You are on page 1of 236

ZRADZONA REWOLUCJA

1
2
Lew Dawidowicz Trocki

ZDRADZONA REWOLUCJA
Czym jest i dok¹d zmierza ZSSR

almu
(œci¹gniêto ze strony http://www.marxists.org/polski/trocki/1936/zdr-rew/)

3
4
SPIS TREŒCI

Cele niniejszego studium ................................................................... 7


I. Co zosta³o osi¹gniête ................................................................... 11
Najwa¿niejsze wskaŸniki industrializacji ............................... 14
Porównawcza ocenna osi¹gniêæ ............................................. 18
II. Rozwój gospodarczy i meangry polityki ........................................ 23
„Komunizm wojenny”, „Nowa Polityka Ekonomiczna”
i kurs na ku³aka .................................................................... 23
Gwa³towny zwrot: „piêciolatka w cztery lata” i „powszechna
kolektywizacja” .................................................................... 31
III.Socjalizm i pañstwo ...................................................................... 41
Re¿ym przejœciowy ............................................................... 41
Program a rzeczywistoϾ ....................................................... 44
Dwoisty charakter pañstwa robotniczego ............................... 46
„Uspo³eczniona nêdza” i ¿andarm ......................................... 49
„Ca³kowite zwyciêstwo socjalizmu” i umocnienie dyktatury” .. 52
IV.Walka o wydajnoϾ pracy ............................................................. 57
Pieni¹dz i plan ...................................................................... 57
„Socjalistyczna” inflacja ....................................................... 60
Rechabilitacja rubla ............................................................... 64
Ruch stachanowski ............................................................... 66
V. Radziecki termidor ....................................................................... 73
Dlaczego zwyciê¿y³ Stalin ..................................................... 73
Zwyrodnienie partiibolszewickiej ........................................... 79
Spo³eczne korzenie termidoru ................................................ 86

5
VI. Wzrost nierównoœci i nasilanie siê antagonizmów spo³ecznych ... 93
Nêdza, luksus i spekulacja .................................................. 93
Rozwarstwienie ploretariatu ................................................ 99
Sprzecznoœci spo³eczne skolektywizowanej wsi ................... 103
Fizjonomia socjalna warstwy rz¹dz¹cej ............................... 107
VII. Rodzina, m³odzie¿ i kultura ..................................................... 115
Temidor w rodzinie .............................................................. 115
Walka z m³odzie¿¹ .............................................................. 125
Naród i kultura .................................................................... 133
VIII.Polityka zagraniczna i wojsko .................................................. 145
Od rewolucji œwiatowej do status quo .................................. 145
Liga Narodów i Komintern .................................................. 150
Armia Czerwona i jej doktryna ............................................ 158
Likwidacja milicji terytorialnej i przywrócenie oficerskich
rang ................................................................................... 166
ZSRR w wypadku wojny .................................................... 173
IX. Czym jest ZSRR ....................................................................... 181
Stosunki spo³eczne w ZSRR ............................................... 181
Kapitalizm pañstwowy ........................................................ 189
Czy biurokracja jest klas¹ panuj¹c¹? ................................... 191
Historia jeszcze nie przes¹dzi³a kwestii, czym jest ZSSR ....... 194
X.  ZSRR w zwierciadle nowej konstytucji ...................................... 199
Praca „wed³ug mo¿liwoœci” a w³asnoœæ osobista .................. 199
Rady a demokracja ............................................................. 202
Demokracja a partia ............................................................ 205
XI. Dok¹d zmierza ZSRR? ............................................................. 211
Bonapartyzm jako re¿ym kryzysu ........................................ 211
Walka biurokracji z „wrogami klasowymi”............................ 215
NieuchronnoϾ nowej rewolucji ........................................... 219
Dodatki ........................................................................................... 225
„Socjalizm w jednym kraju” ................................................. 225
„Przyjaciele” ZSRR ............................................................ 233

6
CELE NINIEJSZEGO STUDIUM

Pocz¹tkowo œwiat bur¿uazyjny próbowa³


, udawaæ, ¿e nie dostrzega eko-
nomicznych osi¹gniêæ ustroju radzieckiego, a wiêc namacalnego dowodu
¿ywotnoœci metod socjalizmu. Jeszcze i teraz bur¿uazyjni uczeni-ekonomi-
œci czêsto usi³uj¹, z min¹ maj¹c¹ œwiadczyæ o g³êbi myœlowej, przemilczeæ
bezprecedensowe w dziejach œwiata tempo rozwoju przemys³u, albo ogra-
niczaj¹ siê do wzmianek o niebywa³ym „wyzysku ch³opów". Trac¹ jednak
wspania³¹ okazjê wyjaœnienia, czemu to nieludzki wyzysk ch³opów, na przy-
k³ad w Chinach, Japonii lub w Indiach, nigdy nie spowodowa³ rozwoju
przemys³u w tempie choæby trochê zbli¿onym do radzieckiego.
Fakty jednak s¹ uparte. Obecnie rynek ksiêgarski krajów cywilizowa-
nych jest zawalony ksi¹¿kami o Zwi¹zku Radzieckim. Nic dziwnego, nie
czêsto zdarzaj¹ siê takie fenomeny. Pism podyktowanych œlep¹ reakcyjn¹
nienawiœci¹ jest coraz mniej; przeciwnie — coraz wiêksz¹ liczbê najnow-
szych publikacji o Zwi¹zku Radzieckim zabarwia ton ¿yczliwoœci lub na-
wet zachwytu. ObfitoϾ proradzieckiej literatury, jako oznaka polepszenia
siê miêdzynarodowej reputacji pañstwa — parweniusza, mo¿e tylko cie-
szyæ. Idealizowanie ZSRR jest poza tym rzecz¹ o wiele bardziej chwaleb-
n¹, ni¿ pianie z zachwytu na temat faszystowskich W³och. Na pró¿no jed-
nak na stronicach tych publikacji czytelnik szuka³by naukowej oceny tego,
co naprawdê dzieje siê w kraju Rewolucji PaŸdziernikowej.
Pod wzglêdem typologicznym twórczoœæ „przyjació³ ZSRR" daje siê
zaklasyfikowaæ do trzech podstawowych kategorii. Dyletanckie dzienni-
karstwo, genre opisowy, mniej lub bardziej „lewicowy" reporta¿ stanowi¹
g³ówn¹ masê artyku³ów i ksi¹¿ek. Obok nich, chocia¿ pisane ambitniej,
nale¿y postawiæ dzie³a humanitarnego, pacyfistycznego i lirycznego „ko-

7
munizmu". Na trzecim miejscu znajduj¹ siê schematy ekonomiczne w stylu
starego niemieckiego socjalizmu profesorskiego (der Kathedersoziaiismus).
Louis Fischer i Duranty s¹ szeroko znanymi przedstawicielami pierwszej z
tych kategorii. Nieboszczyk Barbusse i Romain Rolland najlepiej repre-
zentuj¹ typ humanitarnych „przyjació³": nie przypadkiem pierwszy z nich,
zanim przysta³ do Stalina, napisa³ ¿ywot Chrystusa, a drugi biografiê Gan-
dhiego. l wreszcie konserwatywny pedantyczny socjalizm znalaz³ sobie
najbardziej autorytatywnych przedstawicieli w fabiañskim stadle — nie-
zmordowanych ma³¿onkach Webb.
Wszystkie te trzy kategorie, mimo dziel¹cych je ró¿nic, ³¹czy ba³wo-
chwalstwo wobec realnego faktu i sk³onnoœæ do optymistycznych wnio-
sków. Nie staæ ich na podjêcie walki z w³asnym kapitalizmem. Tym skwa-
pliwiej gotowi s¹ wiêc oprzeæ siê na cudzej rewolucji, która ju¿ pop³ynê³a
w³asnym nurtem. Przed przewrotem paŸdziernikowym, jak równie¿ przez
szereg lat po nim, nikt z tych ludzi czy te¿ z ich ojców duchowych nie
zastanawia³ siê nad tym, w jaki sposób socjalizm przyjdzie na œwiat. Tym
wiêc ³atwiej uznaj¹ oni za socjalizm to, co jest w ZSRR. Nie tylko przy-
daje to im emploi osób postêpowych, dotrzymuj¹cych kroku epoce, lecz
tak¿e pozorów statecznoœci moralnej, a zarazem nie zobowi¹zuje zupe³-
nie do niczego. Pisma tego rodzaju — kontemplacyjne, optymistyczne,
bynajmniej nie wywrotowe, w których rzeczy nieprzyjemne dostrzega siê
tylko w przesz³oœci, dzia³aj¹ koj¹co na nerwy czytelnika i dlatego spoty-
kaj¹ siê z ¿yczliwym przyjêciem. W taki oto sposób niepostrze¿enie po-
wstaje miêdzynarodowa szko³a, któr¹ mo¿na by nazwaæ bolszewizmem
dla œwiat³ej bur¿uazji, lub zawêziwszy nieco — socjalizmem dla rady-
kalnych turystów.
Nie mamy zamiaru wdawaæ siê tu w polemikê z pismami tego typu, nie
daj¹ one bowiem powa¿nych podstaw do niej. Dla nich problemy koñcz¹
siê tam, gdzie w rzeczywistoœci dopiero siê zaczynaj¹. Celem niniejszego
studium jest dokonanie prawid³owej oceny tego, co jest, by lepiej zrozu-
mieæ to, co ma byæ. Przesz³oœci¹ bêdziemy zajmowali siê tylko o tyle, o ile
pomo¿e to nam w przewidywaniu dnia jutrzejszego. Wyk³ad nasz bêdzie
krytyczny. Kto bowiem korzy siê przed tym, co realne, ten nie jest zdolny
do podejmowania dzia³añ w imiê przysz³oœci.
Rozwój ekonomiczny i kulturalny ZSRR ma ju¿ za sob¹ kilka etapów,
lecz jeszcze nie osi¹gn¹³ wewnêtrznej równowagi. Je¿eli uznamy, ¿e za-
daniem socjalizmu jest zbudowanie spo³eczeñstwa bezklasowego, opar-

8
tego na solidarnoœci i na harmonijnym zaspokajaniu wszelkich potrzeb,
to w ZSRR nie ma nawet cienia socjalizmu w tym jego podstawowym
sensie. To prawda, ¿e sprzecznoœci w spo³eczeñstwie radzieckim, gdy
chodzi o ich naturê, ró¿ni¹ siê g³êboko od sprzecznoœci kapitalizmu, a
jednak nosz¹ one znamiona nie mniejszych napiêæ. Znajduje to swój wy-
raz w nierównoœciach natury materialnej i kulturalnej, w represjach sto-
sowanych przez pañstwo, w istnieniu ugrupowañ politycznych i w walce
frakcyjnej. Ucisk policyjny przyt³umia i zniekszta³ca walkê polityczn¹,
lecz jej nie likwiduje. Idee uznane za zakazane wywieraj¹ na ka¿dym
kroku wp³yw na politykê w³adz, wzbogacaj¹ j¹, b¹dŸ te¿ przeciwstawia-
j¹ siê jej. Uwzglêdniwszy to, nie mo¿na w ¿adnym wypadku oddzielaæ
analizy rozwoju Zwi¹zku Radzieckiego od idei i hase³, pod jakimi toczy
siê w kraju przyg³uszona, lecz zaciêta walka polityczna. Historia wi¹¿e
siê tu wprost z ¿yw¹ polityk¹.
¯yczliwi filistrzy-„lewicowcy" powtarzaj¹ z uporem, ¿e krytykuj¹c
Zwi¹zek Radziecki nale¿y zachowywaæ maksymaln¹ ostro¿noœæ, by nie
zaszkodziæ budownictwu socjalistycznemu. Ze swej strony nie s¹dzimy, by
pañstwo radzieckie by³o a¿ tak niepewn¹ konstrukcj¹. Wrogowie ZSRR s¹
poinformowani o nim o wiele lepiej ni¿ prawdziwi jego przyjaciele, czyli
robotnicy wszystkich krajów. W sztabach generalnych pañstw imperiali-
stycznych prowadzi siê dok³adny rachunek plusów i minusów Zwi¹zku
Radzieckiego i to nie tylko na podstawie oficjalnych materia³ów. Wrogo-
wie, niestety, mog¹ wykorzystaæ s³abe strony pañstwa robotniczego, lecz
w ¿adnym razie nie pos³u¿¹ siê krytyk¹ tych jego tendencji, jakie sami
uwa¿aj¹ za cechy pozytywne. U oficjalnych „przyjació³" w wiêkszoœci za
nieprzychylnym stosunkiem do krytyki kryje siê w gruncie rzeczy nie tyle
obawa o kruchoœæ Zwi¹zku Radzieckiego, co niepewnoœæ co do w³asnych
sympatii dla niego. Mo¿emy wiêc spokojnie zignorowaæ przestrogi i oba-
wy tego rodzaju. Licz¹ siê fakty, nie z³udzenia. Chcemy pokazaæ twarz, a
nie maskê.

[L. Trocki] 4 sierpnia 1936 roku

Post scriptum.

Ksi¹¿ka ta zosta³a ukoñczona i wys³ana do wydawcy przed zapowiedzi¹


procesu spisku „terrorystycznego" w Moskwie. Zrozumia³e wiêc, ¿e spra-

9
wozdania z tego procesu nie mog³y byæ na tych stronicach ocenione. Tym
bardziej jest wiêc wymowne, ¿e potwierdzi³ on logikê historii i obna¿y³ tê
œwiadom¹ mistyfikacjê, na której w tym wypadku polega istota sprawy.

Wrzesieñ 1936 roku

10
I. CO ZOSTA£O OSI¥GNIÊTE

NAJWA¯NIEJSZE WSKANIKI INDUSTRIALIZACJI

Wskutek znikomego znaczenia rosyjskiej bur¿uazji zadania demokra-


tyczne, w obliczu których sta³a zacofana Rosja — likwidacja monarchii i
na po³y pañszczyŸnianej niewoli ch³opstwa — mog³y byæ rozwi¹zane tylko
przez dyktaturê proletariatu. Zdobywszy w³adzê na czele mas ch³opskich,
proletariat nie móg³ jednak¿e poprzestaæ na zadaniach demokratycznych.
Rewolucja bur¿uazyjna splot³a siê bezpoœrednio z pierwszym stadium re-
wolucji socjalistycznej. Nie by³o to dzie³em przypadku. Historia ostatnich
dziesiêcioleci wyj¹tkowo dobitnie œwiadczy o tym, ¿e w warunkach upad-
ku kapitalizmu kraje zacofane s¹ pozbawione mo¿liwoœci osi¹gniêcia ta-
kiego poziomu, do jakiego dosz³y stare metropolie kapita³u. Zabrn¹wszy
sami w œlep¹ uliczkê, ucywilizowani zagradzaj¹ drogê tym, którzy siê cy-
wilizuj¹. Rosja wkroczy³a na szlak rewolucji proletariackiej nie dlatego, ¿e
jej gospodarka jako pierwsza dojrza³a do przewrotu socjalistycznego, ale
dlatego, ¿e nie mog³a ju¿ rozwijaæ siê dalej na podstawach kapitalistycz-
nych. Uspo³ecznienie w³asnoœci œrodków produkcji sta³o siê warunkiem
niezbêdnym przede wszystkim dlatego, ¿eby wyprowadziæ kraj ze stadium
barbarzyñstwa: takie jest prawo kombinowanego rozwoju krajów zacofa-
nych. Wkroczywszy jako „najs³absze ogniwo ³añcucha kapitalistycznego"
w rewolucjê socjalistyczn¹ (Lenin), dawne imperium carów równie¿ i obec-
nie, w dziewiêtnastym roku po przewrocie, nadal stoi w obliczu zadania
„doœcigniêcia i przeœcigniêcia" — a wiêc przede wszystkim doœcigniêcia
— Europy i Ameryki, czyli rozwi¹zania tych zadañ technicznych i produk-
cyjnych, które przoduj¹cy kapitalizm dawno ju¿ rozwi¹za³.

11
Zreszt¹ — czy¿ mog³o byæ inaczej? Obalenie starych klas panuj¹cych
nie rozwi¹za³o, a jedynie ods³oni³o do reszty potrzebê przejœcia z barba-
rzyñstwa do cywilizacji. Zarazem, skupiwszy w rêku pañstwa w³adanie
œrodkami produkcji, rewolucja stworzy³a mo¿liwoœæ zastosowania nowych,
nieporównanie bardziej skutecznych metod gospodarowania. Dziêki same-
mu tylko planowaniu odbudowano w krótkim terminie to, co uleg³o znisz-
czeniu w trakcie wojny imperialistycznej i wojny domowej, utworzono nowe
gigantyczne zak³ady przemys³owe, uruchomiono nowe rodzaje produkcji i
ca³e ga³êzie przemys³u.
Nadzwyczajne spowolnienie rozwoju rewolucji miêdzynarodowej, na
blisk¹ pomoc której liczyli przywódcy partii bolszewickiej, nie tylko ogrom-
nie utrudni³o sytuacjê ZSRR, ale ujawni³o ono równie¿ jego niezwyk³e re-
zerwy wewnêtrzne i mo¿liwoœci. Jednak¿e prawid³owa ocena osi¹gniêtych
wyników — zarówno ich ogromu, jak i ich niedostatecznoœci — mo¿liwa
jest jedynie na tle miêdzynarodowym. Za³o¿eniem niniejszego studium jest
historyczno-socjologiczna interpretacja procesu, a nie zgromadzenie staty-
stycznych danych ilustracyjnych. Maj¹c jednak na uwadze dalszy wyk³ad,
nale¿y na pocz¹tku dokonaæ przegl¹du najwa¿niejszych danych liczbowych.
Rozmach industrializacji w Zwi¹zku Radzieckim na tle stagnacji i upad-
ku prawie ca³ego œwiata kapitalistycznego wy³ania siê bezspornie z poni¿-
szych wskaŸników globalnych. Produkcja przemys³owa Niemiec, i to tylko
dziêki gor¹czkowym zbrojeniom, wraca w chwili obecnej do poziomu w
1929 roku. Produkcja Wielkiej Brytanii, prowadzona na szelkach ochron-
nych protekcjonizmu, wzros³a w ci¹gu tych¿e szeœciu lat o 3—4%. Pro-
dukcja przemys³owa Stanów Zjednoczonych spad³a mniej wiêcej o 25%,
produkcja Francji — o ponad 30%. Na pierwszym miejscu, gdy chodzi o
sukcesy krajów kapitalistycznych, znajduje siê zbroj¹ca i grabi¹ca kogo
siê da Japonia: jej produkcja wzros³a prawie o 40%! Ale i ten wyj¹tkowy
wskaŸnik blednie bez reszty wobec dynamiki rozwoju Zwi¹zku Radziec-
kiego: jego produkcja przemys³owa wzros³a w tym samym czasie mniej
wiêcej 3,5-krotnie, czyli o 250%. W ci¹gu ostatniego dziesiêciolecia (1925—
1935) przemys³ ciê¿ki zwiêkszy³ sw¹ produkcjê ponad dziesiêæ razy. W
pierwszym roku pierwszej piêciolatki (1928—1929) inwestycje wynosi³y
5,4 miliarda rubli; w roku 1936 planuje siê 32 miliardy.
Jeœli, z uwagi na niepewnoœæ rubla jako jednostki obliczeniowej, damy
sobie spokój z danymi wyra¿onymi w pieni¹dzu, to dojd¹ do g³osu inne,
absolutnie bezsporne wskaŸniki. W grudniu 1913 roku w Zag³êbiu Doniec-

12
kim wydobyto 2275 tysiêcy ton wêgla; w grudniu 1935 roku — 7125 tysiê-
cy ton. W ci¹gu ostatnich trzech lat wytop surówki wzrós³ dwa razy, pro-
dukcja stali i wyrobów walcowanych prawie 2,5-krotnie. W porównaniu z
poziomem przedwojennym wydobycie ropy naftowej, wêgla i rudy wzros³o
3—3,5-krotnie. W roku 1920, gdy opracowywano pierwszy plan
elektryfikacji, w kraju by³o 10 elektrowni o ³¹cznej mocy 253 tysi¹ce
kilowatogodzin. W roku 1935 elektrowni by³o ju¿ 95, a ich moc wynosi³a
4345 tysiêcy kilowatogodzin. Pod wzglêdem produkcji energii elektrycznej
ZSRR zajmowa³ w 1925 roku jedenaste miejsce; w 1935 ustêpuje tylko
Niemcom i Stanom Zjednoczonym. Pod wzglêdem wydobycia wêgla prze-
sun¹³ siê z dziesi¹tego miejsca na czwarte. Pod wzglêdem wytopu stali —
z szóstego na trzecie. Pod wzglêdem produkcji traktorów — na pierwsze
miejsce w œwiecie. Tak samo pod wzglêdem produkcji cukru.
Gigantyczne osi¹gniêcia przemys³u, wielce obiecuj¹cy pocz¹tek rozkwitu
produkcji rolnej, niebywa³y rozrost starych miast przemys³owych, powsta-
wanie nowych, szybki wzrost liczby robotników, wzrost poziomu kultural-
nego i potrzeb — takie oto s¹ bezsporne rezultaty Rewolucji PaŸdzierniko-
wej, w której prorocy starego œwiata chcieli widzieæ mogi³ê ludzkiej cywi-
lizacji. Z panami ekonomistami bur¿uazyjnymi nie ma o co dalej siê sprze-
czaæ: socjalizm udowodni³ swe prawo do zwyciêstwa nie na stronicach
„Kapita³u", lecz na arenie gospodarczej, która stanowi jedn¹ szóst¹ po-
wierzchni ziemi; nie jêzykiem dialektyki, lecz jêzykiem ¿elaza, cementu i
elektrycznoœci. Gdyby nawet, wskutek trudnoœci wewnêtrznych, ciosów z
zewn¹trz i b³êdów kierownictwa ZSRR uleg³ katastrofie — co, jak g³êboko
ufamy, nie nast¹pi — jako rêkojmia na przysz³oœæ pozosta³by ten niezbity
fakt, ¿e zacofany kraj dziêki rewolucji proletariackiej osi¹gn¹³ w czasie
krótszym ni¿ dwa dziesiêciolecia sukcesy bez precedensu w historii.
Tym samym zosta³ równie¿ zakoñczony spór z reformistami w ruchu
robotniczym. Czy¿ mo¿na chocia¿ na chwilê zestawiæ ich gor¹czkow¹ krz¹-
taninê z t¹ tytaniczn¹ prac¹, któr¹ wykonuje lud, obudzony przez rewolu-
cjê do nowego ¿ycia? Gdyby w roku 1918 socjaldemokracja w Niemczech
wykorzysta³a w³adzê wciœniêt¹ jej w rêce przez robotników dla dokonania
przewrotu socjalistycznego, a nie dla ratowania kapitalizmu, to, opieraj¹c
siê na doœwiadczeniu Rosji, nie trudno wyobraziæ sobie, jak¹ to potê¿n¹
moc¹ ekonomiczn¹ dysponowa³by dziœ masyw socjalistyczny Europy Œrod-
kowej i Wschodniej, a tak¿e znacznej czêœci Azji. Historyczne zbrodnie
reformizmu narody œwiata przyp³ac¹ nowymi wojnami i rewolucjami.

13
PORÓWNAWCZA OCENA OSI¥GNIÊÆ

WskaŸniki dynamiki rozwoju przemys³u radzieckiego s¹ wrêcz bezprzy-


k³adne. Nie oznaczaj¹ one jednak rozwi¹zania problemów ju¿ dziœ, ani
jutro. Zwi¹zek Radziecki podnosi siê coraz wy¿ej z przera¿aj¹co niskiego
poziomu, gdy w tym czasie kraje kapitalistyczne spe³zaj¹ z bardzo du¿ej
wysokoœci. To nie dynamika wzrostu okreœla stosunek si³ na dzieñ dzisiej-
szy, lecz konfrontacja potêgi obu obozów wed³ug tego, jak wyra¿a siê ona
w zasobach materialnych, w technice, kulturze i przede wszystkim w wy-
dajnoœci pracy ludzkiej. Gdy spogl¹damy na sprawy z takiego statystycz-
nego punktu widzenia, to od razu stan rzeczy ulega zmianie na wyj¹tkowo
niekorzystny dla ZSRR.
Pytanie kto kogo?, sformu³owane przez Lenina, dotyczy stosunku si³ miê-
dzy ZSRR i œwiatowym proletariatem rewolucyjnym z jednej strony, a we-
wnêtrznymi wrogimi si³ami i œwiatowym kapita³em — z drugiej. Sukcesy go-
spodarcze umacniaj¹ ZSRR, powoduj¹ postêp spo³eczny, daj¹ mo¿noœæ uzbro-
jenia siê, a kiedy trzeba — cofniêcia siê i przeczekania, s³owem — przetrwa-
nia. Z natury rzeczy jednak pytanie: kto kogo? nie tylko jako problem natury
wojskowej, ale przede wszystkim gospodarczej, dotyczy ZSRR w aspekcie
konfrontacji na arenie miêdzynarodowej. Interwencja wojskowa jest rzecz¹
groŸn¹. Bez porównania groŸniejsz¹ by³aby jednak inwazja tanich towarów,
jakie przywioz³aby w swych taborach armia kapitalistyczna. Radykaln¹ zmia-
nê we wzajemnym stosunku si³ przynios³oby zwyciêstwo proletariatu w jed-
nym z krajów zachodnich. Dopóki jednak ZSRR pozostaje w izolacji, co gor-
sza — dopóki europejski proletariat ponosi pora¿ki i cofa siê, si³a ustroju ra-
dzieckiego w ostatecznym rachunku mierzona jest wydajnoœci¹ pracy, która w
warunkach gospodarki towarowej wyra¿a siê w kosztach w³asnych i cenach.
Ró¿nica miêdzy cenami wewnêtrznymi a cenami na rynku œwiatowym stanowi
jeden z najwa¿niejszych wskaŸników wzajemnego stosunku si³. Tymczasem
radzieckiej statystyce nie wolno nawet tkn¹æ tego problemu. Powodem jest to,
¿e pomimo zastoju i gnicia, kapitalizm wci¹¿ jeszcze zachowuje ogromn¹ prze-
wagê pod wzglêdem techniki, organizacji i kultury pracy.
Tradycyjne zacofanie rolnictwa ZSRR jest powszechnie znane. W ¿ad-
nej jego ga³êzi nie osi¹gniêto jeszcze sukcesów takich, które choæ w przy-
bli¿eniu mog³yby równaæ siê z osi¹gniêciami przemys³u. „Pod wzglêdem
plonów buraka — skar¿y³ siê na przyk³ad w koñcu 1935 roku Mo³otow —
pozostajemy jeszcze daleko za krajami kapitalistycznymi". W 1934 roku

14
w ZSRR uzyskano 82 centnary z hektara, w roku 1935 na Ukrainie, przy
wyj¹tkowym urodzaju — 131 centnarów. W Czechos³owacji i w Niem-
czech zbiera siê oko³o 250 centnarów, we Francji — ponad 300. Skargi
Mo³otowa mo¿na bez ograniczeñ rozci¹gn¹æ na wszystkie ga³êzie go-
spodarki rolnej, zarówno na uprawê roœlin przemys³owych, jak i zbó¿, a
zw³aszcza na hodowlê. Prawid³owy p³odozmian, selekcja nasion, nawo¿e-
nie, traktory, kombajny, fermy rasowego byd³a — wszystko to przygoto-
wuje wielk¹ rewolucjê w uspo³ecznionej gospodarce rolnej. Lecz w³aœnie w
tej najbardziej konserwatywnej dziedzinie rewolucja potrzebuje czasu. Na
razie, niezale¿nie od kolektywizacji, zadanie polega na tym, ¿eby przybli-
¿yæ siê do wy¿szych wzorców kapitalistycznego Zachodu z jego drobn¹
gospodark¹ farmersk¹.
Do podniesienia wydajnoœci pracy w przemyœle zmierza siê dwoma spo-
sobami: przez opanowanie najnowoczeœniejszego sprzêtu i przez lepsze
wykorzystanie si³y roboczej. Nowoczesne gigantyczne zak³ady mo¿na by³o
wznieœæ w ci¹gu kilku lat z jednej strony dziêki dostêpnoœci na Zachodzie
sprzêtu technicznego wysokiej klasy, a z drugiej — dziêki systemowi go-
spodarki planowej w Zwi¹zku Radzieckim. Na tej drodze dokonuje siê asy-
milacji cudzych osi¹gniêæ. Taki fakt jak forsowny wzrost przemys³u ra-
dzieckiego i uzbrojenia Armii Czerwonej kryje w sobie ogromne potencjal-
ne zalety. Gospodarka wolna jest od muzealnego balastu parku maszyno-
wego, jak w Anglii czy te¿ we Francji, armia zaœ nie jest skazana na dona-
szanie przestarza³ego rynsztunku. Ale ten gor¹czkowy wzrost ma tak¿e
strony negatywne: rozwój ró¿nych elementów gospodarki nie jest zharmo-
nizowany; ludzie nie nad¹¿aj¹ za technik¹; kierownictwo nie radzi sobie
z zadaniami. Wszystko to razem przejawia siê na razie w wyj¹tkowo wy-
sokich kosztach w³asnych przy niskiej jakoœci produkcji.
„Nasze przedsiêbiorstwa wydobycia ropy naftowej — pisze szef górnic-
twa naftowego — dysponuj¹ takim samym sprzêtem jak amerykañskie,
lecz organizacja pracy na odwiertach jest przestarza³a, kadry zaœ nie maj¹
dostatecznych kwalifikacji". Liczne awarie t³umacz¹ siê „niedbalstwem,
niefachowoœci¹ i brakiem nadzoru technicznego". Mo³otow uskar¿a siê:
„Jesteœmy bardzo zacofani w dziedzinie organizacji budownictwa... Jest
ona w wiêkszoœci wypadków anachroniczna, przy skandalicznym wyko-
rzystaniu mechanizmów i sprzêtu". Takie wyznania rozproszone s¹ po ca-
³ej prasie radzieckiej. Nowoczesna technika nie daje jeszcze takich efek-
tów, jak we w³asnej kapitalistycznej ojczyŸnie.

15
Globalne wyniki przemys³u ciê¿kiego stanowi¹ ogromn¹ zdobycz: tylko
na takim fundamencie mo¿na cokolwiek budowaæ; jednak¿e sprawdzianem
nowoczesnoœci gospodarki jest produkcja najbardziej precyzyjnych detali,
wymagaj¹ca zarówno technicznej, jak i ogólnej kultury. W tej dziedzinie
zacofanie Zwi¹zku Radzieckiego jest jeszcze ogromne.
Nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e najpowa¿niejsze sukcesy, i to nie tylko ilo-
œciowe, ale i jakoœciowe, zosta³y osi¹gniête w przemyœle zbrojeniowym:
armia i marynarka wojenna s¹ najbardziej wp³ywowym zleceniodawc¹ i
najbardziej wymagaj¹cym odbiorc¹. Tym niemniej w licznych swych wy-
st¹pieniach publicznych kierownicy resortu wojskowego, wœród nich rów-
nie¿ Woroszy³ow, nieustannie skar¿¹ siê: „nie zawsze jesteœmy w pe³ni za-
dowoleni z jakoœci tych wyrobów, jakie dostarczacie nam dla Armii Czer-
wonej". Nie trudno dos³yszeæ zaniepokojenie, kryj¹ce siê za tymi oglêdny-
mi s³owami.
Produkcja przemys³u maszynowego, mówi szef przemys³u ciê¿kiego w
oficjalnym sprawozdaniu, „powinna byæ dobrej jakoœci, a niestety tak nie
jest...",i dalej: „maszyny s¹ u nas drogie". Jak zwykle, referent powstrzy-
muje siê od przytoczenia dok³adnych danych porównawczych w stosunku
do produkcji œwiatowej.
Traktor jest dum¹ radzieckiego przemys³u. A przecie¿ wspó³czynnik
bezawaryjnoœci eksploatacji w wypadku traktorów jest bardzo niski. W
ubieg³ym roku gospodarczym trzeba by³o wykonaæ remonty kapitalne 81%
traktorów, przy czym w czasie najwiêkszego nasilenia prac polowych du¿a
ich liczba ponownie uleg³a awariom. Zgodnie z niektórymi obliczeniami
oœrodki maszynowo-traktorowe stan¹ siê op³acalne dopiero przy wydajno-
œci 20—22 centnarów ziarna z hektara. Obecnie, kiedy przeciêtne plony
nie przekraczaj¹ nawet po³owy tego, pañstwo musi wydawaæ miliardy na
pokrycie deficytu.
Jeszcze gorzej maj¹ siê sprawy w transporcie samochodowym. W Ame-
ryce przebieg samochodu ciê¿arowego wynosi 60— 80 tysiêcy, a nawet
100 tysiêcy kilometrów rocznie, w ZSRR tylko 20 tysiêcy czyli 3—4 razy
mniej. Z ka¿dych 100 samochodów tylko 55 jest w eksploatacji, pozosta³e
znajduj¹ siê w naprawach b¹dŸ te¿ oczekuj¹ na nie. Koszt napraw jest
dwukrotnie wy¿szy od kosztu wszystkich nowych samochodów radzieckiej
produkcji. Nic wiêc dziwnego, ¿e zgodnie z opini¹ organów kontroli pañ-
stwowej: „transport samochodowy obci¹¿a wyj¹tkowo du¿ym brzemieniem
koszty w³asne produkcji".

16
Zwiêkszeniu przewozów na kolei towarzysz¹, zgodnie ze s³owami prze-
wodnicz¹cego Rady Komisarzy Ludowych, „liczne awarie i katastrofy".
G³ówn¹ przyczyn¹ jest to samo: odziedziczona po przesz³oœci niska kultu-
ra pracy. Wysi³ki maj¹ce na celu utrzymanie zwrotnic kolejowych w przy-
zwoitym stanie staj¹ siê
swoistymi aktami bohaterstwa, o których nagrodzone zwrotnicowe mel-
duj¹ na Kremlu najwy¿szej w³adzy. Transport wodny, pomimo sukcesów
odnoszonych w ostatnich latach, pozostaje daleko w tyle za kolejowym.
Gazety przepe³nione s¹ informacjami o „kiepskiej pracy transportu mor-
skiego", o „niezwykle niskiej jakoœci remontu statków" itd.
W przemyœle lekkim sytuacja jest jeszcze mniej pomyœlna ni¿ w ciê¿kim.
Swoiste prawo rz¹dz¹ce radzieckim przemys³em mo¿na by sformu³owaæ
tak: wyroby s¹ z regu³y tym gorsze, im dla bardziej masowego odbiorcy s¹
przeznaczone. W przemyœle w³ókienniczym, zgodnie z informacj¹ „Praw-
dy", „haniebnie wielki jest procent produkcji wybrakowanej, ubogi asorty-
ment, przewa¿aj¹ wyroby niskiego gatunku". W radzieckiej prasie regular-
nie pojawiaj¹ siê skargi na z³¹ jakoœæ artyku³ów powszechnego u¿ytku:
„topornie wykonane wyroby metalowe", „pokraczne meble, sklecone byle
jak i kiepsko wykoñczone", nie sposób kupiæ potrzebnych guzików", „z
gruntu niezadowalaj¹co dzia³a system ¿ywienia zbiorowego", i tak dalej,
bez koñca.
Charakteryzowanie osi¹gniêæ industrializacji, ograniczone do samych
tylko wskaŸników iloœciowych z pominiêciem jakoœci, jest prawie tym sa-
mym, co okreœlanie wymiarów cia³a ludzkiego za pomoc¹ samego wzrostu
bez objêtoœci klatki piersiowej. Aby bardziej poprawnie oceniæ dynamikê
gospodarki radzieckiej, trzeba zawsze, uwzglêdniaj¹c poprawkê na jakoœæ,
mieæ na uwadze fakt, ¿e szybko osi¹ganym sukcesom w jednych dziedzi-
nach towarzyszy pozostawanie innych w tyle. Gigantyczne fabryki samo-
chodów buduje siê kosztem braku nowych i skandalicznego stanu dotych-
czasowych nielicznych dróg bitych. „Zaniedbanie dróg jest u nas wyj¹tko-
we — konstatuj¹ „Izwiestija" — na jednej z najwa¿niejszych magistrali
Moskwa—Jaros³aw mo¿na jechaæ samochodem z prêdkoœci¹ nie wiêksz¹
ni¿ dziesiêæ kilometrów na godzinê". Przewodnicz¹cy Gosp³anu potwier-
dza, ¿e w ZSRR „tradycyjne bezdro¿a" nadal s¹ rzeczywistoœci¹.
W podobnym stanie znajduje siê tak¿e gospodarka komunalna. Nowe
miasta przemys³owe powstaj¹ w krótkich terminach; w tym samym czasie
dziesi¹tki starych miast popada w kompletne zaniedbanie. Stolice i oœrodki

17
przemys³owe rosn¹ i piêkniej¹, w ró¿nych czêœciach kraju wznosi siê kosz-
towne teatry i kluby, lecz g³ód mieszkaniowy jest nieznoœny, domy miesz-
kalne pozostaj¹ z regu³y bez nadzoru. „Budujemy Ÿle i drogo, zasoby miesz-
kaniowe niszczej¹ i nie s¹ odnawiane, remontujemy ma³o i nieumiejêtnie"
(„Izwiestija").
Z takich dysproporcji sk³ada siê ca³a gospodarka. Do pewnych granic s¹
one nieuniknione, bowiem iœæ do przodu nale¿a³o i nadal trzeba zaczynaj¹c
od najwa¿niejszych odcinków, jakkolwiek zacofanie w pewnych dziedzi-
nach obni¿a efektywnoœæ postêpu w innych. Je¿eli wyobrazimy sobie ide-
alne planowanie, które zapewnia nie maksymalne tempo rozwoju poszcze-
gólnych ga³êzi, lecz optymalne wyniki ca³ej gospodarki, to statystyczny
wspó³czynnik wzrostu okaza³by siê w pierwszym okresie ni¿szy, lecz zy-
ska³aby na tym ca³a gospodarka, a zw³aszcza konsument. PóŸniej zyska³a-
by równie¿ ogólna dynamika gospodarki.
W urzêdowych tabelach statystycznych wartoœæ produkcji samochodów
i ich napraw, dodane do siebie tworz¹ ³¹cznie wyniki produkcji przemys³o-
wej; z punktu widzenia ekonomicznej efektywnoœci nale¿a³oby w takim
wypadku wykonaæ nie dodawanie, a raczej odejmowanie. Spostrze¿enie to
odnosi siê równie¿ do wielu innych ga³êzi przemys³u. Oto dlaczego wszyst-
kie sumaryczne oceny w rublach maj¹ jedynie wartoœæ wzglêdn¹: nie wia-
domo, czym jest rubel i nie zawsze wiadomo, co siê za nim kryje — koszt
wyprodukowania samochodu czy te¿ przedwczesnej jego awarii. O ile wy-
ra¿ona w „twardych rublach" produkcja globalna przemys³u ciê¿kiego
wzros³a w porównaniu z przedwojennym poziomem szeœciokrotnie, to wy-
dobycie ropy naftowej, wêgla i rudy, mierzone w tonach, wzros³o 3—3,5
ra¿¹. G³ówna przyczyna nierównomiernoœci wskaŸników polega na tym,
¿e przemys³ radziecki stworzy³ ca³y szereg nowych ga³êzi, nieznanych Ro-
sji carskiej. Jednak¿e dodatkowej przyczyny nale¿y szukaæ w tendencyj-
nym manipulowaniu danymi statystycznymi. Powszechnie wiadomo, ¿e
organiczn¹ potrzeb¹ ka¿dej biurokracji jest upiêkszanie rzeczywistoœci.

W PRZELICZENIU NA JEDNEGO MIESZKAÑCA

Przeciêtna indywidualna wydajnoœæ pracy jest w ZSRR wci¹¿ jeszcze


niska. W najlepszych zak³adach hutniczych, jak przyznaje ich dyrektor,
produkcja surówki i stali, przypadaj¹ca na ka¿dego robotnika, jest trzy-
krotnie ni¿sza od przeciêtnej w hutach Ameryki. Zestawienie œrednich do-

18
tycz¹cych obu krajów wykaza³oby prawdopodobnie wzajemny stosunek
1:5 lub jeszcze gorszy. W takim stanie rzeczy stwierdzanie, ¿e wielkie pie-
ce s¹ w ZSRR „lepiej" wykorzystywane ni¿ w krajach kapitalistycznych,
na razie nie ma sensu: zadanie techniki polega na oszczêdzaniu pracy ludz-
kiej, a nie na czymœ innym. W gospodarce leœnej i w budownictwie sytu-
acja kszta³tuje siê jeszcze mniej pomyœlnie ni¿ w hutnictwie. Na ka¿dego
robotnika kopalni odkrywkowej przypada w Stanach Zjednoczonych 5 ty-
siêcy ton rocznie, w ZSRR — 500, czyli dziesiêciokrotnie mniej. Tak ja-
skrawa ró¿nica jest wynikiem nie tylko niedostatecznych kwalifikacji ro-
botników, lecz przede wszystkim z³ej organizacji pracy. Biurokracja ze
wszystkich si³ pogania robotników, lecz nie potrafi nale¿ycie wykorzystaæ
si³y roboczej. W rolnictwie rzeczy maj¹ siê, oczywiœcie, jeszcze gorzej ni¿
w przemyœle. Niskiej wydajnoœci pracy odpowiada niski dochód narodowy
i, co za tym idzie, niski poziom stopy ¿yciowej mas ludowych.
Mówi¹c, ¿e pod wzglêdem rozmiarów produkcji przemys³owej ZSRR
zajmuje w 1936 roku pierwsze miejsce w Europie — sam w sobie jest to
sukces ogromny — pomija siê milczeniem nie tylko jakoœæ i koszt w³asny
wyrobu, lecz i liczbê ludnoœci. Tymczasem zaœ ogólny poziom rozwoju
kraju, zw³aszcza stopy ¿yciowej ludnoœci, mo¿na okreœliæ, nawet tylko w
najogólniejszym zarysie, jedynie poprzez podzielenie produkcji przez licz-
bê konsumentów. Spróbujmy wykonaæ to proste dzia³anie arytmetyczne.
Znaczenia transportu kolejowego dla gospodarki, kultury i dla celów woj-
skowych nie trzeba udowadniaæ. W Zwi¹zku Radzieckim jest 83 tysi¹ce ki-
lometrów linii kolejowych wobec 58 tysiêcy w Niemczech, 63 tysi¹ce we
Francji i 417 tysiêcy w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to, ¿e na ka¿de 10
tysiêcy ludnoœci w Niemczech przypada 8,9 kilometra, we Francji — 15,2,
w Stanach Zjednoczonych — 33,1, a w ZSRR — 5,0. W œwietle wskaŸni-
ków kolejnictwa ZSRR nadal zajmuje jedno z ostatnich miejsc w cywilizo-
wanym œwiecie. Flota handlowa, która powiêkszy³a siê w ci¹gu ostatnich
piêciu lat trzykrotnie, znajduje siê obecnie na poziomie floty duñskiej i hisz-
pañskiej. Nale¿y jeszcze do tego dodaæ niezwykle z³y stan dróg bitych. W 1935
roku wyprodukowano w ZSRR 6 samochodów na ka¿de 10 tysiêcy miesz-
kañców, w Wielkiej Brytanii (w 1934) — oko³o 80, we Francji — oko³o 45,
w Stanach Zjednoczonych — 230 (wobec 365 w 1928 roku).
Zarazem, gdy chodzi o wzglêdn¹ iloœæ koni (oko³o jednego konia na
ka¿de 10—11 mieszkañców), Zwi¹zek Radziecki, pomimo pozostawania
daleko w tyle w dziedzinie transportu kolejowego, wodnego i samochodo-

19
wego, nie przewy¿sza ani Francji, ani Stanów Zjednoczonych, ustêpuj¹c
im znacznie pod wzglêdem jakoœci swego pog³owia koñskiego.
W dziedzinie przemys³u ciê¿kiego, maj¹cego najwiêcej wybitnych osi¹-
gniêæ, wskaŸniki porównawcze wci¹¿ jeszcze nie s¹ pomyœlne. Wêgla wy-
dobyto w Zwi¹zku Radzieckim w 1935 roku oko³o 0,7 tony na jednego
mieszkañca; w Wielkiej Brytanii — prawie 5 ton; w Stanach Zjednoczo-
nych prawie 3 tony (wobec 5,4 w 1913 roku); w Niemczech — oko³o 2 ton.
Stali: w ZSRR oko³o 67 kilogramów na mieszkañca, w Stanach Zjedno-
czonych — oko³o 250 kilogramów itd. Takie te¿ mniej wiêcej s¹ proporcje
w dziedzinie produkcji surówki i wyrobów walcowanych. Energii elektrycz-
nej w 1935 roku wyprodukowano w Zwi¹zku Radzieckim 153 kilowatogo-
dzin na jednego mieszkañca, w Wielkiej Brytanii (1934) — 443, we Fran-
cji — 363, w Niemczech — 472 kilowatogodziny.
WskaŸniki produkcyjne na jednego mieszkañca w przemyœle lekkim s¹ z
regu³y jeszcze ni¿sze. Tkanin we³nianych wyprodukowano w 1935 roku
mniej ni¿ pó³ metra na osobê, 8—10 razy mniej ni¿ w Stanach Zjednoczo-
nych czy te¿ w Wielkiej Brytanii. Tkaniny s¹ dostêpne jedynie dla uprzywi-
lejowanych obywateli radzieckich. Je¿eli chodzi o szerokie masy ludnoœci,
to nadal u¿ywaj¹ one na odzie¿ zimow¹ tkanin bawe³nianych, których wy-
produkowano oko³o 16 metrów na mieszkañca. Produkcja obuwia w ZSRR
wynosi obecnie w przybli¿eniu oko³o 1/2 pary na mieszkañca, w Niem-
czech — wiêcej ni¿ jedn¹ parê, we Francji — 1,5 par, przy tym nie uwzglêd-
nia siê wskaŸnika jakoœci, który jeszcze bardziej pogarsza te relacje. Mo¿-
na przyj¹æ za pewnik, ¿e w krajach bur¿uazyjnych procent osób posiadaj¹-
cych po kilka par obuwia jest znacznie wy¿szy ni¿ w ZSRR; lecz niestety,
pod wzglêdem iloœci ludzie nieobutych ZSRR wci¹¿ jeszcze zajmuje jedno
z pierwszych miejsc.
Takie¿ w przybli¿eniu proporcje, niekiedy nawet mniej korzystne, wystê-
puj¹ w przemyœle spo¿ywczym mimo jego bezspornych osi¹gniêæ w ostat-
nich latach: konserwy, kie³basa, ser, nie mówi¹c ju¿ o herbatnikach i cukier-
kach, s¹ na razie jeszcze zupe³nie niedostêpne dla podstawowej masy ludno-
œci. Niepomyœlnie wygl¹da nawet sprawa wyrobów mleczarskich. We Fran-
cji i w Stanach Zjednoczonych krowa przypada mniej wiêcej na 5 mieszkañ-
ców, w Niemczech — na 6, w Zwi¹zku Radzieckim — na 8, ale pod wzglê-
dem mlecznoœci dwie radzieckie krowy nale¿y uwa¿aæ za jedn¹. Tylko w
produkcji zbó¿, szczególnie ¿yta, a tak¿e ziemniaków, Zwi¹zek Radziecki,
licz¹c na jednego mieszkañca, znacznie wyprzedza wiêkszoœæ krajów euro-

20
pejskich i Stany Zjednoczone. Ale razowy chleb i kartofle jako podstawa
wy¿ywienia ludnoœci s¹ w³aœnie klasycznymi symptomami biedy!
Zu¿ycie papieru jest jednym z najwa¿niejszych wskaŸników w dziedzi-
nie kultury. W roku 1935 wyprodukowano w ZSRR mniej ni¿ 4 kg papieru
na jednego mieszkañca, w Stanach Zjednoczonych ponad 34 kg (wobec 48
kg w 1928 roku), w Niemczech ponad 47 kg. O ile w Stanach Zjednoczo-
nych na jednego mieszkañca przypada 12 o³ówków rocznie, to w ZSRR
tylko oko³o czterech, przy tym tak z³ej jakoœci, ¿e ich u¿ytecznoœæ ³¹cznie
nie jest wy¿sza' ni¿ jednego dobrego o³ówka, w najlepszym razie — dwóch.
Gazety co chwila utyskuj¹ na brak elementarzy, papieru i o³ówków, co
parali¿uje pracê szkó³. Nic wiêc dziwnego, i¿ zlikwidowanie analfabety-
zmu, zaplanowane jeszcze na dziesi¹t¹ rocznicê przewrotu paŸdzierniko-
wego, równie¿ i obecnie pozostaje nieukoñczone.
Ten sam problem mo¿na by naœwietliæ, wychodz¹c z ogólniejszych prze-
s³anek. W Zwi¹zku Radzieckim na jednego mieszkañca przypada znacznie
mniejszy dochód narodowy ni¿ na Zachodzie, poniewa¿ zaœ inwestycje w
ZSRR poch³aniaj¹ z niego oko³o 25— 30%, czyli bez porównania wiêksz¹
czêœæ ni¿ gdziekolwiek poza tym, to fundusz spo¿ycia mas ludowych musi
byæ znacznie ni¿szy ni¿ w czo³owych krajach kapitalistycznych.
To prawda, ¿e w ZSRR nie ma klas posiadaj¹cych, których rozrzutnoœæ
bilansowa³aby siê poprzez zani¿enie konsumpcji mas ludowych. Jednak¿e
znaczenie tej poprawki nie jest a¿ tak wielkie, jak mog³oby siê wydawaæ na
pierwszy rzut oka. Podstawowe z³o kapitalizmu tkwi nie w rozrzutnoœci klas
posiadaj¹cych, jak by nie by³a ona odra¿aj¹ca, a w tym, ¿e w imiê zapewnie-
nia sobie prawa do rozrzutnoœci bur¿uazja zachowuje prywatn¹ w³asnoœæ
œrodków produkcji, skazuj¹c tym samym gospodarkê na anarchiê i rozk³ad.
Co siê tyczy przedmiotów zbytku, to bur¿uazja jest, rzecz jasna, konsumen-
tem-monopolist¹, zaœ w zakresie towarów konsumpcji podstawowej przy-
gniataj¹c¹ wiêkszoœæ ich u¿ytkowników stanowi¹ masy pracuj¹ce. Dalej zo-
baczymy, ¿e równie¿ w ZSRR, chocia¿ nie ma tam klas posiadaj¹cych we
w³aœciwym znaczeniu tego s³owa, to przecie¿ jest bardzo uprzywilejowana
warstwa kierownicza, która w sferze konsumpcji zagarnia lwi¹ czêœæ dóbr
materialnych, i jeœli na jednego mieszkañca w ZSRR produkuje siê mniej
artyku³ów powszechnego u¿ytku ni¿ w czo³owych krajach kapitalistycznych,
to oznacza to, ¿e stopa ¿yciowa mas radzieckich pozostaje wci¹¿ jeszcze w
tyle za jej poziomem w krajach kapitalistycznych.

21
Historyczna odpowiedzialnoœæ za taki stan rzeczy spada oczywiœcie na
ca³¹ ciê¿k¹ i mroczn¹ przesz³oœæ Rosji, z jej dziedzictwem ciemnoty i nêdzy.
Innego sposobu na wkroczenie na drogê postêpu ni¿ obalenie kapitalizmu nie
by³o. ¯eby siê o tym przekonaæ, wystarczy rzuciæ okiem na kraje ba³tyckie i
na Polskê, które ongiœ by³y najbardziej rozwiniêtymi czêœciami imperium
carskiego, a obecnie nie mog¹ wydobyæ siê z marazmu. Trwa³¹ zas³ug¹ sys-
temu radzieckiego jest jego wytê¿ona i, generalnie rzecz bior¹c, pomyœlna
walka z tysi¹cletnim zacofaniem. Lecz prawid³owa ocena tego, co ju¿ zosta-
³o osi¹gniête, jest pierwszym warunkiem dalszego marszu do przodu.
System radziecki przechodzi na naszych oczach przez stadium przygo-
towawcze, importuj¹c, zapo¿yczaj¹c i przyswajaj¹c techniczne i cywiliza-
cyjne zdobycze Zachodu. WskaŸniki porównawcze produkcji i spo¿ycia
dowodz¹, ¿e stadium to nie zosta³o jeszcze bynajmniej zakoñczone; nawet
w ma³o prawdopodobnych warunkach dalszego zupe³nego zastoju kapita-
lizmu powinno by ono trwaæ jeszcze przez ca³y okres historyczny. Taki jest
pierwszy, niezwykle wa¿ny wniosek, który bêdzie nam przydatny przy dal-
szej analizie.

22
II. ROZWÓJ GOSPODARCZY
I MEANDRY POLITYKI

„KOMUNIZM WOJENNY", „NOWA POLITYKA


EKONOMICZNA" (NEP) l KURS NA KU£AKA

Linia rozwojowa gospodarki radzieckiej bynajmniej nie stanowi krzy-


wej wznosz¹cej siê nieprzerwanie i równomiernie. W ci¹gu pierwszych
osiemnastu lat nowego re¿imu mo¿na wyra¿enie dostrzec kilka etapów,
odgraniczonych od siebie ostrymi kryzysami. Krótki zarys historii gospo-
darczej ZSRR w powi¹zaniu z polityk¹ rz¹du jest konieczny zarówno dla
postawienia diagnozy, jak i dla wysnucia prognozy.
Pierwsze trzy lata po przewrocie by³y okresem otwartej i za¿artej wojny
domowej. ¯ycie gospodarcze pozostawa³o ca³kowicie podporz¹dkowane
potrzebom frontu. Kultura tu³a³a siê po k¹tach, ale charakteryzowa³ j¹ œmia³y
rozmach myœli twórczej, przede wszystkim samego Lenina; cechowa³o j¹
jednak niezwyk³e ubóstwo œrodków. Jest to tak zwany okres „komunizmu
wojennego" (1918—1921), który stanowi heroiczn¹ paralelê wzglêdem „so-
cjalizmu wojennego" w krajach kapitalistycznych. W tamtych latach zada-
nia gospodarcze rz¹du radzieckiego sprowadza³y siê przede wszystkim do
tego, by podtrzymywaæ przemys³ zbrojeniowy, a tak¿e wykorzystaæ skromne
zapasy pozosta³e po czasach dawniejszych na potrzeby wojny i dla urato-
wania ludnoœci miast przed œmierci¹. Komunizm wojenny by³ w istocie
rzeczy systemem reglamentacji spo¿ycia w oblê¿onej twierdzy.
Trzeba wszak¿e stwierdziæ, ¿e pierwotnie, zgodnie z zamierzeniami,
miano na uwadze o wiele dalej id¹ce cele. Rz¹d radziecki ¿ywi³ nadziejê na
to, ¿e metody reglamentacji zdo³a przekszta³ciæ od razu w system gospo-
darki planowej zarówno w dziedzinie dystrybucji, jak i w sferze produkcji,

23
i d¹¿y³ do tego. Mówi¹c inaczej: rz¹d liczy³ na to, ¿e bêdzie mo¿na, nie
naruszaj¹c systemu, przejœæ od komunizmu „wojennego" do prawdziwego.
Uchwalony w marcu 1919 roku program partii bolszewickiej g³osi³: „W
dziedzinie dystrybucji zadanie w³adzy radzieckiej polega w chwili obecnej
na tym, by bez wahania kontynuowaæ zastêpowanie handlu planow¹ dys-
trybucj¹ produktów zorganizowan¹ w skali ca³ego pañstwa".
Rzeczywistoœæ jednak popada³a w coraz to g³êbszy konflikt z progra-
mem „komunizmu wojennego": produkcja mala³a niezmiennie i to nie tylko
w nastêpstwie zniszczeñ spowodowanych przez wojnê, lecz tak¿e wskutek
stêpienia w wytwórcach pobudek osobistego zainteresowania. Miasto ¿¹-
da³o od wsi chleba i surowców, nie daj¹c w zamian nic oprócz kolorowych
papierków, nazywanych po staremu pieniêdzmi. Ch³op zakopywa³ swe za-
pasy w ziemi. Rz¹d wysy³a³ oddzia³y uzbrojonych robotników po zbo¿e.
Ch³op zmniejsza³ zasiewy. Produkcja przemys³owa w 1921 roku, tym, któ-
ry nasta³ bezpoœrednio po zakoñczeniu wojny domowej, stanowi³a w naj-
lepszym razie jedn¹ pi¹t¹ przedwojennej. Wytop stali spad³ z 4,2 miliona
do 183 tysiêcy, to znaczy 23-krotnie. Plony zbó¿ z 801 milionów centna-
rów spad³y do 503 milionów w roku 1922: by³ to w³aœnie rok straszliwego
g³odu! Zarazem handel zagraniczny z 2,9 miliarda rubli spad³ do 30 milio-
nów. Upadek si³ wytwórczych przeœcign¹³ wszystko, czego dot¹d w tym
wzglêdzie œwiadkiem by³a historia. Kraj, a wraz z nim w³adza, znalaz³y siê
na samym skraju przepaœci.
Utopijne nadzieje epoki komunizmu wojennego by³y potem krytykowa-
ne surowo i w wielu punktach zasadnie. Teoretyczny b³¹d partii rz¹dz¹cej
by³by jednak ca³kowicie niezrozumia³y, gdybyœmy nie uwzglêdnili tego, ¿e
wszystkie ówczesne rachuby opierano na oczekiwaniu bliskiego zwyciê-
stwa rewolucji na Zachodzie. Uwa¿a³o siê za rzecz oczywist¹, ¿e zwyciê-
ski proletariat niemiecki dostarczy Rosji radzieckiej na kredyt za przysz³e
produkty ¿ywnoœciowe i surowce nie tylko maszyn i gotowych wyrobów
fabrycznych, lecz tak¿e przyœle dziesi¹tki tysiêcy wysoko wykwalifikowa-
nych robotników, in¿ynierów i organizatorów produkcji. Nie ulega w¹tpli-
woœci, ¿e gdyby rewolucja proletariacka zwyciê¿y³a w Niemczech — a jej
zwyciêstwu przeszkodzi³a tylko i wy³¹cznie socjaldemokracja — to rozwój
gospodarczy zarówno Zwi¹zku Radzieckiego, jak i Niemiec poszed³by do
przodu tak gigantycznymi krokami, ¿e losy Europy i œwiata kszta³towa³y-
by siê obecnie o wiele pomyœlniej. Mo¿na jednak¿e z ca³ym przekonaniem
stwierdziæ, ¿e i w takim szczêœliwym przypadku trzeba by³oby mimo wszyst-

24
ko zrezygnowaæ z dystrybucji ¿ywnoœci dokonywanej bezpoœrednio przez
pañstwo na rzecz obrotu handlowego. Koniecznoœæ przywrócenia rynku
Lenin motywowa³ istnieniem w kraju milionów samodzielnych gospodarstw
ch³opskich, które nie przywyk³y do realizowania swoich stosunków ekono-
micznych ze œwiatem zewnêtrznym inaczej, jak poprzez handel. Obrót han-
dlowy mia³ wytworzyæ tzw. spójniê (smyczkê) miêdzy ch³opstwem a zna-
cjonalizowanym przemys³em. Teoretyczna formu³a takiego powi¹zania jest
bardzo prosta: przemys³ powinien dostarczaæ wsi niezbêdnych towarów po
takich cenach, ¿eby pañstwo mog³o zrezygnowaæ z zabierania ch³opu pod
przymusem produktów jego pracy.
Uzdrowienie wzajemnych stosunków ekonomicznych z wsi¹ by³o naj-
wa¿niejszym i nie pozwalaj¹cym na zw³okê zadaniem NEP-u. Najbli¿sze
doœwiadczenia pokaza³y jednak, ¿e równie¿ przemys³, mimo uspo³ecznie-
nia, wymaga metod rozrachunku gospodarczego wypracowanych w kapi-
talizmie. Plan nie mo¿e opieraæ siê jedynie na wydumanych danych. Gra
popytu i poda¿y pozostaje dlañ jeszcze na d³ugi okres niezbêdn¹ podstaw¹
materialn¹ i zbawienn¹ korektur¹.
Zalegalizowany rynek zacz¹³ funkcjonowaæ dziêki uporz¹dkowanemu pie-
ni¹dzowi. Ju¿ w 1923 roku dziêki pierwszym bodŸcom ze wsi przemys³ o¿y-
wi³ siê, przy tym od razu nabra³ du¿ego tempa. Wystarczy stwierdziæ, ¿e w
latach 1922 i 1923 produkcja podwoi³a siê, a ju¿ w 1926 roku osi¹gnê³a
poziom przedwojenny, czyli wzros³a z gór¹ piêæ razy w stosunku do roku
1921. Jednoczeœnie, chocia¿ w znacznie skromniejszym tempie, ros³y zbiory.
Pocz¹wszy od prze³omowego 1923 roku w ³onie partii rz¹dz¹cej zaczê³y
zaostrzaæ siê powsta³e wczeœniej ró¿nice zdañ w kwestii wzajemnej relacji
miêdzy przemys³em a gospodark¹ roln¹. W kraju, który do reszty wyczer-
pa³ swe oszczêdnoœci i zapasy, przemys³ nie móg³ rozwijaæ siê inaczej, jak
drog¹ po¿yczenia od ch³opów zbo¿a i surowców. Jednak¿e zbyt wysokie
„po¿yczki przymusowe" w naturze oznacza³y zabicie bodŸca do pracy: na
ekspedycje zbo¿owe z miast ch³op, nie wierz¹cy w przysz³e korzyœci, od-
powiada³ strajkiem siewnym. Jednak zbyt ma³e konflikty równie¿ grozi³y
zastojem: nie otrzymuj¹c wyrobów przemys³owych ch³opstwo zabiera³o
siê do gospodarowania wy³¹cznie na w³asne potrzeby i wznawia³o trady-
cyjne cha³upnictwo. Ró¿nice zdañ w partii zaczê³y siê od pytania, ile trze-
ba odebraæ wsi na rzecz przemys³u, aby przybli¿yæ fazê dynamicznej rów-
nowagi miêdzy nimi. Problem struktury socjalnej samej wsi od razu skom-
plikowa³ spór.

25
Wiosn¹ 1923 roku na zjeŸdzie partii przedstawiciel „lewicowej opozy-
cji", która, nawiasem mówi¹c, tak siê wtedy jeszcze nie nazywa³a, demon-
strowa³ za pomoc¹ groŸnego diagramu rozchodzenie siê cen na towary prze-
mys³owe i rolne. Wtedy te¿ po raz pierwszy zjawisko to nazwane zosta³o
„no¿ycami" — nazwa ta przyjê³a siê póŸniej w œwiecie. Je¿eli dalsze opóŸ-
nienia przemys³u — mówi³ referent — bêdzie coraz bardziej rozwieraæ te
no¿yce, to rozdŸwiêki miêdzy wsi¹ a miastem s¹ nieuniknione.
Ch³opstwo rozró¿nia³o zdecydowanie demokratyczn¹ rewolucjê agrar-
n¹, dokonan¹ przez bolszewików, od ich polityki, maj¹cej na celu zbudo-
wanie podstaw socjalizmu. Wyw³aszczenie ziemi obszarniczej i pañstwo-
wej przynios³o ch³opstwu pó³ miliarda rubli w z³ocie. Jednak¿e wskutek
cen wyrobów przemys³u pañstwowego ch³opi p³acili znacznie wiêcej. Do-
póki wiêc bilans dwóch rewolucji — demokratycznej i socjalistycznej —
zwi¹zanych mocnym wêz³em PaŸdziernika kojarzy³ siê ch³opstwu z sal-
dem ujemnym rzêdu setek milionów, sojusz dwóch klas pozostawa³ pod
znakiem zapytania.
Odziedziczone po przesz³oœci rozdrobnienie gospodarki ch³opskiej wzmo-
g³o siê jeszcze bardziej w wyniku przewrotu paŸdziernikowego: liczba sa-
modzielnych gospodarstw zwiêkszy³a siê w ci¹gu pierwszego dziesiêciole-
cia z 16 do 25 milionów, co si³¹ rzeczy doprowadzi³o do ugruntowania siê
czysto konsumpcyjnego charakteru wiêkszoœci gospodarstw ch³opskich.
Taka by³a jedna z przyczyn braku produktów rolnych.
Drobna gospodarka towarowa nieuchronnie stwarza wyzyskiwaczy.
W miarê tego jak wieœ przychodzi³a do siebie, zaczê³o siê wzmagaæ
wewnêtrzne zró¿nicowanie masy ch³opskiej: rozwój wsi potoczy³ siê
dobrze przetartymi koleinami. Wzrost ku³actwa wyprzedza³ znacznie
ogólny rozwój gospodarki rolnej. Polityka rz¹du pod has³em „twarz¹
do wsi" zwróci³a siê faktycznie twarz¹ do ku³aka. Podatek rolny spada³
na biedotê bez porównania ciê¿szym brzemieniem ni¿ na zamo¿nych,
którzy ponadto spijali œmietankê z pañstwowych kredytów. Nadwy¿ki
zbo¿owe, które posiada³a przede wszystkim wiejska elita, s³u¿y³y pod-
porz¹dkowaniu biedoty ch³opskiej i spekulacyjnej sprzeda¿y drobno-
mieszczañstwu w miastach. Ówczesny teoretyk frakcji rz¹dz¹cej, Bu-
charin, zwróci³ siê do ch³opstwa ze s³awetnym has³em: „bogaæcie siê!".
W jêzyku teorii mia³o to oznaczaæ stopniowe wrastanie ku³aków w so-
cjalizm. W praktyce oznacza³o bogacenie siê mniejszoœci kosztem przy-
t³aczaj¹cej wiêkszoœci.

26
Spêtany w³asn¹ polityk¹ rz¹d by³ zmuszony ustêpowaæ krok za kro-
kiem wobec ¿¹dañ drobnej bur¿uazji wiejskiej. W roku 1925 zalegalizo-
wano w rolnictwie najem si³y roboczej i dzier¿awienie ziemi. Nast¹pi³a
polaryzacja ch³opstwa na drobnych kapitalistów z jednej strony i parob-
ków z drugiej. Jednoczeœnie nie dysponuj¹ce towarami przemys³owymi
pañstwo by³o wypierane z obrotu towarowego na wsi. Miêdzy ku³akiem
a drobnym producentem cha³upniczym wyrasta³ jak spod ziemi poœred-
nik. W poszukiwaniu surowców pañstwowe przedsiêbiorstwa same co-
raz czêœciej by³y zmuszone zwracaæ siê do prywaciarzy. Wszêdzie czu³o
siê przyp³yw kapitalizmu. Myœl¹ca czêœæ spo³eczeñstwa mog³a naocznie
siê przekonaæ, ¿e sam przewrót w formach w³asnoœci nie przes¹dza jesz-
cze .sprawy na rzecz socjalizmu, a tylko stawia na porz¹dku dziennym
jego problem.
W 1925 roku, gdy popieranie ku³aka by³o w pe³nym toku, Stalin zacz¹³
przygotowywaæ denacjonalizacjê w³asnoœci ziemi. Na obstalowane przez
niego samego pytanie dziennikarza radzieckiego: „czy nie by³oby rzecz¹
celow¹, ¿eby w interesie rolnictwa zagwarantowaæ ch³opu prawo do upra-
wianej przez niego parceli na dziesiêæ lat?" Stalin odpowiedzia³: „Nawet i
na 40 lat". Komisarz ludowy rolnictwa Gruzji z inicjatywy samego Stalina
wniós³ projekt ustawy o denacjonalizacji ziemi. Mia³o to na celu wzbudze-
nie w farmerze zaufania do w³asnej przysz³oœci. Tymczasem ju¿ wiosn¹
1926 roku prawie 60% zbo¿a przeznaczanego do sprzeda¿y pozostawa³o
w rêkach 6% gospodarstw ch³opskich! Pañstwu nie starcza³o zbo¿a nie
tylko na handel zagraniczny, ale i na potrzeby wewnêtrzne. Znikomej wiel-
koœci eksport zmusza³ do zrezygnowania z importu gotowych wyrobów i
ogranicza³ do maksimum wwóz maszyn i surowców.
Hamuj¹c uprzemys³owienie i zadaj¹c ciosy g³ównej masie ch³opstwa
polityka profarmerska zd¹¿y³a w latach 1924—1926 niedwuznacznie ujaw-
niæ tak¿e swoje nastêpstwa polityczne: doprowadzi³a do ogromnego wzro-
stu œwiadomoœci wœród drobnej bu¿uazji miejskiej i na wsi, do opanowania
przez ni¹ wielu rad najni¿szego szczebla, do wzrostu si³y i pewnoœci siebie
biurokracji, do rosn¹cej presji na robotników, do ca³kowitego st³umienia
demokracji w partii i w radach. Wzrost ku³actwa przestraszy³ czo³owe oso-
bistoœci w ekipie rz¹dz¹cej — Zinowiewa i Kamieniewa, którzy nie przy-
padkiem byli przewodnicz¹cymi rad dwóch najwiêkszych oœrodków prole-
tariackich: Leningradu i Moskwy. Lecz prowincja, a zw³aszcza biurokra-
cja zdecydowanie popiera³a Stalina. Zwyciê¿y³ kurs na silnego farmera. W

27
1926 roku Zinowiew i Kamieniew wraz ze swymi zwolennikami przy³¹-
czyli siê do opozycji 1923 roku („trockiœci").
Rzecz jasna, równie¿ wtedy frakcja rz¹dz¹ca nie negowa³a kolektywiza-
cji rolnictwa „co do samej zasady". Ale kolej na ni¹ wyznaczono w per-
spektywie ca³ych dziesiêcioleci. Przysz³y komisarz ludowy rolnictwa Ja-
kowlew pisa³ w 1927 roku, ¿e chocia¿ socjalistyczna przebudowa wsi mo¿e
byæ dokonana tylko poprzez kolektywizacjê, to przecie¿, „rzecz jasna, nie
w rok, dwa czy te¿ trzy lata, a mo¿e nawet w ci¹gu jednego dziesiêciole-
cia". „Ko³chozy i komuny — kontynuowa³ — ... s¹ w chwili obecnej i
niew¹tpliwie jeszcze przez d³ugi czas bêd¹ tylko wysepkami w morzu go-
spodarstw ch³opskich". Rzeczywiœcie, w tamtym okresie do ko³chozów
nale¿a³o tylko 0,8% gospodarstw.
Walka w partii o tak zwan¹ „liniê generaln¹", jaka 1923 roku toczy³a siê
ju¿ jawnie, sta³a siê od 1926 roku szczególnie za¿arta i ostra. W swej ob-
szernej platformie, obejmuj¹cej wszystkie problemy gospodarki i polityki,
opozycja pisa³a: „Partia powinna daæ druzgoc¹cy odpór wszelkim tenden-
cjom zmierzaj¹cym do likwidacji lub podwa¿enia nacjonalizacji ziemi, jed-
nej z podstaw dyktatury proletariatu". W tej kwestii zwyciê¿y³a opozycja:
jawne zakusy na nacjonalizacjê zosta³y poniechane. Problem jednak nie
koñczy³ siê, rzecz jasna, na formach w³asnoœci ziemi.
„Wzmagaj¹cej siê farmeryzacji wsi — kontynuowano w platformie —
nale¿y przeciwstawiæ szybszy wzrost gospodarowania zespo³owego. Trze-
ba systematycznie, co roku, ³o¿yæ znaczne sumy na pomoc biedocie zorga-
nizowanej w zespo³ach _". „Ca³a dzia³alnoœæ spó³dzielczoœci powinna byæ
przenikniêta ide¹ przekszta³cenia drobnej wytwórczoœci w wielk¹ i skolek-
tywizowan¹". Uwa¿ano jednak z uporem, ¿e szeroki program kolektywiza-
cji w najbli¿szych latach jest utopi¹. Podczas przygotowañ do XV zjazdu
partii, który mia³ za zadanie wyrzucenie opozycji lewicowej, przysz³y prze-
wodnicz¹cy Rady Komisarzy Ludowych Mo³otow powtarza³: „nie wolno
nam zeœlizgiwaæ siê (!) do poziomu z³udzeñ biedniaków o skolektywizowa-
niu szerokich mas ch³opstwa ju¿ w obecnych warunkach!". Wed³ug kalen-
darza by³ to koniec 1927 roku. Tak daleko by³a w owym czasie frakcja
rz¹dz¹ca od swej w³asnej polityki dnia jutrzejszego wobec wsi.
W tych¿e latach (1923—1928) toczy³a siê walka koalicji rz¹dz¹cej (Sta-
lin, Mo³otow, Ryków, Tomski, Bucharin; na pocz¹tku 1926 roku Zino-
wiew i Kamieniew przeszli do opozycji) ze zwolennikami „superindustria-
lizacji" i centralnego planowania. Przysz³y historyk odtworzy ze zdumie-

28
niem te nastroje gniewnej nieufnoœci wobec œmia³ej inicjatywy gospodar-
czej, jak¹ przenikniêty by³ na wskroœ rz¹d pañstwa socjalistycznego. Przy-
spieszenie tempa uprzemys³owienia odbywa³o siê metod¹ prób i b³êdów,
pod naciskiem z zewn¹trz, z za³amywaniem siê w biegu wszelkich wstêp-
nych kalkulacji i z niebywa³ym wzrostem kosztów ubocznych. Wysuwane
od 1923 roku przez opozycjê ¿¹dania, by opracowaæ plan piêcioletni, spo-
tyka³o siê z szyderstwami godnymi drobnego bur¿uja boj¹cego siê „sko-
ków w nieznane". Jeszcze w kwietniu 1927 roku Stalin utrzymywa³ na
plenum Komitetu Centralnego, ¿e rozpoczynanie budowy elektrowni wod-
nej na Dnieprze by³oby dla nas tym samym, czym dla ch³opa kupno gramo-
fonu zamiast krowy. Aforyzm ten wyra¿a³ ca³y program. Godzi siê przypo-
mnieæ, ¿e ca³a œwiatowa prasa bur¿uazyjna, a w œlad za ni¹ tak¿e i socjal-
demokratyczna, z aprobat¹ powtarza³a w tamtych latach oficjalne oskar¿e-
nia o romantyzm industrialny pod adresem lewicowej opozycji.
Wœród zgie³ku partyjnych dyskusji ch³op z rosn¹cym uporem odpowia-
da³ na brak towarów przemys³owych strajkiem: nie wywozi³ na rynek zbo-
¿a i nie zwiêksza³ zasiewów. Nadaj¹ca w tym okresie ton prawica (Ryków,
Tomski, Bucharin) ¿¹da³a stworzenia szerszego pola dla kapitalistycznych
tendencji na wsi przez podniesienie cen zbo¿a, choæby kosztem zmniejsze-
nia tempa rozwoju przemys³u. Przy takiej polityce jedyne rozwi¹zanie
mog³oby polegaæ na tym, ¿e w zamian za wywo¿one za granicê farmerskie
surowce wywoziæ gotowe wyroby. Oznacza³oby to jednak stwarzanie wiê-
zi nie miêdzy gospodarstwami ch³opskimi i socjalistycznym przemys³em, a
miêdzy ku³akiem i œwiatowym kapitalist¹. W imiê takiego celu nie warto
by³o dokonywaæ przewrotu paŸdziernikowego.
„Przyspieszenie industrializacji — protestowa³ przedstawiciel opozycji
na konferencji partyjnej w 1926 roku — zw³aszcza w drodze wysokiego
opodatkowania ku³aka, da wiêksz¹ masê towarow¹, która obni¿y ceny ryn-
kowe, a to jest korzystne zarówno dla robotników, jak i dla wiêkszoœci
ch³opstwa ... «Twarz¹ do wsi» nie oznacza «ty³em do przemys³u»; znaczy
tylko «przemys³ twarz¹ do wsi», bowiem sama «twarz» pañstwa nie posia-
daj¹cego przemys³u nie jest wsi potrzebna".
W odpowiedzi Stalin gromi³ „fantastyczne plany" opozycji: przemys³
nie powinien „wybiegaæ do przodu, odrywaj¹c siê od rolnictwa i ignoruj¹c
tempo akumulacji w naszym kraju". Uchwa³y partii w dalszym ci¹gu po-
wtarza³y te same komuna³y o biernym dostosowaniu siê do farmerskiej
elity ch³opstwa. XV zjazd, który zebra³ siê w grudniu 1927 roku w celu

29
ostatecznego rozgromienia „superindustrializatorów", przestrzega³ przed
„niebezpieczeñstwem zbyt du¿ego zamro¿enia kapita³ów pañstwowych w
wielkich inwestycjach". Innych niebezpieczeñstw frakcja rz¹dz¹ca wci¹¿
jeszcze nie chcia³a dostrzec.
W roku gospodarczym 1927—1928 koñczy³ siê tak zwany okres odbu-
dowy, kiedy to przemys³ dysponowa³ g³ównie sprzêtem sprzed rewolucji,
zaœ rolnictwo — starym inwentarzem. Dla dalszego postêpu potrzeba by³o
rozbudowy przemys³u na szerok¹ skalê, ale w³asnymi si³ami. Kierowanie
po omacku, bez planu by³o ju¿ zupe³nie niemo¿liwe.
Hipotetyczne mo¿liwoœci industrializacji socjalistycznej by³y przez opo-
zycjê przeanalizowane w latach 1923—1925. Wniosek ostateczny g³osi³,
¿e w oparciu o akumulacjê socjalistyczn¹ przemys³ radziecki bêdzie w sta-
nie opanowaæ nieosi¹galne dla kapitalizmu tempo rozwoju równie¿ po zu-
¿yciu siê wyposa¿enia odziedziczonego po bur¿uazji. Przywódcy frakcji
rz¹dz¹cej natrz¹sali siê natomiast jawnie z ostro¿nych wskaŸników rzêdu
15— 18% jako fantastycznej muzyki nieznanej przysz³oœci. Na tym w³a-
œnie polega³a wówczas istota walki z „trockizmem".
Pierwszy oficjalny zarys planu piêcioletniego, opracowany w koñcu 1927
roku, by³ na wskroœ przesi¹kniêty ma³ostkow¹ pedanteri¹. Przyrost pro-
dukcji przemys³owej planowano w tempie malej¹cym ka¿dego roku z 9 do
4%. Indywidualne spo¿ycie mia³o w ci¹gu piêciu lat wzrosn¹æ zaledwie o
12%! Niewiarygodna nieœmia³oœæ zamierzenia przejawia³a siê najjaskra-
wiej w fakcie, ¿e bud¿et pañstwa mia³ w koñcu piêciolatki tworzyæ zaled-
wie 16% dochodu narodowego, podczas gdy bud¿et Rosji carskiej, która
nie nosi³a siê z zamiarem budowania spo³eczeñstwa socjalistycznego, po-
ch³ania³ 18%! Nie bêdzie tu chyba rzecz¹ zbêdn¹ dodaæ, ¿e in¿ynierowie i
ekonomiœci, sporz¹dzaj¹cy ten plan, w kilka lat póŸniej zostali surowo uka-
rani przez s¹d jako œwiadomi szkodnicy, dzia³aj¹cy na polecenie obcego
mocarstwa. Oskar¿eni mogliby, gdyby œmieli, odpowiedzieæ, ¿e ich praca
nad planem odpowiada³a w pe³ni ówczesnej „linii generalnej" Biura Poli-
tycznego i by³a wykonywana wed³ug jego wskazówek.
Walka tendencji zosta³a prze³o¿ona na jêzyk liczb. „Zaprezentowanie w
dziesi¹t¹ rocznicê Rewolucji PaŸdziernikowej takiego sknerskiego, na wskroœ
pesymistycznego planu — g³osi³a platforma opozycji — oznacza w prak-
tyce dzia³anie przeciwko socjalizmowi". Po roku Biuro Polityczne zatwier-
dzi³o nowy projekt piêciolatki ze œrednim rocznym przyrostem produkcji o
9%. A wiêc jednak rzeczywiste tempo rozwoju cechowa³a uporczywa ten-

30
dencja zbli¿ania siê do wskaŸników proponowanych przez „superindustria-
lizatorów". W rok póŸniej, gdy kurs polityki rz¹dowej uleg³ ju¿ radykalnej
zmianie, Gosp³an opracowa³ jeszcze trzeci wariant piêciolatki, której dy-
namika, znacznie bardziej ni¿ mo¿na siê by³otego spodziewaæ, zbli¿y³a siê
do hipotetycznej prognozy opozycji w 1925 roku.
Prawdziwa historia polityki gospodarczej ZSRR, jak widzimy, jest bar-
dzo odleg³a od oficjalnej legendy. Niestety, bogobojni badacze w rodzaju
ma³¿onków Webb nie zdaj¹ sobie z tego w ogóle sprawy.

GWA£TOWNY ZWROT. „PIÊCIOLATKA W CZTERY LATA"


l „POWSZECHNA KOLEKTYWIZACJA"

Niezdecydowanie wobec indywidualnej gospodarki ch³opskiej, nieufnoœæ


wzglêdem wielkich planów, obrona minimalnego tempa rozwoju, lekcewa¿e-
nie spraw miêdzynarodowych — wszystko to razem stanowi³o sam¹ istotê
teorii „socjalizmu w jednym kraju", któr¹ Stalin po raz pierwszy sformu³o-
wa³ jesieni¹ 1924 roku po klêsce proletariatu w Niemczech. Nie spieszyæ siê
z uprzemys³owieniem, nie wdawaæ siê w zatargi z ch³opem, nie liczyæ na
œwiatow¹ rewolucjê, a przede wszystkim os³oniæ w³adzê biurokracji partyj-
nej przed krytyk¹! Rozwarstwienie ch³opstwa zosta³o uznane za wymys³
opozycji. Wspomniany ju¿ Jakowlew rozpêdzi³ G³ówny Urz¹d Statystyczny,
którego tabele poœwiêca³y ku³akowi wiêcej miejsca ni¿ ¿yczy³aby sobie tego
w³adza. W tym samym czasie, gdy przywódcy zapewniali uspokajaj¹co, ¿e
g³ód towarów ustaje, ¿e nadchodzi okres „spokojnego tempa rozwoju gospo-
darczego", ¿e skup zbo¿a przez pañstwo bêdzie teraz bardziej „równomier-
ny" itp., okrzep³y ku³ak poci¹gn¹³ za sob¹ œredniaka i narzuci³ miastom blo-
kadê zbo¿ow¹. W styczniu 1928 roku klasa robotnicza znalaz³a siê w obli-
czu widma nadci¹gaj¹cego g³odu. Historia potrafi p³ataæ z³oœliwe figle. W³a-
œnie w tym samym miesi¹cu, kiedy ku³ak chwyci³ rewolucjê za gard³o, przed-
stawicieli opozycji lewicowej wsadzono do wiêzienia, lub te¿ wywo¿ono na
Syberiê, karz¹c za „panikê" wobec widma ku³aka.
Rz¹d usi³owa³ przedstawiæ sprawê tak, jakoby strajk zbo¿owy by³ spo-
wodowany li tylko wrogoœci¹ ku³aka (sk¹d on siê nagle objawi³?) do pañ-
stwa socjalistycznego, czyli ogólnymi tylko przyczynami politycznymi. Lecz
ku³ak wykazuje ma³o sk³onnoœci do takiego „idealizmu". Je¿eli ukrywa³
zbo¿e, to dlatego, ¿e handel nim by³ nieop³acalny. Z tego samego powodu
podporz¹dkowa³ on swoim wp³ywom szerokie krêgi wsi. Same represje

31
wobec sabota¿u ku³ackiego nie wystarczy³y: nale¿a³o zmieniæ politykê.
Sporo jednak czasu zu¿yto jeszcze na wahania.
To nie tylko Ryków, wtedy jeszcze szef rz¹du, stwierdza³ w lipcu 1928
roku: „rozwój indywidualnych gospodarstw ch³opskich stanowi ... najwa¿-
niejsze zadanie partii", lecz wtórowa³ mu tak¿e Stalin: „s¹ ludzie — mówi³
— którzy myœl¹, ¿e gospodarka indywidualna wyczerpa³a ju¿ wszystkie
mo¿liwoœci, ¿e nie warto jej popieraæ ... Ludzie ci nie maj¹ nic wspólnego
z lini¹ naszej partii". Nie min¹³ rok, a linia partii nie mia³a nic wspólnego z
tymi s³owami: na horyzoncie rozpala³a siê ju¿ ³una powszechnej kolekty-
wizacji.
Nowa orientacja kszta³towa³a siê, tak samo jak i poprzednie, metod¹
prób i b³êdów — w cichej walce wewn¹trz bloku rz¹dowego. „Grupy
prawicy i centrum zespala wspólna wrogoœæ wobec opozycji — ostrzega-
³a w swej platformie lewica na rok przedtem — jej odciêcie nieuchronnie
przyspieszy³oby walkê miêdzy nimi samymi". Tak te¿ siê sta³o. Przywód-
cy rozpadaj¹cego siê bloku rz¹dowego za nic nie chcieli jednak przyznaæ,
¿e jak wiele innych, spe³ni³a siê równie¿ i ta prognoza lewego skrzyd³a.
Jeszcze w dniu 19 paŸdziernika 1928 roku Stalin oœwiadczy³ publicznie
„Czas odrzuciæ precz plotki ... o istnieniu prawicowego odchylenia lub
pojednawczego doñ stosunku Biura Politycznego naszego KC". Obie grupy
tymczasem szuka³y dla siebie poparcia w aparacie. Przyduszona partia
¿y³a niejasnymi s³uchami i domys³ami. Ju¿ jednak po kilku miesi¹cach
oficjalna prasa z w³aœciwym sobie bezwstydem obwieœci³a, ¿e szef rz¹du
Ryków „spekulowa³ na trudnoœciach gospodarczych w³adzy radzieckiej";
¿e przywódca Kominternu Bucharin pe³ni rolê „przewodnika wp³ywów
liberalno-bur¿uazyjnych"; ¿e Tomski, przewodnicz¹cy WCSPS, jest tyl-
ko nêdznym tradeunionist¹. Wszyscy trzej — Ryków, Bucharin i Tomski
— byli cz³onkami Biura Politycznego. O ile ca³a poprzednia walka z
opozycj¹ lewicow¹ toczona by³a przy u¿yciu broni z arsena³u prawico-
wego ugrupowania, to teraz Bucharin, nie mijaj¹c siê z prawd¹, móg³
oskar¿yæ Stalina o to, ¿e w walce z prawic¹ korzysta³ on po czêœci z
potêpionej platformy opozycyjnej.
Tak czy inaczej, nast¹pi³ zwrot. Has³o „bogaæcie siê!", jak i teoria
bezbolesnego wrastania ku³aka w socjalizm zosta³y z opóŸnieniem, lecz
tym bardziej stanowczo, potêpione. Na porz¹dku dziennym znalaz³a siê
industrializacja. Zadowolony z siebie kwietyzm ust¹pi³ miejsca panicz-
nemu poœpiechowi. Na wpó³ zapomniane has³o Lenina „doœcign¹æ i prze-

32
œcign¹æ" uzupe³niono w s³owa: „w jak najkrótszym czasie". Miejsce mi-
nimalistycznej piêciolatki, zaaprobowanej ju¿ co do samej zasady przez
zjazd partii, zaj¹³ nowy plan, którego podstawowe elementy zosta³y ca³-
kowicie zapo¿yczone z platformy rozgromionej lewicowej opozycji. Dnie-
prostroj, który jeszcze wczoraj upodobniano do gramofonu, dziœ znalaz³
siê w centrum uwagi.
Po pierwszych zaœ nowych sukcesach rzucono has³o: zakoñczyæ piê-
ciolatkê w cztery lata. Wstrz¹œniêci empirycy doszli do wniosku, ¿e od-
t¹d wszystko jest mo¿liwe. Oportunizm, jak to nieraz w historii bywa³o,
przeobrazi³ siê w swe przeciwieñstwo: w awanturnictwo. O ile w latach
1923—1928 Biuro Polityczne gotowe by³o pogodziæ siê z bucharinow-
sk¹ filozofi¹ „¿ó³wiego tempa", to teraz z ³atwoœci¹ przeskakiwa³o z 20
na 30% rocznego wzrostu, usi³uj¹c potraktowaæ ka¿dy cz¹stkowy i chwi-
lowy sukces jako regu³ê i trac¹c z pola widzenia wzajemne uwarunkowa-
nia wszystkich dzia³ów gospodarki. Finansowe dziury planu zatykano
drukowanym papierem. W czasie pierwszej piêciolatki iloœæ banknotów
w obrocie wzros³a z 1,7 miliarda do 5,5, by na pocz¹tku drugiej osi¹gn¹æ
8,4 miliarda rubli. Biurokracja wyzwoli³a siê nie tylko spod politycznej
kontroli mas, na których barki forsowne uprzemys³owienie k³ad³o siê ciê-
¿arem nie do zniesienia, lecz tak¿e spod automatycznej kontroli za pomo-
c¹ czerwoñca. System pieniê¿ny, wzmocniony na pocz¹tku NEP-u, znów
zosta³ rozchwiany u podstaw.
G³ówne jednak¿e niebezpieczeñstwa, i to nie tylko dla wykonania planu,
ale i dla samego re¿ymu, zagrozi³y ze strony wsi.
15 lutego 1928 roku ludnoœæ kraju dowiedzia³a siê ze zdumieniem z
wstêpniaka „Prawdy", ¿e wieœ wygl¹da ca³kiem nie tak, jak na obrazie
malowanym dot¹d przez w³adze, za to jest bardzo zbli¿ona do tego, jak
przedstawia³a sprawy opozycja, usuniêta przez zjazd. Prasa, która jeszcze
dos³ownie wczoraj negowa³a istnienie ku³aków, teraz na odgórny sygna³
odkrywa³a ich nie tylko na wsi, ale i w samej partii. Wysz³o na jaw, ¿e
podstawowymi organizacjami partii kieruj¹ nierzadko bogaci ch³opi, za-
sobni w ró¿norodny inwentarz, korzystaj¹cy z pracy najemnej, ukrywaj¹cy
przed pañstwem setki, a nawet tysi¹ce pudów zbo¿a, i wystêpuj¹cy nie-
przejednanie przeciwko „trockistowskiej" polityce. Gazety przeœciga³y siê
w sensacyjnych artyku³ach demaskatorskich, jak to ku³acy jako lokalni se-
kretarze nie dopuszczali biedoty i parobków do partii. Wszystkie dawne
oceny straci³y wartoœæ. Minusy i plusy zamieni³y siê miejscami.

33
¯eby wykarmiæ miasta, nale¿a³o natychmiast skonfiskowaæ ku³akowi
chleb powszedni. Osi¹gn¹æ to mo¿na by³o tylko si³¹. Rabunek zapasów
zbo¿a, przy tym nie tylko u ku³aka, ale i u œredniaka, w jêzyku oficjalnym
nazywa³ siê „nadzwyczajnymi œrodkami". Mia³o to oznaczaæ, ¿e jutro
wszystko powróci w stare koleiny. Wieœ jednak nie ufa³a piêknym s³ówkom
i mia³a racjê. Przymusowe zabieranie zbo¿a zabija³o w zamo¿nych ch³o-
pach chêæ rozszerzania zasiewów. Parobek i biedak tracili pracê. Rolnic-
two znowu brnê³o w œlepy zau³ek, a wraz z tym i pañstwo. Trzeba by³o za
wszelk¹ cenê przebudowaæ „liniê generaln¹".
Stalin i Mo³otow, wci¹¿ jeszcze stawiaj¹c jak dotychczas gospodarkê
indywidualn¹ na pierwszym miejscu, zaczêli podkreœlaæ koniecznoœæ szyb-
szego rozszerzenia sowchozów i ko³chozów. Poniewa¿ jednak ostre potrze-
by aprowizacyjne nie pozwala³y zrezygnowaæ ze zbrojnych wypraw na
wieœ, wiêc program rozwoju gospodarstw indywidualnych zawis³ w pró¿-
ni. Trzeba by³o „staczaæ siê" ku kolektywizacji. Tymczasem „nadzwyczaj-
ne kroki" polegaj¹ce na zabieraniu zbo¿a niespodziewanie przeobrazi³y siê
w program „likwidacji ku³actwa jako klasy". Ze sprzecznych rozkazów,
obfitszych ni¿ dzienne racje chleba, wynika³o w sposób oczywisty, ¿e w
kwestii ch³opskiej rz¹d nie mia³ nie tylko piêcioletniego, ale nawet paro-
miesiêcznego programu.
Zgodnie z planem, opracowanym ju¿ pod groŸb¹ kryzysu ¿ywnoœciowe-
go, skolektywizowana gospodarka mia³a obejmowaæ po piêciu latach oko-
³o 20% gospodarstw ch³opskich. Jak siê okaza³o, ju¿ w po³owie piêciolatki
program ten, którego ogrom stanie siê dla nas jasny, gdy uwzglêdnimy, ¿e
w ci¹gu poprzednich dziesiêciu lat kolektywizacja objê³a mniej ni¿ 1% wsi,
pozosta³ daleko w tyle. W listopadzie 1929 roku, przezwyciê¿ywszy w³a-
sne wahania, Stalin proklamowa³ koniec gospodarki indywidualnej: ch³opi
id¹ do ko³chozów „ca³ymi wioskami, rejonami, nawet okrêgami". Jakow-
lew, który dwa lata przedtem utrzymywa³, ¿e przez wiele jeszcze lat ko³-
chozy bêd¹ tylko „wysepkami w morzu gospodarstw ch³opskich", teraz
jako komisarz ludowy rolnictwa otrzyma³ polecenie „zlikwidowania ku³ac-
twa jako klasy" i zaprowadzenie powszechnej kolektywizacji w jak naj-
szybszym terminie". W ci¹gu 1929 roku liczba skolektywizowanych go-
spodarstw wzros³a z 1,7% do 3,9%, w 1930 — do 23,6%, w 1931 ju¿ do
52,7%, w 1932 roku do 61,5%.
W chwili obecnej chyba ju¿ nikt nie zechce powtarzaæ liberalnej bzdury,
jakoby kolektywizacja by³a w ca³oœci rezultatem li tylko nagiego gwa³tu.

34
W minionych epokach historycznych ch³opstwo w walce z g³odem ziemi
wznieca³o bunty przeciwko obszarnikom, albo te¿ jego potok osadniczy
kierowa³ siê w dziewicze rejony, wreszcie zasila³o wszelkiego rodzaju sek-
ty, wynagradzaj¹ce ch³opu g³ód gruntów na ziemi rajsk¹ szczêœliwoœci¹ na
niebiañskich pustkowiach. Teraz, po wyw³aszczeniu wielkiej w³asnoœci i
po maksymalnej parcelacji zasobów ziemi, scalanie skrawków gruntu w
wiêksze area³y sta³o siê spraw¹ ¿ycia i œmierci dla ch³opstwa, dla rolnictwa
i dla spo³eczeñstwa jako ca³oœci.
Tego rodzaju ogólne wzglêdy historyczne bynajmniej nie przes¹dzaj¹
jeszcze o rozwi¹zaniu problemu. Realn¹ mo¿liwoœæ dokonania kolektywi-
zacji warunkowa³y przede wszystkim istniej¹ce rezerwy, produkcyjne, czyli
zdolnoœæ przemys³u do zaopatrzenia wielkich gospodarstw w niezbêdny
inwentarz, a nie administracyjna energia rz¹du, ani nie to, w jakim stopniu
sytuacja wsi by³a bez wyjœcia,. Tych materialnych przes³anek ewidentnie
nie by³o. Ko³chozy tworzono w oparciu o inwentarz przydatny przewa¿nie
tylko w drobnym gospodarstwie. W takich warunkach przesadnie szybka
kolektywizacja stawa³a siê gospodarcz¹ awantur¹.
Zaskoczony radykalizmem w³asnego zwrotu rz¹d nie zd¹¿y³ i nie zdo³a³,
nawet w stopniu elementarnym, przygotowaæ wprowadzenie nowej polity-
ki. Nie tylko masy ch³opskie, ale i lokalne organy w³adzy nie wiedzia³y,
czego siê od nich ¿¹da. Ch³opstwo by³o rozjuszone s³uchami, ¿e byd³o i
dorobek zabiera siê „na skarb pañstwa". S³uchy te okaza³y siê wcale nie
dalekie od rzeczywistoœci. W praktyce realizowano tê karykaturê, któr¹ w
swoim czasie rysowano jako wizerunek lewicowej opozycji: biurokracja
„grabi³a wieœ". Kolektywizacja zaprezentowa³a siê ch³opstwu przede wszyst-
kim jako wyw³aszczenie z ca³ego dobytku. Uspo³eczniano nie tylko konie,
krowy, owce, œwinie, ale i pisklêta, „rozku³aczano — jak donosi³ z kraju
jeden z obserwatorów — a¿ do walonek, które œci¹gano z nóg ma³ych dzie-
ci". W rezultacie ch³opi masowo wyprzedawali byd³o za bezcen lub te¿ bili
je na miêso i skóry.
W styczniu 1930 roku na moskiewskim zjeŸdzie kolektywizacyjnym cz³o-
nek Komitetu Centralnego Andriejew przedstawi³ taki obraz: z jednej stro-
ny ruch ko³chozowy, który rozwin¹³ siê potê¿nie w ca³ym kraju, „bêdzie
teraz na swej drodze ³amaæ wszystkie przeszkody", z drugiej — rabunko-
wa wyprzeda¿ przez ch³opów przed wst¹pieniem do ko³chozu w³asnego
sprzêtu, byd³a, a nawet nasion „przybiera wrêcz groŸne rozmiary". Cho-
cia¿ wymienione tu jednym tchem wnioski s¹ ze sob¹ sprzeczne, oba one

35
charakteryzuj¹ poprawnie, choæ z dwóch ró¿nych punktów widzenia, epi-
demicznoœæ kolektywizacji jako desperackiego œrodka. „Powszechna ko-
lektywizacja — pisa³ ten¿e sam krytyczny obserwator — pogr¹¿y³a gospo-
darkê narodow¹ w stan dawno ju¿ nie notowanej ruiny: zupe³nie jakby
przetoczy³a siê trzyletnia wojna".
Biurokracja podjê³a próbê, by za jednym zamachem dwadzieœcia piêæ
milionów funkcjonuj¹cych w odosobnieniu jednostek ch³opskiego ego-
izmu, które jeszcze wczoraj by³y jedyn¹ si³¹ napêdow¹ rolnictwa, cherla-
w¹ jak ch³opska chabeta, ale jednak si³¹ napêdow¹, zast¹piæ armi¹ dwu-
stu tysiêcy zarz¹dów ko³chozowych, pozbawionych œrodków technicz-
nych, wiedzy agronomicznej i oparcia w samym ch³opstwie. Destrukcyj-
ne nastêpstwa awanturnictwa nie kaza³y na siebie czekaæ i rozci¹gnê³y
siê w czasie na kilka lat. Plony zbó¿, które w 1930 roku wzros³y do 835
milionów cetnarów, spad³y w ci¹gu nastêpnych dwóch lat poni¿ej 700
milionów. Jeœli j¹ potraktowaæ samoistnie, taka ró¿nica nie wygl¹da³a
katastrofalnie, lecz oznacza³a ubytek akurat tej iloœci zbo¿a, jaka by³a
niezbêdna miastom choæby do zwyk³ej g³odowej normy. Jeszcze gorzej
by³o z uprawami przemys³owymi. W przededniu kolektywizacji produk-
cja cukru osi¹gnê³a prawie 109 milionów pudów, by za dwa lata, gdy
powszechna kolektywizacja by³a w toku, spaœæ z braku buraków do 48
milionów, czyli ponad dwukrotnie. Lecz najbardziej pustosz¹cy huragan
przeszed³ nad wiejskim ¿ywym inwentarzem. Iloœæ koni spad³a o 55% —
z 34,6 miliona w 1929 roku do 15,6 milionów w 1934; pog³owie byd³a
rogatego z 30,7 miliona do 19,5 milionów czyli o 40%; iloœæ œwiñ o 55%,
owiec o 66%. Œmiertelnoœæ ludzi — z g³odu, z zimna, na skutek epidemii
i represji — niestety nie zosta³a obliczona tak dok³adnie jak œmiertelnoœæ
byd³a, lecz tak¿e wyra¿a siê w milionach. Wina za te ofiary spada nie na
sam¹ kolektywizacjê, lecz na œlepe metody, na awanturnictwo i gwa³ty
stosowane przy jej zaprowadzaniu. Biurokracja niczego nie przewidzia-
³a. Nawet statut ko³chozu, w którym usi³owano powi¹zaæ interes osobi-
sty ch³opa ze zbiorowym, zosta³ opublikowany dopiero po bezlitosnym
spustoszeniu, jakiemu uleg³a nieszczêsna wieœ.
Forsownoœæ nowego kursu wziê³a siê z koniecznoœci ratowania siê przed
nastêpstwami polityki z lat 1923—1928. Tym niemniej kolektywizacja
mog³a i powinna by³a przyj¹æ bardziej rozs¹dne tempo i bardziej planowe
formy. Maj¹c w rêku w³adzê i przemys³, biurokracja mog³a sterowaæ pro-
cesem kolektywizacji, nie doprowadzaj¹c kraju na skraj katastrofy. Mo¿na

36
by³o i nale¿a³o przyj¹æ tempo bardziej odpowiadaj¹ce materialnym i du-
chowym zasobom kraju. „Przy sprzyjaj¹cych wewnêtrznych i miêdzynaro-
dowych warunkach — pisano w 1930 roku w zagranicznym organie lewi-
cowej opozycji — materialno-techniczne warunki rolnictwa mog¹ w ci¹gu
10—15 lat ulec zasadniczym przeobra¿eniom i stworzyæ bazê produkcyjn¹
kolektywizacji. Jednak¿e w ci¹gu tych lat, jakie dziel¹ nas od takiego stanu
rzeczy, w³adza radziecka mog³aby kilkakrotnie zostaæ obalona _"
Nie by³o to ostrze¿enie przesadne: jeszcze nigdy tchnienie œmierci nie
unosi³o siê tak wprost nad terytorium Rewolucji PaŸdziernikowej, jak w
latach powszechnej kolektywizacji. Niezadowolenie, niepewnoœæ i rozj¹-
trzenie trawi³y kraj. Rozprzê¿enie systemu pieniê¿nego, gordyjski wêze³
sztywnych, umownych i wolnorynkowych cen, przejœcie od czegoœ w ro-
dzaj handlu miêdzy pañstwem a ch³opstwem do podatku zbo¿owego, miê-
snego i mlecznego; walka na œmieræ i ¿ycie z masowym rozkradaniem do-
bytku ko³chozowego i z masowym zatajaniem tej grabie¿y; stricte wojsko-
wa mobilizacja partii do walki z ku³ackim sabota¿em po „likwidacji" ku-
³actwa jako klasy, a zarazem powrót do kartek i g³odowych racji ¿ywno-
œciowych, wreszcie — przywrócenie systemu dowodów osobistych. Wszyst-
kie te kroki przywróci³y w kraju atmosferê wojny domowej, zdawa³oby siê
dawno ju¿ zakoñczonej.
Zaopatrzenie fabryk w surowce i w ¿ywnoœæ pogarsza³o siê z kwarta³u
na kwarta³. Nieznoœne warunki ¿ycia powodowa³y fluktuacjê si³y robo-
czej, bumelanctwo, niedba³¹ pracê, psucie maszyn, wysoki procent bra-
ków, nisk¹ jakoœæ wyrobów. Przeciêtna wydajnoœæ pracy w 1931 roku spa-
d³a o 11,7%. Zgodnie z mimowolnym wyznaniem Mo³otowa, które odnoto-
wa³a ca³a prasa radziecka, produkcja przemys³owa w 1932 roku wzros³a
tylko o 8,5% zamiast wymaganych w planie rocznym 36%. Co prawda,
wkrótce potem obwieszczono na ca³y œwiat, ¿e plan piêcioletni zosta³ wy-
konany w cztery lata i trzy miesi¹ce. Oznacza to jednak tylko tyle, ¿e cy-
nizm biurokracji w pos³ugiwaniu siê statystyk¹ i w manipulowaniu opini¹
publiczn¹ nie zna granic. Jednak¿e nie jest to najwa¿niejsze: na jedn¹ kartê
postawione zosta³y losy nie samego planu piêcioletniego, ale ustroju.
Ustrój utrzyma³ siê, lecz jest to jego w³asna zas³uga, gdy¿ zapuœci³ g³ê-
bokie korzenie w spo³ecznej glebie. W nie mniejszej mierze jest to rezultat
sprzyjaj¹cych okolicznoœci zewnêtrznych. W tych latach, gdy zapanowa³
chaos gospodarczy, gdy na wsi toczy³a siê wojna domowa, Zwi¹zek Ra-
dziecki by³ w istocie rzeczy sparali¿owany w obliczu wrogów zewnêtrz-

37
nych. Niezadowolenie ch³opstwa ogarnia³o armiê. Niepewnoœæ i wahania
demoralizowa³y aparat biurokratyczny i kadrê dowódcz¹. W tym okresie
cios zadany ze Wschodu lub z Zachodu móg³ mieæ fatalne nastêpstwa.
Na szczêœcie pierwsze lata kryzysu handlowo-przemys³owego wywo³a-
³y w ca³ym œwiecie kapitalistycznym nastroje zak³opotania i wyczekiwa-
nia. Nikt nie by³ gotowy do wojny, nikt nie mia³ na ni¹ odwagi. Przy tym
nigdzie we wrogich pañstwach nie zdawano sobie dostatecznie sprawy z
ca³ej ostroœci konwulsji spo³ecznych, jakie wstrz¹sa³y Krajem Rad przy
dŸwiêkach oficjalnej muzyki ku chwale „linii generalnej".
Mamy nadziejê, ¿e nasz szkic historyczny, mimo swej krótkoœci, ukazu-
je, jak daleki jest rzeczywisty rozwój robotniczego pañstwa od idyllicznego
obrazu stopniowego i nieustannego kumulowania siê sukcesów. Z obfituj¹-
cej w kryzysy przesz³oœci wysnujemy dalej wa¿ne wskazania na przysz³oœæ.
Zarazem s¹dzimy, ¿e przegl¹d dziejów polityki gospodarczej rz¹du radziec-
kiego i jej meandrów jest niezbêdny po to, ¿eby obaliæ ten sztucznie za-
szczepiony i indywidualistyczny fetyszyzm, który Ÿród³a rzeczywistych i
rzekomych sukcesów upatruje w szczególnych walorach osobistych kie-
rownictwa, a nie w stworzonych przez rewolucjê warunkach uspo³ecznio-
nej w³asnoœci.
Obiektywne zalety nowych porz¹dków spo³ecznych znajduj¹, rzecz ja-
sna, wyraz tak¿e w metodach kierownictwa. Te ostatnie, wszak¿e, same w
nie mniejszym stopniu s¹ równie¿ wyrazem gospodarczego i kulturalnego
zacofania kraju i tej drobnomieszczañskiej atmosfery na prowincji, w ja-
kiej uformowali siê jej kierowniczy dzia³acze.
By³oby najwiêkszym b³êdem wyci¹gn¹æ st¹d wniosek, jakoby polityka
kierownictwa radzieckiego ma trzeciorzêdne znaczenie. Nie istnieje na œwie-
cie drugi taki rz¹d, w którego rêku losy kraju skoncentrowane by³yby do
takiego stopnia. Sukcesy i niepowodzenia poszczególnego kapitalisty nie w
pe³ni, oczywiœcie, lecz w du¿ym, niekiedy w decyduj¹cym stopniu zale¿¹
od jego cech osobistych. Mutatis mutandis rz¹d radziecki zajmuje wzglê-
dem ca³ej gospodarki tak¹ pozycjê, jak kapitalista wobec przedsiêbiorstwa.
Scentralizowanie gospodarki narodowej przekszta³ca w³adzê pañstwow¹
w czynnik o ogromnym znaczeniu. W³aœnie dlatego jednak politykê rz¹du
nale¿y oceniaæ nie na podstawie sumarycznych jej wyników, nie na podsta-
wie nagich danych statystycznych, ale zgodnie z t¹ specyficzn¹ rol¹, jak¹
w osi¹ganiu tych rezultatów odegra³o œwiadome przewidywanie i planowe
kierowanie.

38
Meandry kursu rz¹dowego odzwierciedla³y nie tylko obiektywne sprzecz-
noœci sytuacji, lecz tak¿e niewystarczaj¹c¹ zdolnoœæ rz¹dz¹cych do rozpo-
znania w porê sprzecznoœci i do profilaktycznego reagowania na nie. B³êdy
kierownictwa nie³atwo jest wyraziæ w wielkoœciach buchalteryjnych. Ju¿
jednak tylko pobie¿ny zarys historii tych meandrów pozwala stwierdziæ z
przekonaniem, ¿e obci¹¿aj¹ one radzieck¹ gospodarkê olbrzymimi koszta-
mi ubocznymi.
Niezrozumia³¹ co prawda rzecz¹ pozostaje, w ka¿dym razie przy racjo-
nalistycznym traktowaniu historii, jak i dlaczego frakcja najubo¿sza w idee
i najbardziej obci¹¿ona b³êdami pokona³a wszystkie inne ugrupowania i
skupi³a w swych rêkach nieograniczon¹ w³adzê. Dalsza analiza da nam
klucz i do tej zagadki. Zobaczymy równie¿, jak biurokratyczne metody
autokratycznego kierownictwa popadaj¹ w coraz wiêksz¹ sprzecznoœæ z
potrzebami gospodarki i kultury, i jak w nieunikniony sposób wynikaj¹
st¹d nowe kryzysy i wstrz¹sy w rozwoju Zwi¹zku Radzieckiego.
Zanim jednak przyst¹pimy do zbadania dwoistej roli „socjalistycznej"
biurokracji, bêdziemy musieli odpowiedzieæ sobie na pytanie: jaki¿ wiêc
jest ogólny bilans poprzednich sukcesów? Czy rzeczywiœcie w ZSRR zbu-
dowano socjalizm? A mo¿e ostro¿niej: czy osi¹gniêcia gospodarcze i kul-
turalne chroni¹ przed niebezpieczeñstwem odrestaurowania kapitalizmu,
podobnie jak spo³eczeñstwo bur¿uazyjne dziêki w³asnym osi¹gniêciom by³o
na okreœlonym etapie zabezpieczone przed restauracj¹ feudalizmu i niewo-
li pañszczyŸnianej.

39
40
III. SOCJALIZM A PAÑSTWO

RE¯YM PRZEJŒCIOWY

Czy jest prawd¹, ¿e w ZSRR, jak twierdz¹ oficjalne autorytety, zbudo-


wano ju¿ socjalizm? Je¿eli nie, to czy chocia¿ zapewniono jego realizacjê
w granicach pañstwa dziêki osi¹gniêtym sukcesom, niezale¿nie od rozwoju
wydarzeñ w pozosta³ym œwiecie? Dokonana powy¿ej krytyczna ocena naj-
wa¿niejszych wskaŸników gospodarki radzieckiej powinna stworzyæ nam
punkt wyjœcia do udzielenia poprawnej odpowiedzi na to pytanie. Nie mo-
¿emy siê jednak obejœæ bez ma³ego wstêpu teoretycznego.
Dla marksizmu punktem wyjœcia jest rozwój techniki jako g³ówna sprê-
¿yna postêpu; opiera on komunistyczny program na dynamice si³ wytwór-
czych. Gdybyœmy za³o¿yli sobie, ¿e w dalszej lub bli¿szej przysz³oœci ja-
kaœ katastrofa kosmiczna zniszczy nasz¹ planetê, to musielibyœmy, oczy-
wiœcie, zrezygnowaæ z perspektyw komunizmu, jak te¿ z wielu innych rze-
czy. Pomin¹wszy jednak to na razie problematyczne niebezpieczeñstwo,
nie ma najmniejszych podstaw naukowych po temu, by z góry zakreœlaæ
jakieœ granice naszym mo¿liwoœciom technicznym, produkcyjnym i kultu-
ralnym. Marksizm przenikniêty jest do g³êbi optymizmem postêpu i z tego
tylko powodu, je¿eli jesteœmy przy tym temacie, przeciwstawia siê stanow-
czo religii.
Materialn¹ przes³ank¹ komunizmu powinien byæ tak wysoki rozwój po-
têgi ekonomicznej cz³owieka, ¿eby praca wytwórcza przesta³a byæ brze-
mieniem i ciê¿arem, a tak¿e nie wymaga³a popêdzania ludzi, zaœ dystrybu-
cja zawsze dostêpnych w obfitoœci dóbr materialnych wymaga³a kontroli
tylko takich czynników, jak wychowanie, nawyk i opinia œrodowiska, po-

41
dobnie jak obecnie w zamo¿nych rodzinach lub te¿ w „przyzwoitym" pen-
sjonacie. Potrzeba, mówi¹c szczerze, solidnej têpoty, by tak¹ skromn¹ prze-
cie¿ perspektywê uwa¿aæ za „utopijn¹".
Kapitalizm przygotowa³ warunki i si³y do przewrotu spo³ecznego: tech-
nikê, naukê i proletariat. Jednak¿e ustrój komunistyczny nie mo¿e nast¹piæ
od razu po spo³eczeñstwie bur¿uazyjnym: materialne i kulturalne dziedzic-
two przesz³oœci jest po temu zupe³nie niewystarczaj¹ce. Na samym pocz¹t-
ku swego istnienia pañstwo robotnicze nie mo¿e jeszcze pozwoliæ, ¿eby
ka¿dy pracowa³ „wed³ug w³asnych mo¿liwoœci", czyli ile potrafi i zechce,
a wynagradzaæ ka¿dego „wed³ug potrzeb" niezale¿nie od wykonanej pracy.
W imiê wzrostu si³ wytwórczych niezbêdne jest uciekanie siê do tradycyj-
nych norm p³acy roboczej, czyli do dystrybucji dóbr materialnych odpo-
wiednio do iloœci i jakoœci pracy indywidualnej.
Ten pocz¹tkowy etap nowego spo³eczeñstwa Marks nazywa³ „ni¿szym
stadium komunizmu" w odró¿nieniu od wy¿szego, gdy wraz z ostatnimi
œladami ubóstwa zniknie nierównoœæ materialna. W tym te¿ sensie prze-
ciwstawia siê czêsto socjalizm komunizmowi jako ni¿sze i wy¿sze sta-
dium nowego spo³eczeñstwa. „Nie mamy jeszcze, oczywiœcie, pe³nego
komunizmu — g³osi obecna oficjalna doktryna radziecka — ale za to
zrealizowaliœmy ju¿ socjalizm, czyli ni¿sze stadium komunizmu". Na
dowód przytacza siê dominowanie pañstwowych trustów w przemyœle,
ko³chozów w rolnictwie, przedsiêbiorstw pañstwowych i spó³dzielczych
w handlu. Na pierwszy rzut oka istnieje pe³na zgodnoœæ z apriorycznym i
dlatego hipotetycznym schematem Marksa. Ale w³aœnie z punktu widze-
nia marksizmu same formy w³asnoœci, niezale¿nie od tego jak¹ osi¹gnie
siê wydajnoœæ pracy, bynajmniej nie wyczerpuj¹ problemu. W ka¿dym
razie Marks przez ni¿sze stadium komunizmu rozumia³ takie spo³eczeñ-
stwo, które pod wzglêdem swego rozwoju ekonomicznego ju¿ od samego
pocz¹tku znajduje siê wy¿ej od najbardziej rozwiniêtego kapitalizmu.
Teoretycznie takie ujêcie kwestii jest bez zarzutu, bowiem komunizm trak-
towany w aspekcie globalnym, nawet w pierwszym wyjœciowym swym
stadium, oznacza wy¿szy stopieñ rozwoju w porównaniu ze spo³eczeñ-
stwem bur¿uazyjnym. Ponadto Marks oczekiwa³, ¿e rewolucjê socjali-
styczn¹ rozpoczn¹ Francuzi, kontynuowaæ j¹ bêd¹ Niemcy, a zakoñcz¹
Anglicy; jeœli chodzi o Rosjan, to pozostawali oni na dalekich ty³ach.
Tymczasem w praktyce porz¹dek zosta³ odwrócony. Kto obecnie usi³uje
uniwersaln¹ koncepcjê historyczn¹ Marksa zastosowaæ do szczególnego

42
przypadku ZSRR na dawnym etapie jego rozwoju, ten od razu wik³a siê
w sprzecznoœci nie do rozwi¹zania.
Rosja by³a nie najsilniejszym, lecz najs³abszym ogniwem w ³añcuchu
kapitalizmu. Obecnie ZSRR nie wywy¿sza siê ponad œwiatowy poziom
gospodarki, lecz dopiero dogania kraje kapitalistyczne. Jeœli to spo³eczeñ-
stwo, które mia³o powstaæ w oparciu o uspo³ecznienie si³ wytwórczych
najbardziej rozwiniêtego w swej epoce kapitalizmu Marks nazywa³ ni¿-
szym stadium komunizmu, to okreœlenie takie wyraŸnie nie pasuje do Zwi¹z-
ku Radzieckiego, który wci¹¿ jeszcze jest znacznie ubo¿szy w technikê,
dobra materialne i kulturê ni¿ kraje kapitalistyczne. Nale¿a³oby wiêc obec-
ny re¿ym radziecki ze wszystkimi jego sprzecznoœciami nazwaæ nie socja-
listycznym, a przygotowawczym lub przejœciowym od kapitalizmu do so-
cjalizmu.
W tej trosce o œcis³oœæ terminologiczn¹ nie ma ani krzty pedanterii. Si³ê
i trwa³oœæ ustrojów warunkuje w ostatecznym rachunku wzglêdna wydaj-
noœæ pracy. Góruj¹ca technicznie nad kapitalizmem gospodarka uspo³ecz-
niona mia³aby rozwój socjalistyczny zagwarantowany rzeczywiœcie z ab-
solutn¹ pewnoœci¹, by tak rzec — automatycznie. Niestety w ¿adnym wy-
padku wci¹¿ jeszcze nie mo¿na tego powiedzieæ o gospodarce radzieckiej.
Wiêkszoœæ wulgarnych apologetów ZSRR, takiego jakim jest obecnie,
sk³ania siê do rozumowania plus-minus w ten sposób: je¿eli nawet zgodzi-
my siê, ¿e obecny ustrój Zwi¹zku Radzieckiego nie jest jeszcze socjali-
styczny, to dalszy rozwój si³ wytwórczych na obecnych podstawach i tak
powinien prêdzej lub póŸniej doprowadziæ do pe³nego zwyciêstwa socjali-
zmu. Sporn¹ pozostaje wiêc tylko kwestia czasu. Czy z tego powodu warto
podnosiæ wrzawê? Takie rozumowanie, choæby nie wiem jak s³uszne na
pierwszy rzut oka, jest w istocie zupe³nie powierzchowne. Czas wcale nie
pozostaje czynnikiem drugorzêdnym, gdy rzecz dotyczy procesu historycz-
nego: mylenie czasu teraŸniejszego i przysz³ego jest w polityce znacznie
groŸniejsze ni¿ w gramatyce. Rozwój wcale nie polega, jak to siê wydaje
wulgarnym ewolucjonistom typu ma³¿onków Webb, na planowej akumula-
cji i na sta³ym „ulepszaniu" tego co jest: zna on przejœcia iloœci w jakoœæ,
kryzysy, skoki i odp³ywy wstecz.
W³aœnie dlatego, ¿e ZSRR daleki jest jeszcze od osi¹gniêcia pierwszego
stadium socjalizmu jako zrównowa¿onego systemu produkcji i spo¿ycia,
jego rozwój nie odbywa siê harmonijnie, lecz wœród sprzecznoœci. Sprzecz-
noœci ekonomiczne wywo³uj¹ antagonizmy spo³eczne, które rozwijaj¹ siê

43
zgodnie z w³asn¹ logik¹, nie czekaj¹c na dalszy rozwój si³ wytwórczych.
Widzieliœmy to dopiero co przy problemie ku³aka, który nie zechcia³ „wra-
staæ" ewolucyjnie w socjalizm i, nieoczekiwanie dla biurokracji i jej ideolo-
gów, zmusi³ do przeprowadzenia nowej, uzupe³niaj¹cej rewolucji. Czy biu-
rokracja, w której rêku skupia siê w³adza i bogactwo, zechce wrastaæ po-
kojowo w socjalizm? Mo¿na w to w¹tpiæ.
W ka¿dym razie by³oby rzecz¹ nierozwa¿n¹ zaufaæ biurokracji na s³o-
wo honoru. W jakim kierunku dynamika sprzecznoœci ekonomicznych i
antagonizmów spo³eczeñstwa radzieckiego rozwinie siê w ci¹gu najbli¿-
szych trzech, piêciu czy dziesiêciu lat — na to pytanie brak jeszcze osta-
tecznej i nieodwo³alnej odpowiedzi. Wynik zale¿y od walki si³ spo³ecz-
nych, przy tym nie tylko w skali krajowej, ale i miêdzynarodowej. Dlatego
te¿ na ka¿dym nowym etapie niezbêdna jest konkretna analiza realnych
stosunków i tendencji w ich powi¹zaniu i sta³ym oddzia³ywaniu wzajem-
nym. Znaczenie takiej analizy zaraz uka¿emy, rozwa¿aj¹c problem radziec-
kiego pañstwa.

PROGRAM A RZECZYWISTOή

Pierwsz¹ cech¹ charakterystyczn¹ rewolucji proletariackiej Lenin w œlad


za Marksem i Engelsem upatrywa³ w tym, ¿e wyw³aszczaj¹c wyzyskiwa-
czy znosi ona koniecznoœæ istnienia wywy¿szonego ponad spo³eczeñstwo
aparatu biurokratycznego, przede wszystkim policji i sta³ej armii. „Prole-
tariatowi potrzebne jest pañstwo — powtarzaj¹ to wszyscy oportuniœci —
pisa³ Lenin w 1917 roku na miesi¹c czy dwa przed zdobyciem w³adzy —
...zapominaj¹c dodaæ, ¿e ... proletariatowi potrzebne jest pañstwo obumie-
raj¹ce, tj. tak urz¹dzone, by zaczê³o niezw³ocznie obumieraæ i nie mog³o
nie obumieraæ" („Pañstwo a rewolucja"). Krytyka ta skierowana by³a w
swoim czasie przeciwko reformistom socjalistycznym w rodzaju mieñsze-
wików rosyjskich, brytyjskich fabianów itp.; obecnie ze zdwojon¹ si³¹ ude-
rza ona w ba³wochwalców ZSRR z ich kultem biurokratycznego pañstwa,
które wcale nie zamierza „obumieraæ".
Zapotrzebowanie spo³eczne na biurokracjê powstaje zawsze w sytuacji,
gdy wystêpuj¹ ostre antagonizmy, które trzeba „zmiêkczyæ", „u³adziæ", „ure-
gulowaæ" (zawsze w interesie uprzywilejowanych i posiadaczy, i zawsze z
korzyœci¹ dla samej biurokracji). Dlatego te¿ przez wszystkie rewolucje bur-
¿uazyjne, jakkolwiek by³yby one demokratyczne, przewija siê zjawisko umac-

44
niania i doskonalenia aparatu biurokratycznego. „Aparat urzêdniczy i sta³a
armia — pisze Lenin — to «paso¿yt» na ciele spo³eczeñstwa bur¿uazyjnego,
paso¿yt zrodzony przez wewnêtrzne sprzecznoœci, rozdzieraj¹ce to spo³e-
czeñstwo, ale w³aœnie paso¿yt, zatykaj¹cy jego pory ¿yciowe".
Pocz¹wszy od 1917 roku, to znaczy od chwili, gdy zdobycie w³adzy
stanê³o przed parti¹ jako problem praktyczny, Lenin nieustannie zajêty jest
myœl¹ o zlikwidowaniu „paso¿yta". Po obaleniu klas wyzyskuj¹cych —
powtarza on i wyjaœnia w ka¿dym rozdziale „Pañstwa a rewolucji" — pro-
letariat rozbije star¹ machinê biurokratyczn¹, a swój w³asny aparat stwo-
rzy z robotników i pracowników umys³owych, przy czym, by nie zmienili
siê oni w biurokracjê, zastosuje «œrodki szczegó³owo przeanalizowane przez
Marksa i Engelsa: 1) nie tylko obieralnoœæ, ale i usuwalnoœæ w ka¿dej chwili;
2) p³aca nie przewy¿szaj¹ca p³acy robotnika; 3) natychmiastowe przejœcie
do tego, by wszyscy pe³nili funkcje kontroli i nadzoru, by wszyscy na pe-
wien czas stawali siê "biurokratami" i ¿eby wobec tego nikt nie móg³ staæ
siê biurokrat¹". Nie nale¿y s¹dziæ, ¿e Lenin myœla³ o zadaniach na dziesiê-
ciolecia; nie, jest to ten pierwszy krok, od którego „mo¿na i trzeba zacz¹æ
dokonuj¹c rewolucji proletariackiej".
Ten w³aœnie œmia³y pogl¹d na pañstwo dyktatury proletariatu znalaz³ w
pó³tora roku po zdobyciu w³adzy swój pe³ny wyraz w programie partii
bolszewickiej, w tym tak¿e w rozdziale o armii. Silne pañstwo, ale bez
mandarynów; si³y zbrojne, ale bez samurajów! Wojskowa i cywilna biuro-
kracja powstaje nie dla wykonywania zadañ obronnych, ale wskutek klaso-
wego ustroju spo³eczeñstwa, który rozprzestrzenia siê równie¿ na organi-
zacjê obrony. Armia jest tylko wycinkiem stosunków spo³ecznych. Walka z
zagro¿eniem zewnêtrznym zmusza, rzecz jasna, do utrzymywania, tak¿e w
pañstwie robotniczym, technicznej organizacji wojskowej, lecz w ¿adnym
wypadku uprzywilejowanej kasty oficerskiej. Program wymaga zast¹pie-
nia sta³ej armii uzbrojonym ludem.
Od momentu wiêc swego powstania re¿ym dyktatury proletariatu prze-
staje byæ „pañstwem" w dawnym tego s³owa znaczeniu, czyli specjalnym
aparatem do utrzymywania w pos³uszeñstwie wiêkszoœci ludnoœci. W³adza
wraz z broni¹ przechodzi wprost w rêce takich organizacji ludzi pracy, jak
rady. Pañstwo jako aparat biurokratyczny zaczyna obumieraæ od pierw-
szego dnia dyktatury proletariatu. Tak mówi program, który nie zosta³ od-
wo³any do dnia dzisiejszego. Dziwne: brzmi on jak g³os z zaœwiatów wydo-
bywaj¹cy siê z mauzoleum.

45
Jakkolwiek bêdziemy sobie wyjaœniaæ naturê obecnego pañstwa radziec-
kiego, jedno jest bezsporne: nie tylko nie obumar³o ono w koñcu drugiego
dziesiêciolecia swego istnienia, ale i nie zaczê³o „obumieraæ"; co gorsza —
rozros³o siê w niebywa³y jeszcze nigdy w przesz³oœci aparat przymusu;
biurokracja nie tylko nie zniknê³a ustêpuj¹c miejsca masom, ale zmieni³a
siê w niekontrolowan¹ si³ê panuj¹c¹ nad masami; armia nie tylko nie zosta-
³a zast¹piona uzbrojonym ludem, ale emanowa³a z siebie uprzywilejowan¹
kastê oficersk¹, zwieñczon¹ marsza³kami, podczas gdy ludnoœci, „zbrojo-
nemu nosicielowi dyktatury", zabroniono obecnie w ZSRR noszenia nawet
bia³ej broni. Najbardziej wysiliwszy wyobraŸniê, trudno by³oby sobie wy-
obraziæ kontrast bardziej ra¿¹cy ni¿ ten, jaki istnieje miêdzy koncepcj¹
pañstwa robotniczego wed³ug Marksa-Engelsa-Lenina a tym realnym pañ-
stwem, na którego czele stoi obecnie Stalin. Kontynuuj¹c przedrukowywa-
nie dzie³ Lenina (co prawda z ingerencjami cenzury i z wypaczaniem tek-
stu) obecni przywódcy Zwi¹zku Radzieckiego i ich rzecznicy ideologiczni
nawet nie stawiaj¹ sobie pytania o przyczyny tak oburzaj¹cych rozbie¿no-
œci miêdzy programem a rzeczywistoœci¹. Spróbujmy zrobiæ to za nich.

DWOISTY CHARAKTER PAÑSTWA ROBOTNICZEGO

Dyktatura proletariatu tworzy pomost pomiêdzy spo³eczeñstwem bur-


¿uazyjnym a socjalistycznym. Ma wiêc ona ze swej istoty charakter tym-
czasowy. Uboczne, lecz bardzo istotne zadanie pañstwa realizuj¹cego dyk-
taturê polega na przygotowaniu likwidacji siebie samego. Stopieñ, w jakim
to „uboczne" zadanie jest realizowane, stanowi w pewnym sensie spraw-
dzian realizacji podstawowej misji: budowy spo³eczeñstwa bez klas i bez
sprzecznoœci natury materialnej. Biurokratyzm i harmonia spo³eczna s¹
wzglêdem siebie odwrotne proporcjonalne.
W swej znakomitej polemice z Duhringiem Engels pisa³: „...gdy z usu-
niêciem panowania klasowego i walki o egzystencjê indywidualn¹, zwi¹za-
nej z dotychczasow¹ anarchi¹ produkcji, zostan¹ te¿ usuniête wynikaj¹ce
st¹d konflikty i gwa³ty — z t¹ chwil¹ nie bêdzie ju¿ kogo uciskaæ i niepo-
trzebna stanie siê specjalna w³adza represyjna, pañstwo". Filister uwa¿a
¿andarma za instytucjê wieczn¹. W rzeczywistoœci ¿andarm bêdzie ujarz-
mia³ cz³owieka jedynie dopóty, dopóki cz³owiek nie ujarzmi naprawdê przy-
rody. ¯eby zniknê³o pañstwo, trzeba by zniknê³o „panowanie klasowe wraz
z walk¹ o byt w³asny cz³owieka". Engels ³¹czy ze sob¹ te dwa warunki:

46
kilkadziesi¹t lat w kontekœcie zmiany ustrojów spo³ecznych nie liczy siê.
Inaczej sprawa wygl¹da dla tych generacji, które przewrotu doœwiadczaj¹
na w³asnej skórze. To prawda, ¿e walkê wszystkich ze wszystkimi powo-
duje kapitalistyczna anarchia. Rzecz jednak w tym, ¿e uspo³ecznienie œrod-
ków produkcji jeszcze nie likwiduje automatycznie „walki o w³asny byt".
W tym tkwi sedno problemu.
Pañstwo socjalistyczne, nawet w Ameryce, na fundamencie najwy¿ej
rozwiniêtego kapitalizmu, nie mog³oby od razu daæ ka¿demu tyle, ile ten
potrzebuje i dlatego by³oby zmuszone nak³aniaæ ka¿dego, by produkowa³
jak najwiêcej. W takich warunkach funkcja poganiacza z natury rzeczy
spada na pañstwo, które ze swej strony musi uciekaæ siê do wykszta³co-
nych przez kapitalizm metod wynagradzania za pracê, nieco tylko korygu-
j¹c je i ³agodz¹c. W tym w³aœnie sensie Marks pisa³ w 1875 roku, w „Kry-
tyce programu gotajskiego”, ¿e: „...prawo bur¿uazyjne... jest nieuniknione
w pierwszej fazie spo³eczeñstwa komunistycznego, w tej jego postaci, w
jakiej po d³ugich bólach porodowych wy³oni³o siê dopiero ze spo³eczeñ-
stwa kapitalistycznego. Prawo nigdy nie mo¿e byæ wy¿sze ni¿ ustrój eko-
nomiczny i uwarunkowany przezeñ rozwój kulturalny spo³eczeñstwa..."
(Podkreœlenie moje — L.T.).
Komentuj¹c to kapitalne stwierdzenie, Lenin dodaje: „Prawo bur¿uazyj-
ne, jeœli idzie o podzia³ produktów spo¿ycia, zak³ada oczywiœcie nieunik-
nione istnienie pañstwa bur¿uazyjnego, poniewa¿ prawo jest niczym bez
aparatu mog¹cego zmuszaæ do przestrzegania norm prawa. Okazuje siê —
cytujê dalej Lenina, — ¿e w warunkach komunizmu utrzymuje siê w ci¹gu
pewnego czasu nie tylko prawo bur¿uazyjne, ale nawet pañstwo bur¿u-
azyjne — bez bur¿uazji" („Pañstwo a rewolucja").
Ten donios³y wniosek, ca³kowicie ignorowany przez obecnych oficjal-
nych teoretyków, ma decyduj¹ce znaczenie dla zrozumienia natury pañ-
stwa radzieckiego, mówi¹c dok³adniej: dla wstêpnego zbli¿enia siê do ta-
kiego rozumienia. Poniewa¿ pañstwo, które stawia sobie zadanie socjali-
stycznego przekszta³cenia spo³eczeñstwa jest zmuszone broniæ nierówno-
œci, czyli materialnej przewagi mniejszoœci metod¹ przymusu, to pozostaje
ono nadal pañstwem do pewnego stopnia „bur¿uazyjnym", jakkolwiek bez
bur¿uazji. W s³owach tych nie ma ani pochwa³y, ani nagany; nazywaj¹ one
po prostu rzeczy po imieniu.
Bur¿uazyjne zasady dystrybucji, przyspieszaj¹c wzrost potêgi material-
nej, powinny s³u¿yæ celom socjalistycznym, lecz tylko w ostatecznym ra-

47
chunku. Samo zaœ pañstwo ma od samego pocz¹tku dwoisty charakter;
socjalistyczny — o ile ochrania ono spo³eczn¹ w³asnoœæ œrodków produk-
cji, bur¿uazyjny — o ile dystrybucja dóbr materialnych dokonuje siê przy
pomocy kapitalistycznego miernika wartoœci ze wszystkimi wynikaj¹cymi
st¹d nastêpstwami. Taka wewnêtrznie sprzeczna charakterystyka mo¿e
wprawiæ w przera¿enie dogmatyków i scholastyków: nie pozostaje nam nic
innego, jak z³o¿yæ im wyrazy wspó³czucia. i
O ostatecznym obliczu pañstwa robotniczego musi zadecydowaæ zmie-
niaj¹cy siê stosunek wzajemny miêdzy jego tendencjami i bur¿uazyjnymi i
socjalistycznymi. Zwyciêstwo tych ostatnich powinno wiêc tym samym
oznaczaæ ostateczn¹ likwidacjê ¿andarma, czyli rozp³yniêcie siê pañstwa
w samorz¹dnym spo³eczeñstwie. Ju¿ tylko z tego wynika dostatecznie ja-
sno, jak ogromne znaczenie ma problem biurokracji radzieckiej, zarówno
sam w sobie, jak i jako pewien symptom.
Poniewa¿ Lenin, zgodnie z w³aœciwoœciami swego intelektu,' nadaje
koncepcji Marksa wyraŸnie krañcowy charakter, w³aœnie dziêki temu
odkrywa Ÿród³a dalszych trudnoœci, w tym tak¿e i w³asnych, chocia¿ ana-
lizy swojej nie zdo³a³ sam doprowadziæ do koñca. „Pañstwo bur¿uazyjne
bez bur¿uazji", jak siê okaza³o, nie jest do pogodzenia z prawdziw¹ de-
mokracj¹ radzieck¹. Dwoistoœæ funkcji pañstwa musia³a odzwierciedliæ
siê w jego strukturze. To, czego nie zdo³a³a dostatecznie jasno przewi-
dzieæ teoria, pokaza³o doœwiadczenie: jeœli dla obrony uspo³ecznionej
w³asnoœci przed bur¿uazyjn¹ kontrrewolucj¹ „pañstwo uzbrojonych ro-
botników" w pe³ni odpowiada swym celom, to ca³kiem inaczej przedsta-
wia siê sprawa regulowania nierównoœci w sferze konsumpcji. Pozba-
wieni przywilejów nie s¹ sk³onni do udzielania ich komukolwiek i do ich
chronienia. Wiêkszoœæ nie mo¿e troszczyæ siê o przywileje mniejszoœci.
Dla ochrony „bur¿uazyjnego" prawa pañstwo robotnicze zmuszone jest
powo³aæ organ typu „bur¿uazyjnego", czyli wci¹¿ tego samego ¿andar-
ma, chocia¿ w nowym mundurze.
W ten sposób zrobiliœmy pierwszy krok na drodze do zrozumienia pod-
stawowej sprzecznoœci miêdzy bolszewickim programem a radzieck¹ rze-
czywistoœci¹. Jeœli pañstwo nie obumiera, a staje siê coraz bardziej despo-
tyczne, jeœli pe³nomocnicy klasy robotniczej biurokratyzuj¹ siê, a biuro-
kracja wyrasta ponad odnowione spo³eczeñstwo, to dzieje siê to nie dziêki
jakimœ drugorzêdnym przyczynom w rodzaju prze¿ytków dawnej mental-
noœci itp., lecz wskutek ¿elaznej koniecznoœci emanowania przez spo³e-

48
czeñstwo i podtrzymywania uprzywilejowanej mniejszoœci, dopóki nie
mo¿na zapewniæ wszystkim prawid³owej równoœci.
Tendencje biurokratyczne, d³awi¹ce ruch robotniczy w krajach kapitali-
stycznych, równie¿ i po przewrocie proletariackim powinny wszêdzie dojœæ
do g³osu. Jest jednak najzupe³niej oczywiste, ¿e im biedniejsze jest spo³e-
czeñstwo wy³onione z rewolucji, tym bardziej wskazane „prawo" przeja-
wia siê w postaci brutalnej i bez os³onek, tym toporniejsze formy przybiera
biurokratyzm; tym wiêkszym mo¿e siê staæ niebezpieczeñstwem dla socja-
listycznego rozwoju. W obumarciu lub choæby tylko uwolnieniu siê od biu-
rokratycznego paso¿yta przeszkadzaj¹ pañstwu radzieckiemu nie bezsilne
same w sobie „resztki" dawnych klas panuj¹cych, jak g³osi czysto policyj-
na doktryna Stalina, a o wiele potê¿niejsze czynniki, takie jak materialne
ubóstwo, zacofanie cywilizacyjne i wyp³ywaj¹ce st¹d panowanie „prawa
bur¿uazyjnego" w tej dziedzinie, która najbardziej bezpoœrednio i najostrzej
dotyczy ka¿dego cz³owieka, a mianowicie w dziedzinie zapewnienia mu
w³asnego bytu.

„USPO£ECZNIONA NÊDZA" l ¯ANDARM

Na dwa lata przed „Manifestem Partii Komunistycznej" m³ody Marks


pisa³: ,,... rozwój si³ wytwórczych stanowi bezwzglêdnie niezbêdn¹ prze-
s³ankê praktyczn¹ (komunizmu) równie¿ z tej racji, ¿e bez tego uspo³ecz-
niona zosta³aby tylko nêdza, a wraz z tym znów rozpoczê³aby siê walka
o rzeczy niezbêdne do ¿ycia i zmartwychwsta³by ca³y ten stary kram".
Myœl ta nie zosta³a nigdzie przez Marksa rozwiniêta i nie przypadkiem
nie przewidzia³ on rewolucji proletariackiej w zacofanym kraju. Lenin
tak¿e nie zastanawia³ siê na tym i te¿ nie przypadkiem: nie przewidzia³ on
tak d³ugiej izolacji pañstwa radzieckiego. Tymczasem powy¿szy cytat z
Marksa, bêd¹cy u niego jedynie abstrakcyjn¹ konstrukcj¹ i dowodem przez
negacjê, daje niezast¹piony klucz teoretyczny do wyjaœnienia ca³kiem
konkretnych trudnoœci i bol¹czek ustroju radzieckiego. Na historycznym
gruncie biedy, zaostrzonej przez zniszczenia wojny imperialistycznej i
domowej, „walka o byt w³asny cz³owieka" nie tylko ¿e nie usta³a naza-
jutrz po obaleniu bur¿uazji, nie tylko nie zel¿a³a w nastêpnych latach,
lecz przeciwnie, stawa³a siê chwilami nies³ychanie bezwzglêdna: czy trzeba
przypominaæ, ¿e w niektórych regionach kraju dwukrotnie ju¿ dochodzi-
³o do ludo¿erstwa?

49
Dystans dziel¹cy Rosjê carsk¹ od Zachodu daje siê zmierzyæ na serio
dopiero teraz. W najbardziej sprzyjaj¹cych warunkach, to znaczy bez
wstrz¹sów wewnêtrznych i bez katastrof spowodowanych z zewn¹trz,
potrzeba by jeszcze kilka piêciolatek, ¿eby ZSRR zdo³a³ w pe³ni zasymi-
lowaæ te osi¹gniêcia rozwoju gospodarczego i œwiadomoœci spo³ecznej,
na dojœcie do których prymusy cywilizacji kapitalistycznej straci³y ca³e
stulecia. Istota obecnych poczynañ gospodarczych i kulturalnych w ZSRR
polega na stosowaniu socjalistycznych metod dla rozwi¹zania presocjali-
stycznych zadañ.
Zwi¹zek Radziecki przewy¿sza obecnie, co prawda, poziomem swych si³
wytwórczych najbardziej przoduj¹ce kraje epoki Marksa, lecz — po pierw-
sze — we wspó³zawodnictwie historycznym dwóch ustrojów chodzi nie tyle
o poziom absolutny, co o wzglêdny: radziecka gospodarka rywalizuje z kapi-
talizmem Hitlera, Baldwina i Roosevelta, a nie Bismarcka, Palmerstona czy
te¿ Abrahama Loincolna; po drugie — wraz z rozwojem techniki œwiatowej
ulega gruntownej zmianie zakres ludzkich potrzeb; w czasach Marksa nie
znano ani samochodów, ani radia, ani kina, ani samolotów. Tymczasem nie
sposób wyobraziæ sobie spo³eczeñstwa socjalistycznego, w którym nie by³o-
by mo¿na swobodnie korzystaæ ze wszystkich tych dóbr.
„Ni¿sze stadium komunizmu", pos³uguj¹c siê terminem Marksa, za-
czyna siê od tego poziomu, do jakiego zbli¿y³ siê najbardziej rozwiniêty
kapitalizm. Realny program najbli¿szych radzieckich piêciolatek polega
na razie na tym, by „doœcign¹æ Europê i Amerykê". W celu zbudowania
sieci asfaltowych dróg i autostrad na bezkresnych przestrzeniach ZSRR
potrzeba znacznie wiêcej czasu i œrodków, ni¿ na przeniesienie gotowych
fabryk samochodów z Ameryki czy te¿ opanowanie ich technologii. Ile¿
to lat bêdzie trzeba, by ka¿dy obywatel mia³ mo¿noœæ je¿d¿enia samo-
chodem w dowolnym kierunku, uzupe³niaj¹c po drodze bez trudu zapas
paliwa? W barbarzyñskim spo³eczeñstwie konni i piesi tworzyli dwie ró¿ne
klasy. Samochód rozwarstwia spo³eczeñstwo w nie mniejszym stopniu
ni¿ wierzchowy koñ. Dopóki skromny ford pozostaje przywilejem mniej-
szoœci, zachowane s¹ równie¿ wszystkie stosunki i nawyki w³aœciwe dla
spo³eczeñstwa bur¿uazyjnego. Wraz z tym istnieje nadal równie¿ stró¿
nierównoœci — pañstwo.
Opieraj¹c siê wy³¹cznie na marksistowskiej teorii dyktatury proletariatu,
Lenin ani w swym najwa¿niejszym dziele poœwiêconym temu problemowi
(„Pañstwo a rewolucja"), ani w programie partii nie zd¹¿y³, jak ju¿ stwier-

50
dzono, z faktu zacofania gospodarczego i odosobnienia kraju wysnuæ nie-
zbêdnych wniosków co do charakteru pañstwa. Program partii objaœnia na-
wroty biurokratyzmu nieprzyzwyczajeniem mas do zarz¹dzania i szczegól-
nymi trudnoœciami spowodowanymi przez wojnê, w celu zaœ przezwyciê¿e-
nia „biurokratycznych wynaturzeñ" zaleca on stosowanie czysto politycz-
nych œrodków (wybieralnoœæ i odwo³alnoœæ w ka¿dej chwili wszystkich pe³-
nomocników, likwidacjê przywilejów materialnych, aktywn¹ kontrolê mas
itp.). Zak³adano, ¿e na takiej drodze „czynownik" przeobrazi siê z szefa w
prostego i przy tym tylko tymczasowo potrzebnego speca od zarz¹dzania,
pañstwo zaœ stopniowo i niepostrze¿enie zejdzie ze sceny.
WyraŸne bagatelizowanie nadci¹gaj¹cych trudnoœci daje siê wyt³uma-
czyæ tym, ¿e program opracowywano ca³kowicie pod k¹tem perspektyw
rozwoju sytuacji miêdzynarodowej. „Rewolucja PaŸdziernikowa ... w Ro-
sji wprowadzi³a dyktaturê proletariatu ... Rozpoczê³a siê era proletariac-
kiej komunistycznej rewolucji œwiatowej". Tak brzmi¹ wstêpne s³owa pro-
gramu. Jego autorzy nie tylko ¿e nie stawiali sobie za cel zbudowania „so-
cjalizmu w jednym kraju" — idea taka w ogóle nikomu nie przychodzi³a
wtedy do g³owy, najmniej zaœ Stalinowi — ale i nie zastanawiali siê nad
problemem, jaki charakter przyjmie pañstwo radzieckie, je¿eli bêdzie ono
musia³o przez dwa dziesiêciolecia rozwi¹zywaæ w izolacji te zadania go-
spodarcze i kulturalne, jakie czo³owe kraje kapitalistyczne zrealizowa³y
ju¿ dawno temu.
Powojenny kryzys rewolucyjny nie doprowadzi³ jednak do zwyciêstwa
socjalizmu w Europie: bur¿uazjê uratowa³a socjaldemokracja. Okres ten,
który Leninowi i jego towarzyszom wydawa³ siê krótk¹ „chwil¹ wytchnie-
nia", rozci¹gn¹³ siê na ca³¹ epokê historyczn¹. Antagonistyczna struktura
spo³eczna ZSRR i ultrabiurokratyczny charakter tego pañstwa s¹ bezpo-
œrednim nastêpstwem swoistego, „nie daj¹cego siê przewidzieæ", zahamo-
wania historycznego, które jednoczeœnie w krajach kapitalistycznych do-
prowadzi³o do faszyzmu lub do reakcji typu prefaszystowskiego.
O ile pocz¹tkowa próba stworzenia pañstwa oczyszczonego z biurokra-
tyzmu natknê³a siê przede wszystkim na brak przyzwyczajenia mas do sa-
morz¹dnoœci, na brak oddanych socjalizmowi fachowców itp., to ju¿ wkrótce
po tych pierwszych trudnoœciach wysz³y na jaw inne, znacznie g³êbsze.
Zredukowanie roli pañstwa do organu ,,ewidencyjno-kontrolnego", przy
sta³ym zawê¿aniu funkcji przymusu, jak tego domaga siê program, zak³a-
da istnienie choæby wzglêdnego powszechnego dostatku. Tego w³aœnie nie-

51
zbêdnego warunku zabrak³o. Pomoc z Zachodu nie przychodzi³a. W³adza
demokratyczna rad okaza³a siê krêpuj¹ca, wrêcz nie do zniesienia, ilekroæ
na porz¹dku dnia stawa³a obs³uga uprzywilejowanych grup, najbardziej
potrzebnych dla obrony, przemys³u, techniki i nauki. W wyniku tej ca³kiem
nie „socjalistycznej" operacji: zabraæ dziesiêciu osobom i daæ jednej, wy-
odrêbni³a siê i ukszta³towa³a potê¿na kasta speców od dystrybucji.
Jak, jednak¿e, i dlaczego ogromne sukcesy ekonomiczne ostatniego okresu
wiod³y nie do z³agodzenia, ale na odwrót — do zaostrzenia nierównoœci i
wraz z tym do dalszego nasilenia siê biurokratyzmu, który z „wynaturze-
nia" przeobrazi³ siê teraz w system zarz¹dzania? Zanim spróbujemy odpo-
wiedzieæ na to pytanie, powinniœmy pos³uchaæ, jak autorytatywni przy-
wódcy biurokracji radzieckiej sami oceniaj¹ w³asny re¿ym.

„CA£KOWITE ZWYCIÊSTWO SOCJALIZMU"


l „UMOCNIENIE DYKTATURY"

W ostatnich latach ju¿ kilkakrotnie obwieszczano „ca³kowite" zwyciêstwo


socjalizmu w ZSRR; w szczególnie kategorycznej formie — w zwi¹zku z
„likwidacj¹ ku³actwa jako klasy". W dniu 30 stycznia 1931 roku „Prawda",
komentuj¹c przemówienie Stalina, pisa³a: „W drugiej piêciolatce zostan¹ zli-
kwidowane ostatecznie resztki elementów kapitalistycznych w naszej ekono-
mice" (podkreœlenie nasze — L.T.). Wobec takiej perspektywy w tym samym
terminie powinno by ostatecznie obumrzeæ i pañstwo, bowiem tam, gdzie
zlikwidowane zosta³y „ostatnie resztki" kapitalizmu, pañstwo nie ma nic do
roboty. „W³adza radziecka — g³osi w tej kwestii program partii bolszewic-
kiej — otwarcie uznaje nieuchronnoœæ klasowego charakteru ka¿dego pañ-
stwa, dopóki nie znikn¹³ ca³kowicie podzia³ spo³eczeñstwa na klasy, a wraz z
nim wszelka w³adza pañstwowa". Tymczasem, gdy pewni pochopni teorety-
cy z Moskwy, przyj¹wszy na wiarê fakt likwidacji „ostatnich resztek" kapi-
talizmu, usi³owali uzasadniæ obumieranie pañstwa, biurokracja natychmiast
uzna³a takie teorie za „kontrrewolucyjne".
Na czym w³aœciwie polega teoretyczny b³¹d biurokracji: czy tkwi on w
podstawowej przes³ance rozumowania, czy we wnioskach? W jednym i
drugim. Ju¿ wobec pierwszych oœwiadczeñ o „ca³kowitym zwyciêstwie"
opozycja wyra¿a³a sprzeciw: nie wolno ograniczaæ siê do samych tylko
spo³eczno-prawnych form stosunków, niedojrza³ych i sprzecznych, a w
rolnictwie jeszcze zupe³nie nie utrwalonych, odchodz¹c przy tym od pod-

52
stawowego kryterium: poziomu si³ wytwórczych. Zale¿nie od poziomu tech-
niki same formy prawne uzyskuj¹ z gruntu odmienn¹ treœæ spo³eczn¹: „prawo
nigdy nie mo¿e byæ wy¿sze ni¿ ustrój ekonomiczny i uwarunkowany prze-
zeñ rozwój kulturalny spo³eczeñstwa" (Marks). Radzieckie formy w³asno-
œci, oparte na najnowszych osi¹gniêciach amerykañskiej techniki, przenie-
sionych na wszystkie ga³êzie gospodarki —to ju¿ pierwsze stadium socja-
lizmu. Radzieckie formy przy niskiej wydajnoœci pracy oznaczaj¹ jedynie
system przejœciowy, co do losów którego historia nie wypowiedzia³a siê
jeszcze ostatecznie.
„Czy¿ to nie potworne? — pisaliœmy w marcu 1932 roku. — Kraj nie
mo¿e wydobyæ siê z g³odu towarowego, przerwy w zaopatrzeniu maj¹ miej-
sce na ka¿dym kroku, nie starcza mleka dla dzieci, a oficjalne wyrocznie
g³osz¹: „kraj wkroczy³ w okres socjalizmu". Czy¿ mo¿na bardziej z³oœli-
wie kompromitowaæ socjalizm?" Karol Radek, obecnie znany publicysta
radzieckich kó³ rz¹dowych, odparowa³ tê krytykê w niemieckiej gazecie
liberalnej „Berliner Tagesblatt" w specjalnym wydaniu poœwiêconym ZSRR
(maj 1932 roku) nastêpuj¹cymi s³owami, godnymi zaiste uwiecznienia:
„Mleko jest produktem krowy, a nie socjalizmu, i trzeba doprawdy pomy-
liæ socjalizm z obrazem tej krainy, gdzie p³yn¹ mleczne rzeki, ¿eby nie
rozumieæ, ¿e kraj mo¿e wznieœæ siê na wy¿szy stopieñ rozwoju przejœciowo
bez znaczniejszej poprawy sytuacji materialnej mas ludowych". S³owa te
pisano wtedy, gdy w kraju panowa³ najstraszliwszy g³ód.
Socjalizm jest systemem produkcji planowanej w imiê najpe³niejszego
zaspokojenia potrzeb ludzkich — w przeciwnym razie w ogóle nie zas³ugi-
wa³by na to miano. Je¿eli krowy zosta³y uspo³ecznione, lecz jest ich zbyt
ma³o lub maj¹ zbyt chude wymiona, to wtedy z braku mleka zaczynaj¹ siê
konflikty: miêdzy miastem a wsi¹, miêdzy ko³chozami a indywidualnymi
ch³opami, miêdzy ró¿nymi warstwami proletariatu, miêdzy wszystkimi ludŸ-
mi pracy a biurokracj¹. Przecie¿ to w³aœnie uspo³ecznienie krów spowodo-
wa³o ich masowe wyrzynanie przez ch³opów. Konflikty spo³eczne spowo-
dowane nêdz¹ mog¹ z kolei doprowadziæ do odrodzenia „ca³ego tego stare-
go kramu". Taki by³ sens naszej odpowiedzi.
VII kongres Kominternu w uchwale z dnia 20 sierpnia 1935 roku za-
œwiadczy³ uroczyœcie, ¿e w wyniku sukcesu nacjonalizacji przemys³u, prze-
prowadzenia kolektywizacji, wyparcia elementów kapitalistycznych i li-
kwidacji ku³actwa jako klasy „osi¹gniête zosta³o ostateczne i nieodwracal-
ne zwyciêstwo socjalizmu w ZSRR i wszechstronne umocnienie pañstwa

53
dyktatury proletariatu". Przy ca³ym swym kategorycznym tonie œwiadec-
two Kominternu samo w sobie jest dog³êbnie sprzeczne: je¿eli socjalizm
„ostatecznie i nieodwracalnie" zwyciê¿y³, nie jako zasada, ale jako ¿ywy
ustrój spo³eczny, to ponowne „umocnienie" dyktatury jest oczywistym non-
sensem, l odwrotnie, je¿eli umocnienie dyktatury spowodowane zosta³o
realnymi potrzebami re¿ymu, oznacza to, ¿e do zwyciêstwa socjalizmu z
pewnoœci¹ nie jest blisko. Nie tylko marksista, ale ka¿dy realnie myœl¹cy
polityk powinien rozumieæ, ¿e sama koniecznoœæ „umocnienia" dyktatury,
czyli przymusu pañstwowego, œwiadczy nie o zwyciêstwie bezklasowej
harmonii, ale o wzmaganiu siê nowych antagonizmów spo³ecznych. Co
le¿y u ich podstaw? Brak œrodków do ¿ycia jako skutek niskiej wydajnoœci
pracy.
Lenin swego czasu scharakteryzowa³ socjalizm s³owami „w³adza radziec-
ka plus elektryfikacja". Ta epigramatyczna definicja, której jednostronnoœæ
spowodowana by³a potrzebami bie¿¹cej propagandy, zak³ada³a w ka¿dym
razie jako minimum wyjœciowe co najmniej kapitalistyczny poziom elek-
tryfikacji. Tymczasem jeszcze dziœ w ZSRR energii elektrycznej na jedne-
go mieszkañca przypada trzykrotnie mniej ni¿ w czo³owych krajach. Jeœli
uwzglêdnimy, ¿e w miêdzyczasie rady ust¹pi³y miejsca niezale¿nemu od
mas aparatowi, to Kominternowi nie pozostaje nic innego, jak obwieœciæ,
¿e socjalizm to w³adza biurokratyczna plus jedna trzecia kapitalistycznej
elektryfikacji. Definicja ta bêdzie fotograficznie œcis³a, lecz dla socjalizmu
jest to jednak za ma³o.
W przemówieniu do stachanowców w listopadzie 1935 roku Stalin, ule-
gaj¹c niejako formalnemu celowi narady, nieoczekiwanie oœwiadczy³: „Dla-
czego socjalizm mo¿e, powinien i na pewno zwyciê¿y kapitalistyczny sys-
tem gospodarowania? Dlatego, ¿e mo¿e on osi¹gn¹æ ... wy¿sz¹ wydajnoœæ
pracy". Obalaj¹c mimochodem powziêt¹ trzy miesi¹ce wczeœniej uchwa³ê
Kominternu na ten temat, jak te¿ w³asne wielokrotne oœwiadczenia, Stalin
mówi tym razem o „zwyciêstwie" w czasie przysz³ym — socjalizm zwy-
ciê¿y system kapitalistyczny, gdy przewy¿szy go wydajnoœci¹ pracy. Jak
widaæ, nie tylko czas gramatyczny, lecz i kryteria spo³eczne zmieniaj¹ siê
od przypadku do przypadku. W ka¿dym razie bêd¹c obywatelem radziec-
kim nie jest ³atwo równaæ do „linii generalnej".
Wreszcie 1 marca 1936 roku w rozmowie z Royem Howardem Stalin
sformu³owa³ now¹ definicjê ustroju radzieckiego: „ta organizacja spo³ecz-
na, któr¹ stworzyliœmy, mo¿e byæ nazwana organizacj¹ radzieck¹, socjali-

54
styczn¹, jeszcze nie w pe³ni zbudowan¹, lecz, gdy chodzi o jej korzenie —
socjalistyczn¹ organizacj¹ spo³eczeñstwa". W tej rozmyœlnie mglistej defi-
nicji niemal tyle¿ jest sprzecznoœci, ile s³ów. Organizacja spo³eczna zosta³a
nazwana „radzieck¹, socjalistyczn¹", lecz rady to forma pañstwa, a socja-
lizm to ustrój spo³eczny. Kategorie te nie tylko nie s¹ to¿same, lecz z inte-
resuj¹cego nas punktu widzenia — antagonistyczne: poniewa¿ organizacja
spo³eczna sta³a siê socjalistyczn¹, wiêc rady powinny by odpaœæ jak rusz-
towania po zbudowaniu domu. Stalin wnosi poprawkê: socjalizm jest „jesz-
cze nie w pe³ni zbudowany". Co oznacza „nie w pe³ni": w 5%, czy w 75%?
Tego siê nam nie mówi, jak nie mówi siê te¿ tego, co nale¿y nazwaæ „korze-
niami" socjalistycznej organizacji spo³eczeñstwa — formy w³asnoœci czy
technikê? W ka¿dym razie sama mglistoœæ okreœleñ znamionuje odstêp-
stwo od bez porównania bardziej kategorycznych sformu³owañ z 1931 i
1935 roku. Nastêpny krok na tej drodze powinien polegaæ na przyznaniu,
¿e „korzeniami" wszelkiej organizacji spo³ecznej s¹ si³y wytwórcze, i ¿e
akurat radzieckie korzenie s¹ jeszcze niewystarczaj¹co silne dla socjali-
stycznego pnia i jego korony — pomyœlnoœci ¿yciowej cz³owieka.

55
56
IV. WALKA O WYDAJNOή PRACY

PIENI¥DZ l PLAN

Próbowaliœmy zanalizowaæ re¿ym radziecki w aspekcie pañstwa. Ana-


logicznie mo¿na by post¹piæ z punktu widzenia obrotu pieniê¿nego. Oba te
problemy: pañstwo i pieni¹dze, maj¹ ca³y szereg cech wspólnych, ponie-
wa¿ oba one w ostatecznym rozrachunku daj¹ siê sprowadziæ do problemu
nad problemami — do kwestii wydajnoœci pracy. Przymus pañstwowy,
podobnie jak pieniê¿ny, odziedziczony zosta³ po spo³eczeñstwie klasowym,
które nie mo¿e inaczej wyra¿aæ stosunku cz³owieka do cz³owieka ni¿ w
formie fetyszy religijnych lub œwieckich, wystawiaj¹c dla ich ochrony naj-
groŸniejszy ze wszystkich fetyszy — pañstwo, i to z wielkim no¿em w
zêbach. W spo³eczeñstwie komunistycznym pañstwo i pieni¹dze zanikn¹.
Ich stopniowe obumieranie powinno wiêc zacz¹æ siê ju¿ za socjalizmu. O
rzeczywistym zwyciêstwie socjalizmu bêdzie mo¿na jednak mówiæ dopiero
od takiego momentu dziejowego, gdy pañstwo przeobrazi siê w pó³-pañ-
stwo, zaœ pieni¹dze zaczn¹ traciæ sw¹ si³ê magiczn¹. Bêdzie to oznacza³o,
¿e socjalizm, wyzwalaj¹c siê od fetyszy kapitalistycznych, zaczyna stwa-
rzaæ przejrzystsze, swobodniejsze i bardziej godne cz³owieka stosunki miê-
dzy ludŸmi.
Takie charakterystyczne dla anarchizmu postulaty, jak „zniesienie" pie-
niêdzy, „zniesienie" p³acy roboczej lub „likwidacja" pañstwa i rodziny, mog¹
nas interesowaæ jedynie jako przejaw mechanistycznego myœlenia. Pieniê-
dzy nie mo¿na „znieœæ" w imiê czyjegoœ widzimisiê, zaœ pañstwa lub daw-
nej rodziny „zlikwidowaæ" — musz¹ one wype³niæ do koñca sw¹ dziejow¹
misjê, wyczerpaæ w³asne mo¿liwoœci i odpaœæ. Fetyszyzmowi pieniê¿nemu

57
œmiertelny cios zadany zostanie dopiero na tym etapie rozwoju, gdy nie-
przerwany wzrost dobrobytu spo³ecznego oduczy dwunogie istoty liczy-
krupstwa przy ka¿dej dodatkowej minucie pracy i poni¿aj¹cego strachu o
wielkoœæ racji przydzia³owej. Trac¹c sw¹ rolê jako czynnik szczêœciodajny
albo te¿ niszcz¹cy, pieni¹dze przeobra¿¹ siê w zwyk³e paragony rozlicze-
niowe, pomocne w statystyce i planowaniu. W dalszej przysz³oœci nie bêd¹
zapewne potrzebne tak¿e paragony. Lecz niechaj g³owa o to boli naszych
potomków, którzy bêd¹ m¹drzejsi od nas.
Nacjonalizacja œrodków produkcji i kredytu, skooperowanie lub upañ-
stwowienie handlu wewnêtrznego, monopol handlu zagranicznego, kolek-
tywizacja rolnictwa, ustawodawstwo w sprawie dziedziczenia narzucaj¹
w¹skie granice indywidualnemu gromadzeniu pieniêdzy i utrudniaj¹ prze-
kszta³cenie ich w prywatny kapita³ (lichwiarski, kupiecki i przemys³owy).
Ta funkcja pieni¹dza, zwi¹zana z wyzyskiem, nie ulega likwidacji ju¿ na
samym pocz¹tku rewolucji proletariackiej, lecz w przetransformowanej
postaci zostaje przeniesiona na pañstwo — uniwersalnego kupca, wierzy-
ciela i przemys³owca w jednej osobie. Wraz z tym takie bardziej elementar-
ne funkcje pieni¹dza jako miernika wartoœci, œrodka obrotowego i p³atni-
czego, nie tylko ¿e zostaj¹ zachowane, ale otrzymuj¹ tak szerokie pole dzia-
³ania, jakiego nie mia³y nawet za kapitalizmu.
Planowanie administracyjne ujawni³o sw¹ si³ê w stopniu zadowalaj¹-
cym; równoczeœnie jednak ukaza³o w³aœciwe mu ograniczenia. Apriorycz-
ny plan gospodarczy, tym bardziej w kraju zacofanym ze 170-milionow¹
ludnoœci¹, z g³êbokimi sprzecznoœciami miêdzy miastem a wsi¹, nie jest
bynajmniej niezmiennym nakazem, lecz raczej wstêpn¹ hipotez¹ robocz¹,
która podlega weryfikacji i przeformu³owaniu w toku wykonania. Mo¿na
by nawet ustaliæ regu³ê: im „œciœlej" wykonuje siê zadania administracyjne,
tym gorzej jest z zarz¹dzaniem gospodark¹. Do regulowania i dostosowy-
wania planów powinny s³u¿yæ dwie dŸwignie: polityczna w postaci realne-
go udzia³u w zarz¹dzaniu samych zainteresowanych tym mas, co jest nie
do pomyœlenia bez radzieckiej demokracji, i finansowa w postaci realnego
sprawdzenia apriorycznych kalkulacji za pomoc¹ powszechnego ekwiwa-
lentu, co z kolei jest nie do pomyœlenia bez stabilnego systemu pieniê¿nego.
Rola pieni¹dza w gospodarce radzieckiej nie tylko nie jest zakoñczona,
ale, jak zosta³o ju¿ powiedziane, dopiero teraz powinna rozwin¹æ siê w
pe³ni. Epoka przejœciowa miêdzy kapitalizmem a socjalizmem jako ca³oœæ
nie oznacza ograniczenia obrotu towarowego, lecz odwrotnie — niebywa³e

58
jego rozszerzenie. Wszystkie ga³êzie przemys³u przekszta³caj¹ siê i rosn¹,
nieustannie powstaj¹ nowe, a wszystkie one musz¹ okreœlaæ tak iloœciowo,
Jak i jakoœciowo wzajemny stosunek wzglêdem siebie samych. Zarazem
zlikwidowanie gospodarki ch³opskiej, produkuj¹cej wy³¹cznie na potrzeby
w³asne i zamkniêtego uk³adu rodzinnego, oznacza przed³o¿enie na jêzyk
obrotu spo³ecznego, a wiêc pieniê¿nego, ca³ej tej energii wytwórczej, jak¹
przedtem wydatkowano w obrêbie zagrody ch³opskiej lub prywatnego miesz-
kania. Po raz pierwszy w dziejach wszelkie wyroby i us³ugi zaczynaj¹ byæ
wymienialne.
Z drugiej strony, pomyœlne budownictwo socjalistyczne jest nie do po-
myœlenia bez w³¹czenia w planowany system bezpoœredniego osobistego
zainteresowania wytwórcy i konsumenta, ich egoizmu, który ze swej stro-
ny wydaæ mo¿e owoce tylko w takim wypadku, je¿eli bêdzie mia³ do swych
us³ug tradycyjnie pewne i elastyczne narzêdzie — pieni¹dz. Wzrost wydaj-
noœci pracy i polepszenie jakoœci produkcji s¹ zupe³nie nie do osi¹gniêcia
bez precyzyjnego miernika, który swobodnie przenika we wszystkie pory
gospodarki, czyli bez stabilnego pieni¹dza. Wyp³ywa st¹d niezbicie, ¿e w
gospodarce okresu przejœciowego, podobnie jak za kapitalizmu, jedynym
pieni¹dzem z prawdziwego zdarzenia jest ten, który opiera siê na z³ocie.
Wszelkie pieni¹dze innego typu s¹ tylko namiastk¹. W rêku pañstwa ra-
dzieckiego, co prawda, znajduje siê zarówno masa towarowa, jak i organy
emisji. Nie zmienia to jednak stanu rzeczy: manipulacje administracyjne w
sferze cen na towary nie stwarzaj¹, ani te¿ nawet w najmniejszym stopniu
nie zastêpuj¹ stabilnego pieni¹dza dla potrzeb handlu wewnêtrznego, ani
tym bardziej dla zagranicznego.
Pozbawiony samodzielnoœci, czyli z³otej podstawy, system walutowy
ZSRR, podobnie jak i ca³ego szeregu pañstw kapitalistycznych, ma z ko-
niecznoœci charakter zamkniêty: dla rynku œwiatowego rubel nie istnieje.
Je¿eli Zwi¹zek Radziecki znacznie ³atwiej ni¿ Niemcy lub W³ochy mo¿e
znieϾ negatywne strony tego stanu rzeczy, to do pewnego stopnia tylko
dziêki monopolowi handlu zagranicznego, g³ównie zaœ dziêki naturalnym
bogactwom kraju: jedynie one daj¹ szansê, ¿e nie dojdzie do uduszenia siê
w gorsecie autorkii. Zadanie historyczne polega jednak¿e nie na tym, ¿eby
siê nie udusiæ, lecz by stoj¹c w obliczu najwy¿szych osi¹gniêæ na rynku
œwiatowym stworzyæ potê¿n¹, na wskroœ racjonaln¹ gospodarkê, która za-
pewni najwiêksz¹ oszczêdnoœæ czasu, a tym samym najwy¿szy rozkwit
kultury.

59
W³aœnie dynamiczna gospodarka radziecka, prze¿ywaj¹ca bardziej ni¿
którakolwiek inna nieprzerwanie rewolucje techniczne i próby w kolosal-
nej skali, potrzebuje sta³ej weryfikacji za pomoc¹ stabilnego miernika war-
toœci. Teoretycznie rzecz ujmuj¹c, nie mo¿e byæ nawet najmniejszej w¹tpli-
woœci co do tego, ¿e gdyby gospodarka ZSRR dysponowa³a z³otym ru-
blem, to wyniki piêciolatek by³yby o wiele bardziej korzystne ni¿ obecnie.
Ale jak nie, to nie. Nie nale¿y jednak nêdzy kreowaæ na cnotê, gdy¿ ze swej
strony prowadzi to do dodatkowych b³êdów gospodarczych i strat.

„SOCJALISTYCZNA" INFLACJA

Historia pieni¹dza radzieckiego to nie tylko trudnoœci, sukcesy i niepo-


wodzenia, ale i meandry biurokratycznej myœli.
Przywrócenie w latach 1922—1924 rubla w zwi¹zku z przejœciem do
NEP-u by³o nierozerwalnie zwi¹zane z przywróceniem „norm prawa bur-
¿uazyjnego" w sferze dystrybucji przedmiotów spo¿ycia. Dopóki utrzymy-
wa³ siê kurs na farmera, czerwoniec by³ przedmiotem troski rz¹du. W okresie
pierwszej piêciolatki przeciwnie — podniesiono wszystkie œluzy inflacji.
Suma emitowanych pieniêdzy z 0,7 miliarda rubli na pocz¹tku 1925 roku
wzros³a na pocz¹tku 1928 do stosunkowo jeszcze skromnej wielkoœci, 1,7
miliarda, zrównawszy siê w przybli¿eniu z obrotem pieni¹dza w Rosji car-
skiej w przededniu wojny, rzecz jasna — bez podstawy kruszcowej jak w
tamtych czasach. Potem krzywa inflacji zaczyna gor¹czkowo skakaæ z roku
na rok: 2,0 — 2,8 — 4,3 — 5,3 — 8,4! Ostatni¹ wielkoœæ — 8,4 miliarda
rubli osi¹gniêto z pocz¹tkiem 1933 roku. Potem nastêpuj¹ lata opamiêta-
nia siê i cofniêcia: 6,9 — 7,7 — 7,9 miliarda (1935 r.).
Rubel, który w 1924 roku równa³ siê po kursie oficjalnym 13 frankom,
w listopadzie 1935 roku spad³a, do 3 franków, czyli ponad czterokrotnie, a
wiêc prawie tyle samo co sam frank francuski w nastêpstwie wojny. Oba
parytety — zarówno stary, jak i nowy — s¹ bardzo umowne: si³a nabyw-
cza rubla wyra¿ona w cenach œwiatowych nie osi¹ga obecnie chyba nawet
1,5 franka. Lecz skala dewaluacji dowodzi przecie¿ tego, z jak zawrotn¹
szybkoœci¹ waluta radziecka spada³a w cenie do 1934 roku.
Gdy awanturnictwo ekonomiczne by³o w pe³nym toku, Stalin obieca³, ¿e
poœle NEP, czyli stosunki rynkowe „do diab³a". Ca³a prasa, jakby to by³
rok 1918 pisa³a o ostatecznym zast¹pieniu kupna-sprzeda¿y „bezpoœred-
ni¹ dystrybucj¹ socjalistyczn¹", za wyraz czego uznano kartki ¿ywnoœcio-

60
we. Zarazem negowano kategorycznie fakt inflacji jako zjawiska w ogóle
nie le¿¹cego w naturze ustroju radzieckiego. „Trwa³oœæ waluty radzieckiej
zabezpieczona jest przede wszystkim przez olbrzymi¹ iloœæ zasobów towa-
rowych w rêkach pañstwa, które skierowuje je do obrotu towarowego po
cenach sta³ych" — mówi³ Stalin w styczniu 1933 roku (referat „Wyniki
pierwszej piêciolatki" na po³¹czonym plenum KC i CKK 7 stycznia 1933
r.). Mimo ¿e ten zagadkowy aforyzm nie zosta³ w ogóle rozwiniêty ani
wyjaœniony (i do pewnego stopnia w³aœnie dziêki temu), sta³ siê on g³ówn¹
regu³¹ radzieckiej teorii pieni¹dza, a mówi¹c œciœlej — tej samej inflacji,
której wystêpowanie negowano. Odt¹d czerwoniec przestawa³ byæ uniwer-
salnym ekwiwalentem i by³ ju¿ tylko cieniem „wielkiej" masy wszelkich
towarów, przy tym — jak ka¿dy cieñ — móg³ skracaæ siê i wyd³u¿aæ.
Je¿eli ta s³u¿¹ca pocieszeniu doktryna mia³a jakikolwiek b¹dŸ sens, to tyl-
ko taki: waluta radziecka przesta³a byæ pieni¹dzem, nie s³u¿y ju¿ wiêcej do
mierzenia wartoœci; „stabilne ceny" wyznacza w³adza pañstwowa; czer-
woniec jest tylko umown¹ metk¹ gospodarki planowej czyli uniwersaln¹
kartk¹ dystrybucyjn¹: jednym s³owem — socjalizm zwyciê¿y³ „ostatecznie
i bezpowrotnie".
Najbardziej utopijne pogl¹dy z czasów komunizmu wojennego odrodzi-
³y siê w nowych warunkach ekonomicznych, co prawda na nieco wy¿szych
podstawach, lecz, niestety, wci¹¿ jeszcze zupe³nie niewystarczaj¹cych do
zlikwidowania obrotu pieniê¿nego. W sferach rz¹dowych przewa¿y³ osta-
tecznie pogl¹d, jakoby w gospodarce planowej inflacja nie jest groŸna.
Oznacza to w przybli¿eniu, ¿e kiedy ma siê kompas, to mo¿na nie baæ siê
przebicia w burcie. W rzeczywistoœci jednak inflacja pieniê¿na, nieuchron-
nie powoduj¹ca inflacjê kredytow¹, doprowadza do zast¹pienia realnych
wielkoœci fikcyjnymi i toczy gospodarkê planow¹ od wewn¹trz.
Nie warto nawet wspominaæ o tym, ¿e inflacja oznacza³a straszliwe ob-
ci¹¿enie spadaj¹ce na ludzi pracy. Co siê tyczy osi¹gniêtych za jej pomoc¹
korzyœci dla socjalizmu, to s¹ one bardziej ni¿ w¹tpliwe. Gospodarka co
prawda nadal rozwija³a siê szybko, lecz efektywnoœæ kolosów produkcyj-
nych by³a oceniana za pomoc¹ danych statystycznych, a nie ekonomicznie.
Manipuluj¹c rublem, czyli nadaj¹c mu wed³ug swego widzimisiê rozmait¹
si³ê nabywcz¹ zale¿nie od warstwy ludnoœci i sektora gospodarki, biuro-
kracja sama siebie pozbawia³a niezbêdnego narzêdzia, umo¿liwiaj¹cego
obiektywne zmierzenie w³asnych sukcesów i niepowodzeñ. Brak prawid³o-
wej ewidencji, która na papierze by³a maskowana kombinacjami z „rublem

61
umownym", wiód³ w rzeczywistoœci do upadku osobistego zainteresowa-
nia, do niskiej wydajnoœci i do jeszcze ni¿szej jakoœci wyrobów.
Ju¿ w toku pierwszej piêciolatki z³o osi¹gnê³o niebezpieczne rozmiary.
W lipcu 1931 roku Stalin sformu³owa³ znane „szeœæ warunków", które
mia³y za g³ówne zadanie obni¿enie kosztów w³asnych produkcji przemy-
s³owej. „Warunki" te (wynagrodzenie odpowiednio do indywidualnej wy-
dajnoœci pracy, ewidencja kosztów w³asnych itp.) nie zawiera³y w sobie
nic nowego: „normy prawa bur¿uazyjnego" zosta³y wprowadzone u za-
rania NEP-u, rozwiniêto je zaœ na XII zjeŸdzie partii dopiero w 1923
roku. Stalin natkn¹³ siê na ten problem dopiero w 1931 roku, w zwi¹zku
z malej¹c¹ efektywnoœci¹ nak³adów inwestycyjnych. W toku nastêpnych
dwóch lat w prasie radzieckiej prawie nie by³o artyku³u, w którym nie
powo³ywano by siê na zbawienne „warunki". Tymczasem wskutek trwa-
j¹cej inflacji nie mo¿na by³o wyleczyæ spowodowanych przez ni¹ chorób.
Równie ma³o posuwa³y do przodu rzecz ca³¹ surowe represje wobec szkod-
ników i sabota¿ystów.
Obecnie na niemal niewiarygodny zakrawa fakt, ¿e przystêpuj¹c do walki
z „obiezliczk¹" i „urawni³owk¹", czyli z anonimowoœci¹ „przeciêtnej" pra-
cy i z jednakow¹ dla ogó³u „przeciêtn¹" p³ac¹, biurokracja posy³a³a rów-
noczeœnie „do diab³a" NEP, czyli ocenê towarów w pieni¹dzu, w tym rów-
nie¿ i si³y roboczej. Przywracaj¹c jedn¹ rêk¹ „bur¿uazyjne regu³y gry",
drug¹ niszczy³a ona jedyne s³u¿¹ce im narzêdzie. Wskutek zast¹pienia ob-
rotu towarowego „zamkniêtymi punktami zaopatrzenia" i w warunkach
zupe³nego chaosu cen zanika³a nieuchronnie wszelka adekwatnoœæ pracy
indywidualnej wzglêdem indywidualnej p³acy roboczej; tym samym zabi-
jano zainteresowanie osobiste robotnika.
Najostrzejsze przepisy dotycz¹ce rozrachunku, jakoœci, kosztów w³a-
snych i wydajnoœci wisia³y w pró¿ni. Ten stan rzeczy zupe³nie nie prze-
szkadza³ przywódcom w uznaniu rozmyœlnego niestosowania siê do sze-
œciu recept Stalina za przyczynê wszelkich niepowodzeñ gospodarczych.
Najbardziej oglêdne powo³ywanie siê na inflacjê uznawano za zbrodniê
stanu. Z równ¹ rzetelnoœci¹ w³adze oskar¿a³y niekiedy nauczycieli o nie-
przestrzeganie w szkole higieny, zabraniaj¹c zarazem powo³ywania siê na
brak myd³a.
Problem losów czerwoñca zajmowa³ centralne miejsce w walce pomiê-
dzy frakcjami partii bolszewickiej. W platformie opozycji (1927 r.) ¿¹da-
no: „zapewniæ bezwarunkow¹ stabilnoœæ pieni¹dza". ¯¹danie to przewija

62
siê niczym motyw przewodni w dalszych latach. „Powstrzymaæ ¿elazn¹
rêk¹ proces inflacji — pisa³ zagraniczny organ opozycji w 1932 roku — i
przywróciæ stabilny pieni¹dz", chocia¿by za cenê „œmia³ego zredukowania
nak³adów inwestycyjnych ...". Apologeci „¿ó³wiego tempa" i superindu-
strializatorzy chwilowo zamienili siê niejako miejscami. W odpowiedzi na
przechwa³ki o odes³aniu rynku „do diab³a" opozycja zaleca³a Gosp³anowi,
¿eby w swoich lokalach wywiesi³ has³o: „inflacja jest syfilisem dla gospo-
darki planowej".
W sferze rolnictwa inflacja spowodowa³a nie mniej ciê¿kie nastêpstwa.
W okresie, gdy polityka wobec ch³opstwa orientowa³a siê jeszcze na
farmera, zak³adano, ¿e zapocz¹tkowane w oparciu o NEP socjalistyczne
przeobra¿enie rolnictwa, dokona siê w toku dziesiêcioleci poprzez koope-
racjê. Ogarniaj¹c jedn¹ po drugiej funkcje skupu, zbytu i kredytowania,
mia³a ona w koñcu doprowadziæ do uspo³ecznienia równie¿ samej produk-
cji. Wszystko to razem nazywane by³o „kooperatywnym planem Lenina".
Jak wiemy, rzeczywisty rozwój poszed³ w zupe³nie innym kierunku i to
raczej w przeciwnym — przymusowego rozku³aczenia i integralnej kolek-
tywizacji. Nie by³o ju¿ wiêcej mowy o stopniowym uspo³ecznianiu poszcze-
gólnych funkcji gospodarczych w miarê przygotowywania po temu warun-
ków materialnych i kulturalnych. Kolektywizacjê realizowano tak, jak gdyby
chodzi³o o natychmiastowe urzeczywistnienie w rolnictwie porz¹dków
socjalistycznych.
Bezpoœrednim tego skutkiem by³o nie tylko wyniszczenie wiêcej ni¿ po-
³owy ¿ywego inwentarza, ale, co jeszcze wa¿niejsze, kompletna obojêtnoœæ
ko³choŸników wobec uspo³ecznionego mienia i rezultatów w³asnej pracy.
Rz¹d przeszed³ do bez³adnego odwrotu. Ch³opów znowu nadzielano kura-
mi, œwiniami, owcami i krowami na osobist¹ w³asnoœæ. Wyznaczano im
dzia³ki przyzagrodowe. Film kolektywizacji rozwija³ siê w odwrotnym kie-
runku.
Przywracaj¹c drobne osobiste gospodarstwa ch³opskie, pañstwo sz³o na
kompromis, wykupuj¹c niejako od ch³opów ich indywidualistyczne sk³on-
noœci. Ko³chozy zachowano. Na pierwszy rzut oka odwrót móg³ wiêc spra-
wiaæ wra¿enie faktu drugorzêdnego. W rzeczywistoœci jego znaczenie trudno
jest przeceniæ. Je¿eli pominiemy elitê ko³chozow¹, to swoje powszednie
potrzeby œredniak wci¹¿ jeszcze w wiêkszym stopniu zaspokaja prac¹ „na
swoim" ni¿ dziêki udzia³owi w ko³chozie. Dochody z gospodarstwa w³a-
snego, zw³aszcza wtedy, gdy specjalizuje siê ono w uprawach przemys³o-

63
wych, w ogrodnictwie lub hodowli, przewy¿szaj¹ niejednokrotnie dwa, nawet
trzy razy zarobek tego¿ ch³opa w gospodarstwie kolektywnym. Poœwiad-
czony nawet przez prasê radzieck¹ fakt ten ujawnia nader dobitnie z jednej
strony na wskroœ barbarzyñskie marnotrawstwo pracy dziesi¹tków milio-
nów ludzi, zw³aszcza kobiet, na kar³owatych dzia³kach, z drugiej zaœ —
skrajnie jeszcze nisk¹ wydajnoœæ pracy w ko³chozach.
¯eby podŸwign¹æ wielk¹ gospodarkê ko³chozow¹, musiano ponownie
podj¹æ dialog z ch³opem w jêzyku dla niego zrozumia³ym, to znaczy za-
wróciæ od podatku w naturze do handlu i przywróciæ bazary, jednym s³o-
wem wyprosiæ u diab³a zwrot NEP-u, zbyt wczeœnie mu oddanego. Nie-
zbêdnym warunkiem dalszego rozwoju rolnictwa sta³o siê wiêc przejœcie
na mniej lub bardziej trwa³y rozrachunek finansowy.

REHABILITACJA RUBLA

Jak wiadomo, ptak m¹droœci sowa wylatuje po zachodzie s³oñca. Rów-


nie¿ teoria „socjalistycznego" systemu finansów i cen rozwinê³a siê dopie-
ro wtedy, gdy nasta³ zmierzch z³udzeñ inflacyjnych. Rozwijaj¹c zagadko-
we idee Stalina, pos³uszni profesorowie zdo³ali skonstruowaæ ca³¹ teoriê,
zgodnie z któr¹ w ZSRR cena w przeciwieñstwie do ceny rynkowej ma
wy³¹cznie planowy, czyli dyrektywny charakter; jest wiêc kategori¹ nie
ekonomiczn¹, lecz administracyjn¹, ¿eby tym lepiej mog³a s³u¿yæ redystry-
bucji dochodu narodowego w interesie socjalizmu. Profesorowie zapomnieli
wyjaœniæ, w jaki sposób mo¿na „sterowaæ" cenami nie znaj¹c kosztów w³a-
snych i jak obliczaæ realne koszty w³asne, je¿eli wszystkie ceny wyra¿aj¹
wolê biurokracji, a nie nak³ady pracy spo³ecznie niezbêdnej. W rzeczy sa-
mej, na potrzeby redystrybucji dochodu narodowego rz¹d ma w swych rê-
kach takie potê¿ne dŸwignie, jak podatki, bud¿et pañstwa i system kredyto-
wania. W œwietle wydatków bud¿etowych w 1936 roku przeznacza siê na
finansowanie ró¿nych ga³êzi gospodarki bezpoœrednio ponad 37,6 miliarda
rubli, a wiele miliardów poœrednio. Aby planowo rozdysponowaæ dochód
narodowy, wystarczy w zupe³noœci mechanizm bud¿etowy i kredytowania.
Co siê zaœ tyczy cen, to bêd¹ one tym lepiej s³u¿yæ sprawie socjalizmu, im
uczciwiej zaczn¹ wyra¿aæ realne, aktualne stosunki ekonomiczne.
W tej mierze doœwiadczenie zdo³a³o ju¿ udzieliæ swej rozstrzygaj¹cej
odpowiedzi. W ¿yciu cena „dyrektywna" wygl¹da³a bynajmniej nie tak prze-
konuj¹co, jak w uczonych ksiêgach. Na ten sam towar ustalano ró¿norodne

64
ceny. W szerokich szczelinach pomiêdzy poszczególnymi ich kategoriami
swobodnie mieœci³y siê wszelkiego rodzaju spekulacje, protekcja, paso¿yt-
nictwo i inne u³omnoœci, przy tym raczej z regu³y, ni¿ w drodze wyj¹tku.
Równoczeœnie czerwoniec, który mia³ byæ stabilnym cieniem sztywnych
cen, sta³ siê w rzeczywistoœci cieniem samego siebie.
Nale¿a³o ponownie ostro zmieniaæ kurs, tym razem w nastêpstwie trud-
noœci, jakie wyniknê³y z sukcesów gospodarczych. Rok 1935 zapocz¹tko-
wany zosta³ zniesieniem kartek na chleb, w paŸdzierniku zlikwidowano
pozosta³e kartki na artyku³y ¿ywnoœciowe, w styczniu 1936 roku zniesiono
równie¿ kartki na artyku³y przemys³owe powszechnego u¿ytku. Stosunki
ekonomicznie pomiêdzy ludŸmi pracy miast i wsi a pañstwem oraz wzglê-
dem siebie nawzajem przek³ada siê na jêzyk pieni¹dza. Rubel staje siê na-
rzêdziem oddzia³ywania ludnoœci na plany gospodarcze, poczynaj¹c od iloœci
i jakoœci dóbr konsumpcyjnych. W ¿aden inny sposób nie mo¿na zracjona-
lizowaæ gospodarki radzieckiej.
Przewodnicz¹cy Gosp³anu oœwiadczy³ w grudniu 1935 roku: „system
obecnych stosunków wzajemnych banki-gospodarka powinien zostaæ zre-
konstruowany i odt¹d banki musz¹ jak najbardziej serio stosowaæ kontrolê
za pomoc¹ rubla". Tak ponios³a klêskê zabobonna wiara w plan admini-
stracyjny i z³udzenia co do administracyjnych cen. Je¿eli w sferze finansów
zbli¿anie siê dc socjalizmu oznacza upodobnienie rubla do kartek zaopa-
trzeniowych, to reformy 1935 roku nale¿a³oby oceniæ jako oddalenie siê od
socjalizmu. W rzeczywistoœci wniosek taki by³by powa¿nym b³êdem. Wy-
parcie kartek przez rubel jest tylko wyrzeczeniem siê fikcji i jawnym uzna-
niem koniecznoœci stworzenia przes³anek dla socjalizmu przez nawrót do
bur¿uazyjnych metod dystrybucji.
Na sesji ClK-u w styczniu 1936 roku komisarz ludowy finansów oœwiad-
czy³: „rubel radziecki jest tak stabilny, jak ¿adna inna waluta na œwiecie".
Potraktowanie tego oœwiadczenia jako czyste przechwa³ki by³oby rzecz¹ nie-
s³uszn¹. Bud¿et pañstwowy ZSRF co roku bilansuje siê z nadwy¿k¹ docho-
dów nad wydatkami. Handel zagraniczny, co prawda sam w sobie nieznacz-
ny, daje aktywne saldo. Zapasy z³ota Banku Pañstwa, stanowi¹ce w 1926
roki tylko 164 miliony rubli, przewy¿szy³y obecnie miliard. Krajowe wydo-
bycie z³ota szybko wzrasta: w 1936 roku ta ga³¹Ÿ górnictwa zajmie prawdo-
podobnie pierwsze miejsce na œwiecie. Wzrost obrotu towarowego wraz z
odrodzeniem siê rynku nabra³ du¿ego tempa. Inflacja pieniêdzy papierowych,
zaczynaj¹c od 1934 roku zosta³a powstrzymana. Elementy pewnej stabiliza-

65
cji rubla s¹ ewidentne. Mimo to oœwiadczenie ludowego komisarza finansów
nale¿y traktowaæ jako przejaw inflacji optymizmu. Rubel radziecki ma po-
tê¿ne parcie w ogólnym wzroœcie gospodarczym, lecz jego piêt¹ achillesow¹
s¹ nieznoœnie wysokie koszty w³asne produkcji. Najbardziej stabiln¹ walut¹
rubel stanie siê dopiero wtedy, gdy wydajnoœæ pracy w Zwi¹zku Radzieckim
przewy¿szy œwiatow¹ wydajnoœæ pracy i gdy w konsekwencji tego sam rubel
bêdzie musia³ pomyœleæ o w³asnej œmierci.
Z czysto finansowego punktu widzenia rubel mo¿e pretendowaæ do pierw-
szeñstwa w jeszcze mniejszym stopniu. W obrocie krajowym znajduj¹ siê
banknoty na ³¹czn¹ sumê oko³o 8 miliardów przy zapasie z³ota wartoœci
ponad miliard rubli, a wiêc banknoty te maj¹ pokrycie zaledwie w 12,5%.
Na razie z³oto Banku Pañstwa stanowi raczej nienaruszaln¹ rezerwê na
wypadek wojny ni¿ podstawê pieni¹dza. Co prawda w teorii nie jest wyklu-
czone, ¿e na wy¿szym etapie rozwoju pañstwo radzieckie ucieknie siê do
obrotu z³otego pieni¹dza po to, ¿eby uœciœliæ swoje plany gospodarcze i
¿eby uproœciæ stosunki gospodarcze z zagranic¹. Pieni¹dz wiêc, zanim wyda
swe ostatnie tchnienie, mo¿e jeszcze raz zajaœnieæ blaskiem czystego z³ota.
W ka¿dym razie nie jest to jednak problem ju¿ jutrzejszego dnia.
O przejœciu na parytet z³ota w najbli¿szym okresie nie mo¿e byæ nawet
mowy. Poniewa¿ jednak rz¹d, gromadz¹c zapasy z³ota, d¹¿y do zwiêksze-
nia procentu chocia¿by czysto teoretycznego pokrycia, poniewa¿ emisja
banknotów niezale¿nie od woli biurokracji ma swoje obiektywne granice,
wiêc radziecki rubel byæ mo¿e uzyska choæby tylko wzglêdn¹, ale przecie¿
— stabilnoœæ. Ju¿ to tylko da³oby ogromne korzyœci. W razie zdecydowa-
nego w przysz³oœci od¿egnania siê od inflacji, pieni¹dz, jakkolwiek pozba-
wiony by³by tych korzyœci, jakie daje parytet z³ota, to przecie¿ móg³by
niew¹tpliwie pomóc w zaleczeniu wielu g³êbokich ran, jakie gospodarce
zada³ biurokratyczny woluntaryzm w poprzednich latach.

RUCH STACHANOWSKI

„Ca³a ekonomia ..." — to znaczy ca³a walka cz³owieka z przyrod¹ na


wszystkich szczeblach rozwojowych cywilizacji, ,,... w ostatecznym ra-
chunku — powiada Marks — sprowadza siê do oszczêdzania czasu". Zre-
dukowany do swych podstawowych czynników napêdowych proces dzie-
jowy jest niczym innym, jak pogoni¹ za oszczêdzaniem czasu pracy. Dla
uzasadnienia socjalizmu nie wystarczy³oby samego tylko zniesienia wyzy-

66
sku; ustrój ten musi zapewniæ spo³eczeñstwu wiêksz¹ oszczêdnoœæ czasu w
porównaniu z kapitalizmem. Bez zrealizowania tego warunku samo znie-
sienie wyzysku by³oby tylko dramatycznym epizodem bez nastêpstw. Pierw-
sze w dziejach doœwiadczenie z zastosowaniem socjalistycznych metod ujaw-
ni³o ich wielkie immanentne mo¿liwoœci. Jednak¿e gospodarka radziecka
bynajmniej nie nauczy³a siê dot¹d wykorzystywania czasu, tego najcen-
niejszego surowca cywilizacji. Importowana technika, g³ówne narzêdzie
jego oszczêdnoœci, na gruncie radzieckim nie daje jeszcze tych rezultatów,
jakie stanowi¹ normê w jej kapitalistycznej ojczyŸnie. W takim sensie, cho-
cia¿by mia³o to decyduj¹ce znaczenie dla ca³ej ludzkoœci, socjalizm jeszcze
nie zwyciê¿y³. Udowodni³, ¿e mo¿e i ¿e powinien zwyciê¿yæ, lecz jeszcze
nie zwyciê¿y³. Wszelkie odmienne twierdzenia s¹ przejawem ignorancji lub
szarlataneri¹.
Mo³otow, który — trzeba mu oddaæ tê sprawiedliwoœæ — przejawia nie-
kiedy nieco wiêksz¹ ni¿ inni przywódcy radzieccy niezale¿noœæ wobec rytu-
alnej frazeologii, oœwiadczy³ na sesji CIK-u w styczniu 1936 roku: „Prze-
ciêtny poziom wydajnoœci pracy ...pozostaje u nas wci¹¿ jeszcze znacznie w
tyle za amerykañskim i europejskim". Nale¿a³oby s³owa te uœciœliæ z grubsza
tak: jest trzy- piêcio- a niekiedy nawet dziesiêciokrotnie ni¿szy ni¿ w Europie
i w Ameryce, odpowiednio do czego koszty w³asne produkcji s¹ wiêc u nas o
wiele wy¿sze. W tym samym przemówieniu Mo³otow uczyni³ bardziej ogól-
ne wyznanie: „Przeciêtny poziom kulturalny naszych robotników pozostaje
na razie w tyle za analogicznym poziomem robotników w wielu krajach ka-
pitalistycznych". Nale¿a³oby dodaæ: równie¿ i przeciêtna stopa ¿yciowa. Nie
ma potrzeby wyjaœniania, jak te mimowolnie wypowiedziane trzeŸwe s³owa
bezlitoœnie obalaj¹ che³pliwe oœwiadczenia niezliczonych autorytatywnych
oficjeli i s³odkie szczebiotanie zagranicznych „przyjació³"!
Walka o wzrost wydajnoœci pracy, obok troski o obronnoœæ, stanowi
zasadnicz¹ treœæ dzia³alnoœci rz¹du radzieckiego. Na poszczególnych eta-
pach ewolucji ZSRR walka ta przybiera³a ró¿n¹ postaæ. Stosowane w la-
tach pierwszej piêciolatki i w pocz¹tkach drugiej metody „udarnictwa" (przo-
downictwa) oparte by³y na agitacji, na osobistym przyk³adzie, na nacisku
administracyjnym i na wszelkiego rodzaju grupowych zachêtach i przywi-
lejach. Próby wprowadzenia czegoœ w rodzaju p³acy akordowej w oparciu
o „szeœæ warunków" z 1931 roku rozbija³y siê o pozornoœæ pieni¹dza i
wieloœæ cen. System pañstwowej dystrybucji produktów, zamiast na ela-
stycznie zró¿nicowanej ocenie pracy opiera³ siê na tak zwanym „premio-

67
waniu", które ju¿ ze swej istoty oznacza³o biurokratyczn¹ samowolê. W
pogoni za sztampowymi przywilejami do kategorii przodowników byli za-
liczani coraz liczniej zwyczajni cwaniacy, osoby protegowane i inni w tym
typie. Ostatecznie ca³y system znalaz³ siê w ca³kowitej sprzecznoœci ze
stawianymi mu celami.
Dopiero zniesienie systemu kartkowego, pocz¹tek stabilizacji rubla i
unifikacja cen stworzy³y warunki dla zastosowania akordu, czyli p³acy ro-
boczej od sztuki. Na takiej podstawie„udarnictwo" ust¹pi³o miejsca tak
zwanemu ruchowi stachanowskiemu. W pogoni za rublem, który nabra³
teraz pe³nej wartoœci realnej, robotnicy zaczêli bardziej troszczyæ siê o swoje
maszyny i skrupulatniej wykorzystywali czas pracy. Ruch stachanowski w
ogromnej mierze sprowadza siê do intensyfikacji pracy i nawet do wyd³u-
¿enia dnia roboczego — w taki zwanym „nieroboczym" czasie stachanow-
cy doprowadzaj¹ warsztaty i narzêdzia do porz¹dku, dobieraj¹ surowce,
brygadziœci instruuj¹ swoje brygady itp. Z siedmiogodzinnego dnia pracy
pozostaje przy tym nierzadko sama nazwa.
To nie radzieccy zarz¹dcy gospodarki odkryli sekret akordu: system ten,
który wypruwa z cz³owieka ¿y³y bez dostrzegalnego przymusu z zewn¹trz,
Marks uwa¿a³ za „najbardziej dogodny z punktu widzenia kapitalistyczne-
go sposobu produkcji". Robotnicy powitali nowoϾ nie tylko bez sympatii,
lecz wrêcz wrogo: postêpowalibyœmy wbrew naturze, gdybyœmy oczeki-
wali po nich innego stosunku. Udzia³ w ruchu stachanowskim prawdzi-
wych entuzjastów socjalizmu jest bezsporny. Trudno stwierdziæ, jak dalece
przewa¿aj¹ oni liczebnie nad zwyk³ymi karierowiczami i spryciarzami,
zw³aszcza wœród urzêdników. Lecz g³ówna masa robotnicza traktuje nowy
sposób wynagradzania za pracê poprzez pryzmat rubla i czêsto musi kon-
statowaæ, ¿e staje siê on coraz to chudszy.
Je¿eli na pierwszy rzut oka fakt uciekniêcia siê rz¹du radzieckiego do
akordu ju¿ po „ostatecznym i nieodwracalnym zwyciêstwie socjalizmu"
mo¿e komuœ wydaæ siê odwrotem do stosunków kapitalistycznych, to trze-
ba tu powtórzyæ to, co ju¿ zosta³o powy¿ej powiedziane o rehabilitacji
rubla: chodzi nie o zrezygnowanie z socjalizmu, a tylko o rozproszenie
naiwnych z³udzeñ. Forma wynagradzania za pracê zosta³a po prostu do-
stosowana bardziej do realnych zasobów kraju: „prawo nie mo¿e nigdy
wyprzedzaæ ustroju ekonomicznego".
Radziecka warstwa rz¹dz¹ca nie mo¿e ju¿ obejœæ siê jednak bez ideolo-
gicznej maskarady. W referacie na sesji CIK-u w styczniu 1936 roku prze-

68
wodnicz¹cy Gosp³anu Me¿lauk stwierdzi³: „rubel staje siê jedynym i real-
nym œrodkiem s³u¿¹cym realizacji socjalistycznej (!) zasady wynagrodze-
nia za pracê". O ile w starych monarchiach wszystko, po pisuary publicz-
ne, by³o uwa¿ane za w³asnoœæ królewsk¹, to nie oznacza to wcale, ¿e w
pañstwie robotniczym wszystko samo przez siê staje siê socjalistyczne.
Rubel jest „jedynym i realnym" œrodkiem s³u¿¹cym do realizowania kapi-
talistycznej zasady wynagradzania za pracê, chocia¿by dzia³o siê to w
warunkach socjalistycznych form w³asnoœci; sprzecznoœæ tê ju¿ znamy. Dla
uzasadnienia nowego mitu o „socjalistycznej" p³acy od sztuki Me¿lauk doda³:
„podstawowa zasada socjalizmu polega na tym, ¿e ka¿dy pracuje odpo-
wiednio do swoich mo¿liwoœci, a otrzymuje wynagrodzenie odpowiednio
do wielkoœci wykonanej pracy". Zaprawdê, panowie ci nie krêpuj¹ siê teo-
ri¹! Kiedy rytm pracy okreœla pogoñ za rublem, wtedy ludzie wysilaj¹ siê
nie „odpowiednio do mo¿liwoœci" czyli do stanu miêœni i nerwów, lecz za-
daj¹c samym sobie gwa³t. Metodê tê mo¿na warunkowo usprawiedliwiæ
tylko powo³uj¹c siê na surow¹ koniecznoœæ; lecz uznaæ j¹ za „podstawow¹
metodê socjalizmu" oznacza cyniczne wdeptywanie idei nowej, wy¿szej
cywilizacji w stare bagno kapitalizmu.
Na tej drodze Stalin stawia jeszcze jeden krok dalej, przedstawiaj¹c ruch
stachanowski jako „przygotowanie warunków przechodzenia od socjali-
zmu do komunizmu". Czytelnik widzi teraz, jak wa¿n¹ rzecz¹ by³o danie
naukowej definicji tym pojêciom, jakimi w Zwi¹zku Radzieckim pos³uguj¹
siê odpowiednio do wygody administracji. Socjalizm, czyli ni¿sze stadium
komunizmu, wymaga jeszcze co prawda œcis³ej kontroli nad iloœci¹ pracy i
wielkoœci¹ spo¿ycia, lecz zak³ada przynajmniej bardziej ludzkie normy
kontroli ni¿ te, jakie wynalaz³ eksploatatorski geniusz kapitalizmu. Tym-
czasem w ZSRR odbywa siê obecnie bezlitosne zapêdzanie zacofanych
mas do sprzêtu technicznego zapo¿yczonego od kapitalizmu. W d¹¿eniu do
osi¹gniêcia europejskich i amerykañskich norm klasyczne metody wyzy-
sku, np. p³aca akordowa, stosowane s¹ w tak niczym nie kamuflowanej i
prostackiej formie, na jak¹ nie zgodzi³yby siê nawet reformistyczne zwi¹z-
ki zawodowe w krajach bur¿uazyjnych. Argument, ¿e w ZSRR robotnicy
pracuj¹ „dla siebie", jest s³uszny tylko w perspektywie historycznej i tylko
pod warunkiem — stwierdŸmy to tutaj, uprzedzaj¹c dalsze rozumowanie
— ¿e robotnicy nie pozwol¹ daæ siê okie³znaæ biurokracji pañstwowej. W
ka¿dym razie pañstwowa w³asnoœæ œrodków produkcji nie przekszta³ca
nawozu w z³oto i nie otacza aureol¹ œwiêtoœci wyniszczaj¹cego systemu,

69
wycieñczaj¹cego g³ówn¹ si³ê wytwórcz¹ — cz³owieka. Co siê zaœ tyczy
przygotowania „przejœcia od socjalizmu do komunizmu", to zacznie siê
ono z wprost przeciwleg³ego krañca, czyli nie od wprowadzenia p³acy akor-
dowej, a od jej zniesienia, jako spadku po epoce barbarzyñstwa.
Jest jeszcze za wczeœnie na podsumowanie wyników ruchu stachanow-
skiego. Mo¿na natomiast ju¿ teraz wyró¿niæ charakterystyczne cechy nie
tylko tego ruchu, ale i ca³okszta³tu porz¹dków krajowych. Pewne osi¹gniê-
cia pojedynczych robotników s¹ bez w¹tpienia interesuj¹ce jako wskaŸniki
tych mo¿liwoœci, które s¹ dostêpne tylko socjalizmowi. Jednak¿e od tych
mo¿liwoœci do ich urzeczywistnienia w skali ca³ej gospodarki pozostaje
jeszcze droga bardzo d³uga. Przy œcis³ej zale¿noœci jednych procesów tech-
nologicznych od drugich systematyczna wysoka produkcja nie mo¿e byæ
dzie³em samych tylko wysi³ków indywidualnego robotnika. Podniesienie
przeciêtnej wydajnoœci pracy jest nie do osi¹gniêcia bez reorganizacji pro-
dukcji zarówno w poszczególnej fabryce, jak i w stosunkach pomiêdzy
przedsiêbiorstwami. Zarazem — o wiele trudniej jest sprawiæ, ¿eby milio-
ny ludzi podwy¿szy³y w³asne kwalifikacje zawodowe o kilka stopni w górê
ni¿ zaci¹æ batem kilka tysiêcy przodowników.
Sami przywódcy, jak s³yszeliœmy, utyskuj¹ niekiedy na to, ¿e radzieckim
robotnikom brakuje kultury pracy. Jest to jednak zaledwie po³owa prawdy
i przy tym mniej ni¿ po³owa. Rosyjski robotnik jest pojêtny, pomys³owy i
zdolny. Byle setka robotników radzieckich, przeniesiona w warunki, dajmy
na to, przemys³u amerykañskiego, po kilku miesi¹cach, a nawet tygodniach
nie pozostawa³aby chyba w tyle za robotnikami amerykañskimi analogicz-
nych kategorii. Trudnoœci tkwi¹ w ogólnej organizacji pracy. Radziecki
personel administracyjny z regu³y nie nad¹¿a za nowymi zadaniami pro-
dukcyjnymi znacznie bardziej ni¿ robotnicy.
W warunkach nowoczesnej techniki p³aca akordowa powinna nieuchron-
nie prowadziæ do systematycznego podnoszenia poziomu bardzo obecnie ni-
skiej wydajnoœci pracy. Ale stworzenie niezbêdnych po temu elementarnych
warunków wymaga podwy¿szenia poziomu samej administracji, od majstra
w warsztacie po przywódców na Kremlu. Ruch stachanowski tylko w bar-
dzo ma³ym stopniu odpowiada takim wymogom. Fatalna si³a popycha biuro-
kracjê do omijania trudnoœci, których nie jest ona w stanie przezwyciê¿yæ.
Poniewa¿ p³aca akordowa sama przez siê nie daje oczekiwanych po niej na-
tychmiastowych cudów, wiêc z pomoc¹ przychodzi jej wœciek³y nacisk admi-
nistracyjny: premie i publicity z jednej strony, kary z drugiej.

70
Pocz¹tki ruchu zaznaczy³y siê masowymi represjami wobec personelu
in¿ynieryjno-technicznego i robotników, oskar¿onych o przeciwstawianie
siê, o sabota¿, a w pewnych wypadkach nawet o mordowanie stachanow-
ców. Surowoœæ represji œwiadczy³a o sile oporu. Tak zwany „sabota¿" kie-
rownictwo przypisywa³o opozycji politycznej: w samej rzeczy ma on swoje
Ÿród³a najczêœciej w przeszkodach technicznych, ekonomicznych i kultu-
ralnych, które w znacznej czêœci stwarza sama biurokracja. Z pozoru „sa-
bota¿" zosta³ wkrótce potem z³amany: malkontenci przestraszyli siê, co
bystrzejsi zamilkli. We wszystkich kierunkach rozsy³ano telegramy o nie-
bywa³ych osi¹gniêciach, l rzeczywiœcie, dopóki chodzi³o o pojedynczych
pionierów lokalna administracja, pos³uszna rozkazom, organizowa³a im
pracê bardzo gorliwie, chocia¿by kosztem interesów reszty robotników w
kopalni lub na wydziale fabrycznym. Lecz kiedy do kategorii „stachanow-
ców" zalicza siê od razu setki i tysi¹ce robotników, administracja wpada w
pop³och. Nie umiej¹c i nie maj¹c obiektywnych mo¿liwoœci, by w krótkim
terminie uporz¹dkowaæ re¿ym produkcyjny, usi³uje ona zadaæ gwa³t rów-
noczeœnie sile roboczej i sprzêtowi technicznemu. Kiedy mechanizm zegar-
ka zwalnia bieg, to tyka gwoŸdziem w kó³ka. W rezultacie „stachanow-
skich" dni i dekad w wielu przedsiêbiorstwach powsta³ kompletny chaos.
Tak t³umaczy siê ten zdumiewaj¹cy w pierwszej chwili fakt, ¿e wzrostowi
iloœci stachanowców towarzyszy niejednokrotnie nie wzrost, a spadek ogól-
nej wydajnoœci przedsiêbiorstwa.
Obecnie heroiczny okres ruchu mamy ju¿ widocznie za sob¹. Zaczyna
siê powszednioœæ. Trzeba siê uczyæ. Zw³aszcza wiele musz¹ uczyæ siê ci,
którzy pouczaj¹ innych, ale w³aœnie oni najmniej maj¹ na to ochoty. Ta
czêœæ spo³eczeñstwa, która powstrzymuje i parali¿uje inne dzia³y gospo-
darki radzieckiej, nazywa siê biurokracj¹.

71
72
V. RADZIECKI TERMIDOR

DLACZEGO ZWYCIʯY£ STALIN?

Historyk Zwi¹zku Radzieckiego nie bêdzie móg³ uchyliæ siê od wniosku,


¿e w wypadku wielkich problemów polityka rz¹dz¹cej biurokracji przebie-
ga³a wieloma przeciwstawnymi sobie zygzakami. Próby objaœnienia tego
lub usprawiedliwienia zmianami „okolicznoœci" brzmi¹ zdecydowanie nie-
przekonywaj¹co. Kierowanie oznacza tak¿e przewidywanie, przynajmniej
do pewnego stopnia. Frakcja Stalina w ogóle nie przewidzia³a tych nie-
uchronnych nastêpstw rozwoju sytuacji, jakie za ka¿dym razem zwala³y
siê jej na g³owê. Reagowa³a na nie w trybie administracyjnym, na zasadzie
odruchów. Teorie kolejnych zwrotów formu³owa³a ex post, ma³o troszcz¹c
siê o to, co g³osi³a jeszcze wczoraj. Na podstawie takich faktów i dokumen-
tów, nie daj¹cych siê zakwestionowaæ, historyk bêdzie musia³ dojœæ do
wniosku, ¿e tak zwana lewicowa opozycja przeprowadza³a analizê zacho-
dz¹cych w kraju procesów bez porównania bardziej poprawnie i o wiele
prawid³owo przewidzia³a ich dalszy rozwój.
Na pierwszy rzut oka konstatacji takiej zaprzecza ten prosty fakt, ¿e
niezmiennie wygrywa³a frakcja jakoby nieumiej¹ca przewidywaæ na d³u¿-
sz¹ metê, podczas gdy ugrupowanie przenikliwsze ponosi³o klêskê za klê-
sk¹. Tego rodzaju pogl¹d, narzucaj¹cy siê sam przez siê, jest przekonuj¹cy
tylko dla kogoœ, kto rozumuje racjonalistycznie i politykê traktuje jak lo-
giczny spór lub partiê szachów. Tymczasem walka polityczna ze swej isto-
ty jest walk¹ interesów i si³, a nie argumentów. Walory osobiste kierownic-
twa, ma siê rozumieæ, nie s¹ wcale rzecz¹ obojêtn¹ dla wyniku starcia, ale
nie jest to czynnik jedyny i nie decyduj¹cy w ostatecznym rachunku. Po-

73
nadto, ka¿dy z walcz¹cych obozów wymaga przywódców uformowanych
na w³asny obraz i podobieñstwo.
Je¿eli Rewolucja Lutowa wynios³a do w³adzy Kiereñskiego i Ceretele-
go, to nie dlatego, ¿e byli oni „m¹drzejsi" lub „sprytniejsi" ni¿ rz¹dz¹ca
klika carska, ale dlatego, ¿e reprezentowali przynajmniej chwilowo, rewo-
lucyjne masy ludowe, które zbuntowa³y siê przeciwko staremu re¿ymowi.
Je¿eli Kiereñski zdo³a³ zapêdziæ Lenina do podziemia, a innych przywód-
ców bolszewickich osadzi³ w wiêzieniu, to nie dlatego, ¿e przewy¿sza³ ich
swymi osobistymi walorami, ale dlatego, ¿e w tamtym momencie wiêk-
szoœæ robotników i ¿o³nierzy popiera³a jeszcze patriotyczne drobnomiesz-
czañstwo. Osobiste „walory" Kiereñskiego, je¿eli s³owo to jest w takim
kontekœcie w³aœciwe, polega³y w³aœnie na tym, ¿e widzia³ on nie dalej, ni¿
przyt³aczaj¹ca wiêkszoœæ. Ze swej strony bolszewicy pokonali demokracjê
drobnomieszczañsk¹ nie dziêki wiêkszej doskona³oœci osobistej przywód-
ców, ale dziêki nowemu uk³adowi si³ spo³ecznych: proletariat zdo³a³ w koñcu
poprowadziæ za sob¹ niezadowolone ch³opstwo przeciwko bur¿uazji.
Nastêpowanie po sobie kolejnych etapów Wielkiej Rewolucji Francu-
skiej w okresie jej wznoszenia siê, jak równie¿ opadania, nie mniej dobitnie
dowodzi, ¿e si³a „przywódców" i „bohaterów" nastêpuj¹cych po sobie po-
lega³a przede wszystkim na tym, ¿e byli oni dopasowani do tych klas i
warstw, jakie dawa³y im oparcie; tylko taka wzajemna zgodnoœæ, a bynaj-
mniej nie jakieœ absolutne walory osobiste, pozwoli³a ka¿demu z nich wy-
cisn¹æ piêtno swej osobowoœci na okreœlonej fazie dziejów. W fakcie zmie-
niania siê po sobie u steru w³adzy Mirabeau, Brissota, Robespierre'a, Bar-
rasa, Bonapartego jest obiektywna prawid³owoœæ, o wiele potê¿niejsza ni¿
szczególne cechy osobowoœci samych protagonistów historii.
Powszechnie wiadomo, ¿e ka¿da rewolucja, a¿ do naszych czasów, wy-
wo³ywa³a po sobie reakcjê lub nawet kontrrewolucjê, która co prawda ni-
gdy nie odrzuca³a ludu ca³kowicie do punktu wyjœcia, ale zawsze odbiera³a
mu lwi¹ czêœæ jego zdobyczy. Ofiar¹ pierwszej fali reakcyjnej padali z re-
gu³y pionierzy, inicjatorzy i prowodyrzy, którzy stali na czele mas w fazie
naporu rewolucji; natomiast na pierwszy plan — przeciwnie — wysuwali
siê ludzie z planu drugiego w sojuszu z wczorajszymi wrogami rewolucji.
W cieniu dramatycznych pojedynków „koryfeuszy", rozgrywanych na jawnej
scenie politycznej, dokonywa³y siê przesuniêcia w uk³adzie si³ miêdzy kla-
sami i, co nie mniej wa¿ne, g³êbokie zmiany w mentalnoœci mas wczoraj
jeszcze rewolucyjnych.

74
Odpowiadaj¹c na pytania wielu skonsternowanych towarzyszy, co sta³o
siê z aktywnoœci¹ partii bolszewickiej i klasy robotniczej, gdzie te¿ podzia-
³a siê ich rewolucyjna inicjatywa, ofiarnoœæ i duma plebejska, dlaczego
zamiast tego wysz³o na jaw tyle pod³oœci, tchórzostwa, ma³odusznoœci i
karierowiczostwa, Rakowski wskazywa³ na perypetie rewolucji francuskiej
XVIII wieku i przytacza³ jako przyk³ad Babeufa, który po wyjœciu z wiê-
zienia w l'Abbaé, tak¿e zdumiony, zapytywa³ siebie, có¿ to siê sta³o z boha-
terskim ludem przedmieœci Pary¿a. Rewolucja to wielki po¿eracz ludzkiej
energii, zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej. Nie wytrzymuj¹ nerwy,
myœli staj¹ siê chaotyczne, zu¿ywaj¹ siê charaktery. Wydarzenia rozwijaj¹
siê zbyt szybko, ¿eby dop³yw œwie¿ych si³ móg³ zast¹piæ ubytki. G³ód,
bezrobocie, œmieræ kadr rewolucyjnych, odsuniêcie mas od kierownictwa,
wszystko to doprowadzi³o do takiego wyniszczenia przedmieœæ paryskich
— fizycznego i moralnego, ¿e potrzebowa³y one z gór¹ trzech dziesiêciole-
ci na nowe powstanie.
Aksjomat, z uporem powtarzany w radzieckich publikacjach jakoby
prawa rewolucji bur¿uazyjnej „nie daj¹ siê stosowaæ" do rewolucji prole-
tariackiej, jest pozbawiony wszelkiej wartoœci dowodowej. Proletariacki
charakter przewrotu paŸdziernikowego wynikn¹³ z sytuacji œwiatowej i
ze szczególnego uk³adu si³ wewnêtrznych. Same klasy ukszta³towa³y siê
jednak w barbarzyñskich warunkach caratu i zacofanego kapitalizmu i
bynajmniej nie zosta³y ukszta³towane zgodnie z jakimœ specjalnym ob-
stalunkiem na potrzeby rewolucji socjalistycznej. Akurat na odwrót: w³a-
œnie dlatego, ¿e pod wieloma wzglêdami zacofany jeszcze proletariat ro-
syjski w ci¹gu kilku miesiêcy wykona³ niebywa³y w dziejach przeskok z
na po³y feudalnej monarchii do dyktatury socjalistycznej, reakcja w jego
w³asnych szeregach musia³a nieuchronnie wejœæ w swoje prawa. Nara-
sta³a ona w toku kolejnych fal. Warunki zewnêtrzne i wypadki podsyca³y
j¹ na przemian. Interwencje nastêpowa³y jedna po drugiej. Pomoc z Za-
chodu nie nadchodzi³a. Zamiast oczekiwanego rozkwitu zapanowa³a w
kraju na d³ugo z³owieszcza nêdza. Przy tym najwybitniejsi przedstawi-
ciele klasy robotniczej albo polegli w wojnie domowej, albo wspiêli siê o
kilka szczebli wy¿ej i oderwali siê od mas. Po bezprzyk³adnym wytê¿e-
niu si³, nadziei i z³udzeñ nasta³ d³ugi okres znu¿enia, upadku i zwyk³ego
rozczarowania co do wyników przewrotu. Odp³yw „plebejskiej dumy"
oczyszcza³ pole dla przyp³ywu ma³odusznoœci i karierowiczostwa. Na tej
fali wyp³ynê³a nowa warstwa kierownicza.

75
Niema³¹ rolê w formowaniu siê biurokracji odegra³a demobilizacja piê-
ciomilionowej Armii Czerwonej: zwyciêscy dowódcy objêli kierownicze
stanowiska w lokalnych radach, w gospodarce, w szkolnictwie i wszêdzie
tam z uporem zaprowadzali te same porz¹dki, które zapewni³y im sukces
podczas wojny domowej. Tak to wszêdzie odsuwano stopniowo masy od
faktycznego udzia³u w kierownictwie kraju.
Reakcja wewnêtrzna w proletariacie wywo³a³a wœród drobnomieszczañ-
stwa miast i wsi, rozbudzonego do nowego ¿ycia przez NEP i coraz œmielej
unosz¹cego g³owy, niezwyk³y przyp³yw nadziei i pewnoœci siebie. M³oda
biurokracja, która pocz¹tkowo powsta³a jako organ proletariatu, zaczê³a
przysposabiaæ siê do roli rozjemcy pomiêdzy klasami. Jej samodzielnoœæ
wzrasta³a z ka¿dym miesi¹cem.
W tym¿e kierunku, a przy tym z potê¿n¹ si³¹, oddzia³ywa³a sytuacja
miêdzynarodowa. Biurokracja radziecka stawa³a siê tym pewniejsza sie-
bie, im ciê¿sze ciosy spada³y na œwiatow¹ klasê robotnicz¹. Pomiêdzy tymi
faktami zachodzi wiêŸ nie tylko chronologiczna, ale i przyczynowa, przy
tym w obu kierunkach: kierownictwo biurokracji przyczynia³o siê do klêsk,
klêski pomaga³y wzrostowi biurokracji. Pogrom powstania bu³garskiego i
haniebne cofniêcie siê niemieckich partii robotniczych w 1923 roku; fiasko
estoñskiej próby powstania w 1924 roku, wiaro³omna likwidacja strajku
powszechnego w Anglii i niegodne zachowanie siê polskich partii robotni-
czych podczas dojœcia Pi³sudskiego do w³adzy w 1926 roku, straszliwy
pogrom rewolucji chiñskiej w 1927 roku; nastêpnie jeszcze groŸniejsze klê-
ski w Niemczech i w Austrii — takie s¹ te katastrofy dziejowe, które zabi-
ja³y wiarê mas radzieckich w rewolucjê œwiatow¹ i umo¿liwi³y biurokracji
wspinanie siê coraz wy¿ej w charakterze jedynej zbawczej busoli.
Co siê tyczy przyczyn klêsk proletariatu œwiatowego w ci¹gu ostatnich
13 lat, autor musi powo³aæ siê na inne swoje pisma, gdzie próbowa³ uka-
zaæ zgubn¹ rolê oderwanego od mas i g³êboko konserwatywnego kierow-
nictwa kremlowskiego w rewolucyjnym ruchu wszystkich krajów. Tutaj
interesuje nas przede wszystkim ten bezsporny i pouczaj¹cy fakt, ¿e nie-
ustanne klêski rewolucji w Europie i Azji, os³abiaj¹c miêdzynarodow¹
pozycjê ZSRR niezwykle umacnia³y biurokracjê radzieck¹. W tym ci¹gu
historycznym szczególnie znamienne s¹ dwie daty. W drugiej po³owie
1923 roku robotnicy radzieccy ca³¹ sw¹ wytê¿on¹ uwagê skupiali na
Niemczech, gdzie, jak siê zdawa³o proletariat wyci¹gn¹³ rêkê po w³adzê;
paniczny odwrót niemieckiej partii komunistycznej przyniós³ masom ro-

76
botniczym ZSRR najciê¿sze rozczarowanie. Biurokracja radziecka na-
tychmiast rozpoczê³a kampaniê przeciwko teorii „permanentnej rewolu-
cji" i zada³a lewicowej opozycji pierwszy okrutny cios. W latach 1926-
1927 ludnoœæ Zwi¹zku Radzieckiego prze¿ywa³a nowy przyp³yw nadziei:
spojrzenia wszystkich kierowa³y siê tym razem na Wschód, gdzie rozgry-
wa³ siê dramat rewolucji chiñskiej. Lewicowa opozycja otrz¹snê³a siê z
ciosów i werbowa³a falangi nowych stronników. W koñcu 1927 roku re-
wolucja chiñska zosta³a rozgromiona przez kata Czang Kai Szeka, które-
mu kierownictwo Kominternu dos³ownie wyda³o chiñskich robotników i
ch³opów. Ostudzaj¹ca fala rozczarowania przebieg³a przez masy Zwi¹z-
ku Radzieckiego. Po zajad³ej nagonce w prasie i na zebraniach biurokra-
cja zdecydowa³a siê wreszcie w 1928 roku na dokonanie masowych aresz-
towañ wœród lewicowej opozycji.
Co prawda pod znamionami bolszewików-leninistów skupi³y siê dzie-
si¹tki tysiêcy rewolucyjnych bojowników. Przoduj¹cy robotnicy bez w¹t-
pienia sympatyzowali z opozycj¹. Lecz by³a to sympatia bierna: masy nie
wierzy³y ju¿ w to, ¿e podejmuj¹c ponownie walkê mo¿na powa¿nie zmie-
niæ sytuacjê. Tymczasem biurokracja utrzymywa³a: „W imiê rewolucji
miêdzynarodowej opozycja chce wci¹gn¹æ nas w wojnê rewolucyjn¹. Do-
syæ wstrz¹sów! Nale¿y nam siê odpoczynek. Sami stworzymy u siebie spo-
³eczeñstwo socjalistyczne. Zaufajcie nam, swoim przywódcom!" To w³a-
œnie propaganda spokoju zespala³a ze sob¹ œciœle wojskowych i cywilnych
aparatczyków i znajdowa³a niew¹tpliwy oddŸwiêk wœród znu¿onych ro-
botników, a zw³aszcza w masach ch³opskich. A mo¿e opozycja rzeczywi-
œcie gotowa jest z³o¿yæ interesy ZSRR w ofierze na o³tarzu idei „perma-
nentnej rewolucji"? — zapytywali oni siebie. Walka zaœ toczy³a siê o ¿y-
wotne interesy pañstwa radzieckiego. Fa³szywa polityka Kominternu w
Niemczech zapewni³a Hitlerowi zwyciêstwo w dziesiêæ lat potem, czyli
groŸne niebezpieczeñstwo z Zachodu, a nie mniej fa³szywa polityka w Chi-
nach umocni³a imperializm japoñski i niezwykle przybli¿y³a niebezpieczeñ-
stwo ze Wschodu. Ale okresy reakcji najbardziej charakteryzuj¹ siê bra-
kiem odwagi w myœleniu.
Opozycja zosta³a izolowana. Biurokracja ku³a ¿elazo póki gor¹ce. Wy-
zyskuj¹c skonsternowanie i biernoœæ ludzi pracy, przeciwstawiaj¹c najbar-
dziej zacofane ich warstwy przoduj¹cym, opieraj¹c siê coraz œmielej na
ku³aku i w ogóle na drobnomieszczañskim sojuszniku, biurokracja w ci¹gu
kilku lat pokona³a rewolucyjn¹ awangardê proletariatu.

77
By³oby naiwnoœci¹ s¹dziæ, jakoby nieznany masom Stalin nieoczekiwa-
nie wyszed³ zza kulis wyposa¿ony w dopracowany do koñca plan strate-
giczny. Nie, zanim jeszcze dostrzeg³ on sw¹ drogê, sama biurokracja ju¿ go
sobie upatrzy³a. Swoj¹ osob¹ Stalin dawa³ jej wszystkie potrzebne gwa-
rancje: presti¿ starego bolszewika, silny charakter, w¹skie horyzonty my-
œlowe i nierozerwaln¹ wiêŸ z aparatem jako jedynym Ÿród³em w³asnego
wp³ywu. Sukces, który sta³ siê jego udzia³em, by³ w pierwszej chwili za-
skoczeniem dla niego samego. By³ to zgodny odzew nowej warstwy rz¹-
dz¹cej, która stara³a siê uwolniæ od dawnych zasad i od kontroli mas, i
której potrzebny by³ godny zaufania rozjemca w jej sprawach wewnêtrz-
nych. Drugorzêdna osobistoœæ w oczach mas i w wypadkach rewolucji,
Stalin zaprezentowa³ siê jako bezsporny wódz termidoriañskiej biurokra-
cji, jako jej pierwszorzêdna osobistoœæ.
Wkrótce te¿ nowa warstwa rz¹dz¹ca mia³a ju¿ w³asne idee, w³asne zbio-
rowe uczucia i, co jeszcze wa¿niejsze, w³asne interesy. Przyt³aczaj¹ca wiêk-
szoœæ starszego pokolenia obecnej biurokracji podczas Rewolucji PaŸdzier-
nikowej znajdowa³a siê po drugiej stronie barykady (weŸmy dla przyk³adu
chocia¿by tylko radzieckich ambasadorów: Trojanowski, Majski, Potem-
kin, Suric, Chinczuk i in.), albo, w najlepszym razie — trzyma³a siê na
uboczu. Ci spoœród obecnych biurokratów, którzy w dniach PaŸdzierniko-
wych nale¿eli do obozu bolszewickiego, nie odgrywali przewa¿nie jakiej-
kolwiek b¹dŸ licz¹cej siê roli. Co siê tyczy m³odych biurokratów, to s¹ oni
dobrani i wychowani przez starszych i czêsto rekrutuj¹ siê spoœród ich
w³asnych latoroœli. Ludzie ci nie mogliby dokonaæ Rewolucji PaŸdzierni-
kowej. Okazali siê najlepiej dostosowani do tego, ¿eby j¹ wyzyskaæ.
Na nastêpowanie po sobie dwóch rozdzia³ów dziejowych nie bez wp³y-
wu by³y momenty personalne. Tak np. choroba i œmieræ Lenina bez w¹tpie-
nia przyspieszy³y rozwi¹zanie. Gdyby Lenin ¿y³ d³u¿ej, to napór wszech-
w³adzy biurokracji dokonywa³by siê, przynajmniej w pierwszych latach,
znacznie wolniej. Ju¿ jednak w 1926 roku Krupska mówi³a w krêgu lewi-
cowej opozycji: „Gdyby lljicz ¿y³, z pewnoœci¹ siedzia³by ju¿ w wiêzie-
niu". Obawy i trwo¿ne przewidywania samego Lenina by³y wtedy jeszcze
œwie¿e w jej pamiêci, nie czyni³a wiêc sobie ¿adnych z³udzeñ, co do jego
osobistej wszechmocy wobec przeciwnych wiatrów i nurtów dziejowych.
Biurokracja pokona³a nie tylko lewicow¹ opozycjê. Pokona³a ona partiê
bolszewick¹. Pokona³a program Lenina, który g³ówne niebezpieczeñstwo
upatrywa³ w przekszta³ceniu organów pañstwa „ze s³ug spo³eczeñstwa w

78
— jego panów". Pokona³a wszystkich tych wrogów — opozycjê, partiê i
Lenina — nie za pomoc¹
idei i argumentów, ale si³¹ w³asnego spo³ecznego ciê¿aru gatunkowego.
O³owiany zadek biurokracji przewa¿y³ g³owê rewolucji. Na tym polega
tajemnica radzieckiego termidora.

ZWYRODNIENIE PARTII BOLSZEWICKIEJ

PaŸdziernikowe zwyciêstwo przygotowa³a i zapewni³a partia bolszewicka.


Ona te¿ zbudowa³a pañstwo radzieckie, wmontowawszy mu mocny ko-
œciec. Przyczyn¹ i skutkiem biurokratyzacji pañstwa sta³o siê zwyrodnie-
nie partii. Nale¿y wiêc, choæby pokrótce, przedstawiæ, jak siê to dokona³o.
Porz¹dki wewnêtrzne w partii bolszewickiej opiera³y siê na zasadzie cen-
tralizmu demokratycznego. Powi¹zanie ze sob¹ tych dwóch zasad nie kryje
w sobie najmniejszych sprzecznoœci. Partia bacznie pilnowa³a nie tylko tego,
¿eby jej granice zawsze by³y dok³adnie wytyczone, ale równie¿ i tego, ¿eby ci
wszyscy, którzy je przekraczali, korzystali z rzeczywistego prawa do wp³y-
wania na kierunek jej polityki. Swoboda krytyki i walki ideowej stanowi³a
nieod³¹czn¹ treœæ demokracji partyjnej. Obecna teoria, jakoby bolszewizm
by³ nie do pogodzenia z frakcjami, jest mitem epoki upadku. W rzeczywisto-
œci historia bolszewizmu jest histori¹ walk frakcyjnych. No bo i jak prawdzi-
wie rewolucyjna organizacja stawiaj¹ca sobie za cel wywrócenia œwiata do
góry nogami i gromadz¹ca pod swymi sztandarami odwa¿nych dysydentów,
buntowników i bojowników, mog³aby ¿yæ i rozwijaæ siê bez ideowych walk,
bez grup i powo³ywanych na pewien czas formacji frakcyjnych? Daleko-
wzrocznoœæ kierownictwa bolszewickiego pozwala³a mu niejednokrotnie ³a-
godziæ konflikty i skracaæ okresy walki frakcyjnej, ale nic wiêcej. Na takiej
wrz¹cej podstawie demokratycznej opiera³ siê Komitet Centralny, z niej czerpa³
odwagê decyzji i rozkazywania. Oczywista s³usznoœæ kierownictwa na wszyst-
kich krytycznych etapach stworzy³a mu wysoki autorytet, ten drogocenny
kapita³ moralny centralizmu.
Porz¹dki w partii bolszewickiej, zw³aszcza przed dojœciem do w³adzy,
stanowi³y wiêc zupe³ne przeciwieñstwo stanu rzeczy w obecnych sekcjach
Kominternu, z ich odgórnie mianowanymi „przywódcami", dokonuj¹cymi
zwrotów na rozkaz, z ich nie podlegaj¹cym ¿adnej kontroli aparatem, za-
chowuj¹cym siê wobec do³ów wynioœle, a serwilistycznie wobec Kremla.
Ale i w pierwszych latach po zdobyciu w³adzy, gdy partiê prze¿era³a ju¿

79
biurokratyczna rdza, ka¿dy bolszewik, nie wy³¹czaj¹c Stalina, uzna³by za
z³oœliwego oszczercê tego, kto by pokaza³ mu na ekranie obraz partii za
10-15 lat.
Uwaga Lenina i jego wspó³pracowników by³a nieustannie skupiona na
uchronieniu szeregów bolszewickich przed deformacjami, jakie powoduje
udzia³ we w³adzy. Jednak¿e œcis³e powi¹zania, a do pewnego stopnia po
prostu ca³kowite stopienie siê aparatu partyjnego i pañstwowego ju¿ w
tamtych pierwszych latach przynios³o niew¹tpliwe szkody swobodom i ela-
stycznoœci porz¹dków wewn¹trzpartyjnych. W miarê narastania trudnoœci
demokracja ulega³a zwê¿eniu. Pocz¹tkowo partia ¿ywi³a nadziejê na to, ¿e
zdo³a zachowaæ wolnoœæ walki politycznej i pragnê³a tego. Wojna domowa
bezlitoœnie skorygowa³a te rachuby. Partie opozycyjne, jedna za drug¹,
zosta³y zakazane. Œrodek ten, jawnie sprzeczny z duchem demokracji ra-
dzieckiej, wodzowie bolszewizmu traktowali nie jako zasadê, ale jako do-
raŸny akt samoobrony.
Szybki rozwój partii rz¹dz¹cej wobec nowoœci i ogromu zadañ powodo-
wa³ nieuchronnie rozbie¿noœci wewnêtrzne. Podskórne nurty opozycyjne w
kraju wywiera³y ró¿nymi kana³ami nacisk na jedyn¹ legaln¹ organizacjê
polityczn¹, nasilaj¹c ostroœæ walki frakcyjnej. W momencie zakoñczenia
wojny domowej przyjê³a ona tak ostre formy, ¿e zagra¿a³a w³adzy pañ-
stwowej wstrz¹sem. W marcu 1921 roku, w dniach powstania kronsztad-
skiego, w którego szeregach znalaz³o siê wielu bolszewików, X Zjazd par-
tii uzna³, ¿e zosta³ zmuszony do zakazania frakcji, czyli do przeniesienia
porz¹dków politycznych panuj¹cych w pañstwie na ¿ycie wewnêtrzne par-
tii rz¹dz¹cej. Zakaz frakcji by³ jednak pomyœlany jako œrodek wyj¹tkowy,
z którego nale¿y zrezygnowaæ, gdy tylko sytuacja zdecydowanie siê polep-
szy. Komitet Centralny stosowa³ zreszt¹ now¹ zasadê bardzo ostro¿nie,
troszcz¹c siê g³ównie o to, ¿eby nie doprowadzi³a ona do zd³awienia ¿ycia
wewnêtrznego partii.
Jednak¿e to, co w myœl pierwotnego zamiaru mia³o byæ tylko danin¹ wy-
muszon¹ przez ciê¿kie okolicznoœci, idealnie odpowiada³o upodobaniom biu-
rokracji, która zaczê³a traktowaæ ¿ycie wewnêtrzne partii wy³¹cznie z punk-
tu widzenia wygody zarz¹dzania. Ju¿ w 1922 roku, podczas krótkiego polep-
szenia siê stanu zdrowia, Lenin by³ przera¿ony groŸnym rozwojem biurokra-
tyzmu i przygotowywa³ siê do walki z frakcj¹ Stalina, która sta³a siê koœæ-
cem aparatu partyjnego zanim opanowa³a aparat pañstwowy. Powtórny udar
i nastêpnie œmieræ nie pozwoli³y mu zmierzyæ si³ z reakcj¹ wewnêtrzn¹.

80
Wszystkie wysi³ki Stalina, z którym w tym okresie szli jeszcze ramiê w
ramiê Zinowiew i Kamieniew, zmierza³y odt¹d ku temu, ¿eby uwolniæ apa-
rat partyjny spod kontroli szeregowych cz³onków partii. W tej walce o
„stabilnoœæ" Komitetu Centralnego Stalin by³ bardziej konsekwentny i pre-
cyzyjniejszy ni¿ jego sojusznicy. Nie musia³ odrywaæ siê od spraw miêdzy-
narodowych, nigdy siê nimi przecie¿ nie zajmowa³. Drobnomieszczañski
horyzont myœlowy nowej warstwy kierowniczej by³ jego w³asnym hory-
zontem myœlowym. Uwierzy³ g³êboko, ¿e zbudowanie socjalizmu jest za-
daniem wewnêtrznym kraju, daj¹cym siê rozwi¹zaæ metodami administra-
cyjnymi. Do Kominternu mia³ stosunek jak do koniecznego z³a, które nale-
¿y, je¿eli siê da, wykorzystaæ do celów polityki zagranicznej. W³asna par-
tia zachowywa³a wartoœæ w jego oczach tylko jako pos³uszne oparcie dla
aparatu.
Równoczeœnie z teori¹ socjalizmu w jednym kraju, na u¿ytek biurokra-
cji wprowadzono te¿ w obieg teoriê, ¿e w bolszewiŸmie Komitet Centralny
jest wszystkim, partia zaœ — niczym. Przynajmniej ta druga teoria zosta³a
urzeczywistniona z wiêkszym sukcesem ni¿ pierwsza. Wykorzystuj¹c œmieræ
Lenina, rz¹dz¹ca grupa obwieœci³a „zaci¹g leninowski". Zawsze starannie
strze¿one bramy partii zosta³y teraz rozwarte na oœcie¿: przekraczali je
masowo robotnicy, pracownicy umys³owi, urzêdnicy. Polityczny zamiar
polega³ na tym, ¿eby roztopiæ awangardê rewolucyjn¹ w surowym mate-
riale ludzkim, pozbawionym doœwiadczenia i samodzielnoœci ale za to ze
starymi nawykami pos³uszeñstwa wobec naczalstwa. Zamiar uda³ siê.
Uwolniwszy biurokracjê spod kontroli awangardy proletariackiej, „zaci¹g
leninowski" zada³ œmiertelny cios partii Lenina. Aparat wywalczy³ sobie
niezbêdn¹ niezale¿noœæ. Centralizm demokratyczny ust¹pi³ miejsca centra-
lizmowi biurokratycznemu. W samym aparacie partyjnym dokonywa³o siê
wraz z tym od góry do do³u generalne przetasowanie. Za g³ówn¹ cnotê
bolszewika uznane zosta³o pos³uszeñstwo. Pod znamieniem walki z opozy-
cj¹ dokonywa³a siê wymiana rewolucjonistów na urzêdników. Historia partii
bolszewickiej stawa³a siê histori¹ jej szybkiego zwyrodnienia.
Polityczny sens tocz¹cej siê walki oczom wielu osób przes³ania³a ta oko-
licznoœæ, ¿e przywódcy wszystkich trzech ugrupowañ — lewicy, centrum i
prawicy — nale¿eli do jednego, tego samego sztabu kremlowskiego —
Biura Politycznego; powierzchowne umys³y wyobra¿a³y wiêc sobie, ¿e
chodzi tu po prostu o rywalizacjê personaln¹, walkê o „spadek" po Leninie.
Ale przecie¿ w warunkach ¿elaznej dyktatury antagonizmy spo³eczne nie

81
mog³y ujawniæ siê pierwotnie inaczej ni¿ poprzez organy partii rz¹dz¹cej.
W swoim czasie wielu termidorianów wywodzi³o siê spoœród jakobinów,
do których w m³odoœci zbli¿ony by³ równie¿ Bonaparte; spoœród jakobi-
nów w³aœnie pierwszy konsul i cesarz Francuzów dobiera³ potem swoje
najwierniejsze s³ugi. Czasy zmieniaj¹ siê i wraz z tym zmieniaj¹ siê jakobi-
ni, w tym równie¿ jakobini XX wieku.
Obecnie z Biura Politycznego epoki Lenina pozosta³ sam Stalin: dwaj cz³on-
kowie — Zinowiew i Kamieniew, najbli¿si wspó³pracownicy Lenina w toku
d³ugich lat emigracji, odbywaj¹ dziesiêcioletni wyrok za przestêpstwo, któ-
rego nigdy nie pope³nili; trzej inni cz³onkowie — Ryków, Bucharin i Tomski
zostali zupe³nie odsuniêci od zarz¹dzania, ale w nagrodê za pokorê zajmuj¹
drugorzêdne stanowiska; wreszcie autor tych s³ów znajduje siê na emigracji.
W nie³asce jest równie¿ wdowa po Leninie, Krupska, która nie potrafi³a,
mimo usi³owañ, dostosowaæ siê bez reszty do termidoru.
W przesz³oœci cz³onkowie obecnego Biura Politycznego odgrywali w
partii bolszewickiej drugorzêdne role. Gdyby ktokolwiek przepowiedzia³ w
pierwszych latach rewolucji ich przysz³¹ karierê, zdumieliby siê jako pierwsi
i nie by³oby w tym fa³szywej skromnoœci z ich strony. Tym bezlitoœniej
dzia³a obecnie regu³a, zgodnie z któr¹ Biuro Polityczne ma zawsze racjê, a
w ka¿dym razie nikt nie mo¿e mieæ racji wbrew Biuru Politycznemu. Ale i
samo Biuro nie mo¿e mieæ racji wbrew Stalinowi, który nie mo¿e siê myliæ
i, w rezultacie, nie mo¿e mieæ racji wbrew sobie samemu.
¯¹danie demokracji partyjnej by³o przez ca³y czas równie uporczywym,
co i beznadziejnym has³em wszystkich ugrupowañ opozycyjnych. Znana
nam platforma lewicowej opozycji domaga³a siê w 1927 roku, ¿eby do
kodeksu karnego wprowadzony by³ specjalny „artyku³ karz¹cy jako ciê¿-
kie przestêpstwo przeciwko pañstwu wszelkie jawne lub zamaskowane prze-
œladowanie robotników za krytykê...". Zamiast tego znaleziono w kodeksie
karnym artyku³ przeciwko samej opozycji.
O demokracji partyjnej pozosta³y same tylko wspomnienia w pamiêci
starszej generacji. Wraz z ni¹ do przesz³oœci nale¿y demokracja w radach,
w zwi¹zkach zawodowych, w spó³dzielczoœci, w organizacjach kultural-
nych i sportowych. Nad wszystkim i nad wszystkimi panuje bez ograni-
czeñ hierarchia sekretarzy partyjnych. Re¿ym nabra³ charakteru „totalitar-
nego" na kilka lat przedtem, zanim s³owo to przysz³o z Niemiec. „Z pomo-
c¹ demoralizuj¹cych metod, przeobra¿aj¹cych myœl¹cych komunistów w
maszyny, zabijaj¹cych wolê, charakter i godnoœæ ludzk¹ — pisa³ Rakow-

82
ski w 1928 roku — góra zd¹¿y³a przekszta³ciæ siê w niezmienialn¹ i niety-
kaln¹ oligarchiê, która zast¹pi³a klasê i partiê". Od czasu, gdy pisano te
pe³ne oburzenia s³owa, zwyrodnienie re¿ymu posz³o o wiele dalej. Decydu-
j¹cym czynnikiem w ¿yciu wewnêtrznym partii sta³o siê GPU. Je¿eli w
marcu 1936 roku Mo³otow móg³ wobec dziennikarza francuskiego pochwaliæ
siê tym, ¿e w partii rz¹dz¹cej nie ma ju¿ wiêcej walk frakcyjnych, to tylko
dziêki temu, ¿e rozbie¿noœci s¹ obecnie rozstrzygane w trybie automatycz-
nej ingerencji policji politycznej. Stara partia bolszewicka nie ¿yje i ¿adne
si³y jej nie wskrzesz¹.
Równoczeœnie z politycznym zwyrodnieniem partii ulega³ moralnemu
rozk³adowi pozbawiony kontroli nad sob¹ aparat. S³owo "Sowbur" — so-
wietskij bur¿uj (radziecki bur¿uj) w odniesieniu do uprzywilejowanego
dygnitarza bardzo wczeœnie wesz³o w robociarski zasób jêzykowy. Wraz z
przejœciem do NEP-u tendencje bur¿uazyjne znalaz³y dla siebie bardziej
¿yzn¹ glebê. Na XI ZjeŸdzie partii w marcu 1922 roku Lenin ostrzega³
przed groŸb¹ zwyrodnienia warstwy rz¹dz¹cej. Niejednokrotnie zdarza³o
siê w przesz³oœci, mówi³, ¿e zwyciêzca przejmowa³ kulturê pokonanego,
je¿eli tamten reprezentowa³ wy¿szy poziom. Kultura rosyjskiej bur¿uazji i
biurokracji by³a, prawdê mówi¹c, mizerna. Lecz nowa warstwa rz¹dz¹ca
nierzadko k³ania siê uni¿enie równie¿ przed t¹ kultur¹. „4700 komunistów
na odpowiedzialnych stanowiskach..." w Moskwie kieruje machin¹ pañ-
stwow¹. Kto kim kieruje? Bardzo w¹tpiê, czy mo¿na twierdziæ, ¿e komuni-
œci kieruj¹..." Na nastêpnych zjazdach Lenin ju¿ nie przemawia³. Ale do
ostatnich miesiêcy czynnego ¿ycia wszystkie jego myœli mia³y na celu Ostrze-
¿enie robotników przed uciskiem, samowol¹ i moralnym rozk³adem biuro-
kracji i usposobienie ich do walki z takim zagro¿eniem. A przecie¿ dane
mu by³o obserwowaæ zaledwie pierwsze Objawy choroby.
W 1928 roku Ch. Rakowski, by³y przewodnicz¹cy Rady Komisarzy
Ludowych Ukrainy, potem radziecki ambasador w Londynie i w Pary¿u
znajduj¹cy siê ju¿ na zes³aniu, rozes³a³ do przyjació³ niewielkie studium o
radzieckiej biurokracji; powy¿ej cytowaliœmy je kilkakrotnie, albowiem
równie¿ obecnie pozostaje ono najlepszym ze wszystkiego, co napisano na
ten temat. „W wyobra¿eniach Lenina i nas wszystkich — pisze Rakowski
— zadanie kierownictwa partyjnego polega³o w³aœnie na tym, ¿eby ustrzec
zarówno partiê, jak i klasê robotnicz¹ przed demoralizuj¹cym wp³ywem
przywilejów, udogodnieñ i ulg przys³uguj¹cych w³adzy, przed zbli¿aniem
siê ich z resztkami starej szlachty i mieszczañstwa, przed demoralizuj¹cym

83
wp³ywem NEP-u, przed pokusami obyczajowoœci bur¿uazyjnej i towarzy-
sz¹cej jej ideologii ... Trzeba powiedzieæ to sobie otwarcie, wyraŸnie i g³o-
œno, ¿e tego swego zadania aparat partyjny nie wykona³, ¿e w tej swojej
podwójnej roli jako organ ochronny i reedukacyjny wykaza³ zupe³n¹ nie-
zdolnoœæ, poniós³ klêskê i zbankrutowa³".
Z³amany biurokratycznymi represjami Rakowski co prawda sam wy-
rzek³ siê potem swych krytycznych pogl¹dów, ale przecie¿ i siedemdziesiê-
cioletni Galileusz w ³apach œwiêtej inkwizycji równie¿ uzna³, ¿e musi od¿e-
gnaæ siê od systemu Kopernika, lecz nie przeszkodzi³o to ziemi obracaæ siê
nadal. Nie wierzymy w skruchê szeœædziesiêcioletniego Rakowskiego, po-
niewa¿ on sam niejeden raz dokonywa³ druzgoc¹cej analizy kajania siê
tego rodzaju. Co siê zaœ tyczy jego krytyki politycznej, to uzyska³a ona
znacznie pewniejsze podstawy w obiektywnych faktach ¿ycia ni¿ w odpor-
noœci psychicznej jej autora.
Zdobycie w³adzy zmienia nie tylko stosunek proletariatu do innych klas,
ale i jego w³asn¹ strukturê wewnêtrzn¹. Sprawowanie w³adzy staje siê spe-
cjalnoœci¹ okreœlonej grupy spo³ecznej; im wy¿sze ma ono mniemanie o
swej misji, z tym wiêksz¹ niecierpliwoœci¹ d¹¿y do rozwi¹zania swej w³a-
snej „kwestii socjalnej". „W pañstwie proletariackim, gdzie akumulacja
kapitalistyczna nie jest cz³onkom partii rz¹dz¹cej dozwolona, zró¿nicowa-
nie pocz¹tkowo jest funkcjonalne, ale potem przekszta³ca siê w socjalne.
Nie mówiê „klasowe", a „socjalne..." Rakowski wyjaœnia: „sytuacja so-
cjalna komunisty, który ma do swej dyspozycji samochód, zajmuje wygod-
ne mieszkanie, spêdza regularnie urlopy i otrzymuje wynagrodzenie na
poziomie partyjnego maksimum, ró¿ni³ siê od sytuacji komunisty pracuj¹-
cego w kopalni wêgla, gdzie zarabia on od 50 do 60 rubli na miesi¹c".
Wyliczaj¹c przyczyny demoralizacji jakobinów podczas sprawowania
w³adzy — pogoñ za bogactwem, udzia³ w kontraktach, w dostawach itp.
— Rakowski przytacza interesuj¹ce spostrze¿enie Babeufa, ¿e do zwyrod-
nienia nowej warstwy rz¹dz¹cej w niema³ym stopniu przyczyni³y siê eks-
szlachcianki, na które byli oni bardzo ³asi. „Có¿ to wyczyniacie, o, ma³o-
duszni plebejusze? — wykrzykuje Babeuf. — Dzisiaj one was obejmuj¹, a
jutro udusz¹". Lista ¿on cz³onków warstwy rz¹dz¹cej w Zwi¹zku Radziec-
kim ujawni³aby analogiczny obraz. Znany dziennikarz radziecki, Sosnow-
ski, zwraca uwagê na szczególn¹ rolê „czynnika samochodowo-haremo-
wego" w kszta³towaniu siê obyczajowoœci biurokracji radzieckiej. Co prawda
w œlad za Rakowskim on równie¿ zdo³a³ ju¿ wyraziæ skruchê i wobec tego

84
pozwolono mu wróciæ z Syberii. Obyczaje biurokracji nie sta³y siê jednak
wskutek tego lepsze. Przeciwnie, ju¿ sama taka skrucha jest dowodem po-
g³êbiaj¹cej siê demoralizacji.
W³aœnie w starych artyku³ach Sosnowskiego, które kursowa³y z r¹k do
r¹k w postaci rêkopisu, pe³no jest niezapomnianych epizodów z ¿ycia no-
wej warstwy rz¹dz¹cej, œwiadcz¹cych dobitnie o tym, w jak wysokim stop-
niu zwyciêzcy przyswoili sobie obyczaje pokonanych. ¯eby jednak nie
wracaæ do minionych lat — Sosnowski zamieni³ ostatecznie bicz satyry na
lirê poezji w 1934 roku — ograniczymy siê do zupe³nie œwie¿ych przyk³a-
dów z prasy radzieckiej, przy tym wybierzemy nie nadu¿ycia ani tak zwane
„ekscesy", a przeciwnie — zjawiska powszednie, aprobowane przez ofi-
cjaln¹ opiniê publiczn¹.
Dyrektor moskiewskiej fabryki, wybitny komunista, chwali siê w „Praw-
dzie" rozwojem kulturalnym przedsiêbiorstwa, którym zarz¹dza. „Dzwoni
mechanik: Co pan ka¿e, czy zatrzymaæ teraz martena, czy te¿ poczekaæ...?"
Mówiê mu: „Poczekaj..." Mechanik zwraca siê do dyrektora z nale¿nym
szacunkiem: „co pan ka¿e", a tymczasem dyrektor odpowiada mu per „ty",
l ot ten nieprzystojny dialog, który by³by nie do pomyœlenia w ¿adnym
cywilizowanym kraju kapitalistycznym, relacjonowany jest przez samego
dyrektora na ³amach „Prawdy" jako coœ zupe³nie normalnego! Redaktor
nie sprzeciwia siê, gdy¿ nie spostrzeg³ niezrêcznoœci; czytelnicy nie prote-
stuj¹, gdy¿ przywykli. Nie dziwmy siê i my: podczas akademii na Kremlu
„przywódcy" i komisarze ludowi per „ty" zwracali siê do swych podw³ad-
nych: dyrektorów fabryk, przewodnicz¹cych ko³chozów, do majstrów i ro-
botnic zaproszonych specjalnie w celu udekorowania orderami. Jak¿e tu
nie przypomnieæ tego, ¿e jednym z najpopularniejszych hase³ rewolucyj-
nych w Rosji carskiej by³o ¿¹danie zakazania prze³o¿onym zwracania siê
per „ty" do podw³adnych.
Zdumiewaj¹ce sw¹ bezceremonialnoœci¹ w stylu wielmo¿y kremlowskie
dialogi w³adzy z „ludem" œwiadcz¹ bezb³êdnie o tym, ¿e mimo przewrotu
paŸdziernikowego, nacjonalizacji œrodków produkcji, kolektywizacji i „li-
kwidacji ku³actwa jako klasy" stosunki miêdzy ludŸmi, przy tym na samym
szczycie radzieckiej piramidy, nie tylko nie osi¹gnê³y jeszcze socjalizmu,
ale pod wieloma wzglêdami pozostaj¹ w tyle za cywilizowanym kapitali-
zmem. W ostatnich latach w tej najwa¿niejszej dziedzinie dokona³ siê ogrom-
ny krok wstecz, przy tym Ÿród³em recydywy klasycznego ruskiego barba-
rzyñstwie jest bez w¹tpienia radziecki termidor. Przyniós³ on nieokrzesa-

85
nym biurokratom zupe³n¹ niezale¿noœæ tak¿e od kontroli, masom zaœ do-
brze znany obowi¹zek pos³uszeñstwa i milczenia.
Jesteœmy dalecy od myœli, by przeciwstawiaæ sobie abstrakcyjn¹ dykta-
turê abstrakcyjnej demokracji i wa¿yæ ich walory na szalach czystego ro-
zumu. Wszystko jest wzglêdne na tym œwiecie, gdzie sta³a jest tylko zmien-
noœæ. Dyktatura partii bolszewickiej by³a jednym z najpotê¿niejszych w
dziejach narzêdzi postêpu. Ale i tutaj, jak mówi poeta: Vernunft wird Unsinn,
Wohlta—Plage*).
Zakaz partii opozycyjnych poci¹gn¹³ za sob¹ zakaz frakcji; zakaz frak-
cji zakoñczy³ siê zakazem myœlenia inaczej ni¿ nieomylny wódz. Policyjna
monolitycznoœæ partii poci¹gnê³a za sob¹ bezkarnoœæ biurokracji, a to sta-
³o siê Ÿród³em wszelkiej rozwi¹z³oœci i demoralizacji.

SPO£ECZNE KORZENIE TERMIDORU

Zdefiniowaliœmy radziecki termidor jako zwyciêstwo biurokracji nad ma-


sami. Usi³owaliœmy ustaliæ dziejowe okolicznoœci tego zwyciêstwa. Rewolu-
cyjna awangarda proletariatu zosta³a czêœciowo wch³oniêta przez aparat
w³adzy i stopniowo uleg³a demoralizacji, czêœciowo wyginê³a na wojnie do-
mowej, a czêœciowo zosta³a wyeliminowana i zniszczona. Zmêczone i roz-
czarowane masy zachowywa³y obojêtnoœæ wobec tego, co dzia³o siê wœród
elity. Okolicznoœci te, choæby same przez siê nie wiem jak wa¿ne, s¹ jednak
zupe³nie niewystarczaj¹ce ¿ebyœmy mogli wyjaœniæ sobie, czemu uda³o siê
biurokracji stan¹æ ponad spo³eczeñstwem i na d³ugo uj¹æ w swe rêce jego
losy, w ka¿dym razie jej w³asnej woli by³oby na to za ma³o; powstanie nowej
warstwy rz¹dz¹cej musi mieæ swoje g³êbokie przyczyny spo³eczne.
Zwyciêstwu termidorianów nad jakobinami w XVIII wieku tak¿e sprzyja-
³o zmêczenie mas i determinacja kadr kierowniczych. Lecz pod os³on¹ tych
zjawisk, bêd¹cych w swej istocie rezultatem pewnej koniunktury, rozwija³
siê g³êbszy proces organiczny. Jakobini opierali siê na ni¿szych warstwach
drobnomieszczañstwa, wyniesionych na wielkiej fali dziejowej; jednak¿e zgod-
nie z rozwojem si³ wytwórczych, rewolucja w XVIII wieku musia³a dopro-
wadziæ w koñcu do politycznego panowania wielkiej bur¿uazji. Termidor by³
jednym tylko z etapów tego nieodwracalnego procesu. Có¿ to za koniecznoœæ
spo³eczna znalaz³a swój wyraz w radzieckim termidorze?
W jednym z poprzednich rozdzia³ów usi³owaliœmy ju¿ daæ wstêpn¹ od-
powiedŸ na pytanie: czemu zatryumfowa³ ¿andarm? Musimy tu przedsta-

86
wiæ analizê warunków, w jakich dokonuje siê przejœcie od kapitalizmu do
socjalizmu i roli pañstwa w tym procesie. Skonfrontujmy raz jeszcze teore-
tyczne przewidywania z rzeczywistoœci¹. „Wci¹¿ jeszcze jest konieczne
uciskanie bur¿uazji i ³amanie jej oporu — pisa³ Lenin w 1917 roku o tym
okresie, jaki powinien nast¹piæ po zdobyciu w³adzy — lecz organem uci-
sku jest ju¿ wiêkszoœæ ludnoœci, a nie mniejszoœæ, jak to bywa³o zawsze...
W tym sensie pañstwo zaczyna obumieraæ" („Pañstwo a rewolucja"). Na
czym polega obumieranie? Przede wszystkim na tym, ¿e zamiast specjal-
nych instytucji uprzywilejowanej mniejszoœci (uprzywilejowane czynow-
nictwo, dowództwo sta³ej armii), sama wiêkszoœæ mo¿e wype³niaæ bezpo-
œrednio funkcje gnêbicielskie. Dalej tam¿e mamy u Lenina stwierdzenie
niepodwa¿alne jako aksjomat: „Im bardziej ogólnoludowe staje siê spra-
wowanie funkcji w³adzy pañstwowej, tym mniej potrzebna staje siê w³a-
dza". Zniesienie prywatnej w³asnoœci œrodków produkcji eliminuje g³ówne
zadanie ka¿dego dotychczasowego pañstwa: stanie na stra¿y przywilejów
maj¹tkowych mniejszoœci przed przyt³aczaj¹c¹ wiêkszoœci¹.
Wed³ug Lenina obumieranie pañstwa zaczyna siê ju¿ nazajutrz po wy-
w³aszczeniu wyw³aszczycieli, czyli zanim jeszcze nowy re¿ym zdo³a przy-
st¹piæ do rozwi¹zania zadañ ekonomicznych i cywilizacyjnych. Ka¿dy suk-
ces w rozwi¹zywaniu tych zadañ oznacza tym samym nowy etap w dziele
likwidowania pañstwa i jego roztapianie siê w spo³eczeñstwie socjalistycz-
nym. Stopieñ, w jakim pañstwo ju¿ siê roztopi³o, jest najlepszym wskaŸni-
kiem g³êbi i pomyœlnego rozwoju budownictwa socjalizmu. Mo¿na by ustaliæ
taki oto z grubsza teoremat socjologiczny: w pañstwie robotniczym si³a
przymusu stosowanego przez masy jest wprost proporcjonalna do si³y ten-
dencji do wyzysku lub do niebezpieczeñstwa restaurowania kapitalizmu i
odwrotnie proporcjonalna do si³y solidarnoœci spo³ecznej i powszechnego
oddania nowemu re¿imowi. Biurokracja zaœ czyli „uprzywilejowane czy-
nownictwo i dowództwo sta³ej armii", wyra¿a szczególny rodzaj przymu-
su, taki, jakiego masy ani nie mog¹, ani nie chc¹ stosowaæ, czyli taki, który
tak lub inaczej kieruje siê przeciwko nim samym.
Gdyby demokratyczne rady zachowa³y do dzisiaj swoj¹ pierwotn¹ si³ê i
niezale¿noœæ, lecz by³yby nadal zmuszone uciekaæ siê do represji i przymu-
su na skalê stosowanych w pierwszych latach, to ju¿ okolicznoœæ ta sama
w sobie mog³aby wzbudzaæ powa¿ne zaniepokojenie. Jak bardzo zaœ powi-
nien wzrosn¹æ ten niepokój wobec faktu, ¿e rady skupiaj¹ce masy ostatecz-
nie zesz³y ze sceny, ust¹piwszy funkcjê przymusu Stalinowi, Jagodzie i

87
spó³ce! l to jakiego przymusu! Przede wszystkim powinniœmy zapytaæ sa-
mych siebie: jaka¿ to spo³eczna przyczyna sprawia, ¿e pañstwo cechuje siê
tak¹ straszliw¹ ¿ywotnoœci¹, zw³aszcza ¿e zachodzi proces jego ¿andarme-
ryzacji? Znaczenie tego pytania jest zbyt oczywiste: zale¿nie od odpowie-
dzi na nie powinniœmy albo radykalnie zrewidowaæ nasze tradycyjne wy-
obra¿enia o spo³eczeñstwie socjalistycznym w ogóle, albo te¿ równie rady-
kalnie odrzuciæ oficjaln¹ ocenê ZSRR.
WeŸmy teraz ze œwie¿ego numeru moskiewskiej gazety stereotypow¹
charakterystykê obecnego re¿ymu radzieckiego, jedn¹ z tych, jakie w kraju
powtarza siê dzieñ w dzieñ i jakich uczniowie ucz¹ siê na pamiêæ: „W
ZSRR ostatecznie zlikwidowano paso¿ytnicze klasy kapitalistów, obszar-
ników i ku³aków i tym samym na zawsze po³o¿ono kres wyzyskowi cz³o-
wieka przez cz³owieka. Ca³a gospodarka narodowa sta³a siê socjalistycz-
n¹, zaœ rozwijaj¹cy siê ruch stachanowski przygotowuje warunki do przej-
œcia od socjalizmu do komunizmu" („Prawda", 4 kwietnia 1936 roku). Rzecz
jasna, na ten temat œwiatowa prasa Kominternu nie mówi nic innego. Ale
je¿eli wyzyskowi „na zawsze po³o¿ono kres", je¿eli kraj rzeczywiœcie znaj-
duje siê na drodze od socjalizmu, czyli ni¿szego stadium komunizmu, do
jego wy¿szego stadium, to spo³eczeñstwu nie pozostaje nic innego, jak zrzu-
ciæ z siebie wreszcie ten kaftan bezpieczeñstwa w postaci pañstwa. Za-
miast tego — trudno wrêcz ogarn¹æ myœl¹ taki kontrast — pañstwo ra-
dzieckie sta³o siê totalitarno-biurokratycznym.
Tê sam¹ fataln¹ sprzecznoœæ mo¿na zilustrowaæ te¿ na przyk³adzie
losów partii. W takim wypadku pytanie nale¿y sformu³owaæ z grubsza
tak: dlaczego w latach 1917—1921, kiedy to stare klasy panuj¹ce wal-
czy³y jeszcze z broni¹ w rêku, kiedy popierali je czynnie imperialiœci z
ca³ego œwiata, kiedy uzbrojone ku³actwo sabotowa³o armiê i aprowizacjê
kraju — mo¿na by³o otwarcie i bez obaw dyskutowaæ w partii na najbar-
dziej dra¿liwe tematy polityczne? Dlaczego teraz, po zakoñczeniu inter-
wencji, po rozgromieniu klas wyzyskiwaczy, po niew¹tpliwych sukce-
sach industrializacji, po skolektywizowaniu przyt³aczaj¹cej wiêkszoœci
ch³opstwa — nie mo¿na dopuœciæ do nawet najoglêdniejszego s³owa kry-
tyki pod adresem niezmiennego kierownictwa? Dlaczego to ka¿dy bol-
szewik, który by za¿¹da³ zwo³ania, zgodnie ze statutem partii, jej zjazdu,
by³by natychmiast z niej wyrzucony; dlaczego ka¿dy obywatel, który by
wyrazi³ g³oœno w¹tpliwoœæ co do nieomylnoœci Stalina, zosta³by skazany
niemal na równi z uczestnikami spisku terrorystycznego? Sk¹d siê bierze

88
to straszliwe, potworne, nieznoœne natê¿enie represji i taki rozrost apara-
tu policyjnego?
Teoria to nie weksel, który w dowolnym momencie mo¿na przedstawiæ
rzeczywistoœci do realizacji. Je¿eli teoria jest b³êdna, to nale¿y j¹ zrewido-
waæ lub zape³niæ luki. Nale¿y odkryæ te realne si³y spo³eczne, które spowo-
dowa³y niezbornoœæ rzeczywistoœci radzieckiej z tradycyjn¹ koncepcj¹
marksistowsk¹. W ka¿dym razie nie mo¿na b³¹kaæ siê po omacku, powta-
rzaj¹c rytualne frazesy, które s¹, byæ mo¿e, na us³ugach presti¿u przywód-
ców, ale za to stanowi¹ policzek wymierzony ¿ywej rzeczywistoœci. Zoba-
czymy to zaraz na wymownym przyk³adzie.
W referacie na sesji CIK-u w styczniu 1936 roku przewodnicz¹cy Rady
Komisarzy Ludowych Mo³otow oœwiadczy³: „Gospodarka narodowa kra-
ju sta³a siê socjalistyczn¹ (oklaski). W tym sensie (?) rozwi¹zaliœmy zada-
nie likwidacji klas" (oklaski). Jednak¿e w spadku po przesz³oœci pozosta³y
jeszcze „z natury swej wrogie nam elementy" niedobitki dawnych klas pa-
nuj¹cych. Ponadto, wœród ko³choŸników, urzêdników pañstwowych, a nie-
kiedy równie¿ i wœród robotników pojawiaj¹ siê „spekulanciki" i „z³odzieje
mienia ko³chozowego i pañstwowego", „antyradzieccy plotkarze" itp. St¹d
te¿ wyp³ywa koniecznoœæ dalszego umocnienia dyktatury. Wbrew Engel-
sowi pañstwo robotnicze nie powinno „usypiaæ", a przeciwnie — musi
stawaæ siê coraz bardziej czujne.
Obraz zarysowany przez szefa rz¹du radzieckiego by³by w najwy¿szym
stopniu uspokajaj¹cy, gdyby nie zawarte w nim zabójcze sprzecznoœci. W
kraju zapanowa³ ostatecznie socjalizm: „w tym sensie" klasy s¹ zlikwido-
wane (je¿eli „w tym sensie", a wiêc i w ka¿dym innym). Co prawda tu i
ówdzie niedobitki i prze¿ytki przesz³oœci naruszaj¹ harmoniê spo³eczn¹,
lecz nie nale¿y wyobra¿aæ sobie, jakoby pozbawieni w³adzy i w³asnoœci,
rozproszeni amatorzy przywrócenia kapitalizmu, razem ze „spekulancika-
mi" (nawet nie spekulantami!) i „plotkarzami" byliby w stanie obaliæ bez-
klasowe spo³eczeñstwo. Mog³oby siê wiêc zdawaæ, ¿e rzeczy id¹ jak najle-
piej. Po có¿ wiêc ¿elazna dyktatura biurokracji?
Nale¿y mniemaæ, ¿e reakcyjni marzyciele stopniowo wymieraj¹. Ze „spe-
kulancikami" i „plotkarzami" arcydemokratyczne rady poradzi³yby sobie
w biegu. „Nie jesteœmy utopistami — oponowa³ w 1917 roku Lenin bur¿u-
azyjnym i reformistycznym teoretykom pañstwa biurokratycznego — i
bynajmniej nie negujemy mo¿liwoœci i nieuchronnoœci ekscesów ze strony
poszczególnych jednostek jak równie¿ koniecznoœci t³umienia takich eks-

89
cesów. Ale... do tego nie jest potrzebna specjalna machina, specjalny apa-
rat ucisku, czyniæ to bêdzie sam uzbrojony lud w sposób tak prosty i z tak¹
³atwoœci¹, z jak¹ ka¿de skupisko ludzi cywilizowanych, nawet we wspó³-
czesnym spo³eczeñstwie, rozdziela uczestników bójki lub nie dopuszcza do
przemocy nad kobiet¹" („Pañstwo a rewolucja"). S³owa te brzmi¹ tak, jak
gdyby ich autor przewidzia³ argumentacjê, jak¹ bêdzie pos³ugiwa³ siê je-
den z jego nastêpców na stanowisku szefa rz¹du. W ZSRR Lenina wyk³a-
da siê w szko³ach powszechnych, ale, najwidoczniej, nie w Radzie Komi-
sarzy Ludowych. W przeciwnym razie nie sposób sobie wyt³umaczyæ, dla-
czego to Mo³otow zdecydowa³ siê u¿yæ tych samych konstrukcji myœlo-
wych, przeciwko którym Lenin kierowa³ swoj¹ dobrze wyostrzon¹ broñ.
Jawna sprzecznoœæ pomiêdzy teoretykiem a jego epigonami! Je¿eli Lenin
liczy³ na to, ¿e nawet zlikwidowanie klas wyzyskiwaczy jest mo¿liwe bez
aparatu biurokratycznego, to Mo³otow, aby wyjaœniæ dlaczego to po zli-
kwidowaniu klas wyzyskuj¹cych machina biurokratyczna zd³awi³a samo-
rzutn¹ aktywnoœæ ludu, nie znajduje nic lepszego poza powo³aniem siê na
„niedobitki" zlikwidowanych klas.
¯erowaæ na „niedobitkach" jest jednak tym trudniej, ¿e jak przyznaj¹
autorytatywni przedstawiciele samej biurokracji, wczorajsi wrogowie kla-
sowi s¹ pomyœlnie asymilowani przez spo³eczeñstwo radzieckie. Na przy-
k³ad, jeden z sekretarzy KC partii, Postyszew, mówi³ w kwietniu 1936 roku
na zjeŸdzie Komsomo³u: „Wielu szkodników... szczerze wyrazi³o skruchê,
stanê³o we wspólnym szeregu z narodem radziecki m...". Wobec pomyœlne-
go przeprowadzenia kolektywizacji „dzieci ku³aków nie powinny odpowia-
daæ za swych ojców". Ma³o tego: „W¹tpliwe jest, by obecnie nawet ku³ak
wierzy³ w mo¿liwoœæ odzyskania swej poprzedniej pozycji wyzyskiwacza
na wsi". Nie przypadkiem wszak rz¹d przyst¹pi³ do zniesienia ograniczeñ
zwi¹zanych z pochodzeniem spo³ecznym! Twierdzenia Postyszewa, które
w ca³oœci podziela równie¿ Mo³otow, mog¹ mieæ tylko jeden sens: nie tylko
biurokracja sta³a siê potwornym anachronizmem, ale równie¿ przymus
pañstwowy w ogóle nie ma nic do roboty na ziemi radzieckiej. Jednak¿e z
tym nieuchronnym wnioskiem nie zgadzaj¹ siê ani Mo³otow, ani Posty-
szew. Wol¹ oni zachowaæ w³adzê, choæby za cenê zaprzeczenia mu.
W rzeczy samej nie mog¹ siê oni wyrzec w³adzy, albo w t³umaczeniu na
obiektywny jêzyk: obecne spo³eczeñstwo radzieckie nie mo¿e obejœæ siê
bez pañstwa, ani te¿ nawet do okreœlonych granic, bez biurokracji. Przy-
czyn¹ tego s¹ jednak bynajmniej nie nêdzne niedobitki przesz³oœci, lecz

90
potê¿ne tendencje spo³eczne i aktualne si³y. Uzasadnienie dalszego istnie-
nia pañstwa radzieckiego jako aparatu przymusu polega na tym, ¿e obecny
przejœciowy re¿ym jest wci¹¿ jeszcze pe³en sprzecznoœci spo³ecznych, któ-
re w sferze konsumpcji — najbli¿ej i najbardziej dotycz¹cej ogó³u — s¹
straszliwie napiête i zawsze gro¿¹ tym, ¿e przenios¹ siê na sferê produkcji.
Dlatego te¿ zwyciêstwa socjalizmu nie mo¿na jeszcze nazwaæ ani ostatecz-
nym, ani nieodwracalnym.
Podstaw¹ sprawowania w³adzy przez biurokracjê jest ubóstwo spo³e-
czeñstwa w zakresie dóbr konsumpcyjnych wraz z wynikaj¹c¹ st¹d wal-
k¹ wszystkich z wszystkimi. Kiedy w sklepie towarów jest pod dostat-
kiem, nabywcy mog¹ przychodziæ, gdy zechc¹. Kiedy towarów jest ma³o,
nabywcy musz¹ stawaæ w kolejce. Kiedy kolejka jest bardzo d³uga, nale-
¿y postawiæ policjanta, ¿eby strzeg³ porz¹dku. Taki jest punkt wyjœcia
dla w³adzy biurokracji radzieckiej. Ona „wie" komu trzeba dawaæ, a kto
musi poczekaæ.
Podniesienie poziomu materialnego i cywilizacyjnego powinno by, na
pierwszy rzut oka, zmniejszaæ koniecznoœæ przywilejów i zawê¿aæ sferê
stosowania „praw bur¿uazyjnych", a tym samym wybijaæ grunt spod nóg
ich stra¿nika — biurokracji. W rzeczywistoœci zaœ nast¹pi³o coœ odwrotne-
go: wzrostowi si³ wytwórczych dotychczas towarzyszy³ rozwój wszelkiego
rodzaju nierównoœci i przywilejów, a wraz z tym i biurokratyzmu, l to rów-
nie¿ nie jest dzie³em przypadku.
W swym pierwszym okresie re¿ym radziecki by³ niew¹tpliwie znacznie
bardziej egalitarny i mniej biurokratyczny ni¿ obecnie. Lecz by³ to egalita-
ryzm wœród powszechnej nêdzy. Zasoby kraju by³y tak sk¹pe, ¿e nie stwa-
rza³y mo¿liwoœci dla wyodrêbnienia z masy ludnoœci jakichkolwiek b¹dŸ
liczebniejszych warstw uprzywilejowanych. Zarazem „równe" wynagro-
dzenie za pracê, zabijaj¹c osobiste zainteresowanie, przeobrazi³o siê w
hamulec rozwoju si³ wytwórczych. Gospodarka radziecka musia³a ze swej
nêdzy wznieœæ siê na wy¿szy stopieñ, ¿eby przywileje sta³y siê mo¿liwe,
tak jak odk³adanie siê warstw t³uszczu. Obecny poziom produkcji jest jesz-
cze daleki od tego, ¿eby zapewniæ wszystkim to, co jest im niezbêdne. Ale
wystarcza ju¿, ¿eby daæ mniejszoœci znaczne przywileje i przekszta³ciæ nie-
równoœæ w bat do poganiania wiêkszoœci. Taka jest pierwsza przyczyna
faktu, ¿e wzrost produkcji wzmaga³ dot¹d nie socjalistyczne, lecz bur¿u-
azyjne cechy pañstwa.

91
Nie jest to jednak przyczyna wy³¹czna. Na równi z czynnikiem ekono-
micznym, narzucaj¹cym na danym stadium kapitalistyczne sposoby wyna-
gradzania za pracê, dzia³a równolegle czynnik polityczny w postaci samej
biurokracji. Ze swej istoty jest ona rozsadnikiem i stró¿em nierównoœci. Na
pocz¹tku powstaje ona jako bur¿uazyjny organ pañstwa robotniczego.
Ustanawiaj¹c i strzeg¹c przywilejów mniejszoœci, zbiera œmietankê, rzecz
jasna, dla siebie samej. Kto bowiem dysponuje dobrami, ten nigdy jeszcze
nie skrzywdzi³ siebie samego. Tak to na pod³o¿u nêdzy spo³eczeñstwa po-
wstaje organ, który przerasta znacznie spo³ecznie niezbêdne funkcje, staje
siê samodzielnym czynnikiem, a wraz z tym — Ÿród³em wielkich zagro¿eñ
dla ca³ego organizmu spo³ecznego.
Przed naszymi oczami zaczyna zarysowywaæ siê spo³eczny sens radziec-
kiego termidoru. Bieda i zacofanie ogólne mas raz jeszcze ucieleœni³y siê w
z³owieszczej postaci dyrygenta z wielk¹ pa³¹ w rêku. Zdegradowana i oplu-
wana biurokracja znowu ze s³ugi spo³eczeñstwa sta³a siê jego panem. Na
tej drodze osi¹gnê³a ona stan takiego wyobcowania spo³ecznego i moralne-
go wzglêdem mas ludowych, ¿e nie mo¿e ju¿ dopuœciæ do jakiejkolwiek
b¹dŸ kontroli nad swymi poczynaniami i nad swoimi dochodami.
Mistyczny nieomal strach biurokracji przed „spekulancikami, cwania-
kami i plotkarzami" ma wiêc swe ca³kowicie racjonalne wyjaœnienie. Nie
bêd¹c jeszcze zdoln¹ do zaspokojenia elementarnych potrzeb ludnoœci, ra-
dziecka gospodarka rodzi i na ka¿dym kroku odradza tendencje do speku-
lacji i z³odziejstwa. Z drugiej strony przywileje nowej elity budz¹ w masie
ludnoœci sk³onnoœæ do dawania pos³uchu „antyradzieckim plotkarzom", czyli
ka¿demu, kto choæby szeptem krytykuje samowolne i zach³anne naczal-
stwo. Chodzi wiêc nie o zmory przesz³oœci, nie o niedobitki tego, czego
wiêcej ju¿ nie ma, jednym s³owem nie o niegdysiejsze œniegi, lecz o nowe,
potê¿ne i stale odradzaj¹ce siê tendencje do indywidualnej akumulacji. Pierw-
szy na razie jeszcze bardzo skromny przybór dobrobytu w kraju, w³aœnie w
skutek swej skromnoœci nie os³abi³, a wzmocni³ te odœrodkowe tendencje. Z
drugiej strony, wzros³o równoczeœnie d¹¿enie nieuprzywilejowanych, by
daæ nowym wielmo¿om po ³apach. Walka spo³eczna zaostrza siê znowu.
Takie oto s¹ Ÿród³a potêgi biurokracji. Ale z tych¿e samych Ÿróde³ wyrasta
równie¿ zagro¿enie dla jej wszechmocy.

92
VI. WZROST NIERÓWNOŒCI I NASILENIE SIÊ
ANTAGONIZMÓW SPO£ECZNYCH

NÊDZA, LUKSUS I SPEKULACJA

Zacz¹wszy od „socjalistycznej dystrybucji", w³adza radziecka musia-


³a w 1921 roku dokonaæ zwrotu ku rynkowi. Maksymalne zaanga¿owa-
nie œrodków w epoce pierwszej piêciolatki ponownie zmusi³o do zastoso-
wania dystrybucji pañstwowej, czyli do powtórzenia doœwiadczeñ „ko-
munizmu wojennego", na o wiele wy¿szej podstawie. Okaza³o siê jednak,
¿e i ta podstawa jest jeszcze niedostateczna. W 1935 roku system plano-
wej dystrybucji znowu ust¹pi³ miejsca handlowi. Tak wiêc ju¿ po raz
drugi okaza³o siê, ¿e realne metody dystrybucji towarów w wiêkszym
stopniu zale¿¹ od poziomu techniki i istniej¹cych zasobów materialnych
ni¿ nawet od form w³asnoœci.
Wzrost wydajnoœci pracy, zw³aszcza dziêki p³acy akordowej, rokuje w
dalszej perspektywie zwiêkszenie masy towarowej i obni¿kê cen, a w rezul-
tacie wzrost stopy ¿yciowej ludnoœci. Jest to jednak tylko jedna strona me-
dalu, która, jak wiadomo, daje siê zaobserwowaæ równie¿ w epoce rozkwi-
tu kapitalizmu. Trzeba jednak zjawiska i procesy ujmowaæ w ich wzajem-
nym zwi¹zku i oddzia³ywaniu. Wzrost wydajnoœci pracy w warunkach
obrotu towarowego oznacza zarazem wzrost nierównoœci. Zwiêkszenie siê
dobrobytu warstw rz¹dz¹cych wyprzedza znacznie wzrost stopy ¿yciowej
mas. Równolegle ze wzrostem zasobnoœci pañstwa zachodzi proces nowe-
go rozwarstwienia spo³ecznego.
Z punktu widzenia warunków ¿ycia powszedniego ju¿ teraz spo³eczeñ-
stwo radzieckie dzieli siê na mniejszoœæ z³o¿on¹ z osób maj¹cych zapew-
niony byt i uprzywilejowanych, oraz na wiêkszoœæ wegetuj¹c¹ w nêdzy,

93
przy czym na skrajnych biegunach nierównoœæ wyra¿a siê w oburzaj¹cych
kontrastach. Mimo wysokich cen, towary przeznaczone do powszechnego
u¿ytku z regu³y s¹ wyj¹tkowo niskiej jakoœci i, im dalej od wiêkszych oœrod-
ków, trudniej je dostaæ. Nie tylko spekulacja, ale i zwyk³e kradzie¿e towa-
rów konsumpcyjnych s¹ w takich warunkach zjawiskiem powszechnym; o
ile jeszcze do wczoraj stanowi³y one uzupe³nienie dystrybucji planowej, to
obecnie s¹ czynnikiem koryguj¹cym handel radziecki.
„Przyjaciele" ZSRR maj¹ zawodowy nawyk zbierania wra¿eñ z zamkniê-
tymi oczami i z wat¹ w uszach: nie sposób na nich polegaæ. Wrogowie
rozpowszechniaj¹ nieraz z³oœliwe oszczerstwa. Pos³uchajmy wiêc samej
biurokracji. Poniewa¿ przynajmniej ona nie jest wrogiem samej siebie, wiêc
jej w³asne, publiczne przyznanie siê — zawsze spowodowane jak¹œ piln¹
koniecznoœci¹ praktyczn¹ — zas³uguje na nieporównanie wiêksze zaufanie
ni¿ czêstsze i ha³aœliwe przechwa³ki.
Plan przemys³u na rok 1935 zosta³, jak wiadomo, wykonany z nadwy¿-
k¹. Jednak¿e, co siê tyczy budownictwa mieszkaniowego, to wykonano go
w 55,7%, przy tym wolniej, gorzej i bardziej niechlujnie odbywa siê bu-
downictwo domów dla robotników. Co siê tyczy ko³choŸników, to ¿yj¹ oni
jak dawniej w starych cha³upach razem z cielêtami i karaluchami. Z dru-
giej strony, radzieccy wielmo¿e utyskuj¹ w prasie, ¿e nie we wszystkich
nowo zbudowanych dla nich domach s¹ „pokoje dla gospoœ", czyli dla s³u¿by.
Ka¿dy re¿im stwarza sobie samemu monumentalny wyraz w budownic-
twie i architekturze. Dla ZSRR charakterystyczne s¹ obecnie i liczne pa³a-
ce i domy rad, prawdziwe œwi¹tynie biurokracji, kosztuj¹ce niekiedy dzie-
si¹tki milionów rubli, drogie teatry, domy Armii Czerwonej, czyli kluby
wojskowe g³ównie dla oficerów, luksusowe stacje metra — dla tych, kogo
na nie staæ, podczas gdy budownictwo mieszkañ dla robotników, chocia¿-
by typu koszarowego, pozostaje ogromnie i niezmiennie w tyle.
W przewozach towarowych na kolei osi¹gniêto powa¿ne sukcesy. Zwy-
k³y cz³owiek jednak¿e bardzo ma³o na tym skorzysta³. Niezliczone zarz¹-
dzenia szefa resortu kolejowego za ka¿dym razem grzmi¹ „na antysanitar-
ny stan parku wagonowego i budynków dla pasa¿erów", na „oburzaj¹ce
fakty bezczynnoœci w sferze obs³ugi pasa¿erów w podró¿y", na „wielk¹
iloœæ nadu¿yæ, z³odziejstwa i szwindle z biletami na przejazd... na chomi-
kowanie wolnych miejsc i spekulacjê nimi, na ³apownictwo... kradzie¿e
baga¿u na stacjach i w podró¿y. Takie fakty s¹ hañb¹ transportu socjali-
stycznego!" Naprawdê to tak¿e na kapitalistycznych kolejach s¹ one trak-

94
towane jako przestêpstwo. Powtarzaj¹ce siê skargi elokwentnego admini-
stratora nieomylnie œwiadcz¹ o wyj¹tkowym niedostatku œrodków trans-
portu na potrzeby ludnoœci, o ogromnym zapotrzebowaniu na te towary,
które przewozi kolej i wreszcie — o cynicznym lekcewa¿eniu prostego
œmiertelnika ze strony kolejarzy, jak równie¿ wszelkich pozosta³ych w³adz.
Sam¹ siebie biurokracja potrafi znakomicie obs³ugiwaæ zarówno na l¹dzie,
na wodzie, jak i w powietrzu, o czym œwiadczy wielka iloœæ salonek, spe-
cjalnych poci¹gów i parostatków, coraz czêœciej zamienianych zreszt¹ na
najlepsze samochody i samoloty.
Charakteryzuj¹c sukcesy przemys³u radzieckiego, przedstawiciel KC w
Leningradzie ¯danow wœród oklasków ze strony bezpoœrednio zaintereso-
wanych s³uchaczy obieca³, ¿e za rok „nasi aktywiœci bêd¹ przyje¿d¿aæ na
posiedzenia nie obecnymi skromnymi fordami, a limuzynami". Poniewa¿
radziecka technika zwrócona jest twarz¹ do cz³owieka, wiêc wysi³ki kieru-
je przede wszystkim na zaspokojenie potrzeb wybranej mniejszoœci. Ulicz-
ne tramwaje, po staremu, gdziekolwiek s¹, wszêdzie je¿d¿¹ przepe³nione
do niemo¿liwoœci.
Kiedy komisarz ludowy przemys³u spo¿ywczego Mikojan przechwala
siê, ¿e gorsze gatunki cukierków w coraz wiêkszym stopniu s¹ wypierane z
produkcji przez gatunki lepsze, i ¿e „nasze panie" domagaj¹ siê dobrych
perfum, to oznacza to tylko tyle, ¿e przemys³ wraz z przejœciem na obroty
handlowe dostosowuje siê do bardziej wymagaj¹cego konsumenta. Takie
s¹ prawa rz¹dz¹ce rynkiem, na którym bynajmniej nie ostatnie miejsce zaj-
muj¹ wysoko postawione „¿ony". A równoczeœnie okazuje siê, ¿e 68 skle-
pów spó³dzielczych spoœród 95 na Ukrainie zbadanych w 1935 roku w
ogóle nie mia³o w sprzeda¿y cukierków i ¿e popyt na wyroby cukiernicze
zaspokajany by³ zaledwie w 15—20% przy bardzo niskiej jakoœci. „Fabry-
ki pracuj¹ — uskar¿a siê „Izwiestija" — nie licz¹c siê z wymaganiami
konsumenta", naturalnie, je¿eli nie jest to ten konsument, który potrafi
wybroniæ swe interesy.
Profesor Bach, traktuj¹c problem z punktu widzenia chemii organicznej,
znajduje, ¿e „nasz chleb bywa niekiedy jak najgorszej jakoœci". To samo
myœl¹ robotnicy i robotnice, nie znaj¹cy siê. na procesie fermentacji; w
odró¿nieniu od dostojnego profesora nie maj¹ oni mo¿liwoœci wyra¿enia
swojej opinii w prasie.
Kombinat odzie¿owy w Moskwie reklamuje ró¿norodne fasony jedwab-
nych sukienek, opracowane przez specjalny „Dom mody"; na prowincji,

95
nawet w du¿ych przemys³owych miastach, robotnicy po staremu nie mog¹
dostaæ koszuli bawe³nianej bez kolejek i udrêki; nie starcza! Zapewniæ to,
co niezbêdne wielu ludziom, jest znacznie trudniej, ni¿ luksusowe towary
nielicznym: œwiadczy o tym ca³a historia.
Wymieniaj¹c w³asne osi¹gniêcia, Mikojan oznajmi³: „nowoœci¹ jest pro-
dukcja margaryny". Rzeczywiœcie, nie by³o jej za starego re¿ymu. Nie na-
le¿y jednak zbyt pochopnie wyci¹gaæ wniosku, ¿e jakoby jest gorzej ni¿ za
czasów carskich: mas³a lud nie jad³ równie¿ i wtedy. Ale pojawienie siê
namiastki oznacza przynajmniej tyle, ¿e w Zwi¹zku Radzieckim s¹ teraz
dwie klasy konsumentów: jedna z nich woli mas³o, druga musi zadowalaæ
siê margaryn¹. „Zapewniamy mo¿noœæ nabycia w dostatecznej iloœci ma-
chorki tym wszystkim, którzy jej potrzebuj¹" — przechwala³ siê ten¿e Mi-
kojan. Zapomnia³ jednak dodaæ, ¿e ani w Europie, ani w Ameryce w ogóle
nie znany jest tytoñ tak niskiej jakoœci, jak machorka.
Jednym ze szczególnie dobitnych, by nie rzec — wyzywaj¹cych obja-
wów nierównoœci jest otwarcie w Moskwie i w innych du¿ych miastach
specjalnych sklepów z towarami wysokiej jakoœci, pod bardzo wymown¹,
chocia¿ nie rodzim¹ nazw¹ „Lux" (zbytek). Równoczeœnie nie koñcz¹ce
siê skargi na powszechne z³odziejstwo w sklepach spo¿ywczych w Mo-
skwie i na prowincji oznaczaj¹, ¿e artyku³ów spo¿ywczych wystarcza tyl-
ko dla mniejszoœci, chocia¿ spo¿ywaæ je chcieliby wszyscy.
Robotnica-matka ma w³asny pogl¹d na porz¹dki publiczne i w ostatecz-
nym rachunku liczy siê jej „konsumpcyjne" kryterium, jak pogardliwie
wyra¿a siê wielmo¿a, sk¹din¹d wielce dba³y o swoj¹ w³asn¹ konsumpcjê.
W konflikcie pomiêdzy robotnic¹ a biurokrat¹ Marks i Lenin (a wraz z
nimi i my) s¹ po stronie robotnicy przeciwko biurokracie, wyolbrzymiaj¹-
cemu osi¹gniêcia, zamazuj¹cemu sprzecznoœci i trzymaj¹cemu robotnicê
za gard³o, ¿eby nie oœmiela³a siê krytykowaæ.
Niechaj margaryna i machorka bêd¹ t¹ smutn¹ koniecznoœci¹ na dzisiaj.
W takim razie nie ma siê jednak co przechwalaæ i upiêkszaæ rzeczywisto-
œci. Limuzyny dla „aktywistów", dobre perfumy dla „naszych pañ", mar-
garyna dla robotników, sklepy „Lux" mo¿nych, widok delikatesów na lu-
strzanych witrynach dla plebsu — taki socjalizm w oczach mas to tylko
nowy, przenicowany kapitalizm. Ocena ta bynajmniej nie jest b³êdna. W
warunkach „upowszechnionej nêdzy" walka o przedmioty pierwszej po-
trzeby grozi tym, ¿e wskrzesi „ca³y ten stary kram", który na ka¿dym kro-
ku zmartwychwstaje kawa³ek po kawa³ku.

96
Obecne stosunki rynkowe ró¿ni¹ siê wobec okresu NEP-u (1921—1928)
tym, ¿e powinny rozwijaæ siê bez udzia³u poœrednika i prywatnego kupca
bezpoœrednio miêdzy firmami pañstwowymi, spó³dzielczymi i ko³chozami
a poszczególnym obywatelem. W taki sposób jednak rzecz wygl¹da tylko
w zasadzie. Szybko wzrastaj¹ce obroty handlu detalicznego, zarówno pañ-
stwowego jak i spó³dzielczego, zgodnie z planem mog¹ w 1936 roku wy-
nieœæ 100 miliardów rubli. Obroty handlu ko³chozowego, które w 1935
roku stanowi³y 16 miliardów, w roku bie¿¹cym maj¹ powa¿nie wzrosn¹æ.
Trudno rzec, jakie jest miejsce — w ka¿dym razie wcale niema³e! — niele-
galnych i na po³y legalnych poœredników w obrêbie tych obrotów, jak i
poza nimi. Nie tylko ch³opi indywidualni, ale i ko³chozy, zw³aszcza po-
szczególni ko³choŸnicy, s¹ nader sk³onni do korzystania z us³ug poœredni-
ka. Tak¹¿ drog¹ krocz¹ rzemieœlnicy, spó³dzielcy, przemys³ lokalny maj¹-
cy do czynienia z ch³opami. Co pewien czas nieoczekiwanie wychodzi na
jaw, ¿e w jakimœ du¿ym rejonie handel miêsem, mas³em lub jajami prze-
chwycili w rêce „spekulanci". W zbiurokratyzowanych spó³dzielniach wiej-
skich ca³ymi tygodniami i miesi¹cami brakuje nawet najbardziej potrzeb-
nych artyku³ów powszechnego u¿ytku, takich jak sól, zapa³ki, m¹ka i naf-
ta, które z kolei w magazynach pañstwowych znajduj¹ siê w dostatecznej
iloœci. Jest wiêc jasne, ¿e potrzebne towary ch³opi zdobywaj¹ w inny spo-
sób. Radziecka prasa, jak d³uga i szeroka, pisze o poœrednikach handlo-
wych jako o czymœ zrozumia³ym samo przez siê.
Co siê tyczy prywatnej przedsiêbiorczoœci i akumulacji innego typu, to
odgrywaj¹ one chyba mniejsz¹ rolê. Samodzielni woŸnice, prowadz¹cy
miejsca noclegowe, indywidualni rzemieœlnicy, podobnie jak indywidualni
ch³opi, s¹ to zawody zaledwie tolerowane. W samej Moskwie jest spora
iloœæ prywatnych pracowni rzemieœlniczych i zak³adów naprawczych —
przymyka siê na nie oczy, poniewa¿ zape³niaj¹ one dotkliwe luki w gospo-
darce. Nieporównanie wiêksza iloœæ rzemieœlników indywidualnych pracu-
je pod fa³szywym szyldem wszelkiego rodzaju arteli i spó³dzielni lub ukry-
wa siê pod firm¹ ko³chozu. Jak gdyby po to, by podkreœliæ istnienie szcze-
lin w gospodarce planowej, s³u¿ba kryminalna w Moskwie co pewien czas
aresztuje jako niepoprawne spekulantki g³odne kobiety, handluj¹ce pok¹t-
nie beretami w³asnego wyrobu lub bawe³nianymi koszulami.
„Baza spekulacji zosta³a w naszym kraju zlikwidowana — obwieœci³
Stalin jesieni¹ 1935 roku — i je¿eli mimo to mamy jeszcze spekulantów, to
wyjaœnienie tego jest tylko jedno: niedostateczna czujnoœæ klasowa, liberal-

97
ny stosunek poszczególnych ogniw aparatu radzieckiego do spekulantów".
Oto próbka myœlenia biurokratycznego w idealnie czystej postaci! Baza
ekonomiczna spekulacji zosta³a zlikwidowana? Wiêc w takim razie ¿adna
czujnoœæ nie jest potrzebna. Gdyby pañstwo mog³o dostarczyæ ludnoœci na
przyk³ad, niezbêdnej iloœci skromnych nakryæ g³owy, nie by³oby potrzeby
przeprowadzania ob³aw na niefortunne handlarki uliczne. W¹tpliwe jest
jednak, aby taka potrzeba istnia³a równie¿ obecnie.
Wymienione powy¿ej kategorie prywaciarzy same w sobie, zarówno
pod wzglêdem swej liczebnoœci, jak i obrotów, nie stanowi¹ zagro¿enia.
Nie sposób przecie¿ przeraziæ siê na myœl o szturmie na twierdzê w³asno-
œci pañstwowej wozaków, handlarek beretami, zegarmistrzów i poœredni-
ków skupuj¹cych jaja. Ale arytmetyczny stosunek wzajemny wielkoœci
tych si³ nie rozwi¹zuje problemu. Mnogoœæ i ró¿norodnoœæ spekulantów
wszelkiego typu, pojawiaj¹cych siê przy najmniejszym zel¿eniu kursu
administracyjnego masowo, jak wysypka podczas gor¹czki, œwiadczy o
sta³ym nacisku tendencji drobnomieszczañskich. Stopieñ zagro¿enia dla
perspektywy socjalistycznej, jaki stanowi¹ bakcyle spekulacji, zale¿y bez
reszty od si³y oporu, jaki mo¿e stawiaæ im ekonomiczny i polityczny or-
ganizm kraju.
Nastroje i zachowanie siê szeregowych robotników i ko³choŸników,
czyli z grubsza rzecz bior¹c 90% ludnoœci, zale¿¹ w pierwszym rzêdzie
od zmian ich realnych zarobków. Bynajmniej nie mniejsze znaczenie po-
winien mieæ wzajemny stosunek miêdzy ich dochodami a dochodami le-
piej usytuowanych warstw. Prawo wzglêdnoœci daje o sobie znaæ najbar-
dziej bezpoœrednio w³aœnie w sferze konsumpcji indywidualnej! Przet³u-
maczenie ca³okszta³tu stosunków spo³ecznych na jêzyk rozrachunku fi-
nansowego ujawni bez reszty realny udzia³ w dochodzie narodowym po-
szczególnych warstw spo³ecznych. Nawet wtedy, gdy rozumie siê nie-
uchronnoœæ nierównoœci przez jeszcze d³ugi czas, otwarte pozostaje py-
tanie o dopuszczalne jej granice i o jej spo³eczn¹ celowoœæ w ka¿dym
konkretnym wypadku. Nieuchronna walka o udzia³ w dochodzie narodo-
wym stanie siê si³¹ rzeczy walk¹ polityczn¹. Czy obecny ustrój jest so-
cjalistyczny, czy nie — to zostanie rozstrzygniête nie dziêki sofizmatom
biurokracji, a dziêki stosunkowi samych mas, to znaczy robotników prze-
mys³owych i ch³opów ko³chozowych, do ustroju.

98
ROZWARSTWIENIE PROLETARIATU

Zdawa³oby siê, ¿e w pañstwie robotniczym dane o realnej p³acy robo-


czej powinny byæ badane szczególnie skrupulatnie; a w ogóle — ca³a staty-
styka dochodów ludnoœci wed³ug ró¿nych kategorii powinna siê wyró¿niaæ
ca³kowit¹ przejrzystoœci¹ i byæ powszechnie dostêpna. W rzeczywistoœci
w³aœnie ta dziedzina, dotycz¹ca najbardziej ¿ywotnych interesów ludzi pracy,
jest zakutana w ca³kowicie szczeln¹ zas³onê. Chocia¿ brzmi to niewiary-
godnie, bud¿et rodziny robotniczej w Zwi¹zku Radzieckim jest dla nauki
bez porównania bardziej wielkoœci¹ tajemnicz¹ ni¿ w byle kraju kapitali-
stycznym. Bezskutecznie usi³owalibyœmy wykreœliæ krzyw¹ realnej p³acy
roboczej ró¿nych kategorii klasy robotniczej, chocia¿by za okres drugiej
piêciolatki. Uporczywe milczenie W tym wzglêdzie Ÿróde³ i autorytetów
jest równie wymowne, jak popisywanie siê przez nich nic nie mówi¹cymi
danymi sumarycznymi.
Wed³ug danych z referatu komisarza ludowego przemys³u radzieckiego,
Ord¿onikidzego, w dziesiêcioleciu 1925—1935 miesiêczna wydajnoœæ ro-
botnika wzros³a 3,2 razy, zaœ p³aca wyra¿ona w pieni¹dzu o 4,5 raza. Jak¹
czêœæ tej ostatniej, tak imponuj¹co wygl¹daj¹cej liczby, zagarniaj¹ spece i
wy¿sze warstwy robotnicze i, co nie mniej wa¿ne, jak ta nominalna wiel-
koœæ wyra¿a siê w realnych wartoœciach — na ten temat nie dowiadujemy
siê niczego ani z referatu, ani z gazetowych komentarzy do niego. Na zjeŸ-
dzie m³odzie¿y radzieckiej w kwietniu 1936 roku sekretarz Komsomo³u,
Kosariew oœwiadczy³: „Od stycznia 1931 roku do grudnia 1935 zarobki
m³odzie¿y wzros³y o 340%!". Ale nawet w œrodowisku starannie wyselek-
cjonowanych m³odych kawalerów orderów, nie sk¹pi¹cych braw, przechwa³-
ki te nie wywo³a³y oklasków: zarówno s³uchacze, jak i mówca zbyt dobrze
wiedz¹, ¿e nag³e przejœcie do cen rynkowych pogorszy³o sytuacjê material-
n¹ podstawowej masy robotników.
„Przeciêtne" roczne zarobki, je¿eli po³¹czymy dyrektora zjednoczenia i
sprz¹taczkê, wynosi³y w 1935 roku oko³o 2300 rubli, a w 1936 powinny
wynieœæ oko³o 2500, czyli 7500 franków francuskich nominalnie, zaœ zgodnie
z realn¹ si³¹ nabywcz¹ raczej nie Wiêcej ni¿ 3500—4000 franków. Liczba
ta, sama w sobie bardzo skromna, zmaleje jeszcze bardziej, gdy weŸmiemy
pod uwagê, ¿e wzrost zarobków w 1936 roku jest tylko czêœciow¹ rekom-
pensat¹. Za zniesienie ulgowych cen na artyku³y konsumpcyjne i za likwi-
dacjê ca³ego szeregu bezp³atnych us³ug. Najwa¿niejsze jednak jest to, ¿e

99
2500 rubli rocznie, czyli 208 miesiêcznie, stanowi, jak powiedziano, prze-
ciêtn¹ p³acê, czyli fikcjê arytmetyczn¹, maj¹c¹ Zamaskowaæ realnoœæ —
bezwzglêdn¹ nierównoœæ wynagrodzenia za p³acê.
Jest rzecz¹ zupe³nie bezsporn¹, ¿e sytuacja wy¿szej warstwy robotni-
czej, zw³aszcza tak zwanych stachanowców, w ostatnim roku znacznie siê
polepszy³a: nie przypadkiem prasa wylicza starannie, ile to ten lub ów ka-
waler orderu kupi³ sobie garniturów, butów, patefonów, rowerów lub pu-
szek konserw. A propos — przy okazji wychodzi na jaw, jak ma³o dostêpne
s¹ te dobra dla szeregowych robotników. W kwestii czynników pobudzaj¹-
cych ruch stachanowski Stalin powiedzia³: „¯yje nam siê ³atwiej, ¿yje nam
siê weselej. Kiedy zaœ ¿yje nam siê weso³o, to robota idzie jak z p³atka". W
takim, nader charakterystycznym dla warstwy rz¹dz¹cej optymistycznym
traktowaniu akordu zawiera siê ten ³ut prozaicznej prawdy, ¿e wyodrêbnie-
nie arystokracji robotniczej by³o mo¿liwe tylko dziêki poprzednim sukce-
som gospodarczym kraju. Jednak¿e motywem napêdowym stachanowców
nie jest „weso³oœæ" jako taka, a d¹¿enie do wiêkszych zarobków. Tê po-
prawkê do Stalina wniós³ Mo³otow: „Bezpoœrednim bodŸcem do wysokiej
wydajnoœci pracy w wypadku stachanowców — oœwiadczy³ — jest zwy-
czajne zainteresowanie zwiêkszeniem w³asnych zarobków". Rzeczywiœcie
— w ci¹gu kilku miesiêcy pojawi³a siê ca³a kategoria robotników, których
nazywa siê „tysi¹cznikami", poniewa¿ zarobki ich przekraczaj¹ tysi¹c ru-
bli miesiêcznie, a s¹ i tacy, którzy zarabiaj¹ ponad 2000 rubli, podczas gdy
robotnicy ni¿szych kategorii otrzymuj¹ miesiêcznie niejednokrotnie poni-
¿ej 100 rubli.
Mog³oby siê wydawaæ, ¿e ju¿ sama rozpiêtoœæ p³acy roboczej stwarza
wystarczaj¹c¹ zupe³nie ró¿nicê pomiêdzy „wybitnymi" i „przeciêtnymi"
robotnikami. Ale biurokracji tego jeszcze ma³o! Stachanowców dos³ownie
obsypuje siê przywilejami: przydziela im siê nowe mieszkania lub odnawia
stare; wysy³a siê ich poza kolejk¹ do domów wczasowych i do sanatoriów;
wysy³a im siê do domów bezp³atnych nauczycieli i lekarzy; daje im siê
darmo bilety do kina; tu i ówdzie nawet strzyg¹ ich i gol¹ bezp³atnie i poza
kolejnoœci¹. Wiele z tych przywilejów jest jak gdyby œwiadomie obliczo-
nych na to, ¿eby dotkn¹æ i uraziæ przeciêtnego robotnika. Przyczyn¹ na-
trêtnej ³askawoœci w³adz jest, poza karierowiczostwem, nieczyste sumie-
nie: lokalne grupy biurokracji czepiaj¹ siê skwapliwie mo¿liwoœci prze³a-
mania izolacji, dopuœciwszy do przywilejów górn¹ warstwê robotników.
W rezultacie realne zarobki stachanowców przewy¿szaj¹ nieraz 20—30

100
razy zarobki robotników ni¿szych kategorii. Co siê tyczy szczególnie for-
tunnych robotników wykwalifikowanych, to ich p³aca starczy³aby w wielu
wypadkach na wynagrodzenia dla 80—100 prostych robotników. Pod wzglê-
dem rozmachu nierównoœci w wynagradzaniu za pracê ZSRR nie tylko
doœcign¹³, ale nawet znacznie wyprzedzi³ kraje kapitalistyczne!
Najlepsi ze stachanowców, czyli ci, którzy rzeczywiœcie kieruj¹ siê
socjalistycznymi motywami, nie ciesz¹ siê ze swych przywilejów, ponie-
wa¿ one im ci¹¿¹, I nic w tym dziwnego — indywidualne korzystanie ze
wszelkiego rodzaju dóbr materialnych na tle powszechnego ubóstwa wy-
twarza wokó³ nich pierœcieñ zawiœci i wrogoœci i zatruwa im ¿ycie. Sto-
sunki tego rodzaju s¹ bardziej odleg³e od moralnoœci socjalistycznej ni¿
stosunki wœród robotników fabryki kapitalistycznej, zwi¹zanych jedno-
œci¹ w walce z wyzyskiem.
I mimo to ¿ycie codzienne nie jest ³atwe równie¿ dla wykwalifikowanego
robotnika, zw³aszcza na prowincji. Pomimo, ¿e siedmiogodzinny dzieñ pracy
coraz bardziej jest poœwiêcany na rzecz zwiêkszenia dziennej wydajnoœci,
niema³¹ czêœæ czasu poch³ania dodatkowa walka o byt. Dla podkreœlenia
szczególnego dobrobytu najwydatniejszych robotników w sowchozach,
wskazuje siê, na przyk³ad, ¿e traktorzyœci, kierowcy kombajnów itd., czyli
jawna elita, maj¹ w³asne krowy i œwinie. Teoria g³osz¹ca, ¿e socjalizm bez
mleka jest lepszy, ni¿ mleko bez socjalizmu, zosta³a zarzucona. Teraz uzna-
no, ¿e robotnicy pañstwowych przedsiêbiorstw rolniczych, gdzie, jak by
siê mog³o wydawaæ, nie brakuje ani krów, ani œwiñ, musz¹ stworzyæ w³a-
sne podrêczne gospodarstwo, aby zapewniæ sobie byt. Niemniej wymowna
jest tryumfalna informacja, ¿e w Charkowie 96 tysiêcy tamtejszych robot-
ników ma w³asne ogródki dzia³kowe: wzywa siê inne miasta, by bra³y z
tego przyk³ad. Có¿ za przeraŸliwe trwonienie ludzkich si³ wi¹¿e siê z „w³a-
sn¹ krow¹" i z „w³asnym ogródkiem", i jakim to brzemieniem owo œrednio-
wieczne grzebanie siê w nawozie i w ziemi spada na robotnika, zw³aszcza
na jego ¿onê i dzieci!
Co siê tyczy g³ównej masy ludzkiej, to nie ma ona, rzecz jasna, ani krów,
ani ogródków, ani nawet czêsto w³asnego k¹ta. P³aca robocza nieprzyuczo-
nych robotników wynosi 1200—1500 rubli rocznie i nawet poni¿ej tego,
co przy radzieckich cenach oznacza nêdzê. Warunki mieszkaniowe, ten
najbardziej wiarygodny wskaŸnik poziomu materialnego i kulturalnego, s¹
bardzo ciê¿kie, wrêcz nieznoœne. Przyt³aczaj¹ca wiêkszoœæ robotników
gnieŸdzi siê w hotelach robotniczych, które pod wzglêdem wyposa¿enia i

101
utrzymania s¹ znacznie gorsze ni¿ koszary. Kiedy trzeba usprawiedliwiæ
pora¿ki produkcyjne, absencjê i brakoróbstwo sama administracja, za po-
œrednictwem swoich dziennikarzy, daje takie opisy warunków mieszkanio-
wych: „robotnicy œpi¹ na pod³odze, poniewa¿ w ³ó¿kach zagryzaj¹ ich plu-
skwy, krzes³a s¹ po³amane, nie ma garnuszka, ¿eby napiæ siê wody" itd.
„W jednym pokoju ¿yj¹ dwie rodziny. Sufit przecieka, a w czasie deszczu
wodê z pokoju wynosi siê wiadrami". „Ubikacje s¹ w obrzydliwym stanie".
Opisy te, dotycz¹ce ró¿nych czêœci kraju, mo¿na dowolnie mno¿yæ. W re-
zultacie nieznoœnych warunków „fluktuacja robotników — pisze na przy-
k³ad szef górnictwa naftowego — osi¹gnê³a bardzo du¿e rozmiary... Z po-
wodu braku robotników wielka iloœæ odwiertów zosta³a po prostu porzuco-
na..." W pewnych, szczególnie trudnych rejonach, zgadzaj¹ siê pracowaæ
tylko ludzie karnie zwolnieni gdzie indziej za ró¿ne przewinienia dyscypli-
narne. Tak to na dnie proletariatu osadza siê warstwa wyrzutków i osób
wyzutych z praw, radzieckich pariasów, których mimo to musi szeroko
wykorzystywaæ tak wa¿na ga³¹Ÿ gospodarki, jak górnictwo naftowe.
W rezultacie oburzaj¹cych ró¿nic w zarobkach, pog³êbionych samowol-
nie nadanymi przywilejami, biurokracji udaje siê wywo³ywaæ ostre antago-
nizmy wœród proletariatu. Sprawozdania o kampanii stachanowskiej da-
wa³y niekiedy obraz ma³ej wojny domowej. „Awarie i uszkodzenia mecha-
nizmów to ulubiony(!) œrodek walki z ruchem stachanowskim" — pisa³ na
przyk³ad organ zwi¹zków zawodowych. „Walka klasowa — czytamy dalej
— przypomina o sobie na ka¿dym kroku". W tej walce „klasowej" po jed-
nej stronie stoj¹ robotnicy, po drugiej zwi¹zki zawodowe. Stalin publicznie
zaleca³, by stawiaj¹cych opór waliæ „w zêby". Inni cz³onkowie KC niejed-
nokrotnie odgra¿ali siê, ¿e „rozzuchwalonych wrogów" zmiot¹ z powierzchni
ziemi. W ca³ym ruchu stachanowskim szczególnie dobitnie wysz³o na jaw
równie¿ g³êbokie wyobcowanie w³adzy wobec proletariatu, a tak¿e zacie-
k³a uporczywoœæ, z jak¹ biurokracja stosuje regu³ê, któr¹ zreszt¹ nie ona
wymyœli³a: „dziel i rz¹dŸ!". Za to na pocieszenie robotników forsowny akord
nazywany jest „wspó³zawodnictwem socjalistycznym". Nazwa ta brzmi
jak szyderstwo.
Wspó³zawodnictwo, które zakorzenione jest w naszej naturze biologicz-
nej, niew¹tpliwie — oczyœciwszy siê najpierw z wyrachowania, zawiœci i
przywilejów — pozostanie najwa¿niejsz¹ dŸwigni¹ kultury równie¿ i w
komunizmie. Ale i w bli¿szej nam wstêpnej epoce utrwalenie spo³eczeñ-
stwa socjalistycznego powinno dokonywaæ siê nie takimi haniebnymi me-

102
todami, zapo¿yczonymi od zacofanego kapitalizmu, do jakich ucieka siê
rz¹d radziecki, a w sposób bardziej godny wyzwolonego cz³owieka, przede
wszystkim zaœ nie pod groŸb¹ biurokratycznej pa³ki. Sama bowiem ta pa³-
ka jest najbardziej obrzydliwym spadkiem po starym œwiecie. Powinna byæ
ona po³amana na kawa³ki i spalona publicznie na stosie, ¿eby mo¿na by³o
bez rumieñca wstydu mówiæ o socjalizmie.

SPRZECZNOŒCI SPO£ECZNE SKOLEKTYWIZOWANEJ WSI

O ile zjednoczenia w przemyœle s¹ przedsiêbiorstwami „co do samej


zasady" socjalistycznymi, to nie mo¿na tego samego powiedzieæ o ko³cho-
zach. Podstaw¹ tych ostatnich nie jest w³asnoœæ pañstwowa, lecz grupowa.
To wielki krok naprzód w porównaniu z rozdrobnieniem gospodarstw in-
dywidualnych. Czy jednak ko³chozy doprowadz¹ do socjalizmu? Rzecz
zale¿y od ca³ego szeregu okolicznoœci, z których czêœæ mo¿na zaliczyæ do
wewnêtrzno-ko³chozowych, czêœæ wynika z ogólnych warunków systemu
radzieckiego, czêœæ wreszcie, i to nie najmniejsza — bierze siê ze stosun-
ków miêdzynarodowych.
Walka miêdzy ch³opami a pañstwem bynajmniej siê nie skoñczy³a. Obec-
na, jeszcze skrajnie niestabilna organizacja rolnicza jest przejœciowym kom-
promisem miêdzy walcz¹cymi obozami po groŸnym wstrz¹sie wojny do-
mowej. To prawda, ¿e skolektywizowano 90% zagród ch³opskich, ¿e 94%
ca³oœci plonów zebrano ju¿ z pól ko³chozowych. Nawet je¿eli uwzglêdni-
my ten fakt, ¿e pewien procent stanowi¹ ko³chozy fikcyjne, pod os³on¹
których mamy do czynienia w rzeczywistoœci z ch³opami indywidualnymi,
to i tak nie pozostaje nam nic innego, jak uznaæ, ¿e zwyciêstwo nad gospo-
dark¹ indywidualn¹ zosta³o osi¹gniête co najmniej w 9/10. Jednak¿e auten-
tyczna walka ró¿nych si³ i tendencji na wsi w ¿adnym razie nie da siê wt³o-
czyæ w ramy li tylko konfrontacji miêdzy ch³opami indywidualnymi a ko³-
choŸnikami.
W celu spacyfikowania ch³opstwa pañstwo musia³o pójœæ na bardzo
daleko id¹ce ustêpstwa na rzecz instynktu posiadania i tendencji indywidu-
alistycznych wsi, zaczynaj¹c od uroczystego przekazania ko³chozom grun-
tów w „wieczyste" u¿ytkowanie, co w istocie jest równoznaczne z likwida-
cj¹ socjalizacji ziemi. Prawna fikcja? Zale¿nie od tego, jaki bêdzie wza-
jemny stosunek si³, mo¿e ona staæ siê realnoœci¹ i ju¿ w najbli¿szym czasie
sprawi gospodarce planowej powa¿ne trudnoœci w skali pañstwa. O wiele

103
jednak wa¿niejsze jest to, ¿e pañstwo by³o zmuszone dopuœciæ do odrodze-
nia siê indywidualnych gospodarstw ch³opskich na odrêbnych kar³owatych
dzia³kach z w³asnymi krowami, œwiniami, owcami, drobiem itp. W zamian
za naruszenie socjalizacji i za ograniczenie kolektywizacji ch³op pos³usz-
nie, chocia¿ na razie bez nadmiernej gorliwoœci, zgadza siê pracowaæ w
ko³chozach, które daj¹ mu mo¿noœæ wywi¹zania siê ze zobowi¹zañ wobec
pañstwa i uzyskania czegokolwiek do w³asnej dyspozycji. Nowe stosunki
maj¹ jeszcze na tyle niedojrza³e formy, ¿e trudno by³oby okreœliæ je liczbo-
wo nawet w takim wypadku, gdyby statystyka radziecka by³a uczciwsza.
Wiele przemawia za tym, ¿e na razie te kar³owate gospodarstwa maj¹ dla
ch³opa nie mniejsze znaczenie, ni¿ ko³chozy. Oznacza to, ¿e walka pomiê-
dzy tendencj¹ indywidualistyczn¹, a zasad¹ kolektywizmu przenika ca³¹
wieœ, i ¿e jej wynik jeszcze nie zosta³ przes¹dzony. Ku czemu bardziej
sk³aniaj¹ siê ch³opi? Sami oni nie zdaj¹ sobie z tego dok³adnie sprawy.
Ludowy komisarz rolnictwa mówi³ w koñcu 1935 roku: „Do ostatniej
chwili napotykaliœmy silny opór ze strony ku³ackich elementów wobec
wykonania pañstwowego planu skupu zbo¿a". Mówi¹c inaczej — ko³choŸ-
nicy w wiêkszoœci „do ostatniej chwili" (a obecnie?) uwa¿ali oddawanie
zbo¿a pañstwu za operacjê dla siebie niekorzystn¹ i sk³aniali siê do walne-
go handlu. Z drugiej strony o tym samym œwiadczy drakoñska ustawa o
ochronie dobytku ko³chozowego przed rozkradaniem go przez samych ko³-
choŸników. Szczególnie wymowny jest równie¿ fakt, ¿e maj¹tek ko³chozo-
wy zosta³ ubezpieczony przez pañstwo na 20 miliardów rubli, zaœ mienie
prywatne ko³choŸników na 21 miliardów. Je¿eli stosunek ten nie oznacza,
¿e ko³choŸnicy wziêci ³¹cznie s¹ bogatsi od ko³chozów, to w ka¿dym razie
œwiadczy o tym, ¿e bardziej zapobiegliwie ubezpieczaj¹ oni swój w³asny
maj¹tek ni¿ wspólny dobytek.
Z interesuj¹cego nas punktu widzenia nie mniej wymowny jest rozwój
hodowli zwierz¹t. Podczas gdy do 1935 roku liczba koni nadal mala³a i
dopiero w nastêpstwie ca³ego szeregu przedsiêwziêæ pañstwa zacz¹³ siê
w ostatnim roku nieznaczny przyrost pog³owia koñskiego, to przyrost
byd³a ju¿ w ubieg³ym roku wyniós³ 4 miliony sztuk. W pomyœlnym 1935
roku plan hodowli koni wykonano zaledwie w 94% podczas gdy byd³a —
ze znaczn¹ nadwy¿k¹. Sens tych danych stanie siê jasny, gdy uwzglêdni-
my fakt, i¿ konie mog¹ byæ tylko w³asnoœci¹ ko³chozów, podczas gdy
krowy nale¿¹ ju¿ do w³asnoœci osobistej wiêkszoœci ko³choŸników. Pozo-
staje nam jeszcze tylko dodaæ, ¿e w tych rejonach stepowych, gdzie w

104
drodze wyj¹tku wolno ko³choŸnikowi mieæ swego konia, przyrost stada
koñskiego odbywa siê u takich posiadaczy znacznie szybciej ni¿ w ko³-
chozach, które ze swej strony wyprzedzaj¹ pod tym wzglêdem sowchozy.
Z tego nie wyp³ywa bynajmniej wniosek o przewadze prywatnej drobnej
gospodarki nad uspo³ecznion¹ wielk¹ gospodark¹. Jednak¿e przejœcie z
jednej do drugiej, ze stanu barbarzyñstwa do cywilizacji, kryje w sobie
rozliczne trudnoœci, jakich nie da siê zlikwidowaæ samym tylko naciskiem
administracyjnym. „Prawo nie mo¿e nigdy wyprzedzaæ ustroju ekono-
micznego uwarunkowanego przezeñ rozwoju cywilizacyjnego spo³eczeñ-
stwa...". Dzier¿awienie ziemi, zabronione przez prawo, jest w rzeczy sa-
mej praktykowane bardzo szeroko, przy tym w najbardziej szkodliwych
swych formach, w³aœnie w postaci odróbek. Ziemiê dzier¿awi¹ jedne ko³-
chozy drugim, niekiedy osobom postronnym, wreszcie — w³asnym, co
bardziej przedsiêbiorczym cz³onkom. Jakkolwiek brzmi to niewiarygod-
nie, do wydzier¿awiania ziemi uciekaj¹ siê sowchozy czyli przedsiêbior-
stwa „socjalistyczne" i, to jest zw³aszcza pouczaj¹ce, sowchozy GPU!
Pod os³on¹ tej wysokiej instytucji, stoj¹cej na stra¿y prawa, dyrektorzy
sowchozów narzucaj¹ ch³opom-dzier¿awcom warunki nieomal skopio-
wane ze starych niewolniczych umów z obszarnikami. Mamy wiêc do
czynienia z wypadkami wyzysku ch³opów przez biurokratów ju¿ nie jako
funkcjonariuszy pañstwowych, a wrêcz nieformalnych obszarników. Nie
chcemy wcale wyolbrzymiaæ rozmiarów chorobliwych Zjawisk tego ro-
dzaju, nie poddaj¹cych siê przecie¿ statystycznej ewidencji. Nie mo¿na
jednak nie dostrzegaæ ich ogromnego znaczenia jako symptomów, œwiad-
cz¹ one niew¹tpliwie o sile tendencji bur¿uazyjnych w tej jeszcze wielce
zacofanej dziedzinie gospodarki, obejmuj¹cej przyt³aczaj¹c¹ wiêkszoœæ
ludnoœci. tym¿e czasie stosunki rynkowe nieuchronnie wzmagaj¹ tenden-
cje indywidualistyczne i pog³êbiaj¹ spo³eczne rozwarstwienie wsi
I mimo nowej struktury stosunków w³asnoœciowych. W 1935 roku na
jedn¹ zagrodê ko³chozow¹ przypada³o przeciêtnie oko³o 4 tysi¹ce rubli
dochodów pieniê¿nych. Jednak¿e w wypadku ch³opstwa dane „przeciêtne"
s¹ jeszcze bardziej myl¹ce ni¿ w stosunku do robotników. Na Kremlu, na
przyk³ad, z³o¿ono meldunek, ¿e ko³choŸnicy-rybacy zarobili w 1935 roku
dwukrotnie wiêcej ni¿ w 1934, czyli po 1919 rubli; oklaski po tej liczbie
œwiadczy³y o tym jak bardzo przewy¿sza ona zarobki g³ównej masy ko³-
choŸników. Z drugiej strony istniej¹ ko³chozy, gdzie na ka¿d¹ zagrodê przy-
pad³o ok. 30000 rubli, nie licz¹c dochodów pieniê¿nych i w naturze z dzia-

105
³ek przyzagrodowych, ani te¿ dochodów w naturze ca³ego przedsiêbior-
stwa. W sumie dochody ka¿dego z takich wielkich ko³choŸników-farme-
rów przewy¿szaj¹ zarobki przeciêtnego" robotnika i szeregowego ko³choŸ-
nika 10-15 razy.
Zró¿nicowanie dochodów jest tylko czêœciowo uwarunkowane umiejêt-
noœciami i pilnoœci¹ pracy. Zarówno ko³chozy, jak i dzia³ki przyzagrodowe
z natury rzeczy znajduj¹ siê w wyj¹tkowo zró¿nicowanej sytuacji, zale¿nie
od klimatu, gleby, rodzaju upraw, a tak¿e odleg³oœci od miasta i oœrodka
przemys³owego. Przeciwieñstwo miêdzy miastem a wsi¹ nie tylko nie zma-
la³o w okresie piêciolatek, lecz przeciwnie — w wyniku gor¹czkowego
wzrostu miast i nowych okrêgów przemys³owych niezwykle wzros³o. To
podstawowe przeciwieñstwo w spo³eczeñstwie radzieckim powoduje nie-
uchronnie pochodne sprzecznoœci pomiêdzy ko³chozami i w samych ko³-
chozach, g³ównie dziêki rencie ró¿niczkowej.
Nieograniczona w³adza biurokracji jest nie mniej potê¿n¹ dŸwigni¹ roz-
warstwienia spo³ecznego. Ma ona w swych rêkach takie narzêdzia, jak p³a-
ca robocza, ceny, podatki, bud¿et i kredyt. Ca³kowicie nieporównywalne
dochody ca³ego szeregu œrodkowo-azjatyckich ko³chozów bawe³nianych
znacznie bardziej zale¿¹ od ustalonego przez rz¹d wzajemnego stosunku
cen ni¿ od pracy samych ko³choŸników. Wyzysk jednych warstw ludnoœci
przez inne nie zanikn¹³, ale sta³ siê teraz zamaskowany. Pierwsze dziesi¹tki
tysiêcy „zamo¿nych" ko³chozów obros³y w dostatek kosztem pozosta³ej
ich masy i kosztem robotników przemys³owych. Podnieœæ wszystkie ko³-
chozy do stanu zamo¿noœci jest zadaniem o wiele trudniejszym i wymaga-
j¹cym d³u¿szego czasu ni¿ udzielenie przywilejów mniejszoœci kosztem
wiêkszoœci. O ile w 1927 roku lewicowa opozycja konstatowa³a, ¿e „w
wypadku ku³aków dochody wzros³y nieporównanie bardziej ni¿ robotni-
ków", to równie¿ obecnie teza ta pozostaje w mocy, chocia¿ w zmienionej
postaci: dochody elity ko³chozowej wzros³y nieporównanie bardziej ni¿
dochody podstawowej masy ch³opów i robotników. Ró¿nice poziomów
materialnych obecnie s¹ chyba nawet powa¿niejsze, ni¿ w przededniu roz-
ku³aczania.
Rozwarstwienie dokonuj¹ce siê wewn¹trz ko³chozów znajduje wyraz
czêœciowo w sferze indywidualnego spo¿ycia, czêœciowo odk³ada siê w in-
dywidualnym gospodarstwie zagrodowym, poniewa¿ podstawowy maj¹-
tek ko³chozu jest uspo³eczniony. Zró¿nicowanie pomiêdzy ko³chozami ma
obecnie ju¿ znacznie g³êbsze nastêpstwa, poniewa¿ przed bogatymi ko³-

106
chozami otwieraj¹ siê mo¿liwoœci stosowania wiêkszej iloœci nawozów
sztucznych, wiêkszej iloœci maszyn, a w konsekwencji bêd¹ one mog³y bo-
gaciæ siê jeszcze szybciej. Ko³chozy, którym siê powodzi, niejednokrotnie
wynajmuj¹ si³ê robocz¹ z biednych ko³chozów, a w³adze przymykaj¹ na to
oczy. Przydzielenie ko³chozom gruntów o niejednakowej wartoœci przy-
czynia siê szczególnie do dalszego zró¿nicowania miêdzy nimi i w konse-
kwencji do wyodrêbnienia siê sui generis „bur¿uazyjnych" ko³chozów, lub,
jak siê je obecnie nazywa — ko³chozów-milionerów.
W³adze pañstwowe maj¹, rzecz jasna, mo¿noœæ ingerowania w proces
rozwarstwienia spo³ecznego wœród ch³opstwa w charakterze czynnika re-
guluj¹cego. Ale w jakim kierunku i do jakich granic? Uderzenie w ku³ackie
ko³chozy i w ko³choŸników oznacza³oby zapocz¹tkowanie nowego kon-
fliktu z najbardziej „postêpowymi" od³amami ch³opstwa, które w³aœnie te-
raz, po strasznej chorobie, czuj¹ szczególnie ¿ar³oczny apetyt na „szczêœli-
we ¿ycie". A zatem — i to jest najwa¿niejsze — im dalej, tym w³adze
pañstwowe s¹ mniej zdolne do sprawowania socjalistycznej kontroli. W
rolnictwie, tak samo jak w przemyœle, szukaj¹ one poparcia i przyjaŸni
mocnych, tych, którym siê powodzi, „stachanowców pól", ko³choŸników-
milionerów. Zaczynaj¹ od troski o rozwój si³ wytwórczych, koñcz¹ nie-
zmiennie na trosce tylko o siebie.
W³aœnie w rolnictwie, gdzie spo¿ycie tak bezpoœrednio wi¹¿e siê z pro-
dukcj¹, kolektywizacja stworzy³a niebywa³e mo¿liwoœci dla paso¿ytnictwa
biurokracji i zarazem dla splecenia siê jej z elit¹ ko³chozow¹. Honorowe
„prezenty", jakie ko³choŸnicy daj¹ przywódcom podczas akademii na Krem-
lu, s¹ zaledwie symbolicznym wyrazem bynajmniej nie symbolicznej dani-
ny, jak¹ p³ac¹ one lokalnym reprezentantom w³adzy.
Niski poziom produkcji w rolnictwie, i to z jeszcze wiêksz¹ si³¹ ni¿ w
przemyœle, popada w sta³y konflikt z socjalistycznymi, a nawet tylko ze
spó³dzielczymi (ko³chozowymi) formami w³asnoœci. Biurokracja, która w
ostatecznym rachunku wyros³a z tej sprzecznoœci, sama j¹ pog³êbia.

FIZJONOMIA SOCJALNA WARSTWY RZ¥DZ¥CEJ

W publicystyce radzieckiej mo¿na niejednokrotnie zetkn¹æ siê piêtnowa-


niem „biurokratyzmu" w znaczeniu pewnych z³ych nawyków myœlowych
lub metod pracy (piêtnowanie wymierzone jest zawsze z góry ku do³om i
stanowi metodê samoobrony elity). To jednak, czego w ogóle nie mo¿na zna-

107
leŸæ, to jakiegoœ studium o biurokracji jako warstwie rz¹dz¹cej, o jej liczeb-
noœci i strukturze, jej ciele i krwi, przywilejach i apetytach, o poch³anianej
Przez ni¹ czêœci dochodu narodowego. A przecie¿ biurokracja istnieje. Ten
fakt, ¿e tak starannie ukrywa ona sw¹ fizjonomiê socjaln¹, œwiadczy o tym,
¿e ma ona szczególn¹ œwiadomoœæ „klasy" panuj¹cej, której jednak¿e wci¹¿
jeszcze jest bardzo daleko do pewnoœci w³asnych praw do panowania.
Opisanie biurokracji radzieckiej za pomoc¹ œcis³ych danych jest zupe³-
nie niemo¿liwe, przy czym dzieje siê tak z przyczyn dwojakiego rodzaju:
po pierwsze, w kraju, w którym jedynym panem jest pañstwo, trudno orzec,
gdzie koñczy siê aparat administracyjny; po drugie, w interesuj¹cej nas
tutaj sprawie radzieccy statystycy, ekonomiœci i publicyœci zachowuj¹, jak
zosta³o ju¿ stwierdzone, wyj¹tkowo uparte milczenie. Naœladuj¹ ich rów-
nie¿ „przyjaciele". Zaznaczmy mimochodem, ¿e na 1200 stronach swego
kompilacyjnego opracowania ma³¿onkowie Webb nigdzie nie zajêli siê ra-
dzieck¹ biurokracj¹ jako kategori¹ spo³eczn¹. Nic dziwnego: wszak pisali,
w istocie rzeczy, pod jej dyktando.
W œwietle danych urzêdowych aparat pañstwowy w dniu 1 listopada
1933 roku liczy³ oko³o 55 tysiêcy osób na stanowiskach kierowniczych.
Do liczby tej, która w ostatnich latach niebywale wzros³a, nie zaliczono
wszak¿e z jednej strony resortu wojskowego i GPU, z drugiej — centrali
spó³dzielczoœci i ca³ego szeregu wa¿nych organizacji spo³ecznych w ro-
dzaju Osoawiachimu i innych. Ka¿da republika ma ponadto w³asny aparat
rz¹dowy. Równolegle do pañstwowego, zwi¹zkowego, spó³dzielczego i
pozosta³ych sztabów generalnych, czêœciowo przeplataj¹c siê tak¿e z nimi,
egzystuje potê¿ny sztab partii. Chyba nie przesadzimy, gdy kierownicz¹
elitê ZSRR i republik oszacujemy na 400 tysiêcy osób. Jest ca³kiem mo¿li-
we, ¿e obecnie liczba ta wzros³a ju¿ do pó³ miliona. Nie s¹ to zwykli urzêd-
nicy, lecz je¿eli mo¿na siê tak wyraziæ — „dostojnicy", „przywódcy", ka-
sta rz¹dz¹ca sensu stricte, chocia¿ ze swej strony sama podzielona hierar-
chicznie w istotny sposób przegródkami poziomymi.
Pó³milionow¹ elitê podpiera masywna piramida administracyjnego apa-
ratu o szerokiej i wielobocznej podstawie. Komitety wykonawcze rad ob-
wodowych, miejskich i rejonowych wraz z równoleg³ymi organami partii,
zwi¹zków zawodowych i Komsomo³u, lokalne organy transportu, korpus
dowodz¹cy wojska i marynarki, ekspozytury terenowe GPU musz¹ two-
rzyæ liczbê zbli¿aj¹c¹ siê do dwóch milionów. Nie nale¿y zapominaæ tak¿e
o przewodnicz¹cych 600 tysiêcy rad w osiedlach i wioskach.

108
W 1933 roku bezpoœredni zarz¹d przedsiêbiorstw przemys³owych (póŸ-
niejszych danych brak) spoczywa³ w rêkach 17 tysiêcy dyrektorów i ich za-
stêpców. Ca³y personel administracyjno-techniczny fabryk i kopalñ, w tym
równie¿ jego ni¿sze ogniwa po dziesiêtników w³¹cznie, stanowi³ oko³o 250
tysiêcy osób (co prawda 54 tysi¹ce specjalistów z tej liczby nie pe³ni³o funk-
cji administracyjnych jako takich). Do tego nale¿y do³¹czyæ aparat partyjny
i zwi¹zkowy w fabrykach, gdzie zarz¹dzanie, jak wiadomo, realizowane jest
na zasadzie „trójk¹ta". Liczba pó³ miliona dla administracji przedsiêbiorstw
przemys³owych szczebla ogólnozwi¹zkowego nie bêdzie w chwili obecnej
przesadzona. Nale¿y dodaæ do tego personel administracyjny przedsiêbiorstw
w poszczególnych republikach i podleg³ych lokalnym radom.
Z innego punktu widzenia oficjalna statystyka za rok 1935 wykazuje po-
nad 860 tysiêcy funkcjonariuszy administracyjnych i specjalistów w ca³ej
gospodarce radzieckiej, w tym w przemyœle ponad 480 tysiêcy, w transporcie
ponad 100 tysiêcy, w rolnictwie 93 tysi¹ce, w handlu — 25 tysiêcy. Co praw-
da zaliczono tu równie¿ specjalistów bez kompetencji administracyjnych, ale
nie uwzglêdniono ani ko³chozów, ani spó³dzielczoœci. Równie¿ i te dane w
ci¹gu ostatnich dwóch i pó³ lat zosta³y daleko przekroczone.
W 250 tysi¹cach ko³chozów, je¿eli uwzglêdnimy samych tylko przewod-
nicz¹cych i grupowych partyjnych, mamy pó³ miliona personelu zarz¹dza-
j¹cego. W rzeczywistoœci liczba ich jest nieporównanie wy¿sza. Je¿eli do-
damy sowchozy i oœrodki maszynowe, to ³¹czna iloœæ kierowników uspo-
³ecznionego rolnictwa przewy¿szy znacznie milion.
W 1935 roku pañstwo mia³o 113 tysiêcy wydzia³ów handlu; spó³dziel-
czoœci 200 tysiêcy. Kierownicy jednych i drugich s¹, w istocie rzeczy, nie
pracownikami handlu lecz czynownikami pañstwa i, ponadto, monopoli-
stami. Nawet prasa radziecka co pewien czas uskar¿a siê na to, ¿e „perso-
nel spó³dzielczy przesta³ traktowaæ ko³choŸników jako swych wyborców".
Jak gdyby mechanizm spó³dzielczoœci móg³ ró¿niæ siê jakoœciowo od me-
chanizmu zwi¹zków zawodowych, rad i samej partii!
Ca³¹ tê warstwê, która nie wykonuje pracy produkcyjnej, lecz zarz¹dza,
rozkazuje, komenderuje, u³askawia i karze — pomijamy w naszym rozu-
mowaniu nauczycieli i uczonych — nale¿y oszacowaæ na 5-6 milionów
osób. Ta sumaryczna wielkoœæ, podobnie jak jej sk³adowe, nie mo¿e byæ w
¿adnym wypadku traktowana jako œcis³a; a przecie¿ jest przydatna jako
pierwsze przybli¿enie siê do sprawy. Pozwala nam ona przekonaæ siê, ¿e
„linia generalna" kierownictwa to nie bezcielesny duch.

109
Na ró¿nych kondygnacjach warstwy rz¹dz¹cej, wspinaj¹cej siê z do³u
ku górze, komuniœci (cz³onkowie partii) stanowi¹ od 20 do 90%. W ca³ej
masie biurokracji wraz z komsomolcami jest ich 1,5 do 2 milionów; obec-
nie, wskutek nieustaj¹cych czystek chyba mniej ni¿ wiêcej. To w³aœnie jest
w³aœciwy szkielet w³adzy pañstwowej. Ci¿ sami komunistyczni admini-
stratorzy tworz¹ tak¿e koœciec partii i komsomo³u. Eks-partia bolszewicka
jest obecnie nie awangard¹ proletariatu, lecz organizacj¹ polityczn¹ biuro-
kracji. Pozosta³a masa cz³onków partii i komsomo³u s³u¿y tylko do wyse-
lekcjonowania spoœród niej „aktywu", czyli rezerwy s³u¿¹cej do samoczyn-
nego uzupe³niania siê biurokracji. Temu samemu celowi s³u¿y te¿ „aktyw"
bezpartyjny.
Hipotetycznie mo¿na by przyj¹æ, ¿e do takiej samej z grubsza wielkoœci,
jak¹ przyjêliœmy dla biurokracji — piêæ do szeœciu milionów osób, mo¿e
mniej, zbli¿a siê elita robotnicza i ko³chozowa: stachanowcy, aktyw bez-
partyjny, osoby zaufane, krewni i powinowaci. Wraz z rodzicami obie te,
wzajemnie przenikaj¹ce siê warstwy tworz¹ do 20—25 milionów ludzi.
Liczebnoœæ rodzin oszacowaliœmy stosunkowo nisko z tego powodu, ¿e w
sk³ad aparatu niejednokrotnie wchodz¹ i m¹¿ i ¿ona, niekiedy tak¿e syn i
córka. Ponadto kobiety z warstwy rz¹dz¹cej ³atwiej mog¹ regulowaæ wiel-
koœæ swojej rodziny ni¿ robotnice, a zw³aszcza — ch³opki. Obecna kampa-
nia przeciwko przerywaniu ci¹¿y zainicjowana zosta³a przez biurokracjê,
ale jej samej nie dotyczy. 12%, a mo¿e 15% — taka jest rzeczywista baza
spo³eczna sobiepañskiej elity.
Gdziekolwiek jeszcze jest tak, ¿e samodzielny pokój, dostatek jedzenia
i przyzwoita odzie¿ wci¹¿ jeszcze dostêpne s¹ tylko dla nielicznej mniej-
szoœci, tam wszêdzie miliony biurokratów, du¿ych i ma³ych, staraj¹ siê
wykorzystaæ w³adzê przede wszystkim po to, aby sobie samym zapewniæ
pomyœlnoœæ. St¹d ogromny egoizm tej warstwy, jej mocna wiêŸ wewnêtrz-
na, jej strach przed niezadowoleniem mas, jej zaciek³a zawziêtoœæ, z jak¹
t³umi ona wszelk¹ krytykê, wreszcie — jej ob³udna i religiancka czo³o-
bitnoœæ wobec „przywódcy", który ucieleœnia w³adzê i strze¿e przywile-
jów nowych panów.
Sama biurokracja wci¹¿ jeszcze pozostaje bez porównania mniej jedno-
rodna ni¿ proletariat lub ch³opstwo. Przewodnicz¹cego rady gromadzkiej
przepaœæ dzieli od dostojnika z Kremla. ¯ywot ni¿szych czynowników ró¿-
nych kategorii up³ywa na poziomie w istocie rzeczy bardzo prymitywnym,
ustêpuj¹cym poziomowi ¿ycia wykwalifikowanego robotnika na Zacho-

110
dzie. Wszystko jest jednak rzecz¹ wzglêdn¹: poziom otaczaj¹cej ludnoœci
jest znacznie ni¿szy. Los przewodnicz¹cego ko³chozu, partyjnego grupo-
wego, funkcjonariusza najni¿szych ogniw spó³dzielczoœci, tak samo, jak i
wy¿szych kierowników zupe³nie nie zale¿y od tak zwanych "Wyborców".
Kierownictwo wy¿szego szczebla w dowolnej chwili > mo¿e ka¿dego czy-
nownika rzuciæ w ofierze, ¿eby spacyfikowaã niezadowolenie. Za to kaýdy
moýe w razie czego awansowaã £0 stopieñ wyýej. Wszyscy oni razem —
przynajmniej zanim nie nast¹pi pierwszy powa¿ny wstrz¹s — s¹ powi¹za-
ni z Kremlem wzajemn¹ porêk¹.
Z punktu widzenia warunków ¿yciowych warstwa rz¹dz¹ca ..._. la siê
ze wszystkich kategorii, od drobnomieszczañstwa g³uchej prowincji po-
czynaj¹c, na wielkiej bur¿uazji sto³ecznej koñcz¹c. Danym warunkom
materialnym odpowiadaj¹ okreœlone nawyki, interesy i kr¹g idei. Obecne
kierownictwo radzieckich zwi¹zków zawodowych, z punktu widzenia swe-
go typu psychologicznego, nie zanadto ró¿ni siê od Citrine'ów, Jauhaux'ów
lub Green'ów. Inna tradycja, odmienna frazeologia, ale ten sam wynios³y i
paternalistyczny ton wobec mas, taka sama wyzuta z sumienia zrêcznoœæ
w snuciu intryg, ten sam konserwatyzm, takie l|*8ame w¹skie horyzonty
myœlowe, taka sama osch³a zapobiegliwoœæ o w³asny pokój, wreszcie taka
sama czo³obitnoœæ wobec najbardziej trywialnych form kultury bur¿uazyj-
nej. Radzieccy pu³kownicy i genera³owie w wiêkszoœci ma³o czym siê ró¿-
ni¹ od pu³kowników i genera³ów w piêciu czêœciach œwiata, a w ka¿dym
razie staraj¹ siê jak najbardziej upodobniæ do tamtych. Radzieccy dyplo-
maci przejêli od dyplomatów zachodnich nie tylko frak, ale i mentalnoœæ.
Radzieccy dziennikarze tumani¹ czytelników w niemniejszym stopniu, ni¿
ich zagraniczni koledzy, chocia¿ czyni¹ to w szczególny sposób.
O ile sam¹ biurokracjê trudno jest obliczyæ, to jeszcze trudniej okreœliæ
jej dochody. Ju¿ w 1927 roku opozycja protestowa³a wobec takiego stanu
rzeczy, ¿e „rozbuchany i uprzywilejowany aparat kierowniczy przejada
znaczn¹ czêœæ wartoœci dodatkowej". W platformie opozycji by³o wyliczo-
ne, ¿e sam tylko aparat handlu „przejada znaczn¹ czêœæ dochodu narodo-
wego: ponad dziesi¹t¹ czêœæ produkcji globalnej". Po czymœ takim w³adze
przedsiêwziê³y niezbêdne œrodki, ¿eby obliczenia tego rodzaju sta³y siê nie-
mo¿liwe. Ale w³aœnie z tego powodu koszty dodatkowe nie uleg³y redukcji,
a wzros³y.
Nie lepiej ni¿ w sferze handlu rzecz ma siê równie¿ i w innych dziedzi-
nach. Jak pisa³ w 1930 roku Rakowski, trzeba by³o przypadkowej k³ótni

111
miêdzy biurokratami partyjnymi i zwi¹zkowymi, ¿eby ludzie dowiedzieli
siê z prasy, ¿e z bud¿etu zwi¹zków zawodowych, wynosz¹cego 400 milio-
nów rubli, 80 milionów sz³o na utrzymanie personelu. Podkreœlmy: mowa
by³a tylko o oficjalnym bud¿ecie. Biurokracja zwi¹zkowa otrzymuje po-
nadto od biurokracji przemys³owej na znak przyjaŸni wielkie dary w pie-
ni¹dzach, w postaci mieszkañ, samochodów itd. „Ile wydaje siê na utrzy-
manie aparatu partyjnego, spó³dzielczego, ko³chozowego, sowchozowego,
przemys³owego, administracyjnego z jego wszystkimi odga³êzieniami? —
zapytywa³ Rakowski. — Na ten temat — odpowiada³ — nie mamy nawet
hipotetycznych danych".
Brak kontroli poci¹ga za sob¹ nieuchronnie nadu¿ycia, równie¿ pieniê¿-
ne. 29 wrzeœnia 1935 roku, rz¹d zmuszony ponownie do zajêcia siê z³ym
funkcjonowaniem spó³dzielczoœci, konstatowa³ w dokumencie podpisanym
przez Mo³otowa i Stalina, zreszt¹ nie po raz pierwszy, „wystêpowanie wiel-
kich defraudacji, marnotrawstwa i deficytowoœci wielu rolnych spó³dzielni
spo¿ywców". Na sesji CIK-u w styczniu 1936 roku komisarz ludowy fi-
nansów uskar¿a³ siê na to, ¿e lokalne komitety wykonawcze (ispo³komy)
pozwalaj¹ sobie na samowolne wydatkowanie pañstwowych pieniêdzy. Je-
¿eli komisarz ludowy milcza³ na temat instytucji centralnych, to tylko dla-
tego, ¿e sam nale¿y do tego krêgu.
Nie istnieje mo¿liwoœæ obliczenia, jak¹ czêœæ dochodu narodowego przy-
swaja sobie biurokracja. Nie tylko dlatego, ¿e ukrywa ona starannie nawet
swoje legalne dochody; i nawet nie tylko dlatego, ¿e balansuj¹c na samej
granicy nadu¿yæ i czêsto j¹ przekraczaj¹c, korzysta ona szeroko z nieprze-
widzianych dochodów; przede wszystkim dlatego, ¿e ca³y wzrost spo³ecz-
nego dobrobytu, wygód komunalnych, komfortu, kultury i sztuki s³u¿y na
razie g³ównie, je¿eli nie wy³¹cznie, górnej, uprzywilejowanej warstwie.
Co do biurokracji, jako konsumentki, mo¿na z niezbêdnymi modyfika-
cjami powtórzyæ to, co we w³aœciwym czasie by³o powiedziane o bur¿u-
azji: nie ma ani podstaw, ani sensu wyolbrzymiaæ jej apetytu na dobra
konsumpcji indywidualnej. Sytuacja jednak ulega zdecydowanej zmianie,
gdy tylko weŸmiemy pod uwagê fakt nieomal monopolistycznego korzy-
stania przez ni¹ z dawnych i nowych zdobyczy cywilizacyjnych. Formalnie
rzecz bior¹c, dobra te s¹ dostêpne, rzecz jasna, dla ca³ej ludnoœci, przynaj-
mniej w miastach; w rzeczywistoœci dostêp do nich ma ona tylko w drodze
wyj¹tku. Odwrotnie — biurokracja dysponuje nimi z regu³y, gdy tylko chce
i ile chce, jak gdyby by³y to przedmioty osobistego u¿ytku. Je¿eli uwzglêd-

112
nimy nie tylko uposa¿enie, wszelkiego rodzaju us³ugi w naturze i napó³le-
galne dodatkowe Ÿród³a dochodów, ale równie¿ udzia³ biurokracji i elity
radzieckiej w korzystaniu z teatrów, pa³aców kultury, szpitali, sanatoriów,
oœrodków wczasowych, muzeów, klubów, obiektów sportowych itp., to trze-
ba by chyba stwierdziæ, ¿e udzia³em 15%, niech bêdzie nawet 20% ludno-
œci jest nie wiele mniej, ni¿ udzia³em pozosta³ych 80— 85%.
„Przyjaciele" zakwestionuj¹ nasze dane? Niechaj przedstawi¹ inne, bar-
dziej dok³adne. Niechaj nak³oni¹ biurokracjê do opublikowania ksiêgi przy-
chodów i wydatków spo³eczeñstwa radzieckiego. Do tego momentu my
bêdziemy obstawaæ przy swoim. Nie zaprzeczamy temu, ¿e dysponowanie
dobrami doczesnymi jest w ZSRR bez porównania bardziej demokratycz-
ne, ni¿ by³o w carskiej Rosji, a nawet ni¿ w najbardziej demokratycznych
krajach Zachodu. Ale, jak dot¹d, z socjalizmem ma ona bardzo ma³o wspól-
nego.

113
114
VII. RODZINA, M£ODZIE¯ I KULTURA

TERMIDOR W RODZINIE

Rewolucja PaŸdziernikowa uczciwie wykona³a zobowi¹zania wobec


kobiet. M³oda w³adza da³a jej nie tylko wszelkie prawa na równi z mê¿czy-
zn¹, z politycznymi w³¹cznie, ale, co jeszcze wa¿niejsze, zrobi³a co mog³a,
a w ka¿dym razie o wiele wiêcej ni¿ jakakolwiek inna w³adza, ¿eby na serio
otworzyæ jej dostêp do wszelkiej dzia³alnoœci na polu gospodarki i kultury.
Jednak¿e nawet najœmielsza rewolucja, podobnie jak „wszechmocny" par-
lament brytyjski, nie mo¿e z kobiety uczyniæ mê¿czyzny, czyli, wyra¿aj¹c
to lepiej — nie mo¿e brzemienia ci¹¿y, rodzenia, karmienia i wychowywa-
nia dzieci podzieliæ równo pomiêdzy nich. Rewolucja dokona³a heroicznej
próby zburzenia tego, co nazywa siê dostojnie „ogniskiem rodzinnym", czyli
tej archaicznej, zatêch³ej i skostnia³ej instytucji, w ramach której kobiety z
klas pracuj¹cych odbywaj¹ katorgê od dzieciñstwa do œmierci. Miejsce ro-
dziny jako zamkniêtego ma³ego przedsiêbiorstwa mia³ zaj¹æ, zgodnie z za-
mierzeniami, kompleksowy system opieki spo³ecznej i us³ug: izby porodo-
we, ¿³obki, przedszkola, szko³y, sto³ówki, pralnie, przychodnie, szpitale,
sanatoria, kluby sportowe, kino, teatry itd. Ca³kowite przejêcie na siebie
gospodarczych funkcji rodziny przez instytucje spo³eczeñstwa socjalistycz-
nego, zespalaj¹cego wszystkie generacje solidarnoœci¹ i pomoc¹ wzajem-
n¹, mia³o przynieœæ kobiecie, a tym samym kochaj¹cemu siê ma³¿eñstwu,
rzeczywiste wyzwolenie z tysi¹cletnich okowów. Tak d³ugo, dopóki to za-
danie nad zadaniami nie jest rozwi¹zane, 40 milionów radzieckich rodzin
pozostaje w przyt³aczaj¹cej wiêkszoœci gnieŸdziskami œredniowiecza, nie-
woli i histerii kobiet, codziennego poni¿enia dzieci, zabobonów babskich i

115
dzieciêcych. Nie nale¿y mieæ ¿adnych z³udzeñ w tej materii. W³aœnie dlate-
go kolejne zmiany w podejœciu do problemu rodziny w ZSRR najlepiej
charakteryzuj¹ rzeczywist¹ naturê spo³eczeñstwa radzieckiego i ewolucjê
warstwy rz¹dz¹cej.
Nie uda³o siê starej rodziny pokonaæ za jednym zamachem. Nie dlatego,
¿e nie starcza³o woli, nie dlatego, ¿e rodzina tak mocno by³a zakorzeniona
w sercach. Przeciwnie, po krótkim okresie nieufnoœci wobec pañstwa, jego
¿³obków, przedszkoli i podobnych urz¹dzeñ, robotnice, a za nimi równie¿
œwiat³e ch³opki doceni³y ogromne zalety opieki zbiorowej nad dzieæmi, jak
równie¿ uspo³ecznienia ca³okszta³tu gospodarstwa rodzinnego. Na nieszczê-
œcie spo³eczeñstwo by³o zbyt ubogie i zbyt ma³o ucywilizowane. Realne
zasoby pañstwa nie wystarcza³y na potrzeby szerokich planów i zamierzeñ
partii komunistycznej. Rodziny nie mo¿na „znieœæ", nale¿y j¹ zast¹piæ.
Rzeczywiste wyzwolenie kobiety jest nie do zrealizowania na fundamencie
„upowszechnionej nêdzy". Praktyka bardzo szybko potwierdzi³a tê surow¹
prawdê, któr¹ przecie¿ Marks sformu³owa³ o 80 lat wczeœniej.
W latach g³odu wszêdzie tam, gdzie by³o to mo¿liwe, robotnicy, a po
czêœci i ich rodziny, ¿ywili siê w fabrycznych sto³ówkach i innych jad³odaj-
niach i fakt ten by³ oficjalnie traktowany jako przejœcie do socjalistycznych
form bytu. Nie musimy tu ponownie zatrzymywaæ siê na specyficznych
cechach poszczególnych okresów: komunizmu wojennego, NEP-u, pierw-
szej piêciolatki. Jest faktem, ¿e od czasu zniesienia systemu kartkowego w
1935 roku wszyscy lepiej sytuowani robotnicy zaczêli powracaæ do sto³o-
wania siê w domu. By³oby rzecz¹ nies³uszn¹ oceniaæ to cofniêcie, jako akt
potêpienia przez robotników systemu socjalistycznego, który wszak nie
zosta³ nawet wypróbowany. Tym bardziej wiêc ta ocena, wystawiona przez
robotników i ich ¿ony zorganizowanemu przez biurokracjê „¿ywieniu zbio-
rowemu", jest zabójcza. Wniosek ten wypada rozci¹gn¹æ równie¿ na pral-
nie, gdzie wiêcej kradn¹ i niszcz¹ bieliznê, ni¿ j¹ pior¹. Z powrotem do
ogniska rodzinnego! Lecz domowe sto³owanie siê i opierunek w domu, co
obecnie nieco wstydliwie reklamuj¹ mówcy i dziennikarze, oznacza powrót
¿on robotników do garnków i balii, czyli do starej niewoli. W uszach ko-
biet z przedmieœcia uchwa³a Kominternu o „ca³kowitym i ostatecznym
zwyciêstwie socjalizmu w ZSRR" brzmi chyba niezbyt przekonywuj¹co.
Bez porównania bardziej trwa³a i konserwatywna od miejskiej jest ro-
dzina wiejska, zwi¹zana nie tylko z gospodarstwem domowym, ale i z pra-
c¹ na roli. Tylko nieliczne i z regu³y tylko cherlawe komuny rolne zaprowa-

116
dzi³y u siebie w pierwszym okresie zbiorowe ¿ywienie i ¿³obki. Kolektywi-
zacja, jak pocz¹tkowo g³oszono, mia³a dokonaæ gruntownego przewrotu
równie¿ w sferze rodziny: wszak nie przypadkiem wyw³aszczono ch³opów
nie tylko z krów, ale i z kur. W ka¿dym razie nie mo¿na by³o narzekaæ na
brak komunikatów o tryumfalnym szerzeniu siê na wsi ¿ywienia zbiorowe-
go. Kiedy jednak zacz¹³ siê odwrót, to od razu spod piany przechwa³ek
wy³oni³a siê realnoœæ. Z regu³y ch³op otrzymuje z ko³chozu tylko zbo¿e dla
siebie i paszê dla byd³a. Miêso, przetwory mleczne i warzywa dostarcza
mu w ca³oœci dzia³ka przyzagrodowa. Skoro wiêc najwa¿niejsze artyku³y
¿ywnoœciowe trzeba uzyskiwaæ wysi³kiem tylko samej rodziny, to nie mo¿e
byæ nawet mowy o ¿ywieniu zbiorowym. Tak to, staj¹c siê now¹ podstaw¹
dla ogniska domowego, kar³owate gospodarstwa nak³adaj¹ na kobietê po-
dwójne brzemiê.
Iloœæ sta³ych miejsc w ¿³obkach w 1932 roku wynosi³a w sumie 600
tysiêcy, miejsc sezonowych, tylko na okres prac w polu, oko³o 4 milionów.
W 1935 roku liczba ³ó¿ek w ¿³obkach wzros³a do oko³o 5,6 milionów, ale,
jak przedtem, sta³e miejsca stanowi³y tylko nieznaczn¹ czêœæ z tego. Przy
tym istniej¹ce ¿³obki, nawet w Moskwie, w Leningradzie i w innych oœrod-
kach, z regu³y nie spe³niaj¹ najni¿szych wymagañ. „¯³obki, w których dziec-
ko czuje siê gorzej ni¿ w domu, nie s¹ ¿³obkami, a z³ymi ochronkami" —
utyskuje g³ówna gazeta radziecka. Nic wiêc dziwnego, ¿e lepiej sytuowane
rodziny robotnicze unikaj¹ ¿³obków. Dla podstawowej masy ludzi pracy
iloœæ nawet tych „z³ych ochronek" jest niewystarczaj¹ca. Dos³ownie ostat-
nio CIK uchwali³ ustawê, ¿e podrzutki i sieroty nale¿y oddawaæ na wycho-
wanie w prywatne rêce: najwy¿szy organ w³adzy uzna³ wiêc fakt bezrad-
noœci biurokratycznego pañstwa w dziedzinie najistotniejszych funkcji so-
cjalistycznych. W piêcioleciu 1930—1935 iloœæ dzieci objêtych przedszko-
lami wzros³a z 370 tysiêcy do 1181 tysiêcy. Zdumiewa niska liczba dla
1930 roku! Ale równie¿ liczba dotycz¹ca 1935 roku wydaje siê kropl¹ w
morzu radzieckich rodzin. Dalsze badania wykaza³yby bez cienia w¹tpli-
woœci, ¿e g³ówne z tych przedszkoli, a przynajmniej lepsze, przypadaj¹ na
rodziny administracji, personelu in¿ynieryjnego, stachanowców itd.
Ten¿e CIK niedawno temu musia³ otwarcie przyznaæ, ¿e „postanowienie
o zlikwidowaniu bezdomnoœci dzieci i braku opieki nad nimi realizowane
jest s³abo". Co siê kryje za tym beznamiêtnym stwierdzeniem? O tym, ¿e w
Moskwie ponad tysi¹c dzieci przebywa w „niezwykle trudnych warunkach
rodzinnych i bytowych" dowiadujemy siê tylko przypadkiem z wiadomoœci

117
drukowanych w gazetach drobn¹ czcionk¹. Tak samo, ¿e w sto³ecznych
tak zwanych domach dziecka przebywa oko³o 1500 wyrostków, którzy nie
maj¹ gdzie pójœæ i s¹ skazani na w³óczêgostwo; ¿e w ci¹gu dwóch jesien-
nych miesiêcy 1935 roku w Moskwie i w Leningradzie „ poci¹gniêto do
odpowiedzialnoœci karnej 7500 rodziców za pozostawienie swych dzieci
bez opieki". Jak¹ korzyœæ da³o postawienie ich przed s¹dem? Ile tysiêcy
rodziców uniknê³o takich przykroœci? Ilu dzieci przebywaj¹cych w „nie-
zwykle trudnych warunkach" nie uwzglêdniono? Czym¿e ró¿ni¹ siê nie-
zwykle ciê¿kie warunki od po prostu ciê¿kich? Oto pytania, które pozosta-
j¹ bez odpowiedzi. Ogromne rozmiary bezdomnoœci dzieci, nie tylko jaw-
nej, ale równie¿ zamaskowanej s¹ bezpoœrednim skutkiem wielkiego kry-
zysu spo³ecznego, w toku którego stara rodzina rozpada siê znacznie szyb-
ciej, ni¿ s¹ w stanie zast¹piæ j¹ nowe instytucje.
Z tych¿e przypadkowych notatek gazetowych, z kroniki kryminalnej
czytelnik mo¿e dowiedzieæ siê o istnieniu w ZSRR prostytucji, czyli skraj-
nej degradacji kobiety w imiê zadowolenia mê¿czyzny mog¹cego p³aciæ.
Jesieni¹ ubieg³ego roku „Izwiestia" nieoczekiwanie poinformowa³y na przy-
k³ad o aresztowaniu w Moskwie „oko³o 1000 kobiet, które potajemnie sprze-
dawa³y siê na ulicach stolicy proletariatu". Wœród aresztowanych by³o 177
robotnic, 92 biuralistki, 5 studentek itd. Co gna³o je na ulicê? Niewystar-
czaj¹ce zarobki, nêdza, potrzeba „dorobienia na sukienkê, na pantofle". Na
pró¿no usi³owalibyœmy siê dowiedzieæ jakie, chocia¿by w przybli¿eniu, s¹
rozmiary tej spo³ecznej plagi. Cnotliwa biurokracja zmusza statystykê do
milczenia. Lecz w³aœnie wymuszone milczenie œwiadczy bezb³êdnie o du-
¿ej liczebnoœci „klasy" radzieckich prostytutek. W tym wypadku, z natury
rzeczy, nie mo¿e chodziæ o „prze¿ytki przesz³oœci"; prostytutki rekrutuj¹
siê spoœród m³odych generacji. Nikomu spoœród myœl¹cych ludzi nie przyj-
dzie, rzecz jasna, do g³owy, by tê plagê, star¹ jak cywilizacja, przypisywaæ
szczególnie ustrojowi radzieckiemu. Jednak¿e wobec faktu wystêpowania
prostytucji jest rzecz¹ nie do wybaczenia, ¿e mówi siê o tryumfie socjali-
zmu. Co prawda, gazety — o ile w ogóle wolno poruszaæ im ten wstydliwy
temat — utrzymuj¹, ¿e „prostytucja maleje"; byæ mo¿e, i¿ jest tak rzeczy-
wiœcie w porównaniu z latami g³odu i upadku (1931—1933). Lecz odro-
dzenie siê stosunków pieniê¿nych, jakie potem nast¹pi³o, eliminuj¹c wszel-
kie sposoby utrzymywania siê bez pieniêdzy, powoduje nieuchronnie po-
nowny wzrost prostytucji, jak równie¿ bezdomnoœci dzieci. Gdzie s¹ uprzy-
wilejowani, tam równie¿ s¹ pariasi!

118
Masowa bezdomnoœæ dzieci jest bez w¹tpienia bezsporn¹ oznak¹ tra-
gicznie ciê¿kiej sytuacji matek. W tej materii optymistyczna „Prawda" bywa
niekiedy zmuszona do gorzkich stwierdzeñ: „Dla wielu kobiet urodzenie
dziecka, jest powa¿nym zagro¿eniem ich sytuacji ¿yciowej...". W³aœnie dla-
tego rewolucyjna w³adza da³a kobiecie prawo do usuwania ci¹¿y, które w
warunkach nêdzy i ucisku rodzinnego jest jednym z najwa¿niejszych praw
obywatelskich, politycznych i cywilizacyjnych, cokolwiek by na ten temat
nie mówi³y eunuchy i podstarza³e dziewice p³ci obojga. Równie¿ jednak i
to, samo w sobie ponure, prawo kobiety w warunkach faktycznej nierów-
noœci spo³ecznej przeobra¿a siê w przywilej. Przedostaj¹ce siê na ³amy
gazet incydentalne informacje o praktyce usuwania ci¹¿y s¹ doprawdy
wstrz¹saj¹ce, l tak, przez jeden szpital wiejski w pewnym rejonie Uralu
przesz³o w 1935 roku „195 kobiet okaleczonych przez wioskowe babki", w
tym 33 robotnice, 28 pracownic umys³owych, 65 ko³choŸnic, 58 kobiet
niepracuj¹cych itd. Region Uralu tym tylko ró¿ni siê od wiêkszoœci pozo-
sta³ych, ¿e informacje o nim przedosta³y siê do prasy. A ile kobiet jest
ka¿dego roku kaleczonych na ca³ym obszarze Zwi¹zku Radzieckiego?...
Stwierdziwszy sw¹ bezradnoœæ, gdy chodzi o zapewnienie zmuszonym
do sztucznych poronieñ kobietom niezbêdnej pomocy lekarskiej i higie-
nicznych warunków, pañstwo ostro zmieni³o kurs i wkroczy³o na drogê
zakazów. Podobnie jak i w innych wypadkach biurokracja zaczyna ubó-
stwo traktowaæ jako cnotê. Jeden z sêdziów S¹du Najwy¿szego, Sole, spe-
cjalista od problematyki ma³¿eñstwa, uzasadnia maj¹cy nast¹piæ zakaz
usuwania ci¹¿y tym, ¿e w spo³eczeñstwie socjalistycznym w którym nie
ma bezrobocia itp., itd., kobieta nie ma prawa wyrzekaæ siê „radoœci ma-
cierzyñstwa". Oto filozofia klechy, który na dodatek dysponuje w³adz¹ ¿an-
darma! Dopiero co czytaliœmy w centralnym organie partii rz¹dz¹ce}, ¿e
urodzenie dziecka dla wielu kobiet, a by³oby s³uszniej rzec — dla przyt³a-
czaj¹cej wiêkszoœci, „jest zagro¿eniem ich sytuacji ¿yciowej". Dopiero co
us³yszeliœmy od najwy¿szego organu radzieckiego, ¿e „likwidacja bezdom-
noœci dzieci i braku opieki nad nimi realizowana jest s³abo", co bez w¹tpie-
nia oznacza nowy wzrost bezdomnoœci. Lecz oto wysoki sêdzia radziecki
obwieszcza nam, ¿e w kraju, w którym „¿yje siê radoœnie", skrobanki nale-
¿y karaæ wiêzieniem — kropka w kropkê jak w krajach kapitalistycznych,
w których ¿yje siê smutno. Ju¿ z góry wiadomo, ¿e — zarówno w ZSRR,
jak i na Zachodzie — w ³apy dozorców wiêziennych zaczn¹ wpadaæ g³ów-
nie robotnice, s³u¿¹ce, ch³opki, które nie mog¹ ukryæ szyd³a w worku. Co

119
siê zaœ tyczy „naszych pañ", które ¿¹daj¹ dobrych perfum i innych przy-
jemnych rzeczy, to, jak dotychczas, bêd¹ one postêpowaæ tak, jak uznaj¹
za stosowne, pod samym nosem przychylnego wymiaru sprawiedliwoœci.
„Potrzebni s¹ nam ludzie" — uzupe³nia sam siebie Sole, przymkn¹wszy
oczy na bezdomnych. „Wiêc ródŸ ich sobie sam!" — mog³yby wysokiemu
sêdziemu odpowiedzieæ miliony pracuj¹cych kobiet, gdyby biurokracja nie
zamknê³a im ust kneblem przymusowego milczenia. Panowie ci najwyraŸ-
niej zapomnieli definitywnie, ¿e socjalizm ma usuwaæ przyczyny popycha-
j¹ce kobiety do poronieñ, a nie zmuszaæ je do „radoœci macierzyñstwa" z
pomoc¹ haniebnej ingerencji policyjnej w najbardziej intymn¹ sferê ¿ycia
ka¿dej z nich.
Projekt ustawy o zakazie usuwania ci¹¿y poddany zosta³ tak zwanej
konsultacji spo³ecznej. Nawet przez gêste sito radzieckiej cenzury wydo-
sta³o siê na jaw wiele gorzkich skarg i przyt³umionych protestów. Konsul-
tacja zosta³a równie nieoczekiwanie przerwana, jak by³a zarz¹dzona. W
dniu 27 czerwca CIK przekszta³ci³ haniebny projekt w trzykroæ bardziej
haniebn¹ ustawê. Nawet ten i ów spoœród przysiêg³ych obroñców biuro-
kracji poczu³ siê nieswojo. Louis Fischer uzna³, ¿e ustawa jest czymœ w
rodzaju smutnego nieporozumienia. W rzeczywistoœci nowa ustawa, wy-
mierzona przeciwko kobietom, z wy³¹czeniem wielmo¿nych pañ, jest nie-
uchronnym owocem reakcji termidoriañskiej!
Uroczysta rehabilitacja rodziny, dokonywana równoczeœnie — có¿ za
zrz¹dzenie opatrznoœci! — z rehabilitacj¹ rubla, jest spowodowana mate-
rialnym i cywilizacyjnym ubóstwem pañstwa. Zamiast tego, ¿eby powie-
dzieæ otwarcie: jesteœmy jeszcze zbyt biedni i nieokrzesani jak na stworze-
nie stosunków socjalistycznych miêdzy ludŸmi, zadanie to urzeczywistni¹
nasze dzieci i wnuki — przywódcy zmuszaj¹ nie tylko do sklejania na nowo
skorupek rozbitej rodziny, ale równie¿ traktuj¹ j¹ pod groŸb¹ pozbawienia
ognia i wody jako œwiêt¹ komórkê zwyciêskiego socjalizmu. Wprost trud-
no ogarn¹æ wzrokiem zasiêg tego odwrotu!
W nowy kurs w³¹czeni s¹ absolutnie wszyscy: ustawodawca i powie-
œciopisarz, s¹d i milicja, gazety i katedra szkolna. Kiedy naiwny i uczciwy
komsomolec odwa¿a siê napisaæ do swojej gazety: „Zajmijcie siê lepiej
rozwi¹zaniem problemu, w jaki sposób kobieta ma wyrwaæ siê z kleszczy
rodziny", otrzymuje w odpowiedzi parê solidnych kuksañców i... nabiera
wody w usta. Abecad³o komunizmu uznane zosta³o za „lewackie odchyle-
nie". Têpe i zatêch³e przes¹dy nieucywilizowanego mieszczañstwa odro-

120
dzi³y siê jako nowa moralnoœæ. A co dzieje siê w ¿yciu powszednim we
wszystkich k¹tach i zak¹tkach bezkresnego kraju? Prasa oœwietla g³êbiê
reakcji termidoriañskiej w sferze rodziny w skromnym tylko stopniu. Po-
niewa¿ wraz ze wzrostem u³omnoœci natury cz³owieka wzmaga siê szla-
chetna pasja kaznodziejska, wiêc siódme przykazanie staje siê wœród war-
stwy rz¹dz¹cej niezwykle popularne. Radzieckim moralistom pozostaje wiêc
tylko odœwie¿yæ frazeologiê. Ruszy³a ju¿ jawna krucjata przeciwko zbyt
czêstym i lekkomyœlnym rozwodom. Myœl twórcza ustawodawcy wynala-
z³a taki „socjalistyczny" sposób, jak pobieranie pieniê¿nych op³at przy re-
jestrowaniu rozwodu i podwy¿szeniu ich przy rozwodach ponownych. Nie
przypadkowo stwierdziliœmy uprzednio, ¿e odbudowa rodziny dokonuje
siê równoczeœnie ze wzrostem wychowawczej roli rubla. Haracz utrudni
bez w¹tpienia akt rejestracji tym wszystkim, którzy maj¹ trudnoœci z p³ace-
niem. Dla elity, nale¿y przypuszczaæ, op³ata nie stanie siê przeszkod¹. Przy
tym ludzie dysponuj¹cy dobrymi mieszkaniami, samochodami i innymi
dobrami organizuj¹ swoje w³asne sprawy bez zbêdnego rozg³osu, a wiêc i
bez rejestracji. Wszak to tylko na spo³ecznym dnie prostytucja jest poni¿a-
j¹ca i oznacza ciê¿ki los — na poziomie elity spo³ecznej, gdzie w³adza
³¹czy siê jak najœciœlej z komfortem, prostytucja przybiera eleganckie for-
my drobnych wzajemnych us³ug i nawet przyjmuje postaæ „rodziny socja-
listycznej". S³yszeliœmy ju¿ od Sosnowskiego o znaczeniu „czynnika sa-
mochodowo-haremowego" w procesie wyrodnienia warstwy rz¹dz¹cej.
Poetyczni, akademiccy i inni „przyjaciele Zwi¹zku Radzieckiego" maj¹
oczy po to, by niczego nie dostrzegaæ. Tymczasem ustawodawstwo Rewo-
lucji PaŸdziernikowej w kwestii ma³¿eñstwa i rodziny, ongiœ przedmiot
uzasadnionej dumy, jest poddawane przeróbkom i okaleczane za pomoc¹
stosowanych na szerok¹ skalê zapo¿yczeñ ze skarbnicy prawnej krajów
bur¿uazyjnych. Te same argumenty, jakie przedtem s³u¿y³y sprawie bez-
warunkowej swobody rozwodów i usuwania ci¹¿y — „wyzwolenie kobie-
ty", „obrona praw cz³owieka", „ochrona macierzyñstwa" — powtarza siê
obecnie na rzecz ich ograniczenia lub te¿ ca³kowitego zakazu, jak gdyby
po to, ¿eby szyderstwem przypieczêtowaæ zdradê
Odwrót nie tylko przybiera obrzydliwie ob³udne formy, lecz w rzeczy
samej zmierza znacznie dalej, ni¿by wymaga³a tego ¿elazna koniecznoœæ
gospodarcza. Do obiektywnych przyczyn powoduj¹cych nawrót do takich
obyczajów bur¿uazyjnych, jak p³acenie alimentów, do³¹cza siê interes spo-
³eczny warstwy rz¹dz¹cej w utrwalaniu bur¿uazyjnych regu³ gry. Najbar-

121
dziej decyduj¹cym motywem obecnego kultu rodziny jest niew¹tpliwie
wyczuwana przez biurokracjê potrzeba trwa³ej hierarchizacji stosunków
oraz zdyscyplinowania m³odzie¿y dziêki 40 milionom rodzin bêd¹cych
punktami oparcia dla autorytetu i w³adzy.
Kiedy jeszcze ¿ywe by³y nadzieje na przejêcie wychowania nowych ge-
neracji przez pañstwo, w³adza nie tylko nie troszczy³a siê o podtrzymanie
autorytetu „doros³ych", szczególnie ojca i matki, ale odwrotnie — jak tylko
mo¿na d¹¿y³a do oddzielenia dzieci od rodziny, ¿eby w taki sposób broniæ
je przed tradycj¹ skostnia³ych form bytu. Jeszcze ca³kiem niedawno temu,
w czasie pierwszej piêciolatki, szko³a i Komsomo³ wykorzystywa³y w sze-
rokim zakresie dzieci do demaskowania, zawstydzania, i w ogóle do „re-
edukacji" ojca-pijaka i matki-dewotki; na ile skutecznie, to inna sprawa. W
ka¿dym razie metoda ta oznacza³a dla rodzicielskiego autorytetu wstrz¹s u
samych jego podstaw. Równie¿ obecnie w tej nieb³ahej sferze dokona³ siê
ostry zwrot: obok siódmego przykazania przywrócono pe³n¹ moc pi¹temu,
chocia¿ jeszcze nie powo³uj¹c siê na Boga; ale przecie¿ równie¿ i francu-
ska szko³a obywa siê bez tego atrybutu, co nie przeszkadza jej w pomyœl-
nym krzewieniu konserwatyzmu i rutyny.
Troska o autorytet doros³ych doprowadzi³a ju¿ zreszt¹ do zmiany nasta-
wienia polityki wzglêdem religii. Negowanie Boga, jego s³ug i cudów by³o
najostrzejszym ze wszystkich klinem, jaki w³adza rewolucyjna wbija³a miê-
dzy dzieci i rodziców. Wyprzedzaj¹c rozwój kultury, powa¿nej propagan-
dy i naukowego wychowania, walka z cerkwi¹ pod kierownictwem ludzi
pokroju Jaros³awskiego zwyrodnia³a w bufonadê i wyg³upy. Obecnie sztur-
mowanie nieba, jak i szturmowanie rodziny, zosta³o powœci¹gniête. Zaam-
barasowana o reputacjê w³asnej solidarnoœci biurokracja poleci³a m³odym
ateistom, by z³o¿yli bojowy rynsztunek i zasiedli do ksi¹¿ek. Wzglêdem
religii ustala siê stopniowo stosunek neutralnoœci po³¹czonej z ironiczn¹
postaw¹. Ale to tylko pierwszy etap. Nie trudno by³oby przepowiedzieæ
drugi i trzeci, gdyby bieg wypadków zale¿a³ tylko od wysokich w³adz.
Ob³uda panuj¹cych pogl¹dów zawsze i wszêdzie rozwija siê jako kwa-
drat lub szeœcian sprzecznoœci spo³ecznych: takie jest z grubsza historycz-
ne prawo ideologii w przek³adzie na jêzyk matematyki. Socjalizm, je¿eli w
ogóle zas³uguje na sw¹ nazwê, oznacza stosunki ludzkie wolne od wyra-
chowania, przyjaŸñ bez zawiœci i intryg, mi³oœæ bez niskich kalkulacji.
Oficjalna doktryna tym bardziej w³adczo g³osi, ¿e te idealne normy s¹ ju¿
urzeczywistnione, im g³oœniej rzeczywistoœæ zaprzecza takim stwierdze-

122
niom. „Nowa rodzina powstaje na podstawie rzeczywistej równoœci mê¿-
czyzny i kobiety — mówi siê, na przyk³ad, w nowym programie Komso-
mo³u, uchwalonym w kwietniu 1936 roku — pañstwo radzieckie troszczy
siê o jej rozkwit". Program uzupe³nia oficjalny komentarz: „Przy wyborze
towarzysza ¿ycia — ¿ony lub mê¿a, nasza m³odzie¿ kieruje siê jednym
tylko motywem i jedynym bodŸcem — mi³oœci¹. Bur¿uazyjne ma³¿eñstwo
z wyrachowania, dla pieniêdzy, nie istnieje dla naszego dorastaj¹cego po-
kolenia" („Prawda", 4 kwietnia 1936 roku). O ile mowa jest o szeregowym
robotniku lub robotnicy, to by³oby to z grubsza bior¹c prawd¹. Ale „ma³-
¿eñstwo z wyrachowania" jest stosunkowo ma³o typowe równie¿ wœród
robotników krajów kapitalistycznych. Zupe³nie inaczej sprawy wygl¹daj¹
w wypadku warstw œrednich i wy¿szych. Nowe grupy spo³eczne automa-
tycznie wyciskaj¹ w³asne piêtno na sferze stosunków intymnych. Wystêpki
w zwi¹zku ze stosunkami miêdzy dwiema p³ciami, do jakich doprowadza
w³adza i pieni¹dze, pieni¹ siê wœród biurokracji radzieckiej tak bujnie, jak
gdyby i pod tym wzglêdem postawi³a ona sobie za cel przeœcigniêcie bur-
¿uazji Zachodu.
Jak w momencie przypadkowej lub wymuszonej szczeroœci przyznaje
sama prasa radziecka, „ma³¿eñstwo z wyrachowania" odrodzi³o siê obec-
nie ca³kowicie, co pozostaje w zupe³nej sprzecznoœci z dopiero co przyta-
czanymi twierdzeniami „Prawdy". Kwalifikacje, zarobki, stanowisko, iloœæ
naszywek na mundurze wojskowym nabieraj¹ coraz wiêkszego znaczenia,
albowiem wi¹¿¹ siê z tym sprawy pantofelków, futra, mieszkania, ³azienki
i najwiêkszego marzenia wszystkich — samochodu. Sama tylko walka o
samodzielny pokój w Moskwie doprowadza co roku do kojarzenia siê i
rozwodzenia niema³o par. Wyj¹tkowego znaczenia nabra³ problem krew-
nych: korzystnie jest mieæ za teœcia oficera lub wp³ywowego partyjniaka,
za teœciow¹ — siostrê dostojnika. Czy¿ mo¿na siê temu dziwiæ? Czy mo¿e
byæ inaczej?
Jeden z bardzo dramatycznych rozdzia³ów w wielkiej ksiêdze utworzy
opowieœæ o dekompozycji i rozpadzie tych radzieckich rodzin, w których
m¹¿ jako partyjniak, funkcjonariusz zwi¹zkowy, oficer lub urzêdnik awan-
sowa³, rozwija³ siê i wyrabia³ w sobie nowe nawyki ¿yciowe, zaœ przyt³o-
czona rodzin¹ ¿ona pozostawa³a na starym poziomie. Droga dwóch poko-
leñ biurokratów radzieckich usiana jest tragediami pozosta³ych w tyle i
porzuconych ¿on! To samo zjawisko daje siê zaobserwowaæ równie¿ wœród
nowych generacji. Najwiêcej chamstwa i bezwzglêdnoœci mo¿na spotkaæ

123
chyba w³aœnie wœród elity biurokratycznej, gdzie bardzo du¿y procent sta-
nowi¹ ma³o wyrobieni parweniusze, uwa¿aj¹cy, ¿e wszystko im wolno.
Kiedyœ archiwa i pamiêtniki ods³oni¹ zwyk³e przestêpstwa kryminalne wobec
¿on i w ogóle kobiet, pope³nione przez nieosi¹galnych dla s¹dów rzeczni-
ków moralnoœci rodzinnej i przymusowych „radoœci macierzyñstwa".
Nie, kobieta radziecka jeszcze nie jest wolna. Pe³ne równouprawnienie
jak dot¹d da³o najwiêksze korzyœci kobietom z warstw wy¿szych, repre-
zentantkom œrodowiska biurokratycznego, technicznego, pedagogicznego i
w ogóle pracy umys³owej, a nie robotnicom, a zw³aszcza ch³opkom. Dopó-
ki spo³eczeñstwo nie jest w stanie przej¹æ na swe barki trosk materialnych
o rodzinê, kobieta-matka mo¿e pomyœlnie wype³niaæ funkcje spo³eczne tyl-
ko pod tym warunkiem, ¿e na us³ugi ma bia³¹ niewolnicê: nianiê, s³u¿¹c¹,
kucharkê itd. Spoœród 40 milionów rodzin, tworz¹cych ludnoœæ Zwi¹zku
Radzieckiego, 5% a mo¿e 10% buduje swoje „ognisko" poœrednio lub wprost
na pracy domowych niewolnic i niewolników. Dok³adna liczba radzieckich
s³u¿¹cych mia³aby dla socjalistycznej oceny sytuacji kobiety w ZSRR nie
mniejsze znaczenie, ni¿ ca³e radzieckie ustawodawstwo, jakkolwiek by³o-
by ono postêpowe. W³aœnie dlatego jednak statystyka kryje s³u¿¹ce w ru-
bryce robotnic lub „innych".
Sytuacja matki rodziny, dostojnej partyjniaczki, która ma kucharkê, te-
lefon do czynienia zamówieñ w sklepach, samochód na wyjazdy itp., ma³o
ma wspólnego z sytuacj¹ robotnicy, która musi biegaæ po sklepach, sama
gotuje obiady i odprowadza dzieci pieszo do przedszkola, je¿eli ono w ogó-
le istnieje. ¯adne socjalistyczne etykietki nie ukryj¹ tego spo³ecznego kon-
trastu, który jest nie mniejszy ni¿ kontrast pomiêdzy bur¿uazyjn¹ dam¹ a
proletariuszk¹ w byle kraju Zachodu.
Prawdziwa rodzina socjalistyczna, któr¹ spo³eczeñstwo uwolni od po-
wszedniego brzemienia nieznoœnych i poni¿aj¹cych k³opotów, nie bêdzie
potrzebowa³a ¿adnej reglamentacji i samo pojêcie ustawy o przerywaniu
ci¹¿y lub rozwodzie bêdzie dla niej brzmia³o niewiele lepiej, ni¿ wspomnie-
nia o domach publicznych lub ofiarach z ludzi. Ustawodawstwo Rewolucji
PaŸdziernikowej dokona³o œmia³ego kroku w kierunku takiej rodziny. Za-
cofanie ekonomiczne i cywilizacyjne wywo³a³o okrutn¹ reakcjê. Termido-
riañskie ustawodawstwo cofa siê do wzorów bur¿uazyjnych, os³aniaj¹c
odwrót fa³szywymi tyradami o œwiêtoœci „nowej" rodziny. Wyrzeczenie siê
socjalistycznych pryncypiów równie¿ w tej materii os³ania siê œwiêtoszko-
wat¹ statecznoœci¹.

124
S¹ tacy szczerzy obserwatorzy, którzy zw³aszcza w sprawie dzieci, s¹
wstrz¹œniêci na widok sprzecznoœci miêdzy wznios³ymi zasadami a ma³o
ponêtn¹ realnoœci¹. Sam fakt tego rodzaju, jak surowe kary kryminalne wo-
bec bezdomnych dzieci, mo¿e nasun¹æ podejrzenie, ¿e socjalistyczne usta-
wodawstwo w obronie kobiety i dziecka jest tylko czyst¹ ob³ud¹. S¹ te¿ ob-
serwatorzy przeciwstawnego typu, na których wra¿enie wywiera szeroki za-
siêg i wielkodusznoœæ zamierzeñ socjalnych, obleczonych w formê ustaw
wspartych systemem organów administracyjnych; na widok szamoc¹cych
siê w nêdzy matek, prostytutek i bezdomnych dzieci optymiœci ci mówi¹ so-
bie, ¿e dalszy wzrost materialnego dobrobytu stopniowo wype³ni socjalistyczne
ustawy cia³em i krwi¹. Nie ³atwo jest rozstrzygn¹æ, który z tych dwóch punk-
tów widzenia jest bardziej b³êdny i szkodliwy. Tylko ludzie pora¿eni histo-
ryczn¹ œlepot¹ mog¹ nie dostrzegaæ szerokoœci i œmia³oœci planu spo³eczne-
go, donios³oœci pierwszych stadiów jego realizacji, otwieraj¹cych wielkie
mo¿liwoœci na przysz³oœæ. Z drugiej jednak strony nie sposób jest nie obu-
rzaæ siê na bierny, w swej istocie indyferentny optymizm tych, którzy przy-
mykaj¹ oczy na wzrost sprzecznoœci spo³ecznych i pocieszaj¹ siê perspekty-
wami przysz³oœci, do których klucz zalecaj¹ uni¿enie pozostawiæ w rêkach
biurokracji. Jak gdyby równoœæ praw kobiety i mê¿czyzny nie przekszta³ci³a
siê ju¿ w ich równoœæ wobec bezprawia biurokracji! l jak gdyby w jakiejœ
wieszczej ksiêdze by³o obiecane z ca³ej mocy, ¿e zamiast wyzwolenia biuro-
kracja radziecka nie mo¿e przynieœæ z sob¹ nowego ucisku.
Jak to mê¿czyzna zniewala³ kobietê, jak to wyzyskiwacz podporz¹dko-
wywa³ sobie ich oboje, jak ludzie pracy za cenê krwi próbowali wyzwoliæ
siê z jarzma i tylko jedne ³añcuchy zamieniali na inne — o wszystkim tym
historia mo¿e wiele opowiedzieæ; w istocie rzeczy nic innego przecie¿ nie
mówi. A jak naprawdê wyzwoliæ dziecko, kobietê, cz³owieka — w tej spra-
wie nie ma jeszcze gotowych, pozytywnych przyk³adów. Ca³e poprzednie
doœwiadczenie historyczne, na wskroœ negatywne, wymaga od ludzi pracy
przede wszystkim nieprzejednanej nieufnoœci wzglêdem uprzywilejowanych
i wolnych od kontroli kuratorów.

WALKA Z M£ODZIE¯¥

Ka¿da partia rewolucyjna znajduje sobie oparcie przede wszystkim wœród


m³odego pokolenia klasy wschodz¹cej. Polityczna zgrzybia³oœæ wyra¿a siê
w utracie zdolnoœci poci¹gniêcia pod swe znamiona m³odzie¿y. Partie de-

125
mokracji bur¿uazyjnej, powszechnie schodz¹ce ze sceny politycznej, zmu-
szone s¹ odstêpowaæ m³odzie¿ albo si³om rewolucyjnym albo faszyzmowi.
Bolszewicy w podziemiu byli zawsze parti¹ m³odych robotników. Mieñ-
szewicy opierali siê na solidniejszej i bardziej wykwalifikowanej elicie ro-
botniczej, bardzo siê tym szczycili i traktowali bolszewików wynioœle. Dalsze
wydarzenia niemi³osiernie obna¿a³y im samym ich w³asny b³¹d: w decydu-
j¹cym momencie m³odzie¿ poci¹gnê³a za sob¹ doroœlejsze grupy, a nawet
starych.
Przewrót rewolucyjny doda³ potê¿nego dziejowego bodŸca nowym ra-
dzieckim generacjom, oderwawszy je od konserwatywnych norm ¿ycia i
ujawniwszy tê wielk¹ tajemnicê — pierwsz¹ tajemnicê dialektyki — ¿e na
ziemi nie ma nic niezmiennego, ¿e tworzywem spo³eczeñstwa jest materia³
plastyczny. Jaka¿ g³upia jest teoria niezmiennych typów rasowych w œwie-
tle wydarzeñ naszej epoki! Zwi¹zek Radziecki to potê¿ny tygiel, w którym
przetapia siê dusze dziesi¹tków narodowoœci. Mistyka „duszy s³owiañskiej"
sama odpada jak szlaka.
Lecz ów bodziec, jaki otrzyma³y m³ode generacje, nie znalaz³ sobie jesz-
cze ujœcia we w³aœciwym dla siebie zadaniu historycznym. To prawda, ¿e
m³odzie¿ jest bardzo czynna w sferze gospodarczej. W ZSRR oblicza siê
robotników w wieku do 23 lat na 7 milionów; 3140 tysiêcy w przemyœle,
700 tysiêcy na kolei, 70( tysiêcy w budownictwie. W nowych fabrykach-
gigantach m³ódŸ robotnicy stanowi¹ oko³o po³owy ogólnej liczby. W ko³-
chozach liczy siê obecnie 1200 tysiêcy samych tylko komsomolców. Setki
tysiêcy cz³onków Komsomo³u zmobilizowano w ostatnich latach do budo-
wy, do wyrêbu lasu, do kopalni wêgla, na poszukiwani) z³ota, do pracy w
Arktyce, na Sachalinie lub nad Amurem, gdzie buduje siê nowe miasto
Komsomolsk. Nowa generacja dostarcz, przodowników, prymusów, sta-
chanowców, majstrów, kierowników najni¿szego szczebla. M³odzi ucz¹ siê
i znaczna ich czêœæ ucz siê pilnie. W nie mniejszym stopniu, o ile nie w
wiêkszym, jest on czynna w sferze sportu, w dyscyplinach wymagaj¹cych
najwiêkszej œmia³oœci, jak spadochroniarstwo, lub paramilitarnych — ja
strzelectwo. Co bardziej przedsiêbiorczy i odwa¿ni wyruszaj¹ n wszelkie-
go rodzaju niebezpieczne wyprawy.
„Najlepsza czêœæ naszej m³odzie¿y — mówi³ niedawno ten znany ba-
dacz polarny Schmidt — stara siê pracowaæ tam, gdzie oczekuj¹ j¹ trudno-
œci". Tak te¿ jest bez w¹tpienia. Jednak¿e w wszystkich dziedzinach rocz-
niki porewolucyjne pozostaj¹ wci¹¿ jeszcze pod kuratel¹. Co robiæ, jak

126
robiæ — to wskazuje im siê z góry. Polityka jako najwy¿sza forma dowo-
dzenia pozostaje ca³kowicie w rêkach tak zwanej „starej gwardii". Wyg³a-
szaj¹c do m³odzie¿y gor¹ce, nieraz pe³ne pochlebstw przemówienia, starzy
bacznie strzeg¹ swego monopolu.
Nie wyobra¿aj¹c sobie rozwoju spo³eczeñstwa socjalistycznego bez ob-
umierania pañstwa, czyli bez zast¹pienia wszelkiej policji samorz¹dem
ucywilizowanych wytwórców i konsumentów, Engels przekazywa³ wyko-
nanie tego zadania m³odemu pokoleniu, które „wyros³e w nowych wolnych
warunkach spo³ecznych bêdzie w stanie odrzuciæ precz wszystkie ruiny
pañstwowoœci". Lenin dodaje od siebie: „wszelkiej pañstwowoœci, z pañ-
stwowoœci¹ republiki demokratycznej w³¹cznie..." („Pañstwo a rewolucja").
Tak mniej wiêcej rysowa³a siê w wyobra¿eniach Engelsa i Lenina perspek-
tywa zbudowania spo³eczeñstwa socjalistycznego: pokolenie, które zdobê-
dzie w³adzê — „stara gwardia" zaczyna dzie³o likwidacji pañstwa; najbli¿-
sza generacja zakoñczy je.
Jak¿e sprawy maj¹ siê w rzeczywistoœci? 43% ludnoœci ZSRR urodzi³o
siê po przewrocie paŸdziernikowym. Je¿eli jako granicê wieku przyjmiemy
23 lata, to oka¿e siê, ¿e pond 50% ludnoœci radzieckiej nie osi¹gnê³o jej.
Wiêcej ni¿ po³owa nie zna wiêc z w³asnego doœwiadczenia ¿yciowego ¿ad-
nego innego ustroju ni¿ radziecki. Ale te w³aœnie nowe generacje formuj¹
siê nie w „warunkach spo³ecznych wolnoœci", jak wyobra¿a³ to sobie En-
gels, a wœród nieznoœnego i wci¹¿ wzmagaj¹cego siê ucisku warstwy rz¹-
dz¹cej, tej samej, która zgodnie z oficjaln¹ fikcj¹ dokona³a wielkiego prze-
wrotu. W fabryce, ko³chozie, w koszarach, na uniwersytetach, w szkole,
nawet w przedszkolu, a mo¿e nawet w ¿³obkach, za g³ówne cnoty uznaje
siê wiernoœæ wodzowi i bezwarunkowe pos³uszeñstwo. Wiele pedagogicz-
nych aforyzmów i komuna³ów ostatnich czasów mog³oby uchodziæ za prze-
pisane z Goebbelsa, gdyby on sam nie odpisa³ ich przewa¿nie od wspó³pra-
cowników Stalina.
Szko³a i ¿ycie spo³eczne uczniów s¹ na wskroœ przesi¹kniête formali-
zmem i dwulicowoœci¹. Dzieci nauczy³y siê spêdzaæ niezliczone godziny
na œmiertelnie nudnych zebraniach z sakramentalnym honorowym prezy-
dium, ze s³owolejstwem na czêœæ drogich przywódców i z rozpisanymi za-
wczasu prawomyœlnymi dyskusjami, w których zupe³nie jak u doros³ych
mówi siê jedno, a co innego siê myœli. Najniewinniejsze kó³ka uczniowskie,
staraj¹ce siê stworzyæ oazy na pustyni oficjalszczyzny œci¹gaj¹ na ich uczest-
ników srogie represje. Z pomoc¹ w³asnej agentury GPU szerzy przera¿aj¹-

127
c¹ demoralizacjê w tak zwanej „socjalistycznej" szkole za pomoc¹ donosi-
cielstwa i zdrady. Co bardziej myœl¹cy nauczyciele i pisarze ksi¹¿ek dla
dzieci, mimo przymusowego optymizmu, nie mog¹ niekiedy ukryæ swego
przera¿enia wobec tego ducha przymusu, fa³szu i nudy, zabijaj¹cego œro-
dowisko szko³y.
Nie maj¹c doœwiadczenia walki klasowej i rewolucji za sob¹, nowe ge-
neracje mog³yby dojrzeæ do samodzielnego udzia³u w ¿yciu spo³ecznym
kraju w warunkach demokracji radzieckiej, ale tylko w wypadku œwiado-
mego poznania doœwiadczenia przesz³oœci i przerabiania lekcji wspó³cze-
snoœci. ¯yciowa samodzielnoœæ, tak samo jak i samodzielnoœæ myœlenia nie
mog¹ rozwin¹æ siê bez krytyki. Tymczasem m³odzie¿y radzieckiej niedo-
stêpne s¹ elementarne mo¿liwoœci wymiany pogl¹dów, b³¹dzenia, weryfi-
kowania przekonañ i naprawiania b³êdów w³asnych, jak i cudzych. Wszel-
kie problemy, w tym równie¿ jej w³asne, rozstrzyga siê za ni¹. Dane jest jej
tylko wykonywaæ wolê przywódców i œpiewaæ na ich chwa³ê. Na ka¿de
s³owo krytyki biurokracja odpowiada wykrêcaniem krêgów szyjnych. Co
wybitniejsi i mniej pokorni w szeregach m³odzie¿y s¹ systematycznie mo-
ralnie niszczeni, ³amani lub fizycznie likwidowani. Tym t³umaczy siê fakt,
¿e z milionów komsomolców nie wyros³a ani jedna wybitna postaæ.
Poœwiêcaj¹c siê technice, nauce, literaturze, sportowi, czy te¿ szachom
m³odzi zdobywaj¹ ostrogi do przysz³ych wielkich czynów. W tych wszyst-
kich dziedzinach konkuruj¹ oni ze Ÿle przygotowanym starszym pokole-
niem, tu i ówdzie doganiaj¹ je i przeœcigaj¹. Lecz przy ka¿dym dotkniêciu
siê polityki — parz¹ sobie palce. Pozostaj¹ wiêc im trzy mo¿liwoœci: przy-
³¹czyæ siê do biurokracji i zrobiæ karierê, bezg³oœnie podporz¹dkowaæ siê
uciskowi, zag³êbiæ siê w pracy, nauce lub poœwiêciæ siê swym ma³ym spra-
wom osobistym; wreszcie — zejœæ w podziemie, ¿eby uczyæ siê walki i
hartowaæ siê na przysz³oœæ. Kariera biurokratyczna jest dostêpna tylko nie-
znacznej mniejszoœci. Na drugim biegunie nieliczna mniejszoœæ staje w sze-
regi opozycji. Grupa poœrednia, czyli przyt³aczaj¹ca masa, jest ze swej
strony wielce niejednorodna. Pod ¿elazn¹ pras¹ zachodz¹ w niej ukryte, ale
wielce znacz¹ce procesy, które pod wieloma wzglêdami uwarunkuj¹ przy-
sz³oœæ Zwi¹zku Radzieckiego.
W okresie NEP-u ascetyczne tendencje epoki wojny domowej ust¹pi³y
miejsca postawom bardziej epikurejskim, ¿eby nie powiedzieæ— wzmo¿o-
nej zach³annoœci. Pierwsza piêciolatka ponownie sta³a pod znakiem mimo-
wolnego ascetyzmu, ale tylko dla mas i dla m³odzie¿y; warstwa rz¹dz¹ca

128
zd¹¿y³a ju¿ dobrze okopaæ siê na pozycjach indywidualnego dobrobytu.
Druga piêciolatka jest, co nie ulega w¹tpliwoœci, zabarwiona ostr¹ reakcj¹
antyascetyczn¹. Troszczenie siê o w³asn¹ pomyœlnoœæ ¿yciow¹ charaktery-
zuje szerokie warstwy ludnoœci, zw³aszcza m³odzie¿. Jest jednak faktem,
¿e równie¿ i w wypadku nowej generacji radzieckiej dostatek i pomyœlnoœæ
dostêpne s¹ tylko dla tej cieniutkiej warstwy, która zdo³a³a wywy¿szyæ siê
ponad masê i, tak lub inaczej, doszlusowa³a do warstwy rz¹dz¹cej. Ze swej
strony biurokracja œwiadomie wychowuje i dobiera aparatczyków i karie-
rowiczów.
„M³odzie¿y radzieckiej — zapewnia³ na zjeŸdzie Komsomo³u (kwiecieñ
1936 roku) g³ówny referent — nie cechuje pragnienie zysku, ani miesz-
czañskie ograniczenie, ani p³aski egoizm". S³owa te brzmi¹ jak jawny dy-
sonans na tle dominuj¹cego obecnie has³a — „zamo¿nego i piêknego ¿y-
cia", pracy na akord, nagród i orderów. Socjalizm nie jest ascetyczny, prze-
ciwnie — jest g³êboko wrogi wobec chrzeœcijañskiego ascetyzmu, jak i
wszelkiego innego, dziêki przywi¹zaniu do tego œwiata i tylko do niego.
Lecz socjalizm ma w³asn¹ gradacjê wartoœci doczesnych. Osobowoœæ cz³o-
wieka zaczyna siê dla niego nie od troski o zamo¿noœæ, a przeciwnie — od
zarzucenia takich trosk. Przeskoczyæ ponad w³asn¹ g³ow¹ nie jest jednak¿e
dane ¿adnemu pokoleniu. Ca³y ruch stachanowski oparty jest, jak dot¹d,
na „p³askim egoizmie". Sam miernik sukcesów — iloœæ zarobionych spodni
i krawatów, œwiadczy w³aœnie o „mieszczañskim ograniczeniu". Niechaj
tam sobie nawet stadium obecne bêdzie — historycznie rzecz ujmuj¹c —
nieuchronne, trzeba jednak traktowaæ je takim, jakim ono jest. Przywróce-
nie stosunków rynkowych otwiera niew¹tpliwie mo¿liwoœæ znacznego po-
wiêkszenia dobrobytu indywidualnego. Szerokie d¹¿enie m³odzie¿y radziec-
kiej do dyplomu in¿ynierskiego daje siê objaœniæ nie tyle pokusami budow-
nictwa socjalistycznego, co tym, ¿e in¿ynierowie zarabiaj¹ bez porównania
lepiej ni¿ lekarze lub nauczyciele. Kiedy tego rodzaju tendencje powstaj¹ w
warunkach ucisku ducha i reakcji ideologicznej, przy œwiadomym odgór-
nym rozniecaniu instynktów karierowiczowskich, to wtedy okazuje siê, ¿e
krzewienie „kultury socjalistycznej" polega wy³¹cznie na wychowywaniu
w duchu skrajnie aspo³ecznego egoizmu.
A przecie¿ by³oby ordynarnym oszczerstwem rzuconym na m³odzie¿,
gdybyœmy przedstawili j¹ jako poch³oniêt¹ wy³¹cznie lub nawet g³ównie
interesem osobistym. Nie, w swej masie jest ona wysoce ideowa, gotowa
do dzia³ania, przedsiêbiorcza. Karierowiczostwo zabarwia j¹ tylko z wierz-

129
chu. W g³êbi funkcjonuj¹ ró¿norodne, jeszcze nie skrystalizowane tenden-
cje na pod³o¿u heroizmu, który na razie wci¹¿ jeszcze szuka sobie zastoso-
wania. Nastroje te s¹ po¿ywk¹ zw³aszcza dla patriotyzmu radzieckiego
najœwie¿szej daty. Jest on niew¹tpliwie bardzo g³êboki, szczery i dyna-
miczny, lecz i poprzez patriotyzm biegnie szczelina, która oddziela m³o-
dych od starych.
Zdrowe m³ode p³uca nie s¹ w stanie oddychaæ w atmosferze ob³udy nie-
od³¹cznej od termidoru, czyli od reakcji, która wci¹¿ jeszcze zmuszona jest
stroiæ siê w kostium rewolucji. Oburzaj¹ca niezgodnoœæ pomiêdzy tym, co
g³osz¹ socjalistyczne plakaty, a realnym ¿yciem podrywa zaufanie do ofi-
cjalnych kanonów. Spora czêœæ m³odzie¿y che³pi siê pogard¹ dla polityki,
prostactwem i zepsuciem. W wielu wypadkach, chyba w wiêkszoœci, indy-
ferentyzm i cynizm s¹ tylko wstêpn¹ form¹ niezadowolenia i utajonego
d¹¿enia, ¿eby stan¹æ na w³asnych nogach. Wyrzucanie z Komsomo³u i z
partii, aresztowania i zes³ania setek tysiêcy m³odych „bia³ogwardzistów" i
oportunistów" z jednej strony, a „bolszewików-leninistów" z drugiej, œwiad-
czy o tym, ¿e Ÿród³a œwiadomej opozycji politycznej zarówno prawicowej,
jak i lewicowej nie wysychaj¹; przeciwnie, w toku ostatniego roku—dwóch
lat zaczê³y one pulsowaæ z now¹ si³¹. Wreszcie, najbardziej niecierpliwi,
gor¹czkowi, niezrównowa¿eni, których interesy pogwa³cono lub których
skrzywdzono w ich uczuciach, kieruj¹ myœl ku terrorystycznej zemœcie.
Taki jest z grubsza obraz nastrojów politycznych m³odzie¿y radzieckiej.
Historia terroru indywidualnego w ZSRR znaczy wyraziœcie etapy ogól-
nej ewolucji kraju. U zarania w³adzy radzieckiej, w atmosferze jeszcze nie
zakoñczonej wojny domowej sprawcami aktów terrorystycznych byli biali
lub eserowcy. Kiedy dawne klasy panuj¹ce utraci³y nadziejê na restaura-
cjê, zanik³ równie¿ terroryzm. Terror ku³acki, którego pog³osy rozlega³y
siê do ostatnich czasów, zawsze by³ zjawiskiem lokalnym i stanowi³ doda-
tek do wojny partyzanckiej z re¿ymem radzieckim. Co siê tyczy terrory-
zmu najnowszego, to opiera siê on nie na starych klasach, ani nie na ku³a-
kach. Terroryœci najœwie¿szej daty rekrutuj¹ siê wy³¹cznie spoœród m³o-
dzie¿y radzieckiej, z szeregów Komsomo³u i z partii, niejednokrotnie spo-
œród latoroœli cz³onków warstwy rz¹dz¹cej. Terror indywidualny, ca³kowi-
cie nieskuteczny jako œrodek do osi¹gniêcia stawianych mu celów, ma jed-
nak¿e wa¿ne znaczenie jako symptom, charakteryzuj¹cy ostroœæ sprzecz-
noœci pomiêdzy biurokracj¹ a szerokimi masami ludnoœci, zw³aszcza m³o-
dzie¿y.

130
Wszystko razem — gospodarcze awanturnictwo, spadochroniarstwo,
wyprawy polarne, demonstracyjny indyferentyzm, „chuligañska romanty-
ka", nastroje terrorystyczne i sporadyczne akty terroru — przygotowuj¹
gwa³towny bunt m³odej generacji przeciwko nieznoœnej kurateli starych.
Wojna mog³aby niew¹tpliwie pos³u¿yæ za klapê bezpieczeñstwa dla nagro-
madzonej pary niezadowolenia, lecz nie na d³ugo. W krótkim czasie m³o-
dzie¿ naby³aby niezbêdnego hartu bojowego i uzyska³aby autorytet, które-
go tak jej obecnie brak. Zarazem reputacja wiêkszoœci „starych" dozna³aby
uszczerbku nie do naprawienia. W najlepszym razie wojna oznacza³aby
dla biurokracji tylko chwilowe moratorium; tym ostrzejszy konflikt poli-
tyczny wybuchn¹³by w momencie jej zakoñczenia.
By³oby, rzecz jasna, zbytni¹ jednostronnoœci¹ sprowadzenie podstawo-
wego problemu politycznego ZSRR do spraw pokoleniowych. Biurokracja
ma niema³o przeciwników jawnych i utajonych równie¿ wœród doros³ych,
tak samo jak wœród m³odzie¿y s¹ setki tysiêcy zdeklarowanych aparatczy-
ków. Z jakiejkolwiek by jednak strony nie zaatakowano pozycje warstwy
rz¹dz¹cej — z lewa, czy te¿ z prawa, to przecie¿ atakuj¹cy swoje g³ówne
si³y bêd¹ werbowaæ wœród przygniecionej, pozbawionej praw politycznych
i niezadowolonej m³odzie¿y. Biurokracja doskonale to pojmuje. W ogóle
ma ona wyostrzone wyczucie wszystkiego, co mog³oby zagra¿aæ jej domi-
nuj¹cej pozycji. Jest wiêc ca³kiem naturalne, ¿e zawczasu stara siê umoc-
niæ swe linie obronne. G³ówne okopy i betonowe umocnienia buduje ona
w³aœnie przeciwko m³odemu pokoleniu.
Jak ju¿ wzmiankowano, w kwietniu 1936 roku zebra³ siê na Kremlu X
Zjazd Komsomo³u. Nikt nie zatroszczy³ siê, oczywiœcie, o to, ¿eby wyja-
œniæ, dlaczego to, wbrew statutowi, nie zwo³ywano zjazdu przez ca³e piêæ
lat. Za to bardzo prêdko wyjaœni³o siê, ¿e starannie dobrany i przesiany
zjazd zwo³ano tym razem wy³¹cznie w celu wyw³aszczenia politycznego
m³odzie¿y: w œwietle nowego statutu Komsomo³ nawet formalnie pozba-
wiony zostaje prawa do udzia³u w ¿yciu publicznym kraju. Odt¹d jedyn¹
sfer¹ jego dzia³ania jest oœwiata i przysposabianie do kultury. Sekretarz
generalny Komsomo³u na odgórne polecenie stwierdzi³ w referacie: „Musi-
my... zaprzestaæ gadaniny o planie gospodarczym, o obni¿aniu kosztów, o
rozrachunku, zasiewach i o pozosta³ych najwa¿niejszych zadaniach pañ-
stwowej natury, tak jakbyœmy to my je rozwi¹zywali. Ostatnie s³owa móg³-
by powtórzyæ ca³y kraj: „jakbyœmy to my je rozwi¹zywali". Bezczelna po-
³ajanka: „zaprzestaæ gadaniny!", która nie wywo³a³a bynajmniej entuzja-

131
zmu arcypokornego zjazdu, sprawia tym bardziej zdumiewaj¹ce wra¿enie,
¿e radzieckie prawo ustala pe³noletnoœæ na 18 rok ¿ycia, daj¹c od tego
wieku ch³opcom i dziewczêtom wszystkie prawa wyborcze, podczas gdy
zgodnie ze starym statutem granic¹ wieku cz³onkostwa w Komsomole jest
23 rok, przy tym de facto jedna trzecia cz³onków organizacji granicê tê
przekroczy³a. Ostatni zjazd dokona³ jednoczeœnie dwóch zmian: zalegali-
zowa³ udzia³ w Komsomole osób starszych wiekiem; tym samym podwy¿-
szono iloœæ komsomolców-wyborców. Zarazem organizacja jako ca³oœæ
pozbawiona zosta³a prawa wkraczania w sferê nie tylko polityki (o tym w
ogóle nie mo¿e byæ mowy!), ale i bie¿¹cych problemów gospodarki. Zli-
kwidowanie poprzedniej granicy wieku podyktowane jest tym, ¿e przejœcie
z Komsomo³u do partii, dokonuj¹ce siê przedtem niemal automatycznie,
jest obecnie niezwykle utrudnione. Pozbawienie resztki politycznych praw,
nawet ich pozoru, jest spowodowane d¹¿eniem do tego, ¿eby w pe³ni i de-
finitywnie uzale¿niæ Komsomo³ od wyczyszczonej partii. Oba œrodki, zde-
cydowanie sprzeczne ze sob¹, tym niemniej maj¹ jedno i to samo Ÿród³o:
strach biurokracji przed m³odym pokoleniem.
Referenci zjazdu, wype³niaj¹cy, jak sami twierdzili, bezpoœrednie poru-
czenia Stalina — uprzedzenia takie mia³y na celu wykluczenie z góry ju¿
samej tylko mo¿liwoœci dyskusji — wyjaœnili cel tych zmian ze zdumiewa-
j¹c¹ wrêcz szczeroœci¹: „nie potrzebujemy ¿adnej innej partii". Argument
ten mimowolnie zdradza przekonanie rz¹dz¹cej elity, ¿e Komsomo³, je¿eli
siê go definitywnie nie przydusi, mo¿e przeobraziæ siê w drug¹ partiê. Nie-
jako w tym celu, ¿eby okreœliæ jej prawdopodobn¹ tendencjê, referent ostrze-
gawczo oznajmi³: „W swoim czasie nie kto inny, jak Troczki, demagogicz-
nie kokietuj¹c m³odzie¿, usi³owa³ upowszechniaæ wœród niej antyleninow-
sk¹ i antybolszewick¹ myœl o koniecznoœci utworzenia drugiej partii" itd.
Informacje referenta zawieraj¹ anachronizmy: w rzeczywistoœci bowiem
Trocki „w swoim czasie" jedynie ostrzega³, ¿e dalsza biurokratyzacja re¿y-
mu doprowadzi nieuchronnie do zerwania z m³odzie¿¹ i spowoduje niebez-
pieczeñstwo powstania drugiej partii. Ale i tak bieg wypadków, potwier-
dziwszy ostrze¿enie, tym samym przekszta³ci³ je w program. Zwyrodnia³a
partia zachowa³a sw¹ magnetyczn¹ si³ê jedynie dla karierowiczów. Uczci-
wych i myœl¹cych ch³opców i dziewczêta musz¹ braæ nudnoœci wobec bi-
zantyjskiej s³u¿alczoœci, fa³szywej retoryki os³aniaj¹cej przywileje i samo-
wolê, wobec samochwalstwa biurokratycznych przeciêtniaków, s³awi¹cych
siebie nawzajem, wobec tych wszystkich marsza³ków, którzy nie siêgaj¹

132
po gwiazdy na niebosk³onie, ale za to obwieszaj¹ nimi ró¿ne czêœci cia³a
sobie samym. Chodzi wiêc nie o „niebezpieczeñstwo" powstania drugiej
partii, jak by³o przed 12—13 laty, a o jej historyczn¹ koniecznoœæ jako si³y,
która jest w stanie pokierowaæ dalej spraw¹ Rewolucji PaŸdziernikowej.
Zmiany w statucie Komsomo³u, choæby byty poparte nowymi pogró¿kami
policyjnymi, nie zahamuj¹, rzecz jasna, politycznego dojrzewania m³odzie-
¿y i nie zapobiegn¹ jej starciu siê z biurokracj¹.
W któr¹ stronê w razie wielkiego wstrz¹su politycznego skieruje siê m³o-
dzie¿? Pod jakim znamieniem zbior¹ siê jej szeregi? Obecnie nikt jeszcze
nie daje pewnej odpowiedzi na to pytanie, a ju¿ w najmniejszym stopniu
sama m³odzie¿. Sprzeczne tendencje nurtuj¹ jej œwiadomoœæ. W ostatecz-
nym rachunku samookreœlenie siê jej g³ównej masy dokona siê pod wp³y-
wem wydarzeñ historycznych o œwiatowym znaczeniu: wojna, nowe suk-
cesy faszyzmu, lub przeciwnie — zwyciêstwo rewolucji proletariackiej na
Zachodzie. W ka¿dym razie biurokracja przekona siê, ¿e ta wyzuta z praw
m³odzie¿ stanowi historyczn¹ mieszankê wybuchow¹ potê¿nej mocy.
W 1894 roku s³owami wypowiedzianymi przez m³odego cara Miko³aja
II absolutyzm rosyjski udzieli³ odpowiedzi dzia³aczom ziemstw, którzy nie-
œmia³o marzyli o udziale w ¿yciu politycznym: „marzenia bez sensu!". W
1936 roku na mgliste wci¹¿ jeszcze roszczenia m³odej generacji radziecka
biurokracja odpowiedzia³a znacznie brutalniejsz¹ po³ajank¹: „Zaprzestaæ
gadaniny!". S³owa te tak¿e przejd¹ do historii. Re¿ym Stalina mo¿e zap³a-
ciæ za nie niemniej drogo, ni¿ ten, na czele którego sta³ Miko³aj II.

NARÓD l KULTURA

Polityka narodowoœciowa bolszewizmu, która zapewni³a zwyciêstwo


Rewolucji PaŸdziernikowej, pomog³a Zwi¹zkowi Radzieckiemu utrzymaæ
siê przy ¿yciu równie¿ potem, mimo wewnêtrznych si³ odœrodkowych i
wrogiego okr¹¿enia. Biurokratyczne zwyrodnienie pañstwa leg³o na poli-
tyce narodowoœciowej niczym ciê¿ki kamieñ. W³aœnie w kwestii narodo-
woœciowej Lenin zamierza³ wydaæ na XII zjeŸdzie partii wiosn¹ 1923 roku
pierwszy bój biurokracji, a przede wszystkim Stalinowi. Zanim jednak ze-
bra³ siê Zjazd, Lenin wyby³ z szeregów. Pisma, które wówczas przygoto-
wywa³, równie¿ i obecnie s¹ zakazane przez cenzurê.
Potrzeby kulturalne narodów, obudzonych do ¿ycia przez rewolucjê,
wymagaj¹ najszerszej autonomii. Zarazem gospodarka mo¿e rozwijaæ siê

133
pomyœlnie tylko w wypadku podporz¹dkowania wszystkich czêœci Zwi¹z-
ku Radzieckiego wspólnemu planowi centralnemu. Gospodarka i kultura
nie s¹ jednak oddzielone od siebie przegrodami nie do przebycia. Z natury
rzeczy wiêc tendencje do autonomii kulturalnej i do centralizmu gospodar-
czego od czasu do czasu popadaj¹ w konflikt ze sob¹. Jednak¿e nie s¹ te
sprzecznoœci nie do pogodzenia. O ile nie ma i nie mo¿e byæ gotowej raz na
zawsze formu³y ich rozstrzygniêcia, o tyle istnieje zdecydowana wola sa-
mych zainteresowanych mas: tylko ich rzeczywisty udzia³ w kierowaniu
w³asnymi losami mo¿e na ka¿dym etapie wytyczyæ niezbêdn¹ liniê rozgra-
niczenia pomiêdzy uzasadnionymi wymaganiami centralizmu gospodarczego
i uzasadniony mi roszczeniami kultur narodowych. Jednak¿e nieszczêœcie
polega na tym, ¿e wola ludnoœci ZSRR — wszystkich jej cz¹stek narodo-
wych, jest obecnie ca³kowicie zast¹piona wol¹ biurokracji, która traktuje
zarówno gospodarkê, jak i kulturê z punktu widzenia dogodnoœci zarz¹-
dzania i specyficznych interesów warstwy rz¹dz¹cej.
Co prawda w sferze polityki narodowoœciowej, tak samo je w sferze
gospodarczej radziecka biurokracja wci¹¿ jeszcze wype³nia w pewnej czê-
œci dzie³o postêpu, chocia¿ z nadmiernymi kosztami dodatkowymi. Doty-
czy to przede wszystkim nierozwiniêty( narodowoœci ZSRR, które z ko-
niecznoœci musz¹ przejœæ mniej U bardziej d³ugi okres zapo¿yczeñ, naœla-
downictwa i asymilacji gotowych wzorów. Biurokracja przerzuca dla nich
mosty wiod¹ce l elementarnym dobrodziejstwom cywilizacji bur¿uazyjnej,
a | czêœci równie¿ prekapitalistycznej. W stosunku do ca³ego szeregu ob-
wodów i narodowoœci w³adza radziecka wype³nia w du¿ym stopniu to hi-
storyczne dzie³o, jakiego Piotr l i jego wspó³pracownicy dokonali wobec
starej Moskwy, tyle tylko, ¿e w wiêkszej skali w o wiele szybszym tempie.
Obecnie w szko³ach Zwi¹zku Radzieckiego nauczanie odbywa siê w co
najmniej 80 jêzykach. Dla wiêkszoœci z nich nale¿y; opracowaæ nowy alfa-
bet lub zast¹piæ elitarne pismo azjatyckie bardziej demokratycznym alfa-
betem ³aciñskim. W takiej samej ci¿bie jêzyków redagowane s¹ gazety,
które po raz pierwszy uprzystêpniaj¹ ch³opom i pastuchom-koczownikom
elementarne idee ludzkiej kultury. Na zaniedbanych peryferiach dawnego
imperium carskiego powstaje w³asny przemys³. Stary, na po³y rodowy byt
burz¹ traktory. Na równi z szerzeniem siê piœmienne tworzy siê w³asna
agronomia i medycyna. Trudno wprost prze niæ znaczenie tej pracy nad
podwy¿szeniem poziomu ca³ych nowych od³amów ludzkoœci. Nie przypad-
kiem Marks mówi³, ¿e rewolucja jest lokomotyw¹ dziejów.

134
Jednak¿e nawet najsilniejsza lokomotywa cudu nie dokona: nie zmienia
ona praw przestrzeni, a jedynie przyspiesza ruch. Sama koniecznoϾ za-
znajamiania dziesi¹tków milionów doros³ych z alfabetem i z gazet¹ lub z
podstawowymi zasadami higieny osobistej dowodzi, jak d³ug¹ drogê nale-
¿y jeszcze przebyæ, zanim bêdzie mo¿na rzeczywiœcie postawiæ problemy
nowej, socjalistycznej kultury. Prasa informuje na przyk³ad ¿e w Syberii
Zachodniej Ojroci, którzy dot¹d nie wiedzieli, co znaczy myæ siê, maj¹
teraz „w wielu wsiach ³aŸnie, dok¹d przyje¿d¿aj¹ nieraz z odleg³oœci 30
kilometrów, ¿eby siê umyæ". Ten skrajny przyk³ad, zaczerpniêty z dolnego
bieguna cywilizacji, jaskrawo przecie¿ oœwietla poziom wielu innych osi¹-
gniêæ i to nie tylko na zacofanych peryferiach. Kiedy szef rz¹du dla zilu-
strowania wzrostu kultury powo³uje siê na to, ¿e w ko³chozach wzrasta
popyt na „¿elazne ³ó¿ka, zegary œcienne, na bieliznê z dzianiny, swetry,
rowery" itd., to oznacza to tylko tyle, ¿e zamo¿na elita wsi radzieckiej
zaczyna u¿ywaæ tych wyrobów przemys³owych, które od dawna ju¿ s¹ w
u¿yciu mas ch³opskich na Zachodzie. Z dnia na dzieñ w mowach i w prasie
powtarzaj¹ siê pouczenia na temat „kultury handlu socjalistycznego". W
istocie rzeczy chodzi tu o to, ¿eby sklepy pañstwowe by³y czyste i przyci¹-
ga³y nabywcê, ¿eby by³y wyposa¿one w niezbêdny sprzêt i mia³y wystar-
czaj¹cy asortyment towarów, ¿eby nie dochodzi³o do gnicia jab³ek, ¿eby do
poñczoch do³¹czano nici do cerowania, ¿eby nauczono ekspedientów uprzej-
moœci i grzecznego traktowania klienta, jednym s³owem chodzi o osi¹gniê-
cie stanu rzeczy, który w handlu kapitalistycznym jest norm¹. Aby rozwi¹-
zaæ to bardzo wa¿ne zdanie, w którym jednak nie ma ani krzty socjalizmu,
trzeba jeszcze przejœæ bardzo d³ug¹ drogê.
Je¿eli na chwilê od³o¿ymy na bok ustawy i instytucje, a weŸmiemy ¿ycie
powszednie podstawowej masy ludnoœci, i je¿eli nie chcemy m¹ciæ œwiado-
mie w g³owie sobie i innym, to bêdziemy zmuszeni przyznaæ, ¿e w obycza-
jach i w ¿yciu Kraju Rad dziedzictwo carskiej i bur¿uazyjnej Rosji domi-
nuje nad zarodkami socjalizmu. Najbardziej przekonywuj¹co poœwiadcza
to sama ludnoœæ, która przy najmniejszym podniesieniu siê stopy ¿yciowej
rzuca siê ³apczywie na gotowe wzorce zachodnie. M³odzi radzieccy pra-
cownicy umys³owi, a nieraz i robotnicy, w odzie¿y i manierach staraj¹ siê
naœladowaæ amerykañskich in¿ynierów i techników, z którymi zdarzy im
siê zetkn¹æ z bliska w fabryce. Pracownice z produkcji i urzêdniczki po¿e-
raj¹ wzrokiem turystkê zagraniczn¹, ¿eby przej¹æ od niej modê i maniery.
Szczêœciara, której siê to udaje, staje siê przedmiotem powszechnego na-

135
œladownictwa. Lepiej p³atne robotnice robi¹ sobie, zamiast dawnej grzyw-
ki „trwa³¹ ondulacjê". M³odzie¿ chêtnie zapisuje siê do „szkó³ tañców za-
chodnich". W pewnym sensie wszystko to stanowi po stêp, ale wyra¿a siê
w tym, jak dot¹d, nie wy¿szoœæ socjalizmu nad kapitalizmem, a przewaga
kultury drobnomieszczañskiej na< patriarchalnoœci¹, miasta nad wsi¹, cen-
trum nad prowincj¹, Za chodu nad Wschodem.
Radzieckie warstwy uprzywilejowane tymczasem dokonuj, w³asnych
zapo¿yczeñ z wy¿szych sfer kapitalistycznych, przy czyn wyroczniami s¹
dla nich dyplomaci, dyrektorzy zjednoczeñ, in¿ynierowie czêsto podró¿u-
j¹cy do Europy i Ameryki. Satyra radziecka milczy na ten temat, albowiem
zabroniono jej w ogóle tykaæ górnych „dziesiêciu tysiêcy". Nie sposób
wszak¿e nie skonstatowaæ z rozgoryczeniem, ¿e wysocy przedstawiciele
Zwi¹zku Radzieckiego w obliczu cywilizacji kapitalistycznej nie stworzyli
jakiegoœ w³asnego stylu, ani nawet nie zaznaczyli swej odrêbnoœci Nie zna-
leŸli oni w sobie wystarczaj¹cej mocy wewnêtrznej, aby okazaæ pogardê
dla zewnêtrznego blichtru i aby zachowaæ nie zbêdny dystans. Najwiêksze
ambicje swoje kieruj¹ oni g³ównie ku temu, ¿eby jak najmniej odró¿niaæ siê
od zdeklarowanych bur¿uazyjnych snobów. Jednym s³owem, czuj¹ siê sami
i zachowuj; siê w swej wiêkszoœci nie jak reprezentanci nowego œwiata, a
jak pospolici parweniusze!
Tylko po³ow¹ prawdy bêdzie stwierdzenie, ¿e obecnie Zwi¹zek Radziec-
ki musi dokonaæ tego dzie³a cywilizacyjnego, które kraje rozwiniête w wa-
runkach kapitalizmu wykona³y ju¿ dawne temu. Nowe formy spo³eczne
wcale nie s¹ bierne: nie tylko daj; one zacofanemu krajowi mo¿noœæ osi¹-
gniêcia poziomu krajów rozwiniêtych, ale równie¿ pozwalaj¹ mu wykonaæ
to zadani* w znacznie krótszym terminie ni¿ ten, jaki w swoim czasie po-
trzebny by³ na Zachodzie. Z przyspieszeniem marszu sprawa jest prosta:
bur¿uazyjni pionierzy musieli wynaleŸæ swoj¹ techniki i uczyæ siê stoso-
wania jej w sferze gospodarki i kultury; Zwi¹zek Radziecki bierze wszyst-
ko ju¿ gotowe, w najnowszej postaæ i dziêki uspo³ecznionym œrodkom pro-
dukcji stosuje zapo¿yczone od razu i w skali gigantycznej, a nie cz¹stkowo
i stopniowo.
Dawne autorytety w dziedzinie wojskowej nieraz s³awi³y role armii jako
krzewicielki kultury, zw³aszcza wœród ch³opstwa. Nie robi¹c sobie z³udzeñ
co do specyficznej „kultury", jak¹ krzew bur¿uazyjny militaryzm, nie mo¿-
na przecie¿ zaprzeczyæ, ¿e armia. wnios³a w masy wiele postêpowych na-
wyków: nie przypadkiem przecie¿ na czele powstañców w ruchach rewolu-

136
cyjnych, a zw³aszcza ch³opskich, stawali zazwyczaj ¿o³nierze i podofice-
rowie. Re¿ym radziecki mo¿e oddzia³ywaæ na ¿ycie powszednie ludnoœci
nie tylko za poœrednictwem armii, ale i poprzez ca³y aparat pañstwowy i
zwi¹zany z nim aparat partii, Komsomo³u i zwi¹zków zawodowych. Pañ-
stwowe formy w³asnoœci, dyktatura polityczna i planowe metody zarz¹-
dzania zapewniaj¹ przyswojenie gotowych wzorów technicznych, higieny,
sztuki i sportu w czasie nieporównanie krótszym ni¿ ten, jakiego trzeba
by³o dla ich wykszta³cenia w ojczyŸnie.
Gdyby Rewolucja PaŸdziernikowa poza tym przyspieszeniem ruchu
nie da³a niczego wiêcej, i tak by³aby ona historycznie uzasadniona, gdy¿
schy³kowy re¿ym bur¿uazyjny okaza³ siê niezdolny do tego, ¿eby w ci¹-
gu ostatniego æwieræwiecza spowodowaæ powa¿ny postêp choæby w jed-
nym z zacofanych krajów, choæby w jednej czêœci œwiata. Proletariat ro-
syjski dokona³ jednak przewrotu w imiê celów znacznie dalej id¹cych.
Choæby nie wiem jak politycznie obezw³adniony obecnie, nie wyrzek³ siê
on w swej najlepszej cz¹stce programu komunistycznego i zwi¹zanych z
nim wielkich nadziei. Biurokracja jest zmuszona dostosowaæ siê do pro-
letariatu, czêœciowo gdy chodzi o sam kierunek w³asnej polityki, g³ównie
zaœ — o jej interpretacjê. St¹d ka¿dy krok naprzód w dziedzinie gospo-
darki czy te¿ bytu, niezale¿nie od jego rzeczywistej treœci historycznej
lub realnego znaczenia w ¿yciu mas, traktuje siê jako niebywa³¹ i bezpre-
cedensow¹ zdobycz „kultury socjalistycznej". Niew¹tpliwie, sprawienie
tego, ¿eby myd³o toaletowe i szczoteczka do zêbów sta³y siê powszech-
nym dobrem dla milionów, które do wczoraj nie zna³y najbardziej ele-
mentarnych wymagañ higieny, jest samo w sobie bardzo wielkim dokona-
niem cywilizacyjnym. Ale ani myd³o, ani szczoteczka, ani nawet perfu-
my, jakich domagaj¹ siê „nasze panie", nie tworz¹ jeszcze kultury socja-
listycznej, zw³aszcza w sytuacji, gdy te mizerne atrybuty cywilizacji do-
stêpne s¹ circa dla 15% ludnoœci.
„Przekszta³canie ludzi", o czym tak czêsto mówi siê w prasie radziec-
kiej, jest rzeczywiœcie w pe³nym toku. Ale w jakim stopniu s¹ to prze-
kszta³cenia socjalistyczne? Lud rosyjski nie zna³ w przesz³oœci ani wielkiej
reformacji religijnej, jak Niemcy, ani wielkiej rewolucji bur¿uazyjnej, jak
Francuzi. Z tych dwóch tygli, je¿eli pozostawimy na boku reformacjê re-
wolucyjn¹ XVII wieku u wyspiarzy brytyjskich, wyszed³ na œwiat bur¿u-
azyjny indywidualizm, bardzo wa¿ny etap w rozwoju ludzkiej jednostki w
ogóle. Rewolucje rosyjskie z 1905 i 1917 roku by³y z koniecznoœci dopiero

137
pierwszym przebudzeniem siê indywidualizmu w masach, wyodrêbnieniem
go z pierwotnego œrodowiska, czyli ¿e wype³nia³y one, w zmniejszonym
zakresie i w przyspieszonym tempie, wychowawcze dzie³o bur¿uazyjnych
reformacji i rewolucji Zachodu. Jednak¿e na d³ugo, zanim dzie³o to zosta³o
zakoñczone choæby tylko w szkicowym zarysie, rewolucja w Rosji, która
wybuch³a w schy³kowej fazie kapitalizmu, okaza³a siê od razu przesuniêta
biegiem walki klasowej na tory socjalistyczne. Sprzecznoœci wewnêtrzne
cywilizacji radzieckiej odzwierciedlaj¹ jedynie wynik³e z tego skoku sprzecz-
noœci ekonomiczne i spo³eczne. Ockniêcie siê indywidualizmu przybiera
przy tym z koniecznoœci w wiêkszym lub mniejszym stopniu drobnomiesz-
czañski charakter nie tylko w gospodarce, ale równie¿ w ¿yciu rodzinnym
i w poezji. Nosicielk¹ skrajnego, niekiedy rozpasanego indywidualizmu
bur¿uazyjnego sta³a siê sama biurokracja. Zezwalaj¹c na rozwój indywi-
dualizmu ekonomicznego i popieraj¹c go (akord, dzia³ki przyzagrodowe,
premie, ordery) d³awi ona zarazem bezwzglêdnie postêpowe strony indy-
widualizmu w sferze kultury duchowej (krytyczne myœlenie, wyrabianie
w³asnej opinii, kszta³towanie poczucia godnoœci osobistej).
Im znaczniejszy jest poziom rozwoju danej grupy narodowoœciowej, lub
im wy¿sz¹ jest sfera twórcza kultury, im bli¿ej dotyczy ona problemów
spo³eczeñstwa i jednostki, tym ciê¿szy i bardziej nieznoœny staje siê ucisk
biurokratyczny. Nie mo¿e byæ przecie¿ mowy o samoistnoœci kultur naro-
dowych, gdy ta sama pa³eczka dyrygencka, a raczej — jedna i ta sama
pa³ka policyjna zabiera siê do sterowania ca³¹ aktywnoœci¹ duchow¹ wszyst-
kich narodów Zwi¹zku Radzieckiego. Gazety i ksi¹¿ki ukraiñskie, bia³oru-
skie, gruziñskie lub w jêzykach grupy tureckiej s¹ tylko przek³adami wy-
tycznych biurokracji na jêzyk poszczególnych narodowoœci. Moskiewska
prasa codzienna jako wzory twórczoœci ludowej publikuje w przek³adach
na rosyjski ody na czeœæ przywódców, napisane przez nagradzanych po-
etów narodowoœciowych, w istocie — nêdzne rymowanki, które ró¿ni¹ siê
miêdzy sob¹ tylko stopniem nieudolnoœci i serwilizmu.
Kultura rosyjska, która niemniej ni¿ inne dusi siê w atmosferze odwachu,
funkcjonuje g³ównie dziêki starszemu pokoleniu, które dojrza³o jeszcze przed
rewolucj¹. M³odych jak gdyby przygniot³a ciê¿ka ¿elazna p³yta. Chodzi wiêc.
tu nie o ucisk jednej narodowoœci przez drug¹ jako taki, a o ucisk rozwoju
kulturalnego wszystkich narodowoœci, od Rosjan poczynaj¹c, przez scentra-
lizowany aparat policyjny. Nale¿y jednak zwróciæ uwagê na to, ¿e 90% ksi¹-
¿ek w ZSRR ukazuje siê w jêzyku rosyjskim. O ile ta wielkoœæ pozostaje w

138
drastycznej sprzecznoœci z udzia³em procentowym Rosjan w ogólnej masie
ludnoœci radzieckiej, o tyle jednak bli¿sza jest ona realnemu stopniowi wp³y-
wu kultury rosyjskiej zarówno gdy chodzi o jej w³asny ciê¿ar gatunkowy, jak
i o rolê w charakterze poœredniczki pomiêdzy zacofanymi ludami Zwi¹zku
Radzieckiego a Zachodem. Czy aby jednak nadmiernie wysoki udzia³ Rosjan
w ruchu wydawniczym (i, naturalnie, nie tylko w ruchu) nie oznacza mimo
wszystko ich uprzywilejowania z racji dominuj¹cej pozycji w pañstwie kosz-
tem innych narodowoœci radzieckich? Nie wykluczone. Na to wyj¹tkowej
wagi pytanie nie da siê odpowiedzieæ kategorycznie, gdy¿ w praktyce stan
rzeczy w tym wzglêdzie kszta³tuje siê nie w wyniku wspó³pracy, rywalizacji
i wzajemnego wzbogacania siê kultur, lecz w trybie bezapelacyjnego arbitra-
¿u biurokracji. Poniewa¿ zaœ w³adza ma sw¹ siedzibê na Kremlu, peryferie
zaœ musz¹ równaæ do centrum, wiêc te¿ biurokratyzm nieuchronnie przyj-
muje zabarwienie wielkomocarstwowe i rusyfikatorskie, innym zaœ narodo-
woœciom pozostawia bezsporne prawo tylko do jednego: dla wys³ania arbitra
we w³asnym jêzyku.
Oficjalna doktryna kultury ulega zmianom zale¿nie od meandrów poli-
tyki gospodarczej i wymogów zarz¹dzania krajem, mimo wszystkich zwro-
tów zachowuje ona jednak pewn¹ cechê — mianowicie, jest formu³owana
kategorycznie. Wraz z teori¹ „socjalizmu w jednym kraju" oficjaln¹ sta³a
siê zaniedbywana przedtem teoria „kultury proletariackiej". Jej przeciwni-
cy powo³ywali siê na to, ¿e re¿ym dyktatury proletariatu jest stricte przej-
œciowy; ¿e w odró¿nieniu od bur¿uazji proletariat nie zamierza panowaæ
przez wiele epok dziejowych; ¿e do zadañ obecnej generacji nowej klasy
panuj¹cej nale¿y przede wszystkim przyswojenie sobie wszystkiego, co w
kulturze bur¿uazyjnej jest wartoœciowe; ¿e im bardziej proletariat pozosta-
je sob¹, czyli w im wiêkszym stopniu nosi w sobie znamiona wczorajszego
ucisku, tym mniej jest on zdolny do uwolnienia siê od dziedzictwa przy-
sz³oœci; ¿e rzeczywiste szansê dla nowej sztuki zaczn¹ powstawaæ w miarê
tego, jak proletariat bêdzie rozp³ywa³ siê w spo³eczeñstwie socjalistycz-
nym. Wszystko to oznacza — innymi s³owy — ¿e kulturê bur¿uazyjn¹
powinna zast¹piæ kultura socjalistyczna, a nie proletariacka.
W polemice z teori¹ laboratoryjnej „sztuki proletariackiej" autor tych
s³ów pisa³: „Potrzebne do ¿ycia soki kultura czerpie z gospodarki i po to
¿eby siê ona rozwija³a, ¿eby stawa³a siê bogatsz¹ i subtelniejsz¹, potrzebne
s¹ nadwy¿ki materialne". Nawet najpomyœlniejsze rozwi¹zanie podstawo-
wych zadañ ekonomicznych „w ¿adnym razie nie oznacza³oby jeszcze osta-

139
tecznego zwyciêstwa nowej historycznej podstawy — socjalizmu. Jedynie
postêp myœli naukowej wszystkich narodowoœci radzieckich i rozwój no-
wej sztuki oznacza³yby, ¿e z dziejowego ziarna nie tylko wyros³o ŸdŸb³o,
ale równie¿ kwiatek. W tym sensie rozwój sztuki jest najwy¿szym spraw-
dzianem ¿ywotnoœci i donios³oœci ka¿dej epoki dziejowej". Ten punkt wi-
dzenia, jeszcze do niedawna panuj¹cy, nieoczekiwanie zosta³ w oficjalnej
deklaracji uznany za ,,kapitulancki", podyktowany „niewiar¹" w twórcze
si³y proletariatu. Zaczyna³ siê okres Stalina—Bucharina; drugi z nich wy-
stêpowa³ od dawna jako herold „kultury proletariackiej", pierwszy zaœ w
ogóle nigdy nie zastanawia³ siê nad problemami tego rodzaju. Obaj oni, w
ka¿dym razie, uwa¿ali, ¿e rozwój ku socjalizmowi bêdzie postêpowa³ „¿ó³-
wim krokiem", i ¿e proletariat bêdzie mia³ do dyspozycji dziesiêæ lat na
stworzenie w³asnej kultury. Co siê tyczy jej charakteru, to idee g³oszone
przez teoretyków by³y tyle¿ mêtne, co nieatrakcyjne.
Burzliwe lata pierwszej piêciolatki przekreœli³y perspektywê ¿ó³wiego
tempa. Ju¿ w 1931 roku, w przededniu straszliwego g³odu, kraj „wkroczy³
w socjalizm". Zanim wiêc oficjalnie popierani pisarze, artyœci i malarze
zd¹¿yli stworzyæ sztukê proletariack¹ lub chocia¿by pierwsze jej znacz¹ce
wzory, rz¹d obwieœci³, ¿e proletariat roztopi³ siê w bezklasowym spo³e-
czeñstwie. Nale¿a³o pogodziæ siê z faktem, ¿e proletariatowi do stworzenia
kultury proletariackiej zabrak³o najbardziej niezbêdnego warunku: czasu.
Wczorajsza koncepcja natychmiast uleg³a zapomnieniu; na porz¹dku dzien-
nym od razu znalaz³a siê „kultura socjalistyczna". Powy¿ej zapoznaliœmy
siê ju¿ czêsto z jej treœciami.
Twórczoœæ duchowa wymaga wolnoœci. Sam zamys³ komunizmu —
podporz¹dkowaæ przyrodê technice, a technikê planowi i zmusiæ surow¹
materiê, ¿eby bez zak³óceñ dawa³a cz³owiekowi wszystko, co mu jest po-
trzebne, a nawet znacznie wiêcej — ma za g³ówny swój cel ostateczne i raz
na zawsze wyzwolenie si³ twórczych cz³owieka z wszelkich okowów, ogra-
niczeñ i poni¿aj¹cej zale¿noœci. Stosunki miêdzyludzkie, nauka i sztuka nie
bêd¹ podlegaæ ¿adnemu „planowi" narzuconemu z zewn¹trz, nawet cienia
przymusu nie bêdzie. Spraw¹ samych twórców pozostaje, na ile twórczoœæ
duchowa bêdzie aktem indywidualnym, a na ile — kolektywnym.
Inaczej ma siê rzecz z re¿ymem przejœciowym. Dyktatura jest refleksem
barbarzyñskiej przesz³oœci, a nie przysz³ej kultury.
Z koniecznoœci narzuca ona surowe ograniczenia we wszystkich dzie-
dzinach, w tym równie¿ nak³ada je na twórczoœæ duchow¹. W tych ograni-

140
czeniach program rewolucji od samego pocz¹tku upatrywa³ przejœciowe
z³o i zobligowywa³ do zlikwidowania jednego po drugim w miarê konsoli-
dowania siê nowego re¿ymu. W ka¿dym razie, nawet w najgorêtszych la-
tach wojny domowej przywódcy rewolucji zdawali sobie jasno sprawê z
tego, ¿e kieruj¹c siê wzglêdami politycznymi rz¹d mo¿e oczywiœcie ograni-
czaæ swobody twórcze, ale w ¿adnym wypadku nie powinien pretendowaæ
do roli wyroczni w sprawach nauki, literatury i sztuki. Bardzo „konserwa-
tywny", gdy chodzi o osobiste gusty artystyczne, Lenin zachowywa³ naj-
wy¿sz¹ ostro¿noœæ w dzia³aniach politycznych w sferze sztuki, chêtnie za-
s³aniaj¹c siê niekompetencj¹. Protekcja, jak¹ komisarz ludowy oœwiaty i
kultury Lunaczarski roztacza³ nad modernizmem wszelkich odmian, nieraz
wprawia³a Lenina w zak³opotanie, lecz ogranicza³ siê on zawsze tylko do
ironicznych uwag w prywatnych rozmowach i by³ jak najdalszy od trakto-
wania w³asnych gustów literackich jako prawa. W 1924 roku, ju¿ na progu
nowego okresu, autor tej ksi¹¿ki tak sformu³owa³ stosunek pañstwa do
ró¿nych artystycznych grup i tendencji: „stawiaj¹c im jako nadrzêdne kry-
terium: za rewolucj¹ czy przeciw rewolucji — pozostawiaæ im zupe³n¹
swobodê w sferze artystycznego samookreœlenia siê".
Kiedy oparciem dyktatury by³y rozgor¹czkowane masy spo³eczne i kie-
dy mia³a ona przed sob¹ perspektywê rewolucji œwiatowej, nie bano siê
eksperymentowania, poszukiwañ, walki szkó³, rozumiano bowiem, ¿e tyl-
ko na tej drodze mo¿na przygotowaæ warunki dla nowej epoki w kulturze.
W szerokich masach ludowych wci¹¿ jeszcze drga³y wszystkie fibry i po
raz pierwszy od tysi¹ca lat wypowiadano g³oœno swe myœli. Wszystkie
najlepsze m³ode si³y sztuki natchnione by³y ¿arliwoœci¹. W toku tych pierw-
szych lat, pe³nych nadziei i œmia³oœci, stworzono nie tylko najznakomitsze
wzorce socjalistycznego prawa, ale równie¿ powsta³y wtedy najlepsze utwo-
ry literatury rewolucyjnej. Warto tu te¿ podkreœliæ, ¿e w³aœnie w tamtych
czasach stworzono te wspania³e filmy radzieckie, które wbrew ubóstwu
œrodków technicznych zdo³a³y porwaæ wyobraŸniê ca³ego œwiata œwie¿o-
œci¹ i temperamentem w traktowaniu rzeczywistoœci.
Szko³y literackie, jedna po drugiej, zosta³y zniszczone w toku walki z
opozycj¹ partyjn¹. Chodzi³o zreszt¹ nie o sam¹ literaturê. We wszystkich
sferach ideologicznych dokonywa³o siê spustoszenie tym wiêksze, ¿e prze-
wa¿nie czynione nieœwiadomie. Obecna warstwa rz¹dz¹ca uwa¿a siê za
powo³an¹ nie tylko do sprawowania kontroli politycznej nad twórczoœci¹,
ale równie¿ do wskazywania jej dróg rozwoju. Komenderowanie w tonie

141
kategorycznym ma miejsce tak samo w obozach koncentracyjnych, jak i w
sferze agronomii, czy te¿ muzyki. Centralna gazeta partyjna drukuje ano-
nimowe dyrektywne wstêpniaki w typie rozkazów wojskowych na temat
architektury, literatury, sztuki dramatycznej, baletu, nie mówi¹c ju¿ o filo-
zofii, biologii i historii.
Biurokracja zabobonnie boi siê wszystkiego, co nie s³u¿y jej bezpoœred-
nio, jak równie¿ tego, czego sama nie pojmuje. Kiedy ¿¹da ona, ¿eby miê-
dzy naukami przyrodniczymi i produkcj¹ zachodzi³ zwi¹zek, to — naj-
ogólniej rzecz bior¹c — ma racjê; ale kiedy rozkazuje, ¿eby uczeni stawiali
sobie tylko cele o bezpoœrednim znaczeniu praktycznym, to tym samym
stwarza zagro¿enie, ¿e ulegn¹ zablokowaniu najcenniejsze Ÿród³a ludzkiej
inwencji, w tym tak¿e i tych¿e samych odkryæ praktycznych, które prze-
cie¿ najczêœciej dokonywane s¹ na nie daj¹cych siê przewidzieæ szlakach.
Nauczeni gorzkim doœwiadczeniem biologowie, matematycy, filolodzy, teo-
retycy wojskowi unikaj¹ szerszych uogólnieñ ze strachu, ¿e jakiœ „czerwo-
ny profesor", najczêœciej ignorant i karierowicz, ofuknie groŸnie autora
oryginalnej tezy cytat¹ wyci¹gniêt¹ na si³ê z Lenina, a nawet ze Stalina. W
takim wypadku broniæ swej myœli i w³asnej godnoœci uczonego, to znaczy
na pewniaka œci¹gn¹æ na siebie represje.
O wiele gorzej jednak maj¹ siê rzeczy w naukach spo³ecznych. Ekono-
miœci, historycy, nawet statystycy, nie mówi¹c ju¿ o dziennikarzach, naj-
wiêcej wysi³ku wk³adaj¹ w starania o to, ¿eby nawet poœrednio nie popaœæ
w sprzecznoϾ z aktualnymi meandrami oficjalnego kursu. O gospodarce
radzieckiej, o polityce wewnêtrznej czy te¿ zagranicznej mo¿na pisaæ nie
inaczej, jak ubezpieczywszy ty³y i flanki bana³ami z przemówieñ „wodza"
i postawiwszy sobie z góry obowi¹zek udowodnienia, ¿e wszystko odbywa
siê tak, jak powinno, a nawet lepiej. Chocia¿ stuprocentowy konformizm
chroni przed ¿yciowymi k³opotami, poci¹ga jednak w skutkach najciê¿sz¹
karê: bezp³odnoœæ.
Chocia¿ formalnie marksizm jest w ZSRR doktryn¹ pañstwow¹, w ci¹-
gu ostatnich dwunastu lat nie ukaza³o siê ani jedno studium marksistow-
skie z zakresu ekonomii b¹dŸ socjologii, historii czy filozofii, które zas³u-
giwa³oby na uwagê lub na przek³ad na obce jêzyki. Publikacje marksistow-
skie nie wykraczaj¹ poza granice socjalistycznych kompilacji, powtarzaj¹-
cych wci¹¿ te same zaaprobowane odgórnie myœli i przetasowuj¹ stare cy-
taty odpowiednio do wymagañ aktualnej koniunktury. Nikomu niepotrzeb-
ne ksi¹¿ki i broszury, wypichcone za pomoc¹ klajstru, pochlebstwa i waze-

142
liniarstwa, rozpowszechnia siê pañstwowymi kana³ami w milionach eg-
zemplarzy. Marksiœci, którzy mogliby powiedzieæ coœ cennego i oryginal-
nego, siedz¹ pod kluczem, albo zmuszeni s¹ do milczenia, l dzieje siê tak
mimo faktu, ¿e rewolucja spo³eczna wysuwa na ka¿dym kroku nowe wiel-
kie problemy badawcze.
Zdeptana i zbezczeszczona jest rzetelnoœæ, bez której nie ma pracy teo-
retycznej. Nawet przypisy do dzie³ Lenina s¹ poddawane w ka¿dym no-
wym wydaniu radykalnej przeróbce pod k¹tem widzenia osobistych intere-
sów cz³onków sztabu rz¹dz¹cego — na chwa³ê „wodzów", aby oczerniæ
przeciwników i zamieœæ œlady. To samo odnosi siê do podrêczników histo-
rii partii i rewolucji. Wypacza siê fakty, ukrywa siê dokumenty, albo — na
odwrót — fabrykuje siê je, urabia siê lub niszczy reputacjê. Proste zesta-
wienie kolejnych wariantów jednej i tej samej ksi¹¿ki w ci¹gu ostatnich
dwunastu lat pozwoli³oby bezb³êdnie zaobserwowaæ proces wyrodnienia
myœli i sumienia warstwy rz¹dz¹cej.
Nie mniej zgubnie re¿ym totalitarny oddzia³ywuje na literaturê piêkn¹.
Walka kierunków i szkó³ zosta³a zast¹piona komentowaniem woli przy-
wódców. Dla wszystkich ugrupowañ stworzono wspóln¹ przymusow¹ or-
ganizacjê, swego rodzaju obóz koncentracyjny s³owa artystycznego. Do
klasyków zaliczono bardzo przeciêtnych, lub te¿ prawomyœlnych gawê-
dziarzy w rodzaju Serafimowicza lub G³adkowa. Utalentowanych pisarzy
niezdolnych do zadawania sobie samym gwa³tu, œciga i tropi sfora mento-
rów, zbrojnych w bezwstyd i tuzin cytatów. Wybitni artyœci b¹dŸ to pope³-
niaj¹ samobójstwa, b¹dŸ te¿ szukaj¹ dla siebie tematów w otch³ani dzie-
jów, albo te¿ milkn¹. Ksi¹¿ki napisane uczciwie i z talentem ukazuj¹ siê
jakby od przypadku, jakby wydobywa³y siê z jakiegoœ ukrycia i maj¹ cha-
rakter kontrabandy artystycznej.
¯ycie sztuki radzieckiej jest swoist¹ martyrologi¹. Po dyrektywnym
wstêpniaku „Prawdy" przeciwko „formalizmowi" zaczyna siê epidemia
haniebnego kajania siê pisarzy, artystów, re¿yserów, a nawet œpiewaczek
operowych. Wszyscy, jeden przez drugiego, wyrzekaj¹ siê w³asnych grze-
chów przesz³oœci, lecz na wszelki wypadek, ¿eby nie wpaœæ, wstrzymuj¹
siê przed dok³adniejsz¹ definicj¹ formalizmu. W koñcu w³adza musi no-
wym rozkazem zastopowaæ zbyt obfity potok skruchy. Kilka tygodni trwa
przerabianie ocen literackich, przeredagowuje siê podrêczniki, przemiano-
wuje siê ulice i wznosi siê pomniki, zale¿nie od pochlebnej uwagi Stalina o
poecie Majakowskim. Wra¿enia dostojnych widzów z nowej opery natych-

143
miast staj¹ siê dyrektyw¹ muzyczn¹ dla kompozytorów. Sekretarz Komso-
mo³u mówi na konferencji pisarzy: „Wskazania towarzysza Stalina s¹ dla
wszystkich prawem" — i wszyscy klaszcz¹, chocia¿ niektórzy pewnie spa-
laj¹ siê ze wstydu. Jakby po to, ¿eby uwieñczyæ naigrawanie siê nad litera-
tur¹, Stalin, który nie umie poprawnie zbudowaæ zdania po rosyjsku, uzna-
ny zosta³ za klasyka w dziedzinie stylistyki. Jest coœ g³êboko tragicznego w
tym bizantyŸmie i systemie policyjnym, pomimo mimowolnego komizmu
poszczególnych jego przejawów.
Oficjalna formu³a g³osi: kultura musi byæ socjalistyczn¹ w treœci i naro-
dow¹ w formie. Co siê tyczy treœci kultury socjalistycznej, to w tym wzglê-
dzie mo¿emy pos³ugiwaæ siê jedynie mniej lub bardziej trafnymi hipoteza-
mi. Nikt nie jest w stanie przekszta³ciæ jej w warunkach niedojrza³ej do
tego bazy ekonomicznej. Sztuka mo¿e antycypowaæ przysz³oœæ w znacznie
s³abszym stopniu ni¿ nauka. W ka¿dym razie recepty tego rodzaju, jak
„przedstawiaæ budowanie przysz³oœci", „wskazywaæ drogê do socjalizmu",
„przekszta³caæ cz³owieka" mog¹ daæ twórczej wyobraŸni niewiele wiêcej,
ni¿ cennik pilników lub kolejowy rozk³ad jazdy.
Forma narodowa sztuki uchodzi za to¿sam¹ z jej powszechn¹ dostêpno-
œci¹. „To, co nie jest ludowi potrzebne — dyktuje artystom „Prawda" —
nie mo¿e mieæ wartoœci estetycznych". To stara narodnicka formu³a, negu-
j¹ca potrzebê wychowania estetycznego mas, ma obecnie tym bardziej re-
akcyjny charakter, ¿e prawo decydowania o tym, jaka sztuka potrzebna
jest ludowi, a jaka nie, ma nadal biurokracja: to ona wydaje ksi¹¿ki wed³ug
swego wyboru, to równie¿ ona sprzedaje je pod przymusem, nie daj¹c ¿ad-
nego wyboru czytelnikowi. W jej oczach wszystko ostatecznie sprowadza
siê do tego, ¿eby sztuka uzna³a za swoje jej interesy i wyszuka³a dla nich
takie formy, dziêki którym biurokracja sta³aby siê dla mas ludowych sym-
patyczn¹.
Na pró¿no! Zadania tego nie mo¿e rozwi¹zaæ ¿adna literatura. Sami
przywódcy zmuszeni s¹ przyznaæ, ¿e „ani pierwsza, ani druga piêciolatka
nie wywo³a³y jak na razie nowej fali literackiej, która by przewy¿szy³a
pierwsz¹ falê wzniecon¹ przez PaŸdziernik". Jest to powiedziane bardzo
delikatnie. Mimo pewnych wyj¹tków epoka termidora wejdzie do historii
twórczoœci artystycznej przede wszystkim jako „epoka" beztalencia, laure-
atów i cwaniaków!

144
VIII. POLITYKA ZAGRANICZNA I WOJSKO

OD REWOLUCJI ŒWIATOWEJ DO STATUS QUO

Polityka zagraniczna wszêdzie i zawsze jest przed³u¿eniem polityki we-


wnêtrznej, poniewa¿ prowadzi j¹ ta sama klasa panuj¹ca i stawia jej te
same zadania dziejowe. Zwyrodnieniu warstwy rz¹dz¹cej w ZSRR towa-
rzyszyæ musia³a odpowiednia zmiana celów i metod radzieckiej dyploma-
cji. Ju¿ sformu³owanie po raz pierwszy jesieni¹ 1924 roku „teorii" socjali-
zmu w jednym kraju œwiadczy³o o d¹¿eniu do uwolnienia radzieckiej poli-
tyki zagranicznej od programu rewolucji miêdzynarodowej. Jednak¿e biu-
rokracja nie zamierza³a wraz z tym zlikwidowaæ swoich zwi¹zków z Ko-
minternem, gdy¿ przekszta³ci³by siê on w takim razie nieuchronnie w opo-
zycyjn¹ organizacjê miêdzynarodow¹ ze wszystkimi wynikaj¹cymi st¹d
niekorzystnymi nastêpstwami dla uk³adu si³ w samym ZSRR. Przeciwnie
— im mniej w polityce Kremla pozostawa³o dawnego internacjonalizmu,
tym silniej elita rz¹dz¹ca trzyma³a w swych rêkach ster Kominternu. Powi-
nien by³ on odt¹d s³u¿yæ nowym celom pod dawn¹ nazw¹. Jednak¿e do
nowych celów potrzebni byli nowi ludzie. Od jesieni 1923 roku dzieje Ko-
minternu s¹ histori¹ ca³kowitej wymiany jego moskiewskiego sztabu i szta-
bów wszystkich sekcji narodowych w drodze ca³ej serii przewrotów pa³a-
cowych, odgórnych czystek, wyrzucania ludzi itp. W chwili obecnej Ko-
mintern reprezentuje sob¹ jak najbardziej pokorny i zawsze gotowy na
wszelkie meandry aparat w s³u¿bie radzieckiej polityki zagranicznej.
Biurokracja nie tylko zerwa³a z przesz³oœci¹, ale sam¹ siebie pozbawi³a
mo¿liwoœci rozumienia najwa¿niejszych lekcji historii. G³ówn¹ z nich jest
ta, ¿e w³adza radziecka nie przetrwa³aby nawet przez dwanaœcie miesiêcy

145
bez bezpoœredniej pomocy proletariatu œwiatowego, a zw³aszcza europej-
skiego, i bez ruchów rewolucyjnych narodów kolonialnych. Austro-nie-
miecka soldateska nie doprowadzi³a do koñca podboju radzieckiej Rosji
tylko dlatego, ¿e za swymi plecami czu³a ju¿ gor¹ce tchnienie rewolucji.
Powstania w Niemczech i w Austro-Wêgrzech po up³ywie oko³o trzech
czwartych roku po³o¿y³y kres traktatowi brzeskiemu. Powstanie maryna-
rzy francuskich na Morzu Czarnym w kwietniu 1919 roku zmusi³o rz¹d
Trzeciej Republiki do wyrzeczenia siê dalszych operacji wojskowych na
radzieckim Po³udniu. Rz¹d brytyjski wycofa³ z radzieckiej Pó³nocy swoje
oddzia³y ekspedycyjne we wrzeœniu 1919 roku pod bezpoœrednim naciskiem
w³asnych robotników. Po cofniêciu siê Armii Czerwonej spod Warszawy w
1920 roku tylko potê¿na fala rewolucyjnych protestów uniemo¿liwi³a En-
tencie przyjœcie Polsce z pomoc¹, ¿eby rozgromiæ radzieck¹ Rosjê. Lord
Curzon, który w 1923 roku wystosowa³ do Moskwy groŸne ultimatum, w
decyduj¹cym momencie mia³ rêce zwi¹zane wskutek oporu brytyjskich or-
ganizacji robotniczych. Te mówi¹ce same za siebie epizody nie s¹ odosob-
nione; zabarwiaj¹ one ca³kowicie pierwszy najtrudniejszy okres istnienia
rad: chocia¿ poza granicami Rosji rewolucja nigdzie nie zwyciê¿y³a, ale
nadzieje na ni¹ nie by³y bynajmniej pró¿ne.
Ju¿ w tamtych latach rz¹d radziecki pozawiera³ ca³y szereg uk³adów z
pañstwami bur¿uazyjnymi: traktat pokojowy w Brzeœciu w marcu 1918
roku, uk³ad z Estoni¹ w lutym 1920 roku, traktat ryski z Polsk¹ w paŸ-
dzierniku 1920 roku, uk³ad w Rapallo z Niemcami w kwietniu 1922 roku i
inne, mniej wa¿ne umowy miêdzynarodowe. Ani rz¹dowi radzieckiemu jako
ca³oœci, ani komukolwiek spoœród jego cz³onków oddzielnie nie przysz³oby
jednak do g³owy ¿eby traktowaæ swoich bur¿uazyjnych kontrahentów jako
„przyjació³ pokoju", ani tym bardziej, ¿eby wzywaæ komunistyczne partie
Niemiec, Polski, czy te¿ Estonii do popierania w parlamentach rz¹dów
bur¿uazyjnych zawieraj¹cych traktaty. A ta w³aœnie kwestia ma decyduj¹-
ce znaczenie dla rewolucyjnego wychowania mas. Rady musia³y podpisaæ
pokój brzeski, tak jak wycieñczeni w koñcu strajku jego uczestnicy musza
podpisaæ najbardziej bezwzglêdne warunki kapitalisty; ale g³osowanie nie-
mieckiej socjaldemokracji w sprawê tego pokoju w formie ob³udnego „po-
wstrzymania siê", zosta³o przez bolszewików napiêtnowane jako poparcie
dla gwa³tu i gwa³cicieli. Mimo ¿e w cztery lata potem traktat w Rapallo z
demokratycznymi Niemcami by³ zawarty pomiêdzy formalnie „równymi"
stronami, to przecie¿ gdyby z tego powodu niemiecka partia komunistycz-

146
na powa¿y³a siê wyraziæ votum zaufania dyplomacji swego kraju, by³aby
natychmiast wyrzucona z Miêdzynarodówki. Zasadnicza linia polityki za-
granicznej Kraju Rad polega³a na tym, ¿e takie lub inne uk³ady handlowe,
dyplomatyczne i wojskowe pañstwa radzieckiego z imperialistami, nie-
uchronne same w sobie, nie mog¹ w ¿adnym razie ani ograniczaæ, ani os³a-
biaæ walki proletariatu odnoœnych krajów kapitalistycznych, bowiem w
ostatecznym wyniku ocalenie samego pañstwa robotniczego mog¹ zapew-
niæ tylko postêpy rewolucji œwiatowej. Kiedy w okresie przygotowañ do
konferencji w Genui Cziczerin zaproponowa³, ¿eby w imiê przypodobania
siê „opinii publicznej" Ameryki wprowadziæ do konstytucji radzieckiej „de-
mokratyczne" zmiany, Lenin w oficjalnym liœcie z dnia 23 stycznia 1922
roku za¿¹da³ natychmiastowego wyprawienia Cziczerina do sanatorium.
Gdyby ktokolwiek w owych czasach oœmieli³ siê zaproponowaæ kupienie
przychylnoœci „demokratycznego" imperializmu z pomoc¹, dajmy na to,
przyst¹pienia do pustego i fa³szywego paktu Kelloga lub z³agodzenia poli-
tyki Kominternu, Lenin ze swej strony poleci³by bez w¹tpienia zamkn¹æ
takiego nowatora w domu wariatów i chyba nie napotka³oby to opozycji w
Biurze Politycznym.
Szczególnie bezkompromisowo ówczesne kierownictwo odnosi³o siê do
wszelkiego rodzaju z³udzeñ pacyfistycznych — do Ligi Narodów, do bez-
pieczeñstwa zbiorowego, s¹dów rozjemczych, do rozbrojenia itd. — wi-
dz¹c w nich jedynie œrodek na usypianie mas robotniczych, ¿eby tym ³a-
twiej zaskoczyæ je w momencie wybuchu nowej wojny. W opracowanym
przez Lenina i zaaprobowanym na zjeŸdzie w 1919 roku programie partii
znajdujemy w tej materii nastêpuj¹ce niedwuznaczne sformu³owania:
„Rosn¹cy napór proletariatu, a zw³aszcza jego zwyciêstwa j w poszcze-
gólnych krajach, wzmagaj¹ opór wyzyskiwaczy i powoduj¹ tworzenie przez
nich nowych form miêdzynarodowego zjednoczenia kapitalistów (Liga
Narodów itp.), którzy organizuj¹c w skali œwiatowej systematyczny wy-
zysk wszystkich narodów kuli ziemskiej, kieruj¹ swoje wysi³ki przede
wszystkim na bezpoœrednie zd³awienie rewolucyjnych ruchów proletariatu
wszystkich krajów. Wszystko to si³¹ rzeczy prowadzi do splatania siê woj-
ny domowej poszczególnych pañstw z rewolucyjnymi wojnami zarówno
broni¹cych siê krajów proletariackich, jak i narodów uciskanych, walcz¹-
cych przeciwko jarzmu mocarstw imperialistycznych. W tej ] sytuacji ha-
s³a pacyfizmu, miêdzynarodowego rozbrojenia w warunkach ustroju kapi-
talistycznego, arbitra¿y itp., s¹ nie tylko reakcyjn¹ utopi¹, ale wrêcz oszu-

147
kiwaniem ludzi pracy w celu rozbrojenia proletariatu i odci¹gniêcia go od
zadania rozbrojenia wyzyskiwaczy" (Program RKP (b)). Te fragmenty pro-
gramu bolszewickiego zawieraj¹ dan¹ niejako zawczasu, a przecie¿ bezli-
tosn¹ ocenê obecnej radzieckiej polityki zagranicznej, jak równie¿ polityki
Kominternu wraz ze wszystkimi ich pacyfistycznymi „przyjació³mi" we
wszystkich czêœciach œwiata.
Po okresie interwencji i blokady nacisk ekonomiczny i wojskowy œwiata
kapitalistycznego na Zwi¹zek Radziecki sta³ siê jednak znacznie s³abszy,
ni¿ mo¿na siê by³o obawiaæ. Sytuacja w Europie sta³a jeszcze pod znakiem
dopiero co zakoñczonej, a nie przysz³ej wojny. Potem wybuchn¹³ niebywa-
³y œwiatowy kryzys ekonomiczny, który pogr¹¿y³ klasy rz¹dz¹ce ca³ego
œwiata w prostracji ducha. Tylko dziêki temu Zwi¹zek Radziecki móg³ prze-
byæ bezkarnie doœwiadczenia pierwszej piêciolatki, kiedy to kraj sta³ siê
znowu aren¹ wojny domowej, g³odu i epidemii. Pierwsze lata drugiej piê-
ciolatki, które przynios³y wyraŸne polepszenie siê sytuacji wewnêtrznej
ZSRR, zbieg³y siê z pocz¹tkiem o¿ywienia ekonomicznego w œwiecie kapi-
talistycznym, z nowym przyborem nadziei, ze wzrostem apetytów, znie-
cierpliwienia i zbrojeñ. GroŸba kombinowanej napaœci na ZSRR tylko dla-
tego przybiera na naszych oczach namacalne formy, ¿e Kraj Rad wci¹¿
jeszcze pozostaje izolowany; poniewa¿ na znacznej swej czêœci „jedna szó-
sta globu ziemskiego" stanowi królestwo pierwotnego zacofania; poniewa¿
mimo nacjonalizacji œrodków produkcji wci¹¿ jeszcze wydajnoœæ pracy
pozostaje znacznie ni¿sza ni¿ w krajach kapitalistycznych; wreszcie — i to
jest obecnie najwa¿niejsze — poniewa¿ g³ówne oddzia³y proletariatu œwia-
towego s¹ rozbite, niepewne swych si³ lub pozbawione wiarygodnego kie-
rownictwa. Rewolucja PaŸdziernikowa, w której przywódcy upatrywali
tylko odskoczniê do rewolucji œwiatowej, potem kolej¹ rzeczy nabra³a sa-
moistnego znaczenia; na nowym etapie dziejowym ujawnia siê jej g³êboka
zale¿noœæ od rozwoju œwiatowego. Znowu spraw¹ oczywist¹ staje siê to,
¿e dziejowy problem kto kogo? nie mo¿e byæ rozwi¹zany w ramach jedne-
go kraju; ¿e sukcesy wewnêtrzne lub niepowodzenia zaledwie przygotowu-
j¹ mniej lub bardziej dogodne warunki do jego rozstrzygniêcia na arenie
œwiatowej.
Radziecka biurokracja — tê sprawiedliwoœæ nale¿y jej oddaæ — naby³a
ogromne doœwiadczenie w kierowaniu masami ludzkimi, ich usypianiu,
dzieleniu i obezw³adnianiu, w zwyk³ym oszukiwaniu — a wszystko to po
to, by bez ograniczeñ nimi w³adaæ. Ale w³aœnie z tego samego powodu

148
zatraci³a ona wszelkie œlady zdolnoœci do rewolucyjnego wychowywania
mas. Zd³awiwszy samodzielnoœæ i inicjatywê do³ów ludowych u siebie, nie
mo¿e równie¿ i na arenie œwiatowej rozbudziæ krytycznej myœli i rewolu-
cyjnej odwagi. Przy tym jako warstwa rz¹dz¹ca i uprzywilejowana o wiele
bardziej ceni sobie na Zachodzie pomoc i przyjaŸñ pokrewnych jej pod
wzglêdem socjalnym bur¿uazyjnych radyka³ów, reformistycznych parla-
mentarzystów i zwi¹zkowych biurokratów ni¿ oddzielonych od siebie prze-
paœci¹ socjaln¹ szeregowych robotników. Nie miejsce tutaj na historiê upad-
ku i zwyrodnienia Trzeciej Miêdzynarodówki, na problem, któremu autor
poœwiêci³ ca³y szereg odrêbnych studiów, wydanych prawie we wszystkich
jêzykach cywilizowanego œwiata. Pozostaje faktem, ¿e bêd¹c kierownicz¹
si³¹ Kominternu, ograniczona wskutek myœlenia z perspektywy oddzielne-
go kraju i konserwatywna, prymitywna i nieodpowiedzialna biurokracja
radziecka nie przynios³a miêdzynarodowemu ruchowi robotniczemu nic poza
klêskami. Jak gdyby w charakterze dziejowego rewan¿u konsekwencje klêsk
proletariatu œwiatowego znacznie bardziej warunkuj¹ obecn¹ sytuacjê miê-
dzynarodow¹ ZSRR ni¿ sukcesy budowania socjalizmu w izolacji. Wy-
starczy tu przypomnieæ, ¿e rozgromienie rewolucji chiñskiej w latach 1925—
1927, które rozwi¹za³o rêce japoñskiemu militaryzmowi na Wschodzie,
oraz rozbicie proletariatu niemieckiego, które doprowadzi³o do tryumfu
Hitlera oraz do szalonego wzrostu militaryzmu niemieckiego, w równym
stopniu s¹ owocami polityki Kominternu.
Zdradziwszy rewolucjê œwiatow¹, ale uwa¿aj¹c siê nadal za jej wiern¹,
biurokracja termidoriañska g³ówne swoje wysi³ki skupia na tym, ¿eby „neu-
tralizowaæ" bur¿uazjê. W tym celu nale¿a³o sprawiaæ wra¿enie umiarko-
wanej, solidnej i prawdziwej opory porz¹dku. Po to jednak, ¿eby przez
d³ugi czas i skutecznie sprawiaæ jakieœ wra¿enie, nale¿y w samej rzeczy
staæ siê tym czymœ. A to sprawi³a ju¿ sama organiczna ewolucja warstwy
rz¹dz¹cej. Tak to, cofaj¹c siê przed konsekwencjami w³asnych b³êdów, biu-
rokracja wpad³a na myœl, ¿eby zabezpieczyæ nietykalnoœæ ZSRR w razie
w³¹czenia go do systemu europejsko-azjatyckiego status quo. Có¿ mo¿e
byæ w rzeczy samej lepszego od wieczystego paktu o nieagresji miêdzy
socjalizmem a kapitalizmem? Obecna oficjalna formu³a polityki zagranicz-
nej, szeroko reklamowana nie tylko przez dyplomacjê radzieck¹, która ma
prawo u¿ywaæ konwencjonalnego jêzyka swej profesji, ale i przez Komin-
tern, który powinien przemawiaæ jêzykiem rewolucji, g³osi: „Nie chcemy
piêdzi cudzego, ale nie oddamy ani cala w³asnego terytorium". Jak gdyby

149
chodzi³o o konflikt w sprawie kawa³ków terytorium, a nie o walkê dwóch
nieprzejednanych systemów spo³ecznych w skali globalnej!
Kiedy ZSRR uzna³ za rzecz bardziej rozs¹dn¹ odst¹pienie na rzecz Ja-
ponii Wschodnio-Chiñskiej Linii Kolejowej, to ten fakt s³aboœci, bêd¹cy
nastêpstwem zd³awienia rewolucji chiñskiej, opiewano jako przejaw ufnej
w swe si³y polityki w s³u¿bie pokoju. W rzeczywistoœci, oddaj¹c wrogowi
wyj¹tkowo wa¿n¹ ze strategicznego punktu widzenia liniê kolejow¹, rz¹d
radziecki u³atwi³ Japonii dalsze jej zabory w pó³nocnych Chinach i jej obecne
zakusy na Mongoliê. Wymuszona ofiara oznacza³a nie „neutralizacjê" nie-
bezpieczeñstwa, lecz w najlepszym razie krótk¹ prolongatê, niezwykle przy
tym rozpalaj¹c apetyt kliki wojskowej, rz¹dz¹cej w Tokio.
Problem Mongolii dotyczy ju¿ najbli¿szych pozycji strategicznych Ja-
ponii w wypadku wojny z ZSRR. Tym razem rz¹d radziecki poczu³ siê
zmuszony do oœwiadczenia wprost, ¿e na wtargniêcie wojsk japoñskich do
Mongolii odpowie wojn¹. Tymczasem nie chodzi tu bezpoœrednio o obronê
„w³asnego terytorium"; Mongolia jest niepodleg³ym pañstwem. W okresie,
kiedy nikt nie zagra¿a³ powa¿nie radzieckim granicom, wydawa³o siê ¿e
wystarczy bierna ich ochrona. Skuteczna metoda obrony ZSRR polega na
tym, ¿eby os³abiaæ pozycje imperializmu i wzmacniaæ pozycje proletariatu
i ludów kolonialnych w ca³ym œwiecie. Niedogodny uk³ad si³ mo¿e zmusiæ
do odst¹pienia wielu "piêdzi" w³asnego terytorium, jak siê to dzia³o w chwili
traktatu brzeskiego, potem traktatu ryskiego, wreszcie — w wypadku ust¹-
pienia wschodnio-chiñskiej linii kolejowej. Zarazem walka o korzystne
zmiany wzajemnego stosunku si³ w skali globalnej nak³ada na pañstwo
robotnicze nieustaj¹cy obowi¹zek uciekania siê do pomocy ruchu wyzwo-
leñczego w innych krajach. Ale w³aœnie to podstawowe zadanie pozostaje
w nieprzejednanej sprzecznoœci z konserwatywn¹ polityk¹ status quo.

LIGA NARODÓW A KOMINTERN

Zbli¿enie z Francj¹, g³ówn¹ stra¿niczk¹ status quo, a nastêpnie spowo-


dowane zwyciêstwem niemieckiego narodowego socjalizmu zawarcie z ni¹
uk³adu wojskowego daje Francji nieporównanie wiêcej korzyœci ni¿ Krajo-
wi Rad. Zgodnie z uk³adem obowi¹zek pomocy wojskowej ze strony ZSRR
jest bezwarunkowy; odwrotnie — pomoc ze strony Francji jest uzale¿nio-
na od wstêpnej zgody Anglii i W³och, co otwiera nieograniczone pole dla
machinacji wrogich ZSRR. Wypadki zwi¹zane z Nadreni¹ dowiod³y, ¿e

150
przy bardziej realistycznej ocenie sytuacji i wiêkszym opanowaniu Mo-
skwa mog³a uzyskaæ od Francji powa¿niejsze gwarancje, o ile w ogóle
uk³ady mog¹ uchodziæ za „gwarancje" w epoce ostrych zwrotów w sytu-
acji, nieustaj¹cych kryzysów dyplomatycznych, zbli¿eñ i zrywania ze sob¹.
Ju¿ nie po raz pierwszy okazuje siê jednak, ¿e biurokracja radziecka o
wiele wiêcej stanowczoœci przejawia w walce ze œwiadomymi robotnikami
we w³asnym kraju ni¿ w pertraktacjach z dyplomatami bur¿uazyjnymi.
Nie nale¿y przywi¹zywaæ wiêkszej wagi do twierdzenia, jakoby pomoc
ze strony ZSRR z koniecznoœci bêdzie ma³o skuteczna wobec braku wspól-
nej granicy z Niemcami. W wypadku napaœci Niemiec na ZSRR napastnik,
co oczywiste, znajdzie niezbêdn¹ granicê. W razie napaœci Niemiec na
Austriê, Czechos³owacjê lub Francjê, Polska nie bêdzie mog³a pozostaæ
neutraln¹ ani przez jeden dzieñ: uznawszy swe sojusznicze zobowi¹zania
wobec Francji, nieuchronnie otworzy ona Armii Czerwonej drogê; w prze-
ciwnym razie, je¿eli zerwie uk³ad sojuszniczy, stanie siê wraz z tym po-
mocnic¹ Niemiec; w tym ostatnim wypadku ZSRR bez trudu znajdzie
„wspóln¹ granicê". Ponadto w przysz³ej wojnie „granice" morskie i po-
wietrzne odegraj¹ rolê nie mniejsz¹ ni¿ l¹dowe.
Wst¹pienie ZSRR do Ligi Narodów przedstawiono w³asnemu spo³eczeñ-
stwu z re¿yseri¹ godn¹ Goebbelsa jako tryumf socjalizmu i rezultat „naci-
sku" proletariatu œwiatowego; w rzeczywistoœci tylko dlatego sta³o siê ono
do przyjêcia dla bur¿uazji, ¿e nast¹pi³o ogromne os³abienie zagro¿enia re-
wolucyjnego; by³o to nie zwyciêstwo ZSRR, lecz kapitulacja biurokracji
termidoriañskiej przed na wskroœ skompromitowan¹ instytucj¹ genewsk¹,
która wed³ug znanego nam ju¿ fragmentu programu „swoje wysi³ki przede'
wszystkim kieruje na zd³awienie ruchów rewolucyjnych". Có¿ tak bardzo
zmieni³o siê od czasów, gdy uchwalono Kartê bolszewizmu: mo¿e natura
Ligi Narodów? Funkcja pacyfizmu w spo³eczeñstwie kapitalistycznym?
Czy mo¿e polityka Kraju Rad? Samo postawienie tego pytania oznacza
odpowiedŸ na nie.
Doœwiadczenie pokaza³o wkrótce, ¿e udzia³ w Lidze, nie przynosz¹c
¿adnych dodatkowych korzyœci ponad te, jakie mo¿na by³o osi¹gn¹æ w dro-
dze uk³adów z poszczególnymi pañstwami bur¿uazyjnymi, zarazem narzu-
ca znaczne ograniczenia i zobowi¹zania, które w³aœnie ZSRR, w imiê swo-
jego konserwatywnego presti¿u œwie¿ej daty, wype³nia jak najskrupulat-
niej. Koniecznoœæ dostosowania siê w Lidze nie tylko do Francji, ale i do jej
sojuszniczek, zmusi³a dyplomacjê radzieck¹ do zajêcia wyj¹tkowo dwu-

151
znacznej pozycji w sprawie konfliktu w³osko-abisyñskiego. Podczas gdy
Litwinow, który w Genewie by³ tylko cieniem Lavala, wyra¿a³ dyploma-
tom Francji i Anglii wdziêcznoœæ za ich wysi³ki „na rzecz pokoju", które
tak pomyœlnie uwieñczy³a klêska Abisynii, ropa naftowa z Kaukazu w dal-
szym ci¹gu zasila³a w³osk¹ marynarkê wojenn¹. O ile jeszcze mo¿na zro-
zumieæ, ¿e moskiewski rz¹d unika³ jawnego naruszenia uk³adu handlowe-
go, to w ka¿dym razie zwi¹zki zawodowe nie by³y zmuszone do liczenia siê
ze zobowi¹zaniami Komisariatu Handlu Zagranicznego. Zatrzymanie eks-
portu do W³och na mocy decyzji radzieckich zwi¹zków zawodowych wy-
wo³a³oby niew¹tpliwie œwiatowy ruch bojkotu znacznie skuteczniejszy ni¿
wiaro³omne „sankcje", zawczasu wywa¿one przez dyplomatów i prawni-
ków w uzgodnieniu z Mussolinim. Je¿eli jednak radzieckie zwi¹zki 1926
roku, kiedy to jawnie zbiera³y miliony rubli na strajk górników brytyjskich),
tym razem nie kiwnê³y palcem, to tylko dlatego, ¿e rz¹dz¹ca biurokracja
zabroni³a im tego rodzaju inicjatywy, g³ównie po to, aby przypodobaæ siê
Francji. Tymczasem w przysz³ej wojnie œwiatowej ¿adne sojusze wojsko-
we nie wynagrodz¹ ZSRR utraconego zaufania ze strony ludów kolonial-
nych, jak i w ogóle mas pracuj¹cych.
Czy¿by tego nie rozumiano na Kremlu? „G³ównym celem faszyzmu nie-
mieckiego — odpowiada nam oficjalna gazeta radziecka — by³o odizolo-
wanie ZSRR. Có¿, ZSRR ma teraz wiêcej przyjació³ na œwiecie, ni¿ kiedy-
kolwiek dot¹d". („Izwiestija" 17 IX 1935). W³oski proletariat zakuty w
³añcuchy faszyzmu, chiñska rewolucja pokonana, a Japonia panoszy siê w
Chinach; proletariat niemiecki jest w takim stopniu os³abiony, ¿e plebiscy-
ty Hitlera nie napotykaj¹ ¿adnego sprzeciwu; proletariat Austrii zwi¹zany
za rêce i nogi; partie rewolucyjne na Ba³kanach wdeptane w ziemiê; robot-
nicy we Francji i w Hiszpanii wlok¹ siê w ogonie radykalnej bur¿uazji.
Mimo tego wszystkiego rz¹d radziecki od czasu przyst¹pienia do Ligi Na-
rodów „ma wiêcej przyjació³ na œwiecie, ni¿ kiedykolwiek dot¹d!". Tak, na
pierwszy rzut oka fantastyczna che³pliwoœæ nabiera ca³kiem realnego sen-
su, je¿eli odniesiemy j¹ nie do pañstwa robotniczego a do jego warstwy
rz¹dz¹cej. To przecie¿ dziêki strasznym klêskom proletariatu œwiatowego
radziecka biurokracja mog³a uzurpowaæ sobie w³adzê we w³asnym kraju i
pozyskaæ sobie z grubsza przychylny stosunek „opinii publicznej" krajów
kapitalistycznych. Im mniej Komintern zagra¿a pozycjom kapita³u, tym
bardziej rz¹d kremlowski z politycznego punktu widzenia nadaje siê do
udzielania mu kredytów w oczach francuskiej, czeskiej i innej bur¿uazji.

152
Tak to wewnêtrzna i miêdzynarodowa si³a biurokracji, jak siê okazuje,
pozostaje w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do si³y ZSRR jako pañ-
stwa socjalistycznego i jako bazy wypadowej rewolucji proletariackiej. To
jednak tylko jedna strona medalu: jest równie¿ i druga.
Lloyd George, w którego przeskokach i sensacyjnych posuniêciach nie
rzadkie s¹ przeb³yski ostrej przenikliwoœci, w listopadzie 1934 roku prze-
strzega³ Izbê Gmin przed potêpianiem faszystowskich Niemiec, które, jak
mówi³, s¹ powo³ane do tego, by staæ siê najpewniejsz¹ zapor¹ przed komu-
nizmem w Europie. „Jeszcze uznamy je za naszego przyjaciela". Wymow-
ne s³owa! Na po³y ironiczne pochwa³y œwiatowej bur¿uazji wobec Kremla
same w sobie nie s¹ najmniejsz¹ gwarancj¹ pokoju, czy chocia¿by tylko
zwyczajnym z³agodzeniem niebezpieczeñstwa wojny. W ostatecznym ra-
chunku ewolucja biurokracji radzieckiej interesuje œwiatow¹ bur¿uazjê z
punktu widzenia ewentualnych zmian form w³asnoœci. Przecie¿ Napoleon
I, jakkolwiek radykalnie zerwa³ z tradycjami jakobiñskimi, chocia¿ na³o¿y³
koronê i przywróci³ religiê katolick¹, to przecie¿ pozostawa³ mimo to przed-
miotem nienawiœci ca³ej panuj¹cej pó³feudalnej Europy, poniewa¿ nadal
strzeg³ nowej w³asnoœci, stworzonej przez rewolucjê. Dopóki nie zlikwido-
wano monopolu handlu zagranicznego i nie przywrócono uprawnieñ kapi-
ta³u, ZSRR — mimo wszelkiej zas³ugi jego warstwy rz¹dz¹cej — pozosta-
je w oczach bur¿uazji ca³ego œwiata nieprzejednanym wrogiem, a niemiec-
ki narodowy socjalizm — o ile nie dzisiejszym, to jutrzejszym przyjacie-
lem. Ju¿ podczas pertraktacji Barthou i Lavala z Moskw¹ wielka bur¿u-
azja francuska, mimo powa¿nego zagro¿enia ze strony Hitlera i mimo zde-
cydowanego zwrotu ku patriotyzmowi Francuskiej Partii Komunistycznej,
z uporem nie chcia³a stawiaæ na radzieck¹ kartê. Lavala, który podpisa³
uk³ad z ZSRR, oskar¿ano z lewicy o to, ¿e strasz¹c Berlin Moskw¹ w
rzeczywistoœci szuka zbli¿enia z Berlinem i Rzymem przeciwko Moskwie.
Ocena ta mo¿e nieco wyprzedza rozwój wydarzeñ, ale bynajmniej nie po-
zostaje w sprzecznoœci z logik¹ ich rozwoju.
Jednak¿e, jakkolwiek byœmy nie oceniali korzyœci i niedogodnoœci paktu
francusko-radzieckiego, ¿aden powa¿ny polityk rewolucyjny nie bêdzie
negowa³ prawa pañstwa radzieckiego do szukania sobie dodatkowego opar-
cia dla swej nietykalnoœci w jakimœ doraŸnym porozumieniu z tym lub in-
nym imperializmem. Trzeba tylko jasno i bez os³onek wskazywaæ masom
miejsce takiego szczególnego, taktycznego uk³adu w ogólnym systemie si³
dziejowych. Po to, ¿eby wykorzystaæ chocia¿by antagonizm miêdzy Fran-

153
cj¹ a Niemcami, nie ma potrzeby idealizowania bur¿uazyjnego sojusznika
lub tej kombinacji imperialistów, która chwilowo zas³ania³a siê tarcz¹ Ligi
Narodów. Tymczasem nie tylko dyplomacja radziecka, ale równie¿ id¹cy
jej œladami Komintern systematycznie przemalowuj¹ epizodycznych so-
juszników Moskwy na „przyjació³ pokoju", oszukuj¹ robotników has³ami
„bezpieczeñstwa zbiorowego" i „rozbrojenia", i w taki sposób w rzeczywi-
stoœci przeobra¿aj¹ siê w agenturê polityczn¹ imperialistów w stosunku do
mas robotniczych.
G³oœny wywiad, jakiego w dniu 1 marca 1936 roku Stalin udzieli³ preze-
sowi Scripps-Howard Newspapers, Royowi Howardowi, stanowi nieoce-
niony dokument, mog¹cy s³u¿yæ do scharakteryzowania biurokratycznej
œlepoty w wielkich kwestiach polityki œwiatowej i tego fa³szu, jaki wytwo-
rzy³ siê pomiêdzy przywódcami ZSRR i œwiatowym ruchem robotniczym.
Na pytanie: czy wojna jest nieuchronna? Stalin odpowiada: „uwa¿am, ¿e
pozycje przyjació³ pokoju umacniaj¹ siê; mog¹ oni dzia³aæ jawnie, ich opar-
ciem jest potêga opinii publicznej i maj¹ do swej dyspozycji takie narzê-
dzia, jak na przyk³ad Liga Narodów". W s³owach tych nie ma za grosz
realizmu. Pañstwa bur¿uazyjne bynajmniej nie dziel¹ siê na „przyjació³" i
„wrogów" pokoju, tym bardziej, ¿e „pokoju" jako takiego w ogóle nie ma.
Ka¿dy kraj imperialistyczny jest zainteresowany w zachowaniu swojego
pokoju i to tym bardziej, im pokój jest bardziej nie do zniesienia dla jego
nieprzyjació³. Formu³a wspólna dla Stalina, Baldwina, Leona Bluma i in-
nych: „pokój by³by rzeczywiœcie zagwarantowany, gdyby w jego obronie
wszystkie pañstwa zjednoczy³y siê w Lidze" oznacza tylko tyle, ¿e pokój
by³by zapewniony, gdyby nie istnia³y przyczyny dla jego naruszenia. Myœl
raczej s³uszna, ale niezbyt treœciwa. Wielkie mocarstwa, które, jak Stany
Zjednoczone, nie nale¿¹ do Ligi, najwyraŸniej ceni¹ sobie wy¿ej swobodê
r¹k ni¿ abstrakcjê „pokoju". Po co jest im potrzebna swoboda r¹k, poka¿¹
to we w³aœciwym czasie. Te pañstwa, które jak Japonia i Niemcy wystêpu-
j¹ z Ligi albo jak W³ochy czasowo „od³¹czaj¹ siê" od niej, tak¿e maj¹ po
temu wystarczaj¹co uzasadnione powody. Zerwanie przez nie z Lig¹ zmie-
nia tylko aspekty dyplomatyczne antagonizmów, ale nie ich naturê, ani te¿
istotê samej Ligi. Ci cnotliwcy, którzy zaklinaj¹ siê na niezmienn¹ wier-
noœæ Lidze, stawiaj¹ sobie za zadanie tym zdecydowaniej wykorzystaæ j¹
dla podtrzymania swojego pokoju. Lecz równie¿ miêdzy nimi nie ma zgo-
dy. Anglia jest w pe³ni gotowa przed³u¿yæ okres pokoju kosztem interesów
Francji w Europie lub w Afryce. Ze swej strony Francja, w zamian za

154
poparcie ze strony W³och gotowa jest z³o¿yæ w ofierze bezpieczeñstwo
brytyjskich komunikacji morskich. Jednak¿e w imiê obrony w³asnych inte-
resów ka¿de z tych pañstw gotowe jest uciec siê do wojny, naturalnie — do
najsprawiedliwszej ze wszystkich wojen. Wreszcie — drobne pañstewka,
które nie maj¹c niczego lepszego, szukaj¹ schronienia pod sklepieniem Ligi,
w ostatecznoœci stan¹ nie po stronie „pokoju", lecz silniejszego ugrupowa-
nia w wojnie.
Jako stra¿nik status quo Liga nie jest organizacj¹ „pokoju", lecz gwa³tu
zadawanego przyt³aczaj¹cej wiêkszoœci ludzkoœci przez imperialistyczn¹
mniejszoœæ. „Porz¹dek" ten mo¿e byæ podtrzymany tyko z pomoc¹ niekoñ-
cz¹cych siê wojen — ma³ych i du¿ych, dzisiaj w koloniach, jutro pomiêdzy
metropoliami. Imperialistyczn¹ wiernoœæ wobec status quo jest zawsze
umowna, doraŸna i ograniczona. Wczoraj W³ochy broni³y status quo w
Europie, ale nie w Afryce; nikt nie wie, jaka bêdzie jutro ich polityka w
Europie. Lecz ju¿ zmiany granic w Afryce natychmiast odzywaj¹ siê echem
w Europie. Hitler oœmieli³ siê wprowadziæ wojska do Nadrenii tylko dlate-
go, ¿e Mussolini wtargn¹³ do Abisynii. Trudno jest zaliczyæ W³ochy do
„przyjació³" pokoju. Francja jednak ceni sobie o wiele bardziej przyjaŸñ z
W³ochami ni¿ ze Zwi¹zkiem Radzieckim. Ze swej strony Anglia szuka przy-
jaŸni z Niemcami. Ugrupowania zmieniaj¹ siê, apetyty pozostaj¹. Zadanie
tak zwanych zwolenników status quo polega w istocie rzeczy na tym, ¿eby
znaleŸæ w Lidze najdogodniejsz¹ kombinacjê si³ i najdogodniejsz¹ os³onê
dla przygotowañ do przysz³ej wojny. Kto i jak j¹ zacznie, to zale¿y od
drugorzêdnych okolicznoœci. Ktoœ jednak bêdzie musia³ j¹ zacz¹æ, gdy¿
status quo jest piwnic¹ z materia³ami wybuchowymi.
Program „rozbrojenia" przy zachowaniu antagonizmów imperialistycz-
nych jest najszkodliwsz¹ fikcj¹. Nawet gdyby siê urzeczywistnia³ w drodze
powszechnego porozumienia — co jest za³o¿eniem ze sfery czystej fanta-
styki! — to w ¿adnym wypadku nie zapobieg³oby to nowej wojnie. Impe-
rialiœci walcz¹ nie dlatego, ¿e broñ jest dostêpna; przeciwnie — kuj¹ broñ
wtedy, gdy musz¹ wojowaæ. Wspó³czesna technika daje mo¿noœæ ponow-
nego, przy tym jeszcze szybszego uzbrojenia siê. Przy uk³adach wszelkie-
go rodzaju, przy wszystkich ograniczeniach i „rozbrojeniach" — arsena³y,
fabryki zbrojeniowe, laboratoria i przemys³ kapitalistyczny zachowuj¹ swój
ca³kowity potencja³. Tak na przyk³ad Niemcy, rozbrojone pod baczn¹ kon-
trol¹ zwyciêzców (jedyna, notabene, realna forma „rozbrojenia"!), ponow-
nie staj¹ siê cytadel¹ militaryzmu europejskiego dziêki swemu potê¿nemu

155
przemys³owi. Ze swej strony zamierzaj¹ one „rozbroiæ" tego i owego ze
swych s¹siadów. Idea tak zwanego „stopniowanego rozbrojenia" oznacza
tylko próbê zredukowania nadmiernych wydatków wojskowych w okresie
pokoju: problem klasy, a nie pokojowego usposobienia. Ale i to zadanie
jest nie do zrealizowania. Wskutek rozmaitego po³o¿enia geograficznego,
potencja³u ekonomicznego i iloœci kolonii jakiejkolwiek b¹dŸ normy roz-
brojenia zmieni³yby nieuchronnie stosunek si³ na korzyœæ jednych, a na
niekorzyœæ innych. St¹d bezowocnoœæ genewskich prób. Prawie dwadzie-
œcia lat pertraktacji i rozmów o rozbrojeniu doprowadzi³o tylko do nowej
fali zbrojeñ, która daleko w tyle pozostawia wszystko, co dot¹d widziano
w tej mierze. Opieraæ politykê rewolucyjn¹ proletariatu na programie roz-
brojenia oznacza tyle, co budowaæ j¹ nawet ju¿ nie na piasku, lecz na dym-
nej zas³onie militaryzmu.
Zd³awienie walki klasowej w imiê niezak³óconego przebiegu imperiali-
stycznej rzezi osi¹gn¹æ mo¿na tylko za pomoc¹ przywódców masowych
organizacji robotniczych. Has³a, pod którymi rozwi¹zywano to zadanie w
1914 roku: „ostatnia wojna", „wojna z pruskim militaryzmem", „wojna o
demokracjê" — zbytnio skompromitowa³y siê w ci¹gu dwóch ostatnich
dziesiêcioleci. Zast¹pi³y je „bezpieczeñstwo zbiorowe" i „rozbrojenie po-
wszechne". Pod pretekstem poparcia dla Ligi Narodów przywódcy robot-
niczych organizacji Europy przygotowuj¹ nowe wydanie „Œwiêtego Przy-
mierza", niezbêdnego dla wojny w nie mniejszym stopniu, ni¿ czo³gi, lot-
nictwo i „zakazane" gazy truj¹ce.
Trzecia Miêdzynarodówka narodzi³a siê z nabrzmia³ego oburzeniem
protestu przeciwko socjalpatriotyzmowi. Ale rewolucyjny ³adunek, umiesz-
czony w niej przez Rewolucjê PaŸdziernikow¹, wyczerpa³ siê ju¿ dawno
temu. Obecnie Komintern stoi pod znamionami Ligi Narodów, podobnie
jak Druga Miêdzynarodówka, tyle, ¿e ze œwie¿ym zapasem cynizmu. Kie-
dy brytyjski socjalista, sir Stafford Cripps, nazywa Ligê Narodów interna-
cjonalistycznym zjednoczeniem bandziorów, co mo¿e byæ nieuprzejme ale
bynajmniej nie tak bardzo nies³uszne, „Times" zapytuje ironicznie: „jak w
takim razie nale¿y sobie t³umaczyæ przyst¹pienie Zwi¹zku Radzieckiego
do Ligi Narodów?" Odpowiedzieæ na to pytanie nie jest ³atwo. Oto jak
biurokracja moskiewska stwarza obecnie potê¿ne poparcie dla socjalpar-
triotyzmu, któremu w swoim czasie mia¿d¿¹cy cios zada³a Rewolucja PaŸ-
dziernikowa.

156
Roy Howard usi³owa³ otrzymaæ równie¿ i w tej sprawie wyjaœnienie. —
„Jak maj¹ siê sprawy — zapyta³ Stalina — z planami i zamierzeniami co
do rewolucji œwiatowej? — Takich planów i zamiarów nie mieliœmy nigdy.
— Ale przecie¿... — To nieporozumienie". Howard: „Tragiczne nieporo-
zumienie?". Stalin: „Nie, komiczne, albo raczej tragikomiczne". Cytujemy
dos³ownie. „Jakie niebezpieczeñstwo — kontynuowa³ Stalin — mog¹ upa-
trywaæ s¹siednie pañstwa w ideach ludzi radzieckich, je¿eli pañstwa te na-
prawdê mocno siedz¹ w siodle?". A co — móg³by zapytaæ interlokutor —
je¿eli nie siedz¹ mocno? Stalin u¿y³ jeszcze jednego uspokajaj¹cego argu-
mentu: „Eksport rewolucji to brednie. Ka¿dy kraj, je¿eli tego zapragnie,
sam dokona swej rewolucji, a je¿eli nie zechce, to rewolucji nie bêdzie. Oto
na przyk³ad nasz kraj zapragn¹³ dokonaæ rewolucji i dokona³ jej...". Cytu-
jemy dos³ownie. Od teorii socjalizmu w jednym kraju zupe³nie naturalnie
przechodzi siê do teorii rewolucji w jednym kraju. Po có¿ wiêc w takim
razie istnieje Miêdzynarodówka? — móg³by zapytaæ interlokutor. Ten jed-
nak, najwidoczniej, zna³ dopuszczalne granice ciekawoœci. Uspokajaj¹ce
wyjaœnienia Stalina, które czytaj¹ nie tylko kapitaliœci, ale i robotnicy, maj¹
jednak¿e pewne luki. Zanim „nasz kraj" zapragn¹³ dokonaæ rewolucji, im-
portowaliœmy idee marksizmu z innych krajów i korzystaliœmy z cudzego
doœwiadczenia rewolucyjnego. Przez ca³e dziesiêciolecia mieliœmy za gra-
nic¹ emigracjê, która kierowa³a walk¹ w Rosji. Otrzymywaliœmy w³asn¹
moraln¹ i materialn¹ pomoc od organizacji robotniczych Europy i Amery-
ki. Po naszym zwyciêstwie zorganizowaliœmy w 1919 roku Miêdzynaro-
dówkê Komunistyczn¹. Nieraz g³osiliœmy, ¿e proletariat zwyciêskiego kra-
ju ma obowi¹zek udzielania pomocy klasom uciskanym i buntuj¹cym siê i
to nie samymi tylko ideami, ale, o ile to mo¿liwe, równie¿ i broni¹. Nie
ograniczaliœmy siê do samych doœwiadczeñ. W swoim czasie pomagaliœmy
si³¹ zbrojn¹ robotnikom Finlandii, £otwy, Estonii i Gruzji. Za pomoc¹
wyprawy Armii Czerwonej na Warszawê dokonaliœmy próby udzielenia
pomocy powstaniu proletariatu polskiego. Posy³aliœmy organizatorów i
dowódców z pomoc¹ powstañcom chiñskim. W 1926 roku zebraliœmy mi-
liony rubli na pomoc dla uczestników strajku w Anglii. Teraz wszystko to
okazuje siê nieporozumieniem. Tragicznym? Nie, komicznym. Nie przy-
padkiem Stalin obwieœci³, ¿e ¿ycie w Zwi¹zku Radzieckim sta³o siê „rado-
sne", nawet Miêdzynarodówka Komunistyczna z osoby dramatu przekszta³-
ci³a siê w postaæ komiczn¹. Stalin wywar³by bardziej przekonywuj¹ce wra-
¿enie na swym rozmówcy, gdyby zamiast oczerniania przesz³oœci otwarcie

157
przeciwstawi³ politykê termidoru polityce PaŸdziernika. „W oczach Leni-
na — móg³by powiedzieæ — Liga Narodów by³a machin¹ s³u¿¹c¹ do przy-
gotowania nowej wojny imperialistycznej, my zaœ traktujemy j¹ jako na-
rzêdzie pokoju. Lenin mówi³ o nieuchronnoœci wojen rewolucyjnych, my
zaœ uwa¿amy eksport rewolucji za brednie. Lenin piêtnowa³ sojusz proleta-
riatu z bur¿uazj¹ imperialistyczn¹ jako zdradê, my natomiast ze wszyst-
kich si³ popychamy proletariat miêdzynarodowy na tê drogê. Lenin piêtno-
wa³ has³a rozbrojeniowe przy kapitalizmie jako oszukiwanie ludzi pracy,
my zaœ na tych has³ach opieramy ca³¹ politykê. Tragikomiczne nieporozu-
mienie, którego pad³ pan ofiar¹ — móg³by zakoñczyæ Stalin — polega na
tym, ¿e bierze pan nas za kontynuatorów bolszewizmu, podczas gdy my
jesteœmy jego grabarzami.

ARMIA CZERWONA I JEJ DOKTRYNA

Dawnego ¿o³nierza rosyjskiego, wychowanego w patriarchalnym uk³a-


dzie wiejskiego „miru", wyró¿nia³ w pierwszym rzêdzie œlepy instynkt stad-
ny. Suworow, generalissimus Katarzyny II i Paw³a, by³ bezspornym mistrzem
armii poddañczych niewolników. Sztukê wojskow¹ starej Europy i Rosji car-
skiej na zawsze zlikwidowa³a Wielka Rewolucja Francuska. Co prawda po-
tem imperium wpisa³o w sw¹ historiê jeszcze gigantyczne zabory terytorial-
ne, ale nie zazna³o ju¿ zwyciêstw nad armiami cywilizowanych narodów.
Trzeba by³o szeregu klêsk zewnêtrznych i wewnêtrznych wstrz¹sów, ¿eby w
ich ogniu przetopiæ charakter narodowy. Armia Czerwona mog³a powstawaæ
tylko na nowych podstawach socjalnych i moralnych. W m³odej generacji
biernoœæ, instynkt stadny i korzenie siê przed przyrod¹ ust¹pi³y miejsca du-
chowi œmia³oœci i kultowi techniki. Równoczeœnie z przebudzeniem siê indy-
widualnoœci zacz¹³ siê szybki wzrost poziomu cywilizacyjnego. Coraz mniej
by³o analfabetów wœród poborowych; Armia Czerwona nie zwalnia ze swych
szeregów nikogo, kto by nie umia³ czytaæ i pisaæ. W samej armii i przy niej
rozwijaj¹ siê burzliwie wszystkie dyscypliny sportowe. Wielk¹ popularnoœæ
wœród robotników, pracowników umys³owych i uczniów zyska³a sobie od-
znaka, wyró¿niaj¹ca za dobre wyniki w strzelaniu. Dziêki nartom oddzia³y
wojskowe uzyskuj¹ w porze zimowej ruchliwoœæ, dawniej nieosi¹galn¹. W
spadochroniarstwie, szybownictwie i w lotnictwie s¹ do odnotowania wielkie
sukcesy. Wszyscy pamiêtaj¹ loty nad Arktyk¹, jak równie¿ loty do stratosfe-
ry. Te szczyty znamionuj¹ wy¿yny osi¹gniêæ.

158
Nie ma potrzeby, ¿ebyœmy idealizowali organizacyjny czy te¿ operacyj-
ny poziom Armii Czerwonej w latach wojny domowej. Dla m³odej kadry
dowódczej by³ to okres wielkiego chrztu. Szeregowcy carskiej armii, pod-
oficerowie, chor¹¿owie wykazywali talenty organizatorów i dowódców,
hartowali sw¹ wolê w walce o wielkim rozmachu. Te samorodne talenty
niejednokrotnie ponosi³y pora¿ki, ale w koñcu zwyciê¿y³y. Potem najlepsi
z nich pilnie siê uczyli. Wœród obecnych najwy¿szych dowódców, którzy
przeszli ca³¹ szko³ê wojny domowej, przyt³aczaj¹ca wiêkszoœæ ukoñczy³a
akademie, albo te¿ specjalne kursy doskonal¹ce. Poœród kadry dowódczej
wy¿szego szczebla blisko po³owa zdoby³a wy¿sze wykszta³cenie wojsko-
we, pozostali — œrednie. Wojskowa teoria da³a im niezbêdn¹ dyscyplinê
rozumowania, lecz nie zabi³a w nich œmia³oœci rozbudzonej w dramatycz-
nych operacjach wojny domowej. Obecna generacja ma oko³o 40-50 lat —
jest to wiek równowagi si³ fizycznych i duchowych, kiedy to œmia³a inicja-
tywa opiera siê na doœwiadczeniu, ale jeszcze nie jest przez nie t³umiona.
Partia, komsomo³, zwi¹zki zawodowe — nawet niezale¿nie od tego, jak
wype³niaj¹ sw¹ socjalistyczn¹ misjê, administracja znacjonalizowanego
przemys³u, spó³dzielczoœci ko³chozów i sowchozów, nawet niezale¿nie od
tego, jak daje sobie radê ze swymi zadaniami gospodarczymi, wychowuje
niezliczone kadry m³odych administratorów, którzy nabywaj¹ umiejêtnoœci
operowania zbiorowoœciami ludzkimi i masami towarów oraz uto¿samiaj¹
siê z pañstwem: stanowi¹ oni naturalny rezerwuar kadry dowódczej. Przed-
poborowe przysposobienie wojskowe uczniów tworzy drugi samodzielny
rezerwuar. Studenci s¹ zorganizowani w specjalnych batalionach szkole-
niowych, które, w razie mobilizacji, mog¹ sprawnie przekszta³ciæ siê w
przyœpieszone szko³y kadry dowódczej. Dla oceny wielkoœci tego Ÿród³a
wystarczy stwierdziæ, i¿ liczba osób, które ukoñczy³y wy¿sze uczelnie,
dochodzi obecnie do 80 tysiêcy rocznie, a liczba studentów przekroczy³a
pó³ miliona; ³¹czna liczba uczniów we wszystkich szko³ach kraju zbli¿a siê
do 28 milionów.
W dziedzinie gospodarki, zw³aszcza w przemyœle, rewolucja stworzy³a
tego rodzaju dogodne warunki dla potrzeb obronnoœci, o jakich stara Rosja
nie mog³a nawet myœleæ. Planowanie gospodarcze oznacza w istocie rze-
czy nieustann¹ mobilizacjê przemys³u w rêku pañstwa i umo¿liwia uwzglêd-
nianie potrzeb obronnoœci na pierwszym miejscu, ju¿ podczas budowy i
przy wyposa¿eniu nowych fabryk. Mo¿na uznaæ, ¿e wzajemny stosunek
miêdzy liczebnoœci¹ i wyposa¿eniem technicznym Armii Czerwonej odpo-

159
wiada, generalnie rzecz bior¹c, poziomowi armii Zachodu. Gdy chodzi o
modernizacjê sprzêtu artyleryjskiego, to decyduj¹ce kroki poczyniono ju¿
w toku pierwszej piêciolatki. Ogromne œrodki przeznacza siê na produkcjê
ciê¿arówek i wozów opancerzonych, czo³gów i samolotów. W kraju jest
obecnie oko³o pó³ miliona traktorów; w 1936 roku ma byæ wyprodukowa-
nych 160 tysiêcy sztuk o ³¹cznej mocy 8,5 miliona koni mechanicznych.
Równolegle odbywa siê budowa czo³gów. Plany mobilizacyjne Armii Czer-
wonej przewiduj¹ wystawienie 30—45 czo³gów na kilometr czynnego frontu.
W rezultacie Wielkiej Wojny marynarka wojenna zosta³a uszczuplona z
548 tysiêcy ton w 1917 roku do 82 tysiêcy w 1928. Tu trzeba by³o zaczy-
naæ prawie od pocz¹tku. Na sesji CIK-u w styczniu 1936 roku Tuchaczew-
ski oznajmi³: „budujemy potê¿n¹ flotê; w pierwszej kolejnoœci wysi³ki na-
sze skupiliœmy na rozwoju okrêtów podwodnych". Japoñski sztab mary-
narki wojennej jest chyba dobrze poinformowany o»wynikach osi¹gniê-
tych w tej mierze. Nie mniejsz¹ uwagê poœwiêca siê obecnie Ba³tykowi.
Mimo to w najbli¿szych latach marynarka wojenna bêdzie w stanie odgry-
waæ tylko pomocnicz¹ rolê jako ochrona granicy morskiej.
Za to na czo³o wysunê³o siê lotnictwo. Przed dwoma z gór¹ laty delega-
cja francuskich in¿ynierów lotnictwa by³a, wed³ug informacji prasowych,
„zdumiona i zachwycona" osi¹gniêciami w tej dziedzinie. Mog³a ona, miê-
dzy innymi przekonaæ siê, ¿e Armia Czerwona produkuje we wzrastaj¹cej
liczbie ciê¿kie bombowce do dzia³añ w promieniu 1200—1500 kilome-
trów; w razie wojny na Dalekim Wschodzie polityczne i wojskowe oœrodki
Japonii znajd¹ siê pod groŸb¹ uderzeñ zadawanych z radzieckiego Kraju
Nadmorskiego. W œwietle informacji, jakie przedosta³y siê do prasy, plan
piêcioletni Armii Czerwonej przewidywa³ na rok 1935 — 62 pu³ki lotni-
cze, mog¹ce wystawiæ na liniê ognia równoczeœnie 5 tysiêcy samolotów.
Nie nale¿y chyba w¹tpiæ w to, ¿e plan zosta³ wykonany, ju¿ raczej przekro-
czono go z nawi¹zk¹.
Lotnictwo jest œciœle zwi¹zane z t¹ dziedzin¹ przemys³u, która w Rosji
carskiej prawie nie istnia³a, za to w ostatnim okresie mia³a wielkie sukce-
sy — z chemi¹. Nie jest tajemnic¹, ¿e rz¹d radziecki, podobnie zreszt¹
jak rz¹dy ca³ego œwiata, nie wierzy³ ani przez chwilê powtarzaj¹cym siê
zakazom stosowania gazów. Wyczyny w³oskich kulturtragerów w Abisy-
nii ponownie dobitnie ukaza³y, co warte s¹ humanitarne ograniczenia roz-
boju na arenie miêdzynarodowej. Mo¿na przypuszczaæ, ¿e Armia Czer-
wona jest chyba nie gorzej ni¿ armie Zachodu przygotowana na wypadek

160
ewentualnych katastroficznych niespodzianek ze strony chemii wojsko-
wej lub wojskowej bakteriologii — tych najbardziej tajemniczych i z³o-
wieszczych dziedzin.
Mo¿na mieæ uzasadnione w¹tpliwoœci co do jakoœci wyrobów przemy-
s³u zbrojeniowego. Przypomnijmy sobie jednak, ¿e w ZSRR œrodki pro-
dukcji s¹ wytwarzane staranniej ni¿ przedmioty u¿ytku powszechnego. Tam,
gdzie klientem s¹ najbardziej wp³ywowe grupy samej biurokracji rz¹dz¹-
cej, jakoœæ produkcji przewy¿sza przeciêtny, bardzo jeszcze niski poziom.
Nie ma wiêc nic dziwnego w tym, ¿e maszyny s³u¿¹ce do niszczenia s¹ nie
tylko wy¿szej jakoœci ni¿ przedmioty u¿ytkowe, ale równie¿ ni¿ œrodki pro-
dukcji. Tym niemniej przemys³ zbrojeniowy pozostaje nadal tylko czêœci¹
przemys³u narodowego i, chocia¿ s³abiej, odzwierciedla przecie¿ wszyst-
kie jego wady. Woroszy³ow i Tuchaczewski nie przepuszcz¹ okazji, ¿eby
publicznie upomnieæ funkcjonariuszy gospodarczych: „Nie zawsze jeste-
œmy w pe³ni zadowoleni z jakoœci tych wyrobów, jakie dostarczacie Armii
Czerwonej". Na poufnych konferencjach szefowie resortu wojskowego, jak
mo¿na przypuszczaæ, wyra¿aj¹ siê bardzo ostro. Przedmioty nale¿¹ce do
zaopatrzenia intendenckiego z regu³y s¹ ni¿szej jakoœci ni¿ sprzêt bojowy,
buty gorsze ni¿ karabiny maszynowe. Ale i silnik lotniczy, mimo niew¹tpli-
wych postêpów, pozostaje jeszcze znacznie w tyle za najlepszymi typami
zachodnimi. Wzglêdem ca³okszta³tu techniki wojskowej utrzymuje siê w
mocy stare zadanie: w miarê mo¿liwoœci zbli¿yæ siê do poziomu przysz³e-
go nieprzyjaciela.
Najgorzej rzeczy siê maj¹ z rolnictwem. W Moskwie nie rzadko powta-
rza siê, ¿e poniewa¿ dochody z przemys³u przewy¿szy³y ju¿ dochody z
rolnictwa, to tym samym ZSRR z kraju rolniczo-przemys³owego przekszta³-
ci³ siê w przemys³owo-rolniczy. W rzeczywistoœci ten nowy stosunek wza-
jemny dochodów jest uwarunkowany nie tyle wzrostem przemys³u, jakkol-
wiek sam w sobie jest on powa¿ny, co niezwykle niskim poziomem rolnic-
twa. Wyj¹tkowa ustêpliwoœæ, jak¹ przez szeregi lat przejawia³a dyploma-
cja radziecka wobec Japonii, by³a spowodowana, poza ca³ym szeregiem
innych przyczyn, ostrymi trudnoœciami aprowizacyjnymi. Ostatnie trzy lata
przynios³y jednak powa¿n¹ ulgê, co miêdzy innymi pozwoli³o stworzyæ
du¿e bazy zaopatrzeniowe armii na Dalekim Wschodzie.
Najs³abszym punktem armii, choæ brzmi to paradoksalnie, jest koñ. W
zamêcie powszechnej kolektywizacji zginê³o oko³o 55% pog³owia koñskie-
go. Tymczasem zaœ, mimo motoryzacji, wspó³czesna armia, jak za czasów

161
Napoleona, potrzebuje jednego konia na trzech ¿o³nierzy. Jednak¿e w ostat-
nim roku zaszed³ korzystny prze³om równie¿ i w tym wzglêdzie: liczba
koni w kraju zaczê³a rosn¹æ. W ka¿dym razie, gdyby wojna wybuch³a na-
wet w najbli¿szych miesi¹cach, to pañstwo ze 170-milionow¹ ludnoœci¹
bêdzie zawsze mog³o przeprowadziæ mobilizacjê rezerw ¿ywnoœciowych i
koni niezbêdnych dla frontu — rozumie siê — kosztem reszty ludnoœci.
Ale w razie wojny masy ludowe we wszystkich krajach nie mog¹ w ogóle
liczyæ na nic poza g³odem, zatruciem gazami i epidemiami.
Wielka Rewolucja Francuska stworzy³a sw¹ armiê przez stopienie ze
sob¹ nowych formacji z królewskimi batalionami liniowymi. Rewolucja
PaŸdziernikowa zlikwidowa³a carsk¹ armiê ca³kowicie i bez reszty. Armia
Czerwona by³a budowana od nowa, od samych swych podstaw. Rówieœni-
ca re¿ymu radzieckiego, dzieli³a jego losy w sprawach zarówno ma³ych jak
i wielkich. Sw¹ niezmiern¹ wy¿szoœæ nad armi¹ carsk¹ zawdziêcza ona
ca³kowicie przewrotowi spo³ecznemu. Nie uniknê³a jednak i ona sama pro-
cesów zwyrodnieniowych, zachodz¹cych w re¿ymie radzieckim; przeciw-
nie — w³aœnie w niej wyrazi³y siê one najpe³niej. Zanim spróbujemy spre-
cyzowaæ przypuszczaln¹ rolê Armii Czerwonej w przysz³ym kataklizmie
wojennym, musimy zaznajomiæ siê z ewolucj¹ jej doktryn przewodnich,
jak równie¿ jej struktury.
Dekret komisarzy ludowych z 12 stycznia 1918 roku, k³ad¹c podwaliny
pod regularne si³y zbrojne, tak okreœli³ ich przeznaczenie: „Wraz z przej-
œciem w³adzy w rêce klas pracuj¹cych i wyzyskiwanych powsta³a koniecz-
noœæ stworzenia nowej armii, która bêdzie podpor¹ w³adzy radzieckiej... i
pos³u¿y za oparcie dla przysz³ej rewolucji socjalistycznej w Europie". Po-
wtarzaj¹c w dniu 1 maja „socjalistyczn¹ przysiêgê" z 1918 roku, która na
razie jeszcze zachowuje sw¹ moc, m³odzi krasnoarmiejcy „w obliczu klas
pracuj¹cych Rosji i ca³ego œwiata" zobowi¹zuj¹ siê w walce „o sprawê
socjalizmu i braterstwa ludów nie szczêdziæ swych si³ ani samego ¿ycia".
Gdy obecnie Stalin nazywa miêdzynarodowy charakter rewolucji „komicz-
nym nieporozumieniem", „bzdur¹", to poza wszystkim zdradza brak sza-
cunku dla g³ównych dekretów w³adzy radzieckiej, nie odwo³anych jeszcze
po dziœ dzieñ.
Si³¹ rzeczy armii przyœwieca³y te same idee co partii i pañstwu. Ustawo-
dawstwo, publicystyka, ustna agitacja — wszystkie one tak samo czerpa³y
inwencjê z miêdzynarodowej rewolucji, pojmowanej jako bie¿¹ce zadanie
do wykonania. W ramach resortu wojskowego program internacjonalizmu

162
rewolucyjnego niejednokrotnie przybiera³ przesadn¹ postaæ. Nieboszczyk
S. Gusiew — przez pewien czas szef G³ównego Zarz¹du Politycznego ar-
mii, potem jeden z najbli¿szych sojuszników Stalina — w 1921 roku pisa³
w oficjalnym czasopiœmie wojskowym: „przygotowujemy armiê klasow¹
proletariatu... nie tylko do obrony przed bur¿uazyjno-demokratyczn¹ kontr-
rewolucj¹, ale i do wojen rewolucyjnych (obronnych i zaczepnych) z mo-
carstwami imperialistycznymi"; przy okazji Gusiew obarcza³ ówczesnego
szefa resortu wojskowego bezpoœredni¹ win¹ za niedostateczne przygoto-
wanie Armii Czerwonej do jej zadañ miêdzynarodowych. Autor tych s³ów
wyjaœnia³ Gusiewowi w druku, ¿e zewnêtrzna si³a zbrojna ma pe³niæ w
procesie rewolucyjnym rolê pomocnicz¹, a nie podstawow¹: tylko w takim
wypadku, gdyby istnia³y sprzyjaj¹ce warunki, mog³aby ona przyœpieszyæ
rozwi¹zanie i u³atwiæ zwyciêstwo. „Interwencja wojskowa to jak kleszcze
ginekologiczne: zastosowane we w³aœciwym momencie mog¹ ul¿yæ w mê-
czarniach porodowych; u¿yte przedwczeœnie spowoduj¹ tylko poronienie"
(5 grudnia 1921 r.), j Nie mo¿emy, niestety, daæ tutaj pe³nego zarysu histo-
rii tego niebagatelnego problemu. Zaznaczmy wszak¿e, i¿ obecny marsza-
³ek; Tuchaczewski zwraca³ siê w 1921 roku do Miêdzynarodówki Komuni-
stycznej z propozycj¹ na piœmie utworzenia przy jej prezydium „miêdzyna-
rodowego sztabu generalnego": ciekawe to pismo Tuchaczewski opubliko-
wa³ wówczas w zbiorze swych artyku³ów pod wymownym tytu³em „Wojna
klas". Utalentowany, ale; sk³onny do zbytniego poœpiechu dowódca musia³
byæ pouczony | w druku, ¿e „miêdzynarodowy sztab generalny móg³by
powstaæ tylko na podstawie sztabów narodowych armii kilku pañstw pro-
letariackich; dopóki takich nie ma, sztab miêdzynarodowy przekszta³ci³by
siê nieuchronnie w karykaturê". W tamtych latach, je¿eli nie sam Stalin,
który w ogóle unika³ zajmowania sprecyzowanego stanowiska w pryncy-
pialnych kwestiach, zw³aszcza nowych, to przynajmniej wielu poœród jego
przysz³ych najbli¿szych wspó³pracowników zajmowa³o pozycjê „na lewo"
od kierownictwa partii i armii. W ich pogl¹dach niema³o by³o naiwnej prze-
sady lub, jak kto woli — „komicznych nieporozumieñ" — czy jednak wiel-
ki przewrót jest bez tego mo¿liwy? Walkê z lewicow¹ „karykatur¹"; inter-
nacjonalizmu toczyliœmy na d³ugo przedtem, zanim trzeba by³o broñ skie-
rowaæ przeciw nie mniej karykaturalnej teorii „socjalizmu w jednym kra-
ju". Wbrew wyobra¿eniom o przesz³oœci, jakie ustali³y siê potem,! ¿ycie
ideowe bolszewizmu w³aœnie w najciê¿szym okresie wojny domowej bi³o
¿ywym têtnem. Na wszystkich kondygnacjach partii i aparatu pañstwowe-

163
go, w tym równie¿ i w armii, toczy³a siê szeroka dyskusja na wszelkie,
zw³aszcza zaœ wojskowe tematy; polityka kierownictwa poddawana by³a
swobodnej, niejednokrotnie ostrej krytyce. W zwi¹zku z pewn¹ przesad¹
cenzury wojskowej ówczesny szef resortu obrony pisa³ w g³ównym czaso-
piœmie wojskowym: „Chêtnie przyznajê, ¿e cenzura narobi³a b³êdów bez
liku i uwa¿am za niezbêdne zaleciæ tej czcigodnej osóbce skromniejsz¹ rolê.
Cenzura musi ochraniaæ tajemnicê wojskow¹..., a do ca³ej reszty nie ma
ona nic" (23 lutego 1919 r.).
Kwestia miêdzynarodowego sztabu generalnego by³a tylko ma³ym epi-
zodem walki ideowej, która, nie naruszaj¹c dyscypliny w dzia³aniu, dopro-
wadzi³a nawet do powstania czegoœ w rodzaju frakcji opozycyjnej w armii,
przynajmniej w obrêbie jej elity. Szko³a „proletariackiej doktryny wojen-
nej", do której zaliczali siê lub byli zbli¿eni — Frunze, Tuchaczewski,
Gusiew, Woroszy³ow i in., za punkt wyjœcia mia³a aprioryczne za³o¿enie,
¿e nie tylko ze wzglêdu na cele polityczne, ale i na sw¹ strukturê, strategiê
i taktykê Armia Czerwona nie mo¿e mieæ nic wspólnego z armiami pañstw
kapitalistycznych. Nowa klasa panuj¹ca musi mieæ pod ka¿dym wzglêdem
znakomity system wojskowy. Nale¿a³o tylko go stworzyæ. Podczas wojny
domowej rzecz ca³a ogranicza³a siê zreszt¹ g³ównie do pryncypialnych pro-
testów przeciwko przyci¹ganiu do s³u¿by „genera³ów", czyli by³ych ofice-
rów armii carskiej, i do frondy przeciwko naczelnemu dowództwu zwal-
czaj¹cemu lokalne improwizacje i czêste naruszanie dyscypliny. Skrajni
rzecznicy nowej wiary w imiê zasad strategicznych „manewrowoœci" i „ofen-
sywnoœci", traktowanych jako absolut, usi³owali odrzucaæ nawet scentrali-
zowan¹ organizacjê armii jako utrudnienie dla rewolucyjnej inicjatywy na
polach przysz³ych bitew za granic¹. Ze swej istoty by³a to próba podniesie-
nia do rangi sta³ego i uniwersalnego systemu metod partyzanckich z pierw-
szego okresu wojny domowej. Niektórzy spoœród rewolucyjnych dowód-
ców tym chêtniej wystêpowali jako rzecznicy nowej doktryny, ¿e nie chcia-
³o im siê studiowaæ starej. G³ównym ogniskiem tych nastrojów by³ Cary-
cyn (obecnie Stalingrad), gdzie sw¹ karierê wojskow¹ zaczynali Budionny,
Woroszy³ow, a potem Stalin.
Dopiero po przejœciu do stanu pokoju podjêto bardziej systematyczne
próby przekszta³cenia nowatorskich pomys³ów w skoñczone doktryny. W
roli inicjatora wyst¹pi³ jeden z wybitnych dowódców w wojnie domowej,
by³y kator¿nik polityczny, nieboszczyk Frunze, poparty przez Woroszy³o-
wa i do pewnego stopnia przez Tuchaczewskiego. Ze swej istoty proleta-

164
riacka doktryna wojenna by³a jak najbardziej analogiczna do doktryny „kul-
tury proletariackiej", podziela³a w pe³ni jej schematyzm i metafizycznoœæ.
W nielicznych publikacjach, jakie pozostawili po sobie zwolennicy tego
kierunku, poszczególne recepty praktyczne, zazwyczaj wcale nie œwie¿e,
wywodzono w drodze dedukcji ze schematycznej charakterystyki proleta-
riatu jako klasy internacjonalistycznej i dynamicznej, czyli ze statycznych
abstrakcji psychologicznych, a nie z realnych warunków miejsca i czasu.
Marksizm, deklarowany w ka¿dym wierszu, by³ w istocie rzeczy zastêpo-
wany idealizmem najczystszej wody. Przy ca³ej szczeroœci tego myœlowego
b³¹kania siê po manowcach, nie trudno jest odkryæ w tej doktrynie zarod-
ków szybko narastaj¹cego zadufania biurokracji, która chcia³a myœleæ i
innych zmuszaæ do myœlenia, ¿e jest ona w stanie dokonaæ cudów na miarê
historyczn¹ we wszystkich dziedzinach bez specjalnego przygotowania, a
nawet bez przes³anek materialnych.
Ówczesny szef resortu wojskowego odpowiedzia³ Frunzemu w prasie:
„Ja tak¿e nie w¹tpiê, ¿e gdyby kraj z rozwiniêt¹ gospodark¹ socjalistyczn¹
zmuszony by³ do toczenia walki z krajem bur¿uazyjnym, obraz jego strate-
gii by³by zupe³nie inny. Lecz nie daje to ¿adnych podstaw, by dzisiaj wysy-
saæ z palca „strategiê proletariack¹"... Rozwijaj¹c gospodarkê socjalistyczn¹,
podnosz¹c poziom kultury mas... niew¹tpliwie wzbogacimy sztukê wojen-
n¹ o nowe metody". W tym celu jednak nale¿y pilnie uczyæ siê od czo³o-
wych krajów kapitalistycznych, nie usi³uj¹c „na drodze spekulatywnej de-
dukowaæ nowej strategii z natury rewolucyjnej proletariatu" (1 kwietnia
1922 r.). Archimedes obieca³, ¿e przewróci ziemiê, je¿eli dadz¹ mu punkt
oparcia. Nie jest to g³upio powiedziane. Jednak¿e, gdybyœmy mu dali nie-
zbêdny punkt, to okaza³oby siê, ¿e nie ma on do swej dyspozycji dŸwigni,
ani si³y do jej uruchomienia. Zwyciêska rewolucja stworzy³a nowy punkt
oparcia, ale ¿eby przewróciæ ziemiê, trzeba jeszcze stworzyæ dŸwigniê.
„Proletariacka doktryna wojenna" zosta³a przez partiê odrzucona, podob-
nie jak jej starsza siostra — doktryna „kultury proletariackiej". PóŸniej jed-
nak¿e ich losy', przynajmniej pozornie, rozesz³y siê. Znamiê „kultury prole-
tariackiej" podnieœli Stalin i Bucharin, co prawda — bez dostrzegalnych
wyników, przez siedmioletni okres miêdzy proklamowaniem socjalizmu w
jednym kraju, a zniszczeniem wszystkich klas (1924—1931) r.). Odwrotnie
„proletariacka doktryna wojenna" nie zazna³a ju¿ odrodzenia siê, mimo ¿e
dawni jej zwolennicy stanêli wkrótce potem u kierowniczego steru. Formal-
nie ró¿ne losy dwóch tak bardzo pokrewnych teorii s¹ g³êboko wymowne

165
jako wyraz rewolucji spo³eczeñstwa radzieckiego. „Kultura proletariacka"
dotyczy³a materii b³ahej i im brutalniej biurokracja odpycha³a proletariat od
w³adzy, tym wielkoduszniej dawa³a mu tê moraln¹ rekompensatê. Odwrotnie
doktryna wojenna. Dotyczy³a ona samego sedna nie tylko obrony kraju, ale i
interesów warstwy rz¹dz¹cej. Tutaj nie mog³o mieæ miejsca ideologiczne za-
wracanie g³owy. Dawni przeciwnicy przyci¹gniêcia do armii „genera³ów"
sami tymczasem stali siê genera³ami; heroldowie miêdzynarodowego sztabu
generalnego uspokoili siê pod sklepieniami sztabu generalnego „w jednym
kraju"; „wojnê klas" zast¹pi³a doktryna „bezpieczeñstwa zbiorowego"; per-
spektywa rewolucji œwiatowej ust¹pi³a miejsca status quo. ¯eby zaskarbiæ
sobie u ewentualnych sojuszników zaufanie i nie za bardzo rozdra¿niaæ prze-
ciwników, nie nale¿a³o ju¿ odró¿niaæ siê za wszelk¹ cenê od armii kapitali-
stycznych, lecz odwrotnie — jak najbardziej upodobniæ siê do nich. Za zmia-
nami doktryny i przemalowywaniem fasady dokonywa³y siê wówczas proce-
sy spo³eczne o znaczeniu dziejowym. Rok 1935 w ¿yciu armii zaznaczy³ siê
swego rodzaju podwójnym zamachem stanu: wobec systemu milicyjnego i
wobec kadry dowódców.

LIKWIDACJA MILICJI TERYTORIALNYCH


I PRZYWRÓCENIE OFICERSKICH RANG

W jakim stopniu radzieckie si³y zbrojne koñca drugiego dziesiêciolecia


swego istnienia zgodne s¹ z tym typem wojska, jaki partia bolszewicka
wpisa³a na swe znamiona?
Zgodnie z programem — armia dyktatury proletariatu powinna „mieæ
jawnie klasowy charakter, czyli ma byæ formowana wy³¹cznie spoœród pro-
letariatu i bliskich mu pó³proletariackich warstw ch³opstwa. Dopiero po
likwidacji klas tego rodzaju, klasowa armia przekszta³ci siê w powszechn¹
milicjê socjalistyczn¹". Odrzucaj¹c ogólnonarodowy charakter armii na
najbli¿szy okres, partia bynajmniej nie rezygnowa³a z systemu milicyjno-
terytorialnego. Przeciwnie, zgodnie z uchwa³ami VII Zjazdu (marzec 1919
r.), „opieramy milicje na podstawach klasowych i przekszta³camy je w ra-
dzieckie milicje terytorialne". Zadania w dziedzinie wojskowej okreœlone
zosta³y jako stopniowe utworzenie armii „w miarê mo¿noœci poza koszara-
mi, czyli z zachowaniem warunków zbli¿onych do produkcyjnego rozmiesz-
czania klasy robotniczej". W ostatecznym rachunku wszystkie jednostki
armii mia³y pod wzglêdem terytorialnym pokrywaæ siê z fabrykami, kopal-

166
niami, wsiami, komunami rolnymi i z innymi skupiskami naturalnymi i
mieæ lokalny personel dowódczy, zapasy broni na miejscu, jak równie¿
pe³ne zaopatrzenie". WiêŸ ziomkowska, szkolna, produkcyjna i sportowa
mia³a z nawi¹zk¹ zast¹piæ m³odzie¿y ducha korporacyjnego, jaki zaszcze-
piaj¹ koszary, i bez pomocy zawodowych oficerów wywy¿szonych nad
armiê wdro¿yæ œwiadom¹ dyscyplinê.
Najbardziej zgodne natur¹ spo³eczeñstwa socjalistycznego milicje wy-
magaj¹ oparcia na wysokich fundamentach ekonomicznych. Dla skoszaro-
wanej armii stwarza siê sztuczne warunki; ¿ycie armii opartej o system
terytorialny o wiele bardziej odzwierciedla realne warunki kraju. Im ni¿szy
poziom cywilizacyjny, im bardziej gruntowne ró¿nice miêdzy wsi¹ a mia-
stem, tym milicje s¹ mniej sprawne i bardziej niejednorodne. Niewystar-
czaj¹ca iloœæ linii kolejowych, dróg bitych i wodnych szlaków komunika-
cyjnych przy braku autostrad i niedorozwoju motoryzacji sprawia, ¿e w
krytycznych pierwszych tygodniach i miesi¹cach wojny armia jest nieru-
chawa. ¯eby na okres mobilizacji, przewozów strategicznych i koncentra-
cji zapewniæ sobie obronê granic, trzeba poza oddzia³ami terytorialnymi
mieæ skoszarowane wojsko. Od samego pocz¹tku Armia Czerwona by³a
tworzona w trybie wymuszonego kompromisu pomiêdzy obu tymi syste-
mami, choæ z przewag¹ koszarowego.
W 1924 roku ówczesny szef resortu wojskowego pisa³: „nale¿y zawsze
pamiêtaæ o dwóch okolicznoœciach: o ile sama mo¿liwoœæ przejœcia na sys-
tem terytorialno-milicyjny zaistnia³a w ogóle dopiero po ustanowieniu ustroju
radzieckiego, o tyle tempo tego przechodzenia uwarunkowane jest ogól-
nym poziomem cywilizacyjnym kraju — stanem techniki, szlaków komu-
nikacyjnych, piœmiennoœci itp. Mamy stworzone trwa³e przes³anki poli-
tyczne systemu terytorialno-milicyjnego, lecz ekonomiczno-kulturowe po-
zostaj¹ daleko w tyle". Gdyby istnia³y niezbêdne warunki materialne, ar-
mia oparta na milicjach nie tylko nie ustêpowa³aby armii skoszarowanej,
ale znacznie by j¹ przewy¿sza³a. Za wysi³ek zbrojny Zwi¹zek Radziecki
musi drogo p³aciæ, poniewa¿ nie staæ go na tañsze milicje. Nie nale¿y siê
temu dziwiæ: wszak w³aœnie z powodu swego ubóstwa spo³eczeñstwo ra-
dzieckie wziê³o na swe barki ciê¿ar kosztownej biurokracji.
Godn¹ uwagi prawid³owoœci¹ jest to, ¿e we wszystkich bez wyj¹tku
dziedzinach ¿ycia spo³ecznego mamy wci¹¿ do czynienia z jednym i tym
samym problemem: z dysproporcj¹ pomiêdzy fundamentami ekonomicz-
nymi i nadbudow¹ spo³eczn¹. W fabryce, w ko³chozie, w rodzinie, w

167
szkole, w literaturze czy w wojsku, wszêdzie u podstaw stosunków le¿y
sprzecznoœæ pomiêdzy niskim — nawet z kapitalistycznego punktu wi-
dzenia — poziomem si³ wytwórczych, a w swej istocie socjalistycznymi
formami w³asnoœci. Nowe stosunki spo³eczne powoduj¹ wzrost kultury,
ale niedorozwój cywilizacyjny cofa wstecz rozwój form spo³ecznych.
Rzeczywistoœæ radziecka jest wypadkow¹ tych dwóch tendencji. W wy-
padku armii, dziêki jej precyzyjnej strukturze, wypadkow¹ tê wytyczaj¹
dostatecznie œcis³e liczby. Za niezgorszy wskaŸnik rzeczywistych postê-
pów ku socjalizmowi mo¿e s³u¿yæ wzajemny stosunek pomiêdzy skosza-
rowanymi oddzia³ami a milicjami.
Przyroda i historia sprawi³y, ¿e otwarte granice pañstwa radzieckiego s¹
oddzielone od siebie nawzajem o 10 tysiêcy kilometrów przy rzadkim za-
ludnieniu i z³ych drogach. W dniu 15 paŸdziernika 1924 roku dawne kie-
rownictwo wojskowe w ostatnich miesi¹cach swego istnienia raz jeszcze
zaapelowa³o, by nie zapominaæ o tej okolicznoœci: „W najbli¿szym okresie
organizowanie milicji bêdzie z koniecznoœci musia³o wci¹¿ polegaæ na przy-
gotowaniach. Na ka¿dy kolejny krok wolno nam decydowaæ siê dopiero po
starannym sprawdzeniu, czy uda³y siê kroki poprzednie". Lecz w 1925
roku zaczê³a siê nowa era: do w³adzy doszli heroldowie proletariackiej dok-
tryny wojennej. Ze swej istoty armia oparta na systemie terytorialnym by³a
z gruntu przeciwstawna temu idea³owi „ofensywnoœci" i „manewrowoœci",
jaki przyœwieca³ tej szkole na samym pocz¹tku. O rewolucji œwiatowej za-
czynano przecie¿ jednak zapominaæ. Nowi dowódcy ¿ywili nadziejê, ¿e
unikn¹ wojny, gdy „zneutralizuj¹" bur¿uazjê. W ci¹gu kilku najbli¿szych
lat 74% armii zreorganizowano na podstawach milicyjnych.
Dopóki Niemcy pozostawa³y rozbrojone i do tego „przyjazne", rachuby
moskiewskiego Sztabu Generalnego wobec granicy na zachodzie opiera³y
siê na ocenie si³y wojskowej bezpoœrednich s¹siadów: Rumunii, Polski,
Litwy, £otwy, Estonii i Finlandii z za³o¿eniem, ¿e prawdopodobnie otrzy-
maj¹ one poparcie materialne ze strony potê¿niejszych nieprzyjació³, g³ów-
nie Francji: w tej odleg³ej epoce (która skoñczy³a siê w 1933 roku) Francji
nie traktowano jeszcze jako opatrznoœciowego „przyjaciela pokoju". Same
kraje oœcienne mog³yby wystawiæ w sumie oko³o 120 dywizji piechoty, a
wiêc circa 3 i pó³ miliona ludzi. Plan mobilizacyjny Armii Czerwonej zmie-
rza³ do zgromadzenia na zachodniej granicy w pierwszym rzucie armii o
plus minus takiej samej liczebnoœci. Na Dalekim Wschodzie, odpowiednio
do wszelkich warunków teatru wojny, mo¿e chodziæ o setki tysiêcy, a nie o

168
miliony ¿o³nierzy. Ka¿da setka walcz¹cych, aby uzupe³niæ straty, wymaga
w ci¹gu roku oko³o 75 ludzi. Je¿eli nie bêdziemy braæ pod uwagê rekonwa-
lescentów wracaj¹cych ze szpitali do szeregów, to w ci¹gu dwóch lat wojna
wyssa³aby z kraju oko³o 10-12 milionów ludzi. Przed nastaniem 1935 roku
Armia Czerwona ³¹cznie liczy³a 562 tysi¹ce ¿o³nierzy, a wraz z wojskami
GPU — 620 tysiêcy przy 40 tysi¹cach oficerów, z tym, ¿e jeszcze w po-
cz¹tkach 1935 roku 74% z tego, jak ju¿ by³o stwierdzone, przypada³o na
dywizje terytorialne, a tylko 26% na skoszarowane. Czy¿ mo¿e byæ lepszy
dowód na to, ¿e socjalistyczne milicje zatryumfowa³y, je¿eli nie w 100% to
w 74% i to w ka¿dym razie „ostatecznie i nieodwracalnie"?
Wszystkie wszak¿e przedstawione tu rachuby, ju¿ same w sobie nader
umowne, zawis³y w powietrzu od razu po dojœciu Hitlera do w³adzy. Niem-
cy zaczê³y gor¹czkowo zbroiæ siê, w pierwszym rzêdzie przeciwko ZSRR.
Od razu perspektywa pokojowej koegzystencji z kapitalizmem zblad³a.
Szybkie zbli¿anie siê groŸby wojny sk³oni³o rz¹d radziecki do radykalnej
zmiany struktury Armii Czerwonej z doprowadzeniem równoczeœnie stanu
si³ zbrojnych do miliona 300 tysiêcy ludzi: w tej chwili w 77% sk³ada siê
ona z tak zwanych dywizji „kadrowych" i tylko 23% z terytorialnych! Taki
pogrom jednostek terytorialnych za bardzo wygl¹da na rezygnacjê z syste-
mu milicyjnego, je¿eli nie zapomina siê, ¿e armia potrzebna jest nie w cza-
sach pokojowych, lecz w³aœnie na wypadek zagro¿enia wojn¹. Tak to, za-
czynaj¹c od tej dziedziny, która nie pozwala na nawet najniewinniejsze
¿arty, doœwiadczenie historyczne pokazuje brutalnie, ¿e „ostatecznie i nie-
odwracalnie" uda³o siê osi¹gn¹æ tylko to, co spo³eczeñstwu zapewniaj¹ jego
podstawy produkcyjne.
Mimo wszystko spadek z 74% na 23% jest zbyt du¿y. Jak mo¿na przy-
puszczaæ, nie obesz³o siê zapewne bez „przyjaznego" nacisku ze strony
francuskiego sztabu generalnego. Jeszcze bardziej prawdopodobne jest to,
¿e biurokracja wykorzysta³a jakiœ dogodny pretekst dla dokonania takiego
pogromu, podyktowanego w znacznym stopniu wzglêdami politycznymi.
Ze wzglêdu tylko ju¿ na swój charakter dywizje milicyjne pozostaj¹ w bez-
poœrednich zwi¹zkach z ludnoœci¹: na tym polega zasadnicza przewaga
tego systemu z socjalistycznego punktu widzenia; lecz w³aœnie na tym, z
punktu widzenia Kremla, polega jego niebezpieczeñstwo. Przecie¿ autory-
tety wojskowe czo³owych krajów kapitalistycznych odrzucaj¹ milicje w³a-
œnie z powodu zwi¹zków armii z ludem, chocia¿ technicznie rzecz bior¹c
by³yby one jak najbardziej do zrealizowania. Silny ferment wœród ¿o³nie-

169
rzy Armii Czerwonej w latach pierwszej piêciolatki by³ niew¹tpliwie istot-
nym motywem likwidacji dywizji terytorialnych, do czego dosz³o potem.
Nasze przypuszczenie potwierdzi³by bezspornie dok³adny diagram Ar-
mii Czerwonej przed i po kontrreformie; jednak¿e takich danych nie mamy,
a nawet gdybyœmy nimi dysponowali, to nie uwa¿alibyœmy za mo¿liwe
pos³u¿yæ siê nimi na forum publicznym. Jest jednak pewien powszechnie
znany fakt, którego nie mo¿na dwojako interpretowaæ: w tym samym cza-
sie, gdy rz¹d radziecki obni¿a udzia³ milicji terytorialnej w armii o 51%,
przywraca siê kozactwo, jedyn¹ formacjê milicyjn¹ w armii carskiej. Ka-
waleria wszelkiego rodzaju jest uprzywilejowan¹, najbardziej konserwa-
tywn¹ czêœci¹ armii. Kozactwo stanowi³o zawsze najbardziej konserwa-
tywn¹ czêœæ kawalerii. W czasie wojny i rewolucji u¿ywane by³o jako si³a
policyjna najpierw przez cara, potem przez Kiereñskiego. Za czasów ra-
dzieckich pozostawa³o niezmiennie wande¹. Zw³aszcza kolektywizacja,
przeprowadzona w regionach kozackich z wyj¹tkowymi gwa³tami, nie mog³a
jeszcze zmieniæ jego tradycji i mentalnoœci. Za to, w drodze wyj¹tku, przy-
wrócono kozakom prawo do posiadania koni. Nie brak, rzecz jasna, rów-
nie¿ ulg innego rodzaju. Czy mo¿na w¹tpiæ, ¿e jeŸdŸcy stepowi znowu
stan¹ po stronie uprzywilejowanych przeciwko niezadowolonym? Na tle
nieustaj¹cych represji wobec opozycyjnej m³odzie¿y robotniczej przywró-
cenie kozackich lampasów i czubów jest niew¹tpliwie jednym z najjaskraw-
szych przejawów termidoru!
Jeszcze bardziej og³uszaj¹cy cios zadano zasadom Rewolucji PaŸdzier-
nikowej poprzez dekret przywracaj¹cy korpus oficerski w ca³ej jego bur¿u-
azyjnej krasie. Personel dowódczy Armii Czerwonej ze wszystkimi swoimi
wadami, ale i nieocenionymi zaletami, wywodzi siê z rewolucji i wojny
domowej. M³odzie¿, dla której mo¿liwoœci samodzielnej dzia³alnoœci poli-
tycznej s¹ niedostêpne, dostarcza Armii Czerwonej wcale niema³¹ liczbê
osób wybitnie uzdolnionych. Z drugiej strony pog³êbiaj¹ce siê zwyrodnie-
nie aparatu pañstwowego musia³o si³¹ rzeczy oddzia³ywaæ na szerokie krê-
gi kadry dowódczej. Na jednej z publicznych narad Woroszy³ow, plot¹c
ogólniki o koniecznoœci bycia przez dowódcê wzorem dla swych podw³ad-
nych, pozwoli³ sobie z tej okazji na takie wyznanie: „niestety, nie ma siê
czym szczególnie pochwaliæ"; do³y rosn¹, a tymczasem „kadra dowódcza
czêsto za tym nie nad¹¿a"; „niejednokrotnie dowódcy nie s¹ w stanie w
zadowalaj¹cy sposób sprostaæ nowym wymaganiom" itp. To zaprawione
gorycz¹ wyznanie najbardziej, przynajmniej formalnie, odpowiedzialnego

170
szefa armii mo¿e wzbudziæ zaniepokojenie, lecz nie zdumienie; to co Wo-
roszy³ow mówi o kadrze dowódczej, odnosi siê do ca³ej biurokracji. Sam
mówca, co prawda, nie przyjmuje do wiadomoœci tego, ¿e rz¹dz¹ca elita
mo¿e byæ potraktowana jako ci, którzy „nie nad¹¿aj¹"; wszak nie przypad-
kiem zawsze i wszêdzie pokrzykuje ona na wszystkich, tupie nogami gniew-
nie i rozkazuje byæ na wysokoœci zadania. W rzeczywistoœci jednak w³a-
œnie nie podlegaj¹ca ¿adnej kontroli korporacja „wodzów", do której nale-
¿y Woroszy³ow, jest sama g³ówn¹ przyczyn¹ zacofania, zrutynizowania i
wielu innych rzeczy.
Armia jest odga³êzieniem spo³eczeñstwa i cierpi na wszystkie jego cho-
roby, najczêœciej z jeszcze wy¿sz¹ temperatur¹. Rzemios³o wojenne, to spra-
wa zbyt serio, ¿eby mo¿na by³o tolerowaæ fikcjê i imitacjê. Armii potrzeb-
ne jest œwie¿e tchnienie krytyki. Kadra dowódcza wymaga demokratycznej
kontroli. Organizatorzy Armii Czerwonej od samego pocz¹tku nie przymy-
kali na to oczu i uwa¿ali za konieczne przygotowanie takiego rozwi¹zania,
jak wybory dowódców. „Wzmocnienie wewnêtrznej spoistoœci oddzia³ów,
wyrabianie w ¿o³nierzach krytycznego stosunku samych do siebie i do swych
dowódców — g³osi najwa¿niejsza uchwa³a partii w sprawach wojskowych
— stwarzaj¹ sprzyjaj¹ce warunki dla coraz szerszego wdra¿ania zasady
wyboru dowódców". Jednak¿e w piêtnaœcie lat po powziêciu tej uchwa³y
— termin, jak mog³oby siê wydawaæ, wystarczaj¹cy dla umocnienia we-
wnêtrznej spoistoœci i samokrytyki — rz¹dz¹ca elita zawróci³a we wprost
przeciwnym kierunku.
We wrzeœniu 1935 roku ca³a cywilizowana czêœæ ludzkoœci, zarówno
przyjaciele, jak i wrogowie, nie bez zdziwienia dowiedzia³a siê, ¿e odt¹d
Armiê Czerwon¹ wieñczyæ bêdzie hierarchia oficerska, zaczynaj¹ca siê od
lejtnanta, a koñcz¹ca siê na marsza³ku. Jak wyjaœnia Tuchaczewski, fak-
tyczny szef resortu wojskowego, „wprowadzenie przez rz¹d stopni woj-
skowych stwarza bardziej stabiln¹ podstawê dla wychowania kadr dowód-
czych i technicznych". Wyjaœnienie to jest œwiadomie dwuznaczne. Pozy-
cja dowódcy umacnia siê przede wszystkim dziêki zaufaniu ¿o³nierzy. W³a-
œnie dlatego Armia Czerwona zaczê³a siê od zniesienia korpusu oficerskie-
go. Potrzeby sztuki wojennej nie wymagaj¹ wcale odrodzenia siê zhierar-
chizowanej kasty. Znaczenie praktyczne ma funkcja dowódcza, a nie ran-
ga. In¿ynierowie lub lekarze nie maj¹ rang, jednak¿e spo³eczeñstwo ma
w³asne sposoby na to, ¿eby ka¿dego z nich nale¿ycie oceniæ. Uprawnienia
do funkcji dowódczej daj¹ wyszkolenie, zdolnoœci, charakter, doœwiadcze-

171
nie, które wymagaj¹ nieustaj¹cych, ale zarazem zindywidualizowanych ocen.
Ranga majora niczego nie doda dowódcy batalionu. Nadanie stopni mar-
sza³ków piêciu wy¿szym dowódcom Armii Czerwonej nie doda im ani no-
wych talentów, ani dodatkowej w³adzy. W rzeczywistoœci „stabilne podsta-
wy" zyskuje nie armia, lecz korpus oficerski za cenê zdystansowania siê
wzglêdem masy szeregowych. Reforma zmierza do czysto politycznego
celu: dodaæ oficerom spo³ecznego presti¿u. Mo³otow w taki w zasadzie
sposób zdefiniowa³ sens dekretu: „podnieœæ znaczenie kierowniczych kadr
naszej armii". Rzecz ca³a nie ogranicza siê przy tym do samego tylko usta-
nowienia rang. Równoczeœnie ma miejsce wzmo¿one budownictwo miesz-
kañ dla kadry dowódczej: w 1936 roku planuje siê zbudowanie 47 tysiêcy
izb; na pobory przeznaczono o 57% wiêcej w porównaniu z poprzednim
rokiem. „Podnieœæ znaczenie kadr kierowniczych" oznacza w tym wypad-
ku œciœlejsze powi¹zanie oficerów z elit¹ rz¹dz¹c¹ za cenê os³abienia wiê-
zów moralnych wojska.
Na uwagê zas³uguje to, ¿e reformatorzy nie uznali za potrzebne ustaliæ
dla przywracanych rang œwie¿ych nazw: przeciwnie, wyraŸnie chcieli rów-
naæ krok do Zachodu. Zarazem ods³onili sw¹ piêtê achillesow¹, gdy nie
oœmielili siê przywróciæ rangi genera³a, która w jêzyku ludu ma zbyt iro-
niczne znaczenie. Obwieszczaj¹c o mianowaniu piêciu dygnitarzy wojsko-
wych marsza³kami — pi¹tkê dobrano, prawdê powiedziawszy, bardziej w
zale¿noœci od osobistej wiernoœci Stalinowi ni¿ talentów i zas³ug — prasa
radziecka nie zaniedba³a równoczeœnie przypomnienia carskiej armii, z jej
,, ...kastowoœci¹, czo³obitnoœci¹ wobec rang i s³u¿alczoœci¹". Czemu wiêc
naœladuje siê j¹ tak niewolniczo? Tworz¹c nowe przywileje biurokracja na
ka¿dym kroku pos³uguje siê argumentami, które ongiœ s³u¿y³y dla zburze-
nia starych przywilejów. Bezczelnoœæ miesza siê z tchórzostwem, a wszystko
to uzupe³niaj¹ coraz to wiêksze dawki ob³udy.
Jakkolwiek na pierwszy rzut oka oficjalne odrodzenie „kastowoœci, czo-
³obitnoœci wobec rang i s³u¿alczoœci" sprawia wra¿enie czegoœ nieoczeki-
wanego, trzeba przyznaæ, ¿e rz¹d nie mia³ raczej du¿ej swobody w wybo-
rze drogi. Awansowanie dowódców na podstawie kryterium walorów oso-
bistych mo¿e byæ praktykowane tylko w wypadku wolnoœci inicjatywy i
krytyki w samej armii oraz sprawowania nad ni¹ kontroli przez opiniê pu-
bliczn¹ kraju. Surowa dyscyplina mo¿e doskonale wspó³istnieæ z szerok¹
demokracj¹, a nawet wrêcz opieraæ siê na niej. Jednak¿e ¿adna armia nie
mo¿e byæ bardziej demokratyczna ni¿ ustrój, którego jest pochodn¹. ró-

172
d³em biurokratyzmu z jego rutyniarstwem i but¹ nie s¹ jakieœ szczególne
potrzeby wojskowoœci, lecz potrzeby polityczne warstwy rz¹dz¹cej. W ar-
mii uzyskuj¹ one jedynie swój najbardziej pe³ny wyraz. Przywrócenie ka-
sty oficerskiej w osiemnaœcie lat po jej rewolucyjnej likwidacji w jednako-
wym stopniu œwiadczy o tej przepaœci, jaka zdo³a³a ju¿ oddzieliæ rz¹dz¹-
cych od rz¹dzonych, o utracie przez armiê radzieck¹ najwa¿niejszych cech,
dziêki którym mo¿na by³o nazywaæ j¹ „Czerwon¹"; wreszcie — o cyni-
zmie, z jakim biurokracja te konsekwencje rozk³adu przekszta³ca w prawo.
Prasa bur¿uazyjna nale¿ycie oceni³a kontrreformê. Oficjalny dziennik fran-
cuski „Le Temps" pisa³ 25 wrzeœnia 1935 roku: „Ta zewnêtrzna przemiana
jest jedn¹ z oznak g³êbokiej transformacji, jaka zachodzi obecnie w ca³ym
Zwi¹zku Radzieckim. Re¿ym, obecnie ostatecznie umocniony, stopniowo siê
stabilizuje. Rewolucyjne nawyki i obyczaje w ³onie radzieckiej rodziny i ra-
dzieckiego spo³eczeñstwa ustêpuj¹ miejsca uczuciom i obyczajom, które na-
dal panuj¹ w tak zwanych krajach kapitalistycznych. Zwi¹zek Radziecki
bur¿uazyjnieje". Do oceny tej niemal niczego nie trzeba dodaæ.

ZSRR W WYPADKU WOJNY

Niebezpieczeñstwo wojny jest tylko jednym z przejawów zale¿noœci


Zwi¹zku Radzieckiego od pozosta³ego œwiata, w konsekwencji wiêc staje
siê to jednym z argumentów przeciwko utopii odizolowanego spo³eczeñ-
stwa socjalistycznego; ale w³aœnie w chwili obecnej ten groŸny „argument"
wysuwa siê na pierwszy plan.
Jakakolwiek próba uwzglêdnienia wszystkich czynników przysz³ej bi-
jatyki pomiêdzy narodami jest zadaniem beznadziejnym: gdyby taka kal-
kulacja a priori by³a mo¿liwa, to konflikt interesów zawsze koñczy³by siê
pokojow¹ transakcj¹ buchalteryjn¹. W krwawym równaniu wojny zbyt
wiele jest niewiadomych. W ka¿dym jednak razie po stronie Zwi¹zku
Radzieckiego s¹ wielkie plusy, zarówno tamte, odziedziczone po prze-
sz³oœci, jak i te, stworzone przez nowy ustrój. Doœwiadczenie z obc¹ in-
terwencj¹ w okresie wojny domowej ponownie dowiod³o, ¿e najwiêkszym
atutem Rosji by³y i pozostaj¹ jej przestrzenie. Wêgiersk¹ Republikê Rad
obcy imperializm obali³ w ci¹gu kilku dni, co prawda przyczyni³y siê do
tego niefortunne rz¹dy Beli Kuna. Rosja radziecka, od samego pocz¹tku
odciêta od swych peryferiów, walczy³a z interwencj¹ przez trzy lata; w
pewnych momentach terytorium rewolucji by³o zredukowane nieomal do

173
obszaru dawnego ksiêstwa moskiewskiego, ale i tego wystarczy³o, ¿eby
utrzymaæ siê, a potem zwyciê¿yæ.
Innym wielkim atutem jest rezerwuar ludnoœciowy. Wzrastaj¹c co roku
o prawie 3 miliony osób, ludnoœæ ZSRR przekroczy³a ju¿ 170 milionów.
Jeden rocznik poborowych tworzy oko³o 1300 tysiêcy ludzi. Po najostrzej-
szej selekcji, zarówno lekarskiej, jak i politycznej, pozostaje za burt¹ nie
wiêcej ni¿ 400 tysiêcy ludzi. Rezerwy, które teoretycznie mo¿na oszaco-
waæ na 18—20 milionów — s¹ w praktyce nieograniczone.
Jednak¿e przyroda i ludzie to tylko surowiec wojny. Tak zwany „poten-
cja³" militarny przede wszystkim zale¿y od potêgi ekonomicznej pañstwa.
W tej dziedzinie Zwi¹zek Radziecki w porównaniu ze star¹ Rosj¹* ma
atuty ogromne. Jak ju¿ stwierdzono, gospodarka planowa wykaza³a jak
dot¹d najwiêksze zalety w³aœnie z wojskowego punktu widzenia. Uprze-
mys³owienie peryferiów, zw³aszcza Syberii, zapowiada zupe³nie now¹ rolê
tych stepowych i leœnych przestrzeni. Mimo to Zwi¹zek Radziecki nadal
pozostaje krajem zacofanym. Nisk¹ wydajnoœæ pracy, niezadowalaj¹co
wysok¹ jakoœæ produkcji i s³aboœæ transportu tylko w pewnym stopniu re-
kompensuj¹ ogromne obszary, bogactwa naturalne i liczebnoœæ ludnoœci.
W okresie pokoju zrównowa¿enie potêgi ekonomicznej wrogich wzglêdem
siebie systemów spo³ecznych mo¿e zostaæ od³o¿one na dalek¹ przysz³oœæ,
chocia¿ bynajmniej nie na zawsze, dziêki przedsiêwziêciom politycznym,
g³ównie monopolowi handlu zagranicznego. Podczas wojny sprawdzanie
wzajemnego stosunku si³ dokonuje siê na polach bitew. Tam kryje siê nie-
bezpieczeñstwo.
Klêski wojenne, chocia¿ zazwyczaj wywo³uj¹ wielkie zmiany politycz-
ne, przecie¿ same przez siê bynajmniej nie zawsze doprowadzaj¹ do wstrz¹-
sów w podstawach ekonomicznych spo³eczeñstwa. Ustrój spo³eczny, który
zapewnia wy¿szy poziom zamo¿noœci i cywilizacji, nie mo¿e zostaæ obalo-
ny przy pomocy bagnetów. Odwrotnie, zwyciêzcy przejmuj¹ instytucje i
obyczaje pokonanych, je¿eli ci przewy¿szaj¹ ich swym rozwojem. Formy
w³asnoœci mog¹ byæ obalone si³¹ zbrojn¹ tylko w takim wypadku, je¿eli
same pozostaj¹ w ostrej sprzecznoœci z fundamentem ekonomicznym kra-
ju. Klêska Niemiec w wojnie ze Zwi¹zkiem Radzieckim poci¹gnê³aby za
sob¹ nieuchronnie nie tylko likwidacjê Hitlera, ale równie¿ i systemu kapi-
talistycznego. Z drugiej strony chyba nie mo¿na w¹tpiæ w to, ¿e klêska
wojenna by³aby fataln¹ w skutkach nie tylko dla radzieckiej warstwy rz¹-
dz¹cej, ale i dla podstaw ustrojowych ZSRR. Brak stabilnoœci obecnego

174
ustroju Niemiec jest uwarunkowany tym, ¿e jego si³y wytwórcze ju¿ daw-
no temu przeros³y formy w³asnoœci kapitalistycznej. Odwrotnie — brak
stabilnoœci ustroju radzieckiego jest spowodowany tym, ¿e jego si³y wy-
twórcze nie doros³y jeszcze zupe³nie do form w³asnoœci socjalistycznej.
Klêska w wojnie jest zagro¿eniem dla podstaw ustrojowych ZSRR z tej
samej przyczyny, co i koniecznoϾ biurokracji oraz monopolu handlu za-
granicznego w czasach pokojowych, czyli z powodu ich s³aboœci.
Czy mimo wszystko mo¿na spodziewaæ siê tego, ¿e przysz³a wielka wojna
nie zakoñczy siê dla Zwi¹zku Radzieckiego klêsk¹? Na pytanie tak wprost
postawione, odpowiadamy tak samo: je¿eliby wojna mia³a pozostaæ tylko
wojn¹, to klêska Zwi¹zku Radzieckiego by³aby nieuchronn¹. Pod wzglê-
dem technicznym, ekonomicznym i wojskowym imperializm jest bez po-
równania bardziej potê¿ny. Je¿eli nie sparali¿uje go rewolucja na Zacho-
dzie, to zmiecie on ustrój, który narodzi³ siê z Rewolucji PaŸdziernikowej.
Mo¿na by wysun¹æ zastrze¿enie, ¿e „imperializm" to abstrakcja, gdy¿
sam jest rozdzierany sprzecznoœciami. S³usznie! Gdyby ich nie by³o, Zwi¹-
zek Radziecki ju¿ dawno temu zszed³by ze sceny. Na tych sprzeczno-
œciach zosta³y oparte, miêdzy innymi, dyplomatyczne i wojskowe uk³ady
ZSRR. By³oby wszak¿e fatalnym b³êdem z naszej strony, gdybyœmy nie
dostrzegali tej granicy, za któr¹ sprzecznoœci te musz¹ ustaæ. Tak jak w
obliczu bezpoœredniej groŸby rewolucji proletariackiej ustaje walka po-
miêdzy partiami bur¿uazyjnymi i drobnomieszczañskimi, poczynaj¹c od
reakcyjnych po socjaldemokracjê, równie¿ i sk³ócone pañstwa imperiali-
styczne zawsze zawr¹ miêdzy sob¹ kompromis, ¿eby przeszkodziæ zwy-
ciêstwu ZSRR w wojnie.
Uk³ady dyplomatyczne to, jak nie bez uzasadnienia stwierdzi³ pewien
kanclerz, tylko „œwistki papieru". Nigdzie nie jest powiedziane, ¿e dotrwa-
j¹ one choæby tylko do wybuchu wojny. W obliczu bezpoœredniej groŸby
przewrotu spo³ecznego, w którejkolwiek b¹dŸ czêœci Europy nie ostatnie
siê ani jeden z uk³adów zawartych z ZSRR. Wystarczy³oby, ¿eby kryzys
polityczny w Hiszpanii, nie mówi¹c ju¿ o Francji, wszed³ w fazê rewolu-
cyjn¹, a g³oszone przez Lloyd George'a nadzieje na Hitlera-zbawcê opano-
wa³yby wszystkie rz¹dy bur¿uazyjne. Z drugiej strony, gdyby niestabilna
sytuacja w Hiszpanii, Francji, Belgii itd., zakoñczy³a siê zwyciêstwem re-
akcji, to znowu z paktów radzieckich nie pozosta³oby œladu. Wreszcie przy
takim wariancie, ¿e „œwistki papieru" zachowaj¹ sw¹ moc w pierwszym
okresie operacji wojennych, nie mo¿na w¹tpiæ w to, ¿e w decyduj¹cej fazie

175
wojny ugrupowanie si³ ukszta³tuje siê pod dzia³aniem o wiele bardziej po-
tê¿nego czynnika ni¿ przysiêgi dyplomatów, bêd¹cych wszak krzywoprzy-
siêzcami z zawodu.
Sytuacja uleg³aby, rzecz jasna, radykalnej zmianie, gdyby bur¿uazyjni
sojusznicy uzyskali materialne gwarancje tego, ¿e rz¹d moskiewski stoi wraz
z nimi po tej samej stronie nie tylko wojennych, ale i klasowych okopów.
Wykorzystuj¹c trudnoœci ZSRR, który zosta³ wziêty w dwa ognie, kapitali-
styczni „przyjaciele pokoju" przedsiêwezm¹, ma siê rozumieæ, wszelkie œrodki
po temu, ¿eby zrobiæ wy³om w monopolu handlu zagranicznego i w radziec-
kich prawach dotycz¹cych w³asnoœci. Wzmagaj¹cy siê ruch „na rzecz obro-
ny" wœród rosyjskiej bia³ej emigracji we Francji czy w Czechos³owacji ¿yje
wy³¹cznie takimi nadziejami. Je¿eli wiêc za³o¿ymy sobie, ¿e walka na skalê
œwiatow¹ rozegra siê do koñca jedynie na p³aszczyŸnie militarnej, to sojusz-
nicy bêd¹ mieli powa¿ne szansê na osi¹gniêcie swego celu. Je¿eli nie nast¹pi
ingerencja rewolucji, to podstawy ustrojowe ZSRR ulegn¹ zburzeniu nie tyl-
ko w razie klêski, ale równie¿ w wypadku zwyciêstwa.
Tak¹ perspektywê zarysowa³ dwa lata temu z gór¹ programowy doku-
ment „IV Miêdzynarodówka a wojna" w nastêpuj¹cych s³owach: „Pod
wp³ywem du¿ego zapotrzebowania pañstwa na przedmioty pierwszej po-
trzeby indywidualistyczne tendencje gospodarki ch³opskiej uzyskaj¹ po-
wa¿ne wsparcie i si³y odœrodkowe w ko³chozach bêd¹ nasilaæ siê z ka¿dym
miesi¹cem... W rozpalonej atmosferze wojny mo¿na oczekiwaæ... przyci¹-
gniêcia zagranicznych kapita³ów „sojuszniczych", wy³omów w monopolu
handlu zagranicznego, os³abienia kontroli pañstwowej nad trustami, za-
ostrzenia konkurencji miêdzy nimi, konfliktów miêdzy nimi a robotnikami
itp. ...Mówi¹c inaczej, w razie d³ugotrwa³ej wojny i wobec biernoœci œwia-
towego proletariatu, wewnêtrzne sprzecznoœci spo³eczne w ZSRR nie tyl-
ko mog³yby, ale wrêcz powinny doprowadziæ do bur¿uazyjnej kontrrewo-
lucji bonapartystowskiej". Wydarzenia z ostatnich dwóch lat umacniaj¹ tê
prognozê w dwójnasób.
Z tego, co zosta³o dot¹d powiedziane, nie wyp³ywaj¹ wcale tak zwane
„pesymistyczne" wnioski. Je¿eli nie chcemy przymykaæ oczu ani na ogromn¹
przewagê materialn¹ œwiata kapitalistycznego, ani na nieuchronn¹ wiaro-
³omnoœæ imperialistycznych „sojuszników", ani na sprzecznoœci wewnêtrzne
ustroju radzieckiego, to z drugiej strony w ¿adnym wypadku nie mamy
sk³onnoœci do tego, aby przeceniaæ trwa³oœæ systemu kapitalistycznego za-
równo we wrogich pañstwach, jak i w sojuszniczych. Na d³ugo przedtem,

176
zanim wojna na wyniszczenie zdo³a do samego dna zmierzyæ wzajemny
stosunek si³ ekonomicznych, podda ona sprawdzianowi wzglêdn¹ stabil-
noœæ ich re¿ymów. Wszyscy powa¿ni teoretycy przysz³ej rzezi ludów licz¹
siê z prawdopodobieñstwem, a nawet z nieuchronnoœci¹ rewolucji w jej
wyniku. Ponownie wysuwana wci¹¿ w okreœlonych ko³ach idea niedu¿ych
armii „zawodowych" jest niewiele bardziej realna, ni¿ idea pojedynku he-
rosów wzorem Goliata-Dawida; sw¹ fantasmagoryjnoœci¹ obna¿a ona strach
przed uzbrojonym ludem. Hitler nigdy nie przepuszcza okazji, by swoje
„pokojowe usposobienie" podeprzeæ powo³aniem siê na nieuchronnoœæ bol-
szewickiego sztormu w razie wojny na Zachodzie. Si³¹, która do czasu
powœci¹ga furiê wojny, jest nie Liga Narodów, nie gwarancyjne pakty, ani
pacyfistyczne referenda, lecz tylko i wy³¹cznie zbawienny strach rz¹dz¹-
cych przed rewolucj¹.
Ustroje spo³eczne, jak i wszelkie inne zjawiska, nale¿y oceniaæ porów-
nawczo. Mimo wszystkich swych sprzecznoœci ustrój radziecki, gdy cho-
dzi o jego stabilnoœæ, nadal jeszcze ma ogromna przewagê nad ustrojem
ewentualnych nieprzyjació³. Sam¹ mo¿liwoœæ nazistowskiego panowania
nad narodem niemieckim zrodzi³y trudne do zniesienia napiêcia antagoni-
zmów spo³ecznych w Niemczech. Nie uleg³y one likwidacji i nawet nie
zosta³y z³agodzone, a tylko przydusi³ je g³az faszyzmu. Wojna wywlecze je
na powierzchniê. Hitler ma o wiele mniej szans ni¿ Wilhelm II na doprowa-
dzenie wojny do zwyciêstwa. Tylko rewolucja, która w porê uchroni³aby
Niemcy przed wojn¹, mog³aby uchroniæ je od ponownej klêski.
Prasa œwiatowa przedstawia krwawe rozprawienie siê oficerów japoñ-
skich z ministrami jako nieostro¿ne przejawy zbyt p³omiennego patrioty-
zmu. W rzeczywistoœci jednak, akty tego rodzaju, mimo ca³ej ró¿nicy ide-
ologicznej, nale¿¹ do tej samej kategorii historycznej, co bomby nihilistów
rosyjskich, miotane w przedstawicieli biurokracji carskiej. LudnoϾ Japo-
nii d³awi siê w kleszczach podwójnego ucisku — azjatyzmu agrarnego i
ultra-nowoczesnego kapitalizmu. Korea, Mand¿ukuo, Chiny stan¹ do wal-
ki z tyrani¹ japoñsk¹, ledwie zel¿eje ucisk wojennych kleszczy. Wojna przy-
niesie dla imperium mikada jedn¹ z najwiêkszych katastrof spo³ecznych.
Niewiele lepsza jest sytuacja w Polsce. Re¿ym Pi³sudskiego, najbardziej
ja³owy ze wszystkich, nie jest, jak siê okazuje, w stanie choæby tylko os³a-
biæ niewolniczego przywi¹zania ch³opa do ziemi. W Zachodniej Ukrainie
(Galicji) panuje ciê¿ki ucisk narodowoœciowy. Krajem wstrz¹saj¹ nieusta-
j¹ce strajki robotnicze i zamieszki. Usi³uj¹c zabezpieczyæ siê sojuszem z

177
Francj¹ i przyjaŸni¹ z Niemcami, bur¿uazja polska swym manewrowa-
niem mo¿e jedynie przyspieszyæ wojnê, ¿eby tym pewniej znaleŸæ na niej
œmieræ.
GroŸba wojny i klêska ZSRR jest realna. Ale realna jest równie¿ rewolu-
cja. Je¿eli rewolucja nie zapobiegnie wojnie, to wojna pomo¿e rewolucji.
Drugi poród zazwyczaj przebiega l¿ej ni¿ pierwszy. Podczas nowej wojny
nie trzeba bêdzie czekaæ na pierwsze powstanie a¿ przez ca³e dwa i pó³ roku.
Raz zapocz¹tkowana, rewolucja tym razem nie zatrzyma siê ju¿ wpó³ drogi.
W ostatecznym rachunku losy ZSRR rozstrzygaæ siê bêd¹ nie na mapach
sztabów generalnych, lecz na mapie walki klas. Os³oniæ ZSRR przed rozbi-
ciem lub przed „sojuszniczym" ciosem w plecy mo¿e tylko proletariat euro-
pejski, nieprzejednanie wrogi wobec w³asnej bur¿uazji tak¿e w obozie „przy-
jació³ pokoju". W razie zwyciêstwa proletariatu w innych krajach, nawet
klêska wojenna ZSRR by³aby tylko krótkotrwa³ym epizodem, i równie¿ od-
wrotnie — ¿adne zwyciêstwo w wojnie nie ocali dziedzictwa Rewolucji PaŸ-
dziernikowej, je¿eli imperializm utrzyma siê w pozosta³ej czêœci œwiata.
Potakiwacze biurokracji radzieckiej powiedz¹, ¿e „nie doceniamy" si³
w³asnych ZSRR, Armii Czerwonej itd., tak samo, jak mówili ju¿, ¿e „ne-
gujemy" mo¿liwoœæ zbudowania socjalizmu w jednym pañstwie. Poziom
tych argumentów jest tak niski, ¿e nie daj¹ one nawet mo¿liwoœci owocnej
wymiany pogl¹dów. Bez Armii Czerwonej Zwi¹zek Radziecki zosta³by
zmia¿d¿ony i poæwiartowany wzorem Chin. Jedynie jej uporczywy, boha-
terski opór stawiany przysz³ym kapitalistycznym wrogom mo¿e stworzyæ
sprzyjaj¹ce warunki dla rozwoju walki klasowej w obozie imperializmu. A
wiêc Armia Czerwona jest czynnikiem o ogromnym znaczeniu. Nie ozna-
cza to jednak, ¿e mog³aby dodaæ potê¿nego bodŸca rewolucji. G³ównego
dzie³a dokonaæ zdo³a tylko rewolucja, gdy¿ przekracza ono mo¿liwoœci
samej tylko Armii Czerwonej.
Nikt nie wymaga od rz¹du radzieckiego miêdzynarodowych awantur,
szaleñstwa, forsowania biegu wydarzeñ na œwiecie. Odwrotnie, ilekroæ w
przesz³oœci biurokracja podejmowa³a takie próby (Bu³garia, Estonia, Kan-
ton itp.), tyle razy by³y one tylko na rêkê reakcji i spotyka³y siê w porê z
potêpieniem przez opozycjê lewicow¹. Chodzi o ogólny kierunek polityki
pañstwa radzieckiego. Sprzecznoœci miêdzy jego polityk¹ zagraniczn¹ a
interesami proletariatu œwiatowego i ludów kolonialnych swój najzgub-
niejszy wyraz znajduj¹ w podporz¹dkowaniu Kominternu konserwatywnej
biurokracji z jej now¹ religi¹ bezczynnoœci.

178
Robotnicy europejscy i ludy kolonialne mog¹ stan¹æ do walki z imperia-
lizmem i z now¹ wojn¹ nie pod sztandarami status quo. Ta nowa wojna,
która ma wybuchn¹æ, zburzy je niemal równie nieuchronnie, jak dojrza³y
p³ód narusza status quo brzemiennoœci. Ludzie pracy nie maj¹ najmniej-
szego interesu w tym, by broniæ obecnych granic, a ju¿ zw³aszcza w Euro-
pie — ani pod komend¹ rodzimej bur¿uazji, ani tym bardziej w rewolucyj-
nym powstaniu przeciwko niej. Schy³ek Europy spowodowany zosta³ w³a-
œnie tym, ¿e jest ona ekonomicznie rozdrobniona na prawie czterdzieœci
quasi-narodowych pañstw, które ze swymi komorami celnymi, paszporta-
mi, systemami walutowymi i monsturalnymi armiami w obronie narodo-
wego partykularyzmu sta³y siê najwiêksz¹ przeszkod¹ na drodze ekono-
micznego i cywilizacyjnego rozwoju ludzkoœci.
Zadaniem proletariatu europejskiego nie jest uwiecznienie granic, a od-
wrotnie — ich zlikwidowanie w drodze rewolucji. Nie status quo, a Socja-
listyczne Stany Zjednoczone Europy.

179
180
IX. CZYM JEST ZSRR?

STOSUNKI SPO£ECZNE W ZSRR

W przemyœle niemal niepodzielnie panuje w³asnoœæ pañstwowa œrod-


ków produkcji. W rolnictwie panuje ona tylko w sowchozach, które zajmu-
j¹ nie wiêcej ni¿ 10% area³u upraw. W ko³chozach w³asnoœæ spó³dzielcza,
czyli grupowa, ³¹czy siê w ró¿nym stopniu z pañstwow¹ i osobist¹. Zie-
mia, która w œwietle prawa nale¿y do pañstwa, jest przekazana ko³chozom
w „wieczyste" u¿ytkowanie, ma³o czym ró¿ni¹ce siê od w³asnoœci grupo-
wej. Traktory i bardziej z³o¿one maszyny stanowi¹ w³asnoœæ pañstwa; in-
wentarz drobniejszy nale¿y do ko³chozów. Ponadto ka¿dy ko³choŸnik pro-
wadzi gospodarstwo indywidualne. Wreszcie — ponad 10% ch³opów po-
zostaje indywidualnymi gospodarzami.
Wed³ug spisu z 1934 roku robotnicy i pracownicy przedsiêbiorstw pañ-
stwowych i instytucji stanowili 28,1% ludnoœci. Iloœæ robotników przemy-
s³owych i budowlanych bez rodzin dochodzi³a w 1935 roku do 7,5 milio-
nów. W okresie spisu ko³chozy i rzemios³o zorganizowane w spó³dzielnie
obejmowa³y 45,9% ludnoœci. Ucz¹ca siê m³odzie¿, ¿o³nierze, emeryci i inni
pozostaj¹cy na utrzymaniu pañstwa — 3,4%. W sumie 74% ludnoœci nale-
¿a³o do „sektora socjalistycznego" przy tym na te 74% przypada³o 95,8%
maj¹tku narodowego. W 1934 roku ch³opi indywidualni i rzemieœlnicy sta-
nowili wci¹¿ jeszcze 22,5%, ale w ich rêkach pozostawa³o nie wiêcej, ni¿
4% tego¿ maj¹tku.
Od 1934 roku nie by³o spisu ludnoœci, najbli¿szy czeka nas w 1937.
Jednak¿e w ci¹gu pozosta³ych dwóch lat sektor gospodarki prywatnej ule-
gnie bez w¹tpienia dalszej redukcji na rzecz „socjalistycznego". Wed³ug

181
obliczeñ urzêdowych ekonomistów ch³opi indywidualni i rzemieœlnicy sta-
nowi¹ obecnie tylko oko³o 10% ludnoœci, czyli oko³o 17 milionów osób;
ich gospodarcze znaczenie zmala³o o wiele bardziej ni¿ ich liczebnoœæ. Se-
kretarz KC Andrejew oœwiadczy³ w kwietniu 1936 roku. „W 1936 roku
udzia³ produkcji socjalistycznej w naszym kraju powinien wynieœæ 98,5%,
czyli ¿e do sektora niesocjalistycznego odnosi siê jeszcze jakieœ znikome
1,5%". Te optymistyczne dane na pierwszy rzut oka s³u¿¹ jako dowód nie
do odparcia, ¿e nast¹pi³o „ostateczne i nieodwracalne" zwyciêstwo socjali-
zmu. Lecz biada temu, kto za liczbami nie dostrzega spo³ecznej rzeczywi-
stoœci.
Same dane s¹ naci¹gniête: wystarczy stwierdziæ, ¿e dzia³ki przyzagro-
dowe ko³choŸników zaliczone s¹ do sektora „socjalistycznego". Jednak¿e
punkt ciê¿koœci problemu znajduje siê nie tu. Ogromna i bezapelacyjna
statystyczna przewaga gospodarki pañstwowej i ko³chozowej, choæby z
punktu widzenia przysz³oœci sama w sobie by³a nie wiem jak wa¿na, nie
eliminuje innego, nie mniej wa¿nego problemu — si³y tendencji bur¿uazyj-
nych w samym sektorze „socjalistycznym", przy czym nie tylko w rolnic-
twie, ale równie¿ i w przemyœle. Osi¹gniêty wzrost poziomu materialnego
kraju jest dostatecznie du¿y, ¿eby wzbudziæ powszechny wzrost potrzeb,
lecz zupe³nie nie wystarcza na to, ¿eby je zaspokoiæ. Tak wiêc przebudze-
nie siê apetytów drobnomieszczañskich nie tylko wœród ch³opów i pracow-
ników „umys³owych", ale równie¿ w górnej warstwie proletariatu, zawiera
siê ju¿ w samej dynamice wzrostu gospodarczego. Przeciwstawianie sobie
poza kontekstem spo³eczno-gospodarczym ch³opów indywidualnych ko³-
choŸnikom, a rzemieœlników — przemys³owi pañstwowemu nie daje naj-
mniejszego wyobra¿enia o destrukcyjnej sile tych apetytów, jakie przenika-
j¹ ca³¹ gospodarkê kraju i, ujmuj¹c rzecz sumarycznie, wyra¿aj¹ siê w
d¹¿eniu wszystkich i ka¿dego z osobna do tego, by jak najmniej daæ z sie-
bie spo³eczeñstwu, a jak najwiêcej otrzymaæ od niego.
Energia i pomys³owoœæ wydatkowane s¹ na zaspokojenie konsumpcji
i dorobkiewiczowskich ambicji w nie mniejszym stopniu ni¿ na budownic-
two socjalistyczne sensu stricte, st¹d, miêdzy innymi, bierze siê skrajnie
niska wydajnoœæ pracy spo³ecznej. Podczas gdy pañstwo nieustannie wal-
czy z erozyjnym dzia³aniem si³ odœrodkowych, g³ównym rezerwuarem in-
dywidualnego dorabiania siê legalnie i nielegalnie jest sama warstwa rz¹-
dz¹ca. Co prawda, tendencje drobnomieszczañskie, zamaskowane z pomo-
c¹ nowych norm prawnych, nie ³atwo daje siê uchwyciæ statystycznie. Ale

182
o ich przewadze w ¿yciu gospodarczym œwiadczy wrêcz przede wszystkim
sama biurokracja „socjalistyczna", to oburzaj¹ce contradictio in adiecto,
ta potworna i wci¹¿ nasilaj¹ca siê deformacja spo³eczna, która ze swej
strony sama staje siê Ÿród³em z³oœliwych nowotworów socjalnych.
Nowa konstytucja jest, jak zobaczymy, w ca³oœci oparta na uto¿samie-
niu biurokracji z pañstwem, a pañstwa z narodem; g³osi ona: „w³asnoœæ
pañstwowa, to znaczy maj¹tek ogólnonarodowy". To uto¿samienie stano-
wi podstawowy sofizmat oficjalnej doktryny. Nie da siê zaprzeczyæ, ¿e
poczynaj¹c od samego Marksa takie pojêcia jak w³asnoœæ pañstwowa, na-
rodowa lub socjalistyczna marksiœci stosowali w odniesieniu do pañstwa
robotniczego jako zwykle synonimy. Gdy chodzi³o o sprawy o wielkiej ska-
li dziejowej, to ten sposób wyra¿ania nie kryje w sobie jakichœ niedogodno-
œci. Kiedy jednak pojêcia te stosuje siê do nowego spo³eczeñstwa na pierw-
szym stopniu jego rozwoju, jeszcze nieustabilizowanego, a zarazem izolo-
wanego i zacofanego ekonomicznie wzglêdem krajów kapitalistycznych, to
staj¹ siê one Ÿród³em powa¿nych b³êdów i wrêcz oszustwa.
¯eby staæ siê spo³eczn¹, w³asnoœæ prywatna musi nieuchronnie przejœæ
przez stadium pañstwowe, tak jak g¹sienica, ¿eby staæ siê motylem, musi
przejϾ przez stadium poczwarki. lecz poczwarka to nie motyl. Miriady
poczwarek gin¹, nie zd¹¿ywszy przeobraziæ siê w motyle. W³asnoœæ pañ-
stwowa tylko w takim stopniu staje siê „ogólnonarodow¹", w jakim zani-
kaj¹ przywileje spo³eczne i ró¿nice, a wiêc równie¿ potrzeby pañstwa.
Mówi¹c inaczej, w³asnoœæ pañstwowa przeobra¿a siê w socjalistyczn¹ w
miarê tego, jak przestaje byæ pañstwow¹, l odwrotnie: im wy¿ej pañstwo
radzieckie staje ponad ludem, im brutalniej przeciwstawia siebie, jako stró-
¿a w³asnoœci, ludowi, jako jej trwonicielowi, tym dobitniej samo œwiadczy
przeciwko socjalistycznemu charakterowi w³asnoœci pañstwowej.
„Jesteœmy jeszcze bardzo daleko od ca³kowitego zlikwidowania klas" —
przyznaje urzêdowa prasa, powo³uj¹c siê przy tym na utrzymuj¹ce siê ró¿-
nice miêdzy miastem a wsi¹, miêdzy prac¹ umys³ow¹ a fizyczn¹. Takie
czysto akademickie stwierdzenie ma tê dogodnoœæ, ¿e pozwala zas³oniæ
dochody biurokracji dostojnym tytu³em pracy „umys³owej". „Przyjaciele",
którym Platon dro¿szy jest o wiele bardziej ni¿ prawda, równie¿ ogranicza-
j¹ siê do akademickiego stwierdzenia istnienia prze¿ytków dawnej nierów-
noœci. Naprawdê jednak odporne na wszystko „prze¿ytki" to za ma³o dla
wyjaœnienia rzeczywistoœci radzieckiej. O ile ró¿nice miêdzy miastem a wsi¹
pod pewnymi wzglêdami zmala³y, o tyle pod innymi, znacznie siê pog³êbi³y

183
dziêki wyj¹tkowo szybkiemu rozwojowi miast i miejskiej kultury, czyli
komfortu s³u¿¹cego mniejszoœci miejskiej. W ostatnich latach przepaœæ
miêdzy prac¹ fizyczn¹ a umys³ow¹ powiêkszy³a siê, a nie zredukowa³a,
mimo zasilenia kadry naukowej przez osoby awansowane z warstw ni¿-
szych. Tysi¹cletnie przedzia³y kastowe — mieszkaniec miasta b³yszcz¹cy
og³ad¹ i nieokrzesany wieœniak, mag nauki i prosty robociarz — kszta³tu-
j¹ce ¿ycie ka¿dego ze wszystkich stron, na tyle przetrwa³y z dawnych cza-
sów w mniej lub bardziej stonowanej postaci, na ile w znacznym stopniu
powsta³y na nowo i staj¹ siê coraz bardziej wyzywaj¹ce.
S³awetne has³o: „kadry decyduj¹ o wszystkim" — charakteryzuje naturê
spo³eczeñstwa radzieckiego znacznie bardziej szczerze, ni¿by ¿yczy³ tego
sobie Stalin. Ze swej istoty kadry s¹ narzêdziem sprawowania w³adzy i
kierowania. Kult „kadr" oznacza przede wszystkim kult biurokracji, admi-
nistracji i elity technicznej. W dziedzinie awansowania i kszta³cenia kadr,
podobnie jak w innych sferach, ustrój radziecki musi wci¹¿ jeszcze wype³-
niaæ te zadania, jakie postêpowa bur¿uazja rozwi¹za³a u siebie ju¿ dawno
temu. Poniewa¿ jednak radzieckie kadry wystêpuj¹ pod socjalistycznym
szyldem, domagaj¹ siê wiêc boskiej czci i coraz to wy¿szego uposa¿enia.
Tym samym kszta³towaniu siê „socjalistycznych" kadr towarzyszy odra-
dzanie siê nierównoœci bur¿uazyjnej.
Z punktu widzenia w³asnoœci œrodków produkcji nie ma ponoæ ró¿nicy
miêdzy marsza³kiem i s³u¿¹c¹, miêdzy szefem kombinatu i prostym robot-
nikiem, miêdzy synem komisarza ludowego i bezdomnym dzieckiem. Tym-
czasem jedni z nich zajmuj¹ pañskie apartamenta, maj¹ po kilka dacz w
ró¿nych miejscach kraju, dysponuj¹ najlepszymi samochodami i dawno
ju¿ zapomnieli, jak czyœci siê w³asne buty; inni natomiast mieszkaj¹ w
drewnianych barakach, czêsto bez wewnêtrznych przepierzeñ, wiod¹ na
poty g³odowy byt i nie czyszcz¹ butów tylko dlatego, ¿e chodz¹ boso. Dy-
gnitarz uwa¿a, ¿e ró¿nica ta nie zas³uguje na uwagê. Prosty robociarz nie
bez podstaw s¹dzi, ¿e jest ona bardzo istotna.
Powierzchowni „teoretycy" mog¹, rzecz jasna, pocieszaæ siê tym, ¿e dys-
trybucja dóbr to w stosunku do wytwarzania czynnik drugorzêdny. Jednak-
¿e równie¿ i w tej materii dialektyka wzajemnego oddzia³ywania na siebie
zachowuje ca³¹ sw¹ moc. W zale¿noœci od tego, w jak¹ stronê bêd¹ ewolu-
owa³y ró¿nice warunków bytu jednostkowego, rozstrzygnie siê w koñcu
problem ostatecznego losu upañstwowionych œrodków produkcji. Je¿eli
parostatek uznany zostanie za w³asnoœæ zbiorow¹, ale jak dawniej pasa¿e-

184
rowie bêd¹ podzieleni na klasê pierwsz¹, drug¹ i trzeci¹, to jest jasne, ¿e
ró¿nice w warunkach podró¿owania dla pasa¿erów trzeciej klasy bêd¹ mia³y
o wiele wiêksze znaczenie, ni¿ prawna zmiana w³asnoœci. Natomiast pasa-
¿erowie pierwszej klasy odwrotnie, pomiêdzy kaw¹ a cygarem bêd¹ roz-
snuwaæ myœli, ¿e w³asnoœæ zbiorowa jest wszystkim, a wygodna kajuta
niczym. Powstaj¹ce na takim tle antagonizmy mog¹ rozsadziæ niestabilny
kolektyw.
Prasa radziecka z zadowoleniem relacjonowa³a historiê, jak to w mo-
skiewskim ogrodzie zoologicznym na pytanie: czyj to s³oñ? pewien ch³o-
piec otrzyma³ odpowiedŸ: pañstwowy, zaraz wiêc wyci¹gn¹³ wniosek: to
znaczy, ¿e jest on trochê i mój. Jednak¿e, przy prawdziwym podziale s³o-
nia, cenne k³y przypad³yby wybranym, ten i ów uraczy³by siê s³oniow¹
szynk¹, podczas gdy wiêkszoœæ musia³aby zadowoliæ siê podrobami i ko-
pytami. Ch³opcy, oszukani przy podziale, chyba nie uto¿samiaj¹ w³asnoœci
pañstwowej ze swoj¹. „Bezprizornicy" (bezdomni) za „swoje" uznaj¹ tylko
to, co ukradn¹ pañstwu. Maty „socjalista" w ogrodzie zoologicznym by³
zapewne synem jakiegoœ wa¿nego dostojnika, który przywyk³ do myœlenia
zgodnie z sentencj¹: „pañstwo to ja!".

Je¿eli, dla wiêkszej pogl¹dowoœci wyk³adu, prze³o¿ymy stosunki spo³ecz-


ne na jêzyk gie³dy, to mo¿na obywateli potraktowaæ jako udzia³owców przed-
siêbiorstwa akcyjnego, w³adaj¹cego bogactwami kraju. Ogólnonarodowy
charakter w³asnoœci zak³ada podzia³ „akcji" po równo i, w konsekwencji —
prawo do jednakowego udzia³u w dywidendzie dla wszystkich „akcjonariu-
szy". Jednak¿e obywatele uczestnicz¹ w przedsiêbiorstwie narodowym nie
tylko jako „akcjonariusze" ale i jako wytwórcy. Na ni¿szym stopniu komuni-
zmu, który umówiliœmy siê nazywaæ socjalizmem, op³acanie pracy odbywa
siê wci¹¿ jeszcze wed³ug bur¿uazyjnych norm, czyli zale¿nie od kwalifikacji,
intensywnoœci pracy itd. Teoretycznie rzecz bior¹c, dochód ka¿dego obywa-
tela sk³ada siê wiêc z dwóch czêœci a + b, czyli dywidenda plus p³aca robo-
cza. Im wy¿sza jest technika, im doskonalsza organizacja gospodarki, tym
wiêksze jest a w porównaniu do b, tym mniejszy wp³yw na poziom ¿ycia
wywieraj¹ indywidualne ró¿nice w pracy. Z tego faktu, ¿e w ZSRR ró¿nice
p³acy roboczej nie s¹ ni¿sze, lecz wy¿sze ni¿ w krajach kapitalistycznych,
nale¿y wysnuæ wniosek, ¿e akcje podzielone s¹ miêdzy radzieckich obywate-
li nierównomiernie, i ¿e na dochody obywateli, na równi z niejednakow¹
p³ac¹, sk³ada siê niejednakowa czêœæ dywidendy. Podczas gdy prosty robo-

185
ciarz otrzymuje tylko b — minimum p³acy, jak¹ przy pozosta³ych jednako-
wych warunkach otrzymywa³by w przedsiêbiorstwie kapitalistycznym, to
stachanowiec lub „czynownik" ma 2a + B albo 3a + B itd., przy czym ze
swej strony B mo¿e równaæ siê 2b, 3b itd. Ró¿nice w dochodach uzale¿nione
s¹, mówi¹c inaczej, nie tylko od ró¿nic miêdzy indywidualn¹ op³at¹ za wy-
konan¹ produkcjê, ale równie¿ od zamaskowanego przyw³aszczania sobie
owoców cudzej pracy. Uprzywilejowana mniejszoœæ akcjonariuszy ¿yje kosz-
tem wiêkszoœci, oszukanej przy podziale.
Je¿eli za³o¿ymy sobie, ¿e prosty robotnik radziecki otrzymuje wiêcej ni¿
przy identycznym poziomie techniki i cywilizacji otrzymywa³by w przed-
siêbiorstwie kapitalistycznym, czyli ¿e mimo wszystko jest on ma³ym ak-
cjonariuszem, to nale¿y uznaæ, ¿e jego p³aca wynosi a + b. Zarobek wy-
¿szych kategorii wyrazi siê wzorem 3a + 2b; 10a + 15b itd, co oznacza, ¿e
robotnik ma jedn¹ akcjê, stachanowiec — 3, fachowiec — 10; ponadto ich
p³ace robocze sensu stricte pozostaj¹ we wzajemnym stosunku jak 1 : 2 :
15. Peany na czeœæ œwiêtej w³asnoœci socjalistycznej rozbrzmiewaj¹ w tych
warunkach znacznie bardziej przekonywaj¹co w uszach dyrektora czy sta-
chanowca, ni¿ szeregowego robotnika b¹dŸ ko³choŸnika. A tymczasem
przyt³aczaj¹c¹ wiêkszoœæ spo³eczeñstwa tworz¹ szeregowi ludzie pracy i
socjalizm przeznaczony jest w³aœnie dla nich, a nie dla nowego mo¿no-
w³adztwa.
„Robotnik w naszym kraju nie jest najemnym niewolnikiem, nie jest sprze-
dawc¹ towaru — si³y roboczej. Jest wolnym cz³owiekiem pracy" („Praw-
da"). W obecnej chwili ta patetyczna formu³a jest bezwstydn¹ przechwa³-
k¹. Przekazanie fabryk w rêce pañstwa zmieni³a tylko prawn¹ sytuacjê
robotnika; w rzeczywistoœci jest on zmuszony ¿yæ w biedzie, pracuj¹c okre-
œlon¹ iloœæ godzin za okreœlon¹ p³acê. Te nadzieje, jakie dawniej robotnik
wi¹za³ z parti¹ i zwi¹zkami zawodowymi, po rewolucji przeniós³ na stwo-
rzone przez siebie pañstwo. Lecz po¿yteczne dzia³anie tego narzêdzia oka-
za³o siê ograniczone poziomem techniki i kultury. ¯eby wiêc podwy¿szyæ
ten poziom, nowe pañstwo zaczê³o uciekaæ siê do starych metod nacisku na
miêœnie i nerwy ludzi pracy. Powsta³ ca³y korpus naganiaczy. Zarz¹dzanie
przemys³em sta³o siê arcybiurokratyczne. Robotnicy utracili wszelki wp³yw
na zarz¹dzanie fabryk¹. Wobec obowi¹zuj¹cego akordowego wynagrodze-
nia za pracê, wobec ciê¿kich warunków ¿ycia, w warunkach braku swobo-
dy przenoszenia siê z miejsca na miejsce i straszliwego systemu policyjne-
go, jaki przenika ca³okszta³t stosunków w ka¿dej fabryce, robotnik nie mo¿e

186
czuæ siê „wolnym cz³owiekiem pracy". W „czynowniku" widzi on zwierzch-
nika, w pañstwie — swego pana. Praca wyzwolona jest nie do pogodzenia
z istnieniem biurokratycznego pañstwa.
Po niezbêdnych korektach wszystko to, co wy¿ej powiedziano, dotyczy
równie¿ wsi. W œwietle oficjalnej teorii w³asnoœæ ko³chozowa stanowi szcze-
góln¹ formê w³asnoœci socjalistycznej. „Prawda" pisze, ¿e ko³chozy „ze
swej istoty s¹ tego¿ typu, co konsekwentnie socjalistyczne przedsiêbior-
stwa pañstwowe", lecz od razu dodaje: gwarancj¹ socjalistycznego rozwo-
ju rolnictwa jest ta okolicznoœæ, ¿e „partia bolszewicka kieruje ko³choza-
mi", a wiêc — odsy³a siê nas ze strefy gospodarczej w regiony polityki. Co
do istoty rzeczy, oznacza to tyle, ¿e stosunki socjalistyczne nie tkwi¹ na
razie jeszcze w konkretnych stosunkach miêdzy ludŸmi, lecz w opiekuñ-
czym sercu naczalstwa. Ludzie pracy uczyni¹ najlepiej, je¿eli podejrzliwie
odnios¹ siê do tego serca. W rzeczywistoœci ko³chozy s¹ form¹ poœredni¹
pomiêdzy czynnikiem indywidualnym a pañstwowym, przy czym drobno-
mieszczañskie tendencje w samych ko³chozach s¹ znakomicie wzmocnione
dziêki szybkiemu rozwojowi dzia³ek przyzagrodowych, czyli gospodarstw
indywidualnych nale¿¹cych do samych ko³choŸników. Mimo ¿e indywidu-
alne parcele uprawne zajmuj¹ ³¹cznie tylko 4 miliony hektarów wobec 108
milionów gruntów ko³chozowych, czyli mniej ni¿ 4%, to w³aœnie one, dziê-
ki intensywnej uprawie, zw³aszcza dziêki ogrodnictwu, dostarczaj¹ rodzi-
nie ch³opskiej najwa¿niejszych p³odów rolnych. G³ówna masa byd³a, owiec
i œwiñ stanowi w³asnoœæ ko³choŸników, a nie ko³chozów. Swoje gospodar-
stwo pomocnicze ch³opi powszechnie przekszta³caj¹ w podstawowe, odsu-
waj¹c na dalszy plan niskodochodowe ko³chozy. Odwrotnie — ko³chozy,
w których za dzieñ pracy p³aci siê wysoko, awansuj¹ na wy¿szy stopieñ
hierarchii spo³ecznej, tworz¹c kategoriê zamo¿nych farmerów. Tendencje
odœrodkowe jeszcze nie obumieraj¹, lecz przeciwnie — wzmacniaj¹ siê i
rosn¹. W ka¿dym razie, jak dot¹d, ko³chozy zdo³a³y tylko przeobraziæ pewne
formy stosunków ekonomicznych na wsi, a zw³aszcza — sposoby podzia³u
dochodu, ale pozostawi³y prawie bez zmian dawn¹ cha³upê, ogród, opiekê
nad byd³em, ca³y rytm ciê¿kiej pracy ch³opa i w znacznym stopniu równie¿
dawny stosunek do pañstwa, które, co prawda, nie s³u¿y ju¿ obszarnikom i
bur¿uazji, ale zbyt wiele odbiera wsi na rzecz miast i utrzymuje zbyt wielu
¿ar³ocznych czynowników.
Dla wyznaczonego na dzieñ 6 stycznia 1937 roku powszechnego spisu
ludnoœci ZSRR u³o¿ono nastêpuj¹cy wykaz kategorii socjalnych: robotni-

187
cy, pracownicy umys³owi, ko³choŸnicy, ch³opi indywidualni, rzemieœlnicy,
osoby wolnych zawodów, duchowieñstwo, inne elementy niepracuj¹ce. W
myœl oficjalnego komentarza ankieta spisowa tylko dlatego nie zawiera in-
nych kategorii spo³ecznych, ¿e w ZSRR nie ma klas. W rzeczywistoœci
u³o¿ono j¹ zgodnie z prost¹ kalkulacj¹, by ukryæ istnienie uprzywilejowa-
nej elity i najbardziej upoœledzonych warstw ni¿szych. Prawdziwe war-
stwy spo³eczeñstwa radzieckiego, jakie nale¿a³oby i jakie mo¿na by bez
trudnoœci wykazaæ za pomoc¹ uczciwego spisu ludnoœci, s¹ nastêpuj¹ce:
elita biurokracji, specjaliœci itp. ¿yj¹cy na poziomie bytowania bur¿uazyj-
nego; warstwy œrednie i ni¿sze na poziomie drobnomieszczañstwa; arysto-
kracja robotnicza i ko³chozowa — mniej wiêcej na takim samym poziomie;
œrednie warstwy ko³choŸników; ch³opi i rzemieœlnicy indywidualni; ni¿sze
warstwy robotników i ch³opów przechodz¹ce w lumpenproletariat; „bez-
prizornicy", prostytutki i inni.
Gdy nowa konstytucja g³osi, ¿e w ZSRR osi¹gniêto „likwidacjê wy-
zysku cz³owieka przez cz³owieka", to mówi nieprawdê. Nowe rozwar-
stwienie spo³eczne stworzy³o warunki dla odrodzenia siê najbardziej
barbarzyñskiej formy wyzysku cz³owieka, konkretnie — kupienia go w
niewolê do osobistych pos³ug. W rejestrze nowego spisu powszechnego
w ogóle siê nie wymienia s³u¿by domowej, najwidoczniej jest ona roz-
topiona w grupie „robotników". Z drugiej strony brakuje pytañ: czy
socjalistyczny obywatel ma s³u¿bê i ile konkretnie (pokojówka, kuchar-
ka, mamka, niañka, szofer); czy ma do swej dyspozycji samochód, ilo-
ma pokojami dysponuje itp. Nie ma w ogóle niczego o wysokoœci za-
robków. Gdyby przywróciæ zasadê, w myœl której wyzysk cudzej pracy
pozbawia praw politycznych, to okaza³oby siê nieoczekiwanie, ¿e ca³a
œmietanka warstwy rz¹dz¹cej powinna siê znaleŸæ poza progiem radziec-
kiej konstytucji. Na ca³e szczêœcie obowi¹zuje pe³na równoœæ praw...
dla s³u¿by i dla pana.
Z samego wnêtrza radzieckiego ustroju wyrastaj¹ dwie przeciwne ten-
dencje. Poniewa¿ w przeciwieñstwie do gnij¹cego kapitalizmu rozwija on
si³y wytwórcze, wiêc tym samym zak³ada fundamenty pod socjalizm, zara-
zem w takim stopniu, w jakim w imiê dogodzenia warstwom wy¿szym
doprowadza do coraz skrajniejszych postaci bur¿uazyjne zasady dystrybu-
cji, przygotowuje te¿ restaurowanie kapitalizmu. Sprzecznoœæ miêdzy for-
mami w³asnoœci i normami dystrybucji nie mo¿e narastaæ bez koñca. Albo
normy bur¿uazyjne bêd¹ musia³y, w tej lub innej postaci, obj¹æ równie¿

188
œrodki produkcji, albo te¿ na odwrót — normy dystrybucji bêd¹ musia³y
staæ siê zgodne z w³asnoœci¹ socjalistyczn¹.
Biurokracja obawia siê obna¿ania tej alternatywy. Wszêdzie — w pra-
sie, w przemówieniach, w statystyce, w powieœciach swoich beletrystów, w
wierszach swoich poetów, wreszcie — w tekœcie nowej konstytucji zas³a-
nia ona starannie realne stosunki w mieœcie i na wsi abstrakcjami rodem z
socjalistycznego s³ownika. St¹d ca³a oficjalna ideologia jest tak martwa,
tak bardzo fa³szywa i têpacka.

KAPITALIZM PAÑSTWOWY

Czêsto, maj¹c do czynienia z nieznanymi zjawiskami, uciekamy siê do


znanych pojêæ. Zagadkê ustroju radzieckiego usi³owano przes³oniæ, okre-
œlaj¹c go jako kapitalizm pañstwowy. Pojêcie to jest dogodne dlatego, ¿e
nikt dok³adnie nie wie, co ono w³aœciwie oznacza. Pierwotnie termin „kapi-
talizm pañstwowy" powsta³ na oznaczenie tych wszystkich zjawisk, w ra-
mach których pañstwo bur¿uazyjne przejmuje bezpoœrednio pod swój za-
rz¹d œrodki transportu lub przedsiêbiorstwa przemys³owe. Ju¿ sama ko-
niecznoœæ zastosowania takich przedsiêwziêæ jest jednym z symptomów
tego, ¿e si³y wytwórcze przeros³y kapitalizm i doprowadzaj¹ go do czê-
œciowej autonegacji w praktyce. Lecz system, który siê prze¿y³, istnieje
nadal wraz z elementami negacji jako system kapitalistyczny.
Teoretycznie mo¿na by, co prawda, wyobraziæ sobie tak¹ sytuacjê, gdy
ca³a bur¿uazja ukonstytuuje siê w spó³kê akcyjn¹, która, za poœrednictwem
swego pañstwa, zarz¹dza ca³¹ gospodark¹ narodow¹. Prawid³owoœci eko-
nomiczne dzia³aj¹ce w takim re¿ymie nie stanowi³yby ¿adnej tajemnicy.
Poszczególny kapitalista, jak wiadomo, uzyskuje w postaci zysku nie tê
czêœæ wartoœci dodatkowej, jak¹ wytwarzaj¹ bezpoœrednio robotnicy jego
przedsiêbiorstwa, lecz tylko udzia³ we wspólnej wartoœci dodatkowej, wy-
twarzanej w ca³ym kraju, proporcjonalnie do jego kapita³u. Przy integral-
nym „kapitalizmie pañstwowym" prawo równej normy zysku urzeczywist-
nia³oby siê nie na drodze okrê¿nej, czyli dziêki konkurencji pomiêdzy kapi-
ta³ami, a wprost i bezpoœrednio za poœrednictwem buchalterii pañstwowej.
Takiego re¿ymu jednak nigdy nie by³o i wskutek g³êbokiej sprzecznoœci
miêdzy samymi posiadaczami nigdy nie bêdzie, zw³aszcza, ¿e pañstwo jako
uniwersalny noœnik w³asnoœci kapitalistycznej by³oby zbyt kusz¹cym obiek-
tem dla rewolucji spo³ecznej.

189
Od czasów wojny, a zw³aszcza w wyniku doœwiadczenia z gospodark¹
faszystowsk¹, najczêœciej pod mianem kapitalizmu pañstwowego rozumie
siê system pañstwowej interwencji i regulowania. Francuzi u¿ywaj¹ w ta-
kim wypadku znacznie lepiej pasuj¹cego tu pojêcia „etatyzmu". Pomiêdzy
kapitalizmem pañstwowym a etatyzmem s¹ niew¹tpliwe punkty styczne,
traktowane jako systemy, s¹ one jednak raczej sobie przeciwstawne ni¿
to¿same. Kapitalizm pañstwowy oznacza zamianê w³asnoœci prywatnej na
pañstwow¹ i w³aœnie dlatego zachowuje cz¹stkowy charakter. Etatyzm —
wszystko jedno gdzie: we W³oszech Mussoliniego, w Niemczech Hitlera,
w Ameryce Roosevelta czy te¿ we Francji Leona Bluma, oznacza ingeren-
cjê pañstwa przy zachowaniu jako podstawy w³asnoœci prywatnej w celu
jej ratowania. Jakie by nie by³y programy rz¹dów, etatyzm nieuchronnie
zmierza do przerzucenia strat gnijnego systemu z ramion mocnych na s³a-
be. Drobnych posiadaczy „ocali on" przed ca³kowit¹ zgub¹ tylko o tyle,
o ile istnienie ich jest niezbêdne dla zachowania wielkiej w³asnoœci. Plano-
we przedsiêwziêcia etatyzmu podyktowane s¹ nie potrzebami rozwoju si³
wytwórczych, lecz trosk¹ o zachowanie w³asnoœci prywatnej kosztem si³
wytwórczych, buntuj¹cych siê przeciwko niej. Etatyzm oznacza hamowa-
nie rozwoju techniki, utrzymanie bytu niezdolnych do ¿ycia przedsiêbiorstw,
uwiecznienie paso¿ytuj¹cych warstw spo³ecznych, jednym s³owem — ma
na wskroœ reakcyjny charakter.
Wypowiedzi Mussoliniego: „trzy czwarte gospodarki w³oskiej, zarówno
przemys³u, jak i rolnictwa, znajduje siê w rêku pañstwa" (26 maja 1934)
nie nale¿y traktowaæ dos³ownie. Pañstwo faszystowskie nie jest w³aœcicie-
lem przedsiêbiorstw, a tylko poœrednikiem pomiêdzy przedsiêbiorstwami.
To nie jest jedno i to samo. „Popolo d'ltalia" pisze na ten temat: „pañstwo
korporacyjne kieruje gospodark¹ i jednoczy j¹, ale nie gospodaruje, nie
zarz¹dza ni¹ (,,dirige e porta alla unitœ l'economia, ma non fa l'economia,
non gestisce"), co w warunkach monopolu produkcji by³oby nie czym in-
nym, jak kolektywizmem (11 czerwca 1936). Wobec ch³opów i w ogóle
wobec drobnych posiadaczy biurokracja faszystowska wystêpuje jako groŸ-
ny w³adca i pan; wobec magnatów kapitalistycznych — jako g³ówny pe³-
nomocnik. „Pañstwo korporacyjne — pisze s³usznie w³oski marksista, Fer-
roci — jest tylko administratorem monopolistycznego kapita³u... Mussoli-
ni przejmuje na pañstwo ca³e ryzyko prowadzenia przedsiêbiorstw, pozo-
stawiaj¹c przemys³owcom korzyœci p³yn¹ce z wyzysku". Równie¿ i pod
tym wzglêdem Hitler kroczy œladami Mussoliniego. Granice planowania,

190
jak te¿ jego realn¹ treœæ, wytycza klasowa zale¿noœæ pañstwa faszystow-
skiego: chodzi nie o zwiêkszenie w³adzy cz³owieka nad przyrod¹ w intere-
sie spo³eczeñstwa, a o wyzysk spo³eczeñstwa w interesie nielicznych. „Gdy-
bym chcia³ ustanowiæ we W³oszech, czego w istocie nie chcê, pañstwowy
kapitalizm albo socjalizm pañstwowy — przechwala³ siê ten¿e Mussolini
— to dzisiaj dysponowa³bym wszystkimi niezbêdnymi i wystarczaj¹cymi
warunkami obiektywnymi". Z wyj¹tkiem jednego — wyw³aszczenia klasy
kapitalistów. Aby ten warunek urzeczywistniæ, faszyzm musia³by przejœæ
na drug¹ stronê barykady, „czego w istocie nie chce" — zgodnie z po-
spiesznym zapewnieniem Mussoliniego — i, rzecz jasna, nigdy nie zechce:
po to, ¿eby wyw³aszczyæ kapitalistów, potrzeba innych si³, innych kadr,
innych przywódców.
Skupienia œrodków produkcji w rêku pañstwa dokona³ po raz pierwszy
w historii proletariat metod¹ rewolucji spo³ecznej, a nie kapitaliœci metod¹
przekszta³cania pañstwa w trust. Ju¿ ta krótka analiza pokazuje, jak bar-
dzo absurdalne s¹ próby uto¿samiania etatyzmu kapitalistycznego z syste-
mem radzieckim. Pierwszy z nich jest reakcyjny, drugi — postêpowy.

CZY BIUROKRACJA JEST KLAS¥ PANUJ¥C¥?

Miejsce ka¿dej klasy w spo³ecznym systemie gospodarki okreœla przede


wszystkim —jej stosunek do œrodków produkcji. W spo³eczeñstwach ucy-
wilizowanych stosunki w³asnoœci utrwalone s¹ ustawami. Podstawy ustro-
ju radzieckiego tworz¹: upañstwowienie ziemi i œrodków produkcji w prze-
myœle, w transporcie oraz w wymianie w po³¹czeniu z monopolem handlu
zagranicznego. Wed³ug nas stosunki te, ustanowione przez rewolucjê pro-
letariack¹, okreœlaj¹ co do samej zasady naturê ZSRR jako pañstwa prole-
tariackiego.
Dziêki pe³nionej przez siebie funkcji poœrednika i czynnika reguluj¹ce-
go, dziêki usi³owaniom utrzymania w mocy spo³ecznych rang i wykorzy-
stywaniu w celach osobistych aparatu pañstwowego, radziecka biurokra-
cja podobna jest do ka¿dej innej biurokracji, zw³aszcza do faszystowskiej.
Cechuj¹ j¹ jednak równie¿ pewne istotne odmiennoœci. W ¿adnym innym
re¿ymie, poza radzieckim, biurokracja nie osi¹gnê³a takiego stopnia nieza-
le¿noœci wobec klasy panuj¹cej. W spo³eczeñstwie bur¿uazyjnym biuro-
kracja reprezentuje interesy klasy posiadaj¹cej i wykszta³conej, która dys-
ponuje niezliczonymi œrodkami codziennej kontroli nad swoj¹ administra-

191
cj¹. Radziecka biurokracja natomiast wynios³a siê ponad tak¹ klasê, która
dopiero wydobywa siê z nêdzy i ciemnoty, nie ma tradycji panowania ani
komenderowania. Podczas gdy faszyœci, dobrawszy siê do ¿³obu, ³¹cz¹ siê
z wielkimi bur¿ua wiêzami wspólnych interesów, przyjaŸni, ma³¿eñstwami
itd., to biurokracja ZSRR przyswaja sobie obyczaje bur¿uazyjne, nie ma-
j¹c u siebie w kraju bur¿uazji. W takim sensie nale¿y siê zgodziæ z tym, ¿e
jest ona czymœ wiêcej ni¿ biurokracja. Jest ona jedyn¹ i w pe³nym znacze-
niu tego s³owa uprzywilejowan¹ i komenderuj¹c¹ warstw¹ w spo³eczeñ-
stwie radzieckim.
Nie mniej wa¿na jest tak¿e druga odmiennoœæ. Biurokracja radziecka
wyw³aszczy³a proletariat pod wzglêdem politycznym po to, ¿eby swoimi
metodami chroniæ jego zdobycze socjalne. Sam jednak fakt przyw³aszcze-
nia sobie przez ni¹ w³adzy politycznej w kraju, w którym najwa¿niejsze
œrodki produkcji skupione s¹ w rêku pañstwa, stwarza nowy, bez preceden-
su, stosunek pomiêdzy biurokracj¹ a maj¹tkiem narodowym. Œrodki pro-
dukcji nale¿¹ do pañstwa. Lecz samo pañstwo „nale¿y" niejako do biuro-
kracji. Gdyby te, jeszcze ca³kiem œwie¿e stosunki utrwali³y siê, przekszta³-
ci³y w normê i zalegalizowa³y — przy sprzeciwie lub bez sprzeciwu ludzi
pracy — to w koñcu doprowadzi³yby one do zupe³nej likwidacji zdobyczy
spo³ecznych rewolucji proletariackiej. Mówienie o tym jest jednak obecnie
rzecz¹ co najmniej przedwczesn¹. Proletariat jeszcze nie wypowiedzia³
swego ostatniego s³owa. Biurokracja jeszcze nie stworzy³a dla swego pa-
nowania oparcia spo³ecznego w postaci odrêbnych form w³asnoœci. Musi
ona broniæ w³asnoœci pañstwowej, jako Ÿród³a swej w³adzy i swych docho-
dów. Dziêki tej stronie swej dzia³alnoœci pozostaje ona wci¹¿ jeszcze na-
rzêdziem dyktatury proletariatu.
Próby przedstawienia biurokracji radzieckiej jako klasy „kapitalistów
pañstwowych" w oczywisty sposób nie wytrzymuj¹ krytyki. Biurokracja
nie ma ani akcji, ani obligacji. Rekrutuje siê, uzupe³nia kadry i odnawia w
trybie awansu w obrêbie hierarchii administracyjnej, poza uzale¿nieniem
od jakichkolwiek b¹dŸ szczególnych i jej w³aœciwych stosunków w³asno-
œci. Swych mo¿liwoœci eksploatowania aparatu pañstwowego poszczegól-
ny czynownik nie mo¿e przekazaæ nikomu w spadku. Swoje przywileje
biurokracja wykorzystuje w trybie nadu¿yæ. Ukrywa ona swe dochody.
Stwarza pozory, ¿e w ogóle nie istnieje jako odrêbna grupa spo³eczna. Przy-
w³aszczenie przez ni¹ ogromnej czêœci dochodu narodowego ma charakter
paso¿ytnictwa spo³ecznego. Wszystko to sprawia, ¿e sytuacja radzieckiej

192
warstwy kierowniczej jest w najwy¿szym stopniu sprzeczna, dwuznaczna i
niegodna, mimo pe³ni w³adzy i dymnej zas³ony pochlebstwa. Spo³eczeñ-
stwo bur¿uazyjne zmieni³o na swej drodze dziejowej wiele re¿ymów poli-
tycznych i kast biurokratycznych, nie zmieniaj¹c przy tym swych podstaw
spo³ecznych. Przed restauracj¹ stosunków poddañczych i cechowych za-
bezpieczy³o siê ono przewag¹ swych metod produkcyjnych. W³adze pañ-
stwowe mog³y wspomagaæ rozwój kapitalistyczny b¹dŸ hamowaæ go, ale
w sumie — si³y wytwórcze oparte na w³asnoœci prywatnej i konkurencji
funkcjonowa³y samoczynnie. W przeciwieñstwie do tego stosunki w³asno-
œci, które wyniknê³y z rewolucji socjalistycznej, s¹ nierozerwalnie zwi¹za-
ne z nowym pañstwem jako ich noœnikiem. Przewaga tendencji socjali-
stycznych nad drobnomieszczañskimi jest zapewniona nie dziêki automa-
tyzmowi gospodarki — do tego jest jeszcze daleko, lecz dziêki politycznym
œrodkom dyktatury. Typ gospodarki zale¿y wiêc ca³kowicie od typu w³a-
dzy pañstwowej.
Upadek ustroju radzieckiego nieuchronnie doprowadzi³by do likwidacji
gospodarki planowej, a tym samym do zniesienia w³asnoœci pañstwowej.
Przymusowa wiêŸ miêdzy trustami i nale¿¹cymi do nich poszczególnymi
zak³adami po prostu by siê rozpad³a. Na drogê samodzielnoœci zdo³a³yby
siê wydostaæ tylko przedsiêbiorstwa funkcjonuj¹ce najbardziej sprawnie.
Przeobrazi³yby siê one w kompanie akcyjne, albo te¿ znalaz³yby inn¹ przej-
œciow¹ formê w³asnoœci, np. z udzia³em robotników w zyskach. Równo-
czeœnie i jeszcze ³atwiej rozpad³yby siê ko³chozy. Upadek obecnej dyktatu-
ry biurokratycznej, bez zast¹pienia jej inn¹ w³adz¹ socjalistyczn¹, ozna-
cza³by wiêc nawrót do stosunków kapitalistycznych, przy katastrofalnym
upadku gospodarki i kultury.
Je¿eli jednak do zachowania bytu i do rozwiniêcia gospodarki planowej
wci¹¿ jeszcze absolutnie konieczna jest w³adza socjalistyczna, to tym istot-
niejsze staje siê pytanie: na kim opiera siê wiêc obecna w³adza radziecka i w
jakim stopniu zagwarantowany jest socjalistyczny charakter jej polityki? Na
XI zjeŸdzie, w marcu 1922 roku, Lenin ¿egnaj¹c siê niejako z parti¹, mówi³
pod adresem warstwy kierowniczej: „Historia zna najprzeró¿niejsze prze-
obra¿enia; ufaæ przekonaniom, wiernoœci i innym wspania³ym cechom du-
cha to rzecz w polityce zupe³nie niepowa¿na". Byt okreœla œwiadomoœæ. Przez
pó³tora dziesiêciolecia w³adza zdo³a³a jeszcze bardziej zmieniæ swój sk³ad
socjalny ni¿ swoje idee. Poniewa¿ spoœród wszystkich warstw spo³eczeñ-
stwa radzieckiego biurokracja najlepiej rozwi¹za³a w³asne problemy socjal-

193
ne i jest ca³kowicie zadowolona z aktualnego stanu rzeczy, to nie daje ju¿ ona
¿adnych subiektywnych gwarancji, ¿e jej polityka bêdzie ukierunkowana
socjalistycznie. Ochrania ona w³asnoœæ pañstwow¹ nadal tylko o tyle, o ile
boi siê proletariatu. Ten zbawienny strach podsyca i podtrzymuje nielegaln¹
partiê bolszewików-leninistów, która jest najbardziej œwiadomym przejawem
tendencji socjalistycznej jako przeciwwaga reakcji bur¿uazyjnej, przenikaj¹-
cej na wskroœ termidoriañsk¹ biurokracjê. Jako œwiadoma si³a polityczna
biurokracja zdradzi³a rewolucjê. Ale na szczêœcie zwyciêska rewolucja jest
nie tylko programem i sztandarem, to nie tylko instytucje polityczne, ale i
system stosunków spo³ecznych. Zdradziæ go — to za ma³o — trzeba go
jeszcze obaliæ. Rewolucja PaŸdziernikowa zosta³a zdradzona przez warstwê
rz¹dz¹c¹, ale jeszcze nie jest obalona. Dysponuje ona wielk¹ si³¹ oporu, któ-
ra jest zbie¿na z ustanowionymi stosunkami w³asnoœci, z ¿yw¹ si³¹ proleta-
riatu, ze œwiadomoœci¹ jego najlepszych elementów, czemu towarzyszy roz-
paczliwa sytuacja kapitalizmu œwiatowego i nieuchronnoœæ rewolucji œwia-
towej.

HISTORIA JESZCZE NIE PRZES¥DZI£A KWESTII,


CZYM JEST ZSRR

¯eby lepiej zrozumieæ, czym jest obecny ZSRR, zapoznajmy siê z dwo-
ma hipotetycznymi wariantami przysz³oœci. WyobraŸmy sobie, ¿e radziec-
ka biurokracja zosta³a obalona przez partiê rewolucyjn¹ o wszystkich ce-
chach starego bolszewizmu, ale zarazem bogatsz¹ o globalne doœwiadcze-
nia ostatniego okresu. Partia taka zaczê³aby od przywrócenia demokracji
w zwi¹zkach zawodowych i w radach. Mog³aby ona i powinna by przy-
wróciæ swobodê partii radzieckich. Wraz z masami i na ich czele dokona³a-
by bezlitosnej czystki w aparacie pañstwowym. Znios³aby rangi i ordery,
wszelkie w ogóle przywileje, i ograniczy³aby nierównoœci p³acowe do nie-
zbêdnych potrzeb gospodarczych i aparatu pañstwowego. Stworzy³aby
m³odzie¿y mo¿liwoœci samodzielnego myœlenia, uczenia siê, krytykowania
i kszta³towania w³asnej osobowoœci. Spowodowa³aby g³êbokie zmiany w
dystrybucji dochodu narodowego zgodnie z interesami i wol¹ mas robotni-
czych i ch³opskich. Poniewa¿ jednak chodzi o stosunki w³asnoœciowe, to
nowa w³adza nie musia³aby siê uciekaæ do œrodków rewolucyjnych. Konty-
nuowa³aby ona i poszerza³a próby gospodarki planowej. Po rewolucji poli-
tycznej, czyli po zdetronizowaniu biurokracji, proletariat musia³by prze-

194
prowadziæ ca³y szereg bardzo wa¿nych reform w gospodarce, lecz bez no-
wej rewolucji spo³ecznej.
Je¿eli natomiast odwrotnie — rz¹dz¹c¹ kastê radzieck¹ obali³aby partia
bur¿uazyjna, to znalaz³aby ona wœród obecnych biurokratów, administra-
torów, specjalistów, dyrektorów, sekretarzy partyjnych i w ogóle wœród
uprzywilejowanej elity nie ma³o gotowych s³ug. Równie¿ i w tym wypadku
czystka aparatu pañstwowego by³aby niezbêdna, ale restauracja bur¿uazyjna
musia³aby wyczyœciæ chyba mniej ludzi, ni¿ oczekiwa³oby to partiê rewo-
lucyjn¹. G³ównym jednak¿e zadaniem nowej w³adzy by³oby przywrócenie
w³asnoœci prywatnej œrodków produkcji. Przede wszystkim trzeba by by³o
stworzyæ warunki do wyodrêbnienia spoœród s³abych ko³chozów silnych
ekonomicznie farmerów i dla przekszta³cenia silnych ko³chozów w spó³-
dzielnie produkcyjne typu bur¿uazyjnego — w rolnicze spó³ki akcyjne. W
dziedzinie przemys³u denacjonalizacja zaczê³aby siê od przedsiêbiorstw
przemys³u lekkiego i spo¿ywczego. Na okres przejœciowy planowanie prze-
kszta³ci³oby siê w seriê kompromisów pomiêdzy w³adz¹ pañstwow¹ i po-
szczególnymi „korporacjami", czyli potencjalnymi posiadaczami spoœród
radzieckich kapitanów przemys³u, by³ych posiadaczy-emigrantów i obcych
kapitalistów. Mimo ¿e biurokracja radziecka poczyni³a znaczne przygoto-
wania do restauracji bur¿uazyjnej, to jednak nowy re¿im musia³by w dzie-
dzinie form w³asnoœci i metod gospodarowania dokonaæ przewrotu spo-
³ecznego, a nie reformy.
Za³ó¿my jednak, ¿e ani partia rewolucyjna, ani kontrrewolucyjna nie
zdobywaj¹ w³adzy. Biurokracja po staremu pozostaje na czele pañstwa.
Stosunki spo³eczne równie¿ i w tych warunkach nie utrwalaj¹ siê. Nie mo¿na
wcale liczyæ na to, ¿e biurokracja potulnie i dobrowolnie wyrzeknie siê
siebie samej na rzecz socjalistycznej równoœci. Je¿eli obecnie, mimo zbyt
oczywistej niedogodnoœci operacji tego rodzaju, uzna³a ona za mo¿liwe
wprowadziæ rangi i ordery, to w dalszym stadium bêdzie musia³a nieuchron-
nie szukaæ sobie oparcia w stosunkach w³asnoœci. Mo¿na wyraziæ zastrze-
¿enie, ¿e wielkiemu biurokracie obojêtne jest, jakie formy w³asnoœci domi-
nuj¹, byle by on mia³ zapewnione nale¿ne dochody. Rozumowanie to igno-
ruje nie tylko niepewnoœæ wszelkich uprawnieñ, jakie maj¹ biurokraci, ale
i kwestiê losów potomstwa. Œwie¿ej daty kult rodziny nie spad³ z nieba.
Przywileje maj¹ tylko po³owê wartoœci, je¿eli nie mo¿na pozostawiæ ich w
spadku dzieciom. Prawo dziedziczenia jest jednak nieod³¹czone od prawa
w³asnoœci. Nie wystarczy byæ dyrektorem trustu, trzeba byæ jego udzia-

195
³owcem. Zwyciêstwo biurokracji w tej decyduj¹cej dziedzinie oznacza³oby
przekszta³cenie siê jej w now¹ warstwê posiadaczy. Odwrotnie — zwyciê-
stwo proletariatu nad biurokracj¹ zapewni³oby odrodzenie siê rewolucji
socjalistycznej. Trzeci wariant zawraca nas wiêc do dwóch poprzednich,
od których gwoli prostoty i jasnoœci zaczêliœmy nasz wywód.
Nazwanie radzieckiego re¿ymu przejœciowym b¹dŸ poœrednim oznacza
odrzucenie tak okreœlonych kategorii spo³ecznych, jak kapitalizm (w tym
równie¿ „kapitalizm pañstwowy") i socjalizm. Ale samo to stwierdzenie
jest zupe³nie niezadowalaj¹ce; mo¿e ono nawet wywo³aæ mylne wyobra¿e-
nie, jakoby od obecnego re¿ymu radzieckiego mo¿liwe by³o tylko przejœcie
do socjalizmu. W rzeczywistoœci w pe³ni mo¿liwy jest odwrót ku kapitali-
zmowi. Pe³niejsza definicja otrzyma³aby z koniecznoœci z³o¿on¹ i trudn¹
postaæ.
ZSRR jest spo³eczeñstwem wewnêtrznie sprzecznym, poœrednim pomiê-
dzy kapitalizmem a socjalizmem, w którym:
a) si³y wytwórcze s¹ jeszcze bardzo niewystarczaj¹ce po temu, ¿eby w³a-
snoœci pañstwowej nadaæ charakter socjalistyczny;
b) zrodzone przez ubóstwo ci¹¿enie ku akumulacji pierwotnej przebija siê
przez niezliczone szczeliny gospodarki planowej;
c) zasady dystrybucji, zachowuj¹ charakter bur¿uazyjny, le¿¹ u podstaw
nowego rozwarstwienia spo³ecznego;
d) rozwój ekonomiczny, powoli polepszaj¹c sytuacjê materialn¹ ludzi pra-
cy, sprzyja szybkiemu kszta³towaniu siê warstwy uprzywilejowanej;
e) wykorzystuj¹c antagonizmy spo³eczne biurokracja przeobrazi³a siê
w uwolnion¹ spod kontroli i obc¹ socjalizmowi kastê;
f) zdradzony przez partiê rz¹dz¹c¹ przewrót spo³eczny utrzymuje siê jesz-
cze w stosunkach w³asnoœci i w œwiadomoœci ludzi pracy;
g) dalszy rozwój skumulowanych sprzecznoœci mo¿e zarówno doprowa-
dziæ do socjalizmu, jak i odrzuciæ wstecz do kapitalizmu;
h) na drodze do kapitalizmu kontrrewolucja musia³aby z³amaæ opór ro-
botników;
i) na drodze do socjalizmu robotnicy musieliby obaliæ biurokracjê. W osta-
tecznym rozrachunku problem rozstrzygnie walka miêdzy ¿ywymi si³ami spo-
³ecznymi, zarówno na arenie krajowej, jak i œwiatowej.
Taka fakultatywna definicja z pewnoœci¹ nie zaspokoi doktrynerów.
Woleliby oni kategoryczn¹ formu³kê: tak-tak, nie-nie. Problemy socjolo-
giczne by³yby niew¹tpliwie prostsze, gdyby zjawiska socjalne zawsze mia-

196
³y skoñczon¹ postaæ. Nie ma jednak nic bardziej niebezpiecznego, jak eli-
minowanie, w pogoni za logiczn¹ pe³ni¹, tych elementów rzeczywistoœci,
które naruszaj¹ schemat ju¿ dzisiaj, jutro zaœ mog¹ w ogóle go obaliæ. W
naszej analizie wystrzegamy siê najbardziej dopuszczenia gwa³tu nad dy-
namiczn¹ formacj¹ spo³eczn¹, nie maj¹c¹ ani precedensów, ani analogii.
Zadanie naukowe, jak równie¿ polityczne, polega nie na tym, ¿eby daæ
skoñczon¹ definicjê nieukoñczonego procesu, ale na tym, ¿eby obserwo-
waæ wszystkie jego etapy, wyszukiwaæ jego postêpowe i reakcyjne tenden-
cje, odkrywaæ ich wzajemne oddzia³ywanie na siebie, przewidywaæ mo¿li-
we warianty rozwojowe i znajdowaæ w tym przewidywaniu oparcie dla
dzia³ania.

197
198
X. ZSRR W ZWIERCIADLE NOWEJ
KONSTYTUCJI

PRACA „WED£UG MO¯LIWOŒCI"


A W£ASNOŒÆ OSOBISTA

Dnia 11 czerwca 1936 roku CIK zaaprobowa³ projekt nowej konstytucji


radzieckiej, która zgodnie z oœwiadczeniem Stalina, powtarzanym codziennie
przez ca³¹ prasê, bêdzie „najbardziej demokratyczn¹ w œwiecie". Co praw-
da tryb, w jakim konstytucjê opracowywano, mo¿e wzbudziæ pewne w¹t-
pliwoœci. Ani w prasie, ani na zebraniach nie by³o nawet mowy o wielkiej
reformie. W miêdzyczasie ju¿ w dniu 1 marca 1936 roku Stalin oœwiadczy³
amerykañskiemu dziennikarzowi Royowi Howardowi: „nasz¹ now¹ kon-
stytucjê uchwalimy chyba w koñcu tego roku". A wiêc Stalin wiedzia³ do-
k³adnie, kiedy konkretnie zostanie uchwalona konstytucja, o której ludnoœæ
w tym momencie nic jeszcze nie wiedzia³a. Nie sposób oprzeæ siê wniosko-
wi, ¿e „najdemokratyczniejsza konstytucja w œwiecie" by³a opracowana i
zatwierdzona w niezbyt demokratycznym trybie. To prawda, ¿e w czerwcu
projekt przedstawiono ludnoœci do „konsultacji". Na pró¿no jednak szuka-
no by na ca³ym obszarze szóstej czêœci globu ziemskiego takiego komuni-
sty, który oœmieli³by siê krytykowaæ dzie³o sygnowane przez Komitet Cen-
tralny lub takiego bezpartyjnego, który odrzuci³by zalecenia partii rz¹dz¹-
cej. Konsultacja sprowadza siê do wysy³ania rezolucji ze s³owami wdziêcz-
noœci dla Stalina za „szczêœliwe ¿ycie". Treœæ i styl tych pozdrowieñ zdo³a-
³y ju¿ przy starej konstytucji przybraæ trwa³e formy.
Rozdzia³ pierwszy, zatytu³owany „Ustrój spo³eczny", koñczy siê takimi
s³owami: „W ZSRR urzeczywistniana jest zasada socjalizmu: od ka¿dego
wed³ug jego mo¿liwoœci, ka¿demu wed³ug jego pracy". Ta wewnêtrznie

199
niespójna, ¿eby nie powiedzieæ — pozbawiona sensu formu³a, która, choæ
to niewiarygodne, przedosta³a siê do starannie przemyœlanego tekstu usta-
wy zasadniczej pañstwa z przemówieñ i artyku³ów, œwiadczy nie tylko o
zupe³nym upadku poziomu teoretycznego ustawodawców, ale i o tym fa³-
szu, jaki przenika now¹ konstytucjê, bêd¹c¹ wszak zwierciad³em warstwy
panuj¹cej. Nie trudno domyœliæ siê, jak powsta³a nowa „zasada". W celu
scharakteryzowania spo³eczeñstwa komunistycznego Marks stosowa³ s³ynn¹
formu³ê: „od ka¿dego wed³ug mo¿liwoœci, ka¿demu wed³ug potrzeb". Obie
czêœci tej formu³y s¹ nieroz³¹czne. „Od ka¿dego wed³ug mo¿liwoœci" w
rozumieniu komunistycznym, a nie kapitalistycznym, oznacza: praca prze-
sta³a ju¿ byæ obowi¹zkiem, a sta³a siê indywidualn¹ potrzeb¹; spo³eczeñ-
stwo nie potrzebuje ju¿ stosowaæ przymusu; od pracy mog¹ uchylaæ siê
tylko chorzy i osobnicy nienormalni. Pracuj¹c „wed³ug mo¿liwoœci", czyli
odpowiednio do swych si³ fizycznych i psychicznych, bez jakiegokolwiek
b¹dŸ przymusu, cz³onkowie komuny bêd¹ dziêki wysokiej technice zape³-
niaæ magazyn spo³eczeñstwa w stopniu wystarczaj¹cym, ¿eby mog³o ono
szczodrze obdzielaæ wszystkich i ka¿dego „wed³ug potrzeb", bez poni¿aj¹-
cej kontroli. Dwucz³onowa, lecz nieroz³¹czna formu³a komunizmu zak³ada
wiêc obfitoœæ, równoœæ, wszechstronny rozwój osobowoœci i wysok¹ dys-
cyplinê spo³eczn¹ cz³owieka.
Pod ka¿dym z tych wzglêdów pañstwo radzieckie jest znacznie bli¿sze
zacofanego kapitalizmu ni¿ komunizmu. Nie mo¿e ono jeszcze nawet ma-
rzyæ o tym, ¿eby ka¿dego obdzieliæ „wed³ug potrzeb". W³aœnie jednak dla-
tego nie mo¿e ono pozwoliæ swym obywatelom, aby pracowali „wed³ug
mo¿liwoœci". Uwa¿a siê ono za zniewolone koniecznoœci¹ zachowania w
mocy systemu p³acy akordowej, której zasadê mo¿na by wyraziæ tak oto:
„z ka¿dego wydusiæ jak mo¿na najwiêcej i w zamian daæ mu jak mo¿na
najmniej". Rozumie siê, ¿e w ZSRR nikt nie pracuje powy¿ej swoich „mo¿-
liwoœci" w absolutnym sensie tego s³owa, czyli powy¿ej swego potencja³u
fizycznego i psychicznego; ale nie ma równie¿ tego i w kapitalizmie; naj-
bardziej bestialskie, jak i najbardziej wyszukane metody wyzysku zatrzy-
muj¹ siê na granicy wyznaczonej przez przyrodê. Wszak i mu³ pod batem
poganiacza pracuje „wed³ug mo¿liwoœci" z czego nie wynika, ¿e bat jest
socjalistyczn¹ zasad¹ dla mu³ów. Równie¿ i w ustroju radzieckim praca
najemna pozostaje naznaczona poni¿aj¹cym piêtnem niewolnictwa. Wyna-
grodzenie „wed³ug pracy" — w rzeczy samej preferuje pracê „umys³ow¹"
wzglêdem fizycznej, zw³aszcza niewykwalifikowanej — jest Ÿród³em nie-

200
sprawiedliwoœci, ucisku i przymusu dla wiêkszoœci oraz Ÿród³em przywile-
jów i „radosnego ¿ycia" dla mniejszoœci.
Zamiast jawnie zgodziæ siê z tym, ¿e w ZSRR panuj¹ jeszcze bur¿u-
azyjne normy pracy i dystrybucji, autorzy konstytucji przeciêli ca³oœcio-
w¹ zasadê komunistyczn¹ na pó³, od³o¿yli na nieokreœlon¹ przysz³oœæ
drug¹ po³owê, proklamowali, ¿e pierwsza ju¿ jest urzeczywistniona, przy-
³¹czyli do niej mechanicznie kapitalistyczn¹ zasadê p³acy akordowej,
wszystko to zarazem nazwali „zasad¹ socjalizmu" 1 na tym fa³szu wznieœli
gmach konstytucji! W sferze ekonomicznej najwiêksze znaczenie prak-
tyczne bêdzie mia³ niew¹tpliwie artyku³ 10, który w odró¿nieniu od wiêk-
szoœci pozosta³ych, jest dostatecznie jasny i ma za zadanie zabezpieczyæ
w³asnoœæ osobist¹ obywateli, obejmuj¹c¹ przedmioty domowe i s³u¿¹ce
konsumpcji, wygodzie i potrzebom codziennym, przed zakusami ze stro-
ny samej biurokracji. Po odliczeniu „gospodarstwa domowego" w³asnoœæ
tego rodzaju, oczyszczona z oblepiaj¹cej j¹ chciwoœci i zawiœci cz³owie-
ka o tradycyjnej mentalnoœci, nie tylko utrzyma siê w komunizmie, ale
osi¹gnie wtedy niebywa³y rozwój. Co prawda mo¿na w¹tpiæ, by cz³owiek
o wysokiej kulturze osobistej chcia³ obarczyæ siê œmietniskiem przedmio-
tów zbytku. Nie wyrzeknie siê on jednak ¿adnej zdobyczy komfortu. Naj-
bli¿sze zadanie komunizmu polega na zagwarantowaniu wygód dla ogó-
³u. W Zwi¹zku Radzieckim problem w³asnoœci osobistej na razie jeszcze
traktowany jest nie w komunistycznym, ale drobnomieszczañskim aspek-
cie. W³asnoœæ osobista ch³opów i nie „jaœnie wielmo¿nego" ludu miej-
skiego stanowi obiekt oburzaj¹cej samowoli ze strony biurokracji, która,
zw³aszcza jej dolne ogniwa, w taki oto sposób zapewniaj¹ sobie w³asny
wzglêdny komfort ¿yciowy. Wzrost dobrobytu kraju umo¿liwia obecnie
wyrzeczenie siê zagarniania cudzego dobytku, a nawet sk³ania do jego
ochrony, jako bodŸca s³u¿¹cego do pobudzania wydajnoœci pracy. Zara-
zem, i jest to wcale nie najmniej wa¿ne, ochrona na mocy ustawy cha³u-
py, krowy i sprzêtów domowych ch³opa, robotnika lub pracownika lega-
lizuje willê biurokraty, jego daczê, jego samochód i wszelkie pozosta³e
„przedmioty u¿ytku osobistego i wygód", jakie przyw³aszczy³ on sobie
zgodnie z zasad¹ „od ka¿dego wed³ug mo¿liwoœci, ka¿demu wed³ug pra-
cy". W ka¿dym razie nowa ustawa zasadnicza weŸmie pod ochronê sa-
mochód biurokraty mocniej ni¿ wóz ch³opa.

201
RADY A DEMOKRACJA

W dziedzinie politycznej now¹ konstytucjê odró¿nia od starej nawrót od


radzieckiego systemu wyborczego, opartego na kryterium klasowym i pro-
dukcyjnym, do systemu demokracji bur¿uazyjnej, bazuj¹cego na tak zwa-
nym „powszechnym, równym i bezpoœrednim" g³osowaniu zatomizowanej
ludnoœci. Mówi¹c krótko, chodzi o formaln¹ likwidacjê dyktatury proleta-
riatu. Gdzie nie ma kapitalistów, tam równie¿ nie ma proletariatu — obja-
œniaj¹ twórcy nowej konstytucji, a wiêc równie¿ samo pañstwo z proleta-
riackiego staje siê narodowym. Przy ca³ej swej zwodniczoœci rozumowanie
to albo spóŸni³o siê o 10 lat, albo wybiega o wiele lat naprzód. Wyw³asz-
czywszy kapitalistów, proletariat rzeczywiœcie przyst¹pi³ do likwidowania
siebie samego jako klasy. Ale od likwidacji jako pewnej zasady do rzeczy-
wistego rozp³yniêcia siê w spo³eczeñstwie pozostaje droga tym d³u¿sza, im
d³u¿ej pañstwo musi wykonywaæ czarn¹ robotê kapitalizmu. Proletariat
radziecki wci¹¿ jeszcze istnieje jako klasa, ró¿ni¹ca siê g³êboko od ch³op-
stwa, od inteligencji technicznej i od biurokracji; co wiêcej — jako jedyna
klasa do koñca zainteresowana zwyciêstwem socjalizmu. Tymczasem nowa
konstytucja chce roztopiæ go politycznie w „narodzie" na d³ugo przedtem,
zanim pod wzglêdem ekonomicznym on sam roztopi siê w spo³eczeñstwie.
Co prawda, po pewnych wahaniach, reformatorzy postanowili, aby pañ-
stwo po staremu nazywa³o siê radzieckim. Lecz jest to tylko prymitywny
chwyt polityczny, podyktowany tymi samymi wzglêdami, w imiê których
imperium Napoleona nadal nazywa³o siê republik¹. Ze swej istoty rady s¹
organami pañstwa klasowego i niczym poza tym byæ nie mog¹. Demokra-
tycznie wybranymi organami samorz¹du lokalnego s¹ municypalitety, dumy,
ziemstwa, wszystko, co tylko chcecie, ale nie rady. Ogólnopañstwowy or-
gan ustawodawczy, oparty na formule demokratycznej, jest spóŸnionym
parlamentem (a raczej jego karykatur¹), ale w ¿adnym razie nie najwy¿-
szym organem rad. Usi³uj¹c zas³oniæ siê historycznym autorytetem syste-
mu radzieckiego, reformatorzy dowiedli tylko, ¿e ten generalnie rzecz bio-
r¹c zupe³nie nowy kierunek, jaki nadali oni ¿yciu pañstwa, nie mo¿e byæ
jeszcze nazwany w³asnym imieniem.
Zrównanie praw politycznych robotników i ch³opów samo przez siê mo¿e
nawet nie naruszyæ spo³ecznej istoty pañstwa, je¿eli wp³yw proletariatu na
wieœ jest w nale¿ytym stopniu zagwarantowany ogólnym stanem gospo-
darki i kultury. W tym kierunku powinien niew¹tpliwie zmierzaæ rozwój

202
socjalizmu. Je¿eli jednak proletariat, pozostaj¹c mniejszoœci¹ narodu, rze-
czywiœcie przestaje potrzebowaæ przewagi politycznej, aby zapewniæ so-
cjalistyczny kierunek ¿ycia spo³ecznego, to oznacza to, ¿e sama potrzeba
przymusu pañstwowego staje siê ju¿ równa zeru, ustêpuj¹c miejsca dyscy-
plinie wyp³ywaj¹cej z ogólnej kultury cz³owieka. W takim wypadku znie-
sienie nierównoœci wyborczej musia³oby byæ poprzedzone jawnym i oczy-
wistym os³abieniem funkcji przymusu pañstwa. O tym jednak nie ma na-
wet mowy, ani w nowej konstytucji, ani, co jeszcze wa¿niejsze — w ¿yciu.
To prawda, ¿e nowa Magna Charta „gwarantuje" obywatelom tak zwa-
ne „wolnoœci" — s³owa, prasy, zebrañ, pochodów ulicznych. Ale ka¿da z
tych gwarancji ma postaæ ciê¿kiego kagañca lub te¿ kajdan na rêce i na
nogi. WolnoϾ prasy oznacza zachowanie surowej cenzury prewencyjnej,
której ³añcuchy trzyma w swych rêkach przez nikogo nie wybierany sekre-
tariat KC. Wolnoœæ bizantyjskich pochwa³ jest „zagwarantowana", rzecz
jasna, ca³kowicie. Natomiast liczne artyku³y, przemówienia i listy Lenina,
na jego „testamencie" koñcz¹c, równie¿ i przy nowej konstytucji pozostan¹
zakazane tylko dlatego, ¿e g³aszcz¹ obecnych przywódców pod w³os. Có¿
wiêc w takim razie mówiæ o innych autorach? Prostackie i ignoranckie
komenderowanie nauk¹, literatur¹ i sztuk¹ zostaje zachowane ca³kowicie.
„Wolnoœæ zebrañ" bêdzie równie¿ nadal oznaczaæ obowi¹zek okreœlonych
grup ludnoœci przychodzenia na zebrania, zwo³ywane przez w³adzê w celu
powziêcia przygotowanych zawczasu uchwa³. Przy nowej konstytucji, tak
samo jak przy starej, setki obcych komunistów, którzy zaufali radzieckie-
mu „prawu azylu", pozostan¹ w wiêzieniach i obozach koncentracyjnych
za przestêpstwa przeciwko dogmatowi nieomylnoœci. Co siê tyczy „wolno-
œci", wszystko pozostaje po staremu: prasa radziecka nie usi³uje nawet roz-
siewaæ w tym wzglêdzie z³udzeñ. Na odwrót: g³osi siê, ¿e g³ównym celem
reformy konstytucyjnej jest „dalsze umocnienie dyktatury". Czyjej dykta-
tury i wobec kogo?
Jak ju¿ s³yszeliœmy, zniesienie sprzecznoœci klasowych przygotowa³o
grunt dla równoœci politycznej. Chodzi o dyktaturê „narodow¹", a nie kla-
sow¹. Kiedy jednak noœnikiem dyktatury staje siê naród wyzwolony ze
sprzecznoœci klasowych, to nie mo¿e to oznaczaæ niczego innego, jak roz-
topienia siê dyktatury w spo³eczeñstwie socjalistycznym i przede wszyst-
kim likwidacjê biurokracji. Tak g³osi doktryna marksistowska. A mo¿e siê
myli? Lecz sami autorzy konstytucji powo³uj¹ siê, chocia¿ bardzo ostro¿-
nie, na program partii napisany przez Lenina. Oto co w samej rzeczy jest

203
tam powiedziane: „...pozbawienie praw politycznych i jakiekolwiek ogra-
niczenia wolnoœci s¹ niezbêdne wy³¹cznie jako œrodki przejœciowe... W
miarê, jak bêd¹ zanikaæ obiektywne mo¿liwoœci wyzysku cz³owieka przez
cz³owieka, bêdzie równie¿ zanikaæ koniecznoœæ stosowania tych przejœcio-
wych œrodków...". Tym sposobem wyrzeczenie siê „pozbawienia praw po-
litycznych" wi¹¿e siê nierozerwalnie ze zniesieniem „wszelkich ograniczeñ
wolnoœci". Przejœcie do spo³eczeñstwa socjalistycznego charakteryzuje siê
nie tylko tym, ¿e ch³opi zostaj¹ zrównani z robotnikami i ¿e przywraca siê
prawa polityczne kilku procentom obywateli pochodzenia bur¿uazyjnego,
ale przede wszystkim tym, ¿e ustanowiona zostaje prawdziwa wolnoœæ dla
ca³ych 100% ludnoœci. Wraz ze zniesieniem klas obumiera nie tylko biuro-
kracja, nie tylko dyktatura, ale i samo pañstwo. Niechby jednak ktokolwiek
oœmieli³ siê zaj¹kn¹æ na ten temat: GPU znajdzie w nowej konstytucji wy-
starczaj¹ce podstawy, ¿eby wys³aæ szaleñca do jednego z licznych obozów
koncentracyjnych. Klasy zlikwidowane, z rad pozosta³a tylko nazwa, ale
biurokracja trwa nadal. Równoœæ praw robotników i ch³opów oznacza fak-
tycznie ich równoœæ wobec biurokracji w bezprawiu.
Niemniej znamienne jest wprowadzenie tajnoœci g³osowania. Je¿eli przyj-
miemy na wiarê, ¿e równoœæ polityczna odpowiada osi¹gniêtej równoœci
spo³ecznej, to pozostaje zagadk¹: dlaczego w takim razie g³osowanie trze-
ba odt¹d ochraniaæ tajnoœci¹; kogo to boi siê ludnoœæ kraju socjalistyczne-
go i przed czyimi to zakusami trzeba jej broniæ? Stara konstytucja radziec-
ka upatrywa³a w jawnym sk³adaniu g³osów, jak i w ograniczeniach prawa
wyborczego, narzêdzie klasy rewolucyjnej przeciwko wrogom spoœród bur-
¿uazji i drobnomieszczañstwa. Nie mo¿na zak³adaæ, ¿e obecnie tajne g³o-
sowanie wprowadza siê dla wygody kontrrewolucyjnej mniejszoœci. Naj-
wyraŸniej chodzi o obronê praw narodu. Kogó¿ to boi siê socjalistyczny
naród, który nie tak dawno temu obali³ cara, szlachtê i bur¿uazjê? S³u¿alcy
nawet nie zastanawiaj¹ siê nad tym problemem. Tymczasem w nim samym
kryje siê wiêcej treœci, ni¿ w ca³ej pisaninie Barbusse'ów, Louis Fischerów,
Durantych, Webbów i im podobnych.
W spo³eczeñstwie kapitalistycznym tajnoœæ g³osowania ma chroniæ wyzy-
skiwanych przed terrorem wyzyskiwaczy. Je¿eli bur¿uazja ostatecznie po-
sz³a na tak¹ reformê — rzecz jasna, pod naciskiem mas, to tylko dlatego, ¿e
sama by³a zainteresowana tym, ¿eby chocia¿ w czêœci ochroniæ w³asne pañ-
stwo przed t¹ demoralizacj¹, jak¹ szerzy³a. Zdawa³oby siê, ¿e w spo³eczeñ-
stwie socjalistycznym nie mo¿e byæ terroru wyzyskiwaczy. Przed kim to trzeba

204
wiêc broniæ obywateli radzieckich? OdpowiedŸ jest jasna: przed biurokracj¹.
Stalin przyzna³ to ca³kiem otwarcie. Na pytanie: po co potrzebne s¹ tajne
wybory, odpowiedzia³ dos³ownie: „A to dlatego, ¿e chcemy daæ ludziom ra-
dzieckim pe³n¹ swobodê g³osowania na tych, których zechc¹ wybraæ". Tak
ludzkoœæ dowiedzia³a siê z autorytatywnego Ÿród³a, ¿e dzisiaj „ludzie ra-
dzieccy" jeszcze nie mog¹ g³osowaæ na tych, których chcieli by wybraæ. By-
³oby jednak rzecz¹ pochopn¹ wnosiæ st¹d, jakoby nowa konstytucja rzeczy-
wiœcie mia³a ju¿ jutro przynieœæ im tê mo¿liwoœæ. Ale obecnie interesuje nas
inna strona problemu. Kim w³aœciwie s¹ ci „my", którzy mog¹ daæ lub nie
daæ ludnoœci wolnoœæ g³osowania? To znowu ta sama biurokracja, w imieniu
której przemawia i dzia³a Stalin. Jego rewelacje w równym stopniu dotycz¹
partii rz¹dz¹cej, jak i pañstwa, albowiem sam Stalin zajmuje stanowisko
sekretarza generalnego dziêki takiemu systemowi, który cz³onkom partii rz¹-
dz¹cej nie pozwala wybieraæ tych, których by oni chcieli. S³owa: „chcemy
daæ ludziom radzieckim" wolnoœæ g³osowania, s¹ o wiele wa¿niejsze od sta-
rej i nowej konstytucji razem wziêtych, albowiem to nieopatrznie wypowie-
dziane zdanie jest rzeczywist¹ konstytucj¹ ZSRR, tak¹, jaka ukszta³towa³a
siê nie na papierze, lecz w walce ¿ywych si³.

DEMOKRACJA A PARTIA

Obietnice nadania ludziom radzieckim swobody g³osowania „na tych,


których zechc¹ oni wybraæ" jest raczej malowanym obrazkiem ni¿ formu³¹
polityczn¹. Ludzie radzieccy bêd¹ mieli prawo wybieraæ swoich „repre-
zentantów" tylko spoœród tych kandydatów, jakich uka¿¹ im pod flag¹ par-
tii przywódcy lokalni lub z centrum. To prawda, ¿e równie¿ w pierwszym
okresie ery radzieckiej partia bolszewicka mia³a monopolistyczn¹ pozycjê.
Uto¿samianie tych dwóch spraw oznacza³oby jednak poczytywanie pozo-
rów za istotê rzeczy. Zakaz partii opozycyjnych by³ œrodkiem przejœcio-
wym, podyktowanym warunkami wojny domowej, blokady, interwencji i
g³odu. ¯ycie wewnêtrzne partii rz¹dz¹cej, w tamtym okresie reprezentuj¹-
cej organizacjê awangardy proletariatu, by³o pe³nokrwiste; walka ugrupo-
wañ i frakcji do pewnego stopnia zastêpowa³a walkê partii. Obecnie, kiedy
socjalizm zwyciê¿y³ „ostatecznie i nieodwracalnie" utworzenie frakcji ka-
rane jest je¿eli nie rozstrzelaniem, to obozem koncentracyjnym. Zakaz in-
nych partii z przejœciowego z³a przekszta³cono w zasadê. Nawet Komso-
mo³owi odebrano prawo zajmowania siê polityk¹ akurat w momencie opu-

205
blikowania nowej konstytucji. Tymczasem prawa wyborcze przys³uguj¹
obywatelom i obywatelkom od osiemnastego roku ¿ycia, a obowi¹zuj¹ca
do 1936 roku granica wieku dla komsomolców (23 lata) obecnie zosta³a
zniesiona w ogóle. Uznano raz na zawsze, ¿e polityka jest monopolem nie-
kontrolowanej biurokracji.
Na pytanie amerykañskiego rozmówcy o rolê partii w nowej konstytucji
Stalin odpowiedzia³: „Je¿eli nie ma klas, je¿eli przedzia³y miêdzy klasami
zacieraj¹ siê („nie ma klas" — „przedzia³y miêdzy klasami — których nie
ma! — zacieraj¹ siê" L.T.), pozostaje tylko pewna, acz nie zasadnicza,
ró¿nica pomiêdzy ró¿nymi warstwami spo³eczeñstwa socjalistycznego; nie
mo¿e wiêc byæ ¿yznej gleby dla powstania zwalczaj¹cych siê partii. Gdzie
nie ma kilku klas, tam nie mo¿e byæ kilku partii, poniewa¿ partia jest czê-
œci¹ klasy". Ka¿de s³owo to b³¹d, a niekiedy nawet dwa! Wychodzi na to,
¿e klasy s¹ rzekomo jednorodne, jakoby granice klas byty zarysowane
wyraŸnie i raz na zawsze, jakoby œwiadomoœæ klasy odpowiada³a œciœle jej
miejscu w spo³eczeñstwie. Marksistowska teoria klasowej natury partii
zosta³a przekszta³cona w karykaturê. Dynamika œwiadomoœci politycznej
zosta³a wy³¹czona z procesu dziejowego w imiê porz¹dku administracyjne-
go. Naprawdê zaœ klasy s¹ niejednorodne, rozdzieraj¹ je antagonizmy we-
wnêtrzne, zaœ do rozwi¹zania wspólnych zadañ dochodz¹ nie inaczej, jak
poprzez walkê wewnêtrzn¹ miêdzy tendencjami, ugrupowaniami i partia-
mi. Z pewnymi zastrze¿eniami mo¿na by siê zgodziæ z tym, ¿e „partia jest
czêœci¹ klasy". Poniewa¿ jednak klasa ma wiele „czêœci" — jedne s¹ zwró-
cone ku przodowi, inne ci¹¿¹ do ty³u, wiêc jedna i ta sama klasa mo¿e
wy³oniæ z siebie kilka partii. Z tej samej przyczyny jedna partia mo¿e opie-
raæ siê na czêœciach ró¿nych klas. Takich przyk³adów, gdzie jednej klasie
odpowiada³aby tylko jedna partia, nie da siê znaleŸæ w ca³ej historii poli-
tycznej, je¿eli, rzecz jasna, pozorów policyjnego typu nie poczytamy za
realnoϾ.
Pod wzglêdem swej struktury spo³ecznej proletariat jest najmniej zró¿-
nicowan¹ klas¹ spo³eczeñstwa kapitalistycznego. Tym niemniej istnienie
takich „warstw", jak arystokracja robotnicza i robotnicza biurokracja wy-
starcza, aby powsta³y partie oportunistyczne, naturalnym biegiem rzeczy
przekszta³caj¹ce siê w jedno z narzêdzi panowania bur¿uazji. Czy z punktu
widzenia stalinowskiej socjologii ró¿nica miêdzy arystokracj¹ robotnicz¹ a
mas¹ proletariack¹ jest „zasadnicza" czy te¿ „pewna", to wszystko jedno,
ale w³aœnie dziêki takiej ró¿nicy dojrza³a w swoim czasie koniecznoœæ ze-

206
rwania z socjaldemokracj¹ i stworzenia Trzeciej Miêdzynarodówki. Je¿eli
w spo³eczeñstwie radzieckim ,, nie ma klas", to w ka¿dym razie jest ono o
wiele bardziej zró¿nicowane i z³o¿one ni¿ proletariat krajów kapitalistycz-
nych, a wobec tego mo¿e byæ dostatecznie ¿yzn¹ gleb¹ dla kilku partii.
Wkroczywszy niebacznie na grunt teorii, Stalin udowadnia znacznie wiê-
cej ni¿ tego by sobie ¿yczy³. Z jego rozumowania wynika nie to, ¿e w
ZSRR nie mo¿e byæ ró¿nych partii, ale to, ¿e nie mo¿e tam byæ ¿adnej
partii: gdy¿ gdzie nie ma klas, tam w ogóle nie ma miejsca na politykê.
Jednak¿e Stalin czyni „socjologiczny" wyj¹tek od tej regu³y dla tej partii,
której sam jest sekretarzem generalnym.
Bucharin usi³uje podejœæ do spraw z innej strony. W Zwi¹zku Radziec-
kim problem: dok¹d iœæ — wstecz do kapitalizmu czy naprzód do socjali-
zmu — nie podlega ju¿ d³u¿ej dyskusji; dlatego „zwolennicy wrogich zli-
kwidowanych klas, zorganizowani w partie, nie mog¹ byæ tolerowani". Nie
mówi¹c ju¿ o tym, ¿e w kraju zwyciêskiego socjalizmu zwolennicy kapita-
lizmu powinni by zostaæ uznani za œmiesznych Don Kichotów, nie bêd¹-
cych w stanie stworzyæ partii, istniej¹ce rozbie¿noœci polityczne nie daj¹
siê sprowadziæ do pytania: w stronê socjalizmu czy w stronê kapitalizmu?
Jest jeszcze pytanie, jak iœæ do socjalizmu? w jakim tempie? itd. Wybór
drogi jest nie mniej wa¿ny ni¿ wybór celu. Któ¿ bêdzie wybiera³ drogê?
Je¿eli ¿yzna gleba dla partii politycznych rzeczywiœcie uniknê³a, to nie ma
po co ich zakazywaæ. Odwrotnie — trzeba zgodnie z programem zlikwido-
waæ „wszelkie ograniczenia wolnoœci".
Usi³uj¹c rozproszyæ naturalne w¹tpliwoœci amerykañskiego rozmówcy,
Stalin wysun¹³ nowy argument: „Listy wyborcze bêdzie wystawia³a nie
tylko partia komunistyczna, ale i wszelkie niepartyjne organizacje spo³ecz-
ne, a takich mamy setki...". „Ka¿da warstwa (spo³eczeñstwa radzieckiego)
mo¿e mieæ swoje interesy spo³eczne i odzwierciedlaæ je (wyra¿aæ?) po-
przez istniej¹ce liczne organizacje spo³eczne". Sofizmat ten jest wcale nie
lepszy ni¿ inne. Radzieckie organizacje spo³eczne — zawodowe, spó³dziel-
cze, kulturalne itd. — wcale nie reprezentuj¹ interesów ró¿nych „warstw",
albowiem wszystkie one maj¹ jedn¹ i tê sam¹ strukturê hierarchiczn¹: na-
wet w takich wypadkach, gdy z pozoru s¹ organizacjami masowymi, jak
np. zwi¹zki zawodowe i spó³dzielczoœæ, czynn¹ rolê odgrywaj¹ w nich
wy³¹cznie przedstawiciele uprzywilejowanej elity, a ostatnie s³owo ma „par-
tia", czyli biurokracja. Konstytucja odsy³a wyborców po prostu — od Pon-
cjusza do Pi³ata(l).

207
Ten mechanizm jest bardzo precyzyjnie wyra¿ony w samym tekœcie usta-
wy zasadniczej. Artyku³ 126, który jest osi¹ konstytucji jako systemu poli-
tycznego, „zapewnia" ogó³owi obywateli i obywatelek prawo do zrzesza-
nia siê w organizacjach zawodowych, spó³dzielczych, m³odzie¿owych, spor-
towych, paramilitarnych, kulturalnych, technicznych i naukowych. Co siê
tyczy partii, czyli oœrodka w³adzy, to tutaj chodzi nie o prawo dla ogó³u,
lecz o przywileje dla mniejszoœci. „...Najaktywniejsi i najbardziej œwiado-
mi (czyli odgórnie za takich uznani — L.T.) obywatele z szeregów klasy
robotniczej i innych warstw ludzi pracy zrzeszaj¹ siê w partii komunistycz-
nej... „reprezentuj¹cej kierownicze j¹dro wszystkich organizacji, zarówno
spo³ecznych jak i pañstwowych". Ta zdumiewaj¹ca ze wzglêdu na sw¹
szczeroœæ formu³a, wprowadzona do tekstu samej konstytucji, ods³ania ca³¹
fikcyjnoœæ politycznej roli „organizacji spo³ecznych", tych filii podlegaj¹-
cych biurokratycznej firmie.
Je¿eli jednak nie bêdzie walki miêdzy partiami, to mo¿e podczas demo-
kratycznych wyborów bêd¹ mog³y ujawniæ siê ró¿ne frakcje wewn¹trz jed-
nej partii? Na pytanie dziennikarza francuskiego o ugrupowania w partii
rz¹dz¹cej Mo³otow odpowiedzia³: „w partii... czyniono próby stworzenia
odrêbnych frakcji... ale ju¿ od kilku lat sytuacja w tym wzglêdzie uleg³a
zdecydowanej zmianie i partia komunistyczna jest naprawdê jednolita".
Najlepiej dowodz¹ tego nieustaj¹ce czystki i obozy koncentracyjne! Po
komentarzach Mo³otowa mechanizm demokracji jest ostatecznie jasny. „Co
pozostaje z Rewolucji PaŸdziernikowej — zapytuje Viktor Serge — je¿eli
ka¿dy robotnik, który pozwala sobie na ¿¹dania lub krytyczn¹ ocenê, jest
wiêziony? O, po czymœ takim mo¿na sobie ustanowiæ tajne g³osowanie
jakiego dusza zapragnie!" Rzeczywiœcie — na tajne g³osowanie nie czyni
zakusów tak¿e Hitler.
Teoretyczne rozwa¿ania o wzajemnym stosunku klas i partii przeci¹ga-
ne s¹ przez reformatorów na si³ê. Chodzi nie o socjologiê, a o interesy
materialne. Rz¹dz¹ca partia w ZSRR jest monopolistyczn¹ machin¹ biuro-
kratyczn¹, która doprawdy ma co traciæ, ale niczego ju¿ wiêcej do zdoby-
cia. „¯yzn¹ glebê" chce ona zachowaæ wy³¹cznie dla siebie samej.
W kraju, w którym jeszcze nie zastyg³a lawa rewolucji, w³asne przywi-
leje parz¹ uprzywilejowanych, jak skradziony z³oty zegarek z³odzieja-no-
wicjusza. Rz¹dz¹ca warstwa radziecka nauczy³a siê czysto bur¿ujskiego
strachu przed masami. Stalin z pomoc¹ Kominternu daje „teoretyczne"
uzasadnienie rosn¹cych przywilejów elity radzieckiej, z pomoc¹ obozów

208
koncentracyjnych broni jej przed niezadowoleniem. ¯eby mechanizm ten
móg³ siê utrzymaæ, Stalin musi co pewien czas stawaæ po stronie „ludu"
przeciwko biurokracji, rozumie siê — za jej milcz¹c¹ zgod¹. Do tajnego
g³osowania musi on uciec siê po to, ¿eby chocia¿ czêœciowo oczyœciæ apa-
rat pañstwowy z prze¿eraj¹cej go korupcji.
Jeszcze w 1928 roku Krakowski pisa³ w zwi¹zku z szeregiem ujawnio-
nych wypadków biurokratycznego gangsterstwa: „Najbardziej charaktery-
styczna w tej fali skandali i najniebezpieczniejsza jest biernoϾ mas, jesz-
cze bardziej mas komunistycznych ni¿ bezpartyjnych... W nastêpstwie stra-
chu wobec tych, którzy maj¹ w³adzê lub po prostu wskutek politycznej
obojêtnoœci, przechodzi³y one obok bez sprzeciwu, albo ogranicza³y siê
tylko do szemrania". Po oœmiu latach, jakie up³ynê³y od tamtego momentu,
sytuacja sta³a siê o wiele gorsza. Ujawniaj¹ce siê na ka¿dym kroku gnicie
aparatu zaczê³o zagra¿aæ samemu istnieniu pañstwa, ju¿ nie jako narzê-
dzia przekszta³cenia spo³eczeñstwa w duchu socjalistycznym, lecz jako
Ÿród³a w³adzy, dochodów i przywilejów warstwy rz¹dz¹cej. Stalin zmu-
szony by³ ods³oniæ ten motyw reformy: „Mamy niema³o urzêdów — mówi³
Howardowi — które pracuj¹ Ÿle... Tajne wybory w ZSRR w rêkach ludno-
œci bêd¹ biczem na Ÿle pracuj¹ce organy w³adzy". Wymowne wyznanie: po
stworzeniu spo³eczeñstwa socjalistycznego w³asnymi rêkami, biurokracja
poczu³a potrzebê... bicza! Taki jest jeden z motywów reformy konstytucyj-
nej. Ale jest i inny, nie mniej wa¿ny.
Likwiduj¹c rady, nowa konstytucja roztapia robotników w ogólnej ma-
sie ludnoœci. Rady jako organy polityczne ju¿ dawno, co prawda, utraci³y
znaczenie, lecz wraz ze wzrostem antagonizmów spo³ecznych i wraz z ock-
niêciem siê nowej generacji mog³yby ponownie o¿yæ. Najbardziej, rzecz
jasna, trzeba siê baæ rad miejskich ze wzrastaj¹cym udzia³em nowych i
wymagaj¹cych komsomolców. W miastach kontrakt pomiêdzy luksusem i
bied¹ zbyt rzuca siê w oczy. Pierwsz¹ trosk¹ radzieckiej elity jest od¿egna-
nie siê od rad robotniczych i ¿o³nierskich. Z niezadowoleniem rozproszonej
wsi poradziæ sobie mo¿na znacznie ³atwiej. Ko³choŸników mo¿na nawet
nie bez powodzenia wykorzystaæ przeciwko robotnikom z miast. Reakcja
biurokratyczna nie pierwszy raz opiera siê na wsi, przeciwstawiaj¹c j¹
miastu.
To, co w nowej konstytucji jest pryncypialne i wielkie, co rzeczywiœcie
stawia j¹ wysoko ponad najbardziej demokratyczne konstytucje pañstw
bur¿uazyjnych, to tylko wodnista wyliczanka podstawowych dokumentów

209
Rewolucji PaŸdziernikowej. To, co siê tyczy zdobyczy ekonomicznych,
wypacza rzeczywistoœæ fa³szyw¹ perspektyw¹ i samochwalstwem. Wresz-
cie wszystko, co siê tyczy swobód i demokracji, jest na wskroœ przesi¹kniê-
te duchem uzurpacji i cynizmu.
Bêd¹c ogromnym krokiem wstecz od zasad socjalistycznych ku bur¿u-
azyjnym, nowa konstytucja, skrojona i uszyta na miarê warstwy rz¹dz¹cej,
idzie po tej samej linii dziejowej, co wyrzeczenie siê rewolucji œwiatowej na
rzecz Ligi Narodów, co restaurowanie rodziny bur¿uazyjnej, co zast¹pie-
nie milicji terytorialnych skoszarowan¹ armi¹, co przywrócenie rang i or-
derów i co wzrost nierównoœci. Utrwalaj¹c prawnie absolutyzm „ponad-
klasowej" biurokracji, nowa konstytucja stwarza przes³anki polityczne do
odrodzenia siê nowej klasy posiadaczy.

210
XI. DOK¥D ZMIERZA ZSRR?

BONAPARTYZM JAKO RE¯YM KRYZYSU

Na pytanie, jakie w pewnym miejscu zadaliœmy w imieniu czytelnika:


w jaki sposób rz¹dz¹ce ugrupowanie, mimo wszystkich niezliczonych b³ê-
dów, które pope³ni³o, zdo³a³o skupiæ w swych rêkach nieograniczon¹ w³a-
dzê? lub inaczej —jak nale¿y wyt³umaczyæ sobie sprzecznoœci pomiêdzy
ideowym ubóstwem termidorianów a ich materialn¹ potêg¹? — mo¿na
obecnie odpowiedzieæ znacznie bardziej konkretnie i kategorycznie. Spo³e-
czeñstwo radzieckie nie jest jednolite. To, co dla jednej klasy lub warstwy
jest wad¹, dla innej okazuje siê zalet¹. Je¿eli z punktu widzenia spo³eczeñ-
stwa socjalistycznego polityka biurokracji mo¿e wywo³aæ oszo³omienie
swymi sprzecznoœciami i niedorzecznoœciami, to ta sama polityka jest bar-
dzo konsekwentna z punktu widzenia umocnienia w³adzy nowej warstwy
rz¹dz¹cej.
Popieranie ku³aka przez pañstwo (1923—1928) kry³o w sobie œmiertel-
ne niebezpieczeñstwo dla przysz³oœci socjalizmu. Ale za to biurokracji uda³o
siê z pomoc¹ drobnej bur¿uazji zwi¹zaæ awangardê proletariack¹ za rêce i
nogi, i zniszczyæ opozycjê bolszewick¹. „B³¹d" z punktu widzenia socjali-
zmu by³ czyst¹ wygran¹ z punktu widzenia biurokracji. Kiedy ku³ak zacz¹³
jej samej zagra¿aæ wprost, skierowa³a broñ przeciwko niemu. Paniczne
rozprawienie siê z ku³akiem, rozszerzone na œredniaka, kosztowa³o gospo-
darkê nie mniej ni¿ obcy najazd. Biurokracja obroni³a jednak swoj¹ pozy-
cjê. Zaledwie rozgromiwszy wczorajszego sojusznika, ze wszech si³ zaczê-
³a stwarzaæ now¹ arystokracjê. Czy¿by dywersja wobec socjalizmu? Oczy-
wiœcie, ale za to jakie¿ umocnienie rz¹dz¹cej kasty! Biurokracja radziecka

211
podobna jest pod tym wzglêdem do wszystkich klas panuj¹cych, gotowa
jest przymykaæ oczy na najprymitywniejsze b³êdy swoich przywódców w
sferze polityki ogólnej, je¿eli w zamian za to wykazuj¹ oni bezwarunkowe
poœwiêcenie w obronie jej przywilejów. Im bardziej nowych panów sytu-
acji ogarnia niepokój, tym wy¿ej ceni¹ sobie oni bezwzglêdnoœæ postêpo-
wania w obliczu najl¿ejszego zagro¿enia nabytych przez siê praw. Z tego
punktu widzenia kasta parweniuszy dobiera swych przywódców. Na tym
w³aœnie polega tajemnica sukcesu Stalina.
Wzrost potêgi i niezale¿noœci biurokracji nie jest jednak nieograniczo-
ny. Istniej¹ takie czynniki historyczne, które s¹ silniejsze od marsza³ków,
a nawet od generalnych sekretarzy. Racjonalizacja gospodarki jest nie do
pomyœlenia bez dok³adnej ewidencji. Ewidencja nie daje siê pogodziæ z
samowol¹ biurokracji. Potrzebê przywrócenia stabilnoœci rubla, czyli unie-
zale¿nienie go od „przywódców", narzuca biurokracji ta okolicznoœæ, ¿e
jej absolutyzm popada w coraz wiêksz¹ sprzecznoœæ z rozwojem si³ wy-
twórczych kraju, tak samo, jak w swoim czasie monarchia absolutna sta-
³a siê nie do pogodzenia z rozwojem rynku bur¿uazyjnego. Rozrachunek
finansowy nieuchronnie musi nadaæ walce ró¿nych warstw spo³ecznych
bardziej jawny charakter. Kwestia stawek wynagrodzenia, niemal zupe³-
nie obojêtna w epoce systemu kartkowego, obecnie nabiera dla robotni-
ków decyduj¹cego znaczenia, a wraz z tym równie¿ i problem zwi¹zków
zawodowych. Odgórne mianowanie czynowników zwi¹zkowych bêdzie
musia³o napotykaæ na coraz wiêkszy sprzeciw. Co wiêcej: przy wynagro-
dzeniu akordowym robotnik jest bezpoœrednio zainteresowany w prawi-
d³owej organizacji pracy. Stachanowcy coraz g³oœniej uskar¿aj¹ siê na
braki w organizacji produkcji. Coraz bardziej nieznoœny staje siê nepo-
tyzm biurokratyczny przy mianowaniu dyrektorów, in¿ynierów itp. Spó³-
dzielczoœæ i handel pañstwowy o wiele bardziej ni¿ dawniej popadaj¹ w
zale¿noœæ od konsumentów. Ko³chozy i poszczególni ko³choŸnicy naby-
waj¹ umiejêtnoœci przek³adania swych rozliczeñ z pañstwem na jêzyk
liczb. Nie zechc¹ oni pokornie znosiæ mianowanych odgórnie szefów, któ-
rych jedynymi nieraz walorami s¹ powi¹zania z lokaln¹ klik¹ biurokra-
tyczn¹. Wreszcie — kwestia rubla mo¿e rzuciæ snop œwiat³a na najbar-
dziej utajon¹ sferê: na legalne i nielegalne dochody biurokracji. W taki
sposób w st³amszonym politycznie kraju obrót pieni¹dza staje siê wa¿n¹
dŸwigni¹ mobilizacji si³ opozycyjnych i jest zwiastunem zmierzchu „oœwie-
conego" absolutyzmu.

212
Podczas gdy rozwój przemys³u i objêcie rolnictwa pañstwowym planem
gospodarczym komplikuje niezwykle zadania zarz¹du pañstwem, gdy¿ na
naczelnym miejscu stawia problem jakoœci, biurokratyzm zabija wszelk¹
twórcz¹ inicjatywê i poczucie odpowiedzialnoœci, bez czego nie ma i nie
mo¿e byæ postêpu jakoœci. Plagi biurokratyzmu zapewne nie wystêpuj¹ tak
jaskrawo na gruncie wielkiego przemys³u, ale za to, na równi ze spó³dziel-
czoœci¹, tocz¹ przemys³ lekki i spo¿ywczy, ko³chozy, drobny przemys³ te-
renowy, czyli wszystkie te ga³êzie gospodarki, które przede wszystkim s³u-
¿¹ ludnoœci.
Postêpowoœæ biurokracji radzieckiej przypada na okres przenoszenia na
grunt ZSRR najwa¿niejszych zdobyczy technicznych kapitalizmu. Na pod-
stawach stworzonych przez rewolucjê dokonano wstêpnego dzie³a zapo¿y-
czeñ, naœladownictwa i zaszczepiania. Na razie jednak wci¹¿ jeszcze nie
by³o nawet mowy o jakimkolwiek b¹dŸ nowatorstwie w³asnym w dziedzi-
nie techniki, nauki lub sztuki. Gigantyczne fabryki wed³ug gotowych wzo-
rów zachodnich mo¿na budowaæ równie¿ na rozkaz biurokracji, co prawda
trzykrotnie dro¿ej. Im dalej jednak, tym bardziej gospodarka ma do czynie-
nia z problemem jakoœci, który wymyka siê z r¹k biurokracji niczym cieñ.
Radziecka produkcja jest niejako naznaczona szarym piêtnem monotonii.
W warunkach znacjonalizowanej gospodarki jakoϾ wymaga demokracji
wytwórców i konsumentów, swobody krytyki i inicjatywy, czyli warunków
nie daj¹cych siê pogodziæ z totalitarnym re¿ymem strachu, fa³szu i po-
chlebstw.
Po problemie jakoœci przychodzi kolej na o wiele trudniejsze i wrêcz
kolosalne zadanie, które mo¿na zaliczyæ do kategorii w³asnego nowator-
stwa w dziedzinie techniki i kultury. Staro¿ytny filozof powiedzia³, ¿e
ojcem wszechrzeczy jest spór. Tam, gdzie swobodne œcieranie siê idei jest
niemo¿liwe, tam równie¿ nie powstaj¹ nowe wartoœci. To prawda, ¿e dyk-
tatura rewolucyjna z natury swej oznacza surowe ograniczenia wolnoœci.
Ale to w³aœnie dlatego epoki rewolucyjne nigdy nie byty okresami ko-
rzystnymi dla kultury i twórczoœci artystycznej; one jedynie oczyszcza³y
dla nich arenê. Dyktatura proletariatu tym rozleglejsze pole otwiera przed
geniuszem cz³owieka, im bardziej sama przestaje byæ dyktatur¹. Kultura
socjalistyczna zacznie rozkwitaæ dopiero w miarê obumierania pañstwa.
To proste i niewzruszone prawo dziejowe oznacza zarazem wyrok œmier-
ci na obecny re¿ym polityczny w ZSRR. Demokracja radziecka nie jest
postulatem formu³owanym w imiê abstrakcyjnie pojmowanej polityki, a

213
w jeszcze mniejszym stopniu — moralnoœci. Sta³a siê ona kwesti¹ ¿ycia
i œmierci dla kraju.
Gdyby nowe pañstwo nie mia³o innych interesów poza interesami spo³e-
czeñstwa, to obumieranie funkcji przymusu stopniowo sta³oby siê proce-
sem bezbolesnym. Lecz pañstwo nie jest tworem bezcielesnym. Jego spe-
cyficzne funkcje spowodowa³y powstanie specjalnych organów. Jako ca-
³oœæ biurokracja troszczy siê nie tyle o poszczególne funkcje, co o tê dani-
nê, jak¹ otrzymuje dziêki tym funkcjom. Kasta rz¹dz¹ca d¹¿y do umocnie-
nia i do uwiecznienia organów przymusu. Nie szczêdzi ona niczego i nie
oszczêdza nikogo, byle zagwarantowaæ sobie w³adzê i dochody. Im bar-
dziej rozwój kieruje siê przeciwko niej, tym bezlitoœniejsz¹ staje siê ona
wobec przoduj¹cych elementów narodu. Dogmat nieomylnoœci wysunê³a
ona, podobnie jak koœció³ katolicki, w okresie swego zmierzchu, ale za to
od razu wynios³a go do takiego znaczenia, o jakim papie¿ rzymski nawet
nie móg³ marzyæ.
Coraz natrêtniejsze ubóstwianie Stalina jest, przy ca³ej swej karykatu-
ralnoœci, niezbêdnym elementem re¿ymu. Biurokracja potrzebuje nietykal-
nego superarbitra, swego pierwszego konsula, albo wrêcz cesarza, i na
swych w³asnych ramionach wynosi w górê tego, który najlepiej potrafi za-
pewniæ urzeczywistnienie jej pretensji do panowania. „Si³a charakteru"
przywódcy, któr¹ tak bardzo zachwycaj¹ siê dyletanccy literaci z Zachodu,
jest w rzeczywistoœci wynikiem zbiorowego nacisku ca³ej kasty, gotowej
na wszystko w obronie swej pozycji. Ka¿dy z biurokratów w swojej funk-
cji uwa¿a: „pañstwo to ja!". W osobie Stalina ka¿dy z nich bez trudu od-
najduje siebie samego. Ale równie¿ w ka¿dym z nich Stalin odkrywa cz¹st-
kê w³asnego ducha. Stalin jest uosobieniem biurokracji: na tym polega jego
polityczna osobowoϾ.
Cezaryzm, albo jego bur¿uazyjna forma — bonapartyzm, wstêpuje na
scenê dziejow¹ w takich momentach, kiedy to ostra walka miêdzy dwoma
obozami powoduje wyniesienie siê w³adzy pañstwowej ponad naród i za-
pewnia jej z pozoru ca³kowit¹ niezale¿noœæ wzglêdem klas, zaœ naprawdê
tylko niezbêdn¹ swobodê ruchów dla obrony uprzywilejowanych. Re¿ym
stalinowski, wyniesiony ponad zatomizowane politycznie spo³eczeñstwo,
opiera siê na korpusie policyjnym i oficerskim, i nie dopuszcza do ¿adnej
kontroli nad sob¹; reprezentuje on jawn¹ odmianê bonapartyzmu nowego,
jeszcze w historii nieznanego typu. Cezaryzm powsta³ w warunkach spo³e-
czeñstwa niewolniczego, wstrz¹sanego walk¹ wewnêtrzn¹. Bonapartyzm

214
jest jednym z narzêdzi politycznych ustroju kapitalistycznego w jego kry-
tycznych okresach. Stalinizm stanowi odmianê tego¿ systemu, ale na fun-
damentach pañstwa robotniczego, rozdzieranego antagonizmami pomiê-
dzy zorganizowan¹ i uzbrojon¹ elit¹ radzieck¹ a bezbronnymi masami lu-
dzi pracy.
Jak œwiadczy historia, bonapartyzm mo¿e doskonale pogodziæ siê z po-
wszechnym, a nawet z tajnym prawem wyborczym.
Demokratycznym rytua³em bonapartyzmu s¹ plebiscyty. Co pewien czas
obywatelom zadawane jest pytanie: jesteœ za czy przeciw wodzowi? Przy
czym g³osuj¹cy czuje lufê rewolweru u skroni. Od czasów Napoleona III,
który obecnie sprawia wra¿enie prowincjonalnego dyletanta, technika ta nie-
bywale siê rozwinê³a. Nowa konstytucja radziecka, ustanawiaj¹ca bonapar-
tyzm oparty na plebiscytach, jest rzeczywiœcie zwieñczeniem systemu.
W ostatecznym rozrachunku bonapartyzm radziecki zawdziêcza swe
powstanie opóŸnieniu siê rewolucji œwiatowej. Jednak w krajach kapitali-
stycznych ta sama przyczyna zrodzi³a faszyzm. Dochodzimy oto do zaska-
kuj¹cego na pierwszy rzut oka, ale przecie¿ nieuchronnego wniosku: zdu-
szenie demokracji radzieckiej przez wszechmocn¹ bur¿uazjê, jak równie¿
zniszczenie demokracji bur¿uazyjnej przez faszyzm, spowodowane s¹ jed-
n¹ i t¹ sam¹ przyczyn¹ — spóŸnieniem siê œwiatowego proletariatu z roz-
wi¹zaniem zadania, jakie postawi³a mu historia. Mimo g³êbokich ró¿nic,
gdy chodzi o podstawy spo³eczne, stalinizm i faszyzm s¹ zjawiskami syme-
trycznymi. Dziêki licznym swym cechom s¹ one zabójczo podobne do sie-
bie. Zwyciêski ruch rewolucyjny w Europie wstrz¹sn¹³by nie tylko faszy-
zmem, ale równie¿ bonapartyzmem radzieckim. Odwracaj¹c siê ty³em do
rewolucji œwiatowej, biurokracja stalinowska ma ze swego punktu widze-
nia racjê: poddaje siê bowiem tylko instynktowi samozachowawczemu.

WALKA BIUROKRACJI Z „WROGAMI KLASOWYMI"

Od samego pocz¹tku radzieckiego re¿ymu partia by³a przeciwwag¹ biu-


rokracji. Podczas gdy biurokracja zarz¹dza³a pañstwem, partia kontrolo-
wa³a biurokracjê. Bacznie obserwuj¹c, ¿eby nierównoœæ nie wykracza³a
poza granice koniecznoœci, partia zawsze znajdowa³a siê w stanie b¹dŸ to
jawnej, b¹dŸ te¿ zamaskowanej walki z biurokracj¹. Historyczna rola frak-
cji Stalina polega na tym, ¿e zlikwidowa³a ona to rozdwojenie, podporz¹d-
kowawszy partiê jej w³asnemu aparatowi, i w ten sposób powsta³ obecny

215
re¿ym totalitarny. Zwyciêstwo Stalina by³o zagwarantowane tym, ¿e to
w³aœnie on odda³ biurokracji tê nieb³ah¹ przys³ugê.
Przez pierwszych dziesiêæ lat walki lewicowa opozycja nie przechodzi³a
z drogi pozyskiwania ideowego partii na drogê zdobycia w³adzy przeciwko
partii. Jej has³em by³o: reforma a nie rewolucja. Jednak¿e ju¿ w tamtym
okresie biurokracja by³a przygotowana na ka¿dy przewrót, ¿eby zabezpie-
czyæ siê przed demokratyczn¹ reform¹. Kiedy walka wesz³a w szczególnie
ostre stadium — w 1927 roku, Stalin, zwracaj¹c siê na posiedzeniu Komi-
tetu Centralnego do opozycji, oœwiadczy³: „Trzeba by wojny domowej, ¿eby
usun¹æ te kadry!". To co w s³owach Stalina by³o jedynie pogró¿k¹, sta³o
siê, wskutek szeregu klêsk proletariatu europejskiego, faktem historycz-
nym. Droga reformy przekszta³ci³a siê w drogê rewolucji.
Nieustaj¹ce czystki w partii i w organizacjach radzieckich maj¹ prze-
szkodziæ temu, by niezadowolenie mas znalaz³o swój artyku³owany wyraz
polityczny. Ale represje nie mog¹ zabiæ myœli, a tylko zapêdzaj¹ j¹ w pod-
ziemie. Szerokie krêgi komunistów, podobnie jak i bezpartyjnych, maj¹
dwa systemy pogl¹dów: oficjalny i tajny. Stosunki miêdzyludzkie s¹ prze-
¿arte na wskroœ szpiegostwem i donosicielstwem. Swych przeciwników
biurokracja niezmiennie podaje za wrogów socjalizmu. Za pomoc¹ fa³-
szerstw s¹dowych, które sta³y siê norm¹, podrzuca im dowolne przestêp-
stwa wed³ug w³asnego uznania. Pod groŸb¹ rozstrzelania wymusza na s³a-
bych wyznania, które sama im podyktuje, i nastêpnie takie œwiadectwa
czyni podstaw¹ oskar¿eñ przeciwko najwytrwalszym swym wrogom.
By³oby niewybaczaln¹ g³upot¹ i zbrodni¹ — poucza „Prawda" z 5 czerw-
ca 1936 roku, komentuj¹c „najdemokratyczniejsz¹ w œwiecie konstytucjê"
— mniemaæ, ¿e mimo likwidacji klas, si³y „klasowe wrogie socjalizmowi
pogodzi³y siê ze swoj¹ klêsk¹... Walka trwa". Kto tworzy te „wrogie si³y
klasowe"? OdpowiedŸ brzmi: „resztki kontrrewolucyjnych grup, bia³ogwar-
dzistów wszelkiej, maœci, zw³aszcza trockistowsko-zinowiewowskiej..." Po
sakramentalnym powo³aniu siê na „szpiegowskie, dywersyjne i terrorystycz-
ne poczynania" (trockistów i zinowiewowców!), organ Stalina zapowiada:
„równie¿ w przysz³oœci bêdziemy tward¹ rêk¹ biæ i niszczyæ wrogów ludu,
trockistowskie gady i furie, choæby siê one nie wiem jak zrêcznie masko-
wa³y". Takie pogró¿ki, powtarzaj¹ce siê codziennie w prasie radzieckiej,
s¹ zwyczajnym akompaniamentem towarzysz¹cym poczynaniom GPU.
Niejaki Pietrow, cz³onek partii od 1918 roku, uczestnik wojny domowej,
nastêpnie radziecki agronom i uczestnik prawicowej opozycji, zbieg³y za

216
granicê z zes³ania w 1936 roku, w nastêpuj¹cych s³owach charakteryzuje
obecnie w liberalnej gazecie emigracyjnej tak zwanych trockistów: „Lewi-
cowcy?... Pod wzglêdem mentalnoœci s¹ ostatnimi rewolucjonistami. Au-
tentycznymi i p³omiennymi. ¯adnego p³askiego praktycyzmu, ¿adnych kom-
promisów. Wspaniali ludzie. Lecz idee idiotyczne... Po¿ar œwiatowy i inne
brednie...". Pozostawmy na uboczu problem „idei". Moralno-polityczna
ocena ludzi lewicy przez ich prawicowego przeciwnika mówi sama za sie-
bie, to w³aœnie tych „ostatnich rewolucjonistów, autentycznych i p³omien-
nych" pu³kownicy i genera³owie GPU poci¹gaj¹ do odpowiedzialnoœci za...
dzia³alnoœæ kontrrewolucyjn¹ w interesie imperializmu.
Na równi ze zniesieniem ograniczeñ wobec osób pochodzenia bur¿uazyj-
nego, histeria w jak¹ wpada biurokracja z nienawiœci do opozycji bolszewic-
kiej, nabiera szczególnie wyrazistego sensu politycznego. Pojedyncze dekre-
ty w kwestii ich zatrudnienia, pracy i wykszta³cenia maj¹ za wyjœciow¹ prze-
s³ankê ten wzgl¹d, ¿e opór dawnych klas panuj¹cych obumiera w miarê tego,
jak coraz oczywistsz¹ staje siê niewzruszonoœæ nowych porz¹dków. „Teraz
ograniczenia te s¹ niepotrzebne" — wyjaœni³ Mo³otow na sesji CIK-u w stycz-
niu 1936 roku. Zarazem okazuje siê jednak, ¿e spoœród tych, którzy przez
ca³e ¿ycie walczyli o socjalizm, poczynaj¹c od najbli¿szych wspó³pracowni-
ków Lenina, jak Zinowiew i Kamieniew, werbowani s¹ najbardziej zaciekli
„wrogowie klasowi". W odró¿nieniu od bur¿uazji „trockiœci", wed³ug „Praw-
dy", wpadaj¹ w tym wiêksz¹ desperacjê, im wyraŸniejsze staj¹ siê zarysy
bezklasowego spo³eczeñstwa socjalistycznego. Bzdurnoœæ tej filozofii, skle-
conej z musu przys³oniêcia nowych stosunków starymi formu³ami, nie mo¿e,
rzecz jasna, ukryæ realnie dokonuj¹cego siê zwrotu antagonizmów spo³ecz-
nych.  jednej strony stworzenie kasty „dostojnych" otwiera szerokie mo¿li-
woœci kariery dla najambitniejszych latoroœli bur¿uazji — daj¹c im równe
prawa niczym siê nie ryzykuje; z drugiej strony — to samo zjawisko wzbu-
dza silne i bardzo groŸne niezadowolenie mas, zw³aszcza m³odzie¿y robotni-
czej: st¹d eksterminacyjna wyprawa na „furie i gady".
Miecz dyktatury, jaki uprzednio razi³ tych, którzy by chcieli przywróciæ
przywileje bur¿uazji, kieruje siê teraz przeciwko tym, którzy sprzeciwiaj¹
siê przywilejom biurokracji. Ciosy spadaj¹ nie na wrogów klasowych pro-
letariatu, a na awangardê proletariack¹. Odpowiednio do gruntownej zmiany
swej funkcji policja polityczna, któr¹ kiedyœ werbowano spoœród szczegól-
nie oddanych i ofiarnych bolszewików, tworzy obecnie najbardziej zdemo-
ralizowan¹ czêœæ biurokracji.

217
Ca³¹ sw¹ nienawiœæ ku tym, którzy przypominaj¹ im o przesz³oœci i
wywo³uj¹ strach przed przysz³oœci¹, termidorianie wk³adaj¹ w przeœlado-
wanie rewolucjonistów. Kwiat partii bolszewickiej — najbardziej niez³om-
ni i wierni — znajduje siê w wiêzieniach, w g³uchych zak¹tkach Syberii i
Azji Œrodkowej, w mno¿¹cych siê obozach koncentracyjnych. Szykany re-
wizji, blokady pocztowej i g³odu, opozycyjnoœci znosz¹ nawet w izolato-
rach i na Syberii. Na zes³aniu ¿ony oddziela siê przemoc¹ od mê¿ów w
jednym celu: z³amaæ kark i zmusiæ do poni¿enia siê. Lecz ci, którzy siê
pokajali, tak¿e nie mog¹ siê uratowaæ — przy pierwszym podejrzeniu lub
donosie zostan¹ zas¹dzeni na podwójn¹ karê. Pomoc dla zes³añców, nawet
ze strony krewnych, jest zwalczana jako przestêpstwo. Pomoc wzajemna
jest karana jako spisek.
W tych warunkach jedynym œrodkiem samoobrony jest strajk g³odowy.
GPU odpowiada nañ przymusowym karmieniem, albo daje mo¿noœæ umie-
rania. Setki opozycjonistów, Rosjan i cudzoziemców, zosta³o w tych latach
rozstrzelanych, zmar³o na skutek g³odówek lub pope³ni³o samobójstwo. W
ci¹gu dwunastu lat w³adze dziesi¹tki razy obwieszcza³y œwiatu o ostatecz-
nym wykorzenieniu opozycji. Ale podczas „czystki" w ostatnich miesi¹-
cach 1935 roku i w pierwszej po³owie 1936 roku wyrzucono z partii setki
tysiêcy osób, w tym kilkadziesi¹t tysiêcy „trockistów". Najaktywniejszych
natychmiast aresztowano i porozmieszczano po wiêzieniach i obozach kon-
centracyjnych. Wobec pozosta³ych Stalin, za poœrednictwem „Prawdy",
otwarcie zaleci³ lokalnym organom, by nie dawaæ im pracy. W kraju, w
którym jedynym pracodawc¹ jest pañstwo, œrodek ten oznacza powoln¹
œmieræ g³odow¹. Stara zasada — kto nie pracuje, ten nie je — zosta³a
zast¹piona now¹: kto nie ukorzy siê, ten nie je. Ilu bolszewików wyrzuco-
no, aresztowano, zes³ano, zniszczono, zaczynaj¹c od 1923 roku, kiedy to
zaczê³a siê era bonapartyzmu, dowiemy siê wtedy, gdy otworzymy archiwa
stalinowskiej policji politycznej. Ilu ich pozostaje w podziemiu, oka¿e siê,
gdy zacznie siê niszczenie biurokracji.
Jaki wp³yw na partiê licz¹c¹ 2 miliony cz³onków mo¿e mieæ 20-30 tysiê-
cy opozycjonistów? Zestawienie nagich liczb nie mówi jeszcze niczego.
Dziesi¹tka rewolucjonistów wystarczy, ¿eby w rozpalonej atmosferze poli-
tycznej przeci¹gn¹æ ca³y pu³k na stronê ludu. Nie przypadkowo sztaby
œmiertelnie boj¹ siê nielicznych kó³ek konspiracyjnych, a nawet jednostek.
Ten reakcyjny strach sztabów, przenikaj¹cy na wskroœ stalinowsk¹ biuro-
kracjê, wyjaœnia zaciek³oœæ, z jak¹ ona je zwalcza i jadowitoœæ oszczerstw.

218
Victor Serge, który przeszed³ w Zwi¹zku Radzieckim przez wszystkie
etapy represji, przeniós³ do Zachodniej Europy wstrz¹saj¹ce wieœci od tych,
którzy s¹ torturowani za wiernoœæ rewolucji i za wrogoœæ wobec jej graba-
rzy. „Nie wyolbrzymiam niczego — pisze on — wa¿ê ka¿de s³owo, mogê
ka¿de poprzeæ tragicznymi dowodami i nazwiskami. Poœród tej masy ofiar
i dysydentów, w wiêkszoœci milcz¹cych, jedna, heroiczna mniejszoœæ jest
mi bli¿sza, ni¿ wszystkie pozosta³e, bardziej droga dziêki swej energii, swemu
rozumowi, opanowaniu i wiernoœci wobec bolszewizmu wielkiej epoki.
Tysi¹ce tych komunistów pierwszych chwil, wspó³towarzyszy Lenina i
Trockiego, twórców republiki radzieckiej, kiedy to istnia³y rady, przeciw-
stawiaj¹ rozk³adowi wewnêtrznemu re¿ymu zasady socjalizmu, broni¹ jak
mog¹ (a wszystko, co mog¹, to zgadzaæ siê na wszelkie ofiary) praw klasy
robotniczej... Przynoszê wam wieœæ o tych, którzy s¹ tam uwiêzieni. Bêd¹
oni trzymaæ siê... jak d³ugo trzeba, do koñca, nawet je¿eli by mieli nie
zobaczyæ nowej jutrzenki nad rewolucj¹... Rewolucjoniœci Zachodu mog¹
na nich liczyæ: p³omieñ bêdzie podtrzymywany choæby w samych tylko
wiêzieniach. Oni tak¿e licz¹ na was. Powinniœcie, my powinniœmy broniæ
ich, ¿eby broniæ demokracji robotniczej w œwiecie, ¿eby odrodziæ wyzwo-
leñcze oblicze dyktatury proletariatu, ¿eby kiedyœ w koñcu przywróciæ ZSRR
jego wielkoœæ moraln¹ i zaufanie robotników..."

NIEUCHRONNOή NOWEJ REWOLUCJI

Snuj¹c rozwa¿ania na temat obumierania pañstwa, Lenin pisa³, ¿e na-


wyk przestrzegania regu³ wspó³¿ycia mo¿e wyeliminowaæ wszelk¹ koniecz-
noœæ przymusu, „je¿eli nie ma nic, co oburza, wywo³uje protest i bunt, co
powoduje koniecznoœæ st³umienia". W tym je¿eli kryje siê istota rzeczy.
Obecny re¿ym w ZSRR wywo³uje na ka¿dym kroku protest tym bardziej
piek¹cy, ¿e st³umiony. Biurokracja jest nie tylko aparatem przymusu, ale
równie¿ sta³ym Ÿród³em prowokacji. Samo istnienie zach³annej, k³amliwej
i cynicznej kasty rz¹dców nie mo¿e nie wzbudzaæ utajonego oburzenia.
Polepszenie siê sytuacji materialnej robotników nie pogodzi ich z w³adz¹,
odwrotnie — wzmagaj¹c w nich poczucie godnoœci i kieruj¹c ich myœli ku
ogólnym problemom politycznym, przygotuje konflikt z biurokracj¹.
Niezmienni „przywódcy" lubi¹ rozwodziæ siê nad koniecznoœci¹ „ucze-
nia siê", „opanowania techniki", „autoedukacji kulturalnej" i nad innymi
piêknymi rzeczami. Ale sama warstwa rz¹dz¹ca jest ignorancka i nieokrze-

219
sana, niczego na serio nie uczy siê, jest nielojalna i zachowuje siê po gru-
biañsku. Tym bardziej nieznoœne s¹ jej pretensje do sprawowania kurateli
nad wszystkimi dziedzinami ¿ycia spo³ecznego, do dyrygowania nie tylko
sklepikiem spó³dzielczym, ale i komponowaniem muzyki. Ludnoœæ ZSRR
nie mo¿e wznieœæ siê na wy¿szy stopieñ cywilizacji, nie wyzwoliwszy siê z
poni¿aj¹cej podleg³oœci wzglêdem kasty uzurpatorów.
Albo czynownik schrupie pañstwo robotnicze, albo te¿ klasa robotnicza
poradzi sobie z czynownikami! Tak wygl¹da obecnie sprawa, od rozstrzy-
gniêcia której zale¿¹ losy ZSRR. Ogromna wiêkszoœæ radzieckich robotni-
ków ju¿ obecnie jest wrogo usposobiona wzglêdem biurokracji, masy ch³op-
skie darz¹ je zdrow¹, plebejsk¹ nienawiœci¹. O ile, w przeciwieñstwie do
ch³opów, robotnicy prawie nie wkraczali na drogê otwartej walki, skazuj¹c
tym samym protestuj¹c¹ wieœ na b³¹dzenie i bezsilnoœæ, to nie tylko z po-
wodu represji: robotnicy obawiali siê, ¿e obaliwszy biurokracjê, oczyszcz¹
pole dla restauracji kapitalizmu. Stosunki wzajemne miêdzy pañstwem a
klas¹ s¹ o wiele bardziej z³o¿one, ni¿ wyobra¿aj¹ to sobie wulgarni „demo-
kraci". Bez gospodarki planowej Zwi¹zek Radziecki zosta³by cofniêty wstecz
o dziesiêciolecia. W tym sensie biurokracja nadal wype³nia niezbêdn¹ funk-
cjê. Wykonuje j¹ jednak tak, ¿e przygotowuje eksplozjê ca³ego systemu,
która mo¿e zmieœæ bez reszty rezultaty rewolucji. Robotnicy s¹ realistami.
Ani trochê nie ³udz¹c siê co do kasty rz¹dz¹cej, przynajmniej co do najbli¿-
szych wzglêdem siebie jej dolnych segmentów, widz¹ w niej na razie stró¿a
pewnej czêœci swych w³asnych zdobyczy. Gdy tylko dostrzeg¹ inn¹ mo¿li-
woœæ, przegoni¹ nieuchronnie nieuczciwego, nachalnego i niepewnego stró-
¿a; w tym celu trzeba, ¿eby na Zachodzie lub na Wschodzie zaœwita³a
jutrzenka rewolucyjna.
Ustanie jawnej walki politycznej przyjaciele i agenci Kremla przedstawia-
j¹ jako „stabilizacjê" re¿ymu. W rzeczy samej oznacza to tylko chwilow¹
stabilizacjê biurokracji przy zagnaniu g³êboko pod ziemiê niezadowolenia
ludu. M³ode pokolenie odczuwa szczególnie boleœnie jarzmo „oœwieconego
absolutyzmu", w którym znacznie wiêcej jest absolutyzmu ni¿ oœwiecenia.
Coraz bardziej z³owieszcza czujnoœæ biurokracji wobec wszelkich przeb³y-
sków ¿ywej myœli, jak równie¿ nasilenie poza granice wytrzyma³oœci pe-
anów na czeœæ dobrotliwej opatrznoœci w osobie „wodza", znamionuje jed-
nak¿e wzmagaj¹c¹ siê rozbie¿noœæ pomiêdzy pañstwem a spo³eczeñstwem,
coraz wiêksze zagêszczenie sprzecznoœci wewnêtrznych, jakie napieraj¹ na
mury pañstwa, szukaj¹ sobie ujœcia i w koñcu nieuchronnie je znajd¹. Dla

220
prawid³owej oceny sytuacji w kraju najwiêksze znaczenie maj¹ bynajmniej
nie rzadkie akty terrorystyczne przeciwko przedstawicielom w³adzy. Najg³o-
œniejszym by³o zamordowanie Kirowa, [rêcznego i pozbawionego skrupu-
³ów dyktatora Leningradu, typowego reprezentanta swojej korporacji. Same
w sobie akty terroru mniej ni¿ cokolwiek innego mog¹ przyczyniæ siê do
obalenia oligarchii bonapartystowskiej. O ile poszczególny biurokrata boi
siê rewolweru, o tyle biurokracja jako ca³oœæ nie bez skutków eksploatuje
terror dla usprawiedliwienia swych w³asnych gwa³tów, .r¿y okazji doczepia-
j¹c swych przeciwników politycznych do morderstwa (sprawa Zinowiewa,
Kamieniewa i innych). Terror indywidualny jest narzêdziem niecierpliwych
lub zrozpaczonych indywiduów, nale¿¹cych najczêœciej do najm³odszej ge-
neracji samej biurokracji. Ale — tak samo jak za carskich czasów — mor-
derstwa polityczne s¹ bezb³êdn¹ oznak¹ atmosfery przedburzowej zapowia-
daj¹ nastanie jawnego kryzysu politycznego.
Wprowadzaj¹c now¹ konstytucjê, biurokracja pokazuje, ¿e sama czuje
groŸbê i podejmuje œrodki zapobiegawcze. Nie raz ju¿ jednak zdarza³o siê,
¿e dyktatura biurokratyczna, szukaj¹c ocalenia w „liberalnych" reformach,
os³abia³a jedynie sam¹ siebie. Obna¿aj¹c bonapartyzm, nowa konstytucja
stwarza zarazem pó³legaln¹ os³onê do walki z nim. Rywalizacja wyborcza
biurokratycznych klik mo¿e staæ siê pocz¹tkiem szerszej walki politycznej.
Bat na „Ÿle funkcjonuj¹ce organy w³adzy" mo¿e przeobraziæ siê w bat na
bonapartyzm. Wszelkie wskaŸniki s¹ zbie¿ne w tym, ¿e dalszy rozwój po-
winien nieuchronnie doprowadziæ do starcia pomiêdzy bardziej ju¿ dojrza-
³ymi pod wzglêdem ogólnej kultury si³ami narodu a oligarchi¹ biurokra-
tyczn¹. Pokojowego wyjœcia z kryzysu nie ma. Jeszcze ¿aden diabe³ dobro-
wolnie nie obcina³ swych pazurów. Swoich pozycji biurokracja radziecka
bez walki nie odda. Rozwój zdecydowanie prowadzi na drogê rewolucji.
W razie energicznego naporu mas ludowych i nieuchronnego w takich
warunkach rozbicia wewnêtrznego w ³onie aparatu w³adzy, opór panuj¹-
cych mo¿e byæ znacznie s³abszy, ni¿ to siê obecnie wydaje. Jednak¿e co do
tego mo¿liwe s¹ tylko przypuszczenia. W ka¿dym razie biurokracjê mo¿na
usun¹æ tylko si³¹ rewolucyjn¹ i, jak zawsze, ofiary bêd¹ tym mniejsze, im
natarcie bêdzie œmielsze i bardziej energiczne. Przygotowaæ je i stan¹æ na
czele mas w dogodnej sytuacji historycznej — oto na czym polega zadanie
radzieckiej sekcji Czwartej Miêdzynarodówki. Dzisiaj jest ona jeszcze s³a-
ba i zapêdzona w podziemie. Lecz nielegalne istnienie partii nie oznacza
niebytu; to tylko trudna forma bycia.

221
Represje mog¹ byæ skuteczne wobec klasy schodz¹cej ze sceny dziejo-
wej — dyktatura rewolucyjna 1917—1923 ca³kowicie to udowodni³a. Ale
gwa³ty zadawane awangardzie rewolucyjnej nie uratuj¹ kasty, która siê ju¿
prze¿y³a, je¿eli Zwi¹zkowi Radzieckiemu s¹dzony jest dalszy rozwój.
Rewolucja, któr¹ biurokracja szykuje sama przeciw sobie nie bêdzie
spo³eczn¹, tak jak Rewolucja PaŸdziernikowa w 1917 roku. Tym razem nie
chodzi o zmianê podstaw ekonomicznych spo³eczeñstwa, o zast¹pienie jed-
nych form w³asnoœci innymi. Historia zna³a nie tylko rewolucje spo³eczne,
które zastêpowa³y re¿ym feudalny bur¿uazyjnym, ale i polityczne, które,
nie naruszaj¹c podstaw ekonomicznych spo³eczeñstwa, zmiata³y z areny
star¹ rz¹dz¹c¹ elitê (1830 i 1848 rok we Francji, luty 1917 roku w Rosji
itp.). Obalenie kasty bonapartystowskiej bêdzie mieæ, rzecz jasna, g³êbokie
konsekwencje spo³eczne; ale samo mieœci siê ca³kowicie w ramach prze-
wrotu politycznego.
Pañstwo, jakie powsta³o z rewolucji robotniczej, istnieje po raz pierw-
szy w historii. Nigdzie nie zapisano tych etapów, przez jakie musi ono
przejœæ. To prawda, i¿ teoretycy i twórcy ZSRR spodziewali siê, ¿e na
wskroœ przejrzysty i elastyczny system rad pozwoli pañstwu na przeobra-
¿enie siê w trybie pokojowym, na rozp³yniêcie siê i obumarcie na odpo-
wiednim etapie ekonomicznej i cywilizacyjnej ewolucji spo³eczeñstwa. ¯ycie
jednak i tym razem okaza³o siê o wiele bardziej skomplikowane ni¿ wyni-
ka³oby to z teorii. Proletariatowi zacofanego kraju s¹dzone by³o dokonaæ
pierwszej rewolucji socjalistycznej. Wszystko wskazuje na to, ¿e ten histo-
ryczny przywilej bêdzie on musia³ przyp³aciæ drug¹, dodatkow¹ rewolucj¹
— przeciwko biurokratycznemu absolutyzmowi. Program nowej rewolucji
zale¿y pod wieloma wzglêdami od momentu, kiedy siê ona rozpali, od po-
ziomu, jaki osi¹gnie wtedy kraj i, w ogromnym stopniu, od sytuacji miê-
dzynarodowej. Zasadnicze elementy programu, jasne ju¿ teraz, zosta³y przed-
stawione w toku ca³ej tej ksi¹¿ki jako obiektywny wniosek z analizy sprzecz-
noœci re¿ymu radzieckiego.
Chodzi nie o to, ¿eby jedn¹ klikê rz¹dz¹c¹ zamieniæ na inn¹, ale o to,
¿eby zmieniæ same metody zarz¹dzania gospodark¹ i kierowania kultur¹.
Biurokratyczny absolutyzm musi ust¹piæ miejsca demokracji radzieckiej.
Przywrócenie prawa do krytyki i rzeczywistej swobody wyborów jest nie-
zbêdnym warunkiem dalszego rozwoju kraju. Wymaga to przywrócenia
swobody partii radzieckich, poczynaj¹c od bolszewików, i odrodzenia zwi¹z-
ków zawodowych. Przeniesienia na gospodarkê demokracja oznacza rady-

222
kaln¹ rewizjê planów w interesie ludzi pracy. Swobodna dyskusja nad pro-
blemami gospodarczymi obni¿y wydatki uboczne z tytu³u biurokratycz-
nych b³êdów i meandrów. Kosztowne zabawki — pa³ace rad, nowe teatry,
pokazowe metro — ust¹pi¹ miejsca mieszkaniom dla robotników. „Bur¿u-
azyjne normy dystrybucji" zostan¹ wt³oczone w granice œcis³ej konieczno-
œci, ¿eby w miarê wzrostu dobrobytu spo³eczeñstwa ust¹piæ miejsca rów-
noœci socjalistycznej. Rangi zostan¹ natychmiast zniesione, b³yskotki do
zawieszania na piersi jako ordery wrzucone do tygla. M³odzie¿ bêdzie mog³a
swobodnie oddychaæ, krytykowaæ, pope³niaæ b³êdy i dojrzewaæ. Nauka i
sztuka wyzwol¹ siê z okowów. Wreszcie, polityka zagraniczna powróci do
tradycji internacjonalizmu rewolucyjnego.
Bardziej ni¿ kiedykolwiek los Rewolucji PaŸdziernikowej wi¹¿e siê obec-
nie z losem Europy i ca³ego œwiata. Na Pó³wyspie Pirenejskim, we Francji,
w Belgii rozstrzyga siê teraz problem Zwi¹zku Radzieckiego. W chwili,
gdy ksi¹¿ka ta pojawi siê w ksiêgarniach, sytuacja bêdzie zapewne niepo-
równanie bardziej klarowna, ni¿ dzisiaj, w dniach wojny domowej pod
murami Madrytu. Je¿eli biurokracja radziecka dziêki wiaro³omnej polityce
„Frontów Ludowych" zapewni zwyciêstwo reakcji w Hiszpanii i we Fran-
cji, a Komintern robi w tym kierunku wszystko, co mo¿e, to zwi¹zek Ra-
dziecki znajdzie siê na skraju zguby i na porz¹dku dnia bêdziemy mieli
raczej bur¿uazyjn¹ kontrrewolucjê ni¿ powstanie robotników przeciwko
biurokracji. Je¿eli zaœ, mimo zespolonego sabota¿u reformistycznych i „ko-
munistycznych" przywódców, proletariat Zachodniej Europy przebije so-
bie drogê do w³adzy, to wtedy otworzy siê nowy rozdzia³ w historii ZSRR.
Pierwsze zaœ zwyciêstwo rewolucji w Europie przebiegnie niczym pr¹d
elektryczny poprzez masy radzieckie, wyprostuje im karki, pobudzi ducha
niezawis³oœci, przebudzi tradycje 1905 i 1917 roku, podwa¿y pozycje bo-
napartystowskiej biurokracji i nada Czwartej Miêdzynarodówce znaczenie
nie mniejsze, ni¿ Rewolucja PaŸdziernikowa nada³a Trzeciej. Tylko na tej
drodze pierwsze pañstwo robotnicze zostanie ocalone dla socjalistycznej
przysz³oœci.

223
224
DODATKI

SOCJALIZM W JEDNYM KRAJU

Reakcyjne tendencje do autarkii s¹ odruchem samoobronnym podsta-


rza³ego kapitalizmu w obliczu zadania, jakie postawi³a historia: uwolniæ
ekonomiê z okowów w³asnoœci prywatnej i pañstwa narodowego, a tak¿e
planowo zorganizowaæ j¹ na ca³ym naszym globie.
W leninowskiej „Deklaracji praw ludu pracuj¹cego i wyzyskiwanego",
któr¹ Rada Komisarzy Ludowych wnios³a pod obrady Zgromadzenia Usta-
wodawczego w krótkim okresie jego istnienia, „podstawowe zadanie" no-
wego ustroju zosta³o tak sformu³owane: „Ustanowienie socjalistycznej or-
ganizacji spo³eczeñstwa i zwyciêstwo socjalistycznej organizacji spo³eczeñ-
stwa i zwyciêstwo socjalizmu we wszystkich krajach". Miêdzynarodowy
charakter rewolucji jest wiêc zapisany w podstawowym dokumencie nowe-
go re¿ymu. W tamtych czasach nikt nawet nie oœmiela³ siê stawiaæ sprawy
inaczej! W kwietniu 1924 roku, a wiêc w trzy miesi¹ce po œmierci Lenina,
Stalin w swojej kompilatorskiej broszurze pt. „O podstawach leninizmu",
pisa³: „W celu obalenia bur¿uazji wystarczy wysi³ek jednego kraju — œwiad-
czy o tym tak¿e historia naszej rewolucji. W celu ostatecznego zwyciêstwa
socjalizmu, w celu zorganizowania produkcji socjalistycznej wysi³ki jed-
nego kraju, zw³aszcza tak bardzo ch³opskiego jak nasz, s¹ niewystarczaj¹-
ce — w tym celu niezbêdne s¹ wysi³ki proletariuszy kilku przoduj¹cych
krajów". S³owa te nie wymagaj¹ wyjaœnieñ. Za to edycja broszury, w któ-
rej siê one znalaz³y, zosta³a usuniêta z obiegu.
Jesieni¹ 1924 roku wielkie klêski proletariatu europejskiego i pierwsze,
jeszcze bardzo skromne, sukcesy ekonomiczne Zwi¹zku Radzieckiego na-

225
tchnê³y Stalina myœl¹, ¿e dziejow¹ misj¹ biurokracji radzieckiej jest zbu-
dowanie socjalizmu w jednym kraju. Doko³a tej kwestii rozwinê³a siê dys-
kusja, która wielu ludziom o powierzchownej umys³owoœci wydawa³a siê
akademick¹ albo scholastyczn¹, ale w rzeczywistoœci — odzwierciedla³a
zaczynaj¹ce siê zwyrodnienie Trzeciej Miêdzynarodówki i przygotowywa-
³a Czwart¹.
Znany ju¿ nam eks-komunista, obecnie bia³y emigrant, Pietrow, opowia-
da na podstawie w³asnych wspomnieñ, jak zawziêcie m³oda generacja ad-
ministratorów sprzeciwia³a siê teorii o zale¿noœci ZSRR od rewolucji miê-
dzynarodowej. „Jak¿e tak, ¿ebyœmy sami nie mogli sobie poradziæ z urz¹-
dzeniem w naszym kraju szczêœliwego ¿ycia?". Je¿eli wed³ug Marksa jest
inaczej, to wobec tego „nie jesteœmy ¿adnymi marksistami, jesteœmy rosyj-
skimi bolszewikami i ju¿". Do tych wspomnieñ o sporach z po³owy lat 20-
tych Pietrow dodaje: „dzisiaj nie mogê oprzeæ siê myœli, ¿e teoria o zbudo-
waniu socjalizmu w jednym kraju nie jest po prostu wymys³em samego
Stalina". Zupe³nie s³usznie! Teoria ta wyra¿a³a bezb³êdnie nastroje biuro-
kracji: mówi¹c o zwyciêstwie socjalizmu, pojmowa³a ona pod tym pojê-
ciem zwyciêstwo w³asne.
Na uzasadnienie zerwania z marksistowsk¹ tradycj¹ internacjonalistyczn¹
Stalin pope³ni³ tê nieostro¿noœæ, ¿e powo³a³ siê na to, jakoby Marks i En-
gels nie znali prawa... nierównomiernego rozwoju kapitalizmu, rzekomo
sformu³owanego po raz pierwszy przez Lenina. W katalogu ideowych oso-
bliwoœci twierdzenie to powinno jak najbardziej zas³u¿enie zaj¹æ jedno z
pierwszych miejsc. Nierównomiernoœæ rozwoju przewija siê przez ca³¹ hi-
storiê ludzkoœci, zw³aszcza zaœ przez historiê kapitalizmu. M³ody historyk
i ekonomista rosyjski, So³ncew, cz³owiek wyj¹tkowo uzdolniony i wielkich
walorów moralnych, zadrêczony na œmieræ w wiêzieniach biurokracji ra-
dzieckiej za przynale¿noœæ do opozycji lewicowej, dokona³ w 1926 roku
znakomitego przegl¹du wypowiedzi Marksa o prawie nierównomiernego
rozwoju; samo przez siê zrozumia³e, ¿e nie mo¿na by³o wydrukowaæ tego
w Zwi¹zku Radzieckim. Zakazana zosta³a tak¿e, ale z przeciwstawnych
powodów, rozprawa dawno ju¿ zmar³ego i zapomnianego niemieckiego
socjalisty von Vollmara, który jeszcze w 1878 roku rozsnuwa³ perspekty-
wê „izolowanego pañstwa socjalistycznego" nie przed Rosj¹, lecz przed
Niemcami, powo³uj¹c siê na rzekomo nieznane przed Leninem „prawo"
nierównomiernego rozwoju.

226
„Socjalizm bezwzglêdnie zak³ada istnienie rozwiniêtych stosunków eko-
nomicznych — pisa³ Georg von Vollmar — i gdyby rzecz ogranicza³a siê
tylko do tego, to powinien on byæ najsilniejszy tam, gdzie rozwój gospodar-
czy jest najwy¿szy. Ale rzeczy w ¿adnym wypadku tak nie wygl¹daj¹. Kra-
jem najbardziej rozwiniêtym ekonomicznie jest bez w¹tpienia Anglia, tym
niemniej socjalizm, jak widzimy, odgrywa w niej zaledwie drugorzêdn¹
rolê, podczas gdy w mniej rozwiniêtych pod wzglêdem ekonomicznym Niem-
czech reprezentuje on obecnie tak¹ si³ê, ¿e ca³e stare spo³eczeñstwo nie
czuje siê ju¿ pewnie...". Powo³uj¹c siê na to, ¿e bieg wydarzeñ jest uwarun-
kowany mnóstwem czynników historycznych, von Vollmar kontynuuje: „ja-
sne, ¿e przy wzajemnym oddzia³ywaniu na siebie tak wielu si³, rozwój ja-
kiegokolwiek b¹dŸ ruchu ogólnoludzkiego nie móg³ i nie mo¿e byæ jedna-
kowy, gdy chodzi o czas i formê, chocia¿by tylko w dwóch krajach, nie
mówi¹c ju¿ o wszystkich... Temu¿ prawu podlega równie¿ socjalizm...
Za³o¿enie, ¿e socjalizm zwyciê¿y jednoczeœnie we wszystkich krajach cy-
wilizowanych jest absolutnie wykluczone, podobnie jak równie¿, i z tych¿e
przyczyn, za³o¿enie, ¿e za przyk³adem pañstwa zorganizowanego na so-
cjalistyczny ³ad nieuchronnie pójd¹ natychmiast wszystkie pozosta³e pañ-
stwa cywilizowane... Tak wiêc — konkluduje von Vollmar — dochodzimy
do izolowanego pañstwa socjalistycznego, co do którego, jak s¹dzê, wyka-
za³em, ¿e chocia¿ nie jest ono jedyn¹, ale przecie¿ najbardziej prawdopo-
dobn¹ mo¿liwoœci¹". W rozprawie tej, napisanej, gdy Lenin mia³ osiem lat,
prawo nierównomiernego rozwoju jest o wiele poprawniej interpretowane,
ni¿ przez radzieckich epigonów zaczynaj¹c od jesieni 1924 roku. Nale¿y
jednak zaznaczyæ, ¿e w tej czêœci swego studium von Vollmar, teoretyk
zupe³nie drugorzêdny, powtarza jedynie myœli tego samego Engelsa, które-
mu ponoæ „nieznane" by³o prawo nierównomiernego rozwoju kapitalizmu.
„Izolowane pañstwo socjalistyczne" ju¿ dawno z hipotezy historycznej
przeobrazi³o siê w fakt, co prawda nie w Niemczech, lecz w Rosji. Lecz
izolacja jako taka jest w³aœnie wyrazem wzglêdnej si³y œwiatowego kapita-
lizmu i wzglêdnej s³aboœci socjalizmu. Od izolowanego pañstwa „socjali-
stycznego" do socjalistycznego spo³eczeñstwa, które raz na zawsze skoñ-
czy³o z pañstwem, pozostaje jeszcze do przebycia d³uga droga dziejowa,
która akurat pokrywa siê z drog¹ rewolucji miêdzynarodowej.
Beatrix i Sydney Webbowie zapewniaj¹ nas ze swej strony, ¿e Marks i
Engels tylko dlatego nie wierzyli w mo¿liwoœæ zbudowania izolowanego
spo³eczeñstwa socjalistycznego, poniewa¿ nawet nie œni³o im siê („neither

227
Marx nor Engels had ever dreamt") takie potê¿ne narzêdzie, jak monopol
handlu zagranicznego. Nie sposób nie odczuæ za¿enowania, gdy czyta siê
s³owa podstarza³ych autorów. Upañstwowienie banków handlowych i spó³-
ek, kolei i floty handlowej jest tak samo niezbêdnym przedsiêwziêciem re-
wolucji socjalistycznej, jak nacjonalizacja œrodków produkcji, w tym rów-
nie¿ tych ga³êzi przemys³u, które pracuj¹ na eksport. Monopol handlu za-
granicznego to nic innego, jak skupienie w rêku pañstwa materialnych œrod-
ków eksportu i importu. Kto twierdzi, ¿e Marksowi i Engelsowi „nawet siê
nie œni³ monopol handlu zagranicznego", ten utrzymuje, ¿e nie œni³a im siê
rewolucja socjalistyczna. Na dobitkê, w rozprawie tego¿ von Vollmara o
monopolu handlu zagranicznego mówi siê, i jak najs³uszniej, jako o jednym
z najwa¿niejszych narzêdzi „izolowanego pañstwa socjalistycznego". Marks
i Engels musieli by wiêc poznaæ tê tajemnicê od von Vollmara, gdyby nie
to, ¿e on sam ju¿ przedtem dowiedzia³ siê o niej od nich.
„Teoria" socjalizmu w jednym kraju, notabene nigdzie przez samego
Stalina ani nie wy³o¿ona, ani nie uzasadniona, sprowadza³a siê do tej ca³-
kowicie ja³owej ahistorycznej myœli, ¿e dziêki bogactwom naturalnym kra-
ju spo³eczeñstwo socjalistyczne mo¿e byæ zbudowane w granicach geogra-
ficznych ZSRR. Równie zasadnie mo¿na by twierdziæ, ¿e socjalizm móg³-
by zwyciê¿yæ równie¿ i w takim wypadku, gdyby ludnoœæ globu ziemskie-
go by³a dwanaœcie razy mniejsza ni¿ obecnie. W rzeczywistoœci jednak
nowa teoria stara³a siê wprowadziæ do œwiadomoœci spo³ecznej bardziej
skonkretyzowany system pogl¹dów, a wiêc: rewolucja zosta³a ostatecznie
zakoñczona; sprzecznoœci spo³eczne bêd¹ nieprzerwanie s³ab³y; ku³ak nie-
postrze¿enie bêdzie wrasta³ w socjalizm; rozwój, niezale¿nie od wydarzeñ
na œwiecie, bêdzie w sumie pokojowy i planowy. Bucharin, który próbowa³
uzasadniæ now¹ teoriê, obwieszcza³, ¿e jest bezapelacyjnie udowodnione,
„i¿ nie zginiemy z powodu ró¿nic klasowych w naszym kraju, jak te¿ zaco-
fania technicznego, ¿e mo¿emy budowaæ socjalizm nawet na takich nê-
dzarskich podstawach technicznych, ¿e ten wzrost socjalizmu bêdzie wie-
lokrotnie wolniejszy, ¿e bêdziemy siê wlec ¿ó³wim krokiem i ¿e mimo wszyst-
ko my ten socjalizm budujemy i ¿e go zbudujemy". Podkreœlmy tê formu³ê:
„budowaæ socjalizm nawet na nêdzarskich podstawach technicznych" i przy-
pomnijmy raz jeszcze genialn¹ myœl Marksa, ¿e w warunkach niskiej bazy
technicznej „uspo³eczniona zosta³aby tylko nêdza", a wraz z tym znów „roz-
poczê³aby siê walka o przedmioty pierwszej potrzeby i zmartwychwsta³by
ca³y ten stary kram".

228
W kwietniu 1926 roku opozycja lewicowa zg³osi³a na plenum KC nastê-
puj¹c¹ poprawkê przeciwko teorii ¿ó³wiego tempa: „By³oby rzecz¹ z grun-
tu nies³uszn¹ s¹dziæ, jakoby, znajduj¹c siê w otoczeniu kapitalistycznym,
do socjalizmu mo¿na iœæ w dowolnym tempie. Dalsze postêpowanie ku
socjalizmowi bêdzie zapewnione tylko pod tym warunkiem, ¿e dystans,
jaki oddziela nasz przemys³ od przoduj¹cego przemys³u kapitalistyczne-
go..., bêdzie wyraŸnie i namacalnie maleæ, a nie wzrastaæ". Stalin jak naj-
zasadniej stwierdzi³, ¿e poprawka ta jest „zamaskowanym" atakiem na teo-
riê socjalizmu w jednym kraju i kategorycznie odrzuci³ sam¹ tendencjê
kojarzenia tempa budownictwa wewnêtrznego z warunkami rozwoju na
arenie miêdzynarodowej. Oto autentyczne jego s³owa wed³ug stenogramu
plenum: „Kto wpl¹tuje w to czynnik miêdzynarodowy, ten nie rozumie sa-
mego ujêcia sprawy, ten albo myli problemy wskutek niezrozumienia rze-
czy, albo te¿ stara siê œwiadomie zapl¹taæ je". Poprawka opozycji zosta³a
odrzucona.
Jednak¿e z³udzenia co do socjalizmu, który budowany jest w ¿ó³wim
tempie na nêdzarskich podstawach i w otoczeniu potê¿nych wrogów, utrzy-
ma³y siê pod ciosami krytyki nied³ugo. W listopadzie tego roku XV konfe-
rencja partyjna bez najmniejszego przygotowania w prasie uzna³a za ko-
nieczne „W stosunkowo(?) minimalnym terminie historycznym doœcign¹æ,
a nastêpnie przeœcign¹æ poziom rozwoju przemys³owego czo³owych kra-
jów kapitalistycznych". W ka¿dym razie „przeœcigniêta" zosta³a opozycja
lewicowa. Lecz wczorajsi teoretycy ¿ó³wiego tempa, wysuwaj¹c has³a:
doœcign¹æ i przeœcign¹æ ca³y œwiat w „minimalnym terminie", sami popadli
w niewolê tego¿ „czynnika miêdzynarodowego", który radzieck¹ biurokra-
cjê napawa takim zabobonnym strachem. Tak w ci¹gu oœmiu miesiêcy ule-
g³a likwidacji pierwsza, w najczystszej postaci, wersja teorii stalinowskiej.
Socjalizm nieuchronnie bêdzie musia³ „przeœcign¹æ" kapitalizm we
wszystkich dziedzinach, pisa³a opozycja lewicowa w dokumencie rozpo-
wszechnianym przez ni¹ nielegalnie w marcu 1927 roku. „Ale obecnie cho-
dzi nie o stosunek socjalizmu do kapitalizmu w ogóle, a o ekonomiczny
rozwój ZSRR w stosunku do Niemiec, Anglii i Stanów Zjednoczonych. Co
znacz¹ s³owa „minimalny termin historyczny"? Poziomu przoduj¹cych kra-
jów Zachodu nie osi¹gniemy bynajmniej w toku kilku najbli¿szych piêcio-
latek. Co w tym czasie stanie siê ze œwiatem kapitalistycznym?... Je¿eli
za³o¿ymy sobie mo¿liwoœæ jego ponownego rozkwitu, trwaj¹cego ca³e dzie-
siêciolecia, to wówczas gadanie o socjalizmie w naszym zacofanym kraju

229
bêdzie ¿a³osnym bana³em; wtedy trzeba bêdzie powiedzieæ sobie, ¿eœmy
siê omylili w ocenie ca³ej epoki, uznaj¹c j¹ za epokê gnicia kapitalizmu;
wtedy Republika Rad by³aby drug¹ po Komunie prób¹ dyktatury proleta-
riatu na o wiele szersz¹ skalê i o wiele owocniejsz¹, ale tylko prób¹... Czy
istniej¹ jednak jakiekolwiek b¹dŸ powa¿ne podstawy dla takiej zdecydo-
wanej rewizji oceny ca³ej naszej epoki i sensu Rewolucji PaŸdziernikowej
jako ogniwa rewolucji miêdzynarodowej? Nie!… Koñcz¹c w mniejszym
lub wiêkszym stopniu swój okres odbudowy (po wojnie)… kraje kapitali-
styczne przywracaj¹ do ¿ycia, przy tym w postaci nieporównanie bardziej
ostrej, ni¿ przed wojn¹, wszystkie swoje stare sprzecznoœci wewnêtrzne i
miêdzynarodowe. To w³aœnie jest podstaw¹ rewolucji proletariackiej. Fak-
tem jest, ¿e budujemy socjalizm. Lecz faktem nie mniejszym, a wiêkszym,
poniewa¿ ca³oœæ jest w ogóle wiêksza od czêœci, jest przygotowanie euro-
pejskiej i œwiatowej rewolucji. Cz¹stka mo¿e zwyciê¿yæ tylko wraz z ca³o-
œci¹... Europejskiemu proletariatowi na rozbieg do zdobycia w³adzy wy-
starczy termin znacznie krótszy ni¿ ten, jaki jest potrzebny nam po to, ¿eby
pod wzglêdem technicznym dorównaæ Europie i Ameryce... W tym samym
czasie my musimy systematycznie redukowaæ dystans oddzielaj¹cy nasz¹
wydajnoœæ pracy od œwiatowej. Im dalej posuniemy siê do przodu, tym
mniej groŸna bêdzie dla nas ewentualna interwencja tanich cen, a w konse-
kwencji i interwencja zbrojna... Im wy¿ej podniesiemy stopê ¿yciow¹ ro-
botników i ch³opów, tym pewniej przyspieszymy rewolucjê proletariack¹
w Europie, tym prêdzej rewolucja ta dostarczy nam techniki œwiatowej,
tym pewniej i pe³niej bêdzie rozwijaæ siê nasze budownictwo socjalistyczne
jako czêœæ budownictwa europejskiego i œwiatowego". Dokument ten, jak i
inne, pozosta³ bez repliki, chyba ¿e uznamy za takow¹ wyrzucenie z partii
i aresztowania.
W œlad za wyrzeczeniem siê idei ¿ó³wiego tempa musiano wyrzec siê
równie¿ zwi¹zanej z ni¹ idei wrastania ku³aka w socjalizm. Administracyj-
ny pogrom ku³actwa da³ now¹ po¿ywkê dla teorii socjalizmu w jednym
kraju: skoro klasy „w zasadzie" zosta³y zlikwidowane, oznacza to, ¿e so-
cjalizm jest „w zasadzie" urzeczywistniony (1931 r.). W istocie rzeczy tym
samym restaurowano koncepcjê spo³eczeñstwa socjalistycznego „na nê-
dzarskich podstawach". W³aœnie w tamtych dniach, jak pamiêtamy, ofi-
cjalny komentator wyjaœnia³, ¿e brak mleka dla dzieci nale¿y sobie t³uma-
czyæ brakiem krów, a bynajmniej nie wadami systemu socjalistycznego.

230
Troska o wydajnoœæ pracy nie pozwoli³a jednak zbyt d³ugo zadowalaæ
siê uspokajaj¹cymi formu³kami z 1931 roku, które mia³y s³u¿yæ za moral-
ne zadoœæuczynienie za spustoszenia spowodowanie przez powszechn¹
kolektywizacjê. „Niektórzy mniemaj¹ — nieoczekiwanie oznajmi³ Stalin w
zwi¹zku z ruchem stachanowskim — ¿e socjalizm mo¿na utrwaliæ w dro-
dze pewnego materialnego zrównania ludzi na poziomie ¿ycia biedoty. To
nieprawda... W rzeczywistoœci socjalizm mo¿e zwyciê¿yæ tylko w oparciu
o wysok¹ wydajnoœæ pracy, wy¿sz¹ ni¿ przy kapitalizmie". Najœwiêtsza
prawda! Jednak¿e w tym samym czasie nowy program Komsomo³u uchwa-
lony w kwietniu 1936 roku na tym samym zjeŸdzie, który odebra³ Komso-
mo³owi resztki praw politycznych, definiuje ZSRR pod wzglêdem spo³ecz-
nym w nastêpuj¹cy kategoryczny sposób: „Ca³a gospodarka narodowa kraju
sta³a siê socjalistyczna". Nikt nie troszczy siê o zgodnoœæ tych sprzecznych
ze sob¹ stwierdzeñ. Ka¿de z nich wprowadza siê w obieg zale¿nie od aktu-
alnych potrzeb. Krytykowaæ i tak nikt siê nie oœmieli.
Sam¹ koniecznoœæ nowego programu referent komsomolski umotywo-
wa³ tak: „w starym programie zawiera siê g³êboko b³êdne, antyleninowskie
twierdzenie, ¿e Rosja «mo¿e dojœæ do socjalizmu tylko poprzez œwiatow¹
rewolucjê proletariack¹». Ten punkt programu jest z gruntu nies³uszny:
znalaz³y w nim odzwierciedlenie pogl¹dy trockistowskie", czyli te same,
których Stalin broni³ jeszcze w kwietniu 1924 roku. Pozostaje w ka¿dym
razie rzecz¹ niewyjaœnion¹, w jaki sposób program, napisany w 1921 roku
przez Bucharina i sprawdzony dok³adnie przez Biuro Polityczne z udzia-
³em Lenina, po piêtnastu latach sta³ siê trockistowskim i wymaga obecnie
rewizji we wrêcz przeciwnym kierunku! Ale argumenty logiczne s¹ bezsil-
ne tam, gdzie chodzi o interesy. Wywalczywszy sobie niezale¿noœæ wzglê-
dem proletariatu w³asnego kraju, biurokracja nie mo¿e uznaæ zale¿noœci
ZSRR od proletariatu œwiatowego.
Prawo nierównomiernoœci rozwoju doprowadzi³o do tego, ¿e sprzecz-
noœæ miêdzy technik¹ i stosunkami w³asnoœciowymi w kapitalizmie spo-
wodowa³a rozerwanie najs³abszego ogniwa ³añcucha œwiatowego. Zacofa-
ny kapitalizm rosyjski jako pierwszy zap³aci³ za nie zamo¿noœæ kapitali-
zmu œwiatowego. Prawo nierównomiernego rozwoju jest w toku ca³ej hi-
storii dope³nione prawem rozwoju kombinowanego. Zniszczenie bur¿uazji
w Rosji doprowadzi³o do dyktatury proletariatu, czyli do skoku zacofane-
go kraju naprzód w porównaniu z przoduj¹cymi krajami. Jednak¿e ustano-
wienie socjalistycznych norm w³asnoœci w zacofanym kraju natknê³o siê na

231
niedostateczny poziom techniki i cywilizacji. Narodziwszy siê ze sprzecz-
noœci miêdzy wysoko rozwiniêtymi si³ami wytwórczymi œwiata i w³asno-
œci¹ kapitalistyczn¹, Rewolucja PaŸdziernikowa ze swej strony zrodzi³a
sprzecznoœci pomiêdzy znajduj¹cymi siê na niskim poziomie rozwoju si³a-
mi wytwórczymi kraju a w³asnoœci¹ socjalistyczn¹.
To prawda, ¿e izolacja Zwi¹zku Radzieckiego nie mia³a bezpoœrednio
tych groŸnych nastêpstw, jakich mo¿na siê by³o obawiaæ: œwiat kapitali-
styczny okaza³ siê zbyt zdezorganizowany i sparali¿owany, ¿eby w pe³nej
mierze ujawniæ sw¹ potencjaln¹ moc. „Wytchnienie" trwa³o o wiele d³u¿ej,
ni¿ pozwala³ spodziewaæ siê tego krytyczny optymizm. Jednak¿e izolacja i
niemo¿noœæ wykorzystania rezerw gospodarki œwiatowej, chocia¿by na
podstawach kapitalistycznych (obroty handlu zagranicznego zmala³y od
1913 roku 4—5 razy), poci¹ga³y za sob¹ w maksymalnym stopniu nieko-
rzystne rozmieszczenie si³ wytwórczych i powolny wzrost stopy ¿yciowej
na równi z ogromnymi wydatkami na obronnoœæ. Najbardziej szkodliwym
produktem osamotnienia i zacofania jest jednak hydra biurokracji.
Normy prawne i polityczne ustanowione przez rewolucjê wywieraj¹ z
jednej strony postêpowy wp³yw na zacofan¹ gospodarkê, z drugiej — same
doznaj¹ uwsteczniaj¹cego wp³ywu zacofania. Im d³u¿ej ZSRR pozostaje w
otoczeniu kapitalistycznym, tym g³êbiej zachodzi proces zwyrodnienia tka-
nek spo³ecznych. Dalsza izolacja powinna by³a nieuchronnie zakoñczyæ siê
nie narodowym komunizmem, a restauracj¹ kapitalizmu.
Je¿eli biurokracja nie mo¿e wrosn¹æ pokojowo w demokracjê socjali-
styczn¹, to równie¿ pañstwo socjalistyczne nie mo¿e pokojowo wzrosn¹æ
w œwiatowy system kapitalistyczny. Na porz¹dku dziennym historii stoi nie
pokojowy rozwój socjalistyczny „pojedynczego kraju", lecz d³uga seria
wstrz¹sów œwiatowych — wojen i rewolucji. Wstrz¹sy s¹ nieuchronne rów-
nie¿ w ¿yciu wewnêtrznym ZSRR. Je¿eli w walce o gospodarkê planow¹
biurokracja musia³a rozku³aczaæ ku³aka, to w walce o socjalizm klasa ro-
botnicza bêdzie musia³a zdebiurokratyzowaæ biurokracjê. Na jej grobie
wyryje ona epitafium: „Tutaj spoczywa teoria socjalizmu w jednym kraju".

232
„PRZYJACIELE" ZSRR

Po raz pierwszy rz¹d potê¿nego pañstwa subsydiuje nie prawicow¹ i pra-


womyœln¹, a lewicow¹ i skrajnie lewicow¹ prasê zagraniczn¹. Sympatie mas
ludowych do najwiêkszej rewolucji s¹ bardzo zrêcznie kanalizowane i kiero-
wane na m³yn radzieckiej biurokracji. „Sympatyzuj¹ca" prasa zachodnia nie-
postrze¿enie traci prawo do publikowania czegokolwiek, co by mog³o nie
spodobaæ siê warstwie rz¹dz¹cej w ZSRR. Ksi¹¿ki niedogodne dla
Kremla rozmyœlnie siê przemilcza. Krzykliwe i nieudolne apologie wy-
dawane s¹ w wielu jêzykach. W toku tej rozprawy unikaliœmy cytowania
bardzo specyficznych utworów autorstwa oficjalnych „przyjació³", przed-
k³adaliœmy prymitywne orygina³y nad starannie wystylizowane zagranicz-
ne powtórzenia. Jednak¿e ca³a literatura „przyjació³", wraz z literatur¹
Kominternu w jej najbardziej prostackiej i wulgarnej czêœci, jeœli mierzyæ
j¹ w metrach szeœciennych, tworzy pokaŸn¹ wielkoœæ i odgrywa w polity-
ce bynajmniej nie bagateln¹ rolê. Na zakoñczenie trzeba poœwiêciæ jej
kilka stronic.
Obecnie za wielki wk³ad w skarbnicê myœli uchodzi ksi¹¿ka pañstwa
Webb „Komunizm radziecki". Zamiast tego, ¿eby opisaæ, co zosta³o osi¹-
gniête i w jakim kierunku to, co zosta³o osi¹gniête, rozwija siê, autorzy ci
na 1200 stronicach wyk³adaj¹ to, co by³o zamierzone, zaplanowane przez
biura lub zosta³o wpisane w ustawy. Ich wniosek brzmi: kiedy zamierzeni,
plany i ustawy zostan¹ wykonane, wtedy w ZSRR urzeczywistnia siê ko-
munizm. Taka jest treœæ tej nu¿¹cej ksi¹¿ki, powtarzaj¹cej sprawozdania
moskiewskich urzêdów i jubileuszowe artyku³y prasy moskiewskiej.
Przyjazny stosunek do radzieckiej biurokracji to nie to samo, co przyja-
zny stosunek do rewolucji proletariackiej, odwrotnie — to raczej ubezpie-
czenie siê przed ni¹. Pañstwo Webb s¹ co prawda gotowi uznaæ, ¿e kiedyœ
system komunistyczny rozprzestrzeni siê na pozosta³y œwiat. „Ale jak, kie-
dy, gdzie, z jakimi modyfikacjami, czy w drodze gwa³townej rewolucji, czy
te¿ pokojowego przenikania, a nawet mo¿e œwiadomego naœladownictwa,
na te pytania nie mo¿emy udzieliæ odpowiedzi" („But how, when, where,
with what modification, and whether through violent revolution or by pe-
aceful penetration, or even by conscious imitation, are questions we cannot
answer"). To dyplomatyczne uchylenie siê od opowiedz!, a w rzeczy samej
niedwuznaczna odpowiedŸ, jest w najwy¿szym stopniu charakterystyczna
dla „przyjació³" i okreœla rzeczywist¹ wartoœæ ich przyjaŸni. Gdyby wszy-

233
scy odpowiadali w taki sposób na pytania o rewolucjê na przyk³ad przed
1917 rokiem, kiedy by³o to o wiele trudniejsze, to na œwiecie nie by³oby
pañstwa radzieckiego i brytyjscy „przyjaciele" musieliby kogoœ innego
obdarzyæ sw¹ przyjaŸni¹.
Ma³¿onkowie Webb mówi¹ o daremnoœci nadziei na rewolucje europej-
skie w niedalekiej przysz³oœci jako o czymœ, co rozumie siê samo przez siê,
i czerpi¹ z tego pocieszaj¹cy dowód na s³usznoœæ teorii socjalizmu w jed-
nym kraju. Ciesz¹c siê autorytet w poczuciu wrogoœci do reakcji kapitali-
stycznej. Andre Gide przyznaje to szczerze: „G³upota i niegodziwoœæ na-
paœci na ZSRR doprowadzi³y do tego, ¿e obecnie bronimy go z pewnym
uporem". Lecz g³upota i niegodziwoœæ wrogów nie s¹ usprawiedliwieniem
dla w³asnej œlepoty. W ka¿dym razie masy robotnicze potrzebuj¹ przyja-
ció³, którzy widz¹ normalnie.
Powszechne sympatie radyka³ów bur¿uazyjnych i socjalistycznych miesz-
czuchów do warstwy rz¹dz¹cej ZSRR maj¹ nieb³ahe przyczyny. W krêgu
zawodowych polityków, mimo wszelkich ró¿nic programowych, niezmien-
nie przewa¿aj¹ przyjaciele tego, co ju¿ zosta³o urzeczywistnione lub „po-
stêpu" ³atwego do urzeczywistnienia. Na œwiecie jest o wiele wiêcej refor-
mistów ni¿ rewolucjonistów. Przystosowuj¹cych siê wiêcej ni¿ nieprzejed-
nanych. Tylko w wyj¹tkowych okresach dziejów, gdy dochodzi do ruchu
mas, rewolucjoniœci wydobywaj¹ siê z izolacji, zaœ reformiœci staj¹ siê po-
dobni do ryb, wyrzuconych na brzeg.
W œrodowisku obecnej biurokracji radzieckiej nie ma nikogo takiego,
kto by przed kwietniem 1917 roku, a nawet znacznie póŸniej, nie uwa¿a³
idei dyktatury proletariatu w Rosji za fantasmagoriê (wtedy „fantastyka"
ta nazywana... trockizmem). Zagraniczni „przyjaciele" starszej generacji
przez ca³e dziesiêciolecia za polityków realistów uwa¿ali rosyjskich mieñ-
szewików, bêd¹cych zwolennikami „frontu ludowego" z libera³ami i odrzu-
caj¹cych ideê dyktatury jako jawne szaleñstwo. Co innego uznaæ dyktatu-
rê, gdy jest ju¿ urzeczywistniona, a nawet zachwaszczona na sposób biuro-
kratyczny; to zadanie jak najbardziej odpowiada usposobieniu „przyjació³".
Teraz nie tylko oddaj¹ pañstwu radzieckiemu co nale¿y, ale równie¿ broni¹
go przed wrogami, nie tyle, co prawda, przed tymi, którzy ci¹¿¹ ku prze-
sz³oœci, ale przed tymi, którzy przygotowuj¹ przysz³oœæ. Je¿eli „przyjacie-
le" s¹ czynnymi patriotami, jak reformiœci francuscy, belgijscy, angielscy i
inni, wygodniej jest im os³aniaæ swój sojusz z biurokracj¹ trosk¹ o obronê
ZSRR. Je¿eli, przeciwnie, stali siê oni „pora¿eñcami" (d¹¿¹cymi do klêski

234
w³asnego pañstwa — przyp. t³um. A.A.) wbrew woli, jak socjalpatrioci
austriaccy i niemieccy dnia wczorajszego, to spodziewaj¹ siê, ¿e sojusz
Francji z ZSRR pomo¿e im w pokonaniu Hitlera lub Schuschnigga. Leon
Blum, który by³ wrogiem bolszewizmu w jego heroicznej epoce i otwiera³
³amy „Le Populaire" dla zwyk³ej nagonki na Rewolucjê PaŸdziernikow¹,
teraz nie wydrukuje ani jednego wiersza demaskuj¹cego prawdziwe zbrod-
nie biurokracji radzieckiej. Niczym Moj¿esz biblijny, który pragn¹c ujrzeæ
na w³asne oczy Jehowê, mia³ mo¿noœæ tylko sk³oniæ siê przed tyln¹ czêœci¹
boskiej cielesnoœci, tak panowie reformiœci, ba³wochwalcy realnych fak-
tów, s¹ w stanie rozpoznaæ i uznaæ w rewolucji tylko jej miêsiste biurokra-
tyczne posteriori.
Obecni „przywódcy" komunistyczni nale¿¹ w istocie rzeczy do tego sa-
mego typu. Po d³u¿szej serii ma³pich wygibasów i podskoków odkryli na-
raz wielkie zalety oportunizmu i uchwycili siê zañ ze œwie¿oœci¹ ignoran-
cji, która zawsze ich wyró¿nia³a. Ju¿ samo tylko ich niewolnicze i nie za-
wsze bezinteresowne ba³wochwalstwo wobec elity kremlowskiej czyni ich
absolutnie niezdolnymi do rewolucyjnej inicjatywy. Odpowiadaj¹ oni na
argumenty krytyczne nie inaczej, jak rykiem i ujadaniem; natomiast pod
batem pana merdaj¹ ogonem. Ta ma³o sympatyczna publicznoœæ, która w
godzinach niebezpieczeñstwa rozbiegnie siê na wszystkie strony, uwa¿a
nas za zdeklarowanych „kontrrewolucjonistów". Co na to poradziæ? Histo-
ria, mimo swej surowoœci, nie potrafi obyæ siê bez farsy.
Co uczciwsi lub nie œlepi spoœród „przyjació³" przyznaj¹, przynajmniej w
cztery oczy, istnienie plam na radzieckim s³oñcu, ale, zastêpuj¹c analizê dia-
lektyczn¹ — fantastyczn¹, pocieszaj¹ siê tym, ¿e „pewne" zwyrodnienie biu-
rokratyczne by³o w danych warunkach dziejowych koniecznoœci¹. Niech im
bêdzie! Ale sprzeciw wobec tego zwyrodnienia równie¿ nie spad³ z nieba.
Koniecznoœæ ma, jak siê okazuje, dwa koñce — reakcyjny i postêpowy. Hi-
storia poucza, ¿e osoby i partie, które ci¹gn¹ koniecznoœæ za ró¿ne koñce, w
ostatecznoœci znajduj¹ siê po przeciwleg³ych stronach barykady.
Ostatni argument „przyjació³": krytykê re¿ymu radzieckiego wykorzy-
staj¹ reakcjoniœci. Nie ulega w¹tpliwoœci! Spróbuj¹ oni, jak mo¿na przy-
puszczaæ, wyci¹gn¹æ dla siebie korzyœci równie¿ z tej ksi¹¿ki. Kiedy¿ to
bywa³o inaczej? Jeszcze „Manifest komunistyczny" wzmiankowa³ pogar-
dliwie o tym, jak to reakcja feudalna usi³owa³a wykorzystaæ przeciwko
liberalizmowi strza³y krytyki socjalistycznej. Nie przeszkodzi³o to jednak
rewolucyjnemu socjalizmowi w kroczeniu w³asn¹ drog¹. Nie przeszkodzi i

235
nam. Co prawda dochodzi do tego, ¿e prasa Kominternu pomawia nasz¹
krytykê a¿ o przygotowywanie... interwencji zbornej przeciwko Zwi¹zko-
wi Radzieckiemu. Trzeba to najwidoczniej rozumieæ w takim sensie, ¿e
rz¹dy kapitalistyczne, dowiedziawszy siê z naszych opracowañ o zwyrod-
nieniu biurokracji radzieckiej, natychmiast przygotuj¹ ekspedycjê karn¹,
aby zemœciæ siê za podeptane zasady PaŸdziernika. Polemiœci kominter-
nowscy s¹ zbrojni nie w rapiery, lecz w dyszle lub w inne, jeszcze mniej
obrotne narzêdzia. W gruncie rzeczy krytyka marksistowska, nazywaj¹ca
rzeczy po imieniu, w oczach bur¿uazji mo¿e tylko wzmocniæ konserwa-
tywny kredyt dyplomacji radzieckiej.
Co innego klasa robotnicza i jej szczerzy stronnicy w szeregach inteli-
gencji. Tutaj nasze opracowanie mo¿e rzeczywiœcie zrodziæ w¹tpliwoœci i
wywo³aæ nieufnoœæ — ale nie do rewolucji, lecz do jej uzurpatorów. My
stawiamy sobie jednak w³aœnie taki cel. Motorem postêpu jest prawda, a
nie k³amstwo.

236

You might also like