You are on page 1of 266

Seducing Edward

by
ooohlalaaa

Tłumaczenie: Kęsik & Poczkay

Beta: White Vampire

1
Spis Treści
Someone Else – 3 –
Love Anger – 8–
Home Again – 13 –
Communication Issues – 21 –
Maturity Issues – 30 –
Friends Again – 40 –
Different Kisses – 48 –
Car Wash – 56 –
Broken Shower – 63 –
Dinner Date – 73 –
Secret Confessions – 82 –
Coming Around – 95 –
Figured Out – 107 –
Wanting Information – 119 –
New Beginning – 128 –
Morning After – 137 –
Comfortable Again –146 –
Full Circle – 153 –
Staying Together – 172 –
Rainy Night – 181 –
Discussing Futures – 191 –
Making Friends – 200 –
Getting Closure – 211 –
All Okay – 220 –
Therapeutic Confrontation – 229 –
Bella & Edward – 239 –
Epilogue – 253 –
Outtake: The Fight – 261 –

2
Someone Else

-Bella-
Bella-
W ięź, która nas łączy, jest niezniszczalna. Nigdy nie trać w nie wiar y 1.

Stałam na środku pokoju i obracałam głowę z jednej strony na dr ugą, podczas


gdy Alice znajdowała się w drzwiach i rzucała mi gniewne spojrzenie. Spojrzała na
swój zegarek – cóŜ, tak naprawdę na nadg arstek, poniewaŜ suka nie nosiła nawet
zegarka – i teatralnie westchnęła.
- Alice. Zamknij się. – Byłam g otowa ją udusić.
- Masz dziesięć sekund, Ŝeby odsunąć się od walizki, inaczej zaczniemy oglądać
film bez ciebie.
- Po prostu… poczekaj chwileczkę. – Obróciłam się w stronę tablicy korkowej
wiszącej nad moim biurkiem. Wyciągnęłam kilka pinezek i ułoŜyłam mały stosik ze
zdjęć, pocztówek i listów, które wsadziłam na wierzch mojej torby. Wiedziałam, Ŝe
Alice chciała to skomentować, ale nie obchodziło mnie to. One jechały ze mną.
- Wielki krok w tył – wymamrotała Alice, potrząsając głową.
- Pilnuj swoich spraw.
- Dlaczego w ogóle chcesz zabrać te rzeczy ze sobą? Szczerze, czemu koniecznie
musisz je mieć? Nawet nigdy nie patrzysz na nie, kiedy tu jesteś, więc w jakim celu
zabierasz je ze sobą do domu?
Westchnęłam i pomyślałam o tym. Nie posiadałam Ŝadnej rzeczowej odpowiedzi,
która miałaby sens. Albo takiej, która nie zrobiłaby ze mnie psychopatki. Dlaczego
musiałam mieć tą odrobinę Edwarda ze mną? PoniewaŜ musiałam. Po prostu
musiałam. Nie ma Ŝadneg o wyjaśnienia.
- Mamy zamiar spędzić w domu kilka tygodni i po prostu… chcę je mieć.
Zostaw mnie samą, dobrze?
Nie zrozumcie mnie źle, całkowicie kochałam mieszkanie z Alice. Ona głównie
sprzątała, a ja g otowałam. Urządziła całe nasze mieszkanie na swój własny koszt.
Pomagała mi się uczyć, kiedy byłam zestresowana. Nie zapraszała ludzi do domu –
oczywiście z wyjątkiem Jaspera, z którym i tak uwielbiałam przebywać. Nie robiła
za duŜo hałasu, nie miała dziwnych nawyków ani niczeg o. Tak naprawdę,
mieszkanie z nią przez ten pierwszy semestr było bułką z masłem.
To znaczy do czasu, gdy dochodziło do tego czeg oś związaneg o z nim. Bo Alice
miała ten malutki problem. Nazywał się nie – wiem – kiedy – się – kurwa –
zamknąć – i – pilnować – swoich – spraw. Na jej obronę mogę powiedzieć, Ŝe
ostatnio kontrolowała swoją chorobę całkiem nieźle. Do dzisiaj. Czekałam z
1
cytat Edwarda z „Księżyca w Nowiu” (tłum. Joanna Urban)

3
pakowaniem na ostatnią chwilę, wiedząc, Ŝe lot mamy następnego ranka. W pewnym
sensie bałam się opuścić miłe, ekscytujące, ciepłe LA, Ŝeby przenieść się do
strasznego, zimnego i nudnego jak cholera Forks na święta. Była tylko jedna rzecz,
która motywowała mnie na tyle wystarczająco, abym pojechała.
Edward.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio z nim rozmawiałam lub w ogóle miałam z nim
jakikolwiek kontakt. To było tak dawno temu. Ale to juŜ sześć miesięcy i on wracał
do domu. A Alice miała mnóstwo rad, których nie miałam ochoty wysłuchiwać.
- W porządku Bella. Będziemy w salonie, kiedy juŜ będziesz gotowa.
Wychodząc rzuciła mi pełne Ŝalu spojrzenie, po czym zamknęła drzwi.
Uklękłam przed moją walizką, Ŝeby ją zamknąć i spojrzałam na pocztówkę
połoŜoną na wierzchu stosu, którą dopiero, co dorzuciłam. Gapiłam się na nią
kilka sekund i przez chwilę byłam pełna radości i satysfakcji, którą poczułam, kiedy
ją otrzymałam. Zamknęłam oczy na moment, a kiedy je otworzyłam złapałam
kartkę, obróciłam ją i zaczęłam czytać tył pocztówki po raz pierwszy od kilku
miesięcy.

Początek lipca
Wyskoczyłam z mojej cięŜarówki i pobiegłam do frontowych drzwi, odgarniając
ręką włosy. WciąŜ byłam całkiem przemoczona po basenie u Alice. Straciłam
poczucie czasu i zapomniałam o tym, Ŝe Charlie mówił, abym była w domu na
obiad o szóstej, bo musimy przedyskutować coś „bardzo waŜnego”. O co chodziło,
nie wiedziałam, ale przed domem zaparkowane było dziwne auto i tylko Bóg wie,
co to oznacza.
- Tato!
Wykrzyknęłam jego imię, kiedy zatrzaskiwałam drzwi. Usłyszałam rozmowę
dochodzącą z salonu, więc poprawiłam włosy, Ŝeby wyglądać jak najbardziej
reprezentacyjnie i podąŜyłam za głosem.
- Bella! Nareszcie. – Powiedział Charlie, kiwając na mnie głową. Patrzyłam na
pozostałą trójkę ludzi w pokoju i zmarszczyłam brwi.
Oh, nie Charlie, nie zrobiłeś tego.
JuŜ nawet nie musiał nic mówić. Przygryzłam wargę, aby powstrzymać się od
śmiechu i wyglądaniem jak totalna suka.
- Bella, to jest Sue Clearwater. A to jej dzieci, Leah i Seth.
Pomachałam do dwojga totalnie znudzonych nastolatków, siedzących na sofie i
uśmiechnęłam do kobiety stojącej obok mojego taty. Charlie miał dziewczynę. Kto
by pomyślał? To musiało być w rzeczywistości bardzo powaŜne, jeśli zgromadził tu
nasze rodziny razem. Wiedziałam, Ŝe to prawdopodobnie oznacza, Ŝe powinnam
być zła, ale myśl o Charliem, zachowującym się romantycznie, co do kobiety
tylko… powodowała mój śmiech. Ta kobieta musiała być naprawdę, naprawdę
zdesperowana.
- Cześć Sue. Miło cię poznać. – Po mojej odpowiedzi, wyglądała jakby jej
ulŜyło, bo pewnie spodziewała się typowego młodzieńczego zachowania i gniewu,
ale wszystko było w porządku. To znaczy, nie byłam przeraŜona faktem, Ŝe Charlie
ma dziewczynę, albo ktoś inny w świecie ma dziewczynę lub chłopaka, kiedy mój

4
chłopak opuścił mnie tydzień temu, aby jechać do Europy, bo chciałam, Ŝeby mój
ojciec był szczęśliwy. I jeśli ta kobieta i jej dwójka… super skwaszonych
nastolatków mogą to sprawić, to niech tak będzie.
Siedzieliśmy wokół stołu, a ja strategicznie usiadłam pomiędzy Sethem i Leah,
Ŝeby nawiązać rozmowę. Jeśli będę miała spędzać czas z tymi ludźmi, muszę
postarać się mieć w nich sojuszników, prawda? Prawda.
- Um, tato? Ty to ugotowałeś? – Spojrzałam na jedzenie postawione na stole,
całkowicie zdezorientowana. Nie było mowy. Charlie nawet nie potrafił sam zrobić
Ramen Noodles 2.
- Nie, Sue to przygotowała. – Odpowiedział, uśmiechając się do niej. WłoŜyłam
do buzi widelec pełen ziemniaków i przytaknęłam.
- Bardzo dobre. – Powiedziałam z pełną buzią. Charlie wzdrygnął się i pokiwał
głową na brak moich dobrych manier.
- Zazwyczaj Bella tu gotuje. Sue takŜe lubi gotować, Bel. – Głos kogoś innego
poza Edwardem, nazywający mnie Bel sprawiał, Ŝe moje serce bolało. Przełknęłam
i wymusiłam uśmiech, starając się wyglądać na zadowoloną, Ŝeby Sue nie
pomyślała, Ŝe to ona prawie doprowadziła mnie do łez.
- Naprawdę? Lubisz gotować? – Zapytała mnie, brzmiąc na grzecznie
zainteresowaną.
- Tak. MoŜe następnym razem, ja i Charlie zrobimy obiad dla ciebie. –
Zasugerowałam, wkładając kolejny pełny jedzenia widelec to budzi, starając się
złagodzić mój edwardowy ból.
-Oczywiście Bello, to brzmi nieźle. – Powiedziała, uśmiechając się.
Wtedy zapadła niezręczna cisza, więc zdecydowałam zwrócić się do pozostałej
dwójki. – Więc, ile macie lat?
- Mam dziewiętnaście lat. – Odpowiedziała Leah, nie patrząc na mnie, tylko
gapiąc się w talerz z obrzydzeniem.
Najwyraźniej nie była za bardzo szczęśliwa, odnośnie tej całej sytuacji.
- Ja właśnie skończyłem siedemnaście. Będę w ostatniej klasie – powiedział
Seth, wydając się trochę bardziej rozentuzjazmowany, niŜ jego siostra. – Hej, Bella.
Twój tata mówi, Ŝe spotykasz się z Edwardem Cullenem. Znam go.
Upuściłam widelec i zamrugałam parę razy, na wspomnienie imienia Edwarda.
Wszyscy byli bardzo ostroŜni, aby nie mówić o nim w mojej obecności. Po raz
pierwszy wyszłam z domu, wczoraj i dziś, poniewaŜ Alice i Rosalie starały się jak
tylko mogły, Ŝeby mnie rozbawić, więc nie myślałam o tym. Ale ten dzieciak nie
wiedział, a mój ojciec był dupkiem, Ŝe od razu wspomniał mu o Edwardzie.
- Przepraszam, nie chciałem…
- Nie. – Powiedziałam, uśmiechając się i przyjmując odwaŜną minę. – Skąd…
skąd go znasz?
- Chodzę do szkoły w rezerwacie… Edward przychodził i pomagał trenerowi
baseballu. Był naprawdę dobry. Wszyscy bardzo go lubili.
- CięŜko mi w to uwierzyć. – Wymruczał Charlie z drugiego końca stołu.
Uśmiechnęłam się do Setha i zignorowałam ojca.
2
Ramen Noodles – makaron z torebki, w stylu zupek chińskich.

5
- To zabawne. Zapytam go czy cię pamięta, jak będę z nim rozmawiać
następnym razem. – Powiedziałam, wracając do mojego talerza i kontynuując
jedzenia obiadu.
- Jeśli kiedykolwiek zadzwoni…
- Tato. Proszę, zajmij się sobą – zmruŜyłam oczy i gwałtowanie wypuściłam
powietrze.
- To nie takie trudne, odebrać telefon, Bella – powiedział, nie poddając się.
- Dlaczego? Gdzie on jest? – Zapytał Seth, szczęśliwie przerywając nonsensy
Charliego. JuŜ go polubiłam.
- Jest w Europie, studiuje za granicą przez sześć miesięcy. Właśnie poleciał tam
w zeszłym tygodniu i jest bardzo, bardzo zajęty, więc… nie miał czasu, Ŝeby do
mnie zadzwonić. Mój ojciec tylko szuka pretekstu, Ŝeby go dobić, prawda Charlie?
- Mamy towarzystwo, Bella. – Zrzędził.
- Ta, no cóŜ, ty to zacząłeś. – Upiłam łyk z mojego kubka i odwróciłam się do
Setha. – Więc, grasz w baseball?
Obiad minął naprawdę cięŜko, co było do przewidzenia w obecnej sytuacji.
Kiedy skończyliśmy wraz z Leah posprzątałyśmy ze stołu i umyłyśmy naczynia –
wciąŜ w ogóle nie stała się milsza. Potem cała trójka zostawiła mnie i Charliego,
Ŝebyśmy mogli porozmawiać. Usiadłam obok niego w salonie, kiedy on włączył
mecz i uśmiechnęłam się znacząco.
- Wiesz, mogłeś mi powiedzieć, Ŝe się z kimś spotykasz bez tego całego obiadu
niespodzianki. – Powiedziałam, uderzając go w ramię.
- CóŜ, nie wiedziałem jak to przyjmiesz.
- I jak to przyjęłam?
- Całkiem dobrze – powiedział, uśmiechając się. – Dzięki.
- Lubię ją – odpowiedziałam. – Wydaje się miła. Dzieciaki teŜ są w porządku.
Dziewczyna jest jakby negatywnie nastawiona, ale…
- Tak, mieli z tym kłopoty. Byłem dobrym przyjacielem ich ojca, a on umarł
parę lat temu. Zgaduję, Ŝe Leah była z nim blisko. – Charlie westchnął i wskazał na
stolik do kawy. – Nie chciałem mówić ci, kiedy oni tu byli, ale masz jakąś pocztę.
Sapnęłam i podskoczyłam do stolika, przeszukując stos rachunków i
wyciągnęłam pocztówkę. Na przedzie było zdjęcie zamku w Edynburgu, o którego
zrobienie zdjęć prosiłam Edwarda, jeśli będzie miał okazję. Z tyłu była krótka
wiadomość od niego, napisana jego perfekcyjnym, odręcznym pismem, która
wprowadziła mnie w nostalgiczny nastrój. Zagryzłam wargi, kiedy ją czytałam,
starając się nie płakać.

Bella,
Jestem bardzo zaj ęty, ale zobaczyłem to i od razu pomyślałem o tobie. Mam nadzieję, Ŝe u
ciebie w porządku. Chciałbym, Ŝebyś była tu ze mną. Tęsknie za tobą, bardziej niŜ myślisz.
UwaŜaj na siebie i pozdrów wszystkich ode mnie. Szczególnie Charliego.
Bardzo cię kocham i odliczam dni.
Edward

6
Westchnęłam i włoŜyłam pocztówkę z powrotem do mojej walizki. Musiała tam
być. Jako przypomnienie czasu, kiedy między nami wszystko się układało. Nagle
usłyszałam pukanie do drzwi i te zaczęły się powoli otwierać.
- B-Swan? – Jasper włoŜył głowę w szparę i uśmiechnął się. – W porządku?
- Tak. – Powiedziałam, zamykając walizkę i wstając. – Skończyłam. MoŜemy
oglądnąć film.
Zaczęłam iść w kierunku drzwi i zauwaŜyłam jak Jasper nagle przestał się
uśmiechać. – Uh… Bella? Musimy porozmawiać, zanim zacznie się film.
Przepchnęłam się obok niego na korytarz i westchnęłam. – Tak, tak, wiem. To
wszystko twoja wina, Bello. Ty podjęłaś tą decyzję, Bello. Nie oczekuj od niego, Ŝe
przybiegnie do ciebie i wszystko będzie dobrze, Bello.
Jasper w ciszy podąŜył za mną przez korytarz. – Uh… - P owiedział, kiedy
dotarliśmy do salonu. Usiadłam na sofie obok Alice, a on usiadł po mojej drugiej
stronie. – Więc, o to chodzi, Ŝe...
- Czekaj! – Alice sięgnęła do podłogi i podała mi pudło czekoladowych lodów.
I… precelków. Pocieszające jedzenie. O nie.
- Czy ktoś umarł? – Zapytałam sarkastycznie, biorąc całą garść precli i
zanurzając je w lodach. Jasper popatrzył na mnie z obrzydzeniem.
- Precle i lody? To jakby… ohydne. – Kiedy to mówił, Alice sięgnęła ponad mną
i walnęła go w głowę. – Tylko Ŝartowałem, to całkiem normalne, tak myślę…
- No dobrze, Bella. Nie mówiliśmy o tym przez jakiś czas. Nie wiem jak się
czujesz odnośnie zobaczenia Edwarda, albo co zamierzasz zrobić, albo czego
oczekujesz, ale… jest coś, co uwaŜamy, Ŝe powinnaś wiedzieć.
- Nie. – Powiedział Jasper, spoglądając z pogardą na Alice. – To jest coś, co
Alice uwaŜa, Ŝe powinnaś wiedzieć. Co do późniejszych sprzeciwów uwaŜam, Ŝe
powinnaś to usłyszeć z pierwszej ręki, ale były pewne seksualne groźby wycelowane
w moim kierunku, więc… trudno.
Spojrzałam w dół na pudełko lodów na moich kolanach i westchnęłam. – Po
prostu mi powiedzcie.
- Okej. – Powiedziała Alice, ściskając moją ręką. Jasper odwrócił się w moim
kierunku i zmarszczył czoło.
- Edward… spotyka się z kimś innym.

7
Love Anger

- Edward-
Edward -
Nigdy sobie nie wybaczę tego, Ŝe cię zostawiłem. Nawet gdybym miał Ŝyć sto tysięc y lat. 3

Dostrzegłem Emmetta i Jaspera jak tylko przeszedłem przez bramki. Te dwa


opóźnione umysłowo fiuty nie widziały mnie, bo byli odwróceni i pieprzyli
wzorkiem jakieś laski w beretach, które wysiadły z samolotu przede mną. Dupki.
Więc upuściłem swoje rzeczy, podleciałem do nich i wskoczyłem Emmett’owi na
plecy , prawie przygwoŜdŜając teg o skurwiela do podłogi.
- Cullennnnn!
Jeg o głos był tak cholernie krzykliwy, więc wszyscy w promieniu stu stóp 4
przystanęli i g apili się na nas. Zeskoczyłem z jeg o pleców, uścisnąłem się z
Jasperem i zmierzwiłem jeg o włosy, poniewaŜ nie były one w wystarczającym
niełazie i to gówno na pewno było rezultatem Alice lub LA. Jeszcze nie byłem
pewny czeg o dokładnie. Kiedy cała ekscytacja opadła, Jasper oglądnął mnie z gór y
do dołu i zmarszczył brew.
- Cullen? Czy ty masz na sobie pie przony płaszcz mar ynarski 5? I… szalik?
Proszę powiedz mi, Ŝe mnie wzrok myli.
Spojrzałem w dół na mój strój i wzr uszyłem ramionami. Co do diabła było nie
tak z moim płaszczem?
- Jest g r udzień, fiucie.
- I ten pasiasty szaliczek. Lepiej Ŝeby został ściągnięty, kiedy wejdziemy do
mojeg o auta, albo nie jedziesz. Wyglądasz jak europejska szmira.
Zaczął iść do punktu odbior u bag aŜy, potrząsając głową w niedowierzaniu.
Ściągnąłem szalik jak powiedział, tyle Ŝe machnąłem ręką na Emmetta, a ten złapał
Jaspera za ramiona, podczas gdy ja owinąłem szalik wokół jego szyi i puściłem
dopiero, kiedy zaczął się dusić. To Europejski śmieć, suko.
Wzięliśmy moją og romną walizkę i skierowaliśmy się do Audi. Cieszyłem się, Ŝe
byłem w domu. I z dr ugiej strony, nie cieszyłem. PoniewaŜ kiedy byłem w Europie,
mogłem ignorować to gówno, które działo się w moim Ŝyciu. Czeg o oczy nie
widzą, teg o sercu nie Ŝal, prawda? Powrót do domu tylko zmuszał mnie do
stawieniu czoła całemu temu syfowi, o któr ym próbowałem zapomnieć.
Kiedy dotarliśmy do samochodu, Jasper nie tracił czasu na przejście do sedna
sprawy.
- Dobrze. Teraz, kiedy jesteś tutaj i moŜesz porozmawiać dłuŜej niŜ trzy minuty,
potrzebujemy powaŜnej rozmowy. Stało się jakieś gówno i nikt z nas nie wie, o co
chodzi i nie podoba mi się to.

3
cytat Edwarda z „Zaćmienia”.
4
stopa - anglosaska miara długości równa 30,48 cm
5
w oryginale peacoat - http://semajfoxx.files.wordpress.com/2009/01/pea-coat1.jpg

8
Westchnąłem i zagapiłem się przez okno na śnieg, który właśnie zaczął padać. –
Nie ma nic do opowiadania.
- Jest bardzo duŜo do opowiadania. – Powiedział Emmett, odwracając się do
mnie z przednieg o siedzenia i wałkując mnie wzrokiem. – Nie moŜemy pieprzyć
naszych dziewczyn od trzech dni. Zapytaj dlaczeg o?
śartowałem z nieg o. – Dlaczego?
- PoniewaŜ starają się przekonać Bellę, Ŝeby nie skakała z jej pierdolonego
dachu! Więc pytam, co na nowonarodzone Dzieciątko Jezus się dzieje?
- Pieprzyć ją. – Odparłem, wymachując rękami w powietrzu. – Oh, teraz jej
nagle zaleŜy? Zerwała ze mną. To ona była dramatyczna, bo redaktor tutejszej
g azetki z plotkami, wbił mi nóŜ w plecy i wyg adał. – Wskazałem na Jaspera, tego
podstępnego fiuta i spojrzałem na nieg o z pogardą.
Taa, zachowywałem się ozięble. No i co? To było moje nowe podejście.
Spędziłem zbyt duŜo czasu będąc w cholernej depresji. Bella praktycznie
zr ujnowała mój cały czas, spędzony w Europie, tym kłamliwym gównem, które mi
zaserwowała. Jedyną rzeczą, która powstrzymywała mnie od utopienie się w Seine
River była dziewczyna, która zlitowała się nade mną i pomogła mi w zatrzymaniu
mojeg o pogrąŜania się w smutku i rozpaczy. I teraz wróciłem do domu, Bella jest
wkurzona i g ra ze mną w te psychiczne gierki? Nie. Pieprzyć to. Nie zasługiwałem
na to gówno.

Początek sier pnia.


Zostałem po lekcjach, bo miałem prywatne zajęcia z jednym z kompozytorów,
więc kiedy wróciłem do hotelu była prawie jedenasta wieczorem. Jak tylko
wbiegłem do holu, usłyszałem, Ŝe wywołują moje imię.
- Monsieur Cullen! Monsieur Cullen! Vous avez un appel telephonique. Il est tres
important, ils ont demande a trios reprises. 6
Mój francuski był gówniany i wciąŜ się go uczyłem, więc nie miałem pojęcia, co
do cholery krzyczał do mnie ten koleś zza kontuaru. Podszedłem, lekko
zdezorientowany i skanowałem pomieszczenie w poszukiwaniu kogoś, kto
wyglądałby na mówiącego po angielsku.
Koleś za biurkiem powtórzył to, co wcześniej powiedział i kiedy zobaczył mój
skonsternowany wyraz twarzy, przewrócił oczami i niedbale podał mi telefon.
Niemiło. Tak czy inaczej, była jedenasta. To znaczyło, Ŝe w domu była… ósma.
Ósma rano. Kto tak wcześnie, moŜe do mnie kurwa dzwonić? Moja matka była
jedyną osobą, która w ogóle wiedziała gdzie byłem, poniewaŜ upierała się, Ŝeby do
mnie dzwonić, za kaŜdym razem jak zmieniałem miejsce pobytu, co zdarzyło się juŜ
cztery razy. I wiedziała, Ŝe nie było innej drogi do utrzymywania ze mną kontaktu,
poza hotelowym telefonem oraz, Ŝe ma nie dzwonić chyba, Ŝe będzie to wyjątkowa
sytuacja. Więc momentalnie zacząłem się denerwować.
Przycisnąłem telefon do ucha i zmarszczyłem czoło. – Halo?

6
Monsieur Cullen! Monsieur Cullen! Vous avez un appel telephonique. Il est tres important, ils ont demande a trios
reprises. - Panie Cullen! Panie Cullen! Ma pan rozmowę telefoniczną. Jest bardzo ważna, jest pan proszony o
szybkie odebranie telefonu.

9
- Edward?
To była Bella. Głos jej drŜał i płakała.
- Co…. wszystko w porządku? Dlaczego dzwonisz…
- Myślę, Ŝe pytaniem jest, dlaczego ty do mnie kurwa nie zadzwoniłeś? -
Ścisnąłem przegrodę nosa i przekląłem się w myśli.
Kurwa.
Powinienem zadzwonić do niej godziny temu, zanim poszedłem na pierwsze
zajęcia tego dnia, ale zdrzemnąłem się, bo byłam tak kurewsko zmęczony. Gdy się
obudziłem, było juŜ późno, więc pobiegłem prosto na zajęcia, nie mając
moŜliwości porozmawiania z nią.
- Przepraszam. Miałem naprawdę zapracowany dzień. U ciebie w porządku?
- Nie, nie jest kurwa w porządku! – Krzyczała do telefonu. Słyszałem głos w tle,
próbujący ją uspokoić, zapewne Alice lub Rosalie, ale ich wysiłki były próŜne.
- Wiedziałeś, Ŝe jestem chora. Mówiłam ci, Ŝe jestem naprawdę chora i ty… ty
obiecałeś mi, Ŝe zadzwonisz! Potrzebuję cię tutaj, a cię tu nie ma i nie moŜesz
nawet kurwa zadzwonić? śartujesz sobie ze mnie? Jak cięŜko jest znaleźć dwie
minuty w ciągu dnia, Ŝeby do kogoś zadzwonić?
- Bella, uspokój się, nie rozumiesz. Moja komórka tutaj nie działa. Muszę
znaleźć budkę telefoniczną i jestem cały czas tak cholernie zagoniony…. a ty nawet
nie powiedziałaś mi co się stało! WciąŜ i wciąŜ pytałem cię co się stało, a ty
mówiłaś, Ŝe jesteś chora i nie czujesz się dobrze. Okej, co to dla mnie znaczy?
Mogłaś mieć katar, z tego co kurwa wiem. Jeśli powiedziałabyś mi co się dzieje i
jeśli byłoby to coś powaŜnego, moŜe wtedy, oddzwoniłbym do ciebie!
Po drugiej stronie zapadła cisza, pomijając jej cięŜkie oddechy i nieregularne
czkanie.
- Edward… ja tak nie mogę. JuŜ drugi raz coś się stało, od kiedy wyjechałeś. I
to dopiero miesiąc! To… jest za duŜo jak dla mnie, aby to zignorować. Gdy za
pierwszym razem coś poszło nie tak, w porządku, nie zwróciłam uwagi na to, Ŝe nie
oddzwoniłeś, ale teraz… nie. To juŜ za duŜo. Rozmawiam z tobą przez telefon,
tak? Co dziesięć dni, jeśli mam szczęście? Nie mogę być w związku z osobą, która
nie ma dla mnie czasu. Zwłaszcza, kiedy coś takiego się dzieję…
- Co. Się. Kurwa. Stało. – Warknąłem do telefonu.
- To nie ma znaczenia. Nie zaleŜy ci na mnie na tyle, Ŝeby oddzwonić.
Przepraszam, Edwardzie. Myślałam, Ŝe mogę to zrobić, ale nie. Dobrej zabawy w
Europie. Porozmawiamy, kiedy wrócisz.
I wtedy się rozłączyła, zostawiając mnie stojącego tam, całego zakłopotanego,
wkurzonego i zdezorientowanego jak cholera. Co moŜe być tak wielką sprawą, Ŝe
histerycznie płakała, bo do niej nie oddzwoniłem? To nie miało sensu. I Ŝeby po
tym zerwać ze mną? Co jest, kurwa? Walnąłem słuchawką o telefon i poszedłem do
mojego pokoju, Ŝeby przemyśleć to gówno.

-Właściwie to moŜe powinieneś porozmawiać, ze swoją najlepszą przyjaciółką


Alice. To ona zmusiła mnie do zgodzenia się, aby powiedzieć to Belli. Mówiłem, Ŝe
nie powinna jej niczego mówić, i Ŝe to ty powinieneś jej o tym powiedzieć, ale…

10
- Nie. Ona nawet nie zasługuje na wyjaśnienia. Sama nie dała mi ani jednego,
więc nie jestem jej dłuŜny Ŝadnego gówna. – Powiedziałem, spławiając Jaspera.
Skończyłem z tym. Ze wszystkim.
- Wiesz co mówią… o zerwaniach i złości, prawda? – Głupie dupsko Emmetta
spytało z przedniego siedzenia.
- Co? śe dziewczyny to suki i nie wolno się do nich zbliŜać, chyba, Ŝe chcesz,
Ŝeby odcięły ci jaja? No wiesz, twoje… emocjonalne… jaja.
- Um, nie, nie to mówią. – Wymruczał Jasper z przodu, potrząsając głową.
- Jest naprawdę cienka granica między miłością a nienawiścią. Gdybyś naprawdę
wewnątrz był chłopakiem w typie Pana Trudnego i nie przejmował się tym, Ŝe
próbujesz się wycofać, nie byłbyś taki wściekły.
Pieprzyć Jaspera znanego równieŜ jako Pana Filozofa, za to, Ŝe ma rację.
Oczywiście, Ŝe mi zaleŜało. Kochałem tą dziewczynę. WciąŜ ją kocham. I ona
wyrwała mi serce z piersi, podeptała jak gówno, powłóczyła dookoła i splunęła na
nie. Nie zasługiwałem na to. Więc nie zamierzałem być tą lepszą osobą. Będę
uparty, złośliwy i nieprzyjemny jak cholera. I będę próbował ułoŜyć sobie jakieś
gówno z tą nową dziewczyną, poniewaŜ pewna bardzo mądra osoba powiedziała, Ŝe
jedynym sposobem do dojścia do siebie po zerwaniu, jest zdobyć kogoś nowego… i
mając na myśli bardzo mądrą osobę, mówię o sobie. Więc taa, nie miałem pojęcia
jak prawdziwe to jest, ale byłem gotowy spróbować, poniewaŜ jeśli Bella wciąŜ
rozrywała moje gówno, jakie były szanse Ŝe będziemy w stanie być razem na
dłuŜszą metę i być szczęśliwi? Wpakowałem się w niezłe tortury.
- Po prostu się zamknij – westchnąłem, poddając się. – Po prostu się kurwa
zamknijcie, obydwoje.
- Dobrze – powiedział Jasper, odpuszczając.
- Więc, jaka jest ta dziewczyna?
- Nie wiem – wymruczałem, przeczesując włosy palcami. Czułem się dziwnie,
mówiąc o niej tutaj, w moim innym Ŝyciu, z przyjaciółmi. PoniewaŜ, tak właściwie
nie miałem tam Ŝadnych przyjaciół. Większość ludzi nie mówiła po angielsku i
jakby trzymałem się na uboczu, więc to było powodem, Ŝe tak się z nią zbliŜyliśmy
do siebie. – Ma na imię Victoria. Nie wiem, idzie do UCLA, tak zaczęliśmy ze sobą
rozmawiać. Ma 18 lat, gra na… pieprzonej wiolonczeli, nie wiem!
- Uhhh. – Emmett odwrócił się i dziwnie na mnie spojrzał. – Jak ona wygląda?
- Dziewczyna no. Nie chcę o tym rozmawiać.
- A co, jest brown bagger 7? – zapytał Jasper, chichocząc.
- Nie , nie jest pieprzoną brown bagger – powiedziałem, potrząsając głową.
Dziewczyna była piękna. To nie miało znaczenia. Mogłaby być pieprzoną… Megan
Fox albo inne gówno i to wciąŜ nie miałoby znaczenia. Nie była Bellą i to był
największy problem w naszym związku.
- Więc, spotykacie się, jesteście przyjaciółmi z przywilejami czy co? – Zapytał
Emmett.

7
Brown bagger - (w brązowej torebce) dziewczyna z seksownym ciałem, ale zbyt brzydką twarzą, aby ją pieprzyć,
chyba, że założy się jej torbę na głowę.

11
- TeŜ nie. Właściwie się nie spotykamy, tylko… trzymamy razem. I nie pieprzę
jej.
Emmett i Jasper wybuchli śmiechem. Śmiali się tak bardzo, Ŝe aŜ zaparowały
szyby i Jasper prawie wjechał w cięŜarówkę.
- Taa, okej – wykrztusił Jasper, pomiędzy napadami śmiechu. – Nie pieprzyłeś
jej? Myślę, Ŝe naprawdę, naprawdę cięŜko w to uwierzyć. Samotny Edward w
Europie, właściwie bez przyjaciół, pomijając tą grającą na wiolonczeli lafiryndę i
nie pieprzyłeś jej? Nie. Nie kupuję tego.
- Więc, jesteś idiotą. – Odpowiedziałem ostro, ignorując jego raŜące oskarŜenia
odnośnie mojej wstrzemięźliwości. To była prawda. Nie spałem z nią. To było tak,
jakby to była jedyna rzecz, która wiązała mnie z Bellą i po prostu… nie mogłem
tego zrobić. Jeszcze nie.
- Więc, czekasz na Bellę, aŜ wróci do ciebie? – Jasper odwrócił się do tyłu i
spojrzał na mnie.
- Nie. Po prostu nie. Jak ona… to przyjęła? Kiedy jej powiedzieliście? Była
wkurzona? Czy ona uŜyje całego Slingblade 8 na mnie, kiedy mnie zobaczy?
Jasper westchnął i przejechał dłonią po twarzy. – CóŜ i tu jest pytanie. Czy
naprawdę interesuje cię jak to przyjęła?
- Nie wiem…
- Zatem to oznacza tak. I więc, nie, nie chcesz wiedzieć jak to było. Wkurzenie
nie jest w stanie tego opisać.
To nie powinno mnie cieszyć, ale ucieszyło. PoniewaŜ teraz, kiedy Jasper mnie
poinformował, wiedziałem jak wkurzona była. Bella była wkurzona z tych samych
powodów co ja. Jak bardzo chciałem temu zaprzeczyć, tak bardzo wciąŜ ją
kochałem. I to znaczyło, Ŝe ona równieŜ mnie kocha i wciąŜ jest szansa Ŝeby
naprawić to gówno.
Ale nie teraz. Właśnie teraz ona musi zobaczyć co mi zrobiła, kiedy byłem w
Europie.

8
Slingblade – nawiązanie do filmu, w którym główny bohater jest psychicznie chory i wieku 12 lat zabia matkę i jej
kochanka

12
Home Again

-Bella-
Bella-

Przyjęłam do wiadomości, co Alice powiedziała przed momentem, po prostu


g apiąc się ślepo w przestrzeń i próbując kontrolować mój oddech.
- Swan… powiedz coś - Jasper oznajmił nerwowo, zabierając lody i precelki z
moich kolan i kładąc je na stole.
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.
- Co ty… masz na myśli, mówiąc, Ŝe on spotyka się z kimś innym?
- Tak naprawdę, nie znamy Ŝadnych szczegółów – powiedziała Alice, kładąc rękę
na moim ramieniu. – To znaczy, Jasper zna szczegóły, ale nic nie powie.
- Alice. – Jasper zacisnął zęby, a jego nozdrza się rozszerzyły. – Posłuchaj,
Bello. Wszystko, co on kiedykolwiek o tym powiedział, to… Poznałem tę dz iewczynę i
chyba ją lubię, nie wiem co zr obić. A ja mu odpowiedziałem… Jesteś singlem, więc rób, co
musisz, bracie.
Uderzyłam Jaspera w klatkę piersiową, a on z trudem złapał powietrze. - Jesteś
dupkiem. – Krzyknęłam.
- Zerwałaś z nim! I to bez powodu.
- Miałam powody – powiedziałam.
- CóŜ, nikt z nas nie wie jakie one są, więc co naprawdę mieliśmy zrobić?
Zamr ug ałam i skrzyŜowałam ręce na piersi, opadając na sofę.
- Nic. Więc… on lubi tą pieprzoną całą w opr yszczkach sukę. Co jeszcze?
- Um, opr yszczka…? NiewaŜne. –Jasper potrząsnął głową. – Tak, czy inaczej, to
było w… sierpniu.
- Sierpniu!? - przerwałam Jasperowi i zerwałam się z sofy. – Wiedziałeś o tym,
Ŝe on interesuje się inną dziewczyną od sierpnia i nic mi nie powiedziałeś? Jasperze
pierdolony Whitlocku i Mar y Alice Brandon, jesteście dla mnie oficjalnie martwi!
- Ja nie wiedziałam! - Alice złapała mnie za ramię i powstrzymała od
dramatycznego wyjścia. – Nie wiedziałam, przysięgam. Jasper powiedział mi dzisiaj
rano, bo…
- Bo wiedziałem, Ŝe wracamy do domu i nie miałem pojęcia jak sprawy będą
wyglądać między tobą i Edwardem, wiec powiedziałem Alice ‘oh, on się z spotyka z
kimś innym, więc powinniśm y trzymać ich od siebie z daleka’, a Alice powiedziała ‘nie,
musimy jej powiedz ieć’ potem zag roziła moim męskim częściom ciała i resztę juŜ
znasz. Tutaj jesteśmy.
- Więc… to było w sierpniu, prawda? – zapytałam. Sier pień. Ja zerwałam z nim
kurwa w sierpniu.
- Tak, pod koniec sierpnia, wtedy kiedy szliśmy do szkoły. – powiedział Jasper.
Trochę polepszało to sprawę, ale nie za wiele.

13
- Kiedy ostatni raz z nim rozmawiałeś? – zapytałam.
- Uh… dwa… dni temu… - Wypuściłam gwałtownie powietrze przez nos i
pacnęłam się ręką w czoło, kiedy chodziłam tam i z powrotem po pokoju. –
Odbieram go z lotniska. Jego rodzice będą daleko, więc zadzwonił do mnie, Ŝeby
powiedzieć mi, o której mam g o odebrać.
Adr enalina pulsowała w moich Ŝyłach. Byłam g otowa, Ŝeby zwymiotować, albo
krzyknąć, albo kog oś uderzyć, lub zrobić te trzy rzeczy jednocześnie.
- Więc, powiedział coś wtedy o niej?
- Powiedział… Ŝe oni praktycznie się nie umawiają, tylko rozmawiają. To dobra
rzecz, prawda? Mam na myśli, oni ‘rozmawiają’ od sierpnia i dalej się nie umawiają,
więc… to pewnie nic… prawda?
Zmr uŜyłam oczy na Jaspera i połoŜyłam ręce na biodrach.
- Spotkałam Edwarda pod koniec sierpnia i m y nie zaczęliśmy się umawiać, aŜ do
g r udnia. Ty 'rozmawiałeś' z Alice od pierdolonej 8 klasy i zacząłeś umawiać się z nią
w tym roku! Więc, czy mój związek był niczym? Czy twój związek jest NICZYM?!
- Bella, nie wiem co próbujesz powiedzieć, ale… proszę, uspokój się. –
Powiedziała Alice głaszcząc mnie po plecach. Podała mi chusteczkę, a ja
popatrzyłam na nią zmieszana.
Byłam tak zajęta wrzeszczeniem i obmyślaniem sposobów na wykastrowanie
Jaspera, Ŝe nawet nie zawaŜyłam, iŜ zaczęłam płakać.
Usiadłam obok Jaspera na sofie i schowałam głowę w dłoniach. - To wszystko,
to po prostu… jeden wielki bałagan. Pragnęłam, Ŝebyśmy byli razem po tym
wszystkim, ale... nie ma takiej moŜliwości. Potrzebowałam g o i przez całe moje
Ŝycie nie zaleŜało mi na nikim bardziej niŜ na nim i on o tym wiedział. Opuścił
mnie, kiedy go potrzebowałam. A potem odszedł i zaczął umawiać się z kimś
innym? Nie powinien spotykać się z kimś innym! Zerwałam z nim! To ja powinnam
umawiać się z kimś innym, a on powinien próbować mnie odzyskać! Prawda?
- Bella… chciałabym mieć jakiekolwiek pojęcie, o czym mówisz, ale nie mam.
Tak więc, nie wiem co powiedzieć. - Wyszeptała Alice zabierając wilg otny kosmyk
włosów z mojego policzka. – Odmówiłaś powiedzenia mi powodu, przez któr y z
nim zerwałaś. Przynajmniej wiem, Ŝe wszystko pomiędzy wami było dobrze.
Pamiętasz?

Początek lipca
- Myślę, Ŝe to dziwne, iŜ Charlie ma dziewczynę – powiedziała Rosalie ze
swojeg o miejsca na podłodze, gdzie malowała moje paznokcie u stóp. – Mam na
myśli, Ŝe moŜliwe, iŜ uprawiają seks i… on jest star y.
Trochę mnie zatkało.
- No to, co – powiedziała Alice posyłając Rosalie wrogie spojrzenie – Twoja
matka posuwa twojeg o ogrodnika. Ona jest stara.
- Okej, myślę, Ŝe mam dość tej rozmowy – powiedziałam, próbując wstać z
łóŜka.
Rosalie klepnęła mnie w kostkę i spojrzała na mnie z pog ardą.
- Nie r uszaj się. Prawie skończyłam.

14
- Dlaczego do choler y jest waŜne, jak wyglądają moje paznokcie u stóp? Kto tak
naprawdę na nie patrzy?
- Ja patrzę – powiedziała Alice.
- Ja teŜ – dodała Rosalie.
- CóŜ, jesteście płytkimi dziwkami – wymamrotałam, a moja głowa
niespodziewanie odwróciła się w stronę szafki nocnej. Mój telefon wibrował.
Wyskoczyłam z uchwytu Rosalie i w dwie sekundy otworzyłam telefon.
- Halo?
- Cześć - samo słuchanie głosu Edwarda sprawiało, Ŝe chciało mi się płakać. To
juŜ tydzień, odkąd ostatnio ze sobą rozmawialiśmy. Zadzwonił tylko raz, po tym jak
wylądował, Ŝeby powiedzieć mi, Ŝe wszystko z nim w porządku.
- Cześć. Co słychać? Jak tam? Dobrze się bawisz? Nigdy nie zgadniesz, co się
wydarzyło!
Edward zachichotał i ziewnął do telefonu. - Co się wydarzyło? – jeg o głos był
nadal zachr ypnięty, a to przypomniało mi te wszystkie razy, kiedy budziliśmy się
razem.
- Jesteś zmęczony?
- Tak. Tutaj jest siódma rano.
- Oh. Okej, więc, tak czy inaczej - Charlie ma dz iewczynę! Kto by pomyślał?
MoŜe teraz będzie milszy odkąd nie jest tak… pozbawiony seksu i wszystkieg o. -
Powiedziałam, wzdryg ając się.
- Tak, moŜe – powiedział Edward śmiejąc się lekko. – Więc… co porabiałaś?
Przepraszam, Ŝe nie mogę dzwonić tak często, jak myślałem. Mój gówniany telefon
tutaj nie działa i z róŜnicą czasu i trzema róŜnymi językowo klasami, i jeszcze tymi
wszystkimi zajęciami z muzyki, z podróŜowaniem i z wszystkim ja po prostu…. nie
mam czasu na zrobienie czegokolwiek. Ledwo znajduję czas, Ŝeby się wylać.
- Wiem, Edward. Rozumiem. Tylko… spróbuj. Proszę. Potrzebuję rozmawiać z
tobą częściej niŜ raz na kaŜde dwa tyg odnie.
Rzuciłam okiem na Alice i Rosalie, które w patr ywały się we mnie z uwagą. Alice
powiedziała bezgłośnie 'włącz na głośnomówiąc y’, ale ją zignorowałam.
- Wiem, postaram się. Obiecuję. Aklimatyzuję się więc… wszystko powinno się
uspokoić – powiedział Edward, jąkając. Wiem, Ŝe czuł się winny, więc nie drąŜyłam
dalej, czemu nie zadzwonił.
- Okej. Więc… jest tam rewelacyjnie?
- Taa. Spodobałoby ci się. Powinniśmy przyjechać tutaj razem następnego lata
lub coś, bo… nie wiem. Podobałoby mi się bardziej, gdybyś była tutaj ze mną.
- Pojedziemy. Znajdujesz sobie przyjaciół?
- Szczerze? – westchnął. – Nie za bardzo. Ludzie biorący udział w prog ramie, są
ze wszystkich zakątków świata i spora część z nich nie mówi po angielsku… albo są
naprawdę dziwni… nie wiem. Jest kilka osób, które są w porządku. Ale tak
naprawdę, nie mam czasu z kimkolwiek gdzieś wyjść, więc to nie ma znaczenia.
Westchnęłam do telefonu, a Edward jęknął.
- Tęsknię za tobą, Bella. Bardzo. Ja… myśle o tobie. Zawsze.
Przełknęłam ślinę i próbowałam powstrzymać łzy. Edward usłyszał jak
pociągam nosem i ponownie westchnął.

15
- Płaczesz? Proszę, nie płacz.
- Wszystko w porządku, ja po prostu… teŜ za tobą tęsknię.
- CóŜ, zostało jeszcze pięć i pół miesiąca. MoŜemy to zrobić, prawda? Ja mogę.
- Edward zapewniał mnie. Potakiwałam, chociaŜ on nawet nie mógł mnie zobaczyć.
- Bello, muszę iść, mój autobus odjeŜdŜa za pół g odziny i muszę znaleźć drogę
powrotną do hotelu. Jestem w pierdolonej budce telefonicznej blisko jakiejś alejki.
- Okej - powiedziałam. – Kocham cię, Edward. Proszę, zadzwoń tak szybko jak
tylko dasz radę.
- Zadzwonię – powiedział. – TeŜ cię kocham.
- Edward! - próbowałam złapać g o, zanim się rozłączy.
- ‘Co?’
- Mogę to zrobić. Poczekać, mam na myśli.
Zachichotał. - Okej. Bądź ostroŜna, dobrze? I bądź szczęśliwa. Chcę, Ŝebyś
gdzieś wyszła i zrobiła coś. Powiedz tym dwom, Ŝeby cię gdzieś zabrały. Ale
zachowujcie się.
- Jasne.
- Kocham cię, Bella.
I wtedy się rozłączył. Siedziałam tam i patrzyłam na telefon leŜący na moich
kolanach, i popłakiwałam, zanim Rosalie i Alice usiadły po moich obu stronach.
- Co powiedział? – zapytała Alice.
- Nic, słyszałaś naszą rozmowę. Jest zajęty. I tęskni za mną. – Czknęłam i
otarłam twarz wierzchem dłoni. – JuŜ w porządku. Ja po prostu… bardzo za nim
tęsknię. Chcę Ŝeby wrócił. Ale potrafię to wytrzymać, po prostu musze do teg o
przywyknąć.
- Myślę, Ŝe dobrze sobie radzisz, Bella – powiedziała Rosalie. – Biorąc pod
uwagę jak mar udną suką jesteś z natur y, spodziewałam się czeg oś g orszeg o.
- Pieprz się. – Powiedziałam, zrzucając ją z brzegu łóŜka. Alice zachichotała i
zaczęła bawić się moimi włosami.
- Wy nic nie rozumiecie. Kocham g o tak…
- Tak, tak, oboje jesteście w sobie bardzo zakochani, doskonale i szczęśliwie, i
jesteście pieprzonymi promykami słońca. Wiemy – wymamrotała Rosalie,
wywracając oczami.
- Wiem, co poprawi ci nastrój – powiedziała Alice z szerokim uśmiechem na
twarzy – Drinki dzisiaj w Port Ang eles! Co ty na to?
Westchnęłam i wymusiłam uśmiech. – Okej. Ubierz mnie.

- CóŜ… wszystko było w porządku, przez jakiś czas. A potem juŜ nie było.
Gówno się zmieniło. Ale to nie znaczy, Ŝe to, co on robi jest w porządku. Nie jest!
- Um… daj oglądnąć film.
- Pieprzyć film – wykłócałam się z Jasperem zrywając się z sofy. – Idę do łóŜka.
Obudźcie mnie jak będziemy wyjeŜdŜać, jeśli nie podetnę sobie Ŝył do tego czasu.
- Dramatycznie – wymamrotała Alice, kiedy przeszłam przez kor ytarz i
trzasnęłam drzwiami.

16
*****

- Bella, proszę. To juz trzy dni. Nie widziałam cię miesiące i bez urazy, ale
robisz się nudna z tym wypierdalaniem nas - powiedziała Rosalie próbując ściągnąć
koc z mojej głowy.
- Rosalie, ostrzeg am cię. Jeśli się kurwa nie cofniesz, ug r yzę cię, przecinając
skórę – straszyłam.
- Matko Boska - dor ośnijcie! Obydwie! – Alice zasłoniła ręką głośnik, Ŝeby nie
wydzierać się do ucha Jaspera. P rzez chwilę byłyśmy cicho, kontynuowała rozmowę
z tym pie przonym palantem. On był na trzecim miejscu na mojej liście osób do
pobicia, tuŜ za Edwardem i jeg o nową czarownicą. – Okej … nie, wiem… będziemy
tam… okej, do zobaczenia wkrótce… munchkie.
Rozłączyła się i przysięg am, Ŝe Ŝyła na szyi Rosalie o mało nie pękła.
- Co to do choler y jest munchkie? – zapytała kpiąco.
- To moja ksywka dla Jaspera. Jest naprawdę śmieszna, nazywam go tak bo…
- … NIE! – przerwałam jej i wstałam z lóŜka. – Nie mogę dr ugi raz słuchać tej
historii. Zostanę Picasso i zakr yję uszy!
- To był Van Goch, dupku! – powiedziała Rosalie śmiejąc się. Westchnęłam,
przerzucając nogi przez ramę lóŜka.
- Więc, gdzie chcecie mnie wyciągnąć tak w ogóle? – zapytałam.
- Do Emmetta. – Rosalie uśmiechnęła się i zaczęła wyciąg ać rzeczy z mojej
walizki.
- Nie – dopiero, co się połoŜyłam.
- Nie będzie g o tam, nie mar tw się, Bella – powiedziała Alice, wywracając
oczami. – Po prostu wstań. Potrzebujesz prysznica niezaleŜnie od teg o czy idziesz,
czy nie.
Wstałam tylko, dlatego Ŝe wiedziałam, iŜ nie mam wybor u. śadna z nich nie
miała zamiar u zostawić mnie samej, dopóki nie dostaną tego, co chcą i tak czy
inaczej byłam trochę zmęczona pog rąŜaniem się w smutku i Ŝalu. Pozostawały tu od
dwóch dni, odkąd Charlie je o to wybłagał. Najwyraźniej byłam emocjonalnie
opóźniona i nadawałam się do obserwacji dla samobójców albo inne gówno. Plus,
byłam zmęczona łzami i niezaleŜnie od teg o, co powiedziała Alice, wiedziałam, Ŝe
Edward tam będzie. I chciałam ustawić teg o chłoptasia na swoim miejscu.
WyobraŜałam sobie, Ŝe dobr y, szybki kop w jaja wystarczy.
Po tym jak się wymyłam, Alice ubrała mnie w sukienkę ‘boho chic’ albo jak ja to
lubię nazywać ‘hobo chic’ 9 – Błag ałam Rosalie, Ŝeby moje włosy i make-up wyglądały
fantazyjnie jak jej. W obronie Alice, sukienka była naprawdę krótka i choć miałam
cycki na wierzchu, to niewielki pas materiału z tyłu wciąŜ pokazywał wystarczająco
duŜo moich pośladków, albo sprawiał, aby Cheatward 10 – ta, doszłam do teg o - się
ślinił.

9
Boho chic/Hobo chic - Określamy tak styl w modzie, łączący hippisowską feerię barw z luzem surferów i
oryginalnością bohemy
10
Cheatward – gra słów cheat- zdradzać, oszukiwać, ward – końcówka od imienia Edwarda

17
Więc, usiadłam na tylnim siedzeniu w beemce Rosalie, rozglądając się za
brązową papierową torbą, Ŝeby zakr yć nią twarz, kiedy hiperwentylowałam.
Obydwie gapiły się na mnie bez wyrazu i czekały w ciszy, aŜ się uspokoję.
-Skłamałaś – powiedziałam do Alice pomiędzy płytkimi wdechami – On tutaj
jest… ty… ty skłamałaś.
- Taa, wiem. Inaczej nie przyszłabyś – odpowiedziała Alice wzr uszając
ramionami.
- Nienawidzę cię. Kurewsko cie nienawidzę. Ona teŜ tu jest?
- Tak – powiedziała Rosalie chichocząc. Alice uszczypnęła ją w ramię.
- Ona kłamie, Bella. Oczywiście, Ŝe jej tu nie ma. Słuchaj, mam zamiar ci teraz
trochę pomóc. Bądź rozluźniona. Zero płaczu. Zero złości. Zachowuj się tak, jakby
ci nie zaleŜało. To go wkurzy.
Wywróciłam oczami. Dobra rada, Alice. To na pewno sprawi, Ŝe zerwie ze sw oją nową
dz iewczyną. Dziwka. Obydwie otworzyły drzwi i wyszły, ale ja siedziałam tam
nier uchomo. Mogłabym się rozg ościć na tylnich siedzeniach beemki na parę g odzin.
Uciąć sobie drzemkę. Nar ysować kilka serc i moich inicjałów na zaparowanych
szybach. MoŜe trochę zwymiotują.
- Bella, dzisiaj. Skończyłam się nad tobą uŜalać – powiedziała Rosalie wyciąg ając
mnie za łokieć z tylneg o siedzenia w samochodzie. Była naprawdę silna.
- Nigdy nie było ci przykro – wymamrotałam, ciągnąc swoje dupsko w stronę
drzwi wejściowych. Próbowałam to opóźnić tak bardzo, jak tylko się dało. Byłam
tak zdesperowana, Ŝe wskazałam na drzewo i udawałam, Ŝe zobaczyłam za nim
kojota. Nie nabrałam ich.
Weszłyśmy do domu. Usłyszałam jego głos z inneg o pokoju. Przysięgam, Ŝe
wszystko działo się jak w zwolnionym tempie, a moje serce robiło bumbumbumbum i
zaczęłam pocić się w miejscach, w których nie wiedziałam, Ŝe moŜna się pocić –
np. pomiędzy palcami. I kurwa, rady Alice przemknęły mi przez myśli, więc
zaczęłam ‘Bella, uspokój się. Uspokój się, Bella.’
Nie moŜliwe. Miałam równieŜ zamiar zwymiotować na buty albo kurwa stracić
przytomność.
Weszłam do kuchni, a tam był on.
Jeg o oczy spotkały moje i przełknęłam ślinę. Nagle cała nerwowość odeszła i
wszystko ucichło – cóŜ, wszystko tak naprawdę było ciche, poniewaŜ czter y inne
osoby obserwowały nas - a on… uśmiechnął się. Pierdolonydrańsukinsynpalant
uśmiechnął się do mnie.
Straciłam to i wróciłam do rzeczywistości. Wybiegłam z kuchni, pobiegłam
przez kor ytarz do łazienki, by odsapnąć. Nie chciałam płakać. Zostałam tam
minutę, albo piętnaście, po czym szarpnęłam za drzwi.
I tam stał Edward. Opierając się o ścianę, wyglądając tak zajebiście jak jeszcze
nigdy. Jeg o włosy były troszeczkę krótsze. A jeg o twarz wyglądała na trochę…
szczuplejszą. Albo moŜe tylko mi się wydawało, nie wiem. Czułam, jakby minęło
tylko kilka dni, odkąd g o ostatnio widziałam. A nie kilka miesięcy.
- Wszystko z tobą porządku?
Czy ze mną wszystko w porządku? Nie, głupi skurwielu, nie jest w porządku!
Opuściłeś mnie w momencie, w któr ym cię kurwa potrzebowałam. Prawie nie

18
utrzymywałeś ze mną Ŝadneg o kontaktu i pomyśleć, Ŝe tak BARDZO mnie
kochałeś. I wróciłeś sobie z nową dziwką, kiedy nawet nie wyjaśniliśmy sobie
pewnych kwestii.
- Taa, w porządku. Um… cześć – nałoŜyłam na mój dzielny wyraz twarzy
sztuczny uśmiech – no wiecie, ten, któr y tak naprawdę nie sięg a całej twarzy –
zmówiłam zdrowaśkę i stając na palcach, przytuliłam g o. Odsunął się od ściany i
poczułam jego ręce oplatające moje plecy. Schowałam twarz w jego koszuli i ten
zapach, któreg o brakowało mi przez tak długi czas, był wokół mnie. Przycisnęłam
się do nieg o bardziej, niŜ to było konieczne i byłam prawie pewna, Ŝe usłyszałam
jak wypuszcza powietrze z fr ustracją, ale to było raczej seksualne westchnienie i
Edward był tam, w domu, właśnie w moich ramionach – i usłyszałam jak
odchrząknął i odsunął się z powrotem pod ścianę, patrząc na podłogę.
- Więc… pomyślałem… moŜe powinniśmy porozmawiać lub coś? Bo wiesz, jest
duŜo rzeczy, które muszę powiedzieć i…
- Edward? MoŜemy teg o nie robić?
Zmr uŜył oczy, a jeg o usta ułoŜyły się w kształt małeg o “o”.
- Wiesz, to… - Por uszyłam rękami tam i z powrotem pomiędzy nami. –
Zapomnijmy o tym po prostu. Idźmy naprzód. Nie naciskajmy. Mam na myśli,
będziemy mieszkać tylko kilka drzwi od siebie w Los Angeles i rozmawiać, tylko…
udźwignijmy ten problem.
Edward wyglądał na zdezorientowanego jak cholera. Prawdopodobnie
spodziewał się pięści w g ardło, albo kolana w jaja, albo dobreg o, staroświeckiego
plaskacza. Ale muszę utrzymać moje opanowanie. I to najwyraźniej działało, bo
zaniemówił jak dziecko.
- Więc… taaa – kontynuowałam – dobrze cię widzieć. Tęskniłam za tobą,
będącym w pobliŜu. Jasper i Alice są… uh, robią to przy otwartych drzwiach i
często marzę o osobie, która dzieliłaby ze mną umartwianie się nad tym.
- Wspaniale. Więc, oczekujemy z niecierpliwością – wymamrotał Edward,
wywracając oczami.
- Taa. Znaczy, jeśli w ogóle… będziesz w pobliŜu? - mój głos tak jakby zamarł
pod koniec i kurwa, twarda powierzchowność uleciała.
- Co masz na myśli? Czemu miałoby mnie nie być w pobliŜu?
- Więc. Przez tę dz iewczynę.
Edward westchnął i potrząsnął głową. - Zapytałem, czy chcesz porozmawiać i
odpowiedziałaś, Ŝe nie.
- Wiem. Nie chcę… o tym rozmawiać. Chodź, napijmy się.
Spojrzałam na Edwarda i zobaczyłam jak bardzo był zrozpaczony. To była po
części moja wina. Ale teŜ jeg o. Nie mogę przyjąć całej winy na siebie. Zrobiłam to,
co musiałam zrobić, dla siebie. Dla nas. Planowałam dać mu nauczkę i wtedy, kiedy
wróci nawrzeszczeć na niego za to, co mi zrobił i pozwolić wrócić do mnie z
płaczem. A teraz, zobaczcie co się porobiło. Bałagan. Og romny, pierdolony

19
bałag an. Stoły zostały poprzewracane 11i jakoś skończyłam, jako dupek, któr y
potrzebował zacząć od nowa. Musiałam coś wymyśleć.
Chwyciłam nadg arstek Edwarda i poszliśmy do inneg o pokoju, by dołączyć do
naszych przyjaciół. To była noc, w której zaczęłam moją strategię.

11
Stoły zostały poprzewracane – tł. Przysłowia amerykańskiego, które oznacza, że wszystko było nie tak, jak być
powinno

20
Communication Issues

-Edward-
Edward-

Zobaczyłem Bellę stojącą w drzwiach i zamurowało mnie. Nasze spojrzenia


zatrzymały się na sobie i nagle wszystko stało się rozmazane i zaczęły
rozbrzmiewać ckliwe ballady z lat osiemdziesiątych. Dobra, moŜe nie stało się
dokładnie tak, ale szczerze, nie wiem co się kurwa wokół mnie działo, bo wszystko
co widziałem to była... ona. Myślałem o niej od tak dawna, a ona była właśnie tutaj
i wszystko co mogłem zrobić, to uśmiechać się jak palant.
I potem - muzyka nagle ucichła – a ona wypadła stamtąd bez słowa. Usłyszałem
trzaskanie drzwi od łazienki. Wtedy otrząsnąłem się z zamroczenia i zdałem sobie
sprawę, Ŝe czter y par y oczu wałkowały mnie wzorkiem.
- Tak?
Emmett był pierwszym, któr y otworzył swoją tłustą gębę. - CóŜ… nie było tak
źle. Obawialiśmy się, Ŝe moŜe być niezręcznie – powiedział sarkastycznie.
- Ha-ha. – Pokazałem mu palec i szarpnąłem się za włosy, zanim odwróciłem się
w stronę Alice i Rosalie.
- Myślicie, Ŝe ze mną porozmawia?
- Myślę, Ŝe ja nie chcę z tobą rozmawiać – powiedziała Alice, wzr uszając
ramionami. – Jak mogłeś tak po prostu… znaleźć sobie inną dziewczynę, ty
źdz ir owaty, nienawidzący kobiet, szowinistyczny…
- Ona nie jest jeg o dziewczyną – odpowiedział za mnie Jasper.
- Tak. Ona… nie jest – dodałem. I wtedy się wkurzyłem. Naprawdę wkurzyłem.
PoniewaŜ pamiętam całe gówno, które Bella mi zafundowała i to jak podle się
czułem. I nigdy wcześniej nie chciałem uderzyć dziewczyny, ale naprawdę,
mógłbym rzucić jej dupą o podłogę i przewlec przez pokój, gdyby w nim była. I
Alice jeszcze to pogarszała, cipa.
- Tak czy inaczej - kontynuowałem – co z tego, Ŝe znalazłem sobie inną
dziewczynę? Ona zerwała ze mną. Sprawiła, Ŝe ja czułem się nieszczęśliwy,
ignorowała moje telefony i to ona złamała jej pieprzone słowo. Ja nic jej nie
zrobiłem. I pieprz się, Alice. Znasz mnie dłuŜej i powinnaś być po mojej stronie, ty
sukowaty Benedykcie Arnoldzie12.
Kiedy mieliśmy po siedem lat Alice zjeŜdŜała na rolkach ze wzgórza
znajdująceg o się za jej domem i złamała rękę. I to ja niosłem tę niewdzięczną

12
gen. Benedict Arnold - walczył w amerykańskiej wojnie o niepodległość, znany ze swojej zdrady i spisku.

21
oszustkę przez cala drogę do domu. Teraz Ŝałuję, Ŝe jej po prostu tam nie
zostawiłem, w tym rowie.
- Taa, cóŜ, mieszkam z nią – powiedziała Alice. – I nie wiem co skłoniło ją do
zrobienia teg o, co zrobiła, ale wiem, Ŝe to coś powaŜneg o. Była zrozpaczona przez
miesiące. I zła i… inna. To nie tak, Ŝe cię rzuciła i wychodziła co wieczór bawić się
i świętować. Mogę policzyć na palcach jednej ręki ile razy wyszła na towarzyskie
spotkanie w całym semestrze.
Kurwa, kurwa, kurwa. Wiedziałem, Ŝe Alice miała rację i cokolwiek się stało,
najprawdopodobniej wyglądało na coś waŜnego dla melodramatycznej jędzy jak
Bella, ale kurde. Nie chciała mi nawet powiedzieć co to było. Wziąłem głęboki
wdech i wydałem poir ytowany jęk, zanim poszedłem jej szukać.
WciąŜ była w łazience.
Od jakiejś godz iny. I przysięgam, Ŝe zasypiałem opierając się o ścianę, kiedy w
końcu otworzyła drzwi.
- Wszystko z tobą w porządku? – zapytałem. Była tam tak dług o, Ŝe mógłbym
przeczytać Wojnę i Pokój dwa razy.
Bella gapiła się na mnie przez chwilę, jej usta otworzyły się troszeczkę, zanim
coś powiedziała. - Taa, w porządku. Um… cześć.
Chciałem krzyczeć, ale ona zrobiła krok w przód i… przytuliła mnie. Tak
naprawdę mnie przytuliła. Więc, zachowując się jak dojrzały człowiek,
odwzajemniłem uścisk. I to był zły pomysł. PoniewaŜ jej małe ciałko było
przyciśnięte do mojeg o i strasznie kurwa za nią tęskniłem. I chciałem ją tylko
pocałować i powiedzieć jej, Ŝe mi przykro za cokolwiek do choler y złeg o zrobiłem i
chciałem trzymać jej rękę i podskakiwać w stronę zachodu słońca z g ołębiami
wokół nas i tego typu gówno. Ale rzeczywistość mnie dosięgła i wzdychając
zrobiłem krok w tył. PoniewaŜ, nie. Cholera, nie. Ona mnie wyjebała. I to było
gówno, które trzeba sprostować.
Więc, taa. Zrobiłem kolejny krok w tył i w patr ywałem się w podłogę, bo jeśli
bym teg o nie zrobił to zacząłbym błądzić w kier unku jej ust, oczu i jej… dekoltu i
mógłbym wysyłać złe sygnały.
- Więc… pomyślałem… moŜe powinniśmy porozmawiać lub coś? Bo wiesz, jest
duŜo rzeczy, które muszę powiedzieć i...
- Edward? MoŜemy teg o nie robić?
Przerwała mi. MoŜem y tego nie r obić? Czy ona była nawalona? Nie mogłem nawet
nic powiedzieć i tylko stałem tam zmieszany, poniewaŜ… co to w ogóle znaczy?
Ona to zrobiła.
- Wiesz, to… Zapomnijmy o tym po prostu. Idźmy naprzód. Nie naciskajmy.
Mam na myśli, będziemy mieszkać kilka drzwi od siebie w Los Ang eles i rozmawiać,
tylko … udźwignijmy ten problem.
Stałem tam. I stałem, stałem i pozwalałem jej wyrzucać z siebie te bzdur y, które
mówiła, poniewaŜ miała urojenia. MoŜe ten mały plan zadziała, Swan. Tylko, moŜe.
Część mnie chciała ją obrócić i przybić gwoździami do ściany Emmetta, Ŝeby ją
uciszyć. Dr ug a część mnie, chciała po prostu podkraść się pod jakiś pierdolony
krzak i płakać jak mała dziewczynka, poniewaŜ jeŜeli ona nie udawała, to…
skończyła z tym. Skończyła ze mną. I ja nie mogłem się z tym pog odzić.

22
- Więc… taaa. Dobrze cię widzieć. Tęskniłam za tobą, będącym w pobliŜu.
Jasper i Alice są… uh, robią to przy otwartych drzwiach i często marzę o osobie,
która dzieliłaby ze mną umar twianie się nad tym.
Marudziła i mar udziła i wtedy moje usta niekontrolowanie mamlały odpowiedź -
nie mogłem się powstrzymać od przewrócenia oczami. PoniewaŜ to gówno było po
prostu absurdalne na kaŜdy moŜliwy sposób. Wtedy powiedziała coś, co przykuło
moją uwagę.
- …znaczy, jeśli w ogóle… będziesz w pobliŜu?
- Co masz na myśli? Czemu miałoby mnie nie być w pobliŜu? – Zapytałem.
Będziemy mieszkać w tym samym kor ytarzu. Gdzie niby kurwa miałbym być?
- Więc. Przez tę dz iewczynę.
Nagle, chciałem uderzyć Jaspera pięścią w twarz w stylu Newtona i trzasnąć
moją głową o ścianę. Musiałem jej to wytłumaczyć.
- Zapytałem, czy chcesz porozmawiać i odpowiedziałaś, Ŝe nie.
- Wiem. – Powiedziała. - Nie chcę… o tym rozmawiać. Chodź, napijmy się.
Więc, napiliśmy się. Obaliłem regułę sześciu drinków przez całą noc, poniewaŜ
to była uroczystość. Prawie w ogóle nie piłem będąc w Europie, więc miałem sześć
miesięcy, do nadrobienia. Tak bardzo najebałem się tym gównianym Absyntem,
któr y przywiozłem z Europy, Ŝe jestem całkiem pewny, iŜ miałem halucynacje i
widziałem kropkowane króliczki i inne gówna pod koniec nocy. I taa, dobrze się
bawiliśmy, ale coś było nie w porządku. Bella w ogóle ze mną nie rozmawiała i
raczej unikaliśmy siebie nawzajem. W moim pijackim otępieniu zdałem sobie
sprawę, Ŝe musze zmusić ją do rozmawiania ze mną, bo mieliśmy tylko dwa tyg odnie
w domu, zanim pojadę do LA, Ŝeby przewieźć moje gówniane rzeczy. I mieliśmy…
jeszcze trzy i pół roku tam. Pierdole, jeśli mam się czuć niezręcznie przez
kolejnych ileś tam lat.
Obudziłem się rano, potrząsany przez Bellę. Nie byłem pewny, czy śnię, czy w
dalszym ciągu mam halucynacje albo inne gówno, więc jęknąłem i przetarłem oczy
bardzo mocno.
Zasnąłem na sofie Emmetta, więc usiadłem i zmarszczyłem brwi. - Co?
- Taa… tobie teŜ dzień dobr y. – Podała mi kubek kawy i usiadła obok mnie. –
Nudziło mi się i nikt jeszcze się nie obudził i wszyscy są… dobrani w par y w
swoich pokojach. Nie chciałam wejść i zobaczyć penisa Emmetta albo coś.
Wziąłem łyk kawy i znowu jęknąłem. - Potrzebuję szczoteczki do zębów – nadal
miałem paskudny smak teg o czeg oś zieloneg o w ustach i to sprawiało, Ŝe robiło mi
się niedobrze.
- UŜyj Emmetta. Ja tak zrobiłam.
Wywróciłem oczami. - Nie moŜesz tak po prostu chodzić sobie i uŜywać czyichś
szczoteczek. To niehigieniczne.
Wzr uszyła ramionami i wzięła głęboki wdech. - MoŜesz odwieźć mnie do domu?
- Taaa. – Wymamrotałem, wstając z sofy. Poszedłem do łazienki i juŜ miałem
zamiar uŜyć szczoteczki Emmetta, ale pomyślałem o tych wszystkich miejscach, w
któr ych prawdopodobnie był jego język i to było by o wiele za wcześnie na kęs…
cipki Rosalie. Ugh. Więc zamiast tego uŜyłem swojeg o palca. Kiedy wyszedłem,
Bella wciąŜ czekała na sofie. Wypiłem resztkę mojej kawy i nasza dwójka zaczęła

23
szukać kluczy po całym domu. Alice zawsze kradła ludziom kluczyki i ukr ywała je,
kiedy byli naprawdę pijani, w obawie, Ŝe będą chcieli jechać do domu. Kto wie. Tak
czy inaczej, Bella w końcu znalazła je w zamraŜarce Emmetta.
Jeśli myślałem, Ŝe wczorajszy wieczór był niezręczny, to jazda samochodem była
dziesięciokrotnie g orsza. Musiałem otworzyć okno, chociaŜ na zewnątrz było tylko
dziesięć stopni, bo napięcie zaczęło mnie dusić. Zatrzymałem się na jej podjeździe
i Bella złapała z klamkę. Zdałem sobie sprawę, Ŝe muszę coś powiedzieć, wiec
złapałem jej nadgarstek, a ona się spięła.
- Co?
- Proszę, po prostu porozmawiaj ze mną.
Bella westchnęła i oparła głowę z powrotem o zagłówek. - Dobrze. Mów.
- Ja… - Nie wiedziałem od czeg o zacząć. – Nie wiem co oni powiedzieli ci o
mnie i o niej, ale…
-Nie – powiedziała potrząsając głową. – Nie, nie mogę o tym rozmawiać. Muszę
iść – popchnęła drzwi, ale znowu złapałem jej nadgarstek i pociągnąłem ją, gdy
próbowała wysiąść z samochodu.
- Po prostu mnie posłuchaj!

Środek sierpnia
Otarłem czoło wierzchem dłoni i jęknąłem. Było kurewsko gorąco na dworze.
Mógłbym być w klimatyzowanym hotelu, w pokoju który dzieliłem z trzema innymi
kolesiami, ale zamiast tego zdecydowałem się usiąść na ławce na zewnątrz i wypalić
calutką paczkę papierosów. I marudzić i zrzędzić nad tym, Ŝe nie potrafiłem
spędzić nawet dwóch miesięcy bez spierdolenia wszystkiego z Bellą.
Była prawie trzecia nad ranem i ledwie parę ludzi było na chodniku. Byłem tak
zajęty rozmyślaniem i byciem pieprzonym popierdoleńcem, iŜ nawet nie
zauwaŜyłem, Ŝe ktoś usiadł obok mnie.
- Cześć. Wszystko w porządku? – przekręciłem głowę na bok i zmarszczyłem
brew, na laskę, która siedziała koło mnie. – Wiem, Ŝe mówisz po angielsku –
kontynuowała. – Zazwyczaj kiedy ktoś pyta czy wszystko w porządku odpowiada
się tak lub nie.
- W porządku. – Wymamrotałem, wyrzucając papierosa na ulicę i odpalając
następnego.
- Huh. Wychodziłam godzinę temu, a ty siedziałeś tu i paliłeś. Wracam, a ty
dalej siedzisz tutaj i palisz. Jest trzecia nad ranem.
Gdybym nie miał całkowitej obsesji na punkcie Belli, to powiedziałbym, Ŝe ta
dziewczyna była niezła. Mam na myśli Ŝe, przypuszczam, iŜ była, ale nie byłem
zainteresowany.
- Taa, niektóre gówna popsuły się tam. W domu. Ja tylko… rozmyślam.
Westchnęła i podała mi mały kubek. - Wzięłam to dla ciebie. To herbata,
pomoŜe ci zasnąć.
- Dzięki – wymamrotałem, biorąc od niej kubek.
- Ty jesteś tym dzieciakiem, który idzie do USC, prawda?
- Taa, skąd wiesz…

24
- Seminarium zapoznawcze. Jestem z Kalifornii, więc pamiętam. Idę do UCLA.
Prawdopodobnie będziemy wrogami gdy wrócimy do kraju.
Zaśmiałem się lekko i wzruszyłem ramionami. - MoŜe. Mój najlepszy przyjaciel i
moja dziewczyna – cóŜ, była dziewczyna teŜ idą do UCLA.
- Huh. Czy dlatego ona jest teraz twoją ‘byłą dziewczyną’? – Dziewczyna
zaśmiała się i oparła plecy o ławkę.
- Taa, chciałbym, Ŝeby to było takie proste.
- Jeśli to sprawi, Ŝe poczujesz się lepiej, to mój chłopak zerwał ze mną przed
wyjazdem. Więc znam ten ból.
Nagle, zdałem sobie sprawę, Ŝe była trzecia rano i co do kurwy ta przypadkowa
dziewczyna wyprawiała, spacerując tak jakby to był środek popołudnia?
- Uh… Dlaczego w ogóle tu teraz jesteś?
- Nie mogłam spać. Jedna z dziewczyn z którymi śpię jest z… jakiegoś kraju
którego nazwy nie potrafię nawet wymówić i śmierdzi jak kapusta. To obrzydliwe.
Zachichotałem i wziąłem łyk herbaty. I wtedy zdałem sobie sprawę, Ŝe śmiałem
się więcej razy siedząc z tą dziewczyną, niŜ przez ostatnie dwa tygodnie, odkąd
Bella rzuciła mnie przez telefon bez powodu, jak pierdolony tchórz. Ta suka.
- Więc, twoja dziewczyna. Co się stało? To znaczy, nie musisz mi mówić, ale
jest tu tak mało ludzi, którzy mówią po angielsku, Ŝe prawdopodobnie nie miałeś
szansy wyŜalić się komukolwiek, więc zakładam, iŜ dlatego siedzisz tutaj paląc i
robiąc kwaśną minę.
Westchnąłem i szarpnąłem się za włosy. - Nie wiem nawet co się stało. Zgaduję,
Ŝe… moŜe ją zaniedbywałem? Nie wiem, byłem tutaj tak zajęty. Czy tylko ja tak
mam? Często rozmawiasz z ludźmi z domu?
- Nie – powiedziała, potrząsając głową. – To dokładnie to, co ja robiłam.
Doszłam do tego, Ŝe jeśli nie mogłam spać, równie dobrze mogłam z tego
skorzystać i zadzwonić do rodziców. Nie rozmawiałam z nimi od prawie… dwóch
tygodni. Tak czy inaczej, zaniedbywałeś ją, kontynuuj.
- Taa. Zadzwoniłem do niej kilka tygodni temu. Brzmiała trochę dziwnie, i kiedy
powiedziałem jej, Ŝe muszę iść, ona powiedziała, Ŝe jest chora i zapytała czy mogę
do niej zadzwonić później tej nocy. Zgodziłem się i… zapomniałem. I ona
zadzwoniła do hotelu, w którym byliśmy we Francji i tak cholernie świrowała, Ŝe to
było… nie wiem. Nie byłem w stanie skontaktować się z nią od tamtego momentu
– westchnąłem i spojrzałem w dół na stopy.
- CóŜ, naprawdę nie mogę dać ci Ŝadnej rady co do twojego związku, bo… cię
nie znam. Ani jej. – Zachichotała. – Ale, mogę powiedzieć to: Jesteś w Europie!
śyj na całego. Przestań się zamartwiać. MoŜe i nie jesteś w stanie na razie naprawić
tych spraw ze swoją dziewczyna, więc przynajmniej spróbuj się trochę zabawić.
- Jak masz na imię? – zapytałem.
- Victoria.
- Jestem Edward.
- Miło cię poznać Edwardzie. Zgaś papierosa i przejdźmy się

25
-Porozmawiajmy o czymś innym albo idę do domu – Bella oznajmiła, zaciskając
zęby.
- Dobrze – odparłem. – Chcesz się poobściskiwać?
Popatrzyła z pogardą i potrząsnęła głową.
- Okej, okej. Tylko Ŝartowałem. Uh, taa, więc… tęskniłem za tobą. I wszystko
teraz jest spierdolone i wiem to, ale cieszę się, Ŝe jestem w domu. Cieszę się, Ŝe cię
widzę.
- Czy twoja dziewczyna wie, Ŝe cieszysz się, Ŝe mnie widzisz?
Pacnąłem się ręką w czoło i westchnąłem.
- Nie chcesz usłyszeć tego, co mam ci do powiedzenia, wiec nie rób głupich
pieprzonych komentarzy. Zachowujesz się niedojrzale.
- NiewaŜne, Edward. Dzięki za podwózkę. Idę do domu.
Zatrzymałbym ją, ale była irytująca. Więc zostawiłem ją w spokoju i
odjechałem.

-Bella-
Bella-
- Dlaczego w ogóle tu jesteś? – zapytałam Leah, kiedy opadłam na sofę obok
niej. Posłała mi wrogie spojrzenie i wzruszyła ramionami.
- Twój tata jest w moim domu. Staram się trzymać z daleka, gdy oni są… sami
razem. Ugh – wzdrygnęła się, przełączając kanały.
- Więc, widziałam wczoraj Edwarda – powiedziałam jej. PołoŜyła miskę
popcornu pomiędzy nami i posłała mi wymuszony uśmiech.
- Kontynuuj.
- To było chore. Ciągle próbował wytłumaczyć mi to całe gówno z tamtą
dziewczyną i… ja po prostu chciałam uderzyć go pięścią w twarz. I pocałować go i
polizać go i…
- Dość – powiedziała Leah podnosząc rękę.
- Obciął się i wygląda… starzej. Jest taki… ugh. Wspaniały. Nie wiem. Muszę go
odzyskać. Muszę go wyrwać tamtej dziewczynie. Co powinnam zrobić?
- Co on o niej mówił?
- Tak naprawdę to nic. Tak jakby mu na to nie pozwoliłam.
Zmarszczyła brwi i zacisnęła usta. - Dlaczego nie pozwoliłaś mu wytłumaczyć?
- Nie mogę słuchać jak on mówi o innej dziewczynie. Będę płakać i…
prawdopodobnie zwymiotuję.
Parsknęła i potrząsnęła głową. - Musisz dorosnąć. PowaŜnie. Jeśli nie będziecie
rozmawiać o tych rzeczach, nigdy niczego nie rozwiąŜecie. Ta nowa dziewczyna
prawdopodobnie porozumiewa się lepiej od ciebie. Dlatego jest z nią.
- Jesteś suką – wymamrotałam. – Bardziej lubię twojego brata.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- Wcale nie..
- Tak, zachowujesz. Popatrz na siebie. Okej, rozumiem, Ŝe to co się stało po
zakończeniu wakacji było do dupy. Zaufaj mi, solidaryzuję się z tobą. Wiesz o tym.
Ale… czy pozwolisz, Ŝeby to sterowało twoim Ŝyciem? Zachowujesz się jak

26
rozpuszczony, mały bachor. On nawet nie wie, co się stało. Jak moŜesz oczekiwać,
Ŝe uporacie się ze sprawami i będziecie mieć normalny dojrzały związek, jeśli nie
potraficie ze sobą rozmawiać?
Leah ta dziwka miała rację. JednakŜe to nie powstrzyma mnie od ucieczki w
obraŜanie jej.
- Skąd moŜesz wiedzieć jak wygląda normalny, dojrzały związek? Czy twój
chłopak nie zostawił cię dla twojej kuzynki?
Zaśmiałam się ze swojego małego Ŝartu i potem poczułam się źle. poniewaŜ
twarz Leah opadła i jak bardzo udawałam, Ŝe jej nie lubiłam, cóŜ właściwie to nie
udawałam, bo była totalną suką, ale wciąŜ. była ze mną przez całe lato, kiedy nie
było nikogo innego i pomogła mi więcej niŜ raz. Była jedyną osobą, która wiedziała
co mi się przytrafiło. Potrafiła dochować sekretu i pomogła uporać mi się z
rzeczami. Bez niej, nie wiem co mogłoby mi się stać.

Późny Lipiec
- Bella? - usłyszałam kogoś pukającego do moich drzwi, ale nie wstałam. Byłam
zbyt zmęczona i przygnębiona i zbyt zajęta współczuciem samej sobie. Plus, byłam
chora przez ostatnie dwa dni i bałam się, Ŝe jeśli otworze usta to mogę
zwymiotować.
Nagle, moje drzwi otworzyły się i Leah stała w nich z rękami na biodrach.
- Więc, nadal jesteś ‘chora’ czy coś? – Zapytała, a ja przytaknęłam. – Wstawaj.
Charlie zabiera nas wszystkich na śniadanie.
- Nie chcę śniadania. Chcę słodki uwolnienie śmierci. – Powiedziałam w
poduszkę. I wtedy zdałam sprawę, Ŝe miałam rację - otwieranie moich ust było
złym pomysłem. Przeleciałam przez pokój i wpadłam do łazienki. Usadowiłam się
na podłodze, gdzie w sumie spędziłam ostatnie dwa dni, a ta pieprzona Leah,
wścibska, zła suka weszła tam za mną i zaczęła się na mnie gapić.
- Um, Bella. Nienawidzę ci przerywać, ale mam pewne spostrzeŜenia, o których
myślę, Ŝe powinnaś usłyszeć.
- Co? – jęknęłam.
- Hmm. CóŜ, zobaczmy. Jesteś cholernie humorzasta. Przez ostatnie kilka
tygodni zyskałaś na wadze na tyle, Ŝe to zauwaŜyłam – bez obrazy. Wymiotujesz.
Czy jest jakieś prawdopodobieństwo…
- Nie – powiedziałam podnosząc się i potrząsając głową. – Nie ma szans.
Przybrałam na wadze bo… jem kiedy się zestresuję, a ostatnio byłam niezwykle
zestresowana. I wymiotuję bo jestem chora. I jestem humorzasta bo tęsknię za
moich chłopakiem i mój tata ma nową dziewczynę, której dzieci są ciągle w
pobliŜu, a córka nie wie jak pilnować własnych interesów. Coś jeszcze?
Leah przewróciła oczami na mnie i wzruszyła ramionami.
- W porządku. Oddalam zarzuty.
I wtedy jakby zaczęłam panikować. Więc, zaczęłam liczyć. Przeliczyłam w
głowie cztery razy i potem na palcach u rąk… i stóp. Leah stała w ciszy i patrzyła
na mnie, sprawiając, Ŝe byłam coraz bardziej zdenerwowana.

27
- Maj. Jest lipiec… to nie moŜe być…
- Ha! Mówiłam! Wymiotuj dalej . Będę z powrotem za kilka minut – wybiegła
przez drzwi i usłyszałam jak rozmawia z Charliem na dole. Potem usłyszałam mój
samochód dudniący przy starcie. Nie było moŜliwości. Byłam na tabletkach. I taaa,
pieprzyłam Edwarda około pięć razy częściej niŜ normalnie, kiedy dowiedziałam
się, Ŝe wyjeŜdŜa, ale nigdy nie nawaliłam.
Nie było kurwa moŜliwości.
Wyszczotkowałam zęby i poczekałam, do czasu, aŜ usłyszałam, Ŝe Charlie, Sue i
Seth wychodzą i wtedy zeszłam na dół i wypiłam trochę wody. Leah wróciła po
jakimś czasie, niosąc siatkę na zakupy.
- Masz – powiedziała podając ją mi. – Kupiłam cztery róŜne. Więc moŜesz być
absolutnie pewna.
Myślę, Ŝe suka znajdywała przyjemność w całej tej sprawie. Popatrzyłam na nią
kpiąco i wyrwałam jej torbę z ręki.
- Cieszę się, Ŝe myślisz, iŜ to zabawne. – Odgryzłam się.
- Zamknij się. Staram się być pomocna. Najwyraźniej Ŝaden z twoich przyjaciół
nie zwraca uwagi na zauwaŜanie rzeczy…
- Nie ma niczego do zauwaŜania! - Przerwałam jej, krzycząc. I następnie
dostałam zawrotów głowy i trochę zadygotałam. – Myślę, Ŝe mam gorączkę.
- Po prostu.. idź sikać na patyczki i przynieś je tutaj. Muszę być tego świadkiem.
Proszę, mogę tam być, kiedy powiesz Charliemu? Obiecuję, Ŝe nie przyniosę
kamery.
- Zamknij się Leah. Po prostu zamknij gębę.
Weszłam na górę do łazienki i dziesięć minut później pojawiłam się z piekącym
pęcherzem i czterema diabelnymi testami. PołoŜyłam je na stoliku do kawy w
salonie, przy którym obydwie stałyśmy i gapiłyśmy się na nie.
- Ja po prostu będę tutaj siedzieć – powiedziałam idąc spacerkiem przez pokój
w stronę krzesła Charliego. Zamknęłam oczy, pomodliłam się trochę i czekałam.
Po kilku minutach Leah popatrzyła na mnie i wzruszyła ramionami.
- Miałaś rację. – Powiedziała marszcząc brwi. – Myślę, Ŝe to wszystko było
przez stres. Wszystkie są negatywne.
- Naprawdę? – Zapytałam wyskakując z krzesła.
- Tak. Patrz.
Spojrzałam w dół na stół, Ŝeby sie upewnić Ŝe nie byłam nabierana lub coś i
westchnęłam. Wszystkie negatywne. Dzięki BOGU.
Kryzys zaŜegnany.

- Okej, przepraszam – powiedziałam jej. – To było oziębłe. PowaŜnie, co


powinnam zrobić?
- Idź z nim pogadać – mruknęła. – Nie jęcz. Nie skarŜ się. Nie zachowuj się jak
suka. Zasadniczo, nie bądź sobą. Po prostu porozmawiaj i bądź uprzejma. Nie
wiem co jeszcze ci powiedzieć.
Westchnęłam i wstałam z sofy, Ŝeby iść się przebrać.

28
- Poczekaj! – Krzyknęła Leah zanim mogłam wbiec na piętro.
- Co?
- Wyglądaj seksownie. Jeśli on naprawdę ma dziewczynę, tak jakby dziewczynę,
kimkolwiek ona jest… musisz mu przypomnieć co traci. Więc, okej, idź tam,
wyglądaj seksownie, rozmawiaj i… uwiedź go 13. Myślę, Ŝe to właśnie powinnaś
zrobić. Nawet jeśli z tobą nie sypia to poczuje się źle, Ŝe chce, podczas gdy
powinien być z kimś innym i wtedy moŜe ewentualnie ją rzuci. To moŜe nie
zadziałać, ale… taa. Uwiedź go. To moja rada.
Wówczas, zdawało się, ze to ma sens. I mogłabym to zrobić. Mam na myśli…
Nigdy tak naprawdę nie musiałam zapracować na to, Ŝeby spać z Edwardem.
Musiałam pracować nad tym, Ŝeby mu się oprzeć 14, ale nie Ŝeby go pieprzyć.
Dodatkowo, byłam zdesperowana i gotowa, Ŝeby spróbować wszystkiego.
Wzięłam prysznic, załoŜyłam ździrowatą bieliznę, na której kupno namówiła
mnie Rosalie i nigdy wcześniej jej nie włoŜyłam, oraz koszulkę która uwydatniała
moje piersi. Potem nakłoniłam Leah do ułoŜenia moich włosów i wykonując mały
piruet, wyszłam. Poprosiłam Leah o poŜyczenie jej samochodu zamiast brania
cięŜarówki, bo była głośna jak diabli i nie chciałam, Ŝeby usłyszał, iŜ się zbliŜam.
W dodatku była na chodzie .
Jadąc tam, w kółko powtarzałam sobie w myślach co mu powiem. Na szczęście,
kiedy zatrzymałam się, jego samochód był na podjeździe, bez auta Emmeta lub
Jaspera. Szczęście. Zaparkowałam za Volvo i wymknęłam się na schody tylnego
wejścia prowadzące do jego pokoju. Zastanawiałam się, czy pukać w szklane drzwi,
czy po prostu przez nie wejść i postanowiłam wejść bez pukania. Dawno
porzuciliśmy dobre maniery.
Edward siedział przy biurku, pisząc coś. Przysięgam, Ŝe omal nie dostał zawału,
kiedy obrócił się i zobaczył, Ŝe to ja tam stoję.
- Bella! Co do diabła…
- Chcę porozmawiać.
Trzasnął, zamykając laptop. Wstał i westchnął. - Mogłaś zadzwonić.
- Nie. Musiałam porozmawiać z tobą twarzą w twarz.
Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na jego łóŜko, a jego oczy natychmiast
powędrowały w stronę dziewczynek i pociągnął się trochę za włosy, po czym
spojrzał na ziemię. Tak jest, Cheatwardzie.
Gra się zaczęła.

13
Uwiedź go - w oryginale seduce. Jest to odniesienie do tytułu opowiadania „Seducing Edward”.
14
Oprzeć – nawiązanie do tytułu pierwszej części „Resisting Edward”

29
Maturity Issues

-Edward-
Edward-
Czy ona była powaŜna?
Gapiłem się na Bellę z otwartymi ustami, kiedy ściągnęła kurtkę i usiadła na
oparciu mojeg o łóŜka. Jej bluzka była tak wycięta, Ŝe wszystko co widziałem, to
dekolt. Nie, to kłamstwo. Praktycznie widziałem jej g ołe cycki, pomijając jakieś
koronkowe gówno, które je przykrywało. Ledwie. To było cholernie rozpraszające
jak dla latawicy w celibacie, którą byłem.
- Byłam w takiej depresji kiedy wyjechałeś, Ŝe przytyłam siedem kilo w ciągu
miesiąc. Jadłam wszystko. Płakałam kaŜdeg o dnia , byłam taka wkurzona i sama
robiłam z siebie psychicznie chorą. W sumie, tak właściwie byłam chora, ale Leah
myślała Ŝe będę mieć dziecko – Wypaliła pozbawiona tchu, przeczesując nerwowo
palcami swoje włosy.
To nie jest to gówno, które chciałem usłyszeć. Całkowicie nie to.
- Ja…. podoba mi się twoja koszulka – wymamrotałem, a moje oczy
mimowolnie powędrowały na jej piersi
Zignorowała mnie.
- Staram się powiedzieć ci, Ŝe nie jestem pozbawioną serca dziwką. Nie
zerwałam z tobą powodu czeg oś co zr obiłeś… tylko dlatego, Ŝe teg o nie zrobiłeś.
Nic mi to nie pomag a – Oh.
- Uprawiałeś z nią seks?
- Co?! – zapytałem, cofając się na jej zaskakujące, dupne pytanie.
- Z tą dziewczyną. Uprawiałeś seks?
- Uh… analny się liczy?- starałem się rozluźnić atmosferę, ale najwyraźniej jej
to nie rozbawiło.
- Edward.
- Nie. Nie spałem z nią! Nie, Ŝeby to była twoja sprawa, nawiasem mówiąc. Nie
jesteś moją dziewczyną. Zerwałaś ze mną pięć miesięcy temu, pamiętasz? Jeśli bym
chciał pieprzyć kaŜdą sukę w Europie, która ma głowę i pochwę, mógłbym!
Taa. Przyjmij to do wiadomości i przemyśl przez chwilę, Swan.
Nagle jej oczy stały się mar twe i usłyszałem jak wzdycha i kurwa. Jak ona ciągle
moŜe mieć tę moc, sprawiania, Ŝe czułem się winny po tym co ona mi zrobiła?
- Wiem – powiedziała tak cicho, Ŝe ledwo ją usłyszałem. – To moja wina.
Wzr uszyłem ramionami. Teraz chciała zag rać na moim poczuciu winy. – Tak.
Przynajmniej o tym wiesz.
W pokoju było cicho przez minutę i wtedy Bella wzięła głęboki wdech. Teraz
byłem chętny zaakceptować jakiekolwiek gówno jakie wypłynie z jej ust.
- Edward- powiedziała, pochylając się lekko do przodu i ściskając trochę cycki.
Bez wątpliwości, robiła to gówno, Ŝeby mnie rozproszyć. I kurwa, to działało.

30
- Huh – jestem prawie pewny, Ŝe nie mr ugnąłem ani razu, od kiedy ściągnęła
swoją kurtkę. Taa, to były tylko cycki Belli, które widziałem z dziesięć tysięcy razy,
ale kurwa. To juŜ sześć miesięcy od kiedy czułem miłe, ściśnięte cycki w mojej
dłoni. Lub w moich ustach. Moje stronienie od seksu osłabiało teraz moją
stanowczość.
- Czy myślisz, Ŝe kiedykolwiek wrócimy? No wiesz – powiedziała uwodzicielsko,
okręcając pasmo włosów o palec. Tak, na pewno zamierzenie. – Do stanu, w jakim
byliśmy wcześniej?
- Nie wiem – powiedziałem, zabierając moje oczy z jej piersi i pochylając głowę
w dół, na podłogę. Sprawdziłem, tylko Ŝeby się upewnić, iŜ się nie ślinie gdzieś
wzdłuŜ brody i nie mam teg o śladów na koszulce. – Teraz wszystko jest inaczej.
Rzeczy nie mogą po prostu być naprawione, kiedy się tak czujesz. Wiesz lepiej niŜ
ktokolwiek inny, Ŝe nie jestem typem faceta, który lata za dziewczynami i ty…. ty
sprawiasz, Ŝe czuję się Ŝałośnie.
- Przepraszam. Po prostu zapomnijmy o wszystkim, zacznijmy od nowa i
udawajmy, jakbyś nigdy nie wyjechał. Proszę, moŜemy zacząć od ciebie,
zr ywająceg o z nową dziewczyną – zaoferowała, wyciąg ając do mnie rękę z jej
telefonem w dłoni.
Zacząłem się śmiać.
- Taa, to nie działa w ten sposób. Wyjebałaś mnie i chcę wiedzieć dlaczeg o.
Wstała z mojeg o łóŜka i wzięła głęboki oddech, zanim zaczęła chodzić tam i z
powrotem po pokoju. Potem usadowiła się na moim krześle przy biurku i zmruŜyła
oczy na coś, co tam zobaczyła.
- Oh. To słodkie – cisnęła zdjęciem podarowanym mi przez Victorię, zanim
wyjechałem, a które przestawiało nas obydwoje. Przeleciało przez pokój i
wylądowało na podłodze obok mojego łóŜka, ale nie podniosłem g o. – Wiesz co
mówią o r udych, prawda? – Zapytała, a ja wywróciłem oczami.
- Nie obchodzi mnie to.
- Red on the head, bad in bed 15 – odpowiedziała, wzr uszając ramionami.
- Nie wydaje mi się, Ŝeby to tak było, ale niewaŜne. Bella, przestań zmieniać
pieprzony temat! Odpowiedzi mi. Teraz. Albo wypieprzaj.
- Nie zapytałeś mnie o nic. – powiedziała, bębniąc palcami w oparcie krzesła.
Pogubiłem się.
- Mów. Natychmiast. Nie będę teg o powtarzał – Warknąłem, przez zaciśnięte
zęby. Przyrzekłem sobie, Ŝe jeśli nie zacznie mówić, kopnę w tył krzesła i wywalę
jej dupsko w prost przez balkon.
- Edward – westchnęła. Nerwowo przełknęła ślinę i jej błagające oczy wreszcie
spotkały moje. – Muszę znać prawdę o tej dziewczynie. To co się stało było…
osobiste. I nie było Ŝar tem. Nie mówię ci dlatego, Ŝe twoje zdanie o mnie się
zmieni i przestaniesz mnie lubić i szanować, a potem będziesz z nią o tym
rozmawiać.
15
Red on the head, bad in bed – Amerykańskie przysłowie, które nie posiada polskiego odpowiednika. Oznacza, że
rude są złe w łóżku; jest to zmieniona wersja przysłowia: Red on the head, fire in bed – Rude to ogień w łózku. Stała
się ona bardziej popularna niż jej poprzedniczka, przede wszystkim wśród amerykańskiej młodzieży.

31
Głośno wypuściłem powietrze przez nos. – Naprawdę uwaŜasz, Ŝe bym to
zrobił? Czy nie znasz mnie na tyle dobrze, Ŝe …
- Myślałam, Ŝe tak. Ale kiedy usłyszałam… o niej, zdałam sobie sprawę, Ŝe nie
znam cię tak dobrze jak myślałam.
Cudownie. Jakimś cudem, niewaŜnie co zrobiłem, zawsze to ja wyglądam na
dupka, niezaleŜnie od sytuacji.
- Świetnie – powiedziałem, wzdychając. – Co? Co chcesz o niej wiedzieć?
- Wszystko.
- Okej. Ma na imię Victoria. Nie jest moją dziewczyną. Jest…
- Edward! – głos Carlisle’a potoczył się echem po kor ytarzy, przer ywając mi.
Otworzyłem drzwi i wysunąłem głowę na zewnątrz.
- Co?
- Zejdź proszę na dół na minutę.
Jęknąłem i odwróciłem się do Belli. – Zaraz wrócę. Nigdzie nie idź.
Zszedłem na dół zobaczyć co Carlisle chciał ode mnie. Zamawiał meble do
mojeg o pokoju w LA i potrzebował dokładnego adresu mieszkania, dla gości którzy
je dostarczali. Zadzwoniłem do Jaspera, poniewaŜ nie miałem o tym cholerneg o
pojęcia i wróciłem na górę do Belli.
I. Pie przyć. Moje. śycie.
Siedziała w prost przed moim laptopem, z szeroko otwar tymi oczami, pełnymi
łez. Powinienem lepiej wiedzieć, Ŝeby nie zostawiać jej wścibskiego dupska samego
w moim pokoju, ale tak bardzo mnie wkurzyła, Ŝe nie myślałem trzeźwo. Naprawdę,
nie było mnie moŜe dwie minuty i coś skłoniło ją do otworzenia mojej skrzynki
mailowej, aby szpieg ować. Albo moŜe zostawiłem ją otwartą, niewaŜnie.
Zasługiwała na skopanie tyłka.
- Co ty do choler y robisz? – zabrałem jej kurtkę z mojeg o łóŜka i rzuciłem w jej
pierś, pokazując, Ŝe nie była juŜ mile widziana.
- Więc, to jest to, co o mnie myślisz?
Nawet nie pamiętałem, co pisałem, więc popatrzyłem na ekran i przeleciałem
wzrokiem parę linijek, które napisałem. Wzdr ygnąłem się wewnętrznie, ale nie
pokazywałem emocji, Ŝeby nie widziała jak źle się czułem.
Hej. Taa, widz iałem ją parę dni temu. Nic się pomiędzy nami nie wydarzyło, nie martw
się. Próbowałem z nią r ozmawiać, ale ona zawsze była niedoj rzała i przez dwadz ieścia czter y
godz iny na dobę zachowuje się jak pieprz one dz iecko, więc to było bez sensu. I w L A nie
będz ie niezręcznie – mam nadz ieję, Ŝe zanim wyjedz iemy, tr ochę dor ośnie i będę w stanie
przemówić jej do r ozsądku. TeŜ za tobą tęsknie.
To było miejsce w któr ym mi przerwała. Okej, więc moŜe byłem trochę wściekły
kiedy pisałem tego e-maila, ale jeśli Miss Melo-dramaturgii porozmawiałaby ze
mną, tak jak teg o chciałem, nie byłoby takiego gówna jak teraz. Więc nie – kurwa -
waŜne.
- Nie zdawałam sobie sprawy z teg o, Ŝe twój związek był tak głęboki, iŜ całkiem
wygodnie rozmawiało ci się z nią o twojej byłej – powiedziała Bella cicho,
wsuwając kur tkę na plecy. śegnajcie cycuszki.
- Nie jest głęboki.
-Rozmawiałeś o mnie. Z nią.

32
- Nie powinnaś węszyć.
Spuściła wzrok na soje stopy i westchnęła. – Dobrze, Edwardzie. Pójdę.
Zostawię cię w spokoju i pójdę być niedojrzała, gdzieś indziej. Nie chcę ciebie i jej
niepokoić i nie sprawię, Ŝe będzie cię czuła nieswojo kiedy będziemy w LA.
Zadowolony? – znając Bellę, zepchnęła by ją ze schodów, więc nie wierzyłem w to
ani przez minutę. WciąŜ, sprawiała, Ŝe czułem się jak pie przony palant. Złapała
mnie na mówieniu o niej i nawet nie mogłem teg o wytłumaczyć.
Podniosła brew i przygr yzła dolną wargę, zanim podeszła do mnie i znów mnie
przytuliła. Mocno. Na początku, nie odwzajemniłem uścisku, poniewaŜ byłem tak
wkurzony, a ona nar uszyła moją cholerną pr ywatność i chciałem, Ŝeby poszła kurwa
do domu. Ale wtedy oparła głowę o moją pierś, zapach jej włosów wypełnił moje
nozdrza i przywrócił wszystkie te pieprzone wspomnienia.
Westchnąłem i poddałem się, oplatając ją ramionami. Ona wspięła się na palce i
umieściła głowę pomiędzy moją szyją i ramieniem. Czułem jej oddech na skórze,
jedną z jej dłoni przemykającą po mojej szyi i z tyłu głowy, jej palce w moich
włosach. Wtedy przesunąłem jedną rękę w dół jej pleców i przycisnąłem ją mocniej
do siebie, co było złym pomysłem, poniewaŜ jej sterczące, pokr yte koronką cycki
naciskały na moją klatkę i to sprawiało, Ŝe stawałem się twardy. PoniewaŜ jeśli nie
uprawiasz seksu przez sześć miesięcy, wszystko sprawia, Ŝe stajesz się twardy.
Przysięg am, nawet reklama kremu do g olenia dla kobiet mnie nakręcała, a to jest po
prostu smutne.
Najwyraźniej zauwaŜyła tą małą gafę, poniewaŜ nagle jej g orące, delikatne usta
były przyciśnięte do boku mojej szyi. Zamknąłem oczy i wypuściłem westchnienie
pełne fr ustracji. Wtedy pocałowała mnie za uchem i potem pod brodą. Jęknąłem i
przycisnąłem ją mocniej, a ta obdarzyła mnie kolejnym pocałunkiem na brodzie.
Chciałem jej powiedzieć, Ŝeby przestała, poniewaŜ wszystko, co robiła to wkurzanie
mnie, chciałem teŜ kontynuować, poniewaŜ to było tak dobre i naturalne.
Zwłaszcza kiedy całowała kącik moich ust, strategicznie leciutko rozchylając usta,
Ŝebym poczuł jej język. Tak więc, miałem dwie opcje. Odwrócić ją, pochylić i
pieprzyć, aŜ zapomni jaki mamy dzień. Albo mogłem zrobić coś mądrego. Nie
pozwolić jej utrzymywać nade mną kontroli jej seksualnością i odsunąć się od niej.
Bo jeśli nie byliśmy w stanie naprawić teraz razem teg o gówna, co seks do choler y
mógłby zrobić, oprócz jeszcze większeg o skomplikowania sprawy?
Więc, zrobiłem to, co uwaŜałem za rzecz g odną nagrody nobla i odsunąłem się
od niej, robiąc krok do tyłu. I jasna cholera, kiedy kurwa Edward Cullen zaczął
robić coś godneg o nobla? Chciałem wyrwać sobie włosy z głowy.
- Ja… nie mogę – wymr uczałem, potrząsając głową. Bez słowa, posłała mi
wkurzone spojrzenie i sztywno wyszła przez drzwi.

33
-Bella-
Bella-
- Jak poszło? – zapytała Leah, jak tylko weszłam do pokoju.
- Pieprz się Leah! Twoje rady są do dupy. Spróbowałam, tak jak mi mówiłaś i nie
zadziałało – Ściągnęłam moją kurtkę i opadam na krzesło obok niej. Podała mi jej
widelec i zaczęłam zabierać jedzenie z jej talerza. Charlieg o wciąŜ nie było w domu.
- Co się stało?
- Nic – powiedziałam pomiędzy kęsami. – Weszłam tak z całym 'Hej, Edward,
obczaj moje zderzaki', starając się ze wszystkich sił, okręcałam włosy na palcu i
kurde, on wciąŜ mówił 'porozmawiajmy' bla bla bla. Pieprzony idiota.
- Jestem pewna, Ŝe twoja gęba nie miała nic wspólnego z tym, Ŝe plan któr y
zaplanowałyśmy się nie powiódł – powiedziała, przewracając na mnie oczami.
- Właściwie, to nie. To moja dociekliwa natura. Kiedy tam weszłam, robił coś na
swoim laptopie. Wkurzył się i zatrzasnął g o jak tylko mnie zobaczył. Potem
poszedł na dół na minutę, Ŝeby porozmawiać z ojcem, a ja otworzyłam laptopa.
Myślałam, Ŝe to będzie jakieś por no i będę mogła się z nieg o ponabijać, ale to był
e-mail do tej dz iewczyny. O mnie. Mówił, Ŝe jestem niedojrzała i zawsze taka byłam,
oraz Ŝe nic się pomiędzy nami nie wydarzyło. Oh i wiedziała jej zdjęcie! Jest
sprośna i paskudna.
- Mówiąc sprośna i paskudna masz na myśli… ładna?
- Tak – powiedziałam drwiąco.
Leah westchnęła i potrząsnęła głowa. – Nie mogę ci pomóc. To z gór y
przegrana sprawa. MoŜe powinniście po prostu trochę od siebie odpocząć, dać
ranom czas na zagojenie i kiedy przestaniesz się zachowywać jak dziecko i być taka
emocjonalna, wtedy spróbujesz zwabić g o swoimi cyckami. Albo jak będziecie w
Californii, ubrać jakieś krótkie spodenki lub bikini. PokaŜ te nogi i tyłeczek.
- To prawie zadziałało. Byłam juŜ tak blisko. Przytulałam go, całowałam jeg o
szyję i on przyciągnął mnie do jeg o bioder...
- Oszczędź mi szczegółów, proszę – wymr uczała Leah, cofając widelec.
- I nagle się zatrzymał. I powiedział ' Nie mogę'. Kto tak robi? Oh, ale
powiedział, Ŝe nie uprawiali seksu i to jest jakby… światełko nadziei w tej
gównianej sytuacji. O ile to prawda.
Leah zachichotała i upuściła widelec, nagle rozszerzając oczy. – Zapomniałam ci
powiedzieć, Ŝe Alice tu była, kiedy wyszłaś. Podrzuciła ci sukienkę. Powiedziała,
Ŝeby ci przekazać, 'Z mierz ją i sprawdź czy pasuję, poniewaŜ twoja waga ulega wahaniom
większym niŜ u Oprah'. Cokolwiek to znaczy.
- Ugh, to na jej jutrzejszego, głupieg o Sylwestra. Przyjdziesz?
- Nie wiem. Zapytała mnie czy chcę, ale…
- Po prostu przyjdź – powiedziałam. – Zobaczysz na własne oczy, jak
katastrofalna jest ta cała sytuacja z Edwardem.
Leah starała się trzymać z daleko od wszystkich jej star ych znajomych, po tej
całej poraŜce z 'kuzynką kradnącą chłopaka'. MoŜe i była wrzodem na tyłu, ale i
dobrą towarzyszką. P rzez większość czasu, kiedy nie była humorzastą suką. Rosalie
szczególnie ją lubiła, prawdopodobnie przez fakt, Ŝe obydwie były naprawdę ładne

34
i naprawdę chłodne i bez serca. Spotykała się z nami przez większość wakacji i
wszyscy teŜ zdawali się ją lubić.

Początek lipca
- Myślisz, Ŝe to zadziała? – Leah zapytała Alice, trzymając dowód osobisty tuŜ
przed jej twarzą, kiedy wychodziłyśmy z pokoju hotelowego. Alice się uśmiechnęła i
skinęła na nią.
- Taa, jasne. Masz brązowe włosy i brązowe oczy, to wszystko co się liczy –
powiedziała, machając ręką.
- Ta dziewczyna ma zielone oczy – wymr uczała Leah, kiwając na mnie głową. To
naprawdę nie miało znaczenia. Leah była śliczna i wątpiłam, Ŝeby ochroniarz
patrzył się na jej twarz, po tym jak Rosalie namówiła ją do włoŜenia teg o, co miała
na sobie.
Alice i Rosalie same zajęły się tym, Ŝeby Leah towarzyszyła nam w Port
Angeles. Mogłyśmy jechać same. Ona była niemiła, bezduszna i czerpała
przyjemność z naśmiewania się ze mnie. Wkurzało mnie to.
Wszystkie weszłyśmy do bar u bez problemu, oczywiście. Poczułam się
nostalgicznie ja tylko weszłam do środka, poniewaŜ ostatni raz kiedy tu byłam, to
było z Edwardem i była to noc kiedy zrobiliśmy sobie tatuaŜe i czas , kiedy po raz
pierwszy zaczeliśmy się umawiać, było tyle zabawy. Chciałam płakać. Ale nie
zrobiłam tego. Po prostu zapiłam moje smutki.
Z jakieg oś powodu, nasza czwórka byłą jedynymi kobietami przy barze. To była
impreza z większą liczbą facetów. Co było dla nas dobre, bo miałyśmy dar mowe
drinki przez całą noc. Alice tak się nachlała, Ŝe zasnęła na barze, a Rosalie
odjeŜdŜała, gadając z jakimś facetem, który był wystarczająco stary, Ŝeby być jej
dziadkiem. Ja wraz Leah tańczyłyśmy w tłumie, nazbyt odkr ywając sukienki i
piłyśmy i piłyśmy i piłyśmy. Właściwie to dobrze się bawiłam i zapomniałam o tym,
Ŝe Edward wyjechał. Czułam się dobrze.
Kiedy stałyśmy przy barze, Leah w padła na mnie i zachichotała. – Bella… tam
jest facet, któr y ciągle się na ciebie gapi. Jest g orący. Jeśli nie miałabyś swojeg o
małeg o, g rającego na pianinie kutasowateg o chłopaka, powiedziałabym, bierz się za
nieg o.
- Gdzie? – zapytałam zaciekawiona, marszcząc czoło.
- Uhh – pokręciła głowę od prawej do lewej skanując bar. – Nie widzę go na
razie.
Właśnie miałyśmy wypić kolejny kieliszek, kiedy poczułam, Ŝe mój telefon
zaczął wibrować w tym obcisłym czymś, które Alice mi dała. Wyszarpałam g o i
pobiegłam w stronę drzwi, nic nie mówiąc Leah.
- Halo?
- Hej! Co to za hałas? – zapytał Edward, śmiejąc się.
- Jestem w Por t Ang eles, w tym barze, w którym byliśmy, pamiętasz? Nie
pamiętasz. Byłeś pijany.
- Jesteś pijana?
- Tak. Czekaj… dlaczeg o dzwonisz? Nie dzwonisz całymi dniami i dniami i
potem dwa razy w ciągu jedneg o?

35
- Skończyłem wcześniej zajęcia – powiedział. – I myślałem nad tym co mi
mówiłaś, o tym, Ŝe nie dzwonię, więc bardziej się postaram. Okej?
- Okej. – Nic nie mogłam poradzić na dziewczyński chichot, któr y mi się
wymknął, poniewaŜ ta noc była taka dobra. Przeszłam na dr ugą stronę bar u, gdzie
była krótka alejka i oparłam się o ceglaną ścianę budynku.
- Dobrze się bawisz?
- Taa. Jestem z Alice, Rose i Leah. Zostawiłam Leah…
- Kim jest Leah?
Przewróciłam oczami i westchnęłam. – C órka dziewczyny Charliego. Jest suką.
Ale taką w stylu Rosalie. Tak jakby miłą suką. Czy to w ogóle ma jakiś sens?
- Łapię – Ppwiedział, śmiejąc się. – Jaka jest dziewczyna Charlieg o?
- Jest miła. Jak na razie ją lubię. Zobaczymy. Czekaj, gdzie teraz jesteś?
- W Wielkiej Br ytanii. Potem jadę do Francji, Hiszpanii, potem Włochy,
Szwajcaria… a następnie Niemcy, Belgia, Dania, Szwecja i Norwegia. I potem znów
do Wielkiej Br ytanii i wtedy wrócę do domu.
- Wow. Dziesięć róŜnych krajów – powiedziałam, licząc na palcach.
- Taa. JuŜ jestem zmęczony – oznajmił Edward. – Bella, musze iść. Zadzwonię
wkrótce, okej? UwaŜaj dziś na siebie.
- Będę.
- Obiecuję, Ŝe zadzwonię, jak tylko będę mógł.
- Okej, Edward. Pa.
Jak tylko się rozłączyłam usłyszałam stukanie szpilek, dochodzących zza mnie.
Leah wyskoczyła zza rogu i podskoczyła, kładąc dłoń na piersi, sapiąc.
- Przestraszyłaś mnie! Nie wiedziałam gdzie poszłaś.
- Edward dzwonił. – Powiedziałam kiedy wracałyśmy do bar u. – Prze praszam,
Ŝe cię tam zostawiłam…
- Nie, w porządku. To po prostu… ten facet. Jak tylko wybiegłaś z bar u
zobaczyłam jak cię obserwował i podąŜył za tobą. Chciałam tylko zobaczyć czy z
tobą w porządku.
- To trochę straszne – wymr uczałam.
Leah wzr uszyła ramionami i weszła do bar u. – Musiał po prostu wychodzić.
Masz, nie wypiłaś swojeg o drinka.
Wymusiłam uśmiech i szybko g o przełknęłam, ale nie mogłam powstrzymać teg o
straszneg o uczucia, które mnie nawiedzało.

- Dobrze, pójdę. Mam parę dobranych słów do tego kolesia Cullen’a, tak czy
inaczej.
- Przestań – powiedziałam, potrząsając głową. – Jestem pewna, Ŝe Alice z
Rosalie juŜ dostatecznie mu nagadały. Raczej nie poprawisz sytuacji.
- To nie prawda – powiedziała Leah, wstając od stołu. – Wiele dla ciebie
zrobiłam, Bello. Powinnaś bardziej mnie doceniać.

36
- Doceniam cię, Leah-Diarrhea 16. – Zachichotałam na to przezwisko, a Leah
spiorunowała mnie wzrokiem z twarzą pozbawioną emocji.
- Zastanawiasz się dlaczego on pisze e-maile, Ŝe jesteś niedojrzała?
- Lubię nazywać to byciem zabawną – odparłam, ukazując jej uśmieszek.
- Niech ci będzie. Chodźmy znaleźć mi coś do ubrania na jutro.

-Edward-
Edward-
- Co to kurwa z tym wszystkim, o czym słyszałam o e-mail’ach i zdjęciu i…
Podniosłem moją zabrudzoną olejem rękę do twarzy Rosalie, Ŝe uciszyć jej
dupsko. Wkurzała mnie wciąŜ o tym gadając, a ja nie byłem w humorze.
- Rose, pilnuj swoich spraw – krzyknął Emmett, spod mojego auta.
Zachichotałem i wystawiłem Rosalie palca.
- Zimno tu. Kończycie juŜ? – Alice spojrzała na mnie, a ja wzruszyłem
ramionami.
- Wy dwie moŜecie wyjść. Nikt was tu nie zapraszał – powiedziałem jej.
Zmienialiśmy olej w moim aucie, ale broń boŜe, Ŝeby Emmett albo Jasper nie byli z
nimi przez pięć minut, bo ziemia moŜe eksplodować. MoŜe byłem po prostu
zgorzkniały, bo Bella byłą super pizdą, ale i tak to było wkurzające.
- WciąŜ masz rower? – zapytał Jasper, wyprowadzając go z garaŜu. – Nie
jeździłem na nim od kiedy skończyłem sześć lat.
- Czy moŜesz nie próbować tego teraz kiedy jesteś tuŜ koło mojego samochodu?
– posłałem mu wkurzone spojrzenie, a on potrząsnął głową.
- Cullen, chłopie, potrzebujesz Valium. Ale moŜe jakiś prochów. Nie wiem. To
całe twoje podejście robi się oklepane, naprawdę szybko.
- Więc… masz jej zdjęcia? Mogę je zobaczyć? – znów zapytała Rosalie. Prawie
wybuchłem z całą masą przekleństw.
- Nie – powiedziałem jej. – Odpierdol się, krowo.
- Mogę się załoŜyć, Ŝe nie pozwalasz mi jej zobaczyć, bo jest brzydka. Albo
gruba – odparła, posyłając mi uśmieszek.
- Chciałabyś wiedzieć, prawda?
Rosalie zmruŜyła na mnie oczy, a Alice zmarszczyła brwi i odsunęła się. Tak
jest munchkin. Nie chcesz się mieszać w tą walkę.
- Co to miało znaczyć?
-Wiecz co. To znaczy, Ŝe juŜ zyskałaś w Pietnastce Pierwszoroczniaków. To
tylko był jeden semester. Co próbujesz z Piędziesiątką Pierwszoroczniaków?
Emmett zaczął się śmiać spod samochodu, a twarz Rosalie zrobiła się czerwona
jak burak. Wtedy wskoczyła na moje plecy i zaczęła drapać moją buzię. Alice
musiała ją ze mnie ściągać, bo Jasper był zbyt zajęty obserwowaniem nas i
pękaniem ze śmiechu.
- Ał – powiedziałem, masując podrapaną szyję. – Twoje tłuste pazury sprawiły,
Ŝe krwawię.

16
Leah Diarrhea - tłum. Leah-Biegunka.

37
- Edward, zabiję cię, przysięgam, Ŝe to zrobię – Rosalie byłą wściekła, co tylko
sprawiało, Ŝe się śmiałem, poniewaŜ ona nie była gruba. Nie przytyła nawet pół
kilo. Okej, moŜe ze dwa, ale zawstydziłem ją przed wszystkimi i jestem całkiem
pewny, Ŝe załapała haczyk, Ŝeby zamknąć gębę i trzymać się kurwa z daleka od
moich spraw.
Jak juŜ wszyscy ochłonęli, Jasper wskoczył na siodełko roweru.
- Ona nie jest brzydka – powiedział, łapiąc się kierownicy. – Widziałem zdjęcie.
– I wtedy zaczął pedałować i ujechał moŜe z metr, zanim uderzył o bok mojego
auta. Westchnąłem i pacnąłem się ręką w czoło. Nie wiem dlaczego tęskniłem za
tymi dupkami, kiedy wyjechałam.
- Oh, Alice. Mam coś dla ciebie. Przyniosę to dopiero jutro, bo jest gdzieś
zapakowane. Dla ciebie teŜ coś mam, grubasie, ale nie dostaniesz tego dopóki nie
nauczysz się trzymać gęby na kłódkę – powiedziałem do tych dwóch. Alice klasnęła
w ręce z podekscytowania, a Rosalie pokazała mi palec.
- Edward, czy jutro będą jakieś problemy? Czy moŜecie proszę się nie bić z
Bellą? – błagała Alice, robiąc do mnie smutne oczy.
Wzruszyłem ramionami i zacząłem czyścić ręce ręcznikiem – porozmawiaj z
nią.
- Zrobiłam to. Jest naprawdę zdenerwowana – powiedziała Alice, krzyŜując ręce
na piersi. – MoŜe powinieneś ją przeprosić za to co napisałeś w e-mailu. To by
prawdopodobnie…
- Nie przeproszę za to gówno – powiedziałem. Oparłem się o ścianę garaŜu i
westchnąłem. – Nie powinna grzebać w moich rzeczach. Nie będę przepraszał za
to, Ŝe jest niedojrzała i ma umiejętności komunikacyjne na poziomie myszo-
skoczka. Cieszę się, Ŝe to zobaczyła. MoŜe teraz przestanie zachowywać się jak taka
dziwka.
- Ja po prostu chce, Ŝebyście byli przyjaciółmi. Nie widziałeś tego, ale nasza
czwórka praktycznie mieszka razem. To ten sam korytarz. A, Ŝe ja z Jasperem się
spotykamy, będziesz zmuszony duŜo z nią przebywać… nie wiem? MoŜe powinieneś
znaleźć drogę, abyście byli przyjaciółmi, zamiast martwić się staraniem
rozpracowania waszych problemów w związku i jak go naprawić. Wiesz? Całkiem
dobrze się razem bawiliście jako przyjaciele. Nie chcesz, Ŝeby znów tak było?
- Taa – wymruczałem.
- Mam nadzieję, Ŝe nie będzie się chciała z tobą przyjaźnić. Mam nadzieję, Ŝe
skopie ci jaja. I oh, Ŝebyś wiedział, Edward, im starszy jesteś, tym robisz się
brzydszy. I twoje włosy są rzadsze. – Śmiałem się z Rosalie, poniewaŜ HA. Okej. –
I lepiej przynieś jutro mój prezent i niech lepiej będzie to coś z Her mès 17, jak
prosiłam. No chodź Alice, idziemy.
Powiedziały cześć i poszły wzdłuŜ podjazdu. Emmett wysunął się spod mojego
auta i zaczął ścierać smar ze swoich rak.

17
Hermès – bardzo renomowany, francuski dom mody.

38
- No dobrze, skończyłem – powiedział. – Zazwyczaj nie mieszam się w tego
typu gówno, ale myślę, Ŝe powinieneś posłuchać Alice, odnośnie tej sprawy z
przyjaciółmi.
Spojrzałem na Jaspera. – Zgadzam się – powiedział.
- Tak jakby wykopałem ją stąd wczoraj. Nie wiem czy będzie w ogóle chciała ze
mną rozmawiać.
- Nie daj jej wyboru. Zrób co masz zrobić. – Zasugerował Jasper, uśmiechając
się przebiegle.
Oboje wiedzieliśmy, co to oznaczało. Jak tylko wyszli wskoczyłem pod prysznic,
Ŝeby się przygotować na noc, która jest przede mną.

39
Friends Again

-Edward-
Edward-
Pomyślelibyście, Ŝe po półtorej roku mógłbym w paść na bardziej praktyczny
sposób wkradania się do pokoju Belli? Jak na przykład pieprzona drabina albo
wędkarskie haczyki, które mogłem wbić w drzewo w stylu Koszmar u Minioneg o
Lata. Ale nie. Stoję tutaj z wiosenną butelką wódki w ręce, robionej w Poland 18,
starając się zrobić pierwszy krok.
Pociągnąłem z butelki. Okej, pierwszy krok zrobiony. Czas na kolejny.
Podciągnąłem do łokci rękawy mojej bluzy. Charlie – ten skurwiel – obciął niektóre
z niŜszych g ałęzi drzewa, więc kiedy dotarłem do okna, miałem świeŜe zadrapania
na przedramionach. Starałem się złapać oddech, Ŝeby nie zwrócić na podłogę
zawartości butelki, którą właśnie wypiłem. Beknąłem, uderzyłem się w moją pierś
parę razy i uchyliłem okno, zanim zwaliłem się do środka. Czułem się kurewsko
dziwnie w jej pokoju. W rzeczywistości był taki sam, pomijając fakt, Ŝe wszystkie
moje zdjęcia zniknęły. Tak właściwie juŜ nie mieszkała w tym pokoju, więc ściany
były jakby g ołe.
Bella wraz z jakąś dziewczyną, której nigdy wcześniej nie widziałem, leŜały na
brzuchach na podłodze, oglądając film na laptopie Belli. Oczy wyskoczyły jej z
orbit gdy popatrzyła to na mnie, to na Bellę. Ta dr ug a po prostu spojrzała na mnie,
przewróciła oczami i wróciła do oglądania filmu. Ciebie teŜ miło widzieć, Swan.
- Edward, co ty tu robisz? – wymr uczała wzdychając i nie odr ywając wzroku od
monitora.
- Chcę porozmawiać – powiedziałem jej. – Sam na sam… proszę.
- Nie mam ci nic do powiedzenia. – Odparła chłodno. Dr ug a dziewczyna
popatrzyła na nią i zmarszczyła brwi.
- Bella, znów się cofasz. Porozmawiaj. – Powiedziała jej, kiwając głową.
- Wszystko, co musisz powiedzieć, moŜesz powiedzieć przy Leah.
Dr ug a laska, prawdopodobnie Leah, która nawiasem mówiąc była totalną laską,
znów potrząsnęła głową i wstała. – Nie, jest w porządku. Będę na dole.
Podniosła laptopa i słuchawki. Zmarszczyła nos, kiedy szła do drzwi.
- Czy ktoś tu śmierdzi alkoholem? – zapytała Leah.
- To ja – wymamrotałem zawstydzony, otrzymując chichot od Belli.
- Nie mów Charliemu, Ŝe on tu jest. – Bella wyszeptała do Leah, kiedy wstała z
podłogi i przeskoczyła przez pokój.
- Oczywiście. Zg adłam, Ŝe jeśli miałby pozwolenie, Ŝeby tu przebywać, nie
wdrapywałby się po drzewie jak jakiś Spider man i wspinał na dr ugie piętro.

18
Wódka z Poland - wódka z miasta Poland w stanie Maine. Ciekawostką jest, Ŝe często w filmach
tłumacze mówią coś o Polsce, niestety nie zdają sobie oni sprawy, Ŝe chodzi o miasto amerykańskie, a
nie nasz kraj :)

40
Potrzebujesz bandaŜa, tak na marginesie. – Dodała Leah, wskazując na moje ramię.
Ehh, bywało gorzej. Ostatecznie, przynajmniej tym razem nie była to twarz.
Bella zamknęła za nią drzwi i oparła się o nie. Przyg r yzła dolną wargę i g apiła
się na mnie, czekając aŜ coś powiem. Właśnie wtedy zorientowałem się, co miała na
sobie. Spodenki od pidŜamy, które były tak małe, Ŝe powinny być zakazane i
malutki, tyciutki podkoszulek. Było tak, jakbym wszedł do mojej własnej fantazji.
Cholerne momentalne rozproszenie.
Skup się Cullen. – Powiedziałem sobie. – Przyjaciele. Powiedz, Ŝe chcesz, Ŝebyście byli
przyjaciółmi.
PoniewaŜ byłem słaby i pozwoliłem by mój pie przony gniew przejął nade mną
kontrolę. Byłem dla niej niezłym fiutem i wszyscy moi przyjaciele byli gotowi Ŝeby
mnie zadźgać, jeśli tego nie naprawię.
Ale odłóŜmy Ŝar ty na bok, nie było moŜliwości, Ŝebyśmy na razie do siebie
wrócili. Nie zdawałem sobie sprawy z teg o, jak gówniana była ta sytuacja, zanim nie
wróciłem do domu. Belli, którą znałem, juŜ nie było. Ta Bella była zraniona,
rzucała się na wszystkich i była cholernie… traumatyczna. Albo coś w tym stylu.
Więc jeśli bycie przyjaciółmi, było jedynym wyjściem, Ŝeby mieć ją w swoim Ŝyciu,
to przyjmuję to. PoniewaŜ wkurzała mnie tak bardzo, Ŝe chciałem ją, albo moŜe
siebie udusić, ale wciąŜ tak cholernie ją kochałem. Tak bardzo jak próbowałem
temu zaprzeczyć. I to gówno się nie zmieniło. Potrzebowałem tej szalonej suki.
Podszedłem do lustra Belli, Ŝeby obejrzeć moje ramię i coś przyciągnęło moją
uwagę. Pocztówka, którą jej wysłałem gdy byłem w Niemczech we wrześniu. I to
znaczyło, Ŝe musiała przywieść ją do domu, nawet kiedy ten palant Jasper
powiedział jej, Ŝe byłem z kimś innym. To znaczy, moŜe to głupie i tr ywialne, ale to
gówno coś dla mnie znaczyło.
- Więc, dlaczeg o tu jesteś? – znów mnie zapytała, klepiąc rękami o nogi.
- Rozmawiałem o tobie z Alice i dała mi parę dobr ych rad, więc chciałem z tobą
o nich porozmawiać. – Powiedziałem jej, kiedy wyciągnąłem pocztówkę zza lustra i
odwróciłem ją. WłoŜyłem ją z powrotem za lustro, gdy ją przeczytałem i usiadłem
na krześle przy biurku.
Bella podniosła brew, posyłając mi podejrzliwe spojrzenie, kiedy szła w stronę
łóŜka. Usiadła na jeg o rogu i odwróciła się do mnie. Wziąłem głęboki wdech.
- Okej. – Przysunąłem krzesło w jej kier unku, tak blisko jak tylko się dało, bez
bycia niestosownym. – Spójrz, cokolwiek się stało, kiedy mnie nie było, wydaje się
naprawdę złe. Najwyraźniej nie chcesz do tego wracać, więc gdy będziesz g otowa,
Ŝeby ze mną o tym porozmawiać, będę czekał. PoniewaŜ… nie było mnie tam
wtedy, ale jestem tu teraz, okej?
- Przestań. – Powiedziała cicho, przełykając ślinę i patrząc na własne nogi.
Miała ten sam wyraz twarzy, jak wczoraj w moim domu. Szybko uświadomiłem
sobie, stało się coś naprawdę powaŜnego. – Przestań ciągle o tym mówić. Ja nie…
nie chcę o tym teraz rozmawiać.
- Bel. – Powiedziałem cicho jej imię i podniosłem jej brodę wskazującym
palcem, więc musiała na mnie popatrzeć. – Nie bądź taka. To tylko ja. Wiesz, Ŝe
moŜesz mi ufać, prawda? – Wzr uszyła ramionami i pociągnęła nosem. Kurwa,
nadchodzi fontanna. – Przepraszam, Ŝe zobaczyłaś tego e-maila – kontynuowałem.

41
– Ale wiesz jaki jestem, kiedy jestem zły, a byłem ostatnio na to wszystko tak
wkurzony, a ona pozwoliła mi to wytłumaczyć i dać temu upust, więc zrobiłem to.
I… przepraszam.
- W porządku. Nie powinnam szpieg ować. Myślałam, Ŝe oglądałeś porno i po
prostu chciałam się z ciebie pośmiać, Ŝeby rozluźnić atmosferę. – Powiedziała,
wymuszając chichot.
- Oglądam por no otwarcie. Nie wstydzę się teg o. – Powiedziałem jej.
Uśmiechnęła się do mnie i przewróciła oczami.
- To prawda. – Przyłapała mnie tak wiele razy, Ŝe wiedziała o tym.
- Więc, po prostu spróbujmy… być przyjaciółmi. Wiesz? Tak jak kiedyś.
Tęskniłem za tobą Swanster. I potrzebuję par tnera do picia w Cali, bo Alice i
Jasper rzyg ają.
- Wiem to aŜ za dobrze. Nie było cię przez pierwszy semestr.
Chciałem wspomnieć fakt, Ŝe Alice powiedziała mi, iŜ ona nigdy nigdzie nie
wychodziła poza szkoła, ale stwierdziłem, Ŝe jest to coś związanego z 'incydentem,
o któr ym się nie mówi'. Więc zamknąłem gębę i zmieniłem temat.
- Więc, Leah. Całkiem g orąca. Myślisz, Ŝe mam szanse? – Zachichotałem, kiedy
ta kopnęła moje krzesło, a ja podjechałem do tyłu, uderzając o biurko.
- Widzę, Ŝe jesteś dobr y w zaopatrywaniu się w dziewczyny. – Odparowała,
posyłając mi uśmieszek.
- Swan. Ona nie jest moją pieprzoną dziewczyną. Zamknij się juŜ i nie
przypominaj teg o. – Powiedziałem jej. I wtedy wskazałem na jej nogi i podniosłem
kciuki do gór y. – Milutka pidŜamka. Kupiłaś ją w dziale dziecięcym?
- Jest wygodna, fiucie. Przestań g apić się na moje nogi.
- Mogę zobaczyć twoją bliznę? – Zapytałem ją, poniewaŜ chciałem, Ŝeby
wiedziała, iŜ nie zapomniałem o tym, Ŝe była chora.
- Jest naprawdę wygodna. – Powiedziała, podciąg ając podkoszulek i ukazując mi
swój brzuch. I tatuaŜ z moim inicjałem. To nie było mądre. Czas, Ŝeby iść do
domu.
Wstałem z krzesła i rozciągnąłem ramiona. – No dobrze. To było zabawne.
Jasper czeka na zewnątrz… koniec niezręczności, tak?
- Tak jest. –Zg odziła się.
- Uściśnijmy się. I chcę jeden z tych seksowych uścisków jak wczoraj.
Przewróciła oczami, wstała i uścisnęła mnie tak słabo jak nigdy. Jak gdyby
przytulała własną babcię. NiewaŜne, nie od razu Rzym zbudowano. Na razie było
dobrze i nie będę naciskał.

-Bella-
Bella-

42
- Bella, musisz do niego wrócić. Wspiął się przez okno! To takie romantyczne i
w stylu Romea i Julii. – Leah piszczała z tylnieg o siedzenia. Podałam jej butelkę
Patrón 19, Ŝeby się zamknęła.
- Nie nabieraj się na to – powiedziała jej Rosalie. – To wspinanie się po drzewie
jest bardziej wkurzające niŜ romantyczne. Strategicznie zjawiał się wtedy, kiedy się
ubierałyśmy.
- Ja myślę, Ŝe to romantyczne – oznajmiła Leah szarpiąc za pasmo moich
włosów. – I jest duŜo bardziej gorący osobiście. Co ty sobie myślałaś? UwaŜam…
- UwaŜam, Ŝe moŜe ty i Edward powinniście dostać pokój. – Odkrzyknęłam
drwiąco, sprawiając, Ŝe Rosalie zaczęła chichotać. Leah przemieściła się do
Dr uŜyny Cullena i to było do dupy, poniewaŜ teraz jej rady były subiektywne.
- Bella, moŜesz mi podać lakier do włosów? – zapytała Leah z tylniego
siedzenia. Rzuciłam metalową puszę za siebie i usłyszałam odgłos uderzenia. – Oł.
I wtedy wypr yskała całe to gówno na moją głowę i sprawdziła, Ŝe wszyscy w
aucie zaczęli się dusić.
- Leah!
- Co? Twoje loki umierały. Musisz wyglądać przepysznie – powiedziała,
chichocząc.
- Po co? Jesteśmy teraz tylko przyjaciółmi. Dzięki pomocnej radzie Alice. –
Alice. Ta zdrajczyni.
- Myślę, Ŝe jej rada była pomocna – powiedziała, uderzając w mój fotel. – Spójrz
na siebie! Jesteś w dobr ym humorze. Po raz pierwszy od… czerwca.
- Nie chcę, Ŝeby był moim przyjacielem – westchnęłam. – Chcę, Ŝeby był ojcem
mojeg o zielonookieg o potomstwa.
- Małymi krokami – powiedziała mi Leah. – To część dorastania. Pamiętasz co
mówiłam ci o dorastaniu? – Przewróciłam oczami, nawet jeśli nie mogła tego
widzieć.

Koniec lipca
Po obfitującym w wydarzenia poranku, pełnym sikania - na - testy, Leah wyszła,
a ja wróciłam do łóŜka, poniewaŜ moje wymiotowanie nie chciało się skończyć.
Wyskoczyłam z mojeg o pozbawioneg o odpoczynku snu parę g odzin później i od
razu wiedziałam, Ŝe coś było nie tak. Miałam tak okropny ból przeszywający mój
brzuch, Ŝe chciałam krzyczeć.
- Charlie! – WłoŜyłam w to kaŜdą cząstkę energii, Ŝebym mogła wykrzyczeć jego
imię, ale nie było go jeszcze w domu. Nikogo nie było.
Zdołałam usiąść na tyle, aby rozejrzeć się po pokoju, kiedy zauwaŜyłam moją
komórkę na komodzie. Zaczynało kręcić mi się w głowie i wiedziałam, Ŝe jeśli nie
otrzymam pomocy, prawdopodobnie tutaj wykorkuję. Moje włosy były przyklejone
z potu do czoła, ale się trzęsłam. Zsunęłam się z łóŜka i uŜyłam czeg okolwiek ,co

19
Patrón – luksusowy rodzaj tequili produkowany w Meksyku i sprzedawany w ręcznie dmuchanych,
ponumerowanych butelkach.

43
było w pobliŜu, Ŝeby się wesprzeć gdy ciągnęłam się przez pokój. Złapałam za
telefon na komodzie i osunęłam się na ziemię.
Najpierw zadzwoniłam do Charli’ego. Brak odpowiedzi . Zadzwoniłam do Sue,
ale jej telefon był wyłączony. Zadzwoniłam do Leah, ale jej telefon zaczął
wibrować gdzieś na dole. Zostawiła g o u mnie w domu. Alice i Rosalie pojechały do
Seattle na weekend, więc zadzwoniłam do Jaspera. Dzięki bogu odebrał.
- Hej Swan, o co chodzi?
- Jasper, jestem chora. Jesteś w domu?
ZauwaŜył spanikowany ton mojeg o głosu i usłyszałam jak ścisza radio. Kurwa.
Jechał autem. – Właściwie to jestem niedaleko. Co się stało?
- Nie mogę się z nikim skontaktować. Potrzebuję cię, Ŝebyś zabrał mnie do
szpitala. Coś jest nie tak.
- Okej… będę najszybciej, jak będzie się dało, Bella.
- Jestem w swoim pokoju.
Rozłączyłam się i czekałam tam, na podłodze, opar ta o moją komodę.
Naprawdę, miałam większego pecha niŜ kaŜdy na tym świecie.
Jasper musiał jechać jakieś dwieście mil na godzinę, poniewaŜ był u mnie w
niecałe pięć minut. Wskoczył do mojeg o pokoju z Emmettem i obydwoje przy mnie
uklękli.
- Co się dzieję? – zapytał Emmett.
- Mój brzuch… to boli. Nie mogę chodzić. – W tym momencie majaczyłam i
powoli traciłam przytomność, tak bardzo mnie bolało.
- Jest z ielona. – Wysze ptał Jasper, patrząc nerwowo na Emmetta.
Znieśli mnie na dół po schodach i połoŜyli na tylnim siedzeniu Audi Jaspera.
Emmett miał moją komórkę i wciąŜ starał się dodzwonić do Charli’eg o i Leah.
Próbował przez całą drogę i właśnie kiedy wjechaliśmy na parking, Charlie wreszcie
odebrał. Emmett powiedział mu co się dzieję, kiedy Jasper wniósł mnie do środka.
Pielęgniarka wsadziła mnie na wózek inwalidzki, a Jasper poprosił o Carlisle’a,
więc od razu mnie zabrali. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale zobaczyłam jak
Carlisle nadchodzi i połoŜyli mnie na łóŜku na kółkach. Carlisle przycisnął palce na
dole moje brzucha, a ja krzyknęłam i chciałam dźgnąć g o w gardło i zrobiłabym to,
gdyby nie miał nic wspólneg o z cudownym dziełem poczęcia Edwarda. I wtedy
wymr uczał coś odnośnie zapalenia wyrostka, powiedzieli mi, Ŝe zabierają mnie
prosto na operację i dali mi jakieś bajeczne prochy, Ŝe odpłynęłam zanim zaczęli
mnie w ogóle tam wieźć.
Kiedy się obudziłam, Charlie, Sue, Leah i Carlisle siedzieli w pokoju. Miałam
mdłości. To było pierwsze co powiedziałam.
- Źle się czuję – jęknęłam, sprawiając, Ŝe odwrócili się w moją stronę. – Gdzie
Edward?
Leah przybiegła i uśmiechnęła się do mnie.
- Najwyraźniej jeszcze z tego nie wyszłaś. Edward jest na dr ugim końcu świata,
dziewczyno. – Jęknęłam, a Leah dalej g adała. – Czułabym się naprawdę źle, gdybyś
umarła. Zg aduję, Ŝe są dodatkowe korzyści z chodzenia z synem doktora. Naprawdę
dobrze się tu tobą zajęli.
Zaśmiałabym się, ale wtedy prawdopodobnie bym zwymiotowała.

44
- Mówiłam ci, Ŝe byłam chora, a nie w ciąŜy. – Wymr uczałam. I wtedy
przypomniałam sobie, Ŝe Carlisle był w pokoju. NiewaŜne, byłam odurzona. Tylko
pytałam o Edwarda. Potrząsnął głową i podszedł do mnie.
- Jak się czujesz?
- Jak gówno. – Powiedziałam mu. Charlie odchrząknął. – Jak śmieć.
- WciąŜ cię boli? – zapytał, a ja potrząsnęłam głową.
- Czy będę Frankensteinem?
- Nie – powiedział Carlisle, śmiejąc się. – Zrobiliśmy minimalną inwazyjną
operację, więc nie będziesz miała duŜej blizny.
- Dzięki – powiedziałam na w pół przytomnie. Usłyszałam jak mój telefon
dzwonił, bezwładnie wyciągnęłam rękę i zaczęłam g o podnosić.
- To on. – Powiedziała Leah, patrząc na Carlisle’a. To był pierwszy od tyg odnia
telefon, kiedy do mnie dzwonił i moje serce zaczęło głośno bić.
- Daj mi. – Jęknęłam, starając się usiąść. Carlisle wziął telefon od Leah i
wyszedł z pokoju. – Muszę z nim porozmawiać.
- Porozmawiasz – powiedziała Leah, podając mi kubek galaretki. – Jesteś
głodna?
- Ehhh. – Odepchnęłam jej ręce ode mnie i zamknęłam oczy, czekając aŜ
Carlisle wróci z telefonem. Moje oczy gwałtownie się otworzyły, kiedy usłyszałam
skrzypnięcie drzwi i w mniej niŜ parę sekund, Leah połoŜyła g o na poduszce koło
mojeg o ucha.
- Bella!
- Edward… potrzebuję cię. – Powiedziałam, a łzy momentalnie popłynęły z
moich oczu kiedy usłyszałam jeg o głos.
- Wszystko w porządku? Dlaczeg o musiałaś zachorować akurat, kiedy mnie nie
ma?
- Nie jest w porządku. Umieram. – Powiedziałam, g rając na jeg o współczuciu.
Zaśmiał się słabo do telefonu. – Przepraszam, Ŝe mnie tam nie było. Tak bardzo
mi przykro. Carlisle mówi, Ŝe wszystko dobrze poszło i polepszy ci się w przeciągu
kilku dni.
- Chcę, Ŝebyś wrócił do domu. Tęsknie za tobą – zaczęłam kichać i usłyszałam
jak wzdycha.
- Bella, proszę cię. Nie sprawiaj, Ŝe będę się źle czuł.
- Nikog o tam nie było. Ty mógłbyś być, gdybyś był w domu. – Powiedziałam
mu, kiedy Leah przetarła moją twarz chusteczką.
- Wiem, Bella. Prze praszam. Wynag rodzę ci to kiedy wrócę, obiecuję. Muszę
kończyć, zadzwonię do ciebie wkrótce, okej?
Rozłączyłam się bez mówienia czeg okolwiek, poniewaŜ nie wierzyłam mu. I
miałam rację. Następnym razem kiedy zadzwonił, było juŜ za późno.

I Leah kontynuowała. – Myślę, Ŝe wiem y, Ŝe nadszedł czas, aby odpuścić to co było i


patrzeć w przód, na to co moŜe być. Inne dni. Nowe dni. Dni, które nadejdą. Chodz i o to, Ŝe
nie musimy nienawidz ić siebie za starzenie się. Tylko musimy sobie wybaczać… dorastanie.
Rosalie i ja zaczęłyśmy się śmiać, kiedy potrząsnęłam głową.

45
- Dziękuję ci za uświadamiający cytat z 'Cudownych Lat' 20, Leah. – Powiedziała
Rosalie kiedy skręcała na podjazd Alice.
- UwaŜam, Ŝe wszyscy moglibyśmy się czegoś nauczyć od Kevina Ar nolda 21 –
oznajmiła, wzr uszając ramionami.
Westchnęłam i wysiadłam z auta. – To będzie interesująca noc.
Alice poczuła, Ŝe to konieczne, Ŝeby zaprosić wszystkich z liceum, z któr ymi
udało się jej skontaktować. I ludzie rzadko odrzucali zaproszenia na imprezy Alice,
więc podjazd był juŜ zapełniony, kiedy przyjechałyśmy. Zabrałam Patrón od Leah i
wzięłam długieg o, potęŜneg o łyka, kiedy szłyśmy w stronę domu. Słychać było
ogłuszającą muzykę, te denerwujące głośniki bębniły i ktoś rzygał w jedną z
doniczek z róŜami mamy Alice. JuŜ. Ten skurwiel ma cięŜką noc przed sobą.
Jak tylko weszłyśmy do środka, Leah i Rosalie zostawiły mnie, Ŝeby iść do
łazienki sprawdzić jak wyglądają, poniewaŜ były próŜnymi sukami. Zdecydowałam
poszukać Alice, ostatecznie znajdując ją stojącą na wysepce kuchennej, wlewającą
kieliszki alkoholu do ust ludzi, coś jak z pieprzoneg o Coyote Ugly 22. To było
nieprawdopodobne.
- Bella! – Wykrzyknęła kiedy mnie zauwaŜyła. – Chodź tutaj! Napij się!
Zaczęłam przeciskać się przez tłum ludzi, zauwaŜając, Ŝe Alice miała na sobie
tylko jeden but. Wątpiłam, Ŝeby wytrzymała do północy. Nagle poczułam dłoń na
moich plecach i odwróciłam się, Ŝeby zobaczyć roześmianego Edwarda.
- Um, sug erowałbym abyś nie pozwoliła Alice, Ŝeby wlewała ci coś do buzi. To
wyląduje na twoim czole – powiedział, przesuwając jakieg oś dzieciaka, któr y
blokował mnie przed dojściem do niej. Śmiałam się, bo pie przone włosy Edwarda
były z przodu mokre i miał na sobie koszulkę, a jej kołnierz był cały w mokr ych
plamach.
- Podsadź mnie. – Powiedziałam mu, kiedy dotarłam do lady. Patrón dawał
nieźle popalić i byłam juŜ na odlocie, więc Edward chwycił mnie w talii i posadził
na ladzie obok Alice. Wziął następną butelkę, która była na stole. I wtedy
rozwaliłam butelkę o… kto do choler y wie co i zaczęłam wlewać to ludziom do ust,
a kiedy dostrzegłam Lauren i Jessicę, stojące nieopodal, całkiem 'przez przypadek'
machnęłam butelką i rozlałam śmierdzące gówno na ich dziwkarskie sukienki. To
było piękne.
- No dobrze, wymykacie się spod kontroli – Jasper wykrzyknął za nami, zanim
pomógł mi i Alice zejść z lady. Przyczepił mr ug ający kieliszek do jakiś korali na
mojej szyi i napełnił g o, abyśmy mogli wyr uszyć.
Nie czekałam z niecierpliwością na tą imprezę, ale ostatecznie było wiele
zabawy. Zobaczyłam się z Angelą, która wyglądała na prawdziwie wkurzoną, kiedy
zapytała mnie, co się stało z Edwardem. Była miła. Szkoda, Ŝe jej przyjaciółka to
szmata. I mówiąc o szmatach, Leah i ja przechodziłyśmy koło Jess-wszy kiedy
20
Cudowne lata (ang. The Wonder Years) – amerykański serial dla młodzieży, nakręcony w latach 1988-1993.
21
Kevin Arnold – główny bohater 'Cudownych lat'.
22
Wygrane marzenia (ang. Coyote Ugly) – amerykański dramat, akcja toczy się głównie w barze o nazwie Coyote
Ugly.

46
zaczęła rechotać i powiedziała. – Oh, Bella, słyszałam Ŝe juŜ nie jesteś z
Edwardem. Jakie to smutne. – Albo inne gówno teg o typu.
Wtedy Leah uderzyła ją w ramię i powiedziała jej, Ŝeby się odpierdoliła. Jessica
uderzyła o stół i stłukła jedną z waz Alice. Uuups. To była główna atrakcja mojej
nocy.
Alice miała odliczanie na wielkim telewizorze w salonie, więc kiedy przyszedł
czas, wszyscy zg romadziliśmy się wokół nieg o. Emmett zdecydował się spróbować
wypić pełną butelkę czeg oś i przewracał się gdzieś dalej, więc Rosalie z Leah
poszły mu pomóc. Stałam obok Alice w czasie gdy Jasper latał po pokoju nalewając
Cristal 23, wszystkim ludziom, któr ych lubił. Dostrzegłam Edwarda na dr ugim końcu
pokoju, stojąceg o z Lauren Mallory, więc specjalnie zaciągnęłam ją w jego kier unku
pod pozorem, Ŝe nie widziałam telewizora. Jak tylko wszyscy zaczęli odliczać,
Jasper podbiegł do nas i objął ramieniem talię Alice. A ta złapała mnie za rękę i
uśmiechnęła się przyjacielsko.
Dzieki, Alice.
5… 4…
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Lauren chichoczącą z czeg oś, co powiedział jej
Edward. Pieprzona dziwka.
3… 2…
Wtedy odwróciłam się i skoncentrowałam na telewizorze, bo jeśli zobaczyłabym
ich całujących się o północy z pewnością zwróciłabym cały ten drogi alkohol, któr y
piłam całą noc.
1…
Usłyszałam zewsząd oklaski i dźwięki stukających kieliszków i nagle, bez
ostrzeŜenia ktoś przede mną stanął i przycisnął swoje usta do moich. Jeden mały
oddech i wiedziałam, Ŝe to był Edward. Zarzuciłam mu ręce na szyję i nie
pozwoliłam mu przerwać teg o niewinneg o całusa, którego mi dał, poniewaŜ był
tutaj, całując mnie, bez moich błagalnych jęków i byłam kurewsko szczęśliwa. I
wtedy podniósł ręce, ściągnął moje z jeg o szyi i odsunął twarz od mojej, posyłając
mi uśmieszek.
- Szczęśliweg o Noweg o Roku – wymr uczał. I juŜ g o nie było.

23
Cristal – francuski szampan produkowany przez Luisa Roederer’a. Jeden z najdroższych i najlepszych na świecie.

47
Different Kisses

-Edward-
Edward-

Początek paźdz ier nika


- Tylko cię ostrzeg am… moi współlokatorzy to niechluje. – Powiedziałem,
zanim otworzyłem drzwi. Włączyłem światło i wdepnąłem w stertę ubrań, butów i
całeg o inneg o gówna, które jeden z nich zostawił na środku podłogi.
- Nie kłamałeś – wybełkotała Victoria, chichocząc i pijanie zataczając się wokół
tego bajzlu. Opadła na łóŜko Niemca, które było oddzielone od mojeg o, tylko
nocną szafką. Niemiecki współlokator nie mówił ani słowa po angielsku z
wyjątkiem tych, których g o nauczyłem, kiedy byłem zmęczony i nie mogłem spać:
cześć, pianino i oczywiście, moje ulubione słowo z języka angielskieg o – kurwa.
Nie miałem pojęcia jak miał na imię. Wydaję mi się, Ŝe mówił "Claus " albo coś
takieg o. NiewaŜne.
- Czy moŜemy tu na chwilę zostać? Nogi mnie bolą. Gdzie są twoi
współlokatorzy? – Zapytała Victoria, ściąg ając buty.
- Uh… jeden jest Niemcem, więc właściwie nie widziałam go, od kiedy tu
przyjechaliśmy. Pozostałe dwa dziwaki, nie mam pojęcia. śaden z nich nie
rozmawia ze mną.
- Zastanówmy się dlaczeg o, – powiedziała sarkastycznie, kładąc palec na
brodzie. – No wiesz, emanujesz szczęściem i w ogóle…
- Ta, poniewaŜ jestem wredny. To nie ma nic wspólneg o z faktem, Ŝe oni w
ogóle nie mówią po angielsku.- Powiedziałem przewracając oczami i pokazując jej
palec, zanim zacząłem przeszukiwać moją walizkę, aby wziąć więcej pieniędzy.
Miałem ich niewystarczająco duŜo, a opuszczaliśmy Niemcy w ciągu najbliŜszych
dni i miałem misję – upić się przynajmniej raz w kaŜdym kraju, jaki odwiedziliśmy.
Victoria to zasug erowała i zg odziłem się, bo byłem cholernie smutny przez Bellę i
nie cieszyłem się tak jak powinienem.
- Powinieneś spróbować mówić w ich języku. – Zaproponowała.
Zaśmiałem się. – Taa, okej. Chcesz usłyszeć mój zasób niemieckich słów? –
Wiener Schnitzel i Schnaps. Oh i Volkswag en 24.
Zachichotała i wzr uszyła ramionami, a ja odwróciłem się i wróciłem do teg o, co
robiłem, zanim mi przerwała.
- Czy to ona?
- Tak. – Wymr uczałem, nie spuszczając wzroku z walizki. Wiedziałem, o czym
mówiła. O zdjęciu na nocnej szafce, przedstawiającym mnie i Bellę na wakacjach,
które zrobił nam kelner, gdy jedliśmy obiad.

24
Wiener Schnitzel – Sznycel Wiedeński; Schnaps – rodzaj alkoholu; Volkswagen – marka samochodów.

48
- Gdzie byliście?
- Nie wiem, gdzieś na wybrzeŜu Ar uby. Jak myślisz na jak dług o wyjdziemy? –
Zapytałem, starając się zmieć temat.
- Nie wiem. Jest naprawdę ładna, Edward. To dziwne widzieć jej zdjęcie po tym
wszystkim, co mi powiedziałeś. Teraz mogę sobie to wszystko wyobrazić. –
Powiedział Victoria, przybliŜając się do zdjęcia.
Wrzuciłem zwitek Euro do portfela i westchnąłem. – No dobrze, jestem g otowy.
- Masz zdjęcia reszty twoich przyjaciół? Chciałabym zobaczyć.
Czułem się jakby niekomfor towo będąc pijanym i sam z dziewczyną w moim
pokoju. To nie tak, Ŝe jej nie lubiłem. Lubiłem, tak jakby. Ale nie byłem g otowy,
Ŝeby iść dalej. Jeszcze nie.
- Uhh… taa... – Otworzyłem szafkę i wyciągnąłem Ŝółtą koper tę wypełnioną
zdjęciami, które dała mi Bella przed wyjazdem. Potem wyszarpałem je ze środka i
przeszukałem, wyciąg ając… te "nie powołane" Belli i podałem resztę Victorii.
- Czy to Jasper?
Spojrzałem w dół na nasze zdjęcie sprzed balu.
- Jest gorący.
- Jest śmieszny. – Powiedziałem, śmiejąc się. Jasper. Ten kutas załoŜył
prąŜkowany garnitur na bal absolwentów.
Zdjęcia sprawiły, Ŝe kurwa tęskniłem za domem. Czułem się źle, bo dziewczyna
pewnie myślała, Ŝe byłem zrzędliwą, delikatną emo suką, poniewaŜ wszystko, co
robiłem, od kiedy się poznaliśmy to jęczenie i tłumaczenie. I wtedy zdałem sobie
sprawą, Ŝe byłem zrzędliwą, delikatną emo suką i dlaczeg o do cholery ona w ogóle
się ze mną spotykała? PoniewaŜ byłem pewny jak cholera, Ŝe nie kręciłbym się koło
laski, która wiecznie się nad sobą uŜala.
Była moją jedyną przyjaciółką tutaj, nie wliczając Clausa albo jak-kurwa-kolwiek
miał na imię i tych dwóch innym rosyjskich współlokatorów. śadne z nich nie
mówił po angielsku. Muszę przestać być takim popierdoleńcem.
Usiadłem obok niej i zacząłem opowiadać jej wszystkie zwariowane historie
odnośnie teg o, jak robione były te zdjęcia. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy o jej
znajomych i po raz pierwszy od jakieg oś czasu, tak naprawdę czułem się dobrze.
Nie byłem szczęśliwy, ale teŜ nie byłem nieszczęśliwy. Po prostu byłem. Otępiały,
podejrzewam. Niespodzianka, Niespodzianka. To było Ŝycie poza Bellą.
- Miło widzieć cię uśmiechnięteg o i roześmianego, – powiedziała Victoria, kiedy
wkładałem zdjęcia z powrotem do koperty. Ta mająca zając pięć minut wycieczka
do mojeg o pokoju, zamieniła się w prawie dwug odzinna. – JuŜ zaczęłam myśleć, Ŝe
to moja sprawka.
- Nie, – powiedziałem, potrząsając głową. – Pomogłaś mi. Jeśli nie byłabyś
tutaj, wysłuchując tego całego pieprzenia, pewnie skoczyłbym z WieŜy Eiffla w
sierpniu.
- Oh, nie bądź taki dramatyczny. Wszyscy muszą przejść przez gówniane
rozstania przynajmniej raz w ich Ŝyciu. To robi z ciebie męŜczyznę.
- Taa, to po prostu sprawiło, Ŝe czuję się jak pochlipująca mała dziwka.
Zaśmiała się i spojrzała na zdjęcie Belli. – Hej. Powinieneś do niej zadzwonić –
powiedziała, wygładzając pasmo jej szalonych czerwonych włosów za uchem.

49
Właściwie nigdy nie interesowałem się r udymi, ale ona całkiem nieźle zmieniła to
gówno.
- Uh, nie dzięki, – odpowiedziałem jej. – Jestem juŜ wystarczająco nieszczęśliwy.
- Po prostu zadzwoń… Ja dzwonię do mojeg o byłeg o, kiedy tylko mogę. śeby
po prostu wiedział, Ŝe o nim myślę, wiesz?
- On prawdopodobnie odbiera, kiedy dzwonisz. Bella nie. – Wymr uczałem,
potrząsając głową.
- Powinieneś spróbować. – Nagle poczułem jak jej dłoń dotyka mojej nogi. To
nie było seksualne czy coś i jestem całkiem pewny, Ŝe po prostu chciała mnie
pocieszyć, ale moja reakcja przeniosła to na inny poziom. Spojrzałem w dół i
zmarszczyłem brew, poniewaŜ byłem pewny, Ŝe to był nasz pierwszy fizyczny
kontakt.
- Ummm… Nie. – Wymamrotałem, wciąŜ patrząc w dół. Zsunęła dłoń z mojej
nogi i przeniosła na nadg arstek, oplatając g o palcami.
- Po prostu chcę, Ŝebyś był szczęśliwszy, Edwardzie.
- Ja teŜ. – Siedzieliśmy w ciszy przez minutę, zdając sobie sprawę z niezręcznej
atmosfery w pokoju. I wtedy pochyliła się i przycisnęła swoje usta do moich.
Smakowała jak cynamon i Jäg er meister 25 i to było dobre, ale pierwsza rzecz, o
której pomyślałem to fakt, Ŝe nie smakuje jak Bella. Wkurzyłem się na siebie, no,
bo kurwa, kto wie, jakie pierdoły ona zamierzała robić w szkole? Plus, zerwaliśmy i
co do choler y, czy powinienem spędzić resztę mojego Ŝycia myśląc o niej i czekając,
aŜ wróci do mnie?
Nie.
Więc pogłębiłem pocałunek, poniewaŜ byłem pieprzonym Edwardem Cullenem,
kochałem kobiety i dlaczego do cholery mam się ich pozbawiać, jeśli nie wiem czy
sprawy z Bellą kiedykolwiek się polepszą? NiewaŜne.
Więc po prostu byłem tam, obściskując się na łóŜku Niemca. Całkiem się w to
wciągnąłem i wtedy popełniłem błąd otwierając oczy, łapiąc przebłysk tego
pieprzoneg o zdjęcia z mojej nocnej szafki. To było to. Odsunąłem się od niej i
wstałem z łóŜka, odchrząkując. Musiałem się stąd wydostać.
Byłem pieprzenie beznadziejny.
- Chodź – powiedziałem, zachr ypniętym głosem. – Napijmy się.

Siedzieliśmy z Alice na podłodze w jej kuchni, otoczeni przez w połowie pełne


butelki szampana, które pozbieraliśmy w domu. Wszyscy wyszli, Emmett z Rosalie
odpłynęli w salonie, Bella z Leah były w pokoju Alice, a Jasper na podłodze. Ja
wraz z Alice stworzyliśmy sobie jakby wspólnotę i nadrabialiśmy czas.
- Oooh, ten jest dobr y. Spróbuj g o – wlała mi tr unek do ust prosto z butelki, a
ja się skuliłem.
- Ugh. Jest za słodki. Spróbuj teg o.
Alice upiła łyka z butelki, którą jej podałem. – Więc, um, pocałowałeś Bellę.
- Tak.

25
Jägermeister (niem. mistrz polowania) - likier ziołowo-korzenny z Niemiec.

50
Dzięki, K apitanie Oczywisty.
- I potem unikałeś jej przez resztę nocy. Sugerowałam bycie przyjaciółmi, –
powiedziała, przewracając na mnie oczami. Podniosła jedną z butelek i zamrugała
zanim odsunęła ją na bok. – Jessica i Lauren to kupiły.
- Trzymaj to z daleka ode mnie. Nie chcemy opr yszczek. – Westchnąłem i
oparłem tył głowy o szafkę. – Dałem jej buziaka. To nic wielkieg o. Pocałowałem
cię w ten sam sposób tuŜ przed nosem twojego chłopaka palanta.
To była prawda. Zobaczyłem Bellę stojącą samotnie i jeśli pieprzony Newton
albo inny dupek spróbowałby ją pocałować, prawdopodobnie straciłbym panowanie
nad sobą. Plus, musiałam się oddalić od Lauren, poniewaŜ od jej
obezwładniających, tanich perfum, zbierało mi się na wymioty.
- Słyszałeś to, Jasper? – Krzyknęła Alice.
Obydwoje odwróciliśmy się i spojrzeliśmy na tego debila, któr y odpłynął na
środku podłogi. Wymamrotał coś, czeg o nie mogliśmy zrozumieć bez otworzenia
jeg o oczy. Co za mier na suka.
- Naprawdę, była całkiem sama. Oraz, Mallor y była całkowitym śmieciem. To
rozdział mojeg o Ŝycia, któr y nie chcę sobie przypominać.
- Taa, więc, jak… jak ona ma na imię? Victoria? – P rzytaknąłem. – Co ona
będzie o tym wszystkim myśleć?
- NiewaŜne. Nie musi wiedzieć – wzr uszyłem ramionami, a Alice potrząsnęła
głową. Będąc szczer ym, zbytnio mnie to nie obchodziło i byłem zbyt pijany, Ŝeby
wytłumaczyć jej nasz związek. – Tęskniłem za naszymi rozmowami. –
Powiedziałem, delikatnie pocierając jej ramie.
- Wiem, naprawdę za tobą tęskniłam. Jest tak samotno. Nie mam Ŝadnych
facetów, z któr ymi mogłabym porozmawiać.
- Masz mnie. – Wymr uczał Jasper w swoim pijackim odurzeniu. Alice
przewróciła oczami i machnęła na nieg o ręką.
- Nie mam Ŝadnych facetów, z któr ymi mogłabym porozmawiać, kiedy Jasper
mnie wkurza – wyjaśniła, oplatając mnie ramieniem. – I dziękuję za torbę. Nie
mogę uwierzyć w to, Ŝe zdobyłeś tą odpowiednią. Tutaj jest lista oczekujących i…
- Taa, ciiiii. Nie chcę o tym słyszeć. – Uśmiechnęła się do mnie pog ardliwie i
przycisnęła inną butelkę szampana do moich ust.
- Więc… Edward. Nie chcę być tą, która przekaŜe złe wieści lub coś, ale ty i
Jasper jedziecie do Californii w przyszłym tyg odniu, a Bella ze mną tydzień
później. Będąc szczerą, obawiam się trochę jak Bella zareaguję na tą dziewczynę.
MoŜe nie powinieneś jej przyprowadzać.
- O nie. Alice, jak będziesz płacić mój czynsz, wtedy będziesz mi mówić, kogo
mogę, a kogo nie mogę przyprowadzać.
- Okej… Ja tylko chciałam być pomocna. Nie chcesz, Ŝeby Victoria zaznała
Bijącej Belli 26 – powiedziała Alice, chichocząc.
- Zaufaj mi. Nie będzie Ŝadneg o Bijącej Belli.
- Jeśli tak mówisz… przewiduję szalone czasy przed nami – oznajmiła, posyłając
mi uśmieszek.

26
W oryginale BBD – Bella Beat Down

51
- Ty i ja razem, siostro.
- Zamknij się juŜ kurwa, ty… USC cipo. – Wyjęczał Jasper ze swojeg o miejsca
na podłodze. Popchnąłem pustą butelkę w jego kier unku i usłyszałem brzdęk, kiedy
uderzyła o jeg o głowę. – Oł.
- Chodźmy do łóŜka – powiedziała Alice. Przytaknąłem i wstałem zanim
pomogłem jej podnieść się z podłogi. Wyszliśmy z kuchni, a Alice zgasiła światła,
zostawiając Jaspera, leŜąceg o na podłodze.

*****

Gdy tylko wszedłem przez drzwi do teg o cholerneg o pokoju, byłem g otowy
urwać Jasperowi jaja.
- Nie. Nie będzie Ŝadnych z tych, na wspólnych powierzchniach –
powiedziałem, zr ywając ze ściany kilka plakatów UCLA Br uins 27 i rzucając je na
podłogę. Jasper zmr uŜył na mnie oczy i podniósł pięść.
- Mój plakat zostaje, Eurogniocie. Odpierdol się.
- Zobaczymy. – Powiedziałem, idąc kor ytarzem do swojeg o pokoju. Popchnąłem
drzwi i g apiłem się na białe ściany, pusty materac, nowe meble, na których jeszcze
były etykietki. Pokój był kurewsko mały. I nie miałem własnej łazienki, albo
balkonu, ani prywatnego wejścia, Ŝeby przemycać do środka ludzi. Łał. Naprawdę
byłem rozpuszczoną dziwką.
Wtedy dotarło do mnie, Ŝe nie muszę nikogo przemycać do środka, poniewaŜ to
był mój cholerny pokój i oni mogli po prostu wejść, kiedy chcą, prosto przez
drzwi. Z jakichś powodów, to wydawało się dobrą rzeczą. I wtedy się
podekscytowałem. Bo nie było Ŝadnego Carlisle’a. Alleluja.
- To miejsce wygląda jak hotel – powiedział Jasper podchodząc do mnie. – Czy
twój tata musiał kupić takie piękne meble? Rozpierdolimy je tak czy inaczej, kiedy
będziemy pijani. – Upuścił pudło na podłogę i wskoczył na moje łóŜko.
- Odwal się.
- Podoba mi się. SpręŜyste. Lepiej je ochrzcić, tak szybko, jak to tylko moŜliwe.
Inaczej przyniesie ci pecha – powiedział, podskakując i robiąc akrobatyczne skoki,
jakby to była jakaś pieprzona trampolina, albo coś. Gdy tylko wylądował na
materacu, usłyszałem trzask.
- O czym ty kurwa mówisz? Jak łóŜko moŜe przynieść pecha?
- Na róŜne sposoby. Oh, taa, ale zapomniałem, Ŝe ty teraz Ŝyjesz w celibacie
zrezygnowałeś z cipek. Alice i ja moŜemy to za ciebie załatwić, jeśli chcesz. –
Poruszył znacząco brwiami, a ja westchnąłem drapiąc się po głowie.
- Wynocha z mojego pokoju.
Mieszkaliśmy razem od dwunastu minut i byłem gotów udusić go podczas snu.
Wyszedł, obdarowując mnie groźnym spojrzeniem i wymamrotał coś o
'wstrzemięźliwości i zachowaniu'.

27
UCLA Bruins – drużyna sportowa University of California, Los Angeles (UCLA).

52
Nagle poczułem wibrujący w kieszeni telefon. Byłem kurewsko zszokowany, gdy
go wyciągnąłem i zobaczyłem, Ŝe to B ella. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz
widziałem jej zdjęcie pojawiające się na ekranie telefonu.
- Halo?
- Cześć! Jesteś zajęty?
- Nie, tylko… siedzę w swoim pokoju – powiedziałem opadając na łóŜko, twarzą
w dół. – Co tam?
- Nic, chciałam tylko usłyszeć czy ci się podoba. CzyŜ nie jest słodko? Wyjrzyj
przez okno, tam jest drzewo palmowe! A widziałeś basen? Gdybym była tobą, nie
mówiłabym ludziom, Ŝe poszedłeś do USC, poniewaŜ większość ludzi na naszym
osiedlu chodzi do UCLA i… no wiesz. Jak twój lot?
Westchnąłem i odchrząknąłem.
- Pytałaś o tak duŜo rzeczy. Nie wiem, od czego zacząć.
- Twój lot?
- Miał opóźnienie. Dotarliśmy tutaj godzinę później.
- Do bani. – Powiedziała Bella. – Więc, przynajmniej moŜesz odpocząć. Nie
robisz nic dzisiaj wieczorem, prawda?
Nagle, usłyszałem pukanie do drzwi i jęknąłem odwracając głowę.
- Jasper – Odejdź. Kurwa. Stąd.
Drzwi uchyliły się i usłyszałem znajomy głos.
- Hej… to ja. Jasper mnie wpuścił – powiedziała Victoria wsuwając głowę w
wąską szczelinę pomiędzy drzwiami a framugą. Kurwa. Co robić, co robić.
Podniosłem palec do ust, Ŝeby ją uciszyć i wstałem.
- Kto to? – Zapytała Bella. Cholera.
- Uh… mój przyjaciel…
- To ona – powiedziała bezbarwnym tonem.
- Taa, ale… słuchaj. Oddzwonię za chwilkę. Ok?
Rozłączyła się bez poŜegnania.

-Bella-
Bella-
LeŜałam na łóŜku Rosalie z głową zwisającą z krawędzi i patrzyłam do góry
nogami jak Alice układa jej włosy. Krew uderzyła mi do mózgu minuty temu i
byłam całkiem pewna, Ŝe majaczyłam. Podobało mi się to.
Alice poruszała ramionami w rytm muzyki lecącej w radio, a ja sprawdzałam
godzinę na moim telefonie, za kaŜdym razem, gdy piosenka dobiegała końca,
poniewaŜ… byłam psychopatką. Chciałam zadzwonić do Edwarda, ale
stwierdziłam, Ŝe odczekam dwie godziny po jego lądowaniu. To się wydawało
rozsądne. Oczywiście, Alice i Rosalie nic nie wiedziały o moich planach.
- Hej, Alice – przekrzykiwałam muzykę. – Która godzina…?
- JuŜ prawie dojechali. – Powiedziała, nie pozwalając mi dokończyć pytania.
Okej, moŜe nie byłam tak sprytna, jak myślałam.

53
- Powinnam zadzwonić?
- Tak – powiedziała Rosalie wydymając wargi do lusterka, gdy nałoŜyła szminką
na usta. – T o przyjacielski gest.
Czekałam by usłyszeć opinię Alice. Oni i Edward zawsze działali razem, więc
liczyłam się z jej zdaniem.
- Zadzwoń – powiedziała, wzruszając ramionami. Ściszyła radio, a potem
obydwie obróciły się i patrzyły jak nerwowo wybieram jego numer. Nadal go
pamiętałam, mimo Ŝe nie wybierałam go od… czerwca tamtego roku. Dziwne
- Halo?
- Cześć – powiedziałam podniecona, gdy odebrał. - Jesteś zajęty?
- Nie, tylko… siedzę w swoim pokoju. Co tam?
- Nic, chciałam tylko usłyszeć czy ci się podoba. CzyŜ nie jest słodko? Wyjrzyj
przez okno, tam jest drzewo palmowe! A widziałeś basen? Gdybym była tobą, nie
mówiłabym ludziom, Ŝe poszedłeś do USC, poniewaŜ większość ludzi na naszym
osiedlu chodzi do UCLA i… no wiesz. Jak twój lot? – Zdałam sobie sprawę, gdy
skończyłam mówić, Ŝe właśnie powiedziałam całą kurwa wiązkę bzdur i Edward
prawdopodobnie wyłapał z tego jedno zdanie.
- Pytałaś o tak duŜo rzeczy. Nie wiem, od czego zacząć.
- Twój lot?
- Miał opóźnienie – powiedział. - Dotarliśmy tutaj godzinę później.
- Do bani. Przynajmniej moŜesz odpocząć. Nie robisz nic dzisiaj wieczorem,
prawda? - Czyli, nie spotykasz się z tą rudowłosą dziwką, tak?
Usłyszałam, jak mruknął w drugą stronę I wykrzyczał.
- Jasper – Odejdź. Kurwa. Stąd.
I wtedy to usłyszałam. Kobiecy głos. Poczułam przepływającą przez moje ciało
adrenalinę i natychmiast się wkurzyłam. Rosalie i Alice zauwaŜyły mój spanikowany
wzrok i podeszły do mnie, po czym uklękły na podłodze przed łóŜkiem.
- Kto to? – Zapytałam, gdy Edward nic nie powiedział.
- Uh.. mój przyjaciel…
- To ona. – Powiedziałam pogardliwie, przerywając mu.
- Taa, ale… słuchaj. Oddzwonię za chwilkę. Okej?
Skończyłam. Rozłączyłam się, bez poŜegnania, Ŝebym mogła nadąsać się do
Alice i Rosalie.

*****

Dotarłam do domu godzinę później i rozmawiałam chwilę z Sethem i Charliem


na podjeździe, po czym poszłam do swojego pokoju. Chcieli naprawić coś w moim
samochodzie. Od kiedy nie uŜywałam go w Kalifornii, poniewaŜ była moŜliwość, Ŝe
umrze w drodze, siedział tam, zbierając kurz. Powiedziałam Sethowi, Ŝe moŜe nim
jeździć, jeśli chce. Leah była suką i nigdy nie dzieliła się z nim swoim
samochodem.
Wdrapałam się na łóŜko i gapiłam się w sufit. Jak ja kurwa miałam uporać się ze
szkołą, widząc go obok niej, jeśli nawet nie mogłam uporać się pieprzoną rozmową
telefoniczną? Musze przestać o niej myśleć. To jedyny sposób Ŝebym ostatecznie

54
nie skończyła w Kalifornijskim wiezieniu, poniewaŜ definitywnie miałam zamiar
Jej. Ostro. Wpierdolić. Tak, to było niedojrzałe, ale… Edward był mój. MoŜe
technicznie rzecz biorąc nie był, ale nadal. Pocałował mnie w Nowy Rok. A ona nie
ma prawa, ta rudowłosa, pierdoląca mi Ŝycie, kradnąca chłopaków… lafirynda. Ugh.
Gdy tak leŜałam, machając pięściami, dodając sobie trochę otuchy, mój telefon
zaczął dzwonić. Domyśliłam się, Ŝe to Alice, Ŝeby przytoczyć mi jakieś przysłowie
lub coś, o którym myślała, iŜ pomoŜe mi uporać się ze sprawami, ale o dziwo to był
Kutasoward.
Myślałam nad tym, Ŝeby nie odbierać. Ale wtedy przypomniałam sobie, co Leah
mówiła o potrzebie dorośnięcia, więc wzięłam głęboki oddech i próbowałam
brzmieć spokojnie.
- Halo?
- Hej. Przepraszam… za to wcześniej – jąkał się. Nie było słychać, Ŝadnych
ździrowatych głosów w tyle, więc natychmiastowo się uspokoiłam.
- Co masz na myśli? – Nie chciałam nawet o tym rozmawiać i wkurzać się, więc
zbyłam całą tę sprawę.
- Uh… nic. Więc, rozpakowałem moje rzeczy. Ten pokój jest duŜo mniejszy od
tego w moim domu. Ale miałaś racje, budynek jest ładny. I Jasper pokazał mi takŜe
twój pokój.
- Zrobił to?
Jasper, ten kutas. Zapomniałam, Ŝe ma klucz.
- Tak. Jest o wiele przyjemniejszy od naszego. – Powiedział Edward ziewając.
- To dzięki Alice.
- Zostawiłem ci coś na komodzie – powiedział, chichocząc.
- Tak? Co?
- Sama zobaczysz. Jestem naprawdę zmęczony. Idę się połoŜyć. Widzimy się
jakoś w następnym tygodniu, prawda?
Nie chciałam jeszcze kończyć, poniewaŜ tak dobrze, bezpiecznie i znajomo było
po prostu porozmawiać z Edwardem, jakby wszystko było w porządku, nie
całkowicie spierdolone. Ale musiałam.
- Tak, następny tydzień.
- Okej… moŜesz zawsze zadzwonić, wiesz, jeśli będziesz się nudzić. Nie sądzę,
Ŝebyśmy byli tutaj bardzo zajęci – powiedział Edward, a jego głos stopniowo
zanikał.
- Okej, moŜe. Zadzwonię do ciebie później.
Rozłączyłam się i uśmiechnęłam, kładąc mój telefon na szafce nocnej. MoŜe
bycie przyjaciółmi nie będzie takie złe. Na razie. Szarpnięciem wysunęłam szufladę
szafki i wyciągnęłam zdjęcie Edwarda, które schowałam tam, gdy zerwaliśmy. Było
robione polaroidem w dzień, w którym zaczęliśmy się umawiać. Gapiłam się przez
chwilę na nie, przypominając sobie ten dzień i jak szczęśliwa wtedy byłam i jak
wszystko między nami się układało. Nawet, jeśli mieliśmy absurdalnie duŜą ilość
problemów, jakoś dawaliśmy sobie z nimi radę i koniec końców wszystko nam
wychodziło.
Mam tylko nadzieję, ze niedługo, znowu będziemy zdolni do tego samego.

55
Car Wash

-Bella-
Bella-
Przycisnęłam swoją twarz do szyby, kiedy Jasper wjeŜdŜał na zalany słońcem
parking przy naszym osiedlu. ŚnieŜyło gdy opuszczaliśmy Forks, a gdy samolot
wylądował na LAX było prawie dwadzieścia siedem stopni. Pójście do UCLA było
prawdopodobnie najmądrzejszym wyborem jaki kiedykolwiek podjęłam.
Jak tylko weszłyśmy z Alice do mieszkania, rzuciłyśmy wszystkie nasze walizki w
holu i opadłyśmy na sofę.
- Chodźmy na basen. – Zasug erowałam. Westchnęła i potrząsnęła głową.
- Nie mogę. Obiecałam Jasperowi, Ŝe coś dla nieg o zrobię i kompletnie
zapomniałam.
- Co?
Alice przewróciła oczami i ziewnęła. – Jego rodzice powiedzieli, Ŝe dadzą mu
więcej kasy kaŜdeg o miesiąca, jeśli będzie bardziej "aktywny" w szkole. W sensie,
Ŝe jakieś kluby czy coś. Więc powiedziałam, Ŝeby zapisał się do Pierwszoroczni
Przeciwko Nietrzeźwym Kier owcom. Poprosili g o, aby zaproponował jakiś pomysł na
zbiórkę pieniędzy. I nie zrobił teg o, bo oczywiście wszystko co robił wraz z
Edwardem to picie kaŜdego dnia – cóŜ za ironia, prawda? Więc szantaŜował mnie i
powiedział, Ŝe nie odbierze nas z lotniska jeśli nad czymś nie pomyślę, więc… no,
teraz muszę to zrobić.
- Twój chłopak jest taki miły. – Powiedziałam sarkastycznie.
- PomóŜ mi – błagała. – I wtedy pójdziemy na basen.
Zg odziłam się i w niecałą g odzinę w padłyśmy na jeden chory pomysł. Nawet
zgłosiłam się do pomocy, bo brzmiało to dość zabawnie. Kiedy skończyłyśmy,
zaczęłam targ ać moje walizki do pokoju. Jak tylko włączyłam światło, zauwaŜyłam
małe drewniane pudełeczko na mojej komodzie.
Cholerny Edward.
W pudełku był delikatny srebr ny łańcuszek wraz z wiszącym na nim wisiorkiem
świętego. Na jeg o tyle był mały napis wyryty po hiszpańsku.
El amor todo lo puede.
Widziałam, Ŝe Edward nosi podobny, więc włoŜyłam g o na siebie i wyciągnęłam
laptopa, Ŝeby sprawdzić co to oznacza.
‘ Miłość znajdz ie drogę’.
Ugh. Niech go szlag za bycie takim tajemniczym i… perfekcyjnym. Zacisnęłam
łańcuszek w dłoni na sekundę i westchnęłam zapisując sobie w umyśle, Ŝeby mu
później podziękować.
Przebrałam się w strój kąpielowy, zabrałam ręcznik i spotkałam Alice w salonie.
Mr uŜyła oczy, ściskając między palcami mój naszyjnik odwracając g o i starając
przeczytać co mówi.
- To po hiszpańsku – zauwaŜyła. – Co to znaczy?

56
- Nie wiem – skłamałam. – Chodźmy.
Spędziłyśmy razem popołudnie nad basenem, starając się "pozbyć swojej
bladości" jak to ujęła Alice. Jasper nienawidził, kiedy wychodziła ona na zewnątrz,
poniewaŜ tutaj spotykali się wszyscy kolesie z kompleksu. My zostałyśmy na boku i
wylegiwałyśmy się na dwóch fotelach, po prostu starając się znów przestawić na
K alifornijską mentalność. Bycie w Forks było naprawdę do dupy.
- Bella, – powiedziała Alice trzepiąc mnie w ramię i spoglądając znad swoich
słonecznych okularów. – Popatrz na nieg o. Jest gorący.
- Nie jestem zainteresowana - wymr uczałam, zamykając oczy.
- Nie łapię teg o. Edward ma inną dziewczynę… to znaczy, czy to wszystko nie
byłoby lepsze gdybyś miała jakiegoś faceta, któr y odwrócił by twoją uwagę?
- Nie potrzebuję, Ŝeby ktoś to robił. Potrzebuję go odzyskać i sprawić, aby moje
Ŝycie było takie jak przedtemna, zanim Edward zachowywał się jak chuj.
Alice westchnęła i upuściła gazetę, którą czytała. – Posłuchaj paniusiu. Chcę,
Ŝebyście byli razem, nie zrozum mnie źle, ale na razie, to nie jest moŜliwe. Jesteś
świadoma, Ŝe będziesz w padać na tą dziewczynę, prawda? Chcesz wyglądać
samotnie i Ŝałośnie i…
- Wystarczy – powiedziałam przer ywając jej i siadając. Ogar nęłam wzrokiem
basen wraz z tymi wszystkimi głośnymi, pijanymi kopiami Emmetta i zmarszczyłam
nos. – Oni wszyscy są tacy… ble.
- Przestań porównywać ich do Edwarda. A co powiesz o tym? – Alice wskazała
na jakieg oś kolesia po dr ugiej stronie basenu w kąpielówkach w szkocką kratę i z
wielkimi, nienaturalnymi mięśniami, które było naprawdę za bardzo opalone.
- Fuuj, nie – udałam odr uch wymiotny, a Alice wywróciła oczami. – Okej, okej.
Hmm… on?
Podniosłam głowę na jakieg oś innego przypadkowego faceta, siedzącego w
cieniu pod parasolką, pijącego piwo i rozmawiającego z innym gościem któr y nie
był nawet w połowie tak przystojny jak ten pierwszy. Miał na sobie jeansy i
koszulkę, pomijając, Ŝe na zewnątrz było gorąco jak w piekle i jego przyjaciele byli
jedyną dwójką, która nie zachowywała się jak pijane, wkurzające dupki.
Alice zaczęła się śmiać.
- Ze wszystkich pozbawionych koszulki facetów, ty wybierasz bladego,
nietowarzyskieg o kolesia siedząceg o pod parasolką? Naprawdę?
- Nie wrzeszczy jak cała reszta tutaj.
- Bo jest dziwny.
- Jak Jasper. – Wymamrotałam pod nosem. Alice oblała mnie wodą ze swojej
butelki, a ja pisnęłam. Wstałam, Ŝeby się osuszyć ręcznikiem i usłyszałam
wnerwiający chichot Alice.
- Bella – wysze ptała, pochylając się lekko do przodu. – Dziwny facet i jego
przyjaciel cię obserwują.
Totalnie nie byłam w nastroju, Ŝeby ur uchomić moją seksualność, więc po
prostu usiadłam na fotelu i uśmiechnęłam się znacząco w ich stronę. To było
najlepsze, co mogłam zrobić. PołoŜyłam się na moim leŜaku i załoŜyłam okular y
słoneczne, przechylając głowę w stronę słońca.

57
- To było Ŝałosne. Po tej rozsławionej torturze z lodem, spodziewałam się
lepszej taktyki flirtu u ciebie.
- Po prostu się zamknij. – Powiedziałam jej. Moje włosy były przyklejone do
moich pleców, a basen był trochę br udny, więc nie chciałam do nieg o wchodzić,
było gorąco i moja blada skóra zaczęła się przypiekać. Po jakimś czasie jęknęłam i
przekręciłam głowę w kier unku Alice.
- Chcesz wrócić?
Przytaknęłam, pozbierałam swoje rzeczy i machnęłam blademu – facetowi – w –
cieniu i jemu przyjacielowi na poŜegnanie, zanim odeszłam.
Właśnie dochodziłyśmy do naszego budynku i się kurwa zaczęło. Jak tylko
wyszłyśmy zza rogu, zauwaŜyłam chude dupsko Edwarda i plamę czerwieni. Ta
suka. Była ładna i jej cholerne rude włosy były całe kręcone, puszyste i wyglądały
jakby nawet nie starała się, Ŝeby były tak ułoŜone. Śmiali się z czegoś co właśnie
się stało i zapewne nie było śmieszne, więc Alice odchrząknęła – dzięki jej za to – i
kiedy Edward się odwrócił, jeg o oczy prawie wyskoczyły z orbit.
- Oh… hej…
Ruda spojrzała na mnie szybko, prawdopodobnie lekko zdumiona, a uśmiech
znikł z jej twarzy.
Taa, tak jest suko. B ój się.
- Cześć – powiedziała Alice uśmiechając się i złapała mnie za nadgarstek
ciągnąc w ich kier unku. Nic nie mówiłam, po prostu stałam tam z pustym
spojrzeniem. Byłam wściekła.
- Kiedy przyjechaliście? – Spytał Edward, patrząc na mnie. ZauwaŜyłam, Ŝe jeg o
oczy przesunęły się na moją pierś, na naszyjnik. Albo moŜe po prostu g apił się na
moje cycki. Nie wiem, ale tak czy siak to mnie uszczęśliwiło.
- Parę godzin temu. Było przyjemnie, więc postanowiliśmy się poopalać – Alice
odciągnęła na bok pasek z kostiumu kąpieloweg o koło szyi, Ŝeby pokazać
Edwardowi jej dopiero co nabytą opaleniznę. I wtedy uświadomiłam sobie coś
magicznego.
Mój pierdolony tatuaŜ. Ściągnęłam ręcznik i przełoŜyłam go przez drugie ramię.
Potem strategicznie stanęłam po przeciwnej stronie Alice, Ŝeby Ruda miała na
nieg o dobr y widok. W takim wypadku gdy zobaczy tatuaŜ Edwarda, bądź juŜ go
widziała – co sprawia, Ŝe mam mdłości na samą myśl o tym – będzie wiedziała, o
co kurwa chodzi.
Edward zauwaŜył mój mały spisek i przewrócił oczami, potrząsając głową
odrobinę, kiedy rozmawiał z Alice o naszym locie.
- Oh, um… to jest Victoria. To jest Alice, a to jest Bella… - stopniowo ściszał
głos, a moje imię powiedział tak cicho, Ŝe nawet nie jestem pewna czy ta suka g o
usłyszała. Zanim się odezwała.
- Cześć! Jestem taka szczęśliwa, Ŝe wreszcie mogę was poznać. Edward mówił o
was cały czas. – Powiedziała podekscytowana, uśmiechając się do mnie.
Mogłabym być suką. Mogłabym zaciągnąć ją na bok, wyrwać z głowy jej gęste
włosy, splunąć jej w twarz i powiedzieć, Ŝeby wracała kurwa do domu i nigdy tu nie
wracała. Ale co by to dało? Tylko wyszłabym na dupka. I wtedy nie mogłabym

58
widywać Edwarda, kiedy byłby w pobliŜu. A ja potrzebowałam g o widzieć, gdy
tylko chciałam, Ŝeby moja mała strategia uwodzenia zadziałała.
Więc wzięłam duŜy wdech i odwzajemniłam wymuszony uśmiech. – Cześć…
Victoria tak?
Przytaknęła, całkiem zaszokowana, Ŝe w ogóle odezwałam się do niej bez mojej
głowy obracającej się dookoła i zieloneg o gówna wylatująceg o z moich ust.
Właściwie, byłam lekko zaszokowana, poniewaŜ dokładnie tak się czułam.
- Miło cię poznać – wydusiłam, wyciąg ając do niej dłoń. Ona nieśmiało
wystawiła swoją i ledwo co dotknęła mojej. Definitywnie była przeraŜona.
I wtedy zauwaŜyłam jej bransoletkę. Była taka jak mój naszyjnik, srebrna, z
wisiorkiem święteg o na niej. Zmr uŜyłam oczy na Edwarda i wskazałam na to.
- Ty teŜ masz taki – zauwaŜyłam, ściskając mój naszyjnik.
Edward i Alice stali tu w ciszy, z otwar tymi ustami, po prostu patrząc jak ta cała
rozmowa zmierza na coraz g orsze tor y. Myślę, Ŝe Edward mógł się posikać.
- Oh, taa, pewna kobieta sprzedawała je przed naszym hotelem w Hiszpanii .
K aŜdy je miał.
To sprawiło, Ŝe poczułam się odrobinę lepiej, więc przesunęłam się o krok do
przodu i naruszyłam pr ywatną przestrzeń tej suki. Odwróciłam wisiorek,
upewniając się, Ŝe nie mówi teg o sameg o co mój. PoniewaŜ jeśli by mówił, w takim
razie ktoś został by pozbawiony jaj.
Dzięki bogu był inny.
- Co twój znaczy? – Zapytałam, próbując rozluźnić zaciśnięte zęby.
- Um… mówi rób sw oj e i niech się dz iej e co chce 28.
Ha. Opanowałam chęć wyparowania z ‘Taa, rób sw oje i spierdalaj’. Zamiast teg o
tylko pokiwałam głową i zwróciłam ją w kier unku Edwarda.
- A co twój oznacza?
- Nic – wymr uczał, łapiąc Rudą za ramię i popychając ją w kier unku drzwi. –
Idziemy do środka, do zobaczenia później.
Victdziwka pomachała nam i obydwoje weszli do budynku, pozostawiając mnie i
Alice, tutaj, na chodniku, z parą wydobywającą się z moich pieprzonych uszu. CóŜ,
ostatecznie tak by to wyglądało, gdybym była postacią z kreskówki.
- Wow, Cullen. Na dobrej drodze do bycia kutasem, – Powiedziała do mnie
Alice, potrząsając głową. – To było kompletnie i totalnie niezręczne. Ale jestem z
ciebie dumna. Kiedy się do niej zbliŜyłaś, czekałam na odgłos twoje pięści
wbijającej się w jej szczękę. Dobra robota, Bello. Z sukcesem zdezorientowałaś tym
gównem ich obu.
- Taki miałam zamiar – wydyszałam, wchodząc do budynku. Byłam przybita i w
tym wszystkim uderzyło mnie to, Ŝe Edward szedł do swojeg o mieszkania z inną
dziewczyną i nie była to po prostu jakaś dziwka jak Jessica lub Lauren, od któr ych
czułam się le psza. Ta suka była ładna i miła i nie uprawiała z nim seksu, wiec to
nie było tak, Ŝe tylko ją wykorzystywał, co oznacza, iŜ naprawdę kurewsko ją lubił.
I dodatkowo, ona chodzi z nim do jakieg oś szkolneg o zespołu czy coś, więc mają
ze sobą coś wspólneg o.

28
W oryginale: do what is right, come what may.

59
Ugh.
Wypadłam z ligii. Jakaś skóra i zmroŜone przyjemności tym razem nie zapanują
nad tym gównem. Musiałam wytoczyć cięŜszą artylerię. I znałam idealne miejsce na
start.

-Edward-
Edward-
- Więc, chcesz coś zjeść zanim odwieziesz mnie do domu? – Victoria zapytała
z pasaŜerskiego fotelu, zapinając pasy. W tym tygodniu rozpoczęły się lekcje, a ja
chodziłem na więcej zajęć niŜ powinienem, Ŝeby spróbować nadrobić stracony
semestr, ale poczułbym się jak fiut, mówiąc jej nie. Trochę ją ignorowałem i
widziałem ją tylko parę razy, od kiedy przyjechałem do LA. Wyjechałem z parkingu
spod mojeg o apartamentu i wzr uszyłem ramionami. – Taa, jasne. Coś szybkiego,
mam duŜo zadane.
- Okej. – Uśmiechnęła się i odrobinę opuściła swoją szybę. Było g orąco jak
cholera, a moje pieprzone skórzane siedzenia jeszcze to pogarszały. Nie jechaliśmy
nawet przez pięć minut, kiedy utknęliśmy w korku. Wysunąłem głowę przez okno,
starając dojrzeć co się dzieje, ale wszystko co mogłem ujrzeć to balony i wodę
rozpryskiwaną z węŜa i kurwa.
Ta skandaliczna suka.
- Jest tu jakaś inna droga, którą moŜemy pojechać? – Zapytałem, obracając
głowę, Ŝeby spojrzeć przez tylnią szybę. Samochody otaczały mnie z kaŜdej strony i
nie było moŜliwości, Ŝebym mógł zawrócić.
- Um… nie. Dlaczeg o? Auta powoli r uszają, nie moŜe to zająć dług o.
Przesunęliśmy się o cal i nagle odziana w pieprzone bikini Bella podeszła do
mojeg o auta, pukając pięściami dwa razy w mój dach, kiedy szła.
Opadła się o krawędź mojej szyby, a jej cycki wyskakiwały z kostiumu
kąpieloweg o tuŜ przy mojej twarzy.
- Hej Edward! Hej Victoria. – Bella powiedziała, jej imię z mniejszym
entuzjazmem, ale wątpię, Ŝeby Victoria to wyłapała.
- Cześć – wymr uczałem, patrząc prosto przed siebie i zaciskając ręce na
kierownicy. Pachniała jak plaŜa i olejek do opalania. Zapach wypełniał moje
nozdrza i starałem się myśleć o jakimś gównie, Ŝeby się rozproszyć, które nie było
w ogóle seksowne, jak McDonald’s albo Carlisle wrzeszczący na mnie, aby po
prostu nie mieć erekcji tuŜ pod nosem tej dziewczyny, z którą jakby byłem.
Pieprzona Swan. Ta suka dokładnie wiedziała co robi.
- Chcesz umyć auto? To tylko pięć dolarów. – Przejechała palcem po mojej
przedniej szybie i zdmuchnęła wyimaginowany kurz.
- Nie, dzięki. Pa. – Powiedziałem, starając się zamknąć okno.
- Edward, to na dobr y cel. – Powiedziała Bella, zanim przejechała językiem po
swojej dolnej wardze i lekko ją przygr yzła. Jej seksowna mina.
Pieprz. Mnie.

60
- Na co to jest? – Zapytała Victoria, przechylając głowę na bok. Nabierała się
na czar y Belli. Powinienem wiedzieć, Ŝe ma jakiś ukr yty cel, kiedy przedstawiłem jej
Victorię, a ta była taka spokojna.
- Pierwszor oczni Prz eciwko Pijanym Kier owcom – powiedziała Bella, wskazując na
bok drogi, gdzie stał Jasper z węŜem, śmiejąc się do rozpuku. Ten skurwiel dostanie
specjał Newtona, gdy dotrze do domu.
- Uh, nie chodzę do twojej szkoły, więc nie – ddparłem, starając się jej pozbyć,
zanim sytuacja stanie się jeszcze g orsza.
- Taa, ale ona chodzi – odpowiedziała Bella, pokazując na Victorię.
- Tak Edward, no dalej, to tylko mycie auta.
- Dobrze! Tylko szybko.
Jęknąłem i przełączyłem biegi, zanim zjechałem na pobocze.
- Zasuń szyby. – Powiedziała Bella z mr ugnięciem. Spojrzałem na nią z pogardą
i zamknąłem okna, bo ta suka wiedziała, Ŝe nie miałem Ŝadnej od miesięcy i
Ŝerowała na mojej największej słabości – braku cipki w moim Ŝyciu.
I wtedy zaczęła namydlać moje auto za pomocą gąbki, cała się mocząc i
pochylając, kiedy widziała, Ŝe ją obserwowałem. Przysięg am, Ŝe celowo pocierała
swoimi zderzakami o volvo, właściwie bardziej niŜ gąbką. Victoria była tak zajęta
rozmawianiem przez telefon z jej wkurzającym współlokatorem, Ŝe nie zwracała na
nic uwagi. To było surrealistyczne.
A ja, siedziałem tam, po prostu starając się nie poddać moim pragnieniom bycia
kompletnym zboczeńcem przez oglądanie jej popisu, gdy schyliła się tuŜ przed
moją szybą, Ŝeby wyczyścić moje opony, stojąc na prostych nog ach z wypiętą dupą.
To było to.
Otworzyłem drzwi i uderzyłem ją delikatnie w tyłek. Ona podniosła się i posłała
mi uśmieszek kiedy ścisnęła gąbkę, a woda spłynęła po jej brzuchu, biodrach,
wzdłuŜ ud i wtedy ujrzałem Ŝywy obraz mnie, pieprząceg o ją przy ścianie pod
pr ysznicem i – jezusie pieprzonych cycków chrystusie – musiałem się stąd
wydostać.
- Okej, jedziemy. Opłucz i przesuń się.
- Ale twoje felgi…
- Są w porządku – odszczeknąłem, zatrzaskując drzwi.
Bella zasygnalizowała to Jasperowi, a ten dupek wciąŜ miał uśmiech przyklejony
do twarzy. Moje pięści zaciskały się tak mocno, Ŝe przysięg am – moje kłykcie
prawie przedarły się przez skórę. Zastukał w szybę, kiedy skończył i wsunął tą
zdradziecką, pieprzoną głowę do mojego auta.
- Pięć dolarów, proszę.
Wyciągnąłem pogięty banknot z por tfela i rzuciłem w jeg o rękę, nie patrząc
nawet ile to było. Podał to Belli, którą uśmiechnęła się znacząco i zacisnęła usta.
- Zaczekaj, pozwól mi wydać resztę…
- Nie, zatrzymaj ją sobie – wymamrotałem, odjeŜdŜając kurwa z piskiem opon.

61
*****

Kiedy dotarłem do naszego mieszkania, Jasper był rozwalony na sofie, wciąŜ w


stroju kąpielowym. Przeniósł swój wzrok z telewizora na mnie, a ja patrzyłem na
nieg o pustym wzrokiem przez parę sekund, zanim coś powiedział.
- W imieniu PPPK, chcielibyśmy podziękować ci za twój hojny datek na rzecz
Pierwsz orocznych Prz eciwko Pijanym Kierowcom. – oznajmił, pękając ze śmiechu na
samym końcu. Pokazałem mu palec i opadłem na przeciwległą sofę, kładąc nogi na
stole. Spojrzałem na nieg o złowrog o.
- Jesteś fiutem. Co to do choler y było?
- Myjnia samochodowa – odpowiedział, wzr uszając ramionami.
- Nie wierzę, Ŝe pozwoliłeś jej odstawiać to gówno przed Victorią. Zdradziłeś
mnie.
- Oh, daj mi kurwa spokój. To była świetna komedia. Dlaczego miałbym ją
przer ywać? A tak w ogóle, co ty wyprawiasz? To znaczy… tak jakby jesteś z tą
dziewczyną, ale nie pieprzysz jej bo masz obsesję na punkcie Belli. Ale nie
pieprzysz Belli, bo jesteś z inną dziewczyną. No wiesz, to jeden wielki paradoks.
Kiedy tak to powiedział, to miało sens. Ale to nie było takie proste. Nie
wracałem do Belli, poniewaŜ mnie skrzywdziła i jak bardzo chciałem chwycić na jej
cycki, to by tylko wszystko skomplikowało. I Victoria… ehh. Nie moŜesz pieprzyć
biednej, niewinnej dziewczyny, która nigdy nie zrobiła ci nic złego, pod fałszywymi
pozorami. To kurde nie było w porządku.
Wzr uszyłem ramionami i udawałem, iŜ to ignor uję.
- Oh i miałem małą, miłą pog adankę z Senioritą Swan, o małym naszyjniku
wiszącym pomiędzy jej cyckami, któr y ty czule zostawiłeś na jej komodzie.
Powiedziała mi,co jest na nim napisane.
Popatrzyłem na nieg o pog ardliwie i podrapałem się w głowę.
- śr yj gówno, Withlock.
- Uspokój się , kurwa. Jesteś za bardzo zestresowany. Koniecznie musisz się z
kimś przespać, mój przyjacielu.
Przewróciłem oczami i rzuciłem g azetą w jego głowę. – Moja ręka dobrze
wykonuje swoją pracę, dzięki.
- Śliniłeś się od patrzenia na kobietę w kolejce przed nami, na stacji
benzynowej. Jej dupa była szeroka jak ta sofa. Zaczynasz być zdesperowany, a Swan
cię złamię.
Zabębnił dłońmi w swoją klatkę piersiową i zaczął nucić Bump N Grid.
- Nie. Pieprzyć to. Obydwoje moŜemy g rać w tą g rę.
Wpadłem do swojeg o pokoju, Ŝeby obmyślić mój kolejny krok.

62
Broken Shower

-Bella
Bella-

- Jestem tak kurewsko zdezorientowana – powiedziałam, wzdychając do


słuchawki. – Mam na myśli to, Ŝe daje mi ten cholerny naszyjnik z napisem "Miłość
znajdzie drogę" po hiszpańsku, a następnie… spędza czas z tą dziwką. Widziałam
ich juŜ dwa razy, a byłam tutaj ile? Tydzień? Tak, rozumiem, Ŝe kupił ten naszyjnik
w Hiszpanii, w sierpniu i wtedy mnie jeszcze prawdopodobnie kochał, ale dlaczego
kurwa miałby mi go dać teraz? To nie ma sensu. Nadal mnie słuchasz?
Leah zaśmiała się do telefonu. - Um… Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Ale z
tego, co mówisz, wydaje się, Ŝe bycie uwodzącą seksualnie kokietką wywiera jakiś
efekt na jego mózg i fiuta. Więc, tak trzymaj.
- Tak, mam taki zamiar – wymamrotałam, chodząc tam i z powrotem po pokoju.
Alice syczała za kaŜdym razem, gdy przechodziłam obok telewizora. - Jak tam
Charlie?
- Dobrze. Zrzędliwy. Taki sam jak zawsze. JuŜ za tobą tęskni. WciąŜ się o ciebie
martwi, związku ze… wszystkim, co się stało.
Moja klatka piersiowa ścisnęła się na wzmiankę Leah o rzeczy, która się
wydarzyła i pozwoliłam sobie pomyśleć o tym, po raz pierwszy od jakiegoś czasu.

Początek sierpnia
Nie moŜliwe. Nie było kurwa takiej moŜliwości.
Weszłam do pustego domu i zamknęłam drzwi, kierując się prosto do kuchni,
Ŝeby wziąć sobie szklankę wody. MoŜe byłam odwodniona i miałam halucynacje?
Albo moŜe nie miałam… i ta myśl mnie przeraŜała.
Nie, to nie było moŜliwe. To musiał być po prostu ktoś z takim samym
samochodem… który mijał mój dom dwa razy tego samego dnia.
Usiadłam w kuchni, wiercąc się i próbując się uspokoić. Charli’ego nie było, był
w pracy, albo z Sue. Edwarda tutaj nie było. Zawsze byłam sama, albo z
dziewczynami, ale nie było moŜliwości, by one były w stanie cokolwiek zrobić,
gdyby przyszło, co do czeg o.
Mój telefon, któr y leŜał na stole nagle zaczął dzwonić, co sprawiło, ze spadłam
z siedzenia. Kurwa, byłam tak zdenerwowana. Zobaczyłam dziwny numer na
wyświetlaczy i odebrałam, z ulgą słysząc, Ŝe to Edward.
- Halo?
- Cześć – powiedział. – Jak sie masz?
Westchnęłam do słuchawki i starałam się brzmieć spokojnie. – W porządku. Co
słychać?
Mój głoś drŜał. Zabrało mu minutę, Ŝeby odpowiedzieć.

63
- Nic… Wszystko w porządku?
- Nie czuję sie za dobrze – skłamałam. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy.
Gdybym to zrobiła, to prawdopodobnie przyleciałby tutaj pierwszym samolotem, a
ja czułabym się źle do końca Ŝycia, bo zrujnowałabym jego całe Europejskie,
światowej klasy muzyczne gówno.
- O co chodzi?
- Jestem po prostu… chora.
- Oh. Przepraszam – wymamrotał. – Nie mogę teraz rozmawiać, miałem tylko
kilka minut i chciałem powiedzieć cześć. Nie rozmawiałem z tobą od czasu, gdy
byłaś w szpitalu – twoje złe samopoczucie nie ma nic z tym wspólnego, prawda?
Byłam wkurzona, Ŝe nie dzwonił do mnie przez dziesięć dni, ale to nie była
pora, Ŝeby o tym dyskutować. Mogłabym właśnie wszcząć kłótnię, a nie
potrzebowałam więcej dramatu, od tego, który przeŜywałam teraz.
- Nie, nie. To nie to – zapewniłam go, starając się powstrzymać mój głos od
załamania. – Edward, moŜesz zadzwonić później? Proszę. Nie czuję się dobrze,
tęsknię za tobą i po prostu… potrzebuję cię teraz. Proszę, zadzwoń dzisiaj –
miałam przeczucie, Ŝe stanie się coś złego i Edward był jedyną osobą, która
mogłaby mnie uspokoić. Nienawidziłam faktu, Ŝe jego tu nie było, ale moim
jedynym wyborem było zadowalanie się słuchaniem jego głosu przez telefon.
Brzmiał na zmartwionego, ale się zgodził. - Okej, zadzwonię. Obiecuję.
- Na pewno?
- Tak. Mam przerwę między lekcjami wieczorem. Postaram się szybko zjeść i
zadzwonię do ciebie.
- Tak. Proszę, Edward. Nie ma tu nikogo i nie chce być sama… - wiedziałam, Ŝe
brzmiałam Ŝałośnie błagając go, ale dostawałam świra, a on był jedyną osobą, która
sprawiała, Ŝe czułam się naprawdę bezpieczna.
- Bella, powiedziałem, Ŝe zadzwonię. Co jeszcze chcesz, Ŝebym zrobił? –
Zaśmiał się lekko, ale przestał, gdy usłyszał mój cięŜki oddech.
- Rzadko cię słyszę, więc… nie wiem, co jeśli coś się później stanie lub…
- Nie – powiedział, przerywając mi. – Zadzwonię.
- Okej. Tak, więc porozmawiamy później. Kocham cię.
- Ja teŜ cię kocham. Pa.
Rozłączył się, a ja siedziałam tam, na krześle po ciemku, starając się
zdecydować, co zrobić. Nagle, ktoś zapukał do drzwi i przysięgam, iŜ prawie
dostałam ataku serca.
Dostrzegłam kij baseballowy, którego zostawił Seth, w rogu na korytarzu.
Usłyszałam ponowne dudnienie do drzwi, ale zastanawiałam się czy wstać z krzesła
czy nie. MoŜe pomyślą, Ŝe w domu nie ma nikogo i po prostu odejdą? Albo moŜe
włamią się do środka, a ja nadal będę siedziała w kuchni, bez broni.
Na palcach podeszłam wziąć kij. Potem powoli, kierowałam się w stronę drzwi.
Próbowałam popatrzeć przez okno, Ŝeby zobaczyć kto to, ale na ganku było
ciemno. Wiedziałam, kurwa, Ŝe to był głupi pomysł, ale pomyślałam, Ŝe mogę go
zaskoczyć, uderzyć w głowę kijem i moŜe rozwalić mu czaszkę.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, tak szybko jak to tylko moŜliwe.
I wtedy Leah krzyknęła.

64
- Co do cholery!? - PołoŜyła ręce na głowę i zrobiła krok w tył. – Bella, czy ty
kurwa straciłaś rozum?
- Wejdź do środka – powiedziałam jej, wciągając ją za rękę, a następnie
zamykając drzwi na klucz. Podałam jej kij i weszłam z powrotem do kuchni, aby
popatrzeć przez frontowe okna, czy on przejeŜdŜa obok ponownie.
- Bella. Co się dzieje… auuuć! – Leah zaskomlała, gdy potknęła się o krzesło w
kuchni, na którym przedtem siedziałam. – Dlaczego wszystkie światła są
pogaszone? Nie widzę…
- Po prostu zamknij SIĘ na minutę. Kurwa.
Przyłączyła się do mnie, gdy stała pod oknem i wyjrzała na ogródek przed
domem. - Czego szukamy? – Wyszeptała.
- Pewnego psychopaty, który myślę, Ŝe mnie śledzi.
- Oooh, to interesujące. Czuję się jakbym była w Magnum 29.
Zignorowałam jej głupią dupę i westchnęłam. Na zewnątrz nie było nikogo.
Włączyłam światło w kuchni, a Leah uniosła kij. - Nadal go potrzebujemy?
- Nie. Zostaw go na korytarzu obok drzwi.
Usiadłam ponownie przy stole, a Leah po kilku sekundach wróciła i dołączyła
do mnie.
- Więc, zechcesz mi powiedzieć, co się dzieje?
Stukałam nerwowo rękami o blat stołu, po czym powiedziałam. - Więc… krótką
mówiąc, ten facet z Arizony lubił mnie i jest psychopatą. Jakimś cudem się
dowiedział gdzie się przeniosłam i pokazał kilka miesięcy temu. On i Edward wdali
się w bójkę i Edward zepsuł jego samochód… cóŜ, właściwie on rzucił Edwardem
o auto i rozbił szybę. Tak czy inaczej, Charlie odprawił go, ale… widziałam
samochód, dokładnie taki jak jego dwa razy dzisiaj. Myślę, Ŝe wrócił i
prawdopodobnie jest wkurwiony.
Leah przyjęła wszystko z podniesionymi brwiami. - Um… czy ty przypadkiem
nie przesadzasz?
- Nie, mówię powaŜnie. Mam po prostu to dziwne przeczucie… Doktor Phil
mówi, Ŝe powinniśmy podąŜać za swoim instynktem, poniewaŜ…
- Bella. Po prostu porozmawiaj o tym ze swoim tatą jutro, kiedy wróci do domu
– powiedziała Leah. Charlie pracował nocą kilka razy w tygodniu, a dnie spędzał ze
swoją dziewczyną, więc ten skurwiela nigdy nie był w pobliŜu. – Pozamykaj drzwi
w nocy, śpij z kijem bejsbolowym, jeśli to sprawi, Ŝe poczujesz się bezpieczna…
Jestem pewna, Ŝe wszystko będzie w porządku.
- MoŜesz zostać tutaj na noc?
Leah westchnęła i skrzywiła się. – Mam randkę. Dlatego tutaj przyszłam, Ŝeby
poŜyczyć twoją sukienkę, którą miałaś na sobie, gdy jechaliśmy do Port Angeles…
Poczułam się źle, poniewaŜ ona nie wychodziła na randki od jej super
gównianego zerwania z chłopakiem, ale wciąŜ grałam na jej poczuciu winy.
- Dobrze. Poczujesz się naprawdę źle, gdy ktoś się tutaj włamie.

29
Magnum (ang. Magnum, P.I.) – amerykański serial telewizyjny, opowiadający o przygodach Thomasa Magnuma
(Tom Selleck), prywatnego detektywa mieszkającego na Hawajach.

65
Wywróciła oczami i uśmiechnęła się do mnie. - Okej, w porządku. Przyjdę tutaj
później, po randce.
- Dzięki – wstałam z krzesła i zmierzwiłam jej włosy, zanim pobiegłyśmy na
górę, poszukać sukienki.

- Ehh… Wszystko jedno. Powiedz tej zrzędliwej dupie, Ŝe powiedziałam cześć.


- Okej. Więc… powaŜnie. Jak ona wygląda?
- Jest ładna i kurewsko głupia – naburmuszyłam się. – Mam na myśli… najpierw
zobaczyła mój tatuaŜ… potem naszyjnik… potem odwaliłam przed tym skurwielem
amatorskie porno w myjni samochodowej, kiedy ona siedziała w samochodzie i tylko
mówię… gdyby ktoś oddziaływałby tak na mojego faceta, posłałabym tej osobie,
chociaŜ wściekły wzrok… gdyby miała szczęście. Ale nie, nic. Zupełnie nic. Czy
ona jest taka cholernie pewna, co do tego związku, Ŝe nie czuje się w ogóle
zagroŜona?
Leah westchnęła. - Nie potrafię odpowiedzieć. MoŜe są po prostu bardzo
bliskimi przyjaciółmi? To znaczy… Byli w Europie razem przez miesiące, moŜe
utworzyli między sobą jakąś więź i nie chcą teraz tego stracić? Nie wiem?
Alice wrzasnęła na mnie po raz dwunasty, więc weszłam do mojego pokoju i
zatrzasnęłam drzwi.
- Ja teŜ nie. Więc, Alice i ja widziałyśmy tego faceta na basenie kiedyś i
powiedziała, Ŝe on wygląda zupełnie jak Casper 30 i jest dziwny, ale ja myślę, Ŝe jest
przystojny. Odkąd Edward ma inna dziewczynę, czy myślisz, Ŝe to by było złe…
- Zrób to – powiedziała Leah nie dając mi dokończyć.
- Tylko dla rozproszenia. I moŜe będzie go skręcać w środku, gdy zobaczy mnie
z kimś innym. Zobaczy jak to jest.
- Dobry pomysł.
Usłyszałam pukanie do drzwi wejściowych i Alice krzyczącą moje imię. - Dobra,
ktoś jest pod drzwiami i Alice się skarŜy. Porozmawiamy później.
Rzuciłam mój telefon na łóŜko i weszłam do salonu, gdzie Alice wskazywała na
drzwi.
Przykleiłam sztuczny uśmiech na moją twarz, kiedy tylko szarpnięciem
otworzyłam drzwi. Edward stał oparty o framugę drzwi, wyglądając seksownie i był
rozczochrany. Wyglądał nawet lepiej, poniewaŜ nie było tej rudej czarownicy
stojącej w pobliŜu.
- Co tam?
- Potrzebuję przysługi. Mogę wejść?
Zerknęłam na niego, poniewaŜ poczułam, iŜ dzieje się coś podejrzanego.
Uśmiechnął się i wyminął mnie, machając do Alice, zanim wszedł do naszej
łazienki.
- Czy wy nie macie u siebie łazienki? – Zapytałam, podąŜając za nim. Odkręcił
prysznic i włoŜył dłoń pod strumień wody.

30
Casper – bajkowa postać przyjaznego duszka, który mieszka z trzema wykorzystującymi go wujkami.

66
- Tak, nasza gorąca woda nie działa. Dozorca powiedział, Ŝe przyjdzie to jutro
sprawdzić.
Zmarszczyłam brwi i połoŜyłam ręce na biodrach. - Um... Jeśli wasza gorąca
woda nie działa, czy przypadkiem nasza teŜ nie powinna?
Wzruszył ramionami i ściągnął koszulkę, gdy łazienka napełniła się parą.- Taa,
nie wiem. To zagadka. Nie masz nic przeciwko, Ŝebym uŜył waszego prysznica,
prawda?
Jezusie na krzyŜu, chciałam wskoczyć na Edwarda i pieprzyć go do utraty tchu.
Minęło tyle czasu, od kiedy ostatnio widziałam go bez koszulki i wyglądał lepiej niŜ
to sobie zapamiętałam i nie miał usuniętego mojego inicjału jak podejrzewałam i…
cholera.
Stałam tam i się gapiłam. Przez cholera wie ile czasu. Potem strzelił palcami
przed moją twarzą i wyprowadził mnie z osłupienia.
- Co?
- Wasz prysznic – mogę go uŜyć?
Wskazałam na jego koszulkę na ziemi i zmarszczyłam brwi.
- JuŜ jesteś w połowie rozebrany.
- Tak – wtedy zaczął szarpać w dół swoje szorty i kiedy miał je w połowie ud
odwrócił się i uśmiechnął. – Czy moŜna?
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki zatrzaskując za sobą drzwi. Alice
usłyszała uderzenie i juŜ się śmiała, gdy weszłam do salonu.
- Co się stało?
- On jest cały… rozebrany w parze tam, wiedząc ze nie mogę go dotknąć. Co za
chuj.
Opadłam na sofę i skrzyŜowałam ramiona.
- Bella… ty wiesz, co on robi, prawda?
- Nie.
- Odpłaca ci się za to, co zrobiłaś mu wcześniej – powiedziała Alice, potrząsają
głową. – Obydwoje jesteście popaprani.
- Taa, niewaŜne. Nie mogę mu się oprzeć. I jeśli chce grać nieczysto, to ja teŜ
będę. Bo to, co zrobiłam po południu to była amatorszczyzna.
Nie wiem, za kogo Kutasward się uwaŜał, ale nie pokona mnie w mojej własnej
grze. I nie wiem, jakie ma jeszcze asy w rękawie, ale bądźmy szczerzy. Był
pozbawiony seksu. I był męską dziwką. W związku z tym, miałam przewagę.
- Bella nie zapominaj, dlaczego przede wszystkim to robisz. PoniewaŜ go
kochasz i chcesz go odzyskać. Pamiętasz?
- Tak - powiedziałam monotonnie i wywróciłam oczami.
- Rozmawiałaś z nim w ogóle na temat naszyjnika? Czy próbowałaś
cywilizowanej rozmowy?
Westchnęłam, obracając naszyjnik w palcach.
- Nie próbowałam. MoŜe powinnam iść i wskoczyć pod prysznic w tej chwili i
porozmawiać.
Alice uniosła brwi i skupiła uwagę z powrotem na telewizorze.
- MoŜe po prostu powinnaś iść i porozmawiać z nim później. Mieszkają tylko
kilka drzwi dalej…

67
- A jeśli wpadnę na niego uprawiającego z nią akt seksualny? – Zapytałam
przerywając jej.
- Wtedy zamkniesz oczy i wrócisz innym razem.
Najwyraźniej miała mnie dość. Zamknęłam się udając, Ŝe przywiązuję uwagę do
tego, cokolwiek leciało w telewizji, w obawie, Ŝe Alice poprosi mnie, Ŝebym się
wyprowadziła.
Po kilku minutach siedzenia i obniŜania moich seksualnych popędów,
usłyszałam Edwarda wołającego moje imię z łazienki.
- Bella!
- Czy nie mogłabyś iść i zobaczyć, czego chce? – Zapytałam Alice.
- Nie mam na imię Bela.
Popatrzyłam na nią kpiąco i wyłączyłam telewizor, gdy przechodziłam obok
niego, tylko po to, Ŝeby ją wkurzyć.
Kiedy zbliŜyłam się do łazienki, przekręciłam gałkę i popchnęłam drzwi, tylko
po to, Ŝeby zobaczyć pełny, przedni, nagi obraz Edwarda, bawiącego się włosami i
zmarzniętego.
- MoŜesz przynieść mi ręcznik?
Odwróciłam od niego wzrok i podeszłam do szafy z pościelą, łapiąc za ręcznik i
rzucając go do łazienki, bez wsadzania tam mojej głowy. PoniewaŜ gdybym
spojrzała na niego, całego… nagiego i kręcącego się tam, byłabym juŜ na kolanach i
robiła mu loda, a mój cały plan byłby zrujnowany. Byłam za słaba. Musiał oderwać
się od swego oblicza nim jakiś próŜniak zrobi mu to samo.
Oparłam się o ścianę obok drzwi i czekałam na jego ignorancki tyłek, aŜ
wyjdzie.
To zajęło mu tylko minutę i pojawił się z ręcznikiem na biodrach, a malutkie
kropelki wody spływały po jego klatce piersiowej i ramionach i jego… szczęśliwy
szlak.. Cholernie wspaniały.
- Oddam to później - powiedział wskazując na ręcznik. Pokiwałam głową i
wytarłam ślinę z mojej brody, zanim podąŜyłam za nim do salonu.
- Um, Edward?
- Co?
Zatrzymał się na środku pokoju, gdzie Alice wciąŜ siedziała na sofie, zakrywając
usta rękoma, Ŝeby stłumić śmiech.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- To nie moŜe poczekać? Mam pracę domową, którą muszę zrobić.
Popatrzyłam na Alice, by uzyskać poradę, a ona pokiwała głową.
- Um, dobra – otworzyłam drzwi, a on wyszedł na korytarz ze stertą ubrań w
ręce po jego kompletnie niepotrzebnym i… efektownym prysznicu.
- Dam ci znać, kiedy skończę – zawołał, nie obracając się i podnosząc wolną
dłoń, krótko nią machając.

68
-Edwa
Edward-
rd-
Wszedłem do mieszkania wykonując mały obrót i ślizg w stylu Risky Business 31,
Ŝeby pokazać Jasperowi, Ŝe mój numer z pr ysznicem zadziałał. Taak, Swan.
Przyjmij to do wiadomości i przyg otuj się.
- Jesteś Ŝałosny - powiedział, kiedy kroczyłem obok niego dumnie, rzucając
moje ubrania na kanapę, wciąŜ tańcząc.
- Ha! Powiedziałeś, Ŝe to nie zadziała, ty głupi kutasie. Jej język wypadał z jej
ust.
- Nie jesteś tak seksowny - odparł tępo, wybierając kartę ze stołu. – Jest po
prostu zdesperowana. Chcesz zagrać w King’s Cup 32? Cały ten czas g rałem sam ze
sobą. A to nie jest proste.
- Nie dzięki. Mam parę szkolnych obowiązków do wypełniania zanim przyjdzie
Swanster.
Jasper popatrzył na mnie kpiąco i odkr ył następną kartkę. – Dlaczeg o to
przyjdzie?
- Chce porozmawiać.
- A jak będzie się czuć Tori na myśl o tobie rozmawiającym z twoją eks
dziewczyna?
Wzr uszyłam ramionami i przeczesałem włosy ręką tak, Ŝe go ochlapałem, a on
uderzył mnie wtedy w pierś. – Na razie to nie moja sprawa. I tak na marginesie, nie
pieprze jej. Rozmawiamy. I uh… nie mów na nią Tori.
- Jasne - powiedział, upijając łyk swojeg o piwa. – Oh, Tori dzwoniła podczas
twojeg o striptizu.
Rzucił mi mój telefon, a ja pokazałem mu palec i poszedłem do swojeg o pokoju
się ubrać. Idąc oddzwoniłem do Victorii, bo nagle poczułem się źle po moim
mier nym porno, które zaszło parę pokoi dalej.
- Hej! – Powiedziała podekscytowana, kiedy odebrała telefon. – Jesteś zajęty?
- Nie za bardzo. Prze praszam, byłem pod pr ysznicem.
- Wiem, Jasper mi powiedział.– Usłyszałem chichot jej współlokatorki przez
coś, co działo się w tle, a ta uciszyła ją. – Chciałam cię tylko zapytać… o jutro,
chcesz zjeść obiad z Jasperem i Alice? Rozmawiałyśmy kiedyś z Alice, Ŝeby zjeść
sushi i pomyślałyśmy, Ŝe byłoby zabawnie gdybyśmy wszyscy zjedli w twoim
mieszkaniu. Chcesz?
- Jasne - powiedziałem, wciągając koszulkę przez głowę. – Pytałaś Jaspera?
- Taa. Powiedział, Ŝe w porządku.
Opadłem na łóŜko i westchnąłem – Okej. Więc jutro.
- Myślisz… Ŝe Bella będzie o to wkurzona? No wiesz, jej dwójka najlepszych
przyjaciół i my na wspólnym obiedzie, a ona w domu…
- Dlaczeg o cię to interesuje?

31
Risky Business - kultowa komedia młodzieżowa lat osiemdziesiątych. Tom Cruise jako nastolatek, którego rodzice
wyjeżdżają i zostawiają mu "wolną chatę", a ten w miejscu zamieszkania urządza... dom publicznay.
32
King’s Cup – popularna wśród amerykańskich i brytyjskich studentów alkoholowa gra karciana.

69
- Nie wiem? Nie chcę, Ŝeby pomyślała, Ŝe jestem niemiła.
Przewróciłem oczami i uderzyłem dłonią w czoło. – Naprawdę jesteś kurwa za
miła.
- Wiem, nie mogę nic na to poradzić. To jest niezręczna sytuacja i jestem pełna
zrozumienia.
- CóŜ, ja nie jestem – powiedziałem. – Sama to sobie zrobiła. Muszę iść zrobić
zadanie i nie chcę o niej rozmawiać. Zadzwoń do mnie jutro, kiedy skończysz
lekcje, dobrze?
- Okej – powiedziała cicho. – Pa.
Cholera. MoŜe jestem po prostu kutasem i są gdzieś na świecie ludzie, którzy są
po prostu mili, ale ona po prostu przyjmuje wszystko kurwa za dobrze. Wiem, Ŝe
chciałaby być ze mną i powiedziała mi, Ŝe będzie się ze mną trzymać do czasu aŜ
będę g otowy. Co nie wiem jak długo potrwa o ile w ogóle się stanie, ale kurwa.
Bądź ag resywny w kaŜdej chwili.
Nie wspominając, Ŝe wiedziałem, iŜ jutrzejszy obiad nie będzie współgrał z
Bellą. Uszy Alice zostaną odgryzione, jak tylko jej o tym powie.
NiewaŜne.
Nie wiem nawet, o jakim chujstwie chce ze mną porozmawiać, ale fakt, Ŝe chce
prze prowadzić nor malną rozmowę, bez bycia przebiegłą i manipulacji – typowych
dla Belli – było czymś, czeg o nie mogłem po prostu pominąć.
Po kilku g odzinach robienia zadań domowych byłem gotowy, Ŝeby wyskoczyć
przez okno na parking, głową w dół. Więc zadzwoniłem do Belli, Ŝeby przyszła.
Było juŜ po jedenastej, kiedy w końcu dotarła na miejsce i usłyszałem pukanie do
drzwi.
- Wchodź – zawołałem z mojeg o miejsca na łóŜku. Zamknąłem podręcznik
znajdujący się na moich kolanach i rzuciłem g o na ziemię, gdy weszła do środka.
- Cześć. Jeśli jesteś nadal zajęty mogę przyjść później…
- Nie – powiedziałem potrząsając głową. Poklepałem łóŜko i przesunąłem się
by usiadła. – Jestem znudzony. O czym chcesz porozmawiać?
Usiadła po turecku na moim łóŜku i wskazała na naszyjnik, który jej
zostawiłem.
Który był pomiędzy jej piersiami.
Który zauwaŜyłem, bo miała koszulkę z super wyciętym dekoltem.
Którą prawdopodobnie załoŜyła, bez stanika, poniewaŜ była mściwą suką.
- Wiem, co to znaczy – powiedziała, przygr yzając wnętrze policzka. – Znaczy,
myślę, Ŝe wiem. Sprawdziłam w g oogle. – Przesunęła szybkim r uchem kosmyk
włosów, któr y spadł na jej twarz i wydyszała. – Znaczy… Wiem, Ŝe mówi coś o
miłości. I nie wiem, kiedy to dla mnie kupiłeś albo czy ma jakieś ukr yte znaczenie,
albo coś, ale - jestem zdezorientowana.
Hmm. Co powiedzieć?
Popatrzyłem w dół na pierś i zacisnąłem amulet wiszący na mojej szyi. - Ja teŜ
mam jeden.
Spokojnie Cullen. Tylko spokojnie.
- Taa, co mówi twój? – Pochyliła się, zabierając moją rękę i odwróciła g o, jakby
umiała czytać po hiszpańsku lub coś.

70
Rinen a menudo los amantes, por el gusto de hacer las paces.
- Co to znaczy? – Zapytała Bella. Popatrzyła na mnie tymi duŜymi, smutnymi jak
u szczeniaczka oczami i westchnąłem.
- To znaczy… ‘kłótnie zakochanych, są szybko naprawiane ’. Czy coś w tym
stylu.
Gapiła się na mnie przez kilka sekund, przed tym jak wróciła na poprzednią
pozycję. - Czy ty… czy ty kupiłeś teŜ Viktorii naszyjnik?
Zaśmiałem się i zmarszczyłem brwi na nią. - Nie. Sama sobie g o kupiła.
- Oh.
Pasikoniki śpiewają.
- Kupiłem je, po tym jak zerwaliśmy, kiedy byłem w Hiszpanii… Nie wiem,
kupiłem jeden dla siebie, poniewaŜ szalona kobieta wkurzała mnie codziennie
mówiąc: "jesteś smutny " i powiedziała, Ŝe wie, Ŝe to przez dziewczynę. Więc
wybrała ten dla mnie, po czym dała mi twój mówiąc, Ŝebym ci g o dał. Więc tak
zrobiłem.
Wzr uszyłem ramionami i popatrzyłem w dół na łóŜko.
- CóŜ… Nigdy ci nie podziękowałam, więc… dzięki. Uwielbiam g o.
- Nie ma problemu – wymamrotałem, czując się niezręcznie, jak cholera.
Wiedziałem, do czeg o zmierza ta rozmowa. Chciała, Ŝebym jej powiedział, iŜ
nadal ją kocham. I dlateg o dałem jej naszyjnik. Kiedy naprawdę, dałem jej go, bo
byłem dupkiem i nie przemyślałem tego.
Tak naprawdę, to byłem po prostu twardzielem, poniewaŜ kochałem ją, ale…
ona nie musiałam o tym wiedzieć.
I wtedy ona zrzuciła na mnie pierdoloną bombę.
- Chcę, Ŝebyś wiedział, Edward… Ja… Ja nadal cię kocham. Zawsze będę. Ja po
prostu…
Ucichła, a ja siedziałem tam oszołomiony, moja szczęka prawdopodobnie opadła
do podłogi. Nie wiedziałem, co powiedzieć.
Bella podniosła powoli rękę i przebiegła palcami po moich włosach, nad moim
uchem. Przełknąłem ślinę i zamknąłem oczy na kilka sekund, poniewaŜ…
brakowało mi jej dotyku. Plus, to było zupełnie niewinne.
Pozwoliła jej ręce ześlizgnąć się z włosów na moje ramię i wtedy połoŜyła ją z
powrotem na swoich kolanach. Patrzyłem w ciszy jak podwijała nogi pod siebie w
taki sposób, Ŝe klęczała, a moje oczy skierowane były w stronę jej prawie
widocznych cycków, które znajdowały się jakieś dziesięć cali od mojej twarzy. I
wtedy uświadomiłem sobie, Ŝe wyglądam jak kompletny zboczeniec, z fatalnym
przypadkiem porzuconeg o fiuta, co sprawiało, iŜ dało się przestać g apić się na jej
sutki. P rawdopodobne, byłem właśnie kimś takim, więc odsunąłem głowę i
popatrzyłem jej w twarz.
Przygr yzła dolną wargę i przesunęła się powoli w moją stronę.
I wiedziałem, co zamierzała zrobić. Ale byłem za wielką cipą, Ŝeby ją
powstrzymać.
Więc, nie byłem zaskoczony, gdy poczułem jej usta napierające na moje. Albo,
kiedy owinęła swoje ramiona wokół mojej szyi i przycisnęła swoją klatkę piersiową
do mojej. Albo, kiedy jej język wyślizgnął się z jej ust do moich.

71
To nie był niewinny pocałunek, tak jak ten pieprzony noworoczny. To był
pełnowartościowy, całkowicie rozwinięty, prowadzący do seksu typ całowania. Ale
nie mogłem przestać. Pragnąłem teg o kurewsko mocno, a ona o tym wiedziała.
Przycisnąłem tył jej głowy tak, Ŝe mogłem całować ją tak mocno, jak tylko
potrafiłem, a ona rozłoŜyła nogi i usiadła okrakiem na moich kolanach, jej małe,
postrzępione szorty podjechały do góry. Westchnęła w moje usta, gdy złapałem ją
w pasie i pchnąłem na mojego penisa, tak mocno, jak tylko potrafiłem. Byłem jak
dzikie kurwa zwierze, bez Ŝadnej samokontroli dzięki siedmiu miesiącom walenia
konia, najdłuŜszym czasie bez seksu odkąd zacząłem się pieprzyć.
Przeniosłem swoje usta na jej szyję i znajomy smak jej skóry doprowadzał mnie
do obłędu. Jęczała moje imię, a jej małe palce błądziły pod koszulką na moich
plecach, naciskając na moją skórę. Chwyciłem ją w talii i podniosłem do góry, tak
Ŝebym mógł być nad nią. LeŜała płasko na moim łóŜku, z włosami rozrzuconymi na
kocu, po prostu patrząc na mnie i czekając.
I wtedy poczułem się jak gówno.
Zsunąłem się z niej i wstałem, potrząsając głową. PoniewaŜ, nie mogłem tego
kurwa zrobić. Ona nie byłą juŜ tą samą osobą i jeśli nie wykombinuję, co do
cholery się wydarzyło, nigdy nie będzie z nami w porządku. Więc zanim
wszystkiego mi nie powie… nie mogę tego zrobić. Nie waŜne jak bardzo będzie się
ze mną droczyć.
Dobry boŜe, byłem kurewsko Ŝałosny.
Usiadła i westchnęła, poprawiając swoje ubrania, zanim spojrzała na mnie,
marszcząc brwi.
- Przepraszam - wymamrotałem. – Nie powinienem…
- Nie. To moja wina - powiedziała, wstając. – Powinnam juŜ iść.
Zanim wyszła, złapałem jej dłoń i pocałowałem delikatnie ostatni raz. śeby po
prostu wiedziała, jak się czułem.
Wtedy odeszła bez słowa.

72
Dinner Date

-Bella-
Bella-
Siedziałam na sofie z miską Cinnamon Toast Crunch 33 na kolanach, oglądając
wiadomości, kiedy głowa Jaspera pokazała się w drzwiach.
- Swan, Alice juŜ wyszła?
Wyszeptał.
Skinęłam na niego i odłoŜyłam miskę na stolik. I wtedy zmarszczyłam brwi,
poniewaŜ skoordynowaliśmy nasze podziały godzin jak tylko się dało i w piątek
mieliśmy na popołudniu, Ŝeby Jasper mógł ‘odespać swój kac po czwartkowej
nocy‘.
- Co ty tu do cholery robisz? Zajęcia zaczynają sie dopiero o jedenastej…
- Taa, taa – machnął ręką i usiadł koło mnie. – Musimy pogadać. Tak na
marginesie, słodka pidŜamka.
Przewróciłam oczami i spojrzałam w dół na moje odziane w Kopciuszka nogi.
Okej, moŜe był juŜ czas, Ŝeby pozwolić im odejść.
- Co? – zapytałam, niezainteresowana.
- Joł. Chcesz usłyszeć, co robię dziś wieczorem?
- Jasne – westchnęłam.
- Jem skurwysyńskie sushi w moim mieszkaniu z Beethovenem, Yo-Yo Ma 34 i
Alice.
Gapiłam się na niego tępo. – Ale… ale… dziś jest noc filmowa. Powinniśmy
oglądać Eurotrip 35. Cause Scotty doesn’t know… 36
Przygryzłam dolną wargę i zrobiłam kwaśną minę.
- Zrobimy to później. I tak potrzebuję się wcześniej napić – czekaj, czy ty nie
słyszałaś, co powiedziałem? Muszę wziąć udział w podwójnej randce. Surowo rybnej
podwójnej randce. Jedyną rybą, jaką powinienem jeść w piątkowy wieczór to…
Podniosłam rękę do góry i zakryłam mu usta.
- PowaŜnie Swan. Musisz mi pomóc.
- Więc… jesz sushi z Alice, Edwardem i tą, której imienia nie wymawiamy?
Jasper przytaknął.
Alice. Ten zdradziecki wąŜ. Nawet mi nie powiedziała.
Ktoś zostanie uduszony, jak tylko przyjdzie do domu.
- To chore. Edward nie jada sushi – powiedziałam z kpiną w głosie.
- No właśnie o to mi chodzi. Ruda musi odejść.

33
Cinnamon Toast Crunch – cynamonowe płatki śniadaniowe.
34
Yo-Yo Ma- wybitny współczesny wiolonczelista, pochodzący z rodziny chińskiej.
35
Eurotrip -– amerykańsko-czeska komedia. Komizm filmu opiera się na zderzeniu różnic kulturowych, a twórcy
wyśmiewają amerykańskie stereotypy dotyczące Europejczyków.
36
„Scotty Doesn’t Know” – piosenka z filmu Eutrotrip, wykonywała przez zespół Lustra.

73
Moje serce zaczęło bić odrobinę szybciej z ekscytacji, kiedy pojęłam, co właśnie
powiedział. – Ty jej nie lubisz?
- Nie, kurwa. Jest za miła. To takie desperackie i Ŝałosne. I robi nam rano
organiczne omlety, kiedy zostaje na noc.
Zrozumiał, co powiedział i zakr ył usta. Zaczęłam cięŜko oddychać i zacisnęłam
pięści.
- Um, tak czy inaczej – organiczne omlety? Naprawdę? Czy ja wyglądam jak
królik? I je podnosząc mały palec. To mnie wkurza.
- Więc… nie lubisz jej, poniewaŜ jest miła, je zdrowo i źle trzyma sztućce?
Westchnął i potrząsnął głową. – Nie. Jest teg o duŜo więcej. Ona myśli, Ŝe jest
taka kulturalna i w ogóle, bo mówi po francusku i inne gówno. I robi z Cullena
małą sukę. Nie lubię jej, dobrz e?!
Zachichotałam i przybiłam mu piątek. – Mi to pasuje.
- Potrzebujemy planu – powiedział Jasper, pocierając podbródek.
- Mogę ją zabić – zaoferowałam.
- Coś, co nie w pakuje Ŝadneg o z nas do więzienia.
Zacisnęłam nos, kiedy myślałam.
- Mogę ją po prostu pobić?
- To wciąŜ moŜe sprowadzić na nas policję. Wydaje się typem dziewczyny, która
moŜe złoŜyć zaskarŜenie. Oh, juŜ mam. MoŜe powiesz Edwardowi DLACZEGO do
choler y z nim zerwałaś, wrócicie do siebie i wtedy ona zniknie?
Zmr uŜyłam na niego oczy, a ten westchnął.
- Okej, przejdźmy do planu B. Jakieś inne pomysły, które nie uwzględniają
zabójstwa, napaści i pobicia? – Zapytał.
Odchyliłam głowę do tyłu tak, Ŝe patrzyłam na sufit i wymr uczałam. – A
moŜe… pokaŜesz mu całe to gówno, które jest w niej wkurzające. MoŜe Kurward
zauwaŜy jak okropna jest dla nieg o.
- To słabe - powiedział Jasper, połykając malinę. – Ale, spróbuję.
- Jestem szczęśliwa, Ŝe będę siedzieć w domu sama, kiedy wy zdrajcy będziecie
tam mieć orgię.
- Nie będzie Ŝadnych orgii - wymr uczał Jasper, drapiąc się w głowę. – Powinnaś
sobie znaleźć więcej znajomych.
- Wiem - westchnęłam i odwróciłam się szybko w jeg o stronę. – Czy oni
uprawiali seks? Zostaje na noc. To oznacza, Ŝe tak. I my wszyscy… obnaŜaliśmy się
zeszłej nocy. Mój boŜe, on jest taką dziwką.
- Nie pie przył jej. Czy myślisz, Ŝe jeśli by to robił, byłby taki niesprawny
umysłowo po twoim mar nej próbie uwiedzenia g o w myjni samochodowej? Nie,
kurwa. Jeg o parówka nie zrobiła się mokra nawet na minutę. – Wtedy jego oczy
się rozszerzyły i nagle odwrócił głowę w moją stronę. – Czy mnie uszy nie mylą?
Jebanie się na żywca? Naprawdę?
-Pocałowałam go. C hciałam porozmawiać, ale… wiesz jak z nami jest. On ma
jakąś chorą moc nade mną. Nie wierzę, Ŝe ona zostawała na noc. W jego łóŜku. Na
którym wczoraj siedziałam. Pieprzyć moje Ŝycie.
Jasper wzruszył ramionami i połoŜył dłoń na moim.

74
- Wiem, co sprawi, Ŝe poczujesz się lepiej.
- Co?
- Chodźmy napisać 'USC jest do dupy' na całym jego samochodzie.
Zaczęłam się śmiać i pobiegłam, Ŝeby zabrać kostkę mydła.

*****

Po sukcesywnym zrobieniu graffiti na Volvo Edwarda, ubraliśmy się i poszliśmy


na uczelnię. Mieliśmy razem dwie lekcje i potem miałam wolne, ale Jasper miał
dodatkową matmę, poniewaŜ obijał się w liceum. Głupek. Więc dał mi swoje
kluczyki od auta, a ja skierowałam się w stronę parkingu, Ŝeby pojechać do domu.
Kiedy przechodziłam przez drzwi budynku zobaczyłam faceta idącego w moim
kierunku i po chwili poczułam zaskoczenie. To był znajomy z basenu. W Ray-
Banach. Które przypomniały mi o Edwardzie, bo kurwa, wszystko przypominało mi
o tym dupku. Zdecydowałam się wykorzystać sytuację, więc przybrałam pozę
seksownej Belli i złapałam go za ramię, kiedy przechodził koło mnie.
- Hej - powiedziałam, kiedy poparzył na mnie zdziwiony. – Chyba mieszkasz na
moim osiedlu. Widziałam cię na basenie w zeszłym tygodniu.
Ściągnął swoje okulary, odsłaniając seksowny widok na jego jasne, niebieskie
oczy i uśmiechnął się.
- Taak. Pamiętam cię – powiedział, przekładając podręcznik pod drugie ramię. I
wtedy prawie zlałam się w spodnie, bo… miał akcent. Myślę, Ŝe to był australijski.
I pieprz mnie, akcenty były moją słabością.
- Jestem Bella – wyciągnęłam rękę, a on potrząsnął nią delikatnie.
- Miło cię poznać Bello. Jestem Alec.
Alec był kurewsko gorący. Odgarnął kosmyk swoich kudłatych, brązowych
włosów znad oka i mrugnął. Jego włosy były dłuŜsze niŜ Edwarda i bardziej
niechlujnie ułoŜone, o ile to było moŜliwe. CóŜ, ogólnie był bardziej niechlujny niŜ
Edward, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.
I wtedy miałam ochotę spoliczkować się za stanie z gorącym facetem i
porównywanie go do Edwarda.
Wsunął rękę do kieszeni swoich wytartych jeansów i przysunął się do mnie o
krok.
- Więc, skąd jesteś?
- Washington - powiedziałam marszcząc nos. – Naprawdę, nie chcesz wiedzieć.
- To twój pierwszy rok tutaj?
Przytaknęłam. – Taa. A ty?
- Jestem na pierwszym roku - oświadczył, osłaniając ksiąŜką oczy przed
słońcem. – Jak ci się podoba California?
- Uwielbiam ją. JuŜ nigdy więcej nie chcę wracać do domu.
Zaśmiał się i pokiwał głową. – Ja teŜ. Jestem spóźniony na zajęcia, ale… masz
jakieś plany na wieczór, Bella?
Sposób, w jaki wymawiał moje imię, oszałamiał mnie.
- Nie, nie za bardzo.

75
- Przychodzi do mnie parę ludzi. MoŜe zapiszesz sobie mój numer i zadzwonisz,
jeśli będziesz chciała wpaść?
Wyciągnęłam telefon z torebki, kiedy on wyrecytował swój numer. Momentalnie
poczułam ulgę, Ŝe rozproszę się trochę i nie będę siedziała w domu, myśląc o tej
obiadowej katastrofie, która będzie miała miejsce kilka drzwi dalej.
Posłałam Alec’owi ostatnie seksowe spojrzenie i pomachałam na poŜegnanie,
zanim skierowałam się do samochodu Jaspera.

*****

- Scotty doesn’t know… don’t tell Scotty… Scotty doesn’t knowwww… - Śpiewałam
zgodnie z Jasperem, podczas gdy właśnie otrzymaliśmy od Edwarda karcące
spojrzenie, kiedy wszedł przez drzwi.
- Zastanawiam się, kogo z was powinienem uderzyć w twarz pierwszego –
wymruczał, mruŜąc oczy.
- Co zrobiłam? – Zapytałam.
- Huh. Co sobie myślałaś, Ŝe nie rozpoznam tego bazgrolenia na moim aucie,
tylko dlatego, Ŝe było w mydle?
Zachichotałam, a Jasper uderzył mnie w plecy. Edward wystawił mu palec.
- W jej obronie, krem do golenia to był mój pomysł – powiedział mu Jasper,
wzruszając ramionami.
Zakryłam usta przedramieniem, Ŝeby zdusić mój śmiech, poniewaŜ Wardo nie
wyglądał na nazbyt szczęśliwego.
- Myślę, Ŝe powinnaś opuścić moje mieszkanie – powiedział do mnie, wskazując
na drzwi.
- Oh, przestań być taką suką – odparł Jasper, przewracając na niego oczami.
- Nie, w porządku - wstałam z sofy i przeciągnęłam się. – I tak mam inne plany.
Szłam dumnie w kierunku drzwi, celowo przejeŜdŜając ręką po kroczu Edwarda,
kiedy go mijałam. Jakby warknął, ale nie w seksowny sposób, więc szybko stamtąd
uciekłam.
- Dobrze się baw na dzisiejszej kolacji – odparłam. I wtedy zaczęłam się śmiać i
trzasnęłam drzwiami tak mocno, jak tylko mogłam. śeby tylko mógł wyczuć moje
niezadowolenie.
Wzięłam prysznic i włoŜyłam jeansy i podkoszulek, bo Alec miał na sobie
koszulę w szkocką kratę i wytarte jeansy, kiedy go widziałam. Stwierdziłam wtedy,
Ŝe nie jest typem człowieka, który byłby pod wraŜeniem markowych metek Alice.
Mówiąc szczerze, nie wydał się facetem, który się z tym pieprzy.
Starałam się sprawić, Ŝeby moje włosy były puszyste jak tej rudej suki, ale
oczywiście nie wyglądały tak dobrze. Poddałam się i zadzwoniłam do niego.
Właściwie brzmiał na całkiem rozemocjonowanego, gdy mnie usłyszał. Podałam
mu numer mojego mieszkania, a on powiedział, Ŝe przyjdzie po mnie i odbierze za
chwilę, więc usiadłam w salonie i unikałam Alice. Miała milczącą karę. Nie
odezwałam się do niej ani słowem od momentu, kiedy Jasper przekazał jej
wiadomość, Ŝe nie jest mile widziana na naszym wspólnym oglądaniu filmu.

76
Jakieś pół godziny później usłyszałam pukanie do drzwi i skłamałabym , jeśli
powiedziałabym Ŝe nie pobiegłam prosto do nich. Złapałam torbę i otworzyłam je
szeroko, Ŝeby ujrzeć stojącego w nich Aleca w tym samym ubraniu, które miał
wcześniej na sobie. Dobrze, ze nie przykładałam się bardziej do przygotowania się,
poniewaŜ wyglądałabym jak głupek.
- Cześć – wymruczałam, zatrzaskując za sobą drzwi. Uśmiechnął się znacząco i
połoŜył rękę na moich plecach, kiedy szliśmy w stronę schodów.
- Jak minęła ci reszta dnia?
- Nudno - odpowiedziałam. – Cieszę się, Ŝe mogę się wyrwać z mieszkania…
I niespodzianka, kogóŜ to widzimy wchodzącego po schodach? Pannę Złodziejkę-
Facetów, w rzeczy samej, targającą papierową torbę z imieniem jakieś japońskiej
restauracji na niej.
- Oh… hej, Bella – powiedziała zdenerwowana.
Jeśli koleś nie stałby koło mnie, pewnie wyrwałabym sushi z jej ręki i skakałbym
po nim, póki nie stałoby się breją. Zamiast tego uśmiechnęłam się i skrzyŜowałam
ręce na piersi.
- Hej – wskazałam na torbę. – Obiad?
- Taak, to… sushi.
- Oh, kocham sushi. Edward go niestety nie cierpi, więc nigdy go nie jadaliśmy.
- Nie cierpi? – Popatrzyła na mnie z zaciekawieniem, a ja przytaknęłam. –Oh…
Oh, tak i obściskiwałam się z nim wczorajszej nocy. Pizdo.
- Taa. CóŜ, bawcie się dobrze! – Złapałam dłoń Aleca, Ŝeby ta suka to
zobaczyła i przekazała swojemu panu, po czym wyszliśmy z budynku na naszą
randkę.

-Edward-
Edward-
Stuknąłem o siebie pałeczkami kilka razy i poprzesuwałem jedzenie na talerzu
tak, aby wyglądało jakbym je ruszył. Jasper, ten prowokujący chuj, przygryzał usta
pomiędzy zębami, Ŝeby przestać się śmiać.
Obiad nie miał nic wspólnego z przyjemnością. Jasper wkurwił mnie
zniszczeniem mojego samochodu, Alice była cała w melancholii, a Victoria była,
cóŜ… po prostu sobą.
- Co jest Edward? Nie smakuje ci?
Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
- Nie, jest dobre – skłamałem, wkładając kawałek tego do ust i starając się
połknąć to na raz, bez smakowania. Zakrztusiłem się trochę. To nie jest takie
proste, kiedy jest to takie suche.
- Bella się do mnie nie odzywa – powiedziała cicho Alice z drugiego końca
stołu.
Serio, Alice?
Po prostu ją zignorowałem i udawałem, Ŝe jej nie słyszałem.

77
- Dlaczego? – Zapytał Jasper, kompletnie niezainteresowany, kiedy wbił
pałeczkę w sam środek sushi na swoim talerzu. To wywołało głośny stukot i talerz
spadł ze stołu.
- PoniewaŜ jesteście końską dupą i nie powiedzieliście jej o obiedzie. Dlaczego
tego nie zrobiliście?
- Naprawdę – dodałem, potrząsając głową. Pieprzony Judasz.
- To wyszło w rozmowie – odpowiedział Jasper, wzruszając ramionami.
- Więc, moŜe powinieneś przestać trzymać się z nią całe dnie i wtedy nie byłoby
Ŝadnych wypadków w rozmowach, rozmawiający za plecami dupku – powiedziałem
z kpiną głowie i upuściłem moje pałeczki.
- MoŜe gdybyś nie psuł zabawy cały czas, zamiast z nią, trzymałbym się z tobą –
odparował, przesuwając swój wzrok na Victorię.
- Odpierdol się –wymamrotałem, krzyŜując ramiona na piersi.
- śryj shitake 37 – rzucił swoją pałeczką w moim kierunku, a ziarenka ryŜu
przeleciały przez stół. Pałeczka odbiła się od mojej głowy i spadła na dywan.
Nasza dwójka wybuchła śmiechem, a Victoria westchnęła.
- Nie wiem, o co jest to całe zamieszanie. Bella wydawała się w porządku, kiedy
ją wcześniej widziałam.
Moja głowa momentalnie obróciła się w jej kierunku i zmarszczyłem czoło. –
Widziałaś ją?
- Tak, kiedy wychodziłam po schodach. Trzymała się za rękę z jakimś
kolesiem…
Wszyscy zamilkli, a Jasper odchrząknął. – Oh, taa. Ma dziś wieczorem randkę z
jakimś facetem z sąsiedniego budynku…
- Casper?! – Wykrzyknęła Alice, wyszarpując telefon z torebki. – Nie wierzę, Ŝe
nie powiedziała mi, Ŝe wychodzi na randkę. Świetnie robota, dupki. Rozbijacie
naszą grupę. – Patrzyła spode łba na mnie i Jaspera.
MoŜe to było popieprzone… albo więcej niŜ popieprzone, Ŝe jadłem kolację z
dziewczyną i wszystko, o czym mogłem myśleć to Bella, będąca gdzieś z innym
facetem, ale nie mogłem nic na to poradzić. Byłem wkurzony. Obściskiwała się ze
mną wczorajszej nocy i mówiła, Ŝe mnie kocha i teraz wyszła gdzieś z innym
facetem?
Uh… Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, jakim hipokrytą byłem, więc
siedziałem tak i starałem się ukryć moją zazdrość, zaciskając pięści pod stołem.
Alice była zajęta dzwonieniem do Belli, która nie odbierała telefonu.
Zrezygnowana wrzuciła go z powrotem do torebki i znów siedzieliśmy, nic nie
mówiąc, czując się niezręcznie jak cholera. Jasper zaczął gwizdać motyw przewodni
z Three’s C ompany 38, a ja kopnąłem jego krzesło pod stołem tak mocno, jak tylko
mogłem. Prawie się przewróciło.
- Uh… kto chce Sake 39? – Zapytała Victoria, podnosząc butelkę.

37
Shitake – często nazywane także Poku, to japońska nazwa grzyba Ta-ke, który rośnie na drzewach Shii. Pierwszy
człon nazwy przywodzi także na myśl shit – gówno.
38
Three’s Company – amerykański serial komediowy, nadawany w latach 1977-1984.
39
Sake – napój alkoholowy wytwarzany ze sfermentowanego ryżu, zazwyczaj serwowany na gorąco.

78
- Ja – powiedziałem równocześnie z Jasperem. Wypiłem duszkiem resztę wody w
szklance i puściłem ją po stole.
- Um, powinieneś tylko wypić no wiesz, kieliszek…
- Lej do pełna – powiedziałem, przerywając Victorii. Gapiła się na mnie
dociekliwie przez minutę zanim odkręciła i nalała mi do szklanki.
Odwal się, nie ma takiego czegoś jak za duŜo sake. Jasper i ja nauczyliśmy się
tego w cięŜki sposób. Zwłaszcza, jeśli wszystko, co zjedliście, to podejrzana surowa
ryba, wodorosty i parę ziarenek ryŜu. śadne pozory przyzwoitego obiadu dawno
zniknęły, więc wraz z Jasperem szybko go zakończyliśmy jak tylko zasugerował
rundę wrestlingu USC przeciwko UCLA. Przegrałem, ale na moją obronę powiem,
Ŝe byłem pijany.
Po naszym katastrofalnym, bolesnym, niewygodnym obiedzie, Victoria wyszła
wkurzona. Próbowała mi dać do zrozumienia, Ŝe chce zostać i gdybym nie był
pijany, pewnie bym jej pozwolił, ale z pewnych powodów miałem w umyśle tylko
Bellę i nie czułem się na siłach udawać. Więc skłamałem i powiedziałem, Ŝe idę do
łóŜka, a zaraz po wyjściu Alice, piliśmy dalej z Jasperem.
Koło północy, wyszedł, Ŝeby się z nią pieprzyć, więc leŜałem na łóŜku i gapiłem
się w swój telefon. Kręciło mi się w głowie i ledwo mogłem pisać, ale udało mi się
coś wysłać.
jesteś w domu? chodź tutaj
Belli, tej wiedźmie, zajęło jakieś dwadzieścia minut, Ŝeby odpowiedzieć.
Zasypiałem, kiedy poczułem telefon wibrujący na piersi.
dlaczego
Przewróciłem oczami i przekląłem w myślach tego, kto wynalazł pisanie, bo
było kurewsko irytujące i zajmowało zbyt duŜo czasu.
chcę cię zobaczyć
Nie odpisała, ale parę minut później usłyszałem trzask drzwi. Stwierdziłem, Ŝe
to nie Jasper, bo był piątek i prawdopodobnie będzie pieprzył Alice aŜ do świtu.
Moje przypuszczenia się potwierdziły, kiedy Bella powoli otworzyła moje drzwi,
zanim wsunęła swoją głowę do środka. Westchnęła i zamknęła je za sobą, oparła
się o nie i patrzyła na mnie.
- Czego chcesz, Edward?
Zabrałem leniwie rękę z boku łóŜka i machnąłem na nią. – PołóŜ się –
wymamrotałem, kiedy była po mojej stronie.
- Nie. Ona spała w tym łóŜku. Nie chcę być teraz nawet w tym pokoju.
Jasper. Był. Martwy.
Jęknąłem i przewróciłem się na brzuch. – Po prostu właź do łóŜka –
powiedziałem w poduszkę, oplatając jej udo ramieniem. Poczułem jak się spięła,
ale nie ruszyła, nie odepchnęła mnie, ani nie połoŜyła na łóŜku jak mówiłem.
- Powiedziałam ci wczorajszej nocy, Ŝe cię kocham. Masz coś do powiedzenia na
ten temat?
- Nie – odpowiedziałem, nie podnosząc głowy.
- Jesteś pijany?
- Tak.

79
Westchnęła i kiedy spojrzałem na nią, ściskała się za nos. Przejechałem moją
ręką z jej nogi na tyłek, złapałem jej biodro i to samo zrobiłem drugą ręką,
wciągając ją na mnie.
- Spała tu, ale nic się nie wydarzyło – wyznałem. Jej twarz znajdowała się tylko
kilka cali od mojej, a moje ręce były wciąŜ zaciśnięte wokół jej ciała. – Nie, Ŝeby to
był twój interes.
Bella spłaszczyła nos i przysunęła go do moich ust, pociągając nim parę razy.
- Co ty kurwa piłeś? Pachnie jak owoce.
- Sake. I… piwo. I coś melonowego, co zostawiła tu Alice, kiedy skończyło się
piwo.
Zachichotała i potrząsnęła głową. – Tyle z kontrolowania twojego picia.
- Taa, cóŜ… byłem wkurzony.
- Dlaczego? – Usiadła na mnie okrakiem, więc była strategicznie tuŜ nad moją
zbyt oczywistą kością. Świetnie.
- PoniewaŜ… wyszłaś gdzieś z innym facetem.
- Ty byłeś z inną dziewczyną.
- Taa, moją przyjaciółką – skłamałem. Tak jakby.
- On jest moim przyjacielem – odparła, kładąc dłonie płasko na mojej piersi.
Cholera, byłem zbyt pijany na dowcipną ripostę. Więc po prostu leŜałem i
gapiłem się na nią, czekając, aŜ coś powie.
Zabrała ręce z mojej piersi i przerzuciła swoje włosy przez ramię, zanim jej
palce przemknęły nad obojczykiem. – Edward - westchnęła. – Pocałuj mnie.
Zanim mój nietrzeźwy pierdolony mózg mógł to w ogóle przetworzyć,
przewróciłem ją na plecy i wspiąłem się nad nią. Całowała mnie mocno,
niestarannie i popędliwie, pewnie, dlatego Ŝe myślała, iŜ zamierzam zaraz przestać.
Wiedziałem, Ŝe jeśli tego nie zrobię, zacznę ją plądrować, ale nawalony Edward i
logicznie myślący Edward byli wrogami. Nie mogli być w tym samym miejscu, w
tym samym czasie.
Więc po prostu kontynuowałem. Wiedziałem, Ŝe nie powinienem był tego robić,
ale ściągnąłem swoją, a potem jej koszulkę. Jej dłonie chwytały moje ciało, a ja
poruszałem mocno biodrami, poniewaŜ potrzebowałem ją pieprzyć. Tak strasznie, Ŝe
aŜ bolało. Lizałem i ssałem jej szyję i piersi. Zerwałem jej biustonosz i wreszcie
poczułem jej cycek w moich ustach. Jęczała i Ŝebrała, błagała i powtarzała moje
imię raz po raz. Nie mogłem tego dłuŜej znieść.
Jej ręce były w wplątane w moje włosy i nie mogłem się ruszać, więc odpiąłem
guzik i zsunąłem jej spodnie wraz z bielizną trochę w dół, kiedy ona dyszała w
moje usta. Starła się złapać mój pasek, ale odsunąłem jej ręce i potrząsnąłem
głową.
- Edward proszę - jęknęła. – Tylko pozwól mi…
I wtedy przestała gadać i sapnęła z zaskoczenia, kiedy wsunąłem palce do jej
wnętrza. Czułem jak jej biodra się uniosły, więc wyciągnąłem je i przyłoŜyłem usta
do jej ucha.
- Bella, chcę cię pieprzyć.
- Więc zrób to – błagała.
- Nie. Dopóki nie powiesz mi, co ci się stało.

80
Nic nie powiedziała, więc znów pchnąłem w nią palce, a jej oddech stał się
płytki.
- Edward, proszę…
- Powiedz mi.
- Nie, dopóki ona nie odejdzie.
Wspomnienie o niej przywróciło mnie trochę do równowagi. To, co robiłem,
było kurewsko złe.
Wymykanie się z Bellą dwie noce pod rząd. To wcale nie było fajne, ale całe
moje Ŝycie było po prostu... spierdolone. Miałem to gdzieś.
Wsunąłem moją dłoń tak głęboko jak mogłem, jej plecy wygięły się w łuk, a ona
znów próbowała sięgnąć mojego krocza, ale odepchnąłem ją. – Powiedz mi, Bella.
- Starasz się manipulować mną przez seks.
- Nie, wcale nie.
Tak, robiłem to.
- Powiedziałam ci, Ŝe cię kocham i… nawet nie odpowiedziałeś - krztusiła się
pomiędzy haustami powietrza. – Nie mogę ufać komuś, kto mnie nie kocha.
- Ja wciąŜ kurewsko cię kocham – krzyknąłem, sprawiając, Ŝe poskoczyła. I
wtedy zsunąłem się z niej i przesunąłem na drugą stronę łóŜka, poniewaŜ… kurwa.
Dlaczego nie moŜemy po prostu wszystkiego naprawić? Dlaczego ona była taka
nienormalna? I dlaczego do cholery w ogóle wciąŜ mi tak na niej zaleŜy?
Po par u minutach, podczas któr ych leŜeliśmy nic nie mówiąc, przesunęła się na
moją stronę i połoŜyła głowę na mojej piersi. śadne z nas nie powiedziało nic do
dr ugieg o - tak zasnęliśmy.

81
Secret Confessions

-Bella-
Bella-
Początek sierpnia
Wyskoczyłam z łóŜka, gdy usłyszałam wyraźnie kroki na werandzie. Pierdolona
Leah. Na wpół przytomnie chwyciłam telefon, by sprawdzić która godzina. Była
prawie pierwsza trzydzieści.
Zirytowana, Ŝe zostałam obudzona wykręciłam jej numer, aby dowiedzieć się,
czy zapomniała kluczyków, jednak nie odbierała.
Dziwne.
- Leah, to ja. Słyszę cię na zewnątrz, schodzę na dół. Przestań hałasować –
nagrałam się na jej pocztę głosową i rozłączyłam. Powoli skradałam się na palcach
przez pokój, z telefonem w dłoni i otworzyłam drzwi. Z jakiegoś powodu moje
serce chciało wyskoczyć mi z piersi, gdy podchodziłam do schodów.
Stałam na ich szczycie, z ręką na poręczy i czułam pulsowanie krwi w moich
uszach, kiedy frontowe drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, i zobaczyłam go,
przechodzącego przez próg.
Ujrzał mnie, sparaliŜowaną na schodach i posłał mi maniakalny uśmiech.
- Witaj Bella.

Gdy otworzyłam oczy, moje ciało zalała fala zadowolenia, kiedy uświadomiłam
sobie, gdzie jestem. WciąŜ leŜała na nagiej piersi Edwarda, z luźno owiniętym
wokół mnie jego ramieniem. Starałam się nie r uszać, nie chcąc g o obudzić,
poniewaŜ wiedziałam, Ŝe jeśli to zrobię ten moment się skończy. Wrócimy do bycia
osobno, a on powróci do tej suki i… ugh.
Słońce świeciło przez otwarte okno, a lekki wiatr przywiewał ciepłą bryzę z
zewnątrz do pomieszczenia. Westchnęłam, składając pocałunek na piersi Edwarda i
usiadłam, bym mogła oglądać go śpiącego.
Gdy tylko się poruszyłam on przesunął się trochę i otworzył oczy. Spojrzał na
mnie marszcząc brwi i ponownie je zamknął.
- Moja pierdolona głowa boli – zrzędził, przyciskając palce do skroni.
Wzruszyłam ramionami i okręciłam kosmyk jego włosów wokół palca. - To Sake
robi z ludźmi.
- Która godzina? – ściągnął koc, a ja skrzyŜowałam ramiona na piersiach, tak
Ŝeby ich nie widział. - Twoje cycki były w moich ustach zeszłej nocy. Jestem
całkiem pewien, Ŝe juŜ wiem jak wyglądają – powiedział wywracając oczami.
Posłałam mu wymuszony uśmiech i oparłam się o poduszkę, przechylając głowę
w jego kierunku.
Chciałam mu powiedzieć. Chciałam mu powiedzieć tak bardzo, to było na
końcu mojego języka, ale… nie mogłam. Nie kiedy on wciąŜ był z nią.

82
Gapił się na mnie z pustym wyrazem twarzy, nie uśmiechając się ani nie
marszcząc brwi, czy mówiąc cokolwiek.
- Czy ty… eee… chcesz porozmawiać o wczorajszej nocy? – zapytałam.
Zacisnął szybko usta i uniósł brwi. - Jest o czym?
- Pamiętasz w ogóle, co powiedziałeś…
- Tak, Bel. Pamiętam – wymamrotał zdenerwowany.
- Czy to miałeś na myśli?
ZmruŜył oczy i usłyszałam cięŜki oddech wystrzeliwujący z jego nosa. - Fakt, Ŝe
zadajesz mi po prostu to pytanie jest całkiem kurwa obraźliwy. Powinnaś wiedzieć,
Ŝe nie jestem typem osoby, która powiedziałaby takie gówno nie mając tego na
myśli.
Oblizałam usta i przejechałam opuszkami palców po jego przedramieniu. - Tak
więc, dlaczego po prostu nie przestaniesz się z nią spotykać?
Podniósł się, rozzłoszczony i odwrócił głowę w moją stronę.
- A dlaczego powinienem? Najwyraźniej nie zasługuję na Ŝadne wyjaśnienia od
ciebie. Mam dość tego, Ŝe sprawiasz bym czuł poczucie winy czy inne gówno. Nie
wiem, co ci się kurwa przydarzyło. Nie mówisz mi tego, a gdy wracam do domu po
prostu oczekujesz, Ŝe będę się zachowywać jakby ostatnie sześć miesięcy nie miało
miejsca.
- Ja nigdy…
- One miały miejsce, Bella. A to są konsekwencje. Ona była przy mnie, gdy ty
mnie zostawiłaś, była dla mnie dobra i jeśli nie stwierdzę, Ŝe to jest tego warte nie
widzę powodu, by zakończyć naszą przyjaźń.
Łał, Edward. Pchnij mnie noŜem w serce jeszcze kilka razy, proszę.
- Oczywiście, nie ma w tym twojej winy, prawda? – popatrzyłam na niego spode
łba i spojrzałam pod koc, szukając mojej bluzki. – Prosiłam byś zadzwonił. Jeden
pierdolony telefon do mnie, kiedy cię potrzebowałam. Dzwoniłeś do mnie wiele
razy po tym, jak z tobą zerwałam i nie chciałam z tobą rozmawiać. To jak… ty
chcesz mnie tylko wtedy, kiedy nie jestem w pobliŜu. Tak jest zawsze. Jedynym
powodem tego, Ŝe wczoraj do mnie napisałeś było to, Ŝe ona zobaczyła mnie z
innym facetem. Nie moŜesz zjeść ciastka i mieć ciastko, Edward.
Przestałam szukać koszulki i połoŜyłam się powrotem na plecach kurewsko
wściekła. Edward popatrzył na mnie i podrapał się po głowie.
- Naprawdę nie wiem, co zrobić. Zanim kurwa nie wydoroślejesz i nie zaczniesz
mi ufać nie mogę nawet zacząć układać sprawy między nami. Ta cała sprawa jest
strasznie dziecinna. Fakt, Ŝe nie mówisz mi co się przydarzyło… jest jakbyś kopała
mnie w jaja. Naprawdę.
Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę. - Mam swoje powody, Ŝeby nie chcieć
rozmawiać o tych sprawach. Poza tym, jeśli by ci naprawdę zaleŜało, juŜ byś się
dowiedział, co się stało.
Edward zaśmiał i się i uderzył dłonią w czoło. - Okej… teraz jestem
odpowiedzialny za to, by poszukać kogoś, kto wie, co się tobie przydarzyło?

83
Powinienem wystawić ogłoszenie w PennySaver? 40 Chodzić kurwa po mieście i
przyczepiać ogłoszenia do budek telefonicznych?
- Edward… po prostu pomóŜ mi znaleźć moje ubrania, Ŝebym mogła wyjść –
powiedziałam pokonana. ZauwaŜył ton mojego głosu i połoŜył się z powrotem,
zaciskając powieki.
Nagle, poczułam jego palec wskazujący owijający się wokół mojego małego
palca pod kocem, gdy jęknął.
- Nie chcę z tobą walczyć. Jestem po prostu tak kurewsko sfrustrowany. MoŜe…
nie powinniśmy juŜ więcej tego robić.
Okej, kutasie. Jestem całkiem pewna, Ŝe ty napisałeś do mnie, Ŝebym przyszła.
- Tak, zgadzam się.
PodłoŜył rękę pod głowę i leŜeliśmy tak w ciszy przez kilka sekund.
I wtedy Jasper zamaszyście otworzył drzwi.
- Cullen, czas na basen! – Jego oczy rozszerzyły się, gdy mnie zobaczył i zaczął
się śmiać. - C o na męskie bikini się tutaj dzieje?!
Wskoczył do łóŜka i ułoŜył się pomiędzy mną, a Edwardem, obracając głową to
na mnie to na niego i patrząc na nas.
- Swan, jesteś pod tym naga? – zapytał szturchając mnie w ramię.
- Nie, mam na sobie spodnie.
- Seksownie. Więcej jebania na Ŝywca? – obrócił się do Edwarda. – Naprawdę,
Cullen. Basen… teraz. Jest trzydzieści stopni na zewnątrz i kilka cipek, które muszą
zostać obczajone.
- Jasper masz pięć sekund na wyjście z mojego łóŜka, zanim sam cię wyjebię.
5… 4… 3…
Jasper wywrócił oczami i wstał z łóŜka.
- Um, dlaczego chcesz sprawdzać inne dziewczyny? Masz przecieŜ dziewczynę –
przypomniałam mu.
- Zajmuj się swoimi sprawami, kobieto. Zresztą, pamiętasz co ci wczoraj
zrobiła? Nie powiedziała ci o kolacji. Co za suka.
- Tak, ty się za nią o to zatroszczyłeś – wymamrotał Edward, pokazując mu
palec. – Nie wiem, co za zbliŜanie do koleŜeństwa między wami występuje, ale nie
podoba mi się to. Bella, przestań zadawać się z moim przyjacielem. Wkurwiasz
mnie.
- On się trzyma ze mną, bo ty masz nową panią i nie jesteś tak łatwo dostępny
jak ja jestem – powiedziałam chichocząc.
- Taa i dlatego, Ŝe jesteś nudny jak cholera, teraz gdy jesteś taki dojrzały i obyty
i kulturalny i…
Edward złapał budzik i cisnął nim przez pokój w głowę Jaspera. Jasper uchylił
się w ostatniej sekundzie, a budzik rozbił się o ścianę i spadł na ziemię.
- To nie było konieczne… - wymamrotał Jasper spoglądając w dół na podłogę. –
Oh, Bella, to twoje?
Podniósł mój stanik i trzymał w górze blisko swojej głowy.

40
PennySaver – darmowa ulotka, gazetka z ogłoszeniami.

84
- Tak, dzięki – powiedziałam sarkastycznie, wyrywając go z jego ręki. Wtedy
spojrzałam w dół na jego stopy i westchnęłam. – Jasper… czy ty nosisz sandały?
Przytaknął.
- Po prostu wyjdź. Teraz – powiedział Edward, całkowicie zirytowany.
- Obydwoje psujecie cała zabawę – sprzeczał się Jasper wychodząc i
zatrzaskując drzwi.
Usiadłam zakładając stanik i zmarszczyłam brwi na Edwarda. - Naprawdę nie
mogę znaleźć swojej bluzki. Nie mogę iść w tym do domu.
Podniósł koc i wyciągnął rękę grzebiąc pod nim, i wręczając mi zwój materiału.
- Po prostu… włóŜ moją.
Naciągnęłam jego koszulkę na głowę i westchnęłam, wspinając się na łóŜko. -
W porządku, Edward. Chyba zobaczymy się później?
- Taa. – Zgodził się, przytakując.
Niezręczna cisza.
- Więc… Co teraz robimy? Mam na myśli, Wracamy do bycia przyjaciółmi, czy…
- Nie wiem – wymamrotał. – Po prostu potrzebuję trochę czasu do namysłu.
Nie wiem? To nie jest odpowiedź, której oczekiwałam. Liczyłam na coś w stylu
„powiem tej dziwce Ŝeby odeszła, gdy tylko umyję zęby”. Ale niestety przypomniał
mi dlaczego ja i Edward nie jesteśmy razem. Fakt, Ŝe wybór pomiędzy nami dwiema
jest dla niego taki trudny wkurwił mnie.
Nie dałam tego po sobie poznać. Posłałam mu fałszywy uśmiech, pomachałam i
przeszłam obok Jaspera, który siedział w salonie pisząc przekleństwa markerem w
jednym z katalogów Edwarda dotyczących Trojanów 41.
- Swannigan. Proszę idź do Alice. Bo jeśli nie, to będzie dalej mi się skarŜyć…
Dźgnę sobie noŜem w błony bębenkowe. Na serio.
Wywróciłam oczami i wskazałam na drzwi. - Tam się teraz kieruję.
- Oh, jak tam wczorajsze rendez-vous z Aussie 42? Zakładam, Ŝe nie było Ŝadnego
pieprzenia się bo noc spędziłaś tutaj. Chyba, Ŝe jesteś tego typu dziewczyną…
- Nie, nie było Ŝadnego pieprzenia się. Było naprawdę zabawnie. Opowiem ci o
tym później, gdy Gderward nie będzie siedział w sąsiednim pokoju. Powinnam iść z
nim za chwilę na lunch, wiec… taaa. Muszę lecieć. Wpadnij później, czy coś. I
proszę wyrzuć te sandały do śmietnika.
ZmruŜył na mnie oczy, gdy wychodziłam na korytarz. Kiedy otworzyłam drzwi
do naszego mieszkania Alice siedziała w salonie z rozczochranymi włosami i z
makijaŜem z poprzedniej nocy. To nie było typowe dla Alice.
- Co ty masz na sobie? – zapytała gapiąc się na podkoszulek Edwarda.
- Oh, przepraszam… - odwróciłam się do niej tak, Ŝeby widziała moje plecy i
przekręciłam głowę na bok, by bezwiednie zwisała. – Chcesz z powrotem swój nóŜ?
- Nie jestem… zdrajcą. Po prostu nie chciałam cię wkurzyć. Dlaczego mi nie
powiedziałaś, Ŝe z kimś wychodzisz? To wielka sprawa! – wstała i ze
skrzyŜowanymi ramionami podeszła do mnie tupiąc.

41
Trojans - drużyny sportowe USC.
42
Aussie – slangowa nazwa na Australijczyka.

85
- Czy w ogóle byś się przejęła? Mam na myśli, masz teraz swoją przyjaciółkę
Vicky, Ŝeby dotrzymywała ci towarzystwa, więc…
-Ugh, niewaŜne Bella. Dorośnij – sprzeczała się, wymachując ręką. – Kolacja
była do dupy, tak czy inaczej. Jasper i Edward ją zrujnowali.
- Taa, Karma 43 to suka – zripostowałam, wzruszając ramionami.
Alice westchnęła i potrząsnęła włosami. - Dobra. Przepraszam, to był
gówniany ruch i byłam w totalnym błędzie. To się więcej nie wydarzy. Okej?
- Dobra – powiedziałam przymykając jedno oko. – Więc… nie będziesz na mnie
wrzeszczeć za to, prawda? – powiedziałam wskazując na podkoszulek, a ona
pokręciła głową.
- Nie. Szczerze mówiąc, to nawet nie chcę wiedzieć. Czy to znaczy, Ŝe randka
nie wypaliła?
Poszłam do łazienki szurając nogami i włączyłam prysznic. - Nie, była niezła
zabawa. Jest taki gorący, Alice – ugh. Gra na gitarze, a jego mieszkanie jest piękne,
trochę niechlujne, ale w jego stylu, a jego wszyscy przyjaciele są bardzo mili i o mój
boŜe. UwaŜaj na to… ma akcent. Ale naprawdę, taki słodki i… tajemniczy. I był
naprawdę cichy i nieśmiały na początku, ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać to okazało
się, Ŝe jest jedną z tych osób, na które się otwierasz, wiesz?
Podrapała się w nos i zmarszczyła brwi. - Właśnie powiedziałaś duŜo rzeczy.
- Wiem. Muszę wziąć prysznic i przygotować się, poniewaŜ mamy zamiar wyjść
na lunch. Później powiem ci więcej szczegółów.
Wygoniłam ją za drzwi i wzięłam prysznic, by zmyć smród Edwarda z siebie.
Okej, moŜe i stałam w jego koszulce i wąchałam ją przez kilka minut, ale to bez
znaczenia. Faktem było, Ŝe jeśli nie powiedział mi wtedy, Ŝe ma zamiar zakończyć
sprawę z Victorią, to znaczy Ŝe wybierał ją zamiast mnie. "Muszę wszystko
przemyśleć" było po prostu innym sposobem powiedzenia "Będę cię zwodził przez
jeszcze długi czas, zanim się namyślę”.
To była gówno prawda.
Alec zadzwonił, gdy się ubierałam i zapytał czy nadal chcę się spotkać.
Zaakceptowałam zaproszenie, podekscytowana, a on odebrał mnie swoim old
school’owym Mercedesem. Auto było całkiem gangsterskie, ale totalnie je odnowił.
Miał na sobie te same podarte, znoszone dŜinsy z poprzedniego dnia, z wyjątkiem
tego, Ŝe nosił wyglądającą na vintage koszulkę Jimmiego Morrisona. Był taki
wyluzowany i obojętny na wszystko, co było tak jakby odświeŜające. Byłam
przyzwyczajona do "Bella twoja cięŜarówka jest zawstydzająca, moje Volvo za pięćdziesiąt
tysięcy dolarów jest duŜo lepsze”, albo "Bella spójrz na mój nowy laptop za dwa tysiące
dolarów, którego rodzice kupili mi bez powodu”, lub moje ulubione "Bella, nie urwij
guzika od moich dŜinsów za dwieście dolarów".
I wtedy poczułam się Ŝałośnie, poniewaŜ Edward na stałe wdarł się do kaŜdej
szczeliny w moim mózgu. Nie mogłam nic zrobić, nie myśląc o nim. Więc,
próbowałam jak tylko mogłam skupić swoją uwagę na Alecu i zepchnąć Edwarda na
tyły mojego umysłu.

43
Karma - w buddyzmie, hinduizmie i innych religiach dharmicznych jest to przyczyna - rozumiana w sensie prawa
przyczyny i skutku.

86
Alec zaprowadził mnie pod małą, skromną kawiarenkę, gdzie usiedliśmy na
zewnątrz, pod parasolką. Przewracał strony menu nonszalancko, gdy zaczął ze mną
rozmawiać.
- Więc, jak tam reszta wieczoru? – zapytał.
Złe pytanie.
- Dobrze. Poszłam prosto do łóŜka – skłamałam. Z jakiegoś powodu czułam,
Ŝe gdybym powiedziała "Oh, było wspaniale, prawie pierdoliłam się z moim byłym
chłopakiem" uciekłby biegnąc i nie oglądając się za siebie.
ObniŜył swoje Ray-Bany na czubek nosa i spojrzał ponad nimi.
- Czy jest jakieś jedzenie, którego nie lubisz?
- Uh, nie za bardzo – odpowiedziałam. – Nie jestem wybredna. Czemu pytasz?
- Czy przejmiesz się, gdy coś ci zamówię?
- Nie. Zamawiaj śmiało – powiedziałam wysuwając dolną wargę i wzruszając
ramionami. Uśmiechnął się i zamknął menu, po czym połoŜył je na stole. Rzuciłam
swoje menu na jego i załoŜyłam ręce.
- Więc, moi przyjaciele cię polubili. Stwierdzili, Ŝe byłaś naprawdę zabawna –
powiedział chichocząc.
- Jestem całkiem zabawna – zaŜartowałam. Przebiegłam palcem po oprawkach
moich okularów i posłałam mu uśmieszek. – Bardzo dobrze grasz na gitarze.
Powinieneś nagrać płytę.
Zaśmiał się i potrząsnął głową. – To tylko dla zabawy. Nie jest to dla mnie na
tyle pasjonujące, Ŝebym był profesjonalnym muzykiem.
- Powinieneś napisać mi piosenkę – zasugerowałam.
- Taa, moŜe kiedyś. Więc… Bella. Masz chłopaka, tam w domu?
Uśmiechnęłam się na ironię tej małej wypowiedzi. - Uh, nie.
- Byłego chłopaka?
- Taa – odpowiedziałam, śmiejąc się. – Tylko, Ŝe nie jest w domu. Jest tutaj.
Alec zmarszczył brwi. – To interesujące.
- To… bardzo, bardzo długa historia.
Nagle podeszła kelnerka, dzięki bogu i zapytała o nasze zamówienia.
- Uh… dla niej Capri 44, a ja wezmę… Normandy 45. Bella, chcesz coś do picia?
Coś… alkoholowego?
- Jasne.
- Okej i imbirową lemoniadę dla niej. Podwójną – mrugnął do mnie i oddał
kelnerce nasze menu.
- Co do cholery mi zamówiłeś?
- Zobaczysz – odpowiedział Alec, uśmiechając się. Przełknęłam ślinę kiedy on
oparł się o krzesło i przeciągnął. Jego wymięty podkoszulek podjechał do góry i
mogłam zobaczyć jego brzuch. I jego szczęśliwy szlak. Zaczęłam się ślinić.
Odchrząknęłam i spojrzałam w dół na stół, Ŝeby tylko przestać się gapić.
- Więc mówisz… długa historia?
Przewróciłam oczami i westchnęłam. – Chcesz usłyszeć skróconą wersję?

44
Capri – włoska wyspa na Morzu Tyrreńskim w Zatoce Neapolitańskiej.
45
Normandy – miasto w stanie Missouri, w hrabstwie St. Louis.

87
- Jasne – powiedział, przeczesując palcami włosy.
- CóŜ… planowaliśmy iść razem na uniwersytet, ale on dostał się do pewnego
programu muzycznego w Europie, więc nie było go przez sześć miesięcy. Wyjechał
jak tylko skończyliśmy szkołę i prawie nie dzwonił ani nic. I wtedy miałam jakby…
traumatyczne przeŜycie i po prostu nie było go przy mnie, więc z nim zerwałam.
Patrząc wstecz, pewnie przesadziłam, ale… tak czy inaczej. Wrócił do domu z
jakby dziewczyną. Która równieŜ tu mieszka i chodzi do UCLA. No i tyle.
Alec bębnił palcami w kraniec stołu i przytaknął. – Brzmi niezręcznie.
- To wcześniej juŜ było niezręczne.
- Więc, co ci się przydarzyło, co było tak traumatyczne.
Mrugnęłam i przygryzłam dolną wargę. – Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
- Oh. Dobrze. – Ściągnął swoje okulary i przewiesił je przez kołnierz swojej
koszuli. – Byłaś kiedyś w Tijuanie 46?
- Nigdy z nikim, o tym nie rozmawiałam – wyrzuciłam s siebie, ignorując jego
pytanie. – To znaczy, pomijając moją przyjaciółkę Leah, mojego ojca i doktora…
Zamrugał parę razy, zanim pochylił się nad stołem i spojrzał w moje oczy kiedy
powiedział.
- Jeśli chcesz o moną o tym porozmawiać, to moŜesz. Jeśli nie… to teŜ w
porządku.
Gapiłam się na niego przez kilka sekund, po prostu myśląc. Czy to byłoby takie
złe dla mnie porozmawiać z kimś kogo poznałam dopiero wczoraj o czymś tak
osobistym? Pewnie tak. Ale on nie był w to zaangaŜowany. To nie było to samo, co
rozmowa z Alice, Jasperem lub kimś innym. Jeśli źle by o mnie pomyślał i nigdy
więcej nie chciał mnie widzieć… jak dla mnie to będzie w porządku. Nie byłam z
nim mocno związana.
Plus, Edward miał Victorię do rozmawiania o mnie przez cały czas. Wyłapałam
ten smaczny kąsek, kiedy przeczytałam jego e-mail. Więc dlaczego nie mogłabym
się zwierzyć komuś z moich problemów? Był ode mnie starszy, wydawał się
bardziej dojrzalszy i był totalnie pełen zrozumienia.
Więc, wyrzuciłam to z siebie.
- Był pewien facet - zaczęłam, juŜ jakby czując ulgę, Ŝe byłam w ogóle w stanie
o tym mówić, zamiast zawsze unikać tego co się stało. - To był zły okres w moim
Ŝyciu, byłam zbyt ufna w stosunku do ludzi i młodsza i głupsza… bardziej głupia,
niewaŜne. Zanim przeprowadziłam się do Waszyngtonu i poznałam mojego
chłopaka, zadawałam sie z grupką ludzi, których uwaŜałam za swoich przyjaciół, a
oni tak naprawdę mieli na mnie tylko zły wpływ. Ten facet był duŜo starszy ode
mnie i tak jakby mnie wykorzystał… nie wiem.
Przełknęłam ślinę i wzięłam łyk wody, Ŝeby przemyśleć następną część tego, co
zamierzałam powiedzieć.
- Przeprowadziłam się, a on był psychopatą, znalazł mnie i pokazał się w moim
domu więcej niŜ jeden raz. Ostatnio kiedy to zrobił, zeszłego lata, włamał się do

46
Tijuana - miasto w północno-zachodnim Meksyku, w stanie Baja California, leżące przy granicy z USA, w pobliżu
San Diego, ok. 20 km od wybrzeża Pacyfiku.

88
mojego domu, kiedy byłam sama i cóŜ... pewnie moŜesz zgadnąć co się
przydarzyło.
Alec oparł głowę na rękach i uniósł brwi. - Co? Czy… wykorzystał cię?
Przytaknęłam.
- Wykorzystał cię seksualnie?
Ponownie przytaknęłam.
- Kiedy twój chłopak był w Europie i nie dzwonił..
- Tak - złapałam się za przegrodę nosa i wypuściłam głośno powietrze. - Rzecz
w tym, Ŝe widziałam ten samochód na zewnątrz. I błagałam Edwarda, Ŝeby do mnie
zadzwonił, ale on tego nie zrobił. Nie chciałam go martwić, więc nie powiedziałam
mu dlaczego chcę, by zadzwonił, ale nadal...
- Nie, rozumiem. Nie musisz mi się tłumaczyć - Alec przetarł oko koniuszkami
palców i klapnął ręką w stół.- W co ja się do cholery wpakowałem?
Zaśmiał się i włoŜył palec pod moją brodę, gdy zmarszczyłam brwi. - Wiem.
Jestem tragiczna. Dlaczego ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciałby mieć
cokolwiek wspólnego ze mną?
- CóŜ, to twój pierwszy problem. Kiedy dzieje się takie gówno, ludzie zawsze
obwiniają samych siebie. Na świecie są szaleńcy, Bella. Nie ma logicznego
wyjaśnienia dla tego, co się czasem dzieje.
- Zawsze bagatelizowałam sposób w jaki się zachowywał, poniewaŜ byłam
zawstydzona byciem z wiązaną z nim, po pierwsze, i…
Przestałam mówić, gdy kelnerka podeszła i połoŜyła nasze jedzenie na stole.
Popatrzyłam na kanapkę z obrzydzeniem, a Alec zaśmiał się ponownie.
- Po prostu weź jednego kęsa. Jeśli cokolwiek moŜe sprawić, Ŝe poczujesz się
lepiej, to jest to.
Zmieniłam temat rozmowy i jedliśmy, rozmawiając o przypadkowych rzeczach i
po prostu śmiejąc się. Poczułam ulgę, bo dowiedziałam się, Ŝe on mnie nie osądzał,
ani nie robił ze mnie dziwaka po tym jak zrzuciłam, na niego tą bombę. To
złagodziło poczucie winy, jakie czułam opowiadając o tym osobie, którą ledwo
znałam, zanim opowiedziałam o tym Edwardowi.
Po skończeniu całkowicie wspaniałego posiłku, który dla mnie zamówił, Alec
zapłacił rachunek i uśmiechnął się.
- MoŜemy to powtórzyć? - zapytałam go.
- Pewnie.
- Okej i moŜesz ponownie coś dla mnie zamówić. Znaczy, jeśli w ogóle chcesz
się znowu ze mną spotkać, po tym...
Alec wywrócił oczami i potrząsnął głową. - Posłuchaj Bella. Mam zamiar
powiedzieć ci, co o tym myślę. Nie musisz przyjąć mojej rady, ja po prostu to z
siebie wyrzucam.
Przytaknęłam i okręciłam kosmyk włosów wokół mojego palca. - Śmiało.
- Prawdopodobnie poczujesz się duŜo lepiej jeśli po prostu z nim o tym
porozmawiasz. Wiesz, Ŝe nie chcesz, poniewaŜ on jest z inną dziewczyną i czujesz,
Ŝe nie zaleŜy mu tak bardzo, jak powinno, ale jestem facetem i tak jakby mogę
sobie wyobrazić jego punkt widzenia. Na jego obronę mogę powiedzieć, Ŝe
zerwałaś z nim bez konkretnego powodu, więc on poszedł dalej i... moŜe gdyby

89
zrozumiał okropieństwo tego, co się stało, to moglibyście naprawić sprawy między
wami. To jest rodzaj pieprzonego koła, poniewaŜ ty mu nie chcesz powiedzieć, bo
jest z nią, a on nie chce jej zostawić, bo ty mu nie chcesz opowiedzieć. Ktoś musi
się pierwszy poddać.
Miał zupełną racje i sprawiał, Ŝe rzeczy brzmiały tak prosto. Faktem było
jednak, Ŝe choćby nie wiem co, dopóki Edward ochoczo mnie nie wybierze i ona
nie odejdzie, nic mu nie powiem.
Pokiwałam głową i podziękowałam mu za lunch, zanim wyszliśmy i
skierowaliśmy się w stronę samochodu.

-Edward-
Edward-
Środek grudnia
- Edward - Victoria odsunęła swoje usta od moich i dotknęła mój policzek. –
Czy moŜemy o czymś porozmawiać?
Odchyliłem głowę do tyłu tak, Ŝe uderzyłem o ścianę do której mnie
przyszpiliła zanim mnie poturbowała i westchnąłem.
- O czym?
- To nasz ostatni dzień tutaj. Właściwie to nie rozmawialiśmy o… nas. Co się
stanie, kiedy wrócimy do domu?
Spojrzałem w dół na własne stopy i wzruszyłem ramionami. – Myślałem, Ŝe
zgodziliśmy się co do tego, Ŝe "zobaczymy jak to się potoczy ".
Przewróciła oczami i złapała mnie za dłoń, popychając mnie z powrotem na
chodnik, zanim wsunęła swoją rękę pod mój łokieć i oplotła ramieniem moje, kiedy
szliśmy.
- Lubię cię, Edward.
- TeŜ cię lubię – zapewniłem ją.
- Nie. Wiesz, co mam na myśli.
Zaśmiałem się i podrapałem po szyi nerwowo. Nie wiedziałem co powiedzieć.
Nie wiedziałem co do cholery będzie się działo z Bellą kiedy wrócę, więc nie
chciałem niczego obiecywać Victorii. Taa, wszystko było w porządku kiedy byliśmy
rozdzieleni, w innym krajach i unikaliśmy naszych problemów, ale kiedy wrócimy
do domu… to była kompletnie inna historia.
Dodatkowo, taa, lubiłem ją. Czy zaleŜało mi na niej choć trochę tak bardzo jak
na Belli? Nie, kurwa. Ale, ona była moją przyjaciółką i była przez ostanie pięć
miesięcy, i zaleŜało mi na niej jak na zwykłym pierdolonym człowieku. Nie
mogłem po prostu polecieć do domu i poŜegnać ją , i wyrzucić jakby była gównem.
WciąŜ chciałem mieć ją w pobliŜu. Byłem po prostu… zagubiony. I
niezdecydowany.
- Dałbym ci prostą odpowiedź jeśli bym mógł, ale ja po prostu nie chcę cię
okłamywać. Nie wiem co się kurwa stanie, kiedy będę w jej pobliŜu. Jeśli ci powiem
" taa, będę z tobą" i wtedy będę w stanie się z nią pogodzić, będę się czuł jak
gówno. Nie chcę tego robić.

90
Oparła głowę na moim ramieniu i jęknęła.
- W porządku – wymruczała. – Czyli musimy "zobaczyć jak to się potoczy".
PoniewaŜ zaczekam na ciebie, jeśli będę musiała.
- A co jeśli to będzie długo trwać? – zapytałem ciekaw.
Wzruszyła ramionami. – Niech będzie i długo. Nic się nie zmieni. Po prostu
zaczekam.
Przechyliłem głowę na bok tak, Ŝe uderzyła o jej, a ona zachichotała.
- Ale… mogę cię o coś poprosić?
- Co?
- Kiedy wrócisz do domu, zanim pojedziesz do LA… po prostu z nią
porozmawiaj. A nie… tylko prześpij się z nią, bo to niczego nie naprawi –
powiedziała, przewracając oczami. Miała powody, Ŝeby tak twierdzić.
Zaserwowałem jej wszystko o moim zachowaniu, zanim poznałem Bellę. – I
informuj mnie na bieŜąco – dodała. – Nie chcę ci zabierać czasu i odciągać cię od
twoich znajomych, ale… chcę wiedzieć, co się dzieje. Wtedy nie będzie dziwnie,
kiedy przyjedziesz do Californii.
- Dobra. Mogę to zrobić – zgodziłem się.
- Okej – powiedziała, chichocząc. I wtedy zatrzymała się i przyparła mnie do
budynku na nami, Ŝeby kontynuować to czego nie skończyła, zanim przerwała
naszą ostatnią sesje obściskiwania się.

- Więc, co robisz wieczorem? – zapytała Victoria. Wsunąłem telefon między


ucho i ramię, kiedy pijacko próbowałem potasować talię kart.
- Ja… piję sobie. MoŜesz wpaść jeśli nie masz nic innego do roboty – Jasper
uderzył się głośno dłonią w czoło i pokręcił głowa.
Kurde.
Przesunąłem moje piwo na drugi koniec stołu, poniewaŜ najwyraźniej miałem
dosyć.
- Okej, więc prawdopodobnie do zobaczenia później – odpowiedziała Victoria.
PoŜegnałem się, gdy Jasper posłał mi mordercze spojrzenie.
- Cullen, czy ty jesteś opóźniony w rozwoju? Serio, brak cipek zaczął wywierać
zły efekt na twoje racjonalne myślenie?
Spojrzałem na Jaspera i wzruszyłem ramionami. – MoŜliwe.
Otworzył z trzaskiem piwo i potrząsnął głową. – To będzie zła noc.
- Ona będzie miała gdzieś jeśli jej powiem, Ŝeby nie przychodziła. To nie jest
nawet nic wielkiego. Ledwo rozmawiałem z Bellą przez ostanie dwa tygodnie…
teraz ma swojego nowego pedalskiego, pierdolonego idiotę - przyjaciela. Po prostu
byłem miły.
Wydzielałem soki umoŜliwiające osiągnięcie wysokiego poziomu nienawiści ,
poniewaŜ nawet nie rozmawiałem z nowym kolesiem Belli, ale… byłem zazdrosnym
skurwielem. Więc, kiedy wbiegłem na nią na korytarzu, ucięliśmy sobie pewną
niezręczną rozmowę o tym, co robimy wieczorem i zaprosiłem ją i Alice na drinka.
Bo jestem dupkiem.
Oh, taa i teraz Victoria teŜ przychodzi. Zabawa będzie przednia.
- Alec jest spoko - wymamrotał Jasper.

91
- Ty go lubisz tylko dlatego, Ŝe ma dwadzieścia jeden lat i jemu jest prościej
kupić dla ciebie wódę niŜ tobie, podróŜującym po mieście do jedynego idioty w LA,
który wierzy w twój fałszywy dowód.
Jasper wzruszył ramionami. - To zaoszczędza sporo czasu.
- NiewaŜne. Pierdolić was obu - wolno wypiłem resztkę moje piwa i
przetasowałem ponownie karty.
- Mów jakiekolwiek gówna ci sie podobają, ale zgadnij, kto kupił to piwo, które
właśnie teraz pijesz? - Spojrzałem na butelkę w mojej dłoni i prychnąłem. - Mam
zamiar iść tam i dokonać kontroli uszkodzeń, zanim nie będzie za późno. Za chwilę
wrócę.
- Powiedz jej po prostu, Ŝe ci przykro. Zrobimy to innej nocy, jutro czy coś. I
moŜesz nawet kontrolować mój telefon w nocy, Ŝebym... przypadkiem nie zaprosił
nikogo innego.
Jeśli miałbym mózg, powstrzymałbym Jaspera od pójścia do Belli, poniewaŜ
dziewięćdziesiąt dziewięć koma pięć procent czasu spędzonego tam wyrządził
więcej szkód, niŜ dobra.
Dzisiaj nie było wyjątku..
Alice była juŜ wkurwiona przed tym jak przyszła, więc to prawdopodobnie
oznacza, Ŝe Bella teŜ była, gdziekolwiek była. Jasperowi zajęło zbyt duŜo czasu
wrócenie do domu, więc wiedziałem, Ŝe tych dwoje spiskowało.
Victoria juŜ tu była, kiedy Alice przyszła i udało mi się wlać jej kilka kolejek do
gardła, więc była troszeczkę rozluźniona. DąŜyłem do braku napięcia i wygląda na
to, Ŝe mi się udało. Obydwie śmiały się i plotkowały o ludziach, których obydwie
znają ze szkoły i jakiekolwiek inne gówna robią dziewczyny, więc Jasper przyparł
mnie do muru na korytarzy w momencie, gdy one nie zwracały na to uwagi.
- Bella była cholernie wkurwiona - wyszeptał Jasper. - Próbowałem ją uspokoić
upijając ją. Mój plan raczej przyniósł odwrotny skutek. Dlatego nie biorę na siebie
odpowiedzialności , jeśli coś złego się dzisiaj stanie, poniewaŜ... po prostu
ostrzegam cię z wyprzedzaniem.
Patrzyłem się na niego obojętnie przez kilka sekund. - Co tym razem zrobiłeś?
- Nic. Po prostu z nią porozmawiałem - Jasper wzruszył ramionami i wziął łyk
jego... prawdopodobnie osiemnastego piwa. Odszedł pijackim krokiem, a ja byłem
całkowicie skołowany, o czym on kurwa w ogóle mówił. Ale byłem zbyt najebany,
Ŝeby się nad tym zastanowić.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie, próbując zdecydować czy chcemy gdzieś wyjść,
czy nie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! - Jasper ta leniwa dziwka, wrzasnął zamiast podejść te pięć stóp do
drzwi. DuŜy błąd.
Bella uchyliła drzwi i wsunęła swoją głowę do środka.
Cześć ludzie – powiedziała, mr ug ając.
Alice przygr yzała dolną wargę, próbując powstrzymać się od śmiechu. Tak
mocno, Ŝe chyba pociekła krew. Wiedziała, co nadchodziło.
- Nie zostanę, tylko chciałam coś zostawić. Sprzątałam pokój i znalazłam to –
rzuciła moją zmasakrowaną koszulkę na moje kolana i uśmiechnęła się.
Pieprzyć. Moje. śycie.

92
- Dzięki za pozwolenie mi poŜyczenia teg o do domu. Ale nie prałam teg o, więc
wciąŜ śmierdzi jak Sake. Okej, pa!
Trzasnęła drzwiami, a pozostała trójka g apiła się na mnie w absolutnej ciszy.
Victoria zabrała koszulkę z moich kolan i przytrzymała przed sobą.
- Um, Edward? Dlaczego ona poŜyczyła twoją koszulkę… którą miałeś na
sobie…
- Pozwolimy wam porozmawiać na osobności – wcięła się Alice, chwytając
Jaspera za ramię i ściągając g o z krzesła.
- Nie, chcę to zobaczyć – powiedział, zapierając się nog ami, ale Alice była
cholernie silna i zdolna, Ŝeby g o r uszyć.
Wstałem i zacząłem krąŜyć po pokoju, tam i z powrotem. Głównie starałem się
nie śmiać, poniewaŜ to nie było zabawne, Ŝe mnie wyjebała, ale to było takie w stylu
Belli, Ŝeby zrobić takie chore gówno jak to. Miała jaja ze stali.
- Wiesz co? – Victoria wstała i skrzyŜowała ręce na piersi. – Nawet mi nie mów.
Nie chcę wiedzieć. To co chcę wiedzieć, to kim ona myśli Ŝe jest? Jest taka
niedojrzała. Nigdy nic jej nie zrobiłam, a ona ma czelność przychodzić tutaj i tak
mnie zawstydzać? Porozmawiam z nią.
Zanim zdąŜyłem coś powiedzieć, była juŜ za drzwiami. Debatowałem czy iść,
czy nie iść za nią. Zamiast teg o krzyknąłem do Jaspera i wyleciałem na kor ytarz,
gdzie stała przed drzwiami Alice i Belli, pukając.
- Nie chcesz teg o robić – ostrzegłem ją, opierając się o ścianę i wzdychając.
Bella uchyliła drzwi i uśmiechnęła się. – Tak?
- Czy mogę z tobą porozmawiać przez chwilę? – zapytała Victoria. Bella
zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie, ale zamknąłem oczy, Ŝeby nie mogła mnie
zastraszyć.
- Jasne - powiedziała z fałszywym, pięknym, widowiskowym uśmiechem
przyklejonym na całej twarzy. – O czym?
- To było totalnie niekonieczne - powiedziała Victoria, wskazując na moje
drzwi. – Lubię myśleć, Ŝe byłam całkiem wyluzowana i akceptuję wszystko. Nie
lubię być niemiła, chyba Ŝe mam powód i właśnie teraz, dajesz mi ten powód.
- Nie myślisz, Ŝe to jest coś, czym powinnaś zająć się z Edwardem? – zapytała
Bella, unosząc brodę w moim kier unku.
- Nie. Wydaję się, Ŝe nie rozumiesz faktu, Ŝe jesteśmy przyjaciółmi i takie chore
zachowania tylko przybliŜa nas do siebie jeszcze bardziej. Tak jak wtedy, gdy
byliśmy w Europie. Więc jeśli chcesz kog oś obwiniać, bo Edward zainteresował się
kimś innym, wiń siebie.
Cholera. Kurde. Kurwa.
Byłem zbyt pijany na ten nonsens.
Pięści Belli były mocno zaciśnięte i usłyszałem kłapnięcie zębami. Jej policzki,
uszy i nos były czerwone i juŜ wiedziałem co nadchodzi. Krzyknąłem do Jaspera,
złapałem Victorię za ramiona i odwróciłem dookoła, co zaowocowało pięścią
prosto w moje ucho.
- Ałć! Bella, co jest kurwa?
Moje ucho pulsowało, a Jasper biegł w naszym kier unku, holując Alice. Jasper
chwycił Bellę i wciągnął ją do mieszkania, gdzie mogłem usłyszeć jej hister yczny

93
płacz i krzyk. Alice zabrała Victorię do naszego apar tamentu, a ja stałem tu w
kor ytarzu nie wiedząc, co do kurwy powinienem zrobić.
To była całkiem ironiczna sytuacja.
Okej, więc zaprosiłem Bellę do siebie. I potem wysłałem Jaspera, Ŝeby odwołał
zaproszenie, poniewaŜ zaprosiłem Victorię. Czyli dla Belli, której oczy przesłonięte
są okularami dramatyzmu, znaczyło to, Ŝe wybrałem Victorię ponad nią. I stąd
odwet.
Jęknąłem, uderzyłem lekko pięściami w ścianę i skierowałem się do swojego
mieszkania. Victoria zbierała swoje rzeczy ze stołu w jadalni i wrzucała je do
torebki. Alice tylko obserwowała i spojrzała na mnie z wyrazem "co do choler y się
dzieje?", ale zignorowałem ją.
- Uh… przepraszam. Mówiłem ci, Ŝebyś się jej nie stawiała. Wiem jaka ona jest.
Victoria spojrzała na mnie kpiąco i przerzuciła torebkę przez ramię. – Edward,
nie wiem co się dzieje. Po prostu na razie muszę iść do domu i przemyśleć to.
Wprawiasz mnie w zakłopotanie.
To miało sens. Sam sobie nieźle mąciłem. TakŜe chciałem wielokrotnie uderzać
głową w ścianę, bo miałem to kurwa gdzieś.
- Nie moŜesz prowadzić…
- W porządku, moja współlokatorka mnie odbierze. Zadzwonię do ciebie jutro.
Zatrzasnęła drzwi, kiedy wychodziła, a ja spojrzałem na Alice marszcząc czoło.
– Uh… Jestem pijany. Powinienem iść do łóŜka.
Opadłem na sofę i westchnąłem podczas, gdy Alice podeszła do drzwi.
- Edward, musisz dokonać wybor u. Nie moŜesz g rać głupka w stosunku do nich
obydwu. To nie jest w porządku – Alice pouczyła mnie, kiedy przekręcała g ałkę.
Zignorowałem ją, bo kurwa, wiedziałem, Ŝe to co mówili mi wszyscy było właściwe
i po prostu byłem zbyt wielkim emo skurwielem, Ŝeby zrobić krok.
Ale nikt niczeg o nie rozumiał. Nikog o z nich nie było przy mnie, kiedy byłem
sam w Europie. Nikt z nich nie wiedział jak kurewsko zmar twiony byłem i
roztrząsałem swoją depresję przez miesiące. śadne z nich nie wie jak czułem się
kaŜdeg o dnia, wiedząc, Ŝe spierdoliłem nasz związek przez jeden mały błąd i teraz
muszę Ŝyć z wiedzą, Ŝe coś potwornego stało się mojej dziewczynie, kiedy z nią
byłem, a ona nie ufa mi na tyle, Ŝeby mi się zwierzyć i naprawić ten cały bałagan.
Nikt nie wie jak winny czułem się, Ŝe była zajebiście urządzona i nie mogłem
zrobić nic, Ŝeby jej pomóc, bo nie wiedziałem co do choler y było nie tak.
Po tym jak Alice wyszła, Jasper wrócił po kilku minutach z przodem koszulki
pokrytym mokr ymi plamami. Usiadł obok mnie na sofie i przez sam sposób w jaki
na mnie patrzył wiedziałem, Ŝe ma mi do powiedzenia coś duŜeg o.
- Więc… wiem coś, co myślę Ŝe ty powinieneś wiedzieć.
Podrapałem się w głowę i szarpnąłem za włosy, tak kurewsko sfr ustrowany. –
Co?
- Wiem, Ŝe jest ktoś kto dokładnie wie, co się stało i kto prawdopodobnie ci
powie. To znaczy, o ile w ogóle chcesz wiedzieć. Bo teraz, czuję jakbyś naprawdę
miał to gdzieś i…
Przewróciłem oczami i podniosłem rękę, Ŝeby g o uciszyć. – Kto?
- Twój ojciec.

94
Coming Around

-Edward-
Edward-
Patrzyłem się na Jaspera i marszczyłem brwi . – Czekaj… coś ty kurwa właśnie
powiedział?
Mr ugnął i przytaknął. – Twój ojciec. On wie. Na pewno.
W całym moim Ŝyciu, nigdy tak bardzo nie nienawidziłem Carlisle'a. Nie wtedy,
gdy zmieniał zamek w barku, dwa razy w roku. Nie wtedy, gdy zabrał moją czar ną
kartę, na dwa tyg odnie. Nawet nie wtedy, gdy kupił mi Volvo zamiast Beamer’a, o
któreg o prosiłem.
Ten skurwiel wiedział, co stało się Belli i nie pisnął ani słowa.
- Jasper… naprawdę, naprawdę poddajesz moją cierpliwość wielkiej próbie.
Cokolwiek wiesz, natychmiast mi powiedz, albo przyrzekam, po prostu cię zabiję.
Posiekam cię na kawałki i wrzucę gdzieś do jakiejś dziur y, ty nielojalny…
- Wystarczy koleg o. Nie wyładowuj swojeg o melodramatyzmu na mnie. Kurde,
nie wiem, po prostu… - pochylił się do przodu i chwycił głowę w swoje dłonie,
wzdychając. – Bez urazy, ale Carlisle jest niezłym chujem. To znaczy, uwaŜałem to
za zabawne, kiedy zabierał ci coś noweg o, ale teraz… cóŜ, to wciąŜ jest zabawne,
ale trochę mi cię Ŝal.
Nie mówił mi niczeg o, czeg o bym juŜ nie wiedział.
Jęknąłem i przymknąłem oczy. – Rozwiń, proszę.
- Mam wraŜenie, Ŝe on nie chce, Ŝebyś był z Bellą. Kiedy wróciłeś miesiąc temu,
przyszedłem do ciebie pewnego ranka, a on w puścił mnie do środka. Powiedział,
Ŝeby zachęcać cię do ruszenia dalej i, Ŝebyś spróbował zniwelować w pływ Belli, jaki
ma na twoje Ŝycie.
Zaśmiałem się i przewróciłem oczami. – To nie oznacza, Ŝe on coś wie. Po
prostu wciąŜ chowa urazę, iŜ nie poszedłem na Har vard lub Dartmouth lub czeg oś
w tym stylu. On myśli, Ŝe jestem tu tylko z jej powodu…
- Nie. – Jasper przerwał mi i wstał z sofy. – To coś więcej. Powiedział, Ŝe… złe
rzeczy się jej przytrafiły, kiedy cię nie było. Tak, Ŝe bał się jak to przyjmiesz, gdy
juŜ się dowiesz. Wiem, Ŝe się o nią martwił, bo powiedział, Ŝebym ją obserwował i
zadzwonił do nieg o lub Charlieg o, jeśli coś byłoby nie w porządku. Ale, kiedy juŜ
wróciłeś do domu, czuła się znacznie lepiej, więc ja… nie wiem. Myślę, Ŝe starał się
trzymać cię z dala od jej dramatu. Bella powiedziała… Ŝe po części, dlateg o nie
wyjawiła ci, co się stało, Ŝe Carlisle powiedział jej, by cię nie martwiła, kiedy jesteś
w innym kraju. To zr ujnowałoby twój spędzony tam czas.
Wstałem i poszedłem do kuchni, w celu przyg otowania sobie następneg o drinka.
Zostałem zbombardowany zbyt duŜą ilością infor macji i nie mogłem tego znieść.
-Mam zamiar być teraz jej dobr ym przyjacielem. Jesteś gotowy na to, co mam ci
do powiedzenia?
Przytaknąłem i łyknąłem to melonowe gówno Alice.

95
- Nie wkurzaj się na mnie. Nie bij mnie ani nic.
- Po prostu kurwa mów – wymr uczałem, wskakując na blat. Jasper otworzył
lodówkę i wyciągnął kolejne piwo, zanim kontynuował.
- Jestem totalnie za panienkami. Wiesz o tym. Ale, cokolwiek robisz z
Victorią… to pierdoli wszystko.
- Jak na to w padłeś?
- Nie lubisz jej tak bardzo. Mogę to powiedzieć. Czuję, Ŝe trzymasz ją przy
sobie, jako… emocjonalny zderzak czy coś. To trochę nienor malne.
Zaśmiałem się i uderzyłem głową o szafkę. – Serio? Nie masz pojęcia, o czym
mówisz. Po prostu się zamknij.
- No dalej, Cullen. Nie jestem taki głupi. Rozumiem, co robisz… ta dziewczyna
tam była i pomogła ci znów czuć się nor malnie, kiedy byliście razem w Europie.
Teraz po prostu uczepiłeś się jej, bo jesteś wystraszoną małą cipką i za bardzo
boisz się stawić czoło temu, co przydarzyło się Belli. śyjesz w świecie wyrzeczeń i
próbujesz udawać, Ŝe bycie z tą dziewczyną pomag a ci się z tym zmag ać, a twoje
Ŝycie jest pełne równowagi. Nie jest. ZdzierŜyłbym tę farsę, jeśli myślałbym, Ŝe
naprawdę ci pomaga, ale to tylko wszystko pog arsza. Bardzo pog arsza.
Pieprzyć Jaspera za wyciąg anie mojego gówna. Znał mnie zbyt dobrze. Muszę
znaleźć nowych przyjaciół, którzy nie będą mi się przeciwstawiać.
- Nie mówię ci, Ŝebyś z nią zerwał na dobre, bo jestem pewny, Ŝe z jakieg oś
powodu myślisz, iŜ jest fajna i potrzebujesz przyjaciela, z któr ym moŜesz
porozmawiać, a ten nie będzie się napieprzał i śmiał z twoich problemów jak ja lub
Emmett. Ale jasno określ, Ŝe jeszcze nie przeszło ci z Bellą, i Ŝe nie zamierzasz z
nią być. Bo jestem całkiem pewnym, iŜ myśli, Ŝe jest szansa, aby to się stało i ty
jesteś jedyną osobą, która sprawia, Ŝe ona tak twierdzi.
Naprawdę nie chciałem przyjmować rad od Jaspera, bo ten fiut zawsze brał
stronę Belli i wciąŜ nie zapomniałem tego gówna, które zrobił mi na zeszłorocznej
imprezie Halloween. Ale nie zabolało słuchanie teg o, co miał do powiedzenia, bo
to, co cały czas robiłem - to było pierdolenie wszystkieg o dzień po dniu.
Najwyraźniej byłem upośledzony emocjonalnie przez robotę, jaką wykonali moi
rodzice, wychowując mnie, ale stwierdziłem, Ŝe dorosłem i robiłem wszystko
dobrze, od kiedy postanowiłem nie pieprzyć Victorii. Zg aduję, Ŝe byłem w błędzie.
- Nie wierzę, Ŝe w ogóle to mówię, ale… co sug er ujesz? – uderzałem palcami w
krawędź blatu, czekając na odpowiedź Jaspera.
- Zanim zaoferuję radę, muszę powiedzieć, Ŝe jestem trochę stronniczy. Nie
lubię jej. Jest zbyt sztywna i myśli, Ŝe jest duŜo dojrzalsza niŜ Bella. Jest napuszoną
suką.
Westchnąłem i odchrząknąłem. – Nie znasz jej. Ale kontynuuj.
- Uh… więc na początek, myślę, Ŝe powinieneś porozmawiać z Tori. Sprostować
to gówno. Powiedz jej, Ŝe chcesz naprawić sprawy z Bellą i chcesz, Ŝebyście byli
tylko przyjaciółmi. Nie mów Belli, Ŝe to robisz, tylko pozwól jej, aby sama
zobaczyła, Ŝe porzucasz Victorię dla niej. Wtedy nie wiem. Oh i zadzwoń do
twojeg o chujoweg o ojca. Zmuś g o do powiedzenia, co wie. Myślę, Ŝe jeśli
wmieszany jest w to doktor… to oznacza powaŜne gówno.

96
Westchnąłem i zeskoczyłem z blatu. – Masz rację. – Wyrzuciłem pusty kubek do
zlewu i rozdraŜniony wsunąłem ręce do kieszeni. – Rano zadzwonię do Carlisle’a.
Idę do łóŜka.

-Bella-
Bella-
- Bella proszę, przestań płakać. – Alec głaskał mnie po głowie, kiedy łkałam w
jeg o ramię. Poczułam, Ŝe kanapa obok się ugina, kiedy siadła na niej Alice, podając
mi szklankę wody i kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Chcę tylko powiedzieć… wiem, Ŝe jesteś zdenerwowana, ale to było jedna z
najbardziej wspaniałych rzeczy, jakie widziałam w moim Ŝyciu – powiedziała Alice,
chichocząc.
- Taak, nie widziałem teg o, ale brzmi świetnie – dodał Alec. – Chciałbym
widzieć.
Usiadłam i przetarłam zmęczone od płaczu oczy. Jestem całkiem pewna, Ŝe
Victoria nie chciała, Ŝeby jej słowa zraniły mnie tak bardzo, jak to się stało, ale to
nie ma znaczenia. Tak dług o dusiłam tyle emocji w sobie, Ŝe po prostu
potrzebowałam się wypłakać. Po raz pierwszy od dłuŜszeg o czasu, poczułam
odrobinę ulgi.
- Pójdę do mojeg o pokoju i zadzwonię do Edwarda. Starałam się pozostać na to
wszystko neutralna, ale najwyraźniej ma głowę w dupie i potrzebuje kog oś, Ŝeby
pomógł mu ją z niej wyciągnąć.
Zaśmiałam się do Alice i skinęłam głową. – Dzięki.
- śaden problem. – Pocałowała mnie w czubek głowy i zmierzwiła włosy Aleca.
– Dobranoc.
- Branoc – powiedzieliśmy zg odnie obydwoje. Spojrzałam na Aleca i
zmarszczyłam nos.
- Prze praszam, Ŝe zmusiłam cię, abyś zostawił swoich przyjaciół, przyszedł tutaj
i oglądał jak płacze. Pewnie myślisz, Ŝe jestem psychopatką.
Zaśmiał się i potrząsnął głową. – Bella, nie zmusiłaś mnie do robienia
czeg okolwiek, sam zaoferowałem, Ŝe w padnę. To tylko dwie minuty drogi. I tak na
marginesie, za duŜo w sobie dusisz. Myślę, Ŝe to dobrze, iŜ powoli się tego
pozbywasz. To uzdrawia, wiesz?
- To Ŝałosne – wymr uczałam.
- Przestań – westchnął i Ŝartobliwie dotknął palcem czubka mojego nosa. –
Więc, co właściwie chciałaś osiągnąć tym incydentem z koszulką?
Zmarszczyłam nos i wzr uszyłam ramionami. – Nie myślałam. Jasper mnie upił i
powiedział, Ŝe Edward nie chce abym przychodziła, bo ona tam będzie. I wtedy,
byłam taka wkurzona i dodatkowo ten alkohol, któr y nigdy nie był moim
przyjacielem. Po prostu chciałam g o wkurzyć i pokazać jej, Ŝe on się nią zabawia.
To było chore, niewaŜne.
Nagle, mój leŜący na stole telefon zaczął wibrować, a Alec pochylił się, Ŝeby na
nieg o spojrzeć. – To znów Leah – zauwaŜył, podając mi g o.

97
Otworzyłam telefon i przysunęłam do ucha. – JuŜ w porządku – powiedziałam,
zanim miała okazje coś powiedzieć.
- Tylko sprawdzam. Myślę, Ŝe powinnaś iść do łóŜka.
- Dzięki, mamo. To chciałam zrobić.
Leah zachichotała i sapnęła do telefonu. – Siedzę przy komputerze i przeglądam
bilety lotnicze. Nie są tak drogie jak myślałam. Kiedy mogę przyjechać?
- To nie ma znaczenia. Kiedy tylko chcesz. Zarezerwuj je i zadzwoń do mnie
jutro.
- Czy mogę przyjechać jak będą u was Rosalie i Emmett?
-Jasne – odpowiedziałam.
- Dobrze, zaraz do niej zadzwonię. Dobranoc. Przestań płakać.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon niedbale za siebie.
- Rezerwuje bilety, Ŝeby tutaj przylecieć. Myślę, Ŝe ją polubisz. Wydaje się jędzą
i suką z początku, ale… nie jest taka zła.
Alec się zaśmiał i poniósł brew. – Jędza. Tylko teg o potrzebuję.
- Wiem, juŜ przysporzyłam ci wystarczająco zmartwień.
- Nie przysporzyłaś mi zmar twień – powiedział, chichocząc. – Rozmawiamy ze
sobą o naszych problemach. Tak robią przyjaciele. I szczerze, nigdy nie wdajesz się
w szczegóły, zawsze muszę cię zmuszać. Dziś, to było całkiem miłe, takie siedzenie
i słuchanie jak dajesz upust swoim emocjom bez naciąg ania cię, Ŝebyś mi coś
powiedziała.
Uderzyłam go lekko w ramię i ziewnęłam, przytulając się do jeg o piersi.
Odchylił swoją głowę do tyłu, pozwalając jej spocząć na oparciu sofy, zanim owinął
swoje ramiona wokół mnie.
- Potrzebuję snu.
- Ja teŜ – powiedział, kładąc nogi na stoliki od kawy. – Pewnie powinienem iść
za chwilę.
- Nie – jęknęłam. – Po prostu ze mną zostań.
Uśmiechnął się, kiedy uniosłam głowę, aby na nieg o spojrzeć. – Ja… jednak są u
mnie trzy osoby w mieszkaniu.
Zrobiłam kwaśną minę przez sekundę, po czym wymusiłam uśmiech. Nigdy
niczeg o mi nie odmówił i zawsze ze mną był, więc naprawdę nie mogłam się
gniewać. – Okej…
Pochylił się i złoŜył szybki, delikatny pocałunek na moich ustach, a następnie
westchnął . - Po prostu… śpij, jeśli chcesz. Nie wyjdę dopóki nie zaśniesz.
Starałam się nie denerwować, bo on nigdy wcześniej mnie nie całował nawet,
jeśli był to tylko jeden mały, niewinny całus. WciąŜ, to dodało mi otuchy i
zasnęłam tam, na jeg o piersi w parę minut.

*****

Jęknęłam i otworzyłam oczy, kiedy poczułam, Ŝe ktoś mną potrząsa.


- Bella, masz g ościa – wyszeptała Alice. Przeciągnąłem się z powodu niezręcznej
sytuacji, w jakiej zasnęłam i ziewnęłam.

98
- Która godzina? – zapytałam Aleca na w pół przytomnie, kiedy szłam w stronę
drzwi. Wzr uszył ramionami i sięgnął do kieszeni po telefon, Ŝeby to sprawdzić.
- Siódma trzydzieści.
Szarpnięciem otworzyłam drzwi, aby ujrzeć stojąceg o tam Edwarda,
wyglądająceg o jak sam seks. Pachniał jak zleŜały likier, a jeg o oczy były ciemne i
spuchnięte. Otworzyłam usta, Ŝeby zapytać, co do choler y chce, ale zaczął mówić,
zanim zdąŜyłam cokolwiek powiedzieć.
- Nie spałem całą noc – wyrzucił z siebie. – Prze praszam, Ŝe przyszedłem tu tak
wcześnie, ale musiałam przeprosić za to, co się wczoraj stało i…
Zatrzymał się w połowie zdania i zag apił nad moją głową, szeroko otwierając
oczy. Odwróciłam się i zobaczyłam Aleca stojąceg o tam, próbująceg o przejść koło
mnie.
- Cześć – powiedział do Edwarda i skinął głową. Edward był zaszokowany i
tylko lekko przytaknął w odpowiedzi, zanim odsunął się i przepuścił Aleca. –
Pozwolę wam porozmawiać… do zobaczenia, Bella.
Pomachałam na poŜegnanie i obserwowałam g o, jak szedł wzdłuŜ kor ytarza.
Następnie podrapałam się w głowę i odwróciłam do Edwarda.
- Mówiłeś…
- Co to do choler y było? – zapytał, wskazując na kor ytarz, którym właśnie
przeszedł Alec.
- Uh, to nie jest twoja sprawa – powiedziałam, powtarzając mu jeg o własne
słowa. – Ale usnęliśmy na sofie.
Wyciągnął rękę i uderzył pięścią w drzwi przeciwnej ściany, powodując w
mieszkaniu głośny trzask.
- Edward, ludzie śpią!
- Mam to gdzieś! Jesteś hipokrytką!
Przewróciłam oczami na jeg o dramatyzm i skierowałam się do łazienki, Ŝeby
wyszczotkować zęby i zaŜyć jakieś tabletki.
- Um, właściwie, dlaczego jestem hipokrytką? – zapytałam go, odrzucając włosy
do tyłu. Wrzuciłam dwa Advile 47 do ust, podczas, gdy on stał w drzwiach, opierając
się o nie z wykrzywioną mordą.
- Ty… On… sprawiasz, Ŝe czuję się taki winny z jej powodu, a wtedy idziesz i…
Wyciągnęłam szczoteczkę z ust i uśmiechnęłam się. – Oh, przepraszam
Edwardzie – Jesteś zły? Czy złości cię, widzenie mnie z innym facetem?
Wypuścił nerwowy chichot i potrząsnął głową. – Nie. To nie tak, to tylko…
Kontynuowałam szczotkowanie zębów, gapiąc się na niego i czekając, Ŝeby
dokończył.
- Jest tylko moim przyjacielem – powiedziałam. Był tak sfr ustrowany i jak
bardzo cieszył mnie widok, Ŝe się przez to zdenerwował, wciąŜ źle się z tym
czułam. Bo był Edwardem i… nie mogłam patrzeć na nieg o, gdy był zmartwiony i
tak gówniane się czuł.
- Czy ty… spałaś z nim?

47
Advil – lek przeciwbólowy, przeciwzapalny.

99
- Nie – odpowiedziałam, przewracając oczami. Wypełniłam usta wodą i
prze płukałam je, unosząc brwi w oczekiwaniu.
- Całowałaś się z nim?
Wyplułam wodę i wzr uszyłam ramionami. – Zdarzało się.
Raz. Parę godz in temu. Nie otwierając ust, ale niewaŜne.
Nie potrzebował znać szczegółów.
Edward zacisnął szczękę i usłyszałam zgrzytanie jeg o zębów. Jeg o nozdrza
drgały, ale nic na ten temat nie powiedział.
- Więc… jesteście tylko przyjaciółmi? – Przytaknęłam. – Co razem robicie?
- NiewaŜne – usiadłam na skraju wanny i spojrzałam na Edwarda. – Robimy
razem wiele rzeczy. DuŜo o tobie rozmawiamy. Daje mi bezstronne rady…
- Więc, pozwól, Ŝe to uproszczę - powiedział Edward, zaciskając szczękę. – Jest
twoim przyjacielem, któreg o okazjonalnie całujesz i rozmawiasz z nim o swoich
problemach, wliczając w to nasz związek. – Znów przytaknęłam.
- Jaka do choler y jest, zatem róŜnica między tym, a moją znajomością z Victorią?!
Zaśmiałam się i spojrzałam na stopy. – To proste. Jeśli poprosiłbyś mnie, abym
wybrała pomiędzy tobą, a nim, nie musiałabym się nawet nad tym zastanawiać.
Wybrałabym ciebie, bez sekundy namysłu.
To szybko g o uciszyło. Westchnął i wszedł do łazienki, z obawą przeczesując
włosy palcami.
- Spójrz, przepraszam za wczoraj. Bardzo przepraszam. Byłem pijany, bardziej
niŜ jestem teraz i wiesz jak się zachowuję, gdy jestem pijany. Mój mózg obraca się
przeciwko mnie.
Najgorsza. Wymówka. Wszechczasów.
… Nawet, jeśli to było całkiem prawdziwe.
- Pozwoliłeś jej przyjść tutaj i upokorzyć mnie. Nie masz bladego pojęcia, jak
bardzo te słowa mnie zabolały.
- Wiem, uwierz mi. Naprawdę kurwa prze praszam, ale… ty to zaczęłaś.
- Powiedziałeś, Ŝebym nie przychodziła. Ne miałeś nawet jaj, Ŝeby samemu
przyjść i mi to powiedzieć, tylko wysłałeś Jaspera. Myślisz, Ŝe jak wiele mogę
przyjąć i znieść, Edwardzie?
Spojrzałam na niego, prawdopodobnie wyglądając kurewsko Ŝałośnie i bezsilnie.
Ale tak właśnie się czułam. Byłam w kr ytycznym momencie, co było absurdalne.
Moim zdaniem, powinien się jej pozbyć dawno temu, powinniśmy wrócić do siebie i
juŜ nadrabiać siedem miesięcy nie pieprzenia się.
- Bella? – Kucnął przede mną i połoŜył rękę na moim kolanie. – Czy mój
ojciec… miał jakiś w pływ na ciebie, prosząc, Ŝebyś nie mówiła mi o tym, co się
stało?
śołądek poszedł mi do gardła i przełknęłam cięŜko ślinę, marszcząc czoło. On
coś wiedział.
- Nie… cóŜ, to znaczy zasug erował, Ŝebym ci nie mówiła, tylko, dlatego, Ŝe…
Warknął i stanął na nogi, uderzając pięścią o ścianę, kiedy wyleciał z łazienki
prosto do salonu. Pobiegłam za nim i złapałam g o za tył koszulki, Ŝeby nie mógł
wyjść.
- Edward, nie odchodź…

100
- Powiedz mi - błag ał, łapiąc mnie za ramiona. – Po prostu mi kurwa powiedz!
- Co on ci powiedział? – zapytałam drŜącym głosem.
- Nic mi kurwa nie powiedział. Mówił o jakimś gównie, poufności między
lekarzem i pacjentem. Co myślę, Ŝe jest chore zwłaszcza, jeśli chodzi o twoje
pierdolone dziecko, ale niewaŜne. - Zsunął ręce z moich ramion na łokcie ścisnął je
lekko. – Bella, ja…
Usłyszałam dźwięk otwieranych za mną drzwi i w niecałą sekundę Alice zjawiła
się w pokoju, totalnie zaskoczona widokiem naszej dwójki, rozmawiającej.
- Wszystko z wami w porządku?
- Wszystko dobrze – wymamrotałam, odsuwając się o krok i uwalniając z uścisku
Edwarda. Westchnął i spojrzał na Alice, a potem znów na mnie.
- Prze praszam, jeśli cię obudziłem… przyszedłem tylko przeprosić. I spytać czy
chcecie zrobić coś wieczorem. Tylko nasza czwórka i drinki…. albo kolacja? Albo
obydwa? Tylko my – odwróciłam się do Alice, zdając sobie sprawę, Ŝe ona była
powodem jeg o nagłej zmiany nastroju. Skinęła i posłała mi słaby uśmiech.
- Taak, jasne. Powinniście przyjść do nas – zaoferowałam, nie chcąc ryzykować
pojawienie się Fiutorii.
- Chciałem właśnie powiedzieć, Ŝe ty pewnie powinnaś coś ugotować. Jeśli ja lub
Jasper spróbujemy… wydaję mi się, Ŝe wtedy ktoś miałby zagwarantowaną
wycieczkę na ostry dyŜur.
Zmusiłam się do śmiechu i przyg r yzłam dolną wargę.
- Dobrze, powinienem iść spróbować się przespać – wymr uczał, wskazując
kciukiem ponad swoim ramieniem na drzwi. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale z
jakieg oś powodu po prostu podbiegłam do nieg o i przytuliłam g o mocno. Tak
mocno, Ŝe myślę, iŜ odcięłam dopływ krwi poniŜej jeg o głowy. Taa, zachowywał się
wczoraj jak kompletny chuj, ale czuł się taki winny, nie spał całą noc i przyszedł,
Ŝeby mnie przeprosić, podczas gdy to ja byłam tą osobą, która zrobiła aferę. To był
Edward, za którym tęskniłam.
Po chwili opuściłam ramiona i odsunęłam się. Uśmiechnął się i spojrzał na
Alice.
- Oh, Alice, od razu cię ostrzeg am, Jasper odpłynął na podłodze w kuchni, więc
nar ysowałem Fu Manchu 48 na jeg o twarzy niezmywalnym markerem. MoŜe będziesz
chciała poszukać w Google jak to usunąć.
I wtedy wybiegł, zanim Alice miała szansę na odwet.

*****

-Co ty masz na sobie? – zapytała Alice, kiedy zakładałam fartuch. Spojrzałam w


dół na swój strój i wzr uszyłam ramionami?
- Co?
Zaszła mnie od tyłu i uszczypnęła w sam środek pośladka, sprawiając, Ŝe
pisnęłam. – Nie powinnam być zdolna, Ŝeby to zrobić. Co ty wyprawiasz?

48
Fu Manchu – bohater powieści, obdarzony szczególnymi wąsami - http://tnij.org/fu-manchu

101
- Oszałamiam Edwarda – powiedziałam, podając jej nóŜ. Zabrała g o ode mnie i
zmarszczyła brwi.
- Wszechmogący BoŜe, to zwiastuje tylko jedno, katastrofę – wymr uczała krojąc
pieczarki, które umieściłam na blacie z większą siłą, niŜ to było potrzebne.
- Po prostu się zamknij. Powinnaś zobaczyć jak zazdrosny był dziś rano. Myślę,
Ŝe moŜe powinnam g o uświadomić jak gówniane jest to uczucie, kiedy musze g o z
nią oglądać. – Pomyślałam o niezręcznej konfrontacji dzisiejszeg o ranka i poczułam
jak Ŝołądek podchodzi mi do gardła. – Seks to jedyna rzecz, która do nieg o trafia.
Złamię go kawałek po kawałku.
Alice patrzyła się na mnie pustym wzrokiem, zanim wrzuciła pieczarki na
patelnię. – Masz urojenia.
- Nie.
- Tak.
-Dobra. NiewaŜne, czy to szalone czy nie, wykorzystam tą noc i brak obecności
Dziwtorii. Tak naprawdę, nie spotkaliśmy się razem, jako g r upa, od kiedy
wróciliśmy do szkoły i chcę, Ŝeby poczuł odrobinę nostalgii.
- Mówiąc ‘nostalgii’ masz na myśli, Ŝeby był napalony?
- Nie – potrząsnęłam głową. – Napalony i smutny.
- Ahhh – zaśmiała się Alice i potrząsnęła głową na moje ubranie.
- Przestań się na mnie gapić! Nie jesteś zabawna. Jeśli byłby tutaj Jasper,
całkowicie by mnie wspierał.
- To, dlateg o, Ŝe siedzi w tym bardziej niŜ ty. Wasza dwójka razem to po
prostu… totalne piekło.
- NiewaŜne. Idź i posiedź sobie jeszcze z Edwardem i tą dziwką, zdrajco. –
Zaczęłam się śmiać, kiedy Alice zmr uŜyła na mnie oczy, z rękami połoŜonymi na
biodrach.
- Świetnie. Od kiedy jestem taką złą przyjaciółką, pewnie nie powiem ci o
rozmowie twojego dobreg o przyjaciela Jaspera z Edwardem, ostatniej nocy, o której
powiedział, Ŝe mam ci nie mówić.
Zmarszczyłam brwi i podrapałam się po głowie palcem wskazującym. – Nie
zrozumiałam, co właśnie powiedziałaś. Ale i tak mów.
Alice rozlała wino do dwóch szklanek i uśmiechnęła się. – Jasper powiedział, Ŝe
rozmawiali wczoraj o tym, iŜ Edward ma uświadomić Victorii, Ŝe wciąŜ cię kocha i
nie chce być z nią w ten sposób. I Jasper słyszał jak rozmawiał z nią i mówił jej, Ŝe
musi z nią osobiście porozmawiać, więc myśli, Ŝe Edward ma zamiar jej to
powiedzieć. Czy to nie świetnie?
Przełknęłam łyk wina i zamr ugałam parę razy. – To najg orsza plotka, jaką od
ciebie usłyszałam.
- Jak moŜesz nie być podekscytowana?! To jest to, na co czekałaś! Powinnyśmy
wznieść toast!
Stuknęła swoim kieliszkiem o mój i wzięła łyk, podczas gdy ja g apiłam się na
nią.
Miała racje. To było to, na co czekałam, tylko wątpiłam czy Edward przez to
przebr nie, jeśli nie jest g otowy. Nie chciałam robić sobie nadziei, więc
odepchnęłam podniecenie na tyły mojego umysłu i wymusiłam uśmiech.

102
- Co się stało?
- Nic, ja tylko… Uwierzę w to, jak zobaczę.
Alice zauwaŜyła posępny ton w moim głosie i odłoŜyła kieliszek na blat, zanim
stanęła na palcach i przytuliła mnie.
- Nie bądź smutna. Przepraszam, moŜe nie powinnam nic mówić…
- Nie, jest w porządku. Dzięki za powiedzenie mi tego. Nie jestem smutna, tylko
tego nie rozumiem. JeŜeli faktycznie ma zamiar to zrobić, dlaczego mi po prostu
nie powiedział.
Alice odsunęła się i zaczęła mieszać jedzenie na patelni. – Jasper powiedział mu,
Ŝeby teg o nie robił. Powiedział, Ŝe myśli, iŜ będzie to więcej dla ciebie znaczyło,
gdy zobaczysz to na własne oczy. To, Ŝe juŜ się wokół niej nie kręci. Dodatkowo,
nie będziesz myśleć, Ŝe tylko próbuje zmusić cię do mówienia. Wiesz?
Przytaknęłam i przyg r yzłam nerwowo wargę.
- Musisz przestać to robić – zbeształa mnie Alice. – To przyg ryzanie wargi. Nie
chcesz, aby wszyscy wiedzieli, kiedy czujesz się niekomfortowo.
Przewróciłam oczami i zabrałam drewnianą łyŜkę z jej ręki. – Rujnujesz moje
jedzenie. Nakr yj do stołu czy coś – powiedziałam jej, wskazując w kier unku jadalni.
I wtedy Jasper wleciał przez frontowe drzwi.

-Edward-
Edward-
- Co g otujecie, laseczki?
Jasper był kurewsko wkurzający. Wparował do domu z na w pół pustą butelką
r umu w dłoni, wciąŜ mając na sobie sandały i skarpetki. Po nabijaniu się z niego
przez dwie godziny, nie zostało mi juŜ więcej obelg. Stwierdziliśmy, Ŝe mądrze
będzie się najpierw trochę rozluźnić, zanim pójdziemy na kolację, ale jak się
okazało, Bóg mnie nienawidzi.
Zatrzymałem się nagle w drzwiach kuchennych, kiedy ujrzałem w przelocie
Bellę, stojącą przed kuchenką, mającą na sobie spodenki, które musiała ukraść od
małeg o dziecka. Jasper zauwaŜył moją minę i walnął mnie w plecy, wytracając mnie
z oszołomienia. I potem podał mi r um.
I nie wystarczało, Ŝe dziś mija osiem miesięcy bez Ŝadnej akcji, nie licząc
mojeg o dobreg o praworęcznego przyjaciela, musiała ubrać jakieś skandaliczne
gówno na naszą pojednawczą kolację. Zasługiwała na uznanie. Wiedziała jak mnie
przycisnąć.
Lecz to mnie wkurwiało, bo byłem tak blisko od naprawienia spraw, a ona
przeszkadzała mi w tym. Uwodziła mnie i to działało. Stwierdziłem teŜ, Ŝe jeśli
zrobię z nią jakiś wyskok… nigdy nic mi nie powie. Gówno dalej będzie zepsute i
spieprzone. Jest to jedyna rzecz, o którą muszę z nią walczyć, jak taktyka rokowania
szans.
- Hej - powiedziała B ella, odwracając głowę. – Chodź i spróbuj teg o.
Starałem się nie patrzeć na Jaspera, gdy g o mijałem, z r umem w jednej dłoni i
kapslem w dr ugiej. Bella podniosła łyŜkę i dmuchnęła na nią delikatnie, zanim

103
uniosła ją do moich ust. Pie przyć to, chciałem Ŝeby dmuchała na moją… łyŜkę.
Kurde, to nawet nie miało sensu. NiewaŜne.
- I jak? – zapytała.
Przełknąłem i oblizałem usta, nim odpowiedziałem. – Org azmiczne.
Jasper zaczął się śmiać tak mocno, Ŝe w padł na kuchenne drzwi. Przeszedłem
nad nim do jadalni z butelką w ustach, bo jeśli nie wydostałbym się z tej pikantnej
por no kuchni, Bella zostałaby o coś rzucona i ktoś na pewno by się sparzył.
Alice zobaczyła moją twarz i zmarszczyła brwi. – Wszystko w porządku?
- Dlaczeg o pozwoliłaś jej to ubrać? Mogę dostać kubek?
Podała mi szklankę ze stołu, wciąŜ z podniesionymi brwiami i patrzyła, jak
wypełniam ją po brzegi.
- Nic nie dolewasz?
- Nie. Tak jest dobrze.
- To będzie jedna z tych nocy, hę?
Oh, tak, Alice…. tak, będz ie.
Jasper wtoczył się do pokoju, niosąc par ującą patelnię, mając na sobie róŜowe
rękawice kuchenne w g roszki. I jeszcze te sandały i cień cwaniackieg o Fu Manchu, i
miałem dość. Szczerze nie mogłem pojąć jak Alice jest w ogóle zdolna się z nim
pieprzyć i zachować kamienną twarz. To musiała być prawdziwa miłość.
Opadłem na moje krzesło, kładąc jedną rękę na kolanie, a w dr ugiej mając
butelkę i ściskając ją desperacko. Bella wśliznęła się na siedzenie obok mnie i
pocierała swoją nogą o moją, kiedy coś mówiła. Jestem całkiem pewny, Ŝe nie
powiedziała "Pieprz mnie, W ielki Tatuśku Cullen", ale to właśnie usłyszałem.
- Co? – zapytałem, chcąc wyjaśnienia.
- Co jest w twojej szklance?
Patrzyła na mnie jakbym był jakimś dupkiem.
- Ron Don Q 49 – odpowiedziałem. Zamr ug ała, ale zabrała szklankę ode mnie i
upiła łyka, zanim odłoŜyła ją na stół.
- CóŜ - powiedziała, biorąc mój talerz. – DuŜe szanse, Ŝe za niedług o to
wyrzyg asz, ale jak na razie moŜesz się tym cieszyć, prawda?
Pochyliła się i zapełniła mój talerz. Jej cycki podskakiwały dookoła mojej
twarzy, za kaŜdym razem, jak por uszyła ramionami. Jasper i Alice tylko g apili się z
dr ugieg o końca stołu, próbując się nie śmiać. W rzeczywistości, nie powinienem
był myśleć o skaczących piersiach albo dziecięcych rozmiarów spodenkach, które
pokazywały choler ny kawał przedziałku na pośladkach, ale mój umysł był na stałe
ulokowany w r ynsztoku i wszystko, co mogłem zrobić, to odpychać te zboczone
myśli na bok przez miesiące. Fatalnie. Jeśli wkrótce jej nie odzyskam i nie dojdę,
cos tragiczneg o się stanie. Więc albo to, albo zacznę płakać.
Bella wysunęła uwodzicielsko widelec z ust, oplatając g o ustami, posyłając mi
uśmieszek i inne gówna, kiedy owijała naszyjnik, któr y jej dałem, wokół palca. –
Smakuje ci?
Spojrzałem w dół na mój nietknięty talerz, któr y teraz właściwie wyglądał jak
dwa zazębiające się, nietknięte talerze i przytaknąłem.

49
Ron Don Q - portorykański rum, nazwany po Don Kichocie.

104
- Mnie smakuje – przerwał Jasper. – Jestem za tym, Ŝebyś gotowała dla nas raz
w tyg odniu, od dziś. Mając to na sobie. I moŜe jakieś kowbojki albo coś.
Alice uderzyła go, a ten syknął.
- Ał! Co zrobiłem?
Sączyła powoli resztę wina i ignorowała go.
Wrzuciłem trochę jedzenia do buzi jak pie przony jaskiniowiec, Ŝeby zniwelować
działanie rumu. Nagle poczułem dłoń Belli, prześlizgującą się po pasku moich
bokserek i zacząłem się krztusić. Zaczęła się śmiać i podała mi szklankę wody,
podczas gdy te dwa dupki siedziały tam i jadły, nie oferując rękoczynu Heimlicha 50
ani nic.
- Cullen, wszystko z tobą w porządku? – zapytał Jasper z ustami pełnymi
jedzenia. Spojrzałem na nieg o kpiąco i oparłem się o krzesło, nie odpowiadając mu.
Powstrzymywanie mojeg o seksualneg o napięcia było poza kontrolą i to wywierało
efekt na jedzenie. I to nie było dobre.
Pozostała trójką wciąŜ rozmawiała, śmiała się, piła i ignorowała mnie, więc
spróbowałem się uspokoić i wziąć udział w rozmowie. To był pierwszy wolny od
dramatu wieczór dla naszej czwórki, od kiedy jestem w szkole i czułem się dobrze i
jakby… nor malnie. Naturalnie albo coś. Nie było tak jak z Victorią, gdzie
walczyliśmy o rozmowę, poniewaŜ byliśmy tak bardzo róŜni i zawsze czułem, Ŝe
muszę uwaŜać na to, jak się zachowuję, i gówno, więc nie będę robić z siebie
głupka. Z Bellą po prostu byłem. I tęskniłem za tym, bardzo.
Po kolacji próbowaliśmy oglądnąć film, ale to spełzło na niczym. Jasper kłócił
się z Bellą przez dobre dziesięć minut odnośnie wyboru filmu, który nie zaburzyłby
ich planu "Piątkowej Nocy Filmowej ". Ja wraz z Alice siedzieliśmy tam w ciszy,
podczas gdy oni wciąŜ się sprzeczali, a ja byłem gotowy, aby tam usnąć.
- Po prostu wybierzcie ten cholerny film – krzyknęła Alice, mając tego dość.
- Alice. Zamknij usta zanim zrobię ci grzybowy tatuaŜ na czole – ostro
odpowiedział Jasper. - Ty teŜ Cullen, słyszałem jak tam wzdychasz.
- Niech ktoś natychmiast wybierze ten film albo idę do domu i sam się upiję w
trzy dupy – zagroziłem. To poskutkowało.
Po całej niepotrzebnej awanturze i zamieszaniu, Jasper zaczął obmacywać Alice
po pół godzinie filmu. Kurewsko absurdalne. Bella spojrzała na mnie, kiedy
opuszczali pokój i wzruszyła ramionami.
- Nie musisz tutaj zostawać. Zrobiłeś, co miałeś zrobić i zaprowadziłeś pokój.
- Chcę zostać – wymamrotałem, opadając głową na poduszkę na sofie. – Chodź
tutaj.
Uniosła pierś, kiedy ziewała i wstała ze swojego siedzenia. Cześć. – Dobra –
wymruczała, zwijając się w kłębek koło mnie. Niepewnie oparła głowę na moim
ramieniu i poczułem jak lekko westchnęła w moją szyję, kiedy oplotłem wokół niej
ramię.
Oglądnęliśmy resztę filmu w ciszy. Szczerze, nie mogę wam nawet powiedzieć, o
czym był, bo spędziłem większość czasu starając się sprawić, aby pokój przestał
wirować, próbując nie patrzeć w dół koszulki Belli i myśleć o tym, jak zabić mojego

50
Rękoczyn Heimlicha – technika pomocy przedlekarskiej stosowana przy zadławieniach.

105
ojca i ukryć jego ciało. Kiedy pojawiły się napisy końcowe, Bella usiadła i zacisnęła
usta.
- Edward?
- Hmm.
- Wszystko w porządku?
Podrapałem się z tyłu szyi i zmarszczyłem brwi. – Taa, jasne. Dlaczego pytasz?
- Czy ty… yy… czy chcesz tu zostać? Chcę z tobą porozmawiać.
Miałem nadzieję, Ŝe przez rozmowę miała na myśli obmacywanie, bo byłem zbyt
pijany, jeśli chciała mi się zwierzyć z czegoś waŜnego i na pewno nie
powiedziałbym niczego korzystnego. I to zawierało prawdopodobne
zwymiotowanie na jej dywan.
- No dobrze – zgodziłem się, przytakując. – Ale nie śpię na sofie.
- Nie musisz – powiedziała, wyciągając do mnie rękę. Wstałem z sofy i złapałem
ją, zanim skierowaliśmy się do jej pokoju.

106
Figured Out

-Bella-
Bella-

Wczesny sierpień
– Która godzina?
Spojrzałam na Leę, która w półśnie osiadła na brzegu mego szpitalnego łóŜka.
Wyciągnęła swoje ramię i chwyciła mój telefon z nocnego stolika.
– Prawie szósta.
– Nie mogę uwierzyć, Ŝe w ogóle nie zadzwonił – wymamrotałam, próbując
powstrzymać łzy, czując, Ŝe ponownie wyłaniają się z moich oczu. W końcu
uspokoiłam się i przestałam płakać, ale jedyne co chciałam, to porozmawiać z
Edwardem. Zaczęłam sobie uświadamiać, iŜ byłam uzaleŜniona od połączenia,
które prawdopodobnie nie nadejdzie.
Carlisle usłyszał mnie w drugim końcu pokoju, gdzie rozmawiał z Charliem i
podszedł, klękając obok łóŜka.
– Bella? MoŜemy przez chwilę porozmawiać?
Spojrzałam na Leę uśmiechającą się szeroko, gdy skinęła głową. Opuściła wraz z
Charliem pokój, a Carlisle przysunął sobie krzesło i usiadł na nim z westchnieniem,
przebiegając palcami przez włosy. Najwidoczniej był to dziedziczny, nerwowy
zwyczaj.
– Wydaje się, Ŝe radzisz sobie trochę lepiej – powiedział, powołując się na fakt,
iŜ dłuŜej nie histeryzowałam. Wzruszyłam ramionami i skinęłam głową w
potwierdzeniu.
– Tak sądzę.
Zapatrzyłam się na ściszony telewizor nad moim łóŜkiem. To było tylko
odwrócenie uwagi, by nie utrzymywać moich oczu na ojcu mojego chłopaka, któr y
zbyt przypominał mi swojeg o syna. Nor malnie nie byłabym takim dzieckiem z
powodu braku Edwarda, ale on był jedyną osobą, którą w tej chwili chciałam
zobaczyć i… nie było go.
– Czy Edward powinien do ciebie zadzwonić?
Skinęłam ponownie. – Wczoraj wieczorem zadzwonił. Widziałam samochód…
mar twiłam się i poprosiłam g o by oddzwonił później. Obiecał, Ŝe tak zrobi.
Carlisle bębnił palcami w podłokietnik krzesła przez moment, zanim
odpowiedział. – Bella… wiesz, Ŝe ja nie mogę nic powiedzieć Edwardowi, prawda?
– Wiem – odpowiedziałam, pamiętając co Charlie powiedział mi wcześniej, gdy
nie chciałam odpowiadać na pytania przy ojcu Edwarda. Byłam zawstydzona i
zaŜenowana. Nie czułam potrzeby, aby wyjaśniać czegokolwiek komukolwiek, a juŜ
w szczególności ojcu mojeg o chłopaka.

107
– Rozumiem jak wy dwoje jesteście ze sobą blisko i dlaczeg o czujesz potrzebę
porozmawiania z nim w tej sekundzie, uwierz mi. Ale, moŜe powinnaś się nad tym
zastanowić, Bella. Chodzi o to, Ŝe Edward jest tysiące kilometrów stąd. Nic stamtąd
nie moŜe zrobić. Znam mojeg o syna, wiem jaki jest chętny, aby zrobić cokolwiek
dla ciebie…
– Poczekaj – przerwałam, odrywając wzrok od telewizora i siadając trochę
wyŜej. – Mówisz, Ŝe… nie powinnam mu mówić?
Carlisle spojrzał w dół na podłogę i potarł oczy. Cisza w pokoju, kiedy
czekałam aŜ odpowie prawie wywoływała mdłości.
– Sądzę, Ŝe są dwie moŜliwe rzeczy, które się wydarzą, jeśli mu powiesz. Po
pierwsze stanie sie bardzo emocjonalny i będzie roztargniony w swojej pracy…
chodzi o to, iŜ wiesz jakie to jest dla niego waŜne. Prawdopodobnie juŜ nigdy w
swoim Ŝyciu nie dostanie takiej szansy. – Carlisle zaczął przeszukiwać swoje
kieszenie, poszukując czegoś. – Drugą moŜliwością jest jego przylot do domu.
Chciałam być samolubna i pragnęłam, Ŝe gdy mu powiem, wskoczy do samolotu,
będzie ze mną i wszystko będzie okej. Ale przez chwilę pomyślałam o tym, co
powiedział ojciec Edwarda i zdałam sobie sprawę, iŜ… rzeczy nie będą okej.
PoniewaŜ od teraz będę musiała Ŝyć z faktem, iŜ odebrałam mu to całe
doświadczenie i nigdy sobie tego nie wybaczę. I nie byłam pewna czy on
kiedykolwiek mnie wybaczy. Nawet jeśli twierdziłby, Ŝe początkowo się tym nie
przejmuje, ostatecznie pewnie stałoby się odwrotnie.
Spojrzałam na Carlisle’a i skinęłam. – Zgadzam się. I tak to nie jest waŜne… on
nie zadzwonił. Zresztą nie mam sposobności, by się z nim skontaktować.
Podrzucił mały notesik, który wyciągnął z kieszeni swojej koszuli.
Obserwowałam jak przymknął oczy i szybko przejrzał wszystkie notatki, zanim
wyrwał z niego kartkę i mi ją podał.
– To jest numer do miejsca, w którym aktualnie się znajduje. Jeśli czujesz
potrzebę porozmawiania z nim.
Przeczytałam kilkakrotnie zawartość kartki i umiejscowiłam ją na moim stoliku
pod komórką. Z jakiegoś powodu byłam wściekła, Ŝe nie miał dla mnie czasu czy
teŜ był po prostu zbyt zajęty innymi rzeczami, aby przejąć się tym, co się ze mną
dzieje.
Wiedział, Ŝe coś jest nie tak. Zapytał mnie czy wszystko ze mną okej tak
szybko, jak tylko odebrał telefon i powiedziałam mu, iŜ byłam chora – nawet jeśli
było to kłamstwo, wciąŜ powinien przejmować się na tyle, by zadzwonić. Zapytał
mnie więcej niŜ raz, co jest nie tak, więc najwidoczniej wiedział, iŜ coś jest na
rzeczy.
– RównieŜ, Bella… wiem, iŜ powiedziałaś, Ŝe nie czujesz się komfortowo
opowiadając komukolwiek o tym, co się stało. Sądzę, Ŝe dobrze ci zrobi rozmowa z
Leah o twoich uczuciach. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie moŜe to być
niekomfortowe, rozmowa ze swoim własnym ojcem, więc chcę, abyś wiedziała, Ŝe
zawsze moŜesz przyjść tutaj porozmawiać ze mną. Jestem obiektywny i cokolwiek
mi powiesz zawsze pozostanie pomiędzy nami. Dobrze?
– Okej. Dziękuje doktorze Cullen. – Wskazałam na kawałek papieru na stoliku,
który mi dał i wymusiłam uśmiech. – Za to takŜe.

108
– Nie ma za co. Twój tata musi wyjaśnić z innym lekarzem, który cię badał kilka
spraw… przyślę Leę z powrotem. Wrócę za dłuŜszą chwilę, aby sprawdzić, co z
tobą.
Skinęłam i machnęłam, gdy wychodził z pomieszczenia. Leah pojawiła się
minutę później i powróciła do swojego miejsca obok mnie, na łóŜku.
– Leah?
– Hę?
Sięgnęłam nad nią i chwyciłam telefon oraz numer ze stołu. – Nie znam
francuskiego. Mogłabyś?

Chwyciłam dłoń Edwarda tak mocno, jak tylko mogłam, kiedy zmierzaliśmy do
mojego pokoju. Jakiekolwiek słowa, które miałam w mojej głowie, by ułatwić mu
moją spowiedź dawno zostały zapomniane, więc postanowiłam po prostu zająć się
tym. Miałam niewielkie, wewnętrzne załamanie, zastanawiając się czy moŜe
usłyszeć, jak cięŜko oddycham. Albo jak spocone są moje ręce. Następnie się
potknął… o nic i zdałam sobie sprawę jaki jest pijany. Ziomek prawdopodobnie nie
pamiętał, kiedy ma swoje własne urodziny. Nie dobrze.
Wzięłam głęboki oddech, puściłam jego rękę i otworzyłam drzwi do mojego
pokoju. Zamiast włączyć światło, po prostu weszłam i wczołgałam się na moje
łóŜko. Edward walnął w coś na moim biurku, ale ostatecznie do mnie dołączył.
To było dziwne. Zdałam sobie sprawę, Ŝe wcześniej nie byliśmy razem w moim
pokoju. Jedynym razem, kiedy w nim był, to ten, gdy zostawił naszyjnik. Wkurzyło
mnie to, Ŝe jesteśmy w szkole od miesiąca, a jest to pierwszy raz, gdy Edward jest
w tym pomieszczeniu. Moim zdaniem powinniśmy być co najmniej trzy, bądź cztery
razy w tygodniu w moim łóŜku.
Ściągnął buty i wspiął się pod pościel, nim chwycił przód mojej koszulki i
pociągnął mnie tak, Ŝe leŜałam obok niego. Przez chwilę patrzyłam się na jego
twarz, pławiąc się w jego zapachu i oczach oraz warstwie piegów na jego
policzkach wywołanych słońcem i jego idealnymi ustami oraz…
– O czym chcesz porozmawiać?
Westchnęłam, gdy wyciągnął mnie z moich marzeń i pociągnęłam za kosmyk
jego włosów, okręcając go wokół mojego palca. – O tobie – odpowiedziałam. –
CóŜ, o nas.
Podniósł obie brwi, powodując pomiędzy nimi niewielkie zmarszczki.
Popchnęłam mój palec przeciwko nim, aby je rozetrzeć, a następnie pozwoliłam mu
ześlizgnąć się w dół, przez wzgórek jego nosa na jego usta, zanim połoŜyłam z
powrotem swoją dłoń w jego włosach.
– Muszę cię ostrzec, jestem zbyt pijany, aby przeprowadzać teraz epickie
rozmowy. Więc jeśli moŜesz, niech będzie ona bezstresowa.
Przetoczyłam oczyma i opadłam na plecy, poniewaŜ… kiedy ten idiota nie był
pijany? I niech będzie ona bezstresowa? Próbowałam wyznać mu, co leŜy mi na
sercu, a on był prawdopodobnie zbyt zajęty zmuszaniem się, by nie zwymiotować,
niŜ słuchaniem mnie.
Poddając się, gwałtownie wciągnęłam się pod pościele i zamknęłam oczy. –
Zapomnij o tym. Porozmawiamy innego dnia.

109
– Nie – powiedział, odwracając się i unosząc się nade mną. – śartowałem. Tak
jakby. Po prostu ze mną porozmawiaj.
Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego. Jego twarz była oddalona tylko o
kilka centymetrów od mojej i mogłam wyczuć alkohol z jego ust oraz… to było tak
silne, Ŝe w pewien sposób wypaliło moje gałki oczne. Kurwa, nie było mowy, aby
to się dobrze skończyło.
Zanim zaczęłam pieprzyć jego Ŝycie jeszcze bardziej, oblizałam moje usta i
połoŜyłam dłoń z tyłu jego głowy.
– Najpierw mnie pocałuj.
– Nie – mruknął potrząsając głowę. – Przestań próbować mnie rozproszyć.
– Nie robię tego – skłamałam. – Po prostu… stęskniłam się za tobą.
Westchnął i przesunął swoją głowę do przodu, szybko przyciskając swoje usta
do moich. Próbowałam wyciągnąć jeden szybki całus i przytrzymałam mój język w
dół jego gardła, ale to wszystko zawiodło. Odciągnął swoją twarz i przyłoŜył rękę
do swoich ust.
– Mów – oznajmił pomiędzy swoimi palcami.
– CóŜ po pierwsze… myślę, Ŝe moŜe jesteś zbyt surowy dla swojego ojca. –
Powiedziałam to naprawdę szybko i skrzywiłam się w obawie, Ŝe mnie uderzy.
Zamiast tego zmarszczył się trochę i wypuścił trochę powietrza. – Taa, okej. On
jest królewskim dupkiem.
– Nie jest taki – wyjaśniłam. – Gdybyś znał całą historię, zauwaŜyłbyś, iŜ on
stara się tylko robić to, co dla ciebie najlepsze i…
– Nie znam całej historii – Edward mi przerwał. – PoniewaŜ obydwoje
zachowujecie się jak dupki i trzymacie to gówno z dala ode mnie. Jestem duŜym
chłopcem, sądzę, iŜ mogę podejmować moje własne decyzje.
– Edward. – Ścisnęłam wzgórek mojego nosa w zdenerwowaniu. – Chcę tylko,
by to wszystko się skończyło. Czuję się wystarczająco gównianie i teraz w dodatku
winna, poniewaŜ nie utrzymujesz ze swoim ojcem stosunków przeze mnie.
Zachichotał i przetoczył na mnie oczyma. – Bella, ja nigdy nie utrzymywałem
stosunków z moim ojcem. Po pierwsze nigdy nie był w pobliŜu mnie, kiedy byłem
młodszy, potem dorosłem, by być emocjonalnie opóźnionym śmieciem, który przez
cały czas konsekwentnie pieprzy moje Ŝycie, następnie wkurzył się na mnie za to,
nawet jeśli była to jego wina. Potem, kiedy w końcu w pewien sposób się
ustabilizowałem, całe to gówno się wydarzyło i teraz ma on szansę poprawić trochę
nasze relację, gdyby mi pomógł, a on nie chce ze mną gadać, rozłącza mnie i
gówno? Pieprzyć go. Wszystko czego chcę to jego pieniądze, oprócz tego… moŜe
iść do diabła.
Cholerny Edward i jego smutne, małe przemowy. Kiedy tylko mówił o swoim
ojcu w mojej głowie wytwarzał się obraz biednego, małego chłopca z
rozczochranymi włosami, trzymającego rękawicę baseball’ową, który czuł się tak,
jakby jego tata go nigdy nie kochał. Teraz, przeze mnie to odczucie było silniejsze i
smutek przeradzał się w złość.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Wyciągnęłam szyję i pocałowałam go ponownie,
tym razem porzucając językowe molestowanie, więc wiedział, iŜ po prostu nie

110
próbowałem coś otrzymać. Pozwoliłam moim ustom utrzymać się na jego trochę
dłuŜej niŜ to było konieczne.
Po chwili, oderwałam się, ale on chwycił moją twarz w swoje dłonie i
przyciągnął z powrotem do swoich ust, mocniej mnie całując. Wstałam na kolana i
oparłam ręce na jego ramionach, gdy otoczył palcami tył mojej szyi i utrzymywał
moje wargi przy jego.
– Edward – wymamrotałam na przeciw jego ust, zanim oderwałam się od niego,
zmuszając go do westchnienia.
– Co?
– Słyszałam z anonimowego źródła, Ŝe masz zamiar zerwać stosunki z… nią.
Nie mogłam wypowiedzieć imienia tej suki.
– Anonimowe źródło znaczy Jasper?
– Nie – skłamałam.
– Alice?
– Nie – skłamałam ponownie.
– Alice i Jasper?
– Czy to waŜne? To prawda czy nie?
Edward podrapał się po głowie i skinął. – Taa… spotykam się z nią jutro i
mówię jej, Ŝe dłuŜej nie mogę z nią rozmawiać ani widywać się.
Cholera, dlaczego do diabła czułam się taka winna? Zacisnęłam wargi pomiędzy
zębami i kiwnęłam na niego.
– Co jest? Czy nie chciałaś, abym to zrobił?
– Tak i nie. Chodzi o to… chcę, byś ty jej nie chciał. Nie chcę, abyś robił to
tylko ze względu na mnie. Zmuszanie cię, byś trzymał się od niej z dala sprawi, iŜ
będziesz chciał ją zobaczyć jeszcze bardziej.
Gapił się na mnie bez wyrazu z delikatnym zagubieniem na twarzy, ale nic nie
powiedział.
– Okej, spójrz – powiedziałam, kładąc dłoń na jego klatce. – Sądzę, Ŝe mamy
tutaj pewne problemy z komunikacją. Chodzi o to… nie moŜemy po prostu wrócić
do siebie i zachowywać się tak, jakbyśmy nigdy nie zerwali. Kilka rzeczy muszę w
sobie naprawić i nie chcę sądzić, iŜ jak tylko będziesz miał tą dupną rozmowę z nią
za sobą czy cokolwiek, co planujesz zrobić, to puf, wszystko będzie naprawione i
powrócimy do nor malności. Tak się nie stanie.
Ścisnął moją szyje ponownie i uśmiechnął się. – Wiem o tym.
– CóŜ, to zajmie czas i myślę, Ŝe powinniśmy zacząć od dzisiaj. Właśnie teraz.
To był dobr y dzień i powinniśmy to robić. Odbudować na początku nasze stosunki.
Wiem, Ŝe powiedzieliśmy, Ŝe robiliśmy to wcześniej jako przyjaciele, ale wszystko
spieprzyłeś, więc… spróbujmy jeszcze raz.
Edward spojrzał na mnie i wyciągnął palec. – Poczekaj przez chwilę. – Zacisnął
oczy i nachmurzył się trochę. – Wkurwiasz się, Ŝe mam kog oś inneg o. Potem
błag asz, bym się jej pozbył i mówisz, iŜ jeśli to zrobię, wrócimy do siebie. Teraz,
po tym jak postanowiłem to zrobić twierdzisz, Ŝe i tak ze mną nie będziesz. Co
kurwa chcesz, abym zrobił? Jestem zbyt zagubiony i pijany na to wszystko.
– Edward, próbuję powiedzieć, Ŝe nie mogę tak szybko pójść dalej. Czuję się
przez ciebie zdradzona i wiem, iŜ czujesz względem mnie to samo, ale…

111
uświadomiłam sobie, Ŝe bezstronny przyjaciel bardzo pomag a. Więc, źle się czuję
mówiąc ci, byś po prostu porzucił ją, poniewaŜ przeczuwam, iŜ będzie z tego
więcej szkody niŜ poŜytku, wiesz? Tyle, Ŝe… ty jesteś u mnie na pierwszym miejscu
Edward, zawsze. Chcę tylko wiedzieć, Ŝe naleŜę do ciebie. Nie obchodzi mnie nic
więcej.
– NaleŜysz – wymr uczał, całując moje czoło. – Zawsze naleŜysz.
Pękałam w uśmiechu i chwyciłam jego dłoń, ściskając ją ciasno. – Okej. Więc,
zrób cokolwiek będziesz chciał zrobić. To zaleŜy od ciebie, jak chcesz obchodzić
się z rzeczami.
– Dobrze. – Błysnął cholernym pół uśmieszkiem i przebiegł palcem wzdłuŜ
skraju moich szortów. – Wiem, co próbowałaś zrobić dziś wieczorem, tym
wszystkim. Wyglądasz naprawdę seksownie, ale jeśli mam na coś teraz siły, to
spędzenie całej nocy z głową w kiblu.
Przetoczyłam oczyma i zachichotałam, kładąc się z powrotem. – W porządku,
Edward. Tylko zostań tutaj ze mną.
Mrugając, podniosłam koniec pościeli, a on wspiął się pod nią, otaczając mnie
ramieniem i przyciągając mnie bardziej do siebie. Schowałam moją twarz pomiędzy
jego szyją, a ramieniem i zamknęłam oczy, zadowolona z postępu jakiego
dokonaliśmy.

-Edward-
Edward-
Moje oczy otworzyły się i jęknąłem, gdy usłyszałem jakiś potworny hałas
ryczący do mojego ucha. Uderzyłem w ten dźwięk i zdałem sobie sprawę, iŜ był to
mój telefon i ktoś ustawił na nim alarm. Z jakiegoś powodu osoba ta wybrała
dźwięk kwakania kaczek. Dlaczego, nie mam pojęcia, ale są waŜniejsze problemy do
rozwiązania. Jak po pierwsze zorientowanie się, gdzie się kurwa znajduję i czy
muszę wyjść przez okno.
Usiadłem, chwytając obie strony mojej głowy, poniewaŜ czułem, jakby ktoś
nastąpił mi w nocy na czaszkę i rozejrzałem się, odczuwając niewielką ulgę, gdy
uświadomiłem sobie, iŜ jestem w pokoju Belli. Grymasząc, podniosłem pościel i
westchnąłem, kiedy zobaczyłem, Ŝe jestem całkowicie ubrany, gdyŜ nie miałem
Ŝadnych wspomnień z pieprzenia jej tej nocy, a to nie byłoby dobre.
ZauwaŜyłem moje trampki na podłodze obok mnie i jęknąłem ponownie, kiedy
wsunąłem w nie moje nogi. Pochyliłem się by spróbować je zawiązać, ale dostałem
zawrotów głowy, nudności i ból przeszył moją czaszkę, więc chwyciłem telefon i
zacząłem się wlec do drzwi, oddalonych tylko o pięć stóp, jednakŜe miałem
odczucie, iŜ jest to mila.
Gdy zbliŜyłem się do salonu usłyszałem chichotanie i podąŜyłem w kierunku
tego, co brzmiało jakby ktoś był kneblowany. Kiedy wszedłem do środka, Bella
trzymała blender pełen czegoś zielonego, co wyglądało jak rzygi, a Jasper próbował
przełknąć, cokolwiek do diabła znajdowało się w jego szklance. Zmarszczyłem się i
opadłem na ramię, na kanapę, by poobserwować jakiekolwiek bzdury, jaka ta
dwójka wyprawiała.

112
– Chcesz trochę? – Bella wyciągnęła w moim kierunku blender, a ja zakryłem
usta i potrząsnąłem głową. To miało grudki. – Jesteś pewien? To jest lekarstwo na
kaca. Alec pokazał mi to i naprawdę działa.
Spojrzałem na Jaspera, który miał ten sam kolor co napój. – Nie wygląda, Ŝeby
działało na niego.
– Zadziała. Tylko zajmuje to kilka minut.
Odwróciłem mój telefon w kierunku Belli i zwęziłem na nią oczy. – Ustawiłaś
mój alarm?
– Taa, prosiłeś mnie o to zeszłej nocy. Powiedziałeś, Ŝe musisz mieć pewność,
iŜ wstaniesz przed dziesiątą. Masz jakieś plany. – Nalała więcej zielonych rzygów
do kubka Jaspera, a on przytrzymał swój nos i wypił większość z tego.
Nagle, wcześniejsza noc zaczęła gwałtownie do mnie powracać i zacząłem
szarpać za włosy. Kurwa. Muszę spotkać się z Victorią. Tyle, Ŝe teraz nie wiem, co
powinienem zrobić, poniewaŜ jestem pewien, iŜ Bella powiedziała, Ŝe wciąŜ mogę
się z nią przyjaźnić. Mówić komuś, iŜ chcesz być tylko przyjaciółmi zamiast
oznajmić mu, Ŝe nie chcesz ich więcej w swoim Ŝyciu – kiedy nie zrobili nic złego –
po prostu wydaje się łatwiejsze. Ale Bella nie mogła tego powiedzieć… prawda?
– Dlaczego musiałaś wybrać kaczki?
Bella roześmiała się i wzruszyła ramionami. – Nie wiem. Był najgłośniejszy.
DuŜo wypiłeś, chciałam się upewnić, Ŝe wstaniesz, gdyby mnie tam nie było. W
kaŜdym razie, gdzie się wybierasz?
– Na lunch – odpowiedziałem bez entuzjazmu. Załapała i jej twarz delikatnie
się zachmurzyła, ale nie powiedziała nic więcej.
– Ahh, mam nadzieję, Ŝe ten lunch to ten lunch, o którym myślę – Jasper
oznajmił uśmiechając się wymuszenie. Miał zamiar wziąć kolejny łyk swojego
napoju, ale uderzyłem w dół kubka, więc wszytko poszło na niego. – To było
plugawe, Cullen.
– Pilnuj swoich interesów.
– Sądzę tylko, Ŝe wszyscy będziemy szczęśliwsi, jeśli stanie się jasne dla tej
mistrzyni wiolonczeli, Ŝe wasza dwójka nigdy nie będzie istniała – powiedział ze
wzruszeniem.
– Proszę cię przestań gadać. Biorę pod uwagę twoją radę, więc po prostu…
odpieprz się. – Wstałem z kanapy i zacząłem iść w kierunku drzwi, poniewaŜ było
zbyt wcześnie, a ja byłem zbyt skacowany, by radzić sobie z nimi. Zanim
wyszedłem, odwróciłem się do Belli i wskazałem na nią.
– Ty i ja wciąŜ musimy porozmawiać. Zadzwonię do ciebie później.
Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem, nim mogła odpowiedzieć.

*****

Tak kurwa świeciło na dworze, Ŝe nawet przez moje Ray-Bansy słońce


pogarszało ból głowy. Wielkim błędem było pozwolić Victorii wybrać restaurację.
Wybrała jakieś małe, dziewczęce miejsce i właściwie prosiła kelnerkę abyśmy mogli
usiąść na zewnątrz. W tej chwili chciałem tylko być tr upem.

113
– Wiem, Ŝe coś jest nie tak – oznajmiła Victoria ściągając swoje okular y
przeciwsłoneczne. Wzięła łyk ze swojej szklanki i popatrzyła na mnie. – Czy coś ci
zrobiłam?
– Nie. – Wrzuciłem kolejne dwa Advile do moich ust i połknąłem je, popijając
wodą. Następnie ściągnąłem moje okular y i tarłem dłońmi moje oczy, aŜ
zobaczyłem gwiazdy. Podniosłem głowę z powrotem, więc teraz znowu na nią
patrzyłem i potrząsnąłem nią. – Nic nie zrobiłaś, to dlateg o… czuję się teraz jak
dupek.
– Edward, przepraszam, Ŝe nakrzyczałam na nią tamtego dnia. Ale my… w
pewien sposób, no wiesz, jesteśmy razem i fakt, iŜ ona próbuje wywołać problemy
mnie wkurza. Wiem, Ŝe wasza dwójka…
– Okej, po prostu przestać. – Sięgnąłem ponad stołem i chwyciłem jej dłoń. Nie
chciałem jej dotykać, gdyŜ byłem pewien, Ŝe pociłem się przez wszystkie por y
mojej skór y i mój smród prawdopodobnie tylko pog arszał sprawę względem niej.
– Chcę, abyśmy byli przyjaciółmi – wyplułem. – Lubię cię jako osobę i
wspaniale się z tobą rozmawia oraz dobrze się bawiłem z tobą w Europie i cholera
ale… nie skończyłem spraw z Bellą. Prawdopodobnie nigdy nie skończę. Mam
świadomość, Ŝe nasza dwójka uznała, iŜ zobaczymy jak się to wszystko potoczy czy
coś w tym stylu, ale nie będę z tobą. To nie byłoby w porządku względem ciebie i
nie chcę, abyś myślała, Ŝe istnieje szansa, aby tak się stało.
Patrzyła na mnie przez chwilę, po prostu ślepo i nic nie mówiłs. Nagle, zabrała
swoją rękę z dala od mojej i umiejscowiła ją na swoich kolanach, wymuszając
uśmiech. – Okej Edward. Dzięki, Ŝe jesteś ze mną szczer y.
Zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Czy ta dziewczyna
była powaŜna?
– Więc… nie jesteś na mnie zła?
– Nie. – Obruszyła się i wzięła kęs swojego jedzenia. – Zawsze sądziłam, Ŝe
istnieje szansa, aby tak się stało. Chodzi mi o to, Ŝe oczywiście jestem smutna…
naprawdę cię lubię. Ale, jeśli nie mam szans, lepiej, Ŝe wiem o tym teraz niŜ
miesiące później.
Czułem się jak gówno. Ta dziewczyna chciała mnie tylko zaspokoić i próbowała
być dla mnie dobra, próbowała być moją przyjaciółką, natomiast ja doprowadziłem
ją do upadku, spowodowałem dramat w jej Ŝyciu i w zasadzie powiedziałem jej, iŜ
nie jest dla mnie wystarczająco dobra. Jasne, byłem dupkiem, ale wciąŜ miałem
sumienie. Tak jakby.
– To nie chodzi o ciebie. Chodzi o to, Ŝe gdyby nigdy nie było Ŝadnej Belli,
byłbym tobą zainteresowany. Byłbym teraz z tobą. Wiesz, iŜ cię lubię, jesteś
naprawdę seksowna, miła i w ogóle, jednakŜe… przydarzyło się jej jakieś gówno,
które nie było dobre. W jakiś sposób, przez te kilka minionych miesięcy moje
priorytety i to, co jest naprawdę waŜne w moim Ŝyciu oraz moja godność
wymieszały się i aktualnie nie jestem szczęśliwy, natomiast ona mi nie ufa, a ja po
prostu muszę być teraz przy niej. Wiem, Ŝe w tej chwili brzmię jak jakieś emo i
prawdopodobnie jesteś gotowa, aby wbić w siebie nóŜ od masła, abyś nie mogła
mnie więcej słuchać, ale…

114
– Nie, Edward. Zawsze moŜesz ze mną porozmawiać. To, Ŝe się nie umawiamy
nie znaczy, iŜ nie chcę być twoją przyjaciółką. Najpierw się przyjaźniliśmy,
pamiętasz?
Skinąłem przesuwając widelcem jedzenie po moim talerzu. – Taa.
– Więc wciąŜ moŜemy być przyjaciółmi, tak?
– Taa, mam na myśli, Ŝe byłem pijany, kiedy ostatni raz z nią rozmawiałem, ale
jestem całkowicie pewny, iŜ powiedziała, Ŝe chce, abyśmy wciąŜ byli przyjaciółmi.
Mogłem źle ją zrozumieć, jednakŜe… wciąŜ chcę rozmawiać, niezaleŜnie od tego. –
Chwyciłem przód mojej koszulki i ją ściągnąłem, by się ochłodzić.
– Dobrze się czujesz?
– Wypiłem wczoraj za duŜo – przyznałem się, wachlując twarz ofoliowanym
menu. Zanurzyła serwetkę w swojej szklance z wodą i pochyliła się nad stołem,
wycierając nią moją twarz, co spowodowało, Ŝe przez chwilę czułem się lepiej. –
Dzięki.
Victoria skinęła i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Podniosła na kelnera
rękę, prosząc o rachunek i podała mu moją kartę, poniewaŜ… mogłem
przynajmniej zapłacić za lunch po rzuceniu jej i zabiciu jej własnego szacunku
względem siebie.
– Jak myślisz, co mogło przydarzyć się Belli?
ZałoŜyłem z powrotem moje okulary i skrzyŜowałem ramiona na piersi. – Nie
mam pojęcia. Wiem, to co powiedział mi Jasper tamtej nocy, Ŝe mój ojciec wie, co
się stało. I jeśli to dotyczy mojego ojca, to musiała być w szpitalu, więc… nie
wiem.
– Naprawdę była chora?
– Nie wiem – powiedziałem jej, szarpiąc się za włosy. – Po prostu poczekam aŜ
mi powie.
Kelner przyniósł z powrotem moją kartę i podpisałem jej odbiór, po czym
schowałem ją z powrotem do portfela.
– Emmett i Rose wkrótce przyjadą z wizytą. Jednej nocy urządzimy wielkie
grillowanie, gdybyś chciała przyjść.
– Taa, tylko zadzwoń do mnie i daj mi znać. – Wstała z siedzenia i chwyciła
swoją torebkę. – Okej, Edward. Dzięki za lunch. Pogadamy wkrótce.
Skinąłem i pomachałem jej na dowidzenia, kiedy odeszła, podąŜając do swojego
samochodu i zostawiając mnie tam samego.

*****

Otworzyłem moje oczy powoli i zacisnąłem je, czując jak czyjeś ręce dotykają
mojej klatki. Kiedy spojrzałem w górę zobaczyłem uśmiechającą się Bellę, która
klęczała obok mnie.
– Hej! Przestraszyłam cię? – wyszeptała troszeczkę bełkocząc, wyraźnie pijana.
Potrząsnąłem głową i spojrzałem na zegar na moim stoliku nocnym.
– Jest druga nad ranem. Co do piekła tutaj robisz?

115
– Mam klucz – powiedziała trzymając pęk kluczy, przy których wisiało srebrne
„A” i był on jednym z naszych zapasowych pęków. Najwyraźniej ukradła je Alice. –
Chcę z tobą zostać.
Jej włosy były pokręcone i miała na sobie czarną sukienkę, której wcześniej nie
widziałem. Oraz, miała więcej makijaŜu niŜ zwykle i… wyglądała naprawdę dobrze.
Potem, zdałem sobie sprawę, Ŝe widziałem wcześniej Jaspera i Alice w naszym
apartamencie, co oznaczało, iŜ nie była z nimi, a prawdopodobnie z tym
popierdoleńcem, Aleciem. To spowodowało, Ŝe zielonooki potwór wewnątrz mnie
zaczął szaleć, więc chwyciłem jej nadgarstek i podniosłem ją tak, Ŝe znajdowała się
na mnie.
– Gdzie byłaś?
– Na imprezie – odpowiedziała uśmiechając się do mnie. – Jesteś nagi?
– Nie. Mam bokserki – odpowiedziałem siadając i całując ją w ramię. Sięgnąłem
na jej plecy i powoli odpiąłem zamek jej sukienki, słuchając jej płytkich oddechów.
– Zdejmij ją.
– Dlaczego? – Pocałowała wklęsłość pod moim uchem, co tylko mnie
podnieciło i sprawiło, Ŝe zacząłem agresywnie szarpać za pieprzoną sukienkę.
– Chcę zobaczyć. – Podniosła ręce i zdjąłem z niej to gówno przez głowę, po
czym wyrzuciłem na podłogę. Następnie, połoŜyłem się na poduszkach, z
ramionami przy mojej głowie i uśmiechnąłem się do niej. – Nie moŜesz po prostu
przyłazić tutaj bezceremonialnie, kiedy tylko chcesz. Chcę te klucze z powrotem.
– Są Alice – powiedziała. – I próbowałam dzwonić. Nie odebrałeś.
– Spałem kurwa. Mam zajęcia o szóstej rano.
– To dla mnie nic nie znaczy. – Pochyliła się i przycisnęła swoje cycki do mojej
nagiej klatki i cholera jasna, byłem oddalony o dwie milisekundy od podrzucenia jej i
pchnięcia w nią. – Chcę spać, w kaŜdym razie.
– Nie. – Podniosłem pościele i wskazałem pomiędzy je, a łóŜko. – Właź.
Zachichotała i weszła pod pościel, ale połoŜyła się obok mnie zamiast wspiąć
się na mnie, jak tego chciałem. Więc obróciłem się i zacząłem ją brutalnie całować,
przy okazji kołysząc erotycznie biodrami w jej kierunku, poniewaŜ… w
rzeczywistości spędziłem ostatni miesiąc obserwując jak gra ze mną w głupią grę,
draŜni się ze mną i jeśli pojawiła się w środku nocy w mojej sypialni pijana oraz
pozwoliła mi zdjąć z niej jej ubrania to się o to prosiła.
Bella zakręciła palce w moje włosy i wepchnęła moje usta w jej tak mocno, Ŝe
byłem pewien, iŜ prawie spowodowała krwawienie. Przesunąłem moje usta w dół
jej szyi, po obojczyku i piersiach. Byłem w dole jej pępka, kiedy poczułem
delikatnie drŜenie pod moimi ustami.
– Czy… czy ty… się trzęsiesz? – Spojrzałem na Bellę, która patrzyła w sufit i
nerwowo dotykała rękami zagłówka.
– Taa… nie… chodzi o to, Ŝe jest w porządku, po prostu… nie przestawaj.
Sprawiała, iŜ trochę świrowałem, więc wycofałem się i pocałowałem ją w usta,
tym razem delikatnie i zmarszczyłem brwi.
– Co się dzieje?
– Nic – odpowiedziała przebieg ając językiem wzdłuŜ mojej gór nej wargi.

116
Poczułem jej dłonie zsuwające się w dół mojeg o Ŝołądka, zatrzymując się przy
pasie moich bokserek. We pchnęła dwa palce do wewnątrz, zanim pociągnęła za nie,
opierając podbródek na moim ramieniu. Zaczęła mówić do mojeg o ucha.
– Nie chciałeś spać ze mną wcześniej – rozpoczęła, wzdychając mi do ucha.
– Chciałem – oznajmiłem jej. – Ale nie mogłem… nie sądziłem, Ŝe kiedykolwiek
powiesz mi, co się wydarzyło, gdybym chciał.
– Więc co teraz jest inne?
– Wiem, Ŝe powiesz mi, kiedy będziesz g otowa. I wiem, Ŝe nie potrwa to dług o.
Zsunęła dłoń niŜej i wepchnęła w moją bieliznę. Poczułem jej włosy głaszczące
moje plecy i poczułem jak jej oddech przyśpieszył po czym, kiedy zsunąłem z niej
bieliznę bez odr ywania się od niej, przysięg am, Ŝe jej serce zaczęło walić tak
mocno, Ŝe mogłem poczuć je przez moją skórę.
Coś kurwa było nie tak. Nigdy nie była przy mnie taka zdenerwowana. To
gówno nie było koszerne.
– Dlaczeg o świr ujesz? – Chwyciłem jej dłoń i pocałowałem ją, gdy uniosłem się
nad nią. – Sprawiasz, Ŝe czuję się dziwnie.
– Po prostu zrób to – powiedziała przełykając ślinę i mr ugając kilka razy.
Sięgnąłem pod pościel, by jej dotknąć, ale chwyciła moją rękę i splotła swoje palce
z moimi.
– Uh… nie chcesz, abym…
– Nie. Proszę, Edward.
Więc zrobiłem to. Wziąłem głęboki wdech i pchnąłem w nią, i kurwa jasna, było
to najlepsze uczucie na świecie. Byłem tak głęboko w pochwie, Ŝe przysięg am, iŜ
wiele zabrało mi, by jej nie zniszczyć i rozerwać ją tam na kawałki. Z wyjątkiem
tego, Ŝe po kilku sekundach mogłem odczuć, Ŝe jakieś gówno jest na rzeczy.
Usłyszałem słabe jęknięcie pochodzące od Belli, więc spojrzałem na nią i
pocałowałem ją w czoło.
– Wszystko w porządku?
– Moje ręce – powiedziała niespokojnie, odchylając głowę do tyłu, by na nie
spojrzeć. Zanim zdałem sobie sprawę chwyciłem obie jej dłonie i przyszpiliłem je
nad jej głową, więc trzymałem je przy poduszce. To nie było coś, czeg o wcześniej
jej nie robiłem, nie miałem pojęcia jaki jest jej problem.
– Co?
– Puść je – krzyknęła, jej oczy wypełniały się zmartwieniem. Rozluźniłem mój
uchwyt, a ona natychmiast usiadła i zepchnęła mnie z siebie. Gorączkowo zaczęła
rozglądać się za swoimi ubraniami. PołoŜyłem dłoń na jej ramieniu. Wzdr ygnęła się
i zerknęła na mnie.
– Bella, co jest kurwa…
– Po prostu zostaw mnie na minutę w spokoju. – Jej głos drŜał i mogłem
stwierdzić, iŜ próbowała nie płakać, i nagle poczułem się jak największy dupek na
świecie. Musiałem ją skrzywdzić, ale byłem tak pochłonięty próbą rozg r yzienia tego
wszystkiego, Ŝe nawet nie zdawałem sobie z teg o sprawy.
Chwyciła moje bokserki i koszulkę, którą miałem na sobie wcześniej i rzuciła je,
zanim wbiegła do łazienki, zatrzaskując drzwi.

117
Siedziałem tam, wciąŜ trochę zaspany i zagubiony kurwa, nie wiedząc co się
dzieje. Wstałem i załoŜyłem spodnie, leŜące na szczycie gór y, by pójść i spróbować
z nią porozmawiać. Przez cały ten czas przetwarzałem w głowie to, co się
wydarzyło i próbowałem zorientować się jaki jest problem.
I wtedy to mnie kurwa uderzyło.
Wiedziałem doskonale, co przydarzyło się Belli.

118
Wanting Information

-Bella-
Bella-
Usłyszałam delikatne pukanie, poprzedzone dźwiękiem westchnienia i myślałam
tylko i wyłącznie o waleniu głową w podłogę. Biorąc głęboki wdech, zakręciłam
wodę i wytarłam twarz ręcznikiem. Nie miałam pojęcia, co powinnam mu
powiedzieć, albo co zrobić.
Stwierdzenie, Ŝe byłam zawstydzona i upokorzona tym, co właśnie się stało,
byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Byłam kurewsko zaŜenowana. To był tylko
Edward i w jakiś sposób, przez bycie pijaną i ten uścisk, i całą resztę… zaczęłam
panikować. Wiedziałam, Ŝe było to wynikiem duszenia teg o w sobie, przez zbyt
długi czas.
Myślałam, Ŝe wszystko będzie w porządku. Ufałam Edwardowi i stwierdziłam,
Ŝe jeśli będę mogła się z nim przespać, totalnie zapomniałabym o tym, wszystko
byłoby okej, wróciłabym do nor malności i Ŝyła własnym Ŝyciem, tak jak wcześniej.
To był głupi pomysł. Teraz czuł się tak, jakby to była jeg o wina, Ŝe zaczęłam
świrować. Na pewno wie, Ŝe coś się stało.
Niechętnie dosięgłam zamka i odblokowałam g o z kliknięciem. Sekundę później,
Edward otworzył drzwi na ościeŜ i stanął w progu, po prostu się na mnie patrząc.
– Tak mi przykro – wyrzucił, trzymając się za czoło. – Nie powinienem…
myślałem, Ŝe ty… ja…
Bez słowa podszedł do przodu, objął mnie ramionami i ciasno przycisnął do
swojeg o ciała. Pocałował czubek mojej głowy i przyłoŜył moją twarz do swoje
klatki piersiowej, nie puszczając mnie. Nie chciałam, Ŝeby mnie puszczał.
Wiedziałam, Ŝe jestem tu z nim bezpieczna.
– Nie przepraszaj – powiedziałam cicho. – Nic nie zrobiłeś.
– Zmusiłem cię…
– Nie, nie zrobiłeś teg o. Sama cię zapytałam. Przestań czuć się winny, jest w
porządku.
Pocałowałam g o w pierś i oplotłam rekami jego brzuch, ściskając g o, aby
podkreślić, jaka byłam szczera byłam. Ostatniej rzeczy, jakiej dla niego pragnęłam
to fakt, aby czuł się winny za zdenerwowanie mnie. To ja byłam jedną osobą, która
powinna czuć jakiekolwiek negatywne uczucia i potrzebowałam go, Ŝeby był moją
ostoją.
– Czy chcesz ze mną porozmawiać… o tym? Bo jeśli ze mną nie porozmawiasz,
boję się, Ŝe to znów się stanie i nie chcę, Ŝebyś…
– Edward – przerwałam. – Jest prawie trzecia nad ranem. Nie chcę rozmawiać.
Nie chcę nic robić. Chcę wtoczyć się do dziur y i umrzeć.
Westchnął i pogłaskał mnie po głowie. – Bella, musimy o tym porozmawiać.
– Zrobimy to. Ale nie teraz.

119
– Dobrze, chodź spać – oznajmił w moje włosy, poddając się. – Nie będę juŜ
niczeg o próbował, obiecuję.
Przytaknęłam, a on podniósł mnie i zaniósł z powrotem do sypialni, kładąc
mnie ostroŜnie na środku łóŜka. Przebrał się w bokserki i wspiął się koło mnie,
przyciąg ając mnie blisko do siebie i obsypując moje czoło oraz skroń delikatnymi
pocałunkami.
– Kiedy byłem w Par yŜu, jadłem ślimaki. To było ohydne – powiedział,
sprawiając, Ŝe zachichotałam. Nie mogłam sobie wyobrazić Edwarda, siedząceg o
tam i nabijająceg o na widelec… ślimaka. – A WieŜa Eiffla w ciągu dnia jest
okropna. Choć w nocy jest niesamowita. Chcę cię tam zabrać.
– Chcę pojechać – odparłam, przybliŜając się do nieg o, jak tylko mogłam.
Edward nie przestawał opowiadać mi o przypadkowych rzeczach z Europy, co
zrozumiałam, było jeg o sposobem, Ŝeby odciągnąć mój umysł od teg o, co się
wydarzyło i Ŝeby pokazać, iŜ nie jest na mnie zły. Ostatecznie odpłynęłam w jego
ramionach, zapominając o całym tym dramacie, który się wydarzył.

*****

– Wakey wakey, eg gs and bac 51… hej! – otworzyłam oczy i zobaczyłam Jaspera
stojąceg o w progu pokoju Edwarda. Miał na sobie kurewski, biały, frotowy
szlafrok, pewnie Alice. – Co ty tu do choler y robisz Swan? Dlaczeg o nie uŜyjesz
swojeg o własneg o łóŜka dla odmiany?
– Co ty do choler y masz na sobie? – zrzędził Edward, kiedy usiadł i przetarł
oczy.
– Lekki, wąsko tkany szlafrok kąpielowy, suko – powiedział Jasper, stawiając
kołnierz. – Jest perfekcyjny dla gorąceg o klimatu.
– Nie mogę nawet… –- głos Edwarda stopniowo zanikał. Przerzucił nogi przez
bok łóŜka. – O której masz zajęcia? – Odwrócił głowę i spojrzał na mnie.
– O dziewiątej – odpowiedział za mnie Jasper. – Co jest z tą neg atywną aurą
tutaj?
Usiadłam i zaczęłam poszukiwania bielizny pod kocem Edwarda. Bez
powodzenia. – Co masz na myśli, mówiąc neg atywna aura?
– Chciałam powiedzieć, Ŝe to wygląda jak poranek po wściekłym, pojednawczym
seksie, ale niewaŜne. Cullen wciąŜ jest zrzędliwy, więc zapewne nie było tu Ŝadneg o
wytr ysku – wskazał na moje włosy i zmr uŜył oczy. – To naprawdę słodkie, Ŝe do
tego dochodzicie. Pomiędzy wami dwoma to wygląda tutaj jak Fright Night 52. MoŜe
chcesz iść do domu i wziąć pr ysznic przed zajęciami.
– JuŜ idę – powiedziałam, podnosząc z podłogi sukienkę i szpilki Alice.
Spojrzałam w dół na to, co miałam na sobie i wzdr ygnęłam się. – Uh… Edward?
Nie masz nic przeciwko, Ŝebym oddała je później? Obiecuję, Ŝadnych wtop jak
ostatnio.

51
Wakey wakey, eggs and backey! ( z ang. wstawaj, wstawaj, jajka i bekon!) – fragment piosenki z musicalu "A
Cabin with a View".
52
Fright Night ( pl. Postrach Nocy) – amerykański horror o seksownym, uwodzicielskim wampirze.

120
– Taa, jasne – powiedział, machnąwszy ręką. Jasper stał tutaj z uniesioną brwią i
głupim, przydupiastym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
– CzyŜbyś zapomniała pidŜamki? Czy moŜe to było pod w pływem impulsu….
– Zamknij się – powiedział Edward zniecierpliwiony, idąc w kier unki drzwi.
– Cullen, jesteś taki piękny z rana – powiedział Jasper, chichocząc. Złapał
przypadkowy kosmyk włosów Edwarda, któr y sterczał, a Edward uderzył g o w rękę.
PodąŜyłam za nim do drzwi, gdzie starałam się wyjść bez Ŝadnej, niepotrzebnej
g adaniny, ale on miał oczywiście inny zamiar.
– Hej – powiedział, łapiąc mnie za nadg arstek, kiedy szłam w stronę wyjścia.
Odwróciłam się, a ten wyszedł na kor ytarz i zamknął za sobą drzwi tak, aby Jasper
nie mógł nas słyszeć. – Do której masz zajęcia?
– Uh… czwar tej – odpowiedziałam, marszcząc brwi. – Dlaczeg o pytasz?
– Spotkamy się, jak skończysz.
– Mam zadanie domowe do odrobienia…
– Ja teŜ. Po prostu weź je ze sobą – odparł, wskazując na swoje drzwi.
– Um… jasne. Zadzwonię jak będę w domu. Muszę iść pod pr ysznic –
odpowiedziałam, starając się zakończyć rozmowę.
– Okej. Um… Bella? – Spojrzałam na nieg o i uśmiechnęłam się, zachęcając go
do mówienia. – Ja tylko… chcę, Ŝebyś wiedziała, ja…. cóŜ, wiesz – powiedział, a
jeg o uszy zrobiły się czerwone. Najwyraźniej nie czuł się jeszcze na tyle
komfor towo, Ŝeby powiedzieć mi, iŜ mnie kocha, kiedy był trzeźwy. To nie było
waŜne. Wiedziałam, co miał na myśli.
Przysunęłam się o krok i pocałowałam jeg o policzek, łapiąc g o za dłoń i
ściskając.
– Wiem, Edwardzie. Ja teŜ.
Po poŜegnaniu, odbyłam mój marsz wstydu wzdłuŜ korytarza – co było
fantastyczne, tak na marginesie. Nie wspominając o tym, Ŝe to była pracowita noc,
nie miałam butów, makijaŜ spływał mi po twarzy i miałam na sobie męskie
bokserki, bez własnej bielizny. Tak czy inaczej, wzięłam potrzebny mi pr ysznic i
byłam w pokoju, ubierając się, kiedy Alice zapukała do moich drzwi.
– Hej – powiedziała, wyglądając na zmartwioną. Otworzyłam szeroko oczy i
przestałam robić to, co właśnie robiłam, bo czułam, Ŝe coś naprawdę
niepotrzebneg o i dramatycznego ma się stać.
– Co jest? – Przebiegłam palcami przez moje wilg otne włosy i zmarszczyłam
brwi.
– Uh, masz – powiedziała, wystawiając rękę. Rozpoznałam kluczyki Jaspera,
zwisające z pomiędzy jej palców.
– Po co mi one? – Zabrałam je od niej i połoŜyłam na mojej komodzie.
– Powiedział, Ŝeby ci przekazać, Ŝe nie idzie na zajęcia.
– Co? Dlaczeg o nie? Przed byłam u nieg o, nic nie mówił.
Alice wzr uszyła ramionami i ziewnęła. – Nie mam pojęcia. Byłam naprawdę
zaspana, kiedy przyszedł do mojeg o pokoju. Wbiegł do nieg o, dał mi klucze i
wybiegł.

121
Stanęłam przed lustrem i odg arnęłam włosy do tyłu, zbyt skacowana i przejęta,
Ŝeby zwracać uwagę na wygląd. – Kiedy to było? – zapytałam, starając się
wykombinować, o co do choler y chodziło.
– Nie wiem. Kiedy byłaś pod pr ysznicem, jakieś piętnaście minut temu.
– Świetnie – westchnęłam. – Idę tam. Zaraz wrócę.

-Edwa
Edward-
rd-
Wszedłem z powrotem do mieszkania i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Stał tam
Jasper ze skrzyŜowanymi ramionami, czekając na wyjaśnienia.
– ZałóŜ koszulkę, próŜny sukinsynie – powiedział, wskazując na moją nagą
pierś. Opadłem na sofę i złapałem się za głowę, ignor ując g o. – Czy kiedykolwiek
mówiłem ci, jak gejowski jest ten tatuaŜ?
– Daj mi mojeg o laptopa, proszę – poprosiłem, nie patrząc na nieg o.
– Pf ff, nie jestem twoją suką.
Spojrzałem na nieg o kpiąco, a moje nozdrza drgały. W niecałą minutę siedział
koło mnie, z koszulką przewieszoną przez ramię i otwartym laptopem na kolanach.
– Czeg o szukamy? Proszę, powiedz, Ŝe K amasutr y. Albo tutejszych nocnych
klubów ze striptizem. Albo… ooo, tej dziewczyny z Disney Channel, nag o?
– Chyba wiem, co stało się Belli – wymr uczałem, wciągając koszulkę przez
głowę. Uśmiech znikł z jego twarzy i uderzał nerwowo palcami o klawiaturę. – Mój
ociec… wiem, Ŝe mówiłem to juŜ wiele razy i po części Ŝartowałem, ale naprawdę
myślę, Ŝe zabiję mojeg o pierdoloneg o ojca. Przysięgam, Ŝe jeśli to, co myślę to
prawda, znienawidzę go na zawsze.
– Ups – powiedział, wzdychając. – Co się stało?
– Przyszła tu wczorajszej nocy i przyrzekam, naprawdę nie musiałem się starać
– widzisz jak ona się zachowuje. Nosi te malutkie ubrania, afiszuje się swoimi
zderzakami i gówno. Serio, co miałem myśleć?
– Nie wiem, o czym ty mówisz. To znaczy, zderzaki – tak, ale… wyjaśniaj dalej –
powiedział Jasper, wykładając się na sofie.
– Całowałem ją i tak dalej i wtedy zaczęła się trząść. Pytałem ją, co się dzieje,
ale ona odpowiadała, Ŝe nic i Ŝebym kontynuował. Nie Ŝartuję, pchnąłem moŜe trzy
razy i usłyszałem jak zaczęła wydawać dźwięki, jakby była wystraszona – Jasper
potrząsnął głową i posłał mi współczujące spojrzenie. MoŜe i obijał się przez
większość czasu, ale wiedział, co nadchodziło. – I trzymałem jej ręce nad
poduszką, ale to nie było nic wielkieg o, robiłem jej wcześniej g orsze rzeczy, w
kaŜdym bądź razie, wracając do tematu, zaczęła się kurewsko wściekać. Mówiła,
Ŝebym puścił jej ręce i zszedł z niej, po czym odepchnęła mnie i zamknęła się w
łazience.
– Więc… pozwól, Ŝe to streszczę – powiedział Jasper, pocierając brodę. –
Zadzwoniła do ciebie i zerwała z tobą po „czymś”, co się stało, bo nie byłeś tam
dla niej. Twój tata o tym wie, więc ma to jakiś związek ze szpitalem. Wpadła w
jakby depresję, po tym, co się wydarzyło, a kiedy próbowałeś się z nią pieprzyć,

122
zaczęła się denerwować… kurwa – uderzył dłonią w czoło i zamknął oczy na
sekundę.
– Tak – odpowiedziałem.
– Myślisz, Ŝe została zgwałcona?
– Tak myślę–- powiedziałem, kiedy moja pierś wypełniała się furią, gdy
usłyszałem te słowa na głos. – Nie byłem z nią, kiedy mnie potrzebowała. Prosiła,
Ŝebym zadzwonił – Jasper, nie wykonałem kurewskieg o telefonu, bo spałem! Takie
gówno się wydarzyło i…. kurwa. Oh, kurwa. Byłem tak kurewsko głupi, kiedy
rozmawiałem z nią wcześniej, teg o dnia. Dzwoniła do miejsca, gdzie wtedy byłem
jakieś trzy razy, próbując się ze mną skontaktować. Jestem takim dupkiem.
WłoŜyłem głowę między kolana i szarpnąłem się za włosy. Jasper poklepał mnie
po plecach parę razy, zanim odchrząknął.
– Joł, musisz się uspokoić. Przestań uŜywać słowa na k.
– Dzwonię do Carlisle’a. Myśli, Ŝe byłem niemiły ostatnim razem, gdy z nim
rozmawiałem, tylko poczekaj…
– Stop – powiedział Jasper, wstając. – Pójdę dać Belli moje kluczyki i powiem
jej, Ŝe nie idę na zajęcia. Musimy stwierdzić, czy to jest prawda, zanim zaczniesz
odstawiać ten cały dramat.
Jasper wyszedł, w swoim powinien-zostać-w-domu szlafroku i powrócił po
chwili, pozbawiony tchu.
– Okej– powiedział, podnosząc laptopa. – Zanim zaczniemy tą imprezę,
powinniśmy przeglądnąć to gówno o ofiarach gwałtu. Tylko, Ŝeby się upewnić.
Wiem, jaki jesteś, kiedy kłócisz się z ojcem i… nie chcę, Ŝebyś zrobił z siebie
głupka. Nigdy nie wygr ywasz. Ohh, Vida Guerra 53, niezła tapeta.
– Czy mógłbyś nie Ŝartować przez… g odzinę? To wszystko, o co proszę. Jedna
pieprzona g odzina.
– Przepraszam – powiedział, wzr uszając ramionami. – Nie mogę wyłączyć
zabawności.
Oddychałem cięŜko i czekałem, gdy przeszukiwał Wikipedię, Google albo
cokolwiek kurwa robił.
– Te wszystkie strony są takie ogólne. Potrzebujemy czegoś bardziej
wiar yg odneg o – wymr uczał sam do siebie, klikając i pisząc jak szalony. – Ahh! O
tym mówimy. Cullen, spójrz na to.
Otworzył jakąś stronę o efektach wykorzystania seksualneg o i… pieprzyć moje
Ŝycie. Wszystko na tej cholernej stronie pasowało do Belli. Sprzeczne zachowanie.
Bycie zabawnym i dowcipnym, Ŝeby zamaskować prawdziwe uczucia. Strach przed
byciem porzuconym, – co bądźmy szczerzy, od razu poczuła. Zmienny nastrój.
Depresja. Wycofanie się z Ŝycia społeczneg o. Zaprzeczanie. Przebłyski z
przeszłości, – co jestem pewny, miało miejsce poprzedniej nocy.
Pomyślałem o tym, co Alice i Jasper powiedzieli mi o tym, jak się zachowywała i
co sam zobaczyłem, zanim zacząłem coś podejrzewać. Jasper wskazał na monitor i

53
Vida Guerra - (ur. 19 marca 1974) – amerykańska modelka, aktorka i piosenkarka kubańskiego pochodzenia.
Pozowała do magazynów dla mężczyzn.

123
zaczął na głos czytać o "Syndromie Traumy Gwałtu", Ŝeby zaznaczyć, jak bardzo
pasuje to do Belli.
– Edward… spójrz. Kontrolowany Etap Ostry – występuje, kiedy osoba po przejściach
wydaje się pozbawiona emocji i zachowuję się jak gdyby "nic się nie stało" i "wszystko było w
porządku". Pojawienie się takiego spokoju, moŜe być spowodowane szokiem. Taka właśnie
była. Dlatego nie mieliśmy pojęcia, Ŝe coś się stało.
Wziąłem głęboki oddech, podczas gdy on zjechał w dół strony i dalej czytał.
– Faza Przystosowania Zewnętrznego… Zatajenie – odmowa rozmowy, zachowuje się,
jakby to się nigdy nie wydarzyło.
Patrzył się na mnie i przysięg am… miałem zamiar coś rozwalić albo płakać jak
suka, więc zrobiłem jedyną logiczną rzecz. Wstałem i zrobiłem sobie mocnego
drinka, poniewaŜ potrzebowałem teg o przed rozmową z Carlislem.
– Więc… jesteśmy pewni, co do teg o? To znaczy… to jest popierdolone –
powiedziałem, upijając łyka z mojej szklanki. Poczułem ogień w przełyku i choć
miałem intensywne nudności i byłem nabuzowany adrenaliną, miałem to gdzieś.
Jeśli bym się nie napił, reag owałbym duŜo g orzej.
– Raczej tak – odpowiedział Jasper, potrząsając głową. – Pieprzona Swan.
Fatalnie się czuję… – Przycisnął dłonie do oczu i zwiesił nisko głowę.
Rozumiałem, dlaczeg o czuł się jak gówno. Był tutaj, kiedy to się wydarzyło, a ta
dwójka bardzo się do siebie zbliŜyła, kiedy wyjechałem.
– Taa, wyobraź sobie jak ja się czuję. Co do choler y byś zrobił, gdyby coś
takieg o przytrafiło się Alice?
– Zabiłbym skurwiela - odpowiedział Jasper, potrząsając głowa. – Posłuchaj…
wiem, Ŝe duŜo Ŝartujemy i kurde, ale… Cullen, naprawdę cię prze praszam.
– Dlaczeg o mnie prze praszasz?
– PoniewaŜ - odparł, przełykając ślinę. – Powiedziałem ci, Ŝe zaopiekuję się nią,
jak ciebie nie będzie.
Wzr uszyłem ramionami i zag apiłem się w podłogę. – To nie twoja wina –
powiedziałem, podając mu mojeg o drinka. – Myślę, Ŝe obydwoje teraz tego
potrzebujemy.
Wypił cokolwiek zostało jeszcze w szklance i oddał mi ją, Ŝebym znów ją
napełnił.
– Zobaczmy do archiwum wiadomości. Nie będzie pewnie jej nazwiska, ale…
myślę, Ŝe to skojarzymy – odparł, zamykając stronę internetową. Nie chciałem juŜ
nigdy na to patrzeć. To sprawiało, Ŝe czułem się chor y.
Pozwoliłem Jasperowi samemu to wyszukiwać, bo byłem zbyt zajęty próbą
okiełznania mojej wściekłości. Podałem mu datę, kiedy to mogło się zdarzyć, a on
usiadł i przeszukiwał wszystkie te zanudzające dupę wiadomości, które miały
miejsce w Forks. Teraz, gdy wyjechaliśmy nie było tam pewnie nic poza
postrzeleniem jelenia czy inne gówno.
– Jasna cholera – powiedział nagle Jasper, g apiąc się w komputer, a oczy
wychodziły mu z orbit. – Mieliśmy rację.
Przeczytałem krótką infor mację w lokalnych wiadomościach o napadzie na dom
i osiemnastoletniej kobiecie zaatakowanej w środku nocy.

124
– Dzwonię do ojca – powiedziałem, wchodząc do swojeg o pokoju. Alkohol
szybko uderzył mi do głowy, pewnie dlatego, Ŝe dopiero, co wstałem i miałem
pusty Ŝołądek. Odłączyłem telefon z ładowarki, przeleciałem listę kontaktów do T
– Carlisle był zapisany jako "Tata", ale jestem całkiem pewny, Ŝe to wkrótce się
zmieni na "Chuj" – i nacisnąłem wybieranie.
Nieprzyjazna dupa Carlisle’a odebrała po drugim sygnale. – Tak, Edward?
Taa, teŜ mi miło z tobą rozmawiać.
– Musimy porozmawiać.
Westchnął i usłyszałem jakieś szuranie nog ami w tle oraz trzask drzwi. – O
czym?
– Wiem, co się stało – wyrzuciłem do telefonu, starając się jak to tylko moŜliwe,
Ŝeby nie krzyczeć. Nic mi nie odpowiedział. – Wyznała mi, Ŝe powiedziałeś, aby mi
nic nie mówić. Dlaczego do choler y jej tak powiedziałeś?
- Edward, uwaŜaj jak się do mnie odnosisz.
- Jestem twoim synem. Wiem, Ŝe mnie nie lubisz, ale coś tak powaŜneg o, myślisz,
Ŝe masz robić to swojej rodzinie.
Zaczął się śmiać. Naprawdę się śmiał. – Nie lubię cię? Edward, proszę przestań
być śmieszny. Wszystko, co zrobiłem w zawiązku z tą całą sytuacją, to dlateg o, Ŝeby
cię chronić.
Zacisnąłem przeg rodę nosa i powiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Daj mi
odpowiedzi. Powiedz mi cokolwiek. Nie wiem, co powinienem zrobić.
– Nie wiem, co chcesz, Ŝebym ci powiedział. To nie moja rola. Dlaczego nie
jesteś na zajęciach?
Usłyszałem pukanie do drzwi mieszkania, ale pozwoliłem Jasperowi się tym
zając, bo byłem zbyt rozkojarzony próbując nie rzucić w furii moim telefonem o
ścianę.
– Dlaczeg o nie jestem na zajęciach? MoŜe dlatego, Ŝe dowiedziałem się, iŜ moja
pieprzona dziewczyna została zgwałcona, a mój własny ojciec wiedział o tym przez
siedem miesięcy i nic mi nie powiedział!
Carlisle oddychał cięŜko, ale nic nie powiedział.
– Nie wierzę ci – kontynuowałem. – Nie wierzę w to. I ty nazywasz siebie
rodzicem? Jaki rodzic r obi coś takieg o?
– Edward, nie masz pojęcia, w jakiej sytuacji jestem.
– Teraz jesteś w takiej sytuacji, w której pomagasz swojemu jedynemu dziecku
przejść przez masę gówna. Po prostu robisz to, co jest właściwe. PomóŜ mi tutaj i
przestań być… sobą – krzyczałem.
– Kiedy nabierzesz do mnie szacunku i będziesz g otowy porozmawiać, zamiast
krzyczeć, będę tutaj.
Klik.
Dobr y boŜe, ten człowiek sprawia, Ŝe chcę sobie wyrwać włosy z głowy. Mój
telefon i tak ostatecznie wylądował na ścianie. Kiedy wróciłem do salonu, Jasper
siedział na sofie, pocierając skronie.
– To była Bella, przy drzwiach. Słyszała jak krzyczałeś.
– Świetnie – wymruczałem, chodząc tam i z powrotem. – Słyszała, co mówiłem?

125
– Nie wydaję mi się. Miałeś zamknięte drzwi i sam nie mogłem zbyt wiele
zrozumieć z teg o, co powiedziałeś. Zg aduję, Ŝe pogadanka nie poszła najlepiej?
– Nie, jest dla mnie martwy – odparłem, nonszalancko machając ręką. – Nie
potrzebuję g o. Sam to rozg ryzę.

-Bella-
Bella-
– Gdzie się wybierasz? – zapytała Alice, kiedy zabierałam swoją torebkę.
Zatrzymałam się w drzwiach i odwróciłam do niej. – Do Aleca. Wychodzimy
razem. Przyniosę ci resztki.
– Okej – odpowiedziała, machając.
Krótki spacer do mieszkania Aleca spędziłam na przetwarzaniu wszystkieg o w
mojej głowie. Byłam pewna, Ŝe Edward wiedział wszystko. Przez ostatnią noc, to
jak się zachowywał dzisiejszego ranka, gdy próbował mi powiedzieć, Ŝe mnie kocha
i krzyki w jeg o pokoju, kiedy do nieg o poszłam. Było to dość jasne, Ŝe się
zorientował. Czułam się taka głupia, Ŝe nie byłam w stanie z nim o tym
porozmawiać, ale to nie było coś, co moŜna ot tak powiedzieć. Nie rozmawiałam o
tym z nikim, jeśli nie musiałam, pomijając Leę i Carlisle’a.
Zapukałam do drzwi Aleca, zanim weszłam. Spojrzał na mnie ze swojego
miejsca na sofie i uśmiechnął się, przesuwając się, Ŝebym mogła usiąść.
Pogłaskałam g o Ŝartobliwie po głowie i opadłam koło nieg o, podczas gdy on,
skupiony brzdąkał na gitarze.
– Jak zajęcia?
– Kiepsko – odpowiedziałam, wybierając menu ze stolika. – Mam dziś ochotę na
coś tajskieg o.
– Dobr y wybór - powiedział, patrząc mi przez ramię na menu. – Wybierz coś
dla mnie.
– Zamówimy bukiet małych rzeczy – wyciągnęłam długopis z torebki i zaczęłam
zaznaczać przypadkowe potrawy w menu. – Więc… mam dylemat – powiedziałam,
kładąc nogi na stole.
– Oczywiście, Ŝe masz – powiedział, chichocząc. Podał mi swoje piwo, a ja
mr ugnęłam i pokręciłam głową. WciąŜ byłam odrobinę skacowana po tej wymyślnej
imprezie, na którą mnie wczoraj zabrał.
– Co się stało?
Historia musiała zostać delikatnie zmieniona dla naszeg o obopólnego dobra. –
Wdaliśmy się z Edwardem w małą kłótnię. My po prostu… się sprzeczaliśmy, a on
złapał mnie za ręce i zaczęłam wariować. I teraz myślę, Ŝe on wie. Czuję się jak
totalny kutas, Ŝe mu o tym nie mówię.
– Dlaczeg o myślisz, Ŝe wie?
– CóŜ, po pierwsze, nagle jest niezmier nie zainteresowany tym, gdzie
przebywam – powiedziałam, wyciąg ając telefon. Dzwonił chyba piąty raz dzisiaj, co
było totalnie nie w stylu Edwarda. Napisałam mu, Ŝe wychodzę na obiad i

126
próbowałam unikać rozmowy z nim, zanim dokładnie nie będę wiedzieć, co
powiedzieć.
– Hmm – wymr uczał Alec, zanim pociągnął łyka z butelki. – Coś jeszcze?
– Słyszałam jeg o krzyki przez telefon dziś rano, jak poszłam tam spotkać się z
Jasperem przed lekcjami. Myślę, Ŝe rozmawiał ze swoim ojcem.
– Lekarzem?
Przytaknęłam.
– Bella… mówię ci to, jako przyjaciel - powiedział, odkładając gitarę. PołoŜył
dłonie na moich ramionach i potrząsnął mną lekko, kiedy mówił. – Porozmawiaj. Z.
Nim.
– Nie wiem, co powiedzieć.
– Musisz o tym porozmawiać, Ŝeby się z teg o wyleczyć. Staram się, ale…
potrzebujesz ludzi, z któr ymi jesteś naprawdę blisko. Myślę, Ŝe częściowo, dlatego
nie moŜesz r uszyć naprzód, bo spędzasz kaŜdy dzień, ukr ywając to przez twoimi
przyjaciółmi.
– CóŜ, jestem pewna, Ŝe wszyscy juŜ będą wiedzieć. Edward prawdopodobnie
powiedział Jasperowi, któr y powie Emmettowi i Alice, która powie Rosalie. Wtedy
wszyscy będą w "Komitecie Współczucia" i to na pewno nie sprawi, Ŝe będę się
czuła nor malnie.
Alec wzr uszył ramionami i zabrał menu z moich rąk. Zadzwonił do restauracji,
rozłączył się i spojrzał na mnie.
– Gram na wieczorze otwar tym w ten weekend. Chcesz przyjść?
– Tak! – Klasnęłam w dłonie z podekscytowania. – Jestem taka
rozemocjonowana!
– Zabierz swoich przyjaciół - powiedział, dopijając resztę swojeg o piwa. –
Zabierz Edwarda. – Posłał mi uśmieszek i zaśmiał się sam do siebie, bo… bądźmy
szczerzy. To byłoby bardzo niezręczne.
Nagle zaczął dzwonić mój telefon, znowu. Westchnęłam. – Halo?
– Hej. Skończyłaś juŜ obiad? – Edward brzmiał jak oszalały i był cały
zdenerwowany. Właśnie, dlateg o wcześniej nie odbierałam.
– Nie, dopiero co przyszłam. Um, Edward… dlaczeg o wciąŜ dzwonisz?
– Naprawdę muszę z tobą porozmawiać. Twarzą w twarz.
Przewróciłam oczami na Aleca i wskazałam na telefon, zanim odpowiedziałam.
– Okej. Przyjdę jak tylko skończę.
– Okej. Więc do zobaczenia. Nie kaŜ mi dług o czekać – powiedział stanowczo.
– Taa. Pa.
Rozłączyłam się i spojrzałam na Aleca. – Zachowuje się tak dziwnie. To nie
sprawi, Ŝe to będzie łatwiejsze.
– Ta rozmowa nie będzie łatwa niezaleŜnie od teg o. Po prostu, zrób to wreszcie.
Przytaknęłam i przełknęłam nerwowo ślinę, czując się bezsilna z powodu
rozmowy i tego, Ŝe będę musiała spotkać się z Edwardem. Wszystko będzie inne i
to nie będzie szybka naprawa, ale… zg aduję, Ŝe ten wieczór był wieczorem, któr y
musiał wreszcie nadejść.
Alec miał całkowitą rację. Unikałam teg o zbyt dług o i teraz był mój czas, Ŝeby
wykonać r uch.

127
New Beginning

-Bella-
Bella-
Jakie bzdur y zawsze mówią ludzie, gdy stanie się coś złego i nie ma moŜliwości,
Ŝeby to naprawić? Czas leczy rany?
Taa, ktokolwiek wymyślił ten zwrot jest gówniany. PoniewaŜ czas nie leczy
wszystkich ran. Czas sprawia, Ŝe wszystko staje się gorsze. Jeśli czas leczyłby rany,
siedziałabym ze wszystkimi, chlejąc Appletini 54, śmiejąc się z Jezusowych sandałów
Jaspera i ujeŜdŜała penisa Edwarda trzy razy dziennie.
Zamiast teg o stałam tu, pod parzącym mnie, g orącym prysznicem w moim
mieszkaniu, starając się powstrzymać łzy i wymioty, debatując czy powinnam wyjść,
ubrać się i stawić temu czoła, czy teŜ nie. Albo moŜe powinnam powiedzieć
wszystkim, Ŝe gówno się stało i wskoczyć do samolotu na Tahiti, Bora Bora albo
jakieś inne miejsce na środku oceanu gdzie nikt, nigdy mnie nie znajdzie. Wtedy
będę mogła po prostu weg etować w zakłamaniu przez resztę mojeg o Ŝycia, dalej
być nieszczęśliwą i Ŝyć na jakiś kokosach, zanim piranie mnie zabiją czy coś.
Wszyscy będą mogli kontynuować swoje dotychczasowe Ŝycie, przyjaciele i rodzina
będą mogli r uszyć naprzód i przestaną być zatrzymywani przez moją
dysfunkcjonalność i niekończące się problemy.
Ehhh, nie miałam wystarczająco duŜo pieniędzy na moim koncie, Ŝeby polecieć
na Francuską Polinezję. Mogłabym ukraść Amex 55 Alice, ale to pozostawiłoby ślad i
zniszczyłoby cały plan. Zamiast tego wyłączyłam wodę, wytarłam moją zabarwioną
na czerwono skórę i jęknęłam. Wykręty tylko pogarszały mój stan, a były one
wszystkim, co wiedziałam jak robić. Nadszedł czas na zmianę.
Przed wyjściem zapytałam Aleca, co do choler y powinnam powiedzieć.
Potrzebowałam jakiś pomysłów na przełamanie lodów. Powiedział, Ŝe to coś, co
powinnam sama wykombinować, więc pokazałam mu palec i trzasnęłam drzwiami
przed nosem, kiedy wychodziłam. Zapewne powinnam przeprosić, ale to nie było
moim największym problemem.
Prawdziwym problemem było to, Ŝe nawaliłam. W rzeczywistości,
prawdopodobnie wyrządziłam Edwardowi więcej szkód niŜ dobra, przez ten cały
czas od kiedy go znam. Dlaczeg o wciąŜ chciał mieć ze mną coś wspólneg o, było
zagadką. Chodzi o to, Ŝe zatrzymałam jego niekończący się prze pływ cipek.
Zafundowałam mu trwałe uszkodzenie i obraŜenie ciała, przez zmuszanie g o do
wymykania się do mojeg o pokoju po drzewie, przez jakiś rok. Zmusiłam g o do
zrobienia dziewczyńskieg o tatuaŜu z moim inicjałem – co w rzeczywistości nie było

54
Appletini – drink, znany także jako jabłkowe Martini.
55
Amex – karta kredytowa American Express.

128
nawet moim inicjałem, bo moje prawdziwe cholerne imię to Isabella. Pieprzyłam
jeg o najlepszego przyjaciela po pijaku. Wdał się w wiele bójek przeze mnie.
Zerwałam z nim w jeg o osiemnaste urodziny. Bezczelnie namówiłam go na pójście
do colleg e’u, nie naleŜącego do Ivy league. Rzuciłam go, kiedy był w Europie. Ta
lista nie miała końca.
Co tak właściwie mam mu do zaoferowania? Zobaczmy, byłam upośledzona
emocjonalnie od urodzenia. Byłam nieletnią, walniętą osobą, notor ycznie łamiącą
prawo, zanim przeprowadziłam się do ojca. Teraz byłam po prostu zepsutą, nic nie
wartą, traumatyczną… kurwą. Która nie umie stawić czoła temu, co się wydarzyło.
Jest zbyt cholernie wystraszona konsekwencjami związanymi ze zmag aniem się z jej
emocjonalnymi i problemami, do któr ych to doprowadzi.
Pieprzyć moje Ŝycie. Pieprzyć moją matkę, najbardziej nie-macierzyńską jędzę za
płodzenie dzieci, kiedy doskonale wiedziała, Ŝe to błąd. Pieprzyć Charlieg o i jego
flanelowe koszule za spanie z nią. Właściwie to nie, lubiłam Charliego, ale wciąŜ…
cholera, powinien mieć lepszy gust, co do kobiet.
Ugh. Miałam dosyć.
Ubrałam koszulkę USC Edwarda, którą miałam na sobie teg o ranka, bo
pachniała jak on oraz jak pot i alkohol, ale niewaŜne, była wciąŜ cała jeg o i to mnie
pocieszało. Nie wspominając, Ŝe jeśli Jasper albo ktokolwiek inny mieszkający w
moim budynku zobaczy mnie noszącą koszulkę USC, prawdopodobnie wyląduję na
czyjejś pięści. Zastanawiałam się nad włoŜeniem bokserek Edwarda, ale
stwierdziłam, Ŝe to zakrawa na jakiegoś psychola, a starałam się wyłączyć moje
szaleństwo. Zamiast teg o, załoŜyłam spodenki od pidŜamy i wybiegłam z
mieszkania, z wciąŜ mokr ymi włosami, z któr ych ciekło mi po plecach.
Nawet nie włoŜyłam butów. Po prostu kroczyłam tam, jakbym stawiała moje
ostatnie kroki na elektr yczne krzesło albo coś. Pieśń pog rzebowa w tle byłaby
odpowiednia. Zatrzymałam się przed drzwiami i spojrzałam na zmywalną tabliczkę,
na której lubili pisać głupie gówno i myśleli, Ŝe jest naprawdę zabawne. Dziś
mówiła "W itam y w J + E Analnej Jamie ", napisane pismem Jaspera. Ten dzieciak
potrzebował recepty na Ritalin 56, bezzwłocznie.
Zastanawiałam się nad pukaniem, ale zdecydowałam się na wtargnięcie w stylu
Chandlera i Joey’eg o 57. To był dobry r uch, bo Alice z Jasperem zasnęli na sofie, a
Edwarda nigdzie nie było. Nikt by nie otworzył, prawdopodobnie
zdenerwowałabym się i musiałabym zacząć wszystko od nowa.
Podeszłam na palcach do jeg o pokoju i zapukałam parę razy, dając mu znać, Ŝe
tu jestem, na wypadek gdyby się masturbował czy coś. Więc, przekręciłam g ałkę,
dławiąc się resztką tajskiego jedzenia i weszłam do pokoju, trzęsąc się jak jasna
cholera. To nie będzie przyjemne. Wcale.
WiedzącyZbytWieleWard leŜał na swoim łóŜku, z nogami skrzyŜowanymi w
kostkach, stukając w swojego drog ocennego iPhona. Zamknęłam za sobą drzwi i
oparłam się o nie, podczas gdy on patrzył na mnie, robiąc to swoje seksowne
unoszenie brwi.

56
Ritalin – lek uspokajający dla ludzi chorujących m.in. na ADHD.
57
Chandler i Joey – bohaterowie serialu "Przyjaciele".

129
- Dług o ci to zajęło – wymr uczał, przewracając oczami. Oh, był w gównianym
humorze. Świetnie. To zdecydowanie wszystko uprości.
- Prze praszam. Co robisz?
Podniósł swój telefon i wzr uszył ramionami. – Wkurzyłem się wcześniej i
rzuciłem nim o ścianę. Teraz zachowuje się jakby był upośledzony.
- Oh.
Niezręczna cisza.
Niestety stałam pod nawiewem klimatyzacji i to gówno dmuchało w moją głowę
z pełną siłą, więc musiałam wejść do pokoju, Ŝeby uniknąć zapalenia płuc lub
czeg oś. Edward usiadł i zgiął nogi, wzdychając i kiwając na mnie palcem, mówiąc
tym samym, abym weszła.
W końcu wdrapałam się na jego łóŜko i uderzyłam głową o uda.
- Nie wiem co powiedzieć – zaczęłam, a niepokój i zaŜenowanie rosło w mojej
piersi.
- Powiedz cokolwiek – jęknął oddychając cięŜko. Nie wiem czy chciał, Ŝebym to
usłyszała, ale tak się stało. Zamiast powiedzieć czeg oś obraźliweg o o dług ości jego
fiuta, co było moją pierwszą reakcją, to zdałam sobie sprawę z teg o, Ŝe ten biedny
gnojek był zraniony i nie wiedział, co do choler y powinien zrobić. Tak jak ja.
- Podejrzewam, Ŝe wiesz... coś.
- Nie - odparł potrząsając głową. – Nie coś. Wiem wszystko. Dlaczeg o, Bella?
Dlaczeg o mi po prostu kurwa nie powiedziałaś?
- Spójrz na mnie - krzyknęłam, podnosząc ręce do piersi. – Czy ja wyglądam w
porządku dla ciebie? Jestem Ŝałosnym bałaganem! Co chcesz, Ŝebym powiedziała?
Nawaliłam, okej? Postępowałam źle ze wszystkim, odepchnęłam cię ode mnie i ja…
ja po prostu prze praszam, Edward.
Edward pochylił się szybko i wyciągnął szyję do mnie. – Widzisz co robisz? Nie
podoba mi się to. Nie chcę przeprosin. Nie chcę, Ŝebyś czuła się źle i nie chcę,
Ŝebyś robiła tego dla mnie. Tu chodzi o ciebie. Chcę ci pomóc.
- Nie chcę pomocy - wymamrotałam. – Chcę zapomnieć. Chcę, Ŝebyś
zachowywał się tak samo względem mnie, jak wcześniej. Nie chcę się bać bycia z
tobą, ja tylko… chcę, Ŝeby było jak dawniej. Spróbujmy znów się kochać. Chodzi
mi o to, Ŝe nie jestem teraz pijana, więc moŜe tym razem nie ucieknę z płaczem…
Edward przerwał mi, waląc dłonią w czoło i jęcząc.
- Bella, stop. Unikasz teg o. Przestań.
Patrzyłam na nieg o przez jakiś czas tylko mr ug ając i nic nie mówiąc, bo za
kaŜdym razem, gdy otworzyłam usta, wylatywały z nich jakieś idiotyczne słowa, a
tym do niczeg o nie dochodziliśmy.
- Ja teŜ wariuję - kontynuował. – Spróbuj postawić się na moim miejscu. Czy
masz jakiekolwiek pojęcie o tym, jak winny się czuję? Nie było mnie, kiedy mnie
potrzebowałaś. JuŜ nigdy nie chcę nie być tam, gdzie będziesz mnie potrzebować.
Nie było tam nic, co Edward mógłby fizycznie zrobić. Tak naprawdę,
niezamierzenie zrobił mały błąd, a ja przesadziłam. Absolutnie nie miałam
wątpliwości, Ŝe Edward wisiał by ze mną na telefonie przez dwanaście g odzin, jeśli
wiedziałby, co się wydarzyło i to było to, co sprawiało, Ŝe teraz tak gównianie się

130
czułam. Nie powinien w ogóle czuć się winny. Widzenie go tak zmar twioneg o przez
moje własne problemy i głupotę po prostu… łamało serce.
- Nie czuj się winny - powiedziałam, starając się powstrzymać łzy, które nie
chciałam, aby wypłynęły. Chciałam wydać się silna, choć wewnętrznie nie byłam. –
Nie zrobiłeś nic złeg o. To wszystko moja wina.
Przesunął się w przód i złapał moją dłoń, całując delikatnie koniuszki moich
palców. – Tutaj nie ma czeg oś takieg o jak wina. Myślę… Ŝe przez resztę tej
rozmowy, Ŝadne z nas nie powinno uŜywać teg o słowa.
- Okej – zg odziłam się.
Ścisnął moją rękę i przyciągnął mnie do siebie, tak, Ŝe klęczałam pomiędzy jeg o
nog ami. – Wszystko co chcę wiedzieć, to dlaczego mi nie powiedziałaś. I nie
wspominaj mojeg o ojca, bo coś kurwa rozwalę. Po prostu powiedz mi dlaczeg o ty
sama czułaś, Ŝe nie moŜesz ze mną o tym porozmawiać.
Pieprzony Edward. Był tak cholernie wyrozumiały, spokojny i perfekcyjny.
Zaczęłam myśleć, Ŝe moŜe jeśli by trochę powariował i pokrzyczał na mnie lub coś,
to byłoby dla mnie łatwiejsze. Mogłam znieść krzyk i złość. Spokoju i zrozumienia,
nie.
Moja zbroja opadła i nie mogłam odetchnąć, dopóki nie poczułam br yzy na
mojej twarzy. Była mokra. Płakałam i nawet nie zdawałam sobie z teg o sprawy.
- A jak myślisz? Jestem zhańbiona – wydusiłam, ocierając policzki tyłem dłoni.
Miałam nadzieję, Ŝe nie zobaczy jak płaczę, ale taa… zobaczył.
- Wstyd jest bezuŜytecznym uczuciem, Bello. Rozumiem dlaczeg o się tak
czujesz, ale… to tylko ja, rozmawiający z tobą. Nigdy źle o tobie nie myślałem. Nie
mógłbym, choćbym chciał. Wiesz o tym.
- Jak moŜesz tak nie myśleć? Jestem ciebie niewar ta i zaŜenowana i…
Zanim mogłam dokończyć mój samo-nienawistny wykład Edward oplótł
ramiona wokół moich i przyciągnął mnie blisko swojej piersi. A ja szlochałam i
szlochałam, natomiast on nic nie mówił. Nie r uszył się. Tylko mnie trzymał i
pozwalał mi płakać, przez jakąś wieczność. To było tylko kilka minut, ale
wypuszczenie teg o po prostu… pomogło mi. Bardzo. Czułam się lŜejsza.
- Hej - wyszeptał Edward, całując mnie w czoło. – Spójrz na mnie.
Odsunęłam się od jeg o klatki piersiowej, a on uniósł palcem mój podbródek, tak
Ŝe nie miałam wybor u.
- Wiesz jak się czuję odnośnie… słowa na K.
Przytaknęłam. - Jest naduŜywane i powinieneś je mówić tylko wtedy, kiedy j est absolutnie
konieczne. – powiedziałam monotonnie, powtarzając jeg o słowa.
- Racja. Ale teraz, myślę, Ŝe jest konieczne. Kocham cię tak bardzo. To jest
dalekie od nor malności. Naprawdę, myślę o tobie cały czas. Kiedy jestem na
zajęciach. Kiedy jestem z przyjaciółmi. Kiedy jestem pod prysznicem… wszędzie, w
kaŜdym bądź razie chodzi o to, Ŝe jakimś cudem, podświadomie, moje całe Ŝycie to
ty. Nie waŜ się mówić komukolwiek, Ŝe to mówię, bo to sprawia, iŜ wyglądam jak
wielka cipka, ale jeśli czujesz się jak gówno, to ja czuję się jak gówno. Więc jestem
tutaj, okej? Nigdzie się nie wybieram i razem przez to przebrniemy. Tak?
Jak powinnam odpowiedzieć na coś takiego? Nie miałam słów na to, jak
wspaniały był dla mnie Edward. Nie zasługiwałam na to. Więc zaczęłam jeszcze

131
bardziej ryczeć i starałam się skinąć głową. Płakałam, aŜ nie mogłam złapać
oddechu i dostałam czkawki.
Edward wrócił do pozycji leŜącej i pociągnął mnie za sobą tak, Ŝe leŜałam obok
nieg o. Owinęłam ramię i nogę wokół nieg o, i ułoŜyłam ucho przy jeg o piersi, gdy
próbowałam się uspokoić. Byłam mazg ającą się idiotką, a to było dokładnie to,
czeg o planowałam uniknąć.
- Czy muszę mówić ci o szczegółach tego, co się wydarzyło?
- Nie - powiedział Edward, całując mnie w czubek głowy. – Czytałem artykuł.
Wiem wystarczająco. Naprawdę, nie wydaję mi się, Ŝebym mógł usłyszeć o tym od
ciebie, bo mógłbym się wściec i zabić kog oś. Mam problemy z gniewem. Ale myślę,
Ŝe powinnaś powiedzieć Alice i Rosalie. PoniewaŜ, wiesz… to są twoje najlepsze
przyjaciółki i pewnie będzie ci łatwiej porozmawiać o tym z nimi, niŜ ze mną.
- Wiem – zgodziłam się.
Jedynym powodem, dla któreg o trzymałam wszystko w ukryciu przed
przyjaciółmi było to, Ŝe nie chciałam, aby Edward wiedział. Teraz gdy wie,
stwierdziłam, iŜ lepiej będzie gdy wszystko zostanie powiedziane. I pozytywny
akcent, Rose pewnie będzie mnie Ŝal i nie będzie taką suką. Alice zapewne
przestanie raŜąco obraŜać moje ubrania. Jeśli będę miała szczęście.
- Czy mogę ci coś powiedzieć? – Nuta w głosie Edwarda przykuła moją uwagę. –
Nie złość się.
- Co?
- Myślę, Ŝe moŜepowinnaśiścnaterapię. – Ostatnią cześć powiedział bardzo
szybko i kaszląc, ale i tak usłyszałam teg o dupka.
- Nie.
- Potrzebujesz tego. Bella, masz pieprzone przebłyski wspomnień, kiedy jesteś
ze mną. A nie robiłam nawet niczeg o bardzo zboczoneg o lub hardcorowego, co
zazwyczaj robiłem. Czy nie mówiłaś, Ŝe znów chcesz się czuć nor malnie? Oni mogą
pomóc. Nie wiem co powinienem zrobić.
- Nie powinieneś zmuszać mnie do terapii - powiedziałam niemiło, dysząc. –
Teraz brzmisz jak swój ojciec.
Poczułam jak Edward zesztywniał i wypuścił powietrze przez nos.
- Nie mów tak. – Przyciągnął mnie do swojego ciała i klepnął delikatnie moją
nogę, gdy mówił.
- Więc, cały dzień czytałem o tym gównie. Powodem, dla któreg o myślę, Ŝe
powinnaś pójść porozmawiać z jakimś profesjonalistą jest to, iŜ… jestem całkiem
pewny, iŜ masz pog raniczne zaburzenie osobowości. I to gówno tak po porostu nie
odejdzie.
To było dziwne. Słyszałam o tym, co mi mówił juŜ wiele razy, od Carlisle’a,
Leah, a nawet Charlieg o. Lecz gdy Edward był tym, któr y to mówił i Edward
wspierał mnie, rzeczywiście zaczęłam to rozwaŜać.
- Pomyślę nad tym, Edward.
W pokoju zapadła cisza. WciąŜ było wiele słów, które powinny być
wypowiedziane, ale to byłoby za wiele. Jakby Ŝadne z nas nie wiedziało gdzie zacząć.
Tylko zadrapaliśmy powierzchnię, a juŜ byłam zmęczona.

132
- Przepraszam, Ŝe nie pomag am ci teraz bardziej - powiedział cicho Edward. –
Jestem jakby w szoku, tak myślę.
- Nie prze praszaj - powiedziałam ściskając jeg o dłoń. – JuŜ się czuję le piej.
- Nie, wcale nie - odparł zmęczony. – Przestań udawać. JuŜ koniec, wszystko
wyszło na jaw i po prostu bądź ze mną szczera. I ze sobą.
- Dobrze. Czuję się jak gówno, ale głównie dlatego, Ŝe czuję się fatalnie
wciągając cię w to. A twoja reakcja trochę mnie przeraŜa. Nigdy nie byłeś miły,
spokojny i wyrozumiały. Byłeś intensywny i duŜo krzyczałeś, zwłaszcza na mnie.
Nie jestem do teg o przyzwyczajona. Twoje włosy są krótsze. Czuję, jakbyś był
całkiem inny, dojrzałeś, a ja po prostu… utknęłam. Przez to, co się stało.
Edward zaśmiał się na mój błędny ciąg myśli i znów pocałował w głowę. –
Przepraszam. Jeśli krzyk sprawi, Ŝe poczujesz się lepiej, to wiesz… mogę krzyczeć.
- Nie - westchnęłam. Ja jestem tą, która potrzebuje zmian.
- Nie zmian. Lubię cię taką, jaka jesteś. Musisz po prostu… trochę to
uregulować.
Przekręciłam się tak, Ŝe leŜałam na Edwardzie i połoŜyłam brodę na jeg o piersi.
Jęknął i sięgnął pode mną, Ŝeby poprawić swój interes lub coś. Uniosłam brew.
- Wszystko o czym moŜesz myśleć siedząc tutaj i rozmawiając szczerze ze swoją
byłą o tym, Ŝe była zgwałcona to seks. Czy ta sytuacja jest naprawdę tak straszna?
Zachichotał i wzr uszył ramionami. – To juŜ osiem miesięcy, a ty leŜysz na tym.
JuŜ niczego nie spróbuję, nie mar tw się. Po ostatnim pamiętnym doświadczeniu,
spokojnie mogę poczekać.
Posmutniałam i myślę, Ŝe Wardo załapał, iŜ powiedział coś szkodliweg o. MoŜe
to nie było zamierzone, ale kurwa, właśnie dlatego nie chciałam, Ŝeby cokolwiek
wiedział. Nie chciałam, Ŝeby traktował mnie inaczej, jak coś szklaneg o, co rozbije
się na kawałki, jeśli będzie względem teg o zbyt ostr y. To znaczy taa, miałam
lekkie… okej, wielkie załamanie, tuŜ pod jeg o nosem, ale to nie było tak, Ŝe to
definitywnie znów się stanie.
Kurwa, potrzebowałam terapeuty. Ten dupek miał rację, jak zawsze.
- Więc - zaczął, połoŜywszy dłonie na moich plecach. – Czytałem, Ŝe…
powinnaś mówić, albo pisać o tym co czujesz. Jak pamiętnik czy coś. Stwierdziłem,
Ŝe od kiedy jesteś do dupy w rozmawianiu, bez obrazy, moŜe powinnaś spisać to, co
czujesz w na przykład… listach, albo coś i dać mi je. UwaŜam, Ŝe to pomoŜe nam
obojgu, co?
- Jasne - zgodziłam się. – Mogę to zrobić.
Przesunęłam się trochę i delikatnie przycisnęłam swoje usta do jego. Nie
chciałam, Ŝeby myślał, iŜ próbuję unikać rozmowy, ale po prostu… nie mogłam nic
na to poradzić. Tak wiele emocji przepływało przeze mnie, a moje przyciąg anie do
nieg o było jedną stałą i trwałą. Stabilną. Cała reszta była nieregular na i przelotna.
Odsunęłam się po par u sekundach, ale on chwycił moją twarz w dłonie i
przyciągnął mnie z powrotem do swoich ust. Potem pocałował czubek mojego
nosa, czoło i złoŜył szybkie, miękkie pocałunki wzdłuŜ mojej twarzy. Gdy znów
dotarł do ust, zatrzymał się, oparł głowę o poduszki czekając na następną rzecz,
którą powiem.

133
-Edward-
Edward-

- Edward?
- Hmm?
Pozwoliłem oczom powędrować w dół i zobaczyłem Bellę, patrzącą na mnie
swoimi wielkimi, brązowymi oczami, pełnymi ciekawości, smutnymi i gówno.
Czułem się jak totalny palant, zmuszając ją do rozmowy ze mną o tym wszystkim,
bo było całkiem oczywiste, Ŝe nie mogłem pomóc. Byłem zbyt zaniepokojony, Ŝeby
coś z tym zrobić, ale starałem się pozbierać to do kupy jak tylko mogłem i nie
wyglądać jak jakaś niekompetentna cipka. Bo nią właśnie byłem w rzeczywistości.
- Myślisz, Ŝe nasz związek kiedykolwiek znów będzie nor malny. To znaczy, jeśli
do siebie wrócimy… czy to zawsze będzie kłopot?
Jeśli do siebie wrócimy?
Olałem to, bo była teraz zbyt emocjonalna, ale gówno pozostało.
- Nie, jeśli nie chcesz Ŝeby tak było.
- Więc… nie będziesz zawsze inaczej o mnie myślał?
Westchnąłem i przejechałem kciukiem po jej policzku. – Bel, teraz teŜ nie myślę
o tobie inaczej. Współczuję ci, uwierz mi, ale to nie jest koniec świata. Wiesz? Nie
pozwól, Ŝeby to, co zrobił ci ten chuj zr ujnowało twoje Ŝycie. JuŜ po wszystkim.
Wszystko będzie dobrze. JuŜ ja się o to zatroszczę.
Posłała mi słaby uśmiech po raz pierwszy, od kiedy tu jest i jej oczy odpręŜyły
się na chwilę.
- Dzięki, Edward.
Przytaknąłem i bawiłem się kosmykiem jej wilgotnych włosów. Zapewne właśnie
wzięła prysznic, ale z jakieg oś powodu załoŜyła moją br udną koszulkę i ta rzecz
śmierdziała.
- Nie chcę być fiutem, ale chcesz jakąś koszulkę na zmianę? Bo miałem tą na
sobie, kiedy byłem na kacu, spocony przez cały dzień i jej zapach sprawia, Ŝe chcę
mi się wymiotować.
- Taa - powiedziała, chichocząc. – WłoŜyłam ją tylko dlateg o, Ŝe pachniała jak
ty. Potrzebowałam małej zachęty, Ŝeby tu przyjść.
Kurde, jeśli tak właśnie pachniałem, to nie ma się czemu dziwić, Ŝe nie
pieprzyłem się od czerwca. Usiadłem, ściągnąłem koszulkę i podałem jej.
- Po prostu ubierz tą.
I tak miałem iść wkrótce do łóŜka, więc było mi to obojętne. Poza tym, nie
chciałem się r uszać. Zajęło mi tak wiele czasu nakłonienie jej do rozmowy i
czułem, Ŝe ten moment lada chwila się skończy, a ja teg o nie chciałem. Mimo tego,
Ŝe teraz wiedziałem i ona wiedziała, Ŝe wiedziałem i wszystko będzie inne. Choć
pewnie nie będzie się wydawało inne. Bo jeśli znam Swanster, a znam na wylot,
obudzi się i będzie próbowałam udawać jakby nic się nie stało, a to będzie mnie
męczyć jak diabli… jak zwykle.
Bella ziewnęła odrobinę i ściągnęła cuchnąca koszulkę USC, rzucając ją w kąt
pokoju do mojeg o kosza na br udną bieliznę, pomijając fakt, Ŝe tak rzecz powinna

134
pójść do jakiegoś kosza odpadów niebezpiecznych. Potem wciągnęła na siebie moją
dr ugą koszulkę i połoŜyła brodę na mojej piersi, tak jak wcześniej, miaŜdŜąc
mojeg o fiuta. ZauwaŜyła, Ŝe naprawdę starałem się to ignorować i to było strasznie
nie na miejscu.
Chciałem po prostu ją podnieść i trzymać jak małeg o szczeniaczka albo inne
gówno, nie wypuszczając jej, strzec jej i ochraniając ją całe dnie, bo pragnąłem,
Ŝeby juŜ nigdy nie przytrafiło jej się nic złeg o. Lecz w czasie tej całej rozmowy
stwierdziłem, Ŝe głównie chodziło o to, iŜ chciała, aby między nami znów było
nor malnie. CóŜ, to znaczy, Swanster nigdy w rzeczywistości nie była normalna, ale
chciała, się czuć tak jak wcześniej. A ja, latający jej koło dupy dwadzieścia czter y
g odziny na dobę, zapewne nie pomogę jej teg o osiągnąć.
- Dobra, posłuchaj. Naprawdę nie chcę cię o to pytać ale… mój ojciec. Mam na
myśli, co on do diabła ci powiedział? Jest teraz na mojej liście osób do pobicia.
Bella westchnęła i przygr yzła wargę. – Twój tata był dla mnie dobr y. Na
początku bardzo mi pomógł, ale… nie wiem? Patrząc wstecz myślę, Ŝe po prostu
chciał nas rozdzielić. Wydaje mi się, Ŝe on myśli, iŜ nie jestem wystarczająco dobra
dla ciebie.
Zaśmiałem się i załoŜyłem kosmyk jej włosów za ucho. – Myślisz, Ŝe przejmuję
się tym, co on myśli? Zrób mi przysługę. Nigdy juŜ nie słuchaj niczego, co ci
powie. Mówię powaŜnie.
Pokiwała głową i nerwowo bębniła palcami o moje ramię.
- Czuję się… zaŜenowana - powiedziała, nie patrząc na mnie. – I jakby
zr ujnowana. Wiesz? Jakbym nie była dla ciebie wystarczająco dobra. Ani dla nikogo,
w sumie.
- CóŜ, więc nie powinnaś się tak czuć. To nie jest prawda – powiedziałem jej.
- Nie jest?
- Nie.
- Więc, nie myślisz, Ŝe jestem… obrzydliwa, albo coś w tym stylu?
Chichocząc, potrząsnąłem głową i złapałem jej twarz. – Obrzydliwa? Bel, nie
mogę nawet siedzieć z tobą na jednej sofie i nie stwardnieć. Obrzydliwa to ostatnie
słowo jakieg o bym uŜył, Ŝeby cię opisać.
Przewróciła oczami i cięŜko wypuściła powietrze. – Mówisz tak po prostu,
Ŝebym poczuła się lepiej.
-Uh, nie. Czy nie czujesz teg o?
Roześmiała się i przesunęła, aby móc mnie znów pocałować. Pozwoliłem jej, bo
jeśli zaleŜałoby to ode mnie, całowałbym ją przez g odziny, ale nie miałem zamiar u
przejąć nad tym kontroli i pieprzyć ją przy jej obecnym stanie, jak zrobiłem zeszłej
nocy. Przestała po chwili i zeszła ze mnie, kładąc głowę na poduszce.
- Dlaczeg o zajęło ci tak długo, Ŝeby tutaj przyjść?
- Nie wiem - wymr uczała. – Po prostu wariowałam, więc rozmawiałam z Alecem
i straciłam poczucie czasu.
Zacisnąłem pięści i zacząłem widzieć na czerwono, ale zrozumiałem, Ŝe teraz
nie był czas na zazdrość. Był jej przyjacielem. Tak jak Victoria była moim.
Kurwa, to wcale nie pomag ało. Wcale.
- Co ci powiedział?

135
- Powiedział, Ŝe muszę z tobą o tym porozmawiać i powiedzieć ci wszystko, co
będziesz chciał wiedzieć. śe nie ma innego sposobu, Ŝebym poczuła się lepiej,
dopóki moi przyjaciele…
- Czas! – Podniosłem rękę w górę, aby ją uciszyć i usiadłem. – Czy on… wie?
Bella zamknęła oczy. – Tak.
- Jak właściwie się dowiedział?
- Powiedziałam mu – powiedziała tak potulnie, prawie szepcząc.
Uspokoić bestię. Uspokoić bestię.
Zacisnąłem przeg rodę nosa i trzymałem szczękę zaciśniętą, Ŝebym nie był w
stanie krzyczeć. Nie na nią, tylko… w ogóle.
- Powiedziałaś mu, a mnie nie? Czy to nie wydaje ci się odrobinę popierdolone?
- Nie - powiedziała, przełykając ślinę. – Potrzebowałam kogoś z kim mogłabym
porozmawiać, a wiedziałabym , Ŝe nie wyg ada i…
Wstałem z łóŜka i zacząłem chodzić tam i z powrotem, bo jeśli bym tego nie
zrobił, coś zostałoby zniszczone. Mój telefon nie byłby w stanie znieść kolejneg o
uderzenia bez całkowiteg o ze psucia.
- Hej - powiedziała, wstając z łóŜka i podchodząc do mnie. Stanęła na mojej
drodze, więc nie mogłem się r uszyć. Chwyciła mnie za nadg arstki. – Po prostu
pozwól mi wyjaśnić.
- Nie.
- Edward. Proszę?
Westchnąłem, starając się kontrolować furię i zmarszczyłem brwi, pozwalając jej
mówić.
- Okej - zaczęła. – Nie jest tobą. Nie jest moim chłopakiem, nie jest właściwie
nikim, poza znajomym. Jeśli by mnie osądził i źle o mnie myślał, wtedy nie
przejęłabym się tym. To znaczy przejęła, ale to by mnie nie zniszczyło. Ty, z
dr ugiej strony… myślę, Ŝe nie do końca rozumiesz jak się czuję. To, teraz jest
prawdopodobnie najcięŜszą rzeczą, jaką kiedykolwiek musiałam zrobić w moim
Ŝyciu. Powiedzenie ci o tym i zar yzykowanie, Ŝe stracę cię na zawsze. Rozumiesz?
Dlatego tak bardzo bałam się ci o tym powiedzieć. Nikt nie chce być z kimś kto
jest tak… popsuty.
Rozumiałem, co miała na myśli. Ale powinna znać mnie le piej i wkurzało mnie,
Ŝe tak myślała.
- CóŜ, nie jesteś popsuta. Wiem i wciąŜ chcę być z tobą. Więc zapamiętaj to.
- Dobrze - złapała mnie mocnej za nadgarstki i zaczęła ciągnąć w kier unku
łóŜka. – Czy moŜemy później o tym porozmawiać? Po prostu chcę iść spać.
Przytaknąłem i odsunąłem dla niej koc. – Zostań tu ze mną.
Uśmiechnęła się i wspięła na łóŜko. PodąŜyłem za nią i zgasiłem światła, nawet
jeśli wiedziałem, Ŝe nie będę w stanie zasnąć przez długi czas. Było zbyt wiele
gówna, które musiałem przemyśleć. PoniewaŜ jutro nie był po prostu kolejny,
zwykły dzień.
Jutro zacznie się nasz nowy początek.

136
Morning After

-Bella-
Bella-

Obudziłam się rano, a Edward stał obok mnie. Jedną dłoń miał w spodenkach,
pieszcząc się, a drugą potrząsał moje ramię. Jeśli nie byłabym tak szczęśliwa, Ŝe
obudziłam się w jego łóŜku, zaczęłabym udawać wymioty. Zamiast tego usiadłam i
jęknęłam, rozpamiętując cały ten cięŜar, który został wczoraj zrzucony. A on wciąŜ
tu był. Minęły godziny – mógł juŜ być w połowie drogi do Chin.
- Jasper powiedział Ŝeby cię obudzić – oznajmił ziewając.
ZauwaŜyłam jak zmęczone i ciemne były jego oczy, więc wskazałam na nie i
zmarszczyłam brwi. – Wyglądasz jak dupa.
Zignorował mnie, wzr uszył ramionami i wszedł do swojej garderoby,
prawdopodobnie Ŝeby poszukać jakichś Edwardowskich ubrań do załoŜenia, co
było naprawdę niewaŜne, poniewaŜ piękny chłopak mógł nosić tylko przepaskę na
biodra i wyglądać zachwycająco. Stawiałam na jakieś wytarte jeansy, koszulkę i jeg o
typowe Conversy. Proste, ale nigdy niezawodzące.
Ja, z dr ugiej strony, wytoczyłam się z łóŜka w jeg o za duŜym podkoszulku i
włosach wyglądających jak z Rocky Horror Picture Show 58. Zapach czeg oś palonego
dochodził z kuchni i zajęło mi około trzech sekund domyślenie się, iŜ to Jasper
próbuje ur uchomić jakieś urządzenie.
- Co robisz? – zapytałam go zniecierpliwiona wywracając oczami, kiedy
spojrzałam na toster.
- Śniadanie B, a na co to ci do cholery wygląda? Chcesz angielską bułeczkę?
Robię dwie.
- W tym leŜy problem – wymamrotałam, wyłączając toster. – To jest na dwie
kromki chleba. Nie moŜesz wcisnąć tam dwóch całych angielskich bułeczek, dupku.
Wzruszył ramionami przeglądając gazetę i nie zwracając na mnie uwagi.
Staruszek w hotelowym szlafroku pojawił się ponownie, gdy on tam siedział
popijając z kubka coś, co wiedziałam w stu procentach nie było kawą, złapałam
obraz przyszłości Alice. Biedna dziewczyna.
- Jestem niecierpliwy.
Naprawiłam katastrofalną próbę samo-Ŝywiącego się Jaspera i wskoczyłam na
ladę. Odkąd zaczęłam spędzać z nim tak duŜo czasu, znałam tego skurwiela na
wylot, więc fakt, Ŝe czytał gazetę i unikał kontaktu wzrokowego ze mną znaczył
tylko jedno.
- Ty wiesz – zauwaŜyłam, patrząc w dół na kolana.
Cisza.

58
Rocky Horror Picture Show - słynny musical filmowy w reżyserii Jima Sharmana z 1975 roku.

137
- Jesteś Panną, prawda?
- Jasper.
- Co? Twój horoskop mówi, Ŝe dzisiaj jest dobry dzień, by się znęcać. MoŜe
chcesz przechować ten klejnot na później – powiedział, klepiąc się w czoło
dwukrotnie palcem wskazującym.
- Wiem, Ŝe wiesz.
- Mówi, Ŝe to moŜe dotyczyć twojej kariery lub Ŝycia osobistego. Więc moŜe ten
profesor, który miał cię w dupie…
- Jasper!
- Nie chcę o tym rozmawiać!
Wstał z krzesła, gdy krzyknął i złapał krawędź stołu, łapiąc oddech. Nigdy
wcześniej na mnie nie wrzeszczał. Nie skłamię, to było tak jakby przeraŜające. Nie
byłam fanką wkurzonego Jaspera.
Edward usłyszał całe zamieszanie i wszedł do pokoju pokazując swoją
złowrogą, uniesioną brew, ze szczoteczką do zębów wystającą mu z ust. Zsunęłam
się z lady i po cichu połoŜyłam bułeczkę Jaspera na papierowym talerzu, po czym
ustawiłam przed nim.
- Coś ty zrobił – oznajmił Edward z westchnieniem, patrząc na Jaspera.
- Nic. – Oprzytomniał, przyklejając wymuszony uśmieszek na twarz. – Mówiłem
po prostu do Bella Vity, jaką naturalną seks-bombą jest z rana. Czy to trwała? –
Ścisnął pukiel moich włosów, marszcząc brwi, zanim walnęłam go w rękę.
-Wszystko jest pod kontrolą, tato. Idź zrobić się na bóstwo. - Wskazałam z
powrotem w kierunku korytarza, a Edward spojrzał na mnie, po czym zniknął w
łazience.
-UwaŜaj na sposób, w jaki rozmawiasz z moim twardzielem – powiedział Jasper
z pełnymi ustami i okruszkami spadającymi na brodę.
Wzdrygnęłam się.
- Co?
- Powinnaś zacząć być dla niego milsza. Myślę, Ŝe prawie płakał wczoraj. Nie
widziałem go płaczącego odkąd Spaghettio zmarł, gdy byliśmy w drugiej klasie.
Uderzyłam się ręką w czoło i potrząsnęłam głową. – Spaghettio?
- Jego chomik. Nazwałem go. Był dokładnie tego samego koloru… czekaj, nie
zmieniaj tematu! Cullen. Prawie w łzach. Przez ciebie. Cullen nie płacze, on jest
ogierem.
Wywróciłam oczami i skrzyŜowałam ręce na piersi. – Widziałam go płaczącego.
- O mój BoŜe, po prostu zamknij jadaczkę. Jemu naprawdę zaleŜy, więc…
zacznijcie się kochać nawzajem. Zanim ta dziwka wróci i ukradnie ci chłopaka
uwodząc go swoimi magicznymi palcami wiolonczelistki.
Wzmianka o Rudo-kroczej zezłościła mnie. – Jebać ich i ich głupie muzyczne
połączenie.
- Powinnaś się nauczyć na czymś grać. Wtedy nie miałaby niczego więcej od
ciebie – Napełnił ponownie swój kubek w połowie sokiem pomarańczowym, a w
połowie Stoli 59. Miał rację.
59
Stoli - najpopularniejsza rosyjska wódka, produkowana z żyta i pszenicy.

138
- MoŜe umiem grać na jakimś instrumencie, a ty po prostu o tym nie wiesz –
sprzeczałam się z nim.
- Taa, okej. Jedynym instrumentem, na którym grasz jest fiutoczela.
- Pff. Grałam na flecie prostym przez rok, gdy miałam dziewięć lat. – Zaśmiał
się ze mnie i wepchnął sobie ostatni kawałek śniadania do gardła, jak jakiś
człowiek z Cro-Magnon 60.
-Słyszałaś kiedyś o spodniach dresowych? – zapytał. – Albo moŜe o starej
dobrej flaneli? PoniewaŜ mam dosyć gołych pośladków jak na jeden poranek. Nikt
nie chce widzieć tego… a mówiąc nikt, mam na myśli mnie.
-Zamknij się – powiedziałam kierując się w stronę łazienki, Ŝeby powiedzieć
dowidzenia do KochającegoMnieWarda. Moje serce bębniło, kiedy pomyślałam o tym,
co mi powiedział w nocy. Powiedział, Ŝe mnie kocha. Znowu.
- Idę się ogarnąć. Przypuszczam, Ŝe ja dziś prowadzę, tak?
- Twoje mieszkanie jest w drugą stronę – Jasper zawołał za mną. Miał za duŜo
przyjemności z tej całej dysfunkcyjnej sytuacji, w której Edward i ja się znajdujemy.
WciąŜ byłam trochę oszołomiona naszą rozmową i śmieszną, nadmier nie
wyrozumiałą reakcją Edwarda, więc nie byłam pewna, co powinnam powiedzieć.
Chciałam, Ŝeby wszystko było nor malne, albo przynajmniej nor malne na tyle, na ile
to moŜliwe. Zamiast zachowywać się jak ciota, co w jakiś sposób stało się moją
rzeczą, pchnęłam drzwi i zobaczyłam jeg o, stojąceg o tam, półnagiego,
wyglądająceg o całkowicie pięknie i seksualnie atrakcyjnie jak zawsze.
Następnie, na dr ugi rzut oka, widziałam g o pochyloneg o nad lustrem,
naciskająceg o koniuszkami palców worki pod oczami. Podeszłam do nieg o od tyłu i
owinęłam rękami jeg o brzuch, opierając policzek o jeg o plecy.
- Dlaczego wyglądasz tak gównianie?
- Miałem kilka cięŜkich dni - narzekał. – Tak naprawdę nie spałem dobrze od…
zeszłego tygodnia.
- Przepraszam. – Przeprosiny naprawdę nie były moją mocną stroną, ale
wiedziałam, Ŝe to moja wina, więc były niezbędne. Odwróciłam głowę i musnęłam
ustami jego plecy, całując jego kręgosłup na dokładkę. Dostał gęsiej skórki, co
uznałam za pochlebne, poniewaŜ w tej małej, ciasnej łazience było gorąco jak
cholera. Wiedziałam, Ŝe to przeze mnie.
Odsunęłam się i delikatnie dotknęłam kciukiem jego włosów powyŜej ucha.
NałoŜył jakieś woskowe gówno na nie, więc były inne w dotyku. Ale wyglądał
uroczo, więc… są dobre i złe strony. NiewaŜne.
Edward złapał mnie za nadgarstek ręki, która była w jego włosach i przyciągnął
mnie do siebie tak, Ŝe byłam przyciśnięta do jego ciała. Objął mnie ramionami i
uścisnął mnie, całując w czubek głowy przed tym jak westchnął i mnie puścił.
- Idź na zajęcia. Porozmawiam z tobą później.
- Okej – wymruczałam. Byłam prawie w drzwiach, kiedy odwróciłam się i
spojrzałam na niego ponownie. – Edward?
- Hę? – Wrócił do gapienia się w lusterko i dotykania swojej twarzy.

60
Cro-Magon - jeden z podgatunków Homo sapiens, żyjący między 43 tys. lat p.n.e – 10 tys. lat p.n.e

139
- Um, ja… ja chciałam… - jąkałam się, nie zdolna by wykrztusić to, co chciałam
powiedzieć. Wzięłam to za znak od Boga, Ŝeby po prostu zamknąć gębę i odejść. -
NiewaŜne. Zobaczymy się później.
Po tym skierowałam się z powrotem do salonu mijając Jaspera, który napełniał
swój kubek po raz trzeci.
- Wrócę – wymamrotałam.
- Okej. Powiedz Alice, Ŝe Wielki Tatuś mówi, iŜ się z nią później zobaczy. -
Klasnął dłońmi o siebie o wiele za mocno jak na tą porę i pokazał jakiś wyraźny
seksualny gest, na który wolałam nie patrzeć. Trzasnęłam drzwiami.

*****

- Nie sądzę, abym mógł przetrwać te zajęcia – powiedział Jasper jęcząc.


Wytrzeźwiał na tyle, Ŝe czuł się po prostu jak gówno, więc starał się spać,
rozciągnięty na swoim biurku, gdy czekaliśmy na rozpoczęcie lekcji.
-Przestań być suką. Nikt nie kazał ci robić sobie koktajl party o siódmej rano.
- Dobrze, ale jeśli zwymiotuję, to zrobię to w twoim kierunku. P rzestań do mnie
teraz mówić, mam zamiar spać. – ZałoŜył swój kaptur na głowę i odwrócił się ode
mnie.
WciąŜ mieliśmy dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji, więc zostawiłam go, by
zdobyć dla niego wodę. Z jakiegoś powodu Jasper myślał, Ŝe ma tą olbrzymią
odporność na alkohol prawdopodobnie, dlatego Ŝe przyjaźnił się z Drunkwardem o
wiele za długo, ale tak naprawdę, był słaby.
Stałam tam przy automacie, naprawdę wkurwiona, poniewaŜ zŜarło mi dwa
dolary pięćdziesiąt centów i dalej nie wyrzuciło tej cholernej wody, kiedy nagle ktoś
kopnął w bok maszyny i wyrzuciło butelkę.
- Dzięki – powiedziałam, sięgając po nią, nie patrząc, kto to był.
- Bella, moŜemy porozmawiać?
Co. Do. Kurwy.
Popatrzyłam w górę i zobaczyłam Rudą w całej swojej owłosionej chwale,
wyglądającą schludnie i pięknie i kurwa uśmiechającą się do mnie. Uśmiechającą. Czy
ta suka nie pamięta, Ŝe ostatnim razem, kiedy ją widziałam byłam bliska wbicia jej
nosa w jej czaszkę?
- Nie. Nie mam niczego do powiedzenia – wymamrotałam, odchodząc od niej.
- Chodzi o Edwarda. – Zatrzymałam się i zamknęłam oczy biorąc głęboki
wdech. Oczywiście, Ŝe chodzi o Edwarda. O co innego mogłoby chodzić? O dług
publiczny? Ale ta krowa zaintrygowała mnie i nienawidziłam, gdy wypowiadała jego
imię tak, jakby go znała albo coś… chciałam wiedzieć czy powiedział jej Ŝeby się
odwaliła. Było za duŜo potencjalnych informacji, których mogłabym się
dowiedzieć, by po prostu odejść od niej.
Przysięgam, Ŝe ściskałam tą biedną butelkę wody tak mocno, iŜ byłam wprost
zaskoczona, Ŝe to coś nie wystrzeliło tak jak szampan. Powoli, odwróciłam się i
powiedziałam do niej zaciskając zęby.
- Co?

140
Podeszła w moim kierunku i skrzyŜowała ręce na piersi. Tak, pozycja obronna.
Dobre myślenie, Ruda.
- Słuchaj, przepraszam za to, jak kiedyś cię podeszłam. Nie powinnam tego
robić. Ale, nie odwołuję tego, co mówiłam. Chcę, Ŝebyś wiedziała, co mu robisz.
Naprawdę? Naprawdę?
- Nie wiem czy jesteś tego świadoma, ale mam tendencje do bicia ludzi, którzy
mnie wkurwiają. Jesteś właśnie bardzo tego bliska – postraszyłam, wkładając
butelkę z wodą pod ramię, więc obydwie ręce miałam wolne. Wywróciła oczami i
połoŜyła ręce na biodra.
- Więc uderz mnie. Śmiało. Co to zmieni? Nic, z wyjątkiem tego, Ŝe w oczach
Edwarda będziesz wyglądała na idiotkę. Próbuję tylko z tobą porozmawiać. Miał
rację, co do tego, Ŝe jesteś niedojrzała.
Oddychaj głęboko, Bella. Oddychaj głęboko.
Myślałam, Ŝe rozmowa z Edwardem w nocy była najtrudniejszą rzeczą, jaką
kiedykolwiek musiałam zrobić.
Nie, byłam w błędzie.
Nie skopanie tej dziwki w tym momencie było najtrudniejszą rzeczą, jaką
kiedykolwiek musiałam zrobić.
- Po pierwsze, nic o mnie nie wiesz. Jeśli jeszcze raz nazwiesz mnie niedojrzałą,
to pójdzie to w parze z wizytą w szpitalu. Jeśli masz coś do powiedzenia, po prostu
to powiedz. Muszę iść na lekcje. – W tym momencie dosłownie trzęsłam się ze
złości. I to się tylko pogarszało.
- JuŜ ci to powiedziałam, ale on jest moim przyjacielem. Musisz to
zaakceptować. Rozmawialiśmy kilka dni temu i wiem, Ŝe on chce być z tobą… więc
co właściwie robisz?
Wywróciłam oczami i machnęłam ręką w powietrzu. – Nie potrzebuję, Ŝebyś mi
mówiła coś, co juŜ wiem. Po prostu zajmij się swoimi sprawami.
- Najwyraźniej ty nie wiesz, co mu robisz, poniewaŜ jeśli tak naprawdę
zaleŜałoby ci na nim, tak jak jemu tobie, przestałabyś być taka samolubna. Nigdy w
moim Ŝyciu nie widziałam, Ŝeby ktokolwiek tak troszczył się o kogoś, kto z nim tak
pogrywa. To absurdalne. Jest dobrą osobą i…
- Po prostu się zamknij – powiedziałam, potrząsając głową. – Nie masz pojęcia,
o czym mówisz.
- Dokładnie wiem, o czym mówię – odpowiedziała złośliwie, robiąc krok w
moim kierunku. – On rozmawia ze mną o wszystkim. Wiem wszystko o waszym
związku. Jaki był, zanim cię poznał i jak się dla ciebie zmienił. Widziałam, jaki
przybity był w Europie i jak cała jego postawa zmieniła się, gdy wrócił do domu i
cię zobaczył. I tak jak powiedziałam, jest moim przyjacielem i się o niego martwię.
Ty go niszczysz.
Miałam dwie opcje. Pierwsza, zabić ją. Trzasnąć jej głową o płytki i zabić tą
snobistyczną sukę. Albo, mogłam odejść, udowadniając, Ŝe nie jestem niedojrzała i
iść się wypłakać Jasperow, przez to, co powiedziała.
PoniewaŜ to była prawda.
Ja go niszczyłam. I to było właśnie powodem, dlaczego nie chciałam angaŜować
go w ten cały bałagan w pierwszej kolejności. I właśnie, dlatego Carlisle nie chciał,

141
abym go w to wciągała. Edward był zabawny, pewny siebie i nie do powstrzymania,
zarozumiały, beztroski i śmieszny. Teraz zamieniłam go w starego człowieka.
Pijanego emo staruszka.
Victoria miała rację.
Nie chciałam przy niej płakać. Więc zamiast tego, weszłam energicznie do klasy
trzaskając butelką wody w biurko Jaspera tak, Ŝe poskoczył.
- Co do kurwy, Swan?
- Ona... Wiolonczelistka… Ona powiedziała, Ŝe go niszczę. Ty powiedziałeś, Ŝe
doprowadziłam go do płaczu i przeze mnie jest emo i nie Edwardowy, i to
wszystko moja wina…
Jasper wziął łyk wody i gapił się na mnie szeroko otwartymi oczami. Mrugnął
kilka razy i wziął głęboki wdech.
- Przepraszam… co?
- Muszę sprawić by znów był szczęśliwy. Prawda? śeby stary Edward wrócił.
Zanim spierdolę jego Ŝycie. Co mam zrobić?
- Uh… uwolnienie seksualne? – Zaśmiał się ze swojego Ŝartu, a ja gapiłam się
na niego bez wyrazu. – Przepraszam, przekroczyłem granicę. Widzisz B, nie wiem.
Pytasz niewłaściwą osobę. Idź porozmawiać z Alecem albo coś. On jest mądrzejszy
ode mnie.
Co do tego Jasper nie kłamał, ale jak do cholery Alec pomoŜe? I tak byłam
zmęczona wciąganiem go w moje problemy z Edwardem. Zamiast tego, wpadłam na
inny pomysł.
- Dobrze. Myślę, Ŝe masz rację, chodźmy do domu. Nie chcę tutaj dłuŜej
siedzieć – powiedziałam do niego pakując ksiąŜki. Jasper nie sprzeciwiał się temu.
Zebraliśmy wszystkie nasze rzeczy i wybiegliśmy z klasy, kierując się do jego
samochodu.

*****

Alice gapiła się na mnie obojętnie czekając, aŜ cos powiem. To naprawdę tak
długo trwało? Kontynuowałam bębnienie palcami po blacie stołu i westchnęłam.
- Ja kocham siedzieć tutaj i tylko… wpatrywać się w twoją twarz, um, ale Jasper
chce iść na obiad. – Alice wymusiła uśmiech, a ja wzięłam głęboki wdech kiwając
głową.
- Dobrze, okej. Um, zadzwońmy do Rosalie i włączmy ją na głośnomówiący. –
Otworzyłam mój telefon i zmarszczyłam nos. – W porządku, mój telefon został
wyprodukowany około dziewięćdziesiątego trzeciego, więc nie ma nawet zestawu
głośnomówiącego. Ty to zrób.
Pokiwała głową i po cichu wybrała numer Rosalie. Czekaliśmy, aŜ telefon
zadzwoni po prostu patrząc w dół i nic nie mówiąc.
- Jezu Chryste Alice, jeśli jeszcze raz do mnie dzisiaj zadzwonisz, to zablokuję
twój numer. Co teraz? Mówiłam ci, ubierz czarne buty od Manolo 61 z…

61
Manolo Blahnik – jeden z najsławniejszych projektantów butów dla kobiet.

142
- Zamknij się – powiedziała Alice, przerywając jej. – Bella chce z nami
porozmawiać. Nawiasem mówiąc, jesteś na głośnomówiącym.
- Oh.– Nastawianie Rose momentalnie się zmieniło. – Cześć, Bella. MoŜesz
wysłać mi więcej zdjęć Aleca? Lubię się na niego gapić, kiedy Emmett mnie
wkurwi…
Przerwał jej głos Emmetta w tle wrzeszczący o coś. Prawdopodobnie o to, co
przed chwilą powiedziała.
- Jak to jest… mieszkać z chłopakiem? – zapytałam ją zaintrygowana. Zaśmiała
się i westchnęła do słuchawki.
- Nie mieszkam z nim. Mam "współlokatorki", wiesz?
Zbyłam jej sarkazm i ruszyłam dalej tym tokiem myślenia. – Czy lubisz go mniej
odkąd przebywasz z nim cały czas?
- Tak - powiedziała szczerze. – Jest cięŜko. Dlaczego? Planujesz się do kogoś
wprowadzić? Ostatnio słyszałam, Ŝe nie masz Ŝadnego chłopaka.
- Nie mam – wymamrotałam. Alice klepnęła dwukrotnie dłonią w stół
sprawiając, Ŝe odwróciłam głowę w jej kierunku. – Oh, tak. Okej. Więc.. było kilka
odkryć dotyczących tego, co się stało i teraz Edward wie i Jasper…
- Jasper wie? – wrzasnęła Alice, wstając z krzesła. – Mówisz kurwa serio?
- Alice, pozwól jej mówić – niecierpliwie powiedziała Rosalie. – Kontynuuj.
- Okej. Więc po pierwsze, chcę po prostu powiedzieć, Ŝe nigdy nie miałam
zamiaru trzymać tego w tajemnicy przed wami, dziewczyny. To po prostu… nie
chciałam Ŝeby Edward dowiedział się o tym, gdy był w Europie. I bez obrazy, ale
wasza dwójka mówi swoim chłopakom wszystko. Nie obwiniam was o to ani nic,
poniewaŜ robiłam to samo, gdy byłam z Edwardem, ale… po prostu wiedzcie, Ŝe
było cięŜko ukrywać to przed wami cały ten czas. A teraz po prostu potrzebuję was
obydwie i chcę to wszystko z siebie wyrzucić.
Rose siedziała cicho. Alice obeszła stół i usiadła na moim krześle, opierając
głowę na moim ramieniu.
- Więc, głównie – zaczęłam. – To, co się zdarzyło ma związek z tym gościem,
którego znałam z Arizony, który był psychopatycznym zboczeńcem, z którym
Edward wdał się kiedyś w bójkę… cóŜ, wrócił. Kiedy byłam w domu, sama.
Usłyszałam, Ŝe Alice lekko sapnęła do mojego ucha. Rose dalej nic nie mówiła.
- Tak, usłyszałam go na zewnątrz. Zadzwoniłam do Leah, poniewaŜ myślałam,
Ŝe to ona i na szczęście odsłuchała moją wiadomość. Była w drodze, więc
wiedziała, Ŝe coś jest nie tak i zadzwoniła do mojego taty. W czasie, gdy policja
jechała, udało mu się juŜ wyciągnąć mnie na zewnątrz do lasu i cóŜ… myślę, Ŝe
wiecie. Nie lubię rozmawiać o szczegółach.
śadna z nich nic nie mówiła. Usłyszałam, Ŝe Alice pociąga nosem, ale nie
popatrzyłam na nią, poniewaŜ gdybym zobaczyła ją płaczącą to teŜ zaczęłabym
płakać, a właśnie teraz czułam zdrętwienie czy coś takiego, więc po prostu gapiłam
się w telefon i czekałam, aŜ Rose coś powie.
- Bella, tak czy inaczej domyśliłam się, Ŝe to musiało się zdarzyć – powiedziała
w końcu. – Tylko nic nie mówiłam, bo wiedziałam, Ŝe nie chcesz o tym rozmawiać.
Gdzie on jest?

143
- W więzieniu – wymamrotałam. – Ja po prostu… Edward wie i ja właśnie
uświadomiłam sobie dzisiaj jak się zmienił i to wszystko przeze mnie, i chcę Ŝeby
wszystko było jak dawniej.
Usłyszałam szuranie w tle i dźwięk zamykanych drzwi.
- Edward zadzwonił do Emmetta jakiś czas temu i ten starał się go uspokoić.
Powiedział, Ŝe był strasznie wkurzony, ale nie chciał mi nic więcej mówić. Co do
cholery się dzieje?
- To jest to, o czym mówię – odparłam, wzdychając. Alice nie wtrąciła się
jeszcze ani razu do rozmowy, ale zaczęła bawić się moimi włosami, co robiła
zawsze, kiedy chciała, Ŝebym poczuła się lepiej. – On się czuje winny. A ja tęsknię
za Edwardem-przed-Europą. Nie chcę, Ŝeby tak czuł się przeze mnie. Nie chcę,
Ŝeby był mniej szczęśliwy niŜ był, przeze mnie. Chcę, Ŝeby to wszystko się
skończyło i chcę mojego dawnego chłopaka z powrotem takiego, jakim był i chcę
być szczęśliwa. Chcę, Ŝebyśmy wszyscy byli szczęśliwi, bawili się i nie mieli więcej
spięć. Więc… jak powinniśmy zacząć?
- Myślę, Ŝe powinniśmy zacząć od tego, Ŝe obiecasz nam, iŜ juŜ nigdy więcej nie
będziesz niczego przed nami ukrywała. Nigdy. PoniewaŜ, gdybym wiedziała o tym
wcześniej, to mogłabym ci pomóc. Mogłabym tam być dla ciebie i rozmawiać z
tobą, zamiast po prostu… pozwolić ci gnić w swoim pokoju przez cały ostatni
semestr – Alice ścisnęła mnie w ramach przeprosin.
- Zgadzam się. śadnych więcej sekretów – powiedziała Rose, odchrząkując. –
Mogę iść odwiedzić tego skurwiela w więzieniu? Myślę, Ŝe gdybym się przyłoŜyła
mogłabym przemycić ostry przedmiot i wbić go mu w serce lub coś. Co o tym
myślisz?
Wymusiłam śmiech i potrząsnęłam głową. – Myślę, Ŝe lepiej jak po prostu
zostanie w więzieniu. Nie lubią tam gwałcicieli, prawda? Myślę, Ŝe dostanie za
swoje.
- Dalej mówię, Ŝe go zabijemy - wymruczała. – Zadzwonię do Edwarda i z nim o
tym porozmawiam.
- Tak czy inaczej – powiedziała Alice, wracając do tematu. – Myślę, Ŝe powinnaś
dać Edwardowi trochę przestrzeni i pozwolić mu się przystosować.
- Nie! – Rose wydyszała do słuchawki. – Idź do niego i z nim porozmawiaj. I
zostań z nim. Wróćcie do ciebie, poniewaŜ chcę, Ŝebyśmy wszyscy wyszli za mąŜ i
Ŝyli na ślepej uliczce. Chcę, Ŝeby nasze dzieci dorastały razem i kochały się tak jak
my, cóŜ, nie ty Bello, ale…
-Rose – przerwałam jej. – O czym ty mówisz?
- Porozmawiaj z nim Bella. Komunikacja. Nie słuchaj rady Alice, popatrz na
źródło jej informacji. Jasper. Ona nie ma pojęcia, o czym mówi – powiedziała mi
Rose, sprawiając, Ŝe Alice sapnęła.
- Przepraszam? Jestem całkiem pewna, Ŝe mam najbardziej funkcjonalny związek
z nas trzech. Rose, jesteś suką.
Alice nacisnęła przycisk kończąc rozmowę, a ja się zaśmiałam.
- To było… łatwiejsze niŜ przypuszczałam.
- Wiem. Powinnaś mi powiedzieć w pierwszej kolejności – powiedziała
odchodząc od stołu i całując mnie w czubek głowy. – Idę wziąć prysznic. Jeśli

144
chcesz ze mną pogadać, kiedykolwiek, po prostu to zrób, proszę. Rzucę wszystko
cokolwiek będę robiła dla ciebie. Okej? I przepraszam. Za wszystko. Za nie bycie
lepszą przyjaciółką dla ciebie.
- Nie przepraszaj – powiedziałam wzruszając ramionami. – To niczyja wina.
Powtórzyłam mantrę Edwarda na głos i uśmiechnęłam się. Alice zostawiła mnie
siedzącą samotnie przy stole, więc złapałam mój zeszyt i zaczęłam pisać,
przeglądając w głowie wszystko, co dzisiaj się wydarzyło.

145
Comfortable Again

-Edward-
Edward-
Usłyszałem brzęczenie minutnika i spojrzałem na Jaspera, któr y wciąŜ coś
g r yzmolił na swojej liście.
- Przestań oszukiwać, skurwielu – rzuciłem pilotem w jeg o pierś, a ten
zmarszczył brwi, upuszczając swój dług opis.
- Definitywnie wyg rałem tę r undę – powiedział zadowolonym z uśmieszkiem.
Taa. Pieprzona. Racja.
Ten klaun był najgorszym g raczem Scateg ories 62, jakieg o widziałem w Ŝyciu.
Alice juŜ dwa razy próbowała g o wykopać, ale zagłosowałem za tym, Ŝeby został.
Dla efektów komediowych. Dlaczeg o g raliśmy w Scateg ories, nie miałem
pieprzoneg o pojęcia. To nie była nawet noc w czasie szkoły. Oczywiście piliśmy.
Alice i Bella mają stos gier planszowych w mieszkaniu, a to była ta, którą
przyniosła Alice, Ŝeby mnie zabawić. Co-kurwa-kowiek.
- Gdzie ona jest? – zapytałem. Alice spojrzała w dół na swoją tabliczkę i
zignorowała mnie.
- Um, lody smakowe. Zaczynające się na A. Moje to migdałowe 63 – powiedziała.
- Moje teŜ migdałowe. Gdzie ona jest?
- Ha! Moje to jabłkowe.
- Nie – powiedzieliśmy razem z Alice.
- Nie ma mowy – wymr uczałem, potrząsając głową. – Jabłkowy nie był
pieprzonym lodem smakowym. – Gdzie ona kurwa jest?
- Bracie, musisz się uspokoić - powiedział Jasper, przesuwając mi kolejne piwo
po stole. – Przestań ją prześladować. Kurde, teŜ cię będę unikać.
Zamknąłem moją tablicę i zamachnąłem nią w jeg o głowę, ale on zrobił unik,
zanim zdąŜyłem go uderzyć. Wkurzał mnie. Nie widziałem Belli od trzech dni, a
ona odbierała tylko wtedy, gdy zadzwoniłem parę razy. Nie chciałem być jakimś
psychopatą i wtrącać się w jej spawy, więc starałam się uspokoić, ale kurde, nie
byłem spokojny. Byłem wrakiem człowieka i musiałem ją zobaczyć.
Alice westchnęła i wstała. – Idę do łóŜka. Zepsuliście całą g rę.
- Wiń Cullena za uŜycie tabliczki jako broni – oznajmił Jasper, wskazując na
mnie.
- Nie. Winię ciebie. Za posiadania najg orszego słownictwa jakie moŜe być i za
to, Ŝe nie umiałeś wymyśleć pieprzoneg o stanu, zaczynająceg o się na N. Słyszałeś
kiedyś o Nevadzie? To sąsiedni stan do tego, w któr ym teraz Ŝyjemy. Dobranoc. –
Zabrała pudełko i wyleciała z pokoju, trzaskając drzwiami. Jasper pewnie będzie u
niej za… piętnaście minut. Albo ona będzie tutaj. Albo.

62
Scategories – gra na kreatywne myślenie, polega na spisaniu jak największej ilości słów z danej kategorii, na daną
literę i w określonym czasie.
63
Migdałowe i Jabłkowe – z ang. Almond i Apple.

146
- Jestem całkiem pewny, Ŝe trzy razy zapytałem, gdzie jest Bella i nie dostałem
odpowiedzi.
- Ja wiem gdzie jest - powiedział Jasper, ziewając. WyłoŜył nogi na stolik do
kawy i posłał mi uśmieszek. – Jest z Alecem.
- Świetnie. – Uderzyłem swoim piwem o stół i wstałem. – Idę do łóŜka. Nie
przeszkadzaj mi.
- Przyjdzie tutaj - powiedział szybko. - Widziałem ją zanim wyszła. Mówiła, Ŝe
później tu w padnie i iŜ ma coś, co musi ci dać.
Zatrzymałem się i odwróciłem w jeg o stronę. – Co?
- Taa. Wpuszczę ją, jak tu dotrze – zaczął przełączać kanały i przestał zwracać
na mnie uwagę, więc skierowałem się do swojeg o pokoju i opadłem twarzą w dół na
łóŜko. Nie minęło zbyt wiele czasu, nim usłyszałem delikatnie pukanie w drzwi.
Weszła nieśmiało, patrząc w podłogę. Wstałem i spojrzałem na nią, czekając na
wyjaśnienia. Jej zmiany nastroju wystawiały moje nerwy na próbę i chciałem
krzyczeć, ale… nie. Nie mogłem na nią krzyczeć. Nie po tym, co przeszła.
- Masz – powiedziała, wystawiając rękę. Był w niej poskładany kawałek kar tki
wyrwanej ze skoroszytu, któr y wyglądał jakby był zgnieciony w kulkę i ponownie
wygładzony. – Um… przeczytaj to. Przepraszam, jeśli to nie ma sensu. To tylko…
przypadkowe myśli.
Nic nie powiedziałem. Po prostu usiadłem na łóŜku i rozłoŜyłem kartkę.

Dz iś czuję się winna. Czuję się winna, poniewaŜ ty czujesz się winny i nienawidzę tego, Ŝe
to wywiera efekt na kaŜdego, komu powiedz iałam. Nienawidzę bycia cięŜarem .
Myślałam o tobie cały dz ień. O tym, jak musisz się czuć, poniewaŜ byłam dla ciebie
okropna. Myślałam o pierwszym dniu, w któr ym wspiąłeś się przez moje okno. Byłeś pijany.
Ale taki… wspaniały. Byłeś dowcipny, zabawny i zbyt pewnym siebie, próŜnym skurwysynem,
i zakochałam się w tobie. Tamtego dnia. I wiesz, co do ciebie czuję, więc nie zrozum tego źle.
Ale, jesteś inny. Odkąd wróciłeś. Chcę normalności. Nie chcę, Ŝebyś unikał moich uczyć, albo
dzwonił do swoich przyjaciół i świrował za moimi plecami, czy teŜ udawał coś prz ede mną.
Chcę, Ŝebyś był taki jak byłeś wcześniej, zanim cię schrzaniłam.
Powiedz iałam Alice i Rosalie, bo chcę, Ŝeby wszyscy wiedz ieli. Chcę, Ŝeby wszystko było
jasne, Ŝebyśm y pozwolili temu prz eminąć i mogli zapomnieć, z e to kiedykolwiek miało miejsce.
W iem, Ŝe Jasper wie, ale nie chce z e mną o tym rozmawiać. Powiedz iałam Rosalie, Ŝe moŜe
przekazać Emmettowi. Nienawidzę sekr etów i chcę ruszyć naprzód.
Victoria oznajmiła mi, Ŝe jestem samolubna. I myślę, Ŝe faktycznie jestem. Jakimś cudem,
to wywiera największy ef ekt na ciebie. Nienawidzę tego.
W ięc dz iś, czuję się zaŜenowana i zawstydz ona przez bałagan, któr y spowodowałam.
Bardzo prz epraszam.

Okej.
Kurwa.
Pociągnąłem się za włosy i przeczytałem to jakieś czter y razy, zanim Bella
odchrząknęła i zmusiła mnie, Ŝebym na nią spojrzał.

147
- Bella - westchnąłem, wciąŜ szarpiąc się za włosy. Przysięgam, Ŝe kosmyki teg o
gówna znikały po lewej i prawej, przez to całe szarpanie, które ostatnio robiłem. –
Co… powiedziała ci Victoria?
- Uh… - Usiadła koło mnie na łóŜku i zmarszczyła brwi. – śe jestem samolubna
i pog r ywam z tobą. śe wciągnęłam cię w depresję oraz, Ŝe rozmawiałeś z nią o
mnie cały czas, więc wie jak wyglądał nasz związek i powiedziała, iŜ… cię niszczę.
Myślę, Ŝe ma rację.
Jasna cholera, co do diabła powinienem zrobić? Victoria… pieprzyć to. Jak
głupie to było, Ŝe pierwsza podeszła do Belli… albo Bella do niej, niewaŜne,
próbowała mnie tylko bronić, bo widziała jak ponur y byłem. Nie wiedziała o tym
wszystkim, co się wydarzyło i tylko zraniła Bellę, co oczywiście, zraniło mnie,
zamiast pomóc.
- Nie niszczysz mnie - powiedziałem, wymuszając śmiech. - To wszystko o mnie
i byciu wspaniałym, kiedy wspinałem się przez okno… Bella, byłem wtedy
strasznym dupkiem. Dlaczeg o chcesz, Ŝebym znów taki był?
- Miałam na myśli, Ŝe byłeś wtedy dupkiem i nie chciałam tej dramaturgii
wszystkich pozostałych dziewczyn, ale to byłeś ty. To byłeś ty, któr ym byłam tak
obsesyjnie zauroczona, a teraz… jesteś Emowardem. Myślę, Ŝe gdy będziesz się
zachowywał jak dawniej, to poczuję się lepiej. Tęsknie za Dupkowardem.
Fiutwardem. Kurwardem…
- Dobra, rozumiem – odparłem, potrząsając głową. – To dlateg o mnie unikałaś?
- Nie. Po prostu dałam ci czas, na pozbieranie się – ziewnęła i opadła na moje
łóŜko, patrząc się w sufit. – Pamiętasz pierwszy raz, kiedy to zrobiliśmy? W łóŜku
twoich rodziców? To było wspaniałe.
Dobr y BoŜe, proszę nie pozwól tej dziewczynie mówić o seksie. Jeśli to było
moŜliwe, aby spontanicznie wybuchnąć z powodu braku cipki, zrobiłbym to teraz.
-Pamiętam, jagniątku – powiedziałem, spojrzawszy przez ramię i posławszy jej
uśmieszek. – Tylko dlateg o teg o dnia powiedziałem ci, Ŝe cię kocham, Ŝebyś
pozwoliła się pieprzyć.
Otworzyła szeroko usta, kiedy złapała jedną z moich poduszek i rzuciła ją w
moją głowę, z troszkę zbyt wielką siłą.
- To było nieczyste, Wardo – zachichotałem i połoŜyłem się obok niej,
chwytając jej dłoń. – Pozwól mi dokończyć, co mówiłam.
Przytaknąłem i pozwoliłem głowie opaść w jej stronę tak, abym mógł ją
obserwować, gdy będzie mówić.
- Kiedy opuściłam twój dom tego dnia… uruchomiłeś mój samochód dla mnie,
Ŝeby się nag rzał. To była jedna z najmilszych rzeczy, jakie ktokolwiek, kiedykolwiek
dla mnie zrobił. Wiem, Ŝe to było głupie i proste, ale fakt, Ŝe byłeś na tyle
ordynar ny, Ŝeby przelecieć mnie w łóŜku swoich rodziców i na biurku twojego ojca
oraz, Ŝe byłeś na tyle troskliwy, aby pomyśleć o tym, Ŝe moŜe mi być zimno. Mój
boŜe. Naprawdę przechodzą mnie dreszcze, za kaŜdym razem, kiedy o tym pomyślę.
Uniosłem brew na nią i uśmiechnąłem się. – Co?
- Nie wiem. Gadam tu jakieś głupoty. Ale sposób w jaki byliśmy ze sobą był tak
popieprzony, a zarazem perfekcyjny. To było to, co chciałam powiedzieć w tym
liście. Nie załapałeś?

148
Nie. Ani trochę.
- Tak – stwierdziłem, dogadzając jej.
Powoli, Bella puściła moją dłoń i poczułem jak wślizgują ją pod moją koszulkę.
Jej palce muskały moją skórę, wokół pępka, w dół i w górę mojego szczęśliweg o
szlaku. Podparłem się na łokciach i uniosłem brew, przechylając głowę na bok.
- Bel… - próbowałem odepchnąć na bok jej ręce, bo to draŜnienie się, było po
prosu nudne i wiedziałem, Ŝe nie mogę jej pieprzyć ani nic, więc nie chciałem
nawet mieć nadziei.
Zabrała swoją dłoń, ale jej palec wciąŜ sunął naprzód, w górę mojej klatki
piersiowej, kiedy ona przewróciła się na bok i skrzywiła.
- Po prostu przestań, Edward. Relaks. – Chwyciła za kołnierz mojej koszuli
dr ugą ręką, a Ŝe moja silna wola opuściła mnie dawno temu, to pozwoliłem jej mnie
rozebrać i starałam się jak tylko mocno mogłem, Ŝeby jej nie pie przyć.
To było praktycznie niemoŜliwe.
Właściwie nie robiła niczeg o szalonego, ale ja byłem zbyt napalony. Nie
pocałowała mnie. Nie dotknęła mnie swoimi ustami. Wszystko co robiła, to
dotykanie mojej nagiej piersi kurwa jasna i miałem biedną wymówkę bycia tylko
człowiekiem. Mój umysł wciąŜ podąŜał do ciemnych, brzydkich miejsc.
I wtedy, Swanster zrobiła coś do nie pomyślenia. Zaczęła się rozbierać. Powoli,
zmysłowo i… okej, moŜe nie robiła tak, a ja po prostu widziałem to gówno w
zwolnionym tempie albo coś, ale chwilę potem, laska była na moim łóŜku, topless i
z nagą piersią i oczywiście, co zrobiłem? Zacząłem wyrzucać gówno, poniewaŜ mój
umysł smaŜył się i uŜywałem wszystkich moŜliwych stopów.
- Powinniśmy porozmawiać o twoim liście.
Zamrugała parę razy i zmarszczyła brwi, zakładając ręce na piersi i niszcząc mój
widok.
- Edward, to nie miała być terapia. To powinnam być ja, pozwalająca ci
wiedzieć, co czuję, Ŝebyś mógł wiedzieć, co dzieję się w moim umyśle. Martw się
tym przed pójściem do łóŜka, czy coś. Nie mam nic więcej na ten temat do
powiedzenia.
- Jesteś taką upartą krową - powiedziałem, siadając. – Dobrze. Co właściwie
próbujesz teraz robić?
- Rozebrać cię – zachichotała, rozsuwając mój zamek. Pacnąłem ją w rękę, a ta
znów się skrzywiła.
- Stop, Edward. Po prostu mi pozwól.
- Nie chcę powtórki z ostatniego razu. To gówno nie było fajne.
Wypuściła swoje cycki i pochyliła się do przodu, całując delikatnie bok mojej
szyi. – Obiecuję - wyszeptała. – Nie będę wariować.
Jej oddech łaskotał moją skórę i czułem jak stanęły mi włoski na plecach.
Pozwoliła swoim ustom wędrować w górę mojej szyi. Wtedy poczułem jej język i
delikatne przygryzienie mojego ucha i… to było to. Złapałem jej biodra i
przekręciłem ją tak, Ŝe leŜała na mnie. Zacząłem ją całować, bo tego chciała i
pieprz mnie, jeśli ja teŜ tego nie chciałem.

149
- Czy jestem zbyt ostry? – zapytałem ją, nie odrywając ust od jej. Westchnęła
pomiędzy moimi wargami i pocałowała mnie mocnej, kompletnie mnie ignorując. –
Bel, nie chcę Ŝebyś znów stała się Sybil 64 przede mną i…
Straciłem wątek, kiedy poczułem jej dłoń wślizgującą się do moich bokserek,
łapiącą mojego fiuta i cholera, jej dłonie były tak delikatne i gładkie. To było tak
świetne uczucie, Ŝe były tam inne ręce prócz moich własnych, które je dotykały.
Zagłębiłem twarz pomiędzy jej szyję i ramię. Zacząłem lizać i kąsać jej skórę,
bo czułem się jak straszny gnojek za takie podniecenie się masturbacją. Nie
chciałem, Ŝeby patrzyła na moją twarz. Wracaliśmy do amatorszczyzny, ale…
pieprzyć to. Byłem całkiem szczęśliwy.
- Edward - wyjęczała, zacieśniając chwyt. – Chcę, Ŝebyś mnie dotknął. Proszę.
Uniosłem głowę i spojrzałem na nią, starając się zdecydować, co zrobić.
Zobaczyła, Ŝe główkuję i przewróciła oczami.
- Proszę.
To był całkiem dziwny moment dla mnie, naprawdę. Mam na myśli… jestem
Edwardem Cullenem. Dziewczyny to moja rzecz. Jeśli powiedziałbyś mi rok temu,
Ŝe będę srał w gacie przed dotknięciem jakieś dziewczyny, pewnie bym się śmiał. I
śmiał i śmiał.
Ale nie, to nie było zabawne. Byłem tu, pobudzony seksualnie po raz pierwszy
od… kto wie ilu miesięcy. Zgubiłem się na szczęśliwej siódemce. I wszystko, o
czym mogłem myśleć, to ona. P róbowałem jej pomóc. Próbowałem jej nie
przestraszyć. P róbowałem być dla niej dobry. To było kurewsko dziwne.
- Uh… - spojrzałem w dół na jej dłoń, która wciąŜ poruszała się równomiernie i
próbowałem powiedzieć coś spójnego. – Ja… nie… wiem – zdołałem burknąć,
otrzymując od niej westchnienie.
- W porządku - wyciągnęła rękę z moich majtek i posłała mi uśmieszek. – Więc
nie dotykam cię.
- Nie! – jęknąłem i łapiąc jej nadgarstek, wsadziłem jej dłoń z powrotem do
bokserek. – Nie przestawaj.
Powoli, przeniosłem cięŜar ciała na kolana, ściągnąłem jej spodenki oraz
bieliznę i wtedy się zatrzymałem. Jej dłoń teŜ się zatrzymała. Całe to stopowanie i
zaczynanie pieprzyło mi w mózgu i byłem całkiem pewien, Ŝe i tak przez to nie
dojdę, ale sięgnąłem w dół, pomiędzy jej nogi. Wiedziałem, Ŝe to lubi i zobaczyłem
jak jej oczy wywróciły się na tył głowy odrobinę. Wysunęła biodra i znów naparła
na moją dłoń, delikatnie jęcząc, a to podjudzało mnie tak bardzo, Ŝe rzuciłem się
na jej usta i znów zacząłem ją Ŝarliwie całować. Tak mocno, Ŝe nie mogłem nawet
oddychać.
- Edward, co się dzieje – powiedziała w moje usta.
- Hmm? – nie mogłem nic powiedzieć, poniewaŜ mój język był w jej ustach i
starałem się skoncentrować na moich palcach, takŜe to było wszystko, co zdołałem
wydusić.
- Ty… dlaczego ty nie… - spojrzała w dół na mój krok i mrugnąłem.

64
Sybil – bohaterka filmu o tym samym tytule, cierpiąca na schizofrenię. Często i nagle zmienia nastroje.

150
- To świetne uczucie. Nie chodzi o ciebie, ja tylko… myślę, Ŝe masturbowałem
się tak bardzo, Ŝe moje ciało przestało na to odpowiadać. Nie martw się o mnie –
przycisnąłem całą dłoń do niej, a ona sapnęła w moje ramię, wywołując tym mój
śmiech. To zabawne, jak wciąŜ dobrze znałem jej ciało.
- Ale… chcę, Ŝebyś…
- Ciiii.
Przerwałem jej i zacząłem robić to, w czym jestem najlepszy. JuŜ po sekundzie
się wiła. Jej plecy przechyliły się poza łóŜko, jej policzki stały się czerwone. Byłem
pewny, Ŝe to juŜ skończone i pójdziemy spać, ale ona oplotła ramiona wokół mojej
szyi i przekręciła mnie na plecy.
- Dlaczego po prostu nie moŜesz mnie przelecieć, Edwardzie?
Westchnąłem i popatrzyłem na nią kpiąco. – Czy to jest w ogóle fizycznie
moŜliwe, Ŝebyś była jeszcze bardziej nieokrzesana, jeśli o to chodzi?
- Och przepraszam. Uprawiaj ze mną miłość Świętoszkowardzie.
Odpięła guzik moich spodni, rozsunęła zamek tak szybko, Ŝe to mnie przeraziło
i miała mnie nagiego, i wystawionego w niecałą setną sekundy.
- No dalej, twarda dziewczyno. Wskakuj na niego – załoŜyłem ręce za głowię i
zamknąłem oczy, kiedy czekałem.
I czekałam.
Potem, otworzyłem jedno oko i zerknąłem na nią, a ona tylko siedziała tam,
patrząc na mój interes cała przestraszona i niezręczna. Nie. Nie w porządku.
- Widzisz? To jest to, czego nie chciałem. No dalej, chodźmy spać.
Spojrzała na mnie, potem w dół na moje jaja i potrząsnęła głową.
- Nie. Potrzebujesz tego.
- W porządku, przywykł juŜ do tego. PrzeŜyję.
Właściwie, to nie byłem pewny czy mówiłem prawdę, ale byłem zmęczony i nie
miałem ochoty na spędzenie nocy przed drzwiami łazienki, próbując namówić ją do
wyjścia. Byłem cierpliwy i wyrozumiały… do pewnego stopnia. Ten stopień był
właśnie przekraczany.
Znów zamknąłem oczy, ale nagle poczułem jej ręce i… jej język. Chryste na
krzyŜu, nie miałem tam głowy od tak dawna, Ŝe całkowicie zapomniałem, jak
bardzo to kochałem. Nie wspominając, Ŝe zapomniałem jak dobra ona była.
Starałem się być męŜczyzną i próbowałem to przedłuŜyć, ale otworzyłem oczy i
zobaczyłem jej usta oraz głowę skaczącą w górę i w dół i nie, to prawdopodobnie
trwało tylko trzydzieści sekund. To było zawstydzające.
Zdołałem utrzymać to przez… kolejne trzydzieści. Będąc szczerym, byłem
gotów się z siebie ponabijać, pomijając, Ŝe byłem zbyt rozproszona przez jej język
ślizgający się od góry do dołu, a Ŝe wciąŜ była topless i znów jej usta i… pieprzyć
to. Czasy celibatu się skończyły.
Biedna Bella, pewnie miała pełne usta, ale połknęła to jak mistrz i uśmiechnęła
się do mnie. Nie próbowała mnie pocałować, ani nic w tym stylu, nawet jeśli
prawdopodobnie bym to zrobił, bo byłem kurewsko zachwycony.
- Czuję się lepiej - przyznałem. – LŜej. Jakbym mógł znów oddychać.
Zaśmiała się i przysunęła, po prostu opadając na moje nagie ciało i opierając
głowę o moje ramię.

151
- Cieszę się - powiedziała, wsuwając dłoń w moje włosy i drapiąc. – TeŜ się
lepiej czuję. Dzięki, Edward.
- Uh… to ja dziękuję tobie. Czuję się jak nowy męŜczyzna – wtedy poczułem się
zaŜenowany i nerwowy. – Mam nadzieję, Ŝe nie ćwiczyłaś z nikim innym.
Zachichotała, a jej usta musnęły moją szyję, tuŜ pod uchem. – Nie. Z nikim.
Więc, spróbujemy znów? Wkrótce?
- Uspokój się, zabójco. Zwolnijmy - odwróciłem głowę i pocałowałem ją w
skroń. – A moŜe tak? Idź na terapię. Wtedy znów spróbujemy.
- Nie –odwróciła się ode mnie i zaczęła szukać swoich ubrań na podłodze.
- Naprawdę, Bella?
- Nie chcę. Po prostu… wspieraj mnie, a nie wkurzaj.
Złapałem ją za rękę i wciągnąłem jej uparte dupsko z powrotem do łóŜka.
Oplotłem ramiona wokół jej i przyciągnąłem ją do mojej piersi tak, Ŝe nie mogła
się ruszyć.
- Przestań być dzieciuchem - powiedziałem do jej ucha, ściskając ją, gdy się
wierciła. – Po prostu idź. To pomoŜe, mówię ci. Mogę nawet iść z tobą, jeśli
chcesz.
- W porządku - odgryzła się. – Przestań mnie dusić.
Puściłem ją, a ona odwróciła się i pocałowała mnie w czoło.
Nagle, dało się słyszeć głośny trzask brzmiący jakby… ktoś otrzymywał lanie.
Cholera, Jasper zostawił otwarte drzwi. Nie wiem dlaczego myślał, Ŝe to gówno
było zabawne.
- Taa, nie chcę tego słyszeć, więc będę szła – powiedziała Bella, zbierając
ubrania. Ubrała się i westchnęła, patrząc na mnie przez minutę, zanim odwróciła
się w stronę drzwi. – Widzimy się jutro, albo coś, okej? Napiszę ci kolejny list.
Wiem, Ŝe ten był głupi, ale czuję, Ŝe jutrzejszy będzie inny. Bardziej optymistyczny.
Wiesz?
Przytaknąłem i uśmiechnąłem się do niej, machając szybko, kiedy naciskała
klamkę.
Nie chciałem, Ŝeby szła. Wiedziałem, Ŝe uŜywa zwracającego uwagę pieprzenia
Alice i Jaspera jako wymówki, aby wyjść, by mogła się pozbierać albo coś, ale nie
chciałem, Ŝeby mnie opuszczała.
- Bella! – wykrzyknąłem jej imię, kiedy była juŜ w korytarzu, ale sekundę
później, wsunęła głowę przed drzwi.
- Co?
- Mogę iść z tobą?
Jej twarz się rozjaśniła, oczy się rozszerzyły i zamigotały odrobinę. Wtedy się
uśmiechnęła, ale nie był to wymuszony lub fałszywy uśmiech. Był po prostu…
naturalny. Prawdziwy. Wyglądała na autentycznie szczęśliwą.
- Tak, oczywiście, Edward. Chodź.
Czekała w drzwiach, kiedy nakładałem spodnie od pidŜamy i wciągałem na
siebie koszulkę. WłoŜyłem parę sandałów Jaspera, które były blisko wyjścia i
podąŜyłem za Bellą wzdłuŜ korytarza, do jej mieszkania.

152
Full Circle

-Edward-
Edward-
Z początku, gdy usłyszałem wciąŜ powtarzającą się piosenkę tytułową Złej
Czarownicy z Zachodu myślałem, Ŝe mam jakiś koszmar. Okazało się, Ŝe to był
tylko telefon Belli. Najwyraźniej Leah nie załapała, Ŝe większość ludzi śpi o ósmej
rano w sobotę i jeśli nie odbierają telefonu trzeci raz z rzędu, prawdopodobnie nie
chcą z nią rozmawiać.
Przekręciłem się i zdałem sobie sprawę, iŜ Belii nie było w łóŜku, i Ŝe ten
cholerny telefon znów dzwonił. Jęknąłem, wymamrotałem parę moich ulubionych
przekleństw i odebrałem.
- Halo?
- Alec?
O nie, nie zrobiła tego.
- To nie jest to, jak chciałbym zostać rano obudzony – wymr uczałem siadając i
przeciąg ając się. – Tu Edward.
- Oh, Edward… niezręcznie 65 - zachichotała, a ja przewróciłem oczami. – Gdzie
jest Bella?
- Dlaczego do choler y on miałby odbierać jej telefon tak wcześnie? Czy często
tak robił? – Myśl o nim, spędzającym z nią noc, wyzwalała u mnie wściekłość.
- Nie! Nie, nigdy. Ja tylko… Biella spędza z nim duŜo czasu. Nie wiem,
Edward… ona nie nadąŜa z tym, co się między wami dzieje, więc jak ja mam to
robić?
Westchnąłem do telefonu i rozluźniłem pięści, które nie zdawałem sobie sprawy,
Ŝe były mocno zaciśnięte. – Nie wiem - oznajmiłem Leah. – Siedzę tu, na jej łóŜku
i nie wiem gdzie ona jest. Chcesz, Ŝebym jej przekazał, aby do ciebie zadzwoniła?
- Taa, powiedz jej, Ŝe to waŜne. Nie jak sprawa Ŝycia lub śmierci, ale po
prostu… powiedz jej, Ŝe rozmawiałam z Charliem.
- W porządku - jęknąłem. – Cześć.
Rozmawiała z Charliem? Świetnie. Rozmowy z nim nigdy nie oznaczały niczego
dobreg o. Albo moŜe ta zasada tyczyła się tylko mnie?
Tak na wszelki wypadek, zapisałem numer Leah w moim telefonie, bo
stwierdziłem, Ŝe ewentualnie mogę mieć z niego kiedyś poŜytek. Wstałem z łóŜka i
skierowałem się do kuchni, skąd słyszałem głosy. Bella krzyczała i… Jasper. Ten
idiota się śmiał. Co on tutaj robił, o tej straszliwej g odzinie, nie miałem pojęcia.
- Dzień doberek! – zaśmiała się Bella, kiedy wszedłem do pokoju i pomachała
do mnie szpatułką. Jasper miał na sobie far tuch, któr y mówił Emeril 66 jest moim
przyjacielem , a całe czoło miał upaćkane jakimś białym gównem. Dobr y BoŜe.

65
niezręcznie – z ang. awkward, co wydało się Lei zabawne, ponieważ rymuje się z Edward.

153
- Co ty wyprawiasz? Czy w ogóle chcę wiedzieć?
- Nie - stwierdził Jasper, rzucając we mnie borówką. – Idź do domu, jesteśmy tu
zajęci.
- Nie! Zostań. Ugotuję dla ciebie - odparła Bella, wrzucając coś na talerz.
Odcięła kawałek i nabiła na widelec. – Chodź tutaj.
Podszedłem do niej i otworzyłem usta, a ta wsunęła mi do nich widelec.
- Naprawdę dobre – powiedziałem jej z pełnymi ustami.
- To francuski tost. Jasper, przewróć to. – Podała mu szpatułkę i uśmiechnęła
się do mnie. – Chcesz?
- Taa. – Zabrałem od niej talerz i usiadłem przy stole. – Serio, co ty
wyprawiasz?
- To rocznica moja i Alice. Robię jej śniadanie do łóŜka. To gówno powala panie
na kolana. – Uśmiechnął się i podrzucił jag odę w górę. Próbował złapać ją za
pomocą ust, ale ta odbiła się od jego brody i spadła na podłogę. Płynnie.
- Więc serwujesz jej zatr ucie pokar mowe na rocznicę - powiedziałem,
wzdychając. – To miłe.
- Jesteś zazdrośnikiem - odparł, machając na mnie ręką.
Przewróciłem oczami i kontynuowałem wypychanie moich ust orgazmicznym
jedzeniem Belli. Naprawdę. Byłem całkiem zadowolony po obciąg aniu i świetnym
śniadaniu. śycie zaczynało się poprawiać.
- Oh Bel, Leah dzwoniła. Zmyślny dzwonek, tak na marginesie.
- Czeg o chciała? – B ella odwróciła się do mnie sprzed kuchenki i zmarszczyła
brwi.
- Nie wiem - odpowiedziałem. – Powiedziała, Ŝebyś do niej zadzwoniła, i Ŝe to
waŜne. Oraz, iŜ rozmawiała z Charliem czy coś.
Bella się zasmuciła i odwróciła z powrotem do kuchenki. – W porządku -
mr uknęła. – Zadzwonię do niej później.
Niezręczna cisza.
- Co się stało?
Wzr uszyła ramionami, wciąŜ odwrócona do mnie plecami. – Nic. Czemu pytasz?
- CóŜ… dzwoniła jakieś piętnaście razy. Powiedziała, Ŝe to waŜne. Zachowujesz
się dziwnie.
Bella nic nie powiedziała, więc najwyraźniej Jasper poczuł, Ŝe czas
zainterweniować. Podszedł do mnie i uśmiechnął się wymownie. – Wiedz, Ŝe
banany są naturalnym afrodyzjakiem dla męŜczyzn?
Wsadził mi banana do ust, a ja walnąłem g o łokciem w nerki.
- Odejdź. Stąd - powiedziałem mu. – I przestań czytać Playboy’a. Nie po to są.
- To był Maxim – odg r yzł się.
- NiewaŜne. Dlaczeg o wasza dwójka jest zawsze razem? To irytujące.
Bella podeszła do stołu i usiadła koło mnie. – Naprawdę? Znów będziemy o tym
rozmawiać? Jesteś taki zazdrosny.
- Nie zazdrosny - powiedziałem. – Zdenerwowany. Głównie na Jaspera.

66
Emeril John Lagasse – amerykański znany szef kuchni, właściciel restauracji, gwiazda telewizyjna I autor książek
kucharskich.

154
- Cullen, beze mnie, twoje Ŝycie byłoby tak kurewsko nudne. Kiedy będziesz
g otowy mnie przeprosić i powiedzieć mi jak bardzo doceniasz moje towarzystwo,
będę w pokoju Alice zlizując syrop z pomiędzy jej cycków. Adiós!
Wyszedł z pokoju, niosąc swoją małą owocową tacę. Spojrzałem na Bellę. – Nie
mogę się z nim zmagać tak wcześnie rano.
Wzruszyła ramionami. – Jest dobrym towarzyszem.
Upuściłem swój widelec i wytarłem niewielką plamę cukru pudru z policzka
Belli. – Dzięki za śniadanie - powiedziałem posyłając jej uśmieszek. – I za ostatnią
noc. Pocałowałbym cię teraz, ale mam pełną buzię.
- Mam to gdzieś - oznajmiła, wspinając się na moje kolana. Pocałowała mnie
parę razy i wsunęła takŜe język, nim wstała i wytarła usta dłonią. – Zawsze dobrze
smakujesz – wymruczała. Totalnie w to wątpiłem. Zabrała mój pusty talerz i
podeszła do zlewu, Ŝeby go tam wrzucić.
- Więc… co będziesz robiła cały dzień?
- CóŜ, mam zadanie domowe. Potem, wszyscy idziemy do pewnego baru w
okolicy. Jest otwarta noc, więc idziemy zobaczyć jak gra Alec… chodź z nami.
Spojrzałem na nią i zaśmiałem się. – Uh, nie.
- Dlaczego nie? – zapytała. – Jasper idzie. Alec powiedział, Ŝeby cię zaprosić.
Po prostu chodź.
Westchnąłem i podrapałem się w głowę. Jeśli znałem Bellę, a znałem, będzie
blisko nieg o i będzie świrować na jego punkcie, jak zaśpiewa dla niej. Zrobiłem to
kiedyś i całkiem niezamierzenie po raz pierwszy otrzymałem od niej fellatio. To
będzie niezręczne jak jasna cholera, ale jedyne, co mogłem zrobić to iść tam i
kontrolować zniszczenia. Albo, skopać mu jaja, jakkolwiek chcecie to nazwać. Nie
mogłem jej stracić przez jakiegoś pierdolonego, kudłatego, grającego na gitarze
Australijczyka, po tym jak zrobiliśmy taki postęp.
- Pomyślę o tym - powiedziałem jej. Wstałem od stołu i ziewnąłem. – Idę pod
prysznic. Zadzwoń do mnie lub wpadnij jeśli chcesz, jak skończysz z zadaniem.
- Okej – odparła, zaabsorbowana myciem naczyń. Kuchnia była w okropnym
stanie, dzięki Jasperowi.
Stałem tak przez sekundę, patrząc jak zaczyna załadowywać zmywarkę. Wtedy
poczułem się jak dupek, poniewaŜ ona zrobiła mi śniadanie i w ogóle, a tak
właściwie nie miałem nic lepszego do roboty, więc bez słowa podszedłem do niej i
zacząłem pomagać. Wyczyściłem kuchenkę, starłem blat i kurde, mam nadzieję, Ŝe
zauwaŜyła cały ten wysiłek jaki w to włoŜyłem, poniewaŜ zawsze miałem jakąś
kobietę do sprzątania lub Esme, więc nigdy nie sprzątałem. Mój kosz na brudną
bieliznę w pokoju był przepełniony od jakiegoś miesiąca i zaczął cuchnąć czymś
sprośnym. Więc tak, Edward skurwielowski Cullen, samowolnie sprzątał. DuŜy
krok. Najpierw robiliśmy to w ciszy, ale potem zaczęliśmy rozmawiać o jakiś
głupich pierdołach jak szkoła, albo cokolwiek, lecz to było dobre. To znaczy,
naprawdę, jeśli skończę z Bellą na dłuŜszą metę… robienie takich rzeczy będzie
pewnie rutyną. I nie miałem nic przeciwko.
Po tym jak skończyliśmy, upuściłem gąbkę, której uŜywałem do wyczyszczenia
tyłu zlewy i westchnąłem.
- No dobra, naprawdę muszę juŜ iść – powiedziałem.

155
Przytaknęła i wytarła ręce, zanim podeszła do mnie i oplotła je wokół mojej
szyi. Przytuliłem ją, a ona po prostu zastygła tak na chwilę. Kiedy się odsunęła…
płakała.
- O BoŜe. Co zrobiłem?
- Nic - powiedziała wymuszając śmiech przez łzy. – Napiszę o tym w moim
liście.
- Liście… nie. O co chodzi?
- Wszystko w porządku - zapewniła mnie, wycierając twarz. – Właściwie, to
dobrze się czuję. Przyrzekam.
Przyglądałem się jej przez parę sekund i wzruszyłem ramionami . – Dobrze. Do
zobaczenia.
Pomachałem do niej i zmusiłem się do wyjścia, poniewaŜ gdybym tego nie
zrobił, siedziałbym tutaj cały dzień przy jej boku, jak jakiś uczepiony jej idiota.
Byłem naprawdę smutny, ale nauczyłem się paru rzeczy odnośnie Belli. Jeśli sprawy
miały się dobrze, napawaj się nimi ile się da, bo najprawdopodobniej jedno z nas
wkrótce coś spierdoli.
Po tym jak przyszedłem do domu, wziąłem prysznic i inne gówno. Byłem
znudzony jak diabli, więc stwierdziłem, Ŝe trzynasta trzydzieści to dobry czas, Ŝeby
zacząć picie. Musiałem zacząć przygotowywać moją głowę na ten festiwal gówna, z
którym będę musiał się potem zmagać.
To był dopiero mój trzeci Jack z Colą, kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
Carlise. BoŜe Wszechmogący, on był chyba ostatnią osobą, z którą chciałem
rozmawiać. Więc rozłączyłem go.
Wtedy znów Zadzwonił. Znów go odrzuciłem.
Następnie dostałem wiadomość, która mówiła: Jeśli nie oddzwonisz do mnie w
przeciągu pięciu minut, twoja czarna karta zostanie przecięta.
Co. Za. Dupek.
Znów zadzwonił, zanim zdąŜyłem w ogóle wykręcić jego numer, więc odebrałem
i dałem mu reprymendę.
- Zazwyczaj, gdy ktoś dwa razy pod rząd odrzuca rozmowę, to oznacza, Ŝe nie
chce z tobą rozmawiać – wybełkotałem. Carlisle nie odezwał się.
- Edward, pamiętasz co mówiłem o szacunku?
- Nie – skłamałem.
- Oh. CóŜ, więc pozwól, Ŝe odświeŜę ci pamięć. Jeśli wciąŜ będziesz się tak do
mnie odnosił, zabiorę ci twoją American Express i będziesz musiał zdobyć jakąś
pracę. A odkąd nigdy nie przepracowałeś choć jednego dnia w swoim Ŝyciu,
zgaduję, Ŝe będziesz mógł się zatrudnić tylko w przemyśle spoŜywczym.
Gówno na patyku, nie było moŜliwości Ŝebym pracował sześćdziesiąt godzin
tygodniowo w Del Taco, Ŝebym mógł dalej pić. Mój ojciec był zbyt spryty, jak dla
mnie.
- Dobrze - westchnąłem. – W czym mogę słuŜyć?
- Edward, czy powiedziałeś Belli, Ŝe pójdziesz z nią na terapię, jeśli się na nią
zgodzi?
Cisza.
- Edward?

156
- Hę?
- Odpowiedz mi, proszę.
Wychlałem resztę tego, co zostało w moim kubku i upuściłem go na stół. To
spowodowało głośny brzdęk, a Carlisle westchnął.
- Jesteś pijany. A nawet nie ma trzeciej po południu.
- CóŜ, przede wszystkim, jest sobota i jestem na studiach - odpowiedziałem. –
Tak robią ludzie. Po drugie, nie jestem nawet pijany.
Uderzające kłamstwo.
- Czy moŜesz odpowiedzieć na moje pytanie?
- O Mój BoŜe - krzyknąłem. – Tak! Powiedziałam tak, kogo to obchodzi?
- Dlaczego uwaŜasz, Ŝe potrzebuje terapii? – zapytał.
- Uh, cóŜ. PoniewaŜ jest w rozsypce. PoniewaŜ chcę, Ŝeby znów była szczęśliwa
i nie wiem, co mam robić. PoniewaŜ chcę, Ŝebyśmy naprawili to gówno i chcę być w
stanie pieprzyć moją dziewczynę bez jej uciekającej i płaczącej.
Carlisle zaczął przeklinać pod nosem i wtedy zdałem sobie sprawę z tego, co
powiedziałem w moim pijackim szale.
- Udawaj, Ŝe nigdy nie powiedziałem ostatniej części – powiedziałem mu,
prychając. Najwyraźniej nie był w humorze na jakąś pogadankę ojca z synem, aby
przedyskutować moje Ŝycie seksualne.
- Edward, posłuchaj mnie teraz proszę – zamruczałem cicho, aby wiedział, Ŝe
go słucham i czekałem na jego nudzący w dupę wykład, który wiedziałem, Ŝe
nadchodzi. – Myślę, Ŝe takie rzeczy jak terapia i jakiekolwiek prywatne sprawy
powinna przedyskutowywać ze swoim ojcem lub innym dorosłym. Rozumiem, Ŝe
starasz się jej pomóc, ale znów wracamy do tej mentalności ‘Zrobię wszystko dla
Belli’, jaką miałeś wcześniej. Myślę, Ŝe za bardzo się teraz w to mieszasz, co…
- Czy mogę ci przerwać na sekundkę?
- Co?
Odchrząknąłem i znów napełniłem szklankę, zanim zacząłem mówić. Dodałem
Colę. – Dam sobie radę bez tego wykładu. Mówiąc szczerze, po prostu odpłynąłem
kiedy gadałeś, więc jeśli mógłbyś mi po prostu powiedzieć, o co chodzi…
- Najpierw musi iść na terapię sama, zanim zaczniesz się mieszkać w coś, co
ciebie nie dotyczy.
Carlisle był wkurzający. Naprawdę, był fiutem i nie było co do tego
wątpliwości. To były właśnie powody, dla których odrzucałem jego telefony, za
kaŜdym razem jak dzwonił. – Okej. NiewaŜne. Dzięki za radę, ale jestem całkiem
pewny, Ŝe wiem co jest dla niej dobre i jestem wystarczająco dorosły, Ŝeby
podejmować własne decyzje. Coś jeszcze?
- Edward, jesteś duŜym dzieckiem. Jesteś nieodpowiedzialny, niedojrzały i nie
masz zdolności do podejmowania racjonalnych, dorosłych decyzji. Potem zawsze
muszę sprzątać po tobie bałagan. Jak na przykład teraz.
Wow. Mój ociec naprawdę musiał mnie kochać, Ŝeby powiedzieć o mnie takie
rzeczy.
- NiewaŜne, Tato. Muszę kończyć.

157
I… koniec rozmowy. To zakończyło moje cotygodniowe nagany od Carlisle’a,
które jakimś cudem wciąŜ otrzymywałem, nawet jeśli Ŝyłem w innym stanie. Nie
wiedziałem jak to funkcjonowało, ale niewaŜne.
PoniewaŜ byłem zaintrygowany i w ogóle, wybrałem numer Leah, który
wcześniej ukradłem i stwierdziłem, Ŝe przyszpilę ją i wreszcie się dowiem, co do
jasnej cholery się dzieje. Całkiem szybko odebrała.
- Hej, Edward.
- Skąd wiesz, Ŝe to ja?
- Oh, Bella zapisała mi twój numer w telefonie. Czego chcesz?
Zatem Bella nie kłamała o niej, Ŝe zachowuje się jak suka. NiewaŜne. – Uh…
cóŜ, tak w ogóle, co było tak waŜnego, Ŝe dzwoniłaś rano?
- Nie powiem ci - odparła. – Idź zapytaj Bellę.
- Jeśli myślałbym, Ŝe mi powie, pytałbym ciebie? – Leah westchnęła do telefonu
i zamilkła na minutę. – Uh, jesteś tam? – zapytałem, niecierpliwiąc się.
- Taa. Okej, niech będzie. Wiedz, Ŝe mówię ci to tylko dlatego, bo czuję, iŜ ona
kiedyś mi za to podziękuje. WciąŜ mam co do ciebie pewne obawy, poniewaŜ w
moich oczach byłeś fiutem. Pomijając wspinanie przez okno, to mi się podoba.
- Co do kurwy to ma w ogóle wspólnego z tym?
- Nic - powiedziała Leah dysząc w słuchawkę. – Zadzwoniła do mnie dziś,
bardzo wcześnie rano i powiedziała, Ŝebym porozmawiała z Charliem. O tym, Ŝe
chce iść na terapię. Oraz, Ŝe ty przyszedłeś i powiedziałeś, Ŝe z nią pójdziesz, więc
prosiła, aby poszukać jakiegoś miejsca, które na to zezwoli. Rozmawiałam z nim.
Był jakby wkurzony.
- Dlaczego?
- PoniewaŜ próbowaliśmy nakłonić ją, Ŝeby poszła przez chyba wieczność. Jest
wkurzony, Ŝe tobie przyszło to z taką łatwością. Myślę, Ŝe powiedział, iŜ zadzwoni
do twojego ojca.
Jęknąłem. – Taa, zadzwonił. Podziękuj mu za to po stokroć.
- NiewaŜne. Muszę lecieć, Edward, jestem zajęta. Jeśli czegokolwiek ode mnie
będziesz potrzebować, a mogę się załoŜyć, Ŝe będziesz, zadzwoń później. Bądź dla
niej miły, inaczej skopię ci jaja, kiedy do was przyjadę, a to wkrótce nastąpi.
- W porządku, pa. Oh i dzięki.
Rozłączyłem się z ulgą, Ŝe ktoś choć raz dał mi pierdolenie prostą odpowiedź.
Pomijając fakt, Ŝe była trochę niemiła, ale… niewaŜne.
Po chwili Jasper wkroczył przez drzwi i opadł koło mnie, wzdychając. Złapał
butelkę Jacka i zaczął z niej pić, bez słowa.
- Czy to… galaretka na twoim uchu? – zapytałem, wskazując na jakąś czerwoną,
gumiastą plamę na jego uchu. Ten paskudny dupek starł to palcem i zlizał.
- Nie. Nadzienie truskawkowe. – Uśmiechną się i uderzył butelką w moją pierś.
– No dobra, czas na gadkę.
Westchnąłem i potrząsnąłem głową. – Skończyłem z rozmawianiem z ludźmi.
Wszyscy tylko sprawiają, Ŝe jestem wkurzony i zachowuję się jak Emo.
Jasper popatrzył na mnie kpiąco i wskazał na Jack’a. – Nie mówisz mi niczego,
czego juŜ nie wiem. To jakbyś dostał bilet pierwszej klasy do Fiutkowa albo coś.
Tak naprawdę… Swan nie rozmawia ze mną o swoim Ŝyciu seksualnym. To byłoby

158
niegrzeczne, gdybym naciskał – cóŜ, wiesz o co chodzi. Więc, przyszedłem do
ciebie.
Spojrzałem na niego, pociągnąłem z butelki i zamrugałem parę razy. – Mam
pomysł. Teraz, posłuchaj mnie… a moŜe… zajął byś się sobą?
Jasper zmruŜył na mnie oczy i wciąŜ oblizywał swoje palce, na których
najwyraźniej zostały resztki śniadania i… Alice. Ugh. Zaraz zacznę rzygać,
niewątpliwie.
- Dobrze - powiedział Jasper, przewracając oczami. – NiewaŜne, ty humorzasta
suko. Pamiętasz jak kiedyś byłeś fajny? To były dobre czasy.
- Co chcesz Ŝebym ci powiedział? Ja nie pytam o… ciebie i muszkę. Dostaję
zgagi na samą myśl o tym.
Jasper uśmiechnął się i oŜywił trochę. – Bracie, zapominasz, Ŝe znam cię od
bardzo, bardzo długiego czasu. Pamiętasz kiedy byliśmy pierwszorocznymi i
poszliśmy na imprezę. Miałeś wtedy swój pierwszy raz z obciąganiem z Jane, która
była… totalną zdzirą? W kaŜdym bądź razie, wszyscy myśleliśmy Ŝe jesteś tak-
wykurwiście-zajebisty i teŜ myślałeś, Ŝe jesteś świetny, nawet jeśli pewnie
wytrzymałeś jakieś dwanaście sekund. Miałeś… ten wyraz twarzy gdy wyszedłeś z
pokoju. CóŜ, nazwałem to "Twarz Cullena w Uldze". Miałeś ją dziś rano.
Przygryzłem dolną wargę, aby nie zacząć się śmiać, poniewaŜ Jasper był po
prostu… stuknięty. Ale ten skurwiel był spostrzegawczy, musiałem mu to oddać.
- U mnie w porządku – powiedziałem mu, uderzając pięścią. To było wszystko,
co miałem zamiar mu ujawnić, bo pewnie zaraz poleci do Belli i Alice, i przekaŜe
im wszystko, co mówiłem.
- Cudownie. Wypijmy za to, Ŝe wreszcie doczekałeś się orgazmu bez swojego
własnego w tym udziału.
- To brzmi naprawdę Ŝałośnie – odparłem, stukając szklanką o butelkę, z której
pił. Upiłem ostatniego łyka, bo nie chciałem być w śpiączce, zanim będę musiał iść
na ten gówniany Otwarty Wieczór. Później, zmusiłem Jaspera do wzięcia prysznica,
poniewaŜ był cały w jedzeniu i sokach Alice, i jeśliby nie wstał z miejsca,
musiałbym spalić naszą sofę.
Była prawie czwarta, kiedy weszła Bella. Trzymając dwa kosze na pranie.
Spojrzałem na nią z mojego miejsca na sofie i zmarszczyłem brwi.
- JuŜ dziś sprzątałem. Jestem wykończony.
- Wiem - powiedziała z uśmiechem. – Dlatego mam zamiar ci pomóc. No dalej,
zróbmy ci pranie. Nie moŜesz ciągle kupować ubrań, kiedy nie masz juŜ nic innego
do ubrania.
- To się sprawdza – odpowiedziałem, kiedy ziewnąłem i wstałem. Weszliśmy do
mojego pokoju, a ona zaczęła wrzucać zawartość mojego pojemnika na brudy i
podłogi do koszów.
UŜyła kciuka i palca wskazującego, Ŝeby podnieś moje bokserki, skarpetki i inne
ohydne gówno, a ja się wzdrygałem. Usiadłem na łóŜku obserwując ją i zaśmiałem
się. – Nie musisz tego robić, Bel. Nie pomogłem ci dlatego, Ŝebyś ty pomogła
mnie. Zrobiłem tak, poniewaŜ tak wypadało.
- Taa, więc ja teŜ czuję, Ŝe tak wypada. Na dodatek, skończyłam robić zadanie
domowe, wzięłam prysznic i się nudziłam. Więc… po prostu się zamknij. O i

159
jeszcze Jasper zadzwonił do twojej mamy i powiedział, Ŝe odór twojego pokoju
zaśmierdza mieszkanie, oraz Ŝe kupi jej bilet, jeśli tylko przyleci zrobić ci pranie.
Przewróciłem oczami i wciągnąłem powietrze. – Nie pachnie tutaj tak źle.
- Śmierdzi alkoholem i potem.
- CóŜ, piję i potem… pocę się, kiedy jestem na kacu, więc to ma sens. Gdzie
mój list?
Przestała robić to, co właśnie robiła i spojrzała na mnie niewinnie. – Hę?
- Mój list. Powiedziałaś, Ŝe napiszesz mi w nim dlaczego płakałaś.
- Oh - powiedziała, kontynuując prace. – Jest w domu. Będziesz mógł
przeczytać wieczorem.
Podniosła się z podłogi i kopnęła kosz w moją stronę. – Ty ten niesiesz.
Chodźmy.
Wyszliśmy z mieszkania, a ja podąŜałam za nią na klatkę schodową, bo będąc
szczerym, nie miałem zielonego pojęcia, gdzie znajduje się pralnia. Nie wiedziałem,
Ŝe nasz budynek w ogóle posiada pralnię. Ale, jak juŜ wiecie, ma.
Więc, zatrzymałem się przed jedną z pralek, obserwując jak Bella sortuje moje
cuchnące ubrania. Opowiadała jak musiała trzy razy pomóc Alice zmywać syrop z
włosów i inne bzdety, których tak właściwie nie słuchałem. Rozpraszała mnie za
kaŜdym razem, gdy się pochylała. ZauwaŜyłem Ŝe jej włosy miały duŜą objętość i
były jakby pokręcone i dłuŜsze. Naprawdę miałem nadzieję, Ŝe nie stroiła się tak na
nasz mały wypad, bo to gówno sprawiało, Ŝe się gotowałem. Zamiast myśleć o tym,
uśmiechałem się za kaŜdym razem gdy spojrzała na mnie i obserwowałem jej cycki,
bo… co innego mogłem zrobić?
Wtedy, poniewaŜ oczywiście tak to wszystko działa w moim Ŝyciu, kto wchodzi?
Mały chłoptaś Belli. Podekscytowała się i upuściła ubrania – moje ubrania - które
były w jej dłoni. Podbiegła do niego rozemocjonowana i zaczęła szczebiotać.
Zeskoczyłem z pralki, na której siedziałem i spojrzałem kpiąco. I nienawistnie na
niego.
Był przebiegłym pierdolonym ekspertem nie było, co do tego wątpliwości. Miał
ten "nie obchodzi mnie jak wyglądam" wygląd, który ja próbowałem reprezentować,
ostatnio bezskutecznie. Nie dotknął jej, kiedy z nią rozmawiał. Po prostu patrzył
wprost na nią, śmiał się, uśmiechał i… poczułem się jak jakiś pieprzony lizus albo
podglądasz, więc zdecydowałem się zmyć. Pieprzyć mojego ubrania. Po prostu
kupię nowe.
Bella zauwaŜyła, Ŝe wychodzę i zawołała mnie, więc oczywiście nie mogłem być
fiutem. Odwróciłem się, Ŝeby na nią spojrzeć, a ona machnęła na mnie.
- Edward, to Alec. Wiem, Ŝe juŜ wcześniej się widzieliście, ale… ta. Właściwe
przedstawienie i tak dalej.
Przytaknąłem i posłałem mu słaby uśmiech, i pomachałem. Tylko po to, aby
pokazać Belli, Ŝe nie jestem dupkiem i moŜe zabrać mnie gdzieś ze sobą, bez
kompromitacji. I taa, nienawidziła flaków Victorii i chciała, Ŝeby umarła w
męczarniach, ale za pierwszym razem, gdy na siebie wpadły, była uprzejma.
Dodatkowo, z moim ojcem mówiącym mi, Ŝe jestem dzieckiem, jestem niedojrzały i
jakiekolwiek inne zniewagi, które czuł, a które były odpowiednie dla tego dnia,
gdybym musiał zadzwonić do niego, Ŝeby wyciągnął mnie z więzienia za

160
nieprowokowaną napaść na jakiegoś kolesia byłoby po prostu wisienką na torcie
gówna.
- Edward pójdzie dziś z nami - powiedziała Bella, posyłając mi uśmieszek. –
Prawda?
Pięknie. Nigdy nie powiedziałem jej, Ŝe pójdę, nawet jeśli to planowałem. – Taa,
prawdopodobnie – odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
- Bella mówi, Ŝe jesteś bardzo utalentowanym pianistą, tak? – Alec spojrzał na
mnie, unosząc brwi.
Zaśmiałem się i skinąłem głową. – Taa, jestem całkiem niezły.
- Powinieneś zagrać kiedyś tam, gdzie ja będę dziś występować. Mają pianino.
- Hmm - zmarszczyłem brwi i skrzyŜowałem ręce na piersi. – MoŜe zagram.
- Tak, cóŜ, wszystkie dyskusje na temat muzyki są naprawdę interesujące i w
ogóle, ale um, musimy dokończyć pranie, a ja muszę zjeść obiad, przebrać się i
takie tam. Więc, spotkamy się na miejscu o dziewiątej, tak? – Bella zerknęła na
niego trzepocząc rzęsami i robiąc inne gówno.
- Widzimy się o dziewiątej. Miło było cię poznać Edward… oficjalnie.
Posłałem mu kolejne słabe skinięcie i skierowałem się w stronę pralki
zostawiając tych dwoje stojących tam, poniewaŜ jeśli miałbym oglądać to dłuŜej…
przegrałbym to.

-Bella-
Bella-
- Bella, on jest taki świetny - krzyknęła Alice, wskazując na scenę. – I jest taki
słodki – ałaaa, Edward! Co jest, kurwa?
Alice schyliła się i zaczęła machać butem, na któr y strategiczne nadepnął
Edward. Był tak zazdrosny, ale bardzo starał się nie być. Nie byłam głupia.
- Cullen, idź tam i pokaŜ trochę swojeg o niesamowiteg o talentu – Jasper na
w pół krzycząc, na w pół bełkocząc, objął ramieniem jego rękę. Jasper był totalnie
zalany, bo zapewne pił bez ustanku od jakiejś trzeciej popołudniu. Na szczęście, ja
przerwałam Edwardowski czas picia robieniem prania, więc był zaskakująco
trzeźwy. To był prawdopodobnie najle pszy moŜliwy wybór, bo nie chciałam, Ŝeby
wypróbował na Alecu swojego Newtona.
Co do popołudnia, tak naprawdę, miałam gdzieś głupie pranie Edwarda, albo to
jak fatalnie śmierdział jeg o pokój. Była to tylko wymówka, aby iść tam i go
zobaczyć, od kiedy spędzaliśmy razem czas tylko późno w nocy, próbując się
wygłupiać i to tylko sprawiało, Ŝe czułam zdzirowato. Dodatkowo, po tej całej
śniadaniowej poraŜce i nim sprzątającym… ugh. To było tak cenne. Musiałam g o
zobaczyć.
- Nie. Ukradłbym jeg o chwałę – Edward posłał mu wymowny uśmiech, wydął
wargi, totalnie próŜniacko, arog ancko i… Edwardowo.
- Chodźmy do bar u – powiedział Jasper, przepychając Edwarda przez tłum i
stoliki. Alice skwitowała to przewróceniem oczu i wzięła mnie pod rękę.

161
- Czy będzie dla ciebie śpiewał? – powiedziała do mojeg o ucha, stojąc na
palcach.
- Nie wiem? – Wzr uszyłam ramionami i upiłam łyka piwa, które miałam w
dłoni. – Cały czas mi śpiewa.
- Ja teŜ chcę. Czy mogę g o sobie wziąć? – Zaśmiałam się i szturchnęłam ją
delikatnie, bo była taką hipokr ytką. Wszystko, co robiła z początku, to ir ytowanie
g o i kr ytykowanie jeg o pomiętych ubrań, a teraz gdy znała g o lepiej, była nim
totalnie zauroczona.
- Co robicie, jak juŜ stąd pójdziemy?
Musiałam krzyczeć Alice do ucha, aby mogła usłyszeć mnie ponad g rą Aleca,
rozmowami, krzykami i brzdękiem butelek, szklanek i całą resztą otaczająceg o nas
hałasu.
- Muszę iść do domu… z Jasperem. To nasza rocznica…
- Jestem tego świadoma - przerwałam jej, wystawiając język. – Trzymajcie drzwi
zamknięte.
- Idź do domu z Edwardem - wrzasnęła. – Wreszcie zaczyna się znów
zachowywać jak on. Myślę, Ŝe to dzięki tobie.
- MoŜemy porozmawiać o tym później?
Gr upa ludzi wstała ze stolika znajdująceg o się blisko sceny, więc wraz z Alice
pobiegłyśmy, Ŝeby je zająć. Było to na tyle blisko, Ŝe mogłam się bardziej
skoncentrować na Alecu, co było głównym punktem mojej wizyty tutaj. Dodatkowo,
była prawie dwudziesta dr ug a trzydzieści i wiedziałam, Ŝe jeg o czas na scenie
dobieg a końca.
Miejsce było pełne ludzi, znających Aleca. Wraz z Alice rozmawiałyśmy przez
chwilę z jeg o współlokatorami, zanim Eg otyczny Edward i Zazdrosny Jasper
podeszli do nas. Nawet nie zaskoczyło mnie, Ŝe Alec miał tyle znajomych i znał tak
wiele ludzi. Był tak prawdziwy, miły i zawsze w dobr ym humorze. Nie był zbyt
pewny siebie i próŜny jak Edward. Był duŜo bardziej introwertyczny, ale jeg o
nieśmiałość i skromność sprawiły, Ŝe był naprawdę ujmujący.
Ta dwójka była jak przeciwne bieguny. Ale poniekąd, to było to, czego
potrzebowałem. Alec utrzymywał mnie rozsądną i twardo stąpającą po ziemi. Jeśli,
podąŜałabym za moimi własnymi emocjami i uzaleŜniała moje poczynania od
Edwarda, doprowadziłabym się do szaleństwa i pewnie dalej go odpychała.
Edward wrócił z Jasperem, wlokącym się za nim. Obydwaj ściskali Heinekeny.
Zabrałam jeden z dłoni Jaspera i podałam g o Alice.
- Ty najwyraźniej masz juŜ dosyć – powiedziałam mu, potrząsając głową i
śmiejąc się. Próbował wspiąć się na jeden z pobliskich stolików, ale ześliznęła mu
się stopa, a jeg o piwo całe wylało się na niego. To był typowy Jasper.
Edward po prostu zajął miejsce koło Alice i ignorował g o. W końcu Jasperowi
udało się usadowić, więc odwróciłam się tyłem do reszty, abym mogła dokończyć
oglądanie Aleca. Po par u sekundach, ktoś uderzył mnie w ramię, więc się
odwróciłam.
- Co?
- Zaśpiewał juŜ dla ciebie?
- Nie - odpowiedziałam Jasperowi. – Zamknij się.

162
- Wiem, co on śpiewa – powiedział do mnie Jasper, znów mnie trącając.
Strąciłam jego rękę, odwracając się.
- Oh, on śpiewa dla niej? To słodkie.
Usłyszałam jak za mną Edward mar udził jak mała dziewczynka, ale nie
wtrącałam się w to. I wtedy gówniana trag edia uderzyła w sedno. Wszystko dzięki
Alecowi i piosence, którą mi zadedykował. Nagle doznałam jakieg oś
popierdoloneg o objawienia, które wszystko zmieniło i zamieszało mi bardziej, niŜ
mogłam to sobie wyobrazić.
- No dobrze - mr uknął do mikrofony z tym swoim słodkim małym akcentem,
ponad wiwatami i oklaskami dobiegającymi z tłumu. – Ta ostania jest dla ciebie,
Bella.
Dobr y boŜe.
Alec był całkowicie uroczy. I perfekcyjny. Mam na myśli, Ŝe jeśli nigdy nie
prze prowadziłabym się do pierdoloneg o Forks i poznała Edwarda, i jeśli nie
siedziałby pół metra za mną, prawdopodobnie sztyletując spojrzeniem moje plecy,
bez wątpienia wdrapałabym się na scenę i zmacała Aleca, albo zaczęła płakać.
Siedziałam tam i patrzyłam jak śpiewa Crash Into Me 67, i niezmier nie mi się to
podobało. Edward prawdopodobnie się wściekał, bo kochał star y, tradycyjny Dave
Matthews Band, a Alec śpiewał zajebiście dobrze. Ale, z jakiegoś powodu wszystko,
o czym mogłam myśleć w tym momencie, to Ŝe dokładnie zrozumiałam jak czuł się
Edward odnośnie wybierania pomiędzy mną i Victorią, co było równocześnie złe i
dobre.
Okej, więc jeślibym chciała, mogłabym mieć Aleca. To znaczy, wiedz iałam co do
mnie czuł. Nawet bez tej piosenki, to było oczywiste. Zawsze był przy mnie bez
mr ugnięcia okiem, gdy potrzebowałam się komuś wypłakać, pozamartwiać albo
ponarzekać. Zawsze chciał spędzać ze mną czas i wiedziałam, jak na mnie patrzył i
skłamałabym, jeśli powiedziałabym, Ŝe nie Ŝywię do niego Ŝadnych uczuć. Wiedział
jak skomplikowana jest sprawa z Edwardem, więc nigdy do mnie nie startował, albo
nie mówił, co do mnie czuje, poniewaŜ właśnie taką osobą był. Myślał o innych,
był miły i pełen szacunku. Myśl o powiedzeniu mu, Ŝe nie mogę z nim być,
poniewaŜ byłam beznadziejnie zakochana w kimś innym z kim miałam niekończącą
się liczbę problemów po prostu… zabijała mnie.
I to było prawdopodobnie to, co Edward czuł względem Victorii. Tak czy siak,
w ogóle mnie to nie ruszało.
Byłam beznadziejnie, Ŝałośnie, obsesyjnie i nieodwołalnie zakochana w
Edwardzie. Ale czy to wystarcza? Wydaję się, Ŝe jakby od czasu, kiedy go spotkałam
muszę stawiać czoła samym problemom, i czy w ogóle chciałam to kontynuować?
To znaczy, jaki był teg o cel? Dlaczeg o musiałam wciąŜ siedzieć i próbować udawać
i udawać i ranić się oraz jeg o próbując wszystko naprawić, podczas gdy to byłby
duŜo prostsze z kimś innym? Myśl o r uszeniu naprzód, nawet nie przeszła mi przez
myśl. To zawsze było tylko czasowe – oh, będę się trzymać z Alekiem, zanim nie
naprawię spraw z Edwardem. Albo, po prostu będę czekała i będę singlem, zanim
wraz z Edwardem przez to nie przebrniemy.
67
Crash Into Me – po polsku Zakochaj się we mnie, piosenka Dave Matthews Band.

163
Czy my naprawdę kiedykolwiek przez to przebrniemy?
Siedziałam tam, przetwarzając w głowie wszystko, czeg o unikałam odkąd znów
zobaczyłam Edwarda. Myślałam o Alecu i o wszystkim, co dla mnie zrobił i byłam
po prostu… zmieszana.
Tak zawsz e było z Edwardem. Nieustanne zmiany. W jednej sekundzie byłam
totalnie zadowolona i szczęśliwa tym, co mamy. W następnej czułam się niepewnie i
zagmatwanie. Naprawdę, znałam go niecałe dwa lata. Właściwie spotykaliśmy się
tylko jakieś… sześć, siedem miesięcy, zanim zerwaliśmy. Czy naprawdę chciałam
zaryzykować szanse bycia szczęśliwym przez licealny związek, któr y trwał sześć
miesięcy?
To było po prostu… zbyt wiele.
Kiedy występ Aleca się skończył, poszedł i włoŜył swoje rzeczy do auta, a
następie spotkał się z wszystkimi przyjaciółmi przy barze, więc nie chciałam mu
przeszkadzać. Edward zniknął gdzieś z Jasperem, a Alice po prostu patrzyła na
mnie, pocierając moje ramię, najwyraźniej wyczuwając, Ŝe coś jest ze mną nie tak.
Właśnie wtedy, podjęłam decyzję.
- Wrócę do domu z Alekiem - powiedziałam jej, wstając od stołu. – Chcesz,
Ŝebym pomogła ci ich znaleźć?
- Myślę, Ŝe poszli na zewnątrz – odparła Alice, wskazując na drzwi. Złapałam
jej dłoń i zaczęłam ciągnąć ją przez tłum w stronę drzwi, gdzie zapewne Edward
stał na chodniku, bawiąc się telefonem, a Jasper pijacko opierał się o ścianę
budynku.
- Dobrze się czujesz? – zapytałam g o. Miał na w pół otwar te oczy i naprawdę,
koleś ledwo mógł ustać.
- W porządku - wybełkotał, machnąwszy ręką. – I tak juŜ idziemy do domu.
Powiedz Alekowi, Ŝe mówię pa, i Ŝe wykonał kawał dobrej roboty. Oraz, Ŝe
pewneg o dnia wyg ra Grammy.
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową. – W porządku, na pewno mu to przekaŜę.
– Sięgnęłam do mojej torebki i przegrzebałam ją w poszukiwaniu listu, któr y
napisałam wcześniej do Edwarda. Kiedy g o znalazłam, wyciągnęłam g o i zwinęłam,
zanim wsunęłam do kieszeni Jaspera. – Słuchaj. Daj mu to, kiedy dotrzecie do
domu, okej? Nie zapomnij.
- Spoko.
Przytuliłam Alice i westchnęłam. – Okej. Zobaczymy się później. Powodzenia z
tymi dwoma. I dzięki, Ŝe ze mną poszłaś.
- Poradzimy sobie. Było fajnie. – Uścisnęła mnie mocno i dotknęła czubek
mojeg o nosa palcem. – Bella, zrób to, co jest najlepsze dla ciebie.
- Zrobię – zapewniłam ją, kiedy pomachałam jej i skierowałam się znów do
środka. ZauwaŜyłam wzrok Edwarda, zanim zdąŜyłam się odwrócić i wyglądał,
jakby był prawie… w ag onii. Jak gdyby wiedział, jak się czułam. To łamało mi
serce.
Znalazłam Aleca w tym samym miejscu, w któr ym widziałam g o ostatnio. Jego
przyjaciele zrobili dla mnie miejsce, a ja zapiszczałam i przytuliłam g o, kiedy mnie
zauwaŜył.
- Byłeś naprawdę niesamowity. Dziękuję.

164
- Dzięki - powiedział, chichocząc. – Wszyscy idą teraz do inneg o domu. Chcesz
juŜ iść?
- Tak. MoŜemy iść do domu?
- Do twojeg o mieszkania? – zapytał.
- Nie - odpowiedziałam. – Do ciebie.
- Okej. – Wzr uszył ramionami i poŜegnał się ze wszystkimi przyjaciółmi, zanim
poprowadził mnie do drzwi. – Czy coś się stało?
- Nie. To był po prostu długi dzień – skłamałam. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz,
Alice, Jasper i Edward juŜ zniknęli. Szliśmy wzdłuŜ budynku, gdzie zaparkowane
było auto Aleca i wsunęłam się na miejsce pasaŜera, obserwując jak ten obchodzi
auto. Jak tylko wszedł do środka, złapałam za kołnierz jego koszulki i
przyciągnęłam g o gwałtownie do ciebie, zanim jeg o twarz nie była naprzeciw mojej.
Całowałam g o z pełną mocą, szybko i pilnie, próbując zignorować walkę, która
toczyła się w mojej głowie. Z początku był zaskoczony, ostroŜny, lecz po chwili,
wdrapałam się mu na kolana, a jeg o ręce powędrowały na moje plecy i rozluźnił się.
To było tak dziwne, być z kimś, kto nie był Edwardem, w ten sposób i posiadać
uczucia, które sprawiały, Ŝe myślałam nad wyborem kogoś innego, zamiast niego.
Kiedy myślałam, iŜ przełamując g ranicę fizyczności z Alekiem, pomoŜe mi to
przejrzeć na oczy, to jak na razie, czułam się tylko jeszcze bardziej zagmatwana.
Bardziej rozerwana.
Nagle, telefon zaczął wibrować w mojej torebce. Z początku to ignorowałem,
ale wtedy przypomniałam sobie, Ŝe Alice była sama, zmagając się z dwoma pijanymi
facetami, którzy byli od niej dwa razy więksi, a z któr ych jeden ledwo mógł sam iść,
a dr ugi się wściekał i oburzał, prawdopodobnie zamieniając Ŝycie kaŜdego, kto był
w pobliŜu w piekło. Kiedy usłyszałam dźwięk mojej poczty, odsunęłam się od Aleca
i spojrzałam na pusty fotel pasaŜera.
- Muszę to odebrać – mr uknęłam, odg arniając włosy z jeg o twarzy. Uśmiechnął
się i pomógł mi zsunąć się z jeg o kolon.
Przekopywałam torebkę i gdy otworzyłam telefon, potrzasnęłam głową kiedy
zauwaŜyłam, Ŝe to Edward dzwonił. Szybko przemyślałam, czy wrzucić telefon z
powrotem do torby, nie sprawdzając nawet jeg o wiadomości, ale pokusa mną
zawładnęła i odsłuchałam ją.
- Bel, to ja. Tak strasznie prz epraszam, Bella. Naprawdę, ja… ja nie wiem nawet co
powiedz ieć .W idok ciebie tam, jak patrzyłaś na niego, sprawił, Ŝe zobaczyłem jak cały czas
się czułaś widząc mnie z nią i… okej, kur ewsko nienawidzę mówić do poczty głosowej i
wątpię, czy w ogóle to odsłuchasz, ale pr oszę, potrzebuj ę, Ŝebyś tu przyszła. MoŜe po tym jak
wyjdz iesz stamtąd lub coś? Albo moŜe, po pr ostu tam kurwa przyjdę, zabiję go i zmuszę cię,
abyś przyszła do mnie? Okej, to był Ŝart… jakby. Nie wiem, ale muszę z tobą porozmawiać,
twarzą w twarz. Jasper dał mi list i powiedz iał, abym go nie czytał zanim dotrz em y do domu.
Nie posłuchałem go i przeczytałem i… Czuję dokładnie tak samo. W porządku? W ięc…
pr oszę. Po pr ostu o tym pomyśl.
Wyłączyłam telefon, złapałam się za głowę i jęknęłam.
- Alec? MoŜesz mnie zabrać do domu?

165
*****

Jak tylko przekroczyłam próg budynku, ściągnęłam swoje szpilki i pobiegłam.


Biegłam w górę po schodach, wzdłuŜ korytarza. Mój telefon zaczął ponownie
dzwonić, ale to zignorowałam. Chciałam jedynie zobaczyć Edwarda. Musiałam go
zobaczyć. Do czasu gdy dotarłam do ich mieszkania, byłam zdyszana. Wdarłam się
do środka bez pukania i zobaczyłam go.
Stał tam, na środku pokoju z telefonem przy uchu, wyglądając na tak kurewsko
zmartwionego i zrozpaczonego i… pięknego. Zamarłam w miejscu i po prostu
popatrzyłam na niego, gdy powoli opuszczał telefon, a jego oczy się rozszerzyły.
- Ja… dzwoniłem do ciebie.
Pobiegłam w jego stronę i wskoczyłam w jego ramiona przytulając go tak
mocno, jak tylko dałam radę, poniewaŜ czułam się tak okropnie na wspomnienie o
tym, jak myślałam wcześniej.
Miałam juŜ wszystko poukładane. Przykrą prawdą jest, Ŝe bez względu na
wszystko, wolałam spędzić kaŜdy dzień w moim Ŝyciu kłócąc się, wrzeszcząc,
płacząc i będąc zdezorientowaną z Edwardem, niŜ będąc szczęśliwa z kimś innym.
Nie ma moŜliwości bym była bez niego. Nigdy.
- Edward, przepraszam…
- Dlaczego przepraszasz?
Przechyliłam się do tyłu i złapałam jego twarz w ręce, przyciskając ją do mojej i
w kółko całując jego usta .
- Ty… z nią… nigdy nie rozumiałam i… tak bardzo przepraszam. –
Wymawiałam te słowa pomiędzy jego ustami i pocałunkami, jednak on się tylko
śmiał i trzymał mnie mocniej.
- Stop - powiedział niosąc mnie w stronę jego pokoju. – W porządku. Oboje
nawaliliśmy. Jak zawsze.
- Tylko ja - oznajmiłam nie zgadzając się z nim. – Jestem taka głupia. Ja po
prostu tęskniłam za tobą tak bardzo, byłam tak pochrzaniona i… jestem taka
głupia.
Usiadł na krawędzi łóŜka, wciąŜ mnie trzymając, a ja owinęłam swoje nogi
wokół jego pleców.
– Nie jesteś głupia. Jesteś tylko człowiekiem. Wszyscy popełniają błędy.
Kurwa, ja nawet nie wiem czy ty w ogóle popełniłaś błąd. Myślę, Ŝe ja popełniłem.
- Nie, ja popełniłam.
- Nie, ja…
- Okej, nie waŜnie. Niczyja wina, pamiętasz?
Edward uniósł brwi i musnął moje usta palcem, po czym załoŜył kosmyk moich
włosów za ucho, i przytaknął. – Pamiętam.
- Kocham cię - wypaliłam. Zakryłam usta na chwilę i skuliłam się. –
Przepraszam. Wiem, Ŝe nie lubisz tego słyszeć, ale ja po prostu…
- Wiem. Kocham cię - powiedział cicho, przerywając mi. Westchnął i chwycił
naszyjnik, który mi dał, a którego nadal nie ściągnęłam. - Więc, myślę, Ŝe ta
szalona kobieta z Hiszpanii znała się na tym, co?

166
- Tak, chyba tak. – Uśmiechnęłam się do niego, a on po prostu wpatrywał się we
mnie, w zupełnej ciszy. Nie obchodziło mnie to. Czułam się błogo w tamtym
momencie. Samo słuchanie oddechu Edwarda sprawiało, Ŝe byłam szczęśliwa.
Podniósł mnie nieco i sięgnął do kieszeni, wyciągając moją notatkę. – Czy
naprawdę miałaś na myśli, to co napisałaś?
- Tak.
- Jest naprawdę krótka – powiedział, rozwijając ją.
- Wiem. Chciałam, Ŝebyś zrozumiał w czym sęk.
Obrócił list w moją stronę i wskazał na moje niechlujne pismo.

Dzisiaj, gdy się obudziłam, to był naj szczęśliwszy poranek jaki pamiętam. Nie wiem
czemu. Czułam się tak zrelaksowana, szczęśliwa i po prostu… normalna.
Mam zamiar zrobić wszystko, co tylko będę musiała zrobić, by dojść do siebie i Ŝebyśmy
mogli ruszyć dalej. Dzisiaj, prawdę mówiąc, mam nadzieję, Ŝe wszystko się poprawi. Dzięki
tobie.
Będę szczęśliwa do końca mojego Ŝycia mogąc się budzić obok ciebie kaŜdego poranka.

Zaznajomiłam się szybko z treścią pokiwałam głową. – Miałam to na myśli.


- Więc, dlaczego z nim wyszłaś?
Pocałowałam policzek Edwarda i przesunęłam swoje usta blisko jego ucha, więc
mogłam do niego mówić.
- Ja po prostu… byłam taka zdezorientowana. Bo, jest ten facet, który mnie
pragnie i jest absolutnie idealny dla mnie. Ale nie jest tobą. Zdałam sobie z tego
sprawę, kiedy byłam z nim i odsłuchałam twoją wiadomość… nie jest tobą. Nie
będę szczęśliwa, jeśli to nie będziesz ty.
Edward zaśmiał się troszeczkę w moją szyję i zaczął całować moje ramię.
Przechyliłam się do tyłu, więc mogłam się w niego wpatrywać i zaczęłam kręcić
palcami w jego włosach. Wszystko czego pragnęłam, to był on. Widzieć go, czuć
go, więc złapałam dolną część jego koszulki i szarpnięciem ściągnęłam mu ją przez
głowę. Patrzył na mnie, swoimi zielonymi oczami tak wielkimi, jasnymi i głębokimi
i chociaŜ widziałam Edwarda bez koszulki więcej razy niŜ mogłabym policzyć, w
tym momencie miałam wraŜenie, Ŝe widzę go po raz pierwszy.
Zsunęłam swoje nogi i klęczałam na kolanach, a on oparł się na łokciach. Kącik
jego ust uniósł się, gdy przejechałam palcami po jego torsie, od klatki piersiowej,
aŜ po jego muskuły. Moje palce musnęły jego kość biodrową, a ja pochyliłam się i
podąŜałam ustami po ścieŜce wyznaczonej przez moje palce.
Całowałam, lizałam i smakowałam kaŜdej części jego ciała, jakiej tylko mogłam,
a Edward tylko siedział w ciszy, kiedy ja rozkoszowałam się wszystkim tym, co
kochałam i czułam, Ŝe to wreszcie znów będzie moje. Powoli, rozpięłam jego
spodnie, ale zanim mogłam cokolwiek zrobić, Edward sięgnął w dół, oplótł ręce
wokół mojej talii, podciągając mnie do góry tak, Ŝe byłam na jego poziomie.
- Nie chcę, psuć tego momentu…
- Więc, nie rób tego – powiedziałam, całując go delikatnie. Westchnął i
odchrząknął.

167
- CóŜ… tylko… powiedzmy. Jeśli będziesz się źle czuła. Nie bój się, Ŝe mnie
zdenerwujesz czy coś.
Przytaknęłam i chciałam powiedzieć coś, co sprawi, Ŝe poczuje się lepiej, bo
wszystko w nim było tak dobre, a fakt, Ŝe wcześniej świrowałam, kiedy z nim byłam,
tylko sprawiał, Ŝe czułam się winna.
Lecz to jest inne, teraz on wszystko wie i muszę mu znów zaufać. Znowu byłam
szczęśliwa, Ŝe był dla mnie po prostu Edwardem. Jakimś cudem zatraciłam się w tym
bagnie, które mi się przytrafiło, i zapomniałam jak waŜny on był w moim Ŝyciu.
Nie ma mowy, aby to znów się zdarzyło.
Nie chciałam, Ŝeby wszystko było wolne, spokojne i delikatne, bo to nie byliśmy
my. My byliśmy pełni pasji, wzburzeni i… niechlujni. Zaśmiałam się na tą myśl, a
Edward zmarszczył brwi.
- Co?
- Nic - opowiedziałam, przygryzając wargę.
Samo patrzenie na Edwarda, zapierało mi dech w piersiach. Nagle, poczułam
jego dłonie wsuwające się pod moją sukienkę, w górę mojego brzucha. Jego ręce
wciąŜ pięły się ku górze, aŜ ściągnął sukienkę przez moją głowę i odrzucił ją w kąt
pokoju. Spojrzałam w dół na moją uwidocznioną bieliznę i poczułam krew
napływającą mi do policzków. Ten moment był daleki od perfekcji. Właściwie nie
planowałam uprawiać z nimi seksu, ale stwierdziłam, Ŝe z pewnej strony, to
sprawiło, iŜ wszystko było bardziej idealne. To był jeden z powodów, dla którego
tak szalałam na punkcie Edwarda. Nasza spontaniczność.
Zachichotał cicho i przycisnął usta do kącika moich usta, podczas gdy jego
palce, ściągały mój biustonosz.
- Dlaczego się czerwienisz?
- Przez to co mam na sobie – przyznałam się. Edward odrzucił moje włosy za
ramię i zsunął ramiączko w dół.
- Podoba mi się - powiedział, draŜniąc się gdy kąsał moją szyję. – To nie
czerwona świąteczna koronka, ale daje rade.
Oboje zaśmialiśmy się, a ja pchnęłam go Ŝartobliwie. Następnie spojrzał na
mnie, spychając na bok wszelkie Ŝarty i posadził mnie na swoich kolanach, tak Ŝe
otoczyłam go nogami.
- Wyglądasz naprawdę pięknie, Bella.
Przewróciłam oczami i objęłam go. – Przestań.
- Naprawdę. Czuję, jakbym nigdy ci tego nie mówił.
- Pewnie dlatego, Ŝe tego nie robiłeś – zaŜartowałam, nawet jeśli była to
prawda.
- CóŜ, miałem taką myśl w głowie.
Ugh. Cholerny Edward. Był taki uroczy.
- Nie powiem ci jak myślę, Ŝe ty wyglądasz. Twoje ego nie potrzebuje więcej
pochwał.
- Nie musisz mi mówić - powiedział mi do ucha. Jego głos nagle stał się
chropowaty. – Mogę to wyczuć. Wsunął rękę pod moją bieliznę i zanim mogłam
cokolwiek powiedzieć, moje usta otwarły się szeroko, a on się zaśmiał.

168
- Edward… bądź powaŜny, proszę – błagałam go. Uśmiech zniknął z jego
twarzy i przytaknął, kiedy wsunął swoje długie palce we mnie, sprawiając, Ŝe
zadrŜałam. Wbiłam paznokcie w jego plecy i sapnęłam lekko. Edward wciąŜ robił,
to co robił i zaczął całować moją szyję, szczękę, a potem moje usta. Nie mogłam
nic na to poradzić i zaczęłam kołysać biodrami w jego rękę. Po chwili, odsunął się i
przewrócił mnie na łóŜko.
Obydwoje byliśmy juŜ spoceni, oddychaliśmy cięŜko i pragnęłam go tak
desperacko, Ŝe byłam gotowa krzyczeć. Ponownie włoŜyłam rękę we włosy Edwarda i
przyciągnęłam jego twarz do mojej, kiedy on rozrywał moją bieliznę. Wydawał się
trochę zdenerwowany i oszalały, i myślę, Ŝe to miało coś wspólnego z tym, Ŝe bał
się znów mnie przestraszyć. Dodatkowo fakt, jeśli w ogóle mówił prawdę, Ŝe nie
spał z nikim od czerwca, to pewnie naprawdę, naprawdę musiał trzymać się w
ryzach.
Przesunęłam dłonie w dół jego pleców, nim dosięgłam bokserek, które
zsunęłam w dół najdalej, jak tylko mogłam, zanim on zabrał ode mnie ręce i
ściągnął je do końca.
- Dlaczego zawsze mnie rozbierasz? – zapytał, odsuwając swoją twarz ode mnie
na sekundę.
- Lubię na ciebie patrzeć – powiedziałam mu, robiąc kwaśną minę. Edward tylko
się do mnie uśmiechnął i pocałował w czoło. Złapał moje ręce i przyciągnął mnie
do siebie, tak, Ŝe obydwoje siedzieliśmy.
- MoŜe ty powinnaś być na górze - powiedział, patrząc w swoje kolana. – Wtedy
będziesz mogła to kontrolować i…
- Jeśli chciałeś, Ŝebym była na górze, mogłeś po prostu zapytać – draŜniłam się
z nim, wspinając na jego kolana. Przesunął się na koniec łóŜka, objął mnie w talii
palcami, czekając, aŜ zrobię pierwszy ruch. Naprawdę, jestem zdumiona, Ŝe nie
zaczął wyrywać sobie włosów z głowy w tym momencie. Fakt, Ŝe był tak cierpliwy i
czekał na mnie przez tak długi czas… sprawiał, Ŝe chciało mi się płakać. Znów.
Powstrzymałam to. To byłby juŜ drugi raz dzisiejszego dnia, Ŝe płakałam przez to,
iŜ byłam tak szczęśliwa, a on z powodu tego wkrótce zacznie mieć kompleksy.
Zamiast tego, pozwoliłam oczom się przymknąć, wzięłam głęboki wdech i
obniŜyłam biodra. Jak tylko moje ciało spotkało jego, pchnął we mnie, a ja
usadowiłam się na jego nogach, podczas gdy on jęknął.
- Myślałam, Ŝe zostawiasz mnie kontrole – wypuściłam powietrze, posyłając mu
znaczący uśmieszek.
- Nie mogę nic na to poradzić. – Znów jęknął i zaczął poruszać biodrami, kiedy
ja poruszałam się powoli w górę i w dół. Jego oczy były tak Ŝarliwe, a dźwięki
wychodzące niego były pełne namiętności i… pasji. To był szczerze najlepszy
moment w moim Ŝyciu, jak na razie.
Zacisnęłam dłonie na jego gęstych, brązowych włosach i odgarnęłam parę pasm,
które były na jego czole. Wtedy pocałowałam go i po prostu rozkoszowałam się
uczuciem, jak język Edwarda napierał na mój i jego smakiem, który pozostawił
moich ustach.
- Okej… w porządku - powiedziałam mu, pomiędzy moim urywanym oddechem.
– Zmieńmy się.

169
- Jesteś pewna?
- Tak. Teraz. Proszę.
Wzruszył ramionami i przewrócił mnie, wciąŜ będąc we mnie przez cały ten
czas. Zakręciłam nogi wokół jego pleców i zaprałam się nimi, zmuszając go, aby
pchał mocniej.
- Bądź ostry.
- Nie - powiedział, śmiejąc się. – P rzestań gadać.
- No dalej - błagałam. – Rób to, co zwykle.
Pokręcił na mnie głową i zaczął wsadzać mocniej i szybciej, ale wyraz jego
twarzy odrobinę mnie wystraszył.
- Co się dzieje?
- Nic! Ty… martwię się… ja… ja cię przytłaczam.
- Przestań - wydyszałam, całując go z pełną mocną. – Tak dobrze cię czuć. Czy
ty nie czujesz się dobrze?
- Bella… powstrzymuję się - powiedział, sprawiając, Ŝe zachichotałam. – To jest
naprawdę trudne.
Schowałam twarz w jego szyi, wdychając zapach jego skóry. – Proszę, po
prostu… kontynuuj. Nie sprawiaj, Ŝe czuję się niekomfortowo, bo mnie przeraŜasz.
- Okej - wyszeptał, całując czubek mojej głowy. Powoli, Edward przyspieszył i
pchał mocnej, kiedy wsunął we mnie swoje palce. W niecałą minutę obydwoje
straciliśmy kontrolę. Obserwowałam zmarszczki na jego czole, gdy się
koncentrował i poczułam jak mięśnie wokół jego bioder napinają się. Otworzył
odrobinę usta, ale mogłam ujrzeć końcówkę języka na dolnej wardze i był po
prostu… tak wspaniały. Nie było słów, Ŝeby to opisać.
Edward jakby opadł na mnie, ale zsunęłam go i oparłam brodę o jego klatkę
piersiową, bym mogła się na niego gapić. Czułam jego place przebiegające w górę i
w dół mojego kręgosłupa, kiedy leŜał tam i próbował złapać oddech.
- Edward?
ZałoŜył jedno ramię za głowę i wsparł się, tak, aby mógł mnie widzieć.
- Co?
- Naprawdę, naprawdę cię kocham. Obiecuję, Ŝe nie powiem tego więcej bez
potrzeby, ale… po prostu muszę. Zgodził się mruknąwszy w odpowiedzi i
uśmiechnął się do mnie, zanim połoŜył się na plecach, patrząc w sufit. Sięgnęłam
do góry i zaznaczyłam linę jego szczęki, czując jego szorstki zarost pod palcami.
- Co to właściwie dla nas oznacza? – zapytał. ZauwaŜyłam, Ŝe oddycha cięŜko,
pokazując w tym trudność wypowiedzianego pytania.
- A co chcesz, Ŝeby oznaczało?
Westchnął i zaczął zakręcać moje włosy wokół swoich palców. – Nie
odpowiadaj pytaniem na pytanie. Nienawidzę, kiedy robisz to gówno.
- Sorki. Pragnę cię. To jest to, na pewno. Czy ty… tez mnie pragniesz?
- Tak - odpowiedział Edward, siadając. – Oczywiście, kurewsko cię pragnę.
Oszalałaś?
- MoŜliwe. UwaŜasz, Ŝe potrzebuję terapii.

170
Zaśmiał się i przytulił mnie, przyciągając mnie do siebie. – Swanster, nie jesteś
szalona. Wydobrzejesz. My wydobrzejemy. Jestem tu teraz i nigdzie się nie
wybieram.
- Okej - powiedziałam, uśmiechając się. Czułam łzy zbierające się w moich
oczach, ale nie próbowałam ich ukryć. – Okej. Nie chcę Ŝadnego zrywania, Edward.
Nigdy więcej.
Zachichotał w odpowiedzi i pocałował mnie w czoło. – Nie martw się, Bel.
Wszystko się ułoŜy.
Przytaknęłam i wymusiłam uśmiech poprzez łzy. PoniewaŜ wierzyłam mu.
Teraz, gdy znów mieliśmy siebie nawzajem, wszystko będzie dobrze.

171
Staying Together

-Bella-
Bella-
- Która jest g odzina? – wyszeptałam, wciąŜ z zamkniętymi oczami.
Edward nie spał. Muskał koniuszkami palców w ciszy linię mojeg o kręg osłupa,
juŜ przez dobrą g odzinę. Nie przeszkadzałam mu, poniewaŜ chciałam zobaczyć jak
dług o będzie to robił, zanim się znudzi i mnie obudzi. Lecz jeszcze teg o nie zrobił,
a ja pragnęłam g o zobaczyć.
- Jest późno - mr uknął. – Prawie jedenasta.
Minęło niemal dwanaście g odzin odkąd podjęłam decyzję, Ŝe albo wszystko,
albo nic. Nigdy nie byłam niczego tak pewna. Nawet, jeśli wiedziałam, Ŝe muszę
porozmawiać z Alekiem i wszystko mu wytłumaczyć, nie wspominając o Leah,
Alice, Jasperze, Rosalie i Emmett’cie. Jednak obecnie się tym nie przejmowałam.
Wreszcie go miałam. Był mój. Wszystko, w tym momencie, było idealne i po prostu
chciałam się tym cieszyć, jak dług o będzie się dało.
- Czy to mi się śniło, czy ostatnia noc naprawdę miała miejsce?
- CóŜ… Ŝadne z nas nie ma na sobie ubrań - powiedział mi, gdy poczułam jak
rozciąga się pod kocem. – Więc jeśli nie miała miejsca, obydwoje mamy jakieś
kłopoty.
Zachichotałam cicho i z jękiem przeturlałam się na swoją stronę. Edward
obserwował mnie, kiedy otwierałam oczy, aby spojrzeć na niego przez cienkie
pasma włosów, które opadły na moją twarz.
Znów wyglądał jak mój Edward. Widać było, Ŝe spał i nawet, jeśli jego oczy
wciąŜ były odrobinę spuchnięte, uśmiechał się. Bez powodu. Albo pewnie z tego
sameg o powodu, co ja… poniewaŜ byliśmy nami.
Szczęśliwi.
- Edward - wyszeptałam, trzymając g o za dłoń. – Mój chłopak. Edward Anthony
Cullen jest znów moim chłopakiem. Isabella Swan-Cullen…
- Chr yste - przerwał, potrząsając głową. – To się wymyka spod kontroli.
Znów się zaśmiałam, po czym usiadłam podnosząc w górę okr ycie oraz
zasłaniając Edwardowi widok na moje piersi. Wtedy przypomniałam sobie, Ŝe znów
jesteśmy razem i moŜe patrzeć na moje cycki, kiedy tylko chce. Więc w momencie,
gdy wsunął palce między mój dekolt i koc ciągnąc go w dół, po prostu siedziałam
cicho i pozwoliłam mu.
- Ach - westchnął, odchylając się do tyłu. – Znacznie lepiej.
Pozwoliłam mu pogapić się przez chwilę na bliźnięta, podczas zastanawiania się
nad wszystkimi moŜliwościami, które są przed nami. Wczoraj musiałam mieć plan,
Ŝeby Edward spędził ze mną czas. Dziś po prostu mogę go do teg o zmusić.
Właściwie, prawdopodobnie nie musiałabym go zmuszać, od kiedy najwyraźniej
bawiło g o dotykanie moich pleców przez g odziny.

172
- Co dziś robisz? – zapytałam podniecona. – MoŜemy zrobić coś razem? Przez
cały dzień? Nie spędziliśmy razem całego dnia, od kiedy wyjechałeś, a…
chciałabym.
- Taak, cokolwiek zechcesz - zapewnił mnie. Ziewnął, przeciągnął się, a
następnie usiadł. Po prostu g apiłam się na jeg o plecy i mięśnie, kiedy się rozciąg ał,
a ja prawdopodobnie się śliniłam. – Jest ładnie na zewnątrz.
Wbrew mojej woli, oderwałam od nieg o wzrok, przekręciłam głowę i wyjrzałam
przez okno, potakując. – MoŜemy iść na plaŜę?
- Jeśli chcesz. – Wstał i zaczął iść w stronę swojej szafy. – Idź się przyg otuj i
wróć tutaj.
Z jakieg oś powodu, myśl o opuszczeniu g o, nawet na pięć minut, sprawiała, Ŝe
zaczynałam świrować.
- Nie - powiedziałam, wstając i pędząc w jego kier unku, oplatając się nakr yciem
z jeg o łóŜka. – Chcę z tobą zostać.
- Zmaltretowałaś moje łóŜko – odparł, wskazując na parę koców leŜących na
podłodze.
Wzr uszyłam ramionami i patrzyłam jak Edward nakłada koszulkę oraz bokserki
z kosza z czystą bliznę, którą właśnie wczoraj wyprałam.
- ZałóŜ to. Nie moŜesz wyjść stąd w prześcieradle. Jasper będzie się napieprzał.
Podobało mi się prześcieradło. Sprawiało, Ŝe czułam się jak w jakimś
seksownym, romantycznym filmie. NiewaŜne. Przebrałam się w jego ubrania, kiedy
on wszedł do garderoby, mamrocząc do siebie i zatrzaskując drzwi.
- Problem?
- Nie mogę znaleźć kąpielówek - jęknął.
Sięgnęłam do kosza z praniem i podałam mu jedne, które wiedziałam, Ŝe
prałam.
- Dzięki.
Uśmiechnął się wymownie, kiedy stałam tam zauroczona, oglądając jego nagie
ciało, gdy wbijał się w swój strój.
- Przestań się gapić – wymr uczał, przeczesując włosy palcami.
Nie mogłam przestać. Byłabym usatysfakcjonowana siedząc i g apiąc się na niego
cały dzień i całą noc. Niestety, szkoła, posiłki i higiena osobista stały mi na
drodze.
Patrzyłam jak w roztargnieniu zaciąga sznurek i poprawia kieszenie. Gapiłam się
na jeg o szczęśliwy szlak i jeg o szybko zanikające mięście przez ostatni gwałtowne
ataki codzienneg o picia oraz na jeg o tatuaŜ. Ugh. Chciałam wskoczyć na nieg o tu i
teraz, ale nigdy nie opuścilibyśmy mieszkania, gdybym pozwoliła moim pragnieniom
przejąć kontrolę.
- MoŜesz iść do domu i się ubrać, Bel. Nigdzie się nie wybieram.
- Wiem - powiedziałam mu. – Zbyt dług o byłam daleko od ciebie. Po prosu
pozwól mi być.
Edward roześmiał się lekko, kiedy ściąg ał koszulkę przez głowę. Bez słowa
wyszedł z pokoju i skierował do łazienki. Usłyszałam jak odkręca wodę.
Weszłam do środka i usiadłam na blacie, kiedy on szczotkował zęby i spojrzał
na mnie z uniesionymi brwiami.

173
- Czy mam coś na twarzy? – Pokazał w lustrze na swój policzek sarkastycznie, a
ja tylko przewróciłam oczami.
- Zamknij się juŜ, kurwa. Ja nic nie mówiłam o tym, jak głaskałeś moje plecy
przez godzinę.
- Nie spałaś?
Przytaknęłam, a on popatrzył na mnie bykiem, kiedy płukał usta. – Podstępnie –
mr uknął, wycierając twarz. – No dobra. Jestem g otowy.
Starłam małą smugę pasty do zębów z jego szczęki i pozwoliłam mojej dłoni
zatrzymać się na jego twarzy, trochę dłuŜej, niŜ to było konieczne. – Edward?
- Hę?
- Skłamałam w moim wczorajszym liście. Dziś jest najlepszy dzień, jaki
pamiętam.
Uśmiechnął się i chwycił pasmo moich włosów, zanim pomógł mi zejść z blatu i
pocałował mnie w skroń.
- O co chodzi z tym całym byciem emocjonalnym? – zapytał. – W kaŜdym razie,
nie widzę jak to jest moŜliwe widząc, jaka jesteś rozbudzona od g odziny…
- To jak sen na jawie - kłóciłam się z nim. – Przestań mi g o r ujnować.
Zachichotał i podąŜył w stronę drzwi. – Zbieraj swoje rzeczy i r uszmy się.
Gdy dotarliśmy juŜ do mojego pokoju, spędziliśmy dobre pół g odziny
wybierając mój kostium kąpielowy. Edward naciskał, Ŝebym spróbowała wszystkich,
jakie miałam, aby mógł zobaczyć, któr y z nich, jak mówił, pokazuje „Maximum
Cycków”. NiewaŜne. Fakt, Ŝe siedział na moim łóŜku, patrząc na mnie zalotnie, jak
najbardziej mi odpowiadał. Musiałam uŜyć całej mojej siły, aby się ubrać i nie
błag ać go, bym znów mogła na nieg o wskoczyć. Stwierdziłam, Ŝe powinniśmy
zacząć powoli.
Po tym, jak Edward wreszcie sprecyzował swój wybór mojeg o stroju i udało mi
się zmusić siebie, do opuszczenia g o na chwilę, aby się odświeŜyć, spakowałam
torbę, w której znalazło się pełno jedzenia, ręczników, mój zeszyt i inne
przypadkowe gówna. Potem skierowaliśmy się na zewnątrz do ukochaneg o dziadka
Volvo, któr ym nie jeździłam, od kiedy przyjechał do Californii. Siedzenia parzyły
mnie w tyłek. Czarna skóra jest niepraktyczna w g orących klimatach.
Wpatr ywałam się w Edwarda praktycznie całą drogę. Był tak niesamowity w tych
swoich próŜnych małych Ray Banach, z włosami jak po uprawieniu seksu, które
właściwie były takimi włosami i małymi pięknymi znamionami na szyi. Chciałam
stanąć w szyberdachu i wykrzyczeć "K ocham Edwarda Cullena", ale stwierdziłam, Ŝe
to było zbyt ekstremalne. Zamiast tego, jeszcze trochę się pog apiłam. I
uśmiechnęłam. I siedziałam tutaj w mojej po stosunkowej, łączącej związek
błog ości.
Kiedy dotarliśmy na plaŜę, słońce jasno świeciło, wiała br yza, a powietrze było
g orące, lecz nie duszne. Było perfekcyjnie. Zmusiłam Edwarda, Ŝeby niósł moją
róŜową torbę, a ten jęknął i wymamrotał coś o tym, Ŝe "jest zbyt słonecznie na
kaca", jednak to były pierwsze negatywne słowa, jakie od nieg o usłyszałam, więc
pozwoliłam mu pojęczeć, bo… był seksowny, gdy zrzędził.
RozłoŜyłam koc, kiedy Edward ściągnął koszulkę i opadł w dół, kładąc się na
brzuchu i ziewając.

174
- Potrzebuję drzemki – narzekał, posyłając mi wymowny uśmiech.
- Nie śpisz juŜ od dwóch godzin – ścisnęłam opakowanie emulsji do opalania,
po czym bez ostrzeŜenia zaczęłam wcierać w jeg o plecy.
- Przestań! Chcę się opalić.
- Nawet się nie opalisz - powiedziałam mu. – Spalisz się. Jesteś blady.
- Zamknij się juŜ.
Wtedy, nagle przewrócił się i przekręcił tak, Ŝe był nade mną. Pocałował mnie
parę razy i zmr uŜył oczy, chroniąc je przed słońcem. – Muszę iść do wody, albo
puszczę pawia. To słońce jest za mocne.
- Nie wejdę do niej - powiedziałam, wskazując na ocean. – Tam są delfiny.
- Uh… i?
- Co jeśli jeden z nich mnie ug r yzie? Powinny pływać daleko od ludzi.
Edward zaśmiał się i wstał. – Jezus. To tyko ryby, pozwól im Ŝyć.
Skończył zdanie i pobiegł, a ja oglądałam jak zanurza się w ocenie. Kiedy
wypłynął ze swoimi mokrymi i błyszczącymi włosami i… dwie dziwki maczały
palce w wodzie, zaczęły chichotać i pokazywać na nieg o, więc podniosłam się, Ŝeby
pokazać im, kto jest szefem.
Nieporadnie wbiegłam do wody, a Edward po prostu się śmiał i oglądał jak
oberwałam przez dwie fale. Woda była lodowata. Lodowata. Gdy wreszcie do nieg o
dotarłam, wskoczyłam w jeg o ramiona, a on mnie złapał i zanurzył nas w wodzie.
Gnojek.
- Jest lo-dddowa-to – powiedziałam, szczękając zębami.
- Jest przyjemnie. – Chwycił mnie za nogi i zręcznie przerzucił nad falą,
przyciskając mnie do siebie.
- Edward, pamiętasz jak wyjechaliśmy? Tamta woda była przyjemna.
- Taa, pamiętasz, kiedy poszliśmy pływać na golasa i pieprzyłem cię w wodzie? –
zachichotał i pocałował mnie w szyję. – To było zabawne.
- Tak. Zróbmy to teraz.
- Spokojnie - powiedział, potrząsając na mnie głową. – Tutaj dzieci bawią się
wiaderkami, jakieś pięć metrów dalej.
- Mam to gdzieś – powiedziałam mu, wsuwając rękę do jeg o kąpielówek.
śartobliwie zatopił zęby w mojej szyi i zaczął się śmiać.
- Przestań.
- Nie.
Pochyliłam się i pocałowałam g o dwa razy, oplatając g o ciaśniej nog ami.
- Nie kontrolujesz się. MoŜemy to robić, kiedy tylko chcemy. Nie musimy być
ekshibicjonistami, dać się aresztować i gówno.
- Dobrze, Edward. – Westchnęłam i ześlizgnęłam się z niego, Ŝebyśmy mogli
wrócić na koc.
Jak wyschliśmy, Edward zapadł w swoją drzemkę z powodu kaca, a ja zaczęłam
pisać w moim zeszycie. Nawet, jeśli zgodziłam się iść na terapię i czułam się
dobrze, mówiąc mu o moich odczuciach, to wciąŜ był dobr y sposób, na ujawniane
niektór ych rzeczy.
- Co piszesz? – zapytał Edward, odwracając się w moją stronę i otwierając jedno
oko.

175
- Scenariusz. Do filmu porno.
Wymr uczał coś i znów zamknął oczy, najwyraźniej mną znudzony.
Usłyszałam telefon, któr y zaczął dzwonić w mojej torbie i westchnęłam. To
sprowadziło mnie na ziemię i przypomniało, Ŝe poza mną i Edwardem są na świecie
inni ludzie. Próbowałam tego unikać.
Otworzył oczy, gdy usłyszał dzwonek, a kiedy zobaczyłam kto to, podałam mu
telefon. Spojrzał na nazwę dzwoniącego i roześmiał.
- Uh, nie. Charlie es no mi Amig o 68.
- Nie chcę z nim teraz rozmawiać – mr uknęłam. Edward spojrzał na telefon i
westchnął, lecz ostatecznie odebrał.
- Halo… hej, tu Edward. – Odsunął telefon i zaśmiał się, kiedy Charlie
prawdopodobnie wrzeszczał do słuchawki. – Nie ma jej tu… taa, uspokój się…
nie… uh, czekaj. – Edward pokazał mi, Ŝebym podała mu swój zeszyt i dług opis. –
Kontynuuj… dwudziesty piąty... okej… szesnasta… Ja nie… okej… proszę bardzo,
pa.
Rzucił na mnie okno i podał mi telefon i zeszyt. Spojrzałam w dół i zobaczyłam
adres, nazwisko doktora i godzinę.
- Powiedział, Ŝe najpierw musisz iść sama – Edward oznajmił, wzr uszając
ramionami. Przetoczyłam na niego oczami i przewróci łam stronę, na której
pisałam, nic nie mówiąc na ten temat. – Bella?
- Hę?
- Nie zachowuj się jak dziecko.
- Nie zachowuję się – odparłam, nasuwając okular y słoneczne na oczy.
Westchnął i połoŜył się na plecach, lecz czułam, Ŝe się na mnie patrzy. – Co ci w
ogóle powiedział?
- Powiedział, dlaczego do choler y odbierasz j ej telefon?
- Po tym – stwierdziłam, machając ręką.
- Zapytał czy u ciebie w porządku, powiedział, Ŝeby zapisać to gówno, abym
przestał być kutasem dla mojego ojca i powiedział… dziękuję ci.
Stwierdziłam, Ŝe Leah powiedziała Charliemu, Ŝe zg odziłam się iść na terapię
przez Edwarda i to odrobinę g o zmiękczyło. Oczywiście, nie ma wątpliwości, Ŝe
wkurzyło Carlisle’a to, iŜ Edward się we wszystko angaŜuje po tym, jak sam cięŜko
pracował nad tym, aby ten był niezaangaŜowany, niewaŜne. Nie mogłam g o winić. TeŜ
chciałam ochraniać Edwarda przed wszystkim, więc wiedziałam, o co mu chodzi.
Myślenie o tym wszystkim tylko mnie dołowało, więc wyrwałam kartkę z mojego
notatnika i machnęłam ręką tuŜ przed twarzą Edwarda.
- Czytaj to - powiedziałam. – Na głos.
- Dz iś czuję się psychicznie zadowolona. Chcę, Ŝeby Edward… okej, myślę, Ŝe
zapominasz, po co w ogóle mają być te listy. – Podał mi papier i posłał uśmieszek.
– Ale moŜemy to zrobić później, jeśli chcesz.
- Chcę. Tylko Ŝartowałam. Napiszę prawdziwy list. Pewnie powinnam zebrać je
wszystkie i pokazać mojemu nowemu terapeucie. – Znów przewróciłam oczami i
rzuciłam zeszyt na koc, zanim podpełzłam do Edwarda.
68
Charlie es no mi Amigo – Charlie nie jest moim kumplem.

176
- Nie dotykaj mniej – powiedział, zakładając okular y. – Jest za g orąco, a ty się
lepisz.
Zignorowałam g o i pocałowałam jeg o usta parę razy. Zaczęłam zwijać mokre
kosmyki jeg o włosów wokół palców, a następnie po prostu siedziałam i patrzyłam na
nieg o. I patrzyłam i parzyłam, bo był taki uroczy. Byłabym zadowolona tylko gapiąc
się na nieg o cały dzień.
Zostaliśmy na plaŜy przez parę g odzin, ale chociaŜ bardzo chcieliśmy zostać, to
mieliśmy rzeczy do omówienia, które nie mogły zaczekać. Dodatkowo, było bardzo
g orąco, a przyzwyczaiłam się do mieszkania w Forks, gdzie słonecznie było jakieś
trzy dni w roku i spędzałam większość ostatniego semestr u zamknięta w pokoju,
więc… taa. Obydwoje mieliśmy juŜ tego dosyć.
- Napisz do Jaspera i zobacz gdzie oni są – powiedział Edward ze zmęczeniem,
kiedy wjeŜdŜaliśmy na parking. Roześmiałam się na odpowiedź Jaspera.
Zakupy. Powiedz Edwardowi, Ŝeby przyszedł mnie uratować. Dam mu 50$ za
przyjechanie po mnie.
- Są na mieście – powiedziałam mu, gdy wysiadałam z auta. Wrzuciłam telefon z
powrotem do mojej plaŜowej torby i powlokłam dupsko do drzwi naszeg o budynku.
- Co jest?
- Jestem zmęczona – odpowiedziałam. Stanął przede mną i pochylił się, Ŝebym
mogła wskoczyć mu na plecy.
- No dalej, poniosę cię. Czuję oŜywienie.
Zaśmiałam się i wspięłam na jego plecy, składając pocałunki na jeg o szyi, gdy
wchodził po schodach. Dotarliśmy do drzwi mojeg o mieszkania, a on upuścił mnie,
pokazując znaczący uśmiech.
- No dobrze, wrócę za…
- Nie! – Złapałam g o za nadg arstek, a dr ugą ręką zaczęłam przetrząsać torebkę
w poszukiwaniu kluczy.
- Bella, jest mi g orąco, jestem brudny i lekko śmierdzę. Tylko pozwól mi wziąć
pr ysznic i zaraz wracam.
Niepewnie puściłam jeg o nadgarstek i przytaknęłam. – Okej.
Obserwowałam g o jak szedł wzdłuŜ korytarza do swojego mieszkania i zniknął
za drzwiami. Moje włosy pachniały jak kokos i czuć było ten ohydny zapach r yb na
całej mojej skórze, więc skierowałam się prosto pod pr ysznic. Usiadłam na skraju
wanny i pozwoliłam łazience wypełnić się parą wodną, oddając się marzeniom.
Weszłam pod pr ysznic w stroju kąpielowym, poniewaŜ Alice uwaŜała, Ŝe po tym,
jak było się w ocenie trzeba wypłukać słoną wodę z materiału, najszybciej jak się
da czy coś w tym stylu. Nie wiem, dlaczeg o zawsze podąŜałam za jej
bezsensownymi, małymi radami.
Po kilku minutach pod pr ysznicem, usłyszałam jakiś dźwięk w łazience. Kiedy
wystawiłam głowę za drzwi, zobaczyłam Edwarda, rozwiązującego swoje
kąpielówki.
- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam, wsuwając z powrotem głowę pod
pr ysznic. – Co ty w ogóle robisz?
- Stwierdziłem, Ŝe mogę po prostu wziąć pr ysznic tutaj. Z tobą.

177
Drzwi się rozsunęły, a on wszedł do środka, prosto pod str umień wody. PołoŜył
ręce na moich ramionach i odwrócił mnie. Przesunął moje mokre włosy na jedną
stronę i zaczął całować tył mojeg o ramienia.
- Dlaczeg o wciąŜ masz na sobie strój do diabła? – zapytał, chichocząc.
- Nie wiem - wymr uczałam, zdezorientowana przez jego usta na moich plecach.
Poczułam jak powoli rozwiązuje supeł, po czym sięgnął do przodu i ściągnął
całość przez moją głowę. Następnie dotarł do mojeg o tyłka i zsunął resztę na dół,
pozwalając im opaść na moje kostki. Wyskoczyłam z nich, kiedy Edward zaszedł
mnie od tyłu i przyciągnął moje ciało tak, Ŝe przyleg ało ciasno do jeg o.
Mogłam usłyszeć str umienie wody uderzające o skórę Edwarda i zauwaŜyłam jak
odg ar nia włosy do tyłu. Wszystko, co chciałam zrobić, to odwrócić się i pocałować
g o, ale trzymał mnie mocno, więc zamiast teg o po prostu opierałam się o jeg o
pierś, czekając.
Edward usłyszał przypadkowe westchnięcie opuszczające moje płuca i pochylił
się, całując wgłębienie za moi uchem. – Co się stało?
- Nic. W ogóle.
- Więc dlaczego tak wzdychasz?
- PoniewaŜ - powiedziałam, śmiejąc się trochę. – Nie chcę być z dala od ciebie.
Nigdy. Co będzie jutro, kiedy będziemy musieli iść na zajęcia?
Edward zaczął się śmiać i uderzył się dłonią w czoło. – Jeśli dalej będziemy
spędzać ze sobą tyle czasu, będziesz chciała walić mnie po twarzy pod koniec
tygodnia. Jestem tego całkiem pewny.
- Nie – kłóciłam się. Specjalnie pchnęłam mój tyłek na jeg o krok i usłyszałam
mały jęk wydobywający się z piersi Edwarda. – Zamieńmy mieszkania. Wezmę pokój
Jaspera, a on moŜe w prowadzić się tutaj.
Edward roześmiał się i znów pocałował mnie w szyję, a potem przesunął ręce
na mój brzuch. – Twojemu tacie by się to podobało. Od razu się pobierzmy i moŜe
zróbmy sobie dziecko, skoro juŜ o tym mówimy.
Wyszydziłam jego brak entuzjazmu i oderwałam od sobie jego dłonie,
odwracając się i zarzucając ręce na moją szyję. Stanęłam na palcach, pocałowałam
g o w usta i po prostu upajałam się uczuciem jego śliskiego, nagiego ciała
ocierająceg o się o moje.
- Seks pod pr ysznicem to za duŜo roboty – mr uknął Edward, odsuwając ode
mnie usta.
- Nie. Po prostu mnie podnieś. UŜyj ściany.
- Jedno z nas spadnie i umrze, powiedział. – Pewnie ja.
- Kiedy stałeś się taką cipką? – zapytałam, marszcząc brwi. – Oh, Bella, nie
zr obim y tego w oceanie. Prz estań mnie dotykać. Nie lubię pr ysznicowego seksu. Bla, bla.
Stwierdziłam, Ŝe naprawdę gównianie szło mi imitowanie jego głosów, ale zanim
zdąŜyłam się zorientować, co się dzieje, Edward uniósł mnie i uderzył mną o
mocno o ścianę, wywołując tym głośny odgłos echa pomiędzy ścianami pr ysznica.
- W hoa – wyszeptałam, gdy zastygłam, spojrzawszy na jeg o wściekłą twarz.
- Zamknij się – wymr uczał. Pochylił się i przyg r yzł moją wargę pomiędzy
zębami, a jeg o dłoń szybko doszła na środek moich piersi. Sapnęłam odrobinę,

178
kiedy poczułam jeg o palce wślizgujące się we mnie, całkiem szybko, a twarz
Edwarda zmieniła się na skoncentrowaną i zmarszczył brwi.
- Co jest, pozerze? Nabijałaś się ze mnie, a potem robię to, co chciałaś, a ty po
prostu siedzisz tu nieruchomo?
Uśmiechnęłam się znacząco i wydęłam usta. – Lubię, kiedy jesteś wkurzony –
wyszeptałam.
- Dobrze – powiedział, śmiejąc się. – Bo sprawiasz, Ŝe czuję się tak całkiem
często.
Złapałam g o rękami za szyje i przyciągnęłam jeg o twarz do swojej, pozwalając
językowi przejechać uwodzicielsko po jeg o wargach. Próbował otworzyć usta, ale
odsunęłam się i spojrzałam na jego rękę, która wciąŜ mnie dotykała.
- Pieprz mnie, Edward.
Jeg o oczy rozszerzyły się i potrząsnął głową, gdy próbował hamować śmiech. –
Przestań. Nie mów takiego gówna, ono mnie tylko dezorientuje.
Westchnęłam i sięgnęłam w dół, próbując g o uchwycić, ale on odsunął się. –
Edward! No dalej. Bądź gwałtowny. Lubię jak jesteś taki słodki, troskliwy i w
ogóle, ale wiem, jaki jesteś. I jaka ja jestem. Więc, po prostu to zrób.
Przygr yzłam dolną wargę i odg arnęłam mokre pasmo włosów z mojej twarzy,
gdy czekałam, aby coś powiedział. Nie powiedział. Zamiast teg o, złapał mnie w
talii obydwiema rękami i nadział na siebie bez słowa. Odczucie zaszokowało mnie z
początku, ale potem Edward nachylił się nade mną i przyszpilił mnie do ściany.
Zaczął gwałtownie we mnie pchać, jęcząc cicho z pomiędzy swoich zaciśniętych
zębów, przy kaŜdym pchnięciu.
Szczerze mówiąc, z początku trochę mnie to wystraszyło, ale znałam Edwarda.
Wiedziałam, Ŝe trzymał w sobie wrogość, fr ustracje, napięcie seksualne i cokolwiek
jeszcze, co musiało zostać uwolnione i ja czułam to samo, więc stwierdziłam, Ŝe
moŜemy uwolnić to na sobie. To było wspaniałe uczucie.
Moje mięśnie zaciskały się z kaŜdym posunięciem, wbijałam paznokcie w jego
plecy i przycisnęłam go mocnej do siebie nogami, Ŝeby wiedział jak się czułam. Był
jakby w swoim małym świecie, ale nie obchodziło mnie to, bo odgłosy, które
wydawał były tak seksowne, a on sam całował, przyg ryzał moją szyję, ramię i
obojczyk. Jestem teŜ całkiem pewna, Ŝe mr uczał "kocham cię" i to beze mnie
mówiącej to, jako pierwsza, lub bez zmuszania go do teg o. Byłam teraz w
całkowitej euforii.
Nagle, poczułam moje plecy zsuwające się szybko po ścianie i bardzo szybki
oddech Edwarda, tuŜ obok mojeg o ucha. Usłyszałam ostatni g ardłowy jęk, zanim
uderzył dłonią o ścianę blisko mojej głowy, a jego ciało og romnie się zrelaksowało.
Gdy udało mu się złapać oddech, zaczął całować mnie raz po raz i mówić, Ŝe
prze prasza. śe tak bardzo, bardzo przeprasza. Za co, nie miałam pojęcia, ale nie
pytałam.
Postawiłam stopy na podłodze, aby nie musiał mnie juŜ trzymać i wciąŜ g o
całowałam. Po to, by pokazać mu, Ŝe nie musi mnie za nic przepraszać, poniewaŜ
wszystko było w porządku. My byliśmy w porządku.
MoŜe minęły tylko godziny, od kiedy byliśmy razem, ale to niczego nie
oznaczało. Miałam całkowite zaufanie do Edwarda. Miałam całkowite zaufanie do

179
nas obojg a. Z jakieg oś powodu, w tej chwili, to uczucie ogar nęło mnie, pomimo
wszystkiego, co zdarzyło się przez ostatni rok i nie było niczeg o, co byłoby
dostatecznie silne, Ŝeby wejść między nas.
Wiedziałam z pewnością, Ŝe nie było nikogo i niczego, co nas rodzili.

180
Rainy Night

-Edward-
Edward-

- Twoja matka i ja w padniemy z wizytą.


- Um… co?
Bella spojrzała na mnie znad swojego laptopa, a ja udałem, Ŝe wkładam do ust
piłkę z palców. Zaśmiała się i wciąŜ obserwowała, prawdopodobnie próbując się
zorientować, o co chodzi.
- Mam konferencję medyczną w San Fancisco w przyszłym tygodniu -
powiedział Carlisle. – Stwierdziliśmy, Ŝe moŜemy cię potem odwiedzić, robiąc sobie
małe wakacje. Zobaczyć, co u ciebie.
- Wszystko w porządku. Jestem nieźle zajęty szkołą. Nie wiem czy będę mieć
czas na spotkania.
Tak naprawdę, chodziło mi o to, Ŝe nie mam czasu na spotkania z nimi. Carlisle
był moim wrzodem na tyłku i byłem wystarczająco mądr y, aby wiedzieć, Ŝe jego
"wizyta" ma ukr yty powód. Bella pokazała ustami – Co? – ale tylko przewróciłem
oczami i zacząłem z fr ustracji stukać dług opisem o swój zeszyt.
- Twoja matka tęskni za tobą. Nie widziała cię sześć miesięcy, potem jak
wróciłeś do domu, cały czas byłeś z przyjaciółmi, a teraz minęły juŜ dwa
miesiące…
- CóŜ, powiedz jej, Ŝeby do tego przywykła - powiedziałem, przer ywając mu. –
Tak się dzieje, kiedy potomstwo dorasta. Jeśli potrzebuje na czymś skupić swoją
uwagę, przekaŜ jej, Ŝeby zaadoptowała jakieś dzieci z Etiopii lub coś. Stać was na
to.
Carlisle westchnął do telefonu i nawet mogłem zobaczyć, jak robi tą – Dlaczego,
o dlaczego nie zadowoliłem się robieniem loda przez twoją matkę, w dniu kiedy zaszła w
ciąŜe? – twarz, którą często zauwaŜałem, gdy ze mną rozmawiał.
- Okej, Edward. Dzięki za entuzjazm. Zobaczymy się wkrótce.
Rozłączyłem się, rzucając telefonem za ramię – jak zwykle – i oplotłem ręką
kostkę Belli, która leŜała na moich kolanach.
- Nudzę się - mr uknąłem, ciągnąc ją za nogę dla podkreślenia teg o. Wróciła do
pracy na laptopie i przestała zwracać na mnie uwagę. – Napijmy się. Aby wznieść
toast za… naszą dwudniową rocznicę.
Zignorowała mnie.
- O co chodziło?
PołoŜyłem się na łóŜku i zagapiłem w sufit. – Nic. Mój ojciec po prostu ma
szalone pragnienie, Ŝeby wciąŜ mnie wkurwiać. PrzyjeŜdŜają z wizytą. Cokolwiek do
cholery to oznacza.
Bella zatrzasnęła swojeg o laptopa i popchnęła go na skraj łóŜka, zanim
przyczołgała się do mnie, aby zaleźć się na moich kolanach.

181
- Mogę coś powiedzieć?
- Nie – opowiedziałem, próbując rozproszyć ją przez wsadzenie ręki pod jej
koszulkę. Nawet się nie wzdr ygnęła.
- Um, osobiście uwaŜam, Ŝe twój ojciec –ałaa, Edward, nie szczyp mnie.
Wracając do rozmowy, twój ojciec naprawdę cię kocha. Po prostu ma inny sposób
okazywania tego. Tak jak ty kochasz jego, ale wznosisz tą barierę, poniewaŜ nigdy
nie był blisko ciebie i nie chcesz, Ŝeby wiedział…
- Bel?
- Edward?
- Nie mów mi o tym. Na samo wspomnienie słowa "ojciec" mam ochotę coś
rozwalić.
Westchnęła głośno i opadła na mnie, ziewając. – Muszę o czymś z tobą
porozmawiać. Coś mnie martwi.
Spuściłem głowę i zmarszczyłem brwi. Myślałem, Ŝe jak na razie wszystko
między nami było okej. Taa, uczepiła się mnie jak cholera, ale spodziewałem się
tego. Pewnie obawiała się, Ŝe znów ją zostawię lub coś, za co właściwie nie mogłem
jej winić. Mam na myśli to, iŜ zrobiłem to wcześniej. Zostawiłem ją, kiedy mnie
potrzebowała i wszystko się spierdoliło. A tak na marginesie, nie przeszkadza mi
bycie z nią przez cały czas. Jeśli miałbym być szczer y, cieszyło mnie to. No i w
dodatku nie musiałem przebywać z naćpanym dupskiem Jaspera przez większość
dnia.
I taa, byłem dla niej jakby dupkiem. Głównie dlateg o, iŜ byłem
zdezorientowany, odrobinę nie pewny teg o gejowskiego skurwiela, któr y prawie mi
ją ukradł oraz wciąŜ trochę nieufny. To znaczy… była sobą. Gorąca, śmieszna,
mądra, zabawna - uwielbiałem to w niej, ale teŜ totalnie złośliwa, więc nigdy nie
mogłem wiedzieć, czeg o się po niej spodziewać. Taka była moja metoda. CięŜko się
starać i jeśli ktoś postawi cię w niewyg odnej sytuacji, wyglądać jakby cię to nie
obchodziło.
- No mów – mr uknąłem, zamykając oczy.
- Teg o dnia… pod pr ysznicem. W kółko powtarzałeś, Ŝe mnie przepraszasz. Za
co? Czy zrobiłeś coś złeg o, o czym powinnam wiedzieć?
Otworzyłem jedno oko i zobaczyłem, Ŝe patrzy na mnie, czekając na
wyjaśnienia. Powinienem wiedzieć, Ŝe ten łoś to wyłapie. Moje choler nie
niekontrolowane pie przenie głupot zawsze mnie wyjebie.
Uniosłem się na łokciach i wziąłem głęboki oddech. – W porządku -
powiedziałem. – Nie złość się.
Siedziała w ciszy. W ciszy, ale zabijając wzrokiem.
- Pieprzyłem Victorię.
Otworzyła szeroko buzię w szoku, a ja wtedy zacząłem się tak mocno śmiać, Ŝe
prawie się zmoczyłem.
- To nie było zabawne, Edward - krzyknęła, uderzając mnie w pierś. – Jesteś
fiutem.
- Jezu Chr yste, Jagniątku, to tylko Ŝar t. Mówiłem, Ŝe przepraszam, poniewaŜ
rzuciłem tobą o ścianę i doszedłem uprawiając ostr y, wściekły seks, a nawet o tobie
nie myślałem. I…

182
Spojrzałem w dół na koc i zacząłem zbierać nieistniejący meszek palcami.
- Po prostu czuję się winny, dobrze? Bycie z tobą w taki sposób, przywodzi tylko
te gówniane uczucia i sprawia, Ŝe źle się czuję. Nie wiem. Nie chcę o tym
rozmawiać, po prostu porozmawiajmy o czymś innym.
- Nie! Edward, musisz przestać czuć się winny. Wszystko sprowadza się do tej
winy, wiesz? To nie jest twoja wina. Gdy czujesz się winny i smutny, to tylko mi
wszystko utr udnia.
Westchnąłem i pokiwałem głową. – Ja tylko… czuję, Ŝe sobie nigdy teg o nie
wybaczę. Wyjazdu. I nie bycia przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś. Nie wiem.
Posłała mi słaby uśmiech i pogłaskała mnie po szyi. – CóŜ, wybaczam ci. I teŜ
prze praszam. Za sprawianie, iŜ czujesz się odpowiedzialny, za to, jak się czułam.
- Okej.
Objąłem ją ramionami i przyciągnąłem blisko do swojej piersi, a ona zaczęła
całować wgłębienie pomiędzy moją szyją, a ramieniem. Następnie, wślizgnąłem
swoje ręce z powrotem pod jej koszulkę i westchnąłem.
- Tęskniłem za twoimi cyckami.
- One tęskniły za twoimi ustami – wymr uczała, z twarzą wciąŜ wciśniętą w moją
szyję.
Gdy spojrzałem ponad jej głową złapałem obraz zeg ara na mojej nocnej szafce i
odchrząknąłem.
- Jest piętnasta trzydzieści. Musimy iść.
- Ehhh, myślę, Ŝe to opuszczę – powiedziała.
- Nie. Nie zaczynaj.
Uśmiechnęła się i wstała, zanim złapała mnie za dłoń, ściągając mnie z łóŜka.
Wsunąłem buty na nogi i obydwoje weszliśmy do salonu, gdzie Jasper siedział na
sofie. Spojrzał na nas i wstał.
- Idę z tobą - powiedział, wskazując na Bellę. – Potrzebujesz mnie do
moralneg o wsparcia. Cullen jest zbyt twardy.
- Nie. – Popchnąłem g o z powrotem na sofę, a ten popatrzył na mnie kpiąco. –
Jesteś ostatnio zbyt wkurzający. Twoje poczucie humor u nie jest teraz potrzebne.
Co jest nie tak z twoimi spodniami?
Podarowałem skurwielowi pytające spojrzenie, zauwaŜając jeg o podwinięte do
połowy łydki spodnie.
- Edward, jeśli znów dotkniesz mnie w taki sposób, rozpłaszczę twoją twarz o
ziemię. Nie zapomnij kto wyg rał mecz UCLA przeciwko cipkom USC. A moje
kostki są seksowne.
Bella patrzyła się na nas bez wyrazu.
- Byłem pijany - wyjaśniłem jej. – Nigdy nie wyg rałby, gdybym był trzeźwy.
RozłoŜyłbym g o na łopatki.
- Naprawdę nie obchodzi mnie, o czym wy do choler y mówicie - powiedziała
Bella, ze zniecierpliwieniem, przestępując z nogi na nogę. – Chodźmy zanim
zmienię zdanie.
Jasper naleg ał, aby jechać z nami, bo zrobił Belli CD "mix pozytywnej aur y".
Cokolwiek to było. Z pewnością stwierdzam, Ŝe była zdenerwowana i nie chciała
iść. WciąŜ zakładała włosy za ucho, przyg r yzała wargę i podskakiwała kolanem w

183
górę i w dół. Podczas jazdy, więcej niŜ raz odwróciłem się do niej, Ŝeby się
uśmiechnąć, dotknąć jej nogi, albo pokazać głupią minę Jasperowi, aby się trochę
uspokoiła. Jestem całkiem pewien, Ŝe to nie działało.
Siedzieliśmy w poczekalni. Bella, usadowiła się pomiędzy nami, podczas gdy
terapeutka kończyła swoje wcześniejsze spotkanie. Jasper czytał mag azyn Star i w
kółko pokazywał na zdjęcia głupich gwiazd, robiących pojebane rzeczy, aby
spróbować, poprawić samopoczucie Belli. Zrobiłem za nią papierkową robotę,
poniewaŜ jej ręce się trzęsły, a jej pismo ledwo dawało się odczytać, nawet wtedy,
kiedy nie była zdenerwowana.
Nie byłem pewny dlaczeg o w ogóle tak świrowała – pewnie dlateg o, Ŝe
wiedziała, iŜ będzie musiała siąść i rozmawiać o tym, co się wydarzyło, a to było
tym, czego unikała od sameg o początku. Szczerze, obawiam się tego dnia, kiedy teŜ
będę musiał tam wejść, bo samo myślenie o tym gównie pozbawiało moją
wściekłość kontroli.
Po par u minutach, starsza kobieta wyszła z g abinetu, a rece pcjonistka wywołała
nazwisko Belli. Spojrzała na mnie, a wyraz jej oczu był kurewsko smutny i
str uchlały. Chciałem po prostu złapać ją, trzymać i ochraniać, jednak zamiast tego,
odsunąłem włosy z jej twarzy i przyłoŜyłem usta do jej ucha.
- Będzie dobrze - wyszeptałem do niej. – I… kocham cię.
Przełknęła ślinę i odwróciła głowę w moim kier unku, a jej oczy trochę
złag odniały. Potem wymusiła uśmiech i wstała, a recepcjonistka zabrała ją do
środka.
Westchnąłem i oparłem się o krzesło, zamykając oczy. Mimo teg o wciąŜ
wiedziałem, Ŝe Jasper się na mnie gapi.
- Co?
- Zg adnij na kog o dziś wbiegłem w szkole?
Otworzyłem oczy, spojrzałem na niego i zmr uŜyłem je. – Kogo?
- Moją przyjaciółkę, Tori.
Ziewnąłem i wzr uszyłem ramionami . – I…
- Pytała, gdzie się podziewasz. Dlaczeg o się do niej nie odzywasz. Co u ciebie i
Belli.
Jasper przeskakiwał po stronach magazynu, zatrzymał się i podał mi g o. – On
ma na sobie kilt. Myślę, Ŝe mógłbym sobie taki sprawić.
Wyrwałem g azetę z jeg o ręki i rzuciłem ją przez poczekalnię, na jakieś puste
krzesło. Recepcjonistka spojrzała na mnie. – Co jej powiedziałeś?
- Nic. Powiedziałem, Ŝe… bywasz tu i tam. Wszystko jest pokręcone. Oraz, Ŝe
myślę, iŜ to nie w porządku mówić o twoich osobistych sprawach, o któr ych sama
powinna z tobą porozmawiać. Powiedziałem jej, Ŝe do niej zadzwonisz.
Od naszeg o zr ywającego obiadu, właściwie nie rozmawiałem z Victorią. Nie
chciałem, Ŝeby tak było, bo to nie była jej wina, iŜ gówno nie wypaliło oraz, Ŝe jej
nie chciałem. Jeśli Bella nie miałaby nic przeciwko, chciałbym, aby wciąŜ była moją
przyjaciółką. Niestety wszystko było tak popieprzone i skupiałem się tylko na
dotarciu do Belli, Ŝe zaniedbałem całą resztę mojego Ŝycia.
- Muszę do niej zadzwonić. Jestem chujem. – Pochyliłem się i podrapałem po
głowie, zir ytowany. – Potrzebuję jakichś zajęć z leczenia stresu lub coś.

184
- Owszem - zg odził się Jasper. – Ten cały nadąsany stary facet, któreg o teraz
odg rywasz nudzi mnie jak jasna cholera. Jesteś szczęśliwy tylko wtedy, kiedy jesteś
z nią. – Wskazał na zamknięte drzwi i posłał mi uśmieszek. – Kiedy ślub?
Wystawiłem mu palec i zacząłem uderzać rękami o kolana z obawą. Z jakieg oś
powodu, wiedziałem, Ŝe ona tam wariuje i myślenie o tym, sprawiało, Ŝe źle się
czułem. Ale po tym, jak powiedziała mi, iŜ moje zachowanie zrzędzącej,
nienawidzącej siebie małej suki sprawia, Ŝe to wszystko jest dla niej tr udniejsze,
postanowiłem spróbować noweg o podejścia. Bycie w dobr ym humorze i udawania,
Ŝe mnie to nie rusza. Wydawało się, iŜ to jest to, czeg o pragnęła.
Spędziłem godzinę, próbując z całych sił nie uderzyć Jaspera w głowę lub
umrzeć z nudów. W końcu, wyszła, z twarzą zalaną łzami i szybkim,
nierównomiernym oddechem. Skierowała się prosto do drzwi, a ja wraz z Jasperem
popatrzyliśmy na siebie, zanim wzr uszyłem ramionami i podąŜyłem za nią na
zewnątrz.
Objąłem ją ręką w talii i pocałowałem w skroń, lecz ona stała tam, sztywna.
- Wszystko w porządku? – zapytałem. Zignorowała mnie i wspięła się do auta z
tępym wyrazem twarzy.
Jechaliśmy do naszych mieszkań praktycznie w ciszy, pomijając okazjonalne
przekleństwa Jaspera, gdy ktoś mu przerwał, lub gdy gwizdał na jakieś skąpo
ubrane dziwki idące wzdłuŜ ulicy. Odwróciłem się raz, by spojrzeć na Bellę, ale ona
tylko wyglądała za okno, całkowicie rozproszona. Nie widziała, Ŝe się na nią patrzę,
nawet kiedy odchrząknąłem, Ŝeby zwróciła na mnie uwagę. Nie wiem, co się kurwa
stało, ale cokolwiek to było, nieźle ją zasmuciło.
Kiedy dotarliśmy na górę, Jasper zadecydował, Ŝe spróbuje wciągnąć ją w
rozmowę, zanim dotrzemy do naszych mieszkań.
- Swan… na parkingu koło kościoła jest wesołe miasteczko. Mają małe zoo.
Pamiętasz, co stało się ostatnim razem, gdy tam poszliśmy.
Bella uśmiechnęła się odrobinę, przytaknęła i wzruszyła ramionami.
- Co się stało?
- Koza ugr yzła torebkę Alice, po czym ją ukradła – odpowiedział Jasper, śmiejąc
się.
- Była od Valentino 69 – powiedziała cicho Bella.
Przewróciłem oczami i otworzyłem drzwi do jej mieszkania. – W porządku, pa
Jasper, dzięki za kurewskie ir ytowanie nas przez ostatnie dwie g odziny.
- Jeśli będziesz chciała potem gdzieś iść, po prostu zadzwoń – Jasper krzyknął
do Belli, idąc kor ytarzem.
Minęła mnie, weszła do środka i skierowała się prosto do swojego pokoju.
PodąŜyłem za nią nieśmiało i stanąłem w drzwiach, po prostu ją obserwując.
Wytarg ała mar ynarski worek z szafy i zaczęła wyciąg ać rzeczy z szafek i upychać do
nieg o.
- Um… powinienem sobie pójść?
Popatrzyła na mnie jakbym postradał zmysły i potrząsnęła głową. NiewaŜne.
Podszedłem do łóŜka, usiadłem na nim i przytrzymywałem jej torbę, kiedy

69
Valentino - dom mody założony w 1959 r. przez Valentino Garavani.

185
pakowała do środka róŜne ubrania. Nie wiedziałem, gdzie do kurwy się wybierała,
ale trochę mnie to przeraŜało.
Po tym jak skończyła z ubraniami, bieg ała po pokoju jak wariatka, wrzucając
ładowarkę do telefonu, ładowarkę do laptopa, trochę kosmetyków i inne
dziewczyńskie gówno do torby, podczas gdy ja stałem tam jak idiota, obserwując ją
w ciszy. W końcu, kiedy skończyła, zapięła ją i przeciągła przez drzwi, rzuciwszy na
podłogę.
- Powinnam tu posprzątać – wymamrotała do samej siebie i zaczęła ścielić
łóŜko. Chodziłem po pokoju i zbierałem przypadkowe rzeczy, walające się po
podłodze w tym sporą część moich. Głównie przez to, Ŝe przez ostatnie parę dni
chodziliśmy tam i z powrotem pomiędzy naszymi mieszkaniami, pozostawiając
ubrania i bieliznę leŜącą w pokoju drugiej osoby.
Kiedy miejsce było juŜ bez zarzutu, stanęła na jego środku, rozejrzała się
dookoła i pokiwała głową
- Dzięki – powiedziała.
Przytaknąłem i spojrzałem na jej worek. – Czy ty… uh.. wybierasz się na jakąś
wycieczkę, czy coś?
- Taa. Do twojego pokoju.
Westchnąłem z ulgą i podniosłem torbę, kiedy opuszczaliśmy pokój.
Zamieniliśmy ze sobą chyba jakieś osiem słów, od kiedy wyszliśmy od cholerneg o
terapeuty i wewnętrznie się ochrzaniałem, jednak starałem się tego nie pokazywać.
Tak, więc zabrałem wszystkie jej rzeczy do mojego pokoju, bez pytania, co do
jasnej choler y robi, podczas gdy ona rozsiadła się w swoim salonie, zaŜerając się
lodami.
- Co u niej? – zapytał Jasper, kiedy g o mijałem.
- Nie wiem, co się do cholery dzieje – wymamrotałem, wzr uszając ramionami. –
Najwyraźniej, w prowadza się.
Wskazał na kor ytarz i posłał mi znaczący uśmiech. – Wcześniej, gdy byliśmy na
zajęciach, powiedziała, Ŝe pozwoliła Leah zostać u niej w pokoju. Więc ona zostaje
w twoim, tak myślę. Ja zostaję z Alice, a Em i Rose będą w moim pokoju.
- Oh. – Zmarszczyłem brwi i wszedłem do kuchni po coś ostreg o do picia. Będę
tego potrzebował, Ŝeby zmierzyć się z nadchodzącą nocą.

-Bella-
Bella-
Kiedy było juŜ w pół do dziesiątej, zdecydowałam się poddać z moim
milczeniem. Za dług o rozmyślałam, nudziłam i torturowałam Edwarda, któr y,
błog osławić jeg o zrzędliwe małe serce, został ze mną przez całą noc, nawet jeśli
nie odezwałam się do nieg o ani słowem.
- Chodźmy na spacer lub coś – powiedziałam do Edwarda. LeŜał na sofie,
w patr ując się tępo w telewizor, z jednym ramieniem luzacko przewieszonych przez

186
oparcie. Jego dłoń znajdowała się w moich włosach i nieuwaŜnie masowała tył
mojej głowy.
- Co? – Odwrócił głowę w moim kier unku i uśmiechnęłam się, kiedy nasze oczy
się spotkały. Wydawał się zaskoczony tym, Ŝe mówię, prawdopodobnie, dlatego Ŝe
wszystko, co zrobiłam od kiedy wyszliśmy od terapeuty to burknięcia i
przewracanie oczami.
- Spacer - powtórzyłam. – Na zewnątrz. Chodźmy usiąść nad basenem.
Patrzył się na mnie ślepo przez minutę, zanim wzr uszył ramionami i wstał z
sofy, wzdychając. Wyszliśmy przez drzwi, szturchając, szczypiąc i szarpiąc się, a
nasz śmiech rozbrzmiewał echem w korytarzu. Jak tylko znaleźliśmy się na dworze,
g orące, cięŜkie powietrze uderzyło w nas, a Edward się zatrzymał.
- Lada chwila będzie padać – powiedział, przechylając głowę, aby spojrzeć w
niebo.
- Nie wiedziałam, Ŝe studiujesz meteorologię. – Zaczęłam iść chodnikiem,
ignor ując g o.
Nagle poczułam jego ramię owinięte wokół mojeg o, kiedy mnie ściskał. Uniósł
mnie nad ziemię na sekundę, a ja pisnęłam. Postawił mnie na nogach i pocałował w
czubek głowy.
- Cieszysz się, Ŝe zobaczysz jutro naszych przyjaciół?
Pokiwałam głową i związałam włosy w kucyk, bo przyklejały mi się one do szyi.
– Chcę jechać z tobą – jęczałam, choć i tak znałam odpowiedź.
- Nie ma tyle miejsca, Emmett jest g r uby.
- Wcisnę się z tyłu…
- Nie, przerwał mi, potrząsając głową i ziewając. – Mają bag aŜe.
- NiewaŜne. Mam nadzieję, Ŝe Leah będzie cię wkurzać całą jazdę. – Złapałam
Edwarda za rękę i poczułam, Ŝe zesztywniał. – Co?
- Nic – odpowiedział cicho, drapiąc się w brew wolną ręką.
- Nie ma tu nikog o. Nikt nie zobaczy cię, jak nie będziesz silny i wyluzowany.
- Mam to gdzieś, jak ktoś zobaczy.
Gdy dotarliśmy do basenu, kopnął w bramkę i otworzył ją, prze puszczając mnie
przodem. Usłyszeliśmy głośny g rzmot, a on lekko zachichotał. Jestem całkiem
pewna, Ŝe to był pierwszy raz kiedy usłyszałam g rzmot, od kiedy byłam w
Californii. To wydawało się trochę ironiczne, bo… padało w Forks. Cały czas.
Przypomniało mi to o nas, o domu.
Zsunęłam sandały i puściłam dłoń Edwarda, siadając na krawędzi basenu. Cała
reszta była mądrzejsza od nas i zostali w domach, obawiając się deszczu, któr y
mógł lunąć w kaŜdym momencie, ale nie obchodziło mnie to. ŚwieŜe powietrze
było świetne, a ja musiałam wyjść z mieszkania. Pog rąŜanie się w smutku, tylko
prowadziło do większej melancholii.
A Edward był taki uroczy. Po prostu był ze mną cały dzień, nie narzekając, nie
zadając Ŝadnych pytań, ani nie zmuszając mnie do rozmowy. Pozwolił mi być, a to
było dokładnie to, czego potrzebowałam.
- Przepraszam za bycie taką suką całe popołudnie – powiedziałam do niego,
odchylając głowę do tyłu, abym mogła zobaczyć jego twarz. Usiadł koło mnie, po
turecku, trzymając tenisówki na kolanach.

187
- Co? To było przyjemne.
Zaśmiałam się i załoŜyłem rękę za jeg o łokieć, przyciągając g o tak, bym mogła
oprzeć głowę o jeg o ramię.
- Konieczność siedzenia tam i rozmawiania o tym ze szczegółami po raz
pierwszy była po prostu… okropna. Nienawidzę o tym myśleć. Ale juŜ w porządku.
Nie będę tego robić co tydzień, przyrzekam.
Zachichotał i spojrzał w dół na wolną przestrzeń między swoimi kolanami. – W
porządku.
PołoŜyłam rękę na jeg o policzku, odwracając jeg o głowę w moim kier unku.
Następnie pocałowałam go delikatnie i opuściłam rękę, pozwalając jej zająć miejsce
na jeg o szyi.
- Dziękuję ci, za bycie takim dobr ym dla mnie. Jestem jakby w szoku, przez to
jak się zachowujesz. Star y Edward poddał by się juŜ dawno i przerzucił się na coś
łatwiejszeg o, jakąś prostą cipkę. Bez emocjonalnych załamań. Jakąś Jessiwszę.
Wyciągnął rękę i ścisnął moją dłoń, która wciąŜ była owinięta wokół jeg o
dr ugieg o łokcia i uśmiechnął się. – Zamknij się, Bel. Mówiłem ci, Ŝe utknąłem z
tobą. Mamy te kurewsko głupie tatuaŜe. No wiesz… nie ma sposobu, Ŝebym
wytłumaczył to gówno mojej przyszłej Ŝonie, jeśli nie będziesz nią ty.
- Oświadczasz się? – zapytałam sarkastycznie.
- Daleko do teg o - powiedział, potrząsając nade mną głową. – Mamy
wystarczająco duŜo problemów, bez nastoletnieg o ślubu.
Nagle, nastąpił kolejny potęŜny g rzmot, który sprawił, Ŝe podskoczyłam.
Momentalnie zaczęło padać, mocząc nas.
- Chodźmy - krzyknął, podciąg ając mnie do gór y. – Nie chcę dostać zapalenia
płuc, kiedy Emmett tu będzie. Mamy trochę picia do nadrobienia.
Zaśmiałam się i uchwyciłam go, kiedy deszcz bębnił o nas. W niecałą minutę
byliśmy przemoczeni, ale miałam to gdzieś. Edward wyglądał naprawdę świetnie
taki mokr y, gdy światła basenu padały na niego. Zag apiłam się na małe kropelki
wody, spływające po konturach jeg o twarzy, a on odg ar nął swoje wilg otne włosy z
czoła i wyszczerzył się do mnie.
Bez ostrzeŜenia, oplotłam rękami jeg o szyję i przycisnęłam usta do niego,
nieustępliwie. Cofnął się odrobinę, aby spróbować powiedzieć mi, Ŝe musimy wejść
do środka, ale nie pozwoliłam, aby oddalił swoją twarz od mojej. Uderzył tyłem o
bramkę i jęknął odrobinę w moje usta, kiedy rzuciłam g o na nią, wsuwając ręce pod
jeg o koszulkę, która była przyle piona do jego skór y.
Po tym dniu, fakt, Ŝe wciąŜ tak bardzo pragnęłam Edwarda, napełniał mnie
satysfakcją. To było tak, Ŝe nawet jeśli rzeczy będą miały się gównianie, wciąŜ mogę
na nim poleg ać. Nigdy nie zwątpię w uczucia, jakie do nieg o Ŝywię. Są trwałe i nie
do przełamania.
- Chodź - jęknął, przepychając się przez bramę i idąc w kier unku budynku. Jak
bardzo chciałam schować się przed deszczem, zobaczyłam jeg o mokrą koszulkę
opiętą na jeg o łopatkach, jego jeansy, które były cięŜkie od wody i wisiały
niebezpiecznie nisko , kiedy szedł, ukazując kawałek ześlizgujących się bokserek i
po prostu nie mogłam tego wytrzymać.

188
Złapałam g o za jedną ze szlufek od spodni i pociągnęłam. Odwrócił się, a ja
rzuciłam się na nieg o, całując go bardziej zaŜarcie, niŜ wcześniej. Nie walczył ze
mną, tylko stał tam i całował mnie z równym zaangaŜowaniem, wzdychając prosto
w moje usta, podczas gdy deszcz bębnił coraz głośniej.
Jeg o ręce zaciskały się na moich ramionach, następie zsunęły na moje
nadgarstki, a potem mocno złapał mnie w talii. Jakimś cudem zeszliśmy z chodnika,
a Edward wciąŜ mnie całował, kiedy przycisnął mnie do ceglanej ściany naszeg o
budynku. Wiedziałam, Ŝe nad czymś myślał, co juŜ nie było dla mnie nowe, ale
zmarszczki na jeg o czole zniknęły i poczułam nacisk jego dłoni na przedzie moich
jeansów. Przycisnął do mnie rękę, a jeg o palce poruszały się pracowicie i bez tr udu.
Przycisnęłam się do niego, jęcząc i skomląc, podczas gdy on trzymał usta blisko
mojeg o ucha, przechylając głowę tylko na parę sekund, aby wymr uczeć takie małe
słówka jak j esteś piękna albo pocałuj mnie.
Tak bardzo chciałam go poczuć, Ŝe nie mogłam teg o dłuŜej znieść, więc
próbowałam mu się zrewanŜować, jednak zaśmiał się w moją szyję i złapał wolną
ręką za mój nadg arstek, bym nie mogła g o dotykać. Chciał, Ŝeby to było tylko dla
mnie, pewnie by wynag rodzić mi pieprzenie pod pr ysznicem. Nawet jeśli
powiedziałam mu, Ŝe naprawę mi się to podobało.
Więc zamiast teg o, trzymałam ręce na jego ramionach, szyi i w jego włosach.
Ściskałam g o mocno i pozwoliłam mojej głowie odchylić się do tyłu, kiedy on robił
coś, co naprawdę mi się podobało, podczas gdy deszcz padał coraz mocniej. To
była tylko kwestia czasu, aŜ osiągnęłam org azm. Zaatakowałam usta Edwarda
pocałunkami , a on zaczął ciągnąć mnie, bez słowa, tylko uśmiechając się i
podśmiechując cicho do siebie.
Zaciągnął mnie do holu, wciąŜ całując, po czym starał się jakoś dotrzeć na
schody ze mną, ucze pioną u jeg o boku. Wbiegłam po nich, a on podąŜał za mną.
Kiedy dotarł na górę, z powrotem wskoczyłam w jeg o ramiona, a on omijał
przypadkowych ludzi, którzy patrzyli na nas w kor ytarzu. Poszliśmy prosto do jego
mieszkania, które dzięki bogu było puste.
Opadłam w dół na nogi i zerwałam z niego koszulkę, kiedy on szarpał moje
jeansy i mr uczał do siebie coś, co brzmiało jak "zdjąć". Starał się ściągnąć je na
dół kiedy stałam, ale utknęły. Zirytował się, jęknął odrobinę i podniósł mnie, a
następnie przerzucił sobie przez ramię i wbiegł do swojeg o pokoju.
Edward ułoŜył mnie na łóŜku i wspiął się na mnie w przeciągu sekundy, po
czym złapał za pasek moich spodni i ostro pociągnął je w dół. Rozpięłam jeg o
jeansy i przycisnęłam do nieg o swoje ciało, przekręcając g o, po czym usiadłam na
nim okrakiem. Nawet nie ściąg ałam jeg o spodni, tylko zsunęłam bokserki i
opuściłam się na nieg o szybko, siedząc tak przez minutę, rozkoszując się czuciem
g o w sobie, którego tak nie mogłam się doczekać.
PołoŜyłam dłonie płasko na jego piersi i pochyliłam się, zanim przymknęłam
oczy i zaczęłam cicho do siebie nucić. Edward wsparł się na łokciach, ostro zerwał
ze mnie koszulkę i złapał mnie w pasie, unosząc do gór y.
- Czy moŜesz się… r uszyć?
- Oh, taak – wymr uczałam, wybudzając się z mojeg o oszołomienia, w któr ym się
znajdowałam. Por uszałam się powoli w górę i dół, naciskając tak głęboko, jak tylko

189
się dało, poniewaŜ za kaŜdym razem gdy to robiłam, zaczynał cięŜko oddychać i
przygr yzał dolną wargę, a to niesamowicie mnie jarało. Jego oczy były przymknięte, a
ich zieleń była tak ciemna. Wyglądał na pełneg o pasji i rozpalenia. Ostatnio cały
czas był wyciszony, kontrolował się i to było niezwykle pobudzające, widzieć go,
jak odpuszcza. Mogłabym patrzeć się na jeg o twarz w tym stanie, przez cały dzień.
Nagle, usiadł i chwycił w dłonie moją twarz, wciąŜ przyciskając swoje usta do
moich. – Wszystko w porządku? – zapytałam g o, nie będąc pewna czy był
znudzony, czy co.
- Mmmm – to była cała jeg o odpowiedź, więc dalej robiłam, to co zaczęłam i w
pełni rozkoszowałam się Edwardem.
Po par u minutach rzucania się, jęczenia, rozkoszowania i całowania, usłyszałam
jęk opuszczający pierś Edwarda. Uniósł mnie i przewrócił na plecy, gdzie pchał
entuzjastycznie przez minutę, posyłając mnie na krawędź po raz dr ugi. Zobaczyłam
jak przymyka oczy, zaciska szczękę i przytrzymuje się zagłówka, pchając we mnie
raz po raz i uderzając moją głową o kant łóŜka, z jeg o ostatnim r uchem.
- Ałaaa – powiedziałam, zakr ywając usta ręką, Ŝeby ukr yć mój chichot.
- Przepraszam! – Zaczął się śmiać i pocałował mnie w czubek głowy, zanim
zszedł ze mnie. – Zafundowałem ci wstrząs mózgu?
- Mam to gdzieś. To było tego war te. – Usiadłam, kiedy Edward wstał z łóŜka,
trzymając za pasek swoje mokre jeansy, które wciąŜ miał na sobie, tak, Ŝeby nie
spadły. Podszedł do swojej g arderoby i otworzył szeroko szafę, szukając czegoś.
- Co chcesz ubrać? – zapytał.
- Um, gdzie jest moja torba? Wrzuciłam do niej pidŜamę, więc nie muszę w
kółko łazić tam i z powrotem…
Przestalam mówić kiedy oberwałam topem i szor tami po twarzy.
- PołoŜę tu wszystkie twoje rzeczy - powiedział, wskazując na dół szafy. –
Powinnaś mieć tu swoją półkę, od kiedy wciąŜ kradniesz moje rzeczy, gdy tu
zostajesz.
Przycisnęłam ubrania do piersi i wydęłam wargę, patrząc na Edwarda.
- Edward, kurewsko cię kocham. Naprawdę.
Zaśmiał się i rzucił się na łóŜko, Ŝeby złoŜyć pocałunek na moich ustach. –
Wiem - wymr uczał. – Ja teŜ cię kurewsko kocham.

190
Discussing Futures

-Edward-
Edward-
- Wardo, właśnie schowałam się za drzewem, unikając Aleca. Mam z nim pewne
niewyjaśnione sprawy do obgadania. Czy to cię niepokoi?
Podskoczyłem, kiedy ktoś zatrąbił na mnie, przez to, Ŝe zjechałem na jego pas.
Przez komentarz Belli straciłem chwilowo panowanie nad kierownicą.
- Rozmawianie przez telefon, kiedy prowadzi się pojazd jest zabronione, więc
będę kończyć - powiedziałem, otwarcie ignor ując jej pytanie. – Prawie zostałem
potrącony przez cięŜarówkę.
- Czyli rozumiem, Ŝe „Tak, to mi przeszkadza, Bella". Bo jesteś zbyt dumy, aby
przyznać, iŜ jesteś zazdrosną suką.
Wzdychając, spojrzałem ponad swoim prawym ramieniem, zajechałem drogę
jakiemuś autu i wydostałem się z autostrady. Trąbili i wymachiwali rękami dookoła.
JeŜdŜenie po LA było naprawdę wnerwiające. – Tak, to mi przeszkadza, ale ufam ci.
Chcesz z nim pog adać, proszę bardzo. TeŜ unikałem rozmów z Victorią, więc
moŜe…
- Um, nie.
Zaśmiałem się do telefonu i przewróciłem oczami. – Przepraszam?
- Jest dla mnie niemiła. I chce twojego fiuta, a on jest mój. Cały mój. Nie ufam
jej. Trzymaj się od niej z daleka, bardzo daleka. – Nie odpowiedziałem, tylko
siedziałem w ciszy, pozwalając jej komentarzowi dotrzeć do niej, Ŝeby zrozumiała
jak wielką hipokr ytką była. – Czy mógłbyś proszę coś powiedzieć?
- Co?
- Okej, Edward. Wiem, Ŝe myślisz, Ŝe zachowuję się jak jakaś… psychopatka czy
coś. Ale Ŝeby poprzeć moje stanowisko, powiedz, ile razy ją pocałowałeś?
Uśmiechnąłem się z ironią i odchrząknąłem, zdając sobie sprawę, Ŝe popełniłem
błąd i powinienem powiedzieć „Taa, idź pogadać z Australijczykiem, a jeśli cię dotknie,
utnę mu jaja".
- Naprawdę chcesz znać odpowiedź na to pytanie?
- Raczej nie - odparowała. – Ale, jak powiedziałam, to popiera mój punkt
widzenia.
- Raz. – Fuknęła z ironią do telefonu. – Dobrze. Więcej niŜ mogę zliczyć. Twój
punkt widzenia…?
- Chodzi o to, Ŝe pocałowałam Aleca dwa razy. Więc jeśli ktoś miałby się
mar twić, to ja. Moja złośliwość w stosunku do niej jest całkowicie uzasadniona.
Twoja wobec niego nie.
Zanim zar ysowałem moją przednią szybę, przez rzucenie w nią moim
telefonem, zdecydowałem się być tym mądrzejszym człowiekiem. Unikającym
niepotrzebnej rozróby i tak dalej.

191
- Porozmawiaj z nim jeśli chcesz. Nie będę wkurzony, przyrzekam. Naprawdę
muszę kończyć. Obawiam się, Ŝe jeŜeli się roztrzaskam i zostawię Rose i Leah
sterczące na lotnisku, będę uboŜszy o te partie ciała, które są dla mnie waŜne. I dla
ciebie.
- Dobrze – westchnęła. – Na razie.
- Czekaj!
- Hmm?
- Całujesz lepiej od niej. Za kaŜdym razem, gdy ją całowałem, taką myśl miałem
w głowie. Pamiętaj o tym. – Stwierdziłem, Ŝe potrzebne było dodać taki mały
smaczny kąsek, od kiedy najwyraźniej przegrałem z kretesem w kto zachowywał się
gorz ej, kiedy zerwaliśm y.
Bella zaśmiała się i mogłem wyobrazić sobie jak jej policzki robią się czerwone.
– W porządku, Edward. Bądź miły dla Leah.
- Postaram się. Adios.
Wjechałam prosto w korek, któr y był całkiem do przewidzenia, ale po prostu
byłem zbyt głupi, Ŝeby to uwzględnić, więc skończyłem z g odzinnym spóźnieniem
na spotkanie z Leah. Były jednak teg o dobre i złe strony. Dobre, poniewaŜ była
suką i musiałem z nią spędzić godzinę mniej w oczekiwaniu, zanim Rose i Em tu
dotrą. Złe, poniewaŜ to ją wkurzyło i była jeszcze bardziej sukowata.
- Nie krępuj się, pomóŜ mi - mr uknęła, kiedy próbowała ściągnąć swoją walizkę
z taśmy, gdy staliśmy przy odprawie bagaŜowej. Obserwowałem jej starania przez
sekundę, zanim podszedłem i ściągnąłem ją bez problemu jedną ręką. – Wiesz, jak
na kog oś kto prawdopodobnie duŜo gada, jesteś wkurzająco cichy.
- Ostatnim razem gdy z tobą rozmawiałem, zastraszyłaś moje jaja -
przypomniałem jej. – Teraz jestem z tobą od dwudziestu minut i nie powiedziałaś
jeszcze nic pozytywnego. Jestem po prostu ostroŜny.
- Dobrze. Coś miłeg o… - PołoŜyła palec na brodzie, myśląc. – Lubię twoje
włosy - powiedziała z uśmieszkiem. – Ta cała właśnie wstałem z łóŜka rzecz.
Niewiele osób umie tego dokonać.
- Właśnie wstałem z łóŜka.
- Oh… to ci się udało. Kiedy oni przylatują? Kocham Rose.
- Z pewnością – wymamrotałem. Zabrałem jej walizkę i zacząłem iść z
powrotem w kier unku hali dla oczekujących, aby miała o jedną rzecz mniej do
narzekania.
- Taa, widzę o co ci chodzi. Ale nie jestem taka zła. Ona jest duŜo g orsza.
- Wiem. Dlatego jej nienawidzę.
Leah zaśmiała się i załoŜyła ręce na piersi, kiedy doszła do mnie. – Wiesz, jesteś
okropnie zrzędliwy. Jak na kog oś kto właśnie odzyskał swoją miłość, powód sw oj ej
całej egzystencji, powinieneś być bardziej wesoły. Bella jest jak odbijające się motylki.
– Odwróciłem się, aby na nią spojrzeć i zmr uŜyłem oczy, zmuszając ją do
zamknięcia się. – Ohh, przeraŜający wzrok. Łapię.
- Proszę, bądź cicho.
- Okej. Ale musisz być dla mnie milszy. To znaczy, przecieŜ ja tylko
utrzymywałam twoją dziewczynę w całości przez cały czas, kiedy cię nie było i
robiłam wszystko, Ŝeby nie oszalała, ale niewaŜne…

192
Westchnąłem i ścisnąłem się za przeg rodę nosa. To całe nasze bycie razem
powinno być oparte na zabawie, nie na kolejnym dramacie. Miałem cholernie dość
tego całego pierdoloneg o dramatu. Prawdopodobnie ostatnią rzeczą o jakiej
chciałem teraz rozmawiać, to jak trzymała się z Bellą, kiedy mnie nie było.
- Leah, rozumiem. I dzięki. Ale oszczędź mi szczegółów.
Uśmiechnęła się i uderzyła Ŝar tobliwie w ramię. – Więc gdzie śpię? Nie
będziemy mieć Ŝadneg o niezręczneg o pidŜama par ty czy coś, prawda? Jak na
przykład, nasza trójka przytulająca się w łóŜku lub…
- Śpisz w pokoju Belli - odpowiedziałem, przer ywając jej. – Posprzątaliśmy dla
ciebie i w ogóle.
- Oh. Zmieniliście pościel?
Zachichotałem i skinąłem głową. – Tak.
- Czyli rozumiem, Ŝe nie - powiedziała, udając wymioty. – Gdzie ona będzie
spać?
- W moim pokoju.
- Ale nie robię wam Ŝadneg o kłopotu, prawda?
Wsunąłem ręce do kieszeni i potrząsnąłem głową. – Nie. I tak śpimy razem
kaŜdej nocy. To nie zrobi Ŝadnej róŜnicy.
- Więc dlaczego po prostu nie zamieszkacie razem i zaoszczędzicie jej pieniędzy
za wynajem? To zabija biednego Charlie’go. Ty pewnie mógłbyś za wszystko
zapłacić swoją małą czarną kar tą.
- Myślimy o tym. Tak w ogóle, to nie twój interes.
Wymr uczała pod nosem coś co brzmiało jak „Tak, to mój interes", ale ja po
prostu ją zignorowałem. Pod koniec jej wyjazdu nauczyłem się, Ŝe to najlepsza
drog a na zmaganie się z nią. Ignorowanie.
Kiedy zobaczyłem Emmetta i Rosalie idących w naszym kier unku, to było jak
rozbłysk światła w moim Ŝyciu. CóŜ, nie chodziło o Rosalie, tylko o Emmetta.
Poczułem się jak w zwolnionym tempie, kiedy biegłem do teg o wielkieg o, głupieg o
skurwiela, jak Bo Derek w "Dziesiątce” 70 lub coś. Wskoczyłem w jeg o kolosalne
ramiona, uścisnąłem g o i to było magiczne. Rosalie, oczywiście, zniszczyła ten
moment swoją mordą.
- Ja wcale za tobą nie tęskniłam.
- To uczucie jest dwustronne – odparowałem, łapiąc ją za tył głowy i całując
gwałtownie w policzek. Odepchnęła mnie i zmierzwiła włosy, co było wszystkim,
czeg o moŜna się spodziewać po naszym związku.
Wraz z Leah poszły przodem, zaczęły plotkować i rozmawiać o przypadkowych
pierdołach, na które nie zwracałem uwagi. Jestem całkiem pewny, Ŝe usłyszałem
słowo "ślub" i to mnie zdenerwowało. Albo nie jestem wcale taki pewny, bo byłem
zbyt pochłonięty próbując się nie roześmiać z pewnej opowieści Emmetta, o drag
queen w South Beach, która do niego podbijała, a on był całkowicie pewny, Ŝe to
kobieta. Rosalie za kaŜdym razem, kiedy ją widzę coraz bardziej wyglądała na
transseksualistkę, więc rozumiałem, dlaczego popełnił taki błąd. Jeg o osąd nie był
wyraźny.

70
Dziesiątka – amerykańska komedia romantyczna z 1978r. Bo Derek gra tam jedną z głównych bohaterek.

193
- Więc, nie mam zamiar u r yzykować trafienia do K alifornijskieg o więzienia, za
pobicie cudzoziemka, prawda? – zapytał Emmett, najwyraźniej nawiązując do
Aleca.
- Nie - powiedziałem dysząc i przewracając oczami. – Jest baaardzo miły i
łag odny. Pewnie nawet by się nie bronił.
- Powinniśmy spiknąć go z Alice, lub coś.
Mr ugnąłem parę razy i gapiłem się na niego śle po. – Uh, Alice spotyka się z
Jasperem od roku, jakkolwiek dziwne to jest.
- Oh, taa - powiedział Emmett, śmiejąc się. – Zawsze o tym zapominam. To
dziwne. Nie mogę się doczekać, Ŝeby zobaczyć Jaspera.
- Chłopie. – Złapałem jeg o rękę, Ŝeby wywrzeć większy efekt, po czym
puściłem. – Nie uwierzysz jak obrzydliwy jest.
- To co ty uwaŜasz za obrzydliwe, ja uwaŜam za zabawne.
Byliśmy juŜ prawie przy samochodzie, a dziewczyny były daleko w przedzie,
poza zasięgiem naszych uszu.
- Czy mogę cię zapytać o coś powaŜneg o? – Spojrzałem na Emmetta, a on
popatrzył na mnie wystraszony.
- Co?
- Mieszkanie z Rosalie… czy to nie sprawia, Ŝe masz ochotę przywalić jej w łeb?
- Tak.
Ścisnąłem nos i przebiegłem ręką po włosach sfrustrowany. – Naprawdę?
- Dlaczeg o pytasz? Planujesz jakiś wielki krok?
Zaśmiałem się i wzruszyłem ramionami. – Nie wiem. Zostało to ostatnio
wspomniane. Tak jakby teg o chcę. Ale jesteśmy znów ze sobą od par u… dni. To nie
będzie chwilowe, jeśli juŜ to zrobimy.
- Szczerze, myślę, Ŝe to błąd – powiedział cicho Emmett, kiedy zaczęliśmy się
zbliŜać do dziewczyn.
- Dlaczeg o?
- Szer yf Swan? No wiesz, ty Ŝyjący z jego jedyną córką w grzechu? Wydaje się
facetem, któr y mógłby monotonnie prać cię swoją pałką. Tak tylko mówię.
- Jeśli naprawdę będziemy teg o chcieć, mam zamiar zachować się jak gentleman
- powiedziałem Emmettowi, śmiejąc się. – Dostać jego pozwolenie. Zaoferować, Ŝe
za to zapłacę. CóŜ… zaoferować, Ŝe mój ojciec za to zapłaci. Nie patrz tak na
mnie, dopracuję szczegóły, kiedy nadejdzie odpowiedni moment.
Emmett uniósł dłonie przed siebie i posłała mi uśmieszek. - Okej.
W drodze do domu pojechaliśmy coś zjeść, od kiedy niemoŜliwe jest dla
Emmetta, Ŝeby przeŜyć czterdzieści pięć minut bez jedzenia. Z teg o powodu, gdy
wreszcie dotarliśmy do domu Bella i Alice zdąŜyły juŜ wrócić z zajęć. Wywołało to
piski o bardzo wysokim poziomie decybeli, które prawie stłukły lustra w
mieszkaniu oraz masę podskoków i uścisków.
Jak bardzo podekscytowana była Bella, gdy zobaczyła Rosalie, myślę, Ŝe była
prawie bliska łez, jak zobaczyła Leah. WciąŜ powtarzała „tak bardz o za tobą
tęskniłam" i „naprawdę cię tu potrzebowałam". Wtedy zdałem sobie sprawę, Ŝe nie do
końca zrozumiałem ich przyjaźń i teg o jak bliskie sobie się stały, kiedy mnie nie
było.

194
Teg o wieczor u zdecydowaliśmy się na „noc relaksu", jako Ŝe trójka z nas była
zmęczona po locie. Przez noc relaksu, miałem na myśli chlanie piwa i mocnych
tr unków. Pomijając Jaspera, który oznajmił, Ŝe ma zamiar odpoczywać do końca
tygodnia, poniewaŜ Emmett będący tutaj to coś waŜniejszeg o niŜ BoŜe Narodzenie
i przez to moŜemy trochę odpuścić. Takie było jeg o rozumowanie po jakichś,
dwunastu r umach z colą. To naprawdę nie miało znaczenia, bo jeg o rodziców nie
obchodziło to, Ŝe ma gówniane oceny. W porównaniu do moich, którzy zastraszali
mnie odebraniem moich osobistych rzeczy, przypływu g otówki i wolności, jeśli
moja średnia spadnie poniŜej 3.75.
Po tym jak wraz z Bellą przeg raliśmy siódmy mecz Beer Pong a 71, bo była w tym
do dupy, powędrowała do przedpokoju, jedyneg o pomieszczenia w mieszkaniu w
któr ym nie było ludzi. Zobaczyłem, Ŝe rozmawia z kimś przez telefon i to sprawiło,
Ŝe stałem się zazdrosny, bo wszyscy kog o znaliśmy, byli w pokoju. W związku z
tym, dokładnie wiedziałem z kim rozmawiała.
Przeszedłem obok niej, udając, Ŝe muszę skorzystać z toalety, bym mógł
podsłuchać jej rozmowę. Uśmiechnęła się, kiedy mnie zobaczyła i podniosła do
gór y palec, nie zwaŜając na to, Ŝe stałem tam i obserwowałem ją.
- Okej… będę na dole za minutę… okej, pa.
Rozłączyła się i wsunęła telefon do kieszeni, zanim sięgnęła w górę i poprawiła
mój kołnierz. – Co?
- Gdzie idziesz?
- Leah chce poznać Aleca.
Poczułem, Ŝe moja szczęka mimowolnie się zacisnęła, a Bella zaczęła się śmiać.
– Przestań. Po południu powiedziałeś, Ŝe masz to gdzieś, czy z nim porozmawiam.
- Parafrazujesz to, ale niewaŜne - powiedziałem, mruŜąc na nią oczy. – Więc…
zgaduję, Ŝe rozmawiałaś z nim w szkole.
- Tak. – Przytaknęła i stanęła na placach, aby mnie pocałować. Odsunąłem się
od niej, a ta westchnęła.
- Edward.
- O czym rozmawialiście?
- Powiedziałam mu, Ŝe wróciliśmy do siebie! Powiedziałam, Ŝe teraz waŜne jest
dla mnie to, aby skupić się na tobie i muszę skoncentrować się na naszych
kłopotach oraz, Ŝe prze praszam za ignorowanie i unikanie go. To wszystko,
przyrzekam.
Jęknąłem, kiedy oplotła mnie ramionami i po prostu się poddałem, poniewaŜ
wierzyłem jej i miałem dość kłótni o pierdoły. Jej usta musnęły skórę na mojej
szczęce, zanim odsunęła się, uśmiechając ironicznie.
- Chodź z nami. Zobaczysz, Ŝe to nic i będziesz się mógł przestać mar twić.
Wsunąłem palec za kołnierz jej bluzki i się wzdr ygnąłem. Miała nawyk nosić
moją głupią koszulkę małej ligi baseballowej, którą dałem jej, kiedy po raz pierwszy
się ze sobą zabawialiśmy. To sprawiło, Ŝe poczułem się szczęśliwy, iŜ w ogóle
jeszcze ją ma. Zwłaszcza, Ŝe miała ją ze sobą kiedy zerwaliśmy i kiedy jechała do

71
Beer Pong - (nazywany też Bejrut) to rodzaj gry studenckiej, polegającej na piciu piwa, w której gracze rzucają
piłeczkami ping-pongowymi do kubków z piwem, stojących po drugiej stronie stołu.

195
szkoły i dlateg o, Ŝe wciąŜ ją miała, mimo teg o, iŜ dłuŜej nie byliśmy razem, kiedy
wróciliśmy tu po przerwie świątecznej. MoŜe za bardzo się w to zagłębiałem, ale to
miało pewnie znaczenie. Nawet jeśli nie byliśmy razem w tym czasie, ona wciąŜ
miała ją ze sobą.
- Nie wiem – powiedziałem jej, kończąc cokolwiek, co zostało jeszcze w moim
kubku.
- Pójdziesz. Chodźmy. – Bez pozostawienia mi wybor u, chwyciła mnie za rękę i
pociągnęła w kierunku drzwi. – Leah, chodź!
Bella nie puszczała mojej dłoni przez całą drogę w dół. Nie puściła nawet gdy
dostrzegliśmy, Ŝe Alec idzie chodnikiem łączącym nasze budynki. Wszystkie moje
obawy zniknęły w sekundzie, w której zobaczył Leah. Oczy prawie wyleciały mu z
orbit. To znaczy, była g orąca, ale nie była Jessicą Albą czy coś.
- Hej. – Alec pomachał do Belli i skinął na mnie głową, a ja zrobiłem to samo,
Ŝeby Bella nie walnęła mnie w jaja czy coś.
- To jest Leah – powiedziała Bella, wskazując na nią. Alec rozpromienił się i
wystawił rękę.
- Cześć Leah. Miło cię poznać, oficjalnie.
Leah zachichotała i potrząsnęła jego ręką. – Ciebie teŜ… twój akcent brzmi
jeszcze lepiej na Ŝywo.
Dobr y BoŜe. Uderzyłem dłonią w czoło, a Bella odchrząknęła, Ŝeby upomnieć
mnie za mój brak manier.
Zaczęliśmy rozmawiać i jak bardzo chciałem znienawidzić teg o skurwiela,
naprawdę nie mogłem. Nie dał mi ku temu, Ŝadneg o powodu. Jak juŜ coś, to on
powinien nienawidzić mnie. Wiedział o całym tym głupim gównie, które zrobiłem
Belli i był z nią, podczas gdy ja ug aniałem się za Victorią. Nie wspominając, Ŝe
sprawiła, Ŝe pomyślał iŜ ma u niej szanse, a następnie pod w pływem kapr ysu
zostawiła go dla mnie. Nie wiem, ta cała sytuacja była popieprzona.
Tak czy inaczej, był całkiem wyluzowany, jak bardzo nie chciałem tego
przyznawać. Oraz najwyraźniej wykazywał pewne zainteresowanie Leah. Zaczęli
rozmawiać o jakimś dennym zespole Indie, któr y miał ostatnio koncert, a obydwoje
g o lubili i to by było na tyle. Poczułem ulgę, Ŝe nie muszę się o nieg o martwić,
przynajmniej przez te parę dni, kiedy ona była w mieście.
Alec wybierał się do jakieg oś bar u, bo szczęśliwy gnojek miał dwadzieścia jeden
lat, ale zanim odszedł, Bella otworzyła usta i przypomniała mi o czymś, co sam
robiłem.
- Robimy g rilla nad basenem w ten weekend - powiedziała. – Przyjdź.
- Tak, przyjdź – oznajmiła Leah, uśmiechając się od ucha do ucha.
Alec otworzył usta, Ŝeby im odpowiedzieć, ale wtedy zauwaŜył mój wzrok i
zatrzymał się, czekając, Ŝebym coś powiedział. Uniosłem brew i wzr uszyłem
ramionami, pokazując mu, Ŝe nie obchodzi mnie czy przyjdzie.
- Okej - odpowiedział, przytakując. – Tylko zadzwoń i przypomnij mi.
- Daj mi swój numer i zadzwonię do ciebie. – Leah przejęła inicjatywę, podczas
gdy wraz z Bellą pomachaliśmy im i zostawiliśmy ich samych. Potykała się co
chwilę, więc zarzuciłem ją sobie na plecy i wniosłem na barana do środka.

196
- Jesteś zazdrosna? – zapytałem, draŜniąc się z nią. Przyg r yzła płatek mojego
ucha i zaśmiała się.
- Nie. Dlaczego miałabym być zazdrosna? Mam ciebie.
Przewróciłem oczami i zachichotałem. – Jesteś taką kłamczuchą.
- Nigdy.
Zeskoczyła z moich pleców i pchnęła drzwi, gdy dotarliśmy do naszego
mieszkania, ale złapałem ją za ramię i przyciągnąłem. – Czekaj.
Chwyciłem jej twarz po obu stronach i szybko przycisnąłem swoje wargi do jej.
- Hmmm? – zapytała, a jej głos wibrował w moich ustach.
- Rosalie i Leah mówiły coś o ślubie.
Bella zaśmiała się i znów mnie pocałowała. – Taa, mój tata i Sue się pobierają.
To dziwne. Nie chcę o tym rozmawiać.
Zmarszczyłem brwi i uniosłem rękę. – Dajesz Charlie. Miejmy nadzieję, Ŝe Sue
jest tak g orąca jak jej córka. – Bella fuknęła i ścisnęła mój sutek przez koszulkę. –
Ałaaa!
- Przestań mówić, Ŝe inne dziewczyny są g orące. Zwłaszcza moja przyszła
przyrodnia siostra. To jak… kazirodztwo.
- Nie, nie jest, jesteś opóźniona. – Potrząsnąłem głową, a ona zachichotała. –
Po prostu mi ulŜyło. Usłyszałem ślub i naprawdę zacząłem się bać o Emmetta.
- Masz fobię odnośnie angaŜowania się.
- Nie mówiłabyś tak o mnie, jeśli słyszałabyś moją wcześniejszą rozmowę –
powiedziałem, uśmiechając się z wyŜszością. Uniosła dociekliwie brwi i zrobiła
krok w tył.
- Oh naprawdę? Co, masz zamiar się wkrótce oświadczyć? Mój rozmiar
pierścionka to pięć, tak na wszelki wypadek…
- Nie. Musimy przestać z tymi Ŝar tami o ślubach. – Oparłem się o ścianę i
złapałem ją za dłonie. – Jestem powaŜny.
- Prze praszam. Co było omawiane w tej rozmowie?
- Ty i ja i…
Zanim zdąŜyłem powiedzieć to co chciałem, drzwi otworzyły się na ościeŜ i
Emmett w parował na kor ytarz z Jasperem na plecach.
- Ktoś tu musi iść do łóŜka – powiedział Emmett odnośnie Jaspera, którego
włosy były w totalnym niełazie, a kołnierz koszulki miał rozerwany. Najwyraźniej
myślał, Ŝe moŜe pobić Emmetta w meczu wrestlingu. Jeśli byłby trzeźwy,
wiedziałby, Ŝe nie ma takiej fizycznej moŜliwości.
- Yaaa-ha! Dalej, Seabiscuit 72! – Jasper uderzył Emmetta dwa razy w ramię,
zanim ten popędził wzdłuŜ kor ytarza, holując za sobą Alice, trzymającą buty
Jaspera. Byłem tak wdzięczny, Ŝe przynajmniej raz ktoś inny g o poniańczy, Ŝe brak
mi było słów.
Bella śmiała się hister yczne, co całkowicie zepsuło nasz moment. Westchnąłem i
wszedłem do mieszkania, stwierdzając, Ŝe moŜe zbyt duŜe upojenie alkoholowe

72
Seabiscuit - amerykański ogier wyścigowy, zdobył popularność w okresie wielkiego kryzysu, odnosząc liczne
zwycięstwa w prestiżowych gonitwach w latach 1936-1940.

197
Jaspera, było jakimś znakiem od Bog a, iŜ moŜe tą rozmowę o w prowadzeniu się,
powinno się odbyć będąc trzeźwym. Ale odbyć ją duŜo później.
Oczywiście Rosalie, jak zawsze, koniecznie poczuła potrzebę bycia Królową
Pizd i otworzyła r yj jak tylko usiedliśmy z nią na sofie.
- Więc chcecie razem zamieszkać? Powodzenia.
Bella odwróciła głowę, aby na mnie spojrzeć, uniosła brwi i odwróciła się z
powrotem do Rosalie. – Dlaczeg o mówisz to w taki sposób?
- Bo prawdopodobnie ze sobą zerwiecie. Edward jest wystarczająco wkurzający,
nawet jeśli z nim nie mieszkasz. – Rosalie posłała mi uśmieszek i dmuchnęła na
swoje paznokcie, które właśnie pomalowała, bo była taką próŜną, płytką krową,
która podczas gdy wszyscy pili i dobrze się bawili, wciąŜ martwiła się o swój
wygląd.
- Lubię przebywać z Edwardem – powiedziała nieśmiało Bella, bawiąc się
kołnierzem mojej koszuli.
- To dlatego, Ŝe dopiero co do siebie wróciliście. Zaczekaj aŜ będziesz musiała
zbierać jeg o br udną bieliznę z podłogi i wyciągać jeg o włosy z umywalki.
Jęknąłem chicho, a Bella przesunęła się i usiadła na moich kolanach. – Mam to
gdzieś - powiedziała patrząc na mnie. – I tak ze sobą zamieszkamy, prawda?
- Pewnie - odpowiedziałem, przytakując. – Jeśli chcesz.
Rosalie zaczęła się śmiać i rzuciła swój lakier do paznokci na nasz stolik. –
Jezus. Chciałabym mieć teraz kamerę ze sobą. Fakt, Ŝe Edward pierdolony Cullen
siedzi tu i mówi o zamieszkaniu z dziewczyną, kiedy… dwa lata temu, r uchał tą
ździrę Tanyę i Lauren i … oh, jak mogłam zapomnieć o Jessice? Na tylnim
siedzeniu Volvo. Matko, jak rzeczy się zmieniły.
Zacisnąłem pięści, a Bella wystawiła nogę i kopnęła Rosalie. – Przestań tak o
nim mówić. Jest teraz dobr y.
- Wiem - opowiedziała Rosalie, wzr uszając ramionami. – Tylko Ŝartuję.
- Nie, jesteś po prostu zepsutą dziwką. – Wstałem z sofy i ziewnąłem. –
Chodźmy spać – powiedziałem Belli.
- Okej. Branoc, Rose.
Kiedy dotarliśmy do pokoju, zacząłem się przebierać, a Bella opadła na łóŜko,
jęcząc.
- Jestem zbyt zmęczona, Ŝeby to zrobić – powiedziała w moją poduszkę.
Zaśmiałem się i wspiąłem na łóŜko obok niej, z jej spodniami od pidŜamy w ręce.
- Nie musimy tego robić. – Przekręciłem ją i zsunąłem jej jeansy, zastępując je
szortami, zanim ta wsunęła się pod koc. Usadowiła się pod moim ramieniem i
oparła głowę o nie.
- Edward? Myślisz, Ŝe Rosalie zrzędzi na Emmetta, poniewaŜ ma g o dosyć?
Zaśmiałem się, poniewaŜ tak. Z teg o powodu i dlateg o, Ŝe Rosalie ma
notoryczny PMS. – Nie. Kocha go, nie daj się jej ogłupić.
- Wiem, ale nie chcę Ŝebyśmy mieli siebie dosyć. Myślisz, Ŝe będziemy?
- Taa, - powiedziałem, wzr uszając ramionami. – NiewaŜne. Lubię z tobą
przebywać. Nawet jeśli jesteś wkurzająca, wciąŜ wolę być z tobą, niŜ w ogóle cię nie
widzieć.
- Będziesz zostawiać swoją bieliznę na podłodze?

198
- JuŜ to robię – powiedziałem jej, wskazując na stos ubrań wysypujących się z
mojeg o kosza na pranie.
- Masz zamiar zostawiać włosy w umywalce?
- MoŜe. Zamiast tego mogę zapuścić brodę, jeśli chcesz.
- Fuj. – Wystawiła ramię i wskazała na moją szafkę nocną. – Zostawiłam tam list
dla ciebie, pod budzikiem. Przeczytaj g o jutro czy coś. Jestem zbyt zmęczona na
dyskusje.
- Więc zg aduję, Ŝe na wieczorne robienie loda nie mam co liczyć? – Uderzyła
mnie w pierś, a ja zacząłem się śmiać. – śartuję, kobieto. Dobranoc.
Wyłączyłem światła i zaczekałem, Ŝeby się upewnić, Ŝe śpi, zanim wziąłem jej
krótki list i przeczytałem g o, uŜywając mojej komórki jako latarki.

Właściwie nie mam nic now ego do powiedz enia. WciąŜ czuję się winna, Ŝe obwiniasz się za
to. Chce, Ŝeby to się wkrótce skończyło. WciąŜ czuję, jakbym miała zwymiotować, jak tylko o
tym m yślę. Zwłaszcza od kiedy chodzę na terapię i to wszystko odŜyło w mojej głowie. Ale,
myślę, Ŝe to dobrze, iŜ o tym rozmawiam, poniewaŜ w ten sposób się uleczam. Doktor
powiedz iał, Ŝebym wciąŜ pisała te listy. Poza tym ,wszystko jest dobrze. Lepiej niŜ dobrz e.
Od kiedy do ciebie wróciłam, wszystko jest perfekc yjne. Jesteś dla mnie wspaniały pod kaŜdym
względem i wyczekuj ę kaŜdego jednego dnia spędzonego z tobą. I mam nadz ieję, Ŝe jest to coś,
co się nigdy nie zmieni.

199
Making Friends

-Bella-
Bella-
- Wiem, co tam robicie – wykrzyknęła Rosalie, waląc w drzwi od łazienki.
Spojrzałam na Edwarda, któr y siedział na skraju wanny, przede mną, gdy ja
klęczałam z klasą pomiędzy jeg o nog ami. Zachichotał i spróbował przycisnąć moją
głowę z powrotem do siebie, ale szturchnęłam g o w brzuch i zmarszczyłam brwi.
- Musisz się pospieszyć - powiedziałam mu. – To jest ohydne. Pół metra dalej
jest toaleta, do której nasrał Jasper.
- Oh spoko, Alice przyjdzie i posprząta. Przestań gadać i skończ to, skoro jesteś
taka zniesmaczona.
- Edward, ty zboczony skurwielu! Emmett nie widział was od miesięcy, a wy
zamknęliście się w łazience, Ŝeby robić loda? Jest czwarta po południu na litość
boską! Co by pomyślała Esme?
Zakryłam usta, aby ukr yć mój śmiech spowodowany komentarzem Rosalie,
poniewaŜ to był mój pomysł. Z powodu tego, Ŝe wszyscy cały czas byli w pobliŜu,
Edward i ja mieliśmy bardzo mało czasu "sam na sam" przez ostatnie kilka dni. A
dziś, kiedy wrócił do domu po zajęciach, miał świeŜo ścięte włosy i wyglądał tak
uroczo, natomiast ja byłam w tak dobr ym humorze, Ŝe po prostu chciałam zrobić
coś dla niego, choć przez pięć minut.
Zbędne jest mówienie, Ŝe mój plan nie wypalił.
- Po prostu chodźmy - powiedział Edward, przewracając oczami. – I tak jej głos
sprawia, Ŝe robię się bezwładny.
Skrzywiłam się i podniosłam, a on zaczął z powrotem wciąg ać na siebie spodnie.
– Ale… Ty… Ja chciałam…
- W porządku - oznajmił, całując mnie w czoło. – Nawet jeśliby to miała być
ostatnia kurewska rzecz jaką zrobię, zaplanuję czas tylko dla naszej dwójki na
najbliŜszą noc. Obiecuję.
- Okej. – Otworzyłam drzwi i popatrzyłam z kpiną na Rosalie. – Co?
- Po prostu chcę skorzystać z łazienki – powiedziała chichocząc. Zmierzwiła
moje włosy, kiedy przepychałam się między nią, a Edward uniósł jej pięść i walnął
ją w głowę, zanim podąŜył za mną. – Kocham cię, Edward.
- Odpierdol się – mr uknął, gdy trzasnęła drzwiami. Weszłam do salonu, gdzie
Emmett zaczynał pić McCor mick’a prosto z butelki – bardzo elegancko, tak na
marginesie. Alice kręciła włosy Leah, a Jasper leŜał zwinięty na końcu sofy, śpiąc z
kciukiem w ustach. Ekstremalnie wykorzystywał wizytę Emmetta.
Usadowiłam się obok Jaspera, kładąc sobie jeg o nogi na kolana. Edward usiadł
na kraju sofy z Emmettem i zaczął z nim pić. Śmiali się z czegoś, walczyli i patrzyli
sobie w oczy jak dwa pedały. Edward tęsknił za nim trochę za bardzo, niŜ to było
nor malne.

200
- Oh, Bella, mamy dziś noc tylko dla dziewczyn - powiedziała podekscytowana
Alice, jakby to było coś, czym powinnam być zachwycona. JuŜ miałam dosyć
nieumyślnych dziewczyńskich nocy, kiedy Edward trzymał się z tą zdzirą. Jeśli
Jasper mógł być uwaŜany za dziewczynę. – Tylko nasza trójka.
- ChociaŜ bardzo kocham spędzać godziny na malowaniu paznokci u stóp i
pozwalaniu ci na wyr ywanie moich włosów, mam… plany na wieczór.
Alice rzuciła lokówką o ziemię i popatrzyła na mnie wściekle. – P rzestań mu
wchodzić do dupy, Bello! śadne z was nie umrze, jeśli rozstaniecie się na dłuŜej niŜ
trzydzieści sekund, jakkolwiek tr udno byłoby w to uwierzyć.
Jęknęłam i spojrzałam na Edwarda wydymając wargi, a ten wzr uszył tylko
ramionami i pociągnął z butelki.
- Zobaczymy się wieczorem – powiedział, a Alice przewróciła oczami.
- Będziesz nawalony. Spójrz, nasz związek juŜ staje się gówniany.
- O mój BoŜe, Bella – powiedziała zniecierpliwiona Rose, kiedy weszła do
pokoju. – Zamknij się juŜ do choler y. Nie widzieliśmy się przez pół roku. Spójrz,
wszystko się ułoŜyło. Jedna noc cię nie zabije.
Nagle telefon Edwarda zaczął wibrować na stole. Chwycił go, spojrzał na niego,
potem na mnie i odłoŜył go z powrotem. Interesujące.
Wszyscy siedzieliśmy tutaj, w pokoju. Carlisle dzwonił g odzinę temu, więc
wiedziałam, Ŝe to nie on. To oznaczało tylko jedno.
Czerwony alar m.
- Jestem ciekawa, dlaczeg o tego nie odebrałeś – powiedziałam spokojnie,
wskazując na telefon. Wszyscy w pokoju umilkli.
Edward zachichotał nerwowo i uniósł zalotnie brew. – Uh… co?
- To było ona. Wiem o tym. Dlaczeg o nie odebrałeś?
- PoniewaŜ jest nadętą suką – wymr uczał Jasper, z wciąŜ zamkniętymi oczami.
Edward zignorował g o i wskazał głową w kier unku Emmetta. – PoniewaŜ piję z
moim przyjacielem. I poniewaŜ lubię moje jaja i nie chcę, Ŝebyś mi je urwała.
Zepchnęłam nogi Jaspera i wstałam szybko, sprawiając, Ŝe poskoczył.
Podeszłam do Edwarda, połoŜyłam ręce na biodrach i spojrzałam na nieg o z kpiną.
- Więc mówisz, Ŝe jedynym powodem dla któreg o nie porozmawiasz z nią, jest
to, Ŝe się wkurzę?
Edward rozejrzał się g orączkowo, prawdopodobnie przeg rzebując swój mały
głupkowaty mózg w poszukiwaniu dobrej odpowiedzi.
- Um… nie?
Taa, fiucie. Jak przekonywująco.
- Nie? – powtórzyłam mu jego odpowiedź.
- Tak - powiedział wstając, aby mi się przeciwstawić. – Tak. Nie rozmawiam z
nią, poniewaŜ to cię złości. Ale nie uwaŜam, Ŝe to powinno stanowić jakikolwiek
kłopot, to znaczy… nie przeszkadza mi, iŜ ty z nim rozmawiasz.
Westchnęłam i ścisnęłam się za przeg rodę nosa. – Przeszkadza ci, Ŝe z nim
rozmawiam.
- CóŜ, przeszkadza mi to, ale nie wszczynam histerii za kaŜdym razem, gdy
wspominasz jeg o imię. Które bądźmy szczerzy, słyszę całkiem często.

201
- Ludzie… myślę, Ŝe ta kłótnia czy rozmowa, cokolwiek, powinna zostać
załatwiona na osobności – powiedziała strategicznie Leah, przer ywając, gdy miałam
juŜ na w pół otwarte usta.
- Chcesz z nią porozmawiać? – zapytałam Edwarda, ignor ując Leah.
- Okej, moŜe zostawimy was samych - powiedziała Rose, odwracając się, aby
wyjść z pokoju.
- Nie! – Edward wstał i potrząsnął głową. – Nie. Nie będziemy się o to kłócić.
Bella, porozmawiamy o tym później.
- Cullen, co ty wyrabiasz chłopie? Ona jest taką pretensjonalną, nudną…
- Jasper, – Edward przerwał mu i wypowiedział jego imię zza zaciśniętych
zębów – naucz się, kiedy się zamknąć.
Wraz z Edwardem całkiem dobrze spisaliśmy się wypełniając pokój napięciem i
sprawiając, Ŝe wszyscy poczuli się całkiem niezręcznie. To byłoby zabawne, gdyby
ktoś inny się kłócił, ale tak nie było. To byliśmy my i nasza pierwsza kłótnia po
zejściu się. Nie chciałam, Ŝeby to się zdarzyło, ale ten spór musiał zostać
rozwiązany. Jeśli nie, Dziwktoria będzie mieszać mi w głowie, dopóki, to się jakoś
nie skończy. Na przykład jej śmiercią.
- Nie wiem, o co w ogóle chodzi, Bel. Wybrałem ciebie.
- Nie - powiedziałam cicho. – To ja wybrałam ciebie. Ja byłam tą, która to
powiedziała. Byłeś z nią, kiedy wróciłeś. Prawie nas rozdzieliła i ty teraz chcesz,
Ŝebym nie miała nic przeciwko temu, iŜ ona do ciebie dzwoni, a ty wciąŜ chcesz z
nią rozmawiać? Nie, nie pasuje mi to. Przepraszam, Edward.
Po tym małym wykładzie, przeszłam koło nieg o i wybiegłam z mieszkania.
Kiedy dotarłam do moich drzwi, Alice, Rose i Leah juŜ pędziły za mną po
kor ytarzu.
- Jest dobrze – powiedziała Rose, kiedy ja chodziłam wściekła tam i z powrotem
po pokoju.
- Tak - zg odziła się Alice. – Po prostu zaczniemy wcześniej naszą noc
dziewczyn. Kto chce Sang rii 73?

*****

Po naszym czwartym dzbanie Sang rii, leŜałam na kolanach Alice z jakąś zieloną
papką na mojej twarzy i dwoma plasterkami ogórka na oczach.
- To cię odświeŜy - wybełkotała, chichocząc i cały czas wachlując maseczkę
g azetą.
- Co jest ze mną nie tak, ludzie? – wrzasnęłam, tak Ŝeby Rosalie i Leah mnie
usłyszały, pomijając fakt, iŜ siedziały tylko parę metrów dalej. Byłam odrobinę
pijana.
- Po prostu zamknij się do choler y, Bella. Jesteś zrzędą, a minęły juŜ trzy
g odziny. Wszyscy przestali się tym przejmować.

73
Sangría - tradycyjny hiszpański napój alkoholowy. Robiona jest na bazie wina z dodatkiem owoców, soków
owocowych.

202
Podniosłam dłoń i wystawiłam Leah palca, na co Rosalie zachichotała. Nagle
zaczął dzwonić mój telefon i sapnęłam. Alice chwyciła mnie za ramiona, Ŝebym nie
mogła się ruszyć. Była zaskakująco silna jak na tak małą osóbkę, więc jej się udało.
- To Alec - powiedziała Rosalie, kładąc komórkę na moim brzuchu. – CóŜ za
ir onia.
Otworzyłam ją i przytknęłam do ucha, lekko zaskoczona. Nie oczekiwałam, Ŝe
odezwie się do mnie w najbliŜszym czasie, zwłaszcza po tym, jak dowiedział się, iŜ
wróciliśmy do siebie z Edwardem.
- Halo?
- Bella? Twój chłopak… Ostro pije, co?
- O BoŜe - powiedziałam, siadając. Ogórek spadł z mojej twarzy, a Alice fuknęła.
– Tak bardzo przepraszam. Co do choler y zrobił? Ude rzył cię?
Alec zachichotał do telefonu. – Nie! Nic nie zrobił. Jasper zadzwonił do mnie i
zapytał czy skoczyłbym dla nich do sklepu, bo wypili wszystko, co mieli w
mieszkaniu. Powiedziałem mu, Ŝe jeśli chcą, mogą przyjść do baru, w którym
jestem i mogę ich tam w prowadzić. Więc, przyszli i… BoŜe, on duŜo pije. Ale jest
prze zabawny. Bardzo g o lubię.
- Okej, jestem teraz trochę zszokowana - odparłam. – Po pierwsze, Edward nie
jest zabawny. Jest sarkastyczny i niemiły. Po dr ugie, obecnie go nienawidzę, a ty
jesteś moim przyjacielem, więc przestań z nim rozmawiać. Po trzecie, co się do
cholery dzieje?
- Powiedział, Ŝe jesteś wkurzona. Dlateg o dzwonię. Powinniście tu w paść.
ZałoŜyłam ręce na pierś i zaśmiałam się. – Pfff. Nie w padniemy. To Noc
Dz iewczyn.
- Ja w padnę! – Leah zeskoczyła z kanapy i wsunęła buty. – Gdzie on jest?
- Uspokój się - powiedziałam jej, przewracając oczami. – Alec, muszę kończyć.
Przepraszam z wyprzedzeniem, jeśli Edward przywali ci w twarz przed końcem
wieczor u, poniewaŜ jest do teg o zdolny. Nawet jeśli to będz ie twoja wina, bo ty go
tam zaprosiłeś. Pa.
Rozłączyłam się, gdy zaczął się śmiać i zmr uŜyłam oczy, patrząc na Leah.
- Co? – zapytała, odpowiadając takim samym spojrzeniem.
- O co w ogóle chodzi? – Obrzuciłam ją wzrokiem od gór y do dołu, wskazałam
na jej buty i podniecenie na widok Aleca.
- Odstawiłaś g o na bok i wróciłaś do Romeo. Jest wolny.
- Całowałam g o, a on dotykał moich cycków jakiś tydzień temu - powiedziałam
do niej, lekko zazdrosna. – To dziwne.
-Dobrze - powiedziała Leah, wzr uszając ramionami. – W takim razie idę do
Edwarda. – Uśmiechnęła się kpiąco i uniosła brew, chcąc, abym się jej sprzeciwiła.
Rosalie klasnęła w dłonie z podekscytowania.
- Masz jakieś ostatnie Ŝyczenie?
Leah zaśmiała się i usiadła z powrotem na sofie. – Spokojnie, nie chcę twojeg o
cenneg o Edwarda. Jest super seksowny, ale zbyt humorzasty i… pijany jak dla mnie.
Nie mam pojęcia, jak ty sobie z tym radzisz.
- Trzeba spędzać duŜo czasu tylko patrząc na kog oś, zamiast zwracać uwagę na
inne rzeczy - zaŜartowałam, a cała trójka roześmiała się. Doszłam do wniosku, Ŝe

203
Edward zawsze miał nade mną władze, przez swój wygląd. To było trochę
uciąŜliwe.
Alice zauwaŜyła, Ŝe moja szklanka była pusta i napełniła ją, wsuwając do niej
szaloną słomkę, Ŝebym nie zniszczyła tego gluta na mojej twarzy. Zaczęłam pić
Sang rię i przyg ryzałam r urkę, kiedy wciąŜ mówiłam.
- Dobrze – mr uknęłam. – Idź pieprzyć Aleca. Mam to gdzieś.
- Brzmiało bardzo przekonywująco – powiedziała sarkastycznie Rosalie,
przewracając oczami.
- NiewaŜne. Mam to gdzieś. Mam swojeg o chłopaka i naprawdę nie obchodzi
mnie nic inneg o.
- Okej. - Rosalie podeszła i uklęknęła przede mną. – Będę teraz z tobą szczera,
od kiedy Alice nie była zbytnio pomocna.
- Hej! – fuknęła Alice i trze pnęła ją w czoło, a Rosalie strze pnęła jej rękę.
- Naprawdę, ale… um… to, co ty czujesz do Aleca, to jest prawdopodobnie to
samo, co Edward czuje do tamtej laski.
- NiewaŜne, Rosalie - powiedziałam ze słomką pomiędzy zębami. – Idź i poprzyj
jeg o stronę, zdrajco.
- Nie jestem zdrajcą! Ale… okej, wyszedł i właśnie upija się z Alekiem w okolicy
i nie narzeka. Radzi sobie z tym gównem duŜo le piej niŜ ty. Jestem pewna, Ŝe jest
zazdrosny i jestem teŜ przekonana, iŜ wie, Ŝe coś do nieg o czujesz, moŜe te
uporczywe uczucia i dlatego właśnie wyjeŜdŜasz teraz na Leah. Ale on ci ufa i wie,
Ŝe nic nie zrobisz.
Spojrzałam na Leah, która w patr ywała się we mnie pustym wzrokiem. Następnie
popatrzyłam na Rosalie i potrząsnęłam parę razy szklanką, w której obijał się lód.
- Potrzebuję dolewki.
Alice wyrwała mi szklankę i znów ją napełniła, podczas gdy Rosalie wciąŜ
paplała, jakby była jakimś wszystkowiedzącym bóstwem do spraw związków czy
coś.
- Nie ma potrzeby się o to kłócić, Bello. Bądź mądrzejsza. Pozwól mu rozwiązać
cokolwiek ma do rozwiązania z nią i przestań narzekać. Na któreg okolwiek z nich.
Miej do nieg o ten sam szacunek, co on ma do ciebie i Aleca. To Edward.
Dorastałam z nim i osoba, którą jest teraz, będąc z tobą… nie ma choler nej
moŜliwości, Ŝeby znów kiedykolwiek i cokolwiek złeg o ci zrobiła. Nie jesteś ślepa.
Jestem pewna, Ŝe widzisz jak bardzo się zmienił.
- Zg adzam się - dodała Alice, podając mi szklankę. – I zwolnijmy. Kończy nam
się wino.
- Dobrze - krzyknęłam, wstając z sofy. – Więc, co do diabła powinnam zrobić?
Zadzwonić do nieg o i przeprosić?
Cała trójka popatrzyła na mnie, ale nie powiedziały ani słowa.
- Jest pijany - w końcu przemówiła Alice, punktując dla ich dr uŜyny. – Po prostu
zaczekaj aŜ wróci do domu i wtedy z nim porozmawiaj.
Stwierdziłam, Ŝe rada Alice jest g odna rozwaŜenia, zwłaszcza, Ŝe sama
dog odziłam sobie szklanką Sang rii… a przez "szklankę" mam na myśli trzy
dzbanki. Więc, nie zadzwoniłam do nieg o. Otrzymałam za to telefon od

204
bełkoczącego Jaspera, któr y zaśmiewał się hister ycznie z teg o, Ŝe on, Edward i
Emmett przeg rali trzysta dolarów w jednej r undzie, g rając z Alekiem w Cee-lo 74.
Godzinę później Alec, który był bardziej pijany niŜ kiedykolwiek wcześniej,
znów zadzwonił. To był rezultat trzymania się z Edwardem i jego przyjaciółmi.
Zamieniasz się w wielkieg o pijaka. Tak czy inaczej, dzwonił, aby powiedzieć mi, Ŝe
Jasper i Edward urządzili sobie bijatykę na zewnątrz i Jasper niechcący uderzył
twarzą Edwarda o murowaną ścianę, co spowodowało niewielkie krwawienie i
zadrapania. Podczas rozmowy, Edward dorwał się do telefonu i myślę, Ŝe chciał mi
powiedzieć, Ŝe prze prasza, ale to brzmiało dla mnie bardziej jak Swahilii. Jedyne
słowa, jakie udało mi się wyłapać to dupek, wściekły i prz epraszam. Potem rozmowa
została przerwana.
Wirowało mi w głowię i wymiotowałam ananasami, więc po chwili, zanim mogły
zacząć się kolejne incydenty, spowodowane zapachem Sang rii i wymiotów, poszłam
do mojeg o pokoju i połoŜyłam się. Leah przyszła i siadła przy moich nogach, a
Alice połoŜyła się koło mnie i zaczęła pleść warkocz z moich włosów lub coś. Rose
była w innym pokoju, przeklinając za coś Emmetta. Wydawał się trzymać najle piej z
całej trójki, co nie mówiło zbyt wiele, ale z jakiegoś powodu Rose dalej zrzędziła.
- Bella? – nagle zapytała mnie Alice. – Rose mówiła, Ŝe chcesz się
prze prowadzić.
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową, nie otwierając oczu. – Nic takieg o nie
powiedziałam. Nie słuchaj jej.
- Więc co powiedziałaś?
Usłyszałam jak Leah wzdycha ze swojeg o miejsca przy moich stopach. – Alice,
ona chce mieszkać z Edwardem. Po prostu jej pozwól. Tu nie chodzi o ciebie.
- Czekaj - powiedziała Alice, potrząsając mną. Otworzyłam jedno oko i
popatrzyłam w jej kier unku.
- Co?
-Chcesz mieszkać z Edwardem? Spotykacie się od jakieg oś tyg odnia.
- Zamknij się - jęknęłam, zasłaniając uszy. – Mam dość rozmawiania o tym.
- NiewaŜne. – Alice pociągnęła mnie za włosy bardzo mocno, ale juŜ nic więcej
nie powiedziała na ten temat.
Nagle, dało się słyszeć głośny trzask w salonie, co sprawiło, Ŝe Alice sapnęła.
Wiedziałam co to było, bez otwierania oczu. To był odgłos frontowych drzwi
uderzających o ścianę. Po niecałej sekundzie, dało się juŜ słyszeć krzyki i śmiech
chłopców. Myślę, Ŝe równieŜ odgłos tłuczoneg o szkła i kolejny trzask, tym razem
dochodzący z kor ytarza. Rosalie wbiegła do mojeg o pokoju z rozwianymi włosami,
ledwo łapiąc oddech.
- Ci idioci są poza kontrolą - powiedziała, wskakując na moje łóŜko. – Oh, i
Leah, powinnaś być obecna w salonie.
Rose ledwo zdąŜyła dokończyć zdanie, kiedy ta wyleciała jak nietoperz z piekieł
do salonu, gdzie usłyszałam Ŝałosny odgłos "flirtu" oraz głos i akcent Aleca, któr y
głośno bełkotał. To było zabawne.

74
Cee-lo – amerykańska gra w kości.

205
Nagle znikąd, w progu pojawił się Edward, przytrzymując się ściany. Jeg o włosy
były w większym niełazie niŜ zazwyczaj, a prawa strona jeg o twarzy była cała
zadrapana, tak jak mówił Alec. Z przodu jeg o białeg o podkoszulka widać było
krew, pewnie przez to, Ŝe wycierał sobie nią twarz, ale ostatecznie, chłopak był w
niezłym nieładzie, cały zmierzwiony i seksowny. Oh, i pijany.
- Cześć, Edward – powiedziałam bez entuzjazmu, wstając i pokazując tym
samym Alice, Ŝeby zabrała ręce od moich włosów.
Zmr uŜył oczy i spojrzał na mnie, kiedy Jasper podszedł do nieg o od tyłu i
połoŜył mu dłonie na ramionach, potrząsając nim parę razy.
- Idź - wyszeptał Jasper. – Po prostu powiedz to, co ćwiczyliśmy w aucie.
Edward przeszedł parę kroków, potknął się na niczym, po czym podszedł
jeszcze krok. – Przepraszam. Jeśli to cię złości, nie będę z nią rozmawiać.
Przewróciłam oczami na jego zaplanowane przeprosiny i westchnęłam.
- I… - powiedział Jasper, wciąŜ podsłuchując w progu.
- I jestem kompletnym gównem, niewar tym twej miłości i oddania – dokończył
Edward, odwracając się do Jaspera, któr y potrząsnął głową i zakrył sobie oczy
dłońmi. Edward wzr uszył ramionami i wyszeptał do nieg o coś, czego nie
dosłyszałam. Potem odwrócił się do mnie, uśmiechając się. – Chcesz się
poobściskiwać?
To musiał być ich plan B. Naprawdę, nie mogłam się powstrzymać od śmiechu,
bo ta dwójka była wyjątkowo głupia. To było naprawdę zabawne.
Śmiech zachęcił Edwarda do przeskoczenia nad Rosalie i połoŜenia się na mnie,
gdzie zaczął mnie całować. Wszystko, co mogłam czuć, to tequila. To było
naprawdę obrzydliwe.
- Edward, złaź ze mnie do choler y! – Próbowałam go odepchnąć, ale moje ręce
były przygwoŜdŜone pod nim i śmiałam się zbyt mocno, Ŝeby móc cokolwiek
zrobić. – Jesteś zbyt cięŜki i zaraz się na ciebie zrzygam. Twoja twarz wygląda jak
gówno.
Zsunął się ze mnie i prawie wykopał malutkie ciało Alice z łóŜka. Potem,
dotknął swoją twarz, muskając palcami zadrapania i skrzywił się.
- Czekaj, co się stało z moją twarzą?
Jasper zaczął się śmiać tak bardzo, Ŝe upadł na podłogę. Zignorowałam go i
masowałam sobie skronie.
- Edward, twoja twarz jest cała podrapana. Twój tata przyjeŜdŜa w przyszłym
tygodniu, a wtedy zostaną juŜ same str upy. Świetnie, po prostu świetnie. JuŜ to
widzę. - Co się stało z tw oją twarzą, Edward? – A ty na to – Nic, byłem nawalony i Jasper
walnął moją głową o ścianę. Wtedy Carlisle się wkurzy i da ci wykład odnośnie
odpowiedzialności i…
- Czekaj! – przerwał mi i usiadł, wskazując na Jaspera, któr y wciąŜ zwijał się po
podłodze. – Ty spaprałeś moją twarz?
W ułamku sekundy Edward zeskoczył z łóŜka i wraz z Jasperem zajęli się
kolejną bijatyką, turlając się po podłodze i uderzając o moje meble. Zir ytowana
Rosalie wstała z łóŜka i uŜywając swoich stóp, wykopała ich do przedpokoju.

206
- Odejdźcie - wymr uczała, zatrzaskując drzwi i zamykając je. Przez parę
następnych minut słychać było kolejne uderzenia, a my tylko siedziałyśmy i się
śmiałyśmy.
- Alice, twój chłopak to dupek.
- Jak i twój - powiedziała, wchodząc pod kołdrę. – Po prostu chodźmy spać.
MoŜe jak ich zignor ujemy, odejdą na zawsze.

-Edward-
Edward-
- Edward? Edward? Halo?
Usłyszałem głos Belli i wtedy poczułem og romny ból głowy, jakby ktoś
przywalił mi kamieniem, a potem małą stopę mojej dziewczyny na moich plecach,
potrząsającą mną.
- Gdzie do choler y jestem? – Otworzyłem powoli oczy i uzmysłowiłem sobie, Ŝe
leŜę na płytkach. W łazience. Jezu Chryste.
- Jesteś w mojej łazience. Gdzie spędziłeś noc, na własne Ŝyczenie, poniewaŜ nie
przestawałeś wymiotować na tyle, aby Emmett mógł cię przenieść do twojego
mieszkania.
Przekręciłem się i usiadłem, śmiejąc się, poniewaŜ nigdy nie rzyg ałem. Byłem
jak jakiś nosoroŜec czy coś, kiedy chodziło o picie. Silny i pręŜny.
Niepewnie spojrzałem na Bellę, która mr ugnęła szybko, zanim znów
zmarszczyła brwi. Podała mi szklankę soku pomarańczoweg o i ziewnęła, wciąŜ się
na mnie gapiąc.
- Dlaczeg o do choler y tak się na mnie patrzysz? – zapytałem, upijając łyk ze
szklanki. – WciąŜ jesteśmy skłóceni? Nie pamiętam.
Przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się kpiąco. – Dlaczeg o się tak na ciebie
patrzę? – powtórzyła moje pytanie, ale zamiast odpowiedzieć, po prostu wskazała
na lustro. Jęknąłem, wstając na nogi, bo czułem się, jakby ktoś pobił mnie rakietą
do tenisa. Albo walił kamieniami w twarz. NiewaŜne.
Kiedy spojrzałem w lustro, sapnąłem, powiedziałem kurwa parę razy i zacząłem
masować szramy na mojej twarzy, jakby miały magicznie zniknąć. Wszystko o czym
myślałem, to mój kutasowaty ojciec i dług a re pr ymenda odnośnie bycia dojrzałym,
nie zachowywaniu się jak niedorozwinięty i podarowanie mi adresu do siedziby
Anonimowych Alkoholików.
- Co mi się kurwa stało ostatniej nocy?
- Wraz z Jasperem, poczuliście, Ŝe to koniecznie, aby bić się w kaŜdym
moŜliwym miejscu, które wczoraj odwiedzaliście. Jedno z tych miejsc było przed
barem, gdzie Jasper niechcący uderzył tobą o ścianę budynku i popsuł twoją
buziuchnę. Więc, dobra robota zachlańcu.
Zaśmiałem się i podniosłem koszulkę, Ŝeby znaleźć kilka kolejnych zadrapań i
br uzd. Święte jaja, moŜe powinienem zacząć korzystać z prog ramu 12 kroków 75. –
Kurwa, potrzebuję niańki czy coś. To się wymyka spod kontroli.
75
12 kroków – (ang. twelve steps) - zbiór zaleceń dla osoby uzależnionej, które systematycznie stosowane i
wymieniane z innymi uczestnikami mają pomóc uczestnikowi wspólnoty wyzwolić się z uzależnienia.

207
- NiewaŜne - powiedziała Bella, wzr uszając ramionami. – To było zabawne. I
nie, nie będziemy się kłócić. Zdecydowałam… byłam w błędzie. Powinieneś z nią
porozmawiać. Są sprawy, które trzeba sprostować. Mogę to uszanować.
Złapałem się za klatkę piersiową i udawałem, Ŝe mam atak serca po tej
wypowiedzi, totalnie nie w jej stylu. – śe co?
- Jesteś przezabawny - mr uknęła, przewracając oczami. – Mówię powaŜnie. I
staram się, więc… nie kaŜ mi Ŝałować tej decyzji.
- Okej - uśmiechnąłem się i sięgnąłem do tyłu, Ŝeby złapać jej cycek. Palnęła
mnie w rękę i wyszła z łazienki.
- Jest juŜ po dwunastej, Edward - krzyknęła. – Mamy potem grilla. Idź zmyj z
siebie krew i zajmij się sobą.
PodąŜyłem za nią do salonu, gdzie Alice z Jasperem jedli śniadanie, obiad czy
coś. Jasper był zielony. Wyglądał dokładnie tak, jak ja się czułem. Miałem
przeczucie, Ŝe ten g rill skończy się całkiem wcześnie, biorąc pod uwagę stan w
jakim się znajdowaliśmy.
- Gdzie Emmett? – zapytałem, siadając obok nich przy stole. Zabrałem kanapkę
Alice z jej talerza i wziąłem kęsa, momentalnie Ŝałując, kiedy przeszła przeze mnie
fala nudności.
- Poszedł na zakupy z Rosalie - powiedział Jasper ochrypłym głosem. Pewnie
przez całe to darcie i nie zamykanie swojej mordy przez całą pierdoloną noc. – Nie
będzie ich prawdopodobnie przez dwanaście g odzin.
- Jak do choler y zdołał wyjść na zakupy po ostatniej nocy? – zapytałem,
dziękując B ogu, Ŝe Bella nie była materialistyczną jędzą jak Rosalie i Alice. Nie
przypominam sobie, Ŝeby kiedykolwiek zabrała mnie na zakupową wyprawę.
- Rosalie dzwoniła do mnie dwa razy, Ŝeby powiedzieć, iŜ Emmett wciąŜ rzyg a.
Oraz, Ŝeby przekazać wam, Ŝebyście Ŝarli gówno.
Zaśmiałem się z Alice i spojrzałem na Bellę, która siedziała na sofie, zakręcając
pasmo włosów wokół palca. Wstałem, powlokłem się tam i opadłem obok niej,
kładąc głowę na jej kolanach.
- Czy mogłabyś proszę pomasować głowę? Myślę, Ŝe mam wstrząs mózgu.
- Nie wątpię w to - powiedziała do mnie, wkładając dłonie w moje włosy.
- Hej. Gdzie jest ta suka Leah?
Fuknęła i dalej naciskała palcami na moją czaszkę, ignor ując mnie.
- Spędziła noc z Alekiem - odpowiedziała Alice, chichocząc. – I wciąŜ nie
wróciła.
Zacząłem mieć przebłyski ostatniej nocy i zaśmiałem się. – Hę. Alec to zabawny
skurwiel. Lecz wciąŜ go zabiję, jeśli g o dotkniesz.
Dałem Belli ostrzeŜenie, Ŝeby po prostu nie czuła się zbyt komfor towo. Choć
po ostatniej nocy naprawdę g o polubiłem. K aŜdy kto jest zdolny uchlać mnie w
trzy dupy, jest moim przyjacielem.
- Myślę, Ŝe bezpiecznie moŜna stwierdzić, zwłaszcza kiedy jest Leah, Ŝe nie ma
o czym rozmawiać – powiedziała Bella.
- Nie rozmawiajmy o tym więcej.

208
- Spoko. – Zeskoczyłem z kanapy i zachwiałem się odrobinę, od kiedy moje
podstawowe funkcje napędowe były odrobinę pokopane. – Muszę umyć zęby, zanim
znów zacznę rzygać. I kto kurwa pozwolił mi pić tequilę?
Jasper zachichotał ze swojeg o miejsca po dr ugiej stronie stołu i zapisałem sobie
w pamięci, Ŝeby przywalić mu w gębę w najbliŜszym czasie. Złapałem Bellę za
nadgarstek, Ŝeby wstała z sofy i pociągnąłem ją w kier unku drzwi.
- Nie będę się z tobą pieprzyć pod pr ysznicem - powiedziała, próbując wyrwać
swoje ramię z mojeg o uścisku. – To zbyt forsowne.
- Myślisz, Ŝe byłbym w stanie się teraz z tobą pie przyć pod pr ysznicem?
Zwymiotowałem na ciebie, a potem odpłynąłem. Albo upadłbym i ofiarował nam
obu wstrząs mózgu. Po prostu chcę z tobą porozmawiać przez chwilę na zewnątrz.
Bella zaśmiała się i podąŜyła za mną wzdłuŜ kor ytarza, zatrzaskując za sobą
drzwi. Oparła się o ścianę, załoŜyła ręce na piersi i czekała aŜ coś powiem.
- Więc, okej. Mogłem zaprosić Victorię na naszeg o g rilla, zanim do siebie
wróciliśmy. – Twarz Belli się wykrzywiła, ale nic nie powiedziała. Zrobiła się cała
czerwona i posłała mi ten "Jesteś martwy, Kurwardz ie" wzrok. – Myślałem, Ŝe to
będzie dobre. To znaczy, czy nie wolałabyś, Ŝebym porozmawiał z nią tutaj, gdzie
będzie duŜo ludzi, zamiast tego, Ŝe gdzieś pójdę i spotkam się z nią sam na sam? I
mógłbym porozmawiać z nią o tym, co powiedziała i moŜe zmusić do przeprosin.
Co o tym sądzisz?
Myślała nad tym przez sekundę, po czym westchnęła i przytaknęła. – Dobrze.
Ale jeśli mnie wkurzy, wyląduje w basenie. Wraz z torebką, ciuchami, puszystymi
włosami i całą resztą.
- Daję ci całkowite pozwolenie na Bijącą Bellę, jeśli ona cokolwiek ci zrobi.
Okej?
- Okej - powiedziała Bella potulnie, kładąc dłoń na mojej szyi. – Idź wziąć
pr ysznic i zmyj tą krew z twarzy.
- Lecę – powiedziałem, całując ją szybko w czoło. Odwróciła się i weszła z
powrotem do środka. Trzasnąłem ją w tyłek naprawdę mocno i pobiegłem
kor ytarzem, Ŝeby nie zaczęła okładać mnie pięściami po głowie czy coś.
Kiedy wszedłem do środka, wyciągnąłem telefon z kieszeni i przeglądnąłem listę
nieodebranych połączeń. Wybrałem numer Victorii i czekałem, nie spodziewając
się, Ŝe odbierze po tym, jak zachowywałem się ostatnio względem niej jak totalny
Kurward. Z jakieg oś powodu, któreg o nie rozumiem, ostatecznie odebrała.
- Halo?
- Co jest? – próbowałem udawać, Ŝe nic się nie stało i wcale nie unikałem jej jak
rzeŜączki.
- Łał. Miło cię słyszeć, Edward. Czy zrobiłam coś złeg o, co spowodowało, Ŝe
ignorowałeś mnie przez ostatni tydzień?
Brzmiała na wkurzoną. Niezbyt zaskakujące.
- Wiem, jestem kutasem. Prze praszam. Ja po prostu… skupiałem się głównie na
swoim Ŝyciu i kurde, wszystko jest takie chaotyczne.
- Racja - powiedziała, wzdychając głośno do telefonu. – No wiesz, ja tylko
jestem osobą, z którą rozmawiałeś przez całe pięć miesięcy. Ciągnęłam twoje
dupsko przez Europę, Ŝebyś nie siedział i płakał, gnijąc w br udnych motelach,

209
obmacywałeś się ze mną i pomogłam ci przejść przez twoje zerwanie. Później,
poof, wraca Bella, a ja nie istnieje. Całkowicie to rozumiem.
Wszedłem do łazienki podczas jej małego wywodu, drapiąc się w głowę i
starając się zdecydować, co powiedzieć, aby było to odpowiednie i dŜentelmeńskie.
Nie byłem jednak dŜentelmenem, więc nie miałem choler neg o pojęcia.
- Spójrz, wiem dlaczeg o jesteś wkurzona. Uwierz mi, wiem. I nie mówię, Ŝe to,
co robiłem było dobre, albo usprawiedliwione czy coś, jednak od początku
mówiłem ci jak się sprawy mają. Cały czas to wiedziałaś. Więc, wiesz… powinnaś
się teg o spodziewać.
Sapnęła do telefonu, a ja się zaśmiałem.
- Nie, nie - zacząłem się wycofywać. Odkręciłem wodę pod pr ysznicem i
usiadłem na brzegu wanny, czekając, aŜ się nag rzeje. – Nie chciałem teg o.
Wcześniej robiłem duŜo gorsze rzeczy dziewczynom, jeśli to sprawi, Ŝe poczujesz
się lepiej.
Walnąłem się dłonią w czoło, jak tyko słowa opuściły moje usta, uzmysławiając
sobie, Ŝe brzmiałem jak dupek i sprawdziłem telefon, czy się nie rozłączyła. Nie
zrobiła teg o, co oznaczało, Ŝe najwyraźniej nie słuchała, bo wątpię, aby ktokolwiek
w świecie poza FiutowyOddech Stanley, mógł przyjąć taki cios, bez odpowiedzi.
Nie rozłączyła się i nic nie powiedziała, więc mówiłem dalej.
- Mam na myśli… okej. Przepraszam i jestem szczery. Nie mogę nic więcej
powiedzieć. I jak mówiłem, dalej chcę, abyśmy byli przyjaciółmi. TakŜe zaproszenie
na później jest wciąŜ aktualne, jeśli chcesz przyjść.
Była cicha przez parę sekund, po czym w końcu odpowiedziała. – MoŜe,
Edward. Nie wiem.
- Okej, więc przez moŜe, masz na myśli tak, prawda?
Ostatecznie zaczęła się śmiać i znów westchnęła. - W porządku. Tak. Wpadnę
na chwilę.
- Super. Do zobaczenia później.
Rozłączyłem się i włoŜyłem głowę w dłonie, mając nadzieję, Ŝe to, co zrobiłem
nie uderzy mnie potem w twarz.

210
Getting Closure

-Edward-
Edward-
- Edward, co ty do cholery wyprawiasz? Zadzwonią po straŜ poŜarną!
Spojrzałem w dół na płonący g rill i odsunąłem się. W samą porę, poniewaŜ
moje brwi i włosy prawie zaczęły się palić.
- Zagapiłem się - powiedziałem wskazując na dziewczyny, które stały w swoich
bikini na końcu basenu. – I na dodatek, nie mam, kurwa, pojęcia, co robię. Ja nie
g otuję. Czy ty moŜesz to zrobić?
- Ja na pewno nie będę teg o robił. – Alec upił piwo ze swojej butelki i zaśmiał
się, kiedy wystawiłem mu palec. - Co?
- Jak moŜesz w ogóle pić po wczorajszej nocy - zapytałem g o, krzywiąc się.
Spędziłem większość dnia zaŜywając Advil i siedząc na podłodze przed kiblem.
- Jasper pije - oznajmił, wskazując na chłopaka, który wlewał róŜne gówna do
blendera, w międzyczasie śpiewając bardzo głośno złe słowa do Copacabany.
- On nie ma mózgu. - Machnąłem na nieg o, potrząsając głową. – I czy ludzie z
Australii nie powinni być bardzo dobrzy w g rillowaniu, czy inne gówno?
- Czy wszyscy ludzie w Amer yce powinni być otyli i leniwi?
- Większość z nich jest – powiedziałem, wzr uszając ramionami, starając się
podać mu szpatułkę. Odmówił i zaczął ode mnie odchodzić.
- Zmniejsz ten Ŝar – krzyknął przez ramię, zanim podbiegł od tyłu do Leah i
wepchnął ją do basenu. Kolejny powód, Ŝeby g o nie kłopotać.
Będąc szczer ym, mógłbym zmusić się do picia jeślibym chciał, ale trochę srałem
w gacie przed przyjściem Victorii. Utrzymywałem mój refleks na przyzwoitym
poziomie, w razie gdybym musiał być głosem rozsądku czy robić za Ŝywą tarczę,
jeśli Bella chciałaby jej przypieprzyć, czy coś. JuŜ była nieźle nawalona i
roześmiałem się, kiedy zauwaŜyłem ją stojącą w basenie, trzymającą Marg aritę w
jednej ręce, a dr ugą próbując g rać w siatkówkę. Rosalie była z nią w dr uŜynie i
musiała się juŜ dwa razy uchylać, kiedy Bella wycelowała piłką prosto w jej twarz.
Ale była cała szczęśliwa, uśmiechnięta, śmiejąca się i cała reszta gejowskieg o
gówna, które zauwaŜyłem i cieszyłem się z sameg o oglądania jej. Byłem jakby
zrelaksowany i to sprawiło, Ŝe poczułem, iŜ po raz pierwszy od siedmiu czy ośmiu
miesięcy, nie obudziłem się rano łysiejąc z nerwów.
Przewróciłem zwęglone hamburger y i ułoŜyłem je na tacy, wątpiąc czy
ktokolwiek je zje. MoŜe z wyjątkiem jednej osoby.
- Emmett - zawołałem, machając na nieg o. Wyskoczył z basenu i przybiegł do
mnie, chlapiąc dookoła. – Zjedz te i zobaczymy czy umrzesz, jeśli nie, będę dalej
g otował.
- Co jest z nimi nie tak? – zapytał, pochylając się nad tacą i pociągnął nosem.
- Nic. CóŜ, to znaczy, ja je zrobiłem, ale nie upuściłem ich na podłogę ani nic.

211
Z wahaniem, Emmett spojrzał na jedzenie, potem na moją twarz i wskazał na
stół koło mnie.
- Podaj mi ketchup, suko!
Zdecydowałem się wskoczyć do basenu i powkurzać Bellę, poniewaŜ na
zewnątrz było goręcej niŜ w jajach Szatana i pot spływał do szram na mojej twarzy,
a to było piekło. Wskoczyłem na bombę zaraz obok Rosalie, tylko dlatego, Ŝe
narzekała na ludzi, którzy chlapali na jej włosy. Coś o chlorze barwiącym jej
pofarbowane włosy na zielono. Uderzyła piłką z pełną siłą w moją głowę,
dokładnie tam, gdzie były te zadrapania, i przysięg am, prawie utopiłem tę sukę.
Zignorowałem ją i podpłynąłem do Belli, która sączyła przez słomkę swoją
Marg aritę, potakując w r ytm muzyki wyjącej z radia.
- Hej, Tyler Durden 76 - powiedziała Bella, chichocząc ze swojeg o Ŝartu. – Twoja
twarz świetnie wygląda.
- Jak wiele moŜesz o sobie wiedzieć, jeśli nigdy nie wdałaś się w bójkę?
- Zabawne - oznajmiła, stawiając swój drink na brzegu basenu. Objęła mnie
rękami za szyję i podciągnąłem do gór y, Ŝeby mogła mnie pocałować. – Jestem
zaszokowana faktem, Ŝe nie pijesz. CzyŜby twoja wątroba przestawała
funkcjonować, czy co?
- Wymiotowałem tequilą i Ŝółcią przez jakieś osiemnaście g odzin. Jak na razie
mam dosyć.
- Mmmm. – Znów mnie pocałowała i wymr uczała w moje usta. – Nie smakujesz
jak tequila i Ŝółć. Smakujesz jak guma.
Zaśmiałem się i wystawiłem język, pokazując jej kawałek gumy, któr y miałem w
ustach. – To wszystko co dziś jadłem. Próbowałem coś g otować, ale prawie
przypaliłem sobie czerep. Czy moje rzęsy są białe?
Potrząsnęła głową i chlapnęła mi wodą w oczy. – Niefajnie, Bel.
- Więc, co się stało z jedzeniem?
- Emmett je właśnie poŜera. Robimy próbę kliniczną. Jeśli się zatr uje, będziemy
wiedzieć, Ŝeby przekazać szpatułkę komuś innemu.
- Świetna metoda - powiedziała, potrząsając głową. – Jaki facet nie wie jak
g rillować?
- Facet taki jak ja, któr y był rozpieszczoną suką, od kiedy g o urodzono i nie
posiada podstawowych doświadczeń Ŝyciowych.
Bella zaczęła się śmiać i nagle poczułem jej palce majstr ujące przy pasku
mojeg o stroju kąpieloweg o. – Edward - wyszeptała, spojrzawszy w dół w wodę. –
Wróćmy do mieszkania. Wszyscy są tutaj. Będziemy mogli pobyć sami.
Zachichotałem i złapałem ją w pasie, podnosząc do gór y i kładąc jej tyłek na
krawędzi basenu, obok jej drinka.
- Najpierw to dokończ - powiedziałem, wskazując na jej szklankę. – To g rzech,
marnować Marg aritę.
Wzięła og romneg o łyka i skrzywiła się. – To jest takie ohydne. Jasper to zrobił.

76
Tyler Durden – bohater filmu "Podziemny krąg". Buntownik, którym zakłada klub zrzeszający mężczyzn, w
nielegalnych walkach rozładowujących swoją agresję.

212
- Bel, wypij to gówno. Przestań być mięczakiem. – Walnęła mnie dłonią w czoło,
zanim wypiła szybko resztę szklanki, a następnie wrzuciła ją do basenu. – Dlaczego
do zrobiłaś? – zapytałem. – Nie bądź fiutem. Potem będziemy musieli to
posprzątać.
- Przestań się dąsać i wyciąg aj tę swoją seksowną dupę z basenu, Ŝebyś mógł
mnie pie przyć.
Dziewczyna była pijana, ale to było zabawne, więc zachichotałem i podąŜyłem
za jej instr ukcjami, poniewaŜ… tylko pedał odrzuciłby zaproszenie do pijanego
tyłeczka. Wtedy to usłyszałem.
- Edward - krzyknęła Alice. Bella i ja odwróciliśmy głowy, Ŝeby zobaczyć jak
rozmawia, o cholera wie czym, z Victorią. Victoria uśmiechnęła się i pomachała do
nas nieśmiało, a Bella odchrząknęła.
- Idź z nią porozmawiać - wymamrotała, wskazując na bar, gdzie Jasper wciąŜ
robił jakieś mieszanki. – Będę tam.
Przytaknąłem i zabrałem ręcznik z pobliskieg o krzesła, narzucając go na
ramiona, zanim zacząłem iść w jej kier unku. Dziewczynom cięŜko było się
powstrzymać w towarzystwie Edwarda Anthoneg o Skurwiela Cullena bez koszulki.
Stwierdziłem, Ŝe to im to ułatwi.
- Hej - powiedziałem, kiedy do niej dotarłem, mierzwiąc włosy tak, aby ją
ochlapać.
Zaśmiała się i lekko przewróciła na mnie oczami. – Cześć, Edward.
- Jesteś głodna? PoniewaŜ… cóŜ, jeśli masz ochotę zaryzykować zatr ucie się… ja
g otowałem.
Zmarszczyła brwi i uniosła rękę w g eście obronnym. – Nie, dzięki. Nie trzeba.
Nie mogę długo zostać, bo umówiłam się ze znajomymi na obiad. Tylko w padłam
na chwilę, Ŝeby pog adać.
- Oh. – Wzr uszyłem ramionami i podszedłem do stolika, wskazując na krzesło,
aby usiadła. Sam usadowiłem się na tym naprzeciw, które dawało mi pełny obraz
Belli, Ŝartobliwie wystawiającej mi język, kiedy zauwaŜyła, Ŝe się na nią patrzę.
- Co to? – zapytała, wskazując na moją pierś. Spojrzałem w dół i zrozumiałem,
Ŝe nawiązywała do mojeg o super męskieg o tatuaŜu Belli.
- Oh… to rezultat zbyt duŜej ilości 151 77 - powiedziałem jej, wzr uszając
ramionami. – Jesteś zaskoczona?
- Wcale - powiedziała. – Widziałam jej… pierwszeg o dnia, kiedy ją spotkałam.
Nie wiedziałam, Ŝe ty masz taki sam. Łał.
- Tak - odparłem. – Nawet się wtedy jeszcze nie umawialiśmy. Myślę, Ŝe moŜe
raz ją pocałowałem. Zawsze byliśmy trochę… niedorozwinięci.
Victoria przytaknęła i nic nie powiedziała. Odwróciła tylko głowę i spojrzała
ponad ramieniem na Bellę, która była zbyt zajęta wygłupami Jaspera, Ŝeby zwracać
na nas uwagę. Zdałem sobie sprawę, Ŝe muszę jak najszybciej coś powiedzieć i
oczyścić tą niezręczną atmosferę.
- Podoba mi się. Myślę, Ŝe jest dobr ym symbolem mojej męskości. Prawda?

77
Bacardi 151 – wysokoprocentowy rum.

213
Zaczęła się śmiać i to było to. Zaczęliśmy g adać o przypadkowym gównie.
Szkole, muzyce, jej sukowatej współlokatorce, o rzeczach, które nigdy naprawdę
mnie nie obchodziły. Opowiedziałem jej o takich samych nudnych detalach mojego
Ŝycia, unikając tematu mojego zejścia się z Bellą, jak tylko mogłem. Nie dlateg o, Ŝe
byłem zawstydzony, albo zaŜenowany czy coś. Nie byłem do końca pewny, jak
zacząć. To było niezręczne jak cholera.
Straciłem na chwilę koncentrację, kiedy spojrzałem ponad jej ramieniem na
Bellę, która okręcała się łańcuchem z kwiatów i pomagała Jasperowi
przygotowywać drinki, tańcząc i śpiewając z nim Pina Coladas. Śmiała się
hister ycznie z czeg oś, co powiedział i obserwowałem jak jej włosy podskakiwały na
plecach i jak por uszała biodrami, totalnie nie w r ytm pierdolonej muzyki.
ZauwaŜyła, Ŝe patrzę na nią i mrugnęła do mnie, po czym wróciła do tego, co
robiła, kompletnie niezainteresowana faktem, iŜ siedziałem tu, doprowadzając do
końca sprawy z tą dziewczyną, która niechcący prawie nas rozdzieliła. Samo
uświadomienie sobie faktu, Ŝe tak mi ufała, i Ŝe czuła się tak bezpiecznie w naszym
związku, sprawiło, iŜ uśmiechałem się jak imbecyl. Wszystko z nami będzie w
porządku. Nie miałem juŜ wobec teg o gówna Ŝadnych wątpliwości.
Całkiem wyg odnie, ostatecznie Victoria była tą, która pierwsza zaczęła temat
Belli.
- Edward, wiem, Ŝe wróciliście do siebie – powiedziała, pokazując uśmiech.
- Skąd… skąd wiesz?
- Szczerze? – P rzytaknąłem i zaszydziłem w myślach z Alice, zakładając, Ŝe to
ona otworzyła tą swoją tłustą gębę. – No wiesz, spójrz na siebie. Nie widziałam cię
tak szczęśliweg o… nigdy. Uśmiechasz się i wciąŜ widzę, Ŝe patrzysz na nią w ten
sposób, i wiesz, jak bardzo nie lubię jej za to, Ŝe sprawiła, iŜ tak się czułeś, jestem
szczęśliwa, widząc cię teraz. Czuję, jakbyś był totalnie inną osobą.
- Taa - powiedziałem, wzr uszając ramionami. – Jakby jestem. Ona wywiera na
mnie taki efekt.
- Dobrze - odparła Victoria, wzdychając. – Jeśli mamy być przyjaciółmi, to po
prostu chcę, abyś był szczęśliwy. To jest wszystko, czeg o zawsze dla ciebie
pragnęłam, od kiedy cię poznałam. Najwyraźniej, ja nie potrafiłam sprawić, Ŝebyś
się tak czuł, więc chyba dobrze, Ŝe ona umie.
Uśmiechnąłem się do niej, a ona spojrzała na mnie i obydwoje pokiwaliśmy
głowami ze zrozumieniem. Było duŜe prawdopodobieństwo, Ŝe nie będziemy mieć
ze sobą juŜ takiego kontaktu. Obydwoje wiedzieliśmy o tym. Nasz związek róŜnił
się od tego, któr y Bella miała z Alekiem. Nasz był głębszy i miał inne intencje. Ona
nie pasowała teraz do mojego Ŝycia, jeśli była w nim Bella. Nigdy nie będziemy
mogli być tylko przyjaciółmi, poniewaŜ generalnie nigdy nie byliśmy "tylko
przyjaciółmi".
Minutę później, Bella podbiegła do nas, niosąc w rękach szklankę. – Masz -
powiedziała, podając ją Victorii. – Spróbuj. Jasper to robił, więc moŜe być ohydne.
Victoria wyglądała na trochę zaskoczoną i poczułem jak rośnie we mnie gula,
poniewaŜ jedna część mnie obawiała się, Ŝe Bella wykona jakiś r uch ninja i wykopie
jej szklankę z ręki, w prost w jej głowę czy inne gówno. Ale nie zrobiła teg o.
Prawdopodobnie powinienem zacząć lepiej o niej myśleć.

214
- Jest dobre - powiedziała Victoria. – Dzięki.
Bella przytaknęła i zaczęła odchodzić, ale Victoria wstała i zawołała ją.
- Bella, czekaj!
Odwróciła się, Ŝeby na nas spojrzeć i podeszła nieśmiało w kier unku Victorii.
- Ja… chcę przeprosić. Za to, co powiedziałam ci w szkole. To było
przekroczenie g ranicy i…
- Nie. – Bella uniosła ręce, Ŝeby jej przerwać i potrząsnęła głową. – W
porządku. Było, minęło. Poza tym, pomag ałaś Edwardowi. Jesteś jeg o dobrą
przyjaciółką i mogę to uszanować.
Przysięg am, Ŝe moje serce przestało bić jakieś dwanaście razy podczas tej
rozmowy.
- Um… okej - powiedziała Victoria, lekko zmieszana. Pewnie dlatego, Ŝe Bella
g roziła jej skopaniem tyłka lub wysłaniem do szpitala ostatnim razem, kiedy się
widziały. – Jednak, wciąŜ przepraszam.
- Nie ma za co. – Pomachała i odeszła, zostawiając nas tutaj, patrzących tępo na
siebie.
- Nie jest taka zła - powiedziała Victoria z uśmieszkiem. – Zg aduję, Ŝe wszystko
będzie z tobą w porządku, Edward.
- Ona w ogóle nie jest zła - zg odziłem się, przytakując. – Będzie w porządku.
Victoria skończyła swój drink i poŜegnała się z Alice i Jasperem, zanim poszła
spotkać się z przyjaciółmi. Przedstawiłem jej szybko Rosalie i Leah, poniewaŜ
byłem całkiem pewny, Ŝe niezaleŜnie od faktu, Ŝe przeprosiła Bellę, te dwie były
złymi sukami i mogłaby być rzeź.
Tak czy inaczej, poŜegnanie było trochę słodko-g orzkie, poniewaŜ jak bardzo
kochałem Bellę, Victoria była waŜną częścią mojeg o Ŝycia, którą praktycznie
musiałem porzucić, Ŝeby cała reszta się ułoŜyła. Ale, zgaduję, Ŝe to… m iłość i
prawdziwy związek albo coś w tym stylu. Poświęcenie, bezinteresowność i teg o typu
gówna.
NiewaŜne. Wystarczająco nawaliłem. Tylko kontynuowałem to, o czym mówili mi
inni ludzie. Moim głównym źródłem rad, jak popierdolone to było, był Jasper,
któr y oznajmił mi, Ŝeby odstawić Victorię i kiedy tylko to zrobię, wszystko będzie
g rało z Bellą. Tak, był stuprocentowym debilem, ale dał mi parę naprawdę dobr ych
rad. Mam na myśli, Ŝe to właśnie on przekonał mnie, abym po raz pierwszy
powiedział Belli, Ŝe ją kocham. Co doprowadziło do naszeg o pierwszego
pieprzenia. To był waŜny kamień milowy. I nawet jeśli zazwyczaj g o nie słuchałem,
to on powiedział mi, Ŝebym wyjaśnił to gówno z Victorią, co sprawi, Ŝe między
nami się ułoŜy. Z tym teŜ trafił w dziesiątkę.
Po tym jak odprowadziłem Victorię do jej auta, wróciłem i zobaczyłem Bellę
wsadzającą mini parasolki do kubków ze zmieszanymi drinkami, stojącymi na tacy.
Jasper pouczał ją, jaki kolor parasolki włoŜyć do któreg o kubka, jakby to w ogóle
było waŜne, kiedy potrząsnął marakasami w r ytm Cocomo. Całą reszta była nadal
zajęta g raniem w siatkówkę w basenie, więc podszedłem do nich i wskoczyłem na
taboret.
- Który jest Edwarda? - Bella zapytała Jaspera. Klepnął się kilka razy w
podbródek i zmr uŜył oczy, patrząc na tackę.

215
- Nie pamiętam - powiedział cicho, sprawiając, Ŝe Bella zachichotała. Wyrwałem
te ir ytujące marakasy z jego ręki i potrząsnąłem nimi naprawdę mocno koło ucha
Belli. Uderzyła mnie w pierś, chcąc sprawić bym przestał, po czym sapnęła i
wskazała w dół na tackę z drinkami.
- Zielony! - Wykrzyknęła, podając mi drinka, wyglądająceg o jak grochówka.
- Poczekaj. Zrobiliście indywidualne drinki dla kaŜdeg o?
- Tak - powiedziała Bella, wywracając oczami na mnie tak, jakbym to ja był
kretynem. - Wszystkie są o tematyce plaŜowej. Twój nazwałam Butt Sex on the
Beach 78.
Gapiłem się na nich obojętnie, poniewaŜ najwyraźniej nie widziałem w tym nic
zabawnego, podczas gdy ci śmiali się hister ycznie.
- Dlaczeg o jest zielony? - zapytałem.
- Pff - powiedział Jasper. - PoniewaŜ jest taki, jak twoje oczy. Są takie
marzycielskie. - Kopnąłem w jeg o stołek i prawie by się przewrócił, jednak na czas
złapał się za blat. - To nie było fajne, Cullen.
- Nie wypiję tego - powiedziałem, odkładając drinka na ladę.
- O mój BoŜe, jesteś taką zrzędą. To tylko kiwi i trochę inneg o gówna.
Zrobiliśmy bezalkoholowy, bo wiedzieliśmy, Ŝe będziesz narzekać. Psujesz nasze
pierdolone Hawajskie par ty swoimi spowodowanymi kacem humorami. I masz,
potrzebujesz swój własny łańcuch z kwiatów. - Uniosłem brew, gdy wsunęła mi
przez głowę jakieś róŜowe, kwieciste gówno i zachichotała. - Awww, Wardo. Jesteś
taki śliczny. Pamiętasz jak zar yzykowałeś odsiadkę w więzieniu w Ar uban,
przynosząc mi kwiatka, gdy byliśmy na wakacjach?
Zaśmiałem się i wetknąłem kosmyk jej wilgotnych włosów za ucho. - Tak. Gdy
ty byłaś w pokoju, wypijając wszystko, co było w barku i płacząc. Dobre czasy.
- Wygląda na to, Ŝe to były naprawdę fascynujące wakacje - powiedział Jasper
sarkastycznie, udając, Ŝe ziewa. - Daj mi tę choler ną tacę. Pozwolę wam dwojgu
pog adać na osobności o tym, jak bardzo kochacie się nad Ŝycie, i Ŝe chcecie mieć
piątkę dzieci. Swan, twój jest fioletowy.
Bella wzięła swojeg o drinka z tacy i wsadziła sobie małą parasolkę we włosy,
uśmiechając się.
- Piątka dzieci to za duŜo - powiedziała Bella, marszcząc nos.
- Jedno dziecko to za duŜo - zripostowałem, potrząsając głową. Ściągnąłem
wieniec z szyi i rzuciłem g o na ziemię, poniewaŜ był swędzący i kurewsko głupi.
- Nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- Jezu Chryste. - Złapałem się za nos i westchnąłem. - Jesteś świadoma, Ŝe mam
osiemnaście lat, tak? Ja sam jestem dzieckiem.
- Tak, jesteś moim dzieckiem. - Zmr uŜyłem oczy, gdy celowo złapała mnie za
policzek i uszczypnęła dokuczliwie. Wspólnie zgodziliśmy się nie uŜywać teg o typu
czułych słówek wobec siebie, poniewaŜ były pedalskie. I nie było kurwa
moŜliwości, Ŝebym kiedykolwiek nazwał ją najdroŜszą. Albo kochaniem. Albo

78
Butt Sex on the Beach – znany drink. Odmiana drinka Sex on the Beach. Różnią się ze sobą ilością użytych
składników.

216
kurwa... dzieckiem. - Przepraszam, to było chore - powiedziała chichocząc i
wycofując się.
- Po prostu ignor ujmy Jaspera - stwierdziłem. - Zawsze. Jaka jest nazwa twojego
drinka?
- Piaszczyste Melony Belli. Nie wiem, on go nazwał.
Gapiłem sie na cycki Belli przez kilka sekund na wspomnienie o melonach, a
ona to zauwaŜyła i dała mi pstr yczek w ucho.
- Dlaczego nie jestem teraz pijany?- wymamrotałem do siebie, potrząsając
głową.
Drink, który mi zrobili był właściwie całkiem dobr y. To było jak wiśniowy
Slurpee zmieszany z kiwi czy innym gównem. Nigdy nie myślałem, Ŝe zobaczę
dzień, gdy będę siedział na imprezie jako jedyny trzeźwy, pijąc owocowy, mroŜony,
bezalkoholowy koktajl. To było jak pieprzona Strefa Mroku 79 i czułem się jak głupek.
- Hej. – Bella połoŜyła swój drink na ladzie i zeskoczyła z krzesła, usadawiając
się pomiędzy moimi nog ami. – Jesteś taki humorzasty… przez nią?
Posłałem jej ironiczny uśmiech i potrząsnąłem głową, całując ją w czoło. – Uh,
nie. Jest w porządku. Ty jesteś moją dziewczynką. Nie obchodzi mnie nikt inny. I
nie jestem humorzasty. – Próbowałem wsunąć palec pod ramiączko jej bikini, ale ta
uderzyła mnie w rękę i zachichotała.
- Przestań zwracać uwagę na moje cycki i skup się na mojej twarzy!
- Ale ja je lubię.
- Ja lubię twojeg o penisa, ale nie widzisz, Ŝebym łapała g o za kaŜdym razem, jak
próbujesz ze mną rozmawiać.
- Często to robisz – przypomniałem jej. Spojrzałem po raz ostatni na jej cycki i
przeniosłem wzrok na jej twarz, salutując, Ŝeby wiedziała, Ŝe juŜ ją słucham. – No
dajesz - powiedziałem jej.
- Prawda, Ŝe wykonałam kawał dobrej roboty, zachowując się dobrze i jak
cywilizowany, pełen szacunku człowiek?
- Tak - oznajmiłem, ściskając jej ramiona. – Jestem z ciebie dumny. Byłem
prawie pewny, Ŝe wybijesz jej zęby.
- Nie - powiedziała cicho, potrząsając głową. – Nie zrobiłabym ci teg o. Nie
zawstydziłabym cię w ten sposób. Poza tym, jakimś cudem ty wydoroślałeś i stałeś
się racjonalny. Nie wiem jak, ale stałeś się tym lepszym z naszej dwójki diabłów,
więc teŜ musze stać się bardziej zrównowaŜona, tak myślę.
- Nie jestem taki dojrzały i racjonalny - odparłem ,wzdychając. – Tylko, gdy
jestem z tobą. PoniewaŜ nauczyłem się jak z tobą postępować. Przeceniasz mnie.
Cała reszta mojeg o Ŝycia jest walnięta i nie działa poprawnie. Jak moja rodzina. I
moje pijackie nawyki.
- Więc… co się stało? – Spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi, pełnymi
ciekawości oczami, wiedząc, Ŝe się poddam, kiedy tak na mnie patrzy.
- Co? Z nią?
-Tak - powiedziała Bella, delikatnie potakując. – Była zła, Ŝe do siebie
wróciliśmy?

79
Strefa mroku (ang. The Twilight Zone) - amerykański, fantastyczny serial telewizyjny, autorstwa Roda Serlinga.

217
Potrząsnąłem głową i upiłem łyka mojego drinka. – Nie. Powiedziała, Ŝe nigdy
nie widziała mnie tak szczęśliweg o.
Bella zaśmiała się i połoŜyła jedną rękę na moim kolanie, spojrzawszy w dół. –
Więc dalej będziesz się z nią widywał? To znaczy, zostaniecie przyjaciółmi czy…
- Jest moją przyjaciółką. Będę z nią rozmawiał, kiedy będę z nią rozmawiał i
tyle. Wiem, Ŝe to dla ciebie niezręczne. Więc, jak juŜ chcesz. Ja po prostu muszę z
nią wyjaśnić parę spraw… duŜo dla mnie zrobiła, ostatecznie zasługuje na
szczerość. Prawda?
- W porządku - stwierdziła, wymuszając uśmiech. – Odpowiada mi cokolwiek
chcesz zrobić, Edwardzie. Jesteś duŜym chłopcem. Wiem, Ŝe nie zrobisz mi nic
złeg o.
Bella znów się przysunęła i pocałowała moją brodę, potem wargi i wciąŜ
trzymając usta przy moich mówiła.
- Zasmuca mnie to, Ŝe zobaczysz się ze swoimi rodzicami - powiedziała. –
Tęsknię za moim tatą.
- MoŜemy pojechać go odwiedzić. - Szturchnąłem ją, Ŝeby się odsunęła i
wskoczyła na mój stołek.
- MoŜemy polecieć na weekend czy coś, kiedy tylko zechcesz. I tak muszę z nim
o czymś porozmawiać.
- O czym? – zapytała.
- O…
- Cullen! – głos Jaspera przerwał mi i odwróciłem się, aby ujrzeć go stojącego
wraz z Emmettem przy basenie, trzymającego długi lej. – Podaj mi ten dzban.
Obok blendera stał dzban wypełniony po brzegi wodą i na w pół roztopionym
daiquiri 80 albo czymś innym. Chwyciłem go jedną ręką, dr ugą łapiąc za nadgarstek
Belli i zacząłem się kierować w ich stronę. Emmett musiał mieć system trawienny
ze stali, bo nie miałem pieprzoneg o pojęcia jakim cudem zjadł i wypił połowę tego
gówna bez natychmiastowej śmierci.
- Emmett, tylko tego kurwa nie rób - krzyknęła Rosalie z basenu. – Czy juŜ nie
wystarczająco duŜo dziś rzygałeś?
- Zamknij się kobieto! – odkrzyknął jej. – Przestań mnie zduszać. To nie jest
monarchia. – Wraz z Jasperem zacząłem się hister ycznie śmiać, ale Emmett po
prostu nas zignorował. – Podrasuj tą sukę i spraw, by nie zawracała mi głowy.
Wdrapaliśmy się z Jasperem na piknikowy stolik, któr y podsunął nam Emmett. –
Em, to jest kurewsko chore - powiedział Jasper. – Będziesz miał brain freeze 81. I
będziesz wymiotował. Równie dobrze, juŜ moŜesz nam zapłacić.
- Brain freeze jest dla cip - powiedział, machając ręką w powietrzu. – Wypiję to
gówno i dajesz mi sto dolców. Cullen, wchodzisz w to?
- Nie dzięki - oznajmiłem, podnosząc dzban. – Będę tylko bar manem. Gotowy?
- Jak zawsze! – wrzasnął Emmett i klasnął w ręce, powodując, Ŝe Jasper
podskoczył.

80
Daiquiri - popularny koktajl alkoholowy na bazie białego rumu, syropu cukrowego i soku z limetki.
81
Brain freeze – mocny ból głowy spowodowany szybkim spożyciem zimnego jedzenia lub napoju.

218
- To takie ekscytujące - powiedziała Bella, szarpiąc za moje spodenki. Nie
powinna być przy tym jak wypiłem przez lej butelkę Jag er meistera 82 i skończyłem
na ostr ym dyŜurze. To było zabawne. Emmett pijący jakieś mroŜone cipowate
drinki, to była głupota i amatorszczyzna.
Nie trzeba było dodawać, Ŝe Emmett był niedźwiedziem. W tej suce nie mogła
płynąć ludzka krew, poniewaŜ wciąŜ mógł to pić bez wzdr ygnięcia się. Jasper był
debilem zakładając się z nim o to.
Po tym małym gównianym przedstawieniu, cięŜkie dupsko Emmetta w padło
prosto do basenu, rozchlapując połowę wody, jak jakaś pierdolona fala pływowa lub
coś. Włosy Rosalie zamoczyły się i walnęła go w tył głowy. Zaczynałem rozumiem
reakcję Emmetta, kiedy rozmawiałem z nim, o zamieszkaniu z Bellą.
Ta natomiast, podeszła do basenu i usiadła na krawędzi, pozwalając nog om
leniwie bujać się w wodzie i popijając swoje… Piaszczyste Zderzaki czy jakkolwiek
do cholery nazywał się jej drink. Podszedłem do niej i przykucnąłem, nie chcąc się
znów zamaczać. Słońce mocno świeciło, a jego odbicie w wodzie sprawiało, Ŝe jej
oczy wyglądały na tak… nie wiem. Jasne. Wydawała się tak radosna, beztroska i to
sprawiało, Ŝe czułem się świetnie.
- Wyglądasz na g orącą - schlebiłem jej, całując szybko jej szyję. Zachichotała i
szturchnęła mnie w czubek głowy.
- Nie jest mi g orąco - powiedziała. – Jest w porządku. Mam mojeg o drinka.
- Wiesz, co miałem na myśli. – Zamr ugała parę razy i posłała mi uśmieszek,
pacnąwszy mnie palcem w czubek nosa . – Wyglądasz… ślicznie. Nie, pięknie. Jesteś
piękna.
Bella przyg r yzła wargę i po prostu patrzyła na mnie przez kilka sekund nic nie
mówiąc. – Przestań być dla mnie taki dobr y - oznajmiła cicho, odstawiła szklankę i
chwyciła mnie za rękę. – Nie zasługuję na to.
- Tak, zasługujesz.
- Nie.
- Tak.
- Zostawiłam cię – przypomniała mi.
- To juŜ nie ma znaczenia. Nie obchodzi mnie, co wtedy zrobiłaś. Przestań to
ciągle wypominać. – Wsunąłem jedno ramię pod jej kolana, a dr ugie pod plecy i
podniosłam ją z łatwością. – No dalej. Chodźmy do domu, Ŝebym mógł cię
pieprzyć.
Bella zaśmiała się i pisnęła, kiedy przerzuciłem ją sobie przez ramię i zacząłem
kierować się w stronę naszego budynku.

82
Jägermeister - (niem. mistrz polowania) - likier ziołowo-korzenny z Niemiec. Ma słodko-gorzki smak. Zawiera
35% alkoholu.

219
All Okay

-Bella-
Bella-
- Mogę iść, chłopaczku. Nie jestem aŜ tak pijana.
- Dobrze - powiedział Edward, upuszczając mnie przed naszym budynkiem. –
Jestem wciąŜ zmęczony, a to sprawiło, Ŝe znów chce mi się rzyg ać.
-MoŜliwe, Ŝe to przez Butt Sex on the Beach - oznajmiłam, chichocząc. – Jasper go
zrobił, więc nigdy nie wiadomo.
Obserwowałam, jak Edward wszedł do holu. Bez koszulki, czysty seks. Czułam
się szczęśliwa, Ŝe wciąŜ mogłam poŜerać g o wzrokiem, bo wydawało się, iŜ wszyscy
po jakimś czasie mają dosyć swoich drugich połówek. Nigdy nie chciałam mieć go
dosyć. Chciałam patrzeć na nieg o i widzieć go takim samym, jak wtedy, gdy
pierwszego dnia spotkałam g o przed moim domem. Totalnie kurewsko
obezwładniona i zafascynowana.
Edward przytrzymał drzwi i uderzył mnie mocno w tyłek, kiedy przechodziłam
koło nieg o. Sprawił, Ŝe pisnęłam.
- Przestań to robić! Zostawiasz mi siniaki.
- Siniaki są seksowne - odparł, wbiegając za mną po schodach.
- Dobrze, więc pozwól mi zrobić ci jeden na twarzy. Będzie pasować do tych
zadrapań.
Podniósł rękę, wystawił mi palec i wbiegł do swojeg o mieszkania, nie czekając
na mnie. Zajęło mi trochę czasu przejście kor ytarza, przede wszystkim, dlateg o Ŝe
trochę skłamałam Edwardowi – byłam naprawdę pijana. Zajęło mi to równieŜ
trochę czasu, gdyŜ rozkoszowałam się oczekiwaniem na to, co będę z nim robić.
Zwłaszcza, od kiedy ostatnio mieliśmy dla siebie tak mało czasu. Kiedy wreszcie
dotarłam do drzwi, były otwarte na ościeŜ, więc wkroczyłam do środka i
zatrzasnęłam je za sobą, po czym zaczęłam szukać Edwarda. W końcu znalazłam g o
w kuchni, sączącego Pepto-Bismol 83 z butelki. Stanęłam tam i gapiłam się na nieg o
z rękami na biodrach, niecierpliwiąc się.
- Co ty do choler y wyprawiasz?
- Przyg otowuję się, abym się na ciebie nie zrzyg ał, kiedy będę cię pie przył.
Serio, myślę, Ŝe nie masz pojęcia jak gównianie się teraz czuję. Wypiłem naprawdę
za duŜo.
- Nie pierdol, Sherlock. – Spojrzałam na mój nadgarstek, udając, Ŝe mam na nim
zegarek i westchnęłam. – Więc kiedy to całe "pieprzenie Belli" się zacznie?

83
Pepto-Bismol – lek na żołądek.

220
Edward zrobił tej swój mały, seksowy pół uśmieszek, któr y wywoływał u mnie
ciarki i wypił kolejny łyk leku. – MoŜesz się rozebrać czy coś, kiedy ja będę trawił -
powiedział, pokazując palcem, abym podeszła.
- Um… jesteśmy w kuchni.
- Taa, jestem świadomy układu mojeg o mieszkania - odpowiedział sarkastycznie,
łapiąc mnie za łokieć i przyciąg ając ostro do swojeg o ciała. Przesunął dłoń na moją
talię, a potem na wgłębienie na plecach, popychając mnie prosto na swoje biodra. –
Myślę, Ŝe powinniśmy nasz cel pieprzenia się wypełnić, w kaŜdym pokoju w tym
mieszkaniu. Powinniśmy zacząć od kuchni, poniewaŜ to jest najzabawniejsze i
najbardziej nieodpowiednie. Ludzie tu jedzą.
Uśmiechnęłam się złośliwie i oplotłam ręce na jeg o szyi, kier ując się prosto do
języka i nie pieprząc się z tym, Ŝe smakował głównie jak kreda. Ohyda.
Oczywiście, był Edwardem, najle piej pachnącym i smakującym skurwielem na
Zachodnim WybrzeŜu, więc stałam tak przez kilka sekund, wir ując językiem wokół
jeg o, zsuwając ręce z jeg o szyi po ramionach, aŜ dosięgłam piersi. Bardzo urósł i
schudł, ale jak dla mnie był wciąŜ kurewsko piękny i perfekcyjny. Tak właściwie, to
moŜe wcale tak nie urósł i nie schudł, ale spędzałam większość czasu po prostu
g apiąc się na niego, więc nawet małe zmiany wydawały mi się drastyczne.
- Smakujesz jak brzoskwinie – wyszeptał w moje usta, liŜąc ich kąciki dla
podkreślenia swoich słów.
- Taki był mój drink – odszeptałam do niego, łapiąc jego dolną wargę pomiędzy
moje zęby i lekko przyg ryzając. Jęknął cicho i pozwolił swoim dłoniom popłynąć w
dół moich pleców, zatrzymując je na sznurku od mojego bikini i ciągnąc za nieg o.
Pomogłam mu, ściąg ając je przez głowę i napierając na niego, aby poczuć cie pło
jeg o ciała.
- Swan. Wystrzelę spontanicznie, jeśli nie znajdę się w tobie, w ciągu
najbliŜszych trzydziestu sekund.
Zachichotałam w jego ramię i sięgnęłam za plecy, Ŝeby złapać jego ręce.
Przesunęłam je na moje piersi, wiedząc, Ŝe to chwilowo zajmie jeg o uwagę.
- O czym chcesz rozmawiać z moim tatą? – zapytałam strategicznie, a on
westchnął.
- Naprawdę? Chcesz o tym teraz rozmawiać?
- Jestem ciekawa – powiedziałam mu do ucha, po czym przejechałam językiem
po obwodzie jeg o szczęki. Smakował jak chlor, a to przypominało mi wakacje.
- Bella?
- Co?
Opuścił ręce i odsunął się. Najwyraźniej byłam pijana, w przeciwieństwie do
niego, co było naprawdę dziwne. Myślę, Ŝe coś takieg o zdarzyło się moŜe raz, od
kiedy go znam, więc nie spodziewałam się Ŝadnych szybkich r uchów. Jednak,
odwrócił się i przyszpilił mnie do blatu, kołysząc biodrami i odwracając moją
uwagę od pytania, co do choler y chce powiedzieć Charliemu.
Prosić o pozwolenie na mieszkanie razem w g rzechu? Ślub? Albo moŜe chciał
polecić Charliemu, Ŝeby umieścił mnie w jakimś domu wariatów, po tym jak widział
moje zmiany nastroju? Nie miałam pojęcia, ale naprawdę mnie to wkurzało.

221
Poczułam jeg o palce na skraju mojego stroju, ale zanim mógł mnie rozebrać,
złapałam go za nadg arstek i wbiłam w niego paznokcie, aby wiedział, Ŝe jestem
powaŜna.
- Powiedz mi, kurwa, o czym chcesz rozmawiać z moim padre, Cullen, albo
pomóŜ mi BoŜe, bo zrobię coś radykalneg o. Jak… odrodzę się, jako dziewica i nie
będę się z tobą pieprzyć, dopóki nie zg odzisz się ze mną oŜenić, czy coś.
- Co? – Zaśmiał się i wyszarpnął z mojego uścisku, bez najmniejszego
problemu. Nie byłam tak silna, jak myślałam, Ŝe jestem. – Nigdy byś teg o nie
zrobiła. Jesteś zbyt słaba, jeśli chodzi o moje seksualne talenty.
- Zrobię to – straszyłam g o, mówiąc spokojnie.
- Czy mogę cię o coś zapytać?
Przekręciłam głowę na bok, Ŝeby pokazać mu, Ŝe słucham i czekałam.
- Dlaczego, kurwa, zawsze musisz zaczynać te… waŜne, emocjonalne rozmowy w
połowie pieprzenia? Szczerze, czy nie moŜemy o tym porozmawiać za jakieś
dziesięć minut? Myślenie o komendancie Swan, to prawdziwe demotywujące dla
mojeg o fiuta.
- Dobrze - oznajmiłam zniecierpliwiona, uderzając rękami o blat. Pochyliłam
się, popychając tyłek prosto na krok Edwarda, Ŝeby się zamknął i czekałam. – No
dalej.
- Niszczysz to.
Znów westchnęłam, aby okazać moje niezadowolenie i przekręciłam się,
wskakując na ladę i oplatając ciało Edwarda nogami.
- Chodź tutaj - jęknęłam, wsuwając place w jeg o włosy, kiedy się zbliŜał. – Mały
ptaszek powiedział mi…
- Ty i twoje małe, pierdolone ptaszki. Zrób mi przysługę i powiedz Alice i
Jasperowi, Ŝeby przestali tyle g adać, bo zasztyletuję ich, kiedy będą spać.
- To nie oni - powiedziałam, przewracając oczami. – Pozwól mi mówić.
Edward uniósł brew i przytaknął, pozwalając mi na kontynuację.
- Mały ptaszek mówił mi, Ŝe chcesz powiedzieć Charliemu, iŜ myślimy o
zamieszkaniu razem…
- MoŜe – przerwał mi Edward, wzdychając.
- Edward, on cię zabije. On umiera, od kiedy się tu w prowadziłam, czekając na
powód, dzięki któremu mógłby uŜyć przeciwko tobie swojej broni. Proszę. Nie
chce, Ŝebyś juŜ spotkał swojeg o stwórcę.
Edward zaśmiał się i pociągnął mnie za włosy. – Bel, mam wszystko pod
kontrolą. Nie chcę umierać. Ostatecznie, nie z ręki Charlieg o.
Wpatr ywałam się w nieg o przez sekundę, nie rozumiejąc, dlaczeg o jest taki
pewny teg o, Ŝe mój ojciec nie rozerwie go na kawałki. – Dobrze - ustąpiłam
wreszcie, wymuszając uśmiech. – Nie mów mi, iŜ cię nie ostrzeg ałam.
- Mamy g orsze problemy - odparł Edward, drapiąc się w głowę. – Jak wizyta
moich rodziców. To będzie cudowne.
- Ty i Tatuś DILF 84 Cullen musicie powaŜnie porozmawiać. To się dzieje, ile?
Jakieś osiemnaście lat. Powiedz mu, co czujesz.

84
DILF – Dad I’d Like To Fuck – Ojciec, którego chciałabym pieprzyć.

222
Edward posłał mi zniesmaczony wzrok i potrząsnął głową. – Nie. Nie mam nic
do powiedzenia.
- Powiedz mu, Ŝe powodem, dla którego nie moŜecie się dog adać, jest to, Ŝe
czujesz, iŜ nie jest z ciebie dumny – zasug erowałam.
- A z czego tu być dumnym? śe byłem osobą nar uszającą prawo, która
codziennie w padała w kłopoty? Notor ycznie okradałem jeg o barek? Pieprzyłem się
z kaŜdą córką jeg o przyjaciół? PoniewaŜ, zanim się przeprowadziłaś, z tego mniej
więcej składało się moje Ŝycie.
Odepchnęłam wściekłość, którą czułam, za kaŜdym razem na myśl o Edwardzie,
spotykającym się z inną dziewczyną i odchrząknęłam. – Nie - oznajmiłam
stanowczo. – To nie wszystko. Miałeś średnią 4,0 przez całe liceum. Dostałeś się do
szkoły z Ivy Laegue. Dawałeś dar mowe lekcje pianina małym dzieciom. Masz dobre
serce za tą całą –mam-wszystko-kurwa-w-dupie fasadą…
- Dobrze, wystarczy.- Spojrzał na półkę za moją głową i uderzył w nią dwa razy.
– Naprawdę kurewsko nienawidzę o tym rozmawiać. Nie denerwuj mnie.
- Złość jest destr ukcyjną emocją, Edward.
- Co to do choler y znaczy? – zapytał, mr uŜąc oczy.
- To znaczy, Ŝe nie naprawisz niczego będąc wkurzonym. Tylko wszystko
pog orszysz. Wyobraź sobie o ile mniej stresujące byłoby twoje Ŝycie, jeśli twój
związek z ojcem byłby lepszy. – ZałoŜyłam ręce na piersi i zachichotałam. – Wydaję
mi się, Ŝe ta rozmowa nie powinna być prowadzona topless.
- Taa, więc przestańmy rozmawiać - zaproponował. – Ja nie zmuszam cię do
rozmowy o twojej matce.
- Taa, cóŜ… ja nie denerwuje się na wspomnienie o niej. – Posłał mi wzrok taa,
okej kłamco, ale nic nie powiedział. – Dobrze, koniec gadania o pierdolonych
rodzicielskich jednostkach - zg odziłam się. – Pieprz mnie tu, na blacie.
- Potrzebuję pomocy - powiedział w dół, patrząc na swój krok. – Jak
powiedziałem. Rodzicielskie prawo powstrzymywania twardnienia. Wielki tłumik
libido.
- Kłamca - powiedziałam zeskakując z lady i ściąg ając jego spodenki. – MoŜesz
po prostu powiedzieć, moja piękna dz iewczyno, proszę obciągnij mi przez minutę, zanim
zaczniem y się bzykać. Myślałam, Ŝe skończyliśmy z uprzejmościami.
- Moja piękna dziewczyno, proszę obciągnij mi przez minutę, zanim zaczniemy
się bzykać.
Przewróciłam oczami tak mocno, Ŝe aŜ bolało i złapałam g o obiema rękami,
kiedy zniŜałam się, śmiejąc się z teg o, jak niepotrzebne było to, co właśnie miałam
zrobić. W sekundzie, w której g o dotknęłam, od razu się obudził, poniewaŜ bądźmy
szczerzy, Edward nie mógł oprzeć się mojej magii.
Taa, więc byłam tutaj, na podłodze, starając się nie roześmiać, gdyŜ
wyobraziłam sobie Jaspera robiąceg o swoje głupie angielskie babeczki, dokładnie
tam gdzie stał Edwarda. To było naprawdę niewłaściwe, ale niewaŜne. DraŜniłam
się z Edwardem przez kilka sekund, tylko jeŜdŜąc językiem tam i z powrotem, w
górę i w dół, nie uŜywając dłoni. JuŜ cicho jęczał, więc wiedziałam, iŜ moja praca
to będzie łatwizna. Następnie, zaskoczyłam g o, oplatając go szybko ustami i
pracując głową w tył i przód, dokładnie tak, jak wiedziałam, Ŝe lubił. Pomimo

223
całeg o tego czasu, któr y spędziliśmy osobno, nic się nie zmienił. W ogóle.
Zaczęłam robić kółka językiem, a on cięŜko oddychał i przeklinał, jak zwykle.
Włączyłam ręce i po par u sekundach, odsunął się i przyklęknął, podnosząc mnie i
rzucając na blat.
- Nie pozwoliłeś mi skończyć…
- Taa, wiem - mr uknął. – Po prostu się zamknij.
Skrzywiłam się i przesunęłam do przodu, kiedy on ściągał resztę mojeg o stroju
kąpieloweg o. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął ssać moją szyję, pocierając swoją
końcówką o mnie, sprawiając, Ŝe się wiłam. I Jęczałam. I chciałam dać mu klapsa.
- No dalej – błag ałam i starałam się popchnąć na nieg o. Przesunął się i chwycił
mnie w talii, kiedy próbowałam wykręcić się z jeg o uścisku.
- Po prostu poczekaj sekundę – powiedział w moją szyje, zanim zsunął język na
mój obojczyk, w dół mojej piersi, oczywiście usadawiając się prosto na moim sutku,
bo ten mały zboczeniec miał obsesję na punkcie moich cycków.
To tylko sprawiło, Ŝe jeszcze bardziej g o pragnęłam i rozwaŜałam, czy juŜ
osiągnęłam ten punkt, Ŝeby zacząć bić, Ŝeby dostać to, co chciałam. Jestem pewna,
iŜ Edward myślał, Ŝe ta cała rzecz to czysta przyjemność, ale gry wstępne, kiedy
wszystko, co chciałam od-kto-wie-ilu-dni, to mój chłopak, pieprzący mnie do
utraty zmysłów, były ostatnią rzeczą, na mojej liście.
- Edward?
- Hmm? – wymruczał, nie przerywając swojego skupienia.
- Proszę?
- Powiedz, Ŝe chcesz, abym to zrobił - powiedział, znów robiąc ten kurewski
uśmieszek. Rozproszyłam się patrząc na jego twarz, zadrapania, na ten surowy i
buntowniczy wyraz twarzy i… po prostu chciałam ją polizać. – I niech to będzie
brudne.
- Nie będę nic mówić – odparłam, zadzierając nosa.
- Mogę czekać cały dzień.
- O MÓJ BOśE - wrzasnęłam, wbijając paznokcie w jego plecy. – Po prostu
pieprz mnie.
- Nie ma potrzeby krzyczeć – powiedział chichocząc. SpowaŜniał i wreszcie,
wreszcie po prostu uderzył we mnie. Próbował się ruszyć, ale oplotłam go ciasno
nogami, bo chciałam tak siedzieć i być w nim przez parę sekund.
- Uh… Swanster? Nie mogę się ruszać…
- Cii, - powiedziałam, zsuwając się z blatu, starając się zdobyć jak najwięcej się
dało. – Pozwól mi się tym cieszyć.
Wydął usta i spojrzał na mnie, unosząc brew i czekając na pozwolenie
kontynuowania.
- Okej – wyszeptałam, łapiąc go za tył głowy i przyciskając mocno swoje usta
do niego. Jego zęby stuknęły o moje, a on zaśmiał się, prawdopodobnie z naszego
totalnego braku koordynacji. Albo perfekcji, zaleŜy od tego jak na to spojrzeć. To
było przekleństwo, bo to sprawiało, Ŝe byłam cholernie zazdrosna, dlatego iŜ był
tak wspaniały, przez ogromną ilość treningu, który miał przede mną.
Lecz takŜe i błogosławieństwo, poniewaŜ kaŜdy raz spędzony z nim był inny i
rewelacyjny. To wydawało się niwelować minusy.

224
Czasami było jak teraz, kiedy nie robił niczego odbiegającego od normalności,
ale dokładnie wiedział, co sprawi, Ŝe obydwoje poczujemy się świetnie. Czasami
pieprzył mnie przy ścianie, łamaliśmy rzeczy, a po wszystkim mieliśmy otarcia i
siniaki. Czasami robił to powoli, romantycznie i delikatnie. NiezaleŜnie od tego, to
zawsze było odpowiednie do sytuacji.
Edward oplótł rękami moje plecy i wciągał mnie na siebie z kaŜdym pchnięciem.
Uśmiechał się do mnie przez cały czas, kiedy tylko nie był bardzo skoncentrowany
i nie marszczył brwi. Musiałam schować twarz w zagłębieniu jego szyi, poniewaŜ
patrzenie na niego, czasami było dla mnie zbyt przytłaczające.
Czułam się prawie zbyt szczęśliwie i zbyt niezasłuŜenie, aby on był mój. To
sprawiało, Ŝe chciało mi się płakać, a płakanie podczas seksu, zazwyczaj znaczyło,
Ŝe coś jest nie tak. Lecz z nami nie było coś nie tak, wszystko było tak bardzo,
bardzo w porządku i nie chciałam, Ŝeby mylnie to zinterpretował. Zamknęłam oczy i
pocałowałam jego szyję, ramiona, pierś, brodę i jego kilkudniowy zarost, ale
kochałam to.
- Edward?
- Co znowu - mruknął, wciąŜ pompując we mnie i nie tracąc swojego skupienia.
Mówiłam do niego, pomiędzy moim dyszącym i płytkim oddechem. – Kiedy…
wprowadzimy się do naszego mieszkania… czy moŜemy to zrobić w kaŜdym
pokoju… pierwszej nocy?
Przez chwilę nic nie mówił, a potem usłyszałam jak się śmieje. – Koniec
gadania.
- Przyjmuję to… za tak – powiedziałam między westchnięciami, chichocząc w
jego pierś.
Zdecydowałam się przestać Ŝartować i skierować kaŜdą odrobinę uwagi, jaką
mam na niego i to była tylko kwestia czasu, zanim zaczęłam czuć draŜliwość i
mrowienie.
- Edward… ja zaraz…
- Ciii – powiedział, puszczając moje plecy i opierając się rękami o szafkę. Oparł
swoje czoło o moje i poczułam jak wydychane przez niego powietrze szybko uderza
o moją twarz.
Próbowałam spuścić głowę, poniewaŜ miałam problem z nieśmiałością i byłam
zawstydzona, kiedy Edward chciał patrzeć na mnie, gdy cała się wiłam i zaciskałam
przez to, co robił mojemu ciału. Niestety przesunął jedną rękę i uniósł mój
podbródek, utrzymując moją głowę w pionie i wpatrując się we mnie tymi swoimi
cholernymi, hipnotyzującymi zielonymi oczami.
- Spójrz na mnie – Ŝądał, kompletnie powaŜnym głosem.
- Nie.
- Tak. Chcę patrzeć na twoją twarz, kiedy będę sprawiał, Ŝe dojdziesz.
Otworzyłam szeroko buzię, poniewaŜ nigdy tak do mnie nie mówił, ani nigdy
nie bawił się w takie gówno, ale to małe amatorskie zdanie, po prostu… wyzwoliło
mnie. Zamknęłam oczy i nie przejmowałam się, Ŝe czuję się nieswojo, wyglądam
głupio, czy cokolwiek inne, czym się martwiłam, poniewaŜ był tylko on i kochałam
to, Ŝe mógł mi robić to, co robił. Dodatkowo, teŜ uwielbiałam go obserwować.

225
Mówiąc szczerze, patrzenie na Edwarda dochodzącego we mnie, było
prawdopodobnie na szczycie listy moich pięciu "czynności, które ogromnie lubiłam".
Gdy juŜ skończyliśmy, Edward po prostu został we mnie, całując, mrucząc coś o
byciu w seks otępieniu, a ja przycisnęłam usta do jego spoconego czoła, czując się
jak milion pierdolonych dolarów. Uwolnienie sprawiło, Ŝe poczułam się tak, jakbym
skakała po łące, albo coś równie upośledzonego i wszystko, o czym mogłam
myśleć, to Ŝeby znów to zrobić.
- Weźmy trochę 409 85 i posprzątajmy ten burdel– powiedziałam w końcu,
uderzając rękami o blat i sprawiając, Ŝe zaczął się śmiać. Wysunął się ze mnie i
podniósł swoje spodenki z podłogi, zanim skierował się do łazienki, Ŝeby je umyć
czy coś.
Siedziałam tam i obserwowałam jeg o nagi, odchodzący tyłek, zanim
zeskoczyłam na podłogę i ubrałam się. Następnie, podeszłam do lodówki i
napisałam Kuchnia na zawieszonej na niej tabliczce, odfajkowując ą. Zostaniemy za
to wykopani, jak tylko Jasper o to zapyta.
Po minucie Edward wrócił do kuchni, przebrany i z mokr ymi włosami
opadającymi mu na twarz.
- Od razu lepiej – oznajmił, opadłszy na jedno z krzeseł przy stole. Wystawił
nogę, a ja podeszłam i usiadłam mu na kolanach.
- Jestem wariacko zakochana w tobie, Edwardzie Cullen – powiedziałam mu do
ucha, chichocząc i przytulając g o tak mocno, jak tylko mogłam. Zaśmiał się i
pacnął mnie palcem w usta, patrząc na mnie, głęboko zamyślony.
- Uczucie jest odwzajemnione, Bello Swan. – Uśmiechnęłam się szeroko i
bawiłam się pasmem jeg o włosów, kiedy siedzieliśmy w ciszy, ciesząc się swoim
towarzystwem.
- Myślisz, Ŝe to się kiedyś zmieni? – zapytałam nerwowo.
- Nie - odparłam bez wahania. – To tylko wzrasta. Czuję to kaŜdeg o, jedneg o
dnia.
- Jak bardzo nie chcę tego powiedzieć, myślę, Ŝe to zerwanie zbliŜyło nas do
siebie. Jak myślisz?
Wzr uszył ramionami i zasmucił się. Najwyraźniej, dalej był wraŜliwy odnośnie
tego tematu. – Myślę… to sprawiło, Ŝe zauwaŜyliśmy o ile biedniejsi bylibyśmy bez
siebie. Teraz na pewno bardziej się doceniamy.
-Dokładnie - oznajmiłam, zgadzając się z nim. – Cieszę się, Ŝe Ciemne Czasy się
skończyły. Ale nie zapomnę tego.
- Ja definitywnie teg o nie zapomnę, - powiedział Edward, potrząsając głową. –
Choć bardzo bym chciał.
Potem zapanowało jeszcze więcej ciszy. Więcej przemyśleń Edwarda i mnie,
g apiącej się na niego, co właściwie mogłabym robić przez godziny.
- À coeur vaillant rien d'impossible 86.
Spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi, całując go delikatnie. – To był
francuski?

85
Formuła 409 – domowy środek czyszczący.
86
À coeur vaillant rien d'impossible – z franc. "Dla chcącego nic trudnego ".

226
- Taa - powiedział, śmiejąc się. – Byłem do dupy na zajęciach z języka. Na
końcu ksiąŜki była lista przysłów, a ono było na jej szczycie. Jedyne, które
zapamiętałem.
- Co oznacza?
Odchrząknął i spojrzał w dół, zanim westchnął. – To oznacza… Nothing is
impossible for a willing heart 87. śyłem tymi słowami, kiedy się rozstaliśmy. Nawet, jeśli
gówno wydawało się beznadziejne… nie chciałem się poddać. Dobrze, Ŝe tego nie
zrobiłem, prawda?
Uśmiechnęłam się i potaknęłam. – Tak - zgodziłam się. – Dobrze, Ŝe obydwoje
tego nie zrobiliśmy.

*****

- Wkrótce odwiedzę Charliego - powiedziałam Leah do ucha, nie przerywając


naszego uścisku. – Za niedługo się zobaczmy.
- Okej - odpowiedziała, obejmując mnie mocno, zanim mnie puściła. Wymusiła
uśmiech i spojrzała ponad ramieniem na Edwarda, który Ŝegnał się z Emmettem,
tonącym we łzach. – Bella, tak dobrze było cię widzieć w takim stanie. Tak
szczęśliwą. Jestem zadowolona, Ŝe wszystko się ułoŜyło. Edward jest totalnym
fiutem, ale ty przez większość czasu teŜ, więc jesteście dla ciebie perfekcyjni.
Zamrugałam parę razy, tępo się na nią patrząc. – Niezły dwuznaczny
komplement. Po prostu powiem dzięki, bo… jestem pewna, Ŝe to najlepsze, co
mogę od ciebie usłyszeć.
Zaśmiała się i pociągnęła mnie za mój kucyk, zanim schyliła się i podniosłą
swój bagaŜ z podłogi. – Mówię powaŜnie. Jest teraz z tobą duŜo lepiej. Czuj się z
tego powodu lepiej.
- Czuję - powiedziałam, posyłając jej uśmiech. – Zadzwoń do mnie, jak tylko
wylądujecie. Bezpiecznego lotu. Tak jakby cię kocham i nie chcę, Ŝebyś umarła.
- Dzięki. TeŜ tak jakby cię kocham. Idę się poŜegnać z … jak to było? Kurward?
- On ma wiele imion - odpowiedziałam, wskazując na niego. Emmett ściskał go
za szyję i mierzwił mu włosy. Kiedy stanął i zauwaŜył, Ŝe patrzę się na niego,
mrugnął do mnie. Posłałam mu całusa, a potem wystawiłam mu palec.
- Bella, zadzwoń zanim podejmiesz jakieś drastyczne kroki w związku z
przeprowadzką - oznajmiła Rosalie, biorąc mnie pod rękę i całując w czoło.
Zmarszczyłam nos i wytarłam jej lepiącą się szminkę, przytakując. – I nie słuchaj
Alice. MoŜe wydawać się normalna, ale jest zwyczajnie tak głupia jak Jasper.
- Sama do tego doszłam – powiedziałam jej. Rozpromieniła się i podeszła do
Leah, Ŝeby teŜ poŜegnać się z Edwardem. Emmett podbiegł do mnie i przerzucił
mnie sobie przez ramię, obracając mną dookoła, na środku pieprzonego lotniska,
sprawiając, Ŝe wszyscy zaczęli się na mnie gapić.
- Dobrze się bawiłem, Swan. Zajmij się moim chłopcem. Jest sukinsynem, ale
jesteś jego całym pierdolonym światem, więc nie zapominaj o tym.

87
Nothing is impossible for a willing heart. – również "Dla chcącego nic trudnego".

227
Uśmiechnęłam się i zachwiałam, kiedy postawił mnie na ziemi. – Wiem. TeŜ
bądź dobry dla Rose. UŜywam was, jako motywacji, Ŝe wprowadzenie się do
Edwarda nas nie rozdzieli.
- Ostatecznie się znienawidzicie, jestem tego pewien. NiewaŜne. Do zobaczenia
w wakacje, B Star.
Bardzo zachęcająco.
Pomachał po raz ostatni do Edwarda, zanim skierował się do odprawy, nie
czekając na dziewczyny. Stałam tam, obserwując jak Rosalie i Leah rozmawiały z
Edwardem, wcale nie wyglądając jakby Ŝartowały, czy obraŜały go, czy nic
typowego. Kiedy wreszcie skończyli, Edward uścisnął obydwie i podszedł do mnie,
wymuszając uśmiech.
- Chcę mi się płakać - powiedział, wyciągając kluczyki z kieszeni. – Potrzebuję
więcej Emmetta w moim Ŝyciu.
- Połowę semestru mamy juŜ za sobą - powiedziałam mu, przewracając oczami.
– Potem będziesz miał z nim całe trzy miesiące. Będziecie mogli spotykać się
całymi dniami i wkurzać twoich rodziców, jak za dawnych czasów.
- Wiem, cieszę się na samą myśl. – Zarzucił luzacko ramię na moje, i kiedy
szedł, załoŜył swoje Ray Bany, zanim skierowaliśmy się do wyjścia. – Leah powinna
się tu przeprowadzić.
- Wiem. – Przytaknęłam, zgadzając się. – TeŜ tego chcę.
- Kolejna rzecz, którą muszę przedyskutować z Charliem.
- Tak, poniewaŜ on nie nienawidzi cię wystarczająco za pierdolenie Ŝycia swojej
jedynej córki. A teraz chcesz spierdolić je, jego przyszłej pasierbicy.
- Charlie kurewsko mnie kocha - powiedział Edward, śmiejąc się. – Zobaczysz.
Kiedy dotarliśmy do auta, złapałam Edwarda za rękę i ścisnęłam ją. Odwrócił
głowę w moim kierunku, zsunął okulary na sekundę, muskając kciukiem mój
policzek.
- Nie zaczynaj - stwierdził, wsuwając z powrotem okulary i wsadzając klucz do
stacyjki.
- Będzie chujowo, Edward - odparłam, odnosząc się do naszego najbliŜszego
celu. – Mam nadzieję, Ŝe jesteś gotowy.
- Poradzę sobie – powiedział szybko. Mogłam powiedzieć, Ŝe starał się być
twardy, ale głos mu się trząsł.
-Okej. – Przełknęłam ślinę i zapięłam pas, zanim zaczęłam wpatrywać się w
okno. – Tylko pamiętaj, Ŝe to był twój pomysł.
- Bella, obydwoje tego potrzebujemy. Nie martw się o mnie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko patrzyłam przed siebie, obawiając się tego, co się
wydarzy.

228
Therapeutic Confrontation

-Bella-
Bella-
- Edward? Byłeś nieznośnie cichy. Masz coś do dodania?
Wytarłam zuŜytą chusteczką ostatnią z łez na mojej twarzy i odwróciłam się w
stronę Edwarda, Ŝeby zobaczyć czy ma jeszcze coś do powiedzenia terapeutce. Była
niezłą suką. To znaczy, nie była, ale nienawidziłam jej dla samej zasady. Zmusiła
mnie do mówienia o tym całym bagnie i udawała miłą. Teraz psuła mojeg o cennego
Edwarda i sprawiała, Ŝe robił się emo, więc nie byłam zadowolona.
- Nie - odpowiedział cicho, potrząsając głową i w patr ując się w podłogę.
Nie był szczęśliwy. Nie byłam zaskoczona i ostrzeg ałam g o, ale nie, Edward
zawsze miał rację odnośnie wszystkieg o, a to ja byłam tym spieprzonym
emocjonalnie debilem. Moja opinia nie mogła się równać z jeg o.
- Wiem, iŜ to tr udne dla was obojg a, ale musicie to wszystko usłyszeć, aby
r uszyć dalej.
Bla, bla, bla. Słyszałam o tym juŜ nie wiem jak wiele razy.
- Wiem – mr uknął Edward, nie podnosząc wzroku. Jego dłonie były tak
kurczowo zaciśnięte na oparciu, Ŝe myślałam, iŜ złamie się na pół.
- Bella, a ty? – zapytała mnie
- U mnie w porządku - powiedziałam, siadając prosto i próbując być odwaŜną. –
Naprawdę, u mnie okej. Edward, mów, jeśli jesteś zdenerwowany.
Uniósł rękę i znów potrząsnął głową, starając się być wyluzowany i opanowany,
ale nikog o nie nabrał. Ostatecznie, nie mnie.
Starałam się wcześniej nie patrzeć na jeg o twarz, kiedy opowiadałam mu kaŜdy
szczegół, jaki pamiętałam. Wyjaśniałam, jak się po tym czułam, przyczyny teg o, co
mu zrobiłam i tym podobne. Wiedziałam jak on zareaguje i bałam się teg o. To było
jedno, gdy Edward był zrzędliwą suką, bo był głodny, nie mógł znaleźć swojeg o
por tfela, albo, gdy uŜyłam jeg o szczoteczki do zębów. Rzecz miała się całkiem
inaczej, kiedy chodziło o coś powaŜnego. Zamknął się i to mnie mar twiło.
- Nasz czas prawie się skończył, więc chcę, Ŝebyście pojechali do domu i
porozmawiali ze sobą. KrąŜycie wokół tematu, w rzeczywistości nie zmag ając się z
nim. Teraz, gdy wszystko jest juŜ jasne i Edward, wiesz wszystko, co moŜna
wiedzieć, przedyskutujcie to ze sobą, jeśli czujecie się zmartwieni, ciekawi, winni…
co wy na to?
- W porządku - odparłam, przytakując. Edward zg odził się i wstał z krzesła,
wychodząc do poczekalni bez słowa. Westchnęłam i wymusiłam uśmiech do lekarki.
– Przepraszam - powiedziałam do niej. – To głupek. Zachowuje się tak, gdy coś do
nieg o trafia.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, po czym weszłam do cichej, pustej poczekalni.
Recepcjonistka wstała i wskazała na drzwi. – Wyszedł na zewnątrz – oznajmiła
miękko.

229
- Dzięki. Do zobaczenia za tydzień.
Kiedy weszłam na parking, zauwaŜyłam Edwarda chodząceg o tam i z powrotem
obok samochodu, bawiąceg o się kluczykami i szarpiąceg o za włosy. Niepewnie
stanęłam mu na drodze i zmusiłam g o do spojrzenia na mnie.
- Halo? Dlaczeg o to robisz?
Wzr uszył ramionami i pochylił głowę, ale pstr yknęłam palcami przed jego
twarzą, chcąc, Ŝeby popatrzył na mnie.
- Mówiłam ci, Ŝe to będzie gówniane. Nie kłamałam. Wiedziałam, Ŝe będziesz
się tak zachowywał. Odseparujesz się, znów zaczniesz się czuć winny i gówno.
Uderzył w szybę pięścią parę razy i głośno westchnął.
- Okej, wiesz co mnie martwi? Czuję się popierdolony. Myślę, Ŝe nigdy wcześniej
w całym moim Ŝyciu, nie czułem się tak gównianie. Przez samo wysłuchanie o tym,
co ci się przydarzyło. A to rzeczywiście ci się przydarzyło. I to jest… milion razy
g orsze. Wiedza, Ŝe czujesz się milion razy gorzej niŜ ja w tym momencie… nie
wiem. Nawet nie mogę sobie teg o wyobrazić.
- Okej, ale ja juŜ się tak nie czuję - powiedziałam, kładąc dłoń na jeg o szyi i
głaszcząc ją delikatnie. – To mi pomaga i ty mi pomag asz…
- Nie było mnie tam – krzyknął Edwarda, powodując, Ŝe kobieta wychodząca z
budynku odwróciła się i spojrzał na nas. Zabrałam kluczyki z jeg o dłoni i
podeszłam do auta. Otworzyłam drzwi i wdrapałam się na siedzenie kierowcy,
zanim ktoś zadzwoni przez nas na policję.
Wsiadł do auta i zaczął grzebać w schowku, mamrocząc do siebie i rzucając
rzeczy na nieskazitelną podłogę. Po chwili wyciągnął paczkę papierosów i zapalił
jednego, pozostawiając to gówno na ziemi i w patr ując się we mnie.
- MoŜemy jechać – powiedział cicho, odwracając się do okna.
- Nie było cię tam – powtórzyłam jego słowa. – Masz rację. Nie było cię tam,
kurwa, i nienawidziłam cię za to. KaŜdego jedneg o dnia.
Odwrócił się i popatrzył na mnie kpiąco, mr uŜąc oczy. – Nienawidz iłaś mnie?
- Taa - oznajmiłam, wzr uszając ramionami. – Musiałam się z tym wszystkim
zmag ać sama. Ludzie mówili mi, co miałam robić, zmuszali mnie do mówienia o
rzeczach, o któr ych nie chciałam mówić i próbowali sprawić, Ŝeby wszystko było
nor malne. To było piekło, Edwardzie. PrzeŜyłam pierwszy semestr w otumanieniu.
I kurewsko cię nienawidziłam za to, Ŝe cię ze mną nie było. PoniewaŜ to było
wszystko, czeg o chciałam. Ciebie.
MoŜe to było niewłaściwe i naciskałam na niego, ale byłam szczera i
próbowałam pokazać mu, iŜ przeszłość nie ma znaczenia.
- Dlaczeg o mi to mówisz?
- To jest przeszłość, Edwardzie. Dawne czasy. JuŜ po wszystkim. Dlaczego
rozpamiętywać rzeczy, któr ych nie moŜna zmienić? Nie było cię tam. Nie moŜesz
tego zmienić. Więc, po prostu trzeba iść dalej. Wynagradzasz mi to bardziej, niŜ
zdajesz sobie z teg o sprawę. Spójrz na nas teraz. Osobiście myślę, Ŝe teraz nasz
związek jest lepszy, niŜ zanim wyjechałeś. Nie uwaŜasz?
Przełknął ślinę i zaciągnął się swoim papierosem, w końcu po prostu potakując,
a jeg o spięte ramiona odrobinę się rozluźniły. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i
wypaliłam do nieg o, nim zaczęłam jechać.

230
- Jak się teraz czujesz? – zapytałam go.
- Czuję się kurewsko zawstydz ony, bo miałem jedno zobowiązanie w moim
nędznym Ŝyciu, które naprawdę się dla mnie liczyło – ty – i zawiodłem. Nie byłem
tam. Nigdy nie wybaczę sobie tego, Ŝe cię zostawiłem. Nawet, jeśli będę Ŝył
pierdolone tysiąc lat.
- Wstyd jest bezuŜytecznym uczuciem, Edward. Czy nie to mi powiedziałeś? –
Przytaknął i przewrócił oczami, znów się zaciąg ając i wydmuchując dym za okno. –
Ty nie palisz. Wyrzuć to.
Zrobił to, o co prosiłam, a ja złapałam go za nadgarstek i przycisnęłam jeg o
dłoń do mojej twarzy, całując ją, a następnie pozwalając jej opaść. – Oświadczam,
Ŝe dziś jest ostatni dzień, kiedy któreś z nas czuje coś negatywnego z powodu tego,
co wydarzyło się w przeszłości. Czy widzisz nas, mających wspólną przyszłość?
Potaknął, a ja uderzyłam ręką w skraj kierownicy, sfr ustrowana.
- Czy moŜesz się, kurwa, do mnie odezwać?
- Tak, widzę naszą wspólną przyszłość – powiedział, zdenerwowany.
- Więc, udowodnij mi to. Zacznijmy martwić się o przyszłość i przestańmy
rozpamiętywać przeszłość, jak dwie zrzędzące suki. To koniec.
- Okej – wymamrotał, drapiąc się w głowę. Spojrzał na mnie, czekając, Ŝebym
coś jeszcze powiedziała, albo zaczęła jechać, czy coś.
- Więc… jaką przyszłość ze mną widzisz?
- Taką – oznajmił, wymuszając chichot i oparł się o siedzenie. – My. Tacy jak
teraz, tylko… leg alnie udokumentowane, Ŝe jesteś moją suczką.
ZałoŜyłam ręce na piersi i jęknęłam. – Właściwie, jeśli ktoś jest tu suczką, to ty.
Głupcze. – Zmarszczył brwi i wykrzywił się odrobinę, uzmysławiając sobie, iŜ
miałam rację. Oczywiście.
- To jest prawda. To trochę smutne, kiedy teraz o tym pomyślę.
Uderzyłam g o w ramię i mocno wdepnęłam pedał gazu, raŜąco maltretując jeg o
cenne autko. Celowo.
- Zatrzymaj się. Wyjazd, mogę prowadzić.
- Naprawdę widzisz siebie, będącego ze mną? I Ŝeniąceg o się ze mną? Czy nie
byłeś powaŜny i po prostu próbowałeś być zabawny?
Edward otworzył drzwi i wyszedł, nie odpowiadając mi. Wzięłam to za zły znak.
Przecisnęłam się nad skrzynią biegów, usadowiłam na fotelu pasaŜera i
momentalnie zaczęłam sprzątać bajzel, któr y narobił Edward. Nie chciałam, aby
jeg o Ŝycie stało się przeze mnie niechlujne.
Kiedy r uszyliśmy, chwyciłam jeg o okular y leŜące na tablicy rozdzielczej i
załoŜyłam je, gdy wjechaliśmy na autostradę. Po jakiś pięciu minutach jazdy,
wyciągnął rękę i dotknął mojeg o policzka palcami. Spędziłam większość drogi
w patr ując się w widok za oknem i mijające auta. Czułam odrobinę ulgi, Ŝe Edward
wiedział wszystko – absolutnie wszystko, co tylko mógł wiedzieć. Nic nie stało
pomiędzy nami. Byliśmy tylko my.
Kiedy prawie byliśmy pod domem, wreszcie przemówił.
- Byłem całkowicie powaŜny.

231
*****

- Do czego na kanapkę z szynką odnosi się ta wiecznie rosnąca lista na lodówce?


– zapytał Edwarda Jasper, który stał przed tabliczką, rysując malutki rysunek,
mający przedstawiać nagą Alice.
- Co? – zapytał Edward, odwracając się do mnie z szeroko otwartymi oczami.
- To zabawne - kontynuował Jasper. – W niedziele mówi: Kuchnia – jest. W
poniedziałek Łazienka i Salon zostało dodane. Wszystko napisane przez Bellę,
przypominam. Teraz, po prostu siedziałem i obserwowałem to, nim nie byłem
absolutnie pewny, o co chodzi, ale nagle Pokój Jaspera się tu pojawił i aktualnie
szukam kozłów ofiarnych.
Nie mogłam nic poradzić na mój śmiech. Próbowałam to zamaskować kaszlem
czy prychnięciem, ale moje zdolności aktorskie były słabe. Edward potrząsnął
głową na mnie i powrócił do wiązania swojego krawatu, co szło mu naprawdę
gównianie.
- To jest ohydne - kontynuował Jasper, dopisując małe notatki do kaŜdego
miejsca na naszej liście. – Przedpokój? Dwa razy odhaczony? No wiecie, jaką
przyjemność odczuwacie z pieprzenia się w przedpokoju? Tam nie ma miejsca.
- Głównie zrobiliśmy to, dlatego poniewaŜ wtedy byłeś u siebie w pokoju -
odpowiedział Edward, wzruszając ramionami. – Mieliśmy nadzieję, Ŝe wyjdziesz i
zobaczysz jak to jest, kaŜdego jednego pierdolonego dnia, który spędzamy na
słuchaniu jak twoje jaja obijają się o Alice. Ty zboczony prostaku.
- Cullen, jesteś opóźniony w rozwoju, czy co?
Jasper zignorował wcześniejszy komentarz Edwarda, zerwał krawat z jeg o szyi i
zarzucił na swoją, zawiązując g o w jakieś trzydzieści sekund. Następnie, podał g o
Edwardowi i przymknął jedno oko, rozglądając się po kuchni.
- Gdzie dokładnie to zrobiliście? – zapytał. – Muszę poprosić Alice, aby tu
przyszła i to odkaziła.
- Zrób sobie przysługę i odkaź kaŜdą płaską powierzchnię – powiedział Edward
chichocząc i skierował się do łazienki.
Wyglądał tak uroczo. Byliśmy umówieni z Carlislem i Esme na obiad w
restauracji w ich wytwornym hotelu, gdzie wymagano od męŜczyzn krawatów. Co
dla mnie oznaczało fantazjowanie przez całą noc o Edwardzie pieprzącym mnie do
utraty zmysłów, mającym na sobie swój mały krawat. Eleg anckie spodnie i koszula
teŜ nigdy szczególnie nie sprawiały, Ŝe chciałam go wykopać z łóŜka.
Zdecydowałam się iść ubrana prosto. To znaczy Alice tak zadecydowała,
wciskając mnie w swoją prostą czarną sukienkę i wyg odne szpilki. Stwierdziła, Ŝe
Edward ma wystarczająco duŜo problemów i nie musi się jeszcze martwić o moje
nisko budŜetowe stroje. Jak miło.
Odrobinę srał w g acie, nawet, jeśli próbował to ukr yć. Chciałam rozluźnić go
trochę przed obiadem, podarowując mu jakiś bardzo nie samolubny pr ysznic, ale
wątpię, by to coś dało. Czułam, Ŝe nadchodzi konfrontacja i jak bardzo nie
chciałam być w jej centr um, odczuwając prawdziwe zaŜenowanie, chciałam
zobaczyć jak Edward dobiera się do Carlisle’a.

232
Osobiście nie miałam nic do Doktora DILF. DuŜo mi pomógł i wiedziałam, iŜ
kocha Edwarda, poniewaŜ naprawdę chciał dla nieg o jak najlepiej. Mogłam to
uszanować. Właśnie, dlateg o posłuchałam g o i nie powiedziałam nic Edwardowi,
kiedy był w Europie. Wiedziałam, Ŝe Carlisle tylko próbuje go chronić, a ja
chciałam teg o sameg o.
Z dr ugiej strony, nie zg adzałam się z jego i Esme rodzicielską taktyką olewania.
Miałam świadomość, jak to jest mieć nieobecneg o rodzica. On właściwie miał dwóch
nieobecnych rodziców w swoim całym Ŝyciu. Oczekiwali od niego zbyt wiele. Od
kog oś, kto był wychowywany przez gosposie i nianie, i nigdy nie miał Ŝadnych
Ŝyciowych doświadczeń, poniewaŜ wszystko podawano mu na srebrnej pierdolonej
tacy. Myślę, iŜ Edward i tak jest całkiem niezły jak na kog oś, kto miał tak fatalnie
funkcjonujące dzieciństwo i jeśli o to chodzi, Carlisle powinien być z teg o
szczęśliwy, zamiast tyko wytykać mu jeg o wady. NiewaŜne. To nie była moja wojna,
więc byłam tam po prostu dla moralneg o wsparcia.
Zag apiłam się na Jaspera bazg rająceg o coś na tablicy, wiec, kiedy telefon
Edwarda zaczął wibrować na stole, podskoczyłam i zaczęłam iść w jego stronę.
Jasper odwrócił się i pobiegł po nieg o, zgarniając go z blatu dokładnie w tym
momencie, kiedy po niego sięgałam i odebrał w niespełna sekundę. Co. Do. Kurwy.
-Halo?... Oh, nie tu nie on… Tak, proszę chwilę poczekać. – Jasper zakr ył
mikrofon, wystawił głowę za drzwi i krzyknął do Edwarda. – Cullen! Twój telefon!
- Co się do choler y dzieje? – zapytałam szybko Jaspera, zanim Edward mógł
usłyszeć. Zignorował mnie, a Edward wszedł sekundę później, przykładając telefon
do ucha.
- Halo?... Tak… Chwileczkę, dobrze?
Wybiegł prze drzwi na korytarz, a ja połoŜyłam ręce na biodrach i posłałam
Jasperowi mordercze spojrzenie.
- Dlaczeg o odbierasz jeg o telefon, ot tak?
- Poprosił, Ŝebym odebrał, jeśli zadzwoni – oznajmił, odwracając się do jego
bardzo ar tystyczneg o r ysunku cycków Alice. – Uspokój się do choler y,
psychopatko.
- Dlaczeg o wyszedł?
- Nie wiem - powiedział Jasper, wzr uszając ramionami. – Zapytaj g o.
Edward wszedł po sekundzie i uśmiechnął się do mnie, wsuwając telefon do
kieszeni. Gotowa do wyjścia? – zapytał, szturchając mój cycek.
- Tak. Kto to był?
- Oh, linie lotnicze. PoniewaŜ musiałem do nich z czymś zadzwonić… i
powiedzieć, by znaleźli lot… niewaŜne. W porządku. – Machnął ręką w powietrzu i
usiadł, aby ubrać buty. – Zbieraj się i idziemy. Jedna rzecz dla nich mniej do
narzekania, jeśli zjawimy się tam na czas.
- Taa, moŜe zechcesz zamknąć na klucz pokój Edwarda, poniewaŜ chcę zrobić
swoją listę – dodał Jasper.
Skinęłam i skierowałam się do pokoju Edwarda, by zabrać moją torebkę, ale
zanim wróciłam, przypomniałam sobie, iŜ zdjęłam mój naszyjnik przed pójściem
pod pr ysznic i zostawiłam g o na biurku. Wsunęłam g o do notatnika, któr y na nim
zostawiłam, ale róg papier u wystającego z szuflady przykuł moją uwagę.

233
Otworzyłam ją, wyciągnęłam papier, a szczęka opadła mi do podłogi, kiedy
czytałam zaciekawiona.
- Bella, pospiesz się! – Głos Edwarda niósł się echem po kor ytarzu, więc
wsunęłam papier z powrotem do szuflady, zabrałam swoje rzeczy i pobiegłam do
salonu.

-Edward-
Edward-
- Mamo, proszę przestań. Ludzie się na nas gapią.
Esme piszczała i przytulała mnie, od kiedy podszedłem do stolika. Z
powodzeniem udusiła mnie i zawstydziła przed całą restauracją. W końcu mnie
puściła i usiadłem na swoim miejscu, odchrząkując i upijając łyk ze szklanki z
wodą. Bella zaśmiała się i ścisnęła moją nogę pod stołem, uspokajając mnie
odrobinę. Pomijając całe to szaleństwo, zmieniające Ŝycie w gówno, które
przelatywało teraz przez mój prze palony kurewski mózg i całą tą nerwowość, którą
czułem, znałem Carlisle’a i wiedziałem, Ŝe będzie coś rozg rzebywał w bardzo
niedalekiej przyszłości, więc potrzebowałem moralneg o wsparcia.
- Edward, co się stało z twoją twarzą? – zapytała Esme, maczając palec w swoim
winie i próbując zmyć tym moje zadrapania. Odrzuciłem jej rękę i zmarszczyłem
brwi.
- Mamo, przestań. Potknąłem się na chodniku i upadłem. Jest w porządku.
- Jak myślisz, co się stało Esme? – zapytał sarkastycznie Carlisle. – Był pijany.
- Nie, nie byłem. Po prostu upadłem.
- I odrapałeś jedną stronę swojej twarzy na chodniku? Jak właściwie to się stało?
Przewróciłem oczami na nieg o i wzr uszyłem ramionami. – Nie wiem, jak, ale tak
było.
Teraz trochę niezręcznej ciszy. Oddechy. Stukanie się kieliszkami. Cisza jak
makiem zasiał. I tak dalej.
- Więc - oznajmił Carlisle, przeglądając menu, nie spojrzawszy na mnie. – Jak
tam w szkole?
- Dobrze - odparłem, podnosząc widelec i stukając nim o stół. – Całkiem nieźle
mi idzie. Jak na razie podobają mi się wszystkie zajęcia. To znaczy, teraz mam tylko
ogólne zajęcia, od kiedy nie zdeklarowałem się jeszcze ze specjalizacją, ale…
- Zdecydowałeś się juŜ, z czego chcesz robić magistra? – zapytał nieg rzecznie,
zaczynając gówno.
- Tak. Z muzyki. Rozmawiałem z ludźmi, muszę iść na przesłuchanie, które
będzie jak bułka z masłem. Mają specyficzny prog ram dla pianistów, więc…
Carlisle przytaknął i spojrzał na Esme. – Zastanawiam się czy Confit z kaczki
jest tutaj dobre.
- Myślę, Ŝe jadłam je, kiedy tu ostatnio byliśmy – powiedziała, upijając łyk wina.
Typowe.
- Bella, a co u ciebie? – zapytał Carlisle, całkowicie się na niej skupiając. Był
takim pasywnym ag resywnym chujem.

234
- Dobrze - odpowiedziała z podnieceniem, przeczesując włosy palcami. - Jest
naprawdę świetnie.
- Powiedz mi jeszcze raz, z czeg o robisz specjalizację. Nie pamiętam, jak
ostatnio mówiłaś.
- Socjologia – odparła szybko.
- Hmm. Bardzo dobrze. – Carlisle spojrzał na mnie, kładąc menu na stole. –
Więc Edward. Mówisz, Ŝe chcesz wybrać muzykę. Co planujesz potem z tym
zrobić?
- Najlepiej byłoby, nie wiem… chcę być kompozytorem. Mam teraz wiele
kontaktów z Europy, od kiedy wiedzą, jak dobrą muzykę piszę. To wydaje się mieć
największy sens.
Zacznijmy ten cyrk.
- Czy nie myślisz, Ŝe to wydaje się trochę naciągane? – zapytał. – MoŜe
nierealne?
Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale zanim zdąŜyłem się odezwać, Bella
zaczęła nawijać.
- Ja nie myślę, Ŝe to nierealne - powiedziała, spojrzawszy na mnie. – Jest
świetny. Dlaczeg o nie byłby w stanie tego zrobić?
- CóŜ - zaczął Carlisle – To jak mówienie "Oh, chcę być aktorem". Jeśli nie masz
wielkieg o szczęścia, musisz mieć plan awar yjny, gdyby ci się nie powiodło.
Przetarłem oczy rękami i westchnąłem, opierając się o krzesło i zakładając ręce
na piersi. Minęło jakieś… hmm, moŜe pięć minut? Pięć minut i juŜ byłem g otowy,
Ŝeby stąd, kurwa, wypierdalać.
- MoŜe gdyby otrzymywał moralne wsparcie od wszystkich, zamiast ludzi
zniechęcających go, miałby większe szanse na rozwijanie swojeg o potencjału.
Esme zaczęła krztusić się swoim dwunastym kieliszkiem wina, a oczy Carlisle
wyskoczyły z orbit.
- Zawsze udzielaliśmy Edwardowi wsparcia - odparł Carlisle, spławiając ją. To
gówno sprawiało, Ŝe chciało mi się śmiać.
- Hmm - Bella wymr uczała, patrząc na mnie. – Zg odzić się czy nie z tym.
- Bella, daj spokój - powiedziałem, próbując ratować jej Ŝycie i godność. Nie
chciałem, Ŝeby Carlisle przerzucił się na nią, poniewaŜ to nie będzie zbyt piękny
widok.
- Co miałaś na myśli Bello? – zapytała Esme, upuszczając swoje wino i
sprawiając, Ŝe rozlało się po obrusie. – Czy mówisz, Ŝe Edward czuje, Ŝe nie jest
przez nas wspierany? – Spojrzała na mnie i uniosła brwi. – Edward?
- Nie, nie czuje, abyście g o wspierali. Pewnie, dlateg o Ŝe teg o nie robicie. Nigdy
nie robiliście. Myślicie, Ŝe dlaczego tak bardzo lekcewaŜył was, jako rodziców?
Zawsze sprawialiście, Ŝe czuł się gorszy.
Jezu Chr yste, zaraz zaczną się krzyki. Złapałem nadg arstek Belli pod stołem i
ścisnąłem g o mocno, próbując jej przez to powiedzieć, by zamknęła swoją
pierdoloną gębę. Wiedziałem, Ŝe chciała pomóc, ale nie wiedziała, jakimi świniami
oni byli. Nigdy nie przyznają, iŜ się mylili. Nawet po tysiącu latach.
- Nie, Edward - powiedziała cicho, wyr ywając rękę z mojeg o uścisku. – Powiedz
coś!

235
- Tak, Edward - zgodził się Carlisle, z dr ugieg o końca stołu. – Jeśli jest coś, co
chciałbyś powiedzieć, proszę, zrób to.
Zacisnąłem szczękę i spuściłem wzrok, nie chcąc patrzeć na Carlisle’a i wkurzać
się. Ta, to znaczy, nie obawiałem się go. Nie miałem problemu z wyzywaniem go i
dawaniem mu do zrozumienia, jakim chujem był. Ale, teraz było inaczej. Nie tylko,
dlateg o Ŝe chciałem dotrzeć do moich rodziców i dać im do zrozumienia jak bardzo
czuję się przez nich wyjebany. Chciałem spróbować im udowodnić, Ŝe jestem inny.
Dorosłem i jestem w stanie sam podejmować waŜne w moim Ŝyciu decyzje.
- Sprawiasz, Ŝe źle się czuję, za kaŜdym razem, gdy do mnie mówisz - odparłem
cicho. – To prawda. Tylko wskazujesz negatywy. To wszystko, co do tej por y
robiłeś.
Carlisle westchnął i odłoŜył kieliszek, stawiając g o na stole i spojrzał przelotnie
na Esme. – Przykro mi, Ŝe się tak czujesz Edwardzie. To dla twojeg o dobra.
- Tak? – zapytałem, podnosząc głowę. – Proszę, powiedz mi, jak bycie oziębłym
mi pomogło?
- Nigdy nie byłam dla ciebie oziębła – przerwała Esme.
- Nie, nigdy nie byłaś - powiedziała do niej Bella. - Po prostu nie byłaś z nim
przez całe jego dzieciństwo i próbowałaś wynag rodzić mu to zbyt późno, chcąc
zaniańczyć g o na śmierć.
Chciałem się śmiać. Naprawdę. PoniewaŜ Bella naprawdę miała jaja, stawiając
się im w taki sposób, ale tak naprawdę, nie było nic zabawnego w tej sytuacji.
Niestety wszystko, co mówiła było tak bardzo, bardzo prawdziwe.
Esme zabrakło słów. Jestem pewien, Ŝe to częściowo przez jej upojenie winem,
ale wciąŜ, siedziała tam i patrzyła to na mnie, to na Carlisle’a, któr y oczywiście był
chujem.
- Bella, doceniam twoją troskę o uczucia Edwarda, ale myślę, Ŝe to sprawa
rodzinna.
- Wiem, Ŝe to sprawa rodzinna - oznajmiła, uśmiechając się do nieg o. – Smutne
jest to, Ŝe ja w sumie nie mam rodziny. Edward jest mi najbliŜszą osobą. I myślę, iŜ
jeśli g o zapytasz, on powie to samo o mnie. Znam go dopiero od… ilu, dwóch lat?
Myślę, Ŝe to przeraŜające, iŜ w ciągu dwóch lat poznałam wasze własne dziecko
lepiej, niŜ wy kiedykolwiek. Więc, uwaŜam się za członka jeg o rodziny, bardziej niŜ
którekolwiek z was.
- Daliśmy Edwardowi wszystko o cokolwiek prosił albo potrzebował...
- Pieniądze nie zastąpią miłości - przerwała Bella, przewracając oczami. – A to
wszystko, czeg o od was chciał. Miłości. Uczucia, Ŝe jesteście dumni z tego, co
osiągnął. Przyznania, Ŝe nie jest tym samym problematycznym dzieckiem, które
wiecznie sprawiało wam kłopoty.
- Czy tak się właśnie czujesz Edwardzie? – zapytał Carlisle, patrząc na mnie.
Spojrzałem na niego, a potem na Esme i potaknąłem. – Tak.
- Chciałabym, abyście obydwoje mogli przejrzeć rzeczy, które zrobił w
przeszłości i zobaczyć jak bardzo się zmienił – powiedziała Bella, kładąc swoją
serwetkę na stole. – Myślę, Ŝe jeśli chcielibyście odg r ywać większą rolę w jeg o
Ŝyciu, bylibyście z nieg o naprawdę dumni. – Po czym wstała i spojrzała na mnie,
uśmiechając się. – Chyba juŜ pójdę. Złapię sobie taksówkę.

236
- Nie, idę z tobą – odparłem wstając i chwytając ją za rękę. Obydwoje wyszliśmy
z restauracji bez słowa, zostawiając Esme i Carlisle’a siedzących przy stoliku,
oniemiałych.

*****

- Jesteś na mnie zły? – zapytała Bella, wciąg ając na siebie jedną z moich
koszulek USC. Zaśmiałem się i potrząsnąłem głowa. – Nie. Oczywiście, Ŝe nie.
Mówisz powaŜnie?
Wspięła się na moje łóŜko i uklękła przede mną, poluzowując mój krawat i
westchnęła.
- Przepraszam. Totalnie się wtryniłam i nie pozwoliłam ci zbyt wiele
powiedzieć, ale… wkurwili mnie, Edwardzie. Nie wiesz jak bardzo chciałam
powiedzieć Doktorowi DILF, Ŝe jest zdobywcą nag rody za Ŝyciowy całokształt w
byciu najgorszym rodzicem w historii. I Esme, mój BoŜe – chcąca zacałować cię na
śmierć, mówiąca "Oh, Edward, tak bardzo cię kocham moje małe, słodkie dz ieciątko" i
piorąca twoją bieliznę. To nie czyni z niej dobreg o rodzica. Przepraszam.
Zaczęła odpinać guziki mojej koszuli i usiadła mi na kolanach, rozpraszając
mnie, całując delikatnie i mr ucząc w moje usta.
- Bardzo dobrze sobie poradziłaś - oznajmiłem jej. – I byłaś w tym
protekcjonalna, nie tylko przeklinałaś i krzyczałaś. Myślę, Ŝe to trafiło do
Carlisle’a. Potrzebował kogoś, kto przemówi do nieg o w jeg o własnym języku.
- CóŜ, dobrze – odparła, zsuwając koszulę z moich ramion. Pochyliła się i
pocałowała mnie w szyję, a ja przełknąłem ślinę. – Mam tylko nadzieję, Ŝe cię nie
zawstydziłam. Powinnam się nie odzywać. Teraz mnie znienawidzą.
- To jest nas dwoje - powiedziałem wzdychając i ściskając jej rękę. – Skończymy
naszą listę?
- Wardo. Zaliczyliśmy naszą listę juŜ z trzy razy. Musimy zacząć coś większego i
lepszeg o. Publiczne toalety. Przebieralnie. Taksówki.
- Słodko - powiedziałem, łaskocząc ją i sprawiając, iŜ zapiszczała. PołoŜyła się
na łóŜku, chichocząc, a ja balansowałem nad nią marszcząc czoło. – Hej. Naprawdę
miałaś na myśli to, co mówiłaś o nas, jako rodzinie?
- Tak - powiedziała, śmiejąc się delikatnie. Uderzyła się dłonią w czoło i
skrzywiła. – Nie wiem. To samo wyszło. Czy to cię przeraziło?
- Dlaczeg o do diabła miałoby mnie to przerazić? – zapytałem ją, opierając się na
dłoniach.
- PoniewaŜ, boisz się zaangaŜowania. Przez ostatnie parę tyg odni rozmawialiśmy
o mieszkaniu razem, dzieciach, ślubie i innym szaleństwie. Tylko czekam na to, aŜ
się obudzisz, zaczniesz zastanawiać, co do kurwy robisz i zarezerwujesz bilet do
Meksyku czy coś.
- Powiedziałem połowę teg o gówna - oznajmiłem jej, wzr uszając ramionami. – I
miałem to na myśli. NiewaŜne, nie tęsknie za niczym. Byłem z wystarczającą ilością
dziewczyn, aby wiedzieć, co by mnie czekało, gdybym nie był z tobą. Większość z
nich jest ułomna. Jeśli masz coś dobreg o, czemu to porzucać? Dlaczeg o teg o nie
zatrzymać?

237
- Jesteś młody.
- DuŜo przeszliśmy. Razem i osobno.
- Jeśli kiedyś znów będziemy musieli być osobno, naprawdę nie mam pojęcia, co
zrobię - stwierdziła cicho Bella, a uśmiech znikł z jej twarzy. – Nie chcę Ŝyć bez
ciebie. Moje uczepienie się powoli zanika, ale... wciąŜ cię potrzebuje. Jeśli myślisz,
Ŝe jest, choć najmniejsza szansa, iŜ kiedyś mnie zostawisz…
- Nie zostawię cię, kurwa – powiedziałem bez wahania. PoniewaŜ nie miałem
takieg o zamiar u. Po tym całym gównie, właściwie nie widziałem niczego
wystarczająco duŜego, Ŝeby nas rozdzielić.
- Co jeśli to, co mówią Rosalie i Emmett to prawda? Co jeśli zamieszkamy razem
i będziemy chcieli sobie przywalić w łeb przez całe dnie?
Zaśmiałem się i podrapałem po głowie. – Po pierwsze, będz iemy się na siebie
wkurzać. Kogo to obchodzi? To jest nic. Po dr ugie, właściwie juŜ ze sobą
mieszkamy. Nie jesteśmy razem tylko wtedy, kiedy mamy zajęcia. Kiedy ostatnio
spałaś w swoim łóŜku?
- Kiedy byłeś nawalony i zmasakrowałeś sobie twarz.
- Taa, ale byłem jakieś pięć metrów dalej z głową w toalecie.
Zaśmiała się i przejechała palcem wskazującym po mojej brwi. – Czy coś
jeszcze?
- Tak. Emmett i Rosalie g adają bzdury. Oni kochają ze sobą mieszkać. Po prostu
starają się być sce ptyczni, szczególnie Rose.
- CóŜ… co jeśli mój tata się wścieknie i powie nie?
- CóŜ - zmarszczyłem brwi i pocałowałem ją w skroń. – Będzie tak jak jest
teraz. Prawda?
- Prawda. Edward?
- Hę?
- Nie mam na sobie spodni. Chodźmy to znów zrobić w kuchni.
Zaśmiałem się i zeskoczyłem z łóŜka, a potem chwyciłem ją za rękę i pomogłem
jej zejść.
- Mam lepszy pomysł. Znów w pokoju Jaspera.
Zachichotała i wskoczyła w moje ramiona, a ja niosłem ją wzdłuŜ kor ytarza,
czując się beztrosko i kurewsko podekscytowany. Byłem teg o całkiem pewny i
wiedziałem, Ŝe po tej nocy, obydwoje będziemy szczęśliwi przez długi czas.

238
Bella & Edward

-Edward-
Edward-

Teraz juŜ wiesz. Nikt nigdy nie kochał nikogo tak bardz o, jak ja kocham ciebie 88.
- Muszę się napić – mr uknąłem, zdając sobie sprawę, Ŝe Valium przestawało
działać, a wciąŜ byliśmy w powietrzu.
- Nie musisz się napić - powiedziała Bella, przewracając oczami. – Zamknij oczy
i się prześpij.
- Nie jestem zmęczony.
Podniosła głowę z nad jej egzemplarza W ichr owych Wzgórz leŜącego na kolanach,
któr y prawdopodobnie był najbardziej przereklamowaną ksiąŜką, jaką kiedykolwiek
napisano i spojrzała na mnie.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Nie, nie będziemy znów uprawiać seksu w samolotowej łazience. Czy nie
nauczyłaś się czeg oś ostatnim razem?
Zaśmiała się i potrząsnęła głową. – Okej, mądralo. Nie o to chciałam zapytać.
Od kogo był ten telefon teg o dnia, kiedy szliśmy na obiad z twoimi rodzicami?
Jasna cholera. Zmarszczyłem brwi, próbując przypomnieć sobie kłamstwo, które
zmyśliłem. – Uh… linie lotnicze? Mówiłem ci juŜ.
- Widzisz - oznajmiła, zamykając ksiąŜkę i wsuwając ją w kieszeń przed jej
fotelem. – Mówiłeś, Ŝe zadzwoniłeś do nich, aby zarezerwowali dla ciebie lot. Ale
jestem nadzwyczajnym obserwatorem i zauwaŜyłam na naszym bilecie, Ŝe
rezerwowałeś go przez Internet. Więc, no wiesz, nie rozumiem, dlaczeg o kłamiesz.
Podrapałem się w głowę i odwróciłem, Ŝeby wyjrzeć przez okno i tym kupić
sobie czas. – To nie dotyczy ciebie, więc nie mar tw się.
- Jeśli dotyczy ciebie, dotyczy i mnie. – Kłóciła się.
- Uh, nie. Wybacz. Po prostu się zamknij. Wszystko psujesz.
Bella zaśmiała się i oplotła moją rękę swoją, opierając głowę na moim ramieniu.
Westchnęła cicho, a ja pocałowałem ją w czubek głowy, sprawiając, Ŝe przymknęła
oczy.
- Która jest g odzina? – zapytała.
Sięgnąłem po telefon, znajdujący się w kieszeni i zauwaŜyłem wiadomość od
Jaspera, której nie odczytałem przed wejściem na samolot.
Chcę, abyś wiedz iał, Ŝe jestem kompletnie i totalnie przeciwny tej całej wycieczce i myślę,
Ŝe jesteś głupim, naprawdę głupim skurwielem. Ale pow odzenia. – J
Prawdopodobnie miał racje, ale co-kurwa-kolwiek. Co się stało to się nie
odstanie i nie było Ŝadneg o odwrotu.

88
Cytat Belli Cullen z „Przed Świtem” (tłum. Joanna Urban)

239
- Prawie dziewiąta – odpowiedziałem jej z ulgą wiedząc, Ŝe nasz lot juŜ prawie
się kończył.
To było trochę dziwne. Ostatni raz, kiedy leciałem samolotem, byłem z
Jasperem. Po raz pierwszy leciałem wtedy do LA w zimie. Sposób, w jaki wszystko
zmieniło się przez ostatnie trzy miesiące był po prostu kurewsko oszałamiający.
Albo moŜe po prostu zbyt duŜe ilości Valium, które brałem cały dzień mieszały mi
w głowie. NiewaŜne.
Leah przyjechała odebrać nas z lotniska, a jazda do Forks zajęła nam prawie
trzy g odziny. Pieprzyć moje Ŝycie. Bycie w samochodzie z Leah, paplającą przez
trzy g odziny o wszystkim, co się wydarzyło przez ostatni tydzień, od kiedy opuścili
Californię, było równowaŜne z koniecznością słuchania jak Jasper śpiewa Barbie
Girl czy coś porównywalnie straszneg o. Dzięki Jezusie, Józefie i Mar yjo za iPoda i
słuchawki w komplecie.
Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, siedziałam na tylnim siedzeniu w
samochodzie Leah, obawiając się nadchodząceg o spotkania. Nie odezwałem się
słowem do moich rodziców, od tej niesławnej obiadowej jatki i pomijając tysiące
telefonów od Esme wątpię, Ŝeby byli ze mnie zadowoleni. NiezaleŜnie od tego,
zabrałem moją torbę, wyskoczyłem z auta i powlokłem moje dupsko do domu,
nucąc pieśń skazańców.
Otworzyłem drzwi i wyłączyłem alar m, słysząc rozmowy dochodzące z kuchni.
Upuściłem moją torbę koło schodów i skierowałem się w stronę głosów, ziewając.
Potrzebowałem pieprzonej drzemki.
Carlisle i Esme spojrzeli na mnie ze swoich miejsc przy stole, gdzie Esme
przeglądała gazetę, a Carlisle klikał na swoim laptopie, przeczesując stos
rachunków leŜący obok niego.
- Cześć - powiedziałem cicho, podnosząc dłoń, aby pomachać. Stałem w
drzwiach, przypuszczając, Ŝe Ŝadne z nich nie chciało widzieć mojej twarzy.
- Edward - oświadczył Carlisle, przytakując. – Chodź, usiądź.
Nieśmiało odsunąłem krzesło na środku stołu, pomiędzy nimi i westchnąłem.
Usiadłem i nerwowo bębniłem palcami o krawędź, spodziewając się, iŜ poproszą
mnie o oddanie mojej czarnej kar ty, spakowanie moich rzeczy i opuszczenie domu,
albo coś równie zjebaneg o i drastycznego.
- Przepraszam, Ŝe wyszedłem z naszego obiadu - odparłem, potrząsając głową. –
Po prostu trzymałem zbyt wiele rzeczy w sobie i…
- Nie przepraszaj, Edwardzie - powiedział Carlisle, przer ywając mi. –
Przemyśleliśmy to, co zostało powiedziane na obiedzie i doszliśmy do wniosku, Ŝe
pomimo naszych intencji, daliśmy ci zły obraz teg o, co do ciebie czujemy. Nie
tylko, jako do naszeg o syna, ale do człowieka.
Sięgnąłem pod moją koszulkę i uszczypnąłem się mocno w brzuch, starając
zorientować się czy śniłem, byłem w jakiejś śpiączce przez przedawkowanie Valium,
czy coś. To bolało.
- Uh… okej… - zamilkłem, poniewaŜ byłem kurewsko zszokowany i nie miałem
pojęcia, co powiedzieć.
- Nie byliśmy przyg otowani, aby być rodzicami - oznajmiła Esme, zamykając
g azetę. – To nie oznacza jednak, Ŝe cię nie kochamy, poniewaŜ kochamy i zawsze

240
będziemy. Po prostu zbyt późno uświadomiliśmy sobie, iŜ niezbyt dobrze poszło
nam wychowanie ciebie. Kiedy to zauwaŜyliśmy, było juŜ za późno. Zamiast
naprawiać nasze błędy, próbowaliśmy naprawiać twoje, a w rezultacie, to wyglądało
jakbyśmy byli źli na ciebie, zamiast na nas samych. Rozumiesz?
Potaknąłem w odpowiedzi, ale tak naprawdę, to potrzebowałem minuty, Ŝeby
przyswoić wszystko, co powiedziała.
- Edward, wiemy, Ŝe to nasza wina, iŜ taki się stałeś. Picie, brak szacunku,
rozwiązłość, kłopoty z policją… to wszystko. Ale jesteś wspaniały i pragnę tylko,
abyś obrał jakieś cele, a nie, Ŝeby wszyscy widzieli, jakie sprawiasz problemy.
Carlisle uśmiechnął się i odsunął laptopa, całkowicie skupiając się na mnie, po
czym kontynuował. Kątem oka zauwaŜyłem, Ŝe na tapecie miał zdjęcie
przedstawiające mnie, g rająceg o w baseball, rok temu.
- Przepraszam, jeśli kiedykolwiek pomyślałeś, Ŝe nie jestem z ciebie dumny,
albo, Ŝe nie zauwaŜyłem tych wspaniałych rzeczy, które osiągnąłeś. ZauwaŜyłem.
Ale nie chciałem, abyś się opuszczał i poddawał, więc wciąŜ wymagałem więcej. Po
prostu chciałem zobaczyć jak dorastasz i pokazujesz trochę odpowiedzialności.
Chciałem zobaczyć, Ŝe sam sobie radzisz.
- Dobrze sobie radzę - powiedziałem mu. – Mam uporządkowane Ŝycie. Nie
musiałeś mnie poniŜać, Ŝeby tak się stało.
- Teraz masz uporządkowane Ŝycie - oświadczyła Esme.
- Tak - zg odziłem się. – Teraz. Więc?
- Dlaczeg o tak uwaŜasz?
Zmarszczyłem brwi i rozejrzałem się po pokoju. – Nie wiem. Po prostu
uświadomiłem sobie parę rzeczy. Wiem, co jest dobre, a co złe. Wiem, co jest
waŜne. Zmierzyłem się z pewnymi gównianymi sytuacjami i jestem daleki od
perfekcji, ale myślę, Ŝe jestem na dobrej drodze do bycia odpowiedzialnym
dorosłym. Przypadkowo, to wszystko stało się, kiedy poznałem Bellę, ale jeśli to
właśnie ona wydobyła to ze mnie, to dobrze. Prawda?
Obydwoje przytaknęli i uśmiechnęli się do mnie. To było dziwne jak cholera. Po
raz pierwszy czułem, Ŝe mam jakąś nić porozumienia z rodzicami. Komunikacja nie
była ich mocną stroną. Było nią picie, krzyki i zabieranie moich rzeczy.
- CóŜ, jestem zmęczony - powiedziałem, uderzając dłońmi w stół. – C hyba
pójdę do łóŜka.
- Jesteś pewien, Ŝe nie ma juŜ niczego, o czym chciałbyś z nami porozmawiać? –
zapytał Carlisle.
Oczywiście, Ŝe było inne gówno, które chciałem z nimi przedyskutować. Ale
zamierzałem zaczekać z tym do rana, poniewaŜ nie chciałem niszczyć naszych
ckliwych, rodzinnych chwili moimi typowymi wybrykami.
- Właściwie to tak - oznajmiłem, wzdr yg ając się. – Jest coś, o czym chcę z wami
porozmawiać.
- Mów - powiedziała Esme, przytakując.
- CóŜ, więc jeśli musicie iść do łazienki lub coś, to radzę zrobić to teraz. To
trochę potrwa.

241
*****

- Okej, jestem na ganku - powiedziała Leah do telefonu. Westchnąłem i


zacisnąłem mocno ręce na kierownicy Mercedesa Carlisle’a, Ŝeby rozładować mój
gniew.
- Leah. Wyłącz ten pierdolony telefon, bo oni cię usłyszą.
- Oh, tak - wysze ptała. – Poczekaj jakieś pięć minut. Zadzwonię, jeśli napotkam
jakieś przeszkody.
Rozłączyłem się i spojrzałem na dom, przed któr ym zaparkowałem, wzdychając
rozdraŜniony. Czułem jakby to było wieki temu, gdy parkowałem-w-sąsiedztwie-i-
wspinałem-się-po-drzewie. Dzisiaj po prostu czekałam, aŜ Leah zabierze Bellę z
domu, abym mógł porozmawiać z Charliem, wiec auto nie stało w prost przed jeg o
podjazdem, tylko obok przed domem pewneg o biednego matoła. Nigdy nie
zadzwonili na policję, ani nie narzekali, Ŝe kaŜdeg o pieprzoneg o dnia tyg odnia pod
ich domem stało Volvo pewneg o małego, bogatego skurwiela. Gdyby to zrobili, kto
wie, co stałoby się z Bellą i ze mną? Nasze najlepsze czasy były właśnie wtedy, gdy
wspinałem się na to sukowate drzewo.
Czekałem jakieś dziesięć minut, a kiedy Leah nie zadzwoniła, Ŝeby oznajmić, iŜ
coś poszło nie tak, zacząłem podjeŜdŜać pod dom. Nie wiem, dlaczeg o w ogóle
poprosiłem ją o pomoc, bo była pie przoną debilką. Ale niewaŜne… nikog o innego
nie było w Forks. Mój wybór był og raniczony.
Podczas gdy stałem tam, pukając w drzwi, czekając aŜ Charlie otworzy i pewnie
uderzy mnie prosto w twarz czymś całkiem cięŜkim, myślałem o tym, kiedy ostatnio
g o widziałem. To było zanim pojechałem do Europy. Nawet on się teraz zmienił.
Komendant Swan miał dziewczynę. Która miejmy nadzieje nie robiła mu teraz
dobrze na krześle, na któr ym usiądę. Ohyda.
Drzwi otworzyły się z rozmachem, a Charlie spojrzał na mnie z
niedowierzaniem. Złapał się za pierś i odsunął o krok zanim zmr uŜył oczy i
popatrzył na mnie.
- Co tu robisz? Belli nie ma.
- Hej, Komendancie Swan, kawał czasu. Ciebie teŜ miło widzieć. U mnie
całkiem nieźle, dzięki, Ŝe pytasz.
- Edward - powiedział całkiem powaŜnie. – Czeg o chcesz?
- Spokojnie, Komendancie. Przyszedłem z tobą porozmawiać. PowaŜny biznes. –
Westchnął, stojąc tam i nie w puszczając mnie do środka. – Okej, nie Ŝartuję.
Wszystkie Ŝarty na bok, chcę z tobą porozmawiać. Jak męŜczyzna z… cóŜ, mną.
Jęknął i otworzył szerzej drzwi, pozwalając mi wejść do swojego skromnego
domku. Kobieta wychyliła głowę z kuchni i uśmiechnęła się do mnie.
- Edward to jest Sue - powiedział Charlie, wskazując na swój nowy tyłeczek. –
To jest Edward, Belli… coś tam.
- Edward, oczywiście! Wiele o tobie słyszałam.
Była miła. Zbyt miła dla Charlieg o. Zapisałem w pamięci, Ŝeby powiedzieć jej
to, kiedy nie będzie g o w pobliŜu.
- Oh, uh, miło cię poznać – powiedziałem, podchodząc i potrząsając jej ręką.
Usiadłem przy stole w kuchni, a Charlie zajął miejsce obok mnie.

242
- Sue, czy mogłabyś nas zostawić na minutkę?
- Nie, jest w porządku - oznajmiłem, wskazując na jeg o z pustych krzeseł. –
Wiem, Ŝe się pobieracie i wkrótce wszyscy będziecie rodziną. Myślę, Ŝe powinnaś
zostać.
Sue spojrzała na Charliego, ale on tylko wzr uszył ramionami, więc dołączyła do
naszej małej pog awędki.
- Okej - powiedziałem, wsuwając ręce do kieszeni. – Wiem, Ŝe mój obraz w
twoich oczach jest krzywy, przez to, iŜ widziałeś jak dorastam i wszystkie kłopoty,
w które w padałem. Ale, nie jestem juŜ tą samą osobą.
Charlie wstał, wyciągnął sobie piwo z lodówki i usiadł z powrotem. – Wiem to,
Edwardzie. Wiem ile zrobiłeś dla Belli. Spędziłem z nią cały dzień i nie widziałem
jej tak szczęśliwej od… cóŜ, od kiedy wyjechałeś. Będąc szczer ym, nie byłem
pewny czy kiedykolwiek jeszcze ją taką zobaczę.
Nie jestem pewien czy ktoś zatr uł wodę w Forks, czy nasi rodzice zaczęli palić
czystą meta-amfetaminę jako hobby, czy coś, ale wszyscy zachowywali się zbyt
kurewsko dziwnie i miło w stosunku do mnie. Nie wiedziałem, co robić.
- CóŜ, cieszę się, Ŝe tak uwaŜasz - powiedziałem wyciągając ręce z kieszeni i
kładąc je na stole. Trząsłem się jak g alareta, a… to nigdy wcześniej się nie
zdarzyło. Nie denerwowałem się. Świat wirował mi przed oczami. Potrzebowałem
teraz całeg o gówna, któreg o nawciąg ał się Charlie. Całej paczki. – Właśnie, o tym
chciałem z tobą porozmawiać.
Nagle jeg o wyraz twarzy się zmienił i podarował mi najtwardszy, najbardziej
niemiły wzrok, jaki ktokolwiek widziałem. Gdybym nie napił się, zanim wyszedłem
z domu, wkurzyłbym się teraz.
- Co, Edward?
- Dobrze nam ze sobą i obydwoje wiemy, Ŝe chcemy być ze sobą… na dłuŜszą
metą. Więc, rozmawialiśmy i – okej, zanim powiem następne zdanie, chcę Ŝebyś
wiedział, Ŝe moi rodzice wiedzą, iŜ tu jestem, Leah wie i jestem całkiem pewien, Ŝe
facet z sąsiedztwa widział jak tu wchodzę. Więc nie zastrzel mnie, bo cię zamkną.
Sue roześmiała się, a Charlie zrobił się naprawdę, naprawdę czerwony.
- Chcemy ze sobą zamieszkać.
- Absolutnie nie, Edward! – Wyskoczył ze swoje krzesła i zaczął chodzić tam i z
powrotem po pokoju. Sue posłała mi współczujące spojrzenie i pokręciła głową. –
Nie ma cholernej szansy.
- Okej.. dlaczeg o nie?
- Edward, macie osiemnaście lat! Nie jesteście ze sobą wystarczająco długo,
Ŝeby wiedzieć, iŜ teg o naprawdę chcecie i…
- Kog o obchodzi jak długo ze sobą jesteśmy? Kocham ją. – Czerwone policzki
Charlieg o zmieniły kolor na purpurowy. Obawiałem się, Ŝe moŜe dostać ataku
serca, ale kontynuowałem. – Szeryfie Swan… moje całe Ŝycie kręci się wokół Belli.
Wiem, Ŝe jesteśmy młodzi, ale jesteśmy totalnie pewni, iŜ to jest to, czego chcemy.
Zrobilibyśmy to dopiero w przyszłym semestrze, któr y jest, - zacząłem liczyć na
palcach – za pięć miesięcy. Wiesz, jeśli powiesz nie, to nie. Porozmawiam z Bellą.
Po prostu pomyślałem, Ŝe odpowiednio będzie, zapytać cię pierwszeg o.

243
- Edward, wiesz, Ŝe jestem star y i rzeczy teraz mają się inaczej, ale kiedy ja
dorastałem, nie było to odpowiednie, aby ludzie mieszkali razem przed ślubem.
Jestem więcej niŜ świadomy, Ŝe na pewno… bezcześcisz moją córkę…
- Jezu Chr yste - powiedziałem zniecierpliwiony, zamykając oczy. – Charlie, teraz
naprawdę czuję się nieswojo, kiedy mówisz o mnie… pie przącym twoją córkę. O co
chodzi?
- To nie jest w porządku. Dopóki się nie pobierzecie, nie powinniście mieszkać
razem. Nie, kiedy jesteście tak młodzi.
Siedziałem tam w ciszy i spojrzałem na Sue, która powiedziała bezgłośnie
"przykro mi". Popatrzyłem ponad jej ramieniem na Charlieg o.
- Moja córka wiele przeszła, Edwardzie.
- Wiem to – odparłem, odrobinę zbyt nieg rzecznie niŜ było to potrzebne.
- Wiesz, co ona do ciebie czuje! Myśli, Ŝe jesteś słońcem i księŜycem i
cholernymi gwiazdami! Ona moŜe ci ufa, ale ja nie. Przepraszam. Masz moc, Ŝeby ją
skrzywdzić i sprawić, iŜ będzie się czuła g orzej niŜ kiedykolwiek wcześniej, a ja po
prostu nie mogę ot tak na to pozwolić. Mieszkanie razem obciąŜy wasz związek.
Jesteście tylko dziećmi.
- Charlie - powiedziała Sue, wstając. – On nie jest dzieckiem. Myślę, Ŝe jego
przyjście tutaj i poproszenie o twoje pozwolenie dowodzi tego. Jesteś teraz trochę
ir racjonalny. MoŜe powinieneś o tym pomyśleć i…
- Nie - powiedziałem cicho, wstając z krzesła. – W porządku. Dzięki, Ŝe masz o
mnie tak wysokie mniemanie Charlie. No wiesz, ja tylko kaŜdego jedneg o dnia robię
wszystko, co tylko mogę dla twojej córki. I proszę bardzo, dzięki za namówienie jej
na terapię, od kiedy kaŜdy inny w jej Ŝyciu nie był w stanie teg o zrobić. śyczę miłej
nocy.
Byłem choler nie wkurwiony. Wszystko sobie przygotowałem i powiedziałem mu,
a on wszedł i zniszczył to, nie dając mi nawet szansy. Otworzyłem drzwi, Ŝeby
wyjść, ale zanim to zrobiłem, miałem mu ostatnią rzecz do powiedzenia. Będąc
kłótliwym dupkiem, któr ym jestem, wszedłem z powrotem do kuchni i
odchrząknąłem. śadne z nich nie r uszyło się z miejsca.
- Dla twojej wiadomości Komendancie Swan, mój ojciec nie chciał, Ŝebym był z
Bellą. Myślał, Ŝe nie jest dla mnie wystarczająco dobra. A teraz ty myślisz, Ŝe nie
jestem wystarczająco dobr y dla niej. To ironiczne, nie uwaŜasz? MoŜe po prostu
wszyscy powinni pozwolić nam decydować o tym, co jest dla nas dobre.
Nie pozwoliłem mu odpowiedzieć. Wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami.

-Bella-
Bella-
LeŜałam na moim łóŜku g apiąc się na r ysę na suficie, ciągnącą się od samego
rogu, aŜ na środek pokoju. Kiedy się tu przeprowadziłam, zaczynała się tylko
małym zadrapaniem na tynku, które ledwo zauwaŜyłam. To cały czas pełzło po
suficie, a teraz, było dokładnie nad moją głową.
BoŜe, dom Charlieg o był niezłym gównem. Potrzebował powaŜnego remontu.

244
Edward zostawił wczoraj na nocnej szafce mini głośniki od iPoda, więc wzięłam
mojeg o smutneg o iPoda, któr y podarował mi Edward, podłączyłam g o i włączyłam.
Wrzucił na nieg o wszystkie piosenki i kaŜda na swój własny sposób przypominała
mi o nim. O naszych porannych wycieczkach do szkoły, drzemkach w jego łóŜku,
kiedy Carlisle i Esme zaginęli w akcji, albo o spojrzeniu, które posyłał mi na
imprezach, gdy wszyscy byli wokół, ale nikt nie patrzył.
Edward.
Westchnąłem i spojrzałam na zegarek, Ŝeby sprawdzić czas. Wylatywaliśmy jutro
i wszystko, co chciałam, to juŜ stąd wyjechać. Tęskniłam za moim ojcem, ale po
tym co powiedział wczoraj Edwardowi, iŜ nie chce, abyśmy mieszkali razem, nie
chciałam nawet na nieg o patrzeć. A Edward był debilem, Ŝe w ogóle g o o to
zapytał. Powinniśmy to zrobić za jeg o plecami, kłamać, być nieodpowiedzialni, a
Charlie nie byłby teg o świadomy.
Ale, nie. Doj rzały Edward, chciał wszystko zrobić we "właściwy" sposób. Teraz,
spójrzcie na nas. Utkniemy na najbliŜsze trzy miesiące słuchając, jak Alice i Jasper
się pieprzą.
Nagle podskoczyłam słysząc głośny stukot dochodzący zza mojego okna.
Podbiegłam i otworzyłam je szeroko, aby ujrzeć Edwarda stojąceg o na konarze w
swojej bluzie z kapturem. Miał czerwone z zimna policzki i trzymał się gałęzi nad
jeg o głową, Ŝeby utrzymać równowagę.
- Przesuń się, proszę – powiedział zasapany, łapiąc za parapet. Odsunęłam się
na bok, a on wyskoczył z okna, lądując głośno.
Edward wspinający się przez okno sprawił, Ŝe całe moje zmartwienia i depresja
odeszły, jak za kaŜdym razem, gdy zaskakiwał mnie wymykaniem się. Nie odbierał
telefonów przez całą noc, więc stwierdziłam, iŜ jest zajęty ze swoimi rodzicami.
Charlie wyszedł gdzieś z Sue, a ja chciałam, by Edward przyszedł tutaj i pieprzył
mnie w jeg o łóŜku w ramach zemsty.
Oh, cholera. Charlie.
- Edward! To było zbyt głośne. Charlie cię usłyszy.
Stał opierając ręce na kolanach, pochylając się i próbując złapać oddech. – W
dupie to mam - odparł, machając nonszalancko ręką. – Tak czy inaczej, to nie ma
znaczenia czy usłyszy. Tu chodziło bardziej o motyw teatralny.
Patrzyłam się na nieg o tępo, nie rozumiejąc o czym do choler y mówił. – Um…
co?
- Kurwa, wspinanie się po drzewie jest tr udne. Nie pamiętałem, Ŝe aŜ tak.
Strasznie wyszedłem z for my.
- Edward – powiedziałam powaŜnie chcąc, aby odpowiedział na moje
wcześniejsze pytanie.
Zmarszczył brwi i posłał mi wymowny uśmieszek, wciąŜ cięŜko oddychając. –
Bella?
- Teatralny? Co?
Zsunął kaptur z głowy, wyprostował się, rozsunął zamek i ściągnął bluzę.
Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam jeg o głupią koszulkę Forks Hight Varsity Baseball,
poniewaŜ była ona na nim zapewne tylko dlatego, iŜ to wszystko co miał w domu.

245
- Jestem zmęczony - powiedział, wskakując na moje łóŜko i kładąc się na
plecach. ZałoŜył ręce za głowę i roześmiał się. – To zadrapanie jest coraz gorsze.
- Właśnie o tym myślałam. – Wdrapałam się na łóŜko i ułoŜyłam koło niego,
kładąc głowę na jeg o piersi. Mogłam stwierdzić po jego wilg otnych włosach, Ŝe co
dopiero brał pr ysznic, więc schowałam nos w jego ramieniu i zaczęłam ukradkowo
wdychać jeg o zapach. Ostatecznie, próbowałam.
- Ta koszulka pewnie śmierdzi - powiedział, nakr ywając mnie. – Siedziała w
mojej szafie przez jakiś rok.
- Nie, pachniesz dobrze. Zawsze pachniesz.
- To kłamstwo - odparł, całując w czubek głowy. – Więc, słuchaj. Musimy
pog adać, Swan.
- O czym? – zapytałam rozdraŜniona, nie chcąc aby przypominał mi o tym
gównie, które mnie obecnie denerwowało.
- P rzepraszam, Ŝe nie odbierałem, kiedy dzwoniłaś. Ale byłem w połowie
intensywnej konwersacji z twoim padre.
Otworzyłam szeroko oczy i oparłam się na łokciu, Ŝebym mogła spojrzeć na
jeg o twarz. – Co?
- Taa, wcześniej, kiedy Charlie wyszedł, wiesz? Był u mnie w domu. Moi rodzice
zadzwonili do nieg o.
- Dlaczeg o?
- PoniewaŜ… cóŜ, wczoraj kiedy stąd wróciłem, wszedłem do domu cały emo,
wkurzony i g otowy stłuc wszystko, co stanie mi na przeszkodzie. A moi rodzice są
teraz na misji, Ŝeby udowodnić mi, iŜ mnie kochają czy coś, dzięki twojej małej
tyradzie na zeszłotyg odniowym obiedzie. Więc, taa, streściłem im o co chodzi, a
oni powiedzieli, Ŝe zadzwonią do Charlieg o i zrobimy sobie g r upową rozmowę.
Wydęłam wargi i posłałam Edwardowi mordercze spojrzenie, a ten zachichotał.
– Dlaczeg o nie byłam w to włączona? I dlaczego Charlie nic mi o tym nie mówił?
Kącik ust Edwarda uniósł się ku górze, zanim oblizał usta i przejechał palcami
po paśmie moich włosów.
- CóŜ… prosiłem Charliego, Ŝeby nic nie mówił - powiedział Edward,
puszczając oko. – Chciałem sam z tobą porozmawiać.
- Więc, co? Zgodził się? Powiedział, Ŝe ma to gdzieś? Co, powiedz mi!
Moje serce wyr ywało się z piersi z podekscytowania. Edward po prostu spojrzał
na mnie i zaśmiał się cicho, nic nie mówiąc.
- Właśnie to musimy przedyskutować.
Odetchnęłam głęboko i przewróciłam oczami. – Co?
- Więc, rozmawialiśmy o tym przez chwilę. Właściwie przez g odziny.
- Okej…
- Pamiętasz pierwszy dzień kiedy wdrapałem się tutaj, po tym pierdolonym
drzewie? Byłem pijany. Twój pokój był Ŝółty. Jasper podrzucił mnie tutaj, a ty…
wykopałaś mnie. Nawet się nie znaliśmy.
Zaśmiałam się i przytaknęłam. – Pamiętam. Pamiętam wszystko co tyczy się
ciebie. K aŜdy jeden dzień, któr y spędziliśmy razem. – Pocałowałam go szybko i
zachichotałam w jego usta, przypominając sobie tamten dzień.
- Jesteś pijany?

246
- MoŜe
- Mam y jutr o szkołę i jest szósta czterdz ieści pięć.
- Taaa. Radosna godz ina.
-Wynoś się, Edward.
- Ale, um… Edward? Co to ma do kurwy wspólnego z tym, o czym teraz
rozmawiamy?
- Nic. Po prostu o tym pomyślałem, kiedy się tu wspinałem. To były zabawne
czasy. Dobrze, Ŝe miałem jaja i nar uszyłem twoją pr ywatną przestrzeń.
- Tak - zgodziłam się. – Dobra rzecz. Kontynuuj, proszę. Sprawiasz, Ŝe się
denerwuję.
- Charlie nie chciał ustąpić. To znaczy, przeprosił mnie, a moi rodzicie przekonali
g o, Ŝe jestem zrefor mowanym buntownikiem czy jak-kurwa-kolwiek to nazwali.
Jeg o głównym problemem było to, Ŝe czuł, iŜ jeśli zamieszkamy razem, to będzie to
coś wielkiego i z jakiegoś powodu, to znaczy przez to, Ŝe cię zostawiłem, myślał, iŜ
zerwiemy ze sobą.
Podrapałam się po głowie wolną ręką totalnie zdezorientowana, a potem
połoŜyłam ją na piersi Edwarda.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz, ale kontynuuj.
- Jezu Chr yste na krzyŜu, Bella. Jeg o dokładne słowa brzmiały "RozwaŜę to, jeśli
będę całkowicie pewny, Ŝe jesteś teraz autentycznie szczer y i po prostu nie zostawisz mojej
córki. " Co mogę uszanować, wiesz? Po prostu się o ciebie mar twi.
- Jest bezpodstawny, Edward. Nie moŜe być całkowicie pewien teg o, Ŝe mnie nie
zostawisz.
- Wiem - powiedział, próbując zwalczyć uśmiech. Zaśmiał się nerwowo i uderzył
palcem wskazującym w skroń parę razy. – Widzisz, ale j est sposób, Ŝeby pokazać
mu, iŜ byłem szczer y. Zawsze jestem pierdolony krok do przodu.
Patrzyłam się na nieg o ślepo, starając się zrozumieć, co do choler y ta cała
tajemnicza i zagadkowa g adka miała znaczyć. Nic nie wymyśliłam.
-Co?! – zapytałam, zniecierpliwiona. – Nie rozumiem, co się dzieję.
- Nasza dwójka jest prawdopodobnie najbardziej nieromantyczną parą, jaka
kiedykolwiek istniała - oznajmił obojętnie.
- Wiem, podoba mi się to - odparłam, potakując i klepnęłam g o dłonią w pierś
dwa razy. – Więc, powiedz mi. Co powiedziałeś? Co on powiedział? Co, co, co?
- Chodź tutaj - powiedział Edward wskazując brodą, Ŝebym się połoŜyła.
Wróciłam do mojej or yginalnej pozycji z głową na jeg o piersi, a on oplótł ramię
wokół mojego.
- Zamknij oczy - poinstr uował. – I kurwa nie podglądaj.
Odwróciłam głowę tak, Ŝe oczy miałam przyciśnięte do jeg o szyi. Poczułam jak
się por uszył, ale nic nie usłyszałam.
- Okej, otwórz.
Odwróciłam głowę w dr ugą stroną i przysięgam – moje serce przestało bić.
To był pierścionek. Pierdolony zaręczynowy pierścionek. W pudełeczku. W jego
dłoni.
Jasna. Cholera.

247
Gapiłam się na nieg o przez parę sekund z szeroko otwartą buzią,
prawdopodobnie śliniąc się na koszulkę Edwarda, ale niewaŜne. W końcu,
sięgnęłam, Ŝeby go dotknąć, ale on zatrzasnął pudełeczko i zaśmiał się.
- Czekaj - powiedział, siadając. – Zanim coś powiedziesz, jest coś co musimy
przedyskutować.
- Co tutaj kurwa jest do omówienia? Powinnam po prostu powiedzieć tak lub
nie! Czekaj… nawet mnie nie zapytałeś. O mój boŜe. Zaraz zwymiotuję.
Edward westchnął i upuścił małe, czerwone pudełeczko na swoje kolana.
Cartier 89. Jasna cholera i kurwa mać. Definitywnie będę wymiotować.
UłoŜył dłonie po obu stronach mojej twarzy i zmusił mnie, bym na niego
spojrzała. – Hej - powiedział, całując mnie w czoło. – Uspokój się. Nie
zwymiotujesz. Posłuchasz teg o, co mam do powiedzenia, okej? To tylko ja.
Zaczerpnęłam kilka głębokich oddechów i przytaknęłam, czekając na cokolwiek
chciał mi powiedzieć.
- Mogę go zwrócić, jeśli g o nie chcesz. Więc, powiedz mi teraz zanim stracę
oddech.
- Nie. Chcę. To znaczy myślę, Ŝe chcę? Nie, nie, definitywnie chcę. – Zmr uŜył
oczy i czekał, aŜ skończę świrować. – Chcę go – powtórzyłam. Bardziej do siebie
niŜ do nieg o.
- Uh… okej. Więc, według naszych rodziców, to są war unki. – Zaśmiał się do
siebie i przetarł oczy, zanim kontynuował. – Kiedy masz war unek nałoŜony przez
twoich rodziców odnośnie zaręczyn, to prawdopodobnie znak, Ŝe jesteś zbyt młody.
Ale, niewaŜne. Po pierwsze… powiedzieli, Ŝe chcą, abyśmy poczekali co najmniej
rok, zanim się pobierzemy.
- Mnie to pasuje – udało mi się wykrztusić.
- Dobrze. Powiedziałem im, Ŝe poczekamy dłuŜej. – Oparł się o ścianę i
pozwolił rękom uderzyć o nią bardzo mocno. – Po prostu nie mogę uwierzyć, Ŝe
teraz o tym rozmawiamy. Okej, taaa, dr ug a zasada. Nie chcą, abyśmy mieli dzieci,
zanim się nie pobierzemy i nie skończymy szkoły. To proste.
Przytaknęłam.
- Musimy utrzymywać naszą średnią w szkole - kontynuował. – Muszę równieŜ
zdobyć pracę, co jest gównem jeśli mnie zapytasz, ale ma to coś wspólnego z
odpowiedzialnością. Twój tata to zasug erował, a moi rodzice się zg odzili, więc
powiedz, Ŝe stokrotnie mu dziękuję.
Zaśmiałam się i przesunąłem się, by być bliŜej niego. JuŜ nie hiper-
wentylowałam i chciałam g o pocałować.
- Coś jeszcze?
- Jeśli złamiemy którąś z tych reguł, albo zrobimy coś, co będą uwaŜać za
nieodpowiednie, powiedzieli, Ŝe przestaną za wszystko płacić. Wątpię, Ŝeby
jakakolwiek praca była w stanie choć w najmniejszej części nas utrzymać. I jeszcze
będziemy musieli mieszkać w akademiku, Bello. W pierdolonym akademiku. Nie
moŜemy. Nie mogę dzielić pokoju z kimś obcym. Po prostu… nie. Nie, kurwa.

89
Cartier – firma produkująca luksusową biżuterię i zegarki.

248
Zaśmiałam się, poniewaŜ to było to, co przeszkadzało tej małej rozpieszczonej
dziwce najbardziej. Konieczność dzielenia się.
- Głównie, to jest tylko obietnica, Ŝe zostanę z tobą, będę ci wierny i tak dalej,
oraz Ŝe widzę nas jako małŜeństwo - kontynuował. – To nie oznacza, Ŝe będę się
wybierał z Alice na zakupowe Rodeo jak tylko wrócimy. Więc… to tyle. Powiedz
coś.
Przygr yzłam dolną wargę i wspięłam się na jego kolana, dotykając dłonią
policzka.
- Kocham cię – powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ja teŜ cię kocham.
Siedzieliśmy i patrzyliśmy się na siebie przez kilka sekund, zanim wzięłam
głęboki oddech i opuściłam rękę na jego ramię.
- Okej, poproś mnie - zarządziłam, spojrzawszy w dół na pudełko, które leŜało
na moim kocu.
- Co?
- Poproś mnie, tak… oficjalnie.
- Muszę? – zapytał, jęcząc.
- Tak.
- Dobrze - mruknął. Chwycił pudełko, otworzył je i podał mi. – Bella. Chcę się
z tobą oŜenić… ostatecznie. Czy ty teŜ chcesz wyjść za mnie?
- Tak - odpowiedziałam, bez wahania. Uśmiechnął się, potrząsnął głową i
wsunął pierścionek na mój palec. – To były najbardziej popierdolone oświadczyny
na świecie.
- To jest najbardziej popierdolona sytuacja na świecie – dodał.
- Wiem. Kocham cię. To takie nasze. Ty przyklękający na jedno kolano na jakimś
wystawnym obiedzie, pod gołym niebem byłoby nieprawdzie i nienor malne.
- Cieszę się, Ŝe tak myślisz. PoniewaŜ nigdy bym teg o nie zrobił.
- Nigdy bym teg o nie oczekiwała.
Zaśmiał się i złapał mnie za nadg arstek, unosząc g o do gór y i obracając
dookoła. – To dziwne – powiedział cicho, w patr ując się w pierścionek.
- Więc, kto wtedy dzwonił? – zapytałam, zg adując, Ŝe teraz koniec ze wszystkimi
sekretami.
- Suka z Cartier. Mówiła, Ŝe pierścionek jest g otowy.
- Skąd wiedziałeś jaki mam rozmiar?
Posłał mi uśmieszek i przesunął palce z nadgarstka na mój pierścionek. –
Zawiązałem sznurek wokół twojeg o palca, kiedy spałaś. Wszystko zaplanowaliśmy z
Jasperem. Wiń go za wszystkie niedogodności.
- Więc… wiedziałeś, Ŝe Charlie powie nie?
Edward popatrzył na mnie tępo, jakbym była debilką. – Oczywiście, Ŝe miał
powiedzieć nie. Nie pozwalał mi cię pocałować tuŜ pod jeg o nosem. Nie pozwolił
mi przebywać z tobą w tym domu, jeśli sam teg o nie obserwował. A co ty do
cholery myślałaś?
Wzr uszyłam ramionami i oplotłam g o rękami za szyję. – Całkowicie odbieramy
mu broń tym wszystkim. I cholera wiedz iałam, Ŝe kombinujesz coś szemraneg o,
kiedy tylko znalazłam ten pie przony rozkład podróŜy w twojej szufladzie.

249
- Wścibska - mr uknął, potrząsając głową. – Więc… co czujesz odnośnie tych
całych zaręczyn?
Edward Cullen. Dobr y BoŜe, nigdy nie przestanie mnie oszałamiać. Nie mam
zieloneg o pojęcia jak udało mi się zamienić miejskiego playboya w zrzędzącego,
g adająceg o głupoty małeg o pana delikatnego, któr y siedział pode mną, ale… jakoś
się udało. On teŜ mnie zmienił. Ale wciąŜ byliśmy sobą. Teraz po prostu lepiej
wiedzieliśmy, co jest waŜne w naszym Ŝyciu.
Nagle ogar nęło mnie obezwładniające pragnienie , Ŝeby g o pocałować, przytulić,
uściskać i kochać g o, poniewaŜ był tak kurewsko perfekcyjny. CóŜ, to znaczy, nie
był perfekcyjny. W ogóle. Ale jak dla mnie był. Więc to zrobiłam. Bez ostrzeŜenia,
złapałam go za tył głowy i całowałam go dług o, mocno i zaciekle, nie pozwalając
mu nawet zaczerpnąć powietrza. Wsunęłam ręce pod jeg o starą koszulką Forks.
Dotykałam, czułam i ściskałam jeg o pierś rękoma. Chciałam odpiąć jeg o spodnie,
ale Edward oczywiście ułatwił mi to i zrobił to sam. Typowe.
Potem tylko siedział i śmiał się, kiedy ja chwyciłam w pazur y jeg o spodnie i
bokserki, próbując ściągnąć je na dół. Byłam zdesperowana. Uniósł odrobinę
biodra, aby mi pomóc, a ja pociągnęłam i szarpnęłam. Edward westchnął i odsunął
mnie, a po sekundzie sam je zsunął.
- Uspokój się. Mam wciąŜ buty na sobie. MoŜesz się rozebrać, kiedy ja się nimi
zajmę.
Odwróciłam głowę, Ŝeby spojrzeć na jeg o br udne czerwone conversy i
zachichotałam cicho, nagle pog rąŜając się w nostalgii.
- Nie. Zostaw je na sobie.
- Co?
Strzepnęłam spodenki od pidŜamy i rzuciłam je za siebie. – Zostaw je na sobie –
powtórzyłam.
-Uh, moje spodnie…
- Je teŜ.
- Chcesz, Ŝebym pieprzył cię w pełni ubrany, z tenisówkami na nogach? –
Przytaknęłam i przechyliłam głowę na bok, czekając, by zabrał się do pracy. –
NiewaŜne – powiedział, wzr uszając ramionami, ruszając się do przodu i rzucając
mnie na plecy. Zaśmiałam się głośno, a on zakr ył mi usta ręką, sam starając się nie
śmiać.
- Okej, Komendant Swan nie moŜe wiedzieć, Ŝe cię tu pie prze. To byłoby
przekroczenie g ranicy i… wciąŜ się g o boję. On ma broń.
- Przepraszam - wyszeptałam, oplatając jego plecy nog ami. – Pospiesz się i
pieprz mnie Cullen.
Przygr yzł wargę, pchnął do przodu i taa, pieprzyłam Edwarda praktycznie
codziennie, czasami po parę razy, ale dziś było inaczej. Wiele to do mnie znaczyło.
To byliśmy my – totalnie zr yci, młodzi, szaleni, zdezorientowani i głupi. Ale
byliśmy zakochani i zdolni poświęcić dla siebie wszystko. I tacy zawsze będziemy.
Edward starał się być wolny i romantyczny przez dobre trzydzieści sekund,
zanim powiedziałam mu, iŜ moŜe spróbować mocniej. Przyg r yzłam delikatnie jego
szyję i przybliŜyłam usta do jeg o ucha, szepcząc.
- Edward?

250
- Hmm?
- MoŜesz być gwałtowny.
- Co jeśli twój tata usłyszy?
- CóŜ - powiedziałam machając palcami przed jeg o twarzą. – Jesteśmy zaręczani
i mam zamiar pieprzyć mojeg o narzeczoneg o, jeśli tylko zapragnę. – Skrzywiłam się
i zmarszczyłam brwi. – Okej, nie powinniśmy na razie uŜywać słowa narzeczony i
narzeczona, to trochę dziwne.
Edward zachichotał i złapał za zagłówek, uderzając mocniej i sprawiając, Ŝe
uderzał o ścianę. Sapnęłam odrobinę w jego ucho, zamknęłam się i pozwoliłam mu
robić to, co robił, poniewaŜ wiedział, co jest najlepsze. Zawsze.
Chciałam zapamiętać wszystko odnośnie teg o dnia, poniewaŜ kaŜdy jeden dzień
z Edwardem coś dla mnie znaczył. A ten dzień był monumentalny. Nie było słów,
Ŝeby opisać zadowolenie jakie czułam po całym tym dramacie, z któr y zmag ałam się
przez miesiące.
Więc spędziłam resztę naszej małej sesji, po prostu przesiąkając Edwardem ile
się tylko dało. Sposób w jaki odczuwałam jego ręce i palce, przyciśnięte do mojej
skór y. Sposób, w jaki wydymał usta i niespecjalnie pozostawiał je otwarte, kiedy się
koncentrował. Sposób w jaki moja mała nocna lampka pozostawiała cienie rzucane
przez jeg o cienkie rzęsy i dominująca zieleń jego tęczówek. Te małe dźwięki, jęki i
oddechy, które wypuszczał, kiedy czuł się dobrze. Sposób w jaki jego gładka skóra
ocierała się o moją.
Zaśmiałam się w ramię Edwarda, kiedy wróciłam myślami do tego, co
powiedział Charlie pierwszeg o dnia, kiedy g o spotkałam.
- Co jest nie tak z Edwardem Cullenem?
- Jest twoim dokładnym odwz or owaniem.
- Co w tym złego?
- Złem w tym jest to, Ŝe nie zachowuje się odpowiednio i sprawia, Ŝe jego r odz ice się smucą
i zamartwiają. Tak jak ty. A popełnianie błędów nie daje Ŝadnego prawa, więc trzymaj się od
niego z daleka.
Na szczęście, tak naprawdę, to nigdy nie słuchałam niczeg o co mówił mi
Charlie.
Gdy skończyliśmy, przytuliliśmy się do siebie. LeŜałam na piersi Edwarda i
obserwowałam jak bawił się moim pierścionkiem, przesuwając diament tam i z
powrotem czubkiem palca.
Kiedy tylko pomyślałam o pierwszym dniu, kiedy się spotkaliśmy, mój umysł
zaczął wędrować przez cały mój związek z Edwardem. Zapamiętywałam najbardziej
przypadkowe momenty.
- Pamiętasz jak zniszczyłeś moje urodziny?
- To nie była moja wina - powiedział, chichocząc. – Nie mogę być
odpowiedzialny za to, co się dzieje, kiedy jestem pijany i ofer ują mi trójkącik. –
Przewróciłam oczami i trzepnęłam g o w bok głowy. – Pamiętasz, kiedy pierwszy raz
mnie pocałowałaś? I wrzeszczałaś na mnie, Ŝebym cię nie całował?
- Co, do choler y?!
- Po prostu… w olę, Ŝebyśmy z ostali przyjaciółmi.
- Okej…?

251
- W ięc mnie nie całuj!
- Ty mnie pocałowałaś!
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową. – Specjalnie mnie kusiłeś, poniewaŜ
wiedziałeś, Ŝe teg o chciałam.
- Nic nie wiedziałem – powiedział niewinnie, a uśmieszek wykwitł na jego
ustach.
Przycisnął usta do moich i przesunął ręką wzdłuŜ mojeg o uda, nad moim
biodrem, aŜ dotarł do tatuaŜu i musnął g o palcami. Teg o głupieg o, kurewskieg o
tatuaŜu.
- Moim ulubionym wspomnieniem jest opuszczanie szkoły i zabawienie się w
moim łóŜku. Nie, robienie loda po tym jak Charlie dowiedział się o tatuaŜu i byłaś
uziemiona. Nie, nie, czekaj… strój BoŜonarodzeniowy. Podobał mi się, nawet jeśli
nie mogłem się nim nacieszyć.
- Ja lubię to, jak wiozłeś mnie na rowerze - powiedziałam mu.
- Zapomniałem o tym. To była kurewsko Ŝmudna jazda. Byłem strasznym
pantoflarzem.
- WciąŜ jesteś.
Zaśmiałam się, a on pr ychnął i machnął ręką w powietrzu. – Ty jesteś
pantoflarzem.
- Wiem. Jesteśmy całkiem bliscy tego, Ŝeby zaleg alizować fakt, iŜ obydwoje
jesteśmy totalnymi i całkowitymi pantoflarzami.
- Dziwnie – powiedział Edward, wzdychając.
- Tak. Bardzo dziwnie.
Pomimo wszystkieg o, co wydarzyło się od kiedy się poznaliśmy, jakimś cudem
udało nam się wytrwać przy sobie. Rzeczy, które powinny nas rozdzielić na zawsze
– jak to, gdy przespałam się z Jasperem, Edward będący zazdrosnym dupkiem i
bijący kaŜdego, kto na mnie spojrzał, przymusowe rozdzielenie, kiedy Edward był
w Europie, wszystko co mi się stało przez wakacje, Fiutoria – końcem końców
zbliŜyło nas do siebie.
Ale, to ma perfekcyjny sens. Nasz związek był zawsze trochę niedorozwinięty i
niekonwencjonalny. To dlateg o te całe zaręczyny mając po dziewiętnaście lat,
mieszkanie razem i tak dalej, nie było dla mnie dziwne. Tak jak i my, całkiem
niewłaściwe. Ale takŜe dokładnie prawidłowe.
- Myślisz, Ŝe popełniamy błąd, Swanster?
- Nie. A ty?
- Nie - powiedział, bez zająknięcia. – A jeśli robimy, jestem pewien, Ŝe zdołamy
to naprawić. Zawsze to robimy.
- Tak. Myślę, Ŝe wszystko się nam ułoŜy, Edwardzie.
Uśmiechnął się i pocałował szybko kącik moich ust, po czym westchnął.
- Ja wiem, Ŝe nam się ułoŜy.

252
Epilogue

-Bella-
Bella-

- Hej Fiutward.
- Hej Swanster.
Edward, bez koszulki, odświeŜony po pr ysznicu, opadł na sofę i połoŜył głowę
na moich kolanach. WciąŜ dało się zauwaŜyć parę kropli na jeg o ramionach, piersi,
szczęśliwym szlaku i chciałam je wszystkie zlizać. Miał frędzel od czapki z
ukończenia szkoły w ręce i wywijał nim, kiedy uniósł rękę w górę.
- Czuję się star y jak cholera, Bello.
Zaśmiałam się i potargałam jeg o wilg otne, niechlujne, brązowe włosy, zanim
pociągnąłem g o za nie parę razy tylko po to, aby g o wkurzyć.
- Masz dwadzieścia dwa lata, Wardo. To nie starość. Podoba ci się ten kolor? –
Wskazałam na Ŝółte suknie dr uhen w katalogu, leŜącym po mojej prawej. Edward
przekręcił głowę, Ŝeby na nie spojrzeć i skrzywił się.
- Fuj. Są Ŝółte.
- To słodkie. Wyglądają dobrze z kar nacją Leah i włosami Alice, a Rose… ona
wygląda dobrze we wszystkim, więc niewaŜne.
- Okej, wracając do mnie - powiedział Edward, jęcząc z nudy spowodowanej
g adaniną o ślubie, jak zwykle. – Dziś ukończyłem college.
- Magna cum laude 90 - dodałam dla lepszeg o efektu, bo po prostu kochałam fakt,
Ŝe mój narzeczony jest taki mądr y. – I wiem. Byłam tam. Siedziałam z twoją matką,
która płakała i popijała szkocką, którą jakimś cudem udało się jej przeszmuglować
na ceremonię.
Edward zaśmiał się, podczas gdy ja kontynuowałam drapanie jeg o głowy. –
Tajemnica po kim odziedziczyłem pijackie g eny wreszcie została rozwiązana.
- Powinieneś widzieć swojego tatę - kontynuowałam. – Wyglądał tak uroczo.
Klaskał, krzyczał i zrobił jakieś pięć tysięcy twoich zdjęć. Wyglądał na takieg o
dumneg o.
Edward rozpromienił się i spojrzał na mnie, marszcząc brwi.
- Naprawdę?
- Taaa- zapewniłam g o, potakując.
- Prawdopodobnie jest po prostu szczęśliwy, Ŝe skończyłem szkołę nie umierając
na zatr ucie alkoholowe.
- CóŜ, to jest nas dwoje.
Edward zeskoczył z sofy i skierował się do kuchni. – To mi o czymś
przypomniało. Potrzebuję drinka, aby świętować. Chcesz jedneg o?

90
Magna cum laude - zwrot obcojęzyczny, z języka łacińskiego, równoznaczny polskiemu: z wielką pochwałą,
używany dawniej jako forma oceny wyróżniającej, stosowanej na dyplomach.

253
- Nie, dzięki.
Odwrócił się i popatrzył na mnie z kpiną. – Nie, dzięki? Obydwoje
przetrwaliśmy college. Nie zerwaliśmy i nie mamy dziecka. Chwilowo
prze prowadzamy się do Forks… Albo jak lubię je nazywać, Fucks za parę dni.
Świętujmy, B!
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową. – Świętuj sobie, jeśli chcesz. Ja muszę
skończyć pakowanie i pomyśleć nad tym ślubnym gównem, zanim Esme i Sue
zaczną mnie męczyć.
Edward westchnął i skrzywił się odrobinę, zanim powlókł się z powrotem na
sofę, siadając na swoim poprzednim miejscu.
- W porządku - jęknął. – Nie ma picia. Pomogę ci. Nawet jeśli to wszystko
odnośnie ślubu jest mocno przesadzone.
- Wiem - zgodziłam się. – Ale teŜ nie mogę być nieuprzejma. To wina twojej
rodziny, Ŝe wszystko jest takie wystawne. My Swanowie jesteśmy swoi i biedni. Jeśli
zaleŜałoby to od Charlieg o, pobralibyśmy się w ratuszu albo w Vegas czy coś. A w
ramach wesela byłby grill.
- Jeśli zaleŜałoby to od Charliego, uderzyłby mnie w tył głowy łopatą i
pochował Ŝywcem w twoim og ródku.
- Zamknij się - mr uknęłam, pacnąwszy g o w ramię. – Teraz cię kocha.
- Myślę, Ŝe ma juŜ przyg otowany nag robek. LeŜy pewnie gdzieś w lesie za twoim
domem. JuŜ to widzę. ŚP Edward Cullen. Zbezcześcił moją córkę.
- Przestań. Powiedział, Ŝe ma dla nas duŜy prezent z okazji ukończenia szkoły.
Edward zachichotał i pociągnął się za włosy. – Mam nadzieję, Ŝe jest to…
pięćdziesiąt tysięcy dolarów, Ŝebyśmy mogli kupić sobie tutaj dom.
Jeg o twarz wykrzywiła się na samą myśl o powrocie do domu na parę miesięcy.
W jakiś sposób, bo był tak nieprawdopodobnie utalentowanym małym skurwielem,
udało mu się dostać pracę poprzez jedneg o z jego nauczycieli. Będzie pracował nad
muzyką do filmu, któr y zaczynają kręcić w LA w zimie. Do tego czasu, nie mieliśmy
wyjścia, musieliśmy wrócić do Forks, poniewaŜ kończyła się nasza umowa na
wynajem, a nie myśleliśmy jeszcze nad czymś na stałe. Poza tym, chcieliśmy
przyspieszyć ślub, aby odbył się, zanim przeniesiemy się do Californii. To miało
największy sens, aby urządzić go w naszym mieście.
- Taa, powodzenia z tym marzeniem. – Zaśmiałam się i uderzyłam g o w nagą
pierś, nim ten odepchnął moją dłoń.
- Więc, Swan. PowaŜnie. Jaki ty chcesz, aby był ten ślub?
Wzięłam głęboki oddech, kiedy o tym myślałam. – Um… cóŜ. Tak właściwie nie
obchodzi mnie ten ślub. Po prostu chcę być Isabellą Swan Cullen.
Edward westchnął zniecierpliwiony i połoŜył rękę na czole. – Bella Cullen.
Swan wyrzucamy.
- Nie! Nazywasz mnie Swan i Swanster, a jeśli moje nazwisko nie będzie tak
brzmiało, to nie będzie miało sensu.
- Będzie miało sens dla nas - powiedział Edward, zaciskając moją dłoń na
sekundę, po czym puścił. – Więc, pomijając pierdoły związane z nazwiskiem, czeg o
sobie Ŝyczysz?

254
- Uch… chcę, Ŝeby odbył się na plaŜy. Na przykład La Push. Tylko z naszymi
bliskimi przyjaciółmi i rodziną. MoŜe zaproszę Jessicę Stanley, Ŝeby po prostu być
suką. – Edward zakrztusił się. – Naprawdę, nie chcę niczeg o duŜeg o. Po prostu
chcę juŜ to mieć za sobą. Jak najszybciej. Minęło prawie pięć lat, od kiedy się
poznaliśmy. Czy to nie szalone?
Edward przytaknął i zaśmiał się sam do siebie. – Pierwszy rok był najlepszy.
CóŜ, zanim wyjechałem do Europy. To było do dupy.
- Taa – zg odziłam się.
Większość naszych ulubionych wspomnień pochodziła z pierwszeg o roku, gdy
byliśmy razem. Cały czas o tym rozmawialiśmy. Edward uwielbiał słuchać o tym,
jak cięŜko było mi na początku trzymać się od niego z daleka. Jak leŜałam na moim
łóŜku, w patr ując się w sufit g odzinami, rozmyślając o nim. Jak moje serce
zaczynało wyrywać się z piersi za kaŜdym razem, gdy wspinał się przez okno. Jak
rozpuszczałam się, gdy odwracał się na swoim krześle w czasie lekcji tylko po to,
aby posłać mi ten swój uśmieszek.
Uwielbiał o tym słuchać. Przede wszystkim, dlatego Ŝe tak bardzo się starał i
sprawiałam, Ŝe wątpił w swoje umiejętności względem kobiet.
W rzeczywistości, ten rok był okropny. Byliśmy tacy młodzi i głupi. Patrząc
wstecz, popełniliśmy tak wiele błędów, Ŝe czasami zaskakuje mnie to, iŜ w ogóle do
siebie wróciliśmy.
Później, zawsze kończę uzmysławiając sobie, Ŝe fakt, iŜ zostaliśmy razem, ma
całkowity sens. Byliśmy szaleńczo zakochani i to szczęśliwie przeprowadziło nas
przez niekończące się ilości gówna.
- Następnie nastały ciemne czasy – zrzędziłam, wspominając nasz dr ugi rok.
Byliśmy oddzieleni od siebie przez jego większą połowę i nie znoszę myśleć o
tych dniach, które zdawały się ciągnąc w nieskończoność. Dodatkowo, była ta suka.
Ruda szopa. Dziwka.
- P rzestań być zgorzkniała - oznajmił, wciąg ając mnie na swoje kolana. –
Tamten rok był torturą, ale bez nieg o wątpię, Ŝebyśmy byli tu, gdzie jesteśmy teraz.
WciąŜ kłócilibyśmy się o nieistotne pierdoły. O ile wciąŜ bylibyśmy razem.
Czasami Edward opowiadał mi o czasie, gdy był w Europie. Mówił mi jak leŜał
w nocy na łóŜku, cały we łzach, poniewaŜ był tak sfr ustrowany i nie miał pojęcia,
jak to wszystko naprawić. Powiedział mi, Ŝe dzwonił do Emmetta po radę i
rozmawiał z nim przez g odziny o tym, jak bardzo mnie kocha, i Ŝe po prostu chciał
zrozumieć jak się czułam.
Powiedział mi teŜ wtedy, Ŝe kiedy wrócił z Europy, Victoria spała w jego łóŜku.
Mówił, Ŝe to była noc, kiedy byli ze sobą najbliŜej, ale Ŝe nie mógłby tego zrobić.
Właśnie wtedy naprawdę rozumiał, sam w sobie, iŜ chociaŜ bardzo temu
zaprzeczał, nigdy nie mógłby z nią być. CóŜ, nie tylko z nią. Nigdy nie mógłby być
z kimś, kto nie jest mną.
- Wiem. – Ścisnęłam lekko tył jego szyi i przycisnęłam swoje usta do niego.
Nasze dwa pierwsze lata w colleg e’u minęły bez większych incydentów. Sporo
kłóciliśmy się przez pierwszy rok wspólneg o mieszkania, ale rzadko walczyliśmy.
Był jeden raz, kiedy wdaliśmy się w wielką kłótnię i wyszłam. Poszłam do
mieszkania Alice i Leah, i wypłakiwałam się w ich ramię przez godziny. W końcu

255
zasnęłam na łóŜku Alice, ale gdy się obudziłam, Edward leŜał nieprzytomny obok
mnie, w swoich tenisówkach i kurtce. śadne z nas po tym juŜ nie wyszło.
Alec ukończył studia, kiedy my byliśmy na dr ugim roku i wrócił do domu. Przez
ostatnie dwa lata Leah odwiedziła go sześć razy, a Alec przyleciał tu dwa razy.
Dodatkowo, planowała pojechać do Australii na sześć miesięcy, po naszym ślubie.
O dziwo, to nie przeraŜało Charlieg o.
Nasz ostatni rok był trochę bardziej obfitujący w wydarzenia. Musieliśmy sobie
poradzić z rzeczami, które były do przewidzenia. Edward był ciągle zajęty szkołą i
praktykami, co wystawiło nasz związek na próbę. Niestety Jasper i Alice mieli
fatalne zerwanie, co bardzo nas zestresowało. Nie tylko dlateg o, Ŝe nasi przyjaciele
byli nieszczęśliwi, ale dlatego, Ŝe byli ze sobą bardzo dług o i wszyscy byliśmy
pewni, ze zostaną razem na dłuŜszą metę. Ich zerwanie sprawiło, iŜ zaczęliśmy
kwestionować fakt, jak silny jest nasz związek.
Ale przetrwaliśmy te trzy lata i jak Ŝałośnie to brzmi, z kaŜdym dniem
ubóstwiałam Edwarda coraz bardziej. Wkurzał mnie jak diabli przez cały czas i
więcej niŜ raz zaistniał moment, kiedy był o trzy sekundy od uduszenia mnie na
śmierć, ale to byliśmy my i tacy zawsze będziemy.
Mieszkanie razem było cięŜkie, ale czas, któr y musieliśmy spędzać osobno, był
jeszcze trudniejszy.
Od kiedy Edward pogodził się z Carlislem, chciał mojeg o pojednania z matką.
Przeprowadziła się z Philem na Flor ydę po tym, jak się zaręczyliśmy, więc Edward
nakłonił mnie, by jechać i ją odwiedzić, tym samym obiecując, Ŝe złoŜymy wizytę
Rose i Emmettowi. Ostatecznie wybaczyłam Renee bycie tak lichą rodzicielką, ale
głównie dlateg o, iŜ jeśli nie odesłałaby mnie, nigdy nie spotkałabym Edwarda i kto
wie, jak wyglądałoby moje Ŝycie bez niego.
- Więc - powiedział Edward, przer ywając moje rozmyślania. – Wkrótce się
prze prowadzamy. Wiesz, co to oznacza, prawda?
- Co?
- Po raz ostatni musimy zrobić to w kaŜdym pomieszczeniu w tym mieszkaniu.
Muszę pozostawić tutaj odrobinę Edwarda Cullena dla kolejnych lokatorów.
Zaśmiałam się i potrząsnęłam głową. – Jesteś obrzydliwy. Zacznijmy w kuchni.

-Edward-
dward-
- Och, dzięki ci BoŜe - krzyknąłem, uderzając rękami o kierownicę.
Tablica "W itam y w Fucks" nigdy nie wyglądała tak zachęcająco i pięknie. Kto by
pomyślał, Ŝe dwudziesto g odzinna jazda w aucie z Jasperem będzie równowaŜna z
ciągłym waleniem łopatą w głowę?
Bella, oczywiście. Jej podstępna dupa zaoferowała, Ŝe pojedzie za nami w Volvo,
zamiast jechać z Jasperem w rozklekotanym vanie i pozwolić mi prowadzić moje
własne auto. Powinienem być mądrzejszy.
Jasper zmienił radio na stacje countr y i zaczął nucić, nie mając nawet pojęcia,
jaka to była piosenka.

256
- Proszę, przestań- westchnąłem, kiedy on przekręcił g ałkę na maksimum. –
Wyłącz to gówno, albo dopomóŜ mi BoŜe, wjadę w słup telefoniczny. Po twojej
stronie.
- Zamknij się, Cullen - odparł, szturchając mnie łokciem w Ŝebra. – Ścisz swoje
jęki. Dopóki nie będziesz mieć złamanego serca, nie zrozumiesz piękna muzyki
countr y.
- To juŜ rok! – Wyciągnąłem stopę i kopnąłem w radio, powodując zakłócenia.
Jasper sapnął i wreszcie je wyłączył.
- Ja siedziałem z tobą przez miesiące, podczas gdy ty jęczałeś, płakałeś i
uŜalałeś się nad sobą jak mała dziewczynka, kiedy ty i Swannigan zerwaliście.
- Miesiące - odparłem. – Nie rok. Tak czy inaczej, zdradziłeś ją. ZasłuŜyłeś na
to.
- Byłem nawalony przez ciebie i pocałowałem inną dziewczynę! To nie jest
zdrada, fiucie.
- CóŜ, Alice stwierdziła, Ŝe jest.
- Myślałem, Ŝe tą dziewczyną jest Alice - powiedział Jasper, chichocząc. –
Zr ujnowałeś moje Ŝycie. Nawet nie wiem, dlaczeg o wciąŜ się z tobą trzymam.
- Więc przestań się ze mną trzymać.
- Nie mogę - odparł i uszczypnął mnie w policzek. – Za bardzo cię kocham.
Och spójrz, pada. Dawno nie widziałem deszczu. Kurwa, nienawidzę tego miejsca.
Zaśmiałem się i włączyłem wycieraczki, kiedy Jasper otworzył okno, zapalając
papierosa.
- Więc, wyjedź gdzieś – zaoferowałem. Zaciągnął się dymem i przytaknął.
- Zrobię to. Tylko jeszcze nie wiem gdzie.
- MoŜesz jechać gdziekolwiek. Tatuś Withlock z pewnością zapłaci za to po
miesiącu, któr y spędzisz w domu, wkurwiając g o jak cholera.
Jasper pokiwał głową i wyjrzał przez okno. Wszystkie jeg o przyszłe plany
rozwiały się, kiedy Alice z nim zerwała. Planowali zostać w Californii, ale po ich
rozstaniu, dziewczyna dostała pracę projektantki w Nowym Jorku, więc
prze prowadza się tam po wakacjach. Biedny, odosobniony Jasper stawał się emo
suką za kaŜdym razem, kiedy rozmawialiśmy o jego przyszłości, poniewaŜ
oznaczała ona mieszkanie bez Alice. Rozumiałem jeg o ból, poniewaŜ nie mogę
sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałoby moje Ŝycie, gdybym rozstał się z Bellą.
- Nie wyjadę gdzieś tylko po to, by nie być w Forks. Muszę mieć jakiś cel.
- CóŜ… MoŜesz zostać ze mną, kiedy wrócę do Cali.
Jasper zaśmiał się, a jeg o nastrój się zmienił. – Taaa. To jest dokładnie to, czeg o
chcę. Mieszkać z dwójką nowoŜeńców, którzy będą się pieprzyć na moich rzeczach.
Spasuję.
Przewróciłem oczami, sięgnąłem w jego stronę i uderzyłem g o w nadg arstek, tak
Ŝe jeg o papieros wyleciał przez okno. Zadymiał mi szybę.
- Nie mogę uwierzyć, bierzesz ślub, na powaŜnie. To takie dziwne. Czuję jakby
to było wczoraj, kiedy wszedłem do szkolnej łazienki, a ty waliłeś Lauren Mallor y.
JuŜ cię nawet nie znam.
- Proszę - powiedziałem, dostając dreszczy na samo wspomnienie tej zdziry. –
Nawet o tym nie mów.

257
- Dlaczeg o nie? To zabawne. Lauren była taką kurwą.
- Wiesz, co było zabawne? Kiedy próbowałeś nakłonić Junior Dziwkę na seks
analny. Chcesz, Ŝebym ci to przypomniał?
- Okej, przepraszam - krzyknął Jasper, krzywiąc się. – JuŜ nie będziemy
rozmawiać o twoim dawnym Ŝyciu seksualnym.
- Tak właśnie myślałem.
Kiedy podjechaliśmy pod dom Belli, Charlie juŜ czekał na zewnątrz z Sue.
Wyskoczyliśmy z Jasperem z vana i skierowałem się w jeg o stronę, okręcając
kluczyki wokół palca.
- Hej Tatusiu - powiedziałem klepiąc Komendanta Swan w plecy. Sue zaśmiała
się, a on popatrzył na mnie kpiąco.
- Nie nazywaj mnie tak.
- Dobrze. Hej przyszły Teściuniu.
Charlie po prostu przewrócił oczami i zignorował mnie. – Jesteście
prawdziwymi dŜentelmenami, pozwalając dziewczynie prowadzić.
- Sama to zaproponowała - oznajmiłem, wzr uszając ramionami. – Poza tym, była
w Le Volvo. To była płynna, luksusowa jazda.
Charlie wymamrotał coś pod nosem, ale jeg o twarz pojaśniała, kiedy zobaczył
Bellę na podjeździe.
- Cześć Tatusiu! – Wskoczyła w jeg o ramiona, a on szybko ją przytulił, zanim ta
zaczęła witać się z Sue.
- Dlaczeg o ona moŜe cię tak nazywać? – zapytałem go, udając obraŜoneg o.
- PoniewaŜ ją lubię.
- To był cios poniŜej pasa, Charlie - powiedział Jasper, potrząsając głową.
- Cisza, Withlock. Zacznij wnosić pudła. Wy dwoje, chodźcie do środka. Musimy
porozmawiać.
Spojrzałem na Bellę unosząc brwi, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
Kiedy weszliśmy do środka, rozejrzałem się po domu, całkowicie
zdezorientowany.
- Wyprowadzasz się, Charlie?
Ściany były g ołe i wszystko było całkiem uprzątnięte. Zostały one pomalowane,
a stara, rozklekotana, drewniana podłoga wyglądała, jakby została odnowiona. Bella
zmarszczyła czoło i chwyciła mnie za rękę, rozglądając się gorączkowo.
- JuŜ się wyprowadziłem. Od kiedy jest nas tylko dwójka, znaleźliśmy mniejszy
dom, po drugiej stronie miasta.
- Więc… Gdzie są wszystkie rzeczy, które były w moim pokoju? – zapytała
Bella, z czołem wciąŜ pokr ytym zmarszczkami, od myślenia.
- Nie r uszaliśmy twojeg o pokoju – powiedziała Sue, uśmiechając się.
- Taa, ale cała reszta jest zabrana - kontynuował Charlie, biorąc głęboki oddech.
– Więc, miałem zamiar sprzedać dom, ale stwierdziłem… MoŜe chcecie go
wykorzystać jako star t? Zanim znajdziecie miejsce w LA, czy coś. Wtedy moŜecie
g o sprzedać, czy zrobić z nim co będziecie chcieli.
Szczęka opadła mi do samej podłogi, a Bella tylko stała tam, gapiąc się na
nieg o.

258
- Czekaj, czy ty Ŝartujesz? – wydusiłem, czekając, aŜ Charlie powie mi, Ŝe jestem
w Ukr ytej Kamerze czy innym gównie teg o typu.
- Nie. To znaczy, nie jest to rezydencja twoich rodziców, ale…
- Stop - powiedziałem, przer ywając mu. – To jest wspaniałe, Charlie. Naprawdę
świetne. Dziękuję.
Byłem tak zszokowany, Ŝe nie mogłem nawet wymyśleć dowcipneg o sposobu na
podziękowanie mu.
Charlie skinął głową i uśmiechnął się do Belli, która zaczęła płakać.
- Okej - oznajmił, klaskając w dłonie. – Skończmy was rozpakowywać.

*****

Po tym jak opróŜniliśmy cięŜarówkę i wszyscy poszli do domu, Bella i ja


weszliśmy do jej sypialni, poniewaŜ nie mieliśmy jeszcze swojeg o własneg o łóŜka.
Zachichotała, gdy zapaliła światło i wskazała na okno. – Straszne. Spójrz na to
pieprzone okno i na wszystko, co się przez nie wydarzyło.
Staliśmy przed jej łóŜkiem ramię w ramię i westchnąłem.
- Więc, teraz to nasz dom.
- Tak.
Staliśmy w ciszy, po prostu myśląc o wszystkim, co wydarzyło się w tym pokoju.
- Chcesz zostać w tej sypialni? – zapytałem, przerywając ciszę. – Pokój
Charlieg o nie jest o wiele większy.
- Tak - powiedziała Bella, puszczając moją dłoń i wskakując na łóŜko. – Tu jest
wiele wspomnień. Zostanie tutaj będzie miało sens tylko dla nas.
- To nie ma Ŝadnego sensu - poprawiłem ją. – Dlatego to robimy. Teraz, zacznij
się rozbierać.
Pociągnąłem za jej spodnie, a ta zachichotała. – Chcę zatrzymać ten dom.
Będziemy mieć swoje miejsce, jeśli zechcemy wrócić do domu.
- Taa, niewaŜne. Porozmawiamy o tym później. Rozbieraj się.
- Czekaj, Edward. – Bella uklękła i odsunęła zbłąkany kosmyk z twarzy. – Chcę
przyspieszyć nasz ślub. Na… przyszły miesiąc.
- Okej. Dlaczeg o?
- Ja po prostu… myślę, Ŝe powinniśmy.
Wzr uszyłem ramionami i usiadłem obok niej. – NiewaŜne. Mówiłem ci, zrobimy
wszystko, czeg o chcesz. Dlaczeg o wciąŜ nie jesteś rozebrana?
- Dzięki za entuzjazm.
- Nie, nie o to mi chodziło. – Machnąłem ręką w powietrzu i uśmiechnąłem się
do niej. – Ślub jest tylko imprezą. – Zerwała z siebie koszulkę i wspięła się na moje
kolana, całując mnie szybko. – Jak dług o wszyscy wiedzą, Ŝe jesteś moją wieczną
dziwką, to nie robi mi róŜnicy.
- To ty jesteś moją wieczną dziwką - opowiedziała, dając mi pstryczka w nos.
- Taa, nie wydaje mi się. To ja zawsze miałem przewagę.
- Jak do teg o doszedłeś? – zapytała.

259
- Pf ff . PoniewaŜ, you can’t ever resist me 91.
Bella szeroko otworzyła oczy i zaczęła się hister ycznie śmiać. Nie zrozumiałem,
co było w tym tak zabawneg o, ale najwyraźniej powiedziałem coś, co spowodowało
ten wybuch.
- Masz rację - wydusiła pomiędzy chichotami. – Nie mogę.

91
Nawiązanie do pierwszej części Resisting Edward, które oznacza zarówno ‘Nie możesz nigdy mi się oprzeć’ oraz
‘Nigdy nie możesz mnie stracić’.

260
Outtake: The Fight

-Bella-
Bella-
Siedziałam na sofie w naszym pog rąŜonym w ciszy salonie, tylko w patr ując się w
zegar na ścianie, prawie w śpiączce. Była dwudziesta pierwsza czterdzieści siedem.
To oznaczało, Ŝe minęły dwie godziny i czterdzieści siedem minut od chwili, w
której powiedział, Ŝe będzie. Nie dostałam Ŝadnego telefonu, wiadomości ani nic, z
jakimikolwiek wyjaśnieniami. Byłam wkurzona.
Zazwyczaj odpuściłabym, bo wiedziałam jak powaŜnie traktował szkołę i jak
wiele czasu musiał jej poświęcać. Nie wspominając o tym, Ŝe z powodu swojej
wysokiej średniej, dostał pracę na terenie kampusu, dając korepetycje wraz ze
swoimi nauczycielami, więc miał dobr y powód, by nie spędzać ze mną czasu.
Jednak widywaliśmy się tak rzadko, Ŝe to zaczęło wystawiać nasz związek na próbę.
Kiedy wracał do domu, był zmęczony i zrzędliwy. CóŜ, bardziej zrzędliwy niŜ
zazwyczaj. I to wtedy, gdy jeszcze byłam przytomna. Często teŜ spałam i nawet nie
słyszałam jak wchodził.
NiezaleŜnie od tego wszystkieg o, nigdy o tym nie wspominałam, poniewaŜ
całkowicie to rozumiałam i nie chciałam dołączać do stresu, któr y czuł przez swoją
przytłaczającą pracę. To był po prostu kolejny zakręt na naszej drodze, a
przetrwaliśmy duŜo g orsze rzeczy. Nie miałam jaj, aby nawet myśleć o zerwaniu z
nim. Nie mieliśmy nawet zamiar u się rozstać, tego byłam pewna, ale to nie oznacza,
Ŝe nie mieliśmy Ŝadnych kłopotów. Mieliśmy. Chodziło tylko o to, Ŝeby przez nie
przebr nąć.
Nie wspominając, Ŝe wszystko co robił, robił dla nas. Pracował, Ŝeby udowodnić
naszym rodzicom, Ŝe moŜe to zrobić i jest odpowiedzialny. Wkładał tak wiele
wysiłku, by dobrze sobie radzić na zajęciach, a potem dostać dobrą pracę, która
będzie w stanie nas utrzymać po tym, jak juŜ skończymy studia.
Przeglądając jeg o rozkład zajęć, zaplanowałam noc tylko dla nas. Nie Ŝeby robić
coś zwariowanego, tylko by spędzić razem czas. Zrobiłam mu obiad, któr y wciąŜ
leŜał na stole od jakiś trzech g odzin. Tej nocy zdałam sobie sprawę, Ŝe
wykorzystywał moją bierność, a jeśli sprawy dalej będą się tak miały, nastąpi wielki
wybuch. Musiałam mu coś powiedzieć.
Była dwudziesta dr ug a zero osiem, kiedy zobaczyłam, jak g ałka się przekręca,
po czym drzwi otworzyły się powoli. Edward upuścił swoją torbę obok nich z
westchnieniem i w patr ywał się we mnie, nic nie mówiąc. Mogłam powiedzieć, przez
wyraz jego twarzy, iŜ wiedział, Ŝe jestem zdenerwowana i prawie zrobiło mi się g o
Ŝal. Jego oczu były ciemne i wyglądał, jakby ledwo trzymał się na nog ach.
- Przepraszam - zaczął, ciągnąc swoje stopy po dywanie, kiedy szedł w moją
stronę, drapiąc się w głowę. – Jeden z moich profesorów potrzebował mnie i…

261
- Nie. – Wstałam z mojeg o miejsca na sofie i potrząsnęłam głową. – Nigdy nie
powiedziałam ani słowa na fakt, Ŝe prawię w ogóle cię nie ma. Chciałam tylko
jednej nocy, Edward. Tylko tyle.
- Nie mogę nic poradzić na to, gdy takie gówno się dzieje! – Stanął przede mną,
nie pozwalając mi odejść i kładąc mi dłonie na ramionach. – Wiedziałaś, Ŝe tak
będzie - próbował się tłumaczyć. – Przestań mnie ir ytować.
- Łatwo się ir ytujesz - powiedziałam, wzdychając. – Ostatecznie mogłeś chociaŜ
zadzwonić!
- Nie, nie mogłem. Byłem kurewsko zajęty, Bello. Niech to do ciebie dotrze.
Sapnęłam i próbowałam go wyminąć, ale on się nie r uszył. Więc sięgnąłem po
ekstremalne środki.
- Edward, przysięg am na wszystko, Ŝe jeśli się natychmiast nie odsuniesz, skopię
ci jaja.
Spojrzał w dół na mnie i w ciszy przesunął się na bok, prze puszczając mnie. Bez
wypowiedzenia choć jedneg o słowa, wzburzona podeszłam do stołu i zaczęłam
sprzątać nietknięty, zmarnowany obiad, stukając naczyniami i sztućcami głośniej,
niŜ to było konieczne.
Wrzuciłam całe naręcze rzeczy do zlewu, a kiedy się odwróciłam, uderzyłam
prosto w pierś Edwarda.
- Po prostu zostaw mnie - mr uknęłam, starając się trzymać oczy utkwione w
podłodze. Wiedziałam, Ŝe poddam się, jak tylko spojrzę na jeg o twarz.
- Co jest z tobą nie tak? – Złapał mnie za nadg arstek, kiedy go mijałam i
odwrócił mnie dookoła. – Wiedziałaś, Ŝe tak będzie – wymamrotał cicho, w patr ując
się w swoje stopy.
- Wiedziałam. – Uniosłam moją dłoń przed jeg o twarz i pomachałam mu
pierścionkiem przed nosem. – Pamiętasz to? Taa, minął rok. Dzisiaj.
Podrapał się w tył szyi i zaczerpnął powietrza. – Ja zapomniałem…
- Oczywiście - rzuciłam, przer ywając mu. - Wszystko jest teraz waŜniejsze niŜ
ja. TeŜ jestem zajęta szkołą, ale ty jesteś zawsze na pierwszym miejscu. Zwracam na
siebie wystarczająco duŜo uwagi, aby zauwaŜyć, jeśli byłbyś na mnie zdenerwowany.
- Robię to całe gówno dla ciebie! Stwierdziłem, Ŝe wiesz o tym.
Przeszedł koło mnie i zaczął przeg rzebywać barek, mr ucząc do siebie.
- Och, świetnie. Pij, Ŝebyś nie musiał zmag ać się ze swoimi problemami. To nic
nowego.
Uderzył butelką o blat i spojrzał na mnie kpiąco. – Ty sprawiasz, Ŝe piję. Jesteś
niewdzięczną suką.
Otworzyłam szeroko usta, będąc w szoku i odsunęłam się od nieg o. –
Przepraszam?
- Słyszałaś mnie. KaŜdego jedneg o pieprzoneg o dnia, wszystko co robię, robię
dla ciebie. A ty masz czelność wszczynać takie coś, jak tylko wchodzę do domu?
Odpierdol się ode mnie. Miałem cięŜki dzień.
Byłam wściekła i nie wiedziałam, co robię. Widziałam na czerwono. Edward
odwrócił się ode mnie, a ja podbiegłam do nieg o i popchnęłam g o w plecy jak
mocno tylko mogłam, tak Ŝe poleciał na ladę.

262
- Jesteś powaŜna?! – krzyknął, patrząc na mnie cały przeraŜony i… zupełnie nie
jak mój Edward. – Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej mnie tak, kurwa, nie dotykaj!
- Nie mów tak do mnie i juŜ cię nie dotknę!
Wpatr ywał się we mnie tępo przez parę sekund, podczas gdy moje oczy
wypełniały się łzami. Zabrał swoje klucze ze stołu kuchenneg o, na któr ym je
zostawił i skierował się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? – zapytałam szaleńczo, momentalnie Ŝałując, Ŝe w ogóle
zaczęłam tę kłótnie.
- Na zewnątrz. Byle dalej od ciebie. Wrócę jutro.
- Nie! - P rzepchnęłam się koło nieg o i oparłam plecy o drzwi, nie pozwalając
mu na wyjście.
- Odsuń się.
- Nie.
- Bella, przysięgam na Bog a. Jeśli nie zejdziesz mi z drogi, złamię coś. Coś
twojeg o. Jedną z tych twoich głupich lamp, obrazów czy coś.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i patrzyłam na niego przez minutę, próbując
się uspokoić. – Nie moŜesz po prostu wyjść. Gdzie pójdziesz?
- Czemu, do choler y, cię to obchodzi? Nie próbuj być dla mnie miła po tym, jak
mnie popchnęłaś. Nie chcę być w pobliŜu ciebie.
W tym momencie zaczęłam płakać i wiedziałam, Ŝe jeśli zostaniemy razem,
będziemy kłócić się całą noc. Wsunęłam parę sandałów, które leŜały obok moich
stóp i odwróciłam się, przekręcając g ałkę z sapnięciem.
- NiewaŜne, Edward. Ja po prostu wyjdę.
Trzasnęłam drzwiami i poszłam wzdłuŜ kor ytarza do windy, w pychając przycisk
palcem wiele razy, podczas gdy płakałam. Nie pamiętałam, Ŝebyśmy kiedykolwiek
tak się kłócili. Czułam się okropnie i byłam pełna wyrzutów sumienia, Ŝe tak
bardzo straciłam kontrolę i popchnęłam g o. Zwłaszcza po wszystkim, co dla mnie
zrobił.
Jakimś cudem, udało mi się przejść przez osiedle i dotrzeć do mieszkania Alice i
Leah, r ycząc histerycznie przez całą drogę. Kiedy w parowałam przez drzwi,
obydwie zeskoczyły z sofy i podbiegły do mnie. Wyglądały na zaniepokojone, a ja
byłam zbyt rozhister yzowana, Ŝeby cokolwiek wydusić.
- Co się stało? – zapytała Leah, odg ar niając włosy z mojej twarzy. – Co on ci
zrobił? Zaraz tam pójdę…
- Wdaliśmy się w kłótnię - wydusiłam, odsuwając włosy na bok. – Popchnęłam
g o i ja… nigdy g o nie ma! Oświadczył się dokładnie rok temu… Po prostu
chciałam g o zobaczyć, to wszystko.
- Nie mam pojęcia co ona mówi - Alice wyszeptała do Leah. – A ty?
Leah wzr uszyła ramionami i we pchnęła mnie do sypialni Alice, sadzając mnie na
brzegu łóŜka, zanim uklęknęła przede mną. – Bella, tylko oddychaj.
Alice weszła minutę później, niosąc butelkę wody. Podała mi ją i upiłam parę
łyków, zanim wreszcie zaczęłam się czuć odrobinę spokojniej.
- Nigdy się nie kłócimy - wyjaśniłam. – Wrzeszczeliśmy na siebie. Wyzywał mnie
i ja… ja popchnęłam g o. Mocno. Wściekł się, a ja zasłuŜyłam na to, ale on po prostu
nie rozumie…

263
- Ludzie się kłócą, Bella. – Alice usiadła koło mnie i potarła moje ramię. – Jest
w porządku. Po prostu dajcie sobie trochę czasu, Ŝeby odetchnąć.
- Nie chcę czasu, Ŝeby odetchnąć! Ja tylko chcę z nim być. Wiecznie go nie ma.
Leah westchnęła i połoŜyła dłonie na moich kolanach. – Jest zajęty. A ty
odrobinę przesadzasz. On jest w pobliŜu. Tylko nie tak często, jak był rok temu i
jak ty byś chciała, aby był. Przeszliście przez gorsze rzeczy. Przynajmniej tym
razem nie jest na dr ugim końcu świata… - Alice uderzyła Leah w ramię, a ta
zachichotała. – Ała! Tylko Ŝar tuję.
- Bella, Edward ma temperament. Dlateg o przeklinał i się wściekał. Jestem teg o
pewna. Dodatkowo, jest zmęczony i musi pracować, a tego nigdy wcześniej nie
robił i jestem pewna, Ŝe to sprawia, iŜ jest tysiąc razy bardziej zrzędliwy niŜ
nor malnie. – Alice przytuliła mnie i pozwoliła wypłakać się na jej ramieniu.
Poczułam jak Leah wstała z podłogi, usiadła po mojej dr ugiej stronie i zaczęła
głaskać mnie po głowie, aby mnie uspokoić.
Nie wiem jak dług o siedziały i mówiły, ale ostatecznie sprawiły, Ŝe przestałam
płakać i zasnęłam z wciąŜ bolącym sercem, Ŝe jestem z dala od Edwarda.

*****

Dźwięk kosiarki za oknem obudził mnie z mojeg o snu. Moja głowa była pełna
napięcia i bolała przez to wczorajsze płakanie. Oczy miałam wciąŜ tak spuchnięte,
Ŝe ledwo mogłam je otworzyć i drapało mnie w g ardle. Wiedziałam, Ŝe wkrótce
będę musiała iść do domu, aby przyg otować się na zajęcia, więc przewróciłam się
na bok, by sprawdzić która g odzina i zesztywniałam, kiedy zobaczyłam, kto był
obok. Edward leŜał tam, na skraju materaca z głową odwróconą w moim kier unku.
Nie wiedziałam, o której tu przyszedł, ale wciąŜ miał na sobie swoją kurtkę i
tenisówki, więc stwierdziłam, Ŝe niedawno. Miał zaczerwienione policzki i nawet we
śnie wyglądał jakby marszczył brwi, ale miałam to gdzieś. Był tutaj, obok mnie i to
wszystko naprawiało.
Potrząsnęłam delikatnie jeg o ramieniem i wsunęłam dłoń w jeg o włosy, kiedy on
powoli otworzył oczy i jęknął cicho. Jak tylko jego oczy spotkały moje, rozszerzyły
się, i usiadł wyglądając na zmar twioneg o.
- Przepraszam - wymamrotał, potrząsając głową. – Jestem takim fiutem. Tak
bardzo, bardzo przepraszam.
- Przestań - powiedziałam, wymuszając uśmiech. Przysunęłam się do nieg o i
objęłam g o, przytulając głowę do jeg o ramienia. – To nie twoja wina, tylko moja.
Trwaliśmy w takim uścisku, w ciszy, przez parę minut, zanim Edward pocałował
mnie w czubek głowy i westchnął. – Nie mogłem teg o zrobić - powiedział cicho.
WciąŜ miał zachr ypnięty głos, ale słychać było w nim desperację. – Siedziałem tam
w samotności i… nie mogłem. Musiałem być z tobą. Nigdy więcej ode mnie nie
odchodź, Swan.
- Nigdy teg o nie zrobię. Nie wyzywaj mnie więcej.
- Nie mogę ci teg o obiecać - powiedział, chichocząc. – Czasami to po prostu się
wymyka. Na następny raz postaram się to zrobić w bardziej kochający sposób. I tak

264
na marginesie – jeśli kiedykolwiek znów mnie uderzysz, rzucę twoim dupskiem o
podłogę. To nie było fajne.
- Wiem. Wstyd mi za siebie. Straciłam kontrolę.
- CóŜ, moŜe to i dobrze - odparł Edward. – Teraz wiem, Ŝe stałem się zbytnią
cipką będąc z dala od ciebie. Ty wiesz, Ŝeby ze mną nie zaczynać, poniewaŜ mój
temperament jest przez większość czasu niekontrolowany.
- To była najg orsza kłótnia, w jakiej uczestniczyłam.
- To dobrze. PoniewaŜ nie była nawet taka zła. Nigdy się nie kłóciliśmy, więc...
moŜe potrzebowaliśmy tego. – Spojrzał w dół na swoje kolana i wstał z łóŜka.
Złapałam g o za rękę, a on pociągnął mnie na podłogę, zanim skierował się w
stronę drzwi.
Nagle zatrzymał się i odwrócił. Przyciągnął mnie do siebie, przycisnął mocno
do swojeg o ciała i zaczął całować moją twarz raz po raz. To nie było w jego stylu,
Ŝeby być takim uczuciowym, ale wiedziałam, dlaczeg o to robił. Po raz pierwszy od
dłuŜszego czasu poczuł, Ŝe znów jest bliski stracenia mnie. Czułam tak samo. Fakt,
Ŝe znów wszystko było okej, przejął nad nami całkowitą kontrolę.
- Postaram się spędzać z tobą więcej czasu - obiecał, ściskając moją dłoń. – Nie
idźmy dziś na zajęcia. Nie opuściłem Ŝadnych od kiedy zaczął się ten semestr.
Zrobimy cokolwiek będziesz chciała.
- Naprawdę? – zapytałam, podekscytowana.
- Jasne.
- Okej. Więc.. Chcę iść do domu, wziąć prysznic i leŜeć z tobą w łóŜku przez
cały dzień.
Zaśmiał się i potrząsnął głową. – To wszystko? Nie chcesz gdzieś wyjść?
Obejrzeć filmu, zjeść obiadu…
- Nie. Po prostu chcę być z tobą. Cały dzień.
Edward westchnął i otworzył drzwi pokoju Alice. – W porządku, Swan. Lepiej,
Ŝeby pr ysznic obejmował robienie loda. – Przewróciłam oczami i kopnęłam g o w
nogi, kiedy skierowaliśmy się w stronę drzwi i kor ytarza.
- Jest zbyt wcześnie na takie rzeczy - mr uknęłam. – Czekaj. Postaram się być
mniej samolubna i bardziej wyrozumiała odnośnie twojeg o zapracowanego g rafiku.
Okej?
Edward zaśmiał się, wskoczył na schody i spojrzał na mnie przez ramię. – Ty
jesteś wyrozumiała. Dlatego się pokłóciliśmy. Jesteś prawdopodobnie trochę za
bardzo wyrozumiała. Po prostu powiedz mi, jeśli coś jest nie tak. Nie trzymaj tego
w sobie, bojąc się, Ŝe na ciebie nawrzeszczę.
- Nie boję się tego, Ŝe na mnie nawrzeszczysz. Lubię, kiedy jesteś zrzędliwy i
ag resywny. To g orące.
- Masz problem - mr uknął Edward. Wyszedł na zewnątrz i zmr uŜył oczy pod
w pływem słońca. – Jest zbyt kurewsko g orąco na dworze. – Ściągnął swoją kurtkę i
sięgnął do tyłu, aby złapać mój nadg arstek.
- Jestem zbyt zmęczona na ten spacer – narzekałam, włócząc stopami po
asfaltowej ścieŜce.

265
Edward jęknął i zatrzymał się. – Wskakuj. – Przykucnął, a ja wdrapałam się na
jeg o plecy, chichocząc. – Myślę, Ŝe za bardzo cię rozpuściłem. JuŜ nawet nie chcesz
chodzić o własnych nog ach.
- Wiem. Jesteś dla mnie zbyt dobr y. – Zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział.
Wiedział, Ŝe to była prawda.
- Hej. JuŜ nigdy się tak nie kłóćmy, okej? Tylko sprzeczajmy. Ostatnia noc była
najg orsza, jaką miałam.
- Nigdy więcej kłótni - zg odził się Edward. – Obiecuję. I prze praszam… znowu.
Wynag rodzę ci to dzisiaj.
- Okej - powiedziałam, przechylając głowę na bok, aby pocałować kącik jeg o
ust. – Ja teŜ przepraszam.

266

You might also like