You are on page 1of 143

Uniwersytet Mikołaja Kopernika

Wydział Nauk Historycznych

Katedra Etnologii

Człowiek bez granic – wizje i


transgresje kontrkultury

Konrad Szlendak

Praca magisterska napisana


pod kierunkiem
Prof. dr hab. Artura Dobosza

Toruń, 2005

1
Wstęp.............................................................. .................................3
O kontrkulturze przez kontrkulturę................................................3
Rozdział I................................................... ....................................45
Mapa to nie terytorium.............................................. ....................45
....................................................................... ...............................72
Rozdział II................................................................ ......................72
Jak na górze, tak i na dole…..........................................................72
Rozdział III........................................................................... ........102
Po drugiej stronie Lustra?...........................................................102
Bibliografia...................................................... ............................133

2
Wstęp
O kontrkulturze przez kontrkulturę

„Każde społeczeństwo, łącznie z naszym jest poruszane przez


fundamentalne poszukiwanie jedności, walkę o stworzenie
porządku z dostrzegalnego nieporządku, integralności w łonie
zróżnicowania, konsystencji w łonie anomalii.”

- Wade Davis, The Serpent and the Rainbow -

“Walka tradycji z nowatorstwem, która jest zasadą wewnętrznego


rozwoju kultury społeczeństw historycznych, może się toczyć jedynie
w nieustannym zwycięstwie nowatorstwa. Tymczasem nowatorstwo
w kulturze nie jest powodowane niczym innym niż totalnym ruchem
historycznym, który uświadamiając sobie swą totalność, usiłuje
przekroczyć własne założenia dotyczące kultury i zmierza do
zniesienia wszelkiego rozdzielenia.”

- Guy Debord, Społeczeństwo Spektaklu -

„ZASADA PIĄTA. Ludzie nie wybierają świadomie i racjonalnie


formy swojego społeczeństwa. Społeczeństwa rozwijają się
w toku ewolucji nie znajdującej się pod kontrolą człowieka.”

- Theodore Kaczyński, Społeczeństwo Przemysłowe i Jego Przyszłość -

3
Kontrkultura1, na której skupiają się moje badania, przedstawione w tej
pracy, jest, jak sądzę, jednym z najsłabiej zbadanych obszarów
przejawiania się ludzkiej twórczości ideologicznej, artystycznej i
rewolucyjnej.
Mała ilość porządnych badań na ten temat tłumaczy, przynajmniej
częściowo, występowanie wokół niego natrętnych opinii nie popartych na
ogół żadnymi argumentami. Kompleks takiego rodzaju wyobrażeń lub
przejawianej wiedzy o rzeczywistości antropologowie zaś zwykle
nazywają mitem, który jako zdominowany przez wyobraźnię, jest o wiele
podatniejszy na manipulację, niedopowiedzenia, i wszelkiego rodzaju
dwuznaczności, co tłumaczy przy okazji, dlaczego właśnie wokół tego
tematu gąszcz wyobrażeń staje się niemal ‘lepki’.
Jednak mimo świadomości istniejących ‘trudności’, wybierając
właśnie ten temat jako pole badań antropologicznych, zdaję sobie sprawę,
iż wielu z tych błędów da się uniknąć poprzez zastosowanie metod
antropologicznej szkoły totalnej partycypacji2, której metodologicznego
relatywizmu i eksperymentalnych metod jestem zdecydowanym
zwolennikiem, jak również poprzez odniesienie wielu z perspektyw
interpretacyjnych do arsenału pokrewnej jej, tzw. antropologii
psychologicznej – wierząc głęboko, że aby dać, choć trochę lepszy oraz
badanego zjawiska, nieuniknione jest właśnie takie podejście.
Mimo tego uważam, że tworząc tą pracę, tworzę także kolejny mit,
którego ciągłe tworzenie i przetwarzanie jest w strukturę myślenia
człowieka wpisane tak naturalnie, iż nie da się go w żaden sposób
uniknąć. Tym bardziej nie da się go uniknąć, jeśli piszemy o kontrkulturze
– ruchu-formacji-systemie, bazującym na przekraczaniu barier w myśleniu
i działaniu, który za główny cel stawia sobie osiągnięcie wolności i
szczęścia absolutnego przez człowieka za pomocą specyficznych

1
Zamiennie z tym wyrażeniem będę też w całej pracy stosował takie terminy jak: ruchy
kontrkulturowe, działacze kontrkulturowi, twórcy kontrkulturowi czy też myśliciele
kontrkulturowi, przy oczywistym założeniu, iż wszystkie te frazy są synonimami tego
samego słowa, którego dokładna definicja zostanie dana w dalszej części tego rozdziału.
2
Szkołę totalnej partycypacji w antropologii zapoczątkowały prekursorskie badania
Gregory’ego Batesona i Josepha Campbella, znakomitym zaś przykładem tego stylu
badań, dziełem, do którego będę się w swojej własnej pracy odnosił jest książka Mayi
Deren, Bogowie Haitańskiego Wudu: Taniec Nieba i Ziemi, Wyd. A, Kraków 2000.

4
metod, których istotę rozwijam w dalszej części pracy. Jednak mimo
wyrażania tego celu implicite, sam ruch jasnego zdefiniowania swoich
priorytetów unika tak samo, jak i innych reguł formalnych wskazując
przede wszystkim na nietrwałość, względność i umowność
jakichkolwiek wyobrażeń, jednostkowych, czy społecznych, a więc
chyląc się ku relatywizmowi językowemu.
W tym kontekście, używane przez mnie w tekście wyrażenia tj.
‘system ludzkiej świadomości’, ‘formacja kulturowa’, ‘herezja kulturowa’,
‘rebelia twórcza’, mające podkreślić swoistość zjawiska, należy również
interpretować jako umowną zasadę postrzegania zjawiska, które można
rzecz jasna poddać rygorowi systematyki, ale za cenę wartości
interpretacyjnych, jakie są moim zdaniem cenniejsze, niż tworzenie
‘ograniczonych definicji’3. Kto bowiem jest w stanie udzielić dokładnej
odpowiedzi na pytanie, które nie zostaje zadane, opisać opowieść, która
nie ma narratora lub też nadać rzece bieg kijem?
Poza punktem widzenia badacza, który zbyt często trawiony jest
egoizmem poznawczym, sama kontrkultura zawsze skrzętnie unikała
wszelkich prób samo definiowania się wierząc jakby w taoistyczną myśl
wyrażoną w Tao-Te-Ching mówiącą, że: Ci, którzy znają (zasady tao), nie
rozpowiadają (o nich na wszystkie strony). Ci, którzy rozpowiadają (o
zasadach tao na wszystkie strony), na pewno ich nie znają.4
Pozostawiała w ten sposób pewne pytania wiecznie otwarte w samym
zamierzeniu, aby nie spłoszyć chwili, która je stworzyła i nie wylać
dziecka razem z kąpielą. Gdyby bowiem dookreślenie – choroba
oświeceniowego ratio – miało zastąpić tą czystą, naturalną świadomość,
mogłoby dojść czegoś o wiele gorszego niż zwykłe nieporozumienie.
Śmietnik myśli i idei przesłoniłby wtedy ukrytą za nią intencję, która jest
wyrazem woli i energii kontrkulturowych bojowników, a więc czymś

3
Przez ‘definicję ograniczoną’ rozumiem tutaj taką definicję, która nie opisuje całej
rozpiętości znaczeniowej zjawiska, a jedynie dostosowuje jego zrozumienie do wąskiego
aparatu poznawczego korzystając z ubogiego warsztatu hermeneutycznego, wpisującego
się w oświeceniowy, racjonalistyczny paradygmat. Jest to moim zdaniem nic innego, jak
powoływanie do mentalnego istnienia zjawisk w rzeczywistości nieistniejących,
projektów skazanych na fałszowanie szerokiego świata ludzkiej świadomości. Inaczej
mówiąc, chodzi o definicję za wąską.
4
Tao-Te-Ching, Literatura na świecie, nr.1 (186), R.1987, str. 51.

5
niepomiernie ważniejszym od zwykłej zabawy formą. I można by tu znowu
zacytować jedną za wschodnich formuł, anegdotkę o mistrzu ZEN, Ikkyu,
który w odpowiedzi na hasło wymalowane na ścianie, brzmiące: „Sprawy
dużej wagi powinny być traktowane lekko”, napisał: „Sprawy małej wagi
powinny być traktowane poważnie”.

* * *

Przy uwzględnieniu całej rozpiętości kontrkulturowych idei, która jak


postaram się to w tym tekście wykazać, jest niezwykle wielka, celem
mojej pracy jest chociażby przybliżenie jej priorytetów wraz z krótką
historią jej działalności w tle (co jest nieuniknione przy słabej jej
znajomości przez odbiorcę); nade wszystko jest nim jednak właściwe
zinterpretowanie pewnych, prezentowanych przez tą formację idei i
przedstawienie własnych poglądów na ten temat, a że są to często
problemy, moim zdaniem, kluczowe również dla nauk społecznych, ten
element stanie się z rozwojem pracy jej poziomem niezwykle wyraźnym.
Skupiając się zaś na analizie treściowej, nie unikającej ani relatywnych
odczuć, ani dygresji, postaram się przy okazji lepiej przedstawić samą
tematykę, tak aby nie naruszać jednak przy tym, badawczej warstwy
samej pracy.
Oczywiście, przy takim ogromie materiału badawczego (a także ze
względu na inne trudności, o których piszę poniżej) nie jestem w stanie
stworzyć żadnej jednolitej teorii na temat kontrkultury (to wymagałoby
zupełnie innej pracy), czego nawet nie będę próbował robić, ale postaram
się w zamian rozjaśnić kluczowe, kontrkulturowe terminy, koncepcje i
techniki służące transgresji posługując się nierzadko konkretnymi
przypadkami z życia i działalności niektórych z kontrkulturowych
przedstawicieli. Odwołując się zaś bezpośrednio do koncepcji samych,
kontrkulturowych działaczy, postaram się z ich dzieł i innych wypowiedzi
wyprowadzić jak najwięcej autorskich definicji własnych poczynań i idei,

6
a jeśli uznam to za słuszne zastąpię nimi kolidujące definicje
antropologiczne lub socjologiczne, w zgodzie jednak z własną
metodologią. Tam jednak, gdzie zachodzi taka konieczność, ze względu
na kilka istniejących definicji jednego zjawiska, przeciwstawię je sobie i
wybiorę tą, moim zdaniem najlepszą dla formy i treści mojego punktu
widzenia. Wychodzę bowiem od stanowiska, którego przesłanki można by
określić jako relatywistyczne, sytuacyjne i kontekstowe.
W tym kontekście praca moja powinna być traktowana jako szczera
próba ukazania fenomenu poprzez niego samego z moim stanowiskiem
jako kontrolnym narzędziem nad przelewającym się morzem jego
wypowiedzi. Nie rości sobie ona mimo tego pretensji do bycia jedyną
prawdziwą, ani jedyną słuszną – a pretendować może jedynie do próby
‘szczerej interpretacji’, co uważam osobiście za najważniejszy priorytet
przysługujący antropologowi, jak i każdej innej jednostce ludzkiej…

* * *

Co wydaje mi się w mojej pracy najważniejsze, to własne przekonanie, iż


rozwijając problematykę kontrkulturowych ścieżek poznania nieuchronnie
natrafiamy na punkt, w którym pytaniem najważniejszym staje się ich
realizacja na płaszczyźnie społecznej praxis, którą ze swojej natury mają
zmieniać, przekształcać, rozpraszać i podkopywać.
Co za tym idzie, wyłania się metodologiczna potrzeba każąca nieco
uściślić terminy tj. społeczeństwo i kultura, nie zapominając także o
języku i systemie językowym. Dodatkowo, obcując z tak egzotycznym
niemal zjawiskiem, jak kontrkultura, trzeba dla niego poważnie
przetransponować pewne, od dawna nurtujące świadomość
antropologiczną, definicje i terminy znaczeniowe, tak aby pozostać wierny
zadaniu wyraźnej wypowiedzi, której dobre intencje nie mogą być
zaburzone.

7
Poniżej więc zajmę się terminologią, której oddam kilka zdań,
jakkolwiek sprawiedliwie…
Aby wyjaśnić sam termin ‘kontrkultura’, powinniśmy rozebrać
to słowo na dwa podstawowe człony znaczeniowe i leksykalne. Jak
ujawnia Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych5, w
pierwszym z nich – <kontr> – odnajdujemy ‘surogat genetyczny’,
łacińskie słowo contra, czyli przeciw, przeciwko; w drugim zaś, dobrze
poznanym przez antropologów członie – <kultura> –, następne łacińskie
słowo, cultura, czyli nic innego, jak uprawa roli, hodowla.
Aby wyjaśnić znaczenie słowa ‘kontrkultura’, należy więc
konsekwentnie, objaśnić najpierw znaczenie słowa ‘kultura’, które jest
tego związku frazeologicznego rdzeniem. Otóż znaczenie tego słowa,
jakiemu jestem najbliższy, wyrasta z myśli post-nowo lewicowej,
zagnieżdżonej w filozofii Theodora W. Adorno, Herberta Marcusego
(szczególnie jego post-freudowskiego neo-marksizmu) i Maxa
Horkheimera6, a także sytuacjonistycznej teorii spektaklu Guya Ernesta-
Deborda i Raoula Vaneigema7, jeśli chodzi o interakcje zbiorowe; nie
zapominając o psychologii humanistycznej i transpersonalnej Abrahama
Maslowa8 i Stanislava Grofa9 oraz antypsychiatrii Thomasa S. Szasza10,
jeśli chodzi u kulturowe ujęcie podmiotowości człowieka, które
zawdzięczają z kolei lwią część swoich wniosków pracom Friedricha

5
Władysław Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Wyd
“Wiedza Powszechna”, Warszawa 1989.
6
Zob. szczególnie wydane po polsku, Theodor W. Adorno, Max Horkeimer, Dialektyka
Oświecenia, Wyd. Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 1994; oraz Herbert
Marcuse, Eros i cywilizacja, Wyd. MUZA S. A., Warszawa 1997; a także, Herbert
Marcuse, Człowiek jednowymiarowy. Badania nad ideologią rozwiniętego społeczeństwa
przemysłowego, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1991.
7
Zob. dwie, kluczowe dla francuskiego sytuacjonizmu, jak też i dla całej współczesnej
myśli wolnościowej o nowo lewicowej orientacji, pozycje wydane po polsku; Guy Debord,
Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1998; oraz Raoul
Vaneigem, Rewolucja życia codziennego, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2004.
8
Zob. szczególnie dwie pozycje, Abraham H. Maslow, Motywacja i osobowość, Instytut
Wydawniczy PAX, Warszawa 1990; oraz Abraham H. Maslow, W stronę psychologii
istnienia, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1986.
9
Zob szczególnie trzy pozycje wydana po polsku, Stanislav Grof, Obszary
nieświadomości – Raport z Badań nad LSD, Wyd. A, Kraków 2000; Stanislav Grof, Poza
Mózg, Wyd. A, Kraków 1999; Stanislav Grof, Przygoda odkrywania samego siebie.
Wymiary świadomości. Nowe perspektywy w psychoterapii, Wyd. Uraeus, Gdynia 2000.
10
Zob. Thomas S. Szasz, The Myth of Mental Illness: Foundations of a Theory of
Personal Conduct, Paul B. Hoeber, New York 1961.

8
Nietzschego, Georgesa Bataille’a oraz Carla Gustava Junga; co w bardzo
oczywisty sposób ujawnia moje inspiracje interpretacyjne.
Kultura jest dla mnie wobec tego zorganizowanym systemem
symboli, opierającym się na rozproszonych, jak i też
scentralizowanych kodach władzy, którym jest podporządkowany,
dystrybuowanym poprzez system społeczny. To podstawowy, meta
poziom rozumienia przeze mnie kultury, do którego jednak dokładał będę
definicję niższego poziomu, ujawniającą aktualne kierunki rozwoju naszej
‘własnej kultury’, czy też ‘systemu kulturowego’, którego stan rzutuje na
wszelkie potencjalne meta narracje poprzez ujawnienie własnej,
obezwładniającej mocy, a co za tym idzie wysuwa na plan pierwszy
problematykę narracji kultury, zakotwiczonej w procesach
historycznych.11
Nie jest więc moim zdaniem tak, iż obydwa poziomy rozumienia
kultury można od siebie oderwać i pozostawić czysto abstrakcyjnemu
rozumieniu. Są one wyraźnie połączone poprzez kontekst, w jakim
tworzone są wszelkie kulturowe wyobrażenia symboliczne, zależne
zarówno od fizycznego, jak i też duchowego środowiska, w którym żyje
jednostka ludzka, co można nazwać w istocie, antropologiczno-
psychologicznym punktem widzenia. Tutaj właśnie znalazłyby się
desygnaty kultury jako relatywnie i genetycznie odrębne od siebie, a
także nieporównywalne między sobą, grupy wyobrażeń społeczno-
symbolicznych, oraz sama interesująca nas kontrkultura. Nie będę tutaj
rozważał pochodzenia kultury, jednak przyłączę się do wielu z tych, którzy
nie uważają jedynie człowieka, za zamieszkującą planetę ziemię istotę,
obdarzoną inteligencją na tyle, żeby była w stanie rozwinąć własny,
niepowtarzalny język, który jak mawiał William S. Burrougs, bitnik
obdarzony niezwykłą, kulturową przenikliwością to: ‘Wirus przysłany z
kosmosu’.12
Aby jednak wykazać, w jaki sposób rozumiem system oparty na tego
rodzaju wirusach, odwołam się do słów znakomitego antropologa,

11
Zob. Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1998.
12
Wypowiedź pochodzi z wywiadu udzielonego w latach ’80, jednej z telewizyjnych stacji
niemieckich.

9
psychiatry i ekologa, Gregory’ego Batesona, który w swojej książce pisze
tak: Kształty zwierząt i roślin są transformantami informacji. Sam język
stanowi formę komunikacji. Struktura produktu na wyjściu musi jakoś
odzwierciedlać strukturę substratu na wejściu (…) A w końcu
kształtowanie kontekstowe to tylko inny termin na określenie gramatyki.13
Bateson odwołuje się w swoim ‘kształtowaniu kontekstowym’ do
semantyki ogólnej Alfreda Korzybskiego, w innym miejscu swojej książki
pisząc następujące słowa: Zasada, która zyskała sławę dzięki Alfredowi
Korzybskiemu, dotyczy wielu poziomów.14 Przypomina nam ona w sposób
ogólny, że kiedy myślimy o kokosach albo o świniach, nie ma w naszym
mózgu kokosów ani świń. Ale mówiąc bardziej abstrakcyjnie, twierdzenie
Korzybskiego głosi, że w każdej myśli, spostrzeżeniu albo komunikacji
dotyczącej spostrzeżenia zawarta jest transformacja, kodowanie między
sprawozdaniem a tym, czego sprawozdanie dotyczy, Ding an sich.15
Sam Korzybski, poliglota, który ukończył Politechnikę Warszawską na
kierunku inżynierii chemicznej, prekursor nowych dróg w psychiatrii i
twórca swoistego opus magnum, tzw. semantyki ogólnej oraz wielu
pojęć związanych z tą dziedziną, o silnej podbudowie matematycznej,
odnosił się do znaczenia słowa ‘semantyka’ poprzez lingwistyczne dzieła
Michela Bréala, przetłumaczone z francuskiego w 1897 r. W dziełach tych
Bréal wyprowadza to znaczenie z greckiego słowa semainein, co wyraża
‘znaczyć’, ‘oznaczać’. Korzybski, nazwał swoją teorię w 1933 ‘semantyką
ogólną’, ponieważ zajmuje się ona reakcjami nerwowymi ludzkiego
organizmu-jako-zespołu-całościowych-zjawisk i jest o wiele bardziej
ogólna i fundamentalna jako twór, niż ‘znaczenia’ słów samych w sobie
oraz ich desygnaty. Została zaś ona nazwana ‘nie arystotelesowską’,
ponieważ pomimo tego, iż uwzględnia ona wciąż przetrwały system
arystotelesowski jako szczególny wyjątek, sama jest szerszą, bardziej
ogólną wypowiedzią na temat świata, która pasuje do niego i do ‘ludzkiej

13
Gregory Bateson, Umysł i przyroda, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1996,
str. 32.
14
Chodzi o zasadę brzmiącą: ‘Mapa to nie terytorium, a nazwa to nie rzecz nazwana’;
zob. Alfred Korzybski, Science and Sanity : An Introduction to Non-aristotelian Systems
and General Semantics, Institute of General Semantics, 1994 (5th edition).
15
Gregory Bateson, Umysł i przyroda, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1996,
str. 47.

10
natury’ w czasach dzisiejszych o wiele lepiej, niż poglądy Arystotelesa w
350 r. p.n.e. Poglądy Arystotelesa wpłynęły z kolei znacząco na system
euklidesowy, obydwa z nich zaś tworzą podporę pod system newtoński,
którego opis świata stał się już dla Korzybskiego niewystarczający po I
Wojnie Światowej.16
Moja definicja języka także przynależy do tego nurtu i mówi, że język
jest wielopoziomowym sposobem komunikacji, kontekstowo
określonym przez składniki sytuacyjne, rozwijanym w czasie i
przestrzeni poprzez interakcję ze środowiskiem życia. Co za tym
idzie, każdy system językowy, będący wykładnią strukturalną języka,
odzwierciedlać musi złożoność i specyfikę jego znaczeń poprzez
powoływanie do życia werbalnych odrębności, sposobu na ewolucję
własnej, zbiorowej interpretacji rzeczywistości. Jest wobec tego język
względnym instrumentem tłumaczenia i opisu każdej rzeczywistości, jaką
postrzega, a że nie posiada ona jednorodnego charakteru, zatem i on tą
złożoność odzwierciedla.

* * *

Wydaje mi się, że nigdy nie będzie możliwe określenie w pełni kierunku,


który obiera sobie kultura, co oznacza wg. mnie, że nie posiadamy żadnej
jednostki centralnej, odpowiedzialnej za jej rozwój, ani że w pełni nie
kontrolujemy samej kultury – pozostaje ona immanentna i wiecznie
nieodgadniona.
Z ludzkiej, niemal potocznej perspektywy, moglibyśmy rzec, iż żadna
jednostka, ani grupa nie lubi się przyznawać do błędu, wypaczenia czy też
nadużycia, co wynika ze słabej kontroli nad podświadomą warstwą
motywacyjną każdego działania, jak również z niechęci do uznawania się
za niedoskonałą czy niekompetentną, co obniża samoocenę i każe siebie
postrzegać bardziej jako proces, niż jako stały punkt w przestrzeni.
16
Na temat życia i twórczości Alfreda Korzybskiego zob. oficjalną stronę Instytutu
Semantyki Ogólnej: http://www.esgs.org/

11
Tendencja ta zaś jest z kolei najczęstszym problemem naszej kultury,
której czynniki wykonawcze reagują na tą prawidłowość wprowadzając
instytucje, mające ludzi przywieźć do błędu ‘na siłę’ w myśl reguły, że to,
co błędne może być uznawane za prawidłowe, jeśli tylko uzna to
większość (przy czym sposób osiągania takiego uznania nie jest
uzależniony od niczego innego, jak od priorytetów danej grupy
interesów).
Społeczeństwo podporządkowane takiej wizji służy temu, aby w
‘naszych własnych oczach’ utrzymywać porządek, tego zaś nie da się
zaprowadzić bez jakiejś formy organizacyjnej, rozumianej w sposób
fizyczny lub też mentalny. Ta specyficzna, paranoiczna zasada ukrywania
prawdziwych motywacji i wtłaczania ich w autorytarny porządek jest z
kolei podstawą naszego chwiejnego konsensusu społecznego, któremu
daleko do rzeczywistej realizacji wobec pęknięcia, jakie wyrasta z samej
jego opoki - języka. Na początku wszakże było Słowo...
Same rozwiązania możliwych wzorów i tradycji życia – niezależnie
od poziomu ich realizacji – sugerują, że temat ten jest wybitnym polem do
popisu dla analityków-tłumaczy, pisarzy, artystów, sportowców oraz innej
maści mrowia ludzkiego zamieszkującego tą planetę. Wszyscy bowiem
realizujemy jakieś wzory życia i nie chodzi tu, jak jeszcze raz podkreślę, o
ich ‘wartość’ (merytoryczną?), ale o ich za-wartość (czy jeśli ktoś woli -
zawartość).
Słowa, z których składają się matryce funkcjonują bowiem w
‘zaklętym’ kręgu języka (analogicznie wobec matryc, z których składają
się słowa). Jak zwykle zatem, kiedy tłumaczyć zaczynamy jakieś trudne
zjawisko, trzeba wrócić do tego, co stanowi o porozumieniu w naszej
kulturze – do słów. Odkrywanie znaczenia słów jest w takim wypadku
tłumaczeniem jego matryc, czyli pierwszym krokiem w uświadamianiu
sobie jak wygląda skonstruowany przez nas świat…

* * *

12
Pierwszym człowiekiem, który użył słowa ‘kontrkultura’ (counterculture)17
był Theodore Roszak, Amerykanin, twórca tzw. ‘głębokiej ekologii’ (deep
ecology), krytyk społeczny, znany także z działalności pisarskiej. W 1969
roku, u schyłku zrywu rewolucji społecznej w Stanach Zjednoczonych,
opublikował on: The Making of a Counter Culture18, w której sugerował,
że ‘kontrkultura’ jest młodą formacją, przeciwstawną kulturze Zachodu,
której uda się w niedalekim czasie zastąpić prymitywne, autorytarne
systemy mentalności zbiorowej wprowadzane do niej na siłę od około
2000 lat, czyli niejako zwalczyć istniejący typ kultury i wprowadzić na jej
miejsce alternatywną wobec niej wizję. W jego krytyce istniejącego status
quo chodziło mu przede wszystkim o dziwaczne ludzkie przyzwyczajenia
do życia w kłamstwie, nietolerancji, braku wyobraźni i z kompletnym
brakiem szacunku do świata. Jak sugerował, kontrkultura jest naturalną
kontrreakcją wobec systemu zdominowanego przez kody władzy nie
pozwalającej realizować naturalnych ludzkich potrzeb (fizycznych i
duchowych), w którym wolność jest fikcją, a do władzy dochodzą najmniej
uzdolnieni ku jej pełnieniu, ale za to niezwykle utalentowani w jej
zdobywaniu. W swojej książce, jak zresztą nie pierwszy, próbował on
udowadniać, że rewolucja kulturalno-obyczajowo-artystyczna lat ’60 w
Stanach Zjednoczonych, dla której hasło ‘kontrkultura’ jest tam
powszechnie używane, miała swoich poprzedników, ojców, nauczycieli, a
więc całą linię przekazu, dzięki której ujrzeć można jej sukcesję.
Wtedy też termin ‘kontrkultura’ otrzymał swój pierwszy desygnat
znaczeniowy: ‘formacja mentalno-duchowa, która zwalcza
dotychczasową, uważaną za fałszywą, kulturę, dostępnymi jej
metodami wprowadzając na jej miejsce odmienną wizję, która
łączyć się ma z całkowitym i totalnym przeobrażeniem
społecznym’.
Definicja ta jest oczywiście niezwykle pojemna, choć z drugiej strony
wg. samych zwolenników kontrkultury i tak więcej zaciemnia niż

17
Jak również innego popularnego słowa, ‘podziemie’ (underground).
18
Theodore Roszak, The Making of a Counter Culture: Reflections on the Technocratic
Society and its Youthful Opposition, Anchor Books, 1969.

13
wyjaśnia, gdyż kontrkultura, jak się często w łonie tej formacji podkreśla
implicite, niezwykle kocha niedopowiedzenia. Jej bagaż jednak ciąży do
dziś na definicjach akademickich, gdyż mało kto zdaje się dawać lepszą.
Dodać do tego trzeba, że większość z autorów piszących o kontrkulturze
ma zaś albo nikłe pojęcie o jej przejawach albo zna ją jedynie z badań
teoretycznych, co daje antropologowi, szczególnie zaś takiemu,
operującemu technikami szkoły ‘totalnej partycypacji’, duże pole
manewru pozwalające mu rozszerzać błędne lub nie do końca prawidłowe
definicje. W oparciu o inne prace współczesnych, kontrkulturowych
pisarzy tj. Henry David Thoreau, Aleister Crowley, Timothy Leary, Alan
Watts, Abbie Hoffman, Ken Kesey, Robert Anton Wilson, Genesis P.-
Orridge, William S. Burroughs, Terence McKenna, Gary Snyder, Herbert
Marcuse, Thomas S. Szasz, Aldous Huxley, Theodore Kaczyński, Hakim
Bey i wielu innych, należałoby jednak uznać także, iż kontrkulturę
stanowi: ‘historycznie przekazywana świadomość rebelii wobec
kultury jako zorganizowanego systemu symbolicznej i duchowej
przemocy, która łączy się tworzeniem grup oporu próbujących owe
represje ominąć lub zniszczyć poprzez stworzone przez siebie,
rewolucyjne techniki’, co odsyła nas już bezpośrednio do teorii
transgresji i pokrewnych, kontrkulturowych idei.
W takim kontekście, rebelia lat ’60 jest tylko momentem
powszechnego ujawnienia się kontrkulturowych dążeń, momentem jej
triumfu, gdyż parafrazując wspomnianego wyżej Beya, należałoby
interpretować jako rzecz oczywistą to, że istota triumfu rewolucji tkwi w
samym momencie jej zrywu, w poczuciu jednostki wypełnionej wolą mocy
i rozumieją to wszyscy, którzy tą rebelię wygrali.19
Kontrkultura w takim wydaniu wydaje się już mówić o sobie zgoła
więcej, niż w standardowej definicji, jednak wciąż nie daje szczegółowych
wskazówek dotyczących jej form ideowych i organizacyjnych, co na
pewno nie pomaga nikomu w jej rozgryzaniu. Jako że przyznających się do
‘kontrkultury’ jako krytyków poczynań naszej cywilizacji jest zaś więcej
niż kilku i posiadają swój silny głos, wypowiadający swoje własne myśli,

19
Hakim Bey, Poetycki Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków 2003.

14
należące nieraz do bardzo trudnego ‘języka wyobrażeniowego’, bardzo
ciężko mówić jest o jednej ‘fizycznej kontrkulturze’ i wobec tego
chciałbym jeszcze dodać do znaczenia definicji kontrkultury jej słabą
podatność na interpretację, niedopowiadalność, towarzyszącą tak
rozważaniom intelektualnym, jak i działaniom fizycznym.
Dodać jeszcze należy, że praca wykonywana przez bojowników
kontrkultury jest wielopoziomowa, często subtelnej natury i mieści się na
marginesie życia społecznego, ale jej owoce są z pewnością dostrzegalne
w powszechnie przez nas partycypowanej, rzeczywistości społecznej. Tak
więc pisząc o niej nie można nigdy zapominać, że to wpływ na kulturę
głównego nurtu zdaje się decydować o jej potędze i dawać wyobrażenie
sprytu i mądrości ludzi z nią związanych, czemu będzie jeszcze
poświęcone miejsce w dalszej części tej pracy.

* * *

Ciekawym zagadnieniem w kontekście przyjętej przeze mnie optyki jest


przede wszystkim wykazanie silnego związku, łączącego kontrkulturę z
‘kulturą głównego nurtu’.20 W mojej teorii jest to związek dwoisty, którego
osią jest pewna dwuznaczność. Z jednej strony, negatywny stosunek
kontrkultury do swojego odwiecznego wroga wymusza na niej pewną
strategię i taktykę bojową, stosowaną według wzorów jej kulturowej
partyzantki. Z drugiej zaś jednak, pasożytnicza istota kultury jako
zorganizowanego systemu represji i hipokryzji, zwraca negatywną
energię przeciw niej skierowaną i obraca nią raz przeciwko samej
kontrkulturze jako broń defensywną, raz jako środek utrzymywania
własnego, wewnętrznego porządku – technikę wzmacniania więzów

20
Poprzez kulturę głównego nurtu (pojęcie to wprowadził Frank Zappa) rozumieć tu
będę ten poziom kultury, którego oczywistość jest dystrybuowana poprzez zakotwiczony
w tradycji dyskurs autoteliczności, nie mający potrzeby uzgadniania kierunku swojego
rozwoju – przeciwstawny kontrkulturze. Kulturę głównego nurtu charakteryzuje wg.
mnie przede wszystkim bazowanie na średnim wyznaczniku ludzkich potrzeb i
stwarzanie uczucia ich zaspokajania. Sama w sobie jest wynikiem rozdzielenia kultury
Zachodu na kilka nurtów i efektem jej wewnętrznej niekoherencji.

15
powinności. Tak więc założenie moje jest takie, iż obydwie formacje są od
siebie w pewien sposób zależne, a naturalny bunt wobec ‘zbrodniczego
konsensusu posłuszeństwa’ jest funkcjonalny wobec rozwoju kultury
samej w sobie, przy czym należy zauważyć, iż w ten sposób zachodzi tutaj
podwójnie niewiadomy ruch naprzód – z jednej strony bowiem pozytywna
energia kontrkultury zostaje strawiona, aby wywołać negatywny efekt
zwrotny; z drugiej zaś jej negatywna energia staje się pozytywnym
czynnikiem napędzającym machinę zmian! Jednak w obydwóch
przypadkach, związek sam w sobie pozostaje istotnym wyznacznikiem
natury całej społecznej rzeczywistości mówiąc nam nadzwyczaj dużo o jej
istocie i formach mutacji – o wiele więcej niż w ‘definicjach
ograniczonych’, których główną wada jest to, że do tworzenia opisu
rzeczywistości wykorzystują jedynie elementy dające się dyskursywnie
wyróżnić jako ‘rozpoznane człony równania’, nie przeczące sobie
nawzajem (w myśl standardowej logiki liniowej Arystotelesa), a więc tym
samym tkają wzór jedynie z surowców dostępnych na rynku wyobrażeń
jako produkty oznaczone ceną i prawnie opodatkowane tworząc tym
samym rzeczywistość przejrzystą, ale NIEPRAWDZIWĄ!
Temu punktowi widzenia przeciwstawiam to, co nazywam ‘otwartym
obiegiem kultury’, czyli właściwość polegającą na rozrywaniu granic
dyskursu i wyprowadzania znaczeń poza paradygmat językowy, co
skutkuje poza rozszerzeniem definicji kultury do wojny
paradygmatycznej, wprowadzeniem do niej elementu względności
językowej, która uczy nas, że mapa to zdecydowanie nie to samo, co
terytorium!
W tym sensie (mówiąc o otwartym obiegu kultury) nie będzie
przesadą, jeśli napiszę, iż kontakt ‘administracji pragnień’ z ‘piratami
przestrzeni’ jest zawsze pewną grą o sumie dodatniej, w której mimo
wojennej taktyki, panuje rodzaj specyficznej miłości, pojętej jako swoiste,
alchemiczne przyciąganie się przeciwieństw... skrajności tym samym nie
znoszą się wzajemnie, ale dopełniają swoje oczywiste braki, wynikające z
podstawowych jednostkowych i systemowych ograniczeń!

16
Mimo, że obydwie strony są wobec siebie krytycznie lub nawet wrogo
nastawione, nie ulega wątpliwości, że zachodzi tutaj ‘gorąca fuzja’, w
której grają rolę także czynniki nieprzewidywalne i nie dające się ani
dyskursywnie określić, ani podporządkować. TWÓRCZY CHAOS jest
chyba najbardziej adekwatnym określeniem!

* * *

Jak dobrze wiemy, aprobowaną powszechnie w naszej kulturze podstawą


każdego systemu ideacyjnego21, jest jego koherentność, przejrzystość i
niesprzeczność – warunek zaaprobowania go jako projektu do
wprowadzenia w życie, który staje się w istocie czymś więcej niż
rzeczywistością, ma on pełnić rolę uzurpatora ładu. Już w taki sposób
rozumiał to podświadomie Platon pisząc w formie dialogu swoją utopię,
Państwo22 - które jest wg. mnie, prawdopodobnie pierwszą w oficjalnej
historiografii powieścią23, mającą natchnąć ludzkość do zmiany sposobu
życia - zajmując się w niej stanem swojego idealnego polis, jako nie
poddającego się zwykłym regułom czasoprzestrzeni, istniejącego w
wyobrażeniowej rzeczywistości umysłu, a jednak wprowadzającego do
kultury nową funkcję społeczną – donosicielstwo, którego użyteczność dla
sprawowania rządów stała się, jak osobiście sądzę, aż za bardzo
użyteczna w praktyce.24 Używając współczesnego języka psychologii
moglibyśmy nazwać owe dzieło projekcją, złożoną symulacją pragnień
powodowanych brakiem rozróżnienia pomiędzy tym, co rzeczywiste, a
nierzeczywiste, ale słuszniej byłoby wg. mnie przyjąć, że brak było tych
kategorii myślenia w życiu twórcy, które same w sobie są wynikiem

21
Przez ‘system ideacyjny’ rozumiem tu uporządkowaną dyskursywnie, wplecioną w
paradygmat kulturowy, strukturę ludzkich wyobrażeń, mogącą wpływać swoją treścią na
rzeczywistość społeczną.
22
Platon, Państwo z dodaniem siedmiu ksiąg Praw, Wyd. PWN, Warszawa 1958.
23
W postmodernistycznym sensie tego wyrazu, w jakim używa go Richard Rorty
nazywając wszystkie dzieła filozoficzne powieściami.
24
Na ten temat zob. Aleksander Świętochowski, Utopie w rozwoju historycznym, nakład
Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1910.

17
przedostania się do kultury Zachodu matryc kategorycznej racjonalizacji
wszelkiego działania twórczego.
Jak pokazuje nam praktyka kulturowa, by wizja zyskała realność,
potrzebujemy dowodów, które miałyby dany system, kryjący się za
deklaracjami o charakterze idealnym, osadzić w społecznej rzeczywistości
i tym samym unaocznić jak bardzo jej praxis odmienna jest od sfery
deklaratywnej utopii. Problem ten ukazuje nam poza tym na ogólnym
poziomie rozdwojenie, jakie niesie za sobą samo następstwo używania
przez jednostki ludzkie języka jako takiego. Oznacza to także, jak sadzę,
że każde działanie korzystające z jego zasobów, musi się o problem języka
prędzej czy później otrzeć.
Wychodząc od wniosku podkreślającego, że dziedzictwo naszej
kultury (lub też jego wyobrażenie!) jest w dużym stopniu dziedzictwem jej
języka i jego wzorem polega na wiecznym rozdwajaniu rzeczywistości, na
dualizmie pozwalającym kreować porządek kosztem wyrzeczenia się
chaosu, który usuwany jest na margines, izolowany lub po prostu
pomijany w procesie oczyszczania idealnego wzorca z elementów
niepożądanych, można by powiedzieć, że proces ten, sterowany z
obiektywistycznego punktu widzenia, mającego gwarantować
przejrzystość reguł, jest czymś w rodzaju rozciągania idealnego wzorca
(językowego?) na życie codzienne, które w teorii ma dostosować się do
niewidzialnego bytu absolutnego, gdyż tylko taki może gwarantować
teleologiczność i zasadność całego systemu. W ten sposób otrzymujemy
jednak ciemną stroną kultury, sferę rządzoną regułami, którym daleko do
racjonalności logicznego systemu, jaki dzięki myśli Arystotelesa i jego
średniowiecznych apologetów został na stałe wpisany jako obowiązujący
wzór porządku mentalnego i społecznego do reguł władających kulturą
Zachodu. Ta ciemna strona staje się przeciwieństwem, niechcianym
elementem, który w praktyce należy zniszczyć, aby zachować czystość
idealnego wzoru i żeby nie mieć także związanych z nim problemów
językowych – oznak słabości systemu. Dominacja kulturowa pociąga więc
za sobą dominację językową i vice versa. Jako pomocy w podtrzymywaniu
matryc tego wyobrażeniowego ładu używa się także arsenału przemocy,

18
tym samym próbując zaprowadzać idealny model rzeczywistości poprzez
całkowicie sprzeczne z nim środki, kreując realny dualistyczny proces w
sercu zupełnie nierealnego ‘spektaklu koherencji’, co w łatwy sposób
dowodzi materialnych ograniczeń każdego intelektualnego czy
duchowego projektu. Na co zaś zwraca uwagę kontrkultura, bunt na ten
autorytaryzm czy też kontrreformacja mentalna wynika z dwóch
naturalnych ludzkich potrzeb: potrzeby niedookreślenia oraz potrzeby
transgresji.
Przyczyna takiego stanu rzeczy leży oczywiście w samej naturze
języka, który rządzi się regułami dalekimi od logicznych i dlatego też
dopiero strącenie go z piedestału idealnego wzoru, odebranie mu funkcji
genealogicznej, a zaszczepienie się przed nim (odwołując się do jego wizji
jako wirusa), czy też uczynienie go w zamian sprawnym narzędziem może
sprawić, że człowiek czy kultura będzie w stanie wyjść poza niego. To
wypowiedzi językowe i reguły gramatyczne kształtujące ich formę są
przecież główną przyczyną waśni na tle religijnym, społecznym,
kulturowym czy osobistym i wiecznym problemem nauki. Obierając sobie
język za głównego wroga porozumienia i zwalczając go jego własnymi
metodami, kontrkultura łamie tym samym dwie zmowy: ‘zmowę
kulturowego milczenia’ oraz ‘zmowę niemożności’, wynikające z bojaźni
przed działaniem wielopoziomowym, holistycznym, magicznym.
Tym samym, u działaczy kontrkultury problematyka rozdwojenia w
łonie życia społecznego, rozumiana także poprzez problemy języka, staje
się w ogóle jedną z najważniejszych. Nieustająca, druzgocząca krytyka
wymierzona w słabość i krótkowzroczność, a także hipokryzję i
powierzchowność kultury, staje się często bardzo ważnym elementem
walki o ‘rewolucję konsensusu’, w której starciom z kulturą głównego
nurtu towarzyszy tworzenie coraz bardziej wyszukanych metod walki.
Krytyka ta jest oczywiście wielopoziomowa i nie podporządkowuje się
klasycznym zasadom logiki arystotelesowskiej wybierając w zamian
rozwiązania poza logiczne.25 Towarzyszące więc tej krytyce symultaniczne
próby praktycznych rozwiązań mają łamać od samego początku
25
Zob. A. Korzybski, Science and Sanity : An Introduction to Non-aristotelian Systems
and General Semantics, Institute of General Semantics, 1994 (5th edition).

19
racjonalistyczne rozdwojenie przywołując w zamian struktury tożsamości
magicznej podmiotu i przedmiotu, co wyjaśnię poniżej. Oznacza to
działania o szerokim spektrum, od magicznych, poprzez intelektualne, aż
do bardzo prostych, fizycznych – w kontrkulturze bowiem
charakterystyczne jest to, że każde działanie prowadzi do innego lub też
wyzwala to działanie w innych (działanie jako system), co jednak przy
założeniu, że każda reakcja jest spowodowana akcją musi prowadzić przy
okazji do szerokiej definicji ‘działania’.
Historia działań kontrkulturowych pokazuje jasno, że
wybierane w łonie tej formacji rozwiązania ocierały się o wszelkie
możliwe skrajności, które były jednak zawsze środkami
poszukiwania celu ostatecznego – oświecenia. Działania takie
potrafiły ‘rozdmuchiwać huragany’ i z zupełną powagą traktować sprawy,
o których zwykli ludzie sądzić by mogli tylko jako o fantazjach, wygłupach
czy sztuce dla sztuki. Nieraz poszukiwanie absolutnego szczęścia i
wolności prowadziło kontrkulturowych reformatorów do łamania
wszelkich kulturowych tabu oraz zrywania z ‘tradycją’, posuwania się do
działań drastycznych tj. zabójstwa, akty terroru czy sadystyczne znęcanie
się nad drugim człowiekiem. W działaniach tych jest bowiem zawsze
widoczny element transgresyjny, bardzo dobrze wyrażony przez Bataille’a
w jego maksymie: ‘Zasady są po to żeby je łamać’.26 Jednak żeby
unaocznić jak bardzo stara jest technika prowadząca człowieka do
łamania przez niego narzuconych wzorców postępowania, kontrkulturowi
historiografowie wskazują min. na Hasana-i Sabbaha, przywódcę
ismailickiej sekty Nizarytów, który w imię przetrwania wyznawanej przez
grupę ezoterycznej doktryny, a z nienawiścią niszczonej przez
współplemieńców, stworzył kastę fedainów – fanatycznych zabójców
mających za zadanie zabijać bez litości wyznaczone przez niego ofiary,
wrogów sekty.27 Znane jest, sparafrazowane przez Williama Burroughsa
hasło mające przyświecać postępowaniu Hasana: ’Nic nie jest prawdziwe

26
Zob. Georges Bataille, Erotyzm, Wyd. słowo: obraz: terytoria, Gdańsk 1999.
27
Na temat sekty Nizarytów zob. W. B. Bartlett, Asasyni, Wyd. „Książka i Wiedza,
Warszawa 2004.

20
i wszystko jest dozwolone’, które stało się jedną z myśli przewodnich XX
wiecznej kontrkultury.
Oczywiście środków mających pomagać w reformowaniu
rzeczywistości jest o wiele więcej, ponieważ źródeł inspiracji mamy w tej
formacji tak wiele, że nikt nie byłby chyba w stanie ich opisać, od
archaicznych środków wprowadzania się w ekstazę (muzyka, śpiew,
środki enteogenne, ofiary ze zwierząt czy ludzi), przez studia
alchemiczne, kabalistyczne, sztukę nastawioną na uwalnianie wyobraźni
(surrealizm, dadaizm, abstrakcjonizm), praktycznie stosowalne
synkretyzmy naukowo-mistyczne po rewolucje i bunty społeczne, jako
fizyczne konsekwencje nie-ideologii chaosu znanej także jako dada disco
lub też dyskordianizm.28

* * *

O ile intelektualna część zachodniej kultury głównego nurtu, odwołuje się


w swoim dyskursie do oświeceniowego racjonalizmu i systemów
filozoficznych z nią związanych (co nie zaprzecza zarówno pojawianiu się
religii jako jej sojusznika, ani wspieraniu przez nią rozwoju społeczeństwa
industrialnego) nie uzasadniając właściwie swojego stanowiska ani wobec
innych części kultury głównego nurtu, ani wobec innych poziomów
kultury w ogóle – co zrozumiałe jest w kontekście łańcucha,
nierozerwalnie wiążącego wiedzę z władzę (kultura jako ślepa siła), to
stanowisko kontrkultury wyznacza długi, wielopoziomowy łańcuch,
łączący podejście totemiczno-magiczne wspólnot plemiennych, ezoterykę
kultów Bliskiego Wschodu, wykładnię średniowiecznych sekt gnostyckich
oraz pogaństwo plemion przedchrześcijańskich z renesansowym
panteizmem, podziemną alchemią, aż do wschodnich ścieżek oświecenia
tj. taoizm czy ZEN, oraz współczesnych tworów umysłowości zachodniej
tj. magia rytualna i wysoka z myślą skrajnie lewicową: anarchizmem,
28
Zob. Principia Discordia czyli Jak Znalazłem Boginię i Co Jej Wtedy Zrobiłem, Wyd.
FOX, Wrocław 1999.

21
anarchoindywidualizmem i agraryzmem, jako podbudową społeczną
włącznie29, przy paradygmatycznej wojnie, prowadzonej z głównym
nurtem kultury.
Żeby jednak lepiej objaśnić, do czego konkretnie odwołuje się
kontrkultura mówiąc nieuchronnie o magii, które to pojęcie
antropologowie zdążyli już sobie dobrze przyswoić, postaram się poniżej
zdefiniować wyraźnie, na jakim znaczeniu tych słów będę się w swojej
pracy opierał.
Jak wiadomo, antropologia zawdzięcza narodziny swojego dyskursu o
magii sir Jamesowi Frazerowi, który nigdy w życiu nie mając styczności z
żadnym przedstawicielem kultur pierwotnych, wyprowadził pierwszą
definicję na temat magii pierwotnej, która stała się od tego czasu, jednym
z najciekawszych zagadnień antropologii kulturowej, o czym pisze także
Malinowski: Pod wieloma względami magia jest najważniejszym i
najbardziej tajemniczym przejawem pragmatycznej postawy człowieka
pierwotnego wobec rzeczywistości. Jest jednym z zagadnień, którym
obecnie towarzyszą najżywsze i najbardziej różnorodne zainteresowania
antropologów. Podwaliny antropologicznych badań nad magią położył sir
Jamek Frazer, który wystawił jej także wspaniały gmach dzięki swojej
słynnej teorii magii.30
Wychodząc od klasycznej teorii Malinowskiego, postaram się
dostosować swoją własną terminologię do tego stopnia, aby stało się
możliwe swobodne używanie jej w opisie tematu mojej pracy. Jak pisze w
tej samej książce Malinowski formułując swoje obserwacje w jednej
hipotezie: Magię spotykamy wszędzie tam, gdzie przypadek czy wypadek
oraz emocjonalne zderzenie się nadziei i strachu rozwijają się na szeroką
skalę. Magia nie występuje natomiast tam, gdzie przedsięwzięcie jest
pewne, niezawodne i w pełni podlega kontroli racjonalnych metod i
procesów technologicznych. Dalej, magię znajdujemy tam, gdzie w grę
wchodzi niebezpieczeństwo. Nie znajdujemy jej natomiast, gdy poczucie
absolutnego bezpieczeństwa całkowicie eliminuje złe przeczucia. Tu grają
29
Współczesne wersje tych kontrkulturowych kierunków poszukiwań będą omówione w
kolejnych rozdziałach.
30
Bronisław Malinowski, Mit, magia, religia, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1990, str. 341.

22
rolę czynniki psychiczne. Magia jednak pełni też inną, bardzo ważną
funkcję społeczną. Jak starałem się wykazać w innym miejscu, magia jest
aktywnym czynnikiem organizacji pracy i jej systematycznego przebiegu.
Jest też zasadniczą siłą, która reguluje przebieg gry. W związku z tym
kulturowa funkcja magii polega na wypełnianiu luk i uzupełnianiu tych
bardzo ważnych działań człowieka, które nie zostały jeszcze przez niego
w pełni opanowane.31
Jak widzimy Malinowski dosyć wyraźnie wiąże magię pierwotną z
emocjonalnym promiskuityzmem, jaki w jego czasach był przez
antropologów projektowany na społeczeństwa plemienne
przeciwstawiając ją europejskiemu, białemu racjonalizmowi. Z drugiej
strony, jest ona jednak u niego gwarantem stabilności pracy, a więc
niemal marksistowską nadbudową, gwarantującą odtwarzanie środków
produkcji. Udzielając się na granicy tego, co moglibyśmy nazwać ludzkim
doświadczeniem (swoistą episteme) wprowadza ona do niego środki
pozwalające kontrolować nieznaną rzeczywistość.
Jako przeciwwagę dla tego klasycznego rozumienia magii, chciałbym
jednak podać definicję, która dla współczesnej kontrkultury wydaje się
być o wiele ważniejsza i bardziej brzemienna w skutki, a której twórcą,
jest Aleister Crowley – uznawany przez niemal wszystkich
kontrkulturowych myślicieli, mistyków i rewolucjonistów, za największego
maga i okultystę współczesności. Otóż pisze on w jednym ze swoich
najważniejszych dzieł tak: MAGIJA jest nauką powodowania zmiany
zgodnie ze swoją Wolą. (Objaśnienie: Jest moją Wolą poinformowanie
świata o pewnych faktach dotyczących mojej wiedzy. Korzystam w tym
celu z „magicznych broni”, pióra, tuszu, i papieru. Piszę „inkantacje” – te
zdania – w języku magicznym, tj. w takim, który jest zrozumiały dla ludzi,
których chcę poinstruować. Wzywam następnie „duchy”, a więc drukarzy,
wydawców, księgarzy i im podobnych, których zmuszam do przekazania
mojego przekazu tym ludziom. Układ książki i jej dystrybucja jest zatem
aktem MAGIJI, dzięki któremu powoduję zajście zmian zgodnie z moją
Wolą)32
31
Tamże, str. 342-343.
32
Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków 1998, str. 17.

23
Widzimy więc, iż to okultystyczne rozumienie magii, w duchu
crowleyowskim, znacznie różni się od znaczenia nadanego mu przez
antropologów, jednak obydwa tak naprawdę nie wykluczają się
wzajemnie, co zdaje się potwierdzać Malinowski pisząc w cytowanym już
wcześniej dziele takie słowa: Magia – już to samo słowo wydaje się
odkrywać bezmiar niezgłębionych i nieoczekiwanych możliwości! Nawet
dla ludzi nie tęskniących za sprawami tajemnymi, za skrótami wiodącymi
do „ezoterycznej prawdy”, nie podzielających tego niezdrowego
zainteresowania, któremu tak często służy obecnie niewczesne ożywianie
na wpół zrozumiałych dawnych wierzeń i kultów, serwowanych pod
nazwą „teozofia”, „spirytyzm” lub „spirytualizm”, a także rozmaitych
pseudo- „nauk”, -logii i –izmów; nawet dla ściśle naukowych umysłów
problematyka magii jest szczególnie pociągająca. Prawdopodobnie dzieje
się tak dlatego, że z jednej strony mamy nadzieję znaleźć w magii istotę
pragnień i mądrości człowieka pierwotnego; bez względu na to, w czym
tkwi ta istota, warto ją poznać. Z drugiej zaś strony wydaje się, że magia
powoduje u każdego człowieka wyzwolenia pewnych ukrytych sił umysłu,
głęboko zakorzenionej ufności w to, co nadprzyrodzone, pewnych
drzemiących wierzeń w tajemnicze możliwości jednostki ludzkiej.33
Dla potrzeb swojej pracy postanawiam więc, iż jako magię
definiować będę każde działanie twórcze, oparte o wyzwalanie woli
jednostki, pozostające poza dyskursem racjonalistycznym, którego
celem jest wywołanie efektu w otaczającej nas rzeczywistości. W ten
sposób badając formację, która funkcjonuje na zewnątrz, a jednocześnie
w samym środku naszej rzeczywistości społecznej, uznaję jej prawo do
samostanowienia swoich idei nie ograniczając zbytnio jej własnych wizji,
ale daję sobie prawo do umownego wpisywania tych poszukiwań w treść
mojej własnej pracy badawczej, której metodologia powinna
odzwierciedlać także próbę przekazania tychże wniosków szerszemu
odbiorcy.

33
Bronisław Malinowski, Mit, magia, religia, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
Warszawa 1990, str. 424.

24
* * *

Jednym z kluczowych założeń widocznych u kontrkulturowych piratów


jest z pewnością maksymalizacja doświadczeń życiowych, mających
ukształtować w jednostce indywidualny, subiektywny, otwarty stosunek do
wszystkiego, który pomóc ma jej w świadomym wybieraniu rzeczy
zgodnych z prawdziwie wewnętrznymi pragnieniami. Czego wyrazem był
min. system transgresyjno-magiczny, wspomnianego już przez mnie,
Aleistera Crowleya.34
Każdy element nie pasujący do układanki, powinien wg. samego
Crowleya zostać odrzucony, aby nie zanieczyścić przekuwanej w ten
sposób duchowej formy. Jest to sposób na wyrażanie siebie, jak również
na stworzenie takiej formy rzeczywistości, jaka danej jednostce naprawdę
odpowiada do życia. Forma tak jest bowiem w kontrkulturze
interpretowana jako konieczny etap pracy jednostki nad sobą, a jej
osiągnięcie równoznaczne z wygraniem dla siebie osobistej i społecznej
autonomii, tak, jak ma to np. miejsce w poglądach Hakima Beya,
związanych z tzw. Tymczasową Strefą Autonomiczną.35
Zacytować można tu kultowy esej sytuacjonisty, Ivana Chtcheglova:
Każdy będzie żył w swojej własnej, osobistej "katedrze", że tak powiem.
Będą tam pokoje bardziej sprzyjające marzeniom, niż jakikolwiek
narkotyk i domy, w których niepodobna by się było nie zakochać. Inne
będą nieodparcie nęcić podróżników.....36
Nie ma znaczenia tutaj jakościowa hierarchia doświadczeń, każde z
nich jest ważne, jeśli pomaga dokonywać transgresji, a tym samym
uwalnia pasję – świętą energię duchowych podróżników, dziki ogień
przeżerający na wylot iluzje panujące nad zewnętrzną rzeczywistością
społeczną, która w efekcie sama ma być przedziurawiona.

34
System ten został przez samego autora doskonale opisany w jednym z jego
największych dzieł, zob. Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków
1998.
35
Zob. Hakim Bey, Poetycki Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków 2003.
36
Ivan Chtcheglov, Formuła Nowego Urbanizmu, tekst dostępny na
www.magivanga.most.org.pl/

25
Charakterystyczną rzeczą dla tak pojętego ‘stawania się’, jest też dla
kontrkulturowych działaczy, przekraczanie wszelkich granic
definicyjnych, a co za tym idzie, odrzucanie kodeksów moralnych wraz z
całym bagażem kulturowego dziedzictwa, jaki ze sobą niosą. Człowiek
prawdziwie wolny nie może być bowiem przywiązany do niczego, ani
nikogo i zachowywać się winien jedynie tak, jak mu dyktuje wewnętrzny
instynkt, rozumiany zarówno fizycznie, jak i duchowo. Jeśli bowiem
człowiek ma zostać zdobywcą ‘wyższej mądrości’ czy też doprowadzić do
grupowego życia, jakościowo odmiennego od prowadzonego przez
otaczające go społeczeństwo, nie może być sługą niczyich wzorców, ani
wyznawać żadnej ‘cudzej religii’ – myśl ta przyświecała zapewne także
Timothy Leary’emu, kiedy zakładał psychedeliczną komunę w Millbrook i
pisał esej Stwórz swoją własną religię.37
Najbardziej znanym w kulturze głównego nurtu przedstawicielem
takiego stylu myślenia i zgodnego z nim życia jest prawdopodobnie
Friedrich Nietzsche. Wielki filolog o ekstrawaganckim jak na swoje czasy
stylu myślenia o kulturze, prowokator intelektualny, poeta, który
większość swojego życia poświęcił temu by strącić z piedestału
chrześcijańskiego Boga i ukierunkowaną na niego, drobnomieszczańską
moralność, a te, jak pisał ‘niewolnicze wartości’, zastąpić mitem
przebóstwionej jednostki – nadczłowieka. Jako pierwszy wprowadził
zupełny dystans do dziedziny, którą kochał i specyficzne, głębokie
psychologiczne podejście do życia, tak bliskie później geniuszom
alternatywnej psychoterapii i psychologii, twórcom nowatorskich do dziś
dróg leczenia i przeobrażania ducha jednostki ludzkiej, z których
najbardziej znanymi są Abraham Maslow, Stanislav Grof, Fritz Lang,
Thomas S. Szasz, Stanley Krippner, Ralph Metzner, czy najbardziej
kontrowersyjny z nich, wspomniany już Timothy Leary.
Friedrich Nietzsche przy okazji też, jako drugi prawdopodobnie
filozof europejski (po Giordano Bruno), przewidział nadejście epoki
wielkiego zrozumienia dla swoich dzieł, pisząc w jednym z listów do
swojego wydawcy następujące słowa: Moje pisma stanowią ciągły rozwój,

37
Zob. Timothy Leary, Polityka ekstazy, Wyd. EJB, Kraków 1998.

26
który nie będzie tylko moim osobistym przeżyciem i losem: jestem jedynie
pierwszy, nadchodzące pokolenie będzie to, co przeżyłem, rozumieć na
podstawie własnych doświadczeń i będzie mieć wyrobiony gust w
stosunku do moich książek.38, co jak się później okazało, faktycznie stało
się zgodne z prawdą.
Nie ma chyba wśród kontrkulturowych działaczy i myślicieli takiego,
dla którego Nietzsche nie stałby się, chociaż po części, inspirujący jako
druzgoczący cios w stronę gnębionej fałszywą moralnością i rządzonej
głupotą kultury Zachodu. Odrzucony przez główny nurt filozofii, jak i
samej kultury pokazał znów swe rogi podczas rewolucji lat ’60, w której
pełnił niezwykle ważną rolę jako mentor wyzwalającej rebelii. Z ochotą
zaczęto wtedy cytować jego dzieła w książkach należących do wielu
dziedzin, a jego inspiracje są do dziś obecne w popularnym nurcie
myślenia o kulturze i społeczeństwie znanym jako ‘postmodernizm’, który
jest często nazywany, nie bez słusznej przyczyny, dzieckiem kontrkultury,
lecz który jest często określany przez nią samą, jej pasożytem.
Nietzsche oczywiście pozostaje myślicielem kontrkulturowym nie
tyle przez swoją działalność myślicielską (której wyniki są w głównym
nurcie kultury osłabiane, tuszowane lub interpretowane cząstkowo,
ponieważ nie jest on w stanie przyjąć wszystkich konsekwencji myśli
Nietzschego w całości), co przez konsekwentnie realizowaną postawę
życiową, która do dziś w środowisku akademickim przywołuje
jednoznaczne epitety: wariat lub szaleniec, która przez kontrkulturę,
postrzegającą życie holistycznie bywa raczej przyjmowana za dobrą
monetę.
Nie dziwi więc, że to właśnie jeden z jego ‘uczniów’, genialny twórca
anty-psychiatrii, Thomas S. Szasz, zaprzeczył typowo racjonalistycznej
dychotomii stawiającej na jednym końcu przeciętnego, potulnego członka
społeczeństwa, zaś na drugim jego mroczny obraz, człowieka szalonego i
niebezpiecznego, ukazując owo wyobrażenie w kontekście psychologii
społecznej, relatywizując każdy sąd potoczny jako historycznie
uwarunkowany. Jak sam twierdził, to co nazywamy powszechnie stanem

38
Friedrich Nietzsche, Listy, Wyd. Inter Esse, Kraków 1994, str. 271.

27
choroby psychicznej bierze się z nieumiejętności do społecznej akceptacji
takiego stanu umysłowego jako naturalnego i związanym z tym,
agresywnym wtłaczaniem każdej odmienności psychicznej w autorytarny
układ wyobrażeń, co skutkuje jego rzeczywistym ‘pojawieniem się’ i
obfituje w masę problemów nigdy nie prowadząc do wyleczenia. Był on
też jednym z pierwszych psychologów, którzy zauważyli, że cały system
świadczeń zdrowotnych służy w istocie manipulowaniu ludzką kondycją
psychofizyczną i że opiera się przede wszystkim na etyce władzy, tym
samym obnażając jego fałszywość i nieskuteczność, szczególnie w
leczeniu tzw. ’chorób psychicznych’. Jako nowoczesnemu terapeucie
przyświecała mu świadomość tego, że wszystkie choroby psychiczne są
jedynie odbiciem usterek w mentalności zbiorowej całego społeczeństwa.
Mu też świat zawdzięcza jedną z pierwszych terapii nakierowanych na
całkowite uwolnienie żądz i popędów przez jednostkę uznawaną za chorą,
całkowitej realizacji jej świadomych i nieświadomych pragnień –
transgresji jej świadomości do poziomu, na którym możliwa byłaby
internalizacja wszelkich barier, kompleksów i sublimacji.39
Co ciekawe, środki służące wyzwalaniu takiego rodzaju pokładów
mentalnych dla kontrkultury zawsze były pokrewne z magią i bardzo
często były jej świadomym zastosowaniem. W łonie tej formacji
znajdziemy, jak wspomniałem już przedtem, całą masę kierunków
poszukiwań, które docierają w końcu do magii lub mistyki, okultyzmu
rozumianego jako: ‘wiedza tajemna o rzeczywistości związana z
umiejętnością sterowania nią, niedostępna dla większości z ludzi’,
co wynika z łacińskiego znaczenia samego słowa occultus - tajemny,
niedostępny dla niepowołanych. Podobne znaczenie ma słowo często
używane wraz z nim zamiennie, ezoteryka/ezoteryzm, które pochodzi od
greckiego słowa esoterikos – co oznacza wewnętrzny, zasłonięty dla
niewtajemniczonych.
Wśród ostatnich wywiadów z jedną z najważniejszych postaci
całego ruchu, nieżyjącym już pisarzem, artystą i mędrcem, Kenem
Keseyem, czytamy zaś taką jego wypowiedź: Jestem przekonany o tym, że
39
Zob. Thomas S. Szasz, The Myth of Mental Illness: Foundations of a Theory of
Personal Conduct, Paul B. Hoeber, New York 1961.

28
każde moje działanie jest w istocie działaniem magicznym i jest związane
z pewną znacznie większą rzeczywistością.40 Sam on, jak większość z jego
poprzedników i następców, bronił bezwzględnie swoich poglądów przez
całe życie będąc w związku z tym dwukrotnie skazany na karę więzienia
za posiadanie marihuany, co ostatecznie utwierdziło go w przekonaniu o
słuszności całej swojej krytyki społecznej i popchnęło jeszcze wyraźniej w
kierunku szukania alternatywnych form życia.

* * *

Charakterystyczny dla kontrkulturowego wymiaru ‘rebelii twórczej’,


przywołujący samą, utworzoną wyżej definicję jest synkretyzm w
budowaniu, przebudowywaniu i odbudowywaniu ‘konstruktów anty-
społecznych’ mających służyć za żywy dowód podporządkowania
rzeczywistości regułom chaosu… Chaos bowiem, jako naturalna
przeciwwaga ładu, leży w polu szczególnego zainteresowania
kontrkultury idącej śladem wielkich mistrzów tao, czy ZEN w kierunku
wypełnienia przestrzeni życiowej harmonią, do której jednak drogi
prowadzą czasem zaiście kręte.
Chaos jest ex definitio czymś nie dającym się określić, zróżnicować,
pojąć, tak więc próby jego uporządkowania są przez kontrkulturę
zazwyczaj odrzucane, na rzecz twórczego wpasowania się w jego objęcia,
opanowania tajemnej sztuki czynienia w danym momencie tylko tego, co
czynić się powinno… chaos zaś, przechytrzony w ten sposób, powinien
wtedy okazać swą łaskę i opromienić śmiałka czyniącego takie starania
‘złotą wstęgą’, nagrodą za trudy, oznaką wyższego wtajemniczenia. W
rzeczy samej, jak twierdzi się w jednej z najwierniejszych chaosowi,
alternatywnych para-religii – dyskordianizmie, cała sztuka obłaskawiania
chaosu polega na tym, aby zrozumieć jeden prosty fakt, a mianowicie to,
że wszelkie próby pozbycia się chaosu z życia skutkują jedynie
znacznym jego rozrostem, więc jedyne, co tak naprawdę możemy
zrobić, to pogodzić się z nim.

40
http://www.ulster.net/~shady/keezintv.html

29
Tego typu rady znajdziemy oczywiście już w przekazach (ustnych
czy słownych) rodem z ZEN, którego mistrzowie nakłaniają zazwyczaj do
całkowitego pozbycia się presji środowiska zewnętrznego, jak i
wewnętrznego, czyli mówiąc kolokwialnym językiem współczesnym, do
wyluzowania się. Osiągnięty w ten sposób stan umysłu nie może być już
utracony, ponieważ jest naszym stanem pierwotnym, pochodzącym
jeszcze sprzed narodzin naszych rodziców i jako taki może być jedynie
nierozpoznawalny w codziennej krzątaninie, co skutkuje życiem w
nieszczęściu i głupocie.
Wydaje się, że takie podejście kłóci się z powszechnie przyjętą w
kulturze Zachodu etyką stresu wobec ‘cudu męki pańskiej’, który
wymusza na odbiorcy owego mitycznego toposu uległość wobec własnego
cierpienia, a co za tym idzie prowadzi do braku chęci wyzwolenia się z
duchowego marazmu, pogodzenia się z brakiem szczęścia i ‘robotycznej’
niemal paranoi na wszelkie przykłady alternatywnych form życia,
spowodowanej totalitarnym ekskluzywizmem chrześcijańskiego systemu
wierzeń i wartości, przez wieki utrwalanym w kulturowej podświadomości
i uważanym wobec tego za ‘oczywisty’.
Wspominany już przeze mnie Nietsche, jako jeden z niewielu
filozofów wyrosłych w głównym nurcie, nie szczędził także słów krytyki
wobec chrześcijaństwa, które uważał za religię niewolników, duchowość
wypaczoną, ordynarnie dostosowaną do poziomu prostaka, fałszywą,
pełną sprzeczności i na każdym kroku, nieszczęśliwie widoczną w
kulturze Zachodu. Dość zacytować go tyle: Zwie się chrześcijaństwo
religią litości. – Litość stoi w przeciwieństwie do afektów tonicznych,
podnoszących energię poczucia życia: działa depresyjnie. Litując się, traci
się siłę. Przez litość zwiększa i zwielokrotnia się jeszcze ubytek siły, który
już sam cierpienie przynosi życiu. Samo cierpienie staje się przez litość
zaraźliwym; w pewnych okolicznościach można osiągnąć przez nią ogólny
ubytek życia i energii życiowej, który stoi w niedorzecznym stosunku do
quantum przyczyny (wypadek ze śmiercią Nazaretańczyka).41

41
Friedrich Nietzsche, Antychryst, Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2003, str. 9.

30
Można odnieść wrażenie, że wielu z kontrkulturowych krytyków
podziela zdanie Nietzschego i nie pała raczej miłością do tego
najpopularniejszego w Europie systemu wierzeń od czasów upadku
Cesarstwa Rzymskiego, starając się wykazać jego wyjątkową
absurdalność, agresywne tendencje oraz powodowane przez niego na
ogromną skalę wstecznictwo mentalne. Szczególnie jest to zaś wytykane
Kościołowi Katolickiemu, który chyba jako najbardziej widoczna instytucja
świata chrześcijańskiego, od lat stosuje politykę unikania wszelkiego
poważnego dialogu na temat źródeł swoich wpływów, ultra
konserwatywnej doktryny i problemów kulturowych, jakie są wynikiem
obrania obowiązku ewangelizacji za priorytet w planie własnego rozwoju.
Źródła obecnej w kontrkulturze, współczesnej krytyki – rozumianej
jako działanie wielowymiarowe - wymierzonej w podstawy kultury
Zachodu, w jego religijność, system społeczno-ekonomiczny, grupowo
zinternalizowane przyzwyczajenia etc. mają oczywiście swoją długą
tradycję, przez wieki wzmacnianą i rozwijaną. Inspiracje te sięgają do
bardzo wielu źródeł, które mogą być jednak określone w łonie tej formacji
jako: swoje, matczyne, pokrewne – co oznacza tyle, że wyrasta z nich
‘linia przekazu’ dająca się formalnie lub nieformalnie zaakceptować jako
‘sieć organizacyjna’ spinająca poglądy i działania o analogicznej lub
wręcz synonimicznej treści. Można powiedzieć, że kontrkultura żyje w
stałej, totemicznej symbiozie ze swoimi przodkami, którzy dają jej źródło
oparcia w czterowymiarowej czasoprzestrzeni, co jak łatwo daje się
zauważyć, jest samo w sobie odwołaniem się do intuicyjnego, magicznego
czy też przed racjonalistycznego trybu umysłowości ludzkiej, który jak
dowodzi współczesna neuropsychologia, nie jest niczym innym, jak
wrodzoną matrycą funkcjonowania prawej półkuli mózgowej, a więc jest
naturalna dla każdej istoty ludzkiej.
Takich dających się określić linii przekazu jest oczywiście wiele: od
przedchrześcijańskich korzeni duchowych, które zostały, jak się twierdzi,
przechowane w niektórych rodzinach i w XX wieku zwrócone zostały
światu, poprzez rekonstruowanie duchowości ‘pogańskiej’ w formie
systemu wierzeniowego, rytualnego, bądź ideologicznego, odwołania do

31
rzymskich krytyków chrześcijaństwa, synkretycznych misteriów
bliskowschodnich, heretyckich sekt chrześcijańskich lub też
przywoływanie świadectwa duchowego wciąż pozostałych przy życiu
kultur plemiennych, aż po rewolucyjną myśl lewicową włącznie ze
wszystkimi jej możliwymi odgałęzieniami (anarchokomunizm,
anarchosyndykalizm, anarchizm, anarchofaszyzm, anarchoindywidualizm,
socjalizm chrześcijański, agraryzm, heretycki komunizm, wspólnota
piracka, neo-trybalizm).
Co prawda kontrkultura w małym stopniu przywiązuje wagę do samej
systematyki myślenia, która jest traktowana jako najprostszy sposób do
wejścia w bagno absurdów systemu kulturowego, życie pojmując raczej
bardziej na zasadzie wszechstronnego eksperymentu, niż tworzenia
kanonów społecznych, prowadzących w szybkim czasie do zamarcia
wyzwalanej dzięki eksperymentom energii. Za podstawę działania uważa
się tu bowiem nie ideę, ale pragnienie (impuls) do wypełnienia
znaczącego braku emocjonalnego, duchowego czy też strukturalnego,
który na drodze podjętego działania zaczyna się wypełniać energią
osiągniętego celu. Naprawianie wszystkich bolączek świata tworzeniem
kolejnej mikro-narracji nie jest celem kontrkultury, gdyż takie podejście
marnuje tylko siły jednostek grzęznących po uszy w sprzecznościach
teoretycznych i sporach środowiskowych, nieodłącznie towarzyszących
każdemu działaniu połowicznemu, czy to podejmowanemu osobiście, czy
zachodzącemu przy współpracy grupowej. Celem kontrkultury zdaje się
raczej przebóstwienie samego człowieka, wprowadzenie go na wyższy
szczebel poznania, z którego będzie on w stanie kontrolować wcześniej
nieuświadomione procesy psychiczne, a co za tym idzie, będzie w stanie
wpływać na system znaczeniowy kształtujący rzeczywistość społeczną.
Niszczenie go jest w tym wypadku taką samą konsekwencją obranej przez
siebie drogi, jak i tworzenie nowego. Przez co łatwo jest pojąć, dlaczego
właśnie chaos staje się świętą patronką wszystkich jednostek
przyjmujących tego typu optykę.
Można powiedzieć, że ‘wiara w chaos’ jest generalnie wyznacznikiem
potencjalnej realności zajścia każdego wydarzenia. Prowadząc

32
jednocześnie do zwiększenia możliwości twórczych, do przyrostu woli
mocy, jest też wprost proporcjonalna do ryzyka całego przedsięwzięcia,
nieuchronnie związanego z każdym czynem…
Ten ‘model’, pomimo zamierzonego odniesienia do magii, niesie też w
sobie epistemologię ‘nowej nauki’, pomyślanej jako holistyczny,
wielopoziomowy, układ współrzędnych, którymi kierować się mają
podróżnicy na nieprzewidywalnych i skrajnie względnych ścieżkach
poznania. Mądrość, Szczęście i Wolność są tu opiekuńczą triadą, poprzez
które dostępuje się wyższej świadomości życia i świata.

* * *

Punktem wyjścia w reformowaniu świata społecznego jest w


kontrkulturze świadomość jego niedoskonałości, ze szczególnym
uwzględnieniem niedoskonałości człowieka, który na ów swój świat ma
największy, zarówno potencjalny, jak i aktywny wpływ będąc punktem
kreującym jego realną przestrzeń. Wpływ ten, jak widzimy to w poglądach
i życiu kontrkulturowych mistrzów, powinien w tym modelu pochodzić z
wewnątrz, z umysłu oczyszczonego z iluzji i poddanego rygorowi woli,
który jest dopiero wtedy w stanie zapewnić sprawne transformowanie
tego, co zewnętrzne wobec jednostki. Jest to oczywiście sprzeczne z
typowym dla umysłowości Zachodu stanowiskiem objawiania prymatu
intelektu, rozumu kategorycznego, które poprzez tworzenie szeregów
definicji i struktur logicznych ma jako nagrodę za swoje wysiłki, w pełni
objąć władzę nad tak nakreśloną rzeczywistością. W ciekawy sposób
pasują mi do tego rodzaju myślenia, słowa Witolda Gombrowicza, który
pisał tak: Dzieje kultury wykazują, że głupota jest siostrą bliźniaczą
rozumu, ona rośnie najbujniej nie na glebie dziewiczej ignorancji, lecz na
gruncie uprawianym siódmym potem doktorów i profesorów. Wielkie
absurdy nie są wymyślane przez tych, których rozum krząta się wokół
spraw codziennych. Nic dziwnego zatem, że właśnie najintensywniejsi

33
myśliciele bywali producentami największego głupstwa – rozum jest
maszyną, która dialektycznie sama siebie oczyszcza, ale to oznacza, że
brud jest jej właściwy. Ratunkiem naszym przed tą brudną
niedoskonałością rozumu było, że nikt nigdy zanadto nie przejmował się
rozumem – począwszy od samych filozofów.42
Takie podejście, iście Gombrowiczowskie, wprowadza automatycznie
specyficzny, magiczny pragmatyzm,43 którego objawem jest przede
wszystkim indywidualizm, dalej zaś relatywizm i wolicjonalizm (wszystkie
trzy nie mają zaś żadne z osobna decydującej roli), konsekwentne
wyznaczniki oderwania się od ‘tradycyjnych źródeł’ każdej kultury, której
czynnikami spajającymi, jak chciałaby większość badaczy społecznych,
byłyby przede wszystkim koherencja historyczna, etyczna i ekonomiczna,
zwykle uważana przez działaczy kontrkultury za fikcję.
Dla wielu z tych odkrywców nowych przestrzeni, koherencja
sama w sobie jest pewnego rodzaju absurdem, który może być
podtrzymywany wyłącznie za pomocą przemocy, ponieważ to
jednostka wraz ze swym arsenałem pragnień jest tutaj uważana za
podstawą każdego systemu. To zaś, co decyduje faktycznie o
wypełnieniu całego systemu sensem, to jej zgoda na zajęcie miejsca
podrzędnego wobec całości – sens ten jednak jest w samej kulturze
wymuszany a priori.
W samej istocie kultury i społeczeństwa, widnieje więc wg.
kontrkulturowych krytyków, aksjomat posłuszeństwa, którego potrzebę
istnienia jako niebezpiecznego paradoksu, się właśnie tutaj krytykuje.
Jako, że grupowe odstąpienie od tej normy jest jednak uważane za równie
absurdalne (nierealne), jak jej przestrzeganie, reformatorzy woli widzą
różne alternatywne rozwiązania tego problemu, z których najbardziej
powszechnym jest po prostu przeobrażanie się w ‘niewidzialnego
świadka’ wydarzeń, który kreuje w swym laboratorium ‘eksperymentalną
optykę’, aby zadać w końcu cios w źródło samego dualizmu powodującego
tą twórczą impotencję.44
42
Witold Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, Wyd. Literackie, Kraków 1988, str. 291.
43
Zob. Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków 1998.
44
W sensie działania duchowego znajdziemy takie podejście u Timothy Leary’ego, w
sensie działania fizycznego zaś u Theodore’a Kaczyńskiego. W obydwóch wypadkach są

34
Dlatego też, kontrkultura kreuje i rozpowszechnia raczej
wyobrażenia o toczonej w społeczeństwie wojnie, zaprzeczając tym
samym jego podbudowie, która musi opierać się na wyobrażeniu pokoju
jako stanie dającym się akceptować, nie wykraczającym poza próg
dwuznaczności, stanowiącym informacyjną antenę służącą do
wzmacniania transmisji zgodnych z nim wyobrażeń. Podtrzymywanie tego
fałszywego ładu i harmonii poprzez masowo dystrybuowane wyobrażenia
społeczne, konstrukty kontrolne, klisze interpretacyjne jest wobec tego
podstawą jego istnienia, w istocie jedyną szansą na zasłonięcie faktu, że
świat (rzeczywistość) sam w sobie jest wielokierunkowo działającym,
fraktalnym portalem informacyjnym, w którym nie ma miejsca na
posłuszeństwo – niewola umysłu jednostki jest jednak jedyną szansą na
utrzymanie dotychczasowego paradygmatu, z czego wynika to, że każde
społeczeństwo jest w istocie układem niewolniczym, a walka o
wyzwolenie jednostki jest tego autotelicznym wyrazem.
Ciekawym przykładem takiej wyspecjalizowanej socjotechniki, jest
ukazywanie przyczyn współczesnej wojny (vide Irak, Afganistan,
Czeczenia, Bośnia i Hercegowina) w kontekście dbałości o pokój na
świecie i podtrzymywania typowo racjonalistycznych (iluzorycznych)
wartości tj. wolność, własność, możliwość wyboru, co skłania krytyków
takiej argumentacji do wskazywania na fakt, że ponowoczesne
społeczeństwo nie jest w stanie zaakceptować przemocy jako sposobu
utrzymywania ładu społecznego i jest wobec tego permanentnie (choć
nieświadomie) oszukiwane przez kulturowe media panujące nad
przekazami maskującymi współzależność tego stanu rzeczy na poziomie
społecznym. Ten stan zakłada a priori schizofreniczny dualizm, w którym
trwałość i oczywistość wartości przynależących do kulturowego kanonu
zależy od siły ich forsowania przez kanały transmisyjne, których
powszechność i skuteczność jest jedyną podporą gwarantującą sprawność
dystrybuowania danego systemu znaczeń.
Walka z tym stanem rzeczy ma jednak w kontrkulturze sens, nawet
pomimo perwersyjnego związku łączącego jednostkę ze społeczeństwem,

to dwie strony tej samej monety.

35
ponieważ ma prowadzić do wyzwolenia samej jednostki, znalezienia przez
nią miejsca w centrum swojej jaźni, nie zaś w części peryferyjnej.
Punktem wyjścia dla takiego sądu jest przekonanie, że zewnętrzna
część jednostki jako podporządkowana społeczeństwu jest punktem, który
zaatakowany będzie bronił się najsilniej, tak więc każdy, dobrze
przemyślany sabotaż, zmierzający do uwolnienia człowieka z sideł
dyskursu władzy, będzie mierzył w jądro jego psychiki, miejsce najsłabiej
bronione, a przy tym najbardziej podatne na transformację i dysponujące
środkami przemiany reszty osobowości.
W tym celu stosuje się taktykę niszczenia i przetwarzania ‘środków
przekazu’, zwane też czasem ‘wojną informacyjną’, instruowanych
zgodnie z głównym nurtem dyskursu, co ma wywoływać w biernie
podporządkowanych jednostkach reakcję zwrotną.
Nie jest to jednak technika jedyna. Jednym z ciekawych sposobów
zwalczania logiki tego zamkniętego układu jest ‘dadaistyczna bomba’,
wprowadzanie do niego fałszywych danych, które atakują jądro swoim
‘chorym trybem’ doprowadzając obwody do wrzenia i w końcu do
przepalenia. Jeszcze innym jest ‘strategia pasożyta’ mająca w swoim
zamierzeniu doprowadzić do śmierci ofiary poprzez zbieranie energii z jej
kanałów transmisyjnych, które zostają po ‘zainfekowaniu’ spożytkowane
na priorytetowe cele. Ciekawym środkiem jest też ‘rozprzestrzenianie
wirusów’, uważnie wyselekcjonowanych informacji tworzonych dzięki
zręcznej manipulacji środowiskiem zewnętrznym i wewnętrznym, które
wpuszczone do masowego obiegu powodują popłoch, panikę i zniszczenie
ważnych punktów transmisji danych społecznych, co przypomina nieco
działanie wirusów komputerowych.
Takie podejście do zagadnienia rewolucji jest oczywiście o wiele
bardziej skomplikowane, niż bezpośrednie uderzenie, znane z lewackich
utopii, mające prowadzić w teorii do destrukcji systemu. Zgodne z XIX
wiecznym materializmem historycznym myślenie o systemie społecznym
jako układzie środków produkcji uzależnionym od hierarchii społecznej,
mocno zarażone heglowską, progresywną historiozofią jest dziś w łonie
kontrkultury uznawane jedynie za pewne stadium świadomości

36
społecznej, któremu udało się wykreować alternatywny wizerunek ‘życia
społecznego’, ale które nie posiada prawdziwego klucza do zmiany
wszechogarniającej rzeczywistości i jest wobec tego skazane na snucie
kolejnych, nierealnych wizji reform.
Jednak i kontrkulturowi aktywiści ocierali się o filozofię, często dosyć
mocno zakotwiczoną w kulturowym dyskursie, pomimo tego
wykorzystując ją jednak do nieprzejednanego ataku na wrogi system
semantyczny. Jednym z najciekawszych tego typu przykładów jest teoria
spektaklu Guya Deborda, ukazująca symboliczne i historyczne tło
funkcjonowania powojennego stadium kapitalizmu, inspirowana
bezpośrednio systemem Hegla. Krytyczna myśl, która przebija z tej teorii,
jest jednym z najlepszych przykładów wykorzystywania źródeł
dyskursywnych do formułowania broni przeciwko jej samej. W swoim
dziele, które dokładnie opisuje jej założenia, Debord pisze tak: Żeby
opisać spektakl – jego formowanie się, funkcje, a także siły mogące
spowodować jego rozkład – trzeba sztucznie wydzielić jego nierozdzielne
składniki. Analizując spektakl, mówi się w pewnej mierze językiem samej
spektakularności i wkracza tym samym na teren metodologiczny
społeczeństwa, które wyraża się w spektaklu. Ale spektakl to nic innego
niż sens totalnej praktyki ekonomiczno-społecznej – jej porządek dzienny.
Jesteśmy dziś zawarci w takim właśnie momencie historii.45
Jak widzimy, myśl lewicowa była często nawiedzana przez
kontrkulturę, jednak w takich wypadkach, lewicowa teoria rewolucyjna
stawała się często czymś więcej, niż tylko kolejną próbą zamiany korby w
młynku kultury – pewnym totalnym projektem przeobrażenia
społeczeństwa od środka.
W myśleniu i działaniu kontrkulturowych piratów problem wyzwolenia
społeczeństwa z represji był bowiem zawsze traktowany z dystansem,
będąc jedynie punktem potencjalnie możliwym do realizacji, lecz nigdy
obiektywnie pożądanym, co zrozumiałe jest przy założeniu, iż problem
represji i zniewolenia to wewnętrzny problem natury ludzkiej,

45
Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1998, str.
13 (podkreślenie moje).

37
której istota jest o wiele bardziej skomplikowana niż jej społeczne
zwierciadło.
Tak więc utopizm skrajnie lewicowych działań, zmierzających do
realizacji rewolucji przy jednoczesnej, słabej znajomości potencjalnych
skutków i werbalnych ograniczeń, był zawsze punktem miażdżącej krytyki
ze strony tych działaczy kontrkultury, którzy rozumieli, że całość życia
społecznego opiera się na czymś więcej, niż sumie wszystkich części,
środkach produkcji i środkach przekazu, a wobec tego należy używać
znacznie bardziej wysublimowanych technik, aby doprowadzić do
jakiejkolwiek jakościowej zmiany całego układu.
Oczywiście nie znaczy to, że działacze owi w ogóle nie brali udziału
w rewolucyjnych zrywach, których wiele zdarzało się w kulturze Zachodu
na przestrzeni dziejów, ale jedynie to, że szukali w nich czegoś innego, niż
ich szeregowi uczestnicy naprawdę dążący do wywołania zmiany
społecznej. Faktycznie rzecz biorąc wiele z lewicowych, jak też
prawicowych rewolucji było inspirowanych lub nawet przygotowywanych
bezpośrednio przez kontrkulturowych wichrzycieli, którzy jednak
pojmowali każdą taką insurekcję jako eksperyment z dziedziny
ezoterroryzmu46 mający doprowadzić bardziej do duchowych, a nie
fizycznych czy społecznych zmian. Zmiany duchowe, rozumiane jako
ziarno ‘nowego paradygmatu’, były w szeregach tych eksperymentatorów
o wiele bardziej cenione, niż przypadkowe i właściwie mało znaczące dla
ogólnego rozwoju, reformy społeczne, dające się wprawdzie fizycznie
odczuć, ale za to szybko podporządkowywane logice starego porządku,
który pod szyldem nowych form władzy, realizował wciąż nie wygasłe
autorytarne żądze…

* * *

46
Zob. Genesis P.-Orridge, Esoterrorist, MediaKaos/Alecto Enterprises, San Francisco
1994.

38
Jednym z ciekawszych zagadnień związanych ze współczesną
kontrkulturą, jest (po części zamierzone, wpisane w taktykę
‘dadaistycznej bomby’)47 przenikanie jej wytworów i wynalazków do
kultury popularnej, czy też do kultury w ogóle. W szczególności tyczy się
zaś to kontrkulturowych technik transgresji, które przejęte przez media
czy też instytucje służące do transmisji zniewalających (spajających)
społeczeństwo treści, są obracane w synoptyczne48 narzędzia kontroli
kultury. Jako wynalazki blisko jednak związane ze sztuką czy też magią
chaosu, same w sobie niszczą władczą istotę owych kanałów służących do
wywierania presji na odbiorcy kierunkując go w stronę interaktywności,
pożądanego czynnika wyzwalającego osobowość z sideł bierności, co w
ogólnym rozrachunku uruchamia efekt domina wywołując lawinę
pragnień rozwoju i wzmacniania takiego stanu rzeczy. Szerzej rozwinę tą
problematykę w jednym z rozdziałów tej pracy, gdzie postaram się na
przykładach wykazać istotę pasożytniczego związku, jaki zachodzi
pomiędzy kontrkulturą, a kulturą głównego nurtu..
Jak wspomniałem już wyżej, tego typu paradoksalne zjawiska, nie są
wcale istotą zmartwień kontrkultury, ponieważ jej twórcy zdają sobie
sprawę z tego, że ponowoczesne kultura nie jest w stanie żywić się cały
czas sama sobą (wbrew wielu opiniom, które właśnie taki punkt widzenia
proponują) i musi sięgać do źródeł zewnętrznych, które przetwarza tak,
aby w swoim homogenicznym wydaniu udostępnić je swoim uczestnikom.
Dzięki zastosowaniu takiego przemieszania swoich i obcych wpływów,
może ona (przynajmniej teoretycznie) snuć swój dyskurs w
nieskończoność. Możliwości tego dynamicznego konstrukty zależą w tym
ujęciu właściwie tylko od ograniczeń samej wyobraźni, która dyktuje to,
co ma nadejść, narzucając w ten sposób całemu układowi niejako reguły
neo-magiczne.49

47
Zob. Hakim Bey, Poetycki Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków 2003.
48
Zob. Zygmunt Barman, Globalizacja, Wyd. PIW, Warszawa 2000.
49
Poprzez reguły neo-magiczne rozumiem tutaj, formę myślenia magicznego,
przystosowaną do paradygmatu współczesnej, postindustrialnej gospodarki kulturalnej
Zachodu, której rozwój wspomaga, łączącą się także z neoplemiennością jako wynikiem
technologizacji życia społecznego; na ten temat zob. Marshall McLuhan, Wybór tekstów,
Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2001.

39
Można powiedzieć, że dzisiejsza kultura jest idealnym spełnieniem
hasła wypisywanego w 1968 roku na murach Sorbony i Paryża,
brzmiącym: ‘WŁADZA W RĘCE WYOBRAŹNI!50, ponieważ jej reguły
wymknęły się już władzy liniowej logiki i przyjęły nieświadomie reguły
promowane od wieków przez kontrkulturę, upatrującą w wyobraźni i
fantazji ważny instrument życiowego spełniania się jednostki.
Dobrym przykładem tego wszechogarniającego rzeczywistość
społeczną fenomenu jest kultura popularna, która poprzez adaptację
mechanizmów rządzących ‘fantazmatem’ - starego, rewolucyjnego
sposobu na walkę z racjonalistycznym porządkiem interpretacyjnym –
stała się po swojej reinterpretacji instrumentem sprawowania kontroli
społecznej. Jednak ze względu na małą świadomość społeczną skutków
wprowadzenia takiej nieracjonalnej struktury do arsenału kultury i słabą
znajomość jego możliwości, fantazmat ów rozwija swoje własne
pragnienia niezależnie od prób jego zawłaszczenia i mimo iluzorycznej
nad nim kontroli ze strony ośrodków władzy, staje się zaczątkiem
społecznej implozji, realizując wywrotowe priorytety wpisane przy jego
tworzeniu i podczas jego ewolucji przez pokolenia kontrkulturowych
twórców.
Należy bowiem zwrócić uwagę, że łatwość mieszania poziomów
rzeczywistości, jaka cechuje pop-kulturę, nie jest tylko wynikiem
podporządkowania jej środków wyrazu priorytetom ekonomicznym, ale
wynika z inspiracji mitycznymi strukturami, do których zaliczyć można:
magiczny fetyszyzm (towar jako moc), mieszanie poziomów poznania (to
co materialne jest i duchowe), kreowanie alternatywnej rzeczywistości
(świat towaru jest oderwany od reguł ‘codziennej rzeczywistości’)51.
Inspiracje tego rodzaju pojawiły się po raz pierwszy w kulturze Zachodu
dzięki dadaistom i surrealistom, którzy pierwsi zastosowali je też w
praktyce w sposób świadomy, operując za pośrednictwem swoich dzieł
ludzką świadomością.52
50
Slogany i hasła rewolty majowej są zebrane i dostępne po adresem
www.bopsecrets.org/
51
Na temat pojęcia ‘codzienna rzeczywistość’ zob. Michael Harner, The Way of the
Shaman, Bantam Books, San Francisco 1980.
52
Na temat początków twórczości dadaistycznej i surrealistycznej zob. Hans Richter,
Dadaizm, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986.

40
Faktycznie rzecz biorąc, są to dziś już truizmy, tyle że słabo
uświadamiane wśród biernych odbiorców kultury popularnej, którzy
karmieni na co dzień zmasowanym preparatem subtelnej perswazji
informacyjnej, nie są w stanie wyjść poza jej obieg, usilnie zamykany
przez jej inżynierów – każda zatkana luka przelicza się bowiem na
konkretny zysk, którego nieskończone (w teorii) mnożenie jest celem
stojących na szczycie technokratycznego społeczeństwa.
O ile sama pop-kultura nie może być sterowana z jednego punktu,
ze względu na nie hierarchiczność swoich struktur, o tyle procesy
ekonomiczne stojące za nią mogą być od niej samej po części uzależnione.
Jej wpływ jest dziś znacznie większy niż chcieliby tego najwięksi krytycy, a
rynek przez nią kreowany przynosi miliardy dolarów, tak więc mamy do
czynienia z uzależnieniem od niej wielu sektorów ‘rozrywkowej
gospodarki’, która w wypadku jej osłabienia czy nawet zniszczenia
odnotowałaby gigantyczne straty. Dlatego też próbuje się ją za wszelką
cenę ustanowić centrum społecznej realizacji jednostek i rozszerzyć jej
wpływ na codzienną rzeczywistość tak szeroko, aby jej granice szczelnie
pokryły terytorium kultury w ogóle, a ona sama koniec końców objęła
niepodzielną władzę nad królestwem umysłu. Jednak wbrew planom
ekonomistów pragnących rozpalania gospodarki i sprzedawania coraz
większej liczby produktów, umasowieniu pop-kultury i jej rosnącym
możliwościom hipnotycznym, towarzyszyć zaczyna wyrastająca w jej
centrum ‘czarna dziura’ – obszar, w którym możliwości konsumpcji
pożerają ją samą i blokują jej dalszy rozwój poprzez konfrontację z dotąd
wypieraną na zewnątrz rzeczywistością.
Stan ten można nazwać roboczo ‘etapem krzywego zwierciadła’ i
polegać miałby on na niespodziewanym wyłamaniu się z bezpiecznej
‘doktryny rozkoszy’, którą kultura popularna promuje w celu zaspokajania
podstawowych potrzeb psychologicznych i zestawieniu jej z coraz bardziej
rosnącą frustracją społeczeństwa, spowodowaną realnym brakiem
możliwości absolutnego wypełnienia jej standardów.53 Chodzi mi tu
przede wszystkim o pojawienie się w jej centrum agresywnie
53
Co zauważył już Herbert Marcuse; na ten temat zob. Herbert Marcuse, Eros i
cywilizacja, Wyd. MUZA S. A., Warszawa 1997.

41
ekspandujących potrzeb wewnętrznych, przynależących do ‘ciemnej
strony’ natury ludzkiej, które w oficjalnym obiegu są przez nią
konsekwentnie usuwane w cień.
To stadium czyszczenia obiegu z niepożądanych przekazów jest
konieczne dla zachowania pozorów spektaklu, którego ‘wyobrażeniowa
dziewiczość’ jest uzależniona od braku sprzeczności. Jednak
symultanicznie z tym procesem zachodzi drugi, polegający na próbie
włączenia tych rzeczy w towarowy obieg, które jednak broniąc się przed
tą sublimacją tworzą w odpowiedzi wspomnianą wyżej ‘czarną dziurę’.
Zachodzi więc tutaj pewnego rodzaju sprzężenie zwrotne, którego istota
to balans na granicy schizofrenii – choroby, jak wykazało to już wielu
krytyków społecznych, blisko związanej z kapitalizmem.54
Mówiąc o ciemnej stronie, mam na myśli triadę elementów
tradycyjnie związanych z tzw. ścieżką lewej ręki: śmierć, środki
zmieniające świadomość i seks, które w magicznym doświadczeniu świata
pełniły i pełnią niezwykle istotną rolę ukazując człowieka (mikrokosmos) i
świat (makrokosmos) jako związanego specyficznym więzami, bez których
jego istota doznaje szwanku i kłopotów.
Owe czynniki otwierają się przez swe szerokie możliwości na
spektrum oddziaływania kultury popularnej, lecz wypełniają w tym
samym czasie swoje własne priorytety zarażając spektakl fetyszyzmu
zupełnie realną destrukcją, pojętą jako bolesna transformacja w kierunku
większej świadomości jego samego. Jak bardzo proces ten jest
nieprzewidywalny, można przekonać się obserwując np. małe dzieci, dla
których możliwe jest przeniesienie reguł panujących w telewizji czy grze
komputerowej do fizycznej rzeczywistości (jako przykład myślenia neo-
magicznego). Jednak istotą ‘czarnej dziury’ jest przede wszystkim
możliwość stworzenia pomostu dla jednostki, która uwikłana w spektakl
gry produktów, zaczyna manipulować swoją kondycją psychologiczną tak,
aby wypełnić wszystkie jej warunki, co zazwyczaj skutkuje rozerwaniem
spoistości istoty ludzkiej i prowadzi do jej stopniowej alienacji, gdyż
dorównanie zewnętrznemu wobec jaźni człowieka ‘konstruktowi
54
Na ten temat zob. Gilles Deleuze, Felix Guattari, Anti-Oedipus: Capitalism and
Schizophrenia, University of Minnesota Press, 1983.

42
pragnień’ nigdy nie jest możliwe. W ten sposób otrzymujemy
społeczeństwo narkomanów uzależnionych od kreowania i
realizowania pragnień na drodze symulacji, nie zaś ich faktycznego
urzeczywistniania. Taki stan rzeczy jest zatem na dłuższą metę
niepożądany dla inżynierów pop-kultury, których zadaniem jest raczej
zwiększanie jej oddziaływania, niż zabijanie jej aktywnych odbiorców.
Kierunek tej drogi nie jest wszakże racjonalnie uzasadniony i z tego
powodu każda inicjatywa dążąca do zrealizowania dających się
dyskursywnie określić priorytetów, może w ostatecznym rozrachunku
otrzymać przeciwieństwo swoich dążeń.

* * *

Dyskurs (czy też swoistego rodzaju ponad-dyskurs) kontrkulturowy, nawet


jeśli w pewien sposób niewidzialny (zgodnie zresztą z zamierzeniem jego
twórców), bardzo wiele jest nam w stanie powiedzieć o samej istocie
kultury, której jest nieustannym krytykiem i parodystą. Wprawdzie
nieubłaganie kontynuuje on szczytne tradycje ‘arystokratycznego
radykalizmu’,55 lecz mocno wpływa na te sektory kultury, które podatne
są na nowatorstwo i potrzebują stałego dopływu wyspecjalizowanych
technik wzmacniania swojego przekazu.
Wielość inspiracji i źródeł, które tworzą ten dyskurs jest wprost nie do
opisania, dlatego też praca ta ma charakter skrótowy i nie sili się nawet
na próbę całościowego opisu historii i znaczenia kontrkultury. W zamian
staram się zapewnić niezbędne minimum informacji na temat tej formacji,
które przyczynić się może do lepszego poznania zjawiska i ukazać naszą
własną kulturę w innym niż do tego przywykliśmy świetle.
Badanie tego zjawiska przyprawiłoby każdego badacza o ból głowy,
szczególnie że nie da się go w żaden sposób uogólnić (chyba, że kosztem
pominięcia ważnych torów interpretacji), tak więc z góry oświadczam, że
wszystko co można w tej pracy przeczytać jest jedynie skromnym
55
W taki sposób określił myśl Friedricha Nietzschego, Georg Brandes, duński historyk
literatury, jeden z pierwszych miłośników jego pism, na ten temat zob. Friedrich
Nietzsche, Listy, Wyd. Inter Esse, Kraków 1994.

43
wycinkiem z jego długiego życia i należy mniej lub bardziej do sfery
interpretacji powierzchniowej (którą odróżnić należy od interpretacji
głębokiej – w żaden sposób nieprzekładalnej na język werbalny).
Za uproszczenia i zbytnie eksponowanie pewnych zjawisk kosztem
innych z góry przepraszam. Nasze własne myśli, z czego dobrze zdaję
sobie sprawę, biegną zawsze indywidualnymi torami, co skutkuje
podwójną relatywizacją – tej charakterystycznej dla każdego opisu i tej
przynależącej do określonego widzenia jego samego.

44
Rozdział I
Mapa to nie terytorium

“Pod rządami, które niesprawiedliwie zniewalają, prawdziwym


miejscem dla uczciwego człowieka jest więzienie.”

- Henry David Thoreau, Civil Disobedience -

“Powinnością rewolucjonisty jest kochać,


a to oznacza pozostanie żywym i wolnym.”

- Abbie Hoffman, Steal This Book -

“Mimo, że piraci wyginęli, nasza cała międzynarodowa


stabilność handlowa i bilans finansowy, jak również
rozliczenia ekonomiczne, zarówno w krajach kapitalistycznych,
jak i komunistycznych, stosują się do reguł, systemu wartości,
terminologii i koncepcji ustanowionych przez tych Wielkich Piratów.”

- Robert Buckminster Fuller, Operating Manual For Spaceship Earth -

Jednym z najciekawszych elementów działalności kontrkultury, który


można poddać wielostronnej analizie antropologicznej, było tworzenie na
przestrzeni dziejów, grup czy też społeczności alternatywnych56 (które
były zwykle rozumiane konsensualnie, jako właściwe względem modeli
systemowych, formy współżycia społecznego, nierzadko stawały się też
prawdziwymi bojówkami, ćwiczącymi formy realnej walki z systemem
społecznym), aby w ten sposób zamanifestować wielość możliwości życia,

56
Przez wyrażenie ‘społeczność alternatywna’ nie należy tutaj rozumieć ‘subkultury’, ale
część projektu realizowanego przez kontrkulturę, którego zasięg jest znacznie szerszy,
niż obejmowanie swoim wpływem kulturowych nisz młodzieżowych, a mianowicie
tworzenie zrębów/ognisk przemiany społecznej.

45
pluralizm form organizujących życie społeczne, a nawet dać wyraz
zwykłej niechęci do życia w tradycyjnych strukturach.
Grupy takie, postępując wg. swoistej, partyzanckiej taktyki57,
podejmowały się zadania, obnażania w ten sposób istniejących schematów
i stereotypów, w które od zawsze obfitowała konserwatywna świadomość
społeczna – standardowo przyzwyczajona do rozwiązań już istniejących,
inne zaś pomijająca; krytykowana właśnie za to podejście w łonie
kontrkultury.
Działalność na tym organizacyjnym poziomie, była i jest, jak sądzę, w
oczach jej organizatorów nieprzewidywalna i niezwykle ekscytująca,
obfitowała bowiem zwykle w problemy i sprzeczności, które w toku
rozwoju trzeba było rozwiązać tak, aby nowa forma mogła zaistnieć w
rzeczywistym świecie, co było jednym z jej priorytetów, a więc stawała się
poważnym wyzwaniem, z którym z drugiej strony mogła towarzyszyć
niezła zabawa.
Rys (stylistyka organizacyjna) takich grup waha się od bandycko-
pirackiego, poprzez magiczno-podziemny, aż po religijno-mistyczny, co
zgadza się zupełnie z kontrkulturową tendencją do zacierania szlifów
oczywistości celów i środków wyrazu, co popychać ma z jednej strony do
dobrowolnego odkrywania możliwości działań jednostki w takich grupach,
oraz wykształcania przez nią trwałego poczucia odrębności od świata
żyjącego w zorganizowanych, skostniałych, nie dynamicznych układach,
na które składają się przede wszystkim: hierarchia społeczna, stosunki
zależności majątkowych, posłuszeństwo wobec odgórnie narzuconych
reguł etycznych, zbiorowo ukierunkowana wizja życia oraz wszechmogący
aparat represji będący gwarantem trwałości wszystkich wymienionych
składowych jako niepodzielnej całości (który jako element najbardziej
wyrazisty podlega tym samym ognistej krytyce).
Interpretacja taka jest oczywiście równoznaczna z tezą, iż
organizowanie tego rodzaju kolektywów alternatywnych nie jest
możliwe w społeczeństwach pierwotnych, które posiadają płynną
57
Taktykę walki partyzanckiej rozumiem tu oczywiście metaforycznie, jako formę
walki kulturowej dostosowaną do czasów pozornego pokoju, co było postulowane przez
sytuacjonistów także jako partyzantka miejska oraz jako jej odmiana, ezoterroryzm,
przez ruch industrialny.

46
hierarchię społeczną i słabo wykształcone poczucie własności, oraz bazują
w swojej wizji życia na podporządkowaniu się rytmowi natury, co
implikuje także brak wykształconego aparatu więzi poznawczych
(zestandaryzowanego systemu interpretacji świata). Wprawdzie już w
tego rodzaju społecznościach odnajdziemy ślady społecznego ‘aparatu
represji’, którego podstawą jest władza starszych plemienia oraz
działalność stowarzyszeń tajemnych pełniących poza funkcjami
inicjacyjnymi i magicznymi także funkcje sądowniczo-wykonawcze.
Jednak pluralizm wizji życia (zakotwiczonych oczywiście w naturalnym
modelu pierwotnej homomorficzności, swoistej, jungowskiej Pleromy),
który łączy się z płynną tożsamością osobowa – wynikającą z pierwotnych
form inicjacji personalnej – istniejących w tych społecznościach,
uniemożliwia w praktyce odgórne narzucenie jednostce pełnionej funkcji,
tak więc jest ona w stanie swobodnie przechodzić z jednego stanu
realizacji do drugiego i tym samym jest naturalnie odkotwiczona od
mikro-uwarunkowań psychologicznych, skanalizowanych poprzez
synoptyczny mediumizm we współczesnych społeczeństwach typu
technologiczno-państwowego, służących do podtrzymywania jego status
quo.
Jak głosi manifest SDS58, znany jako Oświadczenie z Port Huron:
Związki międzyludzkie powinny zawierać braterstwo i szczerość.
Ludzka współzależność jest zwyczajnym faktem; ludzkie braterstwo
powinno być czymś pożądanym, jednak jako warunek przyszłego
przetrwania oraz jako właściwa forma relacji społecznych. Osobiste
związki pomiędzy ludźmi są potrzebne, szczególnie zaś wyjście poza
częściowe i fragmentaryczne więzy funkcji, które wiążą ludzi jedynie jako
robotnika z robotnikiem, szefa z pracownikiem, wykładowcę ze
studentem, Amerykanina z Rosjaninem.59
58
SDS/Students for a Democratic Society (Studenci na rzecz Demokratycznego
Społeczeństwa) – studencka organizacja anarchosocjalistyczna utworzona w Stanach
Zjednoczonych w roku 1965, na fali protestów przeciwko krzepniejącemu systemowi
kapitalistycznemu, który uważany był za główną przyczynę nieszczęść współczesnej
jednostki. SDS była głównym inspiratorem rewolty studenckiej na Uniwersytecie w
Berkeley oraz Columbia w maju 1968 r. (a także wielu innych zrywów społecznych),
podczas której kompletnie obalono władze tych instytucji.
59
Tekst dostępny na http://lists.village.virginia.edu/sixties/HTML_docs/Sixties.html
(tłum. moje).

47
Powyższe oświadczenie, mimo że pochodzi z bardzo kontekstowego
okresu historycznego, znanego jako lata ’60, w bardzo trafny sposób
obrazuje generalne założenia przyświecające wcześniejszym i
późniejszym kontrkulturowym reformatorom społecznym, dla których
podstawowym problemem społecznym była niemożność realizacji
na gruncie kultury głównego nurtu, całkowicie szczerych i
otwartych więzi międzyludzkich – problem niezwykle ważki na gruncie
pedagogiki i psychologii społecznej.
Jednym z najbardziej znanych myślicieli utopijnych, którzy całe swoje
życie poświęcili na odnalezienie właśnie takiej formuły, która
zaspokajałaby wszystkie potrzeby i pasje jednostek, przy jednoczesnym
utrzymywaniu harmonijnych więzi ze społecznością, w której żyją i
rozwijają się (a więc utrzymywałaby homeostazę pomiędzy pragnieniami
jednostkowymi, a zorganizowaną strukturą społeczną), był Charles
Fourier.
Ten syn bogatego kupca spędził całą swoją młodość na
przysposabianiu się do zawodu, który miał tradycyjnie odziedziczyć po
śmierci rodziciela. Przyglądając się jednak od najmłodszego wieku
mechanizmom kapitalizmu, który był wtedy wówczas w Europie
gruntującym swoją pozycję systemem ekonomiczno-społecznym,
ujrzawszy wszystkie możliwe w handlu machlojki z bliska, wraz z ich
negatywnymi skutkami społecznymi, stał się niespodziewanie
największym wrogiem wizji własnego ojca, jak też ekonomii systemu
kapitalistycznego w ogóle.60
Kiedy jego decyzja dojrzała do realizacji (czego ostateczną przyczyną
było, jak wieść głosi, przymuszone zatopienie ładunku ryżu w Marsylii –
zmniejszenie podaży artykułu importowanego, tak aby jego cena wzrosła),
młody Fourier opuścił dom rodzinny, aby spędzić dłuższy czas (jak
pokazuje historia – całe życie) na pogłębianiu swoich pasji (min. muzyki,
hodowli kwiatów i przyrodoznawstwa) i rozmyślaniu w jaki sposób
stworzyć społeczeństwo ludzi równych, pozbawione negatywnych
mechanizmów, znanych mu z własnej obserwacji. W ten sposób zaczęła
60
Na temat życia Fouriera zob. Adam Sikora, Prorocy szczęśliwych światów, Instytut
Wydawniczy „Nasza Księgarnia”, Warszawa 1982.

48
się twórczość – głównie literacka – młodego rewolucjonisty61, który pod
koniec życia posiadał już tłum wielbicieli swoich myśli, prześcigających
się w sprzecznych interpretacjach jego pomysłów.
W oryginalnej teorii społecznej Fouriera, społeczności - zwane przez
niego ‘falangami’ - składają się z 400 rodzin (najwyżej 1800-2000 osób) i
tworzą w dalszej kolejności związki, zwane ‘falansterami’. Cała ludność
falangi dzieli się na 16 plemion (tribus), z których każde posiada swoją
własną nazwę tj. bambiny, cherubiny, serafiny, liceiści, gimnaziści i
młodzianie (chłopcy i dziewczęta do lat 20). W tak ukształtowanych
falangach, oprócz dużej swobody seksualnej, występuje także ścisły
podział zajęć, który jest dostosowany do wizji ‘namiętnej pracy’ Fouriera,
będącej w jego przekonaniu odzwierciedleniem 12 naturalnych popędów
ludzkich; zmysłowych: smaku, czucia, węchu, wzroku i słuchu, oraz
uczuciowych: przyjaźni, dumy, miłości i rodzicielstwa, które są wiązane ze
sobą przez trzy okultystyczne czynniki: kabalist – godzący
współzawodnictwo dzięki intrydze, papillon (motyl) – wprowadzający
zmiany i przeciwieństwa i komprosit – pobudzający do uniesień i dążenia
do doskonałości.62
Wspaniała teoria, którą Fourier udoskonalał przez całe życie, była
oczywiście wprowadzana w życie przez jego miłośników, których
najwięcej znalazło się niespodziewanie za Wielką Wodą, gdzie przez
pewien czas falangi powstawały jak grzyby po deszczu. Największymi
propagatorami praktycznego fourieryzmu w Nowym Świecie stali się
filozof, Albert Brisbane i dziennikarz, Horacy Greeley, którzy przyczynili
się do powstania przynajmniej czterech falang, z których najdłużej - bo aż
12 lat – przetrwała tzw. ‘Falanga północno-amerykańska’, założona w
1843 r. koło Red Bank, w stanie New Jersey.63
Jak wiele razy wcześniej i później, idealistyczny plan podłożenia
podwaliny pod wspólnotę ludzką, nie będącą zwykłą kontynuacją struktur
charakterystycznych dla autokratycznej kultury europejskiej, zawiódł z

61
Pierwszym dziełem Fouriera, wydanym w 1808 r., była Teorya czterech ruchów i
ogólnych przeznaczeń.
62
Na temat dokładnej teorii falangi Fouriera zob. Aleksander Świętochowski, Utopie w
rozwoju historycznym, nakład Gebethnera i Wolffa, Kraków 1910.
63
Tamże, str. 153.

49
prozaicznych powodów... niemożności pozbycia się przez jednostki na
zawołanie zwyczajnych ludzkich cech i namiętności tj. zawiść, kłótliwość,
gniew i wyrachowanie, które zniszczyły także tą falangę.
Marzenie o lepszym świecie przetrwało jednak samego Fouriera,
który powołując swoją działalnością do istnienia nowy nurt kontrkultury
(czy tez jedynie rewitalizując stary), stał się na następne 200 lat patronem
swoistego ruchu, który kontynuując tradycję tego ‘pierwszego komunisty-
syndykalisty’, starał się stopniowo reformować jego formalne
niedociągnięcia, aby ograniczać błędy, ku wprowadzaniu zupełnie nowych
rozwiązań.
Jedną z ciekawszych grup o kontrkulturowym potencjale, powstałą
podczas szalonych lat ’60, którą bez trudu można by zaliczyć do tego
samego nurtu działalności rewolucyjno-artystycznej, była komuna The
Diggers, powstała około roku 1965-66, w Haight-Ashbury (legendarnej
dzielnicy San Francisco).
W swojej działalności grupa ta odwoływała się do pierwszych,
znanych światu Diggerów, którzy powstali w 1649 r., podczas wojny
domowej w Anglii, jako ruch anarchoagrarystyczny, głoszący równość
społeczną i gospodarczą, silnie zasilany inspiracjami mistycznymi. Zostali
oni brutalnie rozbici rok później przez rząd Olivera Cromwella, który
uległ zastraszonym ich działalnością posiadaczom ziemskim,
domagającym się ich szybkiej eksterminacji. Odmiennie niż ich angielscy
protoplaści, amerykańscy Diggerzy wywodzili się częściowo ze
środowiska związanego z kiełkującą Nową Lewicą, częściowo zaś z
teatralnych grup eksperymentalnych, których wiele wówczas tworzyło się
w Haight-Ashbury, będącej mekką wszelkiego rodzaju radykalizmów
politycznych, społecznych i artystycznych. Bezpośrednim impulsem do
powołania tej grupy było letnie spotkanie Artist Liberation Front64, na
którym stworzono pierwszy manifest grupy, w którym czytamy:

64
Artist Liberation Front (Front Wyzwolenia Artystów) – mała organizacja rewolucyjno-
artystyczna powstała w 1965 r. w San Francisco, inspirująca się dokonaniami Antoina
Artaud, Etienne Decroux i bitników, której członkami byli min. Kenneth Rexroth, Peter
Berg, Eric Noble i Bill Graham, tworząca sztukę uliczną i organizująca festiwale
teatralne w oparciu o ideę guerilla art, blisko związana z The Diggers.

50
Pieniądze są niepotrzebnym złem

Są nałogiem.
Są pokusą dla słabych (większość potwornych przestępstw w
naszym mieście w jakiś sposób wiąże się z pieniędzmi). Mogą
być ukrywane blokując wolny przepływ energii tak więc
gigantyczna energetyczna skrytka na Montgomery Street wkrótce
da impuls do nagłego a zatem wybuchowego uwolnienia tej
uwięzionej energii powodując mnóstwo cierpienia i chaosu.

Jako część kampanii miejskiej mającej na celu przeciwstawienie


się przyczynom przemocy Diggerzy z San Francisco ogłaszają 30
dniowy okres zaczynający się teraz podczas którego wszyscy
odpowiedzialni mieszkańcy są proszeni o zwrot swoich
pieniędzy. Nie będą zadawane żadne pytania.
Oddaj pieniądze swojemu lokalnemu Diggerowi aby wspomóc
swobodną dystrybucję dla każdego. Diggerzy wyzwolą wtedy ich
energię zgodnie ze stylem jaki wszyscy tego oczekują.

[Podpisane odbitką kciuka – przyp. autora]65

Oczywiście jest to swoisty żart – mimo tego, że mógł się odznaczać pewną
skutecznością ze względu na kontekst działania grupy, którego stylistyka
przypomina niektóre z oświadczeń wydawanych przez zuryskich
dadaistów, skupionych w dwudziestoleciu międzywojennym wokół
słynnego Cabaret Voltaire, jednak zapowiada ono serię działań o
charakterze artystycznym, inspirowanych zarazem ideą guerilla theatre
(stworzona przez Petera Berga) oraz rewolucyjną działalnością
angielskich Diggerów. Wśród najciekawszych działań grupy, o ściśle
społecznym kontekście, należy przede wszystkim wymienić stworzenie
sieci Wolnych Sklepów, w których kupowanie było darmowe (sic!) oraz

65
Tekst dostępny na: http://www.diggers.org/diggers.htm (tłum. moje).

51
przeprowadzanie stałych akcji z cyklu ‘Wolne Jedzenie w Parku’, dzięki
którym dokarmiano żyjącą w Haight-Ashbury społeczność.
Diggerzy organizowali oprócz tego przez cały czas swojego trwania
‘działania uliczne’ w niespodziewanych miejscach prowadząc tym samym
wojnę ze sztuka teatralną, tradycyjnie osadzoną w murach dostojnych
przybytków, a także wypuszczali swoją odnogę prasową, tzw. The Diggers
Papers, które były połączeniem sztuki psychedelicznej i rewolucyjnego
przekazu. Diggerzy tworzyli także plakaty szerzące ich idee na całe San
Francisco, z których najbardziej znanym jest ‘1% Free’,
rozpowszechniający pomysł przekazywania przez kupców i artystów 1%
swojego dochodu na rzecz Wolnego Banku wspomagającego działania
społeczne Diggerów tj. System Dystrybucji Wolnego Jedzenia (czyli
transpozycja wcześniejszego programu dokarmiania ludności Haight-
Ashbury na wszystkie komuny San Francisco).
Analogicznie jak w wypadku fourierowskich falang, Diggerzy jako
grupa przestali istnieć wraz z upadkiem całej formacji, wspomagającej jej
działania, bez której nie byli w stanie komunikatywnie przekazywać
swoich idei, tak więc de facto, okazali się ściśle zależni od jej charakteru.
Diggerska organizacja, mimo że imponująca, wizjonerska i wielce
wpływowa, tak jak wszystko, okazała się fizycznie nietrwała...
Jednak tak szybko, jak ta fala kontrkultury się załamała, wzrosła za nią
następna utrzymując tym samym własne przekonanie o wiecznym
powrocie i wadze swojego przesłania. Niedaleko bowiem pada jabłko od
jabłoni!

* * *

Rozwijając myśl zaznaczoną we wstępie do tego rozdziału,


powiedziałbym, iż działalność reformatorska od zarania dziejów jest
uwikłana z kulturą głównego nurtu w pewien spór, który moglibyśmy na
potrzeby tej pracy określić jako pytanie o możliwość istnienia

52
społeczeństwa nie represyjnego. Problem ten sięga w rzeczy samej o
wiele głębiej, niż by się to mogło wydawać rozpatrując różne wizje
filozofii i teorii społecznej – które wikłają w to nieświadomą zależność od
własnego dyskursu – ponieważ jest on oparty o podwójną sprzeczność,
która działając niczym podwójny agent, oddala nas od rzeczywistego
źródła tego problemu, którym są: właściwość ludzkiej psychiki i jej
kulturowe uwarunkowania.
O ile każde znane nam społeczeństwo jest w oczywisty sposób
uwarunkowane od wielu czynników, tj. obszar, na którym się rozwija,
sąsiedztwo innych społeczeństw, kultura spajająca je w hermetyczną
całość oraz technologie, jakimi dysponuje, w takim wypadku spytać by
należało, gdzie zaczyna się – jeśli w ogóle jest to możliwe – jego
autonomia? Jeśli bowiem tego rodzaju byt zbiorowy jest rodzajem sieci
wielo poziomowych wpływów, które kształtując jego postać zyskują nad
nim mniejszą, lub większą kontrolę, w takim wypadku kwestią kluczową
wydaje się być pytanie o to, w jaki sposób kształtują się wpływy owego
dyskursu skazującego nas ten stan rzeczy, co w sposób oczywisty narzuca
także pytanie o WŁADZĘ?
Pytanie o władzę jest zatem najważniejszym zagadnieniem
nurtującym wszystkich rewolucjonistów, wichrzycieli, proroków,
pragnących zdekonstruować jej porządek i dać możliwość wyjścia poza
ramy jej autorytetu, co jest oczywiste, gdyż obalając – przynajmniej
teoretycznie – władzę, jesteśmy w stanie stworzyć nowy rodzaj porządku,
który mógłby obyć się bez jej ingerencji, a następnie na jej gruzach
zbudować nowy porządek. Owo pytanie może być więc sformułowane jako
kwestia możliwość rewolucji.
Jak należy jednak podkreślić, samo pytanie o możliwość
przeprowadzenia rewolucji mocno wiąże się z charakterem porządku,
przeciwko któremu obraca się żądło krytyki, porządek taki musi posiadać
bowiem zorganizowany aparat represji (religijnej, społecznej, kulturowej),
tak więc musi być PORZĄDKIEM REPRESYJNYM.
Dyskurs takiego porządku jest strukturą samo powielającą się,
automatycznie reprodukującą wizje życia, skazującą jednostki na

53
cząstkowe interpretacje, którym odmawia się prawa do czegoś więcej, niż
apologia jego wewnętrznych reguł. W rzeczy samej, oficjalne wyobrażenie
naszego własnego systemu kulturowo-społecznego jako żywego
aksjomatu, jest pochodną teocentrycznej scholastyki społecznej,
tłumaczącej średniowieczny porządek w myśl reguł logiki i astronomii
Arystotelesa, którego autorytet uważany był za niepodważalny aż do
Odrodzenia.
Idąc tym śladem, większość działaczy kontrkultury uważa za niemal
oczywiste to, że każde społeczeństwo (czy też zorganizowana zbiorowość)
jest zawsze uwikłane w zewnętrzne i wewnętrzne zależności, które nie
pozwalają mu nawet na odrobinkę luksusu zwanego niezależnością, co
implikuje tezę, iż w rzeczy samej jednostki uczestniczące w każdej
zorganizowanej zbiorowości ludzkiej podlegają nieustannej presji władzy
obarczającej się dwuznaczną odpowiedzialnością za podtrzymanie statusu
organizacyjnego całości takiego bytu, a tym samym niszczą wszelką
WOLNOŚĆ i NIEZALEŻNOŚĆ, zarówno na poziomie fizycznym,
mentalnym, jak i duchowym.66
Jak pisze jeden z największych autorytetów kontrkultury, Henry David
Thoreau, w jednym ze swoich klasycznych dzieł, noszącym nazwę Civil
Disobedience, a co wydaje mi się doskonałym komentarzem do tej myśli:
Jednak mimo tego wszystkiego, praktyczny powód tego, że kiedy władza
już jest w rękach ludzi, większości pozwala się rządzić i robić to przez
długi czas, nie wynika z tego, iż jest ona bardziej uprzywilejowana do
tego prawnie, ani dlatego że wydaje się bardziej sprawiedliwa
mniejszości, ale dlatego, iż jest ona fizycznie najsilniejsza. Jednak rząd, w
którym większość zarządza nieustannie, nie może być oparty na
sprawiedliwości, nawet w taki sposób, w jaki rozumieją to ludzie. Czy
więc może zaistnieć rząd, w którym większość nie decyduje samowolnie o

66
Zob. szczególnie Herbert Marcuse, Eros i cywilizacja, Wyd. MUZA S.A., Warszawa
1997; Abbie Hoffman, Steal This Book, Pirate Edition, New York 1971; Theodore
Kaczyński, Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość – manifest wojownika, Wyd.
Inny Świat, Mielec 2003; Naomi Klein, No Logo, Wyd. Świat Literacki, Izabeli 2004; Guy
Debord, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1998; Michel
Foucault, Nadzorować i karać, Fundacja Aletheia, Warszawa 1998; Genesis P-Orridge,
Esoterrorist, MediaKaos/Alecto Enterprises, San Francisco 1994; Hakim Bey, Poetycki
Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków 2003.

54
tym, co jest dobre, a co złe, ale robi to świadomie? – w którym większość
decyduje jedynie o tych sprawach, w których zasada doraźnej
skuteczności jest stosowalna? Czy obywatel musi być zmuszany wiecznie
na moment, lub przynajmniej w małym stopniu, do powierzania swojej
świadomości prawodawcy? Czemu więc każdy człowiek posiada
świadomość? Sądzę, że powinniśmy być najpierw ludźmi, a podmiotami w
drugiej kolejności. Nie jest pożądane, aby kultywować szacunek dla
prawa tak bardzo, jak dla racji.67
Jedną z najbardziej znanych wypowiedzi działaczy kontrkulturowych,
w poetycki niemal sposób obrazującym tą tezę, jest Lot nad kukułczym
gniazdem68, napisana przez jeden z największych, XX wiecznych
autorytetów tej formacji - Kena Keseya, w czasie, gdy zamieszkiwał on na
Perry Lane, w Palo Alto. Książka ta jest niezwykłym zapisem,
niewidzialnego na co dzień, wymiaru funkcjonowania ludzkiej kultury, a
przede wszystkim jej represyjnego statusu, który uniemożliwia w praktyce
jednostkom samodzielne funkcjonowanie i odbiera wszelką nadzieję na
uzyskanie wolności. Nie bez znaczenia pozostaje tutaj fakt, iż autor,
będący świeżo po pierwszych w U.S.A., oficjalnych eksperymentach ze
środkami enteogennymi69, pracował wtedy na nocnej zmianie w szpitalu
psychiatrycznym w Menlo Park, zażywając często LSD-25, oraz na własne
życzenie poddając się elektrowstrząsom, co jak sam twierdzi, pomogło mu
w uświadomieniu sobie fałszywości założeń leczenia psychiatrycznego i
obnażyło wewnętrzne mechanizmy operowania władzy70. Jego dzieło do
dziś dzień pozostaje prawdopodobnie najgenialniejszym manifestem anty-
psychiatrii, jaki został napisany i jedną z najgłośniejszych książek XX
wieku w ogóle.
Narracja Lotu nad kukułczym gniazdem jest prowadzona z
perspektywy Wodza Szczoty, Indianina, bohatera w istocie
67
Henry David Thoreau, Walden and other writings, Random House, New York 1950, str.
636-37 (tłum. moje).
68
Ken Kesey, Lot nad kukułczym gniazdem, Wyd. Da Capo, Warszawa 1996.
69
Eksperymenty te, były częścią programu MK Ultra – projektu C.I.A., służącego
badaniom nad wpływami czynników farmakologicznych i parapsychologicznych na
zachowania jednostek, który został później zarzucony ze względu na dużą
nieprzewidywalność efektów i zdarzające się ofiary ludzkie…
70
zob. Tom Wolfe, Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie, Wyd. „ISKRY”, Warszawa
1995.

55
drugoplanowego, który jednakże w miarę rozwoju akcji tak bardzo zbliża
się do McMurphy’ego – bohatera głównego, że ich charaktery zaczynają
się przenikać. Kesey prowadzi akcję po mistrzowsku wikłając nas w
przeżycia wewnętrzne swoich charakterów, także widzimy, co się dzieje
od wewnątrz, tym samym mogąc sobie samemu wyrabiać opinię na temat
roli wszechwładnego Kombinatu, będącego symbolem represyjnego
sytemu kulturowego, nie pozwalającego realizować jednostce ludzkiej
swoich prawdziwych pragnień i tym samym zamieniającego ją w bezradną
kukłę pozbawioną życia, tak jak dzieje się to w książce z McMurphym.
Wprowadzając nas w klimat panujący w szpitalu psychiatrycznym,
Kesey pokazuje nam psychologiczne ograniczenia każdego społeczeństwa,
które czynią z niego więzienie dla ludzi pragnących prawdziwej wolności.
Koszmar społeczny będący nieświadomie powielany dzięki słabości
jednostkowej woli jest tutaj miażdżącą krytyką kultury w ogóle i jako taki
przysłużył się wielce do wykrystalizowania się kontrkulturowej rewolty lat
’60.
Specyfika stylu Keseya, która uczyniła go jedynym z najbardziej
nowatorskich pisarzy XX wieku, wywodząca się wprost z przeżyć
psychedelicznych, które otwierając autora na bogactwo doświadczeń
wewnętrznych skłoniły go później do ukucia znanego sloganu brzmiącego:
‘Działamy tutaj na wielu poziomach’ (co miało oznaczać przeżywanie
swojego życia jako świadomego procesu, na który składa się zarazem
wiele warstw podświadomych i nadświadomych doświadczeń), pozwoliła
mu też obnażyć bezduszny totalitaryzm instytucji społecznych, który nie
toleruje żadnego przejawu wolnomyślicielstwa. Napisanie Lotu nad
kukułczym gniazdem w 1962 r., stało się tym samym pewnym przełomem
dla nadchodzącego pokolenia, które pragnęło rewolucji, ale nie widziało
jeszcze wroga, a którego Kesey wreszcie zdefiniował. Ogrom znaczenia
swojej książki pojął zresztą niedługo i sam Kesey rezygnując z
uczestnictwa w tradycyjnym społeczeństwie, tworząc swoistą komunę –
Merry Prankstrs, realizującą w praktyce postulat poszukiwania naturalnej
twórczości i wolności absolutnej za pomocą reorganizujących całość życia
grupowego działań o charakterze psychedelicznym i transgresyjnym, za

56
co zresztą dwukrotnie trafił do więzienia w kraju sławiącym przede
wszystkim swobodę wypowiedzi.
Jak wielki wpływ na ten przełom w świadomości miały środki
enteogenne tj. LSD, grzyby psylocybowe, pejotl, IT-290 czy
superamfetamina, świadczyć może cytat z kultowej książki Toma Wolfe’a,
która od ponad 30 lat jest niezmiennie wymieniana jako jedno z 10
najważniejszych dzieł, traktujących o rewolucji lat ’60. Pisze on tak:
Wokół Perry Lane zaczęli się gromadzić najróżniejsi ludzie. Prawdziwa…
podziemna sensacja w Luzackiej Kalifornii. Kesey, Cassady, Larry
McMurtry; dwaj młodzi pisarze, Ed McClanahan i Bob Stone; tancerka
Chloe Scott, malarz Roy Seburn, Carl Lehmann-Haupt, Vic Lovell… i sam
Richard Alpert… cały czas wpadali najróżniejsi ludzie, bo było o tym
głośno, tak jak miejscowi bitnicy – wciąż używano tego terminu – banda
kolesi z mety zwanej Chateau, kudłaty koleś nazwiskiem Jerry Garcia oraz
Trupowaty Kowboj, Page Browning. Wszystkich ściągały odloty, o których
tyle słyszeli… legendarne chili z sarniny a la Lane, gulasz Keseya z
sarniny przyprawiony LSD, który się jadło, a potem, wieczorem, rozwalało
się na materacu w rozwidleniu wielkiego dębu w samym środku Lane i
grało się gwiazdami na fliperze nocnego nieba… Perry Lane.71
Jak dobrze wiemy, należy tu nacisk położyć szczególnie na LSD.
Środek ten, zsyntetyzowany przypadkiem w 1943 z ekstraktu ergotaminy
przez pracującego w szwajcarskim Laboratorium Sandoza, Alberta
Hofmanna72, stał się w latach ’60 prawdziwym ‘eliksirem wolności’ –
prawdziwym wehikułem oświecenia całej generacji, który pozwolił na
doskonałe połączenie tak początkowo odmiennych form działalności, jak
walka polityczna z muzyką psychedeliczną.73
Jedna z najbardziej chyba kontrowersyjnych postaci XX wieku,
symbol tamtych czasów, dr Timothy Leary, znany jako renegat z
Harvardu, natchniony prorok i mistyk, wizjoner, futurysta, a także pisarz i
poeta, określił w jednej ze swoich wypowiedzi LSD – środek, nad którym

71
Tamże, str. 48-49.
72
Na temat powstania LSD zob. Albert Hofmann, LSD... Moje Trudne Dziecko, Wyd.
Latawiec, Kraków 2001.
73
Piszę o tym w swojej pracy dyplomowej pt. Kontrkulturowe źródła tożsamości
ponowoczesnej – konteksty rozwoju współczesnego rytualizmu.

57
spędził osobiście wiele lat badań, jako ‘bombę atomową przestrzeni
wewnętrznej’. Gdzie indziej pisze on tak: Eksplozja ery psychedelicznej
jest bezpośrednio zbieżna z wielowymiarową ekspansją nauki
zewnętrznej. Pięćset lat temu człowiek postrzegał świat zewnętrzny w
sposób jednowymiarowy – makroskopowy świat widziany gołym okiem,
dość jasno widziany, lub zaciemniony przez mgłę lub dym. Potem
wynalazek szkła powiększającego doprowadził do spostrzeżenia nowych
poziomów rzeczywistości. Każde kolejne powiększenie struktury
wymagało wykształcenia nowej dziedziny nauki, nowego języka, który by
sprostał nowemu poziomowi rzeczywistości (formalnie niedostępnemu dla
gołego oka). Mikroskop, teleskop, mikroskop elektronowy, radioteleskop.
Chemiczne związki psychedeliczne spełniają dokładnie tę samą
funkcję w badaniu wewnętrznych wizji. Każda klasa dragów
ześrodkowuje świadomość na kolejnym, nowym poziomie energii. Każdy z
poziomów – dragów, definiuje nowy rodzaj nauki i wymaga nowego
języka.74
Mimo, że sam autor tej wypowiedzi chciał zwrócić przede wszystkim
uwagę jak wielką rewolucję naszej świadomości niosą środki
psychedeliczne – był zaś prawdopodobnie jednym z największych
znawców tego tematu, jacy urodzili się w XX wieku – a jego celem było
poszerzenie naszej wiedzy na ich temat, tak jak i Ken Kesey, został
dwukrotnie osadzony w więzieniu za ich posiadanie (za pierwszym razem
został jednak stamtąd uwolniony przez członków Weatherman75, której
działania przez pewien czas popierał).
Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni działacze kontrkultury
natrafili na problem braku porozumienia, który nieustannie łączy się ze
zwalczaniem niewygodnej działalności przez jednostki podporządkowane
władzy dyskursu, nie potrafiące nawiązać kontaktu z rzeczywistością

74
Timothy Leary, Polityka Ekstazy, Wyd. EJB, Kraków 1998, str. 267.
75
Weatherman SDS lub Weather Underground – lewacka bojówka studencka wywodząca
się ze skrajnego skrzydła SDS, która przeprowadzała w czasie swojej działalności,
zamachy bombowe na stacje policyjne, budynki rządowe i wojskowe. Powstała w 1969 r.
na Konwencji Generalnej SDS w Chicago, na fali sprzeciwu wobec represji, jakich
doznawał ruch wolnościowy w USA z rąk reżimu Nixona. Ich znanym hasłem było: ‘Nie
wierz nikomu, kto skończył 30 lat!’, co miało wyrażać ich skrajną nieufność wobec
umiarkowania politycznego ich starszych rówieśników.

58
znajdującą się poza ich psychologicznym terytorium, a tym samym
skazywaną przez nich na bycie synonimem wobec ‘zła’ i ‘fałszu’,
‘ciemnych’ składników dualistycznej aksjologii chrześcijańskiej
niepodzielnie rządzącej w jednowymiarowym świecie oficjalnej kultury.
Warto byłoby tutaj jeszcze zacytować jednego z najznakomitszych
kontrkulturowych krytyków, Hakima Beya, który pisze tak: ŻADNE
PRAWO NIE JEST w stanie zagwarantować sprawiedliwości – dogmat nie
może definiować spontanicznego działania zgodnego z naturą, działania,
które jest sprawiedliwe. Przestępstw zalecanych w ramach tych
podstawowych założeń nie da się popełniać przeciwko sobie samemu lub
innym, lecz jedynie przeciwko zjadliwej krystalizacji Idei w strukturach
trujących Tronów i Dominacji.
Innymi słowy nie przestępstwa przeciwko naturze czy ludzkości, tylko
przestępstwa mocą legalnego dekretu. Prędzej czy później odkrycie i
demaskacja siebie/natury magicznie przemienia daną osobę w bandytę –
jakbyś wszedł do innego świata, a potem wrócił z powrotem do naszego i
odkrył, że okrzyknęli cię zdrajcą, heretykiem, wygnańcem.76
Wchodzimy tutaj w bardzo interesującą materię problemu
dozwolonego przekraczania archaicznego prawa, które jest nieadekwatne
wobec ludzkich potrzeb i duchowych dążeń, tak więc jego łamanie
przynosi błogosławione skutki… jak w nizaryckiej technice zwanej
takijja.77

* * *

Dla naszych rozważań ciekawym wydaje się fakt, że kontrkultura


wytworzyła w swoim długim okresie życia, niezwykle wiele wizji życia
społecznego, przeważając w tym względzie znacznie, inwencję
‘architektów’ głównego nurtu. Nie można oczywiście przy tym nie
uwzględnić wskaźnika żywotności tych wizji – jeśli mogę wysnuć taki
wniosek, długo przetrwały jedynie te, które, jak postaram się to

76
Hakim Bey, Poetycki Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków 2003, str. 24.
77
Tamże.

59
udowodnić, oparły swój bunt na wymierzonej w nią totalnej wojnie, a więc
zorganizowane zostały niejako na sposób wojskowy.
Historia tworzenia społeczności alternatywnych pokazuje bowiem, że
te nastawione pokojowo były bezlitośnie niszczone przez elity
kontrolujące lokalne i centralne ośrodki władzy, obawiające się ich
wpływu na resztę społeczeństwa (co jednak ukazuje nam jednak z drugiej
strony, za jak wielkie zagrożenie były one uważane).
Nie ulega wątpliwości, że głównymi prowodyrami takiego sposobu
radzenia sobie z tymi społecznościami, były w przeciągu ostatnich dwóch
tysięcy lat systemy administracyjne wielkich religii monoteistycznych tj.
chrześcijaństwo czy islam, ograniczające poprzez swoje agresywne
tendencje, wszelką swobodę wyznania i wypowiedzi.
Na własnym gruncie dysponujemy, ku uzasadnieniu drugiej tezy,
przede wszystkim przykładem gnostyckiego wyznania Albigensów (czyli
Katarów z Albi), w szczytowym okresie opanowującego sporą część
południowej Francji, którego gminy zostały bezlitośnie wyrżnięte w pień
przez skierowaną na nie z Watykanu krucjatę Szymona z Monfort w 1209
r. Na gruncie arabskim zaś doskonałym przykładem, wspierającym przy
okazji tezę pierwszą, są losy ismailickiej sekty Nizarytów (zwanych
niesłusznie, acz bardzo często Asasynami), która najpierw została
wyparta przez współplemieńców w niedostępne rejony, gdzie jednak
stawiała dzielnie opór, by w końcu paść pod stopami inwazji mongolskiej
około w roku 1256. Jednak badając wypadki obydwóch grup, odnajdujemy
we współczesnej kontrkulturze mityczne analogie świadczące o sile
oddziaływania ich ducha. Istnieją bowiem w tej formacji głosy mówiące,
że nie zostały one starte na proch, a jedynie osłabione, co zmusiło je do
skrycia się w cieniu historii, gdzie dalej kultywują potajemnie swoje
doktryny i praktyki. Faktem jednak dla nas ważnym jest przy tym to, że
obydwie grupy stały się wielką inspiracją dla późniejszej kontrkultury,
która stale się do nich odwołuje akceptując ich przesłanie jako zapowiedź
powstania wielu innych grup głoszących analogiczne hasła.
Aby zbadać dzieje narodzin i śmierci obydwóch grup, należy
oczywiście sięgnąć poza hermeneutyką ich nauczania, do kontekstu

60
historycznego, w którym były zawieszone i który tak bezwzględnie
wpłynął na ich losy, co pozwoli nam też przy okazji zarysować powiązanie
grup o kontrkulturowej proweniencji z ich gnozą i mistycyzmem.
Albigensi, tak jak i inni gnostycy, wywodzili swoje nauczanie, z co
najmniej dwóch źródeł, starożytnej doktryny mistycznej, znanej jako
Hermetyzm (wywodzącej się wg. niektórych badaczy z Egiptu, a wg.
innych z Grecji)78, oraz dualizmu manichejskiego, który przywędrował w
rejony basenu Morza Śródziemnego z Persji. Tak niejednorodne źródła
wskazują oczywiście na to, co antropologowie zwą synkretyzmem, a więc
sugerują, że organizowanie się grupy wokół co najmniej dwóch ścieżek
inspiracji, musiało pociągać za sobą ukształtowanie się zupełnie nowej
formy kulturowej, która rozwijając się w warunkach skrajnie wrogich
wobec jakiejkolwiek formy heterogeniczności wyznaniowej, musiała siłą
rzeczy walczyć i przetrwać albo nie stawiać oporu i ginąć (w tym
wypadku wybrano doktrynalnie drugie rozwiązanie).
W rzeczy samej, bardzo mało wiemy na temat samej doktryny i
sposobów nauczania Albigensów, gdyż tuż po zniszczeniu ruchu przez
pałający do niego nienawiścią Watykan, bardzo starannie zatarto wszelkie
ślady ich istnienia. Mimo tego, dysponujemy pewnymi dokumentami
historycznymi pokazującymi, jak bardzo wpływowy był to ruch i jak
niezwykle szybko się rozprzestrzeniał. Jeśli chodzi o sam ruch, to wiemy
że: Kataryzm w Langwedocji był ruchem masowym. Z pewnością nie ma
regionu czy miejscowości, której nie sięgnęłaby herezja. Cała ludność
wiejska wyznawała neomanicheizm. Co więcej, objął on wszystkie grupy
społeczne, szlachtę, duchownych, mieszczan, kupców, rycerzy…
Wicehrabia Fenouillet umarł jako heretyk, a hrabia Foix miał stawić się
przed inkwizycją. „Dobrzy ludzie” byli wszędzie: w miastach,
miasteczkach, najodleglejszych dolinach i zamkach. Kiedy w roku 1210
Szymon de Monfort oblegał zamek w Termes, od dwudziestu lat w kaplicy
fortecy nie celebrowano żadnego obrzędu religijnego. Ten ruch o

78
Zob. Roman Bugaj, Hermetyzm, Wyd. Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław
1991.

61
ogromnym zasięgu zadziwia historyków, którzy tłumaczą go
różnorodnymi przyczynami.79
Dzisiaj wiemy już, że jedną z głównych przyczyn popularności gnozy
Albigensów, oprócz odpowiedzi na kluczowe kwestie egzystencjalne, był
sprzeciw wobec płacenia podatków i danin kościelnych, co było bardzo
atrakcyjnym czynnikiem dla każdej warstwy społecznej. W tym sensie
możemy mówić o gnostyckim libertarianizmie,80 istniejącym na długo
przed powstaniem ruchu Ranterów81 czy Diggerów, tak więc odkrywamy
ściśle ekonomiczny kontekst, w którym bez trudu możemy badać
Albigensów jako rewolucjonistów społecznych. Jeśli chodzi o ich praktykę
duchową to wiemy, że propagowano pacyfizm, a także wegetarianizm i
abstynencję alkoholową jako drogę poznania czystego ducha (jednak
warunki te musieli spełniać tylko „doskonali” – ci, będący na wyższym
szczeblu poznania), której esencją były jednak praktyki medytacyjno-
kontemplacyjne, czytanie świętych pism oraz ceremonie grupowe.
Odradzano zawieranie małżeństw, które wiązano z upadkiem ducha w
materię, a więc uważano to za przeszkodę w zyskiwaniu coraz wyższej
gnozy. Popularną formą śmierci było też samobójstwo, które miał prawo
popełnić każdy „czysty”, jeśli tylko uważał się za wystarczająco
uwolnionego od przywiązania do swojego ciała, tak więc nie popełniał go
ze strachu, pychy czy wyrachowania.
Albigensi nie uznawali oczywiście żadnego z chrześcijańskich
dogmatów (co stało się pretekstem do ich wymordowania), ponieważ ich
własna wizja człowieka i kosmosu znacząco różniła się od oficjalnej
teologii. Uznawali, że we wszechświecie toczy się bój o ducha, w którym
człowiek odgrywa kluczową rolę mogąc albo zapadać się coraz bardziej w

79
Fernand Niel, Katarzy i Albigensi, Literatura na Świecie, R. 1987, nr 12 (197), str. 137.
80
Libertarianizm jest poglądem/ruchem polityczno-społecznym, wywodzącym się z XIX
wiecznego anarchoindywidualizmu, który sprzeciwia się płaceniu podatków jako formie
wyzysku państwowego i ograniczania wolności obywatelskiej. Formułę teoretyczną
libertarianizm zawdzięcza takim myślicielom jak. William Godwin, Benjamin Tucker,
Jay Albert Nock i Josiah Warren. Jednym z najbardziej znanych, współczesnych
przedstawicieli jest Wendy McElroy.
81
Ranterzy (znani także jako Rentiersi) – był to jeden z wielu panteistycznych ruchów
mistycznych, funkcjonujących w Anglii w połowie XVII w. Jego członkowie głosili stałą
obecność Boga w życiu człowieka i zwalczali autorytet Pisma. Pragnęli także założenia
Królestwa Bożego na Ziemi i tym samym zwalczali w swoich wypowiedziach hierarchię
kościelną oraz ustanowione przez nią prawo moralne jako dzieło Szatana.

62
materię – wprawdzie stworzoną przez Najwyższe Światło, Boga, ale
wykorzystaną przez złego Lucibela do wykreowania świata i uwięzienia
czystego ducha – albo wyzwalać swojego ducha przeobrażając swoje życie
w zgodzie z otrzymanym wtajemniczeniem. Człowiek jest zatem w sytuacji
wiecznego rozdarcia, które sam musi naprawić poprzez gnozę – jedyną
dostępną formę przebudzenia i uwolnienia świadomości.
Istniej według mnie wiele analogii pomiędzy gnozą katarów, a
buddyzmem i innymi ‘religiami bezpośredniego doświadczenia’,
pochodzącymi z Azji, które zamiast dogmatyki i scholastyki uczą jak
poznawać boskość poprzez świadome doświadczanie swojego życia,
zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego (te same podobieństwa
występują w zalecanym stylu życia). Nieprzypadkowy jest też wypływ
doktryny gnostyckiej na współczesną teozofię i okultyzm, które obficie
wykorzystują szczególnie jego ontologiczne wyobrażenia.
Istnieją także zdumiewające podobieństwa pomiędzy doktryną
Albigensów, a ezoteryczną nauką ismailickich Nizarytów, którzy pomimo
tego, że nie kierowani pacyfizmem – byli bowiem postrachem świata
arabskiego przez dwa stulecia dzięki swojej taktyce usuwania
najzagorzalszych wrogów politycznych za pomocą zabójstwa (dzięki
czemu faktycznie uznaje się ich dzisiaj za awangardę w dziedzinie
terroryzmu) – wydawali się nauczać niezwykle podobnych rzeczy. Rdzeń
doktryny stworzonej przez Hasana-i Sabbaha, założyciela sekty, jest
niemal identyczny z założeniami Ismailitów, czyli Szyitów wyznających
kult Ukrytego Imama – właściwego dziedzica Muhammada Ibn Isma’ila,
przywódcy sekty do chwili nadejścia mahdiego, proroka mającego
zapoczątkować erę odrodzenia duchowości w bliżej nieokreślonej
przyszłości, zapowiedzianego przez Mahometa – (w odróżnieniu od
umiarkowanych Szyitów wyczekujących na przyjście ‘Dwunastego
Imama’), wg. których Koran zawiera dwa rodzaje nauk: egzoteryczne –
dające się odczytać wprost oraz ezoteryczne – mogące być odczytane
jedynie przez technikę zwaną batinijja. Ten ezoteryczny Islam był od
początku powodem wielkiego i nienawistnego prześladowania sekty, która

63
by uniknąć zniszczenia w czasie panowania dynastii Fatymidów, musiała
emigrować na krańce islamskiego Imperium (do Syrii i Persji).
Twórca potęgi sekty, Hasan-i Sabbah, był niezwykłym człowiekiem,
łączącym w swojej działalności wielki zmysł organizacyjny, religijną
charyzmę oraz zwierzęcy spryt, pozwalający mu w bardzo szybki sposób
pozbywać się najgroźniejszych wrogów i budować swoje Imperium na
terytorium dzisiejszej Persji. W 1090 r. zdobywa on podstępem, należącą
do seldżuckiego sułtana Malikszaha, niezdobytą dotychczas twierdzę
Alamut w Górach Elbrus, którą następnie zamienia w militarne centrum
dowodzenia sekty i zarazem stolicę nizaryckiego kultu. Otoczony zewsząd
wrogami Hasan był zmuszony do wzmocnienia swojej pozycji poprzez
zdobywanie kolejnych twierdz i budowanie następnych. Aby dostarczyć
zapasy żywności ich potencjalnym obrońcom nawadniał górskie tarasy, a
także sadził drzewa i krzewy owocowe.
Taktyka ta okazała się zasadna, gdyż w niedługim czasie od
zdobycia Alamut, najechał ją turecki władyka, Jurun Tasz, który został
jednak odparty dzięki oratorskim talentom Hasana, zapewniającego
swoich wyznawców, że jest to miejsce dla wybranych. Niedługo potem
Alamut został najechany przez samego sułtana Malikszaha, który jednak
mimo dużej przewagi liczebnej, także został odparty. W tym momencie
legenda Hasana poczyna rosnąć, jako że jego wyznawcy widząc
niepowodzenie ataku tak przeważającej liczby żołnierzy określają to jako
cud, interwencję samego Allacha, który zdecydował się bronić swoich
wiernych.
O samej sekcie nie wiemy wiele, gdyż większość dokumentów
pisanych przez jej członków została spalona po zdobyciu twierdzy przez
Mongołów, te pozostałe są zaś najczęściej pisane przez jej zajadłych
wrogów. To jednak, co jest pewne, może być ujęte w kilku punktach.
Nizaryci nie byli grupą hierarchiczną, sami nazywali się rafikami, czyli
‘towarzyszami’ (analogia samego określenia może także nie być
przypadkowa), tak więc charakteryzował ją swoisty egalitaryzm.
Przywódcy sekty byli wybierania nie podług urodzenia, ale podług zasług i
mądrości (ziszczenie marzeń Platona?), co tłumaczy, dlaczego była ona w

64
stanie przetrwać tak długo, w tak mało sprzyjających okolicznościach.
Podstawa nauczania nizaryckiego była wspomniana wyżej batinijja, która
pochodziła od samego Imama, a więc najwyższego dla Ismailitów
autorytetu duchowego, przekazywana w specjalnej ceremonii inicjacyjnej
członkom sekty dojrzałym do jej zrozumienia. Stąd zaś droga prowadziła
do da’wa, misji duchowej każącej nauczać wszystkich ludzi, ponieważ
zgodnie z myślą Hasana, znaną dzięki kronikom asz-Szahrastaniego,
każdy człowiek potrzebuje nauki.82
Jednak do wyobraźni europejskiej Hasan przejdzie jako przywódca
Asasynów, morderców zabijających z zimną krwią wyznaczone przez
niego osoby. Nazwa Asasyni prze długi czas funkcjonowała w europejskiej
historiografii jako właściwie określenie Nizarytów, którzy byli przez to
postrzegani jako sekta zabójców, nurzająca się w wyuzdanych orgiach, za
murami swoich niedostępnych twierdz. Prawda jest prawdopodobnie o
wiele bardziej prozaiczna, choć łącząca się z nią ezoteryczna doktryna
może nieco komplikować jej zrozumienie. Nizaryci, od samego początku
egzystujący w trudnych warunkach, mieli do wyboru tylko dwie
możliwości: przeżyć dzięki sprytowi i bezwzględności albo zostać
zniszczonym przez czyhających na nich wrogów. Hasan doskonale to
rozumiał tworząc kastę fedainów – świetnie wyszkolonych zabójców,
fanatycznie oddanych sprawie sekty, którzy korzystając z niezwykle
skutecznej taktyki takijja, byli w stanie dosięgnąć każdego celu,
wskazanego przez przywódcę sekty. Trochę więcej należałoby tu dodać na
temat znaczenia samej takijja, która po arabsku znaczy tyle, co
„roztropność” lub „przezorność” i pozwalała każdemu z Nizarytów
wyrzekać się swoje przynależności religijnej, jeśli znajdował się on w
zagrożeniu. Było więc to chytre zapieranie się swojej wiary w celu
osiągnięcia wyznaczonego celu, jakim było bądź nawrócenie ludności na
wiarę nizarycką przez misjonarzy – wysyłanych przez sektę o wiele
częściej niż zabójców – bądź też zabójstwo wroga sekty przez fedaina.
Dość powiedzieć, że w tym drugim przypadku, wyszkolony w Alamut
zamachowiec, był w stanie ukrywać się przez wiele lat w otoczeniu swojej
82
Zob. W. S. Bartlett, Asasyni – Dzieje tajemnej sekty muzułmańskiej, Wyd. „Książka i
Wiedza”, Warszawa 2004.

65
ofiary, aby w finałowym momencie dopaść ją i zatopić zatruty sztylet o
falistym ostrzu w jej piersi. Tego typu misje zazwyczaj kończyły się
zabiciem samego śmiałka, który jednak przekonany, że trafi po śmierci do
raju, nie wahał się wykonać zadania. Nieliczni, którym udawał się zbiec i
wrócić do Alamut, byli do końca życia czczeni jako bohaterowie i
obdarzani wielkim szacunkiem. W sercu twierdzy znajdowała się oprócz
tego lista z imionami fedainów, którzy dopięli celu, wraz imionami ich
ofiar.83
Bezwzględność, z jaką fedainowie, likwidowali wyznaczone przez
nizaryckich przywódców jednostki, zrodziła wiele „dzikich” przypuszczeń,
co do natury takiego stanu rzeczy. Jednym z najbardziej popularnych było
oskarżanie całej sekty o nadużywanie haszyszu, czyli żywicy konopi
indyjskich, który miałby wprowadzać członka sekty w taki trans, że ten
nie wahał się poświęcić swojego życia dla jej sprawy. Hipotezę tą jednak
jesteśmy dziś w stanie obalić o wiele łatwiej, niż w czasach rozwoju sekty.
Z dostępnej nam dzisiaj wiedzy, wiemy bowiem doskonale, że środek ten
nie tylko nie powoduje żadnych agresywnych tendencji, ale wprost
przeciwnie, uspokaja psychikę i rozluźnia skołatane nerwy, przy
większych dawkach ogranicza zaś na pewien czas zdolności manualne, co
implikuje brak możliwości przyjmowania haszyszu przed samobójczą
misją przez zamachowca. Niemniej jednak, nawet sam Marco Polo
powtarza te bliskowschodnie plotki w swoich Podróżach, gdzie myli on
także przywódców sekty zlewając ich w jedną osobę.
Faktem jest jednak, że poprzez swoją skrytobójczą taktykę, Nizaryci
siali przez prawie 200 lat postrach w całym świecie arabskim i żaden
sułtan, mułła, wezyr czy inny dostojnik, nie mógł się czuć bezpieczny
przed falistym ostrzem, które było zatapiane niepowstrzymanie raz po
raz. Działalność sekty inspirowała wielu, ale dopiero w XX wieku legenda
odżyła w dziełach dwóch wielkich artystów i kontrkulturowych świętych:
Williama Burroughsa i Briona Gysina, którzy korzystali z tej inspiracji
przekraczając granicę pomiędzy sztuką, terroryzmem, magią i życiem

83
Tamże.

66
codziennym wierząc, iż: „Nic nie jest prawdziwe i wszystko jest
dozwolone”.

* * *

Jednym z ciekawszych stworzeń tak mitologii społeczeństw plemiennych,


jak i współczesnych, jest psotnik, figlarz z angielskiego zwany
tricksterem. Ta niespokojna osoba reprezentuje nieposkromiony czynnik
chaosu, który towarzyszy życiu każdej jednostki, jak i całego
wszechświata. Jest symbolem przemian, nieprzewidywalności losu,
nagłych wypadków – zarówno zniszczenia, jak i tworzenia. W wielu
kulturach uważana za jedną z najważniejszych postaci religijnego
panteonu, nie ominęła też kultury Zachodu, w której od przyjęcia
chrześcijaństwa utożsamiona z diabłem, zeszła pod ziemię, by jej kult
mógł się rozwijać poza czujnym okiem teologicznego Panopticonu, w
hermetyczno-alchemicznych laboratoriach, wiejskiej magii i heretyckich
misteriach.
Kult ten niejako stała się symboliczną podstawą wszystkich rewolt i
rewolucji społecznych, przeprowadzanych przez skrajną lewicę, która
mimo, że silnie ateistyczna, odżegnująca się silnie od sekciarstwa, stała
się uosobieniem psotnika lubującego się w działaniach powodujących
chaos i rozprzężenie. Prawdopodobnie dlatego, rewolucjonista Abbie
Hoffman – jeden z przywódców YIP84, oskarżony w ‘niesławnym’,
sfingowanym Procesie Chicagowskiej Siódemki85 o spowodowanie
zamieszek ( podczas których doszło do śmierci kilku manifestantów,
zabitych przez policję) w ramach protestów wobec wysunięcia
kandydatury popierającej wojnę w Wietnamie przez Konwencję Partii
84
YIP/Youth International Party (Międzynarodowa Partia Młodzieży), zwana popularnie
Yippisami – była post-hippisowskim skrzydłem Nowej Lewicy. Utworzona w 1967 r. przez
Abbie’go Hoffmana i Jerry’ego Rubina jako ruch anty autorytarny, wymierzony w
znienawidzony, amerykański reżim, wkrótce stała się szeroko znana ze względu na
zorganizowanie rozruchów podczas uroczystej Konwencji Partii Demokratycznej w
Chicago. W swojej działalności łączyła anarchizm, marksizm i dadaizm głosząc
przynależność do alternatywnego „Wolnego Narodu”, a także promując umiejętność
praktycznej destabilizacji systemu społeczno-ekonomicznego.
85
Proces ten objął ośmiu działaczy Yippisowskich, którymi byli: Abbie Hoffman, Jerry
Rubin, David Dellinger, Tom Hayden, Rennie Davis, John Froines, Lee Weiner i Bobby
Seale.

67
Demokratycznej w 1968 r. w Chicago86 (stąd też nazwa samego procesu) –
pisząc w 1969 r. w więzieniu kultową książkę Steal This Book wyrażał w
niej takie zdanie: Bądź mądry (…); mądry jak wąż. Dogrzeb się ducha
walki. Nie daj się powiesić przez ofiarny trip. W rewolucji nie chodzi o
samobójstwo, ale o życie. Swoimi palcami sprawdź świętość swojego ciała
i zobacz, że przeznaczone mu jest żyć. Twoje ciało jest zaledwie jednym w
ciżbie ściśniętej ludzkości. Stań się internacjonalistą i naucz się szanować
życie. Wypowiedz wojnę maszynom, a w szczególności sterylnym
maszynom zorganizowanej śmierci i robotom, które je strzegą.87
W tekście tym nie tylko dowiadujemy się, jaki sposób postępowania
przyjąć, aby przetrwać, cytując samego autora ‘w więzieniu zwanym
Ameryką’, ale otrzymujemy zestaw technicznych rad na rozkręcenie
osobistej rewolucji: od tworzenia pirackich stacji radiowych poprzez
hodowlę konopi i organizowanie demonstracji, aż po konstruowanie bomb
i zapalników. Jest to pierwszy w historii kontrkultury, praktyczny
podręcznik, przeznaczony dla jednostek pragnących tworzyć własną
rzeczywistość społeczną w oparciu o zysk, jaki można wynieść z
dominującego systemu ekonomiczno-społecznego dzięki kradzieży lub
akcji bezpośredniej (phreakingowi, hackingowi, demonstracji,
terroryzmowi, zastraszeniu). Działanie tego rodzaju jest przez Hoffmana
definiowane jako usprawiedliwione i słuszne, ponieważ jak pisze:
Nawołuje ona („Steal This Book” – przyp. autora) Robin Hooda z Lasu
Santa Barbara do kradzieży od szubrawców, baronów, którzy władają
zamkami kapitalizmu. Implikuje ona to, że czytelnik już jest "ideologicznie
nastawiony" w ten sposób, że rozumie zorganizowany feudalizm jako
jedyną kradzież wartą nazwania „zbrodnią”, popełnianą wobec gatunku
ludzkiego jako całości. Czy więc sposoby obrabiania gówna są legalne czy
nie, jest to irrelewantne. Słownik prawa jest pisany przez panów
porządku. Nasz moralny słownik mówi żeby nie kraść od samych siebie.

86
Rozruchy te zaczęły się od słynnego wypuszczenia przez Yippisów na ulicę świni o
wdzięcznym imieniu „Nieśmiertelny Pigasus” jako ewentualnej kandydatury na
prezydenta, a skończyły się masakrą protestujących przez policję i gwardię narodową.
87
Abbie Hoffman, Steal This Book, Pirate Edition, New York 1971, str. 7 (tłum. moje).

68
Kradzież od siostry czy brata jest złem. Nie kraść zaś od instytucji, które
są filarami Imperium Świń, jest równie niemoralne.88
Hoffman oprócz wielu rad, zawartych w swojej książce, z pewnością
zwerbalizował w niej także myśli przyświecające wielu kontrkulturowym
działaczom czasów późniejszych i wcześniejszych, jasno wyrażając
stanowisko całkowitego odcięcia się od uświęconych systemów
wartości na trwałe wpisanych w funkcjonowanie jednostki w
kulturze Zachodu i tym samym wypowiadając jej wojnę totalną.
Wątki tak skrajnie anarchistyczne pojawiały się już oczywiście w
historii kontrkultury wiele razy, za przykład można wziąć choćby
pochodzące z 1885 r. dzieło lewackiego anarchisty Johanna Moista, o
przeuroczej nazwie Nauka o walce rewolucyjnej – instrukcja użycia i
otrzymywania nitrogliceryny, dynamitu, bawełny strzelniczej, wybuchowej
rtęci, bomb, zapalników, trucizn etc., etc., który pisze: Dając dynamit
milionom uciskanych na ziemi, nauka uczyniła, co mogła najlepszego (…)
funt tego dobrego materiału rozerwie na kawałki urnę wyborczą.89
Jednak to dopiero Abbie Hoffman wyraził myśl rewolucyjną w
całościowy sposób i dał przykład następnym pokoleniom anarchistów
publikujących różne podobne dzieła, w tym kontrowersyjną Anarchist
Cookbook czy Jolly Roger’s Cookbook, w których również można znaleźć
praktyczne przepisy na walkę z systemem tj.: konstruowanie bomb
używanych podczas demonstracji i zamachów na instytucje państwowe,
hacking sieci bankowych, sabotowanie działania koncernów łamiących
prawa zwierząt czy zagrażających czystości środowiska naturalnego itp.
Kontrkulturowa wojna ma jednak dwa oblicza i oprócz swojego
wymiaru fizycznego, pojętego jak najbardziej bezpośrednio, którego
wyrazicielami były i są lewicowe grupy mogące być określone przez
establishment jako „terrorystyczne” lub „mordercze” (od lewacko-
hedonistycznych bojówek Weather Underground i anarchosocjalistów z
Czarnych Panter, poprzez komunistyczno-sekciarskie Baader Meinhof i
heretycko-sekciarskie Manson’s Family, aż po eko-terrorystyczne Earth
First! i lewacko-anarchopunkowe Black Block), same jednak wolące się
88
Tamże, str. 5 (tłum. moje).
89
Cyt. za Stephen D. Tansey, Nauki polityczne, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1997, str. 70.

69
określać „wyzwoleńczymi” czy też „rewolucyjnymi”, ma ona także wymiar
duchowo-magiczny zdefiniowany przez Genesisa P.-Orridge’a – wielką
postać tzw. „ruchu industrialnego”, założyciela Świątyni Młodzieży
Psychicznej – jako „ezoterroryzm” czyli okultystyczno-terrorystyczno-
artystyczny zestaw technik, mających na celu z jednej strony, transgresję
jednostki w taką personę, która będzie w stanie rozumieć i kontrolować
wrogą jej rzeczywistość, z drugiej zaś strony, dających jej
instrumentarium, pozwalające na wprowadzanie ‘błędów’ i
alternatywnych komunikatów do pasa transmisyjnego systemu, dzięki
czemu rozrastać się będzie jej własna wizja i postać. P.-Orridge całkowicie
zmienia przy tym definicję kontrkulturowego wroga pisząc o nim tak: (…)
wrogiem jest „proces kontrolny”, a potęgą „procesu kontrolnego” nie są
armia i policja, ta władza nie posługuje się siłą. To jej drugorzędna
taktyka, ale nie rzecz najważniejsza, prawdziwą władzą jest ten, kto
posiada informację.90
Sam autor tego stwierdzenia przeżywa ciężkie chwile, gdy posądzony
na początku lat ’90 przez brytyjski sąd o molestowanie seksualne swojej
małej córki Caresse (wcześniej zaś monitorowany przez brytyjski wywiad)
– jako dowód w sprawie posłużyły eksperymentalne filmy jednego z tuzów
kina eksperymentalnego, Dereka Jarmana, skonfiskowane przez Scotland
Yard w czasie najazdu na jego posiadłość w Brighton, kiedy sam P.-
Orridge przebywał z misją charytatywną w Nepalu – skazany zostaje na
banicję w Wielkiej Brytanii i emigruje do Stanów Zjednoczonych, gdzie
zamieszkuje w posiadłości Timothy Leary’ego, który udziela mu
schronienia.
Wydarzenie to udowadnia jedną rzecz. Informacja okazuje się dla
systemu kontrolnego tak ważną rzeczą, że posiadanie jej przez
„niepowołaną” do tego przez oficjalną administrację jednostkę, może
zniszczyć jej życie i naznaczyć jako społecznego odszczepieńca. Wskazuje
to oczywiście na wszechmoc aparatu represji, który broniąc informacji w
swoich niedostępnych twierdzach, zarazem rozsyła ją jako „proces

90
Genesis P.-Orridge, Esoterrorist, MediaKaos/Alecto Enterprises, San Francisco 1994,
str. 23.

70
kontrolny” poprzez media masowego komunikowania, czego Genesis P.-
Orridge również nie omieszka zauważyć.91
Myśl ta oczywiście nie pozostaje jedynie czczą teorią i szybko
zostaje od „ruchu industrialnego” – który pierwszy zastosował ją na
większą skalę zgodnie z ideą DIY (Do It Yourself) – przechwycona przez
kiełkujący właśnie „ruch alterglobalistyczny” (nazywany jeszcze do
niedawna przez oficjalne media „antyglobalistycznym”, co zostało jednak
przez samych uczestników ruchu zakwestionowane), by zostać
zastosowana w formule niezależnej sieci informacyjne INDYMEDIA92,
która powstając w 1999 roku podczas protestów przeciwko obradom
Banku Światowego w Seattle, rozprzestrzeniła się w ciągu ostatnich 5 lat
na cały świat. Sieć ta, sterowana nie hierarchicznie, przez jednostki
działające w niej dobrowolnie, nie pobierające za to żadnych
wynagrodzeń, wprowadza w życie libertariański ideał samorządności i
samowystarczalności na rynku usług informacyjnych poprzez powszechny
i nieograniczony do nich dostęp, likwidujący monopol wielkich koncernów
medialnych na ich sprzedaż i związaną z tym częściową lub całkowitą
manipulację informacją.
W ten sposób figlarz jeszcze raz zagrał na swojej magicznej fujarce
tworząc z muzyki ogień walki z „narzuconym porządkiem”, jak młody
Hermes, nie liczący się z autorytetem swojego ojca, który męczony przez
starcze obsesje cierpieć zaczyna na niebezpieczne psychozy, tym samym
zagrażając swoim własnym dzieciom, chcącym swoje wizje nieść innym,
niczym Prometeusz swoją pochodnię...

91
Tamże.
92
http://www.indymedia.org/ - główna strona sieci, na której można znaleźć linki do
wszystkich centrów lokalnych na całym globie, jak również dokładne zasady polityki
redakcyjnej, kierującej się tzw. zasadą open publishing.

71
Rozdział II
Jak na górze, tak i na dole…

„W jaki sposób miałem powiedzieć im, że moja wiedza


wywodzi się z prochów zmarłych, z kości, które obmywa
w ziemi nocny deszcz, z naszych przyszłych prochów i że jest wiedzą,
która powstała z nieśmiertelnego i błogosławionego pierwiastka?
Wszystko jedno, czy uwierzyliby mi, czy też uznaliby
moje słowa za majaczenie wariata.„

– Jack Kerouac, Włóczędzy Dharmy –

„Na początku była PUSTKA, która miała dwie córki. Jedna z nich,
mniejsza, była BYTEM i nazywała się ERIS, druga, większa,
była NIE-BYTEM i nazywała się ANERIS. (Ta fundamentalna prawda,
że Aneris jest większa od Eris, jest oczywista dla każdego,
kto porówna olbrzymią ilość rzeczy nie istniejących ze względnie
małą ilością tych, które istnieją).”

– Principa Discordia –

Wiyrzę, że od bardzo wczesnych czasów plemiennych zachodzi


nieskończony proces, poprzez osady, miasta i industrializację,
aż do czasów współczesnych. Nyzywam to ‘procesem kontrolnym’
egzystującym niezależnie od wszelkich jednostek.
Ten ‘proces kontrolny’ może być zawiadywany przez niemal
każdą odpowiednią grupę interesów, w jakimkolwiek danym
okresie historycznym. Ten proces nie posiada stron, ani moralności,
żadnych zobowiązań, ani charakteru, jak również żadnego sensu
konieczności. ‘Proces kontrolny’ jest zawsze obecny.”

– Genesis P.-Orridge, Esoterrorist –

72
Pomimo stricte empirycznego wymiaru, w którym kontrkultura próbuje
realizować swoje wizje, wprowadzać w życie swoje plany, utopie,
marzenia, zgodnie z pojęciem działania wielopoziomowego, łączącego
pozornie nie powiązane ze sobą sfery życia ludzkiego, jej działacze
wytworzyli na przestrzeni dziejów, szereg struktur intelektualnych lub
para-intelektualnych – spekulacji filozoficznych i psychologicznych,
ideologii zaangażowanych, teorii rewolucyjnych czy też systemów anty-
wartości, które stawały się niematerialnym zapleczem kontrkulturowej
działalności in statu nascendi.
Pomimo jednak wielu podobieństw do działalności intelektualnej
głównego nurtu kultury, konstrukty te dzieli od niej wyraźny brak
jakichkolwiek ograniczeń formalnych dla tego typu refleksji,
charakteryzujący się (poniekąd dyskursywnie, w konsekwentnej linii)
swoistym synkretyzmem w przyswajaniu i rozwijaniu przez nie wątków,
będących w obszarze ‘oficjalnego dyskursu’ problemami marginalnymi
lub w ogóle nie rozpoznanymi jako przedmiot refleksji.
Przyczyny takiego, a nie innego traktowania twórczości
intelektualnej przez kontrkulturowych działaczy są związane przede
wszystkim ze specyficznym podejściem do rzeczywistości jako nie
dającej się poznać jedynie poprzez percepcję intelektualną
(ograniczoną w swoim własnym świecie wyobrażeń), która służyć ma
raczej ćwiczeniu umysłowemu, rozwijaniu języka, przykuwaniu uwagi do
pewnych wybranych czynników świata i człowieka, a także sztuce
przekształcania martwych wyobrażeń oraz zwykłej zabawie formą, nie ma
zaś ona jednak nic wspólnego z poznaniem jako takim.
Oczywiście implikuje to zupełnie inne wyobrażenie percepcji, jak też
zupełnie inny rodzaj etyki i antropologii, które w większości
kontrkulturowych ideologii, są składnikami o wiele większego systemu
doświadczenia, łączonymi płynnie i spójnie z praktykami okultystycznymi,
rewolucyjnymi czy też artystycznymi, zależnie od charakteru danego
konstruktu. W takim wymiarze sfera mentalna musi być związana ściśle
ze sferą fizyczną i duchową poprzez dostrzegalne więzy codziennej

73
praktyki, zahaczającej zarówno o problematykę rzeczywistości
(czasoprzestrzeni) samej w sobie, jak też wyobrażeń takich, jak człowiek,
życie, społeczeństwo. Dopiero w takim układzie (który funkcjonuje niemal
jak piramida złożona z wzajemnie wspierających konstrukcję cegieł)
refleksja intelektualna nabiera mocy sprawczej. W związku z tym, każda
odmiana kontrkulturowej hermeneutyki, teorii krytycznej czy ezoterycznej
spekulacji musi być interpretowana jako ‘pewnego rodzaju’ twórczość
artystyczna, która tym silniej tworzy swoją własną nadbudowę
teoretyczną, im bardziej nabiera życiowej mocy sprawczej. Działanie,
mające na celu nie tyle opisywanie rzeczywistości, co jej ‘przepisywanie’,
a więc przetwarzanie – wątek charakterystyczny dla kultur typu
plemiennego, w których poszczególne sfery życia pozostają ze sobą w
ścisłym związku, do czego formacja ta w sposób świadomy się odwołuje.
Refleksja tego rodzaju jest bardzo zróżnicowana tematycznie, waha
się bowiem od tematyki antropologicznej i filozoficznej, aż po tematykę
kosmologiczną, ezoteryczną i futurystyczną. Często też zróżnicowane
wątki myślowe przenikają się w niej wzajemnie tworząc jedyny w swoim
rodzaju dyskurs, przekraczający wszelkie możliwe granice dyscyplinarne,
logiczne, stylistyczne, interpretacyjne, wyobrażeniowe w ukazywaniu
wizji rzeczywistości, którą żyją jego twórcy i wyznawcy. Niczym są
przecież koryta strumieni rzecznych w porównaniu z morzem, do którego
tak nieustępliwe zdążają...

* * *

Jak pisał jeden z największych mistrzów ZEN w kręgu kultury Zachodu, a


zarazem bezwzględny krytyk jej wad i mankamentów, Alan Watts: Należy
sobie uzmysłowić czym jest wybór wspomnień i przeszłych zdarzeń
składających się na tożsamość człowieka. Z niezliczonych zdarzeń i
doświadczeń niektóre zostały uznane za ważne i wyłowione – można by
rzec: wyabstrahowane – przy czym kryterium ważności ustalone zostało,

74
rzecz jasna, podług konwencjonalnych znaków. Esencją wiedzy
konwencjonalnej jest właśnie system abstrakcji. (...) Abstrakcje i
konwencjonalne znaki są jak owa szklanka: redukują doświadczenie do
jednostek prostych na tyle, że możliwe staje się ich zrozumienie jedna po
drugiej.93
Abstrakcja jako martwa tkanka tekstu czy obrazu, objaśnienia czy
interpretacji jest u Wattsa charakterystyczną warstwą, na której z
konieczności musi się opierać każda kultura. Jest to intersubiektywna
sfera konwencji społecznych, dających etyczne wyznaczniki wypełniania
personalnych ról i werbalnego języka, który umożliwia grupową
komunikację, bez której żadna społeczna całość nie jest w stanie istnieć.
Te dwa czynniki są ze sobą wzajemnie powiązane, uzależnione więzami
obopólnej użyteczności, jak trybiki w maszynie, produkujące spajający ją
konsensus.
Symboliczny gmach kultury, jaki widzimy dzięki takiemu ukazaniu jej
istoty – wysoce ustabilizowany system dystrybucji wyobrażeń społecznych
- staje się aż nadto wyraźnym pretekstem do obalania jej wszechwładzy
nad ludzką świadomością przez kontrkulturowe wizje krytyczne i
reformatorskie, które stawiają sobie za cel wyzwolenie człowieka
spod władzy wszelkich ograniczeń strukturalnych. Zgodnie z
partyzanckim mottem mówiącym, iż: ‘Należy dokładnie poznać sposób
rozumowania i działania swojego wroga’, krytyczno-rewolucyjny dyskurs
tworzony jest nie tylko jako przeciwwaga dla logiki funkcjonowania
przeciwnika, ale przede wszystkim jako sposób dogłębnego badania
podstaw jego istnienia, priorytetów oraz sposobów powielania jego
memów. Każda interpretacja, jak sądzę, może więc być interpretowana
jako broń wymierzona w miękkie podbrzusze systemu kontroli, która ma
wspierać konkretne działania służące jego destabilizacji czy też niszczyć
go bezpośrednio, zależnie od stopnia zaangażowania kontrkulturowych
działaczy. Tak głęboko skrajne podejście do zagadnienia manipulacji,
której podlega jednostka ludzka, funkcjonująca w systemie kontroli
(wewnętrznej: kultury, społeczeństwa; zewnętrznej: państwa,

93
Alan Watts, Droga zen, Wyd. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2003, str. 25-26.

75
administracji), jest oczywiście powodowane kontrkulturowym Wielkim
Dziełem – operacją mającą przynieść człowiekowi wolność absolutną i
obdarzyć go wewnętrznym poczuciem spełnienia.94 Podstawowymi
przeszkodami na drodze do tego celu są zaś, jak się powszechnie uważa,
wpływy i manipulacja czynników zewnętrznych oraz ograniczenia
psychiczne, wynikające z uwarunkowań pedagogiczno-kulturowych,
spajane dzięki sieci transmisji kontrolnych, utrwalających w jednostce
pożądane dla systemu cechy takie, jak: strach przed represjami za
odstąpienie od ‘niewidzialnych reguł’, lenistwo blokujące rozwój
wewnętrzny, brak wyobraźni pozwalający na tworzenie jednostkowego
stylu życia oraz pasywność wobec wypaczeń i manipulacji. Ważnym
czynnikiem w tym procesie jest kod językowy, nasycony emocjonalno-
nostalgicznymi treściami, skierowany do skolektywizowanych jednostek,
nie pozwalający im na uświadomienie sobie, z czym tak naprawdę mają do
czynienia, z całym impetem starający się przywiązać je do
ustandaryzowanych wzorów zachowań.
Jedną z najciekawszych grup XX wieku o silnym, kontrkulturowym
potencjale, która skupiła się na walce wszelkimi dostępnymi metodami z
takim właśnie stanem rzeczy, była Międzynarodówka Sytuacjonistów,
której idee rozpowszechniły się głównie wśród członków francuskiego
Ruchu 22 Marca, by stać się klasyką teorii krytycznych XX wieku,
inspirującą zarówno lewicowych postmodernistów, neoplemiennych
rewolucjonistów, piratów cyberprzestrzeni – hackerów czy też aktywistów
Indymedia.
Jak pisze Raoul Vaneigem, w jednym z najsłynniejszych,
sytuacjonistycznych manifestów: Język człowieka totalnego będzie
językiem totalnym; być może, nie będzie miał już nic wspólnego ze starym
językiem słów. Wynajdować ten język to odtwarzać człowieka aż po
najgłębsze zakamarki jego podświadomości. W rozdartym zespoleniu
myśli, słów oraz gestów całość poszukuje siebie w tym, co

94
Zob. Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków 1998.

76
fragmentaryczne. Będziemy jeszcze musieli mówić aż do chwili, w której
fakty pozwolą nam na luksus milczenia.95
‘Sytuacjonistyczna konieczność’ jest więc mocno związana z
problematyką zawłaszczenia znaczeń przez pragnącą na nie zdobyć
monopol ‘konsensualną ośmiornicę’ (parafrazując słowa subcommandante
Marcosa, przywódcy EZLN96), a tym samym zmuszona szukać środków
mogących ułatwić zmianę takiego stanu rzeczy, przenicowanie całego
systemu językowego, jak i wynikającego z niego, systemu społecznego.
Wychodząc od neoanarchizmu i wspomagając go dadaizmem, a także
nierzadko specyficzną, anarchofaszystowską taktyką, sytuacjoniści tworzą
jedyny w swoim rodzaju system odbijania rzeczywistości z rąk okupanta,
w dużej mierze pokrywającego się, jak sądzą, z kapitalizmem na poziomie
społeczno-ekonomicznym, na poziomie duchowym zaś z oświeceniową
stagnacją i nudą. Podstawą sytuacjonistycznej hermeneutyki jest pojęcie
‘spektaklu’97 – hiperrzeczywistego stadium rzeczywistości
kapitalistycznej, które dzieli społeczeństwo na producentów i
konsumentów tym samym zabijając każdą spontaniczną twórczość i
koniec końców blokując możliwość przeprowadzenia jakiejkolwiek
reformy w istniejącym układzie.98
Jak pisze Guy Debord, sam ortodoksyjny przywódca
Międzynarodówki Sytuacjonistów: Spektakl pojmowany w swej całości
jest wytworem i zarazem projektem istniejącego sposobu produkcji. Nie
jest dodatkiem do rzeczywistego świata, doczepioną dekoracją. Jest
samym sercem irrealizmu realnego społeczeństwa. We wszystkich swych
poszczególnych formach: w informacji lub propagandzie, w reklamie lub
bezpośredniej konsumpcji rozrywki, spektakl stanowi obecnie model
społecznie dominującego życia. Jest on wszechobecnym potwierdzeniem
wyboru już dokonanego zarówno w produkcji, jak i w wynikającej z niej
95
Raoul Vaneigem, Rewolucja życia codziennego, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk
2004, str.101.
96
Zob. http://www.ezln.most.org.pl/
97
Silnie eksploatowane potem przez postmodernistycznych badaczy społecznych tj. Jean
Baudrillard, który szafuje pojęciem spektakl, spektaklizacja, jednak nie podaje nigdy
źródła tego pojęcia, które sięga do teorii sytuacjonistycznej, a konkretnie do jego
głównego dzieła; zob. Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz
terytoria, Gdańsk 1998.
98
Guy Debord, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 1998.

77
konsumpcji. Forma i treść spektaklu – obie w tej samej mierze – są
totalnym uprawomocnieniem warunków i celów istniejącego systemu,
ponieważ spektakl pochłania zasadniczą część czasu przeżywanego poza
systemem nowoczesnej produkcji, jest on także nieustanną obecnością
tego uprawomocnienia.99
Taktyka walki sytuacjonistów z sidłami spektaklu rozwija kilka
ciekawych pojęć i technik zarazem, wśród których na uwagę zasługują
szczególnie takie, jak: divertissement (przenicowanie), detournament
(obejście), derive (dryf) oraz psychogeografia.100 Przenicowanie (systemu)
wiąże się z odrzuceniem odgórnie narzuconej jednostkom modalności
pasywnego odbiorcy i konsumenta oraz ‘dyskursu wyborów już
dokonanych’ i aktywne współuczestniczenie w tworzeniu nowej
alternatywy dla sterowanego przez media i polityków rządu dusz przy
akceptacji swoich prawdziwych pragnień, pozwalających dokonywać
wyłomów w strukturze codzienności. Łączy się to z tworzeniem sytuacji
sprzyjających takiemu działaniu, do czego może prowadzić min. dryf, czyli
swobodne, nie powodowane niczym więcej niż intuicją i instynktem, para-
nomadyczne, wałęsanie się po przestrzeni miejskiej i poddawanie się
wszelkim wydarzeniom mogącym przełamać rutynę codzienności.101 Z
dryfem związana jest zaś psychogeografia, czyli niemal okultystyczne,
aktywne postrzeganie związku przestrzeni z psychiką ludzką102. Aby
uwolnić pragnienia uwięzione w szarym połykaczu przekazów medialnych
i wprowadzić go w stan zdumienia czy też osłupienia, sytuacjoniści
przejmują też od surrealistów obrazową technikę obejścia, wywodzącą się
z teorii o formach malarskich Giorgio di Chirico, a rozwijaną przez Andre
Bretona, polegającą na zestawieniu ze sobą w jednym kadrze, obrazie,
ujęciu, dwóch wątków, przedmiotów, form, niepowiązanych ze sobą w
99
Tamże, str. 12.
100
Których źródło leży w twórczości sieci artystycznej, bezpośrednio poprzedzającej
formację Deborda, Międzynarodówki Letrystów; zob. Steward Home, Gwałt na kulturze.
Utopia, awangarda, kontrkultura. Od letryzmu do class war, Wyd. SIGNUM, Warszawa
1993.
101
Zob. Guy-Ernest Debord, Teoria dryfu, tekst dostępny na www.magivanga.most.org.pl/
102
Co potwierdzają także badania antropologiczne; na ten temat zob. Edward T. Hall,
Ukryty wymiar, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A, Warszawa 2001. Z
kolei na temat okultystycznych inspiracji sytuacjonistów zob. Steward Home, Gwałt na
kulturze. Utopia, awangarda, kontrkultura. Od letryzmu do class war, Wyd. SIGNUM,
Warszawa 1993.

78
żaden sposób treściowo i tym samym wyrywającą przypadkowego
czytelnika tego ‘tekstu’ ze stanu codziennej percepcji na rzecz
doświadczenia niezwykłego.103 Przykładem tego typu twórczości są
sytuacjonistyczne filmy, wśród których prym wiedzie Społeczeństwo
Spektaklu (1968), wyreżyserowane przez Guya Deborda jako czarno-biała
ilustracja do książki pod tym samym tytułem, w którym sytuacjonistyczny
wydźwięk tekstu nabiera dodatkowych wartości poprzez manifestację na
jego wizualnym poziomie serii obrazów składającej się z pociętych
pokazów mody, przemówień politycznych, scen morderstw wojen i
manifestacji, a także życia proletariatu miejskiego. Wyjątkowo męczący,
nawet dla zaprawionego w bojach z kinem niezależnym odbiorcy, film ten
jest praktycznym ziszczeniem teorii sytuacjonistycznych o niszczeniu
uporządkowanych wzorców ekspresji artystycznej. Innym przykładem jest
zaś Czy dialektyka może kruszyć cegły? Rene Vieneta, w którym pod
chiński film kung-fu klasy C podłożono poważne treści polityczno-
filozoficzne, ustylizowane jednak z dużym poczuciem humoru, tak aby
wywołać w odbiorcy efekt komiczny.
Sytuacjonistyczna strategia, łącząca walkę polityczną z duchowym
wyzwoleniem umysłu i sztuki, a zarazem postulująca partyzancki,
taktyczny priorytet ‘bycia niewidzialnym’ stała się niezwykle płodnym
systemem rewolucyjnym, który wciąż wydaje owoce pomimo dłuższej
nieobecności samej Międzynarodówki Sytuacjonistów na arenie boju. W
jej zmaganiach ze społeczeństwem spektaklu ponad wszystko wybija się
jednak czynnik wolicjonalny i jednostkowy, pragnący wyraźnego
zwolnienia człowieka z wszelkich zobowiązań społecznych, do których jest
on nieświadomie przywiązywany. Widoczne są więc u sytuacjonistów
odniesienia do takich mistrzów myśli podejrzliwej, jak Charles Fourier,
D.A. de Sade czy Friedrich Nietzsche, dodatkowo okraszone wieloma
hołdami artystycznymi w postaci książek, filmów i manifestów. W ten
sposób stają się oni kolejnymi kontynuatorami w kontrkulturowej sukcesji
duchowych rebeliantów, których dzieło nie zostaje odrzucone na śmietnik
historii, ale eksploduje w ruchu anty korporacyjnego, kontrkulturowego

103
Zob. Hans Richter, Dadaizm, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986.

79
sprzeciwu, z jakim mamy do czynienia na Zachodzie od późnych lat ’80 (w
Polsce będzie to koniec lat ’90), realizującym się poprzez taktykę, zwaną
adbusting.104

* * *

Czuang-tsy, taoistyczny mędrzec, uważany za jednego z pierwszych


chińskich anarchistów wypowiedział kiedyś takie oto słowa: Kiedy ktoś
spadnie z wozu, może umrzeć, lecz jeśli jest pijany, to nie będzie cierpieć.
Jego kości są takie same jak innych ludzi, ale one inaczej reagują na to, co
się zdarza. Duch jego jest w stanie bezpieczeństwa. Natomiast on sam nie
ma świadomości, że jedzie wozem, ani że z niego spada. Nie jest
świadomy takich pojęć, jak życie, śmierć, strach i tym podobne, więc
kontakt z bytami obiektywnymi nie przysparza mu cierpienia. A skoro tyle
bezpieczeństwa może dać wino, to o ile więcej może dać
spontaniczność.105
W tej opowieści zawiera się niezwykła prawda o działaniu ludzkiej
psychiki, która może całkowicie uniezależnić się od świata zewnętrznego
poprzez wewnętrzną rewolucję. Przy zrozumieniu bowiem, że
rzeczywistość jest pewnym aktywnym związkiem, zachodzącym pomiędzy
świadomością, a jej przedmiotem, staje się ona konstruktem, który może
być zmieniany i dostosowywany do jednostkowych potrzeb, zależnie od
sytuacji. Taka interpretacja jest charakterystyczna dla kontrkultury i
zakłada oczywiście nietrwałość każdej wytworzonej przez człowieka
‘struktury osadzenia’, jak również magiczne możliwości pozwalające na
przeprowadzenie zmiany w jej porządku organizacyjnym, objawiające się
poprzez rewolucję czy też stopniową destabilizację jej punktów
zaczepienia. Każdy następny porządek staje się wtedy także punktem
wyjścia do utworzenia następnego…

104
Zob. Naomi Klein, No Logo, Wyd. Świat Literacki, Izabelin 2004.
105
Czuang-tsy, Słowa bez słów, Wyd. Rękodzielnia ARHAT, Wrocław 2003, str. 66.

80
W historii kontrkultury raz po raz zdarza się, że przechodzą do niej
jednostki mające wysoki status w oficjalnym porządku społecznym, często
o wybitnych osiągnięciach naukowych, społecznych czy artystycznych,
które wiedzione instynktem decydują się niczym Książe Gautama, na
odrzucenie wszystkiego, co posiadają, by nagle szukać tego, czego im
najbardziej brakuje – wewnętrznej spoistości. Robią to zaś poprzez
zupełnie nieoczekiwane działania!106
Jednym z najciekawszych przykładów takiej drogi jest Theodore
Kaczyński, słynny amerykański ekoterrorysta, a zarazem ideolog nurtu
głębokiej ekologii, nazwany przez FBI Unabomberem (skrót od dwóch
pierwszych celów jego ataków bombowych). Historia Kaczyńskiego jest
niezwykła, wychowany w miasteczku Evergreen nieopodal Chicago jako
trzecie pokolenie polskich imigrantów, w ekspresowy sposób zaliczał
kolejne szczeble edukacji, aby w wieku 16 lat stać się stypendystą
renomowanego Uniwersytetu Harvarda, na którym podjął wkrótce studia
matematyczne. Ukończył studia z wyróżnieniem nie wyróżniając się za to
szczególnie w życiu towarzyskim, aby rozpocząć studia doktoranckie na
Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor. Doktorat obronił rozwiązując bez
problemu skomplikowane zagadnienie matematyczne, z którym nie
potrafił sobie poradzić jeden z profesorów. W 1967 roku zaproponowano
mu profesurę na Uniwersytecie Berkeley w Kalifornii, gdzie zyskał opinię
wspaniałego naukowca, a szef wydziału widział w nim nawet przyszłego
kandydata do najwyższego wyróżnienia, przyznawanego w środowisku
matematycznym. Jednak, jak się później okazało, wewnętrzne
niezadowolenie z atmosfery panującej na uniwersytecie wciąż narastało,
jak też idąca z nią w parze krytyka wobec panującego establishmentu. W
1969, ku zaskoczeniu rodziny i władz uczelni, Kaczyński rezygnuje ze
swojej prestiżowej posady, aby odbyć kilka zagranicznych podróży i
osiedlić się koniec końców w 1971, w stanie Montana, nieopodal
miasteczka Lincoln. W miejscu tym, praktycznie odciętym od świata,
zakupił kawałek ziemi i wybudował sobie własnymi siłami prymitywną
chatkę, jak również założył przydomowy ogródek, w którym uprawiał

106
Zob. Alan Watts, Droga zen, Wyd. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2003.

81
warzywa narzędziami wykonanymi wyłącznie przez siebie samego,
świadomie rezygnując z dokonywania ich zakupu! Od tego momentu
zaczyna się drugie życie Thedore’a, które miało prowadzić od powrotu na
łono natury do bezwzględnego ataku na cywilizację przemysłową, co było
realizowane zarówno przez ataki bombowe, jak też prace krytyczne,
wśród których najsłynniejszym stało się streszczenie teorii Teda, znane
jako Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość107 albo Manifest
Unabombera.
Utrzymując się za około 200-300 dolarów rocznie (sic!) Theodore żył
jako pustelnik do drugiej połowy lat ’70, aby na chwilę powrócić do
cywilizacji i ponownie nawiązać kontakty z rodziną, co nie trwało jednak
długo, prawdopodobnie ze względu na odmienność światopoglądową
pomiędzy nim, a swoim bratem. Wkrótce po powrocie do swojej chatki w
Montanie, Unabomber uderza po raz pierwszy… 25. V 1978 r. na terenie
Uniwersytetu Illinois w Chicago zostaje znaleziona paczka, zaadresowana
do jednego z profesorów, której nadawca podpisuje się jako naukowiec z
pobliskiego Uniwersytetu Northwestern. Paczka zostaje odesłana
nadawcy, gdy ten jednak nie rozpoznając jej jako swojej oddaje ją w ręce
jednego z pracowników administracji, umieszczony w niej ładunek
wybuchowy eksploduje okaleczając go! Udana kariera Unabombera trwa
18 lat i pomimo wydania 50 milionów dolarów na jego odnalezienie,
zaangażowania 80 znakomitych naukowców oraz 150 agentów, mających
analizować sposób jego działania, zostaje ona złapany dopiero na skutek
donosu członków jego własnej rodziny, która rozpoznając podobieństwo
wydrukowanego w ‘The Washington Post’ manifestu do jego
wcześniejszych pism, postanawia skontaktować się z FBI! Po
kontrowersyjnym procesie (rodzina zdecydowała się zdradzić Teda tylko
pod warunkiem, że sąd nie orzeknie kary śmierci), Theodore Kaczyński
zostaje skazany na karę dożywotniego więzienia w 1997 (nie godząc się
wcześniej na przedstawienie go przez obronę jako osobę chorą
psychicznie).

107
Theodore Kaczyński, Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość – manifest
wojownika, Wyd. Inny Świat, Mielec 2003.

82
18 lat zamachów bombowych, w których ginie kilkanaście osób, a
kilkadziesiąt zostaje rannych, ujawnia totalną bezradność
skomplikowanego systemu masowej kontroli i społecznego monitoringu
do namierzenia jednej osoby działającej w wyjątkowo prosty sposób, nie
używającej wynalazków hi-tech, a swoje bomby konstruującej domowymi
metodami.
Ideologia Kaczyńskiego, wyłaniająca się z jego manifestu potwierdza,
że nie pisała go osoba niepoczytalna, a wręcz wysoce świadoma
konstrukcji współczesnego świata, posługująca się niezwykle logicznym
rozumowaniem i wysoce przemyślanymi argumentami. Oto wyjątek z jego
słynnego manifestu: W każdym technologicznie zaawansowanym
społeczeństwie los jednostki MUSI zależeć od decyzji, na które w
znacznym stopniu nie ma ona żadnego wpływu. Społeczeństwo
technologiczne nie może zostać rozbite na małe, autonomiczne wspólnoty,
ponieważ produkcja opiera się na kooperacji ogromnej liczby ludzi i
urządzeń. Takie społeczeństwo MUSI być wysoko zorganizowane i
MUSZĄ być podejmowane decyzje oddziałujące na ogromną liczbę osób.
Kiedy decyzja oddziałuje na np. milion osób, wtedy każda jednostka ma
średnio jedną milionową udziału w podejmowanej decyzji. W praktyce
zwykle wygląda to tak, że decyzje są podejmowane przez urzędników
publicznych, przedstawicieli korporacji lub specjalistów od kwestii
technicznych; nawet jeżeli ludność głosuje nad decyzją, to liczba
głosujących jest zbyt wielka, by pojedynczy głos miał znaczenie. Dlatego
większość jednostek nie jest w stanie wymiernie wpływać na poważne
decyzje oddziałujące na ich życie. Nie jest możliwy żaden sposób
rozwiązania tego problemu w technologicznie zaawansowanym
społeczeństwie. System próbuje ‘rozwiązać problem’ poprzez
zastosowanie propagandy mającej sprawić, by ludzie POŻĄDALI decyzji,
które zostały za nich podjęte; ale nawet gdyby to ‘rozwiązanie’ odniosło
całkowity sukces sprawiając, że ludzie czuliby się lepiej, byłoby to
poniżające.108

108
Tamże, str. 80.

83
W swojej pracy, w której wyraźne są inspiracje wieloma
wcześniejszymi, krytycznymi myślicielami kontrkulturowymi tj. Friedrich
Nietzsche, Henry David Thoreau, Max Stirner, Herbert Marcuse, Jacques
Ellul, Gary Snyder czy Aldous Huxley, Kaczyński ujawnia
bezkompromisowy stosunek wobec zdobyczy cywilizacji przemysłowej i jej
ideologicznej nadbudowy w postaci filozofii, etyki i mediów. Pokazując, że
jednostka ludzka jest coraz bardziej ograbiana ze swoich naturalnych
praw, a wolność jej wyborów kurczy się do minimum, wytacza wojnę
atakując w myśl swojej maksymy: ‘Uderzaj tam, gdzie boli!’, to co uważa
za główne spoiwo współczesnej cywilizacji, węzły komunikacyjne
utrzymujące zwartość i spoistość systemu kontroli, a szczególnie
jednostki pełniące w nim ważną rolę jako koordynatorzy istniejącego
porządku. Odżegnując się od lewactwa, które silnie w swoim manifeście
krytykuje, wykazuje że system posiada środki, za pomocą których
absorbuje on bezmyślne akty sabotażu i tym samym pożera energię, która
jest przeciw niemu obracana. Formułuje też kilka praw rządzących
rozwojem cywilizacji, które określa mianem ZASAD: ZASADA PIERWSZA.
Jeżeli dokonuje się małej zmiany, która wpływa na długookresowy trend
historyczny, efekt tej zmiany prawie zawsze będzie krótkotrwały – ogólny
trend szybko powróci do swego pierwotnego stanu. (Przykład: ruch
reformatorski powołany w celu oczyszczenia społeczeństwa z politycznej
korupcji odnosi trwałe efekty; prędzej czy później reformatorzy rozluźnią
nacisk i korupcja rozwinie się ponownie. Polityczna korupcja ma
tendencję do pozostawania na stałym poziomie lub powolnej zmiany wraz
z ewolucją społeczeństwa. Skuteczne polityczne zmiany na lepsze byłyby
powszechne tylko w zestawieniu z szeroko zakrojonymi przemianami
społecznymi; MAŁA zmiana w społeczeństwie nie wystarczy). Jeżeli
drobna zmiana w długookresowym trendzie historycznym wydaje się mieć
charakter stały, dzieje się tak dlatego, że owa zmiana działa w tym samym
kierunku, w którym trend już zmierzał, a więc trend nie zmienił się, lecz
tylko został nieco przyspieszony.
Pierwsza zasada jest niemal tautologią. Gdyby trend – mimo małych
zmian – nie był stabilny, raczej błądziłby przypadkowo, niż podążał w

84
określonym kierunku; innymi słowy, nie byłby wcale długookresowym
trendem.
ZASADA DRUGA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej, by
na stałe zmieniła długookresowy trend historyczny, wtedy zmienia się
również społeczeństwo jako całość. Innymi słowy, społeczeństwo jest
systemem, w którym wszystkie elementy są ze sobą powiązane i nie
można trwale zmienić żadnej ważnej części bez wywołania zmiany
również w innych jego częściach.
ZASADA TRZECIA. Jeżeli dokonuje się zmiany wystarczająco dużej,
aby odwrócić długookresowy trend, to konsekwencje dla społeczeństwa
jako całości nie mogą być zawczasu przewidziane (Chyba, że
poszczególne inne społeczności przeszły przez taki sam proces zmian – w
tym przypadku można na gruncie empirycznym przewidzieć, że następna
społeczność, która przejdzie przez taki sam proces prawdopodobnie
doświadczy podobnych konsekwencji).
ZASADA CZWARTA. Nowy rodzaj społeczeństwa nie może zostać
zaprojektowany na papierze. Oznacza to, że nie można zaplanować nowej
formy społeczeństwa zawczasu, później ją ustanowić i oczekiwać, że
będzie funkcjonowała zgodnie z wcześniejszym planem.109
Mało ludzi przed Kaczyńskim sformułowało swoją krytykę w tak
jasny i przejrzysty sposób nie wahając się nazywać rzeczy po imieniu, tym
samym opowiadając się po drugiej stronie barykady, w krainie
kontrkulturowego buntu przeciwko wszelkim formom zniewalającym wolę
człowieka. Skrajne działanie Unabombera było w tym wypadku także
potwierdzeniem całego sposobu myślenia, systemu krytycznego, który
zbudował w oparciu o swój styl życia, całkowicie niezależny od wypustek
porządku społecznego, a więc tym samym jedyną konsekwentna formą
realizacji swoich tez i żądań, mogącą przedrzeć się do ropiejącego serca
machiny, z którą walczył!

* * *

109
Tamże, str. 73-74.

85
Jeśli mielibyśmy wskazać człowieka, który swoją działalnością życiową i
eksperymentami wpłynął na współczesną kontrkulturę najbardziej, z
pewnością byłaby to jedna osoba – Aleister Crowley. Ten wybitny
okultysta, mag, poeta, podróżnik, filozof i psychonauta, już za życia
określany jako ‘najbardziej zwyrodniały człowiek na ziemi’, w swoich
pismach i czynach okazał się być niezwykle wyczulony na to, co miała
przynieść przyszłość przewidując wiele z rzeczy, które dopiero miały
nastąpić, dając wielu z nim bezpośredni początek, a dla innych będąc
bodźcem.
Wychowany w skrajnie protestanckiej rodzinie, należącej do
fanatycznej sekty Braci Plymouth, Aleister od dzieciństwa stykał się z
‘ciemną stroną’ chrześcijaństwa. W myśl ideologii sekty, członkowie jego
rodziny posługiwali się dosłowną interpretacją Biblii jako słów samego
Ducha Świętego, głosili powszechne kapłaństwo, wierzyli w boskość
Chrystusa i oczekiwali jego ponownego nadejścia; nade wszystko jednak
odcinali się od świata zewnętrznego i starali się utrzymywać kontakty
tylko między sobą. Dom Crowleyów stanowił miejsce ich spotkań
towarzyskich, które zawsze przeradzały się w nabożeństwa, bądź dysputy
religijne. Młody Aleister większość czasu spędzał na lekturze Biblii pod
bacznym okiem ojca. A kiedy ten wyjeżdżał w kraj głosić słowo boże,
dostawał się pod kuratelę nienawistnej mu matki, która nazywała go
apokaliptyczną Bestią 666.
Kiedy umarł jego ojciec, paranoicznie obwiniany przez matkę za jego
śmierć, dostał się pod skrzydła opieki swojego wuja, który dalej starał się
kształcić go w ‘religijnej atmosferze’ nie pozwalając na żadne wychylenie
od normy poprzez blokowanie wszelkiej możliwości swobodnego rozwoju
intelektualnego młodzieńca. Tyrania wuja okazała się jednak niczym w
porównaniu z metodami wielebnego Champneya, prowadzącego w
Cambridge szkołę dla chłopców, których ojcowie należeli do Bractwa, a do
której młody Crowley został oddany. W przybytku tym chłopak dowiedział
się jeszcze więcej na temat bożego miłosierdzia dzięki mieszance
modlitwy i kary chłosty, którą stosowano jako główną terapię na
wyczyszczenie duszy z pokus zmysłowych. Po pewnym czasie chłopca,

86
chorego na nerki, rozstrojonego psychicznie i wycieńczonego fizycznie od
kar cielesnych przeniesiono do szkoły w Malvern, gdzie znęcano się nad
nim ze względu na zły stan zdrowia.
Wzrastający w takiej atmosferze Crowley nie tylko nie
podporządkował się religijnemu reżimowi, ale nabrał do niego odrazy i
skrajnej wrogości, kiedy tylko natrafił na bardziej liberalny pedagogicznie
grunt, co przełożyło się w życiu późniejszym na antypatyczny stosunek do
religii chrześcijańskiej w ogóle. Niedługo potem otrzymał spadek po ojcu
wynoszący 40.000 funtów, co pozwoliło mu wreszcie realizować swoje
wewnętrzne pragnienia, jakimi były poezja, studia i podróże. W
międzyczasie Crowley stał się też wybitnym szachistą wygrywając nawet
pojedynek z późniejszym mistrzem Szkocji, a jego zainteresowanie
wspinaczką uczyniło go ponadprzeciętnym przedstawicielem tej sztuki.
Jednak to jego przygoda z magią i okultyzmem miała uczynić z jego osoby
legendę współczesnej mistyki i guru kontrkultury.
Crowley, do końca życia oddany naukom tajemnym i magii (dla której
ukuł specjalną nazwę ‘magija’, co miało wskazywać na jej tajemny
charakter i odróżnić ją od zwykłego kuglarstwa), napisał przez całe życie
mnóstwo książek traktujących o arkanach tej sztuki kontrolowania
rzeczywistości, dla której przyjął specyficzną definicję brzmiącą tak:
Magija jest nauką i sztuką powodowania zmiany zgodnie ze swoją Wolą.110
Kluczowym słowem dla jego całego systemu – zwanego Thelemą, jak też
życia, które prowadził, była zaś właśnie Wola; pojęcie wywodzące się z
mistycznego objawienia, którego Crowley doznał w 1904 r. w Kairze,
zapisanego pod postacią świętej dla thelemitów księgi, Liber AL vel
Legis111. Wola, czyli po grecku Thelema, jest u niego głównym
wyznacznikiem prawdziwej natury i mocy człowieka, drogowskazem
życiowym, jak też jedynym prawem, któremu na imię brak wszelkich
ograniczeń. Innymi słowy jest to wyznanie indywidualizmu i pragmatyzmu
na gruncie eksperymentalnego okultyzmu.
Droga absolutnej wolności, którą proklamowała Liber AL vel Legis,
była jednym z najpotężniejszych bodźców dla całej kontrkultury XX wieku,
110
Zob. Aleister Crowley, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków 1998.
111
Zob. www.okultura.pl/

87
która odbiła się zarówno wśród bitników i w ruchu psychedelicznym, jak
też w ruchu industrialnym i neopogaństwie, stając się poważnym
czynnikiem w erozji tradycyjnych, wywodzących się z kręgu judeo-
chrześcijaństwa i oświeceniowego racjonalizmu, pojęć jednostki,
społeczeństwa, życia, szczęścia i śmierci, czyli właściwie wszystkich
podstawowych filarów zachodniej cywilizacji. Jego maksymę: ‘Żyj
niebezpiecznie!’, przyswoili sobie wszyscy ci, których celem w następnych
dekadach stało się wyłamywanie muru ludzkich ograniczeń oraz
dokonywanie transgresji poza poznaną wersję rzeczywistości. Można
powiedzieć, że Wielka Bestia 666 stała się w ten sposób niejako
kontrkulturowym świętym wyznaczając swoim życiem kierunek, którym
podążyli inni śmiałkowie.
W jednym ze swoich najciekawszych dokumentów, noszącym
nazwę The Vision and The Voice, opisuje on jedną ze swoich magicznych
operacji, dzięki której osiągnął duchowe zrozumienie wszystkich ścieżek
duchowej gnozy na naszej planecie. Efekty opisuje on w następujący
sposób: Dzięki tym wizjom zaprowadziłem harmonię między wszystkimi
systemami doktryny magicznej. Symbolizm kultów azjatyckich, idee
żydowskich i greckich kabalistów, arkana gnostyków, panteon pogański,
od Mitry po Marsa, misteria starożytnego Egiptu, inicjacje eleuzyjskie,
saga skandynawska, rytuały Celtów i Druidów, tradycje meksykańskie i
polinezyjskie, mistycyzm Molinosa i islamu sklasyfikowałem tak, aby nie
było pomiędzy nimi sprzeczności. Dokonałem przeglądu całego minionego
Eonu, a każdy jego element poddałem zwierzchnictwu Horusa,
„zwycięskiego dziecka w koronie”, Pana Eonu zapowiadanego w Księdze
Prawa.112
Co nas jednak najbardziej ciekawi, to fakt że Crowley na
kilkadziesiąt lat wyprzedził tym samym globalizacyjne tendencje,
popularnego od lat ’70 XX wieku, ruchu New Age w dziedzinie
duchowości, który bazując jednak na uproszczonym synkretyzmie, nie
jest jednak w stanie poprzez powierzchowne łączenie odległych kulturowo
wątków, dosięgnąć poziomu wiedzy Crowleya, który studiowaniu

112
Zob. Gerald Suster, Dziedzictwo Bestii, Wyd. OKULTURA, Warszawa 2002, str. 59.

88
wszystkich tych systemów poświęcił całe życie osiągając w efekcie jedyny
w swoim rodzaju i całkowicie pozbawiony wewnętrznych sprzeczności
system magiczno-światopoglądowy, który dla współczesnych okultystów
jest wzorem do naśladowania.
Innymi słowy, Crowley wyprzedził wszelkie tendencje obecne dziś
przede wszystkim w elektronicznych mediach, które spinając odległe od
siebie fizycznie obszary geograficzne i kulturowe, zaprowadzają w
wizualnym dyskursie rodzaj ruchomej mozaiki, która zmienia naszą
mentalność poprzez nagłe rozwarcie ostrza percepcji, zachęcanego
jeszcze do ciągłego obserwowania, pochłaniania i przetwarzania tej masy
informacji, czego oczywiście żadna świadomość nie jest w stanie uczynić
ze względu na zbyt dużą jej dawkę, zmuszona tym samym do wytwarzania
reakcji obronnych. Jak potwierdza to wielu jego uczniów, sam Crowley był
człowiekiem niezwykłym i niepowtarzalnym, któremu większość z nich
zawdzięcza praktycznie całą swą, wysoko rozwiniętą osobowość, dla
której osiągnięcia drogę wskazał im właśnie ów wielki mag.
Crowley, jak sam twierdził, zapoczątkował pewien ruch
społeczno-światopoglądowy, zwany przez niego ‘nurtem 93’, a
którego zadaniem miałoby być niszczenie resztek panującego
paradygmatu, skazującego ludzi na bierne służenie krwiożerczemu
porządkowi, wymuszającemu stagnację duchową i powolne ograbianie
ludzkości z wszelkich jej zdobyczy: od kultury, po środowisko naturalne.
Nurt ten w zamian miałby wyzwolić w jednostkach wolę życia i wskazać
drogę w kierunku pojawienia się nadzwyczajnych perspektyw dla rozwoju
duchowego, który służyć miałby także rozwojowi całej kultury i w sposób
stopniowy oświecałby ludzkość. Zanim to jednak nastąpi, zadaniem tego
nurtu jest zniszczenie wszelkich resztek, które mogłyby zagrozić
wyłonieniem się w sposób czysty nowej ery ludzkości.
Według tego modelu, przeżywamy właśnie okres wstrząsów
duchowych i cywilizacyjnych, które są konieczne dla dalszej ewolucji
ludzkości i mają w sposób bezpośredni wykazać, że nie może być
porządku bez poprzedzającego go chaosu, na który składają się wojny,
okrucieństwa, korupcja, kłamstwa, degeneracja moralna i zwiększające

89
się poczucie alienacji i grozy. Crowley nazywa ten okres dziejów Eonem
Horusa. Poprzedzać go zaś miały dwa okresy: Eon Izydy i Eon Ozyrysa,
z których pierwszy miałby się charakteryzować indyferentyzmem
seksualnym i brakiem zorganizowanych instytucji społecznych oraz praw
moralnych, a drugi zaś powstaniem pierwszych ograniczeń moralnych,
kodeksów prawnych oraz represyjnych instytucji, z czym miałby
współgrać rozwój judaizmu i chrześcijaństwa, jako najbardziej tępiących
swobodę duchową systemów religijnych.
Crowleyowi także Europa zawdzięcza pierwsze obok wydawnictw
Towarzystwa Teozoficznego, pod przewodnictwem Heleny Bławatskiej,
pisma popularyzujące doktryny i ścieżki wyzwolenia pochodzące z
Dalekiego Wschodu (Japonia, Chiny, Tybet, Indie), dzięki którym
następuje niezwykły wzrost zainteresowanie tymi systemami, który
wywołuje w latach ’60, dzięki staraniom kontrkultury, prawdziwą
rewolucję paradygmatyczną w świecie Zachodu, która różnymi ścieżkami
całkowicie zmienia oblicze naszej kultury. Tak więc myśląc o globalizacji
duchowości, należy wrócić do jej przyczyn i początków, które spoczywają
w często cieniu oficjalnej historii, tam gdzie kiełkowała, chadzająca
dziwnymi ścieżkami myśl kontrkulturowa…

* * *

Jeśli weźmiemy do analizy typowe dla myśli europejskiej pojęcie życia


ludzkiego, które ukształtowało główny nurt kultury i wszelkie
wyobrażenia na jego temat, to musi nam się narzucić wniosek, że życie
jest dziwnym, pełnym cierpienia, niekontrolowanym wydarzeniem bez
przyczyny, na którego końcu czeka nas przerażająca śmierć. Taka wizja
rozpowszechniła się niewątpliwie dzięki religii chrześcijańskiej, która
przez wiele wieków była podstawowym fundamentem mentalności
społecznej kultury europejskiej. Kontrastuje z tą wizją życia pogląd, jaki
możemy wciąż znaleźć u społeczności pierwotnych, nie skażonych, jak

90
dotąd, europejskim nihilizmem i racjonalizmem, a jak się możemy
domyślić – z tego spojrzenia na życie i śmierć, będzie w wielkim stopniu
korzystać sama kontrkultura.
Jak pisze Maya Deren, wielka twórczyni kina eksperymentalnego,
antropolożka amatorka oraz mambo,113 dzięki której haitański kult voodoo
niezwykle rozpowszechnił się w Nowym Jorku: Żaden człowiek nigdy nie
był świadkiem chwili, w której rozpoczyna się życie. To w momencie kiedy
ono się kończy, jego granice, a przez to i ono samo, manifestują się
najwyraźniej. Śmierć, czyli kraniec, poza który życie nie sięga, nakreśla
pierwszą granice istnienia. Stąd też dla człowieka koniec jest początkiem:
warunkiem, dzięki któremu po raz pierwszy uświadamia sobie, że żyje.
Śmierć jest pierwszą i ostateczną definicją życia. Po fanfarze na cześć
początków kosmosu następuje główna fuga. Rozpoczyna ją lament
żyjących nad umarłymi; a głos, który rozprawia o podstawowych
sprawach: życiu, miłości i tworzeniu rodzi się z otchłani, podobnie jak
ciało powstało i ciągle rodzi się z głębokich mórz chaosu. Bohaterem
metafizycznej przygody człowieka, jego uzdrowicielem, odkupicielem,
przewodnikiem i strażnikiem jest zawsze trup. Jest on Ozyrysem,
Adonisem czy Chrystusem.114
Zanim rozwiniemy myśl zawartą w tej wypowiedzi, chcielibyśmy
wspomnieć kilka słów o samej jej autorce, która jest doskonałym
przykładem kontrkulturowego tworzenia życia poza sztywnymi kanonami
społecznego konsensusu i dokonywania kulturowej alchemii – wiązania
odległych geograficznie i kulturowo wątków duchowych w jedną,
wewnętrznie spójną całość. Maya Deren (wł. Eleonora Derenkowska)
została wychowana w rodzinie ukraińskich emigrantów, którzy podczas
rewolucji bolszewickiej w Rosji uciekli przed pogromem żydowskim do
Nowego Jorku, czemu towarzyszyły jeszcze sympatie trockistowskie ojca –
dodatkowy impuls, dzięki któremu rodzina młodej Eleonory szybko
zdecydowała się na wyjazd za Ocean. Ucząc się w Nowym Jorku, Genewie,
potem zaś znowu w Nowym Jorku, młoda Maya pogłębiała swoje pasje:

113
Tytuł noszony przez kapłanów-szamanów wuduistycznych płci żeńskiej.
114
Maya Deren, Taniec Nieba i Ziemi: Bogowie Haitańskiego Wudu, Wyd. A, Kraków
2000, str. 39.

91
taniec, film, poezję i językoznawstwo, aby ukończyć studia z tytułem M.A.
w filologii angielskiej. Mieszkając w Greenwich Village, poznawała
miejscową bohemę, w której żyli i tworzyli tacy wybitni artyści jak Anais
Nin, John Cage czy Marcel Duchamp. Dzięki tego typu kontaktom Maya
szybko zainteresowała się surrealizmem i eksperymentem w sztuce, aby
pod okiem wybitnej czarnej choreografki, Katherine Dunham,115 po raz
pierwszy poznać smak afro-karaibskich kultów opętania. Ślad ten
zaprowadził ją koniec końców na Haiti, gdzie wylądowała w 1947 r. wraz
z kamerą 16 mm, zapasem taśmy i intencją zrealizowania filmu
dokumentującego ekspresję wuduistycznych rytuałów. Wyjazd ten
skończył się trwającą do końca życia fascynacją jednym z najciekawszych
kultów religijnych naszej planety oraz bezpośrednim w niego
wtajemniczeniem, a także zaowocował prawdopodobnie najlepszym
filmem dokumentalnym na temat haitańskiego voodoo, jaki kiedykolwiek
nakręcono i z pewnością jednym z najlepszych dokumentów w historii
antropologii kulturowej i filmu dokumentalnego.
Maya Deren zakończyła swój niezwykle interesujący żywot na skutek
wylewu krwi do mózgu, który został spowodowany długoletnim
używaniem (czy też nadużywaniem) amfetaminy, popularnego od lat 50’
symulanta, dostępnego w owym czasie na receptę, potem zaś
zdelegalizowanego. Jednak jej śmierć nie wstrzymała bynajmniej
ogromnego impetu, wywieranego przez nią na całą kulturę podziemną, a
w szczególności na kino eksperymentalne, którego stała się wielkim
protoplastą i prawdopodobnie do dziś niedoścignionym wzorem.
Jej twórczość mocno oddziałała także na antropologię kulturową
dzięki jednej z najwybitniejszych książek napisanych w tej dziedzinie, pt.
Taniec Nieba i Ziemi: Bogowie Haitańskiego Wudu116, absolutnemu
majstersztykowi antropologii psychologicznej i tzw. szkoły totalnej
partycypacji, którego powstania doglądała dwójka znakomitych badaczy
amerykańskich: Gregory Bateson i Joseph Campbell. W jej życiu
szczególnie jasny jest związek pomiędzy humanistyką, sztuką
115
Na temat życia i twórczości Katherine Dunham zob.
http://www.eslarp.uiuc.edu/kdunham
116
Maya Deren, Taniec Nieba i Ziemi: Bogowie Haitańskiego Wudu, Wyd. A, Kraków
2000.

92
awangardową, a działalnością kontrkulturową, która stała się
ukoronowaniem wszelkich wcześniejszych osiągnięć w dziedzinie
twórczości ducha. To Maya Deren bowiem, jako pierwsza jednostka z
kręgu kultury Zachodu doznała też rytualnego opętania na gruncie
synkretycznego, czarnego kultu, całkowicie obcego oficjalnej, białej
kulturze, czego nie omieszkała także opisać w swojej książce.117
Wchodząc z pełną świadomością w kult pełen pierwotnych
wyobrażeń, korzystający z bezpośredniego kontaktu z potężnymi siłami
drzemiącymi w ludzkiej podświadomości, Maya Deren udowodniła tym
samym, że przewodnia myśl kontrkultury mówiąca o możliwości
duchowego działania ponad podziałami kulturowymi jest w gruncie rzeczy
możliwa, a tym samym może prowadzić także poprzez serię inicjacji do
transgresji i alchemicznych zaślubin świadomości z kosmosem –
ostatecznego celu rozwoju świadomości człowieka. Maya Deren dokonała
więc bezpośredniego połączenia pomiędzy własną kulturą, a kulturą
haitańską obalając tym samym popularne (choć nigdy nie potwierdzone
doświadczalnie) antropologiczne wyobrażenie o tym, że kultury są
względem siebie nieprzetłumaczalne i nieprzystające treściowo. Wiążąc w
swojej własnej praktyce duchowej życie ze śmiercią, podług własnej
intuicji i wskazań kultu, osiągnęła tym samym pełnię ekstatycznej mocy,
charakteryzującej wszystkie osoby oświecone, przez co uznawana jest za
jedną z ‘papieżyc kontrkultury’.
Wracając jednak do sprzeciwu, jaki kontrkultura wykazuje generalnie
wobec typowej, europejskiej antropologii – wizji człowieka jako
obdarzonego śmiertelnością, zarówno wobec jego wizji teologicznej, jak
też wobec materializmu oraz egzystencjalizmu w obu wersjach, można by
powiedzieć, że doświadczenie działaczy kontrkultury podkreśla
bezpośredni związek życia ze śmiercią oraz nieustającą ciągłość
pomiędzy nimi jako elementami tej samej ‘kosmicznej frazy’. Ten
punkt widzenia poza kontrkulturą występuje na ogół właśnie wśród
społeczności pierwotnych, a także w mistycznych szkołach Wschodu oraz
w tradycji europejskiej alchemii i wysokiej magii, gdzie akcentuje się

117
Tamże.

93
wzajemne wspomaganie obydwóch czynników, często personifikowane
poprzez hermafrodytyczne bóstwa, duchy, odzwierciedlające łączący ich,
wewnętrzny związek.
Jest oczywiste, że w ramach kultury, która oddziałuje na jednostkę
ludzką hamując wszelkie prawdziwe pragnienia, a domyślnie ustawia ją
także w szeregu ‘dyskursywnie urzeczywistnionych znaczeń’, nie jest
możliwe odkrywanie skrajności właściwych naturze ludzkiej, a co za tym
idzie jedyną szansą na duchowe urzeczywistnienie staje się całkowite
zerwanie z jej kanonem i przykazaniami. Bez tej wizji duchowego
urzeczywistnienia kontrkultura nie mogłaby zaś nigdy zaistnieć ani w
tym, ani w żadnym innym kształcie. Nie posiadając bowiem wyznaczonego
celu, nie umiałaby sformułować właściwej drogi do jego osiągnięcia,
której wyznaczenie jest możliwe za każdym razem poprzez cierpliwe
powtarzanie intuicyjnych eksperymentów.
Jak stwierdza w swojej słynnej audio graficznej prezentacji pt. How
To Operate Your Brain, dr. Timothy Leary: ‘Chaos jest z grunt dobry’.118
Rozwijając jego twórczą myśl mógłbym rzec, iż to, co gwarantuje nam
przeżycie jest wynikiem starań naszego umysłu, aby prześcignąć czy też
przechytrzyć odgórne próby nim zawładnięcia, co wiąże się z
kontrkulturową wizją chaosu jako wehikułu gwarantującego rozwój i
wzajemne zrozumienie. Z jednej strony bowiem chaos jest odgórnie
tworzonym systemem służącym alienowaniu ludzi z ich własnych
duchowych przybytków (giełda, wojny, problemy etniczne,
międzynarodowy przepływ kapitału, tele-zakupy), z drugiej jednak jest on
dla kontrkultury wciąż kosmiczną świadomością, której nie da się
całkowicie zawłaszczyć! Stąd więc także deklaracje piratów ery
elektronicznej, aby KOCHAĆ CHAOS! Miłość do chaosu jest bowiem
intuicyjnie utożsamiana z pragnieniem wyzwolenia świadomości
społeczeństw i jednostek spod kontroli wszechwładnej ośmiornicy
zapośredniczenia.

118
Cytując tutaj dłuższy tekst tej prezentacji: Tak, w przeciągu ludzkiej historii byli
ludzie: przywódcy religijni, przywódcy polityczni, którzy dawali wam rozkazy, którzy
dawali wam reguły i przykazania, ale chaos jest z gruntu dobry. Wyluzujcie się,
surfujcie po falach chaosu i uczcie się jak zmieniać kształt waszej własnej rzeczywistości
(…)

94
Jak pisze wielki hinduski mistyk, Rabindranath Tagore: Człowiek
może niszczyć i rabować, zbierać i mnożyć swe zbiory, dokonywać
wynalazków i odkryć, jednakże wielkim jest tylko przez to, iż dusza jego
ogarnia wszystko.119 To samo można by powiedzieć o wysiłkach
kontrkultury, która powierzając życie śmierci, w śmierci zaś znajdując
ziarna życia, wychwala na wszystkie strony radość i uroki żywota
uwolnionego spod perswazji społecznej, medialnych manipulacji i nic nie
znaczących, ulotnych dóbr, które zdaniem niektórych tłumaczy naszej
kultury są oznaką jej wysokiego szczebla rozwoju.
Działania bazujące na tej strukturze mogą być bez trudu zrównane z
działaniami o charakterze transgresyjnym, (za Bataillem)120
wykraczającymi poza ustalony porządek, tworzącymi własną
rzeczywistość… co zaś jednak najważniejsze, w kontrkulturze towarzyszyć
będą mu zawsze iskierki tego, co nazywa się oświeceniem. Stan
oświecenia jest często porównywany przez mistrzów różnych tradycji
duchowych do ‘nagłego wybuchu światła’, podczas którego umysł otwiera
się nagle na rzeczywistość, by wyjść z tego stanu z całkowicie odmienioną
osobowością. Temu stanowi niezwykłej ekstazy świadomości towarzyszy
zazwyczaj intuicyjne zrozumienie własnej natury, która staje się
nieodłączną częścią umysłu wszechświata lub jako nazywał to Abraham
Maslow, ‘świadomości oceanicznej’121. W tym jednym przebłysku
zrozumienia kryje się zaś, jak uważają ci, którzy tego doświadczenia
doznali, cała mądrość kosmosu – niezrozumiała całkowicie w każdym
innym stanie!

* * *

W bogatej historii kontrkultury bywają wypadki, kiedy poszukiwania


duchowe stają się czymś więcej niż realizacją teorii czy opisywaniem
119
Rabindranath Tagore, Sadhana, Wyd. Mefis, Gdańsk 1993, str. 23.
120
Zob. Georges Bataille, Erotyzm, Wyd. słowo:obraz:terytoria, Gdańsk 1999.
121
Zob. Abraham Maslow, W stronę psychologii istnienia, Instytut Wydawniczy PAX,
Warszawa 1986.

95
‘właściwego stanu rzeczy’. W tych wyjątkowych wypadkach stają się one
całkowitym ucieleśnieniem wizji wychodzącej z wnętrza jednostki, która
ogarnia całość jego życia tworząc mit nieprzejednanie walczący z
wyobrażeniowym wymiarem historycznym – będącym niejako symbolem
dominującej roli świadomości zbiorowej nad losem jednostki – poprzez
jego całkowite zniesienie i utworzenie w nim ‘ścieżki oświecenia’. Funkcją
tego mitu jest także zerwanie okowów racjonalizmu i sceptycyzmu,
właściwych nowoczesnej umysłowości, nastawionej na odbieranie
rzeczywistości wykreowanej ku jej biernej akceptacji, a co za tym idzie,
nie potrafiącej swego życia tworzyć na kształt bogów – duchowych
archetypów właściwych magicznemu postrzeganiu rzeczywistości.
Metaforycznie, można by nazwać owe działania ‘podróżami na
kraniec widnokręgu’ – wyznaczaniem nieskończonego wymiaru swojej
drogi, wyrażaniem swojej ścieżki w kategoriach kosmicznych,
proklamowaniem deklaracji nie uznawania żadnych granic dla rozrostu
swojej osobowości. Nie może być bowiem mowy o kreśleniu podziałek i
wyznaczaniu szufladek dla jednostki świadomej swego losu i
przeznaczenia, która tworzy sztukę bezpośrednio swym życiem, a
wszelkie ograniczenia zdaje się rozbijać w proch pustki, która jest ich
właściwym schronieniem…
Jednym z najznakomitszych osobników dających przykład takiego
podejścia do życia, był Arthur Cravan, uważany przez swoich przyjaciół za
dadaistę idealnego, który by w pełni zrealizować się jako człowiek,
poświęcił samego siebie… Udokumentowana działalność tego bohatera
kontrkultury sięga roku 1912, kiedy to zaczął on wydawać w Paryżu
pismo ‘Maintenant’, w którym w niezwykle błyskotliwy sposób mieszał z
błotem wszystkie możliwe zdobycze kultury wysokiej, w tym swojego
najbliższego przyjaciela, Roberta Delaunaya, dając tym samym wyraz
swoim skrajnie anarchistycznym i anty burżuazyjnym zapędom, jak
również realizując na serio obietnice awangardy. Przez pewien czas
Cravan chełpił się także włamaniem do sklepu jubilerskiego w Szwajcarii,
a zaopatrzony w fałszywe dokumenty tożsamości, podróżował nie bacząc

96
na toczącą się I Wojnę Światową po całej Europie, Stanach
Zjednoczonych, Kanadzie i Meksyku.
Aby obnażyć się jeszcze bardziej popełnił on w końcu siódmego
marca 1914 roku akt denuncjacji następującej treści: „Hochsztapler –
marynarz na Pacyfiku – poganiacz mułów – zbieracz pomarańczy w
Kalifornii – zaklinacz węży – złodziej hotelowy – kuzyn Oskara Wilde’a –
drwal w dziewiczych puszczach – były bokserski mistrz Francji – wnuk
kanclerza królowej (Anglii) – szofer w Berlinie – etc.”122
Ukoronowaniem jego dowcipu i woli walki było jednak wyzwanie na
pojedynek 23 kwietnia 1916 roku, mistrza świata w boksie wagi ciężkiej,
czarnego boksera, Jacka Johnsona, przez którego jednak został
znokautowany już w pierwszej rundzie. Innym razem rozebrał się do naga
w towarzystwie kobiet, które stawiły się na zapowiedziany przez niego
odczyt, by zostać w kajdankach wyprowadzony przez policję za obrazę
moralności. Arcyciekawe swe życie zakończył jednak dopiero, gdy
zdecydował się wypłynąć samotnie z Meksyku na małej łódeczce przez
rojące się od rekinów Morze Karaibskie zmierzając do Buenos Aires,
gdzie miał spotkać się ze swoją żoną, znaną poetką i malarką, Myną Loy.
Po tym wyczynie nigdy więcej nie natrafiono na żaden jego ślad, choć nie
wykluczone, że żyje wciąż gdzieś w Ameryce Południowej pędząc los
szalonego pustelnika.123
Jak pokazuje ten przykład, herosów kontrkultury często
charakteryzował pewien rodzaj ‘świętego szaleństwa’, zjednujący im
jednak niesłychany poklask wśród wszystkich istot obdarzonych wolą
życia prawdziwego, jak powiedziałby Witkacy, oraz poczuciem humoru.
Całkowite wyrzeczenie się tego, co w naszym społeczeństwie określamy
mianem ‘zdrowego rozsądku’ pozwalało takim osobnikom Jak Diogenes,
Czuang Tsy, Arthur Cravan, Antoin Artaud, William S. Burroughs, Neal
Cassady czy Ken Kesey, na podporządkowanie swojej wizji życia jedynie
własnej woli i duchowe realizowanie się na gruncie kontrkultury, która
znosząc wszelkie granice ludzkiego doświadczenia i nie uznając żadnych
przykazań moralnych ani norm społecznych czy kulturowych, dawała im
122
Hans Richter, Dadaizm, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986, str. 137.
123
Zob. tamże.

97
całkowitą i w pełni wystarczalną wolność w wyborze sposobu ekspresji
własnej jaźni.
Tego typu eksperymenty jak zatapianie się w przeżyciach
psychedelicznych i stanach transowo-deprywacyjnych, obnażanie
hipokryzji społecznej, wyklinanie kanonów moralno-etycznych oraz
łamanie niepisanych reguł pożycia społecznego z użyciem środków
bezpośredniego zagrożenie włącznie, a także świadome manipulowanie
modelami seksualno-personalnymi oraz przekraczanie uwarunkowań
własnego ciała, były i są dla kontrkultury ważnymi elementami
spajającymi osobowość w jedną całość poprzez wewnętrzną praktykę,
której części stanowią. Nie da się przy tym wyznaczyć jakiegoś jasnego i
spajającego w całość tą formację modelu praktyk, który byłby widoczny
jako kanon. Z tejże racji możemy mówić raczej o anty-kanonie, który
wyraża nie tyle oczywistą negatywność wobec wszelkich
zorganizowanych praktyk czy to społecznych, czy to religijnych, co raczej
proklamuje zamierzoną niejasność swojej drogi samo realizacji, mającą
chronić ją przed inwigilacją i profanacją. Świętość – pojęta jako
magiczna moc, jednocząca człowieka z wyższą rzeczywistością,
wyzwalana przy odkrywaniu nieznanych rejonów bytu – jest tu
bowiem najbardziej widocznym wyznacznikiem prawdziwości i szczerości
tych wysiłków.
Jednak potwierdzeniem poszukiwania w życiu świętości były przede
wszystkim fascynacje pierwotnym rytuałem, o których dawały znać
dalekie podróże… zarówno te odbywane w przestrzeni wewnętrznej, jak
też łączące się z odwiedzaniem odludnych terenów, odległych od
cywilizacji. Mamy tu wiele przykładów wybitnych jednostek, z których
część została już opisana przeze mnie wcześniej. Wśród tych, którym
jednak w równym stopniu należy się uwaga, znajduje się dwóch
dadaistów-bitników – eksploratorów zarówno przestrzeni zewnętrznej, jak
i bogactw strefy wewnętrznej – Brion Gysin i William S. Burroughs.
Obydwoje powiększyli duchowe dziedzictwo kontrkultury o niezwykłą
technikę artystyczno-magiczną, zwaną ‘the cut-up’ – polegającą na
swobodnym cięciu formalnych linii dyskursów słownych czy wizualnych,

98
przez co otrzymywało się alternatywny dostęp do treści je wypełniających
przy realizowaniu zarazem konceptu kontroli woli nad wytwarzanymi
przez umysł wyobrażeniami.124 Technika ta, jak wiele innych metod
powstałych w umysłach amerykańskich bitników, była wytworem
doświadczeń ze środkami enteogennymi i opiatami, które wprowadzając
umysł w alternatywny tryb funkcjonowania odsłaniają, jak sądzili,
‘prawdziwą naturę rzeczywistości’, w której nie przefiltrowane przez
analityczny umysł treści pozostają ‘cudownie rozproszone’ w pierwotnym
stanie chaosu – naturalnym stanem świata i umysłu.
Pierwszym rzecznikiem takiego postrzegania stanu, w jaki wchodzi
umysł pod wpływem środków enteogennych, był Aldous Huxley, który w
swoim słynnym, klasycznym eseju pisał tak: Na antypodach umysłu
jesteśmy mniej lub bardziej wyzwoleni z języka, przebywamy poza
systemem myślenia pojęciowego. W rezultacie nasza percepcja
przedmiotów wizyjnych posiada całą świeżość, całą nagość intensywności
doświadczenia, które nigdy nie było werbalizowane ani przekładane na
martwą abstrakcję.125
Pisząc o ‘antypodach umysłu’ Huxley ma oczywiście na myśli przeżycie
psychedeliczne, które jest wkroczeniem do nieznanej, opanowanej przez
mroki podświadomości części umysłu, a którą charakteryzuje przede
wszystkim NIEWYRAŻALNOŚĆ, przypominająca w swojej strukturze
sposób interpretacji rzeczywistości przez dziecko, które nie zostało
jeszcze wdrożone w struktury kulturowe poprzez wychowanie.
W przeżyciu psychedelicznym, którego badania, nieszczęśliwie dla
nauki, zostały w latach ’70 całkowicie zdelegalizowane przez większość
państw skupionych wokół ONZ, ze względu na przyjęcie przez tą
organizację rezolucji antynarkotykowej, która uniemożliwiała oficjalny
dostęp do środków enteogennych nawet naukowcom, ważną rolę grają
dwa czynniki: nastawienie (set) i otoczenie (setting), które w znacznym

124
Przykładem tego typu twórczości są książki i filmy Williama S. Burroughsa; z książek
szczególnie zob. William S. Burroughs, Nagi Lunch, Wyd. Prima, Warszawa 1995; oraz
William S. Burroughs, The Soft Machine, Flamingo, London 2001; z filmów zob. The cut-
ups (1953) oraz Towers Open Fire (1953).
125
Aldous Huxley, Drzwi percepcji. Niebo i Piekło, Wyd. Pusty Obłok, Warszawa 1989,
str. 23.

99
stopniu wpływają na jego treść, co pozwala doświadczonym
użytkownikom kontrolować po części stan tych przeżyć.126
Jednak dla bitników niewyrażalność doświadczenia
psychedelicznego łączyła się bezpośrednio z samym życiem, w którego
totalnym, kosmicznym strumieniu, była osadzona, a w którym roztapiały
się dyskursywne przeciwności rządzące językową rzeczywistością, do
której tak bardzo przywiązane było współczesne społeczeństwo, tak więc
wyprowadzali z niego oni szersze implikacje natury społecznej i
filozoficznej.
W swoich heretyckich eksploracjach przestrzeni wew-zew-nętrznej,
ci ‘wieczni podróżnicy’ porzucali język na rzecz czystego doświadczenia
życia, jego pustki i energii... podróż dająca poczucie wolności stawała się
w ten sposób podporą nowej mistyki, zaczątkiem przemiany mentalno-
duchowej, mającej w swoim czasie totalnie przeobrazić zbiorowe oblicze
społeczeństwa Zachodu.
Ich dziwne ścieżki poznania są doskonale ujęte w ich niezwykłych
książkach, będących zarówno oznaką geniuszu literackiego, jak też
swoistą kroniką ich drogi życia. W dziełach tych, pisanych przez takich
tuzów, jak Jack Kerouac, William S. Burroughs czy Gary Snyder przewija
się wyraźna świadomość, że ich własną kulturę toczy rak zgnilizny, a
puste maski sąsiadów z miejsca zajmowanego obok w autobusie są
ostatecznym efektem działania wirusa apatii. Mimo tego, nie rezygnują
oni z nadziei na ujrzenie twarzy tego narkotycznego spektaklu w jednym
ekstatycznym rozbłysku, ani ze znalezienia tajemniczej, spokojnej wyspy,
o której mówi buddyjska mitologia, dającej poczucie spełnienia swojej
ludzkiej misji. W swoich poszukiwaniach miażdżą oni klasyczne kanony
piękna, prawdy i osobowości, nie próbując idealizować świata, w którym
przyszło im żyć, będąc sobą we własnym szaleństwie, brudzie, szczerości i
pragnieniach, stykając się tylko z takimi wizjami, na jakie zasługują, nie
wymagając od ludzi niemożliwego, a mimo wszystko pozostawiając za
sobą wrażenie czasu odnalezionego w swojej własnej nieskończonej
naturze.

126
Zob. Stanislav Grof, Poza Mózg, Wydawnictwo A, Kraków 1999.

100
To charakterystyczne dla bitników, bycie 'wszystkim na raz',
prowadziło ich zarazem do bycia wszystkimi i do próbowania wszystkiego,
czego tylko da się spróbować. Świętość – ta kluczowa dla nich
kategoria – nie była bowiem dla nich chrześcijańską ascezą,
odmawiającą człowiekowi prawa do uciech, ale pan-ekstatycznym
stanem zatracenia się w przyjemnościach i nieprzyjemnościach
życia, jakby takim postępowaniem chcieli cytować oni starożytną Tao-Te-
Ching, w której napisane jest: (...) Dlatego człowiek powinien postępować
zgodnie z zasadami tao. Postępując zgodnie z tao, utożsami się z nim.
Jeśli mu się wiedzie, utożsamia się z powodzeniem. Jeśli mu się nie
wiedzie, utożsamia się z niepowodzeniem. Jeżeli utożsami się z tao, to
raduje się, osiągając je. Jeżeli utożsami się ze swoim powodzeniem, to
podobnie raduje się, osiągając je. Jeżeli utożsami się ze swoim
niepowodzeniem, to tak samo raduje się ze swojego niepowodzenia. (...)127
W myśl tej samej zasady, bitnicy przestali stawiać ostra granicę
pomiędzy tym, co jest rzeczywistością, a tym, co nią nie jest – w końcu
każda wielka wizja wymaga porzucenia kapelusza, z którego wyrasta.
Jeśli zaś życie w drodze jest ciągłym pasmem zmian, granice stają się
tylko słupkami pełniącymi bardziej funkcję estetyczną niż tradycyjną
funkcję nomotetyczną, zgodną z chrześcijańskim wartościowaniem
rzeczywistości jako odbiciem Logosu, transcendentalnego systemu
językowego nakładającego więzy semantyczne na poznanie, których
złamanie zrzuca w Otchłań, zrywa przyrodzoną więź z hipnotycznym
absolutem. Wyrwanie się z tej pułapki sprawia, że uwolnieni od bicza
bożego bohaterowie kreują wolność totalną, nie znającą dobra, ani zła. Im
większa zaś wolność, tym większa odpowiedzialność – życie bitników staje
się więc kosmicznym dramatem, w którym rządzą ślepe siły pragnień,
domagające się spełnienia, nie zawsze dające się między sobą pogodzić.
Ich życie zdaje się być w ten sposób spełnioną przepowiednią Nietzschego
o ‘duchach dostojnych’, który w swoich poetycko-filozoficznych frazach
sam przepowiedział ich nadejście...

127
Tao-Te-Ching, [w]: Literatura na Świecie, nr. 1 (186), R. 1987, str. 45.

101
Rozdział III
Po drugiej stronie Lustra?

„Gdybym założył szatę biskupią i mitrę, zadumał się,


i pochodził po ulicy, to ludzie zaczęliby mi się kłaniać,
padać na kolana i próbowaliby całować w rękę albo
nawet w dupę i za chwilę byłbym już biskupem.
W pewnym
sensie. Co to właściwie jest tożsamość?”

– Philip K. Dick, Przez Ciemne Zwierciadło –

„W krainie umysłu to, co uważa się za prawdę, jest nią


lub staje się prawdą w granicach wyznaczonych przez
doświadczenie. Granice te są z kolei następnymi
przekonaniami, które należy przekroczyć.
W krainie umysłu nie ma granic.”

– John C. Lilly, The Center of the Cyclone –

“Niczego nie zazdroszczę Stwórcy, ale niechże mi on pozwoli


spływać rzeką mego przeznaczenia, wśród rosnącego szeregu
wspaniałych zbrodni. W przeciwnym razie, wznosząc do wysokości
jego czoła spojrzenie wybuchające gniewem wobec każdej przeszkody,
uświadomię mu, że nie jest jedynym panem wszechświata i że wiele
zjawisk, stwierdzonych przez głębszą znajomość natury rzeczy,
świadczy na korzyść tezy przeciwnej i stanowczo przekreśla wiarę
w trwałość jedynej władzy.”

– Lautreamont, Pieśni Maldorora –

102
Rozwijając problematykę kontrkulturowych ścieżek poznania – praktyk,
wizji, teorii i eksperymentów tej formacji – nieuchronnie natrafiamy na
punkt, w którym najważniejszym pytaniem dla badacza staje się ich
realizacja na płaszczyźnie społecznej praxis, którą jak głoszą często sami
przedstawiciele kontrkultury, mają zmieniać, przekształcać, rozpraszać i
podkopywać. Pytanie to możemy rozbić na dwie części, na ogólne pytanie
o skuteczność tych technik i teorii w zmianie paradygmatów kulturowych,
oraz bardziej szczegółowe pytanie o ich wpływ na poszczególne sektory
kultury głównego nurtu – co w ostatecznym sensie może nam dostarczyć
najistotniejszych informacji o działalności kontrkultury, jak też dać wgląd
w zasięg kontrkulturowej batalii. Bez rozważenia tej problematyki, nie
będziemy bowiem w stanie prawidłowo ocenić znaczenia całej formacji,
jak też dotknąć uważniej sensu wypracowanej przez nią metodyki walki z
kulturowymi formami przymus.
Poniżej postaram się zatem, nakreślić drogi, którymi
kontrkulturowe idee przedostają się do kultury głównego nurtu, gdzie
zostają przystosowane przez system kontrolny do potrzeb meta rynku
wyobrażeń społecznych, co w pewnym sensie pokazuje/obnaża cały
system koordynacji działań i obiegu informacji w kulturze, który
konieczny jest do stałego przetwarzania przez nią impulsów wejściowych,
tworzących podbudowę/bazę jej zasadniczej funkcjonalności. W tym
sensie (mówiąc o otwartym obiegu kultury) nie będzie przesadą, jeśli
napiszę, iż kontakt metaforycznej ‘administracji pragnień’ z równie
metaforycznymi ‘piratami przestrzeni’, jest zawsze pewną grą o sumie
dodatniej, w której mimo wojennej taktyki, panuje rodzaj specyficznej
miłości, pojętej jako swoiste, alchemiczne przyciąganie się
przeciwieństw... skrajności tym samym nie znoszą się wzajemnie, ale
dopełniają swoje oczywiste braki, wynikające z podstawowych
jednostkowych i systemowych ograniczeń! Treść tej dychotomii
interpretuję więc jako wewnętrznie zgodną strukturę, która pomimo tego,
iż nie posiada cech racjonalnego systemu, może zostać zinterpretowana
jako swoista, ‘taoistyczna dialektyka’ – gra kulturowa, uwarunkowana
wewnętrznymi cechami natury ludzkiej.

103
Nie ulega zatem według mnie wątpliwości, iż pomimo tego, że
obydwie strony (pojęte jako grupy sprzecznych interesów) są wobec
siebie krytycznie lub nawet wrogo nastawione, zachodzi tutaj ‘gorąca
fuzja’, w której grają rolę także czynniki nieprzewidywalne i nie dające się
ani dyskursywnie określić, ani podporządkować. TWÓRCZY CHAOS jest
chyba najbardziej adekwatnym określeniem!

* * *

O ile eksperymentalna realizacja pomysłów na ulepszenie życia


zbiorowego była zawsze jednym z największych marzeń kontrkultury, a
wiele z tych prób – nawet jeśli obliczonych na małą skalę lub też jako
projekt do zrealizowania w dalekiej przyszłości – poszerzyło w sposób
niezwykły naszą znajomość natury ludzkiej oraz wiedzę na temat
interakcji jednostek poddanych presji społecznej, to uważnemu badaczowi
nie sposób nie zauważyć, iż wiele z tych odkryć w postaci metodologii
psychologicznych, socjotechniki, warsztatu medialnego, technik
marketingowych, środków wyrazu artystycznego etc., przedostało się do
arsenału manipulacji systemu kontrolnego i stało się w ten sposób
przeciwieństwem pierwotnej idei, jakiej miało służyć. Fakt ten wyjaśnia
przy okazji moją tezę, iż kontrkultura i kultura głównego nurtu są ze sobą
wzajemnie splecione poprzez tworzone przez siebie kanały
komunikacyjne, które jednak działają rzecz jasna w obie strony.
Pojęcie systemu kontrolnego jest tu jednak kluczowe dla
zrozumienia, że aby procesy przetwarzania wyobrażeń psychicznych
włączyć w zorganizowany paradygmat sterowania kulturą, należy
stworzyć jakikolwiek rodzaj platformy, rozdającej na poziomie meta
transmisji spójne komunikaty,128 mogącej w ten sposób kontrolować ich
wyjściowe wytwarzanie i przetwarzanie. W ten sposób (jeśli ma działać z
meta poziomu), system kontrolny nie posiada cech osobowych przyjmując
je jedynie w swoich memach, a działa przede wszystkim jako
128
Jak uważam bowiem, na poziomie percepcji komunikaty te mogą być sprzeczne nawet
całkowicie tak, że nie jesteśmy na pozór w stanie zaobserwować jednego źródła ich
pochodzenia. Niezbędna nam jest tutaj definicja wielopoziomowego działania ‘systemu
kontrolnego’.

104
ponad(wewnątrz)osobowa matryca, docierająca w ten sposób ze swymi
przekazami do każdej jednostki posiadającej przynajmniej prymitywny
(choćby sensualny) aparat poznawczy. Nie zakładam jednak jego
transcendencji, ale przyjmuję jego strukturalną naturę jako immanentnie
wpisaną w umysł ludzki, a być może (hipotetycznie) nawet w ludzki
metabolizm.
W tym kontekście, te pierwotne, kontrkulturowe idee, które zostają
przedefiniowane w myśl efektywności zarządzania ludzką świadomością
przez system kontrolny, możemy określić jako potencjalnie wrogie, przez
co obłaskawienie ich staje się najlepszą szansą na zrobienie z nich użytku.
Idee te, posiadające często futurystyczne charakter, mają tym samym
niezwykłą wagę w toczonej przez kontrkulturę wojnie informacyjnej
wyjaśniając tym samym, że jest to futuryzm silnie osadzony w
kontekście reformizmu czy też rewolucjonizmu społecznego, a więc
specyficzna, wyobrażeniowa narracja nakierowana na wywoływanie
wymiernych, rewolucyjnych efektów. Czy więc będzie to jedynie
pobudzenie wyobraźni, czy też zajdą dzięki niej pewne zmiany duchowe
lub społeczne, twórcza działalność kontrkultury łamie w ten sposób
‘zmowę niemożności’ i znajduje sobie drogę do robienia użytku z
nieskończonych zasobów ludzkiego umysłu i prowadzenia dyskursu
duchowego sprzeciwu – co możemy przynajmniej częściowo
zinterpretować jako powoływanie do życia działania magicznego.
Wytwarzanie alternatywnego sposobu interpretacji, który poprzez
tworzenie przyszłości TERAZ, wydziera ją z rak dyskursu oficjalnej
historiografii przekształcając na swój własny sposób, jest dla kontrkultury
sposobem do ponownego rozbicia ram paradygmatu ograniczeń i drogą
do ponownego ‘zaczarowania świata’. Ten sposób traktowania i
przetwarzania informacji jest dość charakterystyczny dla tej formacji,
która w formule nominalnie będącej skrajnym relatywizmem,
podbudowanym magicznym wolicjonalizmem, odnalazła sposób na walkę
z niesprzyjającymi interpretacjami czy też tunelami rzeczywistości,
tworzonymi wokół niej. Dobrze określa to Robert Anton Wilson pisząc w
jednej ze swoich książek następujące słowa: Cokolwiek się z tobą dzieje,

105
zawsze znajdujesz się w tunelu rzeczywistości, który jest synergicznym
wytworem wewnętrznego i zewnętrznego środowiska (nastawienia i
otoczenia). Nie tworzysz „własnej rzeczywistości”, jak nam to wmawia
popmistycyzm, lecz masz na nią znaczny wpływ poprzez jej oceny i
nadawanie „znaczenia” temu, co się dzieje. Jesteś bardziej wolny niż się
to tobie wydaje, i możesz to sobie uświadomić podczas
eksperymentowania z odmiennymi tunelami rzeczywistości i nagłą
zmianą świadomości.129
Jako możemy wywnioskować ze słów samego Wilsona, te
futurystyczne wizje, które były świadectwem kontrkulturowej
pomysłowości nie brały się więc znikąd, ale z eksperymentów z
poszerzoną świadomością.130 Ponadto były one zawsze specyficzną formą
dialogu z kulturą głównego nurtu, którą w ten sposób ośmieszały, a także
wykazywały jej sprzeczności i niedorzeczności.
Rozwijając znaczenie eksperymentów z odmiennymi stanami
świadomości (OSS), należy podkreślić, że napotykamy tu następny
problem, który jest dla kontrkultury kluczowy, a mianowicie pytanie o
wolność ludzką w sferze oddziaływań społecznych, a także o prawdziwy
obraz ludzkiej natury, nie poddawany manipulacji ideologicznej! Szukanie
odpowiedzi na to pytanie jest oczywiście główną motywacją do
przeprowadzania eksperymentów na własnym umyśle, jak też do
eksperymentowania ze społeczeństwem jako pewną sumą ‘oczywistych
motywacji’, a więc gruntem naturalnie przystosowanym do
przeprowadzania transgresji, czyli wykraczania poza poznany porządek,
w sensie duchowym i kulturowym.131 Jeśli jednak mamy wskazać na
najbardziej oczywiste zastosowanie kontrkulturowego futuryzmu, to
musimy się także skupić na dziwnym połączeniu, jakie tworzy sztuka z
życiem społecznym lub też na inspiracji, jaką czerpie sztuka z życia
społecznego, która staje się w ten sposób dla niej najbardziej istotnym

129
Robert Anton Wilson, Sex, narkotyki i okultyzm – podróże poza granice świadomości,
Wyd. Graffiti BC, Toruń 2002, str. 24.
130
Na temat eksperymentów psychologicznych z poszerzoną świadomością zob. przede
wszystkim Stanislav Grof, Obszary nieświadomości – Raport z Badań nad LSD, Wyd. A,
Kraków 2000.
131
Zob. Georges Bataille, Erotyzm, Wyd. słowo:obraz:terytoria, Gdańsk 1999.

106
odniesieniem (co zostało już poniekąd poruszone w rozdziale
poprzednim).
W swojej, uważanej za ‘łabędzi śpiew’, ostatniej książce, Wyspa132,
kreślącej losy alternatywnego społeczeństwa z punktu widzenia przybysza
z zewnątrz, Aldous Huxley wypowiada ustami jednego ze swoich
bohaterów następujące słowa: – U nas nie ma Alcatrazów – powiedziała –
nie ma Billy Grahamów ani Mao Tse-tungów, ani Madonny z Fatimy.
Żadnego piekła na ziemi i żadnych chrześcijańskich obiecanek w niebie
ani komunistycznej nagrody w dwudziestym drugim wieku. Po prostu
mężczyźni i kobiety ze swoimi dziećmi, próbujący zrobić możliwie
najlepszy użytek z „tu i teraz”, zamiast żyć gdzie indziej, jak to wy w
większości czynicie, w jakimś innym czasie, w jakimś innym, przez siebie
wyimaginowanym wszechświecie. I to naprawdę nie nasza wina. Jesteście
zmuszeni żyć w ten sposób, ponieważ wasza teraźniejszość jest tak
frustrująca, bo nigdy was nie nauczono, jak zasypać przepaść pomiędzy
teorią i praktyką, między tym, co sobie obiecujecie na Nowy Rok, a tym,
jak się zachowujecie naprawdę.133
Cytat ten odsyła nas przede wszystkim do fascynacji kontrkultury
systemami bezpośredniego doświadczenia duchowego tj. ZEN, tantra,
joga czy szamanizm, w których efekt zwrotny w postaci zwiększonej
wrażliwości na dobro drugiego człowieka, jest wynikiem zwiększonej
świadomości jednostki, jaką ta zyskuje dzięki praktyce duchowej przez
siebie uprawianej! Zachodzi tu dla kontrkulturowych myślicieli i działaczy
pewien ścisły związek pomiędzy stanem umysłu jednostki, a stanem
kultury, w której ona bytuje, a zatem jako wniosek logiczny wysuwa się
także postulat dbałości o świadomość jednostki, aby ten mógł przynieść
pozytywne skutki społeczne. Innymi słowy podstawę rozwoju kultury
w pożądanym kierunku widzi się w rozwoju ŚWIADOMOŚCI
JEDNOSTKI.
Awangarda społeczna, wywodząca się z tego rodzaju,
kontrkulturowego myślenia, w swojej działalności wyraźnie rozwija to
kluczowe dla siebie przekonanie eksperymentując symultanicznie z
132
Aldous Huxley, Wyspa, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 2004.
133
Tamże, str. 135-136.

107
rozwojem wewnętrznym (duchowym, jednostkowym) i zewnętrznym
(społecznym, kulturowym) próbując doprowadzić do takiego stanu rzeczy,
w którym obydwa źródła rzeczywistości będą się wzajemnie wspomagać
w rozwoju, a jedno będzie gwarantem drugiego. Wizje utopijnych
społeczeństw przez nią wytworzone stają się w ten sposób projektami na
przyszłość, do zrealizowania tylko w wypadku wypełnienia warunku
podstawowego, jakim jest przeniesienie punktu ciężkości kultury na
problematykę duchową! Te niezwykłe na pozór pomysły, wychodzące ze
skrajnego poczucia niespełnienia w obecnym systemie społecznym,
trawionym przez wszelkie możliwe mankamenty tj. korupcja, chciwość,
egoizm, bieda, krótkowzroczność, organy represji, wojny etc., były bardzo
często bezpośrednią odpowiedzią dla tego paradygmatu, mającą
wstrząsnąć jego podstawowymi – uważanymi za fałszywe – założeniami.
O ich niezwykłym wpływie na świadomość systemowego
establishmentu może świadczyć fakt, że pomysły te stawały się nierzadko
zaczątkiem eksperymentów na polu militarnym, społecznym, politycznym
i psychologicznym, a więc w sektorach kultury opatrzonych wyjątkowo
wysokim priorytetem dla funkcjonalnego zarządzania całym systemem
kontrolnym. Dobrym przykładem jest tutaj eksperyment dr Philipa
Zimbardo, przeprowadzony na początku lat ’70, w Palo Alto, polegający
na podzieleniu studentów na dwie grupy: więźniów i strażników, którzy
następnie odgrywali realny kontekst sytuacyjny, jaki zachodzi w
prawdziwym więzieniu. Eksperyment został przerwany po około tygodniu,
kiedy okazało się, że obydwie grupy w pełni utożsamiły się ze swoją rolą i
przestały dostrzegać granicę iluzji posuwając się do zachowań
brutalnych, zagrażających życiu. Przykład ten jest o tyle istotny, że dr
Zimbardo posiłkował się w swoim eksperymencie całym dziedzictwem
rewolucji psychedelicznej lat ’60, które zdjęły z człowieka maskę
niewinności ukazując go jako wielopoziomowy konstrukt społeczny.
Z drugiej strony kontrkulturowa ‘taktyka pasożyta’ przynosiła
niezwykłe korzyści w eksploatacji tych sektorów w celu wykorzystania ich
zdobyczy dla własnych celów, czego doskonałym przykładem jest
wywołanie przez kontrkulturę rewolucji psychedelicznej dzięki środkowi

108
LSD-25, który początkowo był traktowany przez Departament Obrony
Stanów Zjednoczonych jako potencjalna broń biologiczna w walce z
reżimem komunistycznym, z którym przeprowadzano testy badawcze na
żołnierzach i ochotnikach-cywilach (o czym pisałem szerzej w rozdziale
pierwszym).134
O ile historia myśli utopijnej sięga pierwszego poczucia
niezadowolenia, jakiego zaznał człowiek egzystujący w zorganizowanym
systemie społecznym, to historia eksperymentowania z tego rodzaju
ideami sięga prawdopodobnie nie więcej niż dwóch-trzech tysięcy lat,
kiedy to na bliskim i dalekim wschodzie po raz pierwszy zaczęły się
pojawiać, znane nam cywilizacje urbanistyczne, oparte na hierarchicznej
organizacji społecznej, wymuszającej zorganizowany podział pracy. Wraz
ze wzrostem poziomu życia i sztywniejącym aparatem administracyjnym,
który ograniczał coraz bardziej naturalne swobody ludzkie, znane jeszcze
z trybu życia społeczeństw plemiennych, rósł też w siłę ‘anty systemowy
ruch oporu’ operujący na pograniczu religii, mistycyzmu i reformizmu
społecznego.135 Grupy działające na tym dziwnym, wewnątrz kulturowym
pograniczu, znane są nam z alternatywnej historii kultury szczególnie
jako sekty i ruchy heretyckie, które przez wieki będą gnębić system
kontrolny jako oczywisty barometr barier, jakie stawiają przed jednostką
ludzką.

* * *

Jednym z największych futurystów, szczególnie cenionych przez


kontrkulturę jako jej guru i święty geniusz, był nieżyjący już pisarz
amerykański, Philip K. Dick, którego liczne książki (opublikował 36
powieści i 6 razy tyle krótkich opowiadań!) zjednały mu rzesze
zwolenników na całym świecie. Jeśli mielibyśmy się odnieść do innego
wielkiego mistrza kontrkulturowej literatury, Friedricha Nietzschego i
zacytować jedno z jego bardziej znanych dzieł: – Człowiek jest linią
rozpiętą między zwierzęciem i nadczłowiekiem, linią ponad przepaścią.
134
Zob. Albert Hofmann, LSD, Moje Trudne Dziecko, Wyd. Latawiec, Kraków 2001.
135
Zob. Hakim Bey, Millennium, Wyd. Inny Świat, Mielec 2005.

109
Niebezpieczne to przejście, niebezpieczne podróże, niebezpieczne wstecz
spoglądanie, niebezpieczne trwożne zachwianie i zatrzymywanie się.136,
to twórczość Philipa K. Dicka z pewnością pasowałaby do tego cytatu jak
ulał.
Balansujący przez całe życie na granicy geniuszu, szaleństwa i
narkotykowego uzależnienia od meta amfetaminy, co w gruncie rzeczy nie
jest niczym niezwykłym dla wielkich jednostek, Dick posiadał poza
wszystkim, niezwykły dar postrzegania rzeczywistości i przelewania tego
punktu widzenia na karty swoich dzieł, dzięki czemu ludzkość miała
okazję zetknąć się z jedną najciekawszych idei ontologicznych, jaką tylko
mógł wymyślić ludzki umysł, swoistym leitmotivem – cyber-gnostyczną
wizją świata jako misternie uplecionej siatki iluzji, zagradzającej
człowiekowi drogę do poznania rzeczywistości prawdziwej.
Idea ta, którą Dick wyprowadził z obserwacji otaczającego go świata i
z niecodziennych wizji, które nawiedzały jego umysł, była w swojej istocie
pokrewna dualistycznemu gnostycyzmowi, wywodzącemu się z Bliskiego
Wschodu, czego sam jej twórca nie omieszkał później zauważyć, jednak
od samego początku swoją oryginalność zawdzięczała własnej twórczości.
Co jednak należy podkreślić to fakt, iż mimo swojego niecodziennego,
wizjonerskiego usposobienia, każdy spotkany przez niego psychiatra
nieodmiennie uznawał go za człowieka zupełnie zdrowego psychicznie i
nieprzeciętnie bystrego, jeśli chodzi o zmysł analizy rzeczywistości
wystawiając mu zwykle zupełnie normalną diagnozę.137
Aby tym bardziej podkreślić mistyczny charakter swoich objawień,
które częściowo stały się także kanwą trylogii powieściowej, jaką pod ich
wpływem napisał138, Dick opublikował niezwykle trudny – nawet dla
obytego w temacie czytelnika – liczący osiem tysięcy stron, traktat
gnostyczno-filozoficzny w formie maszynopisu, pt. The Exegesis, który do
dzisiaj pozostaje nie wydany w całości ze względów formalnych.139

136
Friedrich Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, Wyd. ANTYK, Kęty 2004, str. 10.
137
Zob. Lawrence Sutin, Boże Inwazje. Życie Philipa K. Dicka, Dom Wydawniczy REBIS,
Poznań 2005.
138
Trylogia ta składa się z powieści, Boże inwazje, Valis i Transmigracja Timothy’ego
Archera.
139
Częściowo został wydany jako In Pursuit of Valis, 1991.

110
Dużo na temat sposobu ekspresji, który uprawiał, wyjaśniają przy
tym jego własne słowa: Nie jestem powieściopisarzem, tylko
beletryzującym filozofem; swoje zdolności pisarskie wykorzystuję jako
narzędzie do wypowiadania mojego postrzegania świata. Istotą mojego
pisania jest nie sztuka, ale prawda.140
Jego śmiałe i niezwykłe wizje, którymi od lat ’50 obsypywał rynek
księgarski, nosiły często charakter przepowiedni na temat rzeczywistości
społecznej, w której przyszło mu żyć, należy tu szczególnie wymienić
technologie informatyczne, z jakimi mamy obecnie do czynienia na co
dzień oraz socjotechnikę informacyjną, pomagającą w zarządzaniu
skomputeryzowanym, odartym z naturalności społeczeństwem hi-tech. W
swoich książkach Dick nie tylko przewidział możliwość manipulacji
genetycznej na wiele lat przed możliwością sztucznego klonowania,
ogarniającą cały glob sieć informatyczną, publiczny, masowy monitoring
(w czym pokrewny jest Orwellowi), pęd do kolonizowania kosmosu,
tworzenie fałszywych wizerunków elity rządzącej za pomocą mediów, ale
także ciemną stronę kultury informacyjnej: informatyczną bombę,
rozerwanie podstaw tożsamości, automatyzację pracy oraz niezwykłą
popularność środków psychotropowych, pomagających współczesnemu
schizofrenikowi kontrolować coraz bardziej nieprzewidywalną
rzeczywistość.
W twórczości Dicka, niezwykle sugestywnie projektującej wizje
człowieczeństwa w realiach rzeczywistości rozbitej na tysiąc części,
przeszłość wyraźnie łączy się z przyszłością dokonując niemal
alchemicznej operacji, dzięki której bliskowschodnia, antyczna gnoza
projektuje nowe, cybernetyczne wszechświaty – raje i piekła epoki
informacji; a magiczna, znana od tysiącleci przez człowieka, sztuka
dywinacji czy też przepowiadania przyszłości nabiera zupełnie nowego
znaczenia w kontekście potęgi technologicznej i szybkiego rozrostu
obiegu informacji dookoła globu. Widząc dzisiejszą rzeczywistość, nie
sposób nie docenić rozmachu myśli Dicka, której wizjonerskość można by
niemal uznać za wykładnię teoretyczną jej kondycji. Dokonując
140
Zob. Lawrence Sutin, Boże Inwazje. Życie Philipa K. Dicka, Dom Wydawniczy REBIS,
Poznań 2005, str. 18.

111
metaforycznego porównania na temat twórczości Dicka, powiedziałbym iż
Nostradamus staje się w niej prorokiem i architektem nowego ładu
cybernetycznego, a komputer pisząc bajki otwiera im jednocześnie drogę
do urzeczywistnienia się w ludzkim ciele.
W jednej ze swoich najważniejszych książek, pt. Człowiek z
Wysokiego Zamku141, powikłane wątki i typową dla Dicka, tzw. narrację
‘wielokrotnego punktu widzenia’, spaja mistyczny, chiński system
dywinacyjny – I Ching.142 W dziele tym staje się on jedynym prawdziwym
narzędziem, będącym w stanie zapewnić komfort uzyskiwania nie
zafałszowanej odpowiedzi na temat natury rzeczywistości, w której żyją
bohaterowie książki, a którą starają się poznać pomimo dławiącego
niezależność myślenia reżimu okupacji niemiecko-japońskiej nad Stanami
Zjednoczonymi – efektu zwycięstwa w II Wojnie Światowej – bowiem akcja
książki osadzona jest w tzw. rzeczywistości alternatywnej. Bohaterowie
starają się przebić mur hipokryzji pomimo swoich słabości i silnego
umiejscowienia w chorym systemie społecznym doprowadzając do
realizacji wyrachowanych wyborów, uznanych przez siebie za słuszne,
których sens jednak koniec końców zostaje im odebrany i rozwarstwiony
powodując nieprzewidywalne skutki. Postaci opowieści są ze sobą
ponadto związane karmicznymi więzami, co jednak nie zaprzecza temu,
że świadomość losu każdej z nich jest różna, a wypełniane role
reprezentują sprzeczne interesy. Te karmiczne więzy realizują się w
gwałtownym pragnieniu przejrzenia na wylot kosmicznego spektaklu,
przebicie zasłon iluzji jest zaś równoznaczne z satori (oświeceniem).
Tajemniczym wysłannikiem prawdy, wiążącym rzeczywistość
przedstawioną w Człowieku z Wysokiego Zamku jeszcze skuteczniej niż I
Ching, mającym obudzić w bohaterach przezorność, jest jednak powieść
Utyje Szarańcza, pisana przez jednego z bohaterów, Abendsena, który z
powodu jej rewolucyjnego wydźwięku – książka głosi, że rzeczywistość
jest w istocie zupełnie inna, od tej postrzeganej na co dzień, a jej
iluzoryczność więzi ludzi, dopóki trzymają zamknięte oczy – ukrywa się
przed okupantami.
141
Philip K. Dick, Człowiek z Wysokiego Zamku, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1999.
142
Zob. I Ching czyli Księga Przemian, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1999.

112
Książkę tą, z powodu fascynującego przesłania, czytają wszyscy, od
dyktatora, po sklepikarza, choć oficjalnie jest przez reżim zakazana. Sam
jej autor ukrywający się początkowo w niedostępnym miejscu, w Górach
Skalistych (tytułowym ‘Wysokim Zamku’), strefie buforowej pomiędzy
granicą obydwóch sił okupacyjnych, który jednak koniec końców okazuje
się być zwykłą chatką w miasteczku Cheyenne, w stanie Wyoming. Autor
ów, do którego dociera u kresu opowieści jedna z bohaterek, Juliana, w
nadziei otrzymania odpowiedzi na to, co naprawdę jest rzeczywiste, sam
już jednak nie wierzy w to co w swojej powieści napisał popadając w
obłęd. Juliana jednak uzyskuje wgląd w prawdę z pomocą I Ching.
Poprzez Człowieka z Wysokiego Zamku przemawia typowa dla całej
twórczości Dicka, obsesja poszukiwania prawdy za zasłoną, utkaną z
wielu zachodzących na siebie, misternych siatek iluzji, które niczym
materia stworzona przez niegodziwego Demiurga więzi duszę, pragnącą
chwili wyzwolenia, która uczyni ją nieprzemijalną. Nie jest też zatem
przypadkiem, iż jak pisze Lawrence Sutin, największy biograf Dicka:
Najważniejszą inspiracją dla symbolu Wysokiego Zamku był Wyszehrad,
czeski zamek będący siedzibą husytów podczas ich powstania przeciwko
katolickiej dominacji w Świętym Imperium Rzymskim.143 Jak więc
widzimy, Dickowi nauczanie wielu chrześcijańskich sekt heretyckich, jak i
gmin gnostyckich, nie było zupełnie obce. Wiążąc te wpływy w jedną
całość poprzez swój żywot, jaki toczył w realiach szybko posuwającej się
rewolucji technologiczno-kulturowej, wytworzył jako pierwszy,
niepodważalny pionier to, co moglibyśmy nazwać cyber-gnozą lub tech-
gnozą. W myśli tej, technologia której używamy, jest dosłownie
duchem naszego świata! Tym samym dochodzi do mityczno-magicznego
przemieszania poziomów poznania i bytu, co sprawia że to, co duchowe
jest i materialne.
Wnioski podobne można zauważyć u innego wielkiego myśliciela,
Marshalla McLuhana, który żyjąc w tym samym czasie, co Dick, swoje
teorie budował na podobnym gruncie obserwacji. W swoich teoriach
twierdził on min., iż rewolucja komunikacyjna w XX wieku, która
143
Zob. Lawrence Sutin, Boże Inwazje. Życie Philipa K. Dicka, Dom Wydawniczy REBIS,
Poznań 2005, str. 153.

113
spowodowała niezwykły rozwój ‘elektrycznych mediów’, doprowadziła w
tym samym czasie, do zdominowania kultury przez kodowanie wizualne,
odnosząc się tym samym mniej lub bardziej świadomie do archaicznego
systemu hieroglificznego,144 a więc tworząc podstawy do interpretowania
tego wydarzenia poprzez kulturową pętlę czasoprzestrzenną – którą
wizjoner rewolucji psychedelicznej i techno-utopizmu, Terence McKenna,
eksplikuje z kolei jako Archaiczne Odrodzenie (Archaic Revival)145 –
można by postawić hipotezę, iż Dick był w swoich dziełach wyrazicielem
pewnej podświadomej tendencji paradygmatu kultury postindustrialnej,
mającego materialność wiązać z duchowością, co jako założenie implicite,
znajdziemy wyraźnie w kręgu oddziaływania formacji New Age.
Oczywiście nie znaczy to, że Dick był prekursorem New Age, ale jedynie
to, że jego niezwykłe wizje miały wielki wpływ na całe pokolenia
czytających go ludzi, którzy chcąc czy nie musieli przyswoić sobie tą
drogą nieco z kontrkulturowych zapatrywań na naturę człowieka i
rzeczywistości.
Bez wahania można by też powiedzieć, iż tą przemianę mentalności,
rewolucję w kulturze, która zaszła po 1968 r., wpłynęła właśnie
kontrkultura przysługując się jej na wielu frontach walki. Program takiej
wali był już bowiem gotowy przynajmniej od końca XIX wieku, kiedy to
mentalny grunt, na którym płynność tożsamości byłaby czymś
zwyczajnym i powszechnym, zapładniała treść znanego powiedzenia
Rimbauda, że ‘Ja to ktoś inny’, co otworzyło zarazem drogę do
wprowadzania tego postulatu w praktykę. Dick, jak zaś sam twierdzę, był
jednym z najznakomitszych wyrazicieli tej tendencji.
Zanim jeszcze Internet wraz z siecią satelitów oplótł nasz glob, w
jednym ze swoich największych dzieł, pt. Ubik146, stworzył on swoiste,
bezprecedensowe połączenie strukturalne pomiędzy rzeczywistością
transcendentalną, a psychologicznym polem oddziaływania pop kultury. W
książce tej dokonując przemieszania poziomów rzeczywistości (stanów
144
Będącego w powszechnym użyciu wśród społeczności Bliskiego Wschodu tj. Egipt,
Mezopotamia etc.; zob. Marshall McLuhan, Wybór tekstów, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań
2001.
145
Zob. Terence McKenna, True Hallucinations and The Archaic Revival, MJF Books,
New York 2003.
146
Philip K. Dick, Ubik, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1997.

114
snu, półsnu, transu i jawy), co osiąga wprowadzeniem niezwykle
oryginalnych środków narracji, ukazuje nam człowieka jako płynny
konstrukt, złożony z mieszanki pragnienia wolności, strachu przed
rzeczywistością i niemożliwości zapanowania nad wewnętrzną entropią.
W dziele tym, objawiającym typowo dickowską gnozę, tytułowy Ubik staje
się uprzedmiotowionym absolutem, który jako jedyny element układanki,
w którą wplątani są bohaterowi, jest w stanie zapewnić stałość punktu
odniesienia, poza którym panuje jedynie chaos i schizofreniczna
niepewność losu. O ile na kartach swoich powieści Dick wykłada swoje
wizje poprzez świat przedstawiony, w Tractates Cryptica Scriptura,
dodatku dołączonym do Valis, przedstawia swoje teorie bezpośrednio, z
których jedną z najciekawszych tez jest ta: Hipostaza to przyjmowanie
informacji za przedmioty. Zmiana układu przedmiotów to zmiana treści
informacji. Jest to język, którego rozumienie utraciliśmy.147
Gwoli wyjaśnienia, co Dick uznaje za hipostazę – gdyż mimo iż odnosi
się on w ten sposób do słownictwa teologicznego, znacznie wykracza poza
jego ramy – należy powiedzieć, iż nie jest to dla niego rzeczywistość
substancjalna w rozumieniu absolutnej istoty jednostkowego przejawiania
się, ale dwoista, holograficzna forma, dzięki której absolut daje się
poznać. Nie sposób nie zauważyć, że Dick rozumie hipostazę w sposób
gnostycki, który dla Kościoła katolickiego byłby herezją, ponieważ zakłada
swoisty przedmiotowy panteizm, którego cechą nie jest transcendencja,
ale swoistość objawienia w materialnej rzeczywistości. Dodatkowo
smaczku dodaje fakt, że hipostaza jest przez Dicka równocześnie
rozumiana jako całość i część. Sam Dick za taką jednostkową hipostazę
uznał różowy promień, który trysnął nań w 1974 r. z telewizora i
zaszczepił w nim metafizyczny ‘plazmat’, który dał mu narodziny z ducha i
uczynił go ‘homoplazmatem’ – świątynią absolutu. Według samego Dicka,
fakt ten jednak był niezwykle wazki, ponieważ jak sam uważał, ostatnie
homoplazmaty zostały wymordowane podczas zburzenia Świątyni
Salomona przez Rzymian w 70 r. n. e.

147
Philip K. Dick, Valis, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1998, str. 240.

115
Powikłana, dickowska gnoza jest zagadką nawet dla najbardziej
wtajemniczonych w arkana jego literackiej twórczości i w żaden sposób
nie daje się zinterpretować prostym kluczem. Sam Dick przez całe życie
starał się, jak na mędrca przystało, relatywizować i podważać swoje wizje,
tak aby oczyścić je z projekcji i niepotrzebnych elementów, co koniec
końców i tak mu się nie udało. Jak wiadomo też oficjalnie, do końca życia
korzystał z porad I Ching, co czynił też inny wielki mędrzec, Carl Gustav
Jung.

* * *

Jak wynika z powyższych rozważań, nie ma dla mnie sensu opisywanie


działań kontrkulturowych bez wspominania o konkretnych technikach
oraz przełomowych ideach, dzięki którym poszczególne, wybitne jednostki
z nią związane, dokonywały wyłomów w murze kultury, aby często dojść w
ten sposób do problemu percepcji, czy też świadomości samej w sobie
znacząco poszerzając jej pole (co zostało już przez mnie przynajmniej
częściowo opisane w rozdziałach poprzednich). Jeśli jednak pomiędzy
kontrkulturą, a kulturą głównego nurtu zachodzi, jak zakładam w tej
pracy, pewien szczególny związek, to nie ma innej możliwości jak mocno
podkreślić, że techniki te (jak również wizje dające im prawo bytu) często
‘przechodzą na drugą stronę lustra’, aby stać się źródłem umacniania
dominanty oczywistości, a nierzadko zostają one zwykłym fetyszem pop
kultury, zabawką w rękach ekspertów od hipnotyzowania społeczeństwa i
tworzenia w nim nowych odruchów warunkowych.
Mówiąc o kontrkulturowych technikach, ideach mam na myśli
oczywiście środki duchowe, artystyczne, polityczne czy też fizyczne (np.
terrorystyczne), albo też rewolucyjne idee, wykorzystywane przez
kontrkulturę do realizacji swoich wizji zmiany człowieka, bardzo często
będące przyczynkiem do tworzenia rewolucyjnego projektu przełamania
ram aktualnie panującego paradygmatu – jego meta narracji, która jednak

116
istnieć nie może bez jakichkolwiek składników tworzących bazę i zaplecze
jego kulturowej transmisji, dzięki czemu umacnianie tej bazy, służy
umacnianiu całego paradygmatu.
Jednak w przypadku, kiedy owe środki stają się zbyt popularne – co
jest w pewnym sensie zaprzeczeniem ich pierwotnej idei, mającej w
przeciwieństwie do wymiernych efektów, pozostać niezauważoną – czy też
ich skuteczność jest nazbyt oczywista, zostają one zwykle natychmiast
przejęte przez system kontrolny, który w swoim królestwie symulowanych
pragnień robi im miejsce pod pragmatyczne wykorzystanie całego
rezerwuaru ich mocy, co jak podkreśla min. Genesis P-Orridge148, jest
charakterystyczne dla wiecznych zmagań tych dwóch oblicz ludzkiej
kultury i stymuluje kontrkulturę do wiecznego parcia w kierunku
odkrywania wciąż nowych środków wyzwolenia ludzkiego umysłu.
Żeby nie być gołosłownym, poniżej postaram się dać kilka
sztandarowych przykładów przejęcia technik oraz idei transgresyjnych,
wytworzonych w obrębie kontrkultury przez system kontrolny, a co za tym
idzie postaram się pokazać ich potencjał stymulacyjny lub też
hipnotyczny, jaki może być wyśledzony bezpośrednio poprzez kanały
dystrybucji rzeczywistości symbolicznej, którą wspiera i osłania, przez co
ukażę zarazem jej pasożytniczy charakter.
Zanim jednak przejdę do meritum, chciałbym podkreślić to, iż
‘duchowość systemu kontrolnego’ jest z racji swoich totalitarnych
zapędów (ograniczanie wolności, tworzenie iluzji, wykorzystywanie sił
ludzkich do swoich celów) pustym gestem siły, a zarazem rytuałem
wspierającym negatywną gnozę, która wiąże istotę ludzką w kokon
ograniczeń i wysysa wszelkie doznania o naturalnym, a więc nie
zapośredniczonym przez niego samego charakterze. Widzę więc w nim
pewien wampiryczny mankament, uzależnienie czy też ciężką skazę, błąd
o charakterze memetycznym, który kładzie się cieniem na każdej
jednostce, która mniej lub bardziej świadomie pozwoli mu nad sobą
zapanować tym samym przejmując jego priorytety i stając się wypustką

148
Zob. wywiad z Genesisem P.-Orridgem na stronie: http://www.genesisp-
orridge.com/index.php?section=news&id=42&album_id=1&PHPSESSID=4600c801db4
46a654dab5f75d2887887

117
jego pasa transmisyjnego. Jeśli mielibyśmy przedstawić priorytety tej
pustej duchowości tak, aby ukazać prawdziwą istotę jej gry z ludzką
świadomością, którą znieczula i kontroluje, to należałoby uwzględnić
przede wszystkim: dążenie do absolutnej władzy nad informacją, przez co
rozumiem także zawłaszczanie środków poznawczych i kontrolowanie ich
wykorzystywania; ukrywanie nie koherencji własnego źródła odniesień, co
jest możliwe dzięki negatywnej autoteliczności; oraz manipulowanie
heterogenicznością pragnień poprzez znoszenie immanencji i alienowaniu
ich w sferę psychologicznej zewnątrz sterowności.
Jak pisze Genesis P.-Orridge: Pierwszym krokiem w stronę kontroli
jest posiadanie. Tąą podstawą posiadania jest zrozumienie. Too
posiadanie informacji jest tyym prawdziwym systemem kontroli. Wiedzieć
coś o rzeczy, to ją posiadać. Posiadać rzecz to być zdolnym do manipulacji
nią. Widzimy manipulację informacją poprzez tee media ludzi.
Poszukiwanie dobiega gońca. Kontrola potrzebuje czasu. To wszystko
kwestia czasu.149
Odzwierciedleniem społecznym tego stanu rzeczy jest szalona jakość
systemów totalitarnych, które ten ‘model duchowości’ tworzy,
pozwalających mu panować nad meta rynkiem wyobrażeń –
podstawowym budulcem umysłu ludzkiego, bez którego sama kultura
także byłaby niemożliwa. Punkt widzenia kontrkultury może być mniej
więcej uzgodniony z powyższym zdaniem, ponieważ jej walka z
dychotomią i sprzecznością tego stanu rzeczy jest jednym z jej głównych
zadań.
W ten sposób w jasny sposób otrzymujemy przesłankę do dalszego
pogłębiania tego punktu widzenia, i rozwiązywaniu pytania, dlaczego
działania kontrkulturowe zawsze bazują na przezwyciężaniu dychotomii
wewnętrzne-zewnętrzne? Odpowiedź zaś brzmi, że dychotomia ta jest ze
strony systemu kontrolnego utrwalana i internalizowana jako sposób na
spętanie swobody ludzkiej woli, co stoi w sprzeczności z ideałami
kontrkultury, a zatem pobudza ośrodki jej sprzeciwu.

149
Genesis P.-Orridge, Esoterrorist, MediaKaos/Alecto Enterprises, San Francisco 1994,
str 77 (tłum. moje).

118
Częste łamanie przez działaczy kontrkultury punktu, który jako istoty
ludzkie, widzimy zwykle jako granicę pomiędzy nami, a światem, jest
swoistym aktem transgresji, mającym wielką moc powoływania w nim
nowych pokładów aktywności, które mogą prowadzić zarówno do
dalszego rozwoju duchowego, jak też mogą stać się narzędziem
reformatorskim (rewolucyjnym?) na poziomie rzeczywistości kulturowej.
W tym kontekście techniki i idee transgresyjne, które są przewodnim
motywem tej pracy, chciałbym przedstawić tym razem bardziej od strony
technicznej nie pomijając realizowanych także przez nie funkcji na
poziomie społecznym.
Jedną z najciekawszych tego typu idei (za którą stoi znacznie większa
ilość odkryć dotyczących natury ludzkiej) jest, jak sądzę, rewolucja
seksualna, która pomimo że, na Zachodzie święciła swoje triumfy dopiero
w latach ’60, już w latach ’20 naszego wieku była przedmiotem
niezwykłych zainteresowań doktora Wilhelma Reicha, który z racji wielu
entuzjastycznych laurek ze strony kontrkultury, może być także łatwo do
niej zaklasyfikowany.
Reich był lekarzem, psychologiem społecznym i psychoterapeutą.
Gdy po niezwykłym dzieciństwie, zakończonym samobójstwem matki (z
którym młody Reich miał bezpośredni związek) i skończonej szkole
średniej, wybrał się na medycynę, niemal natychmiast pochłonęła go
seksuologia, z której poziomu wykładania i zainteresowania, był jednak
bardzo niezadowolony, tak więc w proteście założył nieoficjalne,
studenckie studium seksuologiczne, które miało pogłębiać badania nad tą
świeżą wciąż od czasów odkryć Freuda dziedziną.
W 1922 r. doktor Reich uzyskał dyplom z medycyny, jednak bardzo
szybko przeszedł do badań z dziedziny psychoanalizy, którą
zainteresowania objawiał już na studiach zapisując się wtedy do
Towarzystwa Psychoanalitycznego Zygmunta Freuda. Z drugiej strony,
praktykować zaczął w ultra konserwatywnej klinice dr Wagnera-Jauregga,
w której pacjentów leczono mieszaną terapią, złożoną z dawkowania
bromu i sugestii. To właśnie tam jednak miała objawić się jego idee fixe,
wprowadzająca w życie nowatorskie twierdzenie, iż urazy psychiczne

119
kumulują się w blokach mięśniowych, które blokują energię
seksualną, odpowiedzialną za normalny rozwój człowieka. W ten
sposób przeszedł też do logicznie z tym twierdzeniem związanej
psychoterapii, która polegała na likwidowaniu owych ‘zwałów
mięśniowych’ poprzez masaż i głęboką rozmowę z pacjentem. Terapia ta
jednak, pomimo że odnosiła niezwykłe skutki, zwróciła na niego uwagę
kolegów z Towarzystwa Psychoanalitycznego, z którego niebawem go
usunięto.
Po wyrzuceniu go z tej szacownej organizacji, która poświęcała się
coraz bardziej egzegezom twierdzeń Freuda, Reich począł rozwijać
freudowski teorie we właściwym dla siebie kierunku dochodząc do
trójpoziomowego podziału ludzkiej osobowości, w którym poziom trzeci
był poziomem ogłady społecznej i przystosowania do restrykcji
kulturowych, drugi był poziomem nieuświadomionych, nie wyładowanych
popędów, zaś pierwszy służył impulsom nawiązywania kontaktu ze
światem zewnętrznym. Reich twierdził na podstawie swojej typologii, że
jeśli popędy z drugiego poziomu zostaną uwolnione, nastąpi pozytywne
wyzwolenie impulsów z poziomu pierwszego i wobec tego jednostka
ludzka osiągnie pełnię szczęścia. Niestety, twierdzenia te nie spodobały
się zarówno Towarzystwu Psychoanalitycznemu, jak też Niemieckiej Partii
Komunistycznej, do której wstąpił w późnych latach ’20, ponieważ jak
głosił, wyzwolenie partii robotniczej nie może nastąpić bez
rewolucji seksualnej, co było dla betonu partyjnego twierdzeniem nie
do przyjęcia, stało się jednak główną inspiracją młodzieżowego zrywu
kontrkulturowego lat ’60. 150
Idąc w swoich badaniach dalej, dr Reich natknął się na dziwny, jego
zdaniem, fakt; otóż odkrył on, iż podczas podniecenia seksualnego rośnie
potencjał bioelektryczny w narządach płciowych, co miało doprowadzić
go do odkrycia tzw. energii orgonalnej. Zachęcony tym odkryciem,
zaczął on następnie udowadniać, iż energia orgonalna przenika całą
atmosferę i wszelką materię naszego świata, tak więc jest to uniwersalna
energia kosmosu, którą można produkować z takich materiałów jak
150
Zob. Dariusz Misiuna, Rewolucja seksualna Wilhelma Reicha czyli psychologia, orgon
i kosmici, http://www.okultura.pl/

120
sterylizowany węgiel i sadza. W następnej kolejności, zbudował on już w
Stanach Zjednoczonych ‘akumulator orgonalny’, za pomocą którego
można było, jak twierdził, pozyskiwać energię orgonalną z atmosfery i
używać jej do leczenia chorób psychicznych, a także innych dolegliwości.
Kiedy w 1950 r. amerykański Wydział Żywności i Leków zabronił mu
rozpowszechniania i sprzedaży swojego akumulatora dr Reich nie zraził
się i przeszedł do następnej fazy swoich eksperymentów, które miały
dowieść, iż jego wynalazek jest w stanie niwelować skutki wybuchu
jądrowego. Jego eksperyment dowiódł jednak czegoś zupełnie innego,
otóż okazało się, że nie tylko nie niweluje on tych skutków, ale jeszcze je
wzmacnia, co Reich odczuł na własnej skórze cierpiąc do końca życia na
chorobę popromienną, wywołaną włożeniem do swojego akumulatora
miligrama radu. Kontynuując jednak sprzedaż swoich wynalazków, trafił
w końcu przed oblicze sądu, który skazał go za jego obrazę na karę
więzienia. Tam dr Reich opracował resztką sił psychicznych swoją
najciekawszą, choć zarazem najbardziej absurdalną teorię. Stwierdził on,
że Ziemia znajduje się w centrum wojny międzygalaktycznej o energię
orgonalną, której efektem jest wysysanie jej przez jedną z formacji
latających spodków i przywracanie jej przez drugą z nich. Umierając w
1957 r. z nieznanych dotychczas przyczyn, Reich stał się zarazem jednym
z prekursorów rewolucyjnej myśli, widzącej w energii seksualnej
narzędzie wyzwolenia i transgresji, oraz fanatycznych teorii
ufologicznych.151
Rewolucja seksualna, była najsilniejszą ideą Reicha, przetrwała
zatem jego śmierć stając się jednym z najbardziej znanych postulatów
kontrkulturowej fali ruchów lat ’60, których oparcie się o wprowadzenie
jej w życie było przyczyną ich niezwykłego sukcesu w kwestii
przeformułowania podejścia do ludzkiej seksualności w kulturze Zachodu.
Co jeszcze jest tutaj ważne to fakt, iż samo odkrycie podświadomości jako
sfery popędów seksualnych (libido) przez Freuda, nie uczyniło z niej
jeszcze narzędzia przemiany społecznej; aby to się mogło stać, była

151
Tamże.

121
jeszcze potrzebna jej interpretacja w takim właśnie duchu przez dr
Reicha.152
Mimo, że marzenia kontrkultury nie zostały na tym polu
bezpośrednio zrealizowane – początkowe postulaty szły o WIELE DALEJ –
za sukces i tak należy według mnie uznać sam fakt wywarcia w ten
sposób wielkiego wpływu na kulturę głównego nurtu, a więc de facto
udowodnienie skuteczności środków kontrkulturowej perswazji.
Oczywiście, kwestię tego rodzaju zmiany w kulturze trzeba
rozpatrywać na kilku poziomach przypatrując się dokładnie temu, w jaki
sposób postulowana przez kontrkulturę ‘rewolucja świadomości’, zostaje
najpierw siłą swojego przebicia przeforsowana do mentalności kulturowej
Zachodu, aby stać się następnie jej nowinką, a potem artefaktem kultury
głównego nurtu i faktem historycznym, którego geneza zostaje najczęściej
przypisana właśnie jej sile twórczej. W ten sposób próbuję udowodnić, iż
sama kulturowa innowacja, pomimo że niezwykle ważna dla rozwoju
mentalności kulturowej, w żaden sposób nie wpływa na wewnętrzna
naturę operowania samego systemu kontrolnego, który tym wyraźniej
odsłania nam istotę swojego działania, polegającą na tym, iż absorbuje on
automatycznie wrogie, awangardowe i rewolucyjne treści poprzez
czynienie z nich klisz przystosowawczych, następnie szeroko
transmitowanych społecznie, co wyraźnie osadza je w kontekście władzy,
której system kontrolny jest terminalem.
Odnosząc się do władzy, chciałbym zacytować klasyczną jej analizę,
w wykonaniu Michela Foucault, który pisze: Skoro start Zachodu w
ekonomiczną przestrzeń zaczęły odliczać procedury umożliwiające
akumulację kapitału, można też pewnie powiedzieć, że metody
zarządzania akumulacją ludzi pozwoliły na polityczne oderwanie się od
tradycyjnych, rytualnych, kosztownych i brutalnych form władzy – te zaś,
gdy wyszły z użytku, zostały zastąpione subtelną i planową technologią
ujarzmienia. Faktycznie, obu procesów, akumulacji ludzi i akumulacji
kapitału, nie sposób rozdzielić; problemu akumulacji ludzi nie dałoby się
rozwiązać bez rozrostu aparatu produkcji zdolnego zapewniać im byt i

152
Zob. Wilhelm Reich, Funkcja orgazmu, Wyd. Jacek Santorski & Co., Warszawa 1996.

122
wykorzystywać ich zarazem – i na odwrót: techniki, które kumulatywnej
zbiorowości nadają wartość użytkową, tym samym przyspieszają tempo
akumulacji kapitału. Mówiąc mniej ogólnie – technologiczne innowacje w
aparacie produkcji, podział pracy i ukształtowanie metod dyscyplinarnych
pozostawały ze sobą w ścisłym związku.153
Ta inspirowana wyraźnie marksizmem, post strukturalistyczna
wypowiedź, wiążą nierozerwalnie byt ekonomiczny oraz procesy, które go
determinują, z formułą podporządkowania jednostki ludzkiej jego
panowaniu, w następnej kolejności kierując nas ku zagadnieniom
hegemonii kapitału jako sztywnego i represyjnego systemu odniesień. Dla
celów naszej pracy, a szczególnie dla zagadnienia absorpcji
kontrkulturowych fantazmatów154 przez kulturę głównego nurtu,
rozważania Foucaulta są o tyle ważne, iż ujawniają one wielką moc
systemu kontrolnego do ‘wiązania pragnień’ i obracania ich na użytek
władzy.
Przechodząc do szczegółu, łatwo jest ukazać drogę coraz szerszego
roztaczania się idei rewolucji seksualnej we współczesnej kulturze
Zachodu ukazując, w jaki sposób wynalezienie pigułki antykoncepcyjnej
połączone zostało ideowo z wiarą kontrkultury w moc energii seksualnej,
155
co odezwało się w setkach manifestów, wierszy, filmów, spektakli,
książek, happeningów, płyt muzycznych, rytuałów i eksperymentów
naukowych, by następnie zostać rzucone w twarz represyjnego
społeczeństwa Zachodu jako wyzwanie dla jej starczego, patriarchalnego
uwiądu. Już następne lata po wygaszeniu tego zrywu (który tradycyjnie
jest datowany na 1969 rok), uładzona i przystosowana do wyobrażeń
przeciętnego odbiorcy kultury, energia seksualna odzywa się w modzie,
sztuce, obyczajowości i psychoterapii. Stopniowo podbija ona rynek
kolorowych czasopism w formie porad, reklam i artykułów
popularyzatorskich. Ma wpływ na ‘nową duchowość’. Staje się ważnym

153
Michel Foucault, Nadzorować i karać, Fundacja Aletheia, Warszawa 1998, str. 214.
154
Rozumianych jako konstruktywne postulaty kontrkulturowej wyobraźni.
155
Idea ta, zasilana poglądami Reicha jest jednakowoż pochodną pism Aleistera
Crowleya, które poprzez twórczość amerykańskich bitników, zainteresowanych zarówno
jednym, jak i drugim myślicielem, inspirowanych ponadto buddyzmem tantrycznym,
kundalini jogą i szamanizmem, stała się sztandarowym hasłem młodzieżowego buntu lat
‘60.

123
elementem kampanii wyborczych i kreowania nowych trendów w
kulturze. Wymusza odkrycia naukowe, szczególnie w dziedzinach tj.
biologia, psychologia i farmacja. Do tego stopnia wtapia się w kulturę,
która przez wieki ją represjonowała, że wydaje się w końcu, iż zawsze
była jej częścią – co nazwać można prawdziwym sukcesem kulturowego
dyskursu. Wszystko zaś dzięki rewolucyjnym ideom kontrkultury, które
tak bardzo spodobały się głównemu nurtowi, że postanowił je dostosować
do swoich wymagań i wycisnąć z nich wszystko, co tylko się da. Ludzie
zaś piszcząc z ekscytacji, pomimo nadmiernej, acz powierzchownej
eksploatacji tego wątku, proszą wciąż o więcej…
Aby jednak ujawnić powód tak szybkiego i efektywnego
rozpowszechniania memów rewolucji seksualnej w kulturze, należy
zwrócić uwagę na kryteria tego procesu, którym stały się media, wśród
których króluje telewizja jako forma wizualnej rzeźby (parafrazując
McLuhana), ułatwiająca jednostce odbierającej jej przekaz, doznania o
charakterze dotykowym (co potwierdza współczesna neuropsychologia),
tak więc bezpośrednio związane ze sferą seksualną.
Telewizja jako medium jest niezwykle ciekawym fenomenem,
szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, iż wiele z jej współczesnych
technik przekazu jest inspirowana bezpośrednio lub pośrednio
kontrkulturowymi technikami transgresji. O ile sam wynalazek
transmitowania fal elektromagnetycznych w przestrzeni, nie jest dla
współczesnej fizyki niczym niezwykłym, ponieważ jest zgodny z jej
prawami, to stworzenie sieci nadawczej wraz ze zbudowaniem pierwszych
odbiorników telewizyjnych, wymagały już stworzenia popytu na tego
rodzaju usługi, a więc odwołania się do dyskursu ekonomicznego. W
rzeczy samej, telewizja jako medium nigdy nie mogłaby zaistnieć, gdyby
nie połączenie masowej produkcji przemysłowej z masowym rynkiem
sprzedaży, którego nadbudową stał się dyskurs postępu cywilizacyjnego.
W fenomenie telewizji widać też od samego początku jej główną
tendencję, wyrażającą się w monopolizowaniu przez nią dostępu do
informacji (często przy ścisłej współpracy z administracją rządową kraju,
w którym operuje dany koncern telewizyjny) – realizowaniu przez nią

124
podświadomych pragnień społeczeństwa do jasnego tłumaczenia zjawisk,
których jasno wyjaśnić się w istocie nie da. Fantazmatyczność projektu
telewizyjnego, ma więc od swojego powstania automatyczną tendencję do
zacierania granicy pomiędzy wyobrażeniem, a rzeczywistością, co
wyjaśnia dlaczego oddziaływanie tego medium jest tak silne – realizując
mit, spełnia ona bowiem ludzkie marzenia. Od rozwoju telewizji w latach
’40, do wczesnych lat ’70,156 charakter przekazu telewizyjnego
ograniczony był jednak tradycyjnymi zasadami estetyki klasycznej, która
najsilniej wszczepiona w zbiorową podświadomość kultury Zachodu, była
zarazem najsilniejszym warunkiem brzegowym jej prawomocności.
Dopiero od przejęcia przez koncerny telewizyjne tego, co można by
nazwać ‘nową estetyką’, następuje kolejny rozdział w historii tego
medium. Szczególnie chodzi mi tutaj o wynalazek tzw. synestezji, jednej z
głównych zdobyczy ruchu psychedelicznego, silnie eksploatowanej
później przez ruch industrialny.
Synestezja oznacza połączenie w świadomości odbiorcy kilku
zmysłów w jedno doświadczenie bezpośrednie, co jest możliwe z
neuropsychologicznego punktu widzenia – ośrodki zmysłowe są
rozlokowane w sposób dynamiczny i komunikują się pomiędzy sobą – co
potwierdzają relacje osób, które tego stanu doświadczyły. Przeżycie to
jest dodatkowo od dawien dawna częścią szkolenia duchowego większości
ścieżek gnostyckich, okultystycznych, mistycznych oraz innych systemów,
kształtujących w człowieku umiejętność bezpośredniej syntezy własnych
przeżyć. Jako takie, zostało jednak szerzej wprowadzone do kultury
dopiero przez dadaistów i surrealistów, którzy w taktyce odkrywania
niezwykłego eksplorować zaczęli ścieżki wcześniej zastrzeżone jedynie
dla magii i okultyzmu. Zainteresowanie masowe tego typu przeżyciami
przyniosła jednak dopiero formacja kontrkulturowa lat ’60, której silne
nakierowanie na doświadczenia, jakie dają środki enteogenne, przyczyniło
się oczywiście w krótkim czasie także do wzrostu eksploatacji ich treści
pod drugiej stronie barykady. Jasnym jest również fakt, iż wielu z młodych
i starych buntowników tamtego okresu, pomogło następnie mediom

156
Odwołuję się tutaj do telewizji amerykańskiej, posiadającej najdłuższą historię.

125
obłaskawiać i analizować owe stany do tego stopnia, iż stało się możliwe
używanie ich na skalę masową po uprzedniej transpozycji ich katalizatora,
którym stał się teraz ekran i głośnik monitora telewizyjnego.
Dokładne zbadanie tego przejścia idei z sektora buntu, do sektora
masowej eksploatacji wymagałby jednak osobnego studium badawczego,
co nie jest niestety celem tej pracy, tak więc pominę bardziej szczegółowe
analizy tego wątku od razu przechodząc do sedna sprawy.
W założeniu, iż synestezja stała się od lat ’70 jednym z najważniejszych
narzędzi funkcjonowania współczesnych mediów, tkwi oczywiście przed
założenie, iż jest ona wyjątkowo atrakcyjnym narzędziem manipulacji
konsumenckiej, której zresztą media poświęcone są od samego początku
bez reszty, jak ukazałem to wyżej. Mózg ludzki wykazuje bowiem
niezwykłą podatność na pozytywne pobudzenie kory mózgowej,
aktywizujące ośrodki przyjemności w starszych jego warstwach, które są
zarazem odpowiedzialne za wyzwalanie odruchów bezwarunkowych –
ewolucyjnie wprzęgniętych mechanizmów przystosowawczych., służących
w czasach medialnej wszechwładzy, zaciąganiu smyczy kontroli.
Kolejną zdobyczą tej ‘nowej estetyki’ mediów jest z pewnością jeszcze
jeden środek z arsenału kontrkulturowych eksperymentów, którego
twórcami są bitnicy, William S. Burroughs i Brion Gysin. W latach ’50, na
fali swoich zainteresowań pogańskimi rytuałami z Maroka, poświęconymi
bogowi Bel Dżeloudowi oraz halucynogennej kompozycji obrazu,
zapoczątkowanej przez dadaistów, wykreowali oni technikę zwaną ‘cut-
up’, co oznacza po prostu ‘pocięcie’.
Technika ta polega z grubsza na swobodnym zestawianiu słów,
obrazów czy też myśli w celu stworzenia chaotycznej syntezy, mającej
odkrywać treści ukrywające się pod powierzchnią umysłu, a następnie
wykorzystywać je w celu przetwarzania zewnętrznej rzeczywistości. W
literaturze doskonałym przykładem tego jest trylogia,157 napisana przez
Burroughsa, a także jego najbardziej znane dzieło książkowe, Nagi
Lunch.158 W sztuce audiowizualnej mamy dwa czarno-białe filmy,

157
Trylogia ta składa się z książek: Nova Express, The Soft Machine, The Ticket That
Exploded.
158
William S. Burroughs, Nagi Lunch, Wyd. Prima, Warszawa 1995.

126
zrealizowane przez obydwóch artystów, The cut-ups (1953), oraz Towers
Open Fire (1953), które swoim przekazem natchnęły inną wielką postać
kontrtkultury, Genesisa P.-Orridge’a do tego stopnia, iż puszczał je jako
część swojego synestezyjnego spektaklu, na koncertach założonej przez
siebie grupy industrialnej, Throbbing Gristle, a także rozwijał idee tych
dwóch bitników w systemie magicznym, stworzonej przez siebie
organizacji, Świątyni Młodzieży Psychicznej (Thee Temple Ov Psychick
Youth).159
Apropos twórczości Genesisa P.-Orridge’a, to wyraziście ukazuje ona
kontrkulturowe fascynacje dotyczące sztuki wyzwalania umysłu z
ograniczeń codziennej rzeczywistości poprzez zmianę treści i formy
doznań zmysłowych, a także swobodne konstruowanie swojej tożsamości
seksualnej i wymazywanie niepożądanych, kulturowych wdruków. Jego
życie zaś jest typowym przykładem usuwania na margines tego typu
działalności przez represyjny system społeczny (o czym szerzej pisałem w
rozdziale pierwszym).
Aby jednak zrozumieć masowe wykorzystywanie techniki ‘cut-up’
przez media wizualne, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na jej
wielki potencjał w kreowaniu zjawisk nieistniejących w racjonalistycznym
paradygmacie, tak więc na swoistą moc przełamywania granicy
poznawczej. Fantazmat,160 jak nazywam wyżej tego typu fenomen, służy
bowiem w istocie opanowywaniu rzeczywistości będąc jednym z
najskuteczniejszych narzędzi kontroli ludzkiego umysłu – co oznacza z
jednej strony wielkie błogosławieństwo, z drugiej zaś jednak wielkie
niebezpieczeństwo.
Pojęcie to poza swoim potencjałem wyjaśniającym współczesne
zjawiska społeczne z pogranicza rzeczywistości
wyobrażeniowej/wirtualnej i dyskursywnej jest nam w stanie dużo
powiedzieć na temat znaczenia pewnych kontrkulturowych wynalazków,
które pomimo swojej naukowej falsyfikowalności, oddziałują poza polem
przynależącym do dziedziny racjonalistycznego dyskursu.
159
Zob. stronę: http://www.topy.net/
160
Treść tego pojęcia jest moją własną transpozycją pojęcia o tej samej nazwie,
wprowadzonego do literatury krytycznej przez Waltera Benjamina; zob. Walter Benjamin,
Illuminations, Schocken, New York 1969.

127
Jednym z tego typu wynalazków jest, wspomniany przez mnie wyżej,
akumulator orgonalny Reicha, którego skuteczność nie dowiedziona
naukowo i tak została potwierdzona przez wiele jednostek z nim
eksperymentujących. Ciekawostką jest zainteresowanie się nim przez
samego Williama Burroughsa, który w rozdziale 28 oryginalnego rękopisu
Ćpuna,161 pisał tak na jego temat: Akumulatory przeznaczone do terapii
orgonowej zbudowane są z wielu naprzemiennych warstw organiczno-
metalowych, żeby zwiększyć skupienie cząstek. Mają kształt przenośnej
łaźni parowej, by pacjent mógł usiąść wewnątrz.162
Dalej Burroughs opisuje swoje próby skorzystania z oryginalnego
akumulatora, który chciał sprowadzić z Instytutu Orgonów w Nowym
Jorku, aby wyleczyć się w ten sposób z nałogu heroinowego, któremu
podlegał przez ponad 30 lat. W końcu konstruuje on taki akumulator
samodzielnie i wchodzi do środka, co opisuje przejmująco: Kiedy
wszedłem do akumulatora i usiadłem, odczułem szczególną ciszę, jak
czasem w głębokim lesie, a czasem na ulicy, szum, który jest w większym
stopniu rytmiczną wibracją niż dźwiękiem. Przeszły mnie ciarki i
doświadczyłem pobudzenia seksualnego podobnego do efektu dobrej,
mocnej trawy. Nie ma wątpliwości, orgony są równie oczywistą siłą, jak
elektryczność. Korzystałem z akumulatora prze kilka dni i moja energia
wróciła do normy. Zacząłem jeść i nie mogłem spać dłużej niż osiem
godzin. Wypadłem z kuracji odwykowej.163
Analogicznie do akumulatora orgonowego, możemy zinterpretować
właściwości halucynogennego użytkowania metody ‘cut-up’ w montażu
telewizyjnym i radiowym, który staje się przez to kluczem otwierającym
bramy ludzkiej podświadomości i doskonałym kanałem zaszczepiania w
niej konsumenckich wdruków – podstawy zbiorowej mentalności
postindustrialnego kapitalizmu.

* * *

161
William S. Burroughs, Ćpun, Wyd. AMBER, Warszawa 2004.
162
Tamże , str. 153.
163
Tamże, str. 153-154.

128
Jest bardzo trudnym zadaniem określić jak głęboko dyskurs masowej
konsumpcji, kształtowany przez system kontrolny, jest w stanie
przesterować wszelkie próby wymuszenia na nim zmian na poziomie
duchowym, co jak starałem się wykazać w mojej pracy, jest jednym z
najważniejszych ideałów kontrkultury.
O ile jednak jestem w stanie wskazać na najważniejsze
wypaczenia tych transgresyjnych idei, które tworzą z nich
socjotechniczną podporę dla systemu kontrolnego, wyrażam tym
samym myśl, iż są one nieodwołalnie wplecione w wewnętrzny
proces rozwoju kultury. Tym samym wspieram koncepcję tego, co
można by nazwać roboczo ‘taoistyczną dialektyką’, w której wzajemny
konflikt idei nie sprowadza się do zwycięstwa jednej z nich, ale raczej
uwierzytelnia syntezę wyrastającą z tej aktywnej dychotomii.
To spojrzenie wynika oczywiście z pełnej obserwacji uczestniczącej,
której podjąłem się w celu najpełniejszego, możliwego poznania zjawisk
kreowanych przez kontrkulturę,164 jak i analizy zaprezentowanej w tej
pracy. Mimo nieodłącznych trudności, które może mieć jej odbiorca, nie
należy jednak zapominać, iż jest to jedynie mniej lub bardziej udana
mapa, której zalety równoważą jej wady, a oczywiste ograniczenia
strukturalne uniemożliwiają oddanie istoty całości zagadnienia!
Dochodząc jednak do punktu, w którym koniecznie trzeba się
ustosunkować do swoich własnych wniosków, chciałbym przy tym zwrócić
uwagę na niezwykłą, kameleoniczną umiejętność kontrkultury ukrywania
się we właściwych momentach i ponownego wychodzenia na
powierzchnię w chwilach koniecznych. Cechę tę nazwałbym swoistą
sztuka przetrwania, która jednocześnie pomaga w rozwoju i nie pozwala
nigdy całkowicie zasnąć... jedynie przeczekać zmęczenie. Wiele z
kontrkulturowych idei zdawało się bowiem znikać nagle z ludzkiego

164
W związku z rozpiętością ‘kontrkulturowej świadomości’ i wielopoziomowością
uprawianej przez kontrkulturę działalności, należy tu w rzeczy samej mówić o pewnym
zestawie zjawisk niż o jednym zjawisku, co tłumaczy także trudność definicyjną!

129
horyzontu, by nagle ni stąd, ni zowąd pojawić się w zmienionej formie w
zupełnie nowym miejscu.
Stąd też wyłania się moja koncepcja memetycznego systemu
przekazywania strukturalnych założeń leżących u podłoża
kontrkulturowej walki z systemem kontrolnym, który kontrolując w
zdecydowany sposób oficjalne kanały dystrybucji, nie jest w stanie do
końca opanować umysłu ludzkiego, którego trybu funkcjonowania
pomimo usilnych prób wciąż nie jest w stanie całkowicie zdominować.
Pytanie o to, czy gatunek ludzki dąży ku zagładzie ze względu na
postępującą w nim erozję tego, co w nim najlepsze, czy też jest na nią od
początku skazany z powodu wewnętrznego pragnienia samozagłady, lub
czy nie jest tego świadomy w ogóle, zdaje się być dla kontrkultury jednym
z najbardziej nurtujących pytań. Walka o ludzki umysł, informacyjna
wojna czy też zmagania o świadomość, podejmowane przez kontrkulturę,
są tu fenomenem odsłaniającym, jak głęboko ludzie z nią związani
martwią się o stan naszego świata, naszego małego wspólnego kosmosu.
Jak mówi jeden z bohaterów genialnej książki Roberta Antona
Wilsona, z nieodpartym humorem prezentującej najpoważniejsze kwestie,
przed którymi odwiecznie staje człowiek: – Wszystko jest prawdą.
Aktualnie ziemia należy do właścicieli ziemskich z powodu magii. Ludzie
oddają cześć aktom własności w biurach rządowych i nie ośmielą się
wkroczyć na skrawek ziemi, jeśli któryś z tych aktów twierdzi, że ktoś już
go posiada. To wredny odlot, magia, ale ty potrzebujesz odwrotnej magii,
aby zawrócić kurs. Potrzebujesz elementów szokowych, aby rozerwać i
zdezorganizować łańcuchy rozkazów w mózgu, te „kajdany wykute przez
umysł”, o których pisał Blake. To są nieprzewidywalne elementy, bożki:
erratyczne, erotyczne, erystyczne.165
Te przekazy, wdruki,166 memy, które są stałym elementem naszej
konstytucji psychicznej, świata wewnętrznego, mikrokosmosu, tworzą
zawsze subiektywny wszechświat naszej percepcji. Kształt tej percepcji,
aparatu poznawczego, odzwierciedla zaś z kolei kształt naszego świata
165
Robert Anton Wilson i Robert Shea, Oko w piramidzie, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000,
str. 117.
166
Pojęcie wdruku (imprint) pochodzi z badań Konrada Lorenza nad zachowaniem gęsi;
zob. Konrad Lorenz, Tak zwane zło, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986.

130
zewnętrznego, który przekształcany jest następnie na kształt owych
wdruków, by zamknąć obieg, od którego człowiek jest w gruncie rzeczy
uzależniony, jak od wysublimowanego narkotyku...
Ten relatywizm staje się jednak często dla kontrkulturowych piratów
optymistycznym punktem wyjścia, zaledwie zarysem horyzontu, dzięki
któremu uwolniona od dyskursywnych ograniczeń wola twórcza
wprowadza zmiany na lepsze. I nawet jeśli te zmiany są czasem tylko
kroplą w morzu potrzeb, to sam fakt ich wprowadzania czyni z ludzi
nadających im swobodnie kierunek osobowości o niezwykłej sile i
charyzmie. Warto by tu zacytować jedną z najmądrzejszych ksiąg, jakie
wydano w przeciągu tysiącleci, starożytną Tao-Te-Ching (często nazywaną
też biblią kontrkultury), która mówi: Ten kto zna innych ludzi, posiada
tylko wiedzę. Ten kto zna siebie samego, jest człowiekiem oświeconym.167
Nie na darmo każda rewolucyjna zmiana, musi mieć więc solidne
oparcie duchowe. To zaś, co zbiorowe, musi być też przystosowywane do
tego, co jednostkowe. W innym wypadku wszystkie kontrkulturowe idee
dawno znalazły by się już na śmietniku, te zaś żyją i mają się niezwykle
dobrze, wciąż zadziwiając swoją przenikliwością i głęboką mądrością.

167
Tao-Te-Ching, Literatura Na Świecie nr 1 (186), Warszawa, R. 1987, str. 31.

131
Bibliografia

Książki

1. Adorno Theodor W., Horkheimer Max, Dialektyka Oświecenia, Wyd.


Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, Warszawa 1994.
2. Barker Eileen, Nowe Ruchy Religijne, Zakł. Wyd. NOMOS, Kraków
1999.
3. Bartlett W. S., Asasyni – Dzieje tajemnej sekty muzułmańskiej, Wyd.
„Książka i Wiedza”, Warszawa 2004.
4. Bataille Georges, Erotyzm, Wyd. słowo:obraz:terytoria, Gdańsk
1999.
5. Bateson Gregory, Umysł i przyroda, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 1996.
6. Baudrillard Jean, Ameryka, Wyd. Sic!, Warszawa 1998.

132
7. Bauman Zygmunt, Globalizacja, Wyd. PIW, Warszawa 2000.
8. Bauman Zygmunt, Ponowoczesność jako źródło cierpień, Wyd. Sic!,
Warszawa 2000.
9. Benetowa Sara, Konopie w zwyczajach i wierzeniach ludowych,
Wyd. TRIP ART, Warszawa 2000.
10.Benjamin Walter, Illuminations, Schocken, New York 1969.
11.Bey Hakim, Millennium, Wyd. Inny Świat, Mielec 2005.
12.Bey Hakim, Poetycki Terroryzm, Wyd. Der Rumtreiber, Kraków
2003.
13.Bugaj Roman, Hermetyzm, Wyd. Zakład Narodowy im.
Ossolińskich, Wrocław 1991.
14.Burroughs William S., Ćpun, Wyd. AMBER, Warszawa 2004.
15.Burroughs William S., Nagi Lunch, Wyd. Prima, Warszawa 1995.
16.Carroll Lewis, Po drugiej stronie Lustra i co tam Alicja znalazła,
Wyd. Alfa, Warszawa 1990.
17.Castaneda Carlos, Nauki Don Juana, Wyd. REBIS, Poznań 1998.
18.Castaneda Carlos, Odrębna Rzeczywistość, Wyd. REBIS, Poznań
1998.
19.Crowley Aleister, Atlantyda, Wyd. OKULTURA, Warszawa 2002.
20.Crowley Aleister, Krótkie eseje o prawdzie, Wyd. OKULTURA,
Warszawa 2001.
21.Crowley Aleister, Księgi Bestii, Wyd. FOX, Wrocław 1999.
22.Crowley Aleister, Magija w teorii i praktyce, Wyd. EJB, Kraków
1998.
23.Czuang-tsy, Słowa bez słów, Wyd. Rękodzielnia ARHAT, Wrocław
2003.
24.Damasio Antonio R., Błąd Kartezjusza, Wyd. REBIS, Poznań 2002.
25.Davis Erik, TechGnoza, Wyd. REBIS, Poznań 2002.
26.Debord Guy, Społeczeństwo spektaklu, Wyd. słowo/obraz terytoria,
Gdańsk 1998.
27.Deren Maya, Bogowie Haitańskiego Wudu: Taniec Nieba i Ziemi,
Wyd. A, Kraków 2000.

133
28.Dick Philip K., Przez Ciemne Zwierciadło, Dom Wydawniczy REBIS,
Poznań 2004.
29.Dick Philip K., Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha, Wyd. AMBER,
Poznań 1990.
30.Dick Philip K., Ubik, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1997.
31.Dick Philip K., Valis, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1998.
32.Drury Nevill, Psychologia transpersonalna. Ludzki potencjał, Wyd.
Zysk i S-ka, Poznań 1996.
33.Drudzy Nevill, Szamanizm, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1994.
34.Eliade Mircea, Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy, Wyd.
Naukowe PWN, Warszawa 1994.
35.Foucault Michel, Archeologia wiedzy, Wyd. De Agostini, Warszawa
2002.
36.Foucault Michel, Nadzorować i karać, Fundacja Aletheia, Warszawa
1998.
37.Foucault Michel, Narodziny kliniki, Wyd. KR, Warszawa 1999.
38.Foucault Michel, Trzeba bronić społeczeństwa, Wyd. KR, Warszawa
1998.
39.Frąckowiak Piotr, Przypadek Castanedy, [W:] Ojczyzny Słowa:
Narracyjne Wymiary Kultury, /red./ Wojciech J. Bursza i Waldemar
Kuligowski, Wyd. Biblioteka Telgate, Poznań 2002.
40.Frydrych Waldemar „Major”, Żywoty Mężów Pomarańczowych,
Wyd. Pomarańczowa Alternatywa, Wrocław – Warszawa 2002.
41.Grant Kenneth, Cults of the Shadow, Skoob Books Pub. Ltd.,
London 1995.
42.Greenwood Susan, Magic, Witchraft And The Otherworld – An
Anthropology, Berg – Oxford International Publishers Ltd., New
York 2000.
43.Grof Stanislav, Obszary nieświadomości – Raport z Badań nad LSD,
Wyd. A, Kraków 2000.
44.Grof Stanislav, Poza Mózg, Wydawnictwo A, Kraków 1999.

134
45.Grof Stanislav, Przygoda odkrywania samego siebie, Wymiary
świadomości. Nowe perspektywy w psychoterapii, Wyd. Uraeus,
Gdynia 2000.
46.Haack Friedrich Wilhelm, Neopoganizm w Niemczech (Powrót
Wotana. Religia krwi, ziemi i rasy.), Zakł. Wyd. NOMOS, Kraków
1999.
47.Hall Edward T., Ukryty wymiar, Warszawskie Wydawnictwo
Literackie MUZA S.A, Warszawa 2001.
48.Hall James, Sangoma, Wyd. MUZA S.A., Warszawa 1997.
49.Hallucinogens and Shamanism, /ed./ Michael Harner, Oxford
University Press, Oxford 1973.
50.Harner Michael, The Way of the Shaman, Bantam Books, San
Francisco 1980.
51.Hesse Hermann, Gra szklanych paciorków, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Warszawa 2004.
52.Hesse Hermann, Wilk Stepowy, Wyd. PIW, Warszawa 1996.
53.Hoffman Abbie, Steal This Book, Pirate Edition, New York 1971.
54.Hofmann Albert, LSD, Moje Trudne Dziecko, Wyd. Latawiec,
Kraków 2001.
55.Home Stewart, Gwałt na kulturze. Utopia, awangarda,
kontrkultura. Od letryzmu do class war, Wyd. SIGNUM, Warszawa
1993.
56.Huxley Aldous, Drzwi percepcji. Niebo i piekło, Wyd. Pusty Obłok,
Warszawa 1989.
57.Huxley Aldous, Nowy Wspaniały Świat, Wyd. Literackie, Kraków
1988.
58.Huxley Aldous, Wyspa, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne,
Gdańsk 2004.
59.I-Ching czyli Księga Przemian, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1999.
60.Jawłowska Aldona, Drogi kontrkultury, Wyd. PWN, Warszawa 1977.
61.Jung Carl Gustav, Archetypy i symbole, Wyd. CZYTELNIK,
Warszawa 1976.

135
62.Kaczyński Theodore, Społeczeństwo przemysłowe i jego przyszłość
– manifest wojownika, Wyd. Inny Świat, Mielec 2003.
63.Kesey Ken, Czasami wielka chętka, Dom Wydawniczy REBIS,
Poznań 2003.
64.Kesey Ken, Lot Nad Kukułczym Gniazdem, Wyd. Da Capo,
Warszawa 1996.
65.King Francis, Szatan i swastyka – Okultyzm w partii nazistowskiej,
Wyd. AXIS, Poznań 1996.
66.Klein Naomi, No Logo, Wyd. Świat Literacki, Izabelin 2004.
67.Kolankiewicz Leszek, Święty Artaud, Wyd. słowo/obraz terytoria,
Gdańsk 2001.
68.Kopaliński Władysław, Słownik wyrazów obcych i zwrotów
obcojęzycznych, Wyd “Wiedza Powszechna”, Warszawa 1989.
69.Korzybski Alfred, Science and Sanity : An Introduction to Non-
aristotelian Systems and General Semantics, Institute of General
Semantics, 1994 (5th edition).
70.Kowalski Jan Wierusz, Wczesne chrześcijaństwo I-X wiek, Wyd.
KAW, Warszawa 1985.
71.Leary Timothy, Polityka ekstazy, Wyd. EJB, Kraków 1998.
72.Lorenz Konrad, Rozmawiał z bydlętami, ptakami, rybami..., Wyd.
MUZA S.A., Warszawa 1997.
73.Lorenz Konrad, Tak zwane zło: naturalna historia agresji,
Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986.
74.Lyotard Jean-Francois, Kondycja ponowoczesna, Fundacja Aletheia,
Warszawa 1997.
75.Malinowski Bronisław, Mit, magia, religia, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1990.
76.Mann John, Zbrodnia, magia i medycyna, Wyd. „Zapolex Media”,
Toruń 1996.
77.Marcuse Herbert, Człowiek jednowymiarowy. Badania nad
ideologią rozwiniętego społeczeństwa przemysłowego, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1991.

136
78.Marcuse Herbert, Eros i cywilizacja, Wyd. MUZA S.A., Warszawa
1997.
79.Maslow Abraham H., Motywacja i osobowość, Instytut Wydawniczy
PAX, Warszawa 1990.
80.Maslow Abraham H., W stronę psychologii istnienia, Instytut
Wydawniczy PAX, Warszawa 1986.
81.McKenna Terence, True Hallucinations and The Archaic Revival,
MJF Books, New York 2003.
82.Mindell Arnold, Psychologia i szamanizm, Wyd. KOS, Kraków 2002.
83.Muggleton Dawid, Wewnątrz subkultury. Ponowoczesne znaczenie
stylu, Wyd. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2004.
84.Nietzsche Friedrich, Antychryst, Wyd. Zielona Sowa, Kraków 2003.
85.Nietzsche Friedrich, Listy, Wyd. Inter Esse, Kraków 1994.
86.Nietzsche Friedrich, Tako rzecze Zaratustra, Wyd. ANTYK, Kęty
2004.
87.Palusiński Robert, Szamanizm w praktyce, Instytut Psychologii
Zorientowanej na Proces, Kraków 2004.
88.Platon, Państwo z dodaniem siedmiu ksiąg Praw, Wyd. PWN,
Warszawa 1958.
89.P-Orridge Genesis, Esoterrorist, MediaKaos/Alecto Enterprises, San
Francisco 1994.
90.Principia Discordia czyli Jak Znalazłem Boginię i Co Jej Wtedy
Zrobiłem, Wyd. FOX, Wrocław 1999.
91.Reich Wilhelm, Funkcja orgazmu, Wyd. Jacek Santorski & Co.,
Warszawa 1996.
92.Richter Hans, Dadaizm, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa
1986.
93.Roszak Theodore, The Making of a Counter Culture: Reflections on
the Technocratic Society and its Youthful Opposition, Anchor Books,
1969.
94.Rudgley Richard, Alchemia kultury, Wyd. PIW, Warszawa 2002.
95.Rushkoff Douglas, Cyberia: Life in the Trenches of Hyperspace,
Clinamen Press, New York 1994.

137
96.Russel Jeffrey B., Krótka Historia Czarownictwa, Wyd. Dolnośląskie,
Wrocław 2003.
97.Sanchez Victor, Nauki Don Carlosa, Dom Wydawniczy Limbus,
Bydgoszcz 1997.
98.Sikora Adam, Prorocy szczęśliwych światów, Instytut Wydawniczy
„Nasza Księgarnia”, Warszawa 1982.
99.Simpson Scott, Native Faith – Polish Neo-Paganism at the Brink of
the 21st Century, Zakł. Wyd. NOMOS, Kraków 2000.
100.Stephenson Neal, Diamentowy Wiek, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań
1998.
101.Stephenson Neal, Zamieć, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 1999.
102.Stirner Max, Jedyny i jego własność, Wyd. Naukowe PWN,
Warszawa 1995.
103.Suster Gerald, Dziedzictwo Bestii, Wyd. OKULTURA, Warszawa
2002.
104.Sutin Lawrence, Boże Inwazje. Życie Philipa K. Dicka, Dom
Wydawniczy REBIS, Poznań 2005.
105.Szara Książeczka (Manifest Świątyni Psychicznej Młodzieży) –
wydanie limitowane do 93 kopii, Wyd. OKULTURA, Warszawa 1998.
106.Szasz Thomas S., The Myth of Mental Illness: Foundations of a
Theory of Personal Conduct, Paul B. Hoeber, New York 1961.
107.Szyjewski Andrzej, Etnologia religii, Zakł. Wyd. NOMOS, Kraków
2001.
108.Świętochowski Aleksander, Utopie w rozwoju historycznym,
nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1910.
109.Tao-Te-Ching, Literatura Na Świecie nr 1 (186), Warszawa, R.
1987, str. 31.
110.The Ecstatic Adeventure – Reports of Chemical Explorations of the
Inner World, /ed./ Ralph Metzner, Macmillan Co., New York 1968.
111.Thoreau Henry David, Walden and other writings, Random House,
New York 1950.

138
112.Tokarska-Bakir Joanna, Wyzwolenie przez zmysły. Tybetańskie
koncepcje soteriologiczne, Wyd. Leopoldinum Fundacji dla
Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1997.
113.Torrey Erving Fuller, Czarownicy i psychiatrzy, Wyd. PIW,
Warszawa 1981.
114.Tradycje indoeuropejskie w ruchu ausrańskim, /red./ Ignacy
Ryszard Danka, Wyd. Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2000.
115.Vaneigem Raoul, Rewolucja życia codziennego, Wyd. słowo/obraz
terytoria, Gdańsk 2004.
116.Vitebsky Piers, Szaman, Wyd. Świat Książki, Warszawa 1996.
117.Watts Alan, Droga zen, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2003.
118.Wierciński Andrzej, Magia i religia, Zakł. Wyd. NOMOS, Kraków
1997.
119.Wilson Robert Anton, Kosmiczny Spust, Wyd. OKULTURA,
Warszawa 2004.
120.Wilson Robert Anton, Sex, narkotyki i okultyzm – podróże poza
granice świadomości, Wyd. Graffiti BC, Toruń 2002.
121.Wilson Robert Anton, Shea Robert, Lewiatan, Wyd. Zysk i S-ka,
Poznań 1995.
122.Wilson Robert Anton, Shea Robert, Oko w Piramidzie, Wyd. Zysk i
S-ka, Poznań 1995.
123.Wilson Robert Anton, Shea Robert, Złote Jabłko, Wyd. Zysk i S-ka,
Poznań 1995.
124.Wolfe Tom, Próba Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie, Wyd. ISKRY,
Warszawa 1995.
125.Zieliński Tadeusz, Religia Cesarstwa Rzymskiego, Wyd. UMK,
Toruń 1999.
126.Zientara Benedykt, Historia powszechna średniowiecza, Wyd.
TRIO, Warszawa 1998.

Czasopisma

139
1. Azarewicz Krzysztof, Człowiek ziemi, czyli neopogański etos, ‘ABO
albo – Problemy Psychologii Kultury’, R. 2001, nr 2.
2. Dugin Aleksander, Postmoderna?, ‘Obywatel’, R. 2003, nr 1 (9).
3. Grotowski Jerzy, Święto, Czasopismo Literackie ‘Odra’, R. 1972, nr
6.
4. Grott Bogumił, Jan Stachniuk i neopogański ruch Zadruga – Dzieje
okupacyjne i powojenne 1939-1945, ‘NOMOS. Kwartalnik
religioznawczy’, R. 1994, nr 5/6.
5. Kadmom, Mitra. Umieraj i stawaj się, ‘Wiedza Tajemna’, R. 2000, nr
17 i 18.
6. Księżyk Rafał, Totalny Odjazd, ‘Antena Krzyku’, R. 2000+2001, nr
6+1.
7. Leszczyński Adam, Krótka Historia Rewolucji, ‘Krytyka Polityczna’,
R. 2004, Wydawca nie podaje numeru.
8. Misiuna Dariusz, Porywający hałas, czyli krótka historia kultury
industrialnej, ‘Antena Krzyku’, R. 2000, nr 5.
9. Niel Fernand, Katarzy i Albigensi, ‘Literatura na Świecie’, R. 1987,
nr 12 (197).
10.Rahn Otto, Tragedia kataryzmu, ‘Literatura na Świecie’, R. 1987, nr
12 (197).
11.Sowa Jan, Władza Spektaklu – Spektakl Władzy, Debord 40 lat
później, ‘Krytyka Polityczna’, R. 2004, Wydawca nie podaje numeru.
12.Tao-Te-Ching, Literatura na świecie, nr.1 (186), R.1987.
13.Tomasiewicz Jarosław, Stare religie nowej ery, ‘NOMOS. Kwartalnik
religioznawczy’, R. 1994, nr 5/6.
14.Wallerstein Immanuel i Zukin Sharon, 1968 – Rewolucja w systemie
światowym. Tezy i pytania, ‘Krytyka Polityczna’, R. 2004, Wydawca
nie podaje numeru.
15.Wasson Robert Gordon, Notes on the Present Status of Ololiuhqui
and Other Hallucinogens of Mexico, ‘Botanical Musemu Leaflets’,
Harvard University, Vol. 20, No. 6, November 22, 1963.

140
16.Wasson Robert Gordon, The Hallucinogenic Fungi Of Mexico: An
Inquiry Into The Origins Of The Religious Idea Among Primitive
People, ‘The Psychedelic Review ’, No. 1, 1963.
17.Weil Andrew T., The Strange Case of the Harvard Drug Scandal,
‘Look Magazine’, November 5, 1963.

Publikacje internetowe

1. Bey Hakim, Cybernetyka i Enteogenika: Od Cyberprzestrzeni do


Neuroprzestrzeni – odczyt,
http://www.magivanga.most.org.pl/cyber.html
2. Bey Hakim, Przekraczając Turystykę,
http://www.magivanga.most.org.pl/tur.html
3. Bey Hakim, Wojna Informacyjna – wykład,
http://www.magivanga.most.org.pl/war.html
4. Debord Guy-Ernest, Teoria Dryfu,
http://www.magivanga.most.org.pl/dryf.html
5. Chtcheglov Ivan, Formuła Nowego Urbanizmu,
http://www.magivanga.most.org.pl/form.html
6. Harner Michael, Nauka, Duchy i Rdzenny Szamanizm,
http://www.magivanga.most.org.pl/core.html
7. Leary Timothy, Pokłosie lat ’60, http://www.okultura.pl/
8. Lovink Geert, Technologia Informacji,
http://www.magivanga.most.org.pl/tech.html
9. Misiuna Dariusz, Aleister Crowley i Zrównanie Bogów,
http://www.okultura.pl/
10.Misiuna Dariusz, Ekstaza komunikacji czyli o życiu w przestrzeni
symulacji, http://www.okultura.pl/
11.Misiuna Dariusz, Każdy będzie żył w swojej własnej katedrze (czyli
dzieje pewnej rewolty), http://www.okultura.pl/

141
12.Motta Marcelo Ramos, List do Brazylijskiego Masona,
http://www.blazen93.prv.pl/
13.Palusiński Robert, Psychologia i Szamanizm – wykład,
http://www.magivanga.most.org.pl/szaman_2.html
14.Pełka Leonard J., Neopogaństwo europejskie na progu XXI wieku,
http://strony.wp.pl/wp/odmrocze
15.Rau Marek, Ruch neopogański w Europie – praca magisterska,
http://www.taraka.pl/
16.Rushkoff Douglas, Timothy, Allen i Bill – Ojcowie Założyciele
Cyberprzestrzeni, http://www.magivanga.most.org.pl/fathers.html
17.Rushkoff Douglas, Śmierć w Świetle Reflektorów: Odlotowe
Zanurzenie Timothy Leary’ego,
http://www.magivanga.most.org.pl/dive.html
18.Rzecz, którą nazywam ‘Doug’ – wywiad z Douglasem Rushkoffem,
http://www.magivanga.most.org.pl/doug.html
19.Szamańskie uzdrawianie – nie jesteśmy sami – wywiad z Michaelem
Harnerem, http://www.magivanga.most.org.pl/harner.html
20.Szczepański Tomasz, Współczesne neopogaństwo polskie,
http://strony.wp.pl/wp/odmrocze/
21.Thornley Kerry W., The Roots of Revolutionary Vandalism,
http://www.textfiles.com/magazines/KULTCHA
22.Watts Alan, Środki Psychedeliczne i Doświadczenie Religijne,
http://www.magivanga.most.org.pl/psyche.html
23.Wilson Peter Lamborn, Irlandzka Soma,
http://www.magivanga.most.org.pl/soma.html

Materiały niepublikowane

1. Misiuna Dariusz, W poszukiwaniu dróg desocjalizacji (Przypadek


Genesisa P-Orridge’a i Świątyni Psychicznej Młodzieży) – praca
magisterska.

142
2. Szlendak Konrad, Kontrkulturowe źródła tożsamości ponowoczesnej
– konteksty rozwoju współczesnego rytualizmu – praca dyplomowa.
3. Szlendak Konrad, Tożsamość ponowoczesne jako synteza badań
terenowych nad wybraną grupą neopogańską – praca zaliczeniowa.

143

You might also like