Professional Documents
Culture Documents
oryginału
Unfu*k Yourself. Get Out of Your Head and into Your Life
Originally published in the United States of America in 2016 by the author.
First HarperOne hardcover published in 2017.
Insignis Media
ul. Lubicz17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 (12) 636 01 90
biuro@insignis.pl, www.insignis.pl
facebook.com/Wydawnictwo.Insignis
twitter.com/insignis_media(@insignis_media)
instagram.com/insignis_media(@insignis_media)
Snapchat: insignis_media
Dedykuję tę książkę moim trzem siostrom: Pauli, Elizabeth i Sandrze,
mojej matce Agnes i mojemu ojcu Patrickowi. Wspólnie dorastaliśmy,
płakaliśmy, wspieraliśmy się i walczyliśmy. To dzięki Wam jestem tym,
kim jestem.
Ale mam też złą wiadomość: ta zależność działa również w drugą stronę.
Negatywny dialog wewnętrzny może nie tylko zepsuć nam nastrój, ale
i wywoływać w nas poczucie bezradności. Przez niego poważniej traktujemy
błahe sprawy i zaczynamy widzieć problemy tam, gdzie wcześniej ich nie
było. Z ostatniej chwili: twój dialog wewnętrzny pieprzy ci życie na mnóstwo
sposobów, o których nie masz nawet pojęcia!
Postawmy jednak sprawę jasno: chociaż moja książka jest o tym, że właściwe
słowa mogą zmienić twoje życie na lepsze, absolutnie NIE zachęcam cię do
przejścia na pozytywne myślenie i stosowania afirmacji.
Ile razy powtarzasz sobie w duchu: „Ale ze mnie idiota”, „Zawsze coś
zawalę”, „Moje życie się skończyło” albo podsumowujesz jakąś
nieprzyjemną sytuację słowami: „To najgorsze, co mogło się stać”.
Nasze słowa i działania nie zawsze są racjonalne – ale to nas najwyraźniej nie
powstrzymuje! W dodatku rzadko zdajemy sobie sprawę, jakim
emocjonalnym obciążeniem jest negatywny dialog wewnętrzny – nawet
w najłagodniejszym wydaniu.
Sęk w tym, że nie szkodzą nam tylko prawdziwie złośliwe obelgi kierowane
pod własnym adresem. Równie destrukcyjne bywają delikatne wyrzuty. Jeśli
nad czymś pracujesz, możesz pomyśleć: „To bardzo trudne. Co będzie, jeśli
nie zdążę?”, albo obsesyjnie roztrząsać wszystkie rzeczy, które masz szansę
schrzanić. Czasem negatywny dialog wewnętrzny wywołuje złość, smutek
albo frustrację, które przejawiają się w pozornie niepowiązanych ze sobą
sytuacjach.
Mówiąc tak do siebie, nie ułatwiasz sobie życia. Im częściej powtarzasz, jakie
coś jest trudne, tym trudniejsze będzie ci się to wydawać. Niestety,
mimowolne myśli płyną przez nasz mózg wartkim strumieniem. Jesteśmy tak
przyzwyczajeni do krytycznego głosu rozbrzmiewającego nam w głowach, że
często nawet nie rozumiemy, jak ta negatywna samoocena wpływa na nasz
nastrój i zachowanie w danej chwili. W rezultacie nie robimy tego, co
podpowiada nam rozum, bo głos rozsądku zostaje zagłuszony.
Stoicy tacy jak Marek Aureliusz byli wręcz zdania, że wydarzenia zewnętrzne
nie mają nad nami żadnej władzy. Sami tworzymy rzeczywistość w swoim
umyśle.
Czy jesteś gotowy uznać, że to, jak wygląda twoje życie, nie wynika ze splotu
okoliczności zewnętrznych, tylko z negatywnego dialogu wewnętrznego,
który pozbawia cię sił? Że większy wpływ na to, jak mocno w siebie
wierzysz, mają podświadome reakcje niż twoje faktyczne umiejętności?
Nowe nawyki wyrabia się, powtarzając działanie, dopóki nie stanie się ono
„automatyczne”. Na tej samej zasadzie zdecydowany, asertywny język
z czasem może wywołać trwałą zmianę w naszym życiu. To więcej niż
przyciąganie przyjemnych myśli (zostaw na razie ten syrop z cukierkami!) –
dialog wewnętrzny wpływa na biologię mózgu.
Jeśli nie jesteś gotowy zacząć działać, żeby zmienić swoją sytuację – czyli
innymi słowy, jeśli jesteś gotowy ją znosić – to czy ci się to podoba czy nie,
sam wybierasz dla siebie takie życie.
Zanim pomyślisz „ale…” albo zaczniesz się na mnie wkurzać, dodam coś
jeszcze: broniąc swojej obecnej sytuacji, przedstawiasz argumenty za tym,
żeby w niej dalej tkwić. Przestań.
Jak mówi Epiktet, o tym, jakim jesteś człowiekiem, nie decydują okoliczności
zewnętrzne, tylko sposób, w jaki na nie reagujesz. Żeby to zmienić, musisz
najpierw zerwać z dawnym mechanizmem.
Uwierz mi, słyszę twoje: „Jestem gotowy, ale…”. Za każdym razem, kiedy
dodajesz na końcu tego zdania „ale”, robisz z siebie ofiarę. Od wielu lat
pracuję jako coach i mentor. Poznałem wszystkie możliwe komplikacje
życiowe, od mrocznej przeszłości, przez trudną i dramatyczną teraźniejszość,
aż po obezwładniający lęk przed przyszłością. Nasłuchałem się mnóstwa
takich historii. Chcę, żebyś naprawdę zrozumiał, co chcę ci przekazać. Nie
mówię tego wszystkiego, żeby cię sprowokować – a może i mówię, ale w tej
prowokacji chodzi o to, żebyś wykorzystał swój potencjał i osiągnął coś
wielkiego, a nie o to, żeby cię wkurzyć! Wyobraź sobie przez chwilę, że
w twoim życiu brakuje gotowości. Nie jakiejś rachitycznej, nieśmiałej
skłonności, tylko odwagi i zdecydowania, stanu, w którym jesteś nastawiony
na następny krok i chcesz podjąć działanie. Gotowości do zmiany, gotowości
do tego, żeby zostawić przeszłość za sobą i pogodzić się z rzeczywistością.
Prawdziwej, magicznej, inspirującej gotowości.
Albo kontrolujesz swoje przeznaczenie, albo ono kontroluje ciebie. Życie nie
czeka, aż skończysz przerwę albo przestaniesz prokrastynować. Nie czeka, aż
otrząśniesz się ze zdumienia albo opanujesz strach. Toczy się dalej bez ciebie.
Przedstawienie trwa niezależnie od tego, czy postanowisz odegrać w nim
istotną rolę.
Często obwiniamy się o prokrastynację, lenistwo czy brak motywacji, gdy tak
naprawdę problem tkwi w gotowości. Odkładamy różne zadania na potem
albo unikamy ich jak ognia, bo powtarzamy sobie, że nie chcemy albo nie
potrafimy ich wykonać.
Czy jesteś gotowy mieć zaniedbane, chore ciało? Nie. Czy jesteś gotowy dalej
żyć od wypłaty do wypłaty? Nie. Czy jesteś gotowy znosić toksyczne relacje,
których nie da się naprawić? Nie.
POTĘGA CELU
Istnieje jeszcze inny sposób na to, żeby twój brak gotowości uwolnił cię
z chomiczego kołowrotka. Czasem nie ma znaczenia, jakie zadasz sobie
pytanie ani ile razy powtórzysz odpowiedź. Po prostu nie umiesz podtrzymać
stanu gotowości na tyle długo, żeby cokolwiek się zmieniło. Niewykluczone,
że jesteś jedną z tych osób, które zaczynają mnóstwo projektów i żadnego nie
kończą. Ostatecznie będziesz musiał pogodzić się z faktem, że masz w sobie
zbyt dużą gotowość do tego, żeby wszystko zostało po staremu. Nie jesteś
gotowy wywrócić swojego życia do góry nogami i na dobre pozbyć się
dawnych obciążeń, bo w głębi duszy odpowiada ci status quo. Daj spokój,
przecież inaczej już byś coś z tym zrobił! Najwyraźniej do jakiegoś stopnia
akceptujesz swój styl życia.
I nie ma w tym nic złego. Jeśli przyznasz przed samym sobą, że postanowiłeś
zostać tam, gdzie jesteś, efekt może być równie stymulujący jak decyzja, żeby
ruszyć dalej. Dlaczego? Bo czasem świadomość, że dobrowolnie tkwisz
w miejscu, w którym jesteś nieszczęśliwy, staje się wystarczającym bodźcem
do realnej i trwałej zmiany. Nie obwiniaj się przy tym i nie rób z siebie ofiary
kryzysu wewnętrznego czy jakiejś wydumanej „wady”. Skoro trafiłeś w to
miejsce przez swój utrwalony sposób myślenia, to wiesz co? No właśnie,
możesz się z niego wydostać, zmieniając swój utrwalony sposób myślenia! Ta
świadomość to podstawowy warunek, żeby zaakceptować samego siebie,
pogodzić się z przeszłością, której nie da się już zmienić, i odważyć się
sięgnąć po niewyobrażalnie wspaniałą przyszłość.
Ten jest mądrym człowiekiem, kto nie ubolewa nad tym, czego
nie posiada, ale raduje się tym, co ma.
Epiktet
Ale jeśli nie jesteś gotowy siedzieć w pracy dodatkowych dziesięć albo
dwadzieścia godzin tygodniowo tylko po to, żeby jeździć do biura bmw
zamiast hondą, to nie zużywaj cennych szarych komórek na takie wizje.
Przestań udawać przed samym sobą. Pogódź się z tym, że nie chcesz wziąć na
siebie obowiązków, z którymi wiązałoby się realizowanie tych pragnień,
i przyznaj, że sobie ściemniałeś. Dzięki temu dużo mocniej pokochasz to
życie, które już masz – i stworzysz przestrzeń na dążenie do rzeczy, których
naprawdę pragniesz.
„Nie jestem gotowy” zrezygnować z ulubionego jedzenia tylko po to, żeby
znów mieć ciało dwudziestolatka. „Nie jestem gotowy” zamienić czasu
spędzanego z rodziną na dodatkowe zero na czeku z wypłatą.
Czy naprawdę nie jesteś w stanie trenować pół godziny dziennie, tak jak to
sobie wmawiasz? Fakt, trochę się spocisz i zmęczysz, ale wystarczy włączyć
ulubioną muzykę, żeby czas płynął szybciej. I chociaż początki pewnie będą
bolesne, w końcu przyzwyczaisz się do wysiłku i wzmocnisz swoje ciało.
Co najgorszego może się stać, jeśli zgłosisz swój pomysł na tym spotkaniu?
Zostanie odrzucony? To co? Nawet jeśli czeka cię poważniejsze zadanie –
DUŻO poważniejsze zadanie, na przykład musisz zapłacić zaległe od wielu
lat podatki, posprzątać zagracony garaż albo powiedzieć prawdę komuś, kogo
okłamywałeś – droga do zmiany zawsze zaczyna się od tego samego
przebłysku gotowości.
Zrozumiesz, że kiedy jesteś gotowy zrobić to, czego wymaga sytuacja, cała
reszta traci znaczenie. Przestaniesz odkładać sprawy, na których naprawdę ci
zależy. Nie będziesz zaniedbywać obowiązków, które na siebie wziąłeś, bo
będziesz czuł gotowość, żeby je wypełnić.
Gotowość to źródło nowego, niewyczerpanego strumienia możliwości
i potencjału, stan, w którym rodzą się nowe wersje przyszłości i nowy ty.
Pytaj siebie „Czy jestem gotowy?” bez końca, dopóki te słowa nie zaczną
dźwięczeć ci w uszach tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem,
w samochodzie i pod prysznicem: „Czy jestem gotowy?”. Pytaj się o to raz po
raz, dopóki w twojej świadomości nie zabrzmi głośne „TAK! JESTEM
GOTOWY!”.
W końcu przychodzi chwila, gdy nie możecie się już dłużej powstrzymać –
pierwszy raz wyznajecie sobie miłość.
Nic z tych rzeczy. Ten nieudany związek był twoim sukcesem, bo osiągnąłeś
dokładnie to, co zamierzałeś. Chciałeś tego od samego początku, od
pierwszego „cześć”. „Jak to, przecież to mój partner się nie starał, to ON
wszystko zepsuł!”. Rozumiem, ale co, jeśli podświadomie wybrałeś właśnie
taką osobę? Co, jeśli wytypowałeś idealnego kandydata, żeby jeszcze raz
krok po kroku móc odtworzyć tę samą historię?
Co, jeśli tak naprawdę chciałeś udowodnić, że nikt cię nie pokocha? Co, jeśli
to przekonanie zalęgło się w twoim umyśle jako podświadoma reakcja na
burzliwe dzieciństwo, bolesne rozstania i tym podobne zdarzenia? I co, jeśli
przez ten zakorzeniony głęboko w podświadomości wzorzec celowo
własnoręcznie sabotowałeś swój związek?
Stałeś się wyczulony na problemy, których nie było. Zacząłeś czepiać się
szczegółów, irytować się błahostkami, rozdmuchiwać najdrobniejsze
nieporozumienia. Z czasem udało ci się dowieść swojej tezy – związek umarł
śmiercią naturalną. Co, jeśli nauczyłeś się dążyć do takiego zwycięstwa?
Byłeś przekonany, że nie zasługujesz na kochającego partnera, więc
postanowiłeś to udowodnić i odniosłeś sukces. Gratulacje!
Widzisz, twoje myśli mają taką moc, że nieustannie popychają cię w kierunku
twoich celów, nawet kiedy nie zdajesz sobie sprawy, do czego właściwie
dążysz! Twój mózg jest zaprogramowany na sukces.
I nie dotyczy to jedynie związków. Ta sama dynamika rządzi twoją karierą,
kondycją fizyczną, finansami i wszystkim innym, czym się zajmujesz.
W każdej z tych dziedzin odnosisz zwycięstwo.
Wierz lub nie, ale zarobienie dwa razy większej kwoty wcale nie musi być
trudniejsze. Może ci się tak wydawać, lecz nie jest to prawda absolutna. Bez
względu na to, czy dostajesz za godzinę 25 dolarów czy 50 dolarów, 40
godzin pracy to 40 godzin pracy. Wprawdzie warto zdać sobie sprawę, nad
czym właściwie pracujesz i czy jesteś skuteczny, a nie tylko zajęty, ale
czasem poziom zarobków to tak naprawdę kwestia przejścia do innej domeny.
Jak się to robi? Najpierw musisz odkryć, w jaki sposób się ograniczasz – jakie
„prawdy absolutne” nieświadomie wyznajesz. Krótko mówiąc, chodzi o twoje
przekonania na temat siebie samego, innych ludzi i życia. Tymi
przekonaniami wyznaczasz granicę własnego potencjału. Dopiero kiedy je
przełamiesz i doświadczysz życia innego niż obecne, zaczniesz rozumieć
potęgę tego zjawiska.
Wiem, że ta wizja świata wydaje ci się nadmiernie uproszczona, ale dzięki
niej możesz wznieść się na zupełnie nowy poziom osiągnięć, chociaż to
rozmowa na inną okazję. W tym momencie skup się na tym, że twoje życie
jest podzielone na konkretne domeny, w których działasz i odnosisz
zwycięstwa.
Rzecz w tym, że wygrywasz w każdej domenie, w którą się angażujesz. Jesteś
zaprogramowany tak, żeby odnieść w niej sukces. Wydostanie się z tej
domeny będzie wymagało znaczącej zmiany twoich automatycznych
mechanizmów działania.
Ale na tym nie koniec. Weź pod uwagę, że twoje nastawienie też musi się
zmienić – zarówno podczas walki o szczuplejszą sylwetkę, jak i po
osiągnięciu wymarzonej wagi. Nie możesz się poddać, mimo że w uszach
coraz głośniej będą ci dźwięczały stare automatyczne myśli.
Jak zmieni się twoje poczucie tożsamości, kiedy stawisz czoła swoim
problemom? Co o sobie pomyślisz, gdy zobaczysz w lustrze zdrową,
wysportowaną osobę? Jak wtedy będzie wyglądało twoje życie? Odradzam
wyobrażanie sobie, że nagle poczujesz się fantastycznie. Stare kompleksy nie
znikną bez śladu.
Kiedy naprawdę poznasz siebie i swoje ograniczenia, otworzy się przed tobą
droga do wolności i sukcesu. Im bardziej świadomy będziesz swoich
wewnętrznych mechanizmów, tym więcej przestrzeni i okazji pojawi się
w obszarach, które dotąd sprawiały ci trudności.
Odważ się działać. Zaufaj sobie i poddaj się w pełni swoim bezkresnym
możliwościom zwycięstwa. Postanów, że zaczniesz wygrywać na nowe,
ekscytujące sposoby. Wymagaj od siebie tego, co najlepsze, i powtarzaj za
mną: „Jestem zaprogramowany na sukces”.
ROZDZIAŁ 4
Yh.
W życiu każdego z nas zdarzają się chwile, kiedy czujemy się trochę przybici
i zrezygnowani. W takich momentach mamy wrażenie, że nic nie idzie po
naszej myśli. Na tym etapie (zazwyczaj) jeszcze się nie poddajemy, ale jest
nam bardzo ciężko.
Sęk w tym, że trudności rzadko ograniczają się do tej jednej sprawy. One się
rozprzestrzeniają. Przenikają wszystkie aspekty naszego życia zupełnie jak
toksyczna substancja.
Myślisz wtedy:
„Życie jest za trudne”.
Wszyscy mają problemy, a życie nie jest idealne. Nigdy takie nie będzie. Nie
było idealne 2400 lat temu, w czasach Sokratesa, i z całą pewnością nie jest
idealne dziś.
Ale jeśli będziemy ze sobą szczerzy do bólu, zdamy sobie sprawę, że
w porównaniu z resztą świata zasadniczo nie mamy powodów do narzekania.
Poważnie. Przemyśl to.
Skoro czytasz tę książkę, prawdopodobnie nie żyje ci się tak ciężko jak
dzieciom w Somalii czy niedotykalnym w Indiach. Masz pewnie dużo mniej
problemów niż ludzie w 470 roku p.n.e., kiedy przyszedł na świat Sokrates –
przed erą nowoczesnej medycyny, elektryczności, samochodów czy
podstawowych praw człowieka.
Ale żeby docenić swoje szczęście, wcale nie musisz cofać się w czasie ani
szukać przykładów na drugim końcu świata. Wystarczy, że pojedziesz do
innej dzielnicy we własnym mieście albo rozejrzysz się po swoim miejscu
pracy, a mogę ci zagwarantować, że znajdziesz mnóstwo osób w gorszej
sytuacji niż twoja. Być może tego nie zauważasz – jak my wszyscy.
W naszych oczach życie innych to przegląd najciekawszych wydarzeń,
chociaż we własnym skupiamy się tylko na zakulisowych trudnościach.
Oczywiście te tory nie znajdują się w próżni. Przecinają miasta i wsie, biegną
w tunelach i na mostach, wiją się wokół wysokich gór i nurkują w głąb
kanionów. Zobacz oczyma duszy tę magiczną różnorodność krajobrazów.
Gdy ruszysz torami w tę stronę, zobaczysz przed sobą całą swoją historię –
wszystko, co kiedykolwiek ci się przydarzyło.
Jeśli miałeś trudne dzieciństwo, możesz teraz do niego wrócić. Pamiętasz, jak
próbowałeś po cichu wymknąć się z domu, a rodzice cię przyłapali i dostałeś
szlaban na wyjścia? Albo tę noc, kiedy czytałeś przy świeczce, bo
zapomniałeś zapłacić za prąd?
Jeśli się jeszcze nie domyśliłeś, to prawa strona symbolizuje twoją przyszłość.
Znajdziesz tu wszystkie wydarzenia i doświadczenia, które czekają cię
w życiu.
Nowe związki z ludźmi, których jeszcze nie poznałeś. Wizyty w miejscach,
w których dotąd nie byłeś. Wszystko, czego zawsze chciałeś spróbować.
Może założysz rodzinę i będziesz obserwować, jak twoje dzieci rosną, dostają
świadectwo z czerwonym paskiem, strzelają gole na boisku i występują
w szkolnym teatrzyku. Ani się obejrzysz, a przedstawią ci miłość s wojego
życia. A później zaczną się wyprawy do kina albo do Disneylandu
z wnukami.
Oczywiście twoje życie nie zawsze będzie usłane różami, ale o tym już wiesz.
Czekają cię różne trudne przeżycia. Rozczarowania, porażki, kłótnie i lęki.
Nie zatrzymuj się na nich, patrz dalej, aż do samego KOŃCA – ostatecznego
końca. Zgadza się, nie będziesz żyć wiecznie. Przestaniesz istnieć w postaci
fizycznej, twoje doświadczenie bycia sobą kiedyś się urwie: pomyśl o dniu,
w którym umrzesz. Wiem, że to nieprzyjemna wizja, ale kiedyś stanie się
rzeczywistością, więc czemu nie pogodzić się z tym już dziś?
Świat urządzony jest tak, że czasem musisz zrobić coś, na co nie masz ochoty,
z ludźmi, których nie lubisz, i w miejscach, za którymi nie przepadasz.
Znajomi będą znikać z twojego życia równie łatwo i szybko, jak się w nim
pojawili. Stracisz pieniądze, zepsują ci się różne rzeczy, a twój pies zdechnie.
Ale wytrzymasz to wszystko, i dobre, i złe momenty, tak jak wcześniej.
Wyjdziesz z każdej próby zwycięsko, bo to tylko kolejne ulotne sceny
w filmie, który jest historią twojego życia.
MORZE DOŚWIADCZEŃ
Właśnie w najmroczniejszych dla nas chwilach musimy się
skupić na tym, by dostrzec światło.
Aristotelis Onasis
Łódź, którą płyniesz, jak dotąd nie poszła na dno i nie tak łatwo ją zatopić.
Trafisz na trochę fal, niekiedy rozpęta się burza, a od czasu do czasu pewnie
dostaniesz choroby morskiej, ale twoja podróż przez ocean zwany życiem
będzie trwała dalej.
Ale gdy zerwie się szkwał, nie możesz po prostu dać mu sobą miotać. Musisz
stanąć na wysokości zadania, odzyskać kontrolę nad swoim życiem
i poprowadzić łódź tam, dokąd chcesz dotrzeć. Okej, twoja podróż nie
przebiega tak gładko, jak planowałeś. Czy to znaczy, że pozwolisz zwiać się
z właściwego kursu?
Często nie widzisz rozwiązania dlatego, że jesteś zbyt blisko problemu. Złap
trochę dystansu, DUŻO dystansu, i spójrz na problem z szerszej perspektywy.
Przypomina to technikę nazywaną przez psychologów restrukturyzacją
poznawczą, dzięki której kłopoty przejawiają się w twoim życiu w inny
sposób.
Jeśli nadal nie masz jasnego oglądu sprawy, zrób drugi krok w tył. I kolejny.
I jeszcze jeden.
Zadawaj sobie pytanie: „Co tu się naprawdę dzieje?”, dopóki nie zobaczysz
problemów wyraźnie, bez zaciemniających obraz emocji. W końcu obejmiesz
wzrokiem całe swoje życie i uświadomisz sobie, że obecne trudności to tylko
kolejny wybój na twojej drodze.
RADZISZ SOBIE
Kiedy wreszcie nabierzesz dystansu, będziesz gotowy powiedzieć: „Radzę
sobie”. Naprawdę w to uwierzysz, doświadczysz tego – i zaczniesz żyć
zgodnie z tą deklaracją.
Dasz sobie radę. To cię nie zabije. Twoje życie się nie skończyło. Masz
jeszcze dużo benzyny w baku. Jest prawie pełny.
Nie zawsze jest różowo. Nie zawsze jest przyjemnie, ale radzisz sobie. Nie
mówisz tego tylko po to, żeby zamieść brudy pod dywan albo na chwilę
odetchnąć z ulgą. Spójrz na swoje dotychczasowe osiągnięcia: naprawdę
sobie poradziłeś! Teraz też jakoś to ogarniesz, jak zwykle. Kiedyś ci się udało
i teraz też ci się uda.
Jesteś ćpunem.
Straciłeś nad sobą kontrolę. Tak mocno uzależniłeś się od ulubionego
narkotyku, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wpływa na twoje życie.
Jesteś na ciągłym głodzie – głodzie wiedzy na temat przyszłości.
Czy jutro będzie padać? Jak będą notowania moich akcji? Kto wygra
finałowy mecz? Ciągle wybiegasz myślą naprzód, usiłując odgadnąć, co się
wydarzy.
Dlaczego?
Na szczęście dla nas dziś świat nie jest tak pełen zagrożeń jak tysiące lat temu
(chociaż daleko mu do utopijnej strefy bezpieczeństwa). To wręcz
niewiarygodne, o ile łatwiej dziś się żyje. Postęp w dziedzinie medycyny
i technologii ciągle przyspiesza. Wprawdzie media nieustannie donoszą
o brutalnych przestępstwach, ale w rzeczywistości przeciętny obywatel
państwa Zachodu styka się z nimi niezmiernie rzadko.
PARADYGMAT POTENCJAŁU
Niepewność to przestrzeń, w której dużo się dzieje. Jest jak nasza osobista
ścieżka możliwości. To środowisko, w którym się rozwijasz, gromadzisz
nieznane dotąd doświadczenia i uzyskujesz bezprecedensowe rezultaty.
Niepewność to przestrzeń na now e.
Potrzeba bezpieczeństwa stoi w sprzeczności z każdym
wspaniałym i szlachetnym przedsięwzięciem.
Tacyt
Kiedy trzymasz się tego, z czym czujesz się komfortowo, i robisz te same
rzeczy co zawsze, żyjesz przeszłością zamiast iść naprzód. Powtarzasz
czynności i zachowania, które na pewnym etapie twojego życia były
ryzykowne, bo nie wiedziałeś, do czego doprowadzą. Dziś jednak stały się dla
ciebie rutyną.
Zastanów się nad tym: czy można dotrzeć w nowe miejsca, nie wychodząc
z domu? Czy można poszerzyć grono znajomych i znaleźć partnera, nie
poznając nowych ludzi? Czy można zmienić cokolwiek w swoim życiu,
robiąc to samo co zawsze?
Nie można. Tak naprawdę nie potrafisz przewidzieć nawet zachowania ludzi,
których znasz, a co dopiero nieznajomych. Nieważne, czy stoisz w kolejce,
bawisz się w klubie nocnym, czy załatwiasz coś w banku – sytuacje społeczne
zawsze przepełnia niepewność. Rany, w połowie przypadków zaskakują cię
nawet własne myśli i uczucia! Przypomnij sobie, ile razy pospieszyłeś się
z oceną, a później zmieniłeś zdanie.
Jak masz dostać podwyżkę, skoro nie zaryzykujesz i o nią nie poprosisz? Jak
masz rozwijać się zawodowo, skoro nie umiesz zrezygnować z pewności
i wygody?
Pomyśl przez minutę nad słowami Teddy’ego Roosevelta. To, że nie trafisz
w tarczę, nie jest najgorszym, co może się wydarzyć. Gorzej będzie, jeśli
nawet nie spróbujesz.
Patrząc na ludzi, którzy odnieśli sukces, możesz ulec złudzeniu, że zawsze
wiedzieli, co robią. Wielu z nich emanuje pewnością siebie, charyzmą albo
talentem, przez co sprawiają wrażenie, jakby wszystko przychodziło im
łatwo. Chociaż wydaje ci się, że mają coś, czego ty nie masz, uwierz mi, ich
droga na szczyt nie była usłana różami. Większość z nich wątpiła w siebie
każdego dnia, czasem setki razy dziennie. Naprawdę – siedzieli w takiej
samej pozycji jak ty w tej chwili i zastanawiali się, czy dadzą sobie radę, czy
to, co robią, jest cokolwiek warte, czy mają to, czego potrzeba, żeby się
wybić.
Czasem tracili wiarę w siebie. Mówili sobie: „To się nigdy nie uda”. Wielu
omal się poddało na różnych etapach swojej drogi.
Odnieśli sukces nie dlatego, że byli pewni siebie. Odnieśli sukces dlatego, że
nie pozwolili, żeby powstrzymała ich niepewność. Mimo wszystko działali.
Ignorowali swoje wątpliwości i dalej parli naprzód. Byli wytrwali, kiedy
napędzała ich jedynie wytrwałość.
POGOŃ ZA ILUZJĄ
Co zabawne, niezależnie od tego, jak usilnie gonisz za pewnością, nigdy nie
będziesz w stanie jej dosięgnąć ani utrzymać. A to dlatego, że pewność nie
istnieje. Wszechświat zawsze będzie nam przypominał na różne drobne
sposoby o chaosie i swojej władzy nad nami. Nikt nie ustrzeże się tej lekcji.
Nic nie jest pewne. Możesz położyć się spać dziś wieczorem i już się nie
obudzić. Możesz wsiąść do samochodu i nie dojechać do pracy. Pewność to
tylko iluzja. Wudu.
Niektórym z was ta myśl może się wydać przerażająca, ale to prawda.
Choćbyśmy stawali na głowie, nie odgadniemy, co przyniesie nam życie.
W którymś momencie nasze plany muszą runąć.
Skoro nie możemy być pewni nawet tego, co „wiemy” dziś, to jak mamy
przewidzieć, co się wydarzy jutro?
Jeśli chcesz być lepszy, ciesz się, gdy myślą, że jesteś głupi.
Epiktet
Nie znaczy to, że masz się nagle zamienić w cynicznego socjopatę i nie
zwracać najmniejszej uwagi na punkt widzenia innych osób. Ale jeśli chcesz
wygrać, przygotuj się na to, że ludzie będą cię oceniać. Nie bierz tego do
siebie. Jeżeli pragniesz dokonać czegoś wspaniałego, będziesz się musiał
pogodzić z tym, że niektórzy oskarżą cię o manię wielkości, głupotę albo
arogancję.
Człowiek, który unika niepewności, niczego nie osiąga. Za bardzo się boi, co
pomyślą o nim inni. Nie chce się skompromitować. Nie może się ruszyć
z miejsca, żeby nie rozwiać iluzji pewności.
JAK PRZYJĄĆ NIEPEWNOŚĆ
To, o czym piszę, mogło tobą naprawdę wstrząsnąć. Jeśli czytając ten
rozdział, wiercisz się niespokojnie na krześle, na pewno nie jesteś jedyny.
Dzieje się tak, bo odrzucasz niepewność i próbujesz jej unikać. Boisz się jej.
Usiłujesz kontrolować i przewidywać rzeczy, których zwyczajnie nie da się
kontrolować ani przewidzieć. Utknąłeś w labiryncie złudzeń, w którym
wszyscy błądzimy od urodzenia.
Ale mam dla ciebie dobrą wiadomość: wcale nie musisz w nim tkwić.
Gdy ruszysz w nieznane, może cię spotkać wiele złego, ale znajdziesz tam też
to, co w życiu najlepsze. W niepewności znajduje się przestrzeń dla postępu
i nowych możliwości.
Mam dla ciebie wyzwanie. Złap dziś byka za rogi i przyjmij niepewność.
Zrób rzeczy, na które zwykle byś się nie zdobył. Wywróć swój plan dnia do
góry nogami. Odważ się marzyć, odważ się podjąć ryzyko i wnieś w swoje
życie trochę życia.
Zacznij od czegoś prostego. Pojedź do pracy inną trasą. Zamiast przynieść
lunch z domu albo jeść w jednym z miejsc, które znasz, wypróbuj nową
knajpkę. Zagadnij kelnera albo kasjerkę. Uśmiechaj się do ludzi mijanych na
ulicy, mówiąc im „Dzień dobry” albo kiwając przyjaźnie głową. Porozmawiaj
z kimś, kto już dawno wpadł ci w oko.
A może z natury jesteś ekstrawertykiem, który na co dzień żyje w ten sposób.
W takim razie jakie rzeczy cię krępują? Przed czym się powstrzymujesz, żeby
uniknąć niepewności?
Zrób to. Zacznij już dziś. To najlepszy moment. Wyrób w sobie otwartość na
niepewność i ćwicz ją. Ciesz się pełnią życia, nie pozwalając, żeby
ograniczały cię własne poglądy i skrupuły.
Nie poprzestawaj na tym. Zamiast poszerzać swoją strefę komfortu, lepiej
wysadź ją w powietrze. Spróbuj zachować się w niewyobrażalny dla siebie
sposób. Na początek warto zrobić coś zupełnie nie w swoim stylu. Zaakceptuj
niepewność i zacznij budować swoją przyszłość!
POSZUKIWANIE OKAZJI
Zaakceptowanie niepewności może odmienić twoje życie w każdej
dziedzinie, od relacji osobistych po karierę. Da ci szansę na poprawienie
kondycji, zwiększenie zarobków albo znalezienie męża lub żony.
Zamiast chować się przed życiem, wreszcie zaczniesz nim żyć i czerpać
z niego garściami.
Wyobraź sobie taką sytuację: jesteś w pracy, masz coś do zrobienia, ale nie
możesz się do tego zabrać – po prostu nie czujesz się dziś na siłach. Zerkasz
na zegarek. 10.34. No trudno, przynajmniej niedługo lunch.
„Wow, ale zamulam. Totalnie mi dziś nie idzie. Muszę dodać sobie energii”.
Prawie bezwiednie otwierasz przeglądarkę i wchodzisz na jeden z portali, na
których uwielbiasz marnować czas.
Czy ten opis brzmi choć trochę znajomo? Być może nie pracujesz w biurze,
ale i tak znasz tę paraliżującą niemoc, jaka ogarnia człowieka postawionego
przed zadaniem, które budzi w nim opór. Myślisz wtedy: „Wszystko, tylko
nie to”. Zamiast załatwić sprawy ze swojej listy, wolałbyś, żeby ktoś załatwił
ciebie.
Nawet jeśli masz partnera, może rozumiesz, jak to jest czuć się
nieatrakcyjnym i obsesyjnie rozmyślać o swojej sytuacji. W takim stanie nie
pamiętasz już, o co chodzi w twoim związku. Tak pochłania cię roztrząsanie,
jak powinno w nim być i kto ma rację, że często zastanawiasz się, po jaką
cholerę jeszcze to w ogóle ciągniesz.
Więc co ich odróżnia od takich osób jak ty i ja? Fakt, że (świadomie lub
podświadomie) rozumieją jedną prostą zasadę: To, co robią, nie zawsze musi
iść w parze z tym, co myślą.
NIE JESTEŚ SWOIMI MYŚLAMI
Nie jesteś swoimi myślami. Nie definiuje cię to, co roisz sobie w głowie.
Jesteś tym, co robisz. Jesteś swoimi czynami.
Wspaniałe myśli przemawiają jedynie do wrażliwych umysłów,
za to wspaniałe czyny przemawiają do całej ludzkości.
Theodore Roosevelt
Nie chodzi o to, że nigdy w siebie nie wątpią, nie mają ochoty
prokrastynować i nie unikają żadnej sytuacji. Nie chodzi o to, że zawsze
„czują się na siłach” robić to, co do nich należy.
Po prostu potrafią się skupić i zabrać do pracy. Działają mimo tych uczuć.
Stale powtarzam moim klientom: nie musisz czuć, że dziś jest twój dzień –
wystarczy, że będziesz się tak zachowywał.
Oczywiście nie zaszkodzi mieć odpowiedni nastrój i nastawienie, ale jeśli
będziemy czekać bezczynnie na dobre samopoczucie, to nigdy nie zaczniemy
działać.
Dzieje się tak z kilku powodów. Wiemy, że twoje myśli mogą wykreować
twoją rzeczywistość. A kiedy rzeczywistość wygląda tak, że działasz
w sposób, który ci służy, twoje myśli dostosowują się do tej sytuacji.
Zastanów się nad tym: wyznawane przez ciebie przekonania (i wynikające
z nich uczucia) nie zawsze mają korzystny wpływ na twoje życie, zdrowie
czy stan finansów. Często nie pozwalają ci wykorzystać własnego potencjału.
Zmagasz się z wątpliwościami, strachem, prokrastynacją czy frustracją
zamiast podjąć konstruktywne działania, dzięki którym faktycznie do czegoś
dojdziesz.
Przepaść między tym, jak wygląda życie, a naszą wizją życia, staje się
czarną dziurą, z której nie umiemy się wydostać.
Ta kakofonia ocen i opinii sprawia, że różne sprawy wydają się nam gorsze
albo lepsze, trudniejsze albo łatwiejsze niż w rzeczywistości.
Wyobraź sobie, że zawaliłeś coś ważnego. Natychmiast do głowy wpadają ci
takie myśli jak: „Ale ze mnie idiota” albo „Zawsze wszystko psuję”.
Krótko mówiąc, gdy działamy, zwyczajnie nie mamy czasu na nic innego!
Trudno skupiać się na głosie wewnętrznego krytyka i pesymisty, jeśli jesteś
zajęty załatwianiem różnych spraw. Najważniejsze, żeby nabrać impetu. Gdy
raz ruszysz z miejsca, łatwiej będzie pozostać na właściwym kursie. Droga,
która wydawała się tak długa i przytłaczająca, zaciera ci się przed oczami,
kiedy pędzisz nią naprzód.
Ale najpierw trzeba włożyć kluczyk do stacyjki, włączyć silnik i wrzucić
bieg. Nie ma co liczyć, że samochód sam się uruchomi i będzie cierpliwie
czekał na ciebie na podjeździe.
Chociaż kiedy się nad tym zastanowić, w zasadzie większość z nas właśnie na
to liczy. Czekamy na szofera: bardziej produktywny nastrój, który poniesie
nas przez życie; większą pewność siebie, dzięki której wszystko wyda się
prostsze i łatwiejsze do zrobienia. Ale jeśli chcesz dotrzeć do celu, sam
musisz usiąść za kierownicą.
Musisz zapiąć pasy i wcisnąć gaz do dechy, nawet jeśli nie masz na to ochoty.
Chcę, żebyś dziś zachował się inaczej niż zwykle. Zrób coś, nie oglądając się
na swoje typowe negatywne albo nieproduktywne myśli. Daj się ponieść
chwili i pójdź za tym, czego domaga się od ciebie bieżąca sytuacja. Chrzanić
to, jak się czujesz – DZIAŁAJ!
Nie czekaj na właściwy nastrój. Nie tkwij w bezruchu, rozglądając się za tym
magicznym uczuciem, które odwali za ciebie całą robotę.
Ale nie kieruj się swoimi myślami. Kieruj się tym, co masz przed sobą.
Zmień swoje życie, zmieniając swoje działania. Innej drogi nie ma.
Potrzebujesz więcej motywacji? Pomyśl o najwspanialszych ludziach, jakich
znasz – osobiście albo ze słyszenia. Czy oceniasz ich na podstawie przekonań
i opinii? Czy skupiasz się raczej na tym, czego dokonali?
Myślisz, że Gandhi, Rosa Parks i Abraham Lincoln nigdy nie zmagali się
z wątpliwościami, strachem czy niepewnością? A Nikola Tesla i Steve Jobs?
Naprawdę wydaje ci się, że ci ludzie każdego dnia budzili się w wyśmienitym
nastroju z piosenką Życie cudem jest na ustach? BZDURA! Tkwili w tym
samym szambie co ty, lecz MIMO TO działali. Mierzyli się z przeszkodami
na swojej drodze, pokonywali je i brnęli dalej w nieznane. Nie pozostawali
bierni. Sukces nie spadł im z nieba, żebyśmy mogli ich podziwiać. Gdyby nie
wzięli się do pracy, nie mielibyśmy nawet pojęcia, co ich pasjonowało. Nie
poznalibyśmy ich talentu i mądrości.
Harowali, wątpili w siebie i zarywali noce, martwili się, walczyli i zasuwali,
dopóki praca nie wyznaczyła biegu ich życia.
Bądźmy szczerzy, pewnie bez trudu wymienisz mnóstwo osób, żyjących lub
nieżyjących, które stosowały zasady „pozytywnego myślenia”, ale nie
osiągnęły nic szczególnego.
To właśnie nas czeka, jeśli będziemy martwić się bardziej swoimi myślami
niż działaniami.
Ta lista mogłaby się ciągnąć bez końca. Chodzi o to, że optymizm nie jest
predyktorem sukcesu, a pesymizm – predyktorem porażki. Ci ludzie działali
niezależnie od swojego stanu psychicznego. Ty możesz zrobić to samo.
Działanie to podstawa.
Pomyśl o tym następnym razem, kiedy poczujesz się „nie w sosie”. Kiedy nie
będzie ci się chciało iść do pracy albo podjąć ważnego kroku w życiu. Kiedy
zwątpisz w siebie i stracisz siłę do działania.
Zapomnij o tym. Po prostu zrób ten pierwszy krok. A potem kolejny. I jeszcze
jeden.
Nie jesteś tym, co myślisz. Działaj. Jesteś tym, co robisz.
ROZDZIAŁ 7
Raczej nie uda mi się zgadnąć, jakim sposobem go osiągnąłeś, ale jednego
jestem pewien: nie czułeś się przy tym zbyt komfortowo. Mówiąc trochę
inaczej, prawdopodobnie wyszedłeś poza swoją strefę komfortu.
Nie warto mieć ani robić niczego, co nie wiąże się z wysiłkiem,
bólem i trudnościami.
Theodore Roosevelt
„Chyba dużo przyjemniej będzie się wyspać niż przyjść wcześniej do biura,
prawda?”. „Ta gra na smartfonie jest dużo ciekawsza niż praca”.
Ale to nie takie proste, jak się wydaje. Łatwo powiedzieć „Nigdy się nie
poddawaj!” (nienawidzę takich banałów), trudniej faktycznie wytrwale dążyć
do realizacji swoich najważniejszych celów.
Słuchaj, czas spojrzeć prawdzie w oczy: los nie rzuca ci kłód pod nogi – aż
tak się tobą nie przejmuje. Nie jest tak, że wszechświat ci nie sprzyja, ani też
kosmos nie sprzysiągł się przeciwko tobie – jedyne, co cię powstrzymuje, to
przekonanie, że można cię powstrzymać. Dopóki w to nie uwierzysz, robisz,
co ci się żywnie podoba!
Nikt wcześniej tego nie dokonał, nie mieli więc powodu przypuszczać, że im
się to uda. Byli jednak wytrwali i pełni determinacji.
A teraz porównaj ich sytuację do własnej. Podejrzewam, że jak większość
z nas nie masz równie wybujałych ambicji jak wynalezienie samolotu.
Pewnie chciałbyś po prostu więcej zarabiać, stawić czoła swoim lękom,
znaleźć bratnią duszę, zrzucić kilka kilogramów albo zacząć walczyć o lepsze
życie. Te cele osiągnęło już mnóstwo ludzi wcale nie zdolniejszych od ciebie,
a kolejni zrealizują je w przyszłości.
Twoje marzenia SĄ realne. Ale nie daj się zwieść poradnikowym ściemom
typu: „To ci się należy!”. Wcale nie. Nic się nikomu nie należy.
Więc kiedy ktoś patrzy na ciebie i rzuca: „Ty nigdy nie zarobisz miliona
dolarów”, albo gdy twój mózg mówi ci: „Nie ma opcji, żebyś schudł
pięćdziesiąt kilo”, masz dwa wyjścia.
Nie mamy takiej wiedzy. Wszystko sprowadza się do tego, czy zgadzasz się,
że coś leży poza twoim zasięgiem. Opinia staje się prawdą dopiero w chwili,
gdy ją akceptujesz i przestajesz wykorzystywać swój potencjał.
Moja historia jest przykładem na to, ile możesz osiągnąć, kiedy przekraczasz
oczekiwania – swoje i innych. Byłem dość przeciętnym licealistą, a dziś
jeżdżę po całym świecie i pomagam tysiącom ludzi jako coach. Z moich
usług korzystali lekarze, prawnicy, politycy, aktorzy, celebryci, sportowcy,
dyrektorzy firm, a nawet księża w Irlandii i mnisi buddyjscy w Tajlandii, do
diabła!
Jeśli wyruszysz w nieznane, czeka cię cudowne, magiczne życie. Nie zawsze
będzie usłane różami, ale możesz stworzyć dla siebie znacznie ciekawszą
rzeczywistość niż ta, w której się teraz marnujesz.
WYTRWAŁE PRZECIERANIE SZLAKU
Przekonajmy się, jak wygląda wytrwałość w praktyce, na przykładzie historii
sukcesu człowieka, o którym pewnie wszyscy słyszeliśmy: Arnolda
Schwarzeneggera.
Gdyby zgodził się z ich opinią, że nigdy nie zostanie światowej sławy
kulturystą, potwierdziłby ją w ten sposób. Gdyby zgodził się z ich opinią, że
nie może przeprowadzić się do Ameryki, nie zrobiłby tego. Gdyby zgodził się
z ich opinią, że nie ma szans na karierę aktorską, że nie zdobędzie sławy, że
nie zostanie gubernatorem, po prostu by się poddał.
Ale on nigdy nie wierzył światu i innym ludziom, kiedy od nich słyszał, że
coś jest niemożliwe.
Był wytrwały. Każdego dnia spędzał wiele godzin na siłowni, rzeźbiąc ciało.
Ćwiczył pozy kulturystyczne. Czytał książki. Uczył się o biznesie. Brał udział
w castingach.
Wytrwale dążył do celu. Kapitulacja ani zmiana planów nie wchodziły w grę.
Patrząc na jego drogę do sukcesu, możesz nauczyć się czegoś ważnego
o wytrwałości: czasem to wszystko, co ci pozostaje.
Przed Arnoldem żaden austriacki kulturysta nie został wielką gwiazdą filmów
akcji w Stanach Zjednoczonych ani tym bardziej gubernatorem stanu
Kalifornia. Gwarantuję ci, że przez sporą część życia i kariery Arnold nie był
do końca pewny, dokąd zmierza. Kiedy zapuszczasz się na niezbadany teren,
nie widzisz tam żadnych drogowskazów – sam wszystko badasz i odkrywasz.
Przecierasz szlak zamiast iść wydeptaną ścieżką.
W takiej sytuacji musisz skupić się na wyzwaniach, które masz właśnie przed
sobą. Stawiasz po prostu krok za krokiem, zajmując się problemami w miarę,
jak się pojawiają.
Dzięki temu nigdy nie zastanawiasz się, dokąd zmierzasz. Nie martwisz się,
ile kilometrów zostało do mety. Zaczynasz kochać problemy zamiast ich
unikać, bo widzisz w nich klucz do sukcesu i rozwoju. Po prostu krok po
kroku dążysz do celu.
Nie walisz pięścią w ceglany mur, dopóki twoje palce nie zamienią się
w krwawą miazgę. Używasz młotka i dłuta, żeby powoli i metodycznie
odłupywać kawałki kamienia, aż w ścianie powstanie wyrwa. Stopniowo ją
powiększasz i zanim się obejrzysz, jest dość duża, żebyś przeszedł przez nią
do całkiem nowego świata jak Alicja na drugą stronę lustra.
JESTEŚ WYTRWAŁY
Kiedy nie jesteś pewny, czy idziesz właściwą drogą, kiedy masz za sobą zbyt
wiele upadków, możesz czuć się zniechęcony, a nawet pokonany. Ale i tak nie
wolno ci się zatrzymać.
Bo zawsze możesz liczyć na wytrwałość. Choćbyś stracił wszystko inne, ona
wciąż ci pozostanie.
Zamiast roztrząsać, czy jest sens iść dalej, czy lepiej zawrócić, wytrwale
stawiaj kolejne kroki. Wytrwałość zna tylko jeden kierunek – naprzód. Ma
tylko jedno zadanie – podtrzymać twój impet.
Kapitulacja? Odwrót? Zmiana planów? Wykluczone.
Wytrwały jest kulturysta, który każdego dnia spędza wiele godzin na siłowni.
Wytrwały jest początkujący biznesmen, który wciąż próbuje się przebić ze
swoim oryginalnym pomysłem, chociaż jest z tego powodu wyśmiewany
i krytykowany. Wytrwała jest matka z nadwagą, która ćwiczy, mimo że
wydaje jej się, że nigdy nie zrzuci nadprogramowych kilogramów. Wytrwała
jest świeżo upieczona absolwentka na najniższym szczeblu korporacyjnej
drabiny, która z trudem opłaca ze swojej pensji czynsz, ale zostaje w biurze
dłużej niż ktokolwiek, żeby jak najwięcej się nauczyć. I ty też jesteś
wytrwały.
Każdy, kto chociaż raz pofatygował się na siłownię, wie, że efekt nie jest
natychmiastowy. Nie wystarczy pół godziny na bieżni, żeby wyglądać jak
młody bóg.
To samo dotyczy twojej firmy, twojego stanu zdrowia, twojej kariery i twoich
związków. Zmiany zachodzą także wtedy, kiedy masz wrażenie, że nic się nie
dzieje. Nawet jeśli nie zawsze ci wszystko wychodzi, i tak robisz postępy.
Bo kiedy przedzierasz się przez dżunglę, nie wiesz, czy od cywilizacji dzielą
cię trzy dni czy trzydzieści minut. Możesz tylko iść dalej. Droga wyjścia
zawsze wiedzie naprzód.
Dlatego wyprostuj plecy i powtórz za mną: „Jestem wytrwały”.
ROZDZIAŁ 8
„Cholera, wszystko tak dobrze szło. Wiedziałem, że coś takiego musi się
wydarzyć!!!”.
HOLA HOOOLAAAA!!!!!
Nie tak szybko! Zróbmy krok wstecz, zanim damy się ponieść emocjom.
OCZEKIWANIE OCZEKIWANEGO
Co tu się właściwie dzieje?
Według mnie źródła leżą znacznie głębiej. Moim zdaniem problem stanowią
oczekiwania same w sobie. Twierdzę, że kryzysy, które przeżywasz w ciągu
całego życia, są wynikiem tysięcy niewypowiedzianych albo
nieuświadomionych oczekiwań. Kładą się one długim cieniem na twoich
doświadczeniach, wywołując ogromny stres, kiedy usiłujesz dopasować do
nich swoją rzeczywistość, i ogromne rozczarowanie, kiedy ci się to nie udaje.
Ale to nie wszystko. Oczekiwania przeszkadzają także w zajmowaniu się
własnym prawdziwym życiem, faktycznymi problemami i kwestiami
wymagającymi uwagi. To iluzja, która przesłania nam naszą siłę i utrudnia
podejmowanie zdecydowanych, stanowczych działań. Krótko mówiąc,
skupiasz się na swoich oczekiwaniach i starasz się wtłoczyć rzeczywistość
w ich ramy zamiast próbować ją zmienić. Twoja wizja przyszłości tak cię
rozprasza, że nie koncentrujesz się na tym, jak osiągnąć swój cel i mieć lepsze
życie, tylko marnujesz czas i energię na działania, które nie przynoszą
realnych rezultatów.
OCZEKIWANIA JAKO ZBĘDNY POŚREDNIK
Teraz, kiedy już wiesz, na czym polega problem z oczekiwaniami, zaczniesz
sobie uświadamiać coś ważnego. A konkretnie jak wiele trudności
i komplikacji w twoim życiu jest bezpośrednim skutkiem oczekiwań –
obecnych i dawnych.
Posłużyłem się przykładem biznesplanu, który nie wypalił, ale to samo można
powiedzieć o twoich nieudanych związkach, zarzuconych dietach czy
znienawidzonej pracy – za wszystkim stoją zawiedzione oczekiwania. Ile razy
powtarzałeś sobie w duchu: „Myślałem, że będzie inaczej”?
Jeśli przez chwilę się nad nią zastanowisz, szybko zdasz sobie sprawę, że
twoja złość była wynikiem oczekiwań, różnicy między tym, co się wydarzyło,
a tym, co twoim zdaniem powinno się było wydarzyć. Milcząco zakładasz, że
ludzie w twoim otoczeniu będą sympatyczni. Spodziewasz się, że powiedzą ci
prawdę i dotrzymają słowa, jeśli się na coś umówicie. Oczekiwanie za
oczekiwaniem (i oczekiwaniem pogania). A co, jeśli ktoś ich nie spełni?
Lepiej nie mówić.
„Świetna teoria, szanowny panie autorze, ale jak do cholery mam poznać
moje ukryte oczekiwania?”
To proste. Wybierz w swoim życiu jakąś sferę, w której nie idzie ci tak
dobrze, jak byś chciał – albo taką, gdzie wszystko jest chwilowo do dupy.
Weź kartkę i długopis, a potem opisz, jak „powinna” była się ułożyć. Jak ją
planowałeś?
Co miało się wydarzyć? Być może będziesz musiał włożyć dużo wysiłku,
żeby przypomnieć sobie, jak wyglądała przyszłość z tamtej perspektywy.
Przywołać nadzieję i optymizm, z jakimi patrzyłeś na ten obszar. Spróbuj
podać jak najwięcej szczegółów.
Później na drugiej kartce opisz, jak rzeczywiście wygląda dziś ta sfera. Tu też
bądź możliwie precyzyjny – nie wystarczy stwierdzić „kijowo”. Napisz
konkretnie, dlaczego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej, i z czym musisz
sobie radzić. Jak się czujesz z tym, że ten obszar twojego życia nie spełnił
twoich oczekiwań?
A teraz połóż obie kartki obok siebie. Niezależnie od tematu, jaki wybrałeś,
najwięcej bólu, cierpienia i rozczarowania generują obszary, w których
przepaść między twoimi nadziejami a rzeczywistością jest największa. To tam
znajdziesz ukryte oczekiwania, którymi mimowolnie się dręczysz. Pracuj
w ten sposób, dopóki nie zdemaskujesz ich wszystkich.
Nie żebym był wrogiem planowania – nic z tych rzeczy. Ale niewzruszone
przywiązanie do planu (i kryjących się w nim oczekiwań) przypomina
sytuację, w której wypadasz z łódki do wody i wciąż wiosłujesz, chociaż nie
masz już czym. Twój plan i wizja przyszłości stały się nieaktualne, ale ty
nadal usiłujesz dopasować rzeczywistość do swoich oczekiwań.
Tak to już bywa z życiem. Czasami trzeba zdać sobie sprawę, że zasady gry
się zmieniły (niekiedy drastycznie) i potrzebujesz nowej strategii. Pogódź się
z rzeczywistością.
Nie jest wolny ten, kto nie jest panem samego siebie.
Epiktet
Bo, jak przekonuję w tej książce, nawet kiedy masz wrażenie, że podejmujesz
świadomą decyzję, za twoim działaniem stoi seria nieświadomych procesów
myślowych – takich, których nawet nie zauważasz i z których zupełnie nie
zdajesz sobie sprawy.
Ludzie są dużo mniej racjonalni i logiczni, niż nam się wydaje. W wielu
przypadkach nasza podświadomość przypomina władcę marionetek, który
pociąga za sznurki.
„To zrozumiałe”. Jeśli masz trudny start w nowej pracy, cofnij się o krok
i uświadom sobie, że tak naprawdę twoje problemy są absolutnie zrozumiałe.
To oczywiste, że trzeba się przyzwyczaić do nowych obowiązków i nowych
ludzi. Nie ma w tym nic dziwnego, że popełnisz kilka błędów lub będziesz się
trzymać na dystans, dopóki wszystkich nie poznasz. Przy takim podejściu
oczekiwania natychmiast się rozwiewają.
Jeśli twój związek się sypie, spójrz na niego z innej perspektywy, żeby zyskać
pełny obraz sytuacji. Jakie masz w nim oczekiwania?
Często oczekujemy też, że inni ludzie będą nas traktować tak samo, jak my
traktujemy ich. Wyświadczając komuś przysługę, spodziewamy się, że jej
beneficjent się nam odwzajemni. Staje się to czymś w rodzaju
niewypowiedzianego długu. Kiedy robimy partnerowi masaż stóp, liczymy na
rewanż – w takiej samej lub innej formie. W relacji fizycznej lub miłosnej
takie oczekiwania nabierają większej wagi i złożoności.
Nie uwierzysz, jak bardzo poprawią się twoje interakcje z innymi ludźmi
w chwili, gdy uwolnisz się od oczekiwań i nauczysz się przyjmować rzeczy
takimi, jakie są.
Tu znów zastrzeżenie: nie mówię, że masz za wszelką cenę trwać
w beznadziejnym albo przemocowym związku. Ale nic nie jest mniej
przewidywalne niż człowiek – oprócz pary ludzi. Jeśli widzisz, że kierujesz
się w związku oczekiwaniami, pora przywołać analogię z łodzią. Przestań
wiosłować, gra się zmieniła, czas na nowy plan. Twoi partnerzy, przyjaciele
i członkowie rodziny mają własne pragnienia, spostrzeżenia i uczucia.
Prawdopodobnie myślą zupełnie inaczej niż ty. Niewykluczone, że nawet nie
zarejestrowali tego, że coś cię wkurzyło. Mogą kompletnie nie zdawać sobie
sprawy, że przeżywasz coś trudnego.
Jeśli wasz związek wisi na włosku przez jakiś stały, poważny problem, to
porozmawiaj o tym z partnerem. Nie licz, że zrozumie twoje uczucia – ani że
zdoła je zmienić. To niemożliwe. Tylko ty to potrafisz.
Ludzie zawsze będą kłamać, kraść, zdradzać i robić sobie nawzajem wszelkie
wyobrażalne świństwa. Tracisz kontakt z rzeczywistością, jeśli oczekujesz, że
przestaną, a potem dostajesz spazmów ze złości, kiedy tak nie jest. Pamiętaj,
w takich wypadkach zawsze wychodzisz na tym gorzej niż oni! Znacznie
gorzej!
Grzęźniesz w bagnie urazy, żalu, złości albo frustracji. To nie oni ci to robią,
zawdzięczasz to sobie samemu! Naprawdę możesz zaakceptować każdą
sytuację, w jakiej się znajdziesz. To nie znaczy, że się na nią godzisz ani że
nie podejmiesz zdecydowanych kroków, żeby ją zmienić. Chodzi o to, żebyś
zaczął panować nad swoim umysłem i stanem emocjonalnym. Chcę, żebyś
nauczył się wyciszać myśli i skutecznie pracować nad swoim życiem zamiast
poddawać się wewnętrznym i zewnętrznym wstrząsom.
NICZEGO NIE OCZEKUJ
I AKCEPTUJ WSZYSTKO
Nie chcę przez to powiedzieć, że nie możesz niczego planować. Nie każę ci
iść przez życie bez żadnego celu czy kierunku.
Jeśli ci się uda, możesz to uczcić. Jeśli nie, możesz dopracować swój plan.
Przyjmuję niepewność.
Jestem wytrwały.
Każda z nich wpisuje się w pewne podejście do świata. Może nie zauważysz
tego w pierwszym momencie, ale tak jest.
Jeśli chcesz, żeby twoje życie wyglądało inaczej, musisz sam do tego
doprowadzić. Obsesyjne rozmyślanie na ten temat, medytacja, planowanie
każdego kroku i tony leków uspokajających niczego nie zmienią, jeżeli nie
jesteś gotowy zakasać rękawów i wziąć się do roboty. Nic nie ułoży się po
twojej myśli, dopóki będziesz czekał bezczynnie, aż ogarnie cię odpowiedni
nastrój do działania. Nie licz też na to, że twoje życie zmieni się na lepsze od
pozytywnego myślenia. Musisz wstać z fotela i zabrać się do pracy.
Paradoksalnie, czasem rozwój osobisty przeszkadza w podjęciu niezbędnych
kroków. Można bowiem zamienić się w przecoachowanego drona –
przyswoić mnóstwo inspirujących haseł, które nie wywierają praktycznie
żadnego wpływu na trajektorię twojego życia.
Myślimy: „Zacznę znów umawiać się na randki, jak tylko przestanę się tak
martwić i poczuję się trochę lepiej”. Albo: „Kiedy odkryję źródła mojej
prokrastynacji albo znajdę coś, co mnie zmotywuje, uwolnię się od problemu
i będę wzorcowo szczęśliwy”. Zagłębiając się w przyczyny prokrastynacji,
grzęźniemy w jej cyklu jeszcze głębiej i coraz bardziej oddalamy się od
konstruktywnej pracy nad własnym życiem.
Życie nie działa w ten sposób. Nie ma czegoś takiego jak idealny nastrój.
A wiesz, co się dzieje, kiedy czekasz, aż się pojawi i cudownie zmieni
wszystko na lepsze? Powiem ci, co się nie dzieje – nic się nie zmienia na
lepsze! Żadna z tych deklaracji nie ułatwi ci życia. Właściwie przez jakiś czas
prawdopodobnie będą je utrudniać! Nie wystarczy ich po prostu zapamiętać.
Musisz zacząć je realizować.
Czytałeś różne książki, ale nigdy nie stosowałeś się do rad autorów.
Planowałeś przejść na dietę, ale nigdy się żadnej nie trzymałeś. Obiecywałeś
sobie, że wiele osiągniesz, tysiące razy nastawiałeś się na to psychicznie, ale
nigdy nie zabrałeś się do pracy. Zaczynałeś dziesiątki, jeśli nie setki
projektów odmieniających życie, a potem się poddawałeś.
OBUDŹ SIĘ, do jasnej cholery! Ten żal zatruje ci ciało, umysł i serce. To
będzie potworne. Nie do zniesienia. Nie będziesz pewny, czy masz bać się
śmierci czy przyjąć ją z ulgą, bo wybawi cię od tych przygnębiających myśli.
Nie będziesz żałował, że nie zarobiłeś miliona dolarów, tylko że nigdy nie
założyłeś własnej firmy albo nie rzuciłeś beznadziejnej pracy. Nie będziesz
żałował, że nie ożeniłeś się z supermodelką, tylko że zostałeś w związku bez
przyszłości, chociaż wiedziałeś, że stać cię na więcej. Nie będziesz żałował,
że nie wyglądasz jak kulturysta, tylko że co wieczór zajeżdżałeś do baru
szybkiej obsługi i oszukiwałeś sam siebie.
Nie jest od ciebie mądrzejszy, bardziej uważny ani silniejszy. W niczym cię
nie przewyższa. Ale ludzie, którzy odnoszą sukcesy, nie siedzą bezczynnie.
Nie czekają na „właściwy” moment, przypływ inspiracji albo jakieś
kosmiczne zrządzenie losu, które popchnie ich do działania. Wstają
i zabierają się do działania, próbują czegoś dokonać i ponoszą porażki, nie
zastanawiając się, czy są na to „gotowi”. Lecą samolotem, choć jeszcze nie
skończyli go budować. Jeśli runie na ziemię, poskładają go do kupy i zrobią
następne podejście.
Kiedy przyszłość niesie taką obietnicę, nie tracisz czasu na oglądanie się
wstecz. Twoje oczy i umysł skupiają się na tym, co jeszcze przed tobą.
Może nie wszystko ci się w niej podobało, ale to ona pomogła ukształtować
cię takim, jaki dziś jesteś – ze wszystkimi wadami i zaletami. Tak, masz
mnóstwo zalet, które wystarczą do osiągnięcia twoich celów. Osoba, którą się
stałeś, jest w pełni zdolna żyć swoim wymarzonym życiem. Jeśli będziesz go
pragnął wystarczająco mocno i zaczniesz działać, żeby je zdobyć, nic cię nie
powstrzyma.
DWA KROKI DO WOLNOŚCI
Jeśli naprawdę jesteś gotowy zmienić swoje życie i odnaleźć w nim wolność,
której ci brakowało, musisz wykonać następujące dwa kroki.
1. Przestań zachowywać się tak jak dotąd
Proste, prawda? Przyjrzyj się źródłom swoich problemów, nawykom, przez
które znalazłeś się w obecnej sytuacji.
Jeśli nie udaje ci się niczego zrobić, bo tkwisz na kanapie, godzinami
oglądając Netflixa, albo jeśli trochę za często zaglądasz do pobliskiego
Dunkin’ Donuts, to skończ z tym. Mówię poważnie, PRZESTAŃ. Teraz,
w tym momencie.
Nie tłumacz mi, czemu to niemożliwe. Daruj sobie teksty w stylu: „Ale
seriale są naprawdę świetne, a ja jestem taki zmęczony po pracy” albo
„Potrzebuję takich małych przyjemności, one dają mi motywację do
działania”.
Jeśli nie potrafisz odkleić się od ekranu nawet po to, żeby doprowadzić swoje
życie do ładu, to najwyraźniej nie chcesz niczego zmieniać. To zupełna
podstawa. Szczerze mówiąc, to absolutne minimum.
Więc co wybierasz? Netflixa czy lepiej płatny zawód? Donuty czy ciało,
z którego możesz być dumny? Gry komputerowe czy spełnienie w związku?
Jeśli czujesz się jak śmieć, jedząc na mieście każdego dnia, to czemu wciąż to
robisz?
Jeśli wciąż będą cię prowadziły emocje, przyniesie ci to jedynie żal. W końcu
ziści się wizja, w której leżysz na łożu śmierci, zastanawiając się: „A co by
było, gdyby…”. Nie twierdzę, że emocje i uczucia nie są ważne; nie proszę,
żebyś zamienił się w robota. TWIERDZĘ natomiast, że powinieneś przesunąć
te doświadczenia znacznie niżej w swojej hierarchii wartości i kierować się
tym, co w największym stopniu odmieni twoje życie.
Często wmawiamy sobie: „Chcę zmienić swoje życie, tylko…”, oglądając
przy tym godzinami telewizję, żywiąc się w fast foodach, siedząc bez końca
na Facebooku itp. Przestań ściemniać.
NIE CHCESZ SIĘ ZMIENIĆ! Gdybyś chciał, już byś nad tym pracował! Nie
wciskaj sam sobie kitu.
Przyjrzyj się dobrze własnemu życiu. Bądź ze sobą szczery i wytypuj
zachowania, które nie pozwalają ci ruszyć z miejsca. Wykorzystuj każdą
godzinę dnia na dążenie do swojego celu, bez żadnych wymówek. W niczym
nie odstajesz od reszty ludzkości. Nie jesteś jakimś szczególnym
przypadkiem, który potrzebuje innych zasad niż wszyscy pozostali.
Kolejny banał, co? Żeby zmienić swoje życie, nie wystarczy PRZESTAĆ
robić określone rzeczy. Musisz też wypracować pozytywne nawyki, które
popchną cię we właściwym kierunku.
Jeśli chcesz znaleźć nową pracę, to zacznij jej szukać. Wyjdź z domu i nawiąż
nowe kontakty. Przeglądaj ogłoszenia, rozmawiaj z przyjaciółmi, proś
o referencje.
Zrób listę rzeczy, które chcesz osiągnąć. Jakie masz cele? Czego
potrzebujesz, żeby je zrealizować? Zaplanuj następny krok – i weź
odpowiedzialność za to, żeby go wykonać.
Te dwa elementy, kończenie i rozpoczynanie, wiążą się ze sobą w naturalny
sposób. Z perspektywy psychologicznej trudno jest po prostu odrzucić jakieś
zachowanie raz na zawsze, zwłaszcza kiedy chodzi o uzależniający nawyk,
który wpływa na chemię naszego mózgu, na przykład jedzenie, seks,
narkotyki czy gry komputerowe.
Zerwanie ze złym nawykiem nie pomoże, jeśli nie zastąpisz go innym, który
naprawdę ci służy i pasuje do twojego wymarzonego życia. Trzeba
systematycznie zamieniać stare zachowania na nowe, które zbliżają cię do
tego celu.
Usuwaj to, co złe, żeby zrobić miejsce na to, co dobre. Inaczej będziesz miał
za mało dowodów, że coś się zmienia. Z każdym krokiem pomagaj sobie
uwierzyć, że inne życie jest możliwe. Musisz być skrupulatny i zdecydowany
albo balast, który wciąż dźwigasz, spowolni twoją podróż ku zmianie.
Przestań gapić się w telewizor, wyrzuć tony poradników, które wcale ci nie
pomogły, skończ z zajadaniem problemów, okupowaniem kanapy
i prokrastynacją. Zamiast tego idź na kurs tanga, zapisz się do klubu książki,
jedz to, co daje ci energię, jeźdź na rowerze, wyrażaj siebie… możliwości jest
MNÓSTWO!
Jest czas na myślenie i rozwijanie umysłu. Ale koniec końców musisz wejść
na ring i zastosować swoją wiedzę w praktyce.
Musisz zapracować na swój sukces. Nikt tego za ciebie nie zrobi. Ani ja, ani
twoja matka, żona, mąż czy sąsiad. Pewność siebie to za mało, życie nie
zacznie nagle zmieniać się na lepsze, twoje zmartwienia nie znikną
nieoczekiwanie, a nowe kwalifikacje nie dodadzą ci znienacka asertywności
ani wiarygodności. Sam musisz walczyć o to, żeby wykorzystać własny
potencjał.
Nie chodzi o to, żebyś przeczytał tę książkę, pomyślał o niej chwilę, a potem
wrócił do swoich starych numerów. Zastosuj to, czego się dowiedziałeś.
Nie pozwól, żeby umysł nadal cię kontrolował, rozpraszał i stresował. Nie daj
mu dłużej usprawiedliwiać twojej bezczynności.
Nie chodzi tylko o to, żeby żyć chwilą – żyj godziną, tygodniem, miesiącem.
Żyj swoim pieprzonym życiem. Stań za sobą murem, jakby twój sukces
zależał tylko od ciebie.
„Nie usiłuj naginać biegu wydarzeń do swojej woli, ale naginaj wolę do biegu
wydarzeń, a życie upłynie ci w pomyślności” – Epiktet, Encheiridion, przeł.
L. Joachimowicz, Warszawa 1961.
Pozostałe cytaty w przekładzie Olgi Siary.