You are on page 1of 6

Pokocham j si woli

Edward Stachura

Wskazaa mi fotel i powiedziaa:


- Usid, prosz.
Usiadem.
Przysuna do prawej bocznej porczy fotela krzeso i pooya na nim zapaki i popielniczk.
Po czym ustawia naprzeciw fotela, w odlegoci jakich czterech metrw, drugie krzeso i
usiada te. Przez chwil patrzya na mnie w milczeniu. Byo w tym patrzeniu co z tego, jak
kiedy si stoi na nabrzeu portowym i si patrzy na wolno suncy ku kei statek, ale jest on
jeszcze troch daleko i bez maej lornetki nie mona rozrni twarzy stojcych na mostku
pasaerw. Co takiego.
- Zapal sobie - powiedziaa.
Signem posusznie do kieszeni bluzy, wycignem z paczki papierosa i zapaliem.
Dziewczyna siedziaa prosto, opierajc si plecami o ty krzesa; stopy i kolana miaa mocno
zwarte; na kolanach - w miejscu gdzie kraj sukienki - splecione palcami donie.
- Mam ci co do powiedzenia. Zechciej mnie wysucha.
Zamilka, spojrzaa w okno i znowu na mnie. Ja paliem i patrzyem na to wszystko
poprzez snujcy si fantasmagorycznie dym palonego papierosa.
- Jeste mczyzn; ja, jak widzisz, jestem kobiet.
I umiechna si. Mikko, ale nie kocio. Kobieco, ale nie zalotnie. Cho moe zalotnie,
ale jako nieprzewrotnie. I nieznacznie. Bardzo delikatnie. Mnie - co staraem si widzie
wszystko, kady najmniejszy nawet szczeg mogcy by mi pomocny w kontrataku na
powszechn i co dzie, i co krok nachaln wulgarno wiata - bardzo si ten umiech
spodoba i sprbowaem odwzajemni si dziewczynie umiechem podobnym.
- Jestem kobiet - podja dziewczyna - i... jak by ci to powiedzie... no, jestem
normaln kobiet.
Jeeli to prawda, to dobrze - pomylaem. To bardzo dobrze. Bo w ten sposb jest ju nas
przynajmniej dwoje normalnych w tym nienormalnym, chorym wiecie.
- Wszystko, co powiem, to prawda - powiedziaa, jakby nie wiem jakim zmysem
wyczuwajc, e o tym wanie przed sekund mylaem. - Co ty o tym wszystkim pomylisz,
to twoja sprawa, ale musisz mi wierzy. To dla mnie bardzo wane. Musisz mi wierzy.
Kiwnem gow.
- Jestem normaln kobiet - podja dziewczyna - ale od pewnego czasu, od duszego
ju czasu nie ma w moim yciu adnego mczyzny. Mogabym mie, wybacz mi ten zwrot,
ale nie chciaam. Nie tylko dlatego nie chciaam, to te ci chc powiedzie, e brzydz si t
gr, tym aszeniem si, tym podchodzeniem, tym skradaniem si...
Tymi ociekajcymi swkami, tym ociekajcym wzrokiem, t ociekajc lin - dodaem
w myli.
- ... Kiedy widz - podja - jak to robi inni, czy to mczyni, czy to kobiety, kiedy
jestem tego przypadkowym wiadkiem albo niekiedy obiektem, to nie wiem... chciaabym si
schowa pod st albo znikn nagle, wyparowa, eby tego nie oglda. A czasami to...
czasami to musz wyj do azienki, bo robi mi si niedobrze. Nachodz mnie wymioty.
Niesamowite - pomylaem. Chyba po raz pierwszy sysz kogo, kto mwi o tych
sprawach tak, jak ja bym o tym mwi. Niesamowite.
- Ty nie skradasz si... Pomylaam najpierw, e moe jeste w kim zakochany, ale
potem pomylaam, e nie, skde, e gdyby tak byo, gdyby ty by zakochany, toby to byo
napisane na twojej twarzy, zapalone w twoich oczach, wyryte w twoich ruchach, w caym
twoim zachowaniu, i ja musiaabym to zobaczy i bym si nie omielia mwi ci tego, co
mwi, i powiedzie tego, co powiem. Co moe uda mi si powiedzie.
Jak piknie mwi ta dziewczyna - pomylaem. Gdyby ty by zakochany - mwi, toby
to byo wida - mwi. Mylaem wanie kiedy o tym, kiedy tam, wieki temu, kiedy byem
raz w yciu zakochany, e jak si to dzieje, e druga pe tego nie widzi, nie czyta na mojej
twarzy, w moich oczach, w caym moim zachowaniu, e jestem przecie zakochany i jeeli
idzie o to, to nie ma o czym mwi, wszystko jest jasne. Ale oto jednak jak gdyby tego nie
widziaa druga pe i zaczynaa si niekiedy ta caa gra, te sztuczki sawetne a do cna ograne,
to przewracanie oczami, to byskanie dekoltem,te koynicia biodrami i tak dalej. Zaraz...
albo moe dobrze widziaa druga pe, dobrze czytaa z mojej twarzy i z moich sw to, co si
dzieje w moim sercu, i to j wanie, drug pe, jeszcze wicej podniecao. Ekscytowao, jak
to si mwi. Moe te dranio. Zocio. Zniewaao. By moe. By bardzo moe. By
bardzo moe na pewno. Bo to ju nie tylko chodzio o zdobycie mczyzny, o zdobycie
partnera, o zdobycie samca na jedn nocn godzin lub na jedn dzienn godzin czy na kilka
tych lub tamtych godzin. Tu chodzio o co wicej w takich razach: o pognbienie nieznanego
konkurencyjnego egzemplarza wasnego rodzaju, tej drugiej kobiety, w ktrej dany
mczyzna mie si kocha i mie t mio jawnie obnosi. Obnosi w obliczu innej kobiety,
w obliczu tej, co przed nim stoi i co si niechybnie uwaa za pierwsz kobiet, za pierwsz
kobiet i w jaki sposb za jedyn.
- Mog mwi dalej? - spytaa dziewczyna.
Uniosem opuszczon gow i spojrzaem na ni troch zdziwiony z min pytajc "czy
co si stao?"
- Nie. Nic si nie stao - powiedziaa. - Tylko widziaam, e si mocno zamylie, i nie
chciaam ci przeszkadza.
Ta dziewczyna jest coraz wicej niezwyka - pomylaem. Kto j obdarzy tak
delikatnoci? Musi jej by bardzo nielekko. W yciu tym, w wiecie tym.
- Wic, wybacz mi znowu ten zwrot, mogabym mie mczyzn. Kobieta, jeeli nie jest
szczeglnie upoledzona przez los, a ju jeeli jest jako tako adna, moe mie bez wikszego
trudu kadego mczyzn...
Prawie kadego - sprostowaem w myli.
- ...prawie kadego - sprostowaa gono dziewczyna. - Ja, dziki Bogu, nie jestem
upoledzona przez los... mam jak tam swoj urod... ktra... nie wiem, czy ci si podoba...
Zacignem si gboko koczcym si papierosem i w ten obok dymu, ktry
wypuciem szeroko otwartymi ustami, zanurzyem wolno i twierdzco gow, odchylajc j
najpierw do tyu, a potem pochylajc w d i lekko do przodu. I po chwili uniosem.
Dziewczyna umiechna si jako tak wzruszajco i teraz ona z kolei pochylia wolno gow
w d i spor chwil tak trzymaa pochylon. (Wosy miaa rude o jakim takim odcieniu, co
si moe tylko przyni.) Pomylaem, e moja niema, ale twierdzca odpowied na jej
mimochodem zadane mi pytanie bya jej potrzebna albo wrcz nieodzowna, eby moga
mwi dalej. Ale nie rozumiaem, dlaczego mnie wanie to wszystko opowiada. Ale
pomylaem jeszcze, e gdybym jej nie odpowiedzia, gdyby zabrako tej mojej niemej
odpowiedzi, to inny byby dalszy cig jej opowieci. Inne padyby z jej ust dalsze sowa. Nie
te, ktre - nie wiem jakie - za chwil si potocz.
- Tak, mogabym - podja.
I znw na chwilk przerwaa, i znw po chwilce podja:
- Ale nie chc. Bo jeszcze wicej ni tej gry, wiesz, to brzydz si mnogoci. Wieloci.
Brzydz si. Fizycznie i nie tylko fizycznie. Ja nie jestem wieloma kobietami. Jestem jedn
kobiet i chc by jedn. I nie chc wielu mczyzn. Chc jednego. Chciaabym. Rozmawiam
nieraz z koleankami, tak oglnie, ale troch te o tym, i one mwi: "Trzeba mie zdrowy
stosunek do tych spraw". Zdrowy stosunek wedug nich to spa z kadym mczyzn, ktry
si podoba, ktry jest przystojny albo miy, ujmujcy, albo ktry kobiecie czym imponuje,
szybk jazd na motorze, szampaskim wydawaniem pienidzy albo gr na gitarze, albo
czym w tym rodzaju. Jeeli to jest zdrowy stosunek, to mj jest chory. Ale ja nie myl, e
mj jest chory. Nie mog, a nawet gdybym moga, nie chc spa z wieloma mczyznami, z
drugim, trzecim, pitym. Z jednym chciaabym. I nawet taczy nie chc z wieloma. Nie chc
si ociera o wiele mskich cia. Nie wiem, co o tym pomylisz, ale powiem ci, e ja nie
widz duej rnicy pomidzy zataczeniem z mczyzn a pooeniem si z nim do ka.
Na pewno mona na to spojrze inaczej, nie tak drastycznie, jak powiedziaaby to moja
koleanka, ale ja tak to widz i mwi ci to, bo chc ci powiedzie. eby wiedzia o mnie.
Cho ja o tobie to, tak naprawd, nie wiem nic. Widz ci po raz drugi w yciu i wszystko, co
myl o tobie, to sobie wyobraziam.
Ciekawe, kiedy spotkalimy si pierwszy raz - pomylaem. I gdzie to byo. Nie mogem
sobie przypomnie.
- Pierwszy raz zobaczyam ci przelotnie. Ty na pewno nawet nie wiesz gdzie i kiedy. To
dziwna historia, bardzo adnie dziwna, o ktrej ci kiedy moe opowiem.
Przerwaa, spojrzaa w okno i znowu na mnie.
- Tak, wszystko, co myl o tobie, to sobie wyobraziam. No, troch mi dopomogli w
wyobraeniu sobie ciebie rni tacy ludzie. Dopomogli mi w tym sensie, e mwili o tobie
niezbyt przychylnie lub wrcz le. Lub wrcz wrogo. I to mnie wanie ucieszyo. Gdyby
mwili o tobie dobrze, to by mnie wanie zmartwio. Naprawd. Bo ja ich troch znam, w
kadym razie znam na tyle, e wiem, e ci ludzie nie mog mwi o tobie dobrze. Jeeli jeste
taki, jakiego ja sobie ciebie wyobraziam, to oni mog mwi o tobie tylko le. Tak te
mwili i to mi si zgadzao. O mnie te opowiadaj rne nie budujce rzeczy tylko dlatego,
e myl o pewnych sprawach inaczej ni oni. Ale co tam. To wszystko gupstwa, o czym
wiesz lepiej ode mnie.
Przerwaa i znowu spojrzaa w okno. Ja wycignem z paczki papierosa, zapaliem i
mylaem: skd ta dziewczyna wie takie rne rzeczy: mae i due? I kim ona jest? I kiedy i
gdzie, przelotnie, jak mwi, pierwszy raz si spotkalimy? We nie jakim?
- Lubi patrze, jak palisz - powiedziaa. - Dym ci leciutko osnuwa, ale pomimo to
jeste dla mnie wtedy bardziej realny lub raczej: mniej nierealny.
Zupenie nie wiedziaem, jak po tych jej sowach si zachowa, i sprbowaem jako tam
si umiechn.
- Wiesz, temu jednemu mczynie chciaabym da, tak zwyczajnie, tak najzwyczajniej
w wiecie - jak podarek imieninowy czy urodzinowy - cae moje ycie. Bez reszty.
Chciaabym by z nim i podrowa z nim, i czeka na niego wtedy, kiedy nie mgby mnie
ze sob zabiera. Chciaabym dla niego utrzymywa dom w czystoci i robi zapasy na zim,
kompoty, konfitury, marynowa grzyby, kwasi ogrki, butelkowa szczaw, pomidory, kisi
kapust i inne wspaniaoci. Chciaabym mu zrobi na drutach albo na szydeku dugi dugi
ciepy szalik i ciepy sweter, i ciepe rkawiczki, i ciep czapk, i bardzo ciepe skarpety, i w
ogle. Bo to tak jest, e dla siebie, owszem, mona co tam zrobi, ale dla drugiego czowieka
to ju mona co niesamowicie piknego zrobi, wszystko. Wszystko. I, czy ja wiem... moe
jutro zganie soce, przecie moe; albo nam je przesoni, na zawsze, jaki straszny
potworny grzyb... Przecie moe.
Jake niesamowicie mwi ta dziewczyna - mylaem. Jakim sposobem ona uchowaa si
i uchowaa takie mylenie niemodne w wiecie tym, wrd ludzi tych, ktrzy - sami nie
potrafic tak mocno i prosto kocha - wszystko robi, eby tak mio poniy pognbi
zhabi zdepta zniszczy zamordowa (bo inno drani jednakowo). I specjalne obyczaje
w tym niszczycielskim morderczym celu stworzyli, specjaln filozofi, specjaln sztuk,
specjalnych specjalistw-artystw, cay specjalny wiat. I, no tak, no tak, przecie moe jutro
zgasn Soce albo moe nam je przesoni jaki straszny potworny grzyb. Na zawsze, jutro,
pojutrze, na zawsze, przecie moe si to sta.
- I wiesz - podja ona - moe to dla ciebie oczywiste, ale te ci chc o tym powiedzie,
powiedzie wprost, e jestem za wiernoci, za wiernoci absolutn...
Wolny ptak jest najwierniejszym stworzeniem tego wiata - powiedziaem do siebie w
myli. Ale nie bardzo wiedziaem, po co mi si to zdanie w myli powiedziao, ani nie
wiedziaem, co to zdanie - w caej swojej rozcigoci, w caej swojej skrzydlatoci - oznacza.
- ...i temu jednemu mczynie byabym oczywicie absolutnie wierna. W ten sposb, w
ten chyba jedyny sposb byabym te sobie wierna. Byabym taka, jaka chc by i jaka
naprawd jestem. Ja to wiem. Ja to czuj. Ten mczyzna by mi pomg w tym, by mi pomg
tak a nie inn by, a ja bym si staraa tak samo we wszystkim mu pomc. Bo, myl, e na
pewno bym mu w niczym nie przeszkadzaa. Ogromnie ciko jest o takich sprawach mwi i
ogromnie niezrcznie. I raczej nie powinno si zapewnia o czym, bo to wtedy wanie
wyglda podejrzanie.

Przerwaa, zaczerpna gboko powietrza i znowu spojrzaa w okno, jak gdyby dajc mi
w ten sposb mono ochonicia po kadej fali swoich wynurze, a sama jak gdyby
czerpic stamtd, z okna lub zza okna, jakie potrzebne jej siy. Patrzya w okno, a ja
patrzyem na ni, na jej profil i mylaem: sercem nie mgbym, bo serce miaem kiedy jedno
i mi si potrzaskao straszliwie i doszcztnie, i nie udao si poklei skorupek tego dzbanka,
ani zami - tym klejem biaym, ani krwi - tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie
mam, wic sercem nie mgbym, ale mgbym tak istot pokocha SI WOLI. SI
WOLI pokocha istot tak mgbym. Pierwsz dziewicz i wielk i woln mioci wolnej
mojej woli. Skd ona wzia si, ta dziewczyna, tu, przede mn, prawie na wycignicie rki,
ona, co jest taka, jak gdyby j stworzya jaka niewysowiona rozdzierajca tsknota, ju nie
serca tsknota, ale czego innego, nie wiem czego... Ducha tsknota. Moja tsknota.
Dziewczyna odwrcia oczy od okna i spojrzaa na mnie. Ale dalej milczaa. Patrzya.
Byo w tym patrzeniu znowu to, co byo na pocztku, kiedy zacza do mnie mwi, co z
tego jak kiedy si stoi na nabrzeu portowym i si patrzy na wolno suncy ku kei statek, ale
jest on jeszcze troch daleko i stsknionymi nagimi oczami, bez pomocy maej lornetki, nie
mona rozrni rysw twarzy stojcych na mostku pasaerw. Milczaem jak ona. Zdaem
sobie nagle spraw, e przez-ten-cay-czas nie powiedziaem ani jednego sowa.
- Zadam ci teraz jedno pytanie - odezwaa si w pewnej chwili. - I wicej ju nic nie
powiem.
A ja wtedy poczuem, jak po karku przeszed mnie dreszcz, przebieg mnie prd i zaraz
potem - tak, jak nieraz chlusta ulewa po byskawicy - poczuem, jak kropla potu, jedna kropla
potu potoczya mi si od karku w d po plecach. Bo wiedziaem, jakie to bdzie pytanie. Bo
naraz zrozumiaem wszystko i zdziwiem si, ogromnie si zdziwiem, e nie zrozumiaem
tego od razu, prawie od samego pocztku. Absolutnie nie pojmowaem, jak si to mogo sta.
Ona pochylia gow, nisko, prawie dotykajc czoem kolan, chwilk tak j trzymaa, po
czym wyprostowaa si, spojrzaa na mnie, znowu zaczerpna gboko powietrza, rozplota
donie, zwiesia rce po obu stronach krzesa, potrzsna gow i znowu odwrcia j w
stron okna, jak gdyby proszc stamtd o jeszcze troch si.
Chciaem jej pomc, chciaem powiedzie wypowiedzie wykrztusi wyjka to zdanie,
to jedno zdanie, ale nie mogem wydoby gosu, uwiz mi w gardle, tak niewypowiedzianie
byem wzruszony tym wszystkim, tym, co mnie tutaj teraz spotykao, czego dane mi zostao
wreszcie si doczeka po szeciu latach, po szeciu nieskoczenie dugich latach czekania na
cud, w ktrego zdarzenie si, wydarzenie si nigdy nie przestaem do koca wierzy, cho dni
pyny, dwa tysice dni, i noce pyny, dwa tysice nocy, i rzeki pyny, duo duo rzek,
meandrami-meandrami, i ja szedem wzdu tych rzek, to w gr, to w d, jak duch, jak
duch.
Wic chciaem teraz wyjka do niej to zdanie, to pytanie: "Czy mgbym by tym
mczyzn?", ale nie mogem dosta si do wasnego gosu, nie mogem dosta si do tego
zdania i je wydoby, wydosta z podziemi na powierzchni tego nowego stworzonego przez
ni wiata, i tak to niemy zaniemwiony zaczarowany - tylko patrzyem na ni, a ona
odwrcia w kocu gow od okna i ja wstrzymaem oddech, a ona powiedziaa wolno cicho
wyranie:
- Czy chciaby by tym mczyzn?
Nie odwrcia ju tym razem oczu do okna, tylko patrzya na mnie dalej, jak gdyby
spojrzeniem swoim pomagajc sowom swoim, eby moe nie zawrciy z drogi, popychajc
je, eby szy prosto do tego zakamarka we mnie, do tego kosmicznego we mnie schronu,
gdzie chowaem ten promyk, t promykow moj wiar, e wydarzy si cud, e na pewno
wydarzy si i one, te jej sowa, dotary tam, i to byo tak, jak gdyby zacz sypa na mnie
rowy jaki nieg, i czuem, jak od garda w d, do brzucha, zalewa mnie jakie ciepo, i
czuem, jak krusz si we mnie jakie wielkie twarde granitowe skay, cae wielkie gry i
rozpadaj si agodnie, rozsypuj si mikko tkliwie bezgonie...
Uniosem si z fotela i zaczem wolno i ku niej wpatrzony w jej oczy, a ona w moje
(w miar jak si zbliaem, ona unosia wolno gow, i to byo tak, jak gdyby jej spojrzenie
odgarniao na boki powietrze przede mn, eby mi byo atwiej i, lej); doszedem i
stanem przed ni, o krok od niej, i wolniutko zgiem kolana, i uklkem przy jej stopach
(jej gowa, w miar jak si schylaem, te pochylaa si w d; niewymownie patrzylimy
sobie w oczy nasze), i wolniutko uniosem ramiona, eby obj jej nogi, i zobaczyem, nie
odrywajc oczu od jej oczu, zobaczyem kcikami oczu, jak ona te podnosi zwieszone po
obu stronach krzesa rce, eby obj moj gow, tak, na pewno po to, eby obj moj
gow i... gdzie wtedy, gdzie wtedy, a moe jeszcze uamek sekundy potem, a moe jeszcze
uamek sekundy po tym uamku sekundy, ale przed tym nastpnym uamkiem sekundy, kiedy
ju mielimy si dotkn... rozleg si gony trzask.

Si otworzyo oczy i prawie jednoczenie si poderwao si na posaniu, z pozycji


lecej do siedzcej, i - prawie te jednoczenie - si signo po czuwajcy u wezgowia n.
- Nie powie mi pan chyba, e pi pan zawsze sam?! - p-zapyta, p-oznajmi kiedy
kto.
- Nie. Zawsze to pi z noem na podordziu - si odpowiedziao w peni oznajmujco.
Przez otwarte okno, gwidc dziko przecigle aobliwie, wpada do izby wiatr. Na
dworze, w ciemnociach nocy, hulaa przedwioniana wichura. Jak zawsze po przebudzeniu,
si zaczo si zastanawia nad topografi: gdzie si jest? co to za kwatera? jaka wie? jakie
miasto? jaki kraj? jaki kontynent? (raz, kiedy tam, po dziwnym nie, si pomylao: jaka
planeta?). Mocniejszy podmuch wiatru uderzy ramami okna o ciany i ten gony trzask
przypomnia tamten trzask, i ten tamten trzask przypomnia wszystko.
Si zwloko si z posania, podeszo do okna, chwycio mocno rkami za obie ramy, eby
si nie hutay pod naporem wichru i z wysokoci tego pitra si spojrzao w noc. Usta si
miao zacinite. I zby. A do blu. W pewnej chwili:
- Chc - si powiedziao cicho w noc i w same usta wiatru.
I po chwili si powtrzyo nieco goniej:
- Chc.
Jeszcze chwil si stao i potem si zamkno okno. Si wiedziao, e ju na nowo nie
zanie, i si zbliyo si do kontaktu, eby zapali wiato. Ale nie. Si przysiado na brzegu
ka, signo po papierosy, co obok na taborecie, ale te nie. Si wyranie czuo w ustach
cierpki smak tych dwch papierosw dopiero co wypalonych, podczas gdy si suchao tego
wszystkiego, tego wszystkiego, co ona mwia. Si pomylao... i si pokiwao gow. I
jeszcze raz si pokiwao. I jeszcze raz. I jeszcze. Bo si niesamowicie pomylao. Si
pomylao e... gdyby si nam wtedy we nie udao siebie dotkn, to nie przebudziby mnie
ten gony trzask okna otworzonego nagle w rodku nocy gwatownym podmuchem wichury.
Ani ten trzask, ani aden inny dwik tego wiata. Albo... si przebudzioby si, ale... razem z
ni, razem z ni, razem z ni. Z rkami obejmujcymi jej kolana i z jej domi na mojej
biednej gowie.

You might also like