You are on page 1of 4

Scenariusz inscenizacji "O dwunastu miesiącach"

napisany na podstawie baśni Janiny Porazińskiej.

Dokonałam podziału baśni na role. Wspólnie z dziećmi wykonałam dekorację;


biało-zielony las, ruchome drzewo , które w zależności od mówionego tekstu było białe i zielone.
Z drewna, czerwonej i czarnej bibuły zrobiliśmy ognisko, wokół którego siedzieli bracia-miesiące.
Na taśmie nagrany został śpiew ptaków zwiastujących wiosnę.

NARRATOR
Była w chacie gospodyni. Miała córkę i miała pasierbicę. Pasierbica była dobra, a córka była
dokucznica. Macocha pasierbicy strasznie nie lubiła. Woła kiedyś macocha pasierbicę i
mówi:
MACOCHA
Idź mi zaraz w las i nazbieraj fiołków. Jak ich nie nazbierasz, to się tu nie pokazuj,
bo cię do izby nie wpuszczę.
PASIERBICA
Hej, świecie, świecie... A gdzież to w tym kopnym śniegu kwiatków szukać?
NARRATOR
Ha, cóż było robić. Przywdziała dziewczyna chuścinę, na nogi wzięła chodaki i poszła w las.
Idzie i idzie dziewczyna lasem, a wcale nie rozumie, gdzie tu można fiołki znaleźć.
Dobry kawał już lasem uszła, aż tu widzi: ogień się pali, a dokoła ognia dwunastu chłopców
siedzi. A gdy podeszła bliżej, zapytali ją:
MIESIĄCE
Który też z nas najbardziej ci się podoba?
NARRATOR
A sierotka śmiało:
PASIERBICA
Wszyscyście piękni, boście wszyscy potrzebni.
NARRATOR
Spojrzeli bracia po sobie, spodobała im się taka grzeczna mowa. Pytają:
MIESIĄCE
Po coś tu przyszła, dziewczynko?
PASIERBICA
Macocha kazała mi fiołków nazbierać, ale gdzie ich zimą szukać?
MIESIĄCE
Ej, nie trapże się, może i znajdziesz.
NARRATOR
Usiadł Kwiecień na miejscu Grudnia. Zaraz śnieg zaczął topnieć. Co bliższe jarzębiny, brzozy
i leszczyny pokryły się listkami, zazieleniły się krzaczki, a i ptaszęta zaczęły po wiosennemu
śpiewać.
KWIECIEŃ
Idźże, sieroto, za tę pierwszą sosnę, fiołków poszukaj.
NARRATOR
Idzie dziewczyna, patrzy...a tam aż modro od kwiecia! Przypadła na kolana, rwie, rwie...
pół koszyka narwała. Przykryła je mchem żeby nie zmarzły.I wróciła do ogniska
Kwietniowi podziękować.
KWIECIEŃ
Idź w spokoju do domu. A jak będziesz znów w potrzebie, przybiegnij tu do nas.
NARRATOR
Biegnie sierotka do domu, a nadziwić się nie może i temu, że się tak w oka mgnieniu wiosna
zrobiła i fiołki wyrosły, i temu, że wcale teraz zimna nie czuje. A i droga jakoś zrobiła się
niedługa. Już i brzeg lasu, już i koniec pola, już i chata, z której rano wyszła. Usłyszała
macocha, że dziewczyna wchodzi do sieni, wyszła z izby i woła:
MACOCHA
Jeśli nie masz fiołków to się wynoś!
PASIERBICA
Mam, mam, popatrzcie jeno.
NARRATOR
Woła dziewczynka z radością i stawia koszyk na stole. Podskoczyły do koszyka matka i córka.
Odgarniają mech - a tu w izbie zapachniało jak w ogrodzie wiosną. Wytrząsnęły koszyk -
a tu na stole cały kopczyk świeżutkich kwiatów!
MACOCHA
Fiołki prawdziwe.
NARRATOR
Mamrocze macocha i pojąć nie może, gdzie je pasierbica znalazła.
MACOCHA
W lesie były?
PASIERBICA
W lesie.
NARRATOR
Minęły trzy dni, mróz jeszcze bardziej się nasilił, wichry się jeszcze bardziej rozsrożyły,
a macocha myśli:
MACOCHA
Za pierwszym razem nie udało się, może za drugim się uda.
NARRATOR
I woła do sieroty:
MACOCHA
Biegnij mi zaraz w las i nazbieraj tam poziomek.
NARRATOR
Znów poszła dziewczyna i tak sobie myśli:
PASIERBICA
Pójdę do Mięsiączków, może mnie i teraz poratują.
NARRATOR
Idzie, idzie... Wichry ją szarpią, mróz na wylot ją przejmuje. Ale jakoś do lasu doszła,
do dwunastu braci dobrnęła. Powitała ich, odpowiedzieli. A Grudzień mówi:
GRUDZIEŃ
To ty dziewczynko? Cóż teraz chciałabyś mieć?
NARRATOR
Wstydzi się sierotka swej zuchwałości, ale cóż ma począć. Więc nieśmiało szepce:
PASIERBICA
Poziomek bym chciała...pięknych, dojrzałych...
GRUDZIEŃ
To się zrobi...to się zrobi.
NARRATOR
Mówi Grudzień.
Dźwignął się ze swego siedziska, a na jego miejsce przyszedł młody Czerwiec.
I raz - dwa - trzy... dookoła śnieg stajał, drzewa zazieleniły się, a ptaszki - świergolaszki
napełniły las taką muzyką, że od ich nutek aż liście drżały, aż chwiały się gałązki.
CZERWIEC
Idźże, sieroto, za tę sosnę, poszukaj.
NARRATOR
Idzie dziewczyna, a na polanie za sosną aż czerwono od poziomek. Dopiero zaczęła zbierać,
a do dzbanka sypać. A tak jej robota szybko szła, że aż dziw. Już połowa dzbanka, już po szyję,
już pełniutki z czubem. Z wielką radością poszła Czerwcowi podziękować.
CZERWIEC
Idźże, sierotko, spokojnie do domu, a jak będziesz czego potrzebowała - to przyjdź tu do nas.
NARRATOR
Idzie dziewczyna do domu i tak jak za pierwszym razem wcale jej nie zimno i droga niedaleka.
Usłyszała macocha, że dziewczyna wchodzi do sieni, wyszła z izby i woła:
MACOCHA
Jeśli nie masz poziomek...
NARRATOR
Nie dokończyła, bo w sieni, jak na polance leśnej, gdy ją czerwcowe słońce dogrzeje. Wnet też
i cała izba poziomkową wonią się napełniła. Na wieczerzę matka z córką poziomki zjadły,
sierotce nic nie dały. Znów minęło kilka dni. Gospodyni myśli:
MACOCHA
Głupia byłam, że chciałam fiołków, że chciałam poziomek. Kwiatki zwiędły i nie ma nic, poziomki
się zjadło i nie ma nic. Teraz każę sierotce przynieść z lasu talarów.
NARRATOR
Więc mówi do sieroty:
MACOCHA
Leć do lasu i przynieś mi talarów. Jak ich nie znajdziesz, to się nie pokazuj.
NARRATOR
Zabrała się sierota i znów idzie, i znów przed braćmi Miesiączkami staje.
PASIERBICA
Talarów kazała macocha przynieść.
NARRATOR
Podumał, podumał Grudzień aż mówi:
GRUDZIEŃ
Pochyl się i weź sobie węgielków z ogniska.
NARRATOR
Widzi Grudzień, że się dziewczynka boi, więc powiada:
GRUDZIEŃ
Nie bój się, nabierz węgielków. A jak macocha cię wyśle, to już do niej nie wracaj, u nas zostań.
W naszej zagrodzie będziesz mieszkała, gospodarkę będziesz nam prowadziła.
NARRATOR
Dziewczyna kupkę węgielków czerwonych, żarzących nabrała, podziękowała i wraca.
Weszła do sieni, a macocha woła:
MACOCHA
Masz talary?
NARRATOR
Nie śmie sierota o tych węgielkach powiedzieć, boi się. Wytrząsa z zapaski. A tu brzęk, brzęk,
brzęk...złote talary lecą i dźwięczą, i błyszczą, aż w całej izbie pojaśniało. Rzuciła się macocha
z córką. Talary zgarniają, oglądają, liczą...
MACOCHA
Tyleś jeno przyniosła! A gdzie masz więcej? Leć zaraz i wszystkie przynieś!
NARRATOR
Poszła sierota w las i więcej nie wróciła. Do dwunastu Miesiączków na służbę przystała. Czeka
macocha do późnej nocy. Czeka cały ranek, cały dzień i znów cały wieczór. Pasierbicy nie widać.
Powiada do swej córki:
MACOCHA
Nie wiadomo, co się stało z pasierbicą, może w polu zamarzła na śmierć. To teraz ty pójdziesz.
NARRATOR
Matka córkę cieplutko ubrała i jeszcze ją otuliła ogromną, wełnianą chustą.
MACOCHA
Weźże na talary w jedną rękę torbę, w drugą garnek, a na plecy jeszcze woreczek.
NARRATOR
Poszła córka. Przeszła pole, weszła w las. Rozgląda się gdzie to te talary leżą.
CÓRKA
O! Coś się tam w lesie jarzy, migoce...! pewnie to te bogactwa tak jaśnieją.
NARRATOR
Patrzy, a to ognisko się żarzy, a dookoła ognia dwunastu braci siedzi. Poznała, że to bracia
Miesiączkowie. Ale wielce była rozgniewana, że się tak tym ogniem oszukała. Myślała,
że to te talary świecą, a tu... ot co!
GRUDZIEŃ
Dzień dobry, dziewczynko. A może nam powiesz, kto my jesteśmy?
NARRATOR
Zawołał Grudzień. A córka ze złością:
CÓRKA
Ten tu Marzec - klapie wargą jak starzec. A ten Maj tylko mu kij żebraczy daj. A ten luty -
ma koślawe buty. Stary Grudzień największy leń...
NARRATOR
I tak długo jeszcze Miesiączkom mówiła przykre słowa, aż się bracia rozgniewali. Podniósł się
Grudzień, a na jego miejscu usiadł Luty. I dopiero jak się nie zacznie sroga zima. Mróz
ścisnął nagle taki, że aż drzewa zaczęły hukać. Podniósł się wicher, pochwycił tumany
śniegu i rozhulał się zamiecią.
CÓRKA
Trzeba do domu uciekać.
NARRATOR
Ale drogi powrotnej wcale znaleźć nie może. To w tę stronę biegnie, to w tamtą. Ognisko
z oczu straciła. A tu bór coraz gęściejszy, a tu mróz okrutniejszy, a tu zaspy coraz większe.
Brnie już po kolana, siły traci. Zmęczona, ledwie żywa nad ranem do domu powróciła.
Nic nie przyniosła.

Opracowanie : Bożena Gołąbek

You might also like