You are on page 1of 11

Fotografia: pamięć i egzystencja

Pamięć: przestrzeń, w której zdarzenia się doczny w wyznaniu Rolanda Barthesa, otwie-
powtarzają rającym jego ostatnią książkę Camera lucżda:
Paul Auster l "Pewnego dnia jakiś czas temu natrafiłem na
zrobioną w 1852 roku fotografię naj młodsze-

P
amięć wiązano z fotografią od sa- go brata Napoleona, Hieronima. Z osłupie-
mych jej narodzin. W połowie XIX niem, które nie osłabło do dziś, zdałem so-
wieku lekarz Oliver W. Holmes na- bie wówczas sprawę, że patrzę w oczy, które
zwał fotografię "lustrem obdarzonym pa- widziały Cesarza'". Książkę Barthesa moż-
mięcią" (mirror wich a memory). Sto lat póź- na interpretować jako próbę przeszczepienia
niej taką samą nazwę oficjalnie nadano jej Proustowskiej pamięci mimowolnej na obszar
w martwym języku, łacinie - speculum memor. fotografii, jak to starałem się niegdyś dowieść'.
Związek pamięci z fotografią wyrażany jest \X1 niniejszym eseju pragnąłbym zapropono-
zarówno explicite, jak i implicite. Jeszcze nie wać nieco odmienne spojrzenie na tę nie-
tak dawno, a pewnie i obecnie, powszech- zwykłą książkę i powiązać ją z pewnymi "fo-
ne było składanie na niej upamiętniających tograficznymi" wątkami w twórczości Paula
dedykacji, które przybierały przeróżne, cza- Austera.
sem jawnie żartobliwe, formy odwołujące się Jeśli pominąć cudowną anegdotę na te-
do pamięci: mat zważenia dymu", opowiedzianą przez

) Książka Barthesa doczekała się już przekładu (R. Bar-


Kiedy czas w niepamięć
thes, Światło obrazu. Uwagi o fotografii, przeł. J. Trznadel,
zgubisz małe twarze Warszawa 1995), niemniej będę ją tu przytaczał w róż-
niech drogę do wspomnień nych tłumaczeniach, kiedy zaś mówię ogólnie o książ-
ce, będę korzystał z wlaściwego, moim zdaniem, tytułu,
to zdjęcie ci wskaŻe2•
tj. właśnie Camera lucida. Szczegółowe uzasadnienie tego
kroku Czytelnik znajdzie w: E. Modzelewska, S. Sikora,
Ale taki związek pamięci i fotografii (poza "światło obrazu" czy "Camera lucida". W sprawie pewnego
oczywistym realizmem) jest równie dobrze wi- tłumaczenia, "Literatura na Świecie", 1994, nr 7-8, a tak-
że S. Sikora, Camera lucida. Pamięć i fotografia, "Kwar-
talnik Filmowy", 2000, nr 29-30. Niniejszy cytat - tłum.
iniejszy esej jest wersją jednego z rozdziałów mojej roz- własne, § l (wszystkie wyróżnienia spacją \V cytatach po-
prawy doktorskiej Między dokumentem a symbolem. O fo- chodzą ode mnie - S.S.).
tografii w kulturze, napisanej w Instytucie Sztuki PAN 4 Niniejszy tekst należy traktować jako kontynuację, ale
pod kierunkiem prof. dr. hab. Wiesława [uszczaka. Tekst takie polemikę (i zarazem przewartościowanie) moje-
ten był również w nieco odmiennej formie wygłaszany go wcześniejszego tekstu dotyczącego Camem lucuia
na se ji etnologicznej pt. Pamięć jako kategoria kuuuvowa Barthesa. W owym tekście (Camera lucida. Pamięć
i poznawcza, Muzeum Wnętrz Dworskich w Ożarowie, i fotografia) starałem się zestawić opisane przez Bar-
Ożarów 26-2 kwietnia 2002 i wraz z materiałami z tej rhesa doświadczenie "spotkania" z Fotografią matki
konferencji za tał opublikowany w "Kontekstach", 2003, z Proustowskim doświadczeniem pamięci mimowol-
nr 3-4. Motto jest cytatem z: P. Auster, Księga Pamięci, nej, a także pewnymi zagadkowo brzmiącymi sformu-
w: idem, Wynaleźć samotność, prze\. K. Zabłocki, Noir sur łowaniami w Malej historii fotografii Waltera Benjami-
Blanc, Szwajcaria 1996, s. 78. na, prze!. J. Sikorski, w: W. Benjamin, Anioł historii.
2 Sentencja pochodzi z tekstu Jana Leończuka, Dedykacje Eseje, szkice, fragmenty, wybór i oprac. H. Orłowski,
na fotografiach, "Literatura Ludowa", 1979, nr 1-3. Moż- Poznań 1996.
na w nim znaleźć wiele innych przykładów inskrypcji 5 Por. moją interpretację tego filmu: Dym nad Brooklynem,
odwołujących się do pamięci. "ResPublica Nowa", 1997, nr 3.
pisarza Paula Benjamina (obowiązuje wymo- jak testament, testamentem się staje". Wnikli~
wa angielska), a mówiącą o tym, jak Sir Wal~ wi krytycy doszukiwali się znaczenia nawet
ter Raleigh uporał się z owym nie zwykłym za- w tym, że składa się ona z 48 rozdziałów-para-
daniem, Dym zaczyna się od sceny, gdy pisarz grafów - liczba ta miałaby być anagramem 84
w zamyśleniu wkracza na jezdnię wprost pod lat, które przeżyła matka Barthesa".
koła pędzącej ciężarówki. Życie ratuje mu czar- Oczywiście twierdzenia o zbieżności wspo-
no skóry chłopiec, który - jak się wkrótce oka- mnianych "historii" nie opieram jedynie na
zuje - lubi zmieniać imiona i opowiadać różne fakcie podobieństwa owych "wypadków dro-
historie. Można by rzec, że historia Benjami- gowych", choć, jak sądzę, jest to szczegół zna-
na zostaje podjęta tam (choć tym razem dzie- czący. Nie będę także poszukiwał genetycznego
sięć lat później i w Nowym Jorku), gdzie koń- związku obu historii (choć mniemam, że Au-
czy się historia życia Rolanda Barthesa, który ster, który wydaje się całkiem nieźle oczytany
zmarł w wyniku obrażeń odniesionych na sku- w literaturze filozoficzno-krytvcznej'", spędza-
tek potrącenia przez furgonetkę. Wypadek ów jąc kilka lat we Francji i podejmując w istot-
miał miejsce, gdy pisarz w zamyśleniu prze- ny sposób problematykę fotograficzną, musiał
chodził przez Rue des Ecoles po wykładach znać prace Barthesa na temat fotografii), po-
w College de France (25 lutego 1980)6. A zda-
za śmierci nie zawierała się właśnie w jej banalności! Zgroza to
rzyło się to kilka dni po wydaniu ostatniej
właśnie to: nie mieć nic do powiedzenia o śmierci osoby, którą
książki Barthesa La Chambre claire. Note sur kochałem najbardziej, nic do powiedzenia o jej zdjęciu, które
la photographie (1980), którą zadedykował on kontempluję, nie mogąc nigdy pogłębić, przekształcić. Jedyna
«myśl», jaka się pojawia, to ta, że u kresu tej pierwszej śmierci
Wyobrażeniu [ean-Paul Sartre'a. Książka ta, bę-
wpisana jest moja własna śmierć; pomiędzy nimi pozostaje już
dąc zbiorem wnikliwych refleksji na temat fo- tylko czekać; ta ironia jest moim jedynym wyjściem: mówić
tografii, poszukiwaniem jej istoty, poświęcona o tym, że nie mam nic do powiedzenia." - R. Barrhes, Came-
ra lucżda, Refleksje o fotografii, tłum. E. Modzelewska-Sikora,
jest również niedawno zmarłej matce, próbie
"Kino", 1992 nr 3, § 38.
odnalezienia prawdy o ukochanej osobie w Fo- 8 Kiedy po raz pierwszy czytałem Camera lucida, a było tO
tografii, refleksji na temat śmierci, śmierci wla- w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, nie zdawałem obie
jeszcze sprawy, że jej autor nie żyje, że umarł w tak zcze-
śnie w epoce fotografii 7• A książka, która brzmi
gólny sposób kilka dni po tym, gdy książka ujrzała światło
dzienne. Zastanawiałem się wówczas, jak mocna nadal pi-
6 M. Starenko, Roland Barthes: herezja sentymentu, "Obscu- sać po książce tak "ostatecznej", tak pr:epojonej med ta-
ra". Biuletyn Federacji Amatorskich Stowarzyszeń Fotogra- cją nad śmiercią, śmiercią (niedawno) :marłej matki, ale
ficznych w Polsce, 1982, nr 5, s. 6. także własną: "Mogłem już tylko oczekiwać swej total-
7 Rozważania o związku śmierci z fotografią mogłyby stać się nej, niedialektycznej śmierci" (R. Barrhes, Światło obrazu,
podstawą odrębnego tekstu. Oto jeden z istotnych fragmen- § 29). Książka wydała mi się jednoznacznie testamentem.
tów, "próbka" tych ciekawych refleksji: "ze swej strony wolał- Dopiero później dowiedziałem się o śmierci Barrhesa.
bym, by zamiast umieszczać narodziny Fotografii w kontekście 9 Por. M. Jay, The Camera as Memento Mori: Barthes, Metz,
społecznym i ekonomicznym, zastanowić się raczej nad antro- and Cahier du Cmemzr, [w:] idem, Downcast Eyes. The
pologicznym związkiem pomiędzy śmiercią a tym nowym ob- Denigration ofVision in Twentieth-Century French Thought,
razem. Bowiem w każdym społeczeństwie śmierć musi gdzieś University of California Press 1993, s. 45l.
znaleźć swoje miejsce: jeśli nie jest nim (lub jest w mniejszym \O Por. np. przypisy do P. Auster, Wynaleźć samotność, czy też
stopniu) religia, musi ono być gdzie indziej: może w tym wła- właśnie "literackie anegdoty", np. o Michaile Bachtinie,
śnie obrazie, który stwarza śmierć, pragnąc zachować życie. który ulegając nałogowi palenia w czasie II wojny 'wiato-
Współczesna zanikaniu obrzędów, Fotografia odpowiada być wej, miał spalić rękopis swojej nieopublikowanej k iążki
może wtargnięciu w nasze współczesne społeczeństwo śmier- (Brooklyn Boogie, reż. Paul Auster i Wayne Wang 1995).
ci asymbolicznej, poza rełigią, poza obrzędem, nagłemu za- Nie udało mi się odnaleźć śladu obecno-ci Rolanda Bar-
nurzeniu się w Śmierć dosłowną. Życie/Śmierć: paradygmat thesa w twórczości Austera. Ale czy ta nieobecność nie
sprowadza się do zwykłego pstryknięcia, które dzieli wyjścio- przypomina nieobecności Waltera Benjamina (obowiązu-
wą pozę od papierowego końca. Wraz z Fotografią wkracza- je wymowa niemiecka) w Camera lucżda Barthesa? Czy na-
my w Śmierć płaską. Kiedyś po wykładzie ktoś powiedział mi zwisko Paula Benjamina może być aluzją do postaci Wal-
z pogardą: «Tak płasko mówi pan o Śmierci». - Jak gdyby zgro- tera Benjamina i osoby samego autora - Paula Austera?

6
Sławomir Sikora

staram się raczej wskazać na pewne ideowe po- było tak, jak gdyby nadal żył, nawet po śmierci.
dobieństwo obu historii. A nawet jeśli nie żył, to w każdym razie nie
Owa "wspólnota ideowa" sięga zresztą poza był martwy. Czy raczej trwał w pewnym za-
Dym. W 1979 roku Auster napisał silnie au- wieszeniu, zamknięty w jakimś kosmosie, któ-
tobiograficzny esej-opowiadanie Portret czlo~ ry nie miał nic wspólnego ze śmiercią, do któ-
wieka niewidzialnegolI (wydany w roku 1982), rego śmierć w ogóle nie miała wstępu" 13.
który jest podaną w pierwszej osobie opowie- W cytowanym utworze można znaleźć
ścią o właśnie zmarłym (występującym pod jeszcze kilka innych wątków fotograftez-
rzeczywistym nazwiskiem) ojcu. Pojawiają się nych'", choć jednocześnie odległe są one od
w nim znaczące wątki fotograficzne. Porządku- opisanego przez Barthesa doświadczenia, któ-
jąc dom po śmierci ojca, narrator odkrywa kil- re można porównywać z doświadczeniem pa-
kaset fotografii "ukrytych w wyblakłych brą- mięci mimowolnej u Prousta. Kontynuując,
zowych kopertach, przyklejonych do czarnych Auster stwierdza, że większość owych fotogra-
kart przewilgłych albumów, rozrzuconych bez- fii nie powiedziała mu niczego nowego, choć
ładnie w szufladach. [...] wpatrywałem się w te "pomogła wypełnić luki, potwierdzić odczucia,
zdjęcia z fascynacją graniczącą z manią. Mia- dostarczyć dowodów tam, gdzie ich przedtem
ły w sobie jakąś nieodpartą moc, zdawały się nie było?". Przy całej specyfice i szczególno-
drogocenne niczym relikwie. Odnosiłem wra- ści tego doświadczenia pozostaje ono bardziej
żenie, że mogły przekazać mi coś, czego wcze- po stronie fotografii jako dowodu, świadectwa,
śniej nie wiedziałem, że ujawnią skrywaną ukazania nieznanej prawdy o ojcu (czyli po-
dotąd prawdę; wpatrywałem się w każdą toto- znania), przede wszystkim z czasów, kiedy nar-
grafię, wytężając uwagę, wchłaniając najdrób- rator go jeszcze nie znał...
niejsze szczegóły, najbłahszy cień, aż wszystkie Inaczej rzecz się przedstawia w filmie Dym.
te obrazy stały się częścią mnie samego. ie W gruncie rzeczy pojawia się w nim niewiele
chciałem niczego utracić". [...] odniesień do fotografii, mogą się one przy tym
Odkrycie tych fotografii było dla mnie wydawać marginalne i przypadkowe, jednak,
czymś ważnym, bo zdawało się potwierdzać jak sądzę, tworzą one niezbywalny rdzeń fil-
fizyczną obecność ojca w tym świecie, stwa- mu. I to wcale nie dlatego, że dostrzeżony przez
rzały wrażenie, że wciąż jeszcze tu jest. Fakt, Benjamina aparat leżący na kontuarze w sklepi-
że wielu zdjęć nie widziałem nigdy przed- ku Wrena (prawie na początku filmu) staje się
tem, zwłaszcza tych z młodości, wzbudził we ośrodkiem, wokół którego osnuta jest opowieść
mnie dziwne uczucie, że spotykam go po raz wieńcząca film: Auggie Wren Christmas Story.
pierwszy, że pewna jego cząstka dopiero te- Nim jednak podejmę obecny w Dymie .wą-
raz zaczyna istnieć. Straciłem ojca, ale jed- tek fotograficzny", chciałbym powrócić do in-
nocześnie także go odnalazłem. Gdy tylko terpretacji opisanego przez Barthesa w Camera
trzymałem te zdjęcia przed oczami, gdy tyl-
ko przypatrywałem się im z największą uwagą, 13 P. Auster, Portret człowieka niewidzialnego ... , s. 17-18.
14 p. historia rozerwanej i sklejonej fotografii, z której został
11 P. Auster, Portret człowieka niewidzialnego, [w:) Wynaleźć usunięty dziadek narratora, Harry Auster, a historia, któ-
samotność ... rej ona dotyka, działa się w Kenoshy (Wisconsin) i mogła-
12 W opisie tym można doszukać się podobnej fascynacji by śmiało równać się z tymi, które przytacza w swoim albu-
zdjęciami do tej, którą odnajdujemy w albumie Micha- mie Michael Lesy (choć miała miejsce dopiero w 1919 r.;
ela Lesy (Wisconsin Death Trip, przedmowa W. Susman, Lesy "opowiada" o wydarzeniach z przelomu XIX i XX w.,
New York 1973; por. S. Sikora, Fotografia schyłku wieku. zaś Auster z roku 1919, por. S. Sikora, Fotografia schyłku ... ;
Fotografia i mit, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", 1994, p. Auster, Portret człowieka niewidzialnego ..., s. 35-50.
nr 1-2). 15 Ibidem, s. 18.

7
lucida .proustowsktego'' doświadczenia foto- które przeżywam w całości jako bezpośred-
grafii". Przedstawiony wówczas opis domaga nio wynikające ze skończoności obrazu (i dla-
się pewnego dookreślenia. Można sądzić, że tego, wbrew jego kodom, nie mogę odczy-
Barthes, starając się dostosować opis do przeży- tać zdjęcia): Fotografia, moja Fotografia jest
tych doświadczeń, które pozostają wszak ambi- pozbawiona kultury; kiedy sprawia ból, nie
walentne i niespójne, ucieka się do "fragmen- ma w niej nic, co pozwoliłoby przekształ-
tów", narracji niespójnej, dalekiej od logicznego cić cierpienie w żałobę. I jeśli dialektyką na-
wywodu, albowiem tylko w ten sposób może zywam tę myśl, która opanowuje to, co ule-
przekazać ową ambiwalentną prawdę doświad- ga zniszczeniu i przemienia negację śmierci
czenia (Barthes czyni siebie odniesieniem dla w siłę pracy, to Fotografia jest medialektycz-
każdej fotografii)" Zauważając najpierw, że do na: jest teatrem wynaturzonym, w którym
odnalezienia prawdy o matce (prawdziwego ob- śmierć nie może «być kontemplowana», od-
razu matki) konieczne były odczucia syneste- zwierciedlona i uwewnętrzniona, lub jeszcze
tyczne (§ 28), powiada dalej: "Otoczony tymi inaczej: martwym teatrem śmierci, wyklucze-
fotografiami, nie mogłem znaleźć ukojenia niem Tragizmu; wyklucza ona wszelkie oczysz-
w wierszu Rilkego: «Słodkie jak wspomnienia, czenie, uniemożliwia katharsis. [...] w Foto-
mimozy nasycają sypialnię». Fotografia nie- grafii znieruchomienie Czasu przyjmuje zawsze
zdolna jest «nasycić» sypialni; nie ma zapachu, formę przesadną, monstrualną: Czas ulega za-
nie ma muzyki - jest tylko wytrzeszczona rzecz. stojowi (stąd związek z Żywym Obrazem, któ-
Fotografia jest brutalna: nie dlatego, że po- rego mitycznym prototypem jest Śpiąca Kró-
kazuje rzeczy brutalne, ale dlatego, że za każ- lewna)"!". Uwagi te zdają się podważać to, co
dym razem przemocą napełnia wzrok i niczego zostało wówczas powiedziane. Skrajnie meto-
w niej nie można odrzucić ani przekształcić"!", nimiczne odczucie realności zdjęcia (szczegól-
A nieco wcześniej, w tym samym rozdzia- nie w takim, jak ten opisany przez Barthesa,
le-paragrafie, pojawiają się jeszcze mocniej- przypadku}" często (najczęściej) nie pozwa-
sze słowa ukazujące ową szczególną "niemoc" la na jego "uruchomienie". O tyle też zasad-
fotografii (bądź niemoc w obliczu fotogra- ne jest twierdzenie Barthesa, że fotografia "jest
fii): "Oto znów Fotografia z Ogrodu Zimo- bez przyszłości" 21. Wskazywałem zresztą wów-
wego. Jestem sam na wprost niej, sam z nią. czas nie tyle na tożsamość, ile na struktural-
Koło zamyka się, nie ma wyjścia. Cierpię bez ne podobieństwo opisanego doświadczenia od-
ruchu. Okrutny, jałowy brak: nie mogę prze- nalezienia matki w zdjęciach i opisanego przez
kształcić mego bólu, nie mogę zmienić kierun- Prousta doświadczenia pamięci mimowolnej.
ku mego spojrzenia; kultura nie przychodzi Zauważyć też trzeba, że przeżyte przez Barthe-
mi z pomocą, by wypowiedzieć to cierpienie, sa "doświadczenie proustowskie" jest opisane
raczej enigmatycznie. Nie da się go w pełni wy-
powiedzieć ani też powtórzyć, bezpośredniość
16 S. Sikora, Camera lucida. Pamięć i fotografia ...
17 R. Barthes, Światło obrazu, § 35. w sprawie fragmentu doświadczenia traumatycznego nie pozwala na
i prawdy opisu por. [R. Barthes], Roland Barthes by Roland łatwe werbalizacje; staje się ono czasem, jak
Barthes, prze!. R. Howard, New York 1977, s. 58 i 92-95. widać, nie tyle nawet żywym, ile raczej mar-
Clifford Geertz, dyskutując problem spójności deskrypcji
kulturowej i prawdy, powiada m.in.: "nie ma nic bardziej
spójnego niż iluzje paranoika i historie oszusta" - C. Ge- 19 Ibidem.
errz, Opis gęsty: w stronę interpretatywnej teorii kultury, 20 Przypominam, że w swoim opisie odniesienia (referencji)
prze!. S. Sikora, [w:] Badanie kultury, Wydawnictwo Na- w fotografii Barthes przesuwa akcent z "rzeczowości" na
ukowe PWN 2006; pierwodruk oryginału 1973). czas, bardziej akcentuje "to było" niż "co to było".
18 R. Barthes, Camera lucida, § 37. 21 R. Barthes, Camera lucida, § 37.

8
Sławomir Sikora

twym obrazem. Obrazem, wobec którego nie siadają przy piwie i papierosach, zaś na stole po-
ma ruchu". jawiają się albumy fotograficzne. Auggie Wren
Można rzeczywiście sądzić, że przy całej am- - jak się okazuje - ma bowiem "osobliwe" hob-
biwalencji przeżytego doświadczenia, fotogra- by: codziennie rano fotografuje ze skrzyżowa-
fia - "współczesna zanikaniu obrzędów" [§ 38] nia 3 Ulicy i 7 Alei ten sam "fragment rze-
- wchodząc na ich miejsce, nie zastępuje ich, czywistości", codziennie o tej samej porze
w tym znaczeniu, nie pozwala na przemienie- sporządza zapis tego samego obramionego pro-
nie "cierpienia w żałobę" 23. Żałoba, podobnie stokąta, "swojej małej przestrzeni", realizując
jak rytuał (w psychoanalizie mówi się o "pracy "projekt", dzieło własnego życia. Ów szczegół-
żałoby"), jest funkcją czasu. Fotografia często, ny rytuał zaowocował już ponad czterema tysią-
a u Barthesa niemal zawsze, opiera się czasowi. cami zdjęć. Kartki albumu, każda wypełniona
Można tu widzieć analogię i podobieństwo do czterema fotografiami, coraz szybciej przesu-
teatru Kantora, gdzie "klisze pamięci" również wają się przed oczyma Paula, który wyznaje, że
ożywają tylko na chwilę i .rue-do-końca'?". Te- chyba nie bardzo ów projekt rozumie. Wszak
atr Kantora nazywany jest "teatrem śmierci", przed oczyma ma cały czas "to samo zdjęcie".
Barthes pisze zaś, że fotografia jest teatrem wy~ Dopiero uwaga Auggie'ego - że przegląda fo-
naturzonym, martwym teatrem śmierci'". tografie zbyt szybko, że ledwie patrzy na zdję-
Właśnie w kontekście ambiwalencji, jak cia, które są "takie same, a jednak każde jest
i swoistego "niepowodzenia" opisywanego przez inne", jedne poranki są jasne, a inne ciemne,
Barthesa doświadczenia, warto przyjrzeć się światło bywa letnie i zimowe, "czasem pojawia-
uważnie filmowi Dym. Historia - jak już wspo- ją się te same osoby, czasem inne, niekiedy te
mniałem - rozpoczyna się tam, gdzie kończy się inne zaczynają być tjymi] sam [ymi] , a tamte
życie Barthesa. Śmiertelny wypadek przernie- znikają" - sprawia, że spojrzenie Benjamina za-
nia się w wyratowanie spod kół. Można by więc trzymuje się na każdym obrazie. Pole widzenia
rzec, że Auster symbolicznie podejmuje wątek (i ekran) wypełniają po kolei pojedyncze prze-
i opowiada historię raz jeszcze... nikające się kadry, tym razem na dłużej. Wraz
Kiedy pewnego dnia (działo się to również z pisarzem zaczynamy dostrzegać, że jednak
na początku całej historii) pisarzowi zabrakło fotografie się różnią, że każda z nich ukazuje
papierosów, w ostatniej chwili przybiegł do tra- inne postaci, inne światło, że owa "tożsamość"
fiki Auggie'ego Wrena. Pora zamknięcia minę- jest w rzeczy samej bardzo bogata i różnorodna.
ła, lecz nikt się nigdzie nie śpieszy: przyjaciele Jednak naprawdę "świat zatrzymuje się", gwał-
townie cofa do "owego czasu" dopiero wówczas,
gdy pisarz natrafia na przypadkowo uchwyconą
22 Warto jednak pamiętać, na co już zwracałem uwagę, że
książki Barthesa nie można czytać chronologicznie, m.in.
na zdjęciu sylwetkę żony, która w jakiś czas po-
w §§ 45 i 47 francuski krytyk w istotny sposób ponownie od- tern ginie wraz z noszonym w łonie dzieckiem
woŁuje się do przeżycia odnalezienia matki na Fotografii. od przypadkowej kuli w trakcie bandyckiego
23 Przypominam scenę "fotografii ślubnej" z filmu Fortepian
(reż. [ane Carnpion), która nie tyle wieńczy ślub, ile go ra-
napadu nieopodal sklepiku. Mimika twarzy
czej zastępuje. Warto dodać, że tak "zawarte" małżeństwo pisarza oddaje szok rozpoznania: "Jezu, patrz,
kończy się niepowodzeniem. Por. S. Sikora, Po co jechać na to Helen ... [...] To Helen, spójrz na nią, spójrz
Nową Zelandię?: "Fortepian", "Kino", 1994, nr II.
24 L. Caplan, T. Kantor, K. Rabińska, Metoda klisz, "Dia-
na moje słodkie kochanie ..."26. Dalsze słowa
log", 1980, nr 12; K. Pleśniarowicz, Teatr śmierci Tadeusza
Kantora, Chotomów 1990, s. 43-53; T. Kantor, O fotografii 26 Dialogi z filmu cytuję za wersją kasetową: Dym Paula
Z Tadeuszem Kantorem. Rozmawia Andrzej Marynia, "Pro- Anstera i Wayne'a Wanga (1994), kaseta wideo, "Gutek
jekt", 1987, nr 3, s. 17-18. Film". Firmie "Gutek Film" i Pani Katarzynie Sadowskiej
25 R. Barthes, Camera lucida, § 37. dziękuję za udostępnienie mi kasety z filmem.

9
więzną pisarzowi w gardle, kryje twarz w dłoni, sensie był człowiekiem niewidaialnvm'?". Taki
nie będąc w stanie powstrzymać emocji... dziwny fenomen "pozbawienia życia", swoistej
Mottem do Księgi Pamięci, drugiego auto- niematerialności, trwania poza życiem i śmier-
biograficznego eseju Austera pomieszczonego cią zdaje się obserwować również Barthes, przy-
w tomie Wynaleźć samotność, są słowa z Przy- wołując i komentując usłyszane niegdyś słowa:
gód Pinokia Collodiego: "Ktoś powiedział mi nie bez racji o klientach
,,- Kiedy umarły płacze, to znak, że wkrót- w kawiarni: «Proszę spojrzeć, jak są przygasze-
ce ozdrowieje - stwierdził z powagą Kruk. ni, dzisiaj obrazy są bardziej żywe niż ludzie».
- Jakże mi przykro zaprzeczyć mojemu sław- Jedną z cech naszego świata jest być może to
nemu przyjacielowi i znakomitemu koledze - odwrócenie: że żyjemy według uogólnionego
wtrąciła się na to Sowa - lecz moim zdaniem repertuaru wyobrażeń":".
płacz nieboszczyka oznacza, że wcale nie ma Łzy (co w ciekawy sposób zauważają i Kruk,
chęci umrzeć'ł". i Sowa) są oznaką emocji, emocje zaś są zna-
Barthes powiada, że nie płacze po matce. kiem życia. Cienie w Hadesie po spożyciu wody
"Mówi się, że żałoba w swej postępującej pra- z rzeki Zapomnienia błąkają się bez celu, podob-
cy powoli zaciera ból; nie mogłem, nie mogę nie rzecz się ma ze zmarłymi w Szeolu". Można
w to uwierzyć; ponieważ dla mnie Czas elimi- by powiedzieć, że w zaświatach nie ma emocji,
nuje uczucie utraty (nie płaczę), to wszystko. w swoisty sposób wiąże się to również z niepa-
Jeśli jednak chodzi o całą resztę, wszystko trwa mięcią+: Barthes powiada, że spotkał się kie-
bez zmiany. Ponieważ to, co utraciłem, to nie dyś z przyjaciółmi, którzy wspominali historie
Postać (Matka), lecz istota [ćrre], a nawet nie z dzieciństwa, lecz on nie miał wspomnień, bo-
istota, lecz jakość (dusza), nie niezbędna, lecz wiem poprzedniego dnia oglądał zdjęcia z dzie-
nie możliwa do zastąpienia. Mogłem żyć bez ciństwa ". W tym wyznaniu fotografie, podob-
Matki (wszyscy to czynimy, wcześniej czy póź- nie jak w stwierdzeniu Franza Kafki, służą nie
niej), ale to życie, które mi pozostało, będzie na tyle pamięci, ile raczej swoistemu zapomnie-
pewno do końca nie-do-pojęcia {inqualifiable} niu". O ile Barthes podkreśla, że jego życie po
(bez wartości) "28. Ze zdziwieniem konstatuje śmierci matki staje się, można by rzec, odwo-
to również Auster: "Zawsze wyobrażałem so- łując się do jego własnych porównań - pozba-
bie, że śmierć mnie ogłuszy, sparaliżuje roz- wione jakości i emocji, "płaskie" niczym foto-
paczą. Lecz teraz, gdy już to się stało, nie grafia (por. przyp. 7), o tyle Auster konstatuje
uroniłem ani jednej łzy, nie czułem, że zawa-
lił się świat. W jakiś przedziwny sposób byłem 29 P. Auster, Portret czlowieka niewidzialnego ..., s. 10.
JO R. Barthes, Światło obrazu, § 48, tłum. zmodyfikowane.
całkowicie przygotowany na przyjście tej śmier-
JI Por. np. T. Zieliński, Homer - WergiliusZ - Dance, [w:] idem,
ci, pomimo jej nagłości. Niepokoiło mnie coś Po co Homer?, Kraków 1970; O. Hugolin Langkammer,
innego, coś nie powiązanego ze śmiercią czy OFM, Słownik biblijny, Katowice 1982, hasło: Otchłań.
J2 Por. S. Sikora, Cmentarz. Antropologia pamięci, "Polska
moją reakcją: świadomość, że ojciec nie pozo-
Sztuka Ludowa", 1986, nr 1-2.
stawił żadnych śladów". A nieco dalej, opisu- JJ R. Barthes, Światło obrazu, § 37.
jąc ów dziwny fenomen nieobecności i "prze- J4 "Fotografuje się rzeczy, aby wypłoszyć je z umysłu. Moje
historie są pewnego rodzaju zamykaniem oczu". - G. Ja-
zroczystości" ojca, powiada: "Jadł, chodził do
no uch, Rozmowy z Kafką. Notatki i wspomnienia, przeł.
pracy, miał znajomych, lecz tak naprawdę był J. Borysiak i E. Dyczek, Warszawa 1993, s. 52 (por. rów-
nieobecny. W tym najgłębszym niewzruszonym nież s. 204-205). To paradoksalne zdanie dotyczące zdję-
cia (pamięci zewnętrznej) Kafki można również interpre-
tować jako ideowo bliskie ukazanej w Fajdrosie krytyce
27 P. Auster, Księga Pamięci, [w:] Wynaleźć samotność ... s. 71. pisma. Por. S. Sikora, Fotografia - pamięć - wyobraźnia,
28 R. Barthes, Światło obrazu, § 31, tłum. zmodyfikowane. "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", 1992, nr 3-4.

10
Sławomir Sikora

nieistnienie ojca, jego przezroczystość, ale tym pomocna w poradzeniu sobie ze stratą bliskiej
samym wskazuje na jego brak, a jego uczucia osoby; podobnie jest zresztą z samym aktem pi-
wobec owego braku pozostają równie »płaskie». sania. W połowie eseju Portret człowieka niewi~
W osobliwy sposób oba opisane stany wyzby- dzialnego wyznaje: "Zadana została rana i teraz
cia się emocji (u Barthesa i Austera) zbliżają już wiem, że jest bardzo głęboka. Lecz akt pisa-
ich do siebie. Szczególna pustka zrównuje obu nia, zamiast podziałać, jak oczekiwałem, koją-
pisarzy w odczuciu braku. co, moją ranę tylko zaognił"36 .
Powróćmy jednak do Dymu. Opisana po- Pisząc o doświadczeniu patrzenia na foto-
wyżej scena (szoku odkrycia fotografii żony) grafie zmarłego ojca, Auster zauważa, że na
wydaje się punktem zwrotnym w historii Ben- zdjęciach "trwał [on] w pewnym zawieszeniu,
jamina: życie, które .zatrzvmało się» na skutek zamknięty w jakimś kosmosie, który nie miał
związanego ze śmiercią żony i dziecka traurna- nic wspólnego ze śmiercią, do którego śmierć
tycznego przeżycia - zdolny pisarz, który całe w ogóle nie miała wstępu'P? W kulturach tra-
dnie spędza przy maszynie do pisania, od kil- dycyjnych sfera śmierci (zmarłych) i życia (źy-
ku lat nic nie napisał (jak to ujął Auggie Wren: wych) były ściśle rozdzielone. W określonych
»skończyło mu się szczęście"); teraz, kiedy sytuacjach mogło dojść do połączenia obu sfer.
.rana?" zostaje ponownie dotknięta, »naocz~ Jedną z takich okoliczności była na przykład
nie» doświadczona w przeżyciu fotografii, spro- czyjaś śmierć, ale też rytualny czas spotkania
wadza ból związany ze stratą, zaś owo »zablo~ obu stron w trakcie obrzędów zaduszkowych".
kowane życie» wydaje się uwalniać. To właśnie Czas śmierci, pogrzebu i żałoby był okresem
doświadczenie »zamrożonego czasu», powtór- szczególnym. Do czasu pogrzebu zatrzymywa-
ny szok »dotknięcia» przeszłości (śmierci) staje no zegary - czas przestawał płynąć, podobnie
się punktem zwrotnym, uwalnia czas, który za- żałoba nie jest jeszcze czasem zwykłym. Moź-
czyna ponownie płynąć (Barthes mówi o swo- na powiedzieć, że zamknięcie zmarłego w fo-
im stanie: .wszystko trwa bez zmiany"). Co tog rafiach pozostawia go stale w przestrzeni
ciekawe, i w tym przypadku mamy do czynie- pośredniej, między światem żywych a światem
nia z dotknięciem przeszłości znanej, ale jed- zmarłych, pozostają oni zamknięci w szczęgól-
nocześnie jakby nieznanej (czyli można by rzec nym kosmosie, do którego śmierć nie ma wstę-
- przypominając motyw "pamięci proustow-
36 P. Auster, Portret człowieka niewidzialnego ... , s. 34 (por. też
skiej" - niejako zupełnie zapomnianej), foto-
przytoczone na początku niniejszego tekstu cytaty dotyczą-
grafia, którą zobaczył pisarz, nie była mu prze- ce doświadczenia oglądania zdjęć zmarłego ojca). Pisarskie
cież wcześniej znana (nieco podobnie - choć próby Austera uporania się z traumą związaną ze śmiercią
ojca (Portret ...) nie wydają się też w pełni (literacko) uda-
jednocześnie odmiennie - rzecz się przedsra-
ne. Pod tym względem Matka odchodzi Tadeusza Różewicza
wia z ową ostatnią-pierwszą fotografią matki (Wrocław 1999) jest pozycją zdecydowanie ciekawszą.
Barthesa) . A mamy tu już do czynienia z zu- 37 Ibidem, s. 18.
38 O ile zaświatom można przypisać niepamięć, o tyle czasem,
pełnie innym doświadczeniem fotografii niż
w szczególnych okresach, zmarli (w tradycji ludowej i nie
to, które Auster opisał w autobiograficznym tylko) również byli obdarzeni pamięcią. O pamięciowym
opowiadaniu Portret człowieka niewidzialnego związku obu światów por. S. Sikora, Cmentarz. Antropolo-
(por. wyżej). gia pamięci ..., oraz Z. Benedyktowicz, Przestrzenie pamięci,
[w:] Film i kontekst, pod red. D. Palczewskiej i Z. Bene-
Niemniej można sądzić, że Auster sceptycz- dvktowicza, WrocŁaw- Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź
nie odnosi się do tego, czy fotografia może być 1988, a także J.S. Wasilewski, Po śmierci wędrować. Szkic
z zakresu etnologii świata znaczel'i, "Teksty", 1979, nr 3 i 4.
Odnośnie do "dematerializacji zaświatów" por. świetny
35 Od nośnie do etymologicznego związku rany, traumy i punc- esej Bolesława Micińskiego, Podróże do piekieł, Iwl idem,
tum, por. S. Sikora, Camera lucida. Pamięć ifotografia ... Pisma. Eseje, artykuły, listy, Kraków 1970.

11
pu (por. cytowane na początku słowa Auste- czyż nie znaczy to antycypować własne samo-
ra). Ale w tym samym kosmosie trwania na bójstwor?".
granicy życia i śmierci mogą zostać zatrzyma- Po trosze podobnie dzieje się z Paulem Ben-
ni również żywi, patrząc na fotografie zmar- jarninem, który choć po śmierci żony i dziecka
łych. "Koło zamyka się - pisze Barthes - nie "zamyka się w pracy", to jest to szczególna praca,
ma wyjścia. Cierpię bez ruchu. Okrutny, jało- która nie niesie żadnych efektów. Pracę, która
wy brak: nie mogę przekształcić mego bólu, nie nie przynosi żadnych efektów, można by nazwać
mogę zmienić kierunku mego spojrzenia; kul- pracą-niepracą, a pogrążenie w niej oznacza za-
tura nie przychodzi mi z pomocą, by wypowie- mknięcie w sferze znamionującej syzyfowe po-
dzieć to cierpienie, które przeżywam w całości wtarzanie, zanurzenie w stanie "nadziei że" coś
jako bezpośrednio wynikające ze skończono- się napisze; zaś jednostajnie płynący, powtarza-
ści obrazu (i dlatego, wbrew jego kodom, nie jący się czas sam staje się bezczasem".
mogę odczytać zdjęcia): Fotografia, moja Fo- W Dymie to wyjście poza przestrzeń pra-
tografia jest pozbawiona kultury; kiedy spra- cy-niepracy, wyjście z pogrążenia w aczaso-
wia ból, nie ma w niej nic, co pozwoliłoby wym trwaniu dokonuje się poprzez rozpozna-
przekształcić cierpienie w żałobę'?". Patrząc na nie, powrót do "tego, co było", szok dotknięcia
fotografie, w bezczasie'? zdaje się również po- czasu przeszłego. Ale samo owo rozpoznanie
grążać Barthes; patrzenie na fotografie zamyka ("szok") nie wystarcza. Dotknięcie tego, "co
przed nim przyszłość (fotografia jest bez przy- było" (śmierci), powinno się przełożyć na uru-
szłości), czyli także nadzieję: "mogłem już tyl- chomienie czasu, na czas otwarty na przyszłość.
ko oczekiwać swojej totalnej, niedialektycznej I w taki sposób postępuje w Dymie Auster.
śmierci?". "Między doświadczeniem nadziei Opowiedziana w filmie historia zdecydowanie
a doświadczeniem przestrzeni życiowej czło- unika unilinearności, poszczególne wątki od-
wieka zachodzą głębokie powiązania"? - za- bijają się w sobie, tworząc pogmatwany i złożo-
uważa Józef Tischner. Nadzieja - pisze w Za- ny splot. Splot, który wykracza poza "fotogra-
rysie fenomenologii i metafizyki nadziei Gabriel ficzną przygodę" i nie zostanie w związku z tym
Marcel- wiąże się zawsze z projektem otwar- tutaj w pełni podjęty". Jednak dla większej ja-
tym (w przeciwieństwie do "nadziei że"). Na-
dzieja jest przeciwieństwem rozpaczv". A gdzie 44 G. Marcel, Dziennik metafizyczny, [w:) idem, Być i mieć,
przeł. P Lubicz, Warszawa 1986, s. 68.
indziej zauważa: "Dusza istnieje tylko dzięki
45 Tego, że nie musi się tak stać, że samo zamknięcie (na sku-
nadziei; nadzieja, być może, stanowi sam ten tek śmierci bliskiej osoby) nie zawsze musi prowadzić do
materiał, z którego uczyniona jest nasza du- "bezruchu", znakomicie dowodzi przypadek Pana de Saime
Colombe'a opowiedziany przez Alaina Corneau we WSZyst-
sza. [...] Utracić nadzieję co do siebie samego,
kich porankach świata (1991). Por. W. )uszczak, Dlaczego?,
lwl idem, Fragmenty. Szkice z teorii ifilozofii sztuki, Warsza-
39 R. Barthes, Camera lucida, § 37. wa 1995; K. Lipka, Życie dla muzyki, muzyka dla cieni ... Wizja
40 Por. K. Barańska, Bezczas fotografii, Iwl Czas w fotografii. baroku w filmie "Wszystkie poranki świata" Alaina Corneau;
Czas fotografii, katalog wystawy, kurator wystawy i redak- S. Sikora, Święte pożegnanie; D. Czaja, Wariacje na tematy
tor katalogu Barbara Major, Miejska Galeria Sztuki w Czę- orfickie; trzy ostatnie teksty w: "Kwartalnik Filmowy" nr 6,
stochowie, Częstochowa 18 grudnia 2001-3 lutego 2002 r. lato 1994. Przypadek to tym ciekawszy w odniesieniu do
41 R. Barthes, Światło obrazu, § 29. tych tu analizowanych, że Sainte Colombe zdaje się nie
41 J. Tischner, Ludzie Z kryjówek, lwl idem, Myślenie według mieć "nadziei że" zmarła żona "powróci" ... i dlatego właśnie
wartości, Kraków 1982, s. 415. przychodzi ona na spotkanie z nim. O "nadziei że" Marcel
43 "Rozpacz jest tu rodzajem zaczarowania albo, ściślej mówiąc, pisze: » w tej mierze w jakiej traktujemy rzeczywistość jako
uroku, złowrogiego aktu godzącego w to, co zgodziłbym się coś, co można zniewolić i oddać naszej dyspozycji, stajemy
nazwać samą substancją mojego życia." - G. Marcel, Zarys się nie tylko winni uzurpacji, ale wbrew pozorom stajemy się
fenomenologii i metafizyki nadziei, [w:) idem, Homo via tor, obcy sami sobie" - G. Marcel, Zarys fenomenologii ..., s. 61.
przeł. P Lubicz, Warszawa 1984, s. 43, szerzej - s. 29-70. 46 Por. moją interpretację tego filmu: Dym nad Brooklynem ...

12
Sławomir Sikora

sności zarysuję tu syntetycznie kilka wątków. teralnie można by nazwać kłamstwami, ale
Paul Benjamin dwukrotnie realnie i raz meta- przecież wcale nie jesteśmy skłonni ich tak
forycznie dotyka śmierci (wypadek, pojawienie klasyfikować (Hermes obiecuje nie kłamać,
się gangsterów, rozpoznanie na fotografii zrnar- choć jednocześnie nie obiecuje mówić praw-
łej żony), lecz same owe "dotknięcia" nie wy~ dv' ); chłopiec zamieszany jest w przywlaszcze-
starczają. Kiedy zostaje wyratowany spod kół nie pieniędzy, ale również i w tym przypadku
ciężarówki, chciałby się od razu odwzajemnić, wcale tego faktu nie mamy ochoty nazwać kra-
bo tego wymaga nasza techniczna cywilizacja, dzieżą (Hermes był wszak opiekunem kupców
sprowadzając wzajemność do "tu i teraz" (ta- i złodziei).
kie natychmiastowe odwzajemnienie się wie- Dym utkany jest z materii doprawdy prze-
dzie właśnie do "zamknięcia", sugeruje rela- dziwnej: realistycznej i mitycznej zarazem.
cję kupiecką - opuszczając sklep, nie mamy Opowiadane (oglądane) zdarzenia potrącają
już żadnych zobowiązań). Odmiennie wydaje struny chwili, lecz dźwięk brzmi już w pudle
się myśleć czarnoskóry chłopiec, ów posłaniec rezonansowym czasu mitycznego, w wieczno-
z innego świata, który wprowadza do historii ści. Temu umitycznieniu sprzyja pewnie fakt,
inny czas. Można powiedzieć, że wymiana sta- że słyszymy kilka wersji "jednej" (w dużym cu-
je się tworzącym kulturę rytuałem, gdzie tra- dzysłowie) historii, "jednego tematu", tak na
dycyjna zasada do ut des nie sprowadza się już przykład pojawia się cały szereg "wariacji" na
do natychmiastowej wymiany". Kiedy pisarz temat poszukiwania ojcostwa (a tym samym
uznaje, że zrewanżował się już chłopcu za ura- tożsamości): ów motyw śledzimy w wydaniu
towanie życia, i prosi go o wyprowadzenie się Rashida, ale wersjami tego tematu odbitego
z mieszkania, ten odwzajemnia się stwierdze- w odległych zwierciadłach są historie niedo-
niem (i tu znowu pojawia się projekt otwar- szłego ojcostwa pisarza, domniemanego ojce-
ty): że Benjamin jest świetnym pisarzem. Czy stwa Auggie'ego, żartobliwie odegranej synów-
można zatem czarnoskórego chłopca nazwać skiej relacji pisarza wobec czarnego chłopca.
"współczesnym Hermesem", psychepompo- Rashid, spotykając ojca, przybiera imię i na-
sem? Zauważmy, że Rashid vel Thomas vel Paul zwisko pisarza, a lustrzaną odbitką nawiązy-
dwukrotnie ratuje Benjaminowi życie, raz spod wania relacji przez "nie rozpoznanego" Ra-
kół ciężarówki (Hermes jest również opieku- shida jest historia Auggie'ego podszywającego
nem podróżnych), innym razem to on wzywa się pod wnuka starej niewidomej Murzynki.
pomoc, policję, kiedy pisarza nachodzi dwóch Zwieńczeniem zaś może być niezwykła aneg-
czarnych rzezimieszków, poszukujących zresztą dota opowiedziana przez pisarza o synu, który
samego Rasbida. Ciągle zmienia on też imio- spożywając kanapkę na stoku w Alpach, na-
na, opowiadając historie, które odbierane li- gle (przez przypadek!) pod taflą lodu odkry-

48 Por. R. Graves, Mity greckie, prze!. H. Krzeczkowski, War-


47 Por. opis obrzędu kula B. Malinowski, Argonauci zachod- szawa 1992, § 17; V. Crapanzano, Hermes' Dilemma: The
niego Pacyfiku, prze!. B. Olszewska-Dyoniziak i S. Szynkic- Making of Subversion in Ethnographic Description, lwl
wicz, [w:] idem, Dzieia, t. 3, Warszawa 1981; a także G. van J. Clifford i G.E. Marcus (red.), Writing Culture. The Poet-
der Leeuw, Fenomenologia religii, prze!. J. Prokopiuk, War- ics and Politics of Ethnography, Berkeley, Los Angeles, Lon-
szawa 1978, s. 398-408; M. Mauss, Szkic o dm·ze. Forma don 1986.
i podstawa wymiany w społeczeństwach archaicznych, prze!. W etnologii odnośnie do takiej szczególnej postaci obec-
K. Pomian, [w:] idem, Socjologia i antropologia, Warszawa nego w mitach i obrzędach mediatora używa się często ter-
1973. W tak pojmowanej szerokiej perspektywie krążenia minu trickster. Por. np. K. Hastrup, Poza antropologią. An-
dóbr, spośród których jednym z ważniejszych w tym filmie tropolog jako przedmiot przedstawienia dramatycznego, prze!.
jest s l o w o , opowieść, starałem się ująć ten obraz w mojej G. Godlewski, "Konteksty. Polska Sztuka Ludowa", 1998,
jego interpretacji. Por. Dym nad Brooklynem ... nr 2.

13
Ignacy Krieger, Portret kobiety, ok. 1880,
pozytyw na papierze albuminowym, wl. prywatna

14
Sławomir Sikora

wa twarz ojca, który zginął niegdyś przysypa- sja ojca składa się z wersją syna. Syn rozpozna-
ny lawiną. Odnaleziony ojciec jest "młodszy" je ojca, którego wcześniej nie znał, ale też znać
niż syn. A zamrożona pod lodem twarz nie jest nie chciał. Prawda opowiedziana nie równa się
niczym innym jak jeszcze jedną metaforą fo- prawdzie usłyszanej. Opowieść zawiera, moż-
tografii (zresztą to już chyba ostatni fotogra- na by rzec, nadwyżkę prawdy. Chłopcu, który
ficzny wątek w tym filmie). Wszystkie owe hi- dotychczas skrywał się pod różnymi imionami
storie opowiedziane są z niebywałym smakiem i za wymyślonymi fabułami, umożliwia odnale-
i najczęściej nie wprost. Wzorcowym przykła- zienie ojca - zrozumienie jego historii pozwala
dem może być ta opowiedziana przez ojca Tho- na odszukanie wewnętrznej z nim wspólnoty,
masa czarnemu chłopcu (w którym nie rozpo- ale tym samym własnej tożsamości, osadzenie
znaje syna). Opowieść wydaje się możliwa w określonej tradycji.
tylko dlatego, że w całą historię wbudowany Wszystkie owe wariacje na temat ojcostwa
jest podwójny dystans: słuchaczem jest "obcy", można odbierać jako pochwałę kultury, jej wie-
zaś w narrację, jako sprawca tragicznych wy- lości, jak też faktu, że tylko ona potrafi stworzyć
darzeń, włączony jest Bóg. Opowieść ma po- przestrzeń, w której dzięki powtórzeniu i zmia-
dwójny sens: znaczy co innego dla opowiada- nie może przebiegać życie ludzkie. Dodajmy,
jącego (motywuje brak ręki) i co innego dla że mamy tu do czynienia z kulturą nie tylko
słuchającego (Rashid rozumie, dlaczego został w wymiarze poziomym, lecz również wertykal-
porzucony przez ojca). Słyszymy tylko jedną nym". Taka jest przecież symbolika dymu, któ-
wersję, "część" opowieści. Łączy się ona z inną ry łączy świat ziemski ze światem górnym, czas
"częścią", którą tak chłopiec, jak i my, znamy ziemski z niebiańskim".
skądinąd. W tym znaczeniu opowieść ta jest Barthes pisze, że jego Fotografia (Fotografia
symboliczna. Na powrót łączy to, co wcześniej matki) "jest pozbawiona kultury'?'. I ta ostat-
zostało rozłączone. Symbol w swoim etymolo- nia książka, jedna z niewątpliwie naj ciekaw-
gicznym znaczeniu to przedmiot rozłamany na szych prac o fotografii, staje się właśnie jego
dwie części, których powtórne złożenie pozwa- ostatnią książką. Nie ma wyjścia poza kulturę.
la na rozpoznanie się ich właścicielom. Wer- Pozostaje literalna śmierć ...

49 J.St. Pasierb, Pionowy wymiar kultury, Kraków 1983.


50 Por. np. P. Kowalski, Leksykon znaki świata. Omen,
przesąd, znaczenie, Warszawa-Wrocław 1998, hasło: Dym,
s. 105-109.
51 R. Barthes, Camera lucida, § 37.

15

You might also like