Professional Documents
Culture Documents
1920r.
W całym kraju głośno było o napaści sowieckiej na naszą Ojczyznę. Dnia 3 lipca 1920r.
Naczelnik Wojska Polskiego wydał dwie odezwy: do obywateli Rzeczypospolitej i do Wojska
Polskiego. Pierwsza odezwa jasno i dobitnie stwierdza, że Ojczyzna w potrzebie, że zastępy
nieprzyjaciela ciągną aż z głębi Azji, pragnąc złamać bohaterskie wojska nasze, by runąć na Polskę,
spalić wsie i na cmentarzysku Polski rozpocząć swoje straszne panowanie. Postawiono tym samym
przed narodem obowiązek, aby jak jeden mur stanąć do oporu. Każdy kto zdolny był do noszenia
broni został wezwany. W odezwie do Wojska Polskiego zaznaczono, że Święta Wojna, która
prowadzimy od pięciu pokoleń w obronie ideałów zbliża się ku końcowi. W dalszym ciągu pisano, że
nie naród rosyjski jest nam wrogiem, ale bolszewizm. Odezwa kończyła się słowami: „Macie
zwyciężyć! Rozbić macie wroga i zgnieść jego zamachy na wolność waszej Ojczyzny i na wolność Was
samych!”.
Na te odezwy w Płocku w dniu 2 lipca Związek Obrony Kraju zwołał Walne Zgromadzenie.
Nawoływał że Ojczyzna w niebezpieczeństwie, zagrożona najazdem wroga zewnętrznego. Na ten
apel odpowiedziało całe społeczeństwo. Towarzystwo Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych na
Walnym Zjeździ w Płocku 8 lipca postanowiło 1) że przystępuje do Związku Obrony Ojczyzny 2) że
oddaje się do dyspozycji Władz wojskowych 3) przyjmuje na siebie moralny obowiązek opieki nad
rodzinami kolegów- ochotników wstępujących do Armii czynnej. Również takie stanowisko zajęły
rzesze urzędnicze. 13 lipca Związek Ziemian Płockich obiecał dostarczyć 10% posiadanych koni,
wspomóc finansowo, dopomóc w tworzeniu się szwadronu konnego w Płocku. To samo co inne
Towarzystwa uchwały o wstąpieniu do Związku Obrony Ojczyzny podjęło Stowarzyszenie
Handlowców, Towarzystwo Wioślarskie, Gmina Żydowska i Dyrektorzy Szkół, którzy w prasie pisali:
„Czcimy każdy objaw patriotyzmu młodzieży, która zapisze się do szeregów Armii czynnej czy
pomocniczej, dopomożemy w studiach powojennych, ułatwimy jej wstęp do szkół, uwzględnimy
braki. Zrobimy dla tej młodzieży wszystko, co będzie w naszej mocy”. Organizacja Służby
Narodowej Kobiet także zgłosiła się do obrony kraju z komendantką na czele Marceliną Rościszewską
(na zdjęciu).
W wyniku werbunku zgłosiło się do służby czynnej około tysiąca osób.
Tworzone także były nowe szpitale, miejsca gdzie żołnierze mogli jeść, mieli czyste
ubrania, mogli się wykąpać, wreszcie chwilę odpocząć, napisać list do rodziny.
Usługiwały im kobiety, skauci, skautki.
Związek Obrony Ojczyzny wysłał do Naczelnego Wodza, Józefa Piłsudskiego
depeszę: „Wodzu i Naczelniku! Zebrani członkowie Związku Obrony Ojczyzny,
przedstawiciele płockich instytucji, zrzeszeń i stowarzyszeń ślą Ci
gorące ślubowanie sumiennej i wytrwałej pracy dla wielkiej i
niepodległej Polski”.
Po tak ochoczym przystąpieniu do szeregów Oddziałów
Wojennych stacjonujących w Płocku rozpoczęły się przygotowania
do obrony Płocka. Jednak atak na Płock, aczkolwiek spodziewany
był zaskoczeniem, dlatego nie wiadomo ilu ludzi zastał gotowych
wtedy do walki na barykadach..
Obrońcy Płocka kopiący barykady, gł. kobiety.
Dnia 15 lipca 1920r. stan wyjątkowy ogłosił Starosta Płocki Franciszek Morawski, a 10 sierpnia
ogłoszono stan oblężenia. W dniu 16 sierpnia bolszewicy zajęli Goślice, Rogozino, Brochocin,
Trzepowo. Na Płock miały natrzeć III korpus konny i 3-cia dywizja strzelców. W Płocku w nocy z 10
na 11 sierpnia zapanowała panika. Władze opuściły miasto, władzę w mieście objęła straż
obywatelska na czele z Ksawerym Cygańskim (warto wspomnieć, że bp. Antoni Julian Nowowiejski
Płocka nie opuścił). Dowódca przyczółku mostowego major Janusz Mościcki przystąpił do sypania
szańców, które jak i barykady były głównym dziełem kobiet płockich. Kobietom pracującym ofiarnie
przodowała m.in. prof. Halina Rutska (na zdjęciu).
17 sierpnia został wysłany oddział naszych żołnierzy pod Trzepowo, gdzie
został wycięty przez bolszewików. W tragicznym natarciu batalionu zapasowego na
Trzepowo brał udział, donoszący amunicję i pełniący służbę łącznikową , 14-etni Józef
Kaczmarski. W czasie walki otrzymał dwie rany postrzałowe- w twarz i pierś- i dwie
cięte, przez głowę i usta. Kiedy leżał ranny na pobojowisku wydawało się, że podzieli
los innych rannych, dobijanych przez bolszewików bagnetami. Do nieprzytomnego
podeszło 2 żołnierzy, jeden uderzył go nahajką, sprawdzając, czy żyje. Kiedy pod
wpływem bólu poruszył się, drugi żołnierz sanitariusz- zaczął go opatrywać, na co usłyszał od
swojego towarzysza: „Dobić by go raczej malczyszkę, złowrednego („szkodnika”) należało, nie zaś
opatrywać. Na to zaś sanitariusz, nie przerywając pomocy, odpowiedział flegmatycznie, cedząc
słowa:- „Być może, że on i wredny, ale- bądź co bądź- gieroj (bohater)”.
Czerwona kawaleria ścigając rozbitków zajęła późnym wieczorem, po ciężkiej walce,
północną część miasta. Załogę miasta przeznaczoną do obrony stanowiły: batalion 6 pułku, batalion
37 pułku, batalion 10 pułku piechoty i szwadron jazdy tatarskiej. Batalion 6 pułku był już rozbity po
Trzepowem, inny oddział wysłano pod Bodzanów. Do walki w Płocku została niewielka ilość wojska.
W godzinach popołudniowych wpadli do Płocka bolszewicy prawie równocześnie z dwóch stron:
przez rogatki Dobrzyńskie i Bielskie. Rozpoczęły się grabieże, rozgorzała walka w której wzięła udział
ludność miasta Płocka.
Oto fragment autorstwa por. Iskandera Achmatowicza, oficera tatarskiego pułku ułanów,
opisujący wtargnięcie Rosjan do Płocka:
„W mieście panuje straszliwy popłoch, wszystko dąży do mostu. Ostrzeliwując się wpadamy
na plac obok parku i Kościoła, a dalej mała przestrzeń dzieli nas od mostu, stwarza to wielki popłoch.
Kozacy tymczasem są już na placu i z koni strzelają do nas. Skuteczny ogień karabinów maszynowych
kozaków czyni straszne spustoszenie wśród koni i ludzi. Panika doprowadziła do tego, że
poszczególne grupy żołnierzy strzelają omyłkowo do swoich [...] i nie ma żadnego oddziału który by
stawił opór bolszewikom. Rozgrywają się straszne sceny paniki”.
Siły bolszewickie nacierające na Płock po dowództwem Gaja- Chana liczyły 3500-3800
żołnierzy, dysponujących 40 ckm i 12 armatami. Polacy po klęsce pod Trzepowem liczyć mogli na
1500-2000 żołnierzy i o połowę mniej ciężkiego sprzętu.
Prócz okopów zewnętrznych były zbudowane na ulicach
miasta barykady (na zdjęciu). Za nimi zbierali się oficerowie,
żołnierze i uzbrojona ludność cywilna. Dzieci pod gradem kul
donosiły amunicję, kobiety pełniły służbę opatrunkową. By opisać
szczegółowo wszystkie bohaterskie czyny, wymienić wszystkie
zasługi, przedstawić ofiarność i
Jedna z barykad podczas Obrony Płocka
poświęcenie wszystkich biorących udział w obronie Płocka potrzeba
by pisać specjalną księgę, a i to by wyczerpujące nie było. Oto jednak kilka z najbardziej bohaterskich
zachowań, o których pamięć przetrwała do dziś:
„Urwis- bohater: Tadzio Jeziorowski, uczeń klasy drugiej, mąż który sobie liczy już lat 11. Ten
znowu działa w mieście; przez 5 godzin, oblewając się potem z przemęczenia, pod kulami, bez
najmniejszej trwogi, owszem z zacietrzewieniem i zapałem pędzi od barykad do arsenału, od arsenału
do barykad i roznosi amunicję. Ponieważ magazyn w Płocku posiadał karabiny wszelkiego typu:
rosyjskiego, austriackiego i francuskiego, jakie kto chce, więc było sztuką rozeznać się w kalibrze
naboi. Smyk Jeziorowski węchem czerwonoskórego, w którego się jeszcze może bawił, rozpoznaje w
mig wszelkie zawiłości w tej mierze i ani razu się nie myli. Z walki wyszedł cało...”
„Wielką determinacją wykazał się sierż. Władysław Nowicki, broniący
się wspólnie z otoczonymi kolegami w rejonie „Stanisławówki”. Zasłaniając się
karabinem przed uderzeniem szabli, stracił lewą dłoń, obrąbana przez kozaka.
Wtedy zębami odbezpieczał granaty i rzucał je w zbliżających się bolszewików.
Ranny i wyczerpany stracił przytomność. Obudziły go głosy Kozaków
dobijających bagnetami rannych żołnierzy polskich. On sam uniknął
podobnego losu, bo przechodzący obok zabójcy uznali go za martwego...”
Omawiając udział płockich harcerzy w obronie miasta hm. W. Nekrasz napisał: „Harcerstwo
płockie nie rzuciło w tych dniach cienia na swój sztandar młodzieńczy, niewielu ich w mieście zostało
po zapisach do armii ochotniczej, a ci, co zostali, to dzieci. Ale te właśnie dzieci zapłonęły ambicją
dorównania „dzieciom Lwowa”, wyrywają się czym prędzej z domu i pędząc tam, gdzie właśnie
największe niebezpieczeństwo”.
W wojnie z bolszewikami brały udział Płockie Drużyny Skautowe.
- Pierwsza Drużyna im. Szymona Mohorta- stan na lipiec 1920r. 38 druhów, 7 w wojsku, 3 rannych,
4 pełniło służby pomocnicze, resztę młodociani.
- Trzecia Drużyna Płocka im. Janusza Kilińskiego w dniu 1 lipca 1920r. liczyła 51 druhów.
Większość z nich 31 broniło Płocka, 14 służyło w wojsku.
- Czwarta Drużyna Płocka im. Bartosza Głowackiego na 1 lipca 1920r. liczyła 43 druhów, z tych 16
służba w wojsku, 2 rannych, reszta broniła Płocka.
- Piąta Drużyna Płocka nosząca imię Romualda Traugutta w dniu 1 lipca liczyła 38 druhów, w
wojsku 5, w Straży Obywatelskiej 6.
TADEUSZ ZYGMUNT JEZIOROWSKI- lat 11, uczeń II klasy gim. Małachowskiego. Ur. 15
listopada 1908r. w rodzinie wielodzietnej. Wykazał się wielką odwagą w obronie Płocka w
1920r. przenosząc amunicję wielokrotnie na barykadę z magazynu. W dniu 10 kwietnia
został odznaczony przez Józefa Piłsudskiego Krzyżem Walecznych. 4 września 1939r.
podczas ataku, został zastrzelony ponosząc śmierć lotnika. Został pochowany na
„cmentarzu na dołach” w Łodzi.
JÓZEF KACZMARSKI lat 14, uczeń III klasy gim. Małachowskiego. W obronie Płocka jako
ochotnik. Został ciężko ranny, postrzelony w twarz i klatkę piersiową i cięty szablą w
głowę i rękę. Cudem uratowany, udekorowany Krzyżem Walecznych. W wojnie w 1939r.
brał udział w stopniu kapitana, zamordowany przez Niemców.