Professional Documents
Culture Documents
1
A stronomia
2
Autobiografia
3
B allada o wisielcach
I
Kołyszemy się, kołyszemy,
wmurowani w pejzaŜ szubienic.
Wieje śmiercią znuŜoną. Jak kruk
krąŜy niebo drapieŜnie i cicho
dzwoni wiatr u ostrogi nóg!
Nocy inna, nie przyjdziesz, nie przychodź,
Tylko dni obdrapany mur
kończy ziemię wyrwaną krokom.
Zaciśnięty wilgocią sznur -
Ŝalu lament skowyczy nad drogą.
Jak upiory Ŝerujemy na snach,
jak upiory wypijamy Ŝycie.
Nocą księŜyc podchodził jak znak
i jak oko wisielca z chmur wyciekł.
Kołyszemy się, kołyszemy,
wmurowani w pejzaŜ szubienic,
pośród zdarzeń, zygzaków i gwiazd,
z długich rąk wyrzucamy cienie -
pętle palców na martwy sen miast.
Wmurowani w pejzaŜ szubienic.
II
Ci sami
w schodów dysonans wchodzimy co wieczór.
do tych samych mieszkań, gdzie martwa Ŝarówka ćmi.
budzimy się jesienią, zawsze jesienią,
oczy zawsze - w czarny wyrok drzwi.
Potem w długie ulice, od mgły
gęstniejące w realny opór.
W nasze głowy - drzewa jesienne,
słońce spada zachodem jak tupór.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
w noc bezgwiezdną, w puste ręce łapać oddech,
w korowody zaplątanych alej,
w gwiazdy czarne i jak niebo - chłodne.
Potem dalej, potem dalej, potem dalej,
zawikłani w wodorosty zjaw i cieni,
obudzimy się kołysząc, znów kołysząc,
wmurowani w pejzaŜ szubienic.
4
Bez imienia
5
Bezsenność
6
Biała Magia
AŜ napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.
7
Bohater
8
Burza
9
C iemna Miłość
10
unoszą się jak łachman, wśród dymu śpiew niosą
weseli. Jak wyzwanie sczerniałym niebiosom.
11
Co wieczór widzę twoje oczy
12
Czarne cheruby kołyszą
13
Czart
14
D emon
15
Deszcze
16
Nie pokochany, nie zabity,
nie napełniony, niedorzeczny,
poczuję deszcz czy płacz serdeczny,
śe wszystko Bogu nadaremno.
Zostanę sam, ja sam i ciemność.
I tylko krople, deszcze, deszcze
coraz to cichsze, bezbolesne.
17
Dni niewinności
18
Do Matki
19
Do przyjaciela
20
Dokąd to jeszcze
21
Drogi Nocne
zresztą
wieczór jest dziś zmęczony i jak księŜyc - płynie.
22
Drzewa
23
E legia
Za oknem
świece wypalonych drzew chłodną
deszcze letnie wybuchają łzami
i słyszę -
muchy roznoszą brzęczenie jak Twoja samotność.
24
Elegia Dziecięca
Prolog
1.Zima
2. Wiosna
3. Lato
25
Teraz smutek mój w motyla zamień.
O południu pod słońce - domki
stoją w ogniu białego poŜaru.
W pylny pejzaŜ jak obcy Tonkin
przylatują srebrne lutnie komarów.
Oto ptaków pogańskie boŜki.
Twarz złocona wyrzeźbiona w dębie.
Ulatują staroŜytne mity
przemienione w mosięŜne gołębie.
4. Jesień
Epilog
26
Elegia IV
27
Elegia o… (chłopcu polskim)
28
Erotyk
Dedykacja:
29
G dy za powietrza zasłoną
30
Gwiazdka
31
H ej z drogi
pamiętasz?
z posiniałych warg
upadło tylko jedno słowo
(pamiętasz, Hans?) i tłum jak noc
nad twoją się wypiętrzył głową,
a potem w oczach słony piasek,
a potem w ustach
zapach krwi;
pamiętasz, towarzyszu Hansie,
słoneczną wiosnę czarnych dni?...
32
Hymn wieczorów miejskich
33
I nny Erotyk
34
J esienny spacer poetów
35
K obieta, którą kochałeś
36
Kołysanka
37
Kot
38
L asem
39
M agia
40
Martwa pieśń
O Ŝalu, o trwogo
jakaś ty jest - składana nagim z głazu bogom,
jakaś ty jest - składana na kopce, gdzie nawet
grób tak jest łzami gorzki, Ŝe nie wzrośnie trawą.
A sen wieczny upiory zabitych unosi,
których - krzyŜów ognistych i krzyŜ nie uprosi.
i płacz wzniesiony późno nie przywróci bieli
i nie zetrze znamienia z śmiertelnej pościeli,
41
Melancholia
42
Miłość
43
Miserere
1
Oto stoimy nad ziemią tragiczną
Pobojowisko dymi odwarem strzaskanych wspomnień i snów.
Lepkimi krwią pytaniami
zdejmujemy hełmy przyrosłe do głów.
Głowy - czerwone róŜe przypniemy hełmom pokoleń.
Widzę: czas przerosły kitami dymów,
widzę czas: akropol zarosły puszczami traw.
Rzuć się, ostatni kainie, na ostatniego abla,
dław!
2
Wracając z pogrzebu ostatniego człowieka,
jak wyzwanie
rzucam przygarść powietrzną - skowronka - w niebo
i ziemię ronię jak łzę nad wszechświatem.
44
Mistyka
45
cisza przyroodzi w obłoku.
Dzień jak paproć kołysze się w chmurach
macierzanki obrzmiewają bladym złotem
Wiosna
lekko eksploduje samolotem.
46
Moce
47
zimny, niepokochany.
48
N arodziny Boga
49
Narzeczona
50
Nie to, co mi się śniło
A teraz świat-pokuta
wystąpił rzeką z brzegów
i czy tak znów nauczę
mądrości albo chłodu
niewypaloną młodość?
51
Trzeba mi było w ludziach
znajdować głaz po głazie,
aby mnie trzykroć raził
blask niebiosów ogromnych,
abym się w nocy budził,
w powietrzu szukał, wołał
płonących ust anioła.
52
Niebo złote ci otworzę
53
O ty mój smutku cichy
Jak to ja nieobaczny
mijam, sam sobie błachy,
i rzeźbę zanim zacznę
marmur wypełniam strachem.
Jak to ja nasłuchuję
błyskawic w niebie trwogi.
JakŜe to ja nazywam
kaŜde czynienie- Bogiem?
54
Ojczyzna II
55
Orfeusz w lesie
1. Zamysł
On jak wygłoś dwustronny zestroił
miłość pieśni i miłość niewiasty.
Teraz ucho ciszą leśną poił,
kiedy w strumień wstępował liściasty.
Prawą ręką gałęzie odgarniał,
lewą ręką lirę tulił drŜącą,
gdy nad głową zbudzona ptaszarnia
trzepotała chmurą świergocącą.
A on ptakom i sobie się modlił,
a modlitwa go do tej zbliŜała,
co mu była poczęciem melodii,
które spełniał na lirze jej ciała.
Jeszcze cienia jej nawet nie podszedł,
juŜ pod dłonią pisklę śpiewu poczynał
i milczeniem śpiących brzóz warkocze
w Eurydyki płowe włosy zaklinał.
2. Wahanie
SkądŜe ten uśmiech na usta się przybłąkał?
"Przywróćcie - mówił - do Ŝycia tę piosenkę,
co zmarła we mnie". Wtedy na jego rękę
dźwięczną kropelką stoczyła się biedronka.
"Wiem: to jest tkliwość. Lecz ona nie wystarczy.
Bo więcej trzeba, by śmierć śpiewaniem uwieść:
na skałach dzikich muzyczne gniazdo uwić,
by wywieść śpiew od trwogi ludzkiej starszy".
I wzrok przygasły utonął w własnym cieniu.
"Oddajcie - mówił - tę moc, co tylko ona
obudzić mogła". Wtedy jak uskrzydlona
drapieŜność siadł mu jastrząb na ramieniu.
"Wiem: to są szpony, które się rychło stępią,
lecz skalnej kory niezdolne nigdy przebić.
Nie taką drogę trzeba mi pieśnią przebyć,
by łzami osnuć Jej źrenicę sępią".
I w leśną ciszę wszeptywał się: "Przestrzeni,
jakŜe cię struną, co krwawić śmie, ogarnę?"
I załkał cicho. I jak jagody czarne,
łzy dojrzewały w puszystych mchów zieleni.
3. Płacz
Jak zmierzch szare - zlatywały się wilki,
błędnym wyciem wypełniając las,
u nóg jego czołgały się: "Zmilknij,
czemu łzami odzwierzęcasz nas?"
Jak świt chyŜe - przybiegały jelenie,
jak sen cieple - łasiły się samy
i błagały: "Zmiłuj się, przenieś
ból i w siebie z powrotem go wgarnij".
Przypełzały zielone zaskrońce,
56
obwijały mu ręce jak pień:
"Kto ty jesteś, Ŝe tak jasny jak słońce
płaczesz łzami czarnymi jak cień?"
Lecz zadziwił się Orfeusz, gdy w górze
roześmiała się wierzba płacząca:
"JakŜe, wieszczu, Ŝalem chcesz nas urzec,
skoro płacz twój nie roztkliwia, lecz wstrząsa?"
4. Wstyd
I zapadł w siebie gwiazdą, która boli,
bo go smuciła siła własnej pieśni,
jakŜe niecelna - myślał - Ŝe pozwolił
łzom nazbyt ludzkim w grom się ucieleśnić.
Płacz ma być płaczem - myślał - a łzy łzami,
a pieśń - wysnutą spod serca muzyką -
lecz jak ją wysnuć i gdzie nieść? Wtem zamilkł,
bo jego lira łkała: "Eurydyko! Ten, co się z tobą zestrajał, jak z struną
łączy się liry melodyjne drewno,
z krawędzi śpiewu w własny mrok się zsunął.
Jak po obczyźnie stopą brnąc niepewną,
błąka się w sobie, ocienia Ŝałobą
nie Ŝal po tobie, lecz smutek nad sobą..."
Więc się zawstydził Orfeusz, a mgły
coraz to gęściej liśćmi szeleszcząc,
na twarz mu kładły swe wilgotne sny.
A on nie wiedział, czy to deszcz, czy łzy.
I tylko jeŜ przez mokre biegnąc mchy,
zbierał na kolce srebrne jabłka deszczu.
5. Zmaganie
Pod tym dębem, pod stuletnim, wśród gałęzi skrył się,
a deszcz pierzchnął, siedmiobarwnym łukiem nad nim wzbił się.
Ledwie okiem w nim utonął, w barwnej brodząc nucie,
blady błękit tęczę wchłonął, dąb zawołał: "Zbudź się.
Czas na ciebie, czeka lira, nowej pieśni głodna,
wdrąŜ się w ziemię, bij o niebo, serca przepal do dna.
Ze mną, boski Orfeuszu, zmierz muzyczną silę,
mnie pokonasz - śmierć przemoŜesz, którą zwycięŜyłem.
Popatrz: uschnie młoda łoza, runie smukła jodła,
patrz: topole śmierć podcięła, ale mnie nie zmogła.
W niebo śpiewem rosnę, w ziemię korzeniami wrastam,
me milczenie jest strumieniem, a ma pieśń liściasta!"
Więc Orfeusz chwycił lirę rozmodloną dłonią,
strunę trącił, juŜ obłoki przebudzone dzwonią.
Jeszcze głosu nie wydobył, juŜ na wargi drŜące,
jak na liście, promieniście wbiega młode słońce.
I pieśń począł. Wrył się w ziemię takim jasnym tonem, Ŝe wzleciały ponad
drzewa krety uskrzydlone,
Ŝe strumienie, co pod ziemią ciemno się poczęły,
nad brzegami, co je więŜą, w lirę się wygięły.
Wzniósł się w górę, ręką jeno cięŜar strun odmierzał,
a juŜ wiatrem swego głosu w Ŝołędzie uderzał,
57
a Ŝołędzie melodyjnie trącając się wzajem,
rozdzwoniły włosy wierzby nad leśnym ruczajem,
a w tych włosach smutek nagły wylągł się tak cicho,
Ŝe nie będąc jeszcze szeptem, szeptał: "Eurydyko..."
Jeno woda pochwyciła to czułe wezwanie,
a juŜ w kwiaty je wkropiła na leśnej polanie,
a tam trawy zielonawe w korzenie wyszeptały
i juŜ drzewa jej imieniem szumieć poczynały.
Targnął strunę, bo nie szeptem śmierć miał głuchą przemóc,
lecz wołaniem tak wysokim, jak gwiazda nad ziemią:
"Chcecie? Rozpacz wam wyśpiewam: płomieniste góry
rosną we mnie, burza wraŜa w ziemię kły wichury.
Chcecie? Błyskawicą chłostam, serca gryzę gromem,
w ręku piorun mam i rozpacz w oku nieruchomem,
a ta rozpacz w gniew urasta, a ten gniew jest burzą
przeciw tobie, której kształty czarno się marmurzą".
JuŜ nie słowem, ale głosem w twardą korę nieba
tłukł Orfeusz, aŜ sypnęła cięŜkich gwiazd ulewa...
Wtedy przerwał, bowiem uczuł, Ŝe mu głos uwięŜnie
w niebie drŜącym jeszcze...
Ale dąb milczał potęŜniej.
6. PoraŜka
"Eurydyko, poraŜka jest słodka.
Chwała tobie, któryś mnie zwycięŜył".
Mijał strumień. Trzcina wiała wiotka.
Las się kończył i zaczynał księŜyc.
A te skały, co wyrosły ostre,
zdały mu się czułym zapewnieniem.
A tę noc obejmował jak siostrę
i nazywał najczulszym imieniem.
I przemierzał strunami śpiącymi
oddalenie nie objęte słowem,
i jak klucz do zamkniętych podziemi
niósł na wargach milczenie dębowe.
58
Ostatni wiersz
59
P amiąteczki
60
Piosenka
61
Pokolenie
62
Pragnienia
I moŜe by w milczeniu
i w cierpieniu by moŜe,
cóŜ, kiedy nocy groŜę,
niedowidzeniu.
I takim ci ja hardy
jak ręce, co rycerzom
przypinają kokardy,
w których siłę nie wierzą.
I takim ci ja mocarz,
Ŝe kiedy słów nie trzeba,
nie umiem stworzyć nieba
miłością w oczach.
63
Przypowieść
64
Psalm IV
65
R odzicom
66
Dzień czy noc - matko, ojcze - jeszcze ustoję
w trzaskawicach palb, ja, Ŝołnierz, poeta, czasu kurz.
Pójdę dalej - to od was mam: śmierci się nie boję,
dalej niosąc naręcza pragnień jak spalonych róŜ.
67
Rzeczy niepokój
68
S ny II
69
Sny III
70
Sny dziecinne
71
Spojrzenie
72
Stuletni wieczór
73
Sur le Pont de’Avignon
74
Swoboda
75
Ś mierć kukły
76
Świat obok
77
Świat sen
78
T en czas
79
śółty lament ulicy, gdzie nie chodzi nikt.
Bije trwoga Ŝaglami o codzienność szyb.
II
Niebo blaknie za kaŜdym krokiem. Ogień
wydzwania łuny, a wesołe ptaki
są poŜegnaniem moim z ludźmi i bogiem.
Ślepnę, tracę drogi, chodzę torem rakiet.
A więc jesień. Dymi miasto, ptaki płyną na ukos,
liście opadłe z czerwonych kominów fabryk.
Po ulicy chodzą umarli, leŜą skrzydła oderwane krukom,
czeka powóz i w drzwiach martwy lokaj z kandelabrem.
WojaŜ toczy powoli drogi wysokich kasztanów.
Upływam w jesień mniejszy z kaŜdym krokiem,
w pola zasianych zjaw, w kolumny martwych peanów,
w obojętność - mijanych - okien.
Gdzie powóz drogą odpływa? Szelestem dymi bruk.
O, najsmutniejsza jesieni, w zamęcie znaków i elips
nad pieśnią kołujesz jak kruk.
Jak miłość powierzoną dwóm Ŝyciom - rozdzielić?
80
Tren II
81
Ty jesteś moje imię i w kształcie, i w przyczynie
82
W Ŝalu najczystszym
83
Warstwy
84
Wiatr
85
przebacz mi świat i Ŝycie, i ten wiatr mi przebacz.
Lecą gwiazdy - jaskółki prawdziwego nieba,
rozsypują nam śmierć na pokoje,
umierają chwile nieostroŜnych lat,
bo jak wtedy jest nas wszędzie troje,
ja i ty, ja i ty,
i wiatr.
86
Wróble
Na wyciągnięcie ręki
mam czystość ich, puszystość
jakbym dotykał ciebie
gałęzią ich- wielolistną.
87
Wspomnienie
88
Wyzwanie
89
Z głową na karabinie
90
Z wiatrem
91
Zła kołysanka
92
Znów wędrujemy
I wszystko co przypomnisz,
będzie jak czas głuchy,
nad którym jak nad ciałem
zawirujesz duchem.
93
Ź ródło
94
ś al
95
ŹRÓDŁO:
HTTP://WIERSZE.NET.PL
96