Professional Documents
Culture Documents
1. P ierwszy Festiwal Obywatela, 2002 r. Na zdjęciu ówczesna redakcja pisma wraz z głównym gościem festiwalu,
Davidem C. Kortenem, autorem pierwszej wydanej przez nas książki – „Świat po kapitalizmie”. Od lewej:
Barbara Bubula, Rafał Górski, David Korten, Maciej Muskat, Olaf Swolkień, Remigiusz Okraska, Szymon Surmacz
2. S potkanie redakcji w jej dawnej łódzkiej siedzibie na ul. Próchnika 1/301. Od lewej:
Szymon Surmacz, Barbara Bubula, Olaf Swolkień, Remigiusz Okraska
10 lat
służby i przygody
z Remigiuszem Okraską, redaktorem naczelnym
„Obywatela”, rozmawia Michał Juszczak
„Obywatel” ma postać silnie autorską, wiele zupełnie „surowy”; niemal wszystkim, o czym pi-
osób postrzega go przez pryzmat twojej szemy, zajmowałem się już wcześniej. Około 17.
publicystyki oraz wyborów ideowych. roku życia zacząłem angażować się społecznie
w ruchu ekologicznym, anarchistycznym, póź-
Remigiusz Okraska: Czy ja wiem? Wydaje mi się, niej w kręgach radykalnej lewicy, oczywiście po-
że każdy redaktor naczelny – pomijając „dozor- czątkowo na niewielką skalę, na miarę możliwo-
ców”, przyniesionych w teczce przez biznesowego ści nastolatka z niedużej miejscowości. Natomiast
czy politycznego wydawcę – odciska na gazecie pierwsze czasopisma alternatywne, robione cał-
dość silny ślad, to nie do uniknięcia. Ale rola mo- kowicie oddolnie – głównie ekologiczne i anarchi-
ich redakcyjnych kolegów i sporej części współ- styczne – zacząłem czytać już jako bodaj 14-latek.
pracowników jest istotna. Gdybym redagował Niezależnie od aspektu ideowego, zawsze pocią-
„Obywatela” całkiem sam, wyglądałby on inaczej, gała mnie postawa, by robić coś samemu, nie cze-
oczywiście nie tyle pod względem ideowym, lecz kając, aż ktoś to poda na tacy. Uznaję, że każdy –
w kwestii proporcji tematycznych, formy przeka- z lepszym czy gorszym efektem – może być twór-
zu itp. Byłby też uboższy, jeśli chodzi o dobre po- cą, nie biernym konsumentem. Na podobnej filo-
mysły i ciekawe tematy. zofii opiera się „Obywatel”.
Nie da się jednak ukryć, że miałeś istotny wpływ Pismo zostało założone właśnie przez
na kształtowanie profilu ideowego czasopisma. grupę niezależnych publicystów
i społeczników. Czytelnicy o krótszym
R. O.: „Obywatel” ukazuje się już dziesięć lat, stażu mogą nie znać tej historii.
co stanowi spory kawałek mojego życia; można
powiedzieć, że niemal cały okres personalnego R. O.: Obracając się w środowisku, które moż-
dojrzewania ideowego zbiegł się w czasie z pracą na by określić jako ekologiczno-lewicująco-anar-
nad pismem. Nie trafiłem oczywiście do redakcji chistyczno-kontrkulturowe, spotykałem siłą
2
rzeczy osoby o podobnych poglądach, z którymi W sposób zupełnie spontaniczny w ciągu kil-
rozmawiałem, wspólnie podejmowaliśmy różne ku lat uformował się krąg ludzi myślących po-
inicjatywy czy choćby wymienialiśmy opinie. To dobnie – dla których ważna była ekologia, którzy
były czasy, mam takie wrażenie, bardziej inten- krytykowali neoliberalny kapitalizm i globaliza-
sywnych kontaktów środowiskowych – ludzie cję, ale także polski model dyskursu publicznego,
nie znający się, albo widzący raz w życiu, pisali polegający na tym, że „Gazeta Wyborcza” pokazy-
do siebie długie listy (wielu z nas nie miało wte- wała palcem, kto może w nim uczestniczyć, a kto
dy nawet telefonów stacjonarnych) poświęcone nie. Drażniła nas intelektualna mizeria polskiej
zagadnieniom ideowym, przejeżdżali pół Polski, sceny politycznej, debaty publicznej, rynku pra-
aby się spotkać itd. sy – choć wówczas to wszystko było o niebo lep-
„Obywatela” stworzyły osoby, które wywodzi- sze niż obecnie.
ły się głównie z ruchu ekologicznego i jego okolic. Ważnym etapem w dojrzewaniu pomysłu na
Różniliśmy się od wielu innych uczestników tego „Obywatela” było skromne pisemko, które nazy-
środowiska przekonaniem, że ochrona przyrody wało się „Punkt Zwrotny” – jeśli dobrze pamię-
to jednak coś niewystarczającego, że nie odpowia- tam, wyszedł tylko numer zerowy, taki zwiastun.
da na wszystkie pytania dotyczące tego, co nam Wśród jego animatorów był m.in. Jarek Tomasie-
się w świecie nie podoba. Coraz mocniej uświada- wicz – popularyzator na gruncie polskim różnych
mialiśmy sobie, że nawet problemów typowo eko- nieszablonowych idei, dość ważna postać w mo-
logicznych nie da się trwale rozwiązać bez sięgnię- im rozwoju ideowym. Wspomniane czasopismo
cia do kwestii politycznych czy kulturowych. Czy- spotkało się z dobrym przyjęciem „w środowisku”,
tając i pisując do „Zielonych Brygad”, „Dzikiego Ży- nie miało jednak żadnego zaplecza organizacyjne-
cia”, a także do gazet anarchistycznych, jak „Mat’ go; brakowało też człowieka, który przekułby ideę
Pariadka”, zaczęliśmy się nawzajem dostrzegać. w długofalowy czyn.
Drugim czynnikiem, ściśle związanym z ryn- postępu (uznaliśmy, że za niektóre jego formy
kiem prasy, był krótki eksperyment, który nazy- płaci się zbyt wysoką cenę; było to bezpośrednio
wał się „Tygodnik POSTnowożytny”. Był to ukazu- powiązane z naszymi poglądami ekologiczny-
jący się co dwa tygodnie dodatek do prawicowego mi) oraz niechęć do procesów globalizacji gospo
tygodnika „Nowe Państwo”, związanego ze śro- darki i przywiązanie do idei państwa narodowego.
dowiskiem Porozumienia Centrum, które znaj- Współczesna lewica porzuciła w dużej mierze tę
dowało się wówczas na marginesie polityki. „No- płaszczyznę identyfikacji, przedkładając „inter-
we Państwo” było wtedy ciekawym tygodnikiem, nacjonalistyczne” mrzonki nad konkretne, istnie-
niewiele miejsca poświęcającym rozgrywkom jące narzędzie obrony warstw plebejskich, jakim
parlamentarno-rządowym i w ogóle „bieżączce”, może być struktura państwa.
natomiast podejmującym tematykę ogólnospo- Inna sprawa, że od tamtego czasu my zacho-
łeczną, mającym wyraźny rys prosocjalny, a za- waliśmy sympatię wobec niektórych aspektów
razem otwartym na zjawiska nie mieszczące się konserwatyzmu „cywilizacyjnego”, natomiast
w prawicowej ortodoksji. Z kolei my, wywodząc straciliśmy partnera do dyskusji po prawej stro-
się głównie ze środowisk kontrkulturowych czy nie sceny politycznej, bo dzisiejszy polski konser-
lewicowych, w toku ewolucji poglądów – każdy watyzm to obsesyjna fiksacja na punkcie zwalcza-
niezależnie – otworzyliśmy się na pewne wątki nia rzekomych spisków gejów i lesbijek „przeciw-
konserwatyzmu. Nie mam tu na myśli sfery oby- ko rodzinie”, podlana sosem chamskiego, bezre-
czajowej czy „dewocyjnej”, bo to nas nigdy zbyt- fleksyjnego liberalizmu gospodarczego.
nio nie interesowało, lecz wymiar ogólnocywili- W każdym razie, zostaliśmy zaproszeni do
zacyjny. Tym, co zbliżyło nas do pewnych wąt- współpracy przez ludzi tworzących ten dodatek.
ków konserwatyzmu, było zakwestionowanie Kiedy bodaj po pół roku redakcja „Nowego Pań-
automatycznie pozytywnej oceny wszelkiego stwa” wycofała się z wydawania „POSTygodnika”,
4
zostaliśmy nawet bez choćby namiastki swoje- Mieli oni chęci i zalążki doświadczenia orga-
go „organu prasowego”. Tymczasem mieliśmy co- nizacyjnego, natomiast nie mieli zaplecza mery-
raz mniejszą ochotę publikować w prasie ruchu torycznego. Z naszą pomocą zrobili dwa nume-
ekologicznego, byliśmy też coraz mniej ortodok- ry „Aktywności Obywatelskiej”: pierwszy „anty-
syjni ideowo, a na rynku prasowym zaczynał się samochodowy”, tzn. o transporcie publicznym
proces „formatowania”: pisma prawicowe chciały w miastach, drugi zaś krytyczny wobec hiper-
drukować tylko „czystych” prawicowców, lewico- marketów i tego typu ingerencji w tkankę prze-
we – tylko „prawdziwych” lewicowców, zawężano strzenną i kulturowo-ekonomiczną. Dzięki temu
też zakres podejmowanych tematów. dowiedzieliśmy się wszyscy, jak się pismo robi od
strony techniczno-organizacyjnej, ile to kosztuje,
Gazety zaczęły schlebiać „żelaznym elektoratom”, co jest ważne itd. Do tej ekipy dołączyło wkrótce
odeszły natomiast od pozyskiwania dla swoich kilka innych osób, m.in. Maciek Muskat, wówczas
idei nowych ludzi. Dlatego powstał „Obywatel”? publicysta społeczno-ekologiczny, Krzysiek Ry-
tel, piszący ciekawe teksty w prasie ekologicznej,
R. O.: Myśląc w sposób trochę bardziej niesza- Rafał Jakubowski, wydający od lat bardzo orygi-
blonowy, zaczęliśmy mieć problemy ze znalezie- nalne, choć amatorskie w formie pismo o nazwie
niem miejsc do publikacji, a przede wszystkim, „Żaden”. Tak powstał zalążek redakcji „Obywate-
nawet gdy nasze teksty drukowano, widniały la”, skupiający ludzi z Małopolski, Górnego Śląska,
one na prawicowych czy lewicowych łamach Zagłębia Dąbrowskiego, Dolnego Śląska, Łodzi,
obok artykułów lub autorów „ortodoksyjnych”, Warszawy, Poznania i Trójmiasta – byliśmy chyba
co stawiało nas raczej w pozycji dziwaków ide- pierwszą w Polsce wirtualną redakcją… [śmiech]
owych niż pozwalało zaproponować spójną al- Na początku nie myśleliśmy oczywiście, że
ternatywę. Ponieważ wielu z nas było wyznaw- to będzie kwartalnik czy dwumiesięcznik, lecz
cami poglądu, że jeśli chce się coś mieć, trzeba o tym, żeby wydać pierwszy numer. Stwierdzili-
to stworzyć samemu, oddolnie – postanowili- śmy, że będziemy płacić co miesiąc składki, i gdy
śmy powołać własne pismo, mające stanowić na uzbieramy kwotę wystarczającą na druk w naj-
rynku idei pewną nową jakość. Ten pomysł krą- tańszej drukarni, jaką znaleźliśmy, to ten pierw-
żył już jakiś czas, jego zalążkiem był wspomnia- szy numer wydamy, a później zobaczymy, co dalej.
ny „Punkt Zwrotny”, a w obliczu fiaska tamtego Nie pamiętam już teraz kwot, lecz były one sto-
projektu Olaf Swolkień, aktywista ekologiczny sunkowo duże, zwłaszcza jak na przeciętne zarob-
z Krakowa, w pewnym momencie skontaktował ki; byłem wtedy bezrobotny, jedyne moje dochody
się ze mną i te luźne pomysły skonkretyzował pochodziły z dorywczych zajęć. Przygotowania
w idei wydawania nowego czasopisma. Odpo- do edycji pierwszego numeru trwały ponad pół
wiedziałem, że bardzo chętnie, on natomiast roku. Po jego wydaniu okazało się, że chyba je-
zgłosił propozycję tytułu: „Obywatel”. Zaczęli- steśmy w stanie wydawać kwartalnik – nakład
śmy wówczas sondować naszych znajomych, czy dość szybko się sprzedał, mimo że rozchodził się
chcieliby takie pismo współtworzyć – odzew był kanałami półprywatnymi, bo z poważnych sieci
całkiem niezły. kolporterskich „Obywatel” był początkowo sprze-
Każdy z nas miał już jakieś doświadczenia na dawany tylko w salonikach prasowych „Ruchu”,
niwie publicystycznej, natomiast nie bardzo wie- których było wówczas niewiele.
dzieliśmy, jak się gazetę robi „od kuchni”, nie mie-
liśmy odpowiedniego „obycia organizacyjnego”. Jakie cele przed sobą postawiliście?
Tak się jednak szczęśliwie złożyło, że Swolkień,
działając w środowisku osób związanych z inicja- R. O.: Po latach pojawia się skłonność do ideali-
tywami krytycznymi wobec rozbudowy sieci au- zowania, patrzenia na wszystko z dzisiejszej per-
tostrad (ze względów ekologicznych), znał ekipę spektywy… Prawda jest jednak taka, że zaczęło
z Łodzi, z którą współpracował na tym gruncie. się bardzo skromnie. Chcieliśmy po prostu mieć
Mowa o Szymonie Surmaczu i Rafale Górskim, własne pismo, które umożliwiałoby poruszanie
którzy akurat dostali pieniądze na dwa numery bardzo szerokiego spektrum tematów, od eko-
lokalnego czasopisma, w ramach jakiejś dotacji logii po politykę i sprawy kultury – bez pyta-
dla organizacji pozarządowych. nia kogokolwiek o zdanie czy proszenia o łaskę.
1
2 3
Nie było w tym żadnych szumnych celów, nie odwołania do etosu Sierpnia są na łamach pisma
ma potrzeby mitologizowania tamtych wysił- stale obecne. Interesowały nas też wszelkie de-
ków i zamierzeń. mokratyczne i prospołeczne alternatywy wobec
kapitalizmu, jak spółdzielczość czy samorząd-
Uważacie się za kontynuatora określonej ność robotnicza. Wiesz, pierwszą książkę Abra-
tradycji bądź pioniera na polskim mowskiego przeczytałem w wieku 19 lat…
gruncie jakiegoś nurtu ideowego? Z czasem zaczęliśmy mocniej akcentować zna-
czenie wszystkich tych idei. Mamy bowiem prze-
R. O.: Niemal wszyscy z nas byli od początku konanie, że to, jacy są ludzie i jak funkcjonuje da-
przekonani, że nie tylko elity mogą tworzyć rze- ne społeczeństwo, wynika także z tego, do czego
czy ważne i wielkie, ale że większość ludzi ma po- się może odwołać, w jakiej atmosferze wyrastają
tencjał, aby zarówno swoim życiem, jak i sprawa- kolejne pokolenia. Tymczasem w Polsce wiele spo-
mi publicznymi zajmować się z dobrym efektem. śród najbardziej wartościowych tradycji zostało
Większości naszej ekipy bliski był radykalny de- brutalnie zerwanych i w zasadzie nie są obecne
mokratyzm – prawie wszyscy mieliśmy za sobą w obiegu publicznym. Nie jesteśmy krajem, któ-
epizody anarchistyczne, radykalnie lewicowe czy ry miał normalny rozwój historyczny i w którym
choćby związane z oddolnymi ruchami społecz- np. spółdzielczość stanowiłaby, jak np. w Anglii,
nymi – nie tylko w kwestiach politycznych, ale sztafetę pokoleń: członków, liderów i ich wycho-
także gospodarczych. Stąd też wzięły się na przy- wanków itp.
kład nasze odwołania do tradycji Pierwszej „Soli- Sięgamy do dziedzictwa Pierwszej „Solidar-
darności”: prości robotnicy, nie mający żadnego ności”, przedwojennego ruchu spółdzielczego, do
doświadczenia w działalności publicznej, zbunto- najlepszych dokonań polskiego społecznikostwa –
wali się przeciwko opresyjnej władzy, i to w spo- ale też po tradycje ingerencji państwa w gospo-
sób bardzo kreatywny, nie na zasadzie „podpa- darkę, aby służyła bardziej egalitarnemu rozwo-
lania komitetów”, lecz podziemnej aktywności jowi społecznemu. Podkreślamy, że większość
związkowej i prasowej, które zaowocowały wy- dobrych wzorców, idei i pomysłów, które głosimy,
granym strajkiem w Stoczni, a następnie wielkim nie jest naszego autorstwa. Nie spadły nam one
ruchem społecznym. Było dla nas oczywistością, z nieba, nie jest to też żaden chwilowy modny
że to jest coś bliskiego ideowo; coś, co w pewien „przeszczep” z zagranicy, lecz coś, co przez wiele
sposób – oczywiście na dużo mniejszą skalę – bę- lat dobrze w Polsce funkcjonowało.
dziemy starali się kontynuować w zmienionych
warunkach historycznych. Już w drugim nume- Onegdaj deklarowaliście, że wykraczacie poza
rze „Obywatela” jako główny wywiad ukazała się przebrzmiały podział na lewicę i prawicę,
rozmowa z Andrzejem Gwiazdą i od tego czasu a konkretnie – że jesteście „obozem zdrowego
Już w drugim numerze „Obywatela” 1
jako główny wywiad ukazała
się rozmowa z Andrzejem
Gwiazdą i od tego czasu
odwołania do etosu Sierpnia są
na łamach pisma stale obecne.
Odwoływanie się przez nas do etosu Pierwszej „Solidarności” zaowocowało zorganizowaniem w 2005 r. niezależnych
obchodów 25. rocznicy powstania związku. W skład komitetu organizacyjnego weszli działacze Wolnych Związków
Zawodowych i „Solidarności” z roku 1980: Jadwiga Chmielowska, Joanna Duda-Gwiazda, Andrzej Gwiazda, Wiesława
Kwiatkowska, Ewa Kubasiewicz-Houée, Stefan Lewandowski, Lech Sobieszek, Anna Walentynowicz, Krzysztof Wyszkowski.
Impreza, której koszt wyniósł 5252,05 zł uzbieranych ze składek, zgromadziła ponad 1000 osób (fot. 3).
Logotyp imprezy (fot. 1) zaprojektowała Krystyna Janiszewska – żona Jerzego Janiszewskiego, twórcy słynnego
symbolu „Solidarności”, a fotografię do plakatu (fot. 2) udostępnił nam Maciej Szemelowski.
Współpraca z legendami „Solidarności” zainspirowała nas do wydania archiwalnych artykułów
Joanny Dudy-Gwiazdy i Andrzeja Gwiazdy w postaci książki „Poza Układem” (fot. 4) oraz
do przeprowadzenia przez Remika Okraskę wywiadu-rzeki „Gwiazdozbiór w »Solidarności«” (fot. 5).
Więcej informacji na stronie obchodów: www.obywatel.org.pl/solidarnosc
4
4. K
onferencja prasowa z okazji
wydania „Poza Układem”. Od prawej:
Joanna-Duda Gwiazda, Andrzej
Gwiazda, Michał Sobczyk
5. K
onferencja prasowa z okazji
wydania „Gwiazdozbioru
w »Solidarności«”. Z bohaterami
książki rozmawia Jerzy Zalewski
6
10
1 3
2 4
Festiwale Obywatela to doskonała 1. d r hab. Paweł Soroka – Polskie Lobby 3. Bogusław Kaczmarek –
okazja do spotkań z osobami, które Przemysłowe im. Eugeniusza Kwiatkowskiego Stowarzyszenie Krzewienia
dotychczas znaliśmy tylko przez Edukacji Finansowej
pryzmat ich działalności społecznej lub 2. A ndrzej Smosarski – aktywista niezależnej
publicystyki. Na zdjęciach z Festiwalu: lewicy i animator ruchu lokatorskiego 4. S enator Zbigniew Romaszewski
rozsądku”. Z drugiej strony, można się spektrum ideowe i autorskie, uznając, że obec-
spotkać z takimi określeniami pod Waszym ne realia wymagają przemyślenia wielu spraw
adresem, jak „lewacy”, czy „skrajna prawica”. na nowo, że część dawnych odpowiedzi wyczer-
pała swój potencjał całkowicie lub wymaga pew-
R. O.: Mam od jakiegoś czasu przekonanie, że nych korekt, że dawne podziały ideologiczne zo-
w ciągu tych dziesięciu lat redagowałem dwa stały pogmatwane i stały się zarazem niezbyt
„Obywatele”; że to nie jest już to samo pismo, czytelne, jak i niekoniecznie adekwatne wobec
którym było w roku 2000. Nie tylko dlatego, że wyzwań współczesności, a w efekcie – że odpo-
znacznie zmieniła się obsada personalna, ale wiedzi trzeba szukać w różnych środowiskach,
przede wszystkim dlatego, że zmianie uległ pro- gdyż „ziarna prawdy” są rozrzucone w rozma-
fil gazety. Proponowałem nawet kolegom zmia- itych miejscach.
nę tytułu na „Nowy Obywatel”, ale zwyciężyła Natomiast obecnie „Obywatel” jest znacznie
niechęć wobec związanych z tym komplikacji bardziej skoncentrowany na uzasadnianiu, rozwi-
biurokratycznych… janiu i propagowaniu tych idei i rozwiązań, które
Zaczęliśmy od formuły czegoś w rodzaju klu- uważamy za słuszne, znacznie mniej miejsca po-
bu dyskusyjnego, w ramach którego chcieliśmy święcamy zaś na prezentację różnorodności inte-
stwarzać możliwość wypowiedzenia się o rze- lektualnej. Zmiana wzięła się z dwóch rzeczy. Po
czach, o których inne czasopisma nie chcą, nie pierwsze, okazało się, że ten nasz model „Hyde
mogą, bądź nie potrafią mówić. Z jednej stro- Parku”, nie sprawdził się – nie powstawała z te-
ny akcentowaliśmy idee i pomysły bliskie nam go żadna nowa jakość. Po kilku latach zacząłem
samym, z drugiej natomiast poszerzaliśmy mieć poczucie, że moglibyśmy do końca świata
11
5 7
6 8
5. dr Szczęsny Górski 7. M
arian Zagórny – radykalny działacz
rolniczych związków zawodowych
6. d r Adam Sandauer – Stowarzyszenie
Pacjentów „Primum Non Nocere” 8. Mieczysław Babalski – promotor rolnictwa ekologicznego
w dodatku powstał zanim autor związał się z na- treści prawicowych pod płaszczykiem kontrkul-
cjonalistami, a my opublikowaliśmy go nie dlate- tury, alternatywy, ekologii itd.”. Dosłownie w tym
go, że zgadzaliśmy się z całokształtem poglądów samym czasie w prawicowo-konserwatywnym
czy postaw autora, lecz z tego powodu, że uwa- „Rojaliście” opublikowano recenzję „Obywatela”,
żaliśmy, iż jest to artykuł, który warto zaprezen- w której napisano coś w stylu: „»Obywatel« nie-
tować i przemyśleć w ramach naszego zamysłu bezpiecznie skręca w lewo. Ostrzegamy czytelni-
„poszerzania pola debaty”. Rozpętała się typowa ków, aby nie dali się nabrać na przemycanie im le-
burza w szklance wody, bo oto „Obywatel” wśród wackich treści pod płaszczykiem konserwatyzmu
wielu tekstów zamieścił jeden „trefny”, co oczy- i antyglobalizmu”. Te same gazety wcześniej pu-
wiście miało znaczyć, że jesteśmy krwiożerczy- blikowały nasze teksty, a w dodatku wychwalały
mi nacjonalistami – jakoś nikt z atakujących nie „Obywatela” jako prasową „świeżą krew”, wspiera-
potrafił wytłumaczyć, dlaczego mielibyśmy być jącą – odpowiednio – bądź to lewicę, bądź konser-
nacjonalistami niemieckimi [śmiech]. watywnych antyglobalistów. Okazuje się zatem,
Oczywiście w tych zarzutach nie chodziło o ża- że skręciliśmy w prawo i w lewo jednocześnie… Ta
den sens czy logikę, a tym bardziej o to, że kry- historia pokazuje, jak wiele fałszywych opinii na
tycy sami byli nieskazitelni ideowo. Wystarczy nasz temat rodził ówczesny model pisma.
wspomnieć, że ci, którzy udawali oburzenie z po- Najważniejszym impulsem do zmian była
wodu druku przez nas tego czy innego tekstu, nie jednak świadomość jałowości dotychczasowej
byli równie wrażliwi, gdy chodziło o podobne lub formuły.
znacznie gorsze – jak antysemityzm czy współ-
praca z niedawnymi sojusznikami Le Pena – za- Skuteczniej i wygodniej jest
chowania ich samych lub ich koleżków. Nie warto robić pismo „jednolite”?
o tym zbyt wiele mówić, bo ludzka głupota i pod-
łość to mało zajmujące tematy. Przypomniałem R. O.: Wygodniej na pewno nie – trudniej, wbrew
sobie natomiast pewne komiczne zdarzenie, które pozorom, robić pismo spójne ideowo i konse-
dobrze obrazuje absurdalność owych ataków. Bo- kwentne, a zarazem nie nudne, niż zbiór tekstów
dajże po półtora roku wydawania naszego pisma ekscentryków od lewa do prawa.
ukazały się niemal jednocześnie dwie jego kry- Mam wrażenie, że nadal jesteśmy gazetą o sze-
tyczne recenzje. Pierwszą zamieścił lewacki „Ro- rokim zakresie tematycznym, otwartą na różne
botnik Śląski”, który ostrzegł czytelników w for- poglądy i ludzi z rozmaitych środowisk. Jednak
mie donosu mniej więcej tak: „»Obywatel« skręca obecnie skupiamy się na propagowaniu tego, do
w prawo, nie chcemy mieć z nim nic wspólnego, czego jesteśmy najgłębiej przekonani, nie zaś na
wy też nie dajcie się nabrać na serwowanie wam epatowaniu fajerwerkami ideologicznymi.
13
Profil gazety zaczął się zmieniać w kierun- emancypacyjno-egalitarny. Główni myśliciele te-
ku bardziej jednorodnego około numeru 20, ale go nurtu walczyli z wszelkim kategoryzowaniem
oczywiście był to proces zachodzący przez dłuż- go wedle kryteriów politycznych, stanowczo
szy czas – jego przypieczętowaniem była zmiana sprzeciwiali się na przykład nie przyjmowaniu
dwumiesięcznika na kwartalnik. W międzyczasie do spółdzielni ludzi o poglądach prawicowych –
mocno zmienił się skład redakcji, czy może raczej uważali, że jeśli ktoś chce współtworzyć ruch,
jej rdzenia merytorycznego – oprócz różnych, ty- czynnie wspierając go swoją pracą i zaangażowa-
powo polskich sporów personalnych, czynnikiem, niem, to nie należy mu tego odmawiać: „nieważ-
który sprawił, że odeszły z niej niektóre osoby, ne, skąd przychodzisz – ważne, żebyś robił dobre
było ujawnienie się różnic, których tolerowanie rzeczy”. Ta filozofia jest nam bardzo bliska.
byłoby hołdowaniem źle pojmowanej różnorod- Nie zmienia to faktu, że gdyby spojrzeć na na-
ności. Okazało się, że gdy jedni z nas potępiali sze cele i ideały, to w jakichś 80% wpisują się one
bombardowania Serbii przez NATO, bo była to w pojęcie „lewicy”, jeśli będziemy mieli na myśli
dla nich militarystyczna zbrodnia, inni wielbili tradycyjne znaczenie tego słowa, czyli dążenie
„męża stanu” Miloševicia. Gdy większość z nas do egalitaryzmu i zapewnienie ogółowi społe-
chciała zastąpić neoliberalny kapitalizm demo- czeństwa podstawowych potrzeb materialnych
kratycznym państwem dobrobytu, a jeszcze le- i kulturowych, a także umożliwianie ludziom re-
piej – samorządnością w sferze polityki i współ- alizowania ich potencjału niezależnie od przy-
własnością społeczną w gospodarce, znaleźli się należności rasowej, klasowej, etnicznej, religijnej,
tacy, co wzdychali za Gomułką, bo za jego czasów płciowej itd. W Polsce, ale także na świecie słowo
„ludzie byli odpowiedzialni i nie brali lichwiar- „lewica” znaczy jednak obecnie tak wiele, że prak-
skich kredytów mieszkaniowych”, a w kraju „był tycznie nie znaczy nic, a często oznacza też rzeczy
porządek”. Gdy robisz pospolite ruszenie, a ta- będące jawnym zaprzeczeniem dawnych ideałów
ki był początek pisma, to niekoniecznie zrobisz lewicowych. Tzw. nowa lewica poszła w kierunku
je z samymi sensownymi ludźmi. Gdy bazujesz elitarnym, artykułując interesy stosunkowo nie-
głównie na krytyce jakichś zjawisk, a to był jeden licznych grup, różnego rodzaju mniejszości bądź
z błędów założycielskich „Obywatela”, to nieko- środowisk dość dowolnie definiowanych jako po-
niecznie okazuje się, że z partnerami owej krytyki krzywdzone. W głównym nurcie tej lewicy doszły
łączy cię coś poza samą niechęcią wobec danego do tego słabo skrywane lekceważenie czy wręcz
zjawiska. W ciągu tych 10 lat edycji pisma poże- pogarda wobec dawnych punktów odniesienia,
gnaliśmy się z kilkoma takimi osobami, a na ich czyli „dołów społecznych”.
miejsce przyszły nowe, znacznie bliższe ideowo.
Poza tym, słowo „lewica” nadal kojarzy się owskiej – konsekwentnie socjalnej, broniącej in-
w Polsce z komunizmem, czyli systemem, któ- teresów świata pracy i wszelkich wykluczonych.
ry przez kilkadziesiąt lat nie tylko nie realizo- Etos tej lewicy został albo zapomniany, albo
wał lewicowych ideałów, ale wręcz im zaprze- wręcz brutalnie zniszczony przez facetów z par-
czał w większości sfer, nawet – wbrew całej mi- tii, na bazie której powstało SLD.
tologii – w kwestiach ekonomicznych. Trudno Wracając do kwestii naszych identyfikacji –
mówić o państwie lewicowym, jeśli robotnicy pluralizm w pewnej mierze pozostał i uniemoż-
muszą walczyć o sprawy zupełnie podstawowe, liwia bardziej jednoznaczne klasyfikacje. Jeśli
jak BHP i godziwe wynagrodzenie, a za szczyt propagujemy spółdzielczość, to zarówno jej nurt
sukcesów „socjalistycznej” polityki społecznej wywodzący się z lewicy, ale także spółdzielczość
uznaje się blokowiska z wielkiej płyty, tak jak- wielkopolską, która była momentami wręcz pra-
by w kapitalistycznej Finlandii ludzie mieszk ali wicująca – w istocie bowiem oba te nurty bazowa-
w ziemiankach… Z kolei lewica postkomuni- ły na tych samych mechanizmach i zmierzały do
styczna kojarzy się z cwaniakami w rodzaju Ire- tego samego celu, jakim było wyzwolenie konsu-
neusza Sekuły czy innych nomenklaturowych mentów spod dyktatu rynku i kapitału prywatne-
„biznesmenów”, z uwłaszczaniem się na mająt- go, mimo iż używały innej terminologii. Gdyby-
ku społecznym, z przodownictwem w głosze- śmy określili się jako „lewica”, na pewno trudniej
niu neoliberalnych haseł, nie zaś z obroną praw byłoby nam pisać choćby o takim zasłużonym
pracowniczych czy inicjatywami na rzecz prze- działaczu spółdzielczym, jak ks. Stanisław Adam-
łamywania barier utrudniających awans spo- ski, który z lewicą nie miał nic wspólnego, a wręcz
łeczny. W Polsce zanikła tradycja lewicy PPS- zdarzało mu się z nią mocno spierać na forum
Pisanie do gazety obywatelskiej doskonale uzupełnia się z akcjami bezpośrednimi, pikietami i demonstracjami.
1. Wraz z Greenpeace i Zielonym Mazowszem podczas akcji „Pociąg dla Rospudy”
2. Ze stowarzyszeniem Primum Non Nocere i Nową Lewicą w obronie praw pacjentów pod Pałacem Prezydenckim
3. Z Młodymi Socjalistami przed Uniwersytetem Łódzkim protestując przeciwko
doktoratowi honoris causa dla Margaret Thatcher
Na zdjęciach m.in. Michał Sobczyk, Remigiusz Okraska, dr Adam Sandauer, Krzysztof Talarek,
Karolina Skolimowska, Agnieszka Sowała-Kozłowska, Przemek Stańczak, Magdalena Doliwa-Górska
1
2
3
16
parlamentu. Takich postaci czy doktryn jest wię- a może marzy Wam się wychowanie nowych
cej – weźmy choćby komunitaryzm, bardzo cie- elit, które rozpoczną „marsz przez instytucje”?
kawą propozycję ideową, również wymykającą
się podziałowi na lewicę i prawicę, syntetyzują- R. O.: Moja diagnoza – może mylna, zbyt czarno
cą najlepsze aspekty myśli liberalnej, socjalnej widząca realia – jest taka, że mamy w Polsce do
i konserwatywnej. Podobnie jest z ekologią, ro- czynienia ze swego rodzaju pustynią społeczną.
zumianą jako dbałość o dobro wspólne, o same Nie istnieje zatem na tyle komfortowa sytuacja,
podstawy ludzkiego życia. Spór na temat jej „barw żeby w sposób swobodny wybierać najbardziej
ideowych” toczy się od dziesięcioleci w samym ru- nam odpowiadające metody działania. Tutaj wie-
chu ekologicznym i nie doprowadził jak dotąd do le rzeczy trzeba zbudować od zera bądź odgru-
żadnej zadowalającej konkluzji. Nie możemy więc zować z totalnej ruiny. Trudno powiedzieć, któ-
z czystym sumieniem powiedzieć, że gdybyśmy ra z metod okaże się najbardziej przybliżać osią-
się nazwali lewicą, to moglibyśmy robić dalej to, gnięcie celu.
co robimy, bez poczucia pewnego dyskomfortu. Co natomiast miałoby nim być? Mówiąc naj-
Jesteśmy po prostu pismem prospołecznym: ogólniej, byłaby to odbudowa społeczeństwa oby-
przeciwnym zarówno liberalizmowi gospodar- watelskiego z prawdziwego zdarzenia: aktywnego,
czemu, jak i liberalizmowi jako sposobowi my- nie czekającego na zmiłowanie ani na żaden cud,
ślenia o świecie w kategoriach indywidu-
alistycznych, a nie wspólnotowych – przy
czym oczywiście szanujemy i cenimy te
zdobycze liberalizmu, które okazały się
korzystne dla społeczeństw, czyli np. pra-
wa polityczne czy swobody jednostkowe.
Niezmiernie ważne są dla nas także ideały
demokratyczne, bo można być prospołecz-
nym w różny sposób, także autorytarny.
Te określniki nie są do końca precyzyj-
ne, ale nie znajduję lepszych na gruncie
dzisiejszego języka polskiego. No i jeszcze
jedno warto podkreślić w tym kontekście:
mniej nas interesują słowa i definicje, bar-
dziej natomiast czyny, postawy, konkretne
rozwiązania itp. Nie jesteśmy kolekcjone-
rami czy badaczami etykietek i sloganów,
lecz publicystami obywatelskimi i akty-
wistami społecznymi i z tej perspektywy
oceniamy rzeczywistość. To, jakim kto wy-
machuje sztandarem, nie jest kluczowe. Co
z tego, że Zbigniew Romaszewski to „pra-
wica” a Ryszard Kalisz to „lewica”, skoro to
ten pierwszy ma nie tylko demokratycz-
ną, antytotalitarną piękną przeszłość, ale
w dodatku po roku 1989 konsekwentnie
wspierał rozwiązania prosocjalne, zaś ten
drugi ma na koncie udział w podejmowa-
niu wielu decyzji antyspołecznych…
tylko biorącego sprawy w swoje ręce. Oczywiście feministycznych, a nawet z ludzi działających
sama aktywność to za mało – aktywny społecz- w Młodych Demokratach, jeśli tylko robią to z po-
nie był też Ku-Klux-Klan i w żadnej mierze nie budek ideowych, a nie koniunkturalnych. Nie-
jest to model do naśladowania; niech lepiej społe- zbędnym punktem wyjścia do wszelkich zmian
czeństwo będzie bierne, niżby miało być aktywne na lepsze musi być samo rozbudzenie zaangażo-
w taki szaleńczy sposób. Gdy jednak odrzucimy wania społecznego.
skrajności, problem wygląda tak, że jeśli ludzie Wspomniałem o PPS-ie, ale jeszcze ciekawszy
nie nauczą się działać na jakichkolwiek polach, jest ten nurt w łonie polskiej lewicy, który istniał
to tym bardziej nie będą działać w imię szczyt- obok PPS-u, będącego jednak lewicą partyjną. By-
nych ideałów, godnych wcielania w życie. Spo- ła to lewica kulturowa, w znaczeniu zupełnie in-
łeczeństwo biernych jednostek nie jest w stanie nym, niż dziś rozumie się pod tym określeniem.
wygenerować niczego poza dzikimi wybuchami Formacja ta, którą świetnie opisał Andrzej Men-
buntu w sytuacjach ekstremalnych. Kilka lat te- cwel w swym „Etosie lewicy” i innych esejach, nie
mu napisałem w jednym z tekstów, że w kraju ta- zrzeszała się w postaci partyjnej i nie zamierzała
kim jak Polska powinniśmy kibicować prawie każ- przejąć władzy; była to lewica, która chciała na-
dej formie aktywności społecznej. Powinniśmy uczyć ludzi działać – nie wyzwalać ich, lecz za-
się cieszyć i z Rodziny Radia Maryja, i z ruchów chęcić do samodzielnej emancypacji. 105 lat temu
2. P
ikieta z okazji otwarcia
autostrady A2 w Strykowie –
Rafał Górski wręcza
premierowi Kazimierzowi
Marcinkiewiczowi
petycję w sprawie zmiany
polityki transportowej
Działania na rzecz
samorządności pracowniczej –
obywatelski lobbing
w Senacie RP podczas
posiedzenia Komisji Praw
Człowieka i Praworządności.
Tyłem po lewej senator
Zbigniew Romaszewski
(członek Rady Honorowej
„Obywatela”), na lewo od
niego Piotr Ciompa, Rafał
Górski i Michał Stępień
na legislację czy na idee krążące na uniwersyte- jest oczekiwanie, że jeśli owe media dziesięć ra-
tach i w mediach są same w sobie sensowne, na- zy pokażą Sierakowskiego zamiast Balcerowicza,
tomiast stają się problemem, gdy są jedynym czy to odejdziemy od drapieżnego kapitalizmu w kie-
głównym sposobem działania w celu osiągnięcia runku np. modelu szwedzkiego.
zmian w duchu prospołecznym i demokratycz- Mniejsza jednak o „Krytykę”, gdyż jest to pro-
nym. Wydaje mi się, że tego typu metody powin- blem szerszy i starszy. Owszem, można „wejść”
ny stanowić zwieńczenie procesu oddolnego: je- w instytucje takie, jak np. uniwersytety, pyta-
śli po iluś latach rozwoju ruch społeczny ma już nie tylko, czy za pomocą grup, do których się
solidne fundamenty, może sobie pozwolić na to, trafia za ich pośrednictwem, można zmieniać
żeby „wejść w instytucje” czy brać udział w „wiel- świat. Nie znam odpowiedzi, natomiast mam
kiej polityce”, nie powinno się natomiast od tego spore wątpliwości. Co z tego, że zamiast 30 le-
zaczynać. wicowych profesorów będzie ich w Polsce 130?
Poza tym, niektóre metody raczej posługują To ciągle grupka formująca kolejną grupkę, i to
się nami, niż my nimi. „Marsz przez instytucje” w bardzo zamkniętym, elitarnym środowisku,
kończy się często tak, że jest się przez te instytu- które czasami ma jakiś wpływ na rzeczywistość,
cje wchłanianym, robi w nich personalną karierę, lecz zwykle w sposób, który nie wyzwala oddol-
natomiast nic z tego nie wynika dla sprawy, której nej, społecznej energii i niezbyt służy ideałom
orędownikiem faktycznie bądź rzekomo się by- demokratycznym. W krajach przodujących pod
ło. Warto przypomnieć, że wspomniana strategia względem egalitaryzmu, demokracji i jakości ży-
pojawiła się w tzw. pokoleniu ’68, czyli wśród No- cia, zdobycze tego rodzaju nie wzięły się z uni-
wej Lewicy, która chciała w ten sposób zmieniać wersyteckich seminariów, lecz wyrosły przede
świat. Mamy już za sobą kilkadziesiąt lat takiego wszystkim z walk społecznych, z masowych ini-
marszu, instytucje rzeczywiście zostały obsadzo- cjatyw politycznych, z nacisku związków zawo-
ne nowymi ludźmi, tylko tak się jakoś stało, że dowych, z tysięcy inicjatyw.
w tym czasie cały system społeczno-ekonomicz- Co oczywiście nie znaczy, że niepotrzebne są
ny zmienił się na dużo gorszy z egalitarnego i de- mądre książki, debaty, idee, że mamy się bawić
mokratycznego punktu widzenia. „Maszerowa- w dziecinny „antyintelektualizm” i w jałowy kult
nie” okazało się zatem niezbyt skuteczne w wy- „aktywności”, przeciwstawianej „gadaniu”. Cho-
miarze ogólnospołecznym, natomiast z pewno- dzi o proporcje – to nie ogon ma merdać psem,
ścią było skuteczne w wymiarze indywidualnym, lecz pies ogonem. Intelektualiści lewicowi, wy-
gdyż bez wątpienia milej jest brać pensję wysoko znający idee egalitarne, powinni wspierać „lud”,
postawionego urzędnika czy zrobić karierę „me- ośmielać go, próbować wyjaśniać rozmaite zja-
dialnego” pracownika akademickiego. Tyle, że nie wiska i mechanizmy, nie zaś być zarozumiałymi
o to w tym wszystkim chodzi. „przewodnikami stada”, a tym bardziej inżynie-
rami społecznymi, którzy przykrawają świat we-
W przypadku „Krytyki Politycznej” zamysł dle środowiskowych wyobrażeń o tym, jak po-
chyba od początku był taki, aby adresować winien on wyglądać. Istnieje tutaj jeszcze jedno
swój przekaz w zasadzie wyłącznie do młodych ryzyko – może stać się to, co w Ameryce i krajach
środowisk uniwersyteckich czy inteligenckich, zachodnioeuropejskich, gdzie lewica kojarzy się
w przekonaniu, że ci ludzie za kilka czy dziś głównie z dobrze zarabiającymi gogusiami
kilkanaście lat będą nadawać ton debacie z uniwersytetów, którzy wymądrzają się na każdy
publicznej, pracując choćby w mediach masowych. temat, brylują w mediach, a jednocześnie kom-
pletnie nie rozumieją zwykłych ludzi i ich potrzeb,
R. O.: Być może jestem człowiekiem małej wiary, niekoniecznie zajmując się tym, co społeczeństwo
ale nie wierzę w to, że kiedyś – dzięki napływo- najbardziej trapi. Taki scenariusz jest na rękę go-
wi kadr uformowanych przez „Krytykę” – TVN spodarczym liberałom.
czy „Wyborcza” staną się bardziej refleksyjne np.
w sprawach ekonomicznych i zaczną promować Wróćmy do samej gazety. Na przestrzeni lat
rozwiązania prospołeczne. Byłoby to przecież zmieniały się hasła na Waszych sztandarach.
w oczywisty sposób sprzeczne z podstawowymi Przez długi czas było to m.in. „Za nasze
interesami właścicieli tych mediów. Dziecinadą poglądy nie dają nagród”, teraz – „Dla dobra
Obywatel – osoba ludzka o zagwaran-
towanej przez wspólnotę obywatelską
integralności moralnej, psychicznej
i fizycznej oraz zapewniająca takąż in-
tegralność innym członkom wspólno-
ty – wyrósł na… trupach ofiar libertyń-
skiej propagandy. Wyzwolony z pod-
daństwa zwyrodniałym władcom Eu-
ropy końca XVIII w., obywatel zgoto-
wał bliźnim dyktaturę będącą do dziś
marzeniem lewackich fanatyków. Nasz
„Obywatel”, zakorzeniony w zbożnym
dziele polskiej inteligencji, wiedzie lud
na barykady pod sztandarem wolno-
ści w prawdzie. En avant citoyens!
dr Zbigniew Hałat – lekarz epidemiolog,
Wysyłka paczek, listów, prenumerat, klejenie tysięcy
znaczków, wypisywanie przekazów pocztowych, stawianie
działacz na rzecz zdrowia publicznego
niezliczonej ilości pieczątek, setki godzin nad tabelkami i praw konsumentów, przez wiele
Excela – to realia zaplecza biurowego organizacji.
lat Główny Inspektor Sanitarny
Na zdjęciach: Ola Bogusiak, Konrad Malec,
Justyna Sujka, Agnieszka Górczyńska, Michał Stępień
22
Prowadzona przez nas audycja „Czy masz świadomość…?” w Studenckim Radiu 1. Od lewej: Michał Sobczyk
„Żak” Politechniki Łódzkiej nagłaśnia przede wszystkim lokalne problemy, oraz Szymon Surmacz
jednak zawsze stara się pokazać je w szerszym kontekście cywilizacyjnym.
2. Konrad Malec i gość audycji – Sylvie Derdacki
Audycja jest nagrywana i udostępniana w postaci plików z Fundacji Europejskie Centrum Ziemi
mp3 na stronie: www.czymaszswiadomosc.pl
„Obywatel” to nieustająca akwizycja idei.
Targi, festiwale, wystawy, zloty… Jesteśmy
wszędzie, nawet tam, gdzie nas nie proszą…
25
świata – często naruszamy powszechnie przyjęte mierze siłami amatorów, w najlepszym tego słowa
pewniki, dotyczące choćby systemu gospodarcze- znaczeniu – publikują u nas ludzie, którzy z nie-
go czy głównych trendów kulturowych. Ludzie, komercyjnych i niezawodowych pobudek zainte-
którzy chcą obcować z takimi treściami i wydają resowali się jakimś tematem i chcą podzielić się
na to własne, nierzadko ciężko zarobione pienią- informacjami i przemyśleniami. Do „Obywatela”
dze, muszą być zdolni do rewizji swoich poglądów, piszą także osoby, które zajmując się zawodowo
do pewnej odwagi intelektualnej. Są wśród nich daną specjalnością, mają w sobie żyłkę populary-
przedstawiciele rozmaitych grup społecznych – zatorską i społecznikowską, np. naukowcy, któ-
przykładowo, jednego z ostatnich numerów gra- rzy nie chcą zamykać się w akademickim getcie
tulowali nam m.in. prof. Tadeusz Kowalik, nale- i zamieszczać teksty jedynie w publikacjach czy-
żący do najbardziej renomowanych polskich eko- tanych wyłącznie przez ich kolegów i koleżanki
nomistów, lecz także jeden z naszych wiernych po fachu. Piszący dla nas są szczerymi demokra-
czytelników, który jest zwykłym pracownikiem tami, w tym sensie, że uważają, iż skoro tematy
fizycznym w Hucie Katowice. z ich specjalności mają ważne znaczenie dla ogó-
łu, nie można poprzestać na dyskutowaniu ich
Unikalną cechą pisma jest skala w niewielkich grupach, lecz należy pozyskiwać
dobrowolnego, nieodpłatnego zaangażowania sojuszników dla rozwiązań optymalnych spo-
czytelników w jego tworzenie. łecznie. I to jest chyba kolejny ważny wyróżnik
„Obywatela” spośród innych czasopism.
R. O.: To prawda. Nie mamy zawodowych autorów, Ludzi zgłaszających się do nas z różnymi pro-
którzy wedle zapotrzebowania redakcji piszą na blemami zawsze zachęcamy, by spróbowali je opi-
każdy temat, jak to się często dzieje w prasie po- sać, bez czekania, aż ktoś zrobi to za nich. Ma dla
pularnej. Nasz kwartalnik powstaje w znacznej mnie dużo większą wartość, gdy np. pracownik
27
Cezary Michalski, Ryszard Bugaj i Piotr Ikonowicz podczas zorganizowanej przez nas
debaty „Od »okrągłego stołu« do kryzysu finansowego”, styczeń 2009 r.
Straży Ochrony Kolei pisze dla nas artykuł o tym, innego rodzaju działania, które przyciągają ludzi
co złego dzieje się w tej formacji, niż gdybyśmy być może nie zainteresowanych współpracą przy
zapłacili za to jakiemuś dziennikarzowi, któ- samej gazecie. Wspieramy różne inicjatywy, kiedy
ry przedwczoraj pisał o przemyśle drobiarskim, indziej zaś inni doceniają to, co robimy i wspie-
wczoraj o problemach administracji publicznej, rają nas. W ten sposób powstaje coś, co nazy-
a dzisiaj dostał zlecenie na tekst o służbach za- wamy „środowiskiem”: grono ludzi wyznających
bezpieczających tereny kolejowe. Zawodowiec podobne ideały, choć niekoniecznie identyczne
mógłby profesjonalnie rozpoznać problem i napi- czy w takich samych proporcjach, którzy poma-
sać niezły tekst, ale będzie to dla niego zaledwie gają współtworzyć pismo i wszystko, co się wo-
jeden z wielu tematów, z którym się w żaden spo- kół niego dzieje. Przez te dziesięć lat przewinęło
sób nie utożsami. Gdy zaś sami czytelnicy sięgają się naprawdę mnóstwo osób, które utożsamiły
po pióro, a efekt końcowy jest – choćby za cenę się z „Obywatelem” i na miarę możliwości doło-
naszych poprawek – zadowalający, wówczas jest żyły do niego swoją cegiełkę – nie tylko pisząc
to dla mnie jako redaktora pisma o nazwie „Oby- czy tłumacząc dla nas teksty, ale np. pomagając
watel” sto razy bardziej satysfakcjonujące. w ilustrowaniu pisma, przygotowywaniu go do
druku, załatwianiu spraw urzędowych, wysyłce
Na stronie internetowej „Obywatela” do prenumeratorów, kolportażu, polecając „Oby-
często piszecie o „środowisku” watela” znajomym, zwracając uwagę na tematy
skupionym wokół pisma. warte opisania, organizując nasze imprezy itp. Do
tego dochodzą osoby, które wspierają finansowo
R. O.: Utrzymujemy bezpośredni kontakt z wie- nasz fundusz wydawniczy, wpłacając darowizny
loma naszymi autorami czy stałymi czytelnika- czy przeznaczając dla nas 1% swojego podatku.
mi. Poza wydawaniem „Obywatela” podejmujemy Jesteśmy im wszystkim bardzo wdzięczni – bez
28
nich „Obywatela” po prostu by nie było lub funk- Oczywiście w wielu konkretnych sprawach
cjonowałby w próżni społecznej, a to nie miałoby udało nam się osiągnąć bardziej wymierne efek-
sensu, bo mamy oprócz tworzenia pisma wiele ty. Udało się np. stworzyć przy piśmie inicjatywy,
innych zajęć i pomysłów na życie. które zrobiły sporo dobrego – choćby Centrum
Poza poczuciem, że bierze się udział w pro- Wspierania Rad Pracowników, które jest jedyną
mocji idei, które się wyznaje, nie mamy żadnych tego rodzaju instytucją w Polsce. Ci ludzie często
możliwości gratyfikacji czy uhonorowania tych nam dziękowali, gdyż nikt inny nie zaintereso-
osób. Tak więc ludzie, którzy są z nami, na pewno wał się ich losem, nie starał się poznać i nagłośnić
nie czynią tego z pobudek koniunkturalnych – na tych problemów; nie mogli liczyć na żadne wspar-
naszych poglądach nie można ani zarabiać, ani cie, poza odpłatną pomocą prawników. Tego typu
robić kariery czy zdobywać popularności. Utoż- środowisk było więcej, co patrząc wstecz cieszy
samienie się z „Obywatelem” i firmowanie swoim i satysfakcjonuje.
nazwiskiem jego działań wymaga wręcz pewnej Powodem do dumy jest dla mnie również to,
odwagi cywilnej – działamy w świecie, dla które- że wydrukowaliśmy mnóstwo tekstów, których
go ponoć „nie ma alternatywy”. w Polsce nikt inny pewnie by nie opublikował,
a przynajmniej nie w spójnym „bloku”, prezentu-
Co, z perspektywy pięćdziesięciu numerów jącym całościową wizję. Gdy się zbierze te 50 nu-
pisma i 10 lat jego edycji, uznajesz za merów obok siebie, to jest to ogromna dawka wie-
osiągnięcia warte odnotowania? Masz dzy dla ludzi, którym nie podoba się to, co dzieje
poczucie, że udało Wam się choć trochę się ze światem; którzy szukają alternatywy dla
poszerzyć zakres debaty publicznej, odkłamać obecnego, „jedynie słusznego” porządku.
jakieś pojęcia, a może zainspirować Mam też satysfakcję, że udało się stworzyć
konkretne obywatelskie działania? pewną propozycję ideową, zarazem radykalną
i odważną, lecz nie oszołomską. Przykładowo,
R. O.: Wiem, że może to zabrzmieć z lekka nar- jeśli krytykujemy kapitalizm i neoliberalizm, to
cystycznie, a zarazem mało efektownie, ale dla alternatywy szukamy tam, gdzie jest dobrobyt
mnie największym sukcesem jest samo wydawa- i demokracja, czyli np. w Szwecji i Finlandii, nie
nie pisma przez tak długi czas, choć nie jest to zaś na Białorusi czy na Kubie. Jeśli krytykujemy
oczywiście cel sam w sobie. Nieprzerwaną i regu- „Gazetę Wyborczą”, to za wspieranie Balcerowicza
larną edycję niezależnego pisma przez dekadę – oraz za jej istotny wkład w sformatowanie i zu-
bez wielkiego zaplecza instytucjonalnego, boga- bożenie polskiej debaty publicznej, nie zaś za to,
tych sponsorów, ale też bez głoszenia treści, któ- że brat Michnika był ubekiem. Jeśli wyszydzamy
re są „mile widziane” – trzeba nazwać sukcesem, to, że „nowa lewica” zajmuje się głównie prawami
zwłaszcza że mam nienajlepsze zdanie o zdolno- gejów, to nie dlatego, że uważamy – jak prawica –
ści Polaków do długofalowych, konsekwentnych iż homoseksualizm jest chorobą, lecz ponieważ
wysiłków. Natomiast wydawanie przez 10 lat pi- są w Polsce ogromne grupy i obszary ludzi wy-
sma na niezłym poziomie, mimo iż bazującego kluczonych po stokroć bardziej niż garstka, któ-
na pracy społecznej, któremu udaje się przyciągać rej marzą się śluby dwóch facetów i adoptowanie
prestiżowych lub fachowych autorów i które jest dzieci przez dwie paniusie. I tak dalej. Jeśli popa-
chwalone przez ludzi znających się na tego rodza- trzymy na to, jak wygląda w Polsce sfera ideologii,
ju tematyce, a także na warsztacie prasowym – zarówno tej „głównonurtowej”, jak i rozmaitych
warte jest odnotowania po dwakroć. Trudno po- nisz politycznych, to mam wrażenie, że swoje
wiedzieć, że jest to sukces spektakularny – dzię- stanowisko i postawę przemyśleliśmy znacznie
ki nam nie dokonała się żadna epokowa zmiana. lepiej i głębiej.
Oczywiście zawsze chciałoby się więcej, nato- Pomniejszymi sukcesami są kwestie mające
miast wydaje mi się, że i tak osiągnęliśmy dużo wymiar symboliczno-historyczny. Włożyliśmy
więcej, niż zakładaliśmy w momencie tworzenia wiele wysiłku w przypomnienie etosu Pierw-
„Obywatela”. Jak już wspominałem, początki były szej „Solidarności” i odkłamanie go – nie był
mało heroiczne. To był trochę eksperyment, rzu- to bowiem tylko zryw niepodległościowo-anty-
canie się na głęboką wodę bez pewności, czy lada komunistyczno-bogoojczyźniany, ale również
moment się nie utopimy. bunt robotniczy, bunt ludzi walczących o godne
29
1. K
onrad Malec prowadzi warsztaty
dla młodzieży licealnej
1 2
3
Fabryka
Zadrukowanych
Kartek
Michał Sobczyk
pełni u nas… redaktor naczelny), za każdym ra- Jeden z nich, od lat znający nas osobiście, przez
zem znajdując w nim coś, co można bądź nale- ponad dwa tygodnie utrzymywał, że zamówiona
ży poprawić. Nie chodzi tu tylko o dopieszczanie recenzja „jest już praktycznie gotowa”; przeszko-
językowej strony artykułów, ale i wynajdowanie dę w jej przesłaniu miały stanowić w kolejnych
luk w argumentacji autorów, sprawdzanie w źró- dniach m.in. blokada korzystania z prywatnych
dłach przytaczanych przez nich cytatów, faktów skrzynek e-mailowych w nowej pracy, nieznale-
czy liczb (konieczne bywa także np. sumowanie zienie kafejki internetowej czynnej po godzinie
liczb w tabelach…), a nawet – ostrożności nigdy 22 : 00 (mowa o jednym z największych miast Pol-
za wiele – prawidłowej pisowni przywoływanych ski), oraz względy religijne – zakaz korzystania
nazw i nazwisk. Autorzy są tylko ludźmi, dlatego z komputera w szabas. W końcu tekst do nas do-
ideałem, do którego powinien dążyć każdy redak- tarł: czterokrotnie krótszy i na zupełnie inny te-
tor, jest dobrze naoliwiona maszyna do szukania mat, niż ustalaliśmy…
dziury w całym… Ze względu na ludzką niesolidność, ale i przy-
A wszystko to z nieustannie aktualizowanym padki losowe, należy być stale gotowym, aby
planem numeru w ręku. Tak to już jest, że wię- w ekspresowym tempie wynaleźć, choćby spod
cej przewidzianych tekstów wypada, niż „spada ziemi, pełnowartościowy zamiennik dowolnego
z nieba” tych nieplanowanych. Sytuacji nie uła- materiału. Konkurencja na rynku idei jest bez-
twiają ci z autorów, którzy ukrywają faktyczne litosna, dlatego bez względu na nasze perypetie,
zaawansowanie prac nad swoimi tekstami, licząc czytelnik poszukujący prospołecznych treści mu-
na szybkie nadgonienie zawalonych terminów. si otrzymać gotowy produkt na czas i musi być on
Związki pozazawodowe
Fabryka Zadrukowanych Kartek to nie tylko codzienna praca przy taśmie, ale także wyjazdy
służbowe, wczasy zakładowe, wyjścia na piwo po fajrancie, „nocne Polaków rozmowy”, ro-
manse biurowe… W efekcie, załoga staje się powoli czymś więcej niż wspólnotą pracy oraz
poglądów.
Spójnią tej społeczności są zarówno rzeczy wielkie, jak wsparcie kolegów i koleżanek, na
które każdy z nas mógł liczyć w trudnych życiowych momentach, jak i pozornie małe, jak
gromadne uleganie słabostkom, w rodzaju zamiłowania do palenia fajki czy wciągania tabaki.
Nie ma potrzeby udawać, że żyjemy w jakiejś wspólnotowej utopii. Wcale nierzadkie awantu-
ry urządzamy sobie jednak z troski o jakość wspólnej pracy, by w chwilach od niej wolnych
z powrotem uwielbiać się nawzajem.
Choć to szalenie trudne, chciałbym, aby „Obywatel” był jednocześnie wydajnym pasem
transmisyjnym ponadczasowych idei, jak i kuźnią zdrowych relacji pomiędzy pasją a pracą,
przyjaźnią a kolektywnym podziałem i egzekwowaniem obowiązków; by umożliwiał prze-
bywanie z głową w chmurach, zmuszając w tym samym czasie do twardego stąpania po zie-
mi. Choć w bólach, chyba stopniowo rodzi się taki model, realizowany przez coraz większą
sieć osób o coraz większej liczbie bliskich powiązań. Marzy mi się, by z czasem przynajmniej
część polskiej rzeczywistości zaanektować na potrzeby tej Rzeczpospolitej Przyjaciół w mi-
niaturze, nie zapominając przy tym o przytomnej radzie Edwarda Abbey’a: Bądźcie tacy, jak
ja… krzyżowcami na pół etatu, fanatykami połową serca. […] Nie wystarczy walczyć. […] jeszcze
ważniejsze jest dobrze się przy tym bawić.
(MS)
36
satysfakcjonującej jakości. Jeśli trzeba, Fabryka strzechy. Zasadnicza różnica z prawdziwą fabry-
Zadrukowanych Kartek wprowadza dodatkową ką sprowadza się do tego, że poszczególne „dzia-
zmianę, a określenie „wolny weekend” wykreśla ły” to zazwyczaj jedna pracowita osoba, dla której
z zakładowego słownika. Status środowiskowej pomoc przy wydawaniu pisma jest tylko jednym
anegdoty zyskała autentyczna historia o tym, jak z życiowych zajęć.
podczas takiego maratonu prac nad finalizacją
numeru jeden z nas był święcie przekonany, że Uspołeczniony zakład pracy
zredagował o jeden artykuł więcej, niż w rzeczy-
wistości. Okazało się, że „dokonał” tego podczas Celem tego tekstu nie jest przekonanie kogokol-
kilkugodzinnej drzemki, kiedy śnił mu się ekran wiek, że redagowanie i wydawanie gazety „dla do-
komputera. bra wspólnego” – jest udręką. Kosztuje nas ono
niemało wysiłku i stresów, ale niemal cała załoga
Bezimienni fachowcy silnie identyfikuje się z fabryką i nie zamieniłaby
jej na żaden inny zakład. Chciałem jedynie za-
Na podstawie powyższych opisów można od- chęcić Was do próby wyobrażenia sobie, jak duża
nieść wrażenie, że skromne grono technologów ilość bardzo zróżnicowanej, nierzadko specjali-
i rzemieślników, wraz z „wynajmowanymi” do stycznej pracy musi zostać wykonana, żebyśmy
poszczególnych tekstów specjalistami, dźwiga na co kwartał mogli dostarczyć Wam nową dawkę
swoich barkach cały ciężar działalności fabryki. inspirującej lektury. Pracy, której niemała grupa
Tymczasem na ostateczny efekt znojnie pracuje osób powinna móc poświęcić się na wyłączność,
cała niewidzialna armia pracowników i wolonta- jeśli pismo ma się rozwijać – a której nie opła-
riuszy stowarzyszenia wydającego pismo. ci wielki biznes czy polityka, bo nie mają w tym
To ich rękami wykonywanych jest wiele prac żadnego interesu.
niezbędnych w procesie produkcyjnym: tłuma- Z powyższych powodów Fabryka Zadruko-
czą teksty, przepisują nagrania z wywiadami, wy- wanych Kartek będzie mogła przetrwać wyłącz-
szukują zdjęcia do zilustrowania poszczególnych nie wtedy, jeśli jej klienci będą wobec niej lojalni,
materiałów, pakują i wysyłają egzemplarze gazety a jednocześnie istotna część z nich aktywnie za-
do prenumeratorów… W tym samym czasie ich angażuje się w jej sprawy, zostając udziałowcami
koleżanki i koledzy z działu finansowego dbają całego przedsięwzięcia. Więcej informacji na te-
o to, by było za co kupić kartki do zadrukowania, mat tego, jak można zostać takim „obywatelskim
opłacić redakcyjne telefony czy czynsz za lokal, spółdzielcą”, znajdziecie w następnym numerze
dział dystrybucji negocjuje jak najkorzystniejsze „Obywatela”.
warunki kolportażu, a marketingowcy-amatorzy
głowią się, jak sprawić, by „Obywatel” trafił pod Michał Sobczyk
W mainstreamowych
mediach godnie
reprezentuje nas Krzysztof
Wołodźko. Na zdjęciu
w programie „System 09”
emitowanym w TVP2
37
Megafon zwany „tubą” to bardzo ważne akcesorium działalności obywatelskiej. Nasza tuba zaliczyła dziesiątki imprez
organizowanych przez wiele organizacji, z którymi współpracujemy. W Łodzi wszyscy aktywiści wiedzą, że w celu
wypożyczenia megafonu należy się udać „do »Obywatela«”. Są tacy, którzy przypisują tubie magiczne właściwości.
Oddana w dobre ręce, potrafi wrócić do nas wraz z pożyczającym – jak w przypadku Marii Nowakowskiej, która
po paru latach od użycia megafonu na manifestacji studenckiej została aktywistką naszej organizacji.
Na zdjęciach: tuba w drodze do Rospudy, Danuta Kowalczyk, Rafał Górski, Maciej Muskat,
mieszkanki łódzkiego Olechowa, Marcin Harembski, Maria Nowakowska
Historia pewnego
reportażu
Konrad Malec
Wypadki toczą się szybko, mój interlokutor na dłużej. Na wariactwo macham ręką, zama-
dość niespodziewanie okazuje się mówić bardzo wiam upragnioną kawę i wyciągam dyktafon. –
sensownie. W sumie przywykłem do tego, że Pan wybaczy, ale powiem parę rzeczy, których wo-
mocno zaangażowanym społecznikom nierzad- lałbym, żeby Pan nie publikował, a z takich sprzętów
ko włącza się spiskowe myślenie – to efekt tego, czasem „przypadkiem” coś się wydostaje – zastrzega
jakimi metodami nadal zwalcza się „niepokor- mój rozmówca. Niepocieszony wyciągam kartki,
nych”, którymi w wolnej Polsce są osoby sprze- długopis i zaczynam się zastanawiać: co ja tutaj
ciwiające się „restrukturyzacjom” czy szkodliwej robię? Może jednak wiać?
inżynierii społecznej. Chwilę po starcie z dworca Mój informator jest działaczem związkowym,
znajdujemy się w jednym z dużych centrów han- od czasów Pierwszej „Solidarności” konsekwent-
dlowych. Pojechaliśmy ciut naokoło, by utrudnić nie walczy o prawa pracownicze i interes kraju.
życie ewentualnemu „ogonowi”. Zasiadamy przy Niedawno za swą działalność stracił pracę. Po-
kawiarnianym stoliku, tuż przy przelocie, gdzie kazuje mi dokumenty, snuje opowieść; wszyst-
każdy może przypadkiem przejść, ale nikt w spo- ko przedstawia się spójnie i nawet jeśli trochę
sób nie wzbudzający podejrzeń nie zatrzyma się w tym megalomanii – wierzę mu, jest szczery
Następnych kilka dni to liczne telefony, celem tekstu, który, jak się okaże, wzbudzi w Internecie
uzupełnienia wiedzy o korporacji, o której piszę ogromne zainteresowanie.
tekst. Wszystkie zebrane informacje potwierdza- Oczywiście nie każdy dziennikarski wyjazd ob-
ją, że łamane i naginane są tam prawa pracow- fituje w aż tyle przygód. Czasem przy okazji zbiera-
nicze, a ludzi traktuje się jako przykry, choć nie- nia materiału jest sposobność pozwiedzać zabytki,
zbędny dodatek do produkcji. Wyposażony w so- kiedy indziej większość niezbędnych informacji
lidny materiał dzwonię do rzecznika prasowego żmudnie pozyskuje się siedząc przy komputerze
firmy. – Na anonimowe donosy nie będziemy odpo- i telefonie. Zdarza się usłyszeć ciepłe słowo o swo-
wiadać – słyszę w odpowiedzi. Próby wydobycia im artykule, ale bywa i tak, że zadzwoni rozdraż-
jakiegokolwiek komentarza nie przynoszą rezul- niony kamienicznik, którego bandyckie praktyki
tatu, ze swojej strony odmawiam podania jakich- nagłośniliśmy. Jedno jest pewne: nie ma czasu na
kolwiek personaliów moich informatorów, którzy szybkie zestarzenie się w fotelu i kapciach.
zastrzegli sobie anonimowość. Pozostało już tyl-
ko zebrać wszystko, co wiem i nadać temu formę Konrad Malec
1 2
3 4
5 6 7
8 9
Fragment wystawy „Między buntem a marazmem” przygotowanej
z okazji dziesięciolecia „Obywatela”. Wystawę prezentowaliśmy
podczas IV Festiwalu Obywatela – Festiwalu Wolnej Kultury
a Szymon Surmacz
a Szymon Surmacz
n
b
b
a Koncepcja: Maciej Muskat, obraz: p El Greco
a Szymon Surmacz
b
b
b
a Szymon Surmacz b
a Szymon Surmacz
b
n a Szymon Surmacz & Magda Warszawa
Kooperujemy od zawsze. Zanim się spotkaliśmy, praco-
waliśmy w różnych miejscach, by nabierać doświadczenia.
Po pracy zamienialiśmy się w wolontariuszy, by nie tracić
marzeń, że dzięki nam świat może stać się lepszy.