You are on page 1of 4

Horvatin

W tych dniach, na tej mczcej drodze ktr id i krlowie i bazny,


przystanem by zapa oddech w klinice na alati, by pozbawiono mnie ciaru
jeszcze jednego zuytego zbatego kka w maszynie. Jakby to powiedzia Krl
Lear: jestem odciany, by pezn w stron mierci.
Szpital, jak wszystkie nasze szpitale dzisiaj, mniej przypomina sanatoria jakie
ogldamy w filmach, a bardziej Barak Pi Be z noweli Chorwacki Bg Mars.
Przecieni i podpaceni lekarze, sumienne i przemczone siostry, ruch rannych jak
na froncie, jakby ofensywa bya akurat w toku. Podczas gdy tynk uszczy si ze cian
tej instytucji, w sali, ktry przychylni ludziom architekci przeznaczyli dla najwyej
szeciorga, ley nas dziesiciu, jak dziesi biaych gobi. Do nas, jak do gobi
pocztowych, biaymi bandaami i plastrami przytwierdzone s wiadomoci ktre
karnie niesiemy tam, dokd ju instynktownie lecimy.
Przyszed do naszego pokoju, jako dziesity, ten Horvatin. Wszyscy nazywali
go tylko tak, nazwiskiem, Horvatin. By cay poamany, zgnieciony, potuczony, ofiara
jakiego wypadku drogowego. Trzy dni lea na urazwce, eby go w kocu mogli
przywie tutaj na operacj uchwy.
Operowali go tego samego ranka i przywieli go z powrotem do sali by
pooy si do ka najbliej drzwi. To ko, w tych frontowych warunkach, suy tak
naprawd jako sala pooperacyjna: eby ci, w razie koniecznoci, mogli atwiej
wytoczy. Cho nie jest na pooperacyjnej, Horvatin jest w szoku 1. Nie chce si
pooy.
Zmuszali go, namawiali, prbowali agodnie przewrci:
- Po si, Horvatin. Jeszcze jeste ogupiay od znieczulenia. Musisz si pooy.
Ale Horvatin nie chce. Tylko mamrocze jakim grobowym gosem z gbi
swoich podrutowanych szczk:
- Dajcie mi spokj, ludzie.
- Kad si, Horvatin zaczli ju krzycze na niego, eby mu krzykiem napedzi
rozumu do gowy - Miae wstrzs mzgu.
Najpierw doktorzy, pielgniarze, a potem i pacjenci:
- Kad si, Horvatin, idioto.
A on si cigle na nowo podnosi i mwi jak z kadzi:
- Dajcie mi spokj, ludzie.
1
Nieprzetumaczalna gra sw: Iako nije u ok-sobi, Horvatin je u oku przyp. tum.
- Przewrcisz si, Horvatin. Nie jeste w stanie sta.
A on znowu si podnis, by pokaza, e jest w stanie: sta przy ku na
rozkraczonych nogach i nie upada. W jego gupim, dziecicym uporze pojawiao si
coraz wicej godnoci. Doktorzy i siostry spogldali na siebie i rozkadali rce.
Zaczli na niego spoglda z niejakim szacunkiem.
Jego upr przypisywalimy, co prawda, skutkom nie do jeszcze
wywietrzaego znieczulenia, majaczeniu pijanego czowieka, wstrzsowi mzgu. By
tak pijany podczas tego wypadku, e nawet do teraz jeszcze nie wytrzewia,
tumaczy dyurny artowni, ktrego ma kada sala, tak jak dyurn siostr.
Ale on mia w sobie jaki oli upr, co tak silnego w rozkraczonych nogach, w
zacinitych piciach, e przekraczao granice jego zmiadonych szczk,
rozchwianej czaszki, jego przekrwionych bezrozumnych niebieskich oczu.
Sta tak Horvatin i da od wszystkich, eby mg sta dalej.
- Przewrcisz si, Horvatin.
- Dajcie mi spokj, ludzie.
Istnieje pewna teoria, nie wiem na ile trafna, e s ludzie, na ktrych
znieczulenie nie dziaa tak naprawd, lecz tylko pozornie, powierzchownie: ciao nie
pokazuje, e cierpi, lecz duch pozostaje przytomny w cigu caej operacji; bl nie jest
przeywany przez zmysy, tylko przez nag wiadomo. Sama myl jest straszna:
podczas gdy go wiartowali, wiedzia o wszystkim, co si z nim dzieje, ale nic nie
mg na to poradzi. I moe zrozumia Horvatin, podczas tej operacji, a moe ju
wczeniej, e cae jego ycie nie byo ani troch inne: e on wie i widzi co si z nim
dzieje, ale e nic nie moe z tym zrobi.
I postanowi, oto, teraz, na skraju wiadomoci, przed czystym upadkiem w
przepa, przed mkami ktre na niego dalej czekay, e nie bdzie wicej nikogo
sucha, e wicej nie pozwoli, by nim rozporzdzano, uywano go, manipulowano
nim, tylko e chce sta.
- Przewrcisz si, Horvatin, durniu jeden. krzycz do niego z mgy ktra go otacza.
- Nie przewrc si grzmi Horvatin Ju si nie poddam .
I sala si, pomau, przestaa mia, przestalimy rozkada rce nad idiot,
puka si palcem w czoo by pokaza jeden drugiemu, jaki z niego gupek.
Wszyscymy si troch zmieszali, zatroskali, spospnieli. Siostry zaczy si powoli
rozchodzi. Nikt waciwie nie wiedzia co z nim bdzie. Postanowilimy, ze najlepiej
zostawi go w spokoju. I Horvatin zosta tak na nogach, nie wiem jak dugo, ja sam
nie byem w najlepszej formie, mruczc co, chciaem powiedzie pod nosem,
dokadniej spod tego miejsca gdzie powinien by ws, spod mieszaniny drutw,
banday, krwi, luzu:
- Dajcie mi spokj, ludzie. Nie wiecie, jak jest.
I chyba si powoli uspokoi i sam si pooy kiedy przyszed na to czas. Ale
nie na dugo. Wstawa ju za chwil i sta godzinami.
Horvatin mia twarz jak ksiyc w peni, chorobliwie t z modrymi plamami
lunarnej geografii, z kraterami i kanaami, ktre wyobiy nie wiem jak liczne wypadki
przed tym ostatnim. Z nikim nie rozmawia i wszyscy uwaali go za troch
pomylonego moe od tego wypadku, moe z natury. Wszyscy, od lekarzy i sistr do
najciej chorych, byli dla niego szczeglnie dobrzy i rozmawiali z nim pieszczotliwie,
jak z dzieckiem lub domowym zwierztkiem.
- Co dzisiaj porabia nasz Horvatin? pogodnie budzia nas rano siostra.
On, jak zwykle, sta. By niczym jaka rkojmia naszej salowej wsplnoty.
Praktycznie przez wszystkie te dni sta lub przechadza si po pokoju, jak jaki
dobroduszny niedwied. Z zacinitymi piciami, z zacinitymi zbami, z t
odrobin pochylon okrg gow na byczym karku, jakby pcha przed sob jakie
niewidzialne cikie drzwi.
Pozwalali mu sta.
Czsto si, podczas tych jego niedwiedzich spacerw po pokoju, spotykaem
z jego wielkimi niebieskimi przekrwionymi, szeroko wybauszonymi oczami. Nie
wiedziaem czy mnie widzi czy nie, ale wydawao mi si, e rozumiemy si w czym,
w czym tylko ludzie idcy t sam drog i krlowie i bazny mog si zrozumie
bez sowa.
Teraz wiem, e to jego szalestwo byo swego rodzaju kamuflaem, by moe
tylko wobec ycia. Raz, tylko raz, wyjrza zza tej swojej maski. Kiedy ten salowy
gadua jako si z niego podmiewa, traktujc go z gry, jak czowieka lekko
stuknitego w gow, Horvatin w milczeniu, nie przerywajc spaceru, koyszc si
jak mi, podszed do mojego ka i spojrzawszy na mnie tymi wodnistymi
niebieskimi oczami podnis jeden gruby, obrzmiay palec do czoa i zakrci nim na
skroni, by mi pokaza e w tym baraku ten drugi jest stuknity nie on. Poczuem
si zaszczycony, e to mnie wybra spomidzy wszystkich jako tego, ktry go
zrozumie.
Od tego czasu przy Horvatinie czuem si jako pewnie. I tak, przez reszt
tych wsplnych dni w szpitalu, potrafiem czasami, w trakcie jakiego strasznego
koszmaru, przebudzi si z narkotycznego snu, i zobaczy, nawet w rodku nocy, e
wszystko jest w porzdku, e wszystko jest na swoim miejscu. W drzwiach pokoju, w
wietle ktre docierao z korytarza, sta Horvatin, tak wielki, szeroki, w rozkroku,
barwy ksiyca, jakby trzyma stra, jakby nas nadzorowa. Stoi tam i si nie poddaje.
Nie pooy si.
Znaczy, jeszcze nie dali mu rady myl w pnie i ton powoli w lejszy,
mniej obciony sen. I cakowicie zdaj si na niego (a nie bardzo mam na co
innego), i wiem na pewno, jeli on zdoa stawi opr, i my jako zdoamy.

You might also like