mcdonalda.
- Och, zotko, nie - wtrcia szybko Teresa, ale Garrett powstrzyma j gestem doni i
powiedzia:
- Mcdonald mi odpowiada.
- Jeste pewien? - spytaa Teresa.
- Absolutnie. Cigle tam chodz. Kevin wyglda na zadowolonego z jego
odpowiedzi. Poszli we trjk po baga.
- Dobrze pywasz, Kevin? - spyta Garrett, gdy wyszli z budynku lotniska.
- Do dobrze.
- Miaby ochot na kilka lekcji nurkowania w ten weekend?
- Owszem. Przygotowywaem si do tego - odpar, przyjmujc rzeczowy ton osoby
dorosej.
- Ciesz si. Miaem nadziej, e to powiesz. Jeli dopisze nam szczcie, to moe
przed powrotem zdobdziesz uprawnienia.
- Co to znaczy?
- Otrzymasz zezwolenie umoliwiajce ci nurkowanie w wybranym przez ciebie
rejonie. To co w rodzaju prawa jazdy.
- Mona zrobi je w kilka dni?
- Jasne. Trzeba zda egzamin pisemny i spdzi kilka godzin pod wod z
instruktorem. W ten weekend bdziesz moim jedynym uczniem, powinnimy wic mie do
czasu... chyba e twoja mama te chce si uczy.
- wietnie! - zawoa Kevin. Potem odwrci si do Teresy. - Bdziesz si uczy,
mamo?
- Nie wiem, moe.
- Powinna - rzek Kevin. - Bdzie fajnie.
- Ma racj, nie zaszkodzi sprbowa - doda Garrett z obuzerskim umiechem.
Wiedzia, e si im nie oprze i prawdopodobnie si zgodzi.
- Dobrze - mrukna. - Ale jak zobacz rekina, zrezygnuj.
- S tu rekiny? - spyta Kevin szybko.
- Pewnie zobaczymy kilka rekinw, ale s mae i nie niepokoj ludzi.
- Jak mae? - spytaa Teresa i przypomniaa sobie opowie o spotkaniu z ryb
motem.
- Tak mae, e nie musisz si nimi przejmowa.
- Jeste pewien?
- Absolutnie.
- wietnie - rzek Kevin.
Teresa zerkna na Garretta, zastanawiajc si, czy mwi prawd.
Zaadowali baga do samochodu i pojechali, by co zje. Nie zabrao im to duo
czasu i Garrett odwiz Teres i Kevina do motelu. Pomg im si rozlokowa, potem poszed
do ciarwki i po chwili wrci z ksik i papierami pod pach.
- Co to jest? - zainteresowa si Kevin.
- Ksika i testy, ktre musisz przeczyta przed egzaminem. Nie martw si. To tylko
tak gronie wyglda. Trzeba troch poczyta. Jeli chcesz zacz ju jutro, musisz przeczyta
dwie pierwsze czci i wypeni pierwszy test.
- Czy to trudne?
- Nie, do atwe, ale troch pracy trzeba woy. W ksice znajdziesz odpowiedzi,
ktrych nie jeste pewien.
- Czy to znaczy, e mog w czasie wypeniania testu zaglda do ksiki?
Garrett skin gow.
- Tak. Kursanci rozwizuj testy w domu. Jestem pewien, e wszyscy korzystaj z
ksiki. Chodzi o to, eby uczciwie nauczy si wszystkiego, co niezbdne. Nurkowanie to
ogromna frajda, ale moe okaza si niebezpieczne, jeli nie bdziesz wiedzia, co zrobi. -
Garrett poda ksik Kevinowi i mwi dalej. - Jeli uda ci si do jutra przeczyta okoo
dwudziestu stron i wypeni jeden test, pjdziemy na basen na pierwsz cz wicze do
egzaminu praktycznego. Nauczysz si nakada sprzt i troch popywamy.
- Nie bdziemy pywa w oceanie?
- Jutro nie. Najpierw musisz powici troch czasu na zaznajomienie si ze sprztem.
Bdziesz gotw po kilku godzinach wicze. Prawdopodobnie wypyniemy w poniedziaek i
wtorek i wtedy po raz pierwszy zanurzysz si w oceanie. Jeeli spdzisz w wodzie wymagan
liczb godzin, to, zanim wsidziesz do samolotu, dostaniesz tymczasowe zawiadczenie.
Potem wylesz poczt zgoszenie i za dwa tygodnie rwnie poczt otrzymasz odpowiedni
dokument.
Kevin zacz przerzuca kartki.
- Mama te to musi zrobi?
- Jeli chce zdoby uprawnienia.
Teresa podesza do syna, zerkna mu przez rami, gdy przeglda ksik. Nie
wygldao to zbyt zniechcajco.
- Kevin, moemy to przerobi razem jutro rano, jeli jeste zbyt zmczony, by zacz
od razu - zaproponowaa.
- Nie jestem zbyt zmczony - zaprzeczy szybko.
- Nie bdziesz mia nic przeciwko temu, e porozmawiam przez chwil z Garrettem w
patiu?
- Nie, idcie sobie - odpar z roztargnieniem, zabierajc si do czytania pierwszej
strony.
Gdy usiedli na wprost siebie, Teresa obejrzaa si na Kevina i zobaczya, e syn czyta.
- Nie omijasz zwykego trybu, prbujc zaatwi mu uprawnienia?
Garrett pokrci gow.
- Nie, skde. Aby otrzyma uprawnienia dla nurkw amatorw, naley zda egzamin
i wraz z instruktorem spdzi okrelon liczb godzin pod wod. To wszystko. Zazwyczaj
rozkadamy to na trzy, cztery weekendy, poniewa wikszo osb nie ma do czasu w
tygodniu. W tym przypadku wszystkie zajcia przeprowadzimy w jeden weekend.
- Jestem ci wdziczna za to, co dla niego robisz.
- Zapominasz, e z tego yj.
Garrett upewni si, e Kevin nadal czyta, i przysun krzeso troch bliej.
- Tskniem za tob przez te dwa tygodnie - rzek cicho, biorc j za rk.
- Ja te tskniam.
- Wygldasz cudownie. Bya najadniejsz dziewczyn, jaka wysiada z samolotu.
Teresa zarumienia si lekko.
- Dziki... Ty te niele wygldasz, zwaszcza w tej koszuli.
- Pomylaem, e sprawi ci przyjemno.
- Czy jeste zawiedziony, e nie zatrzymalimy si u ciebie?
- Nie bardzo. Rozumiem, e Kevin nie zna mnie wystarczajco dobrze. Wol, eby
powoli przyzwyczaja si do mnie, nie chc mu nic narzuca. Jak powiedziaa, do ju
przey.
- Wiesz, e to oznacza, e nie bdziemy mogli spdzi ze sob zbyt duo czasu?
- Bior ci tak, jaka jeste - odpar.
Teresa ponownie si obejrzaa. Zobaczya, e Kevin jest pochonity lektur.
Przechylia si i pocaowaa Garretta. Mimo e nie moga by z nim przez ca noc, czua si
szczliwa. Serce bio szybciej, gdy tak siedziaa obok niego i widziaa, jak na ni patrzy.
- auj, e mieszkamy tak daleko od siebie - powiedziaa. - atwo uzaleni si od
ciebie.
- Uwaam to za komplement.
Trzy godziny pniej, gdy Kevin zasn, Teresa po cichu odprowadzia Garretta.
Wysza z nim na korytarz i zamkna za sob drzwi. Caowali si dugo, nie mogc si
rozsta. W jego ramionach Teresa znowu poczua si jak nastolatka, jakby krad jej causa na
ganku w domu rodzicw, i to jeszcze bardziej j podniecio.
- auj, e nie moesz zosta na noc - szepna.
- Ja te.
- Czy jest ci rwnie trudno poegna si ze mn jak mnie z tob?
- Zao si, e mnie jest trudniej. Ja wracam do pustego domu.
- Nie mw tak. Mam poczucie winy.
- Moe odrobina poczucia winy nie zaszkodzi. Teraz wiem, e ci na mnie zaley.
- Nie przyjechaabym tu, gdyby byo inaczej.
Znowu si pocaowali, drapienie, namitnie.
Odsun si wreszcie.
- Powinienem ju i - mrukn. Jego sowom brakowao zdecydowania.
- Wiem.
- Ale nie chc - doda z chopicym umiechem.
- Nic na to nie poradzimy. Musisz i. Jutro bdziesz nas uczy nurkowania.
- Wolabym ci nauczy paru innych rzeczy.
- Sdziam, e zrobie to poprzednim razem - szepna niemiao.
- Wiem, ale to wiczenie czyni mistrza.
- Zatem i tym razem bdziemy musieli znale troch czasu na wiczenia.
- Sdzisz, e si uda?
- Sdz - powiedziaa szczerze - e jeli o nas chodzi, wszystko jest moliwe.
- Chciabym, eby miaa racj.
- Mam racj - oznajmia i pocaowaa go ostatni raz. - Zwykle j miewam. - agodnie
wysuna si z jego ramion i odwrcia do drzwi.
- Wanie to lubi w tobie najbardziej, Tereso - twoj pewno siebie. Zawsze wiesz,
co naley robi.
- Id do domu, Garrett - odpara powanym tonem. - Zrb mi przysug, dobrze?
- Wszystko, co chcesz.
- nij o mnie.
** ** **
Nastpnego dnia Kevin wsta wczenie i rozsun zasony, wpuszczajc wiato do
pokoju. Teresa skrzywia si i przewrcia na drugi bok, prbujc jeszcze zdrzemn si kilka
minut, ale Kevin nie ustpowa.
- Mamo, musisz zrobi test, zanim wyjdziemy - rzek poedkscytowany.
Teresa jkna. Odwrcia si i popatrzya na zegar. Po szstej. Spdzia w ku
niecae pi godzin.
- Jest za wczenie - stwierdzia, zamykajc oczy. - Moesz da mi jeszcze kilka minut,
skarbie?
- Nie mamy czasu - owiadczy. Usiad na ku i potrzsn ni lekko. - Nawet nie
przeczytaa pierwszej czci.
- Skoczye wczoraj?
- Tak, ale nie zagldaj do mojego testu, dobrze? Nie chc mie przez ciebie kopotw.
- Nie sdz, eby mia kopoty - odpara zaspanym gosem. - Znamy nauczyciela.
- Ale to nie byoby uczciwe. Poza tym musisz si tego nauczy, tak jak pan Blake... to
znaczy Garrett powiedzia... w przeciwnym razie moesz wpa w kopoty.
- Dobrze, ju dobrze... - mrukna, powoli siadajc na ku. Potara rk powieki. -
Przynieli kaw?
- Nie zauwayem, ale jeli chcesz, mog zej na d i w automacie kupi ci col.
- Mam drobne w portmonetce...
Kevin zerwa si, w jej torebce znalaz kilka monet i ruszy do drzwi. Mia potargane
wosy. Usyszaa tupot jego krokw na korytarzu, gdy bieg do automatu. Wzia ksik i
zacza czyta pierwszy rozdzia, gdy wrci z dwiema puszkami coli.
- Prosz - powiedzia, stawiajc jedn na stoliku obok. - Id pod prysznic. Gdzie
woya moje kpielwki?
Ach, ta niewyczerpana energia dziecistwa - pomylaa.
- W grnej szufladzie, obok skarpetek.
- W porzdku - rzek, wycigajc szuflad. - Mam.
Poszed do azienki i za chwil Teresa usyszaa, jak odkrca kran. Otworzya col i
wrcia do czytania.
Na szczcie Garrett mia racj, twierdzc, e przyswajanie sobie informacji
zawartych w podrczniku nie powinno by trudne. Rysunkom sprztu towarzyszy prosty
tekst. Skoczya czyta, nim Kevin si ubra. Znalaza test i pooya przed sob. Kevin
podszed do niej i sta za jej plecami, gdy czytaa pierwsze pytanie. Przypomniaa sobie, gdzie
widziaa odpowied. Zacza przerzuca kartki, by znale odpowiedni stron.
- Mamo, to atwe pytanie. Nie musisz szuka w ksice.
- O szstej rano przyda mi si kada pomoc, jak mog znale - odpara, nie czujc
si winna. Przecie Garrett powiedzia, e moe korzysta z ksiki, prawda?
Kevin cigle zaglda jej przez rami i robi uwagi w rodzaju: Nie, szukasz w zym
miejscu albo Jeste pewna, e przeczytaa ten rozdzia? Zniecierpliwiona, kazaa mu
pooglda telewizj.
- Ale tu nic nie ma - poskary si obraonym tonem.
- To co poczytaj.
- Nic nie wziem.
- To sied cicho.
- Siedz.
- Nie siedzisz. Stoisz mi nad gow.
- Prbuj ci pomc.
- Usid na ku i nic nie mw.
- Nic nie mwi.
- Mwisz w tej chwili.
- Tylko dlatego, e ty do mnie mwisz.
- Nie moesz zostawi mnie w spokoju?
- Dobrze, nie powiem ju ani sowa. Bd cichutko jak myszka.
Wytrzyma przez dwie minuty. Potem zacz gwizda.
Teresa odoya piro i uniosa gow znad testu.
- Dlaczego gwidesz?
- Bo si nudz.
- Wcz telewizor.
- Ale tu nic nie ma.
Trwao tak, dopki nie skoczya. Spdzia nad testem godzin, w redakcji zabraoby
jej to poow tego czasu. Wzia dugi, gorcy prysznic i ubraa si, wkadajc zamiast
bielizny kostium kpielowy. Kevin, godny jak wilk, znowu chcia i do Mcdonalda, ale
zdecydowanie si sprzeciwia i zaproponowaa niadanie w maej kafejce naprzeciwko.
- Nie lubi tego jedzenia.
- Przecie nigdy tu nie jade.
- Wiem.
- To skd wiesz, e nie lubisz?
- Bo wiem.
- Od kiedy jeste taki wszechwiedzcy?
- Co to znaczy?
- To znaczy, mody czowieku, e cho raz zjemy tam, gdzie ja chc.
- Naprawd?
- Tak - przytakna. Ju dawno nie tsknia za filiank kawy tak jak w tej chwili.
Garrett zapuka do ich drzwi tu przed dziewit. Kevin pobieg otworzy.
- Gotowi? - spyta.
- Jasne - odpowiedzia szybko Kevin. - Tam ley mj test. Zaraz go przynios.
Ruszy do stou, a Teresa wstaa z ka i pocaowaa Garretta krtko na dzie dobry.
- Jak min ci poranek?
- Dla mnie mino ju poudnie. Mj syn zerwa mnie o wicie, ebym wypenia test.
Garrett umiechn si, a Kevin wrci z kartkami.
- Prosz, panie Blake, chciaem powiedzie, Garrett.
Garrett wzi od niego test i zacz sprawdza odpowiedzi.
- Mama miaa kopoty z kilkoma pytaniami, ale jej pomogem - poinformowa Kevin,
a Teresa przewrcia oczami. - Jeste gotowa do wyjcia?
- Jeli i ty jeste gotw - odpara, wzia klucz do pokoju i torebk.
- To idziemy - zawoa Kevin i pobieg korytarzem.
Przez cay ranek i wczesne przedpoudnie Garrett uczy ich podstaw nurkowania.
Poznali zasady dziaania sprztu, zakadania go i sprawdzania, potem oddychania przez fajk,
najpierw przy cianie basenu, a potem pod wod.
- Trzeba zapamita, e najwaniejsze jest oddychanie - wyjani Garrett. - Nie
wstrzymywa oddechu, nie oddycha ani za szybko, ani za wolno, tylko naturalnie.
Teresie nic nie wydawao si naturalne i okazao si, e o wiele trudniej jej to
przychodzi ni Kevinowi, ktry niczym prawdziwy poszukiwacz przygd, ju po kilku
minutach pod wod uwaa, e wie o nurkowaniu wszystko, co trzeba wiedzie.
- To atwe - powiedzia Garrettowi. - Ju dzi po poudniu bd gotowy do pywania w
oceanie.
- Jestem tego pewny, ale zajcia musz odbywa si w okrelonej kolejnoci.
- Jak idzie mamie?
- Dobrze.
- Czy tak dobrze jak mnie?
- Oboje doskonale sobie radzicie - rzek dyplomatycznie Garrett.
Kevin ponownie woy fajk do ust i wrci pod wod.
- Mam dziwne uczucie, gdy oddycham - przyznaa si Teresa, wypynwszy w tym
momencie.
- Dobrze ci idzie. Rozlunij si i oddychaj naturalnie.
- To samo powiedziae poprzednim razem, gdy omal si nie udusiam.
- Zasady nie zmieniy si w cigu ostatnich kilku minut, Tereso.
- Wiem. Zastanawiam si tylko, czy moja butla nie jest uszkodzona.
- Butla jest dobra. Dzi rano sprawdzaem dwa razy.
- Ale tej nie uywasz?
- Chcesz, ebym j sprawdzi jeszcze raz?
- Nie - mrukna i spluna z rozpacz. - Dam sobie rad.
Znowu zesza pod wod.
Kevin podpyn i wyj ustnik.
- Jak mama? Widziaem, e wypywaa.
- wietnie. Musi si troch przyzwyczai, tak jak ty.
- Dobrze. Kiepsko bym si czu, gdybym tylko ja dosta uprawnienia, a ona nie.
- Nie martw si o to. Tylko wicz dalej.
- W porzdku.
Po kilku godzinach w wodzie oboje, Kevin i Teresa, byli bardzo zmczeni. Podczas
lunchu Garrett opowiedzia im o swoich podwodnych przygodach. Kevin bez koca zadawa
pytania. Garrett na wszystkie cierpliwie odpowiada. Teresa stwierdzia z ulg, e umiej ze
sob rozmawia.
Zatrzymali si na chwil w motelu, by zabra ksik i kolejny test. Potem Garrett
zawiz ich do siebie. Chocia Kevin postanowi, e od razu zacznie czyta nastpny rozdzia,
gdy tylko znajd si na miejscu - nieoczekiwanie zmieni plany. Stan w salonie i zapatrzy
si na ocean.
- Mog i do wody, mamo?
- Chyba nie - odpara spokojnie. - Spdzilimy w basenie prawie cay dzie.
- Mamo, prosz? Nie musicie i ze mn. Moecie patrze z ganku.
Zawahaa si, a Kevin wiedzia, e j przekona.
- Prosz - powtrzy z bagalnym umiechem.
- Dobrze, moesz i. Tylko nie py na gbin.
- Nie popyn, obiecuj! - zawoa z entuzjazmem. Zapa podany przez Garretta
rcznik i pobieg prosto do wody.
Garrett i Teresa usiedli na ganku. Obserwowali go, jak zacz si chlapa.
- Niezwyky mody czowiek - powiedzia spokojnie Garrett.
- Rzeczywicie - przyznaa. - Wydaje mi si, e ci polubi. Przy lunchu, kiedy
poszede do azienki, powiedzia, e jeste wietny.
Szeroki umiech zagoci na twarzy Garretta.
- Bardzo si ciesz. Ja te go polubiem. Jest jednym z moich najlepszych uczniw.
- Mwisz tak, eby mi sprawi przyjemno.
- Nie, to nie tak. To prawda. Spotykam duo dzieciakw na moich kursach, a on jest
bardzo dojrzay i otwarty. Poza tym jest miy. Zbyt wiele dzieci jest rozpieszczonych, ale u
niego tego nie zauwayem.
- Dzikuj.
- Mwi powanie. Suchaem twoich opowieci i nie wiedziaem, czego mam si
spodziewa. To naprawd wspaniay dzieciak. Dobrze go wychowaa.
Signa po jego rk i pocaowaa j lekko.
- Nawet nie wiesz, ile dla mnie znacz twoje sowa. Nie spotkaam zbyt wielu
mczyzn, ktrzy chcieliby o nim rozmawia, nie wspominajc ju o spdzeniu z nim czasu.
- To ich strata.
Umiechna si lekko.
- Skd zawsze dokadnie wiesz, co powiedzie, abym poczua si lepiej?
- Moe to ty wydobywasz ze mnie moje najlepsze cechy?
- Moe.
Wieczorem Garrett zabra Kevina do wypoyczalni wideo, eby wypoyczy dwie
kasety, ktre chopiec chcia obejrze. Potem dla caej trjki zamwi pizz. Pierwszy film
ogldali razem w saloniku. W pewnym momencie Kevin zrobi si senny, a o dziewitej ju
spa przed telewizorem. Teresa potrzsna nim lekko, mwic, e czas wyj.
- Nie moemy przespa si tutaj? - wymamrota rozespany.
- Uwaam, e powinnimy wrci do motelu - odpara spokojnie.
- Mamo, zostamy, taki jestem zmczony.
- Jeste pewien? - spytaa, ale Kevin ju szed chwiejnie w kierunku sypialni.
Usyszeli jk spryn, gdy pad na ko Garretta. Poszli za nim i zajrzeli przez drzwi. Ju
spa.
- Chyba nie da ci wyboru - szepn Garrett.
- Nadal nie wiem, czy to dobry pomys.
- Zachowam si jak prawdziwy dentelmen, obiecuj.
- Nie martwi si o ciebie, po prostu nie chc, eby Kevin odnis niewaciwe
wraenie.
- Czy rozumiesz przez to, e nie chcesz, aby Kevin zauway, e nam na sobie zaley?
Uwaam, e ju o tym wie.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Tak, wiem. - Wzruszy ramionami. - Jeli chcesz, ebym pomg ci przenie go do
ciarwki, z przyjemnoci to zrobi.
Teresa patrzya na syna bez sowa, przysuchiwaa si jego rwnemu oddechowi. By
stracony dla wiata.
- Jedna noc nie zaszkodzi - poddaa si.
- Miaem nadziej, e to powiesz.
- Nie zapominaj o swojej obietnicy. Prawdziwy dentelmen.
- Nie zapomn.
- Wydajesz si pewny siebie.
- Obietnica to obietnica.
Ostronie zamkna drzwi i otoczya ramionami szyj Garretta. Pocaowaa go i lekko
ugryza w warg.
- To dobrze, bo gdyby zaleao to tylko ode mnie, nie sdz, ebym potrafia si
opanowa.
Skrzywi si.
- Wiesz, jak facetowi utrudni dotrzymanie sowa.
- Czy chcesz powiedzie, e jestem zoliwa?
- Nie - zaprzeczy cicho. - Chc powiedzie, e jeste doskonaa.
Zamiast oglda drugi film Garrett i Teresa usiedli na kanapie, popijali wino i
rozmawiali. Teresa od czasu do czasu sprawdzaa, czy Kevin pi.
O pnocy zacza ziewa, a Garrett zaproponowa, eby si przespaa.
- Przyjechaam tutaj, by zobaczy si z tob - zaprotestowaa sennym gosem.
- Musisz si cho troch przespa. Przewrcisz si zaraz.
- Nic mi nie jest, naprawd - powiedziaa i znowu ziewna.
Garrett wsta i podszed do szafy. Wycign z niej przecierado, koc, poduszk i
pooy na kanapie.
- Nalegam, sprbuj zasn. Mamy jeszcze kilka dni na rozmowy.
- Jeste pewien?
- Absolutnie.
Teresa pomoga Garrettowi posa na kanapie i posza do sypialni.
- Jeli nie chcesz spa w swoim ubraniu, w drugiej szufladzie komody znajdziesz
podkoszulki.
Pocaowaa go jeszcze raz.
- To by cudowny dzie.
- Dla mnie te.
- Przepraszam, e jestem taka zmczona.
- Bardzo duo dzi zrobia. To cakowicie zrozumiae.
Objli si ramionami.
- Zawsze tak atwo dogada si z tob?
- Staram si.
- wietnie ci idzie.
Kilka godzin pniej Garrett obudzi si, czujc, e kto nim potrzsa. Otworzy oczy i
zobaczy siedzc obok siebie Teres. Miaa na sobie podkoszulek, o ktrym wspomnia.
- Dobrze si czujesz? - zapyta i usiad.
- wietnie - szepna, gaszczc jego rami.
- Ktra godzina?
- Po trzeciej.
- Kevin pi?
- Jak kamie.
- Mog spyta, dlaczego wstaa z ka?
- Miaam sen i potem nie mogam zasn.
Potar powieki.
- O czym nia?
- O tobie - szepna.
- Czy to by dobry sen?
- O, tak... - Umilka. Pochylia si, eby pocaowa go w pier, a on j do siebie
przycign. Zerkn na drzwi sypialni. Zamkna je za sob.
- Nie martwisz si o Kevina? - spyta.
- Troch, ale ufam, e bdziesz zachowywa si jak najciszej.
Signa pod koc i przesuna mu palcami po brzuchu. Jej dotyk wywoa w nim
dreszcz.
- Jeste pewna?
- Tak.
Kochali si czule, niepiesznie, potem leeli obok siebie mocno przytuleni. Kiedy nad
horyzontem ukaza si jasny blask, pocaowali si na dobranoc, a Teresa wrcia do sypialni.
Po kilku minutach zasna. Garrett patrzy na ni, stojc w drzwiach.
Nie wiadomo dlaczego, odesza go ochota na sen.
Nastpnego ranka Teresa i Kevin razem zabrali si do nastpnej partii materiau,
podczas gdy Garrett poszed po wiee rogaliki na niadanie. Potem udali si na basen. Tym
razem zajcia byy ju bardziej skomplikowane. Uczyli si kolejnych umiejtnoci. wiczyli
wsplne oddychanie na wypadek, gdyby ktremu z nich zabrako powietrza pod wod i
musieli dzieli si jedn butl. Garrett ostrzeg ich przed wpadaniem w panik przy
nurkowaniu i zbyt szybkim wypywaniem na powierzchni.
- Zbyt szybkie wypywanie jest nie tylko bolesne, ale i zagraa yciu.
Przenieli si na gbok stron basenu. Coraz wicej czasu spdzali pod wod,
przyzwyczajali si do sprztu i wiczyli przetykanie uszu. Pod koniec zaj Garrett pokaza
im, jak si skacze do basenu, eby nie spada maska. Po kilku godzinach oboje mieli dosy i
byli gotowi zrezygnowa.
- Czy jutro popyniemy na ocean? - spyta Kevin, gdy wracali do ciarwki.
- To zaley od was. Uwaam, e ju jestecie gotowi, ale jeli zechcecie spdzi
jeszcze jeden dzie w basenie, to nie mam nic przeciwko temu.
- Ja jestem gotw - zapewni Kevin.
- Nie chc ci ponagla.
- Jestem gotw - powtrzy chopiec.
- A co z tob, Tereso? Czy ju jeste gotowa na ocean?
- Jeli Kevin jest gotw, to ja te.
- Czy dostan uprawnienia we wtorek? - spyta Kevin.
- Jeli dobrze wam pjdzie nurkowanie w otwartym oceanie, to oboje je dostaniecie.
- Niesamowite!
- Co bdziemy robi przez reszt dnia? - spytaa Teresa.
Garrett zaadowa butle na ty ciarwki.
- Pomylaem, e moe popyniemy na agle. Wyglda na to, e bdzie dobra pogoda.
- Czy tego te mog si nauczy? - spyta Kevin niecierpliwie.
- Jasne. Zrobi ci bosmanem.
- Czy do tego te s potrzebne uprawnienia?
- Nie, to zaley od kapitana, a poniewa ja jestem kapitanem, mog zrobi to od razu.
- Ot tak?
- Ot tak.
Kevin popatrzy na Teres szeroko otwartymi oczami. Niemal syszaa, co myli.
Najpierw nauczyem si nurkowa, teraz zostan bosmanem. Poczekaj, a opowiem o tym
kolegom.
** ** **
Garrett nie pomyli si w ocenie pogody. Spdzili we trjk cudowne chwile. Garrett
uczy Kevina podstaw eglowania, halsowania, przewidywania kierunku wiatru na podstawie
ksztatu chmur. Tak jak na pierwszej randce, jedli kanapki oraz saatk, ale tym razem
podzielili si z rodzin morwinw, ktra bawia si w pobliu odzi.
Wrcili do portu pno. Garrett pokaza Kevinowi, jak zabezpiecza si d przed
nieoczekiwanym sztormem, i odwiz ich do motelu. Wszyscy byli zmczeni. Teresa szybko
poegnaa si z Garrettem. Znaleli si z Kevinem w kach, zanim Garrett dotar do domu.
Nastpnego dnia Garrett zabra ich na pierwsze nurkowanie w oceanie. Gdy mino
pierwsze zdenerwowanie, zaczli dobrze si bawi i podczas popoudnia kade z nich zuyo
po dwie butle. adna pogoda sprawia, e woda bya przejrzysta. Garrett zrobi im kilka zdj,
gdy wpynli do lecego na pycinie wraku. Obieca, e je wywoa i jak najszybciej przele
odbitki.
Wieczr znowu spdzili w domu Garretta. Kevin zasn, a Garrett i Teresa tulili si do
siebie, siedzc na ganku. Owiewa ich ciepy, wilgotny wiatr.
Rozmawiali o popoudniowym nurkowaniu. W pewnym momencie Teresa umilka.
- Nie mog uwierzy, e jutro wieczorem wyjedamy - odezwaa si po chwili ze
smutkiem w gosie. - Te dni tak szybko miny.
- To dlatego, e bylimy bardzo zajci.
Umiechna si do niego.
- Teraz ju wiesz, jak wyglda moje ycie w Bostonie.
- Cigle w biegu?
Skina gow.
- Wanie. Kevin to najlepsza rzecz, jaka przydarzya mi si w yciu, ale czasami mnie
wykacza. Cigle musi co robi.
- Jednak nie zamieniaby go na innego, prawda? Nie chcesz wychowywa maniaka
telewizyjnego lub dzieciaka, ktry cay dzie siedzi w swoim pokoju i sucha muzyki.
- Nie.
- Dzikuj Bogu. To wspaniay chopak. Naprawd z przyjemnoci spdzaem z nim
czas.
- Tak si ciesz. Wiem, e on czuje to samo. - Zawahaa si. - Tym razem mielimy
dla siebie mniej czasu, a mimo to mam wraenie, e znam ci o wiele lepiej ni wtedy, gdy
byam tu sama.
- Jak to? Jestem taki sam jak przedtem.
Umiechna si.
- Jeste i nie jeste. Ostatnim razem, gdy tu byam, miae mnie ca dla siebie. Oboje
wiemy, e o wiele atwiej zaangaowa si uczuciowo, kiedy moesz z tym kim spdza
duo czasu. Teraz zobaczye, jak to jest w obecnoci Kevina... mimo to poradzie sobie z
tym o wiele lepiej, ni przewidywaam.
- Dziki, ale to nie byo takie trudne. Dopki jeste w pobliu, nie ma znaczenia, co
robi. Lubi spdza czas z tob.
Otoczy j ramieniem i przytuli do siebie. Opara mu gow o pier. Przysuchiwali
si szumowi fal uderzajcych o brzeg.
- Zamierzasz zosta na noc? - spyta.
- Wanie powanie si nad tym zastanawiaam.
- Czy znowu chcesz, ebym zachowywa si jak prawdziwy dentelmen?
- Moe. A moe nie.
Unis brwi.
- Flirtujesz ze mn?
- Prbuj - wyznaa, a on rozemia si cicho. - Wiesz, Garrett, naprawd mi z tob
wygodnie.
- Wygodnie? Brzmi to tak, jakbym by kanap.
- Nie o to mi chodzi. Kiedy jestemy razem, czuj si sob i jest mi z tym dobrze.
- Powinna si tak czu. Bo ja cakiem dobrze o tobie myl.
- Cakiem dobrze? Tylko tyle?
Pokrci gow.
- Nie tylko tyle. - Spojrza na ni niemiao. - Mj ojciec udzieli mi rady.
- Co powiedzia?
- e jeli jestem przy tobie szczliwy, nie powinienem pozwoli ci odej.
- Jak to zamierzasz zrobi?
- Chyba musz zniewoli ci moim wdzikiem.
- Ju to zrobie.
Zerkn na ni, a potem spojrza na wod. Po chwili powiedzia spokojnie:
- Chyba musz ci wyzna, e ci kocham.
Kocham ci.
Nad ich gowami na ciemnym niebie byszczay gwiazdy. Dalekie chmury wisiay nad
horyzontem, odbijay wiato ksiyca. Wyznanie Garretta powrcio w mylach Teresy jak
echo: Kocham ci.
Tym razem bez wahania, bez wtpliwoci.
- Naprawd? - szepna.
- Tak. Naprawd. - Kiedy mwi, dojrzaa w jego oczach co, czego przedtem w nich
nie widziaa.
- Och, Garrett... - zacza niepewnie, ale przerwa jej, potrzsajc przeczco gow.
- Tereso, nie oczekuj, e czujesz to samo. Chciaem tylko, eby wiedziaa, co czuj.
- Zamyli si i nagle przypomnia mu si sen. - Przez te dwa tygodnie bardzo duo si
wydarzyo...
Zacza co mwi, ale Garrett ponownie potrzsn gow. Nie odzywa si dusz
chwil.
- Nie jestem pewien, czy wszystko rozumiem, ale wiem, co do ciebie czuj. -
Przesun delikatnie palcem po jej policzku i wargach. - Kocham ci, Tereso.
- Ja ciebie te kocham - powiedziaa mikko, jakby wiczya si w wymowie tych
sw. Miaa nadziej, e to prawda.
Siedzieli przytuleni do siebie, a potem weszli do domu, kochali si i szeptali do witu.
Tym razem, gdy Teresa wrcia do sypialni, Garrett od razu zasn, a ona leaa z otwartymi
oczami, przekonana, e to cud.
Nastpny dzie by wspaniay. Kiedy tylko mieli okazj, trzymali si za rce. Caowali
si szybko, gdy Kevin na nich nie patrzy.
Cay dzie spdzili na wiczeniach. Po ostatniej lekcji Garrett wrczy im na odzi
tymczasowe zawiadczenia.
- Moecie teraz nurkowa, gdzie i kiedy chcecie - powiedzia do Kevina, ktry ciska
zawiadczenie, jakby byo ze zota. - Wylijcie zgoszenia, a za dwa tygodnie otrzymacie
dokument. Pamitajcie, samotne nurkowanie nigdy nie jest bezpieczne. Zawsze zabierajcie
kogo ze sob.
By to ich ostatni dzie w Wilmington. Teresa zwolnia pokj w motelu i we trjk
pojechali do domu Garretta. Kevin chcia te kilka godzin spdzi na play. Teresa i Garrett
siedzieli na piasku niedaleko wody. Potem Garrett rzuca Kevinowi kolorowy krek. Teresa
zdaa sobie spraw, e zrobio si pno, posza do domu i przygotowaa jedzenie.
Kolacj - kiebaski z grilla - zjedli na ganku, a potem Garrett odwiz ich na lotnisko.
Teresa i Kevin zajli miejsca w samolocie, a Garrett sta jeszcze przy wyjciu na pyt.
Patrzy, jak samolot powoli odsuwa si od rkawa. Gdy znikn mu z oczu, wrci do
ciarwki i pojecha do domu. Spojrza na zegarek i zastanawia si, kiedy bdzie mg
zadzwoni do Teresy.
W poowie pierwszego odcinka podry Kevin nagle odwrci si do matki.
- Mamo, lubisz Garretta?
- Lubi. Ale chyba waniejsze jest, czy ty go lubisz?
- Uwaam, e jest wietny. Jak na dorosego.
Teresa lekko si umiechna.
- Zdaje si, e przypadlicie sobie do gustu. Jeste zadowolony, e pojechalimy do
Wilmington?
- Tak, ciesz si. - Pokiwa gow. Umilk i przerzuca z roztargnieniem kartki
czasopisma. - Mamo, mog ci o co zapyta?
- O wszystko.
- Wyjdziesz za Garretta?
- Nie wiem. Dlaczego pytasz?
- A chcesz?
Nie odpowiadaa przez dusz chwil.
- Nie jestem pewna. Nie wiem, czy chc teraz za niego wyj. Musimy lepiej si
pozna.
- Ale moe zechcesz wyj za niego w przyszoci?
- Moe.
Kevin spojrza na ni z wyrazem ulgi.
- Ciesz si. Wydawaa si szczliwa, kiedy by z tob.
- Skd wiesz?
- Mamo, mam dwanacie lat. Wiem wicej, ni mylisz.
Wycigna rk i dotkna jego palcw.
- Co by powiedzia, gdybym przyznaa, e ju teraz chc za niego wyj?
Milcza przez chwil.
- Chyba bym si zastanawia, gdzie bdziemy mieszka.
Choby zaleao od tego jej ycie, Teresa nie potrafia na to odpowiedzie.
Rzeczywicie, gdzie?
Rozdzia jedenasty

Cztery dni po wyjedzie Teresy z Wilmington Garrett znowu ni, tym razem o
Catherine. Znajdowali si na ce dochodzcej do klifu tu nad oceanem. Spacerowali,
trzymali si za rce i rozmawiali. W pewnym momencie Garrett powiedzia co, co rozbawio
Catherine. Nagle uwolnia swoj do, rzucia przez rami obuzerskie spojrzenie i miejc
si, zawoaa, eby Garrett j goni. Pobieg za ni rozemiany, czujc si tak radonie jak w
dniu lubu.
Nie mg nie zauway, jaka jest pikna. W rozpuszczonych wosach odbijay si
promienie soca. Smuke nogi poruszay si rytmicznie, bez wysiku. Umiechaa si
agodnie, jakby nie biega, lecz staa spokojnie w miejscu.
- Go mnie, Garrett! Zapiesz mnie? - woaa.
Jej miech rozbrzmiewa jak muzyka.
Powoli zblia si do niej, gdy nagle spostrzeg, e kieruje si w stron klifu.
Rozradowana i podniecona, zdawaa si nie wiedzie, dokd biegnie.
To mieszne - pomyla. - Musi wiedzie.
Zawoa, eby si zatrzymaa, ale w odpowiedzi zacza biec coraz szybciej.
Zbliaa si do kraca klifu.
Z przeraeniem zobaczy, e znajduje si zbyt daleko od niej, eby j zapa.
Bieg jak umia najprdzej, krzyczc, aby si zatrzymaa. Nie syszaa go. Poczu
paraliujcy strach.
- Sta, Catherine! - woa z caych si. - Nie widzisz, dokd biegniesz!
Im duej krzycza, tym bardziej sab jego gos, a przemieni si w szept.
Catherine biega dalej, niewiadoma niebezpieczestwa. Klif znajdowa si zaledwie o
kilka stp.
By coraz bliej, ale wci za daleko.
- Sta! - wychrypia, chocia wiedzia, e ona nie moe go usysze. Nie mg
wydoby z siebie gosu. Jeszcze nigdy nie by taki przeraony. Rozpaczliwie pragn, aby
nogi poruszay si szybciej, ale odmawiay posuszestwa, z kadym krokiem staway si
cisze.
Nie uda mi si - pomyla i ogarn go lk.
Nagle przystana rwnie niespodziewanie jak przedtem, gdy ruszya do biegu.
Staa na samym brzegu klifu.
- Nie ruszaj si! - zdoa wydoby z siebie tylko szept. Zatrzyma si w pewnej
odlegoci od Catherine i dyszc ciko, wycign rk.
- Chod do mnie - poprosi. - Stoisz na samej krawdzi.
Umiechna si i zerkna za siebie. Zauwaya, jak niewiele brakowao, by spada ze
skay. Odwrcia si do niego.
- Mylae, e mnie stracisz?
- Tak - odpar cicho. - Obiecuj ci, e nie dopuszcz, aby to si powtrzyo.
Garrett obudzi si i usiad. Przez kilka godzin nie mg zasn. Kiedy znowu
przyoy gow do poduszki, spa niespokojnie. Wsta dopiero o dziesitej. Czu si
wyczerpany i przygnbiony. Nie mg myle o niczym innym oprcz snu, nie wiedzia, co
ma ze sob zrobi, i zadzwoni do ojca. Spotkali si na niadaniu w zwykym miejscu.
- Nie wiem, dlaczego odczuwam to w ten sposb - powiedzia po kilku minutach
bahej rozmowy. - Nic nie rozumiem.
Ojciec nie odpowiedzia. Przyglda si synowi znad filianki kawy i milcza.
- Nie zrobia niczego, co mogoby wyprowadzi mnie z rwnowagi - mwi dalej
Garrett. - Spdzilimy razem dugi weekend i wiem, e naprawd mi na niej zaley. Poznaem
jej syna. To wspaniay chopak. Tylko e... Sam nie wiem... Nie wiem, czy dam rad to
utrzyma.
Garrett umilk. Docieray do nich odgosy rozmw prowadzonych przy innych stoach.
- Co utrzyma? - spyta wreszcie Jeb.
Garrett z roztargnieniem miesza kaw.
- Nie wiem, czy j jeszcze zobacz.
Ojciec unis ze zdziwieniem brwi, ale nic nie odpowiedzia.
- Moe nie jest to nam pisane. Nawet nie jest std. Dziel nas tysice mil. Ma wasne
ycie, swoje sprawy. Ja mieszkam tutaj i yj na swj sposb. Moe byoby jej lepiej z kim
innym, kogo spotykaaby regularnie.
Zastanowi si nad wasnymi sowami i doszed do wniosku, e sam w nie nie wierzy.
Mimo to nie chcia opowiedzie ojcu o nie.
- Jak moemy budowa co trwaego, skoro widujemy si bardzo rzadko?
Ojciec nadal si nie odzywa. Garrett mwi dalej, jakby rozmawia sam z sob.
- Gdyby tu mieszkaa... i mgbym widywa j codziennie, pewnie moje odczucia
byyby inne. Ale wyjechaa... - Umilk, prbujc uporzdkowa myli. Po chwili znowu
podj: - Nie wiem, co moemy zrobi, eby si nam udao. Dugo si nad tym zastanawiaem
i nie widz adnego rozwizania. Nie zamierzam przeprowadzi si do Bostonu i jestem
pewien, e ona nie zechce przenie si tutaj. Co nam zostaje? - Garrett czeka, a ojciec
wreszcie co powie. Jednak on nadal milcza. Garrett westchn i odwrci wzrok.
- Wydaje mi si, e szukasz wymwek - przerwa wreszcie milczenie Jeb. - Prbujesz
przekona sam siebie, a ja jestem ci potrzebny po to, ebym wysuchiwa twoich argumentw.
- Nie, tato, to nie tak. Prbuj po prostu wszystko uporzdkowa.
- Jak ci si zdaje, do kogo mwisz, Garrett? - Jeb pokrci gow. - Czasami, jestem
gotw przysic, i mylisz, e przebiegem przez ycie i niczego si po drodze nie nauczyem.
Dobrze wiem, co przeywasz. Tak bardzo przyzwyczaie si do samotnoci, e boisz si, co
si wydarzy, jeli znajdziesz sobie kogo, kto moe ci z niej wyrwa.
- Wcale si nie boj - zaprotestowa Garrett.
Ojciec przerwa mu ostro.
- Nawet nie potrafisz si do tego przyzna? - W gosie ojca byo sycha wyrane
rozczarowanie. - Po mierci twojej matki, te szukaem wymwek. Przez cae lata
wmawiaem sobie rne rzeczy. Chcesz wiedzie, do czego mnie to doprowadzio? - Patrzy
synowi prosto w oczy. - Jestem stary, zmczony, a przede wszystkim samotny. Gdybym mg
cofn czas, wiele bym zmieni. Prdzej mnie szlag trafi, ni pozwol ci na powtrzenie
moich bdw. - Jeb umilk, a po chwili zacz mwi dalej, tym razem agodniejszym tonem:
- Pomyliem si, Garrett. Popeniem bd, nie prbujc znale sobie kogo innego. Czujc
si winny mierci twojej matki. yjc tak jak yem, pograjc si w cierpieniu i cigle
zastanawiajc, co ona by zrobia czy pomylaa. Wiesz, co? Uwaam, e twoja mama
chciaaby, ebym sobie kogo znalaz. Ona zawsze pragna mojego szczcia. Jak sdzisz,
dlaczego?
Garrett nie odpowiedzia.
- Kochaa mnie. Jeli sdzisz, e okazujesz mio Catherine, cierpic tak, jak cierpisz,
to grubo si mylisz. Musiaem popeni duo bdw, wychowujc ci w pojedynk...
- Nie popenie...
- Musiaem. Kiedy patrz na ciebie, widz siebie, a mwic szczerze, wolabym
zobaczy kogo zupenie innego. Chciabym zobaczy kogo, kto nauczy si, e mona y
dalej, e mona z kim by i czu si szczliwym. Teraz czuj si tak, jakbym patrzy w
lustro i widzia siebie sprzed dwudziestu lat.
Garrett spdzi samotnie reszt popoudnia. Spacerowa po play, rozmylajc o tym,
co usysza od ojca. Zrozumia, e w rozmowie z ojcem nie by szczery i nie dziwi si, e
ojciec wszystkiego si domyli. Dlaczego chcia z nim pomwi? Czy wanie to chcia
usysze?
Upywao popoudnie, przygnbienie przeobrazio si w niepewno, a potem w
otpienie. Do wieczornej rozmowy z Teres osabo wywoane snem odczucie, e j zdradzi,
chocia nie pozby si go cakowicie. Kiedy podniosa suchawk, poczu si lepiej. Dwik
jej gosu przypomnia mu chwile, jakie spdzili razem.
- Ciesz si, e zadzwonie - powiedziaa radonie. - Duo o tobie mylaam.
- Ja te o tobie mylaem - odpar. - auj, e nie ma ci tutaj.
- Wszystko w porzdku? Wydajesz si troch przygnbiony.
- Nic mi nie jest... Pusto tu bez ciebie, to wszystko. Jak ci min dzie?
- Typowy. Za duo pracy w redakcji, za duo pracy w domu. Gdy usyszaam twj
gos, od razu poczuam si lepiej. '
Garrett umiechn si do siebie.
- Czy Kevin jest w pobliu?
- Siedzi w swoim pokoju i czyta o nurkowaniu. Powiedzia mi, e gdy doronie,
zostanie instruktorem nurkowania.
- Skd mu to przyszo do gowy?
- Nie mam pojcia - odpara rozbawiona. - A co z tob? Jak spdzie dzie?
- Nie poszedem do sklepu, wziem sobie wolne i wasaem si po play.
- Mam nadziej, e marzc o mnie?
Usysza ironi w jej gosie.
- Tskniem dzi za tob.
- Nie widzielimy si dopiero kilka dni - przypomniaa agodnie.
- Wiem. Skoro ju o tym mwimy, kiedy znowu si zobaczymy?
Teresa siedziaa przy stole w jadalni i patrzya na kalendarz.
- Mylaam, e mgby przyjecha za trzy tygodnie? Kevin wyjeda na obz
sportowy. Dziki temu spdzilibymy troch czasu sami.
- Nie mogaby znowu mnie odwiedzi?
- Byoby lepiej, gdyby przyjecha do Bostonu, bo zaczyna mi brakowa urlopu. Jako
sobie uo plan zaj na czas twojego pobytu. Poza tym uwaam, e ju najwyszy czas,
aby wybra si poza granice Karoliny Pnocnej. Musisz zobaczy, co moe zaproponowa
ci reszta kraju.
Sucha jej gosu i wpatrywa si w fotografi Catherine stojc na nocnym stoliku. Po
chwil powiedzia:
- Tak, chyba tak...
- Nie wydajesz si zbyt przekonany.
- Jestem pewny.
- Czy chodzi jeszcze o co?
- Nie.
Umilka.
- Naprawd dobrze si czujesz, Garrett?
Garrett potrzebowa kilku dni i kilkunastu rozmw telefonicznych z Teres, aby
odzyska dobre samopoczucie. Czasem dzwoni do niej pno w nocy tylko po to, eby
usysze jej gos.
- Hej - mwi do suchawki - to znowu ja.
- Cze, Garrett, co tam? - odzywaa si sennym gosem.
- Nic wielkiego. Chciaem tylko powiedzie ci dobranoc, zanim pjdziesz spa.
- Ju pi.
- Ktra godzina?
Zerkna na zegarek.
- Dochodzi pnoc.
- Dlaczego nie pisz? Ju dawno powinna spa - artowa, potem pozwala jej
odoy suchawk.
Czasami, kiedy nie mg spa, rozpamitywa tydzie spdzony z Teres, przypomina
sobie dotyk jej skry i ogarniao go pragnienie wzicia jej w ramiona.
Gdy wchodzi do sypialni i patrzy na fotografi Catherine stojc na nocnym stoliku,
wracao wyrane wspomnienie snu.
Tamten sen wci go niepokoi. Jeszcze nie tak dawno napisaby list do Catherine,
zabraby Happenstance w to samo miejsce, do ktrego dotarli po raz pierwszy po
skoczeniu renowacji odzi, woyby kartk do butelki i wrzuci do morza.
Teraz nie mg tego zrobi. Siada do pisania, ale w gowie mia pustk. Na si
przywoa wspomnienie.
- To ci dopiero niespodzianka - powiedzia Garrett, wskazujc talerz, na ktry
Catherine nakadaa sobie porcj szpinaku.
Obojtnie wzruszya ramionami.
- Co w tym zego, e mam ochot na szpinak?
- Nie ma w tym nic zego - odpar. - Tyle e jesz go trzeci raz w tym tygodniu.
- Wiem. Smakuje mi. Nie wiem, dlaczego.
- Jeli bdziesz jada go w takich ilociach, zamienisz si w krlika.
Rozemiaa si i polaa szpinak sosem.
- Za to ty w rekina - stwierdzia, patrzc na jego talerz - jeli bdziesz jad w takiej
iloci owoce morza.
- Jestem rekinem - powiedzia, unoszc brwi.
- Moesz sobie by rekinem, ale jak bdziesz ze mnie pokpiwa, to nigdy nie dam ci
szansy na udowodnienie mi tego.
Umiechn si do niej.
- Moe udowodni ci to w ten weekend?
- Kiedy? W ten weekend pracujesz.
- Nie w ten weekend. Moesz, mi wierzy lub nie, ale zmieniem swoje plany tak,
ebymy mogli spdzi razem troch czasu. Ju od bardzo dawna nie mielimy dla siebie
caego dnia.
- Co zaplanowae?
- Sam nie wiem. Moe agle, moe co innego. Cokolwiek zechcesz.
Wybuchna miechem.
- Ja miaam wielkie plany. Wypad do Parya po zakupy, szybkie safari lub nawet
dwa... ale chyba mog co zmieni.
- Zatem jestemy umwieni na randk.
Dni mijay i wspomnienie snu zaczo blednc. Kada rozmowa z Teres zbliaa go
do niej, pogbiaa jego uczucie. Par razy pogada z Kevinem, ktry z entuzjazmem wyraa
si o obecnoci Garretta w yciu matki. Gorco i wysoka wilgotno sierpniowego powietrza
sprawiay, e czas pyn wolniej ni zwykle. Garrett stara si wypeni go prac i nie
rozmyla nad skomplikowan sytuacj, w jakiej si znalaz.
Dwa tygodnie pniej, na kilka dni przed planowan podr do Bostonu, Garrett
gotowa w kuchni, gdy rozleg si dzwonek telefonu.
- Cze, nieznajomy - usysza gos Teresy - masz chwilk?
- Zawsze mam chwilk na rozmow z tob.
- Dzwoniam, eby sprawdzi, o ktrej przylatujesz. Nie bye pewien, gdy ostatnio
rozmawialimy.
- Zaczekaj - poprosi i poszuka w szufladzie rozkadu lotw. - Mam. Bd w Bostonie
kilka minut po pierwszej.
- wietnie si skada. Odwo Kevina kilka godzin wczeniej, wic bd miaa troch
czasu na doprowadzenie mieszkania do porzdku.
- Bdziesz sprzta dla mnie?
- Pena obsuga. Mam nawet zamiar odkurzy.
- Czuj si zaszczycony.
- Powiniene. Robi to tylko dla ciebie i moich rodzicw.
- Czy mam zabra ze sob biae rkawiczki, aby upewni si, e wszystko zostao
zrobione jak naley?
- Jeli to zrobisz, nie doyjesz wieczoru.
Rozemia si i zmieni temat.
- Nie mog si doczeka naszego spotkania - wyzna szczerze. - Te trzy tygodnie byy
dla mnie o wiele gorsze ni poprzednie dwa.
- Wiem. To dao si zauway w twoim gosie. Przez kilka dni bye naprawd
przygnbiony... zaczam si o ciebie martwi.
Zastanawia si, czy domylaa si przyczyn jego zego nastroju.
- Byem, ale to ju mino. Jestem nawet spakowany.
- Mam nadziej, e nie zabrae ze sob niepotrzebnych rzeczy.
- Jak na przykad?
- Jak... bo ja wiem... piama.
Rozemia si.
- Nie mam piamy.
- To dobrze, bo nawet gdyby mia, to by jej nie potrzebowa.
Trzy dni pniej Garrett przylecia do Bostonu.
Teresa odebraa go z lotniska i pokazaa miasto. Zjedli lunch w Faneuil Hali,
popatrzyli na motorwki pywajce po Charles River i na chwil wstpili na campus przy
Harvardzie. Przez cay dzie trzymali si za rce, cieszc si swoim towarzystwem.
Wielokrotnie Garrett zastanawia si, dlaczego ostatnie trzy tygodnie okazay si dla
niego takie trudne. Wiedzia, e win za to ponosi czciowo sen, ktry wywoa niepokj.
Przy Teresie strach znika. Za kadym razem, gdy rozemiaa si lub cisna go za rk,
Garrett utwierdza si w swoim uczuciu, ktre narodzio si w Wilmington.
Pod wieczr zrobio si chodniej. Soce schowao si za wierzchoki drzew.
Zatrzymali si w meksykaskim barze i wzili troch jedzenia na wynos. W mieszkaniu
Teresy rozsiedli si w saloniku. Paliy si tylko wiece. Garrett rozejrza si wok siebie.
- Masz adne mieszkanie - zauway, zabierajc si do fasoli i tortilli. - Nie wiem,
dlaczego sdziem, e bdzie troch mniejsze. Jest tu wicej miejsca ni w moim domu.
- Chyba nie, ale dziki. Jest naprawd wygodne.
- Bo restauracje s blisko?
- Wanie. Wcale nie artowaam, kiedy mwiam ci, e nie lubi gotowa. Nie jestem
Marth Stewart.
- Kim?
- Niewane.
Docieray do nich z ulicy wyrane odgosy wielkomiejskiego ruchu: pisk hamulcw,
klaksony.
- Zawsze jest tak?
Skina gow w stron okna.
- Pitkowe i sobotnie noce s najgorsze. Po pewnym czasie si przyzwyczajasz.
W tym momencie w odgosy miasta wdara si syrena jadcej na sygnale karetki.
- Mogaby wczy jak muzyk? - poprosi Garrett.
- Jasne. Jaki rodzaj muzyki lubisz?
- Lubi oba rodzaje - powiedzia, zawieszajc dramatycznie gos - country i western.
Rozemiaa si.
- Niestety, nie mam nic z tego.
Pokrci gow, zadowolony z wasnego artu.
- To bardzo stary tekst. Niezbyt mieszny, ale od lat czekaem na tak okazj.
- Jako dziecko ogldae Bonanz?
Teraz on si rozemia.
- Wracam do pytania. Jak muzyk lubisz?
- Wszystko, co masz.
- Co powiesz na jazz?
- Chtnie posucham.
Teresa wstaa i wybraa co, co jak si jej wydawao, mogo mu si spodoba, i
woya pyt do odtwarzacza. Pierwsze takty zabrzmiay akurat wtedy, gdy przycich haas
dobiegajcy z ulicy.
- Co mylisz o Bostonie? - spytaa, wracajc na miejsce.
- Podoba mi si tutaj. Jak na due miasto, nie jest le. Nie jest a tak bezosobowe, jak
przypuszczaem. Jest czysto. Wyobraaem sobie: tumy, asfalt, wieowce, ani jednego
drzewa w zasigu wzroku... bandziory na kadym rogu. Tymczasem to wyglda inaczej...
Umiechna si lekko.
- Jest mie, prawda? Oczywicie, nie ley nad morzem, ale ma swj urok. Zwaszcza
gdy wemie si pod uwag, co moe ci zaoferowa. Moesz wybra si do filharmonii, do
muzeum albo powasa si po sklepach. Kady znajdzie co dla siebie. Mamy tu nawet klub
eglarski.
- Teraz rozumiem, dlaczego tak ci si tu podoba - powiedzia Garrett. Zdziwio go
jednak, e Teresa tak zachwala miasto.
- Podoba mi si, Kevinowi te.
Zmieni temat.
- Wspominaa, e pojecha na obz sportowy.
Przytakna.
- Prbuje dosta si do druyny trampkarzy. Nie wiem, czy mu si uda. Uwaa, e
umie strzela bramki. W zeszym roku popisa si w finale dla jedenastolatkw.
- Wyglda na to, e jest dobry.
- Bardzo dobry - stwierdzia. Odsuna puste talerze na bok i przysiada si bliej. -
Do o Kevinie - rzeka cicho. - Nie musimy o nim rozmawia. Moemy pomwi o innych
sprawach.
- Na przykad jakich?
Pocaowaa go w szyj.
- Na przykad, co chc z tob robi, gdy wreszcie mam ci tylko dla siebie.
- Jeste pewna, e chcesz o tym tylko rozmawia?
- Masz racj - szepna. - Komu si chce gada o tej porze?
Nastpnego dnia Teresa znowu zabraa Garretta na zwiedzanie miasta. Tym razem
wikszo czasu spdzili we woskiej dzielnicy North End. Wdrowali wskimi, krtymi
uliczkami, od czasu do czasu wstpujc na kaw i ciastka.
Garrett wiedzia, e Teresa ma swoj kolumn w gazecie, ale nie zdawa sobie sprawy,
z czym wie si ta praca. Zapyta j o to, gdy spacerowali po miecie.
- Czy moesz pisa w domu?
- Czasami mog, ale na og jest to niemoliwe.
- Dlaczego?
- Przede wszystkim dlatego, e umowa tego nie przewiduje. Poza tym moja praca nie
ogranicza si do siedzenia przy komputerze i pisania. Czsto przeprowadzam wywiady,
czasem wyjedam. Ponadto musz zbiera materiay, zwaszcza gdy pisz o kwestiach
medycznych lub psychologicznych. W redakcji mam dostp do wikszej liczby rde. Na
dobr spraw powinnam by pod telefonem - przynajmniej w godzinach zaj w redakcji.
Moja tematyka interesuje wiele osb i niemal przez cay dzie kto do mnie dzwoni. Gdybym
pracowaa w domu, nie miaabym chwili spokoju take w tym czasie, ktry chciaabym
cakowicie powici Kevinowi.
- Dzwoni do ciebie do domu?
- Czasem. Ale nigdzie nie podaj swojego numeru, wic s to rzadkie przypadki.
- Telefonuj do ciebie wariaci?
Pokiwaa gow.
- Chyba wszyscy dziennikarze maj z tym do czynienia. Wiele osb dzwoni, bo chce,
eby gazeta im pomoga. Dzwoni, eby powiedzie o winiach, ktrzy nie powinni zosta
skazani; o subach miejskich, ktre nie zabieraj mieci; o przestpstwach popenianych na
ulicach. Sowem o wszystkim.
- Sdziem, e piszesz o wychowywaniu dzieci.
- Bo pisz.
- Dlaczego wic dzwoni do ciebie, a nie do kogo innego?
Wzruszya ramionami.
- Na pewno dzwoni te i gdzie indziej, ale to ich nie powstrzymuje przed telefonem
do mnie. Wielu zaczyna tak:
Jest pani moj ostatni nadziej, nikt inny mnie nie wysucha. Chyba wydaje im si,
e mog jako rozwiza ich problemy.
- Dlaczego?
- Dziennikarze zapeniajcy stae rubryki rni si od pozostaych redaktorw
piszcych do gazet. Wikszo tekstw jest bezosobowa - relacjonuje wydarzenia, opisuje
fakty. Ci, ktrzy codziennie czytaj moj kolumn, traktuj mnie jak kogo w rodzaju
przyjaciki, powiernicy. A u kogo maj szuka pomocy, jeli nie u przyjaci?
- Czasem musisz znajdowa si w niezrcznej sytuacji.
- Rzeczywicie, ale staram si o tym nie myle. Moja praca ma dobre strony - podaj
poyteczne informacje, poznaj najnowsze osignicia medycyny i przekadam je na jzyk
zrozumiay dla laikw, wreszcie staram si podtrzymywa moich czytelnikw na duchu.
Garrett zatrzyma si przy ulicznym straganie z owocami. Wybra ze skrzynki dwa
jabka i jedno poda Teresie.
- Jaki temat najbardziej ludzi zainteresowa?
Teresie nagle zabrako tchu. Najbardziej ludzi zainteresowa - powtrzya w duchu.
Mog ci wskaza bez trudu. Kiedy znalazam list w butelce i go opublikowaam.
Otrzymaam potem ponad dwiecie listw.
Zmusia si do wymylenia drobnego kamstwa.
- Och, dostaj bardzo duo listw, gdy pisz o nauczaniu niepenosprawnych dzieci.
- Musi ci to dawa du satysfakcj - stwierdzi, podajc pienidze sprzedawcy.
- Owszem.
- Mogaby nadal pisa do swojej rubryki, gdyby w przyszoci zmienia redakcj? -
spyta i ugryz jabko.
Przez chwil zastanawiaa si nad odpowiedzi.
- Byoby to bardzo trudne, zwaszcza e na podstawie umowy moj kolumn
przedrukowuj inne gazety. Jestem jeszcze mao znana i wci wyrabiam sobie nazwisko,
wic wsparcie Boston Times jest dla mnie bardzo wane. Dlaczego pytasz?
- Z ciekawoci - odpar spokojnie.
Nastpnego ranka Teresa posza na kilka godzin do redakcji i wrcia do domu w
porze lunchu. Popoudnie spdzili w Boston Commons, gdzie urzdzili sobie piknik. Dwa
razy im przerwano - Teres rozpoznano ze zdjcia w gazecie. Garrett uwiadomi sobie, e
jest bardziej znana, ni przypuszcza.
- Nie wiedziaem, e jeste osobistoci - powiedzia z lekkim przeksem, gdy ci,
ktrzy chcieli porozmawia z Teres, wreszcie odeszli.
- Nie jestem osobistoci. Nad tekstem kolumny gazeta umieszcza moje zdjcie, wic
czytelnicy wiedz, jak wygldam.
- Czsto zdarzaj si takie spotkania?
- Nie bardzo. Moe par razy w tygodniu.
- To bardzo czsto - stwierdzi zaskoczony.
Pokrcia gow.
- Nie, kiedy porwnasz z prawdziwymi osobistociami. Nie mog nawet wej do
sklepu, eby kto nie zrobi im zdjcia. Ja prowadz zwyczajne ycie.
- To musi by dziwne uczucie, gdy nagle podchodzi do ciebie kto zupenie obcy.
- Waciwie to mi pochlebia. Wikszo osb jest bardzo mia.
- Ciesz si, e nie wiedziaem, i jeste taka sawna.
- Dlaczego?
- Pewnie czubym si zbyt oniemielony, eby zaprosi ci na dk.
- Nie potrafi sobie wyobrazi, e co ci oniemiela - odpara Teresa i wzia Garretta
za rk.
- Nie znasz mnie zbyt dobrze.
Przez chwil milczaa.
- Naprawd czuby si oniemielony? - spytaa niepewnie.
- Prawdopodobnie.
- Dlaczego?
- Chybabym si zastanawia, co taki kto jak ty we mnie widzi.
Pochylia si i pocaowaa go.
- Powiem ci, co widz. Widz mczyzn, ktrego kocham, przy ktrym jestem
szczliwa... kogo, z kim chc jeszcze dugo si spotyka.
- Zawsze wiesz, co powiedzie.
- Poniewa znam ci lepiej, ni przypuszczasz - rzeka cicho.
- Tak?
Na jej wargach pojawi si leniwy umiech.
- Na przykad wiem, e teraz chcesz mnie znowu pocaowa.
- Naprawd?
- Naprawd.
Miaa racj.
- Czy wiesz, Tereso, e nie potrafi znale w tobie ani jednej wady? - powiedzia
Garrett wieczorem.
Siedzieli razem w wannie, otoczeni chmurami piany. Teresa opieraa si plecami o
pier Garretta, a on przesuwa gbk po jej skrze.
- Co to ma znaczy? - spytaa z zaciekawieniem i odwrcia gow, chcc spojrze mu
w twarz.
- Tylko to, co powiedziaem. Nie potrafi znale w tobie ani jednej wady. Jeste
ideaem.
- Nie jestem ideaem, Garrett - zaprzeczya, cho jego sowa sprawiy jej przyjemno.
- Ale tak. Jeste pikna, czua, inteligentna, umiesz mnie rozmieszy i jeste
wspania matk. Gdy uwzgldni si fakt, e jeste sawna, to nie przychodzi mi do gowy
nikt, kto mgby ci dorwna.
Gaskaa go po ramieniu.
- Obawiam si, e patrzysz na mnie przez rowe okulary, chocia mi si to podoba.
- Uwaasz, e przesadzam?
- Nie... przecie do tej pory widziae tylko moje dobre strony.
- Nie wiedziaem, e masz inne - powiedzia, obejmujc jej ramiona. - Obie strony
wygldaj bardzo przyjemnie.
Rozemiaa si gono.
- Wiem, o co ci chodzi. Jeszcze nie widziae mojej ciemnej strony.
- Nie masz ciemnej strony.
- Naturalnie, e mam. Tak jak wszyscy. Znika, gdy jeste przy mnie.
- Mogaby opisa t ciemn stron?
Zamylia si na chwil.
- Na pocztek: jestem uparta. Bywam zoliwa, gdy mnie co rozzoci. Wybucham i
wyrzucam z siebie to, co pierwsze przychodzi mi do gowy, i wierz mi, to nie jest mie. Mam
rwnie skonno do mwienia innym tego, co o nich myl, nawet wtedy, gdy wiem, e
najlepiej byoby po prostu wyj.
- To jeszcze nie jest tragedia.
- Jeszcze nie znalaze si w zasigu ognia.
- Nie szkodzi.
- Powiedzmy to inaczej. Kiedy odkryam, e David ma romans, wyzywaam go od
najgorszych, posugujc si najbardziej ordynarnymi sowami.
- Zasuy sobie na to.
- Ale nie jestem pewna, czy powinien dosta wazonem.
- Rzucia w niego?
Skina gow.
- Powiniene zobaczy jego min. Nigdy mnie takiej nie oglda.
- Co zrobi?
- Nic. Chyba by zbyt wstrznity. Zwaszcza gdy zaczam od talerzy. Tamtej nocy
oprniam niemal cay kredens.
Umiechn si z podziwem.
- Nie wiedziaem, e bywasz jdz.
- Wyrosam na rodkowym zachodzie. Nie naraaj mi si, przystojniaku.
- Nie bd.
- To dobrze. Teraz mam lepsze oko.
- Zapamitam.
Zanurzyli si gbiej w ciepej wodzie. Garrett przesuwa gbk po ciele Teresy.
- Nadal uwaam, e jeste idealna - wyszepta.
Zamkna oczy.
- Mimo mojej ciemnej strony?
- Zwaszcza z ciemn stron. To dodatkowy ekscytujcy element.
- Ciesz si, bo tobie te nic nie brakuje.
`ty
Szybko miny im wsplne dni. Rano Teresa wychodzia na kilka godzin do redakcji,
potem spdzaa popoudnia z Garrettem. Wieczorami zamawiali jedzenie do domu albo szli
do jednej z maych restauracyjek, ktrych byo peno w ssiedztwie. Czasami wypoyczali
film, ale zazwyczaj spdzali czas, ca uwag skupiajc wycznie na sobie.
W pitek wieczorem zadzwoni z obozu Kevin. Podekscytowany, oznajmi, e dosta
si do pierwszej druyny. Oznaczao to, e bdzie gra w meczach wyjazdowych,
rozgrywanych podczas weekendw. Teresa bya szczliwa ze wzgldu na syna. Zaskoczy j,
gdy poprosi, eby oddaa suchawk Garrettowi. Ten wysucha uwanie opowieci o
wydarzeniach ostatniego tygodnia i pogratulowa Kevinowi. Teresa otworzya butelk wina i
a do witu we dwjk witowali sukces jej syna.
W niedzielny poranek - dzie wyjazdu Garretta - zjedli pne niadanie z Deann i
Brianem. Garrett natychmiast zrozumia, dlaczego Teresa tak uwielbia Deann. Bya
jednoczenie czarujca i zabawna. Stwierdzi potem, e mia si niemal przez cay posiek.
Deanna wypytywaa go o agle i nurkowanie, a Brian zastanawia si nad zaoeniem wasnej
firmy, eby mc wreszcie w spokoju pogra w golfa.
Teresa bya zadowolona, e tak dobrze czuli si w swoim towarzystwie. Po niadaniu
Deanna z Teres przeprosiy panw na chwil i poszy do azienki.
- Co o nim sdzisz? - spytaa z niecierpliwoci Teresa.
- Wspaniay - przyznaa Deanna. - W rzeczywistoci jest przystojniejszy ni na
zdjciach, ktre przywioza.
- Wiem. Zapiera mi dech w piersiach, kiedy na niego patrz.
Deanna wzburzya lekko wosy, eby wygldao, e jest ich wicej.
- Jak ci min ten tydzie? Czy tak jak si spodziewaa?
- Nawet lepiej.
Deanna rozpromienia si w umiechu.
- Wida wyranie, e mu na tobie zaley. Gdy patrz na was, dochodz do wniosku, e
przypominacie Briana i mnie. Pasujecie do siebie.
- Naprawd tak uwaasz?
- Nie mwiabym ci tego, gdybym tak nie sdzia. - Deanna wyja szmink z torebki i
zacza malowa usta. - Jak mu si spodoba Boston? - spytaa wprost.
Teresa rwnie zacza si malowa.
- Nie jest przyzwyczajony do duego miasta, ale chyba dobrze si bawi. Sporo
zwiedzi.
- Powiedzia co konkretnie?
- Nie... dlaczego pytasz? - Teresa spojrzaa z zaciekawieniem na przyjacik.
- Zastanawiaam si wanie - odpara Deanna - czy powiedzia co, co pozwoli ci
oczekiwa, e przeprowadzi si tutaj, gdy go o to poprosisz.
Teresa unikaa nawet mylenia o tym.
- Jeszcze o tym nie rozmawialimy - przyznaa w kocu.
- A zamierzaa porozmawia?
Odlego to jest problem, ale chodzi o co jeszcze, prawda? - odezwa si gos
wewntrzny. Jeszcze nie chciaa o tym myle. Potrzsna przeczco gow.
- Nie wiem, czy to odpowiednia pora. Chyba jeszcze nie. - Umilka, zbierajc myli. -
Wiem, e musimy o tym porozmawia, ale sdz, e nie znamy si jeszcze dostatecznie
dobrze, aby podejmowa decyzje dotyczce naszej wsplnej przyszoci. Cigle jeszcze si
poznajemy.
Deanna przygldaa si jej podejrzliwie.
- Ale znasz go dostatecznie dobrze, eby si w nim zakocha?
- Tak - przyznaa Teresa.
- Zatem doskonale wiesz, e zblia si czas podejmowania decyzji, bez wzgldu na to,
czy jeste gotowa si z tym zmierzy, czy nie.
Teresa nie odpowiadaa przez chwil.
- Wiem - odpara.
Deanna pooya jej rk na ramieniu.
- Co zrobisz, gdy bdziesz musiaa wybiera pomidzy opuszczeniem Bostonu a utrat
Garrettta?
Teresa zastanawiaa si ju nad konsekwencjami takiego wyboru.
- Doprawdy nie wiem - powiedziaa cicho i spojrzaa niepewnie na przyjacik.
- Mog udzieli ci rady?
Teresa skina gow. Wyszy z azienki. Deanna wzia j pod rami i pochylia si
tak, eby nikt niepowoany nie usysza jej sw.
- Bez wzgldu na to, jak decyzj podejmiesz, musisz i dalej przez ycie, nie
ogldajc si wstecz. Jeli jeste pewna, e Garrett moe da ci tak mio, jakiej
potrzebujesz i jaka ci uszczliwi, zrb wszystko, eby go zatrzyma. Prawdziwa mio to
rzadki skarb, a tylko ona nadaje yciu sens.
- Jednak czy to samo nie dotyczy rwnie Garretta? Czy i on nie powinnien czego
powici?
- Oczywicie.
- Co teraz?
- Problem nie znikn. Musisz si nad nim zastanowi.
Przez nastpne dwa miesice ich zwizek na odlego rozwija si w kierunku,
ktrego nie spodziewali si ani Teresa, ani Garrett, ale ktry powinni byli przewidzie.
Zmienili plany zawodowe i udao im si spotka jeszcze trzykrotnie, za kadym razem
podczas weekendu. Raz Teresa poleciaa do Wilmington, eby poby z Garrettem sam na
sam. Prcz jednego wieczoru, gdy wybrali si na agle, nie wychodzili z domu. Garrett
dwukrotnie przyjeda do Bostonu. Spdzi wtedy wicej czasu z Kevinem ni z Teres, ale
to mu nie przeszkadzao. Chodzi z chopcem na mecze piki nonej. Stwierdzi potem, e gra
wcigna go bardziej, ni si spodziewa, cho po raz pierwszy wystpi w roli kibica.
- Jak to moliwe, e to ci nie ekscytuje? - zapyta Teres podczas jednej z najbardziej
nerwowych sytuacji na boisku.
- Poczekaj, a obejrzysz kilkaset meczw. Jestem pewna, e wtedy sam sobie
odpowiesz na to pytanie - odpara artobliwym tonem.
Kiedy spotykali si, cay wiat przestawa istnie. Kevin jak zwykle w weekendy
spdza noc u kolegi, wic zostawali sami, przynajmniej na troch. Caymi godzinami
rozmawiali, miali si, przytulali i kochali si, prbujc nadrobi tygodnie spdzone z dala od
siebie. Jednak adne z nich nie poruszyo tematu przyszoci ich zwizku. yli chwil,
niepewni, czego maj oczekiwa nastpnym razem. Tak naprawd to byli pewni tylko swojej
mioci.
Nie widywali si zbyt czsto, wic ich zwizek przeywa wzloty i upadki, ktrych
przedtem adne z nich nie dowiadczyo. Wszystko ukadao si dobrze, gdy byli razem, ale
gdy tylko si rozstawali, dziao si le. Zwaszcza Garrtt nie potrafi sobie poradzi z
powodu dzielcej ich odlegoci. Dobre samopoczucie, ktre nie opuszczao go, gdy
przebywa z Teres, utrzymywao si jeszcze przez kilka dni po powrocie do domu. Potem
ogarniao go coraz silniejsze przygnbienie na myl o czekajcych go tygodniach bez niej.
Pragn spdza jak najwicej czasu z Teres. Mino lato, wic teraz byo mu atwiej
wyrwa si z domu. Niewiele mia do roboty w sklepie, mimo i wikszo pracownikw
wyjechaa. Teresa bya zajta gwnie z powodu Kevina. Garrtt chcia czciej przyjeda
do Bostonu, ale ona nie miaa do czasu, by go goci. Niejednokrotnie proponowa, e
odwiedzi Teres, ale z jakich powodw wyjazd nie dochodzi do skutku.
Wiedzia, e w innych zwizkach byway trudniejsze sytuacje. Ojciec opowiedzia mu,
e kiedy przez kilka miesicy nie widywa ony. Pojecha do Korei, gdzie suy dwa lata w
piechocie morskiej. Kiedy owienie krewetek przestao przynosi dochody, zacz pracowa
na frachtowcach pywajcych do Ameryki Poudniowej. Czasami taki rejs trwa kilka
miesicy. W tych czasach jego rodzice mogli tylko pisa do siebie listy, ktre na dodatek nie
przychodziy zbyt czsto. Garrtt i Teresa nie znajdowali si w a tak trudnej sytuacji, ale to
nie polepszao jego nastroju.
Uwiadomi sobie, e dzielca ich odlego to istotny problem, w dodatku nic nie
wskazywao, e w najbliszej przyszoci co si zmieni. W gr wchodziy tylko dwa
rozwizania - albo on si przeprowadzi, albo ona. Bez wzgldu na punkt widzenia i bez
wzgldu na to, jak bardzo im na sobie zaleao, rzecz sprowadzaa si do takiej alternatywy.
Zdawa sobie spraw, e Teresa myli podobnie, ale oboje nie chcieli o tym mwi.
Byo im atwiej nie porusza tego tematu, bo w ten sposb nie musieli wkracza na drog, z
ktrej nie byo ju odwrotu.
Jedno z nich musiao radykalnie zmieni swoje ycie.
Ktre?
W Wilmington Garrett mia wasn firm, y po swojemu, tak jak chcia. Odwiedziny
w Bostonie byy miym urozmaiceniem, ale nie czu si tu jak u siebie w domu. Do tej pory
nie bra pod uwag zmiany miejsca zamieszkania. Tutaj by jego ojciec. Starza si i powoli
lata daway o sobie zna. Garrett by dla niego wszystkim.
Z drugiej strony Teres wiele rzeczy zatrzymywao w Bostonie. Co prawda jej rodzice
mieszkali gdzie indziej, ale w Bostonie Kevin chodzi do szkoy, a ona miaa dobr prac w
jednej z waniejszych gazet i spor grup przyjaci, ktrych musiaaby porzuci. Walczya,
aby zdoby obecn pozycj. Gdyby wyjechaa z Bostonu, prawdopodobnie musiaaby
zaczyna od nowa. Czy mogaby to zrobi i nie czu do niego alu?
Garrett nie chcia si nad tym zastanawia. Skupi si na mioci do Teresy. Pociesza
si, e jeli s sobie przeznaczeni, znajd sposb, by pozosta razem.
W gbi duszy wiedzia, e nie bdzie im atwo. Nie chodzio tylko o dzielc ich
odlego. Po przyjedzie z drugiej wyprawy do Bostonu kaza powikszy i oprawi zdjcie
Teresy. Postawi je na nocnym stoliku obok fotografii Catherine. W pewnym momencie zda
sobie spraw, e mimo wszystko zdjcia Teresy nie powinien trzyma w sypialni. Przez kilka
dni przestawia je z miejsca na miejsce, ale to nie pomogo. Mia wraenie, e ledzi go
spojrzenie Catherine. To mieszne - powtarza w duchu i znowu stawia fotografi gdzie
indziej. Po pewnym czasie wsun zdjcie Teresy do szuflady i sign po portret Catherine.
Westchn ciko, usiad na ku i popatrzy na twarz ony.
- Nie mielimy takich kopotw - szepn i przesun palcem po jej policzku. - Midzy
nami wszystko wydawao si takie proste, prawda?
Po chwili uwiadomi sobie, e ona mu nie odpowie. Przekl wasn gupot i
wycign z szuflady zdjcie Teresy.
Wpatrywa si w oba portrety dusz chwil. Nagle zrozumia, dlaczego tak mu
ciko. Kocha Teres bardziej, ni wydawao mu si to moliwe... i nadal kocha Catherine...
Czy to moliwe, eby kocha obie jednoczenie?
- Nie mog si doczeka naszego nastpnego spotkania - powiedzia Garrett.
Bya poowa listopada, za dwa tygodnie wypadao wito Dzikczynienia. Teresa
wybieraa si z Kevinem do rodzicw. Wszystko zorganizowaa tak, aby mc pojecha te do
Garretta i spdzi z nim troch czasu. Upyn miesic od ostatniego spotkania.
- Ja te ju si ciesz. Obiecae mi, e wreszcie poznam twojego ojca.
- Zamierza przygotowa u siebie wczeniejsz witeczn kolacj. Cigle mnie pyta,
co lubisz. Chyba chce zrobi na tobie dobre wraenie.
- Powiedz mu, eby si nie kopota. Cokolwiek przygotuje, bdzie dobrze.
- Stale mu to powtarzam, ale widz, e okropnie si denerwuje.
- Dlaczego?
- Poniewa bdziesz naszym pierwszym gociem. Od lat w tym dniu jadamy kolacj
tylko we dwjk.
- Czy burz rodzinn tradycj?
- Nie. Lubi myle, e tworzymy now. Poza tym sam to zaproponowa, pamitasz?
- Jak sdzisz, czy on mnie polubi?
- Wiem, e tak.
Kiedy Jeb dowiedzia si o przyjedzie Teresy, poczyni specjalne przygotowania.
Najpierw wynaj sprztaczk, ktra przez dwa dni doprowadzaa may domek do idealnego
porzdku. Kupi now koszul i krawat. Gdy wyszed z sypialni w nowym stroju, zauway
zdumion min syna.
- Jak wygldam?
- Doskonale, ale dlaczego zaoye krawat?
- To nie dla ciebie, to na kolacj w ten weekend.
Garrett wpatrywa si w ojca bez sowa, z kliwym umieszkiem na twarzy.
- Chyba nigdy w yciu nie widziaem ci w krawacie.
- Nosiem krawaty ju wczeniej. Po prostu tego nie zauwaye.
- Nie musisz zakada krawata tylko dlatego, e przyjeda Teresa.
- Wiem o tym - odpar cierpko. - Uznaem, e w tym roku wystpi w krawacie.
- Denerwujesz si spotkaniem z ni?
- Nie.
- Tato, nie musisz udawa kogo, kim nie jeste. Ani przez chwil nie wtpi, e
Teresa polubi ci bez wzgldu na to, jak bdziesz ubrany.
- Co nie oznacza, e nie mog ubra si porzdnie dla twojej przyjaciki, prawda?
- Nie.
- To zaatwilimy t spraw. Nie pokazaem si w tym stroju, eby prosi ci o rad.
Chciaem tylko wiedzie, czy dobrze wygldam.
- Wygldasz doskonale.
- To dobrze.
Jeb zawrci do sypialni, po drodze wycigajc koszul ze spodni i rozluniajc wze
krawata. Garrett odprowadza go spojrzeniem. Po chwili usysza, e ojciec go woa.
- O co chodzi?
Ojciec wyjrza zza drzwi.
- Bdziesz w krawacie?
- Nie zamierzaem go zakada.
- Zmie zamiary. Nie chc, eby Teresa odkrya, e wychowaem kogo, kto nie umie
si przyzwoicie ubra.
** ** **
Na dzie przed przyjazdem Teresy Garrett pomg ojcu w ostatnich przygotowaniach.
Skosi trawnik, podczas gdy Jeb rozpakowa porcelan, ktr dosta w prezencie lubnym.
Rzadko jej uywa. Poszuka srebrnych sztucw, co wcale nie byo atwym zadaniem.
Znalaz w kredensie obrus i wrzuci go do pralki. W tym momencie Garrett wszed do domu.
Wyj z kredensu szklank.
- O ktrej przyjeda? - usysza gos ojca.
Garrett nala sobie wody i obejrza si przez rami.
- Samolot przylatuje o dziesitej. Powinnimy by tutaj okoo jedenastej.
- O ktrej bdzie chciaa co zje?
- Nie wiem.
Jeb wrci do kuchni.
- Nie spytae?
- Nie.
- To skd bd wiedzia, kiedy wstawi indyka do pieca?
Garrett upi yk wody.
- Zaplanuj, e zjemy po poudniu. Kada pora bdzie odpowiednia.
- Nie sdzisz, e powiniene zadzwoni i spyta j o to?
- Nie uwaam, aby to byo konieczne. To nic wanego.
- Moe dla ciebie, ale ja spotykam j po raz pierwszy. Nie chc si sta bohaterem
rodzinnych anegdot, gdy si pobierzecie.
Garrett unis brwi ze zdziwienia.
- Kto powiedzia, e si pobierzemy?
- Nikt.
- Dlaczego wic o tym mwisz?
- Dlatego, e doszedem do wniosku, i kto z nas musi o tym wspomnie, a nie byem
pewien, czy kiedykolwiek poruszysz ten temat.
Garrett patrzy na ojca bez sowa.
- Uwaasz, e powinienem si z ni oeni?
- Nie ma znaczenia, co ja uwaam. Wane, co ty o tym sdzisz. Nie mam racji?
Tego samego wieczoru Garrett usysza dzwonek telefonu akurat wtedy, gdy otwiera
drzwi wejciowe. Podbieg do aparatu, chwyci suchawk i usysza znajomy gos.
- Garrett? - spytaa Teresa. - Chyba si zadyszae.
Umiechn si lekko.
- Cze, Tereso. Wanie wszedem. Mj ojciec przez cay dzie we mnie ora,
przygotowywalimy jego dom na twj przyjazd. Naprawd czeka na spotkanie z tob.
Zapada niezrczna cisza.
- Jeli chodzi o jutro... - powiedziaa w kocu Teresa.
Poczu ucisk w gardle.
- Co z jutrem?
Nie odpowiadaa przez chwil.
- Tak mi przykro, Garrett... Nie wiem, jak mam ci to powiedzie, ale nie uda mi si
przylecie do Wilmington.
- Czy co si stao?
- Nie, wszystko w porzdku. Po prostu co mi wypado w ostatniej chwili... dua
konferencja, na ktr musz pojecha.
- Jaka konferencja?
- Chodzi o moj prac. Wiem, e ci to zmartwi, ale nie pojechaabym tam, gdyby nie
byo to bardzo wane. Wierz mi.
- Co to ma by? - Garrett zamkn oczy.
- Spotkanie redaktorw naczelnych i waniakw z telewizji. Przyjedaj do Dallas w
ten weekend. Deanna sdzi, e powinnam pozna przynajmniej niektrych z nich.
- Wanie si o tym dowiedziaa?
- Nie... Waciwie tak. Oczywicie, wiedziaam, e w Dallas odbdzie si konferencja,
ale nie miaam w niej uczestniczy. Zazwyczaj nie zapraszaj takich dziennikarzy jak ja,
Deanna musiaa pocign za kilka sznurkw, abym moga z ni pojecha. - Zawahaa si. -
Naprawd bardzo mi przykro, Garrett, ale tak jak powiedziaam, to wane spotkanie i szansa,
jaka trafia si raz w yciu.
Milcza przez chwil.
- Rozumiem - rzek krtko.
- Jeste na mnie zy.
- Nie.
- Na pewno?
- Na pewno.
Zorientowaa si z tonu jego gosu, e nie mwi prawdy, ale nie wiedziaa, co mu
powiedzie, eby poczu si lepiej.
- Czy przekaesz swojemu ojcu, e jest mi przykro?
- Dobrze.
- Mog do ciebie zadzwoni w ten weekend?
- Jeli chcesz.
Nazajutrz Garrett jad obiad z ojcem, ktry stara si bagatelizowa ca spraw.
- Jeli jest tak, jak powiedziaa - wyjania Garrettowi - to nie miaa wyboru. Nie moe
zrezygnowa z pracy, ma na utrzymaniu syna, musi zrobi wszystko, eby o niego zadba.
Poza tym to tylko jeden weekend, nic wielkiego.
Garrett kiwa gow, suchajc ojca, ale nie potrafi otrzsn si z przygnbienia. Jeb
mwi dalej.
- Jestem pewien, e dacie sobie rad. Na pewno wymyli co specjalnego na wasze
nastpne spotkanie.
Garrett nie odpowiedzia. Jeb zjad kilka ksw, nim odezwa si znowu.
- Musisz to zrozumie, Garrett. Ona ma obowizki tak jak i ty. Czasami te obowizki
staj si najwaniejsze. Jestem przekonany, e gdyby co stao si w sklepie, postpiby tak
samo.
Garrett poruszy si na krzele i odsun talerz na bok.
- Wszystko rozumiem, tato, ale nie widziaem jej od miesica i naprawd nie mogem
si ju doczeka jej przyjazdu.
- Sdzisz, e ona nie chciaa ci zobaczy, e nie tsknia?
- Tsknia.
- Jedz obiad. - Jeb pochyli si nad stoem i przesun talerz z powrotem na miejsce. -
Cay dzie gotowaem, nie bd wyrzuca.
Garrett popatrzy na talerz. Nie by ju godny, ale prbowa przekn jeszcze kilka
ksw.
- Przecie zdajesz sobie spraw - odezwa si ojciec, wbijajc widelec w miso - e to
nie jest ostatni raz, wic nie powiniene tak bardzo si przejmowa.
- Co chcesz przez to powiedzie?
- Jeeli nadal bdziecie mieszkali w odlegoci tysica mil od siebie, takie rzeczy bd
si zdarza i nie bdziecie mogli widywa si tak czsto, jak bycie chcieli.
- Czy sdzisz, e o tym nie wiem?
- Jestem pewien, e wiesz. Wydaje mi si natomiast, e adne z was nie ma do
odwagi, eby co z tym zrobi.
Garrett patrzy na ojca i myla: Tato, powiedz mi, co czujesz naprawd. Niczego
przede mn nie ukrywaj.
- Kiedy byem mody - mwi dalej Jeb, nie zwracajc uwagi na ponur min syna -
wszystko byo prostsze. Gdy mczyzna kocha kobiet, prosi j o rk i potem mieszkali
razem. Odnosz wraenie, e zupenie nie wiecie, co naley zrobi.
- Ju ci mwiem... to nie takie proste...
- Proste... jeli j kochasz. Znajd sposb, eby z ni by. Tylko tyle. Jeli wtedy co
nagle si zdarzy i nie zobaczysz jej przez jeden weekend, nie bdziesz si zachowywa tak,
jakby to by koniec wiata. - Jeb przerwa, po czym cign dalej: - To, co prbujecie robi,
jest na dusz met nie do przyjcia. Nie moe si uda. Przecie o tym wiesz, prawda?
- Wiem - odpar krtko Garrett, marzc o tym, eby ojciec wreszcie przesta mwi.
Jeb czeka, zmarszczywszy brwi. Poniewa syn milcza, podj wtek.
- Wiem? Tylko tyle?
- Co mam ci jeszcze powiedzie? - wzruszy ramionami Garrett.
- Moesz powiedzie, e gdy j zobaczysz nastpnym razem, zastanowicie si nad tym
we dwjk.
- wietnie, sprbujemy si nad tym zastanowi.
Jeb odoy widelec i popatrzy z gniewem na syna.
- Nie powiedziaem sprbujecie, powiedziaem zastanowicie si.
- Co ci tak rozzocio?
- Jeli nie znajdziecie jakiego wyjcia, to przez nastpne dwadziecia lat bdziemy
jada obiady tylko we dwch.
Nastpnego dnia Garrett z samego rana zabra Happenstance na wod i zosta na
oceanie a do zachodu soca. Teresa zostawia mu wiadomo, podajc numer telefonu
hotelu w Dallas, ale nie zadzwoni, wmawiajc sobie, e ju jest za pno i Teresa na pewno
pi. Oszukiwa sam siebie, dobrze o tym wiedzia, ale po prostu nie mia ochoty z ni
rozmawia.
W ogle nie mia ochoty na rozmowy. Nadal by na ni zy. Najlepiej mylao mu si
na oceanie, gdzie nikt mu nie przeszkadza. Przez cay ranek zastanawia si, czy Teresa zdaje
sobie spraw, jak bardzo przej si jej nieobecnoci. Doszed do wniosku, e nie ma pojcia
o niczym, w przeciwnym razie tak by nie postpia.
Oczywicie, jeli zaleao jej na nim.
Gdy soce wzeszo wysoko, jego gniew zacz sabn. Raz jeszcze, spokojniej,
rozway ca spraw i uwiadomi sobie, e ojciec mia racj - zreszt jak zawsze. To, e
Teresa nie moga przyjecha, wyranie ukazywao, jak rne s ich yciowe sytuacje. Ona
miaa prawdziwe obowizki, ktrych nie moga lekceway. Dopki mieszkali oddzielnie,
takie nieobecnoci bd si powtarza.
Zastanawia si, czy we wszystkich zwizkach zdarzaj si takie chwile. Tak
naprawd nie wiedzia. Mia za sob jedynie maestwo z Catherine, a nie byo atwo
porwna go ze znajomoci z Teres. Z Catherine znali si prawie cae ycie, pobrali si,
zamieszkali pod tym samym dachem. Byli modsi, nie mieli wic takich obowizkw jak
Teresa. Dopiero co skoczyli studia, nie dorobili si wasnego domu ani nie urodziy si im
dzieci. Bya to zupenie inna sytuacja i nie mg odnosi jej do tej, w jakiej znaleli si z
Teres.
O jednej tylko rzeczy nie potrafi zapomnie. Drczya go cae popoudnie.
Przyjmowa do wiadomoci istniejce rnice, ale jedno byo pewne. Z Catherine stanowili
zesp. Ani razu nie wtpi we wspln przyszo, nigdy nie przyszoby mu do gowy, e
jedno nie powicioby wszystkiego dla drugiego. Nawet jeli si spierali, gdzie zamieszka
lub zaoy sklep, a nawet co robi w sobotni wieczr, nie miao to adnego wpywu na ich
zwizek. We wzajemnym traktowaniu si nie byo ladu tymczasowoci, co pozwalao mu
sdzi, e zawsze bd razem.
Z Teres nie osignli jeszcze takiego stopnia zayoci.
Zaszo soce, a on zda sobie spraw, e jest niesprawiedliwy. Znali si tak krtko.
Na pocztek nie powinien da zbyt wiele. Po jakim czasie i w okrelonych warunkach na
pewno stan si zespoem.
Na pewno?
Pokrci gow, gdy zrozumia, e wcale nie jest co do tego przekonany.
Wielu rzeczy nie by pewien.
Wiedzia jedno. Nigdy nie analizowa swojego zwizku z Catherine tak jak
znajomoci z Teres. To te byo niesprawiedliwe. Poza tym analiza niewiele moga mu
pomc. Wszelkie kalkulacje nie zmieniay faktu, e nie bd widywali si tak czsto, jak by
pragnli.
Teraz naleao co postanowi. Co zrobi.
Garrett zadzwoni do Teresy od razu po powrocie do domu.
- Halo - usysza jej zaspany gos.
- To ja - powiedzia cicho do suchawki.
- Garrett?
- Przepraszam, e ci obudziem, ale zostawia mi kilka wiadomoci na sekretarce.
- Ciesz si, e zadzwonie. Nie byam pewna, czy to zrobisz.
- Jako nie miaem ochoty dzwoni.
- Jeszcze jeste na mnie zy?
- Nie. Moe troch mi smutno, ale nie jestem zy.
- Czy dlatego, e nie przyjechaam na weekend?
- Nie, e ci tu nie ma.
Tej nocy znowu ni.
We nie byli razem z Teres w Bostonie. Szli jak ulic, wrd przechodniw -
kobiet, mczyzn, ludzi starych, modych, w garniturach i w powyciganych, zbyt duych
swetrach. Przez pewien czas ogldali wystawy. Dzie by pogodny i Garrett cieszy si, e s
razem.
Teresa zatrzymaa si przy maym sklepiku i zaproponowaa, eby do niego zajrzeli.
Garrett potrzsn przeczco gow.
- Id sama, ja tu poczekam.
Teresa jeszcze raz spytaa go, czy nie chce jej towarzyszy, i wesza do rodka. Garrett
sta na zewntrz w cieniu wysokiego budynku, gdy nagle zauway znajom posta.
Chodnikiem sza kobieta, jasne wosy opaday jej na ramiona.
Zmruy oczy, rozejrza si i szybko odwrci. Sposb poruszania si kobiety wyda
mu si znajomy. Odprowadzi j spojrzeniem. W pewnym momencie kobieta zatrzymaa si i
odwrcia gow. Garrettowi zabrako tchu.
Catherine.
To niemoliwe.
Potrzsn gow. Z tej odlegoci nie by pewien, czy si nie pomyli.
Ruszya przed siebie w tej chwili, gdy Garrett j zawoa:
- Catherine?! Czy to ty?
Chyba nie usyszaa jego gosu, ktry gin w ulicznym haasie. Garrett zajrza przez
szyb wystawow do sklepu i zobaczy, e Teresa oglda pki. Kiedy znowu popatrzy w
gb ulicy, Catherine wanie skrcaa za rg.
Ruszy za ni szybkim krokiem, potem puci si biegiem. Chodniki zapenia coraz
wikszy tum, przez ktry musia si przepycha. Wreszcie dotar na rg i skrci w tym
samym kierunku co Catherine.
Ulica bya pogrona w mroku - niebezpiecznym, gronym. Przypieszy kroku. Nie
padao, ale czu idc, e rozpryskuje kaue. Zatrzyma si na chwil, eby zapa oddech.
Serce walio mu w piersi. Gdy przystan, nagle zagarna go mga i po chwili nic ju nie
widzia.
- Catherine?! Gdzie jeste? - woa.
Gdzie daleko usysza miech, chocia nie wiedzia, skd dochodzi.
Ruszy powoli. Raz jeszcze usysza miech - dziecicy, szczliwy. Stan.
- Gdzie jeste?
Cisza.
Rozejrza si na boki.
Nic.
Mga gstniaa, zacz pada deszcz. Garrett postpi kilka krokw, nie wiedzc,
dokd ma i.
Co poruszyo si we mgle. Pobieg w tamt stron.
Sza tu przed nim.
Deszcz przeszed w ulew i nagle wydawao mu si, e wszystko porusza si w
zwolnionym tempie... Bieg... powoli... powoli... ju widzia jej gow... mga znowu
zgstniaa... deszcz la si strumieniami... jej wosy...
Znikna. Znowu przystan. Ju nic nie widzia w deszczu i mgle.
- Gdzie jeste?! - zawoa.
Cisza.
- Gdzie jeste?! - krzykn goniej.
- Tutaj - rozleg si gos.
Otar krople deszczu z twarzy.
- Catherine? Czy to naprawd ty?
- To ja, Garrett.
Nie by to jej gos.
Z mgy wysza Teresa.
- Jestem.
Garrett obudzi si i usiad w pocieli, zlany potem. Otar twarz przecieradem. Dugo
siedzia bez ruchu.
Tego samego dnia odwiedzi ojca.
- Chyba chc si z ni oeni.
owili razem ryby. Siedzieli na kocu molo z kilkunastoma innymi wdkarzami. Jeb
podnis zdumiony gow.
- Dwa dni temu wydawao mi si, e nie chcesz jej wicej widzie.
- Od tamtej pory duo mylaem.
- Rzeczywicie - mrukn Jeb. Nawin yk na koowrotek, sprawdzi przynt i
zarzuci. Wtpi, czy cokolwiek zapie, ale wdkowanie uwaa za jedn z najwikszych
przyjemnoci.
- Kochasz j?
Garrett spojrza na ojca ze zdziwieniem.
- Oczywicie, e j kocham. Mwiem ci tyle razy.
Jeb pokrci gow.
- Nie... nie mwie. Sporo o niej rozmawialimy... mwie, e przy niej czujesz si
szczliwy i e nie chcesz jej straci, ale nigdy nie powiedziae, e j kochasz.
- Czy to nie to samo?
- Chyba nie.
Po powrocie do domu Garrett odtworzy w myli dalszy cig rozmowy z ojcem.
Chyba nie.
- Oczywicie, e to samo - odpar prdko. - A nawet jeli to nie to samo, kocham j.
- Chcesz si z ni oeni? - spyta Jeb, patrzc uwanie na syna.
- Chc.
- Dlaczego?
- Bo j kocham. Czy to nie wystarczy?
Garrett zwija yk.
- Czy to nie ty wanie uwaae, e powinnimy si pobra?
- Tak.
- Dlaczego wic ogarny ci wtpliwoci?
- Poniewa chc mie pewno, e robisz to z waciwych pobudek. Dwa dni temu nie
wiedziae, czy w ogle chcesz j jeszcze zobaczy. Teraz jeste zdecydowany na
maestwo. To zmiana pogldw o sto osiemdziesit stopni. Musz wiedzie, e t zmian
spowodowao uczucie, jakie ywisz dla Teresy, a twoja decyzja nie ma nic wsplnego z
Catherine.
- Catherine nie ma z tym nic wsplnego - szybko zaprzeczy Garrett. Przywoanie
imienia ony wywoao bl. Westchn gboko. - Wiesz, tato, e czasami w ogle ci nie
rozumiem. Cigle mnie naciskae, namawiae, ebym pogodzi si z tym, co stao si w
przeszoci, ebym sobie kogo znalaz. Teraz, gdy znalazem, prbujesz mnie zniechci.
Jeb pooy synowi rk na ramieniu.
- Nie zniechcam ci do niczego, Garrett. Ciesz si, e spotkae Teres, e j
kochasz, i mam nadziej, e wszystko skoczy si maestwem. Dlatego przy podejmowaniu
decyzji powiniene oprze si na waciwych przesankach. Maestwo to dwie osoby, a nie
trzy. Byoby to nieuczciwe wobec Teresy.
Mina chwila, zanim Garrett odpowiedzia.
- Chc si z ni oeni, poniewa j kocham. Chc spdzi z ni reszt ycia.
Ojciec siedzia w milczeniu. Nagle powiedzia co, co sprawio, e Garrett gwatownie
odwrci gow.
- Mam rozumie, e ju pogodzie si ze mierci Catherine?
Garrett nie potrafi odpowiedzie na to pytanie.
- Jeste zmczona? - spyta Garrett. Lea w ku i rozmawia z Teres. Maa lampka
rozjaniaa pokj.
- Tak. Wanie przyjechaam. To by dugi weekend.
- Czy wszystko poszo po twojej myli?
- Mam nadziej. Jeszcze za wczenie o tym mwi, ale spotkaam kilka osb, ktre
mog mi pomc.
- Zatem to dobrze, e pojechaa.
- Dobrze i le. aowaam, e nie jestem z tob.
- Kiedy jedziesz do rodzicw?
- W rod rano. Wracam w niedziel.
- Pewnie si ciesz na twj przyjazd?
- Tak. Prawie rok nie widzieli Kevina. Chc si nim nacieszy chocia przez kilka dni.
- To dobrze.
Zapada krtka cisza.
- Chc, eby wiedzia, e naprawd mi przykro z powodu tego weekendu.
- Wiem.
- Mog to jako nadrobi?
- Co masz na myli?
- Moesz przyjecha w nastpny weekend po wicie Dzikczynienia?
- Chyba tak.
- To dobrze, bo wymyliam dla nas co specjalnego.
Dla obojga by to niezapomniany weekend.
Podczas poprzedzajcych go dwch tygodni Teresa dzwonia czciej ni zwykle. Do
tej pory na og telefonowa Garrett, a teraz uprzedzaa go, gdy tylko chcia z ni pomwi.
Wchodzi do domu, eby wykrci jej numer i w tym momencie rozlega si dzwonek
telefonu. Podnosi suchawk i mwi:
Cze, Tereso, czym j zaskakiwa. artowali potem o parapsychicznych
zdolnociach.
Kiedy w ustalonym terminie przylecia do Bostonu, spotkali si na lotnisku. Teresa ju
na niego czekaa.
Prosto z lotniska pojechali na kolacj. Teresa zarezerwowaa stolik w najelegantszym
lokalu w miecie. Potem zabraa go na Ndznikw, ktrych wanie wystawiono. Bilety
byy wyprzedane, ale Teresie, ktra znaa dyrektora teatru, udao si zdoby dwa miejsca w
najlepszej czci widowni.
Wrcili pno, a nastpnego dnia od rana zacza si bieganina. Teresa zabraa
Garretta do redakcji i przedstawia go kilku osobom, a potem pojechali do Muzeum Sztuki
Nowoczesnej. Wieczorem spotkali si z Deann i Brianem na kolacji U Anthony'ego - w
restauracji mieszczcej si na najwyszym pitrze budynku Prudentialu, skd rozciga si
widok na cae miasto.
Garrett nigdy czego takiego nie widzia.
- Pamitacie Garretta, prawda? - spytaa Teresa, starajc si, by nie zabrzmiao to
miesznie.
- Oczywicie, e pamitamy. Mio ci widzie - powiedziaa Deanna i pocaowaa go
w policzek. - Przepraszam, e zmusiam Teres do wyjazdu na konferencj w Dallas. Mam
nadziej, e nie bye na ni bardzo zy.
- Skde - mrukn, kaniajc si sztywno.
- Ciesz si, bo uwaam, e byo warto.
Garrett spojrza na ni zaciekawiony.
- O co chodzi, Deanno? - spytaa Teresa.
- Po twoim wyjciu dostaam wspania wiadomo.
- Jak?
- Rozmawiaam z Danem Mandelem przez dwadziecia minut - odpara. - Okazao si,
e zrobia na nim ogromne wraenie. Uwaa ci za profesjonalistk. Jednak najwaniejsze
jest to... - Deanna dramatycznie zawiesia gos, ale nie moga opanowa umiechu.
- Tak?
- Poczwszy od stycznia, bdzie przedrukowywa twoj kolumn we wszystkich
swoich gazetach.
Teresa przykrya doni usta, by stumi okrzyk, ktry si jej wyrwa, ale i tak rozleg
si dostatecznie gono, by gocie przy ssiednich stolikach si obejrzeli.
- artujesz? - spytaa z niedowierzaniem w gosie, pochylajc si do Deanny i mwic
co przyciszonym gosem.
Przyjacika pokrcia przeczco gow.
- Nie. Tylko powtarzam to, co mi powiedzia. Chce rozmawia z tob we wtorek.
Umwiam si na telekonferencj o dziesitej.
- Jeste pewna? Chce drukowa moj kolumn?
- Naprawd. Wysaam mu faksem kilka tekstw i twoje dane. Chce ciebie, nie ma
adnej wtpliwoci.
- Nie mog uwierzy.
- Uwierz. Syszaam, e inni te s zainteresowani.
- Och, Deanna... - Teresa mocno ucisna przyjacik z radosn, oywion twarz.
Brian stukn Garretta okciem.
- wietna wiadomo, prawda?
- wietna - odpar Garrett po duszej chwili.
Mieli stolik przy oknie. Deanna zamwia szampana. Gdy go przyniesiono, wzniosa
toast i zoya Teresie gratulacje, yczc jej wspaniaej przyszoci. Przez cay wieczr
rozmawiay niemal wycznie ze sob. Garrett milcza, nie wiedzc, co mgby powiedzie.
Brian wyczu, e Garret czuje si nieswojo.
- Zachowuj si jak licealistki, prawda? Deanna pkaa z radoci i nie moga si
doczeka, kiedy wreszcie jej to powie.
- auj, e nie znam si na dziennikarstwie. Niewiele mam do powiedzenia.
Brian wypi nastpny yk, potrzsn gow.
- Nie przejmuj si. Nawet gdyby si na tym zna, nie dopuciyby ci do gosu. Gdy
si spotkaj, gadaj jak najte. Bybym gotw przysic, e w poprzednim wcieleniu byy
bliniaczkami.
- Niewykluczone, e masz racj. - Garrett popatrzy na Teres i Deann.
- Zrozumiesz wszystko lepiej, jak ju bdziesz tu na cay etat. Bdziesz zna si na
tym tak dobrze jak one. Zapewniam ci, wiem co o tym.
Jak ju bdziesz tu na cay etat.
Garrett milcza, wic Brian zmieni temat.
- Jak dugo zostajesz?
- Do jutra wieczorem.
- Widujecie si tak rzadko, to musi by trudne.
- Czasami.
- Wiem, e Teresa bardzo nad tym boleje.
- O czym rozmawiacie? - spytaa radosnym tonem Teresa, umiechajc si do
Garretta.
- O tym i owym. Gwnie o twoim szczciu - odpar Brian.
Garrett pokiwa gow, krcc si niespokojnie na krzele.
Teresa zrozumiaa, e czuje si nieswojo, ale nie wiedziaa dlaczego.
- Bye dzisiaj bardzo milczcy.
Po powrocie do mieszkania, usiedli na kanapie, suchali radia i rozmawiali.
- Chyba nie miaem nic do powiedzenia.
Wzia go za rk.
- Ciesz si, e bye ze mn, gdy Deanna mi o wszystkim opowiedziaa.
- Jestem szczliwy ze wzgldu na ciebie. Wiem, ile to dla ciebie znaczy.
Umiechna si niepewnie, po czym zmieniajc temat, spytaa:
- Dobrze ci si rozmawiao z Brianem?
- Tak... jest miy... - urwa. - Niezbyt dobrze czuj si wrd ludzi, zwaszcza gdy nie
jestem na swoim terenie. Tylko... - umilk, zastanawiajc si, czy powinien powiedzie co
jeszcze.
- Co?
Pokrci gow.
- Nic.
- Co chciae mi powiedzie? - nie ustpowaa Teresa.
Garrett odpowiedzia po chwili, starannie dobierajc sowa.
- Chciaem ci si przyzna, e dla mnie ten weekend by bardzo dziwny. Teatr,
eleganckie stroje, kolacja z przyjacimi. - Wzruszy ramionami. - Nie tego oczekiwaem.
- le si bawisz?
- Nie o to chodzi. Tylko... to nie dla mnie. Nigdy tego nie robiem.
- Wanie dlatego tak ten weekend zaplanowaam. Chciaam, eby sprbowa czego
nowego.
- Dlaczego?
- Z tego samego powodu, dla ktrego ty chciae, ebym nauczya si nurkowa... bo
to podniecajce, inne, nowe.
- Nie przyjechaem, eby robi co innego. Przyjechaem, by spdzi z tob troch
czasu w spokoju. Nie widziaem ci od dawna, a jak ju przyjechaem, to nic, tylko biegamy z
miejsca na miejsce. Nawet nie mielimy czasu porozmawia, a jutro wyjedam.
- To nieprawda. Wczoraj sami wybralimy si na kolacj i do muzeum. Mielimy
mnstwo czasu, eby pogada.
- Wiesz, o co mi chodzi.
- Nie wiem. Co chciae robi? Siedzie w domu?
Garrett nie odpowiedzia. Po chwili wsta z kanapy i wyczy radio.
- Jest co wanego, o czym od chwili przyjazdu chciaem z tob pomwi.
- O co chodzi?
Pochyli gow, wpatrujc si w podog. Teraz albo nigdy - wyszepta do siebie.
Odwrci si i zbierajc si na odwag, gboko odetchn.
- Ten miesic bez ciebie by dla mnie bardzo trudny. Nie wiem, czy chc, aby to
duej trwao.
Zabrako jej tchu.
Garrett spostrzeg, jakie wraenie wywary na Teresie jego sowa, i podszed do niej.
Czu w piersiach ucisk.
- Nie chodzi o to, e nie chc ci widzie. Pragn ci widzie przez cay czas. -
Uklkn przed ni. Teresa patrzya na niego ze zdziwieniem.
- Chc, eby si przeprowadzia do Wilmington.
Wiedziaa, e pewnego dnia to usyszy, ale nie spodziewaa si, e tak szybko i w taki
sposb.
- Wiem, e to bardzo powany krok, ale kiedy ju si przeprowadzisz, nie bdziemy
si rozstawa. Bdziemy widywa si codziennie. Chc wdrowa z tob po play, eglowa.
Chc, eby czekaa na mnie w domu, gdy wrc ze sklepu. Pragn czu si tak, jakbym zna
ci cae ycie...
Sowa nastpoway szybko po sobie. Teresa prbowaa co zrozumie z przemowy
Garretta.
- Tak bardzo za tob tskni... Wiem, e masz tu prac, ale jestem pewien, e przyjm
ci w naszej gazecie.
Im duej Garrett mwi, tym bardziej Teresie krcio si w gowie. Przyszo jej na
myl, e Garrett prbuje odtworzy maestwo z Catherine, tyle e z ni, Teres.
- Chwileczk... - przerwaa mu w kocu. - Nie mog ot tak sobie spakowa si i
wyjecha. Kevin chodzi do szkoy...
- Nie musisz przeprowadza si natychmiast. Poczekamy do koca roku szkolnego,
tak bdzie lepiej... Czekalimy tak dugo... kilka miesicy nie stanowi rnicy.
- Ale on jest tu szczliwy. Tu jest jego dom. Ma przyjaci, druyn...
- Moe mie to wszystko w Wilmington.
- Tego nie wiesz. Mwisz tak, ale pewnoci nie masz.
- Czy nie zauwaya, e znakomicie si z Kevinem rozumiemy?
Pucia jego rk.
- To nie o to chodzi, nie pojmujesz? Wiem, e dogadujecie si bez trudu, ale nie
prosie go o zmian caego ycia. Ja te go o to nie prosiam. Zreszt nie chodzi tylko o
niego. Co ze mn? Bye przy mnie, gdy Deanna przekazywaa mi wspania wiadomo.
Chcesz, ebym z tego zrezygnowaa?
- Nie chc, eby z nas zrezygnowaa. A to wielka rnica.
- Dlaczego ty nie moesz przeprowadzi si do Bostonu?
- Co bym tu robi?
- To samo co w Wilmington. Moesz uczy nurkowania, pywania. Tobie byoby o
wiele atwiej zmieni rodowisko ni mnie.
- Nie mog. Jak ju mwiem... - obj gestem pokj - to nie dla mnie. Zagubi si
tutaj.
Teresa wstaa i przesza przez pokj.
- To nie w porzdku.
- Co jest nie w porzdku?
Spojrzaa na niego.
- Wszystko. Oczekujesz, ebym si przeprowadzia, ebym zmienia cae swoje ycie.
Stawiasz mi warunek: Moemy by razem, ale tak jak ja chc. Co z moimi uczuciami? Czy
nie maj znaczenia?
- Maj znaczenie. Jeste wana. My jestemy wani.
- W twoich ustach to inaczej brzmi, jakby myla tylko o sobie. Chcesz, ebym
zrezygnowaa ze wszystkiego, na co tak ciko pracowaam, ale ty nie masz ochoty z niczego
zrezygnowa. - Teresa patrzya Garrettowi prosto w oczy.
Garrett wsta z kanapy i podszed do niej. Gdy stan przy niej blisko, uniosa ramiona,
jakby chciaa go odepchn.
- Nie chc, eby mnie teraz dotyka.
Opuci rce. Przez dusz chwil milczeli.
- Chyba znam twoj odpowied. Nie przyjedziesz - odezwa si w kocu z irytacj.
- Nie. Moja odpowied jest inna. Musimy si nad tym zastanowi.
- Sprbujesz mnie przekona, e si myl?
Taka uwaga nie zasugiwaa na odpowied. Potrzsna gow, podesza do stou,
wzia torebk i ruszya do drzwi.
- Dokd idziesz?
- Kupi wino. Musz si napi.
- Jest pno.
- Sklep jest na kocu ulicy. Zaraz wrc.
- Nie moemy teraz porozmawia?
- Musz zosta na chwil sama.
- Uciekasz? - Zabrzmiao to jak oskarenie.
- Nie, nie uciekam. - Teresa otworzya drzwi i przytrzymaa je rk. - Zaraz wrc.
Nie podoba mi si, e mwisz do mnie w ten sposb. To nie fair, e chcesz wywoa we mnie
poczucie winy. Poprosie, ebym zmienia dla ciebie cae moje ycie. Musz zastanowi si
nad tym spokojnie przynajmniej przez kilka minut.
Po wyjciu Teresy Garrett wpatrywa si w drzwi, jakby mia nadziej, e zaraz wrci.
Zakl cicho. Wszystko poszo nie tak, jak sobie zaplanowa. Poprosi j, eby przeniosa si
do Wilmington, a tymczasem ona wysza, eby zosta sama. Dlaczego tak si stao?
Nie wiedzia, co ma ze sob zrobi. Bezradnie kry po mieszkaniu. Zajrza do
kuchni, do pokoju Kevina, potem wszed do sypialni. Zawaha si na chwil. Usiad na ku
Teresy i opar gow na rkach.
Czy, proszc j o przeniesienie si do Wilmington, postpi niesprawiedliwie? To
prawda, miaa swoje wygodne i urzdzone ycie, ale by pewien, e w Wilmington te
czuaby si dobrze. Bez wzgldu na jego punkt widzenia w Wilmington byoby im ze sob
lepiej ni w Bostonie. Rozgldajc si wok, raz jeszcze utwierdzi si w przekonaniu, e nie
mgby y w bloku. Nawet gdyby przeprowadzili si do jednorodzinnego domu, jaki byby
tam widok z okien? Albo gdyby zamieszkali na przedmieciu, gdzie wszystkie domy s takie
same?
Sytuacja si skomplikowaa. Wszystko, co powiedzia, byo chybione. Nie chcia,
eby czua, i stawia jej ultimatum. Gdy zastanowi si nad tym, zrozumia, e wanie tak
postpi.
Westchn. Co powinien teraz zrobi? Nic nie przychodzio mu do gowy. Nie chcia
nastpnej ktni. Ktnie rzadko prowadziy do rozwiza, a tych teraz najbardziej
potrzebowali.
Jeli nie potrafi jej nic powiedzie, co mu pozostao? Doszed do wniosku, e napisze
do niej list, w ktrym wszystko wyjani. Pisanie pomagao mu zebra myli. Zwaszcza przez
ostatnie trzy lata. Moe Teresa zrozumie jego punkt widzenia.
Zerkn na stolik przy ku. Sta tam telefon, ale nie zauway ani papieru, ani pira.
Otworzy szuflad i na wierzchu zobaczy dugopis. Zajrza gbiej, szukajc papieru. Jakie
pismo, troch biuterii. Wtem spostrzeg co znajomego.
aglowiec na kawaku papieru wetknitym w stary egzemplarz magazynu kobiecego.
Wycign kartk, sdzc, e to jeden z listw, ktre napisa do Teresy przez ostatnie dwa
miesice. Nagle znieruchomia.
Czy to moliwe?
Pozna papeteri, dosta j w prezencie od Catherine, a uywa wycznie do pisania
listw do niej. Listy do Teresy kreli na zupenie innym papierze, ktry zwyczajnie kupi w
sklepie.
Wstrzyma oddech. Szybko sign do szuflady, wycign czasopismo. Wypado z
niego pi kartek. Zdezorientowany, niepewny, spojrza na pierwsz stron, na ktrej
widniay litery skrelone jego rk:
Moja najdrosza Catherine...
Och, mj Boe! Przewrci nastpn kartk.
Moja kochana Catherine...
Nastpny list.
Droga Catherine...
- Co to jest? - mrukn, nie wierzc wasnym oczom. - To niemoliwe... - Jeszcze raz
przejrza kartki, eby si upewni.
Tak, to byy jego listy: jeden oryginalny, pisany jego rk, i dwie kopie. Listy, ktre
napisa do Catherine. Listy, ktre pisa, gdy ni o niej. Listy, ktre wyrzuca z pokadu
Happenstance.
Nie spodziewa si, e je kiedy zobaczy.
Pod wpywem impulsu zacz je czyta. Czu, jak z kadym sowem, kadym zdaniem
ogarniaj go dawne uczucia. Marzenia, wspomnienia, al, rozpacz, strach.
Zascho mu w ustach, zacisn mocno wargi. Wpatrywa si bezsilnie w litery, ju nie
czyta. Nie zwrci uwagi na odgos otwierajcych si drzwi.
- Garrett, wrciam! - zawoaa Teresa.
Usysza jej kroki w mieszkaniu.
- Gdzie jeste?
Nie odpowiedzia. Prbowa zrozumie, jak to si stao. Skd Teresa wzia jego listy?
Prywatne listy.
Listy do ony.
Listy, ktre nie powinny nikogo obchodzi.
Teresa wesza do pokoju i spojrzaa na Garretta. By blady. Zaciska palce z caej siy
tak, a zbielay mu kostki.
- Dobrze si czujesz? - spytaa, nie widzc, co trzyma w rku.
Wydawao si, e jej nie syszy. Potem powoli unis wzrok i patrzy na ni bez sowa.
Przestraszona, chciaa co powiedzie, ale si powstrzymaa. Zobaczya otwart
szuflad, kartki w jego rku, wyraz jego twarzy. W uamku sekundy zrozumiaa, co si stao.
- Garrett... wszystko ci wyjani - powiedziaa szybko, ale on zdawa si jej nie
sysze.
- Moje listy - wyszepta, patrzc na ni gniewnie.
- Ja...
- Skd masz moje listy?! - krzykn. Wzdrygna si na dwik jego gosu.
- Jeden znalazam na play...
Przerwa jej.
- Znalaza?
Skina gow i prbowaa si wytumaczy:
- Kiedy byam w Cape. Biegaam rano i zauwayam butelk...
Spojrza na orygina. Napisa go na pocztku roku...
- Co z reszt? - spyta, wycigajc w jej stron dwie kserokopie.
- Przysano mi je - odpara cicho.
- Kto? - Zdenerwowany podnis si z ka, na ktrym siedzia.
Postpia krok w jego stron, wycigajc rk.
- Inni, ktrzy te je znaleli. Kto przeczyta moj rubryk...
- Opublikowaa mj list?! - Wyglda tak, jakby dosta cios w odek.
Nie odpowiadaa przez chwil.
- Nie wiedziaam...
- Czego nie wiedziaa? - Mwi podniesionym gosem, w ktrym byo sycha bl. -
e nie wolno ci byo tego robi? e ten list nie zosta napisany, aby go wszyscy czytali.
- Morze wyrzucio list na pla - wyjania. - Chyba musiae si z tym liczy, e kto
je znajdzie. Nie podaam waszych imion - dodaa.
- Ale wydrukowaa go w gazecie... - mwi tak, jakby nie mg w to uwierzy.
- Garrett... ja...
- Nic nie mw! - przerwa jej z gniewem. Popatrzy na listy, potem spojrza na Teres
takim wzrokiem, jakby zobaczy j po raz pierwszy. - Okamaa mnie.
- Nie kamaam...
Nie sucha jej.
- Okamaa mnie - powtrzy. - Przyjechaa specjalnie po to, eby mnie odnale.
Dlaczego? Po to, aby napisa nastpny tekst? O to chodzio?
- Nie.
- Wic o co?
- Po przeczytaniu twoich listw... chciaam ci pozna.
Nie rozumia, o czym mwia. Spojrzenie pene blu, przenosi z listw na ni.
- Okamaa mnie - powiedzia po raz trzeci. - Wykorzystaa mnie.
- Nie.
- Wykorzystaa! - krzykn. Trzyma listy przed sob, jakby Teresa nigdy ich nie
widziaa. - Byy moje! Moje myli, uczucia, moje prby pogodzenia si ze strat ony. Moje,
a nie twoje.
- Nie chciaam ci zrani.
Patrzy na ni kamiennym wzrokiem, zaciskajc mocno szczki.
- Co za obrzydliwy plan - powiedzia wreszcie, nie dajc Teresie doj do sowa. -
Wykorzystaa moj mio do Catherine i prbowaa skierowa j ku sobie... Mylaa, e
poniewa kochaem Catherine, pokocham take i ciebie?
Teresa zblada, zabrako jej sw.
- Zaplanowaa to od pocztku, prawda? - Przesun rk przez wosy. - Zastawia na
mnie puapk.
- Garrett... przyznaj, chciaam ci pozna. Listy byy takie pikne... Chciaam
zobaczy mczyzn, ktry je napisa. Nie wiedziaam, dokd to mnie zaprowadzi. Niczego
nie planowaam. - Chwycia go za rk. - Kocham ci, Garrett. Musisz mi uwierzy.
Wyrwa rk i odsun si od niej.
- Jakim ty jeste czowiekiem?
- To nie tak - zaprotestowaa. Jego sowa bolay.
Nie usysza jej odpowiedzi.
- Daa si ponie jakiej potwornej, wynaturzonej wyobrani...
Tego byo dla niej za wiele.
- Przesta! - zawoaa ze zoci. - W ogle mnie nie suchae. - Poczua zy
napywajce do oczu.
- Dlaczego miabym ci sucha? Kamaa od pierwszej chwili, kiedy ci poznaem!
- Nie kamaam! Po prostu nie powiedziaam ci o listach!
- Wiedziaa, e to nie w porzdku!
- Nie, wiedziaam, e nie zrozumiesz - odpara, prbujc si opanowa.
- Wszystko doskonale rozumiem. Zrozumiaem, jaka jeste!
- Nie bd taki.
- Jaki? Wcieky? Uraony? Odkryem w tej chwili, e to wszystko byo jak
piekieln gr, a teraz chcesz, ebym przesta!
- Zamknij si! - krzykna. Poddaa si ogarniajcemu j gniewowi.
Znieruchomia i patrzy na ni bez sowa. Po chwili zacz mwi amicym si
gosem.
- Wydaje ci si, e rozumiesz, co czyo Catherine i mnie, ale tak nie jest. Niewane,
ile listw przeczytasz, niewane, jak dugo bdziesz mnie znaa. Nigdy nie zrozumiesz.
czyo nas co rzeczywistego. Bya rzeczywista... - Urwa. Spojrza na Teres, jakby bya
zupenie obc osob. Potem powiedzia co, co zabolao j bardziej ni wszystkie gniewne
sowa, ktre usyszaa przedtem. - Nigdy nawet nie zbliylimy si do tego, co czyo mnie z
Catherine.
Nie czeka na jej odpowied. Min j i chwyci swoj walizk, popiesznie wrzuci
wszystko do rodka i zasun suwak. Teresa chciaa go zatrzyma, ale znieruchomiaa, syszc
jego gos.
- Te listy nale do mnie. Zabieram je.
Nagle zrozumiaa, co chce zrobi.
- Dlaczego odchodzisz?
- Nawet nie wiem, kim jeste - odpar, obrzucajc j wrogim spojrzeniem.
Bez sowa odwrci si i wyszed.
Rozdzia dwunasty

Garrett wypad z mieszkania Teresy, nie bardzo wiedzc, dokd si uda. Zapa
takswk i pojecha na lotnisko. Niestety, nie byo ju biletw na samolot, czekaa go wic
noc w poczekalni, bezsenna, poniewa nadal przepenia go gniew. Godzinami wdrowa po
porcie lotniczym, od czasu do czasu zatrzymujc si przed witrynami zamknitych na noc
sklepw i zagldajc za barierki ograniczajce ruch podrnych.
Rano udao mu si dosta na pierwszy samolot i okoo jedenastej by ju w domu.
Poszed prosto do sypialni i pooy si, ale nie mg zasn, rozpamitujc wydarzenia
poprzedniego wieczoru. Na prno prbowa usn, wreszcie da sobie spokj. Wsta, wzi
prysznic, ubra si, po czym znowu usiad na ku. Duszy czas patrzy na fotografi
Catherine. Potem zanis j do saloniku i postawi na stole, na ktrym leay listy. W czasie
rozmowy z Teres by wstrznity. Teraz ze zdjciem Catherine przed sob zacz je czyta
spokojnie i wolno. Obecno Catherine wypenia pokj.
- Hej, mylaem, e zapomniaa o naszej randce! - zawoa do Catherine, ktra sza
nabrzeem z siatk pen zakupw.
Catherine umiechna si, chwycia Garretta za rk i z jego pomoc wesza na
pokad.
- Nie zapomniaam, tylko miaam co do zaatwienia.
- Co?
- Wizyt u lekarza.
Wzi jej z rki siatk i odoy na bok.
- Wszystko w porzdku? Wiem, e ostatnio nie czua si zbyt dobrze...
- Nic mi nie jest - przerwaa mu szybko. - Ale dzi wieczorem nie mam ochoty
eglowa.
- Co si stao?
Catherine umiechna si agodnie. Pochylia si i z siatki wycigna ma
paczuszk. Garrett przyglda si, jak j rozpakowuje.
- Zamknij oczy, a wszystko ci opowiem.
Troch niepewny, Garrett zrobi to, o co go poprosia. Sysza szelest papieru.
- Teraz moesz otworzy oczy.
Catherine trzymaa w rku niemowlc koszulk.
- Co to jest? - spyta, jeszcze nie rozumiejc.
Na jej twarzy pojawi si radosny umiech.
- Jestem w ciy - oznajmia z zachwytem.
- W ciy?
- Tak, oficjalnie od omiu tygodni.
- Od omiu tygodni?
Skina gow.
- Musiaam zaj w ci, gdy ostatnim razem pywalimy jachtem.
Garrett wzi koszulk i trzyma j przed sob. Potem pochyli si i przytuli Catherine
mocno do siebie.
- Nie mog w to uwierzy.
- Ale to prawda.
Umiechn si szeroko, gdy wreszcie nowina w peni do niego dotara.
- Jeste w ciy.
Zamkna oczy i szepna mu do ucha:
- Bdziesz ojcem.
Garretta wyrwao z zamylenia skrzypnicie drzwi. Do saloniku zajrza ojciec.
- Zobaczyem przed domem twoj ciarwk. Chciaem si upewni, czy wszystko w
porzdku. Nie spodziewaem si ciebie przed wieczorem. - Garrett milcza, wic ojciec
podszed bliej i natychmiast zauway na stole zdjcie Catherine. - Dobrze si czujesz, synu?
To pytanie zerwao tam. Garrett wyrzuca z siebie zdanie po zdaniu. Opowiedzia
ojcu o wszystkim. O snach, ktre go drczyy, o listach wysyanych w butelkach, o
wydarzeniach z poprzedniego wieczoru. Niczego nie pomin. Kiedy skoczy, ojciec wyj z
rki Garretta listy.
- Musia to by dla ciebie prawdziwy wstrzs - stwierdzi Jeb, zerkajc na kartki. By
zaskoczony, e syn nigdy mu nie wspomnia o listach. - Nie sdzisz, e bye dla niej za
surowy?
Garrett ze znueniem pokrci gow.
- Wiedziaa o mnie wszystko i nic mi nie powiedziaa. Wszystko sobie zaplanowaa.
- To nie tak - zaprzeczy Jeb. - Moga przyjecha tu po to, eby ci pozna, ale nie
moga ci zmusi, eby si w niej zakocha. Zrobie to sam.
Garrett odwrci spojrzenie od ojca i popatrzy na fotografi.
- Nie sdzisz, e postpia le, ukrywajc to przede mn?
Jeb westchn. Nie chcia odpowiada na to pytanie. Sprbowa z innej strony.
- Dwa tygodnie temu, kiedy siedzielimy na molo, powiedziae, e chcesz si z ni
oeni, bo j kochasz, pamitasz?
Garrett przytakn.
- Dlaczego to si zmienio?
- Ju ci mwiem.
- Tak, wyjanie mi powody - przerwa mu Jeb, nim dokoczy zdanie - ale nie bye
wobec mnie cakiem szczery. Ani ze mn, ani z Teres, ani nawet z samym sob. To pewne,
e Teresa powinna bya powiedzie ci o tych listach i prawdopodobnie by to zrobia. Ale nie
dlatego jeste taki zy. Jeste zy, poniewa zmusia ci, eby zda sobie spraw z czego, do
czego nie chciae si przyzna.
Garrett, milczc, wpatrywa si w ojca. W pewnym momencie podnis si z kanapy,
poszed do kuchni, jakby zapragn uciec od tej rozmowy. Z lodwki wyj pojemnik z
kostkami lodu. Zdenerwowany, za mocno nacisn brzeg i kostki rozsypay si po caym
blacie. Zakl pod nosem.
Tymczasem Jeb zapatrzy si na zdjcie Catherine, wracajc pamici do swojej ony.
Odoy listy na bok i podszed do szerokich szklanych drzwi. Rozsun je i przyglda si,
jak lodowaty grudniowy wiatr znad Atlantyku goni fale, ktre z hukiem rozbijaj si o brzeg.
Ryk morza dociera a do wntrza domu. Jeb, wpatrzony w ocean, nagle usysza pukanie do
drzwi.
Odwrci si, zastanawiajc si, kto to moe by. Uwiadomi sobie, e po raz
pierwszy w tym domu syszy, e kto stuka do drzwi.
Garrett, ktry nadal krci si po kuchni, nie zareagowa. Jeb wic podszed do drzwi
wejciowych.
- Id! - zawoa gono.
Kiedy otworzy drzwi, podmuch wiatru wpad do salonu i zdmuchn listy Garretta ze
stou. Jeb tego nie zauway, ca uwag skupi na stojcym na progu gociu. Nie mg
oderwa wzroku od ciemnowosej modej kobiety, ktrej nigdy przedtem nie widzia.
Domyli si od razu, kim jest. Odsun si na bok, eby wpuci j do rodka.
- Prosz wej - powiedzia cicho.
Popatrzya na Jeba niepewne, a on zakopotany nie wiedzia, co powiedzie.
- Pewnie jeste Teresa - odezwa si w kocu Jeb, syszc dobiegajce z kuchni
gniewne mamrotanie Garretta, ktry ciera podog. - Duo o tobie syszaem.
- Wiem, e przyjedam niespodziewanie...
- Nic nie szkodzi.
- Czy on tu jest?
Jeb gestem wskaza kuchni.
- Jest. Poszed przygotowa co do picia.
- Jak on si miewa?
- Musisz sama z nim pomwi.
Teresa pokiwaa gow. Nagle stracia pewno, czy jej przyjazd to dobry pomys.
Spojrzaa w gb pokoju i dostrzega rozsypane po pododze listy. Torba Garretta staa przy
drzwiach do sypialni. Poza tym dom wyglda tak jak zawsze.
Bya jeszcze fotografia.
Spostrzega j ponad ramieniem Jeba. Staa na stole, chocia zazwyczaj Garrett
trzyma j w sypialni. Nie moga oderwa od niej wzroku. Gdy Garrett wrci do pokoju,
nadal wpatrywaa si w zdjcie.
- Tato, co si stao? - Urwa i stan jak wryty.
adne z nich si nie odezwao. Teresa patrzya na niego niemiao, wzia gboki
oddech i powiedziaa:
- Witaj, Garrett.
Garrett sta milczcy. Jeb zabra kluczyki samochodowe ze stou. Wiedzia, e na
niego ju pora.
- Macie sobie duo do powiedzenia, wic lepiej bdzie, jak pjd.
- Byo mi mio ciebie pozna - rzuci, mijajc Teres, zrobi przy tym taki gest, jakby
yczy jej szczcia.
- Po co przyjechaa? - spyta obojtnie Garrett, gdy zostali sami.
- Musiaam przyjecha. Chciaam ci zobaczy.
- Po co?
Nie odpowiedziaa. Po krtkim wahaniu podesza do niego, patrzc mu prosto w oczy.
Gdy znalaza si blisko, pooya mu palec na wargach.
- Nie pytaj - wyszeptaa - Nie teraz. Prosz. - Prbowaa si umiechn, ale zy
spyny jej po policzkach.
Nic wicej nie moga powiedzie. Nie potrafiaby opisa tego, co czuje. Otoczya go
ramionami i mocno si przytulia, a gdy Garrett niechtnie zrobi to samo, pooya mu gow
na piersi. Pocaowaa go w szyj, przesuna doni po wosach, musna wargami policzek, a
potem usta. Pocaowaa go najpierw delikatnie, potem bardziej namitnie. Garrett
mimowolnie odpowiedzia na pocaunek i przygarn Teres do siebie.
Z zewntrz do saloniku dociera ryk wzburzonego oceanu, a oni tulili si do siebie,
poddajc ogarniajcemu ich podaniu. Teresa wysuna si z obj Garretta i zacza si
rozbiera. Garrett zrobi krok w stron sypialni, ale potrzsna przeczco gow. Chciaa na
niego patrze, chciaa, aby on te j widzia, eby widzia, e jest wanie z ni, a nie z kim
innym.
Powoli, bardzo powoli... zdejmowaa z siebie ubranie - bluzk... spodnie... stanik...
majteczki... Nie spuszczaa z niego wzroku, rozchylia lekko wargi. Kiedy bya ju naga,
stana przed nim, pozwalajc, aby j dobrze obejrza.
Wreszcie zbliya si do niego. Delikatnie przesuna palcami po jego piersi,
ramionach, rkach, jakby chciaa na zawsze zapamita ich ksztat. Odsuna si i stana za
nim, eby mg si rozebra. Obserwowaa go, gdy zrzuca z siebie ubranie. Zbliya si
ponownie, pocaowaa go w rami, a potem powoli przesuna wargami po jego skrze .W
pewnym momencie wzia Garretta za rk i zaprowadzia do sypialni. Pooya si na ku i
przycigna go do siebie.
Przytulili si do siebie rozpaczliwie. Nigdy przedtem nie kochali si w ten sposb -
bolenie wiadomi rozkoszy dawanej sobie nawzajem. Kade dotknicie wywoywao
silniejszy dreszcz ni poprzednie. Jakby obawiajc si tego, co przyniesie im przyszo,
piecili swoje ciaa z namitnoci, ktra miaa na zawsze pozosta w ich wspomnieniach.
Kiedy razem dotarli na szczyt, Teresa odchylia gow do tyu i gono krzykna.
Usiada na ku i pooya sobie gow Garretta na kolana. Gaskaa go po wosach,
suchajc jego miarowego oddechu.
Garrett obudzi si pnym popoudniem i przekona si, e jest sam. Wyskoczy z
ka i chwytajc po drodze dinsy i koszul, wybieg z sypialni.
Teres znalaz w kuchni przy stole, na ktrym staa do poowy oprniona filianka z
kaw. Dzbanek z ekspresu tkwi w zlewie. Garrett zerkn na zegarek i stwierdzi, e spa
prawie dwie godziny.
- Cze - rzuci niepewnie.
Teresa spojrzaa przez rami.
- Cze, nie syszaam, jak wstae.
- Wszystko w porzdku?
- Usid przy mnie. Mam ci duo do powiedzenia.
Garrett zaj miejsce przy stole i umiechn si do Teresy, ktra obracaa w palcach
filiank, nie odrywajc od niej wzroku. Wycign rk i odgarn pasmo wosw, ktre
spadao jej na twarz.
- Znalazam butelk, gdy latem biegaam pla - zacza spokojnie, ale sztywno, jakby
przypominaa sobie co bolesnego. - Nie wiedziaam, co bdzie napisane w licie.
Przeczytaam i si popakaam. By taki pikny - wida byo, e napisano go prosto z serca.
Rozumiaam, o czym piszesz, poniewa sama czuam si samotna. - Teresa uniosa gow i
popatrzya na Garretta. - Tamtego ranka pokazaam list Deannie. To ona zaproponowaa, eby
go opublikowa. Pocztkowo nie chciaam si na to zgodzi. Uwaaam, e jest zbyt osobisty.
Deanna nie widziaa w tym przeszkody. Twierdzia, e inni te powinni go przeczyta.
Ugiam si i sdziam, e to bdzie koniec. Stao si inaczej. Zadzwonia do mnie kobieta,
ktra przeczytaa mj tekst. Przysaa mi drugi list, ktry znalaza par lat temu. Byam
zaintrygowana, ale nie sdziam, e nastpi jaki dalszy cig. Syszae kiedy o magazynie
Yankee?
- Nie.
- To takie regionalne pisemko, mao znane poza Now Angli. Tam znalazam trzeci
list.
- Wydrukowali go?
- Tak. Odszukaam autora artykuu, a on przesa mi trzeci list. Wtedy ciekawo
zwyciya. Miaam trzy listy... i kady nastpny wzrusza mnie tak samo mocno jak
poprzedni. Z pomoc Deanny dowiedziaam si, kim jeste, i przyjechaam tutaj. -
Umiechna si smutno. - Wiem, e z pozoru wyglda to tak, jakbym postpowaa w sposb
wyrachowany. Tymczasem nie przyjechaam tutaj, aby si w tobie zakocha ani po to, by
napisa tekst. Chciaam si przekona, jaki jeste. Chciaam pozna autora piknych listw.
Poszam do portu i si spotkalimy. Rozmawialimy, a potem zaprosie mnie na d.
Gdyby tego nie zrobi, pewnie nastpnego dnia wrciabym do domu.
Nie wiedzia, co powiedzie. Teresa przykrya jego do swoj.
- Tak dobrze byo nam ze sob, e zapragnam zobaczy ci znowu. Ju nie z
powodu listw, ale ze wzgldu na sposb, w jaki mnie potraktowae. Tylko pierwsze
spotkanie byo zaplanowane. Nic wicej.
Garrett milcza przez chwil.
- Dlaczego nie powiedziaa mi o listach?
- Chciaam, ale chyba przekonaam sam siebie, e nie ma znaczenia, jak si
poznalimy. Najwaniejsze byo to, czy jest nam dobrze ze sob. Poza tym nie wierzyam, e
zrozumiesz, a nie chciaam ci straci.
- Gdyby powiedziaa mi wczeniej, zrozumiabym.
Patrzya na niego uwanie.
- Czyby, Garrett? Rzeczywicie by zrozumia?
Wiedzia, e nadesza chwila prawdy. Kiedy nie odpowiedzia, Teresa potrzsna z
powtpiewaniem gow i ucieka spojrzeniem w bok.
- Gdy poprosie mnie, ebym si przeprowadzia, nie zgodziam si od razu,
poniewa nie miaam do koca jasnoci, dlaczego to zrobie. - Zawahaa si na chwil. -
Musiaam by pewna, e chcesz wanie mnie. Musiaam wiedzie, e chodzi ci o nas, a nie
dlatego, e przed czym uciekasz. Pragnam, eby mnie przekona, ale ty znalaze listy... -
Wzruszya bezradnie ramionami. - W gbi duszy wiedziaam o tym od samego pocztku, ale
chciaam wierzy, e mimo wszystko nam si uda.
- O czym mwisz?
- Nie wtpi, e mnie kochasz. Wiem, e tak jest. Dlatego to takie trudne. Wiem, e
mnie kochasz, ja te ci kocham... w innych okolicznociach pewnie dalibymy sobie ze
wszystkim rad. Ale teraz... Sdz, e nie jeste gotw.
Garrett poczu si tak, jakby dosta cios w odek. Teresa patrzya mu prosto w oczy.
- Nie jestem lepa. Zdaj sobie spraw, dlaczego czasami umilke, dlaczego chciae,
ebym tu przyjechaa.
- Tskniem za tob.
- By moe... ale nie do koca. - Poczua, e zy napywaj jej do oczu. Gos jej si
zaama. - Chodzi o Catherine. - Otara zy. Nie chciaa, by Garrett by wiadkiem jej
zaamania. - Kiedy opowiadae mi o niej pierwszy raz... miae taki wyraz twarzy... zdaam
sobie spraw, jak bardzo j kochae i nadal kochasz...Twj gniew uwiadomi mi to
ponownie. Spdzilimy ze sob tyle czasu... ale nie jeste gotw. - Wzia gboki oddech. -
Nie bye zy dlatego, e znalazam listy, bye zy, poniewa staam si zagroeniem dla
uczu, jakie czyy ci z Catherine.
Odwrci gow, syszc echo oskare ojca. Dotkna jego rki.
- Jeste, kim jeste. Mczyzn, ktry kocha gboko, ktry pokocha na zawsze. Nie
ma znaczenia, jak bardzo mnie kochasz... Nigdy jej nie zapomnisz, a ja nie potrafi z tym y.
- Moemy sprbowa - zacz ochryple. - Ja mog sprbowa... by innym.
Przerwaa mu.
- Wiem, e w to wierzysz. Sama chc w to wierzy. Gdyby obj mnie i zacz
baga, ebym zostaa, pewnie bym zostaa, bo odmienie moje ycie, dae mi co, czego od
dawna w nim brakowao... Nasza znajomo ukadaaby si tak jak do tej pory, a my
mielibymy nadziej, e kiedy moe nam si uda, ale nie mogo nam si uda... Nie
rozumiesz? Przy nastpnej ktni... - Urwaa. - Nie mog z ni konkurowa. Na to nie mog
si zgodzi, chocia pragn, ebymy byli razem.
- Kocham ci.
Umiechna si agodnie. Pucia jego rk i delikatnie pogaskaa go po policzku.
- Ja te ci kocham. Jednak czasami mio nie wystarczy.
Garrett poblad. Milcza. W ciszy, ktra zapada, rozleg si pacz Teresy.
Garrett otoczy j ramionami. Opar policzek o jej wosy, a ona ukrya twarz na jego
piersi. Draa. Upyna dusza chwila, nim odsuna si od niego i otara zy. Popatrzyli na
siebie. W spojrzeniu Garretta malowaa si niema proba. Pokrcia gow.
- Nie mog zosta, chocia oboje tego pragniemy.
Sowa te zabolay. Garrettowi zakrcio si w gowie.
- Nie... - powiedzia zaamujcym si gosem.
Teresa odsuna si, wiedzc e powinna wyj, zanim zmieni zdanie.
- Musz ju i.
Zarzucia pasek torebki na rami i skierowaa si do drzwi. Garrett nie by w stanie si
poruszy.
Wreszcie, oszoomiony, nie w peni wiadomy, co si dzieje, poszed za ni. Na
dworze pada deszcz. Jej samochd sta na podjedzie. Otworzya drzwi. Garrett, niezdolny
do powiedzenia sowa, obserwowa, jak Teresa otwiera drzwi.
Woya kluczyki do stacyjki. Z bladym umiechem zamkna drzwi. Mimo deszczu
opucia szyb. Chciaa go raz jeszcze wyranie zobaczy. Widzc wyraz jego twarzy, przez
chwil zapragna cofn decyzj, zawrci, powiedzie, e nie jest wane to, co mwia, bo
nadal go kocha. Ta wizja bya taka pocigajca...
Bardzo pragna to zrobi, ale nie moga si do tego zmusi.
Garrett postpi krok w stron samochodu. Pokrcia gow, eby go zatrzyma.
- Bd za tob tsknia, Garrett - powiedziaa cicho, jakby do siebie i wrzucia bieg.
Deszcz pada zimnymi, wielkimi kroplami.
Garrett sta nieruchomo.
- Prosz - rzek bagalnym tonem - nie odchod. - Jego gos tumi szum deszczu.
Nie odpowiedziaa.
Wiedziaa, e jeli zostanie cho troch duej, znowu zacznie paka. Zakrcia szyb
i powoli ruszya. Garrett opar donie o mask, palce powoli zsuny si z mokrej blachy. Po
chwili samochd sta ju na ulicy, gotowy do drogi. Wycieraczki poruszay si rytmicznie.
- Tereso! - zawoa. - Zaczekaj! - Garrett zrozumia, e traci ostatni szans.
Nie usyszaa go w szumie deszczu. Samochd min dom. Garrett bieg do koca
podjazdu, macha ramionami, eby zwrci uwag Teresy. Nic nie widziaa.
- Tereso! - woa. Bieg za samochodem rodkiem drogi, rozpryskujc kaue.
Zauway, e zabysy na czerwono wiateka hamulcw. Wiedzia, e Teresa widzi go w
lusterku wstecznym. Jeszcze nie wszystko stracone - pomyla.
wiata zgasy i samochd ruszy, przypieszajc coraz bardziej. Garrett bieg nadal.
Deszcz la si z nieba strumieniami, wsika w ubranie, olepia, zalewa ulic. Samochd
Teresy si oddala. W kocu Garrett przesta biec. Zatrzyma si, dyszc ciko. Sta na
rodku drogi, patrzc, jak pojazd skrca i znika z pola widzenia. Sta tak dusz chwil,
prbujc zapa oddech. Czeka, mia nadziej, e Teresa zawrci, e razem pojad do domu.
Tak bardzo chciaby cofn czas i da sobie ostatni szans.
Odesza.
W chwil pniej usysza za plecami klakson i serce zabio mu niespokojnie.
Odwrci si szybko, przekonany, e za szyb zobaczy jej twarz. Od razu zrozumia, e si
pomyli, i zszed na pobocze. Zobaczy, e kierowca przyglda mu si z ciekawoci. Nagle
uwiadomi sobie, e jeszcze nigdy nie czu si taki samotny.
** ** **
Teresa bya jednym z ostatnich pasaerw - wesza na pokad samolotu w ostatniej
chwili. Zaja wskazany fotel i wyjrzaa przez okno. W zapadajcym zmroku deszcz la si
strumieniami. Na pasie startowym adowano do luku ostatnie bagae. Obsuga pracowaa
szybko, prbujc nie dopuci do przemoczenia walizek. Skoczyli w tym samym momencie,
gdy zamknito drzwi do kabiny. W chwil pniej schodki odjechay w stron budynku
dworca. Stewardesy sprawdzay, czy pasaerowie zapili pasy. Samolot cofn si, odsun od
rkawa i skierowa w stron pasa.
Tam si zatrzyma, czekajc na zezwolenie startu.
Z roztargnieniem spojrzaa przez okno. Ktem oka zobaczya samotn posta w oknie
dworca.
Przyjrzaa si uwaniej.
Czy to moliwe?
Nie bya pewna. Deszcz utrudnia widoczno. Gdyby ten kto nie sta tak blisko
szyby, pewnie w ogle by go nie zauwaya. Patrzya na niego i zebrao si jej na pacz.
Zawyy silniki, potem ucichy, gdy samolot powoli ruszy. Wiedziaa, e zostaa jej
tylko chwila. Maszyna nabieraa prdkoci.
Do przodu... po pasie... coraz dalej od Wilmington.
Odwrcia gow, by rzuci okiem po raz ostatni na samotn posta, ale nie potrafia
powiedzie, czy rzeczywicie kto sta przy oknie.
Samolot zawrci, ustawiajc si w pozycji do startu. Teresa poczua ucisk w uszach.
Rozleg si guchy warkot, gdy koa oderway si od pasa. Przed oczami miaa obrazy z
Wilmington... Puste plae, po ktrych razem wdrowali... molo... port...
Samolot skrci. Teraz przez okno zobaczya ocean, ocean, ktry ich poczy.
Za cikimi chmurami zachodzio soce.
Na chwil, gdy zniknli w chmurach, pooya rk na szybie i dotkna jej lekko,
wyobraajc sobie, e to jego do.
- egnaj - szepna i zacza cicho paka.
Rozdzia trzynasty

Nastpnego roku zima przysza wczenie. Teresa siedziaa na play niedaleko miejsca,
w ktrym kiedy znalaza butelk. Zauwaya, e zimny, ostry wiatr wzmg si od rana, gdy
tylko przyjechaa. Zowieszcze szare chmury przetaczay si po niebie. Wiedziaa, e zblia
si sztorm.
Prawie cay dzie spdzia na play, rozpamitujc dzie po dniu histori znajomoci
z Garrettem, a do chwili, gdy si rozstali. Szukaa we wspomnieniach ziarna prawdy, ktre
by moe umkno jej uwagi. Przez cay rok przeladowa j widok jego postaci w deszczu.
We wstecznym lusterku widziaa, jak wytrwale bieg za jej samochodem. Czsto marzya o
tym, e zdoa cofn czas i wrci do tamtego dnia.
Wstaa. Ruszya przed siebie pla, aujc, e nie ma przy niej Garretta. Patrzc na
niewyrany, zasnuty mg horyzont, wyobrazia sobie, e id obok siebie, niemal czua jego
obecno. Zatrzymaa si, przycignita widokiem fal uderzajcych o brzeg... Jeszcze dugo
staa w miejscu, prbujc przywoa twarz i posta Garretta... Na prno. Zrozumiaa, e pora
wraca. Sza, przenoszc si pamici do dni, ktre nastpiy po ich rozstaniu... Gdyby...
Gdyby... Po raz tysiczny rozwaaa, co by byo, gdyby...
** ** **
Gdy wrcia do Bostonu, po drodze z lotniska odebraa Kevina od przyjaci. Podczas
jazdy do domu opowiada z entuzjazmem jaki film i nie zauway, e matka go prawie nie
sucha. Na kolacj zamwili pizz i jedli j przed telewizorem. Kiedy skoczyli, Teresa
zaskoczya Kevina, proszc go, eby przy niej posiedzia, zamiast pj odrabia lekcje.
Opar si o ni i od czasu do czasu zerka na ni niespokojnie. Gaskaa go po gowie i
umiechaa si z roztargnieniem, jakby bdzia mylami gdzie daleko.
Pniej, kiedy Kevin poszed spa i bya pewna, e zasn, woya piam i nalaa
sobie kieliszek wina. Po drodze z kuchni wyczya automatyczn sekretark.
W poniedziaek zjada lunch z Deann i wszystko jej opowiedziaa. Prbowaa
sprawia wraenie opanowanej. Mimo to Deanna cay czas trzymaa j za rk i rzucaa jej
wspczujce spojrzenia.
- Tak bdzie lepiej - stwierdzia na koniec Teresa zdecydowanym tonem. - Deanna
patrzya na ni pytajco, nic nie mwic. Kiwaa tylko gow, wysuchujc stanowczych
deklaracji Teresy.
Przez kilka nastpnych dni Teresa robia wszystko, eby nie myle o Garretcie. Praca
przynosia pociech i zapomnienie. Zbieranie materiau i ubieranie go w sowa pochaniao
ca energi. Pomaga chaos panujcy w pokoju redakcyjnym. Telekonferencja z Danem
Mandelem spenia wszystkie oczekiwania, tak jak obiecaa Deanna. Teresa rzucia si do
pracy z odzyskanym entuzjazmem, przygotowywaa dwa, trzy teksty dziennie, szybciej ni
kiedykolwiek przedtem.
Jednak wieczorami, gdy Kevin szed spa i zostawaa sama, przed oczami jej stawaa
twarz Garretta. Wykorzystujc metod stosowan w pracy, prbowaa skupi si na
konkretnych zajciach. Przez kilka kolejnych wieczorw posprztaa cay dom - umya
podogi, rozmrozia lodwk, odkurzya mieszkanie, wyczycia dywany, poprzekadaa
rzeczy w szafach. Nic nie pozostao na dawnym miejscu. Nawet przejrzaa szuflady i odoya
ubrania, ktrych ju nie nosia. Zamierzaa je odda instytucjom charytatywnym. Poukadaa
je w kartonowych pudach, zaniosa do samochodu i wstawia do baganika. Tego wieczoru
krya po mieszkaniu, szukajc czego, co jeszcze powinna zrobi. W kocu uwiadomia
sobie, e to ju wszystko. Nie mogc zasn, wczya telewizor. Przeskakiwaa przez kanay,
zatrzymujc si na widok Lindy Ronstad udzielajcej wywiadu w programie Dzi wieczr.
Teresa zawsze lubia jej muzyk, ale kiedy Linda podesza do mikrofonu i zapiewaa
spokojn ballad, Teresa zacza paka. Pakaa prawie godzin.
W weekend posza z Kevinem na mecz Patriotw Nowej Anglii z Niedwiedziami z
Chicago. Kevin prosi j o to od koca sezonu rozgrywek w pik non. W kocu zgodzia
si zabra go na mecz, chocia w ogle nie rozumiaa zasad gry. Siedzieli na trybunie.
Oddechy tworzyy mae chmurki pary. Popijali sodk gorc czekolad i dopingowali
druyn gospodarzy.
Poszli na kolacj i Teresa, pokonujc wewntrzny opr, powiedziaa Kevinowi, e ju
nie bdzie si spotykaa z Garrettem.
- Czy co si stao, gdy bya u niego ostatnim razem?
- Nie - odpara cicho - nic si nie stao. Po prostu nie byo to nam pisane - dodaa i
odwrcia gow.
Tydzie pniej, gdy zadzwoni telefon, pracowaa przy komputerze.
- Czy to Teresa?
- Tak - odpara, nie rozpoznajc gosu.
- Mwi Jeb Blake... ojciec Garretta. Wiem, e to dziwnie zabrzmi, ale chciabym z
tob porozmawia.
- Mam tylko kilka minut, ale prosz...
- Chc z tob pomwi osobicie, jeli to moliwe. Nie potrafi rozmawia o tym
przez telefon.
- Mog spyta o czym?
- Chodzi o Garretta. Wiem, e prosz o wiele, ale czy nie mogaby tu przylecie? Nie
prosibym, gdyby to nie byo wane.
Teresa si zgodzia. Zabraa Kevina ze szkoy i odwioza do przyjaci, wyjaniajc,
e wyjeda na kilka dni. Kevin dopytywa si o cel podry, ale obiecaa mu, e wyjani
wszystko pniej.
- Powiedz mu ode mnie cze - poprosi.
Teresa tylko kiwna gow. Pojechaa na lotnisko i wsiada w pierwszy samolot, na
jaki dostaa bilet. W Wilmington udaa si prosto do domu Garretta, gdzie czeka na ni Jeb.
- Ciesz si, e moga przyjecha.
- O co chodzi? - spytaa, rozgldajc si dyskretnie wok siebie.
Jeb wyglda o wiele starzej ni poprzednio. Zaprowadzi j do kuchni i poprosi, eby
usiada przy stole.
- Z tego, co dowiedziaem si od rnych osb - zacz opowiada cichym gosem -
Garrett wypyn Happenstance na morze pniej ni zwykle.
Po prostu musia to zrobi. Rozpozna charakterystyczne ciemne chmury na
horyzoncie, ktre zawsze zwiastoway sztorm. Wydawao mu si, e znajduj si na tyle
daleko, by mu nie zagrozi i da potrzebny czas. Zamierza popyn niedaleko. Nawet jeli
zerwie si sztorm, bdzie tak blisko, e na pewno zdy wrci do portu. Woy rkawiczki,
ustawi agle i skierowa Happenstance na wzburzone fale.
Od trzech lat, wiedziony wspomnieniami o Catherine, wybiera t sam tras. By to
jej pomys, eby pyn prosto na wschd tamtej nocy, gdy po raz pierwszy wypynli
odnowion odzi. W wyobrani Catherine pynli do Europy. Zawsze pragna tam pojecha.
Czasem wracaa ze sklepu z folderami biur podry i ogldaa fotografie, a on siedzia obok.
Chciaa zobaczy wszystko. Synne chateaux w dolinie Loary, Partenon, szkockie gry,
bazyliki w Rzymie, miejsca, o ktrych czytaa. W zalenoci od przyniesionego do domu
folderu wymarzone wakacje mieli spdzi w Europie lub w tropikach.
Oczywicie, nigdy nie popynli do Europy.
Tego najbardziej aowa. Kiedy spoglda wstecz na lata spdzone z Catherine,
uwiadamia sobie, e to wanie powinien by zrobi. Mg jej powici wicej czasu i gdy
o tym rozmyla, wiedzia, e byo to moliwe. Po kilku latach zaoszczdzili do na wyjazd i
bawili si ukadaniem planw podry, ale w kocu wydali pienidze na sklep. Gdy
zrozumiaa, e obowizki zwizane z prowadzeniem firmy nie pozwol im na duszy
wyjazd, jej marzenie w kocu si rozwiao. Coraz rzadziej przynosia do domu foldery. Po
pewnym czasie przestaa wspomina o Europie.
Tamtej nocy, gdy po raz pierwszy wypynli Happenstance, zrozumia, e nie
przestaa marzy. Staa na dziobie, spogldaa przed siebie, trzymajc Garretta za rk.
- Czy kiedy pojedziemy? - spytaa go cicho i tak j zapamita: wosy rozwiewane
przez wiatr, wyraz twarzy promienny i peen nadziei.
- Tak - obieca jej. - Gdy tylko bdziemy mieli czas.
Rok pniej, noszc ich dziecko, Catherine zmara w szpitalu, a on czuwa przy jej
ku.
Kiedy zaczy drczy go sny, nie wiedzia, co ma zrobi. Pewnego ranka
zrozpaczony postanowi przela to, co czu, na papier. Pisa szybko, bez zastanowienia.
Pierwszy list zaj prawie pi stron. Nastpnego dnia zabra go ze sob na pokad. Gdy go
czyta, przyszed mu do gowy pewien pomys. Prd Zatokowy pyn w kierunku pnocnym
w gr wybrzey Stanw Zjednoczonych, potem skrca i kierowa si na wschd. Przy
odrobinie szczcia butelka z listem moga pokona Atlantyk, dotrze do Europy i znale si
na ziemi, na ktrej chciaa si znale Catherine. Podj decyzj, zamkn list w butelce i
wyrzuci j za burt.
Od tamtego dnia napisa szesnacie, moe siedemnacie listw... wierzy, e w ten
sposb dotrzymuje obietnicy. Dzi rano te napisa list i mia go teraz ze sob. Niebo stao si
oowiane. Radio nadawao ostrzeenia przed nadcigajcym sztormem. Po krtkim wahaniu
wyczy je i spojrza na niebo. Doszed do wniosku, e ma jeszcze troch czasu. Bdzie pisa
nastpny list.
Na Atlantyku zaczynaa si pora sztormw. Wiedzia, e gdyby spni si o dzie, nie
mgby wypyn co najmniej przez tydzie.
Rozhutane fale daway si Happenstance coraz bardziej we znaki. Skrzypiay agle
szarpane wzmagajcym si wiatrem. Garrett ustali pozycj. Woda bya tu gboka, ale nie
wystarczajco. Znikn Prd Zatokowy, ktry pojawia si latem. Butelka dotrze do celu tylko
wtedy, gdy wyrzuci j daleko na oceanie. Ze wszystkich listw, ktre napisa do Catherine,
chcia, aby przynajmniej jeden dotar do Europy. Mia by ostatni.
Naoy sztormiak i zapi go starannie.
Happenstance zacza podskakiwa na falach, pyna dalej na otwarte morze.
Garrett trzyma ster obiema rkami, prbujc utrzyma go w tym samym pooeniu. Kiedy
wiatr si zmieni i przypieszy - sygnalizujc zbliajcy si sztorm, zmieni hals, mimo
niebezpieczestwa kierujc d po przektnej przez fale. W tych warunkach halsowanie byo
bardzo trudne, pyn coraz wolniej, ale wola i pod wiatr, ni podejmowa prb powrotu
w chwili, gdyby sztorm go dogoni.
Przy kadej zmianie halsu traci siy. Za kadym razem, gdy stawia agle,
zapanowanie nad nimi wymagao nadzwyczajnego wysiku. Mimo rkawiczek paliy go
donie. Dwukrotnie nieoczekiwany ostry podmuch prawie zwali go z ng. Uratowao go
tylko to, e wiatr cich rwnie szybko, jak si zrywa.
Halsowa ju godzin, obserwujc przed sob zbierajcy si sztorm. Wydawao si, e
burza si zatrzymaa, ale wiedzia, e to zudzenie. Za kilka godzin sztorm dotrze do ldu. Na
pytszej wodzie przypieszy i na ocean nie bdzie mona wypyn. Teraz po prostu zbiera
siy jak palcy si powoli lont, przygotowujcy si do wybuchu.
Garrett nie pierwszy raz pyn podczas burzy, ale wiedzia, e nie wolno mu
lekceway niebezpieczestwa. Jeden nieostrony ruch, a ocean go pochonie. Nie moe do
tego dopuci. By uparty, ale nie gupi. W chwili gdy zobaczy prawdziwe zagroenie,
natychmiast zawrci d i pogna do portu.
Nad gow gstniay chmury i zacz pada drobny deszcz. Garrett rozejrza si i ju
wiedzia, e si zaczyna.
- Jeszcze tylko chwila - mrukn pod nosem. Potrzebowa jeszcze kilku minut...
Niebo rozdara byskawica. Garrett liczy sekundy od bysku do uderzenia. Dwie i p
minuty pniej usysza dudnienie rozchodzce si po oceanie. Oko sztormu znajdowao si
mniej wicej dwadziecia pi mil od niego. Obliczy, e przy obecnej prdkoci wiatru mia
ponad godzin, nim sztorm uderzy z ca moc. Planowa, e ju go wtedy nie bdzie na
wodzie.
Pada coraz mocniejszy deszcz.
Zaczo robi si ciemniej. Soce powoli zachodzio, gste, nieprzeniknione chmury
przesoniy resztki wiata, powodujc szybki spadek temperatury. Dziesi minut pniej
zacza si prawdziwa ulewa.
Cholera! Koczy mu si czas, a on jeszcze nie by na miejscu.
Fale staway si coraz wiksze, ocean si gotowa, gdy Happenstance pyna
naprzd. Szeroko rozstawi nogi, eby utrzyma rwnowag. Ster utrzymywa pozycj, ale
fale zaczy napiera po przektnej, hutajc odzi jak chwiejn koysk.
Znowu byskawica... chwila ciszy... grom. Dwadziecia mil. Rzuci okiem na
zegarek... Jeli sztorm zblia si w takim tempie, to znalaz si za blisko... Jeli wiatr bdzie
wia w tym samym kierunku, jeszcze zdy bezpiecznie wrci do portu.
Gdyby wiatr si zmieni....
Przypomina sobie drog i liczy. By ju dwie i p godziny na morzu, a poniewa
pyn pod wiatr, potrzebowa ptorej godziny, eby wrci. Oczywicie, o ile wszystko
pjdzie zgodnie z planem. Sztorm dotrze do ldu w tym samym czasie.
- Cholera! - zakl, tym razem gono. Musia wyrzuci butelk, mimo i nie dopyn
tak daleko, jak sobie zaplanowa. Nie mg duej ryzykowa.
Chwyci dygoczcy ster jedn rk, a drug sign do kurtki po butelk. Wcisn
mocniej korek i wycign butelk przed siebie, tak e zobaczy w rodku list.
Patrzc na butelk, poczu si tak, jakby duga podr wreszcie dobiega koca.
- Dzikuj - szepn. Jego szept zaguszy coraz goniejszy ryk fal.
Rzuci butelk jak najdalej. Widzia, jak leci. Straci j z oczu, gdy uderzya o fale.
Stao si.
Teraz trzeba byo zawrci d.
Po chwili dwie byskawice jednoczenie rozjaniy niebo. Pitnacie mil. Zawaha si,
coraz bardziej zaniepokojony.
Burza nie moe zblia si a tak szybko - przemkno mu przez myl. A jednak
nabieraa szybkoci i mocy, wydymajc si niczym balon nacierajcy wprost na niego.
Wykorzysta ptl z lin do unieruchomienia steru. Tracc cenne sekundy, walczy
rozpaczliwie, prbujc zachowa kontrol nad bomem. Liny paliy mu donie, niszczc
rkawiczki. W kocu udao mu si zmieni ustawienie agli i d przechylia si, apic
wiatr. W chwili gdy zawrci, z innego kierunku dmuchno lodowatym powietrzem.
Ciepe powietrze wpada na zimne.
Wczy radio i usysza ostrzeenie przed sztormem. Szybko pokrci gak gonoci.
Sucha uwanie komunikatu opisujcego gwatownie zmieniajce si warunki. Powtarzam...
zaleca si maym jednostkom... zrywa si niebezpieczny wiatr... mona spodziewa si
ulewnego deszczu...
Sztorm by coraz bliej.
Temperatura szybko spadaa. Wia coraz silniejszy, grony wiatr. W cigu trzech
minut osign prdko huraganu - dwudziestu piciu wzw.
Z rosncym niepokojem nacisn koo sterowe.
Nie zareagowao.
Nagle uwiadomi sobie, e wysokie fale wynosz ruf nad powierzchni wody,
uniemoliwiajc dziaanie steru. d znieruchomiaa w niewaciwym pooeniu, koyszc
si niepewnie. Pokona nastpn fal i kadub opad ciko na wod. Dzib niemal si
zanurzy.
- Dalej... ruszaj - szepn. Poczu pierwsze dotknicie strachu. Wszystko trwao za
dugo. Z kad chwil niebo stawao si coraz ciemniejsze, deszcz zacina z ukosa gstymi,
nieprzeniknionymi falami.
Minut pniej ster wreszcie zareagowa i d zacza si obraca.
Powoli... powoli... aglwka bya za bardzo wychylona na bok....
Z przeraeniem zobaczy, e ocean wok niego podnosi si z potwornym rykiem...
tworzc olbrzymi fal biegnc wprost na d.
Nie mogo mu si uda...
Przytrzyma si steru, gdy woda spada z ogromn si na bezbronny kadub, wzbijajc
biae piropusze piany. Happenstance przechylia si jeszcze bardziej. Pod Garrettem
ugiy si nogi, ale nadal mocno trzyma ster. Gdy wyprostowa si z trudem, nastpna fala
uderzya w d.
Woda zalaa pokad.
aglwka walczya przez chwil, aby zachowa rwnowag w silnych podmuchach
wiatru, ale nabieraa coraz wicej wody. Prawie minut fale wleway si na pokad,
przypominajc rwc rzek. Wtem wiar na chwil ucich i Happenstance cudem zacza
odzyskiwa rwnowag. Maszt znowu kierowa si ku ciemniejcemu niebu. Ster zacz
reagowa i Garrett obrci koo z caej siy. Wiedzia, e musi jak najszybciej obrci d.
Byskawica. Siedem mil.
Radio trzeszczao. Powtarzam, wiatry do czterdziestu wzw, powtarzam wiatry do
czterdziestu wzw, w porywach do pidziesiciu.
Garrett wiedzia, e jest w niebezpieczestwie. Nie sposb byo zapanowa nad odzi
przy takim silnym wietrze.
aglwka obracaa si powoli, walczc z dodatkowym obcieniem i rozszalaymi
falami. Woda u stp Garretta miaa nieledwie sze cali. Prawie si udao...
Nagle huraganowy wiatr zaatakowa z przeciwnego kierunku, wstrzymujc obrt i
koyszc Happenstance jak zabawk. Wanie w chwili, gdy d bya najbardziej bezradna,
wielka fala rozbia si o pokad. Maszt pochyli si w stron oceanu.
Tym razem wiatr nie przesta wia.
Marzncy deszcz bi z ukosa, olepiajc go. Happenstance, zamiast si
wyprostowa, pochylia si jeszcze bardziej... agle byy cikie od wody. Znowu straci
rwnowag... Pokad znalaz si pod takim ktem, e tym razem Garrett nie zdoa wsta. Jeli
teraz uderzy nastpna fala...
Garrett jej nie zobaczy.
Niczym zadajcy cios kat, fala uderzya z potworn si o d, przewracajc j na
bok, wpychajc maszt i agle pod wod. Happenstance bya stracona. Garrett trzyma si
steru, wiedzc, e jeli go wypuci z rk, znajdzie si w oceanie.
d szybko nabieraa wody, jak olbrzymie tonce zwierz.
Musia si ratowa. Mia sprzt ratunkowy, w tym tratw. To bya jego jedyna szansa.
Cal po calu przedziera si do kabiny, przytrzymujc si wszystkiego po drodze, walczc z
olepiajcym deszczem, walczc o ycie.
Byskawica i grom, prawie jednoczenie.
Wreszcie dotar do kabiny i szarpn za klamk. Bez skutku. Zrozpaczony, ustawi
szeroko stopy dla lepszego chwytu i szarpn mocniej. Rozleg si trzask i do rodka wlaa si
woda. Zrozumia, e popeni straszliwy bd.
Woda szybko wypenia kabin. Garrett zobaczy, e tratwa ratunkowa, umocowana
na cianie kabiny, znalaza si pod wod. Uwiadomi sobie, e ju nie moe zapobiec
pochoniciu odzi przez rozszalay ocean.
Ogarnity panik, odwrci si do drzwi kabiny, ale zatrzymaa go wpadajca do
rodka woda. Happenstance tona. Po kilku sekundach kadub by do poowy zanurzony w
oceanie.
Kamizelki ratunkowe...
Znajdoway si pod siedzeniami na rufie.
Rozejrza si i stwierdzi, e byy jeszcze nad powierzchni wody.
Walczc jak szalony, dotar do relingu przy burcie. Gdy chwyci si i podcign,
woda signa mu do piersi, a nogi kopay ocean. Zakl w duchu. Wiedzia, e powinien by
wczeniej zaoy kamizelk.
Trzy czwarte odzi znajdowao si ju pod wod. Sza na dno w zastraszajcym
tempie.
Przedziera si do siedze, trzymajc relingu, resztkami si pokonujc napr wody i
wasn sabo. By po szyj zanurzony w wodzie i wreszcie dotaro do niego, e sytuacja jest
beznadziejna.
Nie mogo mu si uda.
Woda signa podbrdka, kiedy wreszcie przesta walczy. Spojrza do gry. By
wyczerpany, ale nie mg uwierzy, e wszystko si skoczy w ten sposb.
Puci reling i odpyn kawaek od odzi. Ciyy mu kurtka i buty. Mci nogami
wod, unoszc si na falach, i patrzy, jak Happenstance powoli ginie w falach. Potem, gdy
zimno i wyczerpanie zaczy stpia jego zmysy, odwrci si i prbowa pyn w stron
brzegu.
Teresa siedziaa z Jebem przy stole. Przerywajc i zaczynajc od pocztku,
relacjonowa jej wszystko, o czym wiedzia.
Pniej przypomniaa sobie, e pocztkowo suchaa go z ciekawoci. Nie wtpia, e
Garrett ocala. By dowiadczonym eglarzem, doskonaym pywakiem. By zbyt ostrony,
zbyt peen ycia, by pokona go ocean i wiatr. Jeli komu miao si uda, to tylko jemu.
- Nie rozumiem. Po co wypywa, skoro wiedzia, e nadchodzi sztorm?
- Nie wiem - odpar cicho Jeb, nie patrzc jej w oczy.
Teresa zmarszczya brwi. Wszystko wydawao jej si takie nierzeczywiste.
- Czy powiedzia co, zanim wypyn?
Jeb pokrci przeczco gow. Unika wzroku Teresy, jakby co przed ni ukrywa.
Teresa rozejrzaa si po kuchni - bya posprztana. Przez otwarte drzwi widziaa porzdnie
zasane ko, a przy nim na stoliku dwa bukiety kwiatw.
- Nie rozumiem. Nic mu si nie stao, prawda?
- Tereso - powiedzia Jeb przez zy - znaleli go wczoraj rano.
- Jest w szpitalu?
- Nie - zaprzeczy cicho.
- To gdzie jest? - spytaa, nie chcc pogodzi si z prawd.
Jeb nie odpowiedzia.
Nagle zabrako jej tchu. Zacza dre na caym ciele. Garrett, co ci si stao?
Dlaczego ci tu nie ma? Jeb pochyli gow. Nie widziaa jego ez, ale usyszaa tumiony
szloch.
- Tereso... - urwa.
- Gdzie on jest?! - zawoaa, zrywajc si na rwne nogi.
Usyszaa odgos przewracajcego si na podog krzesa.
Jeb patrzy na ni w milczeniu. Otar zy wierzchem doni.
- Wczoraj znaleli jego ciao.
Poczua gwatowny bl w piersi.
- Odszed, Tereso.
Na play, na ktrej wszystko si zaczo, Teresa wspominaa wydarzenia sprzed roku.
Pochowali Garretta obok Catherine, na maym cmentarzu, niedaleko jego domu. W
czasie pogrzebu Jeb i Teresa stali obok siebie, otoczeni ludmi, z ktrymi Garrett dzieli
ycie. Koledzy ze szkoy, byli uczniowie z kursw nurkowania, pracownicy ze sklepu. Bya
to skromna uroczysto. Chocia zacz pada deszcz, gdy pastor skoczy mwi, zebrani
jeszcze dugo zostali po jej zakoczeniu.
Stypa zgromadzia w domu Garretta przyjaci i znajomych. Jeden po drugim
podchodzili, skadali kondolencje, wspominali. Kiedy wyszli ostatni, Teresa i Jeb zostali
sami. Jeb wyj z szafy pudo i poprosi j, eby usiada przy nim.
W pudle byy setki fotografii. Przez kilka godzin Teresa ogldaa zdjcia chopca, a
potem modzieca. Brakujce kawaki ycia Garretta, ktre moga sobie tylko wyobrazi.
Byy te zdjcia z ostatnich lat, z okresu studiw i po nich, wrczanie dyplomw, odnowiona
Happenstance, sklep. Zauwaya, e umiech Garretta si nie zmienia, podobnie jak
ubrania. Mimo upywu lat - wyczajc uroczyste okazje, mia na sobie dinsy, szorty,
podkoszulki.
Byo te wiele zdj Catherine. Pocztkowo Jeb poczu si na ich widok nieswojo, ale
zauway, e ich ogldanie nie sprawia Teresie przykroci. Naleay po prostu do innego
okresu ycia jego syna.
Pod koniec Teresa zobaczya tego Garretta, w ktrym si zakochaa. Jedno zdjcie
zwrcio jej uwag. Jeb wyjani jej, e zrobiono je w maju, na kilka tygodni przed
wyrzuceniem butelki na pla w Cape. Garrett sta na ganku i wyglda tak samo jak wtedy,
gdy po raz pierwszy przysza do niego do domu.
Nastpnego dnia ojciec Garretta wrczy Teresie kopert. Znalaza w niej kilka zdj i
listy, ktre ich poczyy.
- Pomylaem, e chciaaby je zatrzyma.
Dawiy j zy, wic tylko skina gow.
Teresa niewiele zapamitaa z pierwszych dni po przyjedzie z pogrzebu. Nie chciaa
pamita. Przypominaa sobie, e Deanna czekaa na ni na lotnisku. Zobaczywszy j,
zadzwonia do ma, eby przywiz jej ubrania, poniewa zostanie z Teres jaki czas.
Teresa leaa w ku, nie wstawaa nawet wtedy, gdy Kevin wraca ze szkoy do domu.
- Czy moja mama wyzdrowieje? - spyta Kevin.
- Potrzebuje tylko troch czasu - odpowiedziaa mu Deanna. - Wiem, e ci ciko, ale
wszystko bdzie dobrze.
Sny Teresy, nawet gdy je zapamitaa, byy pogmatwane i dziwaczne. Nigdy nie
pojawia si w nich Garrett. O niczym nie potrafia myle. Czasami, gdy si budzia,
wszystko wydawao si nierealne. Nasuchiwaa krokw Garretta, pewna, e puste ko
oznacza, e wyszed tylko na chwil do kuchni, pije kaw lub czyta gazet. Za chwil do
niego pjdzie i powie mu: Miaam okropny sen...
Przez ten tydzie prbowaa zrozumie, jak to si mogo sta. Poprosia Jeba, eby
natychmiast j powiadomi, jeli tylko czego si dowie. Dlaczego Garrett tamtego dnia
wypyn na Happenstance? Wiedziaa, e jeli si tego dowie, jej rozpacz i bl cho troch
zelej. Nie chciaa uwierzy, e Garrett popyn, nie zamierzajc wrci. Za kadym razem,
gdy dzwoni telefon, rosa jej nadzieja, e usyszy gos Jeba. Wyobraaa sobie siebie, jak
mwi: Rozumiem... Tak... To ma sens...
W gbi duszy wiedziaa, e nigdy si to nie stanie.
Tego tygodnia Jeb nie zadzwoni. Rozmylania te nie przyniosy odpowiedzi.
Nadesza, gdy si ju jej nie spodziewaa.
Rok pniej na play w Cape Cod Teresa bez rozgoryczenia wspominaa przeszo.
Signa do torebki. Bya wreszcie gotowa. Wyja przedmiot, ktry przyniosa ze sob,
przyjrzaa mu si, przypominajc sobie moment, gdy odpowied wreszcie nadesza. Tego
wspomnienia nic nie zataro.
Gdy po tygodniu Deanna wrcia do siebie, Teresa staraa si wrci do rutyny dnia
codziennego. Deanna zajmowaa si domem i Kevinem, ale nie segregowaa poczty, ktra
zbieraa si w koszyku w jadalni. Pewnego wieczoru, gdy Kevin poszed do kina, Teresa z
roztargnieniem zacza przeglda poczt.
Kilka listw, czasopisma, dwie przesyki. Jedna przesyka zawieraa prezent na
urodziny Kevina, wybrany przez Teres z katalogu. Na drugiej nie byo zwrotnego adresu.
Paczka bya do duga i prostoktna, oklejona dodatkow tam. Nalepiono na niej
dwie kartki z napisem Ostronie. Dziwne - pomylaa i w tym momencie spostrzega
znaczek z Wilmington z dat sprzed dwch tygodni. Adres by wypisany rk Garretta.
Odoya paczk drc rk. Poczua gwatowny skurcz odka.
Znalaza noyczki i trzscymi si palcami zacza rozcina tam. Wiedziaa, co jest
w rodku.
Przesyka bya opakowana specjaln foli i zalepiona tam. Znowu musiaa uy
noyczek. Gdy wreszcie rozdara foli, siedziaa przez chwil bez ruchu.
Butelka bya zakorkowana. Teresa wyja korek, odwrcia butelk i na rk wypad
list. Taki jak ten, ktry znalaza kilka miesicy temu. Rozwina ostronie szpagat.
List by napisany wiecznym pirem. W prawym grnym rogu widnia wizerunek
starego statku z aglami szarpanymi przez wiatr.
Droga Tereso,
Czy moesz mi wybaczy?
Odoya list na st ze cinitym gardem. Nie moga oddycha. Olepiao j wiato,
odbijajc si od ez. Signa po chusteczk i zacza czyta.
** ** **
Czy moesz mi wybaczy?
W wiecie, ktry rzadko rozumiem, wiej wiatry przeznaczenia. Zrywaj si wtedy,
kiedy tego najmniej oczekujemy. Czasem szarpi nas z wciekoci huraganu, czasem
jedynie owiewaj nasze policzki. Jednak nie mona lekceway ich istnienia. Tak, Ukochana,
by to wiatr, ktrego nie przewidziaem, wiatr, ktry zerwa si i wia silniej, ni mylaem, e
to jest moliwe. Jeste moim przeznaczeniem.
Myliem si, nie zauwaajc oczywistoci. Bagam Ci o wybaczenie. Jak ostrony
wdrowiec prbowaem ochroni si przed wiatrem i straciem dusz. Byem gupcem, e
lekcewayem swoje przeznaczenie, ale nawet gupcy maj uczucia. Uwiadomiem sobie w
kocu, e jeste dla mnie najwaniejsza na wiecie.
Wiem, e daleko mi do doskonaoci. Popeniem wicej bdw w cigu ostatnich
kilku miesicy ni przedtem przez cae ycie. Nie miaem racji, gdy zachowaem si tak
okropnie u Ciebie w domu po odkryciu, e znalaza listy. Kiedy biegem za twoim
samochodem, zrozumiaem, e powinienem prbowa Ci zatrzyma. Przede wszystkim
myliem si, gdy zaprzeczaem prawdzie znanej memu sercu. Nie mog ju y bez Ciebie.
Miaa racj we wszystkim. Prbowaem zaprzeczy Twoim sowom, chocia
wiedziaem, e to prawda. Odwracaem gow i patrzyem wstecz, nie chciaem patrze na to,
co leao przede mn. Przegapiem pikno wschodzcego soca. Zapomniaem, e to
oczekiwanie nadaje yciu sens. auj, e nie uwiadomiem sobie tego wczeniej.
Teraz patrz w przyszo. Widz Twoj twarz, sysz Twj gos. Jestem pewien
wybranej przez siebie cieki. Jak pewnie odgada, mam nadziej, e ta butelka sprawi cud,
jak przedtem, i znowu bdziemy razem.
Przez kilka dni po Twoim wyjedzie chciaem wierzy, e mog y tak jak przedtem.
Nie mogem. Mylaem o Tobie przy kadym zachodzie soca. Podchodziem do telefonu i
chciaem zadzwoni. Mogem myle tylko o spdzonych z Tob chwilach. Pragnem, aby
wrcia. Wyobraaem sobie, e jest to moliwe. Cigle syszaem Twoje sowa. Nie miao
znaczenia, jak bardzo Ci kocham. Wiedziaem, e nasz zwizek nie bdzie moliwy, dopki
nie powic si cakowicie wybranej drodze. Wreszcie noc wszystko zrozumiaem.
We nie zobaczyem siebie idcego pla z Catherine, w tym samym miejscu, gdzie
zabraem Ciebie po lunchu u Hanka. wiecio soce. Promienie odbijay si od piasku.
Szlimy obok siebie. Suchaa uwanie, a ja jej wszystko opowiadaem o Tobie, o nas, o
wsplnych chwilach. Przyznaem z pewnym wahaniem, e Ci kocham, ale czuj si winny.
Nie odpowiedziaa mi wprost. Sza dalej, potem nagle odwrcia si i spytaa: Dlaczego?
Odpowiedziaem: Z twojego powodu. Syszc to, umiechna si pobaliwie, machna
rk. Och, Garrett. Dotkna lekko mojej twarzy. Jak mylisz, kto skierowa do niej
butelk?
Teresa przestaa czyta. Jak echo powrciy do niej sowa:
Jak mylisz, kto skierowa do niej butelk?
Odchylia si w krzele, zamkna oczy i przez chwil walczya ze zami.
Kiedy si obudziem, poczuem si samotny. Byem sam. Sen mnie nie pocieszy.
Sprawi mi bl. Zrozumiaem, co zrobiem, i zaczem paka. Nagle wiedziaem, co
powinienem zrobi. Napisaem dwa listy. Jeden do Ciebie, ktry teraz trzymasz w rku, drugi
do Catherine, w ktrym egnam si z ni na zawsze. Wezm Happenstance i list do niej
wrzuc do oceanu. To bdzie mj ostatni. Catherine powiedziaa mi, e powinienem y
dalej. Musz jej usucha. Nie tylko jej sw, ale rwnie wasnego serca.
- Tereso, tak mi przykro, e Ci zraniem. W przyszym tygodniu przyjad do
Bostonu. Mam nadziej, e znajdziesz do siy, by mi wybaczy. Moe ju jest za pno.
Nie wiem.
Tereso, kocham Ci i zawsze bd Ci kocha. Widz dzieci bawice si na play i
wiem, e pragn mie dzieci z Tob. Chc patrze na dorastanie Kevina, pragn trzyma Ci
za rk, gdy on bdzie prowadzi wasn pann mod. Pocauj Ci wtedy, gdy speni si
jego marzenia. Bez Ciebie ze smutku czuj si chory. Siedz w kuchni i modl si, by
pozwolia mi wrci, na zawsze.
Garrett
Zapad zmierzch. Szare niebo pociemniao. Teresa wielokrotnie przeczytaa list, mimo
to wci czua si tak samo jak za pierwszym razem, gdy wzia go do rki.
Siedziaa na play i prbowaa go sobie wyobrazi, jak siedzi w kuchni i pisze do niej
list. Przesuna palcem po kartce. Walczc ze zami, jeszcze raz obejrzaa list. W kilku
miejscach zobaczya smugi, jakby piro cieko. Sze sw byo przekrelonych, ale nie
potrafia ich odczyta.
Skoczya czyta, zwina list i okrcia szpagatem, tak eby zawsze wyglda jak
przedtem. Wsuna do butelki, ktr pooya obok torby. Wiedziaa, e po powrocie do
domu postawi j na biurku, tam gdzie j trzymaa. W nocy, gdy wiato latarni ulicznych
dostawao si do wntrza pokoju, butelka lnia w ciemnociach. Teresa tu przed zaniciem
widziaa blask szka.
Signa po zdjcia, ktre dostaa od Jeba. Wtedy, po powrocie do Bostonu, gdy
zacza je przeglda, rozpakaa si i wrzucia je do szuflady. Nie chciaa ich oglda.
Teraz miaa je w rku, odnalaza to wykonane na ganku. Patrzya na nie i wspominaa:
jak wyglda, jak si porusza, umiecha. Moe jutro - powtarzaa sobie - zabior je do
fotografa, powiksz i postawi na stoliku, tak jak on postawi zdjcie Catherine. Potem
zrozumiaa, e tego nie chce. Schowa zdjcia z powrotem do szuflady obok kolczykw, ktre
dostaa od babci. Widok jego twarzy by zbyt bolesny.
Od czasu pogrzebu kontaktowaa si z Jebem, dzwonia, pytaa, jak si miewa. Za
pierwszym razem opowiedziaa mu, dlaczego Garrett wzi tamtego dnia Happenstance i
rozmowa skoczya si paczem. Po kilku miesicach mogli wspomina jego imi bez ez. Jeb
opowiada jej o dziecistwie syna, a nawet o tym, co Garrett porabia midzy spotkaniami z
Teres.
W lipcu zabraa Kevina na Floryd. Mieli zamiar ponurkowa. Woda bya cieplejsza i
bardziej przezroczysta ni w Karolinie Pnocnej. Spdzili tam osiem dni. Codziennie rano
nurkowali, a po poudniu wylegiwali si na play. Na urodziny Kevin poprosi o prenumerat
czasopisma o nurkowaniu. Jak na ironi pierwszy numer by powicony wrakom przy
wybrzeu Karoliny Pnocnej. Opisano nawet wrak lecy w pytkiej wodzie, ktry obejrzeli
razem z Garrettem.
Od mierci Garretta nie spotykaa si z nikim. Koledzy z redakcji namawiali j na
randki. Uprzejmie, acz stanowczo odmawiaa. Jedynie Deanna daa jej spokj.
Wszystko zmieni telefon od Jeba, ktry zadzwoni przed trzema tygodniami.
Postanowia pojecha do Cape Code. Jeb agodnym gosem mwi, e powinna pogodzi si
ze mierci Garretta i y dalej. Wtedy mury, ktre zbudowaa wok siebie, zaczy pka.
Przepakaa ca noc, ale nazajutrz wiedziaa, co powinna zrobi.
Stana na play. Rozejrzaa si, eby zobaczy, czy kto jej nie obserwuje. Tylko
ocean wydawa si porusza. Okolica bya opustoszaa. Patrzya przez dusz chwil w
wod, ktra wygldaa na niebezpieczn. Nie byo to romantyczne miejsce z jej wspomnie.
Mylaa o Garretcie, a usyszaa werbel gromu. Zerwa si wiatr.
Dlaczego ycie Garretta skoczyo si w ten sposb? Teresa nie wiedziaa. Jeszcze
jeden podmuch wiatru i poczua, e jest przy niej. Poczua jego dotyk, jak wtedy, gdy si
egnali. Tyle rzeczy chciaaby zmieni...
Zostaa sama ze swoimi mylami. Kochaa go. Zawsze bdzie go kochaa. Wiedziaa
to od pierwszej chwili, gdy zobaczya go w porcie, i wiedziaa o tym teraz. Ani jego mier,
ani czas tego nie zmieni. Zamkna oczy.
- Tskni za tob - szepna. Przez chwil wyobraaa sobie, e on o tym wie. Nagle
wiatr ucich i powietrze znieruchomiao.
Spady pierwsze krople deszczu, gdy wyja butelk, odkorkowaa j i wycigna list,
ktry do niego napisaa. Rozwina szpagat i trzymaa list w rku tak jak tamten, ktry
znalaza. ciemnio si i nie moga przeczyta listu, ale i tak znaa jego tre na pami. Rce
jej dray.
Ukochany,
Zaledwie rok min od czasu, gdy siedziaam z Twoim ojcem w kuchni. Jest pno w
nocy i chocia z trudem znajduj sowa, nie mog si oprze uczuciu, e nadesza pora, abym
odpowiedziaa na Twoje pytanie.
Oczywicie, e Ci wybaczam. Wybaczam Ci teraz i wybaczyam Ci w chwili, gdy
przeczytaam Twj list. Zerwanie z Tob byo takie trudne, po raz drugi byoby to
niemoliwe. Kochaam Ci za bardzo, eby ponownie zostawi. Cigle zastanawiam si, co
mogoby si wydarzy, ale czuj gbok wdziczno dla losu, e znalaze si w moim
yciu, chocia na tak krtko. Zaoyam, e spotkalimy si, ebym pomoga ci przey okres
rozpaczy. Teraz, po roku, doszam do wniosku, e byo odwrotnie.
Jak na ironi znalazam si w tym samym miejscu, w ktrym Ty bye, gdy
spotkalimy si po raz pierwszy. Gdy pisz, mocuj si z duchem kogo, kogo bardzo
kochaam. Teraz rozumiem, jak byo Ci ciko pogodzi si ze strat i jakie bolesne musiay
by prby ycia, jakby nic si nie stao. Czasami ogarnia mnie rozpacz i chocia wiem, e ju
nigdy si nie zobaczymy, cz mnie chce pozosta przy Tobie na zawsze. Gdybym moga si
zakocha w kim innym, moe wtedy zbladoby wspomnienie o Tobie. Oto paradoks.
Poniewa tak bardzo za Tob tskni, ze wzgldu na Ciebie nie lkam si przyszoci.
Zakochae si we mnie, wic dae mi nadziej. Nauczye mnie, e mona y dalej bez
wzgldu na rozpacz, i al.
Nie sdz, abym bya ju gotowa, ale to jest mj wybr. Nie obwiniaj si. Dziki
Tobie mam nadziej, e przyjdzie dzie, w ktrym mj smutek zastpi mio. Dziki Tobie
mam si y dalej.
Nie wiem, czy umarli mog wrci na ziemi, choby niewidzialni, do tych, ktrych
kochali, ale jeli mog to wiem, e zawsze przy mnie bdziesz. Kiedy sucham szumu oceanu,
wydaje mi si, e to Twj szept. Gdy chodna bryza pieci mj policzek, czuj, e jeste przy
mnie. Nie ma znaczenia, kto zjawi si w moim yciu. Stoisz teraz obok Boga, obok mojej
duszy, pomagasz mi, kierujesz ku przyszoci, ktrej nie potrafi przewidzie.
Nie jest to poegnanie, ukochany, ale podzikowanie. Dzikuj, e zjawie si w
moim yciu i dae mi rado. Dzikuj, e mnie kochae, e w zamian przyje moj
mio. Dzikuj za wspomnienia, ktre bd ze mn na zawsze. Jednak najbardziej dzikuj
za to, e pokazae mi, i nadejdzie czas, kiedy bd moga pozwoli Ci odej.
Kocham Ci,
T.
Teresa przeczytaa list po raz ostatni, zwina go i wsuna do butelki. Wiedziaa, e
tutaj koczy si jej podr. Gdy ju zrozumiaa, e nie moe duej czeka, rzucia butelk
najdalej, jak moga.
Wwczas zerwa si silny wiatr i rozstpia mga. Teresa staa i patrzya, jak butelka
powoli dryfuje na pene morze. Wiedziaa, e to niemoliwe, ale wyobraaa sobie, e jej listu
fale nigdy nie wyrzuc na brzeg. Bdzie pywa bez koca, mijajc odlege miejsca, ktrych
ona nigdy nie zobaczy.
Po kilku minutach butelka znikna jej z oczu. Teresa ruszya w kierunku samochodu.
Sza spokojnie w deszczu. Nagle umiechna si do siebie. Nie wiedziaa ani kiedy, ani gdzie
to si stanie, ale bya pewna, e Garrett dostanie list.

You might also like