You are on page 1of 115

MISTRZYNI ŻYCIA

EWANGELICZNEGO

verbu m d omini
MISTRZYNI UŚWIĘCANIA CZASU

Głoszenie klasycznych kazań maryjnych wymaga szczegól­


nego charyzmatu. Ich sekret polega na dopuszczeniu do głosu
serca. Taki charyzmatyczny kaznodzieja, chcąc mówić o Matce
Boga, sam musi się z Nią bardzo blisko spotkać i musi umieć
dotknąć w sercach swoich słuchaczy tych strun, które reagują
na słowo „Matka". Takim mówcą był św. Jan z Damaszku, św.
Bernard, założyciel cystersów, franciszkanin św. Maksymilian
Kolbe, słynny dominikanin K. Żukiewicz, a w pewnej mierze
również Prymas Tysiąclecia. Charyzmatów udziela Bóg lu­
dziom, którym powierza zadania konieczne do wypełnienia
w ściśle określonym momencie dziejów Kościoła powszechnego
lub lokalnego.
Bez charyzmatu można głosić kazania maryjne albo w tona­
mi kazań katechizmowych, ukazujących dogmatyczny i moral­
ny wymiar życia Matki Bożej i jej dzieci, albo w duchu homilii,
nawiązując do tekstów Ewangelii mówiących o Maryi z Naza­
retu. Takie kazania może i powinien głosić każdy kaznodzieja.
Peregrynacja obrazu Matki Chrystusa po polskich parafiach
oraz zbliżający się Rok Jubileuszowy stanowi kaznodziejskie
wezwanie do podjęcia tematyki maryjnej. Dotychczas, zwłasz­
cza w ostatnich czterdziestu latach, bazowano głównie na
dowartościowaniu Matki Bożej jako Królowej Polski — w Jej
dłonie składano losy narodu i Ojczyzny. Programy kaznodziej­
skie najczęściej nawiązywały wyraźnie do ślubów Jasnogór­
skich. W drugim etapie mocniej podkreślano macierzyńską

5
miłość Matki Jezusa, pochyloną nad każdym człowiekiem. Ten
nurt w pewnej mierze harmonizował z nauczaniem Soboru
Watykańskiego II, który ukazał Maryję jako Matkę Kościoła.
Polski indywidualizm ukierunkował to pouczenie bardziej na
spotkanie dziecka z Matką, niż na spotkanie ucznia Chrystusa
poprzez Maryję z tajemnicą Kościoła, jak tego pragnęła Konsty­
tucja o Kościele. W tej sytuacji eklezjalny wymiar mariologii
w Polsce czeka wciąż na odkrycie.
Szkice rozważań poświęconych Matce Jezusa, jakie oddaję
w ręce czytelników, w pierwszej części koncentrują się na
dostrzeżeniu w Matce Boga naszej Mistrzyni, która pomaga
i uczestniczy we wszystkich naszych ewangelicznych wtajemni­
czeniach. Ograniczam się jedynie do uroczystości lub świąt
maryjnych podanych w kalendarzu liturgicznym. Mam na
uwadze pomoc Matki Najświętszej w uświęceniu naszego
czasu.
Pragnę zaznaczyć, że nie są to tematy w pełni dopracowane
w ich kaznodziejskiej formie, ani też nie wyczerpują tematu.
Podane szkice stanowią raczej materiał pomagający w spojrze­
niu na Matkę Boga jako na Tę, u której można się wiele nau­
czyć. Mam nadzieję, że właśnie to podejście pozwoli odnaleźć
się czcicielom Matki Chrystusa w Kościele, który jest szkołą
świętych.
W drugiej części tomiku podaję spisane z taśmy magnetofo­
nowej rozważania adwentowe oparte na tekście hymnu Magni-
ficat i modlitwy Zdrowaś, M aryjo oraz bardzo krótkie myśli na
każdy dzień maja, miesiąca przeżywanego z Matką Bożą.

Kraków, 2 lutego 1998 r.


N iep o kalan ego P oczęcia N ajśw iętszej M ary i P an n y

8 grudnia

BOŻA PIELĘGNIARKA

Najgroźniejszym przeciwnikiem człowieka nie są żywioły


takie jak powódź, pożar, trzęsienie ziemi, huragan, czy wybuch
wulkanu. Wszystkie te kataklizmy można w pewnej mierze
przewidzieć i można przed nimi się zabezpieczyć. Obecnie nie
są to również drapieżne zwierzęta, których jest coraz mniej
i należy raczej otoczyć je ochroną. Trudno mówić o zagrożeniu
ze strony złego człowieka, chociaż ten, jeśli dysponuje siłą,
może być niebezpieczny. Największe zagrożenie naszego życia
pochodzi od wirusów, a więc wroga niewidocznego dla oka
i atakującego w ukryciu. Większość niezwykle niebezpiecznych
chorób rozpoznajemy dopiero na pewnym etapie ich rozwoju.
Z doświadczenia wiemy, że często to schorzenie jest już tak
zaawansowane, iż na ratowanie pacjenta jest za późno. Z tym
groźnym wrogiem nieustannie walczy, często na zasadzie
wyścigów, medycyna. To ona prowadzi największą batalię
o życie współczesnego człowieka.
Obrazy zagrożeń doczesnej egzystencji człowieka można
wykorzystać do refleksji nad zagrożeniami naszego ducha. I tu
nieprzyjaciół jest wielu, a te znane czy to z ostrych kłów (Diabeł
jako lew ryczący, krąży szukając, kogo by pożreć), czy też szybkiego
działania, na podobieństwo jadowitych węży, skorpionów lub
muchomora sromotnika nie są najgroźniejsze, choć i one zdolne
są uśmiercić dusze. Najgroźniejsze jest zło wirusów ducha

7
takich jak chciwość, nieczystość, zazdrość, lenistwo itp. Wirusy
te dostają się do naszych serc i przez długi okres czasu rozwi­
jają się nierozpoznane. Dopiero poważniejsze objawy ujawniają
schorzenie i to często na etapie zaawansowanym, trudno
uleczalnym.
Grozę sytuacji powiększa fakt, iż niektóre z tych chorób
posiadają cechy epidemii. Są zaraźliwe i błyskawicznie przeno­
szą się na innych. Walka z chorobami ducha wymagała zorga­
nizowania instytucji podobnej do służby zdrowia. Tak też się
stało. Taką instytucją zmagającą się z chorobami ducha jest
Kościół. W centrum tej jego uzdrawiającej działalności jest
sakrament pokuty. Sam Chrystus jako doskonały Lekarz
dotyka i uzdrawia, przepisuje recepty, podaje metody rekon­
walescencji i powrotu do pełni sił.
Obok Chrystusa stoi Jego Matka. Posiada Ona, jako jedyna
i najlepsza z Bożych pielęgniarek, przywilej podobny do
przywileju, jaki posiada Jej Syn — jest całkowicie odporna na
wszelkie ataki zła. Żaden zarazek chorób duchowych nigdy
nawet na ułamek sekundy nie zatrzymał się w Jej sercu. To
sprawia, iż może pochylić się bezpiecznie nad każdym grzesz­
nikiem, nawet „zadżumionym". Ponieważ kocha grzesznika,
zależy Jej na jego wyzdrowieniu, i nie odejdzie od niego tak
długo, jak długo może walczyć o jego zdrowie.
Lekarzami dusz z ustanowienia Jezusa są spowiednicy. Oni
jednak nie posiadają tej odporności na zło. Pochylając się nad
grzesznikiem, rozumieją go doskonale, bo sami mają w swej
historii odnotowane różne schorzenia. Wprawdzie wyleczone
miłosierdziem Boga, ale odnotowane. Ten brak odporności
kapłana na zło, na grzech pobudza go do pokory i zmusza do
szukania pomocy u Tej, która jest odporna na grzech.
Pomocy tej potrzebuje zarówno sam spowiednik, jak i każdy
penitent. Spowiednik — by przestając z grzesznikami nie przy­
zwyczaił się do chorób i nie uznał ich jako stanu normalnego.
Wówczas istnieje poważne niebezpieczeństwo, że zlekceważy
choroby i sam na nie zapadnie. W tej sytuacji spotkanie z Nie­

8
pokalaną Matką jest wspaniałą szansą dla spowiednika. Ona
bowiem daje mu pewien udział w swej odporności na grzech
i troszczy się o zachowanie ostrożności, by zarazki ducha nie
zostały zlekceważone. Ona też czuwa, gdy dostrzega najmniej­
sze objawy choroby w sercu spowiednika.
Niepokalana Matka pochyla się również nad każdym
penitentem. Spowiedź trwa krótko. Spowiednik słucha nadsta­
wiając ucha, to na jedną, to na drugą stronę konfesjonału. Ten
wahadłowy ruch głowy to jedyny czas, potrzebny na przesta­
wienie się od jednego pokutującego grzesznika do drugiego.
Penitenci się zmieniają, podobnie jak pacjenci czekający
w przychodni na spotkanie z lekarzem. Lekarz wysyła ich z
receptą i dobrą radą ustawiającą na drodze stopniowego
powrotu do zdrowia. Spowiednik dotyka łaską Chrystusa, czyli
leczy duszę, i najczęściej powierza nawróconego grzesznika
Niepokalanej Matce. Spowiedź to nie tylko powtórzenie pocie­
szających słów Jezusa: Nikt cię nie potępił, (...) I Ja cię nie potę­
piam. Idź, i nie grzesz więcej (J 8,10), ale to oddanie nowo nawró­
conego pod opiekę Niepokalanej. Ta Boża Pielęgniarka popro­
wadzi rekonwalescencję tak, jak nikt inny z ludzi.
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi
Panny to okazja do dziękczynienia za Bożą Pielęgniarkę, która
czuwa przy każdym grzeszniku i każdym spowiedniku.
Przywilej odporności na grzech pozwala jej trwać na froncie
nieustannego zmagania się o zdrowie duchowe ludzkiej
rodziny.
Świętej Bożej Rodzicielki

1 stycznia

NAJLEPSZA Z MATEK

W Boże Narodzenie dziękujemy Bogu za Dziecię, które


wyciąga do nas rękę, by błogosławić, by pomóc, by wybawić.
Osiem dni później podnosimy wzrok nieco wyżej, by dostrzec
Matkę, w której ramionach Dziecię spoczywa. Nie byłoby
Dziecięcia, gdyby nie było Matki.
Uroczystość Bożej Rodzicielki jest dniem dziękczynienia za
najdoskonalszą z matek. Macierzyństwo to jeden z najwięk­
szych cudów, jaki można podziwiać na ziemi. To miłość stwór­
cza. Niektórzy mistycy, wchodzący dzięki łasce Bożej w bogac­
two tajemnicy macierzyństwa, powiadali, że jest ono tak
piękne, iż sam Bóg zapragnął mieć w nim udział. Chciał mieć
matkę. Chciał przeżyć miłość wzajemną w tej jedynej niepowta­
rzalnej relacji, jaka istnieje między matką i dzieckiem oraz
dzieckiem i matką.
Każda matka może się z łatwością odnaleźć w tajemnicy
macierzyństwa Matki Najświętszej. Niezależnie od tego, czy jej
dziecię żyło kilka dni po poczęciu, czy też dane jej było urodzić
je i wychować na dorosłego człowieka. Cud macierzyństwa
kształtuje matkę i dziecko na wieki. Tego odniesienia nie da się
zniszczyć, wymazać, zapomnieć. Jest to zawsze odniesienie
miłości. Może nie zawsze miłości w pełni szczęśliwej, niekiedy
nawet głęboko poranionej, ale zawsze miłości macierzyńskiej.

10
Ta macierzyńska miłość od chwili poczęcia decyduje o tym,
czy dziecko wędruje przez życie z świadomością przyjęcia, czy
też z świadomością odrzucenia. To w braku macierzyńskiej
miłości jest klucz do zrozumienia społecznego sieroctwa, czyli
niewiary w to, że ktoś na mnie czeka, ktoś mnie prawdziwie
kocha, ktoś jest dla mnie „dom em".
Ta tajemnica twórczego wejścia w świat, dzięki miłości
matki do dziecka, i tajemnica dramatycznych napięć, gdy tej
miłości zabraknie, stopniowo jest odsłaniana przez psychologię
prenatalną. Jedno jest pewne: macierzyńska miłość jest wieczna
i niezniszczalna. Może być zraniona, ale nie może być zniszczo­
na.
Jakże radosną prawdę przekazuje Kościół wszystkim wierzą­
cym w pierwszy dzień roku kalendarzowego. Wzywa do
dziękczynienia za Matkę nie tylko Jezusa, Syna Bożego, ale
matkę każdego człowieka.
Jedni z nas przybywają do Maryi, by podziękować za
kochającą matkę, która nas zrodziła i wychowała w miłości.
Skarb doczesny o najwyższej wartości.
Drudzy przybywają, by u Matki Boga leczyć swoją zranioną
miłość z powodu braku kochającej matki na ziemi. Jakaż to
wspaniała szansa. W dłoniach Matki Jezusa można uleczyć
rany serca, rany duchowego sieroctwa. Bliskie spotkanie
z Matką Boga jako swoją Matką pozwala na wyleczenie tego,
czego nie może uleczyć żaden lekarz ziemski, żaden psycholog,
ani psychoanalityk. Rany otrzymane w łonie matki, można
wyleczyć tylko w dłoniach Matki Jezusa.
Szczególny wymiar dzisiejszej uroczystości dostrzegają
matki świadome swoich błędów popełnionych wobec swych
dzieci. Wszystkie słabości i braki macierzyńskiej miłości idą
przez życie z matką. Często, gdy wzrasta świadomość konsek­
wencji tych błędów, w oku matki pojawia się łza bólu i żalu.
I oto jest Matka, która tę łzę potrafi otrzeć, pocieszyć i wskazać
możliwość naprawienia pewnych błędów. Ta naprawa polega
przede wszystkim na uleczeniu samej matki, a na drugim

11
etapie jest to również ratowanie poranionych, a nawet nadzieja
zbawienia pozabijanych dzieci. Matkę może zrozumieć tylko
Matka. Tajemnica macierzyńskiej miłości jest dostępna jedynie
dla wtajemniczonych w tę miłość.
Początek roku to spotkanie z najlepszą z matek. Ona pozwa­
la wejść w tajemnicę miłości, której nam wszystkim najbardziej
potrzeba. Ona pomaga nam w odkryciu piękna i bogactwa
macierzyńskiej miłości. Oby to spotkanie towarzyszyło nam
przez wszystkie dni nowego roku.
Ofiarowanie Pańskie

2 lutego

MARYJA UCZY KOCHAĆ


STARSZE I MŁODSZE POKOLENIE

Piękny jest ten ewangeliczny obraz. Oto młoda Matka


z wielkim zaufaniem składa swój skarb, Synka — liczącego
czterdzieści dni — w ręce starca Symeona. Przerzuca w ten
sposób most między pokoleniem najmłodszym i najstarszym.
Ona wie jak ważnym elementem życia społecznego jest ten
właśnie most. On musi być solidny, nieustannie strzeżony
i ciągle budowany. Jego nie wolno zlekceważyć. Odpowiedzial­
ność za budowę tego mostu ponosi w stu procentach pokolenie
średnie. To ono winno otoczyć szacunkiem starsze. Tego
domaga się czwarte przykazanie Dekalogu. I ono winno otoczyć
wielką troską pokolenie najmłodsze, czyli swoje dzieci.
Symeon promieniując wielką mądrością życiową ma do
przekazania Matce Dziecka bardzo ważne słowa. Nie przekazał
ich anioł Gabriel. Są one owocem bolesnych doświadczeń, jakie
starzec zgromadził w swym sercu. Są to słowa wielkiej miłości.
Słowa przygotowania do cierpienia: A duszą Twoją przeniknie
miecz (Łk 2, 35). Jakże uważnie musiała słuchać tej wypowiedzi
młoda Matka. Skarb i nieopisane szczęście wypełniające Jej
serce zostają zagrożone mieczem, który to serce przeszyje. Ileż
trzeba będzie podjąć wysiłku, by szczęścia nie utracić, by serce,
mimo przeszycia mieczem, zostało ze swym skarbem. Jakże
trudne zadanie. Ileż razy w swym życiu Matka Jezusa musiała

13
wracać do słów starca Symeona. Jakże mu musiała być wdzię­
czna za to przygotowanie do cierpienia.
Symeon ma również słowo do Dziecka. On doskonale
odczytał Stary Testament, on posłuszny Duchowi Świętemu
wiedział, że Dziecię będzie postawione jako znak, któremu
sprzeciwiać się będą. Znak na powstanie i upadek wielu w Izraelu
(Łk 2, 34). Symeon wiedział, że rozpoczyna się najważniejszy
podział ludzkości na tych, którzy przyjmą Syna Maryi i tych,
którzy Go odrzucą; czas weryfikacji zawartości ludzkich serc.
Nie trzeba było długo czekać. Decyzja Heroda, zaniepokojone­
go wizytą Mędrców, podzieliła ostrzem miecza tych, którzy
chcieli zabić Jezusa i tych, którzy z Jego powodu z ich rąk
zginęli. Chrystus jako znak, któremu sprzeciwiać się będą. Ta
podstawowa weryfikacja trwa do dnia dzisiejszego, dzieli ludzi
na ziemi i dzielić będzie w wieczności.
Maleńkie Dziecię przyniosło starcowi dar wyzwolenia.
Symeon raduje się z tego powodu. Radość spotkania z Wyba­
wicielem, z Władcą, z oczekiwanym Mesjaszem, łączy on
z radością swego przejścia do wieczności. Oto najmłodsze
pokolenie przynosi wybawienie najstarszemu. Jest to jedna
z największych tajemnic. Dziecko jest „wybawicielem" ojca,
matki, a często również dziadków i całego starszego pokolenie.
Dlatego jego poczęcie i narodzenie winno być witane z naj­
większą radością przez starszych. Dziecko nadaje sens życia
rodzicom, a w wielu wypadkach po latach otacza opieką
i dziadków.
Jakże boleśnie należy upomnieć dziadków, którzy w godzi­
nie przyjmowania kolejnego poczętego wnuka stają przeciwko
niemu i przeciwko matce. To do nich należy przede wszystkim
wsparcie pokolenia średniego w przyjmowaniu dziecka i w je­
go wychowaniu. Dotykamy tajemnicy rodziny. Radujemy się
z wszystkimi dobrymi dziadkami i babciami. W ich dłoniach
wnuki znajdują oparcie, ochronę, miłość i czas, którego tak
często brakuje zapracowanym rodzicom.

14
Wspieramy modlitwą dziadków, którzy nie umieją ubogacać
młodszego pokolenia, którzy są przyczyną napięć w młodych
małżeństwach i rodzinach. Prosimy Boga, by dał nam wielu
mądrych Symeonów i rozmodlonych kobiet w podeszłym
wieku na miarę św. Anny — prorokini. Jak długo najstarsze
pokolenie w rodzinie jest mądre, tak długo przed rodziną
otwarta jest droga rozwoju i sukcesu. Nawet popełnione przez
młodsze pokolenia błędy nie są groźne, gdy mądrzy dziadko­
wie potrafią pomóc w ich naprawieniu.
Ów most pokoleniowy jest więc potrzebny zarówno dla
najstarszych, jak i najmłodszych. Wszelkie jego uszkodzenia są
szkodą o konsekwencjach trudnych do przewidzenia. Wielkie
wartości przechodzą z pokolenia na pokolenie właśnie po tym
moście. Matka Najświętsza jest Mistrzynią w budowaniu
takiego mostu. Ona bowiem zna wartość łączenia całej ludzko­
ści w jedną wielką rodzinę. Bez mostów między pokoleniami
takie połączenie jest niemożliwe.
Najświętszej Maryi Panny z Lourdes

11 lutego

MATKA WZYWAJĄCA DO POKUTY

Szybko tracił wzrok. W dwudziestym siódmym roku życia


dowiedział się, że zostanie niewidomym na całe życie. Kryzys
załamał go całkowicie. Postanowił odebrać sobie życie. Kiedy
z sznurem w ręku wędrował do szopy, w której gromadzono
drewno na zimę, stanął jak wryty. Oto on, niewidomy, zoba­
czył w drzwiach szopy przepiękną kobietę. Zagrodziła dojście
do upatrzonego przez niego miejsca śmierci. Usłyszał jedno
zdanie: „Jesteś potrzebny".
Wrócił do domu i przez wiele dni zastanawiał się nad tym,
co przeżył. Mając zdrowe oczy nigdy nie oglądał czegoś równie
pięknego. Myśli samobójcze odeszły od niego na zawsze.
Rozpoczął przygotowanie zawodowe dla niewidomych. Zawarł
małżeństwo i otrzymał żonę wielkiego ducha. Była dla niego
wzrokiem i podporą. Nigdy nie m iał wątpliwości, że to Matka
Najświętsza zagrodziła mu drogę do najgłupszego czynu, jaki
mógł popełnić w życiu. Nie dokonał żadnych wielkich dzieł,
ale wszyscy, którzy go spotkali mówili: „To bardzo dobry
człowiek". Bogu i ludziom potrzebna była jego dobroć.
Nie każdemu samobójcy w sposób wyraźny staje na drodze
Matka Najświętsza, przeszkadzając w popełnieniu tego grze­
chu. Ale przy każdym jest, każdego w taki czy inny sposób
pragnie od tego czynu odwieść. Jako kochająca Matka wie, jak

16
wielkim nieszczęściem jest grzech. Pragnie więc ostrzec i ochro­
nić przed jego popełnieniem.
Prywatne objawienie jakiego dostąpiła św. Bernadetta
Soubirous w Lourdes było jeszcze jednym znakiem Boga
przeznaczonym dla wierzących. Oto Matka Najświętsza przez
posługę skromnej i prostej dziewczyny wezwała do nawrócenia
ówczesnych chrześcijan. Zastanawia szereg głośnych objawień
prywatnych: Cudowny Medalik przekazany św. Katarzynie
Laboure, orędzie Matki Płaczącej z La Salette, Fatima... Ich
nicią przewodnią jest wezwanie do pokuty.
Takim wezwaniem rozpoczął Jezus swoje nauczanie, i ono
było podstawowym zadaniem całej Jego publicznej działalności.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię! (Mk 1, 14)
Rzecz w tym, że nawrócenie nie polega na zebraniu wiado­
mości, nawet najpełniejszych na temat Chrystusa i chrześcijań­
skiego życia. Takie podejście byłoby podobne do studiowania
rozkładów jazdy i opanowania wszystkich ich tajemnic. Na­
wrócenie polega na wykupieniu biletu, wejściu do pociągu,
i zdecydowanej podróży do wybranego celu.
Matka Najświętsza doskonale zna drogę do tego celu i ona
jedna najlepiej zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele szczęścia
jest ukrytego w jego osiągnięciu. Podejmuje więc wszystkie
wysiłki by tych, którzy wędrują w niewłaściwym kierunku
zatrzymać i przekonać o potrzebie innego ustawienia życia.
Nawrócenie to tak bliskie spotkanie z rzeczywistością Boską,
iż wszystko staje się innym. Przeżycie prawdy o istnieniu Boga,
ma moc przemieniającą każdą sekundę życia. Ona w rękach
istniejącego Boga ma swój sens, staje się drogocennym skar­
bem, który należy ocalić na wieczność, zamieniając każdą
chwilę w akt prawdziwej miłości.
Podobnie rzecz się przedstawia, gdy człowiek odkrywa
rzeczywistość zmartwychwstałego Jezusa. On Jest i żyje. Grób
nie jest uliczką bez wyjścia, jest bramą przechodnią w nową
rzeczywistość szczęśliwej nieśmiertelności.

Mistrzyni żyda... 2 17
Matka Najświętsza zawsze żyła, żyje i będzie żyła w Boskiej
rzeczywistości. Z niej wyciąga do nas rękę, zapraszając i poma­
gając w dotarciu tam, gdzie Ona przebywa. Ona doskonale
wie, że nawrócenie jest najważniejszym wydarzeniem w życiu
człowieka. Nic nie może się z nim równać. Szansa zbawienia
bywa niepowtarzalna i biedny jest ten, kto jej nie wykorzystał.
Uroczystość św. Józefa

19 marca

SZCZĘŚLIWY MĄŻ

Całe szczęście Józefa zależało od jego żony. Byłby zwykłym


mężczyzną, jednym z milionów sprawiedliwych Żydów, gdyby
nie spotkał kobiety tak wielkiej jak Maryja. Bóg chciał, by
został Jej małżonkiem.
Sam był człowiekiem prawym, ale wejście w tajemnice
miłości kobiety, dziecka i Boga zawdzięczał Maryi. Jakże
musiał dziękować Bogu za to, że wyprowadził go z błędnego
myślenia i wtedy, gdy zamierzał oddalić przeznaczoną mu
żonę, usłyszał słowa: Józefie, nie bój się przyjąć Maryi... (Mt 1,
20). Posłuszny przyjął Ją za żonę, a razem z Nią Jezusa jak
swego syna. Ileż by stracił, gdyby Bóg nie interweniował.
Wielkość kobiety zawsze decyduje o wielkości męża. Ta,
która umie szanować swoje dziewictwo, ofiaruje je mężowi
jako swój najcenniejszy skarb, szanuje również dziecko,
pamiętając, że jest to skarb nie tylko jej, lecz i męża. Taka
kobieta umie kochać męża i swą miłością tworzyć razem z nim
szczęśliwy dom.
Ileż może nauczyć się każde małżeństwo od Maryi i Józefa.
To małżeństwo nieustannie wzrastało razem z ich Synem.
Wzrastało w miłości Boga i w miłości wzajemnej.
Jednym z najpilniejszych zadań wychowawczych jest
przygotowanie młodych ludzi do mądrego wyboru małżonki.
Na pomoc w tej decyzji czeka młode pokolenie. W 1997 roku,

19
w Zakopanem ksiądz katecheta poprosił chłopców szkoły
zawodowej, by w ramach zadania domowego ułożyli modlitwę
0 dobrą żonę. Opinia tak nauczycieli, jak i środowiska o tych
chłopcach była pisana czarnym atramentem. Fakty świadczyły,
że można im wiele zarzucić. Tymczasem modlitwy, które
ułożyli, przerosły wszelkie oczekiwania katechety. Wiele z nich
jest tak pięknych, że nadają się do druku. Modlitwa ułożona
sercem, modlitwa o towarzyszkę życia. Ta jedna modlitwa,
odsłaniająca bogactwo wrażliwego serca jest w stanie przewa­
żyć wszystkie negatywne opinie o tych młodych ludziach.
Wiedzą, o jaką kobietę proszą Boga. Trzeba im tylko pomóc w
dokonaniu wyboru wśród konkretnych kandydatek, trzeba im
pomóc, by nie popełnili błędu, za który będą musieli płacić
wysoką cenę, czasem ruiną wszystkich wielkich pragnień
wyrażonych w modlitwie.
Dobra żona to wielki skarb w życiu mężczyzny. Należy
nieustannie zabiegać o to, by takie skarby dorastały do małżeń­
stwa, by kandydatek na miarę pragnień młodych mężczyzn
było wystarczająco dużo.
Refleksja w domku nazaretańskim nad tajemnicą małżeń­
stwa prowadzi do dziękczynienia, jakie wyrywa się z serca
wszystkich mężczyzn, którzy ten skarb otrzymali.
Trzeba też prosić Boga za obolałymi, którzy rozczarowani
1 poranieni, z lękiem podchodzą do współmałżonki. Przy Bożej
pomocy można jeszcze wiele napięć złagodzić, rany opatrzyć
i wejść na drogę twórczego obcowania z sobą.
Trzeba wreszcie wspomnieć porzuconych lub odtrąconych,
którzy dochowują wierności Bogu, a nie mogą już liczyć na
wsparcie współmałżonki.
W uroczystość św. Józefa modlitwą obejmujemy przede
wszystkim małżonków. Po Bożemu zazdrościmy Mu dobrej
żony. Doskonale jednak wiemy, że szczęście małżeńskie zależy
w równiej mierze od dobrego męża, jak i od dobrej żony,
a wychowanie kandydatów na dobrych współmałżonków doty­
czy zarówno chłopców, jak i dziewcząt.

20
Maryja staje przed nami jako wzór żony, przy której i z któ­
rą Józef osiągał doskonałość w miłości Boga i ludzi. Ona
pomaga wejść w tajemnicę małżeńskiego szczęścia, do którego
powołani są prawie wszyscy dojrzali ludzie. Wartościowy
człowiek, to dobry kandydat na męża i dobra kandydatka na
żonę. Jeśli ktoś nie może być dobrym mężem lub dobrą żoną,
to znak duchowego kalectwa, które przy pomocy łaski Bożej
i dobrej woli należy szybko leczyć.
Zwiastowanie Pańskie

25 marca

GODNOŚĆ KOBIETY

Oto prawdziwy „Dzień Kobiet" ustanowiony przez samego


Boga. To dzień dowartościowania ducha i ciała kobiety. Sam
Bóg wybiera kobietę, by zechciała być matką Jego Syna. On Ją
stworzył, a Ona ma zrodzić Jego Syna. Co za niepojęta tajem­
nica. '
Maryja staje się najpiękniejszą żywą świątynią Boga w ca­
łym kosmosie. W Jej łonie ubiera się w ciało, staje się czło­
wiekiem, odwieczny Syn Boga. On pragnie uczyć się od niej
miłości, jaka istnieje między matką i dzieckiem, dzieckiem
i matką.
Błogosławiona między niewiastami. Matka Boga. W niej
odnajdują swoją godność wszystkie kobiety świata. Zarówno
te szczęśliwe, które poczęły i wychowały otrzymane od Boga
dzieci, jak i te, które ze swego macierzyńskiego powołania
musiały zrezygnować, lub chciały to uczynić. Tajemnica to
wielka. Wiele z nich na wzór Matki Boga zamieniło swe serca
w dom otwarty dla bezdomnych. To również forma miłości
macierzyńskiej.
Świat posiada wielu bezdomnych ludzi spragnionych
miłości, szukających domu. Kobieta wierząca potrafi przy
pomocy łaski zamienić swe serce na dom dla takich właśnie
ludzi. Ileż nauczycielek, lekarek, pielęgniarek, wybrało życie
bez obowiązków małżeńskich i rodzinnych, by być domem dla

22
tych, którzy domu szukają. Ile wspaniałych sióstr poświęciło
swe życie, by wychować młodsze rodzeństwo, i dać mu to,
czego nie dała matka. Bohaterskich kobiet jest wiele.
To w tym nurcie macierzyństwa duchowego należy odczy­
tać powołanie zakonne tysięcy sióstr. Życie zakonne kobiet, bez
pielęgnowania i rozwijania duchowego macierzyństwa traci
swój sens i sprawia, iż osobowość kobiety mieszkającej w mu-
rach klasztoru, karłowacieje. Macierzyństwo to przepiękny
talent, którego żadnej kobiecie nie wolno zakopać w ziemi. On
ma być pomnożony, jak owa ewangeliczna mina, przynosząca
dziesięć min.
W spotkaniu z Matką Syna Bożego odnajdują swą godność
również te matki, które miłość macierzyńską zraniły przez
krzywdę wyrządzoną dziecku. Jezus bierze na siebie ten grzech
i pokutującym przebacza. Jakże wielka to łaska. On przyjmuje
to dziecię jako swego brata, oddaje w ręce swej Matki. Jezus
raduje się również, gdy zraniona matka przybywa, by u Niego
uleczyć swą miłość.
Potrzeba nam odnowy w spojrzeniu na kobietę. Jest to
możliwe po bliskim spotkaniu z Matką Jezusa Chrystusa.
Kobiety rozumieją Ją intuicyjnie. Mają w Niej w ielkie oparcie.
Wystarczy, gdy spojrzą w Jej oczy. Mężczyźni, chcący nauczyć
się właściwego spojrzenia na kobietę, też mają tylko tę jedną
drogę. Trzeba by spotkali się z Maryją z Nazaretu. Ona pomo­
że wejść w tajemnicę kobiety. Bo macierzyństwo, dla którego
jest stworzona kobieta, jest wielką tajemnicą. Jest świętością
rodzącą kolejne pokolenia.
Uroczystość Zwiastowania Najświętszej Maryi Pannie to
pamiątka dnia, w którym wysoki szarżą przedstawiciel wojska
niebieskiego salutował przed kobietą w Nazarecie. Wierzący
mężczyzna — o ile raz w życiu zastanowił się nad tym spotka­
niem — odkryje, że winien z szacunkiem odnieść się do każdej
kobiety. Skoro czyni to przedstawiciel armii niebieskiej, to tym
bardziej winien czynić mężczyzna, któremu kobieta jest dana
jako pomoc i skarb urodzajnej gleby.
M atk i Bożej D obrej R ad y

26 kw ietn ia

CENNY PRZYJACIEL

Decyzję o drodze życia postanowił oddać w ręce Matki


Bożej. W dniu wolnym od pracy wybrał się na Jasną Górę. Na
jednej ze stacji weszła do przedziału młoda kobieta. W ułamku
sekundy odkrył, że to kobieta, o której marzył. Wysiadła
w Częstochowie i powędrowała w stronę klasztoru. Nie spusz­
czał z niej oka. Długo modliła się w kaplicy Matki Bożej. Po raz
pierwszy spojrzeli na siebie przy czwartej stacji Drogi krzyżowej.
Schodząc z wałów zamienili pierwsze słowa. Wracali pocią­
giem razem. On wrócił do domu z jej adresem w kieszeni.
Obserwatorzy zewnętrzni powiedzą — „przypadek". Zainte­
resowany odpowiada — „dobra rada Matki Bożej. Pojechałem
po pomoc w podjęciu decyzji co do drogi życia. Pomoc Matki
Bożej przeszła wszelkie moje oczekiwania". Są szczęśliwym
małżeństwem, mimo iż życie nie szczędzi im ciosów.

Pusty kościół. Wchodzi kobieta i kieruje swe kroki w stronę


ołtarza Matki Bożej. Po chwili głośno płacze. W domu ciężko
chora matka, kłopoty z dorastającym synem, mąż wyjechał za
Ocean i nie wrócił, dziś dowiedziała się, że straci pracę. Za
wiele, jak na ramiona jednej kobiety. Szuka pomocy u Matki
Bożej. W czasie modlitwy zostaje przynaglona, by podeszła do
konfesjonału. Wie, że winna to uczynić. Tym razem nie robi
tradycyjnego rachunku sumienia, idzie przekazać spowiedniko­

24
wi swoją biedę i bezradność; chce go prosić o modlitwę. Cisza
panująca w kościele i fakt, iż nikt więcej nie czekał na spo­
wiedź, pozwala na nawiązanie rozmowy. Spowiednik mówi
0 realizmie życia i zaufaniu Bogu. Słowa przyjaźni stawiają ją
na nogi. Odchodzi przed ołtarz Matki Bożej, by Jej podzięko­
wać za to natchnienie, za tę dobrą radę. Jest tak szczęśliwa, że
podchodzi jeszcze raz do siedzącego w konfesjonale kapłana
1 pyta, czy może tu wrócić, czy może liczyć na pomoc. Stary
kapucyn się uśmiecha i mówi: „Tak, jak do przyjaciela".

Matka Dobrej Rady to Przyjaciel. Jeden z wielkich skarbów,


jakie można znaleźć na ziemi. Księgi mądrościowe powiadają:
Kto znalazł przyjaciela, skarb znalazł. W refleksji nad Matką Boga
jako Mistrzynią naszego życia trzeba zatrzymać się nad spotka­
niem z Nią na płaszczyźnie przyjaźni.
Kto znalazł przyjaciela, temu nie zagraża samotność — jed­
no z najpoważniejszych nieszczęść, jakie może człowieka
dosięgnąć na ziemi. Samotność to lęk przed atakami wrogów,
to niepewność jutra, to odcięcie od społeczności, to smutek
serca.
Kto znalazł przyjaciela, ten posiada dom. Serce przyjaciela
jest zawsze otwarte na przyjęcie tego, kogo przyjaźnią darzy.
Przyjaciel to ten, kto dobrze doradzi w godzinie zagubienia.
Jakże biedni są ludzie, którzy nie mają do kogo zapukać, nie
mają kogo zapytać, nie mają przed kim zapłakać. W sytuacjach
trudnych przyjaciel jest jedyną ostoją, jedynym lekarstwem.
Przyjaciel to port ocalenia, w godzinie wielkiego zagrożenia.
Gdyby każdy człowiek miał dobrego przyjaciela, na ziemi
popełniano by o połowę mniej błędów. Rozmowa z przyjacie­
lem jest ratunkiem. Zło atakuje samotnych, jak wilki atakują
sarnę oddalającą się od stada. Przyjaciel obroni.
Matka Najświętsza sama jest Przyjacielem i troszczy się o to,
byśmy na ziemi mieli dobrych przyjaciół. Ona jest Mistrzynią
wtajemniczającą w Bożą przyjaźń.
Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski

3 maja

MISTRZYNI PATRIOTYZMU

Jedni powiadają: „Ojczyzna to dom, ziemia, groby, język,


tradycja..." Inni: „Ojczyzna to pieniądze, bo tam, gdzie są
pieniądze, tam jest moja ziemia, mój dom, mój grób..."
Jezus był dobrym patriotą. Wiedział, że miłość ojczyzny
ziemskiej należy do wielkich wartości, które dają pierwszeń­
stwo jedynie miłości Boga. Płakał nad losem Jerozolimy, kochał
swój naród, wiedział jak wiele mu zawdzięcza.
Bogactwa, jakie kryje się pod słowem „Ojczyzna", nie da się
przeliczyć na pieniądze. Jeśli ktoś pieniądze uzna za Ojczyznę,
natychmiast wybiera bankructwo. W godzinie śmierci pienią­
dze nie posiadają żadnego znaczenia. Inwestycja życia w pie­
niądze jest zawsze w godzinie śmierci oceniana jako wielki
błąd, i to błąd nie do naprawienia. Ten zaś kto zainwestował
w Ojczyznę, w godzinie śmierci doskonale wie, że to, czym ją
ubogacił, trwać będzie w następnych pokoleniach. Bóg zaś za
miłość Ojczyzny przy nagrodzie wiecznej przyznaje wysokie
punkty.
Głupi, kto za pieniądze odda życie. Mądry, kto je odda za
Ojczyznę, za rodzinną ziemię, za groby przodków, za ojczysty
język...
Jasna Góra stanowi serce naszej Ojczyzny. Matka Najświęt­
sza, Królowa Polski, od XIV wieku wychowuje naród do
miłości Ojczyzny. Warto tu podkreślić, że Jej ikona została

26
wykonana w pracowni malarskiej Andegawenów, stąd płaszcz
posiada deseń lilii andegaweńskiej i przybyła do nas w czasie
pontyfikatu św. Królowej Jadwigi jako dar jej lub jej matki.
Dobrze pojęty patriotyzm polega na trosce o Ojczyznę jak
o własny, rodzinny dom. Więcej, miłość Ojczyzny wymaga
nawet ofiary z własnego domu dla jej dobra. Miliony Polaków
oddało życie w obronie Ojczyzny, lub w trosce o przywrócenie
jej wolności. Trzeba wspomnieć tych, których groby są na
Syberii, pod Narwikiem, Tobrukiem i na wzgórzach Monte
Cassino. Trzeba wspomnieć tysiące emigrantów umierających
na obczyźnie w tęsknocie za Ojczyzną.
Należy podjąć wysiłek, by przywrócić narodowi świado­
mość skarbu, jakim jest Ojczyzna. Pokusa obalenia granic,
kultur, odrębności narodowych zmierza do utraty tożsamości.
Każdy naród ma swoje miejsce i swoje zadania do spełnienia
w ludzkiej rodzinie. Obraz Ciała Chrystusa, jaki stosuje Apos­
toł Narodów do Kościoła, ma pełne zastosowanie również
odnośnie do ludzkości. Każdy członek spełnia swe zadanie dla
dobra całości organizmu, podobnie każdy naród wnosi swe
bogactwo dla dobra całej ludzkości.
Codzienna modlitwa przed obrazem Matki Bożej Jasnogór­
skiej obejmuje nie tylko potrzeby tych, którzy przed ten obraz
docierają. To jest sanktuarium narodu. W nim wszystko modli
się o pomyślność dla naszej Ojczyzny. Cała kaplica, ołtarz,
wszystkie wota są żywą modlitwą za Ojczysty dom. Warto
o tym pamiętać, gdy ponosi nas pokusa krytykowania i narze­
kania na to, co się nam w Ojczyźnie nie podoba. Trzeba
zamknąć usta i wejść w progi tego narodowego sanktuarium,
by razem z Matką Bożą zastanowić się, co uczynić na własnym
podwórku, by w ojczystym domu było lepiej.
Najświętszej Maryi Panny, Wspomożycielki Wiernych

24 maja

MISTRZYNI SZCZĘŚLIWEJ
CODZIENNOŚCI

Niewielu mężczyzn zna trud codziennego wysiłku kobiety


odpowiedzialnej za życie domu. Praca mężczyzny najczęściej
posiada charakter produkcyjny. Jej owoce można mierzyć,
wycenić, zamienić na pieniądze. Nie da się tego zrobić z pracą
tworzącą dom.
Sprzątanie mieszkania, pranie bielizny, gotowanie posiłków,
cerowanie, szycie, opieka nad dzieckiem lub chorym w domu
to szara codzienność wielu kobiet odpowiedzialnych za prowa­
dzenie domu. Taka jest wola Ojca niebieskiego — służba, która
nie ma końca. Każdy poranek zwiastuje ponowne podjęcie tych
samych czynności, ważnych dla życia domowników.
Szczęśliwa kobieta, która traktuje te swoje zajęcia jako akt
miłości, a więc spełnia je dla kogoś. To jest jedyna szansa, by
trud, który musi włożyć w te mało dostrzegalne zajęcia, był
źródłem szczęścia, a nie zniechęcenia. Tylko miłość może
zamienić szarą codzienność w szczęśliwą codzienność. Najwię­
cej kobiet zostaje świętymi w trudzie codziennej troski o dzieci
i męża. Tylko Bóg zna ten wysiłek, i tylko On potrafi sprawie­
dliwie go nagrodzić.
Mistrzynią wtajemniczającą kobietę w codzienną szczęśli­
wość jest Matka Najświętsza. Podejmowała ona wszystkie
prace żony i matki, jakie podejmuje współczesna kobieta.

28
Dochodziło do tego tylko pieczenie chleba, przędzenie wełny
lub lnu, i tkanie materiałów potrzebnych na ubranie domowni­
ków. Ona potrafiła to wszystko zamienić w akt miłości Boga
i tych, dla których żyła.
Dziś niewielu rodziców uczy swe córki tej najcenniejszej
sztuki zamiany codziennych zajęć domowych w akt miłości. To
jest wtajemniczenie decydujące o wielkości kobiety. Ona jest
strażniczką domowego ogniska. Jakże często słyszy się dziś
narzekanie na gary, które trzeba ciągle myć; na dziecko, które
trzeba karmić i przewijać; na starszego człowieka, którym
trzeba się opiekować. A jeśli takie narzekanie zakradnie się do
serca kobiety, każdy dzień staje się bardzo ciężki, czasem nie
do uniesienia.
Trzeba odbudować to domowe wtajemniczenie w życie
codzienne. Trzeba nauczyć miłości wyrażonej nie w świątecznie
zastawionym stole, lecz w smaku kawy podanej na śniadanie,
szybko po posiłku umytego naczynia, czystej ściereczki i błysz­
czącej kuchni. Trzeba wiedzieć, że miłość dba o suche pieluchy
dziecka, o uśmiech dla zmęczonego dziadka, o czas na wspólną
kolację.
Miłość szczęśliwej codzienności posiada jeszcze jeden walor:
nie czeka na to, że domownicy dostrzegą zmęczenie mamy, że
podziękują, że pomogą. Jest szczęśliwa, gdy spotyka odpo­
wiedź wzajemności, ale nie dziwi się i nie traci nic ze swej siły
i swego uroku, jeśli tej wzajemności nie ma.
Sztuka zamiany codziennej posługi w domu w akt miłości
sprawia, że dom jest nią wypełniony. Miłość bowiem to nie
piękne deklaracje. Tych może w ogóle nie być. Miłość to czyn,
ten potrzebny, szary, zwykły, codzienny. Miłość to czysta
koszula dla męża, to odkurzony dywan, to ciepły obiad poda­
ny na stół w dziesięć minut po powrocie domowników, to
umiejętność równoczesnego prowadzenia kilku dzieł — pielęg­
nacji dziecka, gotowania obiadu i pilnowania starszego synka,
który w kąciku robi zadanie domowe.

29
Ta miłość ma być znakiem wdzięczności wobec Boga,
pełnieniem Jego woli, a więc autentyczną miłością Boga i rów­
nocześnie aktem miłości domowników. Jeśli tak jest, serce
wypełnia prawdziwa świętość, bardzo wysoko nagradzana
w niebie. Rzadko bowiem jest dostrzeżona i nagrodzona na
ziemi.
Matka Najświętsza odsłania przed nami tę właśnie drogę do
świętości, drogę szczęśliwej codzienności. Ona objawia nam
dom zbudowany z miłości, na którą składają się tysiące dro­
biazgów, wykonanych zgodnie z wolą Boga i w duchu miłości
najbliższych.
Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny

31 maja

MISTRZYNI LUDZI POWOŁANYCH

Przy zwiastowaniu Maryja z Nazaretu została wtajemni­


czona w rzeczywistość, którą z nikim nie mogła się podzielić.
Nawet Józef nie był w stanie pojąć tej nowej rzeczywistości.
Tymczasem człowiek potrzebuje z kimś podzielić swoją tajem­
nicę. Archanioł Gabriel podał w tym celu Maryi adres kobiety,
która również przez macierzyństwo została wtajemniczona
w plan zbawienia. Był to adres domu Zachariasza.
Maryja pobiegła do swej krewnej, by przed nią wylać radość
swego serca w przepięknym hymnie M agnificał. Radość była
wzajemna. Elżbieta też nie miała z kim dzielić swej radości,
a była to radość nie tylko z jej macierzyństwa, ale i radość
z powodu nadchodzącego Mesjasza. Jej syn miał przygotować
Mu drogę.
Dom Zachariasza gromadzi ludzi powołanych. Powołane
matki i powołane dzieci. Scena nawiedzenia jest znakiem dla
wszystkich prawdziwie powołanych przez Boga, którzy szukają
ludzi, tak jak i oni powołanych, by móc z nimi dzielić się
szczęściem tajemnicy powołania. Rozmowa na temat tego
szczęścia z niepowołanymi jest bezowocna.
Poszukiwanie ludzi powołanych ma miejsce we wszystkich
rodzajach powołania. Tak jest z powołaniem zakonnym,
kapłańskim, misyjnym, lekarskim, nauczycielskim. Na szczęście
z reguły podejmują te powołania ludzie dorośli i wiedzą, że

31
bez rozmowy z wtajemniczonymi nie mogą powiedzieć swoje­
go „tak" czy „nie".
Najczęściej to poszukiwanie powołanych jest widoczne, gdy
młoda kobieta oczekuje dziecka i szuka matki już doświadczo­
nej w macierzyństwie, aby z nią rozmawiać o tajemnicy swego
macierzyństwa. Nieustannie trzeba pamiętać, że macierzyństwo
i ojcostwo jest jednym z największych powołań człowieka.
Ponieważ całe odniesienie macierzyńskie i ojcowskie jest
oparte na wtajemniczeniu, nie należy się dziwić, że istnieją
próby zorganizowania pomocy młodym ludziom we wchodze­
niu w to wtajemniczenie. Sama intencja jest słuszna, sprzeciw
budzą często metody wtajemniczania, które niszczą samą
tajemnicę. Dostrzegamy to niebezpieczeństwo również w pro­
pagowanych programach szkolnych.
Naruszenie tajemnicy, a nawet odarcie z tajemnicy odniesień
intymnych mężczyzny i kobiety, co jest znamieniem porno­
grafii, niszczy wielkie wartości w głębi serca człowieka. Nikt
mądry nie może się na takie niszczenie godzić. O tajemnicy
należy mówić z tymi, którzy umieją szanować tajemnicę.
Nawiedzenie domu Zachariasza przez Maryję stanowi
wezwanie do poszukiwania takich spotkań, w których człowiek
może mówić o różnych tajemnicach życia. Wtajemniczenie jest
możliwe jedynie przez spotkanie z człowiekiem wtajemniczo­
nym. Im większe wtajemniczenie, tym bardziej możliwa jest
w nim pomoc człowieka. Książka ani komputer nie wystarczy.
Potrzebny jest ktoś, kto ma za sobą przeżycie pewnych warto­
ści.
Przy okazji warto uświadomić sobie, że o wielkim bogactwie
osobowości człowieka decyduje przede wszystkim to, w jak
wielkie wartości został on wtajemniczony. To jest zasadnicza
część doświadczenia życiowego. To właśnie tego bogactwa
poszukuje każdy, komu zależy na doskonaleniu swojej mądro­
ści. To za takimi ludźmi tęsknią mądrzy.
Spotkanie z Matką Bożą jest wielką szansą. Ona zna adresy
ludzi wartościowych. Ona do ich domu podprowadza. Wystar-

32
czy uważniej wysłuchać świadectw czcicieli Maryi, by się
zorientować, że najczęściej dziękują oni nie tyle za cud, ile za
doprowadzenie do spotkania z wartościowym człowiekiem.
Ścieżki, jakimi Matka Boża prowadzi, są tak różne, jak różni są
ludzie, ale zawsze są to ścieżki do domu Zachariasza, do domu
ludzi o wielkim sercu.

Mistrzyni życia... 3
Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła

poniedziałek po Zesłaniu Ducha Świętego

MISTRZYNI UMIŁOWANIA KOŚCIOŁA

Wielu ludzi podchodzi dziś do Kościoła jako starożytnej lub


średniowiecznej instytucji, zestawiając ją z piramidami egipski­
mi lub katedrami gotyckimi. Są to ciekawe zabytki do ogląda­
nia, do podziwiania, ale nie ma w nich życia. Zycie to telewi­
zor, hamburger, pełna lodówka, samochód....
Takie spojrzenie na Kościół nie ma nic wspólnego z prawdą.
Kościół to środowisko Boże, to wspólnota ludzi o wielkiej
mądrości i dojrzałości, to rzeczywistość tak wspaniała, że na
ziemi żadna inna nie może się z nią równać.
Kościół to wspólnota bohaterów na miarę Abla, Abrahama,
Samuela, Mojżesza, Jana Chrzciciela, Pawła z Tarsu; wielkich
męczenników, od Szczepana po Ojca Kolbego; wielkich proro­
ków, od Izajasza, Jeremiasza, Augustyna, Jana Chryzostoma,
Bernarda z Clairvaux, Franciszka z Asyżu, Skargi; wielkich
mistyków, jak Grzegorz z Nazjanzu, Teresa Wielka, Jan od
Krzyża, siostra Faustyna; misjonarzy na miarę św. Wojciecha,
Franciszka Ksawerego, Karola de Foucauld; świętych królów,
Wacława z Pragi, Kazimierza z Wilna, Jadwigi na Wawelu;
pokornych sług, Brata Alberta, Rafała Kalinowskiego, Anieli
Salawy. Kościół to Dom Rodzinny Dantego, Giotta, Wita
Stwosza, Diirera, Mozarta, Rublowa, Bethovena, Michała
Anioła, Matejki, Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiań­
skiego, Chopina... To Dom tysięcy wspaniałych ojców, matek,
wychowawców, ludzi sprawiedliwych, bez głośnych imion, bez

34
znanych życiorysów. Przez tych bohaterów można Kościół
poznać, wśród nich można Kościoła doświadczyć.
Poznanie Kościoła dokonuje się przez wtajemniczenie, czyli
wprowadzenie w jego nieprawdopodobne bogactwo, które jest
bogactwem obecnego w nim Boga.
To wtajemniczenie dokonuje się przez sakramenty, które
zawsze są osobistym spotkaniem człowieka wierzącego z Chry­
stusem. W nich najintensywniej działa łaska, one są aktem
miłości Syna Bożego, miłości ożywiającej, karmiącej, leczącej.
Sakramenty to dłonie Kościoła ujmujące człowieka w geście
zbawienia.
Za mało jest doceniona asystencja Matki Bożej przy szafowa­
niu sakramentami. Tymczasem Ona jest zawsze blisko tam,
gdzie człowiek otwiera się na łaskę. Tak jak była blisko wie­
czernika w Wielki Czwartek, mimo iż Ewangeliści o niej nie
wspominają.
Kościół rodzi się z przebitego boku Chrystusa. Ona przy
tym przebiciu była obecna. Ona widziała płynącą wodę (zapo­
wiedź wody chrzcielnej) i płynącą krew (zapowiedź Eucharys­
tii). Ona jest Matką Kościoła, i wszystkich korzystających z sa­
kramentów nieustannie przygarnia do swego kochającego
serca.
Wtajemniczenie w Kościół dokonuje się również przez
modlitwę. Tak było od początku. Wieczernik w dniu zesłania
Ducha Świętego to wspólnota rozmodlona. Matka Jezusa jest
duszą tej tęsknej modlitwy. Ona towarzyszy wszystkim, którzy
trwają na modlitwie niezależnie od tego, czy to jest modlitwa
indywidualna, czy modlitwa wspólnotowa. Jak kochająca
Matka towarzyszy swoją stałą modlitwą swemu dziecku, tak
ona towarzyszy każdemu człowiekowi.
Wtajemniczenie w Kościół dokonuje się przez spotkanie ze
świętymi. To oni pomagają nam w podjęciu zadań dawania
świadectwa Ewangelii tam, gdzie Bóg nas postawił. Oni
dowodzą, że zawsze jest to możliwe. Wśród nich pierwsze
miejsce zajmuje Królowa wszystkich świętych, Matka Kościoła.
N ajśw iętszej M ary i Panny, N ieu stającej P om ocy

27 czerw ca

MISTRZYNI MIŁOŚCI BLIŹNIEGO

Na całym świecie, w tysiącach kościołów i kaplic, w środy


gromadzą się ludzie na nabożeństwie wokół obrazu Matki
Bożej Nieustającej Pom ocy Listy podziękowań i próśb są
wspaniałym świadectwem wiary w pomoc Matki Boga.
Prosimy:
aby mąż radośnie przyjął wiadomość o poczęciu dziecka,
o pomoc w operacji oka,
o uproszenie błogosławieństwa w trudnej decyzji życiowej,
o zdrowie dziecka,
o szczęśliwe załatwienie spraw sądowych,
o zdanie egzaminu,
o znalezienie pracy,
o zgodę sąsiedzką,
o ratowanie syna z alkoholizmu...

Każda z tych próśb kryje serce człowieka, który w modlit­


wie szuka pomocnika i wierzy, że Matka Boża pomocy nie
odmówi. Upewniają w tym dziękczynienia zanoszone przez
tych, którzy zostali wysłuchani.

Dziękujemy:
za wyrwanie córki z narkomanii i niszczącego ją środowis­
ka,

36
za zdrowie i szczęście w rodzinie,
za cudowne ocalenie w wypadku drogowym,
za nawrócenie ojca,
za pojednanie rodziców,
za wybudowanie nowego mostu,
za pogodę przy żniwach,
za ocalenie od powodzi,
za dobrych ludzi,
za przyjaciela,
za szczęśliwą śmierć babci...

Już sama możliwość wołania o pomoc do kogoś, kto mnie


słucha, kto ma dla mnie czas, dla kogo jestem drogi, jest wielką
wartością. Doświadczenie zaś pomocy pozwala zachować pokój
w sytuacjach nawet bardzo skomplikowanych i trudnych.
Psychologiczne działanie modlitwy należy dowartościować. Ale
realna pomoc Matki Bożej jest cenniejsza niż samo psychologi­
czne oddziaływanie czasu modlitwy. Wołanie o pomoc nie jest
krzykiem w puste niebo. Ono trafia w serce Matki. Wprawdzie
nie dysponuje Ona wszechmocą, lecz ma bardzo dobre „ukła-
dy" z wszechmocnym Ojcem i wszechmocnym Synem, może
więc wiele spraw „załatwić".
Zawsze wobec Boga czujemy coś z bojaźni, i jest to bardzo
cenne odczucie. Bojaźń Boża jest początkiem mądrości i świad­
czy o szacunku wobec Świętego Boga, nawet wtedy kiedy
pamiętamy, że On jest samą Miłością. Do Matki Bożej podcho­
dzimy śmielej. Jest nam bliska z tej racji, że doskonale zna
nasze ludzkie słabości i dlatego wydaje się nam, iż jest bardziej
wyrozumiała niż Święty Bóg.
Wszystko wskazuje na to, że sam Bóg chciał objawić swoją
macierzyńską miłość przez serce Matki i uczynił to doskonale
przez serce Matki swego Syna. Dał Jej też klucze do wielu łask
i może Ona nimi szafować zgodnie z miłością, jaka wypełnia
Jej serce. Ani Ona nie odbiera Mu chwały, bo wszystko, co
czyni, jest zawsze aktem doskonałej miłości Boga, ani Bóg nie

37
czuje się zagrożony, widząc Jej miłość do ludzi, bo niczego
więcej nie pragnie jak tego, by ludzie się kochali podobnie, jak
Ona ich kocha.
Maryja jest Mistrzynią miłości bliźniego. Otwiera serce na
wszystkich potrzebujących pomocy, wspiera opadających z sił,
wyprasza łaskę wytrwałości dla tych, którzy chcą kochać
innych. Ona zwaśnionych prowadzi do zgody, skrzywdzonym
pomaga przebaczyć, przyjaciół napełnia szczęściem wzajemnej
miłości.
N iep o kalan ego Serca N ajśw iętszej M ary i P an n y

sobota po u ro czy sto ści N ajśw iętszeg o Serca P an a Jezu sa

MISTRZYNI ODPOWIEDZIALNEJ MIŁOŚCI

Nawet bardzo doskonałe serca mogą się wzajemnie ranić.


Młody Chrystus, nie opowiedział się swoim rodzicom, a został
na terenie świątyni. Kiedy ci odkryli, że Go nie ma wśród
pątników, wracali do Jerozolimy martwiąc się o Niego. Naj­
świętsze Serce Jezusa i Niepokalane Serce Matki. Za sprawą
Jezusa pojawia się w sercu Matki ból. Nie da się bowiem
wykluczyć cierpienia w naszych nawet najdoskonalszych
odniesieniach.
Jezus chciał podkreślić, że jest już z punktu widzenia prawa
dorosły, i że stopniowo będzie odchodził od swojej Mamy.
Każda zaś mama tego typu decyzje przeżywa boleśnie. Głęb­
szym uzasadnieniem „incydentu" w świętej Rodzinie, było
zasygnalizowanie Rodzicom misji, jaką m iał podjąć Jezus:
przypomnienie, iż jest posłany przez Ojca, i w tym, co należy
do Ojca, być powinien. Posłuszeństwo Ojcu jest dla Syna
Bożego ważniejsze niż posłuszeństwo Matce. Oboje bowiem
z Mamą byli całkowicie poddani Ojcu niebieskiemu. Rozważa­
jąc to wydarzenie z życia dwunastoletniego Jezusa, warto
zatrzymać się nad tajemnicą odpowiedzialności.
Odpow iedzialność boli. Jest to ból, często nawet poważne
zmartwienie płynące z troski o los tego, kogo się kocha. Rodzi­
ce z Nazaretu wiedzieli, jak niebezpieczna jest stolica w dniach

39
pielgrzymek, gdy święte miasto wypełniały setki tysięcy ludzi.
Maryja dodatkowo była wrażliwa na Jerozolimę. Znała mesjań­
skie proroctwa dotyczące Jej Syna i dobrze wiedziała, co Go
czeka. Nie znała tylko godziny, ale znała opisy udręczonego
Sługi Jahwe. Tekst Pisma Świętego odczytywała inaczej niż
ówcześni uczeni w Piśmie, znała też realizm prorockich prze­
powiedni.
Wiemy, że jeśli kochający się ludzie, muszą się na pewien
czas rozstać, powiadają: „nie martw się o m nie". Ale jest to
tylko takie grzecznościowe powiedzenie. Miłość bowiem, o ile
jest prawdziwa, musi się martwić. Podobnie jest, gdy osoba
kochana podejmuje trudne zadanie. Uspokaja wówczas tych,
którzy ją kochają, mówiąc: „nie martwcie się o mnie, jakoś
sobie dam radę". To piękne powiedzenie nie usuwa jednak
zmartwienia. Dopiero wiadomość o szczęśliwym ukończeniu
trudnego dzieła usuwa zmartwienie.
Odpow iedzialność szuka. Jeśli ten, kogo kochamy zginie
z naszego pola widzenia, odpowiedzialność wzywa nas do
szukania go tak długo, aż zguba się znajdzie. Szczęśliwa
i dumna musiała być Matka, gdy znalazła Syna w tak doboro­
wym towarzystwie uczonych w Piśmie. W naszym życiu nie
zawsze wynik poszukiwań jest tak radosny. Współcześni ro­
dzice dość często poszukują swych dorastających synów, córki
i znajdują ich w melinach narkomanów, alkoholików, w znisz­
czonych moralnie środowiskach marginesu społecznego.
O mądrości człowieka w wielkiej mierze świadczy umiejęt­
ność doboru towarzystwa. Odpowiedzialna miłość rodziców
chciałaby dostrzec dziecko w gronie dyskutujących i poszuku­
jących mędrców. Niestety nie ma ich tam, są w pomieszcze­
niach dyskotek, piwnic, nocnych klubów. To są przestrzenie,
w których człowiek ginie. Czasami rodzice całymi latami trwają
na poszukiwaniu możliwości wyprowadzenia swoich dzieci
z tego mrocznego świata. Odpowiedzialna miłość nie pozwoli
im spać spokojnie dotąd, dopóki dziecka nie uratują.

40
Odpow iedzialność docenia dokładną inform ację. Trzeba
dobrze znać drogi współczesnego świata. Trzeba znać metody
zniewalania ludzi. Trzeba wiedzieć ile zasadzek czyha na
człowieka. Ta rzetelna informacja jest potrzebna do bezpieczne­
go wędrowania i pewnego dotarcia do celu. Często dla samego
doświadczonego człowieka ta informacja nie jest już tak
nieodzowna, drogę życia ma już za sobą. Potrzebna jest jednak
dla tych, których kocha i dlatego nieustannie ją uzupełnia. Jest
to mało dowartościowany wymiar odpowiedzialności. Tymcza­
sem bez niego nie można mądrze radzić, pewnie ubezpieczać
ani ratować.
Miłość kocha to, co piękne i zdrowe, nie lubi zatrzymywać
się na nienormalnych wymiarach życia, zwłaszcza na wynatu­
rzeniach życia społecznego. A jednak dla dobra tych, których
kocha, musi podjąć trud zbierania informacji. Czyni to dla ich
dobra.

Odpow iedzialność kocha. Odpowiedzialność jest synoni­


mem miłości. Kocha przede wszystkim Boga, i w tej miłości
szuka odporności na zło. To jest podobnie jak w kochającym
się małżeństwie. Jest ono odporne na wszelkie pokusy. Obok
może być tysiące czarujących kobiet, ten kto kocha swoją żonę,
nie ulegnie ich urokom, nawet jeśliby zarzucały na niego sieci.
Podobnie jest z kochającą żoną, jest odporna na wszelkie
zakusy nawet najbardziej przystojnych adoratorów. Jeśli serce
wypełni miłość Boga, czyni je mocnym i daje mu siłę przebicia
zdolną pokonać wszystkie pokusy, jakie istnieją na ziemi.
Spoglądamy na Niepokalane Serce Matki Jezusa, wypełnione
zawsze po brzegi miłością Boga, a więc w pełni odpowiedzial­
ne. To Serce martwi się o nas, ile razy podejmujemy trudne
zadania. Ono jest z nami, wspiera i czeka na szczęśliwy wynik.
Niepokalane Serce szuka tych, którzy giną w środowiskach
czarnych, cuchnących i śliskich od grzechu. Ono szuka i nie
zaprzestanie tego poszukiwania do ostatniej sekundy życia

41
tych, którzy się w nich znaleźli. W tym Niepokalanym Sercu
jest nasza nadzieja.
Niepokalane Serce Matki Syna Bożego posiada doskonałą
informację na temat współczesnego świata i dobrze wie, jakimi
drogami można wyprowadzić zagubionych.
W spotkaniu z Matką Boga uczymy się odpowiedzialnej
miłości. Ta umiejętność w wielkiej mierze objawia wartość
człowieka. Niebo jest wypełnione ludźmi odpowiedzialnymi.
Skarb zbawienia jest ich udziałem. Dobrze ustawiona religij­
ność maryjna jest szkołą ludzi odpowiedzialnych.
Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel

16 lipca

MISTRZYNI ŻYCIA DUCHOWEGO

Poznawanie świata to jedno z najbardziej pasjonujących


wysiłków, jakie może podjąć człowiek:
Poznawanie tropikalnej dżungli, lodowatej Antarktydy, nie­
zmierzonej tajgi, głębi oceanów, groźnych szczytów Tatr,
Alp, Himalajów;
poznawanie niezwykle bogatej fauny i flory;
poznawanie mechanizmów decydujących o klimacie i pogo­
dzie, układów barycznych, huraganów, niskich i wysokich
temperatur;
poznawanie kosmosu, układów planetarnych, galaktyk, po­
wierzchni Księżyca, plam na Słońcu;
poznawanie przez coraz doskonalszy mikroskop, życia
komórki, tajemnic genów, potęgi promieniotwórczych
pierwiastków;
poznawanie organizmu człowieka, świata uczuć, wyobraźni,
pamięci, inteligencji...
Tajemnic jest miliardy. Żywot człowieka jest zbyt krótki, by
przynajmniej jedną z nich poznać w pełni, tym bardziej że
często dobre zrozumienie jednej jest uzależnione od poznania
wielu innych.
Wszystkie ścieżki poznawania świata zamieniają się w przy­
godę, pełną ryzyka i szans nowych odkryć.

43
Wśród tych ścieżek istnieje również ta, która wiedzie do
spotkania z wartościami wiecznymi, a nawet do spotkania
twarzą w twarz z samym Bogiem. To ścieżka najtrudniejsza,
najciekawsza i najbogatsza w przeżycia.
Na wszystkich ścieżkach poznania potrzebni są przewodni­
cy. Pod ich okiem można się przygotować do wędrowania. Oni
też przekazują niezwykle cenne doświadczenie swoje i innych.
Przewodnikiem i mistrzem na drodze prowadzącej w głąb
wartości duchowych jest Maryja z Nazaretu. Ona ten świat zna
doskonale i ona zna jego trudne ścieżki. Lepiej niż ktokolwiek
rozumie słowa swego Syna iż ciasna jest i stroma droga wiodąca
do królestwa Bożego.
Tajemnica wędrowania tą drogą polega na coraz doskonal­
szym miłowaniu Boga z całego serca, z całej duszy, ze wszyst­
kich sił... W głąb wartości duchowych wchodzi się bowiem,
przez doskonalenie miłości Boga i ludzi.

Maryja prowadzi szkołę mistrzów życia duchowego,


a wśród nich szczególne miejsce zajmują wielcy mistycy
karmelitańscy: św. Jan od Krzyża, któremu Maryja pomogła
wydostać się z klasztornego więzienia, św. Teresa Wielka,
odważnie reformująca ówczesnych karmelitów i karmelitanki,
Teresa od Dzieciątka Jezus, „specjalistka" od uświęcania
codzienności.
Z polskich synów Karmelu na pierwszy plan wysuwa się
św. Rafał Kalinowski, inżynier wojskowy, powstaniec, wielki
patriota, Sybirak, przeor w Czernej pod Krakowem i budowni­
czy klasztoru w Wadowicach, gdzie zmarł w 1907 roku. W tej
szkole opanował również umiejętność doskonalenia życia
duchowego Jan Paweł II, związany od dziecka z Karmelem
w rodzinnym mieście i piszący rozprawę doktorską w oparciu
o Dzieła św. Jana od Krzyża.
W Polsce jest kilkadziesiąt klasztorów karmelitanek i karme­
litów, są to oazy modlitwy i ofiary. Klauzura, zwłaszcza sióstr,
odcina je od kontaktów ze światem i pozwala na trwanie na

44
modlitwie. Ten bowiem, kto nawiąże kontakt z Bogiem, odkry­
wa jego moc i ukrytą w nim szansę. Przez ten kontakt ma on
wpływ na dzieje innych ludzi. Św. Teresa od Dzieciątka Jezus
została ogłoszona patronką misji, mimo iż nie wyszła poza
mury klasztorne. Swoją modlitwą obejmowała całe dzieło
misyjne.
Wielu ludzi przynoszących ofiarę do klasztornej celi z proś­
bą o modlitwę w określonej intencji, odkrywa skuteczność tego
wstawiennictwa. Wejście w świat Bożych wartości to nie tylko
szansa dla wędrującego, ale wielka szansa dla wszystkich,
0 których on pamięta. Zamykając za sobą drzwi klasztoru
kontemplacyjnego, wchodzimy w oazę modlitwy i w kontakt
z ludźmi, którym sam Bóg wystarcza. Światem interesują się
tylko o tyle, o ile mogą wpływać na jego zbawienie.
Każdemu, kto zmaga się ze światem, jest potrzebny kontakt
przynajmniej z jedną osobą, trwającą na modlitwie w klasztor­
nej celi. Modlitwa powołanych do kontemplacji ubezpiecza
1 wspiera wielu.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny

15 sierpnia

MATKA WTAJEMNICZAJĄCA W ŚMIERĆ

Obawiamy się śmierci, a jeszcze bardziej boimy się umiera­


nia, bo jest to wejście w tajemnicę. Obserwujemy, jak inni
odchodzą. Zawsze jest to niepowtarzalne i nie do przewidze­
nia. Każdy umiera inaczej. Dla jednych jest to dramat, dla
innych ocalenie. Jedni wchodzą w bramę śmierci wbrew swojej
woli, nie chcą umierać, a śmierć jawi się dla nich jako czarna
czeluść, inni śpieszą do niej, jak do światła szczęśliwości.
Trzeba przygotować się do tego wtajemniczenia. Nikogo ono
nie ominie. Dlatego ważną rzeczą jest znalezienie Przewodnika,
który tę tajemnicę zna i może towarzyszyć nam w tej drodze.
Wiara chrześcijańska daje nam pewność, opartą na zmartwych­
wstaniu Jezusa, że śmierć to tylko przejście do wiecznego
życia. Jak we wszystkich wtajemniczeniach ewangelicznych i tu
Matka Boża staje przed nami jako Mistrzyni w przeprowadza­
niu przez bramę śmierci. Zna tę drogę, ponieważ uczestniczyła
w przechodzeniu przez nią — tam i z powrotem — swego
Syna. Golgota to dramat wtajemniczenia w umieranie i śmierć.
Poranek Wielkanocny to radość zwycięskiego wychodzenia
z grobu, to wtajemniczenie w nowy sposób życia po zmar­
twychwstaniu.
Sama Matka Najświętsza przeżyła śmierć, czyli rozstanie
z tą ziemią na zasadzie zaśnięcia. Kochający Ją Syn nie czekał
na godzinę powszechnego zmartwychwstania, lecz przyjął

46
w domu Ojca swoją Matkę z duszą i ciałem, tuż po jej śmierci.
Maryja zna więc owo wtajemniczenie w śmierć, w zmartwych­
wstanie i wniebowzięcie, z własnego doświadczenia. Staje Ona
przy każdym, kto wezwie Jej pomocy, by ująć go za rękę, jak
swe dziecko i poprowadzić w tę niepojętą tajemnicę.
W każdym Zdrowaś M aryjo wołamy: M ódl sią za nami grzesz­
nymi (....) w godziną śmierci naszej. Jest to nie tylko wołanie o Jej
modlitwę, lecz również o Jej obecność w tej godzinie decydują­
cej o naszej wieczności.
Towarzysząc bliskim w umieraniu warto wezwać na pomoc
Niepokalaną Matkę Wniebowziętą, i Jej powierzyć umierające­
go. Nasza obecność kończy się w podprowadzaniu do bramy
śmierci. Ona towarzyszy w przejściu przez to tajemnicze
miejsce.
Czasami jesteśmy świadkami wypadków, nagłych zgonów
lub słyszymy o takich odejściach w radiu lub telewizji. Mając
kontakt z Matką Boga należy prosić Ją o obecność przy umiera­
jących, o opiekę nad tymi, którzy przechodzą przez bramę
śmierci.
Każda matka jest źródłem życia. Maryja jest źródłem życia
wiecznego. Sens macierzyństwa wyklucza zwycięstwo śmierci.
Nie byłoby sensu rodzić dzieci, jeśli ich jedynym przeznacze­
niem miałaby być śmierć. W perspektywie nieśmiertelności
człowieka, każde narodziny są wielkim wydarzeniem nie tylko
dla kosmosu, lecz i całego nieba.
Chrześcijanie nazwali godzinę przejścia z tego świata
nowymi narodzinami, a dzień śmierci, dniem narodzin. Potrze­
bna jest Matka przy tych powtórnych narodzinach. Potrzebna
Matka kochająca, Matka, która odda własne życie za życie
dziecka. Taka właśnie Matka stoi przy nas w godzinie narodzin
do wieczności. Czyż to nie wielka radość, szczęście, szansa dla
każdego człowieka?
Najświętszej Maryi Panny, Królowej

22 sierpnia

MISTRZYNI WŁADANIA INNYMI


Z MIŁOŚCIĄ

W człowieku jest żądza władania. Słabi ludzie, nawet


wówczas, gdy w życiu społecznym uciekają od odpowiedzial­
ności i chętnie poddają się rozkazom innych, chcą mieć przy­
najmniej jednego człowieka, któremu sami mogą rozkazywać.
Żądza władzy to niebezpieczna siła niszcząca tego, kto chce
władać i tych, którymi włada.
Ewangelia wzywa do zamienienia żądzy władania innymi,
w akt miłości. Jest to jedno z najpiękniejszych wtajemniczeń.
Miłość bowiem pozwala twórczo wykorzystać wszystkie
talenty. Relacje miłości ubogacają zawsze tego, kto kocha
i tych, których kocha.
Maryja z Nazaretu nie zajmowała na ziemi żadnego stano­
wiska, które z punktu widzenia życia społecznego polegałoby
na zarządzaniu innymi. Była dobrą żoną i dobrą matką. W Ko­
ściele Apostolskim cieszyła się szacunkiem zarówno ze wzglę­
du na niezwykłą mądrość, jak i z tej racji, że była Matką
Jezusa. Syn oddał Ją na krzyżu pod opiekę Jana Apostoła,
który z punktu widzenia prawnego sprawował nad Nią pieczę.
Wydawać by się mogło, że po takim życiu doczesnym Maryja
nie ma przygotowania do pełnienia władzy. Tymczasem Ojciec
Niebieski uczynił Ją Królową świata i aniołów. Uczynił to

48
z całkowitym zaufaniem, ponieważ Ona jest Mistrzynią włada­
nia ludźmi i aniołami mocą miłości.
Potęga władania miłością jest tak wielka, że wszystkie inne
formy władzy muszą oddać jej pierwszeństwo. Ona odnosi nad
nimi zwycięstwo. Czyni to nie na zasadzie eliminowania
przeciwnika, lecz jego pozyskania na rzecz miłości. Ktokolwiek
zmierzył się z potęgą miłości, z radością ponosi klęskę, chcąc
do niej należeć, chcąc mieć udział w jej panowaniu.
Miłość nie włada przy pomocy rozkazów, lecz służby.
Miłość nie szuka podwładnych, lecz tych, którym może pomóc.
Miłość nie walczy o przywileje, lecz wspomaga innych w ich
rozwoju. Miłość nie czeka na nagrody, lecz sama je rozdaje.
Miłość nie oblicza wkładu i zysku, lecz promieniuje bezintere­
sownością. Ale prawdziwa miłość — trzeba to podkreślić —
nie ma nic z naiwności i nie ubogaci tych, którzy w swoim
lenistwie chcą żyć jej kosztem.
Najłatwiej rozumieją ten wymiar władania miłością ci,
którym udało się zbudować, lub spotkać szczęśliwą rodzinę.
Prawem tej rodziny jest miłość wzajemna, respektująca bogac­
two, jakim dysponuje każdy z członków tej rodziny. Miłość
sprawia, że każdy traktuje to, co posiada jako wartość wszyst­
kich. Czyni to na zasadzie służby. Ubogaca innych tym, co sam
posiada. Mój skarb jest skarbem wszystkich. To co „m oje", staje
się „nasze".
Wspominając Matkę Najświętszą, która włada światem
z miłością, zwróćmy się do niej z błaganiem, by stanęła
w obronie dzieci bitych przez ich rodziców. Jest to poważna
rana opływająca krwią i łzami niewinnych dzieci. Rana trudno
dostrzegalna, ukrywana ze strachu, a częściej ze wstydu, przez
same ofiary. Rana braku miłości ze strony rodziców, którzy
nigdy rodzicami być nie powinni.

Prosimy Cią, M atko Pięknej Miłości, stań między opanowanymi


agresją, często nieodpowiedzialnymi dorosłymi, a maltretowanym
dzieckiem. Stań, niech ich ręka, która chce dosięgnąć niewinne

Mistrzyni życia... 4 49
dziecko, zatrzyma się na Tobie. To jedyna szansa na opamiętanie.
Tylko Ty, M atko Miłości, potrafisz przyjąć to uderzenie i nie oddać,
lecz z miłością spojrzeć w oczy nieszczęśnika, który bije i z miłością
przytulić przerażone dziecko.
Matko, zajrzyj do domów, w których alkohol zamienia rodziców na
wrogów dzieci. Spojrzyj na psychopatycznych wychowawców, którzy
znęcają się nad słabszymi. Spojrzyj, i wszystkimi dostępnymi dla
Ciebie środkami pomóż nam przezwyciężyć to zło, które posiada
poważny wymiar społeczny.
Matko, władająca miłością, przygarnij wszystkie dzieci poranione,
pobite, wypełnione bólem i strachem. Ulecz ich rany. Spraw, by
zagoiły się również ich koszmarne wspomnienia. Niech Twoja miłość
napełni rodzinne domy, a zwłaszcza relacje między dziećmi i ich
rodzicami, pokojem i życzliwością. Amen.
M atki Boskiej C zęsto ch o w sk iej

26 sierpnia

MISTRZYNI
SPOŁECZNEGO WYCHOWANIA

Ewangeliczna wizja ładu społecznego oparta jest na obrazie


dobrej i szczęśliwej rodziny. Ilość członków nie odgrywa tu
ważniejszej roli. Może to być niewielka wioska, miasto, metro­
polia, naród, państwo, Kościół, ludzkość. Każdy człowiek nosi
w sobie pewien ideał rodzinnego domu, czasem boleśnie
poraniony brutalną rzeczywistością, ale zawsze on w głębi
serca jest i można się do niego odwołać.
Ten właśnie model życia społecznego jest obecny w Jasno­
górskim sanktuarium. Pielgrzymi rzadko zatrzymują się
w bazylice, przed tabernakulum, śpieszą natomiast do kaplicy
cudownego obrazu, by spojrzeć w oczy Matki i u Niej szukać
pomocy w rozwiązywaniu swoich, cudzych i społecznych
problemów.
Matka jest stróżem rodzinnego domu. Jej ucho jest zawsze
nastawione na każde słowo dziecka, na każdy szmer niebez­
pieczeństwa, jakie mu zagraża; ucho Matki szczęśliwej, gdy po
raz pierwszy usłyszy słowo dziecka: „m am a". Ileż razy to
właśnie słowo pada w Jasnogórskiej kaplicy przed cudownym
wizerunkiem Matki Boga. Obok słowa „tata" jest ono kamie­
niem węgielnym życia społecznego. Rzadko się o tym mówi,
że czwarte przykazanie, domagające się szacunku dla matki
i ojca, jest fundamentem społecznych układów.

51
Maryja doskonale zna ten Boży mechanizm życia społeczne­
go i swoją obecnością, swoim matczynym uchem, nastawionym
na wyłowienie każdego słowa swoich dzieci, nieustannie
troszczy się o ten kamień węgielny życia społecznego.
Oczy matki pilnie śledzą losy dziecka. Czynią to nawet
wówczas, gdy dziecko chciałoby się od nich uwolnić, ukryć,
zapomnieć, one na nim spoczywają. Taka jest tajemnica miłości.
Jeśli nawet dziecko znika z pola widzenia dostępnego oku
ciała, to nigdy nie zniknie z pola widzenia oka serca matki.
Matka chce wiedzieć, gdzie dziecko jest, co czyni, w jakim
świecie się obraca, jakie ma towarzystwo. Pod tym spojrzeniem
dobre dziecko cieszy się błogosławieństwem, chore leczy swe
rany, zagubione odnajduje drogę do domu, złe dręczą wyrzuty
sumienia.
Spojrzenie naszej Matki z Jasnogórskiego obrazu spoczywa
na każdym Polaku z troską o jego dobro i o dobro wszystkich.
Dobra matka kocha każde dziecko i wie, że tylko to jest dobre
dla niego, co ubogaca wszystkich. Egoiści, dbający jedynie
o swoje interesy, niewiele od dobrej mamy otrzymają. Ona
swoim spojrzeniem wskaże innych i wezwie do zastanowienia,
w jakiej mierze ich dobro jest w danej prośbie uwzględnione.
Życie społeczne ma na uwadze zawsze dobro powszechne.
Innymi słowy dobrem jest to, co jest dobre dla wszystkich.
Nawet jeśli to jest ofiara, jaką składa jeden człowiek. Taka
ofiara jest zyskiem dla niego i dla innych. Dlatego tak często
w kaplicy Częstochowskiej Pani rycerze i żołnierze prosili
o moc potrzebną do zwycięstwa, z całą gotowością oddania
życia za Ojczyznę. Ich ofiara otwierała przed nimi niebo, jako
nagrodę Boga za dobrze ustawioną miłość, i dawała wolność
rodakom.
Mistrzyni życia społecznego staje przed nami z Jezusem na
rękach, który jest w centrum Jej życia i chce być w centrum
życia społecznego. Tylko Jezus może scalić ludzi w jedną
rodzinę. Wszyscy, którzy Jego uczynią ośrodkiem swego życia,
znajdą się, jak planety na swoich orbitach wokół słońca. W Je­

52
zusie odnajdują swoje właściwe odniesienie do wszystkich
innych. Odniesienie bezpieczne, bez kolizji i odniesienie
twórcze, wzywające do współpracy.
Próby łączenia ludzi w jedną rodzinę z pominięciem Jezusa
są z góry skazane na niepowodzenie. Konflikty są nie do
uniknięcia. Tylko Chrystus potrafi zamienić je w energię
twórczą. Wszystkie problemy społeczne winny być podejmo­
wane w duchu nauki Mistrza z Nazaretu. Tylko On może
wskazać drogę budowy twórczej przyszłości.
Nie dziwmy się, że na przestrzeni wieków przed obrazem
Matki Jasnogórskiej powstawały programy odnowy życia
społecznego. Niezależnie od tego, czy były one tylko nagłaśnia­
ne, czy podejmowane przez jednostki odpowiedzialne za życie
narodu, tu miały swoje źródło. Tylko one wydawały trwałe
owoce. Nikt nie jest w stanie ocenić, jak wiele zawdzięczamy
w życiu społecznym Matce Bożej, zatroskanej o budowę życia
w naszej Ojczyźnie w duchu rodzinnego domu.
N arod zen ia N ajśw iętszej M ary i P an n y

8 w rześn ia

NAUCZYCIELKA SZACUNKU
DLA CHLEBA

Ulicą Krakowa idzie wolno, podpierając się laską, starszy


człowiek. Zatrzymuje się nad porzuconym kawałkiem obwa­
rzanka. Podnosi i wkłada do reklamówki. Przechodzącym
ludziom mówi głośno: „To największy skarb". Niewielu zwraca
na to uwagę. Dwoje młodych ludzi z uśmiechem wyciągają
rękę i powiadają, „Proszę dać, wyrzucimy do kosza na śmieci".
Kaleki człowiek nie pozwala. „To nie śmieci, to wielki skarb.
Byłem w więzieniu, gdzie przymieraliśmy z głodu. Wtedy ze
stołu, palcem zwilżonym śliną, zbierałem najmniejsze okruszy­
ny chleba. To był skarb cenniejszy od złota".
Chrystus całe odniesienie do wartości ziemskich ustawił
w oparciu o stosunek do chleba. Umieścił tę zasadę w Modlit­
wie Pańskiej: Ojcze... chleba naszego, powszedniego daj nam dzisiaj.
Wezwał tym samym do szukania drogi wtajemniczenia
w skarb, jakim jest chleb. Ewangelia pachnie chlebem. Jest
w niej mowa o ziarnie rzuconym w ziemię i o jego różnych
losach, jest mowa o kiełkowaniu, wzroście, kłosie. Jest mowa
o żniwach, czyszczeniu omłotu i o spichlerzach. Jest mowa
o mące, kwasie, cieście, mowa o chlebie łamanym i błogosła­
wionym; o szacunku dla chleba i zbieraniu jego ułomków;
o cudzie jego rozmnożenia i wreszcie jest mowa o jego konsek­
racji, czyli zamianie chleba w Ciało Chrystusa.

54
Miał rację kaleki człowiek, podnoszący porzucony chleb
z krakowskiej ulicy, gdy mówił, że jest to „największy skarb".
Dojrzałość człowieka w Ewangelii mierzy się jego odniesieniem
do chleba. Jest to bowiem wykładnik odniesienia do ludzkiego
życia. Chleb jest jego synonimem. I jest to również wykładnik
odniesienia do samego Chrystusa, który przebywa z nami pod
postacią chleba.
Maryja jest Mistrzynią w doskonaleniu szacunku dla chleba.
Nikt nie wie z jaką miłością wzięła do ręki pierwszy raz
podany przez Apostołów konsekrowany chleb w czasie Ko­
munii świętej. Ten sam, Jej Syn, który w Jej łonie stał się czło­
wiekiem, teraz w rękach kapłanów Nowego Przymierza staje
się chlebem.
Tradycja polska, która na przestrzeni wieków otacza chleb
wielkim szacunkiem, połączyła wspomnienie narodzin Matki
Najświętszej z poświęceniem ziarna na zasiew. W ten sposób
złożyła w Jej ręce troskę o chleb, a z nim troskę o życie. Wiele
z pięknych zwyczajów, świadczących o szacunku dla chleba,
zaginęło. Większość z nich była związana z jego wypiekiem
w każdym domu. Dziś spoglądamy na chleb, jak na rzecz
nabytą, wielu nawet nie zna pracy piekarza. W doskonaleniu
życia ewangelicznego trzeba jednak co pewien czas zastanowić
się nad chlebem jako skarbem w naszych rękach.
Należy dostrzec pola zasiane ziarnem i szumiące dojrzałymi
kłosami. Trzeba dowartościować trud rolnika, młynarza,
piekarza a nawet sprzedawcy, u którego zamieniamy pieniądze
na chleb.
Szczególnie należy zatrzymać się nad słowami: Ojcze... chleba
naszego, powszedniego daj nam dzisiaj. Warto odmówić je z Matką
Jezusa. Ona też modliła się o chleb codzienny.
We wtajemniczeniu w bogactwo chleba należy również
dostrzec umierających z głodu. Nie jest łatwo dostarczyć im
chleba. Prawdziwie głodni to mieszkańcy Afryki, Azji, Ameryki
Południowej. Mając na uwadze ludzką rodzinę i otrzymywany
z ziemi chleb, nie można stracić z oczu tych, którzy tego chleba

55
nie posiadają. Spotkanie z Matką Bożą pomaga w znajdywaniu
pewnych dróg dotarcia do umierających z głodu. I w tym
dzieleniu się chlebem Jej pomoc jest nam potrzebna.
Im ienia N ajśw iętszej M ary i P an n y

12 w rześn ia

OCZAROWANA CISZĄ

Matka Teresa z Kalkuty ukazała drogę chrześcijaństwa


w następne tysiąclecie. Zaprezentowała chrześcijaństwo jako
religię zdolną z pomocą miłości pokonać wszelkie granice:
religijne, kulturowe, społeczne, ekonomiczne, narodowościowe.
Na takie chrześcijaństwo czeka świat. Przykład Teresy z Kalku­
ty nie wymaga żadnych przygotowań, jego naśladowanie jest
możliwe dla każdego chrześcijanina.
Matka Teresa zostawiła zwięzły zapis drogi, prowadzącej na
szczyt ewangelicznej miłości, który nazwała „sześcioma kroka­
mi". Pierwszym jest cisza, drugim modlitwa, trzecim wiara,
czwartym miłość, piątym służba, szóstym pokój. Wszystkie te
kroki może zrobić każdy człowiek dobrej woli, o ile zależy mu
na doskonaleniu i wygraniu swego życia. One posiadają cha­
rakter ponadreligijny. Matka Teresa dla katolików podała zwię­
zły komentarz do tych kroków w duchu Ewangelii.
Najbardziej interesujące są dwa elementy tych „sześciu
kroków". Pierwszy to ich kolejność. Nie da się postawić
następnego, bez postawienia poprzedniego. Najważniejszy więc
jest pierwszy. Dokładniejsza analiza pozwala na odkrycie, iż
chodzi tu o wyhodowanie w ogrodzie swego serca sześciu
owocowych drzew. Ich tajemnica polega na tym, że owoc
pierwszego drzewa, zasadzony i pielęgnowany, wydaje owoc,
który jest ziarnem do następnego drzewa. Każde z tych drzew

57
należy wypielęgnować własnoręcznie i żadne z nich nie obu­
miera. Ten, kto ma już sześć drzew, zbiera owoce z nich wszy­
stkich. Pełna dojrzałość polega na wypielęgnowaniu wszystkich
sześciu drzew i karmieniu siebie oraz innych ich owocami.
Drugi element to tajemnica pierwszego kroku, który polega
na wypielęgnowaniu pierwszego drzewa, a jest nim cisza.
Trzeba nauczyć się milczenia. Trzeba ukochać ciszę. Katolikom
Teresa radziła chwilę adoracji, czyli milczenia przed obecnym
w Najświętszym Sakramencie Jezusem. Adoracja to świat ciszy
wypełniony obecnością Boga. Ta cisza, o którą winien zabiegać
sam człowiek, wydaje po pewnym czasie owoc, jakim jest
modlitwa, czyli nawiązanie kontaktu z Niewidzialnym. Dopie­
ro na trzecim etapie pojawia się wiara Bogu.
Spotkanie z Matką Teresą, opiekunką najuboższych w Kal­
kucie prowadzi do spotkania z Matką Najświętszą. Ona też
wtajemnicza swe dzieci wpierw w ciszę, w umiłowanie milcze­
nia, które jest pełne Boga.
Maryja niewiele mówi. Ewangeliści są stróżami Jej milcze­
nia. Przekazują jedynie te słowa, które są konieczne. Maryja
waży każde słowo niezależnie, czy kieruje je do ludzi, czy też
do Boga. Tylko ten, kto umie milczeć, umie mówić, i tylko ten
umie się modlić. Modlitwa bowiem to przede wszystkim
umiejętność słuchania Boga, a więc to sztuka milczenia.
Ten, kto chce opanować sztukę milczenia, w pewnym
momencie odkrywa jego wartość twórczą i daje się nim oczaro­
wać. Odtąd znajdzie każdego dnia minuty na całkowite wyci­
szenie. W szkole Matki Najświętszej jest to pierwszy przed­
miot, który trzeba zaliczyć na „dobrze", by podjąć kolejny,
jakim jest doskonalenie modlitwy.
Dzisiejszy świat czyni wszystko, by ludzie nie mieli chwili
ciszy. W mieszkaniach ustawione „kolumny" z delikatną lub
wrzaskliwą muzyką, byle nie było ciszy. Rano, tuż po otwarciu
oczu, jeszcze w łóżku, jeszcze przed znakiem krzyża świętego,
a więc przed nawet najkrótszą modlitwą, odruchowo włączony
telewizor, byle nie było ciszy. Niebezpieczne dla zdrowia

58
słuchawki na uszach w tramwaju, w autobusie, na ulicy, byle
nie było ciszy. Dla młodych dyskoteka to szczyt marzeń, bo
tam nie ma sekundy ciszy.
To w takim świecie Matka Najświętsza mówi do każdego,
kto chce szukać wartości: rozpocznij od umiłowania ciszy. To
warunek zdrowia fizycznego, spokojnych nerwów, zdrowia
psychicznego, moralnego, duchowego, to warunek nawiązania
kontaktu z ludźmi, ze światem, z sobą i z Bogiem. Spróbujmy
wyciszyć własne serce, przynajmniej na kilka tygodni. To nie
jest trudne. Jesteśmy panami własnego języka i własnego ucha.
Nic nie stracimy, a zyskać możemy bardzo wiele. Wszystko
wskazuje na to, że dom nazaretański musiał promieniować
wielką ciszą. Warto wejść do niego, zamilknąć i zamienić się
w słuch.
M atki Bożej B olesn ej

15 w rześn ia

MISTRZYNI
TRUDNEJ SZTUKI CIERPIENIA

Cierpienie jest nieodłącznie związane z ludzkim życiem.


Skoro tak jest, skoro nie można cierpienia ominąć, ale trzeba
przez nie przejść, a czasem nawet w nim spędzić całe długie
lata, jest tylko jedno rozwiązanie — trzeba nauczyć się cierpieć.
Cierpienie jest wielką tajemnicą i wymaga wtajemniczenia. Jest
to trudne wtajemniczenie, ale nieodzowne w doskonaleniu
osobowości w duchu Ewangelii.
Matka Najświętsza staje przed nami jako Mistrzyni w szkole
cierpienia. Sama przecierpiała wiele. Niezrozumienie ze strony
Józefa, ubóstwo cudzej stajni w godzinie narodzenia Syna,
ucieczka przed Herodem i świadomość, że cierpią z Jej powo­
du matki, których dzieci zostały pomordowane w Betlejem
i okolicy. Trudne dni poszukiwania dwunastoletniego Syna
wyrażone w wyznaniu: oto ja i ojciec Twój z bólem serca szukaliś­
my Ciebie. Śmierć Józefa, pożegnanie z Synem, gdy rozpoczynał
publiczną działalność, a później świadomość Jego zagrożenia
aż do wiadomości o aresztowaniu w Getsemani. Droga krzyżo­
wa i Golgota. Ból zdjęcia z krzyża i pogrzebu. Cierpienie
duchowe, cierpienie matki zatroskanej o los Syna. Współcier-
pienie z Nim. Po takiej szkole Maryja może być Mistrzynią
wtajemniczającą w cierpienie.

60
Istota tego wtajemniczenia polega na umiejętności zamiany
godzin bólu w akt miłości. W ten sposób cierpienie staje się
ofiarą miłą Bogu i posiada wartość większą niż sama modlitwa.
Zamiana bowiem cierpienia w akt miłości jest zawsze połączo­
na z modlitwą. To odniesienie cierpienia do kogoś, a zwłaszcza
do Boga, sprawia, iż ono rzeźbi nasze serce coraz doskonalszą
miłością i ubogaca tych, których kochamy.
Z wysokości Golgoty należy spojrzeć na wszystkie przybytki
cierpienia, począwszy od tych ukrytych, znanych tylko właści­
cielom, jakimi są cierpiące serca, przez domy rodzinne dotknię­
te krzyżem cierpienia, szpitale, zakłady dla nieuleczalnie
chorych, kalekich, upośledzonych. Trzeba dostrzec domy
dziecka, w których brakuje odniesień do matki i ojca, świeże
mogiły, przy których ludzie opłakują rozstanie z bliskimi.
Wszędzie potrzebne jest współczucie i wszędzie potrzebne jest
otarcie łez. Matka Boża potrafi pocieszyć i potrafi osuszyć
płynące łzy.
N ajśw iętszej M ary i P an n y R óżań cow ej

7 p aźd ziern ik a

MISTRZYNI MODLITWY

Zgrzyt hamulców. Kierowca małego fiata schylił się, by


podnieść z wycieraczki różaniec, który w czasie hamowania
spadł mu z półeczki obok przedniej szyby. W tym samym
momencie przyczepa jadącego za nim wozu ciężarowego
wyskoczyła na drugi pas i ścięła równo z siedzeniami dach
jego fiata. Obserwatorzy byli przekonani, że ścięła również
głowę kierowcy. On wydobyty przez straż pożarną, bez
najmniejszego zadraśnięcia, pokazał zdumionym świadkom
różaniec, spokojnie oświadczając: „Uratowała mnie Matka Boża
Różańcowa". Widząc zniszczony samochód, nikt nie wątpił
w cudowną interwencje.
Różaniec to prosta, ale jakże bogata forma modlitwy. W niej
poznaje się Chrystusa i przez nią można pokochać Chrystusa.
W niej poznaje się najważniejsze tajemnice życia i przez nią
można pokochać życie. Różaniec jest najkrótszym zapisem
Ewangelii, wystarczającym dla wejścia w jej bogactwo.
Ewangeliści podkreślają, że Maryja rozważała słyszane
słowa i wydarzenia, w których uczestniczyła. To była Jej
modlitwa. Ustalić sens słów Boga, skierowanych do nas i usta­
lić sens słów ludzi, skierowanych do nas, to początek komuni­
kacji, rozmowy, wym iany bogactwa serc, twórczego spotkania.
Różne są podejścia do różańca, wszystkie należy uszanować.
Jedni kochają tę modlitwę i nie ma dnia, by nie znaleźli nawet
przy wielu zajęciach dwudziestu minut na odmówienie cząstki

62
różańca. Inni lubią tę modlitwę tylko wówczas, gdy łączą się
w niej z innymi. Jeszcze inni mają dystans wobec różańca, nie
mogąc obronić się przed groźną w tej modlitwie rutyną i wie-
losłowiem.
Do różańca też trzeba dorastać. Często pojawia się on
w rękach ludzi chorych, starszych, tracących wzrok. Jest trakto­
wany jako ręka Matki, którą dziecko może ująć w swe dłonie,
mając pewność wspólnego wędrowania. Tak traktował różaniec
św. Maksymilian Kolbe, św. Brat Albert, św. Rafał Kalinowski,
bł. Aniela Salawa, bł. Angela Truszkowska. Tak również
traktuje różaniec papież Jan Paweł II. Tytani wielkich dzieł,
mimo braku czasu, pochłonięci wielu czynami, zawsze w za­
sięgu ręki posiadają różaniec, który jest dla nich źródłem siły.
Istnieją dwa ważne elementy modlitwy różańcowej. Pierw­
szym jest wejście w rozważaną tajemnicę historii zbawienia,
drugim włączenie w nią aktualnych wymiarów życia. Liczy się
więc zarówno świadomość tajemnicy zawartej w Ewangelii, jak
i intencja, którą przedstawiamy Matce Boga. Takie ustawienie
pozwala na ciągłą ewangelizację naszego życia. W nim bowiem
odnajdujemy wszystko to, co jest zawarte w tajemnicy W ciele­
nia, czyli uświęcenia codzienności.
Przy częstym odmawianiu różańca należy dowartościować
intencje. Można je określić na początku tajemnicy, ale można
również podawać je przed każdą modlitwą Zdrowaś Maryjo.
Tak np. w modlitwie za rodzinę można w rozważaniu jednej
tajemnicy wymienić kolejno dziesięć imion członków rodziny.
Wszystko zależy od dyspozycyjności mówiącego różaniec. Jed­
no jest pewne, nawet przy w ielkim zmęczeniu różaniec zdaje
egzamin w sytuacji, gdy inne formy modlitwy stają się zbyt
trudne.
Miłośnicy różańca dobrze wiedzą, że najważniejszą intencją
jest prośba o doskonalenie modlitwy. Wtedy odmawianie
różańca zamienia się pod okiem Matki Bożej na lekcje modlit­
wy. Ona Mistrzyni modlitwy wprowadza w jej tajemnice
każdego, komu zależy na opanowaniu tej sztuki.
O fiarow an ie N ajśw iętszej M ary i P an n y

21 listop ad a

MISTRZYNI ŻYCIA SAMOTNEGO

Według tradycji Maryja została oddana przez rodziców do


świątyni. W Jerozolimie istniała szkoła przyświątynna, w której
młode dziewczęta przygotowywano do życia małżeńskiego,
z zachowaniem szacunku dla wszystkich wartości, cenionych
przez sprawiedliwych Izraelitów.
W świątyni Maryja zachwyciła się Bogiem i Jego światem.
Wszystko wskazuje na to, że właśnie w świątyni dojrzała
w niej decyzja pozostania dziewicą. Dziewictwo ofiarowane
Bogu stanowi najdoskonalszą formę miłości Boga, wyrażoną
w całkowitym oddaniu.
Nie wszystkie kobiety mogą zawrzeć małżeństwo i nie
wszystkie mogą przeżyć szczęście macierzyństwa. Wiele kobiet
nie spotka w życiu partnera i zostaje w samotności, jeszcze
więcej z racji zdrowia czy kalectwa nie może podejmować
decyzji zamążpójścia. Zostaje im samotność, a razem z nią
dziewictwo z konieczności. W tej sytuacji powstaje pytanie: co
uczynić, by życia nie przegrać, co uczynić, by w dziewictwie
spełnić zadanie kobiety, która jest stworzona do miłości i bez
miłowania nie osiągnie pełni bogactwa swego serca?
Ewangelia ukazuje ideał dobrowolnie przyjętego dziewictwa
i ofiarowanego Bogu. W zamian za ten dar, Bóg daje łaskę
potrzebną do pełnego równowagi rozwoju duchowego, tak by
całe życie zamienić w ofiarę miłości. Na tej trudnej drodze

64
przewodnikiem i Mistrzem jest Matka Boża. Ona zanim spotka­
ła św. Józefa ofiarowała swe dziewictwo Bogu. Gdyby tego nie
uczyniła, nie pytałaby Gabriela o wyjaśnienie tajemnicy poczę­
cia Syna. Jej pytanie: jakże się to stanie, skoro męża nie znam
dowodzi, iż wybrała dziewictwo. Po tej decyzji, którą uszano­
wał Bóg, dla którego nie ma nic niemożliwego, Maryja mogła
pogodzić ową decyzję zarówno z macierzyństwem, jak i mał­
żeństwem.
Wszystkie samotne kobiety mogą w spotkaniu z Maryją
nauczyć się tej trudnej sztuki zamiany samotności w akt
miłości. Dotyczy to zarówno tych, które wybierają dziewictwo,
jak Ona, jako formę miłości Boga, jak i tych, które zmuszone
przez sytuacje życiowe, nie mogą wejść na drogę życia małżeń­
skiego. W dużej mierze Maryja jest także Mistrzynią dla wdów,
które straciły męża i wchodzą na drogę samotności i ofiary.
Samotność jest nie tylko trudną perspektywą dla kobiet, ale
i dla mężczyzn. Niewłaściwe podejście do samotności stawia
człowieka przed pustką, z której zionie bezsens życia. Wiado­
mo, że dla współczesnych ludzi niezwykle trudnym okresem
jest przejście na emeryturę, ponieważ odtąd nawet praca nie
wypełni owej pustki. Wielu w takich momentach przeżywa
głębokie kryzysy, staje nad przepaścią załamania, a nawet
śmierci. Jakże ważne jest w tej sytuacji spotkanie z kimś, kto
wie, w jaki sposób wypełnić sensem samotność, w jaki sposób
nadać jej wartość.
Matka Najświętsza i w tej sytuacji jest wspaniałą Mistrzynią.
Przez ukierunkowanie życia na Boga, otwiera przed człowie­
kiem perspektywę doskonalenia miłości. Przede wszystkim zaś
wchodzi sama w kontakt z człowiekiem usuwając jego samot­
ność. Kto w Maryi odnalazł przyjaciela, już nie doświadcza
samotności.

Mistrzyni życia... 5
MAGNIFICAT

Hymn wdzięczności

Roratnie spotkania są dobrą okazją, by zatrzymać się nad


modlitwą Matki Najświętszej, nad Jej hymnem, jaki wyśpiewała
w domu Zachariasza. Warto rozważać bogactwo Magnificat —
Uwielbiaj, duszo moja, Pana. Na początku pragnę zwrócić uwagę
na okoliczności, w jakich ta modlitwa powstała.
Maryja nawiedza dom Zachariasza i spotyka się z Elżbietą,
która w duchu proroczym wielbi Jej macierzyńską godność:
A skądże mi to, że Matka Pana mojego przychodzi do mnie (Łk 1,
43), oraz potęgę Jej wiary: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła,
że spełnią się słowa, które powiedział Ci Pan (Łk 1, 45). I właśnie
w tym momencie, kiedy po raz pierwszy człowiek pochyla
głowę przed macierzyńską godnością Matki Boga, Ona śpiewa
swoje Magnificat. Nie zaśpiewała go przy spotkaniu z przedsta­
wicielem nieba, Archaniołem, wtedy była wypełniona lękiem.
Gabriel musiał Ją uspokajać. Od zwiastowania upłynęło już
trochę czasu. Po drodze do Elżbiety mogła rozważać to, do
czego powołał Ją Bóg. Teraz Jej serce było wypełnione radością
i czekało na moment, w którym może swoją radość wylać
przed Bogiem. Magnificat jest skierowane do Boga, a nie do
ludzi. Elżbieta jest tylko świadkiem narodzin tego hymnu.
Kto potrafi zrozumieć przepiękny hymn Matki Najświętszej
— Magnificat? Aby na to pytanie odpowiedzieć, posłużę się
przykładem. Umierała kobieta, mająca około 70 lat. W dwu­
dziestym piątym roku życia przeżyła dramat. W wypadku

66
zginął jej mąż i dwójka dzieci, a sama przez kilka tygodni była
nieprzytomna. Szereg miesięcy walczono o jej życie. W tym
trudnym okresie w szpitalu, obok niej pojawił się młody
student medycyny. Pomagał jej w ciężkich godzinach posługu­
jąc, ale przede wszystkim usiłował dotrzeć do niej z prawdą,
że życie jej ma sens i warto żyć. Wraz bowiem z świadomością
zniszczonego kręgosłupa pojawiła się niechęć do życia i głębo­
ka depresja. W czasie tej choroby, w szpitalnej sali, Bóg prze­
rzucił most autentycznej przyjaźni pomiędzy tymi dwoma
ludźmi. Wyszła ze szpitala zostając do końca życia kaleką.
Bardzo dokładnie śledziła dzieje jego życia, cieszyła się jego
małżeństwem, wiadomościami o dzieciach. Po kilku latach
wyjechał za granicę. Blisko trzydzieści lat nie widzieli się,
utrzymując tylko listowy kontakt kilka razy w roku. Kiedy rak
decydował o ostatnich tygodniach jej życia, tęskniła tylko za
jednym, aby mogła na godzinę spotkać się z tym człowiekiem.
Przyjechał na tę godzinę spotkania, do chorej pacjentki sprzed
wielu lat. Jaki był cel tego spotkania? Umierająca kobieta
czekała na tę godzinę, bo chciała podziękować mu za to, że
uczynił jej życie pięknym i bogatym. Spotkanie z nim było
złotą nicią w całym jej życiu. Dzięki tej przyjaźni życie, mimo
kalectwa, było piękne. Chciała mu to wyznać. Czy nie wystar­
czyło powiedzieć to komuś w Polsce? Nie, bo nikt by ją nie
zrozumiał. Mógł to zrozumieć tylko on jeden, bo on uczestni­
czył w jej dramacie sprzed wielu lat.
Magnificat to taka godzina, w której człowiek chce podzięko­
wać Bogu, wiedząc, że go nikt nigdy nie zrozumie, tylko On.
Chce wyśpiewać, wylać bogactwo swojego serca przed Bogiem.
To modlitwa dziękczynna.
Maryja wie, że Ona stoi przed Bogiem - Uwielbiaj, duszo
moja, Pana - i wie, że Bóg, Jej Pan, słyszy każde uderzenie Jej
serca. Rozradował się duch mój w Bogu. Ona wie, że tylko Bóg Ją
rozumie. Tylko On zna całą tą wielką tajemnicę, jaką kryje Jej
łono i serce, i dlatego pragnie Jemu wyśpiewać swój hymn
wdzięczności.

67
Rozważymy ten hymn, aby nauczyć się od Matki Bożej
prawdziwej modlitwy. Po pierwsze, Matka Najświętsza uczy
nas wykorzystania spotkania z człowiekiem jako okazji do
modlitwy. Magnificat śpiewa na progu domu Zachariasza. A do
czego nas prowadzi spotkanie z ludźmi? Jeśli do obmowy, to
popełniamy grzech. Jeśli do pustego gadania — to tracimy
czas. Czy każde spotkanie prowadzi nas i spotkanego człowie­
ka do modlitwy? Matka Najświętsza spotykając się z Elżbietą
na progu jej domu wielbi Boga. Tak powinno być w życiu
chrześcijanina. Czym się kończą nasze spotkania z drugim
człowiekiem? Modlitwą? Jeśli tak, to znak, że jesteśmy w szko­
le Matki Najświętszej.
Druga prawda. Modlitwa to radosne dziękczynienie Bogu,
to świadomość kontaktu z Nim. Zawdzięczamy Bogu wiele
i Jemu pragniemy podziękować. Czy w naszym życiu są takie
tajemnice, które rozumie tylko Bóg? Jeśli takich tajemnic nie
ma, to nigdy nie zaśpiewamy własnego Magnificat. Matka
Najświętsza chce nas nauczyć odkrywania tych tajemnic, które
na dnie serca złożył Bóg, bo dopiero takie serce, bogate w ta­
jemnice, może śpiewać swoje Magnificat.

Bóg moim Zbawcą


Rozważając słowa Magnificat próbujemy pogłębić nasze
podejście do modlitwy. Wiemy już, że każde spotkanie z dru­
gim człowiekiem winno prowadzić nas do Boga, tak jak to
miało miejsce w spotkaniu Maryi ze św. Elżbietą.
Modlitwa jest czasem odnajdywania siebie przed Bogiem.
Człowiek wpierw musi odnaleźć siebie, dopiero kiedy to
uczyni, może odnaleźć przed Bogiem swoich braci, innych
ludzi. Zanim nauczymy się mówić Ojcze nasz, nie „m ój", ale
nasz, to wcześniej musimy odkryć, co to znaczy, że człowiek
może mówić Ojcze „m ój". Kim ja jestem przed Bogiem? Uwiel­
biaj, duszo moja, Pana. Moja dusza, a więc spotkanie indywidu­

68
alne — ja i Bóg. Maryja odnalazła siebie przed Bogiem. Boga
odkryła jako swojego Zbawcę — mój Bóg. Kiedy Mojżesz
rozmawiał z Bogiem i zapytał o Jego imię, Bóg odpowiedział
Jam jest, Który jest, a kiedy nieco później pisał Dekalog, na
samym początku umieścił słowa „Jam jest Pan Bóg twój".
Człowiek ma odkryć swojego Boga.
Dość często w różnych sytuacjach, naszej polskiej trudnej
rzeczywistości, próbuję ludziom powiedzieć, że życie jest
piękne. Prawie nie znajduję takich, którzy zgodziliby się z tym
zdaniem. Z reguły próbują albo powtarzać moje słowa „życie
jest piękne", czyniąc to na zasadzie echa, jak góry odpowiadają
człowiekowi, nie wiedząc, co odpowiadają, albo mówią „mo­
głoby być piękne", czy też „powinno być piękne". Jeżeli
w moim życiu jest „mój Bóg", to ono musi być piękne. Jak
może być inaczej? Jak życie może nie być piękne, jeżeli jest
pełne Boga? Uwielbiaj, duszo moja, Boga, mojego Zbawcę. Co
zatem brakuje mojemu życiu? Jeżeli człowiek nie odnalazł się
przed Bogiem i nie odkrył, że Bóg jest jego Zbawicielem, to nie
zaśpiewa Magnificat.
Magnificat jest hymnem wielbiącym piękno życia. Uwielbiaj,
duszo moja, Pana. Słowo „dusza" w Nowym Testamencie jest
używane zamiennie ze słowem „życie". Uwielbiaj, życie moje,
Pana, bo to życie jest pełne Boga, mojego Zbawcy.
Matka Najświętsza nie potrzebowała zbawienia, bo nigdy
nie popełniła żadnego grzechu. Ona nigdy nie była w rękach
zła, a jednak dostrzegła w Bogu Zbawcę. Dostrzegła bowiem,
jak Bóg wyniósł Ją ponad wszystkie stworzenia, zobaczyła, co
dla niej uczynił.
My, często mówiąc o naszym zbawieniu, mamy na myśli
wejście po śmierci do nieba. Tymczasem to nie tak. Bóg mnie
zbawia dziś, w tym momencie. On sam wypełnia me serce
łaską uświęcającą, czy może być większy skarb? A my często
tracimy humor, bo nie możemy kupić butów lub płaszcza.
Człowieku, zobacz co to znaczy, że pozostajesz w kontakcie

69
z Bogiem, twoim Zbawcą. Bóg dziś cię zbawia, dziś jest twoim
Zbawcą.
Modlitwa jest zawsze spotkaniem z moim Bogiem, Zbawcą,
a dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Gdzie zatem jest
miejsce na zmartwienie? Chyba, że traktujemy Boga jak obłok,
jak mgłę. Bóg, to rzeczywistość. Trzeba się z Nim spotkać jak
z rzeczywistością żywą, zbawczą, jak ze skałą, o którą można
się oprzeć. Nie ma sytuacji, w której On mógłby nas zawieść.
Uwielbiaj, duszo moja, Pana, i rozradował się duch mój w Bogu,
Zbawcy moim. To jest początek modlitwy. Jeśli Bóg nie jest
Opoką, nie jest punktem oparcia, nie jest Zbawicielem, to
człowiek idzie przez życie, jak po lodzie w śliskich butach.
Nigdzie nie zajdzie. Co postawi krok, to bęc, leży, i całe życie
będzie się przewracał.
Czy odkryłem mojego Boga, w moim własnym życiu? Czy
moje własne życie jest piękne? Czy wiem, że Bóg jest moim
Zbawcą? Uczestnicząc w Ofierze Chrystusa, prośmy, za wsta­
wiennictwem Matki Najświętszej, by i dla nas Bóg był Skałą
ocalenia, naszym Zbawcą, byśmy wyczuli pod stopami twardą
Opokę, która nigdy nie zawodzi.

Służebnica Pańska
Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu moim
Zbawcy, bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. Oto bowiem,
błogosławić mnie będą odtąd zoszystkie pokolenia. Próbujemy
w szkole Matki Najświętszej opanować umiejętność modlitwy
dziękczynnej w duchu Magnificat. Pragnę zwrócić uwagę na to,
co w tym hymnie jest najważniejsze. Oto Matka Najświętsza
odkryła, że służba Bogu jest najwyższą godnością człowieka.
Być do dyspozycji Boga, służyć Jemu i tylko Jemu — to naj­
wyższy zaszczyt.
Już w czasie zwiastowania odpowiedziała tak, jak czuło Jej
Serce. Oto Ja służebnica Pańska (Łk 1, 38). Matka Najświętsza

70
odkryła, że pełnia szczęścia jest zawarta w służbie Bogu. Nie
warto zabiegać o jakiekolwiek względy u ludzi, lecz tylko o to,
aby podobać się Panu. Maryja jest służebnicą, ale ona nigdy nie
służyła żadnemu człowiekowi. Ona służyła tylko Bogu. Czło­
wiekowi zaś o tyle, o ile przez Boga zostanie do niego posłana.
Jezus ogłaszając „Konstytucję" swojego Królestwa powie­
dział „Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą
ziemię" (Mt 5, 5). Cisi, to właśnie ci, którzy służą tylko Bogu
i wiedzą, że On ich dostrzega. Wiedzą, że Bóg czeka na każde
dzieło, które wychodzi z ich rąk. Czynią wszystko dla Niego
i tylko dla Niego. Nieważna jest dla nich ludzka zapłata;
nieważna jest wdzięczność, to czy ludzie dostrzegą, czy nie;
nieważna jest kariera, uznanie ze strony ludzi. Człowiek cichy
to ten, który służy Bogu tam, gdzie On go postawił, wiedząc,
że Bóg i tak go widzi. Na jego ręce i serce spogląda Bóg.
Pełnienie woli Boga jest jedynym źródłem prawdziwego
szczęścia.
Maryja w modlitwie śpiewa swoją radość, bo wejrzał Bóg na
uniżenie swojej Służebnicy. Ona nigdy na ziemi nie zajęła żadne­
go stanowiska. Ona żyła zawsze w cieniu, ale znała swoją
godność. Trudno znaleźć odpowiedni obraz, ale to jest mniej
więcej tak, jakby prezydent Stanów Zjednoczonych wysłał
kogoś do Polski z jakąś tajemną misją. Człowiek ten na naszej
ziemi ma nad sobą władze Warszawy, ale jemu chodzi tylko
o wypełnienie misji tego, kto go posłał. Czuje się bezpiecznie,
bo wie, że gdyby coś mu zagrażało, to w jego obronie stanie
prezydent USA. Słaby obraz, ale podobnie jest, gdy człowiek
żyje na ziemi z świadomością, że Bóg go potrzebuje, że należy
do Niego i pełni Jego wolę. Wtedy nie są ważne żadne stano­
wiska, ani wielkie pieniądze, ważne jest, abyśmy wykonali
dokładnie to, czego Bóg od nas oczekuje. Im dokładniej to
wykonamy, tym wyżej zostaniemy przez naszego Pana wynie­
sieni.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie bądą wszystkie pokolenia. Na
Maryję z Nazaretu nikt specjalnie nie zwracał uwagi, była

71
uboga, nie miała posagu, więc się o Nią nie ubiegali. Ona
uświadamia sobie, że będąc służebnicą Boga, została przez
Niego dostrzeżona i On zlecił Jej ważne zadanie na ziemi. Ona
już w pierwszych dniach po poczęciu Syna Bożego wie, że
błogosławić Ją będą wszystkie narody. Wie, że Bóg dostrzegł Jej
wierną służbę i to stanowi źródło Jej nieopisanego szczęścia.
Została przez Boga dowartościowana.
Każdy, kto jest świadom, że służy Bogu, potrafi uwolnić się
od wszystkich ludzkich opinii. Wcale nie zależy mu na tym,
czy ludzie podziękują, czy uderzą kamieniami, czy będą
uwielbiać, czy też „rozniosą na językach". To nie jest ważne.
Ważne jest to, co Bóg o nim pomyśli. Ważne jest, czy zadanie,
które Bóg mu zlecił, jest wykonane dobrze. Jeśli Bóg jest
z niego zadowolony i wejrzał na niego jako swego sługę, to nic
więcej do szczęścia mu nie potrzeba.
Teraz możemy odkryć, jak ważne jest to, jak traktujemy
Boga na co dzień. Bóg jako konkret, to nie mgła, to Ten, który
mnie wysłał, któremu służę. To Ten, u którego wszystko jest
zaplanowane. Sługa Boga doskonale wie przez całe 24 godziny,
minuta po minucie, co ma zrobić, dlatego służba Bogu jest taka
piękna, twórcza i radosna. To nieważne, czy jestem w socjaliz­
mie, kapitalizmie czy innym ustroju, ważne, że jestem sługą
Boga. Z tej służby Bogu czerpię pełnię swojego szczęścia. Ten
kto żyje świadomością, że jest sługą Boga, bez przerwy śpiewa
Magnificat. W jego życiu wszystko jest poukładane, bo wie, że
nawet największe niespodzianki są dokładnie przewidziane
przez Boga.

Wobec wszechmocnego, miłosiernego i świętego Boga


Przed jakim Bogiem śpiewa Maryja swoje Magnificat? Wielkie
rzeczy uczynił mi Wszechmocny i święte imię Jego, a Jego miłosier­
dzie z pokolenia na pokolenie.

72
Maryja wie, że jest służebnicą Boga wszechmocnego, dla
którego nie ma nic niemożliwego. Jeśli człowiek odkrywa, że
jest sługą Pana, który dysponuje wszechmocą, to z jego serca
znika lęk. Bóg wszystko może. To jest mniej więcej tak, jak
z żołnierzem, który jest świadom potęgi króla, u którego służy,
potęgi jego armii. Żołnierz, który wie, że za jego plecami stoi
potężna armia, przystępuje do boju z zapałem. On sam nawet
wtedy, kiedy jest bardzo słaby, jest silny, siłą tej armii, siłą
pana, u którego służy. Człowiek, który odkrył, że jego Bóg jest
Wszechmocą, przestaje się lękać, a nawet potrafi się chlubić ze
swoich słabości. On już nie szuka swojej mocy, lecz jak św.
Paweł wie, że właśnie wtedy, gdy jako słabe narzędzie wypeł­
nia wielkie zadania Boga, ujawnia się potęga Tego, kto go
posłał. Moc doskonali się w słabości. Matka Najświętsza jest
świadoma wszechmocy Boga, któremu służy.
Maryja jest również świadoma Jego miłosierdzia. A Jego
miłosierdzie z pokolenia na pokolenie. Już kiedyś mówiłem, że
gdyby Bóg był samą tylko Wszechmocą, to byśmy się Go bali.
Ilekroć bowiem by się nam, jako sługom coś nie udało, to
Wszechmoc byłaby zwrócona przeciw nam. Ale jeśli ta
Wszechmoc jest miłosierna, to nie trzeba się jej obawiać. Matka
Najświętsza odkrywa tajemnicę miłosierdzia Bożego, którego
sama doświadcza, i miłosierdzia, które objawia się ludziom.
Matka Zbawiciela czuje się jak dobra pielęgniarka, która ma
asystować wspaniałemu lekarzowi i wie, że ten lekarz pochyla
się z największą troską nad każdym pacjentem. Bóg pochyla się
nad nami z miłosierdziem i miłością. Matka Najświętsza
dziękuje Bogu za Jego miłosierdzie, bo sama tego miłosierdzia
doświadcza. Od tego momentu zostaje powołana jako pielęg­
niarka numer jeden do opiekowania się chorą ludzkością.
Będzie to czynić również z miłosierdziem. Nie będzie współ­
pracować z Wszechmocnym przy stwarzaniu nowego świata,
potężnych gór, wielkich oceanów, nieskończonych przestrzeni
kosmosu, lecz będzie współpracować z Bogiem miłosiernym,

73
leczącym rany, przebaczającym, pielęgnującym człowieka. To
jest Jej radość, Jej szczęście.
Maryja wie również, że Bóg jest święty i święte jest imię Jego.
Ona jest Służebnicą wszechmogącego, miłosiernego i świętego
Boga. Jej Bóg jest ponad wszystkim, jest skarbem, którego
wielkość odkrywa. Skarbu tego nie da się porównać z żadnym
innym na tej ziemi. Ona w swym Świętym Bogu jest zakocha­
na. Tą swoją wielką miłość objawia w Magnificat.
A imię Jego jest Święte. Co to znaczy stać przed Świętym
Bogiem? To znaczy odkryć, że istnieje słońce. Matka Najświęt­
sza stoi w promieniach wschodzącego Słońca i wszystkie
wartości na tej ziemi jawią się jak blask świecy w świetle
słońca. Najpiękniejsza miłość ludzka na ziemi w zestawieniu
z Miłością Boga jest podobna do zapalonej zapałki w zestawie­
niu ze słońcem. Zapałka pali się przez moment pięknie, ale za
chwilę wypada z ręki. Słońce natomiast nie gaśnie. Różnica
między Bogiem, który jest Miłością Świętą, a wszelką inną
choćby najpiękniejszą miłością na ziemi jest właśnie taka, jak
blask słońca wobec płomyka zapałki. Szczęśliwy człowiek, gdy
w ciemnościach świata uchwyci w swą rękę zapaloną zapałkę,
bo znalazł na ziemi iskrę Bożego Słońca, ale miliony razy
bardziej szczęśliwy, który znajdzie się w blasku Słońca.
Modlitwa to spotkanie z moim wszechmogącym, miłosier­
nym, świętym Bogiem.

Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny


Matka Najświętsza śpiewając Magnificat, nie tylko zdaje
sobie sprawę z tego, kim jest przed Bogiem, i nie tylko dostrze­
ga, kim jest wszechmocny, miłosierny i święty Bóg, ale do­
strzega również wielkość darów, jakie od Niego otrzymuje.
Wie, że jest Służebnicą Pańską w szczególny sposób ubogaconą
przez swego Pana. Ubogacona tak, że wszystkie pokolenia
będą Ją błogosławić gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny.

74
W domu Zachariasza po raz pierwszy człowiek skłania
głowę przed Matką Zbawiciela. Elżebieta jako pierwsza do­
strzega Jej wielką godność. A Maryja jest świadoma, że od tego
momentu do końca świata będą Ją wysławiać wszystkie
pokolenia. Nie jest to jednak owoc Jej zasługi, lecz jest to dar
łaskawego Boga. Błogosławiąc Ją, będą oddawać chwałę Bogu.
Będą Ją sławić tak, jak sławi się stopień, po którym wychodzi
się do góry. Odkrywa swoją rolę w zbliżaniu ludzi do Boga.
Błogosławić Ją będą, bo wielkie rzeczy uczynił Jej W szechmoc­
ny. Nie zatrzymają się na Niej, ale przez Nią dotrą do wszech­
mocnego, miłosiernego i świętego Boga, Jej Pana.
Świadomość bogactwa otrzymanego od Boga, które będzie
służyć wszystkim pokoleniom do spotkania z Bogiem, przenika
Matkę Najświętszą. Oto odkrywamy mądrość, która dostrzega
wielkość łaski. Maryja wielbi Pana, nie tylko za zaszczytne
zadanie jakie Jej zlecił, lecz i za to, czym ubogaca Jej serce. To
jest to, co powie św. Paweł cóż masz, czego byś nie otrzymał?
A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz (1 Kor 4, 7). Ona wie, że
wszystko otrzymała, że wielkie rzeczy uczynił Jej Pan.
W modlitwie nie chodzi o słowa. W pacierzu chodzi o sło­
wa. Gdy matka uczy dziecko pacierza, to dba, by każde słowo
zostało przez nie powiedziane poprawnie. W pacierzu każde
słowo jest ważne. W modlitwie Bóg mówi do człowieka, a Bóg
nie mówi tylko przy pomocy słów. Bóg mówi zawsze przy
pomocy czynów. Kto chce z Bogiem rozmawiać, musi rozma­
wiać z Nim przy pomocy czynów, a nie tylko słów.
Odpowiedzią na modlitwę jest zawsze czyn bądź wola Twoja,
jako w niebie tak i na ziemi. Bóg sprawia w nas wielkie dzieła,
a my odpowiadamy Bogu czynem. Matka Najświętsza śpiewa
Magnificat na progu domu Elżbiety. Ona już odpowiedziała na
wezwanie Boga. Spiesznie udała się do swojej krewnej. Ona od
kilku dni jest w drodze. To jest Jej czyn. Ona wie, że nawet
wtedy, kiedy śpiewa swoje Magnificat, sam Bóg Ją coraz bar­
dziej doskonali, bo miłość macierzyńska dojrzewa w miarę, jak
dojrzewa dziecko pod sercem matki. Bóg działa i kształtuje.

75
Matka Najświętsza dostrzega to Jego działanie. Przyszła do
Elżbiety, aby jej pomóc, bo jest już w szóstym miesiącu oczeki­
wania na dziecko i jako podeszła w latach, potrzebuje młodych
rąk.
Magnificat jest wyśpiewane w życiu. Ono nie jest śpiewane
odświętnie, lecz jest odpowiedzią na wielkie rzeczy, które
uczynił Jej Bóg, odpowiedzią konkretną. Matka Najświętsza
śpiewa Magnificat przez całe swoje życie. Czy chodzi o wielkie
rzeczy? Nie, o te najprostsze, o pranie, gotowanie, wypełnienie
codziennych obowiązków.
Każdy ranek przynosi nam sporo czasu. Czy to wszystko
będą minuty czynu? Życie jest piękne tylko wtedy, kiedy jest
twórcze. Stracenie jednej godziny wypełnia człowieka smut­
kiem. Wielkie rzeczy uczynił mi Pan. Ile Bóg nam uczynił przez
dziesiątki lat? I nasza odpowiedź ma być czynem. Nie chodzi
o to, aby śpiewając Magnificat delektować się swoim własnym
głosem. Chodzi o to, aby dostrzec, co Bóg uczynił dla mnie.
Na te wielkie rzeczy, jakie uczynił nam Pan, musimy odpo­
wiedzieć swoją miłością, która nigdy nie jest słowem, ale
zawsze czynem. Śpiewając Magnificat uczymy się życia. Chrys­
tus, gdy uczył modlitwy Ojcze nasz, nie chciał, aby ludzie
podane przez Niego słowa tylko recytowali. Nie o recytowanie
Mu chodziło, lecz o życie na miarę Ojcze nasz. Gdy życie jest
modlitwą, stanowi odpowiedź na wielkie rzeczy, które uczynił
nam wszechmocny, miłosierny i święty Bóg. Rozważając
Magnificat obserwujemy, jak najlepsza z córek rozmawia ze
swoim Ojcem i daje nam wzór, jak ma wyglądać nasza mo­
dlitwa.

Bojaźń Boża
Czy wielkość łask udzielonych człowiekowi, w jakiejś
mierze, zależy od jego podejścia do Pana? Matka Najświętsza
stwierdza w swoim hymnie, że wielkość miłosierdzia, wielkość

76
łaski zależy od bojaźni Bożej. A Jego miłosierdzie z pokolenia na
pokolenie nad tymi, którzy się Go boją.
Jak należy rozumieć bojaźń Bożą, która otwiera serce czło­
wieka na coraz większą ilość Jego darów? Na pewno nie
chodzi tu o strach wobec Boga. Bóg jest miłością, a miłość jeśli
rani, to po to, aby człowieka ubogacić. Nikt, idąc na stół opera­
cyjny, nie boi się dobrego chirurga. Może się bać cierpienia, ale
nie boi się lekarza. Chce się oddać w jego ręce, wiedząc, że
nawet najgłębsze rany zmierzają do jego uzdrowienia.
Człowiek może się bać Boga, z racji swej niedojrzałości. Jak
zły syn boi się Ojca wiedząc, że za złe czyny dostanie lanie. Na
pierwszym etapie rozwoju życia religijnego taka bojaźń Boża
może mieć miejsce. Człowiek boi się „pasa", a ponieważ ten
„pas" jest w ręku sprawiedliwego Ojca, więc pośrednio boi się
i Ojca. To dowód niedojrzałości.
Matka Najświętsza mówi o bojaźni, która polega na liczeniu
się z Bogiem, na traktowaniu Boga na serio. Mówi o takiej
postawie, którą można obserwować wśród uczniów. Dobry
uczeń to ten, który chce wykorzystać spotkanie z nauczycielem,
aby się czegoś nauczyć. Między takim uczniem a nauczycielem
powstaje więź zaufania. W sercu ucznia pojawia się pragnienie,
aby temu nauczycielowi nie sprawić zawodu. Im bardziej
uczeń kocha nauczyciela, tym bardziej zależy mu na tym, aby
jak najlepiej wykonać zadanie. Boi się zawieść zaufania. Ta
bojaźń jest bardzo twórcza. Można spotkać uczniów, którzy
mówią „wolałem u dziesięciu profesorów dostać dwóje, ale nie
u tego". Dlaczego? Bo to był człowiek, który mu zaufał. Jeśli
uczeń tak podchodzi do nauczyciela, to ten gotów jest uboga­
cać go codziennie, bo wie, że cokolwiek w niego zainwestuje,
to przyniesie owoce. To jest dla dobra ucznia.
Jeśli ktoś potraktuje Boga na serio i nie chce zawieść Jego
zaufania, to codziennie otrzyma nowe wielkie dary. Ta bojaźń
otwiera go na łaskę. Dramatem dzisiejszych czasów jest zanik
tej bojaźni. Nikt do niej nie wychowuje. Dziecko nie boi się
matki, ani ojca, nie boi się nauczyciela, ani profesora. Nie boi

77
się, to znaczy, nie szanuje. Ono bawi się ojcem, matką, nauczy­
cielem, profesorem i wreszcie bawi się Bogiem. Jeśli nauczyciel
zobaczy, że uczeń go lekceważy, że się nim bawi, to koniec
z ubogaceniem. To nie dlatego, żeby profesor był zły, ale
dlatego, że dając, wyrządziłby krzywdę uczniowi.
Bóg nie może objawić swej łaskawości człowiekowi, który
Go nie szanuje, bo wyrządziłby mu krzywdę. Jeśli ktoś przy­
prowadza żonę do ołtarza i ślubuje jej miłość, wierność i uczci­
wość małżeńską, a za trzy tygodnie ją zdradza, to on się
Bogiem bawi. Jeśli siostra zakonna mówi, ze świecą w ręku,
ślubuję Ci posłuszeństwo, a za miesiąc posłana do kuchni,
niezadowolona zaczyna strzelać garnkami, to ona się Bogiem
bawi. Wtedy jest zamknięte Miłosierdzie Boga. Miłosierdzie Jego
z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją.
Matka Najświętsza wie, że o wartości sługi Boga decyduje
jego bojaźń Pańska. Ona się cieszy dlatego, że służąc Bogu,
doświadcza miłosierdzia, które jest z pokolenia na pokolenie
nad tymi, którzy się Go boją. I w naszym pokoleniu miłosier­
dzie Boga jest otwarte dla tych, których serce jest wypełnione
bojaźnią Pańską. Zamknięte zaś dla wszystkich, którzy Bogiem
się bawią. Aby nawrócić człowieka, który zgubił bojaźń Bożą,
trzeba cudu. Największy sukces diabła w naszym pokoleniu,
to zniszczenie bojaźni Bożej.
Śpiewając z Matką Najświętszą hymn dziękczynienia odkryj­
my w jakiej mierze nasze serce jest wypełnione bojaźnią
Pańską. Uczmy się u Niej modlić. Dziś przypomina nam, że
warunkiem dobrej modlitwy jest bojaźń Boża.

Bóg pysznym się sprzeciwia


Pan Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Odkry­
cie prawdy zawartej w tych starotestamentalnych słowach,
przypomnianych przez św. Pawła, stanowi jeden z podstawo­
wych elementów życia chrześcijańskiego. Bóg pysznym się

78
sprzeciwia, a pokornym łaskę daje, to znaczy: z pysznymi
walczy, a z pokornymi współpracuje. W łaśnie do tej prawdy
nawiązuje Matka Najświętsza, mówiąc o potędze ramienia
Pańskiego, które rozprasza pyszniących się zamysłami serc
swoich.
Kiedy uważnie śledzimy działanie łaski Bożej u świętych, to
stosunkowo łatwo odkryjemy, że u ludzi powołanych do
uczestnictwa w dziele zbawienia, łaska nie liczy się z bogac­
twem ich naturalnych darów. Pan Bóg wybiera do wielkich
misji często ludzi przeciętnych, a nawet słabych. Ktokolwiek
bliżej zna dzieje Teresy od Dzieciątka Jezus, ten wie, ile ona
przeżyła z powodu swej mistrzyni, a później przełożonej, która
nie mogła pojąć, dlaczego Bóg pozostaje w bliskim kontakcie
z Teresą a nie z nią, skoro ona pochodzi ze sławnego rodu, ma
świetne wychowanie, wykształcenie i już tyle dziesiątków lat
spędziła na kolanach. Maria Gonzaga nie mogła zrozumieć
dlaczego nie jej, tylko młodej Teresie, Bóg okazał swą w yjątko­
wą łaskę.
Znamienna jest postawa Bernadetty Soubirous, która po
objawieniu w Lourdes zawędrowała do klasztoru i była bardzo
atakowana przez wszystkie siostry, dlaczego Matka Najświęt­
sza nie objawiła się im, które tyle setek godzin spędziły na
modlitwie, tylko jej, prostej pasterce. Bernadetta wtedy odpo­
wiedziała, że gdyby Matka Boża znalazła w Lourdes bardziej
ograniczoną i prostą dziewczynę niż ona, to na pewno by z nią
rozmawiała. Ona również odkryła prawdę, że Bóg pysznym się
sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Jeśli w ogóle w sercu
człowieka powstaje pytanie, dlaczego Bóg go nie ubogacił, to
jest ono znakiem pychy. Dlaczego nie ja, tylko ktoś inny?
Wiadomo, że pycha wyraża się w dwóch skrajnościach: albo
objawia się jako wyniosłość — „mam coś, czego inni nie m ają",
albo jako kompleks niższości, czyli uciekanie ze wstydem na
ostatnie miejsce. Jedna i druga postawa jest pyszna. Jedną
i drugą Bóg rozprasza, z jedną i drugą walczy, bo pokora jest
umiłowaniem prawdy. Człowiek ubogacony przez Boga stawia

79
pytanie, dlaczego, Panie, mnie wybrałeś, ale nigdy nie zestawia
siebie z innymi. Jest tylko coraz bardziej świadom ogromu łask,
których sam doświadcza. Dlaczego Bóg darzy mnie takim
pokojem? Dlaczego właśnie mnie? Równocześnie bowiem jest
coraz bardziej świadom swoich słabości i grzechów. W takim
przeżyciu doskonali się pokora, poznanie prawdy o własnej
niegodności i o wielkiej łaskawości Boga. Wówczas człowiek
chce śpiewać Bogu Magnificat — hymn dziękczynienia.
Pokora to pierwszy krok autentycznej modlitwy. Rozproszył
pyszniących się zamysłami serc swoich. Jak długo człowiek nie
odkryje prawdy o sobie w duchu autentycznej pokory, tak
długo z modlitwy wychodzi zmiażdżony. Pyszny człowiek nie
potrafi się modlić. Pokorny odchodzi z modlitwy z rozpostarty­
mi skrzydłami. Pychę człowieka Pan Bóg wkłada do moździe­
rza i dla jego dobra tłucze na miazgę. To może trwać dziesiątki
lat. Bóg rozprasza pyszniących się.
Matka Najświętsza w tej modlitwie nawiązuje do Anny,
matki Samuela. Słowa drugiej części Magnificat są wzięte
z hymnu Anny, kobiety, która umiała się modlić. Wszyscy,
którzy wchodzą w świat modlitwy, uczą się autentycznej
pokory. Tych dwóch elementów nie da się rozłączyć. Jeśli
szukamy przyczyn, dla których nasza modlitwa jest niedosko­
nała, to trzeba postawić sobie pytanie; jak to jest z moją poko­
rą? Czy rzeczywiście umiem stanąć przed Bogiem w całkowitej
prawdzie? A wtedy odkryjemy bogactwo zdania: Bóg pysznym
się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.

Strąca władców z tronu


*
Wielu ludzi, którzy z drżeniem czytają drugą część Magnifi­
cat, nie może pojąć, jak młoda kobieta, szczęśliwa z powodu
wyjątkowego powołania, potrafiła powiedzieć takie twarde
słowa. Chodzi tu o kolejne wersety Strącił władców z tronu,

80
a wywyższył pokornych, głodnych nasycił dobrami, a bogatych
z niczym odprawił.
Często ci, którzy czytają słowa strącił władców z tronu mają
na uwadze politykę. Nie ulega wątpliwości, że hymn Magnificat
ma charakter prorocki, obejmuje całe dzieje świata. Matka
Najświętsza chce, w tych twardych słowach wyrazić jedną
podstawową prawdę. Ona cieszy się i dziękuje Bogu za to, że
On rządzi światem. Nawiązuje tu wyraźnie do słów Anny,
która w podobnej sytuacji również prorokowała, widząc
interwencje Boga w losy świata.
Nie należy jednak tych słów brać tylko w znaczeniu polity­
cznym, bo władców tronu można spotkać wszędzie. Już
dziecko w przedszkolu, które nie umie zawiązać sobie buta,
ustawia swój własny tron i koniecznie chce, aby pozostałe
dzieci w jakiś sposób mu służyły. Taki tron można sobie
ustawić w szkole podstawowej, średniej, na studiach. Taki tron
może sobie ustawić nowicjuszka i czekać, aby jej inne służyły.
Taki tron można sobie postawić w gabinecie, a nawet w domu
starców. Niekiedy w szpitalu, człowiek leżący w gipsie próbuje
traktować siebie jako króla i chce, by wszyscy mu służyli. Jeśli
ktokolwiek z posługą spóźni się o minutę, to ma do niego
wielkie pretensje. Takie jest prawo tego świata. Jest coś w czło­
wieku, co każe mu budować tron. Matka Najświętsza odkrywa,
że Bóg strąca władców z tronu i burzy „porządek" tego świata.
Byliśmy świadkami wielkiego dramatu w Armenii. Dwie
sekundy wystarczą, aby wielcy tego świata stali bezradni nad
swoim królestwem. Bóg strąca władców z tronu. Takie trzęsie­
nie ziemi dokonuje się ciągle, kiedy człowiek chce ustawić swój
własny stron, a on się przewraca. Matka Najświętsza musiała
przejść wiele w życiu. My nie znamy Jej dziejów, Pan Bóg
zamknął je przed nami. Tajemnicą okryte są Jej lata do poczęcia
Syna Bożego. Ale to, że Ona nawiązuje do pieśni Anny, upoko­
rzonej przez swoją rywalkę, to nie jest przypadek. Bóg wycho­
wywał Maryję na drodze wiary. Ona musiała wiele przejść,
a teraz odkrywa, że właśnie ta droga, którą prowadził Ją Bóg,

Mistrzyni życia... 6 81
jest drogą piękną, wielką i twórczą. To jest odkrycie najbardziej
podstawowej prawdy, że Bóg rządzi światem. I nie ma innego
wyjścia, tylko pozwolić się Mu prowadzić.
Po wielu miesiącach głębokiego kryzysu, pisze do mnie
człowiek swoje magnificat — list od pierwszego do ostatniego
wiersza jest pełny szczęścia. Najbardziej znamienne jest ostat­
nie zdanie „skąd tyle szczęcia w moim życiu, którego się
dopiero uczę, tak jak wiary i miłości? Bo wreszcie w ostatnich
dniach pozwalam Bogu kierować swoim życiem ". Ponieważ
odkrył, że wszelkie wytyczanie swoich dróg nie prowadzi do
niczego, pozwolił się kierować Bogu i doświadczył radości.
Można powtarzać „Bóg rządzi św iatem ", ale jeśli człowiek nie
odkryje, że Pan Bóg rządzi nim, On go prowadzi i On decyduje
o wszystkich momentach jego życia, o każdej sekundzie,
o miejscu pobytu, o wszystkich spotkaniach, jeśli człowiek nie
pozwoli się prowadzić Bogu, to nigdy nie odkryje szczęścia
życia.
Pozwalam Bogu kierować moim życiem. Oto sekret szczę­
ścia. Matka Najświętsza odkryła tę prawdę, że człowiek, który
pozwoli się kierować Bogu, zawsze będzie szczęśliwy, ponie­
waż należy już do tego świata, który nie zostanie zburzony. Do
świata stworzonego przez samego Boga.
Podziękujmy dziś za wszystkie dni, w których pozwoliliśmy
Bogu kierować swoim życiem i przeprośmy za te wszystkie
godziny, które przeznaczyliśmy na budowanie swojego własne­
go tronu, który i tak się przewróci. Podziękujmy Bogu, że nas
z naszego tronu strącił, bo to wielka łaska. A ci, którzy jeszcze
siedzą na swoim tronie niech poproszą, aby ten upadek po
strąceniu pomógł im odkryć prawdę, że Bóg rządzi światem.

Ubóstwo drogą zbawienia


Maryja śpiewając hymn uwielbienia Boga wypowiada słowa:
Głodnych nasycił dobrami, a bogaczy z niczym odprawił. Jest to

82
wielkie dziękczynienie za odkrycie prawdy dotyczącej ewange­
licznie rozumianego ubóstwa. W tych słowach Maryja dotyka
tajemnicy pierwszego błogosławieństwa Błogosławieni ubodzy
w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Słów strącił władców z tronu, a bogatych z niczym odprawił
(w tłumaczeniu Wujka „z torbą puścił" czyli na żebry), nie
należy rozumieć w ten sposób, jakoby Maryja cieszyła się
z powodu nieszczęścia ludzi. Matka Najświętsza cieszy się
z odkrycia prawdy, która należy do tajemnicy zbawienia.
Cieszy się z tego, że Bóg swoją wszechmocą wprowadza ludzi
na drogę wiodącą do zbawienia. Upokorzony władca staje na
drodze, która wiedzie do zbawienia. Bogaty tracąc swoje
bogactwo, dotyka stopami drogi ubóstwa, a jest to jedyna
droga wiodąca do zbawienia.
Matka Najświętsza dostrzega w swoim proroczym spojrze­
niu troskę Boga o tych, którzy zgubili się na drogach tego
świata. Ona wie, że mimo iż Jego interwencja połączona jest
z bólem, doczesnym nieszczęściem, jakie muszą przeżyć, to
jednak prowadzi do dobra. Bóg odcina wielbłądzie garby
bogactwa, aby dać wolność i ranę uleczyć. Ponieważ bogaty nie
może się zbawić, dlatego Matka Najświętsza cieszy się z tego,
że Bóg pozbawia go bogactwa i czyni ubogim, by go ocalić.
Dlaczego bogactwo jest przeszkodą w zbawieniu? Ono
zatrzymuje człowieka przy doczesności, czyni go niewolnikiem.
Im człowiek mniej potrzebuje, tym jest wolniejszy, a kiedy staje
się wolny, otwiera się na Boga. Za każdy dobrowolnie oddany
doczesny dar, Bóg nagradza tysiącem darów wiecznych i nie­
zniszczalnych. Matka Najświętsza, śpiewając Magtiificat, jest
nadal ubogą dziewczyną z Nazaretu. Ona, po otrzymaniu
wiadomości o tym, że jest Matką Zbawiciela, wcale nie dostała
nowych sukien, karocy, pałacu, lecz prawdopodobnie boso
i w jednej sukni poszła do Elżbiety. Maryja jest dalej ubogą
kobietą, a równocześnie jest najbogatsza ze wszystkich ludzi na
świecie. Jest najbogatsza, ponieważ stała się mieszkaniem
samego Boga.

83
Tajemnica ewangelicznie rozumianego ubóstwa polega
właśnie na tej wymianie darów: rezygnuję z gromadzenia,
ograniczam się tylko do tego, co jest koniecznie potrzebne, ale
cieszę się bogactwem, którego świat nie potrafi docenić. Bogac­
twem tym jest Pan. Kto ma mamonę, nie ma Boga, a kto ma
Boga posiada mamonę całego świata, dlatego, że ma po swojej
stronie Tego, dla którego nie ma nic niemożliwego. To jest
bogactwo człowieka ubogiego. Matka Najświętsza dostrzega tę
ewangeliczną prawdę, którą Jej Syn w wielkim utrudzeniu
będzie przekazywał ludziom przez lata. Ona już na samym
początku żyje pełnią pierwszego błogosławieństwa Bożego,
Ona jest szczęśliwa, w pierwszych dniach po poczęciu dziecka,
radując się Synem Bożym pod swoim sercem, wielbiąc Boga za
ten pierwszy paragraf konstytucji nowego Królestwa. Błogosła­
wieni ubodzy, alboiuiem ich jest królestwo Boże (Łk 6, 20).
Jak my podchodzimy do ubóstwa? Czy odkryliśmy jego
bogactwo i piękno? Ubogi to nie nędzarz. To ten, kto zgroma­
dził skarby, których złodziej nie ukradnie, rdza nie zniszczy,
trzęsienie ziemi nie pochłonie i mole nie zjedzą. To ten, kto
cieszy się z bliskiego kontaktu z Bogiem. To samo dotyczy
pokornych. Bóg, chcąc wprowadzić nas na drogę wielkich
wartości, musi odbierać to, do czego tak łatwo lgniemy. Utrata
dóbr doczesnych jest godziną łaski. To nic, że człowiek płacze,
rozrywa szaty, czy nawet wygraża pięścią Bogu. W rzeczywis­
tości jego stopy dotykają drogi zbawienia. Gdy zobaczy per­
spektywę, jaką Bóg przed nim otwiera, to zaśpiewa, razem
z Matką Najświętszą Magnificat, ciesząc się z tego powodu, że
Bóg bogatych z niczym odprawił.

Miłość Ojczyzny
Wiemy już, że Matka Najświętsza, śpiewając Magnificat,
objawia na zewnątrz i ujmuje w bardzo pięknej pieśni miłość,
która wypełnia Jej serce. Jest to miłość Boga wszechmogącego,

84
miłosiernego i świętego. Umiłowanie Jego samego i praw, przy
pomocy których On rządzi światem.
Jest to miłość kobiety, której postawa jest pełna wdzięczno­
ści za to, co Bóg wyświadczył Maryi. Kobieta w miłości przyj­
muje, jest otwarta na ustawiczne przyjmowanie, a przyjmując
— daje. Wielkie rzeczy uczynił mi Pan. M ężczyzna w miłości
nastawiony jest na dawanie. Hymn św. Pawła Gdybym mówił
językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym niczym,
objawia ten drugi męski aspekt miłości, jaką Bóg zostawił
w ludzkich sercach.
Miłość Maryi to miłość kobiety zakochanej w św. Józefie,
odnajdującej się przy mężczyźnie. W tym czasie Maryja przeży­
wa miłość narzeczeńską, tą wielką, prawdziwą miłość kobiety
do mężczyzny. Jest to również miłość macierzyńska. Maryja
śpiewa swój hymn miłości, kiedy Elżbieta skłoniła głowę przed
tajemnicą Jej macierzyństwa. Miłość wielka. Maryja odnalazła
w swoim sercu wszystkie odcienie miłości harmonijnie zwią­
zane.
Jest jeszcze jedna wielka miłość, którą powinno bić ludzkie
serce na ziemi, jeśli ma osiągnąć pełnię, jaką zaplanował Bóg.
To miłość Ojczyzny. To prawdziwy patriotyzm. Rzecz zna­
mienna, że w Magnificat dochodzi do głosu również i ta miłość.
Matka Najświętsza w ostatnim wersecie swojego pięknego
hymnu wyznaje: Bóg ujął się za swoim sługą Izraelem, pomny na
swe miłosierdzie.
Maryja dostrzega łaskę, jaką Bóg udziela narodowi. W ciele­
nie Syna Bożego, to nie tylko tajemnica Jej i Boga, ale tajemnica
całego narodu. Przez Jej usta wypowiada się wiele pokoleń
czekających na Mesjasza. Matka Najświętsza jest świadoma
przynależności do swego narodu, który kocha. To ostatni rys
miłości serca Maryi. Kiedy Maryja śpiewa swoje Magnificat, Jej
naród jest w ciężkim położeniu, nie ma wolności, jest okupo­
wany. Legioniści rzymscy pilnują porządku i ściągają podatki.
Jej naród tęskni za wolnością. Matka Najświętsza dostrzega

85
interwencję Boga Ujął się za sługą swoim, Izraelem, pomny na swe
miłosierdzie.
Nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie, w jakiej mierze
już wtedy Matka Najświętsza dostrzegała prawdę, że właśnie
Jej Syn stanie się królem całego świata, że On podbije Rzym, że
Jego podwładnymi staną się legioniści i u Jego stóp królowie
złożą insygnia swej władzy. Nie wiemy, czy dostrzegała tę
prawdę w ewnagelicznym znaczeniu, ale wiemy, że dostrzegła,
iż Bóg Jej naród w szczególny sposób umiłował i Jej narodem
pragnie się posłużyć w budowaniu swego królestwa na ziemi.
Maryja za to jest wdzięczna Bogu, za łaskę wyświadczoną
narodowi. Ona nie myśli tylko o sobie, Ona dostrzega wielkość
daru udzielonego rodzinie wywodzącej się od Abrahama.
Warto dostrzec ten prawdziwy patriotyzm Serca Maryi
i warto zastanowić się nad tym, w jakiej mierze kształtując
nasze serca, uwzględniamy miłość Ojczyzny. Takim żywym
przykładem tej autentycznej miłości do Ojczyzny, w chwili
obecnej, jest Jan Paweł II. Pamiętając, że przez niego Bóg ujął
się za naszym narodem, prośmy, aby i nasze serca biły praw­
dziwą miłością do Ojczyzny. Serce człowieka nigdy nie będzie
szczęśliwe, jeśli zabraknie tej miłości. Dopóki jesteśmy na
ziemi, należymy do narodu i miłości do tego narodu oczekuje
od nas Bóg. Człowiek, który nie kocha narodu, wyrządza
krzywdę przede w szystkim sobie, jego serce jest niedorozwi­
nięte.

W kręgu Bożych obietnic

Ostatni werset Magnificat, hymnu dziękczynnego i wielbiące­


go Boga, ukazuje patriotyzm Matki Najświętszej, o którym była
mowa w poprzednim rozważaniu. Maryja wspomina bowiem
w nim o Abrahamie i jego potomstwie na wieki. Trzeba pamię­
tać, że Abraham żył 1800 lat przed narodzeniem Chrystusa.
Matka Najświętsza znała dzieje swego narodu od Abrahama

86
i wiedziała, że to, co dokonuje się w Jej życiu, ma wpływ na
całość dziejów, nie tylko na to, co będzie ale i na to, co było.
Cały naród, od Abrahama, wyczekiwał narodzenia Mesjasza.
To tęskne wyczekiwanie realizuje się pod Jej sercem, stąd
radość o charakterze patriotycznym, w której uczestniczyć
będzie cały naród.
Istotnym słowem tego ostatniego wersetu jest słowo —
obietnica. Jak obiecał ojcom naszym — Abrahamowi i jego potom­
stwu na wieki. W tym słowie Matka Najświętsza ujawnia swoją
wielką radość z odkrycia tajemnicy prawdziwej miłości. Kiedy
słyszymy słowo „obietnica" to najczęściej kojarzymy ją z do­
trzymaniem słowa. Na przykład, ojciec obiecał córce kupić
kierpce. Po dwóch latach pojechali do Zakopanego i córka
widząc na wystawie kierpce przypomina ojcu: obiecałeś mi je
kupić. Ojciec bez słowa liczy pieniądze i kupuje. Dana obietni­
ca — dotrzymane słowo. Ale kiedy m ówimy o obietnicy
w Piśmie Świętym, to jest to coś znacznie większego. Obietnica
jest synonimem miłości. Miłość jest obietnicą, dlatego jest
zawsze tak piękna, wielka i twórcza.
Ponieważ Bóg jest Miłością, On sam jest Obietnicą. Jeśli
uczestniczymy w prawdziwej miłości na ziemi, to ona również
jest obietnicą. Jeśli dwoje ludzi się kocha i czekają na narodziny
dziecka, to ono jest obietnicą ich życia. Cała nadzieja jest
położona w tym, co będzie. Gdy to dziecko rośnie, przygoto-
wywuje się do małżeństwa, rodzice nadal spoglądają na swe
dziecko jak na obietnicę. Wnuków przyjmują również jako
obietnicę. Oni uczestniczą w obietnicy. Miłość to jest ciągłe
oczekiwanie na coś twórczego, wielkiego, wspaniałego. Jeśli
tego nie ma, to miłość umiera. Jeżeli tu na ziemi Bóg łączy
ludzi prawdziwą miłością, to jak długo pozostają w kontakcie
z Bogiem, tak długo mogą doświadczyć radości zawartej
w obietnicy. Ich miłość rośnie, bo ciągle spodziewa się czegoś
więcej, czegoś piękniejszego i codziennie odkrywa nowe
piękno. Jeśli ludzie dobierają się sami, to cóż może obiecać
człowiek, który nie wie nawet, czy jutro wstanie. Człowiek

87
może naopowiadać baśni, co to nie uczyni dla osoby kochanej,
ale to są tylko słowa. Każdy człowiek zawodzi nawet wtedy,
kiedy nie chce zawieść. Nie zawodzi tylko wówczas, gdy kocha
innych w Bogu, bo Bóg nie zawodzi, a wtedy miłość jest ciągłą
obietnicą.
Matka Najświętsza odkrywa ten podstawowy mechanizm
miłości. Oto pod sercem ma dowód, że Bóg dotrzymuje słowa,
ale odkrywa również coś więcej, że Bóg jest Miłością, a Ona
w tej miłości uczestniczy. Ona została wprowadzona w świat
miłości, który jest światem wiecznej obietnicy, obietnicy coraz
większego, pełniejszego szczęścia. Szczęścia, które nigdy nie
zginie, ale też nigdy nie zatrzyma się na tym poziomie, na
jakim jest w dniu dzisiejszym. Ktokolwiek wchodzi w świat
prawdziwej miłości, wie, że będzie wzrastał w miłości w nie­
skończoność. W momencie gdy przekroczy próg domu Ojca
niebieskiego, miłość wcale się nie skończy. Wiara, nadzieja
przeminą, ale miłość nie przeminie, bo ona jest wieczną obiet­
nicą. Jest otwarta na ustawiczny wzrost.
Matka Najświętsza przeżyła tę prawdę i nie należy się
dziwić, że potrafiła wyśpiewać tak wspaniały hymn. Maryja
żyje w świecie miłości i słowo o obietnicy danej ojcom naszym,
Abrahamowi i jego potomstwu na wieki jest kropką wieńczącą całe
bogactwo Jej hymnu. To jest hymn miłości, jedynej, której
źródłem i celem jest Bóg, Najczystsza Miłość.
Magnificat potrafi wyśpiewać nie ten, kto ma dobry słuch
czy głos, ale ten kto ma serce wypełnione prawdziwą miłością.
Jeśli się chcemy uczyć modlitwy w duchu Magnificat, to uczmy
się prawdziwej miłości.
ZDROWAŚ, MARYJO

Wykorzystując roraty, które w szczególny sposób przez


Maryję wielbią Boga, warto przypomnieć podstawowe prawdy
dotyczące kultu maryjnego zawarte w modlitwie, którą znamy
od dziecka: Zdrowaś, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą...

Zdrowaś
Dzisiaj słowo „zdrowy" jest ściśle związane z samopoczu­
ciem człowieka i najczęściej, kiedy pytałem ludzi o znaczenie
słowa Zdrowaś, M aryjo — to zaczynają mówić o zdrowiu.
Greckie słowo „haire" ma w łacinie dwa odpowiedniki: ave
i salve.
Ave Maryja, salve Regina. Witaj, Królowo, witaj, Maryjo. Są
to słowa pozdrowienia. Anioł Gabriel, który pierwszy ze świata
stworzonego oddał chwałę Maryi, wypowiedział te słowa na
powitanie. Polskie słowo „Zdrowaś, M aryjo" pochodzi od
„pozdrawiać". Bądź pozdrowiona, Maryjo.
Zatrzymajmy się przy tym najprostszym ujęciu: Witaj,
Maryjo. W tym jednym słowie jest zawarta zasada kultu
maryjnego. Jest to pozdrowienie. Bogu nie mówimy „witaj".
Możemy to słowo zastosować tylko do stworzenia. Na tym
słowie jest oparta cała pobożność maryjna. To jest tego typu
pobożność, w której serce pozdrawia Maryję. Dlatego w Różań­
cu powtarzamy 150 razy to jedno słowo „w itaj", Maryjo.
Trzeba uważać, by tego słowa nie wypowiadały tylko usta
i wargi, ale by to słowo wypowiadało serce. Pozdrowienie
może być puste, mijamy człowieka, którego nie lubimy i kła­

89
niamy mu się dla zasady. W stosunku do Maryi też może być
takie odniesienie.
Zupełnie inaczej wygląda przywitanie — „witaj" — skiero­
wane do ludzi, którzy są połączeni z nami więzami prawdzi­
wej miłości. Jest to otwarcie własnego serca na przyjęcie drugiej
osoby. Tak należy powiedzieć to słowo w stosunku do Maryi
— „witaj", Maryjo.
Św. Bernard, który jest mistrzem w doskonaleniu pobożno­
ści maryjnej, setki razy w ciągu dnia zwracał się do Matki
Bożej właśnie tym jednym słowem — witaj, witaj, Maryjo. Ile
razy spojrzał na obraz lub figurę Maryi, tyle razy wypowiadał
— witaj, Maryjo. Pewnego razu w odpowiedzi usłyszał głos
idący od obrazu „witaj, Bernardzie".
Powitanie to wymiana spojrzeń. Oto istota kultu maryjnego.
Chodzi o to, by dostosować całe swoje życie do tego radosnego
powitania, aby nie było odwracania się plecami do Maryi. Gdy
kogoś witamy, czynimy to, spoglądając w jego oczy, witamy go
twarzą w twarz.
Ten kto w ciągu dnia postępuje niegodnie, odwraca się do
Maryi plecami. Jeśli natomiast potrafi zamienić dzień na jedno
wspaniałe „witaj, M aryjo", jego dzień jest udany. Jeśli potrafi
zamienić całe życie na radosne wezwanie „witaj, M aryjo" — to
jego życie jest udane. Taki człowiek wchodząc do nieba spotka
na progu domu Ojca niebieskiego swoją Matkę, którą pozdra­
wiał, kochał i powie „witaj, M aryjo", a Ona odpowie — „Witaj,
córko"; „witaj, synu". I rozpocznie się już wieczne przebywanie
razem.
Niech te pierwsze słowa modlitwy Zdrowaś, Maryjo, tak
często powtarzane, będą wypowiadane sercem, a dzień dzisiej­
szy niech zamieni się w uwielbienie Matki przez płynące
z miłości pozdrowienie — „witaj, Maryjo, witaj, M atko".

90
Pełna łaski
W dwóch słowach skierowanych przez Gabriela do Maryi:
pełna łaski, została wyrażona prawda o jednym jedynym sercu
kobiety, jakie biło na ziemi, które zawsze było wypełnione
nadprzyrodzonym życiem. Od momentu poczęcia nigdy nie
było sercem pustym i nigdy też nic w tym sercu nie znalazło
się takiego, co przeszkadzałoby łasce. Bóg zaprogramował
ludzkie serce jako drogocenne naczynie, przeznaczając je do
wartości miliardy razy drogocenniejszych od niego samego.
Samo naczynie jest już cenne, podziwiane nawet przez ludzi
niewierzących. Serce jest arcydziełem, potrafi pracować nieu­
stannie dziesiątki lat, odpoczywając na ułamek sekundy,
między jednym a drugim uderzeniem. To właśnie serce decy­
duje o naszym życiu na ziemi. Dopóki ono pracuje, dopóki ono
żyje, my możemy przebywać w doczesnym świecie.
W sercu również mądrość ludzka od wieków dostrzega
skarbiec wszystkich wielkich duchowych wartości. Dlatego
w sercu, bo serce reaguje na dobro i zło. Raduje się i cierpi. Jest
to jeden z największych klejnotów. Właśnie to serce Bóg
pragnie wypełnić swoimi nadprzyrodzonymi, nieznanymi dla
nas darami. To serce rośnie i dlatego w miarę jak wzrasta, Bóg
pragnie uzupełniać to, czego mu nie dostaje, ciągle na nowo je
wypełnia. Serce Maryi również wzrastało i ustawicznie przez
Boga było dopełniane, stąd zawsze było pełne.
My rodzimy się z sercem pustym. Taki jest tragiczny skutek
grzechu naszych praojców. To nasze serce może być napełnio­
ne nadprzyrodzonym życiem. Ponieważ jednak sami decyduje­
my o zawartości tego serca, rzadko się zdarza, byśmy byli na
tyle mądrzy, by swoje serce oddać w ręce Boga i wkładać do
niego tylko to, co pragnie umieścić w nim Bóg.
Ponieważ to serce rodzi się puste, już nie może być zwane
sercem „pełnym łaski", bo był okres, kiedy to serce nie było
wypełnione łaską. Zostało wypełnione dopiero w chwili chrztu
świętego. Nasze serce było pełne łaski w momencie chrztu.

91
Ale idąc przez życie często nie doceniamy skarbów, którymi
Bóg może serca wypełnić i sami na własną rękę zaczynamy
gromadzić w nim to, co w naszych oczach stanowi skarb,
a w rzeczywistości są to śmieci. Jeśli te śmieci są jeszcze nie­
wielkie, to łaska jakoś z nimi sąsiaduje, ale serce nie jest już
pełne łaski, bo skoro są w nim śmieci, to brakuje ładu i piękna.
To są wszelkiego rodzaju przywiązania doczesne, to jest to
wszystko, co człowiek schowa w sercu nie upewniwszy się, czy
Bóg tego chce, to jest to wszystko, co w sercu nie jest skarbem,
czego musimy się wstydzić. I tym biedniejsze jest serce, im
więcej jest w nim „skarbów" nagromadzonych na własną rękę.
Jeśli mówimy Zdrozuaś, Maryjo, łaski pełna, to skłaniamy
głowę przed bogactwem tego jedynego serca, z którego Bóg
jest dumny przed całym stworzeniem. To jest właśnie ten ideał.
Bóg chciał, aby wszystkie serca były tak piękne i bogate.
Słowa te wypowiadane przez nas są wezwaniem do refleksji
nad własnym sercem, nad jego bogactwem, nad tym, ile nam
nie dostaje, aby można było o każdym z nas powiedzieć —
serce moje jest pełne łaski. Trzeba tu dodać, że tylko serce
pełne łaski może być zbawione. To jest ten ideał, do którego
wszyscy zmierzamy.
Nabożeństwo maryjne jest nastawione na ubogacenie
ludzkiego serca. Koncentruje uwagę na tym największym
skarbie, jaki istnieje na ziemi — na sercu i na tym bogactwie,
miliony razy większym niż sama „szkatułka", które Bóg
postanowił w niej zgromadzić.

Pan z Tobą
Wysłannik nieba pozdrawiając Maryję w Nazarecie, przed
przekazaniem Jej niezwykłej nowiny o decyzji Boga, iż Ją
właśnie wybrał na Matkę swojego Syna, obok określenia łaski
pełna, wymienia jeszcze drugie: Pan z Tobą. Gabriel dostrzegł
w Maryi Boga.

92
Chcąc określić głębię wyrażenia Pan z Tobą, trzeba przypo­
mnieć, że człowiek jako jedyna istota żyjąca na ziemi został
stworzony na obraz i podobieństwo Boga.
Obraz i podobieństwo Boga. Można tu posłużyć się takim
porównaniem. Bóg chciał, aby człowiek był doskonałym
lustrem, w którym odbija się sam Bóg. Lustro samo z siebie nie
przedstawia wielkiej wartości, ono zawsze służy. Bóg chciał,
aby człowiek był dziełem, w którym w sposób najdoskonalszy
On się objawia. Spotykamy objawienie Boga w przyrodzie,
spotykamy je w Piśmie Świętym i dostrzegamy objawienie
Boga w świętym człowieku. Grzech jednak sprawił, że czło­
wiek chce, aby ceniono samo lustro, czyli jego. Robi wszystko,
aby oprawić je w możliwie cenne ramy. Robi wszystko, aby
w nim odbijały się tylko małe rzeczy, bo wtedy kiedy są wido­
czne w nim małe rzeczy, to jest jeszcze możliwość podziwiania
samego lustra, ono będzie w centrum uwagi.
Tymczasem Bóg chciał, aby lustro zeszło na drugi plan,
a jego wartość oceniano po tym, co w nim jest widoczne. Kiedy
w nim „przejrzy" się Bóg, jeśli tak można powiedzieć, to
wypełni je czymś, co jest najwspanialsze i najbogatsze, ale
wtedy nikt nie będzie podziwiał lustra, tylko będzie otwierał
ze zdziwienia usta przed pięknem obrazu, który w tym lustrze
się odbija. Broni się przed tym egoizm, bo chce, aby lustro było
cenniejsze aniżeli obraz, który się w nim odbija.
Otóż Matka Najświętsza jest tym najdoskonalszym lustrem,
w którym w idealny sposób objawia się Bóg. To w Niej anioł
Gabriel dostrzegł Boga i dlatego mówi: Pan z Tobą.
Człowiek doskonali siebie jako obraz Boga na modlitwie.
Modlitwa polega na takim ustawieniu lustra swojej duszy do
Boga, by w nim znalazł się tylko Bóg, żeby nic więcej się
w nim nie odbijało, tylko Bóg. To jest tajemnica modlitwy
i dlatego człowiek rozmodlony objawia w sobie Boga. Maryja
była człowiekiem wielkiej modlitwy od pierwszej chwili, kiedy
świadomie zaczęła zwracać się do Boga, aż po ostatni moment
zejścia z tej ziemi. Więcej, pozostała człowiekiem modlitwy na

93
całą wieczność. Nigdy się nie uchyliła, zawsze w Niej można
odnaleźć Boga.
Mówimy: Witaj, Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą. Czy odnaj­
dujemy w Maryi Boga? Takie jest chrześcijańskie i ewangelicz­
ne ustawienie. Jeśli ktoś widzi tylko lustro, a nie widzi w nim
Boga, to nie widzi Maryi. To prawda, że lustro jest podpisane:
„Maryja z N azaretu", ale Maryja jest zawsze na drugim planie.
Na pierwszym jest obecny w Niej Bóg. Ktokolwiek się do Niej
zbliża, dostrzega Boga.

Postawmy pytania:
Czy przychodzę do Maryi po to, aby spotkać objawiającego
się w Niej Boga?
Czy lustro naszej duszy odbija Boga? Czy ludzie patrząc na
nas mogą powiedzieć: Witaj, Pan z tobą? Czy widzą w nas
Boga? Czy też ciągle zabiegamy o to, aby ludzie powiedzieli:
No tak, to jest pięknie wyszlifowane lustro. Cóż z tego, jeśli jest
to lustro puste. Choć najpiękniejsze, puste lustro jest nieużyte­
czne.
Czy Bóg przez nas objawia siebie światu?

Błogosławiona jesteś między niewiastami


Drugą część naszej codziennej modlitwy Zdrowaś, Maryjo
stanowią słowa Elżbiety: błogosławionaś Ty między niewiastami,
i błogosławiony owoc Twojego żywota. Słowa Gabriela są hołdem
uwielbienia złożonym Matce Boga przez niebo. Anioł bowiem
prezentuje wszystkie duchy stworzone przez Boga. Natomiast
słowa Elżbiety są pierwszymi słowami uwielbienia Maryi
wypowiedzianymi przez człowieka. To dlatego w modlitwie,
którą odmawiamy od dziecka, połączono te dwa zdania:
Gabriela i Elżbiety.
Jaka jest treść pierwszych słów człowieka skierowanych do
Maryi: „Błogosławiona jesteś między niewiastam i". Chcąc na

94
to pytanie odpowiedzieć, trzeba sobie uświadomić, że jest to
spotkanie dwóch kobiet, przy czym starsza kobieta schyla
głowę przed młodszą. Maryja jako pierwsza pozdrowiła
Elżbietę. Nie znamy słów tego pozdrowienia. Znamy odpo­
wiedź Elżbiety rozradowanej, że może gościć u siebie Maryję.
Jest to spotkanie dwóch kobiet powołanych, które całe życie
budowały na zawierzeniu Bogu. Spotkanie kobiet świętych.
Mamy zatem w tej modlitwie klucz do zrozumienia relacji,
jakie powinny istnieć między chrześcijańskimi kobietami. To
jest wzajemna radość ze spotkania, radość z tego, co Bóg
uczynił jednej i drugiej. One patrzą na siebie oczyma wiary.
Błogosławiona — szczęśliwa. Słowo „błogosławiony7' jest
znacznie bogatsze aniżeli słowo szczęśliwy, dlatego, że czło­
wiek szczęśliwy jest szczęśliwy od wewnątrz, to on jest szczę­
śliwy. Błogosławiony zaś jest uszczęśliwiony również od
zewnątrz. To jest człowiek, który znalazł się w zasięgu oddzia­
ływania szczególnej łaski Bożej. Jego szczęście wewnętrzne jest
tylko odpowiedzią na bogactwo otrzymane od Boga.
Błogosławionaś Ty między niewiastami — Elżbieta zdaje sobie
sprawę z tego, że stoi wobec najwspanialszej kobiety, jaka żyła,
żyje i żyć będzie na ziemi. To jest ideał, to jest najdoskonalszy
człowiek. Można powiedzieć, że Jezus Chrystus to jest ręka
Boga wyciągnięta z nieba na ziemię, bo to jest Syn Boży, który
przybiera nasze ciało, staje się człowiekiem. Maryja to jest ręka
człowieka wyciągnięta w stronę Boga. Te ręce się spotykają. To
jest doskonały człowiek. Maryja nie jest Bogiem, ale jest najdos­
konalszym człowiekiem. Błogosławiona jesteś między niewias­
tami.
Pobożność maryjna to przejęcie się głęboką refleksją nad
własną godnością, nad godnością kobiety, godnością człowieka.
W spotkaniu z Maryją następuje autentyczne odkrycie godności
człowieka. Dobrze ustawiona pobożność maryjna pomaga
odkryć, kim jest człowiek w planach Boga. Nie tylko kim może
być, ale kim jest. Dlatego w naszym codziennym życiu, jeśli
człowiek nie ogranicza się tylko do śpiewania pobożnych

95
pieśni maryjnych, ale faktycznie spotyka się z Maryją, to w tym
spotkaniu zawsze odnajduje swoją własną godność. Zdaje sobie
sprawę z tego, z kim ma do czynienia, i kim sam może być
jako człowiek, o ile potrafi w pełni odpowiedzieć na wezwanie
Boga. To jest treść tego pierwszego wezwania: Błogosławionaś
Ty między niewiastami.
Spróbujmy przynajmniej dzisiaj te słowa wypowiedzieć ze
świadomością ich bogactwa. Wiedząc, że każde zwrócenie się
do Maryi jest autentycznym spotkaniem z najwspanialszym
człowiekiem, jakiego nosiła ziemia, a celem tego spotkania jest
to, byśmy sami do tej doskonałości dorastali.

Błogosłaiuiony owoc żywota Tioojego


Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc
żywota Twojego. Elżbieta w stojącej przed nią Maryi dostrzega
wielką godność kobiety. Ale nie tylko to: Elżbieta jest pierw­
szym człowiekiem, który dostrzega w Maryi Matkę Syna
Bożego. Elżbieta była charyzmatyczką i otrzymała specjalny
dar Ducha Świętego. Wiarę miała mocniejszą aniżeli jej mąż,
Zachariasz. Pamiętamy, że były to pierwsze tygodnie po
poczęciu Syna Bożego, a więc w sposób widzialny Elżbieta nie
mogła jeszcze dostrzec stanu Matki Najświętszej. Jest to więc
spojrzenie oczyma wiary.
Elżbieta jako pierwsza skłania głowę przed Matką swego
Pana. Skądże mi to, że M atka Pana mojego przychodzi do mnie?
Żona Zachariasza spogląda na Maryję przez Jej macierzyńską
godność, widzi w Niej Matkę Boga.
Do Maryi można podchodzić, jak do wybranej kobiety
w Nazarecie, podziwiać wszystkie Jej cnoty, podziwiać w Niej
piękno godności kobiety, ale to wszystko nie posiada jeszcze
charakteru ściśle religijnego. To jeszcze nie jest nabożeństwo
maryjne, które kształtowałoby człowieka. Dopiero wtedy, kiedy
na Maryję spojrzymy jako na Matkę Boga, można odkryć, na

96
czym polega całe bogactwo kontaktu z Nią. A skądże mi to, że
Matka Pana mojego przychodzi do mnie.

Matka Pana mojego


Często można słyszeć twierdzenie, że wystarczy się spotkać
z Maryją z Nazaretu, aby spotkać się z Panem Bogiem. Jest to
niebezpieczne podejście. Miliony ludzi spotyka się z Maryją,
a nie spotyka się z Bogiem. Prawdziwa religijność jest ustawio­
na odwrotnie — wpierw trzeba spotkać się z Bogiem, aby móc
spotkać się z Maryją. Trzeba wpierw wiedzieć kim jest Bóg, by
odkryć, w jakim znaczeniu Maryja jest Matką Boga.
Jeżeli ktoś nie wie, kim jest Bóg, jeśli nie przeżywa samego
spotkania z Bogiem, to nigdy nie potrafi zrozumieć słów
Elżbiety — „Matka Pana m ojego". Takie nabożeństwo nie
kształtuje ludzkiego serca. Zdarza się, że kobieta z różańcem
w ręku idzie do ginekologa, aby zabić swoje własne dziecko.
Prosi Maryję, by nie było komplikacji po zabiegu. Gdyby taka
matka wiedziała, kim jest Bóg i co to znaczy spotkać się z Mat­
ką swojego Pana, to by nigdy do dramatu jej i dziecka nie
doszło. Kto wchodzi w kontakt z M atką mojego Pana, ten wie,
że Ona pomaga stanąć przed samym Bogiem.
Dotykamy istotnej prawdy polskiej pobożności maryjnej.
W pieśni śpiewamy: Bo kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśli­
wy, kto się do Matki uciecze. Tak jest w złej rodzinie. Ojciec
niebieski nigdy nie jest rozgniewany. Szczęśliwy, kto się do Matki
uciecze. To kim jest ten Bóg i kim jest ta Matka, która broni
dzieci przed Bogiem Ojcem. Jak to jest?
Chcąc odkryć bogactwo słów naszej modlitwy, trzeba by
dokładnie rozważyć całe spotkanie z Gabrielem i całe spotkanie
z Elżbietą, tak jak podaje je św. Łukasz. Są to dwa teksty, które
obok Magnificat — Uwielbiaj, duszo moja, Pana — samej Matki
Bożej, stanowią podstawę kultu maryjnego, kultu niezwykle
twórczego, kształtującego człowieka. To jest ustawione tak, jak

Mistrzyni życia... 7 97
zaplanował Bóg. Aniołowie schylają głowę przed cudem Matki
Zbawiciela i Elżbieta jako pierwszy człowiek śpiewa hymn
uwielbienia w imieniu całej ludzkości, dostrzegając w Maryi
z Nazaretu Matkę swojego Pana.

Módl się za nami


Modlitwa Zdrowaś, M aryjo składa się z trzech części: pozdro­
wienia Gabriela, pozdrowienia Elżbiety oraz słów prośby, które
Kościół kieruje do Matki Najświętszej, prosząc o dwa dary.
W tych pierwszych częściach mamy ukazany sposób oddawa­
nia czci Matce Najświętszej. W nich ukazano Matkę Boga jako
wzór ludzkiej doskonałości, a w trzeciej części jest Ona przed­
stawiona jako pośredniczka łaski.
Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej.
W tej prośbie jest mowa o dwóch momentach życia człowieka.
O chwili obecnej — „Teraz" — i o godzinie śmierci. W prośbie
chodzi o łaskę uczynkową, której Bóg udziela w tym momen­
cie, w jakim człowiek spotyka się z wiecznością, czyli teraz.
Wiemy już, że żyjemy w czasie, w którym dotykamy wieczno­
ści, jedyny twórczy moment czasu to jest „teraz". Bóg „teraz"
udziela łaski mnie do skutecznego przekazania prawdy zawar­
tej w Ewangelii, a wam łaski potrzebnej w tym momencie do
owocnego wysłuchania tych słów. „Teraz" albo tę łaskę odbie­
ramy, albo nie przyjmujemy. To jest łaska uczynkowa. Kiedy
prosimy Matkę Boga módl się za nami grzesznymi teraz, prosimy
Ją, aby nam pomagała tę łaskę odebrać i z tą łaską współpraco­
wać. To jest łaska udzielona „teraz", jeżeli człowiek tej łaski nie
wykorzysta, to łaska ta jest udzielona na darmo. Wykorzysta­
nie łaski, to wypełnienie woli Boga. Bóg udziela swojej łaski,
abyśmy wypełnili Jego wolę. Ponieważ to jest rzeczą trudną,
prosimy Matkę Boga, aby nam pomogła wykorzystać tę łaskę.
Dla jednych jest to łaska wykorzystania cierpienia, dla drugich
łaska odpoczynku, dla innych łaska modlitwy, łaska pracy.

98
Prawdziwa pobożność zawsze jest związana z dobrze
wykorzystaną chwilą obecną. Tu i teraz pełnię wolę Boga. Na
tym polega prawdziwa cześć Matki Najświętszej. Wszystkie
piękne słowa, pielgrzymki, nabożeństwa nic nie znaczą, jeśli
człowiek „tu i teraz" nie współpracuje z łaską uczynkową.
Drugi ważny moment to jest godzina śmierci. Ponieważ od
niej zależy nasza wieczność, szczególnie prosimy Matkę Bożą,
aby była z nami wtedy, kiedy trzeba współpracować z najważ­
niejszą łaską uczynkową, mianowicie łaską dobrej śmierci.
„Módl się za nam i" — to jest modlitwa wspólnotowa, nie
módl się za mną, ale módl się za nami. To jest gest miłości
bliźniego, aby ta łaska uczynkowa, która jest łaską dobrej
śmierci była przez nas przyjęta, ponieważ ona w wielkiej
mierze decyduje o naszej wieczności.
W tej krótkiej modlitwie Zdrowaś, M aryjo, której nauczyła
nas matka, mamy wszystko, co jest potrzebne do właściwego
ustawienia pobożności maryjnej. W spominamy cześć i szacu­
nek, jakim otacza niebo Maryję, Królowę Aniołów. Spoglądamy
na wzór doskonałej kobiety. Spotykamy Matkę naszego Pana
i naszą Orędowniczkę, która nas wspiera w przyjęciu i w wy­
korzystaniu łaski uczynkowej teraz i w godzinie naszej śmierci.
Nie trzeba szukać daleko, w zwykłym tekście pacierza jest
zawarte wszystko, co jest konieczne do właściwego spotkania
z Bogiem i z Matką naszego Pana.
MYŚLI DO ROZWAŻAŃ MAJOWYCH

1 maja

M a r y ja uboga

Rzeczywiście uboga — Nazaret, Betlejem, Golgota.


Przedstawicielka tego kierunku duchowego,
który pokładał nadzieję tylko w Bogu.
„Błogosławieni ubodzy".
Ubóstwo, które nie pozwala liczyć ani na własne siły,
ani na pomoc innych.
Ubóstwo, które zbliża do Boga.
Ubóstwo warunkiem przyjęcia Ewangelii.
Maryja przyjęła pierwsza.

2 maja

U c z e s t n ic z k a B o ż e j M ą d r o ś c i
Na tyle zawierzyła Bogu, że potrafiła
całkowicie zgodzić się na Jego plany.
To dokonało się w czasie modlitwy.
Współżyjąc z Bogiem, uczymy się patrzeć na świat
i czekające nas zadania Jego oczyma.
Mądrość człowieka polega na uznaniu
Mądrości Boga.
Maryja uznała tę Mądrość najlepiej.

100
3 maja
Pełn a ła sk i

Bogata w dary.
Pełna.
Nic nie można już dodać.
Osoba szczególnie umiłowana przez Boga.
Bóg jest zakochany w Maryi,
zachwycony bogactwem Jej wnętrza.
Maryja jest zakochana w Bogu,
zachwycona bogactwem Jego wnętrza.
Wypełniona po brzegi Miłością.

4 maja

K o b ie t a , któ rej zau fał Bóg

Miłość to nie tylko zachwyt bogactwem drugiej osoby,


to również pragnienie zachowania,
a jeśli to możliwe, pomnożenia tego bogactwa.
Stąd poczucie odpowiedzialności za skarb drugiej osoby.
Jeżeli ta odpowiedzialność jest obustronna,
powstaje zaufanie.
Człowiek składa siebie bezpiecznie w ręce osoby,
która go kocha.
Rodzi się pokój, radość, szczęście,
poczucie bezpieczeństwa, odwaga... owoce miłości.
Maryja zaufała Bogu i Bóg zaufał Maryi.

101
5 maja

O p ie k u n k a p r a w d z iw e j m i ł o ś c i

Znała język miłości.


Znała wymowę znaku.
W miłości wielką rolę odgrywają małe znaki.
Miłowała Boga.
Czy otrzymywała od Niego dużo znaków?
Jak często składała Bogu
dowody swojej miłości?
Opiekunko prawdziwej Miłości
— naucz nas kochać,
— naucz czekać na znaki,
— naucz dobrze je odczytywać,
— naucz dawać znaki tym, których kochamy,
Bogu i Tobie.

6 maja

D z i e w ic a

Kobieta — ziemia przygotowana na przyjęcie


nasienia i wydanie owocu.
Tak zaplanował Bóg.
Czy może pozostać ziemią nieurodzajną?
Dziewica — ziemia gotowa na przyjęcie
i wychowanie tego, kogo powierzył jej Bóg.
Dlatego może być matką wielu.
Maryjo, ilu masz synów? ile córek?

102
7 maja

ŻONA JÓZEFA

Nie bała się mężczyzny, młodego, przystojnego.


Wierzyła w czystą, szlachetną, twórczą miłość.
Wiedziała, że ten kontakt
nie tylko nie zaszkodzi Jej świętości,
ale będzie twórczy, piękny, owocny.
Nie bała się Jego miłości.
Był tak blisko.
Wiedziała, że potrafi panować
nad sytuacją.
Była Niepokalana i grzech w żaden sposób
nie miał do Niej dostępu.

8 maja

Z a tro sk a n a o t o , b y in n i u w ie r z y l i

W Kanie czekała na znak.


Chciała, by uczniowie patrzyli
na Jej Syna w duchu wiary.
Uwierzyli, gdy pili wodę zamienioną w wino.
W pełni uwierzą dopiero
po Zmartwychwstaniu Jej Syna.
Maryja stoi u początku drogi wiary.
Wprowadza na nią ludzi,
pragnie dzielić się z nami szczęściem,
w którym sama uczestniczy.
Wiara to droga do szczęścia.

103
9 maja

P o ś r e d n i c z k a D o b r e j N o w in y
Maryjo,
Elżbieta przez Ciebie została uszczęśliwiona.
Potrafisz tak zaprezentować dar zbawienia,
że ludzie przyjmują go z radością.
Nasze zadanie to przekazywanie
daru zbawienia innym.
Nie umiemy tego czynić.
Zewsząd słychać zdziwione głosy:
„Po co mi zbawienie?"
„Zbawiciel jest mi niepotrzebny".
Matko, naucz nas wychodzenia do ludzi
z darem zbawienia.

10 maja

N ie p o k a l a n ie P o c z ę t a
Poczęcie Maryi to chwila stworzenia
nowego, odkupionego świata.
Świata nietkniętego przez grzech.
Ten Boży świat będzie ustawicznie wzrastał.
Przez chrzest zostaliśmy włączeni
w ten świat.
Zostaliśmy wezwani do pracy
nad uświęcaniem ludzkości i powiększaniem
królestwa Bożego.
Maryjo, co należy czynić, by odkryć radość
z przynależenia do odkupionego świata?

104
11 maja

Sam otna
Przez swe wybranie odcięta od innych.
Nikt z ludzi nie może Jej zrozumieć.
Nikt nie jest w stanie pojąć Jej bogactwa.
Najwyżej może uznać Jej tajemnicę
i w uwielbieniu schylić przed Nią głowę.
Samotna — w gąszczu tajemnic Syna.
Nawet Ona nie mogła Go zrozumieć.
Stała nieustannie wobec Tajemnicy
i rozważała.
Samotna.

12 maja

Z n ała „ sła bo ść" B o ga


Miłość to odwaga przyznania się
przed osobą kochaną do swej słabości.
Kobiecie to łatwiej przychodzi.
Złożyła swą słabość w ręce Ojca.
Bóg wyznał Jej swą „słabość"
i złożył Syna w Jej ręce.
Betlejem
Zdjęcie z Krzyża.
Nie umiemy składać naszej słabości
ani w Twoje ręce,
ani w ręce Boga,
ani ludzi, których kochamy.
Matko — naucz nas kochać.

Mistrzyni życia... 8 105


13 maja

N a jd o s k o n a l s z a ze stw o rzeń

Najpiękniejsze dzieło Boga.


Cud, który cały świat podziwia
i będzie podziwiał przez wieczność.
To jest nasza Matka!
Za mało Ją znamy,
za mało cenimy,
za mało kochamy.
Przebacz, Mamo!

14 maja

Po słu szn a

Nieustannie odczytująca i wypełniająca


Wolę Boga.
Panie, co chcesz, abym czynił?
Oto najwłaściwsza postawa człowieka wierzącego.
Gotowość na zmianę.
Gotowość na niespodzianki.
Oto zawierzenie Mądremu Bogu,
który wszystko prowadzi do celu.
Człowiek nie jest powołany
do poprawiania planów Boga,
ale do ich wykonania.

106
15 maja

S ł u ż e b n ic a

Gotowa nieść pomoc innym —


Zatroskana o szczęście innych.
Inni byli ważni — nie Ona.
W tym duchu wychowywała
Chrystusa — „Sługę Jahw y".
Służyć pomocą innym
do ostatniej sekundy swego życia.
Służyć wieczność całą...
Oto jeszcze jeden wymiar
Tajemnicy nieba.

16 maja

N a jl e p s z e d z ie c k o O jc a n ie b ie s k ie g o

Nie miał i nie będzie miał córki


tak posłusznej,
tak dobrej,
tak kochającej,
tak szanującej,
tak twórczej,
tak zatroskanej o Jego sprawy —
jak Ona,
Najlepsza z córek.
A my?
Jakimi dziećmi Ojca niebieskiego jesteśmy?

107
17 maja

B o lesn a

Znała gorycz cierpienia,


Przeżyła śmierć Józefa, śmierć Syna.
Przeżyła niewdzięczność ludzi,
nienawiść wrogów Chrystusa,
okrucieństwo katów,
tchórzostwo Apostołów...
Znała tajemnicę cierpienia.
Gdyby nie znała,
nie stałaby tak spokojnie pod krzyżem.
Maryjo, naucz nas cierpieć po chrześcijańsku.

18 maja

Po ch ylo n a n a d l u d z k o ś c ią

Żyjąca teraz w niebie,


słysząca nasze słowa,
śledząca czyny, gesty, myśli...
Otaczająca nas swą matczyną miłością.
Niebo jest blisko.
Niebo jest w nas.
Tam gdzie jest niebo, jest i Maryja.
Jakże łatwo możemy się spotkać
z naszą Matką!
Teraz,
w tym momencie.

108
19 maja

Z apatrzo n a w n ie b o

Co przeżywała w momencie
Wniebowstąpienia Syna?
Czy tajemnica Jej Wniebowzięcia
była Jej już znana?
Radość ostatecznego zwycięstwa Syna
była wielka,
ale dla osób, które łączy miłość,
każde rozstanie jest smutne.
Czy to rozstanie też?
Tajemnica uwielbienia,
tajemnica wiecznego nieba
jest dla nas rzeczywistością
bardzo odległą.
To dowód naszej słabej wiary.

20 maja

D o sk o n a ły c z ł o w ie k

Tej doskonałości pozazdrościł szatan


i przez to zgrzeszył.
Zamiast oddać chwałę Bogu za to,
że stworzył tak cudowną istotę,
zwrócił się z pretensjami,
dlaczego tym cudem nie jest on sam.
Maryja nigdy nikomu nie zazdrościła.
Miejsce zazdrości zajęło dziękczynienie
za bogactwo złożone przez Boga
w Niej i w innych.
Dziękczynienie to jedyne lekarstwo na zazdrość.

109
21 maja

K ró lo w a

Posiada wielką władzę.


To władza miłości.
To skuteczne pragnienie dobra
dla wszystkich poddanych.
Maryjo,
masz nad nami władzę.
Wiesz, co dla nas jest dobre.
Tak rządź, tak prowadź,
byśmy uwierzyli
w potęgę miłości.

22 maja

WSPOMOŻYCIELKA WIERNYCH

Umiała pomagać.
Umiejętność wspomagania innych to wielka sztuka.
Sztukę tę można posiąść
tylko pod kierunkiem Boga.
On jeden zna wszystkie jej sekrety.
On pomaga najlepiej.
Wspomożycielko!
Jesteśmy słabi.
Czekamy na Twoją pomoc.
Naucz nas wspomagać innych.

110
23 maja

R o zm o d lo n a

Trwająca z uczniami Syna —


z Jego przyjaciółmi na modlitwie.
Śpiewająca Psalmy.
Wyciągająca ręce do Pana.
Wyczekująca na spełnienie obietnicy.
Odmawiająca Ojcze nasz.
Gromadząca wokół siebie
pierwszą rozmodloną wspólnotę chrześcijańską.
Maryjo,
naucz nas modlić się.

24 maja

ŚPIEWAJĄCA MAGNIFICAT

Przepełniona wdzięcznością,
radością,
miłością.
Szczęśliwa.
Śpiewająca swe szczęście.
Dostrzec wielkość Bożych darów
i śpiewać wieczne Magnificat —
oto droga do szczęścia.
Wdzięczność, to sekret radości
rozlanej w sercach chrześcijan.

111
25 maja

M a r y ja w o bec ś m ie r c i

Przeżyła utratę osoby ukochanej — Syna.


Matka oglądająca zniszczony owoc swego życia.
Klęska.
Miłość w takich momentach cierpi,
ale również wierzy,
że to tylko etap przejściowy,
że ostateczne musi być — Zwycięstwo.
Prawdziwa miłość zmienia spojrzenie
nie tylko na życie,
ale i na śmierć.
Człowiek, który nie kocha,
nie umie właściwie ocenić
ani życia, ani śmierci.

26 maja

D r u g a Ewa

Ewa w Raju:
nieposłuszna,
matka grzechu,
współwinna zamknięcia nieba,
wzór kobiet,
które prowadzą
innych do zła.
„Ewa" z Nazaretu:
doskonale posłuszna,
Matka łaski Bożej,

112
Współodkupicielka świata,
wzór kobiet,
które prowadzą innych
do dobrego.

27 maja

P r z y b y t e k D u c h a Ś w ię t e g o

Najpiękniejsza świątynia Boga.


Świadoma swego bogactwa.
Świadoma kontaktu,
przyjaźni z Duchem Świętym.
Duch Święty jest w nas.
Oto tajemnica naszej mocy,
odwagi, mądrości, świętości,
szczęścia.
My również jesteśmy przybytkiem
Ducha Świętego.

28 maja

POCIESZYCIELKA STRAPIONYCH

Jest ich teraz tak wielu.


Strapione oczy,
strapione twarze,
strapione serca...
Pocieszycieli niewielu.
Gdy bezradnie opuszczamy ręce
w obliczu raka, zawałów serca,
demoralizacji, przemocy,

113
wobec grzechów i nałogów
Matko!
Przyjdź, by pocieszyć,
Naucz nas wlewać otuchę
w serca biednych.

29 maja

U c ie c z k a g r z e s z n ik ó w

Pijaków, złodziejów, morderców,


cudzołożników, świętokradców...
Tych, którzy nienawidzą,
zazdroszczą...
Ludzi złych i ludzi słabych...
Zasługujących na karę.
Szeroko otwarty płaszcz Matki.
Jeden gest żalu,
jedno drgnięcie serca ku dobremu
wystarczy, by dotknąć tego płaszcza
i nie zginąć.
Matka Nieustającej Pomocy.

30 maja

O r ę d o w n ic z k a

Stoi przed tronem Boga


i prosi o miłosierdzie dla nas.
Orędować za tak niewdzięcznym
i tak niepoprawnym tłumem
to rzecz trudna.

114
Maryja stoi teraz
przed Ojcem i prosi za mną...
prosi o miłosierdzie,
o zbawienie dla mnie... dla innych...
Matko,
dziękuję.

M a t k a K o ś c io ł a

Matko,
widzisz co się w Kościele dzieje.
Dużo zmian.
Nie wszystkie idą
we właściwym kierunku.
Jak należy na nie patrzeć?
Jak się włączyć?
Jak działać,
by owoc naszych poczynań trwał?
Matko, oby zmiany w Kościele
były przyczyną Twojej radości.
SPIS TREŚCI

M istrzyni uświęcania c z a s u ............................................................... 5


Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny
Boża Pielęgn ia rka ................................................................................... 7
Świętej Bożej Rodzicielki
N a jl e p s z a z m a t e k ................................................................................... 10
Ofiarowanie Pańskie
M a r y ja u c z y k o c h a ć s t a r s z e i m ł d s z e p o k o l e n i e ..................... 13
Najświętszej Maryi Panny z Lourdes
M atka wzywająca do p o k u t y ............................................................. 16
Uroczystość św. Józefa
S z c z ę ś l iw y mąż ........................................................................................ 19
Zwiastowanie Pańskie
Godność kobiety ...................................................................................... 22
Matki Bożej Dobrej Rady
C enny p r z y ja c ie l ...................................................................................... 24
Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski
Mistrzyni patriotyzmu ...................................................................... 26
Najświętszej Maryi Panny, Wspomożycielki Wiernych
M is t r z y n i s z c z ę ś l i w e j c o d z i e n n o ś c i .............................................. 28
Nawiedzenie Najświętszej, Maryi Panny
M istrzyni ludzi p o w o ł a n y c h .......................................................... 31
Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła
M istrzyni umiłowania Ko ś c io ł a ..................................................... 34
Najświętszej Maryi Panny, Nieustającej Pomocy
MISTRZYNI MIŁOŚCI BLIŹNIEGO ............................................................. 36
Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny
Mistrzyni odpowiedzialnej m ił o śc i ................................................ 39

117
Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel
M istrzyni życia d u c h o w eg o ............................................................ 43
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny
M atka wtajemniczająca w śmierć ................................................ 46
Najświętszej Maryi Panny, Królowej
M istrzyni władania innymi z miłością ...................................... 48
Matki Boskiej Częstochowskiej
M istrzyni społecznego wychowania ........................................... 51
Narodzenia Najświętszej Maryi Panny
N auczycielka szacunku dla chleba ........................................... 54
Imienia Najświętszej Maryi Panny
Oczarowana ciszą .............................................................................. 57
Matki Bożej Bolesnej
M istrzyni trudnej sztuki c ie r p ie n ia ............................................. 60
Najświętszej Maryi Panny Różańcowej
Mistrzyni m o d litw y .............................................................................. 62
Ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny
M istrzyni życia samotnego ............................................................ 64
Ma g n if ic a t ............................................................................................... 66
Hymn wdzięczności.............................................................................. 66
Bóg moim Zbawcą .............................................................................. 68
Służebnica Pańska ................................................................................ 70
Wobec wszechmocnego, miłosiernego i świętego Boga .................. 72
Wielkie rzeczy uczynił mi W szechmocny ........................................ 74
Bojaźń B o ż a .......................................................................................... 76
Bóg pysznym się sprzeciw ia ............................................................... 78
Strąca zoładców z tro n u ...................................................................... 80
Ubóstwo drogą zbawienia .................................................................... 82
Miłość Ojczyzny ................................................................................... 84
W kręgu Bożych obietn ic .................................................................... 86
Z drowaś, Ma r y j o ................................................................................... 89
Zdrowaś ............................................................................................... 89
Pełna ła s k i ............................................................................................. 91

118
Pan z Tobą....................................................................................... 92
Błogosławiona jesteś między niezuiastami...................................... 94
Błogosławiony owoc żywota Tiuojego............................................. 96
Matka Pana m ojego......................................................................... 97
Módl się za nami ................................................................................. 98
M yśli do ro zw ażań m a jo w y c h ......................................................................... 100

You might also like