jesteś, wiosno, obrazem rozkładu. O tobie śpiewa poeta i ptak, a ja cię witam jako zimy śmierć. Z rozkutego wynoszę sadu zetlałe sople, stalaktytu cierń, topniejącą koronę białogradu.
Ten spokój, który leżał
na równinach i w sadzie, stwardniała rzeka, uciszony las, niebo jak batysfery ochronna powłoka, grafika czarno-białych akcentów i blask suchy, iskrowy, chrzęszczący jak pancerz.
Twe zapowiedzi, wiosno, są fałszywą sztuką.
Jesteś jak poetycki chwyt starej natury. Zimny krajobraz więcej ma prawdy niż pąki i rozbełtane niebo, z krótką, gromką burzą.
W zimie czerpałem wodę z wykutej przerębli,
paliłem promień jasno, wiedziałem, co wiatr. Jednoznacznie mijały się na śniegu ślady. Nim przedzwoniły sanki, już znikł ślad.