Juszczyk, K. 2002. Jak igramy z dźwję(zy)kiem? Gry słowne w reklamie, tytułach prasowych i nie tylko. Zeszyt 2. Studenckich Prac Naukowych Koła Młodych Językoznawców. Szczecin: Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego.
Juszczyk, K. 2002. Jak igramy z dźwję(zy)kiem? Gry słowne w reklamie, tytułach prasowych i nie tylko. Zeszyt 2. Studenckich Prac Naukowych Koła Młodych Językoznawców. Szczecin: Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego.
Juszczyk, K. 2002. Jak igramy z dźwję(zy)kiem? Gry słowne w reklamie, tytułach prasowych i nie tylko. Zeszyt 2. Studenckich Prac Naukowych Koła Młodych Językoznawców. Szczecin: Wydawnictwo Uniwersytetu Szczecińskiego.
Międzywydziałowe
Studenckie
Koło
Retoryczne;
UAM,
Poznań.
Jak
igramy
z
dźwję(zy)kiem?
Gry
(WI?)słowne
w
reklamie,
tytułach
prasowych
i
nie
tylko.
"Karambol
kalamburowy"
MAJdłuższy
weekend
minął
w
mgnieniu
OKnA
Przeżyliśmy
STANY
ŚWIEŻO
WYZWOLONE:
zmyssłyssippi
i
Massauciechs,
Luzjana
tudzież
Pląsylwania
Słuchając
tróizmów
FRUTTI
DI
MAREK
i
PO3MY
O
SPORCIE
-‐
-‐
pożeraliśmy
takie
POIEŚCI
W
ODCINKACH
jak
Carpaccio
diem
i
Śledź
jak
smażenie
Ktoś
popłynął
na
ŁÓDCE
BOLS,
ktoś
wolał
WTK
Soplica
Wiosną
wszystko
budzi
się
do
ŻYWCA
Tulipan
tuli
pana
Może
ktoś
spotkał
Mariolę
O
K
O C I M
spojrzeniu?
Nic
dolać
nic
ująć
Wszyscy
gramy
(sobie)
na
języku,
rozumiejąc
się
O
Małysz
włos
Zastanawiamy
się
jakie
słowo
mówi
się
inaczej,
a
słyszy
inaczej
(?)
U
progu
XXI
wieku
obserwujemy
postmodernistyczną
przemianę
reklamy.
Dotyczy
to
zarówno
szaty
graficznej,
jak
i
werbalnej.
Czerpane
z
retoryki
i
poetyki
klasyczne
figury
słów
zaskakują
nas
i
szokują
niczym
filmowe
efekty
specjalne
spotów
reklamowych.
Copywriterzy
–
poeci
billboardów
i
"ogłoszeń
płatnych"
operują
słowami,
a
zwłaszcza
ich
brzmieniem,
nie
gorzej
niż...
Skamandryci.
Podobnie
autorzy
tytułów
artykułów
prasowych
czy
filmów.
Powyższy
"Karambol
kalamburowy"
to
prezentacja
tylko
dwudziestu
paru
z
ponad
200
zebranych
przez
autora
żartów
słownych.
Wśród
sloganów
reklamowych,
tytułów
prasowych
i
filmowych
w
korpusie
znalazły
się
również
zagadki,
dowcipy
poetyckie,
anegdoty,
graffiti
i
potoczne
wyrażenia
wykorzystujące
paronomazję.
Korpus
nie
jest
zamknięty,
gdyż
przykładów
wciąż
przybywa.
Autor
upodobał
sobie
grę
słów,
gdyż
ta
figura
słów
wymaga
specyficznej
intuicji
poetyckiej
zwanej
tu
metakompetencją
dźwięzykową.
Za
słowa
przewodnie
służyć
będą
refleksje
Mieczysława
Krąpca
nad
subiektywną
twórczością
językową
cytowane
z
książki
"Język
i
świat
realny".
Słowa
tego
filozofa
czynią
z
gry
słów
nie
lada
igraszkę
idei.
„Człowiek
bowiem
jest
zdolny
do
„zabawiania
się”
nie
tylko
samą
rzeczą
jak
dziecko
zabawkami,
ale
–
rzecz
charakterystyczna
dla
człowieka
–
jeszcze
bardziej
jest
zdolny
do
„zabawiania
się”
samym
językiem,
traktując
go
niekiedy
(jak
to
czynił
w
pierwszym
okresie
Ludwig
Wittgenstein)
na
wzór
samego
układu
rzeczy.”
Zanim
scharakteryzuję
grę
słowną
jako
znak
językowy,
wyjaśnię,
jak
wyrażenie
takie
funkcjonuje
psycholingwistycznie.
Odwołując
się
do
psychologii
GESTALT
(często
wykorzystywanej
w
językoznawstwie
kognitywnym)
i
koncepcji
figury
i
tła,
grę
słowną
możemy
utożsamić
z
FIGURĄ.
Na
TŁO
składają
się
wszelkie
okoliczności
związane
z
konkretną
sytuacją
komunikacyjną,
w
której
na
grę
natrafiamy.
To
od
otoczenia,
a
raczej
otłoczenia,
zależy
jaki
sens
hasła
reklamowego
czy
tytułu
prasowego
zostanie
przekazany.
Dzieje
się
tak
wedle
zasady
"O
figurze
rozstrzyga
TŁO".
Ponadto
gra
słowna
pasożytuje
niejako
na
języku.
Znane,
często
metaforyczne,
wyrażenie
zostaje
umieszczone
w
nowym,
niespodziewanym
kontekście.
Dzięki
temu
wzrasta
skuteczność
perswazji
komunikatu.
Wyrażenia
te
są
mal
à
propos,
a
więc
nie
na
miejscu,
przez
co
stanowią
dla
nas
nową
jakość.
Kalambury
są
oryginalne
i
niepowtarzalne.
Dobrze
zgrane
hasło
wpada
nam
w
oko
i
trwale
zapada
w
pamięć.
Dzieje
się
tak
dlatego,
że
w
pamięci
wyróżnić
można
słownik
umysłowy,
który
jako
sieć
skojarzeń
dzieli
się
na
społeczny
leksykon
i
indywidualny.
Dysponowanie
tym
ostatnim
pozwala
na
konstruowanie
gry
słownej,
a
także
na
jej
zrozumienie.
Podobnie
jak
innych
oryginalnych
skojarzeń
–
poetyckich
metafor.
À
propos
poetyckich
metafor...
Wśród
gier
słownych
także
można
wyróżnić
żywe
(poetyckie)
i
martwe
gry
słowne.
Do
pierwszych
należą
zatem
na
przykład
kontaminacje
leksykalne,
których
składowych
musimy
się
domniemać,
domyślić.
Najlepsze
neologizmy
tego
typu
wykorzystywane
są
przez
kampanię
papierosów
Golden
Americans.
W
ciągu
dwóch
lat
ukazało
się
ponad
20
billboardów
ilustrujących
"Twoje
stany
świeżo
wyzwolone"
nazywane
dla
przykładu:
Entuzjaho,
Flightyda,
Bawizona,
Coolumbia.
Natomiast
za
martwe
gry
słów
uznać
można
kontaminacje
leksykalne,
które
funkcjonują
już
samodzielnie.
Oznacza
to,
że
nie
zastanawiamy
się
nad
składowymi
takich
wyrazów
jak
chuderlawy
(chudy
+
cherlawy)
czy
mniemać
(mnieć
+
wnimać).
Z
chwilą,
gdy
przestajemy
w
konkretnej
paronomazji
dostrzegać
nawiązań
(fonetycznych
i
semantycznych)
do
innych
wyrazów
w
niej
zaszytych
przestajemy
grać
słowami.
Twórczość
językowa
zawsze
igra
z
systemami
języka.
To,
co
wydaje
się
nam
"niesystemowe",
niezgodne
z
jakimkolwiek
poziomem
analizy
językowej,
jest
w
paronomazji
uzasadnione
pragmatycznie.
Jednakże
twórca
gry
musi
się
liczyć
z
możliwościami
i
ograniczeniami
naszych
kompetencji
językowych.
Znak
zyskuje
znaczenie
w
użyciu.
Wyjęte
z
kontekstu
kalambury
w
"Karambolu
kalamburowym"
zostały
celowo
zdemaskowane.
Szczerze
gratuluję
temu,
komu
udało
się
cokolwiek
zrozumieć.
Ktoś
taki
musiałby
przypomnieć
sobie
konteksty-‐ tła,
z
których
te
figury
(słowne)
zostały
wyrwane.
Powtórzę
-‐
o
figurze
rozstrzyga
tło,
zatem
dla
każdej
gry
słownej
zastrzeżone
jest
osobne
użycie.
Skoro
wspomnieliśmy
o
systemie
języka,
przejdźmy
teraz
do
wyjaśniania
procesów
semiotyczno-‐lingwistycznych.
„[Przez]
szczególną
„zabawę
językiem”
rozrywamy
naturalny
związek
pomiędzy
znakiem
i
jego
znaczeniem,
a
skupiamy
się
rozmyślnie
na
różnego
typu
„poślizgach
znaczeniowych”,
wprowadzanych
ze
względu
na
sam
układ
słów,
na
metatezę”?
Pozorna
niespójność
musi
zostać
zniesiona.
Interpretując
paronomazję
zauważamy
równoważność
homofonii
i
polisemii.
Najpierw
zauważamy
niekoniecznie
całkowitą
zbieżność
brzmień
by
później
doszukiwać
się
wielu
znaczeń.
Dokładniej:
analizujemy
sens
i
cel
komunikowanej
dwuznaczności.
Wieloznaczny
jest
bowiem
każdy
wyraz
w
języku
naturalnym.
Wraz
z
semantyczno-‐leksykalną
analizą
ma
miejsce
także
pragmatyczna.
Ta
polega
na
dostrzeżeniu
wskazówek
zawartych
w
(opisywanym
już)
tle,
kontekście,
by,
jak
to
nazywa
Eugeniusz
Grodziński,
nobilitować
nonsens.
Wyrażenie
pozornie
"nie
na
miejscu"
(mal
à
propos)
zyskuje
uznanie
i
wywołuje
śmiech.
„Taki
stan
rzeczy
jest
niekiedy
wprowadzany
przez
mówców
celowo,
ponieważ
po
relaksie
psychicznym
spowodowanym
samą
grą
słów,
pozwala
na
większe
skupienie
uwagi.”
Humor
językowy
wynika
często
z
wszelkich
lapsus
linguae.
Gry
słowne
można
scharakteryzować
jako
błędy
celowe,
pozorowane.
Nawet
najwięksi
retorzy
popełniają
malapropizmy
czy
inne
metatezy.
Malapropizm
to
rodzaj
przejęzyczenia
na
skutek
wypowiedzenia
innego
niż
zamierzonego
słowa,
lecz
podobnego
do
niego
w
brzmieniu.
Przykładowe
kalambury
Łódka
BOLS
czy
Wszystko
budzi
się
do
Żywca
to
świadome
malapropizmy.
Warto
zważyć
na
etymologię
nazwy
tego
błędu.
Słowo
to
powstało
w
wyniku
integracji
francuskich
słów
mal
a
propos
(celowo
użytych
wcześniej
w
tym
artykule)
i
dodaniu
morfemu
–izm.
Odwrotny
zabieg
zwany
perintegracją
prowadzi
do
rozdzielenia
dźwięków,
a
częściej
ich
graficznych
odpowiedników
–
liter.
I
tak
nawiązując
do
potocznego
wyrażenia
kocie
spojrzenie
utworzono
hasło
Mariola
O
KOCIM
spojrzeniu.
Wspomniana
metateza
obejmuje
figury
słowne,
w
których
jednostki
różnych
systemów
języka
są
wstawiane
mal
à
propos.
[Zatem
przestawienia
i
kojarzenie
nie
tylko
całych
wyrazów,
ale
również
ich
części,
a
nawet
samych
głosek.]
Poza
wspomnianą
już
kontaminacją,
nierzadko
eksploatowaną
metatezą
jest
adideacja.
Ten
chwyt
polega
na
zmianie
choćby
jednej
głoski
w
celu
uwypukleniu
dodatkowego
znaczenia.
Najlepsze
przykłady
to
POIEŚĆ
W
ODCINKACH:
Śledź
jak
smażenie
i
potoczne
IDIOTELE.
Trzeba
wreszcie
stwierdzić,
że
"podstępne",
pozorowanie
malapropizmów
przez
stosowanie
metatez
wymaga
intuicyjnego
zestawiania
brzmienia
wyrazów
i
zbliżenia
ich
znaczeń.
Ostatni
zabieg
przypomina
tworzenie
metafory,
dlatego
też
Lucylla
Pszczołowska
określa
paronomazję
(z
także
aliterację,
rymowanie
itp.)
jako
metaforę
dźwiękową.
Gry
słowne
to
zachowanie
niekonwencjonalne.
Postępowanie
wbrew
zasadom
w
imię
perswazji
i
zagadkowości.
Kto
gra
słowami,
ten
stwarza
pozory
bezsensownej
wypowiedzi,
która
zyskuje
sens
pod
warunkiem,
że
odczytamy
wskazówki
zawarte
w
otłoczeniu
gry.
By
to
uczynić,
zmuszeni
jesteśmy
złamać
konwencje
językową
tak,
jak
to
uczynił
twórca
gry.
Można
wreszcie
postawić
hipotezę,
że
gra
słowna
funkcjonuje
wedle
pewnej
maksymy
na
wzór
maksym
konwersacyjnych
Grice'a.
Jest
to
iście
przewrotna
reguła,
która
nakazuje
złamanie
innych.
Niech
brzmi
tak:
"Bądź
tak
oryginalny,
niekonwencjonalny
i
zagraj
na
języku
tak
jak
ja"
–
mówi
między
wierszami
nadawca.
Czym
jest
zatem
ta
metajemnicza
metakompetencja
dźwięzykowa?
Najkrócej
–
jest
to
zdolność
igrania
z
dźwięzykiem,
a
więc
z
dźwiękiem
i
językiem.
Meta-‐
bowiem
w
założeniu
oparta
na
kompetencji
językowej,
kulturowej
i
komunikacyjnej.
Jak
to
określił
Mieczysław
Krąpiec
–
jest
to
"znak
specjalny
racjonalności
ludzkiej".
Rodzaj
intuicji
poetyckiej
pozwalającej
tworzyć
i
interpretować
–
konstruować
i
de!konstruować
"naturalny
związek
pomiedzy
znakiem
i
jego
znaczeniem”
Powiedzmy
najdobitniej:
granie
słowami
to
świadome
kalamburzenie
gramatyki.
[a
więc
nie
jestem
KALAMBURZYSTĄ
lecz
kalamburzycielem,
bądź
kalamburcą
języka!]
Dzięki
temu
rozwijamy
nasz
intelekt,
gdyż
jak
pisze
Krąpiec:
„Można
by
przyrównać
igraszki
słowne
do
zabaw
dzieci.
Jak
bowiem
zabawy
te
przygotowują
dziecko
do
bardziej
skoordynowanych
czynności
w
świecie
poza
ludycznym,
tak
też
gry
słowne
są
swoistym
ćwiczeniem
w
posługiwaniu
się
językiem
i
uzdolnianiem
go
do
bardziej
„posłusznego”
wyrażania
myśli
i
komunikowania
jej
rozmówcy.”
Zatem
próbujemy
zjednoczyć
myśl
z
językiem.
Opisana
tu
wstępnie
metakompetencja
nie
służy
tylko
grom
słownym,
lecz
wszelkim
twórczym
grom
językowym
(Wittgenstein).
Zachowaniom
językowym,
w
których
wypowiedziane
INACZEJ
słowa
zdają
się
być
słyszane
INACZEJ,
napisane
INACZEJ
są
odczytywane
również
INACZEJ.
Inaczej
to
właśnie
słowo,
które
INACZEJ
się
mówi,
a
INACZEJ
słyszy.
Mieczysław
Krąpiec
„Język
i
świat
realny”
RW-‐KUL,
Lublin
1985.
W Y R O S T E K A P P E N D I X
7.prasa
Oczywiste
są
powody,
dla
których
różne
kalambury
pojawiają
się
nie
tylko
w
reklamach,
lecz
równie
często
w
tytułach
prasowych
i
książkowych
i
wreszcie
w
potocznym
-‐
ulicznym
języku.
Jest
to
bystry
środek
perswazji
rozumianej
jako
nakłanianie
do
konkretnego
sposobu
myślenia
czy
zachowania.
Po
tytule
spodziewamy
się
zaproszenia
do
przeczytania
artykułu,
zatem
im
bardziej
oryginalny,
informatywny
i
zagadkowy
tym
bardziej
przyciągający
uwagę.
(ZEPZUCIE)
Dzięki
wprowadzeniu
skrótu
nazwy
własnej
Powszechnego
Zakładu
Ubezpieczeń
do
słowa
ZEPSUCIE
otrzymano
zwięzłą
żaluzję
do
afery
związanej
z
PZU.
"Co
my
na
NATO?"
to
tytuł
obwieszczający
wejście
Polski
do
NATO.
Biurnonsens
to
tytuł
artykułu
o
absurdzie
w
biurze.
To
jest
autoteliczne
co
znaczy,
że
tłumaczy
się
samo
przez
się,
choć
jak
wykazałem
–
wymaga
też
kalkulacji
czynników
zewnętrznych
-‐
to
jest
szeroko
pojętego
kontekstu..
Autor
gry
musi
się
liczyć
pewnymi
ograniczeniami
języka
i
możliwościami
kojarzenia
odbiorcy.
Potrzebny
jest
talent
do
zręcznego
operowania
wskazówkami
zarówno
werbalnymi,
jak
i
niewerbalnymi
tak
aby
komunikat
został
odczytany
zgodnie
z
intencjami
nadawcy.
"Nie
kupuj
KOTŁA
w
worku"
głosi
hasło
firmy
zajmującej
się
kotłami
grzejniczymi.
Autorzy
odwołują
się
do
znanego
przysłowia
i
przekształcając
je,
zawężają
jego
znaczenie,
by
zwrócić
uwagę
na
produkt.
Podobnie
tu,
napisano:
(pokazuję)
"pojeść
w
odcinkach").
To
nie
jest
błąd
drukarski.
Poniżej
wydrukowano
przepis
na
danie
rybne
w
formie
streszczenia
opowieści.
Co
więcej
tytuł
CARPACCIO
DIEM
ma
nawiązywać
do
słynnej
i,
co
bardzo
ważne,
podobnie
brzmiącej
maksymy.
Pikanterii
dodaje
ta
tasiemka
umieszczona
między
kartami
tej
jakby
otwartej
POIEŚCI,
ale
w
odcinkach
drukowanej
w
Twoim
Stylu.
Miodek!?
Na
koniec,
pozwolę
sobie
przytoczyć
przydatną
anegdotę.
Otóż
podobno
Polski
Związek
Szachistów
(czy
coś
takiego)
napisał
list
do
profesora
Jana
Miodka
z
zapytaniem
czy
to
w
porządku
mówić
SZA!chuję?
A
on
odpisał
ponoć:
„Lepiej
mówić
Ciszej
panowie”?
Małgorzata Oleszkiewicz, Magazyn Obrzędów. Niematerialne dziedzictwo w muzeum na przykładzie śladów Emausu i Rękawki w zbiorach Muzeum Etnograficznego im. Seweryna Udzieli w Krakowie [w:] Niematerialne dziedzictwo miasta muzealizacja, ochrona, edukacja. Red. nauk. Magdalena Kwiecińska. Kraków 2016, s. 157-169