Professional Documents
Culture Documents
O ROZWOJU OSOBOWOŚCI
W nieco swobodnym zapożyczeniu z wiersza Goethego często cytuje się 284
dziś fragment:
1
Johann Wolfgang von Goethe: West-óstlicher Divan.
* Od czasu, gdy napisałem powyższe słowa, Niemcy też znaleźli sobie wodza.
3
Zob. Carl Gustav Jung: Psychologische Typen. Zurich: Rascher-Verlag 1921.
Gesammelte Werke. T. 6. Typy psychologiczne {Dzieła. T. 2). Przeł. Robert Reszke.
Warszawa: Wydawnictwo Wrota 1997. [Przyp. thim.]
186 O rozwoju osobowości
4
Zob. Carl Gustav Jung, Kari Kerenyi: Einfuhrung in das Wesen der Mytholo-
gie. Das góttliche Kind/Das góttliche Madchen. Część autorstwa Junga w: Gesam-
melte Werke. T. 9/1. [Przyp. tłum.]
188 O rozwoju osobowości
ście i cierpienie. Zrazu nie wiemy, jakie czyny dobre czy złe, jakie losy,
jakie dobro i zło nosimy w sobie; dopiero na jesieni okaże się, co zrodziło
się na wiosnę, dopiero wieczorem ujrzymy, co zaczęło się rano.
291 Osobowość jako pełne urzeczywistnienie całkowitości naszej natury to
ideał, którego nie sposób osiągnąć. Ale fakt, iż czegoś nie można osiągnąć,
nie jest argumentem przeciwko możliwości istnienia tego czegoś, albowiem
ideały to jedynie drogowskazy — nigdy cele.
292 Jak dziecko, zanim zostanie poddane wychowaniu, najpierw musi się
rozwinąć, tak i osobowość musi się najpierw rozwinąć, zanim będzie można
poddać ją metodom wychowawczym. Już tutaj czyha niebezpieczeństwo,
mamy tu do czynienia z czymś nieprzewidywalnym, nie wiemy bowiem,
jak i w jakim kierunku rozwijać się będzie dojrzewająca osobowość, a już aż
nadto dobrze nauczyliśmy się dzięki badaniu natury i rzeczywistości świata,
by mieć tu prawo do niejakiego sceptycyzmu. Nawet ci, którzy nie wierzą
już w doktrynę chrześcijańską, są w naturalny sposób sceptyczni i zalęknieni,
jeśli chodzi o tkwiące w ich głębiach możliwości. Nawet oświeceni, materia-
listyczni psychologowie w rodzaju Freuda mówią nam bardzo nieprzyjem-
nie rzeczy o tym, co drzemie w otchłaniach i zakamarkach natury ludzkiej.
A zatem opowiadanie się za rozwojem osobowości prawie zawsze oznacza
niejakie ryzyko. Duch ludzki pełen jest najdziwaczniejszych paradoksów.
Sławimy „świętość macierzyństwa", a przecież nawet do głowy nam nie
przyjdzie, by czynić ją odpowiedzialną za wszystkie owe ludzkie monstra,
zbrodniarzy, niebezpiecznych wariatów, epileptyków, idiotów i wszel-
kiego rodzaju ułomków moralnych, choć przecież oni również mają matki.
Czujemy jednak otchłanne wątpliwości, gdy mamy zagwarantować swobodę
rozwoju osobowości ludzkiej. „No nie, wtedy to wszystko byłoby możliwe"
— słyszymy tu i ówdzie. Inni zaś odgrzewają żałosny zarzut „indywiduali-
zmu". Ale indywidualizm jeszcze nigdy nie był formą naturalnego rozwoju
— zawsze chodziło tu o nienaturalną uzurpację. nieprzystosowany, imper-
tynencki gest, którego pustkę i kruchość można było ujrzeć przy pierwszej
najdrobniejszej trudności. Nie, tutaj chodzi o co innego.
Albowiem nikt nie rozwija osobowości dlateso, że ktoś mu to doradził,
• ^
osobowości to proces, do którego nie stosują się ani rozkazy, ani zrozu-
mienie — jedynie konieczność może nim sterować; potrzebny by tu był
motywujący przymus losów wewnętrznych czy zewnętrznych. Każda inna
forma rozwoju byłaby indywidualizmem. Z tego względu zarzut indywidu-
alizmu to podłe wyzwisko w sytuacji, gdy wysuwa się go wobec natural-
nego procesu rozwoju osobowości.
W tym miejscu jak nigdzie indziej przypomina się powiedzenie „Bo 294
wielu jest powołanych, lecz niewielu wybranych" 5 , albowiem rozwój
osobowości wyrastającej ze swych zalążków w kierunku pełnej świadomo-
ści jest zarazem darem i przekleństwem. Pierwszym skutkiem tego procesu
jest świadome i nieuniknione odróżnienie indywiduum ze stanu niezróż-
nicowania i nieświadomości stada. Jest to stan osamotnienia — nie znam
słowa, które byłoby tu pociechą. Żadne, choćby nie wiem jak udane przy-
stosowanie, doskonałe wtopienie się w otoczenie nie uwolni od tego — nie
pomoże ani rodzina, ani społeczeństwo, ani pozycja. Rozwój osobowości to
takie szczęście, które można zdobyć jedynie za słoną zapłatą. Kto najwięcej
mówi o rozwoju osobowości, ten najmniej myśli o skutkach, które skutecz-
nie odstraszają słabe natury.
Rozwój osobowości to jednak coś więcej niż tylko obawa przed 295
dziwacznymi płodami czy osamotnieniem, osobowość oznacza bowiem
także: w ierność własnemu praw u.
Jeśli chodzi o słowo „wierność", chciałbym tu użyć pojawiającego się 296
w Nowym Testamencie greckiego słowa yypistis\ błędnie tłumaczonego jako
..wiara" — tak naprawdę chodzi tu o zaufanie, o ufną lojalność. Wierność
własnemu prawu to zaufanie własnemu prawu, to lojalne wytrwanie i ufna
nadzieja, a zatem postawa, jaką człowiek religijny powinien mieć wobec
Boga. Teraz już widzimy, jak niesłychanie brzemienny w konsekwencje
dylemat pojawia się gdzieś w tle rozważanego tu przez nas problemu: nigdy
nie dojdzie do rozwoju osobowości, jeśli człowiek świadomy, na podstawie
świadomej decyzji moralnej, nie wybierze sobie własnej drogi. Nie tylko
motyw przyczynowy, nie tylko konieczność, lecz także świadoma decyzja
moralna musi udzielić swej siły procesowi rozwoju osobowości. Jeśli
brakuje tego pierwszego, czyli konieczności, wówczas tak zwany proces
rozwoju jest tylko akrobatyką woli; jeśli brakuje tego ostatniego, czyli
świadomej decyzji, wówczas rozwój utknie w tępym, nieświadomym auto-
matyzmie. Ale decyzję moralną co do własnej drogi podjąć można jedynie
5
Mt XX, 14. Przeł. o. Walenty Prokulski TJ. Biblia Tysiąclecia. [Przyp. tłum.]
192 O rozwoju osobowości
ona każdej innej indywidualności. Stać się osobowością— nie jest to abso-
lutna prerogatywa człowieka genialnego. Owszem, w danym wypadku
człowiek może być geniuszem, a jednak może nie mieć osobowości czy
może nie być osobowością. Jako że każde indywiduum ma przyrodzone
sobie prawo życia, każdy teoretycznie dysponuje możliwością podążania
za tym prawem przed wszelkimi innymi prawami, tym samym zaś każdy
ma możliwość stać się osobowością, czyli Całkowitością. Ponieważ jednak
wszelkie życie pojawia się jedynie w formie żywych jednostek, czyli indy-
widuów, prawo życia zmierza przede wszystkim do życia przeżywanego
indywidualnie. Mimo że to. co obiektywnie psychiczne, to, czego w gruncie
rzeczy nie sposób wyobrazić sobie inaczej, jak tylko jako daną uniwersalną
i identyczną, stanowi przesłankę daną wszystkim ludziom, to jednak musi
się to zindywiduować. jeśli chce się pojawić w świecie zjawiskowości, nie
ma bowiem innego wyboru, jak tylko wyrazić się w jednorazowym indy-
widuum. Chyba że ogarnie to grupę, a wówczas siłą rzeczy przyczyni się
do powstania katastrofy, a to po prostu dlatego, że oddziaływa wówczas
nieświadomie, że nie zostaje zasymilowane przez żadną świadomość i że
podporządkowuje sobie wszystkie inne dane już warunki życia.
Osobowością staje się jedynie ten. kto świadomie afirmuje potęgę przy- 308
stępującego doń przeznaczenia; kto jej podlega, zostaje porwany przez
ślepy pęd zdarzeń i zostaje zniszczony. Wielkość i siła zbawcza każdej
autentycznej osobowości polega na tym, że na mocy wolnej decyzji składa
się ona w ofierze swemu przeznaczeniu i świadomie przekłada na indy-
widualną rzeczywistość to. co — nieświadomie przeżywane przez grupę
— prowadziłoby jedynie ku zagładzie.
Jednym z najbardziej błyskotliwych przykładów historycznych życia 309
i sensu osobowości jest życie Chrystusa. Rzymskiemu obłędowi cezarycz-
nemu. który zawładnął nie tylko cesarzem, lecz również każdym Rzymia-
ninem — każdym Civis Romanus — przeciwstawiony został konkurent
w postaci chrześcijaństwa, które — mówiąc mimochodem — było jedyną
religią naprawdę prześladowaną przez Rzymian. Opozycja ta dawała o sobie
znać wówczas, gdy chrześcijaństwo zderzało się z kultem cezara. Ale —
jak wiemy na podstawie przekazów ewangelicznych na temat psychicznego
rozwoju osobowości Chrystusa — przeciwieństwo to odgrywało również
decydującą rolę w duszy założyciela chrześcijaństwa. Opowieść o kuszeniu
Chrystusa6 wyraźnie pokazuje, z jaką potęgą psychiczną zderzył się Jezus: był
6
Zob. M IV, 1 i nast.; Łk IV, 1 i nast. [Przyp. tłum.]
198 O rozwoju osobowości
Ba, nawet kult cezara był przyjmującym opaczne formy kultem osobowo-
ści, a współczesny protestantyzm, którego teologia krytyczna coraz bardziej
usuwa w cień bóstwo Chrystusa, ostatnie schronienie znalazł w osobowości
Jezusa.
Tak, to, co określa się mianem „osobowości", to prawda wspaniała 312
i tajemnicza. Wszystko, co można by na ten temat powiedzieć, jest osobli-
wie niezadowalające i nieadekwatne, ciągle grozi nam tu niebezpieczeń-
stwo zatracenia się w tyleż podniosłej, co jałowej dyskusji. Nawet samo
pojęcie „osobowości" jest w powszechnym uzusie językowym tak bardzo
nieokreślone i niezdefiniowane, że z pewnością nie znajdziemy dwóch głów,
które rozumieją przez to to samo. Proponując tu zatem pewne ujęcie, nie
wmawiam sobie, że tym samym mówię ostatnie słowo. Wszystko, co tutaj
mówię, chciałbym postrzegać jedynie jako próbę zbliżenia się do problemu
— nie roję sobie, iż w ten sposób uda mi się go rozwiązać. Próbę tę wolałbym
ująć jako opis psychologicznego problemu osobowości. Zwyczajne środki
i tynktury troszeczkę tu zawodzą— tak samo jak w wypadku problemu czło-
wieka genialnego czy twórczego. Wywodzenie tego zjawiska z dziedzicze-
nia rodzinnego czy ze środowiska nie do końca się udaje: tak lubiana dzisiaj
romantyka okresu dzieciństwa gubi się — oględnie mówiąc — w tym, co
niewłaściwe; tłumaczenie na podstawie konieczności — niedostatki finan-
sowe, choroba — grzęźnie w tym, co zewnętrzne. Zawsze pojawia się tu coś
irracjonalnego, czego nie sposób zracjonalizować, jakiś deus ex machina,
jakieś asyium ignorantiae, owo znane już imię Boga. Wydaje się, że nasza
problematyka przekracza dziedzinę tego, co ludzkie, wybiega w obszar,
który już od zawsze określano imieniem bożym. Jak widać, ja również
musiałem wspomnieć o głosie wewnętrznym, o prze-znaczeniu, uznając, iż
mamy tu do czynienia z potężnym obiektywnym czynnikiem psychicznym,
charakteryzując go w taki sposób, w jaki oddziaływa i — w danym wypadku
—jawi się subiektywnie w trakcie procesu rozwoju osobowości. W Fauście
Mefistofeles nie dlatego został przedstawiony w formie personifikacji, że
było tak lepiej ze względu na konieczności dramaturgii czy techniki scenicz-
nej, tak jakby to Faust sobie moralizował, malując na ścianie własnego
diabła. Pierwsze słowa Dedykacji:
7
Johann Wolfgang [von] Goethe: Faust. Cz. I. W. 1. Przeł. Feliks Konopka.
Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy 1977. S. 31. [Przyp. tłum.]
200 O rozwoju osobowości
— to coś więcej, jak tylko efekt czysto estetyczny. Jak w wypadku konkre-
tyzmu diabła, mamy tu do czynienia z koncesją na rzecz obiektywizmu
doświadczenia psychicznego, z cichym wyznaniem, z przyznaniem się, że
jednak tak właśnie było, i to nie na gruncie subiektywnych życzeń, obaw czy
przeczuć, lecz że w jakiś sposób stało się tak samo z siebie. Owszem, jedynie
prymitywny kretyn może wierzyć w upiory, wydaje się jednak, że taki kretyn
tkwi w każdym z nas pod powierzchnią racjonalnej świadomości dziennej.
313 To właśnie stąd pochodzą owe wieczne wątpliwości, czy czynnik
pozornie obiektywnie psychiczny jest naprawdę obiektywny, czy też może
jest on jedynie wmówieniem. Ale natychmiast powstaje tu pytanie: „Czy
wmówiłem to sobie z premedytacją, czy też może ktoś mi to wmówił?"
Mamy tu do czynienia z problemem podobnym do problemu neurotyka,
który uroił sobie, że jest chory na raka. Człowiek taki wie — setki razy mu
to powtarzano — iż jest to tylko wmówienie, ale wówczas zadaje on sobie
trwożnie pytanie: „No dobrze, ale jak to się stało, że to sobie wmówiłem?.
Przecież ja tego nie chcę". Odpowiedź na to pytanie brzmi: to idea raka mu
się wmówiła* mimo że on sam nie zdawał sobie z tego sprawy i wcale nie
wyraził na to zgody. Przyczyną tego jest zachodzący w jego nieświadomości
proces wzrostu psychicznego, „krzew ienie się nieświadomości" — proces,
którego człowiek ów nie potrafi sobie uświadomić. To właśnie tej aktyw-
ności nieświadomej lęka się ów człowiek. Ponieważ jest on dogłębnie prze-
konany, że tam w środku, w jego duszy, nie może być niczego, o czym by
nie wiedział. lęk ów musi wyprojektować na zjawisko zewnętrzne, na raka,
mimo że wie, iż on również nie istnieje. Człowiek ten będzie odczuwał lęk
nawet wtedy, gdy stu lekarzy potwierdzi, iż jest on bezpodstawny. Nerwica
jest w ten sposób ochroną przed obiektywną wewnętrzną aktywnością duszy
czy też słono okupioną próbą wymknięcia się głosowi wewnętrznemu, a
tym samym przeznaczeniu. Albowiem ów proces „krzewienia się" jest ową
obiektywną, niezależną od samowoli aktywnością duszy, która potrafi prze-
mawiać do świadomości głosem wewnętrznym, chcąc sprowadzić czło-
wieka do jego Całkowitości. Za owym neurotycznym przekręceniem kryje
się przeznaczenie, los, proces rozwoju osobowości, całkowite urzeczy-
wistnienie wrodzonej indywiduum woli życia. Człowiek bez amorfati jest
neurotykiem, który zaniedbuje samego siebie, który nigdy nie będzie mógł
powiedzieć za Nietzschem: „Nigdy człowiek nie podniesie się wyżej niż
wówczas, gdy nie wie, gdzie zaprowadzi go jego los".
314 w miarę, jak człowiek, sprzeniewierzając się własnemu prawu, odbiega
od swej osobowości, odbiega również od sensu życia. Szczęśliwie dobro-
VII. O rozwoju osobowości 201
solarne. a chwila, w której rodzi się ich większa osobowość, określana jest
mianem oświecenia.
Odczuwany przez większość ludzi naturalnych lęk przed głosem
wewnętrznym nie jest taki dziecinny, jak mogłoby się to wydawać. Treści
wychodzące naprzeciw ograniczonej świadomości — treści w rodzaju
klasycznego przykładu życia Chrystusa czy równie znamiennego przeżycia
Mary z legendy Buddy — w żadnym wypadku nie są niewinne; z reguły
oznaczają one największe niebezpieczeństwo specyficzne dla dotkniętego
tym indywiduum. Z reguły mamy tu do czynienia z czymś niedobrym, ba.
nawet złym — to właśnie przedkłada nam głos wewnętrzny. Tak właśnie
być musi — przede wszystkim dlatego, że człowiek zazwyczaj nie jest
tak nieświadom swych cnót, jak swych wad, a także dlatego, że z powodu
dobra cierpi on mniej niż z powodu zła. Głos wewnętrzny, jak już dane
mi tu było stwierdzić, przedkłada świadomości to, z powodu czego cierpi
całość, czyli na przykład naród, do którego się należy, czy ludzkość, której
częścią jesteśmy. Ale głos wewnętrzny przedstawia owo zło w formie indy-
widualnej, toteż zrazu chciałoby się uważać, że całe owo zło ma jedynie
charakter indywidualny. Głos wewnętrzny przedstawia zło w kusząco suge-
stywny sposób, chcąc, by dany człowiek mu uległ. Jeśli dany człowiek nie
ulegnie mu choćby tylko częściowo, wówczas nie wniknie doń nic z owego
pozornego zła, a wówczas nie dojdzie do odnowienia i zbawienia. (Zło głosu
wewnętrznego określam mianem „pozornego", brzmi to jednak zbyt optymi-
stycznie). Jeśli ..ja" w pełni ulegnie głosowi wewnętrznemu, wówczas jego
treści oddziaływają tak, jak gdyby każda z nich była diabłem wcielonym
— dochodzi do katastrofy. Jeśli jednak „ja" ulegnie mu tylko częściowo,
jeśli, utwierdzając się w samym sobie, potrafi uratować się przed pochło-
nięciem bez reszty, wówczas może zasymilować ów głos wewnętrzny,
a wtedy okazuje się, że zło było tylko złym pozorem. Charakter tego
głosu wewnętrznego jest „lucyferyczny" w najwłaściwszym, najmniej
dwuznacznym znaczeniu tego słowa — z tego względu stawia on czło-
wieka w obliczu konieczności decyzji moralnych; jeśli człowiek nie znaj-
dzie się w obliczu takiej konieczności, nigdy nie dojdzie do świadomości,
nigdy nie stanie się osobowością. W niezgłębiony doprawdy sposób w głosie
wewnętrznym pojawiają się jednocześnie głębie i wyżyny, to, co najlepsze,
i to, co najbardziej osławione, prawda i zakłamanie, przyprawiając czło-
wieka o bezdenną rozpacz i zamęt, łudząc go i wprawiając w rozpacz.
Bylibyśmy śmieszni, oskarżając o zło głos wszechdobrej i wszechnisz-
czącej natury. Jeśli wydaje się nam on głównie zły, to wynika to w znacz-
VII. O rozwoju osobowości 203
nej mierze z owej dawnej prawdy, iż dobro zawsze jest wrogiem lepsze-
go. Bylibyśmy szaleni, nie trzymając się owego z dawien dawna znanego
dobra. Ale, jak powiada Faust:
Dobro nie jest, niestety, zawsze dobre, w przeciwnym bowiem razie nie
istniałoby lepsze. Jeśli ma się pojawić lepsze, dobro musi temu ustąpić
miejsca. Z tego względu już Mistrz Eckhart twierdził: „Bóg nie jest dobry,
w przeciwnym bowiem razie mógłby być lepszy".
Są zatem epoki w dziejach świata (i nasza, jak się wydaje, należy do nich), 321
gdy dobro musi ustąpić temu, co ma być lepsze, choć zrazu jawi się to jako
zło. To, jak niebezpieczne jest samo poruszanie tego problemu, pokazuje
przytoczone właśnie stwierdzenie, albowiem jak łatwo można by przemycić
zło, jeśli po prostu oznajmi się, że jest to potencjalnie lepsze! W problematyce
głosu wewnętrznego aż roi się od niesamowitych pytań i pułapek. Mamy tu do
czynienia z dziedziną niebezpieczną i grząską, tak jak niebezpieczne i groźne
jest samo życie, jeśli człowiek zrezygnuje z drogowskazów, które wytyczają
mu cel. Ale kto nie straci życia, nie zdobędzie gog. Narodziny herosa, życie
herosa najeżone są niebezpieczeństwami. Węże Hery grożące niemowlęciu
Heraklesowi, pyton, który zagraża narodzinom świetlistego Apolla, betlejem-
ska Rzeź Niewiniątek — oto typowe przykłady. Proces rozwoju osobowości
to ryzyko. Należy uznać za tragiczne, że to właśnie demon głosu wewnętrz-
nego stanowi zarazem największe niebezpieczeństwo i niezbędną pomoc. To
tragiczne, ale logiczne. To natura.
Czyż można więc mieć za złe ludzkości, wszystkim dobrotliwym pastę- 322
rzom stada, zatroskanym ojcom zastępów dzieci, że wznoszą ochronne
mury, ustawiają skuteczne obrazy i zalecają udeptane ścieżki pozwalające
ominąć otchłanie?
Ostatecznie to przecież bohater, wódz i zbawiciel odkrywa nową drogę 323
wiodącą do większego bezpieczeństwa. Owszem, można by wszystko
zostawić po staremu, gdyby to nie owa nowa droga nie domagała się z całą
mocą, by ktoś ją odkrył, gdyby nie działo się tak, że rodzaj ludzki dręczony
8
Johann Wolfgang [von] Goethe: Faust. Cz. I. Noc. W. 639-640. S. 56. [Przyp.
tłum.]
9
Zob. Mt X, 39; Mk VIII, 35; Łk IX, 24. [Przyp. tłum.]
204 O rozwoju osobowości
będzie wszystkimi plagami egipskimi, dopóki owa nowa droga nie zostanie
odkryta. Nieodkryta droga w nas jest niczym coś psychicznie żywego —
klasyczna filozofia chińska określa to mianem Dao, porównując to do stru-
mienia, który niezmordowanie dąży do swego celu. Być w Dao to tyle, co
znaleźć spełnienie, całkowitość, to spełnić przeznaczenie, znaleźć początek
i cel, doprowadzić do pełnego urzeczywistnienia sensu bytu przyrodzonego
wszelkim rzeczom. Osobowość to Dao.