Professional Documents
Culture Documents
Roberta R. Blake’a i Glenna V. Ramsey’a. Copyright 1951, The Ronald Press Company, New
York.]
Nie będąc specjalistą w dziedzinie psycho-logiki2, czuję się wyjątkowo zaszczycony, mogąc
uczestniczyć w sympozjum poświęconym tak ważnej kwestii. Z przyjemnością stosuję się do
sugestii organizatorów dotyczących tematu i podziału niniejszego rozdziału.
W trakcie prowadzonych przeze mnie prac odkryłem, iż istnieją pewne proste reguły leżące u
podstaw percepcji, o których będę chciał tu powiedzieć. Więcej informacji na ten temat
można odnaleźć w podanych pozycjach bibliograficznych oraz obszernej literaturze
pokrewnej.
Nie mając do czynienia w mojej pracy bezpośrednio z problemem „percepcji” i nie uważając
się za wystarczająco kompetentnego, by ów termin tu definiować, będę używał go w
znaczeniu potocznym, a ujmując go w cudzysłów, będę chciał wskazać na nietechniczne
podejście do tego typu ludzkich reakcji. Nie uda mi się uniknąć chociaż pośredniego
podejmowania problemów „percepcji”, dlatego ujęte one zostaną z innej perspektywy.
1
Alfred Korzybski zmarł 1 marca 1950 roku przed ostatecznym zredagowaniem tego artykułu. Pani Charlotte
Schuchardt, jego sekretarz wydawniczy, w liście dotyczącym końcowej formy rękopisu stwierdziła: „Powinno
się powiedzieć jasno, że nie ukończył on redakcji tego artykułu. Poprawki, które wprowadziłam po jego śmierci
były niewielkie i jestem tu wdzięczna za pomoc udzieloną mi przez pracowników Instytutu. Jednocześnie biorę
na siebie odpowiedzialność zarówno za małe zmiany, których dokonałam ja, jak i za te, których nie
wprowadziłam, a które z pewnością zrobiłby on”.
2
O specjalnym użyciu łączników i innych symboli jako „narzędzi ekstensjonalnych” w tym rozdziale, patrz str.
18.
1
Mamy tu oczywiście do czynienia z ograniczoną „percepcją”, w którą zaangażowany był
głównie „słuch” oraz różne interpretacje.
Oto inny przykład „percepcji”, który każdy może sprawdzić na sobie. Sugerowałbym, aby
wszyscy czytelnicy tego artykułu wykonali ów prosty eksperyment. Doświadczenie wymaga
dwóch osób. Jedna, bez wiedzy drugiej, wycina z gazety różne nagłówki tej samej wielkości,
po czym z pewnej odległości pokazuje jeden z nich drugiej osobie siedzącej cały czas na
krześle. Jeżeli badany jest w stanie go odczytać, pokazuje mu się następny, zwiększając
zarazem odległość. Gdy i ten odczytuje, pokazuje mu się kolejny, ponownie zwiększając
stopniowo dystans. Całą procedurę powtarza się do czasu, aż podmiot nie jest w stanie
przeczytać nagłówka. Wtedy to pokazujący odczytuje napis. I zadziwiające jest to, że badany
będzie w stanie zobaczyć i przeczytać nagłówek, gdy tylko będzie „wiedział”, co tam jest
napisane.
Tego typu sytuacji można przytoczyć mnóstwo i wystarczają one, by wykazać niemożliwość
wyraźnego oddzielenia „percepcji” („widzenia”, „słyszenia”, itd.) od „tego, co się wie” –
byłby to podział powierzchowny, którego dokonać można jedynie na poziomie werbalnym.
Procesy abstrakcji. – Dzisiejsza wiedza każe nam sądzić, że wszelkie życie, łącznie z
działaniem naszego układu nerwowego, ma charakter elektro-koloidalny. Wciąż nieznane są
nam dokładnie wewnętrzne mechanizmy funkcjonowania naszego układu nerwowego, jednak
z elektro-koloidalnego punktu widzenia uważa się, że każda część mózgu połączona jest z
inną, jak i z resztą układu nerwowego jako całością. Pomimo iż analiza wymaga zbadania
jeszcze wielu innych aspektów procesów abstrakcji, wiedza ta winna nam uświadomić, że
owe aspekty są częściami jednego, ciągłego procesu normalnego życia.
Zastanówmy się teraz nad tym, co dzieje się w naszym układzie nerwowym, gdy
„postrzegamy” daną sytuację czy zdarzenie. Termin „zdarzenie” użyty tu został w znaczeniu
whiteheadowskim – jako chwilowy przekrój procesu. Powiedzmy, że upuszczamy pudełko
zapałek. Mamy tu do czynienia ze zdarzeniem pierwszego rzędu, które występuje na
niewerbalnych lub na tak zwanych „milczących” czy „niewypowiadalnych” poziomach.
Odbite światło dociera do oka, wywołując tym samym w mózgu pewnego rodzaju elektro-
koloidalne konfiguracje. Będąc organizmami obdarzonymi czuciem, na owe konfiguracje
możemy z kolei – wciąż na „milczącym” poziomie – reagować różnymi „uczuciami”,
ewaluacjami, itd. O owych reakcjach naszego organizmu możemy mówić dopiero na końcu,
już na poziomie werbalnym. O spadającym pudełku zapałek Newton mówił, używając
2
terminu „grawitacja”, Einstein natomiast – “zakrzywienie czaso-przestrzenne”. Jakkolwiek
byśmy o tym nie mówili, zdarzenie pierwszego rzędu zawsze pozostaje na poziomie
milczącym. Za to z dnia na dzień, z roku na rok, z wieku na wiek może zmieniać się sposób,
w jaki będziemy o nim mówić. Wszelkie nasze „uczucia”, „myśli”, „miłości”, „nienawiści”,
itd. zdarzają się na poziomach milczących, nie-wypowiadalnych. Mogą one jednak podlegać
wpływowi poziomów werbalnych dzięki istnieniu między nimi stałej współzależności, która
umożliwia nam mówienie o nich do siebie i do innych, oraz intensyfikowanie i umniejszanie
ich wagi itd., ale to już inna kwestia.
Większość z nas przypisuje poziomom I, II, III, i IV tę samą wartość, reagując tak, jakby
nasze werbalizacje dotyczące pierwszych trzech poziomów były dokładnie „tym”. Cokolwiek,
o czym możemy powiedzieć, że „jest” czymś, nie jest tym „czymś” na poziomach
milczących. Jak napisał Wittgenstein: „Co można pokazać, tego nie można powiedzieć”3. Z
mojego doświadczenia wiem, że nie da się wytłumaczyć czytelnikowi czy słuchaczowi
różnicy między poziomami milczącymi (niewypowiadalnymi) a werbalnymi bez poproszenia
go o uszczypnięcie się w rękę. Wówczas przekonałby się on fizycznie, że bezpośrednie,
psycho-logiczne doświadczenia pierwszego rzędu nie są natury werbalnej. Prostota tego
twierdzenia bywa myląca, o ile nie uświadomimy sobie jego implikacji. Większość z nas
bowiem, w życiowych reakcjach utożsamia, bardzo często z katastroficznymi
konsekwencjami, wartości całkowicie różnych poziomów.
3
L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, tłum. Bogusław Wolniewicz, Warszawa, 2002. (4.1212).
(przypis tłumacza)
3
Niestety, ludzie, włączając w to wielu naukowców, na ogół całkowicie nie zauważają
poziomów II i III i reagują jakby nieświadomi, że IV „nie jest” I. Innymi słowy, nie bierzemy
pod uwagę funkcjonowania mechanizmów ludzkiego układu nerwowego; nie „myślimy
elektro-koloidalnie” o naszych reakcjach. Takie przeoczenie prowadzi z reguły do
nieporozumień, dwu-wartościowych („albo-albo”) postaw w dyskusji, wrogości, uprzedzeń,
zgorzknienia, itd. W historii „filozofii” metafizyczna walka o „solipsyzm” przestaje być
problemem, gdy uświadomimy sobie, że jedynym możliwym ogniwem łączącym z natury
różne poziomy milczące (niewerbalne) i werbalne jest podobieństwo struktury wyrażone w
kategoriach relacji, na których opiera się wspomniany nie-arystotelesowski system.
Twierdzenia są werbalne, w związku z czym nie są one nigdy owym milczącym „tym”. Ktoś
może mieć koszmar, że „jest” Stalinem – byłoby to stosunkowo niewinne. Ktoś inny może
marzyć, by być Stalinem – to już jest poważniejsze. W końcu ktoś może świadomie ogłosić:
„Jestem Stalinem” i wierzyć w to i nawet zacząć zabijać tych, którzy się z nim nie zgadzają;
taką osobę zazwyczaj zamyka się w szpitalu i uważa za beznadziejny przypadek.
Chciałem podkreślić tu wagę, czasami tragicznych, aspektów procesów abstrakcji, które, choć
wydają się prostymi i oczywistymi, odgrywają olbrzymią rolę w naszym życiu.
4
„Myślenie” Werbalne i Niewerbalne.— słowo „myślenie” nieprzypadkowo ujęte tu zostało
w cudzysłów. Termin ten zwykle implikuje aktywność „korową”, wskazując werbalnie na
pewnego rodzaju rozdzielenie pomiędzy funkcjonowaniem korowych i wzgórzowych
regionów naszego układu nerwowego. Tymczasem w rzeczywistości podział ów nie istnieje, a
ich funkcjonowanie ma charakter interakcyjny, zintegrowany na różnych poziomach.
„Czy każde myślenie jest werbalne?” Jedni twierdzą, że „tak”, inni, że „nie”. Ograniczając się
jedynie do „myślenia” werbalnego, grzęźniemy w starych – socjo-kulturowo wypracowanych
i neurologicznie zakodowanych w odziedziczonych formach reprezentacji – strukturach
językowych minionych pokoleń. Nowe spojrzenie na rzeczywistość (wewnętrzną i
zewnętrzną) nie jest wówczas możliwe, a jakakolwiek naukowa czy twórcza praca jest w
dużym stopniu upośledzona. Łatwo mówimy o „wolności”, nie biorąc jednocześnie pod
uwagę stopni wolności Willarda Gibbsa, na których opiera się cały nasz postęp. Właśnie tę
nową orientację związaną ostatecznie z kreatywnym „myśleniem” stara się przejąć system
nie-arystotelesowski. I tak samochód realizuje swoją wolność w zdecydowanie większym
stopniu niż „zdeterminowany” torowiskiem tramwaj. Na nieszczęście większość z nas
„myśli” werbalnie, zgodnie z arystotelesowską orientacją podmiotowo-predykatywną,
powstrzymując tym samym i wręcz przeciwdziałając kreatywnemu „myśleniu”. Z ograniczeń
tych wyłamał się jedynie fizyczno-matematyczny i dlatego naukowy sposób „myślenia”,
stając się w ten sposób podstawą kreatywnej, naukowej pracy, która jest źródłem wielu
korzyści dla ludzkości.
Jacques Hadamard, wielki matematyk, zbadał sposób, w jaki „myślą” niektórzy wybitni
matematycy i naukowcy. Odwołuję się tu do jego niewielkiej, acz cennej książki The
Psychology of Invention in the Mathematical Field (11). Większość z tych niezwykle
kreatywnych ludzi zeznała, że „myśli” w kategoriach wizualnych struktur. Autor odkrył, że
„Najpowszechniej wykorzystywane są obrazy natury geometrycznej” (11, s. 114). Chciałbym
przytoczyć tu jedno z pytań zamieszczonych przez Hadamarda w kwestionariuszu, na które
Einstein odpowiedział w szczególnie nas interesujący sposób:
5
znaków poszukuje się z trudem dopiero w drugim etapie, kiedy wspomniana
asocjacyjna gra jest już wystarczająco uformowana i może być odtworzona na
zawołanie w każdej chwili... W momencie, gdy pojawiają się jakiekolwiek
słowa, są one typu słuchowego i, jak już wspomniałem, odgrywają rolę
dopiero w drugim etapie (11, str. 143).4
Sam „myślę” w kategoriach obrazów, natomiast sposób, w jaki potem o tych wizualizacjach
mówię jest już innym problemem. Zarejestrowałem też u siebie intensywne napięcie gałek
ocznych. Pojawia się ono w wyniku towarzyszących kreatywnej pracy wizualizacji, które w
jakiś sposób zdają się być powiązane z „percepcją”.
Chciałbym przy tej okazji odwołać się do jednego z najważniejszych esejów wielkiego
matematyka, jakim był Henri Poincaré (34), dotyczącego „Mathematical Creation”, a
wygłoszonego w pierwszych latach tego wieku w formie wykładu przed Towarzystwem
Psychologicznym w Paryżu.
Jak powiedział Santayana: „Empirysta (...) uważa, że wierzy w to tylko, co widzi, jednak jest
on zdecydowanie lepszy w wierzeniu niż widzeniu” (21, s. 1).5
W Eseju o człowieku, Ernst Cassirer (7) opisuje „głód nazwy” okazywany w pewnym wieku
przez każde normalne dziecko.
W toku uczenia się nazywania rzeczy dziecko nie dodaje po prostu listy
sztucznych znaków do swojej wcześniejszej wiedzy o gotowych empirycznych
obiektach. Ono raczej uczy się formować koncepty tych obiektów, uczy się
dawać sobie radę z obiektywnym światem. Odtąd dziecko zaczyna stąpać po
twardszym gruncie, a jego niepewna, zmienna percepcja i niejasne odczucia
zaczynają przybierać nowy kształt. Można powiedzieć, że krystalizują się one
wokół nazwy jako stałego centrum skupiającego na sobie myśl.
Sam akt nadawania nazw opiera się na procesie klasyfikacji (...) z kolei one
same [klasyfikacje] opierają się na pewnych stałych, powtarzających się w
naszym doświadczeniu zmysłowym, elementach.... Nie ma żadnego
sztywnego, sformułowanego wcześniej schematu, według którego nasze
4
Za pozwoleniem Princeton University Press.
5
Odnośniki z numeracją arabską do Science and Sanity Korzybskiego są takie same dla wszystkich wydań.
Odnośniki w numeracji rzymskiej dotyczą trzeciego wydania; dla odszukania odpowiednich stron w wydaniu
drugiego należy odjąć pięć.
6
podziały i podpodziały mogłyby być raz na zawsze ustalone. Nazw
identycznych nie znajdujemy nawet w językach blisko ze sobą
spokrewnionych, zgadzających się ze sobą co do ogólnej struktury. Jak
wskazał Humboldt, w grece i łacinie, nazwy na księżyc, mimo że odnoszą się
do tego samego obiektu, nie wyrażają tej samej intencji czy konceptu. Grecki
termin (mën) wskazuje na funkcję jaką pełnił księżyc przy „odmierzaniu”
czasu; natomiast termin łaciński (luna, luc-na) oznacza przejrzystość i jasność
księżyca.... Funkcja nazwy ogranicza się zawsze do wskazania na pojedynczy
aspekt danej rzeczy. Na tym właśnie ograniczeniu opiera się wartość nazwy...
w akcie nazywania z wielości i rozproszenia danych dostępnych naszym
zmysłom my wybieramy tylko pewne nieruchome centra percepcji (7).6
Dostrzegamy zatem ważność terminologii, która podlega wpływowi, ale również determinuje
nasz ogólny Weltanschauung. W 1950 roku świat musimy zwizualizować sobie jako
dynamiczny, submikroskopowy, elektronowy proces, natomiast życie jako elektro-koloidalny
proces o wciąż większej złożoności (1, 2). Taką wizualizację „obiektu” i życia umożliwiają
nam teorie, werbalizacje, budowane przez tysiące lat łącznie z ostatnimi, najnowszymi
odkryciami nowoczesnej nauki. Widzimy tu znowu ową nieustającą cyrkularność. Fakt, że
możemy „postrzegać” zdarzenia, obiekty czy osoby w ten konkretnie sposób ma bardzo
wielkie znaczenie dla owego całego procesu, co zostanie ukazane niebawem w toku naszej
dyskusji.
Struktura czegokolwiek, czy to języka, domu, maszyny itd. musi funkcjonować w kategoriach
relacji. By „struktura” mogła istnieć, musimy mieć sieć uporządkowanych, wzajemnie
powiązanych części. Jedynie w kategoriach relacji można odnaleźć ogniwo łączące poziomy
werbalne i niewerbalne. Dostrzegamy zatem wyjątkowe znaczenie struktury języka,
czynnikiem której są relacje, stanowiące wyłączną treść całej ludzkiej wiedzy. Pionierami
poświęcającymi wiele uwagi problemom struktury byli Bertrand Russell i Ludwig
Wittgenstein (38, 39, 51). Nie mogąc omówić tu kwestii tej zbyt szczegółowo, postaram się
wskazać jedynie jej fundamentalną wagę.
6
Za pozwoleniem Yale University i Pani Toni Cassirer.
7
Gdy chodzi o dalsze badania popierające tę tezę, patrz Science and Sanity Alfreda Korzybskiego.
7
Wśród ludów prymitywnych o jedno-wartościowym, „przed-logicznym myśleniu”
„świadomość abstrakcji” jest praktycznie zerowa. Wpływ wywierany na jednostkę przez coś
wewnątrz jej ciała jest projektowany na zewnątrz, często uzyskując magiczny charakter.
„Idea” działania czy obiektu jest identyfikowana z samym działaniem, obiektem.
Prymitywni ludzie nie dyskutują o abstrakcyjnych „ideach”. Jak zauważył Boas, „Indianin nie
będzie mówił o dobru jako takim, chociaż nie będzie miał problemów z mówieniem o dobru
pewnej konkretnej osoby. Nie będzie mówił o stanie błogości, chyba że w przypadku osoby,
która w takim stanie się znajduje”. Jednak Boas konkluduje, „Fakt, iż uogólnione formy
ekspresji nie są używane, nie dowodzi niemożności ich formułowania, a świadczy jedynie o
trybie życia, który nie wymaga ich formułowania” (3, s. 64-67).
Użycie terminów abstrakcyjnych, takich jak „dobro jako takie”, sprzyjało olbrzymiej
oszczędności komunikacyjnej, a także ludzkiemu postępowi wiązania-w-czasie, umożliwiając
ostatecznie powstanie nowoczesnych nauk. Fakt, że abstrahujemy na wyższych poziomach,
staje się niebezpieczeństwem jedynie wtedy, gdy nieświadomie pozostajemy przy
prymitywnym, pomyłkowym utożsamianiu porządków abstrakcji.
Następujący cytat8 z “Being and Value in a Primitive Culture” Dorothy D. Lee pokazuje
ekstensjonalny (oparty na fakcie, a nie na wyższym porządku werbalnych generalizacji) typ
struktury językowej Trobriandczyków (25, s. 402):
8
silisata. Gdy z owych pędów zaczną wyrastać nowe bulwy, nie będą one
silisata, ale gadena (…)
Ponieważ bycie jest identyczne z rzeczą, nie ma słowa być; ponieważ bycie
jest niezmienne, nie ma także słowa stawać się.
Znaczące jest także odkrycie, że posiadane przez nas rozróżnienia i generalizacje czasowe
nieobecne są wśród Trobriandczyków:
„Czytelnika odsyła się do (18), gdzie Korzybski po raz pierwszy formułuje nową definicję człowieka jako
wiążącą-w-czasie klasę życia, specyficzną ze względu na zdolność (potencjalną) jednego pokolenia do
rozpoczęcia w miejscu, gdzie poprzednie skończyło. Ten proces może być upośledzony na wiele sposobów. W
innym miejscu Korzybski stwierdza, że „Ludzkie zrozumienie wiązania-w-czasie jak wytłumaczone powyżej
ustanawia dedukcyjne podstawy dla pełnoprawnej „nauki o człowieku”, gdzie obie metody, indukcyjna i
dedukcyjna, są wykorzystane.... Musiałem zaliczyć neuro-lingwistyczne i neuro-semantyczne (ewaluacyjne)
środowiska do środowisk, a także wziąć pod uwagę geograficzne, fizyczno-chemiczne, ekonomiczne,
polityczne, ekologiczne, socjo-kulturowe, itd. warunki jako czynniki, które kształtują ludzką osobowość, a także
zachowanie grup (23).
9
Arystotelesowskie i nie-arystotelesowskie systemy języka
Arystotelesowska struktura języka.— W toku ewolucji kulturowej rodzaju ludzkiego nasze
obecne abstrakcje uległy skodyfikowaniu w systemy, na przykład w system arystotelesowski.
Słowa „system” używa się tu w znaczeniu „całości powiązanych ze sobą funkcji
doktrynalnych” (funkcje doktrynalne zmarłego Profesora Cassiusa Keysera [17]). Owa
struktura interesuje nas z powodu jej wciąż wielkiego wpływu na tych z nas, którzy posługują
się językami o strukturze indoeuropejskiej.
„Jak do tej pory najwyższe rzędy abstrakcji uzyskane przez człowieka i te dające największy stopień
przewidywalności można zaobserwować w matematycznych formach reprezentacji (takich jak rachunek
tensorowy). Doprowadzenie do pełniejszego wyrażenia się konstruktywnych możliwości człowieka w
działaniach etycznych, socjoekonomicznych, itd. i utrzymanie równego tempa z osiągnięciami w matematyce,
nauce, itd. i ich technologicznych konsekwencjach było jednym z głównych celów Korzybskiego
zapoczątkowanych w 1921 roku w Manhood of Humanity.
„Bez wątpienia pewnego rodzaju prymitywne typy ewaluacyjne przetrwały w myśleniu większości ówczesnych
ludzi zachodniej kultury (a być może i innych kultur także, o których czuję się niekompetentny mówić)
związanych z dychotomiami i sprzecznymi założeniami, takimi jak ‘nauka versus religia’, itd. (23).
„Jestem świadoma, że są tacy, którzy nie zgadzają się z odkryciami Lévy-Bruhla, Boasa i innych. Korzybski, o
ile wiem, uważał, że byli oni w stanie przekazać pewną wartość poprzez analizę tych problemów, które wciąż
nimi pozostają, i będą z pewnością wciąż analizowane inną aparaturą terminologiczną i interpretacyjną – CS”.
10
Zacytuję tu uwagę11 Bertranda Russella, który dokonał epokowej analizy relacji podmiotowo-
orzeczeniowych:
Filozofowie zdają się zauważać nie więcej niż tylko dwa typy zdań, za
przykład których posłużyć nam mogą te dwa stwierdzenia: „to jest żółte” i
„jaskry są żółte”. Błędnie zakładają oni, iż te, jak i wszystkie inne twierdzenia,
są tego samego typu. Pierwszy błąd został ujawniony przez Fregego i Peano;
drugi natomiast uniemożliwiał wyjaśnienie porządku. W konsekwencji
upadkowi tradycyjnego poglądu, że wszystkie twierdzenia przypisują
podmiotowi predykat, towarzyszył rozpad wspartych na nim, świadomie lub
nie, systemów metafizycznych, (39, s. 242; 21, s. 131).
W „Languages and Logic” Benjamin Lee Whorf analizuje struktury języków prymitywnych i
innych (50, s. 43-52).
11
Za pozwoleniem Harcourt, Brace & Co., Inc.
12
Z A. N. Whitehead, Process and Reality. Copyright 1929 by The Macmillan Co., wykorzystane za ich
pozwoleniem, jak i za pozwoleniem Pani A. N. Whitehead.
13
Za pozwoleniem Cambridge University Press i T. North Whiteheada.
11
klasy odmienne (...) Grecy, a zwłaszcza Arystoteles, ustanowili to odróżnienie
i uznali je za prawo rozumu. Pojawiało się ono odtąd w wielu różnych
postaciach: jako odróżnienie podmiotu i orzeczenia, sprawcy i czynności,
rzeczy i zachodzących między nimi relacji, przedmiotów i ich własności,
wielkości i funkcji. Znów w skutek sugestii gramatycznych powstało
przekonanie, iż samodzielnie istnieć mogą elementy tylko jednej z tych dwu
klas wyrazów, a coś, co jest czasownikiem, nie może istnieć bez pewnej
„rzeczy” (...) Języki Indian dowodzą, że mając odpowiednią gramatykę
możemy budować sensowne zdania, które nie rozpadają się na podmiot i
orzeczenie.14
Pierwsze dwa są stosunkowo niegroźne i trudno uniknąć ich w języku angielskim. Pozostała
dwójka jest jednak w naszej dyskusji wyjątkowo istotna. Mówiąc „Róża jest czerwona”
zaprzeczamy wszystkiemu, co w roku 1950 wiemy o naszym układzie nerwowym i strukturze
empirycznego świata. W naturze nie ma bowiem „czerwieni”, a jedynie różna długość fal
promieniowania. Nasza reakcja na fale świetlne jest jedynie naszą indywidualną reakcją.
Daltonista mógłby zamiast „czerwieni” dostrzec „zieleń”. Ślepy na kolory z kolei dostrzeże
„szarość”. Zatem, aby uniknąć zafałszowania, należałoby powiedzieć: „Widzę różę jako
czerwoną”.
12
„jest” tożsamości w ogóle nie występuje. Stwierdzenie: „Ja klasyfikuję różę jako kwiat”, jest
strukturalnie poprawne i implikuje, że właśnie nasz układ nerwowy dokonuje klasyfikacji.
„Prawa” te mają różne „filozoficzne” interpretacje, ale dla naszego celu wystarczy
podkreślić, że (a) drugie „prawo” jest negacją pierwszego, a trzecie jest następstwem dwóch
poprzednich; mianowicie, nic „trzeciego” nie może wystąpić pomiędzy dwoma
sprzecznościami, i (b) czasownik „być” lub „jest” i „tożsamość” odgrywają w tych
sformułowaniach i wynikających z nich reakcjach semantycznych najbardziej fundamentalną
rolę.
Jako „zasada” „tożsamość” jest definiowana jako „absolutna identyczność pod ‘wszystkimi’
(‘wszelkimi’) względami”. Jednak nie można jej empirycznie stwierdzić ani w świecie
wiecznie zmieniających się procesów, ani na milczących poziomach naszego układu
nerwowego. „Częściowa tożsamość” albo „tożsamość pod pewnymi względami” wyraża
jedynie wewnętrzną sprzeczność. Tego rodzaju utożsamianie, w użytym tutaj znaczeniu,
można zaobserwować na niższym szczeblu w skali życia. Kiedy organizm skutecznie
odpowiada na sygnały, „jakby” to one właśnie były rzeczywistością, można to uznać za
pierwsze fizyczne odniesienie się do porządku „przyczyny” i „skutku”, itd. Na niższych
poziomach ta fizyczna identyfikacja ma dużą wartość dla przetrwania organizmu. Obserwacje
laboratoryjne pokazują, że ameba zareaguje w podobny sposób zarówno na sztuczną
stymulację, której nie towarzyszy wartość żywieniowa, jak i na tę, która taką wartość posiada.
Organizm ameby, jako żyjący kawałek protoplazmy, organicznie utożsamił sztuczny,
bezwartościowy, jeśli chodzi o żywność, laboratoryjny bodziec z „rzeczywistością”. Tak
więc, mimo że reakcja miała miejsce, ewaluacja była nieodpowiednia. Nie zmienia to jednak
biologicznego faktu, że bez takich identyfikacji, automatycznych reakcji na bodźce, żadna
ameba nie mogłaby przetrwać.
Pnąc się w górę skali życia zauważymy, że tego typu identyfikacje stają się coraz rzadsze.
Reakcje stają się bardziej elastyczne, „odpowiednie ewaluacje” zaczynają dominować i
zwierzęta stają się bardziej „inteligentne”, itd. Gdy jednak identyfikacje takie występują u
człowieka, są one pozostałością po prymitywnych reakcjach i błędnych ewaluacjach albo
stanowią przypadek niedorozwoju lub regresji, które w przypadku ludzi uznawane są za
patologię.
Wiele z naszych codziennych identyfikacji jest nieszkodliwych, ale w zasadzie mogą one, i
często tak się dzieje, prowadzić do katastrofalnych skutków. Przytoczę tutaj trzy przykłady
takich utożsamień; jedno, dokonane przez pacjenta szpitala psychiatrycznego, drugie, przez
moją „normalną” studentkę, i trzecie, przez grupę rdzennych mieszkańców belgijskiego
Kongo.
13
Gdy studiowałem psychiatrię w szpitalu św. Elżbiety, jeden z lekarzy zaprowadził mnie do
katatonicznego pacjenta, który przez większość czasu stał sztywno w kącie. Od lat nie
wypowiedział słowa i wydawał się nie rozumieć tego, co do niego mówiono. Tak się akurat
złożyło, że urodził się i część swego życia spędził na Litwie, gdzie ludzie przez pokolenia byli
nakłaniani przez cara do nienawiści do Polaków. Lekarz, nieświadom tła historycznego,
przedstawił mnie pacjentowi, mówiąc: „Chciałbym przedstawić panu rodaka, także Polaka”.
Pacjent natychmiast rzucił mi się do gardła, próbując mnie udusić. Dwóch strażników musiało
go ode mnie odciągnąć.
Drugi przykład to młoda kobieta, która jakiś czas temu była studentką na moim seminarium.
Pełniła ona odpowiedzialną pozycję, ale była patologicznie bojaźliwa do takiego stopnia, że
śniła na jawie o zamordowaniu swojego ojca, który nie bronił jej przed matką, gdy ta ją biła
czy dokuczała. W dzieciństwie nienawidziła swojego starszego brata, ulubieńca mamy, za
protekcjonalny stosunek, jaki w stosunku do niej okazywał.
W trakcie jednej z rozmów z nią, będąc wyjątkowo zadowolonym z jej postępów, zacząłem
się do niej uśmiechać. Wtedy niespodziewanie skoczyła do mnie i zaczęła mnie dusić. Trwało
to około pięciu sekund. Okazało się, że utożsamiła ona mój uśmiech z uśmiechem i
protekcjonalnym stosunkiem jej brata, tak więc, zaciskając dłonie na mojej szyi, dusiła
„swojego brata”.
Jest jeszcze jeden przypadek, o którym chcę Wam opowiedzieć, a który doskonale obrazuje
problem, z którym mamy tu do czynienia (35, s. 52). Wszyscy widzieliśmy opakowanie mąki
do naleśników Cioci Jemimy z obrazkiem „Cioci Jemimy” na etykiecie. Dr. William Bridges
z Nowojorskiego Towarzystwa Zoologicznego opowiedział mi taką oto historię. Pewien
amerykański plantator z belgijskiego Kongo zatrudniał w swojej plantacji 250 tubylców.
Pewnego dnia miejscowy wódz wezwał go i powiedział, iż wie o tym, że zjada on swoich
rodaków i jeśli z tym nie skończy, każe zaprzestać swoim ludziom pracy u niego. Plantator
zaprzeczył wszystkiemu i wezwał swojego kucharza na świadka. Ten jednak potwierdził
zarzuty wodza, mimo że nie chciał powiedzieć, czy ofiary były smażone, gotowane,
podduszane, itd. Tajemnica wyjaśniła się parę tygodni później, kiedy to plantatora odwiedził
przyjaciel z Sudanu, który sam zetknął się z podobną sytuacją. Ustalili przyczynę tego
zjawiska. Obaj otrzymywali dostawy puszkowanej żywności z USA. Puszki najczęściej miały
etykiety przedstawiające zawartość, np. wiśnie, pomidory, brzoskwinie itd. Kiedy więc
kucharz zobaczył na jednej z etykiet zdjęcie „Cioci Jemimy”, uwierzył, że to właśnie ona
musi być wewnątrz!
Struktura języka, która utrwala takie reakcje identyfikacyjne, utrzymuje nas na poziomie
prymitywnych lub przednaukowych typów ewaluacji, podkreślając podobieństwa, a
zaniedbując (nieświadomie) różnice. Tak więc nie „dostrzegamy” różnic i reagujemy, jakby
dwa obiekty, osoby lub wydarzenia były „tym samym”. Zgodnie z naszą wiedzą na rok 1950
nie jest to oczywiście „odpowiednia ewaluacja”.
14
dusimy się, jest ciepło albo zimno itd. Podobne relacje zdarzają się na poziomach wyższych i
dlatego mamy indukcję albo dedukcję, materializm albo idealizm, kapitalizm albo
komunizm, demokratę albo republikanina itd., i tak w nieskończoność na wszystkich
poziomach.
Nie istnieje „percepcja” bez interpolacji i interpretacji (21, s. xxviii ff.). Nie da się tego
zatrzymać. Możemy jednak wyobrazić sobie [visualize] ostatnie osiągnięcia w fizyce
matematycznej i wpisać je w procesy poziomów milczących, niewypowiadalnych, które toczą
się w nas i wokół nas.
15
O znaczeniu datowania patrz s. .
15
radykalne, stąd przestrzeń sama w sobie i czas sam w sobie skazane są na odejście w cień i
tylko pewien rodzaj ich zjednoczenia może zachować niezależną rzeczywistość”.(32, s. 75).
Owemu „zjednoczeniu” tego, co zwykło być uważane za oddzielne byty, musi towarzyszyć
zmiana w strukturze języka. W tym przypadku stało się to dzięki sformułowanej przez
Minkowskiego nowej cztero-wymiarowej geometrii „czaso-przestrzeni”, w której
„przestrzeń” i „czas” zostały na stałe połączone za pomocą pojedynczego gramatycznego
łącznika. Umożliwiło to tym samym powstanie ogólnej teorii względności.
Nie-arystotelesowski system wyłonił się w 1921 roku z nowej oceny człowieka jako
tworzącego wiążącą-w-czasie klasę życia (18). Owa ewaluacja oparta jest na podejściu
funkcjonalnym, a nie zoologicznym czy mitologicznym, i uznaje „człowieka” za „organizm-
jako-całość-w-środowisku”. Reakcji ludzkich nie rozdziela się tutaj werbalnie i
elementalistycznie na oddzielne „ciało”, „umysł”, „emocje”, „intelekt” lub różne „zmysły”
16
itd. same w sobie, co ma wpływ na problem „percepcji”, gdy rozważy się go właśnie z
perspektywy nie-elementalistycznej. Wraz ze świadomością wiązania-w-czasie nasze kryteria
wartości, a także zachowania, opierają się na rozpoznaniu ludzkich możliwości, a nie na
średnich statystycznych z poziomu homo homini lupus wyprowadzonych z prymitywnych
i/lub nie-zdrowych reakcji ewaluacyjnych (23).
Zdrowy rozsądek i zwykła obserwacja pokazują, że przeciętna, tak zwana „normalna” osoba,
dzięki swojej niesłychanej złożoności, praktycznie wymyka się niesegmentacyjnej i nie-
elementalistycznej analizie. Aby jednak takową analizę przeprowadzić, należy zbadać główne
formy ludzkich reakcji takich jak matematyka, podstawy matematyki, wiele gałęzi nauk,
historii, historii kultur, antropologii, filozofii, psychologii, „logiki”, religii porównawczych,
itd. Istotne okazało się skierowanie uwagi na dwa ekstremalne bieguny ludzkich reakcji
psycho-logicznych: (a) reakcji w ich najlepszej realizacji, z powodu ich wyjątkowej
przewidywalności, ważności i nieustającej konstruktywności w procesie wiązania-w-czasie,
tak jak to ma miejsce w matematyce, podstawach matematyki, fizyce matematycznej,
naukach szczegółowych itd., które to nauki są manifestacjami niektórych z najgłębszych
ludzkich reakcji psycho-logicznych; i (b) reakcji w ich najgorszym wydaniu, takich jak
poświadczone przez przypadki psychiatryczne. Badania owe ujawniły, że metody fizyczno-
matematyczne znajdują zastosowanie na wszystkich poziomach życia codziennego, łącząc
naukę, w szczególności nauki szczegółowe, z problemami zdrowia rozumianego jako
przystosowanie do „faktów” i „rzeczywistości”.
Już po tym, jak sformułowane zostały założenia nowego podejścia, nieoczekiwanie odkryłem,
że były one zaprzeczeniem starych „praw myśli” i jednocześnie podstawą nie-
arystotelesowskiego systemu – modus operandi, który nazwałem „Semantyką Ogólną”.
Założenia owe są bardzo proste i mogą być sformułowane na zasadzie analogii:
Trzecie założenie jest zastosowaniem do życia codziennego ogromnie ważnej pracy Bertranda
Russella, który usiłował rozwiązać sprzeczności w podstawach matematyki za pomocą swojej
teorii typów matematycznych lub logicznych. W związku z tym, Josiah Royce wprowadził
nowy termin: samo-zwrotny. Teoria typów matematycznych uświadomiła mi nowe rodzaje
trudności językowych, którym właściwie nikt, poza kilkoma matematykami, nie poświęcił
wcześniej żadnej uwagi. Analiza tych trudności doprowadziła mnie do odkrycia, że reguły
różnych porządków abstrakcji, wielopoziomowość terminów, (nad/niedo)-definiowane
terminy, reakcje drugiego rzędu („myślenie” o „myśleniu”, wątpienie w wątpienie, strach
17
przed strachem itd.), interakcja wzgórzowo-korowa, cyrkularność ludzkiej wiedzy itd. mogą
być uznane za uogólnienie teorii typów matematycznych16.
Narzędzia Ekstensjonalne. 1. Indeksy, jak np. x1, x2, x3 ... xn; krzesło1, krzesło2, krzesło3 ...
krzesłon; Smith1, Smith2, Smith3 ... Smithn, itd. Indeksy mają na celu wygenerowanie
nieskończenie wielu nazw własnych dla niekończącego się rzędu niepowtarzalnych jednostek
lub sytuacji, z którymi spotykamy się w życiu. Tak więc zmieniliśmy nazwy gatunkowe na
nazwy własne. Gdy indeksowanie staje się nawykiem, integralną częścią naszych procesów
ewaluacyjnych, rezultat psycho-logiczny jest wyraźny. Właśnie dzięki uświadomieniu sobie,
że „myślenie” w życiu codziennym, jak również w nauce, ma często charakter hipotetyczny,
stajemy się ostrożniejsi w naszych uogólnieniach. Nie daje się tego łatwo wyrazić w
arystotelesowskiej strukturze języka. Termin gatunkowy (taki jak „krzesło”) oznacza klasę
obiektów i podkreśla podobieństwa między nimi, pomijając i zaniedbując różnice. Użycie
indeksów pomaga uświadomić sobie różnice jednostkowe i w ten sposób prowadzi do lepszej
ewaluacji i w ostateczności „percepcji”. Wówczas szkodliwe identyfikacje wynikające z
przestarzałych struktur językowych ustępują miejsca bardziej elastycznym ewaluacjom
opartym na orientacji maksymalnego prawdopodobieństwa.
2. Indeksy łańcuchowe, jak w przypadku krzesło11 (na suchym strychu), krzesłol2 (w wilgotnej
piwnicy) ... krzesło1n; Smith11 (w normalnych warunkach) lub, powiedzmy, (na ziemi),
Smith12 (w warunkach ostrego zagłodzenia) lub (w samolocie na dużych wysokościach).
Reakcje Smitha1 są w różnych warunkach pod wieloma względami różne.
W świecie, gdzie dana „przyczyna” ma lub może mieć wiele „skutków”, każdy z takich
„skutków” staje się lub może się stać kolejną „przyczyną” i tak w nieskończoność. Z
psychiatrii wiemy na przykład, że pojedyncze wydarzenie z dzieciństwa może zapoczątkować
reakcję łańcuchową, która doprowadzi do wypaczenia, wyjaskrawienia reakcji psycho-
16
Patrz artykuł Korzybskiego Time-binding: The General Theory (1926): „W moim niezależnym dochodzeniu
natknąłem się na trudności, które mogłem porzucić albo spróbować rozwiązać. Moje rozwiązanie przytoczone
jest w G. T. [General Theory] i w A. [Antropometryczny lub Strukturalny Mechanizm Różnicujący]. Okazało
się, że teoria ta pokrywa się z opracowaną przez Russella teorią typów matematycznych (...). Znałem tę teorię
wcześniej (...). Nie mogłem zaakceptować teorii typów, ponieważ nie była wystarczająco ogólna i nie pasowała
do mojego systemu; więc jeśli chodzi o moją pracę, musiałem ją odrzucić. Naukowa metoda doprowadziła do
rozwiązania moich problemów; i chyba nikt nie był bardziej zaskoczony i szczęśliwy niż ja, kiedy okazało się,
że G. T. pokrywa się z teorią typów” (22, drugie wydanie, s. 7).
Patrz także Science and Sanity, s. 429: „Autor był mile zaskoczony, gdy odkrył, że po tym, jak sformułowano
nie-arystotelesowski system, ta (...) nie-el [nie-elementalistyczna] teoria okazała się uogólniać i pokrywać z
teorią typów matematycznych” (21). C.S.
18
logicznych czy nawet psycho-somatycznych już do końca życia. Indeksy łańcuchowe
wyrażają sobą również ogólne mechanizmy reakcji łańcuchowych, które działają nie tylko w
trakcie rozszczepienia jądra atomu, ale w całym świecie. Jesteśmy tym zainteresowani o tyle,
o ile wiąże się to z procesami organicznymi, relacjami międzyludzkimi, a także procesami
wiązania-w-czasie, jak zostało to wyrażone w „spiralnej teorii” naszej wiążącej-w-czasie
energii (18, wydanie pierwsze., s. 232 ff.).
3. Daty, jak w Smith11920, Smith11940, Smith11950 ... Smith1t. Użycie dat lokuje nas w fizyczno-
matematycznym, czterowymiarowym (przynajmniej) czaso-przestrzennym świecie ruchu i
zmiany, wzrostu, rozpadu, transformacji itd. Za pomocą tych środków językowych możemy
dla celów analizy, wyjaśnienia, komunikacji, itd., zamrozić reprezentacje owych procesów w
danej chwili. Umożliwia nam to radzenie sobie z dynamiczną rzeczywistością za pomocą
środków statycznych.
Dla kupującego z pewnością stanowiłoby olbrzymią różnicę, czy kupowany pojazd jest z roku
1930, czy 1950. Niestety nie jesteśmy równie świadomi „datowania” naszych teorii,
przekonań itd., mimo że „doskonale wiadomo”, w jakim stopniu daty wpływają na naukę,
teorie, książki, różne zwyczaje i kultury, ludzi i całe życie.
Następnym przykładem jest słowo „nowoczesny”, które można znaleźć na wielu stronach
Manifestu Komunistycznego Karola Marksa i Fryderyka Engelsa (31). Łatwo jest dokonać
ewaluacji słowa „nowoczesny” na rok „1950”, co też najwyraźniej wielu robi. Moja sugestia
jest jednak taka, żeby za każdym razem, gdy natrafiamy na to słowo, postawić na marginesie
obok niego datę „1848”. Wówczas automatycznie wiele argumentów stanie się nieaktualnych
i przestarzałych z tego względu, że żyjemy w całkowicie odmiennym świecie roku 1950.
4. Itd. Użycie „itd.”, jako część naszego procesu ewaluacyjnego, prowadzi do uświadomienia
sobie istnienia nieskończenie wielkiej ilości czynników w procesie, który nigdy nie może być
w pełni poznany czy postrzegany. Narzędzie to uelastycznia i pozwala na większy stopień
warunkowalności naszych reakcji semantycznych, oduczając nas jednocześnie dogmatyzmu,
absolutyzmu itd. Przypomina nam również o drugiej przesłance (mapa nie pokrywa całego
terytorium) i pośrednio o pierwszej (mapa nie jest terytorium).
19
5. Cudzysłów, jak w „ciało”, „umysł”, „emocje”, „intelekt” itd. przestrzega nas, że nie
powinno ufać się terminom elementalistycznym czy metafizycznym i że spekulacje oparte na
nich są mylące i niebezpieczne.
Możemy sobie przypomnieć trafną uwagę wybitnego matematyka, Hermanna Weyla, który
napisał w “The Mathematical Way of Thinking”: „Rzeczywiście, pierwszą trudnością jaką
nauczony myśleć matematycznie człowiek napotyka na ulicy jest to, że musi się nauczyć
patrzeć na rzeczy trzeźwiej; jego wiara w słowa winna się rozpaść; jego myślenie,
ukonkretnić.” (47).
20
Zdrowe, normalne osoby naturalnie, acz nieświadomie, dokonują ocen do pewnego stopnia
zgodnie z metodami ekstensjonalnymi i z „naturalnym porządkiem ewaluacji” itd. Jednak
dopiero odpowiednia rewizja naszych starych struktur językowych oraz jej strukturalne
sformułowanie (sformalizowanie) umożliwiła ich analizę i nauczanie, co posiada olbrzymią
wartość dla ludzkiego procesu wiązania-w-czasie.
Jak do tej pory istnieje wiele wskazówek sugerujących, że użycie narzędzi ekstensjonalnych,
a nawet tylko częściowa „świadomość abstrakcji” pomagają nam w ogólnoludzkiej próbie
zrozumienia siebie samych i innych. Stopień wymaganej rewizji, jeśli wychodzimy od
przytoczonych wcześniej przesłanek, nie jest jeszcze w pełni uświadomiony. Nasze stare
nawyki ewaluacyjne zakorzenione w nas od wieków, jeśli nie milleniów, muszą być najpierw
poddane re-ewaluacji i uaktualnione w zgodzie z nowoczesną wiedzą.
Na przykład, niektórzy starsi lekarze wciąż usiłują uleczyć „chorobę”, a nie konkretnego
pacjenta, którego złe funkcjonowanie psycho-somatyczne, wywnioskowane przez leczącego z
zachowań pacjenta lub karty choroby, wiąże się z mnogością indywidualnych czynników nie
wziętych pod uwagę przez żadną możliwą definicję „choroby”. Na szczęście dzisiaj
większość lekarzy próbuje już leczyć pacjenta, nie „chorobę”.
W artykule „The Problem of Stuttering”, profesor Wendell Johnson (13) mówi o znaczeniu
diagnozy kwalifikującej dzieci jako „jąkały”:
21
Nazwawszy dziecko „jąkałą” (lub synonimem) lekarze zaczynają coraz mniej
reagować na dziecko, a bardziej na to, jak je nazwali. Pomimo całkiem
przytłaczających dowodów na coś zgoła przeciwnego, zakładają oni, że
dziecko albo nie może, albo nie nauczyło się mówić. Więc śpieszą, żeby mu
„pomóc” w mówieniu (...) I zamartwiają się jeszcze bardziej, gdy „pomimo
całej ich pomocy”, dziecko „jąka się mocniej niż wcześniej” (...) Panuje sporo
kontrowersji wśród patologów mowy dotyczących prawdopodobnych
przyczyn jąkania się (...) Ale nikt spoza semantyki ogólnej nigdy nie
zasugerował, że przyczyną tego może być sama diagnoza jąkalstwa,
prawdopodobnie dlatego, że nikt spoza semantyki ogólnej nie uzmysłowił
sobie stopnia, do jakiego dwie osoby mówiące o „jąkaniu się” mogą różnić się
w kwestii tego, o czym mówią, i wpływać na to, o czym mówią. Zasada
niepewności, która wyraża skutek, jaki wywiera obserwator na to, co jest przez
niego obserwowane, może być rozszerzona do sytuacji, w której mówiący
wpływa na to, co nazywa (s. 189-93)17.
17
Za pozwoleniem M. Kending, redaktora Papers from the Second American Congress on General Semantics
(Lakeville, Conn.: Instytut Semantyki Ogólnej, 1943) i autora.
18
Za pozwoleniem J. S. A. Bois’a.
22
Bois donosi później, że mężczyźni zaczęli dokonywać własnych ewaluacji w kategoriach
zwiększonej wydajności, lepszej kontroli „emocjonalnej”, dojrzałości i efektywniejszej
komunikacji zarówno między sobą jak i z podwładnymi itd.
Professor Irving Lee wypróbował powyższe procedury na swoich studentach w trakcie zajęć z
semantyki ogólnej na Uniwersytecie Northwestern i stwierdził (w rozmowie osobistej ze
mną), że jak do tej pory jego studenci nie reagują jak badani z przytoczonego powyżej
eksperymentu, ale że „rysowali obrazki, mniej sugerując się dołączonymi do nich
etykietkami”.
23
podejście, oparte jedynie na pańskiej pracy, dostarcza zupełnie nowej
perspektywy, otwiera możliwości nowych technik interogacyjnych i widoki na
jeszcze nieznane. Z rozmów z innymi oficerami policji uważam, że podejście
to może zaowocować uzyskaniem jednego z najbardziej wartościowych
rezultatów wynikających z aplikacji semantyki ogólnej. Ponadto tego samego
materiału uczę siły policyjne w Berkeley.
24
W naszej pracy z nie-arystotelesowskim systemem mamy bardzo mało, jeśli w ogóle, do
czynienia z „percepcją” jako taką. Ale, jako że nasze postawy są związane z naszą
„percepcją”, zdaje się, że badanie struktur języka jest w tym przypadku rzeczywiście istotne.
Wiele prac poświęcono, i wciąż się to robi, problemowi uprzedzeń. Analizy pokazują, że
mechanizmy uprzedzeń wiążą się z utożsamianiem poziomów werbalnych z niewerbalnymi.
Czyli jednostkę lub grupę identyfikuje się z etykietą, a ekstensjonalnie, poprzez fakty (26, s.
17-28; 28). W dyskusji nad mechanizmami uprzedzeń i raporcie dotyczącym uczenia
semantyki ogólnej około sześciuset ludzi, gdzie nacisk położono na mieszanie obserwacji z
wnioskami oraz reakcji na etykiety, jak gdyby etykietowały one więcej niż jedynie aspekty
itd., o jednym ze swoich spostrzeżeń Lee pisze tak:
Szczególnie interesujące jest zwrócenie uwagi na metody magików, którzy, dla celów
rozrywki, wysoko rozwinęli swą sztukę, a wręcz i naukę. Jednak ich metody magii są głęboko
ugruntowane w psychologii oszustwa, zwodzenia i oszukiwania samego siebie. Mają oni
swoją własną literaturę tak ważną dla psychologii, psychiatrii i codziennego życia.
25
wartościowym „prawem wyłączonego środka”, istniejąca rzecz ma pewne
„właściwości” lub ich nie ma, i ponieważ większość ludzi kierujących się tym
prawem oczekuje, że zobaczy przedmioty, jeśli tylko są one w kapeluszu jak i
tego, że wypadną one z niego, gdy odwróci się go do góry nogami, dają się oni
łatwo oszukać dzięki zwodzeniu i nie są w stanie przewidzieć pojawienia się
królika, który ostatecznie wyciągnięty zostanie przez prestidigitatora z
kapelusza (s. 57).
Magikom o wiele trudniej oszukać dzieci niż dorosłych, ponieważ strukturalne implikacje
naszego języka nie zdołały jeszcze nałożyć ograniczeń na ich „percepcję”.
W trakcie uprawiania nauki dane inferencyjne muszą być ze sobą zbieżne. Jeśli nie są, należy
dokonać rewizji naszej teorii. Wiadomo, że gdy nowy czynnik zostanie odkryty, nasze stare
uogólnienia powinny ulec rewizji w celu utrzymania integralności naszej wiedzy (21, s. xxviii
ff.)22.
22
patrz (21, s. xxviii ff.).
26
Nasze wnioskowania jako abstrakcje z innych poziomów niż same „dane zmysłowe” mogą
także brać udział w niższych lub wyższych porządkach abstrakcji. Struktura naszej obecnej
wiedzy jest taka, że wczytujemy lub projektujemy na procesy poziomów cichych,
submikroskopijnych wyższe abstrakcje dokonane przez człowieka, nasze hipotezy, wnioski
itd.
Tak więc cała nasza fundamentalna, głęboka wiedza jest i nigdy niczym innym nie będzie, jak
tylko hipotezą, jako że to, co widzimy, słyszymy, czujemy, mówimy lub o czym
wnioskujemy nie jest nigdy tym czymś, a jedynie naszą ludzką abstrakcją o „tym”. Tak więc
niezwykle ważne jest to, w jakiego rodzaju formy językowe wrzucona jest nasza wiedza
inferencyjna. Jak powiedział Edward Sapir „Widzimy, słyszymy i w ogóle doświadczamy w
sposób, w jaki doświadczamy, ponieważ nawyki językowe naszej społeczności predysponują
pewne wybory interpretacyjne” (41, s. 245).
Kończąc, nie mogłem znaleźć lepszego podsumowania niż poniższy cytat, który tak pięknie i
wnikliwie wyraża podstawę ludzkiej wiedzy.
23
Za pozwoleniem Annals of the New York Academy of Sciences i autora.
27
Powiedział to Cassius J. Keyser:
... jest więc oczywiste, gdy fakt ten już został wskazany, że charakter ludzkiej
historii, ludzkiego zachowania i wszystkich ludzkich instytucji zależy od tego,
kim człowiek jest, ale może nawet w większym stopniu od tego, kim człowiek
myśli, że jest (17, s. 424)24
Ta konieczna cecha ludzkiego życia została sformułowana inaczej, ale równie trafnie, przez
dr Alexis Carrel:
By podążyć dalej, człowiek musi się stworzyć od nowa. A nie obędzie się to
bez cierpienia, ponieważ jest on jednocześnie marmurem i rzeźbiarzem (6, s.
274).
A jednak, jeśli chodzi o naturę rzeczy, ta wiedza jest jedynie pustą skorupą –
formą symboli. Jest to wiedza strukturalnych form, a nie wiedza zawartości. Ta
nieznana zawartość przenika cały świat fizyczny i musi stanowić materię
naszej świadomości. Tu, głęboko w świecie fizyki, leży tajemnica aspektów
wciąż jednak przez jej metody nieosiągalna. I, co więcej, odkryliśmy, że gdzie
nauka postąpiła najdalej, umysł odzyskał z natury to, co sam w nią włożył.
BIBLIOGRAFIA
1. ALEXANDER, J. Successive levels of material structure. In J. Alexander (ed.), Colloid
chemistry. New York: Reinhold Publishing Corp., 1944. Vol. V.
2. ALEXANDER, J. Life: its nature and origin. New York: Reinhold Publishing Corp., 1948.
24
Za pozwoleniem Pani C. J. Keyser.
25
Za pozwoleniem Cambridge University Press.
28
5. CARMICHAEL, L., HOGAN, H. P., & WALTER, A. A. An experimental study of the
effect of language on the reproduction of visually perceived form. J. exp. Psychol., 1932, 15,
73-86.
6. CARREL, A. Man the unknown. New York: Harper & Bros., 1935.
7. CASSIRER, E. An essay on man. New Haven, Conn.: Yale University Press, 1944.
12. JEVONS, W. S. The elements of logic. New York: American Book Co., 1883.
13.JOHNSON, W. The problem of stuttering from the point of view of general semantics. In
M. Kendig (ed.), Papers 2d Amer. Cong. General Semantics. Lakeville, Conn.: Institute of
General Semantics, 1943.
18. KORZYBSKI, A. Manhood of humanity: The science and art of human engineering (lst
ed.). New York: E. P. Dutton & Co., Inc., 1921. Same (2d ed.). Lakeville, Conn.:
International Non-aristotelian Library Publishing Co., 1950.
29
20. KORZYBSKI, A. A non-aristotelian system and its necessity for rigour in mathematics
and physics. In Science and sanity: an introduction to non-aristotelian systems and general
semantics (3d ed.) tego samego autora. (Suplement III, wydanie pierwsze Science and Sanity,
1933.) Lakeville, Conn.: International Non-aristotelian Library Publishing Co., 1948.
Suplement III, str. 747-61.
22. KORZYBSKI, A. Time-binding: the general theory, Two Papers: 1924-1926. Lakeville,
Conn.: Institute of General Semantics, 1949.
23. KORZYBSKI, A. What I believe. In Manhood of humanity (2d ed.) tego samego autora.
Lakeville, Conn.: Institute of General Semantics, 1950.
24. KORZYBSKI, A., & KENDIG, M. Foreword. In A theory of meaning analyzed: Critique
of I. A. Richards’ Theory of Language by Thomas C. Pollock, and J. Gordon Spaulding,
Elementalism: the effect of an implicit postulate of identity on I. A. Richards’ Theory of
poetic value. Gen. Semantics Monogr. No. III. Lakeville, Conn.: Institute of General
Semantics, 1942.
25. LEE, DOROTHY. Being and value in a primitive culture. J. Philos., 1949, 13, 401-15.
26. LEE, I. J. A mechanism of conflict and prejudice. In M. Kendig (ed.), Papers 2d Amer.
Cong. General Semantics. Lakeville, Conn.: Institute of General Semantics, 1943.
27. LEE, I. J. The assumptions of the arrogant. Education, 1950, 70, 509-11.
28. LEE, I. J. How do you talk about people? (“Freedom Pamphlets.”) New York: American
Education Fellowship, 1950.
29. LÉVY-BRUHL, L. Primitive mentality. New York: The Macmillan Co., 1923.
30. LIPSETT, M. On the use of chain-indexing to describe and analyze the complexities of a
research problem in bio-chemistry. General Semantics Bull., 1949-50, 1 & 2, str. 8, 9.
31. MARX, K., & ENGELS, F. Manifesto of the communist party. Tłum. S. MOORE. New
York: International Publishers Co., Inc., 1932.
30
36. RUSSELL, B. Principles of mathematics. Cambridge: Cambridge University Press, 1903.
37. RUSSELL, B. Our knowledge of the external world as a field for scientific method in
philosophy. La Salle, Ill.: The Open Court Publishing Co., 1915.
39. RUSSELL, B. The analysis of matter. New York: Harcourt, Brace & Co., Inc., 1927.
40. SAPIR, E. Conceptual categories in primitive languages. Science, 1931, 74, 578.
41. SAPIR, E. As quoted in I. J. Lee, The language of wisdom and folly. New York:, Harper
& Bros., 1949.
44. THOMPSON, L. In quest of an heuristic approach to the study of mankind. Phil. Sci.,
1946, 13, 53-66.
45. U. S. Senate Calendar No. 549, Report No. 551, July 28, 1945. Establishing a research
board for national security, submitted by Senator Byrd.
47. WEYL, H. The mathematical way of thinking. Science, 1940, 92, 437-46. (See also H.
Weyl in Studies in the history of science. Philadelphia: University of Pennsylvania Press,
1941.)
49. WHITEHEAD, A. N. Process and reality. New York: The Macmillan Co., 1929.
50. WHORF, B. L. Languages and logic. The Technology Review (Mass. Inst. of
Technology), 1941, 43, No. 6. Also in M. Kendig (ed.), Papers 2d Amer. Cong. General
Semantics. Lakeville, Conn.: Institute of General Semantics, 1943.
51. WITTGENSTEIN, L. Tractatus logico-philosophicus. New York: Harcourt, Brace & Co.,
Inc., 1922.
31
LITERATURA UZUPEŁNIAJĄCA
CANTRIL,H., AMES, A., JR., HASTORF, A. H., & ITTELSON, W. H. Psychology and
scientific research. Science, 1949, 110, 461-64, 491-97, 517-22.
FRANK, P. Einstein: his life and times. New York: Alfred A. Knopf, Inc., 1947. FRANK, P.
Modern science and its philosophy. Cambridge, Mass.: Harvard University Press, 1949.
GEORGE, W. H. The scientist in action: a scientific study of his methods. New York:
Emerson Books, Inc., 1938.
HALL, R. A., JR. Leave your language alone! Ithaca, N. Y.: Linguistica, 1950.
KEYSER, C. J. The human worth of rigorous thinking. New York: Columbia University
Press, 1925.
KEYSER, C. J. Mathematics as a culture clue; and other essays. New York: Scripta
Mathematica, Yeshiva University, 1947.
LEE, I. J. The language of wisdom and folly. New York: Harper & Bros., 1949.
LÉVY-BRUHL, L. How natives think. Translated by LILIAN A. CLARE. New York: Alfred
A. Knopf, Inc., 1923.
MEYERS, R. The nervous system and general semantics. III. Perceptual response and the
neurology of abstraction. Etc.: A Review of General Semantics, 1949, 6, 169-96.
WIENER, N. Cybernetics. New York: John Wiley & Sons, Inc., 1948.
32