Professional Documents
Culture Documents
W numerze 139 „Naszego Dziennika” (16-17 czerwca) ukazał się artykuł „ Nie ma narodu śląskiego!”.
Poruszona w nim problematyka skłoniła mnie do zabrania głosu. Nie chodzi tu bynajmniej o polemikę, choć
pewnych akcentów tego typu nie da się uniknąć. Chcę natomiast rozwinąć pewne zasygnalizowane wątki
problemu.
Mity śląskie
Wokół Śląska narosło kilka mitów, szeroko propagowanych przez publicystów. Podobnie rzecz się ma z
innymi regionami Polski, ale w przypadku Śląska mity te są lansowane szczególnie mocno. Jednym z nich jest
rzekoma odrębność językowa Ślązaków. Polegać ona ma przede wszystkim na obecności sporej liczby
germanizmów w gwarach Górnego Śląska.
Na nic zdają się tłumaczenia językoznawców, że to jak najbardziej polski dialekt, jeden z najstarszych
zresztą, a germanizmy są rozpowszechnione w całej południowej Polsce np. forzty, gajs, asyntyrka, śwable itd.
Tyle, że są to naleciałości leksykalne. Tak jak użycie słowa watra nie czyni z Podhalanina Rumuna czy Serba, a
określenia hruby Słowaka, a wszystko to razem – odrębnego od Polaków górala, tak posługiwanie się słowami
pochodzenia niemieckiego w mocno spolszczonej zresztą postaci nie jest powodem do uznania kogoś za Niemca
czy osobę wyimaginowanej narodowości, np. śląskiej.
Na Podhalu jest sporo słów pochodzenia rumuńskiego czy słowackiego, tyle, że ani Rumunów ani
Słowaków nie ma. Były za to, i to intensywne kontakty handlowe z położonym za Tatrami Liptowem. A
osadnictwo, owszem było, ale polskie na Słowacji. Poza tym osoby lansujące tezę o językowej odrębności
Górnego Śląska nie zdają sobie chyba sprawy jak daleko sięgać mogą różnice dialektalne, gwarowe w obrębie
wciąż tego samego języka. Pod tym względem język polski jest raczej słabo zróżnicowany. Tylko żeby to
stwierdzić, trzeba znać zarówno języki obce jak i kraje, w których są one w użyciu.
W tekście zasygnalizowano plan RAŚ kodyfikacji mowy śląskiej. Tak się składa, że posługuję się gwarą
określaną (trochę nieprecyzyjnie) jako góralska, a także z racji pracy naukowej, nieobce są mi zagadnienia
językoznawstwa. Proszę Państwa, kodyfikować można na dobrą sprawę każdą gwarę, o ile jest
udokumentowana. Tylko po pierwsze co z takich prób wyjdzie, a po drugie w jakim odbywają się celu. Może
doczekamy się kodyfikacji mowy Krakowiaków Zachodnich (od Chrzanowa po Kraków)? Rezultaty mogą być
ciekawe. Język, dialekt, gwara to materia nad wyraz delikatna. Prawdą jest, ze unormowania zapisu gwarowego
częstokroć są potrzebne, zwłaszcza tam gdzie żywa jest twórczość w gwarze. Stykam się z tym problemem na
Podhalu. Ale to jest zasadniczo inna sytuacja niż kodyfikacja mowy czyli, jak mamy rozumieć, języka!
Kolejny mit dotyczy skali „wieloetnicznego i wielokulturowego” charakteru społeczeństwa Górnego
Śląska, które, jak można usłyszeć „żyło sobie zgodnie, w tolerancji”, dopóki… nie wybuchły powstania śląskie,
a gdy już wybuchły, to oczywiście „Ślązacy walczyli po obu stronach barykady”. Czy na pewno? O ile w skali
całego regionu struktura etniczna rzeczywiście była złożona - mieszkali tu Polacy, a także Niemcy, a w części
Śląska austriackiego Czesi - to warto sobie zadać pytanie: na ile Polacy i Niemcy żyli ze sobą, a na ile obok
siebie? Czy górnośląskie społeczeństwo to naprawdę była jedna całość złożona z tych dwóch narodów?
Otóż nie. Po pierwsze Polacy byli tu autochtonami, nie Niemcy, a przede wszystkim wyraźny podział
narodowościowy pokrywał się z podziałami o charakterze społeczno-zawodowym. Kto był na Śląsku
dyrektorem kopalni, kto sztygarem, a kto zwykłym górnikiem? Od czego zależał awans społeczny i zawodowy.
Czy tylko od zdolności i pracy, czy może od deklaracji, określenia się narodowego? Kim był na Śląsku Niemiec,
a kim Polak? Tak naprawdę problem nie zaczął się od powstań, ani wyborcze zwycięstwo Korfantego w 1903
roku nie wzięło się znikąd. A co do powstań, to tak się składa, że 90 proc. sił niemieckich stanowili ludzie spoza
Górnego Śląska (głównie z Bawarii), podczas gdy 90 proc. powstańców było właśnie z Górnego Śląska.
Małpa i zegarek
Autor artykułu wymienił Związek Podhalan wśród „podobnych do RAŚ organizacji regionalnych”. Jest to
twierdzenie błędne. Inne bowiem są cele RAŚ, a inne Związku Podhalan. Natomiast w świetle pewnego
wydarzenia, którego byłem świadkiem, mam prawo, jako członek Prezydium Zarządu Głównego Związku
Podhalan i jako Polak po prostu, uznać to porównanie za obraźliwe. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że autor,
pisząc te słowa, miał dobre intencje. Wyjaśnię zatem o co chodzi. Główną postacią tego zdarzenia był
wielokrotnie wzmiankowany w artykule dr Jerzy Gorzelik, dodajmy dla ścisłości - historyk sztuki, rzecznik
prasowy RAŚ, inicjator powołania ZLNŚ.
14. maja odbyło się „Pierwsze Powstańcze Post Scriptum. Katowice 2001.” Przyjąłem zaproszenie i byłem
obecny na tej cennej imprezie, na którą złożyły się prezentacje filmowe, wykłady i dyskusja panelowa. Wzięli w
niej udział przedstawiciele opcji polskiej, mniejszości niemieckiej oraz Jerzy Gorzelik z RAŚ.
Nie będę tu opisywał całości przebiegu „Post Scriptum”. Otóż nie były chyba zaskoczeniem daleko idące
różnice zdań pomiędzy dyskutantami ze strony polskiej, a przedstawicielem mniejszości niemieckiej. Natomiast
wydawać by się mogło, że postawa przedstawiciela „autonomistów” niejako z założenia znajdować się będzie
pomiędzy poglądami polskimi a niemieckimi. Nic bardziej błędnego. Okazała się bowiem ta postawa otwartą i
totalną negacją poglądów polskich, na dodatek merytorycznie i metodycznie dość marną, co wytknęli
Gorzelikowi pozostali dyskutanci.
Finał dyskusji przeszedł jednak wszelkie oczekiwania. Oto dr Jerzy Gorzelik w końcowej wypowiedzi
przywołał słowa Davida Lloyd George’a o tym, że dać Polsce Śląsk to jak małpie dać zegarek, po czym dodał:
„Z punktu widzenia 80 lat możemy powiedzieć, że małpa zegarek zepsuła”. Słowa te wzbudziły wśród
dyskutantów i publiczności konsternację. W reakcji na nie jeden z samorządowców zestawił zdanie Gorzelika z
osławioną wypowiedzią Mołotowa o Polsce. W prasie śląskiej słowa Gorzelika doczekały się komentarzy, które
zresztą niemal zbiegły się w czasie z relacjami ze Strasburga.
Gorzelik zagalopował się, to fakt. Ale należy z całą mocą stwierdzić, że wypowiedź ta jest żelaznym w swej
konsekwencji, syntetycznym ujęciem poglądów RAŚ i jego rzecznika.
Marek Skawiński
Autor jest doktorantem Uniwersytetu Jagiellońskiego, zajmuje się zagadnieniami etnicznymi w Europie Środkowej.