You are on page 1of 33

SILVANA DRAGUN

SPRAWDZIAN WOLNOŚCI
przekład: Katarzyna Wołek

PRZEDMOWA

Przed Tobą, Drogi Czytelniku, książka nadziei. Książka, która powstała na podstawie osobistego
doświadczenia i własnych przemyśleń. Autorka wskazuje w niej zło, nazywa go, demaskuje i oferuje
czytelnikowi wyjątkowe antidotum. Proponuje lekarstwo, ponieważ wszyscy zapadamy na te czy inne
choroby współczesności. Silvana Dragun pisze z realizmem, chrześcijańską odwagą i zaangażowaniem, bez
dewocji i patetyzmu. Stylem dziennikarskim, kiedy podaje fakty, teologicznym, kiedy wgłębia się w
zagadnienia teologiczne; filozoficznym w podejściu do problemów, psychologicznym w ich rozpatrywaniu .
Ukazuje niebezpieczeństwo chwiejnej postawy, rozmaitych zniewoleń, „sztucznie kreowanych i pozornych
potrzeb, bezmyślnego naśladownictwa, fałszywych bogów i grzechu”. Na tym jednak nie koniec. Zachęca do
odważnego wyjścia naprzeciw Bogu na drodze ku prawdziwej wolności. Ten proces moglibyśmy nazwać
chrystoterapią, bogoterapią, względnie terapią Słowem Bożym.
Zło demaskuje się świadomym i zaangażowanym działaniem podejmowanym przez chrześcijanina-
świadka, a nie ucieczką od rzeczywistości w nierealne, psychodeliczne i mroczne światy. I chociaż
czytelnikowi, nieprzywykłemu do podobnych pojęć i określeń, tak złożona problematyka może się wydać
nieczytelną, książka ta przedstawia w sposób niezwykle jasny i trafny kondycję dzisiejszego świata i
ludzkości. Dowiadujemy się z niej, że „kokietujących” ze złem zajmuje wszystko oprócz Boga (włączając w
to także „bogów”). Zdając sobie z tego sprawę, człowiek wierzący winien zbadać przyczyny niewiary i
pokazać swojemu bratu inny świat, świat wiary w Boga w Trójcy Jedynego, o którym ten człowiek nic nie
wie, lub którego mniej lub bardziej wypaczony obraz nosi w sobie.
Niedostatek wiary jest zarazem niedostatkiem miłości rodzącym przemoc. Chrześcijańskie wartości
wyrozumiałości, zaufania i wybaczenia to podstawowe zwalczające ją środki terapeutyczne. W ten sposób
chrześcijanin dobrem zwycięża zło. Niewierzącemu potrzebne jest nawrócenie, które wymaga uznania za
błędną obranej drogi i wzywania Boga, od którego się odeszło. Nawrócenie jest nowym początkiem, nowym
życiem w Chrystusie. To przejście ze stanu grzechu w stan szczęścia.
Chrześcijaństwo jest wymagające. Chrześcijanin, przyodziany w zbroję cnotliwego życia, wezwany
jest na duchowy bój. Został powołany do wyjścia z anonimowości i bierności, by dzięki temu aktywnie
włączył się do walki przeciw złu i grzechowi. Pokój na świecie nie przyjdzie sam z siebie, wymaga świętej
wojny o zwycięstwo i ustanowienie cywilizacji miłości.
Autorka stwierdza: „Współczesny człowiek żąda jasnych i precyzyjnych wyjaśnień. Nie rozumie
biblijnego sposobu wyrażania”. Dlatego sama zmierzyła się z wyzwaniami czasów, w których żyje i podjęła
próbę (moim zdaniem udaną) odpowiedzi na nie stosownym językiem. Tego ciętego, niekiedy szokującego i
młodzieńczo otwartego stylu, właściwego zaangażowanemu wierzącemu laikowi, braknie niekiedy w
wypowiedziach „zawodowych” głosicieli wiary, duchownych. Niech więc nieco „gęsty” styl nie oddali
czytelnika, oddającego się lekturze książki bardziej powierzchownie, od medytacji nad testem, bo w istocie
tak należy go czytać. Rozdział po rozdziale, słowo po słowie. Niespiesznie, z sercem otwartym i gotowym
na przyjęcie prawdy.
Prowokacyjna już w samym tytule, książka ta zachęca do aktywnego przeciwstawiania się złu i
stwarzania nowego, piękniejszego świata. Dlatego polecam ją wszystkim, którzy wyruszyli na poszukiwanie
własnej tożsamości na rozdroża życia.
Zvonko Šeremet SCI

ROZDZIAŁ 1
SPOŁECZEŃSTWO OBCYCH

A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami,


ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga.
Ef 2,19

Po epoce wyrafinowanych walców taniec towarzyski przeniósł się z kryształowych sal balowych do
ciemnych, dusznych jaskiń, które znamy pod nazwą dyskotek. W ten sposób taniec utracił swoją funkcję
ceremonialną, a tradycję bon-tonu zastąpił indywidualistycznym wejściem w techno-trans. W dyskotece nie
liczy się drugi, tylko ja i mój cień. W efekcie „gorączka sobotniej nocy” pozostawia samotnymi wszystkich
tych, którzy mieli nadzieję nie być sami. Niczym bohaterowie dramatu Becketta Czekając na Godota młodzi
mężczyźni w każdą sobotę wchodzą z nadzieją do swojego ulubionego klubu, oczekując zjawienia się
czarującej dziewczyny, która pomoże rozwiązać ich problemy emocjonalne. Nie wiedzą dokładnie, czego
chcą, lecz pożądają nowej znajomości, żeby nie odczuwać pustki. Uprzejmie podchodzą do dziewczyn za
barem, które od niechcenia mierzą ich wzrokiem przez obłok dymu. Życząc im miłego wieczoru zaczynają
swoją niezręczną próbę nawiązania znajomości od postawienia drinka. Dziewczyny z początku patrzą na
nich pogardliwie, uśmiechają się i odwracają głowy. Jeśli nawiążą rozmowę, to często nie z ciekawości, ale z
nudy. Na ich natarczywość wzruszają ramionami i mówią jedna do drugiej, że z jeszcze jednym idiotą nie
chcą mieć do czynienia. I tak ci chłopcy, którym na pozór nic nie brakuje, kiedy już stracą nadzieję spotkania
kogoś interesującego, spędzają resztę wieczoru w milczeniu, w towarzystwie paczki papierosów i piwa albo
whiskey z lodem. Po kilku nieudanych próbach zrealizowania miłosnej historii ze szczęśliwym
zakończeniem, szybko dochodzą do wniosku, że lepiej jest milczeć, bo innym najbardziej podobają się
milczący, dyszący i skaczący pod dyktando DJ-a. Bladym świtem ci „miejscy nieznajomi” wracają do
swoich domów, samotnych przystani. Następnego dnia, pełni nadziei, powrócą znów w to samo miejsce, a
poszukiwania nowej interesującej osoby, która zmieni ich życie, zakończą się dokładnie tak, jak wspomniany
wcześniej dramat Becketta.
Tragedia tych młodych mężczyzn, którzy stali się antybohaterami na scenie własnego życia, polega
na tym, że przychodzą oni i odchodzą ze społeczeństwa z poczuciem, że są zbędni, nieważni. Nikt nie
pragnie wiedzieć, kim są ci „miejscy nieznajomi”, dopóki nie naruszą zasad życia w społeczeństwie. Dla
nikogo nie jest istotne, czy są tu obecni, czy nieobecni, bo każdy może się bez nich obyć. Ta socjofobia
obecna jest w wielu miejscach. Przyjrzyjmy się choćby, jak zachowują się ludzie w autobusach czy
tramwajach. Skoro tylko autobus staje, tłum o bezmyślnych twarzach wpycha się natychmiast, żeby jak
najprędzej zając wole miejsce; jednak nie z powodu bolących nóg, lecz by uniknąć spojrzeń ludzi wokół
siebie. Stosowana przy tym metoda polega na skrętach szyi w prawo lub w lewo, aby jak najszerszym
kadrem objąć widok przez okno. Z drugiej strony w mieszkaniach, wylęgarniach osobników
wyalienowanych, na wszystkie niepokojące zdarzenia zza ściany, włączywszy w to wołanie o pomoc,
sąsiedzi reagują, jakby niczego nie widzieli i nie słyszeli. Taki chorobliwy strach i obojętność ludzi w
europejskich metropoliach prowadzi do kompletnej bierności wobec przemocy. Przypominam sobie historię,
którą opowiedział mi kolega ze studiów. Spóźnił się na zajęcia z powodu wyjątkowych problemów z
komunikacją miejską. W związku z wypadkiem na drodze pasażerowie ponad godzinę czekali na przystanku
na autobus. Kiedy pojazd wreszcie nadjechał, pięćdziesiąt osób naraz pchało się na wyścigi do środka. W
czasie tego wyścigu jakiś chłopak przypadkowo uderzył łokciem starszego pana w policzek, a ten nie
pozostał mu dłużny, zamachnął się i uderzył chłopaka pięścią w głowę. Wkrótce pasażerowie mieli okazję
oglądać prawdziwy mecz bokserski i nie znalazł się nikt chętny, by dwójkę rozsierdzonych mężczyzn
rozdzielić. Przeciwnie, wszyscy zgromadzili się wokół nich, kibicując jedni młodemu, drudzy starszemu.
Zachęcali „Dołóż mu!”. Już nie było istotne, że spóźnią się o kolejną godzinę. Ta sensacja wynagrodziła im
wszystko.
Anomia oznacza dosłownie niedostatek norm. Tym pojęciem określa się stan ducha, któremu
wszystko wydaje się niepewne. Anomii towarzyszy lęk, a alienacji stan wszechogarniającej nudy. W końcu
wyobcowanie doprowadza człowieka do zamknięcia się w egocentryzmie. Większość z nas zna filmy SF o
Obcych, choć nikomu raczej nie przyjdzie do głowy, że mają one coś wspólnego z tematem wyobcowania. I
owszem, mają. Te filmy są właściwie aluzją do zagrażającej nam pandemii alienacji, której skutkiem jest
zbiorowe samozniszczeniem całej ludzkości. Monstrualna postać Obcego to negatywny owoc rozwoju
technologii i globalizacji. W tych filmowych historiach człowiek dążąc do doskonałości, stawał się ofiarą
Obcego, czyli destrukcyjnej siły nowych mediów i technologii. Paranoiczny strach napełniał ludzi coraz
bardziej, do tego stopnia, że każdemu zdawało się, że zewsząd czyha na niego monstrum - Obcy. To właśnie
potrzeba, by stać się cyfrowymi robotami, doprowadziła nas do licznych lęków cywilizacyjnych,
pesymistycznego poczucia bezradności i ogólnego braku zaufania do ludzi i instytucji. Jest faktem smutnym,
ale prawdziwym, że alienacja wkradła się także w życie wierzących. Realizacja zdrowych stosunków
międzyludzkich wydaje się czasem niemożliwa nawet między członkami rozmaitych wspólnot, ponieważ
zawsze w grupie znajdzie się ktoś narzucający się jako przywódca lub nauczyciel. Łatwo być nauczycielem,
lecz trudno być uczniem! Wszyscy nosimy jakieś maski i z trudem je zdejmujemy. Kamuflujemy się nawet
wówczas, kiedy zwracamy się do Boga. Często pytam: kto nam broni być do końca szczerymi, do końca
wolnymi ludźmi?
„Obłuda jest największym złem naszych czasów” - mówił ojciec Pio z Pietrelciny, a rosyjski filozof
Mikołaj Bierdiajew pisze w ten sposób: „Daleko łatwiej jest być muzułmaninem niż chrześcijaninem.
Realizacja religii miłości jest nieskończenie trudna. Lecz religia ta nie traci z tej przyczyny na wzniosłości i
prawdzie. Chrystus nie ponosi odpowiedzialności za to, iż jego religia w naszym życiu nie urzeczywistnia się
i że Jego nakazami gardzą Jego tak zwani wyznawcy” 1 Jak bardzo oburzamy się odczuwając
niesprawiedliwość, a jak bardzo jesteśmy ślepi i obojętni na jej przyczynę!
Człowiek wyobcowany, zarażony wirusem alienacji, kieruje się kilkoma wymuszanymi przez nią
zasadami:

• Chcę być idealny – ze strachu przed krytyką i porażką.


• Chcę podobać się wszystkim, ale nie zbliżać się do nikogo.
• Być dobrym oznacza być cool! Nie pokazuj słabości!
• W miłości nie angażuj się do końca, żebyś nie został zraniony.
• Nie idź pod prąd! Rób innym to, co oni tobie.
• Patrz swojego interesu!
• Bądź sam sobie jedynym bogiem!

Arogancko zajmując nas naszymi problemami, nasz własny Obcy nie pozwala nam zauważyć
drugiego człowieka, a co dopiero angażować się w dobro ogółu. Patrz tylko swojego interesu! - oto
imperatyw człowieka wyobcowanego, histerycznie walczącego o swoją pozycję.
Hiperkonsumpcjonizm to owoc głębokiego stadium wyobcowania. Menadżerowie, przedsiębiorcy,
handlowcy i projektanci na całym świecie prześcigają się w bombardowaniu nas nowymi produktami i
przekonywaniu, że to jest właśnie to, czego nam najbardziej w życiu potrzeba. Tracąc siły na zaspokajanie
fałszywych potrzeb jeszcze bardziej oddalamy się od tych prawdziwych, na które ostatecznie brak nam siły i
czasu. Coraz mniej jest osobistego kontaktu między ludźmi. Gdziekolwiek się udamy, zmuszeni jesteśmy
rozmawiać przez sekretarki i formularze. W „społeczeństwie obcych” monopol władzy mają ci, którzy
zatrzymują informacje, manipulują nimi i sprzedają je na rynku międzynarodowym. Kto wie, ile przydatnych
informacji dziennie cenzurowanych jest w środkach masowego przekazu dla spotęgowania politycznej
sensacji lub dla celów marketingowych? W coraz mniejszym stopniu jesteśmy w stanie weryfikować
informacje, które nam się narzuca. Coraz mniejszą mamy możliwość sprawdzenia, kto kłamie, a kto mówi
prawdę. Sam fakt, że nie możemy czynnie uczestniczyć w zdarzeniach, ani przekazywać interesujących nas
informacji, czyni nas jeszcze bardziej wyobcowanymi ze wszystkiego, co nas otacza.
Chrześcijańska walka o cywilizację miłości prowadzona jest właśnie przeciw wszystkim rodzajom
alienacji, które wyobcowują nas z własnej tożsamości opartej na Chrystusie i które przeszkadzają nam w
budowie zdrowszego, bardziej humanitarnego i lepszego świata.

ROZDZIAŁ 2
DEPRESJA - CHOROBA XXI WIEKU

Bóg nie przyszedł, aby znieść cierpienie, ale przyszedł, aby napełnić je swoją obecnością.
Paul Claudel

Jedna z piosenek hard rockowej grupy AC/DC nosi tytuł Back in Black! Właśnie tak, jak w refrenie
tego utworu: „I'm back in black”, często z nostalgią powracamy do własnej przeszłości oczerniając
teraźniejszość, którą w stadium romantycznej tęsknoty za tym, co było, utożsamiamy z nicością. W ten
sposób stajemy się zniewoleni, niezdolni chwytać się bary z życiowymi wyzwaniami. Tym stadiom
towarzyszy depresja, która – choć cechuje się różną intensywnością - zawsze przybiera smutne, osowiałe
oblicze. Według szacunków Komisji Europejskiej ponad jedna czwarta Europejczyków (27%) cierpi na
dolegliwości związane z depresją i stanami lękowymi. Szacuje się, że do roku 2020 depresja stanie się
najczęstszą chorobą w krajach rozwiniętych.
Depresję definiuje się jako zaburzenie nastroju, którego objawami są rozmaite stopnie
przygnębienia, rozczarowania, poczucia osamotnienia, beznadziejności, poczucie własnej bezwartościowości
i winy. Uczucia te mogą cechować się dużą intensywnością i trwać długo. Osoba z takimi zakłóceniami z
trudem wykonuje codzienne czynności i choćby nawet radziła sobie z nimi, głęboko cierpi. Poczucie
bezradności, które ją ogarnia z rozmaitą intensywnością, może nawet przejść w fazę skrajną, w której myśl o
samobójstwie wydaje się jedynym rozwiązaniem. Osoba znajdująca się w stanie silnej depresji widzi przed
sobą nicość, może doświadczać ekstremalnych zmian nastroju lub nawet pragnienia ostatecznego odejścia ze

1
świata. Depresja nie jest powodem do wstydu, ani oznaką słabości. Można ją leczyć z powodzeniem także
terapią duchową. Jedną z metod skutecznego leczenia depresji jest tzw. hagioterapia, której rzecznikiem jest
ks. prof. Tomislav Ivančić.2
Być w depresji oznacza być na pustyni. To stan idealny, aby zrealizować wezwanie Jana Chrzciciela:
„Prostujcie ścieżki dla Niego!”. Prostować ścieżki dla Pana oznacza w rzeczywistości uwolnić się od
potrzeby autopromocji, doznawania pochwał i szacunku. Prostować ścieżki dla Pana znaczy przyjąć pustynię
jako pewien całkiem naturalny etap, który trzeba przebyć zdążając do celu. Bóg nie oferuje człowiekowi
nieustannie boskiego pocieszenia. W Biblii widzimy wielu proroków, którzy przechodzili przez rozmaite
etapy posuchy duchowej. Tymczasem, jeśli nawet Bóg chwilami ukrywał się przed nimi, nigdy nie znaczyło
to, że opuścił ich, czy że oni w jakiś sposób zgrzeszyli. Bóg pragnie nas w życiu duchowym wychować tak,
abyśmy jak apostoł Paweł nauczyli się „cierpieć biedę i mieć obfitość”. Jeśli chcemy tylko mieć obfitość nie
cierpiąc biedy, nie jesteśmy na dobrej drodze. Staniemy się niecierpliwi i gniewni, a ta agresja odciśnie się w
naszej podświadomości i obróci przeciwko nam. Tak, jak małe dziecko, które zawsze chciałoby czekolady i
najchętniej, jeśli to możliwe, unikałoby zdrowego jedzenia, tak zachowujemy się i my dorośli, jeśli w grę
wchodzą nasze uczucia i pragnienia rozwoju duchowego.
„Niech nam nawet nie przyjdzie do głowy, że jesteśmy próżni wewnątrz”- mówi św. Teresa z Avila.
Powodowani egocentryzmem ludzie nie chcą się zmieniać i rozwijać, raczej oczekując i domagając się
doskonałości od innych. Tymczasem, gdy zdarzy się, że nasze plany nie zostaną zrealizowane, a pragnienie
afirmacji spełnione, kiedy ludzie nas ranią i kiedy zasmuceni tracimy wiarę w siebie, nasza dusza tonie w
odmętach depresji. Wówczas cierpimy z powodu wszystkich niepowodzeń i niezrealizowanych pragnień, a
takie cierpienie jest męką i krzyżem, które sami sobie stworzyliśmy. Kiedy widzimy, że nowa sytuacja wokół
nas nie jest taka, jak byśmy chcieli, czujemy się zaniepokojeni, niezadowoleni, smutni, przestraszeni i
rozdrażnieni, a towarzyszą temu rzeczywiste dolegliwości psychosomatyczne. Zranione ego nie chce
zaakceptować przyczyny własnych niepowodzeń i zrzuca winę na bliższe i dalsze otoczenie. „To ze światem
jest coś nie tak, nie ze mną!”. Zranione ego potrzebuje właśnie takiego oskarżanego świata, aby zmazać
piętno z siebie. Potrzebuje strasznego i złego świata, aby użyć go do tworzenia własnych mechanizmów
obronnych. Potrzebuje kogoś innego, aby móc go obwinić za własne klęski. Depresja ma naturę
autodestrukcyjną, ponieważ zwraca jednostkę przeciwko niej samej i właśnie takich ludzi Jezus zachęca:
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Nie
wierzcie już sobie, ale Bogu!
Tu potrzebna jest również pokora, czyli zdanie sobie sprawy z własnej nicości, przejście od
samolubstwa do dawania siebie, szukanie dobra bliźniego, a nie własnej korzyści. Depresja może być
zamaskowanym samouwielbieniem, a więc rezultatem autoagresji, rodzącej się z faktu, że jednostka nie
zdołała spełnić wysokich kryteriów, które wyznaczyła sobie w życiu. Przyczyny duchowego cierpienia
atakują całościową strukturę duchową jednostki, która może czuć się całkowicie bezsilna i poraniona.
Problemem współczesnego człowieka jest fakt, że w swojej złożoności został zredukowany do mechanizmu,
niczym „L'homme-machine” („Człowiek-maszyna”). Stany depresyjne są również symptomem chorego
sumienia, które obciąża człowieka użalaniem się nad sobą, poczuciem winy, rozgoryczeniem, rezygnacją i
oskarżaniem innych. Ostatecznie smutek nie jest niczym innym, jak cierpieniem wywołanym nieobecnością
Boga.
W neurotycznym świecie ścisłej samokontroli, w którym żyjemy, właśnie nasze wewnętrzne łzy
mogą przemienić się we „łzy ogniste”, które nas oczyszczają i prowadzą do Chrystusa. Domagać się, żeby
ludzie coraz bardziej nas lubili, oznacza domagać się, by świat obracał się wokół nas. A Jezus czeka na nas w
cieniu swojego Krzyża właśnie wtedy, kiedy tracimy przyjaciół i ukochanych, kiedy ludzie ranią nas i
opuszczają, kiedy jesteśmy zatroskani i przerażeni. Sami dla siebie ustanowiliśmy osie, wokół których
obraca się nasze życie, a których trzymamy się kurczowo jak alpinista liny. Jednak aż do chwili, gdy tą osią
nie będzie Bóg, będzie nam towarzyszył nam lęk przed przyszłością i rozpacz, które przełożą się na
zbiorowy defetyzm. Czy nie trafnie powiedział Josemaria Escrivá: „Smutek to odpadki egoizmu"3?
Nieszczęścia są doskonałą okazją, aby zwrócić się ku Bogu, zmieniając sposób myślenia. Czyńmy
dzieła miłosierdzia, bo w ten sposób uleczymy rany serca. Nie zamykajmy się w klatce użalania się nad
sobą. Bł. Matka Teresa powiedziała kiedyś: "Nie musimy szukać szczęścia: jeśli kochamy innych, będzie
nam ono dane. To dar Boży".

Pan światłem i zbawieniem moim:

2 Na język polski przełożone zostały następujące książki o. Tomislava Ivančicia: Spotkanie z Bogiem Żywym,
Hagioterapia oraz Odkrycie terapii duchowej (przyp. red. pol.).
3 J. Escrivá, Prijatelji Božji, Homilije, Djakovo 2004, s.132.
kogóż mam się lękać?
Pan obroną mojego życia:
przed kim mam się trwożyć?
Gdy na mnie nastają złośliwi,
by zjeść moje ciało,
wtenczas oni, wrogowie moi i nieprzyjaciele,
chwieją się i padają.
Chociażby stanął naprzeciw mnie obóz,
moje serce bać się nie będzie;
choćby wybuchła przeciw mnie wojna,
nawet wtedy będę pełen ufności.
Ps 27,1-3

ROZDZIAŁ 3
STRACH PRZED SAMOTNOŚCIĄ

Dusza miłująca nie nuży siebie, ani innych.


św. Jan od Krzyża

Lęki egzystencjalne przeszkadzają nam wzrastać w wierze. Takie leki odbierają nam wolność,
paraliżują nas i zmuszają do milczenia w obliczu zła, do zawierania tanich kompromisów ze światem. Strach
sprawia, że niektórzy chrześcijanie nie chcą jawnie dawać świadectwa i głośno protestować przeciw
niesprawiedliwości. Jezus wzywa nas, żebyśmy szli alej, żebyśmy zwyciężyli sami siebie i żebyśmy nauczyli
się „chodzić po wodzie”. Strach często staje się siecią, za pomocą której demony wciągają nas w letniość,
niepokój i błąd.
Z pewnością wielu z nas przypomina sobie film pt. Dziennik Bridget Jones. Jego główną bohaterką
jest 32-letnia Bridget, która postanawia pisać dziennik i podjąć kilka ważnych postanowień w swoim życiu.
Decyduje się odważnie zmierzyć ze swoim największym życiowym problemem: strachem przed
samotnością. Scena, w której Bridget w środku zimy chodzi sama ulicami miasta, symbolizuje główny temat
tego filmu. Zdrętwiałe z zimna uczucie samotności, obecne nawet w centrum wielkiego miasta, świadczy o
tym, jak przerażające może być osamotnienie. Młodzi ludzie na rozmaite sposoby borykają się z tym
problemem. Postać Bridget ukazuje jeden z typowych sposobów, w jaki rozwiązują go młode kobiety, które
znajdują pocieszenie w jedzeniu, kawie, słodyczach i fantazjach opartych na romantycznych książkach,
filmach i piosenkach. To jednak nie wszytko. W końcu bohaterka filmu podejmuje rozpaczliwe
poszukiwania „prawdziwego mężczyzny”. Aby złowić swojego „księcia na białym koniu”, Bridget
postanawia schudnąć i przystąpić do działania. Szybko rozczarowuje się, bo życie uczy ją, że mężczyźni nie
są tacy, jakimi ich sobie wyobrażała. Odkrywa tragiczną prawdę, że jej „księcia na białym koniu” nigdzie nie
ma. Podobnie jak wszyscy antybohaterowie, ona także całą swoją energię życiową wkłada w chybione cele,
aby na końcu powrócić do swojego świata, swojej wirtualnej komunikacji i wirtualnych relacji.
Istnieją chwile, kiedy samotność jest nam potrzebna. Modlitwa wymaga odosobnionego miejsca.
Żeby się wyciszyć i podjąć ważne życiowe postanowienia kryjemy się w samotności. W spokoju
nadsłuchujemy prawdy. Cierpienie z powodu samotności rodzi się, gdy na świat patrzymy oczyma
przedmiotu, a nie podmiotu. W takim myśleniu tkwi pułapka, grzech, błąd prowadzący do nieudanych
relacji. Każdemu człowiekowi Bóg daje określoną miarę samotności, aby w niej odkrył i zrozumiał sens
miłości i wspólnoty. Najpierw musimy nauczyć się funkcjonować jako mała harmonijna całość, abyśmy
mogli dzielić życie z innymi i rozwijać wspólnotę. Nie jest tragedią życie w pojedynkę, ale tragedią jest
życie w wewnętrznym więzieniu samotności. Ktoś może żyć w związku, małżeństwie czy rodzinie, a stale
czuć się kompletnie samotny, odrzucony przez innych. Inny może żyć jako pustelnik, a czuć się szczęśliwy i
spełniony. Jeden żyje wspólnie z innymi, ale nie we wspólnocie, a drugi jest sam, lecz w swojej samotności
głęboko zanurzony w jedność z bogiem i braćmi-ludźmi.
Wezwanie do jedności w Mistycznym Ciele Chrystusa jest skierowane do wszystkich. „Oto stoję u
drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze
Mną” (Ap 3,20). Spotkanie z Jezusem wydobywa nas z samotności i egocentryzmu. Prawda buduje mosty
jedności, kłamstwo je burzy i rozdziela nas. Dzięki prawdzie uwolnimy się z więzienia własnej samotności:
kiedy przestaniemy idealizować świat, myśleć myślami innych, żyć życiem innych, kiedy zdejmiemy maski i
nie będziemy już myśleć o sobie. Ucieczka od rzeczywistości jest ucieczką od prawdy. Nie bójmy się
szczerej komunikacji! Niektórzy ludzie są sami, bo wszystko wokół siebie mierzą błędną miarą, na
podstawie uprzedzeń spowodowanych błędami wychowawczymi. Niektórzy są sami, bo wciąż chcą
„wrzucać kamyki do cudzego ogródka”. Prawdziwa miłość nie nie żąda niczego dla siebie. Nie szuka swojej
korzyści, ale dobra ukochanego. Dojrzewanie zawiera w sobie konieczność ryzykowania, szczerość wobec
siebie i innych. Samotność to nasza pustynia, nasz exodus. Jezus udał się na pustynię, aby uświęcić
wszystkie nasze pustynie, zwyciężyć wszystkie nasze pokuszenia. Samotność jest okazją do trwałego
zjednoczenia z Panem. To nasza osobista świątynia, w której poszukujemy i odnajdujemy Boga. Nie bójmy
się niczego, co przynosi i odbiera nam życie: ani choroby, ani samotności, ani śmierci. Jeśli rzeczywiście
boimy się samotności, otwórzmy jak najprędzej drzwi naszego serca przed Duchem Świętym. Zawrzyjmy
związek z Bogiem, abyśmy mogli piękno tej wspólnoty podzielić z ludźmi!
„Podobnie wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem
dla siebie członkami” (Rz 12,5).

ROZDZIAŁ 4
WALKA Z CZARNYMI MYŚLAMI

Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!


Rz 12,21

Naszego ducha często zaćmiewają negatywne emocje. Człowiek sam cierpi widząc, jak cierpią
sprawiedliwi, a złym się powodzi. „Dlaczego?”- pyta. Przyczyną chorób i wypaczeń duchowych może być
zło, które sami czynimy i którego jesteśmy przyczyną, zło, które nam wyrządzono i które dostrzegamy w
świecie, a któremu nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać. Negatywne myśli popychają nas do obżarstwa,
alkoholizmu, narkotyków, rozpusty, chciwości, pychy, depresji, gniewu, przemocy, zemsty, zazdrości,
rozpaczy, nienawiści i egoizmu.
Ewagriusz z Pontu w napisanym w IV w. dziele Antirrhetikon (Kontrargumenty) przedstawił 600
negatywnych autosugestii mogących uczynić człowieka chorym. Wewnętrzne autosugestie są pożywką dla
naszych nastrojów. Duch będzie zawsze nad czymś rozmyślał, a jeśli nie damy mu niczego, o czym będzie
mógł myśleć dobrze, zajmie się tym, co mu się narzuci jako pierwsze. Dlatego ojcowie pustyni zalecali, aby
swoje myśli zajmować Słowem Bożym. W ten sposób treść duchowa odświeży nasz umysł. Jeśli skierujemy
swoje myśli ku rozważaniom Pisma Świętego, wówczas Słowo Boże urzeczywistni się w nas, lecząc nas i
oświecając. W ten sposób złagodzimy nerwicę. Dobrze jest w ramach ćwiczeń zapisać te spośród
negatywnych myśli, które najsilniej nas obciążają i od razu poszukać w Biblii przeciwstawiających się im
maksym, cytatów i psalmów. Swoim odejściem na pustynię Jezus pokazał, jak możemy przeciwstawić się
pokusom i wyjść zwycięsko z prób. „Nie wystarczy się modlić, trzeba jeszcze walczyć!” - powiedział św.
Maksymilian Kolbe. Pokusy są drogą ku dojrzałości. Jeśli czujemy, że w naszym sercu nie ma pokoju, to
znaczy, że wciąż jeszcze żyjemy w wewnętrznym braku harmonii, a więc nie jesteśmy zjednoczeni z wolą
Bożą. Nie powinniśmy obciążać się tym, co powoduje napływ złych myśli i czyni nas słabymi. Powinniśmy
zaniepokoić się wówczas, kiedy przestajemy opierać się czarnym rozmyślaniom, kiedy posyłamy wszystkich
wokół „do diabła”, kiedy mówimy sobie samemu: Nie ma już na to lekarstwa, nie ma ratunku... Nieustannie
musimy walczyć o pokój w duszy, modląc się o uzdrowienie wspomnień, oczekiwań. Trzeba się modlić o dar
wybaczania. Wybaczenie to zwycięstwo nad złem. Atak gniewu to krzyk wewnętrznej sprzeczności i
pragnienia, żeby wyzdrowieć. Poczucie winy może wywołać w nas dwie reakcje: frustrację i blokadę. Jeśli
zbytnio poddajemy się wpływom zewnętrznym, to znaczy, że jeszcze nie panujemy nad samym sobą. Ludzie
oburzają się na niesprawiedliwość w świecie, a zupełnie nie są świadomi, że tego samego dnia przyczynili
się do szerzenia Złej zamiast Dobrej Nowiny - poprzez przekleństwa, złorzeczenia i inne grzechy.
Prawdą jest, że media przepełnione są złymi myślami, które szatan wykorzystuje, by zacisnąć swą
pętlę wokół dusz pogrążonych w chaosie. Złe języki nie próżnują, żeby dobrzy wypadli jako źli, a źli jako
dobrzy, żeby we wszystkich warstwach społecznych zatrzeć różnicę między ofiarą a agresorem i by pchnąć
ludzi do zwalczania przemocą niesprawiedliwości, jednostek i instytucji. Media szerzą mentalność
diabolicznego odwrócenia wartości i radykalny subiektywizm, który obraca się w ogólną nienawiść i brak
zaufania. Ich przesłanie jest jasne: Nie wierzcie nikomu, tylko nam! To my jesteśmy obrońcami prawdy i
sprawiedliwości! Za pomocą wojny informacyjnej w mediach prowadzi się dziś wszystkie wojny. Kłamstwo
jest bronią śmiercionośną i nie trzeba już zabić człowieka w sensie fizycznym, aby osiągnąć upragniony cel.
Dlatego my, chrześcijanie powinniśmy rozwijać strategię obrony przed złymi myślami, żeby żadne kłamstwo
nie śmiało nami zachwiać, ani pozbawić nas odwagi. Bądźmy cierpliwi i wytrwali w znoszeniu
przeciwieństw.
Miłość jest lekiem przeciw stresowi. Właśnie wtedy, kiedy jesteśmy mu poddani, powinniśmy
myśleć o czynieniu dobra. Może podać komuś szklankę wody, kupić kwiaty, odwiedzić chorego... To właśnie
oznacza „zło dobrem zwyciężać”. Postąpmy odwrotnie, niż oczekuje nasz nieprzyjaciel. „Najpewniejszą
obroną przed gniewem jest odwlec jego atak” - mówił ks. Jan Bosco. Być cierpliwym w cierpieniu jest warte
więcej niż wskrzeszać martwych i czynić cuda. Przechytrzmy nieprzyjaciela tym sposobem, którego się nie
spodziewa: miłością. Jeśli odpowiesz mu tą samą miarą, on będzie przypuszczał coraz gwałtowniejsze ataki i
nigdy nie osiągniesz pokoju. Mądry człowiek rozważa, kiedy trzeba odpowiedzieć, a kiedy milczeć.
Bezmyślny człowiek nie trzyma swojego języka na wodzy, raniąc bliźnich, a w ostateczności siebie samego.
Niestety, czarne myśli wciąż popychają ludzi do wojen i przemocy. „Miastem odkrytym, bez murów, jest
człowiek nieopanowany” (Prz 25,28).
Z przyczyny nieuporządkowanych dążeń i ambicji, których nie możemy zrealizować, pojawiają się
w nas uczucia niedowartościowania i zazdrości, a są to zranienia, przez które wkradają się „cienie śmierci”.
Czarne myśli może mieć np. kobieta, która staje przed dylematem, czy ma urodzić, czy dokonać aborcji.
Całe piekło otwiera się przed nami, kiedy jesteśmy skaleczeni i zranieni. Zwyciężać czarne myśli oznacza
zwyciężać śmierć. Siłą, która napędza sceptyka jest ból, a siłą, która popycha zranionego, jest nienawiść.
Człowiek żyjący z aureolą czarnych myśli buduje piekło na ziemi, a człowiek, który się od nich uwalnia,
szerzy Królestwo Pokoju. O tym, czym jest zło, trafnie mówi Benedykt XVI: „Sądzę, że wielką pociechą jest
świadomość, że zło nie jest stworzeniem, ale czymś na kształt pasożytniczej rośliny. Żyje ono kosztem
innego, a ostatecznie zabija samo siebie tak, jak roślina pasożytnicza, która obejmując panowanie, zabija
swojego gospodarza. Zło nie jest bytem, jest negacją. Tam, gdzie poddajemy się złu, opuszczamy przestrzeń
pozytywnego rozwoju istnienia na rzecz pasożytniczego stanu negacji.”4 Problem ze wszystkim naszymi
stosunkami międzyludzkimi tkwi w tym, że choć mniej więcej widzimy innych, wcale nie widzimy siebie.
Wydaje nam się, że jesteśmy wolni od złych cech, które zarzucamy innym. Rozpowszechniamy plotki i
oszczerstwa o innych, a kiedy spotyka to nas, czujemy się zranieni i pytamy, czym sobie na to zasłużyliśmy.
Postarajmy się pogodą ducha obronić nasze środowisko duchowe przed złymi myślami, a zobaczymy, o ile
piękniejszy będzie świat! „Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie
zazdroszcząc” (Ga 5,26).

ROZDZIAŁ 5
SUMIENIE I WOLNOŚĆ

5.1. Definicja sumienia


We wszystkich kulturach i cywilizacjach spotykamy się ze wspólnym przekonaniem, że człowiek
dysponuje zmysłem, za pomocą którego jest w stanie usłyszeć głos Boga. Ten zmysł moralny popycha go do
czynienia dobra i unikania zła. Najstarsze zapisy religijne, jak choćby egipska Księga Umarłych, pełne są
napomnień apelujących do ludzkiego sumienia. Owidiusz nazywa sumienie deus in nobis (Bóg w nas), a dla
Sokratesa jest ono daimonionem, który nakłania człowieka do czynienia dobra. W odróżnieniu od stoików,
którzy nie rozpoznają w sumieniu osobowego i żywego Boga, Biblia sprowadziła sumienie do dialogicznego
stosunku żywego Boga i człowieka. Ludzie na początku rozpoznawali sumienie jako wyrzut, zarzut i
oskarżenie o popełnione zło, a dopiero później odkryli sumienie jako drogocenną zdolność osądzania czy
czyn, którego się dopuszczamy, lub zamierzamy dopuścić, jest dobry, zły czy obojętny. Człowiek rożni się
od pozostałych stworzeń tym, że jest obdarzony samoświadomością, panuje nad sobą, może swobodnie
obierać ten lub inny sposób działania. Sumienie to wewnętrzne światło, które w określonych warunkach
rozbłyska w naszej świadomości. W tym świetle z większą lub mniejsza jasnością, mniej lub bardziej wprost
i intuicyjnie rozeznajemy określoną jakość moralną danego uczynku. Sobór Watykański II zdefiniował
sumienie jako „najtajniejszy ośrodek i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego
głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa”.5 Podstawowa etyczna zasada sumienia brzmi: czyń dobro - zła unikaj!
Sumienie to duchowy instynkt samozachowawczy, który wypływa z głębokiej tęsknoty człowieka do
wszechogarniającej jedności. Dusza pragnie być jednością sama w sobie, a może nią być jedynie
zjednoczona z tym, co prawdziwe i dobre.
Św. Paweł apostoł rozumie sumienie jako instancję moralną, która poprzedza akt moralny (1 Kor
8,7-12, 1 Kor 10,27-30; Rz 9.1; 1 Tm 3,9). Stara się on opisać sumienie jako moralną tożsamość każdej
jednostki. Sumienie odsłania grzech, ponieważ stoi na straży dobra. Przez grzech pierworodny człowiek
pierwszy raz zgrzeszył przeciwko własnemu sumieniu. Św. Tomasz z Akwinu w dziele De veritate wychodzi
od rozróżnienia pojęć synderesis i conscientia, przy czym synderesis definiuje jako „prasumienie”, czyli
naturalną zdolność ludzkiego umysłu do intuicyjnego poznania najbardziej ogólnych zasad moralnych,
4 J. Ratzinger, Bog i svijet, Zagreb 2003, s. 108.
5 Gaudium et spes, nr 16.
podczas gdy conscientia to sumienie w węższym sensie, które dostosowuje ogólną zasadę moralną do
pojedynczego przypadku i może być omylne. Św. Tomasz podkreśla, że jakość moralna czynu w
ostatecznym rozrachunku zależy od wewnętrznego aktu i motywu woli. Odmiennego zdania jest Bernard
Williams (1929-2003), zwolennik relatywizmu kulturowego, który utrzymuje, że nie ma żadnego
obiektywnego standardu moralności, ponieważ moralność jest kwestią osobistego przekonania. Jeśli
subiektywny relatywizm sformułujemy normatywnie, głosi on następująco: Każdy musi zbudować swoją
własną moralność i pozwolić innym zrobić to samo.
Biblijna antropologia sumienia wychodzi od wyrazu serce (hebrajskie: leb, greckie: kardia). Na
oznaczenie najgłębszej ludzkiej intymności i komunikacji z Bogiem obok serca wymienia się często nerki.
„Ja, Pan, badam serce i doświadczam nerki, bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania,
według owoców jego uczynków” (Jr 17,10). Serce, sumienie i wiara składają się na źródło wszystkich
uczynków miłości. Jeśli zamiar jest szlachetny, jeśli wiara daje mocne przekonanie, to i sumienie ludzkie
będzie spokojne. Dobre, czyli czyste sumienie jest oświetlone szczerą wiarą. Nie jest ono jednakowo
rozwinięta u każdego wierzącego. U św. Pawła zauważamy ścisłą korelację między sumieniem, wiarą a
wolnością. Wolność jednej osoby nie powinna być mierzona osądem sumienia drugiej. „Bo dlaczego by
czyjeś sumienie miało wyrokować o mojej wolności?” (1 Kor 10,29). Drogę do czystego sumienia Paweł
wyznacza przez Krew Chrystusa słowami: „O ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego
złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście
służyć mogli Bogu żywemu!” (Hbr 9,14). Jezus jest tym, który pierwszy wyzwolił i ukształtował prawidłowe
sumienie. Tym, co niszczy człowieka, jest jego własne serce, które wymaga leczenia: „Z serca bowiem
pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa,
przekleństwa.” (Mt 15,19). Ludzka wartość przed Bogiem nie tkwi w jakimś darze pochodzącym z zewnątrz,
ale w dawaniu siebie. W przypadku alternatywy: wypełniać prawo czy czynić dobro, wybór jest jasny: należy
czynić dobro. Jedynym sędzią sumienia jest Bóg.

5.2. Rodzaje sumienia


Teologia moralna rozróżnia cztery zasadnicze typy sumienia:6
• sumienie prawidłowe
• sumienie zawikłane
• sumienie niewrażliwe, czyli szerokie
• sumienie skrupulanckie, czyli lękliwe

Sumienie prawidłowe to takie, które dokonuje poprawnej oceny przed uczynkiem i w czasie
uczynku, a po uczynku osądza go poprawnie. W tym wypadku subiektywny osąd moralny pokrywa się z
prawidłami obiektywnymi, tj. niezmiennymi zasadami. Prawidłowe sumienie osiąga się dzięki
odpowiedniemu wychowaniu i informowaniu oraz sposobowi życia. Zgodnie z teologią św. Pawła sumienie
jest oświetlane przez życie w wierze. Prawidłowe sumienie wypiera egoizm, unika przymusu i wszystkich
form przemocy. Zniekształcone sumienie podejmuje decyzje szybko i bez namysłu. Nieprawidłowe sumienie
to takie, które umniejsza wartość godności osoby ludzkiej. Sumienie jest prawidłowe, o ile daje świadectwo
prawdzie.
Sumienie zawikłane to odmiana źle uformowanego sumienia i rezultat chaotycznego,
niezrównoważonego i niekonsekwentnego wychowania. Niezrównoważone i chaotyczne wychowanie
otrzymuje się od niezrównoważonych wychowawców. Ten typ sumienia może rozwinąć się, jeśli zakazów i
nakazów stosowanych wobec dziecka nie uzasadnia się odpowiednio. Raz mówi mu się: coś ci wolno, drugi
raz w tej samej sytuacji: czegoś ci nie wolno robić. Dziecko nie widzi jasno, dlaczego w konkretnej sytuacji
raz może, a innym razem nie może postąpić w określony sposób. Z czasem jako dorosły człowiek ma
problemy w życiu – nie potrafi się odnaleźć, ma problemy z odnalezieniem własnej drogi. Z tym typem
sumienia związany jest konflikt powinności.
Sumienie niewrażliwe, czyli szerokie jest skłonne do pobłażliwości, lub daje pierwszeństwo
podświadomości, która regularnie podsuwa nam gotowe odpowiedzi na nasze ewentualne błędy albo
niepowodzenia. Dąży ono do samousprawiedliwienia. Ten typ sumienia ujawnia się się jako moralny upór
albo moralna niewrażliwość, obłuda. Na każde zaniedbanie lub zły uczynek znajdzie odpowiedni powód
który je usprawiedliwia. Jest rezultatem analogicznego wychowania. Kiedy rodzice i wychowawcy zbyt
pobłażają dzieciom i nie przestrzegają ich na czas przed popełnianymi błędami, skutkiem jest „ogłuchnięcie”
na konkretne zakazy i nakazy. Takie osoby każde swoje zachowanie traktują jako całkowicie normalne. Z

6 B. Häring, Kristov zakon, t.1, Zagreb 1973, ss. 155-184.


niewrażliwym sumieniem związane jest duchowe lenistwo (acedia) w wydźwignięciu się z ziemskich trosk i
uciech. Acedia to lenistwo, które opiera się wezwaniu do naśladowania Chrystusa, ponieważ wymaga ono
samoopanowania i większego zaangażowania. Owocami duchowego lenistwa są: bezsilność i małoduszność,
zaniedbywanie przykazań kościelnych, gadulstwo, bezrobocie lub pracoholizm, odrzucenie tych, którzy nas
upominają. Lekiem przeciwko niewrażliwemu sumieniu jest podwyższenie kryteriów i surowości wobec
samego siebie.
Sumienie skrupulanckie, czyli lękliwe to takie, któremu stale towarzyszy poczucie winy. Osoba z
takim sumieniem we wszystkim widzi grzech i wszystko, cokolwiek robi, wydaje jej się złe. Ten typ
sumienia pojawia się u poszczególnych osób jako rezultat zbyt surowego i rygorystycznego wychowania.
Oprócz wychowania odgrywają tu rolę także czynniki zewnętrzne i wewnętrzne: przebywanie w
towarzystwie skrupulantów, pokusy diabelskie, zbytnia surowość przewodników duchowych, wystawianie
na próbę, stan przygnębienia, choroby psychiczne i fizyczne. Niektóre osoby mogą doznawać wahań
sumienia z powodu nieuzasadnionych i przymusowych jego kontroli. Skrupulanci widzą Boga jako srogiego
sędziego.

5.3. O wolności i sumieniu


Gdzie jest Duch Pański - tam wolność.
2 Kor 3,17

Kościół potępia dwa ekstrema, które zmniejszają wolność: laksyzm7 (pobłażliwość) i rygoryzm
(surowość). Wolność bez sumienia nie mogłaby się prawdziwie urzeczywistnić. Nie oznacza to jednak, że
pojedynczemu sumieniu można przypisać prerogatywy najwyższego stopnia moralnego osądu, które
dawałyby jej prawo do bezbłędnego określania kryteriów dobra i zła. 8 Negacja uniwersalnych ludzkich
wartości powiązana jest z relatywistycznym pojmowaniem moralności. Nie istnieje moralność bez
wolności.9 Rozwój moralny jest częścią całościowego rozwoju psychicznego. Niebezpiecznie jest poddawać
się prądowi czasów, defetyzmowi, rezygnacji i pesymizmowi. Kiedy na podstawie złych postępków jednego
człowieka osądzamy tak samo wszystkich innych, nie osądzamy według logiki, ale według emocji. To efekt
halo, błędna percepcja. Za pomocą tego pojęcia określa się w psychologii zjawisko oceny cech
osobowościowych na podstawie pozytywnego lub negatywnego myślenia o danej osobie: jeśli nie mamy o
jakiejś sobie dobrego zdania, jesteśmy skłonni jej pojedyncze cechy ocenić negatywnie i odwrotnie. Emocje
zaćmiewają siłę poznania i woli, co doprowadza nas do błędnej oceny rzeczywistości i porządku moralnego.
Prawo Boże nie jest przeszkodą dla wolności, ale warunkiem jej pełnej realizacji. Zdolność dostrzeżenia
grzechu nazywa się sensus peccati (poczuciem grzechu). Zdolność ta ma swoje korzenie w sumieniu.
Sumienie moralne może u niektórych osób zblaknąć, zamrzeć pod wpływem wielu czynników. Za chore
sumienie winę może ponosić środowisko, zaburzenia nerwicowe i zaburzenia uwarunkowane
psychospołeczne, tzw. psychopatia.10 Wraz z utratą wrażliwości sumienia następuje również zaćmienie
poczucia Boga. Papież Pius XII podkreślił, że grzechem obecnego wieku jest utrata poczucia grzechu.
Adhortacja apostolska papieża Jan Pawła II Reconciliatio et paenitentia (O pojednaniu i pokucie) kontynuuje
te ocenę współczesnego kryzysu sumienia wymieniając liczne przyczyny takiego stanu rzeczy: „Tak więc na
podstawie niektórych twierdzeń psychologii, troska, by nie obciążać winą czy nie hamować wolności,
prowadzi do nieuznawania w żadnym wypadku jakiegokolwiek uchybienia. Wskutek niewłaściwej
ekstrapolacji kryteriów wiedzy socjologicznej dochodzi się — jak już zaznaczyłem — do zrzucenia na
społeczeństwo wszelkich win, od których uwalnia się jednostkę.” 11 Utrata poczucia grzechu to skutek
zależności od etyki płynącej z pewnego relatywizmu historycystycznego. „Zawsze skutkiem takiego
przewrotu etycznego jest również osłabienie znaczenia grzechu do tego stopnia, że w końcu przyznaje się, iż
grzech istnieje, ale nie wiadomo, kto go popełnia.12 Utrata poczucia grzechu jest zatem formą lub owocem
negacji Boga.
Grzech jest przyczyną podziału między człowiekiem a jego Stwórcą, podziału w sercu i w jestestwie
człowieka, podziału pomiędzy jednostkami i grupami ludzkimi. To nadużycie wolności, wyobcowanie,
narcystyczne osamotnienie. Skutkiem grzechu jest utrata miłości i łaski uświęcającej.

7 Laksyzm - postawa i system moralny, wg których wszelka wątpliwość co do obowiązywalności prawa pozytywnego
stanowi wystarczającą podstawę do usprawiedliwienia postępowania niezgodnego z tym prawem (przyp. tłumacza).
8 Jan Paweł II Encyklika Veritatis splendor, nr 32.
9 Tamże, nr. 34.
10 Fuček, op.cit., s. 347.
11 Reconciliatio.., nr 18.
12 Tamże.
Wolność – przeciwnie – zakłada wyzwolenie od sztucznie kreowanych i pozornych potrzeb,
bezmyślnego naśladownictwa, fałszywych bogów i grzechu. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A
zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli!” (Ga 5,1). Aby mieć „dobre
sumienie” (1 Tm 1,5), człowiek musi szukać prawdy i według niej sądzić. 13 W Bogu jest wolność, nie w nas.
Nasza mała wolność oswobadza się i pomnaża w spotkaniu z Bogiem. Błędem jest sadzić, że Bóg coś nam
odbierze, jeśli oddamy Mu siebie. Spotkanie z Bogiem jest prawdziwym wyzwoleniem. Wolność doskonali
się w dobru, a zamiera w złu.14

ROZDZIAŁ 6
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO I/CZY PRZEKLEŃSTWO PRACY

Jeden jest hojny, a stale bogaty, a nad miarę skąpy zmierza do nędzy.
Prz 11,24

Przez każde powołanie dajemy świadectwo wiary. Bez wolności człowiek nie mógłby się rozwijać,
ani uprawiać swojego zawodu. Praca jest dobrem twórczym, wychowawczym i przysługującym
człowiekowi. Tymczasem od zawsze istniały rozmaite poglądy na pracę. Przytoczmy dla przykładu
stanowisko Boba Blacka, który w swoim anarchistycznym pamflecie o likwidacji pacy pisze: „Nikt nie
powinien pracować. Nigdy. Praca jest źródłem nędzy światowej. Prawie każde zło, które możecie wymienić,
wypływa z pracy, albo z życia w świecie stworzonym dla pracy. Jeśli chcemy przestać cierpieć, musimy
przestać pracować”.15 Zamiast pracy propaguje on zabawę, czyli rewolucję ludyczną. Wzywa do zbiorowej
przygody wszechogarniającej przyjemności: „Proletariusze wszystkich krajów, wyluzujcie się!” Na przekór
dążącym do nadmiernego obciążenia pracą, Black żąda prawa do niepracowania. Praca jest dla niego kpiną z
wolności, bo to, co obserwujemy w praktyce, to najczęściej industrialny faszyzm i urzędnicza oligarchia.
„Ludzie, z których wyciska się w pracy całą żywotność, wkrótce bez trudu przyzwyczają się do hierarchii i
poddadzą cudzemu myśleniu o czymkolwiek”. Black w przymusowej pracy widzi masowe zabójstwo,
ludobójstwo, prowadzone w równym stopniu przez liberałów i socjalistów. Z innego punktu widzenia o tym
mrocznym planie likwidacji pracy pisał masoński lider Brzeziński 16 w książce Between Two Ages: America's
Role in the Technetronic Era (1970). Potwierdza tam, że rewolucja informatyczna coraz bardziej skupia się
na rozrywce i show jako opium dla mas żyjących coraz bardziej bez celu, które w ten sposób będzie można
całkowicie kontrolować. Według Brzezińskiego na świecie istnieją miliony „zbędnych darmozjadów”,
których należy eliminować, nie dając im prawa do pracy i samorozwoju. Spójrzmy, jakie jest nauczanie
Kościoła o pracy:

6.1. Apostolstwo pracy


Chrześcijański opór wobec „struktur grzechu” napędzanych przez zachłanność zasadza się na
solidarności i poczuciu wspólnoty. Już papież Jan Paweł II podkreślił, że solidarność to „nowe imię pokoju”.
Mówiąc bardziej rzeczowo: solidarność nie może stać się faktem, dopóki większość obywateli żyje
obciążona długami i kredytami. Być zadłużonym oznacza nie być wolnym: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni
poza wzajemną miłością” (Rz 13,8). Zniewoleni ludzie, piętrzący fałszywe potrzeby dla krótkotrwałej
przyjemności, przystają na szantaże i kompromisy. O ile to tylko możliwe, szkodliwych nawyków
zadłużania się należałoby się pozbyć - z wielu powodów. Św. Josemaria Escrivá, założyciel Opus Dei,
wypowiadał się o pracy w sposób zupełnie przeciwny do sceptycyzmu reprezentowanego przez
rozczarowanego Boba Blacka. Escrivá widział w ludzkiej pracy uczestnictwo w dziele Pana, a takie
myślenie zgodne jest z Ewangelią. Praca nie jest przekleństwem, ale pochodzącym od Boga wezwaniem,
abyśmy wspólnie pracowali w Jego winnicy (por. Mt 21,28). Poprzez pracę szerzymy Królestwo Boże na
ziemi. Powołanie zawodowe jest nieodłączną częścią naszego chrześcijaństwa, bo Bóg chce nas widzieć
świętymi tam, gdzie jesteśmy i w tym zawodzie, który sobie obraliśmy. „Błędem jest – mówi Escrivá -
ograniczać chrześcijański apostolat do pobożnego wykonywania pobożnych ćwiczeń, podczas gdy jesteśmy
obywatelami i pracownikami.” Dlatego radzi następująco: „Wykonuj swoje zawodowe obowiązki z miłością,
wszystko czyń z Miłości. I jeśli wbrew goryczy niezrozumienia, wbrew niesprawiedliwości, niewdzięczności
czy nawet niepowodzeniu zachowasz w sobie tę miłość, zobaczysz wspaniałość swej pracy: będą to dojrzałe

13 Jan Paweł II, Encyklika Veritatis splendor, nr 62.


14 T. Ivančić, Ovisnost i sloboda, Zagreb 2003, s. 39.
15 B. Black, Ukidanje rada, Zagreb 2002, s. 13.
16 Zbigniew Kazimierz Brzeziński (ur. 28 marca 1928 r. w Warszawie) - polityk amerykański polskiego pochodzenia
(przyp. red. pol.).
owoce i nasiona wieczności”17. Uświęcenie dokonuje się przez wykonywanie obowiązków zawodowych i
spełnianie powinności obywatelskich. Chrześcijanie są wysłannikami Boga i „musi być dla nas jasne, że nie
służymy Bogu lojalnie, kiedy swoje zadanie pozostawiamy niedokończone, kiedy nie jesteśmy ofiarni i
kiedy naszych obowiązków nie traktujemy poważnie.”
Encyklikę Laborem exercens (1981) papież Jan Paweł II poświęcił apostolstwu pracy. Powiedział w
niej, że chrześcijanin znosząc trud pracy w zjednoczeniu z Chrystusem, współpracuje z Nim w pewien
sposób w odkupieniu ludzkości: „Okazuje się prawdziwym uczniem Jezusa, kiedy na każdy dzień bierze
krzyż (por. Łk 9,23) działalności, do której został powołany.”18 Ostrzegł również przed błędem ekonomizmu,
który bierze pod uwagę pracę w kategoriach celowości wyłącznie ekonomicznej. Możemy tutaj przywołać
historię Kaina i Abla: kiedy pracujemy uczciwie i z miłością, otrzymujemy Boże błogosławieństwo, a kiedy
pracujemy z nienawiścią, jak Kain, tracimy pokój serca. Myślenie w kategoriach ekonomizmu, chęć zysku i
próżnej chwały czynią z pracy przekleństwo, a to przekleństwo rodzi owoce w postaci złych uczynków,
rozbojów, kradzieży, korupcji, łapówek i mobbingu. Wolność polega na tym, że człowiek jest panem swojej
pracy, a nie jej niewolnikiem.

6.2. Frustracja bezrobocia


Jeśli przespacerujecie się po miejskim rynku w słoneczne popołudnie, zobaczycie mnóstwo ludzi
oddających się w ulubionej kawiarni rytuałowi popijania kawy przy partyjce ploteczek, która może trwać
godzinami. Po chwili zadacie sobie pytanie: kto z nich pracuje, a kto nie? Kawiarnie wypełnia głównie
młodzież szkolna, niepracujący i emeryci, więc chyba nie pomylę się bardzo twierdząc, że posiadanie lokalu
to najlepszy interes. Komu się opłaca żyć z pracy własnych rąk, albo obsiewać pole, skoro może dobrze żyć
z wynajmu i handlu? Tego, kto zdecyduje się na samodzielną działalność gospodarczą, czekają sińce pod
oczami, wiele zmartwień, mało snu i raz w roku spacer po rynku. Ten sam los dzielą również ludzie, którzy
nawet w niedzielę muszą pracować na rzecz swoich pazernych i bezwzględnych pracodawców. Oni także
wkrótce zapomną, jak wygląda niedzielny spacer z rodziną, koncert czy przedstawienie w teatrze. Jeśli zaś
chodzi o emerytów, dzielą się oni na dwie grupy: tych, którzy wysiadują w kawiarniach i tych, którzy cisną
się na ławkach przed domami, bo nie mają nawet na kawę. Między tymi, którzy pracują i tymi, którzy nie
pracują, jest coraz większa przepaść. Pracujący nie mają czasu dla tych, co nie pracują, a niepracujący z
każdym dniem tracą nadzieje, pewność siebie i wiarę, że będzie lepiej. Bezrobocie jest wielkim złem, przed
którym ostrzegał papież Jan Paweł II: „Ileż cierpienia, ile smutku i nędzy powoduje brak pracy! Dlatego też
pierwszym i podstawowym zadaniem wszystkich i każdego - rządu, polityków, kierowników przedsiębiorstw
i właścicieli zakładów powinno być jedno: dać pracę wszystkim!"19 Jednak wydaje się, że jakkolwiek nie
buntowalibyśmy się przeciw niesprawiedliwości, będzie coraz więcej „ludzi zbędnych”, dopóki nie nastąpią
pewne radykalne zmiany w społeczeństwie. Rynek pracy napędzany jest przez egoizm ekonomiczny, który
nie widzi w człowieku osoby, ale towar. Większość tego „towaru” nie ma nawet ceny! Zwolennicy
neoliberalnego kapitalizmu nie przyznają nigdy, że chore i zepsute jest społeczeństwo, którym steruje
mechanizm chciwości i nienawiści. Natomiast pod płaszczykiem ideologii „pozytywnego myślenia” i
zgodnie z zasadą: mnie, mnie i nic tobie, będą starali się stłumić w nas żar szlachetnej walki o prawdziwe
wartości życiowe.

6.3. Przepis na sukces


Ważne jest, by znaleźć pracę, ale jeszcze ważniejsze sprawić, by wydała owoce. Bóg nie patrzy, ile
ktoś osiągnął, ale w jaki sposób to osiągnął. W Jezusie Chrystusie możemy zobaczyć obraz doskonałego
pracownika i idealnego pracodawcy. Droga do doskonałości to droga ładu i równowagi. Bóg nie chce, żeby
ktokolwiek pozostawał bez pracy, lecz wszystkich posyła do swojej winnicy. Wielu będzie jednak
zaskoczonych, że robotnik, który pracował jedną godzinę, otrzyma taką samą zapłatę co ten, który pracował
cały dzień (por. Mt 20,1-16). To dlatego, że Chrystusowy porządek miłości nie opiera się na społeczeństwie
bogatych i ubogich, ale na społeczeństwie równoprawnych, wolnych i zadowolonych ludzi. „Co człowiek
sieje, to i żąć będzie”. Dla Jezusa dobrym robotnikiem jest ten, który robi wszystko z miłości, a nie z
przymusu czy żądzy posiadania. Ekonomia miłości mówi, że ten, kto sprząta ulicę, jest równy temu, kto
leczy ludzi, jeśli tylko wykonuje swoją pracę świadomie i odpowiedzialnie, z miłości. Sami dokonujemy
wyboru, czy praca będzie naszym błogosławieństwem, czy przekleństwem. Można to zobaczyć w
świadectwach ludzi, który osiągnęli sukces w sferze zawodowej, a którzy zaczynali od zera. Zaryzykowali,
bo postawili sobie jasne cele, mieli dobre projekty i podjęli ich realizację ponosząc wiele ofiar, jak na

17 J. Escrivá, Prijatelji Božji – homilije, Djakovo 2004, s. 111.


18 Laborem excerens, nr 27.
19 Jan Paweł II, Przemówienie do robotników w Sao Paulo, 1981.
wojnie. Nie tracili wiary w siebie w obliczu krytyki i niepowodzeń, ale na każdym błędzie uczyli się
podwójnie. Wiedzieli, że małe kroki (ład, praca i dyscyplina) doprowadzą ich do upragnionego celu i dlatego
byli cierpliwi wobec siebie i swoich współpracowników. Życie rozumieli jako walkę, a nie pasmo uciech.
Pracowitość i poświęcenie zaowocowały Bożym błogosławieństwem. „Cechą wielkiego atlety jest pozwolić
się okryć ciosami i zwyciężyć” - pisał św. Ignacy z Antiochii (List do Polikarpa 3,1). Nie zapomnijmy o
ważnych zasadach prowadzących do sukcesu:

1. Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a
drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i
Mamonie (Łk 16,13).

2. Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet
Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które
dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary!
(Łk 12,27-28).

Wśród nowych ruchów w Kościele katolickim jest coraz więcej takich, które budują kulturę
solidarności, aby poprzez nową etykę pracy przyczynić się do zmniejszeniu bezrobocia i głodu na świecie.
Ruch fokolarinów (Focolari), którego założycielką jest Chiara Lubich, z wielkim powodzeniem rozwinął
nowy projekt ekonomiczny, tzw. „ekonomię wspólnoty” (Economia di Comunione), który realizowany jest
przez coraz większą liczbę menadżerów, przedsiębiorców i specjalistów od ekonomii na całym świecie. Ten
projekt opiera się na socjalnym nauczaniu Kościoła, a jego celem jest wspólnota dochodów, które są
przeznaczane na samofinansowanie się biznesu, wspieranie kultury dawania oraz pomoc biednym.
„Ekonomia wspólnoty” pomogła wielu ludziom w znalezieniu pracy, zwiększeniu wydajności i przyjęciu
swojej pracy jako radosnej służby z miłości.

ROZDZIAŁ 7
EPIDEMIA NOWYCH NARKOTYKÓW, ALKOHOLU I NIKOTYNY

Najbardziej rozpowszechnionymi narkotykami są te legalne. Tu na pierwszym miejscu trzeba


wymienić epidemię uzależnienia od nikotyny, która kosztuje życie 1.200.000 Europejczyków rocznie. Ten,
kto pali papierosy, szerzy – świadomie czy nie - „kulturę śmierci”. Każdy papieros skraca życie o sześć –
siedem minut. Przemysł tytoniowy w trosce o swoje przychody obmyśla rozmaite sposoby uzależnienia
nowych osób, a jednym z największych oszustw, jakimi się posługuje, są papierosy oznaczone jako light,
ultralight itp. Ilość substancji smolistych w takich papierosach nawet przekracza tę zawartą w zwykłych.
Epidemia palenia tytoniu jest światowym problemem zdrowotnym. Naukowcy z brytyjskiego Royal College
of Physicians doszli do wniosku, że uzależnienie od nikotyny nie różni się niczym od uzależnienia od
heroiny czy kokainy. Rocznie zabiera ono pięć milionów istnień ludzkich. Dym papierosowy zawiera około
czterech tysięcy różnych substancji chemicznych, z czego około pięćdziesięciu to substancje rakotwórcze,
przeważnie pochodne smoły. Palenie nie jest prywatną sprawą jednostki, ale problemem całej rodziny,
środowiska pracy i społeczeństwa. Na każde tysiąc ton wyprodukowanego tytoniu przypada 650 zgonów.
Najczęstsze mity związane z uzależnieniem do nikotyny widoczne są w następujących wypowiedziach:

• palenie mnie relaksuje,


• jeśli przestanę palić, przytyję,
• palę tylko kilka papierosów dziennie, to nie może być szkodliwe,
• moje palenie szkodzi tylko mnie, nikomu więcej.

Tego, że palacze nie mają racji, dowodzą liczne dane. Palacze nieświadomie wyrzucają niedopałki
gdzie popadnie, co okazało się przyczyną pożaru w 25% przypadków. Zastanówmy się, ile środków z
budżetu państwa corocznie zużywanych jest na walkę z pożarami. Palenie godzi także mocno w budżet
domowy. Niektórzy nie mają na opłacenie rachunków, ale zawsze znajdą pieniądze, jeśli trzeba kupić paczkę
papierosów.
Większym złem od nikotynomanii jest jednak narkomania. W ostatnim czasie na rynku
narkotykowym pojawiły się nowe niebezpieczne środki, przed którymi trzeba ostrzec młodych ludzi.
Dilerzy, niczym posłańcy śmierci, nie krążą już jedynie nocą wokół dyskotek, nie dybią na swoją ofiarę zza
baru, ale coraz śmielej zapuszczają się np. do siłowni, proponując ćwiczącym sterydy anaboliczne, które nie
są ani trochę nieszkodliwe. Sterydy anaboliczne wywołują m.in. zmiany w układzie krążenia i hormonalnym,
skutkujące zwałem, rakiem prostaty, bezpłodnością oraz zwiększoną agresją.
Oprócz bodybuilding drugs na rynku bez trudu można kupić niebezpieczne narkotyki kultury rave,
np. coraz nowsze odmiany popularnej ecstasy. Trzeba tu wspomnieć także o GHB (znanym jako „pigułka
gwałtu”), będącym uspokajaczem i anestetykiem, którego zaczęto używać w londyńskich klubach od 1994 r.
Nawet mała ilość GHB/GBL dodana do napoju w postaci bezzapachowej cieczy, skutkuje amnezją i utratą
świadomości, co wykorzystywane jest często przez gwałcicieli. Równie niebezpieczne są antydepresanty, a
także halucynogenny LSD, który występuje w postaci nasączonych papierowych znaczków. Zażywanie
środków psychodelicznych jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ zmieniają one stosunek do
rzeczywistości w sposób całkowicie nieprzewidywalny i patologiczny. Na scenie narkotykowej pojawiła się
także przeznaczona do palenia metamfetamina w odmianie „ice”, znana na świecie jako „narkotyk
gejowski”, która rozpala instynkty seksualne, dlatego jest szczególnie popularna w środowisku gejowskim.
Timothy Leary, psycholog z Uniwersytetu Harvarda jako pierwszy zalecał użycie narkotyków
psychodelicznych jako środka prowadzącego do duchowego oświecenia. Doświadczenia psychodeliczne są
częste wśród zwolenników tybetańskiego buddyzmu. Rigpa Sangha, odłam kierowany przez tybetańskiego
nauczyciela buddyzmu Sogyala Rinpoche'a jest znany z traktowania doświadczeń psychodelicznych jako
metod budzenia świadomości i stymulacji przeżyć mistycznych.20 W odłamach religii wschodnich
doświadczenie transcendentne jest najistotniejsze. W sutrze Kalama Budda wymaga od wyznawców swoich
nauk, aby nie opierali się na jego autorytecie, ale zaufali własnemu doświadczeniu. Niektórzy, aby osiągnąć
stany wyższej świadomości, sięgnęli w tej pokusie wolności po psychodeliki. Wszystkie kultury szamańskie
są kulturami psychodelicznymi. Rośliny o właściwościach psychodelicznych, wykorzystywane w inicjacjach
szamańskich, otwierają bezpośrednio drzwi do świata duchów. Wiadomo, że Aztecy wykorzystywali w
swoich obrzędach rytualny halucynogenny narkotyk teonanacatl („boskie grzyby”). Pod wpływem
narkotyków świat wydaje się irracjonalny. Daniel Pinchbeck, nowojorski pisarz i dziennikarz, opisuje swoje
doświadczenie inicjacji szamańskiej. Używając środków psychodelicznych doświadczył początkowo
depersonalizacji, a następnie narkotyki wprowadziły go bezpośrednio w okultyzm i doświadczenia z obszaru
magii.21 Satanistyczne sekty na całym świecie wykorzystują kokainę i narkotyki psychodeliczne w swoich
obrzędach, aby osiągnąć doświadczenie otwarcia świadomości. Narkobiznes karmi się satanizmem,
prostytucją, wojnami i kryzysami społecznymi. Psylocybina, występująca w najsilniejszych grzybach
halucynogennych, zmienia percepcję bólu i może całkowicie wyprzeć naturalny strach przed śmiercią. To
narkotyk, który powoduje utratę tożsamości. Opisane buddyjskie stany medytacyjne są tożsame ze stanami
po zażyciu substancji halucynogennych. Narkotyki osłabiają naszą wolę i powodują depersonalizację.
Doświadczenie psychodeliczne podpiera holonimiczną wizję wszechświata („jak na górze, tak na dole”).22
Jeśli chodzi o heroinę, pisze się o niej wiele, więc nie ma potrzeby wspominać o niej oddzielnie. Wśród
młodych zwolenników kultury rave popularny jest zwłaszcza narkotyk ecstasy, który zmniejsza prędkość
procesów mentalnych i przewodzenia impulsów. W Charleston, w Karolinie Południowej, Michael Mithoefer
leczył nim pacjentów cierpiących na PTSS (post-traumatic stress syndrome).23
Choć mówi się sporo o złu narkomanii, trzeba podkreślić, że alkohol rujnuje o wiele więcej rodzin,
niż narkotyki. Liczba alkoholików zwiększa się coraz bardziej. Alkohol jest przyczyną wypadków
drogowych, przemocy w rodzinie, rozwodów, bójek, zabójstw i samobójstw. Jednak mimo to ludzie nie chcą
jego zakazania.
Cóż na to odpowiedzieć? Wiele dróg prowadzi do piekła, ale tylko jedna wiedzie nas do szczęścia.
Ta droga wydaje się najtrudniejsza, choć tak naprawdę jest najłatwiejsza.

RODZIAŁ 8
ROZSZYFROWANIE RELIGII NOWEJ ERY

A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?»


Mt 8,27

Za jednego z prekursorów religii samouwielbienia trzeba uznać Ludwiga Feuerbacha, który


powiedział, że Bóg ludzkości jest ludzki i że to człowiek stworzył Boga na swoje podobieństwo - nie

20 H.T. Tart, Pazi, psichodelici na putu, „Zarez” 166, 2005.


21 Zob. D. Pinchbeck, Psihodelične države postojanja, tamże.
22 Ibidem.
23 J. Horgan, Halucinogeni lijekovi, tamże.
odwrotnie. Narodziny kościoła New Age przepowiedział już Emanuel Swedenborg.24 Pojęcia ery Wodnika i
określenia New Age użyła jako pierwsza Alice Bailey.25 Znany specjalista od duchowości New Age Michael
Fuss definiuje ten ruch jako „supermarket alternatywnych duchowości”, w którym każdy może odnaleźć
religijność zgodną z własnymi potrzebami i gustem. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z narodzinami
zupłenie nowej świadomości religijnej.
W ostatnim czasie w literaturze popularyzującej ruch New Age coraz częściej pojawia się określenie
„Dzieci Indygo”26 To dzieci, które przyszły na świat, aby wspomóc duchowy rozwój ludzkości. Swoje miano
otrzymały od mającej je otaczać aury indygo (ciemnoniebieskiej). Barwa indygo symbolizuje czakrę
czołową, zwaną również trzecim okiem, energetyczne centrum odpowiedzialne za intuicję i zdolności
psychiczne. Nazywa się je również Dziećmi Millenium i Dziećmi Słońca. Takie dzieci, wzorem Harry'ego
Pottera, wykazują od najwcześniejszych dni wyjątkową wiedzę, dokładność i szczególne zdolności. Są
pocieszycielami, obrońcami, przywódcami, magami. Charakteryzuje je opór wobec zasad, instytucji i
autorytetów. Nie mają poczucia winy. Nie doświadczają wyrzutów sumienia czy bojaźni Bożej. Są bardzo
kreatywne i potrafią robić kilka rzeczy równocześnie. Odznaczają się ekstremalną fizyczną i emocyjną
wrażliwością. Dzieci Indygo rozkochane są w świecie fantastyki, mitologii i parapsychologii. Wierzą, że
kiedy dorosną, staną się mahatmami, ryszimi27, świętymi, reformatorami i władcami.
Człowiekiem najgłośniej zapowiadającym przyjście „Mistrzów Indygo”, których powiedzie
Nauczyciel Świata Maitreja, jest brytyjski artysta Benjamin Creme, uczeń Heleny Pietrowny Bławatskiej i
Alice. A. Bailey. Ich nauki doprowadziły Creme'a do wiary w istnienie Mistrzów Mądrości – grupy ludzi
doskonałych, którzy strzegą Bożego planu rozwoju planety. W roku 1959 Creme nawiązał telepatyczny
kontakt z pewnym mistrzem - członkiem Hierarchii Duchowej, który zdradził mu, że za mniej więcej
dwadzieścia lat przybędzie na ziemię Mistrz wszystkich Mistrzów, Maitreja. Pod kierownictwem swojego
mistrza Creme rozpoczął głoszenie na całym świcie przyjścia Mesjasza Nowej Ery, nazywając go imionami:
Imam Mahdi, Kriszna, Jezus, Budda Maitreja. W książce Nauka tajemna (1888) Helena Bławatska nazywa
tego nowego pana świata „Smokiem mądrości”.28 Benjamin Creme swoje fałszywe proroctwa zamieszcza w
wydawanym regularnie czasopiśmie „Share International”. Opowieść o Mistrzu nad Mistrzami
rozpowszechniła się po całym świecie i wywołała olbrzymią euforię. Wydaje się jednak, że Sai Baba 29 nie
może być Maitreją. Jego „cuda” nie są spektakularne. Sai Baba nawet w przybliżeniu nie może imitować
Chrystusa. Podczas gdy Chrystus oddaje swoje życie za bliźnich, Sai Baba rzuca im kwiaty, popiół i
cukierki. Poszukiwania Mistrza Indygo nie ustają...
Choć nauka rozwija się nieustannie, wydaje się, że człowiek pozostał tak samo łatwowierny i
zabobonny, jak przed kilku tysiącami lat. Czy wiedzieliście, że przepowiadanie przyszłości, wróżenie z kart
lub fusów w głównej mierze opiera się na pewnym zjawisku, które w psychologii nazywa się efektem
horoskopowym? Polega ono na tym, że ludzie uznają za bardzo trafne opisy ich własnej osobowości lub
zachowania, które w rzeczywistości są jedynie ogólnymi zestawami danych odnoszącymi się do wszystkich
ludzi, lub są przez każdego pożądane. Przed trzydziestoma laty w fałszywe świadectwo George'a
Adamskiego o latających talerzach uwierzyło wiele osób, ponieważ one same tego chciały. Ludzie chętniej
uwierzą we wszystko poza prawdą, bo nic nie jest tak szokujące, jak prawda. Nic nie stawia takich wyzwań,
jak prawda i dlatego niektórzy uciekają przed nią przez całe życie.
Co głosi New Age? Ruch New Age głosi samoodkupienie dzięki zaktywizowaniu ukrytego
potencjału ludzkiej psychiki i ducha. Neal Donald Walsch w książce Bóg jutra (Tomorrow's God) pisze, że
potrzebny jest nam nowy Bóg, bo stary nie jest już funkcjonalny. Ten nowy Bóg jest w nas samych, innego
nie ma.30 To tak, jakby człowiek żeglował bezkresnym oceanem. Nigdzie nie dostrzega oznak
niebezpieczeństwa, nie ma przewodnika, a sam nie potrafi nawet sterować. Zdaje mu się, że wszechświat to
niekończące się spokojne morze, na którym nie ma żadnych zagrożeń. Wydaje mu się, że za pomocą swojej
świadomości może kierować wszechświatem i czasoprzestrzenią – aż wreszcie zaczyna rozumieć, że nie jest
w stanie powstrzymać sztormu. Nie wie, dokąd skierować łódź, jak się obronić przed tymi wszystkimi
nieznanymi istotami, które od czasu do czasu wychodzą mu na spotkanie, a on nie wie, kim są i skąd
przychodzą. Im bardziej w głąb tego morza żegluje, tym bardziej odkrywa swoje nędzne położenie i niemoc,
by wydobyć się na powierzchnię, gdyby w końcu zatonął. Człowiek potrzebuje Pośrednika, Nauczyciela,

24 Por J. Blažević, Proroci Novog doba, Zagreb 2001, s. 29.


25 H. Lasić, New age - nowa religija modernog doba, [w:] M. Nikić (red.) Novi religiozni pokreti, Zagreb 1997, s. 195.
26 Termin pochodzi od publikacji Lee Carroll & Jana Tober, The Indigo Children: The New Kids Have Arrived (1999).
27 Ryszi – w hindduizmie oświecony, natchniony mędrzec, mistrz mądrości (przyp. red. pol.).
28 Por. R. Epperson, Novi svjetski poredak, Zagreb 2003, s. 39.
29 Sathya Sai Baba - ur. 1926, hinduski mistrz duchowy i przywódca religijny (przyp. red. pol).
30 N. D. Walsch, Bog sutrašnjice, Zagreb 2005, s. 15.
który usiądzie razem z nim na dziobie. Nie potrzebuje jednak człowieka ziemskiego, ale człowieka
niebieskiego, Boga-człowieka. Potrzebuje doskonałego Pośrednika między Niebem i Ziemią, który będzie z
nim rozmawiał i nauczy go „chodzić po wodzie” pośród sztormów życia.
Każdy człowiek, jeśli zda się na własne siły, zacznie tonąć jak Piotr, a jeśli oprze się na Chrystusie,
w którym jest cała Pełnia, nie tylko będzie chodził po wodzie, ale także przewyższy sam siebie jako
człowiek, który zrealizował się na nowo.
„A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na
widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» Jezus natychmiast
wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, małej wiary?» Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się
uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym»” (Mt
14,29-33).
Często szukamy „religii instant” i szybkich rozwiązań. Łatwiej poddać się jakiejś wschodniej
technice uzdrawiania, niż nawrócić się i ponownie narodzić. Podejmujemy łatwiejsze kroki, bo nie chcemy
się nikomu narażać, ponosić ofiar, zmieniać się. To właśnie jest niewola!
Człowiek postmodernistyczny poszukuje religijności pozainstytucjonalnej i w tym sensie ruch New
Age jako sieć alternatywnych ideologii ze swoją przebogatą paletą technik i wierzeń oferuje
zdezorientowanej jednostce szerokie możliwości zboczenia z drogi i roztopienia się w masie „kosmicznej
świadomości”. O zbawieniu chrześcijańskim decyduje nie technika samorozwoju, a miara miłości. Taka
wiara jest wymagająca. Łatwiej myśleć tak, jak Helena Bławatska: „Nie pożądaj niczego. Nie buntuj się
przeciw karmie i niezmiennym prawom natury. Walcz jedynie z tym, co jednostkowe, przemijające,
krótkotrwałe i kruche.”31 Łatwiej jest pływać, niż chodzić po wodzie. Taki jest przekaz ery Wodnika:
zatonąć, zamiast przejść na drugą stronę, do życia wiecznego. Każda psychologiczna struktura osobowości
doświadcza Boga na swój sposób i jako taka wykazuje predyspozycje do określonego typu religijności,
twierdzą psychologowie. Prawdopodobnie dlatego mamy obecnie tak wiele sekt i wierzeń. W nowych
ruchach religijnych przewagę nad rozumem ma afektywność, proroctwa, objawienia i przeżycia ekstatyczne,
a równocześnie zaniedbuje się naukowe rozpatrywanie doktryny religijnej. Dla członków nowej duchowości
o wschodnich korzeniach doświadczenie ezoteryczne jest ważniejsze od doświadczenia prawdziwej miłości.
Dla wielu z nich nie stanowi różnicy, czy skontaktują się z demonami czy z aniołami. Ważniejsze jest, żeby
naładować wyczerpane baterie duchowe, aby dzięki temu móc poczuć się jak bogowie. Św. Paweł apostoł
proroczo ostrzegał: „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych
pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli” (2 Tm 4,3). Kłamstwa i bajki, na
które narażeni jesteśmy w naszych czasach, ożywione zostają dzięki barwnej palecie nowych ruchów
religijnych. „New Age jest tak naprawdę eklektycyzm synkretyzmem, mieszaniną wielu światopoglądów o
korzeniach wschodnich i zachodnich.”32 Zgodnie z myśleniem zwolenników New Age, era chrześcijańska
rozpoczęła się dwa tysiące lat temu pod astrologicznym znakiem Ryb, a Nową erę, która nadchodzi na
początku trzeciego tysiąclecia, określa znak Wodnika, w którym ma się zrealizować jedność człowieka z
naturą. „W New Age krzyżują się tradycje starożytnych egipskich praktyk tajemnych, kabały, pierwotnego
gnostycyzmu chrześcijańskiego, sufizmu, mądrości druidów, chrześcijaństwa celtyckiego, średniowiecznej
alchemii, renesansowego hermetyzmu, buddyzmu zen i jogi”- podkreśla się w studium Papieskiej Rady Ds.
Kultury i Papieskiej Rady Ds. Dialogu Międzyreligijnego Jezus Chrystus dawcą wody żywej.33 New Age
zajmuje się fizyką kwantową i odkryciami naukowymi, religiami Wschodu, astrologią i okultyzmem,
psychologią transpersonalną, zjawiskami paranormalnymi i kontaktem z istotami pozaziemskimi, kultem
świętej kobiecości, teozofią, antropozofią, propagowaniem świadomości ekologicznej i globalnej. Zajmuje
się szerokim spektrum praktyk propagujących zdrowie holistyczne: akupunkturą, chiropraktyką,
bioenergoterapią, uzdrowieniem psychicznym, medytacją, wizualizacją itp. W sferze politycznej popiera
władzę świecką, którą kierowałaby duchowa arystokracja - Mistrzowie Indygo. W New Age nie ma różnicy
między dobrem a złem, nie istnieją wina i nie ma potrzeby wybaczania, bo ludzkie czyny są owocem albo
oświecenia, albo niewiedzy.34 Tutaj ważniejsze od zbawienia duszy jest zdrowie psychiczne. Nie jest istotne,
żeby człowiek uwolnił się od grzechu, lecz żeby uwolnił się od cierpienia. Oto duchowy narcyzm i niewola!
Jednym z fundamentów nauczania New Age jest panteistyczny monizm. Wynika z niego
przekonanie, że wszystko jest „Jednością” i że nie ma rzeczywistych różnic między Bogiem i człowiekiem,
materią żywą i nieożywioną. Nie istnieje odpowiedzialność, bo dobro i zło są „jednością”, a wszechświat

31H.P. Blavatska, Glas tišine, Zagreb 2004, s. 22.


32 H. Lasić, op.cit, s.191.
33 Papieska Rada Ds. Kultury, Papieska Rada Ds. Dialogu Międzyreligijnego, Jezus Chrystus Dawcą Wody Żywej,
Chrześcijańska Refleksja na Temat New Age, Watykan 2003, s. 19.
34 Tamże, s. 23.
organiczną całością. Świat jest ułudą (maya), więc nie trzeba o nic walczyć, wszystko przychodzi i odchodzi
w rytmie cyklicznych powtórzeń. Grzech nie istnieje, a zło nie jest niczym innym, niż niewiedzą. Czas i
przestrzeń są elastyczne, a wszystko to, co indywidualne, roztapia się w tym, co uniwersalne. Nie ma już
jednego „ja”, lecz „ja” staje się częścią „powszechnego Ja”. Według Aldousa Huxleya każda osoba jest
kosmosem pływającym w kosmicznym morzu, ludzkość jest archipelagiem wszechświatów. Każdy z nich to
atman-brahman35; jednostka jest bowiem odbiciem planetarnego hologramu. Rozum jest natomiast
niszczycielem rzeczywistości.
Prawdziwym celem new Age jest gnoza36, jako najwyższa forma poznania. Nie wyklucza się zatem
nawet narkotyków halucynogennych, jako sposobu osiągnięcia doświadczenia mistycznego. Zwolennicy
New Age twierdzą, że ostatecznie wszystkie drogi wiodą do Boga: od szamanizmu, spirytyzmu, komunikacji
z istotami pozaziemskimi do nauk Sai Baby, Sziwy i animizmu. Pluralizm w nauczaniu religijnym i religijnej
praktyce bierze się stąd, że społeczeństwo postmodernistyczne nie pragnie twardych dogmatów i jasnych
przekonań - pisze dr. Mijo Nikić, wykładowca psychologii i psychologii religii na Wydziale Filozoficznym
Towarzystwa Jezusowego uniwersytetu w Zagrzebiu.37 Nowe ruchy religijne pomniejszają wartość
Chrystusa jako jedynego pośrednika między Bogiem i ludźmi oraz odmawiają jakiejkolwiek religii
posiadania monopolu na prawdę. Mamy więc do czynienia z „prywatyzacją sacrum”, co oznacza, że każdy
człowiek może sam zdecydować o treści swojej wiary wybierając spośród ofert dostępnych na rynku
religijnym. Ideologia New Age nie posiada drabiny obiektywnych wartości, ale pozwala, aby każdy sam
sobie ją stwarzał według własnych pragnień i potrzeb.38 Współcześni neognostycy uciekają od świata, lub
roztapiają się w masie powszechnej świadomości.
Wszystko to sprzeczne jest z tym, czego uczy nas Objawienie, ale także zdrowy rozsadek.
Chrześcijanie nie postrzegają rzeczywistości jako iluzji. Człowiek jest osobą, a nie falą kosmicznego oceanu.
Objawienie nie mówi nam, że dobro i zło wzajemnie się przenikają i relatywizują. Bóg nie ma nic wspólnego
z grzechem. „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego
imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4,12). Dla wyznawców nowej duchowości Bóg nie jest
Osobą, ale immanentnym bytem, rozumianym jako kosmiczna świadomość, uniwersalny umysł albo dusza
świata. New Age, tak jak naturalizm, neguje istnienie Boga transcendentnego. 39 Podobnie jak naturalizm,
New Age wierzy w ewolucyjną przemianę ludzkości. Prawdą jest, że nikt sam z siebie nie może się zbawić,
bo każdy człowiek jest bytem przygodnym (czyli takim, który może nie istnieć) i niedoskonałym. Człowiek
jest chwiejny i słaby, lecz Bóg nie. Cała sieć duchowości New Age zasadza się na egoizmie i solipsyzmie 40, a
nie na dawaniu siebie i wysiłku nawracania. Ostatecznie taki synkretyzm religijny pozostawia jednostkę w
stanie jeszcze większej dezorientacji.

ROZDZIAŁ 9
PRZEMOC WOKÓŁ NAS
Tam, gdzie jest miłość, nie ma waśni.
św. Klemens Rzymski

Każdy z nas jest tylko człowiekiem. Każdy człowiek może być twórcą chaosu i pokoju, burzycielem
i budowniczym. Agresja jawi się przede wszystkim jako trauma, w której człowiek przeżywa swój ból,
smutek i strach. To znak, że w człowieku nagromadziły się konflikty, których nie potrafi rozwiązać. 41
Doświadczenie braku miłości owocuje agresją, autoagresją i depresją. Cierpienie duchowe jest daleko
cięższe od cierpienia psychofizycznego. Agresywność jest znakiem protestu wobec poczucia zagrożenia,
strachu i niepewności oraz oznaką tęsknoty za kimś, kto nas obroni. To gniew skierowany przeciw
bezsilności. Każdy gest dobroci i delikatności jest krokiem na drodze uwolnienia się od agresji Człowiekiem
wstrząsa niesprawiedliwość, niewierność, kłamstwo, odrzucenie. Chciałby uwierzyć w Boga, ale zaczyna mu
się wydawać, że i On jest winien jego nieszczęścia. Prof. dr Tomislav Ivančić, kierownik Katedry Teologii

35 Podstawowa teza teologiczno-filozoficzna hinduizmu: jedność brahmana, duszy wszechświata i atmana, duszy
jednostkowej, wyrażona w tzw. upaniszadach filozoficznych.
36 Gnoza - termin filozofii hellenistycznej (II-III w. n.e.), oznaczający teozoficzną, religijno-filozoficzną wiedzę
wyższego stopnia, dostępną jedynie wtajemniczonym, przeciwstawiana wierze ludzi prostych.
37 Por. M. Nikić, Slika Boga u vjerskim sljedbama i novim religijskim pokretima, Zagreb 2003, s. 37.
38 Tamże, s. 21.
39 Zob. też: W. James, Izazov svetonazora, Zagreb 1994.
40 Solipsyzm - przekonanie, że istnieje tylko jednostkowy podmiot poznający, a cała rzeczywistość jest jedynie zbiorem
jego subiektywnych wrażeń.
41 Por. T. Ivančić, Agresivnost i povjerenje, Zagreb 2003, s.11.
Fundamentalnej na Wydziale Teologii Katolickiej uniwersytetu w Zagrzebiu, zwraca uwagę, że „zrozumienie
i wybaczenie są podstawowymi środkami terapeutycznymi przeciw złości, ponieważ przez nie człowiek
łączy się ze zmartwychwstańczą mocą Jezusa Chrystusa.”42 Uwolnienia od agresji nie można osiągnąć bez
zaufania. Zaufanie potwierdza swoją wartość w życiowych próbach i wątpliwościach. Przemoc jest częścią
codzienności. Niemal nie sposób przeżyć jednego dnia bez informacji prasowej o brutalnej przemocy w
rodzinie i w społeczeństwie. Amerykańska kultura masowa pozostaje pod silnym wpływem idei, że przemoc
jest częścią rozrywki. Przemoc jest przyczyną ogromnej liczby cierpień. To zdarzenie głęboko destrukcyjne
dla jednostki i dla wspólnoty. Przemoc stara się zniszczyć te wartości, które stoją na straży ludzkiej
tożsamości i zamiast nich podsunąć swoją własną ideologię.43 Ideologia kłamstwa to klucz do sprawowania
przemocą kontroli w społeczeństwie ucisku. Czy to w przypadku przemocy nad członkami jakiejś grupy, czy
w przypadku przemocy nad pojedynczym człowiekiem, zawsze towarzyszem ucisku jest milczenie, a krzyk
bólu nazywa po imieniu napastnika.44 Przemoc pragnie zerwać nici zaufania, godząc głęboko w poczucie
bezpieczeństwa i tożsamości. Aby przemóc cierpienie spowodowane przemocą, trzeba oddzielić
wspomnienia od aktów przemocy. Nie wyrażać gniewu w obliczu przemocy oznacza nie uznawać cierpienia.
Grzech jest powodem gniewu Bożego. Proces pojednania rozpoczął Chrystus jako ofiara. To, że ukaraliśmy
agresora nie oznacza, że skłoniliśmy go do skruchy. W niektórych przypadkach kara może spowodować
jeszcze silniejszą potrzebę zemsty. Dlatego prawdziwym podmiotem pojednania jest ofiara, a nie
popełniający zło. Wybaczenie jest aktem wolności. Środki, wiodące do pojednania, wiodą nas do granic
ludzkiej egzystencji. Prowadzą nas do śmierci, Krzyża i Krwi45. Umożliwiają przezwyciężenie i
transcendencję cierpienia, czyniąc nas gotowymi do pojednania. Całkowicie solidaryzując się z ofiarami,
Jezus poszedł aż do granicy gwałtownej śmierci, a jego Ciało stało się świętym lekiem dla wszystkich ofiar
przemocy.

9.1. Anatomia przemocy moralnej w życiu codziennym


Prawdziwym kołem napędowym agresywnego działania jest zawiść, w której zawierają się dwie
skrajności: egocentryzm i pragnienie zaszkodzenia osobie, której się zazdrości. W tej perwersyjnej logice nie
istnieje pojęcie względu na drugą osobę. Doktor psychiatrii Marie-France Hirigoyen w książce
Molestowanie moralne charakteryzuje agresora jako typ perwersyjno-narcystyczny, czyli osobę traktującą
innych instrumentalnie i nie odczuwającą żadnych wyrzutów sumienia z powodu wykorzystywania ich i
poniżania.46 Molestowanie moralne jest subtelną formą agresji, która głęboko rani ofiarę duchowo. Jest
częste w życiu codziennym, a pojawia się niezauważalnie w formie aluzji, podtekstów i przykrych słów.
Przemocą werbalną posługuje się żądna podziwu osoba o skłonnościach narcystycznych. Pragnie ona drugą
osobę uczynić sobie poddaną, celowo utrzymując ją w poczuciu stałej niepewności. W ten sposób unika
zaangażowania w zbyt bliski związek, który wywołuje u niej lęk. Agresor posługuje się słowami jak
kolcami, raniąc nimi bliźniego i wywołując w nim poczucie winy. Perwersyjna przemoc psychiczna w
rodzinach przechodzi z pokolenia na pokolenie. Molestowanie w pracy (mobbing) to terror psychiczny, który
również pojawia się w sposób podstępny i pozornie nieszkodliwy. Zaczyna się od lekceważenia ofiary, braku
uznania dla jej pracy, grubiańskich żartów, obraźliwych uwag, sarkazmów. Agresor nie ma zamiaru
uzasadniać przyczyn swojego zachowania, uniemożliwiając w ten sposób rozwiązanie problemu. Tak np. w
pracy wybraną ofiarę stopniowo pozbawia się informacji i odizolowuje, aby jak najprędzej złożyła
wymówienie. Molestowanie seksualne jest tylko kolejnym stopniem molestowania moralnego. W metodzie
moralnego molestowania wykorzystuje się słabości osoby, którą chce się poniżyć, doprowadzając ją do
zwątpienia w siebie i własną wartość. Perwersyjny manipulator nie znosi przeciwstawiania się swojej sile.
Przemoc napędzana jest przez logikę zła. Może ona rozpocząć się od najzwyklejszych zalotów. Narcystyczne
uwodzenie ma miejsce, kiedy mężczyzna pragnie doprowadzić kobietę do tego, by myślała, decydowała i
zachowywała się tak, jak on chce, a nie zgodnie z własnymi spontanicznymi uczuciami. W takiej relacji
manipulator pozbawia uwodzoną osobę wolności i zdolności myślenia krytycznego. Wszystko to
usprawiedliwia się pretekstem „miłości”, ale z miłością nie ma to nic wspólnego. Uwiedzioną osobę zmusza,
się aby „w imię miłości” zrezygnowała ze swoich religijnych, politycznych i pozostałych przekonań. Aby
dogodzić partnerowi, zmanipulowane osoby zgadzają się na pozbawienie wolności i łamanie przykazań
Bożych. Bez względu na to, co już otrzymał od swojej ofiary, uwodziciel żąda wciąż więcej i więcej.

42 Tamże, s. 44.
43 R. Schreiter, Pomirenje, Zagreb 1994, s. 59.
44 Tamże, s. 62-62.
45 Tamże, s. 76.
46 Zob. M-F. Hirigoyen, Moralno zlostavljanje, Zagreb 2003, s.137. Wydanie polskie: M-F. Hirigoyen, Molestowanie
moralne, Poznań 2002.
Perwersyjno-narcystyczna osobowość sama siebie uznaje za strażnika prawdy.
Być wolnym oznacza powiedzieć przemocy: „Nie!” „Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto
miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa” (Rz 13,10).

ROZDZIAŁ 10
NAWRÓCENIE

W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi
powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego». Nikodem powiedział do Niego: «Jakżeż może się człowiek
narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?» Jezus
odpowiedział: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może
wejść do królestwa Bożego.
J 3,3-5

Każdy człowiek przynajmniej raz w swoim życiu zatrzymuje się i zadaje sobie pytanie: Kim jestem
na tym świecie? Jaka jest moja prawdziwa tożsamość? Czy określa ją zawód, obowiązki i role społeczne?
Czy „tożsamość” oznacza coś innego, coś większego? Drugie pytanie, które najczęściej stawiamy, dotyczy
naszego przeznaczenia: Dokąd zmierzam, jakie są moje cele i co chcę w życiu osiągnąć? Wreszcie pytamy:
Jaki jest sens życia? Szukając odpowiedzi na te pytania chętnie porównujemy się z innymi i czasami chcemy
być kimś innym, a nie tym, kim w rzeczywistości jesteśmy. Wiele razy wyobrażamy sobie, że możemy
zmienić świat przez jakąś nową rewolucję, a potem pojmujemy, że nie potrafimy zmienić nawet samych
siebie. Porównujemy się z innymi i chcemy być nie tym, czym jesteśmy, ale tym, czym są inni, ponieważ
boimy się być tym, czym jesteśmy. Doprowadzamy się wówczas do stanu samooszukiwania, życia w
kłamstwie. Droga do szczęścia jest tylko jedna. To spotkanie z Bogiem i moje nawrócenie. Tutaj jednak
pojawia się podstawowy problem. Wielu ludzi spyta: Dlaczego ja mam się nawracać? Nikogo nie zabiłem,
nie kradnę, nie oszukuję. Niech nawrócą się ci, którzy wyrządzają zło! Ja jestem katolikiem, jako dziecko
przyjąłem wszystkie sakramenty i naukę chrześcijańską, więc niepotrzebne mi nawrócenie. Ono dotyczy
ateistów, przestępców, a nie wzorowych obywateli, którzy tu i ówdzie troszkę nagrzeszą.
Nieprzypadkowo Jezus kieruje żądanie nawrócenia do Nikodema, szanowanego i pobożnego Żyda,
faryzeusza, członka Sanhedrynu. Żaden człowiek nie może wejść do Królestwa Niebieskiego, jeśli nie
narodził się na nowo, nie nawrócił. To kluczowe i decydujące wydarzenie, które porusza życie duchowe.
Często słyszeliśmy to określenie w kościele, ale zapytajmy ponownie: czym jest nawrócenie (greckie:
metánoia)?

Dlatego [postępujcie], jak mówi Duch Święty:


Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie,
nie zatwardzajcie serc waszych jak w buncie,
jak w dzień kuszenia na pustyni.
Heb 3,7-8

Rozróżniamy nawrócenie gwałtowne (św. Paweł), stopniowe (św. Augustyn) oraz nawracanie
codzienne, kiedy to dokonują się zmiany, ale dana osoba często nie jest ich świadoma. Doświadczenie
nawrócenia jest wydarzeniem serca i sumienia. Nie jest to akt jednorazowy, ale proces trwający całe życie.
Nawrócenie to budzenie zamarłej i ospałej duszy z nicości i iluzji. Spotkanie z Chrystusem to spotkanie z
prawdą i rzeczywistością. To może być bolesne, dlatego wielu ludzi w momencie spotkania z prawdą reaguje
płaczem. Oto, jak przeżył to i zapisał francuski dziennikarz i pisarz André Frossard:
„Wszedłem do kaplicy jako ateista, a w kilka minut później wyszedłem z niej jako chrześcijanin – i
byłem świadkiem mojego własnego nawrócenia, pełen zdumienia, które ciągle trwa”.(…) Owym światłem,
którego nie ujrzałem cielesnymi oczyma, nie było to, jakie nas oświeca lub powoduje opalanie. To było
światło duchowe, tzn. światło pouczające – jakby żar prawdy. Odwróciło ono definitywnie porządek rzeczy.
Od chwili kiedy je ujrzałem, mógłbym powiedzieć, że dla mnie tylko Bóg istnieje, a wszystko inne jest
jedynie hipotezą.”47
Nawrócenie, to najważniejsze wydarzenie w życiu chrześcijanina, poprzedzone jest świadomością
własnej grzeszności, skruchą i decyzją całkowitego oddania się Bogu. Aby to najistotniejsze dla naszego
szczęścia wydarzenie dokonało się, potrzebny jest akt wiary i miłości. Pycha jest główną przeszkodą w
prawdziwym nawróceniu. Zatwardziałe serce nie zna Boga, nie chce oddać się Zbawicielowi. Oddaje Mu
47 Cytat na podst. wydania polskiego: André Frossard, Bóg i ludzkie pytania, Kielce 1990. ss. 21-24.
coś, ale nie oddaje wszystkiego. Tylko serce, które otworzy się do końca, przyjmuje Wodę płynącą do życia
wiecznego i Boskie Światło oświecające każdego człowieka. Spotkanie z Bogiem nie jest jakimkolwiek
doświadczeniem mistycznym. To spotkanie w prawdziwym sensie, z Bogiem jako Osobą. Kto raz spotka
żywego Chrystusa, zapragnie być z Nim stale. Najpierw zaczyna się to odzwierciedlać w zmianach jego
zachowania, myślenia, w zachwyceniu i sile, którą otrzymuje od Boga. Raz ustanowiona komunikacja z
Chrystusem nie zostaje przerwana nawet w najgorszych życiowych próbach. Ten związek między
Chrystusem i pojedynczą duszą jest daleko mocniejszy od jakichkolwiek ludzkich więzów miłości. Istnieje
wiele rozmaitych świadectw ludzi, którzy spotkali żywego Jezusa, lecz jeden sposób jest najprostszy.
Wystarczy otwartym sercem przyjąć Słowo Boże, pomodlić się i poprosić Boga, aby wszedł w nasze życie.
Jeśli naprawdę pragniemy spotkać Chrystusa, naprawdę Go odnajdziemy. Może stanie się to, kiedy
będziemy się najmniej spodziewać. W każdym razie to spotkanie będzie czymś, co nas trwale zafascynuje i
czego nigdy nie zapomnimy. Jeśli nasze serce jest gotowe usłyszeć głos Boży, także my sami zobaczymy, że
Pisma Świętego nie czyta się jak powieści. Bóg pokaże nam, że są to żywe słowa, które mają ogromną moc.
Każde słowo z ust Chrystusa jest lecznicze i zbawienne dla wszystkich, którzy go skosztują. Modlitwę o
nawrócenie móżmy rozpocząć prostym i szczerym aktem oddania:
Jezu, przyjdź teraz do mojego serca, chcę Cię poznać. Oczyść moje serce i bądź moim Zbawicielem.
Chcę wiedzieć, że Ty jesteś żywy, blisko mnie. Obdarz mnie swoim pokojem. Wypełnij mnie swoim pokojem.
Chcę narodzić się na nowo!”
Dusza, która przechodzi proces nawrócenia, znosi ból narodzin. „Skrucha jest osobistą Paschą,
przejściem ze śmierci do życia” - pisze św. Jan Klimach. To wyjście z pustyni niewoli do Ziemi Obiecanej
pokoju, dobroci, sprawiedliwości i miłości. Na tej drodze czekają nas wzloty i upadki, łzy i radość. Trzeba
przejść z krzyżem te wszystkie etapy nawrócenia, aby narodzić się na nowo już teraz, na tym świecie, jako
prawdziwe dziecko Boże. Ojciec Niebieski posłał do nas Chrystusa, abyśmy nie błądzili już więcej po
bezdrożach życia. Angielski pisarz Clive. S. Lewis, który przeżył doświadczenie nawrócenia, zdumiewał się
ślepotą ludzkiego serca. Ludzie zastanawiają się, kiedy w procesie ewolucji rozwiną się istoty doskonalsze
od człowieka, a nie wiedzą, że w Chrystusie pojawił się już nowy rodzaj człowieka. Nowe życie, które
rozpoczęło się w Jezusie, musi być osadzone w nas. Jeśli nie chcemy się nawrócić – narodzić na nowo,
zgadzamy się, aby właśnie do nas odnosiły się słowa: „Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym
daleko jest ode mnie” (Mt 15,8).

10.1. Grzech i wolność


Niektórzy sądzą, że wezwanie Jezusa „Pójdź za mną!” dotyczy kogo innego, czekają więc do
ostatniej chwili przed śmiercią, aby oddać Mu się w pełni. Ale Bóg nie potrzebuje nas martwych, tylko
żywych. Czy nie powiedział Pan do Piotra „Zostawcie umarłym grzebanie umarłych”? Oni naprawdę są
„umarli”, bo są ukierunkowani na nicość, na to co przemijające, nietrwałe. „Każdy, kto popełnia grzech, jest
niewolnikiem grzechu” (J 8,34). Spotkanie z Chrystusem to spotkanie z tą wolnością, która jako jedyna
zdolna jest przemienić świat. Wolność w swojej istocie to zdolność do czynienia dobra. To moc, dzięki której
człowiek przewyższa w swoich czynach samego siebie.48 Najpełniejsza wolność realizuje się w Chrystusie,
który uwalnia z władzy grzechu. Ludzką wolność zmniejszają różne czynniki: nieuporządkowane żądze, złe
nawyki, narkotyki, sugestie zewnętrzne, choroby duchowe, magia, przesądy itp.
Czym jest grzech? „Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu;
jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do
pewnych dóbr.”49 Grzech to zerwanie relacji z Bogiem i utrata błogosławieństwa. On odcina człowieka od
źródła wolności i dobra. To kult samouwielbienia i solidaryzowanie się ze złem. Z każdym grzesznym
czynem człowiek szerzy piekło na ziemi, a z każdym czynem prawdziwej wolności szerzy królestwo pokoju.
Grzech sprzeciwia się woli Bożej i jawi się jako bezprawie, odrzucenie daru Łaski. Głównymi grzechami są:
pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie, gniew i duchowe lenistwo. Św. Katarzyna z
Bolonii mówi, że człowiek żyjący w grzechu śmiertelnym przestaje być członkiem Ciała Chrystusowego, a
staje się członkiem diabelskim.50 Nawrócić się oznacza wyjść ze stanu zatracenia, stanu grzechu (hamartia)
do stanu życia „pneumatycznego”51, które jest nakierowane na Boga, źródło wszelkiego szczęścia.
Człowiek boi się oddać wierze i wyzwolić od namiętności, które mącą jego umysł. Zerwanie z
uciechami czy mglistymi żądzami jest wstępnym warunkiem koniecznym, abyśmy nawrócili się i osiągnęli
wiarę. To serce wydaje decyzję „za” czy „przeciw” wierze. Jednak czasami ludzie mylą serce z wyobraźnią i

48 B. Häring, Kristov zakon, t.1, Zagreb 1973, s. 122.


49 Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 1849.
50 Por. Sedam duhovnih oružja, op.cit. s.19.
51 Pneumatyczny – tu: duchowy, kierowany przez Ducha Świętego: po grecku duch znaczy pneuma.
dlatego sadzą, że już się nawrócili, skoro tylko pomyślą o nawróceniu. Nawrócenie jest dziełem Ducha
Świętego.

10.2. Zaproszenie na ucztę eucharystyczną


Niektórzy chrześcijanie sądzą, że nie muszą się spowiadać ani przyjmować komunii, wystarczy, że
żałują za grzechy. Twierdzą, że mają wiarę, ale z prawdziwej wiary biorą tylko to, co im się podoba, a
odrzucają to, co im nie odpowiada. Niektórzy na przykład nie wierzą w rzeczywistą obecność Chrystusa w
Eucharystii, a jednocześnie wierzą, że woda zmieniła się w wino w Kanie Galilejskiej. Czy Jezus się
zmienił? Czy przestał czynić cuda po Zmartwychwstaniu? Czyż nie powiedział: „Ja jestem chlebem żywym,
który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje
ciało za życie świata” (J 6,51)?
Tej nocy, której był wydany, Jezus ustanowił żywą Eucharystię swojego Ciała i Krwi, abyśmy
czynili to na Jego pamiątkę do Jego ponownego przyjścia (por. 1 Kor 11,26). Wolą Chrystusa było, abyśmy
wzmacniali się tym nowym pokarmem, który pozostawił nam podczas Ostatniej Wieczerzy. Nie mamy
wiary, jeśli myślimy, że Jezus przyszedł na świat, aby pewnego dnia odejść i wydać nas na łaskę i niełaskę
grabieżców dusz. Nasz Pan przyszedł, aby pozostać z nami na wieki. Powiedziane jest: „Ten zaś, kto się
łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem” (1 Kor 6,17). Pierwszą osobą, która pełni zjednoczyła się z
Chrystusem, jest Błogosławiona Dziewica Maryja. Dlatego nazywamy ją żywym Kościołem. Nikt z ludzi nie
zjednoczył się z Bogiem tak, jak Ona. Właśnie z tego powodu mówimy, że Maryja jest wzorem nowego
człowieka i nowej ludzkości, jakiej pragnie Jezus.
Jedynym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Jezus Chrystus. On jest obrazem Boga
niewidzialnego, odbiciem Jego chwały, w Nim jest cała pełnia Bóstwa. Wszystko, co mówił i robił jest
niezwykle ważne, a szczególnie drogocenne są Jego słowa: „Weźcie ten kielich i pijcie z niego wszyscy. To
jest moja Krew Przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów” (por. Mk
14,24; Łk 22,20; 1 Kor 11,25). Słowo Boże stworzyło świat z niczego. Negować Eucharystię oznacza
zaprzeczać temu, że Jezus jest żywy i że zmartwychwstał. Uczestnicząc w Eucharystii otwieramy się z
radością i dziękujemy Panu, że kocha nas bezgranicznie, mimo że niczym na to nie zasłużyliśmy.

ROZDZIAŁ 11
RYCERSTWO DUCHA

Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.
Mk 14,37

Dziś, kiedy świat unifikuje się coraz bardziej dzięki procesowi globalizacji, równocześnie wskutek
procesu alienacji staje się coraz bardziej podzielony. W epoce, gdy nie było telefonów i telewizorów, sąsiad
rozmawiał z sąsiadem, rodzice więcej czasu spędzali z dziećmi. Jesteśmy zaskoczeni, że na naszych ulicach
mają miejsce niepowstrzymywane przez nikogo akty przemocy. Zaskakuje nas tak wielki brak moralności i
chłód w ludzkich duszach. Nie powinniśmy się dziwić, lecz zdać sobie sprawę, że będzie coraz gorzej i
gorzej, jeśli się nie zmienimy, jeśli się nie nawrócimy. Mówi się o kryzysie moralności, a w gruncie rzeczy
chodzi o kryzys miłości. Współczesny człowiek jest chory na strach. Strach to szpony zła, w które chwyta
ono nasze myśli, uczucia i wolę. Strach popycha nas do ucieczki, niepodejmowania odpowiedzialności,
ukrywania się i wojny przeciw wszystkiemu. Z patologicznego strachu wyłania się nowy kształt egoizmu, w
którym własne „ja” doznaje potwierdzenia w takiej mierze, w jakiej odrzuca wszystko poza sobą. Nie
próbuje się już zwyciężać zła, ale podważa się jego istnienie w ogóle. Cały świat oddycha fałszywą
stabilizacją, obłudą i udawaniem. Nikt nie chce zdjąć swojej maski do chwili, kiedy inni mu jej nie zdejmą.
Strach przed prawdą to strach przed Bogiem. Powrót do Boga oznacza wyzwolenie z tego strachu, który nas
krępuje.
Człowiek trzeciego tysiąclecia może sterować ogromną liczbą maszyn i urządzeń technicznych, ale
nie potrafi kierować sobą. Potrafi zatrzymać samolot, ale nie swój gniew. Jest w stanie systematyzować
ogromne ilości informacji, ale nie potrafi uporządkować swoich myśli. Gdzie jest rozwiązanie?
Duchowa walka zawsze toczy się między pragnieniami być czy mieć, służyć czy rządzić. Jezus
zaleca swoim uczniom: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie! A wy [bądźcie] podobni
do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i
zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam
wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał” (Łk 12,35-37). W
odróżnieniu od pozornego rycerstwa ducha, które propaguje brazylijski pisarz i ezoteryk Paolo Coelho w
Podręczniku wojownika światła (1997), chrześcijańskie rycerstwo ducha zakłada o wiele więcej. Zarys
duchowego rycerstwa zawarty jest w Liście św. Pawła do Efezjan (Ef 6,10-18). Od każdego wojownika
chrześcijańskiego i każdej panny mądrej wymaga się czujności i wzmacniania ducha. Bitewna zbroja, którą
nosi wojownik Chrystusa, złożona jest z prawdy, sprawiedliwości, gotowości do głoszenia dobrej nowiny w
pokoju, wiary, Słowa Bożego, żarliwości i modlitwy. Walka duchowa to rzeczywista walka, która wymaga
łez, potu i krwi. Wymaga czujnej woli, która nie jest skierowana przeciw ludziom, ale przeciw złym myślom,
grzechowi i źródłom chaosu. Czujny wojownik Chrystusa ze wszystkich swoich cierpień i prób wychodzi
jako zwycięzca, podczas gdy ospały i letni chrześcijanin, ustępując po trosze wymaganiom grzesznego
świata, w godzinie próby poddaje się nieprzyjacielowi bez walki. „Człowiek skłonny do kompromisu w
sprawach swoich ideałów, uczciwości i wiary jest człowiekiem bez ideałów, bez uczciwości i bez wiary.”-
zwraca uwagę św. Josemaria Escrivá. Duchowe rycerstwo zakłada gromadzenie „skarbów w Niebie, gdzie
ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną” (Mt 6,20). Chrystus jest
fundamentem, ale nie wszyscy budujemy jednakowo. „I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze
srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je
dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest” (1 Kor 3,12-13).

11.1 Praktyczne wskazówki do walki duchowej


Prawdziwymi wzorami walki duchowej są święci. Wojownik Chrystusowy to nie ten, kto boi się
ludzi i ich nienawiści. To nie tchórz i dwulicowy bigot, dla którego ważniejsza jest chwała tego świata od
pokory. On daje wszystko, nie żądając niczego w zamian. Nie śpi, kiedy trzeba komuś pomóc. Nie obwinia
innych za swoje niepowodzenia, lecz zwraca uwagę, by nikogo nie zgorszyć i wszystkim dawać dobry
przykład. Wielki rycerz wiary Bernard z Clairvaux daje praktyczna radę: „Nie bądź jak kanał, przez który
woda przepływa, a nie pozostaje w nim”. Wielka dama duchowego rycerstwa św. Katarzyna z Bolonii
wymienia siedem duchowych broni, którymi powinien posługiwać się wojownik Chrystusa na drodze
Krzyża, aby zwyciężyć podstępy nieprzyjaciela. Są to:

1. Pilność - troskliwe staranie, aby czynić dobro.


2. Nieufność we własne siły - błędem jest myśleć, że zawsze mamy rację i że wszystko możemy sami.
3. Ufność w Bogu – trzeba niezachwianie pokładać nadzieję w obfitości łaski Bożej.
4. Stałe rozważanie chwalebnego Wcielenia, przeczystego Człowieczeństwa, najświętszej Męki i
Śmierci Pana naszego Jezusa Chrystusa – Jego męka jest mądra nauczycielką, lekiem na każdą
ranę.
5. Myśl o własnej śmierci – czyńmy dobro, dopóki dany nam jest czas, bo nie znamy dnia ani godziny.
6. Rozmyślania o szczęśliwości w Niebie – kiedy przygniotą nas ziemskie troski.
7. Noszenie Słowa Bożego w sercu - ono jest doradcą we wszelkich okolicznościach.

Podobnie pisze Lorenzo Scupoli, który w książce Walka duchowa (Il combattimento spirituale)
wymienia cztery najpotrzebniejsze oręża, które wiodą duszę do zwycięstwa: nie ufanie samemu sobie,
zaufanie do Boga, ćwiczenia oraz modlitwę.52 Przez ćwiczenia rozumie się tutaj wyćwiczenie umysłu
przeciw ignorancji i próżnej ciekawości, a także ćwiczenie woli, aby stawała się zgodna z wolą Boża.
Oprócz tych ćwiczeń wewnętrznych możemy wykonywać również „ćwiczenia zewnętrzne”. Składa się na
nie: unikanie złych przyjaciół, nieczystego języka, oglądania szkodliwych filmów i seriali, uczestniczenia w
plotkach i obmowach itp. Czasami ludziom trudniej wyrzec się szkodliwej przyjaźni niż wykonać wszystkie
ćwiczenia duchowe.

11.2 Hrabia Drakula i św. Franciszek


Największymi nieprzyjaciółmi dam i rycerzy ducha są pycha i emocjonalność. Pycha doprowadza do
rozpadu i rozdarcia między braćmi i siostrami, a emocjonalność doprowadza do letniości i niestałości w
decyzjach. Może słyszeliśmy opowieść o tym, jak św Franciszek obłaskawił krwiożerczego wilka. Ku
przerażeniu mieszkańców miasta Gubbio, którzy żyli w strachu przed wilkiem, święty poszedł do lasu z
gołymi rękami, na spotkanie z bestią. Kiedy odnalazł wilka, najpierw pobłogosławił go i przyjaźnie
pozdrowił: „Podejdź tu, bracie wilku !”. Wilk łagodnie jak baranek położył się u stóp świętego, a on pouczył
zwierzę, że owieczka, którą właśnie zamierzał pożreć, jest jego siostrą, a nie łupem. Przelęknionym
mieszkańcom zaproponował, że najlepiej będzie, jeśli zaczną wilkowi dostarczać regularnie pożywienie, aby
nie miał powodu napadać na ich owce. Wilk wyciągnął do Franciszka łapę na znak pokoju i przyjęcia
rozejmu. Św. Franciszek bardzo szybko stał się popularny nie tylko jako miłośnik przyrody, ale i ten, kto nie
52 L. Scupoli, Duhovni boj, Split 2003, s. 13.
boi się nikogo i niczego: ani sułtana, ani groźnego wilka. Jako prawdziwy przykład wojownika
Chrystusowego pokazał, jak należy walczyć.
Jego przeciwieństwem jest Wład Palownik, żyjący w XV-wiecznej Rumunii prototyp Drakuli –
europejskiego rycerza mroku. W gotyckiej powieści Abrahama Stokera (1897) ten straszliwy wojownik-
mściciel przerodził się w wampira. Od tamtego czasu postać ta stała się kultowym bohaterem wszystkich
scenariuszy grozy. Amerykańscy reżyserzy lat 90., jak F. F. Coppola, stopniowo zdejmowali z tej postaci
odium zła pokazując ją jako tragicznego antybohatera i uwodzicielskiego hrabiego żądnego nieśmiertelności.
Amerykańskie wampiry, w odróżnieniu od swoich bałkańskich prototypów, to rozerotyzowani bogaci
arystokraci opętani pożądaniem, obsesją nieśmiertelności i mocy. Tymczasem amerykańskie wampiry, tak
samo jak bałkańskie, uosabiają zasadę, że człowiek człowiekowi wilkiem i nic tego nie zmieni. Historia o
Drakuli mówi nam, że wampiry bardziej niż wszystkiego innego boją się światła i miłości, której nie
odczuwają. W życiowej walce z nieprzyjaciółmi, którzy czyhają na naszą duszę, jesteśmy wciąż wystawiani
na próbę: czy chcemy walczyć za pomocą nienawiści - stając się podobni do zwierząt, jak hrabia Drakula,
czy za pomocą miłości - stając się podobni do Chrystusa, jak św. Franciszek. Obrzędy sakralne wielu ludów
obejmowały taniec z bronią i maskami. Wojownik Chrystusa wie, że „wampirów” nie odpędzi się czosnkiem
i kołkiem osikowym. Nie pomoże tu zastraszanie, przemoc, wojna i spory. Święta wojna (bellum iustum) to
dla chrześcijanina wezwanie do świętości. Największym polem bitwy jest nasze serce i każdego dnia
jesteśmy wezwani, by prowadzić tutaj świętą wojnę o pokój w duszy i zgodę między bliźnimi. Święta wojna
nie oznacza wojny religijnej. Święta wojna oznacza nieustanną obronę pokoju, brak przemocy i usuwanie
przyczyn niesprawiedliwości. Zostaliśmy wezwani, by „aż do przelewu krwi” walczyć przeciw grzechowi.
(por. Hbr 12,1-4). Na próżno papież wzywa do pokoju na świecie, jeśli my chrześcijanie nie będziemy
codziennie prowadzić naszych świętych wojen o zwycięstwo miłości w naszych rodzinach, o pokój i
solidarność. Kiedy tak wojujemy, podobnie jak św. Franciszek uczestniczymy w budowie Królestwa
Niebieskiego, które ostatecznie realizuje się w proroctwie: „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a
swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do
wojny” (Iz 2,4).

ROZDZIAŁ 12
CZYSTOŚĆ I NIECZYSTOŚĆ

Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała
i aby bramami wchodzili do Miasta.
Ap 22,14

O problematyce płci wiele się pisze i mówi, prowadzi się na ten temat wiele zajadłych dyskusji w
mediach, organizuje się spotkania i produkuje programy telewizyjne. Spory o moralność płciową wywołane
są w głównej mierze słowami Jezusa, że z cudzołóstwem mamy do czynienia już wówczas, gdy ktoś
pożądliwie patrzy na kobietę (por. Mt 5,28-29). Wiele osób zadaje pytanie, co Bóg ma wspólnego z ludzka
płciowością i dlaczego człowiek wierzący boi się swojej seksualności.
Większość ludzi wprawiają w zakłopotanie same pojęcia czystości i nieczystości. Pytają, czy można
w ogóle oddzielić seksualność od pożądania. Jeżeli nie, to wszyscy żyjemy w grzechu: myślą, mową i
uczynkami. A skoro wszyscy żyjemy w grzechu, nie ma ratunku. Nie ma lekarstwa! Współczesny człowiek
żąda jasnych i precyzyjnych wyjaśnień. Nie akceptuje biblijnego powiedzenia „Jeśli twoja ręka jest dla
ciebie powodem grzechu, odetnij ją.” Nie rozumie go. Takie żądanie wydaje mu się niemożliwe i
autodestrukcyjne. W efekcie i samą bojaźń Bożą zaczyna postrzegać jako pewien rodzaj autodestrukcji,
autonegacji psychicznej. A zatem do tej problematyki należałoby podejść w odmienny sposób.
Chrystus jest kluczem do zrozumienia antropologii, a największa tajemnica dotycząca człowieka
kryje się w tajemnicy czystości. Czystość jest nam potrzebna dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek. Znany
psycholog, benedyktyn Anzelm Grün wyjaśnia: „Czystość nie oznacza jedynie zmycia z siebie brudu, ale
także odrzucenie zbędnego ciężaru, wyzwolenie od wszystkiego, co nie pozwala duszy swobodnie
oddychać”53, natomiast papież Jan Paweł II podkreśla: "Czystość jest energią duchową, która potrafi bronić
miłości przed niebezpieczeństwami ze strony egoizmu i agresywności.”54 Bez czystości nie można kochać
prawdziwie ani bliźniego, ani Boga. Ludzie o nieczystym sercu tworzą sobie sami obraz Boga na swoje
podobieństwo. Droga oczyszczenia - via purgativa – rozpoczyna się od oczyszczania emocji i myśli. Często
53 A. Grün, Za život u slobodi, Zagreb 2004, s.6. Wydanie polskie: Anselm Grün, Drogi ku wolności, Kraków 1999.
54 Jan Paweł II, Adhortacja apostolska Familiaris consortio, nr 33.
bowiem kompleksy i wewnętrzny przymus wypaczają i zatruwają nasze życie uczuciowe rozmaitymi
dziwacznymi, zepsutymi myślami, które hamują nasz rozwój emocjonalny i podkopują zaufanie do Boga.
Nieczyste myśli są przyczyną błędnych wyobrażeń o świecie, osobach płci przeciwnej, Kościele, rodzinie. Z
nieczystych myśli rodzą się przesądy i rozmaite ideologiczne systemy nietolerancji. Czystość duszy to
mentalna i emocjonalna higiena niezbędna do całościowego rozwoju osoby. Czystość duszy zaczyna się od
nieprzywiązywania się do namiętności i odsunięcia się od ich destrukcyjnego działania. Ostatecznie
wychowanie seksualne jest wychowaniem duchowym, bo człowiek stanowi jedność duszy, ducha i ciała.
Miłość jest kategorią duchową, która zakłada mówienie prawdy i wierność. Wymaga wyrzeczeń, sprzeciwia
się nawet najmniejszemu egoizmowi. Iluż ludzi jest nieszczęśliwych w miłości tylko dlatego, że nie potrafi
szanować potrzeb drugiej osoby, nie pozwala jej swobodnie oddychać, lecz pragnie ją posiadać. Aby być
dobrym małżonkiem i rodzicem, potrzebna jest cnota. Im bliżej jesteśmy z Bogiem, tym bardziej pociąga nas
czystość. Zupełnie odwrotnie jest w przypadku ludzi owładniętych duchem nieczystości: oni szydzą z
czystości, bo są zniewoleni, bo brak im wolności. Czystość to droga do wolności! A właśnie ona jest
największym tematem tabu naszych czasów.

12.1. Dlaczego czystość jest ważna?


W Bogu jest źródło wszelkiej czystości i bez Niego ludzkie serce, uwikłane w sieć śmiercionośnych
wirusów pożądania, nie może zostać oczyszczone. A oto kilka powodów, dla których czystość w sferze
intymnej jest ważna dla każdego człowieka:

1. Korzeń nieczystości tkwi w bałwochwalstwie


Pytamy: jak powstaje zepsucie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Gdyby nie było niemoralności, nie
byłoby zepsucia. Pytamy: dlaczego ludzie są zepsuci moralnie? Św. Paweł opisuje, w jaki sposób poganie
stali się moralnie zepsuci (por. Rz 1,19-21). Opętanie nieokiełznanym pożądaniem, które zmienia osobę
ludzką w przedmiot samozadowolenia, doprowadza do chorób, śmierci, przestępstw, przemocy i rozpadu
małżeństw. Dziecko, które żyje z takimi rodzicami, otrzymuje wypaczony obraz miłości, małżeństwa i relacji
męsko—damskich. Przez przyzwolenie na zepsucie i bałwochwalczy stosunek do niego blokujemy
dojrzewanie uczuciowe i zdolność rozwijania prawdziwej miłości. W ten sposób osiągamy efekt przeciwny
od zamierzonego: chcemy dać komuś siebie, a nie możemy; chcemy być kochani, a nie jesteśmy. Zamiast
tego, co w nas najlepsze, zanosimy innym to, co ich rani, gorszy i oddala od nas.

2. Czystość jest drogą do szczęścia!


Osoby owładnięte duchem nieczystości są bardzo nieszczęśliwe. Kochamy i otwieramy się na ludzi,
którzy zbliżają się do nas szczerze i w miłości, nie ze względu na nasze ciało, ale na to, czym jesteśmy. Św.
Jan od Krzyża wymienia pięć sposobów, w jakie każde pożądanie wyrządza szkody w duszy: niepokoi ją,
zamącą, brudzi, osłabia i zaślepia.55 Im bardziej człowiek jest oczyszczony w duszy, tym bardziej wzrasta w
nim miłość i tym łatwiej przyjmuje miłość od innych. Czystość jest drogą do szczęścia. Abyśmy mogli wzbić
się w niebo jak orzeł, potrzebujemy skrzydeł. Jedno skrzydło nazywa się krzyż, a drugie czystość.

3. Pożądanie zaciera szlaki wiodące ku prawdziwej miłości


Złe namiętności, które dręczą ludzi, są skutkiem grzechu pierworodnego. Wzrastają one
proporcjonalnie do intensywności wyobcowania. Odsunąwszy się od Boga, człowiek odsuwa się od ludzi i
natury aż do skrajnego stanu: patologicznego narcyzmu. Owładnięty namiętnościami ciała nigdy nie kocha
drugiej osoby, zawsze tylko własną przyjemność. Papież Jan Paweł II pisał o tym w ten sposób: „Czystość
sprawia, że osobowość jest harmonijna, sprawia też, że dojrzewa ona i wypełnia się wewnętrznym pokojem.
Ta czystość umysłu i ciała pomaga rozwinąć prawdziwy szacunek względem samych siebie, a jednocześnie
uzdalnia do szacunku wobec innych, widząc w nich osoby godne czci, gdyż stworzone zostały na obraz
Boży, a przez łaskę są dziećmi Bożymi, wybranymi przez Chrystusa, który ich wezwał z ciemności do
przedziwnego swojego światła (1 P 2,9)”.56

12.2. Godność małżeństwa chrześcijańskiego


Miłość jest podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej.57 Zarówno powołanie do
małżeństwa, jak i do dziewictwa, pochodzą od Boga. Małżeństwo chrześcijańskie nie jest „końcem
namiętności” jak mawia się potocznie, ale sakramentem, w którym płciowość zostaje zintegrowana z drogą

55 Synteza nauki zawartej w Drodze na Górę Karmel, ks. I, rr. 6-10


56 Papieska rada ds. Rodziny, Ludzka płciowość: prawda i znaczenie, nr 17.
57 Ibidem, nr 30.
świętości. „Jedynie w małżeństwie duch staje się zmysłowy, a zmysły duchowe. Tutaj wydarza się to, co
określiliśmy jako istotę człowieczeństwa. Płciowość to most, który łączy dwie przeciwstawne istoty nadając
im godność i wielkość”58 - wskazuje papież Benedykt XVI. Chrześcijańscy małżonkowie są dla członków
swojej rodziny współpracownikami miłości i świadkami wiary. Przykładów realizacji świętości małżeństwa
chrześcijańskiego możemy znaleźć bardzo wiele. Poprzez ogłoszenie błogosławionymi rzymskich
małżonków Marii i Luigiego Beltrame Quattrocchi w roku 2001 Kościół zrównał znaczenie wypełniania
powołania w małżeństwie chrześcijańskim ze znaczeniem, jakie nadaje życiu założycieli zgromadzeń
zakonnych i męczenników za prawdę chrześcijańską. „Jako Kościół domowy, rodzina jest szkołą bogatszego
człowieczeństwa”59
Małżeństwo nie jest umową mając przynosić korzyści, ale związkiem miłości, który doprowadza
ludzi do pierwotnego stanu jedności. Tymczasem praktyka odkrywa przed nami także drugie oblicze ogniska
domowego.
Zamiast być wspólnotą miłości, małżeństwo i rodzina stają się czasem zimnym miejscem izolacji,
niezgody i wyobcowania. Pismo święte mówi: „Nie bądź jak lew we własnym domu: nie podejrzewaj
domowników z urojonych przyczyn” (Syr 4,30). Każdego dnia ponownie zdumiewa nas wzrost przemocy i
agresji wśród dzieci i dorosłych. Wiele rodzin znajduje się w kryzysie, ponieważ nie zna pedagogiki
wychowania. Rodzice, którzy swoim dzieciom wciąż pobłażają, kupując najdroższe buty i ubrania, jakich
sami nigdy by nie założyli, wydając absurdalne sumy na ich jednorazowe przyjemności, żyjąc z tego powodu
z wiecznym debetem na karcie kredytowej, są niebotycznie zdumieni, dlaczego ich dzieci nie chcą nic robić i
dlaczego wszystko stanowi dla nich problem. Rodzice mogą być dla swoich dzieci największymi
przyjaciółmi i zarazem największymi nieprzyjaciółmi. Surowe wychowanie i rozpieszczanie dają ten sam
rezultat. W chorej atmosferze rodzinnej może dojść do rozmaitych ideologicznych i religijnych wypaczeń.
Nie trzeba udawać się na pustynię, żeby praktykować ascezę. Rodzina jest odpowiednim miejscem,
aby nauczyć się samoopanowania, ofiarności i miłości. Tutaj mamy doskonałą okazję nauczyć się
prawdziwego wymiaru mowy i milczenia, tolerancji, autorytetu i łagodności. Wychowanie dzieci do
czystości i wspólnoty zostało powierzone rodzicom. „Rodzina, która modli się razem, pozostaje razem.”60

ROZDZIAŁ 13
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ

Miłość karmi się ofiarą; im więcej dusza unika zaspokojenia przyrodzonych skłonności serca,
tym silniejsze i bardziej bezinteresowne staje się jej uczucie.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus

Przed grzechem pierworodnym w miłości człowieka nie istniało napięcie między erosem -
„wstępująca” miłością posesywną a agape - „zstępującą” niesamolubną miłością opartą na wierze. Eros i
agape — miłość wstępująca i miłość zstępująca — nie dają się nigdy całkowicie oddzielić jedna od drugiej,
podkreśla się w encyklice Deus caritas est Benedykta XVI. „Im bardziej obydwie, niewątpliwie w różnych
wymiarach, znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa
natura miłości w ogóle.”61 Eros Boga do człowieka jest zarazem w pełni agape62. Ludzkiemu erosowi
potrzebny jest proces wyrzeczenia, oczyszczenia i uzdrowienia. 63 Rozwój wolności wiodącej do prawdziwej
miłości osiąga się dzięki przyjęciu miłości bezinteresownej, której źródłem jest Chrystus. Ten, kto chce
obdarowywać miłością, musi ją najpierw przyjąć. Papież Jan Paweł II pisze: „Nikt nie może dać tego, czego
nie posiada: jeśli osoba nie panuje całkowicie nad sobą, to wypracowywaniu cnót, a szczególnie czystości,
brakuje owego samoopanowania, które czyni ją zdolną do oddania siebie”.64
Jezus Chrystus przyjął ludzkie ciało, aby pokazać nam drogę do prawdziwej miłości we wszystkich
relacjach międzyludzkich. Przyszedł odnowić stworzenie w jego pierwotnej nieskazitelności.65 Dziś nazywa
się miłością wiele rzeczy, także to, co z miłością nie ma nic wspólnego. Miłości nie można poprawnie

58 J. Ratzinger, Bog i svijet, Zagreb 2003, s. 145.


59 Gaudium et spes, nr 52.
60 bł. Teresa z Kalkuty.
61 Deus caritas est, nr 7.
62 Ibidem, nr 10.
63 Ibidem, nr 5.
64 Ludzka płciowość: prawda i znaczenie, nr 16.
65 Katechizm kościoła Katolickiego 2336.
zrozumieć bez jej powiązania z Bogiem, który jest Pełnią Miłości. Jeśli przyznamy, że Bóg jest miłością, nie
możemy twierdzić, że On nie ma nic wspólnego z naszymi miłościami. Im bardziej człowiek przybliża się do
rozpasanego erosu, a oddala od bezinteresownej miłości agape, tym bardziej staje się chory, zdeprawowany,
pełen przemocy i pozbawiony uczuć. Szczęście w miłości zależy od nas i naszej duchowej pełni. Poszukiwać
miłości oznacza poszukiwać Boga. „Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością” (1 J 4,8). Kochać
oznacza roztaczać blask między ludźmi. Prawdziwa miłość zaczyna się, kiedy ukochanej osoby nie
idealizuję, ale kocham ją taką, jaką jest: wzorem małżonków Tobiasza i Sary oraz zgodnie ze słowami
proroka Ozeasza. Abyśmy kochali innych, najpierw musimy pokochać siebie. Kochać drugiego oznacza nie
przenosić na niego swoich oczekiwań, swoich frustracji i rozczarowań. Druga osoba nie jest winna naszych
cierpień czy problemów. Oczekiwanie, że ukochana osoba stanie się naszym psychoterapeutą, to pomyłka.
To oznacza nie kochać siebie, nie akceptować siebie i nie wybaczać sobie. Jeśli postępujemy źle wobec
siebie, to jak możemy być dobrzy wobec innych? Skąpcy nie kochają siebie. Miłość wymaga wybaczenia i
zaufania. Prawdziwa miłość nie ucieka przed ciężarami i wymaganiami życia. Kochać to życzyć komuś
dobra. Prawdziwa miłość to miłość życzliwości (amor benevolentiae). Ona jest działaniem tranzytywnym.
Jaka jest nasza miłość, sprawdźmy za pomocą prostego testu zawartego w Hymnie o miłości św. Pawła (1
Kor 13,1-13).

ROZDZIAŁ 14
HOMOSEKSUALIZM, HOMOFOBIA I KULTURA QUEER

Jest tylko jedno nieszczęście: nie być świętym.


Léon Bloy

Jest wielu ludzi prawdziwie cierpiących. Jedni chcieliby pracować, a nie mogą, inni - zawrzeć
związek małżeński, a nie mogą, jeszcze inni chcieliby mieć dzieci, a nie mogą. Ktoś chciałby być zamożny,
ale nie jest. Ewangelia uczy nas, że błędne jest przekonanie, iż wszyscy ludzie muszą się ożenić lub wyjść za
mąż. Jezus mówi jasno, że są również ludzie niezdolni do małżeństwa (por. Mt 19,12). Małżeństwo to
sakrament i nie może być nadużywane po to, żeby być dla kogoś lekarstwem albo sposobem ucieczki. Ktoś
pozostaje w stanie bezżennym z powodu niezdolności psychicznej, ktoś innych z powodu grzechów i ran
duchowych, kto inny natomiast dobrowolnie wybiera bezżenność ze względu na eschatologiczne powołanie
człowieka do zjednoczenia z Bogiem.66 Osoba dotknięta anomaliami seksualnymi i psychicznymi nie jest
zdolna sprostać wymogom małżeństwa i nie może podjąć obowiązków małżeńskich, dopóki stan ten nie
ulegnie zmianie. Czystość oznacza osiągnięcie integracji płciowości w osobie.67 Tylko serce odrodzone jest
zdolne do prawdziwej miłości! Nawrócenie potrzebne jest każdemu, bo wszyscy na różne sposoby jesteśmy
„chorzy”, dopóki Chrystus nas nie uzdrowi. Grzechem jest każda próba samorealizacji bez Boga. Taka próba
może mieć niezliczona liczbę kierunków, podczas gdy próba samorealizacji w spotkaniu z Bogiem zmierza
zawsze w jednym kierunku, w kierunku wyznania Krzyża. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa,
ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24). Ta zasada obowiązuje tak samo w
przypadku wierzących heteroseksualistów, jak i homoseksualistów. Pierwsi chrześcijanie, którzy z
hellenizmu nawracali się na chrześcijaństwo, nie pojmowali dobrze tej nowej nauki o płciowości, którą
głoszono w kościołach: tak samo, jak dziś, po dwóch tysiącach lat, nie rozumie jej nadal wielu ludzi. Św.
Paweł pisze do Koryntian: „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki
Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z
nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem. Ten zaś,
kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez
człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie
wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już
nie należycie do samych siebie? Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w
waszym ciele!” (1 Kor 6,15-20). Przyczyny moralnego zepsucia odnajdujemy w grzechu pierworodnym,
który osłabił człowieka duchowo i cieleśnie. To stan, w którym człowiek stracił pierwotną świętość i
prawość. Grzech pierworodny zaślepił nas do tego stopnia, że za miernik dobra i zła przyjęliśmy samych
siebie, żyjąc w wypaczonej relacji z Bogiem, naturą i światem. Grzech pierworodny stał się dziedzictwem
każdego człowieka. „Przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami” (Rz 5,19).
Prawdziwa tożsamość człowieka odzwierciedla się w Jezusie Chrystusie i dlatego wszyscy bez różnicy
jesteśmy wezwani do świętości i czystości, które są jedynymi stopniami wiodącymi do zrealizowania pełni
66 por. Jana Paweł II, List apostolski Mulieris dignitatem. O godności i powołaniu kobiety, nr 20.
67 Katechizm Kościoła Katolickiego 2337.
człowieczeństwa: „gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1 P 1,16).

14.1. Ciało jako świątynia Ducha Świętego


Działanie zła uzewnętrznia się w błędnym przekonaniu, że człowiekowi po popełnieniu grzechu
będzie lepiej. Antidotum przeciw śmiercionośnym wirusom pożądliwości odnajdujemy w cnotach
kardynalnych: roztropności, sprawiedliwości, umiarkowaniu i męstwie.
Ciało ludzkie jest błogosławioną i uświęconą świątynią Ducha Świętego. Jesteśmy powołani, aby
wychwalać Boga nie tylko słowami i czynami, ale i własnym ciałem (por. 1 Kor 6,12-19). „Albowiem wolą
Bożą jest wasze uświęcenie: powstrzymywanie się od rozpusty, aby każdy umiał utrzymywać ciało własne w
świętości i we czci, a nie w pożądliwej namiętności, jak to czynią nie znający Boga poganie” (1 Tes 4,3-5).
Pojawia się pytanie, jak tę naukę o chrześcijańskiej miłości wyjaśnić materialistom, agnostykom, ateistom?
Bardzo trudno. Głoszenie czystości stało się niebezpieczne, bo właśnie ona jest największym tematem tabu
naszych czasów. To ją Smok prześladuje na pustyni, bo ona jest zwyciężczynią władzy ciemności. Jest
wychowawczynią wewnętrznej wolności.
Z teologicznego punktu widzenia homoseksualizm jest następstwem wyobcowania, oddzielenia od
Boga, a praktykującego wierzącego wystawia na ogromną próbę. Odróżniamy homoseksualne skłonności od
homoseksualnych aktów. Akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane i
moralnie niedopuszczalne.68 Pozostają zamknięte na dar życia i nie wynikają z prawdziwej
komplementarności uczuciowej i płciowej. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, że osoby
homoseksualne są wezwane do czystości i do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać
z powodu swojej kondycji.69 Osoby związane małżeństwem są wezwane do życia w czystości małżeńskiej;
pozostali praktykują czystość we wstrzemięźliwości.70 Czystość to koryto, przez który przepływa rzeka
Łaski. Nawet badacze ludzkiej płciowości o bardziej liberalnej orientacji potwierdzają właśnie to, o czym
mówi antropologia biblijna w Księdze Rodzaju. Większość ludzi jest wypaczona w różny sposób: mentalnie,
emocjonalnie, seksualnie. Już same przekleństwa, które pojawiają się w codziennym żargonie, odkrywają
swoje perwersyjne korzenie. „Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne,
kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa” (Mt 15,19). Sodoma i Gomora nie były tylko dwoma
zniszczonymi miastami, które zniknęły raz na zawsze. Opowieść o nich pokazuje, w co zmieni się każde
miasto, który pozbędzie się Boga i zaakceptuje anarchię. Nie mówi się tu o problematycznych jednostkach,
ale o całym zdegenerowanym społeczeństwie. Nie ma mowy o liczbie pojedynczej, ale o mnogiej. Biblia
ukazuje coś jeszcze. Każdy człowiek, który tak jak Lot, znajdzie się w zdeprawowanym środowisku, może z
tego środowiska wyjść czysty, o ile postępuje według Bożych wskazań. Jezus Chrystus nieprzypadkowo
mówi, że przyszedł uzdrawiać chorych, a nie zdrowych, ponieważ ludzie zupełnie nie zdają sobie sprawy,
jak bardzo są chorzy, dopóki nie pojawi się ktoś zdrowszy od nich. Śmieszną rzeczą jest być homofobem.
Nie zakochuje się rozum, lecz serce. Nic nie jest tak podobne do miłości, jak pożądanie i nic nie jest tak z nią
sprzeczne. „I stąd każde usta muszą zamilknąć i cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, jako że z
uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach” (Rz 3,19-20). Osoby,
które chcą żyć sakramentalnie podążając chrześcijańską drogą światłą, mają obowiązek posłuszeństwa
wobec Słowa Bożego i nie wolno im pozostawać w jakimkolwiek grzechu śmiertelnym. Przed osobami
homoseksualnymi stoją wielkie wyzwania, ponieważ współczesna kultura Zachodu poruszana jest przez
rozmaite zgubne trendy, które młodego człowieka wodzą na coraz większe pokuszenia, bezdroża i
rozczarowania.

14.2. Kultura Queer


Kultura Queer to określenie zjawisk w homoseksualnej sztuce postmodernistycznej, które pojawiły
się w ramach „kultury obnażania”. Podwaliny pod queer położyli Michael Foucault, Marguerite Yourcenar,
Judith Butler, francuski projektant Jean Paul Gaultier, reżyser Pedro Almodóvar, w literaturze Oscar Wilde,
Andre Gidé, w malarstwie Andy Warhol i Keith Haring, a w fotografii Robert Mapplethorpe. Na brytyjskiej
scenie muzycznej inicjatorami tego stylu byli David Bowie (Ziggy Stardust), Elton John, Boy George,
George Michael, Frankie Goes to Hollywood, Bronski Beat, Freddie Mercury i inni. Grupa Bronski Beat
reprezentowała glam rock odznaczający się burzeniem naturalnych granic i jawnym demonstrowaniem
estetyki homoseksualnej. Ich komercyjny sukces kontynuowała w latach 80. grupa Pet Shop Boys. Kultura
striptizu dodała ruchowi wyzwolenia homoseksualistów pewności siebie, wspierając nocną scenę gejowską
muzycznymi oraz filmowymi hitami. Niektóre z filmów queer zostały nagrodzone Oscarami: Philadelphia
68 Persona Humana, nr 8.
69 Katechizm Kościoła Katolickiego 2358.
70 Ibidem 2349.
Jonathana Demme'a (1993) oraz Brokeback Mountain Anga Lee (2006) - historia miłości między dwoma
kowbojami. Wydaje się, że w świecie sztuki i mody warunkiem powodzenia stała się nie tyle przynależność
do seksualnej awangardy, co tworzenie coraz bardziej prowokacyjnych dzieł. Miłość i prawda stały się
hasłami, pod którymi reklamuje się każdy produkt.
Socjolog Brian McNair w książce Kultura obnażania podkreśla, że rewolucja komunikacyjna
spowodowała rozwój swobodniejszej, bardziej skomercjalizowanej i pluralistycznej kultury seksualnej.
Każde pokolenie - pisze McNair - odkrywa i przekracza własne tabu, albo wytwarza nowe. W dobie
postmodernizmu popularne stało się właśnie łamanie tabu. Seksualizacja kultury współczesnej manifestuje
się zwłaszcza w kulturze obnażania, która przypada do gustu publiczności podglądaczy. Do „dokumentów
striptizerskich” autor zaliczył reality show Big Brother, Survivor i popularny w USA program Jerrego
Springera, który skłania poszczególne osoby do intymnych zwierzeń i wyznań przed kamerami.
Uczestników takich programów nakłania się, żeby rozmawiając o własnej i cudzej seksualności przyczyniali
się do powszechnej akceptacji wszystkich form dewiacji seksualnych. Warto wspomnieć, że największym
przedstawicielem kultury obnażania na początku wieku XX był Pablo Picasso, który powiedział kiedyś:
„Musimy obudzić ludzi, zmienić sposób, w który poznają świat wokół siebie. Musimy stworzyć obrazy nie
do przyjęcia i zmusić ludzi do wściekłości. Musimy zmusić ich, aby zrozumieli, że żyją w świecie szalonym,
świecie, który niepokoi, który nie daje pociechy ani nadziei, w świecie, który nie jest takim, jakim oni go
widzą”.71 Pornograficzna ikonografia lat 90. XX wieku stopniowo wkraczała na teren trendów w modzie i
przemysłu reklamowego. Dziś mamy tu do czynienia ze zjawiskiem prawdziwego „terroru seksualnego”, na
który nikt już nie ma wpływu.

ROZDZIAŁ 15
KULTURA OBNAŻANIA, POPKULTURA I ANARCHIA

Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli
rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe.
Rz 12,2

Czym jest kultura obnażania, najlepiej zrozumiemy zaglądając do pierwszej lepszej dyskoteki.
Liczne kluby z komercyjną muzyką, której towarzyszy erotyczna ikonografia, wyrastają jak grzyby po
deszczu. Młodzi ludzie skaczą przy wszystkim, co ma szybszy rytm, a ogłupiałym od głośnej muzyki i
alkoholu wszystko jedno, czy piosenka nawołuje do przemocy seksualnej, zdrady czy linczu. Właściciel
lokalu doskonale zdaje sobie sprawę, że rozpalając najniższe instynkty zapewnia sobie wzrost sprzedaży
alkoholu. Jak bardzo niewinne są te zabawy, świadczą - często tragicznie się kończące - porachunki
bywalców tych miejsc.
Do szybkiego zaszczepienia się anarchistyczno-liberalnej kultury przyczyniła się w znacznej mierze
sieć MTV. Z MTV wyłoniła się kultura techno i rave'u, którą cechuje masowe spożycie środków
odurzających i alkoholu. Przesiąknięta zgubnym wpływem MTV ogromna liczba pełno- i niepełnoletnich
młodych ludzi zaczęła postrzegać świat „oczyma rozpasanej zabawy”. Wszystko zaczęło się im wydawać
zamienne, przejściowe i bezwartościowe. Zabawa stała się jedyną rzeczą nadającą sens życiu. Popkultura
XX wieku dyktowała modne trendy i kształtowała nowe style. Bez względu na to, jak bardzo oburzały nas
prowokacyjne reklamy United Colors of Benetton, dziś nikt już nie oburza się na nie, bo pojawiły się jeszcze
dziwaczniejsze, jeszcze bardziej szalone. Postmodernizm objawia się we wpływach kultury śmierci. Kiedy
ktoś stwierdza, że było „strasznie dobrze” czy „cholernie dobrze”, utożsamia pojęcie dobra z pojęciem
okropności. Podobnie slangowy wyraz cool, który do amerykańskiej popkultury wszedł dzięki czarnym
muzykom jazzowym w latach 20. ubiegłego wieku, stał się kluczowym słowem generacji beatu i młodzieży
techno. Bycie cool oznacza samokontrolę, zimną krew i brak jakiegokolwiek wewnętrznego konfliktu czy
niepokoju. Ten synonim doskonałości bez trudu przeniknął z afroamerykańskiego jazzu do słownika filozofii
beatników, którzy zachwycili się ideałem obiektywizmu, racjonalizmu i niewrażliwości. Być cool oznacza
być obojętnym na wszytko. Estetyka cool, która do wielu lat rozwija się w obrębie popkultury w stylu
zachowania i wyglądu, jest w rzeczywistości stylistyką wyobcowania i mechanizmem obrony przed bólem.
Ten nowy styl życia przysłania traumatyczne kulisy, a ów chłód, który daje się zauważyć w postawie i
kontaktach międzyludzkich, ma swoje źródło w przesadnej racjonalizacji i utracie miłości. Industrialna
muzyka techno przenika tę kulturę, która nie zna poczucia grzechu. Patrząc tylko na ubiegłe stulecie,
zauważymy, że im bardziej zanikało poczucie grzechu w jednostkach, tym bardziej rozpalały się mity
zbiorowych win narodów, religii i reżimów. Przyjmując stanowisko moralnego relatywizmu, wielu ludzi bez
71 Za: B. McNair, Striptiz kultura, Zagreb 2004, s. 203.
trudu zaakceptowało łamanie ludzkich praw. Relatywizm moralny jako skutek ateizmu prowadzi
bezpośrednio do anarchii i apostazji.
Anarchia jest filozofią nowego porządku społecznego, opartą na abstrakcyjnym pojęciu wolności,
której nie ograniczają ani Boże, ani ludzkie prawa. Teoria anarchistyczna wychodzi z założenia, że wszystkie
formy władzy opierają się na przemocy i dlatego są błędne i szkodliwe. „Anarchizm to jedyna filozofia,
która daje człowiekowi samoświadomość” twierdziła Emma Goldman, jedna z głównych rzeczniczek
politycznej myśli anarchistycznej. Według jej słów, anarchia zawiesza antagonizm istniejący między
jednostką a klasą oraz dopuszcza możliwość organizacji bez dyscypliny, strachu i kary. Anarchizm jest zatem
wielkim wyzwolicielem ludzkości od władzy i religii, które są zagrożeniem dla wolności.72
Młodzieńczy entuzjazm manifestuje się w walce o samodzielność i niezależność. Jednak wolność
bez odpowiedzialności jest tylko przewrotnym rozpasaniem. Młodzi ludzie potrzebują wolności i chcą
przetestować wszystkie wartości, zanim znajdą swoją drogę i miejsce w świecie. Mają nieodpartą potrzebę
poznania siebie i odnalezienia siebie w kimś lub w czymś. To naturalne. Jednak anarchia jest bez wątpienia
błędną drogą. Pismo Święte stwierdza: „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem!” (Iz 5, 20).
Dla anarchistów miłość i małżeństwo nie mają ze sobą nic wspólnego. Relatywizm moralny jest jedną z
najbardziej zgubnych ideologii, z jakimi wkroczyliśmy w trzecie tysiąclecie. Głosi ona: Nie obchodzi mnie,
że inni się zabijają, jeśli tego chcą, niech się pozabijają! Wolność nie oznacza permisywizmu.
Do takiego myślenia przyczyniają się również media, które propagują wyolbrzymioną agresję i
przemoc. Odnosi się to zwłaszcza do dzieci, które chętnie naśladują te modele zachowań, które odbierają
jako silniejsze, ważniejsze i bardziej kompetentne. Dzieci naśladują agresywne zachowania dominujących
bohaterów, którzy dzięki agresji osiągają moralnie słuszny cel. Skutki pokazywania przemocy w mediach
objawiają się w stopniowym zmniejszaniu reakcji emocjonalnej na sceny przemocy. Co najważniejsze, w
mediach pokazuje się daleko więcej przemocy, niż mamy okazję jej widzieć w życiu.

ROZDZIAŁ 16
TEOLOGIA FEMINISTYCZNA I KOBIETA WE WSPÓCZESNYM SPOŁECZEŃSTWIE

Maryja jest kluczową osobą w emancypacji kobiet. Nie możemy zapominać, że tej emancypacji dokonał Bóg
i że współczesne ruchy równouprawnienia kobiet są dalekim echem Bożego początku, ponieważ to Bóg
pragnął ocalić kobietę od alienacji.
Jean Galot SJ

Tradycja żydowska przeznaczała kobiecie rolę podrzędną. Mąż postępował z nią, jak ze swoją
własnością. Talmud zabraniał kobietom studiowania Tory. W czasach Jezusa nie wolno było kobietom
świadczyć w sądzie, ponieważ uznawano je za niezdolne do tego. Zabranie przez nie głosu publicznie
uważane było za hańbę.73 Takie myślenie było obecne nie tylko u Żydów. Przykładowo, klasyczny buddyzm
naucza, że kobieta na drodze reinkarnacji musi narodzić się jako mężczyzna, aby móc osiągnąć stan nirwany.
Podobnie twierdzi gnostycka Ewangelia Tomasza: każda kobieta musi stać się mężczyzną, aby wejść do
Królestwa Niebieskiego.
To grzech stworzył nierówność między ludźmi i płciami, nie Bóg. Z powodu grzechu i niewiedzy
kobietę przez długi czas uznawano albo za istotę wyższą (boginię), albo niższą (niemal niewolnicę).
Również poglądy filozofów na temat różnią się. Wśród nich odznaczają się rozważania przedstawiciela
chrześcijańskiej filozofii egzystencjalnej, Petera Wusta (1884-1940), który pisał o metafizycznej misji
kobiety. Wust wychodzi z założenia, że mężczyzna i kobieta są osobami równoprawnymi. Kobieta jest
określona w głównej mierze przez duszę (anima) – pod względem swojego związku z naturą, a mężczyzna
przez ducha (animus) – pod względem destrukcyjnych i analitycznych skłonności, które znajdują ujście w
aktywności pozbawionej centrum. To przekonanie doprowadziło Wusta do przyznania, że kobieta jest bliższa
absolutnej wolności niż mężczyzna. Ona ma zadanie uwolnić człowieka od potrzeby alienacji, od bycia
wiecznym tułaczem. Prawdziwa misja kobiety, według Wusta, realizuje się w uniwersalnym macierzyństwie,
które stara się wybawić człowieka od jego dążeń odśrodkowych. Dlatego nazywa ją westalką życia,
podtrzymującą święty ogień w świątyni historii. Kobieta prowadzi ludzkość do realizacji najwyższych
możliwości. Może to uczynić na dwa sposoby: kłamstwem i wiarołomstwem - jak Ewa, albo prawdą i wiarą
- jak Maryja. Tak więc metafizycznym posłannictwem każdej kobiety jest być służebnicą Pańską i
współodkupicielką na wzór Maryi.
Jezus często spotykał się z kobietami. Uczył je wiary i mądrości, uważał za swoje uczennice,
72 E. Goldman, Anarchizam i druge ogledi, Zagreb 2001, s. 47.
73 A. Ljumanović, Žene u isusovom poslanju, [w:] K. Knezović (red.), Ženom neka se zove, Zagreb 1995, s.35.
przyjaciółki, współpracownice i pomocnice. Kobiety były pierwszymi świadkami Zmartwychwstania. Choć
w Izraelu nie było kobiet pełniących służbę kapłańską, ich imiona wspomina się w rzędzie proroków.
Prorokiniami były Miriam, Debora, Chulda, Anna - córka Fanuela. Tymczasem swojej prawdziwej misji w
Chrystusie nie wcielili jeszcze w życie ani mężczyźni, ani kobiety. Jedni i drudzy zdani są na siebie
nawzajem, aby wspólnie się rozwijać i szerzyć Królestwo Niebieskie. Błędem jest podzielać myślenie
feministki Simone de Beauvoir, że kobieta musi wyzwolić się od swojej kobiecości, bo jej kobiecość jest
przeszkodą, aby mogła stać się prawdziwym człowiekiem. Czy też pogląd Kate Miller, że wolność dla
kobiety oznacza potrzebę likwidacji instytucji rodziny, która jest bastionem patriarchatu. 74 Różnice płci nie
są rezultatem okoliczności społecznych, ale mają naturę ontyczną. Są biologicznie i psychicznie
uwarunkowane. Właśnie te różnice określają misję mężczyzny i kobiety. Przekonanie, że każdy człowiek jest
jednocześnie mężczyzną i kobietą, jest błędne. Ten androginiczny ideał, pojawiający się w teologii
feministycznej, buduje obraz identyczności kobiety i mężczyzny, opierający się na holistycznym widzeniu
rzeczywistości. Księga Rodzaju wskazuje na zróżnicowaniu płci w porządku stworzenia. Wewnętrzna
wolność jednostki manifestuje się między innymi w tym, do jakiego stopnia jest ona skłonna zaakceptować
rozmaitość. Ludzie zniewoleni walczą o błędne cele w życiu. Zamiast przeciwstawić się destrukcyjnej
mentalności, która traktuje każdą istotę ludzką jak przedmiot, marnują siły broniąc błędnych ideologii.
Feministyczna teolożka Mary Daly w książce Poza Bogiem Ojcem (Beyond God the father, 1973) posuwa się
w swoich błędach aż do stwierdzenia, jakoby patriarchalny chrześcijański Bóg nie był w stanie wybawić nas
z koszmaru świata patriarchalnego. Według jej słów tylko radykalny feminizm może otworzyć powszechną
świadomość na społeczeństwo niehierarchiczne i nieopresyjne. Takie myślenie oddala się od Objawienia
chrześcijańskiego, które uczy, że Bóg nie jest ani kobietą, ani mężczyzną. Wyobrażać sobie Boga pod
fizyczną postacią ojca, matki czy jakiejkolwiek innej osoby, oznaczałoby bałwochwalstwo (por. Pwt 4,15-
19). W Katechizmie Kościoła Katolickiego napisano jasno, że musimy oczyścić się z naszych
podświadomych wyobrażeń Boga wzorowanych na obrazie ojca lub matki (a więc także
androcentrycznych).75
Popularne w ostatnim czasie pytanie, którym zajmuje się teologia feministyczna, dotyczy kapłaństwa
kobiet. Papież Jan Paweł II pięknie powiedział na ten temat, że Kościół nie jest uprawniony udzielać
kobietom sakramentu kapłaństwa, bo to prawo przynależy jedynie Chrystusowi. W liście apostolskim
Mulieris dignitatem o godności i powołaniu kobiet papież wyjaśnia to następująco: „W Eucharystii wyraża
się w sposób sakramentalny odkupieńczy czyn Chrystusa-Oblubieńca w stosunku do Kościoła-Oblubienicy.
Staje się to przejrzyste i jednoznaczne wówczas, gdy sakramentalną posługę Eucharystii, w której kapłan
działa in persona Christi — wypełnia mężczyzna”.76 Chrystus jest głową Kościoła, a my jedynie jego
członkami. Duch Święty wzywa ludzi do rozmaitych posług w dziele budowy Kościoła i przydziela im
rozmaite charyzmaty. Wszystkie są jednakowo cenne i zasługują na szacunek (por. 1 Kor 12,27-31). Posługa
kapłańska jest specyficzna właśnie dlatego, że to Bóg wybiera w niej swoich przedstawicieli, a nie
wybieramy ich my - jak w wyborach parlamentarnych. „I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko
ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron” (Hbr 5,4).
Rozmaitość jest potrzebą, a nie przeszkodą. Naszą równość wobec Boga potwierdza św. Paweł: „Bo
wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda
ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy
bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3,27-28). Widzimy, że w takim obrazie Kościoła
nie ma miejsca na żadną „emancypację” od Ciała: „Nie może więc oko powiedzieć ręce: «Nie jesteś mi
potrzebna», albo głowa nogom: «Nie potrzebuję was». Raczej nawet niezbędne są dla ciała te członki, które
uchodzą za słabsze” (1 Kor 12, 21-22). Potrzebna jest nam rozmaitość, a nie opozycje. „Walka płci” wynika
z traumy grzechu pierworodnego. Ten prymitywy maskulinizm, na który słusznie oburzają się feministki,
wywodzi się z anarchistyczno-liberalnego pogaństwa. Tradycyjne społeczeństwa patriarchalne ograniczały
kobietom wolność, a dziś widzimy, jak kobiety ograniczają ją sobie same, przystając na coraz cięższą pracę i
coraz większe wykorzystywanie. Jeśli przeprowadzimy porównanie ze względu na naturę, a nie obyczaje,
zauważymy, że ludzie w wielu aspektach nie są jednakowi. Jedni są w stanie pracować dwanaście godzin
dziennie, inni męczą się już po pięciu. Jedni cieszą się zdrowiem, inni chorują. Prawdziwa walka społeczna o
równouprawnienie płci musi być prowadzona przeciwko takim formom przemocy i wykorzystywania, które
zmieniają kobietę w towar seksualny albo przedmiot handlu. Nie jest sprawiedliwe, żeby kobieta pracowała
ciężej niż mężczyzna: i w domu i w pracy. Trzeba walczyć z kulturą ucisku, poprzez opowiadanie się za
realizacją takiego prawa, które propaguje rzeczywistą emancypację kobiet, co podkreślał papież Jan Paweł

74 J.E Scheibel, Muškarac i žena – dva pola ljudske egzistencije, [w:] Knezović, op.cit. s.118.
75 Katechizm Kościoła Katolickiego 2779.
76 Mulieris ...nr 26.
II. Technokracja oddaliła od siebie mężczyzn i kobiety. M.in. wzrost przemocy w społeczeństwie świadczy o
tym, że męskość znalazła się w kryzysie.77
Chrześcijańskie nauczanie o równości i godności wszystkich członków Kościoła jest prawdziwie
rewolucyjne. Nowe przymierze zostało zawarte z Kobietą. Nowa ludzkość mogła wziąć swój początek
jedynie od nowego Adama i nowej Ewy78 Każda kobieta niesie ten znak Dziewicy, Oblubienicy i Matki w
zbawczej misji Kościoła.

ROZDZIAŁ 17
WIARA I UCZYNKI

Zrozumiałam, że jedynie Miłość pobudza członki Kościoła do działania i gdyby przypadkiem zabrakło
Miłości, Apostołowie przestaliby głosić Ewangelię, męczennicy nie chcieliby przelewać swojej krwi...
św. Teresa od Dzieciątka Jezus

„Musimy zrozumieć, że Kościół jest siecią, w której są dobre i złe ryby, polem pszenicy i kąkolu” -
mówił papież Benedykt XVI (Światowy dzień młodzieży, Kolonia 2005). Nie może to jednak być przeszkodą,
abyśmy w pełni oddali się Bogu. Wielu chciałoby przed czasem wyrwać chwasty, lecz nie jesteśmy do tego
powołani (por. Mt 13,29) Sadząc innych, stawiamy siebie na miejscu Boga. „Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni” (Łk 6,37). Potępianie musi zostać zastąpione przez wychowanie i braterskie napominanie, a
bałwochwalstwo przez prawdziwą wiarę i prawdę. Konflikty biorą się z braku szczerych i otwartych
rozmów. Jezus nie chce, aby jego uczniowie byli kibicami, którzy maszerują w kolumnach z transparentami
„Należymy do Chrystusa, a Chrystus do nas!”. On chce, żebyśmy byli czynnie walczyli na arenie życia, nie
czekając, aż dobre uczynki spełni ktoś inny. Najgorzej jest być letnim chrześcijaninem. „Biada sercom
tchórzliwym, rękom opuszczonym i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami. Biada sercu
zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności, nie dozna opieki” (Syr 2,12-13). Bywają tacy letni chrześcijanie,
którzy wędrują z jednych rekolekcji na drugie, od jednego duchownego do drugiego, od książki do książki.
Wciąż są głodni i spragnieni Słowa Bożego. Uczą się, a nigdy niczego się nie nauczą, bo ich wiara jest słaba,
a czyny żadne. Zdarza się, że błądząc w poszukiwaniu religijnej sensacji, duchowych pociech i wyższych
stopni poznania, dochodzą do takiego przesytu, że najchętniej nie szliby już wcale do kościoła, bo nic im nie
odpowiada. Do nich Jezus mówi: „Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można
porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku” (Mt 7,26). O tym, jaka jest
czyjaś wiara, najlepiej świadczą czyny. Zwykle ci, którzy od innych wymagają konsekwencji, sami tacy nie
są. Dlatego trafne jest powiedzenie: „Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij od siebie”. W tej zmianie zawiera
się również oczyszczenie z bałwochwalstwa na wszystkich polach. Kto twierdzi, że jest wolny, a pozostaje
niewolnikiem korzyści materialnych, nie zwyciężył świata - to świat zwyciężył jego.
Religijny konsumpcjonizm nie jest drogą do świętości. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego
worka. To oznacza nieład. Życie możemy porównać ze wspinaczką górską do celu. Każdy nasz krok jest
możliwy dzięki dwóm stopom: wierze i czynom. One decydują, czy upadniemy, czy pójdziemy naprzód.
Dopiero kiedy wejdziemy wyżej, zobaczymy przed sobą cel większy i bardziej wymagający. Kto pragnie
osiągnąć cel i wspiąć się na szczyt góry, z czasem zaczyna rozumieć, że każdy zbędny bagaż obciąża
kręgosłup. Pojmuje, że trzeba się uwolnić od każdego zbędnego ciężaru, aby móc oddychać swobodnie. Jeśli
to porównanie przeniesiemy na teren wiary, zobaczymy, ze naszymi bagażami są obciążające nas troski i
fałszywe względy, którymi się kierujemy, grzechy, których nie potrafimy się wyrzec, bo karmią nasze
samozadowolenie, wspomnienia zranień, lęki, niewolnicze trzymanie się planów, wypaczone obrazy Boga i
ludzi. Przeszkadza nam także złe towarzystwo, przyjaźnie, które skłaniają nas, byśmy co chwila przystawali
i zajmowali się rzeczami nieistotnymi. Wszystko to odciąga nas do tyłu i przeszkadza w całkowitym oddaniu
się Bogu, w którym to, czego szukamy, znajduje się w obfitości. Chrześcijanin, który donikąd nie zmierza,
drepcze w miejscu. Chciałby się ruszyć, ale wstępuje jednocześnie na dwie lub trzy ścieżki, a to ujawnia jego
inercję, jego upadek. Nie można służyć Bogu i światu równocześnie. Nie możemy trochę wzmacniać się
Eucharystią, a potem upijać młodym winem do białego rana. Nie możemy po trochu naśladować Jezusa,
dopóki to nam odpowiada, a potem zwracać się w stronę wróżek, zabobonów i przesądów. W rzeczywistości
większość ludzi sympatyzuje z Jezusem, ale nie naśladuje Go, ponieważ ludzie sami nie wiedzą, w co
wierzą.

77 Analizę tego zjawiska polski czytelnik znajdzie w książce Z. Melosika Kryzys męskości w kulturze współczesnej
(2006).
78 Por. Galot, op.cit. ss. 284-285.
Rozmyślając o wielkości chrześcijaństwa i małości chrześcijan, rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew
pisze: „Między boskim a ludzkim pierwiastkiem w Kościele trwa nieustanna walka; w niej pierwiastek Boski
przewyższa i oświetla pierwiastek ludzki, lecz w równym stopniu pierwiastek Boski jest deformowany przez
ten ludzki.”79 Nie należy się temu dziwić. Natura ludzka osłabiona przez grzech pierworodny jest skłonna do
grzechu i niezdolna przyjąć bosko-ludzkiego sensu życia chrześcijańskiego. „Nie rozstrzyga się o prawdzie
na podstawie zachowań ludzi, a tym mniej na podstawie zachowania najgorszych spośród nich. Trzeba
patrzeć prawdzie prosto w oczy i upajać się światłością, która z niej płynie. Ludzkie odblaski tej prawdy
należy oceniać według najlepszych, a nie najgorszych”.80 Ten, kto osądza chrześcijaństwo z powodu
niedoskonałości chrześcijan, nie zna mechanizmów grzechu i misterium zła. Wielki teolog katolicki Karl
Rahner mówił: „Człowiek, który zrywa z Kościołem, ponieważ działa mu na nerwy ten czy inny proboszcz,
jest podobny do człowieka, który zdradza swoją Ojczyznę, bo od urzędnika skarbowego otrzymał
nieprzyjemne pismo”.81 Trzeba odróżniać chrześcijaństwo, które jest nim jedynie z nazwy, pozorne i
pustosłowne, od chrześcijaństwa, które jest bohaterskie, prawdziwe i chwalebne. Skutkami prawdziwej
wiary są cnota i dobre uczynki. Żyć nie oznacza wegetować z dnia na dzień. Jeśli chcemy zmienić świat,
zacznijmy od generalnych porządków we własnej duszy. Zastanówmy się, ile razy zamartwialiśmy się o coś i
ile razy wydawało nam się, że czegoś potrzebujemy, a to, do czego tak wzdychaliśmy, okazywało się
całkowicie zbędne. Ile razy z powodu urojonych potrzeb i drobnych wygód przegapiliśmy najpiękniejsze
rzeczy w życiu! Ile razy pomyśleliśmy, że bez czegoś lub kogoś nie możemy żyć, a zapomnieliśmy, że tylko
bez Chrystusa nasze życie nie byłoby możliwe. Dzięki Jego łasce jeszcze żyjemy, jeszcze świeci słońce i
jeszcze rodzą nasze pola. Bóg daje nam zdrowie i urodę, radość, pokój i miłość. Ludzie, którzy nawiązali
żywą relację z Bogiem, inaczej rozwiązują swoje życiowe problemy, ponieważ widzą je w szerszej
perspektywie. Prawdziwie wierzący nie przechwala się swoimi przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi
talentami, ani nie spełnia dobrych uczynków po to, aby ktoś go widział i podziwiał.
Cóż warte jest wyzwolenie od jakiegoś nałogu, jeśli w tym czasie uzależniamy się od innego? „Jaki z
tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy
[sama] wiara zdoła go zbawić?” (Jk 2,14). W swoim liście święty Jakub pisze, że człowiek podległy
nałogowi, jak nierządnica Rachab, może dawać świadectwo o Słowie Bożym lepiej, niż wolni od nałogów
faryzeusze. Droga do świętości składa się ze słuchania Słowa Bożego, przyjmowania sakramentów, czynnej
miłości, modlitwy i samozaparcia. Jeśli komuś brakuje jednego z tych elementów, zaczynają się problemy,
zastoje, błądzenie. Bez żywej wiary chrześcijanie zamykają się w ramach instytucjonalizmu i
powierzchownych mód religijnych. Taką sytuację przedstawia przypowieść o miłosiernym Samarytaninie
(por. Łk 10,29-37). To prawdziwie gorzkie doświadczenie: człowiek w potrzebie odkrywa, kto jest jego
prawdziwym przyjacielem, a kto odwróci się do niego plecami w chwili, gdy najbardziej potrzebuje pomocy.
Ludzie fałszywie pobożni patrzą przede wszystkim, jak wygnać demony z innych, a nie - jak oczyścić siebie.
To ci, którzy chcą być nauczycielami, a nie stali się jeszcze nawet uczniami. Fałszywa pobożność stawia
prywatne objawienia wyżej niż praktykowanie cnót. Pismo święte mówi, że „pyszny żebrak” nie jest miły
Panu (Syr 25,2). Fałszywa pobożność stawia drugorzędne rzeczy na pierwszym miejscu w życiu duchowym,
a te najważniejsze na ostatnim. Tak więc wiele osób czyta Biblię, lecz wszystko, co w niej napisano, chce
wytłumaczyć w sposób, który im osobiście odpowiada. Przeczytali oni wszystko, oprócz tego jednego
wersu: „To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego
wyjaśnienia” (2 P 1,20). Fałszywa pobożność podobna jest do prawdziwej, brak jej tylko miłości i pokory.
Ona dzieli ludzi na tysiące frakcji, a nie jest zdolna przybliżyć ich do Chrystusa. Przeciwnie, prawdziwa
miłość do Boga polega na wypełnianiu Bożych przykazań, ale mogą to czynić tylko ci, którzy nawrócili się
sercem. „Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto
stało się nowe (2 Kor 5,17). Nikomu, kto spotkał Chrystusa i stał się nowym człowiekiem, nie jest trudno
dawać świadectwo. Napełnieni Duchem Świętym pragniemy darowywać z radością, bez skąpstwa i
naiwności. Świadek Chrystusowy zważa na to, co mówi o innych i stara się, by na jego ustach były zawsze
tylko dobre słowa. Kocha również tych, którzy mu uczynili coś złego i wierzy, że oni także mogą się
zmienić. Im bardziej budujemy siebie w Duchu, tym bardziej jesteśmy zdolni wychowywać i kierować na
dobrą drogę innych. Nie będziemy ich osądzać, lecz kochać, nie zapominając dawać świadectwo i
ofiarowywać się za pokój, miłość i prawdę.
Jak dobrze jest spotykać dojrzałych chrześcijan! Nigdy nie zapominamy tych, którzy dodawali nam
otuchy na życiowej drodze i którzy nie odrzucili nas, gdy w czymś pobłądziliśmy. Oni wierzyli wtedy, kiedy
my całkiem straciliśmy nadzieję. Na naszą szorstkość odpowiadali miłością i wyrozumiałością. Ich

79 N. Berdjajew, O vrjednosti kršćanstva i nevrijednosti kršćana, Djakovo 1989, s. 21.


80 Tamże, s. 26.
81 K. Rahner, Šanse kršćanstva u naše doba, Zagreb 1966, s. 77.
dotknięcie świętości pomogło nam dojrzeć, przebyć burze życia i poznać prawdę. Naśladujmy ich, wiedząc,
że nikogo nie zdołamy nawrócić „ogniem i mieczem”, ale jedynie własnym przykładem i kochającym
sercem.

ROZDZIAŁ 18
BOHATEROWIE I NIEWOLNICY

To przede wszystkim wiedzcie, że przyjdą w ostatnich dniach szydercy pełni szyderstwa, którzy będą
postępowali według własnych żądz i będą mówili: «Gdzie jest obietnica Jego przyjścia? Odkąd bowiem
ojcowie zasnęli, wszystko jednakowo trwa od początku świata»
2 Pt 3, 3-4

Przyjrzyjmy się bliżej pogańskim bogom. Są ambiwalentni, jednocześnie dobrzy i źli. Od ludzi
żądają przysług, darów ofiarnych lub grożą im śmiercią i zachęcają do niemoralnych zachowań. Bogowie w
politeizmie są personalizacją ludzkich namiętności.82 Tak, jak starożytnych Egipcjan, Greków i Rzymian
bogowie kusili do uciech, tak teraz w epoce nowego pogaństwa wciągają nas oni w jeszcze groźniejszą
pułapkę: „Będziecie jak bogowie”. Apoteoza, czyli wyniesienie człowieka pomiędzy bogów, jest jedną z
podstawowych cech pogaństwa i najstarszych cywilizacji. Heroizacja bierze się z transcendentnego podziwu
dla wielkości i mocy człowieka. Historia świata pełna jest takich bogów-herosów, którym ludzie kłaniali się
niczym złotemu cielcowi. Grecy czcili Heraklesa i Aleksandra Wielkiego, Rzymianie oddawali cześć boską
swoim cesarzom.83 Po rewolucji francuskiej świat zwrócił się ku nowemu bóstwu – antybohaterowi. Złotego
cielca zastąpiła figura bestii. Niemiecki filozof Friedrich Nietzsche (1844-1900) otwarcie mówił o
Antychryście jako nowym Bohaterze, którego świat potrzebuje. Według Nietzschego Dobro to wszystko, co
w człowieku budzi wolę mocy, a Złem jest wszystko, co skłania go do litości, pokory, słabości. Niemiecki
filozof pisze dosłownie: „Słabi i nieudani niech sczezną” oraz „Nie pozwól, by podarowano ci prawo, które
sam możesz wziąć.” Wolę mocy tworzy demoniczna triada: rozpusta, żądza władzy i egoizm. Taka jest wola
Antychrysta: patrzeć na człowieka padającego mu do stóp.
Oddawanie czci władcom-bohaterom, albo twórcom i burzycielom epok, w sofistyczny sposób
ożywiła kultura New Age, ze swoimi mitami o królu Arturze i tajemnych dynastiach ducha, kierujących
biegiem świata. Ten nowy pseudomesjanizm, który pojawia się w nowych ruchach religijnych i
politycznych, pragnie postawić człowieka na miejscu Boga. Jeden z głównych rzeczników nowej fali New
Age, Neale Donald Walsch, w swoich książkach opisuje kierunek, w jakim powinna podążać nowa religia
bez Jezusa Chrystusa. Dochodzi do wniosku, że Bóg, któremu ludzie w przeszłości musieli oddawać cześć,
nie istnieje, ponieważ Wszystko jest we Wszystkim. „Wszyscy jesteśmy bogami, wszyscy jesteśmy
Jednym.” Nie ma potrzeby mówić, jak bardzo te rozmyślania są nierozumne i narcystyczne.
Bałwochwalstwo polega właśnie na tym, że czyni się bogiem to, co Bogiem nie jest. Kult antybohaterów w
naszych czasach przenika nie tylko religię i politykę, ale również kulturę popularną, objawiając się w postaci
kultu gwiazd rocka, ikon popkultury, bohaterów Big Brothera czy hollywoodzkich aktorów. Choć Chrystus
przyjął ludzkie ciało, aby uwolnić człowieka od wszelkiego fałszu i niewoli, nie wszyscy ludzie wybrali
wolność jako własną drogę. Niektóry zamiast Chrystusa wybrali Antychrysta. Szef nazistowskiej propagandy
Joseph Goebbels powiedział, że „ludzie nie pragną niczego poza tym, żeby nimi przyzwoicie rządzić.”
Widzimy, że ludzie zamiast Bogu często oddawali cześć cesarzom, dyktatorom, idolom popkultury, a w
nowszych czasach nawet przybyszom z Kosmosu. Jednak najczęściej oddawali cześć sami sobie, swojej
pysze. W imię braterstwa walczyli o jeszcze większe podziały i dyskryminację, a w imię wolności żądali
prawa do rozwiązłości i przemocy. Czy powinniśmy się dziwić, że ludzie zamiast oferowanej im wolności
często wybierają niewolę? Niektórzy dlatego, że wątpią w istnienie wolności, inni - ponieważ kapitulują
przed życiem pełnym trosk i lęku. „Kto wierzy, ten się nie lęka” - mówił papież Jan XXIII. Niektórzy sądzą i
głoszą, że wolność oznacza „Rób, co chcesz!”. Objawienie mówi nam, że „tajemnica bezbożności” będzie
aktywna aż do drugiego przyjścia Chrystusa (por. 2 Tes 2,3-8). Aż do końca świata będą istnieć ludzie,
którzy wolą kłaniać się raczej bożkowi, niż żywemu Bogu. Raczej temu, kto terroryzuje ich fałszywymi
obietnicami i strachem, niż Temu, kto proponuje im miłość, życie wieczne i wolność. Być prawdziwym
chrześcijaninem oznacza stać się prawdziwym, a nie papierowym bohaterem, bo tylko prawdziwi
bohaterowie biorą krzyż, wszyscy pozostali trzymają w ręku miecze.
Akt wolnej woli człowieka nadał biegowi historii niezwykły bieg i wystawił jego samego na liczne
pokusy. Św. Augustyn podchodząc do historii teocentrycznie stwierdził, że zarówno wśród ludzi, jak i wśród
82 Euzebiusz z Cezarei, Povijest crkve, Split 2004, s. 88.
83 T. Carlyle, O herojima, Zagreb 2004, s.31.
aniołów, istnieją dwie wspólnoty. Dwie przeciwstawne wole zbudowały dwa odrębne miasta: miłość własna
aż po pogardę Boga budowała miasto ziemskie, a miłość Boga aż po wzgardzenie samym sobą budowała
miasto niebieskie. Ziemskie i niebieskie miasto tworzą dwie różniące się grupy ludzi, jedni - żyjący według
ciała i drudzy - żyjący według ducha (por. 1 Kor 3,3). Pragnienie wolności porusza i zmienia świat. Każdego
dnia mamy szansę albo zaprzepaścić, albo rozwinąć swoją wolność. Chrześcijańska wykładnia wolności jest
rzeczywiście wyjątkowa i rewolucyjna. Wymazuje różnicę między ludźmi wolnymi i niewolnikami. Każdy
człowiek jest moim bliźnim. Nie ma już kast, elit i dynastii, w których jeden człowiek ma mniejszą swobodę,
a drugi większą jego kosztem. Przeciwnie, każdą jednostkę zachęca się do zrealizowania najwyższego
stopnia wolności, wzorem świętych, którzy ponieśli najwyższą ofiarę w imię Dobra. Każdy człowiek jest
wolną istotą i akty jego woli nie są odgórnie determinowane. Chrześcijańskie nauczanie o wolności wzywa
nas, abyśmy napełnili się nowym sercem i nową duszą przez Ducha Świętego. Taka wolność przeciwstawia
się determinizmowi i materializmowi typu panteistycznego. Ona zachęca człowieka, aby był tym, czym jest.
Nie można jednak twierdzić, że nasza wolność jest absolutna i że sami dla siebie jesteśmy bogami. Nie
jesteśmy w stanie nie być istotami społecznymi i cielesnymi. Nie jesteśmy w stanie osiągnąć świętości
własnymi siłami, bez pomocy Łaski. Samowola jest utratą, a nie zyskaniem wolności. „Wy zatem, bracia,
powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz
przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!” (Ga 5,13). Utrata wolności objawia się na wiele
sposobów: w nieszczerości, niezdolności wybaczenia, braku odpowiedzialności i solidarności. Prawdziwa
samorealizacja nie jest wydarzeniem immanentnym, ale transcendentnym. W przekraczaniu samego siebie,
w otwartości i zaangażowaniu dla dobra innych odnajdujemy siebie. Im bardziej skracamy korzeń egoizmu,
tym bardziej odnajdujemy siebie: „Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci,
zachowa je” (Łk 17,33). To właśnie jest wolność.

Szczęśliwy mąż,
który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie siada w kole szyderców,
lecz ma upodobanie w Prawie Pana,
nad Jego Prawem rozmyśla dniem i nocą.
Jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą,
które wydaje owoc w swoim czasie,
a liście jego nie więdną:
co uczyni, pomyślnie wypada.
Ps 1,1-3

You might also like