You are on page 1of 293

Opracowanie edytorskie Jawa48 str.

2
Indeks: 00196/2017/11/K_11
Pozycja e-book_JW48: 088

Opracowanie edytorskie: Jawa48


na podstawie egzemplarza ze zbiorw prywatnych
Tylko do uytku wewntrznego i osobistego bez prawa przedruku i publikacji
tak w czci jak i w caoci.
Listopad 2017

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 3


Prawa autorskie
nale do autora, autorw tumaczenia
i ilustracji, wydawnictw
ich spadkobiercw oraz innych osb fizycznych
i prawnych majcych lub roszczcych sobie takie
prawa.
Materiay wykorzystane w opracowaniu, stanowi rdo danych o naszej
kulturze i historii, stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie
suy dobru oglnemu.

Wykorzystywanie tylko do uytku osobistego, tak jak czyta si ksik wypoyczon


z biblioteki, od ssiada, znajomego czy przyjaciela.
Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk, pu-
blikacja i tym podobne bez zgody autora edycji jest zabronione.
Wykorzystywanie tylko do
Niniejsze opracowanie uytku
suy osobistego,
wycznie tak jaki popularyzacji
prezentacji czyta si ksik
tej wypoyczon
ksiki oraz przy-
z biblioteki, od ssiada, znajomego czy przyjaciela.
pomnienia zapomnianych pozycji literatury z lat szkolnych. Wykorzystujc je wycznie
Wykorzystywanie w celach
dla potrzeb wasnych handlowych,
naley pamita komercyjnych,
o poszanowaniu modyfikowanie, przedruk iPrzed-
praw i czyjej wasnoci. tym
podobne bez
stawiajc je w jakimkolwiek zgody
miejscu i wautora edycji zabronione.
jakiejkolwiek postaci i formie naley zawsze po-
Niniejsze opracowaniedawasuy wycznie popularyzacji tej ksikiprawa.
czyje to dzieo i kto ma do niego i przypomnienia zapo-
mnianych pozycji literatury z lat szkolnych.
Powie ukazaa si w 1970 roku w cyklu SERIA Z JAMNIKIEM

Wydawnictwo CZYTELNIK

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 5


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

SPIS CZCI

CZ PIERWSZA str. 8
26 VIII 8
27 VIII 18
28 VIII 38
29 VIII 75
30VIII 92
31 VIII 117
1 IX 132
2 IX 143

CZ DRUGA str. 151

CZ TRZECIA str. 258


3 IX 258
4 IX 275
5 IX 279
7 IX 288

Nota edytorska str. 290

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 7


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

CZ PIERWSZA

26 VIII

Ju w godzin po przyjedzie woyam kostium kpielowy i uzbro-


jona w ciemne okulary wybraam si na pla.

Piaszczysta cieka biega w d, pomidzy wydmami, na ktrych tu i


wdzie rosy kolawe, dziwacznie powykrcane sosenki.

Morze oddychao leniwymi falami. Na jego paskim bezmiarze, w od-


legej dali, lniy skrzce pasma sonecznego blasku, a tam gdzie linia hory-
zontu oddzielaa wod od nieba, wida byo maleki kontur parowca. Mimo
cigncej si za nim smugi dymu zdawa si tkwi w miejscu.

Obserwowaam go przez chwil, po czym z uczuciem ulgi pooyam


si na piasku.

Byam zmczona i czuam, e wkrtce zasn. Miaam za sob noc


podry, panowa upa, a fale z jednostajnym pluskiem, wolno i opieszale
rozleway si na play, ich monotonna gawda bya niby koysanka zach-
cajca do snu.

Przyjazd mj do tej zagubionej wrd wydm maej osady rybackiej,


okraszonej kilku nowoczesnymi pensjonatami, nie by ani wynikiem kapry-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 8


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

su, ani nawet swobodnego wyboru. Po prostu rozsdek kaza mi usucha


rady, jakiej mi udzielono. Wcale te nie twierdz, aby decyzja ta nie bya mi
na rk.

Tragedia, jak przeyam, rozprzga mnie zupenie. Byam zgnbio-


na i wyczerpana nerwowo. Mimo to musiaam wiele rzeczy przemyle i
wiele sobie przypomnie. Naleao odtworzy w pamici jak najwicej dru-
gorzdnych, drobnych szczegw z okresu poprzedzajcego dramat, ktre
czowiek przeywa jak gdyby mimochodem, nie zachowujc po nich wspo-
mnienia. Bo chyba tylko gdzie pomidzy nimi musiaa tkwi odpowied,
jak si to mogo sta...

Mylaam o tym wszystkim leniwie i chaotycznie, gdy zmczenie i


upa nie sprzyjay sprawnemu dziaaniu umysu. Myli rway si, nadcho-
dzio coraz wiksze rozleniwienie i wkrtce zasnam.

Nigdy w yciu nie pisaam pamitnika, ale Czarny Jegomo w czasie


naszej ostatniej rozmowy wymg, abym dzie po dniu robia notatki. Sta-
ram si teraz dotrzyma obietnicy, aczkolwiek nie bez wewntrznego opo-
ru. Co innego bowiem jest szuka, grzeba w pamici, wywoywa obrazy
przeytych zdarze i doznanych uczu, a co innego ubiera to wszystko w
form sown, gdzie mglisty rysunek trzeba nakreli wyran lini kontu-
row, aby napisane byo niby fotografia wiernym odbiciem przeszo-
ci.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 9


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Du przeszkod w tym wysiku jest wiadomo, e pisz nie tylko


dla siebie. Staram si jednak pokonywa wewntrzny opr, aby by jak naj-
bardziej cis i szczer.

Pierwsz znajomo na Wybrzeu zawaram w do niezwyky spo-


sb.

Ze snu na play obudzio mnie potrzsanie za rami. Usiadam rap-


townie, w pierwszej chwili nie zdajc sobie sprawy, gdzie si znajduj. Nie
wiedziaam, skd si wzio to rozcignite przede mn morze i dlaczego
le na rozpalonym piasku.

W nastpnej chwili wrcia jednak pami i przytomniej spojrzaam


w gr, na czowieka stojcego nade mn.

Mia soce za plecami, wic pocztkowo rysy jego twarzy zleway


si w jedn, ciemn plam. Dopiero po kilku sekundach rozeznaam szcze-
gy, i zachciao mi si mia.

Nie sposb byo okreli jego wieku. redniego wzrostu, szczupy,


ubrany by mimo upau w ciemny garnitur. Sztywny, czarny kapelusz tkwi
mu na gowie, a szyj opina konierzyk koszuli, cignity krawatem. Tak
si ubra nad morzem, przy trzydziestu stopniach w cieniu!

Przyczyn mego rozbawienia byo jednak co innego. Mianowicie


twarz tego czowieka.

Mia nieco zapade, pocige policzki. Nad cikimi powiekami dwa


strome uki brwi szy w gr. Natomiast kty ust w gorzkim grymasie wygi-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 10


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

nay si ku doowi. W rezultacie tego poczenia melancholijne oblicze, kt-


re ujrzaam nad sob, pobudzao do miechu. Byo w nim bowiem co z cyr-
kowego klowna, bezradnego wobec swoich trosk.

Czego pan chce ode mnie??!! rzuciam agresywnym tonem,


mimo wewntrznego rozbawienia.

Przepraszam, panienko.... hm... chciaem powiedzie... moda da-


mo... Moe jestem zbyt natarczywy... tak, oczywicie, to wielka poufao, e
pozwoliem sobie... ale...

Nieche pan wreszcie powie, o co panu chodzi?

Nieznajomy unis powieki i wwczas spostrzegam, e ma due


ciemne oczy, o dziwnym spojrzeniu chwilami przesadnie badawczym, to
znw pustym i bez wyrazu.

Wyprostowa si i wskaza palcem w niebo.

Pani spaa... Sdziem wic, e lepiej bdzie, jeli... No, e naley...

Mnie obudzi?... Przyszam mu z pomoc, aby przerwa to du-


kanie.

O wanie! Wanie! pokiwa gow z nieoczekiwanym oywie-


niem. Bo widzi pani, droga... hm... przepraszam, kochana moda damo,
spa na takim socu to bardzo niebezpiecznie... Udar soneczny, no i tak
dalej...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 11


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zrobiam gupstwo i musz panu podzikowa za interwencj


powiedziaam bardziej pojednawczym tonem, gdy istotnie poczuam, e
moja gowa skada si z kilkunastu kawakw, a kady z nich boli mnie ina-
czej.

Radzibym wic wrci do Zotej Pani i pooy si u siebie w


pokoju. W ten sposb lepiej pani odpocznie po podry.

Skd pan wie?!... Tym razem ja z kolei nie dokoczyam zdania.

Nieznajomy umiechn si, a raczej domyliam si, e to aosne


wygicie ust tak naley rozumie.

Mieszkam tam rwnie i dzi rano widziaem pani przybycie...

Zrodzone raptem podejrzenie znikno. Wytumaczenie byo zbyt


oczywiste i proste. Zreszt kady, ale nie ten! Nawet gdyby mi wskazano go
palcem, jeszcze bym nie uwierzya, e mgby on by...

Wrcia mi rwnowaga ducha.

Chyba pana usucham. Zerwaam si na nogi i schyliam po


paszcz kpielowy. Nieznajomy uprzedzi mnie. Wytrzepa go i poda z ge-
stem nieco starowieckiej kurtuazji.

Wracam rwnie do pensjonatu, wic moe bd mia przyjem-


no towarzyszy pani?... Oczywicie jeli, hm...

Nie mam nic przeciwko temu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 12


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A wic chodmy! Wyprostowa si nieco zadzierzycie, niby


kogut opiekun. Jednoczenie ponowne skrzywienie ust wskazywao, e si
umiecha. Mimo to przez chwil miaam ochot pogaska go po gowie.
Tymczasem nieznajomy podj znw inicjatyw.

Ale przedtem, jeli pani pozwoli, hm... chciabym przedstawi si...


wycign rk. Nazywam si Sudra... Jestem urzdnikiem FSO, pracu-
j w dziale zaopatrzenia... jako starszy referent zakoczy, nie bez odcie-
nia dumy w gosie.

Podaam mu do, wymieniajc tylko swoje nazwisko. Ucisk jego


rki by wiotki i saby.

Kiedy minwszy pla skierowalimy si w stron cieki wiodcej


do pensjonatu, dwch modziecw rozcignitych na piasku unioso go-
wy.

Ale babka! dobieg mnie gos jednego z nich. e te pode-


rwa j taki lebiega!

Przy obiedzie poznaam reszt mieszkacw pensjonatu. Duym za-


skoczeniem dla mnie byo spotkanie z docentem Tarskim i jego on. Sy-
szaam, e s nad morzem, ale nie przypuszczaam, e z setki moliwych
miejscowoci zastan ich wanie tutaj i do tego w tym samym pensjonacie.

W czasie wysuchiwania powitalnych okrzykw Mady nasza mnie


refleksja, czy te Czarny Jegomo nie przyczyni si do tego spotkania. Za-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 13


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

pewne wiedzia, e Tarscy s w Zotej Pani i dlatego?... Przecie oni


rwnie wwczas byli u Twrzniw.

Przyjechaa odpocz po tym nieszczciu, jakie ci spotkao?


trzepaa Mada. Bardzo ci wspczulimy z Zenonem, moja droga... No i to
cae dochodzenie! Powiedziaam im, e...

To nie jest temat do pogawdki w tym miejscu przerwa jej


Tarski. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Lada chwila zacznie si zja-
wia reszta towarzystwa.

Dobrze, dobrze, ty nudziarzu! Ale, moja droga, a propos tego to-


warzystwa... Waciwie nie ma o czym mwi!...

Rozmawialimy stojc w rogu pustej jeszcze jadalni. Mimo pory


obiadu i surowoci regulaminowych paragrafw nikogo jeszcze przy stole
nie byo. Miaam zatem okazj do wysuchania informacji Mady.

Same mao ciekawe typy! westchna spogldajc w stron


ma, ktry z gazet w rku odszed ku oknu. A w ogle to sezon ju si
waciwie zakoczy! Mwiam to Zenonowi jeszcze w Warszawie, ale
wczeniej nie mg si wyrwa... No i skutek taki, e nie ma waciwie do
kogo otworzy ust!

Czyby?... zdziwiam si nieco obudnie. Jednoczenie posta-


nowiam dowiedzie si czego bliszego o mojej pierwszej znajomoci.
Cignam wic dalej: Wanie przed chwil poznaam jednego z miesz-
kacw pensjonatu. Wprawdzie ubrany nieco dziwacznie, ale zrobi na
mnie dodatnie wraenie...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 14


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Kt to taki?

Nazywa si, jeli dobrze syszaam Sudra.

No wiesz! prychna Mada. Ten ciapciak z albumu babci!


Dziaa na mnie jak askotki kiedy na niego patrz, chce mi si mia!

Przypomniaam sobie moj pierwsz reakcj na widok pana Sudry,


jednak wyraenie zgodnoci pogldw byo nie do pomylenia.

Wyda mi si bardzo sympatyczny owiadczyam wic zdecy-


dowanie. Poza tym jestem mu wdziczna, gdy ustrzeg mnie przed po-
raeniem sonecznym.

Te mi galant! Mada machna lekcewaco rk. Moesz go


sobie wcign do swego inwentarza, nie protestuj!

No, a inni?

Mao co lepsi. Wylicz ci ich po kolei. A wic pan Ulmer. Nie wiem,
czym si zajmuje, gdy przyjecha dopiero wczoraj. Taki sobie grubas... jo-
wialny, z przedziakiem na rodku gowy i maym noskiem sterczcym jak
grzybek pomidzy penymi policzkami. Potem jest pan Jan ukasz, naczel-
nik jakiej zagranicznej centrali. Ograniczony skrupulant, niski i kwadrato-
wy. Wreszcie Wojski, jedyny bardziej ciekawy mczyzna, wysoki i przy-
stojny. Prywatna inicjatywa, ma jak tam wytwrni i, zdaje si, sporo pie-
nidzy. No i mecenas Deresz z on. Chudy, ruchliwy, mwi skrzeczcym
gosem i ma ysin. Stara si j przykry wosami, ktre sczesuje ze wszyst-
kich stron gowy!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 15


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po tej relacji byam pewna, e bez trudu poznam kad z opisanych


osb.

Kto reprezentuje nasz pe?

Poza nami s jeszcze dwie kobiety. Pani Natalia Dereszowa, zro-


biona na rudo, kiedy zreszt musiaa by zupenie niczego, i panna Maryla
ak, histeryczka, pozujca na oryginalno. Brzydula, ale trzeba przyzna,
e ma doskona figur.

Zatem razem z nami dziesi osb?

Tak. Niezbyt duo, ale waciwie to ju po sezonie. Kto zreszt


mg przypuszcza, e po ostatnich deszczowych tygodniach nastan takie
upay?

W tej chwili weszli do jadalni pierwsi gocie. Zorientowaam si, e


byli to Dereszowie w towarzystwie Ulmera i ukasza.

Popoudnie spdziam na play z Tarskimi i Wojskim, ktrego Mada


staraa si wyranie zaliczy do swego z kolei inwentarza. Po kolacji pozo-
stawiam jednak towarzystwo na dole i udaam si do siebie. Czuam si
nadal zmczona po odbytej podry.

Pisz te sowa relacji z pierwszego dnia pobytu nad morzem i przy-


chodzi mi wanie na myl, e nie zastanowiam si jeszcze, gdzie bd
chowaa te notatki. Nie wolno mi dopuci, aby dostay si w obce rce to
ostrzeenie wygosi Czarny Jegomo ze specjalnym naciskiem, zreszt
zbytecznym, gdy sama to dobrze rozumiaam.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 16


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zatem gdzie je schowa?

Nad rozwizaniem tego problemu gowiam si dusz chwil. Po-


kj mj jest stosunkowo duy, o dwch oknach wychodzcych na morze.
Wntrze to typowe umeblowanie pensjonatowe. Obok drzwi znajduje si
wnka z umywalni, lustrem i wieszakami na rczniki wszystko to za-
sonite kotar. Kolorowe firanki nadaj caoci do przytulne wraenie.

Ale gdzie tu znale miejsce na przechowywanie tego brulionu? Szu-


flady nocnego stolika i toalety maj wprawdzie kluczyki, szafa rwnie, ale
sdz, e z rwnym powodzeniem mona by je otworzy zwyk szpilk.

A wic gdzie? Zamyka w walizce? Jej zamek rwnie nie jest zbyt
skomplikowany...

Wreszcie skrytk tak znalazam. Sdz, e w istniejcych warun-


kach jest jedyn, jak mam do dyspozycji.

Po dokadnych ogldzinach pokoju przekonaam si, e lustro nad


umywalni nie jest bezporednio przymocowane do ciany, lecz wspiera si
na czterech wystajcych z tynku drewnianych kokach, w ktre wkrcone
s przytrzymujce je ruby. W ten sposb powstaa za nim szczelina. Bd
moga j wykorzysta na schowek dla mego brulionu.

Po rozwizaniu tej trudnoci pozostao jeszcze co nieco do zrobie-


nia.

W szufladzie nocnego stolika umieciam plik swoich mao znacz-


cych notatek naukowych i przykryam je jednym z fachowych podrczni-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 17


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

kw. Na nim umieciam okruszyn tytoniu. Potem zasunam ostronie


szuflad i zamknam j na klucz. Podobnie zamknam oprnion z gar-
deroby walizk, pozostawiajc w niej par ksiek. Oba kluczyki schowaam
do torebki.

27 VIII

Kiedy zeszam na niadanie, przy stole siedziaa ju panna ak i Su-


dra. Ona skina mi gow z afektowanym wdzikiem, a panu Sudrze po kil-
ku chrzkniciach udao si wykrztusi powitalne dzie dobry. Zacisn
potem usta, jak gdyby miao to by ostatnie sowo, jakim postanowi nas
obdarzy.

To przypuszczenie okazao si jednak bdne, gdy zaledwie zajam


miejsce, spojrza na mnie ukradkiem raz i drugi, potem opuci powieki i
zacz duka po swojemu.

Jak si... hm... pani spao, panno Skoro? Mam nadziej, e odpo-
cza pani po podry? Prosz wybaczy moj... tego... ciekawo...

Signam po buk i zabraam si do smarowania jej masem. Jed-


noczenie rzuciam spojrzenie na mego rozmwc, przy czym staraam si,
aby nie byo ono pozbawione wyrazu. Jednak pan starszy referent jak zwy-
kle mia oczy przysonite powiekami.

Musz szczerze wyzna, e powodowaa mn przekorna ch sko-


kietowania tego miesznego jegomocia o smutnym obliczu. Gdyby pokn

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 18


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

przynt, miaabym troch zabawy, co w mojej sytuacji byo nie do pogar-


dzenia. Zreszt i z innych wzgldw interesowaa mnie jego reakcja.

To bardzo mie, e okazuje mi pan swoj yczliwo odpowie-


dziaam ciepo.

Tym razem moje spojrzenie zostao przejte i spowodowao, e pan


Sudra opuci gow, z zakopotaniem zajmujc si swoim talerzem. Z we-
wntrznym rozbawieniem zauwayam, e lekki rumieniec przyciemni mu
i tak ju opalone policzki.

W tej chwili do jadalni wszed Ulmer. Idc kania si z umiechem


na okrgej twarzy i wykrzykiwa wesoo:

Dzie dobry! Dzie dobry! Zaj miejsce, po czym zwrci si


do naszej Frani, ktra wanie wniosa kolejne niadania: O, jajeczka!
Mam wilczy apetyt! By przejty i nieomal wzruszony. akomstwo gorza-
o penym blaskiem w jego spojrzeniu. Zapewne tylko ogadzie towarzyskiej
zawdziczalimy, e nie mlaska z przejcia jzykiem. Od razu te zabra si
do jedzenia, co pozwolio mi na ponowne zagadnicie Sudry.

Swoj drog to morskie powietrze jest wietne! Zostawiam


otwarte okna i spaam doskonale!

Spaa pani przy otwartych oknach? Ulmer unis gow znad fi-
lianki. Ja bym tego nigdy nie zrobi!

Dlaczego? zdziwiam si. Czyby panu przeszkadza szum


fal?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 19


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie, nie to! Ale kto moe zakra si do pani pokoju! Te pokracz-
ne sosny rosn przecie przy samym domu. Jestem mczyzn spojrza
kolejno po nas, jak gdyby chcc si upewni, czy nikt w to nie wtpi ale
mimo to wol nie ryzykowa.

I jako mczyzna nie wstydzi si pan przyznawa do takiego bra-


ku odwagi?

Ulmer skrupulatnie wyskroba yeczk skorupk jajka i z penymi


ustami rzuci porywczo:

C to ma wsplnego z mskoci? Wanie rozwaga i ostrono


s bardziej mskimi cechami ni niepotrzebne ryzykanctwo! Wci przecie
syszymy o wamaniach, napadach i podobnych ponurych historiach...

To chyba i nie on... pomylaam sobie znowu, gdy problem ten


niby cika zmora wci mnie nurtowa.

Tak... hm... oczywicie... cakowicie zgadzam si z panem Ulmerem


odezwa si Sudra. Nie dalej jak dwa miesice temu... hmm... a moe i
trzy... ulegem ulicznej napaci. Byo to w okolicach naszej fabryki i na
szczcie kilku robotnikw wyratowao mnie z opresji. Mimo to odchoro-
waem ten wypadek... mam sabe serce i bardzo si zdenerwowaem...

Przypomnia mi si Robert z jego nonszalanck pewnoci siebie.


Przesunam spojrzeniem po nich obu i odechciao mi si kontynuowa da-
lej t rozmow.

Wyrczya mnie panna ak.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 20


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ja rwnie dotychczas pozostawiaam okna otwarte, ale po dzi-


siejszej nocy mam zamiar je zamyka. A zwaszcza drzwi.

Wycigna papieronic i dugimi, suchymi palcami o rubinowych


paznokciach wybraa papierosa.

Dlaczego, prosz pani? zainteresowa si Ulmer podajc jej


ogie. C takiego stao si w nocy?

Kto chodzi po korytarzu... owiadczya z intonacj pod gro-


z panna ak.

Ulmer machn lekcewaco rk.

Takie rzeczy w pensjonatach si zdarzaj...

Mwic to spojrza na mnie porozumiewawczo. Idiota!

Panna ak wyda pogardliwie usta.

Wiem o tym. Nie jestem panienk z prowincji. Ale to byo co inne-


go.

Ehm... chrzkn Sudra. Dlaczego sdzi pani, e byo to co


innego?

Zaraz wam opowiem. Dzi bardzo le spaam. Kiedy obudziam


si w rodku nocy, po raz nie wiadomo ktry spojrzaam na zegarek. Do-
chodzia druga. Otaczaa mnie ciemno, dom pogrony by w ciszy. Jedy-
nie z oddali dochodzi jednostajny szum morza. W pewnej chwili zdawao
mi si, e sysz na korytarzu szelest krokw. W pierwszej chwili pomyla-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 21


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

am sobie, e mam okazj przyapa spnionego amanta umiechna


si zoliwie, wydmuchujc spomidzy warg struk dymu i wstaam z
tapczanu, nacigajc szlafrok. Wwczas jednak przyszo mi na myl, e wa-
ciwie w naszym pensjonacie brak jest partnerek do nocnych pogawdek.
Pani spojrzaa na mnie z koleesk poufaoci dopiero co przyjecha-
a, a obie pozostae mieszkanki znajdoway si pod mowsk kuratel.

W wyniku tych rozwaa oblecia mnie strach. W czasie kiedy zasta-


nawiaam si nad sytuacj, kroki zbliyy si do mego pokoju. Przysunam
si do drzwi, na szczcie zamknitych na klucz, przykadajc do nich ucho.
Po drugiej stronie panowaa cisza. Dopiero po chwili znw rozleg si sze-
lest oddalajcych si stpa, ktry zacicha coraz bardziej.

Na korytarzu pali si w nocy wiato rzuci z pewnym przej-


ciem Ulmer. Czy pani wyjrzaa? Kto to by?

Tak, ale nieco za pno. Zanim przekrciam klucz i uchyliam


drzwi, korytarz ju by pusty. Spostrzegam tylko w gbi cie, przesuwaj-
cy si po cianie. Nocny wdrowiec znajdowa si ju poza zakrtem; praw-
dopodobnie szed ku schodom prowadzcym na parter.

Hm... to ciekawe... mrukn Ulmer. I nic wicej pani nie sy-


szaa?

Nie, ju nic wicej. Oczywicie zamknam drzwi na klucz, prze-


krcajc go dwa razy. Wkrtce udao mi si zasn i obudziam si dopiero
pnym rankiem.

Zalego chwilowe milczenie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 22


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A co pan o tym sdzi? zwrciam si do Sudry. Ten unis po-


wieki i jaki czas spoglda na mnie swoim pustym spojrzeniem, po czym
skrzywi si i z aosnym wyrazem twarzy zacz wystkiwa po swojemu:

Ehm... trudno mi powiedzie... po prostu, droga pani... nie mam


wasnego sdu w tej sprawie... Moe to by kto z obsugi pensjonatu? Nie
widz... hm... innego wyjanienia.

Po co aziby w nocy po korytarzu?! rzuci zaczepnie Ulmer.

Moe czego szuka lub co sprawdza?

W nocy? prychna panna ak. Kiedy oni nawet w dzie nie


grzesz nadmiarem gorliwoci!

Gdybymy wiedzieli, kto to by, atwiej byoby znale wyjanie-


nie tej tajemnicy... powiedziaam wstajc od stou.

Musz przyzna, e usyszane opowiadanie bynajmniej nie wpyno


dodatnio na moje samopoczucie. Odniosam wraenie, jak gdyby musn
mnie pierwszy, lekki jeszcze podmuch, zwiastujc nadcigajc burz.

Wybiera si pani na pla? zagadn mnie Ulmer.

Tak, ale nieco pniej! Musz jeszcze u siebie zrobi troch po-
rzdku z rzeczami powiedziaam, aby uprzedzi ewentualn ofert towa-
rzystwa. Chciaam by sama.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 23


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Znalazam ustronny kt na wybrzeu, z dala od uczszczanej play.


W pewnym miejscu wydmy rozstpoway si tworzc kotlin o stokach
gdzieniegdzie poronitych ostr traw i krzakami karowatej sosny.

Morze rozcigao si niej. Ogarniajc spojrzeniem jego pustynny


bezmiar, peen majestatycznej potgi, czuj zawsze jaki trudny do wyrae-
nia zachwyt, majcy w sobie co z tsknoty i co z naboestwa. Jednocze-
nie rozlego przestrzeni rodzi we mnie pragnienie lotu, podniebnego e-
glowania ponad bezkresem jego pustkowia.

Fale biegy ku brzegowi w nieustajcej gonitwie. Ich spienione czuby


pojawiay si i niky w zawzitym, cigym pocigu. Pogrona w mylach,
tylko podwiadomie zdawaam sobie spraw z jednostajnego szumu morza.

Czy istotnie przyczyn tragedii mogy by nieopatrzne sowa ojca,


wypowiedziane w ten wieczr u Twrzniw?

W ostatnich czasach mj kochany staruszek by stale podniecony


bliskim i niemal pewnym ju sukcesem. By moe na tle tego podniecenia
ostatecznym bodcem sta si kieliszek wina wypity przy kolacji lub wygra-
ny przedtem rober? W jego wieku i przy staym napiciu nerwowym, w ja-
kim znajdowa si ostatnio, nie potrzeba byo zbyt wiele, by da upust na-
gromadzonemu adunkowi emocji...

By to chyba jedyny wypadek, kiedy publicznie poruszy ten temat.


Przesiadywa bowiem stale w domu, pochonity prac. W ostatnim czasie
rzadko go opuszczaam, gdy pracowalimy razem, bez reszty zaabsorbo-
wani rozwizaniem problemu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 24


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Podczas powrotu z tej wizyty zaczam ojcu robi wyrzuty. W odpo-


wiedzi machn rk i rzuci gderliwie:

Ale, moja droga, to nie ma znaczenia! Jeszcze dwa tygodnie i b-


dzie koniec! Przecie nic im nie powiedziaem oprcz oglnej koncepcji!

Ona rwnie miaa pozosta tajemnic! Przypomnij sobie, comy


ustalili...

Ustalili! Ustalili! Zirytowa si ju na dobre. Wam to w nosie!

Musiae ju poprzednio popeni jak niedyskrecj! Tarski oka-


za, e zna zagadnienie, skoro postawi tak konkretne pytanie. Czy nic mu
poprzednio nie mwie?

Chyba nie... W jego gosie wyczulam jednak wahanie. Zresz-


t... moe i poruszaem z nim ten temat._ To mogo si sta w okresie, kiedy
sam pomys zacz mi si dopiero krystalizowa. Wwczas rodzi si potrze-
ba dyskusji z kim, dla kogo dane zagadnienie nie jest obce.

Pomylaam sobie, e dalsze prowadzenie tej rozmowy jest bezce-


lowe i zaczam mwi o czym innym...

Obrciam si, wystawiajc z kolei plecy na dziaanie soca. Szum


morza sta si jak gdyby wyraniejszy i bliszy.

Kto by wtedy u Twrzniw? Gospodarze, Tarscy, my i Robert. Ra-


zem siedem osb.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 25


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Pastwo Twrzniowie to para emerytw. On, przyjaciel ojca, byy


profesor, ona, niemal ju zupena staruszka, yjca w cieniu ma, pracowi-
ta i cicha, znana bya z dobrego serca i dobrej kuchni. Oboje ludzie niepo-
szlakowani i poza wszelkimi podejrzeniami.

Tarski jest docentem przy katedrze fizyki jdrowej. Mada, z zawodu


aktorka, porzucia scen na jego danie. Jest zreszt moj dalek kuzynk.

No i Robert. Znalaz si tam dziki znajomoci ze mn. Jest inynie-


rem i pracuje w PAN. Jego znam najkrcej, na tyle jednak dobrze, by zorien-
towa si, e ze swoim beztroskim sposobem bycia, szczeroci odruchw i
bezporednim sposobem wypowiadania myli jest chyba ostatnim, kt-
rego mona by podejrzewa.

Jeli zatem nikt z nich nie wykorzysta usyszanej informacji a ta-


ka koncepcja od pocztku wydawaa mi si absurdem to pozostawaa
tylko ewentualno, e kto z obecnych powtrzy t nieszczsn rozmow
wobec niepowoanych uszu.

Znw przerwa w rozmylaniach i znw szum morza, jak gdyby


przybliy si i wzmg.

Mimo propozycji spaceru, jak rzuci Ulmer, wolaam popoudnie


spdzi u siebie. Poprosiam o szklank kawy na gr i zadowolona z sa-
motnoci znalazam si w czterech cianach swego pokoju.

Za kadym razem, kiedy wyjmuj mj dziennik ze schowka, badam


skrupulatnie, czy nie by ruszany. Dzisiaj zbadaam rwnie zawarto szu-
fladki stolika przy tapczanie. Okruszek tytoniu lea na swoim miejscu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 26


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie s to czynnoci spowodowane konkretnymi podejrzeniami. Po-


woduje mn po prostu ch uspokojenia nurtujcej mnie obawy. Penetro-
wanie moich rzeczy uwaam za mao prawdopodobne i stwierdzenie takie-
go faktu byoby nie lada zaskoczeniem. Ale wanie ta obawa, niepokj na-
przykrzony i cigy, domaga si takiego stwierdzenia.

Zawsze uwaaam siebie za czowieka, ktremu nerwy nie przyspa-


rzaj kopotw yciowych, a stan psychiczny nie wykazuje odchyle poza
normy usprawiedliwione okolicznociami. Nie zmieniam w tym wzgldzie
zdania do ostatnich dni, mimo cikich chwil, jakie przeszam.

Obecnie przeywam jednak uczucia zupenie dla mnie obce. Jest to


stale nurtujcy mnie strach, ktrego nasilenie zaczyna wzrasta, ktrego nie
mog opanowa. Wzmaga on moj podejrzliwo, powoduje utrat bez-
stronnego krytycyzmu.

Nigdy nie znajdowaam si w niebezpieczestwie utraty ycia, w do-


datku niebezpieczestwie staym, zawieszonym nad gow niby przyso-
wiowy miecz na wosie.

W tych warunkach najbahszy incydent, zdarzenie, na ktre normal-


nie nie zwrciabym uwagi, powoduje panik myli.

Tak byo i dzisiejszego ranka w czasie opowiadania akwny. Stara-


am si nie okaza po sobie, e historia ta zrobia na mnie silne wraenie.
Albowiem mimo wszystkich dopuszczalnych i pospolitych wyjanie
przede wszystkim ujrzaam moliwo jej zwizku z moj osob.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 27


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czego bowiem mg chcie ten nocny wdrowiec? Dziewczyna ma


chyba racj trudno jest usprawiedliwi jego spacer romantycznym pod-
oem. Prba wyjanienia Sudry? Tak akwnie, jak i mnie nie trafia ona
zupenie do przekonania.

Po podry spaam mocno, wic nie syszaam niczego. By moe ten


czowiek przyszed sprbowa, czy drzwi mego pokoju s zamknite na
klucz?

Czyby mj przyszy, nie znany morderca na ktrego przecie


waciwie czekam mia zamiar uderzy od razu? Ju w pierwsz noc po
moim przyjedzie?

Jednak musi on chyba dopiero zorientowa si w moliwociach


bezkarnego popenienia czynu? Czy nie prbowaby raczej uoy takiego
planu dziaania, ktry by sugerowa nieszczliwy wypadek, stwarzajc w
ten sposb dla siebie szans bezpieczestwa?

Nie, to przypuszczenie jest bdne. Zbieg okolicznoci tego rodzaju,


jak dwa zgony ludzi zwizanych t sam prac, wyklucza przyjcie koncep-
cji nieszczliwego wypadku. Mimo najbardziej przekonywajcych okolicz-
noci wadze ledcze nie dayby wprowadzi si w bd. Sprawca musi to
zrozumie i z koniecznoci wkalkulowa ten aspekt w swj plan. Zatem
podstaw tego planu bdzie zatarcie ladw wiodcych ku sprawcy, a nie
poprowadzenie ich w mylnym kierunku.

Czyby jednak sprawca przyby tu przede mn? Przecie fakt, e


miaam przyjecha wanie tu, by znany tylko Czarnemu Jegomociowi i

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 28


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Sali. Nawet Robert mia o tym nie wiedzie, co, przyznaj, sprawio mi pew-
n przykro.

Mimo tych autoperswazji nie czuam si uspokojona. Przerwaam


pisanie i podeszam do okna, by si opanowa.

Na wprost, przez powykrcane gazie sosen, lnio srebrzycie mo-


rze. Z lewej strony biega prowadzca ku niemu cieka, a dalej za skosem
wydmy wida byo grne pitro Neptuna i jego oszklony taras-jadalni.

Na prawo rozcigao si jaowe pole piaskw, na ktrych rzadkimi


kpami rosa licha, ostra trawa. Dalej rozpoczynay si pierwsze chaty ry-
backiej osady, sczerniae, niskie, przycupnite pomidzy piaszczystymi
wzgrzami. Tu i wdzie przegradzay je drewniane sztachety lub ich reszt-
ki, pene dziur po wyamanych kokach. Przed chatami, nie opodal morza,
sterczay wysokie drgi, na ktrych suszyy si porozpinane sieci. Ich py-
waki, niby ziarna racw, ciemnymi kleksami plamiy bkitne to nieba.
Powycigane w gb play leay bezwadne, pkate cielska odzi. Przechy-
lone na bok, ukazyway czarne, wysmoowane brzuchy. Choway si pod
nimi skrawki granatowych cieni.

Zza pensjonatu wybiegaa wska droga, przecinajca piaszczyste


plko, i znikaa midzy zabudowaniami wioski. Wiedziaam, e skrcaa pe-
tem midzy wzgrza i czya si z szos prowadzc do miasteczka. Mia-
steczko to miao swoj stacj kolejow, na ktrej wysiadam, byo miejscem
niezbdnych zakupw, poprzez Urzd Pocztowy dawao czno ze wia-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 29


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

tem, miao lekarza, posterunek milicji i inne instytucje niezbdne dla wygo-
dy i spokoju mieszkacw.

Wanie z tego miasteczka dychawiczny samochd przywozi goci


do pensjonatw, a co dwa dni przybywaa ciarwka zaopatrujca w pro-
wiant te pensjonaty. Teraz staa wanie przy naroniku domu i widziaam,
jak robotnik w szarym kombinezonie wynosi z niej skrzynki z napojami.
Wychyliam si z okna i nieco bezmylnie obserwowaam t czynno i sto-
jcy w dole samochd.

Zza wga ukaza si pan Radtke, nasz portier i intendent w jednej


osobie. Dugi nos stercza mu z chudego oblicza, a pod nim zwisay ciemne
wsy. Zauwayam, e rzuci wokoo spojrzenie, zanim podszed do cia-
rwki.

Na jego widok z szoferki wyskoczy kierowca. Niedbaym ruchem


unis palce do daszka czapki, po czym rozpoczli przyciszon rozmow.
Nie syszaam, o czym mwili, natomiast widziaam szybkie, lustrujce
spojrzenia portiera, ktre rzuca dookoa, jakby chcc si upewni, e nikt
ich nie podsuchuje.

O czym mogli mwi? Czy o jakich ciemnych interesach, lewej


sprzeday prowiantu, czy te transakcjach szmuglerskich, tak podobno po-
spolitych na Wybrzeu? Tylko tego rodzaju tre rozmowy moga uspra-
wiedliwi objawy ostronoci, jakie zdradza Radtke.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 30


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

W pewnej chwili kierowca sign do kieszeni i wsun w nastawio-


n do naszego portiera jaki ciemny przedmiot. Nie mogam dostrzec z
gry, co to byo, ale migno mi co niby oksydowany metal.

Odsunam si od okna i odeszam w gb pokoju.

Co to mogo by? Czyby rewolwer?

Opadam na fotel, ulegajc ponownemu wzburzeniu. Czy co mi si


nie przywidziao? By moe, w stan nerwowego lku, o ktrym mwiam
dopiero przed chwil, ju wywouje imaginacyjne obrazy? Moe ten rzeko-
my rewolwer by po prostu tylko puszk konserw lub zagranicznego tyto-
niu?

Kobieto, opanuj si, bo grozi ci sanatorium!

Wanie... kobieto... Dotychczas wydawao mi si, e jestem samo-


dzielnym, niezalenym czowiekiem, zdolnym sprosta kadej sytuacji y-
ciowej w oparciu o wasny rozum i siy, a obecnie?

Obecnie za, Justyno, bd szczera i przyznaj si, e brakuje ci tak


zwanego mskiego ramienia, e czujesz potrzeb opieki. Bo czy mona
przywizywa wag do kilku zdawkowych sw, jakie midzy innymi rzuci
na poegnanie Czarny Jegomo: i prosz si nie ba bdziemy nad pa-
ni czuwa...

Och, czemu nie ma tu Roberta...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 31


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po kolacji cae pensjonatowe towarzystwo zebrao si w czytelni.


Jest to duy pokj pooony za jadalni, adnie, a nawet bogato umeblowa-
ny, wyposaony w niedu bibliotek, par stolikw brydowych i pianino.

Dereszowie zasiedli do bryda z Ulmerem i ukaszem. Proponowano


mi pite miejsce, ale podzikowaam, gdy czuam, e nie zdoam dosta-
tecznie skupi uwagi na problemach gry.

akwna siada do pianina i, ciszajc dwik, brzdkaa jaki ury-


wek melodii, a Sudra, jak zwykle w ciemnym garniturze, ulokowa si z na-
rczem gazet obok stojcej w rogu lampy. Zauwayam, e kiedy siada w
fotelu, obrzuci wzrokiem cae towarzystwo, po czym zatrzyma spojrzenie
na mnie. Udawaam, e nie patrz w jego stron, mimo to zdyam zauwa-
y, e byo to spojrzenie przenikliwe i badawcze, niepodobne zupenie do
jego zwykego sposobu patrzenia: roztargnionego i jak gdyby zdziwionego
otoczeniem.

Za chwil opuci gow chowajc j za gazet, a ja pozostaam w


rozterce, zastanawiajc si, co to spojrzenie mogo oznacza.

Ju na tyle zorientowaam si w jego sposobie bycia, aby wiedzie, e


reakcje tego czowieka s zupenie swoiste. Skrzywienie ust, ktre normal-
nie rozumiaabym jako wyrazu blu czy goryczy, naleao u pana Sudry
uwaa za umiech, zdradzajcy sympati lub zadowolenie. Spojrzenie pe-
ne namysu oznaczao, e raczej nie myli on o niczym konkretnym, a wyraz
roztargnienia dowodzi, e wanie zastanawia si nad czym gboko. Za-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 32


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

tem sens tego badawczego spojrzenia mogam sobie wytumaczy zupenie


dowolnie: rwnie dobrze, e cierpi w danej chwili na bl zba,

Jak i to, e rozmarzya go gra akwny.

Dlaczego wci powracam myl do tego czowieka? Dziwny jest


zreszt mj stosunek do niego. Obecnie wzbudza we mnie niemniejsze po-
dejrzenia, ni kady z otaczajcych mnie ludzi, chocia musz wyzna, e
podejrzenia te s mocno stpione dwoma dodatkowymi odczuciami. Jed-
nym jest niczym nieuzasadnione wraenie, e jest on moim starym, dobrym
znajomym, a drugie to nieco pogardliwe lekcewaenie, ktre towarzyszy
mi zawsze, kiedy myl o jego osobie.

Dzieje si tak zapewne dlatego, e w gruncie rzeczy jego jednego nie


boj si zupenie. Jest taki mieszny z t swoj bezradn niemiaoci.

Przypominam sobie teraz, kiedy opisuj ten w gruncie rzeczy mao


ciekawy wieczr (mimo incydentu, jaki mia miejsce), e wanie wtedy,
siedzc na jednym z foteli obok Wojskiego, ktry co do mnie mwi po-
mylaam sobie, e waciwie nie ma adnych podstaw, aby podejrzewa
kogo z obecnych mieszkacw pensjonatu. Przecie ci wszyscy, ktrych tu
zastaam, nie mog by dla mnie groni, gdy zjawiam si po nich. W jaki
sposb mg kto z nich dowiedzie si, e przyjad wanie tutaj, i tu mnie
oczekiwa? Podejrzanym moe by tylko czowiek, ktry przybdzie w lad
za mn.

Ale za t refleksj przysza inna, natrtna, przeladujca mnie niby


zmora, od chwili kiedy zrozumiaam, dlaczego zgin mj ojciec... To obojt-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 33


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

ne, czy morderca przybdzie dopiero po mnie, czy ju tu jest, gdy bez wt-
pienia nastpne uderzenie bdzie wymierzone we mnie. Inaczej tamto, pod-
stpne i bez ladu, nie miaoby sensu... Czy zdoam si przed nim ustrzec?

Ale pani nie syszy tego, co mwi! dolecia mnie nagle gos
Wojskiego.

Mia racj. Doznaam uczucia, e ocknam si z zamroczenia. Znw


usyszaam muzyk, doszy mnie gosy brydystw i uwiadomiam sobie,
e mj towarzysz istotnie co mwi.

Nachyli ku mnie cig, opalon na brzowo twarz i spojrza mi w


oczy.

Co pani jest, panno Juto?... Czy dziecko le si czuje? dokoczy


ciszonym gosem, w ktrym zadrgay do typowe akcenty.

Prosz mi wybaczy prbowaam zdoby si na przepraszajcy


umiech to pewnie wina zbyt silnych upaw. Po prostu zakrcio mi si
w gowie...

Czy ju jest lepiej?... Poczuam, e przykrywa doni moj rk


spoczywajc na porczy fotela.

Tak, ju mi lepiej. Cofnam rk, ale nie odwracaam wzroku


przed spojrzeniem jego ciemnych oczu, ktre miaam tu przed sob.

Ach, te cudowne usta... powiedzia cicho. Dlaczego nie jeste-


my teraz sami?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 34


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Umiechnam si z przekor.

Obawiam si, e spotkaoby pana rozczarowanie...

Dwa pik... to by gos Deresza, piskliwy i agresywny.

Dwa bez atu! zareplikowa Ulmer rozradowanym tonem.

Spojrzaam na Sudr i akwn. Pan referent, przepraszam, starszy


referent, siedzia z pochylon gow, pogrony w lekturze, natomiast pan-
na ak przestaa gra. Jej nieco skone, tatarskie oczy byy skierowane na
nas, a szerokie usta rozchyla ironiczny umiech. Kiedy spostrzega, e na
ni patrz, mrugna ku mnie obuzersko.

Trzy karo! zalicytowaa Nata Deresz.

Z kolei przeniosam wzrok na ni.

W wietle ciennego kinkietu, pod ktrym siedziaa, jej rude wosy


gorzay niby zocisty promie. Trzymaa zoone karty przed sob, a jej rysy
cign niezrozumiay dla mnie grymas. Grne wiato tworzyo na jej ad-
nej twarzy plamy cieni, ktre powodoway, e wydawaa mi si drewnian
mask.

Dopiero zrozumiaam, co oznacza ten grymas, kiedy spotkaam si z


jej wzrokiem. Gorzaa w nim nienawi.

Nata, moe bdziesz askawa wychodzi! zaskrzecza niecier-


pliwie Deresz i kobieta przeniosa wzrok na trzymane w rku karty.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 35


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy dugo ma pani zamiar pozosta nad morzem? Znw posy-


szaam gos Wojskiego i wzgldnie przytomnie zdyam odpowiedzie py-
taniem na pytanie:

Dlaczego to pana interesuje?

Czy pani chce sprowokowa mnie do zwierze?

Skde to zainteresowanie?

Czy to pani dziwi? Przecie na pewno nie jestem pierwszy, ktry


pani uwiadamia, e jest pani oszaamiajc dziewczyn! Pani ma atomo-
wy seks!

Przede wszystkim uwiadomi mnie pan, e subtelne komplemen-


ty to nie paska specjalno.

Mj towarzysz rozemia si.

No c! Staram si i z duchem czasu! Poza tym przypominam,


e nie otrzymaem odpowiedzi na moje pytanie!

A kierowa forta to pies?!!! Dlaczego jej nie zgraa?! rozleg si


raptem peen wciekoci okrzyk mecenasa Deresza. A to noga! Czy wi-
dzia pan co podobnego?!! Pieni si dalej.

Nata Deresz zerwaa si z krzesa.

Grajcie sobie beze mnie! Cisna karty na stoi.

Ale, pani Nato, nie warto si irytowa! Prosimy do gry! pr-


bowa uspokoi j Ulmer.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 36


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zatrzymaa si na rodku pokoju, odwracajc ku niemu gow.

Uprzejmie dzikuj! Niech pan raczej uspokaja mego ma!

Potem ze cignitymi brwiami i wzrokiem penym gniewu przesu-


na po mnie spojrzeniem i wysza z pokoju.

Kopotliwe milczenie przerwa ukasz propozycj pod moim adre-


sem:

Moe teraz da si pani namwi na jednego robra? Uratuje pani


sytuacj, bo jest jeszcze za wczenie, aby i spa.

Zgodziam si, chcc przerwa rozmow z Wojskim. Mecenas z wy-


ranym zadowoleniem rozoy karty. Wojski wsta rwnoczenie ze mn i
rwnie zbliy si do stolika.

Moe zagra pan na pitego? spyta go Ulmer.

Nie, dzikuj, id do siebie. Wczesna pora mnie nie przeraa, bo


sypiam jak anio!

To co tak jak ja! wykrzykn Deresz. Nie macie pojcia, jak


ja tu wietnie sypiam! Jak nigdy!

Nie zrozumiaam ironicznego umiechu, jaki nieznacznym, krtkim


refleksem przemkn przez usta Wojskiego.

Pocignlimy karty i za partnera otrzymaam ukasza. Rober prze-


cign si i po jego zakoczeniu przerwalimy gr. Przekonaam si, e u-
kasz by bezbdnie kalkulujcym, ostronym i wyrachowanym graczem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 37


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

28 VIII

Kiedy po raz pierwszy bya mowa o projektach naszych prac? Kiedy i


z kim o tym mwilimy?

Te pytania wci przewijay si w czasie ledztwa. To, co pamita-


am, oczywicie podaam do protokou. I teraz, kiedy znw odtwarzam w
pamici tamte dni, nie mog sobie przypomnie, aby kiedykolwiek, poza
tym jednym wypadkiem, temat naszych bada zosta poruszony publicznie.

I ojciec, i ja zdawalimy sobie spraw z wagi prac, jakie prowadzili-


my. Prawie wszystkie dowiadczenia laboratoryjne wykonywaam sama.
Tylko niektre, o drugorzdnym znaczeniu lub wymagajce zespou po-
mocnikw, robiam z kolegami w Instytucie, ale zawsze tylko wycinkowo,
co nie pozwalao na zorientowanie si w kierunku bada.

Cay materia pimienny, a wic notatki, obliczenia i wyniki do-


wiadcze, przechowywalimy w domu, w ogniotrwaej kasie. Tylko my
dwoje mielimy do niej dostp zreszt nie stwierdziam ani razu, aby by-
y ruszane lub co z nich zgino.

Spotkaam si z zarzutem, e nie zgosilimy naszych zamierze


wadzom, co pozwolioby na zapewnienie odpowiedniej opieki. Ale trzeba
byo zna ojca, aby zrozumie, e takie zgoszenie zamierzonych prac uwa-
aby za pewnego rodzaju wice przyrzeczenie ich wykonania, co bio-
rc pod uwag jego sowno, jak i ryzyko przedsiwzicia rozptaoby
nad moj gow prawdziw burz, gdybym wystpia z tak propozycj.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 38


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

I wanie tu przed zakoczeniem szeregu mudnych poszukiwa i


prb, nieomal w przededniu sukcesu, cicha i podstpna mier zjawia si w
naszym domu.

Ojca znalazam martwego kwadrans po smej rano. Zwykle o smej


przychodzi do jadalni na niadanie. Czekaam na niego pitnacie minut, a
potem zdziwiona tym pierwszym wypadkiem niepunktualnoci zapukaam
do sypialni. Poniewa nie otrzymaam odpowiedzi, weszam do pokoju.

Ojciec lea w ku, obrcony na bok, i w pierwszej chwili odnio-


sam wraenie, e jeszcze pi. Jednak zupenie nieodpowiednia pora tego
snu i nienaturalnie przerzucone przez krawd ka rami nasuno mi
podejrzenie, e stao si co zego. Podbiegam do niego i ju przy pierw-
szym dotkniciu przekonaam si, e nie yje.

Pena rozpaczy, z chaosem myli w gowie, pobiegam do telefonu.


Ostrzeono mnie, aby niczego nie rusza na miejscu znalezienia zwok i
obiecano natychmiastowy przyjazd. Potem udaam si do kuchni, aby za-
wiadomi o nieszczciu Salome. Dostaa ataku serca, a w czasie kiedy
krztaam si przy niej, rozleg si dugi i natarczywy dzwonek.

Byo ich czterech. Trzej po cywilnemu i oficer w mundurze. Po


przywitaniu zaprowadziam ich do sypialni ojca.

Czy nic tu pani nie ruszaa? zwrci si do mnie oficer w ran-


dze kapitana.

Nie. Zreszt od chwili telefonu do czasu przyjazdu panw byam


zajta uspokajaniem naszej gosposi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 39


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jeden z przybyych, mody mczyzna, zbliy si do zwok. Spraw-


dzi puls, unis powiek, po czym pochyli si nad twarz zmarego.

No i co, doktorze? zagadn go oficer.

Nie yje stwierdzi, obracajc si ku nam. Przy czym...


zawaha si chwil zachodzi podejrzenie otrucia cyjankiem.

Otrucia?!!... wyjkaam.

Ze zgoszenia wynika, e to pani ojciec? rzuci pytajco oficer.

Tak.

Gdzie pracowa?

By profesorem chemii na Politechnice.

A pani?

Ja jestem rwnie chemiczk. Byam asystentk ojca.

Prosz dokadnie obejrze pokj i stwierdzi, czy wszystko jest na


swoim miejscu wzgldnie czy czego nie brakuje.

Pomylaam sobie natychmiast o naszych notatkach.

Chowalimy je w kasie, a ta staa w gabinecie ojca. Zgodnie jednak z


poleceniem uwanie obejrzaam pokj.

ko stao na rodku, wezgowiem dotykajc ciany. Obok stolik, za


nim nocna lampka, karafka i szklanka do poowy napeniona wod, przy
szklance tubka z pigukami Cholamidu, ktre zmary, cierpic na ble w-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 40


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

troby, zawsze mia pod rk. Poza tym ksika, popielniczka z jednym nie-
dopakiem, papieronica i zapaki.

Niedaleko ka znajdowaa si wielka, starowiecka szafa. Po prze-


ciwnej stronie, pomidzy oknami, st, na nim lampa z abaurem, par cza-
sopism i patera z kilku jabkami. Obok sta obszerny fotel, a dalej, rwnie
starowiecka jak szafa komoda na bielizn. Na niej lustro, szczotka, grze-
bie, flakon z wod kolosk. Obrciam si do czekajcych w milczeniu
mczyzn.

Wszystko znajduje si na zwykym miejscu i mam wraenie, e


nie brakuje niczego.

Teraz przejdziemy do drugiego pokoju, a moi towarzysze dokona-


j tu niezbdnych formalnoci. Idzie pan z nami, doktorze? Kapitan
zwrci si z kolei do modego mczyzny, ktry ponownie, tym razem bar-
dziej dokadnie, bada zwoki.

Tak. W zasadzie zakoczyem swoje czynnoci. mier nastpia


okoo drugiej w nocy. Wydaje mi si, e sekcja bdzie konieczna spojrza
na mnie pytajco, zapewne na zasadzie dowiadczenia oczekujc gorcego
protestu.

Rozumiem t konieczno skinam gow. Tym bardziej e


jestem zaskoczona i wstrznita przyczyn zgonu, jak pan poda.

To tylko podejrzenia. Zreszt jest pani chemikiem, prosz prze-


kona si osobicie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 41


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zbliyam si i nachyliam nad drogim, pokrytym zmarszczkami ob-


liczem. Istotnie, poczuam lekki, ledwo uchwytny zapach migdaw.

Korzystajc, e byam odwrcona tyem do obecnych, zoyam na


czole zmarego krtki pocaunek. By to mj ostatni poegnalny kontakt z
ojcem. Zostaam teraz sama.

Wydaje si, e ma pan racj powiedziaam, obracajc si ku le-


karzowi. Su panu, kapitanie.

Przeszlimy do jadalni. Oficer siad naprzeciw mnie i rozoy przed


sob notatnik.

Ranne godziny powiciam na pisanie, potem, kiedy upa zacz co-


raz bardziej napywa do pokoju przez otwarte okna, przebraam si w pla-
owy kostium i narzuciwszy kpielowy paszcz wybraam si nad morze.

Minam pusty korytarz i spiral schodw zeszam do hallu. Spo-


strzegam na dole ukasza. Sta na tle drzwi otwartych na ganek i spoglda
w stron morza. Musia by czym bardzo zaabsorbowany, gdy obrci si
z wyrazem zaskoczenia na twarzy, dopiero kiedy byam o par krokw od
niego.

Dzie dobry panu! przywitaam go pierwsza.

Kaniam si odpowiedzia, akcentujc sowa lekkim ukonem.


Jego barczyst nisk posta okrywa kpielowy paszcz, sigajcy niemal
ziemi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 42


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Obserwuje pan morze?

Tak, co nieco...

Razem ze mn zszed z ganku.

Upa nieznony westchn przecierajc chustk twarz.

Szlimy ju ciek biegnc ku morzu.

Pani dugo ma zamiar tu zosta?

Zerknam na niego. Czy wszystkich, u diaba, interesuje ta sprawa?


Nie patrzy na mnie, idc z opuszczon gow. Widziaam z boku zarys jego
mocnej, powiedziaabym nawet brutalnej szczki i prostego, krtkiego
nosa. Wskie usta byy zacinite.

Dlaczego pan o to pyta? I ja postanowiam trzyma si szablo-


nu.

Unis gow i przelizn si po mnie spojrzeniem, po czym odpo-


wiedzia nieco sztywno.

Nie miaem adnych ubocznych intencji, prosz pani. By to objaw


yczliwego zainteresowania, nic wicej... zakoczy z naciskiem.

Rozemiaam si.

Musz panu zdradzi tajemnic tej nieufnoci, jak, by moe, od-


czu pan w moim pytaniu. Ot nieomal w identycznej formie sysz je po
raz drugi! Wczoraj o to samo pyta mnie pan Wojski.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 43


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

ukasz umiechn si lekko.

Nie powinna si pani temu dziwi...

Pochonita swymi podejrzeniami, w pierwszej chwili nie zrozumia-


am naleycie intencji tych sw. Tote, zaskoczona, rzuciam szybko:

Dlaczego?

Jak to dlaczego? Jego gos znw zdradzi pewn rezerw.


Czy pani dziwi, e wzbudza pani zainteresowanie mczyzn?

Ach, wic to pan mia na myli!

C innego mgbym mie? Wzruszy nieznacznie ramionami,


po czym dorzuci: I co mu pani odpowiedziaa?

To samo co panu. Pytaniem na pytanie.

A on?

Zastanawiajc si, dlaczego ukasza tak interesuje moja rozmowa z


Wojskim, odpowiedziaam zgodnie z prawd:

Oskary mnie o prowokowanie go do zwierze.

Oo... rozumiem... Chcia da do zrozumienia, e ma si z czego


zwierza.

Zdaje si, e pan ukasz nie by tak bardzo ograniczony. Ju po


wczorajszym brydu zaczam podejrzewa, e nie wszystkie opinie Mady
s suszne.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 44


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie bardzo pan lubi Wojskiego. Czy dobrze go pan zna?

Miaem okazj go pozna stwierdzi krtko.

Co to za czowiek?

Znw badawcze spojrzenie ukasza przesuno si po mojej twarzy.

Czy on pani interesuje?

Absolutnie nie! zaprzeczyam ywo. Musia wyczu szczero


w moim gosie, gdy odpowiedzia z przyjacielskim akcentem:

To dobrze. W kadym razie nie zaszkodzi, jeli mimo to poradz


pani zachowanie ostronoci. To nie jest czowiek, do ktrego mona mie
zaufanie...

Nie miaam ju okazji do zadania panu ukaszowi dalszych pyta,


gdy zeszlimy wanie na pla, od razu natykajc si na cae nasze towa-
rzystwo. Byli Dereszowie, Mada, akwna, Ulmer i Wojski.

Usiadam obok Mady i zabraam si do smarowania kremem. ukasz


zdj paszcz, wolno i starannie rozoy go na piasku, po czym z godnoci
na nim usiad.

Deresz lea z twarz przykryt gazet, obok Nata, a koo niej Woj-
ski. akwna i Ulmer ulokowali si nieco na uboczu.

Dlaczego tak pno? zagadn mnie Wojski.

Kobiecie nie naley zadawa tego rodzaju pyta odpowiedzia-


am przekornie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 45


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

To nie jest pytanie. To jest wyznanie o przeytej niecierpliwoci, a


wyznania kobiety ceni...

O ile s skierowane pod waciwym adresem mrukna leca


obok Nata.

Opinie pana Wojskiego s w tym wzgldzie miarodajne wtrci


ukasz.

Dzikuj za poparcie! odpar z umiechem Wojski, ale zauwa-


yam lekki bysk, jaki na moment zawieci mu w renicach.

Prosz skwitowa spokojnie ukasz, po czym doda: Nie ra-


dz jednak zbytnio na mnie liczy! Mam pewne zastrzeenia co do paskich
poczyna...

Czy tak dobrze pan je zna? W pytaniu tym ju wyranie zadrga-


o rozdranienie.

Chyba pan co o tym wie...

ukasz odwrci si i rozcign na swoim paszczu, jak gdyby chcc


da do zrozumienia, e uwaa temat za wyczerpany.

Coraz bardziej pogbia pan mj respekt do swojej osoby mi-


mo to rzuci ironicznie Wojski. Jeli tak dobrze wie pan wszystko i o in-
nych, to sdz, e respekt ten bdzie oglny...

ukasz nic na to nie odpowiedzia i rozmowa zostaa pozbawiona


cech osobistych wycieczek. Ale w pewnej chwili jedna z uwag, i to znowu

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 46


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wojskiego, spowodowaa nastpn kontrowersj. Tym razem ja staam si


obiektem ataku.

Na propozycj kpieli rzuconej przez akwn Wojski zastrzeg si:

Ale pod warunkiem, e ktra z pa wemie mnie pod opiek! Jak


wiecie, nie umiem pywa...

Nata Deresz zwrcia si do mnie z miym umiechem.

A czy pani umie?

Owszem, nawet, zdaje si, niele...

Panie Jerzy, wic ma pan opiekunk!

Milczaam udajc, e nie rozumiem prowokacji, ale kipiaam zoci.

Czy mam wierzy swojemu szczciu? pytaniu Wojskiego to-


warzyszyo rozbawione spojrzenie.

Jak mi przyjdzie ochota, na pewno zaopiekuj si panem. Cho-


ciaby dlatego, aby zrobi przyjemno pani Dereszowej odpowiedzia-
am rwnie z umiechem. Obecnie jednak nie chce mi si i do wody.

Pierwsze podejrzenie, jakie nasun mi wczorajszy wieczr, znalazo


potwierdzenie. Nat Deresz ywo interesowa Wojski. Wydawao si jed-
nak, e on ze swej strony chtnie zmieniby obiekt flirtu.

No widzi pani zwrci si artobliwie do Naty narazia mnie


pani na odmow!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 47


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

To nie bya odmowa! Musi pan jedynie poczeka na swoj chwil


szczcia.

Bo przed deserem trzeba wpierw skoczy piecze, nawet jeli


jest nieco twardawa... uzupeniam z umiechem.

Spojrzenie, jakim mnie obdarzya Nata, nie pozostawiao wtpliwo-


ci co do oywiajcych j uczu.

Oj, baby... baby... rozleg si spod gazety gos Deresza.

W tej chwili jaki cie przesoni mi soce. Obrciam si i ujrzaam


Sudr.

Ten czowiek ma specjalny dar wywoywania we mnie uczucia za-


skoczenia. O ile w czasie pierwszego spotkania zdziwi mnie jego ubir,
obecnie zdziwienie moje spowodowa nie tyle jego brak, ile to, co ten brak
ujawni.

Wyobraaam sobie pana Sudr jako chuderlawego, biaoskrego


czowieczka, jakich czsto widuj lekarze lub czonkowie komisji poboro-
wych. Tymczasem sta przede mn mczyzna opalony na ciemny brz,
szczupy i zgrabny, o adnie, bo bez przesady zarysowanych miniach, kt-
re przy kadym jego ruchu biegay pod skr, zdradzajc wysportowanie i
si. Znw jeden z zaskakujcych kontrastw wicej dlaczego zatem
ucisk jego doni by taki wiotki i saby?

Pod wpywem impulsu zerwaam si na nogi.

Panie Sudra! Chodmy do wody! Naucz pana pywa!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 48


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ja... hm... tego... nieco umiem...

To doskonae! Mada, idziesz z nami?

Nie! Idcie sobie sami!

Jednak akwna i Ulmer przyczyli si do nas. Biegam ku morzu,


cignc Sudr za rk. Po chwili zaczlimy rozpryskiwa stopami wod.

Och, pani... panno Juto... Bo si zasapi... moje serce!

Nic mu nie bdzie!

Rzuciam si na nadbiegajc fal.

Pynie pan ze mn?

Jeli niezbyt daleko... bo... zakoczenia tego zdania nie sysza-


am, ale kiedy obrciam si po chwili, zobaczyam opodal Sudr. Natomiast
pan Ulmer zgodnie ze swymi zasadami pyn wzdu brzegu, w miejscu,
gdzie woda sigaa mu do pasa.

Zauwayam, e Sudra, ktry trzyma si blisko mnie, pywa dobrze.


Ruchy mia prawidowo zharmonizowane, swobodne i pynne. Jednak po
dziesiciu minutach odezwa si plujc wod.

Moe do? Chyba ju zawrcimy?

Naleao si liczy z jego moliwociami, wic bez sprzeciwu zawr-


ciam w stron brzegu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 49


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

...Jaki przebieg miaa ta rozmowa u Twrzniw? Prosz moliwie


dokadnie, sowo po sowie...

To pytanie wci powracao w czasie moich rozmw z Czarnym Je-


gomociem.

Jeli mimo tego mam j jeszcze raz odtworzy rwnie w swoich no-
tatkach, zrobi to moliwie dokadnie, eby ju nie wraca do tej sprawy.

To Twrznia zacz mwi o dowiadczeniach nuklearnych. Std


rzeczywicie by ju tylko krok do problemw promieniowania.

I wwczas by to Tarski pado pytanie:

Ale, a propos... jak postpuj paskie prace, profesorze? To bya


bardzo interesujca koncepcja!

Jaka? zainteresowa si Twrznia.

Tarski spojrza pytajco na mego ojca. Ten odstawi filiank z kaw


i rzek z oywieniem:

Wykorzystanie niektrych waciwoci promieniotwrczych


pierwiastka Gamma przy fabrykacji specjalnej emulsji. Przedmioty pokryte
tak emulsj nie dadz si fotografowa.

Ale tatusiu! odezwaam si, prbujc interweniowa. Ta


sprawa jest jeszcze zbyt daleka do zakoczenia, aby co o niej mwi!

Ojciec spojrza na mnie spod okularw i fukn artobliwie:

Cicho bd, smarkata! Tak le przecie nie jest!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 50


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie rozumiem powiedzia Robert dlaczego nie dadz si fo-


tografowa?

Gdy pokrywajca je emulsja lub jeli kto woli farba, ma wa-


ciwoci promieniotwrcze, nieszkodliwe zreszt dla otoczenia, ktre nisz-
cz bon fotograficzn. Jeli na przykad bdziemy chcieli sfotografowa
wntrze tego pokoju, a obiektyw obejmie lece tu pudeko zapaek pokryte
moj emulsj, wwczas cae zdjcie bdzie do niczego, gdy klatka filmu
stanie si czarn plam.

Nadzwyczaj ciekawe! Ale jakie to ma praktyczne znaczenie?


wykrzykna Mada.

Kolosalne! zawoa z zachwytem Robert. Przecie z chwil


zastosowania tej emulsji wszystkie loty wywiadowcze strac swj sens!

Oczywicie! Wystarczy, aby w terenie pokry ni jakie drobne


przedmioty, jak kamienie przydrone, supy ogrodze lub wierzchoek ko-
mina fabrycznego, a cay teren zostanie zabezpieczony przed fotografowa-
niem, przy czym odlego nie gra adnej roli. Promieniowanie dociera wraz
z obrazem obiektu, nawet jeli straci on ju ostro konturu.

Sdzi pan, profesorze, e uda si t emulsj wytworzy w warun-


kach przemysowych? spyta Tarski.

O tym za wczenie jeszcze mwi zaprotestowa ojciec.


Obecnie jestemy w trakcie koczenia prac nad samym rozwizaniem pro-
blemu! A przecie wiadomo panu, panie kolego, e potkn si mona i o

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 51


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

krok przed sukcesem! A c dopiero mwi o opracowaniu metody dla pro-


dukcji przemysowej!

Obawiajc si, e nastpi teraz wyjanienia dotyczce problemw


wytwrczych, co byo tematem wymagajcym nie mniejszej dyskrecji, wsta-
am od stou.

Do ju o tym! Proponuj, bymy skoczyli tur!

Na szczcie propozycja chwycia i wszyscy ruszyli z miejsc.

A zatem inicjatorem rozmowy by Tarski. Pozostaje do rozstrzygni-


cia, czy inicjatywa ta bya mimowolna, czy podjta rozmylnie. No, ale to nie
wchodzi ju w zakres mojej kompetencji, jak rwnie i zagadnienie, czy
istotnie ta wanie rozmowa staa si przyczyn pniejszych wypadkw.
Uwaam to za bardzo prawdopodobne; tak czy inaczej przyczyn mierci
ojca o czym jestem gboko przekonana byy badania, ktre prowa-
dzi.

Uyam liczby mnogiej mwic o pniejszych wypadkach, gdy


mier ojca poprzedzio zdarzenie, ktre powinno byo bardziej nas zanie-
pokoi, ni to miao miejsce.

Mam na myli wamanie, a waciwie usiowanie wamania do kasy


pancernej ojca, w ktrej przechowywa notatki dotyczce naszych bada.
Wamanie mogoby zakoczy si dla nas niepowetowan klsk, gdyby nie
szczliwy zbieg okolicznoci. Oto wrcilimy z ojcem do domu wczeniej,
ni przewidywalimy. Pozwolio to nieomal zapa wamywacza na gor-
cym uczynku. Przygotowa on sobie jednak zawczasu drog ucieczki, pozo-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 52


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

stawiajc okno od gabinetu otwarte. Na odgos otwieranych drzwi zdy


jeszcze porwa ze sob narzdzia, a kiedy syszc podejrzane dwiki za
drzwiami wpadam do gabinetu, ujrzaam w smudze wiata padajcego z
hallu jedynie plecy intruza, ktry wanie wyskakiwa przez okno.

Kto zatem pocztkowo postanowi zrabowa nam rezultat naszych


prac, a potem, skoro prba ta si nie udaa, wszcz ju zdecydowane i
zbrodnicze kroki, by nie dopuci do ich zakoczenia. Zatem jest oczywiste,
e musi nastpi zamach nastpny, tym razem na mnie, jako na drug i
ostatni osob zdoln do zakoczenia prac nad wynalazkiem. Inaczej
pierwsze morderstwo nie przyniosoby sprawcy adnej korzyci.

Z przebiegu rozmw z Czarnym Jegomociem zorientowaam si, e


jest on w peni wiadom takiego wanie rozwoju wypadkw. Nasz prze-
ciwnik ma wic teraz zagadnienie znacznie trudniejsze. Na pewno rozumie,
e jego nastpna ofiara wie o grocym jej niebezpieczestwie. Musi prze-
widywa, e zostan przedsiwzite rodki zaradcze, e nie moe teraz li-
czy na zaskoczenie... Ma on jednak przewag, jak daje atak, a wic dowol-
ny wybr rodkw, czasu i miejsca.

Nieraz czytaam o walkach, jakie tocz z sob wywiady i kontrwy-


wiady rnych krajw. Ale nigdy nie przypuszczaam, e jednym z obiektw
tej walki bdzie moja skra...

Jeli chodzi o ochron tej skry, to zagadnienie, kto nad ni czuwa,


jest dla mnie rwnie absorbujce, jak i kto na ni czatuje. Zostaam poin-
formowana, e bd miaa tu odpowiedni ochron obstaw, jak, zdaje

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 53


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

si, oni to nazywaj. Kto to jest? Ktry z otaczajcych mnie ludzi jest odpo-
wiedzialny za moje ycie? Rozumiem, e nie moe to by oddzia milicji, ale
trudno jest zachowa spokj, jeli od jednego pewnie czowieka, od jego
czujnoci, rutyny, inteligencji i sprytu zaley wszystko. Krucha to osona.

Musz wic rwnie broni si sama. Ale co robi, jakie rodki


ostronoci naley przedsiwzi? Szczerze wyznaj, e nie czuj si na si-
ach sprosta tej sytuacji. Cios chyba spadnie nagle i w chwili, kiedy naj-
mniej bd si go spodziewa. Brak mi jest dowiadczenia, nie mam pojcia,
co mam robi, jak postpowa?

W kadym razie nie wolno mi traci spokoju to na pewno. Opa-


nowa, trzyma na wodzy nerwy... Nie jest to jednak takie atwe.

Wci powracam myl do jednego i tego samego pytania: ktra z


otaczajcych mnie osb ma by moim morderc? Czy rzeczywicie musi to
by czowiek, ktry dopiero przybdzie tu po mnie? To zaoenie byoby
jedynym promykiem we mgle, ktra mnie otacza. Ale czy jest to takie pew-
ne?

Dzi po obiedzie siedziaam w pokoju nad moimi notatkami. W pew-


nej chwili przerwaam prac. Natenie myli, spowodowane pisaniem, ule-
go rozlunieniu i siedziaam zapatrzona w srebrzystoszary widnokrg,
poddajc si rozleniwieniu, jakie powodowa buchajcy przez okno upa.

W pewnej chwili posyszaam odgos lekkich, jak gdyby skradajcych


si krokw, dochodzcych z korytarza. Zamieniam si w such.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 54


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Kroki zatrzymay si. Sycha byo teraz tylko odlegy i monotonny


oskot morza.

Po chwili stpania odezway si znw, tym razem goniejsze i bar-


dziej zdecydowane. Zatrzymay si przed moimi drzwiami. Kto sta po
drugiej ich stronie i jak gdyby wyczekiwa. Rozejrzaam si po pokoju w
niemdrym poszukiwaniu drogi ucieczki. W owej chwili byam w stanie
psychicznym wykluczajcym posugiwanie si rozsdkiem. Potem przyszo
mi na myl, e w razie czego bd krzycze, krzycze na cay dom.

Wyznaj ze skruch, e pomys ten wyda mi si na tyle zbawienny,


e poczuam si znacznie raniej.

Klamka poruszya si. W nastpnej chwili drzwi uchyliy si i wolno,


cal po calu zacza wysuwa si spoza nich gowa.

Ju pierwszy kawaek wsa, jaki ujrzaam-, powiedzia mi, kto jest


moim gociem. Wreszcie ukazao si cae oblicze i pan Radtke przekroczy
prg. Wwczas dopiero zdoaam wykrztusi:

Czego... pan chce?

Bardzo pani przepraszam umiechn si, jednoczenie omia-


tajc pokj spojrzeniem. Zobaczyem klucz w drzwiach, a poniewa byo
u pani cicho, pomylaem sobie, e zapomniaa pani zamkn drzwi.

Nie, nie zapomniaam. W kadym razie bardzo dzikuj.

Nie twierdz, e nasi gocie s niesolidni, ale zawsze taki otwarty


pokj to pokusa... A potem oczywicie winne kierownictwo...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 55


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Na og nie jestem roztargniona. Kiedy wychodz, zawsze pami-


tam o zamkniciu drzwi.

To bardzo dobrze, prosz pani. Znw szybkie spojrzenie, tym


razem lustrujce moj osob. A wic bardzo przepraszam, e niepo-
koiem...

Pan Radtke skierowa si ku drzwiom.

Chwileczk, prosz pana! Zatrzymaam go, gdy przysza mi do


gowy pewna myl.

Czym mog suy?

Mam do pana prob. Chciaabym przejrze list goci w waszej


ksice meldunkowej.

Po co? zdziwi si.

Chodzi mi o prywatny adres jednego z panw skamaam,


umiechajc si porozumiewawczo. Nie wypada mi pyta bezporednio.

Hm... Pan Radtke tym razem nie patrzy na mnie. Spojrzenie je-
go pobiego ku otwartym oknom. A kogo to, prosz pani?

No, trudno... odpowiedziaam zrezygnowanym tonem, udajc,


e nie chc zdradzi obiektu zainteresowania. Jeli nie mona...

Zasadniczo nie wolno... ale jeli pani tak bardzo na tym zaley...

Owszem, zaley mi...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 56


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Signam po torebk i wyjam dwadziecia zotych.

Bd panu bardzo wdziczna... powiedziaam podajc mu


banknot.

Portier unis obie donie ku grze, w gecie protestu.

Nie, nie! Jeli mam ju przekracza przepisy, niech to bdzie tylko


przez grzeczno! Od pani pienidzy nie wezm!

Bardzo panu dzikuj, panie Radtke. Nie nalegam. Kiedy mog do


pana zaj?

Najlepiej jutro przed niadaniem. Prosz mnie rano odszuka.


Dam pani t ksik, prosz sobie w niej poszuka, co tam pani interesuje.

Ukoni si i wyszed, zamykajc za sob drzwi z pewn staranno-


ci.

Pozostaam sama, skonfundowana i w rozterce... Prosz sobie w


niej poszuka, co tam pani interesuje... A wic Radtke da mi do zrozumie-
nia, e nie wierzy wyjanieniu, jakie podaam. Mimo to zgodzi si pokaza
mi t ksik. Czy dlatego, eby przekona si, o co mi w istocie chodzi?

Byo jeszcze jedno zdanie, jakie wypowiedzia, bardziej zaskakujce i


dziwne. Co miao znaczy to od pani pienidzy nie wezm... Zatem od kogo
innego ewentualnie tak, ale ode mnie nie...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 57


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ono co mwi. Ale co? Tkwi w tych sowach jaki uboczny sens. Ale
jaki? Czy jest to lekcewaenie? Lub pewien wyraz koleestwa, aluzja do
roli stranika? A moe swoista etyka mordercy? Jego przesd?

Ostatecznie zrezygnowaam z wyboru ktrego z tych wariantw.


Takie rozszczepianie wosa na czci nie miao sensu...

Natomiast postanowiam przeoy klucz do wewntrz i mimo e by


jasny dzie, przekrci go dwa razy. Przeyta emocja nie naleaa do przy-
jemnych.

Przedtem jednak otworzyam drzwi i wyjrzaam na korytarz. By pu-


sty i pogrony w pmroku. W ten pmrok wdar si pas wiata z mojego
pokoju, kadc si na pododze i przeciwlegej cianie. I wanie pod ni, tu
przy biegncej doem listwie, ujrzaam jaki may, byszczcy przedmiot.

Zaciekawiona schyliam si i podniosam szklan fiolk pen bia-


ych pastylek. Na fiolce widniaa etykieta z napisem: Phanodorm.

Wycofaam si do pokoju, zamykajc drzwi na klucz.

Phanodorm jest to rodek nasenny. Kto go zgubi w tym miejscu,


akurat pod moim pokojem? Czyby Radtke? Nie wyglda mi na uywajce-
go lekarstw na sen. Kiedy tak trzymaam fiolk w rku i przygldaam si jej
z nateniem myli, przeleciao mi przez gow jakie wspomnienie, co ni-
by mglisty, zamazany obraz, jak sylwetka czowieka stojcego na brzegu
szosy, widziana z okna pdzcego samochodu. Przemkna i znika zaciera-
jc si w pamici. Piszc te sowa poszukuj tego zagubionego obrazu. Jest
to jednak daremny wysiek i dlatego tak irytujcy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 58


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jeszcze jedna zagadka? Dlaczego u licha we wszystkim dopatruj si


zwizku ze swoj osob? Czy jest to istotnie zagadka? Przecie w normal-
nych warunkach nie zwrciabym w ogle uwagi na tak bahe zdarzenie jak
wizyta portiera czy owo znalezienie czyjej drobnej zguby! Obecnie jednak
stale pojawia si to samo pytanie: W jakim stopniu mnie to dotyczy? Jest
to obsesja nabierajca zgoa maniackich cech.

No wic czy t fiolk zgubi Radtke, czy nie? Moe jest to tylko
zbieg okolicznoci, e znalazam j akurat po jego bytnoci? Moe zgubi j
zupenie kto inny?

Musz t spraw jako wyjani, bo po co Radtkemu byby potrzeb-


ny rodek nasenny, nawet gdyby ywi w stosunku do mnie jakie wrogie
zamiary.

W godzin po tych wypadkach nadjechaa ciarwka prowiantowa,


przywoc poczt. Wrd niej by i list do mnie. Pisa Robert.

Kochana Juto!
Jestem krlem lisw, profesorem ww, padyszachem wszystkiego,
co chytre i podstpne! Udao mi si nabra poczciw Salome i std
wiem, gdzie jeste! Nie miej za ze kochanej Sali, a raczej podziwiaj
moj przebiego! Najprostsze rodki okazuj si zawsze najlepsze
a wic powiedziaem jej, e przez roztargnienie zamkna biur-
ko w swoim Instytucie i zabraa klucz. Jeli nie otrzymaj szybko
schowanych tam materiaw, grozi ci rwanie komi. Ta perspekty-
wa zaamaa j kompletnie no i w rezultacie mog zwrci si do
ciebie z prob, aby pozwolia mi stwierdzi, czy kolor twoich oczu
nie ucierpia od soca, ktre podobno wytrwale wieci na Wybrze-
u.
Droga Jutko! (Nie wzruszaj ramionami). Mam nadziej, e nie od-
mwisz probie Twego pokornego wasala i nie zmuszajc go do nie-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 59


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

subordynowanych poczyna zgodzisz si, aby znalaz si przy


Tobie natychmiast, jak najprdzej, na czym mu zaley bardzo
bardzo
bardzo
Robert
P.S. Bagam depeszuj.

List ten, tak zupenie w stylu Roberta, zrobi mi przyjemno. Nie


dlatego zreszt, e byo w nim oczywiste zainteresowanie moj osob, co
dla kobiety nigdy nie jest obojtne. Po jego przeczytaniu poczuam ulg i
odprenie, jakie daje poczucie, e jest kto na tym ponurym wiecie, kto
okazuje swoj serdeczno i ciepo. Tote mimo pierwszego przykrego za-
skoczenia z powodu ujawnienia miejsca mego pobytu byam wdziczna
Robertowi za te sowa. Jego przyjazd zatrze przynajmniej uczucie osamot-
nienia, jakie coraz bardziej zaczynao mi ciy.

Poza tym ten list dowid mi, do jakiego stopnia interesuj Roberta,
co zreszt wyczuwaam ju od dawna.

A czy ja ze swej strony rwnie interesuj si Robertem? Podoba mi


si bardzo to fakt. Ale na razie to tylko wstp do historii, ktr, by moe,
napisze dopiero ycie. W chwili obecnej rado, jak mi sprawi ten list, wy-
nika raczej z objawionych w nim uczu, ktrych tak bardzo pragnam.

Pod wpywem impulsu chciaam od razu podej do telefonu, aby


nada depesz. Jednak ogarny mnie wtpliwoci.

Czy dobrze robi? Przecie nakaz konspiracji by wyrany. Ale skoro


Robert zna ju i tak mj adres? Tego faktu nic nie zmieni, a jego obecno

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 60


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

pomoe mi sprosta sytuacji. Poza tym ten wariat wyranie daje do zrozu-
mienia, e nie ma zamiaru liczy si z odmow. Zatem czy nie rozsdniej da
to zezwolenie, skoro nie ley w mojej mocy utrzymanie zakazu? Te wszyst-
kie bardzo suszne wnioski miay t sab stron, e pyny na fali pragnie-
nia, aby zezwolenia udzieli. Suyy raczej uspokojeniu wasnego sumienia.

Niech bdzie wezw Roberta. Byoby jednak bardzo niedobrze,


gdyby jeszcze komukolwiek zdradzi mj adres. Z powodu tej obawy depe-
sza, ktr ostatecznie nadaam, brzmiaa:

Gadua moe nie przyjeda.

Nadchodzca noc dusia parnym powietrzem, ktre zdawao si ob-


lepia ciao. Wziam zimny prysznic, ale przynis mi tylko chwilow ulg,
a potem byo jeszcze gorzej. Mimo otwartych okien brak byo tchu, czuam
si jak zamknita w nagrzanym piecu. Siadam do pisania, ale owek klei
mi si do palcw, a lekka sukienka wydawaa si brezentowym kaftanem.

Szum fal, zwykle towarzyszcy moim rozmylaniom, dochodzi mnie


przytumionym szmerem, niby dyskretne zaproszenie, narzucajc wy-
obrani widok rozpryskujcej si, chodnej, kojcej wody...

Ten mira w dusznoci pokoju stwarza pokus nie do opanowania.


Zdecydowaam si na samotny spacer mimo ciemnoci pnego wieczoru.

Minam korytarz, zeszam na d i zatrzymaam si na chwil w hal-


lu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 61


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie byo tu nikogo. Zza zamknitych drzwi salonu dochodziy czyje


stumione gosy. Od strony pomieszcze gospodarczych dolecia kobiecy
dyszkant drgajcy gniewem. Potem zdawao mi si, e na grze skrzypny
jakie drzwi.

Poniewa wolaam nie spotyka nikogo, ruszyam do wyjcia.

Po owietlonym pomieszczeniu ciemno nocy stana przede mn


niby czarna skala. Dopiero po chwili rozeznaam, e niebo iskrzy si gwiaz-
dami, a potem, dziki smugom padajcego z okien wiata, spostrzegam
ciek biegnc ku play.

Och, co za ulga! Ledwie uchwytny, ale przecie jake orzewiajcy


powiew szed od morza!

Obejrzaam si za siebie. Zota Pani gorzaa rozwietlonymi okna-


mi niby pokratkowana latarnia. Za ni, w gbokich ciemnociach, byskay
wiata Meduzy i Koralowej Przystani. Bliej, po prawej stronie, mrugay
tymi oczkami chaty rybackiej wioski, a po przeciwnej drga jasnoci ta-
ras Neptuna. Dochodziy stamtd dwiki muzyki.

Ruszyam przed siebie lekka i uszczliwiona, jak uczniak, ktry wy-


rwa si na wagary.

Nie poszam jednak ciek prowadzc bezporednio ku wybrzeu.


W pewnym miejscu jej odnoga skrcaa ku Neptunowi. Wybraam t
okrn drog, by przeduy spacer.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 62


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozcignita przede mn przestrze niewidocznej wody, bo pogr-


onej w czerni nocy, dawaa o sobie zna jednostajnym oskotem fa. Pod
rozgwiedonym niebem noc ta zdawaa si tchn spokojem, morze mru-
czao yczliwie, ale czy rwnie i nie ostrzegawczo?

Czy ciemno, ktra kada si midzy piaszczystymi wzgrzami, te


tajemnicze i ruchliwe mroki nie kryy niebezpieczestwa?

Kiedy bowiem pozostawiam ju Zot Pani za sob, zaczo mi si


wydawa, e rozcignite wok smugi cieni sun w lad za mn, przebiega-
j tu i wdzie, czaj si we wgbieniach gruntu, pod krzakami karowatych
sosen, znikaj i pojawiaj si, ciche i podstpne...

O, teraz na przykad! Czy nie by to cie przemykajcego si czo-


wieka? Jakiej pochylonej sylwetki? Przesun si i znikn, jak gdyby roz-
paszczony na ziemi...

A tam?... Czy nie jest to posta ludzka niknca za szczytem tego pa-
grka, na ktry pada refleks wiata z okien Neptuna?

Poczuam, e wyobrania zaczyna mnie ponosi, postanowiam jed-


nak nie przerywa spaceru, a raczej opanowa rozigrane nerwy. Po chwili
zbliyam si do Neptuna. Dwiki muzyki stay si wyrane, ju morze
nie zaguszao tanecznej melodii, jak w czer nocy rzucao radio. Na tle
owietlonych okien ujrzaam sylwetki przesuwajcych si par.

Podziwiajc amatorw taca w takiej ani, skrciam ku morzu.


cieka biega teraz w d. Dwiki muzyki zaczy oddala si i cichn. Po
chwili zamajaczyy szare, ledwie widoczne smugi przesuwajce si po czar-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 63


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

nej paszczynie morza, rozcignitej przede mn. Jego wilgotne tchnienie


przynioso rozkoszn ulg.

Zrobiam jeszcze kilka krokw, chcc zej na sam brzeg, kiedy rap-
tem zarysowaa si przede mn jaka sylwetka. Na tle rozgwiedonego
nieba stosunkowo wyranie ujrzaam kontur ramion i gowy. By to m-
czyzna.

Stanam niezdecydowana, co robi? Gzy od razu rzuci si do


ucieczki, czy raczej zaczeka spokojnie, aby nie robi z siebie idiotki. Jeli to
by wrg, ucieczka nie dawaa adnych szans ocalenia, gdy czowiek ten
ju by zbyt blisko. Krzycze?...

W tej chwili dobieg mnie znajomy gos.

To pani, panno Skoro?

Co pan tu robi o tej porze, panie mecenasie?

Deresz wyoni si z czerni i stan przede mn.

Zapewne to samo co i pani powiedzia z sarkazmem, przy czym


odniosam wraenie, e jest nieco zasapany. Zaywam spaceru. Jest tak
parno, e nie mogem wytrzyma w pokoju.

Syszaam niedawno, jak chwali si pan wymienitym snem!


rozemiaam si.

Tak, ale spanie w lepkiej pocieli nie jest zbyt przyjemne.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 64


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Sta tu przede mn, oparty na lasce. Ledwie rozeznawaam rysy je-


go twarzy.

Ja rwnie nie mogam wytrzyma u siebie. Ten powiew od mo-


rza jest cudownie orzewiajcy!

Nie baa si pani wyj na nocny spacer?

Czuam, jak mi si przyglda, prbujc tak jak ja przebi wzrokiem


ciemnoci. W jego gosie zadrga ironiczny akcent.

Czego miaabym si ba? udaam zdziwienie.

Kobiety na og nie lubi samotnoci po ciemku rzuci dwu-


znacznie.

Mnie to nie dotyczy odparam ozible.

Ee... Zauwayam, e machn rk. Zreszt widz to. Znala-


za si pani tak daleko od domu...

Zdawao mi si, e rzuci dookoa lustrujce spojrzenie.

Tak, ale ju zawrc.

Odechciao mi si spaceru. Zapragnam jak najprdzej znale si w


wietle, sysze i widzie wok siebie ludzi.

To szkoda... ciszy gos, nie wiem dlaczego. Chciaem wa-


nie zaproponowa pani, abymy si jeszcze troch przeszli... I tak spa nie
sposb, a we dwjk bdzie pani raniej.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 65


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Przecie wraca pan chyba do pensjonatu?

To nic. Chtnie jeszcze troch si przejd. Oczywicie, jeli pani


ma ochot zakoczy nieoczekiwanym zwrotem grzecznociowym.

Wydao mi si, e w jego gosie zabrzmia akcent natarczywoci.


Skarciam siebie wewntrznie za to nowe, niezrozumiae podejrzenie, tym
niemniej powiedziaam:

Bardzo panu dzikuj, ale chyba ju zawrc. Zanim dotrzemy do


pensjonatu, zrobi si pna noc i bdzie mona pomyle o nie.

Jak pani sobie yczy powiedzia krtko i ruszylimy pod gr.


Znw zdawao mi si, e Deresz rozejrza si na boki. Szlimy obok siebie w
milczeniu.

Znad szczytu pagrka mya lekka powiata. Jej rdem by Nep-


tun". W tej powiacie wida byo zarys dachu i kominw. Jednoczenie syl-
wetka mego towarzysza ukazaa si teraz wyranie, niby kontur wykrojony
z czarnego papieru.

Raptem zatrzyma si. Stanam rwnie i spostrzegam, jak do


Deresza signa w zanadrze marynarki.

W tej chwili dobieg nas z ciemnoci szelest krokw. Kto szed ku


nam od strony morza. Kroki co pewien czas przystaway, jak gdyby idcy
nasuchiwa.

Do Deresza wysuna si zza klapy marynarki. Ujrzaam bia


plam chustki, ktr przetar sobie czoo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 66


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Uff... mrukn. Ale duszno... Bdzie na pewno burza.

Jak gdyby na potwierdzenie tych sw fioletowa byskawica rozjani-


a niebo.

Zdaje si, e kto za nami idzie powiedziaam pgosem.

Tak, sysz powiedzia spokojnie Deresz. Wanie dlatego


zatrzymaem si dorzuci.

Czy widzi go pan?

Owszem, sylwetk. Pewnie rwnie amator nocnego spaceru.

Pan ma dobre oczy, mecenasie. Pozna mnie pan w ciemnociach


doskonale.

Znajdowaa si pani na tle wiata... machn lask w stron


ukrytego pensjonatu. Oo!... wykrzykn gono sami znajomi! I pan
na spacerze, panie Ulmer?!

Teraz i ja poznaam nadchodzcego.

Co za spotkanie! zawoa Ulmer podchodzc do nas. Panna


Skoro i mecenas na romantycznej wycieczce! Kto by si spodziewa takiej
pary?

Spotkalimy si przed chwil mrukn Deresz.

Pan mecenas jest wyranie speszony! rzuciam nieco uszczy-


pliwie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 67


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Obiecuj zachowa dyskrecj! Ani pary z ust! Ulmer rozemia


si na cay gos, jak gdyby noc i jej ciemno nie robiy na nim adnego wra-
enia.

A moe bymy spytali, co pan Ulmer robi tu o tej porze? po-


wiedzia z przeksem Deresz.

Zapewne nieudana randka? zaartowaam.

Dlaczego nieudana, prosz pani? Skd to przypuszczenie?

Czy w jego gosie, dobiegajcym mnie z ciemnoci, nie zadrgaa nuta


ironii? Nasza mnie refleksja, co te kady z nich myli w tej chwili, wypo-
wiadajc te zdawkowe sowa?

Bo wraca pan sam.

To niczego nie dowodzi. A poza tym spotkaem przecie pani...

Tym razem nuta ironii bya wyrana. Deresz odwrci gow w jego
stron, ale nic nie powiedzia. Reszt drogi do Zotej Pani odbylimy wy-
mieniajc nadal artobliwe uwagi. Nie czuam si ju osamotniona, ciem-
no nie bya ju tak tajemnicza i niepokojca. Mimo to zdawao mi si w
pewnej chwili, e znw widz jaki przesuwajcy si cie, co, co mogo by
jednym wicej zudzeniem, w ktre zdawa si obfitowa ten wieczr.

Przed pensjonatem stao kilka rozstawionych leakw. Tylko w jed-


nym z nich kto siedzia reszta bya pusta. Przeszam jeszcze kilka kro-
kw i rozpoznaam w siedzcym Sudr. Kiedy podeszlimy bliej, wygrze-
ba si nieporadnie z gbokoci ptna i stan.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 68


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wanie bya tu przed chwil paska maonka zwrci si do


Deresza. Pytaa o pana. Okazaa pewne... hm... zaniepokojenie, gdzie pan
si podzia...

Oto mi przykad maeskiej troski! rzuci zjadliwie Deresz.


Jestem wzruszony do ez. No, dobranoc wszystkim, pjd j uspokoi, e
cenna zguba znalaza si...

Wstpi na ganek i znikn we drzwiach. Ulmer spoglda w lad za


nim.

Stary lis... mrukn raczej do siebie.

By powodem emocji, jak przeyam powiedziaam.

Emocji? Dlaczego? spyta Sudra.

Spotkaam go nieoczekiwanie w ciemnociach podczas spaceru.

Jak dotd uwaaem pani za dzieln niewiast powiedzia


Ulmer. Czego si pani baa?

Nawet pan, przy swojej znanej odwadze, na pewno byby zasko-


czony takim spotkaniem wrd nocnego pustkowia!

To nieadnie pokpiwa z blinich odpowiedzia dobrodusznie


Ulmer.

W kadym razie spacerw po ciemku pan si nie boi!

I znw aluzyjka? Chce pani koniecznie dowiedzie si, co robiem


nad brzegiem morza? Musz pani rozczarowa nie byo w tym nic ro-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 69


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

mantycznego. Po prostu tak jak i wy nie mogem wytrzyma w dusznym


pokoju.

Skd pan wie, dlaczego bylimy z Dereszem na spacerze?

Bo syszaem wasz rozmow. Noc gosy sycha daleko. Czy to


przesuchanie, panie sdzio, mog uwaa za skoczone?

Sudra sta przy nas, przysuchujc si rozmowie.

Niech pan sobie wyobrazi zwrciam si do niego e wy-


starczyo wyj na krtki spacer, i to podczas nocy, aby od razu natkn si
a na dwch mieszkacw wasnego pensjonatu! Czy to nie zabawne? A po-
tem, podczas przesuchania, wykrcaj si juk mog!...

Pani podejrzewa, e nie mwi prawdy? Ulmer przyoy


pulchn do do piersi. A nawet jeli co ukrywam, to czy sdzi pani, e
to serce nie jest zdolne do romantycznych wzrusze?...

A wic jednak co w tym rodzaju? Zatem czekam na zwierzenia.


Nadal podtrzymywaam artobliwy ton, w jakim Ulmer usiowa prowa-
dzi rozmow.

Boj si zwierze i dlatego uciekam! Zreszt zaczyna si ocha-


dza, co grozi katarem! Dobranoc, moi drodzy!

Zostalimy z Sudr sami, wycignici na leakach. Z dala rwno-


miernym rytmem dyszao morze, gwiazdy migotay w bezbrzenej prze-
strzeni nieba, byo cicho i spokojnie. Moje obawy, podejrzenia, wci wzra-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 70


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

stajcy strach, wszystko to zniko. Byam troch zmczona, troch senna,


ale spokojna i pena ulgi, jak czowiek, ktremu min dokuczliwy bl.

Znw cicha, fioletowa byskawica rozjania niebo nad dalekim ho-


ryzontem. Zgasa raptownie, pozostawiajc po sobie wraenie porozumie-
wawczego mrugnicia.

Dlaczego nie bawi mnie pan rozmow? przerwaam lekko na-


dsanym tonem zalege milczenie.

Nie chciaem przerywa nastroju odpowiedzia mi Sudra p-


gosem. Zdawao mi si, e spokj tej nocy dziaa na pani kojco.

Wyczu doskonale mj stan, a poza tym wypowiedzia ca kwesti


bez jednego zajknicia.

Ma pan racj, panie... zawiesiam na chwil gos.

Na imi mi Emil.

... panie Emilu. Istotnie ta noc dziaa na mnie cudownie...

Pani yje w stanie gbokiego napicia nerwowego. To jest wi-


doczne...

Sudra by jak zawsze zaskakujcy! Czyby ten fajtapa mia by zu-


penie inny, ni na to wyglda? Tym razem byo to co wicej, ni wyczucie
nastroju.

Na czym opiera pan to przekonanie? Wbrew zamierzeniu py-


tanie zabrzmiao obcesowo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 71


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Bo... hm... moe dlatego... znw usyszaam zwykego, nieco za-


straszonego Sudr. Tak mi si wydawao. Pani jest bardzo wraliwa i ma
silnie rozwinit wyobrani... Te dwie cechy rzucaj si w oczy.

Zamilk na chwil, a ja siedziaam bez sowa, ciekawa, co dalej usy-


sz od tego dziwnego czowieka.

Spadajca gwiazda przecia nieboskon zot parabol i znikna


gdzie w czarnej pustce. Poniewa milcza, odezwaam si kpico:

Skd pan doszed do takich wnioskw?

Nie podj zaczepki. Po prostu zacz mwi dalej, jak gdyby nie byo
przerwy w jego wypowiedzi.

Pamita pani to opowiadanie akwny? Pani staraa si ukry


wraenie, jakie wywara na pani ta relacja. Dlaczego?

Co dlaczego? usiowaam wykrci si od wyranej odpowie-


dzi. Czy interesuje pana, dlaczego opowiadanie wywaro na mnie wrae-
nie, czy to, e staraam si to wraenie ukry?

To drugie jest chyba mniej wane. Zwykle staramy si maskowa


nasze myli i wraenia. Raczej pytaem, dlaczego pani tak si przeja tym
bahym wydarzeniem?

Czy warto si nad tym zastanawia? Skoro pan stwierdza, e mam


bujn wyobrani, nic dziwnego, e opowiadanie mogo mnie podekscyto-
wa...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 72


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Hm... tak... by moe...

Skoro to ma by wieczr zwierze, wrc do poprzedniego pyta-


nia, na ktre nie otrzymaam odpowiedzi: dlaczego to pana zainteresowao?

Sudra nie od razu odpowiedzia. W refleksach wiata padajcego z


okna widziaam, jak potar doni czoo, przesun ni przez twarz, potem
splt rce przed sob. Bya w tych gestach znana mi nieporadno. Obraz
innego Sudry, ktry ujrzaam przed chwil, pocz zaciera si, a na to miej-
sce pojawi si ten sam czowieczek, ktrego poznaam w blasku popou-
dniowego soca za- ambarasowany, mieszny, cyrkowy klown.

Bo, prosz pani... pomylaem sobie, e to troch dziwne. Taka


moda, powiem szczerze, przystojna... hm... bardzo przystojna osoba... mo-
gaby mie jakie powaniejsze zmartwienia?

Czy sdzi pan, e troski omijaj urod?

Nie, tego nie miaem na myli... Uroda daje jednak szanse w ich
usuwaniu...

Ach!... rozemiaam si. Nic z tych rzeczy, jak mwi Ulmer!


Jak okiem sign, adnego obrocy! Zreszt dorzuciam ju powanie
czuj si na tyle samodzielna, e pomoc nie jest mi potrzebna!

Znw dusze milczenie.

Pewno siebie nie wiadczy o znajomoci ycia doszy mnie


wreszcie z ciemnoci jego sowa. Gdyby jednak zasza potrzeba... moe
zasuybym na troch zaufania?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 73


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co miay oznacza te sowa? Czy zastawia na mnie puapk? Mimo


swego wygldu, sposobu wyraania si, nieporadnoci tylko pocztkowo
mieszy i denerwowa. Mona si byo szybko do tego przyzwyczai, a
wwczas ukazywao si zupenie inne oblicze, w ktrym nie byo ju nic
miesznego, bya natomiast... Niestety, w chwili obecnej nie potrafi doko-
czy tego zdania. By moe z czasem dopowiem sobie reszt. Jeli jednak
pod t pierwsz mask bya tylko druga, nastpna, ktr zdawaam si te-
raz dostrzega, to jaki on by naprawd?

To intrygowao gdy trzeba by nie byle kim, aby umie to robi.

Pan jest bardzo miy odezwaam si po pewnej chwili. Ka-


dy jednak ma swoje kopoty, a nie wszyscy lubi o nich mwi.

Rozumiem, prosz pani... Po prostu chce pani powiedzie, e...


hm... za mao si znamy...

Nawet i nie to! Moje troski to takie sobie kobiece nastroje, nic
wicej...

Pani jest dzieln dziewczyn, panno Juto... dobieg mnie z


ciemnoci cichy gos.

Urwa raptownie, nie koczc zacztego zdania.

Nie umiaam zdoby si na odpowied. Sowa Sudry zaskoczyy mnie


i przestraszyy. Poprzez chaos zmconych raptem myli daremnie staraam
si zrozumie waciw intencj tych sw. Jak mam je rozumie?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 74


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie potrafiam sobie poradzi z tym problemem. Milczaam dusz


chwil, starajc si opanowa wzburzenie. Wreszcie rzuciam:

Dajmy spokj tym spacerom po okrnych ciekach! Noc jest


pikna i cieszmy si jej urokiem!

Posyszaam ciche skrzypnicie leaka, ale pan Sudra nic nie odpo-
wiedzia. Znw byskawica cicho i raptownie rozdara dalek ciemno
widmowym wiatem.

29 VIII

Po niadaniu znalazam pana Radtkego w hallu. Urzdowa w miej-


scu, na ktrym go dotd nie widziaam, mianowicie za lad recepcyjn.
Pewna niezwyko jego obecnoci wanie tam nasuna mi przypuszcze-
nie, e wsaty jegomo wybra to miejsce umylnie. By moe dlatego,
abym tym atwiej moga go odnale.

Kiedy zatrzymaam si na progu, bezceremonialnie pokiwa na mnie


palcem, potem wsta i bez sowa znikn w wskich drzwiach znajdujcych
si za lad.

Udaam si za nim. W maym pokoiku stao biurko, szafa na akta i


dwa krzesa. Na wicej nie byo ju miejsca.

Pan Radtke zapali lamp, wysun szuflad i pooy przede mn


czarno oprawn ksik.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 75


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Umiechnam si do niego w najbardziej -czarujcy sposb, na jaki


mnie byo sta.

Bardzo dzikuj. Postaram si nie zajmowa panu zbyt wiele cza-


su.

Nic nie szkodzi. Jak znajdzie pani, co potrzeba, prosz odoy t


ksik do biurka.

Bez dalszych ju wyjanie wyszed z kantorka pozostawiajc mnie


sam. A wic jedno z moich podejrze odpado. Nie by ciekaw, czego bd
szukaa.

Otworzyam ksik. Bya zapisana nieomal do poowy kolumnami


nazwisk. W innych rubrykach znajdoway si prywatne adresy goci, ich
zawody, daty przyjazdu i wyjazdu. Przewrciam nie interesujce mnie
kartki i zatrzymaam si przy ostatnich pozycjach.

Najduej znajdowali si tu Tarscy, bo od 10 sierpnia. Potem nast-


powao kilka nie znanych mi nazwisk z wypenionymi rubrykami dat wy-
jazdw. 18 przyjechali Dereszowie, dzie pniej Wojski, ukasz przyby
23, akwna 24, Sudra i Ulmer w dwa dni pniej, czyli 25. Zawody po-
szczeglnych osb byy zgodne z informacjami Mady. Ulmer, o ktrym jesz-
cze nic nie wiedziaam, by inspektorem w Stowarzyszeniu Wacicieli Nie-
ruchomoci. Wszyscy, poza Dereszami, ktrzy pochodzili z Krakowa, przy-
byli z Warszawy.

Dane te duo mi nie mwiy. Zaniechanie podejrze z tego powodu,


e kto przyjecha przed moim przybyciem, nie miao sensu. By moe, e

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 76


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czarny Jegomo umylnie skierowa mnie tu, gdzie przebywa podejrzany


przez niego czowiek, aby wyjani sytuacj przez spenienie warunku jed-
noci miejsca.

Myli te snuy mi si po gowie nawet wtedy, gdy ju znalazam si w


swojej ulubionej kotlinie.

Jak zwyke byo tu cicho i pusto. Soce prayo niemiosiernie i nic


nie zapowiadao burzy, ktr zdawaa si obiecywa miniona noc.

Ot to... miniona noc... Czy nie byo to dziwne, e w czasie stosun-


kowo krtkiego spaceru spotkaam a dwie osoby z nielicznego grona za-
mieszkujcego mj pensjonat? A by i trzeci mimo pnej pory rwnie
jeszcze nie spa.

Obecnie zdaj sobie spraw, e zrobiam gupstwo, wychodzc na


tak odlegy i samotny spacer. Kto wie, czy tylko zwyky zbieg okolicznoci
nie wyratowa mnie z niebezpieczestwa? Ta rka Deresza sigajca w za-
nadrze... Wanie w tym momencie doszed odgos krokw nadchodzcego
Ulmera... A gdyby nie to czy i wwczas wycignby z kieszeni niewinn
chusteczk?...

Potem za, ju w drodze powrotnej, znw zdawao mi si, e widz


jaki przesuwajcy si szybko cie... Deresz i Ulmer byli wwczas przy
mnie, a wic czyby jeszcze kto skrada si w ciemnociach nocy?

Ostatecznie poniechaam tych bezowocnych docieka wracajc pa-


mici do jake obecnie ju odlegego okresu ledztwa.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 77


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po zadaniu kilku pyta dotyczcych personaliw kapitan zamilk i


jaki czas obserwowa mnie bezceremonialnie. Wreszcie odezwa si:

Czy zakada pani moliwo, e ojciec pani mg popeni samo-


bjstwo?

Dopiero kiedy pado to pytanie, uwiadomiam sobie, e ledztwo i


tak ewentualno musi bra pod uwag.

To wykluczone! owiadczyam stanowczo.

Na czym opiera pani tak zdecydowany sd?

Za dobrze znaam zmarego, aby dopuci tego rodzaju moli-


wo.

Jest to twierdzenie zbyt oglnikowe. Moe zechce pani nieco roz-


win ten temat?

Sytuacj yciow ojca, jako najbliszego mi czowieka, znaam do-


skonale, rwnie jak jego stan umysowy i psychiczny. By zbyt odporny na
niepowodzenia yciowe, zbyt nieustpliwy i twardy, a jednoczenie mimo
swoich lat zachowa wyjtkow bystro umysu. S to okolicznoci, ktre,
moim zdaniem, wykluczaj samobjstwo, ale to jest aspekt pierwszy. Istnie-
je jednak w tej sytuacji i drugi...

Zawahaam si chwil, zastanawiajc si, co z zakresu naszych prac


mog wyjawi temu funkcjonariuszowi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 78


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Sucham, prosz mwi dalej zachci mnie.

Gdybymy cakowicie pominli to, co powiedziaam przed chwil


zdecydowaam si jednak wspomnie o naszych pracach istnieje jesz-
cze drugi powd, dla ktrego wykluczam samobjstwo. Ot pracowalimy
z ojcem nad wynalazkiem bardzo istotnym dla pewnych sfer. Stalimy o
krok przed zakoczeniem tych prac, zakoczeniem oczywicie pomylnym.
Uwaam za wykluczone, aby w tym stanie rzeczy ojciec mg popeni sa-
mobjstwo.

Hm, a co to by za wynalazek?

Popatrzyam w oczy mego rozmwcy.

Mog mwi?

Wszystko, co pani powie, pozostanie tajemnic ledztwa.

Pracowalimy z ojcem nad promieniotwrcz substancj, ktra


dodana nawet do zwykej farby uniemoliwia otrzymanie fotograficznego
zdjcia przedmiotu, ktry zosta ni pomalowany.

Fiuu! Kapitan gwizdn cicho. Ciekawa koncepcja! Jako byy


czogista doskonale orientuj si, co daje dowdztwu ochrona przed roze-
znaniem lotniczym! Przy obecnych szybkociach naoczna obserwacja wa-
ciwie nie wchodzi w rachub.

Porusza pan tylko jedn z moliwoci. Jest ich oczywicie wicej.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 79


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Dlaczego, prowadzc tak wane dla obronnoci kraju badania,


pani ojciec nie zgosi ich wadzom?! Przecie otrzymaby nie tylko ochron,
ale i pomoc!

Zawahaam si z odpowiedzi. Jak tu wyjani temu obcemu czo-


wiekowi czysto emocjonalne, wynikajce z jego charakteru pobudki post-
powania ojca?

Nie wiem, czy pan mnie zrozumie... rzuciam zastanawiajc si


nad doborem sw. Ojciec by niesychanie sumienny i przywizywa
wielk wag do tego, co mwi. Nie znosi pustych frazesw, chepliwoci,
tego wszystkiego, co okrela si jako rzucanie sw na wiatr. Ba si po
prostu, e samo zadeklarowanie zamiaru bada bdzie traktowane jak
przyrzeczenie ich pomylnego przeprowadzenia. A trzeba panu wiedzie, e
rozpoczynajc te prace zdawalimy sobie spraw, e mamy nie wicej jak
dwadziecia procent szans na pomylny wynik. W tych warunkach ojciec
wola zawczasu o niczym i nikomu nie mwi, aby bro Boe nie zostao to
przyjte jako obietnica rozwizania problemu.

Kapitan kiwn par razy gow, po czym schyli si nad notesem,


szybko nakreli kilka sw i powrci do przerwanej rozmowy.

Sprbujmy wic zrekapitulowa sytuacj... Wyklucza pani samo-


bjstwo dajc przekonujce uzasadnienie. C wic pozostaje? Przypadek
czy morderstwo? Co sdzi pani o przypadku? Czy jest moliwo, aby ojciec
uleg zatruciu cyjankiem skutkiem jakiej pomyki?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 80


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie, takiej pomyki nie widz rwnie. Wprawdzie mamy w domu


podrczne laboratorium, ale cyjanku w cigu ostatnich paru lat nie uywali-
my. Nawet nie mamy tego zwizku wrd chemikaliw. Ojciec by zbyt ru-
tynowanym specjalist, aby mg dopuci do zaistnienia warunkw umo-
liwiajcych popenienie omyki!

Std wniosek, e mamy do czynienia z morderstwem?

Chyba tak.

Czy mier pani ojca udaremnia doprowadzenie prac do koca?

Nie, gdy pracowalimy razem i znam zagadnienie na tyle dobrze,


e chyba potrafi je sfinalizowa.

Kapitan zamilk, obserwujc owek, ktry obraca w palcach. Po


chwili przenis wzrok na mnie i zada kolejne pytanie:

Czy poza pani jest jeszcze kto znajcy zagadnienie? Moe z per-
sonelu pomocniczego?

Nie. Gdyby mnie zabrako, wynalazek zostaby pogrzebany.

Czy pani rozumie, co to znaczy"?

Jestem zbyt wstrznita tym nagym zgonem, aby zdoby si na


rozwaania. Co pan ma na myli?

Punkt widzenia mordercy. Jeli jego celem byo udaremnienie od-


krycia, zadanie to wykona dopiero w poowie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 81


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Byo to pierwsze ostrzeenie, jakie usyszaam. Wwczas, w czasie


tej rozmowy tu po mierci ojca, nie uwiadamiaam sobie jeszcze groby,
jaka zawisa nade mn.

Poniewa milczaam, kapitan cign dalej:

Wrmy jednak do sprawy morderstwa. Mwi o morderstwie,


gdy doszlimy do wniosku, e tak naley ten wypadek oceni. Czy ma pani
jakie okrelone podejrzenie co do sprawcy?

Zastanowiam si przez chwil, usiujc skupi myli.

Nie. Z nikim nie utrzymywalimy stosunkw, nikt u nas nie bywa,


to znaczy prawie nikt. Tego rodzaju praca pochania cakowicie, myli si
o niej nawet w czasie czynnoci ubocznych. Taka atmosfera nie sprzyja
utrzymywaniu kontaktw z ludmi.

Z ilu osb skada si najblisza rodzina pani?

Musiaam si zdoby na pewien wysiek, aby udzieli spokojnej od-


powiedzi.

Obecnie ju tylko z jednej, to znaczy ze mnie. Jest jeszcze w domu


gospodyni, stara Salomea. Nawet nie mog panu powiedzie, od kiedy jest z
nami. Uczya mnie chodzi.

Ale przecie jakie kontakty z ludmi pani utrzymywaa?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 82


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Owszem, ale bardzo nieliczne. Z kuzynk, on jednego z docen-


tw na politechnice. Nazywa si Magdalena Tarska. Poza tym z Twrzniami
i Robertem Molskim.

Nastpia seria pyta dotyczcych Tarskich, potem Twrzniw,


wreszcie przysza kolej na Roberta. Przez cay czas owek kapitana kreli
w notesie jakie tajemnicze znaczki.

Gdzie pracuje pan Molski?

O ile mi wiadomo, w PAN.

Dlaczego pani mwi: o ile mi wiadomo? Czy dawno pani go zna?

Od... od kilku miesicy.

Czsto go pani widuje?

W czasie tych kilku miesicy spotkaam si z nim kilka razy. Dwa


razy by u nas, z tego raz owego wieczoru, kiedy wybieralimy si do Tw-
rzniw. To byo powodem, e zabraam go ze sob.

Z czyjej inicjatywy nastpoway te spotkania?

Raz czy dwa spotkaam go przypadkiem, par razy telefonowa do


mnie i umawialimy si w kawiarni, o ile mogam wykra godzink czasu
dla siebie. Przypominam sobie, e i ja par razy dzwoniam do niego.

Gdzie pani go poznaa?

Gdzie go poznaam? powtrzyam pytanie, gdy uwiadomiam


sobie, e waciwie nie bardzo pamitam, jak to si stao. Ach tak... To

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 83


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

byo w kawiarni. Chciaam zapali papierosa i nie miaam zapaek. Wtedy


kto poda mi ogie. By to wanie pan Molski. Powiedzia co dowcipnego,
rozemiaam si, co posuyo mu za pretekst do wszczcia rozmowy. Zgo-
dziam si na takie zawarcie znajomoci, gdy podoba mi si i ze sposobu
bycia, i zewntrznego wygldu.

Hm... to ciekawe... Nie zauwaya go pani przedtem gdzie w swo-


im pobliu?

Nie... chyba nie... W kadym razie nie przypominam sobie takiego


momentu.

To zreszt niczego nie dowodzi. Pani moga mu by wskazana


przez kogo innego.

Co pan ma na myli? rzuciam zdziwiona. On jednak zmieni


temat.

Jak spdzi wczorajszy dzie pani ojciec?

Jak zwykle o smej zjawi si na niadaniu, potem poszed do sie-


bie, to znaczy do swego gabinetu, gdzie pracowa do obiadu. Obiad mamy o
drugiej. Po obiedzie uda si do sypialni na codzienn drzemk. Potem znw
pracowa, a po kolacji zgodnie ze zwyczajem ju tylko czyta. O dziesitej
by w ku, gdy nie uznawa nocnej pracy. By to normalny, codzienny
rozkad jego zaj.

Czy by kto wczoraj u pastwa?

Nie, nikogo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 84


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jak to? Czy jest pani pewna, e nikt nie przychodzi?

Ale oczywicie! Byam przez cay dzie w domu. Zreszt nie tyl-
ko wczoraj, ale w cigu ostatnich kilku dni nikt nas nie odwiedza.

Kapitan pocign si za ucho z wyranym zakopotaniem.

Wic w jaki sposb mg zosta otruty? Jak pani sdzi?

Znw spojrza na mnie badawczym, ostrym wzrokiem.

Wzruszyam ramionami.

Jak panu wiadomo, jestem chemikiem, a nie oficerem ledczym


odpowiedziaam zimno. To pan powinien odpowiedzie na to pytanie.

Postaram si, prosz nie wtpi odpowiedzia mi takim samym


tonem, po czym siedzia jaki czas wpatrujc si w co za moimi plecami.
Wreszcie odezwa: si:

Czy ostatnio nic takiego nie zaszo, co by wykraczao poza ramy


zwykych, codziennych zdarze? Prosz dobrze si zastanowi.

Nie, nic. W ostatnich czasach dni nasze upyway bardzo mono-


tonnie, wic najmniejszy, nawet bahy wypadek, wykraczajcy poza t mo-
notoni, na pewno pozostaby mi w pamici.

Zdumiewajca historia mrukn zamykajc notes. No do-


brze... Prosz mnie teraz oprowadzi po mieszkaniu, a potem chciabym po-
rozmawia z szanown Salome.

Wstaam z krzesa.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 85


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Przypuszczam, e ju przysza do siebie i bdzie moga odpowie-


dzie na paskie pytania.

Jednak zapewne ani ogldziny mieszkania, ani badania Sali nic no-
wego nie wniosy, gdy kapitan odchodzc w towarzystwie swoich ludzi by
milczcy i wyranie zaaferowany.

W sypialni ojca obj posterunek wezwany milicjant, a mnie i Sali


zabroniono a do odwoania opuszcza miasto.

Kiedy po obiedzie wrciam do swojego pokoju, przeyam wstrzs.

Pamitam, e wyprostowaam si i staam przez chwil nieruchomo,


czujc, jak przeraenie tamuje mi oddech.

Zaczy mi dre rce, a nogi stay si tak wiotkie, e musiaam przy-


si na brzegu tapczanu. W dalszym cigu, bezwiednie ju, trzymaam w
rku ksik, z ktrej znikn okruch tytoniu.

Kiedy po obiedzie wrciam do siebie, jak zwykle sprawdziam, czy


dziennik ley na miejscu. Potem zajrzaam do szufladki i...

Kto wic zrewidowa moje rzeczy.

Gdyby nie ostrono doradzona mi przez Czarnego Jegomocia, nie


miaabym nawet o tym pojcia, gdy wszystko leao na swoim miejscu.

Z kolei obejrzaam walizk. I w niej na pozr nic nie byo ruszane.


Ale oto maleka, ledwie dostrzegalna rysa na gadkiej, niklowanej po-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 86


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

wierzchni zamka. Rysa, ktrej nigdy bym nie zauwaya, gdyby nie rozbu-
dzona czujno.

Przeciwnik by dokadny. Mglista i raczej daleka groba nabraa rap-


tem cech bliskiego i bezporedniego niebezpieczestwa.

Myli rozpierzchy si jak stado wrbli, pomidzy ktre wpad ka-


mie. Ogarno mnie raptowne pragnienie ucieczki byle gdzie, byle dalej
od tego domu, gdzie czai si na mnie morderca...

Przecie jest on tu wrd otaczajcych mnie codziennie ludzi! A wic


nonsensem byo przypuszczenie, e musi on zjawi si dopiero po mnie! Na
pewno rozmawiam z nim codziennie, by moe dzielimy si wraeniami,
umiechamy si do siebie, a w czasie tych umiechw on zastanawia si, jak
mnie dosign!

Z jak atwoci dosta si do mego pokoju! Wydaje mi si, e otwar-


cie wytrychem drzwi musi wymaga pewnego czasu i wprawy. Jest to wic
czowiek dowiadczony, znajcy swj fach, ktry potrafi pokonywa tego
rodzaju przeszkody!

A poza tym okazuje si, e obiecana opieka nie jest zbyt czujna, sko-
ro nie uchronia mnie nawet przed t rewizj!

Och, eby przynajmniej Robert by ju na miejscu!

Nieatwo jest y pod presj cigej groby. Czuj si jak skazaniec


oczekujcy na wykonanie egzekucji. Za wszelk cen staram si opanowa
strach, zmusi si do spokoju i jako tako rozsdnego mylenia. Jednak chwi-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 87


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

lami wydaje mi si, e jest to wysiek daremny, e chyba oszalej... Niech si


dzieje co chce, aby ju wreszcie nastpi koniec tego koszmaru...

Mimo e Tarscy byli mi najblisi spord otaczajcych ludzi, nie


utrzymywaam z nimi zbyt cisego kontaktu. Dopiero po poudniu, kiedy
nieco si uspokoiam i zeszam nad morze, spotkaam ich rozcignitych na
piasku i wyjtkowo samych.

Juta! zawoaa na mj widok Mada. Zbli si, kocie, co cho-


dzisz wasnymi drogami!

Podeszam do nich zadowolona, e nie bd sama.

Rzadki z pani towarzysz powiedzia Tarski. Usiad obejmujc


rkami kolana. W Warszawie widywalimy si czciej ni tu, gdzie ra-
zem mieszkamy.

Juteczka jak zwykle ma swoich asystentw rzucia dobrodusz-


nie Mada. Nie naley mie do niej pretensji.

Bez przesady... Usiadam przy nich. Raczej unikam towarzy-


stwa, co chyba rozumiecie.

Prosz nie bra nas zbyt dosownie powiedzia Tarski. S to


tylko przyjacielskie pretensje. Nie mielimy dotd czasu na swobodn po-
gawdk.

Obrci ku mnie twarz o dugim, bocianim nosie. Szka okularw za-


bysy refleksami soca, co udaremniao obserwowanie jego wzroku. Nie
lubi rozmawia z czowiekiem, ktrego oczu nie mog widzie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 88


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Obecnie mamy do tego okazj powiedziaam z umiechem.

Wanie! wtrcia z oywieniem Mada. Tak chciaam z tob


pogawdzi! Ta tragedia tak nami wstrzsna! Biedny wujek! Musiaa to
gboko przey...

Daj spokj! ofukn on Tarski. S w tej sprawie aspekty


bardziej istotne, ni twoje gupiutkie wzruszenia! Nie zapominaj, e profe-
sor Skoro pozostawi nadzwyczaj ciekaw prac... Czy zdoa j zakoczy
to jest w obecnej sytuacji najwaniejsze.

Mimo e mwi te sowa pod adresem Mady, jego okulary byy zwr-
cone w moj stron, jak gdyby dla zaakcentowania, skd oczekuje odpowie-
dzi.

Zagadnienie nieomal zostao ju rozwizane stwierdziam


oglnikowo.

Powiedziaa pani nieomal?... Zatem ojciec nie dokoczy bada?

Niestety, nie...

Czeka wic pani nie tylko przeprowadzenie ich do koca, ale


jeszcze i opracowane metody produkcji przemysowej?... To problem cza-
sami nie mniejszy ni osignicie sukcesu w laboratorium!

Wiem o tym, panie profesorze...

Tarski obrci twarz ku socu i zamilk. Jego dugi nos zdawa si


wszy, potem bysk wiata znw przemkn po szkach jego okularw.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 89


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co ostatecznie ustalio ledztwo?

Na to pytanie nie umiem odpowiedzie. Wydaje mi si, e nie dao


rezultatu. mier mego ojca pozostaa zagadk.

A przyczyna? Przecie samobjstwo wykluczone!

I ja jestem tego zdania.

A wic co? Przypadek czy morderstwo?

Chyba to ostatnie.

Straszne! wykrzykna Mada. Maj jakie podejrzenia?

Skde mog to wiedzie? Bya przecie rwnie przesu-


chiwana.

Z toku przesucha niczego nie mona wywnioskowa! Wci w


kko te same pytania! Kiedy pani po raz ostatni widziaa zmarego? Jak to
byo u Twrzniw? Co powiedzia ten, a co tamten? No i to najmieszniej-
sze wyobra sobie, e podejrzewaj rwnie Zenona! Dopytywali si o
jego kontakty zagraniczne, a w kocu wyszo, e zakadaj moliwo po-
penienia morderstwa na tle zazdroci zawodowej! Co niesychanego!
Dziwi si, e nie zareagowa odpowiednio!

Nie bd dziecinna mrukn Tarski. Stawianie rnych hipo-


tez naley od rytuau.

Kto jest sprawc?! Pytam, kto? Przecie waciwie tylko dwie


osoby mog wchodzi w gr: ty i Salomea!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 90


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ot to odpowiedziaam spokojnie. Zdaje si, e na tym


wanie ledztwo utkno. T ewentualno musieli rwnie wzi pod
uwag, s na to do cyniczni. Ale sama hipoteza, nie podparta motywem,
jest nic niewarta, a tego, zdaje si, im zabrako. Nie dziwi si jednak, e
rozpatruj wszystkie, najbardziej nieprawdopodobne nawet moliwoci,
gdy wypadek jest zupenie niesamowity. Wszyscy s zgodni, e mamy do
czynienia z morderstwem, natomiast nie mona dociec ani kto, ani jak je
popeni! Przez ostatnich kilka dni nikogo u nas nie byo, posiki spoywa-
my wsplnie, zostaa zbadana woda w karafce, lekarstwo, owoce i nig-
dzie trucizny nie znaleziono. Jednak sekcja zwok potwierdzia diagnoz
pocztkow, e ojciec uleg otruciu cyjankiem. Dziaa on jednak momental-
nie, wic wczeniejsze podanie trucizny nie wchodzi w rachub.

To istotnie ciekawa zagadka stwierdzi Tarski. Czyby mor-


derstwo doskonae?

A powd? dopytywaa si Mada.

Poprzez zabjstwo utrcenie niebezpiecznego wynalazku.

Zatem odezwa si Tarski pozostaje yczy, aby po wypo-


czynku jak najszybciej dotrzymaa pani obietnicy i zakoczya prac ojca.

Na pewno zrobi wszystko, aby temu sprosta.

Chciabym by pierwszy, ktry pogratuluje pani sukcesu od-


powiedzia Tarski z lekkim umiechem, po czym zaczlimy mwi o czym
innym.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 91


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

30VIII

Dzi rano przyjecha Robert. Byam na tarasie, kiedy pojawi si


otwarty samochd, ktrym przyjedali pensjonatowi gocie.

Zatrzyma si przed gankiem, a Robert, wysoki i zgrabny- wyskoczy


na ziemi, nie tracc czasu na otwieranie drzwiczek. Musia zauway mnie
ju wczeniej, gdy od razu pobieg w stron tarasu.

Jutka! Chwyci mnie za okcie i rozemiany szuka wzrokiem


mojego spojrzenia. Jak si czujesz? Nie mogem si doczeka, kiedy ci
zobacz!

Jak si masz, Robercie powiedziaam z opanowaniem ze


wzgldu na Tarskich i Wojskiego, ktrzy stali obok, z umiechem przyglda-
jc si tej scenie.

W rzeczywistoci najchtniej zarzuciabym mu rce na szyj, aby


rwnie okaza swoj rado. Nareszcie bd miaa kogo bliskiego przy
sobie!

Robert zorientowa si, e jego przywitanie miao zbyt spontaniczny


charakter, i zwalniajc z ucisku moje rce zwrci si do Tarskich.

Co za spotkanie! Witam pani!... nachyli si nad rk Mady.

Istotnie Zota Pani ma powodzenie w krgu znajomych panny


Juty stwierdzi z lekko kpicym humorem Tarski, ciskaj do Roberta.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 92


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po krtkiej wymianie zda zabraam go ze sob. Rozstajc si pod


drzwiami przeznaczonego dla pokoju umwilimy si na przedobiedni
orientacyjny spacer.

W p godziny pniej schodzilimy ciek ku morzu. Natenie


upau zdradzao zbliajce si poudnie. Rozgrzane powietrze falowao nad
grzbietami wydm, a bkit nieba wydawa si zszarzay i wyblaky. Niemio-
sierny ar wyciska z sosen ostry, ywiczny zapach, dranicy nozdrza.

Robert przeciera chustk szyj.

Ale smali westchn. W Warszawie nie jest lepiej. Moesz


sobie wyobrazi, co si dzieje midzy domami. Ale nie dlatego ciesz si, e
jestem tutaj!

Czy zrozumiae moj depesz?

Spojrza na roni z ukosa, a jego twarz o cigych rysach rozjani


umiech.

Moesz by spokojna, nie wspomniaem nikomu ani o miejscu


twego pobytu, ani o celu mego wyjazdu.

Nie byo trudnoci z uzyskaniem zezwolenia?

Troch, ale w kocu uzyskaem zgod. Na szczcie miaem nie


wykorzystan cz urlopu.

Dugo moesz tu pozosta?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 93


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Pytanie zadaam zdawkowym tonem, ale minio to musia w nim wy-


czu jaki specjalny akcent, gdy popatrzy na mnie uwanie.

Tydzie. Ciesz si, e interesuje ci ta sprawa.

Owszem, interesuje odpowiedziaam zgodnie z prawd. Je-


ste mi bardzo potrzebny, Robercie...

Biedna Juteczko! Nie moesz jeszcze otrzsn si po tym nie-


szczciu,..

I to te. Czy z powodu mierci ojca bye przesuchiwany?

Owszem. Nawet par razy. Chodzio im o nasz wzajemny stosu-


nek i tak dalej.

Mimo woli zostae wpltany w t ca histori. Trzeba byo


trzyma si ode mnie z daleka umiechnam si nieco smtnie.

Nie ple gupstw! Chciaem si z tob zobaczy zaraz po tej trage-


dii, ale telefon odbiera stale jaki mczyzna. Nietrudno byo zorientowa
si, o co chodzi, daem wic spokj.

Tak, w domu by stay dyur.

Skd si tu wzili Tarscy?

Przyjechali nad morze tak jak i ja. Spotkanie z nimi byo dla mnie
przyjemnym zaskoczeniem.

Czy nie uderzy ci ten zbieg okolicznoci?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 94


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie bd guptasem! Przecie to ja przyjechaam po nich!

Jednak ciekawe, e wszyscy si tu spotykamy...

Bierzesz pod uwag i sam siebie?... Spojrzaam na niego z


umiechem, po czym dodaam ju powanym tonem: Czy w ich przyje-
dzie dopatrujesz si jakiego zwizku?

Robert zastanowi si przez chwil.

Nie, bo rzeczywicie zwizku nie widz, co jednak nie przesdza,


e moe on by.

Jednak ich obecno, tak jak twoja, sprawia mi du ulg. Nie czu-
j si taka osamotniona. atwiej mi rozproszy czarne myli, ktre ostatnio
mnie gnbi.

Czarne myli? Robert przystan. Sdzisz, e istotnie grozi ci


niebezpieczestwo? Czy nie ponosz ci nerwy? Skd masz pewno, e to
istotnie chodzi o ten wynalazek?

Wska mi inn przyczyn.

Wykluczasz samobjstwo?

Absolutnie.

Jechaem tu ulegajc dwm pobudkom odezwa si znw do-


piero po chwili, odwracajc spojrzenie ku morzu tsknocie za tob i pra-
gnieniem pocieszenia ci po stracie, jak poniosa. To, co przed chwil
usyszaem, stwarza odmienn sytuacj. Naley przede wszystkim pomyle

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 95


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

o twoim bezpieczestwie!! Tote czuj si jak magik, ktremu zamiast go-


bia wyskoczy z cylindra nietoperz...

Jaki czas szlimy obok siebie w milczeniu. Bylimy ju na samym


brzegu i paszczce si na piasku fale wysuway ku naszym stopom pokor-
ne, lice jzory.

Robert przerwa milczenie.

Przecie w takiej sytuacji powinna mie urzdow opiek. Jest


nie do pomylenia, aby pozostawiono ci na pastw losu! Chociaby ze
wzgldu na wartoci, jakie reprezentujesz!

Istotnie, obiecano mi opiek, ale wcale jej nie odczuwam.

Wic nie wiesz, kto tu nad tob czuwa?

Nie, nie wiem.

Co niesychanego! A gdyby co si stao, do kogo masz si zwr-


ci?... W razie nieoczekiwanego wypadku, raptem zrodzonego podejrzenia?
Czy nie udzielono ci adnej wskazwki?

Nie.

To przecie jest zupene lekcewaenie czowieka, jego nerww i


samopoczucia! A nawet by moe i ycia!

Oburzenie Roberta napenio mi serce przyjemnym ciepem.

S to przecie fachowcy i na pewno wiedz, co robi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 96


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

E, moja droga! Robert machn rk. Ty starasz si ich tu-


maczy, a mnie to oburza. Pozostawi dziewczyn samotn w takiej sytu-
acji! Chyba ju odczua, co to znaczy?

Tak, to prawda...

Moe chocia domylasz si, kto to moe by? Przecie nie mogli
tu cign kompanii wojska!

Robert powtrzy refleksj, ktra ju i mnie przychodzia na myl.

Zupenie nie mam pojcia.

Zatem czuwanie nad tob staje si absolutn koniecznoci!

Chcia jeszcze co powiedzie, ale mu przerwaam, zatrzymujc go za


rk.

O, patrz! wskazaam mu kotlin, ku ktrej zblialimy si.


Tu najchtniej przebywaam na samotnych rozmylaniach.

A czy byo w nich i dla mnie troch miejsca?

Nachyli si nade mn. Mimo e nie nale do niskich kobiet, musia-


am podnie wzrok ku grze, by spotka jego spojrzenie.

Nie bd za ciekawy powiedziaam ciepo. Potrzebowaby


tego miejsca za duo.

Po obiedzie Robert znikn z mego pola widzenia. Przyczyn byo,


zdaje si, zmczenie podr i ch tak zwanego przyoenia gowy do po-
duszki.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 97


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie chciao mi si i na pla, udaam si wic do swego pokoju, aby


uzupeni te notatki.

Zanim zabraam si do pisania, przypomniaam sobie przez chwil


fragmenty odbytej rozmowy. A potem zwyke, natrtne myli wdary si w
te wspomnienia, niby skowyt alarmowej syreny w tok przyjemnej melodii.

Powiedzie mu o wszystkim? O udrce cigego niepokoju i mylach


penych obaw, o chwilach, kiedy te obawy rosn i rosn, a rodzi si przera-
enie? O nieustannym strachu, mierzonym minutami?

Czy takie zwierzenia nie bd kolidoway z poleceniem zachowania


dyskrecji? By moe, ju i tak za duo Robertowi powiedziaam?

Jeszcze przed samym wyjazdem Czarny Jegomo z naciskiem przy-


pomnia mi o tym. Miaam wprawdzie wszystko notowa, ale notatki cho-
wa pieczoowicie.

Spenienie tego polecenia wydawao mi si wwczas nietrudne,


wymagajce jedynie pewnej czujnoci i mylowej kontroli nad zamierzo-
nymi wypowiedziami. Teraz za poczucie samotnoci, wynikajce wanie z
koniecznoci milczenia, zaczo przerasta moje siy i wytrzymao ner-
wow.

W tym momencie nasza mnie zo. Na siebie. e jestem kobiet, z


jej wraliwoci, mikkoci, brakiem odpornoci psychicznej, z obrzydliw
potrzeb owijania si wok innej, twardszej indywidualnoci, niby groch
wok tyki.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 98


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Niech diabli wezm tego Czarnego Jegomocia i jego wymagania! Nie


bd si do nich stosowa, nie bd, nie bd!...

Jednak poprzez wzburzenie i irytacj doszed mnie cichy gos roz-


sdku. Mimo rozdranienia nie staraam si go stumi. To, co mi mwi, by-
o zbyt przekonywajce,

Czarny Jegomo... Czowiek o lotnym i przenikliwym umyle, po-


zbawiony urzdowej sztywnoci, o tak zwanym atwym obejciu, ktre
jednak jest niczym innym, jak tylko metod... Musz przyzna, e nawet go
polubiam, a nazwaam go tak, bo...

Ju nastpnego dnia po pierwszym przesuchaniu kapitan zjawi si


w jego towarzystwie, tytuujc go porucznikiem. By ubrany w dobrze skro-
jony garnitur. Ale Czarnym Jegomociem nazwaam go dlatego, e mia
oliwkow cer, czarne jak smoa wosy i due, rwnie czarne oczy. W tej
ciemnej twarzy rwne, biae zby byskay w umiechu, jak ostrze obnao-
nego sztyletu.

Porucznik Janicki przedstawi mi si, po czym doda z zaskaku-


jc szczeroci: Co nie znaczy, e tak nazywam si naprawd.

Natomiast ja nazywam si naprawd Skoro odpowiedziaam


mu spokojnie o czym zreszt wie pan ju doskonale.

Oczywicie! rozemia si. Ale w ten sposb etykiecie stao


si zado!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 99


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Porucznik Janicki obejmuje t spraw owiadczy kapitan z zimn


surowoci. Zechce pani przyj to do wiadomoci i podporzdkowa si
wszystkim jego zarzdzeniom.

Nie ma mowy o adnych zarzdzeniach! zareplikowa porucz-


nik. To, co ustalimy, ustalimy wsplnie, po wzajemnym uzgodnieniu! Pan
kapitan bdzie teraz zajty czynnociami swego zakresu, a my sidziemy
sobie gdzie z boku i nieco pogawdzimy. Gdzie ulokujemy si, aby nam nie
przeszkadzano? zwrci si do mnie z porozumiewawczym spojrzeniem.

Chyba w gabinecie ojca. S tam wygodne fotele.

Doskonale! Przydadz si nam bardzo! Su pani...

Kiedy usiedlimy naprzeciw siebie, rozdzieleni maym stolikiem, tak


jak uprzednio kapitan, tak i mj obecny rozmwca chwil przyglda mi si
w milczeniu. Zdawaam sobie jednak spraw, e tym razem badaj mnie
oczy znacznie bardziej przenikliwe, a oceny tego, co powiem, dokona inteli-
gencja innego rodzaju. Tam bya rutyna i dobre rzemioso, tu miaam do
czynienia z bystroci i wyobrani zdoln do twrczych improwizacji. Po-
za tym, jak sobie to wkrtce uprzytomniam, czowiek ten umia stworzy
od pierwszej chwili naszego zetknicia si swobodn atmosfer kolee-
skoci.

Ju jego pierwsze sowa potwierdziy to pocztkowe wraenie.

Przepraszam za t nieco natarczyw lustracj odezwa si


przerywajc milczenie ale widzimy si po raz pierwszy, a chc moliwie
szybko zorientowa si w walorach mego gwnego sojusznika.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 100


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

I do jakiego wniosku pan doszed?

Jako mczyzna jestem pokonany, jako funkcjonariusz zadowolo-


ny i peen optymizmu.

To dziwne umiechnam si ma pan przecie do czynienia


z osob podejrzan!

Podejrzan? Skd to przypuszczenie?

Dano mi to wyranie do zrozumienia.

Prosz si z tego mia!

Skd tak inna ocena?

Pomijajc rne, bardziej subtelne przyczyny, nie widz zupenie


motywu. Nie mam zamiaru ukrywa, e nie jest to opinia powzita ad hoc.

Mio mi to sysze.

Uwaajmy wic ten temat za wyczerpany, gdy w przeciwnym ra-


zie nie mogoby doj midzy nami do harmonijnej wsppracy... A bez pani
pomocy nie rozwiemy tej zagadki.

Na pewno doo stara, eby panu pomc. Win- nam to pamici


ojca.

Zatem zrbmy pierwsz narad. Od razu powiem pani, o co mi


chodzi. Zagadnienie ma dwa aspekty: kto to zrobi i w jaki sposb? Z prze-
biegu wczorajszego przesuchania ju co nieco orientuj si w tej sprawie.
Prosz mi teraz bez pyta, w formie relacji, opowiada o ludziach, z ktrymi

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 101


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

utrzymywaa pani kontakt. Prosz sobie jednoczenie przypomnie, czy


nikt z bardziej dalekich znajomych nie znalaz si chociaby na krtko w
pobliu pani w ostatnich czasach? Prosz mwi, bd sucha z ca uwag.

W czasie mego opowiadania siedzia bez ruchu, ze splecionymi


domi, obserwujc dywan pod swoimi nogami. Kiedy skoczyam, zainte-
resowa si ku memu zdziwieniu nie wamaniem, a wizyt u Twrzniw.
Musiaam jeszcze raz poda jej przebieg. Potem dopytywa si o Roberta,
spotkania z nim, tematy rozmw, interesujc si niezrozumiaymi dla mnie
kwestiami, jak na przykad, czy Robert okazywa kiedykolwiek ojcu wsp-
czucie z powodu jego wtrobianych niedomaga.

Kiedy skoczylimy t cz rozmowy, porucznik podsumowa j,


mwic z umiechem:

Jak si pani zapewne orientuje, to wszystko dotyczy raczej pierw-


szego aspektu sprawy, czyli ewentualnego sprawcy. Poniewa jestemy te-
raz nieco zmczeni, proponuj krtk przerw, zanim przejdziemy do
aspektu drugiego.

Chtnie odpoczn, gdy rzeczywicie zaczynaj mi si plta my-


li. Sdz, e filianka kawy dobrze by nam zrobia.

Jeli tylko jest w domu gosuj za wnioskiem!

Ale oczywicie. Zaraz powiem gosposi.

Wstaam z fotela, a porucznik poszed za moim przykadem. Skiero-


waa m si ku drzwiom, ale mnie zatrzyma.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 102


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chwileczk... wskaza elazne drzwiczki widoczne w cianie.


To zapewne jest skrytka, do ktrej dokonano tego wamania?

Tak.

Ojciec oczywicie tego wypadku nie zgosi?

Niestety, nie.

Hm... Gdzie pastwo byli tego wieczoru?

W kinie.

Wspomniaa pani o wczeniejszym powrocie. Co byo tego przy-


czyn? Wyszlicie przed zakoczeniem seansu?

Nie, ale nie poszlimy po kinie na kolacj do lokalu, co mielimy w


projekcie, gdy ojciec le si poczu.

Czy bylicie tylko we dwoje? .

Nie, by z nami rwnie pan Molski.

Czy i obecnie te notatki znajduj si w kasie?

Wczoraj po poudniu zostay zabrane.

Byy czciowo zaszyfrowane?

Najbardziej istotne fragmenty.

Bd pani prosi o klucz od szyfru. Jest to elementarna ostro-


no, ktrej nie moemy poniecha. Do tej sprawy jeszcze powrcimy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 103


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Oczekiwanie na kaw porucznik Janicki wykorzysta na zaznajomie-


nie si ze stanem i rozwojem prowadzonej przez ojca pracy. Pniej temat
ten by jeszcze nieraz omawiany w szerszym granie osb bardziej szczeg-
owo, na razie jednak seria pyta, jakie mi zada, miaa charakter orienta-
cyjny.

Kiedy Salomea zjawia si z parujcymi filiankami, rozmowa przy-


braa charakter towarzyskiej pogawdki. Mimo to wiedziaam, e prowa-
dzc j rozmwca nie traci z oczu gwnego celu. Obecnie skorzysta z oka-
zji, aby pozna bliej mnie osobicie. Umia jednak nada naszej konwersa-
cji lek ki ton pogawdki, okraszonej tu i wdzie niezym dowcipem.

Bardzo przyjemnie si z pani gawdzi, panno Justyno... prosz mi


pozwoli tak pani nazywa... powiedzia w pewnej chwili. Tym bar-
dziej jest mi przykro, e obecnie musimy wrci do problemu numer dwa.
Zdaj sobie spraw, e zimne roztrzsanie szczegw mierci, ktra jest
osobistym pani dramatem, bdzie bolesne, naley jednak przez to przej.

Rozumiem t konieczno.

Pytanie zasadnicze i jedyne brzmi: w jaki sposb podano trucizn


pani ojcu?

Poniewa milczaam, cign dalej:

Prosz zastanowi si i wskaza mi moliwoci, jakie pani widzi.

Trucizna nie moga by podana w czasie normalnego posiku.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 104


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

To oczywiste, chociaby ze wzgldu na czas zgonu. Posikw nie


spoywa si noc, a dziaanie tej trucizny jest przecie natychmiastowe.

Std wniosek?

Spojrza na mnie spod oka.

Prosz poniecha tego sztywnego tonu. Ustalilimy przecie pod-


staw naszego stosunku. Rozpatrujemy wic moliwoci realne.

Jakie pan widzi? rzuciam, ju tylko zaciekawiona.

e trucizna zostaa podana w takim rodku spoywczym, ktrego


konsumentem mg by tylko pani ojciec, a spoy tylko w cigu nocy.

Zatem woda, lekarstwo lub jabko, ktre mg zje obudziwszy


si w nocy.

Brawo. Nie mamy bowiem do czynienia z duchami. Pani ojca otru


czowiek z krwi i koci wyrachowany i przebiegy. Istnieje tu jednak pe-
wien drobny szkopu. Mianowicie stwierdzilimy, e artykuy te nie zawie-
raj trucizny.

Co pan mwi? Wic i ten lad urywa si?

Do pewnego stopnia. Skutkiem takiej sytuacji powstaje pytanie,


czy zmary nie zjad czego, co stanowioby tylko jeden obiekt i to bez opa-
kowania, bo nic takiego nie pozostao na miejscu przestpstwa. Co to mogo
by? Czekoladka pooona na nocnym stoliku, jaka maa kanapka, plaste-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 105


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

rek sera, moe pastylka Vichy?... Ta raczej nie, bo resztka wody w szklance
nie zawieraa rwnie trucizny.

Takie rozwizanie nie trafia mi do przekonania. Prosz nie zapo-


mina, e w czasie ostatnich dni przed wypadkiem nikt do nas nie przycho-
dzi. By wic czas, by -zauway tego rodzaju przedmiot, pomijajc ju to,
e ojciec na pewno by si spyta, skd takie nadprogramowe zaopatrzenie
znalazo si na jego stoliku.

Czy jest pani zupenie pewna, e istotnie nikogo nie byo? Moe
kto nieznajomy lub jaki rzemielnik, pracownik administracji?

O takiej wizycie na pewno bym wiedziaa.

Moe zmary nie wspomnia pani o niej?

Ojciec nigdy sam nie otwiera drzwi.

Hm... to ciekawe... A wic tylko to... Zatrucia jabkiem nie bior


pod uwag, gdy leao ich na paterze kilka. Sprawca nie mogc wiedzie,
ktre wybierze jego ofiara, musiaby zatru wszystkie, a wwczas byby
lad trucizna w pozostaych owocach. To samo zreszt dotyczy i wody; a
zatem tylko lekarstwo... Kto je kupowa?

Ja sama.

Gdzie?

Mamy w pobliu aptek. Podaam mu adres, ktry zanotowa.


Stale tam kupuj.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 106


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy zna pani kogo z ich personelu?

Nikogo zbyt blisko. O tyle, o ile zna si personel kupujc co od


wielu lat.

To ju jest co. No, zobaczymy.

Zakada pan moliwo podania trucizny w lekarstwie. Ale prze-


cie stwierdzilicie, e jej tam nie byo?

Porucznik siedzia jaki czas patrzc mi w oczy.

Mj szef odezwa si wreszcie, bo taki oczywicie istnieje,


gdy wchodz w skad okrelonej organizacji, podsun pewne rozwizanie,
pozostawiajc mi woln rk co do podzielenia si z pani jego przypusz-
czeniem. Ot wydaje mi si, e bdzie dobrze, jeeli dowie si pani, jak
mogo w danym wypadku nastpi podanie trucizny.

Dlaczego doszed pan do wniosku, e bdzie lepiej, jeli dowiem


si o podejrzeniach pana przeoonego?

Zaraz pani zrozumie. Ot ten rodzaj fiolki zawiera dziesi pa-


stylek. Z tego zostao zuyte sze. Teraz wyobramy sobie, e tylko wanie
ta szsta zostaa zatruta. Pozostae nie wykazuj trucizny, zatem lekarstwo
nie nasuwa podejrze. Ojciec, zaywajc je co pewien czas, musia w kocu
spoy zatrut piguk. Miao to nastpi wanie w kilka dni po zakupie
lekarstwa, aby czas zatar bezporedni zwizek zakupu ze mierci ofiary. I
oto zbrodnia doskonaa. Pani sama przyniosa do domu trucizn, a ofiara

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 107


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

nieomal z matematyczn pewnoci sama j spoyje. A lady? Nie ma wa-


ciwie adnych.

To... straszne... wyjkaam. Czy dlatego postanowi pan


opowiedzie mi to wszystko, abym uwiadomia sobie, e jednak to wanie
ja, cho niewiadomie, otruam swego ojca.

Nie, o to mi nie chodzio odpowiedzia powanie. Prosz


mnie dobrze zrozumie. Pani niewiadomo w tym wzgldzie, jeli istotnie
sprawa miaa taki przebieg, powinna uwolni pani od jakichkolwiek wy-
rzutw sumienia, bo tego rodzaju uczuciowe subtelnoci s sprzeczne ze
zdrowym rozsdkiem. Natomiast chodzio mi o to, by znajc przypuszczal-
ny sposb dokonania morderstwa, obrcia pani cay wysiek pamici na
odtwarzanie sobie wszystkich, jak najdrobniejszych szczegw towarzy-
szcych temu kupnu. Najprawdopodobniej wrd nich wanie tkwi roz-
wizanie zagadki.

Nie jestem w stanie w takiej sytuacji powodowa si rozsdkiem...


powiedziaam na wp do siebie. Jestem... czuj si... okropnie. wia-
domo, e mimo wszystko to ja przyniosam t trucizn, e z mojej rki...
Nie... Pan wybaczy, panie poruczniku, ale nie czuj si na siach prowadzi
dalej tej rozmowy...

Janicki wsta i zbliy si do mnie.

Jeszcze raz prosz sobie t sytuacj przemyle, a nie wtpi, e i


rozsdek dojdzie do gosu. Obecnie bdziemy si widywali bardzo czsto,
by moe nawet co dzie. Oczywicie nie ma mowy o jakichkolwiek zaka-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 108


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

zach poruszania si, ale prosz pamita, e musz mie mono natych-
miastowego porozumienia si z pani, o ile taka potrzeba zajdzie. W danej
sytuacji chodzi rwnie i o pani bezpieczestwo. Nie mam zamiaru tai, e
musi pani na siebie uwaa. Oczywicie ze swej strony damy pani opiek,
ale prosz nie zapomina, e przeciwnik lubi operowa trucizn. Poza tym
wymagam zupenej, cakowitej dyskrecji. To ju nie jest proba, to oficjalny
nakaz.

Umiechn si, jak gdyby chcc zagodzi ostro ostatnich sw.

Wieczr spdziam w towarzystwie Tarskich. Prcz nas pozostali na


dole Ulmer, Nata, a zatem i Wojski, akwna oraz Robert.

Pocztkowo chciaam wymkn si do siebie, ale perspektywa sa-


motnoci, sprzeciw Roberta, no i pewien zamys, skoniy mnie do zmiany
decyzji.

Przysiadam si wic do Mady, ktra przegldaa czasopisma z ubie-


gego miesica.

Wyobra sobie powiedziaa nie przestajc oglda jakiego


plaowego kostiumu e za kilka dni ju si rozstajemy. Jestem wcieka
na Zenona!

Co to ma wsplnego z Zenonem?!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 109


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Gdy raptem ubrdao mu si, e musi by w Warszawie wczeniej


ni dziesitego! No, i mamy wyjecha trzeciego! O cay tydzie wczeniej,
ni planowalimy, i to przy takiej pogodzie!

Niech jedzie sam. Ty zosta ze mn, wrcimy razem.

To jest myl! Zaraz mu to zakomunikuj!

Nie dziwi si, e pan profesor postanowi std ucieka wtrci


si do naszej rozmowy Ulmer. Wprawdzie pogoda jest istotnie nieza, ale
to tutejsze jedzenie... Co okropnego! Czowiekowi odechciewa si i soca, i
morza...

I nawet towarzystwa tak piknych kobiet jak my pomoga mu


Mada.

O nie! Tego nie miaem na myli! zaprzeczy z umiechem.


Umiech ten na jego penych policzkach utworzy dwa doeczki.

To tylko zwyka zoliwo Mady rzuciam prowokacyjnie w


istocie wiemy, e ma pan romantyczne skonnoci...

Jaa?... Jego zdziwienie byo komicznie szczere.

Zapomnia pan o tym wieczorze sprzed paru dni, kiedy to spotka-


limy si na spacerze wrd ciemnoci?

C to za spotkanie? zainteresowa si Robert.

Nic wanego, drogi panie! Pochwalam jednak pana czujno...

Przytyk by wyrany, ale powiedziany z dobrotliwym humorem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 110


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zatem i pan ma zamiar opuci Wybrzee? zagadna Ulmera


Mada.

Sam jeszcze nie wiem. Sdz jednak, e za kilka dni i ja pomyl o


zwiniciu namiotu.

Mam pecha rzuci Robert. Ledwie si tu zjawiem, a wszyscy


si rozjedaj.

O czym pastwo mwicie? zainteresowa si Wojski podcho-


dzc do nas. Kto ma zamiar nas opuci?

Pan Tarski poinformowaam go i pan Ulmer.

Tak to ju jest, schodzimy si i rozstajemy westchn. Zresz-


t pewnie i my w7szyscy wkrtce spakujemy walizy. Pani Nato, jak pani s-
dzi?

Pozostaniemy z mem tak dugo, dopki bdzie pogoda po-


wiedziaa stanowczo Dereszowa.

A pani? Wojski zwrci si do mnie z lekkim umiechem,


uprzednio przesunwszy spojrzeniem po Robercie.

Sdz, e przed poow wrzenia nie rusz si std. Czy ta wia-


domo ma jaki zwizek z pana planami? dorzuciam, patrzc mu w
twarz.

Nie spodziewa si takiego pytania. Zauwayam, e si speszy, od-


powiedzia jednak natychmiast:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 111


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chyba nie, gdy na wielu powoanych, wybranych nie jest zbyt


duo... Mimo to jednak pozostan, bo pobyt nad morzem robi mi zawsze do-
skonale.

Obecnie nadesza odpowiednia chwila do realizacji powzitego


zamiaru.

Naley zatem sdzi, e sypia pan dobrze?

Dlaczego pani o to pyta? by wyranie zaskoczony.

Gdy poszukuj waciciela drobnej zguby. Sdz jednak, e wo-


bec tego pan nim nie jest.

Co takiego pani znalaza?

Fiolk z pastylkami Phanodormu powiedziaam moliwie


gono, obserwujc jednoczenie obecnych.

Brwi Ulmera podskoczyy na moment ku grze. akwna, wyranie


zaciekawiona, obrcia gow w moj stron, Mada spojrzaa na mnie z wy-
razem zaskoczenia na twarzy. Wojski te przyglda mi si badawczo, a
twarz Naty, ku memu zdumieniu, raptownie zblada. Nerwowym ruchem
podniosa do ku szyi, przesuna po niej palcami, po czym opucia rk i
umiechna si w sposb typowy dla ludzi zakopotanych.

Co to jest Phanodorm? Gos Roberta przerwa krtk chwil


ciszy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 112


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Znany rodek nasenny rzuci Ulmer z odcieniem sarkazmu w


gosie.

Kto z pastwa jest wacicielem tej zguby? powtrzyam pyta-


nie.

Jeli nikt si nie zgasza, nie zawracajmy sobie tym gupstwem


gowy owiadczy Wojski ze zniecierpliwieniem. Radz t fiolk pozo-
stawi w kierownictwie albo wzi na wasne potrzeby.

Postaram si nie zapomnie o tej radzie odpowiedziaam mu z


przeksem.

Czy to wane, co z ni robi? wzruszy ramionami. Taka


fiolka kosztuje par zotych!

Pan Wojski jest niele poinformowany rozleg si gos akw-


ny prawda, pani Nato?

Co to mnie obchodzi?! rzucia ze zoci Dereszowa.

Przypuszczaam, e to pani zgubia owiadczya z niewinn


min akwna.

Skd to przypuszczenie?!

Bo podobny rodek widziaam u pani akwna nadal mwia z


prowokujcym spokojem. Dlatego zdziwiam si, e nie zgasza pani pre-
tensji.

Nata chciaa co powiedzie, ale Wojski nie dopuci jej do gosu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 113


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po licha tak dugo debatujemy nad takim gupstwem? Proponuj,


aby nastawi radio i troch potaczy!

Nie, dajcie spokj z radiem! zaprotestowaa Mada.

Wejcie Sudry ostatecznie urwao rozptany przeze mnie incydent.

Zatrzyma si na progu i kolejno spoglda na zebranych. Wydao mi


si, e o sekund duej zatrzyma spojrzenie na Robercie.

Panie Emilu! zawoaam na jego widok. Prosimy, ma pan tu


wolne miejsce! wskazaam na fotel stojcy obok mnie, udajc, e nie wi-
dz wyrazu zaskoczenia na twarzy Roberta.

Sudra przyj moj propozycj ze zwykym zakopotaniem.

Dlaczego tak pno? zagadnam go. Nie by pan rwnie na


kolacji?...

Istotnie... tak. Troch si spniem. Byem w rybackiej wiosce...

I pana pocigaj romantyczne spacery?

Nie... to jest, tak...

Czy jest tam co ciekawego? spytaam lekkim tonem; jednak


cel wdrwki Sudry wyda mi si dziwny.

Jestem zaprzyjaniony z pewnym rybakiem... a e bardzo lubi


wieo wdzonego wgorza.... wic czasami....

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 114


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co pan mwi? zainteresowa si Ulmer. Przecie to wspa-


niay przysmak! Musi pan zaprowadzi tam i mnie!

Prosz bardzo...

Czy przynis go pan ze sob?

Tak, owszem... a moe pani miaaby ochot... zwrci si do


mnie.

Wzrok Ulmera spocz na mojej twarzy, ale raptownie zrodzone po-


dejrzenie kazao mi ca uwag zwrci na Sudr. W oczach, ktre na mnie
patrzyy, bya niemiao i zakopotanie. Ale wyraz ten nagle znikn i
przez moment ujrzaam zimny refleks w skierowanych na mnie renicach.

Nie, dzikuj panu powiedziaam nie lubi wgorza.

Ulmerowi wyrwao si westchnienie ulgi. Potem odezwa si Robert:

Nie powinna odmawia panu Sudrze. Biedaczyna fatygowa si,


aby ci zrobi przyjemno...

Samo biedaczyna byo ju dostatecznie obraliwe, mimo to Robert


zaakcentowa je jeszcze pogardliw tonacj.

Spojrzaam znw na Sudr, ciekawa jego reakcji. Oczy przykry po-


wiekami, a na ustach mia zwyky, niepewny i zatroskany umiech.

Nie ma mowy o fatydze zaprotestowa cicho.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 115


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Oto okruciestwo kobiet, panie Sudra! Ten wgorz mia zastpi


bukiet r, prawda? Robert w dalszym cigu nie przestawa kpi z bieda-
ka.

Nie... absolutnie... gos Sudry sta si jeszcze cichszy auj,


e o nim wspomniaem...

Czy ten fajtapa nie moe si zdoby na mocniejsz postaw wobec


tych prowokacyjnych zaczepek? Poczuam raptown wcieko na niego,
ale rwnie i na Roberta.

Panie Emilu odezwaam si jestem panu wdziczna, e pa-


mita pan o mnie. Ale ofiarujemy go panu Ulmerowi...

Oto mi mdra decyzja! wykrzykn obdarowany.

Zabrzmia oglny miech.

Zgoda, panno Justyno powiedzia Sudra. Jednoczenie zapa-


am spojrzenie rzucone w moim kierunku.

Ktry to ju raz z kolei czowiek ten mnie zaskakuje? W tym spoj-


rzeniu nie byo ani ladu zakopotania, a tylko wyrane rozbawienie. A wic
czyby przez cay ten czas bawi si podnieceniem, jakiemu da si unie
Robert? Prowokowa go po prostu biernoci postawy?

Oj, panie Sudra, pan mi si coraz mniej podoba!

A moe coraz wicej?...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 116


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

31 VIII

Kiedy rano zeszam na niadanie, Robert by ju w jadalni. ukasz i


mecenas Deresz rwnie siedzieli przy stole. akwna zjawia si zaraz po
mnie.

Po przywitaniu zabraam si pospiesznie do jedzenia, aby nie zmu-


sza Roberta do czekania, gdy razem mielimy i na pla.

Syszaem, e Tarscy wkrtce wyjedaj odezwa si w pew-


nej chwili Deresz.

Chyba tylko on. Mada ma zamiar zosta.

Zdaje si, e wszyscy skrcimy pobyt owiadczy jak zwykle


nieco uroczycie ukasz. Barometr przepowiada zmian pogody.

Co pan mwi? wykrzykn Robert. To pech! Dopiero prze-


cie przyjechaem!

Barometr moe zapowiada tylko przejciow burz, po ktrej


wrci dobra pogoda pocieszy go mecenas.

Oby tak byo, bo spdzenie urlopu w pensjonatowym pokoju nie


naley do przyjemnoci.

Na niepogod najlepszy jest bryd Deresz nie mg pomin


tego tematu. Czy pan grywa?

Owszem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 117


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wobec tego w razie niepogody mamy ju parti? zwrci si do


mnie z pytajcym spojrzeniem.

A kto czwarty?

Oczywicie pan ukasz.

O ile skocz ksik, ktr wanie czytam.

Ksik mona odoy na pniej!

Tej nie na twarzy ukasza pojawi si nieoczekiwanie umiech.


Musz jak najprdzej dowiedzie si, czy Justyna wyratuje si z opresji.
Lada chwila grozi jej mier!

Co pan wygaduje! yeczka wypada mi z rki.

Och, przepraszam... ukasz spojrza na mnie nieco zaaferowa-


ny. Zapomniaem, e nosi pani to samo imi. Pasjami lubi kryminay i
mam teraz kapitaln rzecz! Zbiegiem okolicznoci tak nazywa si gwna
bohaterka.

Moe mi pan poyczy t ksik? poprosiam z pewn natar-


czywoci.

Z mi chci. Bior j teraz ze sob na pla. Prosz wpa do


mnie po obiedzie. Postaram si skoczy j jak najprdzej!

Z gry dzikuj i do zobaczenia! Wstaam od stou. Skoczy-


e, Robercie?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 118


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co mylisz o tym ukaszu? zagadn mnie Robert, kiedy odda-


lilimy si nieco od pensjonatu. To jego powiedzenie byo zaskakujce.

Istotnie, wygldao jak ostrzeenie.

Moe to wanie ukasz jest czowiekiem, ktry czuwa tutaj nad


tob?

Mnie przyszo to samo na myl. Ale powiedzenie to moe rwnie


nie znaczy nic. To, e bohaterka powieci nosi moje imi, nie dowodzi jesz-
cze niczego.

Podkreli jednak wyranie jej sytuacj, a to ju jest co, co zmu-


sza do zastanowienia.

Poczekajmy z opini do chwili, kiedy otrzymam t ksik. Jeli


zachodzi tam istotnie sytuacja, o ktrej mwi ukasz, wszystko stanie si
zwykym zbiegiem okolicznoci.

Ktr on wyapa i podkreli. O to mi chodzi.

Daj spokj! W ten sposb wpadniemy w mani przeladowcz! A


jeli wemiemy pod uwag inn ewentualno? Wwczas nasuwa si pyta-
nie: Czy morderca mgby ostrzega swoj ofiar?

Kto wie? S maniacy, ktrzy zapowiadaj popenienie zbrodni.

Jeli ukasz jest tu istotnie po to, by mnie strzec, mg wykorzy-


sta okazj, aby przypomnie o potrzebie czujnoci.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 119


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Proponuj, abymy uoyli list osb najbardziej podejrzanych,


zastanawiajc si nad kad z nich i nie wyczajc nawet mnie samego!

Ciebie? Rozemiaam si. Ale ty wanie jeste najbardziej


podejrzany ze wszystkich! rzuciam z przekor.

Robert przystan i ze zdumieniem wpatrywa si we mnie.

Jaa? Dlaczego wanie ja?

Kiedy tu przyjechaam i zastanawiaam si nad sytuacj, doszam


do wniosku, e przede wszystkim musz strzec si czowieka, ktry przy-
bdzie tu po mnie. Mam wraenie, e to logiczne, prawda?

Do pewnego stopnia...

Nie tylko do pewnego stopnia! Przecie miejsce mego pobytu zo-


stao zakonspirowane!

Co tu nie gra! Skoro, jak twierdzisz, twj przyjazd tutaj zosta za-
konspirowany, nastpni przybysze rwnie powinni by wolni od podej-
rze. Bo w jaki sposb sprawca mg si dowiedzie, gdzie jeste?

Chociaby w taki, jakiego ty uye!

Rozumiem! Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak opuci


ten teren jak najprdzej! W jego gosie zadrgao hamowane wzburzenie.

Poczekaj! Jak zwykle mwisz powodowany pierwszym impulsem.


Nie wiesz jeszcze o tym, e kto postara si, aby podway to zaoenie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 120


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozmawialimy stojc naprzeciwko siebie. Podniecenie kazao Ro-


bertowi ruszy z miejsca.

Sytuacja zaczyna by wrcz absurdalna! Ja jako podejrzany! Mo-


na zdechn ze miechu!

Sam wpakowae si w t ca histori, a teraz si oburzasz!

Ja si nie oburzam, jest mi po prostu gupio. No, ale mniejsza o to!


Mw, czemu to zawdziczam powrt zaufania?

Opowiedziaam mu o rewizji moich rzeczy.

Czy zgosia to wadzom?

Komu mianowicie? Trudno, ebym telefonowaa do milicji w mia-


steczku i mwia im, e tytoniowy mie zgin z mojej ksiki!

Moe to kto ze suby przy okazji sprztania?

Szuflada bya zamknita na klucz, a klucz nosiam przy sobie.

A wic istotnie wydaje si, e twoje pocztkowe zaoenie okaza-


o si bdne. Std wniosek, e sprawc tej rewizji jest kto, kto by ju tu,
kiedy przyjechaa. Musimy mie na oku wszystkie osoby zamieszkujce
pensjonat.

Masz racj. Nie rozumiem jednak zupenie, jak to si stao.

Doszlimy do mojej kotlinki i po krtkiej wspinaczce rozcignlimy


si na piasku. Wystawiam ku socu twarz uzbrojon w ciemne okulary i

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 121


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

leaam z zamknitymi oczami, czujc na ciele ar soca. Gos Roberta do-


chodzi skd z boku, poprzez szum fal rozbijajcych si o brzeg.

Upa wzmaga si, trudno byo oddycha. Mimo tych niesprzyjaj-


cych warunkw postanowiam poruszy temat, ktry by lejtmotywem mo-
ich wszystkich dotychczasowych rozmyla. To on sprawia mi najwicej
kopotu. Co si kryo w zakamarkach pamici, jakie strzpy kiedy odby-
tych rozmw, jaka sytuacja, ktrej nie mogam odtworzy, bo brako dla
niej w scenerii miejsca ani nie tkwia w okrelonym momencie czasu. Byy
to mczce usiowania usunicia nalotu wrae naniesionych przez dalsze
przeycia. Napyny one niby mga na ten istotny, potrzebny mi koniecznie
wizerunek tamtych chwil, kiedy to kupiam i przyniosam do domu lekar-
stwo...

Suchaj, Robercie odezwaam si. Musisz mi pomc w bar-


dzo istotnej dla mnie sprawie.

Ale oczywicie! Moe nareszcie na co ci si przydam!

Chodzi mi o to, aby dopomg mej pamici.

Mianowicie?

Mniej wicej na tydzie przed mierci ojca kupowaam dla niego


lekarstwo. Pamitam, e po kupnie spotkaam si z tob w kawiarni. Uwa-
aam, e podanie w czasie ledztwa tego nieistotnego dla sprawy szczegu
mogoby przysporzy ci kopotw, wic pominam go w zeznaniach. Czy
przypominasz sobie to spotkanie?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 122


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chwileczk... doszed mnie gos Roberta. Spostrzegam, e ley


ze zmarszczonymi brwiami. Po chwili obrci si na bok i podoywszy o-
kie pod gow, mwi jak gdyby do siebie:

Tak... Przypominam sobie. To byo na pitrze Pod Kurantem.


Czekaem na ciebie duszy czas, potem mwia, e w aptece bya dua ko-
lejka i dlatego spnia si... O co chodzi?

Kto jeszcze by wtedy z nami... ale nie mog sobie przypomnie,


kto...

To bya Mada. Przysiada si do naszego stolika i odesza po p


godzinie. Po co ci to potrzebne?

Musz sobie przypomnie wszystkie okolicznoci dotyczce tego


kupna.

Ale to mi jeszcze nie wyjania, dlaczego o to pytasz?

Bo widzisz... Zawahaam si na chwil, po czym majc przed


oczami tylko gwny cel, zdecydowaam si wyjani Robertowi przyczyn
swego zainteresowania.

Wedug jednej z koncepcji ledztwa trucizna zostaa ojcu podana


w lekarstwie. Chc wic dociec, czy fiolka nie zostaa zamieniona w drodze
z apteki do domu.

Czy poza mn i Mad nie spotkaa nikogo?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 123


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie. To pamitam. Nie mogam sobie jedynie przypomnie epizo-


du w kawiarni.

Wychodziycie razem do toalety, nie byo was okoo piciu mi-


nut. Moe wwczas?...

Tak, tak! Coraz lepiej wszystko sobie przypominam! A wic to


moga by Mada!... Mimo zaskoczenia poczuam ulg, miaam uczucie, e po
dugim bdzeniu wydostaam si wreszcie z gszczu na otwart prze-
strze.

Czy moja pomoc na co ci si przydaa?

Bardzo, Robercie. Ale Mada?... Przecie to absurd!

Osoba pani Tarskiej prawdopodobnie komplikuje ci spraw...

Nic ju z tego nie rozumiem...

Ot to! I dlatego uwaam, e cae to dociekanie nie ma sensu. Daj


spokj, nie zawracaj sobie tym gowy! Zadaniem milicji jest znale sprawc
i sposb, w jaki popeni zbrodni!

Nie powiniene tak mwi. W miar monoci musz przyczyni


si do ujcia mordercy mego ojca!

Masz oczywicie racj. Bagam o wybaczenie.

Wycign rk i przykry doni moj do, spoczywajc na piasku.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 124


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Otrzymujesz je powiedziaam, patrzc na przez ciemne szka


okularw. Jego twarz w tym sztucznym kolorycie wydaa mi si surowa i
tajemnicza.

Chc ujrze w twoich oczach blask aski powiedzia i delikatnie


zdj mi okulary.

Lec tu przy mnie zatopi spojrzenie w moich oczach. Poniewa


nie odwracaam wzroku, w pewnej chwili obj mnie wp i lekko przyci-
gn ku sobie. Pocaunek trwa dugo. Przerwaam go wwczas, kiedy po-
czuam, e do Roberta staje si zbyt miaa. Grozio to utrat kontroli nad
sob, do czego nie chciaam dopuci.

Po przeczytaniu opisu tej sceny w pierwszej chwili postanowiam j


skreli. Ostatecznie jednak, jak pan widzi, panie poruczniku Janicki, scena
ta pozostaa. Niech pan j sobie w imi rzetelnoci relacji przeczyta, a z pa-
nem zapewne i ten mityczny paski szef, z ktrym jako nigdy nie udao mi
si zetkn. Przyrzekam przecie, e w notatkach tych niczego nie przemil-
cz, wypeniam wic przyrzeczenie.

Po obiedzie udaam si do ukasza, ciekawa obiecanej ksiki.

Siedzia przy oknie i zagbiony w fotelu robi sobie manicure.

Przysza pani po ksik? Wsta z fotela. Zaraz j pani dam.

Podszed do nocnego stolika i wycign szuflad. Ujrzaam czarno-


czerwon okadk, a obok rozoone na kawaku czystego papieru czci

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 125


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

rozebranej szprycki do zastrzykw. Musia zauway moje spojrzenie, gdy


szybko wyj ksik i energicznie zasun szuflad.

Oto ona. Sdz, e si pani spodoba.

Co si stao z moj imienniczk? Uratowaa si?

ukasz popatrzy na mnie badawczo.

Czy ta kwestia tak pani interesuje?

Umiechnam si z pewnym przymusem.

To zainteresowanie wywoaa zgodno imion.

Pani musi mie nadzwyczaj wraliw wyobrani umiechn


si lekko.

Ach, chodzi panu o t yeczk! rzuciam moliwie niedbaym


tonem. To nie by objaw wraliwoci wyobrani, ale po prostu gapio-
stwo!

Sdziem, e przestraszyy pani moje sowa o grocej Justynie


mierci.

Dlaczego miaabym si ba?

Ot to wanie! Zadawaem sobie to pytanie.

Podjam odwanie temat, chcc zorientowa si ostatecznie w in-


tencjach mego rozmwcy.

Ja rwnie zadawaam sobie pewne pytanie...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 126


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

ukasz rzuci na mnie szybkie spojrzenie.

Jakie mianowicie?

Dlaczego usiowa pan mnie nastraszy, i to wanie w ten spo-


sb?

Ale mwic to nie miaem nic ubocznego na myli! Zreszt w


owym momencie nie skojarzyem sobie, e nosi pani to samo imi. Zdaje si,
e ju wwczas o tym wspomniaem!

Nie wiedziaam, co mam o tym wszystkim sdzi, odniosam bowiem


wraenie, e ukasz mwi szczerze. Postanowiam wic przerwa t roz-
mow.

Dzikuj panu za ksik. Dugo jej trzyma nie bd! Skiero-


waam si ku drzwiom.

ukasz jednak mia ochot na dalsz pogawdk.

Prosz si nie spieszy! Jak si pani tu czuje? Pogod mamy


wspania, prawda?

Tote korzystam z niej jak mog.

Susznie. Przyjdzie zima i z lata zostan tylko wspomnienia. Wic


Tarscy chc opuci Wybrzee?

Ostatecznie Mada wywojowaa na mu, e pojedzie sam.

A pani?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 127


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Na razie nie mam zamiaru wyjeda. Mamy zbyt pikn pogod.

Pan Wojski bdzie rad. Chocia od czasu przyjazdu pana Molskie-


go pozycja pani Naty ulega wzmocnieniu.

Rozemiaam si.

Nie posdzaam pana o tak dobr orientacj i tak brzydk zoli-


wo!

Ludzie na og spostrzegaj do duo.

No, musz ju i. Dzikuj jeszcze raz za ksik.

Prosz, prosz...

Przytrzyma mi do i przez chwil patrzy w oczy.

Z Wojskim radz ostronie. Prosz mi wierzy, to niebezpieczny


czowiek...

Kiedy znalazam si u siebie, sprbowaam zabra si od razu do


czytania, ale odbyte rozmowy i ta z Robertem, i obecnie z ukaszem, nie
pozwoliy mi na oderwanie si od ich treci.

Co miay znaczy aluzje ukasza?. Dlaczego wci ostrzega mnie


przed Wojskim? Jak mogo wylecie mi z gowy, e istotnie Mada przysiada
si do nas na chwil, ktra trwaa p godziny?

Teraz, dziki Robertowi, przypomniaam sobie doskonale ca scen.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 128


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wpadam wwczas zadyszana na antresol. Robert siedzia nad pu-


st ju filiank. Przywitaam go wyjanieniem.

Przepraszam ci bardzo za spnienie, ale kolejki w aptece s


niemoliwe! Straciam p godziny na kupno jednej fiolki Cholamidu!

Cholamidu? Dla kogo? zdziwi si Robert.

Oczywicie nie dla siebie. Przecie wiesz, e ojciec cierpi na w-


trob.

Wybacz, zapomniaem... Odebra z moich rk torebk i pooy


na wolnym krzele. Torebka ta, w ktrej znajdowao si zakupione lekar-
stwo, leaa tam przez cay czas naszego pobytu.

Nadesza Mada, rozmawiaymy z ni przez pewien czas, potem


istotnie na chwil wyszymy do toalety, razem trwao to okoo pl godziny,
wreszcie poegnaa si. My wyszlimy wkrtce po niej. Z kawiarni udaam
si bezporednio do domu z Robertem, ktry odprowadzi mnie nieomal do
samych drzwi.

Zatem trasa lekarstwa to: apteka, kawiarnia, dom. Na tej trasie tylko
moga by dokonana zamiana fiolek, o ile zaoenie owego nieznanego szefa
byo suszne. Zatem w gr wchodzi tylko kawiarnia, a skoro tak, to zamiany
dokonaa Mada.

Absurdalna konkluzja. Mada trucicielk?! Pomijajc wszelkie inne


wzgldy jaki motyw mgby j pchn do takiego czynu? Wpyw ma?
Czy taki bodziec wystarczy, aby posun si a do morderstwa?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 129


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A moe Robert? Czy troch narwany, ale inteligentny i kulturalny


chopiec mgby zdoby si na tego rodzaju czyn? On agentem obcego
wywiadu? Morderc? Nie, nie mog w to uwierzy! To musiao si sta zu-
penie inaczej! Tego nie moga popeni ani Mada, z ktr przyjaniam si
od dziecistwa, ani Robert, ktrego uczucie dla mnie zdawao si by szcze-
re.

To jest niemoliwe! Zreszt kiedy mogo doj do tej zamiany? W to-


alecie cay czas miaam torebk przy sobie, a potem leaa na krzele i nie
traciam jej z oczu...

I znw, jak przed kilku dniami, jaki obraz usiowa wynurzy si z


niepamici, potem przemkn, pozostawiajc uczucie niepokoju i bezradno-
ci.

Doprawdy, mona zwariowa.

Pod wieczr, po raz pierwszy od czasu mego przyjazdu na Wybrzee,


ujrzaam na niebie mae postrzpione oboki przesycone rowym wia-
tem schodzcego ku morzu soca. Powietrze stao si parne, nie zakcone
najmniejszym powiewem wiatru. Po wyjciu z wody parowaa ona mo-
mentalnie ze skry, ktra pozostawaa jednak mokra od spywajcego potu.
Zawracaam wic z powrotem do morza, gdzie leniwe fale opukujc roz-
grzane ciao daway jak tak ulg.

Kiedy wracaam do pensjonatu, soce wielkie i czerwone opucio


si ju ku linii horyzontu, chowajc si z wolna za rozcignite zway
chmur. Gdzieniegdzie wieciy przez nie rdzawe blaski. Wygldao to, jakby

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 130


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

przed ogniem poncym poza ciemn tafl morza kto rozcign przetart
miejscami zason.

Po kolacji podszed do mnie Robert.

Niemoliwie duszno! westchn. Co masz zamiar robi?

A ty?

Wybra si na spacer. Moe pjdziesz ze mn?

Teraz? zdziwiam si. Przecie lada chwila rozpta si bu-


rza!

Jak gdyby na potwierdzenie moich sw za czarnymi szybami by-


sno raptownie niebieskie wiato, a w chwil potem lawin huku przeto-
czy si grzmot.

Robert spojrza w stron okien.

E, do wsi niedaleko. Jeszcze bymy zdyli. Nie wiadomo zreszt,


czy nie pjdzie bokiem.

Co ci raptem strzelio do gowy? Po co chcesz tam i?

Po prostu chc si wyrwa z dusznego domu! W razie burzy b-


dziemy mieli gdzie si schroni.

To nie ma sensu! Burza bdzie na pewno, a po co mam szuka


schronienia gdzie indziej, kiedy ju jestem pod dachem?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 131


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie boj si burzy, a jeli nawet troch zmokn, to nie szkodzi!


Przynajmniej orzewi si. Potem dorzuci wzruszajc ramionami:
Jeli tchrzysz, to zosta w domu, pjd sam!

Byam rozdraniona i podniecona nerwowo. Niepokj ostatnich dni


wywiera coraz wikszy w-pyw na moje reakcje, a nadchodzca burza jesz-
cze zaostrzya ten stan. To chyba byo przyczyn, e odpowiedziaam Ro-
bertowi opryskliwie:

Jeste zupenie niepoczytalny! Dlaczego chcesz koniecznie wyci-


gn mnie na t nocn wypraw?

Robert nic nie odpowiedzia. Przez chwil mierzylimy si wzro-


kiem, potem odwrci si i bez sowa odszed.

Z oczami penymi ez udaam si do siebie. W p godziny pniej


rozptao si pieko, na ktre zoyy si raz po raz bijce pioruny, wicher
szarpicy domem, woda zalewajca szyby i wcieky ryk morza.

1 IX

Ranek peen by jednak sonecznego blasku i orzewiajcego powie-


trza. Wstaam wczeniej, aby nie spotka Roberta, i po zjedzonym niadaniu
udaam si na pla.

Rozcignita na piasku w swojej kotlince, jak zwyke rozmylaam


cigle o tym samym.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 132


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nawet w obronie wasnego ycia czowiek nie jest zdolny do po-


stpkw niezgodnych z jego natur. By moe Mada pod wpywem silnego
wzburzenia mogaby uderzy noem, ale tylko wtedy, jeli leaby on pod
rk, ale nigdy wwczas, gdyby po n naleao pj do drugiego pokoju. A
podsunicie lekarstwa z trucizn nosio wszelkie znamiona premedytacji.

Zatem czyby Robert? Nie i ta moliwo bya nie do przyjcia.


Zabjstwa ojca musia dokona kto zwizany z obcym wywiadem. Czy jest
moliwe, aby to by Robert? Czy jest moliwe, aby to wszystko byo udane
i sposb bycia, i zainteresowanie moj osob? A moe po prostu jestem
naiwn gsk, nie znajc dungli, w ktrej eruj takie istoty?

Gdyby jednak tak byo? C za idiotka okazaaby si ze mnie, idiotka,


ktra tsknia za jego przyjazdem i jego opiek!

Podniecona dociekaniem usiadam na piasku. Morze, jeszcze niespo-


kojne po nocnej burzy, szumiao gniewnie. Biae smugi piany amicych si
fal suny ku brzegowi. Im dalej, tym smugi te malay, a hen w dali rozci-
gaa si ju tylko jednolita powierzchnia wody, pokrajana szarymi pasami
cieni od przesuwajcych si po niebie obokw.

W tej dali, nieomal a poza granic biaych strzpw fal, ujrzaam


may, czerwony punkcik.

Zaintrygowana przygldaam mu si przez pewien czas. Punkcik ten


zdawa si jednak tkwi nieruchomo w morzu. Dopiero kiedy spojrzaam w
jego kierunku po pewnym czasie, spostrzegam, e przybliy si nieco ku
brzegowi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 133


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zatem nie bya to boja, jak pocztkowo przypuszczaam, a jaki od-


wany i doskonay pywak. Ju bez przerwy obserwowaam nieznanego
miaka.

Czerwony punkcik powiksza si wolno, lecz zupenie wyranie.


Upyna chyba godzina, zanim wynurzya si z fal opalona posta. By to
mczyzna, a jego sylwetka wydaa mi si znajoma.

Wyszed na brzeg, zdj czerwony czepek i wwczas go poznaam.

Sudra! I znw, nie wiadomo ktry ju raz ten czowiek staje si dla
mnie przyczyn zdumienia! Jednoczenie byam pena podziwu. Jak wiet-
nie trzeba umie pywa, aby bez asekuracji odway si na tak dalekie, sa-
motne wyjcie w morze! Co za serce musi mie taki pywak...

Mam sabe serce i bardzo si zdenerwowaem... Kiedy pady te


sowa? Aha, w czasie rozmowy przy pierwszym niadaniu w Zotej Pani! A
pniej nasza wsplna kpiel... Przepynlimy wtedy nie wicej jak parset
metrw i pan Sudra uzna, e to do. Mam sabe serce... i tak dalej... I oto,
zupenie przypadkowo, udao mi si wykry te kamstwa! A wic czowiek
ten maskowa si przede mn... Dlaczego?

Zaciekawiona, jak si zachowa po skonfrontowaniu jego owiadcze-


nia z faktami, przyoyam donie do ust i krzyknam, machajc rk:

Panie Emilu! Hop, hop!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 134


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po chwili by przy mnie. Bez sowa usiad na piasku, obejmujc ra-


mionami kolana. Na jednym z palcw zwisa mu gumowy czepek, z ktrego
kapaa woda.

Umiechnam si nieco ironicznie przed wygoszeniem zamierzo-


nego pytania. Uprzedzi mnie jednak. Umiech, jakim mi odpowiedzia tym
razem, nie by aosny. Pan Sudra umiechn si jak obuziak, ktremu
uda si dobry kawa.

Z oczu pani zionie zjadliwa ironia powiedzia przekornie. I


wyrana ch zaskoczenia mnie demaskujcym pytaniem...

Jakim pytaniem? powiedziaam najbardziej niedbaym tonem,


na jaki byo mnie sta.

Panie Sudra, a co z pana serduszkiem?

Raptowne oburzenie odebrao mi zdolno mwienia.

Zaczerpnam wic tchu i staraam si opanowa.

No... no... wie pan?! wykrzyknam wreszcie. To ju szczyt


wszystkiego!

Co mianowicie? spyta spokojnie.

Pana tupet! Najpierw stek kamstw, a po przyapaniu kpiny w


ywe oczy!

Ale to nie s kpiny! Pani za oburza nie moje kamstwo, a to, e


swoim pytaniem udaremniem okazj przejechania si po mnie...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 135


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Musiaam w duchu przyzna mu racj.

Niczego pan nie udaremni! Wydaje mi si jednak, e kwesti t


naleaoby omwi nieco dokadniej! Powinnam chyba usysze jakie
usprawiedliwienie!

Moe raczej wyjanienie...

C za chwalebna skrupulatno w doborze sw! Ale ta sumien-


no jako nie idzie w parze z zamiowaniem do garstw!

Ale, panno Juto... Pani sdy s nieco... hm... zbyt pochopne...

Moe dowiem si wic, dlaczego pan mnie okamywa? Jeli nie


sta pana na szczero, zmiemy temat.

Ja... istotnie pywam niele... Ale nie znosz... czuj po prostu


wstrt do chwalenia si...

I dlatego twierdzi pan, e ma chore serce? eby nie wpa w prze-


sad? Przecie to wszystko nie trzyma si kupy.

Dlaczego?... Unis brwi do gry z rozbrajajcym wyrazem


zdziwienia.

Dlaczego, dlaczego!... Powtrzyam rozdraniona. Dlatego,


e w dalszym cigu brnie pan w kamstwa wbrew logice! Chce pan we mnie
wmwi, e powodem pana garstw jest skromno! Dobry z pana numer!

Sudra umiechn si.

Czy mona doda jeszcze jedno dlaczego?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 136


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

O co panu chodzi?

Mianowicie: dlaczego to pani tak irytuje? Unis gow i spoj-


rza mi wprost w oczy.

Pytanie to zaskoczyo mnie swoj celnoci. Istotnie, dlaczego


stwierdzenie, e kto usiowa wprowadzi mnie w bd w bahej i bez zna-
czenia sprawie, tak mnie rozdranio? Jednoczenie stwierdziam ze zdu-
mieniem, e w jego spojrzeniu, spokojnym i jakby nieco roztargnionym, by-
a dziwna sia. Nie mogam odwrci oczu od tego wzroku, ktry zdawa si
siga mi w gb serca. Byo to niepokojce wraenie obezwadnienia. Po-
czuam, e si rumieni.

Pan... zdaje si, wykrca si od odpowiedzi... powiedziaam


schylajc z zaenowaniem gow, aby ukry ten gupi rumieniec.

By moe stwierdzi spokojnie a to znaczy, e odpowiedzi


da nie chc.

To byo znw co nowego w panu Sudrze. To stanowcze, a nawet


nieco opryskliwe owiadczenie nie miao w sobie ani ladu zwykego wa-
hania czy lkliwoci. Po raz pierwszy usyszaam w jego gosie twardy, zde-
cydowany ton. Stao si dla mnie jasne, e i jego sposb bycia to tylko pozo-
ry, gra, maska! On kry si za t mask podstpnie i celowo. Przypomniao
mi si jedno ze spostrzee, ktre odnotowaam w tym dzienniku.

Czy nie by to czowiek, ktry z uprzejmym umiechem na twarzy


zastanawia si z zimn rozwag, jak mnie dosign?... Czy nie mam go wa-
nie przed sob, na chwil bez maski, ktr pozwoli sobie odrzuci?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 137


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Mino zaenowanie, zapomniaam o rumiecu. Wpatrywaam si w


jego twarz, czujc, jak ogarnia mnie przeraenie.

A wic to on! Ten zalkniony, niemiay czowieczek... Och, ty idiot-


ko, oto twoja znajomo ycia! Kady, tylko nie ten...

Mimo woli rozejrzaam si dookoa. O sto metrw od nas plaa roia


si ju od ludzi. W obecnej chwili nic mi nie mogo grozi.

Poczuam przypyw dumy. A jednak udao mi si zdemaskowa go


samodzielnie, bez niczyjej pomocy! Ciekawe, co powie na to Czarny Jego-
mo?

Zerknam na Sudr. Siedzia bez sowa i z lekkim, nieco ironicznym


umiechem wpatrywa si we mnie. Minie ramion, ktrymi nadal obej-
mowa skrzyowane nogi, rysoway na skrze sploty guzw i wgbie.

Pani si mnie boi? przerwa zalege milczenie.

Kto panu powiedzia, e si boj?! Pan sobie zbyt wiele wyobraa,


panie Sudra.

Pokiwa gow.

Oczywicie... oczywicie... Nie oczekiwaem, e pani si do tego


przyzna. Ale nage przeraenie w pani oczach byo zbyt wyrane, aby go nie
dostrzec...

By moe rzuciam z uporem ale to nie by strach...

A co?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 138


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wiem ju, dlaczego pan tu jest! Ale niech si panu nie zdaje, e po-
trafi mnie pan dosign! Mwiam szybko i z przejciem, gdy mnie po-
nioso.

Nie rozumiem... zdziwi si. Nie rozumiem zupenie pani


sw... Co ma znaczy to dosign?

W dalszym cigu nie moe pan si pozby zakamania! Tacy lu-


dzie jak pan maj je ju we krwi! Ciga maska zrasta si wreszcie z wasn
skr! Wic ja za to bd szczera i powiem panu, kto pan jest! Ot jest pan
zwyczajny, ndzny krtacz, a zapewne i patny zbj! Jestem wcieka przede
wszystkim na siebie, e tak pno poznaam si na panu! Wstyd mi tej sym-
patii, jak dotd miaam dla pana i jest mi gupio, e...

Ugryzam si w jzyk. Tego brakowao! Jeszcze troch, a w ferworze


gniewu gotowa byam powiedzie nie wiadomo jakie gupstwo!

Prosz skoczy, panno Juto...

Obrzuciam go krtkim, zagniewanym spojrzeniem. Jego twarz bya


powana, ale lekki umiech czai si w ktach ust. Raptem zapragnam, aby
mnie pocaowa.

To ju by szczyt wszystkiego! Akrobacja psychiczna godna skoczo-


nej histeryczki! Ogarno mnie obrzydzenie do siebie. Byam tak wcieka,
e zerwaam si i bez sowa odpowiedzi, wlokc za sob paszcz kpielowy,
pomaszerowaam do domu.

Sudra nie ruszy si z miejsca, ale czuam, e spoglda w lad za mn.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 139


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po poudniu nie wychodziam z pokoju, pochonita przygodami Ju-


styny z ksiki ukasza. Stwierdziam, e naprawd, skutkiem nieoczeki-
wanego zwrotu sytuacji w pewnej chwili znalaza si biedaczka w obliczu
miertelnego niebezpieczestwa.

Sowa ukasza znalazy wic uzasadnienie. Czy zostay jednak wy-


powiedziane celowo, pozostawao kwesti otwart.

Pukanie do drzwi przerwao mi lektur. Na przyzwalajce prosz


na progu ukaza si Robert.

Serwus, Jut! Przypuszczam, e nie wyrzucisz mnie za drzwi?

Sdzisz, e zasuye na to?

Ty mijo! rozemia si. Ucieka mi rano, a podczas obiadu


nie raczya zauway! Czy popadem w nieask?

Raz zrodzona nieufno nie dawaa si tak atwo stumi, ale przede
wszystkim chciaam zatrze wraenie swego niefortunnego odezwania si
ubiegego wieczoru.

W nieask? udaam zdziwienie. Czy to nie przesada? Zdaje


si, e sam wyolbrzymiasz to drobne nieporozumienie, jakie midzy nami
zaszo.

Ciesz si, e tak mylisz! A wic zgoda?

Podszed z wycignit rk, starajc si spotka moje spojrzenie.

Ale oczywicie!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 140


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wyczu jednak od razu nut rezerwy w moich sowach.

Nie mwisz tego zupenie szczerze, czuj to! Wiesz, jak mi na to-
bie zaley zniy gos do szeptu. Czy naprawd jeste jeszcze zagnie-
wana?

Uniosam oczy.

Nie, tym bardziej e mam rwnie wyrzuty sumienia. Wczoraj-


szymi sowami chciaam ci tylko dokuczy.

Dotkna mnie bardzo gos drgn mu wzruszeniem, ktre


zrodzona nieufno kazaa mi uzna za sztuczne.

Tak bym jednak chcia, aby znw midzy nami zapanowaa har-
monia...

Obj mnie nagle ramieniem, prbujc przycign ku sobie. Ze-


sztywniaam, stawiajc opr, ale go pokona. W jego oczach ujrzaam po-
danie.

Najdrosza, nie opieraj si...

Prbowaam wyrwa si z ucisku, jednak trzyma mnie mocno. Jego


twarz zwisaa nad moj. W tej chwili ujrzaam przed sob inn twarz, tamt,
zatroskan twarz cyrkowego klowna...

Nie, Robercie! Nie w ten sposb! Oparam mu obie donie o


piersi i zdoaam oderwa si od niego.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 141


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Kady sposb jest dobry, aby ci zdoby! wykrzykn, rzucajc


si ku mnie.

Osadzio go na miejscu raptowne pukanie do drzwi.

Szybko poprawiam wosy, rzucajc jednoczenie gone prosz.

Na progu pojawi si pan Radtke. Tym razem przywitaam go umie-


chem.

Bardzo przepraszam, e przeszkadzam rzuci obojtnie, jak


gdyby nie spostrzegajc nieco dwuznacznej sytuacji. Pani kierowniczka
prosia, aby pani skomunikowaa si z ni.

Czy co pilnego?

Nie wiem, prosz pani. Sdz jednak, e chyba nie powiedzia


zdawkowo i nie patrzc na nas wycofa si z pokoju.

Pan Radtke ju zupenie wyranie ukaza mi si w wietlistej postaci


anioa stra.

Zakcenie podobnej sceny udaremniao jej kontynuacj. Robert po


wyjciu portiera prowadzi ju tylko przyjacielsk pogawdk, jak gdyby
nic midzy nami nie zaszo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 142


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

2 IX

Przed poudniem bylimy wiksz grup w miasteczku. Nie miaam


do kogo, jak inni, wysya pocztwek z widokami spienionych fal i stadami
mew. Zreszt nie wolno mi byo tego robi.

Natomiast nie odmwiam sobie kupna soczystych winogron, ktre


wanie pojawiy si na rynku.

Natychmiast po obiedzie zjedzonym w miejscowej gospodzie ruszy-


limy z powrotem. Czeka nas nowy piciokilometrowy marsz. Mimo upau
odbylimy go bez wikszego wysiku.

Robert dotrzymywa mi wiernie towarzystwa. Jednak duo si zmie-


nio przez tych par dni! Teraz jego towarzystwo wywoywao we mnie
uczucie sprzeciwu i zniecierpliwienia, ktre musiaam maskowa sztuczn
uprzejmoci.

Niektre z przyczyn tej zmiany byy dla mnie jasne, od innych op-
dzaam si jak od natrtnego brzczenia muchy. Mimo to bezpardonowe
anektowanie Sudry przez akwn dranio mnie i zmuszao do wysiku,
aby nie okaza tego rozdranienia.

Para ta wysforowaa si naprzd. Kiedy dochodzilimy do wioski,


przystanli, aby zaczeka na nas. To dao mi okazj do zamiany paru sw z
Sudr.

Panie Emilu, czy po tym spacerze serce panu nie dokucza?

Spojrza na mnie ze zwykym, zakopotanym umiechem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 143


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Raczej nie... moe dlatego, e nie szlimy zbyt szybko...

Miaam chwile obawy mruknam by pan jednak pod do-


statecznie dobr opiek.

Sudra zafrasowanym gestem podrapa si po nosie i nic nie odpo-


wiedzia. Odezwa si dopiero, kiedy znalelimy si pomidzy zabudowa-
niami wioski. Wykorzystujc jaki gortszy moment oglnej rozmowy zbli-
y si do mnie.

Jutro rano wybieram si z jednym z rybakw na pow ryb. Moe


przyczy si pani do nas?

Bardzo chtnie! zgodziam si pod wpywem impulsu. Nigdy


nie widziaam morskiego poowu!

Trzeba bdzie wsta o pitej...

Nic nie szkodzi! Z gry ciesz si na t eskapad!

Mimo zej opinii, jak pani ma o mnie?

Spojrzaam na niego nieco speszona, gdy przypomniaa mi si


wczorajsza nasza rozmowa. Istotnie czy dobrze robi wyruszajc na t
wypraw? Moe to jaka puapka?

Widz, e pani speszyem...

Jad z wami! zdecydowaam. Powiedziaam panu przecie,


e si go nie boj!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 144


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Umiechn si lekko, ale nic nie odpowiedzia. Dopiero po chwili


rzuci:

A wic dobrze. Zajd do pani wieczorem, aby umwi si osta-


tecznie. Musz jeszcze uzyska zgod rybaka.

Skrci w bok i znikn pomidzy drewnianymi szopami.

Trudno mi jest pisa. Jestem caa roztrzsiona. Nareszcie odkryam


prawd. Przeraajc, okropn prawd...

Zdemaskowaam ostatecznie Roberta. Uwiadomiam sobie, kiedy i


w jakim momencie lekarstwo zostao zamienione! Byo to nage olnienie,
dajce mi t wewntrzn, niezbit pewno, jaka w chwilach rozterki na-
chodzi nas czasami i nagle rozprasza najgbsze wtpliwoci.

Po powrocie z miasteczka zamiast obiadu dostalimy obfity podwie-


czorek. Po podwieczorku Robert zaszed do mego pokoju. Pocztkowo
obawiaam si powtrzenia wczorajszej sceny. Postanowiam nie dopuci
do jakichkolwiek bardziej intymnych wypowiedzi lub innych prb stwo-
rzenia nastroju.

Jednak obawy moje byy zbdne. Miaam okazj jeszcze raz przeko-
na si, jakiego nosa mia Robert. By oywiony i przyjacielski, ale bez cie-
nia bliszej poufaoci. Wcign mnie w dyskusj na temat moliwoci dal-
szego rozwoju zdarze i sylwetek psychicznych otaczajcych nas osb. W
pewnej chwili zapyta:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 145


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy zastanawiaa si nadal nad tym epizodem ze znalezion fiol-


k?

Nie, po owej rozmowie w salonie ju nie wracaam do tego tema-


tu.

Ciekawe, czy tylko przez przypadek znalaza j akurat przed


swymi drzwiami?

Chyba tak. W jakim celu podrzucono by j umylnie? Abym zaya


lekarstwo? Nie spoywa si produktw znalezionych, a zwaszcza lekarstw.

Dobrze byoby jednak sprawdzi jej zawarto. Poka mi t fiolk.

Wyjam z szufladki specyfik. Robert obraca jaki czas w palcach


szklan rurk, ogldajc zalepiajc j etykiet, potem z umiechem na twa-
rzy wycign rk.

Ciekawa historia... Masz.

Odbierajc lekarstwo mimo woli zetknam si z nim wzrokiem. I


raptem tamta, ta poszukiwana chwila wyonia si z mroku zapomnienia
niby bysk flesza!

...Ciemna boazeria antresoli i mimo dnia lekki pmrok.

Wanie poegnaam Mad i odwracaam si do Roberta. Na jego


twarzy ten sam umiech, jak teraz... Lekko pochylony podaje mi torebk,
ktr za moimi plecami unis z krzesa. Torebk zamykaj dwie gaki, ale
teraz jest ona lekko otwarta, a na samym wierzchu wida lnienie szka...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 146


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Upadla na podog mwi Robert uwaaj, bo pogubisz dro-


biazgi...

Dzikuj mu i zatrzaskuj gaki. Robi to oczywicie odruchowo i na-


tychmiast zapominam o tym zdarzeniu.

A teraz ten sam ruch, to samo spojrzenie i fiolka.

Omal nie krzyknam! Musiaam mocno zacisn usta, aby nie dopu-
ci do drenia warg. Ale co z miotajcych mn uczu musiao si odbi na
twarzy, gdy Robert rzuci porywczo:

Co ci si stao? Wygldasz, jakby zobaczya upiora?!

By moe... by moe... zdoaam wyjka. Wybacz, ale zrobi-


o mi si sabo. To zapewne ten spacer do miasteczka tak mnie wyczerpa...
Przetaram doni czoo.

Moe da ci co na serce?

Zachowaniem swoim zdradza troskliwo, ale teraz ju spostrze-


gam jego zimne, badawcze spojrzenie, w ktrym jeli nawet i by niepokj,
to chyba nie o mnie.

Dzikuj ci, to przejdzie... Chciaabym zosta teraz sama...

Czy to niezbyt ryzykowne?

Nie, nie! Zostaw mnie teraz, skoczymy rozmow pniej.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 147


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jak sobie yczysz powiedzia i za chwil zamkny si drzwi za


morderc mojego ojca, czowiekiem, za ktrego opiek i yczliwoci tsk-
niam, ktrego caowaam...

Do kolacji przesiedziaam u siebie, rozmylajc nad swoim odkry-


ciem. Nie byy to myli wesoe ani owocne we wnioski. Miaam w gowie
chaos, nie sta mnie byo na adn syntez ani nawet na spokojn rozwag.
Jednak udao mi si po pewnym czasie nieco ochon, doprowadziam
twarz do porzdku, a potem, przed zejciem na kolacj, umyam przynie-
sione z miasteczka winogrona. Nie miaam jednak apetytu na jedzenie.

Kolacji rwnie nie tknam. Byam przygnbiona i nie wiedziaam,


jak mam w tej sytuacji postpi. Czy unika rozmowy z Robertem, czy wa-
nie do niej doprowadzi i rzuci mu w twarz oskarenie?

To by problem, ktry powinien rozstrzygn Czarny Jegomo. Mia-


am mono zasygnalizowania mu potrzeby kontaktu. Jak dobrze zrobiam,
e zastosowaam si do polecenia i nie ujawniam wszystkiego Robertowi!
Na szczcie nie wie on rwnie o tym dzienniku!

Teraz nadesza chwaa, aby wezwa Janickiego. Rozmylaam o tym


wszystkim przy stole, niezbyt zdajc sobie spraw, co si wok dzieje. Za-
paam jedynie raz i drugi szybkie, lustrujce spojrzenia Sudry, jakimi mnie
obrzuci.

Roberta przy stole nie byo. Zjawi si dopiero po pewnym czasie i


zaj zwyke miejsce obok mnie.

Jak si czujesz? rzuci pgosem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 148


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nadal le. Zaraz id do siebie i kad si do ka.

Czy w niczym nie mog ci pomc?

Nie rzuciam zimno i odwrciam si od niego.

Za chwil, kiedy po powrocie do swego pokoju rozoyam dziennik,


aby na gorco zrelacjonowa ostatnie wypadki, posyszaam pukanie. S-
dzc, e to znw Robert, zesztywniaam wewntrznie, decydujc si na na-
tychmiastowe odbycie z nim rozmowy. By to jednak Sudra. Pod wpywem
ostatnich przeyj zapomniaam zupenie, e mia do mnie zaj.

Czy nie przeszkadzam? rzuci zwykym, zalknionym gosem.

Nie... nie... odpowiedziaam z oywieniem, zadowolona, e wa-


nie teraz nie musz zdobywa si na wysiek rozprawy z Robertem.

Przyszedem zakomunikowa, e wyruszamy o pitej... Oczywi-


cie, jeli nie zmienia pani zdania...

Bd gotowa na czas.

Podczas kolacji robia pani wraenie niedysponowanej... Czy spo-


tkao pani co przykrego?

Nie warto o tym mwi. Zajdzie pan po mnie?

Oczywicie...

Pomylaam sobie, e teraz, kiedy wiem ju, kto jest sprawc zabj-
stwa, nie ma powodu obawiania si Sudry.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 149


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A wic bd czekaa ju ubrana.

Patrzy na mnie swoim stroskanym wzrokiem, po czym przesun


spojrzeniem po stole, gdzie obok talerza z winogronami lea rozoony
dziennik.

Zbudzi si pani sama?

Na pewno... Po czym widzc, e jego spojrzenie powtrnie po-


wdrowao ku winogronom, rzuciam:

Moe zechce pan sprbowa? podsunam mu talerz.

Nie, dzikuj... A zatem, do jutra, dobranoc...

Dobranoc, panie Emilu.

Po wyjciu Sudry zabraam si do pisania. Pochonita prac nie


zwracaam uwagi na biegncy czas.

Och, ju jest po jedenastej! A wic na dzisiaj do! Trzeba i spa, bo


jutro mog si nie obudzi na...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 150


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

CZ DRUGA

Obywatel Sudra, starszy referent zaopatrzenia FSO, wyszed o pitej


rano ze swego pokoju i skierowa si w stron drzwi oznaczonych liczb 12.
Dom trwa jeszcze w ciszy snu. Sudra rozejrza si po korytarzu, po-
tem stpajc na palcach ruszy przed siebie.
Na kremowym tle ukazaa si czarna dwunastka. By to numer poko-
ju panny Skoro, ktr ubiegego wieczoru obieca zabra na pow ryb.
Zatrzyma si, znw rozejrza wokoo i wreszcie lekko zapuka. Poniewa z
wntrza nie pada odpowied, nacisn klamk.
Drzwi ustpiy i pan Sudra znikn za nimi. Upyno nieco czasu,
zanim znw si ukaza. Wychodzc przekrci klucz w zamku, wycign go
i schowa do kieszeni. Chwil jeszcze sta na korytarzu z pochylon gow,
zamylony gboko, po czym szybko ruszy w stron schodw.
Wiedzia, gdzie znajduje si telefon. Bezceremonialnie min lad re-
cepcyjn i skierowa si do pokoiku biurowego. Rzuci okiem na subowy
wykaz telefonw wiszcy na cianie i wykrci numer. Po chwili usysza w
suchawce mski gos, ktremu rzuci w odpowiedzi:
Mwi z pensjonatu Zota Pani! Moje nazwisko jest Sudra, je-
stem jednym z tutejszych goci. Przed chwil znalazem zwoki panny
Skoro, lece na pododze w jej pokoju.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 151


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chwileczk w suchawce rozleg si szelest papieru. Czy pan


jest pewien, e ta osoba nie yje? Moe to tylko omdlenie?
Niestety, nie mam wtpliwoci.
Prosz niczego w pokoju nie rusza, zamkn drzwi na klucz i
przechowa go do chwili naszego przybycia.
Wanie tak zrobiem.
O wypadku nikogo nie powiadamia! Za kwadrans bdziemy na
miejscu. Do tej chwili jest pan odpowiedzialny za wykonanie otrzymanych
polece.
Rozmowa zostaa przerwana. Sudra usysza stuk odkadanej su-
chawki. Swoj trzyma jeszcze przez chwil w rku, wreszcie pieczoowicie,
jak gdyby bya ze szka, odoy na wideki.
W tej chwili drzwi otworzyy si gwatownie i na progu stan por-
tier pensjonatu.
Co pan tu robi?! rzuci obcesowo.
Co robi?... Sudra popatrzy na Radtkego nieco wystraszonym
spojrzeniem. Telefonowaem do miasta.
O tej porze? Po co?
Hm... Jakby to panu powiedzie... Sudra podrapa si w gow ge-
stem zakopotania. Powd jest bardzo istotny... ale zabroniono mi m-
wi...
Kto panu zabroni?
Milicja.
Milicja? Co si stao? Mwe pan, do diaba!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 152


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Przecie tumacz panu, e mi nie wolno. Otrzymaem wyrany


rozkaz.
Do czorta z zakazami! Musz natychmiast wiedzie, co si tu sta-
o! Czy aby nie... urwa i nie odwracajc przenikliwego spojrzenia z twa-
rzy Sudry, dokoczy po chwili: Czy dotyczy to moe panny Skoro?
Wanie. A wic niech bdzie powiem panu. Tylko prosz mnie
nie wsypa, jak tu przyjd. Ona nie yje. Znalazem jej zwoki obok stou, na
pododze. Jest zupenie ubrana. Zapewne ulega atakowi serca jeszcze wie-
czorem...
Radtke otworzy usta, jakby chcia co powiedzie, jednak natych-
miast je zamkn. Trwao chwil, zanim wreszcie przemwi. Czarny ws
drga mu razem z warg.
Jak to si stao?! Jak si to, do cholery, mogo sta?! Czy jest pan
pewny, e nie yje?!!
O to samo pytaa mnie milicja. Nie mam wtpliwoci.
Radtke siad na brzegu biurka i schyli gow. Po chwili wyprostowa
si i spojrza podejrzliwie na Sudr.
A co pan tam robi u niej o tej porze?
Umwilimy si wczoraj, e razem wyruszymy na pow ryb. Mia-
em zaj po ni o pitej.
Zrobi par krokw w stron drzwi. Zatrzyma si przy nich i odwr-
ci do portiera.
Milicja zjawi si tu lada chwila. Bd u siebie. Mwi o tym, bo
klucz do pokoju panny Skoro mam w kieszeni, zgodnie zreszt z ich pole-
ceniem. Jeli jest pan ciekaw bliszych szczegw, prosz sobie przeczyta

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 153


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

protok z mego przesuchania. Nie chce mi si dwa razy powtarza tego


samego.

Wadze ledcze pracoway sprawnie. Ju w niespena p godziny po


ich przyjedzie dwaj sanitariusze wynieli na noszach zwoki Justyny
Skoro, rysujce si smukym ksztatem pod przykrywajcym je kocem.
Nosze te przesuny si midzy zebran w hallu grup mieszkacw i ob-
sugi pensjonatu. Spojrzenia kobiet, ktre odprowadzay mijajcy je kon-
dukt, pene byy przeraenia, a mczyzn troski. Miarowy odgos stpa
sanitariuszy przerwa raptowny szloch.
Mada Tarska z chusteczk przy twarzy odwrcia gow, wstrzsana
paczem.
Mijajc drzwi wejciowe, nosze przez chwil zakoysay si w dwi-
gajcych je doniach, potem wolno spyny ze schodw i, wepchnite do
sanitarki, znikny za drzwiczkami. Zawarcza gwatownie motor, spod tyl-
nych k wyskoczya smuga piasku i Justyna Skoro opucia Zot Pani.
Natomiast pozosta czarny, osobowy Citroen, tkwicy nieruchomo
przed gankiem.
Okoo dziesitej drzwi pokoju zmarej zostay opiecztowane. Mimo
usiowa kilku ciekawskich nikomu z nich nie udao si dociec, jakiego ro-
dzaju badania przeprowadzono tam do tego czasu. Potem, kiedy zakoczo-
no spisywanie personaliw i sprawdzanie dokumentw, wszyscy pensjona-
riusze zostali poproszeni o zebranie si w sali jadalnej.
Czeka tam na nich przystojny, smuky mczyzna w doskonale skro-
jonym ubraniu. By typem poudniowca. Brunet o oliwkowej cerze i czar-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 154


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

nych jak wgiel oczach. Kady z wchodzcych zosta zlustrowany spojrze-


niem tych oczu, przenikliwym i bezceremonialnie badawczym.
Ostatni zjawi si Sudra. Stan skromnie na uboczu, chowajc si za
szerokimi plecami Wojskiego.
Nazywam si Janicki odezwa si brunet. Otrzymaem pole-
cenie przeprowadzenia ledztwa w sprawie tego morderstwa, gdy stwier-
dzilimy ju, e panna Skoro umara skutkiem otrucia cyjankiem potasu,
ktry w roztworze zosta wstrzyknity do winogron zakupionych przez ni
w dniu mierci. Nie mamy co do tego adnych wtpliwoci, gdy w niekt-
rych jagodach winogronowych stwierdzilimy obecno tej trucizny.
Umilk na chwil obserwujc poruszenie, po czym wrci do tematu.
Nie wchodzi tu zatem w gr ani nieszczliwy przypadek, ani sa-
mobjstwo. Chc to stwierdzi od razu. Panna Skoro zostaa zamordowa-
na z przyczyn znanych wadzom ledczym, ktre tak jak i ona liczyy si z
moliwoci zamachu. Mimo to obecnie pozostao nam ju tylko zadanie jak
najszybszego znalezienia sprawcy.
Przez chwil obserwowa twarze otaczajcych go osb, po czym
mwi dalej:
Ten cel znalezienie zbrodniarza jest powodem, ktry skoni
mnie do decyzji, aby tej sytuacji nie kry przed wami. Winowajca i tak jest
dobrze zorientowany w sprawie, jeli wic wysuchuje obecnie moich sw,
a jestem przekonany, e tak wanie si dzieje nie usyszy nic nowego.
Natomiast zaley mi na tym, aby wszyscy inni orientujc si przynajmniej w
zarysach, o co tu chodzi, mogli mi ewentualnie udzieli informacji.
Zamilk na chwil, po czym cign dalej:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 155


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Musz bowiem pastwu zakomunikowa bardzo wany szczeg.


Ot jest nam wiadomo, e zmara prowadzia notatki, opisujc w nich hi-
stori swego pobytu wrd was. Stwierdzilimy., e notatki te zginy. Po-
dejrzewamy, e zmara wymienia w nich nazwisko sprawcy czy te nawet
dwch sprawcw mierci swego ojca. Jeli kto z was widzia lub zobaczy te
notatki by to brulion w zielonej oprawie prosz o natychmiastow
wiadomo. To wszystko. Obecnie odbd si przesuchania, ktrych doko-
namy w tamtym pokoju. Janicki wskaza owkiem na drzwi prowadzce
do saloniku. Reszta za osb bdzie oczekiwaa tu, w jadalni. I jeszcze
jedno. Zabraniam opuszczania tego terenu bez wzgldu na okolicznoci. Czy
s jakie pytania?
A wic... morderc jest kto z nas?... odezwaa si Mada Tarska
zaamujcym si gosem.
Tak, to nie ulega wtpliwoci.
Z kolei odezwa si Tarski:
Protestuj przeciwko ograniczaniu naszej swobody osobistej!
Musicie mie jakich podejrzanych nonsensem jest rozciga taki zakaz
na wszystkich!
Skde pan wie, e pan rwnie nie jest zaliczany do tych podej-
rzanych?
Tarski zamilk i zacisnwszy ze zoci usta wciekym spojrzeniem
zmierzy Janickiego.
Ja mam pytanie Ulmer unis dwa pulchne palce do gry.
Sucham.
Czy sowa... przepraszam, nie wiem, jak pan ma rang...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 156


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jestem porucznikiem.
Zatem, czy zakaz pana porucznika dotyczy opuszczania tej miej-
scowoci, czy te pensjonatu? Moim skromnym zdaniem ograniczenie swo-
body ruchw tylko do murw tego pensjonatu byoby zarzdzeniem zbyt
drastycznym.
Cakowicie zgadzam si z paskim skromnym zdaniem panie...
zdaje si, Ulmer?... Czy tak? A wic, panie Ulmer, zakaz opuszczania terenu
rozumiem w odniesieniu do caej miejscowoci, a nie tylko do pensjonatu.
Znaczy to, e bdziecie pastwo mogli nadal korzysta z kpieli i play.
Nadmieniam jednak, e postaraem si, aby cise wykonanie tego zarz-
dzenia zostao zabezpieczone. Osob, ktra bdzie chciaa je omin, obda-
rz specjaln uwag...
Dzikuj za to wyjanienie, panie poruczniku gos Ulmera nie
by wolny od lekkiej ironii.
Kto zawiadomi nas o znalezieniu zwok? Janicki przesun
spojrzeniem po obecnych. Gdzie jest pan Sudra?
Wywoany wysun si do przodu ze zmieszanym wyrazem twarzy.
Pana prosz jako pierwszego.
Przepuci przed sob Sudr, a towarzyszcy mu w cywilnym ubra-
niu funkcjonariusz zamkn za nimi drzwi. Na sali w dyskretnym oddaleniu
pozosta jedynie umundurowany milicjant.
Ciekaw jestem, czy bardzo powywracaj mi rzeczy? mrukn
mecenas Deresz do Wojskiego.
Ten unis na moment brwi do gry.
Sdzi pan?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 157


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy sdz? prychn Deresz. Chyba nie ma pan wtpliwoci,


e w tej chwili przetrzsaj nasze pokoje?
Po co? wtrcia si do rozmowy akwna.
Pani jest naprawd bardzo naiwna! Mecenas nie porzuci na-
pastliwego tonu. Midzy innymi szukaj i tych notatek.
akwna przyoya palce o czerwonych paznokciach do skroni.
Nie mog si otrzsn z wraenia!... Biedna Justyna... Jeszcze
wczoraj bya midzy nami ywa i taka liczna...
Widok kadej mierci szokuje nasz instynkt ycia stwierdzi fi-
lozoficznie ukasz. Przyznaj jednak, e mier tej dziewczyny i na mnie
wywara wyjtkowo silne wraenie. Istotnie byo to urocze stworzenie, in-
teligentne i pene powabu...
Oby tylko zapali morderc... mrukn Ulmer. Chocia nie
bardzo wierz, czy im si to uda, skoro nie udao si utrzyma dziewczyny
przy yciu!
Musimy dooy wszelkich stara, aby dopomc wadzom led-
czym zabra gos Robert. Ja w kadym razie zrobi wszystko, co bd
mg, eby przyczyni si do zapania zbrodniarza!
Wszystko, co bd mg! mrukn ironicznie Deresz. Pik-
nie to brzmi, ale wiele tego zapewne nie bdzie...
Nie wiadomo! rzuci z pewn siebie min Robert. Moe wi-
cej, ni si panu zdaje...
Czy wysuwaa jakie podejrzenia pod adresem ktrego z nas?
rzuci z zaciekawieniem Ulmer.
Robert milcza przez chwil, potem odpowiedzia:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 158


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nawet gdyby tak byo, nie mam zamiaru tego powtarza. To, co
mi jest wiadome, zeznam podczas przesuchania.
Pytaem powodowany jedynie zrozumia ciekawoci, gdy pra-
gn tak jak i pan, by winowajca ponis zasuon kar. Panna Skoro cie-
szya si ogln sympati...
Rozleg si szloch. Tarski obrci si ku onie z grymasem zoci na
twarzy.
Przesta chlipa! Do ju mam tego wszystkiego, a tu jeszcze ten
zakaz wyjazdu! Musz by w Warszawie, mam waniejsze rzeczy na gowie
ni cae to niezdarne dochodzenie, a ty mi jeszcze urzdzasz publiczne de-
monstracje ze zami i gupi ckliwoci!
Panie profesorze, prosz da spokj! zaprotestowaa akwna.
To, co pan mwi, nie jest adne!
Mao mnie to obchodzi! Tarski zwrci si w stron dziewczy-
ny. Nie mam zamiaru redagowa moich wypowiedzi pod pani gust! Nie
mam te zamiaru tkwi w tej dziurze dla czyjego widzimisi!
Demonstracyjnie obrci si plecami i zabrawszy od stou krzeso,
powdrowa z nim ku oknu.
Niedobrze jest, kiedy w takiej sytuacji czowiek traci panowanie
nad nerwami rzuci ukasz. Przestaje kontrolowa swoje sowa i
zwraca na siebie uwag.
Sdzi pan, e Tarski potrzebuje takiej kontroli? wtrci od nie-
chcenia Deresz.
Nic nie sdz burkn ukasz. Po prostu rzuciem oglniko-
w uwag.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 159


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zawieraa jednak pewne sugestie. Naley by ostronym z wypo-


wiadaniem takich uwag.
Dzikuj za pouczenie! Tym razem ton ukasza by opryskliwy.
Panowie, zachowajcie spokj! wtrcia Nata. Wszyscy mamy
nerwy roztrzsione, ale to nie powd, bymy skakali sobie do oczu!
Dobrze byoby da im co na uspokojenie... na przykad Phano-
dorm... pgosem, z wyran drwin wtrcia akwna.
Dlaczego wanie Phanodorm? zainteresowa si Ulmer.
Bo ostatnio sta si u nas modny. uzupenia niefrasobliwie dziew-
czyna, spojrzaa jednak znaczco na Dereszow.
Pani Nata nakrya oczy powiekami i staa bez ruchu, z lekko pochy-
lon gow. Po chwili jednak podniosa wzrok.
Ty mijo powiedziaa ledwie dosyszalnie. Odpokutujesz za
to... Wiem wicej, ni mylisz...
Zdawao si, e nikt poza akwna sw tych nie dosysza, gdy Ul-
mer cign z przejciem dalej:
Ach, istotnie co sobie przypominam! Zdaje si, e temat ten par
dni temu poruszya panna Skoro! Ciekaw jestem, co miaa na myli! Jak
wam si zdaje?
Nie mam pojcia Wojski obojtnie wzruszy ramionami. Na-
tomiast nie mog otrzsn si z wraenia, jakie wywara na mnie perfidia
mordercy. Co za diabelski sposb to wstrzyknicie trucizny do winogron!
Dziaa nie obawiajc si puda, gdy wiedzia, e wkrtce zostan spoyte!
Straszne! szepna Tarska. I ten morderca jest wrd nas!...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 160


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A tak, droga pani!... zabra gos Deresz. Czowiek bez-


wzgldny i bez skrupuw.
Porucznik mwi o wstrzykniciu trucizny zastanowi si Ul-
mer. Ciekaw jestem, jak to zrobi?
Pewnie uy lekarskiej strzykawki objani Wojski. Napeni
zbiornik rozpuszczonym cyjankiem, a potem wstrzykiwa go w poszczegl-
ne jagody. Iga jest przecie cienka, wic ukucie nie pozostawio ladu.
Ale na to potrzebny by czas! Trzeba mie doprawdy zimn krew,
aby tego dokona! wykrzykna Tarska.
Zrobi to na pewno bardzo szybko, ciekawe tylko kiedy? zasta-
nowi si Deresz.
Ten aspekt na pewno nie zostanie pominity w czasie ledztwa,
niech oni si ju tym martwi! Wojski umiechn si lekko. Poza tym
sdz, e dokonujc rewizji naszych pokoi a jak podejrzewa pan mece-
nas, rewizja ta wanie teraz si odbywa bd szukali nie tylko zaginio-
nego brulionu, ale i strzykawki jako narzdzia mordu!
Jego spojrzenie przesuno si po ukaszu, prowokacyjnie drwice.
Strzykawka nie jest przedmiotem zbyt rzadkim stwierdzi spo-
kojnie ukasz. Znalezienie jej nie bdzie na pewno czym specjalnie ob-
ciajcym.
Skoro omawiamy rne szczegy tego dramatu odezwaa si
akwna to przypominam sobie pewien epizod, ktrego sprawc by pan
ukasz. Czy pamita pan to niadanie sprzed paru dni, kiedy to wspomina
pan o bohaterce czytanej wwczas ksiki?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 161


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Tak, wiem, o czym pani mwi. Miaa ona to samo imi co panna
Skoro.
Wanie. I wwczas rzuci pan uwag, e Justynie grozi miertelne
niebezpieczestwo! Pamitam doskonale, jakie to wraenie wywaro na tej
biedaczce. Byam wwczas zaskoczona, e tak przeja si pana sowami.
Tak, przypominam sobie...
Nie rozumiem, skd tak dobrze orientowa si pan w sytuacji?
To staje si coraz ciekawsze mrukn Wojski.
ukasz obrzuci spojrzeniem twarze otaczajcych go osb. Wszyst-
kie oczy byy zwrcone w jego stron. Lekki, troch niepewny umieszek
ukaza si na jego ustach.
Orientowaem si w sytuacji? powtrzy ostatnie sowa, jak
gdyby chcc zyska na czasie. C to za dziwna insynuacja? By to prze-
cie zwyky zbieg okolicznoci. Ksika jest w moim posiadaniu i kady mo-
e si przekona, e uwaga ta dotyczya istotnie jej treci.
Niech pan nie bierze sobie zbytnio do serca tych lekkomylnych
sw odezwa si pojednawczo Deresz. Wszyscy s przejci drama-
tem, std ta oglna psychoza doszukiwania si ukrytego sensu w najbah-
szych zdarzeniach!
Zwrci si do zebranych:
Odcie na potem to gadanie bzdur! Podczas przesuchiwania
bdziecie mieli do okazji ku temu! Ale tam potrafi przynajmniej oddzieli
ziarno od plew!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 162


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nieobecno Sudry przecigaa si. Kiedy wreszcie pojawi si, na


lekko zarowionych policzkach bka mu si umiech ni to zakopotania,
ni to ulgi.
W lad za nim ukazaa si gowa protokolanta. Jako nastpny zosta
wezwany Wojski.
Przesuchania zakoczyy si pnym popoudniem. Jednoczenie,
jak susznie przewidzia Deresz, odbya si szczegowa rewizja pokoi. Re-
zultaty jej byy znikome. Ogoszono, e notatek nie udao si znale.
W pensjonacie zapanowa ciki nastrj. Coraz czciej zaczy si
pojawia oznaki wzajemnej nieufnoci, a w miar upywu czasu nieufno
ta nasilaa si coraz bardziej. Potem nastpna mier zasiaa strach i on sta
si z kolei wadc wszystkich serc.
Sudra wsta od stou po pno podanej kolacji i ruszajc ku wyjciu
pozornie przypadkowo znalaz si w pobliu Roberta. Idc obok niego, po
paru krokach Sudra nie patrzc na towarzysza rzuci pgosem:
Za kwadrans u mnie. Wana sprawa.
Brwi Roberta na moment uniosy si do gry, jednak potrafi opa-
nowa zdziwienie. Jedynym zewntrznym objawem, e sowa te dotary do
niego, byo lekkie, potwierdzajce skinienie gowy. Nastpnie przyspieszy
kroku i wyprzedzi Sudr. Ten zatrzyma si na chwil w hallu, omiatajc
wntrze szybkim, lustrujcym spojrzeniem.
cienne kinkiety byy wygaszone. Jedynie smuga wiata padajca na
podog przez otwarcie drzwi jadalni rozpraszaa ciemno. Refleksy tego
wiata znaczyy brzegi stopni. Panowaa tu cisza, tylko nieznacznie zak-
cona przyciszonym gwarem rozmw dolatujcych z jadalni.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 163


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Sudra sta przez chwil, zanim wzrok nie przyzwyczai mu si do


mroku. Dopiero wwczas rozezna zarys ciemnej sylwetki tkwicej nieru-
chomo za recepcyjn lad.
Ruszy wreszcie z miejsca. Czowiek za lad nie zmieni pozycji. Su-
dra min go, zdawao si obojtny na tajemnice, kryjce si po mrocznych
ktach hallu i wstpi na schody.
Po chwili znalaz si w swoim pokoju. Tu otworzy okno i, wychylo-
ny na zewntrz, chwil manipulowa przy blaszanym parapecie. Kiedy
wreszcie cofn si do wntrza, trzyma w rku zielony brulion. Rzuci go na
st i rozpocz woln wdrwk od ciany do ciany.
Wreszcie rozlego si ciche pukanie. Sudra otworzy drzwi i gestem
zaprosi stojcego na progu Roberta. Potem przytkn do ust palce, rzucajc
szeptem:
Cicho! Dla nas obu bdzie lepiej, jeli nikomu nie uda si usysze
tego, co powiemy.
O co chodzi? Robert zastosowa si do yczenia gospodarza,
zniajc gos do szeptu.
Prosz siada Sudra krtkim ruchem doni wskaza krzeso
stojce przy stole. O, wanie tu bdzie chyba panu wygodnie, a reszt...
hm... zaraz postaram si panu wyjani.
Robert zaj wskazane miejsce, nie starajc si ukry zdziwienia.
Co znaczy ta reyseria?
Sudra spojrza na swego gocia z wahaniem.
Sidziemy sobie i nieco pogawdzimy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 164


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zaj miejsce po drugiej stronie stou i jaki czas spoglda na Rober-


ta z wyrazem troski na twarzy. Potem sign po zielony brulion.
To s notatki zmarej, o ktrych dzi mwi ten sympatyczny po-
rucznik... Jake on si nazywa? Aha, Janicki...
Mwi cicho, ze wzrokiem wbitym w trzymany w rku zeszyt. Po
chwili przenis spojrzenie na gocia. Ten zmarszczy brwi i utkwi przeni-
kliwe spojrzenie w twarzy Sudry.
Notatki Justyny? Wic to pan je buchn? Dlaczego jednak zwierza
si pan z tego przede mn, zamiast przekaza je porucznikowi?
Sudra cign dalej, jak gdyby nie sysza rzuconych pyta:
Zdoaem je zabra w chwili, kiedy znalazem zwoki. Zeszyt lea
rozoony na stole, obok piro... Musiao wypa jej z rki w chwili, kiedy
trucizna zacza dziaa... Spojrzaem na te notatki. Byem zaciekawiony, co
te dziewczyna pisaa na chwil przed mierci? Par przeczytanych kartek
spowodowao, e postanowiem ten zeszyt zatrzyma... hm... tylko chwilo-
wo... A potem, ju u siebie, po zapoznaniu z caoci, ogarno mnie przy-
jemne uczucie, ktre odnosz zawsze, kiedy widz, e mam mono pomc
swemu bliniemu...
O co panu waciwie chodzi?
Chodzi mi o sposb otrucia tej dziewczyny... Podobn technik
morderca zastosowa i w innym wypadku tam jednak wchodzia w gr
fiolka z pastylkami lekarstwa... Chwileczk, prosz mi nie przerywa, chc
bowiem obecnie zacytowa panu pewien urywek z notatek dziewczyny...
Zgoda?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 165


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co pan wygaduje?! Molski zdj ze stou rce, ktre zaczy mu


drga i opuci je na kolana.
Niech si pan opanuje. Moemy sobie rozmawia spokojnie, ma-
my czas...
Robert zmruy powieki, nie spuszczajc wzroku z twarzy Sudry.
Nie mam powodu do zdenerwowania. Raczej podziwiam pana
beztroski spokj i czelno, z jak przyzna si pan przede mn do kradzie-
y tych notatek!
Sudra z aprobat pokiwa gow.
O, tak ju jest lepiej. Zatem, prosz sucha obrci par kartek,
przytrzyma je doni i zanim zacz czyta, rzuci:
Panna Skoro opisuje tu scen, kiedy odwiedzi j pan w pokoju,
po powrocie z miasteczka. Sam pan bdzie mg oceni, czy szczegy tej
wizyty podane s dokadnie, gdy przecie nie chodzi tu o nikogo innego,
jak wanie o pana. W ten sposb pozbdzie si pan ewentualnych podej-
rze co do jakichkolwiek, hm... mistyfikacji z mojej strony... Ustp ten za-
czyna si od sw: Trudno mi jest pisa. Jestem caa roztrzsiona. Naresz-
cie odkryam prawd... A teraz dalej: Zdemaskowaam ostatecznie Rober-
ta. Uwiadomiam sobie wreszcie, kiedy i w jaki sposb lekarstwo ojca zo-
stao zamienione!
Molski zerwa si na nogi i pochyli nad stoem. Sudra upuci bru-
lion na kolana i unis gow.
Siada! rzuci rozkazujco. Ostry ton u tego zalknionego zwy-
kle czowieczka by do tego stopnia zaskakujcy, e Robert usucha mimo

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 166


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

woli, opadajc z powrotem na krzeso. Jednak chwyt, jakim zapa si za


brzeg stou, by tak silny, e koce jego palcw stay si zupenie biae.
No, teraz mog czyta dalej. Musz panu powiedzie, nawiasowo
oczywicie, e nie znosz gwatownych ruchw... Ale do rzeczy. Opuszcz
teraz pewne mniej istotne momenty i przejd do sw, ktre bardziej pana
zainteresuj:
...Wyjam z szufladki specyfik. Robert obraca w palcach jaki czas
szklan rurk, ogldajc zalepiajc j etykiet, potem z umiechem na twa-
rzy wycign rk.
Ciekawa historia... Masz.
Odbierajc lekarstwo mimo woli zetknam si z nim wzrokiem. I
raptem tamta, ta poszukiwana chwila wyonia si z mroku zapomnienia
niby bysk flesza...
...Wanie poegnaam Mad i odwracaam si do Roberta. Na jego
twarzy ten sam umiech jak teraz... Lekko pochylony podaje mi torebk,
ktr za moimi plecami unis z krzesa. Torebk zamykaj dwie gaki, ale
teraz jest lekko rozwarta, a na samym wierzchu wntrza wida lnienie
szka...
A teraz ten sam ruch, to samo spojrzenie i fiolka. Omal nie krzykn-
am! Musiaam mocno zacisn usta, aby nie dopuci do drenia warg...
Sudra przerwa na chwil i rzuci krtkie spojrzenie na swego go-
cia.
Prosz sucha dalej! O ile mia pan dotd wtpliwoci, to te sowa
s ju chyba zupenie jasne!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 167


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

...za chwil zamkny si drzwi za morderc mojego ojca, czowie-


kiem, za ktrego opiek i yczliwoci tskniam, ktrego caowaam...
Robert gwatownym ruchem rzuci si naprzd. Byskawicznie wy-
cign ponad stoem rk i usiowa zapa fatalny zeszyt. Jednak Sudra by
szybszy. Jego cios odrzuci napastnika do tyu, a Robert utrzyma si na no-
gach tylko dziki cianie, o ktr grzmotn plecami.
Sudra rzuci brulion do szuflady stou, przekrci klucz i wycignw-
szy go, schowa do kieszeni.
Jednak przyda si ten st midzy nami, co? Przecie uprzedza-
em pana, e nie znosz gwatownych gestw. Mimo to czuj si jednak w
obowizku... hm... zoy wyrazy ubolewania... By moe moja reakcja zbyt
daleko bya posunita... Ale chyba zechce pan wybaczy...
Ty gadzino... Po co mi czytasz te brednie! Gadaj od razu, o co cho-
dzi, i nie prbuj mnie straszy! Jeste szpiclem i mylisz, e uda ci si mnie
zapa na brednie tej maniaczki?
Opar si o st obu domi i dysza.
Na twarzy Sudry ukaza si umiech rozbawienia.
Wspaniale, panie Molski! Wic jednak dostrzega pan pewne
aspekty tej sprawy? Jak cennym dokumentem jest dla Janickiego ten bru-
lion?! Co za do podejrzenia, e jestem jak pan to nazwa... szpiclem...?
Fe... skde znowu... Nie, to mniemanie jest zbyt pochopne... Gdybym by
nim istotnie, czy zapraszabym pana na t rozmow? Bo po co? Bardziej
skuteczne byoby przesuchanie jedno, drugie, dziesite... Wci przesu-
chania, a potem powracaby pan do celi i rozwaa: to byo ze, tamto mona
byo powiedzie inaczej... Samotno, rozmylania, udrka niepewnoci, ja-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 168


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

owe kalkulacje, a potem znw przesuchania i znw cela... Cztery goe cia-
ny, mae okno z elaznymi prtami, twarde ko przykryte kocem... I noc, i
tylko myli... Jak, ktrdy wymkn si z sieci?
Sudra mwi bez przerwy, patrzc w twarz swego gocia.
O co wic panu chodzi? wycedzi Robert. Na jego czole pojawi-
y si kropelki potu, ale stara si opanowa. Oczy nie pozbyy si jeszcze
dzikoci spojrzenia, zmusi si jednak do umiechu.
Uwaam, e istnieje moliwo... hm... no, powiedzmy zawarcia
porozumienia... mrukn Sudra.
A wic do wreszcie tych gupstw i do literatury! O co panu
chodzi?
Sudra skrzywi si, potem zafrasowanym gestem podrapa si po no-
sie.
No, wic powiedzmy trzysta tysicy.
Za ten zeszyt?
O, nie ma gupich! ebym potem musia y w cigej czujnoci?
Nie, to mi si nie umiecha. Trzysta tysicy za milczenie, za to, e brulion
pozostanie w moim posiadaniu. W ten sposb i pan, i ja zapewnimy sobie
bezpieczestwo.
A pan dodatkowo mono dalszego szantau? rzuci ironicz-
nie Robert.
Sdz, e nie bd mia po temu dalszych moliwoci wes-
tchn Sudra, nie okazujc zdziwienia z powodu obaw partnera. Przy-
puszczam, e nie pozostanie pan nadal w tym kraju?
Trzysta tysicy to duo. Nie mam tyle.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 169


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Bardzo mi przykro. Mwic nawiasem auj teraz, e rzuciem t


liczb bez gbszego zastanowienia. ycie i wolno jest przecie warte wie-
le wicej.
Ale jeli je strac, pan bdzie mia guzik, a nie fors. Lepsze sto ty-
sicy ni nic. Poza tym, jeli ja wpadn, wpadnie i pan za zacieranie ladw
zabjstwa. Radz si zastanowi.
Niech pan si o mnie nie martwi. Paskie ewentualne oskarenie
mnie o zatrzymanie tego brulionu bdzie zupenie przecie goosowne. Ry-
zykuj jedynie dodatkowe przesuchanie, nic wicej.
Sto tysicy, panie Sudra.
Nie ma mowy. Zapaem okazj i nie myl zadowoli si byle
czym.
Robert zmruy oczy.
Zapa pan okazj? Ha... by moe... Wic niech ju bdzie osta-
tecznie sto pidziesit.
Nie.
Zatem ile chcesz?! Nie przecigaj struny, bo...
Sudra unis wzrok na swego rozmwc.
Bo co? Mylisz, e mnie dostaniesz, ty durniu? No, dobrze dasz
dwiecie i to bdzie wszystko. Jeli nie, jeszcze dzi w nocy ten brulion
znajdzie si w rkach Janickiego! Potrafi to zaatwi bez zdemaskowania
siebie.
Robert milcza przez chwil. Kiedy odezwa si, na jego twarzy drga
lekki umiech.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 170


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A wic zgoda. Pienidze wrcz panu z chwil odzyskania przez


nas swobody ruchw. Rozumie pan chyba, e nie wo ze sob takiej sumy.
Po powrocie do Warszawy dostaniesz fors i niech ci wezm diabli!
Pan chyba ze mnie artuje? Ton Sudry zdradza zgorszenie i
rozczarowanie. Czy pan sdzi, e jestem taki idiota, abym odkada spra-
w do chwili, kiedy zaistnieje dla pana moliwo ucieczki? Nie, panie Mol-
ski, tego si po panu nie spodziewaem... Taki bystry i inteligentny czowiek
i takie stawianie sprawy?...
Czy ty na gow upad, ciemigo? Skd ci tu wytrzasn dwiecie
tysicy zotych?! W tej zakichanej dziurze?!
No to id pan od razu do Janickiego i przyznaj si do zamordowa-
nia dziewczyny i jej ojca. W ten sposb uzyskasz, by moe, okolicznoci a-
godzce. Dobrze ci radz. Nie potrzebujesz go nawet szuka. Jego czowiek
siedzi w hallu.
Zrozume, do diaba! Skd mam tu wzi tyle forsy? Zgadzam si
zapaci, ale obecnie nie mam moliwoci!
Pogadaj z kumplem, moe on ci co poradzi?
O jakim kumplu pan mwi? Co to znowu za brednie?
Sudra kiwn brod w stron stou.
Ten zeszyt mwi wyranie, e sam tu nie jeste. To mnie zreszt
mao obchodzi wzruszy ramionami i dorzuci: O ile dostan pieni-
dze...
Ty psie! Zadusibym ci goymi rkami!
Robert mwi ciszonym gosem, ale drga on hamowan pasj.
Sudra umiechn si ironicznie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 171


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wymylanie i groby nic tu nie pomog! Pienidze musz by


najdalej w cigu doby, bo inaczej...
Molski opad na krzeso i wspar si okciami o st. Wida byo wy-
siek, z jakim znw stara si opanowa. Po chwili istotnie zacz mwi zu-
penie spokojnie.
Zrozume pan, panie Sudra... Chodzi panu przecie o pienidze.
Jednoczenie jednak stawia pan takie warunki, e tych pienidzy nie mam
moliwoci dorczy! Poza tym wysoko tej sumy stawia pod znakiem za-
pytania opacalno caej transakcji. Godzc si j zapaci, wcale nie przy-
znaj si, e t dziewczyn otruem. Fakt, e co si tam jej przywidziao z t
fiolk, nie jest jeszcze adnym dowodem. Czyje subiektywne widzimisi
nie moe by podstaw do wyroku skazujcego! W rku dobrego adwokata
z paskiego brulionu zostan tylko strzpy, a nawet najdroszy obroca nie
bdzie mnie tyle kosztowa, co pan! Zgodziem si zapaci, bo nie chc by
cigany po sdach, nie chc sta si obiektem zainteresowania prasy jako
domniemany morderca. Wol zapaci ale jeli bdzie mnie pan za bar-
dzo dusi, z koniecznoci pozostanie mi obrona prawna. Pienidzy w ad-
nym razie nie mog panu da w danym terminie.
Sudra zmarszczy czoo, a usta wygiy mu si, jak gdyby by bliski
paczu. Kiedy Molski skoczy, milcza przez jaki czas.
C ja na to poradz?... rzuci po chwili. Gdybym si zgodzi
zaczeka, caa transakcja nie jest warta zamanego grosza, bo mi pan zwieje
i nic z tego nie bd mia!...
Znw zamilk na chwil, gapic si w czer nocy za okienn szyb.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 172


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Hm... no dobrze... odwrci gow ostatecznie moe by si


dao znale jakie inne wyjcie... Napisz par sw do zaufanej osoby, aby
zgosia si pod wskazany przez pana adres. Skoro da mi zna, e pienidze
otrzymaa, bd uwaa spraw za zaatwion.
Jest pan optymist! Przecie nie wypuszcz std jakiejkolwiek
wiadomoci bez przeczytania i odfotografowania z dziesiciu stron!
A kto panu powiedzia, e bd pisa std? Pan chyba zapomina,
e nie odebrano nam tak dalece swobody ruchw, abymy nie mogli kon-
taktowa si z innymi pensjonatami. T drog moe pan rwnie powiado-
mi kogo trzeba, aby pienidze zostay wpacone. Powiadomi no i nie
da si nakry. Nie przypuszczam, aby to zadanie przerastao pana siy...
Robert opuci gow i siedzia jaki czas bez sowa. Dopiero po
duszej chwili wyprostowa si i spojrza w oczy Sudry.
Musz si zastanowi, jak to zrobi. Moe znajd inny, mniej ry-
zykowny sposb. Do rana pozostao zaledwie kilka godzin, a rano dam panu
odpowied.
Chce pan naradzi si, co? Sudra umiechn si lekko. Nie
ma zgody, panie Molski!
Dlaczego?
Powiedziaem ju panu, e ustpstwo, ktre zrobiem, jest ostat-
nie. Poza tym uwaam, e szukanie rady w paskiej sytuacji jest nieco...
hmm... niebezpieczne... Jeli wyjawi pan temu drugiemu swoj sytuacj
prosz niech pan nie wzrusza ramionami moe to doprowadzi do nie-
oczekiwanych komplikacji... I okae si rano, e nie bd mia od kogo do-
sta pienidzy! Nie, to na nic!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 173


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Robert zmruy powieki.


Nie rozumiem... O co panu chodzi?
Po prostu dbam o pana skr, bo jest ona dla mnie warta dwiecie
patykw. No, ale koczmy rzuci zdecydowanie bo ju pno. Albo
albo.
Po chwili wahania Robert rzuci przez zby:
A wic dobrze! Niech zgosi si do sklepu spoywczego przy ulicy
Brzozowej osiem i spyta o Lerna. Niech go poczstuje papierosem gatu-
nek Mewa i poda ogie. Pudeko zapaek ma by przekrelone kresk zro-
bion bia kred. To wystarczy.
Dlaczego nie powiedzia pan tego od razu? Zaoszczdzilibymy
sobie zbdnej gadaniny!
Z pana dobry numer nie ma co mwi... A ja uwaaem pana za
bitego frajera! W gosie Roberta zadwiczaa drwina, ale te i nuta
uznania. Mgbym panu da mono dobrych zarobkw, kiedy wygrze-
biemy si ju z tej kabay...
Sudra pokrci przeczco gow.
Chyba nie skorzystam... To nie moja specjalno. Niech kady
uprawia swoj grzd.
No, jak pan chce... Robert wycign rk, ktr Sudra ucisn.
Dobranoc, musz teraz przemkn si do siebie.
Dobranoc. Jestem zadowolony, e doszlimy do porozumienia.
Spodziewam si mrukn nie bez ironii Robert, kierujc si na
palcach w stron drzwi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 174


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nastpnego dnia rano porucznik Janicki spostrzeg Wojskiego roz-


cignitego na jednym z leakw, stojcych na tarasie. Postanowi przez
pewien czas dotrzyma mu towarzystwa.
Zaj pobliski leak i wycign si na nim z sapniciem ulgi. Wojski
obrci ku niemu gow i umiechn si.
Mczca historia, co?
Tak. Mimo mego apelu z najbahszych szczegw wszyscy robi
tajemnic. Gdyby ludzie chcieli by tacy zawsze, epidemia plotkarstwa zgi-
naby zupenie!
Czy jest nadzieja, e wkrtce zniesie pan kwarantann?
Ba, ebym to wiedzia!
ledztwo nie robi postpw?
Spodziewa si pan ode mnie odpowiedzi?
Wojski rozemia si.
Istotnie pytanie byo niedyskretne, ale wszyscy yczymy panu
sukcesu! Panna Skoro bya oglnie ubiana.
Ma pan na myli take kobiety?
Hm... raczej tak... Tarska i akwna s bardzo gboko wstrzni-
te jej zgonem, a i pani Deresz Wojski zrobi minimaln przerw o ile
mi wiadomo, rwnie boleje nad jej mierci.
Czy jest pan tego pewien? Janicki rzuci na swego rozmwc
drwice spojrzenie. Wojski w odpowiedzi umiechn si lekko.
Pewnym mona by tylko siebie, a i to nie zawsze.
Dlatego te w bole pani Dereszowej nie bardzo wierz.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 175


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Widz, e orientuje si pan ju niele w ukadzie tutejszych sto-


sunkw.
Co nieco. Nie widz powodu, aby ukrywa, e nie jest to pierw-
sza rozmowa, jak przeprowadzam na tym terenie, a i oficjalne przesucha-
nia day mi pewien materia. I dlatego chciabym usysze, co pan ze swej
strony mgby mi na ten temat powiedzie.
Nie mam nic do powiedzenia. Co za do pani Deresz? Po prostu
kobiety bardzo czsto przywizuj zbyt wielk wag do spraw, ktre dla
nas, mczyzn, s w gruncie rzeczy bahe...
A pana stosunek do panny Skoro?
Nie przecz, e wywara na mnie do silne wraenie, gdy bya
pikn dziewczyn. Kobieta interesujca si jakim mczyzn ma wyjt-
kowa wyczulony wzrok na wszystko, co zagraa stanowi jej posiadania. Mo-
je zainteresowanie pann Skoro nie uszo uwagi pani Dereszowej. Std jej
pewna niech w stosunku do zmarej.
Niech? Moe raczej nienawi?
Wojski zawaha si.
Nie przypuszczam. Nienawi to mocne uczucie. A nawet gdyby i
przyj to okrelenie, to ma ono rny stopie nasilenia.
To adnie, e stara si pan osania Dereszow. Naley jednak
wzi pod uwag impulsywno jej usposobienia i stopie natenia nie-
nawici. aden z nas nie jest w stanie stwierdzi, co dzieje si w sercu ko-
biety opanowanym przez zazdro...
Wojski achn si.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 176


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Sdzi pan, e byaby zdolna do otrucia rywalki? Uwaam to za


wykluczone! Mimo wszystko musiaa przecie wiedzie, e nie cieszyem
si wzgldami panny Skoro. To raczej Molski. Ale nie o to ostatecznie cho-
dzi! Z pana dotychczasowych wyjanie, podanych nam na wstpie ledz-
twa, wynikao, e powd zabjstwa jest wadzom znany. Jak wic mam ro-
zumie ten nowy kierunek paskich dochodze?
Moliwo powika istnieje zawsze.
Mimo wszystko twierdz stanowczo, e pani Deresz nie jest osob
zdoln do morderstwa.
To nie jest niestety argument. Ale nie mam pretensji, e usiuje
pan storpedowa moje koncepcje. Janicki umiechn si lekko. A
mczyni? By moe rywalizowali ze sob o wzgldy panny Skoro?
Kto? Wojski machn lekcewaco rk. Czy Deresz, ktrego
obchodzi jedynie bryd, lub Ulmer, zainteresowany tylko tym, co bdzie na
obiad? Tarski lub ukasz? Nie, oni nie wchodz w rachub! Zreszt panna
Skoro miaa tu swoj sympati. Przyjecha w par dni po niej.
A propos ukasza. Czy zna go pan uprzednio?
Tak, znam go ju do dawno. Ton odpowiedzi by oziby i
zdawkowy.
Wydaje mi si, e nie darzy go pan zbytni sympati?
Tak jak i on mnie.
Czy moe mi pan wyjani, co ley u podoa tej wzajemnej nie-
chci?
Przyczyna zupenie banalna. ukasz jest przekonany, e ja byem
powodem porzucenia go przez on.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 177


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy istotnie tak byo?


Skde! Bya ona typem kobiety, ktre, jak to si mwi, lubi
mczyzn. Bya bardzo przystojna i nie brakowao jej partnerw. Natomiast
ukasz to typ nudziarza i mentora. Miaa go dawno do i wreszcie odesza,
rwnoczenie zreszt zrywajc kontakt i ze mn. Ale wanie ja byem
wwczas aktualnym partnerem pani ukasz. Staem si wic dla jej ma,
ktry skutkiem powstaej sytuacji dowiedzia si o tym, jedyn przyczyn
jego nieszczcia. A poniewa to czowiek, ktry wszystkie pogldy, zapa-
trywania i oceny ma posegregowane i w zalenoci od sytuacji wyciga tyl-
ko odpowiedni szufladk werdykt by gotowy i std ta nienawi do
mnie.
Nie jest on jednak gupi.
Uwaam go za gupca zupenie pozbawionego wyobrani. Jest
zawzity i skrupulatny w postpowaniu, ale polotu nie ma za grosz.
Hm... Tak bardzo nie jestem tego pewny. To jedynie paski sd o
nim, ktry wymaga sprawdzenia, tak jak jego o panu.
Nie mam zamiaru upiera si przy swoim zdaniu. Ostatecznie,
kada ludzka opinia obraca si w krgu jakich iluzji.
Ot to. Doj do sedna prawdy jest bardzo trudno i bardzo rzad-
ko si to udaje. Ale to nie znaczy, e nie naley podejmowa wysikw. No,
dzikuj panu, musz ju i...
W godzin pniej na ciece prowadzcej na pla spotka Ulmera.
Dzie dobry panu. Na pla?
Ulmer musia przystan rwnie.
Dzie dobry! Dzie dobry! Co za mie spotkanie!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 178


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zastanawiam si tylko: przypadkowe czy umylne?


Rozemia si gono. W miechu tym wyczulone ucho porucznika
wyczuo jednak ton napicia.
Przypadkowe, prosz mi wierzy. Mam godzink wolnego czasu,
ktr postanowiem wykorzysta jak zwyky miertelnik.
Tyle roboty z wrogami ludu?
Ano, sporo. Midzy innymi to i przez pana.
Przeze mnie? Ulmer a przystan. Jak mam to rozumie?
Nie zatrzymujmy si. Soce tak piecze, e chciabym jak najpr-
dzej znale si w wodzie. Janicki ruszy przed siebie. Przez pana,
gdy musz dba i o paski spokojny sen.
Sypiam o tyle dobrze, e nawet brak paskiej czujnoci wiele mi
nie zaszkodzi rzuci z lekkim sarkazmem Ulmer.
To co tak jak Deresz?
Wanie! Podobno morskie powietrze wietnie mu robi!
Zdarzay si jednak trudnoci z zaniciem i panu?
Co pan ma na myli?
w wieczr, kiedy to wybralicie si na nocny spacer. Jako ww-
czas sen nie dopisa, co?
Ju pan i o tym wie? Ulmer rzuci rozbawione spojrzenie na Ja-
nickiego.
Tak. Ciekaw jestem powodu paskiej nocnej wyprawy.
W tonie gosu Janickiego zabrzmia ostrzejszy akcent, ktry nie
uszed uwagi Ulmera. Zrozumia, e to pytanie stanowi gwny trzon inda-
gacji.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 179


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Odpowiedzia wic ostronie, dobierajc sw:


Powodem mojej nocnej, jak pan nazywa, wyprawy, byy istotnie
trudnoci w zaniciu. Nie plcz si jednak w zeznaniach, jak mona by s-
dzi. Po prostu w wieczr by tak wyjtkowo duszny, e o zaniciu nie
mogo by mowy. Sdz, e nawet przysowiowy suse nie mgby wwczas
zmruy oka. Oto jest przyczyna mojego spaceru nad morzem. A to, e spo-
tkaem na nim pann Skoro z Dereszem bo przewiduj, e o to by pan
nastpnie pyta potwierdza jedynie, e podaem prawdziw przyczyn.
Uwaa pan, e by to zwyky zbieg okolicznoci? Takie spotkanie
a trzech osb z jednego pensjonatu?
Kierunkw spaceru nie ma tak wiele Ulmer wzruszy lekko
ramionami. Przypuszczam, e stao si to dlatego, e kady z nas, nkany
upaem, zda ku morzu.
Hm... Musz przyzna, e brzmi to bardzo przekonywajco. I dla-
tego... Janicki zawiesi na chwil gos niezbyt temu wierz...
Jakie zatem s paskie przypuszczenia? Niebieskie oczka Ul-
mera wieciy zaciekawieniem.
Spotkanie przypadkowe mogoby ostatecznie nastpi z jednym z
was. Ale z dwoma?
A wic co? Sdzi pan, e ja lub Deresz ledzilimy t dziewczyn?
Ot to.
Po co? Czy krg ledztwa udao si panu zawzi do tego stopnia,
e pozostalimy jako podejrzani tylko my dwaj? Deresz i ja?
Janicki rozemia si.
Och, eby tak byo!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 180


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Dzikuj panu Ulmer skoni si z ironiczn przesad. Nie


chc by ofiarnym kozem, nawet za cen sprawienia panu przyjemnoci.
Zeszli nad brzeg morza.
Idzie pan do wody? spyta Janicki, dajc tym pytaniem do zro-
zumienia, e rozmow uwaa za skoczon.
Troch pniej. Ten kpielowy paszcz okropnie grzeje. Ulmer
zdj paszcz i rozoy go na piasku.
Zatem do zobaczenia. Janicki poegna towarzysza gestem do-
ni.
Po obiedzie Tarski sam postara si o spotkanie z Janickim. Byo to
porucznikowi na rk, gdy mia wanie zamiar odby z nim kolejn roz-
mow.
Kiedy zajli fotele w czytelni, Tarski bez adnych wstpw poruszy
temat, ktry go przede wszystkim interesowa.
Chc wiedzie, jak dugo ma pan zamiar trzyma nas tutaj?
Owiadczam panu, e wzywaj mnie do Warszawy powane sprawy zawo-
dowe! Rok akademicki zaczyna si pierwszego padziernika. Moja wcze-
niejsza obecno na Politechnice jest niezbdna!
Porucznik przerwa mu ruchem rki.
Wiem o tym. Nie wydajemy zarzdze bez zastanowienia. Jednak
w obecnej chwili bardziej niezbdny jest pan tutaj!
Ja chyba wiem najlepiej, czy mog co wnie do sprawy, czy nie!
W danym wypadku decyduje jednak mj punkt widzenia. Ponie-
chajmy wic tego tematu jako sprawy przesdzonej.
Protestuj jak najbardziej stanowczo! Ja musz by w Warszawie!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 181


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ale pan nie bdzie. Oczywicie, dopki nie zakoczymy ledztwa.


Tarski stara si opanowa widoczne podniecenie. Nerwowym ge-
stem podsun okulary ku grze i nachyli si ku Janickiemu.
To znaczy kiedy? Jak dugo mam tu siedzie bezczynnie?
Pytanie to jest nieco naiwne.
Tarski opad na oparcie fotela. Palce jego wycignitej rki zaczy
wystukiwa nerwowy takt na porczy.
Nie bardzo orientuj si w przyczynach paskiego zdenerwowa-
nia cign Janicki. Sprawy uczelni, oczywicie bardzo wane, na pew-
no nie stanowi istotnej przyczyny. Moe zatem sprbuje pan by bardziej
szczery? O co naprawd chodzi?
Ale o nic innego! Wykady rozpoczynaj si za par tygodni, a ja
tu do dzi siedz bezczynnie! Zapewniam pana, e to nie strach jest przy-
czyn mojej niecierpliwoci... w gosie Tarskiego zadrgaa lekka ironia.
Powiedzmy, e istotnie to nie jest strach. Ale wemy pod uwa-
g inne moliwoci. Czy na przykad mier profesora Skoronia nie stwo-
rzya dla docenta Tarskiego szansy na objcie jego katedry? Czy nie dlatego
spieszy si on tak bardzo, aby na miejscu pochodzi koo tej sprawy?
Tarski zmarszczy brwi i milcza zaspiony.
Dlaczego pan mi nie odpowiada?
Nie mam nic do powiedzenia! Zaprzeczeniom pan nie uwierzy, a
potwierdza bzdur nie mam zamiaru!
Janicki skin gow z nieznacznym umiechem. By to jednak gest,
ktry odnosi si raczej do jego wasnych myli.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 182


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Mimo to odpowiedzia spokojnie proponuj, abymy si za-


trzymali przy tym temacie.
Nowe przesuchanie? burkn Tarski.
Och, nie. Par odpowiedzi na kilka pyta nic wicej. Bez ad-
nych protokow ani notatek!
Sucham.
Jakie stosunki czyy pana z profesorem Skoroniem?
Tarski unis gow i spoglda przez chwil na Janickiego.
I znw to samo? To pytanie padao dziesitki razy w czasie prze-
sucha po jego mierci!
Tak, znw powrt. A wie pan dlaczego? Bo zapewnia pan w
ledztwie, e stosunki byy jak najlepsze, czego dowodem midzy innymi
miay by kontakty towarzyskie, utrzymywane poza prac zawodow, jak i
okoliczno, e paska ona bya kuzynk zmarego. Nasze dochodzenie,
obywatelu docencie, wykazao jednak zupenie co innego! Pan nienawidzi
profesora Skoronia. Nienawi ta zdaje si siga daleko wstecz. Podoem
jej bya zazdro zawodowa, bo Skoro, stokro zdolniejszy, wyprzedzi pa-
na w karierze naukowej. Growa nad panem swoj wartoci jako czo-
wiek i jako fachowiec, growa wiksz popularnoci. Musz wic teraz
odpowiedzie sobie na pytanie: czy nienawi ta nie pchna pana do
zbrodniczego czynu?
Tarski zerwa si na nogi.
Wypraszam sobie! Pan mi odpowie za te sowa! Pochyli si
nad Janickim, jak gdyby mia zamiar rzuci si na niego.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 183


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Niech pan siada powiedzia spokojnie porucznik. Nasza


rozmowa jeszcze nie jest skoczona.
Tarski po chwilowym wahaniu opad na fotel. Nie spuszcza jednak
penego nienawici spojrzenia z twarzy porucznika.
Zakres wiadomoci pana jest zdumiewajco duy powiedzia z
przeksem szkoda, e tego samego nie mona powiedzie o ich cisoci.
Nie bdziemy podejmowali dyskusji na ten temat. Prosz mi na-
tomiast powiedzie, czy czsto rozmawia pan z on o Skoroniu i jego cr-
ce?
Z Mad? zdziwi si Tarski. Co to ma do rzeczy?
Janicki nie odpowiedzia, milczc wyczekujco.
Owszem, nie przecz, e do czsto podj po chwili Tarski.
mier profesora i ledztwo tym spowodowane dawao chyba dostateczn
okazj.
A w okresie poprzedzajcym mier Skoronia?
Tarski zawaha si chwil, po czym odpowiedzia ostronie:
Od czasu do czasu rozmawialimy o nich.
Czy pana maonka orientowaa si w uczuciach, jakie pan ywi
do Skoronia?
Tarski achn si.
Jestem zmuszony powtrnie zaprotestowa! To s paskie do-
mniemania na niczym nie oparte!
I po co te komedie, panie Tarski? Powiedziaem ju panu, e je-
stem dobrze zorientowany. Takie silne uczucia nie daj si tak atwo ukry,
do tego potrzebna jest specjalna struktura psychiczna. Powiedzmy sobie

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 184


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

szczerze, e pan jej nie posiada nie zawsze potrafi pan ukry swoj nie-
nawi. Zdarzay si panu takie czy inne wypowiedzi, komentarze czy na-
wietlania demaskujce pana istotny stosunek do zmarego. A ludzie na
og s spostrzegawczy i pamitaj to czy owo do dugo...
Tarski opuci gow i zdawa si przyglda kocom swoich butw.
A wic prosz mi odpowiedzie na moje pytanie przynagli Ja-
nicki. Czy miay miejsce rozmowy na ten temat pomidzy panem a ma-
onk?
Chyba tak... By moe, jakie moje zwierzenia mogy mie miej-
sce...
Orientowaa si wic w paskim nastawieniu do zmarego, jak i w
tym, e jego mier otwaraby panu drog do katedry?
Wic chce pan i moj on wcign na list podejrzanych? I szu-
ka pan motywu za wszelk cen? Czy pan uwaa, e inspiracj do takiego
czynu jak morderstwo moga by dla niej mowska ambicja?
Moga j podziela. Ambicja za nie jest bah pobudk. Tym bar-
dziej e nie tylko ona moga by przyczyn zbrodni.
C jeszcze chowa pan w zanadrzu?
Mam na myli obcy wywiad. Tego rodzaju ambicje mogy by ce-
lowo podsycane przez innych, a nastpnie wykorzystane w formie czynu
bezporedniego lub uzyskanej pomocy.
Pan ma bujn wyobrani, panie poruczniku...
By moe. Ale jest i inny aspekt, ktry mi kae i wanie w tym
kierunku.
Tarski mimowolnym ruchem przetar doni czoo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 185


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jaki mianowicie?
Zamiar rychego wyjazdu po raz pierwszy objawi pan jeszcze
przed mierci dziewczyny. Zatem czy nie stwarza to domniemania, e li-
czy si pan z t mierci? e pan z gry o niej wiedzia?...
Janicki ostatnie sowa wymwi wolno i z naciskiem, nie spuszczajc
wzroku z twarzy swego rozmwcy. Tarski wyprostowa si gwatownie i
jak gdyby zesztywnia w tej pozycji. Porucznik widzia teraz poprzez szka
jego okularw dwoje renic skierowanych w siebie niby sztylety.
I co pan na to?
Tarski jak gdyby raptownie przeama si wp. Opad na oparcie i
rzuci szeptem:
Czuj si niedobrze... Moe przerwiemy t rozmow...

Pani Dereszowa przyja zaproszenie na odbycie krtkiego spaceru.


Porucznik bawi j przez pewien czas artobliw rozmow, ktr ze swej
strony pani Nata chtnie podtrzymywaa, nie szczdzc mu zalotnych spoj-
rze.
Po chwili pensjonat pozosta za nimi, przesonity wydmami.
Nawizujc do pani nieco uszczypliwego komentarza na temat a-
komstwa Ulmera kontynuowa rozmow przychodzi mi na myl, e
takie wanie cechy usposobienia, jak akomstwo, skonno do przesady w
uleganiu nastrojom, jak i tchrzostwo, id czsto w parze z zamiowaniem
do okruciestwa.
Jako nie mog sobie wyobrazi naszego Jasia w roli kata czy
mordercy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 186


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Morderstwo tylko w rzadkich wypadkach jest wynikiem skonno-


ci do okruciestwa. Mogy istnie i inne motywy.
By moe. Mimo to nie wierz, aby Ulmer by zdolny do takiego
czynu jak morderstwo. Smakosz i tchrz to dwie najbardziej istotne ce-
chy jego charakteru. Jako nie pasuj mi one do sylwetki zbrodniarza.
Porucznik zamilk, aby po chwili rzuci raptownie:
A akwna?
Zauway, jak Dereszowa nagle zesztywniaa. Zza zacinitych warg
pady gwatowne sowa.
Intrygantka! Podstpna, poda intrygantka! Jeli chodzi panu o
moje zdanie, to wanie ona jest zdolna do takiego czynu jak morderstwo!
Tym bardziej e trucizna to narzdzie zbrodni, po ktre siga przede
wszystkim kobieta!
Hm... tego punktu widzenia nie wziem dotychczas pod uwag.
A wic radz, aby wzi go pan teraz!
Janicki umiechn si.
Ostronie, prosz pani. Przecie i pani jest kobiet.
A wic i mnie pan podejrzewa?
Niestety, nikt nie jest wolny od podejrze. I na pani padaj cie-
nie.
C to za cienie?
A ten rodek nasenny?... Jake si on nazywa...
Phanodorm?...
Dereszowa milczaa przez chwil, idc ze spuszczon gow. Wresz-
cie wyprostowaa si i rzucia na porucznika wyzywajce spojrzenie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 187


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A wic ju panu powiedziaa?! Owszem, przyznaj, e nalea do


mnie! Uywaam go, gdy cierpiaam na bezsenno!
Bezsenno, prosz pani?...
Ale tak! Chyba to nic zego?
Oczywicie, e nie. Wierz pani na sowo. Przyznaj jednak, e
chodziy mi po gowie inne koncepcje.
Jakie?
Czy na przykad podanie rodka nasennego ofierze nie miao ua-
twi sprawcy dokonania zabjstwa?
Przecie dziewczyna zostaa otruta, a do tego nie trzeba usypia
ofiary!
Moga istnie inna koncepcja morderstwa.
Jako nie trafia mi to do przekonania...
Doznajemy podobnych wrae. To samo byo ze mn, gdy usy-
szaem pani wyjanienie.
Dlaczego? Czy pan przypuszcza, e kamaam?
Niestety, tak. Czy zaywane lekarstwo pomagao pani?
Dereszowa przystana i bez sowa wpatrywaa si w towarzysza
spaceru. Potem rzucia z widocznym wahaniem:
No... oczywicie. Inaczej bym go nie braa...
Jak wic to si dzieje, e widziano pani na nocnych spacerach po
korytarzu?
Janicki spostrzeg, jak raptowny rumieniec zabarwi jej policzki, a
potem obj ca twarz. W oczach zamigotay ze byski.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 188


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wiem, kto naopowiada panu tych bredni! Nie chciaam tego m-


wi, ale skoro tak, to niech pan wie, e ta... ta... donosicielka nie jest tak nie-
winna, jak si panu zdaje.
Czyby?... mrukn powtpiewajc Janicki. Sprowokowana tym
tonem Dereszowa rzucia gwatownie:
Mwi pan, e Skoroniwn otruto winogronami, czy tak? Ot
moe zechce pan przyj do wiadomoci, e widziaam u niej w pokoju wi-
nogrona!
No, to c z tego? Nie rozumiem zwizku...
Nie rozumie pan... A to ciekawe!... Tylko w stosunku do mnie oka-
zuje pan wyjtkow przenikliwo! A czy nie przyszo panu na myl, e tru-
cizn niekoniecznie wstrzyknito na miejscu? Przecie atwiej byo ukra
grono lub podrzuci wasne, ale ju zatrute!... Ona wasnego nie miaa, ona
cigna je tej dziewczynie i po zatruciu podoya z powrotem!
Fakt znalezienia winogron w pokoju panny ak bo j pani
oczywicie ma na myli przecie jeszcze niczego nie dowodzi.
A skd je miaa? Winogrona kupio wwczas nas troje: Skoro-
niwna, Ulmer i ja! Ulmer zjad natychmiast, moje zjedlimy wsplnie w
czasie drogi, a tylko Skoroniwna przyniosa swoje do pensjonatu! Nato-
miast akwna winogron nie kupowaa! Mog to panu wszyscy zawiad-
czy, gdy podczas spaceru nie rozstawalimy si z sob!
Kiedy pani widziaa te winogrona u niej w pokoju?
Wieczorem przed morderstwem!
Co pani u niej robia?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 189


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chciaam j o co zapyta, ju nie pamitam o co. Na pukanie nikt


nie odpowiada, wic sprbowaam uchyli drzwi. Byy otwarte, ale akw-
ny nie byo. Spostrzegam grono lece na toalecie, owinite w bibuk.
Czy co jeszcze zwrcio uwag pani w pokoju akwny?
Dereszowa zastanowia si.
Nie... Chyba nic wicej.
Zbadam spraw. Wrmy jednak do naszego tematu. Wic jake
dziaa ten rodek nasenny czy nie?
Dereszowa bez sowa ruszya przed siebie. Odezwaa si dopiero po
duszej chwili.
A wic dobrze, powiem prawd. Mam jednak nadziej, e nie na-
razi mnie pan na dodatkowe przykroci.
To, co usysz, pozostanie midzy nami.
A wic... ja... To nie ja braam ten rodek. Dawaam go mowi.
W jakim celu?
Aby uzyska swobod ruchw...
I potajemnie odwiedza pana Wojskiego?
Tak...
Czyj to by pomys? Pani czy jego?
Pana Wojskiego.
Od kiedy by stosowany?
Zaczo si to w par dni po przyjedzie.
Czy podczas tych spotka Wojski nie wspomnia pani o czyim
przyjedzie konkretnie, panny Skoro?
Nie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 190


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Moe wspomnia o niej przy innej okazji? By moe udziela pani


jakich wskazwek lub namawia do jakiej akcji zwizanej z jej osob?
Owszem. Twierdzi, e to mia dziewczyna i namawia mnie, aby-
my si z ni bliej zyli...
A pani?
Robiam mu sceny zazdroci, ale mia si ze mnie, bagatelizujc
moje zarzuty.
Nie baa si pani zdemaskowania tych nocnych wycieczek?
Ja... straciam gow. Szalaam za tym czowiekiem.
A obecnie?
Obecnie patrz na to nieco inaczej... W sowach Dereszowej za-
drgaa gorycz. Pan Wojski okaza si zbyt typowym mczyzn...
Chodmy z powrotem. Odeszlimy ju spory kawaek drogi za-
proponowa porucznik.

ukasza porucznik zasta w jego pokoju. Siedzia przy oknie przy-


szywajc do marynarki urwany guzik. Na widok wchodzcego odoy robo-
t i wsta z krzesa.
Nie przeszkadzam? rzuci lekko Janicki.
Skde znowu, prosz! Mimo pozornej uprzejmoci w gosie
ukasza dawao si wyczu napicie.
Jest par kwestii, ktre postanowiem z panem omwi zagai
porucznik obracajc fotel w stron gospodarza i sadowic si w nim nieco
bezceremonialnie.
Dalszy etap ledztwa?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 191


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Tylko do pewnego stopnia.


Prosz. O co panu chodzi?
Chodzi mi o Wojskiego. Jaka jest pana opinia o tym czowieku?
Jak najgorsza rzuci- krtko ukasz i zaci usta.
Janicki umiechn si.
Stwierdzenie krtkie i wiele mwice. Jednak, jak na mj gust,
nieco za krtkie. Moe zechce pan uzasadni t opini? Aby uatwi panu
zadanie, owiadczam, e pewne szczegy z waszej przeszoci s mi ju
znane.
ukasz milcza chwil, spogldajc przez okno. Potem zwrci twarz
w stron porucznika.
Dobrze. Uzasadni swoj opini moliwie dokadnie. Ostatecznie
nie widz powodw, dla ktrych miabym ukrywa wistwa tego czowie-
ka. Ot moja znajomo z Wojskim siga lat przedwojennych. W tym czasie
bylimy nawet przyjacimi. On by po szkole oficerskiej zapewne wie
pan, e jest przedwojennym oficerem zawodowym, pracowa wwczas w
tak zwanej dwjce ja skoczyem studia ekonomiczne. Obaj majc po
dwadziecia kilka lat wchodzilimy dopiero w ycie. Potem wojna rozrzuci-
a nas w rne strony. Kilka lat temu spotkalimy si przypadkiem w War-
szawie. Odnowilimy kontakt, aczkolwiek ju nie tak przyjacielski, gdy
wiadomo, e wiek stpia ywo uczu. Byem wtedy onaty z pikn, pen
zalet kobiet i stanowilimy dobre, kochajce si maestwo. Jednak zja-
wienie si Wojskiego rozbio t harmoni, Krystyna stracia dla niego gow
i w rezultacie porzucia mnie.
Wysza za Wojskiego?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 192


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ale skde! Zachowa si podle nie tylko w stosunku do mnie! Po


prostu porzuci j wkrtce potem!
A pan? Czy nadal darzy j swoim uczuciem?
ukasz milcza chwil, potem rzuci pgosem:
Tak, przyznaj, e nie mogem jej zapomnie. Prbowaem nawet
nawiza z ni kontakt w nadziei, e moe opamita si i wrci do mnie.
Z jakim rezultatem?
Ten otr musia rzuci na ni jaki urok! To oczywicie brzmi nie-
co miesznie, ale nie wiem, jak sobie inaczej wytumaczy fakt, e spotka-
em si ze zdecydowan odmow! Ba, eby tylko to! Ale ona po prostu
mnie wymiaa! Powiedziaa mi nieomal dosownie: Przesta gldzi i id
do diaba... Prosz pana... po tym wszystkim, co nas czyo, co wsplnie
przeylimy... Bd co bd bylimy maestwem przez siedem... nie, przez
sze i p roku...
Tak, to wszystko jest bardzo smutne. Janicki pozwoli sobie na
lekkie westchnienie wspczucia. Rozumiem teraz pask negatywn
opini o tym czowieku.
A widzi pan! rzuci ukasz z nagym oywieniem. Poza tym
musz zwrci panu uwag na pewien szczeg, ktry by moe przeszed
bez echa w czasie mojej relacji. Jak nadmieniem, Wojski to byy ,,dwjkarz,
a zapewne orientuje si pan, e ci ludzie nie s naszymi przyjacimi.
Sowo naszymi ukasz zabarwi konfidencjonalnym akcentem.
Zapewniam pana, e nic nie uszo mojej uwagi z tego, co pan m-
wi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 193


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Mam wic nadziej, e bdzie pan pamita o tej informacji. Mor-


derstwo tej dziewczyny jest podobno akcj obcego wywiadu i tu od razu
zarysowuje si wyrany trop. Przecie wiadomo, jakie ci panowie maj po-
wizania!
Bardzo istotny punkt widzenia. Oczywicie rozwa go sobie.
Jestem przekonany, e bdzie to waciwa droga.
Wrmy teraz do uprzedniego tematu. Przypuszczam, e przeyty
wstrzs musia si odbi na pana zdrowiu?
Bardzo, panie poruczniku westchn ukasz. Ciko to od-
chorowaem...
Rozstrj nerwowy?
Miaem kopoty z sercem.
Kiedy to miao miejsce?
Dwa lata temu.
Przeprowadza pan kuracj?
Tak. Leczyem si. Byem pod opiek profesora Dobrowolskiego.
Jakie rodki pan stosowa?
Trudno mi obecnie wymieni. Leczenie byo do skomplikowane.
Czy i dzi cierpi pan na jakie dolegliwoci?
ukasz wyprostowa si na krzele.
Dlaczego pan o to pyta?
Janicki umiechn si beztrosko.
Interesuje mnie zagadnienie: do czego bya panu potrzebna
strzykawka?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 194


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Spodziewaem si tego pytania. Byem pewien, e drodzy blini


postaraj si, aby mi byo postawione.
To nic dziwnego. Jak panu wiadomo, istnieje podejrzenie, e wa-
nie przy jej pomocy podano trucizn.
Uywam tego narzdzia do innych celw. Przyjmuj insulin z po-
wodu cukrzycy, na ktr cierpi.
To nie bdzie trudno sprawdzi. Moe jednak uy jej kto inny? Czy
w adnym momencie nie stwierdzi pan jej braku?
Nie. Leaa na swoim miejscu.
Gdzie?
W szufladce nocnego stolika.
Na razie wic uwaajmy kwesti za wyjanion. Porucznik
wsta z fotela.
Dlaczego na razie? Nie przypuszcza pan chyba, abym jako spraw-
ca zabjstwa uywa do tego celu narzdzia, ktrego, jak pan si sam prze-
kona, nie ukrywam. Wwczas chowabym je bardzo starannie lub uy in-
nego sposobu. To chyba jasne?
Wikszo spraw wyglda jasno, ale tylko na pierwszy rzut oka
odpowiedzia nieco sentencjonalnie Janicki. A potem im bardziej si
przygldamy, tym bardziej ciemniej... doda ju z rk na klamce.
Nadszed wieczr i nastpne rozmowy porucznik odoy na przy-
szy dzie.
Podczas kolacji nie byo przy stole zwykego, oywionego nastroju.
Posiek odbywa si nieomal w milczeniu. Z rzadka padao krtkie zdanie

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 195


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

lub utarty, grzecznociowy zwrot. Trway wzajemne animozje i podejrzli-


wo.
Pierwszy wsta od stou Ulmer, za nim opuci wkrtce pokj Sudra,
Tarscy i Robert. Wreszcie pozostali tylko Janicki i Deresz, ktry dopija swo-
j wieczorn szklank herbaty.
W pewnej chwili zagadn Janickiego.
Pamita pan nasz rozmow, a waciwie nieoficjalne przesu-
chanie na temat owego wieczornego spaceru z pann Skoro?
Oczywicie.
Zastanawiaem si potem nad tym i doszedem do wniosku, e
powinienem, poza relacj z faktw, podzieli si z panem rwnie i swymi
wnioskami. Bd to oczywicie spostrzeenia czysto subiektywne.
Czy zaszy jakie nowe okolicznoci, ktre pana do tego skoniy?
Nie. Nic si nie zmienio. Ale spostrzeenia te s niepokojce.
Poniewa Janicki ograniczy si tym razem do milczcego skinienia
gow, Deresz cign dalej:
Po pierwsze i mnie zastanowio to spotkanie w nocy. Co robi tam
Ulmer? Chwil przedtem syszaem w ciemnociach szelest piasku usuwaj-
cego si spod stp idcego, a nawet powiedziabym, skradajcego si czo-
wieka. Czy to by on? A potem w czasie powrotnej drogi, kiedy bylimy ju
we troje, jaki cie przesun si za piaszczyst wydm rozcigajc si
obok cieki. No i wreszcie podchodzc do pensjonatu zastalimy pana Su-
dr rozcignitego na leaku. Nieomal mgbym przysic, e stara si opa-
nowa przyspieszony oddech, jak czowiek, ktry nie chce zdradzi fizycz-
nego wysiku.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 196


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

I jakie wysnuwa pan z tego wnioski?


Zastanawiam si, kto komu wwczas przeszkodzi i w czym?
Janicki przez chwil przyglda si Dereszowi, po czym mrukn
wstajc od stou:
Dzikuj panu. Postaram si zapamita pana relacje.
Deresz poszed za przykadem porucznika i ruszyli do wyjcia. Ja-
dalnia opustoszaa, a dom zdawa si w ciszy i spokoju ukada do spoczyn-
ku.
Mina pierwsza po pnocy, kiedy milicjant penicy sub w hallu
usysza dziwne odgosy dochodzce spoza drzwi. Byo to chrobotanie,
przerywane od czasu do czasu goniejszym stukniciem. Po krtkiej pauzie
odgosy te powtrzyy si.
Zaintrygowany, nasuchiwa chwil. Potem, kiedy zdawao mu si, e
usysza saby jk, ruszy szybko w stron drzwi i rzuci z cicha:
Kto tam?
Znw rozlegy si dziwne odgosy dochodzce z dou, gdzie znad
ziemi. Milicjant odpi kabur i z latark w rku wolno uchyli drzwi.
Za progiem staa czarna ciana nocy. Wbi w t czer klin wiata.
Biae oko opado w d, omioto ziemi przed betonowymi stopniami i
przesuno si po ganku.
Nie byo nikogo. Milicjant sdzc, e mimo wszystko uleg zudzeniu,
mia wanie zamiar zamkn drzwi, kiedy zza uchylonego skrzyda rozle-
go si krtkie stknicie. Wtedy z pistoletem w jednej rce, a latark w
drugiej, przekroczy prg.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 197


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

W chwili kiedy znalaz si na zewntrz, pad cios. Latarka z brzkiem


potoczya si po stopniach, a za ni ciao funkcjonariusza. W sekund potem
ciemna posta przesadzia lecego i znikna w uchylonych drzwiach.
Przez nastpn chwil napastnik nasuchiwa w hallu. Panowaa zu-
pena cisza. Dwoma szybkimi ruchami cign z ng obuwie i trzymajc je
w rku, jak cie przemkn po schodach, znikajc w mrokach korytarza.
Na dole przed rozwartymi drzwiami pozostao nieruchome ciao.
Leca na betonowym chodniku latarka palia si nadal, rzucajc smug
wiata na przekrzywion na bok gow i szeroko rozrzucone ramiona.
Niedugo po tym zdarzeniu pan Radtke, zgodnie ze swymi obowiz-
kami, dokonywa nocnego obchodu domu.
Najpierw zauway wiato sczce si przez szczelin drzwi jednej z
sypialni. wiato to zgaso jednak nieomal natychmiast, jak gdyby mieszka-
niec pokoju usysza jego kroki. Pan Radtke zapamita sobie jednak, e byy
to drzwi sypialni zajmowanej przez pana Sudr.
Nastpnie w cigu dalszej wdrwki po domu spostrzeg przez okno
inne wiato, tym razem bijce z zewntrz. Kiedy wbieg do hallu, ujrza
otwarte na ocie drzwi, a za nimi owietlon posta lecego czowieka.
Wcign go do hallu i stara si udzieli pierwszej pomocy. Jednak
milicjant nie odzyskiwa przytomnoci. Wobec tego Radtke pobieg do Ja-
nickiego.
Zasta ju porucznika w trakcie gorczkowego ubierania si. W paru
sowach zameldowa mu o wypadku i wrci na d, by zgodnie z otrzyma-
nym poleceniem wezwa posiki.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 198


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jedyn za informacj, jak chwilowo uzyska Janicki, by meldunek


Radtkego o bezsennoci pana Sudry.
Porucznik obszed wszystkie pokoje, bezceremonialnie budzc
mieszkacw. Szybkie, badawcze spojrzenie lustrujce wntrze oraz pole-
cenie natychmiastowego stawienia si na dole koczyo wizyt.
Przy tej okazji stwierdzi, e Molskiego nie byo w pokoju. Rozcie-
lona i wiea pociel wskazywaa, e lokator nie kad si w nocy do ka.
Kiedy znalaz si w jadalni, wszyscy byli ju na miejscu. Pgosem
dzielono si uwagami, krzyoway si pytania i komentarze.
Srebrzysta powiata zwiastowaa nadejcie dnia. Elektryczne wia-
to w poczeniu z t szar jasnoci rodzcego si brzasku rzucao na twa-
rze widmowe refleksy, zaostrzajce rysy i potgujce wyraz zmczenia.
I znw, jak przed paru dniami, porucznik Janicki przemwi do ze-
branych:
Otrzymalicie pastwo polecenie zebrania si tutaj, gdy przed
p godzin ktry z mieszkacw pensjonatu dokona napadu na milicjan-
ta penicego sub w hallu. Prosz pozosta w jadalni do czasu przyjazdu
funkcjonariuszy,, ktrzy dokonaj rewizji pokoi. Czy wszyscy s obecni?
powid spojrzeniem po otaczajcych go twarzach.
Nie ma Molskiego odezwaa si akwna.
Kto widzia go po kolacji?
Odpowiedziao milczenie.
Protestuj przeciw rewizji! rozleg si wzburzony gos Tar-
skiego. Czy ma pan do tego prawo?!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 199


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Bez obawy, panie docencie! Nakaz zostanie panu wrczony do


wgldu!
W tej chwili za oknami rozleg si szum motoru. Po chwili przeli-
zny si po szybach wiata reflektorw i przed domem zatrzymao si au-
to. Motor ucich. Gosy przybyych zaczy si zblia ku drzwiom.
Po udzieleniu instrukcji przybyej ekipie Janicki wrci do towarzy-
stwa zebranego w jadalni.
Prosz zaj miejsca zwrci si do obecnych. Chc ustali,
w jaki sposb kady z was spdzi czas od kolacji do drugiej po pnocy.
Przeczeka chwilowe zamieszanie i haas przesuwanych krzese, po
czym cign dalej:
Zaczniemy od... przesun wzrokiem po obecnych, jak nauczy-
ciel zastanawiajcy si, ktrego z uczniw wezwa do tablicy.
Chociaby od pana Wojskiego... Prosz nam powiedzie, co robi
pan wczoraj wieczorem?
Wrciem na krtko przed kolacj z dansingu w Neptunie. Po
kolacji udaem si na gr do swego pokoju i czytaem. Pooyem si spa
okoo dwunastej. To wszystko, co mam do zakomunikowania.
Kolacj Molski jad z nami. Czy nie widzia go pan pniej?
Nie, nie widziaem.
akwna obrzucia Wojskiego krtkim spojrzeniem. Byo w nim naj-
pierw zaskoczenie, a potem bysk drwicego rozbawienia.
Z kolei pan Deresz Janicki przenis spojrzenie na mecenasa.
Po kolacji siedzielimy jaki czas razem. Co robi pan potem?
Poszedem do siebie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 200


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A maonka?
Byam przez cay czas z mem, od chwili gdy Alfred wrci do
pokoju. Przedtem zaszam na chwil do pastwa Tarskich. Kiedy po kwa-
dransie wychodziam od nich, spostrzegam ma wracajcego na gr. Od
tej chwili nie rozstawalimy si.
Od ktrej?
Od okoo jedenastej.
Czy pastwo zasnli od razu?
Dereszowa rzucia na Janickiego nieco wystraszone spojrzenie. Jed-
nak ani wyraz twarzy porucznika, ani tonacja jego gosu nie miay w sobie
nic dwuznacznego. Uspokojona, odpowiedziaa opanowanym gosem:
Prawie od razu. Sdz, e okoo wp do dwunastej ju spalimy
obydwoje nieprawda, Alfredzie?
Prawda, moja droga zgodzi si Deresz, jak zwykle nie pozba-
wionym sarkazmu tonem.
Czy przed zaniciem nie syszelicie adnych podejrzanych od-
gosw?
Maonkowie wymienili spojrzenia.
Nie, nic takiego nie syszelimy odpowiedziaa Dereszowa.
Kiedy po raz ostatni widzielicie Molskiego?
W czasie kolacji.
Czy nie zwrcilicie uwagi, gdzie si pniej podzia?
Nie.
Moe kto z pastwa odpowie mi na to pytanie?
Nikt nie zabra gosu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 201


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Hm... No, trudno. Teraz moe pan Tarski zechce udzieli wyja-
nie?
Przed kolacj siedzielimy w czytelni bya tam rwnie panna
ak. Okulary Tarskiego skieroway si w stron dziewczyny. Mwi w
liczbie mnogiej, gdy mam na myli on. Po kolacji natomiast udalimy si
na taras, w godzin potem bylimy u siebie. Czytaem do pnocy, Magda
pooya si spa o godzin wczeniej.
Ale, mj drogi wtrcia ywo Tarska zapomniae, e
przedtem, zanim jeszcze zasnam, powiedziae, e rozbolaa ci gowa, i
poszede si przej?
Ja?... Wychodziem?... gos Tarskiego cicho zasycza. Ach, tak,
istotnie... teraz sobie przypominam... Dziki onie mog uzupeni swoje
zeznanie. Istotnie z powodu blu gowy przerwaem lektur i wyszedem na
spacer.
O ktrej pan wrci?
Trudno mi poda dokadn por. Nie patrzyem na zegarek. Ale
sdz, e nie byo jeszcze dwunastej. Na pewno potwierdzi to milicjant, kt-
ry peni sub w hallu.
Nie wtpi, panie profesorze. A teraz co nam powie pan Ulmer?
Bezporednio po kolacji udaem si do siebie, a nastpnie okoo
dziesitej wyszedem na wieczorny spacer. Nawiasem mwic, te wieczor-
ne spacery s moim zwyczajem. Odbywam je dla zdrowia, gdy spoczynek
zaraz po jedzeniu nie jest wskazany. Wrciem okoo jedenastej. Wracajc
do siebie zamieniem kilka sw z milicjantem dyurujcym w hallu, co
podkrelam nie bez powodu.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 202


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozumiem pana. Oczywicie ten szczeg jest bardzo istotny. A


czy pniej nic podejrzanego pan nie sysza?
Nie, panie poruczniku. Pooyem si zaraz po powrocie ze space-
ru i zasnem bardzo mocno.
Teraz pan Janicki zwrci si do ukasza.
Przed kolacj byem w pobliskim pensjonacie, gdzie mam znajo-
mych ukasz relacjonowa z dokadnoci i powag. Konkretnie by-
em w Meduzie. Po kolacji udaem si do siebie. Na swoje szczcie nig-
dzie potem ju nie wychodziem, gdy czuem si nie najlepiej.
Nikt w tym czasie pana nie odwiedza?
Nie, nikt.
O ktrej poszed pan spa?
Okoo jedenastej.
Sypia pan mocno?
Nie bardzo.
Sysza pan co?
Ot to... Wanie chciaem o tym powiedzie, ale pana pytania...
No, mniejsza z tym. A wic w pewnej chwili obudziem si i kiedy leaem
czekajc, a znw zmorzy mnie sen, zdawao mi si, e kto przemkn ko-
rytarzem. By to lekki, ledwie uchwytny szmer krokw. Potem, jak gdyby
szeptem rzuconych par sw, co jak przeklestwo... Ale dla cisoci mu-
sz stwierdzi, e byem w stanie psnu i nie wiem, czy nie ulegem przy-
widzeniu.
Jak nazywaj si pana znajomi w Meduzie?
Solarowie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 203


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Porucznik milcza przez chwil, nie zadajc adnych pyta. Potem


zwrci si do akwny.
Prosimy o relacj.
Jak ju nadmieni pan Tarski, przed kolacj byam w czytelni, ale
ten okres czasu, jak sdz, pana nie interesuje. Natomiast bezporednio po
kolacji udaam si do siebie. Szam z panem Ulmerem.
Racja, to si zgadza! rzuci z oywieniem wymieniony.
A potem? Czy nigdzie ju pani nie wychodzia?
Owszem, ale na krtko. Zapomniaam w czytelni ksik, wic ze-
szam po ni.
O ktrej to byo?
Okoo dziewitej trzydzieci.
Czy nic nie zwrcio pani uwagi?
Nie, nic. Dom wydawa si ju upiony, panowaa wszdzie cisza.
W jadalni byo pusto, palia si tylko nocna lampka na bocznym stoliku.
Wziam ksik i wrciam do siebie... Aha... byabym zapomniaa o pew-
nym szczegle... dorzucia niedbaym tonem W drodze powrotnej spo-
tkaam w hallu pana Wojskiego, kierujcego si do wyjcia...
Hm... Co pan tam robi, panie Wojski? Moe pan wyjani t
sprzeczno? W swoich zeznaniach owiadczy pan, e po kolacji nie opusz-
cza pan pokoju. Czy zarzuca pan fasz zeznaniu panny ak?
Wszystkie spojrzenia skieroway si w stron Wojskiego. Ten odpo-
wiedzia z umiechem:
Ale nie, panna ak ma racj! Zupenie zapomniaem, e istotnie i
ja wychodziem na krtki spacer. Trwa on jednak nie duej ni p godzi-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 204


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

ny. Po prostu chciaem tak jak pan Ulmer zay przed snem troch ruchu!
Ale, a propos... Teraz przypominam sobie, e przy tej okazji jestem w stanie
potwierdzi zeznanie pana Ulmera! Kiedy po powrocie wstpowaem ju na
pitro, usyszaem, jak do hallu wszed pan Ulmer i zagadn milicjanta.
Panie Ulmer, co pan na to? Czy widzia pan pana Wojskiego?
Nie, nie widziaem. Ale to zapewne dlatego, e nie patrzyem w
gr.
Nie mg mnie spostrzec, gdy w tym momencie byem ju za za-
amaniem muru...
O ktrej to byo?
Tak jak poda pan Ulmer. Okoo jedenastej.
Znw nastpio chwilowe milczenie. Pocztkowa srebrzysta szaro
przedwitu nasikna obecnie rem. Zrobio si widno. wiato elek-
tryczne jak gdyby przygaso, roztapiajc si w jasnoci nadchodzcego dnia.
Jedynie twarze obecnych po dawnemu byy szare i przywide.
Jeszcze wrcimy do tej sprawy, panie Wojski. Na razie chciabym
usysze, co z kolei powie nam pan Sudra.
Z miejsca, gdzie siedzia wymieniony, rozlego si par chrzkni.
Wszystkie spojrzenia z kolei powdroway w jego stron.
Sudra wsta. Od skroni poprzez policzek biega mu szeroka, czerwo-
na szrama.
Gdzie si pan tak urzdzi? rzuci z lekk ironi Janicki.
Sudra rozejrza si troch bezradnie dokoa, po czym znw chrzk-
n z zakopotaniem. Jednak nie zdy zabra gosu, gdy w tym momencie
przesuna si za oknami szybko idca posta, a po chwili poprzez otwarte

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 205


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

do hallu drzwi zebrani ujrzeli przybysza. Gumowe buty, granatowa czapka i


gruby sweter mwiy wyranie, e jest rybakiem. Podszed do stojcego
przy drzwiach milicjanta.
Gdzie wasz starszy?
O co obywatelowi chodzi?
Chc z nim mwi! Znalazem trupa pod moj odzi.
Janicki szybko zbliy si do przybyego.
Kto pan jest?
Kkol si nazywam, rybak z tej wsi... Znalazem przed chwil tru-
pa! Ma cakiem rozwalon gow! Chodcie ze mn, to wam poka!
Po zakoczeniu rewizji mog wrci do siebie rzuci milicjan-
towi Janicki wychodzc z jadalni.
Morze byo niby rozpalona do czerwonoci blacha. Od jego po-
wierzchni bi szkaratny blask, a wietliste strzay ukazujcego si wanie
soca przebijay rozwleczone tu i wdzie chmury, ktre pony rem.
Ostre, granatowe cienie kady si daleko po ziemi i lizgay w lad za id-
cymi.
Grup mczyzn prowadzi rybak. Szli szybko po mokrym piasku
play i wkrtce minli pierwsze zabudowania wioski.
Spoczyway tu odzie wycignite na ld. Kilka z nich, zakotwiczo-
nych o brzeg, koysao si z wolna na leniwej fali.
Rybak doprowadzi idcych do jednej z odzi lecej w gbi play.
Bya wywrcona do gry dnem; spod niej wystaway nieruchome nogi.
Kiedy go znalelicie? spyta Janicki zatrzymujc si przy
zwokach.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 206


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Przed p godzin, jakem szed do poowu.


Grna cz ciaa lecego bya wcinita pod d. Jednak mimo pa-
nujcego tam mroku, rozeznali rysy twarzy. By to Molski. Lea na boku, z
jedn rk odrzucon za siebie, drug nienaturalnie skrcon pod gow.
Ty czaszki mia zmiadony.
Byo oczywiste, e zosta tu przycignity z gbi play, prawdopo-
dobnie gdzie spomidzy pobliskich zabudowa. Wyrany podwjny lad,
jak gdyby kolein, wskazywa drog wleczonych ng. Janicki pozostawi le-
karza i funkcjonariusza suby ledczej przy zwokach, a sam ruszy tym
ladem.
Prowadzi on do stojcej w gbi szopy. Porucznik uchyli drzwi i
znalaz si w ciemnym wntrzu.
Nieszczelnie dopasowane deski szalunku tworzyy wskie szpary,
przewiecajce blaskiem poranka. W tym pmroku ujrza kawaki desek,
zarysy starej zbutwiaej szalupy, zoonej tu na spoczynek po pracowitym
ywocie, drewniany kabestan do wycigania na brzeg odzi, zardzewiae
szekle, ma kotwic z uaman ap, zwoje lin i kilka beczek z gazolin.
Janicki obejrza pobienie wntrze, po czym wycofa si, aby nie po-
zaciera ewentualnych ladw. Teren ten naleao zbada centymetr po
centymetrze. Tu bowiem lub gdzie w pobliu zostao dokonane morder-
stwo.
Wrci do zwok. Lekarz, ktry wanie skoczy badanie, zaopinio-
wa:
mier od uderzenia grub, pewnie drewnian pak w potylic.
Czas zgonu okoo pierwszej w nocy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 207


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Janicki bez sowa skin gow i zwrci si do towarzyszcego mu


sieranta:
Zabjstwa dokonano albo w tej szopie, albo tu obok. Nogi zmar-
ego pozostawiy wyrany lad na piasku. Zastanawiam si, dlaczego
sprawca wlk zwoki do tej odzi?
Wyglda na to, e chcia je ukry.
Ale nie ukry. Zreszt to bardzo kiepska kryjwka ta wywrcona
d.
Co pan porucznik zatem przypuszcza rzuci ostronie sierant.
Wydaje mi si, e morderca istotnie chcia ukry zwoki, ale nie
tu. Janicki obejrza si dookoa. Hm... Tak... Pewnie mia zamiar zato-
pi je w morzu. A nastpnie oczywicie zatrze ten lad na piasku.
Dlaczego zatem nie przeprowadzi swego zamiaru do koca?
Wanie dlaczego? Albo kto mu w tym przeszkodzi, albo te
przekona si, e docignicie zwok dorosego mczyzny a do brzegu i
umieszczenie ich w odzi przerasta jego siy. Musia wic zrezygnowa ze
swego zamiaru i ukry zwoki byle jak.
Zatem sprawca nie by zbyt silny?
Tak, o ile przyjmiemy drug ewentualno.
A samo uderzenie? Rozwali mu przecie zupenie gow!
Przy pomocy grubej paki naley to pamita. Poza tym mor-
derstwo mogo nastpi pod wpywem chwilowej emocji, a wwczas nawet
czowiek saby jest zdolny do duego wysiku.
Tak, to racja.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 208


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie zapominajmy jednak i o innej moliwoci. Prosz poleci kt-


remu ze sprytniejszych ludzi, aby zasign informacji wrd mieszkacw
wsi. By moe t drog zdobdziemy jak wiadomo dotyczc zdarze w
nocy. Sprawc istotnie mg kto sposzy. Poza tym naley dokadnie prze-
szuka teren, a przy zwokach postawi posterunek, zanim nadjedzie sani-
tarka!
Po powrocie do pensjonatu Janicki zasta ju pust jadalni. Rewizja
zostaa chyba zakoczona. Naleao teraz omwi jej wyniki i koniecznie
przeprowadzi rozmow z panem Sudr.
Czytelnia bya nadal miejscem urzdowania. Wkrtce dowiedzia si,
e rewizja nie daa wynikw, a rozmow z Sudr trzeba byo odoy, gdy
zameldowano, e opuci pensjonat w kpielowym paszczu.
Wrcili ludzie pozostawieni na miejscu morderstwa Molskiego. Sani-
tarka zabraa ju zwoki, a dokadne przeszukanie terenu nic waciwie nie
dao. Znaleziono jedynie narzdzie mordu. Bya to krtka, dbowa paka,
zamana u jednego koca. Leaa za szop. Wida byo na niej lady zakrze-
pej krwi i substancji mzgowej. Istniaa tylko nika nadzieja, e da si na
niej znale lady palcw, mimo to posano j do zbadania.
We wsi pozosta funkcjonariusz dla zasignicia informacji. Naleao
jednak poczeka co najmniej do poudnia na pierwsze wyniki tej akcji.
Mieszkacy pensjonatu z wolna zaczli zbiera si w jadalni na
spnione niadanie. Zjawi si i Sudra.
Wszyscy byli przygnbieni i nieufni. Okres oglnych, artobliwych
rozmw min bezpowrotnie.
Janicki siad do stou i sign po swoj filiank kawy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 209


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zabrzmia gos Dereszowej:


Co pan stwierdzi, panie poruczniku... Czy... czy... to pan Molski?
Tak odpowiedzia krtko Janicki. To by Molski.
To straszne szepna pani Nata schylajc gow.
Ja tego nie wytrzymam! Ja chc std wyjecha! rozleg si hi-
steryczny okrzyk Tarskiej.
Teraz tym bardziej nie wyjedziesz rzuci z sarkazmem Tarski.
ledztwo idzie drog eliminacji. Chc zobaczy, kto zostanie przy yciu, i
w ten sposb, by moe, uda si wykry morderc?
Ostronie ze sowami, obywatelu Tarski ostrzeg chodno Ja-
nicki. Niech pan zbytnio nie liczy na moj cierpliwo.
W jaki sposb zamordowano tego biednego Molskiego? ode-
zwa si ukasz.
Uderzeniem paki w ty gowy.
Kiedy to miao miejsce? z kolei rzuci pytanie Ulmer.
Okoo pierwszej w nocy. Janicki nie wzbrania si przed udzie-
laniem odpowiedzi. I dlatego teraz, kiedy skoczylimy ju niadanie,
sprbujemy ustali, kto i kiedy po raz ostatni widzia Molskiego! A potem
zwrci gow w stron Sudry bd chcia usysze, co robi pan wczoraj
po kolacji, informacji tej nie zdyem bowiem uzyska.
Jestem... hm... do pana dyspozycji, szanowny panie poruczniku
odpar nieco uroczycie Sudra.
W tej chwili wszed do jadalni milicjant i zbliy si do Janickiego,
podajc mu list.
Od kogo? spyta pgosem porucznik.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 210


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nie wiadomo. By zatknity w szpar drzwi paskiego pokoju.


Janicki wolno obrci kopert. Jego nazwisko byo na niej wypisane
duymi, drukowanymi literami, zielonym atramentem.
Hm... ciekawe... No, zobaczymy.
Wszystkie spojrzenia byy utkwione w kartce papieru, ktr porucz-
nik wycign z koperty. Trzymajc papier za sam brzeg szybko przebieg
wzrokiem pismo.
Widz, e s pastwo ciekawi, co zawiera ta kartka. Jestem gotw
przeczyta jej tre. Oto ona:
Jestem na tropie posiadacza zaginionego brulionu. Najdalej w cigu
trzech dni bd mg panu wskaza t osob. No i oczywicie, jak zwykle
przy tego rodzaju informacjach brak podpisu.
Czy charakter pisma nic nie mwi? zapyta Deresz.
Nie, gdy list, tak jak i adres na kopercie, jest pisany drukowany-
mi literami.
Ciekawe, dlaczego ten tajemniczy informator ju teraz nie dzieli
si swymi wiadomociami?
Tak czy inaczej, przyby nam nowy temat do pogawdki
owiadczy porucznik. Najpierw jednak chciabym ustali, kto ostatni
widzia Molskiego?
Bd mg t spraw wyjani zabra gos Wojski. Ot
wwczas, kiedy po wieczornym spacerze wracaem do siebie, spotkaem na
korytarzu Molskiego, ktry szed w kierunku schodw. Wtedy nie zwrci-
em na to uwagi, ale teraz przypominam sobie dokadnie to spotkanie.
Ktra to bya godzina?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 211


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chyba jedenasta...
Hm... zatem okoo dwch godzin przed jego mierci. Potem mg
go jeszcze widzie pan Ulmer, ktry przecie by wtedy w hallu. Czy roz-
mawiajc z milicjantem zauway pan, dokd skierowa si Molski?
Ulmer zastanawia si przez dusz chwil.
Zaraz... odezwa si wreszcie nie mog sobie przypomnie,
czy kto przechodzi przez hall... A zatem na pewno go nie zauwayem! To
zreszt nic dziwnego, gdy staem tyem do schodw i mg przemkn si
za moimi plecami.
Moemy wic uzna, e to pan Wojski by tym, ktry po raz ostat-
ni widzia Molskiego ywego owiadczy porucznik, po czym dorzuci z
lekk ironi: Dobrze, e chocia teraz przypomnia pan sobie to spotka-
nie...
Pozostaje jeszcze milicjant, ktry peni sub w hallu mruk-
n Deresz.
Oczywicie. Pamitam o nim, ale jego stan jeszcze nie pozwala na
przesuchanie.
Czy... komu z nas grozi niebezpieczestwo?... zabrzmia dr-
cy gos Mady Tarskiej. Tak bardzo si boj, panie poruczniku...
Sdz, e nie, o ile, nie jest zamieszany w t spraw.
Moe by zamieszany nie wiedzc o tym wtrcia z lkiem De-
reszowa.
Bez przesady! rzuci krtko Janicki, po czym zmieniajc ton za-
gadn Sudr: A teraz chciabym usysze, co robi pan po kolacji i skd
to wtpliwe upikszenie na paskiej twarzy?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 212


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

To... to wina pana porucznika... z zaenowaniem wymamrota


Sudra.
Moja? zdziwi si Janicki.
No tak., budzc mnie nad ranem, nie zapali pan wiata. Rwno-
czenie pozostawi pan uchylone drzwi... Kiedy wyrwany ze snu skierowa-
em si do kontaktu, uderzyem si w ich kant... Byo to bardzo bolesne ude-
rzenie... i dlatego ten lad...
A to gapa ze mnie! Chyba musz pana przeprosi! Wic to drzwi
pozostawiy na pana policzku t rys?
Tak...
Prosz mi wybaczy, panie Sudra! Skadam wyrazy wspczucia
nie wiadomo byo, czy porucznik mwi powanie, czy te kpi.
Nie szkodzi, panie poruczniku... Zdaj sobie spraw, e by pan...
hm... nieco podniecony tym wypadkiem z milicjantem. Na mnie rwnie
wywaro to przykre wraenie. Nie znosz brutalnoci...
Dobrze, dobrze. A co pan robi po kolacji?
Wrciem zaraz do siebie.. Najpierw nieco czytaem, potem...
Co pan robi w swoim pokoju, to mnie nie interesuje. Chodzi o to,
kiedy pan z niego wyszed?
Jak to kiedy? Wtedy, gdy kaza mi pan i na d.
A wieczorem?
Przecie ju mwiem, e nigdzie nie wychodziem!
Sypia pan dobrze?
Tak sobie rednio. Czasem dobrze, czasem gorzej.
A jak si panu spao tej nocy? Nic pana nie obudzio?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 213


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chyba nie...
Dlaczego wic zapala pan u siebie wiato?
Sudra zastanawia si przez chwil.
A tak! Istotnie zapaliem nocn lampk. Obudziem si w nocy i
chciaem zobaczy, ktra godzina!
Ktra to bya?
Dochodzia druga.
Co pan robi dalej?
Jak to co? Zasnem.
Przecie obudziem pana wkrtce po drugiej. Tak od razu pan za-
sn?
Widocznie, skoro musia pan mnie budzi.
Jak syszelimy, zapali pan lampk, aby spojrze na zegarek. Czy
tak?
Istotnie.
Dlaczego wic po obudzeniu przeze mnie szed pan po ciemku do
kontaktu ciennego, zamiast powtrnie zapali wiato przy tapczanie?
Byem bardzo senny. By moe dlatego bez zastanowienia skie-
rowaem si do wycznika. No i spotkaa mnie za to dotkliwa kara... Su-
dra umiechn si lekko, po czym dorzuci z zaenowaniem: Chciabym
teraz pana poprosi, aby zechcia pan pokaza mi ten list...
Janicki zmierzy Sudr zaciekawionym spojrzeniem.
Po co?
Mam pewne... hm... zdolnoci... zupenie specjalne... Czasem potra-
fi z charakteru pisma wyczu, kto to pisa. Oczywicie, jeeli dana osoba

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 214


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

jest obecna. Poniewa wszyscy s teraz zebrani razem, mgbym przepro-


wadzi prb.
Co za bzdura?! rozleg si okrzyk Tarskiego.
Dlaczego nazywasz to bzdur zaoponowaa jego ona. S
ludzie o rnych uzdolnieniach! Pamitasz, co Ja opowiada o Os sowiec-
kim?!
Pani ma racj! popara Tarsk Dereszowa. Niech pan Sudra
sprbuje! To bdzie bardzo ciekawe i by moe od razu bdziemy wiedzieli,
kto z nas pisuje anonimy!
Ciekawe i podniecajce! dorzucia akwna.
Janicki siedzia z pochylon gow. Nie wiadomo, czy zgodna opinia
kobiet, czy jaka wasna koncepcja skonia go do aprobaty.
No c powiedzia podajc Sudrze list niech pan prbuje.
Prosz tylko trzyma kart za sam brzeg. Potraktujemy ten eksperyment
jako prb ognia.
Sudra wzi list zgodnie ze wskazwk i obojtny na zaciekawienie,
jakie wywoa, wpatrywa si przez duszy czas w nakrelone litery.
Zapanowaa cisza. Wszystkie spojrzenia spoczy na postaci w ciem-
nym garniturze. Janicki rwnie przyglda si Sudrze z lekko drwicym
umiechem. Potem, kiedy ten unis powieki i kolejno wpatrywa si w twa-
rze obecnych, ledzi wzrokiem jego spojrzenie.
Najbliej siedzia Deresz. Mia nieco ironiczny i nieco dobroduszny
umiech na twarzy, ktry nie znika przez cay czas obserwacji.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 215


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nastpnie Sudra przenis spojrzenie na ukasza. Zmierzyli si


wzrokiem. W pewnej chwili na policzkach ukasza pojawi si lekki rumie-
niec.
W spojrzeniu Ulmera drgaa tumiona wesoo, ktrej towarzyszy
nieco kpicy umiech. Jednak w pewnym momencie zmarszczki w kcikach
oczu pogbiy si, powieki lekko przybliyy do siebie i wwczas, na t
krtk chwil, umiech z jego twarzy znikn.
Wojskiemu Sudra przyglda si wyjtkowo dugo. Ten zmierzy go
ironicznym spojrzeniem. Pod koniec obserwacji Wojski przygryz lekko
doln warg, ale w chwil potem usta znw zwary , mu si w wsk lini.
Tarski siedzia z rkami zoonymi na stole. Kiedy Sudra kolejno za-
trzyma na nim wzrok, rzuci kpico:
Mam zdj okulary? A moe zechce pan, abym si rozebra?
Prosz zatrzyma okulary cicho odpowiedzia Sudra. One mi
nie przeszkadzaj.
Wyraz twarzy Tarskiego nie budzi wtpliwoci co do oywiajcych
go uczu. Pogardliwie wygite usta i ostre, wrogie spojrzenie trway przez
cay czas obserwacji.
Potem wzrok Sudry przelizgn si kolejno po twarzach kobiet i
znw wrci do trzymanej w rku kartki. Po chwili przesun doni po czo-
le swoim zwykym, nieco bezradnym gestem i jakby niechtnie wycign
list ku Janickiemu.
Czekamy na cenn opini rzuci porucznik odbierajc kartk.
Wyjtkowo trudne zadanie... Na razie nie wiem... List ten jest pi-
sany zmienionym charakterem i dlatego, by moe, nie daje si tak atwo

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 216


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

rozszyfrowa... Jeli pan pozwoli, chciabym powtrzy ten eksperyment...


moe za dzie lub dwa bardziej mi si powiedzie...
Tarski prychn ironicznie, ale nic nie powiedzia.
Bdziemy zawsze do pana dyspozycji owiadczy kurtuazyjnie
Ulmer.
A ja nie mam zamiaru uczestniczy w tego rodzaju idiotyzmach!
rzuci porywczo Wojski.
Obecna nieudana prba niczego jeszcze nie przesdza odezwa-
a si Tarska tote jak i pan Ulmer uwaam, e w razie potrzeby powin-
nimy si zgodzi na nastpn!
Jak zwykle mwisz gupstwa! parskn Tarski. Pan Sudra
niczego nie wyjani! To jest zwyka bzdura!
Mam nadziej, e to nie strach dyktuje panu te sowa rzuci
Sudra zajmujc swoje miejsce.
Tarski chcia co odpowiedzie, ale Janicki unis do do gry.
Prosz o spokj! Po tej maej dygresji w dziedzin metafizyki
przejdmy teraz do konkretw. List ten oczywicie zbadamy dokadnie w
naszych laboratoriach, a obecnie prosz pokaza mi swoje dugopisy.
Pierwszy wykona polecenie Wojski. Porucznik wycign z ko-
szyczka bibuk i nakreli na niej par linii, dopisujc przy nich nazwisko
waciciela dugopisu. Reszta towarzystwa posza za jego przykadem, poza
Tarskim i Sudr, ktrzy nie mieli dugopisw.
Kiedy prby zostay zakoczone, Janicki powid spojrzeniem po
obecnych i owiadczy:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 217


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zatem i ten kolejny eksperyment mamy zakoczony. Z t jednak


rnic, e co nam wykaza. Jak zapewne pastwo zauwayli, list by pisa-
ny zielonym tuszem, a tusz wskazuje, e uyto dugopisu. Zielony kolor jest
w nich rzadko spotykany. Ot mog ju stwierdzi, e jedyny egzemplarz,
ktry posiada zielon wkadk, stanowi wasno panny ak...
O, cholera! rozleg si okrzyk wymienionej.
Nie mam w tej chwili zamiaru zatrzymywa si nad tym faktem.
Bdzie on stanowi dalszy punkt ledztwa, a panna ak potrafi mi chyba
wyjani, co skonio j do napisania tego listu, jak i co jest jej wiadome w
sprawie zaginionego brulionu. W swoim czasie poprosz j o te informacje
gos Janickiego nabra oficjalnej sztywnoci. A teraz pastwo s wolni.
Dzikuj.
W par godzin pniej jeden z milicjantw odszuka Janickiego na
tarasie, gdzie porucznik, przesunwszy sobie leak w cie, oddawa si sa-
motnym rozmylaniom. Na wezwanie milicjanta uda si z nim na pitro.
Prosz, niech pan porucznik zobaczy. Przed dziesiciu minutami
tego napisu jeszcze nie byo.
Janicki spostrzeg na szarej cianie korytarza kilka sw wypisanych
bia kred. Napis by zrobiony duymi drukowanymi literami i zawiera
nastpujc tre: Niech bdzie, ale zamiana.
Przez dusz chwil przyglda si napisowi.
Nie cierajcie tego poleci milicjantowi dopki fotograf nie
zrobi zdjcia. Zaraz wam go przyl, nie odchodcie std.
Kiedy wrci na taras, spostrzeg, e kto zaj jego miejsce. By to
Deresz.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 218


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Porucznik przycign wic inny leak i umieci go w pobliu,


upewniwszy si uprzednio, e przesuwajce si soce zbyt szybko go nie
dosignie.
Zastanawia si wanie, czy obecno Deresza na tarasie jest przy-
padkowa, kiedy ten odezwa si od razu, udzielajc mu odpowiedzi:
Spodziewaem si, e pan tu wrci i dlatego zajem to miejsce.
Chwalebna zdolno przewidywania. I co pana do tego skonio?
Chciaem podzieli si z panem nowymi spostrzeeniami, tym ra-
zem z dzisiejszego ranka.
Sucham pana.
Jak pan wie, jestem prawnikiem i to z do dug praktyk. Mg-
bym zatem panu pomc w jego, zdaje si, do samotnej pracy w tej spra-
wie.
Oceniam pozytywnie pana inicjatyw, panie mecenasie. Chtnie
wysucham pana uwag odpar do chodno Janicki.
Deresz skin gow.
Rozumiem pask rezerw. Nie mam jednak zamiaru zadawania
adnych pyta dotyczcych ledztwa. W czasie dzisiejszego przesuchania
nasuny mi si pewne refleksje, ktrymi chciabym podzieli si z panem.
Jestem bardzo zaciekawiony. O co chodzi?
Zacznijmy od sceny, ktrej autorem by Sudra. Czy nie odnis
pan wraenia, e jego propozycja miaa jaki cel uboczny? Oczywicie nie
neguj istnienia uzdolnie telepatycznych, ale w caej mojej praktyce jako
nie udao mi si zetkn z ich praktycznym zastosowaniem...
Zatem uwaa pan, e to by bluff?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 219


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Tak. Tylko w jakim celu to zrobi? O co mu chodzio?


Zgadzam si z pana obiekcjami i to tym bardziej, e miaem je
rwnie.
Dlaczego zatem pozwoli pan Sudrze na to widowisko?
Byo mi ono na rk, gdy stanowio pewnego rodzaju egzamin
dla autora listu. Egzamin opanowania nerwowego. Istniaa moliwo, e w
jaki sposb si zdradzi.
Deresz skin gow.
Wyznaj, e i ja obserwowaem obecnych powodowany t sam
intencj. Wracajc za do poruszonego przeze mnie problemu: czy nie by-
oby interesujce dociec, czym powodowa si Sudra inicjujc t scen?
Janicki umiechn si.
Nawet bardzo! Ale nic przekonywajcego nie przychodzi mi jako
na myl! A panu?
Jedno wydaje si jasne. Pan Sudra w jaki sposb jest zaangaowany
w t spraw.
Brawo, panie mecenasie! Kroczymy t sam drog! Musz si
strzec, aby mnie pan nie wyprzedzi!
Nie ma obawy! zamia si Deresz. Zasb pana wiadomoci
stwarza fory, ktrych nie zdoam wyrwna! A do wiadomoci tych nie
mam dostpu!
Janicki jaki czas wpatrywa si w rozleg panoram morza. Po
chwili obrci si do towarzysza.
A propos... Mamy obecnie now zagadk. Ciekaw jestem, co pan
na to powie?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 220


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Deresz z zainteresowaniem popatrzy na porucznika.


Co znowu takiego?
Pojawi si napis na cianie korytarza. Jest zrobiony kred i
brzmi: Niech bdzie, ale zamiana. Co pan o tym sdzi?
Ciekawe! Trudno mi na poczekaniu wyrazi opini. Wydaje si
jednak, e mamy tu do czynienia z jak utajon gr, ktrej fragmenty tylko
od czasu do czasu ukazuj si na powierzchni. A w grze tej, jak mwi mj
stary nos, bierze udzia Sudra. Pytanie tylko, w jakim charakterze spraw-
cy czy nastpnej ofiary?
Janicki rzuci na mecenasa szybkie, badawcze spojrzenie, ale nie
zdy odpowiedzie, gdy na tarasie ukaza si jeden z jego ludzi i skiero-
wa si ku niemu.

Mecenas Deresz atwiej mgby znale odpowied na swoje pyta-


nie, gdyby zna tre listu, jaki otrzyma tego ranka pan Sudra.
Kiedy po pierwszym rannym przesuchaniu jako jeden z ostatnich
wrci do swego pokoju, ujrza na pododze, niedaleko drzwi, kartk papie-
ru. Podnis j i rozoy z ywym zainteresowaniem.
Wzorowane na druku litery byy pisane zielonym tuszem. List
brzmia:
Dostaniesz za brulion sto tysicy gotwk. We kilka gazet i do
ostatniej w zeszyt. Po kolacji sid z nimi koo lampy w czytelni, gazety
po na stoliku obok. Czytaj pierwsz dziesi minut, potem od j i
wyjd. Wracaj na gr. Bdziesz obserwowany. Rano dostaniesz wiado-
mo, gdzie le pienidze.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 221


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Pan Sudra podrapa si po nosie.


Hm... wic jednak odezwa si. Ten dzisiejszy anonim pozwala si
tego spodziewa... Oczywicie chcia mnie nastraszy i grob zdemasko-
wania zmusi do zgody... To przebiega bestia... No, ale ten w gruncie rzeczy
gupawy eksperyment musia go jednak kosztowa troch nerww... Myl,
e zrozumia, o co chodzio... Gdybym jeszcze na pewno wiedzia, ktry to z
nich...
Wolno przeszed przez pokj i stan przed oknem. ciek ku mo-
rzu sza Dereszowa z Wojskim. Obserwowa ich przez chwil pochonity
mylami.
Hm... sto tysicy... To spryciarz!... Tylko sto tysicy! Skoro tak bar-
dzo chce mie ten brulion, znaczy to, e Molski co mu jednak powiedzia... I
to go wystraszyo... W rezultacie teraz poluje nie tylko na brulion, ale i na
skr biednego Sudry... I tylko sto tysicy! Ciekawe, skd je wytrzanie, kie-
dy zadam z rki do rki... A tylko tak musz spraw postawi, bo inaczej
nic z tego nie bdzie! No wanie... Zatem... ryzyko to samo, a przynajmniej...
Tylko jak zakomunikowa mu swoje danie, skoro nie wiem, kto to jest?
Sudra odwrci si od okna i z rkami w kieszeniach rozpocz w-
drwk po pokoju. Okno... drzwi... drzwi... okno...

Milicjant zameldowa:
Przysya mnie sierant Kowalski. Prosi, eby pan porucznik zaraz
przyszed.
Gdzie jest?
W pokoju za jadalni.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 222


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Janicki przeprosi Deresza i uda si do czytelni. Zasta tam sieranta


z mod, siedemnastoletni dziewczyn. Przyprowadzi j agent wysany do
wsi.
Personalia ju spisaem uzupeni sierant zoony meldunek.
Dzikuj, sierancie. Prosz, niech panienka siada zwrci si
do przybyej.
Dziewczyna zebraa spdnic i ostronie usiada.
C tam takiego zdarzyo si tej nocy?
Wystraszyam si okropnie...
A wic zacznijmy od pocztku. O ktrej_ to byo?
Sporo po pnocy. Oprawiaymy ryby do wdzenia. Matka posza
spa, a ja wyszam jeszcze na dwr...
Dziewczyna zarumienia si i spucia oczy.
Dobrze, dobrze... Prosz si nie peszy, to nie takie wane... Co si
stao dalej?
Odeszam od chaupy ku szopie Kkola. Noc. bya ciemna, ale nie
tak bardzo, bo gwiazdy troch wieciy. Kiedy podeszam do szopy, wydao
mi si, e sysz jakie szepty. Przystanam i zaczam nasuchiwa. Naj-
pierw to byam tylko ciekawa. Poniewa nie mogam dosysze sw, pod-
kradam si bliej. Oni musieli sta gdzie w pobliu, bo usyszaam ich wy-
raniej... Ten jeden mwi takim szeptem, jakby sycza w: ,,I obiecae
mu? A ten drugi: Ale przecie szo i o ciebie... pamitaj, co ci mwiem...
Co potem szeptali, nie mogam ju zrozumie. Wreszcie ten pierwszy po-
wiedzia prawie cakiem gono: Ach, ty gupcze! Wracaj teraz i uwaaj, e-
by...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 223


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Za chwil unioso si rami z pak! Wyskoczyo z ciemnoci i ukaza-


o si na tle nieba, dlatego je dojrzaam... A potem rozlego si uderzenie,
takie guche, jakby spado na materac... I kto stkn... Zrobio mi si rap-
tem tak straszno, e obrciam si i jak nieprzytomna pognaam do chaupy.
Nie krzyczaam, bo baam si, e mnie bdzie ciga. Rankiem opowiedzia-
am wszystko matce... Radzia, ebym nie puszczaa pary z gby, ale jak si
dowiedziaam, e ten mody jest od was, to mu wszystko powiedziaam, bo
pan nauczyciel mwi nam w szkole, e milicji trzeba pomaga...
Bardzo susznie. A czy widziaa panienka tych ludzi?
Nie. Oni stali pod sam szop, a tam byo zupenie ciemno! Wi-
dziaam tylko t rk, bo od gwiazd niebo troch janiao...
Czy to bya rka kobiety?
Dziewczyna zastanawiaa si chwil, po czym pokrcia gow.
Nie wiem... Byo za ciemno, aby rozpozna...
A sylwetki? Jacy oni byli? Wysocy, grubi, chudzi?
Ja ich nie widziaam, prosz pana...
Moe wic rozpoznaa pani gosy? Czy obaj to byli mczyni?
Mwili szeptem, trudno wic byo rozezna...
Bardzo dobrze panienka zrobia nie tajc tego, co syszaa. Ja-
nicki podnis si z krzesa. Prosz ju wicej nikomu tego nie opowia-
da, zgoda?
Tak, prosz pana dziewczyna skina gow.
A wic dzikuj. Prosz podpisa ten papier i wyj subowymi
drzwiami. Tak bdzie lepiej.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 224


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po odejciu modej rybaczki Janicki poleci odszuka i wezwa a-


kwn.
Zjawia si po dziesiciu minutach.
Prosz sobie spocz i wyty uwag zagadn, spogldajc
na protokoujcego sieranta. Domyla si pani, dlaczego j prosiem?
Oczywicie. Chce si pan dowiedzie, dlaczego napisaam ten
anonim?
Ot to. Zatem przyznanie si? Janicki umiechn si.
Sprawi to panu przyjemno?
Wielk. Bybym bardzo zadowolony, gdybym mia pani wreszcie
pod kluczem!
Jak si w panu zakocham, bd gotowa do ofiar. Obecnie jeszcze
nie doszam do tego stanu.
Szkoda. To byoby tak pikne mc odfajkowa spraw tego ano-
nimu!
Moim kosztem? Dzikuj uprzejmie.
Zatem do rzeczy. Pisaa pani ten anonim czy nie?
Nie.
Dugopis z zielon wkadk okaza si unikatem tak przynajm-
niej na razie to wyglda. Zatem jak si to mogo sta?
Wanie. Jak si to mogo sta?
Och, moda damo, niech pani nie naduywa mojej cierpliwoci!
Porucznik przeszed si po pokoju, po czym przysiad i na brzegu
stou, obok akwny.
Zosta wic ukradziony czy te gdzie go pani zgubia?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 225


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

No, nareszcie! Zaczam ju przypuszcza, e fatalna opinia o


mnie nie pozwoli panu zdoby si na to proste pytanie!
Niech pani teraz zdobdzie si na odpowied. Kiedy to si stao?
Przemylaam ju spraw. Ot wczoraj wieczorem I chciaam
sobie co odnotowa i przekonaam si, e nie mam dugopisu. Szukaam go
bezskutecznie, a potem przypomniaam sobie, e zostawiam go w czytelni,
kiedy schodziam tam po ksik. Byo ju pno i nie chciao mi si po nie-
go wraca. Przyznam, e i troch si baam. Poczucie, e morderca znajduje
si gdzie tutaj, nie jest zbyt przyjemne.
A rano?
Rano byo przesuchanie i zapomniaam o zgubie. Dopiero przed
samym niadaniem zeszam do czytelni i znalazam swj dugopis tam,
gdzie go zostawiam. Lea na pianinie. Oto caa prawda.
Mam nadziej mrukn ironicznie porucznik. Dzikuj, wi-
cej pyta nie mam.
Szkoda odpowiedziaa mu akwna, z niewinn min opusz-
czajc oczy. Tak przyjemnie si z panem rozmawiao.
Mimo spnionego niadania obiad podano o normalnej porze. Kie-
dy towarzystwo zasiado do stou, nowy, ywo komentowany temat wype-
ni czas posiku. Wie o pojawieniu si napisu, jak i jego tre, szybko obie-
gy pensjonat.
Na tle ostatnich wydarze ten ostatni, na pozr bahy wypadek, zro-
bi jednak silne wraenie. Snuto rozmaite, najczciej ponure domysy.
Janicki jad obiad w milczeniu, nie ronic jednak ani sowa z tocz-
cych si rozmw. By to przecie chocia w bardzo wskim zakresie

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 226


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

gos opinii publicznej. Nie uszo wic jego uwagi, e w wypowiedziach


obecnych coraz czciej zaczy si pojawia akcenty maskowanej, ale mi-
mo to dostatecznie wyranej krytyki pod adresem wadz ledczych. Te dwa
morderstwa, jakie miay miejsce w krtkich odstpach czasu, draniy pod-
wiadome poczucie sprawiedliwoci, ktre coraz goniej zaczynao doma-
ga si odwetu. Badania i ledztwo przecigay si, a stron aktywn by
tylko nieznany sprawca, tylko on w sposb tragiczny dawa dowody tej ak-
tywnoci.
Janicki rozumia te nastroje, ale nie stara si im przeciwdziaa. Bo
tylko on przecie wiedzia, e nadchodzi moment krytyczny ledztwa, e
najblisza ju przyszo miaa przynie rozwizanie, a wraz z nim i za-
koczenie sprawy.
Po obiedzie porucznik wyszed na taras. Trwaa niezmiennie upalna,
soneczna pogoda. ar by nieznony, wic mimo spraw, ktre naleao
jeszcze zaatwi, postanowi odwiey si kpiel. Zastanawia si wanie,
czy moe sobie pozwoli na powicenie temu jednej godziny, kiedy posy-
sza za sob kroki. By to ukasz, ktry zatrzyma si przed nim. Milcza
chwil, tak jak i Janicki obserwujc mienic si blaskami powierzchni
morza.
Po chwili ukasz odezwa si:
Wybiera si pan na pla?
Wanie zastanawiaem si, czy mog sobie na to pozwoli.
Chciabym zamieni z panem kilka sw.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 227


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozstrzyga pan w ten sposb moj rozterk umiechn si Ja-


nicki, wskazujc ukaszowi leak. Moemy sobie tu usi. Bdziemy
mieli troch cienia.
Co pan sdzi o tym napisie na cianie? zagadn jak zwykle
nieco uroczycie ukasz, kiedy zajli ju miejsca.
Janicki wachlowa si chusteczk, potem przetar ni czoo i szyj.
Troch mi przypomina czasy dziecice i korespondencj w rodza-
ju Ala jest gupia.
Wanie korespondencj. To oczywiste, e kto komu przesa
t drog jak wiadomo.
To, zdaje si, nie ulega wtpliwoci.
Podziwiam pana rwnowag mrukn nieco sarkastycznie u-
kasz. Jestemy otoczeni jak bandyck szajk, ktra porozumiewa si ze
sob pod nosem milicji!
Czy tematem naszej rozmowy ma by krytyczna ocena pracy
ledczej?
Nie... jestem od tego daleki... Chodzi mi o co innego. Czy porw-
nywa pan pismo na cianie z charakterem pisma tutejszych mieszkacw?
Nie widz celu tego porwnania. Na cianie pisano literami dru-
kowanymi, zatem takie porwnanie nic nie da.
Hm... nie wiadomo. Gdyby jednak przyjrza si pan tak dokadnie
temu napisowi, jak ja to zrobiem, doszedby pan do zaskakujcego odkry-
cia. Powiem panu krtko: wiem, kto to pisa.
To ciekawe! Zanim pan mi to wyjawi, prosz powiedzie, po czym
pan to pozna?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 228


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po pewnym charakterystycznym szczegle. Prosz si dobrze


przyjrze ogonkowi przy literze . Litera ta jest wprawdzie drukowana,
ale piszcy by na tyle nieostrony, e ogonka nie zmieni. Jest on identycz-
ny z tym, jaki wystpuje w pimie Wojskiego.
Jest pan tego pewny?
Jak najhardziej.
A ja nie. Nie chc negowa ewentualnego autorstwa Wojskiego,
ale rwnie dobrze mg to napisa kto inny. Podpatrzy ten typowy zakr-
tas, tak na przykad jak pan to zrobi, i zastosowa go celowo przy tym napi-
sie.
To moliwe... Ale poza tym mam dla pana inn informacj, znacz-
nie waniejsz. W czasie przesuchania jeszcze o tym nie wiedziaem, zresz-
t i tak zapewne nie zdradzibym si przy wszystkich, a zwaszcza przy
nim... Mgby mnie wykoczy, tak jak Skoroniwn i Molskiego!
Co tam jeszcze chowa pan w zanadrzu? spyta Janicki pomija-
jc milczeniem ostatnie sowa ukasza.
Wojski ma dwa dugopisy. Jeden, ktry okaza w czasie przesu-
chania, z czarn wkadk, a drugi z zielon.
To istotnie ciekawe! Skd pan o tym wie? Rewizja w jego pokoju
nic takiego nie wykrya!
Zapewne dlatego, e na dugopis nikt nie zwrci uwagi, bo ano-
nim wpyn przecie ju po rewizji.
Porucznik obrzuci ukasza szybkim spojrzeniem. Czy istotnie ten
czowiek tak zupenie pozbawiony jest polotu? Na pewno jednak odznacza
si uporem w poczynaniach i potrafi by dociekliwy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 229


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wrmy jednak do mego pytania odezwa si a mianowicie,


skd pan o tym wie?
Dowiedziaem si zupenie przypadkowo. Wpada mi w rce
ksika meldunkowa. Rubryki dotyczce personaliw Wojskiego zostay
wypenione zielonym atramentem. Jego podpis rwnie. Moe si pan o tym
atwo przekona.
Janicki mia wprawdzie wtpliwoci co do przypadku, ktry da do
rk ukasza meldunkow ksik, ale przede wszystkim zdziwia go pomy-
sowo, jak przy tym okaza. By to dowd, do czego zdolny jest czowiek
owadnity silnym uczuciem.
To ju jest co powiedzia z uznaniem. By moe dostarczy
pan cennej wskazwki. Sprawdz i ja ten zapis.
Od pocztku mwiem panu, e Wojski to dobry ptaszek. Nie
darmo pracowa w byej dwjce.
W drzwiach prowadzcych na taras ukaza si Deresz. Ujrzawszy
siedzcych zawaha si chwil, po czym zbliy si ku nim.
Po obiedzie pan Sudra po raz drugi uda si na pla. Lec w socu
i suchajc plusku morza najlepiej mona byo przemyle sobie wszystkie
subtelnoci sprawy, ktr tak czy inaczej naleao doprowadzi do koca.
Czu si jak skoczek narciarski, ktry ruszy z rozbiegu i za chwil ma wybi
si na progu. Nic ju nie moe zatrzyma go w pdzie, a potem czeka go nie-
uchronnie wykonanie skoku. Kiedy refleksja ta przysza mu na myl, wes-
tchn z zazdroci skoczek przynajmniej wie, co go czeka za progiem.
Zastanawia si, kiedy otrzyma drugi list? Moe jeszcze dzi? Moe
teraz wanie w szparze pod drzwiami jego pokoju znw ukazuje si biaa

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 230


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

kartka? Teraz, kiedy ley tu, czujc pod plecami gorcy piasek, a na ciele ar
piekcego soca...
Tamtemu wyranie si spieszy, wic nie powinien zwleka. Ciekawe,
kto to jest? Czy istotnie czowiek, ktrego podejrzewa od pocztku?
Ale e te ten Molski... Przecie go ostrzega i to chyba do wyra-
nie... A jednak da si zaskoczy! Uderzenie, w potylic, a wic kiedy odwr-
ci si do tamtego tyem. Trzeba o tym pamita...
Dlaczego morderca nie uy pistoletu? Czy go nie ma, czy te nie
chcia, aby usyszano huk wystrzau? Ten problem jest wany, bo historia
zapewne si powtrzy...
Z jakim podstpem naley si zatem liczy...? Molski, ktry go zna,
nie zachowa koniecznej ostronoci, ale tamten musi przewidywa, e on
t ostrono zachowa.-
A wic w jaki sposb bdzie prbowa go sprztn? Bo czy jest
moliwe, by sprawa skoczya si tak zwyczajnie z rki do rki i id
pan sobie, panie Sudra, swoj drog, a ja pjd swoj?...
Skrzywi si z dezaprobat i wyskandowa po cichu: wy-klu-czo-
ne...
Ten wniosek nie by pocieszajcy i zmusi go do dalszych rozwaa.
Powici im czas popoudniowych godzin, kiedy wic wraca do pensjona-
tu, soce przeszo ju na zachodni stron nieba i upa zela.
Kiedy znalaz si u siebie, mia mono przekona si, e jeden z je-
go domysw okaza si suszny... Mordercy istotnie musiao si spieszy,
gdy nastpny list lea na pododze. Tym razem pisany by zwyczajnym
owkiem i brzmia:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 231


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Boisz si, e ci oszukam? Zgadzam si wic na zamian. Dowiod


ci, e moim zamiarem jest tylko zdobycie zeszytu. Bd dzisiaj o jedenastej
wieczr w szopie stojcej w pobliu morza, na wysokoci czwartej chaty,
liczc od pensjonatu.
Przynie z sob zeszyt, a dostaniesz gotwk. O ile nie zapalisz latar-
ki, nic ci nie grozi. Uwaaj, aby nikt ci nie spostrzeg.
Sudra zoy kartk i uderzy si ni par razy po nadstawionej do-
ni. Potem starannie schowa j w zanadrze marynarki i rozpocz swoj
ulubion wdrwk po pokoju.
Tak... mrukn do siebie... A wic chce sobie uatwi robot...
Ale jeli mu si uda jak tym razem bdzie chcia wrci? Drugi raz mi-
licjant nie da si zaskoczy. Zreszt takich rzeczy si nie powtarza... A moe
nie i? Moe inaczej daoby si zaatwi ca spraw? Ale jak? Jak?...
Mruczenie ucicho i Sudra w milczeniu ju oddawa si dalszym
rozmylaniom, nie przerywajc swego spaceru.

Deresz podszed do siedzcych i zapyta:


Nie przeszkadzam?
Nie, prosz sobie przycign leak! zaproponowa Janicki,
oceniajc, e ju nic istotnego od ukasza nie usyszy.
Zwalniam swj owiadczy ten wstajc id korzysta ze
soca. Prosz, niech pan zajmie moje miejsce zwrci si do Deresza.
Ja tam wol cie mrukn mecenas, sadowic si na oprnio-
nym miejscu. To cige praenie si na socu jest zbyt wyczerpujce.
A kiedy ukasz oddali si, dorzuci:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 232


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Co ten nudziarz chcia od pana?


Rozmawialimy sobie o tym i owym. Midzy innymi musiaem si
broni przed zarzutem, e prowadz ledztwo zbyt opieszale!
Mam nadziej, e utar mu pan nosa!
Pan go nie lubi?
Mam awersj do tego rodzaju typw. Moim zdaniem, s oni zdolni
do wszystkiego!
Do morderstwa wcznie?
Oczywicie! Dugoletnia praktyka ju dawno doprowadzia mnie
do wniosku, e przestpcy to ludzie pozbawieni przede wszystkim wy-
obrani! Czowiek bez wyobrani to krtkowidz, a jako taki nie moe sobie
uwiadomi nieopacalnoci przestpstwa!
S jednak przestpcy...
Nie mwmy o wyjtkach! One zawsze istniej, ale cytowanie wy-
jtkw pozbawia dyskusj rzeczowoci. Nie o to mi jednak chodzio...
Domylam si. Na pewno ma pan w zanadrzu jakie j nowe spo-
strzeenia?
Nowe, nie nowe, ale mam. Chodzi mi o te zeznania, jakich wysu-
chaem dziki pana nowej taktyce. Chciabym poruszy z panem pewne ich
aspekty.
Prosz, niech pan mwi...
Mam na myli przede wszystkim sprzecznoci w zeznaniach Tar-
skiego i Wojskiego. No i t szram na twarzy Surdy. Skd j ma? I to bezpo-
rednio po morderstwie? Czy mona uzna to za zbieg okolicznoci i uwie-
rzy jego zeznaniom?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 233


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Raczej nie...
Deresz popatrzy spod oka na porucznika.
Nie zatrzyma si pan jednak bliej przy jego wyjanieniach. Zrobio
to na mnie wraenie, e przyj je pan za dobr monet, mimo e byy tak
mao przekonywajce!
Dlaczego? Przyjem je, gdy przypomniaem sobie, e istotnie nie
zapaliem u niego wiata. Czowiek gwatownie wyrwany ze snu mg za-
chowa si tak jak on, a wwczas uderzenie twarz w uchylone drzwi spo-
wodowaoby wanie tak szram. Jest to nawiasem mwic opinia lekarza,
ktry na moje polecenie dokona dyskretnej obserwacji tego skaleczenia.
Zatem do jakiej koncepcji pan doszed?
To ju jest pytanie zasadnicze, panie mecenasie!
Racja. No wic trudno, pozostawiam t kwesti nierozstrzygnit.
A prby zatajenia przez Tarskiego i Wojskiego powtrnego wyjcia z pen-
sjonatu? Czy i one nie wzbudzaj paskich podejrze? Jest to znw pytanie,
ale bez niego nie mog postawi problemu!
Wszystkie te zagadnienia s istotnie bardzo interesujce!
No, c... Uwaam, e intencje tych dwch mogy by rozmaite i
niekoniecznie mie charakter zbrodniczy!
Jak na oficera kontrwywiadu wykazuje pan zdumiewajcy brak
podejrzliwoci rzuci Deresz nieco opryskliwie, widocznie poirytowany
usyszan odpowiedzi.
Gdybym by tak podejrzliwy, jak pan pragnie odpar zimno Ja-
nicki musiabym zastanowi si, czym wytumaczy wci ponawiane

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 234


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

przez pana prby wcignicia mnie do dyskusji. Zainteresowaniem fachow-


ca, czy chci zaznajomienia si ze stanem ledztwa?
Ha, to mnie pan ustrzeli! Deresz rozemia si. Teraz nie
pozostaje mi nic innego, jak zakoczy t rozmow!
Bya to tylko odpowied na paski zarzut odpowiedzia pojed-
nawczo porucznik. I to zarzut niesuszny. Podejrzliwo musi regulowa
rozsdek, a ten znw nakazuje ostrono w sdzeniu.
Ciekawe zatem, jakie wzgldy ostronoci w sdzeniu ka panu
nie traktowa z ca podejrzliwoci faszw, jakich dopucili si ci dwaj?
Chyba pan ani przez chwil nie przypuszcza, e istotnie zapomnieli oni o
swoim powtrnym wyjciu?
Jest oczywiste, e nie zapomnieli. Pobudki ich kamstwa mog by
jednak rozmaite. Tarski na przykad spotka si z do powanymi zarzu-
tami z mojej strony, mg wic obawia si pogbienia tych zarzutw i std
prba zatajenia powtrnego wyjcia.
A Wojski?!
No, ten by w Neptunie. Moliwe, e owocem tej bytnoci byo ja-
kie wieczorne spotkanie o romantycznym charakterze, ktrego wola pu-
blicznie nie ujawnia. Janicki uy oglnikowego okrelenia, nie chcc
Dereszowi wskazywa, kogo Wojski mg rwnie obawia si, jak i wadz
ledczych.
Z tego, co pan mwi, domylam si, e znalaz pan odpowied na
pytanie, w jaki sposb sprawca jeli nie by to ktry z tych dwch
zdoa wymkn si z pensjonatu?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 235


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ale ja bynajmniej nie eliminuj tych dwch z grona podejrza-


nych! zastrzeg si Janicki. Ich wyjcie i prba zatajenia tego wyjcia
obcia ich wyjtkowo. S bardziej podejrzani ni wszyscy inni!
Nie wyczajc kobiet?
Niestety, tak.
A uderzenie pak? Czy kobieta zdolna jest do tak silnego ciosu?
Silna kobieta, na pewno tak. A pod wpywem gwatownego wzbu-
rzenia, nawet i saba.
Taak... Deresz przecign to sowo i zamilk. Po chwili podj
temat.
Bardzo ciekawe byoby zeznanie milicjanta. Jeli widzia ich po-
wrt, okazaoby si, e paska ostrono bya suszna. Kiedy spodziewa si
pan, e bdzie mona go przesucha?
Czy ta wiadomo jest panu koniecznie potrzebna?
Deresz umiechn si.
Rzeczywicie jestem niepoprawny! Zatem przejd do nastpnej
kwestii, ktr chciaem poruszy. Mianowicie do narzdzia mordu. Czy nie
uszy pana uwagi skutki jego uycia?
Jak mam to rozumie?
Przy uderzeniu pak musia nastpi rozprysk krwi. Jest niemo-
liwe, by przynajmniej na grnej czci ubrania nie pozostay lady. Czy nic
takiego nie znalelicie?
A jak pan przypuszcza?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 236


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozumiem. Rewizja nie dala wyniku, bo ju bycie mieli sprawc


pod kluczem. Ale jest on na to zbyt przebiegy. Czy nie stwierdzilicie jed-
nak braku jakiej czci garderoby na przykad marynarki?
Sdzi pan, e prowadzimy ewidencj rzeczy, ktre przywieli ze
sob gocie?
No tak... morderca dziaa z pewn premedytacj, zabezpieczy si
wic przed pozostawieniem ladu na ubraniu, tak jak przemyla sobie za-
wczasu, w jaki sposb dostanie si z powrotem do pensjonatu...
Pan wkada w t spraw duo serca, panie mecenasie...
Bo mnie ponosi. Poza tym ulegam zwykej tsknocie starych fa-
chowcw, aby ponownie znale si w nurcie zagadnie, ktrymi yo si
przez wiele lat.
Gdybym sdzi inaczej, nie prowadzibym tej rozmowy odpo-
wiedzia Janicki z lekkim umiechem. Mimo to kiedy Deresz odszed, wyci-
gn notes, aby wynotowa sobie par poruszonych zagadnie. Doszed
bowiem do wniosku, e rozmowa ta wymaga przemylenia.

Leaki ustawione w zaamaniu muru kry pas cienia. Z tego miejsca


wida byo skrawek play i co w danej chwili bardziej Wojskiego intere-
sowao drzwi wejciowe pensjonatu.
Wycign si na jednym z leakw i przez na wp przymknite
powieki obserwowa piaszczyste wydmy. Pomidzy ich obymi grzbietami
tu i wdzie wida byo jasn powierzchni morza.
Byo cicho i duszno. Murowany dom by niby nagrzany piec. Mimo
cienia bio od niego gorco.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 237


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czas wlk si leniwie i Wojski zastanawia si wanie, czy warto


tkwi w tym kcie bez przewiewu, kiedy w drzwiach ukazaa si akwna.
Jej zgrabn figur opina pomaraczowy trykot. Hebanowa czupryna
doskonale kontrastowaa z jaskrawym kolorem kpielowego stroju.
Wojski unis si z leaka i pospieszy naprzeciw.
No, nareszcie! Czatowaem tu na pani od duszego czasu!
Czatowa pan? Co za niepokojce okrelenie!
Prosz si nie obawia! W przyjacielskich zamiarach.
Ale zamiary s?
Nie z rodzaju powanych. Tej taktyki nigdy nie stosuj! Nato-
miast co do reszty, to prosz mn dysponowa!.
akwna rozemiaa si i rzucia na Wojskiego drwice, ale nie po-
zbawione kokieterii spojrzenie.
Pomidzy jednym kskiem a drugim co by si jeszcze przegry-
zo?
Dlaczego pomidzy jednym a drugim?
Doszy mnie suchy o paskich sukcesach w Neptunie. Naley wic
sdzi, e Zota Pani zostaa ju wyeksploatowana?
No, niezupenie! Jak pani widzi, robi, co mog.
I to dosownie w pocie czoa!
Ma pani racj. Upa nie prawdopodobny. Dlatego mam dla pani
propozycj: moe wybralibymy si na krtki spacer dk? To nas na pew-
no ochodzi,
Moe i warto... tym bardziej e deklaracje pana brzmiay tak za-
chcajco...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 238


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A wic doskonale! Ruszamy w stron wsi!


Dostanie pan dk?
Mam generalne zezwolenie jednego z siwobrodych korsarzy.
Wiem, gdzie stoi jego d.
Wkrtce zbliyli si do pierwszych zabudowa wsi i brnli szerokim
pasem piasku, oddzielajcym morze od pierwszych zabudowa. Trzeba by-
o uwaa, by nie przewrci si o liny przytrzymujce odzie pozostawione
przy brzegu. Wreszcie Wojski skrci ku morzu i zatrzyma si na linii wody.
A wic to jest ten piracki bryg? akwna zdja plaowe panto-
felki i pluskajc bosymi stopami zbliya si do dki.
Skde bryg? Czy pani nie poznaje gondoli? odpar powanie
Wojski. Potem nonszalancko wszed do wody w pciennych pantoflach.
Umie pan rwnie dobrze wiosowa, jak uwodzi? spytaa a-
kwna, kiedy ju znaleli si w dce.
Wystarczajco, aby posuwa si naprzd odpowiedzia osadza-
jc wiosa.
Ostatecznie mog ryzykowa. Morze jest zupenie spokojne.
Istotnie mae fale, marszczce si dopiero na samej pycinie, deli-
katnie chlustay o piasek. Dalej natomiast morze wzdymao si tylko wod-
nymi garbami, wolno suncymi ku brzegowi.
Na dnie odzi leao kilka kamieni, par workw i blaszana puszka.
Poniewa byo tam troch wody, ktra zacza przelewa si zgodnie z chy-
botaniem odzi, akwna opara stopy o jeden z tych kamieni. Wojski prze-
chyli si do przodu i opuci wiosa.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 239


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Milczeli przez chwil. Rozlega si jedynie skrzyp dulek obracajcych


si w burtach. akwna siedziaa na tylnej awce. Schylia si i zanurzya
rk, starajc si zapa ktr z maych rybek, migajcych tu pod po-
wierzchni.
Brzeg z wolna pocz si oddala, zabudowania wioski malay, a pas
wody za nimi stawa si coraz szerszy.
Pan ukasz wyszed z pensjonatu z zamiarem udania si nad morze.
Po drodze spotka Ulmera wracajcego wanie z play.
adnych nowych przesucha program nie przewiduje? zagad-
n ukasza zatrzymujc si przed nim.
Nie wiem. Janicki jest w czytelni. Niedawno maglowa akwn.
Wpakowalimy si w adn histori, nie ma co mwi! Ulmer
pokrci gow.
ukasz wzruszy ramionami.
Trudno. Trzeba to odby.
Stali na piaszczystym wzniesieniu dwie ostro rysujce si sylwet-
ki na tle bkitnego nieba. Raptem ukasz chwyci towarzysza za rami.
O tam! Niech pan patrzy! wyrzuci przed siebie rk z wysta-
wionym palcem. Czy to nie Wojski siada do dki?!
Ulmer zaskoczony podnieceniem towarzysza obrci si szybko.
A tak potwierdzi obojtnie. On i akwna. Wida nie bar-
dzo przejmuj si ledztwem. Wyglda na to, e zmieni obiekt flirtu.
Zabiera j do odzi! Chce j wywie na morze! Chod pan, musi-
my temu przeszkodzi!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 240


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ale... Dlaczego mamy mu przeszkadza? Czy panu... hm... rwnie


zaley na tej dziewczynie? Ulmer nieco ironicznie spojrza na towarzy-
sza.
Niech pan nie gada gupstw! rzuci opryskliwie ukasz.
Chod pan, jej grozi niebezpieczestwo! Nie ogldajc si za siebie szyb-
ko ruszy w stron wsi.
Co pan mwi?! wykrzykn Ulmer podajc za nim. Czyby
pan przypuszcza...
Nic nie przypuszczam! Ja wiem! Musimy koniecznie ich dopdzi!
Pocz niemal biec, a zaciekawiony Ulmer pody w lad za nim.

Wojski pierwszy przerwa milczenie.


Nareszcie sami, wrd przestrzeni wd... Prawda, e to roman-
tyczne?
akwna wyprostowaa si i spojrzaa na wiosujcego towarzysza.
Bdzie pan mia wkrtce bble na rkach. Wwczas min roman-
tyczne cigoty...
Wzrusza mnie pani troskliwo.
Ma si to dobre serduszko.
Wic to nie pani zamordowaa Molskiego?
Czuj si upokorzona paskim rozczarowaniem. Ale, prosz mi
wybaczy, paka to nie moja specjalno.
Skd pani wie, e zosta zabity pak?
A pan nie wie? akwna uniosa brwi do gry, Janicki tego
nie ukrywa!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 241


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Pani jest bystr osbk. Jak na mj gust, to nawet za bystr...


C to za zmiana frontu? Przypuszczaam, e jest pan cakowicie
pod moim urokiem!
Pani urok jest rwnie niebezpieczny jak inne przymioty! od-
par z umiechem Wojski.
Brzeg oddali si ju znacznie. Zabudowania wioski wyglday jak
rozsypane ziarna ciemnej fasoli. Tu i wdzie migotay na szybach skry so-
ca. Byli coraz bardziej samotni wrd bezmiaru wody. Cae morze zdawao
si sun ku brzegowi. To unosio si ku grze, jak gdyby wzdymajc si w
miarowym oddechu, to znw rozstpowao pod dnem, a wwczas odnosili
wraenie, e lec w d jak w spadajcej hutawce. To koysanie zaczo a-
kwnie dawa si we znaki.
Moe bymy ju zawrcili?
Za chwileczk. Chciabym jeszcze nieco pogawdzi...
Mamy przecie tyle okazji w pensjonacie.
Ale tu na pewno nikt nas nie usyszy.
Czy ma pan co tak wanego do powiedzenia?
Wanego?... Bo ja wiem... Wojski obrzuci spojrzeniem prze-
strze dookoa. Dla mnie chyba tak.
Pan mnie zaciekawia...

ukasz, a z nim coraz bardziej podniecony Ulmer dotarli wreszcie do


wsi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 242


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Musimy bra pierwsz d, jaka stoi przy brzegu, i rusza za ni-


mi! owiadczy kategorycznie ukasz. By moe uda si nam jeszcze
zapobiec nieszczciu!
O jakim nieszczciu pan mwi? rzuci za jego plecami Ulmer
zasapanym gosem. Nieche pan nareszcie powie, czego si pan obawia!
Czego?! O ycie tej dziewczyny!
Wic sdzi pan, e to Wojski? Ulmer a przystan.
Prdzej! przynagli go natychmiast ukasz. Prosz nie ma-
rudzi! Tu mamy d!
Co powiemy wacicielowi? Bdzie awantura!
Jako si wytumaczymy! To nie ma znaczenia!
Rozpryskujc wod ukasz skoczy do odzi, a Ulmer pody za nim.
Jego towarzysz drcymi z popiechu rkami odczepi d i rzuci si do
zakadania wiose.
Niech pan osadza ster i kieruje si za nimi! rozkaza ukasz
ogldajc si za siebie. Jednoczenie silnie szarpn wiosami. S ju bar-
dzo daleko, musimy si pieszy!
Istotnie d, ktr zamierzali ciga, wygldaa teraz jak czarna
gwka szpilki wbitej w srebrzysty jedwab.

Jest pani ciekawa? A wic prosz sucha. Mam par pyta, na


ktre chciabym otrzyma odpowied.
To zaczyna by doprawdy interesujce! C to za pytania?
A wic pierwsze: dlaczego pani napisaa ten anonim? Czy na-
prawd wie pani, kto ma brulion?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 243


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

akwna zmruya powieki.


Czy to pana tak bardzo interesuje?
O tyle, aby zorientowa si, dlaczego staraa si pani wpakowa
mnie w t kaba!
Ja?... Pana?... wykrzykna ze zdumieniem akwna. W jaki
sposb?!
Autor anonimu i autor sw na cianie korytarza to jedna i ta sa-
ma osoba! Tu i tam uyto tego samego typu liter! Ale w napisie na cianie w
perfidny sposb starano si skierowa podejrzenie o autorstwo pod moim
adresem.
C to za perfidny sposb?
Dodatki do liter drukowanych, jak na przykad ogonek litery ,
s wzorowane na moim charakterze pisma.
Wic sdzi pan, e to ja napisaam?
ledztwo wykazao, e anonim wyszed spod pani dugopisu. Poza
tym Dereszowa twierdzi, e widziaa wczoraj wieczorem, jak pisaa pani co
na kartce papieru podobnej do tej, jaka bya w kopercie.
Ach, Dereszowa! Teraz zaczynam rozumie niezachwian pew-
no, z jak pan mnie oskara! A wic zaproszenie na t przejadk za-
wdziczam chci wysunicia tych oskare?
Wojski zmruy powieki, patrzc na dziewczyn.
Moe dlatego, a moe nie tylko dlatego...
Niestety, musz pana rozczarowa! Ja nie jestem ani autork ano-
nimu, ani tego ciennego ogoszenia!
Wojski wzruszy ramionami.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 244


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Przekonywajcym poszlakom przeciwstawia pani goosowne za-


przeczenie.
Nic na to nie poradz! prychna dziewczyna. Jeeli wszyst-
kie paskie podejrzenia s tyle warte, co te, to nie ma o czym mwi!
Jest o czym, a czasu mamy do stwierdzi chodno Wojski.
Pan mnie zaczyna irytowa!
Nie dziwi si, bo pani wie, e mam racj. To jednak nie wszystko.
Nadmieniem zreszt na pocztku naszej rozmowy, e mam par punktw
do omwienia!
No, to dalej! Wyczerpujmy ten przyjemny temat!
Interesuje mnie, czym si pani powodowaa zaprzeczajc mojemu
zeznaniu, e nie wychodziem z pensjonatu w wieczr, kiedy zgin Molski?
Moga pani rwnie dobrze przemilcze, tak jak i ja wolaem to przemilcze.
Ale oczywicie chodzio pani o prawd obiektywn! O dobro ledztwa! Czy
te kieroway pani inne szlachetne pobudki?
Co si z panem stao? By pan tak miy...
A teraz jestem nieco inny? Wojski rozemia si. A wic tyl-
ko to stwierdzenie ma mi wystarczy za odpowied? Sdz wic, e i nadal
nie bd zbyt miy...
Chwyci raptownie za wioso i podcign je do gry.
Co si stao z tym wiosem?
Wyleciaa zatyczka. Ale zaraz to naprawi.
Wojski wyjmowa wanie cikie wioso, kiedy dobiego ich woa-
nie:
Hoop! Hoop, panno ak! Jedziemy za wami!

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 245


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wojski spojrza w stron, skd dolatywa gos. Zbliaa si ku nim


d.
Ooo... w trakcie dyskusji nie zwrcilimy uwagi, e mamy nala-
dowcw! To, zdaje si, panowie Ulmer i ukasz!
Jestem im wdziczna, e przerwali t dyskusj. Sta si pan nie-
zbyt przyjemnym towarzyszem.
Czy nie miaem racji?
Absolutnie nie! Po zastanowieniu dojdzie pan chyba do wniosku,
e moja reakcja bya naturalna i chyba suszna. Czy w tej sytuacji poczucie
koleestwa nie musiao ustpi poczuciu obowizku?
Wojski nic nie odpowiedzia, zajty osadzaniem wiosa. W midzy-
czasie nadpywajca d zbliya si znacznie.
My wracamy! zawoaa ku niej akwna. A panowie dokd?
Czy do Malmo?!
Chcielimy przekona si, czy potrafimy was docign, dajc ta-
kie fory! odkrzykn Ulmer. A teraz wracamy z wami!
Obie odzie zawrciy i machajc wskimi skrzydekami wiose, to
opadajc, to znw wznoszc si na ruchomej powierzchni morza, poczy
sun ku brzegowi, falujcemu nagrzanym powietrzem.

Ju na godzin przed por kolacji towarzystwo zebrao si na dole.


Cz zaja leaki rozstawione na tarasie, reszta za ulokowaa si w czy-
telni. Rozmowy staway si coraz bardziej oywione. Pierwszy wstrzs
spowodowany kolejn mierci przemin, a do gosu, poprzez rezerw i
wzajemn nieufno, zacza dochodzi zwyka ludzka ciekawo, dna

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 246


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

wymiany pogldw i informacji. Podsyci j zwaszcza zagadkowy napis na


cianie korytarza. By to najbardziej komentowany fakt i wok niego
przede wszystkim kryy przypuszczenia i domysy.
akwna po wycieczce odzi boczya si na Wojskiego, ktry zda-
wa si tego nie spostrzega. Wrci w rozmowach z ni do swego zwyke-
go, artobliwie uwodzicielskiego tonu, nie zwracajc uwagi na jej uszczy-
pliwe repliki. Zdawa si rwnie nie spostrzega podejrzliwych i wrogich
spojrze ukasza, mimo e ten nie stara si ich maskowa.
Sudra, ktry ulokowa si obok Wojskiego i akwny, tak jak i u-
kasz nie przycza si do rozmowy. Siedzia bez ruchu, ze splecionymi r-
kami i trudno byo okreli, czy obserwuje wielk, ognist kul soca scho-
dzcego ku horyzontowi, czy te po prostu ucina sobie drzemk.
Ostatecznie po pewnym czasie akwna daa si Wojskiemu udo-
brucha i kiedy Frania stana w drzwiach oznajmiajc kolacj, ruszyli w
dobrej komitywie do jadalni.
Reszta towarzystwa siedziaa ju przy stole, poprzez ktry kady si
czerwone pasy wiata zachodzcego soca. wiato to drgao ciepymi
plamami blasku rwnie na twarzach obecnych. Frania zapalia elektrycz-
no i pozacigaa okienne zasony, wypdzajc w ten sposb resztki dnia z
wntrza pokoju.
Janickiego przy stole nie byo. By moe, e rwnie i ta nieobecno
wpyna na oywienie towarzystwa.
Ulmer po wymianie pogldw z Dereszem na temat ekspertyzy gra-
fologicznej jako dowodu sdowego zamilkby zaj si zawartoci swego
talerza. Dopiero po pewnej chwili wtrci do rozmowy uwag:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 247


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Dziki panu ukaszowi odbyem dzisiaj przyjemny spacer dk!


Wymieniony rzuci na spojrzenie, ale gosu nie zabra.
Dlaczego dziki panu ukaszowi? zainteresowa si Tarski.
Ulmer spojrza nieco ironicznie na ukasza.
Postanowi dogoni inn dk, w ktrej byli panna ak i pan
Wojski. Zwaywszy na znaczn odlego, by to nie lada wyczyn.
Z tego sdz, e pocig si uda? wtrcia si do rozmowy De-
reszowa.
Oczywicie! Pan ukasz okaza si doskonaym wiolarzem!
A wic cigalicie nas celowo? zdziwia si akwna.
Tak, gdy pan ukasz niepokoi si o pani.
Pan ukasz? O mnie?... akwna uniosa brwi ze zdumieniem.
Znajc przenikliwo sdw pana ukasza przypuszczam, e
obawia si trzeciego morderstwa owiadczy z umiechem Wojski.
Tym razem na pani.
Dlaczego wanie na mnie?! akwna nie moga ochon ze
zdumienia.
Nie przypuszczam, aby to wiedzia. Wystarczyo, e zaprosiem
pani na samotny spacer.
Widzielimy z daleka, jak siadalicie do dki objani Ulmer.
A widzi pani! Prosz mu podzikowa za ocalenie ycia.
ukasz odsun talerz i owiadczy spokojnie:
O podzikowaniach oczywicie nie moe by mowy. Rzeczywicie
sdziem i sdz obecnie, e bya pani w niebezpieczestwie.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 248


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jak pan to rozumie?! wykrzykn Deresz. Reszta towarzystwa


zamilka, przysuchujc si nieoczekiwanemu zwrotowi, jaki przybraa
rozmowa.
Bo jestem zdania, opartego zreszt na realnych podstawach, e to
nikt inny, tylko pan Wojski jest sprawc zaszych... hm... wypadkw!
Moment ciszy, jaka zalega po tych sowach, przerwa okrzyk Woj-
skiego rzucony przez zacinite zby:
Ty durniu!
Pana oskarenie jest bardzo zdecydowane. W razie braku uza-
sadnienia moe pan by pocignity przez pana Wojskiego do odpowie-
dzialnoci sdowej! ostrzeg ukasza Deresz.
I na pewno tak zrobi!
Wtpi odpar kpico ukasz. Bowiem zanim do tego doj-
dzie, pan sam zasidzie na awie oskaronych!
Ale dowody?! Na czym pan opiera to oskarenie?! upomnia go
Deresz.
Oto one. Po pierwsze, niektre szczegy napisu na cianie wska-
zuj rk tego pana. Drugie, to przyapanie go na kamstwie przez pann
ak, za co pewnie miaa dzi odpokutowa. A trzecie, to fakt, e i on mia
zielony dugopis, ktry, jak sdz, zdoa ukry przed rewizj.
Skd pan o tym wie?
Kady moe to stwierdzi ogldajc wypenione przez niego ru-
bryki i podpis w ksice meldunkowej. S pisane zielonym tuszem.
Z kolei wszystkie twarze obrciy si w stron Wojskiego.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 249


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Czy tak? rzuci pytanie pod jego adresem Deresz, ktry obj
wyrane przewodnictwo nad towarzystwem.
Oczywicie, e tak! Trzeba by jednak skoczonym gupcem, aby
opiera zarzuty na takich podstawach! Ot dugopis mam tylko jeden, ale
zmieniem w nim wkadk, bo stara mi si wyczerpaa wkrtce po przyje-
dzie. T, ktr mam, kupiem w naszym miasteczku. To wszystko, co mam
do powiedzenia na ten temat!
A pozostae zarzuty?
Co do pozostaych, zo wyjanienie gdzie indziej, oczywicie, je-
li zajdzie tego potrzeba! Ale teraz ju mog wam powiedzie, e z was
wszystkich ja jeden bd mia alibi na ten krytyczny czas, kiedy zamordo-
wano Molskiego! Na razie niech to panu ukaszowi wystarczy, bo reszt
omwi z nim przed sdem!
Bardzo nieprzyjemny incydent mrukn Ulmer do Dereszowej.
auj, e go wywoaem, ale kt mg przypuszcza, e moja artobliwa
uwaga pocignie za sob burz! Musz wyzna, e obawy pana ukasza od
pocztku traktowaem raczej artobliwie...
Ju raz wyraziem, zdaje si, pogld owiadczy Deresz e
spraw naley pozostawi waciwym czynnikom. Pan ukasz woli to robi
jednak na wasn rk to ju jego sprawa.
Wyszukiwanie za i stawianie zarzutw z racji osobistych uraz
uwaam za postpowanie niewaciwe dorzuci swoj opini Tarski.
Zgadzam si z panem przytakn adwokat. Tym bardziej e,
jak mi si wydaje, na wszystkich, jak tu jestemy, padaj jakie cienie. Pan
Wojski nie zezna prawdy, rwnie zapomnia o niej pan Tarski. Pan ukasz

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 250


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

jako jedyny znalaz si w posiadaniu strzykawki, a jak wiadomo, wanie


strzykawk posuy si truciciel panny Skoro. Tylko panna ak ma dugo-
pis z zielonym wkadem, a i co tam jeszcze, jeli chodzi o ni, nie zostao
zdaje si, wyjanione. U pana Sudry lad rzekomego uderzenia nadal wid-
nieje na twarzy, a co robia moja ona ze rodkiem nasennym, ja sam do-
prawdy nie wiem. Natomiast pan Ulmer... hm... panie Ulmer, prosz mi przy-
pomnie, co z kolei obcia pana hipotek? Deresz zwrci si z umie-
chem do wymienionego.
A pask, panie mecenasie? rwnie z umiechem odpowie-
dzia Ulmer pytaniem na pytanie.
Cae towarzystwo ruszyo od stou i podzielone na grupy opucio
jadalni. Gwar gosw wypeni hall. Sudra korzystajc z chwilowego za-
mieszania niepostrzeenie wymkn si na dwr.
Na zachodniej stronie nieba ostatnie blaski dnia czerwieniay jeszcze
tu nad horyzontem. Jednak nadchodzca ciemno gasia i te resztki wia-
ta, ktre gino poza tafl morza, czarn teraz, tajemnicz i gron.
Sudra min szybko smug wiata padajc z okna i natychmiast
pogry si w ciemnoci.
Drog do wsi zna dobrze, tote szed przez piaszczysty spache bez
waha. Wkrtce tez na tle nieba zamajaczyy zarysy pierwszych dachw.
Skrci w bok i przemykajc si midzy plotami dotar do jednej z chat.
Od frontu palio si w oknie wiato, a u szczytowej ciany biegy
strome schody z chwiejn porcz. Schody koczyy si maym ganeczkiem,
opartym na dwch wystajcych belkach.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 251


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Wspi si po chybotliwych stopniach, wyj z kieszeni klucz i otwo-


rzy drzwi wychodzce na ganeczek.
Znalaz si w kompletnej czerni. Wycign rk i jaki czas suwa
ni po cianie szukajc kontaktu. Po chwili rozleg si krtki trzask i rozby-
so wiato.
Sprawdzi przede wszystkim, czy mansardowe okienko jest dobrze
zasonite. Potem przeoy klucz do rodka i przekrci go w zamku.
Znajdowa si w maej izdebce, czystej, ale bardzo skpo umeblowa-
nej. elazne ko przykryte wytart kap, nieco zdezelowana szafa, may
stolik i krzeso stanowiy cale umeblowanie. Poza wiszcym nad kiem
dywanikiem z dwoma grubymi aniokami unoszcymi w gr jaskrawo
czerwone serce ciany pozbawione byy ozdb, co raczej wychodzio im
na dobre.
Przysiad na brzegu ka i spojrza na zegarek. Byo ju dwadziecia
po dziesitej. Jaki czas siedzia bez ruchu, ze wzrokiem utkwionym w pod-
og. Wreszcie wsta i zbliy si do okna. Boczne cianki wykuszu stanowi-
y malowane na biao deski. Kiedy wycign do, trzyma w niej zielony
zeszyt. Potem sign po raz drugi. Tym razem wycign podun meta-
low puszk, oklejon barwn etykiet, ze specjaln zakrtk.
Woy brulion za koszul, a puszk w zanadrze marynarki. Z szu-
fladki stolika wyj elektryczn latark i wsun j do kieszeni spodni.
W tej wanie chwili rozlego si stukanie.
Tap... tap... tap... tap...
Podszed do drzwi. Po wymianie paru sw rzuconych pgosem
przekrci klucz w zamku...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 252


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Bya wwczas dwudziesta druga czterdzieci, W tym wanie czasie


do szopy podkrada si ciemna sylwetka. Przybyy zatrzyma si na chwil
przy wrotach i rozejrza dokoa, mimo e panoway zupene ciemnoci.
Potem przechyli na bok gow, nasuchujc przez dusz chwil.
Czarny masyw szopy trwa jednak w zupenej ciszy. Po pewnym czasie do
uszu nasuchujcego dolecia spoza desek cichy pisk i chrobotanie.
Odgos ten by jak gdyby zielonym wiatem. Obecno szczurw
dowodzia, e szopa jest pusta, tote przybysz wlizn si do rodka.
Dziesi minut przed dwudziest trzeci Sudra zgasi wiato, za-
mkn za sob drzwi i ostronie, trzymajc si porczy zszed po stromych
schodach na d.
Otaczay go zewszd zabudowania. Zna je dobrze z pobytw tutaj w
innych porach dnia. Byy to jakie szopy, skady i komrki poustawiane
chaotycznie, dobudowywane jedne do drugich, a skutkiem takiej zabudowy
powstay labirynty przej i uliczek wypenionych teraz gst czerni.
Stan i czeka przez pewien czas, a wzrok przyzwyczai mu si do
ciemnoci. Potem, kiedy ju ujrza nad sob rozgwiedone niebo, ruszy
wzdu niskiego potu. Pot doprowadzi go do piaszczystej drogi biegncej
przez wie. Byo tu nieco widniej. Drog t przeci niby zjawa i zagbi si
znw w mroki zalegajce przejcia midzy chatami.
Dochodzcy a tu szum morza pomaga mu w utrzymaniu kierunku.
Rekonesans bowiem zrobiony za dnia nie na wiele teraz si przydawa.
Wydawao mu si, e noc zoliw doni poprzestawiaa wszystkie chaupy
i wszystkie szopy w caej wsi. Idc musia uwaa, by znw, jak wczoraj, nie

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 253


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

zaczepi nog o ktr z lin rozcignitych na piasku, a przytrzymujcych


dki pozostawione na wodzie.
W tej chwili, gdzie w boku, rozdaro cisz nocy zajade szczekanie,
niby wezwanie do boju. Na ten zew wszystkie psy wokoo odpowiedziay
zgodnym jazgotem ujadania.
Przystan na chwil. Od morza szed lekki powiew, ktry muska
mu policzki. Psy zaczy cichn, tylko ten najbliszy nie dawa jeszcze za
wygran. Nie zwracajc ju na niego uwagi ruszy z miejsca. Po chwili zama-
jaczy przed nim zarys szopy.
Spojrza na wiecc tarcz zegarka. Byo dwie minuty po dwudzie-
stej trzeciej. Tamten musia ju czeka, uprzedzony zreszt przez psy o jego
nadejciu.
Zbliy si do szopy i nasuchujc zatrzyma si przy jej wrotach.
I ten pobliski pies ju si uspokoi. Panujc cisz zakca jedynie
rwnomierny szum fal. Z niewielkiej odlegoci mrugay ku niemu wiata
rybackich chaup, ale pod cian, gdzie sta, ciemno bya zupena. Z wn-
trza ziao czerni i cisz.
Po paru sekundach oczekiwania rzuci szeptem w t czer:
Jeste?
Wchod! odpowiedzia mu przytumiony gos dochodzcy
gdzie z gbi. Jednoczenie rozbyso tam nike, niebieskie wiateko.
Sudra przekroczy prg. W sabych blaskach tego wiateka ujrza
kontury starej odzi przewalonej na bok, lec opodal zaman kotwic z
rybackiego kutra, zarysy jakich skrzy i starych gratw. Posuwajc si w

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 254


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

gb szopy nie spuszcza wzroku z migajcego ku niemu niebieskiego wia-


teka.
Kiedy podszed bliej, przekona si, e wiato to jak gdyby wisiao
nad rzdem elaznych beczek zsunitych jedna do drugiej. Na beczkach
tych lea kawaek deski, a na niej dwie paczki banknotw. Jeden rzut oka
pozwoli Sudrze stwierdzi, e byy to banknoty pisetzotowe.
A zatem jego kontrahent przygotowa dokadnie to spotkanie. Ogro-
dzi si beczkami dla zabezpieczenia przed nagym atakiem, a wymiana
miaa si odby na uoonej w tym celu desce.
Sudra zatrzyma si, rozwaajc jednoczenie sytuacj. Milcza, cze-
kajc, a tamten odezwie si pierwszy. By moe z brzmienia gosu da si
co wywnioskowa...
Po zeszyt obok pienidzy. Sprawdz go i na mj znak bdziesz
mg je zabra!
Zdawao mu si, e rozpoznaje gos. Jednak jego przytumione
brzmienie odbierao zupen pewno.
Wolno odpi guzik koszuli i wycign zeszyt. Pki go ma w rku,
nic mu jeszcze nie grozi. Ale potem?... Kiedy, w jakim momencie zaistnieje
niebezpieczestwo? Od odpowiedzi na to pytanie zaleao wszystko.
Rwnie wolno schyli si i pooy zeszyt. Jednoczenie lew do
skierowa nieznacznie ku kieszeni spodni.
wiateko przebiego po desce i pado na brulion. W jego refleksach
Sudra ujrza niky zarys postaci. Gboko nasunita czapka, a pod ni kolo-
rowa damska chustka zasaniajca twarz. Z ciemnoci wynurzya si do w

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 255


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

rkawiczce, uja zeszyt i cofna si z nim w ciemno. wiateko pow-


drowao w lad za zeszytem.
Sudra myla gorczkowo, wiedzc, e krytyczny moment si zblia.
Potem przypomnia sobie swj ruch, kiedy kad zeszyt. Deska leaa nisko i
musia si schyli... Zaraz padn sowa zezwolenia na zabranie pienidzy i
bdzie musia schyli si po raz drugi...
Jego do obja latark i wylizna si z kieszeni. Jednoczenie
ugi lekko nogi w kolanach, naprajc minie. W tej chwili pady sowa:
Dobrze. Moesz bra pienidze... niebieskie wiateko znw
powdrowao ku niemu.
Rozpocz zamierzony ruch. Schyli si wolno, a wycignicie przed
siebie rki byo w tej sytuacji naturalnym gestem... Skon tuowia pogbia
si, a wycignita do ju prawie sigaa paczek z banknotami i wtedy wa-
nie nagle rozprone nogi poderway ciao do gry w gwatownym skoku.
Jeszcze w locie, opadajc na ziemi po drugiej stronie beczek, byskawicz-
nym szarpniciem zerwa kolorow chust. Jednoczenie rozbyso ostre,
biae wiato jego latarki.
Ukazaa si twarz Ulmera z szeroko otwartymi oczami i n uniesio-
ny do ciosu. O moment jednak wczeniej z rki Sudry wytrysn mglisty ob-
ok.
N z brzkiem upad na elazne beczki, a Ulmer zapa si za twarz
krzyczc:
Moje oczy!... Moje oczy!...
Przeraliwy gwizdek zaguszy ten krzyk. Przez gwatownie odwalo-
ne wrota wdary si wiata latarek i szopa wypenia si ludmi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 256


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Po kilkunastu sekundach szarpaniny Ulmer i Sudra stali zgodnie


obok siebie z kajdankami na rkach. Ulmer skutymi domi stara si wy-
trze oczy z resztek zawicego gazu.
Podszed do nich porucznik Janicki.
Kogo ja widz?! odezwa si kpico, Wic to jednak pan Ul-
mer! No i oczywicie pan Sudra!
Jeden z ludzi zbliy si do Janickiego podajc mu pienidze, brulion
i n, ktry trzyma za ostrze.
Aha, ot i ten brulion! A na nou ladw na pewno nie bdzie,
ostrono wic zbyteczna! Z kolei zwrci si do zatrzymanych: A
wic, panowie, gra skoczona, prosz z nami!
Pierwszy ruszy Ulmer. Szed bez sowa, z opuszczon gow pomi-
dzy dwoma ludmi eskorty. Nie mia zudze, e dociera do kresu swojej
drogi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 257


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

CZ TRZECIA

Bya zawiedziona. Nie tak wyobraaa sobie t wypraw na pla we


dwoje. Dotychczas tak si jako skadao, e chodzili ca paczk albo te
spotykali nad Wis kolegw, koleanki, ktrzy si do nich przysiadali i od
razu robio si gwarnie, haaliwie. Od dawna marzya o tym, eby byli tylko
we dwoje, ona i on, nikt wicej. Tak si cieszya na dzisiejszy dzie, a tym-
czasem...

3 IX
Oto co znaczy przyzwyczajenie! Teraz, kiedy nie mam ju obowizku
notowania wrae, robi to jednak nadal, piszc dalszy cig mego pamit-
nika! Zreszt moe tu wchodzi w gr nie tylko przyzwyczajenie, ale i nuda.
Po prostu nie mam co robi siedzc w tych czterech cianach, i do tego za-
mknita na klucz...
Pokj, w ktrym si znajduj, jest umeblowany skromnie, ale dosy
przyjemnie. Jedyne jego okno (zabezpieczone elazn krat) wychodzi na
may ogrdek z kilku owocowymi drzewami. W ogrdku tym do opieszale
pracuje jaki czowiek. Widz go z gry, gdy mj pokj znajduje si na pi-
trze.
Kiedy dzi rano wchodziam do tej willi pooonej przy jednej z ci-
chych uliczek na peryferiach miasteczka, spostrzegam na furtce szyldzik:

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 258


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Dr Jzef Pawlak. Przyjmuje... Godzin przyj pana doktora nie zdyam


ju zauway, ale sprawa ta ostatecznie mao mnie obchodzi.
Potem zaprowadzono mnie po schodach wysanych chodnikiem na
pitro. Jaka starsza pani wysza nam naprzeciw, wskazaa drzwi tego po-
koju, a potem wesza tu za mn. Przedstawia mi si jako maonka doktora
i bardzo uprzejmie zaproponowaa niadanie. Byam jednak zbyt podnieco-
na, aby przekn cokolwiek, odmwiam wic stanowczo. Mam teraz wy-
rzuty sumienia, gdy wydaje mi si, e nie wypado to zbyt grzecznie. Mimo
to pani doktorowa nadal uprzejmie wyrazia nadziej, e bd si tu dobrze
czua. Ale kiedy zamkny si za ni drzwi, posyszaam szczk przekrca-
nego w zamku klucza.
A wic to tak? Z deszczu pod rynn!? Zatem moje, niestety, za pno
zrodzone podejrzenia zaczynaj nabiera realnych ksztatw!
Podniecenie odbierao mi nie tylko apetyt, ale i ch snu, mimo
koszmarnej nocy, jak miaam za sob. Spacerowaam po pokoju nie mogc
opanowa wzburzonych myli. Na szczcie zagldajc do szafy i szuflad
znalazam troch papieru i kilka owkw. Zabraam si wic do pisania
tych notatek. W ten sposb chyba najlepiej uspokoj rozdygotane nerwy.
A mam o czym pisa! Najpierw ten nieoczekiwany zwrot w sytuacji,
jaki zaszed wczorajszego wieczoru, potem ta dzisiejsza noc, no i wreszcie
przyjazd do tej nieco tajemniczej willi.
Ale po kolei, Justyno! Ograniczaj relacj wrae, a zajmij si przede
wszystkim faktami.
A wic zacznijmy od wczorajszego wieczoru.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 259


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

W swoim zielonym brulionie (zabra mi go Sudra) opisaam scen


jego zjawienia si u mnie i nasz rozmow. Scena ta si rzeczy koczy tam-
te notatki.
Jednak opis ten nie by, jak to ju wida, zgodny z prawd. Jest on
wierny tylko do chwili, kiedy Sudra spojrza na winogrona, potem jednak
wszystko odbyo si zupenie inaczej.
A wic spojrza na winogrona, potem przenis wzrok na mnie i
krzywic si po swojemu spyta:
Hm... Pani wesza do pokoju przed chwil?
Tak odpowiedziaam zdziwiona tym pytaniem.
Prosz nie rusza tych winogron. Mya je pani niedawno?
Czemu to pana interesuje"?
Jednak mj go nie udzieli mi odpowiedzi.
Tak... mrukn. No tak... Potem spojrza mi wprost w
oczy.
Prosz sucha mnie uwanie i zrobi wszystko dokadnie tak, jak
powiem. Jestem pani przyjacielem i wicej wiem, co tu si dzieje, ni pani
sdzi. Zabieram to sign do talerza i zdj lece na samym wierzchu
pikne grono, po czym wyj z koszyczka bibuk i owin je starannie.
Reszty, jak powiedziaem, prosz nie rusza! Wyjd teraz na chwil. Prosz
zamkn za mn drzwi na klucz. Wrc zaraz.
Podszed do mnie zupenie blisko i powiedzia szeptem:
Nie bd puka, porusz dwa razy klamk. Jedynie na taki sygna
wolno pani otworzy drzwi!
Zdumiona do ostatnich granic, zdoaam tylko skin gow.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 260


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Byo w tonie jego gosu co, co nie dopuszczao moliwoci sprzeci-


wu. Nie wdawa si w objanienia. Sugestywna sia, jak mi raptem objawi,
zmuszaa do posuszestwa. Tote kiedy po p godzinie klamka poruszya
si w umwiony sposb, bez chwili wahania otworzyam drzwi.
Zamkn je po cichu za sob i stanwszy na rodku pokoju w milcze-
niu rozglda si przez chwil.
Zaciekawiona czekaam, co mi powie. Miaam nadziej, e usysz
par sw wyjanienia, ktre mnie zorientuj w sytuacji, jednak okazao si
od razu, e daleki by od tego.
Musz od pani domaga si pewnego wysiku odezwa si.
Ta noc nie bdzie atwa. Nie bdzie pani moga pooy si do ka. Po mo-
im wyjciu zamknie si pani znw na klucz i do minimum ograniczy poru-
szanie po pokoju. Musi tu bezwarunkowo panowa zupena cisza. Punktu-
alnie o godzinie pitej, zachowujc jak najwiksz ostrono, otworzy pani
drzwi z klucza. Par minut po pitej bd u pani i musz ju zasta drzwi
otwarte. Rankiem nie bdzie czasu na rozmow Sudra mwi szeptem
stojc tu przy mnie. Zatem prosz ju teraz zapamita moje instrukcje.
Im bliej witu, tym waniejsze bdzie zachowanie zupenej ciszy w pokoju.
Rano wejd tylko na chwil, prosz wwczas nic do mnie nie mwi. Potem
wyjd i zamkn pani na klucz. W p godziny pniej drzwi zostan otwar-
te i zjawi si tu ludzie z noszami oraz lekarz... Pooy si pani na tych no-
szach i zostanie dokadnie przykryta kocem. Kiedy bd pani wynosi,
prosz lee zupenie nieruchomo i oddycha moliwie nieznacznie. Z chwi-
l kiedy nosze zostan umieszczone w sanitarce i wz ruszy, bdzie pani
moga odrzuci koc. Czy zapamitaa pani wszystkie moje wskazwki?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 261


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Oszoomiona tym, co usyszaam, zdobyam si tylko na powtrne


milczce skinienie gow.
To dobrze. A teraz prosz usi i pisa!
Kiedy sobie przypominam ow chwil, nie mog zrozumie tego rap-
townego zaniku samodzielnej myli, chci sprzeciwu czy okazania wasnej
woli. Po prostu usiadam, wziam piro do rki i spojrzaam wyczekujco
na Sudr.
Wtedy wanie podyktowa mi przebieg sceny, ktra koczya mj
dziennik, jak i mj pobyt na tym padole. Kiedy j napisaam, wzi brulion i
schowa pod marynark.
Zabieram go ze sob. Czy ma pani jeszcze jakie pytania?
Panie Emilu... staraam si zebra rozpierzche myli. Co to
ma znaczy? Ki m pan jest?
Sudra umiechn si lekko.
Powiedziaem ju. Jestem pani przyjacielem. Musi mi pani zaufa,
bo na poparcie tych sw brak mi dowodw. A od tego, czy pani mnie usu-
cha, w obecnej chwili zaley wszystko, cznie z pani bezpieczestwem!
Ale co to ma znaczy? Jaki sens maj te instrukcje?
Nie mam teraz czasu na blisze wyjanienia. Po prostu moment kry-
tyczny ju nadszed. Sprawca ma prawo sdzi, e pani jest martwa. Nie na-
ley wyprowadza go z bdu...
Jak mam to rozumie?! Zdumienie byo przyczyn, e mimo
woli podniosam gos.
C... Sudra ostrzegawczo przyoy palec do ust i umiechn
si.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 262


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Niech zwoki nie podnosz gosu! Potem doda powanie: W


winogronach, ktre zabraem, by cyjanek. By moe trucizna jest i w in-
nych jagodach, dlatego prosz ich nie rusza.
A wic pan ocali mi ycie?... zniyam posusznie gos do szep-
tu.
Sudra skrzywi si.
Dajmy temu spokj... Teraz nie czas na roztrzsanie ubocznych
aspektw. Nie wolno przeciga tej rozmowy. Prosz zamkn drzwi i pa-
mita o moich poleceniach. wiato ma si pali w pokoju, ale prosz si
tak umieci, aby nie byo pani wida przez dziurk od klucza.
Moe j po prostu zatka?
Nic podobnego! To by dopiero wydao si mordercy podejrzane,
gdyby skusio go tu zajrze!
W tej chwili nasza mnie pierwsza refleksja.
A co si dzieje z porucznikiem Janickim? Zna go pan chyba? Dla-
czego nie ma go tutaj?
Sudra jak gdyby zastanawia si przez chwil.
Z Janickim? rzuci wreszcie z umiechem. Niech si pani nie
obawia, zjawi si w odpowiedniej chwili.
Sowom tym towarzyszy niedbay gest doni.
Panie Emilu zbliyam si do Sudry ujmujc w obie donie jego
rk. Czy obecnie... nic mi nie grozi?
Ale, droga pani... przepraszam... Sudra dziwnie zmiesza
si. Szanowna panno Justyno... przecie powiedziaem, aby zamkna si
pani na klucz. Poza tym bdziemy... bd czuwa, eby nie zaszy jakie nie-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 263


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

przewidziane okolicznoci. Prosz tylko zachowa zupen cisz! To jest


bardzo wane! Teraz ju odchodz, nasza rozmowa zbyt si przecigna.
Ktr godzin wskazuje pani zegarek? Musimy uzgodni czas.
Za pi jedenasta.
Dobrze, zgadza si. Prosz nie zapomnie go nakrci!
To byy jego ostatnie sowa. Bezszelestnie znikn za drzwiami, kt-
re zgodnie z poleceniem zamknam za nim na klucz.
I tak rozpocza si ta koszmarna noc oczekiwania. Pooyam sobie
pod plecy poduszk, lokujc si w rogu tapczanu, przy cianie, na ktrej
znajdoway si drzwi. W zasigu rki pooyam ksik i papierosy. Lampa
przy suficie palia si zgodnie z poleceniem Sudry.
Pocztkowo prbowaam czyta, ale wkrtce odoyam ksik,
gdy nie byam zdolna zrozumie ani jednego zdania. W domu panowaa
zupena cisza. Nie zakca jej aden najmniejszy nawet szmer. Po pewnym
czasie (zdawao mi si, e upyny ze dwie godziny) spojrzaam na zegarek.
Byo zaledwie p do dwunastej!
Moje rozmylania wypenia przede wszystkim osoba Sudry. Jego ro-
la w sprawie, dotychczasowe zachowanie si, nieoczekiwane, wprost szoku-
jce wystpienie, ktrego skutkiem bya moja obecna sytuacja!
A wic to pod jego opiek znajdowaam si przez cay czas! To on by
tym poszukiwanym przeze mnie czowiekiem, tym, ktry strzeg mego y-
cia?!!
Wwczas jeszcze bardzo ciepo mylaam o panu Sudrze.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 264


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozwaania te wypeniay mi nieznonie wlokcy si czas. Wreszcie


jednak zmczenie poczo bra gr nad podnieceniem i zaczam zasypia
na krtkie chwile, jak pasaer nocnego pocigu.
Byo dziesi po drugiej, kiedy ocknam si z takiej chwilowej
drzemki. Miaam wanie zamiar sign po ksik, kiedy nagle posysza-
am szelest zza ciany, przy ktrej siedziaam. Poniewa stao si to nieomal
natychmiast po przebudzeniu, w pierwszej chwili sdziam, e ulegam zu-
dzeniu, biorc za rzeczywisto co, co jest reszt snu. Jednak po chwili sze-
lest powtrzy si i wwczas znieruchomiaam, przejta i wystraszona. To
nie byo zudzenie... Lekki, ledwie uchwytny szmer ucich, by znw powt-
rzy si, tym razem przy samych drzwiach... W chwil potem klamka poru-
szya si lekko z gry na d. Jaki czas pozostaa w tej pozycji, by wreszcie
unie si z powrotem.
Wstrzymaam oddech i siedziaam bez ruchu, jak urzeczona wpatru-
jc si w drzwi...
Ale nic wicej ju si nie stao. Klamka pozostaa nieruchoma, a na
zewntrz panowaa zupena cisza. Mimo to nadal siedziaam bez ruchu,
wstrzymujc oddech.
Dopiero po pewnym czasie znw usyszaam lekki, ucichajcy sze-
lest. I to byo wszystko. Zapanowaa cakowita cisza, ktra zdawaa si pie-
cztowa cay dom znakiem martwoty. Jednak gdzie w tym domu porusza
si bezszelestnie stpajcy czowiek, ktry nis mier poprzez t cisz i
ciemno nocy.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 265


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ten incydent znw odpdzi ode mnie pragnienie snu. Dopiero kiedy
okna mojego pokoju zaczy nabiera odcienia srebrzystej szaroci, poczu-
am ogromne zmczenie.
Mimo to czuwaam wytrwale w obawie, aby wanie teraz, kiedy
zblia si czas otwarcia drzwi, nie zasn i nie przegapi tak cile wyzna-
czonej mi pory.
Za pi pita (przez ostatnie p godziny wci spogldaam na ze-
garek) wolno zsunam si z tapczanu. Bolay mnie koci, a wszystkie mi-
nie zdrtwiay. Cicho zbliyam si do drzwi.
Za dwie minuty pita wolno przekrciam klucz w zamku i oparta o
futryn nasuchiwaam. Wkrtce posyszaam na korytarzu kroki. Zbliay
si do drzwi i rozlego si ciche pukanie.
Pamitajc o swojej roli nie odezwaam si. W sekund potem drzwi
otworzyy si i na progu stan Sudra.
Na mj widok przyoy palec do ust i zamkn drzwi za sob. Nachy-
li si do mego ucha. Usyszaam szmer sw:
Wszystko w porzdku. Nadal musi panowa zupena cisza. Teraz
to specjalnie wane... Jeszcze p godziny...
Potem wolno przeszed przez pokj, rozejrza si dookoa, wyjrza
przez okno, zawrci, poprawi suc mi za oparcie poduszk nadajc jej
wygld nie ruszanej, przesun ksik i wci bez sowa obrci si do wyj-
cia.
Usyszaam szczk klucza, wyjcie go z zamka i odgos oddalajcych
si krokw. I znw pozostaam sama. Tym razem na szczcie tylko na p
godziny, ale bez monoci opuszczenia pokoju.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 266


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ta zmieniona sytuacja po raz pierwszy nasuna mi nie uwiado-


mione jeszcze, ale ju niepokojce uczucie fizycznego skrpowania. Byo to
co jakby pierwsze municie zimnego podmuchu.
Usiadam na tapczanie. W cigu p godziny przyjd tu po mnie z no-
szami? Mam uchodzi za zmar?... Co znaczy ta reyseria? Po co to wszyst-
ko?
To ostatnie pytanie nie schodzio mi z myli. Byo niby naprzykrzo-
ny, ale ostrzegawczy dwik dzwonu zza mgy.
Mino dziesi minut, dwadziecia, dwadziecia pi. Czekaam,
nieomal nie odrywajc wzroku od tarczy zegarka...
I oto na korytarzu rozlegy si gone, miarowe kroki kilku ludzi i
odgosy ich rozmowy. Kroki te zatrzymay si przed moimi drzwiami,
szczkn klucz i na progu stanli przybysze.
Byo ich trzech. Weszli do pokoju, bez sowa zamknli za sob drzwi
i rozstawili obok tapczanu przyniesione nosze. Dwaj byli ubrani w biae ki-
tle, trzeci w zwyky garnitur. Nosi okulary w zotej oprawie i mia jowialny,
dobroduszny wyraz twarzy. Podobny by nieco do Ulmera, tylko starszy od
niego, o siwych skroniach i nieco zmczonym spojrzeniu. Postawi na stole
trzyman w rku teczk i wyj z niej... termos. Potem, tak jak Sudra, przy-
oy palec do ust, odkrci termos i nala do kubka jego ciemn zawarto.
Po pokoju rozszed si przyjemny zapach kawy.
Zachowujc w dalszym cigu milczenie, poda mi z umiechem ku-
bek.
Gorca kawa po przebytej nocy bya rozkoszna i doskonale mi zrobi-
a. Podczas kiedy j piam, czowiek w okularach rozmawia z jednym z

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 267


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

przybyych. By to mczyzna o ponurych rysach twarzy. Rozmowa doty-


czya szczegw mego transportu do oczekujcej sanitarki. Starszego pana
tytuowa on doktorem.
Kiedy wypiam kaw, z umiechem wdzicznoci oddaam pusty ku-
bek doktorowi. Ten odstawi go i kurtuazyjnym ruchem wskaza mi nosze.
Posusznie wycignam si na brezencie, nie pamitajc ju noc-
nych podejrze. Zostaam razem z gow przykryta kocem, a kiedy poczu-
am, e unosz mnie do gry, usyszaam jeszcze przy uchu szept: Teraz
spokojnie i bez ruchu!
Zdawao mi si, e pyn w powietrzu, zawieszona w koysce. Po
chwili nosze lekko si pochyliy i czuam, e spywam w d. Minlimy wic
schody. Potem doszed mnie gwar gosw, czyj wybuch paczu i nosze
uniosy si do gry. Nki zazgrzytay o blach podogi samochodu. rozlego
si trzanicie drzwiczek i warkot motoru.
Poczuam szarpnicie. Samochd poderwa si z miejsca, a ja zerwa-
am z gowy koc i usiadam. I wtedy dopiero, w tej chwili, kiedy ju za pno
byo na opr, naszo mnie nage, nieodparte przewiadczenie, ktre wdaro
si w moje myli niby klin ostrego wiata:
Zostaam porwana!
Zerwaam si z noszy, ale wstrzsy skaczcej po polnej drodze sani-
tarki rzuciy mnie na nie z powrotem. Siedzcy w kcie czowiek mrukn
ostrzegawczo:
Ostronie, bo rozbije pani gow. Dopki nie wydostaniemy si na
asfalt, troch nas potrzsie. Prosz pozosta lepiej na swoim miejscu...
Dokd mnie wieziecie?! rzuciam rozdygotanym gosem.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 268


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Zgodnie z rozkazem... prosz nie mie obaw...


Ta odpowied wywara jednak odwrotny skutek. Podniecia moje
obawy. Temu czowiekowi wida zabroniono udzielania mi odpowiedzi, a to
ju jasno obrazowao sytuacj!
Wyjrzaam przez przednie okienko. Obok kierowcy siedzia jeszcze
jeden mczyzna. atwo wic mogli stumi wszelki opr. Nie byo sensu
ani domaga si dalszych wyjanie, ani dokonywa prby przeciwstawia-
nia si uwizieniu.
Reszt drogi odbyam w milczeniu, tym bardziej e i mj konwojent
nie okazywa ochoty do rozmowy. W pewnej chwili wycign jednak pacz-
k papierosw i podsun mi j z niem propozycj.
Dzikuj, nie chce mi si pali odpowiedziaam i to byy jedyne
sowa, jakie pady midzy nami do chwili, kiedy samochd wreszcie si za-
trzyma.
Mczyzna siedzcy obok kierowcy szybko wyskoczy, drzwiczki
otwary si i rozlego si polecenie:
Prosz wysiada. Jestemy na miejscu.
Przytrzymaam si wycignitej ku mnie rki i zeskoczyam na zie-
mi, jednoczenie rozgldajc si wokoo, ciekawa, gdzie mnie przywiezio-
no.
Stalimy w maej, wskiej uliczce, zabudowanej luno stojcymi wil-
lami. Byo tu cicho i bezludnie. Wzdu trotuarw biegy elazne sztachety,
a przez nie zwisay gazie krzeww. Szyby okienne migotay refleksami
soca, ale za adn nie udao mi si kogo dojrze.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 269


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jeden z mczyzn zbliy si do szoferki, zamieni z kierowc par


sw, ktrych nie dosyszaam, i samochd ruszy z miejsca. Zostaam na
trotuarze midzy dwoma swymi konwojentami.
Par krokw, prosz pani, a bdziemy na miejscu powiedzia
jeden z nich. Za tym rogiem skin gow.
Byo jeszcze bardzo wczenie, wic po drodze nie spotkalimy niko-
go. Po chwili zbliylimy si do uchylonej furtki z tabliczk. Tu wic miao
si znajdowa moje przymusowe locum.
Rzuciam ciekawe spojrzenie dookoa. Willa bya pitrowa, zbudo-
wana w secesyjnym stylu, ale miaa dookoa przyjemny ogrdek, duo
krzeww, a przed jej frontem rozpociera si trawnik z kwietnymi rabata-
mi.
Wszystko pawio si w socu, panowaa tu cisza i spokj. Moje
wizienie nie robio bynajmniej ponurego wraenia.
Po napisaniu tych pierwszych kartek przerwaam prac, gdy za-
chciao mi si spa. Pierwsze podniecenie mino i dawaa o sobie zna m-
czca noc.
Wycignam si wic na tapczanie, przykryam lecym obok ko-
cem i zasnam od razu.
Teraz, kiedy pisz dalszy cig tej historii, jest ju wieczr, tapczan
mam zacielony na noc i czuj, e mimo dziennej drzemki (trwaa dobrych
par godzin), nie bd dugo czekaa na sen. Wpierw jednak odnotuj wra-
enia z drugiej czci dnia, a przede wszystkim rozmow z pani doktoro-
w.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 270


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Rozmowa ta wprowadzia nowy zwrot w moim dotychczasowym ro-


zeznaniu sytuacji. Doprawdy ju nie wiem, co mam o tym wszystkim sdzi!
Z drzemki obudzio mnie otwarcie drzwi. Zerwaam si na nogi, od
razu przytomna i przygotowana na najgorsze. Odruchowo spojrzaam na
zegarek. Dochodzia trzecia.
Na progu znw pojawia si znana mi ju starsza pani. Musz przy-
zna, e robi bardzo sympatyczne wraenie. Ma twarz o subtelnych, agod-
nych rysach, wiadczcych o minionej urodzie, a jej sposb bycia i zacho-
wania ujawnia du kultur osobist. Trzymaa w doniach tac, a na niej
nakrycie. Dolecia mnie apetyczny zapach i poczuam wilczy apetyt. Przy-
pomniaam sobie, e przecie od rana, poza kubkiem kawy, nic nie miaam
w ustach!
Na stole pojawia si serwetka, zabrzczay sztuce i znalaz si obfi-
cie wypeniony talerz.
Starsza pani zabraa gos:
Mimo pani sprzeciwu przychodziam tu ze niadaniem, ale spaa
pani tak smacznie, e wolaam nie budzi. Mam nadziej, e teraz zje pani z
lepszym apetytem.
Przyznaj, e jestem naprawd bardzo godna! odpowiedzia-
am jej szczerze.
Prosz mi wybaczy, e nie prosz pani do jadalni, ale otrzyma-
am co do pani tak surowe polecenia, e nie miem ich przekracza.
Czy polecono rwnie, aby trzyma mnie pod kluczem? spyta-
am z niewinn min.
Starsza pani nie okazaa najmniejszego zmieszania.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 271


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ale tak, moja droga! rzucia z oywieniem. I gdyby tylko


to! Po prostu nie wolno pani wysun noska poza te drzwi! Tylko ja mam
prawo tu wchodzi! Mj m poleci, abym osobicie dostarczaa pani po-
siki. No i pilnuj tu pani jak bezcennego skarbu!
Naprawd?... umylnie nadaam temu sowu powtpiewajc
intonacj.
Ale tak potwierdzia doktorowa stanowczo. A trzech lu-
dzi! Jednego moe pani zobaczy przez okno udaje zajtego prac w
ogrodzie! Drugi krci si przed nasz will i sprzedaje jakie galanteryjne
drobiazgi, a trzeci siedzi na dole, w hallu. No, ale my tu sobie gawdzimy, a
obiad stygnie! Prosz zabra si do jedzenia! zakoczya z dobroduszn
srogoci.
Dzikuj pani uprzejmie siadam bez ocigania do stou.
Prosz mi jednak powiedzie, kto tak dba o moje bezpieczestwo?
Jak to?! zdumienie starszej pani zdawao si by szczere.
To pani nie wie?
Udaam zajt jedzeniem, aby zastanowi si przez chwil nad dal-
szym sposobem prowadzenia tej rozmowy.
A wic chyba pani doktorowa nie zostaa wtajemniczona w zakuli-
sow stron sprawy, a nawet by moe wprowadzono j w bd. Ale kto te
rozkazy wydal? Jeli istotnie jej m, to z czyjego polecenia dziaa? Jak rol
gra w tym Sudra? Bo przecie to nikt inny, tylko on wpakowa mnie w t
ca kaba... I wreszcie co dzieje si z Janickim?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 272


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Tyle problemw i tyle pyta, i tylko to jedno, jake znikome rdo


informacji! No, ale naley przynajmniej zorientowa si, na ktre z tych py-
ta zdoam uzyska odpowied.
Moje rozeznanie sytuacji jest do oglnikowe odezwaam si
wreszcie, ostronie dobierajc sowa. Szczegy zostay ustalone beze
mnie.
No tak... pani doktorowa pokiwaa gow. Zapewne nie byo
czasu na szersze omawianie sytuacji. Musz pani wyzna, e i ja nie wiem
zbyt duo. Zostalimy obudzeni dzi w nocy. Byo okoo pierwszej, kiedy
zadzwoni telefon. Nie wiem, kto mwi, bo telefon odebra mj m. W
kwadrans potem zjawi si mody mczyzna, nawiasem mwic, bardzo
przystojny brunet. Rozmawia z mem w gabinecie, a przy wyjciu zamie-
ni ze mn kilka sw, przepraszajc za kopot, jaki mi ewentualnie sprawi
pani przybycie.
Pani m jest lekarzem?
Tak, jest kierownikiem tutejszego szpitala, a jednoczenie leka-
rzem milicyjnym.
Na t wiadomo widelec, ktry wanie niosam do ust, znierucho-
mia na chwil w powietrzu.
Milicyjnym?
No tak! To pani o tym nic nie wie? Chyba dlatego proszono go o
gocin dla pani. Cieszy si duym zaufaniem.
A wic to pani m wyda te wszystkie zarzdzenia dotyczce
mego pobytu u pastwa?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 273


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Tylko w stosunku do mnie. Reszt zaatwi ten brunet, ktry by u


nas w nocy.
Brunet? Czy nie wie pani, jak on si nazywa?
Przedstawi mi si, nie dosyszaam.
Wysoki, oliwkowa cera, biae zby?...
Zgadza si, tak wyglda!
Janicki?
A tak!!! Tak, teraz sobie przypominam!
To bya wiadomo, ktra przekrelia wszystkie moje dotychcza-
sowe obawy. Daam si po prostu ponie zbyt bujnej wyobrani! A zatem
nadal znajduj si pod urzdow opiek! C za ulga!
Czy pan Janicki nie wspomnia, jak dugo mam pozostawa w tym
domowym areszcie?
Wyrazi przypuszczenie, e zaledwie kilka dni.
Czy nie zapowiada, e mnie odwiedzi?
Nie, chyba nic takiego nie mwi.
Starsza pani widzc, e kocz posiek, uniosa si z krzesa.
Zaraz pani przynios szklank herbaty. A moe pani woli kaw?
Jeli mog grymasi, to prosz o kaw.
Ale dobrze, moja droga! Prosz mi jednak wybaczy, e bd
nadal zamyka drzwi. Musz stosowa si do polece!
Pani doktorowa zabraa tac i wysza z pokoju, a mnie znw ogarn-
y wtpliwoci. Czy istotnie to Janicki wyda to polecenie? I skd poza
owiadczeniem starszej pani wiem, e doktor Pawlak jest istotnie lekarzem
milicyjnym?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 274


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

4 IX
Mimo tych wtpliwoci byam znacznie spokojniejsza. Spaam te ca-
noc doskonale, w piamie poyczonej mi przez uprzejm gospodyni.
Rano zabraam si do pisania i znw szczeg po szczegle przypo-
minaam sobie przebieg owego wieczoru, a potem nocy i poranka. I znw
zaczynaam obawia si, czy moje raptownie zrodzone podejrzenie nie jest
suszne. A wszystko to stao si dlatego, e pod wpywem jakiego impulsu i
chwilowego otumanienia jak skoczona idiotka uwierzyam temu przekl-
temu Sudrze!
Na tych wspomnieniach i zwizanych z nimi rozwaaniach upyny
poranne godziny. Potem troch czytaam i wanie wtedy usyszaam na ko-
rytarzu szybkie, mskie kroki, potem par sw rzuconych znajomym go-
sem, klucz przekrci si w zamku i na progu stan mj Czarny Jego-
mo.
Zerwaam si na nogi, opanowujc ch rzucenia mu si na szyj.
Witam pani rzuci z umiechem. Przychodz dowiedzie
si, jak si pani czuje?
A wic nie zostaam porwana! wykrzyknam radonie, za-
miast odpowiedzie mu na powitanie.
Zdumienie Janickiego byo komiczne.
Porwana?! O czym pani mwi?
Wrcia mi zachwiana rwnowaga ducha i dokonaam prby wyja-
nienia, o co mi chodzi.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 275


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Jake pani dosza do tak dramatycznych wnioskw? tym razem


wyczuam w gosie porucznika lekk drwin.
Skde mogam wiedzie, e pan Sudra dziaa z paskiego pole-
cenia?! rzuciam nieco podraniona. Nie raczy mnie pan objani ani
sowem! A przynajmniej by obecnym, kiedy zabierano moje ciao z pensjo-
natu!
Janicki rozemia si.
Bagam o wybaczenie! Zbyt jednak wiele miaem w tym czasie ro-
boty, poleciem wic wykonawstwo swoim ludziom! Dziaaem zreszt ci-
le podug rozkazw mego szefa!
Wci sysz o tym szefie! Powiem panu szczerze, e nie bardzo
wierz w jego istnienie, jest zbyt tajemnicz postaci!
No, oczywicie... zgodzi si ze mn Janicki. Sowa te wypowie-
dzia powanym tonem, ale zabrzmiay one jak najzjadliwsza drwina.
Moe sobie pan kpi, prosz bardzo! Ale o ile co do roli panw
Sudry i Radtkego orientuj si obecnie ju do dobrze, o tyle dziwi mnie, e
nie miaam dotd okazji zetknicia si z tym paskim szefem! Ale, a propos
mam nadziej, e bd miaa okazj osobicie podzikowa i Radtkemu i
Sudrze za ich opiek?
Czy obydwm jednakowo?
Poczuam, e si rumieni.
Co pan ma na myli? rzuciam ostro.
Och nic, prosz pani odpowiedzia mi z niewinn min. Tak
sobie tylko spytaem...

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 276


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Pana insynuacje s nie na miejscu! powiedziaam wcieka. Po-


stanowiam zmieni niebezpieczny temat.
Czy istotnie winogrona byy zatrute?
Tak, prosz pani. By w nich cyjanek, tak jak i w lekarstwie.
A wic jednak czujno pana Sudry uchronia mnie od mierci! A
pan kpi, e chc mu za to podzikowa!
By moe nadarzy si ku temu okazja... Janicki lekko si
umiechn.
Czy sprawa jest ju zakoczona? Kto w rezultacie jest tym drugim
morderc?
Janicki skrzywi si nieznacznie.
Sprawa waciwie jeszcze jest w toku, chocia wiemy ju dostatecz-
nie duo, aby j zakoczy. Chodzi jednak o to, aby sprawca nie mg wy-
krci si od oskarenia. Mwi o gwnym sprawcy, gdy Molski gra tylko
rol podrzdn.
Ale to on zamordowa mego ojca?
Tak, to on.
Czy ju go aresztowano?
Nie, gdy dzi w nocy zosta zamordowany owiadczy Janicki.
Mimo woli siadam na krzele.
Zamordowany?! I kto... przez kogo?
Na razie nic pani powiedzie nie mog.
Mimo obawy przed ironi z; dobyam si na pytanie:
A czy... czy panu Sudrze nie grozi niebezpieczestwo?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 277


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Janicki spojrza mi w oczy, ale ze zdziwieniem spostrzegam, e w je-


go wzroku nie byo zwykej artobliwoci.
Takim ludziom jak Sudra stale grozi niebezpieczestwo, prosz
pani powiedzia powanie, ale te i nieco zagadkowo.
Tak, rozumiem... odpowiedziaam cicho. Po chwili zadaam na-
stpne pytanie:
Czy dugo bd tu siedzie?
Przypuszczam, e jeszcze dzie lub dwa.
I koniecznie pod zamkniciem?
Nie wolno nam zaniecha najmniejszej ostronoci. To zamkni-
cie moe i nie jest ju tak potrzebne, ale zbytek ostronoci nie zaszkodzi.
Sdz jednak, e ma tu pani ksiki i pras?
Ach, to nie takie wane! Ciesz si, e najgorsze mam ju za sob!
Teraz, kiedy znam sytuacj i nie musz y w cigym strachu, reszta nie ma
znaczenia!
Tak, niebezpieczestwo ju pani nie grozi. Mimo to jednak nadal
czuwamy nad pani.
Wiem o tym. Prosz wyrazi swojemu szefowi podzikowanie za
t opiek... Panu dzikuj rwnie za wszystko, jak i za to, e znalaz pan
chwil czasu, aby mnie odwiedzi. Janicki skoni si.
Ale ju czas na mnie. Pozwoli pani, e j poegnam.
Kiedy pana zobacz, panie poruczniku? A moe przy okazji mo-
gabym ujrze i tajemniczego szefa?
Janicki zastanowi si przez chwil.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 278


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Chyba jutro. Jeli wszystko dobrze pjdzie, na pewno zechce pa-


ni odwiedzi... tak mi si przynajmniej zdaje...

5 IX
Spalam doskonale, niewiadoma wypadkw, ktre rozegray si tej
nocy, a ktre waciwie zakoczyy spraw. To wszystko za, co zdarzyo si
potem, jest ju zupenie inn histori!
Zaledwie wstaam i zdyam uporzdkowa pokj, kiedy tak jak
wczoraj usyszaam na korytarzu szybkie kroki. Zerwaam si z krzesa.
Po paru sekundach drzwi otworzyy si i na progu ukaza si naj-
pierw Sudra, a za nim Janicki.
Nie zwaajc na obecno porucznika, powodowana radosnym im-
pulsem, gucha na wszelkie refleksje, rzuciam si Sudrze na szyj.
Panie Emilu, jake si ciesz, e pana widz! Teraz musi pan przy-
j moje podzikowanie! ucaowaam go w oba policzki, zanim zdy
odskoczy ode mnie jak oparzony.
Zrobia to pani do gruntownie rzuci z uznaniem porucznik.
Sudra przyglda mi si z dziwnym wyrazem twarzy. W jego skupio-
nym spojrzeniu drgay jednoczenie jakie iskierki wesooci.
Jest pan wstrtny z tymi cigymi kpinami! zwrciam si do
Janickiego. Czuam si w obowizku podzikowa panu Sudrze!
Ciesz si, e zmienia pani o nim zdanie.
Czy uwaa pan za taktowne wypominanie mi teraz moich podej-
rze?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 279


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Owszem, ale nie tych, o ktrych pani myli. Miaa pani pewne
wtpliwoci, czy osoba mego szefa nie jest fikcj. Ot aby pani uspokoi,
przedstawiam go: pan major Grassus jest tym, pod ktrego rozkazami mam
zaszczyt pracowa i tym, ktry kierowa ca akcj w pani sprawie.
W pierwszej chwili ze zdziwienia oniemiaam. Wreszcie, zdaje si,
wyjkaam:
Jak to?! A wic to pan?! utkwiam zdumione spojrzenie w twa-
rzy Sudry. Twarz ta zdradzaa zakopotanie przewyszajce wszystko, co
dotychczas w niej widziaam.
Hm... no tak... istotnie tak si nazywam, droga panno... przepra-
szam... szanowna panno Justyno...
By to mj dawny, kochany Sudra!
Wic to pan czuwa cay czas nade mn?
Tak... to jest... nie tylko ja... cay zesp moich ludzi ofiarnie poma-
ga w tym zadaniu. A przede wszystkim porucznik Sudra z lekkim umie-
chem spojrza na Janickiego. Poza tym panna ak i obsuga pensjonatu...
mam na myli Radtkego, kuchark i nasz Frani... wszyscy oni wypenili
swoje zadania.
A wic i panna ak?! wykrzyknam zdumiona. I Frania
rwnie?!
Teraz mog to pani zdradzi. Panna ak jest zdoln, mod lekar-
k, specjalist toksykologiem. Ona asystowaa przy stole przy kadym pani
posiku, tak jak Frania miaa za zadanie ochron tego posiku w drodze z
kuchni do jadalni. Przeciwnik dziaa przy pomocy trucizny i dlatego rozto-
czylimy szczegln piecz nad wszystkim, co pani miaa spoywa.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 280


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A tyle osb dbao o moje bezpieczestwo! Jestem doprawdy


wzruszona!
Chodzio o ograniczenie szans przestpcy do minimum wtrci
Janicki. Tote zakupione przez pani winogrona postawiy nasz ekip w
stan alarmu!
I ostatecznie nie omylilicie si! To istotnie duy dowd przeni-
kliwoci! Ale dlaczego wanie winogrona przysporzyy wam tyle kopotu?
By to jedyny produkt z zewntrz, ktry wymyka si spod naszej
kontroli.
Czy wwczas, kiedy zabroni mi pan je te winogrona, ju pan
wiedzia, e s zatrute? zwrciam si do Sudry. (Ach nie, to ju nie by
pan Sudra! Miaam przecie przed sob pana majora Grassusa!)
Nie wiedziaem, ale miaem bardzo powane podejrzenia.
Na czym oparte?
Midzy innymi na fakcie, e wszystkie grona nosiy lady mycia,
byy wic zroszone kroplami wody, natomiast jedno, lece na samym
wierzchu i wyjtkowo pikne, byo suche.
Pan jest nadzwyczaj spostrzegawczy, panie majorze! Ja tego abso-
lutnie nie zauwayam!
Hm... to ju taka zawodowa kwalifikacja, prosz pani... Daem je
zreszt natychmiast akwnie do analizy.
I przy okazji pani doktor oberwaa napomnienie! uzupeni Ja-
nicki.
Napomnienie?... Dlaczego?

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 281


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Bo lekkomylnie pozostawia to grono u siebie w pokoju. Co


prawda tylko na chwil, ale to wystarczyo, by zauwaya je Dereszowa .
Stao si to pniej powodem jej insynuacji pod adresem panny ak.
Dereszowa jej nie lubia, tak zreszt jak i mnie.
Miaa pewne powody ku temu porucznik wzruszy ramionami.
Ale to mao wane...
Dlaczego stoimy? Siadajcie, panowie poczuam si gospodyni
pokoju. Tyle jest spraw, ktre chciaabym wyjani!
Niestety, nie mam zbyt duo czasu owiadczy porucznik.
Czeka na mnie jeszcze sporo roboty. Jakie dyspozycje, panie majorze?
zwrci si bezporednio do Sudry (cigle jeszcze myl nazwiska!).
Ta jego nowa rola bya dla mnie wci szokujca. Niemiay i niepo-
radny, pan starszy referent... A jednak czuam do niego instynktown sym-
pati... A obecnie? No, teraz z kolei, poprzez zdumienie i podziw, przebija
troch zoci czowieka, ktry przekona si, e zdoano go wywie w po-
le...
Przyzwyczaiam si do jego dotychczasowej sylwetki i, szczerze
mwic, pocztkowo traktowaam go nieco lekcewaco. Teraz konieczno
rewizji tego stosunku wprowadzia zupeny chaos w moich uczuciach. Pan
Sudra sta mi si bardzo bliski (tak, Justyno, przyznaj si wreszcie do tego),
natomiast pan major Grassus imponowa, stwarza dystans, a jednoczenie
zmusza do podziwu i wdzicznoci...
Te uczucia pogryy mnie w niepewnoci, jak mam si zachowa w
stosunku do tego zupenie nowego czowieka, ktry teraz siedzia przede

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 282


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

mn i przyglda mi si w milczeniu ze swoim, jake mi bliskim, zafrasowa-


nym wyrazem twarzy...
Na zapytanie Janickiego odwrci ku niemu gow.
Czy Ulmer zosta ju odtransportowany do Warszawy?
Tak jest. Samochd wyjecha o trzeciej rano.
Ulmer? wykrzyknam zdumiona, gdy w nawale wrae od-
biegam myl od gwnego toku sprawy. A wic to Ulmer?! Nie mog w
to uwierzy! Ten smakosz i tchrz!
Grassus umiechn si.
Gwni aktorzy tego dramatu nie byli skorzy do okazywania
swych waciwych twarzy. On dba przede wszystkim o swj odek, a ja
miaem kopoty z sercem...
Widziaam objawy tych niedomaga rzuciam nieco ironicznie.
By pan zupenym niedog. T szram na twarzy spowodowa jeden z
atakw serca?
Ach to... przesun doni po policzku. W nocy, kiedy zgin
Molski, miaem jego morderc nieomal w zasigu rki, ale wida pani ma
racj, e jestem niedoga, bo przewrciem si o rozcignit lin. Niestety,
nie wiedziaem wtedy, kogo cigam, bo byo zupenie ciemno.
A jak doszo do zapania Ulmera?
To ju ja pani opowiem zabra gos Janicki bo wtpi, czy
pan major zechce o tym mwi.
No, no, panie poruczniku, tylko bez przesady! mrukn Gras-
sus.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 283


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

W organizowaniu puapki na Ulmera zostaa wykorzystana jego


ch uzyskania pani notatek.
Moich notatek? przerwaam zdziwiona. A c one mogy
mie z tym wsplnego?
Bardzo wiele, gdy posuyy za przynt. Przecie wyranie wska-
zaa w nich pani na zabjc swego ojca i dowioda istnienia drugiego
sprawcy. Wiadomo o tych informacjach pan major przekaza mu za po-
rednictwem Molskiego. To go zaniepokoio o tyle, e zacz zaciera lady.
Zgadzi wic Molskiego , a nastpnie usiowa zdoby pani notatki.
Nie rozumiem! W jaki sposb dowiodam istnienia tego drugie-
go?!
Grassus umiechn si.
Zapomniaa pani? Przecie stwierdzia pani brak pozostawionego
na notatkach znaku jeszcze przed przybyciem Molskiego. Dokadnie dwu-
dziestego dziewitego, natomiast Molski przyjecha trzydziestego sierpnia.
Teraz pani rozumie?
Tak... rozumiem szepnam. Ze te samej nie przyszo mi to
do gowy!
Temat notatek przypomnia mi pewien epizod. Spytaam wic z ko-
lei:
Przypomina pan sobie ten nocny spacer, na ktrym spotkaam
Deresza i Ulmera? Czy wtedy ju Ulmer chcia mnie zgadzi?
Obawiam si, e tak. Byem jednak wwczas w pobliu pani i nie
sdz, by zdoa tego dokona. Jednak nieoczekiwane spotkanie pani z De-
reszem pokrzyowao mu ten plan.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 284


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

A ja podejrzewaam wwczas Deresza!


Wiem o tym.
No tak, te moje notatki... Ale przecie zastaam pana na leaku?
Udao mi si zdy na czas, mimo e musiaem okra was z da-
leka...
A wic to Ulmer prbowa dosta si do mojego pokoju... Chcia
sprawdzi dziaanie trucizny?
Nie, to nie by on. By na to zbyt ostrony. Stwierdzenie o par
godzin wczeniej, e pani nie yje, nic by mu nie dao, a ryzykowa przya-
panie na korytarzu.
Wic kto to by?
Radtke. Sprawdza na polecenie porucznika, czy drzwi pani poko-
ju s zamknite.
Dla zachowania pozorw wtrci Janicki pan Sudra musia
by traktowany z rwn podejrzliwoci jak wszyscy inni.
To oczywiste. Nie wolno byo dopuci, by nasz przeciwnik po-
wzi najmniejsze podejrzenie, e poza oficjalnym ledztwem idzie inne,
ukryte przed oczami ogu.
Grassus zamilk.
Zatem, panie majorze Janicki przerwa chwilowe milczenie
prosz o dyspozycje.
Z likwidacj ekipy w pensjonacie prosz poczeka, a wszyscy go-
cie wyjad, oczywicie poza akwn, ktra moe wyjecha razem z nimi.
Wersja mego aresztowania powinna si utrzyma.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 285


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Paskiego aresztowania? wtrciam si do ich rozmowy, nie


mogc opanowa zdumienia. Co to ma znaczy?
Pan major zjawi si w pensjonacie tak jak i Ulmer, w bransolet-
kach na rkach wyjani z umiechem Janicki.
Wyobraam sobie, jak to wywoao sensacj!
Owszem zgodzi si porucznik.
Po co to byo potrzebne?
Nie leao w moich zamiarach dekonspirowa si. Wolaem, aby
og a i Ulmer te, uwaali Sudr za schwytanego przestpc mrukn
Grassus, po czym zwrci si do Janickiego: Do Warszawy wracam samo-
chodem, prosz poleci Stasiakowi aby by gotw spojrza na zegarek
na godzin czternast. Panna Skoro, o ile... hm... bdzie sobie yczy, moe
pojecha ze mn... W przeciwnym razie ma pocig o pitnastej sze.
Bd sobie yczy stwierdziam stanowczo. Ale czy nadal je-
stem jeszcze nieboszczk?
Nie, prosz pani Janicki skoni si ju pani wrcia na zie-
mi. Miaem przyjemno sam zakomunikowa w pensjonacie, e porzucia
pani rol anioka...
Jak to zostao przyjte?
Ze zdumieniem, ale i z ogln radoci. Pani Tarska, zgodnie ze
swoim upodobaniem, wylaa spor porcj ez. Natomiast Ulmera ta wiado-
mo zaamaa.
Kochana Mada szepnam wzruszona.
Janicki wsta.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 286


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Ostateczn likwidacj ulicy Brzozowej i ewentualnych powiza


zajm si sam po przybyciu do Warszawy. Grassus wycign rk.
Janicki bez sowa ucisn do majora, po czym zwrci si do mnie:
egnam pani, panno Skoro. ycz pani pomylnych wynikw w
pracy. Jest ju pani poza niebezpieczestwem po czym doda z lekkim
umiechem a i nadal pozostanie pani zapewne pod doskona opiek...
Bardzo dzikuj panu, panie poruczniku. Od pocztku by pan
bardzo sympatyczny.
Kiedy zostalimy sami, Grassus wsta z krzesa i z zaoonymi do ty-
u rkami zbliy si do okna.
Panie majorze zwrciam si do niego prosz mi powie-
dzie, jak si to jednak stao, e Ulmer przyjecha do pensjonatu przede
mn?
Bo na jego polecenie Molski zasign jzyka u rozsdnej Salomei
wczeniej, ni o tym do pani napisa.
Odwrci si od okna.
Zezwolilimy jej na udzielenie wiadomoci, dokd pani jedzie,
pod warunkiem natychmiastowego zawiadomienia nas, kto o to pyta. Po
otrzymaniu od niej informacji stwierdzilimy, e wkrtce potem miejsce w
Zotej Pani wykupi niejaki Ulmer. No i w ten sposb by tam przed pani,
a ja jechaem tym samym pocigiem co i on. Wtedy wic zwrcilimy ju
baczn uwag na jego osob.
Zatem nie pozostaje mi nic innego, jak jeszcze raz podzikowa
drogiemu panu Sudrze za wszystko... powiedziaam ciepo.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 287


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Temu patnemu zbjowi? Grassus zatrzyma si przede mn z


umiechem na twarzy.
Prosz mi nie przypomina tamtej rozmowy w kotlinie! Zachowa-
am si okropnie!
Czy dlatego, e miaa pani ochot mnie pocaowa?
Oblaam si rumiecem.
Jest pan niemoliwy!
A ten komentarz dotyczcy akwny, kiedy to wracalimy z mia-
steczka?
Przeklte notatki! Komentarz ten dotyczy Sudry, a nie pana ma-
jora Grassusa!
Wic to s dla pani dwie rne osoby?
Spojrzaam na niego spod rzs. Miaam przed sob drog mi twarz
zatroskanego klowna, tamt, z piaszczystego wybrzea, ujrzan po raz
pierwszy na tle rozkoysanego falami morza. Patrzyy na mnie te same
ciemne oczy o badawczym i mdrym spojrzeniu. Utonam w nich wzro-
kiem i co musia w nim wyczyta, bo nagle znalazam si w jego objciu.

7 IX
Od wczoraj jestem w Warszawie. Nareszcie wyszam z mgie na pe-
ne soce! Czuj si wyzwolona z koszmaru strachu, pena zapau do czeka-
jcej mnie pracy i szczliwa, bardzo szczliwa!
Uciskom Salomei, chaotycznym pytaniom, zatroskanej krztaninie,
okrzykom i wzdychaniu nie byo koca. Tak na swj sposb kochana Sala
przeywaa mj powrt do domu. A kiedy ju znalazam si w pocieli zm-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 288


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

czona podr i okropnie senna, ostatni refleksj, jak sobie przypomi-


nam, byo wspomnienie chwili, kiedy dzwonic do drzwi mieszkania spoj-
rzaam na swoj wizytwk.
Wkrtce trzeba bdzie j zmieni. Mgr Justyna Grassus bdzie
brzmiao zupenie dobrze, a moe nawet i lepiej.

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 289


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

Nota edytorska
Polska powie kryminalna lat PRL-u charakteryzuje si typowym dla tamtej epoki socreali-
zmem tendencyjnym susznie nazwanym przez bodaj Stanisawa Baraczaka powieci mili-
cyjn odrniajc j w ten sposb od zachodnich powieci detektywistycznych. Naley tu
jednak zaznaczy, e inny styl literacki by w wczesnych czasach niemoliwy zarwno prak-
tycznie jak i teoretycznie. Nie byo instytucji prywatnego detektywa a jedyn waciw ko-
mrk do wyjaniania zagadek kryminalnych moga by wycznie Milicja Obywatelska i
kontrwywiad. Wsplne dla obu typw powieci byy elementy sensacyjno-przestpcze.
Przedwojenna polska powie kryminalna to przede wszystkim powieci awanturniczo-
przygodowe zawierajce elementy czarnego kryminau amerykaskiego z niemaym udzia-
em przygd miosnych oraz wtkw fantastycznych. Tworzyli je m. in. Aleksander Baejow-
ski, Antoni Marczyski, Tadeusz Doga-Mostowicz, Urke Nachalnik, Adam Nasielski, Stani-
saw Wotowski. Powieci stworzone w PRL-u powstay na zamwienie sub aparatu pa-
stwowego by przybliy cik i mudn prac milicji a przede wszystkim by wzbudzi zaufa-
nie do ich dziaa w utrzymaniu adu i porzdku, zaufanie mocno nadszarpnite dziaaniami
UB i MO we wczesnych latach powojennych i w okresie stalinowskim.

Pierwsze powieci kryminalne zostay w spoeczestwie przyjte z entuzjazmem, szczeglnie


e byy dostpne w literaturze gazetowej, drukowane w odcinkach w popularnych popou-
dniwkach i dziennikach, stanowiy nawet niez konkurencj dla kryminaw zachodnich
do gsto wydawanych w popularnych seriach maych formatw: Zota Podkowa, Srebrny
Kluczyk, Labirynt, Jamnik itp. Pod koniec lat 60. XX wieku Wydawnictwo ISKRY rozpoczo
druk zeszytw w cyklu Ewa wzywa 07 a dla modziey komiks Kapitan bik. W serii tej
publikowali popularni autorzy polskiego kryminau: Jerzy Edigey (Jerzy Korycki), Zygmunt
Zeydler-Zborowski, Barbara Gordon (Larysa Mitzner), Helena Sekua, Barbara Nawrocka, Zbi-
gniew Safjan, Kazimierz Korkozowicz, Aleksander Minkowski, Maciej Z. Bordowicz, Marian
Butrym, Jerzy Parfiniewicz oraz dziennikarki sdowe Anna Kodziska, Wanda Falkowska,
Danuta Frey. Powieci milicyjn nie gardzili rwnie bardziej uznani autorzy i scenarzyci jak
Stanisaw Goszczurny, Andrzej Szypulski, Maciej Somczyski, Andrzej Wydrzyski, Andrzej
Szczypiorski, Aleksander cibor-Rylski, Janusz Gowacki, Zygmunt Sztaba, Janusz Oska czy
Kazimierz Koniewski, ktrzy najczciej pisali te powieci pod pseudonimami. Jednake
prawdziwymi rarytasami kryminalnymi byy powieci Joe Alexa (Maciej Somczyski) osadzo-

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 290


Kryminay PRL-u
Kazimierz Korkozowicz BD ZAMORDOWANA

ne w realiach amerykaskich lub angielskich chocia i on nie pogardzi kryminaem milicyj-


nym jako Kazimierz Kwaniewski.

Pod koniec lat 80. nastpi regres powieci milicyjnej (ze zrozumiaych wzgldw) szczegl-
nie, e na rynku zaczy pojawia si kryminay niemieckie, amerykaskie i skandynawskie,
znacznie odbiegajce swymi schematami od powieci milicyjnej sawicej zdobycze socjali-
zmu i dzielnych milicjantw pracujcych w niezwykle cikich warunkach tzn. w oparach ty-
toniowego dymu, litrw odgrzewanej kawy, nierzadko przysowiowego kieliszka za to niemal
zupenie bez kobiet. No i oczywicie na przestarzaym sprzcie.
Na polskim rynku, po okresie transformacji pojawio si sporo nowych autorw, ktrzy siga-
jc po piro, nie szczdzili czytelnikom pikantnych opisw, walki z korupcj, nierzadko z wa-
dz, wprowadzili sporo seksu i drogiego alkoholu lecz przede wszystkim inny rodzaj prze-
stpstw chocia nierzadko makabrycznych i na pograniczu horroru z thrillerem. Chocia jedni
i drudzy do szerokim ukiem omijaj sfery duchowe i sprawy za drzwiami parafii te otacza-
j zason tajemnicy. Czsto te sigaj do kryminau retro (Marek Krajewski), opowieci z
pieka rodem i historycznej.
BD ZAMORDOWANA to jedna z nielicznych powieci kryminalnych tego autora, ktry
specjalizowa si raczej w powieciach i cyklach historycznych (Jedcy Apokalipsy, Ostatni
zwycizca, Przybice i kaptury, Nagie ostrza). Jest typow dla okresu PRL-u, gdzie gwna bo-
haterka niemal pieje z zachwytu nad postaci niezwykle przystojnego i elokwentnego mili-
cjanta czy oficera kontrwywiadu. Do tego stopnia ze a wychodzi za niego za m. Powie
jest umiarkowanie sensacyjna ale nie brak w niej elementw zaskakujcych a nawet tragicz-
nych. Rozwizanie wydaje si trudne do odgadnicia ale w miar upywu czasu czytania staje
si coraz bardziej jasne.

Do najbardziej znanych powieci KAZIMIERZA KORKOZOWICZA (1907 1996) oprcz wyej


wymienionych naley zaliczy: To ja umary, Dom w grach, Jolanta i Apokalipsis, Nad Wis
1944, Siedmioramienny wiecznik, Pod czarcim kopytem, Wilcze tropy, Piercie wezyra,
Trzecia rakieta, urwany lad.

Na podstawie cyklu powieciowego Przybice i kaptury i Nagie ostrza zrealizowano w 1985


roku serial Przybice i kaptury w reyserii Marka Piestraka z doborow obsad (Marek Frc-
kowiak, Piotr Garlicki, Marta Klubowicz, Roch Siemianowski, Jerzy Trela, Maciej Kozowski).

Przy opracowywaniu Noty edytorskiej korzystano ze stron internetowych: publio.pl., lubimy czyta.pl, wikipe-
dia.pl, biblionetka.pl, i innych materiaw, ktrych wszystkich nie sposb wymieni, jeli jednak ich autorzy
uznaj, e s rdem zamieszczonych tu informacji, to w peni to uznaj.

Jawa48

Opracowanie edytorskie Jawa48 str. 291


Materiay na ktrych oparto opracowanie, wykorzystano z penym poszanowa-
niem praw autorskich i w przekonaniu, e stanowi rdo danych o naszej kul-
turze i historii oraz e stanowi wasno publiczn, a ich rozpowszechnianie
suy dobru oglnemu.

Dokument w formacie *pdf moe by wykorzystany wycznie do uytku osobi-


stego bez prawa do dalszego obrotu i obiegu komercyjnego lub handlowego i nie
moe by poddawany modyfikacjom bez zgody autora edycji.
Naley go traktowa tak, jak ksik wypoyczon do przeczytania.

Przeczytaj nastpn stron!


Uwaga!!!

Bez zezwolenia twrcy wolno nieodpatnie korzysta z ju rozpo-


wszechnionego utworu w zakresie wasnego uytku osobistego.

Nie wymaga zezwolenia twrcy przejciowe lub incydentalne


zwielokrotnianie utworw, niemajce samodzielnego znaczenia
gospodarczego

Mona korzysta z utworw w granicach dozwolonego uytku pod


warunkiem wymienienia imienia i nazwiska twrcy oraz rda.
Podanie twrcy i rda powinno uwzgldnia istniejce moliwo-
ci.

Twrcy nie przysuguje prawo do wynagrodzenia.

Pliki mona pobiera jeli posiada si ich orygina a pobrany plik


bdzie suy jako kopia zapasowa.

Mona pobiera pliki nawet jeli nie posiada si oryginau, pod


warunkiem e po 24 godzinach zostan one usunite z dysku
komputera.

Szczegowe postanowienia zawiera USTAWA z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie


autorskim i prawach pokrewnych.

oraz Regulamin wiadczenia Usug Drog Elektroniczn


Portalu Chomikuj.pl

Opracowanie edytorskie: Jawa48

You might also like