Professional Documents
Culture Documents
2
Indeks: 00196/2017/11/K_11
Pozycja e-book_JW48: 088
Wydawnictwo CZYTELNIK
SPIS CZCI
CZ PIERWSZA str. 8
26 VIII 8
27 VIII 18
28 VIII 38
29 VIII 75
30VIII 92
31 VIII 117
1 IX 132
2 IX 143
CZ PIERWSZA
26 VIII
Kt to taki?
No, a inni?
Mao co lepsi. Wylicz ci ich po kolei. A wic pan Ulmer. Nie wiem,
czym si zajmuje, gdy przyjecha dopiero wczoraj. Taki sobie grubas... jo-
wialny, z przedziakiem na rodku gowy i maym noskiem sterczcym jak
grzybek pomidzy penymi policzkami. Potem jest pan Jan ukasz, naczel-
nik jakiej zagranicznej centrali. Ograniczony skrupulant, niski i kwadrato-
wy. Wreszcie Wojski, jedyny bardziej ciekawy mczyzna, wysoki i przy-
stojny. Prywatna inicjatywa, ma jak tam wytwrni i, zdaje si, sporo pie-
nidzy. No i mecenas Deresz z on. Chudy, ruchliwy, mwi skrzeczcym
gosem i ma ysin. Stara si j przykry wosami, ktre sczesuje ze wszyst-
kich stron gowy!
A wic gdzie? Zamyka w walizce? Jej zamek rwnie nie jest zbyt
skomplikowany...
27 VIII
Jak si... hm... pani spao, panno Skoro? Mam nadziej, e odpo-
cza pani po podry? Prosz wybaczy moj... tego... ciekawo...
Spaa pani przy otwartych oknach? Ulmer unis gow znad fi-
lianki. Ja bym tego nigdy nie zrobi!
Nie, nie to! Ale kto moe zakra si do pani pokoju! Te pokracz-
ne sosny rosn przecie przy samym domu. Jestem mczyzn spojrza
kolejno po nas, jak gdyby chcc si upewni, czy nikt w to nie wtpi ale
mimo to wol nie ryzykowa.
Tak, ale nieco pniej! Musz jeszcze u siebie zrobi troch po-
rzdku z rzeczami powiedziaam, aby uprzedzi ewentualn ofert towa-
rzystwa. Chciaam by sama.
Sali. Nawet Robert mia o tym nie wiedzie, co, przyznaj, sprawio mi pew-
n przykro.
tem, miao lekarza, posterunek milicji i inne instytucje niezbdne dla wygo-
dy i spokoju mieszkacw.
ne, czy morderca przybdzie dopiero po mnie, czy ju tu jest, gdy bez wt-
pienia nastpne uderzenie bdzie wymierzone we mnie. Inaczej tamto, pod-
stpne i bez ladu, nie miaoby sensu... Czy zdoam si przed nim ustrzec?
Ale pani nie syszy tego, co mwi! dolecia mnie nagle gos
Wojskiego.
Umiechnam si z przekor.
Skde to zainteresowanie?
28 VIII
Otrucia?!!... wyjkaam.
Tak.
Gdzie pracowa?
A pani?
troby, zawsze mia pod rk. Poza tym ksika, popielniczka z jednym nie-
dopakiem, papieronica i zapaki.
Tak, co nieco...
Rozemiaam si.
Dlaczego?
A on?
Co to za czowiek?
Deresz lea z twarz przykryt gazet, obok Nata, a koo niej Woj-
ski. akwna i Ulmer ulokowali si nieco na uboczu.
Jeli mimo tego mam j jeszcze raz odtworzy rwnie w swoich no-
tatkach, zrobi to moliwie dokadnie, eby ju nie wraca do tej sprawy.
si, oni to nazywaj. Kto to jest? Ktry z otaczajcych mnie ludzi jest odpo-
wiedzialny za moje ycie? Rozumiem, e nie moe to by oddzia milicji, ale
trudno jest zachowa spokj, jeli od jednego pewnie czowieka, od jego
czujnoci, rutyny, inteligencji i sprytu zaley wszystko. Krucha to osona.
Hm... Pan Radtke tym razem nie patrzy na mnie. Spojrzenie je-
go pobiego ku otwartym oknom. A kogo to, prosz pani?
Zasadniczo nie wolno... ale jeli pani tak bardzo na tym zaley...
Ono co mwi. Ale co? Tkwi w tych sowach jaki uboczny sens. Ale
jaki? Czy jest to lekcewaenie? Lub pewien wyraz koleestwa, aluzja do
roli stranika? A moe swoista etyka mordercy? Jego przesd?
No wic czy t fiolk zgubi Radtke, czy nie? Moe jest to tylko
zbieg okolicznoci, e znalazam j akurat po jego bytnoci? Moe zgubi j
zupenie kto inny?
Kochana Juto!
Jestem krlem lisw, profesorem ww, padyszachem wszystkiego,
co chytre i podstpne! Udao mi si nabra poczciw Salome i std
wiem, gdzie jeste! Nie miej za ze kochanej Sali, a raczej podziwiaj
moj przebiego! Najprostsze rodki okazuj si zawsze najlepsze
a wic powiedziaem jej, e przez roztargnienie zamkna biur-
ko w swoim Instytucie i zabraa klucz. Jeli nie otrzymaj szybko
schowanych tam materiaw, grozi ci rwanie komi. Ta perspekty-
wa zaamaa j kompletnie no i w rezultacie mog zwrci si do
ciebie z prob, aby pozwolia mi stwierdzi, czy kolor twoich oczu
nie ucierpia od soca, ktre podobno wytrwale wieci na Wybrze-
u.
Droga Jutko! (Nie wzruszaj ramionami). Mam nadziej, e nie od-
mwisz probie Twego pokornego wasala i nie zmuszajc go do nie-
Poza tym ten list dowid mi, do jakiego stopnia interesuj Roberta,
co zreszt wyczuwaam ju od dawna.
pomoe mi sprosta sytuacji. Poza tym ten wariat wyranie daje do zrozu-
mienia, e nie ma zamiaru liczy si z odmow. Zatem czy nie rozsdniej da
to zezwolenie, skoro nie ley w mojej mocy utrzymanie zakazu? Te wszyst-
kie bardzo suszne wnioski miay t sab stron, e pyny na fali pragnie-
nia, aby zezwolenia udzieli. Suyy raczej uspokojeniu wasnego sumienia.
A tam?... Czy nie jest to posta ludzka niknca za szczytem tego pa-
grka, na ktry pada refleks wiata z okien Neptuna?
Zrobiam jeszcze kilka krokw, chcc zej na sam brzeg, kiedy rap-
tem zarysowaa si przede mn jaka sylwetka. Na tle rozgwiedonego
nieba stosunkowo wyranie ujrzaam kontur ramion i gowy. By to m-
czyzna.
Tym razem nuta ironii bya wyrana. Deresz odwrci gow w jego
stron, ale nic nie powiedzia. Reszt drogi do Zotej Pani odbylimy wy-
mieniajc nadal artobliwe uwagi. Nie czuam si ju osamotniona, ciem-
no nie bya ju tak tajemnicza i niepokojca. Mimo to zdawao mi si w
pewnej chwili, e znw widz jaki przesuwajcy si cie, co, co mogo by
jednym wicej zudzeniem, w ktre zdawa si obfitowa ten wieczr.
Na imi mi Emil.
Nie podj zaczepki. Po prostu zacz mwi dalej, jak gdyby nie byo
przerwy w jego wypowiedzi.
Nie, tego nie miaem na myli... Uroda daje jednak szanse w ich
usuwaniu...
Nawet i nie to! Moje troski to takie sobie kobiece nastroje, nic
wicej...
Posyszaam ciche skrzypnicie leaka, ale pan Sudra nic nie odpo-
wiedzia. Znw byskawica cicho i raptownie rozdara dalek ciemno
widmowym wiatem.
29 VIII
Hm, a co to by za wynalazek?
Mog mwi?
Chyba tak.
Czy poza pani jest jeszcze kto znajcy zagadnienie? Moe z per-
sonelu pomocniczego?
Nie, nikogo.
Ale oczywicie! Byam przez cay dzie w domu. Zreszt nie tyl-
ko wczoraj, ale w cigu ostatnich kilku dni nikt nas nie odwiedza.
Wzruszyam ramionami.
Wstaam z krzesa.
Jednak zapewne ani ogldziny mieszkania, ani badania Sali nic no-
wego nie wniosy, gdy kapitan odchodzc w towarzystwie swoich ludzi by
milczcy i wyranie zaaferowany.
wierzchni zamka. Rysa, ktrej nigdy bym nie zauwaya, gdyby nie rozbu-
dzona czujno.
A poza tym okazuje si, e obiecana opieka nie jest zbyt czujna, sko-
ro nie uchronia mnie nawet przed t rewizj!
Mimo e mwi te sowa pod adresem Mady, jego okulary byy zwr-
cone w moj stron, jak gdyby dla zaakcentowania, skd oczekuje odpowie-
dzi.
Niestety, nie...
Chyba to ostatnie.
30VIII
Przyjechali nad morze tak jak i ja. Spotkanie z nimi byo dla mnie
przyjemnym zaskoczeniem.
Jednak ich obecno, tak jak twoja, sprawia mi du ulg. Nie czu-
j si taka osamotniona. atwiej mi rozproszy czarne myli, ktre ostatnio
mnie gnbi.
Wykluczasz samobjstwo?
Absolutnie.
Nie.
Tak, to prawda...
Moe chocia domylasz si, kto to moe by? Przecie nie mogli
tu cign kompanii wojska!
Mio mi to sysze.
Tak.
Niestety, nie.
W kinie.
Rozumiem t konieczno.
Std wniosek?
rek sera, moe pastylka Vichy?... Ta raczej nie, bo resztka wody w szklance
nie zawieraa rwnie trucizny.
Czy jest pani zupenie pewna, e istotnie nikogo nie byo? Moe
kto nieznajomy lub jaki rzemielnik, pracownik administracji?
Ja sama.
Gdzie?
zach poruszania si, ale prosz pamita, e musz mie mono natych-
miastowego porozumienia si z pani, o ile taka potrzeba zajdzie. W danej
sytuacji chodzi rwnie i o pani bezpieczestwo. Nie mam zamiaru tai, e
musi pani na siebie uwaa. Oczywicie ze swej strony damy pani opiek,
ale prosz nie zapomina, e przeciwnik lubi operowa trucizn. Poza tym
wymagam zupenej, cakowitej dyskrecji. To ju nie jest proba, to oficjalny
nakaz.
Co to ma wsplnego z Zenonem?!
Skd to przypuszczenie?!
Prosz bardzo...
31 VIII
Owszem.
A kto czwarty?
Do pewnego stopnia...
Co tu nie gra! Skoro, jak twierdzisz, twj przyjazd tutaj zosta za-
konspirowany, nastpni przybysze rwnie powinni by wolni od podej-
rze. Bo w jaki sposb sprawca mg si dowiedzie, gdzie jeste?
Mianowicie?
Jakie mianowicie?
A pani?
Rozemiaam si.
Prosz, prosz...
Zatem trasa lekarstwa to: apteka, kawiarnia, dom. Na tej trasie tylko
moga by dokonana zamiana fiolek, o ile zaoenie owego nieznanego szefa
byo suszne. Zatem w gr wchodzi tylko kawiarnia, a skoro tak, to zamiany
dokonaa Mada.
przed ogniem poncym poza ciemn tafl morza kto rozcign przetart
miejscami zason.
A ty?
1 IX
Sudra! I znw, nie wiadomo ktry ju raz ten czowiek staje si dla
mnie przyczyn zdumienia! Jednoczenie byam pena podziwu. Jak wiet-
nie trzeba umie pywa, aby bez asekuracji odway si na tak dalekie, sa-
motne wyjcie w morze! Co za serce musi mie taki pywak...
O co panu chodzi?
Pokiwa gow.
A co?
Wiem ju, dlaczego pan tu jest! Ale niech si panu nie zdaje, e po-
trafi mnie pan dosign! Mwiam szybko i z przejciem, gdy mnie po-
nioso.
Raz zrodzona nieufno nie dawaa si tak atwo stumi, ale przede
wszystkim chciaam zatrze wraenie swego niefortunnego odezwania si
ubiegego wieczoru.
Ale oczywicie!
Nie mwisz tego zupenie szczerze, czuj to! Wiesz, jak mi na to-
bie zaley zniy gos do szeptu. Czy naprawd jeste jeszcze zagnie-
wana?
Uniosam oczy.
Tak bym jednak chcia, aby znw midzy nami zapanowaa har-
monia...
Czy co pilnego?
2 IX
Niektre z przyczyn tej zmiany byy dla mnie jasne, od innych op-
dzaam si jak od natrtnego brzczenia muchy. Mimo to bezpardonowe
anektowanie Sudry przez akwn dranio mnie i zmuszao do wysiku,
aby nie okaza tego rozdranienia.
Jednak obawy moje byy zbdne. Miaam okazj jeszcze raz przeko-
na si, jakiego nosa mia Robert. By oywiony i przyjacielski, ale bez cie-
nia bliszej poufaoci. Wcign mnie w dyskusj na temat moliwoci dal-
szego rozwoju zdarze i sylwetek psychicznych otaczajcych nas osb. W
pewnej chwili zapyta:
Omal nie krzyknam! Musiaam mocno zacisn usta, aby nie dopu-
ci do drenia warg. Ale co z miotajcych mn uczu musiao si odbi na
twarzy, gdy Robert rzuci porywczo:
Moe da ci co na serce?
Bd gotowa na czas.
Oczywicie...
Pomylaam sobie, e teraz, kiedy wiem ju, kto jest sprawc zabj-
stwa, nie ma powodu obawiania si Sudry.
CZ DRUGA
Jestem porucznikiem.
Zatem, czy zakaz pana porucznika dotyczy opuszczania tej miej-
scowoci, czy te pensjonatu? Moim skromnym zdaniem ograniczenie swo-
body ruchw tylko do murw tego pensjonatu byoby zarzdzeniem zbyt
drastycznym.
Cakowicie zgadzam si z paskim skromnym zdaniem panie...
zdaje si, Ulmer?... Czy tak? A wic, panie Ulmer, zakaz opuszczania terenu
rozumiem w odniesieniu do caej miejscowoci, a nie tylko do pensjonatu.
Znaczy to, e bdziecie pastwo mogli nadal korzysta z kpieli i play.
Nadmieniam jednak, e postaraem si, aby cise wykonanie tego zarz-
dzenia zostao zabezpieczone. Osob, ktra bdzie chciaa je omin, obda-
rz specjaln uwag...
Dzikuj za to wyjanienie, panie poruczniku gos Ulmera nie
by wolny od lekkiej ironii.
Kto zawiadomi nas o znalezieniu zwok? Janicki przesun
spojrzeniem po obecnych. Gdzie jest pan Sudra?
Wywoany wysun si do przodu ze zmieszanym wyrazem twarzy.
Pana prosz jako pierwszego.
Przepuci przed sob Sudr, a towarzyszcy mu w cywilnym ubra-
niu funkcjonariusz zamkn za nimi drzwi. Na sali w dyskretnym oddaleniu
pozosta jedynie umundurowany milicjant.
Ciekaw jestem, czy bardzo powywracaj mi rzeczy? mrukn
mecenas Deresz do Wojskiego.
Ten unis na moment brwi do gry.
Sdzi pan?
Nawet gdyby tak byo, nie mam zamiaru tego powtarza. To, co
mi jest wiadome, zeznam podczas przesuchania.
Pytaem powodowany jedynie zrozumia ciekawoci, gdy pra-
gn tak jak i pan, by winowajca ponis zasuon kar. Panna Skoro cie-
szya si ogln sympati...
Rozleg si szloch. Tarski obrci si ku onie z grymasem zoci na
twarzy.
Przesta chlipa! Do ju mam tego wszystkiego, a tu jeszcze ten
zakaz wyjazdu! Musz by w Warszawie, mam waniejsze rzeczy na gowie
ni cae to niezdarne dochodzenie, a ty mi jeszcze urzdzasz publiczne de-
monstracje ze zami i gupi ckliwoci!
Panie profesorze, prosz da spokj! zaprotestowaa akwna.
To, co pan mwi, nie jest adne!
Mao mnie to obchodzi! Tarski zwrci si w stron dziewczy-
ny. Nie mam zamiaru redagowa moich wypowiedzi pod pani gust! Nie
mam te zamiaru tkwi w tej dziurze dla czyjego widzimisi!
Demonstracyjnie obrci si plecami i zabrawszy od stou krzeso,
powdrowa z nim ku oknu.
Niedobrze jest, kiedy w takiej sytuacji czowiek traci panowanie
nad nerwami rzuci ukasz. Przestaje kontrolowa swoje sowa i
zwraca na siebie uwag.
Sdzi pan, e Tarski potrzebuje takiej kontroli? wtrci od nie-
chcenia Deresz.
Nic nie sdz burkn ukasz. Po prostu rzuciem oglniko-
w uwag.
Tak, wiem, o czym pani mwi. Miaa ona to samo imi co panna
Skoro.
Wanie. I wwczas rzuci pan uwag, e Justynie grozi miertelne
niebezpieczestwo! Pamitam doskonale, jakie to wraenie wywaro na tej
biedaczce. Byam wwczas zaskoczona, e tak przeja si pana sowami.
Tak, przypominam sobie...
Nie rozumiem, skd tak dobrze orientowa si pan w sytuacji?
To staje si coraz ciekawsze mrukn Wojski.
ukasz obrzuci spojrzeniem twarze otaczajcych go osb. Wszyst-
kie oczy byy zwrcone w jego stron. Lekki, troch niepewny umieszek
ukaza si na jego ustach.
Orientowaem si w sytuacji? powtrzy ostatnie sowa, jak
gdyby chcc zyska na czasie. C to za dziwna insynuacja? By to prze-
cie zwyky zbieg okolicznoci. Ksika jest w moim posiadaniu i kady mo-
e si przekona, e uwaga ta dotyczya istotnie jej treci.
Niech pan nie bierze sobie zbytnio do serca tych lekkomylnych
sw odezwa si pojednawczo Deresz. Wszyscy s przejci drama-
tem, std ta oglna psychoza doszukiwania si ukrytego sensu w najbah-
szych zdarzeniach!
Zwrci si do zebranych:
Odcie na potem to gadanie bzdur! Podczas przesuchiwania
bdziecie mieli do okazji ku temu! Ale tam potrafi przynajmniej oddzieli
ziarno od plew!
owe kalkulacje, a potem znw przesuchania i znw cela... Cztery goe cia-
ny, mae okno z elaznymi prtami, twarde ko przykryte kocem... I noc, i
tylko myli... Jak, ktrdy wymkn si z sieci?
Sudra mwi bez przerwy, patrzc w twarz swego gocia.
O co wic panu chodzi? wycedzi Robert. Na jego czole pojawi-
y si kropelki potu, ale stara si opanowa. Oczy nie pozbyy si jeszcze
dzikoci spojrzenia, zmusi si jednak do umiechu.
Uwaam, e istnieje moliwo... hm... no, powiedzmy zawarcia
porozumienia... mrukn Sudra.
A wic do wreszcie tych gupstw i do literatury! O co panu
chodzi?
Sudra skrzywi si, potem zafrasowanym gestem podrapa si po no-
sie.
No, wic powiedzmy trzysta tysicy.
Za ten zeszyt?
O, nie ma gupich! ebym potem musia y w cigej czujnoci?
Nie, to mi si nie umiecha. Trzysta tysicy za milczenie, za to, e brulion
pozostanie w moim posiadaniu. W ten sposb i pan, i ja zapewnimy sobie
bezpieczestwo.
A pan dodatkowo mono dalszego szantau? rzuci ironicz-
nie Robert.
Sdz, e nie bd mia po temu dalszych moliwoci wes-
tchn Sudra, nie okazujc zdziwienia z powodu obaw partnera. Przy-
puszczam, e nie pozostanie pan nadal w tym kraju?
Trzysta tysicy to duo. Nie mam tyle.
szczerze, e pan jej nie posiada nie zawsze potrafi pan ukry swoj nie-
nawi. Zdarzay si panu takie czy inne wypowiedzi, komentarze czy na-
wietlania demaskujce pana istotny stosunek do zmarego. A ludzie na
og s spostrzegawczy i pamitaj to czy owo do dugo...
Tarski opuci gow i zdawa si przyglda kocom swoich butw.
A wic prosz mi odpowiedzie na moje pytanie przynagli Ja-
nicki. Czy miay miejsce rozmowy na ten temat pomidzy panem a ma-
onk?
Chyba tak... By moe, jakie moje zwierzenia mogy mie miej-
sce...
Orientowaa si wic w paskim nastawieniu do zmarego, jak i w
tym, e jego mier otwaraby panu drog do katedry?
Wic chce pan i moj on wcign na list podejrzanych? I szu-
ka pan motywu za wszelk cen? Czy pan uwaa, e inspiracj do takiego
czynu jak morderstwo moga by dla niej mowska ambicja?
Moga j podziela. Ambicja za nie jest bah pobudk. Tym bar-
dziej e nie tylko ona moga by przyczyn zbrodni.
C jeszcze chowa pan w zanadrzu?
Mam na myli obcy wywiad. Tego rodzaju ambicje mogy by ce-
lowo podsycane przez innych, a nastpnie wykorzystane w formie czynu
bezporedniego lub uzyskanej pomocy.
Pan ma bujn wyobrani, panie poruczniku...
By moe. Ale jest i inny aspekt, ktry mi kae i wanie w tym
kierunku.
Tarski mimowolnym ruchem przetar doni czoo.
Jaki mianowicie?
Zamiar rychego wyjazdu po raz pierwszy objawi pan jeszcze
przed mierci dziewczyny. Zatem czy nie stwarza to domniemania, e li-
czy si pan z t mierci? e pan z gry o niej wiedzia?...
Janicki ostatnie sowa wymwi wolno i z naciskiem, nie spuszczajc
wzroku z twarzy swego rozmwcy. Tarski wyprostowa si gwatownie i
jak gdyby zesztywnia w tej pozycji. Porucznik widzia teraz poprzez szka
jego okularw dwoje renic skierowanych w siebie niby sztylety.
I co pan na to?
Tarski jak gdyby raptownie przeama si wp. Opad na oparcie i
rzuci szeptem:
Czuj si niedobrze... Moe przerwiemy t rozmow...
A maonka?
Byam przez cay czas z mem, od chwili gdy Alfred wrci do
pokoju. Przedtem zaszam na chwil do pastwa Tarskich. Kiedy po kwa-
dransie wychodziam od nich, spostrzegam ma wracajcego na gr. Od
tej chwili nie rozstawalimy si.
Od ktrej?
Od okoo jedenastej.
Czy pastwo zasnli od razu?
Dereszowa rzucia na Janickiego nieco wystraszone spojrzenie. Jed-
nak ani wyraz twarzy porucznika, ani tonacja jego gosu nie miay w sobie
nic dwuznacznego. Uspokojona, odpowiedziaa opanowanym gosem:
Prawie od razu. Sdz, e okoo wp do dwunastej ju spalimy
obydwoje nieprawda, Alfredzie?
Prawda, moja droga zgodzi si Deresz, jak zwykle nie pozba-
wionym sarkazmu tonem.
Czy przed zaniciem nie syszelicie adnych podejrzanych od-
gosw?
Maonkowie wymienili spojrzenia.
Nie, nic takiego nie syszelimy odpowiedziaa Dereszowa.
Kiedy po raz ostatni widzielicie Molskiego?
W czasie kolacji.
Czy nie zwrcilicie uwagi, gdzie si pniej podzia?
Nie.
Moe kto z pastwa odpowie mi na to pytanie?
Nikt nie zabra gosu.
Hm... No, trudno. Teraz moe pan Tarski zechce udzieli wyja-
nie?
Przed kolacj siedzielimy w czytelni bya tam rwnie panna
ak. Okulary Tarskiego skieroway si w stron dziewczyny. Mwi w
liczbie mnogiej, gdy mam na myli on. Po kolacji natomiast udalimy si
na taras, w godzin potem bylimy u siebie. Czytaem do pnocy, Magda
pooya si spa o godzin wczeniej.
Ale, mj drogi wtrcia ywo Tarska zapomniae, e
przedtem, zanim jeszcze zasnam, powiedziae, e rozbolaa ci gowa, i
poszede si przej?
Ja?... Wychodziem?... gos Tarskiego cicho zasycza. Ach, tak,
istotnie... teraz sobie przypominam... Dziki onie mog uzupeni swoje
zeznanie. Istotnie z powodu blu gowy przerwaem lektur i wyszedem na
spacer.
O ktrej pan wrci?
Trudno mi poda dokadn por. Nie patrzyem na zegarek. Ale
sdz, e nie byo jeszcze dwunastej. Na pewno potwierdzi to milicjant, kt-
ry peni sub w hallu.
Nie wtpi, panie profesorze. A teraz co nam powie pan Ulmer?
Bezporednio po kolacji udaem si do siebie, a nastpnie okoo
dziesitej wyszedem na wieczorny spacer. Nawiasem mwic, te wieczor-
ne spacery s moim zwyczajem. Odbywam je dla zdrowia, gdy spoczynek
zaraz po jedzeniu nie jest wskazany. Wrciem okoo jedenastej. Wracajc
do siebie zamieniem kilka sw z milicjantem dyurujcym w hallu, co
podkrelam nie bez powodu.
ny. Po prostu chciaem tak jak pan Ulmer zay przed snem troch ruchu!
Ale, a propos... Teraz przypominam sobie, e przy tej okazji jestem w stanie
potwierdzi zeznanie pana Ulmera! Kiedy po powrocie wstpowaem ju na
pitro, usyszaem, jak do hallu wszed pan Ulmer i zagadn milicjanta.
Panie Ulmer, co pan na to? Czy widzia pan pana Wojskiego?
Nie, nie widziaem. Ale to zapewne dlatego, e nie patrzyem w
gr.
Nie mg mnie spostrzec, gdy w tym momencie byem ju za za-
amaniem muru...
O ktrej to byo?
Tak jak poda pan Ulmer. Okoo jedenastej.
Znw nastpio chwilowe milczenie. Pocztkowa srebrzysta szaro
przedwitu nasikna obecnie rem. Zrobio si widno. wiato elek-
tryczne jak gdyby przygaso, roztapiajc si w jasnoci nadchodzcego dnia.
Jedynie twarze obecnych po dawnemu byy szare i przywide.
Jeszcze wrcimy do tej sprawy, panie Wojski. Na razie chciabym
usysze, co z kolei powie nam pan Sudra.
Z miejsca, gdzie siedzia wymieniony, rozlego si par chrzkni.
Wszystkie spojrzenia z kolei powdroway w jego stron.
Sudra wsta. Od skroni poprzez policzek biega mu szeroka, czerwo-
na szrama.
Gdzie si pan tak urzdzi? rzuci z lekk ironi Janicki.
Sudra rozejrza si troch bezradnie dokoa, po czym znw chrzk-
n z zakopotaniem. Jednak nie zdy zabra gosu, gdy w tym momencie
przesuna si za oknami szybko idca posta, a po chwili poprzez otwarte
Chyba jedenasta...
Hm... zatem okoo dwch godzin przed jego mierci. Potem mg
go jeszcze widzie pan Ulmer, ktry przecie by wtedy w hallu. Czy roz-
mawiajc z milicjantem zauway pan, dokd skierowa si Molski?
Ulmer zastanawia si przez dusz chwil.
Zaraz... odezwa si wreszcie nie mog sobie przypomnie,
czy kto przechodzi przez hall... A zatem na pewno go nie zauwayem! To
zreszt nic dziwnego, gdy staem tyem do schodw i mg przemkn si
za moimi plecami.
Moemy wic uzna, e to pan Wojski by tym, ktry po raz ostat-
ni widzia Molskiego ywego owiadczy porucznik, po czym dorzuci z
lekk ironi: Dobrze, e chocia teraz przypomnia pan sobie to spotka-
nie...
Pozostaje jeszcze milicjant, ktry peni sub w hallu mruk-
n Deresz.
Oczywicie. Pamitam o nim, ale jego stan jeszcze nie pozwala na
przesuchanie.
Czy... komu z nas grozi niebezpieczestwo?... zabrzmia dr-
cy gos Mady Tarskiej. Tak bardzo si boj, panie poruczniku...
Sdz, e nie, o ile, nie jest zamieszany w t spraw.
Moe by zamieszany nie wiedzc o tym wtrcia z lkiem De-
reszowa.
Bez przesady! rzuci krtko Janicki, po czym zmieniajc ton za-
gadn Sudr: A teraz chciabym usysze, co robi pan po kolacji i skd
to wtpliwe upikszenie na paskiej twarzy?
Chyba nie...
Dlaczego wic zapala pan u siebie wiato?
Sudra zastanawia si przez chwil.
A tak! Istotnie zapaliem nocn lampk. Obudziem si w nocy i
chciaem zobaczy, ktra godzina!
Ktra to bya?
Dochodzia druga.
Co pan robi dalej?
Jak to co? Zasnem.
Przecie obudziem pana wkrtce po drugiej. Tak od razu pan za-
sn?
Widocznie, skoro musia pan mnie budzi.
Jak syszelimy, zapali pan lampk, aby spojrze na zegarek. Czy
tak?
Istotnie.
Dlaczego wic po obudzeniu przeze mnie szed pan po ciemku do
kontaktu ciennego, zamiast powtrnie zapali wiato przy tapczanie?
Byem bardzo senny. By moe dlatego bez zastanowienia skie-
rowaem si do wycznika. No i spotkaa mnie za to dotkliwa kara... Su-
dra umiechn si lekko, po czym dorzuci z zaenowaniem: Chciabym
teraz pana poprosi, aby zechcia pan pokaza mi ten list...
Janicki zmierzy Sudr zaciekawionym spojrzeniem.
Po co?
Mam pewne... hm... zdolnoci... zupenie specjalne... Czasem potra-
fi z charakteru pisma wyczu, kto to pisa. Oczywicie, jeeli dana osoba
Milicjant zameldowa:
Przysya mnie sierant Kowalski. Prosi, eby pan porucznik zaraz
przyszed.
Gdzie jest?
W pokoju za jadalni.
kartka? Teraz, kiedy ley tu, czujc pod plecami gorcy piasek, a na ciele ar
piekcego soca...
Tamtemu wyranie si spieszy, wic nie powinien zwleka. Ciekawe,
kto to jest? Czy istotnie czowiek, ktrego podejrzewa od pocztku?
Ale e te ten Molski... Przecie go ostrzega i to chyba do wyra-
nie... A jednak da si zaskoczy! Uderzenie, w potylic, a wic kiedy odwr-
ci si do tamtego tyem. Trzeba o tym pamita...
Dlaczego morderca nie uy pistoletu? Czy go nie ma, czy te nie
chcia, aby usyszano huk wystrzau? Ten problem jest wany, bo historia
zapewne si powtrzy...
Z jakim podstpem naley si zatem liczy...? Molski, ktry go zna,
nie zachowa koniecznej ostronoci, ale tamten musi przewidywa, e on
t ostrono zachowa.-
A wic w jaki sposb bdzie prbowa go sprztn? Bo czy jest
moliwe, by sprawa skoczya si tak zwyczajnie z rki do rki i id
pan sobie, panie Sudra, swoj drog, a ja pjd swoj?...
Skrzywi si z dezaprobat i wyskandowa po cichu: wy-klu-czo-
ne...
Ten wniosek nie by pocieszajcy i zmusi go do dalszych rozwaa.
Powici im czas popoudniowych godzin, kiedy wic wraca do pensjona-
tu, soce przeszo ju na zachodni stron nieba i upa zela.
Kiedy znalaz si u siebie, mia mono przekona si, e jeden z je-
go domysw okaza si suszny... Mordercy istotnie musiao si spieszy,
gdy nastpny list lea na pododze. Tym razem pisany by zwyczajnym
owkiem i brzmia:
Raczej nie...
Deresz popatrzy spod oka na porucznika.
Nie zatrzyma si pan jednak bliej przy jego wyjanieniach. Zrobio
to na mnie wraenie, e przyj je pan za dobr monet, mimo e byy tak
mao przekonywajce!
Dlaczego? Przyjem je, gdy przypomniaem sobie, e istotnie nie
zapaliem u niego wiata. Czowiek gwatownie wyrwany ze snu mg za-
chowa si tak jak on, a wwczas uderzenie twarz w uchylone drzwi spo-
wodowaoby wanie tak szram. Jest to nawiasem mwic opinia lekarza,
ktry na moje polecenie dokona dyskretnej obserwacji tego skaleczenia.
Zatem do jakiej koncepcji pan doszed?
To ju jest pytanie zasadnicze, panie mecenasie!
Racja. No wic trudno, pozostawiam t kwesti nierozstrzygnit.
A prby zatajenia przez Tarskiego i Wojskiego powtrnego wyjcia z pen-
sjonatu? Czy i one nie wzbudzaj paskich podejrze? Jest to znw pytanie,
ale bez niego nie mog postawi problemu!
Wszystkie te zagadnienia s istotnie bardzo interesujce!
No, c... Uwaam, e intencje tych dwch mogy by rozmaite i
niekoniecznie mie charakter zbrodniczy!
Jak na oficera kontrwywiadu wykazuje pan zdumiewajcy brak
podejrzliwoci rzuci Deresz nieco opryskliwie, widocznie poirytowany
usyszan odpowiedzi.
Gdybym by tak podejrzliwy, jak pan pragnie odpar zimno Ja-
nicki musiabym zastanowi si, czym wytumaczy wci ponawiane
Czy tak? rzuci pytanie pod jego adresem Deresz, ktry obj
wyrane przewodnictwo nad towarzystwem.
Oczywicie, e tak! Trzeba by jednak skoczonym gupcem, aby
opiera zarzuty na takich podstawach! Ot dugopis mam tylko jeden, ale
zmieniem w nim wkadk, bo stara mi si wyczerpaa wkrtce po przyje-
dzie. T, ktr mam, kupiem w naszym miasteczku. To wszystko, co mam
do powiedzenia na ten temat!
A pozostae zarzuty?
Co do pozostaych, zo wyjanienie gdzie indziej, oczywicie, je-
li zajdzie tego potrzeba! Ale teraz ju mog wam powiedzie, e z was
wszystkich ja jeden bd mia alibi na ten krytyczny czas, kiedy zamordo-
wano Molskiego! Na razie niech to panu ukaszowi wystarczy, bo reszt
omwi z nim przed sdem!
Bardzo nieprzyjemny incydent mrukn Ulmer do Dereszowej.
auj, e go wywoaem, ale kt mg przypuszcza, e moja artobliwa
uwaga pocignie za sob burz! Musz wyzna, e obawy pana ukasza od
pocztku traktowaem raczej artobliwie...
Ju raz wyraziem, zdaje si, pogld owiadczy Deresz e
spraw naley pozostawi waciwym czynnikom. Pan ukasz woli to robi
jednak na wasn rk to ju jego sprawa.
Wyszukiwanie za i stawianie zarzutw z racji osobistych uraz
uwaam za postpowanie niewaciwe dorzuci swoj opini Tarski.
Zgadzam si z panem przytakn adwokat. Tym bardziej e,
jak mi si wydaje, na wszystkich, jak tu jestemy, padaj jakie cienie. Pan
Wojski nie zezna prawdy, rwnie zapomnia o niej pan Tarski. Pan ukasz
CZ TRZECIA
3 IX
Oto co znaczy przyzwyczajenie! Teraz, kiedy nie mam ju obowizku
notowania wrae, robi to jednak nadal, piszc dalszy cig mego pamit-
nika! Zreszt moe tu wchodzi w gr nie tylko przyzwyczajenie, ale i nuda.
Po prostu nie mam co robi siedzc w tych czterech cianach, i do tego za-
mknita na klucz...
Pokj, w ktrym si znajduj, jest umeblowany skromnie, ale dosy
przyjemnie. Jedyne jego okno (zabezpieczone elazn krat) wychodzi na
may ogrdek z kilku owocowymi drzewami. W ogrdku tym do opieszale
pracuje jaki czowiek. Widz go z gry, gdy mj pokj znajduje si na pi-
trze.
Kiedy dzi rano wchodziam do tej willi pooonej przy jednej z ci-
chych uliczek na peryferiach miasteczka, spostrzegam na furtce szyldzik:
Ten incydent znw odpdzi ode mnie pragnienie snu. Dopiero kiedy
okna mojego pokoju zaczy nabiera odcienia srebrzystej szaroci, poczu-
am ogromne zmczenie.
Mimo to czuwaam wytrwale w obawie, aby wanie teraz, kiedy
zblia si czas otwarcia drzwi, nie zasn i nie przegapi tak cile wyzna-
czonej mi pory.
Za pi pita (przez ostatnie p godziny wci spogldaam na ze-
garek) wolno zsunam si z tapczanu. Bolay mnie koci, a wszystkie mi-
nie zdrtwiay. Cicho zbliyam si do drzwi.
Za dwie minuty pita wolno przekrciam klucz w zamku i oparta o
futryn nasuchiwaam. Wkrtce posyszaam na korytarzu kroki. Zbliay
si do drzwi i rozlego si ciche pukanie.
Pamitajc o swojej roli nie odezwaam si. W sekund potem drzwi
otworzyy si i na progu stan Sudra.
Na mj widok przyoy palec do ust i zamkn drzwi za sob. Nachy-
li si do mego ucha. Usyszaam szmer sw:
Wszystko w porzdku. Nadal musi panowa zupena cisza. Teraz
to specjalnie wane... Jeszcze p godziny...
Potem wolno przeszed przez pokj, rozejrza si dookoa, wyjrza
przez okno, zawrci, poprawi suc mi za oparcie poduszk nadajc jej
wygld nie ruszanej, przesun ksik i wci bez sowa obrci si do wyj-
cia.
Usyszaam szczk klucza, wyjcie go z zamka i odgos oddalajcych
si krokw. I znw pozostaam sama. Tym razem na szczcie tylko na p
godziny, ale bez monoci opuszczenia pokoju.
4 IX
Mimo tych wtpliwoci byam znacznie spokojniejsza. Spaam te ca-
noc doskonale, w piamie poyczonej mi przez uprzejm gospodyni.
Rano zabraam si do pisania i znw szczeg po szczegle przypo-
minaam sobie przebieg owego wieczoru, a potem nocy i poranka. I znw
zaczynaam obawia si, czy moje raptownie zrodzone podejrzenie nie jest
suszne. A wszystko to stao si dlatego, e pod wpywem jakiego impulsu i
chwilowego otumanienia jak skoczona idiotka uwierzyam temu przekl-
temu Sudrze!
Na tych wspomnieniach i zwizanych z nimi rozwaaniach upyny
poranne godziny. Potem troch czytaam i wanie wtedy usyszaam na ko-
rytarzu szybkie, mskie kroki, potem par sw rzuconych znajomym go-
sem, klucz przekrci si w zamku i na progu stan mj Czarny Jego-
mo.
Zerwaam si na nogi, opanowujc ch rzucenia mu si na szyj.
Witam pani rzuci z umiechem. Przychodz dowiedzie
si, jak si pani czuje?
A wic nie zostaam porwana! wykrzyknam radonie, za-
miast odpowiedzie mu na powitanie.
Zdumienie Janickiego byo komiczne.
Porwana?! O czym pani mwi?
Wrcia mi zachwiana rwnowaga ducha i dokonaam prby wyja-
nienia, o co mi chodzi.
5 IX
Spalam doskonale, niewiadoma wypadkw, ktre rozegray si tej
nocy, a ktre waciwie zakoczyy spraw. To wszystko za, co zdarzyo si
potem, jest ju zupenie inn histori!
Zaledwie wstaam i zdyam uporzdkowa pokj, kiedy tak jak
wczoraj usyszaam na korytarzu szybkie kroki. Zerwaam si z krzesa.
Po paru sekundach drzwi otworzyy si i na progu ukaza si naj-
pierw Sudra, a za nim Janicki.
Nie zwaajc na obecno porucznika, powodowana radosnym im-
pulsem, gucha na wszelkie refleksje, rzuciam si Sudrze na szyj.
Panie Emilu, jake si ciesz, e pana widz! Teraz musi pan przy-
j moje podzikowanie! ucaowaam go w oba policzki, zanim zdy
odskoczy ode mnie jak oparzony.
Zrobia to pani do gruntownie rzuci z uznaniem porucznik.
Sudra przyglda mi si z dziwnym wyrazem twarzy. W jego skupio-
nym spojrzeniu drgay jednoczenie jakie iskierki wesooci.
Jest pan wstrtny z tymi cigymi kpinami! zwrciam si do
Janickiego. Czuam si w obowizku podzikowa panu Sudrze!
Ciesz si, e zmienia pani o nim zdanie.
Czy uwaa pan za taktowne wypominanie mi teraz moich podej-
rze?
Owszem, ale nie tych, o ktrych pani myli. Miaa pani pewne
wtpliwoci, czy osoba mego szefa nie jest fikcj. Ot aby pani uspokoi,
przedstawiam go: pan major Grassus jest tym, pod ktrego rozkazami mam
zaszczyt pracowa i tym, ktry kierowa ca akcj w pani sprawie.
W pierwszej chwili ze zdziwienia oniemiaam. Wreszcie, zdaje si,
wyjkaam:
Jak to?! A wic to pan?! utkwiam zdumione spojrzenie w twa-
rzy Sudry. Twarz ta zdradzaa zakopotanie przewyszajce wszystko, co
dotychczas w niej widziaam.
Hm... no tak... istotnie tak si nazywam, droga panno... przepra-
szam... szanowna panno Justyno...
By to mj dawny, kochany Sudra!
Wic to pan czuwa cay czas nade mn?
Tak... to jest... nie tylko ja... cay zesp moich ludzi ofiarnie poma-
ga w tym zadaniu. A przede wszystkim porucznik Sudra z lekkim umie-
chem spojrza na Janickiego. Poza tym panna ak i obsuga pensjonatu...
mam na myli Radtkego, kuchark i nasz Frani... wszyscy oni wypenili
swoje zadania.
A wic i panna ak?! wykrzyknam zdumiona. I Frania
rwnie?!
Teraz mog to pani zdradzi. Panna ak jest zdoln, mod lekar-
k, specjalist toksykologiem. Ona asystowaa przy stole przy kadym pani
posiku, tak jak Frania miaa za zadanie ochron tego posiku w drodze z
kuchni do jadalni. Przeciwnik dziaa przy pomocy trucizny i dlatego rozto-
czylimy szczegln piecz nad wszystkim, co pani miaa spoywa.
7 IX
Od wczoraj jestem w Warszawie. Nareszcie wyszam z mgie na pe-
ne soce! Czuj si wyzwolona z koszmaru strachu, pena zapau do czeka-
jcej mnie pracy i szczliwa, bardzo szczliwa!
Uciskom Salomei, chaotycznym pytaniom, zatroskanej krztaninie,
okrzykom i wzdychaniu nie byo koca. Tak na swj sposb kochana Sala
przeywaa mj powrt do domu. A kiedy ju znalazam si w pocieli zm-
Nota edytorska
Polska powie kryminalna lat PRL-u charakteryzuje si typowym dla tamtej epoki socreali-
zmem tendencyjnym susznie nazwanym przez bodaj Stanisawa Baraczaka powieci mili-
cyjn odrniajc j w ten sposb od zachodnich powieci detektywistycznych. Naley tu
jednak zaznaczy, e inny styl literacki by w wczesnych czasach niemoliwy zarwno prak-
tycznie jak i teoretycznie. Nie byo instytucji prywatnego detektywa a jedyn waciw ko-
mrk do wyjaniania zagadek kryminalnych moga by wycznie Milicja Obywatelska i
kontrwywiad. Wsplne dla obu typw powieci byy elementy sensacyjno-przestpcze.
Przedwojenna polska powie kryminalna to przede wszystkim powieci awanturniczo-
przygodowe zawierajce elementy czarnego kryminau amerykaskiego z niemaym udzia-
em przygd miosnych oraz wtkw fantastycznych. Tworzyli je m. in. Aleksander Baejow-
ski, Antoni Marczyski, Tadeusz Doga-Mostowicz, Urke Nachalnik, Adam Nasielski, Stani-
saw Wotowski. Powieci stworzone w PRL-u powstay na zamwienie sub aparatu pa-
stwowego by przybliy cik i mudn prac milicji a przede wszystkim by wzbudzi zaufa-
nie do ich dziaa w utrzymaniu adu i porzdku, zaufanie mocno nadszarpnite dziaaniami
UB i MO we wczesnych latach powojennych i w okresie stalinowskim.
Pod koniec lat 80. nastpi regres powieci milicyjnej (ze zrozumiaych wzgldw) szczegl-
nie, e na rynku zaczy pojawia si kryminay niemieckie, amerykaskie i skandynawskie,
znacznie odbiegajce swymi schematami od powieci milicyjnej sawicej zdobycze socjali-
zmu i dzielnych milicjantw pracujcych w niezwykle cikich warunkach tzn. w oparach ty-
toniowego dymu, litrw odgrzewanej kawy, nierzadko przysowiowego kieliszka za to niemal
zupenie bez kobiet. No i oczywicie na przestarzaym sprzcie.
Na polskim rynku, po okresie transformacji pojawio si sporo nowych autorw, ktrzy siga-
jc po piro, nie szczdzili czytelnikom pikantnych opisw, walki z korupcj, nierzadko z wa-
dz, wprowadzili sporo seksu i drogiego alkoholu lecz przede wszystkim inny rodzaj prze-
stpstw chocia nierzadko makabrycznych i na pograniczu horroru z thrillerem. Chocia jedni
i drudzy do szerokim ukiem omijaj sfery duchowe i sprawy za drzwiami parafii te otacza-
j zason tajemnicy. Czsto te sigaj do kryminau retro (Marek Krajewski), opowieci z
pieka rodem i historycznej.
BD ZAMORDOWANA to jedna z nielicznych powieci kryminalnych tego autora, ktry
specjalizowa si raczej w powieciach i cyklach historycznych (Jedcy Apokalipsy, Ostatni
zwycizca, Przybice i kaptury, Nagie ostrza). Jest typow dla okresu PRL-u, gdzie gwna bo-
haterka niemal pieje z zachwytu nad postaci niezwykle przystojnego i elokwentnego mili-
cjanta czy oficera kontrwywiadu. Do tego stopnia ze a wychodzi za niego za m. Powie
jest umiarkowanie sensacyjna ale nie brak w niej elementw zaskakujcych a nawet tragicz-
nych. Rozwizanie wydaje si trudne do odgadnicia ale w miar upywu czasu czytania staje
si coraz bardziej jasne.
Przy opracowywaniu Noty edytorskiej korzystano ze stron internetowych: publio.pl., lubimy czyta.pl, wikipe-
dia.pl, biblionetka.pl, i innych materiaw, ktrych wszystkich nie sposb wymieni, jeli jednak ich autorzy
uznaj, e s rdem zamieszczonych tu informacji, to w peni to uznaj.
Jawa48