You are on page 1of 159

SPIS TRECI

SPIS TRECI .......................................................................................................................1


- NIE POZOSTAN TU ZBYT DUGO RZEK THRALL..........................................2
PROLOG ..............................................................................................................................5
JEDEN ..................................................................................................................................7
DWA ...................................................................................................................................16
TRZY ..................................................................................................................................25
CZTERY.............................................................................................................................31
PI....................................................................................................................................37
SZE.................................................................................................................................45
SIEDEM..............................................................................................................................51
OSIEM ................................................................................................................................58
DZIEWI.........................................................................................................................66
DZIESI ..........................................................................................................................73
JEDENACIE ....................................................................................................................80
DWANACIE .....................................................................................................................88
TRZYNACIE....................................................................................................................96
CZTERNACIE ...............................................................................................................104
PITNACIE ...................................................................................................................112
SZESNACIE ...................................................................................................................120
SIEDEMNACIE .............................................................................................................129
OSIEMNACIE ...............................................................................................................136
DZIEWITNACIE ........................................................................................................144
DWADZIECIA...............................................................................................................152
O AUTORCE....................................................................................................................159
- NIE POZOSTAN TU ZBYT DUGO RZEK
THRALL

- Gdy nadejdzie wiosna, przycz si do niepokonanego Gromu Piekielnego Krzyku i


pomog jego szlachetnemu klanowi zdoby obozy i uwolni nasz lud.
- Grom Piekielny Krzyk - prychn obcy, machajc pogardliwie rk. - Optany przez
demony marzyciel. Widziaem, co potrafi ludzie, i wierz mi, lepiej ich unika.
- A ja zostaem wychowany przez ludzi i wiem, e nie s niezniszczalni! - krzykn
Thrall. - I ty te nie, jak sdz, tchrzu!
- Thrall... - odezwa si wreszcie DrekThar.
- Nie, mistrzu DrekTharze, nie zamilkn. Ten obcy przychodzi do nas po pomoc, je
przy naszym ognisku i mie obraa odwag naszego klanu. Nie znios tego. Nie jestem
wprawdzie wodzem, ale mam prawo walczy z tym obcym i zmusi go do poknicia swych
wasnych sw, podanych na moim mieczu.
Dziwny ork zamia si gono i wsta. By niemal tak wysoki jak Thrall i - co mody
ork dopiero teraz dostrzeg - odziany w czarn zbroj pytow zdobion mosidzem. Obcy z
gonym okrzykiem otworzy plecak i wyj najwikszy mot, jaki Thrall widzia w yciu.
Unis go bez trudu i machn nim w jego stron.
- Tylko sprbuj, szczeniaku!
CHRISTIE GOLDEN

WARCRAFT
WADCA KLANW
Ksika ta jest dedykowana trjcy witej:
Lucienne Diver
Jessice McGivney
i
Chrisowi Metzenowi

w podzikowaniu za wsparcie i niezmienn wiar w moj twrczo.


PROLOG

Ci, ktrzy chtnie - ba, nawet gorliwie - sprzedali swoje dusze ciemnoci, przybyli,
gdy wezwa ich Guldan. Kiedy, podobnie jak on, byli gboko uduchowionymi istotami.
Prowadzili studia nad natur i miejscem orkw w wiecie; uczyli si od zwierzt z lasw i pl,
ptakw z nieba, ryb z rzek i oceanw. I byli czci tego ycia, niczym mniej i niczym wicej.
Ale ju nie s.
Dawni szamani, teraz warlockowie, posmakowali mocy i odkryli, e jest ona sodka
niczym kropla miodu na jzyku. Ich gorliwo zostaa nagrodzona jeszcze wiksz moc,
ktra wci rosa. Sam Guldan przers nawet swego mistrza Nerzhula. To dziki
Nerzhulowi Horda staa si potn, niepowstrzyman fal zniszczenia, ale on sam nie mia
odwagi pj a do koca. Mia pewn sabo, a byo ni poszanowanie dla szlachetnoci
swego ludu. Guldan za nie mia takich hamulcw.
Horda zabia wszystko, co byo w tym wiecie do zabicia. Nie pominli adnej okazji,
aby zaspokoi swoj dz krwi, a teraz walczyli midzy sob, klan z klanem, nie mogc
ugasi ognia, ktry pon w ich sercach. To Guldan znalaz nowy cel dla rozpalonej do
biaoci dzy zabijania Hordy. Wkrtce przenios si do nowego wiata, zamieszkanego
przez atwe do pokonania, niczego nie podejrzewajce ofiary. Dzika Horda bdzie
potrzebowa rady, ktra by ni pokierowaa. To wanie Guldan stanie na czele tej rady.
Gdy weszli, pokiwa gow i spojrza na nich uwanie swoimi maymi, poncymi
ywym ogniem oczami. Wchodzili po kolei niczym posuszne zwierzta wezwane przez swego
pana.
Siedli wok stou. Byli to najbardziej przeraajcy i znienawidzeni wrd orkw.
Niektrzy byli ohydni, gdy za mroczn wiedz musieli zapaci nie tylko swoimi duszami. Inni
byli jeszcze przystojni, ich ciaa byy silne, a gadka zielona skra opinaa potne minie.
Wszyscy oni byli bezwzgldni i podstpni, dla zdobycia jeszcze wikszej mocy nie cofnliby si
przed niczym.
aden jednak nie by tak bezwzgldny jak Guldan.
- Zebrao si nas niewielu - zacz Guldan chrapliwym gosem - ale za to jestemy
najpotniejsi w swoich klanach. Poznalimy moc. Wiemy, jak j zdobywa, jak jej uywa i
jak uzyska jej jeszcze wicej. Ale niektrzy ju zaczynaj szepta przeciwko nam. Ten klan
chce powrci do korzeni, tamten ma do zabijania bezbronnych dzieci... - Na jego grubych
wargach pojawi si pogardliwy grymas. - Taksie dzieje zawsze, gdy orki robi si mikkie.
- Ale, Wielki - odezwa si jeden z warlockw - zabilimy wszystkich Draenei. Co nam
jeszcze zostao do zabicia na tym wiecie?
Guldan umiechn si, odsaniajc wielkie, ostre zby.
- Nic, ale czekaj na nas inne wiaty.
Opowiedzia im o swoim planie, radujc si dz wadzy, ktra zapona w ich
czerwonych oczach. Stworz najpotniejsz organizacj orkw, jaka kiedykolwiek istniaa, a
jej gow bdzie wanie Guldan.
- Nasza rada sprawi, e Horda zataczy tak, jak jej zagramy - powiedzia w kocu. -
Pamitajcie jednak: duma orkw jest tak wielka, e nie mog wiedzie, kto jest prawdziwym
panem. Niech kady z nich myli, e macha toporem tylko dlatego, e tego pragnie, a nie z
naszego rozkazu. Pozostaniemy w ukryciu jako niewidzialna Rada Cieni. Dziki temu nasza
moc bdzie jeszcze wiksza.
Jednak pewnego dnia, i to wkrtce, ujawnimy nasz potg.
JEDEN

W tak noc nawet zwierztom jest zimno, pomyla Durotan. Wycign rk do


swojego wilczego towarzysza i podrapa go za biaym uchem. Ostry Kie zamrucza z
zadowoleniem i przysun si do niego. Wilk i wdz orkw patrzyli przez owalny otwr
jaskini na padajcy powoli nieg.
Durotan, wdz klanu Lodowego Wilka, pozna kiedy agodniejsze okolice. Macha
tam toporem w socu, ktre razio jego mae oczy odbitym w metalu i czerwonej ludzkiej,
krwi blaskiem. Kiedy czu wsplnot ze wszystkimi orkami, nie tylko ze swoim klanem.
Walczyli rami przy ramieniu, niczym zielony strumie spywali po zboczach gr, by
pochon wrogich ludzi. Razem ucztowali przy ogniskach, miali si i opowiadali historie o
krwi i podbojach, za ich dzieci zasypiay przy dogasajcych wgielkach z gowami
przepenionymi obrazami rzezi.
Teraz jednak garstka orkw, ktra pozostaa z klanu Lodowego Wilka, draa
samotnie z zimna na wygnaniu w Grach Alterac. Ich jedynymi przyjacimi byy wielkie
biae wilki. Rniy si bardzo od olbrzymich czarnych wilkw, na ktrych kiedy jedzi lud
Durotana, lecz cierpliwo i moc DrekThara pozwoliy im oswoi te bestie. Teraz orki i wilki
poloway razem i ogrzeway si nawzajem podczas dugich nienych nocy.
Na dwik cichego paczu dochodzcego z serca jaskini Durotan odwrci si. Jego
surowa twarz, pomarszczona z powodu wielu lat zmartwie i gniewu, zagodniaa. To jego
synek, ktrego wci jeszcze nie nazwali, czekajc z tym a do Dnia Nazywania, zapaka
przy karmieniu.
Pozostawiajc Ostrego Ka wpatrzonego w padajcy nieg, Durotan wsta i pody w
gb jaskini. Draka odsuna pier, ktr ssao dziecko, i zaostrzonym paznokciem gboko
nacia sutek, po czym znw przytulia dziecko do piersi. Na jej piknej twarzy o wyrazistych
rysach ani na chwil nie pojawi si grymas blu. Teraz dziecko bdzie pio nie tylko
odywcze mleko matki, ale take jej krew. To najlepszy pokarm dla modego wojownika,
syna Durotana, przyszego wodza Lodowych Wilkw.
Serce Durotana przepenia mio do partnerki, wojowniczki rwnej mu odwag i
sprytem, oraz ich piknego syna.
Usiad i gboko westchn.
Draka spojrzaa na niego, mruc swe brzowe oczy. Wolaby nie mwi jej o swojej
decyzji, cho w gbi serca czu, e jest waciwa. Ale musia.
- Mamy teraz dziecko - powiedzia gbokim gosem.
- Tak - odpowiedziaa Draka z dum. - Piknego, silnego syna, ktry poprowadzi klan
Lodowego Wilka, gdy jego ojciec kiedy, za wiele,, wiele lat zginie w bitwie.
- Jestem odpowiedzialny za jego przyszo.
Draka skupia na nim ca sw uwag. W tej chwili wydaa mu si wyjtkowo pikna i
Durotan prbowa utrwali w swym umyle jej obraz. Ogie rzuca migotliwy blask na jej
zielon skr, podkrela potne minie i owietla wspaniae ky. Czekaa, co powie.
- Gdybym nie sprzeciwi si Guldanowi, nasz syn miaby wielu towarzyszy do
zabawy. Gdybym nie wystpi przeciwko Guldanowi, nadal bylibymy cenionymi czonkami
Hordy.
Draka zasyczaa i odsonia ky, dajc wyraz swemu niezadowoleniu.
- Ale za to nie byby tym partnerem, z ktrym si zczyam! - rykna. Zaskoczone
niemowl oderwao si od piersi matki i unioso gow, by spojrze na jej twarz. Po jego
brodzie spywao biae mleko i czerwona krew. - Durotan z klanu Lodowego Wilka nigdy nie
patrzyby spokojnie, jak jego lud jest prowadzony na mier niczym owce, ktre hoduj
ludzie. Po tym, czego si dowiedziae, musiae si sprzeciwi, mj partnerze, nie moge
nadal pozostawa wodzem.
Durotan potwierdzi jej sowa kiwniciem gow.
- Kiedy przekonaem si, e Guldan nie troszczy si o nasz lud i e my mamy mu
suy tylko do zwikszania jego mocy...
Zamilk, przypominajc sobie zaskoczenie, przeraenie - i wcieko - ktre
przepeniy go, gdy dowiedzia si o Radzie Cieni i dwulicowoci Guldana. Zostali
wykorzystani niczym pionki, by zniszczy Draenei, ras, ktra - jak zaczyna sdzi Durotan -
wcale nie zasugiwaa na zagad. Potem zostali przerzuceni przez Mroczny Portal do tego
wiata, i to znw nie bya decyzja orkw, tylko Rady Cieni. To wszystko byo dla Guldana,
dla jego mocy. Ile orkw zgino, walczc dla kogo tak okrutnego?
- Sprzeciwiem si i dlatego zostalimy wygnani. Wszyscy, ktrzy mnie poparli. To
wielki wstyd.
- Tylko dla Guldana - powiedziaa zdecydowanie Draka. Niemowl zapomniao o
chwili strachu i znw jado. - Twj lud yje i jest wolny, Durotanie. To surowa okolica, ale
dziki temu, e naszymi towarzyszami zostay lodowe wilki, mamy mnstwo wieego misa
nawet w rodku zimy. Postpujemy zgodnie ze starymi zwyczajami, o ktrych opowiadamy
przy ognisku naszym dzieciom.
- One zasuguj na wicej. - Durotan wskaza ostrym paznokciem na swojego syna. -
On take zasuguje na wicej, tak samo jak nasi wci lepi bracia. I ja im to dam.
Wsta i jego wielki cie pad na on i dziecko. Ponury wyraz jej twarzy wskazywa,
e Draka ju wie, co ma zamiar powiedzie, jednak mimo wszystko musia wypowiedzie te
sowa, aby stay si... przysig nie do zamania.
- Powrc i odnajd tych wodzw, ktrzy kiedy mnie suchali. Przekonam ich o
prawdziwoci mych sw, a oni zbior swj lud i ju nie bdziemy niewolnikami Guldana,
ktrzy gin w bitwach sucych tylko jemu. Tak przysigam ja, Durotan, wdz klanu
Lodowego Wilka!
Odrzuci gow do tyu, otworzy szeroko paszcz i wyda z siebie potny okrzyk
wciekoci. To by Krzyk Przysigi, i Durotan wiedzia, e nawet mimo gbokiego niegu,
ktry tumi dwiki, wszyscy z jego klanu sysz ten okrzyk. Wkrtce otocz jaskini,
pragnc pozna tre Krzyku Przysigi, i sami wydadz takie same okrzyki.
- Nie pjdziesz sam, partnerze - powiedziaa Draka, a jej cichy gos kontrastowa z
oguszajcym Krzykiem Przysigi Durotana. - Pjdziemy z tob.
- Zabraniam ci.
Nawet Durotan, cho przecie dobrze j zna, by zaskoczony gwatownoci, z jak
Draka zerwaa si na rwne nogi. Paczce dziecko zsuno si z jej podoka, ona zacisna
pici i zacza nimi gniewnie potrzsa. Chwil pniej Durotan poczu bl i po jego twarzy
popyna krew. To Draka rozcia mu policzek swoimi ostrymi paznokciami.
- Jestem Draka, crka Kelkara, syna Rhakisha. Nikt mi nie zabroni i za moim
partnerem, nawet sam Durotan! Pjd z tob. Bd sta u twego boku i zgin, jeli to bdzie
konieczne. Tfu! - Spluna na niego.
Gdy Durotan wyciera z twarzy krew i lin, czu, jak jego serce przepenia mio do
tej kobiety. Dobrze, e to j wybra, aby zostaa matk jego synw. Czy w historii orkw by
szczliwszy ni on mczyzna? Nie byo.

***
Gdyby wieci o tym spotkaniu doszy do Gul dana, Orgrim Mot Zagady i jego klan
zostaliby wygnani. Mimo to wielki wdz przyj w swoim obozie Durotana i jego rodzin. Na
wilka patrzy nieco podejrzliwie, a wilk odpowiada mu tym samym. Durotana, Drak i ich
bezimienne dziecko wprowadzono do prostego namiotu, ktry suy Motowi Zagady jako
schronienie.
Noc wydawaa mu si do chodna, dlatego patrzy z pewnym rozbawieniem, jak
jego gocie zrzucaj wikszo odzienia, mruczc co o gorcu. Pomyla, e Lodowe Wilki
musiay odzwyczai si od takiego ciepa.
Na zewntrz stra penia jego osobista gwardia. Przez otwarte drzwi Orgrim widzia,
jak stranicy kul si wok ogniska, wycigajc wielkie apy w stron taczcych pomieni.
Noc bya ciemna, jeli nie liczy niewielu migoczcych gwiazd. Durotan wybra dobr por
na tajemn wizyt. Byo mao prawdopodobne, by kto zauway mczyzn, kobiet i
dziecko i rozpozna ich.
- Przykro mi, e naraam ciebie i twj klan na niebezpieczestwo - powiedzia od
progu Durotan.
Mot Zagady przerwa mu machniciem rki.
- Jeli ma po nas przyj mier, zachowujmy si z honorem.
Zaprosi ich, by usiedli, i poda przyjacielowi ociekajcy krwi udziec wieo zabitego
zwierzcia. By jeszcze ciepy. Durotan podzikowa skinieniem gowy i wgryz si w
soczyste miso. Draka zrobia to samo, po czym podaa zakrwawione palce dziecku, aby
zlizao sodki pyn.
- Pikny, silny chopiec - stwierdzi Mot Zagady.
Durotan pokiwa gow.
- Bdzie doskonaym przywdc mojego klanu. Ale nie przyszlimy tutaj po to, by
mg podziwia mojego syna.
- Wiele lat temu twoje sowa byy bardzo tajemnicze... - zacz Mot Zagady.
- Nie byem pewien, czy moje podejrzenia s suszne, dopki Guldan nas nie wygna
- odrzek Durotan. - Ta kara uwiadomia mi, e to prawda. Wysuchaj mnie, stary
przyjacielu, a potem podejmiesz decyzj.
Cicho, tak by nie usyszeli go stranicy siedzcy przy ogniu kilkanacie stp dalej,
Durotan opowiedzia Motowi Zagady o umowie Guldana z wadc demonw, plugawej
naturze jego mocy, zdradzeniu klanw przez Rad Cieni oraz o czekajcym orki marnym
kocu, kiedy to zostan rzucone na poarcie demonicznym mocom. Mot Zagady sucha,
starajc si zachowa kamienny wyraz twarzy, lecz serce w piersi bio mu niczym jego synny
mot.
Czy to moe by prawda? Demony, mroczne pakty... Ale to mwi Durotan, jeden z
najmdrzejszych, najodwaniejszych i najszlachetniejszych wodzw. Gdyby to by kto inny,
Orgrim uznaby jego sowa za kamstwo. Ponadto Durotan zosta kiedy za swe sowa
wygnany, a to sprawiao, e wydawa si jeszcze bardziej wiarygodny.
Wniosek mg by zatem tylko jeden - Durotan mwi prawd. Gdy stary przyjaciel
skoczy opowiada, Mot Zagady sign po miso i odgryz kawa. Potem powoli
przeuwa, a w jego gowie kbiy si myli. W kocu przekn i odezwa si.
- Wierz ci, stary przyjacielu, i bd pewien, e nie popr planw Guldana
dotyczcych naszego ludu. Razem z tob stawimy czoa ciemnoci.
Durotan, najwyraniej poruszony, wycign rk, a Mot Zagady mocno j ucisn.
- Nie moesz zosta zbyt dugo w moim obozie, cho byby to dla mnie zaszczyt -
powiedzia Orgrim, podnoszc si. - Jeden z moich osobistych stranikw zaprowadzi was w
bezpieczne miejsce. W okolicy jest strumie, a w lasach sporo zwierzyny, wic nie bdziecie
godni. Zrobi dla was wszystko, co mog, a kiedy nadejdzie czas, ty i ja bdziemy stali rami
przy ramieniu i wsplnie zabijemy podego zdrajc Guldana.

***

Stranik nic nie mwi, prowadzc ich w stron otaczajcych obz lasw. Przeszli
kilkanacie mil i zatrzymali si na jakiej polanie. Durotan usysza szmer wody. Odwrci si
do Draki.
- Wiedziaem, e mojemu staremu przyjacielowi mona zaufa. Ju niedugo...
I nage zamar. Poprzez szmer strumienia usysza, jak pod cik stop pka jaka
gazka...
Wyda z siebie okrzyk bojowy i sign po topr. Nim jednak zdy uchwyci
rkoje, dopadli go zabjcy. Durotan sysza krzyk wciekoci Draki, ale nie mg odwrci
si w jej stron. Ktem oka widzia, jak Ostry Kie rzuca si na jednego z napastnikw i
powala go na ziemi.
To byli zabjcy, najnisi z najniszych, pezajce po ziemi robaki. Te robaki byy
wszdzie, i cho ich usta milczay, ich bro przemawiaa gono i dobitnie.
Nagle w lewe udo Durotana wbi si topr. Rzuci si do przodu, aby zadusi
napastnika goymi rkami. Spojrza w twarz przeraajco pozbawion wszelkich uczu. Jego
przeciwnik znw unis topr. Durotan ze wszystkich si zacisn rce na gardle orka.
Wreszcie robak upuci topr i rozpaczliwie prbowa oderwa potne palce Durotana od
swojej szyi.
Rozlego si krtkie, ostre wycie, a potem zapada cisza. To zgin Ostry Kie.
Durotan sysza, jak jego kobieta przeklina orka, i czu, e on j zabije. A potem usysza co,
co przyprawio go o dreszcz - krzyk przeraenia jego synka.
Nie zabij mojego syna! Ta myl dodaa Durotanowi nowych si. Mimo upywu krwi z
rozcitej nogi, rzuci si z rykiem i powali przeciwnika na ziemi. Teraz zabjca by
naprawd przeraony. Durotan cisn go mocno obiema rkami i poczu, jak j ego szyj a
pka.
- Nie! - To by gos zdradzieckiego stranika. - Nie, jestem jednym z was, to oni s
waszym celem...
Durotan ponis wzrok i zobaczy, jak wielki zabjca robi uk ostrzem rwnie wielkim
jak on sam. Osobisty stranik Orgrima nie mia szans. Ostrze gadko przeszo przez szyj
zdrajcy, a Durotan przez uamek sekundy widzia malujce si na twarzy stranika
przeraenie.
Odwrci si, by broni swej kobiety, lecz byo ju za pno. Ciao Draki leao na
ziemi w kauy krwi. Zabjca sta nad ni, a teraz zwrci si do Durotana.
W uczciwej walce Durotan pokonaby kadego z nich. Teraz jednak by ciko ranny i
jego jedyn broni byy goe rce. Wiedzia, e zginie, wic nawet nie prbowa si broni.
Sign po mae zawinitko, w ktrym byo jego dziecko,
I w tym momencie z jego ramienia wystrzelia fontanna krwi. Upyw krwi osabi jego
refleks i nim zdy zareagowa, napastnik odrba mu drug rk. Robaki nie pozwoliy mu
nawet po raz ostatni przytuli syna.
Durotan pad na ziemi i jego twarz znalaza si tu przy twarzy jego syna. Serce
wojownika pkao na widok tej zdziwionej i przeraonej twarzyczki.
- Zabierzcie... dziecko - wychrypia.
Zabjca pochyli si tak, by Durotan go widzia.
- Zostawimy dziecko na poarcie dzikim zwierztom! - prychn. - Moe nawet
bdziesz widzia, jak rozerw je na strzpy.
I odeszli rwnie cicho jak przyszli. Durotan lea otpiay, a krew szerokim
strumieniem wypywaa z jego ciaa. Prbowa si poruszy i nie mg. Mg tylko patrze na
swojego syna, jego pier unoszc si od krzyku i zacinite pistki.
Draka... ukochana... Mj synku... tak mi przykro. To moja wina...
Szaro zacza wypenia jego pole widzenia. Obraz dziecka znika. Jedynym
pocieszeniem dla Durotana, wodza klanu Lodowego Wilka, byo to, e umrze, zanim
wygodniae lene bestie por jego syna.

***

- Na wiato, co za wrzask! - Dwudziestodwuletni Tammis Foxton zmarszczy nos.


- Rwnie dobrze moemy wraca, poruczniku. Tak gony wrzask z pewnoci wyposzy ju
z lasu ca zwierzyn.
Porucznik Aedelas Blackmoore spojrza leniwie na swojego adiutanta.
- Niczego si nie nauczye, co, Tammis? - powiedzia powoli. - Nie chodzi o
przyniesienie czego na obiad, a o wyrwanie si z tej przekltej fortecy. - Sign do jukw za
plecami po butelk. Bya zimna i gadka.
- Kulawk, panie? - Wbrew zoliwym komentarzom Blackmoorea, Tammis by
idealnie wyszkolony. Wycign nieduy kubek w ksztacie gowy smoka, przystosowany do
picia w siodle. Blackmoore zastanowi si przez chwil, po czym machn rk.
- Za duo roboty. - Wycign zbami korek i podnis butelk do ust.
Napj by sodki i agodnie pali gardo, spywajc do odka. Blackmoore wytar
usta, zakorkowa butelk i woy j z powrotem do jukw. Zignorowa zatroskane spojrzenie
Tammisa. Sugi nie powinno obchodzi, ile pije jego pan.
Aedelas Blackmoore szybko awansowa w armii dziki niewyobraalnej umiejtnoci
przebijania si przez szeregi orkw na polu bitwy. Przeoeni myleli, e to dziki jego
niebywaej odwadze. Blackmoore mgby im powiedzie, e jego odwaga bierze si z
alkoholu, ale nie sdzi, by to miao jakiekolwiek znaczenie.
Jego reputacja, podobnie jak uroda, sprzyjaa bliskim stosunkom z damami. Wysoki i
przystojny, z sigajcymi ramion czarnymi wosami, stalowymi oczami i elegancko przycit
kozi brdk, by idealnym onierzem. Jeli nawet niektre damy opuszczay jego oe
smutne, a od czasu do czasu rwnie z paroma siniakami, nic go to nie obchodzio. Tam, skd
przychodziy, dostaway ich jeszcze wicej.
Oguszajcy wrzask zaczyna go denerwowa.
- Nie ruszaj si! - warkn.
- To moe by jaka ranna istota, panie - powiedzia Tammis.
- W takim razie znajdmy j i zakoczmy jej cierpienia - odrzek Blackmoore. Trci
pitami Pie Nocy, waacha rwnie czarnego co jego imi, i ruszy galopem w stron
piekielnego wrzasku.
Pie Nocy zatrzyma si tak gwatownie, e Blackmoore, wietny przecie jedziec,
niemal wypad z sioda. Krzykn i uderzy konia w kark, i wtedy zobaczy, co zmusio
wierzchowca do zatrzymania si.
- Bogosawiona wiatoci - wyszepta ze zgroz jadcy obok na swoim siwym
kucyku Tammis. - Co za jatka.
Na ziemi leay trzy orki i wielki biay wilk. Dwa samce i jedna samica. Wida byo,
e zginli niedawno. Nie czuo si jeszcze smrodu rozkadu, cho krew ju zakrzepa.
Przeklte orki. O ile atwiej byoby ludziom, gdyby te bestie czciej zwracay si przeciwko
sobie.
Nagle w lecym obok zawinitku co si poruszyo i Blackmoore uwiadomi sobie,
e to wanie std pochodzi wrzask. Zobaczy najbrzydsz w wiecie rzecz - orcze dziecko,
owinite bez wtpienia w co, co wrd tych stworw uchodzio za pieluszk. Zsiad z konia i
podszed do niego.
- Ostronie, panie! - krzykn Tammis. - Moe ugry!
- Nigdy wczeniej nie widziaem ich szczenicia - powiedzia Blackmoore i trci je
butem. Dziecko wysuno si z biao- niebieskiego materiau i jeszcze bardziej krzywic
paskudn zielon gb, dalej pakao.
Cho Blackmoore ju pochon zawarto jednej butelki miodu i napocz drug,
wci myla jasno. W jego gowie natychmiast zrodzi si pomys. Ignorujc przeraon
min Tammisa, pochyli si i podnis maego potworka. Owin go dokadnie biao-
niebieskim materiaem, a wwczas stwr przesta paka i spojrza na niego szaro-
niebieskimi oczami.
- Ciekawe - stwierdzi Blackmoore. - Ich dzieci maj niebieskie oczy, zupenie jak
ludzkie niemowlta. Wkrtce te oczy stan si wiskie - czarne albo czerwone - i bd
patrze na wszystkich ludzi z nienawici.
Chyba e...
Blackmoore przez cae lata musia stara si dwa razy bardziej ni ludzie rwni mu
stanem i rang, by by ocenianym tak samo jak oni. Naznaczony pitnem zdrady ojca, robi
wszystko, by je zmaza, ale wielu nadal patrzyo na niego sceptycznie, i gdy myleli, e ich
nie syszy, czsto mruczeli pod nosem krew zdrajcy. Ale moe wreszcie nie bdzie ju
musia sucha tych zjadliwych komentarzy.
- Tammis - powiedzia, spogldajc w dziwnie niebieskie oczy maego orka - czy
wiesz, e dostpie zaszczytu suenia geniuszowi?
- Oczywicie, panie - odpowiedzia zgodnie z oczekiwaniem Tammis. - Czy wolno mi
spyta, dlaczego jest to szczeglnie prawdziwe wanie w tej chwili?
Blackmoore spojrza na wci siedzcego na koniu adiutanta i wyszczerzy zby w
umiechu.
- Poniewa porucznik Aedelas Blackmoore trzyma w rkach co, co uczyni go
sawnym, bogatym i - co najwaniejsze - potnym.
DWA

Tammis Foxton by poruszony, co oczywicie wizao si ze straszliwym


niezadowoleniem j ego pana.
Gdy tamtego dnia przywieli orcze szczeni, Blackmoore zachowywa si niczym na
polu bitwy - by uwany, czujny, skoncentrowany.
Ludzie przyzwyczaili si ju do codziennych potyczek z orkami i zaczynay one ich
nudzi. Dlatego niezwykle popularne stao si ostatnio organizowanie walk, ktre
pozwalayby mczyznom pozby si nadmiaru energii i zarobi lub straci pewn sum
pienidzy.
Znaleziony ork, ktrego nazwali Thrall, mia by tak wychowywany przez ludzi, aby
dziki szybkoci i sile orka oraz wiedzy podanej mu przez Blackmoorea by niepokonany.
Ale niestety to mae brzydactwo nie chciao je. W cigu ostatnich kilku dni poblado
i ucicho. Nikt nie mwi tego na gos, ale wszyscy wiedzieli, e stwr umiera.
Blackmoore by wcieky. Ktrego dnia nawet prbowa wepchn maemu
potworowi do garda drobno posiekane miso. W efekcie omal orka nie zadusi, a gdy ten
wyplu miso, Blackmoore rzuci go na ziemi i wyszed, przeklinajc.
Teraz Tammis zachowywa si w obecnoci swojego pana z wyjtkow ostronoci i
staranniej ni zwykle dobiera sowa. Mimo to spotkania z porucznikiem Blackmoorem coraz
czciej koczyy si lecc w jego kierunku butelk - pust lub nie.
Jego ona Clannia, jasnowosa, rumiana kobieta, ktra pracowaa w kuchni fortecy,
postawia przed nim talerz z zimnym jedzeniem, a gdy usiad przy drewnianym stole, zacza
mu rozciera kark.
- Jakie wieci? - spytaa z nadziej.
Clannia dopiero niedawno wysza z poogu. Ona i ich starsza crka Taretha jady
wiele godzin temu. Dziewczynka, ktra spaa ju z braciszkiem w ku przy piecu, obudzia
si, syszc wchodzcego ojca. Usiada i wsuchiwaa si w przyciszon rozmow rodzicw.
- Ano, i to nie za dobre - powiedzia Tammis, podnoszc do ust yk ze zgstnia
kartoflank. - Ork umiera. Nie je niczego, co daje mu Blackmoore.
Clannia westchna i signa po robtk. Iga migaa w jej palcach, gdy kobieta
pracowaa nad now sukienk dla Tarethy.
- I susznie - powiedziaa cicho. - Blackmoore nie powinien by sprowadza czego
takiego do Durnholde. Wystarcz nam dorose orki, ktre wrzeszcz caymi nocami. Nie
mog ju doczeka si zakoczenia budowy obozw internowania. Wtedy orki przestan
wreszcie by dla Durnholde problemem.
Taretha przysuchiwaa im si w milczeniu. Dochodziy do niej plotki o maym orku,
ale po raz pierwszy usyszaa, jak rozmawiaj o nim jej rodzice. W jej gowie kbiy si
rne myli. Orki byy wielkie i przeraajce, miay ostre zby, zielon skr i niskie gosy.
Ale przecie niemowl nie moe by due i przeraajce. Spojrzaa przez rami na braciszka.
W tym momencie Faralyn poruszy si, otworzy rowe usteczka i gonym wrzaskiem da
zna, e jest godny.
Clannia wstaa i odoya szycie, po czym odsonia pier i przystawia do niej
niemowl.
- Taretha! - skarcia crk. - Powinna ju spa.
- Spaam, ale usyszaam, e przyszed tato - odpowiedziaa Taretha i podesza do
ojca.
Tammis umiechn si i pozwoli dziewczynce wspi si na kolana.
- Pjdzie spa, kiedy Faralyn si naje - powiedzia. - Pozwl mi j potrzyma. Widz
j tak rzadko, a ona ronie szybko niczym chwast. - Uszczypn crk w policzek, a ona si
zamiaa.
- Jeli ork umrze, nie wyjdzie to nam na dobre - wrci do przerwanej rozmowy.
- Tato - wtrcia si Taretha - jeli to niemowl, czemu karmicie je misem?
- Co masz na myli, maleka? - spyta Tammis.
Taretha wskazaa na swojego brata.
- Niemowlaki pij mleko, tak jak Faralyn. Jeli matka tego orka nie yje, on nie moe
pi jej mleka.
Na twarzy Tammisa pojawi si umiech.
- Masz racj, dziecko - wyszepta i przytuli crk tak mocno, e a zacza si
wyrywa.
Drug rk obj on. - Tari ma racj. Orki wprawdzie s barbarzycami, ale karmi
swoje mode tak samo jak my. May ork ma najwyej kilka miesicy. Nic dziwnego, e nie
moe je misa. Nawet nie ma jeszcze zbw. - Z wahaniem spojrza na on. Clannia
poblada, jakby ju wiedziaa, co chce jej powiedzie.
- Nie moesz... prosi mnie, ebym...
- Pomyl, co to moe oznacza dla naszej rodziny! - wykrzykn Tammis. - Su
Blackmooreowi od dziesiciu lat, a nigdy jeszcze nie widziaem, by by tak podniecony. Jeli
ten ork przeyje, niczego nam nie zabraknie!
- Nie... nie mog - wydusia z siebie Clannia.
- Prosz - baga Tammis. - Tylko przez krtki czas.
- To potwory! - wykrzykna Clannia. - Potwory, a ty chcesz, ebym... chcesz,
ebym... - Zakrya twarz rk i zacza paka. Niemowl nadal ssao jej pier.
- Tato, czemu mama pacze? - spytaa zaniepokojona Taretha.
- Nie pacz - odpowiedziaa zduszonym gosem Clannia. Wytara twarz i zmusia si
do umiechu. - Widzisz, kochanie? Ju wszystko dobrze. - Potem spojrzaa na Tammisa i
przekna gono lin. - Tato tylko chce, ebym co dla niego zrobia, nic wicej.

***

Gdy Blackmoore dowiedzia si, e ona jego osobistego sucego zgodzia si


karmi piersi umierajce orcze niemowl, caa rodzina zostaa obsypana darami. Pikne
tkaniny, najwiesze owoce i najdelikatniejsze miso, najlepsze woskowe wiece - to
wszystko regularnie pojawiao si na progu pokoiku, ktry nazywali domem. Wkrtce ten
pokoik zosta zamieniony na inny, a potem na jeszcze wikszy. Tammis Foxton dosta take
wasnego konia - pikn gniad klacz, ktr nazwa Ognista Dama. Clannia, teraz pani
Foxton, nie musiaa ju pracowa w kuchni, lecz spdzaa cae dnie opiekujc si dziemi i
troszczc o potrzeby orka, nazywanego przez Blackmoorea jego tajnym projektem.
Taretha nosia teraz adne ubrania i dostaa nauczyciela, nieco rozkojarzonego, lecz agodnego
mczyzn zwanego Jaramin Skisson, ktry uczy j jak dam pisa i czyta.
Nigdy jednak nie wolno jej byo mwi o maej istocie, ktra przez cay rok mieszkaa
razem z nimi. Kiedy Faralyn umar od gorczki, ork zastpi jej ukochanego braciszka. Gdy
Thrall nauczy si samodzielnie je paskudn mieszank krwi, krowiego mleka i owsianki,
przyszo do nich trzech uzbrojonych stranikw i wyrwali go z ramion Tarethy. Krzyczaa i
pakaa, ale jedyn odpowiedzi na jej bagania byo uderzenie w twarz.
Ojciec przytuli j i uspokaja, caujc w blady policzek, na ktrym pojawi si
czerwony lad. Poniewa chciaa by posusznym dzieckiem, zgodzia si nigdy ju nie
wspomina o Thrallu.
Ale w gbi serca przysiga sobie, e nigdy nie zapomni tej dziwnej istoty, ktr
uwaaa za swojego modszego brata.

***

- Nie, nie w taki sposb - powiedzia Jaramin Skisson do swojego ucznia. - Trzymaj
palcami tutaj... i tutaj. O, tak lepiej. Teraz zrb taki ruch... jak w.
- A co to jest w? - spyta Thrall. Mia zaledwie sze lat, a ju by wzrostu swojego
nauczyciela. Jego wielkie, niezgrabne donie nie potrafiy zbyt dobrze utrzyma rylca i
glinianej tabliczki. By jednak bardzo uparty i stara si nauczy pisa liter, ktr Jaramin
nazywa S.
Nauczyciel zamruga za swoimi wielkimi okularami.
- W to gad bez ng. Wyglda wanie jak ta litera.
Na twarzy Thralla pojawi si przebysk zrozumienia.
- Jak robak - powiedzia. Czsto poera te smakoyki, kiedy dostay si do jego celi.
- Tak, rzeczywicie przypomina robaka. Sprbuj jeszcze raz, tym razem sam.
Thrall wysun lekko jzyk, by uatwi sobie koncentracj, i na glinianej tabliczce
pojawia si wykrzywiona linia, ktr mona byo rozpozna jako S. Dumny z siebie,
pokaza tabliczk Jaraminowi.
- Bardzo dobrze, Thrall! Myl, e pora zacz uczy ci liczenia - powiedzia
nauczyciel.
- Ale najpierw powiniene nauczy si walczy, co, Thrall?
Thrall podnis wzrok i zobaczy w drzwiach szczup sylwetk swojego pana,
porucznika Blackmoorea. Mczyzna wszed do rodka i po drugiej stronie drzwi szczkn
zamek. Thrall nigdy nie prbowa ucieka, ale stranicy najwyraniej tego si obawiali.
Thrall uklk na ziemi, tak jak nauczy go Blackmoore. Delikatnie klepnicie po
gowie byo sygnaem, e ju moe wsta. Podnis si, bardziej ni zwykle odczuwajc
swoj niezdarno, i opuci wzrok, wpatrujc si w buty Blackmoorea. By ciekaw, co te
przygotowa dla niego pan.
- Jak sobie radzi w nauce? - spyta Blackmoore Jaramina.
- Bardzo dobrze. Nie spodziewaem si, e orki s tak inteligentne...
- Jest inteligentny nie dlatego, e jest orkiem - przerwa mu Blackmoore tak ostrym
tonem, e Thrall a zadra - tylko dlatego, e uczyli go ludzie. Nigdy o tym nie zapominaj,
Jaraminie. A tobie - odwrci si w stron Thralla - te nie wolno o tym zapomina.
Thrall gwatownie pokiwa gow.
- Popatrz na mnie, Thrall.
Thrall zawaha si, po czym podnis swoje niebieskie oczy na Blackmoorea.
- Czy wiesz, co znaczy twoje imi?
- Nie, panie. - Jego gos brzmia szorstko nawet w jego wasnych uszach i w niczym
nie przypomina melodyjnego gosu ludzi.
- Oznacza niewolnika* [* In thrall - w niewoli (przyp. tum.)]. Oznacza, e naleysz
do mnie. - Blackmoore zrobi krok do przodu i dgn go palcem w pier. - Oznacza, e
jestem twoim wacicielem. Rozumiesz?
Przez chwil Thrall by tak wstrznity, e nie odpowiedzia. Jego imi znaczyo
niewolnik? Brzmiao tak przyjemnie, gdy je ludzie wymawiali, e myla, i to dobre,
wartociowe imi.
Okryta rkawiczk do Blackmoorea uderzya Thralla prosto w twarz. Cho skra
Thralla bya tak gruba i twarda, e ledwie to poczu, jednak cios bardzo go zabola. Pan go
uderzy! Jego wielka do z krtko obcitymi czarnymi paznokciami uniosa si do policzka.
- Masz odpowiada, kiedy ci pytam - warkn Blackmoore. - Czy zrozumiae, co
powiedziaem?
- Tak, panie Blackmoore - odrzek Thrall szeptem.
- Doskonale. - Na twarzy porucznika pojawio si zadowolenie i jego biae zby
bysny na tle czarnej brdki. Thrall poczu ulg. Unis kciki ust do gry, naladujc
umiech Blackmoorea.
- Nie rb tego, Thrall - powiedzia mczyzna. - Wydajesz si wtedy jeszcze brzydszy.
Umiech orka nagle znik.
- Poruczniku - powiedzia cicho Jaramin - on tylko prbuje naladowa twj umiech,
to wszystko.
- Nie powinien. Mwie, e dobrze sobie radzi z nauk, prawda? Czyli umie pisa i
czyta?
- Z czytaniem jest na do zaawansowanym poziomie. Jeli chodzi o pisanie, wie, jak
to robi, ale przez te swoje grube palce ma kopoty z niektrymi literami.
- Doskonale. W takim razie ju nie potrzebujemy twoich usug.
Thrall. szybko wypuci powietrze z puc i spojrza zdziwiony na Jaramina. Stary
mczyzna wydawa si zaskoczony tak samo jak on.
- On jeszcze wiele nie umie, panie - wyduka Jaramin. - Nie zna si na liczbach,
historii, sztuce...
- Liczy mog go nauczy sam. A po co niewolnikowi znajomo historii i sztuki?
Chyba sam uznaby to za strat czasu, co, Thrall?
Thrall przypomnia sobie, jak kiedy Jaramin przynis niedu figurk i opowiada
mu, jak zostaa wyrzebiona, a potem rozmawiali, w jaki sposb zostaa utkana jego niegdy
biao- niebieska pieluszka. Jak mwi Jaramin, to bya sztuka, i Thrall bardzo chcia
dowiedzie si czego wicej o robieniu takich piknych rzeczy.
- Thrall robi to, co sobie yczy jego pan - powiedzia posusznie, zadajc kam swoim
uczuciom.
- Zgadza si. Nie musisz zna tych rzeczy. Musisz natomiast nauczy si walczy. - Z
niezwyk dla niego wylewnoci Blackmoore pooy rk na ramieniu Thralla. Ork zadra i
spojrza na swojego pana.
- Chciaem, eby nauczy si czyta i pisa, bo ktrego dnia to moe ci da
przewag nad przeciwnikiem. Teraz nauczysz si posugiwa wszystkimi rodzajami broni.
Naucz ci strategii walki, Thrall, i podstpw. Bdziesz sawnym gladiatorem. Gdy pojawisz
si na arenie, tumy bd wykrzykiwa twoje imi. Jak ci si to podoba?
Thrall zobaczy, e Jaramin zbiera swoje rzeczy, i poczu dziwny bl na myl, e
nauczyciel po raz ostatni chowa do woreczka rylec i glinian tabliczk. Jaramin obejrza si
przez rami, po czym podszed do drzwi i zapuka. Wyszed i drzwi zamkny si za jego
plecami.
Blackmoore czeka na odpowied Thralla. Ork nie chcia znowu zosta ukarany za
wahanie, wic starajc si, by zabrzmiao to przekonujco, powiedzia do swojego pana:
- To brzmi podniecajco. Ciesz si, e mj pan chce, bym poda t drog.

***

Po raz pierwszy od niepamitnych czasw Thrall wyszed ze swojej celi. Rozglda si


wok zdziwiony, gdy w towarzystwie dwch stranikw z przodu i dwch z tyu oraz
Blackmoorea przemierza kamienne korytarze fortecy. Weszli po schodach na gr, a potem
znowu w d krconymi i tak wskimi schodami, e wydaway si a na orka napiera.
Zbliali si do jakiej wielkiej jasnoci i Thrall poczu strach przed nieznanym. Gdy
stranicy wyszli w t jasno, zamar. Zobaczy, e ziemia jest tu ta i brzowa, a nie szara
jak znany mu kamie, i e le na niej jakie czarne plamy, ktre przypominaj ksztatem
stranikw i podaj za kadym ich krokiem.
- Co robisz? - spyta ostro Blackmoore. - Wyjd. Inni daliby sobie odci rk, eby
mc wyj na soce.
Thrall zna to sowo. Soce wpadao przez wskie otwory w jego celi. Ale tutaj
byo tego soca tak duo! I co to za dziwne czarne plamy na ziemi?
Ku jego zawstydzeniu wszyscy stranicy zaczli si mia. Jeden z nich a wyciera z
twarzy zy rozbawienia. Blackmoore poczerwienia.
- Ty idioto - powiedzia - to tylko... Na wiato, czybym mia orka, ktry boi si
wasnego cienia? - Machn rk i jeden ze stranikw wbi w plecy Thralla grot wczni.
Cho orka chronia jego gruba skra, poczu cios i rzuci si do przodu.
Zakry oczy domi. Ale ciepo... soca... na rkach i plecach byo bardzo przyjemne.
Powoli opuci rce i zamruga, przyzwyczajajc si do wiata.
Przed nim stao co wielkiego i zielonego.
Ork instynktownie wyprostowa si i zarycza. Stranicy znw si zamiali, ale tym
razem Blackmoore pokiwa z aprobat gow.
- To kuka - powiedzia - z ptna, somy i farby. To troll.
Thrall znw poczu si zawstydzony. Teraz, kiedy przyjrza si uwaniej, widzia, e
nie jest to ywa istota. Zamiast wosw kuka miaa som; wida te byo, gdzie zostaa
pozszywana.
- Czy troll naprawd tak wyglda? - spyta.
Blackmoore zamia si.
- Tylko w zarysach. Ten troll suy do wicze.
Wycign okryt rkawiczk do, a wtedy jeden ze stranikw co mu poda.
- To drewniany miecz - wyjani Blackmoore - ktrego uywamy do wicze. Kiedy
ju nauczysz si posugiwa t broni, dostaniesz prawdziwy miecz.
Trzymajc miecz w obu doniach, Blackmoore podbieg do kuky trolla i uderzy j
trzy razy: raz w gow, raz w korpus i raz w rk trzymajc wykonany z materiau miecz.
- Teraz ty sprbuj - powiedzia.
Thrall wycign rk po bro i zacisn na niej grube palce. Miecz pasowa do nich
lepiej ni rylec, a poza tym dobrze si z nim czu, jakby bardziej swojsko. Zmieni chwyt,
prbujc naladowa Blackmoorea.
- Bardzo dobrze - stwierdzi mczyzna i zwrci si do jednego ze stranikw: -
Popatrz tylko na niego. To prawdziwy talent. Wiedziaem, e tak bdzie. Thrall... do ataku!
Po raz pierwszy w yciu Thrall czu, e jego ciao chce robi to, o co prosi je pan.
Unis miecz i - ku wasnemu zaskoczeniu - z jego garda wyrwa si ryk. Nogi gadko niosy
go w stron kuky. Unis miecz - och, jakie to proste - i ci ukiem korpus trolla.
Rozleg si gony trzask i troll wylecia w powietrze. Thrall przerazi si, e zrobi
co strasznie zego, i potykajc si o wasne nogi, upad na ziemi. Poczu, jak drewniany
miecz pka pod ciarem jego ciaa.
Natychmiast podnis si i klkn, pewien, e czeka go straszliwa kara. Zepsu kuk
trolla i zniszczy wiczebny miecz. By taki wielki, taki niezgrabny...!
Powietrze przepeniy gone okrzyki. Poza Jaraminem, milczcymi stranikami i
Blackmoorem, Thrall waciwie nie mia kontaktu z ludmi. Nie nauczy si wic rozrnia
ich okrzykw bez sw, ale teraz mia dziwne wraenie, e nie s to okrzyki gniewu.
Ostronie podnis wzrok.
Blackmoore mia na twarzy szeroki umiech, podobnie stranicy. Gdy Blackmoore
napotka wzrok Thralla, jego umiech jeszcze bardziej si poszerzy.
- Czy nie mwiem, e przejdzie wszelkie oczekiwania? - wykrzykn. - Dobra
robota, Thrall! Dobra robota!
Thrall zamruga niepewnie.
- Ja... Troll i miecz... popsuem je.
- Zgadza si! Po raz pierwszy machasz mieczem ju troll leci przez dziedziniec! -
Blackmoore obj przyjanie modego orka. Thrall zesztywnia.
- Wyobra sobie, e jeste na arenie gladiatorw - powiedzia Blackmoore - i e troll i
twj miecz jest prawdziwy. I wyobra sobie, e przy pierwszym ataku tak mocno go uderzasz,
e leci a tak daleko. Czy nie mylisz, e to dobrze, Thrall?
Ork tak wanie myla. Mia ochot umiechn si, ale powstrzyma ten impuls.
Blackmoore nigdy dotd nie by tak zadowolony z niego ani tak miy, wic nie chcia w aden
sposb popsu tej chwili.
Blackmoore cisn rami Thralla i wrci do swoich ludzi.
- Ty! - zawoa do stranika. - Na trolla z powrotem na pik, ale tak, eby
wytrzyma potne ciosy mojego Thralla. A ty przynie mi nowy miecz wiczebny. Albo
przynie od razu pi. Thrall ma skonno do ich amania!
Ktem oka Thrall zobaczy zbliajcego si do nich wysokiego, szczupego
mczyzn, odzianego w liberi w barwach czerwieni, czerni i zota. By to jeden ze
sucych Blackmoorea. Bya z nim bardzo maa ludzka istota o tych wosach, zupenie
nie przypominajca stranikw, ktrych zna Thrall. Zastanawia si, czy to ludzkie dziecko.
Wydawao si bardziej mikkie i odziane byo nie w spodnie i tunik, jak pozostali, lecz w
dugi, powczysty strj. Czy to jest dziecko pci eskiej?
Spojrza w niebieskie oczy dziewczynki. Nie wydawaa si wcale przeraona jego
brzydot. Wrcz przeciwnie, wytrzymaa jego wzrok i umiechna si radonie, a potem
zamachaa do niego, jakby ucieszya si na jego widok.
Jak to moliwe? Thrall przyglda si jej, zastanawiajc si nad odpowiedni reakcj,
ale w tym momencie towarzyszcy jej mczyzna zacisn do na jej ramieniu i odcign j.
Rozmylajc nad tym, co si wanie wydarzyo, Thrall odwrci si do wiwatujcych
mczyzn i zacisn swoje wielkie zielone donie na rkojeci nowego drewnianego miecza.
TRZY

Rytm ycia Thralla, ktry szybko si ustali, obowizywa przez kilka nastpnych lat.
Rano go karmiono, a nastpnie zakuwano w kajdany i wyprowadzano na dziedziniec
Durnholde, gdzie wiczy. Z pocztku sam Blackmoore pokazywa mu podstawy walki,
czasem wylewnie go chwalc. Czsto jednak bywa w paskudnym nastroju i wtedy aja
Thralla bez adnego widocznego powodu. W takie dni mowa szlachcica bya odrobin
niewyrana, a ruchy niezgrabne. Ork w kocu uwierzy, e jest nic niewart. Skoro
Blackmoore go gani, widocznie na to zasuguje, a kada pochwaa jest jedynie wyrazem
chwilowej askawoci jego wadcy.
Po kilku miesicach pojawi si inny mczyzna i Thrall przesta regularnie widywa
Blackmoorea. Nowy czowiek, zwany Sierantem, by wielki na ponad sze stp i mia
potn pier poronit krconymi rudymi wosami. Caoci dopeniaa zmierzwiona
jaskraworuda czupryna i duga broda w tym samym kolorze. Mczyzna mia czarn chust
owinit wok szyi i wielki kolczyk w uchu. Pierwszego dnia, gdy pojawi si przed
Thrallem i innymi wojownikami, popatrzy kademu z nich w oczy i rzuci im wyzwanie.
- Widzicie to? - Wskaza potnym palcem na byszczcy krek w lewym uchu. - Nie
wyjem tego od trzynastu lat. Wywiczyem tysice rekrutw takich jak wy, szczeniaki. I
kadej grupie rzucam takie samo wyzwanie: wyrwijcie mi kolczyk z ucha, a pozwol wam
zbi si na kwane jabko. - Wyszczerzy si, ukazujc braki w uzbieniu. - Jeszcze tego nie
wiecie, ale zanim z wami skocz, bdziecie gotowi sprzeda wasn matk za moliwo
wymierzenia mi ciosu. Ale jeli kiedy nie bd w stanie odeprze ataku ktrego z was,
miczaki, to zasuguj na wyrwanie mi ucha i zmuszenie do poknicia resztek moich zbw.
Szed powoli wzdu szeregu mczyzn, a zatrzyma si przed Thrallem.
- Ciebie to szczeglnie dotyczy, ty przeronity goblinie - warkn Sierant.
Thrall opuci zmieszany wzrok. Uczono go, by nigdy, przenigdy nie podnosi rki na
ludzi. A teraz okazuje si, e ma z nimi walczy. Ale nigdy nie sprbuje wyrwa kolczyka z
ucha Sieranta.
Wielka apa wsuna si pod brod Thralla i podniosa j do gry.
- Patrz na mnie, kiedy do ciebie mwi, rozumiesz?
Thrall pokiwa gow zupenie zdezorientowany. Blackmoore nigdy nie chcia, eby
patrzy mu w oczy, a ten czowiek wanie mu to nakaza. Co ma robi?
Sierant ustawi ich parami. Liczba wojownikw bya nieparzysta, wic Thrall sta
sam. Sierant pomaszerowa prosto do niego i nagle rzuci mu drewniany miecz. Thrall
byskawicznie go chwyci, a Sierant chrzkn z aprobat.
- wietna koordynacja wzrokowo- ruchowa - powiedzia. Jak wszyscy pozostali
ludzie, mia tarcz i gruby, wycieany pancerz. Thrall nie mia nic takiego. Jego skra bya
tak gruba, e prawie wcale nie czu ciosw, a ponadto rs tak szybko, e ubranie czy pancerz
szybko byyby dla niego za mae.
- Zobaczmy, jak si bronisz! - Bez adnego ostrzeenia Sierant zaszarowa na
Thralla.
Przez krtk chwil ork zamar. Potem co w jego wntrzu zaskoczyo. Ju nie czu
strachu i zmieszania, lecz pewno. Wyprostowa si i odkry, e jest wyszy od swojego
przeciwnika. Chronic si przed ciosem, unis lewe rami, na ktrym kiedy bdzie nosi
tarcz cisz od czowieka, i piknym ukiem opuci miecz. Gdyby Sierant nie zareagowa
z zaskakujc prdkoci, miecz Thralla wbiby si w jego hem. A ta ochrona niewiele by
daa, gdy ork zada cios z ogromn si.
Ale Sierant by szybki i zablokowa miertelny cios tarcz. Thrall chrzkn z
zaskoczenia, gdy zaraz potem mczyzna trafi go w brzuch. Ork zatoczy si, tracc
rwnowag.
Sierant wykorzysta to i napar na niego, trafiajc go trzy razy. Takie ciosy zabiyby
kadego czowieka pozbawionego zbroi, ale Thrall tylko na moment straci rwnowag. Zaraz
potem poczu, jak przepeniaj go dziwne, gorce emocje. Nagle jego wiat skurczy si do tej
stojcej przed nim postaci i jednej myli: zabi Sieranta.
Rykn gono - a sia tego krzyku zaskoczya nawet jego samego - po czym rzuci si
do ataku. Unosi bro i ci, unosi i ci, zasypujc wielkiego mczyzn gradem ciosw.
Sierant prbowa si wycofa, ale polizgn si na kamieniu i polecia do tyu. Udao mu si
jeszcze podnie miecz i zablokowa kilka ciosw, lecz teraz Thrall przycisn go swoimi
potnymi nogami, odrzuci miecz na bok i wycign w stron jego szyi swoje wielkie rce.
Gdyby tylko mg je zacisn na szyi Blackmoorea...
Nagle Thrall zamar, przeraony obrazem, ktry pojawi si przed jego oczami. Szyj
Sieranta chroni podbrdek zbroi, lecz Thrall mia silne palce. Gdyby tylko je zacisn...
Spado na niego kilkunastu wrzeszczcych mczyzn i odcignli go od lecego na
ziemi nauczyciela. Teraz to Thrall lea rozcignity na plecach, prbujc broni si przed ich
mieczami.
- Stj! - zawoa Sierant tak gono i zdecydowanie, jakby przed chwil wcale nie
znajdowa si o wos od mierci. - Niech ci diabli, Maridan! Zatrzymaj si albo odetn ci to
cholerne rami! W tej chwili schowaj miecz!
Thrall poczu, e czyje silne rce chwytaj go i podnosz. Popatrzy na Sieranta.
Ku jego absolutnemu zaskoczeniu, Sierant rozemia si gono i zacisn do na
jego ramieniu.
- Dobra robota, chopcze. Jeszcze nigdy nie byem tak blisko utraty kolczyka... i to w
pierwszej walce. Jeste urodzonym wojownikiem, ale zapomniae o celu, co? - Wskaza na
zote kko. - To by cel, a nie wyduszenie ze mnie resztek ycia.
- Przepraszam, Sierancie. Nie wiem, co si stao. Zaatakowae, a ja... - Nie mia
zamiaru powiedzie mu o obrazie Blackmoorea, ktry nagle pojawi si przed jego oczami.
To, e straci gow, byo ju wystarczajco ze.
- Z niektrymi przeciwnikami bdziesz musia to wanie zrobi - powiedzia Sierant,
zaskakujc go. - Ale niektrych przeciwnikw wystarczy tylko powali na ziemi, i koniec.
dza krwi moe uratowa ci skr w prawdziwej walce, ale jako gladiator musisz mie
wicej tutaj - pokaza na gow - ni tutaj - poklepa si po klatce piersiowej. - Chc, eby
przeczyta par ksiek o strategii walki. Umiesz czyta, prawda?
- Troch - wykrztusi Thrall.
- Musisz pozna histori kampanii wojennych. Te szczeniaki to znaj - wskaza na
modych onierzy - i dlatego maj nad tob przewag. - Spojrza ostro na pozostaych. - Ale
tylko do czasu, chopcy. On ma niezwyk odwag i si, a to jeszcze dzieciak.
Mczyni popatrzyli wrogo na Thralla, a ork poczu dziwne ciepo, nieznan rado.
Niemal zabi tego czowieka, i nie tylko nie zosta zajany, ale jeszcze usysza, e musi si
nauczy, kiedy trzeba zabija, a kiedy okaza... co? Jak to si nazywa, kiedy daruje si ycie
przeciwnikowi?
- Sierancie - zapyta, zastanawiajc si, czy zostanie ukarany za zadanie tego pytania
- czasem... Mwie, e czasem si nie zabija. Czemu?
Sierant patrzy na niego spokojnie.
- Nazywa si to miosierdzie, Thrall - powiedzia cicho. - Tego te musisz si nauczy.
Miosierdzie. Thrall obraca to sowo na jzyku. Byo sodkie.
***

- Pozwolie mu to zrobi? - wrzasn Blackmoore do czowieka, ktrego wynaj do


wiczenia Thralla. Jego ostry gos dotar a do ssiedniej komnaty. Tammis przerwa
czyszczenie z bota butw pana i zacz sucha. Nie uwaa tego za podsuchiwanie, lecz
raczej za sposb dbania o dobrobyt swojej rodziny.
- To dobre wojskowe posunicie - odpowiedzia Sierant bez cienia zdenerwowania w
gosie. - Potraktowaem go tak, jak kadego czowieka.
- Ale Thrall nie jest czowiekiem, tylko orkiem! A moe tego nie zauwaye?
- Zauwayem - stwierdzi Sierant. Tammis przesun si tak, by mc obserwowa
cae zajcie przez na wp przymknite drzwi. Doszed do wniosku, e Sierant nie pasuje do
piknie urzdzonego gabinetu Blackmoorea. - Dlatego nie pytam, czemu ma by tak
starannie wyszkolony.
- I masz racj.
- Ale chcecie, eby by starannie wyszkolony - stwierdzi Sierant. - I to wanie robi.
- Pozwalajc mu si zabi?
- Chwalc go za dobre posunicia i uczc, kiedy da si ponie dzy krwi, a kiedy
zachowa spokj! - warkn Sierant. Tammis zdusi umiech. Najwyraniej sam Sierant
mia kopoty z tym ostatnim. - Ale nie dlatego tu przyszedem. Wiem, e uczylicie go czyta.
Chc, eby przeczyta par ksiek.
Tammis oniemia.
- Co? - krzykn Blackmoore.
Tammis zupenie zapomnia o tym, co robi. Patrzy przez szczelin w drzwiach i
sucha uwanie, w jednej rce trzymajc szczotk, a w drugiej zabocony but. Gdy poczu
lekkie klepnicie na ramieniu, niemal podskoczy.
Z bijcym sercem odwrci si i ujrza Tareth. Umiechna si do niego psotnie i jej
wzrok powdrowa w stron drzwi. Najwyraniej doskonale wiedziaa, co robi.
Tammis by zawstydzony, lecz pragnienie zaspokojenia ciekawoci byo silniejsze ni
wstyd. Unis palec do ust, a Taretha pokiwaa gow.
- Po co uczylicie orka czyta, jeli nie chcecie, eby to robi?
Blackmoore mrukn co niezrozumiaego.
- Wbrew temu, co sdzicie, on ma mzg, i jeli chcecie, ebym go dobrze wyszkoli,
musi pozna taktyk, mapy, strategi walki, techniki oblenia...
Sierant spokojnie wylicza na palcach.
- Dobrze! - wybuchn Blackmoore. - Cho pewnie bd tego aowa... - Podszed do
pki z ksikami i szybko wyj kilka. - Taretha! - rykn.
Oboje Foxtonowie podskoczyli. Taretha szybko przygadzia wosy, umiechna si i
wesza do komnaty.
- Tak, panie? - ukonia si.
- Masz. - Blackmoore poda jej stos wybranych ksiek. By tak wysoki, e ledwie
byo zza niego wida jej oczy. - Zanie je stranikowi Thralla, eby mu je przekaza.
- Tak, panie - odpowiedziaa Taretha, jakby to nie by najdziwniejszy rozkaz, jaki
usyszaa od swego pana. - S do cikie, panie... Czy mog i do siebie po worek? Bdzie
mi je atwiej nie.
Wygldaa na posuszn, modziutk suc, ale tylko Tammis i Clannia wiedzieli, e
za jej liczn buzi kryje si bystry umys - i ostry jzyk. Blackmoore zagodnia nieco i
pogadzi japo gowie.
- Oczywicie, dziecko. Ale zanie je od razu, zrozumiano?
- Oczywicie, panie. Dzikuj. - Zamierzaa si ukoni, ale najwyraniej uznaa to za
zy pomys, wic wysza.
Tammis zamkn za ni drzwi ich komnaty. Oczy Tarethy pony.
- Och, tato - wyszeptaa cichutko. - Zobacz go!
Tammis poczu rozpacz. Mia nadziej, e ju jej przeszo to niezdrowe
zainteresowanie orkiem.
- Nie, Taretha. Masz tylko odda ksiki stranikowi, nic wicej.
Jej twarz posmutniaa.
- Chodzi o to, e... od kiedy umar Faralyn... to jest mj jedyny braciszek.
- Nie jest twoim bratem, tylko orkiem, zwierzciem przeznaczonym do walk
gladiatorw. Pamitaj o tym. - Tammis nie lubi zasmuca crki, ale uzna, e robi to dla jej
wasnego dobra. Nikt nie moe zauway jej zainteresowania Thrallem. Gdyby Blackmoore
dowiedzia si o tym, nic dobrego by z tego nie wyniko.

***

Thrall spa mocno, zmczony po wiczeniach, gdy drzwi do jego celi otworzyy si
gwatownie. Zamruga sennie, po czym poderwa si na widok stranika nioscego spory
worek.
- Porucznik mwi, e to dla ciebie. Chce, eby przeczyta je wszystkie i mg z nim o
nich porozmawia - powiedzia stranik. W jego gosie sycha byo pogard, lecz Thralla to
nie obchodzio. Stranicy zawsze mwili do niego z pogard.
Kiedy drzwi zostay zamknite na zamek, Thrall ostronie rozwiza wze i sign
do rodka worka. Jego palce natrafiy na co prostoktnego i sztywnego.
Niemoliwe. Pamita to uczucie...
A bojc si rozczarowania, wyj ten przedmiot z worka. Rzeczywicie bya to
ksika. Przeczyta na gos tytu: Historia Sojuszu Lor- lordaeron. Natychmiast wycign
drug ksik i trzeci. Wszystkie dotyczyy historii wojskowoci. Gdy otworzy jedn z
ksiek, wypada z niej maa, wielokrotnie zoona kartka.
Zaciekawiony otworzy j niezgrabnymi wielkimi palcami. To by list.

Drogi Thrallu!
Mistrz B. rozkaza, by otrzyma te ksigi. Tak si ciesz. Nie wiedziaam, e pozwoli
ci nauczy si czyta. Mnie te pozwoli i ja kocham czyta. Tskni za tob i mam nadziej,
e masz si dobrze. Wyglda na to, e to, co robisz na dziedzicu, boli: Mam nadziej, e
wszystko bdzie dobrze. Chciaabym dalej do Ciebie pisa. Chcesz? Jeli tak, napisz list na
odwrocie tej kartki i w z powrotem do ksiki. Sprbuj ci odwiedzi. To ja jestem ta
dziewczynka, ktra kiedy do ciebie machaa. Mam nadziej, e odpiszesz!!!!!
Twoja Taretha

P.S. Nie mw nikomu o licie, bo bd WIELKIE KOPOTY!!!

Thrall usiad ciko. Nie mg uwierzy w to, co przeczyta. Pamita ma


dziewczynk i czsto zastanawia si, dlaczego do niego pomachaa. Najwyraniej go znaa
i... i mylaa o nim. Jak to moliwe? Kim bya?
Na jego lewym ramieniu goio si zadrapanie. Thrall wbi w nie paznokie i po kilku
prbach udao mu si otworzy ma rank. Wykorzystujc paznokie jako rylec, umoczy go
w cienkim strumyku krwi i ostronie napisa na odwrocie kartki jedno sowo:
TAK.
CZTERY

Thrall mia dwanacie lat, gdy po raz pierwszy zobaczy orka.


wiczy wanie poza terenem fortecy. Kiedy w wieku omiu lat wygra swoj
pierwsz walk, Blackmoore zgodzi si z Sierantem, e naley mu da nieco wicej
swobody - przynajmniej w czasie wicze. Umieszczono wic na jednej nodze Thralla graby,
mocny acuch, ktry przymocowano do wielkiego gazu. Nawet ork o jego sile nie byby w
stanie ucieka z czym takim uwizanym do nogi. Po krtkim czasie Thrall przesta zwraca
na uwag, gdy acuch by dugi i dawa mu due pole manewru. W jego gowie nawet nie
pojawia si myl o ucieczce. By Thrallem, niewolnikiem. Blackmoore by jego panem,
Sierant nauczycielem, a Taretha tajemnym przyjacielem. W ten sposb wszystko byo w jak
najlepszym porzdku.
Thrall aowa, e nigdy nie udao mu si zaprzyjani z adnym z wojownikw, z
ktrymi wiczy. Kadego roku pojawiaa si nowa grupa mczyzn, lecz wszyscy oni byli
tacy sami - modzi, pilni, peni pogardy i nieco bojcy si wielkiego zielonego stwora, z
ktrym mieli wiczy. Tylko Sierant go chwali. I tylko Sierant si wtrca, gdy mczyni
dokuczali Thrallowi. Czasem Thrall aowa, e nie moe si na nich odegra, ale zawsze
pamita o zasadach uczciwej walki. Cho ci ludzie uwaali go za swojego wroga, on
wiedzia, e nim nie jest, i zabicie lub okaleczenie ktrego z nich byoby ze.
Thrall mia wietny such. Poniewa ludzie uwaali go za tp besti, prowadzili w
jego obecnoci swobodne rozmowy na wiele rnych tematw. W taki wanie sposb Thrall
dowiedzia si, e orki, niegdy przeraajcy wrg ludzi, s teraz sabe. Coraz wicej ich
chwytano i umieszczano w czym, co nazywano obozami internowania. W Durnholde
mieszkali wszyscy ci, ktrzy nadzorowali te obozy, oraz ich sudzy, ktrzy je prowadzili.
Wszystkim za kierowa Blackmoore.
Sierant nauczy Thralla najbardziej finezyjnych sposobw walki wrcz. Ork wietnie
posugiwa si broni uywan w walkach gladiatorw: krtkim mieczem, szerokim mieczem,
wczni, morgenszternem, sztyletem, batem, sieci, toporem, pak i halabard. Zbroj nosi
niezwykle skromn, gdy uwaano, e bardziej podniecajce dla tumw s walki, ktrych
uczestnicy maj tylko niewielk ochron.
Teraz Thrall sta porodku grupy wiczcych mczyzn. Sierant nazywa to
wiczenie otaczaniem. wiczcy byli (oczywicie) ludmi, ktrzy natknli si na
pozostajcego na wolnoci orka, a ten postanowi si nie podda. Thrall by (oczywicie) tym
dumnym orkiem. wiczcy mieli wymyli co najmniej trzy sposoby pojmania lub zabicia
dzikiego orka. Thrall nieszczeglnie lubi ten scenariusz. Wola walk jeden na jednego ni
bycie celem ataku czasem nawet dwunastu mczyzn. Zawsze denerwowa go blask
pojawiajcy si w oczach ludzi na myl o walce z nim i ich umiechy. Za pierwszym razem,
gdy Sierant wprowadzi ten scenariusz, Thrall waciwie si nie broni, co pozbawiao
wiczenie sensu. Sierant musia odcign go na bok i zapewni, e udawana walka jest w
porzdku. Mczyni mieli pancerze i prawdziw bro, a on tylko drewniany miecz
wiczebny, dlatego trudno by mu byo powanie ich uszkodzi.
Po kilkunastokrotnym powtrzeniu tego scenariusza Thrall zmieni si w warczc,
szalon besti, cho nigdy nie traci kontroli nad przebiegiem wiczenia. Wiedzia, e gdyby
stao si co naprawd zego, moe Sierantowi zaufa.
Mczyni atakowali go. Zgodnie z przewidywaniami, na pocztek zdecydowali si
na prosty atak. Dwaj mieli miecze, czterej wcznie, a reszta topory. Jeden z nich zrobi
wypad.
Thrall szybko sparowa cios swoim drewnianym mieczem, a potem unis potn
nog i kopn atakujcego prosto w pier. Mody mczyzna, wyranie zaskoczony, polecia
do tyu, z trudem apic powietrze.
Thrall odwrci si gwatownie, spodziewajc si ataku ze strony dwch innych. Tym
razem byli to posiadacze wczni. Za pomoc miecza odepchn jedn wczni na bok
niczym czowiek odganiajcy uciliwego insekta, a woln rk chwyci bro drugiego
mczyzny, wyrwa j z jego rki i odwrci tak, e ostry grot by teraz skierowany w stron
niedoszego napastnika.
Gdyby to bya prawdziwa bitwa, Thrall wbiby wczni w pier mczyzny. To
jednak byy wiczenia, wic unis wczni i mia zamiar j odrzuci, gdy nagle uwag
wiczcych przycign nieduy wz jadcy wsk, krt drog w stron fortecy. Zdarzao si
to wiele razy kadego dnia, a pasaerowie zawsze byli ci sami: chopi, kupcy, rekruci,
dygnitarze odwiedzajcy fortec.
Ale nic dzisiaj.
Tym razem rce konie cigny wz peen potwornych zielonych istot. Wszystkie
one byy zamknite w metalowej klatce i przykute do dna wozu. Ich wygld napeni Thralla
przeraeniem. Byy wielkie, zdeformowane, miay olbrzymie ky zamiast zbw i mae,
dzikie oczy...
Wwczas poj prawd. To s orki. A wic on wyglda tak samo. Miecz wiczebny
wypad z jego bezwadnych palcw. Jestem ohydny. Jestem przeraajcy. Jestem potworem.
Nic dziwnego, e ludzie tak bardzo mnie nienawidz.
Jedna z bestii obejrzaa si i spojrzaa Thrallowi prosto w oczy. Chcia odwrci
wzrok, lecz nie mg. Gdy tak si przyglda, stwr - z rykiem, ktry niemal go oguszy -
rzuci si na prty klatki, chwyci je zakrwawionymi od kajdan rkami i na oczach Thralla
rozgi na tyle, e wydosta si na zewntrz. Wz wci jecha z du prdkoci. Ork mocno
uderzy w ziemi i przetoczy si kilka razy, ale zaraz potem wsta i pobieg w stron Thralla
oraz innych onierzy z szybkoci, ktra wydawaa si niemoliwa przy jego rozmiarach.
Otworzy straszne usta i rykn co, co brzmiao jak:
- Kagh! Bin mog gthazag cha!
- Atakujcie, gupcy! - zawoa Sierant. Cho by pozbawiony zbroi, chwyci czyj
miecz i ruszy w stron orka. Mczyni pospieszyli swojemu dowdcy na pomoc.
Ork nawet nie spojrza na Sieranta. Zamachn si tylko rk i odrzuci mczyzn
do tyu. Bieg dalej, wpatrujc si w Thralla i znw woajc:
- Kagh! Bin mog gthazag cha!
Thrall nie wiedzia, co robi. Unis tylko miecz wiczebny, przybra pozycj obronn
i czeka. Ten przeraajco brzydki stwr, ktry bieg w jego stron, z pewnoci by wrogiem.
Ale by te czonkiem jego ludu, jego krwi i ciaem. Tak samo jak on by orkiem. Thrall nie
mg podnie na niego broni.
Gdy tak sta i patrzy, nadbiega grupa mczyzn i wielki ork pad pod nawa mieczy,
toporw i czarnych pancerzy. Spod sterty cia popyna krew, a gdy wszystko si skoczyo i
ludzie rozeszli si, Thrall zobaczy tylko zielone i czerwone kawaki ciaa, ktre kiedy byo
yw istot.
- Thrall! - zawoa Sierant. - Natychmiast odprowadzi go do celi!

***
- Co ty, na wszystko co wite, narobi? - wykrzykn Blackmoore, wpatrujc si z
przeraeniem w Sieranta, ktrego obecnie nienawidzi bardziej ni kogokolwiek. - Mia nie
widzie innego orka a do chwili... Teraz ju wie, niech to diabli. Co ty sobie mylae?
Sierant a si najey.
- Jeli nie chcielicie, by Thrall widzia inne orki, to trzeba mi byo o tym powiedzie.
Trzeba byo upewni si, e przywoce ich wozy przybywaj do fortecy wtedy, gdy Thrall
jest w swojej celi. Mylaem, panie, e...
- Wystarczy! - rykn Blackmoore. Odetchn gboko i troch si uspokoi. - Zo ju
si stao. Teraz musimy si zastanowi, jak to naprawi.
Jego agodniejszy ton podziaa te na Sieranta, ktry zapyta ju mniej wrogim
tonem:
- Thrall nie wiedzia, jak wyglda?
- Nie. Pilnowalimy, eby w pobliu nie byo adnych luster, adnych zbiornikw
wody. Nauczono go, e orki to szumowiny, co oczywicie jest prawd, i e pozwol mu y
tak dugo, jak dugo zarabia dla mnie pienidze.
Zapada cisza. Sierant z namysem pociera brod.
- Czyli wie. I co z tego? To, e urodzi si orkiem, nie musi oznacza, e jest tpym
zwierzciem, ktrym zreszt nie jest. Jeli chcielicie, by myla o sobie raczej jako o
czowieku...
Sugestia Sieranta rozjuszya Blackmoorea.
- Nie chc, by myla, e jest wielkim zielonoskrym czowiekiem!
- W takim razie, panie - powiedzia Sierant przez zacinite zby - powiedzcie mi
prosz, kim on ma by?
Blackmoore nie wiedzia, co ma odpowiedzie. Wydawao mu si to takie proste, gdy
znalaz maego orka. Wychowa go jak niewolnika, nauczy walki, troch ucywilizowa, a
potem uczyni dowdc armii pokonanych orkw i zaatakowa Sojusz. Z Thrallem na czele
odnowionej orczej armii Blackmoore miaby wadz, o ktrej nawet nie mg marzy.
Ale oczywicie, na wiato, nie chcia, by kto zbyt wczenie domyli si, e ten
doskonay gladiator ma by w przyszoci kim wicej - idealnym dowdc.
Odetchn gboko.
- Thrall nauczy si ju wystarczajco duo podczas wicze z rekrutami - powiedzia
z zadziwiajcym spokojem. - Sdz, e powinnimy skierowa go do walki.
- Panie, on jest bardzo pomocny w wiczeniach - zacz Sierant.
- Zgadzilimy ju niemal wszystkie orki - powiedzia Blackmoore, majc na myli
tysice stworw wysyanych do obozw. - Ich przywdca Mot Zagady uciek, a oni s w
rozsypce. Zblia si czas pokoju. Ju nie musimy wiczy rekrutw w walce z orkami. Teraz
bd bra udzia w bitwach z ludmi, a nie z potworami.
Niech to diabli. Omal nie powiedzia za duo.
- Podczas pokoju mczyni musz si wyszumie - powiedzia. - Thrall bdzie bra
udzia tylko w walkach gladiatorw. Napeni nasze kieszenie i przyniesie nam saw. -
Skrzywi si. - Nie widziaem jeszcze czowieka, ktry mgby stawi czoa orkowi.

***

Thrall by fenomenem wrd gladiatorw. Osign peny wzrostu, gdy by jeszcze


bardzo mody, a mijajce lata tylko dodaway mu ciaa. Teraz by najwikszym orkiem*
jakiego ludzie kiedykolwiek widzieli. By panem areny.
Gdy nie walczy, siedzia zamknity w celi, ktra z kadym dniem zdawaa si coraz
cianiejsza, cho Blackmoore ju raz przenis go do nowej. Thrall mia teraz mae miejsce
do spania, przykryte som, i duo wiksze do wicze. Na tej maej arenie leaa wszelkiego
rodzaju bro wiczebna i sta stary przyjaciel Thralla - podniszczony wypchany troll, na
ktrym mg wiczy i wyadowywa zo.
Dugie, samotne godziny rozjaniay mu ksiki, ktre przesyaa Taretha, a take
tabliczka i rylec. Porozumiewali si w tajemnicy przynajmniej raz w tygodniu. Thrall
wyobraa sobie wiat takim, jak go opisywaa Tari - wiat sztuki, pikna i przyjani. wiat
jedzenia innego ni gnijce miso i pomyje. wiat, w ktrym on mia swoje miejsce.
Od czasu do czasu spoglda na coraz bardziej podniszczony kawaek materiau z
sylwetk biaego wilka na niebieskim tle. Szybko odwraca wzrok, nie chcc myle o tych
sprawach. Przeczyta wystarczajco duo ksiek (Blackmoore pewnie nie mia pojcia, e
Tari przesyaa mu niektre z nich), by wiedzie, e orki yy w maych grupach, z ktrych
kada miaa swj symbol. Ale co mg zrobi? Powiedzie Blackmooreowi, e ma do
bycia niewolnikiem i chce odnale swoj rodzin?
Jego wasny lud. Ta myl go kusia. Tari miaa swj lud, jej rodzin byli Tammis i
Clannia Foxton. Bya doceniona i kochana. Cieszy si z tego, poniewa dziki poczuciu
bezpieczestwa dziewczynka miaa serce tak wielkie, e i on si w nim mieci.
Czasem zastanawia si, co sdzi o nim reszta Foxtonw. Tari rzadko o nich
wspominaa. Powiedziaa mu tylko, e jej matka Clannia wykarmia go wasn piersi, by
uratowa mu ycie. Z pocztku Thrall by tym wzruszony, lecz kiedy dors, zrozumia, e
Clannia nie zrobia tego z mioci, lecz by zaskarbi sobie wzgldy Blackmoorea.
Blackmoore. Wszystkie jego rozmylania zawsze prowadziy do niego. Tylko wtedy,
gdy pisa do Tari i czyta jej listy lub szuka jej jasnych lokw na widowni podczas walk
gladiatorw, mg na chwil zapomnie, e jest czyj wasnoci. Mg take zapomnie o
tym, gdy pogra si w cudownym uczuciu, ktre Sierant nazywa dz krwi. Ale te
chwile byy zbyt krtkie. Kiedy Blackmoore przychodzi do niego, by porozmawia o
wojskowej strategii, o ktrej Thrall wanie czyta, albo zagra z nim w Jastrzbie i Zajce,
ork natychmiast przypomina sobie, e jest niewolnikiem. Czasem Blackmoore by jowialny i
traktowa go jak dziecko, a czasem - co zdarzao si do czsto - by w paskudnym nastroju, i
wtedy Thrall czu si bezradny niczym dziecko. Blackmoore mg nakaza, by go pobito,
zagodzono, przypalano, zakuto w kajdany lub - co najgorsze - mg mu zabroni czyta
ksiki.
Wiedzia, e Tari nie yje w takich luksusach jak Blackmoore. Bya suc, na swj
sposb tak sam niewolnic jak on. Ale miaa przyjaci, nikt jej nie dokucza i - co
najwaniejsze - bya na swoim miejscu.
Ju zamierza sign po niebiesk pieluszk, gdy usysza, e otwieraj si drzwi.
Upuci materia, jakby to byo co nieczystego.
- Wstawaj - powiedzia jeden z surowych stranikw i wycign kajdany. - Czas
walczy. Syszaem, e maj dla ciebie cikich przeciwnikw. - Umiechn si zoliwie,
pokazujc brzowe zby. - A jeli nie wygrasz, pan Blackmoore obedrze ci ze skry.
PI

Mino ponad dziesi lat od dnia, gdy porucznik Blackmoore znalaz osieroconego
orka, ktry mia rozwiza wszystkie jego problemy.
Byy to dla niego szczliwe i owocne lata. Porucznika Aedelasa Blackmoorea, teraz
generaa, z pocztku wymiewano z powodu domowego orka, szczeglnie w pierwszych
dniach, gdy zdawao si, e stwr nie przeyje. Chwaa niech bdzie pani Foxton i jej
nabrzmiaym mlekiem piersiom. Blackmoore nie potrafi sobie wyobrazi, eby jakakolwiek
kobieta z wasnej woli karmia orcze niemowl, dlatego taka propozycja wywoaa pogard
Blackmoorea dla sucego i jego rodziny, chocia uratowaa mu skr. Nie aowa im wic
wiecideek, jedzenia, jak rwnie wyksztacenia dla ich dziecka, cho bya to dziewczynka.
By soneczny i ciepy, lecz nie upalny dzie. Doskonaa pogoda na walk. Markiza
noszca jego barwy - czerwie i zoto - dawaa przyjemny cie. Sztandary wszystkich
kolorw taczyy na lekkim wietrze, a do jego uszu dochodziy miechy i muzyka. W
nozdrzach czu kuszc wo wieego chleba i pieczonej dziczyzny. Po walkach niektrzy nie
bd w tak dobrych nastrojach, lecz teraz wszyscy byli szczliwi i podnieceni.
Na szezlongu obok spoczywa jego mody protegowany, lord Karramyn Langston.
Langston mia gste brzowe wosy, ktre idealnie pasoway do jego ciemnych oczu, silne i
sprawne ciao oraz leniwy umiech. By cakowicie oddany Blackmooreowi, dlatego jako
jedyny czowiek wiedzia o planach swojego mentora. Cho Langston by o wiele modszy od
Blackmoorea, dzieli z nim jego ideay, jak rwnie brak skrupuw. Pasowali do siebie.
Langston zasn teraz na socu i z cicha pochrapywa.
Blackmoore wzi kolejny kawaek pieczonego kurczaka oraz puchar wina
czerwonego niczym krew, ktra wkrtce popynie na arenie. ycie jest pikne, a z kadym
wyzwaniem, ktremu Thrall stawia czoa i zwycia, stawao si coraz pikniejsze. Po
kadej walce Blackmoore by bogatszy o cik sakiewk. Jego domowy ork, kiedy
powd do artw dla caej fortecy, teraz sta si jego dum.
Thrall walczy gwnie z ludmi. Brutalnymi, zatwardziaymi winiami, ktrzy mieli
nadziej wykupi si z niewoli, zdobywajc pienidze i saw dla swoich protektorw.
Niektrym to si udawao i odzyskiwali wolno. Wikszo jednak trafiaa do innego
wizienia, z gobelinami na cianach i kobietami w ou, ale nadal wizienia. Niewielu
protektorw pozwalao odej tym, ktrzy wygrywali dla nich pienidze.
Ale Thrall walczy nie tylko z ludmi, i wtedy byo jeszcze ciekawiej.
Orki byy teraz pokonan i upokorzon zbieranin, a nie przeraajc i godn podziwu
armi. Zwyciscy ludzie umieszczali ich w specjalnych obozach internowania, ktrymi
zarzdza wanie on - Blackmoore.
Z pocztku zamierza uczyni z orka dobrze wyksztaconego, lojalnego niewolnika i
niezrwnanego wojownika, a potem wysa Thralla do walki z jego wasnym narodem, o ile
nard jest dobrym okreleniem dla tych gupich zielonoskrych oprychw. Potem, kiedy
zostaliby ju pokonani, wykorzystaby podbite klany do wasnych celw.
Ale Horda ju zostaa rozbita, a Thrall nawet nie zasmakowa walki. Z pocztku
Blackmoore by z tego powodu niezadowolony, potem jednak wpad na pomys, jak jeszcze
moe wykorzysta swojego udomowionego orka. Wymagao to cierpliwoci, a tej
Blackmooreowi zawsze brakowao, ale nagroda bya tego warta. W samym Sojuszu tliy si
konflikty. Elfy gardziy ludmi, ludzie szydzili z krasnoludw, a krasnoludy nie ufay elfom.
Wspaniay trjkt nienawici i podejrze.
Podnis si z fotela, by zobaczy, jak Thrall pokonuje najwikszego i najbardziej
paskudnego mczyzn, jakiego Blackmoore widzia w yciu. Zabrzmiay gromkie wiwaty i
Blackmoore umiechn si, po czym wezwa do siebie Tammisa Foxtona.
- Tak, panie?
- Ile dzisiaj? - Blackmoore mwi niewyranie, ale wcale go to nie obchodzio.
Tammis nie raz ju widzia go bardziej pijanego.
Powana twarz sucego wygldaa na bardziej zatroskan ni zwykle.
- Ile czego, panie? - Skierowa wzrok na butelk, a potem znw na Blackmoorea.
Blackmoore poczu, jak ogarnia go furia. Chwyci Tammisa za koszul i przycign
go bliej, a ich twarze znalazy si cal od siebie.
- Liczysz butelki, ty aosny czowieczku? - wysycza cicho. Publiczne upokarzanie
Tammisa sprawiao mu ogromn przyjemno. Widzia, jak sucy blednie. - Pozwalasz
onie, eby karmia potwory, a mnie miesz sugerowa, e mam saboci?
Odepchn sucego.
- Chciaem wiedzie, ile razy wygra Thrall.
- Tak, panie, oczywicie. P tuzina pod rzd. - Tammis wyglda wrcz aonie. - Z
caym szacunkiem, panie, ten ostatni przeciwnik troch go nadwery. Czy na pewno
powinien odby jeszcze trzy walki?
Idioci. Otaczaj go sami idioci. Gdy Sierant przeczyta rano kolejno walk, te
przyszed do Blackmoorea, mwic, e ork potrzebuje kilku chwil wytchnienia. Czy nie
mogliby zmieni kolejnoci star tak, eby biedactwo mogo troch odpocz?, zapyta.
- Z kad walk sumy pacone za zwycistwo Thralla s wysze. Nigdy nie przegra,
ani razu. Oczywicie zamierzam przerwa to pasmo zwycistw i odda tym wszystkim miym
ludziom ich pienidze - powiedzia zoliwie i machniciem rki odesa Tammisa. Thralla nie
da si pokona. Czemu nie ku elaza, pki gorce?
Przestawi fotel tak, by lepiej widzie aren. Langston zrobi to samo. Thrall wygra
nastpn walk, ale nawet Blackmoore widzia, e stwr si zmczy. Nastpna walka, sma z
zaplanowanych dziewiciu, bya czym, czego Blackmoore i zebrane tumy nigdy nie
widzieli.
Tym razem przeciwko potnemu orkowi wystawiono par; dzikich kotw, ktre
zapano dwa tygodnie wczeniej i zamknito w klatce, aby je drczy i godzi. Gdy
otworzono wejcie na aren, wyskoczyy na orka niczym wystrzelonej z armaty. Ich beowe
futro tylko migno w powietrzu. Thrall, upad na ziemi.
Widzowie krzyknli z przeraenia, a Blackmoore zerwa si na rwne nogi. Jego
pienidze...
I wtedy Thrall si podnis! Wrzeszczc z wciekoci, zrzuci z siebie wielkie
zwierzta, jakby byy tylko wiewirkami, I po czym z niezwyk szybkoci zapa
przeznaczone do walki dwa miecze. Thrall by oburczny, wic miecze jednoczenie
zamigotay w powietrzu. Jeden kot zgin od razu - potny cios przeci jego smuke ciao
prawie na p. Drugie zwierz, rozwcieczone mierci partnera, zaatakowao orka ze
zdwojon si. Ale Thrall nie da mu szansy. Gdy kot skoczy na z pazurami, Thrall by
gotw. Miecz ci w lewo, prawo i znw w lewo, Kot upad na ziemi rozrbany na kawaki.
- Widziae? - spyta zadowolony Langston.
Tum rycza z radoci. Thrall, ktry zwykle przyjmowa takie okrzyki
wymachiwaniem rkami i tak gonym tupaniem, e a trzsa si ziemia, teraz sta z
opuszczonymi ramionami i z trudem oddycha. Blackmoore zauway, e koty pozostawiy na
jego ciele kilka gbokich, krwawicych zadrapa, i ugryzie. Gdy tak spoglda na swojego
cennego niewolnika, Thrall powoli odwrci brzydki eb i spojrza prosto na Blackmoorea.
W oczach orka jego pan zobaczy cierpienie, wyczerpanie... i niewypowiedziane baganie.
A potem Thrall, ten potny wojownik, opad na kolana. Tum znw zareagowa
okrzykami, a Blackmooreowi wydawao si, e syszy w nich wspczucie. Langston bez
sw wpatrywa si w niego swymi brzowymi oczami.
Przeklty Thrall! Wikszo jego dzisiejszych przeciwnikw to rzeczywicie wietni
wojownicy, ale jednak nie mogli si rwna z jego dzik si. To tylko pretekst, eby uciec
przed ostatni rund, ktra - jak Thrall sam wiedzia - bya najtrudniejsza. Gupi, samolubny
niewolnik. Chce wrci do przytulnej celi, czyta jego ksiki i je jego jedzenie, tak? Ju
Blackmoore go nauczy rozumu!
W tej chwili na aren wypad Sierant.
- Lordzie Blackmoore! - zawoa. - Czy rezygnujecie z ostatniego wyzwania?
Blackmoore poczu gorco na twarzy. Jak Sierant mie o to pyta, i na dodatek tak
przed wszystkimi! Chwyci mocniej oparcie fotela i wycign przed siebie praw rk, po
czym pooy j na lewym ramieniu.
Nie.
Sierant patrzy na niego przez chwil, jakby nie wierzy wasnym oczom. Potem
pokiwa gow i da zna, by rozpocz ostatni walk.
Thrall podnis si, lecz sprawia wraenie, jakby na jego grzbiecie leaa tona
kamieni. Kilku ludzi weszo na aren, by usun martwe koty i bro. Podali Thrallowi or,
ktrego mia uywa w tej walce - morgensztern, nabijan metalow kul, przymocowan
acuchem do grubej rkojeci. Thrall wzi bro i prbowa przyj gron postaw. Zwykle
przed kad walk Thrall tupa w ziemi. Podniecao to tum i pomagao Thrallowi
przygotowa si do walki. Tym razem jednak ork z trudem trzyma si na nogach.
Brama otworzya si, ale przez chwil nikogo nie byo wida.
Wreszcie pojawiy si dwie gowy wykrzykujce jakie niezrozumiae wyzwiska i
grujce nad Thrallem blade ciao. Ogr mia tylko jedn bro, ale za to lepsz - dug,
niebezpieczn wczni. Dziki niej by w stanie dosign Thralla z duej odlegoci,
natomiast ork musia si zbliy, by zada jakikolwiek cios, nie mwic ju o zwyciskim
ciosie.
Jakie to niesprawiedliwe!
- Kto da ogrowi t wczni? - rykn Blackmoore do Langstona. - Powinien mie co
zblionego do broni Thralla! - Blackmoore wola teraz nie pamita tych walk, gdy Thrall by
uzbrojony w szeroki miecz czy wczni, za jego ludzkim przeciwnikom musia wystarczy
zaledwie krtki miecz lub topr.
Ogr wyglda niczym maszyna do zabijania, a nie oddychajca, ywa istota. Wszed
na okrg aren jedn gow zwrcony w stron Thralla, a drug w stron tumu.
Thrall jeszcze nigdy nie widzia takiej istoty. Przez chwil sta, przygldajc si jej, a
potem wyprostowa si, odrzuci gow do tyu i zawy.
Ogr zaatakowa, pchajc wczni. W jego ruchach nie byo finezji, tylko brutalna
sia. Thrall bez trudu unikn niezgrabnego ataku, zanurkowa i mocno zamachn si
morgenszternem. Ogr krzykn i zwolni, gdy nabijana kula trafia go prosto w brzuch.
Nim zdoa si odwrci, Thrall uderzy go w plecy. Stwr osun si na kolana,
upuszczajc wczni.
Blackmoore umiechn si. To koniec walki. Z pewnoci ten cios zama mu
krgosup. Nie wszystkie walki prowadziy do mierci - a nawet krzywiono si, gdy gladiator
zabi przeciwnika, gdy to zmniejszao liczb dobrych wojownikw.
Rado Blackmoorea nie trwaa dugo. Ogr zerwa si na rwne nogi i podnis
upuszczon wczni. Thrall machn w jego stron morgenszternem, ale - ku zdziwieniu
widowni, a najwyraniej i samego orka - ogr po prostu jedn rk odepchn kul na bok, a
drug pchn wczni.
Morgensztern wypad z rki Thralla. Ork straci rwnowag i gdy rozpaczliwie
prbowa uskoczy, wcznia wbia si w jego pier, kilka cali od lewego ramienia. Krzykn
z blu. Ogr podchodzi do niego coraz bliej, jednoczenie pchajc wczni, a przebia orka
na wylot. Thrall upad na plecy i w ten sposb zosta przybity do ziemi. Teraz ogr spad na
nieszczsnego orka i zacz go uderza, szaleczo, przy tym chrzkajc.
Blackmoore patrzy w przeraeniu. Jego ork zosta pokonany, by bezradny niczym
dziecko. Arena gladiatorw, na ktrej najwspanialsi wojownicy krlestwa walczyli ze sob,
prezentujc swoj si, zdolnoci i spryt, zmienia si w miejsce brutalnej jatki - jeden silny
potwr tuk na miazg drugiego, sabszego.
Na arenie pojawili si ludzie i zaostrzonymi kijami prbowali zmusi ogra do
pozostawienia ofiary w spokoju. Potwr porzuci zakrwawionego Thralla i zacz goni ludzi.
Wwczas trzej inni zarzucili na szalejcego ogra magiczn sie, ktra natychmiast go
skrpowaa, przyciskajc jego koczyny do tuowia. Rzucajcego si jak ryba bez wody
potwora ludzie wcignli na wzek i wywieli z areny.
Thralla take wyniesiono, cho ze wzgldu na jego pana o wiele delikatniej. Ta jedna
walka spowodowaa, e Blackmoore straci wszystko, co postawi tego dnia na Thralla. Wielu
jego towarzyszy postpio podobnie, i teraz czu na sobie ich wcieke spojrzenia, gdy sigali
do sakiewek, by spaci dugi.
Thrall. Thrall. Thrall...

***

Thrall lea, dyszc ciko, na somie, ktra suya mu za posanie. Nigdy dotd nie
zazna takiego blu i wyczerpania. aowa, e nie straci przytomnoci, bo wtedy byoby mu
atwiej to znie.
Czeka na przybycie uzdrowicieli. Blackmoore zawsze ich przysya, kiedy zosta
ranny w walce. Thrall czeka take na pocieszajce sowa pana. To prawda, przegra ostatni
walk, ale Blackmoore na pewno pochwali go za to, e wygra osiem poprzednich
pojedynkw. Thrall wiedzia, e byo to niesychane osignicie. By pewien, e pokonaby
ogra, gdyby spotka si z nim w pierwszym, trzecim, a nawet szstym pojedynku. Ale nikt nie
mg oczekiwa, e wygra po omiu zwyciskich walkach.
Przeszy go bl niemal nie do zniesienia. Gdzie s uzdrowiciele? Ju powinni si tu
zjawi. Wiedzia, e tym razem jest powanie ranny. Mia kilka zamanych eber i nog, rany
od miecza i straszliw dziur w ramieniu po przebiciu go wczni. Jeli nastpnego dnia ma
stan do walki, uzdrowiciele musz szybko przyj.
Usysza odgos przekrcania klucza w zamku, ale nie by w stanie podnie gowy, by
sprawdzi, kto przyszed.
- Uzdrowiciele przyjd - powiedzia Blackmoore. Thrall zesztywnia. Gos jego pana
by bekotliwy i ocieka pogard. Serce orka zabio szybciej. Prosz, nie tym razem... Nie
teraz...
- Ale nie przyjd szybko. Chc patrze, jak cierpisz, parszywy synu dziwki.
Thrall jkn blu, gdy but Blackmoorea trafi go w odek. Cierpienie byo
niewyobraalne, ale jeszcze bardziej zabolao go zachowanie jego pana. Czemu Blackmoore
uderzy go, kiedy on jest tak ciko ranny? Czy nie widzia, jak dzielnie walczy?
Thrall unis gow i spojrza na Blackmoorea. Widzia go jak przez mg. Twarz
mczyzny wykrzywia gniew, a gdy ork napotka spojrzenie swojego pana, ten uderzy go w
twarz pici w pancernej rkawicy.
- Straciem tysice, syszysz, tysice! Co z tob? To bya aosna walka!
Zasypywa Thralla gradem ciosw, i ork ju zaczyna odpywa. Wydawao mu si, e
jego ciao nie naley do niego, a kopniaki Blackmoorea to zwyke klepnicia.
Blackmoore widzia, jak ork by wyczerpany, widzia, jak osiem razy pod rzd
zwycia. Nikt nie mg oczekiwa, e wygra ten pojedynek, a jednak walczy ze wszystkich
si i przegra uczciwie, z honorem. Tylko e Blackmooreowi to nie wystarczyo.
Wreszcie bicie skoczyo si i usysza kroki odchodzcego Blackmoorea.
- Teraz kolej na was.
Thrall nie mg unie gowy, cho prbowa. Przed jego oczami pojawio si kilka
par czarnych wojskowych butw, i teraz ju wiedzia, co oznacza rozkaz Blackmoorea.
Jeden but wzi zamach i trafi Thralla prosto w twarz.
wiat przepenia biel, a potem czer. Pniej ju niczego nie widzia.

***

Thrall, ockn si, czujc ciepo i odchodzenie cierpienia, ktre towarzyszyo mu - jak
mu si zdawao - przez ca wieczno. Zajmowali si nim uzdrowiciele. Oddychao mu si
atwiej, wic uzna, e ebra ju si zrosy. Teraz mczyni nakadali na jego rami sodko
pachnc, lepk substancj. Najwyraniej bya to najpowaniejsza rana.
Cho dotyk uzdrowicieli by agodny, a ich ma leczya rany, mczyni nie znali
prawdziwego wspczucia. Leczyli go, gdy Blackmoore im za to paci, a nie z prawdziwej
chci agodzenia jego cierpie. Kiedy, gdy by jeszcze modszy i bardziej naiwny, szczerze
im podzikowa za ich wysiki, Jeden z nich podnis wzrok, zaskoczony sowami orka, i na
jego wargach pojawi si niemiy grymas.
- Nie pochlebiaj sobie, potworze. Gdy przestan pyn monety, przestanie dziaa
nasza ma. W przyszoci lepiej nie przegrywaj.
Wtedy skrzywi si na te niemie sowa, ale teraz by go nie ruszyy. Rozumia ju
wiele spraw. Zupenie jakby wczeniej jego wzrok by zamglony, a teraz nagle mga si
podniosa. Lea cicho, czekajc, a skocz. Wreszcie wstali i wyszli.
Thrall usiad i ze zdziwieniem zauway stojcego obok Sieranta. Pomyla, e
czekaj go jakie nowe tortury.
- cignem ich z ciebie - powiedzia cicho Sierant - ale zdyli si z tob zabawi.
Przykro mi z tego powodu, chopcze, naprawd mi przykro. Dzisiaj na arenie mnie
zadziwie. Blackmoore powinien by z ciebie diabelnie dumny, a zamiast tego... - zamilk. -
C, chciaem ci powiedzie, e nie zasuye na to, co ci zrobi. wietnie si spisae,
chopcze, wietnie. Teraz lepiej troch si przepij.
Wydawao si, e ma zamiar co jeszcze powiedzie, ale on tylko pokiwa gow i
odszed. Thrall pooy si, uwiadamiajc sobie, e zmieniono mu som. Bya wiea i
czysta, nie zalana jego krwi.
Docenia to, co zrobi Sierant, i wierzy mu. Ale niestety, byo ju za pno.
Nie pozwoli duej tak si wykorzystywa. Kiedy tylko by si skuli i obieca, e
nastpnym razem bdzie lepszy, e zasuy na mio i szacunek, ktrych tak rozpaczliwie
pragn. Teraz ju wiedzia, e nie znajdzie go tak dugo, jak dugo Blackmoore bdzie jego
wacicielem.
Nie chcia spa. Postanowi wykorzysta ten czas na zaplanowanie ucieczki. Sign
do worka po tabliczk i rylec i napisa list do jedynej osoby, ktrej mg zaufa. Do Tari.
Podczas nastpnego nowiu planuj ucieczk.
SZE

Przez krat nad gow Thrall mg obserwowa wiato ksiyca. Stara si, by nikt
nie zauway gbokiej przemiany, jaka w nim zasza. Ani onierze, ktrzy go pobili, ani
Sierant, a ju szczeglnie Blackmoore (ktry traktowa go teraz tak, jakby nic si nie stao).
By jak zawsze posuszny, cho po raz pierwszy zauway, jak bardzo nienawidzi sam siebie
za takie zachowanie. Opuszcza wzrok, cho czu, e jest rwny kademu czowiekowi.
Spokojnie dawa si zaku w kajdany, cho mgby bez trudu rozerwa czterech stranikw
na kawaki, zanim ktokolwiek zdoaby go powstrzyma. W aden sposb nie zmieni
swojego zachowania, w celi czy poza ni, na arenie czy na placu wicze.
Przez pierwszych par dni Thrall czu, e Sierant uwanie mu si przyglda, jakby
chcia zobaczy zmiany, ktre w nim zaszy. Ale nie rozmawia z Thrallem, a ork stara si
nie wzbudza podejrze. Niech myl, e go zamali. aowa tylko, e nie bdzie mg
zobaczy miny Blackmoorea, kiedy ten dowie si, e jego domowy ork uciek.
Po raz pierwszy w yciu Thrall na co czeka. Czu w sobie nie znany mu wczeniej
gd. Zawsze tak bardzo skupia si na unikaniu bicia i zasugiwaniu na pochwa, e nawet
nie zastanawia si, co to znaczy by naprawd wolnym. Chodzi w socu bez acuchw,
spa pod gwiazdami. Przez cae ycie nie by ani jednej nocy poza cel. Jakie to uczucie?
Jego wyobrania, podsycana przez ksiki i listy od Tari, w kocu moga si
rozwin. Lea na swoim somianym posaniu i zastanawia si, jak bdzie wyglda
spotkanie z jego ludem. Oczywicie przeczyta wszystkie informacje, jakie ludzie posiadali na
temat tych ohydnych zielonoskrych potworw z najgbszych piekie. Pamita te ten
niepokojcy incydent, gdy ork wyrwa si na wolno i go zaatakowa. Gdyby tylko
zrozumia, co ten ork mwi! Niestety, jego saba znajomo orczego nie pozwalaa mu na to.
Ale pewnego dnia dowie si, pewnego dnia odnajdzie swj lud. Ludzie, ktrzy go
wychowali, nie starali si pozyska jego mioci i lojalnoci. Wyjtkami byli Sierant i Tari,
ktrzy nauczyli go, co to znaczy honor i wspczucie. I to dziki ich naukom Thrall
uwiadomi sobie, e dopki bdzie niewolnikiem Blackmoorea, nie moe spodziewa si z
jego strony adnych szlachetnych uczu.
Tej nocy oba ksiyce, wielki srebrny i mniejszy niebiesko- zielony, byy w nowiu.
Tari odpowiedziaa na jego wiadomo propozycj pomocy, i w gbi serca ork czu, e tak
wanie postpi. Razem wymylili plan, ktry mia due szanse powodzenia. Teraz czeka
tylko na sygna.
Z niespokojnej drzemki obudzi go dwik dzwonu. Thrall podszed do rogu celi, w
ktrym przez lata cierpliwie dry schowek. Tam ukrywa to, co byo dla niego najcenniejsze
- listy od Tari. Teraz wyj ze ciany kamie, wycign listy i owin je w drug rzecz, ktra
miaa dla niego szczegln warto - pieluszk z biaym wilkiem na niebieskim tle. Przez
chwil przyciska pakunek do piersi.
Dzwon bi nadal, a teraz doczyy do niego przeraliwe krzyki. Wraliwy nos Thralla
wyczu dym. Zaraz potem zobaczy rozwietlajcy mrok pomaraczowo- ty blask.
- Poar! - rozlegy si krzyki. - Poar!
Nie wiedzc waciwie dlaczego, Thrall rzuci si na swoje posanie, zamkn oczy i
udawa, e pi, oddychajc gboko i powoli.
- Ten przeklty potwr wszystko by przespa - powiedzia jeden ze stranikw. Thrall
nadal udawa gboki sen. - Chodmy, trzeba im pomc.
- Nie wiem... - powiedzia drugi stranik.
Sycha byo coraz wicej przeraonych krzykw kobiet i dzieci.
- Poar rozprzestrzenia si - powiedzia pierwszy. - Chodmy!
Thrall sysza, jak ich cikie buciory uderzaj o kamie. Kroki oddalay si. Zosta
sam.
Stan przed cikimi drewnianymi drzwiami. Oczywicie nadal byy zamknite, ale
w pobliu nie byo nikogo, kto mgby mu przeszkodzi w tym, co sobie zaplanowa.
Thrall odetchn gboko, po czym z ogromn si uderzy ramieniem w drzwi.
Ustpiy, ale nie do koca. Pi razy musia wali swym potnym ciaem w drzwi, nim stare
drewno poddao si z gonym trzaskiem. Z rozpdu polecia do przodu i upad na podog,
ale ten bl by niczym w porwnaniu z podnieceniem, jakie odczuwa.
Zna te korytarze. Nie mia problemu z widzeniem w sabym wietle kilku pochodni
umieszczonych na cianach. Tamtdy, potem w gr po schodach, a potem...
Jak wczeniej w celi, tak i teraz ostrzeg go instynkt. Wcisn si we wnk w cianie,
ukrywajc swoje potne ciao. Obok niego przebiego kilku stranikw, ale nie zauwayli
go. Thrall z trudem powstrzyma si przed wydaniem westchnienia ulgi.
Stranicy zostawili szeroko otwarte drzwi na dziedziniec. Thrall podszed i ostronie
wyjrza na zewntrz.
Na dziedzicu panowa chaos. Budynki niemal cakowicie tony w ogniu, a midzy
nimi biegay oszalae ze strachu konie, kozy i osy. Mczyni utworzyli acuch, podajc
sobie wiadra z wod, a przez cay czas przybiegali z wiadrami nastpni, rozlewajc w
popiechu cenn wod. W tym caym szalestwie Thrall mg pozosta nie zauwaony.
Na prawo od wyjcia zobaczy to, czego szuka - du czarn peleryn. Zakry ni
gow i szerok pier i skuli si, by tkanina zasonia take jego nogi, po czym pospieszy na
zewntrz.
Przejcie przez dziedziniec do gwnej bramy nie mogo trwa duej ni kilka chwil,
lecz Thrallowi wydawao si wiecznoci. Stara si trzyma gow opuszczon, lecz czsto
musia podnosi wzrok, by nie przewrci si o wz wypeniony beczkami deszczwki,
oszalaego konia czy wrzeszczce dziecko. Z walcym sercem wdrowa przez panujcy
wok chaos. Czu gorco, a jasny blask pomieni rozwietla cay dziedziniec jak soce.
W kocu dotar do bramy. Te wrota rwnie byy otwarte. Przejeday przez nie
wozy z deszczwk, a ich wonice mieli ogromne problemy z opanowaniem oszalaych koni.
Nikt nie zwrci uwagi na samotn posta wychodzc w mrok.
Gdy wreszcie Thrall wydosta si z fortecy, ruszy biegiem prosto w stron
zalesionych wzgrz, porzucajc drog. Jego zmysy byy jeszcze bardziej wyostrzone ni
kiedykolwiek. Rozszerzone nozdrza wcigay nieznane zapachy. Zdawao mu si, e kiedy
biegnie, czuje pod stopami kady kamie i kade dbo trawy.
Zobaczy skay, o ktrych opowiadaa mu Taretha. Mwia, e przypominaj smoka
stojcego na stray lasu. Byo bardzo ciemno, lecz Thrall zauway skalny wystp, ktry przy
duej dozie wyobrani mona byo uzna za dug szyj gada. Tam bya jaskinia, powiedziaa
mu Taretha, tam bdzie bezpieczny.
Przez bardzo krtk chwil zastanawia si, czy Taretha nie zastawia tam na niego
puapki, ale od razu uzna to za nonsens. By nawet zawstydzony i zy na siebie, e w ogle o
tym pomyla. Listy Tari zawsze byy pene sympatii i wspczucia. Czemu miaaby go
zdradzi? I po co zadawaaby sobie tyle trudu, jeli pokazujc jego listy Blackmooreowi
osignaby ten sam cel?
Zobaczy wejcie, ciemny owal na tle szarego kamienia. Nawet nie mia zadyszki, gdy
dotar do swojego schronienia.
Bya w rodku. Opieraa si o cian jaskini, czekajc na niego. Cho ona znajdowaa
si w rodku, a on na zewntrz, nie widziaa go.
Thrall umia ocenia pikno tylko wedug ludzkich standardw, i wiedzia, e zgodnie
z nimi Taretha Foxton jest pikna. Dugie, jasne wosy - teraz byo za ciemno, by okreli ich
kolor, lecz czasem dostrzega j na widowni podczas walk - splecione w warkocz opaday jej
na plecy. Bya odziana w nocn koszul i paszcz, a obok niej lea duy worek.
Odwanie zbliy si do niej.
- Taretho - powiedzia, a ona si zamiaa.
- Zaskoczye mnie! Nie wiedziaam, e umiesz tak cicho chodzi! - Podesza do
niego i wycigna rce.
Thrall powoli wycign swoje. Malutkie biae donie zupenie zniky w zielonych,
trzy razy wikszych. Na twarzy dziewczyny malowao si zadowolenie, a nie strach.
- Mgbym ci tutaj zabi - stwierdzi, i natychmiast zawstydzi si, e to powiedzia. -
Nie byoby nawet wiadkw.
Umiechna si jeszcze szerzej.
- Oczywicie, e mgby - przyznaa, a jej gos by ciepy i melodyjny. - Ale nie
zrobisz tego.
- Skd wiesz?
- Poniewa ci znam. Miae jakie kopoty?
- Nie. Plan dobrze zadziaa. Powsta taki chaos, e mogaby uciec nawet caa wioska
orkw. Zauwayem, e przez podpaleniem stodoy wypucia zwierzta.
Znw si umiechna. Miaa lekko zadarty nos i nie wygldaa na swoje dwadziecia
- dwadziecia pi lat.
- Oczywicie, to przecie niewinne stworzenia. Nie chciaabym, aby staa im si jaka
krzywda. Teraz lepiej si pospieszmy. - Spojrzaa w stron Durnholde, na dym i ogie
unoszce si w stron rozgwiedonego nieba. - Wyglda na to, e ju opanowali poar.
Wkrtce zaczn ci szuka. - Na jej twarzy pojawi si cie uczucia, ktrego Thrall nie
rozumia. - Mnie rwnie. - Wzia do rki worek. - Usid, chc ci co pokaza.
Posusznie usiad. Tari pogrzebaa w worku i wyja jaki zwj. Rozwina go,
przytrzymujc z jednej strony i kac jemu zrobi to samo.
- To mapa - stwierdzi Thrall.
- Tak, najdokadniejsza, jak mogam znale. Tu jest Durnholde - powiedziaa
Taretha, wskazujc na budynek przypominajcy zamek. - A my jestemy troch na
poudniowy zachd, dokadnie tutaj. Obozy internowania s w promieniu dwudziestu mil od
Durnholde. Tutaj, tutaj i tutaj. - Rysunki byy tak mae, e nawet Thrall nie widzia ich zbyt
dobrze w tym sabym wietle. - Musisz uda si w dzicz. Syszaam, e tam wci ukrywa si
twj lud. Ludzie Blackmoorea nie byli w stanie ich wytropi, widzieli tylko lady. -
Podniosa na niego wzrok. - Musisz ich jako odnale, Thrall. Niech oni ci pomog.
Twj lud, powiedziaa Taretha. Nie orki, nie potwory czy stwory. Nagle przepenia
go tak ogromna wdziczno, e przez chwil nie by w stanie si odezwa. W kocu
wykrztusi:
- Dlaczego to robisz? Dlaczego mi pomagasz?
Patrzya na niego odwanie, wcale nie bojc si tego, co widzi.
- Poniewa pamitam ci, kiedy bye jeszcze malutki. Kiedy... kiedy umar Faralyn,
stae si moim jedynym braciszkiem. Widziaam, co ci zrobili, i nienawidziam ich.
Chciaam ci pomc, by twoim przyjacielem. - Odwrcia wzrok. - I nienawidz twojego
pana nawet bardziej ni ty.
- Skrzywdzi ci? - Thrall by zaskoczony wciekoci, ktr poczu.
- Nie, waciwie nie. - Pomasowaa sobie lekko nadgarstek. Pod rkawem Thrall
zobaczy blakncy siniec. - To bardzo skomplikowane.
- Powiedz mi.
- Thrall, ju czas...
- Powiedz mi! - rykn. - Jeste moj przyjacik, Taretho! Przez ponad dziesi lat
pisaa do mnie, dawaa mi swj umiech! Miaem kogo, kto wiedzia, kim naprawd
jestem, i kto nie uwaa mnie tylko za jakiego... jakiego potwora na arenie gladiatorw.
Bya moim wiatekiem w ciemnociach. - Najdelikatniej jak potrafi pooy do na jej
ramieniu.
Jej oczy zaczy byszcze, a potem pojawiy si w nich jakie krople i popyny po
jej policzkach.
- Tak mi wstyd - wyszeptaa.
- Co si dzieje z twoimi oczami? - spyta Thrall. - I co to znaczy wstyd?
Dziewczyna wytara oczy. - To s zy. Pojawiaj si wtedy, kiedy jestemy bardzo
smutni, chorzy na duszy, kiedy nasze serca s przepenione blem, ktry ju si w nich nie
mieci. - Taretha odetchna gboko. - A wstyd... jest wtedy, gdy zrobisz co tak sprzecznego
z tym, w co wierzysz, e nie chcesz, by ktokolwiek o tym si dowiedzia. Ale poniewa
wszyscy wiedz, wic i tobie mog powiedzie. Jestem kochank Blackmoorea.
- Co to znaczy?
Popatrzya na niego ze smutkiem.
- Jeste taki niewinny, Thrall, taki czysty. Ktrego dnia to zrozumiesz.
Nagle Thrall przypomnia sobie fragmenty spronej rozmowy, ktr podsucha na
placu wicze, i zrozumia, co Taretha ma na myli. Poczu wcieko. Wiedzia, co to
znaczy sta bezradnie przed Blackmoorem, a na dodatek Taretha jest tak maa i delikatna, e
nawet nie moe walczy.
- Chod ze mn - zachci j.
- Nie mog. Czy wiesz, co on zrobiby mojej rodzinie, gdybym ucieka... - Chwycia
go za rk. - Ale ty moesz. Prosz, odejd. Bd spokojniejsza, wiedzc, e przynajmniej
tobie udao si przed nim uciec. Bd wolny za nas dwoje.
Pokiwa gow, gdy nie by w stanie nic powiedzie. Zawsze wiedzia, e bdzie za
ni tskni, ale teraz, gdy w kocu spotkali si i porozmawiali, zrozumia, e bl rozstania
bdzie jeszcze bardziej dotkliwy.
Wytara zy i zacza mwi spokojniejszym gosem.
- Zapakowaam ci jedzenie i kilka bukakw. Udao mi si te ukra dla ciebie n.
Chciaabym take, aby to zatrzyma. - Pochylia gow i zdja z dugiej szyi delikatny
srebrny acuszek, na ktrym wisia pksiyc. - Niedaleko std ronie stare drzewo
rozszczepione przez uderzenie pioruna. Blackmoore pozwala mi tu spacerowa. Jeli kiedy
wrcisz i bdziesz potrzebowa pomocy, w ten acuszek w pie starego drzewa, a ja
spotkam si z tob w tej jaskini i zrobi wszystko, by ci pomc.
- Tari... - Thrall patrzy na ni ze smutkiem.
- Pospiesz si. - Spojrzaa ze strachem w stron Durnholde. - Wymyliam historyjk,
by uzasadni swoj nieobecno, ale myl, e powinnam ju wraca.
Wstali i popatrzyli na siebie niepewnie. Potem Tari obja rkami jego szerok pier, a
twarz przycisna do brzucha. Thrall sta - wczeniej kady tak bliski kontakt oznacza atak.
Ale tym razem czu, e to oznaka uczucia. Podajc za swoimi instynktami, ostronie
pogadzi japo wosach.
- Nazywaj ci potworem - powiedziaa zduszonym gosem - ale to oni s potworami,
a nie ty. egnaj, Thrallu.
Potem Taretha odwrcia si, zakasaa spdnice i pobiega w stron Durnholde. Thrall
odprowadza j wzrokiem, a znika z pola widzenia. Potem z nadzwyczajn ostronoci
umieci cenny srebrny wisiorek w swoim zawinitku i woy je do worka.
Unis ciki worek - Taretha musiaa mie trudnoci z przyniesieniem go - i
przerzuci przez plecy. Tak oto Thrall, byy niewolnik, wyrusza na spotkanie ze swoim
przeznaczeniem.
SIEDEM

Taretha pokazaa mu dokadn lokalizacj obozw, ale radzia, by sprbowa odnale


wolne orki. Nie mia jednak pewnoci, czy wolne orki istniej, czy te s tylko wytworem
jego wyobrani. Pod okiem Jaramina nauczy si czyta mapy, wic umia posuy si t,
ktr daa mu Tari.
Thrall postanowi ruszy prosto do obozu.
Nie wybra jednak obozu pooonego najbliej Durnholde, gdy istniao due
prawdopodobiestwo, e gdy jego nieobecno zostanie zauwaona, Blackmoore moe go
tam szuka. Postanowi odwiedzi obz znajdujcy si kilkanacie mil od fortecy, w ktrej
dorasta.
O obozach wiedzia niewiele, i to od ludzi, ktrzy nienawidzili jego rasy. Gdy tak
bieg bez najmniejszego zmczenia, rozmyla, jakie to bdzie uczucie spotka tyle orkw
zgromadzonych w jednym miejscu. Czy bd w stanie zrozumie jego mow? Moe ludzki
akcent tak j znieksztaci, e nie bdzie mg w ogle porozumie si z nimi? Czy rzuc mu
wyzwanie? Nie chcia z nimi walczy, ale wszystkie rda twierdziy, e orki s walecznymi
i dumnymi wojownikami. On sam by wietnie wyszkolonym wojownikiem, ale czy to
wystarczy, by stawi czoa jednej z tych legendarnych istot? Czy uda mu si przekona ich, e
nie jest wrogiem?
Bieg mila za mil. Od czasu do czasu spoglda na gwiazdy, by okreli swoje
pooenie. Przeczyta o tym w jednej z ksiek, ktre w tajemnicy przynosia mu Tari.
Zastanawia si, czy spotka klan, ktry nosi znak biaej wilczej gowy na niebieskim tle, czy
odnajdzie swoj rodzin. Blackmoore powiedzia, e znaleziono go niezbyt daleko od
Durnholde, wic Thrall uzna, e odnalezienie czonkw jego klanu jest moliwe.
Przepeniao go ogromne podniecenie.
Bieg przez ca noc, a o wicie zatrzyma si, by odpocz. O ile zna Blackmoorea,
a zna go dobrze, genera ju wysa ludzi na poszukiwania. Moe nawet zmusz do ruszenia
jedn ze sawnych maszyn latajcych. Thrall nigdy takiej maszyny nie widzia i w gbi duszy
wtpi w ich istnienie, lecz jeli rzeczywicie istniay, Blackmoore z pewnoci rozkae
wykorzysta je do poszukiwania zbiegego gladiatora.
Pomyla o Tari. Mg tylko mie nadziej, e udzia dziewczyny w jego ucieczce nie
zostanie odkryty.

***

Blackmoore nigdy w yciu nie by tak wcieky.


Z samotnego snu, poniewa Tari usprawiedliwia si chorob, wyrwao go bicie
dzwonw. Wyjrza przez okno i z przeraeniem zobaczy ogromne pomaraczowe pomienie
po drugiej stronie dziedzica. Zarzuci na siebie ubranie i szybko doczy do reszty
mieszkacw Durnholde, ktrzy prbowali ugasi ogie. Zajo im to wiele godzin, lecz gdy
na wschodzie pojawi si pierwszy blask witu, na dziedzicu pozostaa ju tylko sterta wgli.
- To cud, e nikt nie zosta ranny - powiedzia Langston, ocierajc czoo. Jego blada
twarz bya czarna od sadzy. Blackmoore wiedzia, e sam nie wyglda lepiej. Wszyscy wok
byli brudni i spoceni. Sudzy bd mieli mnstwo prania.
- Nawet zwierzta - doda Tammis, podchodzc do nich. - Niemoliwe, by zwierzta
same si uwolniy. Nie moemy by pewni, panie, lecz wyglda na to, e kto celowo
podoy ogie.
- Na wiato! - wydusi z siebie Langston. - Naprawd tak mylisz? Kto chciaby
zrobi co takiego?
- Mgbym wyliczy swoich wrogw na palcach - warkn Blackmoore - ale wkrtce
zabrakoby mi palcw u rk i ng. Wielu bydlakw zazdroci mi pozycji i mojego... Na ducha
Lothara! - Nagle zrobio mu si zimno. Mia wraenie, e pod sadz jego twarz jest biaa jak
ciana. Langston i Tammis wpatrywali si w niego zaniepokojeni.
Zeskoczy z kamiennych schodw, na ktrych siedzia, i pobieg z powrotem w stron
fortecy. Przyjaciel i sucy podyli za nim, krzyczc: Blackmoore, zaczekaj! i Panie, co
si stao?
Blackmoore pokona korytarze, schody i zatrzyma si gwatownie przed stert
poamanych desek, ktre kiedy byy drzwiami do celi Thralla. Jego najgorsze obawy
potwierdziy si.
- Niech to wszyscy diabli! - wrzasn. - Kto ukrad mojego orka! Chc ludzi, koni,
chc latajce maszyny... Musz natychmiast odzyska Thralla!
***

Thrall by zdziwiony tym, jak gboko zasn i jak wspaniae byy jego sny. Obudzi
si, gdy zapada noc, i przez chwil po prostu lea. Czu pod sob mikk traw, cieszy si
wietrzykiem, ktry muska mu twarz. To wanie jest wolno, pomyla, i rzeczywicie
smakuje sodko. Teraz ju rozumia, dlaczego niektrzy wol zgin ni y w niewoli.
Poczu na szyi dotknicie grotu wczni i spojrzao na niego z gry szeciu ludzi.
- Ty - powiedzia jeden z nich - wstawaj.

***

Thrall przeklina w duchu samego siebie, gdy cignito go za koniem, a z obu stron
pilnowali go dwaj mczyni. Jak mg by taki gupi! Chcia zobaczy obozy, to prawda, ale
z bezpiecznego ukrycia. Chcia by obserwatorem, a nie czci systemu, o ktrym sysza
tyle zego.
Prbowa uciec, ale oni mieli konie, sieci, wcznie i miecze, wic niemal natychmiast
go dogonili i skutecznie unieszkodliwili. Przez chwil myla o stawianiu oporu, lecz nie
zdecydowa si na to. Wiedzia, e ci ludzie nie zapac za jego leczenie, jeli zostanie ranny,
a chcia zachowa jak najwicej si. Poza tym gdzie mona spotka innych orko w, jeli nie w
obozie? Znajc dzik natur tych wojownikw, z pewnoci bd chcieli stamtd uciec, a on
ma wiedz, ktra moe im w tym pomc.
Udawa wic, e zosta pokonany. Natychmiast poaowa swojej decyzji, gdy
mczyni zaczli grzeba w jego worku.
- Mnstwo jedzenia - powiedzia pierwszy. - I to dobrego. Dzi wieczorem si najemy,
chopcy!
- To major Remka si naje - stwierdzi inny.
- Tylko jeli si o tym dowie, a przecie my jej nie powiemy - stwierdzi trzeci. Thrall
patrzy, jak pierwszy mczyzna wgryza si w jeden z pasztecikw, ktre zapakowaa mu
Taretha.
- Popatrzcie no - odezwa si drugi. - N. - Wsta i podszed do zamotanego sieci
Thralla. - Ukrade to wszystko;, co? - Zamacha noem przed jego nosem, ale ork nawet nie
mrugn.
- Zostaw to, Hult - powiedzia najmniejszy i najbardziej nerwowy z caej szstki.
Mczyni przywizali konie do pobliskich drzew i zajli si dzieleniem upw. Wkadali je
do jukw, najwyraniej nie majc zamiaru poinformowa o nich majora Remki.
- Zatrzymam go - stwierdzi Hult.
- Moecie zatrzyma jedzenie, ale o wszystkich innych rzeczach, ktre znajdziemy,
musimy zoy raport - sprzeciwi si drugi mczyzna. Wyranie ba si kci z Hultem, ale
jednoczenie nie chcia przeciwstawia si rozkazom.
- A jeli tego nie zrobi? - spyta Hult. Thrallowi nie podoba si ten czowiek;
wyglda na rwnie zego jak Blackmoore.
- Powinno ci raczej zainteresowa to, co ja wtedy zrobi, Hult - powiedzia jaki inny
gos. Nowo przybyy mczyzna by wysoki i szczupy. Nie wyglda imponujco, lecz Thrall
walczy z tak wieloma dobrymi wojownikami, e wiedzia, i rwnie wana co postura, a
czasem nawet waniejsza, jest technika. Sdzc po reakcji Hulta, mczyzna wzbudza spory
szacunek. - To pierwszy od wielu lat ork, ktry mia przy sobie ludzk bro, wic trzeba
zoy raport. A jeli chodzi o to...
Thrall patrzy z przeraeniem, jak czowiek przeglda listy od Tarethy. Potem
mczyzna spojrza swoimi niebieskimi oczami na Thralla.
- Nie sdz, by umia czyta, co?
Pozostali mczyni wybuchnli miechem, ale pytajcy wcale nie artowa. Thrall
doszed do wniosku, i najlepiej bdzie udawa, e nie rozumie ludzkiego jzyka.
Nagle zesztywnia, spodziewajc si ciosu, kiedy wysoki mczyzna podszed do
niego. Ale on tylko kucn i spojrza Thrallowi w oczy.
- Ty czyta? - Wskaza palcem na listy. Thrall uzna, e nawet ork nie znajcy
ludzkiego jzyka domyliby si zwizku pytania z listami, wic gwatownie pokrci gow!
Mczyzna patrzy na niego jeszcze przez chwil, po czym wsta. Thrall nie by pewien, czy
go przekona.
- Wydaje mi si znajomy - powiedzia mczyzna, a Thrallowi a zrobio si zimno.
- Dla mnie oni wszyscy wygldaj tak samo - odrzek Hult. - Wielcy, zieloni i
brzydcy.
- Szkoda, e aden z nas nie umie czyta - stwierdzi mczyzna. - Zao si, e te
papiery duo by nam o nim powiedziay.
- Zawsze marzysz o tym, co jest nieosigalne, Waryk - odpowiedzia Hult z pogard w
gosie.
Waryk wepchn listy do worka, wyj niezadowolonemu Hultowi n z rki i
przerzuci niemal pusty worek przez siodo.
- Odcie jedzenie. Zabieramy go do obozu.

***

Thrall myla, e umieszcz go na wozie, w jednej z tych klatek, ktre pamita z


dawnych czasw, ale nie zapewniono mu nawet takiej wygody. Mczyni po prostu
przywizali lin do sieci, ktr by zamotany, i pocignli go za koniem. Po wielu latach walk
na arenie gladiatorw Thrall by uodporniony na bl. Bardziej rania go utrata listw od
Tarethy. To szczcie, e aden z mczyzn nie umia czyta. Cieszy si, e nie znaleli jej
naszyjnika. Udao mu si wsun go za pas czarnych spodni, nim napastnicy go zauwayli.
Przynajmniej mia t jedn pamitk po niej.
Podr zdawaa si trwa bez koca; soce powoli przesuwao si po niebie. W
kocu dotarli do wysokiego kamiennego muru. Waryk nakaza, by ich wpuszczono, i Thrall
usysza odgos otwierania cikiej bramy. Stranicy spojrzeli na niego tylko raz i zajli si
swoimi sprawami.
Thralla uderzy w nozdrza potworny smrd. Przypomina mu stajnie w Durnholde, ale
by znacznie silniejszy. Skrzywi si, a Hult, ktry mu si przyglda, zacz si mia.
- Zbyt dugo bye z dala od swoich, co? Zapomniae, jak mierdzicie? - Zatka nos i
przewrci oczami.
- Hult - powiedzia Waryk ostrzegawczym tonem i chwyci za sie. Thrall poczu, e
wizy si rozluniaj, i wsta.
Rozejrza si dookoa z przeraeniem. Wszdzie kuliy si dziesitki - a moe nawet
setki - orkw. Niektre siedziay z opadnitymi szczkami w kauach wasnych odchodw i
patrzyy w przestrze nie widzcymi niczego oczami. Inne dreptay to w jedn, to w drug
stron, mruczc co pod nosem. Jeszcze inne spay skulone na ziemi, nie zwracajc na nic
uwagi, nawet wtedy, gdy kto na nie nadepn. Od czasu do czasu sycha byo sprzeczki, lecz
nawet one najwyraniej wymagay zbyt wiele energii, gdy szybko milky.
Co tu si dzieje? Czy ci ludzie podaj jego ludowi jakie narkotyki? Wiedzia, jakie s
orki - dzikie i waleczne. Oczekiwa... nie wiedzia waciwie, czego oczekiwa, ale na pewno
nie tego dziwacznego letargu.
- Dalej. - Waryk popchn Thralla w stron najbliszej gromadki orkw. - Jedzenie
dostajecie raz dziennie. W korytach jest woda.
Thrall wyprostowa si i sprbowa zrobi odwan min, po czym ruszy w stron
pitki orkw siedzcych przy wspomnianych korytach. Czu, jak Waryk wpatruje si w jego
podrapany i posiniaczony grzbiet, po czym usysza jego sowa:
- Mgbym przysic, e ju go gdzie widziaem.
Tylko jeden z orkw podnis wzrok, gdy Thrall zbliy si do nich. Serca Thralla
zabio. Nigdy jeszcze nie by tak blisko kogo ze swojego ludu.
- Witam was - powiedzia w orczym.
Ale oni tylko gapili si w ziemi. Po chwili i ten jeden ork opuci wzrok i wrci do
wygrzebywania z ziemi kamyka.
Thrall sprbowa ponownie.
- Witam was - powiedzia, rozkadajc szeroko ramiona w gecie, ktry wedug
przeczytanych przez niego ksig oznacza powitanie wojownikw.
- Gdzie ci zapali? - spyta w kocu jeden z nich, uywajc jzyka ludzi. - Wida, e
nie wychowywae si wrd mwicych orczym.
- Masz racj, wychowali mnie ludzie i to oni nauczyli mnie podstaw orczego. Miaem
nadziej, e wy nauczycie mnie wicej.
Orki popatrzyy po sobie i zaczy si mia.
- Wychowany przez ludzi? Hej, Krakis... chod tutaj! Mamy tu wietnego bajarza!
Dobra, szamanie, opowiedz nam swoj bajk.
Thrall czu, e szansa na porozumienie z orkami przecieka mu przez palce.
- Nie chciaem was obrazi. Jestem tu winiem tak samo jak wy. W yciu nie
spotkaem adnych orkw, chc tylko...
Teraz ten, ktry wpatrywa si w ziemi, skierowa wzrok na Thralla. Jego oczy byy
jaskrawoczerwone i wieciy, jakby pony wewntrznym ogniem.
- Chciae spotka swj lud? A wic spotkae. Teraz zostaw nas w spokoju. - Wrci
do prb wykopania z ziemi kamyka.
- Twoje oczy... - mrukn Thrall, tak zaskoczony ich dziwnym czerwonym blaskiem,
e nawet nie pomyla, i mg go obrazi swoimi sowami.
Ork zakry twarz przed spojrzeniem Thralla i jeszcze bardziej si skuli.
Nagle Thrall odkry, e stoi tu zupenie sam. Wszystkie pozostae orki odeszy,
spogldajc na niego spod oka.
Przez cay dzie niebo si chmurzyo, a teraz, gdy Thrall sta tak samotnie porodku
dziedzica, szare niebo otworzyo si i zacz pada lodowaty deszcz zmieszany ze niegiem.
Thrall nie zwraca uwagi na paskudn pogod, tak bardzo by nieszczliwy. Czy po to
zerwa wszystkie wizy, eby teraz y jako wizie w grupie pozbawionych ducha,
niemrawych istot? I pomyle, e on marzy, i kiedy poprowadzi ich do walki przeciwko
tyranii ludzi... Zastanawia si, co jest gorsze: czy walka na arenie dla chway Blackmoorea,
spanie w suchym, bezpiecznym miejscu i czytanie listw od Tari, czy te stanie samotnie
tutaj, w lodowatym bocku, ze wiadomoci, e unikaj go nawet jego pobratymcy.
Odpowied nadesza szybko - obie te sytuacje s rwnie nieznone. A wic trzeba
pomyle o ucieczce. Nie powinno by trudno. Tylko kilku stranikw tu i tam, ktrzy noc
maj wiksze trudnoci z widzeniem ni Thrall. Wygldali na znudzonych, gdy biorc pod
uwag brak odwagi i otpienie tej aosnej zbieraniny orkw, nie obawiali si, by
ktrykolwiek z winiw sprbowa choby wspi si na niewysoki mur.
Dopiero teraz poczu, e deszcz przemoczy jego spodnie. Szary, ponury dzie,
pomyla, idealny na ponur lekcj. Orki nie s szlachetnymi, walecznymi wojownikami. Nie
potrafi sobie nawet wyobrazi, jak te stwory mogy w ogle kiedykolwiek stawia ludziom
opr.
- Wiesz, my nie zawsze tacy bylimy. - Ku swojemu zdziwieniu Thrall zobaczy, e
ork o niepokojco czerwonych oczach wpatruje si w niego. - Bezduszni, przeraeni, otpiali.
To oni nam to zrobili. - Wskaza na swoje oczy. - Gdyby udao nam si tego pozby, nasz
duch mgby powrci.
Thrall usiad obok niego w bocie.
- Opowiedz mi wszystko - zachci towarzysza. - Sucham.
OSIEM

Od czasu poaru i ucieczki Thralla miny prawie dwa dni. Blackmoore by wcieky.
Za namow Tammisa wybra si na polowanie z sokoami.
Dzie by wilgotny i ponury, lecz on i Taretha ubrali si ciepo, a jazda konno
sprawiaa, e ich krew krya szybciej. Zrezygnowa z polowania, gdy kochanka przekonaa
go, e sama jazda bdzie wystarczajco przyjemna. Teraz patrzy, jak mija go kusem na
zgrabnej siwej klaczy, ktr podarowa jej dwa lata wczeniej, i aowa, e nie jest troch
cieplej. Wyobraa sobie, jak mgby w przyjemniejszy sposb spdza czas z Tareth.
Jake niezwykym owocem okazaa si crka Foxtona. Bya licznym, posusznym
dzieckiem i wyrosa na liczn, posuszn kobiet. Kto by pomyla, e te byszczce
niebieskie oczy tak go usidl, e bdzie uwielbia wtula twarz w jej dugie zote pukle? Od
kiedy wzi j sobie kilka lat temu, cay czas go bawia, a to nieczsto mu si zdarzao.
Langston spyta go raz, kiedy ma zamiar odprawi Tareth i znale sobie on.
Blackmoore odpowiedzia, e nie odprawi jej nawet wtedy, kiedy wemie sobie on, a to
nastpi dopiero, gdy speni si jego plany. Kiedy ju rzuci Sojusz na kolana, bdzie mg
pomyle o zawarciu korzystnego politycznie maestwa.
I rzeczywicie wcale si nie spieszy. Mg cieszy si Tareth kiedy tylko chcia i jak
chcia. A im wicej czasu z ni spdza, tym mniej zaleao mu na zwykym zaspokajaniu
dzy, a wicej na samej przyjemnoci przebywania z ni. Nieraz, gdy lea na ku i
obserwowa pic kobiet oblan wpadajcym przez okno wiatem ksiyca, zastanawia
si, czy si w niej przypadkiem nie zakocha.
cign wodze Pieni Nocy, ktry wprawdzie si postarza, ale od czasu do czasu
lubi sobie pokusowa, i patrzy, jak kobieta kry wok niego na Szarej Damie. Na jego
rozkaz nie splota ani nie zakrya niczym wosw, ktre teraz opaday jej na ramiona niczym
wodospad z najczystszego zota. Taretha miaa si. Przez moment ich spojrzenia si
spotkay.
Do diaba z pogod, pomyla, jako sobie poradzimy.
Wanie mia kaza jej zej z konia i wej w najblisz kp drzew - ich paszcze
zapewni im wystarczajco duo ciepa - gdy usysza zbliajcy si stukot kopyt. Skrzywi
si, gdy zobaczy jadcego na spienionym koniu Langstona.
- Mj panie - wydysza - chyba mamy wieci o Thrallu!

***

Major Lorin Remka nie bya osob, ktr mona lekceway. Cho miaa zaledwie
pi stp wzrostu, bya silna i mocno zbudowana, a do tego umiaa walczy. Wiele lat
wczeniej, udajc mczyzn, zacigna si do wojska, gdy z caego serca pragna
zniszczy zielonoskre stwory, ktre zaatakoway jej wiosk. Gdy podstp odkryto, dowdca
natychmiast wysa j na pierwsz lini, majc nadziej, i zginie i w ten sposb oszczdzi mu
wstydu skadania raportu na jej temat. Ale Lorin Remka uparcie trzymaa si ycia, a do tego
radzia sobie rwnie dobrze, a czasem nawet lepiej ni mczyni z jej oddziau, ktrzy
zawsze omijali j szerokim ukiem.
Zabijanie wroga sprawiao jej wrcz dzik przyjemno. Nieraz po zabiciu
przeciwnika rozcieraa jego czarn krew na twarzy, by w ten sposb obwieci swoje
zwycistwo.
W czasach pokoju major Remka z niemal rwn rozkosz wydawaa rozkazy
robakom, ktre kiedy byy jej najwikszymi wrogami, cho przyjemno staa si znacznie
mniejsza, odkd te bydlaki przestay stawia opr. Powody, dla ktrych teraz bardziej
przypominali bydo ni potwory, byy czstym tematem rozmw Remki i jej ludzi przy
wieczornej grze w karty nad kuflem piwa.
Cieszyo j, e moga zmieni niegdy przeraajcych zabjcw w kulcych si ze
strachu i przymilnych niewolnikw. Odkrya, e najatwiej jest dyrygowa tymi, ktrzy maj
dziwne czerwone oczy. Wydawali si pragn rozkazw i pochwa, nawet od niej. Teraz
jeden z nich przygotowywa dla niej kpiel w jej kwaterze.
- Upewnij si, e jest gorca, Greekik - zawoaa. - I tym razem nie zapomnij doda
zi!
- Tak, prosz pani - odpowiedziaa pokornym gosem orczyca i niemal natychmiast
Remka poczua aromat suszonych zi i kwiatw. Od kiedy zacza pracowa w obozie, wci
miaa wraenie, e mierdzi. Nie moga pozby si tego odoru z ubra, ale przynajmniej
moga wymoczy si w gorcej, aromatycznej wodzie i zmy go z ciaa oraz dugich czarnych
wosw.
Remka preferowaa mski ubir, o wiele bardziej praktyczny ni kobiece fataaszki.
Po latach spdzonych na polu bitwy bya przyzwyczajona do samodzielnego ubierania si.
Teraz z westchnieniem zdja buty. Kiedy odstawiaa je na bok do wyczyszczenia przez
Greekik, kto gwatownie zapuka do drzwi.
- Lepiej niech to bdzie co wanego - mrukna, otwierajc drzwi. - O co chodzi,
Waryk?
- Wczoraj pojmalimy orka... - zacz.
- Wiem, czytaam twj raport, ale wanie w tej chwili stygnie mi kpiel...
- Ork wydawa mi si znajomy - naciska Waryk.
- Na wiato, oni wszyscy wygldaj tak samo!
- Nie, ten wyglda inaczej. I teraz wiem, dlaczego. - Cofn si i w drzwiach pojawia
si wysoka, imponujca posta. Major Remka natychmiast stana na baczno, aujc, e
nie ma na nogach butw.
- Generale Blackmoore, w czym moemy wam pomc?
- Majorze Remka. - Biae zby Aedelasa Blackmoorea bysny na tle rwno
przycitej czarnej brdki. - Sdz, e odnalelicie mojego zaginionego udomowionego orka.

***

Thrall sucha uwanie, jak czerwonooki ork opowiada mu cicho o ich dawnym
mstwie i sile. Mwi o atakach przeciwko przewaajcym siom wroga i ludziach padajcych
jak zboe przed nieustpliw zielon fal orkw poczonych jednym wsplnym celem.
Tsknym tonem opowiada rwnie o ich przewodnikach duchowych, o ktrych Thrall nigdy
dotd nie sysza.
- Kiedy, zanim stalimy si dumn i godn walki Hord, tworzylimy pojedyncze
klany - powiedzia ze smutkiem Kelgar. - W naszych klanach byli tacy, ktrzy znali magi
wiatru i wody, nieba i ziemi i wszystkich duchw dziczy, i yli w harmonii z tymi mocami.
Nazywalimy ich szamanami. Zanim pojawili si warlockowie, ich umiejtnoci byy jedyn
znan nam moc.
To sowo najwyraniej wywoao gniew Kelgara. Splun i po raz pierwszy okazujc
jakie silniejsze uczucie, warkn:
- Moc! Nasi przywdcy zatrzymali j dla siebie, a na nas spywa jedynie jej cieniutki
strumyczek. Nie wiem, co ludzie zrobili z nami, ale kiedy zostalimy pokonani, pragnienie
walki wypyno z nas niczym krew z otwartej rany. - Opar gow na kolanach i zamkn
czerwone oczy.
- Czy wszyscy stracili wol walki? - spyta Thrall.
- Wszyscy tutaj. Ci, ktrzy chcieli walczy, nie zostali pojmani, gdy zginli,
stawiajc opr. - Kelgar nie otwiera oczu.
Thrall poczu si bardzo rozczarowany. Co takiego si wydarzyo, e caa rasa istot tak
zmienia swoj natur, i zostali pokonani, zanim jeszcze ich pojmano i umieszczono w tym
piekielnym obozie?
- Ale w tobie wola walki jest wci silna, Thrallu, cho twoje imi mwi co innego. -
Kelgar otworzy oczy i teraz przewierca Thralla spojrzeniem. - Moe to wychowanie przez
udzi oszczdzio ci naszego losu. Mury tutaj nie s tak wysokie, by nie mg wspi si na
nie, jeli taka jest twoja wola.
- Jest - odpowiedzia gorco Thrall. - Powiedz mi, gdzie znajd innych podobnych do
mnie.
- Jedyny, o ktrym syszaem, to Grom Piekielny Krzyk. Wci nie zosta pokonany.
Jego lud, klan Wojennej Pieni, przyby z zachodu tej krainy. Tylko tyle o nim wiem. Grom
ma takie same oczy jak ja, ale jego duch opar si zmianie. - Kelgar opuci gow. - Gdybym
tylko by rwnie silny...
- Chod ze mn, Kelgarze - przerwa mu Thrall. - Ja jestem silny i mog ci pomc
wspi si na mur...
Kelgar pokrci gow.
- Nie zabrako mi si, Thrallu, mgbym w mgnieniu oka zabi wszystkich stranikw.
Kady z nas mgby to zrobi. To jest sprawa chci. Po prostu nie mam ochoty wspi si na
mury. Chc tu zosta. Nie potrafi tego wyjani i jest mi wstyd, ale taka jest prawda. Ty
musisz mie pasj, ogie za nas wszystkich.
Thrall pokiwa gow, cho tego nie rozumia. Jak mona nie chcie by wolnym? Jak
mona nie chcie znw walczy i odzyska wszystko to, co zostao odebrane, i zmusi
okrutnych ludzi do zapacenia za to, co zrobili z jego ludem? Ale jedno byo jasne - ze
wszystkich zebranych w obozie orkw tylko on jeden ma odwag podnie pi i rzuci
wyzwanie.
Postanowi poczeka do zmroku. Kelgar powiedzia mu, e noc zaoga obozu czsto
upija si do nieprzytomnoci. Jeli Thrall nadal bdzie udawa, e jest taki sam jak wszystkie
inne orki, z pewnoci znajdzie stosown okazj do ucieczki.
W tej chwili zbliya si do nich orczyca.
- Ty jeste tym nowym orkiem? - spytaa w jzyku ludzi.
Pokiwa gow.
- Na imi mam Thrall.
- W takim razie, Thrallu, powiniene wiedzie, e przyszed po ciebie dowdca
obozw.
- Jak si nazywa? - Thrallowi a zrobio si zimno.
- Nie wiem, ale nosi czerwie i zoto z czarnym sokoem...
- Blackmoore - wysycza Thrall. - Powinienem by si domyli, e mnie odnajdzie.
Zabrzmia gony dzwon i wszystkie orki zwrciy si w stron wielkiej wiey.
- Mamy ustawi si w rzdzie - powiedziaa orczyca - cho zwykle o tej porze nas nie
licz.
- Szukaj ciebie, Thrallu - stwierdzi Kelgar. - Musisz ucieka. Stranicy bd
zaabsorbowani nadejciem dowdcy, a my wszyscy zbierzemy si na dwik dzwonu jak
bydo, ktrym jestemy. - Jego gos i mina byy pene pogardy dla samego siebie. - Ty obozu
jest najmniej strzeony. Id ju, id.
Thrall nie potrzebowa zachty. Obrci si na picie i ruszy szybko, przeciskajc si
midzy orkami, ktre nagle zerway si i ruszyy w przeciwnym kierunku. Gdy tak si
przepycha, usysza krzyk blu. To bya orczyca. Nie odway si zatrzyma i odwrci, ale
gdy usysza, co Kelgar wrzeszczy w orczym, wszystko zrozumia. Kelgarowi jako udao si
sign w gb duszy i odnale cie dawnego wojownika. Zacz bi si z orczyca, aby
odwrci uwag stranikw od uciekajcego Thralla. Byo to tak niezwyke zdarzenie, e
natychmiast nadbiegli wszyscy stranicy, by rozdzieli walczce orki. Pojawio si nawet
kilku wartownikw pilnujcych murw.
Pewnie pobij Kelgara i niewinn orczyc, pomyla Thrall, ale dziki nim bd mg
zrobi wszystko, by aden czowiek ju nigdy, przenigdy nie bi orkw.
Po tym, jak dorasta w pilnie strzeonej celi, gdzie stranicy ledzili kady jego ruch,
Thrall nie mg wprost uwierzy, e tak atwo mona wspi si na mur i odzyska wolno.
Przed sob mia gsto zadrzewion okolic. Bieg szybciej ni kiedykolwiek, ale nikt nie
podnis alarmu, nikt go nie ciga.
Bieg przez las kilkanacie godzin, robic wszystko, by utrudni znalezienie ladw
pocigowi, ktry - by tego pewien - ruszy za nim. W kocu zwolni, ciko dyszc. Wspi
si na potne drzewo, a kiedy wystawi gow przez gsty parasol lici, przed sob widzia
tylko morze zieleni.
Mruc oczy, popatrzy na soce. Zaczynao wanie popoudniow podr w stron
horyzontu. Na zachd. Kelgar powiedzia, e Grom Piekielny Krzyk i jego klan przybyli z
zachodu.
A wic odnajdzie tego Groma i razem uwolni swoich braci i siostry.

***

Z rkami w czarnych rkawiczkach splecionymi za plecami dowdca obozw, niejaki


Aedelas Blackmoore, przechadza si powoli wzdu szeregw orkw. Wszystkie uciekay
przed nim wzrokiem, wpatrujc si w swoje zabocone nogi. Blackmoore musia przyzna, e
byy zabawniejsze, cho jednoczenie bardziej niebezpieczne, gdy miay w sobie troch hartu
ducha.
Krzywic si z powodu smrodu, Blackmoore unis perfumowan chusteczk do nosa.
Za nim, niczym pies oczekujcy na rozkaz pana, podaa major Remka. Blackmoore sysza
o niej same dobre rzeczy; najwyraniej bya skuteczniejsza ni wikszo mczyzn.
Ale jeli miaa Thralla i pozwolia mu uciec, nie bdzie mia dla niej litoci.
- Gdzie jest ten ork, ktry wedug ciebie by Thrallem? - spyta Waryka, jednego z
ludzi Remki. W oczach modego mczyzny pojawiy si lady paniki.
- Wi- widziaem g- go na a- arenie gla- adiatorw, a nie- nie- bieskie o- oczy s u o-
orkw tak rza- rzadkie... - nagle zacz si jka Waryk.
- Moe to nie by Thrall?
- Ma- amy jego rzeczy - przypomnia sobie Waryk i jego twarz rozjani umiech.
Pstrykn palcami, a wwczas jeden z ludzi pobieg i przynis duy worek. - Rozpoznajecie
to? - Poda Blackmooreowi prosty sztylet rkojeci do przodu, tak jak nakazyway dobre
maniery.
Blackmoore przez chwil nie mg oddycha. Nieraz ju zastanawia si, gdzie
podzia si ten sztylet. Nie by zbyt drogi, ale by do niego przywizany... Przecign
kciukiem po swoim herbie, czarnym sokole.
- To moje. Co jeszcze?
- Jakie papiery... Major Remka jeszcze nie miaa czasu ich przejrze... - Blackmoore
zrozumia. Ten idiota nie umie czyta. Jakie papiery mg mie Thrall? Pewnie kartki
wyrwane z jego ksiek. Blackmoore chwyci worek i wymaca na dnie papiery. Wyj jeden
i zacz czyta.
... auj, e nie mog z tob porozmawia i musz wysya listy. Widziaam ci na
arenie i ciskao mi si serce...

Listy! Kto mg wysya... Chwyci kolejny.

... coraz mi trudniej znale czas napisanie. Nasz pan wymaga od nas obojga tak
wiele. Syszaam, e ci pobi, tak mi przykro, przyjacielu. Nie zasugujesz...

Taretha.
Pier Blackmoorea przeszy bl, jakiego jeszcze nie zazna w caym swoim yciu.
Wycign z worka wszystkie listy. Na wiato, byy ich dziesitki, a moe nawet setki. Jak
dugo ta dwjka spiskowaa? Oczy go pieky i z trudem apa oddech. Tari... Tari, jak moga,
nigdy niczego ci nie brakowao,.,
- Panie? - Zatroskany gos Remki wyrwa go z zamylenia. Odetchn gboko i
prbowa ukry zdradzieckie zy. - Czy wszystko w porzdku?
- Nie, majorze Remka. - Jego gos by jak zwykle zimny i spokojny. - Nie wszystko w
porzdku. Miaa mojego orka Thralla, najdoskonalszego gladiatora, jakiego widziaa arena.
Przez lata zarobiem na nim bardzo wiele i miaem zamiar zarobi jeszcze wicej. Ponad
wszelk wtpliwo to wanie jego pojmali twoi ludzie. A jednak nie widziaem go wrd
orkw w obozie.
Z przyjemnoci patrzy, jak twarz Remki blednie.
- Mg ukry si w zabudowaniach obozu - powiedziaa.
- Mg. - Blackmoore odsoni zby w paskudnym umiechu. - Miejmy nadziej, dla
twojego wasnego dobra, majorze Remka. Przeszukajcie obz. Natychmiast!
Pospieszya, by wypeni jego rozkaz. By moe Thrall wci jest tutaj, pomyla,
cho z pewnoci nie jest na tyle gupi, by zjawi si na wezwanie niczym pies na sygna
gwizdka. Ale najbardziej prawdopodobne jest, e Thrall uciek. Tylko dokd? Jaki plan
wymyli on i ta suka Taretha?
Blackmoore mia racj. Dokadne poszukiwania niczego nie przyniosy. aden z
orkw, niech bd przeklci, nie przyzna si nawet do tego, e widzia Thralla. Blackmoore
zwolni Remke ze stanowiska, umieci na jej miejscu Waryka i powoli ruszy do domu.
Langston wyjecha mu na spotkanie, ale nawet jego wesoa, bezmylna gadanina nie moga
Blackmoorea pocieszy. Podczas jednej nocy straci dwie najwaniejsze osoby w swoim
yciu - Thralla i Tareth.
Wspi si po schodach do swojej kwatery i delikatnie otworzy drzwi do sypialni.
wiato pado na twarz picej Tarethy. Ostronie, by jej nie obudzi, Blackmoore usiad na
ku. Zdj rkawiczki i dotkn mikkiego policzka kobiety. Bya taka pikna. Jej dotyk go
podnieca, jej miech porusza. Ale ju nigdy wicej.
- pij spokojnie, liczna zdrajczyni - wyszepta, pochyli si i pocaowa j. Wci
czu bl w sercu, lecz zdusi go bez litoci. - pij spokojnie, a bd ci potrzebowa.
DZIEWI

Nigdy w yciu Thrall nie by tak wyczerpany i godny. Ale wolno smakowaa lepiej
ni miso, ktrym go karmiono, i bya przyjemniejsza ni soma, na ktrej spa jako wizie
Blackmoorea w Durnholde. Nie potrafi upolowa zajcy ani wiewirek, ktre biegay po
lesie, i aowa, e pozna opowieci o bitwach i natur sztuki, a nie nauczy si przetrwania w
dziczy. Poniewa bya jesie, na drzewach wisiay dojrzae owoce. Thrall szybko nauczy si
odnajdywa larwy i owady, ale nie zaspokajay one jego ogromnego godu. Orkowi nie
brakowao za to wieej wody, gdy przez las pyny tysice strumyczkw i potokw.
Po kilku dniach wdrwki wiatr si zmieni i przynis sodk wo pieczonego misa.
Thrall odetchn gboko, jakby sam zapach mg go nasyci, i pody w jego kierunku.
Cho jego ciao woao o jedzenie, nie pozwoli, aby gd zapanowa nad ostronoci.
I dobrze si stao, gdy kiedy dotar na krawd lasu, zobaczy dziesitki ludzi.
By to jeden z ostatnich sonecznych i ciepych dni tej jesieni, i ludzie radonie
przygotowywali uczt, na widok ktrej Thrallowi cieka linka. Widzia wieo upieczony
chleb, beczki z owocami i warzywami, soje z demami, masem i innymi smarowidami,
krgi serw, butelki z winami i miodami, za porodku obracay si na ronie dwa prosiaki.
Thrall powoli opad na ziemi, wpatrujc si w zachwycie na rozoone przed nim
jedzenie. Dalej, na polanie, dzieci bawiy si chorgiewkami, kkami i innymi zabawkami,
ktrych Thrall nigdy wczeniej nie widzia. Matki karmiy niemowlta, a panny taczyy z
modziecami. Bya to scena pena radoci i zadowolenia, i Thrall bardziej nawet ni
zaspokojenia godu pragn wzi w niej udzia.
Ale nie mg. By orkiem, nazywanym pogardliwie potworem, zielonoskrym,
czarnokrwistym. Siedzia wic i przyglda si, jak wieniacy raduj si, ucztuj i tacz.
Wreszcie zapada noc.
Wstay ksiyce, jeden jasny i biay, drugi chodny, niebiesko- zielony, a wwczas
zebrano wyposaenie, talerze i resztki jedzenia. Thrall obserwowa, jak wieniacy podaj
drog wijc si przez pola, a potem ujrza wiece zapalajce si w malutkich oknach ich
domw. Wci czeka i patrzy, jak ksiyce powoli przesuwaj si po niebie. Wiele godzin
po tym, jak zgaszono ostatni wiec w oknie, Thrall wsta i cicho ruszy w stron wioski.
Zawsze mia wietny wch, a teraz, kiedy pozwala mu nacieszy si woni jedzenia,
by jeszcze doskonalszy. Szed od domu do domu i zabiera bochenki chleba, ktre od razu
poera, i mae, sodkie jabka, ktre znajdowa w koszach umieszczanych za drzwiami.
Czu, e powoli zaspokaja gd. Z kadego domu co zabiera, lecz nigdy zbyt wiele z
jednego.
Potem zajrza przez jedno z okien i zobaczy w izbie kilka postaci lecych przy
dogasajcym palenisku. Szybko wycofa si, poczeka chwil i znowu zajrza. To byy pice
na somiankach dzieci. Dwch chopcw i jedna dziewczynka, i jeszcze jedno w koysce.
Nagle zotowosa dziewczynka przekrcia si we nie.
Thralla przeszy ostry bl. Powrci mylami do tej chwili, kiedy po raz pierwszy
ujrza Tareth, a ona umiechna si do niego i pomachaa. Ta dziewczynka bya do niej
bardzo podobna, miaa takie same okrge policzki, zote wosy...
Nagle Thrall usysza haas. Odwrci si i ujrza, e atakuje go jaki czworonony i
ciemny zwierz.
Stwr mia stojce, spiczaste uszy, dugi pysk i ostre biae zby. Przypomina wilki,
ktre Thrall widzia w ksikach, ale mia inny kolor sierci i ksztat gowy. Reagujc
instynktownie, chwyci zwierz i zacisn palce na jego gardle.
Teraz cay dom si obudzi i sycha byo przeraone krzyki ludzi. Thrall upuci na
ziemi zwiotczae ciao i jeszcze raz zajrza do rodka izby. Maa dziewczynka wpatrywaa
si w niego rozszerzonymi z przeraenia oczami. Potem krzykna, wskazujc na niego:
- Potwr, tato, potwr!
Te nienawistne sowa w tak niewinnych ustach ugodziy Thralla do ywego. Odwrci
si, aby ucieka, lecz okazao si, e otacza go piercie przeraonych wieniakw. Niektrzy
trzymali w rkach widy i kosy, jedyn bro, jak posiadali rolnicy.
- Nie chc was skrzywdzi... - zacz Thrall.
- On mwi! To demon! - krzykn kto i caa gromadka rzucia si do ataku.
Thrall zareagowa instynktownie, tak jak go wyszkolono. Zrcznie chwyci
skierowane w jego stron widy i wydajc z siebie okrzyk bojowy przepeniony dz krwi,
zamachn si nimi na lecego na ziemi mczyzn... I nagle zatrzyma si.
Przecie ci ludzie nie s jego wrogami, oni tylko wyranie si go boj. S prostymi
rolnikami yjcymi z plonw ziemi i hodowli byda. Maj dzieci. Boj si go, to wszystko.
Nie, tu nie ma wroga. Wrg pi smacznie na mikkim ku w Durnholde. Z okrzykiem
pogardy dla samego siebie Thrall odrzuci daleko widy i przerywajc otaczajcy go krg
ludzi, uciek do bezpiecznego lasu.
Nikt go nie goni, a i Thrall nie spodziewa si tego. Oni chcieli tylko, by pozostawi
ich w spokoju. Biegnc przez las, prbowa wymaza zmyli obraz maej zotowosej
dziewczynki wrzeszczcej z przeraenia i nazywajcej go potworem, ale nie mg.

***

Thrall bieg przez cay nastpny dzie i cz nocy, a w kocu poczu si tak
wyczerpany, e musia si pooy. Spa jak zabity, nie przeszkadzay mu w tym adne sny.
Przed witem poczu, jak co ostrego szturcha go w brzuch. Otworzy oczy i spojrza w osiem
gniewnych orczych twarzy.
Zanim zdy wsta, orki rzuciy si na niego i zwizay go. Jeden z nich zbliy swoj
wielk, wciek twarz ozdobion pokymi kami do twarzy Thralla i warkn co
niezrozumiaego. Thrall pokrci gow.
Wtedy ork skrzywi si jeszcze bardziej, chwyci Thralla za ucho i znw co
powiedzia.
Domylajc si, co mwi, Thrall odezwa si w jzyku ludzi:
- Nie, nie jestem guchy.
Wszyscy zasyczeli gniewnie.
- Czo- wiek - stwierdzi wielki ork, ktry wyglda na ich przywdc. - Nie znasz
orczego?
- Tylko troch - odpowiedzia Thrall w ich jzyku. - Nazywam si Thrall.
Ork patrzy na niego przez dusz chwil, po czym otworzy usta i sapn. Jego
towarzysze zrobili to samo.
- Zabijcie go.
- Nie! - wykrzykn Thrall w orczym. Caa ta sytuacja uwiadomia mu jedn bardzo
wan rzecz: te orki s wojownikami! Nie kul si zrozpaczone i tak bardzo pozbawione
ducha, e nie chciaoby im si nawet wspi na zwyky kamienny mur. - Chcie znale
Grom Piekielny Krzyk!
Wielki ork zamar. W amanym jzyku ludzi spyta:
- Czemu znale? eby zabi, co?
Thrall pokrci gow.
- Nie. Obozy... ze. Orki... - Nie umia znale sw w tym tak obcym mu jzyku, wic
tylko westchn gboko i zwiesi gow, prbujc naladowa te aosne istoty, ktre spotka
w obozie. - Ja chcie orki... - Unis zwizane rce i zarycza. - Grom pomc. Obozy koniec.
Koniec orki... - Znw uda bezradnego i pozbawionego nadziei.
Podnis wzrok, zastanawiajc si, czy zdoa w tym amanym orczym przekaza to,
co chcia. Chyba tak, bo ju nie mieli zamiaru go zabi. Inny ork, mniejszy ni pierwszy, ale
wygldajcy na rwnie niebezpiecznego, odezwa si szorstko. Dowdca odpowiedzia mu
co podniesionym gosem. Kcili si przez jaki czas, w kocu wikszy najwyraniej si
podda.
- Tragg moe mwi. Moe zobaczy Piekielny Krzyk. Chod.
Zmusili go do wstania i ruszyli w drog. Grot wczni wcinity w plecy zachca
Thralla do szybkiego marszu. Cho by zwizany i wrd wrogich orkw, czu przypyw
radoci.
Mia ujrze Groma, jedynego orka, ktry nie straci odwagi. Moe razem uda im si
uwolni uwizione orki, zachci je do dziaania i przypomnie o przynalenych im prawach.
Wprawdzie Thrall nie by w stanie zoy zbyt skomplikowanego zdania w jzyku
orkw, ale za to wiele rozumia. Dlatego milcza i uwanie sucha.
Orki prowadzce go do Groma byy zaskoczone jego si. Thrall zauway, e
wikszo z nich ma brzowe lub czarne oczy, nie za ponce czerwieni jak orki w obozach
internowania. Moe Kelgar mia racj, mwic, e istnieje jaki zwizek midzy poncymi
oczami a tym dziwnym letargiem, ktry niemal cakowicie opanowa orki. Thrall mia
nadziej, e suchajc orkw, dowie si tego.
Cho orki nic nie mwiy o wieccych czerwonych oczach, rzeczywicie wspominay
o braku energii. Thrall nie zrozumia wielu sw, ale wyczuwa pogard, z jak je
wypowiadano. Nie by wic jedynym, ktry czu odraz na widok legendarnych wojownikw
zmienionych w stado byda.
O swoim wielkim wodzu mwili z podziwem. Rozmawiali rwnie o Thrallu,
zastanawiajc si, czy nie jest przypadkiem szpiegiem wysanym przez ludzi, by odnale
kryjwk Groma i wcign go w zasadzk. Thrall rozpaczliwie pragn przekona ich o
swojej szczeroci. By gotw zrobi wszystko, czego od niego zadaj, byle tylko mu
uwierzyli.
W pewnej chwili caa grupa zatrzymaa si. Przywdca, ktry, jak dowiedzia si
Thrall, mia na imi Rekshak, zdj z szerokiej piersi szarf i podszed do Thralla.
- Bdziesz... - Tu nastpiy sowa w orczym, ktrych Thrall nie zrozumia, ale
wiedzia, czego chce Rekshak. Posusznie opuci gow, poniewa growa wzrostem nad
wszystkimi orkami, i da sobie zasoni oczy. Szarfa mierdziaa wieym potem i star
krwi.
Oczywicie mogli go teraz zabi albo pozostawi lepego i zwizanego samemu sobie.
Ale Thrall uzna, e to i tak lepsze ni naraanie ycia na arenie dla chway bezdusznego
bydlaka, ktry go pobi i prbowa zama ducha Tari.
Teraz szed ju mniej pewnie, cho dwa orki w milczeniu stany po obu jego stronach
i chwyciy go za ramiona. Zaufa im - nie mia innego wyboru.
Wdrwka zdawaa si trwa ca wieczno. W pewnym momencie mikkie,
spryste lene poszycie zmienio si w twardy kamie, a powietrze ochodzio si. Zmieniy
si take gosy orkw, co mogo wskazywa, e schodz w gb ziemi.
W kocu zatrzymali si. Thrall pochyli gow i zdjto mu szarf. Nawet sabe wiato
pochodni razio go, gdy jego oczy musiay si do niego przyzwyczai po tak dugim czasie
przebywania w ciemnoci.
Byli w olbrzymiej podziemnej jaskini. Z jej sklepienia i dna wystaway ostre
kamienie. Sycha byo odgos kapicej wody. Z jaskini prowadziy zasonite zwierzcymi
skrami wejcia do wielu mniejszych jaski. Tu i tam leay porozrzucane pancerze, ktre dni
wietnoci miay ju za sob, oraz bro wygldajca na czsto uywan i dobrze utrzyman.
Porodku pono niedue ognisko, a smugi dymu unosiy si a do sklepienia. Tutaj wanie
przebywa legendarny Grom Piekielny Krzyk i resztki walecznego klanu Wojennej Pieni.
Ale gdzie jest sawny wdz? Thrall rozejrza si dookoa. Cho z mniejszych jaski co
i rusz wychodziy orki, aden z nich nie wyglda na prawdziwego wodza. Odwrci si do
Rekshaka.
- Powiedziae, e zabierzesz mnie do wodza. Nie widz go tutaj.
- Nie widzisz go, ale on jest obecny, on ci widzi - odrzek inny ork, odsuwajc
zwierzc skr i wchodzc do jaskini.
Nowo przybyy by niemal wzrostu Thralla, cho nie by tak masywny. Wyglda na
starszego i bardzo zmczonego. Na jego cienkiej szyi wisia naszyjnik z koci rnych
zwierzt, a by moe take ludzi. Orki odnosiy si do niego z szacunkiem, i Thrall pomyla,
e najwyraniej jest wan postaci w klanie. Do tego posugiwa si jzykiem ludzi niemal
rwnie pynnie jak Thrall.
Thrall pochyli gow.
- By moe, ale ja chc z nim porozmawia, a nie tylko cieszy si jego niewidoczn
dla mnie obecnoci.
Ork umiechn si.
- Widz, e masz w sobie ducha, ogie - stwierdzi. - To dobrze. Jestem Iskar, doradca
wielkiego wodza Groma.
- Nazywam si...
- Znamy ci, Thrallu z Durnholde. - Thrall spojrza na niego zaskoczony. - Wielu z
nas syszao o udomowionym orku generaa Blackmoorea.
Thrall warkn cicho, ale nie straci opanowania. Oczywicie ju nieraz sysza to
okrelenie, ale w ustach kogo z jego ludu byo bardziej bolesne.
- Nigdy nie widzielimy twoich walk - cign Iskar, krc wok Thralla ze
splecionymi na plecach rkami i przez cay czas przygldajc mu si. - Orkom nie wolno
oglda walk gladiatorw. Podczas gdy ty zdobywae saw na arenie, twoi bracia byli bici i
poniani.
Thrall nie mg tego duej znie.
- Nie cieszyem si saw. Byem niewolnikiem, wasnoci Blackmoorea, a jeli
mylicie, e czuj do niego co poza nienawici, popatrzcie na to! - Obrci si, eby
wszyscy mogli obejrze jego plecy. A oni popatrzyli i potem - ku jego wciekoci - zaczli
si mia.
- Tam nic nie ma, Thrallu z Durnholde - powiedzia Iskar. Thrall poj, co si stao.
Lecznicza ma zadziaa a za dobrze. Po straszliwym biciu, jakie sprawili mu Blackmoore i
jego ludzie, nie pozostaa nawet jedna blizna. - Prosisz nas o wspczucie, a wygldasz na
caego i zdrowego.
Thrall odwrci si gwatownie. Przepenia go gniew, ktry prbowa bezskutecznie
opanowa.
- Byem rzecz, wasnoci. Mylicie, e miaem jakie korzyci z przelewania krwi
na arenie? Blackmoore pawi si w zocie, a ja mieszkaem w celi i byem z niej
wyprowadzany tylko dla jego rozrywki. Cielesne blizny s niewidoczne, gdy dobrze mnie
leczono, abym mg wrci na aren i dalej wzbogaca mojego pana. Innych blizn, tych
gbszych, nie moecie zobaczy. Uciekem i trafiem do obozu, skd znowu umknem, aby
szuka Groma. Lecz zaczynam ju wtpi, czy on w ogle istnieje. Chyba to bezcelowe
szuka orka, ktry uosabia wszystkie cechy, jakie powinien mie nasz lud.
- A jaki wedug ciebie powinien by nasz lud, orku, ktry nosisz imi niewolnika? -
zamia si Iskar.
Thrall przywoa opanowanie, ktrego uczy go Sierant.
- Silny. Sprytny. Potny. W bitwie siejcy przeraenie. Taki, ktrego ducha nie
mona zama. Pozwlcie mi zobaczy Groma, a on uzna, czy jestem wart rozmowy z nim.
- My bdziemy sdziami - powiedzia Iskar. Unis rk i do jaskini weszo trzech
orko w. Zaczli zakada pancerze i wybiera bro. - Ta trjka to nasi najlepsi wojownicy.
Jak widzisz, s silni, sprytni i potni. Walcz na mier i ycie, a nie tak jak ty na arenie.
Tylko prawdziwe umiejtnoci mog ci teraz uratowa. Jeli przeyjesz, Piekielny Krzyk
moe ci przyj.
Thrall spojrza na Iskara.
- Przyjmie mnie - powiedzia spokojnie.
- Lepiej, eby tak si stao. Zaczynajcie!
Bez adnego ostrzeenia wszystkie trzy orki rzuciy si na pozbawionego broni i
pancerza Thralla.
DZIESI

Przez krtk chwil Thrall czu si zaskoczony, potem jednak zadziaao jego
dowiadczenie i zacz walczy ze swoimi rodakami tak, jak walczy z przeciwnikami na
arenie. Gdy jeden z nich go zaatakowa, szybko zrobi unik i wyrwa z jego rk potny topr.
Potem uderzy nim mocno w pancerz. Ork krzykn i zatoczy si, trzymajc si za plecy. W
ten sposb dosy szybko Thrall pozby si jednego przeciwnika.
Potem odwrci si do dwch pozostaych. Znw przepeniaa go dza krwi, sodka i
znajoma. Z gonym rykiem ruszy do ataku kolejny przeciwnik, dziercy olbrzymi szeroki
miecz, ktry z nawizk rekompensowa mu mniejszy zasig ramion. Thrall zrobi unik... i
poczu gorcy bl, gdy ostrze wbio si w jego bok.
Ork napiera dalej, a w tym samym czasie zaszed go od tyu trzeci przeciwnik. Nie
zwracajc uwagi na krew wypywajc szerok strug z jego boku, Thrall zamachn si
wielkim toporem najpierw na pierwszego atakujcego, po czym byskawicznie obrci si i
skierowa go w stron drugiego przeciwnika.
Obaj sparowali ciosy potnymi tarczami. Thrall nie mia pancerza ani tarczy, lecz by
przyzwyczajony do takiego sposobu walki. To byli sprytni i silni przeciwnicy, ale przecie
tacy sami byli ludzie i trolle, z ktrymi Thrall mia do tej pory do czynienia na arenie. Ze
spokojem i pewnoci siebie robi uniki, rycza i zadawa ciosy. Kiedy mogliby by dla
niego zagroeniem, ale teraz, cho byo ich dwch, a on jeden, Thrall wiedzia, e wygra, o
ile nie podda si dzy krwi.
W pewnym momencie polizgn si i upad, ale potrafi to wykorzysta na swoj
korzy. Podczas upadku przekrci si tak, by uderzy ciaem jednego z przeciwnikw, a
jednoczenie potnym toporem podci drugiego. I to obuchem, a nie ostrzem. Nie chcia
zabi tych orkw; chcia tylko wygra walk.
Oba orki upady ciko na ziemi. Ten trafiony toporem zapa si za nogi i zarycza.
Wygldao na to, e obie s zamane. Drugi ork podnis si z trudem i jeszcze prbowa
przebi Thralla mieczem.
A on wycign obie rce, chwyci za ostrze i pocign do przodu. Ork straci
rwnowag i upad. Ju po chwili Thrall zaciska rce na gardle przeciwnika.
ciskaj, woa jego instynkt, ciskaj mocno. Zabij Blackmoorea za to, co ci zrobi.
Nie!, pomyla. To nie Blackmoore. To czonek jego ludu, a przecie tyle ryzykowa,
eby ich odnale. Podnis si i wycign rk, by pomc pokonanemu orkowi wsta.
Ork wpatrywa si zdumiony w wycignit rk.
- My zabijamy przeciwnikw - powiedzia Iskar rwnie spokojnie jak wczeniej. -
Zabij go, Thrallu. Tak postpiby prawdziwy ork.
Thrall pokrci gow, chwyci pokonanego przeciwnika za rami i podnis go.
- W bitwie tak. W bitwie zabibym wroga, aby nastpnym razem nie podnis na mnie
rki. Ale wy jestecie moim ludem, niezalenie od tego, czy zechcecie mnie uzna za jednego
z was, czy te nie. Jest nas zbyt mao, bym mia go zabi.
Iskar popatrzy na niego z dziwn min, po czym znw si odezwa.
- Uczciwie pokonae naszych trzech najlepszych wojownikw. Przeszede pierwsz
prb.
Pierwsz?, pomyla Thrall i przycisn rk do krwawicego boku. Zaczy budzi
si w nim podejrzenia, e niezalenie od tego, ile prb przejdzie, nadal nie pozwol mu
zobaczy Groma. Moe nawet wcale go tu nie byo.
A Moe Piekielny Krzyk ju nie yje?
Ale w gbi duszy czu, e jeli nawet tak jest, woli tu zgin ni wrci do ycia jako
niewolnik Blackmoorea.
- Jaka jest nastpna prba? - spyta cicho. Widzia po ich reakcji, e jego spokj
wywiera due wraenie na wszystkich obecnych.
- Prba woli - powiedzia Iskar i na jego twarzy pojawi si umieszek.
Machn rk, a wwczas zjawi si ork nioscy na plecach co, co na pierwszy rzut
oka wydawao si cikim workiem. Kiedy jednak rzuci go na ziemi, okazao si, e jest to
ludzkie dziecko, zwizany i zakneblowany chopiec.
- Wiesz, co to jest? - spyta Iskar.
- Dziecko, ludzkie dziecko - odpowiedzia zaskoczony Thrall. Chyba nie spodziewaj
si, e bdzie walczy z chopcem?
- Chopiec. Chopcy wyrastaj na zabjcw orkw. To nasi wrogowie. Jeli
rzeczywicie zostae potraktowany biczem i kijem i pragniesz zemsty na tych, ktrzy
uczynili z ciebie niewolnika i dali ci imi podkrelajce twoj nisk pozycj, moesz teraz si
zemci. Zabij to dziecko, zanim doronie na tyle, by zabi ciebie.
Oczy chopca rozszerzyy si ze strachu, poniewa Iskar mwi to wszystko w jzyku
ludzi. Krci si i wydawa z siebie stumione przez knebel jki. Ork, ktry przynis chopca,
kopn go w brzuch. Dziecko skulio si, cichutko pojkujc;
Thrall spojrza na Iskara. Na pewno nie mwi tego powanie.
- To nie jest wojownik - stwierdzi - i to nie jest honorowa walka. Mylaem, e orki
ponad wszystko ceni swj honor.
- Tak jest - zgodzi si Iskar - ale w przyszoci to dziecko bdzie stanowi zagroenie
dla twojego ludu.
- Ale to jeszcze dziecko! - wykrzykn Thrall. - Kto moe wiedzie, kim stanie si w
przyszoci? Znam wiosk, z ktrej pochodzi. Mieszkaj tam rolnicy i pasterze. yj z tego,
co wyhoduj, z rolin i zwierzt. Ich bro suy tylko do polowania na zajce i jelenie, a nie
na orki.
- Ale istnieje dua szansa, e jeli znw ruszymy na wojn, ten chopiec bdzie sta w
pierwszym szeregu i atakowa ktrego z nas toporem, pragnc jego krwi - odrzek Iskar. -
Chcesz zobaczy Groma czy nie? Jeli nie zabijesz dziecka, moesz by pewien, e nie
opucisz ywy tej jaskini.
Chopiec cicho ka. Thrall natychmiast przypomnia sobie rozstanie z Tareth i jej
pacz. Pomyla take o tym, jak jego widok przerazi ma dziewczynk w wiosce.
Potem przywoa w mylach przystojn, pen pogardy twarzy Blackmoorea i tych
wszystkich ludzi, ktrzy pluli na niego, nazywajc go potworem, zielonoskrym albo i
jeszcze gorzej.
Ale to wszystko nie usprawiedliwia morderstwa z zimn krwi. Thrall podj decyzj.
Upuci zakrwawiony topr na ziemi.
- Jeli w przyszoci to dziecko podniesie na mnie bro - powiedzia, starannie
dobierajc sowa - zabij je na polu bitwy. I to bez wahania, gdy bd wiedzia, e walcz za
swj lud. Ale nie zabij zwizanego dziecka, ktre ley bezradne u moich stp, cho jest
czowiekiem. Jeli to oznacza, e nigdy nie zobacz Groma, to trudno, niech tak bdzie. Jeli
za znaczy, e musz walczy z wami wszystkimi i zosta pokonany, powtrz: niech tak
bdzie. Wol raczej zgin ni zrobi co tak ohydnego i niehonorowego.
Rozoy szeroko rce i czeka na atak. Iskar westchn.
- Szkoda - powiedzia - ale sam wybrae swj los. - Unis do.
W tym momencie nieruchome, chodne powietrze przeszy straszliwy krzyk. Odbija
si echem od cian jaskini i rezonowa, docierajc a do szpiku koci i wywoujc bl uszu.
Zza skry zakrywajcej wejcie do jednej z jaski wyszed wysoki ork o czerwonych oczach.
Takiego osobnika Thrall jeszcze nigdy nie widzia.
Na plecy orka spyway gste, spltane czarne wosy. Kade z jego wielkich uszu byo
przebite w kilku miejscach, co przypominao Thrallowi Sieranta, i migotao w nich ponad
tuzin okrgych kolczykw. Skrzany czarno- czerwony strj dziwacznie kontrastowa z
zielon skr, a kilka przyczepionych do niego acuchw koysao si wraz z kadym
ruchem ciaa orka. Jego szczka, w tej chwili otwarta szerzej ni Thrallowi wydawao si to
moliwe, wygldaa jak pomalowana na czarno. To on wydawa z siebie te straszliwe
odgosy. Thrall pomyla, e Grom Piekielny Krzyk nie bez przyczyny zyska swj
przydomek.
Wreszcie wrzask ucich i Grom odezwa si:
- Nigdy si tego nie spodziewaem!
Podszed do Thralla i wpatrzy si w niego oczami barwy pomienia, w ktrych
zdawao si taczy co czarnego i przeraajcego. Thrall uzna, e jego sowa s pogardliwe,
ale nie mia zamiaru da si zastraszy. Wyprostowa si, aby podkreli swj imponujcy
wzrost, i ju otworzy usta, by odpowiedzie na sowa Groma, lecz wdz mwi dalej.
- Skd wiesz, co to jest miosierdzie, Thrallu z Durnholde? Skd ty to wiesz?
Orki zaczy cicho rozmawia midzy sob, wyranie zdezorientowane. Iskar ukoni
si.
- Szlachetny Piekielny Krzyku - zacz - mylelimy, e pojmanie tego dziecka ci
zadowoli. Spodziewalimy si...
- Ja raczej spodziewabym si, e jego rodzice przyjd za nim do naszej kryjwki, ty
gupcze! - krzykn Grom. - Jestemy odwanymi i dumnymi wojownikami, a w kadym
razie kiedy tacy bylimy. - Zadra jak w gorczce, i Thrall pomyla, e wdz jest bardzo
zmczony. Ale to wraenie zniko tak szybko, jak si pojawio. - Nie zabijamy dzieci. Mam
nadziej, e ten, kto zapa szczeniaka, mia na tyle rozumu, by zasoni mu oczy?
- Oczywicie, panie - odpowiedzia Rekshak, sprawiajc wraenie obraonego.
- W takim razie zabierzcie go z powrotem tam, gdzie go znalelicie. - Piekielny
Krzyk podszed do dziecka i wyj z jego ust knebel. Chopiec by zbyt przeraony, by
krzycze. - Posuchaj mnie, may czowieku. Powiedz swoim, e zapay ci orki, ale
postanowiy nie robi ci krzywdy. Powiedz im - tu spojrza na Thralla - e okazalimy ci
miosierdzie. Niech nie prbuj nas odnale, gdy wkrtce std odejdziemy. Zrozumiae?
Chopiec pokiwa gow.
- Dobrze. - Teraz Piekielny Krzyk zwrci si do Rekshaka. - Zabierz go z powrotem.
I to ju! A kiedy nastpnym razem znajdziecie ludzkie szczeni, zostawcie je w spokoju.
Rekshak pokiwa gow. Z wciekoci wzi chopca za rk i zmusi go do wstania.
- Rekshak! - Szorstki gos Groma zabrzmia ostrzegawczo. - Jeli sprzeciwisz si
moim rozkazom i chopcu stanie si krzywda, dowiem si o tym. I nie wybacz ci.
Rekshak skrzywi si.
- Jak sobie yczysz, panie. - Wci cignc za sob chopca, zacz wspina si
jednym z krtych tuneli prowadzcych do wyjcia z jaskini.
Iskar wyglda na zdezorientowanego.
- Panie - zacz mwi - ten Thrall to niewolnik Blackmoorea! mierdzi ludmi,
szczyci si swoim strachem przed zabijaniem...
- Nie boj si zabija tych, ktrym to si naley - warkn Thrall. - Ale nie chc
zabija tych, ktrzy na to nie zasuguj.
Piekielny Krzyk wycign rk i pooy j na ramieniu Iskara, a potem drug na
ramieniu Thralla, jakby w ten sposb chcia ich zbliy do siebie.
- Iskar, przyjacielu - powiedzia cicho - widziae, e kiedy ogarniaa mnie dza
zabijania, brodziem we krwi a po kolana i zabijaem ludzkie dzieci. Ale co nam daa ta
walka? cigna na nas tylko nieszczcia. Jestemy ponieni i pokonani, nasi bracia
przebywaj w obozach i nawet nie potrafi si uwolni, nie mwic ju o wojowaniu. Dugo
czekaem, a przodkowie poka nam now drog, nowy sposb odzyskania tego, co
utracilimy. Tylko gupiec bowiem powtarza te same bdy, a o mnie mona wiele
powiedzie, lecz nie to, e jestem gupcem. Thrall jest tak silny, e pokona najlepszych
wojownikw, ktrych moglimy przeciwko niemu wystawi. Uwolni si od ludzi, a potem
uciek z obozu i wbrew wszystkim przeciwnociom udao mu si mnie odnale. Dlatego
zgadzam si z jego wyborami. Ktrego dnia, przyjacielu, ty rwnie pojmiesz jego mdro.
Przyjanie cisn rami Iskara.
- A teraz zostawcie nas samych. Wszyscy.
Orki powoli i niechtnie, rzucajc wrogie spojrzenia w stron Thralla, zaczy
wchodzi na wysze poziomy jaskini. Thrall czeka.
- Jestemy teraz sami - powiedzia Piekielny Krzyk. - Czy jeste godny, Thrallu z
Durnholde?
- Jestem ogromnie godny - odpowiedzia Thrall - ale chciabym ci prosi, by mnie
nie nazywa w ten sposb. Uciekem z Durnholde i nie chc nigdy wicej nawet sysze tej
nazwy.
Piekielny Krzyk podszed do jednej z bocznych jaski, odsun skr i wyj spory
kawa surowego misa. Thrall podzikowa skinieniem gowy. To jego pierwszy porzdny
posiek w yciu wolnego orka. Miso jelenia nigdy mu tak nie smakowao.
- Czy powinnimy te zmieni twoje pierwsze imi? - Grom przyglda si Thrallowi
zmruonymi oczami. - Miao by symbolem wstydu.
- Blackmoore da mi to imi, bym nigdy nie zapomnia, e jestem niewolnikiem, e do
niego nale. - Jego oczy zwziy si. - Nigdy o tym nie zapomn. Zatrzymam moje imi, a
ktrego dnia, gdy znw go spotkam, przypomn mu, co mi zrobi, i poauje tego z caego
serca.
Piekielny Krzyk przyglda mu si uwanie.
- A wic zabiby go?
Thrall nie odpowiedzia od razu. Pomyla o tym dniu, gdy niemal zabi Sieranta,
widzc zamiast niego twarz Blackmoorea, oraz o tym, jak wiele razy podczas walk na arenie
wyobraa sobie, e walczy z przystojnym, dumnym Blackmoorem. Pamita bl, jaki
sprawiay mu jego kopniaki i ciosy pici. Pamita cierpienie na licznej twarzy Tarethy,
gdy mwia o panu Durnholde.
- Tak - powiedzia twardo - zabibym go. Jeli jaka ywa istota zasuguje na mier,
to jest to wanie Aedelas Blackmoore.
Piekielny Krzyk zachichota.
- To dobrze, e jednak mgby kogo zabi, bo ju zaczynaem si zastanawia, czy
dokonaem waciwego wyboru. - Wskaza na poszarpany kawaek materiau, ktry Thrall
wepchn za pas spodni. - To nie wyglda na ludzk robot.
Thrall wyj pieluszk.
- Bo nie jest. W t pieluszk byem zawinity, gdy znalaz mnie Blackmoore. - Poda
j Gromowi. - Nic wicej o niej nie wiem.
- Znam ten wzr. - Piekielny Krzyk rozoy materia i przyglda si gowie biaego
wilka na niebieskim tle. - To symbol klanu Lodowego Wilka. Gdzie znalaz ci Blackmoore?
- Mwi, e to byo w pobliu Durnholde.
- W takim razie twoja rodzina bya wwczas bardzo daleko od swojego domu.
Zastanawiam si, dlaczego.
Thrall poczu, e przepenia go nadzieja.
- Znae ich? Czy moesz mi powiedzie, kim byli moi rodzice? Tak wielu rzeczy
jeszcze nie wiem.
- Mog ci tylko powiedzie, e to symbol klanu Lodowego Wilka, ktry yje bardzo
daleko w grach. Zostali wygnani przez Guldana, ale nigdy nie dowiedziaem si, dlaczego.
Durotan i jego lud zawsze wydawali mi si lojalni. Syszaem, e potrafili oswaja dzikie
biae wilki, ale nie mona wierzy we wszystko, co si syszy.
Thrall poczu si rozczarowany, mimo e teraz wiedzia nieco wicej ni wczeniej.
Przecign wielk doni po maym kwadracie materiau, dziwic si, e kiedy by tak
malutki, e si w nim mieci.
- Mam jeszcze jedno pytanie, jeli bdziesz umia na nie odpowiedzie - zwrci si do
Groma. - Kiedy byem modszy i wiczyem za murami, min mnie wz wiozcy do obozw
kilku... - Zawaha si. Towarzyszy? Niewolnikw? - Kilku orkw. Jeden z nich uwolni si i
mnie zaatakowa. Cay czas co do mnie krzycza. Nie rozumiaem jego sw, ale przysigem
sobie, e je zapamitam. Moe ty mi powiesz, co one znacz.
- Mw, a ja ci wyjani.
- Kagh! Bin mog gthazag cha!
- On ci nie atakowa, mody przyjacielu. Te sowa znacz Biegnij! Ja ci obroni!
Thrall by oniemiay z wraenia. Przez te wszystkie lata myla, e by celem ataku, a
tymczasem...
- To byo wiczenie - powiedzia. - Nie miaem pancerza ani tarczy, staem porodku
krgu ludzi... Myla, e oni si ze mn bawi, e mnie jednego atakuje dwunastu ludzi.
Zgin. Porbali go na kawaki. Zgin, by mnie broni.
Piekielny Krzyk nic nie mwi, tylko jad i uwanie przyglda si Thrallowi.
Tymczasem Thrall, cho by zagodzony, gryz miso powoli i ju bez tej przyjemnoci, ktr
wczeniej odczuwa. A wic kto odda ycie, by ocali nieznajomego modego orka. Prdzej
czy pniej bdzie musia odnale klan Lodowego Wilka i dowiedzie si, kim jest.
JEDENACIE

Thrall nigdy jeszcze nie zazna takiej radoci. Ucztowa z klanem Wojennej Pieni,
piewa ich dzikie bojowe pieni i sucha opowieci, siedzc u stp Groma.
Dowiedzia si, e wbrew temu, co opisyway ksigi, orki nie byy bezdusznymi
maszynami do zabijania, ktre radoway si fontannami krwi oraz odgosem pkania koci.
Byy szlachetn ras, ktra miaa bardzo bogat kultur. Piekielny Krzyk opowiada mu o
czasach, gdy kady klan by samodzielny, mia swoje symbole, zwyczaje, a nawet jzyk.
Klany miay swoich duchowych przewodnikw, zwanych szamanami, ktrzy przyzywali
magi natury, a nie magi demonicznych, nadnaturalnych mocy.
- Czy magia nie jest po prostu magi? - dopytywa si Thrall, ktry do tej pory mia
bardzo mao do czynienia z magi w jakiejkolwiek postaci.
- I tak, i nie - odpowiedzia Grom. - Czasem efekt jest taki sam. Na przykad jeli
szaman wezwie przeciwko swoim wrogom byskawic, zostan oni spaleni. Jeli warlock
wezwie przeciwko swoim wrogom piekielne pomienie, take zostan spaleni.
- Czyli magia jest po prostu magi - stwierdzi Thrall.
- Tylko e byskawica to co naturalnego, co mona wezwa, proszc o ni. Jeli za
chodzi o piekielne pomienie, to jest to umowa, ktra troch kosztuje.
- Ale mwie, e szamani zniknli. Czy to nie znaczy, e magia warlockw jest
lepsza?
- Magia warlockw jest szybsza, bardziej skuteczna. Tak nam si przynajmniej
wydawao. Ale potem nadszed czas, kiedy trzeba byo zapaci, i okazao si, e cena by
bardzo wysoka.
Thrall odkry, e nie tylko on jest przeraony letargiem, w jakim pogrone s orki
siedzce teraz w obozach.
- Nikt nie umie tego wyjani - powiedzia Piekielny Krzyk - ale to dotkno prawie
wszystkich. Z pocztku mylelimy, e to jaka choroba, cho nikogo nie zabia.
- Jeden z orkw w obozie mwi, e to ma co wsplnego z... - Thrall zamilk, nie
chcc obrazi swojego rozmwcy.
- Mw! - zada wyranie rozzoszczony Grom. - Ma co wsplnego z czym?
- Z czerwonymi oczami - powiedzia w kocu Thrall.
- By moe tak jest - westchn smutno Grom. - My wszyscy musimy walczy z
czym, czego ty, niebieskooki modziku, nie pojmujesz. I mam nadziej, e nigdy nie
bdziesz musia poj.
Nie po raz pierwszy Piekielny Krzyk wyda si Thrallowi may i saby. To jego
waleczno i dzikie okrzyki wojenne sprawiay, i wydawa si grony i potny. Jednak
charyzmatyczny wdz klanu Wojennej Pieni gas w oczach. Tylko silna wola i potna
osobowo orka utrzymyway go przy yciu. Cho Thrall prawie nie zna Groma, ta myl
bardzo go poruszya.
Nie wypowiedzia na gos tego, co czu, ale Grom Piekielny Krzyk i tak to wiedzia.
Kiedy ich wzrok si spotka, wdz tylko pokiwa gow i zmieni temat rozmowy.
- Nie maj adnej nadziei, adnej woli walki - stwierdzi. - Powiedziae, e jeden z
orkw zacz walk z przyjacik, aby w ten sposb umoliwi ci ucieczk. To budzi we
mnie nadziej. Gdyby tylko te orki uwierzyy, e ich dziaanie ma jaki sens, e mog wzi
swoje ycie we wasne rce... myl, e wyrwayby si z letargu. Nikt z nas nigdy nie by w
tych przekltych obozach. Opowiedz nam wszystko, co o nich wiesz, Thrallu.
Thrall z chci wykona to polecenie - wreszcie mg na co si przyda.
Najdokadniej jak potrafi opisa warunki ycia orkw w obozach, stranikw i rodki
bezpieczestwa. Piekielny Krzyk przysuchiwa si uwanie, od czasu do czasu przerywajc
pytaniem lub proszc o dokadniejsze wyjanienia. Gdy Thrall skoczy, Piekielny Krzyk
milcza przez dusz chwil.
- A wic - powiedzia w kocu - czujno ludzi zostaa upiona przez nasz
zawstydzajcy brak honoru. Moemy to obrci na nasz korzy. Od dawna moim
marzeniem byo napa na te przeklte miejsca i uwolni uwizione w nich orki. Jednak
obawiam si, e gdy bramy zostan wyamane, orki - tak jak bydo, ktrym si stay - nie
bd chciay ucieka z obozw.
- Niestety wydaje si to prawd - potwierdzi Thrall.
Grom soczycie zakl.
- To my musimy ich wyrwa z tego uczucia rozpaczy i poraki. Myl, e to nie
przypadek, i wanie teraz; zjawie si wrd nas, Thrallu. Guldana ju nie ma, a jego
warlockowie s rozproszeni. Czas, bymy znw powstali. - Jego szkaratne oczy zamigotay. -
I ty bdziesz w tym uczestniczy.
***

Blackmoore wiedzia, e z kadym mijajcym dniem szanse na odnalezienie Thralla


s coraz mniejsze. Przyby do obozu internowania orkw prawdopodobnie tylko o kilka chwil
za pno. Wspomnienie tego zdarzenia wywoywao gorycz w jego ustach.
Prbowa j spuka piwem, miodem i winem.
Thrall najwyraniej znik, co jest trudne w przypadku kogo tak wielkiego i
brzydkiego jak on. Czasem, gdy obok Blackmoorea rosa sterta pustych butelek, nabiera
przekonania, e wszyscy wok spiskuj, by nie mg odzyska Thralla. Tym bardziej e
zdradzia go najblisza osoba. Nocami tuli j mocno, eby nie nabraa podejrze, korzysta z
jej urokw, cho moe nieco gwatowniej, i mwi jej mie swka. Ale czasem, kiedy spaa,
jego bl i gniew byy tak dojmujce, e wypeza z ka, ktre dzielili, i upija si do
nieprzytomnoci.
Wraz ze znikniciem Thralla znika, niczym poranna mga w palcych promieniach
soca, wszelka nadzieja na poprowadzenie armii orkw przeciwko Sojuszowi. Co wic stanie
si z Aedelasem Blackmoorem, ktry od wielu lat musi walczy z pitnem zdrady ojca i
cigle udowadnia, e jest godzien zajmowanej pozycji, podczas gdy inni ludzie nie musz
nawet za bardzo si stara. Mwili mu, oczywicie, e jego obecne stanowisko jest
zaszczytem, na ktry sobie zasuy. Ale przecie znajduje si z dala od siedziby wadz, a co z
oczu, to z serca. Kto posiadajcy prawdziw wadz pomyli cho raz o Blackmoorze? Nikt,
rzecz jasna.
Pocign kolejny dugi yk. Usysza ostrone pukanie do drzwi.
- Odejd - warkn.
- Panie - rozleg si gos tchrzliwego ojca zdradzieckiej dziwki - s wieci. Pan
Langston chce si z wami widzie.
Blackmoore poczu nagy przypyw nadziei. Zmusi si, eby wsta z ka. Byo
wczesne popoudnie i Taretha posza do swoich zaj. Odczeka chwil, a wiat przesta
wirowa wok niego.
- Wprowad go, Tammisie - nakaza.
Drzwi otworzyy si i wszed Langston.
- Cudowne wieci, panie! - wykrzykn. - Widziano Thralla!
Thralla widywano do czsto, zwaszcza e wyznaczono za niego du nagrod.
Ale Langston nie przyleciaby do Blackmoorea z nie potwierdzonymi plotkami.
- Kto go widzia? Gdzie?
- Kilkanacie mil od obozu, prosto na zachd - odpowiedzia Langston. - Kilkunastu
wieniakw obudzio si, gdy ork prbowa wama si do ich domw. By wyranie godny.
Gdy go otoczyli, odezwa si do nich, a gdy zaatakowali, pokona ich i uciek.
- Kto zgin? - Blackmoore mia nadziej, e nie. Musiaby zapaci wieniakom
odszkodowanie, gdyby jego udomowiony ork kogo zabi.
- Nie. Mwili, e ork sprawia wraenie, jakby wiadomie nie chcia zabija. Kilka dni
pniej jeden z chopskich synw zosta porwany przez grup orkw i zabrany do podziemnej
jaskini, gdzie mia go zabi jaki wielki ork. Ale ten odmwi, a wdz orkw zgodzi si z
jego decyzj. Chopiec zosta natychmiast uwolniony. I jeszcze co, panie... Podczas tego
caego zdarzenia orki mwiy w jzyku ludzi, poniewa wielki ork nie rozumia jzyka
swoich braci.
Blackmoore pokiwa gow. Wszystko to pasuje do jego orka.
A zatem, na wiato... Moe tym razem go odnajd.

***

Pojawia si kolejna plotka o miejscu pobytu Thralla, wic Blackmoore znw


wyjecha z Durnholde, by to sprawdzi. Tareth targay dwa rwnie silne uczucia. Z jednej
strony rozpaczliwie miaa nadziej, e plotki oka si faszywe i Thrall znajduje si wiele
mil od miejsca, w ktrym rzekomo go widziano. Z drugiej strony czua ulg, ktrej doznawaa
zawsze, gdy Blackmoorea nie byo w pobliu.
Wysza na codzienny spacer wok fortecy. Czasy byy spokojne i jedyne
niebezpieczestwo stanowili pojawiajcy si od czasu do czasu zbjcy, ale oni zwykle kryli
si przy gwnych szlakach. Nic nie mogo si jej sta w lasach, ktre znaa tak dobrze.
Rozpucia wosy i pozwolia im spywa po ramionach, cieszc si z tego. Kobietom
nie wypadao nosi rozpuszczonych wosw.
Jej spojrzenie pado na opuchlizn na nadgarstkach. Odruchowo wycigna jedn
rk, by zakry ni drug.
Nie, nie bdzie tego ukrywa, pomylaa i odsonia sice. Dla dobra rodziny musiaa
mu ulec. Ale nie bdzie ukrywa krzywd, ktre jej wyrzdza.
Taretha odetchna gboko. Nawet tutaj poda za ni cie Blackmoorea.
Ogromnym wysikiem woli odegnaa go i wystawia twarz do soca.
Potem powdrowaa do jaskini, w ktrej poegnaa si z Thrallem. lady wskazyway,
e poza lenymi zwierztami tej jaskini od duszego czasu nikt nie odwiedza. Podesza do
drzewa, w ktrym kazaa Thrallowi umieci wisiorek. W poczerniaym otworze nie
zobaczya bysku srebra. Poczua ulg i jednoczenie smutek. Rozpaczliwe tsknia za
pisaniem listw do Thralla i czytaniem jego agodnych, mdrych odpowiedzi.
Szkoda, e inni ludzie nie czuj tego samego. Czy nie widz, e orki nie s ju
zagroeniem? Czy nie rozumiej, e dziki wyksztaceniu i odrobinie szacunku orki mogyby
sta si cennymi sojusznikami zamiast wrogami?
Taretha aowaa, e nie moga uciec razem z Thrallem. Gdy sza powoli w stron
fortecy, usyszaa dwik rogu. To pan Durnholde powrci. Poczucie wolnoci i lekko,
ktre odczuwaa tego popoudnia, wypyny z niej natychmiast niczym krew z otwartej rany.
Dobrze, e przynajmniej Thrall jest wolny, pomylaa. Mnie i tak czekaj tylko
niezliczone dni ycia niewolnicy.

***

Thrall polowa, jad posiki przyrzdzane na orczy sposb i uczy si. Wkrtce
posugiwa si orczym pynnie, cho z silnym akcentem. Wyrusza na polowania z druynami
myliwych i by dla nich du pomoc. Jego grube palce, ktre nauczyy si trzyma nawet
rylec, nie miay adnych kopotw z przygotowaniem puapek na krliki i inne mae
zwierzta. Krok po kroku klan Wojennej Pieni zaczyna go akceptowa. Po raz pierwszy w
yciu Thrall czu, e jest wrd swoich.
Jednak pewnego wieczoru Rekshak powrci do obozu jeszcze bardziej rozzoszczony
ni zwykle.
- S wieci, panie - powiedzia do Groma.
- Moesz mwi przy wszystkich - odpowiedzia Piekielny Krzyk. Tego wieczoru byli
na powierzchni, cieszc si rzekim jesiennym powietrzem i jedzc zwierzyn, ktr Thrall
sam upolowa dla klanu.
Rekshak spojrza niepewnie na Thralla, po czym chrzkn.
- Jak sobie yczysz. Ludzie zaczynaj przeszukiwa las. Maj czerwono- zote stroje z
czarnym sokoem na sztandarze.
- To Blackmoore - szepn przeraony Thrall. Czy ten czowiek nigdy nie da mu
spokoju? Czy bdzie polowa na niego a na kracach ziemi, by zacign go z powrotem w
acuchach, eby znw wystpowa dla jego chorej rozrywki?
Nie, raczej odbierze sobie ycie ni znw stanie si niewolnikiem. Rozpaczliwie
pragn si odezwa, lecz grzeczno wymagaa, by to Piekielny Krzyk odpowiedzia
swojemu wojownikowi.
- Tak podejrzewaem. - Piekielny Krzyk by o wiele spokojniejszy ni oczekiwa
Thrall.
Rekshak najwyraniej by rwnie zaskoczony.
- Panie - powiedzia - ten Thrall narazi nas na niebezpieczestwo. Jeli znajd nasze
jaskinie, zostaniemy zabici albo wyapani jak owce i zaprowadzeni do obozw!
- Nic takiego si nie stanie - stwierdzi Piekielny Krzyk. - To ja podjem decyzj, by
Thrall z nami zosta. Czy podajesz j w wtpliwo?
Rekshak zwiesi gow.
- Nie, wodzu.
- A wic Thrall zostanie z nami - ogosi Piekielny Krzyk.
- Dzikuj, wielki wodzu - wtrci si Thrall - ale Rekshak ma racj. Musz odej.
Nie mog duej stwarza zagroenia dla klanu Wojennej Pieni. Odejd i zostawi wyrane
lady, aby odcign od was ludzi.
Piekielny Krzyk pochyli si do Thralla, ktry siedzia po jego prawicy.
- Przecie my ci potrzebujemy, Thrallu. - Jego oczy zawieciy w mroku. - Ja ci
potrzebuj. W takim razie wyruszymy jak najszybciej, by uwolni naszych braci
przetrzymywanych w obozach.
Ale Thrall pokrci gow.
- Nadchodzi zima. Trudno bdzie wyywi armi. Powiedziae mi, e znasz mj klan,
Lodowe Wilki. Musz ich odnale i dowiedzie si, kim jestem i skd pochodz, zanim bd
gotw stan u twego boku, aby uwolni naszych braci. Miaem nadziej wyruszy na
wiosn, ale wyglda na to, e Blackmoore zmusza mnie do przyspieszenia odejcia.
Piekielny Krzyk przez duszy czas wpatrywa si w Thralla, a ten uciek wzrokiem
przed jego przeraajcymi czerwonymi oczami. W kocu Grom ze smutkiem pokiwa gow.
- Cho pon z pragnienia zemsty, uwaam, e twoja decyzja jest bardzo mdra. Nasi
bracia cierpi w zamkniciu, lecz letarg na szczcie agodzi ich cierpienia. Gdy soce stanie
wyej, nadejdzie czas, by ich uwolni. Nie wiem, gdzie dokadnie mieszkaj Lodowe Wilki,
ale w gbi serca czuj, e odnajdziesz ich, jeli jest ci to pisane.
- Odejd o poranku - stwierdzi Thrall, czujc ogromny ciar na sercu. Po drugiej
stronie migoczcego ogniska Rekshak, ktry nigdy go nie lubi, pokiwa z aprobat gow.
***

Nastpnego ranka Thrall z blem serca poegna si z klanem Wojennej Pieni i


Gromem Piekielnym krzykiem.
- Chc, eby to wzi. - Piekielny Krzyk zdj ze swojej chudej szyi naszyjnik z
koci. - To pozostaoci mojej pierwszej ofiary. Wyrzebiem na nich swoje symbole, wic
pozna go kady orczy wdz.
Thrall chcia odmwi przyjcia naszyjnika, lecz wtedy Piekielny Krzyk odsoni zby
i warkn. Nie chcc wic sprawia przykroci wodzowi, ktry by dla niego tak dobry, Thrall
opuci gow, a Grom zaoy mu na szyj swj naszyjnik.
- Odcign od was ludzi - powtrzy Thrall.
- Jeli ci si nie uda, nie przejmuj si tym - odpowiedzia Piekielny Krzyk. -
Rozerwiemy ich na strzpy. - Zamia si dziko, a Thrall mu zawtrowa. I tak wci miejc
si, ruszy w stron zimnej pnocy, z ktrej podobno pochodzi.
Po kilku godzinach zawrci w stron wioski, w ktrej krad jedzenie. Nie doszed
jednak zbyt blisko, gdy usysza gosy onierzy. Zostawi tylko znak, ktry mieli odnale
ludzie Blackmoorea.
Cho byo to dla niego bolesne, wzi pieluszk z symbolem klanu Lodowego Wilka i
oderwa od niej spory pasek. Umieci go starannie na poszarpanym pniaku, tak by by dobrze
widoczny. W mikkiej, botnistej ziemi zostawi take kilkanacie duych, atwych do
zauwaenia ladw.
Jeli bdzie mia szczcie, ludzie Blackmoorea znajd oderwany kawaek materiau,
zobacz lady i uznaj, e Thrall ruszy na poudnie. Ostronie przeszed tyem po swoich
ladach - tego podstpu nauczy si z ksiek - a potem szed ju tylko po kamieniach i ubitej
ziemi.
Popatrzy w stron gr Alterac. Grom powiedzia, e nawet w rodku lata ich szczyty
bielej na tle bkitu nieba. Rusza wic w gry, nie wiedzc, dokd waciwie zmierza, i to w
momencie, gdy pogoda zacza si pogarsza. Raz czy dwa razy spad niewielki nieg.
Wkrtce bdzie pada czsto i mocno, a szczeglnie w grach.
Klan Wojennej Pieni wyposay go doskonale. Dali mu kilkanacie pasw suszonego
misa, bukak, w ktrym mg topi zebrany nieg, chronic przed zimnem grub peleryn i
kilka puapek na krliki, by mia co je oprcz suszonego misa.
Rozmyla nad tym, jak daleko zaszed dziki szczciu, pomocy obcych i jednej
ludzkiej dziewczyny. Grom sugerowa, e Thrall ma swoj rol do odegrania. Musi w to
uwierzy, bo wtedy bdzie mg pomc swemu przeznaczeniu, tak jak to robi wczeniej.
Przerzuciwszy worek przez rami, Thrall ruszy w stron gr, ktrych poszarpane
szczyty i gbokie doliny kryy dom klanu Lodowego Wilka. Nie odwrci si ani razu.
DWANACIE

Wdrwka trwaa cae tygodnie. Thrall zacz ocenia upyw czasu nie po wschodach
soca, lecz po nieycach. Suszone miso, ktre otrzyma od klanu Wojennej Pieni,
skoczyo si, cho starannie je racjonowa. Puapki nie zawsze dziaay, a im dalej zagbia
si w gry, tym mniej apao si w nie zwierzt.
Przynajmniej nie brakowao mu wody. Wszdzie wok pyny lodowate strumienie i
leay gbokie biae zaspy. Kilka razy zaskoczya go naga burza i wtedy musia
zagrzebywa si w niegu, aby j przeczeka. Za kadym razem mia obawy, czy uda mu si
wydosta z zaspy na zewntrz.
Surowe warunki zaczy wyciska na nim swoje pitno. Porusza si coraz wolniej,
coraz czciej musia zatrzymywa si na odpoczynek i potem z trudem rusza dalej. Jedzenie
si skoczyo, a krliki i wistaki nie byy na tyle gupie, by da si zapa w jego sida. O
tym, e w grach w ogle yj jakie zwierzta, wiadczyy tylko widziane czasem lady
kopyt lub ap i odlege, niesamowite wycie wilkw po nocach. Po to, by chocia na chwil
napeni odek, zacz je licie i kor drzew, lecz czasem wywoywao to bardzo
nieprzyjemne skutki.
Powoli Thrall zacz popada w rozpacz. Nie wiedzia nawet, czy idzie w dobrym
kierunku. Uparcie stawia nog za nog, zdecydowany odnale swj klan lub zgin w tych
niegocinnych grach.
Nawet umys zacz mu pata figle. Od czasu do czasu ze niegu wyania si Aedelas
Blackmoore, wykrzykujc jakie ostre sowa i machajc szerokim mieczem. Thrall czu nawet
wo wina w jego oddechu. Walczyli, a wyczerpany Thrall pada na ziemi, niezdolny do
odparowania ostatniego, decydujcego ciosu Blackmoorea. Wtedy wanie posta znikaa,
zmieniajc si w niewinn ska lub targane wiatrem drzewo.
Czasami obrazy byy przyjemne. Zjawia si Piekielny Krzyk i prowadzi go do
ciepego ognia, cho ogie znika, gdy tylko Thrall wycign do niego rce. Kiedy indziej
by to Sierant, ktry narzeka na konieczno szukania zagubionych onierzy i podawa mu
gruby, ciepy paszcz. Najsodsze i zarazem najbardziej gorzkie byy wizje Tari. Widzia
wspczucie w jej bkitnych oczach i sysza jej uspokajajce sowa. Czasem nawet go
dotykaa, po czym natychmiast znikaa.
Tak wic szed i szed, a pewnego dnia okazao si, e ju nie ma siy i dalej. Jego
ciao odmwio mu posuszestwa. Upad w nieg. Prbowa zmusi swoje wyczerpane,
zmarznite ciao do podniesienia si, lecz ono go nie suchao. Thrall nie czu ju nawet
zimna. Byo mu... ciepo i mikko. Wzdychajc gboko, zamkn oczy.
Jaki dwik sprawi, e otworzy je ponownie, ale to, co zobaczy, uzna za
halucynacje. Tym razem byo to spore stado wilkw, niemal tak biaych jak otaczajcy go
nieg. Stay wok niego w milczeniu, jakby na co czekajc. Popatrzy na nie, ale nie mia
nawet siy, aby zastanawia si, czy go zaraz zaatakuj, czy moe bd czeka, a straci
przytomno?
Za wilkami pojawiy si trzy ciemne postacie, od stp do gw okryte futrami.
Pomyla, e musi im by ciepo, ale na pewno nie tak ciepo jak jemu. Pod lamowanymi
futrem kapturami widzia ich masywne szczki. To byy orki.
Teraz jednak by zy na siebie. Obawia si, e umrze, zanim dowie si, co te
zakapturzone postacie chc od niego.
Zamkn oczy i ju niczego wicej nie widzia.

***

- Chyba si obudzi. - Thrall poruszy si i podnis cikie powieki.


Z malujc si na twarzy ciekawoci spogldao na niego orcze dziecko. Thrall
szerzej otworzy oczy, by przyjrze si chopcu. W klanie Wojennej Pieni nie byo dzieci,
gdy - jak powiedzia Grom - zebra si on zdziesitkowany po straszliwych bitwach, w
ktrych w pierwszej kolejnoci zginy dzieci.
- Witaj - powiedzia Thrall w jzyku orko w, a jego gos zabrzmia chrapliwie.
Chopiec rozemia si.
- Na pewno si obudzi - powiedzia i znikn.
W polu widzenia Thralla pojawi si inny ork - tym razem taki, ktry najwyraniej
widzia w swoim yciu ju bardzo wiele zim.
W jego starej twarzy wszystkie cechy orkw byy jeszcze bardziej widoczne. Jego
policzki opady, za zby byy jeszcze bardziej te ni u Thralla, i do tego wielu brakowao.
Oczy o dziwnej mlecznej barwie nie miay renic. Ciao orka - powykrcane i przygite do
ziemi - byo tak mae jak ciao dziecka. Thrall instynktownie si skuli.
- Mylaem, e umrzesz, modziecze - stwierdzi stary ork.
Thrall wyczu w jego sowach irytacj.
- Przykro mi, e ci rozczarowaem - stwierdzi.
- Nasz kodeks honorowy nakazuje pomaga tym, ktrzy s w potrzebie - mwi dalej
ork - ale zawsze jest prociej, jeli nasza pomoc okae si nieskuteczna. Mamy wtedy o jedn
gb mniej do wykarmienia. -
Brutalne sowa starca wstrzsny Thrallem, ale nic nie odpowiedzia.
- Nazywam si DrekThar. Jestem szamanem Lodowych Wilkw i ich obroc. Kim
ty jeste?
Thrall poczu rozbawienie na myl, e ten wysuszony starzec jest obroc wszystkich
Lodowych Wilkw. Prbowa usi, ale poczu, e jaka niewidoczna do popchna go z
powrotem na futra. Spojrza zdziwiony na DrekThara i ujrza, e starzec delikatnie porusza
palcami.
- Nie pozwoliem ci si podnie - powiedzia. - Odpowiedz na moje pytanie,
przybyszu.
Spogldajc na starca ju z nalenym szacunkiem, Thrall odpowiedzia:
- Nazywam si Thrall.
DrekThar splun.
- Thrall! Ludzkie sowo i do tego poniajce!
- Tak - powiedzia Thrall - sowo, ktre w ich jzyku oznacza niewolnika. Ale ja ju
nie jestem niewolnikiem, cho zachowaem to imi, by pamita o swojej przeszoci.
Zerwaem si z acuchw po to, aby pozna moj prawdziw histori. - Thrall znw
prbowa si podnie i znw zosta popchnity na posanie. Tym razem zauway, e
powykrcane palce starca lekko dr.
- Czemu nasi wilczy przyjaciele znaleli ci porodku burzy nienej? - spyta ostro
DrekThar, nie patrzc na Thralla. Dopiero teraz mody ork uwiadomi sobie, e stary jest
lepy.
- To duga historia.
- Mamy czas.
Thrall rozemia si. Poczu, e lubi tego zwariowanego starego szamana. Poddajc si
niezrozumiaej mocy, ktra zmuszaa go do leenia, opowiedzia o tym, jak Blackmoore
znalaz go jako niemowl, wychowa i nauczy walczy, a take o Tari, otpiaych orkach,
ktre znalaz w obozach, i o spotkaniu z Piekielnym Krzykiem, ktry nauczy go kodeksu
wojownikw i jzyka jego ludu.
- To Piekielny Krzyk powiedzia mi, e moim klanem s Lodowe Wilki - dokoczy. -
Pozna to po maym kawaku materiau, w ktry byem owinity jako dziecko. Mog ci
pokaza... - Nagle zamilk zawstydzony. Przecie DrekTharowi nie mona niczego pokaza.
Ale DrekThar wycign do niego rk.
- Daj mi to.
Ucisk na piersi zmala i Thrall ju mg si podnie. Sign do worka po obszarpany
kawaek pieluszki ze znakiem Lodowych Wilkw i bez sowa poda go szamanowi.
DrekThar wzi materia w obie donie i przycisn do piersi. Wyszepta kilka cichych
sw, ktrych Thrall nie zrozumia, a potem pokiwa gow.
- Jest tak, jak podejrzewaem. - Westchn gboko i odda materia Thrallowi. -
Tkanina rzeczywicie nosi symbol Lodowych Wilkw i zostaa utkana wasnorcznie przez
twoj matk. Mylelimy, e nie yjesz.
Dopiero po chwili Thrall w peni poj, co powiedzia DrekThar. Poczu nagy
przypyw nadziei. - Znasz moj matk? Mojego ojca? Wiesz, kim jestem?
DrekThar unis gow i wpatrzy si w Thralla niewidzcymi oczami.
- Jeste jedynym dzieckiem Durotana, naszego dawnego wodza, i jego odwanej
kobiety Draki.

***

Siedzieli w jaskini starego orka przy jasnym ogniu, owinici futrami, i byo im ciepo i
wygodnie. Palkar, mody opiekun starca, ktry poinformowa go o przebudzeniu si Thralla,
naoy im gulaszu i delikatnie woy drewnian mis w donie DrekThara.
Przez jaki czas ork jad i nic nie mwi. Palkar rwnie siedzia cicho. W jaskini
sycha byo tylko trzask ognia i gboki oddech Mdrego Ucha, wilczego towarzysza
DrekThara. Szaman nie sdzi, i kiedykolwiek jeszcze bdzie opowiada t histori.
- Twoi rodzice byli najszlachetniejszymi ze wszystkich Lodowych Wilkw. Wiele zim
temu wyruszyli z misj i nigdy ju nie powrcili. Nie wiedzielimy, co si z nimi stao... a do
dzisiaj. - Wskaza na kawaek materiau. - Powiedziay mi to wkna pieluszki. Oni zostali
zamordowani, a ty przeye i wychowali ci ludzie.
Materia zosta utkany z weny biaych kz, ktre yy w grach. A taka wena
pochodzca z ywej istoty ma swego rodzaju wiadomo. Nie potrafia opisa szczegw,
lecz opowiedziaa o przelanej krwi, ktra splamia j czerwonymi kroplami, i nieco o historii
Thralla, potwierdzajc opowie modego orka.
- Co to bya za misja, ktra kosztowaa ycie moich rodzicw? - dopytywa si Thrall.
Jednak DrekThar jeszcze nie chcia podzieli si z nim t informacj.
- Powiem ci w odpowiednim czasie. Ale teraz znalelimy si przez ciebie w trudnej
sytuacji. Przybye do nas w zimie, najsurowszej porze roku, a my jako czonkowie twojego
klanu musimy ci przyj. Ale to nie znaczy, e bdziesz ogrzany, najedzony i bezpieczny,
nie dajc nam niczego w zamian.
- Nie oczekiwaem tego - powiedzia Thrall. - Jestem silny, mog pracowa, pomc
wam w polowaniach. Mog opowiedzie wam o ludziach, bycie mogli lepiej z nimi walczy.
Mog...
DrekThar podnis do, przerywajc potok sw Thralla. Sucha, co mwi do niego
ogie. Pochyli si, by lepiej sysze jego sowa.
Ogie odzywa si niechtnie nawet wtedy, gdy odprawiono ju wszystkie rytuay
majce zagodzi jego gniew! A teraz sam si odezwa... i mwi o Thrallu!
Oczami wyobrani DrekThar widzia odwanego Durotana i pikn i waleczn
Drak. Tskni za wami, moi przyjaciele, pomyla. A teraz wasza krew powraca do mnie w
postaci waszego syna. Syna, o ktrym nawet Duch Ognia dobrze mwi. Nie mog mu jednak
tak po prostu odda przywdztwa. Jest za mody, nie sprawdzony... skaony przez ludzi!
- Od kiedy twj ojciec odszed, jestem wodzem Lodowych Wilkw - powiedzia
DrekThar. - Przyjmuj ci do naszego klanu, Thrallu, synu Durotana. Musisz jednak sam
wyrobi sobie swoj pozycj.

***

Sze dni pniej, gdy Thrall przedziera si przez burz nien w stron obozowiska
klanu, dwigajc na plecach duego zwierzaka, ktrego upolowa razem z lodowymi wilkami,
zastanawia si, czy niewolnictwo nie byo jednak atwiejsze.
Odegna jednak t myl w tej samej chwili, w ktrej si pojawia. Teraz by ze swoimi,
cho nadal traktowali go z wrogoci i niechci. Zawsze jad jako ostatni, nawet wilki
najaday si przed Thrallem. Dostawa najzimniejsze miejsce do spania, najcieszy paszcz,
najgorsz bro i najtrudniejsze prace do zrobienia. Przyjmowa to wszystko z pokor, gdy
rozumia, e jest to prba. Klan chce si upewni, e nie oczekuje od Lodowych Wilkw
traktowania go jak krla... jak Blackmoorea.
Dlatego te bez sowa robi wszystko, co mu kazano: kopa doy na nieczystoci,
oprawia zwierzyn, przynosi drewno na opa.
Ktrego wieczoru spyta DrekThara o wi midzy wilkami a orkami. Oczywicie
mia pojcie o udomawianiu zwierzt, ale ta wi wydawaa mu si inna, gbsza.
- To prawda - odpowiedzia szaman. - Wilki s nie tylko oswojone, one s naszymi
przyjacimi, poniewa je o to poprosiem jako szaman. Jestemy zwizani ze wiatem natury
i zawsze staramy si dziaa w zgodzie z nim. Wilki s naszymi towarzyszami, poluj z nami,
ogrzewaj nas, kiedy futra nie wystarczaj, ostrzegaj przed obcymi. I ty zginby, gdyby nie
odnaleli ci nasi wilczy przyjaciele. W zamian my troszczymy si, aby wilki byy najedzone,
i leczymy ich rany, a wilcze szczenita nie musz obawia si potnych wietrznych orw,
ktre s plag tych gr w porze narodzin modych wilczkw.
- Zawarlimy take podobny ukad z kozami, cho one nie s tak mdre jak wilki.
Daj nam wen i mleko, a gdy cierpimy powany gd, jedna z nich powica dla nas swoje
ycie. W zamian za to my je chronimy. W kadej chwili mog zerwa ten ukad, ale w cigu
ostatnich trzydziestu lat nie byo takiego wypadku.
Thrall pomyla, e klan rzeczywicie dysponuje potn magi.
- Ale czysz si nie tylko ze zwierztami, prawda?
DrekThar pokiwa gow.
- Mog wezwa nieg, wicher i byskawic. Drzewa zginaj si, kiedy je o to prosz.
Rzeki pyn tam, gdzie je poprosz.
- Skoro twoja moc jest tak wielka, czemu mieszkacie w tak surowym miejscu? - spyta
Thrall. - Jeli to, co mwisz, jest prawd, mgby zmieni te jaowe szczyty w bujny ogrd.
Nie mielibycie kopotw ze znalezieniem jedzenia, a wrogowie nigdy by was nie odnaleli...
- Naruszybym umow z ywioami i natura ju nigdy by mi nie odpowiedziaa! -
rykn DrekThar. Thrall aowa, e nie moe cofn swoich sw, lecz byo ju za pno.
Najwyraniej gboko obrazi szamana. - Niczego nie rozumiesz?! Czy ludzie tak gboko
zatopili w tobie swoje chciwe szpony, e nie widzisz, na czym polega moc szamana?
Otrzymuj wszystko, o co prosz, poniewa zwracam si z szacunkiem i jestem gotw da
co w zamian. Ponadto prosz tylko o to, co jest niezbdne dla mnie i mego ludu, tylko w
dobrej i susznej sprawie. W odpowiedzi dzikuj mocom, gdy wiem, e one przychodz do
mnie dobrowolnie, a nie dlatego, e im rozkazuj! To nie s moi niewolnicy, Thrallu. To
potne istoty, ktre z wasnej woli s towarzyszami mojej magii, a nie sugami. - Prychn i
odwrci si plecami do Thralla. - Ty nigdy tego nie zrozumiesz.
Przez wiele dni szaman nie odzywa si do Thralla. Ork nadal wykonywa rne prace,
ale zdawao mu si, e oddala si od Lodowych Wilkw zamiast si do nich zblia. Pewnego
wieczoru, kiedy zasypywa wanie otwr z nieczystociami, jeden z modszych orkw
zawoa go:
- Niewolniku!
- Na imi mam Thrall - odpowiedzia ponuro.
Ork wzruszy ramionami.
- Thrall, niewolnik, wszystko jedno. Mj wilk jest chory i pobrudzi swoje posanie.
Posprztaj to.
Thrall zawarcza.
- Sam sobie posprztaj. Nie jestem twoim sucym, tylko gociem Lodowych
Wilkw.
- Naprawd? A ja mylaem, e jeste niewolnikiem! Masz, czowieczku, ap! -
Zarzuci na Thralla koc, zanim ten zdoa si odsun. Poczu zimn wilgo na twarzy i smrd
moczu.
Co w nim pko. Krew napyna mu do gowy i zarycza z wciekoci. Zerwa
brudny koc z twarzy i zacisn pici, po czym zacz gono i rytmicznie tupa, tak jak
niegdy na arenie. Tyle tylko, e teraz nie otaczay go wiwatujce tumy, lecz niewielki krg
orkw, ktre nagle zamilky i zaniepokojone obserwoway, co si dzieje.
Mody ork unis zuchwale brod.
- Powiedziaem: wyczy to, niewolniku.
Thrall rykn i skoczy. Mody ork upad na ziemi, ale broni si. Thrall nawet nie
czu, jak czarne paznokcie przeciwnika rozrywaj jego ciao. Czu tylko wcieko i al. Nie
by niczyim niewolnikiem.
Potem inne orki cigny go z przeciwnika i rzuciy na nien zasp. Zimno i wilgo
spowodoway, e natychmiast oprzytomnia. Porazia go myl, e oto straci wszelkie szanse,
by zosta zaakceptowanym przez klan. Usiad w sigajcym do pasa niegu i wpatrzy si w
ziemi. A wic przegra. Znowu nie ma swojego miejsca.
- Zastanawiaem si, jak dugo bdziesz to wszystko znosi - usysza gos DrekThara.
Thrall niechtnie podnis gow i ujrza stojcego nad nim szamana. - Nie sdziem, e tak
dugo wytrzymasz.
Thrall powoli wsta.
- Zwrciem si przeciwko swoim gospodarzom - powiedzia ciko. - Odejd std.
- Zostaniesz z nami - przerwa mu DrekThar. - Najpierw chcielimy sprawdzi, czy
nie jeste zbyt dumny, by poprosi nas o przyjcie do klanu. Gdyby przyszed tutaj i
stwierdzi, e z racji urodzenia masz prawo zosta wodzem, wyrzucibym ci... i jeszcze
posa za tob wilki, by trzyma si od nas z dala. Musiae by pokorny, bymy ci przyjli.
Ale nie moglibymy szanowa kogo, kto zbyt dugo pozostawaby uniony. Gdyby
nie zareagowa na wyzwiska Uthula, nie uznalibymy ci za prawdziwego orka. Ciesz si, e
jeste jednoczenie i pokorny, i dumny, Thrallu.
Potem DrekThar pooy agodnie rk na uminionym ramieniu Thralla.
- Obie te cechy s potrzebne orkowi, ktry ma poda drog szamana.
TRZYNACIE

Cho zima bya ostra, Thrall nie przejmowa si mrozami i radowa si ciepem w
swoim sercu. Zosta zaakceptowany jako czonek klanu. Nawet w klanie Wojennej Pieni nie
czu si tak dobrze. Cae dnie spdza na polowaniach z innymi orkami, ktre teraz byy jego
rodzin, a wieczorami siedzia z gon, radosn gromad przy ogniu i sucha, jak piewaj
pieni i opowiadaj historie o dawnej chwale.
Cho DrekThar czsto opowiada Thrallowi historie o jego odwanym ojcu
Durotanie, mody ork czu, e starzec co przed nim ukrywa. Nie naciska go jednak, gdy
cakowicie mu ufa i wiedzia, e szaman powie mu wtedy, kiedy uzna to za suszne.
Pewnego wieczoru, gdy klan i jego wilczy towarzysze jak zwykle zebrali si wok
ogniska, podszed do nich mody wilk ze stada picego zwykle tu za krgiem wiata.
Lodowe Wilki zamilky.
- Ta samica dokona teraz wyboru - powiedzia powanym tonem DrekThar.
Thrall ju dawno przesta si dziwi, skd DrekThar wie takie rzeczy, jak pe wilka i
jego - jej - gotowo do wyboru, cokolwiek by to znaczyo. Szaman z trudem podnis si i
wycign rce w stron wilczycy.
- Pikna, pragniesz zwiza si z jednym z naszego klanu - powiedzia. - Chod i
wybierz tego, z ktrym chcesz by razem przez reszt ycia.
Wilczyca poruszya uszami i swymi ciemnymi oczami zacza przyglda si
wszystkim zebranym orkom. Wielu z nich miao ju towarzyszy, ale niektrzy, szczeglnie
modsi, jeszcze nie. Uthul, ktry po walce z Thrallem zosta jego przyjacielem, napi
wszystkie minie. Bardzo pragn, by to pikne, zwinne zwierz wybrao wanie jego.
Ale wzrok wilczycy spocz na Thrallu, i wtedy ork poczu, jakby cae jego ciao
przeszy dreszcz.
Samica ruszya w stron Thralla i uoya si u jego boku, cay czas wpatrujc si w
niego. Cho naleeli do dwch rnych gatunkw, ork natychmiast poczu gbok wi z
tym stworzeniem. Wiedzia, cho nie rozumia tego, e wilczyca pozostanie u jego boku a do
chwili, kiedy jedno z nich opuci ten wiat.
Thrall dotkn piknej gowy Pieni niegu. Jej futro byo bardzo mikkie i gste.
Poczu, jak oblewa go fala ciepa.
Orki chrzkny z aprobat, a Uthul, cho gboko rozczarowany, jako pierwszy
poklepa Thralla po plecach.
- Powiedz nam, jak si nazywa - nakaza DrekThar.
- Nazywa si Pie niegu - odpowiedzia Thrall, cho nie mia pojcia, skd to wie.
Wilczyca przymkna oczy, a ork wyranie poczu jej zadowolenie.

***

Pewnego wieczoru, ju pod koniec zimy, DrekThar w kocu wyjawi Thrallowi


przyczyn mierci Durotana. Wczeniej tego samego popoudnia Thrall przyglda si z
szacunkiem, jak DrekThar odprawia rytua wiosennego topnienia niegu, proszc wod, by
zmienia swj bieg i nie zalaa obozowiska Lodowych Wilkw. Jak zawsze, Pie niegu
staa obok niego niczym cichy i czujny cie.
Thrall poczu jakie poruszenie w swoim wntrzu i usysza gos: Usyszelimy prob
DrekThara i nie uwaamy jej za niegodn. Nie popyniemy tam, gdzie mieszkasz ty i twj lud,
szamanie.
DrekThar skoni si uroczycie i w ten sposb zakoczy ceremoni.
- Syszaem - powiedzia podniecony Thrall. - Syszaem, jak woda ci odpowiada.
DrekThar zwrci niewidzce oczy w stron Thralla.
- Wiem, e syszae - powiedzia. - To znak, e jeste gotw, e poznae i
zrozumiae wszystko, czego mogem ci nauczy. Jutro poddasz si inicjacji. Ale dzi
wieczorem przyjd do mojej jaskini. Musisz wysucha tego, co mam ci do powiedzenia.
Gdy zapad zmrok, Thrall zjawi si w jaskini. Mdre Ucho, wilczy towarzysz
DrekThara, zaszczeka radonie. Machniciem rki szaman kaza modemu orkowi wej.
- Usid - nakaza. Pie niegu podesza do Mdrego Ucha i trcia go nosem. Oba
wilki uoyy si obok siebie i szybko zasny. - Wiele razy pytae mnie o swojego ojca.
Unikaem odpowiedzi, ale teraz nadszed czas, aby j pozna. Najpierw jednak przysignij na
wszystko, co jest ci drogie, e nigdy nie przekaesz nikomu tego, co ci opowiem, chyba e
otrzymasz wyrany znak.
- Przysigam - powiedzia powanie Thrall. Serce niemal wyskakiwao mu z piersi. Po
tylu latach w kocu mia pozna prawd.
- Syszae, e zostalimy wygnani przez nieyjcego ju Guldana - zacz
DrekThar. - Nie wiesz jednak, dlaczego. Nikt nie zna powodu naszego wygnania, poza
twoimi rodzicami i mn, gdy tego wanie chcia Durotan. Uwaa, e im mniej orkw
bdzie o tym wiedziao, tym bezpieczniejszy bdzie klan.
Thrall milcza, uwanie wsuchujc si w kade sowo szamana.
- Guldan by zy, a dobro orkw wcale nie byo dla niego najwiksz wartoci.
Zdradzi nas i teraz musimy paci za to straszliw cen. Durotan dowiedzia si o tym i
dlatego zosta wygnany. Razem z Drak... i tob, mody Thrallu... ruszy na poudnie, by
powiadomi wielkiego wodza Orgrima Mota Zagady o zdradzie Guldana. Nie wiemy, czy
dotar do Mota Zagady, ale wiemy, e zgin z powodu tego, o czym wiedzia.
Thrall niemal chcia wykrzykn z niecierpliwoci: O czym?, ale powstrzyma si.
DrekThar milcza przez dusz chwil, po czym zacz mwi dalej.
- Guldan zawsze pragn mocy tylko dla siebie i dlatego sprzeda nas w swego
rodzaju niewol. Utworzy grup zwan Rad Cieni, ktra skadaa si z niego samego i wielu
zych warlockw, i kierowaa wszystkim tym, co robiy orki. Zawarli sojusz z demonami,
ktre day im ohydn moc i przepeniy Hord tak dz zabijania, e nasz lud zapomnia o
starych, dobrych zwyczajach, o wizi szamanw z natur. Nasi bracia pragnli tylko mierci.
Ten czerwony pomie, ktry widziae w oczach orkw w obozach, to znak wiadczcy, e
rzdziy nimi demoniczne moce.
Thrall a sapn na wspomnienie szkaratnych oczu Groma. Ale umys Groma nalea
tylko do niego. On pozna i zrozumia moc miosierdzia, nie podda si ani szalonej dzy
krwi, ani straszliwemu letargowi. Grom Piekielny Krzyk kadego dnia zwycisko stawia
czoa demonom. Podziw Thralla dla wodza wzrs jeszcze bardziej teraz, gdy uwiadomi
sobie, jak silna musiaa by wola Groma.
- Sdz, e letarg, ktry panuje w obozach, to pustka, ktr odczuwa nasz lud, gdy
zabrako demonicznej energii. Bez dopywu tej energii czuj si sabi, bezsilni. S jak puste
kubki, niegdy napenione trucizn. Teraz pragn, aby znw ich napeni czym czystym i
zdrowym. To, czego pragn, to pokarm dawnych zwyczajw. Bowiem to i tylko to moe
obudzi ich z otpienia i przypomnie o tym, e wywodz si z dumnej, odwanej rasy
orkw.
- Twoi rodzice wiedzieli o mrocznej umowie, o tym, e demony i Guldan
wykorzystali naturaln odwag naszego ludu, aby zrobi z niego dn krwi Hord. Dlatego
klan twojego ojca zosta wygnany. Jak ju ci mwiem, on i Draka udali si na poudnie, by
odnale starego przyjaciela Orgrima Mota Zagady. Durotan pragn dla ciebie lepszego
wiata, Thrallu. Bye jego synem i dziedzicem, przyszym wodzem.
- Syszaem o Mocie Zagady - stwierdzi Thrall. - By wielkim wodzem, ktry
poprowadzi wszystkie nasze klany przeciwko ludziom.
DrekThar pokiwa gow.
- By mdry i odwany i wspaniale przewodzi naszemu ludowi. Ale ludzie w kocu
zwyciyli, zdrada Guldana... zostaa odkryta, a demony wycofay si. Reszt ju wiesz.
- Czy Mot Zagady zgin?
- Nie wierz w to, cho od tego czasu nikt go nie widzia. Niekiedy dochodz do nas
plotki, e zosta pustelnikiem i ukrywa si lub e pojmali go ludzie. Wielu uwaa go za
legendarnego bohatera, ktry powrci, by nas uwolni, kiedy nadejdzie waciwy czas.
Thrall przyjrza si uwanie swojemu nauczycielowi.
- A co ty o tym sdzisz, DrekTharze?
Stary ork zamia si.
- Sdz, e powiedziaem ci ju wystarczajco duo. Czas, eby odpocz. Jutro
nastpi twoja inicjacja, wic lepiej si przygotuj.
Thrall wsta i skoni si z szacunkiem. Wprawdzie szaman tego nie widzia, ale on
wykona ten ukon dla samego siebie.
- Chod, Pieni niegu - zawoa, a biaa wilczyca posusznie ruszya za swoim
towarzyszem w noc.

***

Kiedy DrekThar upewni si, e odeszli, zawoa Mdre Ucho.


- Mam dla ciebie zadanie, przyjacielu. Wiesz, co masz zrobi.

***

Cho Thrall prbowa zasn, sen umyka przed nim. By zbyt podniecony mylami o
inicjacji, zwaszcza e nie mia najmniejszego pojcia, co go jutro czeka.
Gdy szary wit wypeni jego jaskini sabym blaskiem, Thrall by gotowy. Wsta i
wyszed na zewntrz. Ze zdziwieniem zobaczy, e wszyscy pozostali ju si obudzili i zebrali
w milczeniu wok jaskini.
DrekThar unis do.
- Nie wolno ci si odezwa, pki ci na to nie pozwol - powiedzia. - Natychmiast
wyruszysz samotnie w gry. Pie niegu musi tu zosta. Nie wolno ci je ani pi, masz
tylko medytowa nad drog, ktr wybrae. Gdy zajdzie soce, powrcisz, a wtedy
rozpocznie si rytua.
Thrall odwrci si posusznie i odszed. Pie niegu zostaa. Odrzucia gow do
tyu i zawya, a wkrtce doczyy do niej inne wilki. Ten dziki, lecz przyjazny chr jeszcze
przez jaki czas towarzyszy wdrujcemu w gry Thrallowi.
Dzie min szybciej ni ork si spodziewa. By bardzo zaskoczony, gdy zauway,
e wiato si zmienio, a soce, pomaraczowe na tle zimowego nieba, zaczo przesuwa
si w stron horyzontu. Powrci do swoich braci, gdy ostatnie promienie soca paday na
obz.
DrekThar czeka na niego. Thrall od razu zauway nieobecno Mdrego Ucha.
Wydawao mu si to nieco dziwne, lecz uzna, e to widocznie cz rytuau. Pie niegu
rwnie si nie pojawia. Mody ork podszed do szamana, a starzec gestem kaza mu i za
sob.
Przeprowadzi Thralla przez zasypan niegiem skaln pk do miejsca, ktrego
wojownik nigdy wczeniej nie widzia.
- To miejsce zawsze tu byo - stwierdzi - ale moemy je zobaczy tylko wtedy, gdy
pragnie nas przyj.
Thrall poczu narastajce zdenerwowanie. DrekThar zamacha rkami, a wtedy na
oczach orka nieg stopnia i ukaza si spory kamienny podest.
- Sta porodku, Thrallu, synu Durotana - powiedzia DrekThar. Jego gos nie by ju
saby i drcy, lecz przepeniaa go moc i wadza.
Thrall nigdy wczeniej nie sysza, by szaman mwi w taki sposb.
- Przygotuj si na spotkanie z duchami natury. - Thrall poczu, jak wali mu serce.
Czeka, ale nic si nie dziao. Soce zaszo i na niebie pojawiy si pierwsze gwiazdy.
By ju zy, gdy nagle w jego gowie odezwa si jaki gos: Cierpliwo to pierwsza prba.
Thrall odetchn z ulg. Po chwili gos odezwa si ponownie.
Jestem Duchem Ziemi, Thrallu, synu Durotana. Jestem gleb, ktra daje owoce,
traw, ktra karmi zwierzta. Jestem ska. Jestem wszystkim, co ronie i yje w moim onie,
czy to robak, drzewo, czy kwiat. Popro mnie.
O co mam ci poprosi?
Thrall poczu co dziwnego, niemal jak ciepy umiech.
Znajomo proby to cz twojej prby.
W pierwszej chwili Thrall wpad w popoch, ale zaraz uspokoi si, i tak jak go uczy
DrekThar, w jego umyle pojawia si proba.
Czy uyczysz mi swojej siy i mocy, gdy bd jej potrzebowa dla dobra klanu i tych,
ktrym zechc pomc?
Pro, brzmiaa odpowied.
Thrall zacz tupa. Poczu przepeniajc go moc, lecz po raz pierwszy nie
towarzyszya jej dza krwi. Moc bya ciepa i silna, a on sam mia uczucie, e jest czstk
ziemi. Niemal nie uwiadamia sobie, e ziemia pod nim dry. Otworzy oczy dopiero wtedy,
gdy jego nozdrza przepenia nieznonie sodka wo.
Skaa popkaa w wielu miejscach i ze szczelin zaczy wyrasta kwiaty.
Zgodziam si udzieli ci mocy dla dobra klanu i tych, ktrym zechcesz pomc. Oka
mi szacunek, a ten dar na zawsze pozostanie z tob.
Dopiero teraz Thrall uwiadomi sobie, jak moc udao mu si przywoa i opanowa.
Ale mia tylko chwil na rozmylanie o tym, gdy w jego gowie pojawi si kolejny gos.
Jestem Duchem Powietrza, Thrallu, synu Durotana. Jestem wiatrem, ktry ogrzewa i
ochadza ziemi, tym, ktry wypenia twoje puca i utrzymuje ci przy yciu. Nosz ptaki,
owady i smoki i wszystko to, co odway si szybowa w moich bezkresnych przestrzeniach
Popro mnie.
Tym razem Thrall ju wiedzia, o co ma poprosi. Wypeniajca go moc bya teraz
troch inna - lejsza, swobodniejsza. Czu, jak ciepy wiatr pieci go i przynosi do jego
nozdrzy rne rozkoszne aromaty, a gdy otworzy oczy, zobaczy, e unosi si nad ziemi.
DrekThar by tak daleko w dole, e wyglda niczym dziecica zabawka. Skoro Duch
Powietrza wynis go w gr, to znaczy, e Thrall zosta wysuchany.
Potem agodnie opad na ziemi. Powietrze lekko go musno i odeszo.
Ponownie wypenia go moc, ale tym razem byo to niemal bolesne. W odku czu
gorco, a na jego zielonej skrze pojawiy si krople potu. Odczuwa przemone pragnienie
rzucenia si w poblisk zasp niegu. Oto przyby Duch Ognia.
Gdzie w grze zabrzmia gony trzask i na nocnym niebie zataczyy byskawice.
Kwiaty, ktre wyrosy na spkanej skale, stany w ogniu i w cigu kilku chwil przemieniy
si w popi. To by bardzo niebezpieczny ywio. Thrall pomyla o przytulnych ogniskach,
ktre utrzymyway jego klan przy yciu, a wtedy ogie zgas i pojawi si ponownie, ale tym
razem by may i przyjazny.
Thrall podzikowa Duchowi Ognia. Czu si wyczerpany przez te wszystkie dziwne
energie, ktre przepeniay i opuszczay jego ciao. Cieszy si, erna opanowa jeszcze tylko
jeden ywio.
Wpyn w niego Duch Wody, agodzc oparzenia, ktre pozostawi Duch Ognia.
Oczami duszy Thrall zobaczy ocean, cho nie widzia go nigdy wczeniej, i skierowa swj
umys w jego mroczne gbie. Na skrze poczu co chodnego. Otworzy oczy i zobaczy, e
zacz pada gsty nieg. Jedn myl Thrall zmieni go w deszcz, a potem zatrzyma.
Przepeniajcy go Duch Wody uspokaja go i dawa si, za co Thrall by mu wdziczny z
caego serca.
Spojrza wyczekujco na DrekThara, lecz szaman pokrci gow.
- Twoja prba jeszcze si nie zakoczya - powiedzia.
Wtedy Thrall poczu moc, ktra z ogromn si przepenia go od stp do gw. To by
oczywicie pity ywio.
Duch Dziczy.
Jestem Duchem Dziczy, dusz wszystkich ywych istot. Jestem najpotniejszy ze
wszystkich, potniejszy nawet ni trzsienia Ziemi, wichry Powietrza, pomienie Ognia i
powodzie Wody. Powiedz, Thrallu, dlaczego sdzisz, e zasugujesz na moj pomoc.
Thrall nie mg oddycha, nie mg oprze si mocy, ktra krya w nim i wok
niego. Gdy wreszcie otworzy oczy, ujrza otaczajce go blade ksztaty Jeden z nich by
wilkiem, drugi koz, trzeci orkiem, inny jeleniem, a jeszcze inny czowiekiem. Uwiadomi
sobie, e kada ywa istota na wiecie ma ducha, i przepenia go rozpacz na myl, e bdzie
musia je wszystkie w sobie poczu.
Jednak duchy wypeniay go i opuszczay szybciej ni si spodziewa.
Wreszcie powietrze wypeni cichy dwik i Thrall podnis cik niczym kamie
gow.
Zobaczy wszystkie duchy krce spokojnie wok niego. Zrozumia wtedy, e ju
zosta osdzony i uznany za godnego. Patrzc na skaczcego widmowego jelenia, poj, e ju
nigdy nie bdzie mg wgry si w dziczyzn, nie czujc jej ducha i nie dzikujc za
pokarm, jaki mu zapewnia. Czu wi z kadym orkiem, ktry kiedykolwiek si narodzi, a
nawet z duchem czowieka, ktry bardziej przypomina mu sodk obecno Tarethy ni
mroczne okruciestwo Blackmoorea. Wszystko stao si jasne: wszelkie ycie na ziemi jest
ze sob powizane, i szaman, ktry bawi si magi, nie zachowujc najwyszej ostronoci i
nie okazujc szacunku, musi ponie klsk.
Duchy zniky, a Thrall upad na ziemi zupenie wyczerpany. Poczu na ramieniu do
DrekThara. Starzec pomg mu usi. Mody ork w yciu nie czu si tak saby.
- Dobrze sobie poradzie, moje dziecko - powiedzia DrekThar gosem drcym od
emocji. - Miaem nadziej, e ci przyjm... Thrallu, musisz wiedzie, e miny lata, a
Waciwie dziesiciolecia, odkd duchy przyjy nowego szamana. Byy na nas ze z powodu
warlockw i ich mrocznego paktu. Obawiaem si nawet, e na zawsze odmwiy wsppracy
z nami. A przecie pozostao ju tylko kilku szamanw, i wszyscy oni s rwnie starzy jak ja.
Duchy czekay jednak na kogo nowego, kogo mogyby obdarzy swoimi darami. Jeste
pierwszym od bardzo, bardzo dawna, ktry zosta tak wyrniony. Thrallu, w yciu nie
widziaem tak silnego szamana, a przecie ty dopiero zaczynasz swoj przygod z magi.
- Ja... mylaem, e bd czu si potny - wyszepta sabym gosem Thrall. - A czuj
si... taki pokorny...
- I dlatego wanie jeste tego wart. - Starzec pogaska Thralla po policzku. - Durotan
i Draka byliby z ciebie bardzo dumni.
CZTERNACIE

Majc za towarzyszy Duchy Ziemi, Powietrza, Ognia, Wody i Dziczy, Thrall czu si
silniejszy i bardziej pewny siebie ni kiedykolwiek w yciu. Teraz DrekThar uczy go
odpowiednich wezwa, jak je nazywa.
- Warlockowie nazwaliby je zaklciami - tumaczy mu - lecz my, szamani,
uywamy okrelenia wezwanie. My prosimy, a moce odpowiadaj. Albo nie, jeli nie
zechc.
- Czy kiedykolwiek nie zareagoway na twoje wezwanie? - spyta Thrall.
- Tak - odpowiedzia po duszej chwili DrekThar.
Siedzieli w jaskini szamana i rozmawiali. Te rozmowy do pna w nocy byy dla
modego orka bardzo cenne.
- Kiedy? Dlaczego? - Thrall bardzo chcia pozna odpowied, lecz zaraz doda: - O ile
oczywicie chcesz o tym mwi.
- Jeste teraz szamanem, cho dopiero pocztkujcym - odpowiedzia DrekThar -
dlatego powiniene o tym wiedzie. Wstyd mi przyzna, e nie raz prosiem o
nieodpowiednie rzeczy. Kiedy poprosiem, aby powd zniszczya obz ludzi. Byem zy i
rozgoryczony, gdy ludzie zabili czonkw naszego klanu. Ale w ich obozie byo wielu
rannych, a take kobiety i dzieci, wic Woda nie chciaa tego zrobi.
- Ale przecie powodzie cigle si zdarzaj i ginie wielu niewinnych, cho nie suy to
adnym celom.
- Suy celom Ducha Wody i Dziczy - odrzek DrekThar. - Tym razem byo to
niezgodne z planami Ducha Wody, wic nie chcia zatopi setek ludzi, ktrych uwaa za
niewinnych. Kiedy moja wcieko mina, zrozumiaem, e Duch Wody mia racj.
- A kiedy jeszcze?
DrekThar zawaha si.
- Pewnie mylisz, e ja zawsze byem stary i kierowaem klanem.
Thrall zamia si.
- Nikt nie rodzi si starcem, Mdry.
- Czasem auj, e w moim wypadku tak nie byo. Ale kiedy byem mody tak jak ty,
i w moich yach pyna gorca krew. Miaem kobiet i dziecko, ale oboje umarli.
- W walce z ludmi?
- Nie, po prostu zachorowali, a bagania, ktre zanosiem do ywiow, nie przyniosy
skutku. al pobudzi moj wcieko. - Nawet teraz gos starca by peen smutku. -
Zadaem od duchw, by przywrciy ycie, ktre odebray. Duchy obraziy si na mnie i
odtd przez wiele at nie odpowiaday na moje wezwania. Z powodu mojej aroganckiej
proby o przywrcenie ycia mym bliskim cierpiao potem wielu innych czonkw klanu.
Gdy pojem moj gupot, bagaem duchy, by mi przebaczyy. I tak te si stao.
- Ale... to przecie zupenie naturalne, e pragne, by twoi bliscy yli - powiedzia
Thrall. - Duchy na pewno to rozumiay.
- O tak, moja pierwsza proba bya pokorna i ywio wysucha jej ze wspczuciem,
po czym odmwi. Ale nastpna proba bya penym wciekoci daniem i Duch Dziczy
poczu si uraony, e naduyem wizi czcej szamana z ywioami.
DrekThar wycign rk i pooy j na ramieniu Thralla.
- Ty rwnie bdziesz musia nie raz znosi bl utraty bliskich, Thrallu. Musisz
wiedzie, e Duch Dziczy ma powody, by robi to, co robi, i musisz je uszanowa.
Thrall pokiwa gow, lecz w gbi serca rozumia pragnienia DrekThara i jego
wcieko na ywioy.
- Gdzie jest Mdre Ucho? - spyta, eby zmieni temat.
- Nie wiem. - DrekThar wyglda na wyjtkowo mao tym zainteresowanego. - Jest
moim towarzyszem, a nie niewolnikiem. Odchodzi, kiedy chce, i powraca, kiedy chce.
piew niegu pooya Thrallowi gow na kolanie, zupenie jakby chciaa go
zapewni, e ona nie ma zamiaru nigdzie i. Pogaska j, po czym yczy swojemu
nauczycielowi dobrej nocy i uda si na spoczynek do swojej jaskini.

***

Kolejne dni mijay zupenie zwyczajnie. Thrall spdza wikszo z nich uczc si z
DrekTharem, a od czasu do czasu wyrusza na polowanie z ma grupk orkw.
Wykorzystywa swoj now wi z ywioami, by pomc klanowi - prosi Ducha Ziemi o
pokazanie, gdzie s stada, albo Ducha Powietrza o zmian kierunku wiatru, by ostrone
zwierzta nie wyczuy ich zapachu. Tylko raz poprosi o pomoc Ducha Dziczy, gdy zapasy
klanu zaczynay si ju koczy, a oni nie mieli szczcia w polowaniu.
Wiedzieli, e w okolicy s jelenie. wiadczya o tym ogryziona kora drzew i wiee
odchody. Ale przez kilka dni nie mogli trafi na trop zwierzt. Brzuchy orkw byy puste,
dzieci robiy si niebezpiecznie chude.
Thrall zamkn oczy i sign umysem. Duchu Dziczy, ktry dajesz nam wszystkim
ycie, prosz ci o ask. Nie wemiemy wicej ni potrzebujemy, by nakarmi godnych w
naszym klanie. Prosz ci, duchu jelenia, o powicenie si dla nas. Nie zmarnujemy adnego
z twoich darw i oddamy ci nalen cze. Wiele ywotw zaley od twojej ofiary.
Mia nadziej, e te sowa, ktre wypyny z gbi jego serca, byy odpowiednie.
Kiedy otworzy oczy, na wycignicie rki ujrza biaego jelenia. Inne orki wydaway si go
nie widzie. Jele napotka wzrok Thralla i opuci gow, a potem zacz biec, nie
zostawiajc adnych ladw na niegu.
- Idcie za mn - powiedzia Thrall. Po pewnym czasie Lodowe Wilki ujrzay
lecego na niegu ze zaman nog duego, zdrowego jelenia. W jego wielkich brzowych
oczach malowao si przeraenie. Zwierz najwyraniej nie mogo si podnie.
Thrall podszed do niego, wypowiadajc w mylach uspokajajce sowa. Nie obawiaj
si, powiedzia, twj bl wkrtce si skoczy. Dzikuj ci, bracie, za tw ofiar.
Uspokojony jele opuci gow. Thrall delikatnie dotkn jego szyi, a potem szybko,
by skrci jego mk, skrci zwierzciu kark. Popatrzy na towarzyszcych mu orkw.
Wszyscy spogldali na niego z podziwem. On jednak wiedzia, e tego wieczora klan bdzie
mia co je nie dziki niemu, lecz z woli jelenia.
- Zabierzemy to zwierz i spoyjemy jego miso. Z koci zrobimy narzdzia, a ze
skry odzienie. Dziki temu zawsze bdziemy pamita o jego darze dla nas.

***

Wsplnie z DrekTharem Thrall dodawa nasionom pod ziemi energii, by wyrosy


mocne i zakwity wiosn, karmi ni nie narodzone jelenie, kozy, wilki. Razem prosili Wod,
by uchronia wiosk przed powodziami z topniejcych niegw i lawinami. Z kadym dniem
Thrall zwiksza swoj si i umiejtnoci. Nowa, wspaniaa droga, ktr poda, pochaniaa
go tak bardzo, e nawet nie zauway, kiedy pierwsze te i fioletowe kwiaty zaczy
wystawia swe gwki ponad topniejcy nieg.
Pewnego dnia, gdy wrci z wyprawy po uwicone zioa, ktre pomagaj szamanowi
w kontaktach z ywioami, zobaczy, e Lodowe Wilki maj gocia.
By to wielki ork, szczelnie owinity paszczem. Siedzia skulony przy ognisku, jakby
wcale nie czu wiosennego ciepa.
Pie niegu natychmiast podbiega do Mdrego Ucha, ktry w kocu pojawi si w
obozie. Thrall spojrza na DrekThara.
- Kim jest ten obcy? - spyta.
- To wdrowny pustelnik. Nie znamy go. Mwi, e Mdre Ucho znalaz go
zagubionego w grach i przyprowadzi w bezpieczne miejsce.
Thrall popatrzy na misk z gulaszem, ktr obcy trzyma w wielkiej rce. Jego uwag
zwrcia troska, z jak odnosili si do niego czonkowie klanu.
- Traktujecie go o wiele lepiej ni mnie na pocztku - powiedzia poirytowany.
DrekThar zamia si.
- On prosi tylko o kilka dni odpoczynku, nim ruszy dalej. Nie przyszed z podart
pieluszk Lodowych Wilkw, proszc o przyjcie do klanu. Ponadto przyby wiosn, gdy
mamy czym si dzieli, a nie na pocztku zimy.
Thrall musia przyzna szamanowi racj. Pragnc zachowa si uprzejmie, usiad przy
obcym.
- Witaj, przybyszu. Jak dugo wdrowae?
Ork spojrza na niego spod zasaniajcego twarz kaptura. Jego szare oczy patrzyy
ostro, cho odpowied bya grzeczna, a nawet pena szacunku.
- Duej ni chc o tym pamita, modziecze. Jestem waszym dunikiem. Sdziem,
e Lodowe Wilki to tylko legenda opowiadana przez Guldana, by zastraszy inne orki.
Thrall poczu, jak odzywa si w nim duma.
- Zostalimy niesuszne wygnani, ale udowodnilimy swoj warto, utrzymujc si
przy yciu w tak surowych warunkach - odpowiedzia.
- O ile wiem, nie tak dawno ty bye tak samo obcy w tym klanie jak ja - powiedzia
przybysz. - Opowiadano mi o tobie, mody Thrallu.
- Mam nadziej, e mwiono o mnie dobrze.
- Wystarczajco dobrze - stwierdzi enigmatycznie obcy i powrci do swojego
gulaszu. Thrall zauway, e jego donie s mocno uminione.
- Jaki jest twj klan, przyjacielu?
Ork zamar z yk w poowie drogi do ust.
- Ja ju nie mam klanu, wdruj sam.
- Wszyscy zostali zabici?
- Zabici, pojmani albo s martwi... na duszy - odpowiedzia ork gosem penym blu. -
Nie chc o tym wicej mwi.
Thrall poczu si w obecnoci obcego nieswojo. Mia te pewne podejrzenia. Wsta,
skin gow i podszed do DrekThara.
- Powinnimy go obserwowa - powiedzia. - W tym wdrownym pustelniku jest co,
co mi si nie podoba.
DrekThar odrzuci gow do tyu i zamia si.
- Miae pretensje, e ci niesusznie podejrzewalimy, gdy przybye do nas, a teraz
sam nie ufasz godnemu przybyszowi. Och, Thrallu, jeszcze wiele musisz si nauczy.
Podczas wieczornego posiku Thrall nadal obserwowa obcego, starajc si nie rzuca
mu zbytnio w oczy. Przybysz nie pozwala nikomu dotkn wielkiego worka, ktry mia przy
sobie, nie zdejmowa take swojego obszernego paszcza. Odpowiada na pytania grzecznie,
lecz krtko, i mao mwi o sobie. Thrall dowiedzia si tylko, e przybysz jest od dwudziestu
lat pustelnikiem, ktry marzy o powrocie dawnych czasw, cho nie robi niczego, aby jego
marzenia mogy si urzeczywistni.
W pewnym momencie Uthul spyta go:
- Czy widziae kiedykolwiek obozy internowania? Thrall mwi, e uwizione tam
orki zupenie straciy wol walki.
- Tak, i wcale mnie to nie dziwi - odpowiedzia obcy. - Tak naprawd nie ma ju o co
walczy.
- Jest wiele rzeczy, o ktre warto walczy - sprzeciwi si Thrall, czujc wzbierajcy
gniew. - Wolno. Swoje miejsce w tym wiecie. Pami o naszym pochodzeniu.
- A jednak Lodowe Wilki kryj si w grach - przypomnia obcy.
- A ty krye si na poudniu!
- Aleja nie mam zamiaru wywoywa buntu wrd orkw, by odrzuciy kajdany i
powstay przeciwko swoim panom - stwierdzi spokojnie przybysz.
- Nie pozostan tu zbyt dugo - rzek Thrall. - Gdy nadejdzie wiosna, przycz si do
niepokonanego Gromu Piekielnego Krzyku i pomog jego szlachetnemu klanowi Wojennej
Pieni zdoby obozy i uwolni nasz lud. Natchniemy naszych braci odwag, by powstali
przeciw ludziom, ktrzy nie s ich panami, lecz okrutnikami, ktrzy wi ich wbrew ich
woli!
Zerwa si na rwne nogi, czujc, jak przepenia go gniew z powodu obraliwych sw
obcego. Ba si, e DrekThar zacznie go aja, lecz starzec nic nie mwi, tylko gaska
swojego wilczego towarzysza i sucha. Lodowe Wilki zdaway si by zafascynowane t
wymian zda.
- Grom Piekielny Krzyk - prychn obcy, machajc pogardliwie rk. - Optany przez
demony marzyciel. Widziaem, co potrafi ludzie, i wierz mi, lepiej ich unika.
- A ja zostaem wychowany przez ludzi, i wierz mi, e nie s niezniszczalni! -
krzykn Thrall. - I ty te nie, jak sdz, tchrzu!
- Thrall... - odezwa si wreszcie DrekThar.
- Nie, mistrzu DrekTharze, nie zamilkn. Ten obcy przychodzi do nas po pomoc, je
przy naszym ognisku i mie obraa odwag naszego klanu. Nie znios tego. Nie jestem
wprawdzie wodzeni, ale mam prawo walczy z tym obcym i zmusi go do poknicia swych
wasnych sw, podanych na moim mieczu.
Oczekiwa, e tchrzliwy pustelnik przestraszy si i poprosi o wybaczenie. Jednak
dziwny ork zamia si gono i wsta. By niemal tak wysoki jak Thrall i - co mody ork
dopiero teraz dostrzeg - odziany w czarn zbroj pytow zdobion mosidzem. Cho pyty
byy podniszczone, a mosine zdobienia stanowczo wymagay wyczyszczenia, zbroja robia
spore wraenie.
Obcy z gonym okrzykiem otworzy plecak i wyj najwikszy mot, jaki Thrall
widzia w yciu. Unis go bez trudu i machn nim w jego stron.
- Tylko sprbuj, szczeniaku!
Wszystkie orki zaczy gono krzycze. Po raz drugi w cigu paru chwil Thrall by
zaskoczony. Lodowe Wilki nie tylko nie ruszyy na pomoc czonkowi klanu, lecz wrcz si
wycofay. Niektre nawet upady na kolana. Tylko Pie niegu zostaa przy nim, jec foto)
i odsaniajc ky.
Co si dzieje? Spojrza na DrekThara, ale ten sprawia wraenie bardzo spokojnego.
Trudno. Kimkolwiek jest ten obcy, obrazi Thralla i Lodowe Wilki, a mody szaman
musi broni swojego i ich honoru, nawet za cen wasnej krwi.
Nie mia przy sobie broni, wic Uthul poda przyjacielowi dug, ostr wczni.
Thrall zacisn j w pici i zacz tupa.
Poczu, jak Duch Ziemi odpowiada mu pytaniem. Najagodniej jak potrafi, aby nie
zdenerwowa ywiou, zrezygnowa z jego pomocy. To nie jest walka dla ywiow, ich
pomoc nie jest konieczna. Thrall musi po prostu da temu aroganckiemu przybyszowi
nauczk.
Mimo to czu, e ziemia dry pod jego stopami. Obcy wyglda na zaskoczonego, a
potem wrcz zadowolonego. Nim Thrall zdy si przygotowa, opancerzony przybysz
rzuci, si do ataku.
Thrall podnis wczni, by si osoni. Cho bya to niebezpieczna bro, nie
nadawaa si do blokowania ciosw potnego mota. Pka na p niczym cienka gazka.
Thrall rozejrza si wok, lecz nie widzia adnej innej broni. Przygotowa si na nastpny
cios, decydujc si walczy tak, jak w przeszoci walczy bez broni z uzbrojonymi
przeciwnikami.
Obcy znw zamachn si motem. Thrall zrobi unik i rzuci si, by wyrwa
przeciwnikowi z rk jego bro. Ale gdy tylko zacisn rce na rkojeci mota, przybysz
szybko pocign za bro i Thrall upad. Wtedy obcy rzuci si na niego, prbujc go udusi.
Thrall wylizga si niczym ryba i rzuci w bok, jednoczenie apic przeciwnika za
nog. Pocign i obcy straci rwnowag. Teraz obaj leeli na ziemi. Thrall uderzy pici w
rk, ktra ciskaa mot. Przybysz wypuci bro. Chwytajc mot, Thrall zerwa si na
rwne nogi i unis wysoko bro.
Ju mia opuci ciki kamienny mot na gow przeciwnika... Ale zatrzyma si w
ostatniej chwili. Przecie to jest inny ork, a nie czowiek, z ktrym trzeba walczy. Jest
gociem w ich obozie i wojownikiem, ktrego z chci miaby u swojego boku, kiedy wraz z
Piekielnym Krzykiem zdobd obozy i uwolni uwizionych braci.
Obcy wykorzysta jego wahanie. Warczc gono, zrobi to samo, co wczeniej Thrall
- podci przeciwnikowi nogi. Wci ciskajc w doniach mot, Thrall upad. Nim
uwiadomi sobie, co si waciwie dzieje, ork siedzia na nim i zaciska rce na jego gardle.
Thrall poczu, e przepenia go wcieko. Ork by niemal rwnie wielki jak on i do
tego opancerzony, ale dziki ogromnemu pragnieniu zwycistwa oraz wikszej masie udao
mu si uwolni i zaraz potem przycisn przeciwnika do ziemi.
Poczu, e kto zapa go za ramiona i odciga. Rykn, gdy przepeniajca go gorca
dza krwi domagaa si zaspokojenia, i zacz si szarpa. Dopiero semce Lodowych
Wilkw udao si przytrzyma go na ziemi a do chwili, gdy czerwona mgieka przed jego
oczami rozwiaa si, a oddech uspokoi. Gdy pokiwa gow, e ju wszystko w porzdku,
wstali i pozwolili mu usi.
Obcy podszed do Thralla i zbliy swoj twarz do jego twarzy. Mody ork spokojnie
spojrza mu w oczy.
Potem obcy wyprostowa si i zacz mia na cae gardo.
- Od dawna nikt nie rzuci mi wyzwania! - zarycza wesoo. - A od bardzo, bardzo
dawna nikomu nie udao si mnie pokona, nawet w przyjacielskich zapasach. To si udao
tylko twojemu ojcu, niech jego duch wdruje w pokoju. Wyglda na to, e Piekielny Krzyk
nie kama. Zdaje si, e oto znalazem odpowiedniego zastpc.
Wycign do Thralla rk. Ork popatrzy na ni i warkn:
- Zastpc? Pokonaem ci, i to twoj wasn broni. Nie wiem, wedug jakiego to
kodeksu zwycizca zostaje zastpc!
- Thrall! - Gos DrekThara by niczym trzask byskawicy.
- On jeszcze niczego nie rozumie - zamia si przybysz. - Thrallu, synu Durotana,
przebyem dalek drog, by ci odnale i sprawdzi, czy to prawda... e znalaz si kto
odpowiedni, kogo mgbym wzi pod swoje skrzyda i zaufa mu, kiedy bd oswabadza
obozy.
Przerwa i jego oczy zamigotay wesoo.
- Moje imi, synu Durotana, brzmi Orgrim Mot Zagady.
PITNACIE

Thrallowi z zaskoczenia a opada szczka. Obrazi Orgrima Mota Zagady, wodza


Hordy! Najlepszego przyjaciela ojca! Wanie tego orka, ktry przez wiele lat by dla niego
natchnieniem! Zbroja i mot od razu powinny mu zdradzi tosamo waciciela. Jake
wielkim jest gupcem!
Opad na kolana.
- Najszlachetniejszy Mocie Zagady, bagam o wybaczenie. Nie wiedziaem... -
Spojrza na DrekThara. - Mj nauczyciel mg mnie ostrzec...
- To by wszystko zepsuo - odpowiedzia ze miechem Mot Zagady. - Chciaem
wywoa bjk i sprawdzi, czy rzeczywicie masz w sobie pasj i dum, o ktrych tak wiele
mwi mi Grom Piekielny Krzyk. Dostaem wicej ni si spodziewaem... Zostaem
pokonany! - Znw gono si rozemia, jakby to bya najzabawniejsza rzecz, jaka przytrafia
mu si w ostatnich latach.
Kiedy wreszcie przesta si mia, pooy do na ramieniu modego orka.
- Usid przy mnie, Thrallu, synu Durotana - powiedzia. - Dokoczymy posiek i ty
opowiesz mi swoj histori, a ja przeka ci historie o twoim ojcu, ktrych nigdy jeszcze nie
syszae.
Thrall poczu przepeniajc go rado. Podnis rk i zacisn j na doni lecej na
jego ramieniu, a Mot Zagady, ktry nagle spowania, spojrza na Thralla i pokiwa gow.
Teraz, kiedy ju wszyscy wiedzieli, kim jest tajemniczy nieznajomy - DrekThar
przyzna si, e to on posa Mdre Ucho, eby odnalaz i przyprowadzi Orgrima - Lodowe
Wilki mogy potraktowa szlachetnego gocia z odpowiednim szacunkiem. Przyniesiono
kilka zajcy, ktre miay by wysuszone na pniej, natarto je cennymi olejkami i zioami i
zaczto piec nad ogniem. Inne zioa wrzucono do ognia, aby dym nabra przenikliwego,
sodkiego zapachu. Aromat by niemal upajajcy. Przyniesiono te bbenki i piszczaki, i
wkrtce muzyka i piew wznosiy si do nieba razem z dymem, przekazujc rado orkw
wiatu duchw.
Miot Zagady namwi Thralla do opowiedzenia caej swojej historii. Sucha
uwanie, od czasu do czasu zadajc pytania. Kiedy Thrall skoczy, odezwa si dopiero po
duszej chwili.
- Ten Blackmoore - powiedzia - przypomina Guldana. Kogo, kto dziaa nie w
najlepszym interesie swojego ludu, lecz dla wasnych korzyci i przyjemnoci.
Thrall pokiwa gow.
- Nie tylko ja dowiadczyem jego okruciestwa. On nienawidzi orkw, ale i ludzi te
zbytnio nie kocha.
- A ta Taretha i Sierant... Nie przypuszczaem, e ludzie s zdolni do czego takiego
jak wspczucie i honor.
- Nie wiedziabym, co to honor i miosierdzie, gdyby nic Sierant - powiedzia Thrall i
rozemia si. - Nie poznabym te tego chwytu, ktry wykorzystaem przeciwko tobie. To
dziki niemu wygraem wiele walk.
Mot Zagady te si zamia, lecz zaraz spowania.
- Wedug mojej wiedzy i dowiadczenia, mczyni nas nienawidz, a kobiety i dzieci
si boj. A jednak ta dziewczynka z wasnej woli zaprzyjania si z tob.
- Ona ma wielkie serce - odpowiedzia Thrall. - Z dum przyjbym j do swojego
klanu. Ma w sobie ducha orka, lecz zagodzonego przez wspczucie.
Mot Zagady milcza przez dusz chwil. W kocu powiedzia:
- Przez wiele lat, od czasu ostatniej niesawnej poraki, yem w samotnoci. Wiem,
co o mnie mwi. e jestem pustelnikiem, tchrzem, boj si pokaza wasn twarz. Wiesz,
dlaczego a do tej pory unikaem kontaktw z innymi, Thrallu?
- Poniewa musiaem przemyle to, co si wydarzyo. Przypomnie sobie, kim byem
ja i czym by nasz lud. Od czasu do czasu robiem to, co dzisiaj. Podchodziem do
obozowiska orkw, przyjmowaem ich gocin i suchaem tego, co opowiadali. Uczyem si.
- Przerwa. - Tak samo jak ty znam ludzkie wizienia. Zostaem pojmany i przez jaki czas
trzymano mnie jako ciekawostk na dworze krla Terenasa z Lordaeron. Uciekem z jego
paacu, tak jak ty ucieke z Durnholde. Byem nawet w obozie. Wiem, czym jest panujce
tam zaamanie, rozpacz. Niemal staem si jednym z nich.
Przez cay czas Orgrim wpatrywa si w ogie. Teraz spojrza na Thralla. Cho jego
oczy byy czyste, pozbawione zego ognia, ktry pon w oczach Piekielnego Krzyku, teraz
blask ogniska sprawia, e zdaway si rwnie czerwone jak u Groma.
- Ale na szczcie uciekem, tak samo jak ty. Byo to dla mnie, tak jak i dla ciebie,
bardzo proste. A jednak dla tych orkw w obozach, kulcych si w bocie, jest to trudne. My
nie moemy wiele dla nich zrobi. Jeli winia kocha swj chlew, otwarte drzwi nic dla niej
nie znacz. Tak samo jest z orkami w obozach. Musz pragn przej przez bram, kiedy j
dla nich otworzymy.
Thrall zaczyna ju rozumie, co pragnie powiedzie Mot Zagady.
- Samo zburzenie murw nie zapewni wolnoci naszemu ludowi - powiedzia.
Mot Zagady pokiwa gow.
- Musz oczyci swoje skaone dusze z trucizny sw demonw i odnale w sobie
ducha i prawdziw natur wojownika. Zdobye szacunek klanu Wojennej Pieni i ich
walecznego wodza, Thrallu. Teraz Lodowe Wilki, najbardziej niezaleny i dumny klan, jaki
poznaem, jest gotw ruszy za tob do walki. Jeli ktry z orkw jest w stanie przypomnie
naszym zaamanym braciom, kim naprawd s, to jeste nim wanie ty.
Thrall pomyla o obozie i przeraajcym, zabjczym letargu, w ktrym tkwi orki.
Potem przypomnia sobie, z jak wielkim trudem umkn ludziom Blackmoorea.
- Cho nienawidz tego miejsca, powrc tam, jeli tylko istnieje jaka nadzieja na
przebudzenie naszego ludu - powiedzia. - Ale musisz wiedzie, e Blackmoore bardzo
pragnie mnie pojma. Dwa razy z trudem udao mi si uciec. Miaem nadziej poprowadzi
atak na niego...
- Ale to si nie powiedzie bez wojska - dokoczy Mot Zagady. - Wiem o tym,
Thrallu. Cho byem samotnym wdrowcem, cay czas obserwowaem, co si dziao w naszej
krainie. Nie martw si, zostawimy dla Blackmoorea i jego ludzi faszywe lady.
- Dowdcy obozw wiedz, e maj mnie szuka.
- Bd szukali wielkiego, potnego, odwanego i inteligentnego Thralla. A zobacz
tylko jeszcze jednego pokonanego, zagubionego, zamanego orka. Czy potrafisz ukry swoj
dum, przyjacielu? Czy potrafisz schowa j gboko i udawa, e nie ma w tobie odwagi ani
wasnej woli?
- To bdzie trudne - przyzna Thrall - ale zrobi tak, jeli to pomoe mojemu ludowi.
- Oto sowa prawdziwego syna Durotana - odpowiedzia Mot Zagady wzruszonym
gosem.
Thrall zawaha si, ale postanowi zapyta - chcia jak najwicej si dowiedzie.
- DrekThar powiedzia mi, e Durotan wyruszy wraz z Drak, by ci odnale i
przekona, e Guldan jest zy i wykorzystuje orki do zwikszania tylko swojej mocy.
Pieluszka, w ktr byem zawinity, powiedziaa DrekTharowi, e zginli gwatown
mierci, a j wiem, e gdy Blackmoore mnie odnalaz, leaem przy ciaach dwch orkw i
jednego wilka. Czy moesz mi powiedzie... czy mj ojciec ci odnalaz?
- Odnalaz - powiedzia cicho Mot Zagady. - Moj najwiksz win i wstydem jest
to, e ich nie zatrzymaem przy sobie. Uwaaem, e tak bdzie najlepiej dla moich
wojownikw i samego Durotana. Przybyli, przynoszc ciebie, mody Thrallu, i powiedzieli mi
o zdradzie Guldana. Uwierzyem im. Znaem miejsce, gdzie byliby bezpieczni, tak w
kadym razie sdziem. Potem okazao si, e kilkunastu moich wojownikw byo szpiegami
Guldana. Stranik, ktry mia zaprowadzi Durotana i Drak w bezpieczne miejsce, wezwa
skrytobjcw, by ich zabili.
Mot Zagady westchn ciko, jakby na jego szerokich, potnych ramionach
spoczywa ciar caego wiata.
- Durotan by moim przyjacielem. Z radoci oddabym ycie za niego i jego rodzin.
A jednak niewiadomie spowodowaem ich mier. Mog tylko mie nadziej, e
zadouczyni za to, robic wszystko co w mojej mocy dla ich dziecka. Pochodzisz z
dumnego i szlachetnego rodu, Thrallu, wbrew imieniu, ktre zdecydowae si zatrzyma.
Oddajmy mu razem cze.

***

Kilka tygodni pniej, gdy wiosna bya ju w penym rozkwicie, Thrall pojawi si w
ludzkiej wiosce i da si schwyta. Kiedy ju opada na niego sie, zacz aonie skomle,
tak by jego przeladowcy uwierzyli, e zupenie zamali jego ducha.
W obozie stranicy bardzo szybko przestali zwraca na niego uwag. Thrall wybra
kilku winiw, ktrzy wydawali si mie w sobie jeszcze troch ducha, i zacz cicho z nimi
rozmawia. Opowiada orkom o ich pochodzeniu, o mocach szamanw, o swoich wasnych
umiejtnociach. Niejeden raz dano od niego dowodu jego mocy. Thrall nie sprawia, e
ziemia si trzsa, ani te nie przywoywa byskawic i grzmotw. Zamiast tego bra w do
gar bota i na oczach zdziwionych winiw wyrastaa z niego trawa, a czasem nawet
pikne kwiaty.
- Nawet to, co wydaje si brzydkie i martwe, ma w sobie moc i pikno - mwi Thrall,
i odczuwa rado, gdy widzia na ich twarzach lady nadziei.
Podczas gdy Thrall z wasnej woli da si zamkn w obozie, by natchn do dziaania
uwizione orki, klany Lodowego Wilka i Wojennej Pieni poczyy swe siy pod wodz
Mota Zagady. Obserwowali obz, w ktrym by uwiziony Thrall, i czekali na jego znak.
Przebudzenie pokonanych orkw na tyle, by w ogle pomylay o buncie, zajo
Thrallowi wicej czasu ni si spodziewa. W kocu uzna, e nadszed odpowiedni moment.
Pewnej nocy, gdy w ciszy sycha byo chrapanie stranikw, Thrall uklk na ziemi, unis
donie i poprosi Duchy Wody i Ognia, by pomogy mu uwolni swj lud.
Duchy przybyy.
Zacz pada deszcz, a potem niebo przeciy trzy poszarpane byskawice. Po kadej
byskawicy nadchodzi gony grzmot, od ktrego niemal trzsa si ziemia. To wanie by
uzgodniony sygna. Przeraone, lecz jednoczenie podekscytowane orki czekay, ciskajc w
rkach kamienie, kije i innych rzeczy, ktre dao si znale na terenie obozu, by Thrall
powiedzia im, co maj robi.
Nocn cisz przeszy przeraajcy wrzask. Thrall poczu rado. Rozpoznaby ten gos
zawsze i wszdzie - to Grom Piekielny Krzyk. Przekrzykujc wrzask, Thrall zawoa do
orkw:
- Za murami s nasi sojusznicy! Przybyli, by nas uwolni!
Grzmoty obudziy stranikw. Wybiegli na swoje stanowiska, lecz ju byo za pno.
Thrall znowu wezwa byskawic.
Poszarpany piorun trafi w gwny mur, na ktrym zebraa si wikszo stranikw.
Grzmot i krzyki mczyzn zmieszay si w jednym przeraliwym haasie. Mimo zupenej
ciemnoci Thrall ujrza, e w gwnym murze powsta wielki wyom.
Przez ten wyom wpywaa teraz do rodka obozu rzeka zielonych cia. Orki
zaatakoway stranikw na murze i natychmiast ich pokonay. Winiowie cay czas
obserwowali t scen.
- Czy czujecie, co si w was budzi? - rykn Thrall. - Czy wasze dusze pragn
walczy, zabija, by wolne? Chodcie, bracia i siostry! - Nie odwracajc si, by sprawdzi,
czy id za nim, Thrall ruszy w stron wyomu w murze.
Sysza za plecami niepewne gosy, nabierajce siy z kadym krokiem w stron
wolnoci. Nagle Thrall jkn z blu, gdy strzaa o czarnym pierzysku przebia niemal na
wylot jego rami. Ale zignorowa bl - postanowi zaj si nim wtedy, gdy ju wszyscy bd
wolni.
Wok niego walczono, sysza odgosy stali uderzajcej o stal i toporw wbijajcych
si w ciaa. Niektrzy stranicy, szczeglnie ci bardziej inteligentni, biegli teraz, by zagrodzi
wyjcie z obozu wasnymi ciaami. Thrall przez moment poczu lito z powodu bezsensu ich
wysikw, ale zaraz potem ruszy do ataku.
Chwyci bro zabitego stranika i z atwoci odepchn innego.
- Dalej, dalej! - woa, machajc rk.
Orki zamary, a potem jeden z nich rykn gono i rzuci si do przodu. Reszta
podya za nim. Thrall unis bro... i stranik upad w konwulsjach w zakrwawione boto.
Dyszc z wysiku, Thrall rozejrza si wok. Widzia tylko zajtych walk
wojownikw z klanu Lodowego Wilka i Wojennej Pieni. Nie byo ju adnych winiw.
- Wycofa si! - zawoa i ruszy w stron sterty gorcych kamieni, ktre kiedy byy
murem wizienia. Inne orki podyy za nim.
Umwionym miejscem spotkania by staroytny krg gazw. Noc bya ciemna, lecz
orcze oczy nie potrzeboway blasku ksiycw, by widzie. Gdy Thrall dotar na miejsce,
zobaczy tuziny orkw kulcych si przy omiu gazach.
- Zwycistwo! - zawoa kto. Odwrci si i ujrza Orgrima. Jego czarna zbroja
byszczaa od czego, co mogo by tylko ludzk krwi. - Zwycistwo! Jestecie wolni,
bracia! Jestecie wolni!
Krzyk, ktry w odpowiedzi na te sowa wznis si w ciemne niebo, wypeni serce
Thralla ogromn radoci.

***

- Jeli przynosisz mi wieci, ktrych si spodziewam, zdejm twoj liczn gwk z


karku - warkn Blackmoore w stron nieszczsnego posaca. Modzieniec by gocem w
jednym z obozw internowania.
- W takim razie moe w ogle nie powinienem si odzywa - odpowiedzia.
Obok Blackmoorea staa butelka, ktra zdawaa si go przyzywa, ale zignorowa j,
cho pociy mu si donie.
- Niech zgadn. Byo kolejne powstanie w jednym z obozw. Wszystkie orki ucieky i
nikt nie wie, gdzie teraz s.
- Lordzie Blackmoore - wyduka mody posaniec - czy obetniecie mi gow, jeli
potwierdz wasze sowa?
Blackmoore poczu przepeniajcy go gniew, a jednoczenie kryjc si tu pod nim
dojmujc rozpacz. Go si dzieje? Jakim sposobem to bydo znalazo w sobie tyle si, by
pokona swoich przeladowcw? Kim s te orki, ktre zjawiaj si znikd uzbrojone po zby
i pene nienawici i wciekoci? Pojawiy si plotki, e to Mot Zagady, niech bdzie
przeklta jego plugawa dusza, wyszed z ukrycia i organizuje te ataki. Jeden ze stranikw
przysiga, e widzia czarn zbroj pytow, ktra bya znakiem rozpoznawczym tego
sukinsyna.
- Moesz zatrzyma swoj gow - stwierdzi Blackmoore, cay czas mylc o tym, e
butelka znajduje si w zasigu jego rki. - Ale pod warunkiem, e zaniesiesz swoim
zwierzchnikom wiadomo.
- Panie - powiedzia aonie posaniec - ale to jeszcze nie koniec wieci.
Blackmoore spojrza na niego przekrwionymi oczami.
- Czy moe by co wicej?
- Tym razem podegacz zosta z ca pewnoci zidentyfikowany. To by...
- Mot Zagady. Tak, syszaem te plotki.
- Nie, panie. - Posaniec przekn lin i Blackmoore zobaczy, e na czole
modzieca pojawiy si kropelki potu. - Przywdc tych buntw jest... Thrall, panie.
Blackmoore poczu, jak krew odpywa z jego twarzy.
- Jeste przekltym kamc, mody czowieku - powiedzia cicho.
- Nie, panie, cho wolabym, eby tak wanie byo. Mj pan mwi, e pamita go z
walk gladiatorw.
- Wyrw twojemu panu jzyk za opowiadanie takich kamstw! - rykn Blackmoore.
- Niestety, panie, eby wyrwa mu jzyk, musielibycie kopa sze stp w d -
stwierdzi posaniec. - Umar godzin po zakoczeniu bitwy.
Przytoczony wieciami Blackmoore opad na fotel i prbowa zebra myli. Jeden
yczek albo dwa bardzo by mu pomogy, ale wiedzia, e nie powinien pi w obecnoci
swoich ludzi. Ju i tak zaczyna sysze szepty: pijany gupiec... ktry tu teraz dowodzi...
Przecign jzykiem po wargach. Jestem Aedelas Blackmoore, lord Durnholde, pan
obozw... Wytrenowaem to zielonoskre i czarnokrwiste dziwado, wic musz co
wymyli... Na wiato, tylko jeden yk, by uspokoi drenie rk...
Poczu, jak przepenia go duma, Od samego pocztku mia racj co do moliwoci
Thralla. Czu, e jest kim wyjtkowym, kim wicej ni zwykym orkiem. Gdyby tylko
Thrall nie odrzuci szansy, ktr da mu Blackmoore! Teraz mogliby prowadzi atak na
Sojusz, z Blackmoorem na czele orkw posusznych kademu jego rozkazowi. Gupi, gupi
Thrall. Przez uamek sekundy myli Blackmoorea powrciy do tego, jak ostami raz pobi
Thralla. Moe troch przesadzi...
Ale nie moe pozwoli sobie na poczucie winy, nie z powodu zego traktowania
nieposusznego niewolnika. Thrall odrzuci wszystko, co mu ofiarowa, by sprzymierzy si z
tymi mierdzcymi, bezwartociowymi stworami. Niech zgnije razem z nimi.
Blackmoore przypomnia sobie o wystraszonym posacu i zmusi si do umiechu.
Mody mczyzna rwnie ostronie si umiechn. Blackmoore uj niepewn rk piro,
zanurzy je w atramencie i zacz pisa. Kiedy skoczy, posypa papier piaskiem, aby
wchon nadmiar atramentu. Potem starannie zoy papier na troje, pola gorcym woskiem i
przycisn swoj piecz.
Poda posacowi list.
- Oddaj to panu. I uwaaj na swj kark, modziecze.
Nie mogc uwierzy w swoje szczcie, mody posaniec ukoni si gboko i szybko
wybieg na zewntrz, jakby si ba, e Blackmoore moe zmieni zdanie. Kiedy mczyzna w
kocu pozosta sam, chwyci butelk, odkorkowa j i pocign kilka gbokich ykw.
Krople wina splamiy jego dublet, ale nie przej si tym. W kocu po to wanie ma
sucych.
- Tammis! - rykn. Drzwi natychmiast si otworzyy i sucy zajrza do rodka.
- Tak, panie?
- Znajd Langstona. - Umiechn si. - Mam dla niego zadanie.
SZESNACIE

Thrallowi udao si bez problemu dosta do trzech obozw i uwolni tamtejsze orki.
Oczywicie po pierwszym razie wzmocniono ochron obozw, ale nada jednak bya aonie
saba.
Podczas bitwy w trzecim obozie zosta rozpoznany. Po dugiej rozmowie Wraz z
Piekielnym Krzykiem i Motem Zagady doszli do wniosku, e prba udawania przez Thralla
winia staa si zbyt ryzykowna.
- Twj duch, przyjacielu, ich obudzi, ale nie moesz duej ryzykowa - powiedzia
Piekielny Krzyk, a jego oczy zapony demonicznym ogniem.
- Ale nie mog take siedzie bezpiecznie za waszymi plecami, pozwalajc wszystkim
innym stawia czoa niebezpieczestwu.
- Tego ci nie proponujemy - stwierdzi Mot Zagady. - Ale taktyka, ktr
stosowalimy, staa si zbyt niebezpieczna.
- Ludzie gadaj o atakach na obozy. - Thrall nieraz to sysza podczas wicze.
Stranicy uwaali go za tak gupiego, e rozmawiali o tym nawet w jego obecnoci. - Miejmy
nadziej, e mimo i ja nie bd tam fizycznie obecny, orki usysz o szturmach na inne
obozy i bd prboway odnale swoj drog do wolnoci,
I tak te si stao. Czwarty obz by peen uzbrojonych stranikw, lecz ywioy
znowu przyszy Thrallowi na pomoc, gdy je o to poprosi. To go jeszcze bardziej przekonao
go, e walczy w dobrej i susznej sprawie, gdy inaczej duchy z pewnoci odmwiyby mu
swego wsparcia. Tym razem byo im trudniej zniszczy mury i pokona stranikw, a wielu
najlepszych wojownikw Mota Zagady stracio w tej bitwie ycie. Ale orki uwizione za
kamiennym murem od razu zareagoway i wypyny przez wyom w murze, zanim jeszcze
Mot Zagady i jego wojownicy byli gotowi do ataku.
Nowa Horda szybko rosa w si. Ktrego dnia Thrall usysza, e niedua grupka
orkw zdecydowaa si samodzielnie zaatakowa mae miasteczko. By wcieky, zwaszcza
e zabito tam wielu nie uzbrojonych ludzi.
Jeszcze tej samej nocy wszed do obozu orkw, chwyci ich zaskoczonego przywdc
i rzuci nim o ziemi.
- Nie jestemy rzenikami! - krzykn. - Walczymy, by uwolni uwizionych braci, a
naszymi przeciwnikami s uzbrojeni onierze, a nie dojarki i dzieci!
Ork prbowa si sprzeciwi, a wtedy Thrall mocno go spoliczkowa. Gowa orka
poleciaa gwatownie na bok, a z jego ust popyna krew.
- Las jest peen jeleni i zajcy! Kady obz, ktry uwalniamy, dostarcza nam jedzenia!
Nie ma powodu, by straszy niewinnych ludzi. Walczcie, kiedy wam naka, i z tymi, ktrych
wam wska. Jeli ktry z orkw jeszcze raz skrzywdzi nie uzbrojonego czowieka, nie
wybacz mu tego. Zrozumiano?
Ork pokiwa gow. Wszyscy wok ogniska wpatrywali si w Thralla przeraonymi
oczami i te kiwali gowami.
Thrall nieco zagodnia.
- Tak wanie postpowaa stara Horda, dowodzona przez mrocznych warlockw,
ktrzy nie mieli w sercach mioci do naszego ludu. To wanie takie zachowanie
spowodowao, e znalelimy si w obozach i ogarna nas apatia wywoana brakiem
demonicznej energii. To tamte zwyczaje nas zgubiy. A przecie teraz jestemy czym wicej
ni tylko istotami, ktrych celem ycia jest mordowanie ludzi. Jestemy teraz dumnymi
wojownikami, a nie bezmylnymi zabjcami.
Odwrci si i odszed, pozostawiajc za sob tylko guch cisz.
- Idziesz trudn drog - powiedzia wielki wdz Orgrim. - Oni maj zabijanie we krwi.
- Nie wierz w to - odpowiedzia Thrall. - Po prostu zostalimy skaeni i ze
szlachetnych wojownikw zmienilimy si w zabjcw. W marionetki, ktrych sznurki
pocigay demony i ci spord nas, ktrzy nas zdradzili.
- To... to straszna rzecz - powiedzia Piekielny Krzyk tak cichym i sabym gosem, e
Thrall z trudem go sysza - by tak wykorzystywanym. Moc, ktr nam dawali... bya jak
najsodszy mid, najbardziej soczyste miso. Masz szczcie, e nigdy nie pie z tej studni,
Thrallu, bo potem ycie pozbawione tego jest... nieznone.
Thrall pooy do na ramieniu Groma.
- A jednak ty to zniose, dzielny Gromie. Moja odwaga zdaj e si niczym przy twj
ej.
W blasku wieccych w ciemnociach czerwonych oczu Piekielnego Krzyku Thrall
ujrza, e ork si umiecha.
***

W najciemniejszych godzinach przed witem nowa Horda, ktr prowadzili Mot


Zagady, Piekielny Krzyk i Thrall, otoczya pity obz.
Wanie powrcili zwiadowcy.
- Stranicy s czujni - powiedzieli. - Na murach jest ich dwa razy wicej ni zwykle.
Zapalili wiele ognisk, by ich sabe oczy mogy wszystko zobaczy.
- I do tego jest penia - doda Mot Zagady, patrzc na dwie byszczce kule - srebrn
i zielono- niebiesk. - Biaa Pani i Niebieskie Dziecko nie s dzi naszymi przyjacimi.
- Nie moemy czeka dwch tygodni - stwierdzi Piekielny Krzyk. - Horda jest
gotowa do bitwy, wic musimy zaatakowa teraz, pki orki s wystarczajco silne, by nie
podda si demonicznej apatii.
Mot Zagady pokiwa gow, cho wyglda na zmartwionego, i spyta zwiadowcw:
- Czy s jakie oznaki, e spodziewaj si naszego ataku?
Thrall obawia si, e ktrego dnia zabraknie im szczcia. Starali si nie wybiera
obozw w jakim okrelonym porzdku, aby ludzie nie domylili si, gdzie zaatakuj
nastpnym razem i nie czekali na nich w ukryciu. Ale Thrall zna Blackmoorea i wiedzia, e
konfrontacja z nim jest nieunikniona.
Cho rozkoszowa si myl o uczciwej walce z Blackmoorem, wiedzia, co to
oznaczaoby dla ich wojsk. Dlatego mia nadziej, e to si nie zdarzy jeszcze dzisiejszej
nocy.
Zwiadowcy pokrcili gowami.
- W takim razie chodmy - zarzdzi Mot Zagady, i zielona fala spyna w milczeniu
ze wzgrza w stron obozu.
Gdy niemal do niego dotarli, wrota otwary si i ruszyy na nich dziesitki
uzbrojonych konnych. Thrall zobaczy czarnego sokoa na czerwono- zotej chorgwi. Tak
wic w kocu nadszed dzie, ktrego ba si i jednoczenie nie mg si doczeka.
Powietrze przeszy bojowy okrzyk Groma, niemal zaguszajc krzyki ludzi i uderzenia
kopyt ich koni. Horda nie tylko nie stracia odwagi na widok si wroga, ale wydawaa si
jeszcze bardziej oywiona, gotowa stawi czoa wyzwaniu.
Thrall odrzuci gow do tyu i wykrzycza swj wojenny okrzyk. Przeciwnicy byli
zbyt blisko, by mg wykorzysta tak wielkie moce, jak byskawica czy trzsienie ziemi, lecz
inne duchy take mogy mu pomc. Mimo ogromnego pragnienia, by natychmiast rzuci si
w tum i walczy twarz w twarz z wrogami, zatrzyma si. Bdzie mia na to jeszcze
mnstwo czasu, kiedy ju zrobi wszystko, by przechyli szal zwycistwa na stron orkw.
Zamkn oczy i wezwa Ducha Dziczy. Ujrza wielkiego biaego konia, ducha
wszystkich koni, i do niego skierowa swoje baganie.
Ludzie wykorzystuj twoje dzieci, by nas zabija. One take s w niebezpieczestwie.
Czy poprosisz je o to, eby zrzuciy swoich jedcw i odjechay w bezpieczne miejsce?
Wielki ko zastanowi si. Te dzieci s specjalnie szkolone, by walczy. Nie boj si
mieczy i wczni.
Ale nie musz dzisiaj gin. My prbujemy tylko uwolni nasz lud. To suszna sprawa
i nie jest warta ich mierci.
Wielki duch konia znw zastanowi si nad sowami Thralla i skin ogromnym bem.
Nagle na polu bitwy zapanowao niesychane zamieszanie. Konie albo odwracay si i
uciekay z pola bitwy, niosc na swoich grzbietach zaskoczonych i wciekych ludzi, albo
staway dba i wwczas ludzie bezskutecznie prbowali utrzyma si w siodle.
Teraz nadszed czas, by baga Ducha Ziemi. Thrall wyobrazi sobie, e korzenie
drzew, ktre otaczaj obz, nagle wyskakuj z ziemi. Drzewa, ktre dawaycie nam
schronienie... Czy pomoecie mi teraz?
Tak, zabrzmiaa odpowied. Thrall otworzy oczy i mimo ciemnoci zobaczy, co si
dzieje.
Z ubitej ziemi tu za murami obozu wyrosy nagle ogromne korzenie. Chwytay
wyrzucanych z sioda ludzi, owijajc si wok nich tak pewnie, jak sieci wok pojmanych
orkw. Thrall stwierdzi z zadowoleniem, e orki nie zabijaj powalonych i bezbronnych
stranikw, tylko biegn do rodka obozu i szukaj swoich uwizionych braci.
Z obozu wysza teraz kolejna fala wrogw, tym razem pieszo. Drzewa day ju z
siebie tyle, ile mogy, wic Thrall podzikowa im i zacz zastanawia si, co ma teraz robi.
Uzna, e jako szaman zrobi ju wszystko. Teraz pora by wojownikiem. Chwyci
olbrzymi, szeroki miecz, dar od Piekielnego Krzyku, i rzuci si w d wzgrza, by pomc
swoim braciom.

***

Lord Karramyn Langston nigdy w yciu nie by bardziej przeraony.


Gdy Blackmoore opowiada mu o ostatnim konflikcie midzy ludmi a orkami,
wszystko wydawao si rwnie proste jak polowanie na zwierzyn w spokojnych lasach, ktre
otaczaj Durnholde, tylko jeszcze bardziej podniecajce. Nic bowiem nie mwi o krzykach i
jkach, o smrodzie krwi, uryny, odchodw i samych orko w, o przeraajcych obrazach
bombardujcych oczy uczestnikw bitwy. Nie, on opisywa potyczki z orkami jako
podniecajc zabaw, jako doskonay wstp do uczty przy winie i w towarzystwie penych
uwielbienia kobiet.
Ludzie byli zaskoczeni. Przygotowali si do walki wrcz z zielonymi potworami, a
tymczasem ich konie, co do jednego doskonale wytresowane zwierzta, uciekay lub zrzucay
jedcw z grzbietw. Jaka ohydna magia sprawia, e z ziemi wyrastay blade ramiona
korzeni i chwytay wszystkich spadajcych z koni. Nie wiadomo skd pojawiy si straszliwe
biae wilki i zaczy ich atakowa.
Langston by formalnie dowdc oddziau, ale straci nad nim kontrol w chwili, gdy
te przeraajce pdy wyrosy z ziemi. Teraz wok niego bya tylko panika, sycha byo
zgrzyt mieczy trafiajcych w tarcz albo ciao i krzyki umierajcych.
On sam nie wiedzia ju, z kim walczy. Byo za ciemno, by cokolwiek zobaczy,
dlatego szaleczo macha mieczem na olep, kajc przy kadym ciosie. Czasem miecz
Langstona trafia w jakie ciao, czciej jednak tylko przecina powietrze.
Nagle silny cios w jego tarcz sprawi, e a zadzwoniy mu zby. Jakim cudem
udao mu si utrzyma tarcz i obroni przed atakiem wysokiej i niesamowicie silnej istoty.
Kiedy napotka wzrok napastnika, z zaskoczenia opada mu szczka.
- Thrall! - zawoa.
Oczy orka zwziy si z wciekoci, gdy go rozpozna. Langston ujrza, jak ork unosi
w gr potn zielon pi, a potem ju niczego nie widzia.

***

Thralla nie obchodzio ycie ludzi Langstona. Jeli ginli w walce, takie wida byo
ich przeznaczenie. Ale Langstona chcia utrzyma przy yciu.
Pamita, e Langston, cie Blackmoorea, niewiele mwi, tylko patrzy na swojego
mentora z unieniem, a na Thralla z mieszanin nienawici i pogardy. Poniewa nikt nie by
bliej jego najwikszego wroga ni ten aosny mczyzna, Thrall postanowi, e Langston
przeyje t bitw, cho na to nie zasugiwa.
Przerzuci nieprzytomnego kapitana przez rami i przebi si przez bitewny cisk na
tyy. Na skraju lasu rzuci Langstona u stp wiekowego dbu, jakby by tylko workiem
ziemniakw, i zwiza rce mczyzny jego wasnym pasem. Strze go dobrze, dopki nie
wrc, powiedzia do starego dbu. W odpowiedzi potne korzenie drzewa podniosy si i
niezbyt delikatnie owiny wok lecego Langstona.
Thrall pobieg z powrotem do obozu. Do tej pory orki uwalniano w zadziwiajco
szybkim tempie, lecz tym razem walka wci trwaa, mimo e uwizione orki robiy
wszystko, co w ich mocy, by wydosta si na wolno. W pewnej chwili Thrallowi udao si
wreszcie przebi przez szeregi ludzi i zacz przeszukiwa obz. Znalaz kilkunastu orkw
wci kryjcych si po ktach. Starajc si mwi do nich agodnie, skoni ich do
rozpaczliwej ucieczki na wolno.
Kiedy by ju pewien, e wszyscy mieszkacy obozu uciekli, powrci w sam rodek
bitwy. Rozejrza si wok. Widzia walczcego z ca moc i pasj demona Groma. Ale
gdzie jest Mot Zagady? Zwykle w tym momencie charyzmatyczny wdz ogasza odwrt,
aby orki mogy si przegrupowa, zaj rannymi i zaplanowa kolejny atak.
To bya krwawa bitwa i zbyt wielu jego braci i sistr zgino ub umierao. Thrall, jako
zastpca dowdcy, zaczaj krzycze Odwrt! Odwrt!
Ale pawice si w dzy krwi orki nie syszay go. Thrall biega wic od wojownika
do wojownika, odbijajc ciosy i wykrzykujc rozkaz odwrotu. Orki nigdy tego nie lubiy, ale
teraz, by Horda moga przetrwa, odwrt by konieczny.
- Odwrt! Odwrt!
Jego krzyki w kocu przebiy si przez dz krwi. Orki, zadajc ostatnie ciosy,
zaczy opuszcza teren obozu, cigane przez wielu ludzkich rycerzy.
Gdy ju ostatnie orki ruszyy po zboczu wzgrza w stron wolnoci, Thrall odwrci
si, wbi mocno stopy w mierdzc mieszank bota i krwi i wezwa Ducha Ziemi.
Ziemia odpowiedziaa. Grunt pod obozem zacz si trz. Potem na oczach Thralla
ziemia pka i uniosa si, a potny kamienny mur otaczajcy obz rozlecia si na miliony
kawakw. Uszy Thralla przepeniy wrzaski, ale nie okrzyki bitewne czy wyzwiska, lecz
krzyki prawdziwego przeraenia. Poczu nagy przypyw litoci. Przecie ci rycerze przybyli
na rozkaz Blackmoorea. Rozkazano im, by zabili jak najwicej orkw, uwizili tych, ktrych
nie zabij, i pojmali Thralla, by znw uczyni z niego niewolnika.
Ziemia stana dba. Rozleg si przeraliwy oskot walcych si budynkw i
pkajcego kamienia. A potem tak gwatownie, jak si zaczo, wszystko umilko.
Thrall sta i przyglda! si ruinom, ktre kiedy byy obozem dla jego ludu. Spod
gruzw dochodziy sabe jki, lecz Thrall utwardzi swoje serce. Jego wojownicy te s ranni
i jcz, i to nimi teraz si zajmie.
Na chwil zamkn oczy i zoy podzikowania Ziemi, po czym pospieszy do
miejsca, gdzie zbiera si jego lud.
Gdy zbiega po zboczu, ujrza gnajcego na jego spotkanie Groma.
- Chodzi o Mota Zagady - wychrypia Piekielny Krzyk. - Lepiej si pospiesz.
Thrall poczu, e serce zamaro mu w piersi. Tylko nie Mot Zagady. Jemu nie moe
si nic sta... Pody za Gromem, przepychajc si przez tumy orkw do miejsca, gdzie
Orgrim Mot Zagady lea oparty o pie drzewa.
Z jego potnych plecw wystawa dugi przynajmniej na dwie stopy kawaek lancy.
Dwaj pomocnicy Mota Zagady z trudem zdjli jego okrgy napiernik. Teraz Thrall
widzia, jak z grubej przeszywanicy, ktra znajdowaa si pod cik zbroj, wystaje
czerwony, byszczcy szpic lancy. Lanca przesza na wylot przez naplecznik oraz ciao i
przebia napiernik.
DrekThar klcza obok Mota Zagady. Teraz zwrci swoje niewidzce oczy w
stron Thralla, lekko potrzsn gow, po czym wsta i cofn si.
Thrallowi krew tak szumiaa w uszach, e z trudem usysza, jak potny wojownik
woa go po imieniu. Thrall podszed i uklk.
- To by cios tchrza - wyszepta Mot Zagady. Z jego ust wypywa wski strumyk
krwi. - Zostaem zaatakowany od tyu.
- Panie - zacz mwi aosnym tonem Thrall, ale Mot Zagady gestem kaza mu si
uciszy.
- Potrzebuj twojej pomocy, Thrallu, w dwch sprawach. Musisz kontynuowa to, co
razem zaczlimy. Ja ju raz poprowadziem Hord. Wida nie jest moim przeznaczeniem,
abym zrobi to po raz wtry. - Skrzywi si i zadra, ale mwi dalej. - Tytu wodza naley
teraz do ciebie, Thrallu, synu Durotana. Za moj zbroj i we w donie mj mot.
Mot Zagady wycign rk, a Thrall ucisn j.
- Wiesz, co masz robi. Teraz wszyscy s pod twoj opiek. Nie mogem marzy... o
lepszym nastpcy. Twj ojciec byby z ciebie bardzo dumny...
Mimo i dray mu rce, Thrall zacz wraz z dwoma modszymi orkami zdejmowa,
cz po czci, zbroj, ktra zawsze kojarzya si wszystkim z Orgrimem Motem Zagady.
Ale lanca, ktra wci wystawaa z plecw Orgrima, przeszkadzaa w zdjciu reszty pancerza.
- A teraz druga sprawa - szepn Mot Zagady. Wok powalonego bohatera zebra si
ju spory tum, a z kad chwil pojawiali si nastpni. - To wystarczajcy wstyd, e umieram
od ciosu tchrza. Nie opuszcz tego wiata z tkwicym w moim ciele wiadectwem ludzkiej
zdrady. - Unis do do szpica lancy, ale jego palce zadray i do opada. - Prbowaem
sam j wyj, ale brak mi si... Pospiesz si, Thrallu. Zrb to dla mnie.
Thrall mia wraenie, e jaka niewidzialna do gniecie jego pier. Zbierajc
wszystkie siy i przygotowujc si na bl, ktry bdzie musia zada swojemu przyjacielowi i
mentorowi, zacisn palce wok lancy.
- Cignij! - zawoa Mot Zagady.
Thrall zamkn oczy i pocign. Okrwawiona lanca wysza kilka cali z ciaa. Krzyk,
ktry wyda z siebie Mot Zagady, niemal zama Thrallowi serce.
- Dalej! - wrzasn potny wojownik. Thrall odetchn gboko i znowu pocign.
Lanca zostaa uwolniona tak gwatownie, e ork a zatoczy si do tyu.
Ze miertelnej rany Orgrima popyna czerwono- czarna krew. Stojcy obok Thralla
Piekielny Krzyk szepn:
- Widziaem, jak to si stao. Sam jeden walczy z omioma konnymi ludmi. Bya to
najodwaniejsza walka, jak w yciu widziaem.
Thrall pokiwa gow, po czym uklk u boku Mota Zagady.
- Wielki przywdco - wyszepta cicho - boj si. Nie jestem godzien nosi twojej zbroi
i walczy twoj broni.
- aden z naszych braci nie jest bardziej tego godzien ni ty - odpowiedzia Mot
Zagady cichym, jakby zamierajcym gosem. - Poprowadzisz ich... do zwycistwa... i do
pokoju...
Potem zamkn oczy i opar si o Thralla. Ten obj go i trzyma tak przez dusz
chwil, a poczu na ramieniu czyj do. To by DrekThar. Wzi modego orka pod rk i
pomg mu wsta.
- Obserwuj nas - powiedzia bardzo cicho. - Nie mog straci odwagi. Musisz
natychmiast zaoy zbroj i pokaza im, e maj nowego wodza.
- Panie - odezwa si jeden z orkw, ktry sysza sowa starego szamana - zbroja... Ta
pyta, ktra zostaa przebita... trzeba j czym zastpi.
- Nie teraz - odpowiedzia Thrall. - Naprawicie j przed nastpn bitw. Zatrzymam j
na cze Orgrima Mota Zagady, ktry odda ycie, by uwolni swj lud.
Sta i czeka, a zao mu zbroj, w duchu smucc si, lecz na zewntrz prezentujc
odwag. Zebrany tum przyglda mu si cicho i z szacunkiem. Potem pochyli si, podnis
potny mot i machn nim nad gow.
- Orgrim Mot Zagady przekaza mi dowdztwo - wykrzykn. - Sam nie przyjbym
tego tytuu, ale bd posuszny rozkazowi. Kto pjdzie za mn, by poprowadzi nasz lud do
wolnoci?
Podnis si krzyk peen blu z powodu odejcia przywdcy, ale i przepeniony
nadziej. Unoszc wysoko sawn bro Mota Zagady, Thrall czu w gbi duszy, e mimo
niekorzystnego stosunku si zwycistwo naley do nich.
SIEDEMNACIE

Peen blu i wciekoci Thrall pomaszerowa do miejsca, gdzie Langston walczy z


bezlitosnymi korzeniami drzewa. Modzieniec skuli si na widok orka odzianego w
legendarn czarn zbroj pytow.
- Powinienem ci zabi - stwierdzi ponuro Thrall. Wci mia przed oczami obraz
Mota Zagady umierajcego w jego ramionach.
Langston nerwowo obliza swoje pene, czerwone wargi.
- Litoci, lordzie Thrallu.
Thrall opad na jedno kolano i zbliy swoj twarz do twarzy Langstona.
- A kiedy ty okazae mi lito?! - rykn. Langston a si skrzywi. - Kiedy
powiedziae na przykad: Blackmoore, moe ju wystarczy tego bicia?! albo Blackmoore,
on da z siebie wszystko?! Kiedy takie sowa spyny z twoich warg?!
- Chciaem to nie raz powiedzie - odpowiedzia Langston.
- Teraz moe nawet wierzysz w te sowa. - Thrall podnis si i popatrzy z gry na.
winia. - Ale ja nie mam wtpliwoci, e nigdy tak nie mylae. Skoczmy z tymi
kamstwami. Jeli powiesz mi to, co chc wiedzie, uwolni ciebie i innych winiw i
pozwol wam wrci do waszego pana.
Langston nie wyglda na przekonanego.
- Masz moje sowo - doda Thrall.
- A co jest warte sowo orka? - Langston pozwoli sobie na chwil odwagi.
- Nie wiesz? Dla ciebie jest warte tyle, co twoje aosne ycie, Langston. Cho moim
zdaniem ono nie jest warte zbyt wiele. A teraz powiedz mi, skd wiedzielicie, ktry obz
zaatakujemy. Czy macie wrd nas szpiega?
Langston mia min upartego dziecka i nie chcia odpowiada, wic Thrall posa
myl, a wtedy korzenie drzewa mocniej zacisny si wok ciaa Langstona. Mczyzna
sapn i podnis przeraony wzrok na Thralla.
- Tak - odpowiedzia Thrall na jego nieme pytanie - drzewa suchaj moich rozkazw.
Tak samo jak wszystkie ywioy. - Langston nie musi wiedzie, e szaman nie moe ot tak
sobie rozkazywa duchom, musi te co dawa od siebie. Niech myli, e Thrall ma pen
wadz. - Odpowiedz na moje pytanie.
- Nie mamy adnych szpiegw - wydysza Langston. Korze otaczajcy jego pier
utrudnia mu oddychanie, wic Thrall poprosi wic drzewo o rozlunienie ucisku. -
Blackmoore umieci grupy onierzy w kadym z pozostaych obozw.
- A wic niezalenie od tego, ktry obz bymy zaatakowali, napotkalibymy jego
ludzi. - Langston pokiwa gow. - Co chce zrobi Blackmoore, eby mnie odzyska? Ile ma
wojska? Jeli nie zechcesz odpowiedzie na moje pytania, ten korze popeznie po twojej szyi
a do garda.
Korze agodnie pogaska Langstona po szyi - jego opr prys niczym baka
mydlana. W oczach mczyzny pojawiy si zy i zacz szlocha. Potem rycerz wyrzuca z
siebie liczby, daty, plany; wspomnia nawet, jak pijastwo Blackmoorea zaczyna ju
wywiera niekorzystny wpyw na jego osd sytuacji.
- On rozpaczliwie pragnie, eby wrci, Thrallu. - Langston pocign nosem.
Wpatrywa si w orka oczami czerwonymi od ez. - Miae by kluczem do wszystkiego.
Thrall natychmiast zwrci uwag na te sowa.
- Wyjanij mi to.
Gdy krpujce Langstona korzenie opady, mczyzna odzyska odwag i zacz
jeszcze chtniej mwi wszystko, co wiedzia.
- Kluczem do wszystkiego - powtrzy. - Kiedy Blackmoore ci znalaz, pomyla, e
moe ci wykorzysta. Najpierw jako gladiatora, lecz potem jako co wicej. - Wytar mokr
twarz rk. - Nie zastanawiae si, dlaczego nauczy ci czyta? Dawa ci mapy, uczy ci
Jastrzbi i Zajcy i strategii walki?
Thrall pokiwa gow, suchajc w napiciu.
- To wszystko dlatego, e chcia, aby w przyszoci poprowadzi armi. Armi
orkw.
Thrall poczu, e przepenia go gniew.
- Kamiesz. Czemu Blackmoore miaby chcie, ebym poprowadzi armi jego
wrogw?
- Ale oni... nie byliby jego wrogami. Poprowadziby armi orkw przeciwko
Sojuszowi.
Thrall by wstrznity. Nie mg wprost uwierzy w to, co usysza. Wiedzia, e
Blackmoore jest okrutnym, faszywym bydlakiem, ale to... To jest zdrada wasnego rodzaj ul
To z pewnoci kamstwo... Ale Langston wydaje si mwi miertelnie powanie. Kiedy
pierwszy wstrzs min, Thrall uwiadomi sobie, e to, co usysza, moe mie sens.
- Jeste przykadem zespolenia wszystkich najlepszych cech obu gatunkw - mwi
dalej Langston. - Sia i dza krwi orkw w poczeniu z inteligencj i strategi walki ludzi.
Dowodzone przez ciebie orki byyby niepokonane.
- A Aedelas Blackmoore nie byby ju generaem, tylko... Kim? Krlem? Monarch
absolutnym? Panem wszystkich?
Langston gwatownie pokiwa gow.
- Nie moesz sobie wyobrazi, jak on si zachowywa od chwili, kiedy ucieke.
Wszystkim nam byo bardzo ciko.
- Ciko? - warkn Thrall. - Ja byem bity, kopany i traktowany, jakbym by niczym!
Kadego dnia na arenie gladiatorw byem gotw na mier. A teraz ja i mj lud walczymy o
ycie, o wolno. I to nam, Langston, jest ciko. Nie mw mi o cierpieniach i trudnociach,
bo tak naprawd niewiele o nich wiesz.
Langston umilk, a Thrall zacz rozmyla nad tym, czego wanie si dowiedzia. To
by odwany, a nawet zuchway plan, ale przecie niezalenie od wielu jego wad, Aedelasowi
Blackmooreowi nie mona byo odmwi odwagi i zuchwaoci. Thrall sysza kiedy o
rodzinnej habie Blackmoorea. Aedelas zawsze stara si zetrze t plam ze swojego
imienia, lecz ona wara si bardzo gboko, moe nawet a do szpiku koci... albo do serca.
Skoro jednak celem Blackmoorea byo zyskanie cakowitej lojalnoci Thralla, czemu
tak le go traktowa? I w tym momencie w umyle orka pojawiy si wspomnienia, ktrych
nie przywoywa od wielu lat - zabawna gra w Jastrzbie i Zajce z rozemianym
Blackmoorem, talerz sodyczy przysany z kuchni po szczeglnie udanej walce, do
pooona z sympati na jego wielkim ramieniu, kiedy Thrall rozwiza szczeglnie
skomplikowany problem strategiczny.
Blackmoore zawsze wzbudza w Thrallu wiele rnych uczu - strach, uwielbienie,
nienawi, pogard. Po raz pierwszy jednak Thrall uwiadomi sobie, e Blackmoore
zasuguje na jego lito. W tamtych czasach Thrall nie wiedzia, czemu Blackmoore czasami
by miy i jowialny, a jego mowa elegancka i wyrana, czasem za by brutalny i
nieprzyjemny, a jego gos bekotliwy i nienaturalnie gony. Teraz rozumia - to alkohol
zatopi swoje szpony w Blackmoorze rwnie gboko jak orze w upolowanym zajcu. I
prawdopodobnie Blackmoore traktowa Thralla najlepiej, jak potrafi.
Gniew opuci Thralla. Teraz byo mu ogromnie al Blackmoorea, lecz to uczucie ju
niczego nie mogo zmieni. Wci pragn uwolni orki z obozw i pomc im odkry ich
wspaniae dziedzictwo, a Blackmoore by przeszkod na tej drodze, ktr naleao usun.
Znowu spojrza na Langstona, a ten wyczu w Thrallu zmian i umiechn si do
niego, cho jego umiech bardziej przypomina grymas.
- Dotrzymuj sowa - powiedzia Thrall - wic ty i twoi ludzie zostaniecie uwolnieni.
Odejdziecie std bez broni, jedzenia i bez koni. Bdziecie ledzeni, i jeli tylko pomylicie o
zasadzce lub sprbujecie nas zaatakowa, zginiecie. Zrozumiano?
Langston pokiwa gow. Thrall da mu znak, e moe ju odej. Langstonowi nie
trzeba byo tego dwa razy powtarza. Podnis si z trudem i natychmiast ruszy biegiem w
ciemno. Thrall przyjrza si koronom drzew. Wrd gazi zobaczy sow, ktra patrzya na
niego swoimi wieccymi oczami i cicho pohukiwaa.
Podaj za nimi, przyjacielu, i natychmiast wracaj, jeli bd planowa jakie
dziaania przeciwko nam.
Z opotem skrzyde sowa sfruna z gazi i podya za uciekajcymi mczyznami.
Thrall westchn gboko. Teraz, gdy caa jego energia, ktr nagromadzi podczas dugiej,
krwawej nocy, zacza si rozprasza, uwiadomi sobie, e jest ranny i wyczerpany. Ale tym
postanowi zaj si pniej. Teraz ma waniejszy obowizek do spenienia.

***

Zebranie cia i przygotowanie stosw zajo reszt nocy, a rankiem na tle niebieskiego
nieba pojawiy si kby czarnego dymu. Thrall i DrekThar poprosili Ducha Ognia, by spali
ciaa jak najszybciej, aby mogli niebawem odda popioy Duchowi Powietrza, ktry mia je
rozsypa na wietrze.
Najwikszy i najbardziej ozdobny stos przeznaczono dla najszlachetniejszego ze
wszystkich. Potne ciao Mota Zagady wnieli na stos Thrall, Piekielny Krzyk i jeszcze
dwch innych orkw. DrekThar z szacunkiem namaci ciao Mota Zagady olejkami,
szepczc przy tym jakie sowa, ktrych Thrall nie rozumia. Otoczy ich sodki aromat.
Potem stary szaman poprosi Thralla o pomoc i wsplnie uoyli ciao wodza w pozie
wyzwania. Jego martwe pace zacisnli na zniszczonym mieczu. Wok Mota Zagady
uoono ciaa innych wojownikw, ktrzy zginli w tej walce - walecznych i oddanych
biaych wilkw. Jeden lea u stp Mota Zagady, dwa po obu jego bokach, za na
honorowym miejscu - na piersi orka - spocz stary, odwany Mdre Ucho.
Thrall spodziewa si, e to DrekThar wypowie poegnalne sowa, lecz kiedy dosta
kuksaca od Piekielnego Krzyku, odwrci si niepewnie do orkw, ktre otaczay w
milczeniu ciao dawnego wodza, i przemwi.
- Nie spdziem zbyt wiele czasu w towarzystwie mojego ludu - zacz - i nie znam
waszych tradycji pogrzebowych. Ale wiem jedno: Mot Zagady zgin bohatersk mierci.
Walczy o to, aby uwolni swj uwiziony lud. Okamy mu tak sam cze po mierci, jak
otaczalimy go za ycia. - Spojrza na twarz martwego orka. - Orgrimie Mocie Zagady,
bye najlepszym przyjacielem mojego ojca. Nigdy nie znaem nikogo szlachetniejszego od
ciebie. Pospiesz do tego radosnego miejsca, ktre na ciebie czeka.
Potem przymkn oczy i poprosi Ducha Ognia o zabranie bohatera. Pomie, ktry
teraz buchn, wkrtce spali ciao bdce doczesnym domem ognistego ducha zwanego
Orgrimem Motem Zagady.
Jednak to, o co walczy i za co zgin, nigdy nie przestanie istnie, nigdy nie zostanie
zapomniane.
Thrall odchyli gow do tyu i wyda z siebie gony okrzyk. Pozostae orki jeden po
drugim doczay do niego, wykrzykujc swj bl i wcieko. Jeli duchy przodkw
syszay ich okrzyki, musiay by pod wraeniem lamentu orkw nad mierci Orgrima Mota
Zagady.
Kiedy pogrzebowy rytua dobieg koca, Thrall usiad ciko midzy DrekTharem i
Piekielnym Krzykiem. Ten ostami rwnie zosta ranny, ale podobnie jak Thrall, postanowi
zaj si swoimi ranami pniej. DrekTharowi zakazano nawet zbliania si do pola bitwy.
Gdyby co si stao Thrallowi, DrekThar pozostaby jedynym szamanem wrd orkw,
dlatego nie mona byo ryzykowa jego ycia. Szaman nie czu si jednak tak stary, by ten
rozkaz go nie denerwowa.
- Ktry obz bdzie nastpny, wodzu? - spyta z szacunkiem Piekielny Krzyk. Thrall
skrzywi si, syszc ten tytu. Wci jeszcze nie przyzwyczai si do myli, e Mot Zagady
odszed, a on ma dowodzi setkami orkw.
- Koniec ze zdobywaniem obozw - stwierdzi. - Nasze siy s na razie wystarczajce.
DrekThar skrzywi si.
- Ale oni cierpi.
- To prawda - zgodzi si Thrall - lecz ja mam plan uwolnienia ich wszystkich na raz.
By zabi potwora, trzeba odci mu eb, nie za rce i nogi.
Jego oczy zabyszczay w wietle ognia.
- Zdobdziemy Durnholde.
***

Nastpnego ranka, gdy ogosi oddziaom swj plan, usysza gone okrzyki radoci.
Orki byy gotowe zaatakowa siedzib wadzy, zwaszcza e Thrall i DrekThar mogli im
zapewni pomoc ywiow. Ostatnia bitwa dodaa im energii - zgino niewielu, cho wrd
polegych by najpotniejszy z nich wszystkich wojownik, ale za to wrd ruin obozu leao
wielu martwych wrogw. Krce nad nimi kruki byy bardzo zadowolone z czekajcej je
uczty.
Mieli przed sob kilka dni marszu, lecz byli w dobrych nastrojach. Nim soce w peni
wynurzyo si znad horyzontu, orcza Horda dowodzona przez Thralla ruszya zdecydowanym
krokiem w stron Durnholde.

***

- Oczywicie, e nic mu nie powiedziaem - stwierdzi Langston, popijajc wino


Blackmoorea. - Pochwyci mnie i torturowa, ale, mwi ci, trzymaem jzyk za zbami. W
kocu z podziwu wypuci mnie i moich ludzi.
Blackmoore w cichoci ducha wtpi w te opowieci.
- Powiedz mi o jego wyczynach - poprosi.
Cieszc si z odzyskania ask mentora, Langston zacz snu fantastyczn opowie o
korzeniach chwytajcych jego ciao, byskawicach uderzajcych na yczenie, koniach
zrzucajcych swoich jedcw i ziemi druzgoccej potne kamienne mury. Gdyby
Blackmoore nie sysza podobnych opowieci od tych niewielu rycerzy, ktrzy powrcili,
byby skonny uzna, e Langston zaglda do butelki jeszcze gbiej ni on sam,
- A wic byem na dobrej drodze. - Blackmoore pocign kolejny yk wina. - To
znaczy wtedy, kiedy pojmaem Thralla. Sam widzisz, kim jest i czego dokona z t aosn
band otpiaych, pozbawionych odwagi zielonoskrych.
Myl, e by tak blisko dowodzenia potn teraz Hord, sprawiaa mu niemal
fizyczne cierpienie. Zaraz potem pojawi si obraz Tarethy i jej przyjaznych listw do jego
niewolnika. Jak zawsze ta myl wywoaa w nim wcieko zmieszan z ostrym blem.
Nigdy nie da jej do zrozumienia, e znalaz jej listy. Nie powiedzia o tym nawet
Langstonowi, i teraz by niezwykle zadowolony ze swojej zdolnoci przewidywania. Mgby
si zaoy, e Langston wygada Thrallowi wszystko, co wiedzia.
- Obawiam si, e inni nie znieli orczych tortur tak dobrze jak ty, przyjacielu -
powiedzia, bezskutecznie prbujc ustrzec si sarkastycznego tonu. Na szczcie Langston
wypi ju tyle, e najwyraniej tego nie zauway. - Musimy zakada, e orki wiedz o nas
wszystko, i bd odpowiednio do tego dziaa. Musimy wic zacz myle tak jak Thrall.
Jaki bdzie jego kolejny ruch? Jaki jest jego ostateczny cel?
I jak, na dziewi piekie, znale sposb, by go odzyska?

***

Thrall prowadzi armi liczc ponad dwa tysice orkw i robi wszystko, aby ukry
przemarsz Hordy. Prosi ziemi o zacieranie ladw ich stp, powietrze o przenoszenie ich
zapachu jak najdalej od zwierzt, ktre mogyby ostrzega o ich nadejciu.
Rozoyli obz kilkanacie mil na poudnie od Durnholde, w dzikich i zwykle
omijanych lasach. Razem z niewielk grup zwiadowcw Thrall podkrad siew stron fortecy.
Piekielny Krzyk i DrekThar prbowali go od tego odwie, lecz on si upar.
- Mam pewien plan - powiedzia - dziki ktremu by moe uda si osign nasz cel
bez rozlewu krwi po obu stronach.
OSIEMNACIE

Nawet w najchodniejsze dni zimy, z wyjtkiem tych, gdy burza niena nie pozwalaa
nikomu na opuszczenie Durnholde, Taretha wychodzia z fortecy i sza do rozszczepionego
przez byskawic drzewa.
Cieszya si z powrotu cieplejszej pogody, cho ziemia wilgotna od roztopionego
niegu utrudniaa chodzenie, cigajc jej z ng buty. Ale c to jest w porwnaniu ze wie
woni budzcych si do ycia lasw, widokiem promieni soca przecinajcych mroczne
cienie i zadziwiajcych barwnych plam ozdabiajcych ki i lene poszycie!
Wyczyny Thralla byy na ustach wszystkich mieszkacw Durnholde. Te wieci
sprawiay, e Blackmoore coraz wicej pi. Nieraz Taretha przychodzia cicho do jego
sypialni i odkrywaa, e pan Durnholde pi na pododze, fotelu albo ku, a obok niego stoi
pusta butelka. W takie noce Taretha Foxton oddychaa z ulg i wracaa do swojego pokoiku.
Kilka dni temu powrci mody lord Langston, opowiadajc wrcz nieprawdopodobne
historie. A jednak... Czy nie czytaa o staroytnych mocach wizi z natur, ktre niegdy
posiaday orki? Wiedziaa, e Thrall jest niezwykle inteligentny, dlatego bya skonna
uwierzy w to, e pozna te staroytne sztuki.
Taretha zbliya si do starego drzewa i z przyzwyczajenia zajrzaa do rodka.
I osupiaa. Serce zabio jej tak mocno, e baa si, i zemdleje. W czarno- brzowym
otworze znajdowa si jej wisiorek. Zdawa si chwyta promienie soca i wysya je w jej
stron niczym srebrne wiato. Signa po niego drcymi rkami.
To moe by puapka. Thrall mg zosta pojmany, a wisiorek zabrany. Kto mg go
rozpozna jako nalecy do niej. Ale jeli Thrall nie powiedzia nikomu o ich umowie, to kto
mgby wiedzie, gdzie go zostawi? A jednego bya pewna - nikt nie mg zama Thralla.
zy radoci popyny jej po policzkach.
A wic Thrall jest tutaj, w tych lasach, i najpewniej chowa si w jaskini
przypominajcej smoka. Czeka na ni, aby mu pomoga. Moe jest ranny. Schowaa wisiorek
pod sukni, tak by nie byo. go wida, i powrcia do Durnholde. Bya szczliwsza ni
kiedykolwiek od chwili, gdy po raz ostami widziaa orka, ale jednoczenie martwia si o jego
bezpieczestwo.

***

Dzie zdawa si trwa ca wieczno. Taretha ucieszya si, e tego wieczoru mieli
na kolacj ryb. Ju kilka razy zdarzao jej si dosta popsut lub le przyrzdzon ryb.
Kucharz z Durnholde ponad dwadziecia lat wczeniej suy z Blackmoorem w wojsku.
Zosta wic zatrudniony w nagrod za swoj sub, a nie ze wzgldu na swoje kulinarne
umiejtnoci.
Oczywicie ona nie jadaa razem z Blackmoorem w wielkiej sali. On nawet nie
pomylaby o zaproszeniu zwykej sucej na kolacj ze swoimi szlachetnymi przyjacimi.
Do ka przydatna, na on niezdatna, przypomniaa sobie star dziecic rymowank.
- Wydajesz si dzisiaj nieco nieobecna, moja droga - powiedzia Tammis do crki, gdy
usiedli razem przy niewielkim stole. - Czy... dobrze si czujesz?
Nieco napity ton jego gosu i zdenerwowane spojrzenie matki uwiadomiy jej, e
martwi si, czy aby nie jest w ciy. Tym lepiej, uatwi jej to podstp, ktry wymylia.
- Bardzo dobrze, tato - odpowiedziaa, ciskajc jego rk. - Ale ta ryba... czy ona ci
smakuje?
Clannia trcia widelcem swoj porcj ryby w sosie mietanowym.
- Smakuje cakiem niele jak na posiek przygotowany przez Randrela.
Rzeczywicie ryba bya cakiem smaczna, ale Taretha odgryza ks, pokna i lekko
si skrzywia, a potem ostentacyjnie odepchna od siebie talerz. Gdy ojciec zacz obiera
pomaracz, Taretha przymkna oczy i cicho jkna.
- Przepraszam... - Wybiega z komnaty i popdzia do swojego pokoju, wydajc z
siebie odgosy, jakby miaa zaraz zwymiotowa. Umiechna si. To wszystko mogoby by
nawet bardzo zabawne, gdyby stawka nie bya tak wysoka.
Usyszaa gone pukanie do drzwi.
- Kochanie, to ja - zawoaa Clannia i otworzya drzwi. Taretha odsuna pusty nocnik
w kt. - Biedactwo, jeste blada jak ciana.
Tego przynajmniej Taretha nie musiaa udawa.
- Czy tato... mgby porozmawia z panem? Nie sdz...
Clannia zaczerwienia si. Cho wszyscy wiedzieli, e Taretha jest kochank
Blackmoorea, nikt o tym gono nie mwi.
- Oczywicie, kochanie, oczywicie. Moe wolaaby dzisiaj spa z nami?
- Nie - odpowiedziaa szybko - chc troch poby sama. - Uniosa do do ust, jakby
znowu byo jej niedobrze, a Clannia pokiwaa gow.
- Jak sobie yczysz, Tari. Dobranoc. Gdyby czegokolwiek potrzebowaa, daj nam
zna.
Matka zamkna za sob drzwi i Taretha moga teraz gboko odetchn. Musiaa
poczeka do nocy, a bdzie moga bezpiecznie wyj. Gdy ucichy wszystkie odgosy ycia
w Durnholde, posza do kuchni, skd zabraa tyle jedzenia, ile tylko moga wpakowa do
worka. Wczeniej podara kilka starych sukienek na bandae, gdyby Thrall ich potrzebowa.
Zwyczaje Blackmoorea byy tak przewidywalne jak wschody i zachody soca. Jeli
zaczyna pi przy kolacji, by gotw przyj j w swojej komnacie zaraz po posiku, gdy
pniej zapada w sen, a waciwie letarg, i przed wschodem soca nikt nie by w stanie go
obudzi.
Podsuchaa sucych z wielkiej sali i upewnia si, e Blackmoore jak zwykle pi.
Nie widzia si z ni tego wieczoru, co zawsze wprawiao go w paskudny nastrj, ale o tej
porze ju na pewno spa.
Taretha bardzo ostronie otworzya drzwi do komnat Blackmoorea i wesza do
rodka. Usyszaa gone chrapanie.
Blackmoore pochwali si jej swoj tajemnic wiele miesicy wczeniej, kiedy sporo
wypi. Potem zapomnia, e jej o tym mwi, ale Taretha pamitaa. Teraz podesza do
nieduego biurka i wysuna ma szuflad. Przycisna j lekko, a wtedy faszywe dno
wypado, ukazujc niewielkie pudeko.
Taretha wyja z niego klucz i woya pudeko z powrotem do szuflady, ktr
starannie wsuna na miejsce.
Na prawo od ka Blackmoorea wisia gobelin przedstawiajcy szlachetnego
rycerza, ktry waczy z dzikim czarnym smokiem strzegcym sterty skarbw. Taretha
odsuna gobelin na bok i ujrzaa prawdziwy skarb - ukryte drzwi. Najciszej jak potrafia
przekrcia klucz w zamku i otworzya drzwi.
Kamienne schody prowadziy w d, w ciemno. Jej twarz owiao chodne powietrze,
a do nozdrzy doleciaa wo wilgotnego kamienia i pleni. Mimo ogromnego strachu nie
odwaya si zapali wiecy. Blackmoore spa gboko, lecz ryzyko byo zbyt wielkie. Gdyby
dowiedzia si, co ona robi, wychostaby j do krwi.
Myl o Thrallu, nakazaa sobie. Myl o tym, co musia znosi Thrall. Dla niego moe
pokona swj strach przed ciemnoci.
Zamkna za sob drzwi i nagle znalaza si w cakowitej ciemnoci. Zwalczya
zbliajcy si atak paniki, uwiadamiajc sobie, e nie moe si tutaj zgubi, gdy tunel
prowadzi tylko w jednym kierunku. Odetchna gboko, prbujc si uspokoi, i ruszya.
Ostronie zesza po schodach, macajc nog w poszukiwaniu kadego stopnia. W
kocu dotkna ziemi. Od tego miejsca tunel lekko opada. Przypomniaa sobie, co opowiada
jej o nim Blackmoore. Panowie musz by bezpieczni, moja droga, powiedzia, pochylajc si
nad ni tak, e czua wino w jego oddechu. Jeli dojdzie do oblenia, wanie w taki sposb
moemy by bezpieczni, ty i ja.
Tunel wydawa si cign w nieskoczono. Wszystkie strachy prboway
opanowa jej umys. A jeli si zawali? A jeli po tylu latach jest zablokowany? A jeli potkn
si w ciemnociach i zami sobie nog?
Taretha ze zoci uciszya te gosy przeraenia i prbowaa przyzwyczai wzrok do
ciemnoci.
Posuwaa si do przodu ca wieczno - jak jej si wydawao - a wreszcie tunel
zacz stopniowo si wznosi. Zdusia w sobie pragnienie ruszenia biegiem. Co by byo,
gdyby teraz stracia nad sob kontrol i potkna si? Sza wic spokojnie dalej, tylko troch
przyspieszajc kroku.
W przeraajcych ciemnociach pojawio si jakie wiato i zrobio si zdecydowanie
janiej. Jej stopa zahaczya o co i kobieta zatoczya si do przodu. Wycignit przed siebie
rk wyczua jaki kamie... Schody! Sza powoli stopie po stopniu, a jej do dotkna
drewna.
Drzwi. A wic dotara do drzwi. Nagle w jej gowie pojawia si kolejna przeraajca
myl. A jeli s zaryglowane? Czy to nie miaoby sensu? Jeli kto mg t drog uciec z
Durnholde, to rwnie dobrze kto inny o wrogich zamiarach mg w ten sam sposb do niego
wej. A wic na pewno s zamknite na zamek...
Ale nie byy. Popchna je e wszystkich si. Stare zawiasy zaskrzypiay i klapa
otworzya si z gonym hukiem. Taretha a podskoczya. Dopiero kiedy wystawia gow
przez may kwadratowy otwr i wiato wydao jej si jasne niczym w dzie, odetchna z
ulg i uwierzya, e jednak jej si udao.
Poczua znajom wo koni, skry i siana. Znajdowaa si w stajni. Podesza do koni,
szepczc do nich uspokajajco, a te z zaciekawieniem zwrciy by w jej stron. Byo ich
cztery, a na cianie wisiaa ich uprz. Od razu wiedziaa, gdzie trafia. Niedaleko drogi,
spory kawaek od Durnholde, znajdowaa si stacja kurierska. To tutaj jedcy, ktrzy nie
mogli sobie pozwoli na postj, zmieniali wyczerpane konie na nowe. Taretha starannie
zamkna klap w pododze, przez ktr wesza, i przykrya j sianem. Otworzya drzwi stajni
i znalaza si w bkitno- biaym wietle obu ksiycw.
Tak jak si spodziewaa, bya na obrzeach niewielkiej wioski koo Durnholde, ktr
zamieszkiwali ludzie utrzymujcy si z zaspokajania potrzeb mieszkacw fortecy. Taretha
rozgldaa si przez chwil. Zobaczya ska, ktr jako dziecko uwaaa za podobn do
smoka.
Thrall czeka tam na ni w jaskini godny, a moe nawet ranny. Czujc przypyw
energii po opuszczeniu ciemnego tunelu, Taretha pobiega w jego stron.

***

Gdy Thrall zobaczy, jak kobieta, ktrej szczupa sylwetka wydawaa si w wietle
ksiyca srebrna, biegnie po grzbiecie niewielkiego pagrka, z trudem powstrzyma si od
wydania okrzyku radoci. Ruszy jej na spotkanie.
Taretha na chwil zamara, ale zaraz go poznaa, wic zakasaa spdnic i pobiega w
jego stron. Ucisnli sobie rce, a gdy kaptur zsun si z gowy kobiety, Thrall ujrza na jej
twarzy szeroki umiech.
- Thrall! - wykrzykna. - Jak dobrze ci widzie, przyjacielu! - Z caych si cisna
jego dwa palce, gdy tylko tyle moga obj swoj ma doni, i niemal podskoczya z
radoci.
- Taretha - chrzkn z radoci. - Wszystko u ciebie dobrze?
Jej umiech zblad, po czym znw si pojawi.
- Dobrze. A u ciebie? Oczywicie syszelimy o twoich wyczynach! Lord Blackmoore
ma z tego powodu paskudny humor... - Jeszcze raz cisna jego palce, po czym signa po
przyniesiony worek. - Nie wiedziaam, czy nie jeste godny albo ranny. Mam tu troch
jedzenia i kilka spdnic podartych na bandae. Dobrze, e nie potrzebujesz...
- Tari - przerwa jej agodnie Thrall - ja nie jestem sam.
Machniciem rk wezwa orczych zwiadowcw, ktrzy czekali w jaskini. Na ich
twarzach malowa si grymas dezaprobaty i wrogoci. Stanli ze splecionymi na piersiach
rkami i wpatrywali si w dziewczyn. Thrall uwanie przyglda si jej reakcji. Wydawaa
si zaskoczona, a przez chwil na jej twarzy malowa si nawet strach. Chyba nie mg mie
o to do niej pretensji - obaj zwiadowcy wygldali bardzo gronie. W kocu Taretha
umiechna si i podesza do nich.
- Jeli jestecie przyjacimi Thralla, to jestecie take moimi przyjacimi -
powiedziaa, wycigajc do nich rce.
Jeden z orko w prychn pogardliwie i odepchn jej do, ale nie na tyle mocno, by
sprawi jej bl.
- Wodzu, prosisz nas o zbyt wiele! - warkn. - Oszczdzimy kobiety i mode, tak jak
nam rozkazae, ale nie bdziemy...
- Wanie e bdziecie! - odpowiedzia Thrall. - Ta kobieta ryzykowaa ycie, by mnie
uwolni z rk czowieka, ktry by wacicielem nas obojga. Teraz znw ryzykuje, by przyj
nam z pomoc. Taretha jest godna zaufania. Ona jest inna. - Spojrza na ni z sympati. - Jest
wyjtkowa.
Zwiadowcy jeszcze przez chwil wpatrywali si w ni gronie. W kocu wymienili
midzy sob spojrzenia i jeden po drugim ucisnli rce Tarethy.
- Jestemy wdziczni za to, co przyniosa - powiedzia Thrall, wracajc do mowy
ludzi. - Bd spokojna, wszystko zostanie zjedzone, a bandae zachowamy. Nie wtpi, e
oka si potrzebne.
Umiech na twarzy Tari znik.
- Masz zamiar zaatakowa Durnholde - stwierdzia.
- Nie, jeli da si tego unikn, ale znasz Blackmoorea rwnie dobrze jak ja. Jutro
rano moja armia pomaszeruje pod Durnholde, gotowa do walki, gdyby okazao si to
konieczne. Ale najpierw dam Blackmooreowi szans na rozmowy z nami. Durnholde
znajduje si w centrum obozw, ktrymi on zarzdza. Jeli je zniszczymy, zniszczymy take
obozy. Jeli jednak bdzie gotw negocjowa, nie poleje si krew. Chcemy tylko, by
uwolniono naszych braci, a wtedy zostawimy ludzi w spokoju.
Taretha ze smutkiem pokrcia gow.
- On nigdy si nie zgodzi. Jest zbyt dumny, by obchodzio go, co jest najlepsze dla
ludzi, ktrymi dowodzi.
- W takim razie zosta tu z nami - zaproponowa Thrall. - Moim wojownikom
rozkazaem, by nie atakowali kobiet i dzieci, ale w gorczce bitewnej nie mog
zagwarantowa im penego bezpieczestwa. Jeli wrcisz do fortecy, ryzykujesz ycie.
- Jeli odkryj moje zniknicie - odrzeka Tari - kto moe domyli si, co si dzieje,
i zaatakowa was. Poza tym moi rodzice wci tam s, i Blackmoore wyaduje na nich swj
gniew, jestem tego pewna. Nie, Thrallu, moje miejsce jest w Durnholde. Nawet teraz.
Thrall przyglda si jej ze smutkiem. W przeciwiestwie do niej wiedzia, co niesie
ze sob chaos bitwy, ile krwi, mierci i paniki. Gdyby mg, zapewniby jej bezpieczestwo,
ale to ona decydowaa za siebie.
- Jeste odwana - odezwa si niespodziewanie jeden ze zwiadowcw. - Ryzykujesz
wasne bezpieczestwo, by umoliwi nam uwolnienie naszych braci. Nasz wdz nie kama.
Niektrzy ludzie rzeczywicie rozumiej, co to honor. - I ork ukoni si przed dziewczyn.
Taretha wygldaa na zadowolon. Odwrcia si do Thralla.
- Wiem, e to brzmi gupio, ale uwaaj na siebie. Chc zobaczy ci jutro wieczorem i
razem z tob witowa wasze zwycistwo. - Zawahaa si. - Syszaam plotki o twojej mocy,
Thrall. Czy to prawda?
- Nie wiem, co syszaa, ale poznaem nauki szamanw i mam teraz wadz nad
ywioami.
Jej twarz rozpromienia si.
- W takim razie Blackmoore nie bdzie mg stawi ci czoa. Bd miosierny w
swoim zwycistwie, Thrallu. Nie wszyscy jestemy tacy jak on. Masz. Chc, eby to
zatrzyma.
Pochylia gow i zdja z szyi srebrny acuszek z wisiorkiem w ksztacie
pksiyca. Pooya naszyjnik na doni Thralla i zacisna wok niego palce orka.
- Zatrzymaj go. Oddaj swojemu dziecku, jeli bdziesz je mia, a ja by moe
odwiedz je pewnego dnia.
Tak, jak wiele miesicy temu, Taretha podesza do Thralla i go ucisna. Tym razem
nie by zaskoczony tym gestem. On take j ucisn i pogadzi jej jedwabiste, zote wosy.
Mia rozpaczliw nadziej, e oboje przeyj nadchodzc walk.
Potem dziewczyna skina gow pozostaym orkom i zdecydowanym krokiem ruszya
tam, skd przysza. Thrall przyglda si, jak odchodzi, czujc co dziwnego w sercu i mocno
ciskajc jej naszyjnik. Bd bezpieczna, Tari, bd bezpieczna.

***

Dopiero gdy Tari odesza spory kawaek od orkw, pozwolia popyn zom. Tak
bardzo, tak straszliwie si baa. Mimo swoich odwanych sw, wcale nie chciaa zgin,
chciaa y tak samo jak inni ludzie. Miaa nadziej, e Thrall bdzie w stanie opanowa
swoj armi; wiedziaa, e nie wszystkie orki traktuj ludzi z tak yczliwoci jak on. Gdyby
tylko Blackmoore da si przekona! Ale byo to rwnie mao prawdopodobne jak to, e
wyrosn jej skrzyda i bdzie moga odlecie.
Cho bya czowiekiem, yczya zwycistwa orkom - Thrallowi. Wiedziaa, e jeli jej
przyjaciel przeyje, bdzie mia miosierdzie dla ludzi. A jeli wygra Blackmoore - c,
wtedy to, czego Thrall dowiadczy jako niewolnik, bdzie niczym w porwnaniu z torturami,
jakim podda go teraz jego pan.
Powrcia do stajni, otworzya klap i wesza do tunelu. Jej umys by tak zajty
Thrallem i nadchodzc bitw, e tym razem ciemno prawie jej nie przeszkadzaa.
Wci bya zamylona, gdy wesza po schodach do komnaty Blackmoorea i cicho
otworzya drzwi.
Osupiaa. Na fotelu naprzeciwko tajemnych drzwi siedzia Blackmoore, a obok niego
Langston i dwaj paskudnie wygldajcy uzbrojeni stranicy.
Blackmoore by cakowicie trzewy. Na jego twarzy pojawi si umiech, ktry
upodobni go do godnego drapienika.
- Witaj, moja zdrajczyni - powiedzia mikko. - Czekalimy na ciebie.
DZIEWITNACIE

Dzie wsta mglisty i Thrall czu w powietrzu deszcz. Wolaby soneczny dzie, aby
lepiej widzie wroga w czasie walki, ale deszcz przynajmniej ochodzi jego wojownikw. A
poza tym Thrall bdzie mg go w razie potrzeby powstrzyma.
On, Piekielny Krzyk i maa grupka Lodowych Wilkw pjd przodem, a armia
pody za nimi. Wolaby wykorzysta oson drzew, ale armia w sile dwch tysicy
wojownikw musiaa porusza si drog. Jeli Blackmoore wystawi strae, zostanie
ostrzeony o ich nadejciu. Thrall nie pamita, by za jego czasw wystawiano strae poza
murem fortecy, lecz od tej pory wiele si zmienio.
Jego niedua czujka, opancerzona i uzbrojona, sza drog w stron Durnholde. Thrall
wezwa maego ptaszka i poprosi go, by take si rozejrza. Ptak wrci po kilku minutach i
przekaza mu wiadomo: Stranicy widzieli ci i pdz z powrotem do fortecy.
Thrall skrzywi si. Znajc Blackmoore a, wszystko zostao cakiem niele
przygotowane. Ale jego armia ma nad zaog Durnholde czterokrotn przewag liczebn.
Le do starego, lepego szamana i powiedz mu to, co mnie powiedziae - zwrci si
do ptaka, ktry siedzia na jednym z jego palcw i czeka.
Ptak o zocisto- czarnym grzbiecie i jaskrawoniebieskim ebku odlecia, by speni
prob Thralla. DrekThar by nie tylko szamanem, ale take wietnie wyszkolonym
wojownikiem, wic bdzie wiedzia, jak zareagowa na ostrzeenie ptaka.
Dotarli do zakrtu drogi, zza ktrego wyonio si Durnholde w caej swej dumnej,
kamiennej okazaoci.
- Podniecie flag rozejmu - powiedzia Thrall - eby nie zaczli zbyt szybko strzela.
Wczeniej bez trudu zdobywalimy obozy, ale tutaj czeka nas co o wiele trudniejszego.
Durnholde to forteca i nie bdzie j atwo opanowa. Ale wierzcie mi, jeli negocjacje si nie
powiod, Durnholde padnie.
Chciaby, eby do tego nie doszo, ale znajc Blackmoorea, wydawao si mao
prawdopodobne, e zachowa si rozsdnie.
Gdy Thrall wraz z towarzyszami zbliy si do miasta, zauway poruszenie na
murach i blankach. Stay tam skierowane w ich stron armaty. ucznicy zajli swoje pozycje,
za kilka tuzinw rycerzy ustawio si szeregiem przed murem fortecy. Wszyscy oni byli
uzbrojeni w lance i wcznie. Czekali.
Mimo to Thrall szed dalej. Znowu zauway poruszenie na murze bezporednio nad
wielk drewnian bram i jego serce zaczo szaleczo bi. To by Aedelas Blackmoore.
Thrall zatrzyma si wystarczajco blisko, by mc si porozumiewa, krzyczc.
- No, no - rozleg si bekotliwy gos, ktry Thrall a za dobrze pamita. - Czy to nie
mj udomowiony ork? Wyrose.
- Witaj, generale - powiedzia Thrall. - Przybywam nie jako domowe zwierz, lecz
jako dowdca armii. Armii, ktra niedawno rozgromia twoich ludzi. Ale dzisiaj nie podnios
na nich rki, chyba e mnie do tego zmusisz.

***

Langston sta obok swojego pana na blankach i nie mg uwierzy w to, co widzia.
Blackmoore by zalany w trupa. Langston, ktry wiele razy pomaga Tammisowi zanie
pana Durnholde do ka, nigdy nie widzia, by Blackmoore by a tak pijany. A mimo to
trzyma si na nogach.
Blackmoore oczywicie kaza ledzi dziewczyn. Jego zwiadowca, mistrz skradania
si i obserwacji, otworzy klap w stajni, eby moga wydosta si z tunelu. Widzia, jak
witaa si z Thrallem i dwoma innymi orkami, jak dawaa im worek zjedzeniem, a nawet, na
wiato, jak obejmowaa potwora, po czym wracaa tajemnym tunelem do komnaty.
Blackmoore udawa tego wieczoru, e jest pijany, i gdy zaskoczona dziewczyna wesza z
powrotem do komnaty, zostaa powitana przez swojego w miar trzewego pana, Langstona i
kilku innych.
Kiedy Taretha dowiedziaa si, e j ledzono, natychmiast zapewnia Blackmoorea,
e Thrall przyby tu, by zawrze pokj. Sam ten pomys Blackmoore potraktowa jako obraz.
Wyrzuci z komnaty Langstona i stranikw, i jeszcze przez jaki czas sycha byo
dochodzce zza drzwi przeklestwa i odgosy bicia.
Od tamtej chwili a do teraz Langston nie widzia Blackmoorea. Okazao si, e lord
wysa swych najszybszych jedcw, by cign posiki, ale te znajdoway si co najmniej
cztery godziny jazdy od nich. Skoro Thrall podnis flag rozejmu, trzeba rozmawia z nim
jak najduej, a do czasu przybycia pomocy. Trzeba, zgodnie z etykiet, wysa may oddzia
na rozmowy z orkami. Tak, to jest logiczne rozwizanie, zwaszcza e - jeli Langston dobrze
liczy - orcza armia skada si z dwch tysicy wojownikw.
A w Durnholde jest piciuset czterdziestu mczyzn, wrd nich mniej ni cztery setki
wyszkolonych wojownikw, ktrzy brali udzia w prawdziwej walce.
Nagle Langston zauway jakie poruszenie na horyzoncie. Byli zbyt daleko, eby
mg rozrni poszczeglnych osobnikw, lecz wyranie widzia, jak wielkie zielone morze
zaczyna powoli wyania si znad wzniesienia. Sysza te regularne, odbierajce odwag
uderzenia w bbny.
To armia Thralla.
Cho ranek by chodny, Langston zacz si gwatownie poci.

***

Thrall patrzy zdegustowany, jak jego dawny bohater zatacza si, a potem chwyta
muru. - Co miae na myli?
Po raz kolejny lito zacza walczy w jego sercu z nienawici.
- Nie pragniemy wojny z ludmi, chyba e zmusicie nas do tego. W swych ohydnych
obozach wizisz setki orko w, Blackmoore. Chcemy ich uwolni, i moemy to zrobi bez
niepotrzebnego rozlewu krwi. Jeeli wypucisz orkw z obozw, powrcimy w dzicz i
pozostawimy ludzi w spokoju.
Blackmoore odrzuci gow do tyu i zacz si mia, a zy popyny mu z oczu.
- Jeste lepszy ni krlewski bazen, niewolniku. Przysigam, jeste teraz o wiele
bardziej zabawny ni wtedy, gdy walczye na arenie gladiatorw. Posuchaj siebie samego!
Na wiato, wydaje ci si, e wiesz, co to miosierdzie, prawda?

***

Langston poczu, e kto cignie go za rkaw. Gdy si odwrci, ujrza Sieranta.


- Nie czuj do ciebie wielkiej sympatii, Langston - warkn mczyzna - ale ty
przynajmniej jeste trzewy. cignij Blackmoorea z muru i ka mu si zamkn! Wiesz, co
mog zrobi z nami orki.
- Nie moemy si podda! - wysapa Langston, cho w gbi duszy wanie tego
pragn.
- Wiem - zgodzi si Sierant - ale przynajmniej powinnimy wysa na d ludzi, by z
nimi porozmawiali. On posa po wsparcie, prawda? Da to naszym sojusznikom czas na
dotarcie tutaj.
Ich rozmow przerwa Blackmoore. Zwrci przekrwione oczy w stron obu
rozmwcw.
- Aaa, Sierant! - rykn i zatoczy si w jego stron. - Thrallu, oto twj stary
przyjaciel!
Thrall westchn, a Langston pomyla, e ork wyglda na najspokojniejszego z nich
wszystkich.
- Przykro mi, e wci tu jeste, Sierancie.
- Mnie te - mrukn pod nosem Sierant. Potem goniej doda: - Zbyt dugo ci tu nie
byo, Thrallu.
- Przekonaj Blackmoorea, by uwolni orki, a ja przysigam na honor, ktrego mnie
nauczye, e nikomu wewntrz tych murw nie stanie si krzywda.
- Mj panie - wtrci nerwowo Langston - przypomnij sobie, jak w ostatniej bitwie
byem wiadkiem jego mocy. Thrall mia mnie, a jednak pozwoli mi odej. Dotrzyma
sowa. Wiem, e jest tylko orkiem, ale...
- Syszae, Thrall? - rykn Blackmoore. - Jeste tylko orkiem! Nawet ten idiota
Langston tak uwaa! A ktry czowiek poddaje si orkowi? - Rzuci si do przodu i wychyli
za mur.
- Czemu to zrobie, Thrall? - krzykn. - Daem ci wszystko! Razem
poprowadzilibymy tych zielonoskrych przeciwko Sojuszowi i mieli tyle jedzenia, wina i
zota, ile tylko bymy zapragnli!
Langston z przeraeniem wpatrywa si w Blackmoorea. Pan Durnholde
wywrzaskiwa swoje plany zdrady, nie przejmujc si tym, e wszyscy go sysz. Dobrze
chocia, e nic nie wspomnia o nim... na razie. Langston aowa, e nie ma odwagi, by
wypchn teraz swego pana za mury i natychmiast podda fortec Thrallowi.

***

Thrall nie zmarnowa tej okazji.


- Syszelicie, mieszkacy Durnholde? - rykn. - Wasz pan i wadca chcia was
wszystkich zdradzi! Powstacie przeciwko niemu i oddajcie go nam, a o zmroku nadal
bdziecie mieli swoje ycie i fortec!
Sowa orka nie wywoay jednak buntu wrd onierzy.
- Powtarzam, Blackmoore: negocjuj z nami albo gi.
Blackmoore wyprostowa si. Thrall widzia teraz, e mczyzna trzyma co w prawej
rce. To by worek.
- Oto moja odpowied, Thrallu!
Sign do worka, wyj co i rzuci w stron Thralla. Sierant i Langston cofnli si
przeraeni. Rzucony przedmiot potoczy si i zatrzyma u stp Thralla.
Z odcitej gowy Tarethy wpatryway si w niego jej niebieskie oczy.
- Oto co robi ze zdrajcami! - krzykn Blackmoore, taczc szaleczo na blankach. -
To wanie robimy, kiedy ci, ktrych kochamy, nas zdradzaj... Bior wszystko i w zamian
nic nie daj... Brataj si z przekltymi orkami!
Thrall nie sysza jego sw, gdy dudnio mu w uszach. Nogi si pod nim ugiy i
upad na ziemi. Poczu nagy atak mdoci, a do tego zakrcio mu si w gowie.
To niemoliwe. To nie Tari. Nawet Blackmoore nie mg zrobi niewinnej istocie
czego tak ohydnego.
Baga o nadejcie bogosawionej niewiadomoci, ale nadal pozostawa przytomny i
wpatrywa si w jej dugie jasne wosy, niebieskie oczy i zakrwawion szyj. Nagle straszliwy
obraz zamgli si i Thrall poczu na twarzy wilgo. Dyszc ciko z blu i cierpienia, ork
przypomnia sobie sowa Tari: To s zy. Przychodz wtedy, kiedy jestemy bardzo smutni,
chorzy na duszy, kiedy nasze serca przepenia bl, ktry ju si w nich nie mieci.
Jednak Thrall znalaz miejsce dla swojego blu - w dziaaniu, w zemcie. Teraz zacz
widzie wszystko jakby przez czerwon mgiek. Odrzuci gow do tyu i zarycza z
wciekoci, jakiej nie czu jeszcze nigdy w yciu.
Niebo zagotowao si. Dziesitki byskawic przebiy chmury, na moment wszystkich
olepiajc, a po nich nastpiy wcieke, dudnice grzmoty. Wielu wojownikw w fortecy
upucio bro i pado na kolana, bekoczc z przeraenia na widok niebiaskiej furii, ktra
towarzyszya strasznemu cierpieniu przywdcy orkw.
Blackmoore zamia si, najwyraniej uznajc wcieko Thralla za oznak alu. Gdy
umilky ostatnie echa grzmotw, zawoa:
- Mwili, e ciebie nie da si zama! A jednak ja ci zamaem, Thrallu! Zamaem
ci!
Thrall umilk i wpatrzy si w Blackmoorea. Nawet z tej odlegoci widzia, jak krew
powoli odpywa z twarzy jego wroga, gdy ten w kocu uwiadomi sobie, co uczyni swoim
brutalnym morderstwem.
Thrall przyby do Durnholde z nadziej na pokojowe zakoczenie sprawy, ale
Blackmoore cakowicie pogrzeba t szans. A wic nie doyje nastpnego wschodu soca, a
jego forteca roztrzaska si pod atakiem orkw niczym delikatnie szko.
- Thrall... - To by Piekielny Krzyk, zaniepokojony stanem umysu Thralla.
Thrall, z piersi pen alu i zami spywajcymi po jego szerokiej zielonej twarzy,
rzuci na niego tylko jedno spojrzenie. Na twarzy Groma pojawi si wyraz wspczucia i
aprobaty.
Thrall podnis powoli swj potny mot i zacz tupa w zowrogim, jednostajnym
rytmie. Inni natychmiast doczyli do niego, a ziemia zacza si lekko trz.

***

Langston patrzy przeraony na gow dziewczyny lec trzydzieci stp od nich.


Zawsze wiedzia, e Blackmoore jest zdolny do okruciestwa, ale nigdy nie spodziewaby si,
e...
- Co ty narobi! - wyrzuci z siebie Sierant i chwyci Blackmoore a za klapy j ego
ubrania.
Blackmoore zacz si histerycznie mia.
Sierant zamar, gdy usysza krzyki, a potem poczu lekkie drenie kamieni.
- Panie, on sprawia, e ziemia si trzsie... Musimy strzela!
- Dwa tysice orkw tupie, wic zrozumiae, e ziemia si trzsie! - warkn
Blackmoore i zatoczy si z powrotem w stron muru, najwyraniej pragnc dalej drczy
Thralla.
Langston czu, e s zgubieni. Ju za pno, by si podda. Thrall wykorzysta swoj
demoniczn magi i z zemsty za mier dziewczyny zniszczy fortec i wszystkich w rodku.
Porusza ustami, ale nie mg wydoby z nich adnego dwiku. Widzia, e Sierant
wpatruje si w niego.
- Niech diabli wezm was wszystkich, szlachetnie urodzonych bydlakw bez serca -
wymamrota Sierant, po czym rykn: - Ognia!

***

Thrall nawet nie drgn, gdy zaryczay armaty i usysza za sob krzyki blu. Wezwa
Ducha Ziemi, a on odpowiedzia. Ziemia podniosa si i stana dba. Od stp Thralla a do
olbrzymich wrt fortecy utworzy si rw przypominajcy lady kopania jakiej wielkiej
podziemnej istoty. Wrota zatrzsy si i z otaczajcego je muru wypado tylko kilka
niewielkich kamieni. Forteca bya zbudowana solidniej ni prowizoryczne obozy dla orkw.

***

Blackmoore wrzasn. Po raz pierwszy od chwili, gdy upi si i nakaza egzekucj


Tarethy Foxton, zacz wyranie widzie wszystko, co go otaczao.
Langston nie przesadza. Moce Thralla byy olbrzymie, a jego prby zamania orka nie
powiody si. Waciwie wprawiy go w jeszcze wiksz wcieko. Na oczach przeraonego
i chorego Blackmoorea setki... nie, tysice... wielkich zielonych cia zbliay si do fortecy
niczym/rzeka mierci.
Musz ucieka, pomyla. Thrall mnie zabije. Odnajdzie mnie i zabije za to, co
zrobiem Tarecie.
Tari, Tari, kochaem ci, dlaczego mi to zrobia?
Sysza, jak Langston skamle mu co do ucha. Jego adna buka bya czerwona, a oczy
wyaziy z orbit ze strachu. Z drugiej strony sysza Sieranta wrzeszczcego co zupenie bez
sensu. Popatrzy na nich bezradnie. Sierant wyrzuci z siebie jeszcze kilka sw, po czym
odwrci si do swoich ludzi. Dalej adowali armaty i podpalali lonty, a rycerze za murami
atakowali szeregi orkw. Blackmoore sysza bitewne okrzyki i odgos stali uderzajcej o stal.
Czarne zbroje jego ludzi odcinay si na tle paskudnej zielonej skry orkw, a gdzieniegdzie
pojawia si te bysk biaego futra. Na wiato, czyby Thrall rzeczywicie wcieli do
swojej armii biae wilki?
- Zbyt wielu - wyszepta. - Jest ich zbyt wielu...
Mury fortecy ponownie zaczy si trz. Blackmoore poczu przeraenie, jakiego nie
dowiadczy przez cae ycie, i opad na kolana. Czogajc si jak pies, dotar po schodach na
dziedziniec. Rycerze na zewntrz walczyli i, jak przewidywa Blackmoore, ginli. Ci, ktrzy
pozostali wewntrz fortecy, latali z wrzaskiem i zbierali wszystko, co nadawao si do obrony
- kosy, widy, a nawet drewnian bro wiczebn, na ktrej przed wielu laty mody Thrall
szlifowa swoje umiejtnoci. Nozdrza Blackmoorea przepenia specyficzna, a jednoczenie
znajoma wo. Zapach strachu. Pamita go z p bitewnych, ale zapomnia ju, e ten zapach
zawsze wywoywa w nim mdoci.
To nie tak miao si skoczy. Orki walczce po drugiej stronie trzscego si muru
miay by jego armi, a ich przywdca, teraz raz za razem wykrzykujcy imi Blackmoorea,
mia by jego posusznym niewolnikiem. Tari miaa by... Zaraz, gdzie ona si podziaa...?
Przypomnia sobie, e przecie sam wyda rozkaz, aby odebra jej ycie, i nagle, chory na
ciele i na duszy, zacz na oczach wszystkich swoich ludzi wymiotowa.

***

- On straci kontrol nad sob! - rykn Langston do ucha Sieranta. Musia


przekrzycze huk armat, dwik stali uderzajcej o stal i okrzyki blu. Mury znw zadray.
- Straci j dawno temu! - odkrzykn Sierant. - Teraz ty tu dowodzisz, lordzie
Langstonie! Co mamy robi?
- Podda si! - wykrzykn bez wahania Langston. Sierant, obserwujcy bitw
rozgrywajc si trzydzieci stp poniej, pokrci gow.
- Za pno! Blackmoore przypiecztowa nasz los. Musimy walczy, a Thrall uzna,
e nadszed czas na rozmowy o pokoju... jeli w ogle si na to zdecyduje. Co chcesz,
ebymy zrobili?
- Ja... j a... - Wszystkie myli nagle pierzchy z gowy Langstona. To co, co oni
nazywaj bitw... On nie jest do tego stworzony, ju dwa razy zaama si w obliczu
zagroenia. Wiedzia, e jest tchrzem, i nienawidzi siebie za to, ale nic nie mg na to
poradzi.
- Czy chcesz, ebym przej dowodzenie obron Durnholde, panie? - spyta Sierant.
Langston zwrci pene wdzicznoci spojrzenie na starszego mczyzn i pokiwa
gow.
- Dobrze. - Sierant odwrci si w stron mczyzn zebranych na dziedzicu i zacz
wykrzykiwa rozkazy.
W tej wanie chwili fala orkw roztrzaskaa wrota i wpada na dziedziniec jednej z
najpotniejszych w caym kraju fortec.
DWADZIECIA

Blackmooreowi wydawao si, e to niebiosa si otworzyy. Fala deszczu przylepia


jego czarne wosy do czaszki i sprawia, e polizgn si na botnistym dziedzicu. Uderzy
mocno w ziemi i na chwil straci oddech. Wsta i ruszy dalej. Z tego krwawego,
haaliwego pieka bya tylko jedna droga ucieczki.
Kiedy dotar do swoich komnat, natychmiast ruszy w stron biurka. Drcymi rkami
zacz szuka klucza. Upuci go dwa razy, zanim udao mu si dotrze do gobelinu, zerwa
materia i umieci klucz w dziurce.
Potem rzuci si do przodu i polecia w d po schodach, o ktrych zupenie
zapomnia. By jednak tak pijany, e jego ciao przypominao szmacian lalk, dlatego tylko
troch si poobija. wiato z jego komnat sigao na kilkanacie stp w gb tunelu, a dalej
ziaa zupena ciemno. Powinien by zabra ze sob lamp, ale teraz byo ju na to za pno.
Za pno na wiele rzeczy.
Zacz biec tunelem najszybciej, jak tylko mg. Ucieknie, schowa si w lasach i
powrci pniej, kiedy ju skoczy si zabijanie...
Ziemia znw zadraa i Blackmoore straci rwnowag. Poczu, jak spadaj na niego
niewielkie kawaki kamienia i grudy ziemi. Gdy wstrzsy si skoczyy, podnis si i ruszy
z wycignitymi do przodu rkami.
Po kilku krokach jego palce natrafiy na wielk stert kamieni. Tunel zapad si. Przez
kilka chwil Blackmoore prbowa wydrapa pazurami drog do wolnoci, ale potem z
kaniem usiad na ziemi. Co teraz? Co stanie si teraz z Aedelasem Blackmoorem?
Ziemia znw zacza si trz, wic Blackmoore zerwa si na rwne nogi i zacz
biec w kierunku, z ktrego przyby. Poczucie winy i strach byy w nim silne, lecz instynkt
samozachowawczy by jeszcze silniejszy. Nagle powietrze przeszy straszliwy odgos i
Blackmoore z przeraeniem uwiadomi sobie, e tu za jego plecami zapad si tunel.
Przeraenie dodao mu si. Pdzi w stron swoich komnat, a krok w krok za nim zapadao si
sklepienie tunelu.
Potykajc si, wspi si po schodach i rzuci do przodu w momencie, gdy reszta
tunelu zawalia si z gonym hukiem. Straszliwe wstrzsy wydaway si trwa bez koca.
Wreszcie wszystko ucicho. Blackmoore lea twarz do podogi i ciko dysza.
Nagle tu przed jego nosem pojawi si z gonym brzkiem miecz. Blackmoore z
krzykiem rzuci si do tyu i ujrza stojcego przed nim z mieczem w rce Thralla.
Na wiato, zdy ju zapomnie, jak wielki jest Thrall. Odziany w czarn zbroj
pytow, z potnym mieczem w doniach, wydawa si growa nad rozcignitym na ziemi
Blackmoorem niczym gra nad reszt krajobrazu.
- Thrallu - wyduka Blackmoore - mog ci wyjani...
- Nie - odpowiedzia Thrall ze spokojem, ktry przerazi Blackmoorea jeszcze
bardziej ni jego wcieko. - Nie moesz mi niczego wyjani. Nie ma adnych wyjanie.
Jest tylko walka, na ktr bardzo dugo czekaem. Pojedynek na mier i ycie. We miecz.
Blackmoore podcign nogi.
- Ja... ja...
- We miecz - powtrzy Thrall gbokim gosem - albo przebij ci teraz, gdy tak
siedzisz na pododze jak przeraone dziecko.
Blackmoore wycign drc do i zacisn palce na rkojeci miecza.

***

Dobrze, pomyla Thrall. Przynajmniej Blackmoore da mu satysfakcj walki.


Pierwsz osob, ktr odnalaz w fortecy, by Langston. To wanie mody panicz
wyjawi mu tajemnic podziemnego korytarza. Thralla na nowo przeszy bl, gdy uwiadomi
sobie, e to wanie tym korytarzem Taretha wymkna si na spotkanie z nim.
Wezwa trzsienie ziemi, by zawalio tunel i zmusio Blackmoorea do powrotu t
sam drog. Ze zoci czeka na ich ostatni walk.
Patrzy, jak Blackmoore podnosi si na rwne nogi. Czy to naprawd jest ten sam
czowiek, ktrego jako modzik ba si i jednoczenie uwielbia? Trudno mu byo w to
uwierzy. Ten mczyzna jest fizycznym i emocjonalnym wrakiem. Thrall znw poczu cie
litoci, lecz nie pozwoli, by to uczucie przesonio pami o okruciestwach, ktrych
dopuci si Blackmoore.
- Walcz ze mn! - warkn.
Blackmoore rzuci si na niego. By szybszy i bardziej precyzyjny ni Thrall si
spodziewa, biorc pod uwag jego stan. Ork zareagowa byskawicznie, unikajc trafienia, i
czeka na kolejny atak Blackmoorea.
Walka wydawaa si dodawa panu Durnholde si. Na twarzy mczyzny pojawio si
co przypominajcego gniew i determinacj, a jego ruchy stay si pewniejsze. Zrobi zwd w
lewo, a potem mocno ci w praw nog Thralla, ten jednak zablokowa cios.
Teraz ork zaatakowa. Blackmoore obroni si, zosta tylko lekko dranity w prawy,
nie osonity bok. Mczyzna zacz rozglda si za czym, co mogoby mu posuy jako
tarcza.
Thrall zerwa drzwi z zawiasw i rzuci je w stron Blackmoorea.
- Schowaj si za drzwiami, ty tchrzu! - krzykn.
Drzwi byyby niez tarcz dla orka, ale dla Blackmoorea byy oczywicie za wielkie.
Mczyzna odepchn je ze zoci.
- Wci nie jest za pno, Thrall - stwierdzi. - Moesz przyczy si do mnie i
bdziemy dziaa razem. Oczywicie uwolni pozostae orki, jeli obiecasz mi, e bd
walczy pod moim sztandarem, tak samo jak ty!
Thrall by tak wcieky, e gdy Blackmoore zrobi niespodziewany wypad, nie zdy
podnie na czas miecza i ostrze mczyzny trafio w pancerz. By to czysty cios i tylko
zbroja uchronia Thralla przed zranieniem.
- Wci jeste pijany, Blackmoore, jeli cho przez chwil moge uwierzy, e
zapomn widok...
Thrall znw zacz widzie wszystko przez czerwon mgiek. Z trudem mg znie
wspomnienie wpatrujcych si w niego niebieskich oczu Tarethy. Zaatakowa Blackmoorea
z furi, z jak fala przypywu naciera na nadmorskie miasto. Z kadym ciosem, z kadym
okrzykiem wciekoci przeywa ponownie cierpienia, ktrych dozna w modoci z rk tego
mczyzny. Widzia take twarz Tarethy, jej przyjazny umiech, ktrym obdarzaa i ludzi, i
orki, nie widzc midzy nimi adnej rnicy.
Wytrcajc Blackmooreowi z rki miecz, zapdzi go w rg, a gdy ten wrak
czowieka wyrwa z buta sztylet i zaatakowa nim Thralla, ork rykn i wbi miecz w to
znienawidzone ciao.
Blackmoore nie umar od razu. Lea, sapic, i zaciska palce na boku, z ktrego
wypywaa struga krwi. Spojrza w gr na Thralla i jego oczy zaszkliy si. Ku zdziwieniu
orka mczyzna umiecha si.
- Jeste tym... kim chciaem ci uczyni... Jestem taki dumny - powiedzia i opad
bezwadnie na podog.

***

Thrall wyszed na dziedziniec, gdzie natychmiast przemoczy go padajcy strugami


deszcz. Piekielny Krzyk podszed do niego, rozchlapujc na boki rzadkie boto.
- Melduj. - Thrall rozejrza si wok.
- Zajlimy Durnholde, wodzu - powiedzia Piekielny Krzyk. By od stp do gw
zachlapany krwi. Wyglda na podnieconego, a jego oczy jasno pony. - Posiki dla ludzi s
wci o wiele mil std. Wikszo obrocw fortecy jest pod nasz kontrol. Zakoczylimy
przeszukiwanie twierdzy i wyprowadzanie tych, ktrzy si ukrywali. Kobiety i mode s cae,
tak jak sobie yczye.
Thrall zobaczy gromad orczych wojownikw otaczajcych grupk mczyzn, ktrzy
siedzieli w bocie i patrzyli na swoich przeladowcw. I cho wida byo, e orki bardzo
chtnie wyadowayby swoj zo na winiach, aden z nich tego nie zrobi.
- Znajd mi Langstona.
Piekielny Krzyk pospieszy wypeni rozkaz Thralla, a wdz powdrowa od grupki
do grupki ludzi. Byli przeraeni lub agresywni, ale wszyscy oni rozumieli, kto teraz sprawuje
wadz w Durnholde. Ujrza wracajcego Groma, ktry szturchacami popycha przed sob
Langstona.
Ten natychmiast opad na kolana przed Thrallem. Ork, nieco zdegustowany, kaza mu
wsta.
- Zakadam, e teraz ty tu dowodzisz.
- C, Sierant... Tak, dowodz.
- Mam dla ciebie zadanie, Langston. - Thrall pochyli si, by spojrze mczynie
prosto w oczy. - Obaj wiemy, e ty i Blackmoore mielicie zamiar zdradzi ten wasz Sojusz.
Daj ci szans na odkupienie twoich win.
Langston spojrza mu w oczy i pokiwa gow.
- Co chcesz, ebym zrobi?
- Id do waszego Sojuszu i powiedz im, co si dzisiaj wydarzyo. Powiedz im, e jeli
wybior drog pokoju, z chci bdziemy prowadzi z nimi handel i wsppracowa, ale pod
warunkiem, e uwolni reszt orkw i dadz nam ziemi. Dobr ziemi. Jeli wybior drog
wojny, poznaj wrogw, z jakimi jeszcze nigdy nie mieli do czynienia. Pitnacie lat temu
bylimy silni, ale to nic w porwnaniu z wrogiem, jakiemu przyjdzie im stawi czoa dzisiaj.
Przeye dwie bitwy, wic jestem pewien, e uda ci si przekonujco przedstawi
zagroenie, jakie dla nich stanowimy.
Langston zblad pod warstw bota i krwi, ktra pokrywaa jego twarz. Nadal jednak
patrzy Thrallowi prosto w oczy.
- Dajcie mu konia i zapasy - zarzdzi Thrall. - Langston ma bez przeszkd dojecha
do swoich zwierzchnikw. Mam nadziej, dla dobra waszego ludu, e ci posuchaj. A teraz
ruszaj.
Piekielny Krzyk chwyci Langstona za rami i pocign go do stajni. Thrall
zauway, e zgodnie z jego rozkazami ci, ktrzy nie byli zajci pilnowaniem ludzi, zajli si
wynoszeniem zapasw z twierdzy. Konie, bydo, owce, worki z ziarnem, pociel na bandae -
wszystko, co potrzebne jest armii, zostanie wkrtce dostarczone nowej Hordzie.
Musi porozmawia z jeszcze jednym czowiekiem. Po chwili go odnalaz.
Oczy Sieranta zwziy si, gdy ujrza zbliajcego si Thralla. Przez krtk chwil
Sierant i Thrall mierzyli si wzrokiem. Potem Thrall byskawicznie podnis rk do ucha
nie spodziewajcego si niczego mczyzny i mocno zacisn zielone palce na zotym kku.
Rwnie szybko cofn rk, pozostawiajc kolczyk na swoim miejscu.
- Dobrze mnie nauczye, Sierancie - zagrzmia Thrall.
- Bye dobrym uczniem, Thrallu - odpowiedzia ostronie Sierant.
- Blackmoore nie yje - stwierdzi ork. - Wasi ludzie s wyprowadzani za mury, a
zapasy wynoszone. Durnholde stoi jeszcze tylko dlatego, e taka jest moja wola. - Aby to
podkreli, tupn nog. W odpowiedzi ziemia zatrzsa si gwatownie.
- Nauczye mnie, czym jest miosierdzie. Teraz sam si przekonasz, e kieruj si
twoimi naukami. Za kilka chwil mam zamiar zrwna Durnholde z ziemi. Posiki nie
przybd na tyle szybko, by wam pomc. Jeli twoi ludzie si poddadz, bd mogli wraz z
rodzinami odej; Zapewnimy wam jedzenie i wod, a nawet bro. Ci, ktrzy si nie
poddadz, zgin w ruinach. Bez tej fortecy i rycerzy bronicych obozw bez trudu uwolnimy
reszt naszego ludu. To zawsze by mj jedyny cel.
- Naprawd? - spyta Sierant. Thrall wiedzia, e ma na myli Blackmoorea.
- Jedynie sprawiedliwo bya moim celem - odpowiedzia ork. - To jej zawsze su.
- Czy mam twoje sowo, e nikomu nie stanie si adna krzywda?
- Masz - stwierdzi Thrall i spojrza na jego ludzi. - Jeli nie bdziecie stawia oporu,
moecie odej.
W odpowiedzi Sierant rzuci bro na ziemi. Przez chwil panowao milczenie, a
potem jego ludzie zrobili to samo. Bitwa si skoczya.

***

Gdy wszyscy ludzie i orki bezpiecznie opucili fortec, Thrall wezwa Ducha Ziemi.
To miejsce nie suyo nigdy niczemu dobremu. Przebywali tu winiowie, ktrzy nie
uczynili nikomu niczego zego. A zo zostao tu wyniesione bardzo wysoko. Niech ta forteca
upadnie. Niech przepadnie!
Rozoy szeroko rce i zacz rytmicznie tupa. Zamknwszy oczy, przypomnia
sobie swoj malutk cel, tortury Blackmoorea, nienawi i pogard w oczach mczyzn, z
ktrymi wiczy. Te wspomnienia byy niezwykle bolesne.
Niech upadnie. Niech przepadnie!
Po raz ostami w tej bitwie ziemia zadraa. Oguszajcy haas wypeni powietrze i
potne kamienne budowle rozpady si w proch. Upada budowla, ktra bya dla Thralla
symbolem tego wszystkiego, z czym walczy. Potem ziemia uniosa si do gry i pochona
gruzy fortecy. Gdy ziemia w kocu si uspokoia, z potnego Durnholde pozostaa jedynie
sterta kamieni i potrzaskanych kawakw drewna. Orki wyday okrzyk radoci, a ludzie,
zmczeni i otpiali, tylko si temu przygldali.
Gdzie tam w tej stercie pozostao ciao Aedelasa Blackmoorea.
- Pki nie pogrzebiesz go w sercu, nie bdzie pogrzebany wystarczajco gboko -
odezwa si kto z boku. To by DrekThar.
- Jeste mdry, DrekTharze - stwierdzi Thrall. - Bardzo mdry.
- Czy zabicie go sprawio ci przyjemno?
Thrall zastanowi si chwil, zanim odpowiedzia.
- Musiaem to zrobi - powiedzia. - Blackmoore by trucizn, i to nie tylko dla mnie,
lecz dla wielu innych. - Zawaha si. - Zanim go zabiem, on... powiedzia, e jest ze mnie
dumny. e jestem tym, kim chcia mnie uczyni. DrekTharze, ta myl mnie przeraa.
- Oczywicie, e jeste tym, kim chcia ci uczyni Blackmoore. - DrekThar
zaskoczy go i przerazi swoj odpowiedzi. Stary szaman agodnie dotkn ramienia modego
wojownika.
- Jeste take tym, kim uczynia ci Taretha. I Sierant, i Piekielny Krzyk, i Mot
Zagady, i ja, i nawet Pie niegu. Jeste tym, kim uczynia ci kada bitwa, i tym, kim
uczynie si sam... Jeste wadc klanw. - Ukoni si, po czym odwrci si i odszed,
prowadzony przez swego pomocnika Palkara. Thrall patrzy, jak odchodz, i mia nadziej, e
ktrego dnia bdzie rwnie mdry jak DrekThar.
Podszed do niego Piekielny Krzyk.
- Ludzie dostali jedzenie i wod, wodzu. Zwiadowcy melduj, e wkrtce dotr tu
ludzkie posiki. Powinnimy odej.
- Za chwil, jeszcze musz speni swj obowizek. - Wycign w stron Groma
zacinit pi i pooy na jego doni srebrny acuszek z wisiorkiem w ksztacie
pksiyca. - Znajd ludzi zwanych Foxton. Najprawdopodobniej dopiero teraz dowiedzieli
si, e ich crka zostaa zamordowana. Oddaj im to i powiedz... powiedz im, e smuc si
razem z nimi.
Piekielny Krzyk ukoni si i ruszy wypeni rozkaz Thralla. Thrall odetchn
gboko. Za sob mia swoj przeszo i ruiny, ktre niegdy byy Durnholde. Przed sob
przyszo i morze zieleni - jego wasny lud, ktry czeka na jego sowa.
- Dzisiaj - krzykn, podnoszc gos tak, by wszyscy go usyszeli - dzisiaj nasz lud
odnis wielkie zwycistwo. Zrwnalimy z ziemi potn fortec Durnholde, ale nie
moemy jeszcze odpoczywa, gdy nie wygralimy tej wojny. Nasi bracia i nasze siostry
wci jeszcze gnij w wizieniach. Ale ju wkrtce bd wolni i tak samo jak wy poznaj, co
to znaczy by orkiem, mie pasj i moc naszej dumnej rasy. Jestemy nie do pokonania.
Wygramy, poniewa nasza sprawa jest suszna. Ruszajmy do obozw, zburzmy ich mury i
uwolnijmy nasz lud!
Rozlegy si gone okrzyki radoci, a Thrall popatrzy na tysice piknych, dumnych
orczych twarzy. Ich usta byy otwarte, pici unosiy si w powietrze, a ich wielkie ciaa
wyraay rado i podniecenie. Przypomnia sobie otpiae istoty w obozach i poczu ogromn
rado na myl, e to on ich tak natchn wiar i chci dziaania.
Sucha, jak lud wykrzykuje jego imi, i czu niezmierny spokj. Po tak wielu latach
poszukiwa w kocu wiedzia, jakie jest jego prawdziwe przeznaczenie. Wiedzia, kim jest:
Thrallem, synem Durotana... Wodzem Hordy.
W kocu odnalaz swj dom.
O AUTORCE

Wielokrotnie nagradzana Christie Golden napisaa osiemnacie powieci i szesnacie


opowiada z gatunku science- fiction, fantasy i horror. W 1991 roku stworzya niezwykle
popularn powie Wampir z mgie, w ktrej przedstawia elfiego wampira Jandera
Sunstara. Potem pojawiy si Dance of the dead i The enemy within.
Golden napisaa sze powieci osadzonych w wiecie serialu Star Trek: Voyager,
w tym popularn trylogi Dark Matters; braa te udzia w trzech innych projektach z serii
Star Trek. Jej ostatnim dzieem by specjalny dodatek do ostatniej czci Voyagera pt.
Endgame, w ktrym wskazaa nowe kierunki rozwoju losw bohaterw. Mimo zakoczenia
emisji Voyagera, Golden nadal pisze powieci osadzone w tym wiecie.
Cho Golden jest znana gwnie z utworw dziejcych si w wiatach stworzonych
przez innych, napisaa dwie wasne powieci fantasy, wydane przez Ace Books - Kings
Man&Thief oraz Instrument of Fate. Ta ostatnia przesza w 1996 roku pierwszy etap
nominacji do nagrody Nebula. Pod pseudonimem Jadrien Bell napisaa rwnie historyczny
thriller fantasy A.D. 999.
Golden mieszka w Denver w stanie Kolorado z mem malarzem, dwoma kotami i
biaym owczarkiem niemieckim. Czytelnicy mog odwiedzi jej stron internetow:
www.christiegolden.com

You might also like