You are on page 1of 26

Myśleć przeciw sobie zakończy się wszelka próba kuracji nieskutecznością;

studiowanie ojców taoistów, ich doktryny porzucenia


świata, zaniechania aktywności, suwerenności
Emilé Cioran nieobecności; podążanie za ich przykładem za
biegiem świadomości, gdy wyzwala się ona z
Prawie wszystkie nasze odkrycia zawdzięczamy okowów świata, przybierając kształty wszelkich
naszej porywczości, pogłębieniu się naszego rzeczy, jak woda będąca ich ulubionym żywiołem.
niezrównoważenia. Nawet samego Boga — w tej Potępiają oni zarówno naszą ciekawość, jak
mierze, w jakiej nas On intryguje — postrzegamy nie pragnienie bólu; różnią się w tym od mistyków,
w najgłębszej intymności nas samych, lecz w zwłaszcza średniowiecznych, biegłych w zachwalaniu
zewnętrznej granicy naszego poruszenia, dokładnie w nam zalet włosiennic, dyscypliny, bezsenności,
punkcie, w którym za przyczyną zetknięcia się naszej postów i jęków.
i jego wściekłości, następuje zderzenie, spotkanie „Intensywne życie sprzeczne jest z Dao” — naucza
niszczące tyleż dla Niego, co dla nas. Gwałtownik, Laozi, najnormalniejszy człowiek na świecie. Nas
rażony współistotnym czynom przekleństwem, nie wszelako drąży wirus chrześcijaństwa: my,
ujarzmia swej natury, wychodząc poza siebie po to spadkobiercy biczowników, nabieramy
jedynie, by powrócić jako impetyk, agresor, za nim samoświadomości dopiero wtedy, gdy czynimy nasze
zaś podążają jego przedsięwzięcia, karząc go za to, iż tortury bardziej wyrafinowanymi. Religia chyli się ku
je powołał do życia. Nie ma dzieła, które nie upadkowi? Wszak przedłużamy jej niedorzeczność,
odwróciłoby się przeciwko swemu autorowi: poemat podobnie jak sprawiamy, iż trwają umartwienia i jęki
zmiażdży poetę, system — filozofa, wydarzenie — dobiegające z dawnych cel, ponieważ nasza wola
człowieka czynu. Unicestwia się każdy, kto — cierpienia równa jest tej z epoki rozkwitu klasztorów.
odpowiadając swemu powołaniu i wypełniając je — Chociaż Kościół nie posiada już monopolu na piekło,
miota się wewnątrz historii. Zbawiony zostanie ten to przecież przykuł nas do łańcucha westchnień,
tylko, kto dary swe i talenty poświęca, aby — zaraził kultem próby i spiorunowanej szczęśliwości
uwolniony od swych ludzkich przymiotów — móc oraz rozweselającym smutkiem.
nurzać się w istnieniu. Jeżeli przeto dążę do Umysł, podobnie jak ciało, ponosi skutki
metafizycznego spełnienia, za żadną cenę nie „intensywnego życia”. Mistrzowie sztuki myślenia
powinienem trwać przy swej tożsamości: jeśli przeciw sobie: Nietzsche, Baudelaire i Dostojewski
zachowałem choćby najmniejszy jej osad, winienem nauczyli nas stawiania na nasze zagrożenia, na
się go wyzbyć: jeśli zaś — przeciwnie — wdałem się poszerzanie sfery naszych cierpień, na docieranie do
w odgrywanie jakiejś roli w historii, przypadające mi egzystencji poprzez oddzielenie od naszego istnienia.
zadanie polega na tak intensywnym rozbudzaniu I to, co w oczach wielkiego Chińczyka oznaczało
mych właściwości, bym wreszcie wraz z nimi symbol upadku, doświadczenie niedoskonałości,
eksplodował. Giniemy zawsze od „ja”, którego się stanowi dla nas jedyny sposób na zapanowanie nad
podjęliśmy: noszenie jakiegoś miana równoznaczne sobą, na skomunikowanie się z samym sobą.
jest z pragnieniem określonego sposobu załamania. „Niechaj człowiek nikogo nie kocha, a pozostanie
Wierny tym zewnętrznym oznakom, gwałtownik nie odporny na ciosy” (Zhuangzi). Maksyma to tyleż
zniechęca się, albowiem nie może uwolnić się od głęboka, co nie do zastosowania. Jak osiągnąć
cierpienia. Dąży do zguby innych? To okrężna droga, apogeum zobojętnienia, gdy nawet sama apatia jest
na jaką wkracza, aby dotrzeć nią na koniec do własnej napięciem, konfliktem, agresywnością? Pomiędzy
zguby. Pod jego pewnością siebie i fanfaronadą naszymi przodkami nie znajdziesz ani jednego
ukrywa się miłośnik nieszczęścia, toteż pośród mędrca, sami tylko niezaspokojeni, owładnięci
gwałtowników właśnie spotyka się wrogów samego kaprysami, frenetycy, których rozczarowania i
siebie. A wszyscy wszak jesteśmy przepełnionymi szaleństwa musimy wszak kontynuować.
wściekłością gwałtownikami, którzy, zagubiwszy Ciągle wedle naszych Chińczyków, zgłębienia istoty
klucz do błogości, posiadają dostęp wyłącznie do Dao dostąpić może jedynie umysł oderwany od rzeczy
tajemnic rozdarcia. świata; pasjonat zaś postrzega wyłącznie jego skutki:
Miast pozwolić czasowi, aby z wolna nas miażdżył, zstąpienie wgłąb wymaga ciszy, zawieszenia naszych
uznaliśmy za stosowne przelicytować go, dorzucić do wibracji czy wręcz naszych przymiotów. Wszelako
jego chwil nasze. Ten czas niedawny zaszczepiony na czyż nie jest odkrywczym fakt, iż nasze dążenie do
odległym, ów czas wytworzony i rzutowany, miał już absolutu wyraża się w terminach aktywności, walki,
niebawem ujawnić moc swej destrukcyjności: że Kierkegaard tytułuje się „rycerzem wiary”, a
obiektywizując się, miał stać się historią, potworem, Pascal nie jest nikim więcej, jak tylko pamflecistą?
przed którym niepodobna uciec, choćby odwoływało Atakujemy i szamoczemy się, a zatem znamy jedynie
się do formuły bierności czy przepisów na mądrość. skutki Dao. Poza tym klęska kwietyzmu,
Pomimo naszych wysiłków, niepowodzeniem
europejskiego odpowiednika taoizmu, wyraźnie w złudzeniu. Jeżeli od nich zależy, mści się,
ukazuje nasze możliwości i perspektywy. analizując od podszewki ich „szlachetne” uczucia, w
Nie widzę nic bardziej sprzecznego z naszymi czym jest ekspertem. Jego lenistwo o bardzo rzadko
nawykami jak uczenie się bierności. (Epokę spotykanych właściwościach czyni zeń istotnie
współczesną otwiera dwóch histeryków: Don Kichot i „wyzwolonego” zagubionego w świecie głupców i
Luter). Jeżeli wytwarzamy czas, jeżeli go oszukanych. O wyrzeczeniu wie więcej, niż można
produkujemy, to z odrazy do hegemonii esencji i wyczytać w niejednej z waszych ezoterycznych
zakładanej przez nią kontemplacyjnej uległości. książek. Jeśli chcecie się o tym przekonać, wystarczy
Taoizm jawi mi się jako pierwsze i ostatnie słowo wyjść na ulicę... Ale wy wolicie zagłębiać się w
mądrości: wzbraniam się wszak przed nim, odrzuca tekstach propagujących żebractwo. Zważywszy, że z
go mój instynkt, podobnie jak odmawia biernego waszych rozważań nie wynika żadna praktyczna
poddawania się czemukolwiek, tak bardzo ciąży nam konsekwencja, trudno się dziwić, iż najostatniejszy z
dziedziczność rebelii. Nasze nieszczęście? Wieki kloszardów wart jest więcej niż wy. Czyż można sobie
uwagi poświęconej czasowi, bałwochwalcza wiara w wyobrazić Buddę zachowującego zarówno wierność
przyszłość. Czy wyzwolimy się z tego poprzez swym zasadom, jak i swój pałac? Nie można być
jakiekolwiek naśladownictwo Chin czy Indii? jednocześnie „wyzwolonym za życia” i posiadaczem.
Istnieją formy mądrości i wyzwolenia, których nie Buntuję się przeciwko generalizacji kłamstwa,
możemy ani uchwycić od wewnątrz, ani przekształcić przeciwko tym, co obnoszą się ze swym rzekomym
w naszą codzienną treść, ani nawet wprowadzić do „zbawieniem” i podpierają go doktryną nie
jakiejś teorii. Wyzwolenie, jeśli istotnie uznamy je za wypływającą z ich wnętrza. Zdemaskować ich,
ważne, winno rozpoczynać się od nas samych. Nie da zrzucić z piedestału, gdzie się wdrapali, postawić ich
się bynajmniej szukać go gdzie indziej, w jakimś pod pręgierzem — oto kampania, wobec której nikt
gotowym systemie czy w doktrynie orientalnej. To nie powinien pozostać obojętny, albowiem za wszelką
wszakże przytrafia się często wielu umysłom żądnym, cenę należy przeszkodzić tym właścicielom zbyt
jak to się mówi, absolutu. A jednak mądrość to fałsz, a spokojnego sumienia, by żyli i umierali w pokoju.
osiągnięte dzięki niej wyzwolenie — oszustwo. Nie
inkryminuję tu jedynie teozofii i jej adeptów, lecz tych Kiedy bezustannie przeciwstawiacie nam „absolut”,
wszystkich, którzy odwołują się do prawd nie przybieracie minę osób o głębokim wnętrzu,
dających się pogodzić z ich własną naturą. Niejeden nieprzystępnych, jakbyście przebywali w odległym,
ma zawsze Indie na końcu języka, wyobraża sobie, że należącym do was świecie światła i ciemności,
zgłębił ich wszystkie sekrety, chociaż nic go do tego jakbyście byli władcami królestwa, do którego nikt
nie predysponuje: ani jego charakter, ani prócz was nie może dotrzeć. Nam, zwykłym
wykształcenie, ani lęki. Jakaż mnogość fałszywych śmiertelnikom, łaskawie rzucacie ochłapy wielkich
„wyzwolonych” spogląda na nas ze szczytów swego odkryć, których tam właśnie dokonaliście, jakieś
zbawienia! Mają czyste sumienie; czyż nie twierdzą, resztki waszych poszukiwań. Ale wszystkie wasze
że wznieśli się ponad swe czyny? Oszustwo nie do wysiłki prowadzą jedynie do stworzenia tego
przyjęcia! Co więcej, mierzą oni tak wysoko, że nędznego żargonu, owocu waszych lektur, waszej
wszelka konwencjonalna religia wydaje im się uczonej płochości, waszej książkowej nicości i
familiarnym przesądem nie potrafiącym waszych zapożyczonych skądinąd lęków.
zadośćuczynić wymaganiom ich „metafizycznego Wszelkie nasze wysiłki sprowadzają się do
umysłu”. Niewątpliwie lepiej powoływać się na Indie. małpowania wrażliwości wiodącej do absolutu. Nasza
Zapominają jednak, że owe Indie postulują zgodność mądrość — czy raczej nasza nie-mądrość — zrzeka
idei z czynem, tożsamość zbawienia i wyrzeczenia. się go; będąc relatywistyczną, proponuje nam ona
Ale gdy posiada się „metafizyczny umysł”, to równowagę, nie w wieczności wszakże, lecz w czasie.
drobnostki, którymi nie warto zawracać sobie głowy. Absolut, który ewoluuje, ta heglowska herezja, stał się
Po tak solidnej dawce szalbierstwa i hochsztaplerki naszym dogmatem, naszą tragiczną ortodoksją,
pokrzepiający jest widok żebraka. On przynajmniej filozofią naszych odruchów. Ten, kto myśli, że przed
nie okłamuje ani siebie, ani innych. Jeśli ma nią umknie, daje dowód samochwalstwa lub
jakąkolwiek doktrynę, to żyje z nią w zgodzie: nie zaślepienia. Zapędzeni w kozi róg pozorów,
lubi pracować i udowadnia to; ponieważ nie pragnie doprowadzeni jesteśmy do przyjęcia mądrości
czegokolwiek posiadać, praktykuje ubóstwo niepełnej, mieszaniny marzeń i małpich grymasów.
stanowiące warunek jego wolności. Jego myśl wyraża Jeśli Indie — by raz jeszcze przywołać Hegla —
się w jego bycie, a jego byt tożsamy jest z jego myślą. reprezentują „marzenie nieskończonego ducha”,
Brakuje mu wszystkiego, jest sobą, trwa: żyć w nawyki naszego intelektu i wrażliwości każą nam
bezpośrednim kontakcie z wiecznością to żyć z dnia rozpatrywać ducha w formie ucieleśnionej,
na dzień. Toteż dla niego wszyscy inni żyją zamknięci ograniczonego do historycznych uwarunkowań, po
prostu ducha nie obejmującego świata, lecz momenty „intensywność” jest poddaństwem, podległością. Jak
świata, czas rozczłonkowany, z którego możemy się wznieść się na wyżyny duszy obojętnej i
wyzwalać jedynie od czasu do czasu, kiedy oczyszczonej, duszy wyzwolonej z pęt? I jak osiągnąć
zdradzamy nasze pozory. nieobecność, wolność nieobecności? Wolność owa
Ponieważ sfera świadomości kurczy się w działaniu, nigdy nie stanie się jednym z naszych obyczajów,
nikt, kto jest aktywny, nie może dążyć do podobnie jak „marzenie nieskończonego ducha”.
powszechności, albowiem działanie równoznaczne Aby utożsamić się z doktryną pochodzącą ze stron tak
jest z kurczowym uczepieniem się właściwości bytu z odległych, należałoby przyjąć ją bez zastrzeżeń: do
uszczerbkiem dla bytu, pewnej formy rzeczywistości, czego to bowiem podobne — przystawać na prawdy
ze szkodą dla rzeczywistości. Poziom naszego buddyzmu, a odrzucać reinkarnację będącą wszak
wyzwolenia mierzy się ilością działań, od których się podstawą idei oderwania? Podpisać się pod
uwalniamy, jak również naszą zdolnością do stwierdzeniami Wedanty, zaakceptować koncepcję
przekształcania wszelkiego przedmiotu w nie- nierzeczywistości rzeczy i jednocześnie zachowywać
przedmiot. Mówienie o wyzwoleniu nie ma jednak się tak, jak gdyby one istniały? To nieunikniona
najmniejszego sensu w odniesieniu do zabieganej konsekwencja dla każdego umysłu wychowanego w
ludzkości, która zapomniała już, że nie da się kulcie zjawisk. Bo przecież musimy przyznać, że
odzyskać życia, ani się nim cieszyć, jeśli się go zjawisko mamy we krwi. Możemy nim gardzić czy
wpierw nie unieważni. odczuwać względem niego wstręt — nie zmienia to
Oddychamy zbyt szybko, aby móc uchwycić rzeczy faktu, że jest ono naszym dziedzictwem, naszym
jako takie lub głosić ich kruchość. Nasza zadyszka kapitałem grymasów, symbolem naszego miotania się
postuluje je i deformuje, tworzy i zniekształca, na ziemskim padole. Jesteśmy rasą konwulsjonistów
przykuwając nas do nich. Miotam się, działając, a w centrum kosmicznej farsy, odcisnęliśmy na
zatem wytwarzam świat równie podejrzany, jak moja wszechświecie stygmaty naszej historii i nigdy nie
spekulacja, która go usprawiedliwia, poślubiam ruch, będziemy zdolni do poddania się objawieniu
ten zaś zmienia mnie w generatora bytu, w zachęcającemu nas, by spokojnie ginąć. Wybraliśmy
rzemieślnika wytwarzającego fikcje, a jednocześnie zniknięcie poprzez działanie, a nie poprzez
mój kosmogoniczny zapał każe mi zapomnieć, że — zamilknięcie: naszą przyszłość odczytać można z
wciągnięty w wir działań — jestem jedynie naszych drwiących twarzy, z naszych rysów
pomagierem czasu, agentem zmurszałych światów. zranionych i zaaferowanych proroków. Naszych
Przekarmieni wrażeniami i ich konsekwencją — twarzy nie rozświetla uśmiech Buddy, ów uśmiech
stawaniem się — jesteśmy nie-wyzwolonymi ze spoglądającego na świat z wyżyn. W ostateczności
skłonności i, z zasady, potępieńcami na własne potrafimy zrozumieć, czym jest szczęście, lecz nigdy
życzenie, ofiarami gorączkowego przywiązania do nie zrozumiemy, czym jest szczęśliwość — spuścizna
tego, co widoczne, myszkującymi w owych cywilizacji opartych na idei zbawienia, na odmowie
powierzchniowych zagadkach na miarę naszego smakowania swych niedoli, delektowania się nimi;
przygnębienia i nerwowości. lecz któż spośród nas, sybarytów cierpienia,
Jeśli pragniemy odzyskać naszą wolność, winniśmy spadkobierców masochistycznych tradycji, zawahałby
zdjąć z siebie brzemię wrażeń, nie reagować już na się pomiędzy prawdami wiary głoszonymi w świętym
świat wrażeniami, zerwać nasze więzy. A przecież mieście Benares a Héautontimoroumenosem? „Jestem
każde wrażenie jest więzem — przyjemność i ból, raną i nożem” — oto nasz absolut, oto nasza
radość i smutek. Wyzwala się jedynie umysł, który, wieczność.
oczyszczony z wszelkiej zażyłości z bytami i Co do naszych odkupicieli, przybyłych ku naszemu
przedmiotami, działa we własnej próżni. największemu nieszczęściu, uwielbiamy szkodliwość
Większości ludzi udaje się oprzeć szczęściu, ich nadziei i ich lekarstw, gorliwość, z jaką
natomiast nieszczęście jest o wiele bardziej faworyzują i gloryfikują nasze nieszczęścia, jad, jaki
podstępne. Czy zakosztowaliście go? Nigdy się nim sączą w nas ich słowa życia. Zawdzięczamy im, że
nie nasycicie, będziecie go zachłannie poszukiwać — stajemy się ekspertami w cierpieniu bez wyjścia. Ku
najchętniej tam, gdzie go nie ma, rzutując je tam, jakim pokusom, ku jakim skrajnościom prowadzi nas
ponieważ bez niego wszystko wydałoby się wam trzeźwa świadomość! Czy uciekniemy od niej, aby
niepotrzebne i szare. Z miejsca, w którym się schronić się w nieświadomości? Byle kto zbawia się
znajdzie, wypiera tajemnicę lub czyni ją świetlistą. przez sen, byle kto jest genialny, kiedy śpi: nie ma
Jest smakiem i kluczem rzeczy, trafem i obsesją, różnicy pomiędzy marzeniami sennymi rzeźnika i
kaprysem i koniecznością, sprawi, że pokochacie poety. Jednakże nasza świadomość nie może
pozory w tym, co w nich najpotężniejsze, najtrwalsze tolerować trwania takiego cudu, ani tego, by
i najprawdziwsze; przywiąże was do siebie na zawsze, natchnienie było w zasięgu wszystkich: dzień zabiera
albowiem będąc z natury „intensywne”, jak wszelka nam dary, jakimi obdarza nas noc. Tylko szaleniec
posiada przywilej płynnego przechodzenia z istnienia Nasza wiedza, podobnie jak nasze doświadczenie,
nocnego w dzienne: nie istnieje żadne rozróżnienie powinny nas paraliżować i nauczyć wyrozumiałości
między jego marzeniami sennymi a jawą. Odrzucił nawet wobec tyranii, gdy tylko staje się ona trwałym
nasz rozum, podobnie jak kloszard odrzucił nasze składnikiem świata. Jesteśmy wystarczająco
dobra. Obaj odnaleźli drogę wiodącą poza cierpienie, przenikliwi, aby ulec pokusie kapitulacji; odruch
obaj rozwiązali wszystkie nasze problemy, toteż buntu bierze jednak górę nad naszymi
pozostają przykładem, którego nie możemy wątpliwościami, toteż, chociaż moglibyśmy się stać
naśladować, zbawicielami bez uczniów. stoikami w każdym calu, czuwający w nas anarchista
Grzebiąc w naszych nieszczęściach, zbawiciele sprzeciwia się naszemu rezygnacji.
innych usilnie zabiegają i o nasze względy. W epoce „Nigdy nie zaakceptujemy historii” — tak brzmi,
biografii nikt nie opatruje swych ran, nie wzbudzając moim zdaniem, sentencja naszej niemożności bycia
w nas jednocześnie pragnienia odsłonięcia ich i prawdziwymi mędrcami lub prawdziwymi
wystawienia na światło dzienne; jeśli nam się to nie szaleńcami. Czyżbyśmy byli kabotynami mądrości i
udaje, odwracamy się od nich, głęboko zawiedzeni. szaleństwa? Cokolwiek byśmy uczynili, wobec
Nawet ten, który skonał na krzyżu, liczy się w naszych czynów ograniczeni jesteśmy do głębokiej
naszych oczach bynajmniej nie dlatego, że cierpiał za nieszczerości.
nas, lecz dlatego, iż po prostu cierpiał i wydobył z Z całą pewnością wierzący do pewnego stopnia
siebie kilka okrzyków — tyleż głębokich, co identyfikuje się z tym, co robi, i z tym, w co wierzy;
nieuzasadnionych. Albowiem tym, co czcimy w nie istnieje w nim istotny rozziew pomiędzy, z jednej
naszych bogach, są nasze upiększone klęski. strony, jego przytomną świadomością, z drugiej zaś
— jego czynami i myślami. Rozziew ten powiększa
* się niewspółmiernie u fałszywego wierzącego, czyli u
człowieka, który obnosi się ze swoją wiarą, lecz nie
Skazani na zdegenerowane formy mądrości, chorzy na postępuje wedle jej przykazań. Przedmiot jego wiary
trwanie, walcząc z owym kalectwem, które w tej jest surogatem. Powiedzmy to bez ogródek: mój bunt
samej mierze odpycha nas i uwodzi, zmagając się z jest moją wiarą, pod którą się podpisuję, nie wierząc
czasem, zbudowani jesteśmy z elementów, z których w nią. Nigdy za mało refleksji nad opinią Kiryłowa o
każdy przyczynia się do uczynienia z nas Stawroginie: „Gdy wierzy, nie wierzy, że wierzy, a
buntowników rozdartych pomiędzy mistycznym gdy nie wierzy, nie wierzy, że nie wierzy”.
wezwaniem bez jakiegokolwiek związku z historią a
krwiożerczym marzeniem, będącym jego symbolem i *
aureolą. Gdybyśmy mieli świat dla siebie samych, nie
byłoby takie ważne, czy jest to świat pobożności czy Bardziej jeszcze niż styl naszego życia, sam jego rytm
szyderstwa! Nigdy nie będziemy go mieć, gdyż nasza oparty jest na czcigodności buntu. Wzdragając się
pozycja w istnieniu usytuowana jest na skrzyżowaniu przed uznaniem powszechnej tożsamości, zakładamy,
naszych suplik i naszych sarkazmów, w owej że zjawiskiem podstawowym jest indywiduacja,
nieczystej strefie, gdzie przenikają się westchnienia i niejednorodność. Buntować się to wszak postulować
prowokacje. Ten, kto zbyt trzeźwo myśli, by wielbić, ową heterogenność, przyjmować ją w pewnym sensie
będzie również zbyt świadomy, by niszczyć, albo za uprzednią względem bytów i przedmiotów. Jeżeli
niszczyć będzie jedynie swoje... bunty, gdyż, po co się przeciwstawiam Jedność jedynie prawdziwą wielości
buntować, jeżeli stwierdza się potem, że świat niezbywalnie kłamliwej, jeśli, inaczej mówiąc,
pozostał niezmieniony? Szyderczy monolog. przyrównuję drugiego człowieka do ducha, mój bunt
Sprzeciwia się sprawiedliwości i niesprawiedliwości, wyzbywa się sensu, on, który — aby zaistnieć —
pokojowi i wojnie, bliźnim i bogom. Potem dochodzi musi wyjść od nieredukowalności jednostek, od ich
się do wniosku, że być może najbardziej zgrzybiały statusu monady, od posiadających granicę esencji.
starzec mądrzejszy jest od Prometeusza. Niepodobna Wszelki akt ustanawia i rehabilituje wielość, nadając
jednak zagłuszyć w sobie okrzyku buntu, przeto osobie rzeczywistość i autonomię, implicytnie uznaje
człowiek nadal burzy się przeciwko wszystkim i degradację i rozdrobnienie absolutu. To z niego także,
wszystkiemu: żałosny automatyzm wyjaśniający, z czynu, i związanego z nim kultu, wynika napięcie
dlaczego wszyscy jesteśmy statystycznymi naszego umysłu oraz owa potrzeba pęknięcia i
Lucyferami. unicestwienia się w samym sercu trwania.
Zarażeni przesądem działania, sądzimy, że nasze idee Ustanawiając przesąd Ja, współczesna filozofia
muszą osiągnąć cel. Cóż bardziej sprzecznego z uczyniła z niego przyczynę naszych dramatów i oś
bierną kontemplacją świata? Ale takie jest nasze naszych niepokojów. Niczemu nie służy nostalgia za
przeznaczenie: być nieuleczalnie chorymi, którzy spoczynkiem w stanie niezróżnicowania, marzenie o
protestują, pamflecistami na łożu boleści. neutralnej egzystencji pozbawionej wszelkich
właściwości; pragnęliśmy się stać podmiotami, a *
wszelki podmiot jest zerwaniem z błogostanem Jedni.
Ktokolwiek odważa się złagodzić naszą samotność Aby przekonać się o tym, że bunt cieszy się
czy nasze rozdarcie, działa przeciwko naszym niezasłużonym szacunkiem, wystarczy uświadomić
interesom i naszemu powołaniu. Wartość jednostki sobie, w jaki sposób określa się umysły do niego
mierzymy sumą jej niezgodności z rzeczami, jej niezdolne. Określa się je mianem „bezwolnych”,
niezdolnością do bycia niezróżnicowanym, jej „gnuśnych”. Nie ulega w zasadzie wątpliwości, że
odmową dążenia do stanu przedmiotu. Stąd jesteśmy zamknięci na wszelką formę mądrości,
zdeklasowanie idei Dobra, stąd moda na Diabła. albowiem upatrujemy w niej pozornie uszlachetnioną
Dopóki żyliśmy pośród lęków eleganckich, w gnuśność. Mimo że reakcja ta jest niesłuszna, nie
zupełności wystarczał nam Bóg. Gdy władzę nad mogę się powstrzymać przed reagowaniem w ten
nami przejęły inne lęki, bardziej odrażające, gdyż sposób także na taoizm. Chociaż zdaję sobie sprawę,
sięgające głębiej, niezbędnym stał się dla nas inny że zaleca on oderwanie od świata i porzucenie go w
system odniesień, inny szef. Diabeł był wymarzonym imię absolutu, nie zaś tchórzostwa, to przecież
kandydatem do tej roli. Wszystko w nim zgodne jest z odrzucam go w chwili, gdy wydaje mi się, iż go
naturą zdarzeń, których jest sprawcą, zasadą przyjąłem i, nawet jeśli po tysiąckroć przyznaję rację
regulującą: jego atrybuty są zbieżne z atrybutami Laozi, to mimo wszystko lepiej rozumiem mordercę.
czasu. Czcijmy go zatem, ponieważ nie jest jedynie Mając do wyboru pomiędzy błogim spokojem a
produktem naszej subiektywności, wytworem naszej krwią, naturalne byłoby skłaniać się ku krwi.
potrzeby bluźnierstwa czy samotności, lecz także Morderstwo zakłada i wieńczy bunt: można sobie do
mistrzem naszych pytań i naszej paniki, podżegaczem woli głosić wywrotowe przekonania, lecz jeśli ktoś
do naszego zagubienia. Jego protesty, jego akty nie zna żądzy zabijania, pozostanie tylko konformistą.
przemocy nie pozbawione są dwuznaczności: ten Mądrość i bunt to dwie trucizny. Niezdolni do
„Smutny Olbrzym” jest buntownikiem, który wątpi. bezrefleksyjnego ich przyjęcia, w żadnej z nich nie
Gdyby był prosty, z jednej bryły, wcale by nas nie odnajdujemy formuły zbawienia. Prawdą jest
poruszał, lecz jego paradoksy, jego sprzeczności są wszakże, iż w lucyferycznej przygodzie osiągnęliśmy
naszymi: kumuluje nasze niemożności, służy za wzór maestrię, której nigdy nie osiągniemy w mądrości.
naszym buntom przeciwko samemu siebie, Dla nas sama percepcja jest zrywem, początkiem
nienawiści, jaką do siebie żywimy. Formuła piekła? transu lub apopleksji, utratą energii, wolą odwołania
Należy jej upatrywać w tej właśnie formie buntu i się do naszej gotowości. Buntowanie się we wszelkich
nienawiści, w torturze odwróconej pychy, w owym okolicznościach implikuje brak szacunku dla siebie,
wrażeniu, że jest się straszną wielkością bez dla własnych sił. Skąd je weźmiemy dla kontemplacji,
jakiegokolwiek znaczenia w udrękach „ja”, tego „ja”, tego statycznego wydatku, owej koncentracji w
od którego rozpoczyna się nasz koniec... bezruchu? Nie ma nic bardziej wrogiego dla
Spośród wszystkich fikcji najbardziej zbija nas z kierowania naszej myśli, jak pozostawianie spraw
tropu legenda o złotym wieku: jak mogła oddziałać na takimi, jakimi są, spoglądanie na nie bez odczuwania
wyobraźnię? Toteż aby ją odrzeć z powabu oraz z pragnienia, aby je kształtować, i postrzeganie ich
wrogości do niej, historia, agresja człowieka istoty; przeciwnie, dążymy to tego, aby je miesić,
przeciwko samemu sobie, nabrała rozpędu i kształtu, torturować i przypisywać im naszą wściekłość. Tak
tak, iż zdać się na historię to tyle, co nauczyć się być musi: bałwochwalczo wielbiąc gest, grę i
buntować, to naśladować Diabła. Nigdy nie szaleństwo, kochamy ryzykantów zarówno w poezji,
naśladujemy go równie dobrze, jak wówczas, gdy — jak w filozofii. Daodejing idzie dalej niż Sezon w
wbrew naszemu bytowi — wytwarzamy czas, piekle czy Ecce homo. Jednak Laozi nie proponuje
rzutujemy go na zewnątrz i pozwalamy mu nam żadnego zawrotu głowy, podczas gdy Rimbaud i
przekształcić się w zdarzenia. „Odtąd czasu już nie Nietzsche, akrobaci miotający się na granicy swych
będzie” — ów zaimprowizowany metafizyk, jakim możliwości, zachęcają nas do podejmowania
jest Anioł z Apokalipsy, obwieszcza w tych słowach podobnego ryzyka. Uwodzą nas jedynie umysły, które
koniec Diabła, koniec historii. Mistycy mają zatem unicestwiły się, pragnąc nadać sens swemu życiu.
rację, poszukując Boga w sobie lub gdzie indziej, z
wyjątkiem wszakże tego świata, który równają z *
ziemią, nie zniżając się jednocześnie do buntu.
Wyskakują poza swój wiek: to szaleństwo, na które Nie ma wyjścia dla tego, kto zarazem przekracza czas
my, więźniowie trwania, rzadko umiemy się zdobyć. i w nim grzęźnie, kto zrywami dociera na skraj
Gdybyśmy jeszcze przynajmniej byli tak samo godni samotności, a przecież grzęźnie w pozorach.
Diabła, jak oni — Boga! Niezdecydowany, nękany, będzie brnął jak chory na
trwanie, wystawiony zarazem na pokusę stawania się i
bezczasowości. Jeśli, jak twierdzi Mistrz Eckhart, świadomości, zaczniemy żyć jak zwierzęta, rośliny i
istnieje „zapach” czasu, tym bardziej swą woń musi przedmioty, osiągając ów stan pierwotnego
posiadać historia. Jak pozostać na nią niewrażliwym? zidiocenia, po którym z winy historii utraciliśmy
W bardziej bezpośrednim planie dostrzegam nawet wspomnienie.
złudzenie, miałkość, zgniliznę „cywilizacji”; tym
niemniej czuję się z ową zgnilizną solidarny: jestem
fanatykiem padliny. Wyrzucam naszemu wiekowi, iż
zniewolił nas do tego stopnia, że nęka nas nawet
wówczas, gdy się od niego odrywamy. Nic zdolnego
do przetrwania nie może zrodzić się z
okolicznościowej medytacji, z rozważań nad
zdarzeniem. W innych, szczęśliwszych epokach,
umysły mogły swobodnie oddawać się szaleństwu,
jak gdyby nie należały do żadnego okresu, albowiem
były niezależne od terroru chronologii, trwając w
otchłani momentu świata, która utożsamiała się dla
nich z całym światem. Nie odczuwając niepokoju o
względność swego dzieła, poświęcały mu się
całkowicie. Genialna głupota, która na zawsze
przeminęła, płodne uniesienie bynajmniej nie
zdezawuowane rozczłonkowaną świadomością.
Przeczuwać jeszcze bezczasowość, a jednocześnie
wiedzieć, że jesteśmy czasem, że wytwarzamy czas,
powziąć ideę wieczności i hołubić naszą nicość — oto
szyderstwo, z którego wyłaniają się zarówno nasze
bunty, jak wątpliwości, które wobec nich żywimy.
Poszukiwać cierpienia, aby uniknąć odkupienia,
stąpać wstecz drogą wyzwolenia — oto nasz wkład w
materię religii: jesteśmy przepełnionymi żółcią
iluminatami, Buddami i Chrystusami wrogimi
zbawieniu, głoszącymi nędzarzom uroki ich strapień.
Rzec by można, powierzchowna rasa. A jednak nasz
praszczur za całą schedę pozostawił nam obrzydzenie
do raju. Nadając rzeczom miana, przygotowywał
własny i nasz upadek. Jeśli pragniemy temu zaradzić,
należałoby zacząć od tego, by odchrzcić wszechświat,
zerwać etykietkę, która — przyklejona do każdej
rzeczy — podnosi jej wartość i nadaje jej pozór sensu.
Tymczasem wszystko w nas, aż po komórki nerwowe,
odczuwa wstręt do raju. Cierpieć — oto jedyny
sposób na poznanie poczucia istnienia. Istnienie —
oto jedyny sposób podtrzymania naszej przegranej.
Tak będzie aż do chwili, gdy jakaś terapia
wiecznością nie odtruje nas ze stawania się, dopóki
nie zbliżymy się do owego stanu, w którym —
według pewnego chińskiego buddysty — „chwila
warta jest dziesięć tysięcy lat”.

Ponieważ absolut odpowiada sensowi, którego nie


potrafiliśmy kultywować, oddajmy się wszelkiego
rodzaju buntom: w końcu obrócą się przeciwko sobie
samym, przeciwko nam samym... Być może wówczas
odzyskamy panowanie nad czasem, chyba że —
wręcz odwrotnie — pragnąc uniknąć nieszczęścia
O obcowaniu z mistykami zmierza bardziej niż poeta, ponieważ to dzięki niemu
może dotrzeć w pobliże Boga.
Nie ma dwóch identycznych dreszczy, które dałoby
Emilé Cioran się do woli odtwarzać: to samo słownictwo kryje w
istocie wiele rozbieżnych doświadczeń. Istnieje tysiąc
Nic bardziej irytującego od owych dzieł, w których percepcji nicości i jedno słowo, aby ją wyrazić:
koordynuje się bujne idee umysłu zmierzającego do niedostatek dyskursu sprawia, że świat jest
wszystkiego z wyjątkiem systemu. Czemu służy pojmowalny... U Anioła Ślązaka odstęp między
nadawanie pozorów spójności dziełom Nietzschego jednym dystychem i drugim zostaje złagodzony, jeśli
pod pretekstem, że krążą wokół centralnego motywu? nie wręcz zniesiony, przez potoczny obraz tych
Nietzsche jest sumą postaw i pomniejszaniem go samych powracających słów, przez owo ubóstwo
byłoby doszukiwanie się w nim woli ładu, troski o języka sprawiające, że swą indywidualność tracą
jedność. Ten więzień swoich humorów, rejestrował zarówno westchnienia, jak obrzydzenia i ekstazy. Od
ich odmiany. W jego filozofii, będącej medytacją o tego momentu mistyk wynaturza swe doświadczenie,
kaprysach, erudyci niesłusznie pragną odkryć wyrażając je prawie w taki sam sposób, w jaki erudyta
elementy stałe, które ona odrzuca. wynaturza mistyka, komentując go.
Obsesja systemu nie jest mniej podejrzana, gdy
odnosi się do mistyków. Mniejsza jeszcze o Mistrza *
Eckharta, który przejawiał troskę o dyscyplinowanie
swego umysłu: czyż nie był kaznodzieją? Kazanie, Nie rozumie mistyki ten, kto sądzi, że wynika ona z
nawet najbardziej natchnione, podobne jest do osłabienia instynktów, ze zdegenerowanej krwi.
wykładu, eksponuje jakąś tezę i usiłuje udowodnić jej Ludwik z Leonu czy św. Jan od Krzyża są
zasadność. Lecz co rzec o Aniele Ślązaku, którego ukoronowaniem epoki wielkich przedsięwzięć i w
dwuwiersze do woli sobie zaprzeczają i mają tylko konieczny sposób byli współcześni Konkwiście.
jeden wspólny temat: Boga przedstawionego pod Bynajmniej nie byli słabeuszami — walczyli za swą
tyloma postaciami, że niepodobna ustalić, która z nich wiarę, atakowali Boga od czoła, zawłaszczyli niebo.
jest prawdziwa? Cherubowy wędrowiec, ciąg Ich uwielbienie dla braku woli, dla słodyczy i
niemożliwych do pogodzenia ze sobą wypowiedzi, bierności zabezpieczało ich przed owym zaledwie
obdarzony olbrzymią wspaniałością zamętu, wyraża znośnym napięciem, przed nadmierną histerią, z
jedynie czysto subiektywne stany swego autora: której wynikała ich nietolerancja, ich prozelityzm, ich
dopatrywać się w tym jedności, systemu, to zniszczyć władza nad tym i tamtym światem. Aby odgadnąć,
jego uwodzicielski powab. W swym dziele Anioł kim byli, wyobraźmy sobie Ferdynanda Corteza
Ślązak zajmuje się nie tyle Bogiem, ile raczej swym pośród niewidzialnej geografii.
Bogiem. Wynika stąd masa poetyckich Mistycy niemieccy w takim samym stopniu byli
niedorzeczności, które powinny skłonić do rejterady zdobywcami. Ich skłonność do herezji, do osobistej
erudytę i przerazić teologa. Nic takiego się nie dzieje. afirmacji, do protestu, wyrażała na planie duchowym
Jeden i drugi starają się uporządkować te wypowiedzi, wolę całego narodu do indywidualizacji. Takie było
uprościć je, wydobyć z nich ścisłą myśl. Jako maniacy znaczenie Reformacji, która nadała Niemcom sens
dokładności, pragną dowiedzieć się, co autor sądził o historyczny. W szczytowym okresie Średniowiecza
wieczności i o śmierci. A co o nich sądził? Nieistotne. Eckhart wychodzi poza tradycję i podąża własną
Są to jego doświadczenia, osobiste i absolutne. Jeśli drogą: jego żywotność zapowiada witalność Lutra.
zaś chodzi o jego Boga, nigdy niedokończonego, Wskazuje także kierunek myśli niemieckiej,
zawsze niedoskonałego i zmiennego, zapisuje go wyjątkową pozycję zapewnia mu jednak to, iż będąc
takim, jakim objawia mu się w poszczególnych ojcem paradoksu w materii religijnej, był pierwszym,
chwilach, wyrażając jego stawanie się myślą nie który nadał kształt intelektualnego dramatu relacjom
mniej niedoskonałą i zmienną. Nie ufajmy temu, co człowieka z Bogiem. Napięcie to wyjątkowo
definitywne, odwracajmy się od tych, którzy twierdzą, odpowiadało epoce, w której cały lud był w stanie
iż posiedli dokładny ogląd czegokolwiek. Oznaką fermentu i poszukiwał tożsamości.
braku uczciwości i humoru byłoby, gdybyśmy dziwili W mistykach było coś rycerskiego. Nosząc tajemną
się, że w jednym dystychu Anioł Ślązak opisuje zbroję, nieujarzmieni nawet w swej pasji torturowania
śmierć jako zło, w innym zaś jako dobro. Ponieważ samych siebie, mieli w sobie dumę jęczenia, zarażali,
nawet śmierć staje się w nas, rozpatrujmy jej etapy, rozpłomieniali swym szaleństwem innych. Suzo do
metamorfozy; wciśnięcie jej w jedną formułę oznacza tego stopnia umiał urozmaicać swe umartwienia, iż w
jej zatrzymanie, zubożenie, sabotowanie. niczym nie ustępuje najskrajniejszym anachoretom.
Mistyk nie przeżywa swych ekstaz ani obrzydzeń w Duch rycerski, zwrócony ku bezczasowemu, utrwala
granicach definicji: nie pretenduje do zaspokojenia w nich umiłowanie przygody. Albowiem mistyka jest
wymogów myśli, lecz swych wrażeń, zaś do wrażenia
przygodą, to przygoda wertykalna: zapuszcza się jak wypadku innych naszych czynów. Do ekstazy —
najwyżej i opanowuje inną formę przestrzeni. granicznego stanu wrażenia, spełnienia się poprzez
Odróżnia ją to od tych doktryn dekadencji, których ruinę świadomości — zdolni są jedynie ci, którzy,
właściwością jest, iż płyną wprost ze źródła, że zapuszczając się poza siebie samych, zastępują
pochodzą skądinąd, jak te, co zostały przeszczepione bylejakie złudzenie fundujące ich życie złudzeniem
do Rzymu ze Wschodu. Dlatego nie odpowiadały innym, najwyższym, w którym wszystko jest
upodobaniu do marazmu cywilizacji niezdolnej do rozstrzygnięte i przekroczone. Tam umysł jest
stworzenia nowej religii lub przyjęcia za własne zawieszony, refleksja zniesiona, a wraz z nią logika
wspaniałości mitologii. Podobnie przedstawia się zamętu. Gdybyśmy mogli na podobieństwo mistyków
sprawa z dzisiejszymi mistykami, z ich absolutem przejść obok oczywistości i wynikającego z nich
importowanym na użytek słabych i rozczarowanych. impasu, stać się błędem olśnionym, boskim,
Pobożność, to bezczelne westchnienie stworzenia, jest gdybyśmy mogli, jak oni, wspiąć się ku prawdziwej
nieodłącznie związana z energią i wigorem. Mimo nicości! Z jaką zręcznością odgraniczają Boga, łupią
swych idyllicznych pozorów, Port-Royal był wyrazem go, odzierają z jego atrybutów, w które się zaopatrują,
niezwykle obfitej duchowości. Francja przeżyła aby go... odtworzyć! Nic nie oprze się kipieli ich
wówczas ostatni moment skupienia wewnętrznego. szaleństwa, ekspansywności ich duszy bezustannie
Później nadmiar i siłę odnaleźć mogła już tylko w wytwarzającej inne niebo, inną ziemię. Wszystko,
laickości: wywołała Rewolucję; cóż innego mogła czego się tkną, nabiera koloru bytu. Pojąwszy
przedsięwziąć po rządach przesłodzonego niedogodność widzenia i pozostawiania rzeczy takimi,
katolicyzmu. Utraciwszy pokusę herezji, wyzbyła się jakimi są, starali się je ze wszystkich sił wynaturzyć.
inspiracji religijnej. To błąd optyczny, któremu wszyscy mistycy
Niepokorni z powołania, nieokiełznani w swych poświęcają wiele troski. Żadne ślad rzeczywistości —
modłach, mistycy, drżąc, igrają z niebem. Kościół wiedzą o tym — nie pozostaje po przejściu, po
zepchnął ich do rangi żebraków nadprzyrodzonego, zniszczeniach wyrządzonych przez przytomną
aby — nudnie ucywilizowani — mogli służyć za świadomość. Niczego nie ma — oto ich punkt
„przykład”. Wiemy jednak, że zarówno w swym wyjścia, taka jest oczywistość, którą udało im się
życiu, jak w swych pismach, byli oni zjawiskami przezwyciężyć, odepchnąć, aby dojść do stwierdzenia:
przyrody i że nie mogło przydarzyć się im nic wszystko jest. Dopóki nie przejdziemy drogi, która
gorszego, jak wpaść w ręce księży. Naszą doprowadziła ich do równie zaskakującej konkluzji,
powinnością jest ich stamtąd wyrwać: tylko za tę cenę nigdy nie będziemy z nimi na równej stopie.
chrześcijaństwo będzie mogło jeszcze zawierać
szczyptę trwania. *
Gdy nazywam ich „zjawiskami przyrody”, nie
uważam wcale, by byli kwitnącego „zdrowia”. Już w Średniowieczu niektóre umysły, znużone
Wiadomo, że byli chorzy. Jednakże choroba powtarzaniem tych samych tematów, tych samych
oddziaływała na nich jak bodziec, jak czynnik wyrażeń, aby odnowić swą pobożność i wyzwolić ją z
zachęcający do porzucenia umiaru. Tym samym oficjalnej terminologii, musiały odwoływać się do
mierzyli w inny rodzaj żywotności niż nasz. Piotrowi paradoksu, do uwodzicielskiej formuły, już to
z Alcantary udawało się sypiać nie dłużej niż godzinę brutalnej, już to wycieniowanej. Czynił tak Mistrz
na dobę: czy to nie oznaka siły? A wszyscy oni byli Eckhart. Pomimo swej niewątpliwej ścisłości i troski
silni, ponieważ wyniszczali swe ciała po to tylko, by o spójność, za bardzo był pisarzem, aby nie wydać się
wycisnąć z nich dodatkową moc. Uważa się ich za podejrzanym Teologii: swemu stylowi, bardziej niż
łagodnych, a tymczasem nie ma twardszych istot. Co swym ideom, zawdzięcza zaszczyt oskarżenia o
nam proponują? Cnoty niezrównoważenia. Zachłanni herezję. Gdy w jego traktatach i kazaniach analizuje
na wszelkiego rodzaju rany, zahipnotyzowani tym, co się inkryminowane fragmenty, opada człowieka
niezwykłe, wyruszyli na podbój jedynej fikcji wartej zdumienie przebijającą z nich troską o poprawne
tego zachodu; Bóg zawdzięcza im wszystko: swą wysławianie się; odsłaniają one genialny aspekt jego
chwałę, tajemnicę i swą wieczność. Użyczają istnienia wiary. Jak każdy heretyk, zgrzeszył formą.
niepojętemu, siłą ożywiają Nic: w jaki sposób słodycz Przeciwniczka języka, ortodoksja religijna lub
mogłaby się zdobyć na taki wyczyn? polityczna, postuluje ekspresję konwencjonalną. To,
W przeciwieństwie do abstrakcyjnej i fałszywej że prawie wszyscy mistycy mieli zatargi z Kościołem,
nicości filozofów, ich nicość błyszczy pełną krasą: to wynika z faktu, iż zgrzeszyli talentem, on bowiem nie
rozkosz poza światem, wzniesienie trwania, świetlista wymaga żadnego podporządkowania stylowi, żądając
anihilacja poza opłotkami myśli. Więcej potrzeba siły jedynie posłuszeństwa. W imię skostniałego słowa
i zuchwałości, aby się ubóstwić, unicestwić, aby się kazał wznieść stosy. Aby ich uniknąć, heretyk mógł
odnaleźć, zatracić we własnej jasności, niż w jedynie zmienić formuły, wyrażać swe poglądy w
innych, uświęconych terminach. Zapewne Inkwizycja Samotnik, będąc na swój sposób wojownikiem,
nigdy by nie powstała, gdyby katolicyzm miał więcej odczuwa potrzebę zaludnienia samotności
wyrozumiałości i zrozumienia dla żywego języka, dla rzeczywistymi bądź wyimaginowanymi
jego odstępstw, rozmaitości i inwencji. Gdy paradoks przeciwnikami. Jeśli jest wierzący, zapełnia ją
jest na cenzurowanym, męczeństwa da się uniknąć demonami, co do realności których nie ma często
tylko przy za pomocą milczenia lub banałów. żadnych złudzeń. Bez nich popadłby w pospolitość i
Także inne przyczyny doprowadziły do uczynienia z ucierpiałoby na tym jego życie duchowe. Jakob
mistyka heretyka. Nie tylko nie zgadza się on na to, Boehme słusznie nazwał diabła „kucharzem natury”,
by zewnętrzny autorytet regulował jego stosunki z mistrzem, którego sztuka sprawia, że ma się ochotę na
Bogiem, lecz nie znosi również ingerencji płynącej z wszystko. Sam Bóg wysuwając zasadę niezbędności
góry: ledwie toleruje Jezusa. Bynajmniej niełatwy w Nieprzyjaciela, przyznawał, że nie może się obejść
obcowaniu, niekiedy musi wszakże iść na kompromis, bez walki, atakowania i bycia atakowanym.
mamrotać zalecane modlitwy, nie mogąc zawsze Ponieważ mistyk najczęściej wymyśla sobie
improwizować nowych. Wybaczmy mu tę słabość. przeciwników, wynika stąd, że jego myśl głosi
Być może ustępuje tylko po to, by wykazać, że potrafi istnienie innych z wyrachowania, w sposób sztuczny:
zniżyć się do poziomu pospolitości i stosować język to strategia bez konsekwencji. Jego myśl sprowadza
plebsu, być może również dlatego, by udowodnić się ostatecznie do polemiki z samym sobą: pragnie
nam, iż nieobca jest mu pokusa pokory. Wiemy być tłumem, chociażby wytwarzając sobie codziennie
jednak, że zbyt często jej nie ulega, że lubi wnosić do inne twarze, mnożąc oblicza, w czym upodabnia się
swych modlitw innowacje, że wymyśla swe nowinki do swego stwórcy, którego kabotyństwo kultywuje.
na kolanach, co jest jego sposobem na zerwanie z
Bogiem gminu. *
Ożywia i rehabilituje wiarę, zagraża jej i podkopuje ją
jak intymny, opatrznościowy przeciwnik. Gdyby nie Zjawisku mistyki brak ciągłości: mistyka rozwija się,
on, dotknąłby ją uwiąd. Teraz można odgadnąć, osiąga apogeum, potem degeneruje się i kończy jako
dlaczego chrześcijaństwo umiera i dlaczego Kościół, karykatura samej siebie. Tak było w epoce ożywienia
pozbawiony apologetów i krytyków, nie ma już kogo religijnego w Hiszpanii, we Flandrii czy w
chwalić ani prześladować. Z braku heretyków chętnie Niemczech. Jeśli w sztuce epigon może zdobyć
zrezygnowałby z wymogu posłuszeństwa, gdyby powodzenie, nie ma nic bardziej żałosnego, jak
między wiernymi pojawił się jakiś człek egzaltowany, drugorzędny mistyk, pasożyt wzniosłości, plagiator
który, ośmielając się zaatakować Kościół, traktując go ekstaz. Można się bawić w poezję, a nawet stwarzać
serio, napełniając go jakąkolwiek nadzieją, dałby mu złudzenie oryginalności: wystarczy zgłębić tajniki
powód do bicia na alarm. Chronić tyle bożyszcz i nie warsztatu. Te sekrety nie liczą się zupełnie w oczach
dostrzegać na horyzoncie żadnego ikonoklasty! mistyka, dla którego sztuka jest tylko środkiem.
Wierzący nie rywalizują już między sobą, podobnie Ponieważ nie zależy mu na poklasku szerokiej
niewierzący: nie ma nikogo, kto chciałby przybiec publiczności, ponieważ pragnie być czytany gdzie
pierwszy do mety w biegu po zbawienie lub indziej, zwraca się do stosunkowo ograniczonego
potępienie... kręgu odbiorców, dość wybrednego i wymagającego
Fakt zastanawiający: dwaj najwięksi poeci odeń dużo więcej jak tylko talentu czy geniuszu.
współcześni, Szekspir i Hölderlin, przeszli obok Czym się zajmuje? Poszukiwaniem tego, co się
chrześcijaństwa. Gdyby dali mu się uwieść, wymyka lub co przetrwało po załamaniu się jego
stworzyliby na jego bazie swą prywatną mitologię, doświadczeń: osadu ponadczasowości ukrytego pod
Kościół spotkałoby zaś szczęście posiadania w swych wibracjami „ja”. Używa swych zmysłów, by wejść w
szeregach dwóch kolejnych herezjarchów. Nie racząc kontakt z niezniszczalnym, w przeciwieństwie do
przeciwstawić się Krzyżowi, a jeszcze mniej poety, który stosuje je do wejścia w kontakt z
wydźwignąć go na swe wyżyny, ten pierwszy w ogóle tymczasowym; pierwszy zatraca się prawie cieleśnie
pominął bogów, ten drugi zaś wskrzesił greckich. w najwyższym (mistyka: fizjologia esencji), drugi
Pierwszy wzniósł się ponad modlitwę, drugi rozkoszuje się na powierzchni siebie samego. Dwóch
przywoływał niebo, wiedząc, iż jest bezsilne, gdyż amatorów rozkoszy na dwóch różnych poziomach.
umiłował je martwe: pierwszy jest prekursorem naszej Zasmakowawszy w pozorach, poeta nie może
obojętności, drugi — naszych żali. zapomnieć ich smaku; to mistyk, który, nie mogąc
wznieść się ku rozkoszy ciszy, zadowala się rozkoszą
* słowa. To gaduła szlachetnie urodzony, gaduła
wyższego rzędu.

*
Gdy czyta się objawienia Małgorzaty Ebner, gdy Jeśli ma się otworzyć na prawdziwą wiedzę, musi się
śledzi się jej kryzysy, jej wspaniałe piekło, ogarnia rozprzestrzenić, przekroczyć granice, przejść przez
człowieka zazdrość. Całymi dniami nie była w stanie orgie unicestwienia. Ignorancja nie byłaby naszym
otworzyć ust; kiedy w końcu jej się to udawało, losem, gdybyśmy ośmielili się wznieść ponad nasze
wydawała z siebie krzyki wywołujące w klasztorze pewniki i ową skromność, która, nie pozwalając nam
poruszenie i panikę. A co powiedzieć o Angeli di dokonywać cudów, sprawia, że grzęźniemy w nas
Foligno? Lepiej zrobimy, oddając głos jej samej: samych. Oby była w nas pycha świętych!
Czuwają i modlą się po to, żeby wyciągnąć od Boga
W otchłani, w którą spadłam, kontempluję nadmierną tajemnicę jego mocy. Perfidne są supliki tych
obfitość mych nieprawości, nieskutecznie poszukuję buntowników, wokół których podoba się krążyć
sposobu, by odsłonić je i ujawnić światu, chciałabym demonowi. Zręczni, od niego również wykradają
kroczyć naga przez miasta i place z mięsiwem i tajemnicę, zmuszając go, by dla nich pracował.
rybami zawieszonymi u szyi wołając: „Oto stworzenie Umieją wyciągnąć korzyść ze złej zasady, która w
nikczemne!”. nich mieszka. Ci z nich, którzy się załamują, czynią to
z niejakim upodobaniem: upadają nie jako ofiary, lecz
Obdarzeni temperamentem sangwinistycznym, jako wspólnicy Diabła. Zbawieni czy potępieni,
lubujący się w skrajnościach poniżenia i czystości, w wszyscy oni noszą piętno nie-człowieczeństwa,
zawrocie głowy wyżyn i niskości, święci nigdy nie wszyscy mają wstręt do ograniczania swoich
zadowalają się naszym rozumowaniem ani naszymi przedsięwzięć. Gdy rezygnują, ich rezygnacja jest
tchórzostwami. Upatrywać w nich osobników całkowita. Lecz zamiast być z tego powodu
pogrążonych w medytacji – ależ nic bardziej pomniejszeni i osłabieni, stają się mocarniejsi od nas,
mylnego! Są zbyt rozkiełznani, zbyt krwiożerczy, aby którzy zachowujemy dobra przez nich porzucone. Ci
móc się zatrzymać w medytacji (która zakłada giganci o rażonej gromem duszy i strzaskanym ciele
samokontrolę, a zatem pospolitość krwi); rzecz w przerażają nas. Kiedy się im przypatrujemy, ogarnia
tym, że ponieważ dążą do zejścia aż do fundamentów nas wstyd, że jesteśmy tylko ludźmi. — kiedy oni
rzeczy, metoda, która ich tam prowadzi, nie może być przypatrują się nam, odgadujemy w ich słowach
„refleksyjna”. Bez nijakich hamulców, bez śladu litość, jaką napawa ich nasza miernota: „Biedne
jakiegokolwiek stoicyzmu w swych gestach i słowach, stworzenia, które nie macie odwagi stać się
pewni, że wszystko im wolno, obnoszą się ze swą wyjątkowymi, stać się potworami”. Zdecydowanie,
niedyskrecją po sercach, w których sieją zamęt, Diabeł pracuje na ich konto i nie jest obcy ich aureoli.
albowiem brzydzą się spokojem i nie są ścierpią Co za upokorzenie — paktowaliśmy z nim na próżno!
widoku duszy, której się powiodło. Już woleliby
skończyć w piekle, niż zaakceptować się. *
Posłuchajmy raz jeszcze Angeli di Foligno:
Będąc niszczycielem w służbie życia, demonem
Gdyby wszyscy mędrcy świata i wszyscy święci z zwróconym ku dobru, święty jest wielkim mistrzem
raju obdarzyli mnie swymi pocieszeniami i wysiłku skierowanego przeciwko sobie. Aby
obietnicami, a sam Bóg swymi darami, to gdyby mnie przezwyciężyć swoje skłonności, jak również dlatego,
nie zmienił, gdyby — zamiast wyświadczać mi dobro że lęka się siebie samego, ogranicza się do dobra i,
— nie rozpoczął w głębi mnie przemiany, i mędrcy i wyobrażając sobie, iż ma sobie podobnych i
święci i Bóg ponad wszelkie wyobrażenie obowiązki względem nich, narzuca sobie
powiększyliby moją rozpacz, moją wściekłość, mój wyczerpujący wysiłek litości. Cierpi i lubi cierpieć,
smutek i me zaślepienie. lecz u kresu swych męczarni czyni sobie z istot
zabawkę, przebiega przyszłość, czyta w myślach
Czyż wobec tych deklaracji i tych wymogów nie bliźniego, leczy nieuleczalnie chorych, bezkarnie
powinniśmy porzucić najostatniejszych resztek narusza prawa natury. To właśnie chcąc zdobyć ową
naszego zdrowego rozsądku i jak barbarzyńcy rzucić wolność i moc, modlił się i opierał pokusom.
się ku „ciemnościom światła”? Jak możemy się na to Świadom jest, że przyjemność odpręża, stępia
porwać – my, przykuci do kalectwa skromności? wrażliwość: gdyby jej uległ, nie mógłby już ani
Nasza krew jest zbyt letnia, nasze apetyty zbyt osiągnąć, ani nawet dążyć do nadzwyczajnego,
okiełznane. Nie ma żadnej możliwości, aby osłabłaby jego siła, zbladłyby właściwości: jego
przekroczyć samego siebie. Nawet nasze szaleństwo pragnienia zostałyby pozbawione energii, a jego
jest zbyt letnie. Obalić przegrody umysłu, wstrząsnąć ambicja motywu. Pragnie satysfakcji innego rzędu i
nim, pragnąć jego zniszczenia — oto źródło nowego! jak gdyby przykładnej rozkoszy — zrównania się z
W swym obecnym stanie wzdraga się on przed Bogiem. Jego wstręt do zmysłów jest wykalkulowany,
niewidzialnym i dostrzega to tylko, o czym już wie. interesowny. Tłumi je i odrzuca, wiedząc
jednocześnie, że odnajdzie je, przekształcone, gdzie czynniki wspomagające naszą żywotność. Cóż
indziej. bardziej płodnego niż katastrofa dla tego, kto umie jej
Odkąd dąży do zastąpienia bóstwa, pragnie nadać pragnąć? Albowiem to nie cierpienie wyzwala, lecz
temu dążeniu wartość: tak wielki cel usprawiedliwia pragnienie cierpienia.
wszelkie środki. Przeświadczony, że wieczność jest
apanażem umęczonego ciała, poszukiwać będzie *
wszelkich rodzajów cierpienia, będzie zwalczał
błogostan, pomny na unicestwienie, oczekiwać będzie Jak tu się naśmiewać z histerii Średniowiecza? W
zbawienia i triumfu. Gdyby żył zgodnie ze swą swojej celi wzdychałeś lub wyłeś: inni cię czcili... Z
naturą, sczezłby, lecz ponieważ maltretuje swą powodu swych zaburzeń nie szedłeś do psychiatry. Ze
żywotność, podnosi się. Ta, zbyt długo niszczona, strachu przed wyleczeniem się z nich, pobudzałeś je,
poddaje się, on zaś, przerażający w swym cierpieniu, przejawy zdrowia natomiast ukrywałeś jak coś
zwraca się ku niebu, aby usunąć z niego uzurpatora. wstydliwego, jak przywarę. Choroba była ucieczką
Taką łaskę, przypadającą w udziale tym, którzy wszystkich, wielkim lekarstwem. Odtąd, popadłszy w
poprzez swój ból zgłębili tajemnicę Stworzenia, niełaskę, zbojkotowana, nadal panuje, lecz nikt jej nie
spotyka się jedynie w epokach, w których zdrowie kocha ani nie pożąda. Zachorowawszy, nie wiemy, co
utożsamiane jest z niełaską. począć z naszą przypadłością. Wiele naszych
szaleństw na zawsze pozostanie bez zatrudnienia.
* Istnieją inne histerie nie mniej godne podziwu, te, z
których emanują hymny do Słońca, do Bytu, do
Wszelki stan natchniony wyrasta ze świadomie Nieznanego. Jutrzenka Egiptu, Grecji, frenezja
pielęgnowanego niedożywienia. Świętość — mitologii, akcenty w pierwszym kontakcie z
bezustanne natchnienie — to sztuka doprowadzania żywiołami! Umiejscowieni na kompletnych
się do stanu śmierci głodowej... bez umierania, to antypodach, niezdolni jesteśmy wibrować w rytm
wyzwanie rzucone trzewiom i jak gdyby widowiska początków: zamiast rytmicznie
demonstrowanie nieprzystawalności ekstazy i podskakiwać, nasze pytania snują się w trywialności
trawienia. Syta ludzkość wytwarza sceptyków, nigdy konceptu lub wykrzywiają się w szyderstwie naszych
świętych. Absolut? To kwestia diety. Bez prawie systemów. Gdzie nasza hymniczna czułość, upojenie
całkowitego odstawienia żywności nie zapłonie żaden naszych początków, jutrzenka naszych osłupień?
„żar wewnętrzny ogień”, żaden płomień. Zadajmy Rzućmy się do stóp Pytii, powróćmy do naszych
gwałt apetytowi: nasze narządy zaczną płonąć, naszą pradawnych transów: filozofii jedynych momentów,
materię zacznie trawić pożar. Ktokolwiek je do syta, jedynej filozofii.
jest duchowo potępiony.
Ożywianym dzikimi impulsami świętym udało się *
zapanować nad swymi narządami, a zatem sekretnie
je zachować. Wiedzieli, że dobroczynność czerpie siłę Gdy przestaniemy odnosić nasze tajemne życie do
z naszych dramatów fizjologicznych, że aby dotrzeć Boga, będziemy mogli wznieść się ku ekstazom
do bytów, muszą wypowiedzieć wojnę ciału, skazić równie skutecznym, jak te mistyków, i zwyciężyć na
je, umęczyć, podporządkować. Każdy z nich tym świecie, nie odwołując się do zaświatów. Gdyby
przypomina agresora, który — nagle nawrócony na jednak obsesja innego świata miała nas prześladować,
miłość — zacząłby się potem nienawidzić. A oni moglibyśmy zbudować, rzutować jakiś
potrafili znienawidzić się do cna, lecz wyczerpawszy okolicznościowy świat, choćby po to, by zaspokoić
już tę nienawiść do siebie, stawali się wolni, naszą potrzebę niewidzialnego. Liczą się nasze
wyzwoleni z wszelkich pęt: asceza odsłoniła przed wrażenia, ich intensywność i zalety, podobnie jak
nimi sens, użyteczność destrukcji, preludium do nasza zdolność rzucania się w obłęd sakralny. W
czystości i do wyzwolenia. Teraz objawiają nam, nieznanym będziemy mogli zajść równie daleko, jak
przez jakie męki musimy przejść, jeżeli my również święci, nie odwołując się do ich środków. Wystarczy,
pragniemy zdobyć wolność. byśmy nakłonili rozum do długiego milczenia.
Niezależnie od poziomu, na jakim przebiega nasze Wydanym samym sobie, nic już nie przeszkodzi nam
życie, będzie ono nasze tylko proporcjonalnie do tego, osiągnąć rozkosznego zawieszenia wszystkich
ile wysiłku włożyliśmy w przełamywanie jego naszych właściwości. Ten, kto choćby przelotnie
pozornych form. Z pomocą pospiesza nam w tym poznał te stany, wie, iż nasze poruszenia tracą w nich
nuda, rozpacz, nawet abulia, lecz pod warunkiem, iż swój zwykły sens: wznosimy się ku otchłani,
staną się doświadczeniem pełnym, że będziemy je zstępujemy ku niebu. Gdzie jesteśmy? To
przeżywać do momentu, gdy — ryzykując, że im bezprzedmiotowe pytanie: nie mamy już miejsca...
ulegniemy — podniesiemy się i przekształcimy je w
Mała teoria przeznaczenia potocznym, narodowym, kliszą, oficjalną dewizą.
Naród, który w XVI wieku roztaczał w całym świecie
obraz wielkości i szaleństwa, sprowadzony został do
Emilé Cioran kodyfikowania swego letargu. Gdyby ostatni
Rzymianie mieli na to czas, zapewne nie postąpiliby
Niektóre ludy, jak rosyjski czy hiszpański, są tak inaczej, lecz im nie było dane rozpamiętywać —
bardzo zajęte sobą, że są swoim jedynym problemem: Barbarzyńcy już zaciskali wokół nich pętlę. Lepiej
ich pod każdym względem specyficzny rozwój usytuowani, Hiszpanie mieli czas (trzy wieki!), aby
zmusza je do pogrążenia się we właściwym dla nich rozmyślać o swojej nędzy i nią przesiąknąć.
ciągu anomalii, w cudzie lub nijakości swego losu. Rozgadani z rozpaczy, improwizatorzy złudzeń, żyją
Początki literatury w Rosji były w ostatnim wieku w czymś w rodzaju cierpkiego rozśpiewania,
rodzajem apogeum, oszałamiającego powodzenia, tragicznej nie-powagi, która chroni ich od
które w konsekwencji zburzyło spokój tego kraju. pospolitości, od szczęścia i od powodzenia. Nawet
Uznajemy za naturalne, że okazało się to dla niej gdyby któregoś dnia zastąpili swe dawne manie
samej zaskoczeniem i że przywiązywała do nich innymi, bardziej nowoczesnymi, i tak pozostaliby
nadmierną wagę. Postacie w rodzaju Dostojewskiego naznaczeni tak długą nieobecnością. Niezdolni do
stawiają Rosję w pozycji Boga, ponieważ rozciągają przystosowania się do rytmu „cywilizacji”, ci
one na nią sposób zadawania pytań właściwy temu, klerykałowie lub monarchiści nie potrafiliby się
jaki jest typowy w odniesieniu do niego: czy należy wyrzec swojej nieaktualności. Jak dogoniliby inne
wierzyć w Rosję? Czy należy ją zanegować? Czy narody, jak mogliby stać się na czasie, jeśli
istnieje ona w sposób rzeczywisty, czy też jest jedynie wyczerpali to, co w nich najlepsze, na przeżuwanie
pretekstem? Stawianie sobie w ten sposób pytania myśli o śmierci, na tarzanie się w niej, na uczynienie z
oznacza sproblematyzowanie w terminach niej najgłębiej przeżywanego doświadczenia? Cofając
teologicznych kwestii lokalnej. Jednakże dla się bezustannie ku temu, co najistotniejsze, zatracili
Dostojewskiego właśnie Rosja nie jest bynajmniej się za sprawą nadmiaru głębi. Idea dekadencji nie
problemem lokalnym, lecz uniwersalnym — w tej zajmowałaby ich tak bardzo, gdyby w terminach
samej mierze, w jakiej problemem uniwersalnym jest historycznych nie wyrażała ich ogromnego
dlań kwestia istnienia Boga. Podobna metoda, upodobania do nicości, ich obsesji szkieletu. Nic więc
niewłaściwa i dziwaczna, mogła powstać wyłącznie w dziwnego, iż dla każdego z nich ich kraj stanowi
kraju, którego anormalna ewolucja miała czym osobisty problem. Czytając Ganiveta, Unamuno czy
zadziwić i zbić z tropu umysły. Trudno sobie Ortegę, zauważa się, że dla nich Hiszpania jest
wyobrazić Anglika zadającego sobie pytanie, czy dotykającym ich intymnie paradoksem, którego nie
Anglia ma sens, albo odwołującego się do całego potrafią sprowadzić do jakiejś racjonalnej formuły.
arsenału retoryki, aby przypisać jej jakąś misję: Bez przerwy do tego powracają, zafascynowani
Anglik wie, że jest Anglikiem — to mu wystarcza. przyciąganiem nierozwiązywalnego problemu, jaki
Ewolucja jego kraju nie implikuje pytań ona stanowi. Nie mogąc rozstrzygnąć go na drodze
zasadniczych. analizy, rozmyślają nad Don Kichotem, w którym
U Rosjan mesjanizm wypływa z wewnętrznej paradoks jest jeszcze bardziej nierozstrzygalny, bo to
niepewności pogłębionej pychą, z woli afirmowania symbol... Nie sposób wyobrazić sobie Valéry’ego czy
własnych wad, narzucania ich innym, przerzucania na Prousta medytujących nad Francją, aby odkryć
nie podejrzanego nadmiaru. Dążność do „zbawiania” samych siebie. Będąc krajem spełnionym, bez
świata jest chorobliwym zjawiskiem właściwym wzbudzających niepokój istotnych przerw w rozwoju,
niedojrzałości jakiegoś narodu. krajem nie-tragicznym, Francja nie jest przypadkiem.
Jak mogłaby stać się „interesująca”, skoro udało się
* jej znaleźć rozwiązanie swego losu?
Zasługą Hiszpanii jest zaproponowanie osobliwego
Hiszpania pochyla się nad sobą z innych względów. rodzaju rozwoju, genialnego i niedokończonego
Jej początki też były oszałamiające, ale należą do przeznaczenia. (Rzec by można, że to ucieleśniony w
odległej przeszłości. Pojawiła się zbyt wcześnie, zbiorowości Rimbaud). Pomyślcie o frenezji, jaką
zbulwersowała świat, potem upadła. Pewnego dnia rozwinęła, gdy poszukiwała złota, i o zapadnięciu się
doznałem objawienia jej upadku. Było to w Valladolid w anonimowości, pomyślcie następnie o
w domu Cervantèsa. Jakaś nie wyróżniająca się konkwistadorach, o ich bandytyzmie i pobożności, o
wyglądem staruszka kontemplowała tam portret Filipa tym, w jaki sposób sprzęgli Ewangelię z
III. „Szaleniec” — rzekłem. Odwróciła się w moją morderstwem, krucyfiks ze sztyletem. W swych
stronę: „Od niego zaczęła się nasza dekadencja!”. Oto pięknych chwilach katolicyzm był krwiożerczy — tak
i sedno problemu. „Nasza dekadencja!” Zatem, krwiożerczy, jak to przystoi każdej naprawdę
myślałem, dekadencja jest w Hiszpanii pojęciem
natchnionej religii. dwa wielkie narody. O ileż bardziej problem
Konkwista i Inkwizycja — to równoległe zjawiska narodowy jest tragiczny w wypadku narodów małych!
zrodzone z wielkich wynaturzeń Hiszpanii. Dopóki U tych ostatnich nie ma chwili nagłego wtargnięcia w
była wielka, celowała w masakrze i wniosła do niej Historię ani procesu powolnej dekadencji. Bez oparcia
nie tylko troskę o przepych, lecz również to, co w jej w przyszłości ani w przeszłości, same dla siebie stają
wrażliwości najintymniejsze. Jedynie narody okrutne się ciężarem, czego efektem okazuje się bezpłodna
mają szczęście zbliżyć się do samych źródeł życia, do medytacja. Ich ewolucja nie może być anormalna, bo
jego pulsu, do jego rozgrzewających arkanów: życie one wcale nie ewoluują. Co im pozostaje? Zdanie się
odsłania swą istotę jedynie oczom przesyconym na siebie, gdyż poza nimi jest cała Historia, z której
krwią... Jak wierzyć filozofiom, kiedy się wie, jakich właśnie są wykluczone.
bladych spojrzeń jest ona odbiciem? Nawyk Ich uchodzący za farsę nacjonalizm to raczej maska,
rozumowania i spekulacji jest oznaką pod którą usiłują ukryć swój dramat, i w
niewystarczającej żywotności i obniżenia rewindykacyjnej furii zapomnieć o swej niezdolności
afektywności. Metodycznie myślą tylko te narody, do włączenia się w bieg zdarzeń: bolesne kłamstwa,
które pod osłoną swych niedostatków potrafią o sobie podszyta beznadzieją reakcja na pogardę, na którą —
zapomnieć, nie utożsamiać się ze swymi ideami: jak z lękiem sądzą — zasługują, to sposób na ukrycie
filozofia to apanaż jednostek i ludów biologicznie sekretnej obsesji na punkcie samego siebie. Mówiąc
sztucznych. prościej: naród stanowiący kłopot dla samego siebie
Prawie niepodobna byłoby rozmawiać z Hiszpanem o jest chory. O ile jednak Hiszpania cierpi dlatego, że
czymś innym niż o jego kraju, zamkniętym świecie, wyszła z Historii, a Rosja dlatego, że za wszelką cenę
temacie jego liryzmu i jego rozmyślań, prowincji pragnie do niej wejść, o tyle małe narody miotają się,
absolutnej, poza światem. Na przemian, pobudzony i gdyż nie mają żadnego z powyższych powodów ani
przybity, wznosi ku niemu wzrok pełen zachwytu i żeby pogrążać się w rozpaczy, ani żeby się
omiata go ponurym spojrzeniem. Nawet jeśli uznaje, niecierpliwić. Dotknięte pierworodną skazą, nie mogą
że ma przyszłość, tak naprawdę w nią nie wierzy. Jego się z niej uwolnić czy to pogrążając się w
odkrycie to mroczne złudzenie, duma rozpaczy; jego rozczarowaniu, czy to uciekając w marzenia, toteż ich
bóstwem jest geniusz żalu. jedynym wyjściem jest dręczenie samych siebie. Ta
Niezależnie od swojej orientacji politycznej, Hiszpan mania prześladowcza nie jest pozbawiona piękna,
czy Rosjanin, który zastanawia się nad swym krajem, albowiem do niczego ich nie prowadzi i nikogo nie
porusza jedyną kwestię, jaką uznaje za istotną. interesuje.
Pozwala to pojąć, dlaczego ani Rosja, ani Hiszpania
nie wydały żadnego wielkiego filozofa. Stało się tak, *
gdyż filozof winien rozpatrywać idee z pozycji
obserwatora. Zanim je przyswoi, zanim weźmie je na Istnieją kraje cieszące się czymś w rodzaju
własność, musi je rozważać z zewnątrz, oddzielić się błogosławieństwa, łaski. Wszystko im służy — nawet
od nich, poddać je ocenie, a gdy trzeba, igrać z nimi nieszczęścia, nawet katastrofy, które je dotykają.
— dopiero później, dojrzawszy do rozstrzygnięć, Innym w niczym się nie wiedzie i nawet ich sukcesy
wypracowuje system, z którym nigdy się całkowicie równoważne są porażkom. Gdy pragną się
nie utożsamia. Tę właśnie wyższość wobec filozofii potwierdzić i robią skok do przodu, w sprawę wdaje
podziwiamy u Greków. Podobnie przedstawia się się zewnętrzny fatalizm, hamując ich rozpęd i
sprawa z tymi, którzy pochylają się nad problemem sprowadzając je z powrotem do punktu wyjścia. Tracą
poznania i z niego czynią podstawowy przedmiot swej wszystkie szanse, nawet na śmieszność.
medytacji. Kwestia ta wcale nie wzrusza Rosjan ani Być Francuzem to oczywistość: nie jest to żaden
Hiszpanów. Nie nadając się do intelektualnych powód do zadowolenia ani do cierpienia. Dysponuje
rozmyślań, utrzymują z Ideą stosunki dość osobliwe. się pewnością uprawomocniającą stare pytanie: „Jak
Gdy się z nią zmagają, zawsze przegrywają. można być Persem?”.
Opanowuje ich, podporządkowuje ich sobie, dręczy. Paradoks bycia Persem (w tym wypadku Rumunem)
Cierpieć za nią — oto największe pragnienie tych to udręka, jaką trzeba umieć wykorzystać, to wada, z
ochoczo przystających na swój los męczenników. Gdy której powinno się wyciągnąć korzyść. Wyznaję, że
o nich chodzi, oddalamy się od dziedziny, w której ongiś targał mną wstyd z powodu przynależności do
umysł igra z samym sobą i z rzeczami, z dala od bylejakiego narodu, do zbiorowiska przegranych, co
wszelkiego metodycznego zakłopotania. do pochodzenia których nie miałem najmniejszych
Anormalna ewolucja Rosji i Hiszpanii doprowadziła złudzeń. Sądziłem (i być może nawet się nie
je zatem do tego, że zadają sobie pytania o swe myliłem), że pochodzimy z barbarzyńskich mętów, że
własne przeznaczenie. Jednakże mimo przerw w ich wywodzimy się z odpadków wielkich Inwazji, z
rozwoju i zaburzających ich wzrost wypadków, są to owych hord, co wyczerpane marszem na Zachód,
rozpłaszczyły się wzdłuż Karpat i Dunaju, aby się tam pierwotnie emanacją ich własnej woli, w końcu
skulić, zapaść w drzemkę, z masy dezerterów wymyka się spod ich kontroli i zwraca przeciwko
włóczących się po rubieżach Imperium, motłochu, nim, aby ich zgnieść. Związany z ich apetytem na
który łacińskości liznął tyle, co brudu za paznokciem. demiurgię Schicksal zakłada w mniejszym stopniu grę
Jaka przeszłość, taka teraźniejszość. I taka przyszłość. fatalizmu wewnątrz świata, bardziej zaś wewnątrz
Cóż za próba dla mojej młodej arogancji! „Jak można jaźni. Oznacza to, że jest od nich samych do pewnego
być Rumunem?” — to pytanie, na które odpowiedzieć momentu zależny.
mogłem jedynie bezustanną prostracją. Nienawidząc Trzeba długiego pasma klęsk, by zacząć go pojmować
mych pobratymców, mego kraju, jego jako zewnętrzny, wszechwładny i suwerenny
ponadczasowych chłopów zakochanych w swej względem nas, a jest to warunek, który mój kraj
inercji, jak gdyby otępiałych, wstydziłem się, że od spełnia bez reszty. Byłoby nieprzyzwoitością, gdyby
nich pochodzę, wyrzekałem się ich, odrzucałem ich uwierzył w wysiłek, w użyteczność czynu, toteż weń
pod-wieczność, ich pewność skamieniałych larw, ich nie wierzy i z przyzwoitości godzi się z
geologiczne rozmarzenie. Na próżno doszukiwałem nieuniknionym. Jestem mu wdzięczny za to, że wraz z
się w ich stężałych rysach jakiegoś rozedrgania, kodem rozpaczy odziedziczyłem po nim tę
komedianckiego grymasu buntu — niestety, nie było umiejętność życia, ową swobodę wobec
w nich nic z małpy! Czyż, w rzeczy samej, nie byli Konieczności, podobnie jak mnóstwo impasów i
oni podobni do minerałów? Doszło do tego, że nie sztukę naginania się do nich. Ochoczo podtrzymując
wiedząc, jak nimi wstrząsnąć, jak ich pobudzić do moje rozczarowania, ujawniając mej indolencji
życia, zacząłem roić o eksterminacji. Wszak nie tajemnicę ich zachowania, w swej skwapliwości
wyrządza się krzywdy kamieniom. Ich widok czynienia ze mnie zabiegającego o zachowanie
usprawiedliwiał i zbijał z tropu, podsycał i zniechęcał pozorów nicponia przekazał mi on ponadto w spadku
mą histerię. W rezultacie nie przestawałem przeklinać wiedzę o tym, w jak sposób się upodlić, zbytnio się
przypadku, który sprawił, że narodziłem się wśród przy tym nie kompromitując. Zawdzięczam mu nie
nich. tylko moje najpiękniejsze i najpewniejsze
Owładnięci byli jedną wielką ideą — ideą niepowodzenia, lecz również zdolność do tuszowania
przeznaczenia, ja natomiast odrzucałem ją ze własnych tchórzostw i do zapobiegliwego
wszystkich sił, upatrując w niej wymówkę tchórza, gromadzenia moich wyrzutów sumienia. Ileż to
wytłumaczenie dla wszelkich abdykacji, wyraz innych zalet mu zawdzięczam! Tytuły mojej dla niego
zdrowego rozsądku i jego złowieszczej filozofii. wdzięczności są doprawdy tak liczne, że nie sposób
Czego się uczepić? Mój kraj, którego istnienie było wymienić ich wszystkich.
najwyraźniej pozbawione jakiegokolwiek sensu, jawił Gdyby nie on, to czyż mimo całej mojej dobrej woli
mi się jako skrócona wersja nicości lub materializacja potrafiłbym w tak przykładnie bezużyteczny sposób
niedorzeczności, jak jakaś Hiszpania bez złotego przeżyć swe życie? To on mi w tym pomógł, on mnie
wieku, bez podbojów i szaleństw i bez Don Kichota ku temu popchnął, on mnie do tego nakłonił.
naszych goryczy. Cóż za lekcja upokorzenia i Zapomina się, że nie tak łatwo zmarnować życie;
sarkazmu, jakież to nieszczęście przynależeć do potrzebna jest tutaj długa tradycja, duża wprawa,
czegoś takiego — to jak być trędowatym! praca wielu pokoleń. Ale gdy już spełnione zostaną te
Byłem zbyt impertynencki, zbyt zapatrzony w siebie, warunki, wszystko pójdzie jak z płatka. Pewność
żeby dostrzec genezę, głębię czy doświadczenia, Bezużyteczności przypada ci wówczas w spadku: to
nagromadzenie klęsk, które przyczyniły się do dobro, na które twoi przodkowie zapracowali w pocie
stworzenia tej wielkiej idei. Miałem ją zrozumieć czoła za cenę niezliczonych upokorzeń. Ty,
dopiero dużo później. Nie wiem, jak się we mnie szczęściarzu, odcinasz od tego kupony, masz to za
wślizgnęła, lecz gdy w końcu byłem w stanie darmo. Jeśli zaś chodzi o twoje osobiste upokorzenia,
świadomie ją odczuwać, pogodziłem się z moim zawsze będziesz mógł je upiększyć lub ukryć, przyjąć
krajem, który w jednej chwili przestał być moją postawę zadającego szyku wyskrobka, przyzwoicie
obsesją. zagrać rolę ostatniego z ludzi. Grzeczność,
Aby uwolnić się od działania, uciskane ludy zdają się umiejętność znoszenia nieszczęścia, jest przywilejem
na „przeznaczenie”, negatywne zbawienie, a tych, którzy — od urodzenia przegrani — zaczęli
jednocześnie sposób interpretacji zdarzeń. To filozofia życie od końca. Wiedza, że się należy do plemienia,
historii do użytku codziennego, deterministyczna które nigdy nie istniało, mimo że gorzka, zaprawiona
wizja ufundowana na podstawie afektywnej, jest wszelako pewną słodyczą, a nawet niejaką
metafizyka okolicznościowa... rozkoszą.
Chociaż Niemcy są również wrażliwi na Rozpacz odczuwana przez mnie dawniej, gdy każdy
przeznaczenie, nie widzą w nim zasady działającej z przy byle okazji przywoływał przeznaczenie, wydaje
zewnątrz, lecz moc, która, będąc wprawdzie mi się teraz dziecinadą. Nie wiedziałem wówczas, że
stanę się taki sam jak moi ziomkowie, że ja również,
kryjąc się za tym słowem, będę mu przypisywał
wszystkie okoliczności szczęśliwe i nieszczęśliwe, że
— co więcej — uczepię się fatum z ekstazą rozbitka,
poświęcając mu moje pierwsze myśli, zanim rzucę się
w grozę kolejnego dnia. „Rozpłyniesz się w
przestrzeni, o, moja Rosjo!” — wołał w minionym
wieku Tituczew. Jego okrzyk odniosłem bardziej
zasadnie do mojego kraju, przystosowanego do tego,
by zniknąć, w cudowny sposób zorganizowanego, by
zostać wchłoniętym, obdarzonego wszelkimi zaletami
idealnej i anonimowej ofiary. Nawyk cierpienia bez
końca i bez powodu, pełnia klęski — cóż to za
wspaniała nauka w szkole zmiażdżonych plemion!
Najstarszy historyk rumuński w ten sposób zaczyna
swoją kronikę: „Nie człowiek rządzi czasami, lecz
czasy rządzą człowiekiem”. Surowa formuła, program
i epitafium zakątka Europy. Aby uchwycić ton
ludowej wrażliwości w krajach południowego
wschodu, wystarczy przypomnieć lamenty chóru w
tragedii greckiej. Mocą nieświadomej tradycji
naznaczona tym została cała przestrzeń etniczna.
Rutyna westchnienia i niedoli, jeremiady małych
narodów wobec bestialstwa wielkich! Wystrzegajmy
się jednak przesadnych narzekań: czyż nie jest
pocieszające, że możemy przeciwstawić bezładowi
świata spójność naszych nędz i naszych porażek, a
powszechnemu dyletantyzmowi pocieszenie, że w
dziedzinie bólu posiedliśmy wprawę obdartych ze
skóry i erudytów?
Pokusa istnienia ani w ich gestach nie ma żadnego niepokoju.
Ponieważ świat zewnętrzny przestał dla nich istnieć,
przystosowują się do wszystkich samotności.
Emilé Cioran Skupieni na swym roztargnieniu, na swym oderwaniu,
należą do nieujawnionego świata usytuowanego
Poniektórzy ludzie przechodzą od twierdzenia do między wspomnieniem niesłychanego a
twierdzenia: ich życie to seria potakiwań... nieuchronnością pewności. Ich uśmiech przywołuje
Przyklaskując rzeczywistości lub temu, co im się nią na myśl tysiąc pokonanych przerażeń, łaskę
wydaje, przystają na wszystko i bez skrępowania o triumfującą nad tym, co zatrważające; przechodzą
tym mówią. Nie ma takiej anomalii, której by nie wskroś rzeczy, przeszywają materię. Czy dotarli do
wyjaśnili czy nie umieścili pomiędzy rzeczami, „które własnych początków? Czy odkryli w sobie źródła
się zdarzają”. Im bardziej ulegają zauroczeniu jasności? Nie wstrząsa nimi żadna klęska, żadne
filozofią, tym lepszą są publicznością w spektaklu zwycięstwo. Niezależni od słońca, są
życia i śmierci. samowystarczalni. Są iluminowani Śmiercią.
Dla innych, nawykłych do negacji, twierdzenie
wymaga nie tylko woli zaciemnienia, lecz również *
nakierowanego na siebie wysiłku, poświęcenia: jak
wiele kosztuje ich najmniejsze „Tak”! Toż to Nie jest nam dane określenie chwili, gdy kosztem
prawdziwe wyrzeczenie się siebie! Wiedzą, że „Tak” naszej substancji dokonuje się działanie erozji. Wiemy
nigdy nie przychodzi samo, że implikuje inne, cały jedynie, że jego wynikiem jest pustka, w którą
ciąg: jak mogliby lekkomyślnie się na to zdecydować? stopniowo wnika myśl o naszej destrukcji. Myśl to
Co nie przeszkadza, że drażni ich bezpieczeństwo niejasna, zaledwie nakreślona: to tak, jakby pustka
„Nie”. W ten sposób rodzi się w nich potrzeba i sama myślała siebie. Potem, mocą dźwiękowej
ciekawość afirmacji byle czego. transfiguracji, z najgłębszego zakątka nas samych
Przeczenie: nic tak bardzo jak ono nie wznosi się ton, który poprzez swą uporczywość może
wyzwala umysłu. Negacja płodna jest jednak tylko równie dobrze nas sparaliżować, jak nadać nam
wtedy, gdy usiłujemy ją zdobyć i nią zawładnąć; raz impuls. Stajemy się zatem więźniami strachu lub
nabyta, więzi nas: staje się takim samym łańcuchem, nostalgii, poniżej śmierci lub na tym samym, co ona
jak każdy inny. Jeśli już trzeba wybierać rodzaj poziomie. Jeśli ton ów utrwala pustkę, w której się
poddaństwa, lepiej nastawić się na niewolę bytu, objawił, będzie to strach; gdy przemieni ją w pełnię,
chociaż nie obywa się to bez pewnego rozdarcia: przerodzi się w nostalgię. W zależności od naszej
chodzi tu, ni mniej, ni więcej, jak tylko o to, by konstytucji, ujrzymy w śmierci bądź to deficyt, bądź
uwolnić się od pokusy nicości, od komfortu zawrotu to nadmiar bytu.
głowy...
*
*
Zanim strach obejmie późno przyswojoną percepcję
Teolodzy od dawna zauważyli, że nadzieja jest trwania, atakuje nasze odczucie rozciągłości,
owocem cierpliwości. Powinno się dodać: oraz bezpośredniości, złudzenie stałości: przestrzeń kurczy
skromności. Człowiek pyszny nie ma czasu na się, ulatuje, staje się zwiewna, przejrzysta. Strach
nadzieję... Nie chcąc ani nie mogąc czekać, zadaje zastępuje ją, rozprzestrzenia się i zajmuje miejsce
gwałt zdarzeniom, podobnie jak naturze; zgorzkniały, rzeczywistości, która go wywołała, śmierci.
zdemoralizowany, gdy wyczerpie swe bunty, Wszystkie nasze doświadczenia zostają z tego
rezygnuje: nie istnieje dlań formuła pośrednia. względu zredukowane do wymiany pomiędzy naszym
Niepodobna zaprzeczyć, że jest przenikliwy; nie „ja” a owym strachem, który – ustanowiony
zapominajmy jednak, że przenikliwość to cecha tych, rzeczywistością autonomiczną - zamyka nas w
którzy - z powodu niemożności kochania - nie bezprzedmiotowym dreszczu, w nieumotywowanym
odczuwają więzów solidarności ani z innymi, ani z rozedrganiu do tego stopnia, że możemy zapomnieć
sobą. o... śmierci. Ale zagraża on zastąpieniem naszej
zasadniczej troski tylko w tej mierze, w jakiej - nie
* chcąc jej zasymilować ani wyczerpać - trwale
zachowujemy ją w sobie jako pokusę, umieszczając ją
Wielkim „Tak” jest „Tak” śmierci. Można je w centrum naszej samotności. Jeszcze jeden krok i
wymawiać na wiele sposobów... uzależnimy się, nie od śmierci wszakże, lecz od
Istnieją duchy dzienne, które, nękane swą strachu przed śmiercią. Tak przedstawia się sprawa z
nieobecnością, żyją na uboczu i, na nikogo nie wszelkimi strachami, których nie udało się nam
patrząc, bezgłośnie maszerują ulicami. W ich oczach
przezwyciężyć: odrywając się od przyczyn, które je wiecznością. Istnieć - to wykorzystać naszą część
wzbudziły, stają się one autonomiczną, tyrańską nierzeczywistości, to wibrować w kontakcie z pustką,
rzeczywistością. „Żyjemy w strachu i w ten sposób która w nas jest. Marionetka natomiast pozostaje na
nie żyjemy”. Te słowa Buddy oznaczają być może, że nią niewrażliwa, porzuca ją, pozwala jej zmarnieć...
zamiast pozostawać w stadium, w którym strach
otwiera się na świat, czynimy z owego strachu cel, *
zamknięty wszechświat, substytut przestrzeni. Jeśli
nas zdominował, zniekształca nasz obraz rzeczy. Ten, Będąc rozwojową regresją, zstąpieniem ku naszym
kto nie potrafi nad nim zapanować ani go korzeniom, śmierć miażdży naszą tożsamość po to
wykorzystać, na dłuższą metę przestaje być sobą, traci jedynie, by pozwolić nam lepiej do niej dotrzeć, by ją
swą tożsamość. Strach jest owocny tylko wówczas, nam przywrócić: ma sens jedynie w tej mierze, w
gdy człowiek się przed nim broni; ten, kto mu ulega, jakiej przypisujemy jej wszystkie atrybuty życia.
nigdy się nie odnajdzie i będzie nieustannie zdradzać Chociaż zrazu, gdy percypujemy ją po raz
samego siebie, aż zatuszuje śmierć strachem, jaki pierwszy, jawi się jako rozczłonkowanie i utrata,
przed nią odczuwa. później - odsłaniając przed nami zarazem nieważność
czasu i nieskończoną wartość każdej chwili -
* oddziaływa na nas swymi właściwościami
wzmacniającymi: nawet jeśli przekazuje nam jedynie
Powab niektórych problemów wynika z ich obraz naszej nicości, tym samym przekształca ją w
nieścisłości oraz z wywoływanej przez nie absolut, zachęcając nas, by się do niego przywiązać. I
rozbieżności opinii: oto trudności, z jakimi boryka się tak, rehabilitując nasz aspekt „śmiertelności”, staje się
amator Nierozwiązywalnego. miarą wszystkich naszych chwil, triumfalną agonią.
Gdy zbieram „dokumentację” na temat Po co bowiem kierować myśli ku
śmierci, równie mało daje mi przestudiowanie jakiemukolwiek grobowi i stawiać na nasz pośmiertny
podręcznika do biologii, co katechizmu: o tyle, o ile rozkład? Makabryczność, duchowo degradująca,
mnie ona dotyczy, jest mi obojętne, czy jestem jej nastawia nas na zużycie naszych gruczołów, na smród
przeznaczony w następstwie grzechu pierworodnego, i nieczystości naszego gnicia. Ten, kto uważa się za
czy odwodnienia moich komórek. W żaden sposób żywego, jest nim o tyle tylko, o ile zręcznie ukrył swe
niezwiązana z naszym poziomem intelektualnym, zwłoki lub wyszedł poza myśl o nich. Z rozmyślań
zastrzeżona jest, jak każdy prywatny problem, wiedzy nad materialnym faktem śmierci nie wynika nic
bez wiadomości. Rozmawiałem z wieloma dobrego. Gdybym przyznał ciału swobodę
analfabetami, którzy wypowiadali się na jej temat dyktowania mi swej „filozofii”, narzucania swych
bardziej kompetentnie niż metafizyk; z doświadczenia konkluzji, równie dobrze mógłbym unicestwić się,
poznawszy sprawczynię swej destrukcji, poświęcali zanim je poznam. Albowiem wszystko, czego uczy
jej wszystkie swe myśli do tego stopnia, że zamiast mnie ciało, nieodwołalnie mnie unieważnia: czyż nie
stanowić dla nich problem bezosobowy, stawała się wzdraga się przed iluzją? Czyż nie przybywa, jako
ich rzeczywistością, ich śmiercią. wyraziciel naszych prochów, w każdej chwili
Jednakże spośród tych, którzy, niezależnie od zaprzeczać naszym kłamstwom, dywagacjom,
tego, czy są analfabetami, czy też nie, bezustannie o nadziejom? Pomińmy zatem jego argumenty i siłą
niej rozmyślają, większość czyni to jedynie z powodu skojarzmy je z walką przeciwko jego oczywistościom.
przygnębienia perspektywą swej agonii, nie Aby się odmłodzić w kontakcie ze śmiercią,
dostrzegając, iż nawet gdyby mieli żyć całe wieki czy musimy zainwestować w nią całą naszą energię, za
tysiąclecia, przyczyny owej trwogi byłyby te same, przykładem Keatsa wynaleźć na wpół miłosne
albowiem agonia to tylko wypadek w procesie przywiązanie do niej lub, wraz z Novalisem,
naszego unicestwiania się, w procesie współistotnym wymyślić zasadę, która „romantyzuje” życie. Chociaż
naszemu trwaniu. Życie nie jest bynajmniej, jak ten ostatni miał posunąć tęsknotę za nią aż po
mniemał Bichat, ogółem funkcji opierających się zmysłowość, chociaż w istocie postulował
śmierci, a raczej ogółem funkcji, które nas ku niej zmysłowość śmierci, to innemu, Kleistowi, przypadło
prowadzą. Nasza substancja z każdym krokiem w udziale zaczerpnięcie z niej całkowicie
topnieje; jednakże wszystkie nasze wysiłki winny wewnętrznej „szczęśliwości”. „Ein Strudel von nie
zmierzać ku temu, by uczynić z owego topnienia geahnter Seligkeit hat mich ergriffen...” – napisze,
środek pobudzający, zasadę skuteczności. Ci, którzy zanim popełni samobójstwo. Jego koniec nie był ani
nie potrafią wykorzystać swych możliwości nie-bycia, klęską, ani abdykacją, lecz błogosławioną
pozostają obcy samym sobie: są marionetkami, wściekłością, przykładnym i zaplanowanym
obdarzonymi jaźnią przedmiotami uśpionymi w szaleństwem, jednym z nielicznych sukcesów
neutralnym czasie, nie będącym ani trwaniem, ani rozpaczy. Powiedzenie Schlegela, że Novalis był
pierwszym, który odczuł śmierć „jako artysta”, nasze odczucie przestrzeni, o tyle śmierć otwiera nas
wydaje mi się jeszcze bardziej odpowiednie w na prawdziwy sens naszego wymiaru czasowego,
odniesieniu do Kleista, jak nikt inny wyposażonego ponieważ bez niej bycie w czasie nic by dla nas nie
na śmierć. Jego niezrównane, doskonałe samobójstwo znaczyło, albo co najwyżej tyle, co bycie w
było arcydziełem taktu i smaku, czyniącym wieczności. W ten sposób, mimo wszystkich naszych
niepotrzebnymi wszystkie kolejne. wysiłków, aby przed nią umknąć, nie przestaje nas
prześladować tradycyjny obraz śmierci, za który
* odpowiedzialni są przede wszystkim chorzy. Godzimy
się im przyznać pewne kompetencje w tym względzie;
Śmierć, owo wiosenne unicestwienie, spełnienie łaskawy dla nich przesąd przypisuje im z urzędu
raczej niż otchłań, przyprawia nas o zawrót głowy „głębię”, chociaż większość z nich przejawia
tylko po to, by tym lepiej wznieść nas ponad siebie zbijający z tropu infantylizm. Któż nie zna z własnego
samych, podobnie jak miłość, z którą niejedno ją doświadczenia takich operetkowych nieuleczalnie
łączy: i jedna, i druga, naciskając ramy naszego chorych?
istnienia, doprowadzając do tego, że w końcu Bardziej niż ktokolwiek, chory powinien
rozlatują się na strzępy, rozkładają nas i umacniają, utożsamiać się ze śmiercią; tymczasem on próbuje się
rujnując nas okrężną drogą wiodącą poprzez pełnię. od niej oderwać i rzutować ją na zewnątrz. Ponieważ
Ich jednocześnie nieredukowalne i nierozdzielne łatwiej mu przed nią uciekać niż stwierdzić jej
elementy tworzą fundamentalną dwuznaczność. Jeśli obecność w sobie, ima się do wszystkich sztuczek, by
aż do pewnego momentu miłość doprowadza nas do się jej pozbyć. Ze swej reakcji obronnej uczynił
zguby, czyni to przecież za pośrednictwem odczucia proceder, by nie powiedzieć, „doktrynę”. Cieszący się
rozszerzenia i dumy! A jakimiż dreszczami poprzedza dobrym zdrowiem człowiek pospolity jest
swe nadejście unicestwiająca nas na dobre śmierć! To zachwycony, mogąc go naśladować. Czy tylko
odczucia i dreszcze, poprzez które przekraczamy w człowiek pospolity? Nawet mistycy uciekają się do
sobie człowieka i przypadki naszego „ja”. wybiegów, praktykują ewazję i taktykę ucieczki:
Zważywszy, że zarówno jedna, jak druga śmierć jest dla nich jedynie przeszkodą do pokonania,
definiują nas jedynie w tej mierze, w jakiej rzutujemy barierą oddzielającą ich od Boga, ostatnim krokiem w
na nie nasze apetyty i impulsy, w jakiej z całych sił trwaniu. Już w tym życiu zdarza im się niekiedy
pracujemy na rzecz ich dwuznacznej natury, są one w przeskoczyć ponad czasem na trampolinie ekstazy: to
niezbywalny sposób niepochwytne, gdy tylko skok jednorazowy, dostarczający jedynie
rozpatrujemy je jako rzeczywistość zewnętrzną, „paroksyzmu” szczęśliwości. Jeśli chcą nawiązać
otwartą na grę intelektu. W miłości zagłębia się tak trwały kontakt z przedmiotem swego pragnienia,
jak w śmierci, nie medytując nad nimi: rozkoszuje się muszą zniknąć na dobre, toteż kochają śmierć, gdyż
nimi, jest się ich wspólnikiem, lecz się ich nie waży. pozwala im ona ten stan osiągnąć i nienawidzą jej,
Toteż każde doświadczenie, które nie zostało albowiem zwleka z nadejściem. Jeśli wierzyć Teresie
przetworzone w rozkosz, jest doświadczeniem z Avila, dusza dąży tylko do swego stwórcy, lecz
chybionym. Gdybyśmy musieli ograniczyć się do „jednocześnie widzi, że nie może go posiąść, jeśli nie
naszych wrażeń w stanie czystym, wydałyby się nam umrze, a ponieważ nie może zadać sobie śmierci,
nieznośne, gdyż zbyt różne od naszej istoty. Śmierć umiera z pragnienia śmierci do tego stopnia, że
nie byłaby wówczas dla ludzi ich wielkim, straconym rzeczywiście pogrąża się w niebezpieczeństwie utraty
doświadczeniem, potrafiliby przystosować ją do swej życia”. Istnieje bezustanna potrzeba uczynienia ze
natury lub przekształcić ją w rozkosz. Jednakże śmierci wypadku lub środka, sprowadzenia jej do
pozostaje w nich z dala od nich; pozostaje taka, jaką zgonu, zamiast traktowania jej jako obecności, ta
jest, odmienna od tego, kim oni są. bezustanna potrzeba wydziedziczania jej. Toteż,
To jeszcze jeden dowód na jej podwójną ponieważ religie uczyniły z niej wyłącznie pretekst
rzeczywistość, dwuznaczny charakter, paradoksalność lub straszak - instrument propagandy - niewierzącym
nierozerwalnie związaną z tym, w jaki sposób ją przypadło w udziale oddać jej sprawiedliwość i
odczuwamy - dowód na to, że jawi się nam zarazem przywrócić należne jej prawa.
jako sytuacja graniczna i jako to, co bezpośrednio Każda istota jest swoim odczuciem śmierci.
dane. Zmierzamy ku niej, a przecież już w niej Wynika stąd, że nie da się odrzucić doświadczeń
jesteśmy. Jednocześnie, gdy wcielamy ją w nasze chorych czy mistyków, traktując je jako fałszywe,
życie, nie możemy się powstrzymać przed chociaż nie należy zanadto ufać interpretacjom tych
umieszczeniem jej w przyszłości. Ze względu na ostatnich. Poruszamy się po obszarze, gdzie nie
nieuniknioną niekonsekwencję, interpretujemy ją jako obowiązuje żadne kryterium, gdzie roi się od
czas przyszły unicestwiający teraźniejszość, nasz czas pewników, gdzie wszystko jest pewne, gdyż nasze
teraźniejszy. O ile strach pomagał nam zdefiniować prawdy nakładają się tu na nasze wrażenia zmysłowe,
nasze problemy - na postawy. Zresztą, do jakiej się, lecz celebrować, dbając o reputację wobec
„prawdy” dążyć, gdy w każdej chwili uwikłani świadków, od których oczekiwało się ostatniego
jesteśmy w inne doświadczenie śmierci? Nawet nasze namaszczenia... Nawet libertyni gaśli stosownie do
„przeznaczenie” jest tylko przebiegiem, etapami tego konwenansów, tak bardzo ich szacunek dla opinii był
doświadczenia zasadniczego, a przecież zmiennego, ważniejszy od nieodwracalnego, tak bardzo
przełożeniem na czas widoczny owego sekretnego przestrzegali oni zasad epoki, w której umieranie
czasu, w którym wytwarza się różnorodność naszych oznaczało dla człowieka wyrzeczenie się samotności,
sposobów umierania. Aby wyjaśnić czyjś los, ostatnią paradę, w której spośród wszystkich narodów
biografowie powinni zerwać ze zwyczajową Francuzi byli największymi specjalistami od agonii.
procedurą, przestać się pochylać nad czasem
widocznym, nad skwapliwością, z jaką jakiś byt *
zaprzepaszcza swą własną esencję. Podobnie w
wypadku epoki: poznać jej instytucje i daty jest mniej A jednak wątpliwe, byśmy opierając się na
istotne niż odgadnąć intymne doświadczenie, które „historycznym” aspekcie doświadczenia śmierci lepiej
znaki stanowią. Bitwy, ideologie, heroizm, świętość, zgłębili jej pierwotny charakter, albowiem historia to
barbarzyństwo – wszystko to to wizerunki jedynie nieistotny modus bytu, najskuteczniejsza
wewnętrznego świata, i tylko on winien nas forma naszej niewierności wobec siebie samych,
zajmować. Każdy naród gaśnie na swój sposób, każdy rezygnacja z metafizyki, masa zdarzeń, jakie
wypracowuje kilka reguł umierania i narzuca je swym przeciwstawiamy jedynemu istotnemu zdarzeniu.
współplemieńcom: nawet najlepsi nie byliby w stanie Wszystko, co ma na celu oddziaływanie na człowieka
ich obejść czy uwolnić się od nich. Taki Pascal czy - w tym również religie - zbrukane jest grubiańskim
Baudelaire zakreślają kontury śmierci: pierwszy odczuciem śmierci. To właśnie w poszukiwaniu
sprowadza ją do naszego poszukiwania zbawienia, prawdziwego odczucia śmierci eremici chronili się w
drugi do strachu fizjologicznego. Wprawdzie owej negacji historii, jaką jest pustynia, słusznie
przygniata człowieka, lecz pozostaje dla nich porównywana przez nich do anioła, albowiem, jak
wewnątrz człowieczeństwa. W odróżnieniu od nich, utrzymywali, jedno i drugie nie zna grzechu, upadku
twórcy epoki elżbietańskiej i romantycy niemieccy w czas. Pustynia istotnie przywodzi na myśl trwanie
uczynili z niej zjawisko kosmiczne, orgiastyczne przekładające się na współistnienie: nieruchomy
stawanie się, ożywiającą nicość i wreszcie siłę, w wyciek, zauroczone przestrzenią stawanie się.
której należy się zanurzyć, z którą należałoby Samotnik wycofuje się na pustynię nie tyle po to, aby
utrzymywać bezpośredni kontakt. Dla Francuza liczy powiększyć swą samotność i wzbogacić się
się nie sama śmierć - lapsus materii czy zwykła nieobecnością, ile raczej po to, by narastał w nim ton
niestosowność - lecz nasza postawa wobec bliźnich, śmierci.
strategia pożegnań, kontenans, jaki narzuca nam Aby usłyszeć ów ton, musimy wytworzyć w
kalkulacja naszej próżności, krótko mówiąc - sobie pustynię... Jeśli nam się to uda, akordy
postawa; bynajmniej nie debata wewnętrzna, lecz z przeszywają nasze serce, żyły rozszerzają się, nasze
innymi: widowisko; jest rzeczą zasadniczą tajemnice wypływają na powierzchnię, a obrzydzenie
obserwować jego szczegóły i motywy. Cała sztuka i pragnienie, strach i zachwyt mieszają się w
Francuza polega na umiejętności publicznego mrocznym i świetlistym święcie. Wschodzi w nas
umierania. Saint-Simon nie opisuje agonii Ludwika jutrzenka śmierci. To trans kosmiczny, eksplozja sfer,
XIV, królewskiego brata czy regenta, lecz sceny ich tysięczne głosy! Jesteśmy śmiercią i wszystko jest
agonii. Cały naród, zakochany w ceremoniale i śmiercią. Pociąga nas za sobą, unosi, rzuca na ziemię
troszczący się o nadanie pewnego blasku ostatniemu lub miota nami poza przestrzeń. Jest od zawsze
westchnieniu, odziedziczył dworskie niezmienna, nie zużyły jej wieki. My, wspólnicy jej
przyzwyczajenia, upodobanie do pompy i przepychu, apoteozy, czujemy jej odwieczną świeżość i ów
w czym przydał mu się wielce katolicyzm, który niepodobny do żadnego innego czas, który w niej jest
utrzymuje, że to, w jaki sposób umieramy, jest istotne i który bezustannie nas tworzy i rozkłada. Tak bardzo
dla naszego zbawienia, że nasze grzechy możemy trzyma nas i unieśmiertelnia w agonii, że nigdy nie
odkupić „piękną śmiercią”. Wątpliwa idea, jak moglibyśmy sobie pozwolić na luksus umierania;
najbardziej jednak przystosowana do historycznego toteż, choć posiadamy wiedzę o przeznaczeniu i
instynktu tego narodu; w przeszłości bardziej jeszcze jesteśmy encyklopedią fatalizmów, przecież nic nie
niż obecnie wiązała się z ideą honoru i godności, ze wiemy, gdyż to ona wie wszystko w nas.
stylem właściwym „człowiekowi światowemu”.
Wówczas chodziło o to, by stawiając u swego boku
Boga, zachować twarz wobec obecnych, eleganckich
gapiów i światowych spowiedników - nie unicestwiać
* *

Przypominam sobie, jak pod koniec lat Wobec codzienności nie-bytu jakimż cudem jest byt!
młodzieńczych, pogrążony w otchłani posępności, ja, Jest czymś niesłychanym, tym, co nie może się
wasal jednej myśli, wstąpiłem na służbę wszystkich zdarzyć, stanem wyjątkowym. Nic nie ma nad nim
osłabiających mnie sił. Inne me myśli przestały mnie władzy, z wyjątkiem naszego pragnienia osiągnięcia
zupełnie interesować: zbyt dobrze wiedziałem, gdzie go, sforsowania jego bram, wzięcia go szturmem.
mnie wiodą, z czym współbrzmią. Odkąd zaczął mnie Istnienie jest nawykiem, którego nie tracę
drążyć tylko jeden problem, po co zawracać sobie nadziei przyswoić. Będę naśladował innych,
głowę problemami? Zaprzestawszy żyć w odniesieniu spryciarzy, którym się to udało, dezerterów z krainy
do jaźni, pozostawiałem śmierci całkowitą swobodę przytomnej świadomości; złupię ich tajemnice, a
podporządkowania mnie sobie, toteż nie należałem nawet ich nadzieje, szczęśliwy, że wraz z nimi
już do siebie. Zawierzyłem jej moje trwogi, moje imię wczepiam się w wiodące ku życiu nikczemności.
nawet, a ona, przesłoniwszy mój wzrok, sprawiała, iż Negacja mnie nuży, kusi - afirmacja. Wyczerpawszy
we wszystkim dostrzegałem oznaki jej suwerennego rezerwy przeczenia, a może i samą negację, dlaczego
władztwa. W każdym przechodniu dostrzegałem nie miałbym wyjść na ulicę, krzycząc wniebogłosy, że
nieboszczyka, w każdej woni - zgniliznę, w każdej znajduję się u progu prawdy, jedynej, która jest coś
radości - przedśmiertny grymas. Na każdym kroku warta? Ale jeszcze nie wiem, czym jest; znam jedynie
potykałem się o przyszłych wisielców, wpadałem na poprzedzającą ją radość – radość, szaleństwo i strach.
ich nieuchronne cienie: przyszłość innych nie miała To właśnie owa ignorancja - nie zaś lęk przed
żadnych tajemnic dla tej, co prześwietlała ich moimi śmiesznością - odbiera mi odwagę zaalarmowania
oczami. Czy byłem zaczarowany? Podobało mi się tak świata, obserwowania jego trwogi wobec widowiska
myśleć. Bo i na cóż jeszcze miałbym odtąd reagować? mojego szczęścia, mego definitywnego „Tak”, mego
Nicość była mą hostią: wszystko we mnie i poza mną „Tak” bez wyjścia...
przemieniało się w ducha. Niepoczytalny, błądząc po
antypodach świadomości, powierzyłem się wreszcie *
bezimienności żywiołów, upojeniu niepodzielnego,
całkowicie zdecydowany, by nie powracać już do Ponieważ nasza żywotność wynika z naszych
mego bytu, by nie stać się znowu przedstawicielem zasobów szaleństwa, dla przeciwstawienia się naszym
cywilizacji pośród chaosu. trwogom i wątpliwościom dysponujemy jedynie
Niezdolny do postrzegania w śmierci pewnikami i terapią szaleństwa. Pogrążywszy się w
pozytywnego wyrazu próżni, czynnika obłędzie, przekształćmy się w źródło, w prapoczątek,
rozbudzającego to, co stworzone, wezwania w punkt wyjścia, wszelkimi środkami pomnażajmy
rozbrzmiewającego we wszechobecności uśpień, nasze kosmogoniczne momenty. Tak naprawdę
znałem nicość na pamięć i akceptowałem swą wiedzę. jesteśmy tylko wówczas, gdy emanujemy czas, gdy
Raz jeszcze: jak mógłbym nie uznawać autosugestii, z wstają w nas słońca, a my wysyłamy rozświetlające
której wyłania się wszechświat? Protestuję wszelako chwile promienie... Uczestniczymy wówczas w owej
przeciwko mojej przytomnej świadomości. Za elokwencji rzeczy zaskoczonych, że zaczynają istnieć,
wszelką cenę potrzebuję rzeczywistości. Uczuć niecierpliwie oczekujących na to, by rozpościerać swe
doznaję tylko z tchórzostwa; a jednak pragnę być zdumienie w metaforach światła. Wszystko
tchórzem, narzucić sobie „duszę”, pozwolić się nabrzmiewa i rośnie, aby przyzwyczaić się do
pochłonąć pragnieniu bezpośredniości, szkodzić niezwykłości. Rodzą się cuda: wszystko ciąży ku
swoim oczywistościom, za wszelką cenę znaleźć nam, albowiem wszystko w nas ma swe źródło. Ale
sobie jakiś świat. Gdybym go nie znalazł, czy w nas samych? Z naszej woli? Czy umysł może
zadowoliłbym się odrobiną bytu, iluzją, że coś istnieje wytworzyć tyle światła i owego natychmiast
w moich oczach lub gdzie indziej. Będę przeradzającego się w wieczność czasu? I kto płodzi
konkwistadorem kontynentu kłamstw. Być w nas tę rozedrganą przestrzeń, te ryczące równiki?
oszukanym lub zginąć: nie ma innej alternatywy. Na
równi z tymi, którzy odkryli życie za pośrednictwem *
śmierci, dam się omamić pierwszemu z brzegu
oszustwu, rzucę się na wszystko, co może mi Mniemać, iż będziemy mogli uwolnić się od przesądu
przypominać utraconą rzeczywistość. agonii, naszej najstarszej oczywistości, oznaczałoby,
że nie doceniamy naszej zdolności do dywagowania.
W istocie, dostąpiwszy łaski kilku spazmów, na
powrót popadamy w panikę i w obrzydzenie, w
pokusę smutku czy zwłok, w ów niedobór bytu
wynikający z negatywnego odczucia śmierci. najwyższemu dobru ich epoki, spłynęło na nich
Niezależnie od tego, jak poważny jest nasz upadek, natchnienie, by okrucieństwo swe zwrócili przeciwko
może nam on przynieść jakiś pożytek, jeśli sobie samym. Jeśli nasze obyczaje mają złagodnieć,
przekształcimy go w dyscyplinę pozwalającą nam będziemy się musieli nauczyć, jak odwrócić swe
odzyskać przywileje obłędu. Eremici z pierwszych pazury przeciwko sobie, jak udoskonalić technikę
wieków raz jeszcze posłużą nam za przykład. Nauczą pustyni...
nas, jak powinniśmy podtrzymywać bezustanny
konflikt z sobą, aby podnieść nasz poziom *
psychiczny. Jeden z Ojców Kościoła słusznie nazwał
ich „atletami pustyni”. Byli to wojownicy trwający w Dlaczego - powie ktoś - wynosić pod niebiosa ów
niewyobrażalnym dla nas stanie napięcia, skierowanej trąd, owe odpychające wyjątki, którymi nas obdarzyła
przeciw sobie zaciekłości, walki. Byli wśród nich literatura ascetyczna? Czepia się to byle czego.
tacy, którzy odmawiali do siedmiuset modlitw na Pomimo odrazy, jaką żywię dla mnichów i ich
dzień; aby je zliczyć, po każdej z nich niektórzy przekonań, nie mogę nie podziwiać ich
odkładali kamyczek... To obłędna arytmetyka, każąca ekstrawagancji, ich stanowczości, ich surowości. Tyle
mi podziwiać w nich niezrównaną pychę. Ci energii musi skrywać jakąś tajemnicę - tę samą, co
obsesjonaci zmagający się z tym, co posiadali religie. Chociaż nie są one być może warte, by się
najcenniejszego - swymi pokusami, nie byli nimi zajmować, to jednak wszystko, co żyje, wszelkie
bynajmniej słabeuszami. Żyjąc w ścisłej od nich zarysy egzystencji, zawiera esencję religijną.
zależności, podsycali je, aby mieć przeciw czemu Powiedzmy bez ogródek: religijnym jest wszystko, co
walczyć. Ich opisy „pożądania” przepełnione są tak nie pozwala nam się stoczyć, każde kłamstwo
wielką gwałtownością tonu, iż drażnią nasze zmysły i chroniące nas przed naszymi pewnikami, od których
sprawiają, że odczuwamy dreszczyk, jakiego nie życia się odechciewa. Gdy przyznaję sobie prawo do
zdoła wywołać w nas żaden libertyn. Zgodni byli w wieczności, gdy wyobrażam sobie permanencję,
tym, by głosić na wspak chwałę „ciała”. Ponieważ której jestem częścią, tym samym depczę oczywistość
fascynowało ich tak bardzo, tym większą zasługę mego kruchego, nic nie znaczącego bytu, okłamuję
mieli, zwalczając jego powaby! Byli to tytani, innych i siebie. Gdybym uczynił inaczej, natychmiast
bardziej rozkiełznani i bardziej perwersyjni niż przestałbym istnieć. Trwamy tak długo, jak długo
mitologiczni, ci ostatni bowiem, aby zgromadzić tak trwają nasze fikcje. Gdy poznajemy ich fałsz, znika
znaczne zasoby energii, nie mogli w swej prostocie nasz kapitał kłamstw, nasze religijne podłoże.
ducha pojąć dobrodziejstw płynących z obrzydzenia Istnienie równoważne jest aktowi wiary, protestowi
do siebie samych. przeciwko prawdzie, modlitwie bez końca... Gdy
tylko niedowiarek i dewot postanawiają żyć, w istocie
* upodabniają się do siebie, gdyż powzięli jedyną
decyzję, która odciska piętno na każdym bycie. Idee,
Zważywszy na to, iż nasze naturalne, nie doktryny, to zwykłe fasady, kaprysy i przypadki. Jeśli
sprowokowane cierpienia są nad wyraz niekompletne, postanowiliście, że nie popełnicie samobójstwa,
zmuszeni jesteśmy je powiększyć, zintensyfikować, między wami a innymi nie istnieje żadna różnica,
stworzyć sobie inne, sztuczne. Ciało pozostawione stanowicie część ogółu żyjących i jako tacy wszyscy
samemu sobie zamyka nas w ograniczonym jesteście głęboko wierzący. Gdy raczycie oddychać,
horyzoncie. Jeśli poddamy je niewielkiej choćby zbliżacie się do świętości, zasługujecie na
torturze, wyostrza naszą zdolność percepcji i kanonizację...
rozszerza naszą perspektywę: umysł jest wynikiem Jeśli, co więcej, niezadowoleni z siebie,
zadawanych przez siebie lub doznawanych katuszy. zażyczycie sobie zmienić swą naturę, wówczas
Anachoreci umieli zaradzić niewystarczalności swych wyznajecie podwójny akt wiary: pragniecie zaznać
cierpień... Podbiwszy świat, musieli wypowiedzieć dwóch żywotów w jednym. Do tego właśnie dążyli
wojnę sobie samym. Jaka ulga dla ich bliźnich! Czyż nasi asceci, gdy - czyniąc ze śmierci sposób na
nasza krwiożerczość nie wynika stąd, iż nasze nieumieranie - z lubością oddawali się czuwaniu,
instynkty zbyt wiele uwagi poświęcają innym krzykom, całej tej nocnej atletyce. Być może pewnego
ludziom? Gdybyśmy bardziej pochylali się nas sobą, dnia, gdy zmaltretujemy nasz rozum podobnie jak oni,
gdybyśmy się stali ośrodkiem, przedmiotem naszych dojdziemy do tego, by naśladować ich brak umiaru, a
morderczych zakusów, zmalałaby suma nietolerancji. nawet go prześcignąć. „Przewodnikiem mym jest
Nigdy nie będzie można oszacować liczby ktokolwiek bardziej ode mnie szalony” – powiada
okrucieństw, jakich oszczędził ludzkości pierwotny nasze pragnienie. Zbawiają nas jedynie nasze skazy,
monachizm. Iluż to ekscesów dopuściliby się ci deformacje naszej przenikliwości: gdyby była
wszyscy eremici, gdyby pozostali w świecie! Ale, ku doskonale przezroczysta, pozbawiłaby nas
mieszkającego w nas szaleństwa, któremu
zawdzięczamy to, co najlepsze w naszych złudzeniach
i konfliktach.
Ponieważ wszelka forma życia jest zdradą i
wynaturzeniem Życia, prawdziwy żyjący bierze na
siebie maksimum niezborności, zapamiętuje się w
przyjemności i bólu, wiąże się z odcieniami jednego i
drugiego, odrzuca wszelkie wyraźne wrażenie
zmysłowe i wszelką jednorodność. Wewnętrzna
jałowość wynika z władzy, jaką sprawuje nad nami
określone, z naszej odmowy przystania na
nieokreślone, na nasz wrodzony chaos, który -
odnawiając nasz obłęd - chroni nas przed
daremnością. To właśnie przeciwko temu
dobroczynnemu czynnikowi, przeciwko temu
chaosowi występują wszystkie szkoły, wszystkie
filozofie. Jeśli nie otoczymy go troską,
zmarnotrawimy nasze ostatnie rezerwy: te, które
podtrzymują w nas i pobudzają śmierć, nie
pozwalając się jej zestarzeć...

Gdy już uczyniliśmy ze śmierci afirmację życia,


przekształciliśmy jej otchłań w zbawczą fikcję,
wyczerpaliśmy argumenty przeciwko oczywistości,
zaczyna nam zagrażać marazm: to rewanż naszej
żółci, naszej natury, tego demona zdrowego rozsądku,
co - przez jakiś czas uśpiony - budzi się, by wytknąć
niedorzeczność i śmieszność naszej woli
samozaślepienia. Cała przeszłość bezlitosnej wizji,
popierania własnej zguby, przyzwyczajenia do jadu
prawd, lata całe spędzone na kontemplowaniu naszej
cielesnej powłoki, aby wydobyć z niej zasadę naszej
wiedzy! Musimy się jednak nauczyć myśleć wbrew
naszym wątpliwościom i wbrew naszym pewnościom,
wbrew naszym wszechwiedzącym humorom, musimy
przede wszystkim, wytwarzając sobie inną śmierć nie
do pogodzenia z naszym ścierwem, przystać na to, co
nie do udowodnienia, na ideę, że coś istnieje...
Bardziej wygodne było z pewnością Nic. Jak
trudno rozpłynąć się w Bycie!
Styl jako przygoda Maniera, w jakiej tworzy dany pisarz, jest
uwarunkowana fizjologicznie; każdy ma właściwy
sobie rytm: natrętny i nieredukowalny. Nie sposób
Emilé Cioran wyobrazić sobie Saint-Simona pod wpływem jakiejś
świadomej metamorfozy zmieniającego strukturę
Biegli w sztuce czysto werbalnego myślenia sofiści, swoich zdań czy uzwięźlającego swój styl,
jako pierwsi podjęli się refleksji nad słowami, nad ich praktykującego lakoniczność. Wszystko w nim
wartością i właściwościami, nad funkcją, jaką pełnią wymagało, aby rozwijał myśli w okresach
w toku rozumowania: był to kapitalny etap na drodze zagmatwanych, rozkrzewionych, zmiennych.
prowadzącej do odkrycia stylu pojmowanego jako cel Imperatywy składni miały go prześladować jako
sam w sobie. Pozostało już tylko przetransponowanie cierpienie i obsesja. Jego oddech, kadencja jego
tych werbalnych badań, nadanie im za przedmiot wdechów i wydechów, jego zadyszka narzucały mu
harmonii zdania, zastąpienie gry abstrakcji grą ów płynny i rozlewny ruch, kruszący solidność
ekspresji. Artysta rozmyślający nad stosowanymi bariery słownej. Było w nim coś z organów, coś tak
przez siebie środkami wyrazu jest zatem potomkiem różnego od charakterystycznego dla języka
sofisty, jest z nim organicznie spokrewniony. Jeden i francuskiego tonu fletu. Stąd te periody, które,
drugi, choć w różnych kierunkach, wykonują ten sam umykając przed kropką, depczą sobie wzajem po
rodzaj aktywności. Przestali być naturą; żyją poprzez piętach, mnożą obejścia, wzdragają się przed
słowo. Nie ma w nich nic pierwotnego: żadne więzy zakończeniem.
nie łączą ich ze źródłami doświadczenia; pozbawieni Na przeciwstawnym biegunie sytuuje się La Bruyère:
są jakiejkolwiek naiwności czy „sentymentu”. Nawet pomyślcie o tym, w jaki sposób przełamuje zdanie,
jeśli sofista myśli, to tak bardzo panuje nad swą ścieśnia je, zatrzymuje, bacząc, by wytyczyć jego
myślą, że robi z nią, co zechce; ponieważ nie daje się granice: średnik to jego prawdziwa obsesja;
jej powodować, kieruje nią podług swych kaprysów interpunkcję ma we krwi. Jego opinie, nawet jego
czy kalkulacji; w stosunku do własnego umysłu odczucia są upozowane. Lęka się do nich odwołać,
zachowuje się jak strateg; nie medytuje, lecz rozdrażnić je lub doprowadzić do skrajności.
podejmuje operacje intelektualne zgodne z tyleż Ponieważ ma krótki oddech, kontury jego myśli
abstrakcyjnym, co sztucznym planem, penetruje zarysowane są wyraźne; raczej nie wykorzystuje
szczeliny konceptów dumny z tego, że ujawnia ich wszystkich możliwości swej natury, niż je przekracza,
słabość, albo że arbitralnie przypisuje im solidność i w czym doskonale realizuje geniusz języka
sens. O „rzeczywistość” nie troszczy się wcale; wie, specjalizującego się w westchnieniach intelektu,
że zależy ona od znaków, które ją wyrażają i nad idiomu, dla którego to, co nie mózgowe, jest
którymi należy panować. podejrzane albo nie istnieje. Ze względu na swą
Również artysta podąża od słowa do przeżycia: doskonałość skazany na oschłość, niezdolny do
ekspresja stanowi jedyne pierwotne doświadczenie, przyswojenia i wyrażenia Iliady i Biblii, Szekspira i
do jakiego jest zdolny. Jego naturalnym środowiskiem Don Kichota, opróżniony ze wszelkich treści
jest symetria, kompozycja, doskonałość rozwiązań afektywnych i jak gdyby pozbawiony swej
formalnych: to jego przestrzeń i jego tlen. A ponieważ pierwotności, zamknięty jest zarówno dla tego, co
zmierza do wykorzystania zdolności słów, bardziej niż fundamentalne, jak i dla tego, co kosmiczne, na to
do ekspresji dąży do ekspresywności. W zamkniętym wszystko, co poprzedza lub co przekracza człowieka.
świecie, w którym żyje, bezpłodności unika jedynie Jednakże Iliada, Biblia, Szekspir czy Don Kichot
poprzez bezustanne odnowienie, jakie zakłada gra, w uczestniczą w czymś na kształt naiwnej
której odcień nabiera wymiaru bóstwa, a chemia wszechwiedzy sytuującej się zarazem poniżej i
słowna pozwala na dawkowanie niemożliwe w sztuce powyżej fenomenu ludzkiego. Gdy francuski chce
naiwnej. Równie przemyślane działanie, choć sytuuje wyrazić wzniosłość, okropieństwo, bluźnierstwo lub
się na antypodach doświadczenia, bliskie jest, krzyk, pozbawia je naturalności, poddając obróbce
przeciwnie, rubieży intelektu. Czyni ono z artysty, retorycznej. Wymyka mu się również szaleństwo czy
który mu się poświęca, sofistę literatury. humor w stanie surowym: Achilles i Priam, Dawid,
W życiu duchowym nadchodzi chwila, gdy pismo, Lear czy Don Kichot duszą się pod rygorystycznymi
urastając do rangi autonomicznej zasady, staje się zasadami języka, który ukazuje ich jako postaci
przeznaczeniem. Wówczas Słowo, zarówno w durnowate, żałosne lub monstrualne. Niezależnie od
spekulacjach filozoficznych, jak w twórczości występujących między nimi różnic, żyją jeszcze — i
literackiej, odsłania — w równej mierze — swoją to ich cecha wspólna — na poziomie duszy, która, aby
żywotność i swą nicość. się wyrazić, wymaga języka wiernie oddającego
odruchy, powiązanego z instynktem, nie
* odcieleśnionego.
wyrafinowane, aby nadawać jej ton. Dopiero gdy
* uprzytomnimy sobie, że były czasy, gdy niedoskonała
metafora dyskredytowała pisarza, że niektórzy
Rozkiełznany obcokrajowiec, przyzwyczajony do akademicy tracili twarz z powodu użycia
języków, których plastyczność dawała mu złudzenie niewłaściwego słowa albo że dowcipne powiedzonko
nieograniczonej władzy, zakochany w improwizacjach wygłoszone w obecności kurtyzany mogło
i nieładzie, a przez niezdolność do jasności mający zadecydować o czyjeś karierze lub przyznaniu
upodobanie do nadmiaru lub dwuznaczności, opactwa (zdarzyło się to w wypadku Talleyranda), w
przystępuje do francuskiego z pewną nieśmiałością, pełni można zmierzyć drogę, jaką przeszliśmy do
lecz tym niemniej postrzega go jako narzędzie chwili obecnej. Terror smaku ustał, a wraz z nim
zbawienia, ascezę i terapię. Praktykując go już od odszedł w zapomnienie przesąd stylu. Uskarżać się na
dłuższego czasu, leczy się ze swej przeszłości i uczy to byłoby tyleż śmieszne, co nieskuteczne. Mamy za
odrzucać substrat niejasności, do którego był sobą dość solidną tradycję pospolitości; sztuka winna
przywiązany, upraszcza się, staje się innym, wyzbywa się do niej dostosować, pogodzić z nią lubo
się swych ekstrawagancji, przezwycięża dawny wyizolować się w ekspresji całkowicie subiektywnej.
zamęt, coraz lepiej przystosowuje się do zdrowego Pisać dla wszystkich czy dla nikogo — o tym
rozsądku i do racjonalnego rozumowania; poza tym, powinien zadecydować każdy w zależności od swej
czyż można stracić rozum i posługiwać się w dalszym natury. Niezależnie od podjętej przez nas decyzji,
ciągu instrumentem, który wymaga ćwiczenia, a jesteśmy pewni, że nie spotkamy na naszej drodze
nawet nadużywania władzy racjonalnego myślenia? owego stracha, jakim było dawniej uchybienie
Jak w takim języku być szalonym lub poetą? zasadom smaku.
Wszystkie jego słowa jawią się w świetle znaczenia,
którego są nośnikiem: to słowa przenikliwe. *
Stosowanie ich do celów poetyckich byłoby
równoznaczne z przygodą lub męczeństwem. Styl poetycki, ten wirus prozy, rozkłada ją i niszczy:
„To piękne jak proza” — powiedzenie typowo proza poetycka to proza chora. Co więcej, zawsze
francuskie. Świat sprowadza się do połączeń między trąci myszką: metafory stosowane przez jedno
zdaniami, proza jest jedyną rzeczywistością, pokolenie wydają się śmieszne w oczach następnego.
słownictwem wciągniętym w siebie, Saint-Évremond, Monteskiusz, Wolter czy Stendhal są
wyemancypowanym od przedmiotu i od świata: to jak gdyby naszymi współczesnymi, dlatego że nie
dźwięk sam w sobie, odcięty od zewnętrza, tragiczna grzeszyli ani liryzmem, ani nadmiarem obrazów.
ipiseiczność języka sprowadzonego do własnej Ponieważ proza jest sprawozdawcza, prozaik winien
doskonałości. przezwyciężyć swój pierwszy odruch, bronić się przed
pokusą szczerości: wszystkie uchybienia względem
* smaku płyną z „serca”. Nasza wewnętrzna ludowość
odpowiedzialna jest za nasze uniesienia, za nasze
Kiedy rozpatruje się styl naszej epoki, nie sposób nie skrajności: cóż bowiem bardziej plebejskiego niż
zastanowić się nad przyczynami jego upadku. uczucie?
Współczesny artysta jest samotnikiem, który pisze dla
siebie samego albo dla odbiorców, co do którego nie *
ma wyraźnego rozeznania. Związany z określoną
epoką, usiłuje przedstawić jej rysy, lecz epoka ta jest Będąc sumą niedostrzegalnych ograniczeń, sensem
siłą rzeczy bez twarzy. Nie wie, do kogo się zwraca; dozowania i proporcji, czujnością wobec naszych
nie reprezentuje swego czytelnika. W XVII wieku i w przyrodzonych właściwości, dyskrecją, wstydliwością
następnym pisarz tworzył dla niewielkiego w odniesieniu do słów, smak jest cechą właściwą
środowiska — znał jego wymagania, finezyjność i autorom, którzy — bynajmniej nie ulegając manii
pojętności. Ograniczony w swych możliwościach, nie bycia „głębokimi” — poświęcają część swej siły na
mógł odejść od reguł smaku, jak najbardziej realnych, rzecz pewnej anemii. Nie ulega wątpliwości, że nie
mimo że nie sformułowanych. Cenzura salonów, sposób byłoby znaleźć go w naszym wieku. Na
ostrzejsza niż cenzura dzisiejszych krytyków, zawsze odeszła w niebyt epoka, gdy można było być
przyczyniła się do rozwoju geniuszy doskonałych i cudownie sztucznym. Dekadencja wytworności miała
drugorzędnych, skazanych na elegancję, miniaturę i pociągnąć za sobą upadek stylu, który — malowniczy
na doskonałość formalną. i złożony — załamuje się pod ciężarem własnego
Smak rodzi się pod wpływem presji, jaką gnuśna bogactwa. Kto popełnił tu błąd, o ile w ogóle można
publiczność wywiera na Literaturę, powstaje przeto w mówić o błędzie? Być może należałoby obarczyć nim
epokach, gdy społeczeństwo jest wystarczająco romantyzm; lecz czyż on sam nie był jedynie
konsekwencją ogólnego obniżenia tonu, wysiłkiem starożytnych. Jego udziałem mogłaby też się stać
wyzwolenia się kosztem wytworności. Prawdę szybka agonia. Niezależnie od tego, czy zmierza ku
mówiąc, wyrafinowanie XVIII wieku nie mogłoby stanowi szczątkowości, czy nie, widzimy, jak niejedno
przetrwać, nie popadając w szablon, w mierność i w z jego słów zatraca swą żywotność. Czy geniusz
skostnienie. prozy przeniesie się do innych języków?

* *

Naród, który chyli się ku upadkowi, pomniejsza się Będąc krajem słów, Francja zdefiniowała swą
pod każdym względem. „Wszelka degradacja w skali tożsamość poprzez skrupuły, z jakimi się do nich
indywidualnej czy narodowej jest natychmiast odnosiła. Pozostały jeszcze ślady tych skrupułów. W
odczuwalna w proporcjonalnej degradacji języka” — 1950 roku pewne pismo, sporządzając bilans
zauważa Joseph de Maistre. Nasz regres wywiera półwiecza, przytaczało najważniejsze wydarzenie
wpływ na nasze pismo; jeśli chodzi o naród, jego każdego roku: zakończenie sprawy Dreyfusa, wizyta
coraz mniej pewny instynkt wywołuje odpowiednio Kajzera w Tangerze, itd. W rubryce poświęconej
coraz większą niepewność we wszystkich rokowi 1911, widnieje po prostu zapis: „Faguet
dziedzinach. Od ponad wieku Francja porzuciła swój dopuszcza »mimo że«”. Czy gdziekolwiek indziej
ideał doskonałości. Tak samo było z Rzymem: upadek przykładano tak ogromną wagę do Słowa, do jego
jego potęgi przebiegał równolegle do osłabienia życia codziennego, do szczegółów jego istnienia?
łaciny, która uległa, zaprzęgając się na służbę Francja kochała je aż do perwersji i kosztem rzeczy.
sprzecznym z jej geniuszem doktrynom i chimerom, Sceptyczna co do naszych możliwości poznania, nie
stała się narzędziem soborów. Język Tacyta, przejawia podobnego pyrronizmu w stosunku do
zniekształcony, strywializowany, zmuszony do możliwości sformułowania naszych wątpliwości, do
znoszenia bredni o Trójcy Świętej! Słowa spotyka ten tego stopnia, że utożsamia nasze prawdy ze sposobem
sam los, co imperia. wyrażania naszej nieufności wobec nich. W każdej
W epoce salonów francuski stał się oschły i wykwintnej cywilizacji pojawia się radykalny rozziew
przejrzysty, co pozwoliło mu stać się językiem pomiędzy rzeczywistością i słowem.
powszechnym. Gdy zaczął się komplikować i Mówienie o dekadencji w absolucie nic nie znaczy; w
próbował się wyzwolić, ucierpiała na tym jego odniesieniu do literatury czy języka dekadencja
solidność. Wyzwolił się w końcu kosztem dotyka tego jedynie, kto czuje się z nimi dwoma
powszechności i, podobnie jak Francja, ewoluował ku związany. Czy francuski się psuje? To powód do
antypodom swej przeszłości i swego geniuszu. niepokoju dla tego tylko, kto widzi w nim instrument
Podwójny, nieunikniony rozpad. Za czasów Woltera jedyny i niezastąpiony. Mało go obchodzi, że w
każdy usiłował pisać tak, jak wszyscy, tyle że przyszłości znajdzie się inne, poręczniejsze i mniej
wszyscy pisali doskonale. Dzisiaj pisarz chce mieć wymagające narzędzie. Kiedy kocha się jakiś język,
własny styl, zindywidualizować się poprzez ekspresję. dyshonorem jest go przeżyć.
Udaje mu się to tylko wtedy, gdy rozbija język, gwałci
jego reguły, podkopuje strukturę, wspaniałą *
monotonię języka. Niedorzecznością byłoby pragnąć
się uwolnić od tego procesu; przyczyniamy się do Od dwóch wieków wszelka oryginalność przejawiała
niego wbrew sobie samym i tak być musi pod groźbą się w opozycji do klasycyzmu. Nie było nowej formy
literackiej kary śmierci. Od chwili, gdy francuski czy formuły, która by nie pojawiła się w reakcji na to
chyli się ku upadkowi, ogłośmy solidarność z jego zjawisko. Jak mi się zdaje, fundamentalną tendencją
przeznaczeniem, wykorzystajmy jego głębię i współczesnego umysłu jest rozproszkowywanie
zawziętość, z jaką przezwycięża wstyd przekraczania wcześniejszych osiągnięć. Niezależnie od tego, w
swych ograniczeń. Nie ma nic bardziej płonego, jak jakiej dziedzinie sztuki, wszelki styl afirmuje się w
wyrzekać na swą piękną jesień, na ostatnie promienie opozycji do stylu. Samoświadomość zdobywamy w
słońca. Spróbujmy się raczej radować, że żyjemy w ten sposób, że podminowujemy ideę rozumu, ładu,
epoce, w której słowa, zastosowane w dowolnym harmonii. Romantyzm — by raz jeszcze do tego
znaczeniu, wyzwalają się z wszelkich rygorów, gdzie powrócić — był tylko jednym z najpłodniejszych
znaczenie nie stanowi już wymogu ani obsesji. wysiłków zmierzających do rozkładu spuścizny.
Niewątpliwie jesteśmy świadkami wspaniałego Ponieważ świat klasyczny skazany jest na zagładę,
rozkładu języka. Jaka przyszłość do czeka? Być może musimy nim wstrząsnąć, wprowadzić do niego
zazna kilka prób powrotu do delikatności lub — co sugestię niedokończenia. „Doskonałość” już nas nie
bardziej prawdopodobne — skończy jako narzędzie porusza: rytm naszego życia sprawia, że stajemy się
współczesnych soborów, gorszych jeszcze od na nią niewrażliwi. Aby stworzyć dzieło „doskonałe”,
trzeba umieć czekać, żyć wewnątrz tego dzieła, aż zdruzgotany jest nie tylko nasz styl, lecz nawet nasz
zastąpi ono wszechświat. Nie jest ono bynajmniej czas. Nie mogliśmy go zgruchotać, nie łamiąc
wytworem napięcia, lecz owocem bierności, jednocześnie naszej myśli: w bezustannym sporze z
rezultatem gromadzonej od dawna energii. Ale my samymi sobą, gotowe do obalania się nawzajem, do
roztrwaniamy się, jesteśmy ludźmi bez rezerw; przy rozpryśnięcia się, nasze idee kruszą się — podobnie
tym niezdolni do bezpłodności, nawykli do jak nasz czas.
automatyzmu tworzenia, dojrzali do napisania
bylejakiego dzieła, do wszelkich połowicznych *
sukcesów.
Jeśli istnieje jakaś zależność między fizjologicznym
* rytmem i manierą pisarza, tym bardziej musi ona
istnieć między jego światem temporalnym i jego
„Rozum” nie umiera jedynie w filozofii, lecz również stylem. Jak pisarz klasyczny, obywatel linearnego,
w sztuce. Wydaje się, że bohaterowie Racine’a zbyt ograniczonego czasu, którego granic nie przekraczał,
doskonałe należą do prawie niewyobrażalnego świata. mógł praktykować styl szorstki, urywany? Oszczędzał
Nawet Fedra robi wrażenie, jakby miała powiedzieć: słowa, żył w nich na stałe, one stanowiły zaś dlań
„Spójrzcie na moje piękne cierpienie. Założę się, że odbicie wiecznej teraźniejszości, ów czas
nie cierpicie tak bardzo, jak ja!”. I w rzeczy samej — doskonałości, który był jego własnym. Natomiast
my już tak nie cierpimy; ponieważ nasza logika uległa pisarz współczesny, nie zadomowiony już w czasie,
zmianie, nauczyliśmy się obchodzić bez oczywistości. przyjąć musiał styl konwulsyjny, epileptyczny.
Stąd nasza namiętność do tego, co mgliste, stąd cała Możemy żałować, że tak się stało, i z goryczą
niejasność naszego postępowania i naszego szacować spustoszenia powstałe po zdeptaniu
sceptycyzmu: nasze wątpliwości nie definiują się już dawnych bożyszcz. W każdym razie nie możemy
w odniesieniu do naszych pewników, lecz w stosunku jeszcze osiągnąć „idealnego” pisma. Nasza nieufność
innych, bardziej konsystentnych, wątpliwości, które wobec „zdania” obejmuje całe połacie literatury: tę jej
należy uczynić bardziej giętkimi, wrażliwszymi, jak część, która odwoływała się do „wdzięku” i stosowała
gdyby nasz dyskurs, nie dbając o ustalenie prawdy, zabiegi uwodzicielskie. Ci pisarze, którzy jeszcze
stawiał sobie za cel stworzenie hierarchii fikcji, skali teraz uciekają się do nich, zbijają nas z tropu, jak
błędów. Nienawidzimy granic „prawdy” i gdyby pragnęli utrwalić przestarzały świat.
wszystkiego, co symbolizuje jako hamulec dla Wszelako idolatria stylu wychodzi od wiary, że
naszych kaprysów czy dla naszej pogoni za nowością. rzeczywistość jest jeszcze mniej znacząca niż jej
A przecież klasyk, prowadząc swe zabiegi pogłębiania werbalna reprezentacja, że akcent idei wart jest więcej
w jednym tylko kierunku, wystrzegał się nowości czy niż sama idea, a umiejętnie przedstawiony pretekst ma
oryginalności dla niej samej. większą wartość niż przeświadczenie, uczona formuła
My za wszelką cenę pragniemy przestrzeni, choćby — niż nieprzemyślane wtargnięcie. Jest wyrazem
nawet umysł miał złożyć na jej ołtarzu swe prawa, pasji sofisty, sofisty literackiego. Za proporcjonalnym
swe dawne wymagania. Tak naprawdę nie wierzymy zdaniem, zadowolonym ze swego zrównoważenia lub
już w tych kilka oczywistości, które mimo wszystko nabrzmiałego swą dźwięcznością, zbyt często kryje
musimy zachować: to zwykłe punkty odniesienia. się niepokój umysłu niezdolnego wznieść się poprzez
Nasze teorie, podobnie jak nasze postawy, ożywia wrażenie ku pierwotnemu światu. Co w tym
sarkazm. I to właśnie ów sarkazm, tkwiący u korzeni dziwnego, że styl jest zarazem maską i wyznaniem?
naszej witalności, wyjaśnia dlaczego poruszamy się
do przodu oddzieleni od naszych kroków. Wszelki
klasycyzm odnajduje swe prawa w samym sobie i na
tym poprzestaje: żyje w teraźniejszości bez historii;
my natomiast bytujemy w historii, która nie pozwala Przełożył Krzysztof Jarosz
nam posiadać żadnej teraźniejszości. Tak więc

You might also like