Professional Documents
Culture Documents
pl G0426193364
ebookpoint kopia dla: Karol Sikora lubietwixa@o2.pl G0426193364
e2153f00fbafec3ea8c0cc21ae237ddc
e
SIŁA PĘDU
JAK OD 0 WSPÓŁTWORZYŁEM FIRMY
WARTE PONAD 5 MILIARDÓW EURO
SIŁA PĘDU
JAK OD 0 WSPÓŁTWORZYŁEM FIRMY
WARTE PONAD 5 MILIARDÓW EURO
ISBN: 978-83-951628-0-0
Wydawnictwo:
Lech Kaniuk Holding Sp. z o.o.
Piotrkowska 33/6
90-410 Łódź, Poland
Książka do kupienia:
www.lechkaniuk.com
www.osmpower.pl
shop@osmpower.pl
Słowo od autora . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7
Wstęp – siła pędu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
CZĘŚĆ PIERWSZA
1. Początek – z Warszawy do Szwecji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17
2. Mój pierwszy biznes. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
3. Bingolotto. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20
4. Alarmy przeciwpożarowe razem z montażem . . . . . . . . . . . . . . . . 26
5. Sklep Mustafy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
6. Pralnia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
7. Wydanie płyty CD. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35
8. Praca w kościele. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42
9. Praca w hucie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44
10. Studia w Polsce. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49
11. Powrót do Szwecji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55
12. Aleja Gwiazd i firma tworząca strony WWW . . . . . . . . . . . . . . . 57
13. Założenie firmy Condotech i powstanie KYAB. . . . . . . . . . . . . . 62
14. Praca w IdeHuset . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66
15. Komercjalizacja w KYAB. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69
16. Praca w Swedbank . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 74
17. Praca w Almi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78
18. Jak komercjalizować pomysł w 72 godziny. . . . . . . . . . . . . . . . . 82
19. Audycja radiowa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 87
CZĘŚĆ TRZECIA
1. Wyróżnijmy się. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 183
2. McDonald’s. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 186
3. Budowanie floty . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 188
4. Pierwsze sukcesy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 190
5. Przełom. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 192
6. Co dalej?. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 194
7. Walka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195
8. Strategiczni partnerzy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 198
9. Minimalizowanie strat . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 202
10. Finał . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 205
Podsumowanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 207
O autorze. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
Lech Kaniuk
Mimo, że trochę się wstydzę tego, jak wyglądał mój pierwszy
pomysł, to doświadczenie spowodowało, że poczułem smak tego,
że własną pracą mogę zdobyć to, czego bym chciał.
3. BINGOLOTTO
nauczyłem się ich w praktyce. To były bardzo ważne lekcje. Teraz nawet
już nie pamiętam, co dokładnie kupiłem za zarobione wtedy pieniądze.
Na pewno były to cukierki, które bardzo lubiłem i jakieś zabawki.
Prawdopodobnie nie wydałem ich na nic istotnego, ale wyniosłem z tego
naukę, której przez lata używałem w swoim życiu, stosując ją w bardzo
naturalny sposób, a teraz przekazuję w tej książce dalej.
Z Bingolotto wiązała się jeszcze jedna ciekawa historia i związana
z nią lekcja biznesowa. Nasze mieszkanie mieściło się w bloku, w którym
mieszkało bardzo dużo starszych osób. Pamiętam jedną stałą klientkę,
która zawsze kupowała ode mnie losy Bingolotto i myślała, że jestem
dziewczynką (może to przez moje dłuższe włosy lub jej słaby wzrok).
Początkowo próbowałem jej tłumaczyć, że nie jestem dziewczynką,
tylko chłopcem, ale doszedłem do wniosku, że póki ona cały czas kupuje
ode mnie losy, to może myśleć jak chce. Po prostu ma rację. Klient
ma zawsze rację.
Pamiętaj!
1. Zbuduj sieć stałych klientów.
2. Pytaj bardziej doświadczonych sprzedawców
o wskazówki.
3. Pojaw się ze swoim produktem tam, gdzie jest
duży przepływ ludzi i zwiększ dotarcie.
4. Szeroki uśmiech działa.
5. Klient ma zawsze rację.
4. ALARMY PRZECIWPOŻAROWE
RAZEM Z MONTAŻEM
5. SKLEP MUSTAFY
Mój apetyt – jak to się mówi – rósł w miarę jedzenia, moich możliwości,
czasu i postępu. Pamiętam, że praca przy Bingolotto była fajnym źródłem
dochodu. Dzięki niej ludzie zauważyli, że jestem dość pracowity,
że działam, zarabiam pieniądze, więc później sami oferowali mi różnego
rodzaju możliwości dorobienia.
Kolejna historia związana z moim zarabianiem dotyczyła pracy
w sklepie. Moja mama dowiedziała się, że Mustafa, który założył sklep
spożywczy, szuka kogoś do pomocy w weekendy. Pomyślała więc
sobie, że jeśli próbuję dorabiać na różne sposoby, to może podejmę
się pracy w jego sklepie. Miałem wtedy jakieś 13-14 lat. Co ciekawe,
fakt, że się tam zatrudniłem, spowodował, iż mój biznes z alarmami
przeciwpożarowymi kompletnie nie wypalił. Miałem pracę, dochody
i poczułem się tak komfortowo, że nie potrzebowałem startować z własną
firmą. Nie wiedziałem też, jak ją dalej poprowadzić. Zatem byłem
zatrudniony u kogoś.
Pracowałem więc w sklepie spożywczym, który był prowadzony
przez dwóch mężczyzn arabskiego pochodzenia. Nie wiem, o co
chodziło: czy oni nie chcieli prowadzić tego interesu, czy nie chcieli mieć
kontaktu z ludźmi, ale dziwnie się zachowywali. Moja rola była prosta
– sprzedawałem produkty, ustawiałem je na półkach i obsługiwałem
klientów. Natomiast zawsze któryś z nich był obecny na zapleczu, ale
siedział i nic nie robił przez cały dzień. To musiało być strasznie nudne.
W sklepie uczyłem się różnych rzeczy. Były tam nieznane Szwedom
produkty arabskie, których przez to nikt nie kupował. Gdy pytałem
właścicieli o daną rzecz, zazwyczaj dawali mi jej spróbować. Po raz
pierwszy spróbowałem wtedy chałwy. Szkoda mi było, że Szwedzi
Moje lekcje:
1. Gdy ludzie widzą, że nie boisz się pracy i jesteś
zaangażowany, to nigdy nie wiadomo skąd
przyjdzie nowa propozycja.
2. Rób sampling (mnie wyszło to naturalnie). Możesz
mieć świetny produkt, ale dopóki ludzie tego nie
wiedzą, to pewnie go nie kupią.
3. Dawanie próbek buduje dobrą relację i czasem
klient kupi właśnie u ciebie ze względu na nią.
6. PRALNIA
Zatem jeśli jesteś w pracy, w której ci się nie podoba, skończ to,
a nie czekaj, aż pojawi się coś nowego, bo jak tylko odpuścisz starą
pracę, to nowe okazje się pojawią.
Czego tak naprawdę się boisz? Co powiedzą inni? Że nie będę
miał co jeść?
Pomyśl, czy twoje obawy są uzasadnione?
Może twój lęk jest nieuzasadniony lub wyolbrzymiony i niepotrzebnie
powstrzymuje cię przed podjęciem decyzji o zmianie.
W tym kontekście pamiętam też rozmowę, gdy w 2014 roku
zastanawiałem się, czy pozostać na kolejne dwa lata w firmie Delivery
Hero. Spotkałem się z Łukaszem Wejchertem, żeby porozmawiać, co
czuję w kontekście pozostania lub opuszczenia firmy. Było dużo analogii
w naszych osobistych historiach.
Wniosków było wiele, ale kluczowy był jeden: trzeba zastanowić
się nad kosztami alternatywnymi. Czasami niepodjęcie decyzji,
że odchodzę, będzie mnie więcej kosztowało, bo w tym czasie
mógłbym zrealizować dużo ciekawsze rzeczy.
7. WYDANIE PŁYTY CD
kulkami tak, jakby były to kobiece piersi. Możecie sobie wyobrazić jak
bardzo jako 14-latka krępowało mnie takie zachowanie.
Wiele czynności w pizzerii nie wymagało wykształcenia czy
zdolności, ale podziwiałem właścicieli za to, że godzinami wykonują
tę pracę. Obserwowałem ich z zaciekawieniem, jak przygotowywali
się do obsługi gości, choć dla mnie najważniejsze było to, że zbliżałem
się do swojego celu. Jako ciekawostkę zdradzę wam, że po dwóch
miesiącach pracy tam przytyłem jakieś 12 kg!
Kiedy miałem już pieniądze, chciałem podjąć dalsze kroki, żeby
wydać swoją wymarzoną płytę (przecież od początku po to poszedłem
do tej pracy). Wybrałem więc kilka utworów, które przygotowałem
z moim nauczycielem od pianina. Musiałem zastanowić się, co zrobić
dalej. Nauczyciel podpowiedział mi, że może mógłby to zrobić ktoś ze
szkoły muzycznej. Oczywiście poszedłem tam dowiedzieć się więcej
i skierowano mnie do technika dźwiękowego, który dysponował całym
sprzętem. Zapytałem, czy mógłby wykonać dla mnie taką usługę.
Okazało się, że będziemy mogli zrobić nagrania w szkole muzycznej,
ale po lekcjach, bo inaczej nagrają się również dźwięki z innych sal.
Zimą skończyłem 15 lat i był to według mnie najwyższy czas, żeby
nagrać swoją płytę. Późnym wieczorem spotykaliśmy się w szkole
muzycznej i robiliśmy nagrania. Pamiętam, że któregoś dnia szedłem
na piechotę i przemokły mi buty, więc grałem, siedząc w samych
skarpetkach. Na suficie znajdowały się lampy, które brzęczały i nie
dało się ich wyciszyć, więc wyłączyliśmy światło. Klawisze pianina
widziałem tylko dzięki oświetleniu z ulicznych lamp zza okna. Byłem
bardzo zdeterminowany i nic nie mogło mnie powstrzymać.
Jako efekt pracy dostałem na jednej płycie CD całe swoje nagranie.
Należało ją tylko wydrukować w większej ilości i sprzedać. Wtedy do
komputerów dostępne były już kopiarki CD, ale pomyślałem, że pójdę
do profesjonalisty, żeby nagranie nie wyglądało amatorsko. Potrzebna mi
była również okładka i opakowanie do płyty. Inspirowałem się różnymi
płytami, a miałem ich wtedy mnóstwo, zwłaszcza z muzyką klasyczną
8. PRACA W KOŚCIELE
kościół nie miał z tym problemu. Był otwarty nie tylko dla mnie, ale
i dla każdego człowieka.
Ta praca spowodowała, że miałem dosyć przewidywalne przychody
i stawiałem sobie różne cele. Z perspektywy czasu rosły one cały
czas. Na przykład postanowiłem, że zrobię prawo jazdy na motocykl.
Wiedziałem, że muszę je sam sfinansować, gdyż moja mama (która
pracowała w szpitalu i często widziała ludzi po wypadkach) powiedziała,
że absolutnie mi w tym pomyśle nie pomoże. Jej postrzeganie
motocyklistów było trochę skrzywione. W każdym razie miałem nowy
cel, aby zrobić prawo jazdy i kupić motocykl. Wtedy była to klasa A1,
dla 16-latków mocno ograniczona, ale postanowiłem, że to zrobię, choć
zdawałem sobie sprawę, że jest to dla mnie niemalże nieosiągalne ze
względów finansowych. A jednak się udało. Dzięki pracy w kościele
zrealizowałem kolejne marzenie: kupiłem sobie swój pierwszy motocykl.
Dzięki pracy w kościele spotykałem też wielu ciekawych ludzi.
Organizowano tam różne koncerty, ale oczywiście poza tym msze, śluby,
chrzciny i… pogrzeby. Vänersborg to małe miasteczko i znajdowało
się w nim jedno biuro pogrzebowe, które w większości obsługiwało
tego typu uroczystości. Złapałem z nimi dobry kontakt i podjąłem
współpracę. Po raz kolejny moja aktywność spowodowała, że trafiła do
mnie nowa propozycja pracy. Na początku myłem samochody. Miałem
wtedy 17 lat i nie posiadałem jeszcze prawa jazdy, więc przyjeżdżałem
do biura rowerem lub przychodziłem pieszo. Kiedy już miałem 18 lat,
zacząłem dostawać inne zlecenia, np. jeździłem do kostnicy samochodem
i w różne miejsca po ciała zmarłych. Gdy przypominam sobie tę pracę,
to ona i inne rzeczy, jakie wykonywałem, nauczyły mnie dużo pokory
do pracy samej w sobie. Tego, że każda czynność ma swoją wartość
i może mnie wiele nauczyć.
Jeżdżąc po ciała, czasami wydawało mi się, że nikt nie patrzy, więc
nie ma znaczenia, co robię, czy jak się zachowam. Natomiast mój szef
nauczył mnie, że niezależnie od okoliczności, niezależnie od tego, ile
jest osób wokół, czy jadę pustym samochodem, czy też przewozimy
9. PRACA W HUCIE
kraj i że wszyscy w Szwecji mieli rację: tylko kradną, nic nie można
nikomu powiedzieć. Spełniły się wszystkie najgorsze przepowiednie.
Przerwałem egzamin ze łzami w oczach i oddałem pustą kartkę.
Postanowiłem, że nie chcę być w Polsce i wracam do Szwecji. To nie
było proste. Musiałem załatwić kwestie związane z policją, a potem
z urzędem celnym, bo przecież przy wjeździe spisali wszystkie rzeczy,
a teraz zostały one skradzione. Przeszło mi nawet przez myśl, żeby
kupić taki sam sprzęt i podstawić go pod ten oryginalny. Poszedłem do
urzędu celnego, mając wszystkie dokumenty od policji z pytaniem, co
teraz. Ludzie w urzędzie byli bardzo niemili. Otrzymałem informację,
że skoro to nie był pożar ani powódź, a więc sprzęt nie został zniszczony,
domniemywano, że nadal funkcjonuje. W związku z tym nie mogłem
go wywieźć z kraju, co oznaczało, że dokonałem importu do Polski.
Musiałem więc zapłacić cło, czyli jakieś dziesięć tysięcy złotych. Znowu
poczułem, że to beznadziejny kraj i na pewno nigdy więcej się tu nie
pojawię.
Byłem bardzo zdeterminowany, żeby wrócić do Szwecji, ale pojawiła
się jedna sprawa, która wzbudziła we mnie poczucie straty. Nie chodziło
o skradzione rzeczy. W mojej grupie była dziewczyna, Asia, w której
się zakochałem. Nigdy nie odważyłem się, żeby zaprosić ją na randkę
albo nawet do niej zagadać. Wyprowadzka do Szwecji oznaczała,
że już nie będę miał okazji tego zrobić. Kiedy załatwiłem wszystkie
sprawy formalne związane z wyjazdem, pojechałem do sklepu i kupiłem
czekoladki w kształcie serduszka, następnie udałem się do akademika
i pożegnałem się z Asią. Nigdy jej wprost nie powiedziałem o swoich
uczuciach, ale sądziłem, że ten gest i czekoladowe serce będą dla niej
wymowne. Z czasem okazało się, że były.
W końcu wyruszyłem w podróż do Szwecji. Byłem ogromnie
zmęczony. Na tyle, że musiałem na trasie robić postoje, bo miałem
krwotoki z nosa, co uniemożliwiało mi prowadzenie auta. Zjeżdżając
nowym samochodem z promu, również spotkałem się z odprawą celną.
Celnicy widzieli, że jedzie samochód na szwedzkich numerach i poprosili
mnie, żebym nie stał w kolejce, tylko przejechał przez boczną bramę,
gdzie przepuszczali wszystkich Szwedów bez kontroli. To był moment,
w którym poczułem, że wreszcie jestem w domu, wreszcie traktują
mnie jak uczciwego, dobrego człowieka, a ludzie są życzliwi. Czułem
się tak, jakby wiedzieli o moich przygodach i witali mnie z sympatią.
Kiedy zacząłem pytać ludzi, czy nie potrzebują strony WWW, bardzo
szybko znalazła się osoba znająca firmę, która chciała mieć swoją stronę
internetową – usłyszałem zatem: „my nie, ale znam kogoś, kto właśnie
potrzebuje strony”.
Pierwszy klient i pierwszy pitch: „Zrobimy tanio, bo jesteśmy
studentami” – zadziałało doskonale. Zwłaszcza że cokolwiek zarobiliśmy
było dla nas na plus, gdyż nie mieliśmy kosztów, a wszystko chcieliśmy
przekazać na naszą Aleję Gwiazd. Zaczęliśmy zbierać pierwsze
wytyczne, co do strony i zabraliśmy się do roboty. Projekt ewoluował,
ale nakład pracy stale rósł i nie było widać końca. Z każdą naszą
propozycją, od klienta pojawiały się również nowe pomysły, sugestie
i prośby o zmiany. Przy tym wszystkim Anders wykonywał każdą rzecz
strasznie dokładnie, każdy projekt i przykład był dopracowany tak,
jakby był ostateczną wersją do publikacji. Projekt zaczął się ciągnąć,
a frustracja kumulowała się u wszystkich. Zbliżały się egzaminy, nie
było widać końca projektu, a Anders coraz bardziej przykładał się do
nauki, a nie do projektu. Był świetny z fizyki i matematyki. Dbał o to,
by mieć najlepsze oceny. Nie to, co ja. Ja miałem zdecydowanie pod
górkę. Wolałem myśleć o naszych projektach i biznesach. Egzaminy były
dla mnie okropne, ale nie dlatego, że bardzo trudno było je zdać. Tylko
dlatego, że stały na drodze do stworzenia mojego biznesu. Blokowały
mój czas, ale przede wszystkim Andersa, co oznaczało, że nie było
progresu w naszej firmie. Po sesji egzaminacyjnej byliśmy mocno
zmęczeni, mieliśmy mało energii i motywacji do jakichkolwiek innych
rzeczy. Nie marzyliśmy o niczym innym niż o chwili odpoczynku, a tu
trzeba było jeszcze dokończyć projekt strony dla klienta. Widziałem, jak
bardzo całe to zlecenie męczyło Andersa. Tak naprawdę chcieliśmy już
tylko mieć je z głowy, a ja niestety nie umiałem w tym pomóc. Mogłem
tylko czekać. To było dla mnie straszne. W bólach dokończyliśmy stronę
i koniec końców klient nam zapłacił. Wróciliśmy do naszego projektu
Alei Gwiazd. Mieliśmy już zebranych kilkanaście osób w akademiku,
które chciały kupić swoją gwiazdę. Strona wystartowała i zaczęliśmy
się teraz bawił w umowy na czas próbny, tylko oferuje mi stałą pracę
jako konsultant i chce, żebym z powrotem przeprowadził się do Luleå.
Powiedziałem, że oczywiście muszę to przemyśleć, ale cieszę się z jego
propozycji. I z takim nastawieniem wróciłem do domu.
Na drugi dzień w banku po południu zadzwonili z oddziału
w Östersund i powiedzieli, że bardzo długo debatowali na temat tego,
czy mnie przyjąć, czy nie, i ostatecznie zdecydowali się na współpracę
ze mną i chcą przedstawić mi ofertę. Powiedziałem wprost, że miałem
spotkanie z Almi i proponują mi, abym wrócił do Luleå i zaczął u nich
pracę jako konsultant. Wtedy szef oddziału firmy w Östersund zaskoczył
mnie. Pogratulował mi i w takim razie nie będzie przedstawiał mi
warunków swojej oferty, tylko uważa, że powinienem zdecydowanie
przyjąć ofertę pracy w Almi. Tak też się stało. Złożyłem wypowiedzenie
w banku i wyprowadziłem się ze Sztokholmu do Luleå. Wkrótce
zacząłem pracę w Almi Företagspartner.
mu, jak wygląda pokrywka. Jak tylko wszedł do sali, gdzie pracował
zespół, wyskoczyłem ze studia i szybko zadzwoniłem do Andersa, czyli
mojego niezawodnego kolegi, który już od jakiegoś czasu był na kierunku
Industrial Design i stawał się coraz lepszy w projektowaniu różnych rzeczy.
Powiedziałem mu, że jest taki pomysł i jeśli załatwi mi na rano zdjęcia
tego produktu, to dostanie 50% z całego zysku związanego z projektem.
Na drugi dzień o 4.37 rano dostałem maila od Andersa, w którym
nie tylko otrzymałem ładny projekt pokrywki w 3D – mój przyjaciel
wszedł na stronę OBH Nordica i zrobił wizualizację spójną z ich
wizerunkiem. Wydrukowałem zdjęcia w kolorze i kiedy Peter pojawił
się w studiu, pokazałem mu je. Byłem z tego bardzo dumny. Minęły
mniej niż 24h od wymyślenia przeze mnie pomysłu, a już pokazywałem
wizualizacje produktu szefowi firmy, które jako potencjalny inwestor
chciał zobaczyć. Peter uznał, że wyglądają świetnie i że będzie chciał je
do każdej mikrofalówki, którą sprzedaje (a sprzedaje ich milion rocznie).
Znowu wybiegłem ze studia, by zatelefonować do Andersa i oznajmić
mu, że jesteśmy milionerami! Peter chciał nasz produkt, sprzedaje ich
milion rocznie, więc uradowany zapytałem Andersa, jakie chce Ferrari.
Podekscytowani zaczęliśmy pracować nad tym produktem, wiedząc,
że mamy klienta, który kupi co najmniej milion sztuk. Trzeba było go
tylko dokończyć. Będąc związanym z innowacjami, pracując w Almi,
chciałem chronić mój produkt, więc postanowiłem zdobyć patent. Cały
wniosek patentowy napisałem sam i złożyłem go w urzędzie. Później
uznano mi ten patent (Numer SE 532315), więc mam patent na tę
przykrywkę. Zaczęliśmy pracować nad tym, by zrealizować produkt.
Jednak wykonanie pokrywki, aby spełniała wszystkie wymogi, pociągało
za sobą wysokie koszty produkcji i przy takich kosztach Peter nie był
gotowy jej kupić. Niestety, nie udało się. Miałem patent na przykrywkę,
która nie poszła do sprzedaży i tak już zostało.
Po całej produkcji 72 Hour Race byłem bardzo podekscytowany tym,
że ludzie wymyślają różne rzeczy i jak człowiek się zmobilizuje, ma
jakieś kontakty i wie, jak to zrobić, to naprawdę można komercjalizować
różne pomysły bardzo szybko. Nie ukrywam, że byłem też trochę
zazdrosny o to, że Kaj Mickos miał własny program telewizyjny, więc
pierwszą rzeczą, jaką postanowiłem zrobić, to dokończyć swoją książkę.
Wprawdzie nie miałem zbyt dużo materiału, ale teraz, gdy posiadałem
już wniosek patentowy na przykrywkę do mikrofalówki, to uznałem,
że jest to kolejny świetny przykład do książki. Ale posiadałem również
wiele innych tego typu przykładów, więc wrzuciłem zdjęcia i opisałem
dokładnie, jak powinien wyglądać taki wniosek.
Książka powstała i bardzo się z tego cieszyłem, ale mimo wszystko
w głowie siedziało mi jedno – chciałem mieć swój program telewizyjny.
Kilka tygodni (co wtedy wydawało mi się bardzo długim czasem) bez
przerwy zastanawiałem się, czy mógłbym mieć własny program i jak
to zrobić. Nie mogłem i nie chciałem skopiować 72 Hour Race. Nie
wiedziałem, jak to się robi. Wydawało mi się, że trzeba mieć dużą ekipę,
budżety, więc muszę wymyślić coś innego. Książkę już napisałem, więc co
jeszcze? Wpadłem na pomysł: radio! Nie słyszałem, aby istniała audycja
dotycząca komercjalizacji innowacji, więc będąc rozpędzonym i nie
mającym nic do stracenia, wszedłem na stronę internetową szwedzkiego
radia i wyszukałem numer telefonu. W zasadzie to zadzwoniłem na
pierwszy lepszy numer, który tam znalazłem. Powiedziałem, że mam
pomysł na nowoczesny i oryginalny program, który nigdy wcześniej
nie był emitowany – na audycję o innowacjach i o tym, jak się je
komercjalizuje. Podkreśliłem również, że chciałbym to zrobić razem
z nimi. Wstrzeliłem się idealnie, bo oni właśnie planowali cykl audycji na
kolejny sezon. Umówiłem się na spotkanie, bo w radio chcieli posłuchać,
o czym ma być audycja oraz dopasować ją do formatu radiowego. I tak
właśnie po trzech miesiącach miałem własną audycję w radiu, na żywo,
w której opowiadałem o tym, jak się komercjalizuje pomysły.
różne menu (taka listing site), może to powinna być strona sprzedażowa,
na której będzie można zamówić jedzenie. Gdy ta koncepcja zaczęła
się rozwijać, wspieraliśmy ją m.in. poprzez finansowanie pierwszego
prototypu oraz urządzeń – terminali do przesyłania zamówień do
restauracji. Po jakimś czasie Lars-Erik przestał na powitanie mówić do
mnie „Cześć”, tylko od razu pytał: „Czy masz może jakieś fundusze na
nasz projekt?” i robił to z ogromnym uśmiechem. Wtedy jeszcze nie
było zbyt zaawansowanych technologii. W innych miejscach korzystano
z rozwiązań, które już istniały, typu przesyłanie zamówień przez fax
(Dziś coraz częściej młodzież już nie wie, czym jest fax. To chyba oznaka
tego, że zaczynam być starszy, bo jeszcze pamiętam to urządzenie). Nie
było to jednak dobrym rozwiązaniem, bo papier mógł się skończyć, linia
telefoniczna mogła być zajęta. Drugą alternatywą było wysyłanie na
komórkę SMS-a, ale właściciel musiałby mieć kolejną komórkę, która
służyłaby tylko do przyjmowania zamówień, bo inaczej, jeśli by go
nie było, to zamówienie przyszłoby, gdzie indziej, a SMS może być
niewidoczny albo przyjść z dużym opóźnieniem. Wiedzieliśmy, że musimy
stworzyć lepszą technologię, żeby rozwinąć możliwość zamówień na
dużą skalę. Rozwiązanie, które będzie proste, skuteczne i niezawodne.
Nad tym też pracowaliśmy w ramach współpracy portalu z Almi.
Po raz kolejny kropki w moim życiu połączyły się. Wspólna praca
w inkubatorze wieczorami i w weekendy, podobne podejście do biznesu
oraz wspieranie ich z ramienia Almi zaowocowało tym, że w pewnym
momencie twórcy portalu zapytali, czy nie chciałbym dołączyć do ich
zespołu. To był kolejny start-up, zatem wynagrodzenie było znacznie
niższe niż to, co zarabiałem w Almi. Ryzyko było też znacznie większe.
Traciłem 70% moich dochodów, stabilność, wszystkie benefity wynikające
z pracy w dużej firmie, ale zyskiwałem udziały jako wspólnik, możliwość
realizowania projektu z fajnymi ludźmi, większą swobodę i wolność
działania. Nie było wiadomo, jak projekt będzie się rozwijał, ale
postanowiłem postawić krok i wypowiedzieć umowę z Almi, po to,
by być uczciwym wobec siebie. Nie nadawałem się już do tego, by
W swoim życiu spotkałem już setki osób, które założyły albo chciały
założyć swoją firmę. Są w programach mentorskich i akceleracyjnych
albo niedawno temu zarejestrowały działalność i pracują nad pierwszą
wersją produktu, czy swoją pierwszą sprzedażą. Zawsze każda z takich
osób ma wizję swojego przyszłego sukcesu. Każda z nich w swojej
wyobraźni widzi, jak firma świetnie prosperuje, jakich superludzi
zatrudnia, jak fajna i rozpoznawalna jest stworzona przez nich marka.
Każdy jest przekonany o tym, że zbuduje lepszy biznes niż istniejąca
konkurencja albo nawet, że ich produkt jest tak innowacyjny, że nie
potrzebuje dobrego marketingu, bo sam będzie się sprzedawał. I nagle
okazuje się, że rzeczywistość wygląda nieco inaczej…
Bardzo szybko zaczyna brakować funduszy na wiele rzeczy.
Wszystkie nasze działania zajmują dużo więcej czasu, niż się
spodziewaliśmy (nawet jeśli właśnie z tego powodu założyliśmy sobie
zapas czasu), a kiedy zaczynamy zderzać nasz produkt czy usługę
z rynkiem, uświadamiamy sobie, że trzeba zmienić wiele rzeczy, bo
nikt nie chce za to płacić. Wpadamy w błędne koło. Czas się kurczy,
mimo tego, że pracujesz dzień i noc. Fundusze się kończą, a szukanie
inwestora, kiedy nie ma się gotowego produktu, nie jest dobrą opcją.
A może trzeba było iść do niego wcześniej, kiedy mieliśmy piękną
wizję i jakiś budżet?
Ale nawet jeśli udało ci się wystartować ze sprzedażą i zatrudnić
kilka osób, to na dobrą sprawę niewiele się zmieniło. Pojawiają się inne
problemy i wcale nie działa się nam łatwiej. Spada na nas obowiązek
zapewnienia wypłaty pracownikom – zawsze na czas – a tu nagle okazuje
się, że sprzedaż jeszcze nie pokrywa tych kosztów. Gdy my zaczynamy
spóźniać się z wypłatami, nasz team zaczyna tracić motywację do pracy,
co najczęściej kończy się jej porzuceniem. Nie ukrywam, że w niektórych
sytuacjach może to być oczyszczające dla organizacji, bo zostaną przy
tobie tylko te osoby, które wierzą w firmę i produkt, a nie tylko pracują
dla samej pensji. Z drugiej strony, każdy musi zarabiać pieniądze, żeby
móc funkcjonować i nie każdy potrafi pójść na takie ustępstwo, aby
czekać na pensję. Jeśli jednak uda ci się utrzymać zespół, rozwinąć go
do większej załogi, to okazuje się, że nie jest już tak fajnie, jak było
na początku współpracy. Wcześniej, gdy pracowało dla ciebie kilka
osób, wychodziliście na piwo, tworzyliście zgraną ekipę. Jednak kiedy
zespół się powiększa, trudno wejść ze wszystkimi w bliższy kontakt.
Zaczyna się robić tłok, którego nie możesz ogarnąć. Tym bardziej,
że jesteś zbyt zajęty pracą, sprzedażą czy programowaniem, żeby móc
się dobrze skupić na ludziach. Przez to wśród twoich pracowników
zaczynają się problemy i trudno utrzymać dobrą atmosferę. Nie masz
wyjścia, musisz zreorganizować pracę i zespół. Zaczynasz wdrażać
team leaderów, mianujesz szefów poszczególnych działów, twój kolega
staje się jednym z nich. Jeden problem zniknął, ale pojawiły się trzy
kolejne, choć firma całkiem dobrze prosperuje.
Dociera do ciebie, że to dobry moment, żeby udać się do inwestora,
ale zaczynasz mieć takie zaległości, że mała inwestycja, która jeszcze
dołoży ci roboty, ostatecznie pokryje tylko to, co musisz natychmiast
opłacić. A co z dalszym rozwojem? Pieniądze, które zarobiłeś nie pomogą
ci rozwinąć spółki, spłacą jedynie twoje zaległość, a tydzień później znowu
będziesz na minusie. Zastanawiasz się, czy nie znaleźć dużego inwestora.
Ale duży inwestor zacznie wymagać szybszego wzrostu, raportowania,
robienia rzeczy w inny sposób, niż robiłeś to dotychczas. Będzie na
ciebie naciskał, żebyś pozyskał więcej kapitału na dalszy rozwój, co
jeszcze bardziej rozwodni twoje udziały. I tak właśnie zrozumiałeś, że ten
2. SKUPIANIE SIĘ
Wymiar osobisty
Napisano wiele książek na temat zarządzania czasem i organizacji
pracy. Warto jednak przypomnieć, że liczne badania udowodniły,
iż multitasking – wielozadaniowość obniża efektywność pracy, bo
ludzie nie potrafią się skupić na dwóch rzeczach jednocześnie. Mózg
3. Ustal ten czas o takiej porze, kiedy czujesz się pełen energii,
a nie zmęczony i głodny.
4. Wyłącz powiadomienia w telefonie i email, jeśli pracujesz
przy komputerze, oraz inne niepotrzebne aplikacje czy zakładki.
Miej tylko i wyłącznie otwarte to okno na monitorze, którego
potrzebujesz do pracy. Najlepiej tak, by wypełniało cały ekran.
A jeśli chcesz pójść jeszcze o krok dalej, to zmień ustawienia
ekranu telefonu na czarno-biały. Zobaczysz, że nie będzie tak
zachęcał do interakcji i przestaniesz korzystać z niego bezmyślnie.
5. Work-life balance nie oznacza, że połowę dnia masz na pracę
a drugą na rodzinę. Ten balans nie dotyczy jednej doby. Kiedy
zajmujesz się swoim priorytetem, to siłą rzeczy poświęcisz mu
więcej czasu i nie będzie w równowadze z innymi obszarami
życia. Niezależnie czy w danej chwili twoim priorytetem jest
rodzina czy praca, zaakceptuj to i pozwól sam sobie skupić się
na tym jednym najważniejszym zadaniu.
6. Rozbij swój cel na mniejsze i ustal priorytet na dany dzień.
Zastanów się:
Jaki masz ogólny cel?
Co musisz zrobić w ciągu 5 lat, żeby osiągnąć ten cel?
A co musisz zrobić w ciągu roku, żeby osiągnąć cel 5-letni?
Co musisz zrobić w ciągu kwartału, żeby osiągnąć cel roczny?
Co musisz zrobić w ciągu miesiąca, tygodnia, a nawet jednego
dnia, żeby osiągnąć cel kwartalny?
Tym sposobem będziesz wiedział, na czym masz się skupić
dzisiaj.
7. Stwórz sobie miejsce pracy, które nie będzie cię rozpraszać.
Odłóż wszystkie rzeczy w inne miejsce lub do szafki, kiedy nad
nimi nie pracujesz i trzymaj na widoku tylko to, czym obecnie
się zajmujesz.
Wymiar biznesowy
W biznesie też trzeba się skupiać. Niezliczoną ilość razy zostałem
zapytany, czemu portal nazywa się PizzaPortal, kiedy mamy tysiące
różnych restauracji?
Od początku wiedzieliśmy, że chcemy mieć tysiące restauracji.
Mieliśmy świadomość, że na portalu będą oferty różnych restauracji,
nie tylko z pizzą. Jednak 80% rynku zamówień z dostawą w Szwecji
i Polsce to pizza, a nazwa i sposób działania pomogły nam działać,
skupiając się na największej części rynku, co szczególnie było ważne
w początkowym okresie.
Dzisiaj w Delivery Hero mamy ponad 300 milionów zamówień
rocznie w ponad 150 tys. restauracji partnerskich na całym świecie. Ale
pomimo tego, że nasza spółka jest warta ponad 5 miliardów dolarów
i biznes jest globalny, to każde z tych setek milionów zamówień odbywa
się pomiędzy jedną restauracją i jedną osobą, często oddalonych od
siebie nie więcej niż 2-3 km. Ten biznes jest superlokalny. I wszystko
zaczęło się od jednej restauracji i jednego klienta.
Dzisiaj też, kiedy mówimy o zamawianiu jedzenia przez internet,
jest to sprawa oczywista. Jednak kiedy przyjechałem do Polski, by
założyć nasz portal, praktycznie żadna restauracja nie dawała klientom
możliwości zamówień online. Większość restauracji nie miało własnych
stron internetowych, a Facebooka jeszcze nie było. Musieliśmy zbudować
ten rynek, a kiedy się buduje rynek, skupienie jest wyjątkowo ważne.
Dlatego budując naszą firmę, staraliśmy się być maksymalnie
skupionymi. Zaczynaliśmy od wielu pizzerii w jednej okolicy, żeby
zacząć tam promować naszą usługę i pokazywać wybór na portalu.
Kolejnym krokiem było rozszerzenie o kolejne pizzerie w nowych
sąsiadujących dzielnicach. Dopiero po tym, jak zaczęliśmy mieć dobry
wybór pizzerii i wielu użytkowników, zaczęliśmy pozyskiwać innego
rodzaju restauracje z różnorodnymi rodzajami kuchni.
Może znasz krzywą Gaussa opisującą, który typ klienta jest na tej
krzywej w tak zwanym customer adoption lifecycle (cykl życia produktu
Zastosuj zasadę Pareto 80/20, ale pójdź z tym dwa kroki dalej. Kiedy
biznes jest większy i kilka oddziałów pracuje nad różnymi rzeczami,
łatwo jest rozpędzić się i wrzucać wiele zadań do wykonania dla każdego
Pamiętaj!
1. Skupiaj swój biznes i siebie na jednej rzeczy. Tym
sposobem nabierzesz takiego pędu, że nikt cię
nie powstrzyma.
2. Stwórz sobie warunki i środowisko, w którym
możesz pracować nad jedną rzeczą naraz.
3. Skupienie się w wymiarze biznesowym jest
równie ważne jak w wymiarze osobistym. Stosuj
je na obu tych płaszczyznach.
3. ROZWÓJ PRODUKTU
PAMIĘTAJ!
1. Warto finansować projekt przez wymianę
udziałów za R&D (research and development –
badania i rozwój).
2. Testuj proste rozwiązania i nie rozwijaj ich długo
w zbyt skomplikowane produkty. To znaczy:
testuj, zbieraj feedback, poprawiaj i dalej testuj.
W tym momencie design, wygląd są mniej istotne
– liczy się funkcjonalność.
3. Dlatego jeszcze raz: Zawsze pamiętaj o MVP
(minimum viable product – produkt, który jest
minimalnie gotowy, aby wprowadzać go na
rynek). Testuj, poprawiaj, testuj, poprawiaj.
I to z prawdziwym klientem w prawdziwym
środowisku. Nigdy nie jesteśmy w stanie
przewidzieć, jak nasz produkt będzie działał
w rzeczywistości.
4. SILVER BULLETS
I PARTNERSTWA
Jednak do dziś nie widziałem, ani nie słyszałem o tym, żeby jedna
funkcjonalność spowodowała ogromny przełom w biznesie. Dlatego
pozostawało mi tylko próbowanie, żeby ustawić kolejność i priorytety
tak, aby zmaksymalizować efekty w czasie wdrożenia.
Mimo świadomości, że nie ma tego Świętego Graala, nie potrafiłem
przestać myśleć o tym, jak by tu spowodować duże wzrosty szybko,
bez wielkiego nakładu finansowego. Nowe funkcjonalności, czy
podłączenie Pizza Hut, Domino’s Pizza, Subway, czy innej sieci nigdy
nie spowodowały dużych, skokowych przyrostów. Ilu ciekawych
i dobrych restauracji byśmy nie mieli w ofercie, zawsze pozostawał
problem taki, że ludzie musieli najpierw się dowiedzieć o możliwości
zamówienia online i wypróbować je.
5. EKSPANSJA ZAGRANICZNA
fińskiego portalu oznajmili nam, że mogą sami coś takiego zrobić albo
kupić od kogoś, jeśli zechcą. Byli bardzo pewni siebie. Twierdzili,
że restauratorzy w Finlandii są bardzo specyficzni i będziemy mieli spore
trudności, żeby wejść z nimi we współpracę. Mieliśmy doświadczenie,
że na każdym rynku mówi się, że restauratorzy są niechętni do
współpracy, więc nie przejmowaliśmy się tym. Chcieliśmy pokazać,
że jesteśmy skuteczni w tym, co robimy, więc powiedzieliśmy, że chcemy
wejść na rynek, ale preferujemy wejście z nimi. Argumentowaliśmy,
że nie ma potrzeby, żeby dwa start-upy traciły pieniądze i spowalniały
wzajemnie swoje wzrosty. Istniało także ryzyko, że pojawi się trzeci
gracz międzynarodowy i wejdzie do Finlandii. Jeśli my spowolnimy
swoje wzrosty, tamten gracz będzie miał dużo łatwiejsze wejście na
rynek. Mimo wszystko odpowiedź była odmowna. Nie wierzyli, że może
nam dobrze pójść. Wyznaję zasadę, którą starałem się uświadomić
również im: lepiej działać wspólnie, niż konkurować między sobą,
spowalniać wzrosty i tracić efektywność zainwestowanych pieniędzy.
Niestety ich podejście było zupełnie inne. Ostatecznie odpaliliśmy
sami firmę Restaurant Partner Suomi Oy i na szybko przetłumaczony
portal. Powiedzieliśmy chłopakom, że wchodzimy na rynek bez ich
wsparcia. Wiedzieliśmy jednak, że konkurowanie z nimi nie będzie
proste i pochłonie dużo gotówki, którą potrzebowaliśmy wtedy na
Szwecję, Austrię oraz Polskę. Znów ryzyko, ale i szansa na ogromny
sukces. Podjęliśmy się tego i po raz ostatni spróbowaliśmy ich przekonać
do współpracy.
Chcieliśmy czymś zaimponować twórcom portalu z Finlandii.
Pojechaliśmy więc do Helsinek z ofertą dla restauratorów pod hasłem:
„500 EUR w gotówce, jeśli wypróbujesz, jak działa nasz portal. Jeśli
dostaniesz zamówienia i będziesz chciał z nami zostać, to wspaniale.
Jeśli jednak zdecydujesz się zrezygnować, to zatrzymujesz 500 euro
i wyłączamy twoją ofertę na portalu, ale zabieramy nasz terminal”. Oferta
była oczywiście tak mocna, że w tydzień pozyskaliśmy ogromną ilość
restauratorów – w zasadzie mogliśmy przebierać w ofertach i decydować,
6. M&A, MERGERS
& ACQUISITIONS,
CZYLI PRZEJMOWANIE
KONKURENTÓW
Małe podmioty
Kiedy chciałem przejąć niewielki, lokalny portal w Polsce, to okazało się,
że był on na tyle mały, że trudno było to zrobić. Otóż, żeby uruchomić
Duże podmioty
Dają one możliwość większego skoku w rozwoju biznesu, ale takie
przejęcie ma też swoje trudności. Jedną z nich jest to, że często w większych
podmiotach duża część kapitału jest zainwestowana przez inwestorów.
Jeśli jest ich wielu w spółce, to ciężko dogodzić wszystkim interesom
wspólników, a tym samym komplikuje to całą transakcję. Ogromną rolę
odgrywa to, w jaki sposób kupuje się podmiot i robi jego wycenę.
Ponadto kupno dużego podmiotu oznacza większe kwoty i to może
również stanowić trudność, jeśli chodzi o zgromadzenie odpowiednich
środków finansowych. Można zaproponować też kupno podmiotu za
pomocą zaoferowania udziałów we własnej firmie. Tak między innymi
robiliśmy my, i w ten sposób również stałem się udziałowcem w Delivery
Hero, czyli kupując firmę Onlinepizza, grupa Delivery Hero częściowo
płaciła ustaloną kwotę, a częściowo wynagrodzenie wyliczone było
w formie udziałów w spółce matce. To czasem jest najlepsza forma.
Pojawia się również cała gama miksów między płatnością 100%
gotówką, a 100% udziałami.
7. REKRUTACJA I BUDOWANIE
KULTURY ORGANIZACYJNEJ
„Bonus rekrutacyjny”
Warto pamiętać o tym, że twój team również może być dobrym
źródłem do pozyskania kolejnych pracowników. W PizzaPortal
zastosowaliśmy mechanizm, który w praktyce sprawdził się bardzo
dobrze. Nazwaliśmy go „bonusem rekrutacyjnym”. Polegał on na
tym, że kiedy rozpoczynaliśmy rekrutację, każdy z pracowników mógł
zarekomendować jedną osobę, która potem mogła starać się u nas o pracę.
Jeśli którąś z nich przyjęliśmy do pracy, wręczaliśmy polecającemu
1000 zł. To jest bardzo prosty i fajny sposób na pozyskanie do zespołu
ludzi, którzy nadają na podobnych falach. Są różne źródła, dzięki
którym można znaleźć nowych pracowników, ale „bonus rekrutacyjny”
gwarantuje lepszą skuteczność: każdy ma znajomych, często ze swojej
branży czy dziedziny, a raczej nikt nie poleci do pracy kogoś, kogo
sam nie lubi lub nie szanuje. To sprawdzone i skuteczne działanie
pomagające zbudować zespół o podobnych do naszych wartościach
i podobnej kulturze. Jednym słowem, współgrający ze sobą team.
8. ZATRUDNIANIE
SENIOR EXECUTIVES
9. ZWALNIANIE PRACOWNIKÓW
1. Nie zwlekaj
Wielokrotnie starałem się dawać ludziom kolejne szanse. Starałem się
tłumaczyć ich słabe efekty tym, że nie dałem dostatecznie dużo uwagi
tej osobie i nie wdrożyłem jej poprawnie. Jednak nigdy nie udało się
zmienić ostatecznego wyniku tego, że kiedy już poczułem, że ta osoba
3. Bądź przygotowany
Musisz być profesjonalny i nie stosuj tzw. kanapki, czyli powiem „coś
dobrego–coś złego–coś dobrego”. To jest tak zwany „shit sandwich”.
Stosując ją przy zwalnianiu, wyjdziesz na niepoważnego albo, co gorsza,
dasz mieszane sygnały osobie, którą właśnie zwalniasz.
Po pierwsze, bądź przygotowany konkretnie z odpowiedzią, dlaczego
podjąłeś taką decyzję.
Po drugie, używaj precyzyjnych i zdecydowanych stwierdzeń. Nie
możesz wysyłać mieszanych sygnałów, że może pracownik jednak ma
transfer tej osoby do innej firmy i tym sposobem twoja firma również
zaoszczędzi pieniądze. Nie rozumiem, czemu to jest tak rzadkie i czemu
przedsiębiorcy nie robią tego częściej.
10. SPOTKANIA
Siedzimy już długo na tym spotkaniu. Zastanawiam się, czy inni widzą,
że jestem znudzony. A jestem bardzo znudzony. Czy to jest dostateczny
powód, żeby zwolnić kogoś? Skupiam się, żeby nie pozwolić mojej
nodze skakać w miejscu. Chcę sprawdzić, która godzina, ale nie chcę
patrzeć na telefon, bo zorientują się, że tylko moje ciało zostało na tym
spotkaniu. Za mną wisi zegarek. Muszę pamiętać o tym, żeby siadać po
drugiej stronie, żebym mógł kątem oka kontrolować czas. A właśnie,
muszę zanotować sobie, żeby bliżej zaobserwować tego pracownika.
Nie jestem pewien, czy to jest właściwa osoba. Po szwedzku piszę na
mojej kartce też „maste komma ihag att sitta pa andra sidan” („muszę
pamiętać o tym, żeby siadać po drugiej stronie”).
Większość mojej pracy polega na tym, żeby się spotykać z zespołem
i ludźmi, ale muszę inaczej podejść do spotkań. Muszę zrobić miks
pomiędzy skandynawskim stylem, gdzie wszystkim pozwala się mówić
bez końca i dyskutować o wszystkim, a niemieckim stylem, który
zawiera praktycznie 0 kurtuazji (przynajmniej u nas w firmie) i same
konkrety.
Spotkania 1:1
Rodzaj spotkań, które zawsze najbardziej doceniałem to te indywidualne,
czyli tzw. 1:1. Niezależnie z kim je miałem, zawsze były one bardzo
wartościowe. Tyle rzeczy można dowiedzieć się o firmie, procesach,
produktach i szczególnie problemach, kiedy się spotyka z pracownikami
jeden na jeden i rozmawia w luźniejszej atmosferze i bez szczególnej
agendy. Takie spotkania były okazją do obopólnej wymiany informacji
oraz know-how. W większej organizacji był to jeden ze sposobów, żeby
uczyć się o tym, jak działa nasza firma.
11. KPI’S
się okazja, żeby sprzedać biznes, to ilość pracy nie zmniejszy się
i nie będziesz miał czasu na głębsze refleksje. A nawet jeśli mentalnie
szykujesz się na to od początku, to bieżącej pracy zwykle jest tak dużo,
że gdy nadchodzi dzień transakcji, to mimo wszystko pojawia się w nas
zaskoczenie mieszane z niedowierzaniem.
Dzień po tym jak w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł
o sprzedaży naszej firmy za 120 milionów złotych, otrzymałem
tajemniczą paczkę na adres biura. Otworzyłem opakowanie, a w nim
zobaczyłem płaskie, szerokie i głębokie pudełko. Zamki były na
magnesy, ale otwierała się cała góra pudełka. Po bokach trzymały
ją dwie wstążki, a pod spodem wieczka znajdowało się duże logo
firmy samolotowej. Zawartość pudełka składała się z oferty zakupu
samolotu, nośnika USB, wizytówki oraz folderu z proponowanym
dla mnie modelem i dedykowanym listem. Każda rzecz miała swoją
przegródkę, więc wszystkie znajdowały się w osobnych kieszonkach
pokryte przyjemnym w dotyku materiałem. Kiedy oglądałem tę ofertę,
zrozumiałem, że poszło nam bardzo dobrze.
Potem zacząłem zastanawiać się i szukać informacji, co najlepiej
należy zrobić z majątkiem, który zgromadziłem. Niestety nie znalazłem
zbyt wielu wskazówek, a te, na które natrafiłem sprowadzały się do
ogólnych rad dotyczących inwestowania. Pytałem się swoich wspólników,
co zamierzają robić oraz innych ludzi, którzy tak jak ja odnieśli duży
sukces, wychodząc ze spółki, jednak nikt nie miał dobrego pomysłu, co
dalej. Dlatego po tych wszystkich wydarzeniach postanowiłem podzielić
się swoimi przemyśleniami, pomysłami i doświadczeniem. Oczywiście
każdy sam musi dostosować moje rady do własnego życia. Ja, mając
około 30 lat, a przed sobą perspektywę co najmniej 40 lat aktywności
zawodowej, chcę minimalizować ryzyko tego, co robię, ale jednocześnie
mam potrzebę testowania nowych pomysłów, a przez to angażowania
się w kolejne start-upy.
Postanowiłem więc przyjąć następującą strategię:
14. INWESTORZY
2. Anioł Biznesu
Anioł Biznesu to zazwyczaj zamożna osoba, która przeważnie inwestuje
mniejsze kwoty we wczesnej fazie spółki i raczej nie robi tego na
późniejszych etapach oraz w większych rundach inwestycyjnych.
3. Partner
Czasem zdarza się tak jak w przypadku rozwoju naszych terminali.
To znaczy, że firma jest w stanie zaryzykować i dać część swojej
usługi w zamian za udziały. Ten model zdarza się przy prywatnych
komercyjnych inkubatorach, ale u nas sprawdziło się to przy sprzyjającej
naszemu pomysłowi firmie.
4. Dotacje
Dotacje ciągle się zmieniają, ale odkąd pamiętam, zawsze można było
znaleźć jakieś środki publiczne, które wspierały przedsiębiorczość.
Pieniądze przeznaczone czy to na badania, czy na projekt, zwykle
w formie bezzwrotnych dotacji.
Term Sheet
To dokument, który opisuje warunki brzegowe inwestycji. Składają się
na niego kwoty inwestycji, kto inwestuje oraz za ile udziałów, a nawet
informacje o uprawnieniach osobistych inwestora i ograniczeniach
założyciela. Kiedy jest się na etapie negocjacji punktów w Term Sheet,
to zazwyczaj inwestor jest zainteresowany tym, żeby zainwestować
swoje pieniądze. Nie traktuj tego jednak jako listu intencyjnego, a raczej
jako draft waszej przyszłej umowy. Zobacz, które punkty są ważne
dla twojego inwestora i jak on się zachowuje podczas negocjacji.
Jeśli narzuca dużo własnych uprawnień dla siebie i jednocześnie chce
maksymalnie ograniczać ciebie jako założyciela i przedsiębiorcę, to
powinieneś zastanowić się, czy na pewno chcesz wchodzić w taką
relację.
czy nie. A jeśli firmie nie będzie dobrze szło, to mogą nawet sprzedać
ją za bezcen w tak zwanych fire sales (sprzedaż wymuszona). Mimo
że inwestorzy poniosą stratę przez twoją firmę, to i tak w perspektywie
całego ich portfolio inwestycyjnego, taka decyzja może być słuszna.
Z ich punktu widzenia chodzi o to, żeby odzyskać chociaż część kwoty
i minimalizować straty.
Dlatego inwestorów musisz traktować jak kolejny dział w firmie,
tak samo jak dział IT, marketingu itp. Z tą różnicą, że we wszystkich
wymienionych działach to ty podejmujesz decyzję, oprócz tego jednego.
W „dziale inwestowania”, to oni mogą mieć władzę nad tobą.
Inwestor może być katalizatorem, który umożliwi realizację twojego
pomysłu i rozwinięcie twojej firmy. Może mieć kontakty, które pomogą
ci nawet bardziej niż zainwestowane w twoją firmę pieniądze. Ale
inwestor może również stać się większym zagrożeniem dla tego, co
robisz, niż twoja konkurencja.
Wrócimy jeszcze do tego tematu, gdyż w trzeciej części książki
pokażę ci przykład roli inwestora oraz tego, jak duży wpływ może on
mieć na ciebie, twój zespół i całą firmę.
15. BONUS
– APPETYCZNA SOBOTA
ODPOWIEDŹ NA KAMPANIĘ „DZIEŃ DARMOWEGO
JEDZENIA” ORGANIZOWANĄ PRZEZ PYSZNE.PL
Cała ta historia jest też dobrym przykładem efektu kuli śnieżnej. Jak
już zaczęliśmy działać, to nie miało znaczenia, czy to był weekend, czy
godziny późne, czy wczesne rano, czy to były duże decyzje, czy małe,
bo kiedy już nabraliśmy rozpędu, to ta siła pędu była nie do zatrzymania.
Zareagowaliśmy błyskawicznie, zrealizowaliśmy mistrzowską kampanię,
odpowiadając na to, co zrobiła nasza konkurencja.
2. MCDONALD’S
3. BUDOWANIE FLOTY
chodziło nam również o to, jak w skuteczny sposób budować strefy dostaw
dla restauratorów. Okazało się, że to nie jest tak, jak wcześniej sobie
wyobrażaliśmy. Zakładaliśmy, że można obsługiwać dostawy do klientów
w określonym promieniu od restauracji. Jednak nie było to takie proste.
Każde miasto ma inną topografię i uwarunkowania, w związku z tym
różne restauracje miały zupełnie inną specyfikę (różne uwarunkowania
przestrzeni, różną ilość mieszkańców wokół), a to wszystko wpływało na
logistykę. Coraz lepiej doradzaliśmy restauracjom, w jaki sposób można
zmniejszyć obszar dostawy po jednej stronie, a przedłużyć w drugą.
Głównym celem tego wszystkiego było zapewnienie, żeby dostawa nie
trwała zbyt długo, jedzenie dojeżdżało ciepłe, a klient wracał zadowolony.
Czasami restauracja miała pokusy, aby dostarczać jedzenie w całym
mieście. To niestety wiązało się z ryzykiem, że zamówienie docierałoby
do klienta całkiem zimne, a praca kierowcy stałaby się nieekonomiczna.
O naszych działaniach mówiono pozytywnie, zarówno restauratorzy,
jak i klienci byli zadowoleni. Tworzyliśmy spójny wygląd marki,
ujednolicone stroje kierowców i dzięki tym wszystkim elementom
restauratorzy ustawiali się do nas w kolejce. To spowodowało nasz
kolejny krok – zaczęliśmy negocjować z firmą Škoda. Potrzebne nam
były bezpieczne samochody dla kierowców, ale również takie, które
dałyby nam większą widoczność. Każdy z nich oklejony reklamą
stałby się jeżdżącym billboardem. Braliśmy pod uwagę różne auta, ale
Škoda miała model city go, który idealnie spełniał nasze oczekiwania
– dobrze wyglądał, był stosunkowo tani, z możliwością podłączenia
instalacji gazowej. Od początku mieliśmy duże ambicje, więc od razu
postanowiliśmy, że kupimy ich więcej. Odważyliśmy się więc zrobić
duże zamówienie – od razu zdecydowaliśmy się na 500 samochodów.
4. PIERWSZE SUKCESY
5. PRZEŁOM
6. CO DALEJ?
Wstałem o piątej rano. Nie mogłem spać. Nie chciało mi się jeść.
Zastanawiałem się, jak te wszystkie informacje przekazać ludziom.
Wiedziałem, że sam nie jestem w stanie nic zrobić, więc rozmawiając
z Martynem muszę być otwarty i szczery, bo to on jest moim partnerem.
Poszedłem do biura, które o tej porze było puste. Czekając na Martyna,
miałem dziwne uczucie wywołane przez panującą w pomieszczeniu
ciszę. Całkiem często zdarzało mi się pracować w biurze w weekendy,
nawet rano, kiedy jeszcze nikogo nie było. Bardzo dobrze mi się wtedy
myślało i działało, ale tym razem ta cisza nie przynosiła spokoju ani
komfortu pracy… Wyglądało to tak, jakbyśmy już wszystko zamknęli.
Kiedy pojawił się Martyn, zaproponowałem kawę, mimo tego,
że wiedziałem, że zawsze odmawia i robi sobie herbatę. To stało się
takim małym rytuałem. Usiedliśmy i powiedziałem mu wszystko
prosto z mostu – wczoraj wieczorem miałem telefon z centrali firmy
i do poniedziałku musimy wszystko zamknąć. Nie chciałem owijać
w bawełnę. Wiedziałem, że był to dla niego taki sam szok jak dla
mnie. Jednak Martyn nie chciał się poddać. Zaczęliśmy rozmawiać, co
możemy zrobić, żeby nie zamknąć spółki, żeby jeszcze o nią powalczyć.
Bardzo mi się to spodobało. Postanowiliśmy zorganizować kilka spotkań
z szefami, których chcieliśmy wtajemniczyć w sytuację, by wiedzieli,
jaki jest powód zatrzymania projektu w Krakowie. Co więcej, na tym
etapie nie chcieliśmy jeszcze informować szerszego grona zespołu,
zanim nie mielibyśmy konkretnego planu do zaprezentowania.
Martyn zajął się rozmowami z osobami, które zostały zrekrutowane do
pracy i miały ją rozpocząć w poniedziałek. Ja próbowałem skontaktować się
z zespołem zarządzającym w centrali. To były sporadyczne maile i telefony,
7. WALKA
8. STRATEGICZNI PARTNERZY
9. MINIMALIZOWANIE STRAT
10. FINAŁ
Lech Kaniuk
PS
Przy czytaniu książek często towarzyszy mi kawa. Zawsze ją uwielbiałem,
piłem jej sporo i tak pewnego dnia postanowiłem stworzyć swój własny
smak i brand (tak, tak – to już historia do kolejnej książki). Zatem
z zamiłowania do tego napoju powstała firma Bean & Buddies, a dziś
chciałem podzielić się jej kawałkiem z Tobą. Tylko dla czytelników
tej książki przygotowałem prezent, który może umili Ci czytanie tej
książki lub uprzyjemni dalsze działania biznesowe.
Wchodząc na stronę: www.beanbuddies.eu i wpisując kod: SILAPEDU,
otrzymasz na swoje zamówienie 10% zniżki.