You are on page 1of 124

STO TRZYNASTE URODZINY

JOHNA RONALDA REUELA TOLKIENA

BLOEMFONTEIN, 3 STYCZNIA 1892 - KATOWICE, 3 STYCZNIA 2005

NR 22 – WYDANIE PAMIĄTKOWE

EGZEMPLARZ PRZEZNACZONY DLA CZŁONKA SEKCJI TOLKIENOWSKIEJ ŚKF


Parmadili
to nazwa Sekcji Tolkienowskiej Śląskiego Klubu Fantastyki w Katowicach, którą w
latach 80-tych XX wieku założył Andrzej Kowalski (Bilbo Brandybuck)

Simbelmynë
czyli ‘Niezapominka‘ (II 136) to magazyn Sekcji Tolkienowskiej „Parmadili”. Prezentuje
on postać i dzieło J.R.R. Tolkiena oraz dokonania ruchu tolkienowskiego w Polsce
i w „Szerokim Świecie”. Pismo podejmuje problematykę tolkienowskiej epopei
i propaguje wartości drogie jej Autorowi. W zasięgu zainteresowań są jednak również
inni pisarze fantasy, szczególnie z kręgu oksfordzkich Inklingów.

taphae tad (# 22) rhîw (zima) 2005


Treść
Wprowadzenie 2

Wiersze 3
Wstęp do Księgi Zaginionych Opowieści · Chatka Utraconej Zabawy - HoMe I 9
Prawa i obyczaje pośród Eldarów - HoMe X 41
Dangweth Pengolodh · O lembasach - HoMe XII 65
Ósanwe-kenta - Vinyar Tengwar nr 39 71
O krasnoludach i ludziach - HoMe X(( 81
Szibbolet Fëanora - HoMe XII 103

WPROWADZENIE
Tym nietypowym wydaniem naszego magazynu pragniemy uczcić 113. rocznicę urodzin Profesora J.R.R. Tolkiena.
Tolkien urodził się w zupełnie innym świecie - w czasach epoki wiktoriańskiej - ale swoją twórczość ukazał światu dopiero
po I wojnie światowej, gdy Anglia i cały świat ulegać zaczęły coraz szybszym zmianom. Dzisiaj, na początku XXI wieku,
otacza nas zupełnie inna rzeczywistość, jednak twórczość Tolkiena jest wciąż tak samo aktualna, tak samo inspirująca i tak
samo piękna!
Dzięki wytężonej pracy Adaneth możemy od dziś podziwiać mało znane teksty Tolkiena, które wnoszą bardzo wiele do
naszych studiów nad mitologią Profesora i nad strukturą stworzonego przez niego świata. Są to wybrane - najciekawsze
chyba - fragmenty cyklu The History of Middle-earth oraz jeden tekst z magazynu Vinyar Tengwar. Całość zdobią liczne
wiersze Tolkiena, również w tłumaczeniu Adaneth.
Numer ten nie powstałby bez żmudnej pracy Mirime i Shani, które konsultując przekład z tłumaczką, wprowadziły do
niego wiele poprawek i przeprowadziły szczegółową korektę tych tekstów.
Simbelmynë nr 22 kierujemy do członków Sekcji Tolkienowskiej ŚKF i wybranych osób z Forum „Elendili - Przyjaciele
Elfów”. Mamy nadzieję, że wydanie tych przekładów - mimo tak wąskiego grona odbiorców - przekona w końcu któreś z
polskich wydawnictw, że warto wydać w Polsce Historię Śródziemia. Czołowe teksty z tego cyklu można już bowiem znaleźć
czy to w archiwalnych numerach Simbelmynë, czy na Niezapomince (www.parmadili.w.pl), czy też w tym właśnie,
specjalnym numerze naszego pisma. Już wkrótce opublikujemy w odcinkach jeszcze jeden ważny tekst Tolkiena – The
Notion Club Papers, również w przekładzie Adaneth.
Zima to czas sprzyjający lekturze. Wspólnie z Adaneth, Shani i Mirime mamy nadzieję, że zimowe wieczory roku 2005
wzbogaci Wam lektura Simbelmynë nr 22 z przepięknymi tekstami Tolkiena. Jednocześnie prosimy tych z Was, którzy
otrzymują ten numer w formie pliku PDF, o niepublikowanie go w Internecie i o nieprzesyłanie go innym osobom. Wersja
drukowana przeznaczona jest tylko dla członków naszej Sekcji!

Z hobbickim pozdrowieniem

Frodo G. Maggot i Tom Goold


Simbelmynë # 22 Wiersze STRONA 3

J. R. R. Tolkien

WIERSZE

U
ZNAD TAMIZY WĄSKICH BRZEGÓW...

Znad Tamizy wąskich brzegów, gdzie wśród wierzb zabłądził czas,


Z dna doliny wyrzeźbionej w dniach, co je zapomniał świat,
Poprzez zieleń pni splątanych ledwie widać miasto tu:
Pośród domów wież korony, szarość je spowija snu.
Stare według ludzkiej miary - miasto dziś, gdzie niegdyś bród,
Miasto, co ma więcej wspomnień, niż pamięta ludzki ród.

tłum. Adaneth (2004)

Wiersz ten po raz pierwszy opublikowano w piśmie Exeter College Stapleton Magazine w grudniu 1913.
Cytowany w książce Johna Gartha Tolkien and the Great War. The Threshold of Middle-earth, HarperCollins
Publishers 2003, str. 35.

U
NARQELION

A z drzewa wiązu raz po raz


maleńkie listki zrywa wiatr,
jakby gromadę porwał w lot
ptaków - skrzydełka złotem lśnią.

Jaskółek pełna wczesna jesień


poprzez powietrza piórka niesie:
złoto i czerwień, rudy brąz
jak Eldamaru skarby są.

Wtedy fujarek elfich granie


tonem perłowym, dżdżem i mgłami
pośród drzew przepływa lekko.
I roztańczy się lud Gnomów
przepełniony cichą pieśnią
blasków błękitnozielonych.

A z drzewa wiązu liść opada


i głóg ciemnieje już od jagód
- wabi skrzydlatych ptaków ptaków chór,
gromady strojne w czerwień piór.

O, rozśpiewana w smutku jesień


gorycz na pamięć mi przyniesie.

tłum. Adaneth (2004)


STRONA 4 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Jest to przekład wiersza, który został przez Tolkiena napisany w najwcześniejszej wersji języka quenya
(nosił wtedy nazwę eldarissa) i który powstał prawdopodobnie w okresie listopad 1915 - marzec 1916
(patrz Vinyar Tengwar nr 40, ‘Narqelion’ and the Early Lexicons. Some Notes on the First Elvish Poem
Christophera Gilsona). Oto oryginalny wiersz Tolkiena. Jego forma wyjaśnia, skąd Adaneth - polska
tłumaczka - zapożyczyła nietypowe metrum:

Narqelion

N·alalmino lalantila
Ne·súme lasser pínea
Ve sangar voro úmeai
Oïkta rámavoite malinai.

Ai lintuilind(ov)a Lasselanta
Piliningwe súyer nalla qanta
Kuluvai ya karnevalinar
V’ematte sinqi Eldamar.

San rotser simpetalla pinqe,


Súlimarya sildai, hiswa timpe
San sirilla ter i·aldar:
Lilta lie noldorinwa
Ómalingwe lir’ amaldar
Sinqitalla laiqaninwa.

N·alalmino hyá lanta lasse


Torwa pior má tarasse:
Tukalla sangar úmeai
Oïkta rámavoite karneambarai.

Ai lindórea Lasselanta
Nierme mintya náre qanta.

U
PIEŚŃ KRASNOLUDÓW

Daleko, w zimną górską mgłę, gdzie lochu toń i groty czerń


odnaleźć skarb, po złota czar musimy iść nim błyśnie dzień.

Tam Krasnoludy dawnych dni zaklęcie, co czarownie brzmi,


gdzie młotów huk, gdzie dłuta stuk, przekuły w skarb, co złotem lśni.

Dla Króla Elfów cenny dar, złota i srebra pełen skarb,


Krasnolud kuł i baśnie snuł o swych klejnotów tęczy barw.

Naszyjnik był tam z srebrnych gwiazd, korony królów elfich miast,


w nich ogni skra, w nich słońca żar, na nich księżyca blady blask.

Daleko w zimną górską mgłę, gdzie lochu toń i groty cień,


odzyskać skarb, odnaleźć czar, musimy iść nim błyśnie dzień.
Simbelmynë # 22 Wiersze STRONA 5

Dla siebie tam w głębinach gdzieś na złotych harfach grali pieśń


niejeden raz, tak płynął czas, aż świat usłyszał smutną wieść.

Na górze w sosnach wicher wył i rozbłysł dzień, choć zmrok już był:
to ognia żar, pożaru skwar wiekowe drzewa zmieniał w pył.

Zbudzili Ludzie dzwonów głos, na próżno: celny smoka cios.


Żar sięga wrót, już w ogniu gród - tak się dopełnił Dale'u los.

Nad Górą ciemny dymu słup, a Skarb Pod Górą - smoka łup,
a Thróra ród i jego lud znajduje śmierć u Góry stóp.

Daleko w ciemną górską mgłę, gdzie smoka żar i nocy lęk,


wyrwać mu skarb, zabrać swój czar pójdziemy, zanim wstanie dzień.

tłum. Adaneth (2004)

Wiersz pochodzi z książki Hobbit, czyli tam i z powrotem. Jego tłumaczenie autorstwa Marii Skibniewskiej
znajdziecie na stronie 15-16 Hobbita (Iskry).

U
KOŁYSANKA Z HOBBITA

Wszyscy śpiewajmy, niech radość brzmi w głosach!


Wiatr szumi w drzewach, wiatr szumi we wrzosach;
Gwiazdy zakwitły i księżyc już w kwiatach,
I lśnią okna Nocy w jej wieży komnatach.
Wszyscy zatańczmy, zatańczmy dziś razem!
Lekko niech stopy stąpają po trawie!
Rzeka jak srebro wśród ćmy migotania
W radości majowej naszego spotkania.

Cicho śpiewajmy marzenia mu tkając,


W rojenia spowijmy, w snach go zostawiając!
Śpi już wędrowiec na miękkiej podusi,
Olcha i wierzba już usnąć też musi,
Sosna niech ścichnie aż wiatr zbudzi dzień!
Mrok już, bo księżyc znikł!
Dąb, głóg uciszą się!
Ścichnij już, wodo, aż nadejdzie świt!

tłum. Adaneth (2004)


STRONA 6 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

U
ELEGIA ROHIRRIMÓW

Gdzie dziś jest koń i jeździec, co dźwięk rogu gonił?


Gdzie miecz, zbroja i złoto włosów rozwichrzonych?
Gdzie dłoń na harfy strunach, kiedy płonął ogień?
Gdzie wiosna i gdzie żniwo pól bogatych zbożem?
Jak deszcz, co góry zrosił, jak wśród trawy wietrzyk
w mroki sine zachodząc, dni dawne odeszły.
Któż z dymów drzewo wskrzesi, gdy je ogień spali?
Któż ujrzy lata dawne spoza morskiej fali?

tłum. Adaneth (2004)

I jeszcze przekład na język staroangielski:

Hwær cwóm helm? Hwaer cwóm byrne?


Hwær cwóm feax flówende?
Hwær cwóm hand on hearpestrenge?
Hwær cwóm scir fýr scinende?
Hwær cwóm lencten and hærfest?
Hwær cwóm héah corn weaxende?
Hwá gegaderath wuduréc of
wealdholte byrnende?
Oððe gesiehth of gársecge
ðá géar gewendende?

tłum. na język staroangielski David Salo


(soundtrack filmu Dwie Wieże, 2002)

Wiersz ten pochodzi z rozdziału „Król ze Złotego Dworu” w Dwóch wieżach (MUZA, str. 136–137). Wzorowany
jest na staroangielskich elegiach i tym tropem poszedł autor drugiego tlumaczenia, David Salo.

U
PIEŚŃ ORŁA

Śpiewaj dziś, ludu Minas Anor,


bo królestwo Saurona na zawsze pobite
i Ciemności Wieża padła w pył.

Śpiewaj i ciesz się, ludu, coś żył w Wieży Czat,


niedaremną jest czujność twa,
bo skruszona Czarna Brama
i Król wasz przekroczył ją
i jest dziś zwycięzcą.

Dzieci Zachodu, śpiewajcie wesela pieśń,


bo znów powróci wasz Król
Simbelmynë # 22 Wiersze STRONA 7
i będzie z wami przebywał
odtąd przez wszystkie już dni.

I Drzewo, co uschło, znów odrodzi się,


a on posadzi je na miejscu wysokim,
szczęście będzie w Mieście trwać.
Śpiewajcie, wszyscy!

tłum. Adaneth (2004)

U
LAER THORON
(PIEŚŃ ORŁA)

Linno hi le, gwaith o Minas Anor


dân arnad Gorthaur dungen na-vethed na-uir
a Barad-dûr dhannen na-líth.

Linno a eglerio gwaith o Minas Tirith


dân tirith lîn ú-nant pen theled
a Morannon vreithannen
a Aran lîn athrada han
a e 'ellui.

Linno a lalo le, i-chín Annûn


dân Aran lîn allennatha
a e dhorthatha im le
vi eraid bain in chuil lîn

A i-'Aladh tharn natha adwain


a e 'alannatha han bo said daur
a i-Vinas natha galu.

Linno le bain, gwaith!

tłum. na język sindariński Ryszard Derdziński (2004)


STRONA 8 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22
J.R.R. Tolkien

KSIĘGA ZAGINIONYCH OPOWIEŚCI


z I. tomu The History of Middle-earth

w tłumaczeniu Adaneth

PRZEDMOWA

Księga zaginionych opowieści, napisana 60 czy 70 lat temu, była pierwszym poważnym dziełem J.R.R.
Tolkiena, przedstawiającym wymyślony przez niego świat. Tu po raz pierwszy w opowieściach
pojawiają się Valarowie, Dzieci Ilúvatara – elfy i ludzie, krasnoludy, orkowie, a także krainy, w
których rozgrywa się opowieść – Valinor za zachodnim oceanem i Śródziemie, „Wielki Ląd”
pomiędzy morzami Wschodu i Zachodu. Około 50 lat później Ojciec porzucił pracę nad Księgą
zaginionych opowieści. Opublikowano Silmarillion1, który w dużym stopniu jest transformacją tego
pierwotnego dzieła, ale i od publikacji Silmarillionu minęło już 6 lat. Przedmowa to chyba dobre
miejsce na poruszenie niektórych aspektów obu książek.
Silmarillion jest, jak to się często mówi, książką trudną, wymagającą wyjaśnień i przewodników
opisujących, jak do niej podchodzić. Często porównuje się ją z Władcą Pierścieni. W rozdziale 7. książki
Droga do Śródziemia (The Road to Middle-earth) prof. T. A. Shippey przyjmuje taki właśnie punkt
widzenia („Silmarillion nie może być nigdy łatwy w czytaniu”, str. 201) i wyjaśnia, dlaczego według
niego tak jest. Wprawdzie skomplikowane rozprawy nie powinny być rozpatrywane
fragmentarycznie, lecz ogólnie rzecz biorąc, w opinii Autora istnieją ku temu dwa powody (str. 185).
Po pierwsze, w Silmarillionie nie ma „połączenia” w stylu zapewnianym przez hobbitów (tak jak w
Hobbicie Bilbo, który jest łącznikiem między światem współczesnym a archaicznym z jego
krasnoludami i smokami).
Ojciec był świadom, że nieobecność hobbitów będzie odczuwanym brakiem, jeśli „Silmarillion”
będzie opublikowany – i to brakiem nie tylko dla tych czytelników, którzy hobbitów jakoś specjalnie
polubili. W liście napisanym w 1956 r. (Listy str. 238), wkrótce po publikacji Władcy Pierścieni, Ojciec
napisał:

„Nie sądzę, aby przemawiał do czytelnika tak jak WP – bez hobbitów! Pełen mitologii i elfickości, i
całego tego (jak określiłby to Chaucer) „wysokiego stylu”, który tak bardzo nie podobał się wielu
krytykom.”

„Silmarillion” jest pod tym względem czysty i bez domieszek, czytelnik pozostaje oddalony o całe
światy od takich „łączników” czy świadomie wprowadzanych przeciwstawień (i to nie tylko w stylu
języka), jakie widzimy w spotkaniu króla Theodena, Pippina i Merry’ego w ruinach Isengardu:

„– Żegnajcie, hobbici! Obyśmy znów spotkali się w domu moim! Tam usiądziecie przy mym boku i
opowiadać będziecie wszystko, czego serca wasze zapragną: czyny przodków waszych z czasów tak
dawnych, jakie tylko potraficie spamiętać...
Hobbici skłonili się nisko.
– A więc to jest król Rohanu – wyszeptał Pippin. – Fajny staruszek. Bardzo grzeczny.”

1
Tytuł pisany kursywą oznacza odwołanie do dzieła w formie opublikowanej, tytuł w cudzysłowie – do dzieła
traktowanego szerzej, w jednej z wielu istniejących jego form.
STRONA 10 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Po drugie, Silmarillion różni się od wcześniejszych dzieł Tolkiena odrzuceniem koncepcji powieści.
Większość powieści (w tym Hobbit i Władca Pierścieni) wyróżnia jednego bohatera, jak Frodo czy
Bilbo, i potem opowiada przygody, jakie mu się przytrafiły. Oczywiście to autor wymyśla historię i
zachowuje przez to „wszechwiedzę”: może wyjaśnić lub pokazać, co dzieje się „naprawdę” i
skontrastować to z ograniczoną wiedzą swego bohatera.

Mamy tu zatem do czynienia z kwestią gustu literackiego (czy przyzwyczajeń literackich) i


„rozczarowania” – (mylnego) rozczarowania wszystkich czytelników, spodziewających się drugiego
Władcy Pierścieni, do którego odwołuje się profesor Shippey. To z kolei wywołuje gniew, w jednym
przypadku wyrażony pod moim adresem słowami: „Ależ to jest jak Stary Testament!”; czyste
potępienie, przed którym nie sposób się bronić (choć ten czytelnik z pewnością nie przeczytał wiele,
nim doszedł do takich porównań). Oczywiście, „Silmarillion” miał poruszać serca i wyobraźnię,
bezpośrednio i bez jakichkolwiek szczególnych wysiłków czy nadzwyczajnych zdolności czytelnika,
lecz jego styl nie jest spójny i można wątpić, czy jakiekolwiek „podejście” może tu pomóc komuś, kto
uważa tę książkę za „nie do przeczytania”.
Należy wziąć pod uwagę także trzecią kwestię (do której profesor Shippey nie podchodzi w tym
samym kontekście):

„Jedną z cech, którą [Władca Pierścieni] posiada w dużym stopniu, jest beowulfowe ‘wrażenie głębi’,
tworzone tak samo jak w dawnych utworach epickich przez pieśni i dygresje, jak „Pieśń o Tinúviel”
Aragorna, aluzje Sama Gamgee (zmieniłam szyk zdania) do Silmarili i Żelaznej Korony, opowieść
Elronda o Celebrimborze i tuziny innych. Jest to cecha Władcy Pierścieni, nie zaś włączonych weń
opowieści. Poważnym błędem byłoby do końca opowiedzieć takie opowieści, usiłując jednocześnie
zachować ich urok, jaki otrzymują w szerszym kontekście. Tolkien bardziej niż ktokolwiek inny był
świadomy tego błędu. W liście datowanym z 20 września 1963 roku napisał:

‘Sam powątpiewam w sens tego przedsięwzięcia [napisania Silmarillionu]. Atrakcyjność WP leży, jak
myślę, częściowo w przebłyskach szerokiego tła historycznego: to taka sama atrakcja jak oglądanie
dalekiej, nie poznanej wyspy czy widok lśniących w słońcu wież dalekiego miasta. Podejść bliżej
znaczy zniszczyć ich magię, jeśli nie okaże się, że stamtąd znów zobaczymy niedostępne wizje.’
(Listy str. 333)

Podejść bliżej znaczy zniszczyć magię. Co do nowych ‘niedostępnych wizji’ – problemem jest tu,
jak Tolkien na pewno niejednokrotnie myślał, fakt, że Śródziemie w epoce akcji Władcy Pierścieni było
już stare i miało swą wielowiekową historię. A Silmarillion w swej długiej formie musiał się zaczynać
od samego początku. Jak można stworzyć poczucie ‘głębi’, jeśli nie ma na co patrzeć wstecz?”

Zacytowany powyżej list ukazuje z całą pewnością, że Ojciec uważał to za problem, a może
dokładniej: czasem tak uważał. Nie była to także jakaś nowa myśl – kiedy pisał Władcę Pierścieni w
1945 r., tak napisał do mnie w jednym z listów (Listy str. 110):

„Opowieść należy opowiedzieć albo opowieść nie zaistnieje, ale najbardziej poruszające są
opowieści nieopowiedziane. Myślę, że Celebrimbor wzrusza cię dlatego, że stoi za nim poczucie
niekończących się, nieopowiedzianych opowieści: widzianych w oddali gór, których nigdy nie
zdobędziesz, dalekich drzew (jak drzewo Niggla), do których nigdy nie podejdziesz – a jeśli, to staną
się one po prostu ‘bliskimi drzewami’.”

Dla mnie najlepszą ilustrację tego problemu stanowi pieśń Gimlego w Morii, gdzie niby z oddalenia
pojawiają się wielkie nazwy starożytnego świata:

„Piękny był świat, strzelisty szczyt


za Dawnych Dni, nim tron ich znikł:
królów potężnych z Nargothrond
i z Gondolinu, którzy stąd
na Zachód mórz przebyli toń...
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 11

– To mi się podoba – powiedział Sam. – Chciałbym się tego nauczyć. ‘W kopalniach Morii, w
Khazad-dûm’. Ale od myślenia o tych wszystkich lampach ciemność zrobiła się jeszcze ciemniejsza.”

Poprzez swe entuzjastyczne „to mi się podoba” Sam nie tylko „łączy” (i w fascynujący sposób
„gamgeefikuje”) to, co „wysokie” – potężnych królów Nargothrondu i Gondolinu oraz Durina
zasiadającego na rzeźbionym tronie – ale jednocześnie umiejscawia ich na odleglejszym planie,
odsuwając na magiczny dystans, którego przebycie (w tym momencie) mogłoby się okazać
destruktywne.

Profesor Shippey mówi, że „poważnym błędem byłoby do końca opowiedzieć takie [ukazane we
Władcy Pierścieni jedynie w zarysie] opowieści, usiłując jednocześnie zachować ich urok, jaki
otrzymują w swym szerszym kontekście.” „Błąd” leży najprawdopodobniej właśnie w takim
usiłowaniu, jeśli opowieści zostałyby opowiedziane, a nie w samym opowiadaniu historii. Profesor
Shippey najwyraźniej wyobraża sobie, że Ojciec w roku 1963 zastanawiał się, czy przyłożyć pióro do
papieru, czy nie. Dlatego zdanie z listu „Sam powątpiewam w sens tego przedsięwzięcia” zostało
uzupełnione słowami: „przedsięwzięcia [napisania Silmarillionu]. Jednak pisząc te słowa, Ojciec na
pewno – podkreślam na pewno – nie miał na myśli pisania Silmarillionu, bo był on już napisany, a
niektóre fragmenty nawet kilkakrotnie (aluzje z Władcy Pierścieni nie odnoszą się do czegoś
nieistniejącego). Ojciec kwestionował jedynie, jak powiedział wcześniej w tym samym liście,
problem zaprezentowania „Silmarillionu” w formie opublikowanej po pojawieniu się Władcy
Pierścieni – uważał bowiem, że właściwy czas na publikację „Silmarillionu” już przeminął.

„I tak obawiam się, że zaprezentowanie tego będzie wymagało mnóstwa pracy, a ja pracuję tak
wolno. Muszę popracować nad legendami (pisałem je w dużych odstępach czasowych, niektóre wiele
lat temu) i sprawić, by były między sobą spójne; muszę je również zintegrować z WP. Muszę także
utworzyć spójną kontynuację wątku. Nie mam tu do dyspozycji prostego narzędzia typu podróż czy
wyprawa. Sam powątpiewam w sens tego przedsięwzięcia...”

Kiedy po śmierci Ojca powstało pytanie o formę, w jakiej należałoby opublikować „Silmarillion”,
nie przywiązywałem do jego wątpliwości żadnej wagi. Nie da się zaprzeczyć, że we Władcy Pierścieni
„przebłyski szerokiego tła historycznego” dają istotne efekty, ale nie uważałem, żeby bardzo
umiejętne użycie podobnych „przebłysków” w tamtej książce wykluczało możliwość zdobycia
dalszej wiedzy o „szerokim tle historycznym”.
Literackie „wrażenie głębi (...) tworzone przez pieśni i dygresje” nie może się stać kryterium oceny
zupełnie innego, odrębnego dzieła – sprowadzilibyśmy przez to historię Dawnych Dni głównie lub
nawet jedynie do roli zapewnienia artystycznego tła dla Władcy Pierścieni. Także mechanizm
retrospekcji, powrotu do czasów minionych, których atrakcyjnością jest pewna „mglistość”, nie
może być rozumiany czysto mechanicznie, tak jakby pełniejsza opowieść o dziejach królów
Nargothrondu czy Gondolinu oznaczała niebezpieczne zbliżenie się do dna studni, a opowieść o
Stworzeniu oznaczałaby uderzenie o dno i zupełne pozbawienie „głębi” – „nie ma na co patrzeć
wstecz”.
Na pewno nie tak się rzeczy mają, a przynajmniej nie zawsze. „Głębia” w tym znaczeniu wskazuje
na relacje pomiędzy różnymi warstwami czasowymi czy też poziomami tego samego świata.
Zakładając, że czytelnik ma swoje określone miejsce w wyimaginowanym czasie i z tego miejsca
spogląda wstecz, łatwo wywołać ciągle odczuwaną oczywistość pradawności rzeczy pradawnych.
Sam fakt, że Władca Pierścieni zapewnia takie nieodparte wrażenie realności struktury czasowej
(dużo potężniejsze niż można to osiągnąć tylko poprzez użycie zestawień chronologicznych i tabel z
datami), już zapewnia czytelnikowi to niezbędne „określone miejsce”. Czytając Silmarillion, należy
wyobrazić sobie, że jesteśmy w Śródziemiu pod koniec Trzeciej Ery i „patrzymy wstecz” z punktu
czasowego Sama Gamgee: „To mi się podoba!”, dodając: „Chciałbym się o tym dowiedzieć więcej”.
Ponadto Silmarillion w swej niejako skondensowanej, koncentrującej się na wybranych
wydarzeniach, formie sugeruje istnienie całych wieków tradycji poetyckiej i tradycji opowieści,
wywołując silne wrażenie istnienia „opowieści nieopowiedzianych”, nawet jeśli je opowiada:
„wrażenie głębi” zostaje zachowane. Nie ma tu pośpiechu narracyjnego, nie ma napięcia ani strachu
STRONA 12 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

przed mającymi wkrótce nadejść nieznanymi wydarzeniami. Właściwie to nawet nie oglądamy
Silmarili w ten sam sposób, w jaki oglądaliśmy Pierścień. Autor „Silmarillionu”, tak samo jak
opisywany przez niego samego autor Beowulfa, „opowiadał rzeczy już z odległej przeszłości i
naznaczone żalem, i poprzez swą sztukę zaostrzył w sercu odczucie żalu, poruszające i odległe
zarazem”.
Wiadomo doskonale, że Ojciec bardzo pragnął, aby „Silmarillion” został opublikowany wraz z
Władcą Pierścieni. Nie wypowiadam się na temat możliwości takiego wydania w tamtych czasach ani
nie zgaduję, jaki los czekałby to o wiele dłuższe dzieło, tetralogię będącą kombinacją odmiennych
utworów. Nie wiem także, jak Ojciec postąpiłby później – bo przecież sam „Silmarillion”, historia
Dawnych Dni, zostałby w pewien sposób „utrwalony”, co uniemożliwiłoby jego dalszy rozwój.
Ćwierć wieku później, już po śmierci Ojca, przez taką publikację odwrócono niejako naturalny
porządek prezentacji całej „śródziemskiej sprawy” i oczywiście można dyskutować, czy
publikowanie samodzielnej, czy pretendującej do samodzielności wersji pierwotnego „legendarium”
było mądre. Opublikowane dzieło nie ma „szkieletu”, to znaczy, nie wyjaśnia, czym jest i w jaki
sposób (w obrębie wyimaginowanego świata) powstało. Teraz myślę, że to był błąd.
Cytowany wyżej list z 1963 roku ukazuje, że Ojciec poważnie zastanawiał się nad formą prezentacji
legend Dawnych Dni. Pierwotną koncepcją, tą z Księgi zaginionych opowieści, było wprowadzenie
postaci człowieka, Eriola, który po długiej podróży przez ocean przybywa na wyspę zamieszkaną
przez elfy i od elfów zapoznaje się z jej historią. Tę koncepcję jednak stopniowo odrzucał. Gdy umarł
w roku 1973, „Silmarillion” pozostał w charakterystycznym stanie nieładu – wcześniejsze fragmenty
w dużym stopniu poprawione i przepisane, część końcowa taka jaką pozostawił ją jakieś 20 lat
wcześniej, lecz bez najmniejszego śladu czy sugestii na temat spinającego całość koncepcji
„szkieletu”. Myślę, że pod koniec Ojciec zdecydował, że żaden mechanizm nie będzie dostatecznie
dobry i że wystarczy po prostu opowiedzieć, w jaki sposób (w świecie wyimaginowanym) powstał
zapis tych opowieści.
W oryginalnym wydaniu Władcy Pierścieni Frodo otrzymuje od Bilba w Rivendell prezent
pożegnalny – „kilka ksiąg z opowieściami, które spisał na przestrzeni czasu, zapisane niezręcznym
pismem i opatrzone na grzbietach tytułem: Tłumaczenia z elfickiego dokonał B.B.”. W drugim wydaniu
(1966) „kilka ksiąg” zmieniło się w „trzy księgi”, a w Prologu pojawił się fragment „O kronikach
Shire’u”, gdzie Ojciec stwierdził, że zawartość tych „trzech wielkich, oprawionych w czerwień ksiąg”
zachowała się w jednej kopii jako Czerwona Księga Marchii Zachodniej, sporządzona w Gondorze
przez pisarza królewskiego Findegila w roku 172 Czwartej Ery, a także że:

„Te trzy tomy były uważane za dzieła spisane z wielką umiejętnością i wiedzą, i zawarto w nich
wszystkie źródła dostępne [dla Bilba] w Rivendell, zarówno słowa żyjących osób, jak i źródła pisane.
Ponieważ jednak Frodo nie korzystał z nich zbyt często, jako że dotyczyły prawie wyłącznie
Dawnych Dni, nie będziemy mówić o nich wiecej.”

W The Complete Guide to Middle-earth Robert Foster stwierdza: „Quenta Silmarillion była bez
wątpienia częścią Bilbowych Tłumaczeń z elfickiego zachowanych w Czerwonej Księdze Marchii
Zachodniej.” Tak samo i ja przypuszczałem, że „księgi z opowieściami” ofiarowane Frodowi przez
Bilba stanowią w końcu rozwiązanie: że są „Silmarillionem”. Ale oprócz zacytowanego przed chwilą
fragmentu nie ma w pismach Ojca żadnego innego stwierdzenia na ten temat i dlatego nie
zdecydowałem się definitywnie wypowiedzieć o tym, co było jedynie moim przypuszczeniem.
Jeśli chodzi o „Silmarillion”, miałem trzy wyjścia do wyboru. Mogłem wstrzymywać jego
publikację przez czas nieskończony, tłumacząc to niedokończeniem i niespójnością jego części.
Mogłem zaakceptować go w takiej formie, w jakiej był, i (tu cytat z mojego „Wstępu” do Silmarillionu)
„próbować zaprezentować różnorodność zawartych w nim materiałów – pokazać „Silmarillion” jako
prawdziwe, ciągłe i ewoluujące przez ponad pół wieku dzieło” co, jak napisałem w Niedokończonych
opowieściach (str. 1), wymagałoby „połączenia komentarzem wielu skomplikowanych i wzajemnie
sprzecznych tekstów” – przedsięwzięcie dużo poważniejsze niż wyrażają to słowa. W końcu
zdecydowałem się na trzecie wyjście: „opracowanie spójnego tekstu, wybierając i składając
fragmenty w taki sposób, aby uzyskać (według mnie) jak najspójniejszą i wewnętrznie zgodną
całość”. Zdecydowawszy się na to rozwiązanie, cały wysiłek edytorski skierowaliśmy (wraz z G.
Kayem, który mi pomagał) na osiągniecie tego, co Ojciec określił w liście z 1963 r.: „Muszę
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 13
popracować nad legendami (...) i sprawić, by były między sobą spójne; i muszę je zintegrować z WP.”
Ponieważ naszym celem było zaprezentowanie „Silmarillionu” jako dzieła skończonego i spójnego
(choć z powodu jego natury nie było to do końca możliwe), nie mogliśmy w opublikowanej książce
przedstawić zawiłości jego historii.
Cokolwiek można powiedzieć o takim potraktowaniu „Silmarillionu”, jego rezultatem, zupełnie
nieprzewidzianym, jest dodanie nowego wymiaru niejasności, niepewności co do wieku tego dzieła,
czy jest to utwór „wczesny” czy „późny” i w jakich proporcjach, oraz co do stopnia edytorskich
ingerencji, manipulacji (czy nawet twórczości), co z kolei jest częstą przyczyną pomyłek i źródłem
błędnych interpretacji. Profesor Randel Helms w Tolkien i Silmarile (str. 93) przedstawił problem w
ten sposób:

„Każdy, kto podobnie jak ja zainteresowany jest rozwojem Silmarillionu, zechce przestudiować
Niedokończone opowieści, nie tylko dla ich wewnętrznej wartości, lecz także dlatego, że ich relacja do
Silmarillionu stanowi klasyczny przykład odwiecznego problemu krytyki literackiej – czym naprawdę
jest dzieło literackie? Czy ukazuje ono zamierzenia autora (albo zamierzenia
najprawdopodobniejsze), czy może raczej przeróbki późniejszego edytora? Problem staje się dla
krytyka jeszcze bardziej poważny, jeśli, jak w przypadku Silmarillionu, autor umiera przed
dokończeniem dzieła i pozostawia niektóre fragmenty w kilku wersjach, publikowanych potem
niezależnie od siebie. Którą wersję należy traktować jako ‘prawdziwą historię’?”

Ale profesor Helms stwierdza także: „Christopher Tolkien w tym przypadku nam pomógł, uczciwie
stwierdzając, że Silmarillion w ukazanym nam kształcie jest dziełem syna, a nie ojca” – i tutaj mamy
do czynienia z poważnym błędem w interpretacji moich słów. Także profesor Shippey, przyjmując
(str. 169) moje zapewnienia, że „bardzo duża część” opublikowanych materiałów to teksty z
„Silmarillionu” z 1937 roku, a jednocześnie gdzie indziej określa Silmarillion jako „dzieło bardzo
późne, być może nawet ostatnią pracę tego Autora”. W artykule zatytułowanym „Tekst Hobbita:
Porządkowanie notatek Tolkiena” (English Studies in Canada, VII, 2, lato 1981) Constance B. Hieatt
dochodzi do wniosku, że „na pewno nigdy nie będziemy w stanie zobaczyć kolejnych etapów
koncepcji autorskiej powstawania Silmarillionu.
Jedna rzecz pozostaje niewątpliwa i ewidentna, bez względu na wszystkie trudności lub
niejasności: dla twórcy Śródziemia i Valinoru istniała głęboka spójność pomiędzy wszystkimi
opisywanymi epokami, miejscami oraz istotami, bez względu na zastosowany styl literacki i
jakkolwiek pierwotna może się wydawać koncepcja niektórych fragmentów widziana przez pryzmat
całego długiego życia. On wiedział bardzo dobrze, że wielu spośród tych, którym podobał się Władca
Pierścieni, nigdy nie będzie chciało uważać Śródziemia za coś więcej niż miejsce akcji tej opowieści i
zawsze będzie się zachwycać poczuciem „głębi”, bez najmniejszej chęci jej odkrywania. „Głębia”
tutaj nie jest, oczywiście, iluzją, jak w wielu książkach udających opowieści retrospektywne, lecz bez
zawartych w nich innych książek. Także quenya i sindarin są strukturami w pełni poznawalnymi. W
tym świecie można dokonywać pełnoprawnych analiz, nie odwołując się do rozważań krytyczno--
literackich, właściwym jest także usiłowanie zrozumienia jego struktury w jak najszerszym zakresie,
od mitu Stworzenia. Każda osoba, każda cecha tego wyimaginowanego świata, która Autorowi
wydawała się znacząca, zasługuje na naszą uwagę przez wzgląd na siebie samą, Manwë czy Fëanor
nie mniej niż Gandalf lub Galadriel, Silmarile nie mniej niż Pierścienie. Wielka Muzyka, hierarchie
bogów, miejsca zamieszkania Valarów, przeznaczenie Dzieci Ilúvatara są ważnymi elementami
całości. Dociekania na ich temat na pewno nie są bezprawne, wynikają one z zaakceptowania tego
wyimaginowanego świata jako przedmiotu rozważań czy dociekań, tak samo ważnych jak inne
obiekty rozważań i dociekań w tym naszym zbyt rzeczywistym świecie. Takie poglądy oraz
przekonanie, że inni je podzielają, spowodowały, że sporządziłem zbiór Niedokończonych opowieści.
Lecz wizja Autora na temat jego własnej wizji przechodziła stałe, powolne zmiany; pewne
koncepcje odrzucał, inne rozszerzał. Tylko w Hobbicie i Władcy Pierścieni część wizji przybrała za jego
życia ustaloną, drukowaną formę. Zatem studiowanie Śródziemia i Valinoru jest rzeczą
skomplikowaną, gdyż obiekt badań nie był stabilny, lecz istnieje w czasie jak gdyby „długofalowo”
(przez długość życia Autora), a nie tylko „przekrojowo”, jak każda książka, która po wydrukowaniu
nie przechodzi już żadnych ważniejszych zmian. Przez publikację „Silmarillionu” sprowadziliśmy
„długofalowość” do „przekroju” i narzuciliśmy mu pewną skończoną formę.
STRONA 14 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Celem tych nieco bezładnych tłumaczeń jest próba wyjaśnienia moich podstawowych motywów
zaproponowania publikacji Księgi zaginionych opowieści. To pierwszy krok prezentacji
„długofalowości” istnienia Śródziemia i Valinoru, kiedy ich ogromna ekspansja geograficzna
zaczynała się od centrum, a Beleriand, skierowany na zachód, miał się pojawić dopiero w dalekiej
przyszłości; kiedy nie istniały jeszcze Dawne Dni zakończone zatopieniem Beleriandu, gdyż nie
istniały jeszcze dalsze Ery świata; kiedy elfy były jeszcze „istotkami” czy „wróżkami” (fairies) i nawet
Rúmila, wielkiego uczonego Noldora, dzieli bardzo wiele od nauczycieli – znawców opowieści z
późniejszych lat twórczości Ojca. W Księdze zaginionych opowieści dopiero co pojawili się książęta
Noldorów i Szare Elfy Beleriandu, Beren nie jest człowiekiem, lecz elfem, a trzyma go w niewoli
pierwszy z prekursorów roli Saurona, potworny kocur będący wcieleniem złego ducha. Krasnoludy
są tu jeszcze złym ludem, a związki historyczne sindarinu i quenyi wyglądają zupełnie inaczej. To
tylko kilka bardzo uwidaczniających się różnic, ich listę można by jeszcze znacznie wydłużyć. Z
drugiej strony, mamy tu już bardzo mocny „szkielet”, który miał przetrwać w dalszych koncepcjach.
Co więcej, w całej historii powstawania Śródziemia rzadko mamy do czynienia z wyraźnym
odrzuceniem koncepcji – dużo częściej jest to stopniowe zmienianie jej pewnych elementów, tak że
nawarstwianie się legend (jak np. proces, w którym opowieść o Nargothrondzie zbiegła się z historią
Berena i Lúthien, mimo iż w Zaginionych opowieściach jeszcze nie ma śladu takiej zbieżności, choć
istnieją już oba elementy) może się wydawać efektem tworzenia legend pośród różnych narodów,
produktem wielu umysłów i wielu pokoleń.
Ojciec zaczął pisać Księgę zaginionych opowieści w latach 1916–17, podczas I wojny światowej; miał
wtedy 25 lat. Kilka lat później zresztą porzucił to dzieło, nie skończywszy go. Stanowi ono punkt
początkowy (przynajmniej jako pełna forma narracyjna) historii Valinoru i Śródziemia. Zanim
Zaginione opowieści zostały ukończone, Ojciec zwrócił się ku tworzeniu długich wierszy, Lay of
Leithian, wiersza rymowanego, historii Berena i Lúthien oraz Dzieci Húrina w wierszu aliteracyjnym.
Potem znowu zaczął spisywać mitologię prozą, od punktu zerowego1, od tego co sam nazwał
„Szkicem”. Napisał go w roku 1926, najwyraźniej w celu naszkicowania tła i przekazania wiadomości
niezbędnych do zrozumienia wiersza aliteracyjnego. Z kolei ze „Szkicu” wywodzi się w linii prostej
późniejsza wersja „Silmarillionu”, niemalże ukończona w roku 1937, kiedy to Ojciec przerwał
pisanie, aby wysłać ją w listopadzie w takiej właśnie wersji do Allena i Unwina. Istnieją także inne
ważne teksty poboczne i uzupełniające napisane w latach 30., jak Roczniki Valinoru i Roczniki
Beleriandu (których fragmenty istnieją także jako staroangielskie tłumaczenia sporządzone przez
Aelfwina (Eriola), kosmologiczny tekst zatytułowany Ambarkanta - Kształt Świata pióra Rúmila i
Lhammas, czyli opowieść o językach Pengoloda z Gondolinu. Potem historia Pierwszej Ery została na
wiele lat odłożona, aż do ukończenia Władcy Pierścieni, lecz na kilka lat poprzedzających faktyczną
publikację Władcy Ojciec z wielką energią powrócił do „Silmarillionu” i powiązanych z nim prac.
To dwutomowe wydanie Księgi zaginionych opowieści będzie, mam nadzieję, początkiem całej serii
opisującej historię Śródziemia poprzez późniejsze teksty wierszowane i prozatorskie; z tą też
nadzieją nadałem tym księgom tytuł Historia Śródziemia, co może się jednak okazać zbyt ambitnym
zadaniem. W każdym razie tytuł nie ma sugerować „historii” w jej konwencjonalnym znaczeniu.
Moim zamiarem jest przedstawienie ukończonych bądź prawie ukończonych tekstów, a więc książka
przypominać będzie serię komentarzy edytorskich. Nie stawiam sobie za cel rozplątywania
pojedynczych wątków, lecz raczej udostępnienie Czytelnikowi dzieł, które można i należy czytać
jako całość.
Śledzenie tych długich zmian jest dla mnie bardzo interesujące i mam nadzieję, że takim też okaże
się dla innych, którzy lubią ten typ dociekań, czy to dotyczących poważnych zmian w akcji lub w
teorii kosmologicznej, czy też takich detali jak pierwsze pojawienie się bystrookiego Legolasa
Zielonego Liścia w opowieści o upadku Gondolinu. Lecz nie tylko początki są interesujące w
studiowaniu tych starych rękopisów. Zawierają one wiele idei, których Ojciec nigdy w sposób
zdecydowany nie odrzucił (o ile można być tego pewnym). Ponadto należy pamiętać, że
„Silmarillion” od „Szkicu” z 1926 roku był spisywany jako wersja skrócona czy też uproszczona,
podająca jedynie streszczenie dużo dłuższych dzieł (istniejących lub nie). Taki, wielce archaiczny

1
Jedynie w przypadku „Muzyki Ainurów” istniała ciągłość, z rękopisu na rękopis, pomiędzy wersją z „Księgi zaginionych
opowieści” i późniejszymi formami, ponieważ „Muzyka Ainurów” została oddzielona i pisana była jako niezależne dzieło.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 15
styl, nie był bezużytecznym zabiegiem: posiadał moc oddziaływania i siłę przekazu odpowiednią
zwłaszcza do przedstawienia magicznej i przedziwnej natury pierwszych elfów, a także sprawdzał
się w opisach sarkastycznego, krytykanckiego Melka czy poczynań Ulma i Ossë. Te ostatnie zbliżają
się czasami do koncepcji komicznej, przekazywane w żywym języku, jaki nie przetrwał w poważnej
prozie późnego „Silmarillionu”: na przykład Ossë „pływa sobie w pianie swych spraw”, a kiedy
przymocowuje wyspę do dna morskiego, klify Tol Eressëi pełne pierwszych morskich ptaków
„wypełniają się jazgotem i zapachem ryb, i wielkie narady odbywają się na jej skalistych brzegach”.
Kiedy Elfy Wybrzeża wreszcie przemierzają morze w kierunku Valinoru, Ulmo we wspaniałym stylu
„podróżuje z tyłu w swym rybim pojeździe i głośno trąbi na złość Ossëmu”.
Zaginione opowieści nigdy nie osiągnęły czy chociażby nie zbliżyły się do takiego stadium, w którym
Ojciec mógłby rozważać ich publikację, zanim je odrzucił. Były dziełem eksperymentalnym i
tymczasowym, a bardzo zniszczone zeszyty zawierające ich tekst zostały z upływem lat związane w
paczkę i odłożone na bok. Prezentacja takiego tekstu w formie opublikowanej przyniosła wiele
poważnych problemów edytorskich. Po pierwsze, miejscami pismo jest bardzo trudne do
odczytania, czasami nie pomaga nawet ogromna cierpliwość i użycie lupy. W niektórych
fragmentach Opowieści Ojciec wycierał pierwszy, napisany ołówkiem tekst, a potem nanosił na niego
poprawioną wersję atramentem. Ponieważ w tym czasie używał zeszytów, a nie pojedynczych
kartek, często brakło mu miejsca, więc oddzielne fragmenty opowieści wpisywał w środku innych
opowieści, miejscami tworząc ogromnie skomplikowaną tekstową zagadkę.
Po drugie, Zaginione opowieści nie były pisane w sposób ciągły, jedna historia po drugiej według ich
narracji; Ojciec (co u niego nieuniknione) rozpoczął nowe redagowanie i nanoszenie poprawek do
Opowieści, zanim jeszcze skończył je pisać. Jedną z pierwszych napisanych historii opowiedzianych
Eriolowi był Upadek Gondolinu, drugą była Historia Tinúviel, lecz wydarzenia opisywane w tych
opowieściach umieszczono pod koniec całej historii; z drugiej strony istniejące teksty przeszły wiele
późniejszych poprawek. W niektórych przypadkach nie da się odczytać nic poza późniejszą,
poprawioną formą, w niektórych istnieją dwie formy całości lub części tekstu, czasami jest tylko
wstępny szkic, a czasami nie ma żadnego opowiadania, tylko notatki i plany. Po wielu
eksperymentach zdecydowałem, że jedyną możliwą metodą prezentacji jest poukładanie Opowieści w
porządku narracyjnym.
W końcu ostatnia trudność. W czasie pisania Opowieści Ojciec zmieniał relacje, wprowadzał nowe
koncepcje, a równoległy z rozwojem narracji rozwój języków prowadził do ciągłych zmian imion i
nazw.
Praca edytora z takim tekstem polega raczej na braniu pod uwagę tych komplikacji, nie na
sztucznym wygładzaniu kwestii problematycznych. W rezultacie otrzymamy najprawdopodobniej
książkę zawiłą i mało czytelną, gdzie czytelnik ani na moment nie ma spokoju. Próbowałem uczynić
z Opowieści tekst przystępny dla Czytelnika i uporządkowany, a jednocześnie podać wszystkim
zainteresowanym w miarę pełny komentarz dotyczący prawdziwych istniejących tekstów. Aby to
osiągnąć, drastycznie ograniczyłem liczbę przypisów, stosując się do następujących zasad:
zachowałem wszystkie zmiany nazewnictwa, ale zgrupowałem je na końcu każdej opowieści,
zamiast odnotowywać je przy każdym pojawieniu się nazwy (miejsca pojawiania się nazw można
odnaleźć w Indeksie). Niemalże wszystkie przypisy dotyczące tekstów zebrałem we wspólny
komentarz lub krótki esej zamieszczony po każdej z opowieści. Prawie wszystkie komentarze
lingwistyczne (głównie etymologia nazw) zostały zebrane w „Dodatku o nazwach” na końcu książki,
gdzie znajduje się także wiele informacji o najwcześniejszych stadiach istnienia języków „elfickich”.
Dzięki temu przypisy opatrzone numerami ograniczyłem w znacznym stopniu do pokazania innych
wariantów i wersji tekstów, a Czytelnik nie mający ochoty się kłopotać takimi sprawami może
spokojnie czytać Opowieści, wiedząc, że nie przegapił niczego innego.
Również zakres komentarzy został ograniczony do dyskusji nad wnioskami wypływającymi z
samych Opowieści i porównaniem ich do skomplikowanej wersji opublikowanego Silmarillionu.
Unikałem porównań, podawania źródeł i opisywania wpływów, najbardziej zaś wgłębiania się w
rozwój historii pomiędzy Zaginionymi opowieściami a Silmarillionem (ponieważ, jak sądzę, nawet
krótkie rozważania tego typu rozpraszałyby uwagę czytelnika). Potraktowałem sprawę w wielkim
uproszczeniu, jak gdyby opowiadania istniały tylko w dwu ustalonych punktach, bez wersji
pośrednich. Nie mam złudzeń, że moje przypuszczenia są całkowicie słuszne czy zupełnie bezbłędne.
Wiem, że muszą gdzieś istnieć w Opowieściach pewne wskazówki wyjaśniające zawarte w nich
STRONA 16 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

niejasności, a ja nie potrafiłem ich dostrzec. Zamieściłem także na końcu krótki słowniczek
pojawiających się w Opowieściach wyrazów archaicznych lub rzadko spotykanych.
Teksty przytaczam w formie bardzo bliskiej oryginalnym rękopisom. Poprawiłem, nie komentując
tego faktu, tylko najmniejsze i najoczywistsze pomyłki. Tam, gdzie zdania brzmiały dziwnie lub nie
zachowywały spójności gramatycznej, co spotykamy czasem w tych fragmentach Opowieści, które
nigdy nie wyszły poza etap pisanych w pośpiechu szkiców, zostawiłem je w wersji oryginalnej.
Pozwoliłem sobie jedynie wprowadzić poważniejsze zmiany w interpunkcji i wprowadziłem większą
niż Ojciec konsekwencję w użyciu wielkiej litery. Z pewnymi wahaniami wprowadziłem także spójny
system zapisu elfickich nazw. Ojciec pisał na przykład: Palűrien, Palúrien, Palurien; Ónen, Onen; Kôr, Kor,
ja używałem znaku akcentu tzw. ostrego tam, gdzie on w oryginale stosował poziomą kreskę, daszek
i znaki akcentu (zwykle ostrego, ale czasami też akcentu „grave”), ale dla słów jednosylabowych
używałem daszka. Mamy więc Palúrien, Ónen, Kôr – zgodnie z systemem znanym wizualnie z
późniejszego sindarinu.
I ostatnia rzecz: podział na dwa tomy jest kwestią czysto edytorską, związaną z długością
Opowieści. Stanowią one całość i mam nadzieję, że drugi tom ukaże się w ciągu roku po publikacji
pierwszego. Każda część ma swój „Indeks” i „Dodatek o nazwach”. W drugiej części przedstawię
opowieści pod wieloma względami najciekawsze: Tinúviel, Turambar (Túrin), Upadek Gondolinu i
Historia Nauglafringa (Naszyjnika krasnoludów), a także szkice dotyczące historii Eärendela i
zakończenia dzieła oraz Aelfwina z Anglii.

CHATKA UTRACONEJ ZABAWY

Na okładce jednego z bardzo już podniszczonych notatników akademickich zawierających część


„Zaginionych opowieści” Ojciec napisał: „Chatka Utraconej Zabawy, zapoczątkowująca Księgę
zaginionych opowieści”. Pismem mojej Mamy na tej samej okładce dopisano jej inicjały E.M.T. i datę –
12.02.1917. W tym zeszycie historie spisywała Mama – jest to czystopis bardzo niestarannego tekstu
pisanego ręcznie ołówkiem przez Ojca na luźnych kartkach włożonych za okładkę. Zatem datę
prawdziwego napisania tych historii można z pewnym prawdopodobieństwem ustalić na nie
wcześniej niż zima 1916–17. Czystopis pozostaje dokładnie wierny oryginałowi, niewielkie zmiany
(głównie w nazewnictwie) zostały naniesione na czystopisie. Podaję tu tekst w jego formie końcowej.

Zdarzyło się tak pewnego razu, że podróżnik z dalekich krajów, człek wielce ciekawy, pragnący
poznać nowe lądy, ziemie i obyczaje nieznanych ludzi, dopłynął statkiem do dalekiego zachodu, aż
do Samotnej Wyspy, w mowie duszków zwanej Tol Eressëa, którą Gnomy1 nazywają Dor Faidwen,
Ziemia Wyzwolenia, i z którą wielka łączy się opowieść.
Pewnego dnia, po długiej podróży, gdy światła wieczoru zapalały się już w wielu oknach,
zawędrował do stóp wzgórza stojącego na szerokiej, porośniętej lasem dolinie. Było to niedaleko
środka wielkiej wyspy. Od wielu już dni przemierzał jej drogi, zatrzymując się w godzinie rozpalania
wieczornych świateł na nocleg w napotkanych przypadkowo domostwach, czy to w osadzie, czy w
mieście, gdyż o tej godzinie umniejsza się pragnienie nowych widoków nawet w sercu podróżnika i
nawet syn Eärendela, którym był ten wędrowiec, chętniej myśl zwraca wtedy ku wieczerzy, pragnąc
odpoczynku i opowieści snutych o zmroku, nim nadejdzie czas snu.
A kiedy stał tak u stóp pagórka, powiał leciutki wietrzyk i stadko gawronów przeleciało nad nim w
czystym powietrzu wieczoru. Słońce już zaszło za konarami wiązów, które jak okiem sięgnąć
otaczały równinę, i już czas jakiś temu znikł złoty blask wśród listowia, odszedł już gdzieś pod
korzenie drzew, wymknął się poprzez doliny, by aż do rana spać i śnić. Gawrony w górze
zaskrzeczały, tak jak zwykle krzyczą gawrony powracające do domu, i nagłym skrętem lotu
zawróciły ku wierzchołkom wiązów na szczycie wzgórza. I wtedy pomyślał Eriol (tak nazwał go lud
owej wyspy, „Samotnie Śniący”, nie opowiada nasza historia, jakie wcześniej nosił imię): „Zbliża się
już godzina snu. Choć nie wiem, jaką nazwę nosi miasto, co stoi na tym pagórku, pięknie wygląda,
tutaj poszukam noclegu i odpoczynku. Nie ruszę stąd dalej do jutra, a może i wtedy nie, gdyż piękne

1
Gnomy – Drugi Ród, Noldoli (późniejsi Noldorowie). W kwestii użycia słowa Gnomy zobacz str. ?? na końcu tego rozdziału,
o podziałach lingwistycznych dokonanych tutaj zobacz na str. ?? (następny rozdział)
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 17
to miejsce i przyjemny powiewa w nim wiatr. Zda się, że wiele cudów i pięknych tajemnic
przeszłości skrywają tu skarbce i serca tych, co miasto zamieszkują.”
A przybywał Eriol z południa i droga jego biegła prosto w przód, dotykając krawędzią szarego,
kamiennego muru porośniętego u góry różnymi kwiatami i miejscami zwieszającymi się krzewami
cisu, wielkimi i ciemnymi. Między nimi, podchodząc drogą do góry, widział Eriol blask pierwszych
gwiazd, tak jak później wyśpiewał w pieśni, którą sam ułożył w tym pięknym mieście. I wszedł na
szczyt wzgórza pomiędzy domy, i niby przypadkiem skręcił w bok, w krętą, prowadzącą na dół aleję.
Tam, na zachodnim zboczu, nieco na dole, przykuła jego uwagę niewielka chatka z wieloma małymi
okienkami, a okienka, przysłonięte sprawiającymi wrażenie przytulności zasłonkami, błyszczały
najcieplejszym, najprzyjemniejszym i najmilszym sercu światłem.
Wtedy Eriol zatęsknił za miłą kompanią i zgasło w nim pragnienie wędrówki – i powodowany
wielką tęsknotą zwrócił się ku drzwiom chatki, i zapukawszy, zapytał tego, kto przyszedł otworzyć,
cóż to za domostwo i kto w nim zamieszkuje. I odpowiedziano mu, że jest to Mar Vanwa Tyaliéva,
czyli Chatka Utraconej Zabawy, i wielce się zadziwił, słysząc tę nazwę. Powiedziano mu, że mieszkają
w niej Lindo i Vairë, którzy też wiele lat temu ją zbudowali, wraz ze swym licznym rodem,
przyjaciółmi i dziećmi. I zdziwił się Eriol jeszcze bardziej widząc, jak niewielka jest chatka, lecz ten,
kto otworzył mu drzwi, odgadując jego myśli, rzekł:
– Niewielki to domek, lecz jeszcze mniejsi go zamieszkują. Każdy, kto tu wchodzi, musi być
naprawdę maleńki lub też z własnej woli na progu tego domu stać się tak bardzo mały jak jego
mieszkańcy.
I powiedział Eriol, że bardzo pragnie wejść do środka i prosić Vairë oraz Lindo, by przyjęli go jako
gościa na nocleg, jeśli zechcieliby to uczynić, jeśli tylko z własnej woli mógłby się stać dostatecznie
maleńki tu, na progu.
– Wejdź – powiedział mu wtedy ten, który otworzył mu drzwi.
I wszedł Eriol do środka, i oto dom wydał mu się przestrzenny i wspaniały, a pan domu Lindo i jego
żona Vairë wyszli mu na spotkanie. I radość napełniła serce Eriola, większa niż kiedykolwiek w
czasie wszystkich jego wędrówek, choć wielka była jego radość, odkąd wylądował na Samotnej
Wyspie. A kiedy Vairë powitała go miłymi słowami i Lindo spytał go o imię, skąd przybywa i czego
poszukuje, nazwał siebie Przybyszem i odparł, że z Wielkiego przybywa Lądu1 i podąża tam, gdzie
zagna go pragnienie wędrówki. Zastawiono potem stół do wieczornego posiłku i zaproszono Eriola.
A w sali, mimo letniej pory, płonęły trzy wielkie ognie – jeden po przeciwnej stronie sali, a dwa po
obu stronach stołu – i gdy Eriol wszedł, prócz ich światła wszystko tonęło w ciepłym półmroku. Lecz
w tym samym momencie do sali weszli ludzie, wnosząc różnej wielkości świece w dziwnie
wyrobionych świecznikach: wiele było rzeźbionych z drewna, inne wykuto w metalu. Rozstawiono je
bezładnie na środkowym stole i na stołach bocznych.
W tej także chwili z daleka rozległ się potężny gong i zawtórował mu dźwięk niby śmiech wielu
osób zmieszany z tupotem wielu stóp. Wtedy Vairë, widząc radość i zdumienie na twarzy Eriola,
rzekła do niego:
– To głos Tombo, Gongu Dzieci. Stoi on przed Salą Zabawy Odzyskanej i pojedynczym dźwiękiem
zwołuje do sali na czas posiłków, zaś gdy zabrzmi trzykrotnie, wzywa do Sali Wielkiego Ognia,
obwieszczając czas opowieści.
A Lindo dodał:
– Gdy zabrzmi raz, w korytarzach rozlega się śmiech i tupanie stóp, lecz gdy wieczorem uderzy
trzykrotnie, od radości drżą ściany. Trzykrotne uderzenie w gong oznajmia najradośniejszą chwilę
dnia dla strażnika gongu, Małego Sercem. On sam tak mówi, ten, który w dawnych czasach zaznał
dużo radości, gdyż lat liczy wiele pomimo swej wielkiej pogody ducha. Z Eärendilem żeglował w
Wingilot, w ostatniej podróży, gdy szukali Kôru. To właśnie głos tego gongu obudził Śpiącego w
Perłowej Wieży na Morzach Cienia, daleko na zachodzie, wśród Wysp Półmroku.
Przyciągnęły te słowa myśli Eriola i zdawało mu się, że otwiera się przed nim nowy, piękny świat.
Dlatego nic już nie słyszał, nim Vairë poprosiła go, by usiadł. Rozejrzał się wtedy – i cóż to? Sala,
wszystkie jej ławy i krzesła, wypełniona była dziećmi, bardzo różnymi z wyglądu i wzrostu.
Pomiędzy nimi z rzadka siedzieli dorośli ludzie w rozmaitym wieku i o przeróżnym zachowaniu. W

1
„Wielki Ląd” to ląd na wschód od Wielkiego Morza. Nazwa „Śródziemie” nie jest używana w Zaginionych opowieściach i
pojawia się w pismach Ojca dopiero w latach 30.
STRONA 18 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

jednym tylko wszyscy byli podobni – na każdej twarzy malowało się ogromne szczęście i
wyczekiwanie dalszych uciech i radości. Oświecało ich miękkie światło świec, rozbłyskało złotem w
ciemnych włosach, gdzieniegdzie rozpalało bladym płomieniem włosy posiwiałe. Kiedy tak patrzył,
wszyscy wstali i jednym głosem zaśpiewali Pieśń na Wniesienie Posiłku. A gdy przyniesiono jedzenie
i zastawiono stoły, zasiedli wszyscy: ci, którzy wnosili potrawy i którzy je podawali, usługujący, pan i
pani domu, dzieci i gość. Lecz najpierw Lindo pobłogosławił posiłek i zgromadzonych. Gdy jedli, Eriol
rozmawiał z Lindo i jego żoną, opowiadając o swej przeszłości i przygodach, szczególnie tych, które
przeżył w podróży do Samotnej Wyspy. W zamian pytał o sprawy dotyczące tej pięknej ziemi i
miasta, w którym się znalazł. I powiedział mu Lindo:
– Wiedz, że dzisiaj lub co bardziej prawdopodobne wczoraj, wszedłeś w granice regionu zwanego
Alalminórë, Ziemią Wiązów, którą Gnomy nazywają Gar Lossion, Miejscem Kwiecia. Ten region
uważany jest za centrum wyspy i jej najpiękniejsze królestwo, a mówią, że nad wszystkie miasta i
wioski Alalminórë piękniejszy jest Koromas, czy też Kortirion, jak nazywają go niektórzy. Właśnie w
tym mieście teraz się znajdujesz. Ci, co mówią o nim z miłością, nazywają je Cytadelą Wyspy, a nawet
Cytadelą Świata, gdyż stoi w samym sercu wyspy i wysoko sięga jego wspaniała wieża. Wszyscy
mieszkańcy wyspy szukają mądrości i przywództwa, pieśni i opowieści u mieszkańców tego miasta,
tym większa w nas miłość do niego. Tutaj też, w wielkim korinie wiązowych drzew mieszka Meril-i-
Turinqi. (Korin to rosnący w kształcie koła żywopłot otaczający porośnięty trawą teren). Meril
wywodzi się z rodu Inwëgo, którego Gnomy zwą Inwithielem. Był on królem wszystkich Eldarów,
kiedy jeszcze zamieszkiwali w Kôr. Było to jeszcze, zanim Inwë, słysząc lament świata, wyprowadził
ich ku ziemiom ludzi, lecz może innym razem opowiem o tej wspaniałej i smutnej historii. Po wielu
dniach Ingil syn Inwëgo widząc, jak piękne jest to miejsce, zatrzymał się tutaj, a przy nim
zgromadzili się najpiękniejsi, najmądrzejsi, najradośniejsi i najrozsądniejsi spośród wszystkich
Eldarów1. Tu z innymi przybył mój ojciec Valwë, co z Noldorinem szukał Gnomów, i ojciec mej żony
Vairë, Tulkastor. On był z rodu Aulëgo, lecz długo przebywał wśród Solosimpich, Śpiewaków
Wybrzeża, i jako jeden z pierwszych przybył na tę wyspę. Potem Ingil wybudował wielką wieżę2 i
nazwał miasto Koromas, czyli Miejsce Odpoczynku Wygnańców z Kôr. Lecz z powodu wieży
najczęściej mówimy o nim teraz Kortirion.
Posiłek zbliżał się ku końcowi. Lindo napełnił swój puchar, po nim Vairë i wszyscy zebrani, lecz do
Eriola rzekł tak:
– To, co nalaliśmy do naszych pucharów, to limpë, napój młodych i starych Eldarów. Ono
podtrzymuje młodość naszych serc i wkłada pieśń w nasze usta, lecz nie ja decyduję o tym, kto może
je otrzymać. Thurinqi tylko może nim obdarzyć tych, którzy nie są Eldarami, a kto raz je wypije, na
zawsze musi pozostać na wyspie z Eldarami aż do czasu, kiedy wyruszą na poszukiwanie swych
zaginionych rodzin. Mówiąc to, Lindo napełnił puchar Eriola, lecz napełnił go złocistym winem ze
starych antałków Gnomów. Wtedy wszyscy powstali i wypili za „Wymarsz i Ponowne Rozpalenie
Magicznego Słońca”. A potem trzykrotnie zabrzmiał głos Gongu Dzieci i szmer zadowolenia rozległ
się w sali.
Ktoś otwarł wielkie, dębowe drzwi w dalekim końcu sali – tam, gdzie nie było paleniska. Inni
pochwycili świece w wysokich drewnianych świecznikach i trzymali je w górze, a pozostali śmiejąc
się i rozmawiając, utworzyli pośrodku przejście dla Linda, Vairë i Eriola, a gdy oni przeszli, tłumnie
podążyli za nimi. Zobaczył teraz Eriol, że weszli w szeroki, krótki korytarz, którego ściany do połowy
pokrywały arrasy, a na nich namalowano sceny z historii, których nie znał jeszcze. Ponad arrasami
były obrazy, lecz nie mógł ich zobaczyć z powodu półmroku, gdyż ci, co nieśli świece, pozostali z
tyłu. Przed nim światło dochodziło tylko spoza otwartych drzwi, czerwonawe niczym blask
wielkiego ognia.
– To – powiedziała Vairë – Ogień Opowieści, który przez cały rok płonie w Sali Ognia. Płomień to
magiczny i wielce dopomaga opowiadającemu w snuciu opowieści. Tam właśnie idziemy.
Eriol zgodził się na to chętniej niż na cokolwiek innego i wszyscy weszli do sali, z której
wydobywało się czerwone światło. Było to piękne pomieszczenie. Blask płomienia tańczył na
ścianach i niskim suficie, a zakamarki i kąty tonęły w cieniu. Wokół ogromnego paleniska leżały

1
W obu rękopisach po słowach „wszystkich Eldarów” był tekst „gdyż nie było pośród nich najszlachetniejszych, bo
pochodzenie wszystkich Eldarów jest równe i godne”. W drugim rękopisie te słowa skreślono.
2
Na początku tekst brzmiał: „wielki Tirion”, zmienione na „wielką wieżę”.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 19
porozrzucane miękkie dywaniki i poduszki, a po jednej stronie stał głęboki fotel z rzeźbionymi
poręczami i podnóżkiem. Wchodząc do tej sali, Eriol odczuł po raz pierwszy to, co potem zawsze już
mu towarzyszyło: że sala była wystarczająco duża, lecz nie za duża, przytulnie mała, lecz nie
zatłoczona.
Zasiedli więc wszyscy, gdzie kto chciał, starzy i młodzi, Lindo w fotelu, a Vairë na poduszce u jego
stóp, Eriol zaś mimo letniej pory zachwycony czerwonym blaskiem wyciągnął się tuż przy palenisku.
I spytał Lindo:
– O czym będziemy dziś opowiadać? O Wielkim Lądzie, gdzie mieszkają ludzie, czy o Valarach i
Valinorze, o Zachodzie i jego tajemnicach, czy o Wschodzie i jego chwale, o nieuczęszczanych
pustkowiach Południa, czy też o potędze i sile Północy? A może o naszej wyspie i jej mieszkańcach
albo o dawnych dziejach Kôr, gdzie niegdyś mieszkał nasz lud? A może, skoro dziś z radością witamy
wśród nas gościa, wielkiego męża i wspaniałego podróżnika, zda mi się, syna Eärendela, może o
podróżach, o wyprawach łodzią, o wietrze i morzu?1
Jedni odpowiadali tak, inni inaczej, aż Eriol rzekł tak:
– Proszę, jeśli innym nie będzie to zawadą, opowiedz mi tym razem o wyspie, gdyż o niej przede
wszystkim rad bym się dowiedzieć w tym wspaniałym domu, w kompanii dziewcząt i chłopców,
gdyż spośród wszystkich domów ten wydaje się mi najpiękniejszy, a to zgromadzenie najmilsze ze
wszystkich, jakie oglądałem.
Wtedy odpowiedziała Vairë:
– Wiedz zatem, że wcześniej, za dni2 Inwëgo (a w odleglejszą przeszłość nie sięgają w historii swej
Eldarowie) w Valinorze, na brzegu srebrnego morza, niedaleko granicy królestwa, lecz w niewielkiej
odległości od Kôr, leżały przepiękne ogrody. Daleko były od drzewa słońca Lindelos i dlatego
niewiele było w nich światła – jak w letni wieczór, chyba że srebrne lampy rozpalono na wzgórzu o
zmierzchu. Wtedy srebrne, drżące światełka tańczyły na ścieżkach, wyganiając pod drzewa ciemne
plamy mroku. Był to dla dzieci czas radości, gdyż w tej to najczęściej godzinie nowy towarzysz
nadchodził aleją zwaną Olórë Mallë albo Ścieżką Snów. Mówiono mi, choć nie wiem, czy to prawda,
że okrężnymi drogami aleja wiodła aż ku krainom ludzi, lecz my sami nigdyśmy jej nie
przewędrowali, przychodząc na tamto miejsce. Droga wiodła głęboko pomiędzy wysokimi zboczami,
zasłonięta od góry wielkim żywopłotem, a za nim rosły wysokie, szepczące wciąż coś do siebie
drzewa i często po skraju drogi wśród traw snuły się błyszczące świetliki. W ogrodach stała wysoka
ażurowa brama, co lśniąc złotem wśród mroku, otwierała się ku Alei Snów, a od bramy między
wysokimi krzewami bukszpanu wiła się ścieżka do najpiękniejszego z ogrodów, a w środku ogrodu
stała biała chatka. Nikt nie wiedział wtedy ani nie wie teraz, z czego ją zbudowano i kiedy, lecz
mówiono mi, że lśniła białym światłem, jak gdyby zrobiono ją z pereł, a dach na niej pokryto
strzechą, lecz strzechą ze złota.
Po jednej stronie chaty rósł gąszcz białego bzu, a po drugiej ogromny cis, z którego pędów dzieci
robiły sobie łuki, a po jego gałęziach wspinały się na dach. W bzie zaś gromadziły się wszystkie
śpiewające ptaki i tam swe śpiewały pieśni. Ściany chatki wykrzywiły się z czasem, a okienka
powyginały się w dziwne kształty. Mówią, że nikt w chatce nie mieszkał, lecz że Eldarowie
zazdrośnie strzegli jej sekretów, tak by nikt nie mógł jej zniszczyć i by dzieci mogły się w niej bawić
swobodnie i bez dozoru. Taka była Chatka Dzieci, zwana Chatką Sennej Zabawy, nie Zabawy
Utraconej, jak w pieśniach mylnie określają ją ludzie – wtedy nie utracono jeszcze zabawy. Tutaj,
niestety, jest już tylko Chatką Zabawy Utraconej.
Wtedy przychodziły tam pierwsze dzieci – dzieci przodków ludzi. Z litości Eldarowie chcieli być
przewodnikami dla tych, co aleją wchodzili do ogrodu i chaty, by nie zabłąkali się do Kôr, nie
rozmiłowali w chwale Valinoru – gdyż wtedy albo chcieliby pozostać w nim na zawsze, sprawiając
ból ogromny rodzicom, albo też wiecznie błąkaliby się, na próżno usiłując tu powrócić, i tak staliby
się inni niż wszystkie ludzkie dzieci. Dlatego Eldarowie sprowadzali do chatki tych, co zawędrowali
zbyt daleko na skalistym brzegu Eldamar, zwabieni pięknymi muszlami, kolorowymi rybkami,

1
Zdanie zaczynające się od „zda mi się...” w oryginalnym rękopisie brzmi: „a może o Eärendelu Wędrowcu, który jedyny
spośród synów ludzkich podróżował do Valarów i Elfów i jako jedyny ze swego ludu ujrzał to, co jest za Taniquetil: o tym,
który wiecznie żegluje poprzez firmament?”
2
Na początku wyrażenie brzmiało: „nim nadeszły dni”, zmienione do „w pierwszych dniach”, a później do wersji podanej
w tekście.
STRONA 20 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

błękitem wody i srebrną pianą. Tych wabili z powrotem zapachem kwiatów. Mimo to i tak byli tacy,
co z dala posłyszeli na plaży piękny śpiew Solosimpich i nie bawili się już z innymi dziećmi, lecz
wchodząc wysoko wyglądali przez okna, pragnąc spoza cieni i drzew dojrzeć odległe morze i
czarodziejskie wybrzeża.
Większość dzieci nie wchodziła do środka chatki, tylko tańczyła i bawiła się w ogrodzie, zbierając
kwiatki lub goniąc złote pszczoły i barwnoskrzydłe motyle, które dla ich radości Eldarowie
zgromadzili w ogrodzie. Wiele dzieci nawiązało tam przyjaźnie i potem w krainie ludzi poznało się i
pokochało. Ale o tych rzeczach ludzie wiedzą chyba więcej, niż ja mogę opowiedzieć. Jak mówiłam,
byli też i tacy, co usłyszeli z dala śpiewanie Solosimpich, lub inni, którzy wykradłszy się z ogrodu,
usłyszeli na wzgórzu pieśni Telellich, a nawet kilku takich, co odwiedziwszy Kôr, wrócili później do
domu z sercami i umysłami pełnymi zachwytu. Z ich mglistych wspomnień, z ich opowieści (choć
niepełnych), z urywków ich pieśni pochodzi wiele dziwnych legend, które długi czas oczarowywały
serca słuchaczy i może oczarowują nadal. Te dzieci stały się poetami Wielkiego Lądu.1
A kiedy elfy opuściły Kôr, zablokowano aleję ogromnymi skałami, tworząc barierę nie do
przebycia, ale za nią aż do dziś z pewnością stoją i chatka, i ogród – puste, i będą tak stały aż do czasu
po Wymarszu, kiedy, jeśli wszystko pójdzie dobrze, drogi przez Arvalin do Valinoru zatłoczą się od
córek i synów ludzkich. Jednak gdy dzieci przestały przychodzić po radość i odpoczynek, smutek i
szarość zagościły wśród nich, a ludzie prawie przestali wierzyć w piękno Eldarów oraz chwałę
Valarów, i wcale już o nich nie myśleli, aż nadszedł ktoś z Wielkiego Lądu i prosił nas, abyśmy
zaradzili ciemności.
Nie ma teraz dla dzieci bezpiecznej drogi prowadzącej tu z Wielkiego Lądu, lecz Meril-i- -Turinqi
przychyliła się do prośby mego męża i wybrała go, by dobry zrealizował plan. Tak więc Lindo i ja,
Vairë, wzięliśmy w opiekę te dzieci, które odnalazłszy Kôr, na zawsze pozostały wśród Eldarów.
Dobrą magią zbudowaliśmy tu Chatkę Utraconej Zabawy, tutaj również strzeżemy i powtarzamy
dawne opowieści, stare pieśni i elfią muzykę. Od czasu do czasu nasze dzieci podróżują na Wielki Ląd
i odwiedzają tam samotne dzieci, i o zmroku przed snem przy świetle nocy i blasku świec szepczą im
opowieści lub pocieszają te, które płaczą. Mówiono mi, że niektóre słuchają skarg tych, co zostały
skarcone lub ukarane, wysłuchują ich opowieści i udają, że trzymają ich stronę – zdaje mi się, że
ujmująca i radosna to pomoc. Lecz nie wszyscy, których wysyłamy, powracają do nas, i wielki to dla
nas smutek, Eldarowie bowiem nie dlatego nie wpuszczali dzieci do Kôr, że nie mają dla nich miłości.
Powodowała nimi raczej myśl o domach i rodzinach ludzi. A na Wielkim Lądzie, jak sam wiesz
dobrze, są piękne miejsca i regiony kuszące, by w nich pozostać – dlatego tylko z wielkiej potrzeby
ryzykujemy wysłanie któregoś z naszych dzieci. Większość do nas powraca i opowiada nam wiele
historii i smutnych zdarzeń ze swej podróży. Lecz oto opowiedziałam już prawie wszystko o Chatce
Utraconej Zabawy.
A Eriol powiedział tak:
– Smutne to wieści, lecz dobrze było je usłyszeć. Przypomniały mi się słowa, które ojciec mój
powtarzał, gdy byłem jeszcze chłopcem. Mówił o dawnej tradycji naszego rodu. Któryś z przodków
ojca mojego ojca opowiadał o pięknym domu wśród magicznych ogrodów, o cudnym mieście i
muzyce przepełnionej tęsknotą i pięknem – mówił, że widział to wszystko jako dziecko, lecz gdzie i
w jaki sposób, nie opowiadał. I przez życie całe nie zaznał spokoju, jak gdyby mieszkała w nim nie
wyrażona do końca tęsknota za tym, co nieznane. Mówiono, że umarł on wśród skał, samotnie, na
wybrzeżu pewnej sztormowej nocy. Co więcej, wiele z jego dzieci i później z ich potomków również
nie zaznała spokoju umysłu – i myślę, że teraz znam już prawdę o tej opowieści.
A Vairë powiedziała, że ktoś z rodu Eriola z pewnością musiał odnaleźć brzegi Eldamaru w
minionych czasach.

Zmiany imion i nazw w Chatce Utraconej Zabawy:

W tym czasie nazewnictwo było jeszcze nieco płynne, odzwierciedlając częściowo bardzo szybko
postępujący rozwój języków. Na oryginalne teksty nanoszono zmiany, a później kolejne poprawki
już na drugi tekst, kilkakrotnie. Nie wydaje mi się konieczne tutaj wdawać się w szczegóły co do

1
Ostatnie zdanie zostało dodane w drugim rękopisie.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 21
czasu nanoszenia poszczególnych zmian. Podaję nazwy w kolejności ich pojawiania się w opowieści.
Znaki > i < wskazują kierunek zmian: „zmienione na” i „zmienione z”.

Dor Faidwen Nazwa The Gnomish name of Tol Eressлi w języku Gnomów ulegała wielu
zmianom: Gar Eglos > Dor Edloth > Dor Usgwen > Dor Uswen > Dor Faidwen.
Mar Vanwa Tyaliéva W pierwotnym tekście pozostawiono puste miejsce na nazwę w
języku elfickim, później wstawiono nazwę Mar Vanwa Taliéva.
Wielki Ląd [Great Lands] W całym tekście opowieści Wielki Ląd jest poprawką naniesioną na
Zewnętrzny Ląd [Outer Lands]. Poprawkę naniesiono, kiedy nazwa Zewnętrzny Ląd
otrzymała nowe znaczenie (ląd na zachód od Wielkiego Morza).
Wingilot < Wingelot.
Gar Lossion < Losgar.
Karomas < Kormas.
Meril-i-Turinqi W pierwszym tekście jest tylko Turinqi, w jednym przypadku pozostawiono
wolne miejsce na imię.
Inwë < Ing za każdym razem.
Inwithiel < Gim Githil, a to z kolei < Githil.
Ingil < Ingilmo.
Valwë < Manwë. Prawdopodobnie użycie Manwë jako imienia ojca Vairë było zwykłą pomyłką.
Noldorin W tekście pierwotnym ten fragment brzmiał: „Noldorinem, którego Gnomy
zwą Goldriel”; Goldriel został zmieniony na Golthadriel, a jeszcze później wykreślono
całkowicie wzmiankę o imieniu w języku Gnomów, pozostawiając tylko formę
Noldorinem.
Tulkastor < Tulkassë < Turenbor.
Solosimpi < Solosimpë w każdym przypadku.
Lindelos <Lindeloksë < Lindeloktë Grono Pieśni (Glingol) [w oryg. Lindeloktë Singing Cluster
(Glingol)].
Telelli < Telellë.
Arvalin < Hannalin < Harwalin.

Komentarz do Chatki Utraconej Zabawy

Opowieść o Eriolu Marynarzu zajmowała centralne miejsce we wczesnej koncepcji mitologii Ojca.
Wtedy, jak to Ojciec później opisał w liście do swego przyjaciela Miltona Waldmana1, podstawowym
celem jego pracy było zaspokojenie pragnienia, by zaistniała prawdziwie i rozpoznawalnie angielska
literatura świata faerie.

„Od najwcześniejszych lat bolałem nad ubóstwem mojego własnego ukochanego kraju: nie miał
własnych opowieści (związanych z jego językiem i ziemią), nie tej jakości, jakiej poszukiwałem i
znajdowałem (jako składnik) w opowieściach innych krajów. Były legendy greckie, celtyckie,
romańskie, germańskie, skandynawskie i fińskie (które wywarły na mnie wielki wpływ), ale nie
angielskie – oprócz zubożonej zawartości tanich książeczek.”

W najwcześniejszych wersjach pisanych mitologia zakorzeniona była w pradawnej, legendarnej


historii Anglii, co więcej, miała szczególne powiązania z konkretnymi miejscami w Anglii. Eriol,
bliski krewny sławnych postaci z legend północnozachodniej Europy, podczas podróży przez ocean
na zachód dobija do brzegu Tol Eressëi, Samotnej Wyspy, gdzie zamieszkują elfy, od których
dowiaduje się o Zaginionych opowieściach Ziemi Elfów. Początkowo jednak jego rola w strukturze dzieła
miała być znacznie ważniejsza. Później dopiero stał się człowiekiem ze stosunkowo niedalekiej
przeszłości, który przybywa do Ziemi Elfów i zdobywa tam utraconą bądź ukrytą wiedzę, a potem
wypowiada ją w swoim własnym języku. Początkowo Eriol miał osobiście zagrać ważną rolę w
historii elfów – miał być świadkiem zniszczenia Tol Eressëi. Elementy prehistorii czy legendarnej

1
J.R.R. Tolkien Listy, red. H. Carpenter (polskie wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000) list 131, prawie na pewno napisany w roku
1951.
STRONA 22 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

historii Anglii nie były pierwotnie jedynie ramą odizolowaną od wielkich opowieści mających
później złożyć się na Silmarillion. Były ich integralną częścią, ich zakończeniem. Z wyjaśnieniami
należy poczekać do zakończenia Opowieści, lecz już tutaj należy wspomnieć przynajmniej o historii
Eriola, zanim przybył on na Tol Eressëę, i o pierwotnym znaczeniu Samotnej Wyspy. Opowieść Eriola
jest jedną z najbardziej niejasnych i zagmatwanych w całej historii Śródziemia i Amanu. Ojciec
porzucił pracę nad Zaginionymi opowieściami, zanim dotarł do ich zakończenia, a z chwilą przerwania
pracy odrzucił także pierwotne plany zakończenia dzieła. O tych planach można się dziś dowiedzieć
jedynie z notatek, lecz w większości były one spisane ołówkiem, w wielkim pośpiechu, a w wielu
miejscach pismo się zatarło i wyblakło. Miejscami trudno je odczytać nawet po długim wpatrywaniu
się. Niektóre notatki sporządzono na małych kawałkach papieru, niepoukładanych i bez dat, lub w
małych zeszycikach, w których Ojciec podczas tworzenia „Zaginionych opowieści” zapisywał
przemyślenia i propozycje (zobacz str. ???). Jeśli chodzi o treść notatek dotyczących Eriola czy
elementów angielskich, są to krótkie szkice przedstawiające najważniejsze elementy narracji, często
bez żadnych powiązań, zapisane w formie listy i nieustannie pełne sprzeczności. W jednej z takich
najwcześniejszych notatek, znalezionych w niewielkim zeszyciku, zatytułowanej Historia życia Eriola,
odnajdujemy powiązania przybyłego na Tol Eressëę marynarza z legendą o podbiciu Brytanii przez
Hengesta i Horsa w V wieku po Chrystusie. Temu zagadnieniu Ojciec poświęcił wiele czasu i
przemyśleń, wykładając na ten właśnie temat w Oksfordzie, i rozwinął własne oryginalne teorie,
szczególnie związane z pojawieniem się Hengesta w Beowulfie1.
Z tej to notatki dowiadujemy się, że właściwym imieniem Eriola było Ottor, lecz on sam mówił o
sobie Wáefre (staroangielskie określenie: „wędrowiec, niespokojny”) i że spędzał życie na morzu.
Jego ojciec zwał się Eoh (staroangielskie poetyckie określenie konia, „rumak”); Eoh z kolei został
zabity przez własnego brata Beorna (staroangielski „wojownik”, słowo pierwotnie oznaczające
„niedźwiedź” podobnie jak jego staronorweski odpowiednik björn (por. Beorn zmieniający skórę z
Hobbita). Eoh i Beorn byli synami Hedena „ubranego w skóry i futra”, a Heden (jak wielu bohaterów
północnych legend) wywodził swój ród od boga Wódena. W innych notatkach znajdziemy inne
rodowody i kombinacje, a ponieważ żadna z wersji nie została zapisana w formie spójnej narracji,
imiona mogą nam wskazać sposób myślenia Ojca w tamtych czasach.
Ottor Wáefre osiedlił się na wyspie Heligoland na Morzu Północnym i poślubił kobietę imieniem
Cwén (staroangielskie ‘kobieta, żona’). Mieli dwóch synów nazwanych „po dziadku” Hengest i Horsa,
„aby pomścić Eoha” (hengest to kolejne staroangielskie określenie konia). Potem Ottorem Wáefre
owładnęła tęsknota za morzem: był on synem Eärendela, urodzonym w jego świetle. Jeśli światło
Eärendela padło na nowonarodzone dziecko, stawało się ono „dzieckiem Eärendela” i wędrowcem
(tak więc w „Chatce Utraconej Zabawy” zarówno narrator, jak i Lindo nazywają Eriola „synem
Eärendela”. Po śmierci Cwén Ottor opuszcza dzieci. Hengest i Horsa wywierają zemstę za Eoha i stają
się wielkimi wodzami, lecz Ottor Wáefre wyruszył, by szukać i odnaleźć Tol Eressëę, tu nazwaną w
języku staroangielskim se uncú þa holm, Wyspą Nieznaną.
Notatki mówią wiele o pobycie Eriola na Tol Eressëi, lecz informacje te nie pojawią się w Księdze
zaginionych opowieści. Tutaj wspomnę tylko stwierdzenie, że „Eriol przyjął imię Angol” i że Gnomy
(późniejsi Noldorowie, zob. str. ??) nazywały go Angolem „od nazwy jego rodzinnego kraju”. To
oczywiście odnosi się do pradawnego kraju Anglików przed ich migracją przez Morze Północne do
Brytanii. Staroangielskie Angel, Angul, współczesne niemieckie Angeln to region na Półwyspie
Duńskim pomiędzy fiordem Flensburg i rzeką Schlei, na południe od obecnej granicy Danii.
Odległość od zachodniego wybrzeża półwyspu do wyspy Heligoland nie jest zbyt wielka.
W innym miejscu Angol jest odpowiednikiem Eriollo w języku Gnomów, a oba imiona oznaczają
„region na północy Wielkiego Lądu pomiędzy morzami, skąd Eriol pochodził”. (O tych imionach zob.
w „Dodatku o imionach”, hasło Eriol.)
Nie należy sądzić, że te notatki we wszystkich swych aspektach odnoszą się do historii Eriola w
takiej wersji, jak widział ją Ojciec w czasie pisania Chatki Utraconej Zabawy. Tam dobitnie się
stwierdza, że Eriol to „Śniący Samotnie” i że „nie opowiada nasza historia, jakie wcześniej nosił
imię” (str. 9). Lecz dużo ważniejsze jest, że (zgodnie ze sformułowanym przeze mnie poglądem na
temat najwcześniejszych koncepcji mitologii, który wydaje się być najlepszym wyjaśnieniem bardzo
zawikłanych materiałów źródłowych) podczas pisania tego tekstu wiodącym pomysłem Ojca było, że

1
J.R.R. Tolkien, Finn and Hengest, edited by Alan Bliss, HarperCollins 1990.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 23
Eriol przybył na Tol Eressëę z ziem na wschód od Morza Północnego. Należał do epoki
poprzedzającej anglosaksońską inwazję na Wielką Brytanię (w ten sposób Ojciec, dla swych
własnych celów, chciał to przedstawić). Później imię uległo zmianie do Ælfwine (przyjaciel Elfów), a
sam marynarz został Anglikiem z epoki anglosaksońskiej w dziejach historii Wielkiej Brytanii,
marynarzem, który żeglował poprzez morze na zachód na Tol Eressëę, wypływając z Anglii na
Atlantyk. Z tej późniejszej koncepcji wywodzi się wspaniała opowieść o Ælfwine Angliku, którą
podam na koniec Zaginionych opowieści. We wcześniejszej koncepcji jednak Eriol nie był Anglikiem i
nie pochodził z Anglii – Anglia w sensie „ojczyzna Anglików” jeszcze nie istniała, a główna koncepcja
(wyraźnie przedstawiona w notatkach) mówi, że Anglią była wyspą, do której przybił Eriol. Znaczy
to, że Tol Eressëa na końcu opowieści zostanie Anglią, ojczyzną Anglików,. Koromas czy Kortirion,
miasto w centrum Tol Eressëi, do którego Eriol w Chatce Utraconej Zabawy przybywa, w późniejszych
czasach stanie się miastem Warwick (elementy Kor- i War- łączą się etymologicznie)1, Alalminórë,
Ziemia Wiązów, stanie się hrabstwem Warwick, a Tavrobel, gdzie Eriol spędził na Tol Eressëi pewien
czas, stanie się wioską w hrabstwie Stafford, zwaną Great Haywood.
Żadne z powyższych stwierdzeń nie zostało jednoznacznie zapisane w tekście Opowieści,
znajdujemy je jedynie w niezależnych od Opowieści notatkach. Wydaje się jednak oczywiste, że
koncepcje te pozostawały ważne podczas pisania Chatki Utraconej Zabawy (a nawet, jak spróbuję
później wykazać, są one podstawą całych Opowieści). Czystopis sporządzony przez Matkę nosi datę
luty 1917. Od roku 1913 do ślubu rodziców w roku 1916 Matka mieszkała w Warwick i Ojciec
przyjeżdżał tam do niej z Oksfordu, zaś po ślubie przez krótki czas mieszkała w Great Haywood (na
wschód od Stafford), gdyż było to niedaleko obozu, w którym stacjonował Ojciec. Po powrocie z
Francji Ojciec spędził w Great Haywood zimę 1916–17. Zatem identyfikacja Tavrobel z Tol Eressëi z
Great Haywood nie może być starsza niż z roku 1916, a czystopis Chatki Utraconej Zabawy (a całkiem
prawdopodobne, że i tekst oryginalny) został sporządzony właśnie tam.
W listopadzie 1915 roku Ojciec napisał wiersz zatytułowany Kortirion wśród drzew i zadedykował go
miastu Warwick.2 Do pierwszego sporządzonego czystopisu wiersza dołączono wstęp prozą,
brzmiący jak następuje:

Pewnego razu, po wielkiej wojnie z Melkiem i po upadku Gondolinu, elfy zamieszkały na Samotnej
Wyspie, zbudowały przepiękne miasto w samym środku wyspy i otoczyły je drzewami. Nazwały owo
miasto Kortirion, zarówno na pamiątkę swej starożytnej siedziby Kôr w Valinorze, jak i z tego
powodu, że miasto stało na wzgórzu i posiadało wielką, szarą wieżę wzniesioną z woli Ingila syna
Ingwëgo.
Piękna była Kortirion i kochały ją elfy, i ubogaciły miasto pieśnią i poezją, i radosnym śmiechem.
Później nastąpił Wymarsz i elfy rozpaliłyby ponownie Magiczne Słońce Valinoru, gdyby nie zdrada i
małoduszność ludzi. Lecz stało się, że zgasło Magiczne Słońce, a Samotna Wyspa została odciągnięta
ku Wielkiemu Lądowi, zaś elfy rozproszyły się po nieprzyjaznych ścieżkach świata, a na
umniejszonej wyspie zamieszkali ludzie, którzy nie dbają o jej przeszłość lub o niej nie wiedzą. Lecz
niektórzy spośród dawnych Eldarów i Noldolich3 pozostali na wyspie, która niegdyś była
najpiękniejszą siedzibą nieśmiertelnego ludu, a pieśni ich nadal słychać przy jej wybrzeżach.
Elfom i mnie także (gdyż znam owo miasto i często przemierzałem jego zniszczone ulice) wydaje
się, że jesienią, w porze opadania liści otwiera się czasem serce i oko człowieka i dostrzegają wtedy,
jak odległy jest świat od swej dawnej radości i piękna. Pomyśl o Kortirion i zasmuć się – lecz czyż nie
ma już nadziei?

Zarówno tutaj, jak i w Chatce Utraconej Zabawy znajdujemy aluzje do wydarzeń, które w czasie
pobytu Eriola na Tol Eressëi były jeszcze przyszłością. Z pełnym ich przedstawieniem i dyskusją
należy zaczekać do końca Opowieści, lecz już w tym miejscu należy wyjaśnić, że „Wymarsz” to wielka
ekspedycja elfów z Tol Eressëi na ratunek elfom wciąż błąkającym się po Wielkim Lądzie – por. słowa

1
Wielka wieża czy tirion zbudowany przez Ingila syna Ingwëgo (str. 11) nie jest identyfikowana z wieżą Warwick, ale
Koromas z pewnością posiada wielką wieżę dlatego, że taka stała w Warwick.
2
Wiersz, w trzech różnych wersjach, podaję na stronach ??? . Wiersz napisany w Etapies w the Pas de Calais w czerwcu
1916 r, zatytułowany Samotna Wyspa jest wyraźnie zaadresowany do Anglii. Zobacz Listy, przypis 4 do listu 43.
3
Na temat podziału Eldarowie – Noldoli zobacz na str. ?????
STRONA 24 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Linda (str 11): „aż do czasu, kiedy wyruszą na poszukiwanie swych zaginionych rodzin”. W tym to
czasie Tol Eressëa oderwała się z pomocą Ulma od dna morskiego i została przeciągnięta w pobliże
zachodnich wybrzeży Wielkiego Lądu. Nastąpiła bitwa, w której elfy poniosły klęskę i pokonane
schroniły się na Tol Eressëę, ale na wyspę wkroczyli ludzie i rozpoczęło się zanikanie elfów. Dalsza
historia Tol Eressëi jest historią Anglii, Warwick to „zniszczona Kortirion”, pamiątka starożytnego
Kôr (późniejszy Tirion na wzgórzu Túna, miasto elfów w Amanie; w Zaginionych opowieściach nazwa
Kôr używana jest zarówno dla miasta, jak i dla wzgórza).
Inwë, o którym Zaginione opowieści mówią, że był „królem wszystkich Eldarów, kiedy jeszcze
zamieszkiwali w Kôr”, jest prekursorem postaci Ingwëgo, króla elfów z plemienia Vanyarów w
Silmarillionie. W historii opowiedzianej Eriolowi nieco później Inwë jest jednym z trzech elfów,
którzy po Przebudzeniu jako pierwsi udali się do Valinoru, tak jak Ingwë w Silmarillionie. Jego ród i
potomkowie to Inwir, a z nich wywodzi się Meril-i-Turinqi, Pani Tol Eressëi (zob. str.???). Słowa
Lindo, że Inwë „słysząc lament świata” (tzn. Wielkiego Lądu), „wyprowadził [elfów] ku ziemiom
ludzi” (str. 11) to zalążek opowieści o nadejściu Zastępów Zachodu i ataku na góry Thangorodrim:
„Przygotowywały się do boju zastępy Valarów, a pod ich białymi sztandarami maszerowali
Vanyarowie, lud Ingwëgo...” (Silmarillion str. 299). Później w Opowieściach Meril-i-Turiqi mówi do
Eriola, że „Inwë był najstarszym spośród elfów i żyłby jeszcze dotąd w swym majestacie, gdyby nie
zginął w wymarszu ku światu, lecz Ingil syn jego odszedł dawno już do Valinoru i jest teraz z
Manwë”. W Silmarillionie mówi się o Ingwëm inaczej: „wszedł do Valinoru [na początku dni elfów] i
zasiadł u stóp Potęg, a wszystkie elfy poważają jego imię; lecz on sam nigdy nie powrócił ani nie
spojrzał już więcej na Śródziemie” (str. 70). Słowa Lindo o pobycie Ingila na Tol Eressëi „po wielu
dniach” i interpretacja nazwy jego miasta Koromas jako „Miejsce Odpoczynku Wygnańców z Kôr”
odnoszą się do powrotu Eldarów z Wielkiego Lądu po wojnie z Melkiem (Melkorem, Morgothem) o
wyzwolenie uwięzionych Noldolich. Z kolei słowa o ojcu Lindo Valwë, „co z Noldorinem szukał
Gnomów”, odnosi się do historii ekspedycji z Kôr1.
Należy tu zauważyć ważną rzecz: jeśli moja interpretacja jest poprawna, to w Chatce Utraconej
Zabawy Eriol przybywa na Tol Eressëę już po upadku Gondolinu i marszu elfów z Kôr na Wielki Ląd w
celu pokonania Melka, kiedy elfy biorące udział w tej wojnie powróciły poprzez morze i zamieszkały
na Tol Eressëi, lecz przed „Wymarszem” i przesunięciem Tol Eressëi na geograficzną pozycję Anglii.
Ten ostatni element został wkrótce całkowicie usunięty z rozwijającej się mitologii.
O samej Chatce należy od razu powiedzieć, że nie mamy o niej wiele informacji w innych pismach
Ojca – cała koncepcja dzieci udających się do Valinoru miała zostać odrzucona niemalże bez śladu.
Jednak w dalszej części Opowieści odnajdziemy odwołania do Olórë Mallë. Po opisie Ukrycia Valinoru
mamy opis, jak na prośbę Manwëgo (który na Ukrycie spoglądał z żalem) Valarowie Oromë i Lórien
utworzyli tajemne ścieżki z Wielkiego Lądu do Valinoru, a ścieżką Lóriena była Olórë Mallë, Ścieżka
Snów. Tą drogą, kiedy „ludzie dopiero przebudzili się na ziemi” „dzieci praprzodków ludzi”
przybywały do Valinoru w snach (str ????). Droga ta będzie jeszcze wspomniana dwukrotnie w
tomie II: narrator Opowieści o Tinúviel (dziecko z Mar Vanva Tyaliéva) mówi, że widział Tinúviel i jej
matkę na własne oczy „podróżując dawno temu po Drodze Snów”. Narrator Opowieści o Turambarze
powie, że „przeszedł Olórë Mallë w czasach przed upadkiem Gondolinu”.
Istnieje wiersz połączony tematycznie z Chatką Utraconej Zabawy, zawierający wiele szczegółów
opisanych w tekście prozatorskim. Wiersz ten powstał, według zapisków Ojca, w Oksfordzie przy
ulicy St. John’s 59, gdzie mieszkał jako student, 27–28 kwietnia 1915 (Ojciec miał wtedy 23 lata).
Wiersz istnieje (jak prawie wszystkie wiersze Ojca) w kilku wersjach, każda zmodyfikowana w
szczegółach, a na końcu całość wiersza dwukrotnie przepisano. Podaję tutaj najpierw wersje
najwcześniejszą wraz z nanoszonymi zmianami, a potem wersję ostateczną, daty powstania której
nie potrafię dokładnie określić. Podejrzewam, że jest to wersja znacznie późniejsza – być może jest
to jedna z poprawionych wersji starych wierszy stworzona podczas przygotowywania zbiorku
Przygody Toma Bombadila (1962), lecz w korespondencji Ojca brak jakichkolwiek wzmianek na ten
temat.
Oryginalny tytuł wiersza brzmi: Ty i ja / i Chatka Zagubionej Zabawy z podaniem staroangielskiego
odpowiednika Þiet húsincel áerran gamenes, co zostało zmienione na Mar Vanva Tyaliéva, Chatka

1
Na końcu Opowieści, mówiąc o historii Eärendela, wyjaśnię także słowa Lindo o Gongu, który zabrzmiał na Morzach Cienia
i o Śpiącym w Perłowej Wieży.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 25
Zagubionej Zabawy. W wersji ostatecznej tytuł brzmi Domek Zagubionej Zabawy, Mar Vanva Tyaliéva.
Wersyfikacja odpowiada wersyfikacji tekstów oryginalnych.

Ty i ja
i Chatka Zagubionej Zabawy

I ty i ja1 ten znamy kraj,


byliśmy często w nim
w minionych dniach, w dzieciństwa dniach2 –
ja jasny, ciemna Ty.
Czy ścieżką w ognia blasku, w snach,
przez zimy biel i mróz,
czy w niebieskawy zmierzchu czas
gdy wcześnie w pościel kładli nas
w noc letnią sennych już,
i Ty i ja, zgubieni w Śnie
tam spotkaliśmy się,
wśród bieli ciemne włosy Twe
i moje, jasne, też?

W dłoni dłoń, z drżeniem szliśmy wraz


lub z wrzawą w piaski elfich plaż3
w wiaderka perły, muszle tam
zbieraliśmy, słowiki nam
śpiewały w gęstwie drzew.
I szukaliśmy srebra, gdzie
lśniących jeziorek błyszczał brzeg,
i biegliśmy doliną w śnie
alejką ciepłą, krętą – cóż,
nie znalezioną nigdy już,4
nad nami biegł szept drzew.

Ni dzień, ni noc5 nad ścieżką tą,


światło przyćmiewał miękki zmrok,
chatkę maleńką objął wzrok –
Straconych Zabaw Dom.
Pamięta bardzo dawne dni,6
dach na nim złotą strzechą lśni,
okna facjatek patrzą w dal
na morza siny brzeg,
a przed nim dzieci ogród, klomb,
w nim niezabudki rosną w krąg,
stokrotek czerwień, rzeżuch biel
i dzwonki widzę stąd.

Bukszpan obrasta rabat skraj,7


malw, floksów i goździków raj,
czerwienią drzewo lśni;

1
W pierwotnej wersji angielskiej: you and me, w poprawkach: you and I
2
Zmienione na: „w minionych dniach, radości dniach” (shining days)
3
Zmienione na „złotych plaż”
4
Zmienione na „teraz jej nie znajdziemy już”
5
W pierwotnej wersji angielskiej: night or day, poprawione na: night nor day
6
Zmienione na: „nowy, lecz dawne widział dni” (new-built it was, yet very old)
7
Zmienione na: „A bukszpan porósł rabat skraj”
STRONA 26 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

figurki drobne ścieżyn żwir


szczęśliwe, jasne, depczą w pył
a z nimi ja i Ty.1
Z konewek srebrnych ludek ów
dobywał wody blask,
ktoś kogoś oblał, inni znów
tworzyli plany domków, miast,2
gniazd wśród listowia drzew.
Na dach niektórzy wspięli się,
ktoś gdzieś samotnie śpiewał pieśń,
zaczęli inni w taniec iść
i ze stokrotek wianki wić,
gnać pszczoły złote, lecz
i tu, i tam osoby dwie
w rozmowie zagłębiły się
o sprawach dzieci z dawnych dni3
wśród nich byliśmy my.

Dlatego właśnie nadszedł Świt4


i dłonią szarą zabrał nas
w nasz świat, i już nie znalazł nikt
Chatki ni ścieżki, którą wraz
od morza brzegu szliśmy tam,5
gdzie wiatr w ogrodach w liściach gra.6
Gdzie to, co było, nadal trwa –
nie wiemy, Ty i ja.7

Ostateczna wersja wiersza brzmi tak:

Domek Zagubionej Zabawy


Mar Vanva Tyaliéva

Znaliśmy kraj ten – Ty i ja,


wędrowaliśmy w nim
w długich, minionych dawno dniach –
ja jasny, ciemna Ty.

1
Zmienione na: „wśród śmiechu, ja i Ty”
2
Zmienione na: „małych miast”
3
W pierwotnej wersji angielskiej: quaint old childish things, poprawione na: ancient childish things. Bardzo prawdopodobne, że
fragment ten jest odbiciem wiersza Daisy autorstwa Francis Thompson: Two children did we stray and talk / wise, idle, childish
things. Ojciec nabył „Dzieła Francis Thomson” w roku 1913 i 1914.
4
Wersy 58-65 (od tego wersu do końca) zostały zmienione jak następuje:

„Dlaczego później nadszedł czas


gdy ścieżka już nie wiodła nas
choć wypatrywaliśmy wraz
z wysokich brzegów szarych plaż
drogi w powietrzu z ponad wód,
co wiodła nas w ogrodów cud.
Co dziś się dzieje w kraju tym,
czy ciągle stoi w kwiatach dom,
czy dzieci w bieli wciąż są w nim
Nie wiemy, ja i Ty.”
5
Zmienione na: „i ponad wodą szliśmy tam” (between the sea and sky)
6
Zmienione na: „na brzeg, gdzie wiatr w ogrodach gra”
7
W pierwotnej wersji angielskiej: you and me, w poprawkach: you and I
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 27
Czy ciepłą ścieżką biegła myśl
przez zimy biel i mróz,
czy w niebieskawy zmierzchu czas
gdy wcześnie w pościel kładli nas
w noc letnią sennych już,
i Ty i ja, wędrując w Śnie
tam spotkaliśmy się,
wśród bieli ciemne włosy Twe
i moje, jasne, też?

W dłoni dłoń, z drżeniem szliśmy wraz


maleńcy w złotych piaskach plaż
w wiaderka perły, muszle tam
zbieraliśmy, słowiki nam
śpiewały w gęstwie drzew.
I szukaliśmy srebra, gdzie
lśniącego morza błyszczał brzeg,
i biegliśmy doliną w śnie
alejką ciepłą, krętą – cóż,
teraz jej nie znajdziemy już,
nad nami biegł szept drzew.

Ni dzień, ni noc nad ścieżką tą,


gdzie wieczny przyćmił światło zmrok,
chatkę maleńką objął wzrok –
Zabaw Maleńki Dom.
Nowy, lecz dawne widział dni,
dach na nim złotą strzechą lśni,
okna facjatek patrzą w dal
na morza siny brzeg,
a przed nim dzieci ogród, klomb,
w nim niezabudki rosną w krąg,
stokrotek czerwień, rzeżuch biel,
rzodkiewki1 widzę stąd.
A bukszpan porósł rabat skraj,
ulubionego kwiecia raj,
łubinów kęp, goździków, malw,
czerwienią drzewo lśni;
w ogrodach istot małych rój
co mają własny język swój,
ale nie ja, nie Ty.
Z konewek srebrnych ludek ów
dobywał wody blask,
ktoś kogoś oblał, inni znów
tworzyli plany domków, miast,
gniazd wśród listowia drzew.
Na dach niektórzy wspięli się,
ktoś gdzieś samotnie śpiewał pieśń,
inni do tańca w elfi krąg
pobiegli, strojni w kwiecia pąk,
a jeszcze inni śpiew

1
W oryginale and radishes for tea, „i rzodkiewki na podwieczorek” – zmiana miała na celu uzyskanie rymu sea – tea, lepszego
niż sea – nemophile występującego w pierwszych wersjach [przypis tłumacza]
STRONA 28 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

wznieśli tam, gdzie spowity w biel


w złocie nagietków mały król,
pieśni o dawnych dniach.
Lecz obok siebie główki dwie
ku sobie pochyliły się.
Wędrując tu i tam,
dłoń w dłoni, o czym była ich
mowa nim ich rozdzielił Świt
wiesz tylko Ty i ja.

Warto zauważyć, że wiersz został zatytułowany Chatka czy też Domek Zagubionej Zabawy, lecz tekst
opisuje Chatkę Dzieci w Valinorze niedaleko miasta Kôr, według słów Vairë (str. 12) „Chatkę Sennej
Zabawy, nie Zabawy Utraconej, jak w pieśniach mylnie określają ją ludzie”.
Nie będę próbował analizować ani wyjaśniać żadnych koncepcji zawartych w „Chatkach Dzieci”.
Jakąkolwiek interpretację przyjmie sobie czytelnik, nie odczuwam potrzeby wspomagania jego
osobistych wrażeń i szczególnych doznań, w jakich teksty te są zakorzenione.
Jak już mówiłem, cała koncepcja ludzkich dzieci odwiedzających w snach ogrody Valinoru miała
wkrótce zostać całkowicie odrzucona i nie znalazła miejsca w rozwijającej się mitologii – a już na
pewno nie stwierdzenie, że „drogi przez Arvalin do Valinoru zatłoczą się od córek i synów
ludzkich”. Podobnie znikły wszystkie skojarzenia elfów z małym wzrostem. Jak pokazuje wiersz Ty i
ja, idea Chatki Dzieci istniała już w roku 1915, a w tym samym roku, a nawet w tych samych
kwietniowych dniach, powstał wiersz Goblin Feet (albo Cumaþ þá Nihtielfas). O tym ostatnim wierszu
Ojciec w 1971 roku powiedział tak: „Chciałbym, żeby ten nieszczęsny wierszyk, reprezentujący to
wszystko, czego (w tak krótkim czasie) zacząłem serdecznie nie cierpieć, zaginął na wieki”1. Należy
tu jednak zauważyć, że we wczesnych zapiskach mówi się o elfach i ludziach, że w przeszłości
charakteryzowały ich większe rozmiary, a zmniejszanie się (a także blednięcie i przeświecanie)
elfów są związane z ich „znikaniem” i powiązane bezpośrednio z Dominacją ludzi na Wielkim Lądzie.
Do tej sprawy jeszcze powrócę. W takim kontekście dziwnym wydaje się być mały rozmiar Chatki –
jest to chyba jej własna cecha szczególna i Eriol, podróżujący przez Tol Eressëę od wielu dni,
zdumiewa się, że chatka pomieściła tak wielu ludzi. Mówią mu, że wszyscy wchodzący do Chatki
muszą być lub stać się bardzo mali, a przecież Tol Eressëę zamieszkują elfy.

Przytoczę teraz trzy teksty wiersza Kortirion wśród drzew (późniejsza wersja to Drzewa Kortirion).
Przetrwały najwcześniejsze wersje tego tekstu (z listopada 1915 r.)2, a także kilka wersji
późniejszych. Prozatorski wstęp do wczesnej wersji wiersza podałem na str. 16-17. Główne przeróbki
datują się na rok 1937, dalsze poprawki są znacznie późniejsze, tekst stanowił już wtedy niemalże
zupełnie inny wiersz. Ponieważ Ojciec przesłał tekst Raynerowi Unwinowi w lutym 1962 z
propozycją dołączenia go do Przygód Toma Bombadila, wydaje się więc prawie pewnym, że ostateczna
wersja pochodzi z tego właśnie czasu.3
Podaję tu wiersz najpierw w wersji sprzed 1937 roku, z naniesionymi tylko niewielkimi
poprawkami. W jednej z wczesnych kopii nosi on także staroangielski tytuł: Cor Tirion þ Ælfwinera
Þáeera béama on middes i zadedykowano go Warwick, lecz w innej podtytuł jest w języku elfickim i
brzmi Narquelion la..tu y aldalin Kortirionwen, tzn. „Jesień (pośród) drzew Kortirion”, drugie słowo
nie jest do końca czytelne.

1
Kilkakrotnie proszono Ojca o pozwolenie, by włączyć ten wiersz do antologii, zob. Biografia H. Carpentera, gdzie
wydrukowano tylko część wiersza, a także bibliografię podaną w tym samym dziele (rok 1915)
2
Według zapisków Ojca, pierwotna wersja pochodzi z 21-28 listopada 1915 r, a napisał ją w Warwick na „tygodniowej
przepustce z obozu”. Nie są to zapiski w pełni dokładne, gdyż zachowały się listy pisane do matki z obozu w dniach 25 i 26
listopada, a w drugim liście Ojciec pisze, że „sporządził kopię Kortirion w ołówku”.
3
W liście Ojciec pisał: „Drzewa są zbyt długie i zbyt wieloznaczne, nawet jeśli są wystarczająco dobre, rozchwiałyby
całość”.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 29
Kortirion wśród drzew

Pierwsze strofy

Ginące miasto, co na wzgórku trwasz,


chwała przemija pośród twoich bram,
szarzeją mury, serce ledwie drga,
i zamek tylko chmurnie czeka tam,
gdzie pośród wiązów Lśniąca Woda w dal
płynie przez ziemie, by zniknąć wśród fal
morza zachodu, za pasmami łąk,
wodospadami, co w powietrzu grzmią;
biegnie rzeka niezmiennie w morza toń,
a z nią lat wiele poszło drogą tą
odkąd elf pierwszy żył w Kortirion.

O miasto, co na wzgórzu wiatrów trwa!


Biegną wśród murów kręte pasma dróg,
po nich do dzisiaj dumny chodzi paw,
zdobny w szafiry i szmaragdy piór.
Obiega trakt równinę wzdłuż i wszerz,
słońce go grzeje i podlewa deszcz,
tysiąc mu szumi opowieści drzew
co po południu długi kładą cień,
od wielu wieków niesie wiatr ich szept.
Miasto, w krainie wiązów wznosisz się,
w Alalminóre wśród Czarownych Ziem.

O drzewach śpiewaj swych, Kortirion!


Dąb rośnie wielki, w gronach kwiatów klon,
śpiewna topola, a dostojny cis
w koronie murów smętną snuje myśl,
ciemny, choć jasny wokół dzień,
aż wśród gałęzi mrocznych niby noc
światła się blade wplączą w nocy koc,
aż w Niedźwiedzicy Srebrnej siedem gwiazd
błyśnie na niebie w pożegnaniu dnia
uwitych w gwiezdnej bestii sierść.
O wieżo i forteco wszystkich miast!
Gdy w twych sztandarach błyśnie lata blask,
gdy brzmi muzyki pełnią wiązów szum
a inne drzewa wciąż wtórują mu,
głosom wiązów dorówna któż?
O wiązach śpiewaj więc, Kortirion!
one w zieleni swej tak dumne są
jak maszty statków, które płyną w dal,
tnąc jasną taflę wody w pianie fal
wśród szerokich, słonecznych mórz.

Drugie strofy

Tyś jest krainą wnętrzną wyspy, gdzie


wciąż Samotny przebywa jeszcze Lud,
co rozpaczy nie znając, schodzi się,
by wędrować w swym smutku wzdłuż twych dróg,
STRONA 30 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

tam święty duszek, nieśmiertelny elf


wśród drzew zatańczy i zaśpiewa pieśń
o tym, co było i co może być.
Potem odejdzie, zniknie pośród traw
i włosów złota nie spamięta myśl,
i zapomnimy, że brzmiał jego głos,
jakby wiatr leśnych dzwonków kwieciem trząsł.

I nadal wiosna wnosi piękno swe


i swoją radość w cienie twoich drzew,
lecz latem u strumieni słychać gdzieś
tajemną z leśnych snów fujarki grę.
Tęsknoty niesie smętny rytm,
co w elfich dzwonków graniu ciągle brzmi,
gdzie błękit porósł mur.
I już się skłania grajek, w wnętrzach sal,
w ulicach swej muzyki słysząc wtór:
niezapomniany, smutny ton
melodii srebrnej niczym szkło.

Wtedy, o miasto, każde z twoich drzew


wyszumi smutku szept, lamentu śpiew.
Z zielenią mija letnich godzin czar,
gdy ćmy jak duchy tańczą w nocy skwar,
w powietrzu kreśląc rzędy kół
i policzone już zostały dni,
które słonecznym palcem budzi świt,
przeminie zapach i bzykanie łąk
ziele kosiarzom skłoni się do rąk,
szczaw, kwiecie, pęki ziół.
Smutny październik w mokry rosą płaszcz,
w babiego lata sieć zawinie się,
wiązowy smutkiem zdjęty zblednie liść
i w dół opadnie deszczem, czując dziś
zimowe kleszcze groźne – mróz
i chłodu włócznie przeczuwając już,
co na bitwę wzywają słońca blask
w dzień Wszystkich Świętych, lecz minie ich czas
i osłabłe odfruną w jary, niczym ptak
na bursztynowych skrzydłach ciepła, nad
wodami lecąc jeziorek we mgle.

Trzecie strofy

Lecz ten najdroższy sercu memu czas,


gdy najpiękniejsze miasto stare jest,
kiedy odchodzą wspaniałości wraz,
kiedy przebrzmiewa echem miękki dźwięk
na ścieżkach, co się wiją pośród mgły,
gdy szron na trawie późnym rankiem lśni,
gdy cień błękitny kładzie się na las.
A elf poznaje kryształowy zmierzch
i w tajemnicy wkłada zmierzchu płaszcz,
szarość, purpurę delikatnych chust,
na które gwiezdne lśnienie naszył mróz.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 31

I znają elfy nocy owych czas,


kiedy w gałęzie nagie wplata wiąz
Plejady, a księżyca tarczy blask
złoty topola korą kryje swą.
Wtedy rozśpiewa się samotny elf,
zwiewna istotka niech zanuci pieśń
z liści splecioną i uwitą z gwiazd,
w graniu fujarek niechaj smutek gra
jak gdyby szumiał szafirowy wiatr.
Niech słucha człowiek i niech wspomni on
magiczne słońce nad Kortirion.

Teraz twe drzewa, o Kortirion


blade majaczą przez zasłony mgieł
jak statki, co dalekie fale tną
mórz opalowych, gdy opuszczą port
i swój zapomną dom,
przystani zostawiając tłum i skwar,
i marynarzy po tawernach gwar,
by teraz płynąć poprzez wiatru szept
jak zjaw gromada, na bezludny brzeg.
I tak w poblaskach swych niesione są
wichrem przez niezmierzone głębie mórz.
W nagości drzewa twe, Kortirion,
odarte z chwały lata z zimna drżą,
a w Niedźwiedzicy Srebrnej siedem gwiazd
rozbłyska silniej niźli w ciepłych dniach
i rok, co mija już, rozświetla blask.
Puste ulice twe, na placach chłód,
elfów nie ujrzysz często w tańcu tu,
(czasami tylko w księżycową noc
jak białe światło cicho w tańcu mkną,)
lecz ja odchodzić nie chcę stąd i tak.

Ostatnia strofa

Nie dla mnie już pałace pośród chmur,


gdzie słońce mieszka, ani morza toń,
ni brzegi strome, gdzie sosnowy bór;
żaden daleki mnie nie wzruszy dzwon,
kiedy cichutki słyszę jego zew,
gdy z Ziemskich Królestw miast go niesie wiew.
Tu największego szczęścia dla mnie zdrój:
tu, gdzie wśród wiązów miasto wznosi się,
(w Alalminóre wśród Czarownych Ziem).
Tu w tańcu nuci ciągle lament swój
święta istotka, nieśmiertelny elf,
wciąż wyśpiewując swej tęsknoty pieśń.

Podaję teraz tekst w wersji przepisanej przez Ojca w roku 1937, w późniejszej z różniących się
nieco między sobą form:
STRONA 32 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Kortirion wśród drzew

I
Ginące miasto, coś na wzgórzu jest,
cień tylko przetrwał pośród twoich bram,
szarzeją mury, serce ścichło twe,
a wieże w ciszy, w mgłach czekają tam,
gdzie pośród wiązów Lśniąca Woda w dal
płynie przez ziemie, by zniknąć wśród fal
morza zachodu, za pasmami łąk,
wodospadami, co w powietrzu grzmią;
biegnie rzeka niezmiennie1 w morza toń,
a z nią lat wiele poszło drogą tą
odkąd elf pierwszy żył w Kortirion.

O miasto, co na wzgórzu stromym trwasz,


Ulice kręte, w cieniach pasma dróg,
po nich do dzisiaj dziki chodzi paw,
zdobny w szafiry i szmaragdy piór,
wiją się po równinie wzdłuż i wszerz,
gdzie nad zielenią srebrny pada deszcz,
w blaskach tysiące szumią starych drzew
co po południu długi kładą cień,
od wielu wieków niesie wiatr ich szept.
Miasto, w krainie wiązów wznosisz się,
w Alalminóre wśród Czarownych Ziem.

O drzewach, Kortirion, śpiewaj znów!


w mokradłach wierzba, a na wzgórzu buk,
topola w deszczu, zasępiony cis
na starych placach smętną snuje myśl,
ciemny, choć jasny wokół dzień,
aż wśród gałęzi mrocznych niby noc
światła blade rozświetlą nocy koc,
aż blady księżyc, co na niebo wszedł,
spojrzy na duchy konających drzew,
co umierając wolno, schodzą w cień.
Twierdzo Samotnej Wyspy, miasto miast!
Nim z twych sztandarów umknął lata blask,
wtedy muzyki pełnią zabrzmiał wiąz,
co w zieleń wiosna uzbroiła go,
król drzew twoich wszystkich i pan.
O wiązach śpiewaj, sławna Kortirion,
co latem noszą pełną zieleń swą
i są jak maszty statków, które w dal
płyną, ślizgając się po szczytach fal
dumnie w słońcu wśród morskich pian.

II
Tyś jest krainą wnętrzną wyspy, gdzie
wciąż Samotny przebywa jeszcze Lud,
co rozpaczy nie znając, schodzi się,
by wędrować w żałości wzdłuż twych dróg.

1
W pierwszej wersji „rok po roku”, w drugiej i w trzeciej – „dzień po dniu” [przypis tłumacza]
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 33
Tam dawny święty ludek śpiewa gdzieś,
elfy, co wiecznie żyją, piękną pieśń
o tym, co znikło, i co może być.
Potem odejdą jak wiatr pośród traw
i włosów złota nie spamięta myśl,
i zapomnimy, że tak brzmiał ich głos,
jakby wiatr leśnych dzwonków kwieciem trząsł.

Niegdyś wiosna wnosiła piękno swe


i swoją radość w cienie twoich drzew,
lecz latem u strumieni słychać gdzieś
wśród drżenia z leśnych snów fujarki grę.
Tęsknotę niesie elfiej pieśni rytm,
i zimy zapowiedzią w liściach brzmi.
Chylą się kwiaty na spękany mur,
skłaniają się, słuchając, pośród traw
i w gajach tej muzyki słysząc wtór:
daleki, czysty, zimny ton
melodii srebrnej niczym szkło.

Wtedy, o miasto, każdym z twoich drzew


wstrząśnie szeptany w wiatr lamentu śpiew.
Z zielenią minął letniej pory czar,
gdy ćma jak duch tańczyła w nocy skwar,
w powietrzu kreśląc rzędy kół
i policzone już zostały dni,
które słonecznym palcem budził świt,
przeminął zapach i bzykanie łąk,
ziele kosiarzom kłoni się do rąk,
szczaw, kwiecie, pęki ziół.
Smutny październik w mokry rosą płaszcz,
w babiego lata sieć zawinął się,
wiązowy smutkiem zdjęty zbladł już liść
i w dół opada deszczem, czując dziś
zimowe włócznie lodu – mróz
i ostrza chłodu wbite w słońca blask
w dzień Wszystkich Świętych, lecz minął ich czas,
osłabłe odfrunęły w jary, niczym ptak
na bursztynowych skrzydłach ciepła, nad
wodami lecąc jeziorek we mgle.

III
Lecz ta najdroższa sercu pora jest,
gdy najpiękniejsze miasto dawnych dni,
kiedy muzyka swój znajduje kres,
gdy echem smutek cichy w dali brzmi
na ścieżkach, co się wiją pośród mgły,
gdy szron na trawie późnym rankiem lśni,
gdy cienie wcześnie spowijają las.
Przechodzą elfy, włosy w ciszy lśnią,
one w półmroku ubierają wraz
szarość, purpurę delikatnych chust,
na które gwiezdne lśnienie naszył mróz.

I często tańczą w nocy owych czas


STRONA 34 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

pod niebem, gdy w gałęzie wplata wiąz


Gwiazd Siedem, a księżyca tarczy blask
złoty gałęzie oku skrywać chcą.
O, niechaj święty, nieśmiertelny elf
zanuci dawną Przebudzenia pieśń,
z dni, gdy świeciły gwiazdy, zanim Świt
pierwszy zaświtał, niech zatańczy, jak
tańczył tam, w Ziemi Elfów, zanim my,
ród ludzki zbudził się i zanim elf
przez morza wrócił na śmiertelny brzeg.

Teraz twe drzewa, szara Kortirion


majaczą przez zasłony bladych mgieł
jak statki, co dalekie fale tną
mórz opalowych, gdy opuszczą port
i swój zapomną dom,
przystani zostawiając hałas, skwar,
i marynarzy po tawernach gwar,
by teraz płynąć poprzez wiatru szept
jak zjaw gromada, aż na wietrzny brzeg
przypływem w blaskach swych niesione są.
W nagości drzewa twe, Kortirion,
odarte z szat gnijących w zimnie drżą,
a w Wielkim Wozie siedem srebrnych gwiazd
rozbłyska silniej w mrok w ciemności dniach
i rok, co minął już, rozświetla blask.
Puste ulice twe, na placach chłód,
elfów nie ujrzysz często w tańcu tu,
lecz pod księżyca blaskiem słychać w zimną noc,
nuty muzyki w ziemi skrytej śpią.
Gdy przyjdzie zima, tu zostanę rad.

Nie szukam pustyń ni pałaców chmur,


słońca królestwa, ni czarownych wysp,
nie wejdę już na kamieniste zbocza gór;
żaden daleki mnie nie wzruszy dzwon,
kiedy głęboki słyszę jego zew,
gdy z Ziemskich Królestw miast go niesie wiew.
Tu radość serca, szczęście, zachwyt trwa,
choć w Ziemi Wiązów smutek niesie się
(w Alalminóre wśród Czarownych Ziem).
tu, gdzie muzyką lament słodką gra.
Tu świętych elfów nieśmiertelnych dom,
tu i kamień, i drzewo w czar zaklęte są.

Na koniec podaję ostateczna wersję wiersza w drugiej z dwu różniących się nieco wersji, powstałej
(jak sądzę) prawie pół wieku po wersji pierwszej.

Drzewa Kortirion

I
Alalminórë

Pradawne miasto, coś na wzgórzu jest,


cień tylko trwa wśród twych spękanych bram,
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 35
szarzeją mury, serce ścichło twe,
a wieże w ciszy, w mgłach czekają tam,
gdzie pośród wiązów Lśniąca Rzeka w dal
płynie przez ziemie, by zniknąć wśród fal
morza zachodu, za pasmami łąk,
wodospadami, co w powietrzu grzmią;
biegnie rzeka niezmiennie w morza toń,
a z nią dni wiele poszło drogą tą
odkąd Edain stworzyli Kortirion.

Kortirion! Na wzgórzu wyspy trwasz,


Ulice kręte, w cieniach pasma dróg,
po nich dziś nawet z wolna chodzi paw,
zdobny w szafiry i szmaragdy piór.
W przeszłości niegdyś tu, gdzie srebrny deszcz
nad śpiącym krajem, gdzie korzenie drzew
w ziemię, co wspomnień pełna, wbiły się,
liść po południu długi kładzie cień,
gdzie chyży wiatr powtarza drzewa szept
ty, co w krainie wiązów wznosisz się,
stolicą byłaś Środka Wyspy Ziem.

Pamiętasz zieleń letnią swoich drzew,


buków na wzgórzu i przy źródle wierzb,
topole w deszczu i posępny cis,
który na placach smętną snuje myśl,
ciemny, choć jasny wokół dzień,
aż pierwsza gwiazda wzejdzie siejąc blask
i nietoperze w ciszy przemkną wraz,
aż blady księżyc, co na niebo wszedł,
zobaczy cienie czarodziejskie drzew,
noc je spowiła w srebrny mrok.
Alalminor! Tu stała twierdza twa,
nim z twych sztandarów umknął lata blask,
tutaj stał w koło obok wiązu wiąz,
co w zieleń wiosna uzbroiła go,
przywódca wszystkich drzew i pan.
Lecz lato mija. Spójrz, Kortirion,
już wiąz ubrany w pełną zieleń swą
na wietrze jak maszt statku, który w dal
odpływa wcześnie zbyt po szczytach fal
do dni gdzieś poza białość morskich pian.

II
Narquelion1

Alalminórë! Serce wyspy wysp, gdzie


ciągle Wierny przebywa jeszcze Lud,
co rozpaczy nie znając, schodzi się
by wędrować w żałości wzdłuż twych dróg.
Lud Piękny Pierworodnych śpiewa gdzieś,
lud elfów nieśmiertelnych nuci pieśń

1
Z nazwą Narquelion (która pojawia się także w pierwotnym elfickim tytule wiersza, zob. str. 22) por. Narquelië
„Odchodzenie słońca”, quenijską nazwę 10 miesiąca (Władca Pierścieni Dodatek D).
STRONA 36 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

o smutkach i radościach dawnych dni.


Potem odejdą jak wiatr pośród traw
i włosów złota nie spamięta myśl,
i zapomnimy, że tak brzmiał ich głos,
jakby z czasów nieznanych nawoływał ktoś.

Wietrze wśród traw! Już rok znów kończy się.


Pora to trzciny przy strumieniu drżeń,
i szeptów drzew, co słyszą z dala gdzieś
z letnich splątanych snów fujarki grę.
Do szpiku kości mrozi pieśni rytm,
bezlistne zapowiada zimy dni.
I z drżeniem kwiaty na spękany mur,
skłaniają się, słuchając, pośród drzew
i w gajach tej muzyki słysząc wtór:
w zieleń wplątany czysty, zimny ton
melodii srebrnej niczym cienkie szkło.

Odchodzi przypływ, rok przeminie wnet,


Kortirion, dziś lament wśród twych drzew.
Rankiem klepano kosy, dzwonił ostrzy brzęk,
wieczorem w trawie ściętej zwiądł już kwiecia pęk
i złoto znikło z pustych łąk,
i później już nadchodzi zbladły brzask,
i bledszy słońca promień pośród traw.
Mijają dni. Odleciał czas jak ćma,
gdy trzepot skrzydeł białych, tańca czar
wpisywał kręgi w noc.
Już po dożynkach. Miesiąc żniw już zgasł,
przemija lata królowania czas,
na wiązach drżeniem zdjętych zbladł już liść
i w dół opada deszczem, czując dziś
zimowe włócznie lodu – mróz.
Chłód na bitwę wyzywa słońca blask,
już Wszystkich Świętych, mija jego czas
i osłabły odfruwa w nieba ciemny dach
na bursztynowych skrzydłach w wietrze, na
staw, jak ptak, co zraniony spada w dół.

III
Hrívion1

Królowo wiązów, o Kortirion!


Ta tobie najpiękniejsza pora jest,
gdy echem smutnym przebrzmi głosu ton,
kiedy muzyka swój znajduje kres
na ścieżkach, co się wiją pośród mgły,
gdy szron na trawie późnym rankiem lśni,
gdy cienie wcześnie spowijają las.
Przechodzi elf, rozbłyska w ciszy włos,
a on w sekrecie wkłada mroku płaszcz
ciemnobłękitnoszary, a na wierzch
pas, mróz srebrzysty na nim wyszył ścieg.

1
Por. hrívë „zima” „Władca Pierścieni” Dodatek D.
Simbelmynë # 22 Księga Zaginionych Opowieści STRONA 37

I tańczą elfy w nocy owych czas


pod niebem, gdy w gałęzie wplata wiąz
Gwiazd Siedem, a księżyca tarczy blask
zimny gałęzie oku skrywać chcą.
Niech Pierworodny, nieśmiertelny elf
zanuci dawną Przebudzenia pieśń,
z dni, gdy świeciły gwiazdy, zanim Świt
pierwszy zaświtał, niech zatańczy, jak
tańczył – cień w Ziemi Elfów, zanim my,
ród ludzki zbudził się i zanim elf
przez morza wrócił na śmiertelny brzeg.

Teraz twe drzewa, szara Kortirion


majaczą przez zasłony bladych mgieł
jak statki, co powoli fale tną
mórz opalowych, gdy opuszczą port
i swój zapomną dom,
przystani zostawiając hałas, skwar,
i marynarzy po tawernach gwar,
by teraz płynąć poprzez wiatru szept
jak zjaw gromada, aż na obcy brzeg
przypływem w ciszy swej niesione są.
W nagości ziemie twe, Kortirion,
odarte z wspaniałości w zimnie drżą,
a w Wielkim Wozie siedem błyszczy świec
co niby w chramie ciemnym palą się,
i rok, co minął już, rozświetla blask.
Nadeszła zima, niebo puste już,
ucichły elfy, ale żyją tu.
Tu przetrzymają zimy groźny chłód
i ciszę. I ja też zamieszkam tu.
Kortirion, tu zimę spotkam rad.

IV
Mettanyë1

Nie chcę odnaleźć kopuł, co w nich żar


słońca królestwa, ni śniegów co śmierć
przynoszą, nie odszukam gór już tam,
gdzie lata długie człek nie zjawił się.
Nie wzruszy ucha głośny dzwonu zew,
gdy z Ziemskich Królestw wież go niesie wiew.
Tu i kamień, i drzewo w czar zaklęte są,
czar straty niezmierzonej, wspomnień droższych nad
śmiertelnych skarby. Tutaj ma swój dom
Lud Nieśmiertelny, gdzie wiąz zwiędły dziś,
w Alalminóre, w ziemi dawnych dni.

Zakończę swój komentarz zapiską dotyczącą używania przez Ojca słowa Gnomy dla Noldorów,
których Zaginione Opowieści określają także słowem Noldoli. Ojciec używał słowa Gnomy przez długie

1
Mettanyë zawiera metta, „koniec”, jak w Ambar-metta, „koniec świata” (Powrót Króla VI.5).
STRONA 38 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

lata, pojawiało się ono nawet we wczesnych wydaniach Hobbita1. W brudnopisie do ostatniego
akapitu Dodatku F do Władcy Pierścieni Ojciec napisał:

„Czasami (nie w tej książce) używałem słowa „Gnomy” na określenie Noldorów i przymiotnika
„gnomijski” zamiast „noldoriński”. Robiłem tak, gdyż cokolwiek powiedziałby na ten temat
Paracelsus (jeśli rzeczywiście to on wymyślił słowo „gnom”), niektórym właśnie to słowo skojarzy
się z mądrością2. W Wysokiej Mowie elfów nazwa tego ludu oznacza Tych, Którzy Wiedzą, albowiem
spośród trzech elfich rodów Noldorowie od początku wyróżniali się wiedzą o otaczającym ich
świecie i jego przeszłości oraz pragnieniem, by wiedzieć jeszcze więcej. Jednak Noldorowie w żaden
sposób nie przypominali gnomów znanych z teorii czy z popularnych wyobrażeń, zatem porzuciłem
ten przekład jako zbyt mylący. Gdyż Noldorowie należeli do wysokiej i pięknej rasy, Starszych Dzieci
w świecie, których już nie ma. Wysocy, o jasnej cerze, szaroocy, ciemnowłosi za wyjątkiem
złotowłosego domu Finroda...”

Z opublikowanej wersji ostatniego akapitu Dodatku F usunięto słowo „Gnomy”, zastępując je


krótkim tekstem wyjaśniającym użycie słowa „elfy” jako tłumaczenie Quendi and Eldar, mimo że
angielskie słowo „elf” zdaje się dotyczyć „małych istotek”. Tekst ten – opowiadający o wszystkich
Quendich – zawiera słowa brudnopisu: „Byli rasą istot wysokich i pięknych, a wśród nich Eldarowie
zdawali się królami: nie ma już ich, Ludu Wielkiej Podróży, Ludu Gwiazd. Wysocy, o jasnej cerze,
szaroocy, choć ciemnowłosi, za wyjątkiem złotowłosego domu Finroda...”
Zatem słowa opisujące twarz i włosy dotyczyły Noldorów, nie wszystkich Eldarów. W
rzeczywistości Vanyarowie mieli włosy złote i Finarfin oraz jego dzieci, Finrod, Felagund i Galadriel,
po Indis, matce Finarfina pochodzącej z Vanyarów, mieli złote włosy wyróżniające ich spośród
książąt Noldorów. Nie jestem jednak w stanie określić, kiedy dokonała się owa nadzwyczajna zmiana
znaczenia tekstu3.

© for the Polish translation by Adaneth

1
W rozdziale 3 „Krótki odpoczynek”, tekstem „miecze Wysokich Elfów z Zachodu” zastąpiono tekst „miecze elfów
nazywanych teraz Gnomami”, w rozdziale 8 „Muchy i pająki” zwrotem „tam Elfy Światła i Elfy Głębokie i Elfy Morza
odeszły by żyć całe wieki” zastąpiono zwrot „tam Elfy Światła i Elfy Głębokie (albo Gnomy) i Elfy Morza żyły całe wieki”
[tłumaczenie M. Skibniewskiej tych zmian nie uwzględnia – przypis tłumacza]
2
Chodzi o dwa słowa: 1. greckie gnöme „myśl, inteligencja” (w formie liczby mnogiej „maksymy, porzekadła”, skąd
pochodzi sens angielskiego słowa gnome, „maksyma lub aforyzm” i przymiotnik gnomic; 2. słowo gnome używane przez
XVI-wiecznego pisarza Paracelsusa jako synonim słowa „karzeł”. Paracelsus „twierdzi, że nazywane tym mianem istoty
mają za swój żywioł ziemię ... przez którą przechodzą bez przeszkody jak ryby przez wodę lub ptaki i zwierzęta lądowe
przez powietrze” (Oxford English Dictionary hasło Gnome). OED sugeruje, że czy Paracelsus wymyślił nazwę „gnom” sam
czy też nie, miała ona oznaczać „mieszkaniec ziemi” i nie wiąże się z drugim znaczeniem słowa gnom. (ten przypis jest
powtórzeniem z Listów JRR Tolkiena, str. 449, zob. list nr 239, do którego przypis się odnosi).
3
Imię Finrod w tekście pod koniec Dodatku F jest błędem: Finarfin nosił imię Finrod a Finrod nosił imię Inglor aż do
drugiego wydania Władcy Pierścieni, w tym przypadku zmiana pomyłkowo nie została naniesiona.
J.R.R. Tolkien

PRAWA I OBYCZAJE POŚRÓD ELDARÓW


z X tomu The History of Middle-earth

w tłumaczeniu Adaneth

Prawa i obyczaje pośród Eldarów

Jak już wyjaśniłem (str. ???), według najlepszej moim zdaniem metody prezentacji tego materiału
w tym miejscu należy przedstawić długi esej dotyczący natury i obyczajów Eldarów, mimo że nie
stanowi on oczywiście części Quenta Silmarillion.
Esej istnieje w dwóch wersjach – w ukończonym rękopisie (A) i w maszynopisie (B) będącym
poprawioną wersją rękopisu, doprowadzonym przez Ojca mniej więcej do połowy i odłożonym. Oba
teksty noszą różne tytuły, a ponieważ oba tytuły są długie, będę używał formy skróconej, Prawa i
obyczaje pośród Eldarów, w późniejszych odnośnikach tylko Prawa i obyczaje. Z faktu istnienia dwóch
wersji wynika trudność ich prezentacji, napotykana często podczas przedstawiania prac Ojca.
Istniejący początkowy fragment maszynopisu B w przeważającej części jest dość wiernym
odwzorowaniem rękopisu – zbyt wiernym, by zamieszczać tu pełną treść obu tekstów, nawet gdyby
pozwalała na to ich objętość. Z drugiej strony, B znacznie różni się od A pod wieloma względami.
Miałem zatem do wyboru albo podać pełną wersję tekstu A, w przypisach zamieszczając informacje
o różnicach pomiędzy nim a tekstem B, albo też podać pełną wersję tekstu B (tzn. jej istniejący
początkowy fragment), w przypisach podając różnice występujące w tekście A, a następnie
przedstawić zakończenie tekstu w wersji A. Ponieważ tekst B jest wyraźniejszy i są na nim
naniesione poprawki, zdecydowałem się na opcję drugą.

Nie jest łatwo określić, w jakiej perspektywie fikcyjnego świata stworzono Prawa i obyczaje pośród
Eldarów. Znajdujemy wzmiankę o elfach, które pozostały w Śródziemiu „w tych późniejszych
czasach” (str. ???), a z drugiej strony tekst napisano tak, jakby obyczaje Noldorów można było
zaobserwować w teraźniejszości („Pośród Noldorów można zauważyć, że wypiek chleba należy
głównie do zadań kobiet”, str. ???) – choć tego ostatniego argumentu nie należy przeceniać. W
każdym razie jest sprawą oczywistą, że tekst zaprezentowano jako dzieło człowieka, a nie któregoś z
Eldarów, a wynika to jednoznacznie ze wzmianki na temat wielkiej ilości imion noszonych przez
Eldarów, „która może nam wydawać się oszałamiająca” (str. ???, sformułowanie występujące w obu
wersjach, różniące się jedynie doborem słów).
Z dziełem kojarzona jest postać Ælfwine’a, lecz w bardzo dziwny sposób: w pierwotnie napisanej
wersji A nie pojawia się on wcale, lecz wśród wielu poprawek i zmian naniesionych czerwonym
długopisem (niewątpliwie podczas przygotowań do sporządzenia maszynopisu) Ojciec zapisał na
marginesie na początku tekstu: „Wstęp Ælfwine’a” – nie zaznaczył jednak, w którym miejscu ów
„wstęp” miałby się kończyć. W wersji B pierwsze dwa akapity oznaczono jako „wstęp Ælfwine’a” i
ujęto w ozdobne nawiasy – z całą pewnością podczas sporządzania maszynopisu, choć zupełnie nie
wiadomo, dlaczego wyodrębniony w ten sposób został jedynie początek, skoro dalej w tekście B (str.
???) w podobnych nawiasach zamieszczono długi tekst zakończony słowami: „tak rzekł Ælfwine” –
tekst ten nie pojawia się w żadnej formie w wersji A.
Nie zachowały się żadne wstępne szkice ani brudnopisy tego tekstu, lecz jeśli nie istniały nigdy, to
rękopis jest zadziwiająco przejrzysty i uporządkowany, bez dużej ilości poprawek nanoszonych w
trakcie pisania – choć później zmieniono wiele. Być może Ojciec ułożył treść tekstu i obmyślał go
dłuższy czas, zanim zaczął go spisywać, ale ja odnoszę wrażenie, że rozpoczynając pisanie, nie
zaplanował dogłębnie struktury tekstu. Zasugerował mi to przedziwny fakt, że wyrok Mandosa w
sprawie Finwëgo i Míriel poprzedza właściwą historię, która doprowadziła do wyroku (str. ???-??,
STRONA 40 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

???-??), a opowieść o małżeństwie Finwëgo z Indis następuje po Debacie Valarów, mimo że Debata
odbyła się przed obwieszczeniem „Statutu Finwëgo i Míriel”. Trudno mi uwierzyć, że Ojciec mógłby
zaplanować taką wprowadzającą w błąd strukturę tekstu. Innym argumentem świadczącym, że
praca ewoluowała w trakcie powstawania, może być tytuł wersji A – „O prawach i zwyczajach
Eldarów związanych z małżeństwem, o ich dzieciach i innych powiązanych sprawach”.
W tym samym czasie, gdy Ojciec dopisał słowa „wstęp Ælfwine’a” oraz naniósł na rękopisie liczne
poprawki czerwonym długopisem (zob. wyżej), pod tytułem drukowanymi literami dopisał słowa:
„Statut Finwëgo i Míriel” – niemalże tak, jakby nadawał dziełu nowy tytuł, lecz dawny tytuł nie
został przekreślony.
W maszynopisie B długi tytuł umieszczono na początku tekstu, który prezentuję poniżej – w tej
wersji tekst kończy się przed opisem historii Finwëgo i Míriel oraz Debaty Valarów. Nie potrafię
powiedzieć, dlaczego Ojciec porzucił pracę nad maszynopisem, być może wchodziły tu w grę po
prostu jakieś czynniki zewnętrzne, a może nie był usatysfakcjonowany formą tekstu.
Wszystkie te pytania pozostają całkiem podrzędne w stosunku do samego dzieła, czyli głębokiej
(nawet jeśli czasami niejasnej i drażniącej w swej niejasności) wykładni aktualnych przemyśleń Ojca
o fundamentalnych aspektach natury Quendich odróżniających ich od ludzi; o potędze wcielonego
fëa (ducha) w relacji do ciała; „przepalaniu” ciała przez fëa, określonym przez Eru przeznaczeniu
ducha elfów, by „zamieszkiwał w Ardzie przez całe istnienie Ardy”, znaczeniu śmierci dla tego
rodzaju istot i ich losie po śmierci; naturze elfiej reinkarnacji i konsekwencjach Skażenia Ardy przez
Melkora.
Podaję tu wersję maszynopisu B; tyle, ile zostało napisane. Przypisy ograniczają się głównie do
wykazania różnic pomiędzy dwiema wersjami tekstu, z konieczności potraktowanych bardzo
wybiórczo – nie uwzględniają wszystkich, bardzo licznych, zmian w doborze słownictwa w wersji B,
jeśli są to tylko kwestie modyfikacji czy poprawienia samego wyrażenia, bez wnoszenia ważnych
zmian w znaczeniu pierwotnego tekstu. Sam maszynopis B niemalże nie podlegał zmianom już po
wydrukowaniu, jedynie na pierwszej stronie zanotowano ołówkiem: „zamiast hrondo użyj hröa” i
zmiana ta została wprowadzona w przeważającej części tekstu. W wersji A używano słowa hrôn,
zmienionego na hrondo w trakcie pisania rękopisu.

O prawach i obyczajach pośród Eldarów


odnośnie małżeństwa i innych powiązanych z nim spraw,
wraz ze Statutem Finwëgo i Míriel
oraz Debatą Valarów, podczas której powstał.

Preambuła Ælfwine’a

[Eldarowie fizycznie wzrastali wolniej niż ludzie, lecz szybciej rozwijał się ich umysł. Uczyli się
mówić przed ukończeniem pierwszego roku życia, w tym samym czasie uczyli się chodzić i tańczyć,
gdyż wola ich szybko zaczynała panować nad ich ciałem. Jednak we wczesnej młodości mniejsza była
różnica pomiędzy rasami elfów i ludzi, tak że człowiek przyglądający się zabawie elfiąt mógłby
pomyśleć, że ogląda ludzkie dzieci z jakiegoś pięknego i szczęśliwego ludu. Gdyż w swych młodych
latach elfięta znajdowały jeszcze radość w otaczającym je świecie, a ogień ich ducha nie zdążył ich
przepalić i pamięć nie była im jeszcze ciężkim brzemieniem.1
Obserwator zadziwiłby się jednak niewielkim wzrostem i drobną budową dzieci, osądzając ich wiek
według sprawności ich mowy i wdzięku w ruchach. Pod koniec trzeciego roku życia dzieci
śmiertelne zaczynały bowiem szybciej się rozwijać niż elfy, osiągając pełnię rozwoju wtedy, gdy elfy
pozostawały jeszcze w pierwszej wiośnie dzieciństwa. Dziecko ludzkie mogło już dorosnąć do swej
pełnej wysokości, podczas gdy Eldarowie w tym samym wieku wyglądali fizycznie jak śmiertelnik

1
W wersji A pierwszy paragraf kończył się następująco: „ogień ich ducha jeszcze ich nie przepalił, a umysł ich nie zwrócił
się jeszcze ku swym wewnętrznym sprawom”, zmienione następnie tak jak w wersji B.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 41
nie więcej niż siedmioletni.1 Eldarowie nie osiągali swego dojrzałego wyglądu, który zachowywali w
dalszym życiu, przed wiekiem lat pięćdziesięciu, a jeszcze paręset lat upływało, nim dorośli w pełni.]

Eldarowie przeważnie zawierali małżeństwa w młodości, wkrótce po ukończeniu pięćdziesięciu


lat. Dzieci mieli niewiele, lecz kochali je bardzo. Rodziny ich, czy też domy, łączyła miłość i głębokie
poczucie pokrewieństwa umysłowego i fizycznego, a dzieci ich nie wymagały wiele prowadzenia czy
nauki.2 W jednym domu rzadko bywało więcej niż czworo dzieci, a z upływem wieków liczba ta się
zmniejszała, lecz nawet w dawnych dniach, gdy Eldarowie byli jeszcze nieliczni i chcieli, by rasa ich
stała się liczniejsza, Fëanor był sławny jako ojciec siedmiu synów, a historia nie odnotowała nikogo,
kto by miał więcej dzieci.3
Eldarowie zawierali małżeństwo jeden raz na całe życie, z miłości lub przynajmniej z wolnej woli
obu stron. Nawet w późniejszych dniach, jak wynika z historii, gdy wielu Eldarów w Śródziemiu
uległo złu, a serca ich zaćmiły się od cienia spowijającego Ardę, rzadko opowiadano historie o
wynikających z lubieżności czynach Eldarów.4
Małżeństwo, z wyjątkiem rzadkich przypadków złego losu, było dla wszystkich Eldarów naturalną
drogą życia. Dokonywało się w sposób następujący. Ci, których miał połączyć ślub, mogli dokonać
wyboru współmałżonka w bardzo wczesnej młodości, w dzieciństwie nawet (co zdarzało się często w
czasach pokoju), lecz z zaręczynami czekano zwykle na osąd rodziców każdej ze stron, chyba że
oboje młodzi byli w odpowiednim wieku i pragnęli pobrać się szybko.
W odpowiednim czasie ogłaszano zaręczyny podczas spotkania obu zainteresowanych domów5, a
narzeczeni wymieniali srebrne obrączki. Według praw Eldarów po zaręczynach musiał upłynąć co
najmniej rok – a często upływało i więcej – i w tym czasie zaręczyny można było zerwać, oddając
publicznie obrączki, które później przetapiano – nie używano już ich podczas zaręczyn. Tak mówił
przepis, lecz prawo zerwania wykorzystywano rzadko, gdyż Eldarowie w tego typu wyborach
nieczęsto popełniają błąd. Nie zwodzi ich łatwo własna ich rasa, rzadko ulegają pożądaniom samego
ciała, ponieważ duch ich panuje nad ciałem, a z natury są stali i niezmienni.
Niemniej jednak pragnienie zawarcia małżeństwa nie zawsze spełniało się pośród Eldarów, nawet
w Amanie. Miłość nie zawsze spotykała się z wzajemnością, a czasem kilka osób pragnęło poślubić tę
samą osobę. Dlatego właśnie, z tego jednego powodu, który wprowadził smutek pośród szczęśliwość
Amanu, Valarowie popadli w wątpliwości. Niektórzy twierdzili, że problem wynika ze skażenia Ardy
i pochodzi od Cienia, pod którym przebudzili się Eldarowie, gdyż stąd tylko (jak twierdzą) wywodzi
się smutek i bezład. Niektórzy mówili, że wynika to z samej miłości i z wolności każdej fëa i że jest to
tajemnica natury Dzieci Eru.
Po zaręczynach zadaniem narzeczonych było wyznaczyć porę ślubu, po upływie co najmniej
jednego roku. Wtedy podczas uczty, znów6 dzielonej przez dwa domy, zawierano małżeństwo. Na
koniec uczty narzeczeni wstawali, a matka panny młodej i ojciec pana młodego łączyli dłonie
młodych i błogosławili ich. Błogosławieństwo takie miało uroczystą formę. Nie słyszał go żaden
śmiertelnik, lecz Eldarowie mówią, że Varda była powoływana na świadka ślubu przez matkę panny
młodej, a Manwë przez ojca pana młodego, co więcej, wymawiano wtedy imię Eru (co przy innych

1
W wersji A dodano później: „Lecz elfięta posiadały większą wiedzę i umiejętności”. Tekstu nie ujęto w wersji B.
2
W wersji A: „Dzieci mieli niewiele, lecz kochali je ponad wszystko, co posiadali (choć żaden elf nie powiedziałby, że „ma”
dzieci, rzekłby: „troje dzieci zostało mi dodanych” lub też „jest w domu moim”., gdyż rodziny ich łączyła...” itd. Nawias
zamknięto dopiero po słowie „nauki”).
3
W wersji A: „gdy Eldarowie byli jeszcze nieliczni i chcieli, by rasa ich stała się liczniejsza, nim jeszcze spoczął na nich
ciężar lat, w historiach nie notowano liczby większej niż siedmioro dzieci”, nad słowem „nie” dopisano później „rzadko”.
4
Zamiast tego akapitu w wersji A napisano: „Eldarowie zawierali małżeństwo raz na zawsze. Wielu spośród nich, jak
ukazuje historia, odeszło od dobra, gdyż nic nie zdoła uciec całkowicie od spowijającego Ardę cienia. Niektórzy popadali w
pychę, samowolność, popełniali czyny wynikające ze złośliwości, wrogości, chciwości i zazdrości. Lecz pośród ich złych
czynów nie odnotowano, by którykolwiek z elfów siłą odebrał innemu małżonka, gdyż byłoby to całkowicie sprzeczne z ich
naturą. Elf siłą zmuszony opuściłby wtedy swą formę fizyczną, odchodząc do Mandosa. Oszukanie i zwodzenie w tych
sprawach było prawie niemożliwe (nawet gdyby było do pomyślenia, że któryś elf chciałby wtedy wykorzystać oszustwo),
gdyż Eldarowie w oczach i głosie innych odczytują, czy są oni wolni, czy poślubieni.”
5
Pierwotnie w wersji A czytamy: „podczas uczty [>posiłku] dzielonego przez dwa zainteresowane domy”, zmienione
później na „podczas spotkania...”, jak w wersji B. Zob. przypis 7.
6
Słowo „znów” w „znów dzielonej przez dwa domy” odnosi się do pierwotnego brzmienia wersji A, podanego w przypisie
6.
STRONA 42 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

okazjach czyniono rzadko). Narzeczeni przyjmowali z powrotem swe srebrne obrączki (i


zachowywali je jako skarb), lecz w zamian wymieniali wąskie obrączki ze złota, noszone na palcu
wskazującym prawej dłoni.
Był wśród Noldorów również zwyczaj, że matka panny młodej dawała panu młodemu w darze
klejnot na łańcuszku lub na wstędze na szyję, a ojciec pana młodego ofiarowywał podobny dar
pannie młodej. Prezenty wręczano czasem przed ucztą. (Zatem dar, jaki Aragorn otrzymał od
Galadriel był częściowo darem weselnym i zapowiedzią późniejszego ślubu, jako że Galadriel
zastępowała matkę Arwen.)
Lecz wszystkie te ceremonie nie były niezbędne przy zawarciu małżeństwa, były one tylko
sposobem, w jaki rodzice młodych okazywali im swą miłość1, również dzięki nim związek dwojga
uważano także za połączenie dwóch domów. Samo małżeństwo dokonywało się poprzez akt
złączenia fizycznego – wtedy do końca zawiązywała się nierozerwalna więź. W dniach szczęścia i w
czasie pokoju pominięcie przez rodzinę ślubnych ceremonii uważane było za nieobyczajne i
stanowiło oznakę wzgardy, lecz w każdym czasie dwoje wolnych Eldarów mogło z własnej wolnej
woli zawrzeć ważne małżeństwo bez ceremonii czy świadków (z wyjątkiem wymiany
błogosławieństw i wypowiedzenia Imienia) – zawarty w ten sposób związek także był nierozerwalny.
W dawnych dniach, w czasach niepokoju, w ucieczkach, w wygnaniu i w wędrówce, takie
małżeństwa zawierano często.2
Co do płodzenia i rodzenia dzieci – pomiędzy poczęciem a urodzeniem się elfiątka upływa rok, tak
więc data obu jest ta sama lub bardzo zbliżona, a z roku na rok obchodzona jest rocznica poczęcia
właśnie. W większości przypadków dni te przypadają na wiosnę. Można by pomyśleć, że skoro
Eldarowie (zdaniem ludzi) nie starzeją się fizycznie, to mogą mieć dzieci przez całe życie, w każdym
wieku. Lecz nie jest to prawdą. W rzeczywistości Eldarowie starzeją się, choć bardzo powoli; kres ich
życia określa czas trwania Ardy, czas skończony, chociaż przekraczający pojęcie ludzi, także
podlegający starzeniu. Co więcej, ciało i duch Eldarów nie są oddzielone, lecz spójne. Z upływem lat,
ze wszystkimi zmianami myśli i pragnień ciężar opada na ducha Eldarów, tak samo jak zmieniają się
pragnienia i dyspozycje ciała. O tym właśnie mówią Eldarowie, opowiadając, że duch „przepala” ich
ciało, powiadają także, że nim Arda się skończy, wszyscy Eldalië na ziemi staną się jak duchy,
niewidzialni dla oczu śmiertelnych, chyba że sami zechcą ukazać się niektórym spośród ludzi, gdyż
mogą wchodzić bezpośrednio w ich umysł.3
Eldarowie mówią także, że płodząc, a jeszcze bardziej rodząc dzieci, przekazują im większą część i
siłę swej własnej istoty, ciała i umysłu, niż rodzice dzieci śmiertelnych. Dlatego to właśnie Eldarowie
nie mieli wiele dzieci, dlatego także, jeśli nie spotkało ich dziwne zrządzenie złego losu, mieli dzieci
w swej młodości lub też we wczesnym okresie życia. W jakimkolwiek jednak wieku zawierali
małżeństwo, ich dzieci rodziły się w krótkim czasie po ślubie4, gdyż Eldarowie nie wykazywali
szczególnej woli i zdolności rozmnażania się. Bez wątpienia, mogliby zachowywać zdolność
rozmnażania się przez długie wieki, gdyby nie została wcześniej spełniona ich wola i pragnienia, lecz
z wykorzystaniem możliwości pragnienia ustawały, a umysł zwracał się ku innym sprawom.5
Miłosne zjednoczenie jest dla nich prawdziwie wielką radością i zachwytem, a „dni dzieci”, jak sami
je nazywają, pozostają w ich pamięci jako najszczęśliwsze w życiu, lecz jest w nich wiele innych
pragnień ciała i umysłu, do spełnienia których ze swej natury dążą.

1
W wersji A: „stanowiły tylko uprzejmą formę akceptacji, że sytuacja życiowa uległa zmianie.”
2
W wersji A dodano, prawdopodobnie dużo później: „[tak więc Beren i Lúthien mogli pobrać się zgodnie z prawem, gdyby
nie przysięga, którą Beren złożył Thingolowi.]”
3
W wersji A zakończenie akapitu brzmi: „O tym właśnie mówią Eldarowie opowiadając, że duch „przepala” ich ciało,
powiadają także, że nim Arda się skończy, wszyscy spośród elfów na ziemi staną się duchami tak samo, jak ci w Mandosie,
niewidzialni dla oczu śmiertelnych, chyba że sami zechcą się ukazać.” Słowa „tak samo, jak ci w Mandosie” wydrukowano
w wersji B, lecz zostały bardzo zdecydowanie przekreślone.
4
„Krótkim” według miary Eldarów. Według miary śmiertelników pomiędzy ślubem a narodzinami pierwszego dziecka
upływał często długi czas, a pomiędzy narodzinami kolejnych dzieci odstępy czasu były jeszcze dłuższe. [przypis JRR
Tolkiena]
5
Fragment rozpoczynający się od „gdyż Eldarowie...” w wersji A brzmi: „gdyż bez względu na to, czy Eldarowie zachowują
zdolność rozmnażania się (co jest prawdopodobne, gdy mówimy o dniach, kiedy wszyscy Eldalië byli młodzi), czy też z
czasem ją tracą (a mówią niektórzy, że utracili ją teraz ci, którzy pozostają jeszcze na Ziemi), w każdych czasach tracili
pragnienie i wolę korzystania z tej zdolności.”
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 43
Chociaż na zawsze pozostają sobie poślubieni, nie muszą więc mieszkać razem czy też w jednym
domu przez cały czas, gdyż żona i mąż, nawet nie biorąc pod uwagę przypadków rozłąki w
niespokojnych dniach, choć połączeni, pozostają indywidualnymi osobami i każde z nich posiada
własne, odmienne talenty umysłu i ciała. Byłoby rzeczą straszliwą dla każdego Eldara gdyby para
małżonków rozdzieliła się w czasie zrodzenia dziecka lub w pierwszych latach jego dzieciństwa. Z
tego powodu Eldarowie płodzili dzieci tylko w czasach szczęścia i pokoju, jeśli tylko było to możliwe.

We wszystkich sprawach niepowiązanych z rodzeniem dzieci, neri i nissi 1 (to znaczy mężczyźni i
kobiety) Eldarów są równi – z tą różnicą, że (jak sami mówią) dla nissi tworzenie nowych rzeczy
oznacza głównie wychowywanie swych własnych dzieci, a postęp i inne zmiany wprowadzane są
głównie przez nerich. Nie istnieją jednakże u Eldarów takie sprawy, które może obmyślać czy
wykonywać jedynie nér, ani takie, którymi zajmuje się jedynie nís. Są wprawdzie pewne różnice
pomiędzy naturalnymi skłonnościami nerich i nissi, a także inne różnice ustanowione zwyczajowo
(różne w różnych miejscach i czasach, a także pośród różnych ras Eldarów). Sztuka leczenia, na
przykład, i wszystkie działania związane z dbałością o ciało u Eldarów były wykonywane głównie
przez nissi, a elfy płci męskiej w potrzebie chwytały za broń. Eldarowie uważali, że zadawanie
śmierci, nawet usprawiedliwione czy z konieczności, umniejszało zdolność leczenia, a więc
umiejętności nissi w tej dziedzinie wynikały raczej z unikania polowań i wojen niż z ich kobiecością.
W wielkich potrzebach lub też w desperackiej obronie nissi walczyły dzielnie, a pomiędzy elfem-
mężczyzną a elfką, która nie rodziła dzieci, była mniejsza różnica w sile i zwinności, niż widzimy to
u śmiertelników. Z drugiej strony wielu elfów-mężczyzn wyróżniało się w sztuce leczenia i
wykazywało wielką znajomość funkcjonowania żyjącego ciała, choć mężczyźni tacy unikali polowań,
a na wojnę szli tylko w ostatecznej konieczności.
Co do innych kwestii możemy omówić zwyczaje Noldorów (gdyż o nich w Śródziemiu wiadomo
najwięcej). Widzimy, że pośród Noldorów wypiekiem chleba zajmują się głównie kobiety, a
sporządzanie lembasów jest zarezerwowane dla nich starożytnym prawem, zaś gotowanie i
przygotowywanie innych posiłków pozostaje generalnie zadaniem i przyjemnością mężczyzn. Nissi
częściej wykazują umiejętności w dbaniu o pola i ogrody, grze na instrumentach muzycznych,
przędzeniu, tkaniu, sporządzaniu i ozdabianiu tkanin oraz wszelkich nici, a spośród opowieści
najbardziej lubią historie Eldarów i domów Noldorów, a także przechowują w pamięci wszelkie
sprawy związane z pokrewieństwem i pochodzeniem. Neri zaś są zręcznymi kowalami i
rzemieślnikami, rzeźbią w kamieniu i drewnie oraz sporządzają klejnoty. To oni głównie komponują
muzykę i wykonują instrumenty, a także obmyślają nowe, oni są największymi poetami,
najsprawniej uczą się języków i wymyślają słowa. Wielu z nich lubi leśnictwo i wie dużo o dzikiej
przyrodzie, pragnąc przyjaźni z istotami, co rosną lub żyją wolne. Lecz wszystkie wymienione tu
umiejętności i dziedziny pracy lub rozrywki czy też głębszej wiedzy o istnieniu i życiu na Świecie, w
różnym czasie mogą zajmować dowolnego z Noldorów, néra czy też nís.

O nadawaniu imion

U Noldorów nadawano dziecku imię wkrótce po urodzeniu. Wymyślenie pierwszego imienia było
prawem przynależnym ojcu2 i to on oznajmiał imię dziecka rodzinie z obu stron. Imię takie
nazywano zatem „imieniem ojcowskim” i jeśli dodawano później inne imiona, ono było stawiane na
pierwszym miejscu. Nie ulegało zmianom3, gdyż na jego wybór samo dziecko nie miało wpływu.

1
Zamiast form neri i nissi (zob. Etymologie, tom V, hasła NĒR, NIS), w wersji A mamy quendor i quender, zmienione później na
quendur i quendir. Zamiast form liczby pojedynczej, nér i nís, wersja A podaje następnie quendo i quende, zmienione na
quendu i quendi. Treść fragmentu opisującego różnice charakterystycznych zajęć mężczyzn i kobiet Eldarów pozostaje w
wersji A generalnie taka sama, lecz nie ma w niej odniesienia do Noldorów.
2
Wersja A podaje, że prawem ojca było nie „wymyślenie” pierwszego imienia, lecz „oznajmienie” go. Dalej następował
tekst: „Imię było często wybierane przez matkę. Lecz uważano, że prawem ojca jest wymyślenie imienia dla pierwszego
syna [>synów], jeśli tego chciał, a prawem matki wymyślenie imienia dla pierwszej córki [>córek]. W każdym przypadku to
ojciec ogłaszał wybrane imię.” Po słowach „Imię takie nazywano zatem „imieniem ojcowskim” lub pierwszym” w wersji A
dodano później: „Zawsze coś ono oznaczało i tworzono je z istniejących już słów.”
3
Prócz takich zmian, jakie mogły pojawić się w ich formie mówionej na przestrzeni długich lat, gdyż (jak powiedziano
gdzie indziej) nawet języki Eldarów ulegały zmianom [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 44 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Mimo to każde dziecko Noldorów (być może różnili się pod tym względem od innych Eldarów)
miało także prawo samo nadać sobie imię. Pierwszą ceremonię, czyli ogłoszenie imienia
ojcowskiego, nazywano Essecarmë, „stworzenie imienia”, późniejszą Essecilmë, „wybór imienia”. Ta
druga ceremonia nie miała żadnej ustalonej po Essecarmë daty, lecz odbywała się dopiero wówczas,
gdy dziecko uznano za gotowe i zdolne już do lámatyávë, jak określali to Noldorowie – do znalezienia
osobistej radości w brzmieniu i formie słów. Noldorowie spośród wszystkich Eldarów najszybciej
opanowywali posługiwanie się słowami, lecz nawet wśród nich niewielu przed ukończeniem siedmiu
lat uzyskiwało pełną świadomość własnego indywidualnego lámatyávë czy też zdołało w pełni
opanować ojczysty język i poznać jego strukturę, by móc umiejętnie wyrazić tyávë w jego
ograniczeniach. Essecilmë, polegające na opisaniu własnej osobowości1, przypadało zwykle pod
koniec dziesiątego roku życia.
W dawniejszych czasach „imię wybrane” czy też drugie bywało zwykle słowem nowoutworzonym
i choć dostosowane do struktury aktualnie używanego języka, często wcześniej nie miało żadnego
znaczenia. W późniejszych wiekach, kiedy istniała już duża ilość imion, częściej wybierano imię
spośród już znanych, lecz nawet wtedy możliwa była pewna modyfikacja.2
Oba imiona, ojcowskie i wybrane, były „imionami prawdziwymi”, nie przezwiskami, lecz imienia
ojcowskiego używano publicznie, a imię wybrane było sprawą prywatną, zwłaszcza gdy używano
tylko jego; sprawą prywatną, ale nie tajemnicą. Noldorowie uważali swe wybrane imiona za swą
osobistą własność, powiedzmy jak pierścienie, kubki, noże czy inną własność, jaką mogli pożyczyć
lub dzielić z rodziną i przyjaciółmi, lecz której bez pozwolenia wziąć sobie nie było wolno.
Zezwolenie na posługiwanie się wybranym imieniem (z pominięciem członków tego samego domu:
rodziców i rodzeństwa) było oznaką największej bliskości i miłości, a zatem używanie go bez
pozwolenia było aroganckie i obraźliwe.3 4
Ponieważ Eldarowie, choć z natury nieśmiertelni w obrębie Ardy, nie byli niezmienni, po pewnym
czasie mogli zapragnąć nowego imienia.5 6 Mogli wtedy utworzyć sobie nowe wybrane imię, lecz nie
unieważniało to poprzedniego, które pozostawało częścią „pełnego tytułu” każdego Noldora, czyli
sekwencji wszystkich imion nabytych przez całe życie.7 Takie celowe zmiany wybranych imion nie
były częste.
Istniał jeszcze jeden powód różnorodności imion noszonych przez Eldarów, która może nam
wydawać się oszałamiająca, gdy czytamy ich historię – Anessi, imiona nadane (czy dodane).

1
Lámatyávë było uważane za oznakę indywidualności ważniejszą niż inne, jak sylwetka, kolor włosów, cechy twarzy.
[przypis JRR Tolkiena]
2
W tym momencie w wersji B występował przypis (wywodzący się wyraźnie z wersji A), później wykreślony: „W historiach
ujrzymy, że takie samo imię rzadko noszone bywa przez różne osoby. Dzieje się tak dlatego, że Essecarmë i Essecilmë są
zwykle próbą zaznaczenia indywidualności, a imiona były uważane za własność noszących je najpierw.”
3
Podejście takie nie miało nic wspólnego z „magią” czy z tabu spotykanymi wśród ludzi. [przypis JRR Tolkiena]
4
Przypis 18 w wersji A brzmi: „Podejście takie nie miało nic wspólnego z „magią” czy tabu. Eldarowie wierzyli wprawdzie
w istnienie specjalnego związku pomiędzy imieniem noszonym przez osobę a jej życiem i indywidualnością, lecz dotyczyło
to zarówno imienia pierwszego jak i drugiego (używanych razem lub osobno), które można było zatajać przez wrogiem.”
5
Eldarowie twierdzą, że (pomijając nieszczęśliwy los i możliwość zniszczenia ich ciała) mogą w latach swego życia czerpać
radość z rozmaitych talentów swego ludu, czy to z umiejętności, czy z wiedzy, choć w różnej kolejności i stopniu.
Lámatyáver również mogły się zmieniać wraz z takimi zmianami „nastroju umysłu”, inwisti. Lecz zmiany takie czy rozwój
obserwowano głównie wśród nerich, gdyż nissi, wcześniej osiągające dojrzałość, pozostawały bardziej stałe i mniej
pragnęły zmian. (Według Eldarów jedyną niezmienną cechą „charakteru” każdej osoby jest jej płeć. Twierdzili, że płeć nie
jest tylko cechą ciała (hrondo) [>hröa], lecz także w takim samym stopniu cechą umysłu (inno) [>indo], tak więc jest to cecha
całej osoby. Osobę czy też jednostkę zwali często essë (to jest „imię”), lecz także erdë, „indywidualność”. Powracający z
Mandosu po śmierci swego pierwszego ciała powracali zawsze do swego poprzedniego imienia i poprzedniej płci.) [przypis
JRR Tolkiena]
6
Druga część przypisu 20, zamieszczona w nawiasie, została wydrukowana na oddzielnej kartce załączonej do maszynopisu
B, lecz bez jakichkolwiek wskazówek, w jakim umieścić ją miejscu (zob. przypis ???). W wersji A występuje jednak bardzo
podobnie sformułowany przypis, od słów: „Lámatyáver również mogły się zmieniać”. W wersji A nie występuje zakończenie
przypisu znane z wersji B („Lecz zmiany takie czy rozwój...”).
W wersji A w przypisie elficki odpowiednik „nastroju umysłu” zapisano najpierw ingil-[?weidi?, bardzo nieczytelne],
zmienione na inwaldi a potem na inwisti, jak w wersji B. W wersji A elfickim słowem określającym „ciało” jest rhōn
(zmienione później na hrondo, słowo używane w wersji B, a odpowiednik „umysłu” to īn, indo (to drugie zmienione później
na inno, podczas gdy w wersji B zmieniono inno > indo.
7
W wersji A mamy inny opis: „Mogli wtedy utworzyć sobie nowe „wybrane imię”, lecz zastępowało ono poprzednie i samo
stawało się Drugim Imieniem. Tożsamość zachowywano poprzez niezmienność dla celów formalnych i prawnych Imienia
Pierwszego, czyli „ojcowskiego”.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 45
Najważniejszymi z nich były tak zwane „imiona matczyne”.1 Matki często nadawały swym dzieciom
specjalne, wybrane przez siebie imiona. Najistotniejszymi z nich były „imiona wglądu”, essi tercenyë,
lub „przeczucia”, apacenyë. Zaraz po urodzeniu lub też w innym momencie, przy jakiejś okazji matka
mogła nadać swemu dziecku imię wskazujące zauważoną przez nią główną cechę jego natury czy też
wyrażające przewidywanie jego niezwykłego losu.2 Takie imiona szanowano i uważano je za imiona
prawdziwe, jeśli nadawanie ich traktowano poważnie. Były to imiona publiczne, nie prywatne, gdy
umieszczano je (co zdarzało się czasem) bezpośrednio po imieniu ojcowskim.
Pozostałe „imiona nadane” nie były imionami prawdziwymi i osoba, do której się odnosiły mogła
ich nie uznawać, jeśli nie były przez nią przyjęte lub nie nadała ich sobie sama. Imiona czy
przezwiska tego rodzaju mógł nadać każdy, niekoniecznie wywodzący się z tego samego domu czy z
rodziny. Upamiętniały one jakiś czyn lub wydarzenie albo wskazywały na jakąś odznaczającą się
cechę ciała czy umysłu. Rzadko umieszczano je w „pełnym tytule”, a jeżeli tak, to umiejscawiano je
na końcu na przykład w formie : „zwany przez niektórych Telcontarem” (Obieżyświatem) lub:
„czasami znany jako Mormacil” (Czarny Miecz).
Amilessi tercenyë, matczyne imiona wglądu, miały wielkie znaczenie i w mowie potocznej czasami
zastępowały imię ojcowskie i wybrane, zarówno w rodzinie, jak i poza nią. Mimo to imię ojcowskie (i
wybrane wśród tych Eldarów, którzy znali zwyczaj essecilmë) pozostawało na zawsze imieniem
prawdziwym i najważniejszym, i niezbędnym elementem „pełnego tytułu”. „Imiona wglądu”
nadawano częściej na początku dni Eldarów, a w tamtych czasach częściej wchodziły do użytku
publicznego, gdyż wtedy było jeszcze zwyczajem, by imię ojcowskie dla syna stanowiło modyfikację
imienia ojca (jak Finwë / Curufinwë) lub patronimicum (jak Finwion, „syn Finwëgo”). Imię ojcowskie
dla córki tworzono podobnie od imienia matki.
We wczesnych opowieściach znajdujemy znane przykłady. Finwë, pierwszy władca Noldorów, na
początku nazwał swego syna Finwion,3 lecz później, gdy ujawnił się jego talent, imię zmodyfikowano
na Curufinwë.4 Imię wglądu nadane mu przez matkę – Míriel – po urodzeniu to Fëanáro, „Duch
ognia”5 i pod tym imieniem występuje we wszystkich historiach. (Mówią także, że przyjął to samo
imię jako swe imię wybrane, by okazać cześć swej matce, której nigdy nie widział.)6
Elwë, władca Telerich, stał się szeroko znany pod swym anessë, imieniem nadanym, Sindicollo
(Szary Płaszcz), od niego później pochodzi sindarińska zmieniona forma jego imienia Elu Thingol.
Imieniem najczęściej używanym przez innych było Thingol, choć jego właściwym tytułem w jego
własnym królestwie było imię Elu lub Elu-thingol.

1
W wersji A: „były to Anessi, imiona nadane czy też „przezwiska” (ang. „nick-name”, przekształcone z eke-name, pierwotne
znaczenie: imię dodane czy dodatkowe).
2
W wersji A mamy następnie fragment: „Później, gdy charakter i uzdolnienia dziecka uwidaczniały się wraz z jego
rozwojem, mogła także nadać mu podobne imię (lub zmodyfikować imię ojcowskie). Lecz ten drugi rodzaj „imion
matczynych” różnił się od innych nadanych imion czy przezwisk raczej autorytetem niż rodzajem. Imiona nadane mógł
nadać ktokolwiek (niekoniecznie członkowie jednego „domu” czy rodziny), dla upamiętnienia jakiegoś czynu lub
wydarzenia, czy też wskazania na jakąś odznaczającą się cechę. Imiona takie nie były ważne ani „prawdziwe”, lecz często
bywały szeroko znane i używane, i czasem akceptowała je sama osoba nosząca imię i jej rodzina.
„Matczyne imiona wglądu” stały pośrodku. Miały autorytet rodzicielski i autorytet matczynego terken (dodane: wglądu), i
często używano ich albo zamiast imienia ojcowskiego, albo zamiast imienia wybranego, albo też czasami zastępowało
obydwa te imiona – zastępowało w praktycznym użyciu. „prawdziwym i pierwszym Essë każdej osoby pozostawało imię
ojcowskie. „Imiona wglądu”, rzadkie w każdych czasach, spotykano nieco częściej we wczesnych dniach Eldarów...”
3
W wersji A: „Finwë na początku nazwał swego najstarszego syna Finwë.”
4
Curufinwë: imię to pojawiło się już w odrzuconym dodatku do Roczników Amanu AAm, gdzie pojawiają się pierwsze
przemyślenia Ojca na temat historii narodzin Fëanora (kiedy jeszcze matka jego nosiła imię Indis): zob. str. ???, przypis 3.
5
Częściej używaną formą jest Fëanor, forma przyjęta przez niego później, w mowie Beleriandu. [>(później) Forma Fëanor,
używana częściej, powstała ze zmieszania quenejskiego Fëanáro i sindarińskiego Faenor.] [przypis JRR Tolkiena]
6
W wersji A występuje tutaj fragment pominięty w wersji B: „Później Finwë nazwał imieniem Finwë także swego drugiego
syna (matką jego była Indis), modyfikując potem imię do Nolofinwë. Matczynym imieniem nadanym mu przez Indis było
Ingoldo, oznaczające, że wywodził się po części z Ingarów (ludu Ingwëgo, jej własnego ludu), a po części z Noldorów. Pod
tym imieniem stał się ogólnie znany, choć gdy Manwë powierzył mu panowanie nad Noldorami (w miejsce starszego brata
i ojca) przyjął imię Finwë, a w praktyce zwano go Ingoldo-finwë. Podobnie i trzeci syn, Arafinwë, zwany także Ingalaure (z
powodu złotych włosów rodu swej matki).” W słowie Nolofinwë użyto N z tyldą, tak samo jak przy każdym pojawieniu się
nazwy „Noldorowie” w późniejszych tekstach. Zob. także przypis 10 na str. ???.
STRONA 46 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

O śmierci i rozdzieleniu fëa i hrondo [>hröa]1

Należy rozumieć, że wszystko, co dotychczas powiedziano o małżeństwach Eldarów odnosi się do


właściwego stanu rzeczy i natury małżeństwa w świecie nieskażonym, a także do zachowań w
czasach ładu i spokoju tych, których Cień nie zdeprawował. Lecz jak powiedziano, nic nie zdoła
całkowicie uniknąć Cienia, który spowija Ardę, i nic w pełni nie uniknęło skażenia, by móc bez
przeszkody podążać właściwą drogą. W Dawnych Dniach, w epokach przed Dominacją Ludzi, w
czasach wielkiego niepokoju, licznych smutków i złych wydarzeń Śmierć2 dotykała wszystkich
Eldarów tak samo jak wszystko inne, co żyło na Ardzie, oprócz Valarów, gdyż widzialna forma
Valarów pochodzi z ich woli, a w odniesieniu do ich prawdziwej istoty jest raczej tym, czym dla
elfów i ludzi jest ubranie, nie ciało.
Eldarowie są w swej właściwej naturze nieśmiertelni w obrębie Ardy. Lecz jeśli fëa (duch)
zamieszkuje w hrondo [>hröa] (formie cielesnej) i współpracuje z nim, nadanym, nie przyjętym z
własnego wyboru, utworzonym z ciała czy też z samej substancji Ardy3, wtedy połączenie ich zawsze
jest podatne na zło niszczące Ardę, nawet gdy jest połączeniem stałym w zamyśle i z natury.
Połączenie między nimi jest takiego rodzaju, że zgodnie z naturą nieskażoną żaden żyjący Wcielony
nie może istnieć bez fëa albo bez hrondo [>hröa], a fëa i hrondo [>hröa] nie są tym samym, choć są
złączone; fëa nie ulega zniszczeniu ani dezintegracji pod wpływem żadnych sił zewnętrznych, lecz
hrondo [>hröa] może ulec zranieniu i może zostać zniszczone całkowicie.
Jeśli zatem hrondo [>hröa] ulegnie zniszczeniu lub zranieniu niszczącemu jego zdrowie, prędzej czy
później „umiera”, to znaczy dalsze przebywanie w nim staje się dla fëa cierpieniem, gdyż nie jest już
ono ani pomocą w życiu, ani nie daje żadnej radości, więc fëa od niego odchodzi, a ponieważ jego
funkcjonowanie dobiega końca, ustaje także jego spójność i powraca do ogólnego hrón [>orma] Ardy4.
Wtedy fëa staje się jakby bezdomna i niewidzialna dla fizycznych oczu (choć wyraźnie odczuwalna
dla innych fëar poprzez bezpośrednią świadomość).
Takie zniszczenie hrondo [>hröa] powodujące śmierć, czyli pozbawiające fëa domu, stało się
wkrótce udziałem nieśmiertelnych Eldarów, gdy przebudzili się w skażonej i spowitej Cieniem
Ardzie. W pierwszych dniach śmierć przychodziła nawet częściej, gdyż ciała ich różniły się wtedy
mniej5 od ciał ludzi, a dominacja ich ducha nad ciałem była mniejsza. Zawsze jednak dominacja
ducha nad ciałem była u elfów większa niż u ludzi. Od początku główną różnicę pomiędzy nimi
stanowiło ich przeznaczenie i natura ich ducha. Przeznaczeniem fëar elfów było zamieszkiwać w
Ardzie przez cały czas jej trwania, a śmierć ciała nie była unieważnieniem przeznaczenia. Zatem ich
fëar bardziej uparcie trzymały się życia „w szacie Ardy” i dalece przewyższały ducha ludzi jeśli
chodzi o władzę nad swą „szatą”, już od pierwszych dni6, chroniąc ciało przed różnorakimi atakami
negatywnych czynników (jak choroby) i lecząc je szybko z ran tak, że Eldarowie przechodzili takie
zranienia, które dla ludzi okazałyby się śmiertelne.
Z upływem wieków wciąż zwiększała się dominacja fëar, „przepalając” ich ciała (jak to już zostało
powiedziane).7 W końcowym efekcie tego procesu elfy „znikały”, jak mawiali ludzie, gdyż ciała ich

1
W wersji A nie występuje tu śródtytuł, lecz przed słowami „Należy rozumieć...” umieszczono tekst: „Z tego co
powiedzieliśmy o imionach widzimy, że Finwë, pierwszy władca Noldorów, miał dwie żony: Míriel i Indis, choć
powiedziano także, że małżeństwo Eldarów jest trwałe i nierozerwalne.”
2
Po słowie „Śmierć” w wersji B umieszczono słowa pochodzące z wersji A: „w jej elfiej formie”, lecz słowa te zostały
odrzucone zaraz po wydrukowaniu.
3
W wersji A: „utworzonym jak gdyby z hrōn (ciała czy substancji) Ardy.” Por. rhōn 'ciało', przypis 21. W wersji A słowo rhōn
pozostawiono bez zmiany (zob. przypis 32), następnie tam, gdzie w wersji B mamy słowo hrondo [>hröa], w wersji A
występują hrōn, hrón, hrôn (>hrondo), aż dopiero później w tekście słowo hrondo pojawia się w wersji A jako pierwszy wybór
(zob. przypis 40).
4
Słowa „i powraca do ogólnego hrón Ardy” zostały dodane w wersji A w tym samym czasie, gdy poprawiono na hrondo inne
występujące w nim formy hrôn (przypis 31). Zatem słowo hrón tutaj, w wersji B (zmienione następnie > orma) uwidacznia
rozróżnienie pomiędzy hrón (ciało Ardy) a hrondo. Później w rękopisie A spotykamy napisaną w pośpiechu ołówkiem
notatkę, która została przekreślona: „ s-ron 'ciało, substancja, materia'. Q. hrōn, hrŏm- 'materia', substancja Ardy, stąd
hrondo 'ciało, forma fizyczna'.”
5
W wersji B na początku, tak samo jak w wersji A, wydrukowano „różniły się wtedy niewiele”, lecz „niewiele” od razu
zmieniono na „mniej”.
6
W wersji B „już od pierwszych dni”, w wersji A: „już na początku”.
7
„(jak to już zostało powiedziane)”: słowa te nie występują w wersji A, poprzednie odniesienia do „znikania” elfów zob. str.
??? (Wstęp Ælfwine’a”) i str.???.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 47
stawały się jak gdyby wyłącznie wspomnieniem przechowywanym przez fëar. W wielu regionach
Śródziemia proces ten dobiegł końca i tam elfy są rzeczywiście nieśmiertelne, niezniszczalne i nie
podlegają zmianom.1 Im dalej zagłębiamy się w historię, tym częściej czytamy o śmierci dawnych
elfów, a w dniach, gdy umysły ludu Eldalië pozostawały jeszcze młode i nie w pełni przebudzone,
śmierć nie wydawała im się wiele odmienną od śmierci ludzi.
Cóż zatem działo się z fëa, która utraciła swój dom? Odpowiedzi na to pytanie elfy nie znały ze swej
natury. Na początku swego istnienia (jak mówią) wierzyły czy też zgadywały, że wtedy „wchodzą w
Nicość” i kończą tak samo, jak wszystkie znane im istoty żywe, choćby jak powalone i spalone
drzewo. Inni wysuwali bardziej mroczne przypuszczenia, że odchodzą do „Królestwa Nocy” i pod
władzę „Władcy Nocy”.2 Poglądy takie pochodziły z pewnością z Cienia, pod wpływem którego
Eldarowie przebudzili się – Valarowie pragnęli przyprowadzić ich do światła Amanu właśnie po to,
by wybawić ich od mroku spowijającego ich umysł, nawet bardziej niż z chęci uchronienia ich przed
niebezpieczeństwami Ardy skażonej.
W Amanie właśnie Eldarowie dowiedzieli się od Manwëgo, że każda fëa w czasie trwania Ardy jest
niezniszczalna i że losem jej jest zamieszkiwać Ardę aż po jej koniec. Zatem te fëar, które z powodu
skażenia Ardy ucierpiały rozłączenie ze swymi hrondor [>hröar] pozostawały nadal w Ardzie i w
Czasie, lecz w stanie otwartości na bezpośrednie instrukcje i polecenia Valarów. Zaraz po utraceniu
ciała otrzymywały wezwanie, by opuściły miejsce swego życia i swej śmierci oraz przeszły do „Sal
Oczekiwania”: Mandosu w królestwie Valarów.
Jeśli fëar posłuchały wezwania, leżały przed nimi różne możliwości.3 Długość ich pobytu w Salach
Oczekiwania zależała częściowo od woli Námo Sędziego, pana Mandosu, częściowo zaś od ich
własnej woli. Eldarowie sądzili, że najszczęśliwszym losem po czasie Oczekiwania były powtórne
narodziny, gdyż w ten sposób można było naprawić zło i smutek, jakie wycierpieli, gdy naturalna dla
nich droga życia okazała się zbyt krótka.

O powtórnych narodzinach i innym losie odchodzących do Mandosu4

Eldarowie twierdzą, że każde elfiątko otrzymuje nową fëa, nie spokrewnioną z fëar rodziców
(jedynie tak jak spokrewnione są fëar tego samego rodzaju i o tej samej naturze). Fëa ta albo nie
istniała w ogóle przed urodzeniem się dziecka, albo też jest to fëa kogoś rodzącego się ponownie.
Wierzono, że nowo powstała fëa, a zatem w swych początkach wszystkie fëar, pochodzi bezpośrednio
od Eru i spoza Eä. Wielu spośród Eldarów uważa więc, że nie można zakładać z całą pewnością, że
losem elfów jest zamknięcie w Ardzie na zawsze i zagłada wraz z jej końcem. Ta ostatnia opinia
wynika z ich własnych przemyśleń, gdyż Valarowie, nie mający żadnego udziału w tworzeniu Dzieci
Eru, nie znają w pełni planów Eru ich dotyczących ani przygotowanego dla nich ostatecznego końca.
Lecz do wniosków takich Eldarowie nie dochodzili od razu czy też bez sporów. W swej młodości, gdy
jeszcze małą mieli wiedzę oraz doświadczenie i nie otrzymali jeszcze od Valarów wskazówek (czy
może nie zrozumieli ich w pełni) wielu uważało, że Eru stwarzając ich rasę, przekazał im moc
powoływania do życia dzieci podobnych do nich pod każdym względem – w ciele i w
zamieszkującym je duchu – i że fëa dziecka pochodzi od rodziców tak samo jak hrondo.5 Niektórzy
jednak zawsze byli innego zdania i mówili, że „istota żyjąca rzeczywiście może przypominać swych
rodziców i można ją odbierać jako mieszankę, w różnych proporcjach, cech tych dwojga, ale
najrozsądniej jest traktować takie podobieństwo jako powiązane z hrondo. Najsilniej i najwyraźniej
uwidacznia się to we wczesnej młodości, gdy ciało dominuje nad duchem i najbardziej przypomina

1
W wersji A początek akapitu brzmi: „Z upływem wieków zwiększała się dominacja ich ducha, „przepalając” ich ciała – w
końcowym efekcie tego procesu (już osiągniętym), jak mówiono, ciało stawało się jak gdyby wyłącznie wspomnieniem
ducha – choć nigdy nie można było go zmieniać tak, jak ubranie.
2
W wersji A: „Inni wysuwali przypuszczenia, że odchodzą do królestwa Ciemności i pod władzę Ciemnego Władcy (jak go
nazywali)”.
3
W wersji A: „(Fëar elfów, z rzadkimi wyjątkami, od razu były posłuszne wezwaniu.) Potem leżały przed nimi różne
możliwości.”
4
W wersji A nie ma śródtytułu.
5
W tym miejscu i dalej w wersji A pojawia się jako napisana od razu forma hrondo (nie hrôn) (zob. przypisy 32 i 54).
Wyłącznie przez przypadek, jak się wydaje, w wersji B nie zmieniono tutaj i przy następnym pojawieniu się formy hrondo
na hröa.
STRONA 48 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

ciała rodziców” (ta prawda dotyczy wszystkich elfiąt).1 „Tymczasem charakter wszystkich dzieci,
choć nie zawsze jest to widoczne i zauważane, zawiera elementy niewytłumaczalne dziedziczeniem
po rodzicach, gdyż zdarza się, że są one nawet zaprzeczeniem charakteru rodziców. Takie różnice
najrozsądniej jest tłumaczyć istnieniem fëa nowej i niespokrewnionej z rodzicami, gdyż w czasie
życia, gdy zwiększa się dominacja fëa, widać to coraz jaśniej i wyraźniej.”
Później, kiedy elfy wiedziały już o możliwości powtórnych narodzin, dodano taki argument:
„Gdyby fëar dzieci w naturalny sposób pochodziły od rodziców i były z nimi spokrewnione,
powtórne narodziny byłyby niezgodne z naturą i niesłuszne, gdyż drudzy rodzice zostaliby wtedy
pozbawieni, bez swej zgody, połowy swego rodzicielstwa, a w ich rodzinę weszłoby dziecko w
połowie im obce”.
Niemniej jednak pierwotne domysły nie były całkowicie niesłuszne. Wszyscy Eldarowie, świadomi
tego zjawiska na swoim przykładzie, mówili o przekazywaniu swym dzieciom podczas ich płodzenia
i rodzenia znacznej siły, zarówno umysłu, jak i ciała. Utrzymują zatem, że fëa, choć niespłodzona
przez rodziców, czerpie z nich siły, nim dziecko się urodzi – bezpośrednio z fëa matki, w czasie gdy
nosi ona i żywi hrondo dziecka, a z fëa ojca pośrednio, lecz w równym stopniu, gdyż fëa ojca związana
jest z fëa matki i jest dla niej wsparciem.
Dlatego właśnie wszyscy rodzice w roku narodzin dziecka pragnęli mieszkać razem i rozłąkę w
tym czasie uważali za zranienie niosące smutek i pozbawienie dziecka jakiejś części ojcowskiej
opieki. Mówili, że „choć odległość w przestrzeni nie rozdziela zjednoczenia fëar małżonków, jednak
w przypadku stworzeń żyjących jako duch wcielony fëa może trwać w pełnym połączeniu z inną fëa
jedynie wtedy, gdy ciała ich przebywają razem”.

Pozbawiona domu fëa, jeśli wybrała powrót do życia lub gdy otrzymała na niego pozwolenie,
wchodziła w świat Wcielonych poprzez powtórne narodziny. Tylko tak mogła powrócić,2 gdyż
oczywistym jest, że Eru przekazał Dzieciom zadanie zapewnienia cielesnego domu dla fëa i
połączenia jej z hrondo, zadanie wypełniane podczas płodzenia potomstwa.
Możliwość powtórnych narodzin nie była jedynie domysłem; Eldarowie byli o niej przekonani.
Narodzona powtórnie fëa stawała się prawdziwym dzieckiem, na nowo przeżywając w radości
zdumienie i odkrywanie świata właściwe dzieciństwu, lecz nabywszy już wiedzy o świecie i
uzyskawszy władzę nad sobą, powoli odzyskiwała pamięć, aż w końcu, gdy powtórnie narodzony elf
był już w pełni dorosły, przypominał sobie całe swe poprzednie życie. Wtedy dawne życie, okres
oczekiwania i nowe życie stawały się jedną, uporządkowaną historią jednej osoby. Pamięć
obejmowała wówczas dwukrotną radość dzieciństwa, a także doświadczenie i wiedzę większą niż
wskazywałby wiek ciała. W taki to sposób odwracano przemoc i żal wycierpiane poprzednio przez
elfa i wzbogacano jego istotę. Gdyż narodzeni ponownie dwukrotnie doświadczają troski dwu par
rodziców3, dwukrotnie pamiętają radość przebudzenia i odkrywania żyjącego świata i wspaniałości
Ardy. Ich życie zatem można porównać do roku, w którym dwukrotnie występuje wiosna, i choć po
pierwszej z nich nadszedł niewczesny mróz, druga wiosna i późniejsze lato tym więcej przyniosły
piękna i szczęścia.
Eldarowie mawiają, że rzadko odnotowuje się więcej niż jedne powtórne narodziny, lecz do końca
nie znają ku temu powodów. Być może dzieje się tak z rozkazu i woli Eru, chociaż narodzeni
powtórnie (jak mówią) większą posiadają siłę, gdyż większa jest ich władza nad ciałem i z większą
cierpliwością znoszą smutki. Bez wątpienia jednak także wielu spośród tych, co umarli dwukrotnie,
nie pragnie już powrotu.4

1
Sformułowanie w nawiasie pochodzi ze zdania dodanego do wersji A: „Ta prawda dotyczy wszystkich elfiąt, jakkolwiek
jest w przypadku ludzi, u których ciało zawsze pozostaje bardziej dominujące.”
2
Za wyjątkiem przypadków dziwnych i rzadkich, kiedy ciało opuszczone przez fëa nie miało zranień i pozostało spójne i
nie uległo rozkładowi. Lecz to zdarzało się rzadko, gdyż śmierć wbrew woli przychodziła jedynie przez poważne zranienia
ciała, a po śmierci z własnej woli, jaka zdarzała się czasami z ogromnego zmęczenia lub wielkiego smutku, fëa nie pragnęła
wracać, a ciało, opuszczone przez ducha, zaczynało się rozkładać, co w Śródziemiu następowało szybko. Jedynie w Amanie
rozkład nie następował i dlatego Míriel powróciła do swego własnego ciała, o czym powiemy później. [przypis JRR
Tolkiena]
3
W niektórych przypadkach narodzona powtórnie fëa mogła mieć tych samych rodziców, na przykład gdy ciało jej umarło
we wczesnej młodości. Lecz to nie działo się często a fëa nie musiała wracać do swej poprzedniej rodziny, gdyż często wiele
upływało czasu, nim zapragnęła powrotu lub otrzymała nań zezwolenie. [przypis JRR Tolkiena]
4
Ten akapit w wersji A nie występuje.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 49

Powtórne narodziny nie są jedynym losem, jaki przypaść może pozbawionej domu fëa. Cień
spowijający Ardę nie tylko ciału przyniósł nieszczęścia i zranienie. Mógł zdeprawować umysł, a ci
spośród Eldarów, których ducha ogarnął mrok, pełnili czyny niezgodne z naturą, będąc zdolni do
nienawiści i złośliwości. Nie wszyscy spośród umarłych cierpieli niewinnie. Co więcej, niektórzy w
smutku czy znużeniu odrzucali nadzieję i odwracając się od życia, opuszczali swe ciała, choć można
je było uleczyć lub też nawet nie ucierpiały one żadnych zranień.1 2 Spośród takich niewielu
pragnęło później powtórnych narodzin, przynajmniej nim przeszli przez długi okres „oczekiwania”,
niektórzy zaś nie powracali wcale. Z tych, którzy dopuścili się złych czynów, wielu zatrzymywano w
„oczekiwaniu” na długi czas, a niektórym nie zezwalano na powrót do życia.
Wszystkie fëar umarłych przebywały pewien czas w Oczekiwaniu. Czas ten, bez względu na rodzaj
poniesionej śmierci, był czasem poprawy, otrzymywania wskazówek, umocnienia czy pociechy, w
zależności od ich potrzeb i braków. Jeśli chciały się na to zgodzić, jako że fëa w swej nagości
pozostaje konsekwentna i długo nie odrzuca więzów swej pamięci i dawnych zamierzeń (zwłaszcza
jeśli były one złe).
Uleczone fëar mogły narodzić się na nowo, jeśli tego zapragnęły. Żadna nie jest wysyłana do
ponownego życia ani nie rodzi się znów, gdy tego nie chce. Inne fëar z pragnienia lub też z rozkazu
pozostawały nie wcielone i mogły jedynie obserwować z daleka rozwój Opowieści Ardy, nie mając w
niej żadnego udziału. Wyrokiem Mandosa było, że tylko ci, co powrócili do życia mogli w Ardzie
działać czy też nawiązywać kontakt z fëar żyjących, nawet tych, którzy niegdyś byli im drodzy.3
Eldarowie nie wiedzą wiele o losie innych elfów, zwłaszcza Ciemnych Elfów, którzy odrzucili
wezwanie do Amanu. Narodzeni powtórnie opowiadają, że w Mandosie przebywa wielu elfów, a
pośród nich są liczni Alamanyar,4 lecz w Salach Oczekiwania rasy nie kontaktują się i nie
porozumiewają z innymi rasami, a nawet pojedyncza fëa nie wchodzi w kontakt z innymi, gdyż fëa
pozbawiona domu jest ze swej natury samotna i zwraca się jedynie ku tym, z którymi nawiązała w
życiu silną więź miłości.

Fëa jest indywidualnością i do końca nie ulega zniszczeniu. Nie można jej do Mandosu sprowadzić.
Otrzymuje wezwanie, wezwanie pochodzące od prawowitej władzy i będące poleceniem, lecz
możliwe do odrzucenia. Eldarowie mówią, że odrzucenie wezwania do Mandosu i Sal Oczekiwania
jest częste pośród tych, którzy odrzucili także wezwanie (czy raczej zaproszenie) Valarów do Amanu
w pierwszych latach istnienia elfów. Jednakże w dawnych dniach, gdy Morgoth, a potem jego sługa
Sauron przebywali w Ardzie, odrzucenie wezwania zdarzało się rzadziej – gdyż pozbawiona ciała fëa
w przerażeniu uciekała przed Cieniem do jakiegokolwiek schronienia, jeśli nie poddała się już
wcześniej Ciemności i nie pozostawała pod jej władzą. Podobnie niektórzy spośród zdeprawowanych
Eldarów odrzucali wezwanie i wtedy niewiele mieli mocy, by przeciwstawić się kontrwezwaniu
Morgotha.
Wydawałoby się, że w tych późniejszych czasach coraz więcej elfów, czy to z pochodzenia
zaliczających się do Eldalië, czy też do innych ras, pozostających jeszcze teraz w Śródziemiu odrzuca

1
Czasem smutek bywał wielki i zupełnie niezasłużony, i śmierć (czy raczej opuszczenie życia) można było zrozumieć – i nie
było w nim winy. Uważano, że to odmowa powrotu do życia po odpoczynku w Mandosie jest winą, ukazującą słabość lub
brak odwagi w fëa. [przypis JRR Tolkiena]
2
Przypis 45 nie występuje w tekście wersji B, lecz wydrukowano go na oddzielnej kartce, tej samej, o której mowa w
przypisie 21. Podobnie jak wymieniony tam fragment nie zawiera żadnych wskazówek co do umieszczenia. Wywodzi się
dość wiernie z przypisu znajdującego się w tym momencie w wersji A, który jednak kończy się w sposób następujący:
„...jest winą lub słabością, wymagającą poprawy lub uleczenia, jeśli było ono możliwe.”
3
Od słów „inne fëar...” do końca akapitu wersja A brzmi: „Inne fëar, uwolnione od pragnień życia i działania, lecz nie
czynności umysłu, jak obserwacja i refleksja, mogły pozostać jako duchy, fëar bez ciała, a mimo to pozwalano im wychodzić
z Mandosu i powracać lub nie, wedle ich woli. Z upływem wieków, jak mówią Eldarowie, zwiększała się ich liczba. Mogą
one kontaktować się z umysłami Żyjących, jeśli Żyjący o nich pamiętają czy też otworzą swój umysł na ich przyjęcie. To
właśnie Eldarowie nazywają „kontaktem z fëar (lub z Nieżyjącymi)”, a w późniejszych dniach stawał się on łatwiejszy i
częstszy. Lecz Eldarowie mogli jedynie obserwować to, co działo się, gdy rozwijała się opowieść Ardy. Mogli...” Po
dopisaniu do tego miejsca Ojciec przekreślił ten fragment, zastępując go tekstem z wersji B. Por. kolejny fragment (str.???),
pojawiający się w wersjach A i B: „Dlatego to poszukiwanie przez Żyjących kontaktu z Pozbawionymi Ciała jest nierozsądne
i niebezpieczne, będąc przy tym czynem złym, słusznie zakazanym przez prawowitych Władających Ardą.”
4
Alamanyar: zob. str. ???-???
STRONA 50 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

wezwanie Mandosa i błąkają się oni po świecie, pozbawieni domu,1 opuściwszy go niechętnie2 i bez
możliwości zamieszkania w nim, nawiedzając drzewa, źródła czy ukryte, znane im niegdyś miejsca. Z
nich nie wszyscy są nastawieni przyjaźnie i nieskażeni Cieniem. Doprawdy, samo odrzucenie
wezwania już jest oznaką skażenia.
Dlatego to poszukiwanie przez Żyjących kontaktu z Pozbawionymi Ciała jest nierozsądne i
niebezpieczne, będąc przy tym czynem złym, słusznie zakazanym przez prawowitych Władających
Ardą. Pozbawieni Domu mogą takiego kontaktu pragnąć, a szczególnie najnikczemniejsi z nich.
Bowiem Pozbawieni Ciała, którzy błąkają się po świecie, to ci, co przynajmniej odrzuciwszy wejście
do życia, pozostają w ubolewaniach i użalaniu się nad sobą. Niektórych przepełnia gorycz, smutek i
zawiść. Niektórzy byli niewolnikami Władcy Ciemności i wciąż mu służą, choć jego już nie ma. Tacy
nie wypowiedzą słów prawdy ni mądrości. Wzywanie ich jest głupotą. Próby podporządkowania ich
sobie i uczynienia z nich sług swojej woli są niegodziwością. Od Morgotha pochodzą takie czyny, a
nekromanci podobni są jego słudze Sauronowi.
Powiadają niektórzy, że Pozbawieni Domu pragną ciała, choć nie chcą uzyskać go zgodnie z
prawem, poddając się osądowi Mandosa. Występni spośród nich przybierają ciało bezprawnie, jeśli
tylko mogą to uczynić. Niebezpieczeństwo kontaktowania się z nimi nie polega zatem jedynie na
zagrożeniu zwodniczymi wymysłami i kłamstwem – istnieje niebezpieczeństwo zniszczenia. Jeśli
któryś ze zgłodniałych Pozbawionych Domu uzyska przyjaźń Żyjącego, może on dążyć do
wyrzucenia fëa z jego ciała i w zmaganiach o panowanie ciało może ulec ciężkiemu zranieniu, nawet
jeśli nie zostanie odebrane prawowitemu mieszkańcowi. Może także Pozbawiony Domu błagać o
schronienie, a gdy zostanie wpuszczony, dąży do podporządkowania sobie swego gospodarza i chce
używać jego ciała i woli do swych własnych celów. Mówią, że takich rzeczy dokonywał Sauron i że
nauczył swych popleczników, w jaki sposób można ich dokonać.

[Widzimy stąd, że ci, którzy w ostatnich czasach utrzymują, że elfy niosą ludziom
niebezpieczeństwo i że poszukiwanie z nimi kontaktu jest nieroztropne lub niegodziwe, nie
twierdzą tak bez przyczyny. Gdyż, można zapytać, w jaki sposób miałby śmiertelnik rozróżnić ich
rodzaj? Z jednej strony Pozbawieni Domu, buntownicy przeciw Władzy i pozostający w głębokim
Cieniu, z drugiej – Zwlekający, których formy fizycznej my śmiertelnicy nie możemy już dostrzec
lub widzimy ją jedynie niejasno i przez krótką chwilę. W rzeczy samej odpowiedź wcale nie jest
trudna. Zło nie jest czym innym u elfów, a czym innym u ludzi. Źli są ci, którzy złe dają rady i
przemawiają przeciwko Władającym (lub, jeśli mają śmiałość, przeciw Jedynemu). Takich, czy to w
ciele, czy poza ciałem, należy unikać. Co więcej, Zwlekający nie są pozbawieni domu, choć takimi
mogą się wydawać. Nie pragną ciała, nie poszukują schronienia, nie walczą o panowanie nad ciałem i
umysłem. Nie pragną oni wcale rozmowy z ludźmi, prócz może nielicznych przypadków, gdy albo
chcą dokonać jakiegoś dobra, albo też dostrzegają w duchu człowieka umiłowanie rzeczy dawnych i
pięknych. Wtedy mogą ukazać mu swój wygląd (prawdopodobnie poprzez zewnętrzne działanie jego
umysłu) i ujrzy ich w ich pięknie. Nie ulęknie się ich, choć być może odczuje dla nich szacunek.
Pozbawieni Domu nie mogą ukazać żadnego wyglądu, a nawet gdyby pozostawało w ich mocy (jak
twierdzą niektórzy ludzie) stworzenie imitacji elfiego wyglądu, by mistyfikacją zwodzić umysły
ludzi, takie wizje nosiłyby skażenie złem ich intencji. Serce prawego człowieka może wezbrać
radością, widząc prawdziwy obraz Pierworodnych, swych starszych braci, a takiej radości nic złego
nie potrafi imitować. Tak rzekł Ælfwine.]3

1
Gdyż powtórnie narodzić się mogą jedynie ci, którzy z własnej woli odchodzą do Mandosa. Powtórne narodziny są łaską
pochodzącą z mocy Eru powierzonej Valarom dla władania Ardą, by odwrócili jej skażenie. Powtórne narodziny nie leżą w
możliwościach samej fëa. Powracają tylko ci, nad którymi Mandos wypowiedział wyrok uwolnienia, a Manwë i Varda
błogosławieństwa. [przypis JRR Tolkiena]
2
W wersji A początek akapitu w czasie przeszłym: „W późniejszych czasach coraz więcej elfów pozostających jeszcze w
Śródziemiu odrzucało wezwanie Mandosa i błąkali się oni po świecie, pozbawieni domu, opuściwszy go niechętnie.”
3
Akapit ten, przypisany Ælfwine’owi i ujęty w nawiasy takie same jak otwierający tekst „Wstęp” nie występuje w wersji A.
Mamy tam po słowach „Mówią, że takich rzeczy dokonywał Sauron i że nauczył swych popleczników, w jaki sposób można
ich dokonać” następującą kontynuację: „W tekście niniejszym życie i obyczaje Eldarów opisane zostały w swym
naturalnym układzie, w dniach spokojnych, w zgodzie z ich prawdziwą, nieskażoną naturą. Lecz, jak już powiedziano,
Eldarowie nie uniknęli Cienia spowijającego Ardę, a przyniósł on, ku ich utrapieniu, zarówno zły los, jak i złe czyny.”
Fragment ten zastąpiono zdaniem „Powiedziano już wiele na temat śmierci i powtórnych narodzinach elfów”, jak w wersji
B, lecz bez śródtytułu „O rozdzieleniu małżeństw”.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 51

O rozdzieleniu małżeństw

Powiedziano już wiele na temat śmierci i powtórnych narodzin elfów. Można zapytać, jaki
wywierają one efekt na małżeństwo?
Ponieważ śmierć, rozdzielenie ducha i ciała, jest jednym spośród smutków Ardy Skażonej, w
sposób nieunikniony zdarzyło się czasem, że śmierć rozdzielała dwoje zaślubionych. Wtedy
Eldarowie popadali w wątpliwości, gdyż zło takie było niezgodne z naturą. Małżeństwo trwałe leżało
w naturze elfów, nigdy nie mieli żadnego pouczającego o nim ani narzucającego je prawa. Jeśli
„trwałe” małżeństwo zostało w rzeczywistości przerwane, jak na przykład wtedy, gdy jedno z
partnerów zostało zabite, Eldarowie nie wiedzieli, co o tym myśleć ani co wtedy uczynić.
W tej sprawie zwrócili się więc o radę do Manwëgo i, jak zapisano o przypadku Finwëgo władcy
Noldorów, Manwë oznajmił swe rozporządzenie przez usta Námo Mandosa, Sędziego.
Powiedział: „Małżeństwo Eldarów istnieje dla Żyjących oraz poprzez Żyjących i trwa przez całe
życie. Jako że życie elfów z natury w Ardzie jest trwałe, takie też jest ich małżeństwo w nieskażeniu.
Lecz jeśli przerwane lub zakończone zostaje życie, tak samo przerwane zostaje małżeństwo.
Małżeństwo wiąże się głównie z ciałem, niemniej jednak dotyczy razem ciała i ducha, gdyż początek
i trwałość czerpie z woli fëa. Zatem jeśli umrze jedno z małżonków, nie stanowi to końca
małżeństwa, jedynie jego zawieszenie. Rozłączają się ci, co byli połączeni, a ich zjednoczenie
pozostaje zjednoczeniem woli.
W jaki sposób zatem zakończyć małżeństwo i rozwiązać złączenie? Bez tego nie może dojść do
zawarcia nowego małżeństwa. Prawem natury elfów neri i nissi są równi i mogą się łączyć wyłącznie
jedno z jednym.1 Zakończyć małżeństwo można jedynie poprzez ustanie woli jego trwania i musi
ono wypływać ze strony Umarłego lub też pochodzić z mocy wyroku. Umarły nie wyrażając chęci
powrotu do życia w ciele, deklaruje ustanie woli małżeństwa, a ustanie małżeństwa mocą wyroku
zachodzi wtedy, gdy Umarły nie otrzymuje zezwolenia na powrót. Bowiem złączenie ważne na czas
trwania Ardy zostaje zakończone wtedy, gdy w czasie trwania Ardy niemożliwa staje się jego
kontynuacja.
Mówimy, że ustanie woli musi wypływać od Umarłego, gdyż Żyjącym nie wolno dla realizacji ich
własnych celów zmuszać Umarłych do pozostania umarłymi i zabraniać im prawa do powtórnych
narodzin, jeśli pragną z niego skorzystać. Należy też dobrze zrozumieć, że wola Umarłego, by nie
powracać do życia, uroczyście ogłoszona i potwierdzona przez Mandosa, staje się wyrokiem –
Umarły nigdy już nie otrzyma pozwolenia na powrót do życia w ciele.”
Zapytali wtedy Eldarowie: „Jakże mamy poznać wolę czy wyrok?” Odpowiedziano: „Jedynie
zwracając się do Manwëgo i poprzez obwieszczenia Námo. W tej kwestii żaden spośród Eldarów nie
ma prawa rozsądzać swej sytuacji. Gdyż kto spośród Żyjących potrafi rozeznać myśli Umarłych czy
odgadnąć wyroki Mandosa?”

Istnieje wiele komentarzy do tego obwieszczenia Mandosa, zwanego „Wyrokiem Finwëgo i


Míriel”2 z powodów, o których jeszcze powiemy. Wyjaśniają one pytania powstające podczas
przemyśleń na temat obwieszczenia; niektóre pochodzą od Valarów, inne, późniejsze, są wynikiem
rozważań Eldarów. Dodano tutaj najważniejsze z nich:

1. Zapytano: „Cóż oznacza stwierdzenie, że małżeństwo wiąże się głównie z ciałem, niemniej
jednak dotyczy i ciała, i ducha?”
Odpowiedziano: „Małżeństwo wiąże się głównie z ciałem, gdyż dokonuje się poprzez zjednoczenie
cielesne, a podstawowym jego działaniem jest spłodzenie ciała dzieci, choć małżeństwo rozciąga się
szerzej i podejmuje inne działania. Zespolenie cielesne w małżeństwie jest jedyne w swoim rodzaju i
nie jest do niego podobne żadne inne połączenie. Natomiast połączenie fëar w małżeństwie różni się
od innych więzi miłości i przyjaźni nie tyle rodzajem, co bliskością i trwałością, wywodzącą się
częściowo ze zjednoczenia ciał i zamieszkiwania razem.

1
Zdanie to nie występuje w wersji A, więc nie podano tu odpowiedników form neri i nissi (zob. przypis 13).
2
W wersji A: „Statutem Finwëgo i Míriel”, podobnie w tytule wersji B.
STRONA 52 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Mimo to małżeństwo dotyczy również fëar. Gdyż fëar Elfów, nie tylko ich hrondor,1 z natury są
męskie lub kobiece. U początków małżeństwa leży podobieństwo fëar, z niego powstaje miłość,
zawierająca od samego powstania pragnienie małżeństwa – podobna zatem, lecz nie pod każdym
względem, do innych więzi miłości i przyjaźni, nawet pomiędzy elfami różnej płci nie pragnącymi
zawrzeć małżeństwa. Prawdą jest więc stwierdzenie, że choć dokonujące się w ciele i poprzez ciało
małżeństwo wywodzi się z fëa i z jej woli ostatecznie trwa. Dlatego właśnie, jak powiedziano, nie
może się zakończyć, dopóki trwa wola.”
2. Zapytano: „Jeśli Umarli powracają do Żywych, czy rozłączeni małżonkowie nadal pozostają
małżonkami? I jak to możliwe, skoro małżeństwo powiązane jest głównie z ciałem, a ciało jednej
strony związku uległo zniszczeniu? Czy po rozdzieleniu muszą się pobrać na nowo, jeśli tego chcą? A
może, czy tego chcą, czy nie?”
Odpowiedziano: „Mówiliśmy, że ostatecznie małżeństwo trwa w woli fëar. Także tożsamość osoby
zawiera się całkowicie w jej fëa2. Narodzeni powtórnie są tymi samymi osobami, które wcześniej
umarły. Celem łaski powtórnych narodzin było uleczenie nienaturalnego przerwania ciągłości życia
i żaden spośród Umarłych nie otrzyma zezwolenia na powtórne narodziny, jeśli i dopóki nie
zapragnie podjąć kontynuacji swego poprzedniego życia. Ucieczka od niego nie jest możliwa, gdyż
narodzeni powtórnie w krótkim czasie odzyskują pełną pamięć swej całej przeszłości.
Zatem małżeństwo nie jest zakończone wtedy, gdy Umarli przebywają w Salach Oczekiwania z
nadzieją lub z zamiarem powrotu – pozostaje tylko w zawieszeniu. Jakże zatem może się zakończyć,
gdy fëa powraca do krainy żyjących?
Jest tu trudność prawdziwa, ukazująca nam całą nienaturalność śmierci – można ją uleczyć, lecz
póki Arda trwa nie można śmierci cofnąć i sprawić, by życie wyglądało tak, jakby śmierć w ogóle się
nie wydarzyła. Nie zdołamy w pełni przewidzieć, co wydarzy się, gdy rasa Eldarów stanie się starsza,
lecz pojmując ich naturę tak jak teraz, twierdzimy, że miłość...”

W tym miejscu urywa się maszynopis wersji B, nie poruszywszy wielu spośród zadeklarowanych w
tytule kwestii (zob. str. ???). Tekst kończy się na dole strony, lecz moim zdaniem jest niemalże
pewne, że w tym właśnie momencie Ojciec zaprzestał dalszego pisania.

Przedstawię teraz pozostałą część tekstu w wersji rękopisu A, zaczynając nieco wcześniej, niż
urywa się maszynopis B (por. przypis 55). Zmiany i dodatki zaznaczyłem jako takie.
W wersji A pojawia się znowu historia Finwëgo, Míriel i Indis (str. ???–???). Łatwo wykazać, że
wersja ta wywodzi się z FM1 (dodatek do LQ rozdz. 6, O Silmarilach i Ciemności w Valinorze, str. ???–
???), sądzę, że wersji tych nie dzieli wiele czasu: wygląd i styl rękopisów obu tych tekstów jest
wyraźnie podobny.

Odpowiedziano: „Mówiliśmy, że ostatecznie małżeństwo trwa w woli fëa. Także tożsamość osoby
zawiera się w fëa. Umarli, którzy powracają, z czasem [skreślone: będą odzyskiwać] odzyskują pełną
pamięć przeszłości, ponadto, choć ciało jest więcej niż ubraniem i zmiana ciała [nie pozostanie bez
efektu >] z pewnością będzie miała dla narodzonych powtórnie znaczenie, to fëa pozostaje
dominująca i narodzeni powtórnie z czasem będą sobie przypominać siebie w poprzednim życiu tak
bardzo, że wszyscy, którzy przed Śmiercią ich znali, rozpoznają ich, a poprzedni małżonkowie
poznają ich najszybciej i najłatwiej. Jednak, jako że małżeństwo powiązane jest także z ciałem, a
jedno z ciał uległo zniszczeniu, jeśli chcą, muszą ponownie wziąć ślub. Gdyż powracając, wracają jak
gdyby do tego etapu poprzedniego życia, kiedy w poruszeniach swych fëar pragnęli zawrzeć
małżeństwo. Problem „czy tego chcą, czy nie” nie istnieje, gdyż będą chcieli, przez niezmienność
niedotkniętych złem fëar Eldarów i żaden spośród Umarłych nie otrzyma od Mandosa zezwolenia na
powtórne narodziny, jeśli i dopóki nie zapragnie kontynuować swej przeszłości i poprzedniego
życia. Czas Oczekiwania spędzony w Mandosie ma na celu uleczenie nienaturalnego przerwania
ciągłości życia Eldarów, choć w Ardzie nie można śmierci cofnąć ani całkowicie wymazać jej
efektów. Co za tym idzie, Umarli będą rodzić się powtórnie w takich miejscach i czasie, które

1
W wersji A pierwotnie forma hróni, zmieniona na hrondor, zob. przypis 40.
2
Od tego momentu aż do końca wersja B całkowicie odchodzi od wersji A, przedstawiając tekst A zacznę od początku
drugiej odpowiedzi.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 53
zapewnią spotkanie i rozpoznanie się rozdzielonych, i nie będzie żadnej przeszkody dla ich
małżeństwa.” to jest zamknięcie cudzysłowu z początku akapitu :-)

Eldarowie komentują to tak: „Oznacza to, że Narodzony Ponownie Małżonek nie przyjdzie na
świat pośród bliskich krewnych Żyjącego Małżonka. W rzeczy samej Narodzeni Ponownie z reguły
powracają pośród swych własnych krewnych, chyba że wśród rozlicznych wydarzeń na Ardzie stan
rzeczy uległ takim zmianom, że wtedy nieprawdopodobne byłoby spotkanie rozdzielonych. [Dodane:
gdyż zasadniczym celem fëa pragnącej powtórnych narodzin jest odszukanie małżonka i dzieci, jeśli
miała je w swym życiu.] Narodzeni Ponownie, którzy nie zawarli małżeństwa, zawsze powracają
pomiędzy swoich krewnych.” Eldarowie nie zawierają małżeństw pomiędzy bliskimi krewnymi. Jest
to kolejna sprawa, w której nie potrzebowali prawa ani instrukcji, lecz działali zgodnie z naturą.
Później dopiero odnaleźli przyczyny takiego zachowania, przypisując je naturze swych ciał i
procesom rozmnażania się, lecz także naturze swych fëar. Mówili: „Fëar także są ze sobą
spokrewnione i więź miłości pomiędzy nimi, jak między bratem i siostrą, jest wtedy odmienna od
więzi leżącej u podstawy małżeństwa.” Mówiąc o „bliskim pokrewieństwie” Eldarowie mieli tu na
myśli członków tego samego „domu”, szczególnie rodzeństwo. Eldarowie nigdy nie zawierali
małżeństw w bezpośredniej linii pokrewieństwa, to znaczy między dziećmi tych samych rodziców, z
rodzeństwem rodziców ani też ze swym przyrodnim rodzeństwem. Ponieważ, jak widzimy,
Eldarowie zawierali ponowne małżeństwa tylko w bardzo rzadkich przypadkach, „rodzeństwo
przyrodnie” oznaczało u nich sytuację, gdy oboje rodzice jakiegoś dziecka byli spokrewnieni z
obojgiem rodziców innego, na przykład gdy dwóch braci z jednej rodziny poślubiło dwie siostry z
innej albo brat i siostra z jednej rodziny poślubili rodzeństwo z innej rodziny; takie rzeczy zdarzały
się często. W innych sytuacjach kuzyni pierwszego stopnia (jak my mówimy, rodzeństwo cioteczne)
mogli zawrzeć małżeństwo, lecz rzadko to czynili lub tego pragnęli, chyba że drugie z rodziców
każdego z nich pozostawało bardzo odległe pod względem pokrewieństwa.” to jest zamknięcie
cudzysłowu z początku akapitu :-)

„Gdy oboje małżonkowie zostaną zabici czy też umrą, sprawa będzie wyglądać podobnie – w
odpowiednim czasie po powtórnych narodzinach ponownie wezmą ślub, chyba że zapragną
pozostać razem w Mandosie.”

Spytano: „Dlaczego Umarli muszą pozostać w Mandosie na zawsze, jeśli fëa wyrazi zgodę na
zakończenie małżeństwa? I czym jest Wyrok, o którym mówi Mandos?”
Odpowiedziano: „Powody można odnaleźć w tym, co powiedzieliśmy dotąd. Małżeństwo trwa całe
życie, tak więc nie można go zakończyć inaczej, niż przez śmierć, z której nie ma powrotu. Dopóki
istnieje nadzieja lub zamiar powrotu, małżeństwo nie zakończyło się jeszcze, a zatem Żyjący nie
mogą zawrzeć powtórnego. Jeśli Żyjący otrzyma pozwolenie na powtórne zawarcie małżeństwa,
wtedy Mandos mocą wyroku nie zezwoli Umarłemu na powrót. Gdyż, jak powiedzieliśmy,
narodzony powtórnie jest tą samą osobą, którą był przed śmiercią, i powraca, by podjąć kontynuację
swego poprzedniego życia. Gdyby poprzedni małżonek zawarł kolejne małżeństwo, kontynuacja nie
byłaby możliwa, a wszystkie trzy strony trapiłyby wątpliwości i wielki smutek. Jeśli chodzi o wyrok
Mandosa, to istnieją trzy jego rodzaje. Wypowiada on decyzję Manwëgo lub decyzje Valarów podjęte
podczas obrad, a po takim ich ogłoszeniu nabierają one mocy wiążącej dla wszystkich, nawet dla
Valarów; z tego powodu pomiędzy decyzją a wyrokiem upływa pewien czas. Podobnie wypowiada on
decyzje i zamiary tych, którzy pozostają pod jego władaniem, Umarłych, w ważnych sprawach
dotyczących sprawiedliwości i porządku na Ardzie, wypowiedziane przez niego stają się także
„prawem”, choć dotyczącym jedynie określonych osób i przypadków. Mandos nie zezwala, by były
odwoływane czy łamane; z tego powodu znów upłynąć musi pewien czas pomiędzy decyzją a
wyrokiem1. Istnieją w końcu także takie wyroki Mandosa, które od samego Mandosa się wywodzą,
jest on bowiem sędzią w sprawach, które od początku mu powierzono. Rozsądza dobro i zło, winę i
niewinność (i wszystkie ich stopnie pośrednie oraz stopnie ich wymieszania) w złych losach i złych
1
(W przypadku decyzji, że fëa zmarłego nigdy już nie powróci do życia, najkrótszy ustanowiony przez Mandosa czas
wynosił 10 lat Valinoru. W tym okresie można było zmienić decyzję.) [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 54 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

czynach rozgrywających się w Ardzie. Wszyscy przybywający do Mandosu sądzeni są pod względem
winy lub niewinności w sprawie swej śmierci i wszystkich innych sprawach oraz zamiarach w ich
życiu w ciele. Mandos wyznacza każdemu sposób i czas Oczekiwania, wedle swojego osądu. Wyroki
w tych sprawach nie są ogłaszane w pośpiechu, nawet najbardziej winni przechodzą długie próby
badające, czy nie można by ich uleczyć i poprawić, nim zapadnie wyrok ostateczny (na przykład
zakazujący powrotu pośród Żyjących). Dlatego to właśnie powiedziano: kto spośród Żyjących potrafi
odgadnąć wyroki Mandosa?”

Eldarowie komentują to tak: „Mówimy o winie i niewinności w sprawie własnej


śmierci, gdyż uważany za winę jakikolwiek udział w wyrządzeniu tego zła (czy to
poprzez zmuszenie innych, by zabili kogoś w obronie własnej, czy to przez nierozwagę i
wypełnianie pochopnych przechwałek, czy przez zabicie samego siebie lub dobrowolne
odejście fëa od ciała). W najlepszym razie ucieczka od życia uważana jest za
uzasadnioną, chyba że fëa odmieniłaby swą wolę pozostania na zawsze i bez powrotu
pomiędzy Umarłymi. Co do winy w innych sytuacjach niewiele wiadomo o sposobach
postępowania Mandosa z Umarłymi, z kilku powodów. Ci, którzy dopuścili się
ogromnego zła (a jest ich niewielu), nie powracają. Ci, którzy przeszli u Mandosa
poprawę, nie chcą o tym mówić, a nawet niewiele z tego pamiętają, gdyż uleczeni
powrócili na drogi zgodne ze swą naturą, a spaczenia i działania z naturą sprzeczne nie
należą już do ich życia. Także, choć wszyscy umierający zwoływani są do Mandosu, fëar
elfów mogą wezwanie odrzucić i bez wątpienia odrzuca je wiele duchów najbardziej
nieszczęśliwych czy też najbardziej zdeprawowanych (zwłaszcza Elfów Ciemnych),
dopuszczając się w ten sposób jeszcze większego zła, a w najlepszym przypadku
błąkając się, pozbawione domu, nieuleczone, bez nadziei powrotu. A i tak nie uciekną
przed sądem na zawsze, gdyż Eru trwa i jest ponad wszystkim.”

Osąd ten znany jest jako „Statut Finwëgo i Míriel”, gdyż ich przypadek był pierwszym, i w imieniu
Finwëgo właśnie zwrócono się do Manwëgo o radę. Finwë, pierwszy władca Noldorów, wziął za żonę
Míriel, zwaną także Serindë z powodu niedoścignionych umiejętności w tkaniu i szyciu. Ich
wzajemna miłość była wielka, lecz rodząc swego pierwszego syna Míriel „wypaliła się” na duchu
oraz ciele i zdawało się, że niemalże wszystkie siły opuściły ją. Synem tym był Curufinwë, najbardziej
znany Noldorom pod imieniem Feänáro lub Feänor1, „Duch Ognia”, imieniem nadanym mu przez
Míriel przy urodzeniu. Silny na ciele, zręczny we wszystkich umiejętnościach ciała, przewyższał
wszystkich Eldarów zapałem, siłą i wrażliwością umysłu. Lecz Míriel rzekła Finwëmu:
– Nie urodzę już nigdy dziecka, gdyż siła, jaką wykarmiłabym życie wielu, weszła w Feänára.
Wtedy zasmucił się wielce Finwë, gdyż Noldorowie znajdowali się dopiero na początku swej
historii i przebywali w radości Rozkwitu Amanu, lecz byli jeszcze nieliczni, a Finwë pragnął
wprowadzić w tę radość wiele dzieci. Powiedział zatem:
– Z pewnością w Amanie znajdzie się uleczenie? Tu każde wyczerpanie może odnaleźć
odpoczynek.
Wtedy Finwë poprosił o radę Manwëgo, a Manwë powierzył Míriel opiece Irma w Lorien2. Podczas
rozstania (mającego, jak wierzył, trwać krótki tylko czas), Finwë był zasmucony, gdyż nieszczęsnym
zdało mu się, że matka odchodzi i nie ujrzy pierwszych przynajmniej dni dzieciństwa swego syna.
– Nieszczęście to doprawdy – rzekła Míriel – i rozpłakałabym się, gdybym nie była tak wyczerpana.
Lecz nie szukaj mej winy ani w tym, ani w niczym, co może się jeszcze zdarzyć. Muszę teraz
odpocząć. Żegnaj, mój drogi panie.
Nie wyraziła się jaśniej, lecz w sercu swym nie jedynie snu i odpoczynku pragnęła, lecz uwolnienia
od trudu życia. Poszła wtedy do Lorien i ułożyła się pod srebrnym drzewem do snu, lecz choć
zdawała się spać, duch jej opuścił ciało i w ciszy odszedł do sal Mandosa. Służebnice Estë dbały o jej
piękne ciało i nie ulegało ono uwiądowi, lecz duch jej nie powracał.

1
Zapis Feänáro znajdujemy także w pierwszej wersji tekstu FM1 (zob. str.???, przypis. W dalszej części tekstu A imię
zapisywane jest rozmaicie: Feänáro, Fëanáro, Feanáro.
2
O zapisie Lorien z użyciem krótkiej samogłoski zob. str. ??? przypis 2 i str. ??? §3.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 55
Wielki był smutek Finwëgo. Często przychodził do ogrodów Lorien i siedząc pod srebrnymi
wierzbami obok ciała swej żony wołał ją, wypowiadając jej imiona. Lecz nie odnosiło to żadnego
skutku. On jedyny w Błogosławionym Królestwie pozostawał samotny i pełen żalu. Po jakimś czasie
przestał przychodził do Lorien, gdyż zwiększało to tylko jego smutek. Całą miłość przelał na syna,
gdyż Fëanáro przypominał matkę twarzą i głosem, a Finwë był mu zarazem ojcem i matką, tak więc
więź miłości pomiędzy nimi była podwójnie silna. Lecz Finwë nie był szczęśliwy, gdyż młody i pełen
życia pragnął mieć więcej dzieci, by wniosły w jego dom więcej radości. [Zatem przemówił do
Manwëgo >] Zatem, gdy minęło dziesięć lat, przemówił do Manwëgo tymi słowami:
– Spójrz, panie. Oto jestem opuszczony i samotny. Jako jedyny spośród Eldarów nie mam żony i nie
wolno mi nawet mieć nadziei, że prócz mego jednego syna będę miał jeszcze synów i córki. Czy ma
tak pozostać na zawsze? [Gdyż sądzę, ze Míriel nigdy już nie powróci >] Gdyż serce mówi mi, że
Míriel nie powróci już więcej z domu Vairë, nie powróci, dopóki trwa Arda. Czyż nie ma w Amanie
lekarstwa na smutek?
Wtedy ulitował się Manwë nad smutkiem Finwëgo i rozważył jego prośbę, a kiedy Mandos, jak
zapisano1, ogłosił wyrok w jego sprawie, Manwë przywołał do siebie Finwëgo i rzekł:
– Słyszałeś wyrok, jaki zapadł. Jeśli Míriel, żona twoja, uwolni cię, wasz związek2 się rozpadnie, a ty
otrzymasz zezwolenie, by wziąć inną żonę.
Mówią, że Míriel odpowiedziała Mandosowi tymi słowami:
– Przybyłam tu, by uciec od ciała i nie pragnę już do niego wracać. Moje życie przeszło w mego
syna Feänára. Jemu, ukochanemu, przekazałam ten dar. Więcej dać już nie mogę. Poza Ardą można
to uleczyć, lecz nie w jej obrębie.
Wtedy Mandos osądził, że jest niewinna i uznał, że umarła z powodu przekraczających ją
wymagań. Zatem pozwolono jej dokonać wyboru i zapewniono jej spokój, a po dziesięciu latach
ogłoszono wyrok rozwiązujący związek. [W następnym roku >] A po kolejnych trzech latach Finwë
pojął drugą żonę, piękną Indis. Nie przypominała ona w niczym Míriel. Nie pochodziła z Noldorów
lecz z Vanyarów, [spośród krewnych >] była siostrą Ingwëgo, wysoka, złotowłosa, chodziła bardzo
szybko. Nie pracowała rękami, lecz śpiewała i tworzyła muzykę, i póki trwało szczęście Amanu,
zawsze towarzyszyły jej światło i radość. Finwëgo kochała bardzo, gdyż serce jej zwróciło się ku
niemu już wcześniej, gdy lud Ingwëgo zamieszkiwał jeszcze w Túna wraz z Noldorami.3 Wtedy
spoglądała na władcę Noldorów, na jego ciemne włosy na białym czole, na pełną zapału twarz i
zamyślone oczy, wydał się jej najpiękniejszym i najszlachetniejszym z Eldarów, a zachwycał ją jego
głos i sztuka władania słowami. Tak więc, gdy lud jej odszedł do Valinoru nie wyszła za mąż i często
spacerowała samotnie po polach Valarów i nad brzegiem morza, [zwracając myśl ku dziko rosnącym
roślinom >], wypełniając je muzyką. I zdarzyło się, że Ingwë, słysząc o dziwnym smutku Finwëgo,
zapragnął podnieść go na duchu i wyrwać z próżnej żałoby w Lorien, przysłał więc wiadomość z
zaproszeniem, by opuścił na jakiś czas Túna i wszystko, co przypominało mu o stracie żony, i
przybył zamieszkać w świetle Drzew. Finwë odpowiedział na wiadomość dopiero po ogłoszeniu
wyroku Mandosa. Wtedy, sądząc że musi spróbować od nowa budować swe życie i że zaproszenie
Ingwëgo było roztropne, powstał i przeniósł się do domu Ingwëgo, na zachód od Góry Oiolossë. Nie
oczekiwano jego przybycia, lecz przyjęto go radośnie, a gdy Indis ujrzała go, jak wspina się po
górskich ścieżkach (a światło Laurelinu lśniło poza nim), bez namysłu zaśpiewała w wielkiej radości,
a głos jej wzbił się w górę, niczym pieśń, którą lirulin4 śpiewa wysoko na niebie. A gdy Finwë usłyszał
z wysokości jej pieśń, spojrzał wzwyż i zobaczył w złotym świetle Indis, poznał w tym momencie, że
darzy go ona miłością i że było tak od dawna. Wtedy wreszcie zwrócił ku niej swe serce, wierząc, że
to, co zdawało się być przypadkiem, zostało im dane, by oboje pocieszyć.
– Oto – powiedział – w Amanie rzeczywiście jest lekarstwo na smutek!
I tak w niedługim czasie Finwë poślubił Indis, siostrę Ingwëgo. Na przykładzie Indis prawdziwe
okazało się przysłowie, że „co jeden straci, drugi zyskać może”. Lecz prawdą okazało się dla niej
także, iż „dom pamięta budowniczego, choć po nim kto inny zamieszka”. Finwë kochał ją bardzo i

1
Wyrok Mandosa („Statut Finwëgo i Míriel”) w tej wersji zob. str. ???-??. W FM1, wyrok w jego najwcześniejszym
sformułowaniu podano w tym miejscu opowieści (str. ???-???).
2
Użyto tu słowa your = wasz, w odróżnieniu od thy = twój, thee = ciebie, thou = ty występujących w tym samym zdaniu.
3
W Túna: zob. str. ??? §52 i str. ???.
4
Początkowo Ojciec napisał aimenel (> aimenal), lecz od razu zmienił słowo na lirulin, dopisując na marginesie „skowronek”.
STRONA 56 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

był szczęśliwy, i urodziła mu dzieci, które były mu radością,1 2 lecz cień pozostawiony przez Míriel
nie zniknął z jego serca, a Fëanáro zajmował w jego myślach główne miejsce. Powtórne małżeństwo
ojca nie podobało się Feänáro, a choć nie zmieniło to jego miłości do niego, Indis i jej dzieci nie
darzył wielkim uczuciem, a braci swych przyrodnich najmniej. Gdy tylko mógł (a kiedy urodził się
Nolofinwë, był już prawie dorosły), opuścił dom ojca i zamieszkał osobno, wkładając całe serce i
wszystkie myśli w zdobywanie wiedzy oraz naukę rzemiosła. W nieszczęsnych wydarzeniach
późniejszych czasów, w których główną rolę odegrał Feanáro, wielu widziało skutki tego właśnie
rozłamu w domu Finwëgo. Twierdzili, że gdyby Finwë zniósł swą stratę i zadowolił się rolą ojca dla
swego wielkiego syna, życie Feanáro inaczej by się potoczyło i wiele smutków i zła nie wydarzyłoby
się wcale.
Tak więc nieliczne są przypadki, gdy Eldarowie mogą powtórnie zawrzeć małżeństwo, lecz jeszcze
bardziej nieliczne są przypadki, gdy po otrzymaniu pozwolenia wykorzystywano tę możliwość.
Niedola i walki w domu Finwëgo wryły się trwale w pamięć Eldarów.

[Eldarowie zapisali, że Valarowie odbywali długie debaty w sprawie Finwëgo, uważając ją za


sprawę dziwną. Finwëgo nie oskarżali o żadną winę, a Statut ustanowiony dla Finwëgo i Míriel był
sprawiedliwy i rozsądny, lecz z pewnością uniknięto by wiele zła, [gdyby Míriel okazała się silniejsza
lub też Finwë cierpliwszy >] gdyby nie został on ustanowiony, a przynajmniej gdyby z niego nie
skorzystano.] Fragment ten zmieniono później jak następuje: Eldarowie zapisali, że Valarowie długo
debatowali nad przypadkiem Finwëgo i Míriel już po ustanowieniu Statutu, lecz przed jego
ogłoszeniem. Zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, a w tym, że Míriel nawet w Amanie umarła i
wniosła smutek do Błogosławionego Królestwa, widzieli znak, gdyż wcześniej nie przypuszczali, by
coś takiego mogło się wydarzyć. I choć Statut wydawał się sprawiedliwy, niektórzy obawiali się, że
nie uleczy on smutku, lecz uczyni go trwałym. I przemówił Manwë do Valarów tymi słowami:
– W sprawie tej nie możecie zapomnieć, że z Ardą Skażoną mamy do czynienia. Z niej
przywiedliście Eldarów. Nie wolno też zapominać, że w Ardzie Skażonej Sprawiedliwość nie jest
Uleczeniem. Uleczenie jedynie przez cierpliwość i ból się dokonuje i nie wysuwa roszczeń – nie żąda
nawet Sprawiedliwości. A Sprawiedliwość w działaniach swych ogranicza się do rzeczywistego stanu
rzeczy, akceptując skażenie Ardy, zatem będąc sama w sobie dobrem i nie pragnąc dalszego zła,
Sprawiedliwość może uczynić trwałym zło, które już się dokonało. Nie zdoła także zapobiec, by zło
nie zaowocowało smutkiem. Statut był sprawiedliwy, lecz zaakceptował Śmierć, rozłączenie Finwëgo
i Míriel, sprzeczne z naturą Ardy Nieskażonej, w odniesieniu do Ardy Nieskażonej nienaturalne,
dlatego niosące Śmierć. Statut przyniósł wolność, lecz niższa to droga i nawet jeśli nie sprowadza
wciąż w dół, nie poprowadzi już wzwyż. Uleczenie musi na zawsze pozostać ideą Ardy Nieskażonej.
Gdy nie można pójść wzwyż, należy trwać w cierpliwym oczekiwaniu. Taka jest Nadzieja, jak sądzę
pierwszy i najpiękniejszy przymiot Dzieci Eru. [Lecz Nadzieja nie przyjdzie na rozkaz, gdy zajdzie
potrzeba: często długo trzeba jej wyczekiwać.]3
Wtedy przemówił Aulë, przyjaciel Noldorów [dodano: darzący Fëanora miłością].
– Lecz czy kwestia ta rzeczywiście wywodzi się z Ardy Skażonej? – spytał. – Gdyż według mnie
wynikła ona z narodzin Feanáro. Przecież Finwë i Noldorowie, którzy za nim poszli, nigdy w swych
sercach nie ulegli [Morgothowi >] Melkorowi, sprawcy Skażenia. Jakże więc mogłoby wydarzyć się
tutaj, w Amanie, gdzie nie sięgnął Cień, że urodzenie dziecka przynosi matce znużenie tak wielkie,
że nie chce ona dalej żyć? Nie powstał i nie powstanie między Eldarami nikt, kto posiadałby dary
większe niż posiadało to dziecko. Eldarowie to pierworodne Dzieci Eru i bezpośrednio do niego
należą. Zatem wielkość tego dziecka również wywodzi się bezpośrednio z woli Eru i ma na celu
dobro Eldarów oraz Ardy całej. A jeśli tak, cóż tu mówić o cenie jego narodzin? Czyż nie trzeba nam
myśleć, że wielkość i cena nie pochodzą z Ardy, czy to Skażonej, czy Nieskażonej, lecz spoza niej?
Wiemy, że prawdą jest, a z upływem wieków przejawiać się to będzie często w rzeczach małych i

1
(Urodziła pięcioro dzieci, trzy córki i dwóch synów, w tej kolejności: Findis, Nolofinwë, Faniel, Arafinwë i Írimë. O
imionach synów powiedziano wyżej.) [przypis JRR Tolkiena]
2
Przypis 8 odnosi się do fragmentu tekstu z wersji A (pominiętego w wersji B), przytoczonego w przypisie 28, str. ???.
Zarówno w tekście tym jak i tutaj Nolofinwë zapisano z tyldą nad N. Kolejność imion córek Finwëgo i Indis zgodna jest z
poprawionym tekstem FM1, str. ???. Zobacz także str. ??? i przypis 10.
3
Nawiasy występują w oryginale.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 57
wielkich, że Opowieść Ardy nie zawierała się w Wielkim Temacie i że w Opowieści nadejdą
wydarzenia nieprzewidziane, nowe, nie mające swych początków w poprzedzającej je przeszłości.1
[Dodano: Aulë mówił tak, gdyż nie chciał wierzyć, że na Feänorze czy którymkolwiek z Noldorów
spoczywał jakikolwiek, najmniejszy nawet cień. On to niegdyś najbardziej pragnął zwołać ich do
Valinoru.]2
Lecz Ulmo odparł:
– Niemniej jednak Míriel umarła. [A czyż śmierć nie jest dla Eldarów złem nienaturalnym w Ardzie
Nieskażonej, a zatem musi wywodzić się ze Skażenia? A jeśli śmierć Míriel nie ze Skażenia się
wywodzi, lecz spoza Ardy, jakże wtedy odróżnić śmierć złą i sprzeczną z naturą od śmierci –
wydarzenia nieprzewidywalnego, która nie w przeszłości bierze początek? Ten drugi rodzaj nie
powinien nieść ze sobą smutku i wątpliwości, a śmierć Míriel wniosła je do Amanu. Ten fragment
zmieniono później następująco: A śmierć jest dla Eldarów złem nienaturalnym w Ardzie Nieskażonej, a
zatem musi wywodzić się ze Skażenia. Gdyby ze śmiercią Míriel było inaczej, gdyby pochodziła spoza
Ardy (będąc rzeczą nową, bez żadnych przyczyn w przeszłości), nie przyniosłaby z sobą wątpliwości
ni zasmucenia. Eru jest Panem Wszystkiego i włada każdym posunięciem swych stworzeń, nawet
złośliwością sprawcy Skażenia, dla swych celów ostatecznych, lecz w pierwotnym działaniu nie
przydaje im smutku. A śmierć Míriel wniosła smutek do Amanu. Przyjście na świat Feänára z
pewnością wywodzi się z woli Eru, lecz twierdzę, że skażenie jego narodzin pochodzi od Cienia i
zapowiada zło, jakie nadejdzie. Najwspanialsi i najwięksi są również najbardziej zdolni do czynienia
zła. Uważajcie, bracia moi. Nie myślcie, że Cień na zawsze już odszedł, choć go pokonaliśmy. Czyż nie
przebywa teraz nawet w Amanie, nawet jeśli sądzicie, że krępujące go więzy nie ulegną zerwaniu?
[Ulmo bowiem niegdyś nie zgadzał się >] Ulmo mówił tak, gdyż niegdyś nie zgadzał się z uchwałą
Valarów, gdy to po pokonaniu Melkora Sprawcy Skażenia przyprowadzono go do Mandosa.3 [Dodano:
On także miał dla elfów (a potem i ludzi) wiele miłości, lecz w odróżnieniu od Aulëgo sądził, że nie
powinno się ingerować w ich życie, nawet jeśli brak ingerencji wydawał się zagrażać
niebezpieczeństwem. Jak okazało się później, choć Ulmo chłodniej traktował Feänora i wszystkich
Noldorów, było w nim więcej miłosierdzia dla ich błędów i złych czynów.]
Potem przemówiła Yavanna, a choć była żoną Aulëgo, skłaniała się raczej ku opiniom Ulma.
– Myli się pan mój Aulë – rzekła – mówiąc, że Finwë i Míriel w sercach i myślach wolni są od
Cienia, jak gdyby stanowiło to dowód, że nic, co im się przytrafiło, nie może pochodzić od Cienia czy
ze skażenia Ardy. Dzieci nie są takie jak my (gdyż my całkowicie, całą naszą istotą pochodzimy spoza
Ardy). Dzieci to duch i ciało, a ciało pochodzi z Ardy i Arda utrzymuje je przy życiu, tak więc nie
tylko na ducha oddziałuje Cień. Skażeniu uległo nawet samo hrón Ardy i całe Śródziemie wypaczyło
się przez zło Melkora, gdyż wpisał on zło w Śródziemie z taką samą mocą, jaką każdy z nas tutaj
posiada. Zatem żaden z tych, którzy przebudzili się w Śródziemiu i tam mieszkali, nim przybyli tutaj,
nie przybył całkowicie wolny od zła. Fakt, że zawiodła siła ciała Míriel, można z uzasadnieniem
przypisać złu Ardy Skażonej – wtedy śmierć jej byłaby sprzeczna z naturą. A że stało się to w
Amanie, wydaje mi się, jak Ulmowi, znakiem, którego posłuchać należy.4
Następnie odezwała się Niënna. Rzadko przychodziła ona do Valmaru, lecz teraz siedziała po lewej
stronie Manwëgo.
– W wykonywaniu Sprawiedliwości musi się znaleźć miejsce na Litość – rzekła. – Litość, czyli
wzięcie pod uwagę odrębności każdego, kto Sprawiedliwości się poddaje. Któż z was, Valarowie, w
swej mądrości rzuci oskarżenie na Dzieci, któż obwini Finwëgo i Míriel? Dzieci są silne i słabe

1
Por. Ainulindalë §13 (str. ??): „Lecz są rzeczy, których [Ainurowie] nie mogą ujrzeć, gdyż nikomu nie objawił Ilúvatar
tego, co przygotował, zatrzymując to dla siebie, a w każdej erze pojawiają się rzeczy nowe i nie do przewidzenia, gdyż nie
wynikają one z przeszłości.”
2
Nigdzie indziej nie stwierdzono, by Aulë najbardziej ze wszystkich Valarów pragnął zwołać elfów do Valinoru. Por.
wcześniejszy tekst w Prawach i obyczajach, str. ???, w obu wersjach tekstu lecz nigdzie indziej, o tym, dlaczego Valarowie
sprowadzili elfy do Amanu.
3
Tak samo jak w przypadku wzmianki o Aulëm, nigdzie indziej nie zostało powiedziane, że Ulmo nie zgadzał się z decyzją
Valarów, by sprowadzić Melkora do Mandosu. Por. fragment pierwszego tekstu Valaquenta, zaginionego w wersji końcowej:
„Rady [Ulma] odbiegały zawsze od zamysłów Manwëgo” (str. ???).
4
W tym miejscu pierwotnie następuje tekst: „Później, gdy przemówili inni, Manwë odparł: „We wszystkim, co zostało
powiedziane, jest rozsądek...” Przemówienie Manwëgo Ojciec najwidoczniej odrzucił po napisaniu kilku linijek,
wprowadzając mowę Niënny, Ulma i Vairë, po których ponownie pojawia się przemówienie Manwëgo (str. ???).
STRONA 58 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

zarazem. Uważacie, że najpotężniejszy w Ardzie jest Mandos, gdyż jego poruszyć najtrudniej, nawet
samego Sprawcę Skażenia powierzyliście jego pieczy. A ja wam mówię: każda fëa Dzieci jest równie
potężna jak on. Każda posiada swą niezniszczalną odrębność (dar Eru dla niej, tak samo jak dla
każdego z nas) – w swej nagości pozostaje nieugięta ponad wszelką posiadaną przez was moc,
gdybyście chcieli dokonać w niej czegokolwiek wbrew jej woli. A zarazem Dzieci są niemocne – w
życiu znaczą niewiele i niewiele dokonują, są młodzi i znają jedynie Czas. Ich umysł, jak rączki ich
dzieci, niewiele obejmie, a to, co obejmuje, nie wypełnia nawet jego. Jakże mieliby rozpoznać
[?koniec] swych czynów czy zrezygnować z realizacji pragnień wpisanych w samą ich naturę, w
ducha zamieszkującego ich ciało, co u nich jest właściwym stanem rzeczy? Czy poznaliście znużenie
Míriel? Czy odczuwaliście opuszczenie Finwëgo?
Míriel, jak sądzę, umarła przymuszona przez ciało, w cierpieniu, któremu nie była winna, a nawet
za które chwalić ją należy, ponosząc tak wysoką cenę urodzenia dziecka. Nie dano jej jednak dość
siły, by mogła się opierać. Tu, jak sądzę, Aulë dostrzega część prawdy – odejście fëa Míriel to rzecz
niezwykła. Śmierć pozostaje śmiercią, w Wielkim Temacie pochodzi od Sprawcy Skażenia i przynosi
smutek, lecz w tej śmierci Eru miał na celu jakieś bezpośrednie dobro i nie musiała ona przynieść
gorzkich owoców. Śmierć pochodząca jedynie od Sprawcy Skażenia ma na celu zło, a uleczenia jej
tylko w Nadziei trzeba wyczekiwać, choćby czekając do Końca. Finwë nie pojmując śmierci (bo jakże
mógłby ją zrozumieć?), wzywał Míriel, a ona nie powracała. I pozostał w osamotnieniu, a jego
normalne życie i oczekiwania legły w gruzach. Słusznie krzyczał: „Czyż nie ma w Amanie
uleczenia?” Tego wołania nie można było nie wysłuchać i zrobiliśmy, co mogliśmy zrobić. Dlaczego
więc mamy tego żałować?
Lecz Ulmo odpowiedział jej, mówiąc:
– Nie! Choć nie potępiam, jednak osądzę. Widzę tu nie tylko bezpośrednią wolę Eru, lecz także
niedoskonałość jego stworzeń. Nie winę, lecz niedorastanie do tego, co największe – do tej Nadziei, o
której mówił Król. I nie wątpię, że wybór wyższej drogi, wiodącej w górę, choć trudny, nie był
niemożliwy – i że to on był częściowo celem, tym bezpośrednim dobrem, o którym mówi Niënna.1
Być może fëa Míriel odeszła z konieczności, lecz odeszła także z postanowieniem, by nie powracać.
W tym leżała jej wina, gdyż postanowienie takie nie było podjęte pod nieodpartym przymusem. Fëa
nie dochowała nadziei, zaakceptowała znużenie i słabość ciała jako nieuleczalne, a zatem nie zostały
uleczone. A postanowienie takie dotyczyło nie tylko rezygnacji z własnego życia – oznaczało
opuszczenie małżonka i zranienie jego życia. Usprawiedliwienie wysunięte przez Niënnę nie jest
wystarczające; dar dziecka, nawet wspaniałego, ani nawet dar wielu dzieci nie kończą więzi
małżeństwa, gdyż ma ono dalsze cele. Po pierwsze, Feänáro pozbawiony będzie opieki matczynej. Co
więcej, gdyby Míriel powróciła, nie musiałaby już więcej rodzić, jeśli w odnowieniu przez powtórne
narodziny nie uleczyłoby się jej znużenie.
Smucił się więc Finwë i domagał się sprawiedliwości. Lecz gdy ją wzywał, a ona nie powróciła, już
po kilku latach wpadł w rozpacz. Tu leżała jego wina, jego niedochowanie Nadziei. A także, że
żądania swe opierał głównie na swym pragnieniu dzieci, koncentrując się bardziej na sobie i swojej
utracie bardziej niż na nieszczęściach, jakie dotknęły jego żonę – tu nie dochował pełni miłości.
Fëar Eldarów, jak powiedziała Niënna, pozostają nieugięte i żadna siła ich nie złamie,2 a posunięć
ich woli nie sposób z pewnością przewidzieć. Lecz ja sądzę, że istniała nadzieja, że po odpoczynku w
Mandosie fëa Míriel mogła powrócić do swej natury, to jest odzyskać pragnienie zamieszkania w
ciele. Dziwne to wydarzenie winno w Finwëm raczej wzbudzić cierpliwość pełni miłości i nauczyć go
Nadziei, nie zaś zakończyć ich związek. Míriel powróciłaby z umysłem poszerzonym i w
odnowionym ciele i razem opiekowaliby się swym wspaniałym synem, złączeni w miłości,
zapewniając mu prawidłowe wychowanie. Lecz fëa Míriel nie zaznała spokoju, a będąc niepokojona,
zacięła się w swej decyzji. Jeśli Statut zostanie ogłoszony, nie będzie mogła zmienić postanowienia,
dopóki trwa Arda. Tak to niecierpliwość Finwëgo zamknie drzwi życia przed fëa jego żony. Jego wina
jest większa. Bardziej sprzeczne z naturą jest, gdy któryś z Eldarów na zawsze ma pozostawać jako
1
Zdanie „I nie wątpię...” umieszczono po pewnym czasie w nawiasach.
2
(Mowa tu głównie o fëar nagich, pozbawionych domu. Fëar Żyjących można zwodzić i panować nad nimi poprzez strach
(przed jakąś wyższą potęgą, jak Melkor), i w ten sposób je zniewolić. Lecz działania takie są tyranią i niegodziwością, i
spośród Valarów podejmował je Morgoth jedynie. Owocują one wyłącznie nienawiścią i pogardą ze strony zniewolonych
(oznaką szczerego i największego buntu), Takie środki nie prowadzą do żadnych dobrych celów, gdyż wszystkie obracają
na zło.) [przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 59
fëa bez ciała, niż gdy ktoś pozostaje przy życiu, zaślubiony, lecz w osamotnieniu. Na Finwëgo także,
nie tylko na Míriel, nałożono próbę, a on prosił o sprawiedliwość, o ulgę.
– Nie! – odezwała się nagle Vairë. – Fëa Míriel u mnie przebywa i znam ją dobrze, gdyż mała jest.
Lecz jest silna, dumna i uparta. Należy do tych, którzy stwierdzając: „to uczynię” słowa obracają w
wyrok, którego nie sposób im odmienić. Ona nie powróci do życia ani do Finwëgo, nawet jeśli będzie
czekał, aż zestarzeje się świat. Sądzę, że on o tym wie – wskazują na to jego słowa. Gdyż podstawą
jego żądania nie jest jedynie pragnienie dzieci. Powiedział Królowi: „serce mówi mi, że Míriel nie
powróci, dopóki trwa Arda.” Co to za wiedza i skąd pochodzi wyrażone tu przekonanie – nie wiem.
Lecz fëa rozumie inną fëa i rozpoznaje jej nastawienie, zwłaszcza wewnątrz małżeństwa, w sposób,
którego my nie zdołamy w pełni pojąć. Nie zdołamy przeniknąć całkowicie tajemnic natury Dzieci. A
jeśli mamy mówić o Sprawiedliwości, należy wziąć pod uwagę przekonanie Finwëgo. Jeśli opiera się
ono, a sądzę, że tak jest, na pewnych podstawach, nie jest mrzonką wypływającą z jego własnej
niestałości, lecz idzie wbrew jego woli i pragnieniom, to musimy inaczej ocenić winę tych dwojga.
Gdyby któraś z Królowych Valarów, Varda, Yavanna, czy ja nawet, opuściła Ardę na zawsze,
pozostawiając swego małżonka, z jego wolą czy wbrew jego woli1, wtedy dopiero wolno by mu było
osądzać Finwëgo, jeśli zechce to zrobić, pamiętając, że Finwë nie może odejść za Míriel, nie gwałcąc
swej natury, a także nie odrzucając obowiązków ojca i więzi z synem.
Gdy Vairë skończyła mówić, Valarowie długo siedzieli w ciszy, aż wreszcie Manwë przemówił
ponownie:
– We wszystkim, co zostało powiedziane, jest mądrość i rozsądek. Prawda to, w sprawach Dzieci
napotykamy tajemnicę i nie został nam dany klucz, by zrozumieć je w pełni. Dzieci stanowią część
„nowych rzeczy”, o których mówił Aulë2, być może są nawet główną z nich. Lecz przyszły do Ardy
Skażonej i takie było ich przeznaczenie, miały wytrwać pomimo Skażenia, choć w swych początkach
przybywają spoza Eä. Mówimy o „rzeczach nowych”, ukazujących działanie Ilúvatara. Mówimy: „nie
mają one w Ardzie przeszłości i nie da się ich przewidzieć, nim się pojawią”, lecz zgodnie z wiedzą i
mądrością można przewidzieć ich przyszłe funkcjonowanie, gdyż stają się od razu częścią Eä i
częścią przeszłości tego, co się wydarzy. Możemy zatem stwierdzić, że przeznaczeniem elfów było
poznać „śmierć” na ich własny sposób, gdyż posłani zostali na świat, w którym „śmierć” istnieje, w
takiej formie, dla której „śmierć” jest możliwa. Choć w swej pierwotnej naturze nieskażeni, według
właściwego stanu rzeczy żyją jako duch i ciało, spójne, lecz nie tożsame, a rozdzielenie ich
(„śmierć”) jest możliwością wpisaną w ich połączenie.
Wydaje mi się, że Aulë i Niënna nie mają racji, gdyż to, co każde z nich powiedziało, innych słów
używając, oznacza tyle: „Śmierć pochodząca od Sprawcy Skażenia to jedno, a Śmierć jako narzędzie
Eru to drugie i można je odróżnić. Pierwsza wywodzi się ze złośliwości, zatem cała jest złem i
smutkiem nieuniknionym, druga, zakorzeniona w dobroci, ma na celu jakieś konkretne,
bezpośrednie dobro, zatem nie jest złem i nie przynosi smutku lub też taki smutek, który można
łatwo i szybko uleczyć. Gdyż zło i smutek, jakie śmierć przynosi, leżą w samym rozdzieleniu i
sprzeczności z naturą, a jest to cecha wspólna obu rodzajów (gdyż inaczej nie nazywalibyśmy ich
śmiercią). Także oba rodzaje jedynie w Ardzie Skażonej występują i z jej funkcjonowaniem są
zgodne.
Dlatego sądzę, że należy pójść raczej za twierdzeniem Ulma, że Eru nie potrzebuje i nie chciałby
używać jako narzędzia swej dobroci czegoś, co jest złe. Doprawdy, czemu miałby wprowadzać śmierć
jako „nową rzecz” do świata, który już cierpi z powodu śmierci? A jednak Eru jest Panem
Wszystkiego i dla spełnienia swych celów, które są dobrem, jako narzędzi używa każdego spośród
swych stworzeń wielkich czy małych, cokolwiek by czyniły czy planowały czy to w jego służbie, czy
wbrew jemu. Musimy przyjąć, że wolą Eru jest, by smutek i zło napotkane w Ardzie Skażonej nie
przygniatały tych Eldarów, którzy mu służą, lecz by prowadziły ich wzwyż, ku sile i mądrości, jakich
bez smutku by nie osiągnęli, by Dzieci Eru wzrastały, stając się córkami i synami. Gdyż Arda
Nieskażona ma dwa aspekty czy też znaczenia. Pierwszym jest Nieskażenie, które Eldarowie widzą w
Skażonej, jeśli zło nie przyćmiło ich oczu. Pragną go, jak my pragniemy woli Eru i na tej podstawie

1
Użyto tu słowa nill, archaicznego zaprzeczenia „nie chce”, „nie będzie”. W oryginale „will he or nill he” oznacza „czy tego
chce, czy nie”. Słowo przetrwało jedynie w ang. wyrażeniu willy-nilly („czy chce czy nie chce”).
2
(W tym sensie, że choć pojawiły się w Wielkim Temacie, wprowadził je sam Eru, bez pośrednictwa któregokolwiek z
Ainurów, i dlatego Dzieci stanowiły dla Ainurów w pewnym stopniu tajemnicę.) [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 60 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

opiera się Nadzieja. Drugim jest Nieskażenie, które nastanie, co oznacza, mówiąc według Czasu, w
którym jest istnienie – Ardę Uleczoną. Będzie ona większa i piękniejsza niż pierwsza właśnie z
powodu Skażenia; taka Nadzieja trwa. Pochodzi ona nie tylko z pragnienia woli Ilúvatara Stwórcy (a
pragnienie takie tych, co istnieją w Czasie, doprowadza do żalu jedynie), lecz także z ufności do Eru,
Pana, który trwa zawsze – że jest dobry i że wszystkie jego dzieła dobrem w końcu zaowocują. Temu
zaprzeczył Sprawca Skażenia, a w jego zaprzeczeniu tkwi korzeń wszelkiego zła, a na końcu
przyniesie ono rozpacz.
Dlatego też pomimo tego, co mówi Vairë, pozostanę przy pierwszych swych słowach. W mowie
swej Vairë opiera się na wiedzy, lecz wyraża opinię, nie pewność. Valarowie w odniesieniu do woli
Dzieci nigdy nic nie twierdzili z pewnością i nie wolno im nic twierdzić. A nawet gdyby w tym
konkretnym przypadku dotyczącym fëa Míriel byli pewni, czy unieważniłoby to więź miłości, łączącą
ją niegdyś z małżonkiem, czy pozbawiłoby treści osąd, że dla Finwëgo wytrwanie w stałości byłoby
drogą lepszą i piękniejszą, bliższą Ardzie Nieskażonej i woli Eru, gdy zezwolił, aby to się stało.
Statut otwiera możliwość pójścia niższą drogą. Akceptując śmierć, jednocześnie ją toleruje i nie
może jej uleczyć. Jeśli możliwość zostanie wykorzystana, zło w śmierci Míriel nie utraci swej siły i
zaowocuje smutkiem.
Lecz teraz powierzam sprawę Námo Sędziemu. Niech przemówi jako ostatni!

Wtedy Námo Mandos wyrzekł te słowa:


– Ponownie przemyślałem wszystko, co usłyszałem, choć nie wysunięto tu nic, czego wcześniej już
nie rozważaliśmy tworząc Statut, a co dla wydania wyroku byłoby istotne. Statut jest sprawiedliwy –
niech więc obowiązuje.
Naszym zadaniem jest władać Ardą i doradzać dzieciom, a w sprawach powierzonych naszemu
autorytetowi wydawać im polecenia. Zatem zadaniem naszym jest zarządzać Ardą Skażoną i
oznajmiać, co jest słuszne w jej obrębie. Możemy, udzielając rad, wskazywać wyższą drogę, lecz nie
wolno nam zmuszać żadnego wolnego stworzenia, by nią poszło. To prowadziłoby do tyranii, która
wykoślawia dobro i sprawia, że wydaje się ono nienawistne.
Uleczenie ostateczną Nadzieją, o jakim mówił Manwë, jest prawem, które jedynie sobie samemu
wolno narzucić – od innych domagać się wolno jedynie sprawiedliwości. Władca, który dostrzegając
sprawiedliwość, odmawia usankcjonowania jej prawem, a żąda odrzucenia praw oraz poświęcenia i
ofiary, nie pociągnie poddanych ku tym wartościom – są one cenne jedynie ofiarowane dobrowolnie
– lecz, wbrew naturze czyniąc sprawiedliwość bezprawiem, doprowadzi raczej poddanych do buntu
przeciw wszelkiemu prawu. Nie w taki sposób zostanie uleczona Arda.
Słusznym jest zatem ogłoszenie tego Statutu. Korzystający z niego będą bez winy, cokolwiek
później się wydarzy. W ten sposób w Opowieści Ardy ukształtuje się Opowieść Eldarów.
Słuchajcie teraz, o Valarowie! Dano mi władzę przepowiadania1 na równi z władzą wyroku.
Ogłaszam więc wam rzeczy zarazem dalekie i bliskie! Spójrzcie! Oto Indis Piękna osiągnie szczęście i
stanie się płodna, ta, która gdyby nie Statut, mogłaby pozostać w samotności. Gdyż nie tylko poprzez
śmierć Cień wszedł do Amanu wraz z nadejściem Dzieci, których przeznaczeniem jest ból – są inne
smutki, choć nie tak wielkie.
Aulë twierdzi, że Fëanor jest największym z Eldarów, i może się to okazać prawdą. Lecz ja wam
mówię, że dzieci Indis też będą wielkie, a Opowieść Ardy dzięki ich nadejściu stanie się wspanialsza.
Od nich będą pochodzić rzeczy tak wspaniałe, że piękna ich nie zaćmi żadna łza, w ich istnieniu będą
mieli udział i Valarowie, i obie rasy – elfów i ludzi, co jeszcze nadejdą, a uczynkami ich będą się
radować. Tak, długi minie czas; to, co jest tutaj, co piękne jeszcze i niezniszczalne się wydaje, zginie
jednak i odejdzie w przeszłość, a dzięki nim Światło Amanu nie zgaśnie całkowicie dla wolnych
ludów Ardy – aż do Końca.
Wspomnicie moje słowa, gdy ten, którego nazwą Eärendilem postawi stopę na wybrzeżu Amanu.
W tej godzinie nie powiecie, że Statut Sprawiedliwości zaowocował śmiercią jedynie. Nie będzie się
wam wtedy wydawać, że smutki jakie przyniósł, zbyt ciężkie są w porównaniu ze światłem, jakie
wzejdzie, gdy Valinor ogarnie mrok.

1
(Chodzi tu o przepowiadanie rzeczy, których nie da się wywnioskować ani szybko odgadnąć na podstawie faktów ani
znajomości (przez Valarów) Wielkiego Tematu. Mandos wypowiadał przepowiednie rzadko i tylko w ważnych sprawach.)
[przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 61
– A więc niech stanie się! – rzekł Manwë.1
I tak ogłoszono Statut, a Indis i Finwë spotkali się, jak to już zostało powiedziane.
Lecz po pewnym czasie do Manwëgo przyszła Niënna i powiedziała:
– Panie Amanu, widzę teraz wyraźnie, że śmierć Míriel jest złem Ardy Skażonej, gdyż z nadejściem
Eldarów Cień odnalazł drogę nawet do Amanu. Mimo to Aman Królestwem Valarów pozostaje, a
twoja wola jest tu nad wszystkim. Choć śmierć będąca rozdzieleniem może odnaleźć Eldarów w
twym królestwie, nie przychodzi tu i nie przyjdzie2 jedno – zniekształcenie i rozkład. Spójrz oto,
ciało Míriel leży nieskażone, jak piękny dom oczekujący swej pani, gdy ta udała się w podróż. W tym
przynajmniej śmierć jej odmienna jest od śmierci w Śródziemiu, że wciąż pozostaje gotowe ciało dla
pozbawionej domu fëa i ponowne narodziny nie są już jedyną bramą powrotu do życia, jeśli jej na to
zezwolisz i dasz swe błogosławieństwo. Co więcej, ciało jej tak długo już leży, odpoczywając w
spokojnym Lorien – a czyż władający Ardą nie winni żywić szacunku nawet dla ciała, dla
wszystkiego, co piękne w formie? Czemu ma tam leżeć, bezczynne i niezamieszkane, gdy bez
wątpienia teraz już nie przygniotłoby fëa znużeniem, lecz rozradowałoby ją nadzieją tworzenia?
Lecz Mandos zabronił, aby tak się stało.
– Nie – powiedział – gdyby Míriel wróciła do swego domu, znów przebywałaby wśród Żyjących, a
Finwë miałby w Amanie dwie żyjące żony. Złamałoby to Statut, a mój Wyrok stałby się niczym. Także
Indis zostałaby zraniona – skorzystawszy z zezwolenia Statutu, teraz ona zostałaby osamotniona
przez jego złamanie, gdyż Finwë zechciałby wrócić do swej pierwszej żony.
Ale Niënna odparła Mandosowi:
– Nie. Niech Míriel cieszy się swym ciałem i wykorzystywaniem posiadanych przez nie zdolności,
w których była jej radość, niech nie zatrzymuje się na zawsze w rozpamiętywaniu swego krótkiego
życia, jak minęło i jak zakończyło się zmęczeniem. Czyż nie można zabrać jej z Sal Oczekiwania i
przekazać w służbę Vairë? Gdyby nigdy jej nie opuściła i nie usiłowała powrócić pomiędzy Żyjących,
czemu miałbyś uważać, że zniweczy to Wyrok lub bać się nieszczęść, które mogłyby się stać? W
Sprawiedliwości musi być miejsce na Litość.
Lecz Mandos pozostał niewzruszony, a ciało Míriel spoczywało w Lorien, aż umknął Melkor
Sprawca Skażenia, a Valinor ogarnęły ciemności. W tym czasie zła Finwë został zabity przez samego
Melkora, a ciało jego spłonęło niczym od uderzenia pioruna i tak uległo zniszczeniu. Wtedy w
Mandosie Míriel spotkała Finwëgo i uradowała się ze spotkania, i zelżał jej smutek, a postanowienie,
które podjęła, mniej się stało stanowcze.
Dowiedziawszy się od Finwëgo o wszystkim, co się wydarzyło od jej odejścia (gdyż nie
przywiązywała wcześniej do tego wagi ani nie pytała o wieści aż do tej pory), wielce była poruszona,
a w myślach powiedziała Finwëmu:
– Źle zrobiłam, opuszczając ciebie i naszego syna, a przynajmniej nie powracając po krótkim tylko
odpoczynku. Gdybym wróciła, może wyrósłby na mądrzejszego. Lecz dzieci Indis naprawią jego
błędy, dlatego cieszę się, że przyszły na świat, a Indis darzę miłością. Jakże mogłabym chować urazę
do tej, która przyjęła, co ja odrzuciłam, i zaopiekowała się tym, co opuściłam? Chciałabym móc
przedstawić Opowieść naszego ludu, twoją i twoich dzieci, na wielobarwnej tkaninie, na pamiątkę
wyraźniejszą niż pamięć! Gdyż choć odcięta jestem teraz od świata i akceptuję Wyrok jako słuszny,
chciałabym nadal oglądać i zapisywać wszystko, co przytrafia się tym, których kocham, i ich
potomstwu. [dodano: Znów czuję wezwanie mojego ciała i jego umiejętności.]
Wtedy Finwë rzekł do Vairë:
– Słyszysz prośby i pragnienia Míriel? Czemu Mandos odmawia jej tej pociechy w smutkach, by jej
istnienie nie pozostało puste i bez celu? Zobacz, oto ja zamiast niej na zawsze pozostanę w
Mandosie, by uczynić zadość Statutowi, gdyż jeśli ja pozostanę pozbawiony domu i zrezygnuję z
życia w Ardzie, Wyrok na pewno nie zostanie naruszony.
– Możesz tak sądzić – odpowiedziała Vairë – lecz Mandos jest nieugięty i nie zezwoli łatwo, by
odwołano przysięgę. Nie będzie też myślał o Míriel i tobie jedynie, lecz o Indis i twoich dzieciach.
Zapomniałeś o nich teraz może, litując się tylko nad Míriel.

1
W tym miejscu tekst urywa się, nie na dole strony. Kontynuację podjęto na nowym arkuszu, mniej starannym pismem –
aż do końca tekstu. Ojciec ponumerował strony drugiego tekstu tak, jakby był kontynuacją pierwszego.
2
(Lecz po zniszczeniu Drzew rozpad zawitał do Amanu gdy przebywał tam Melkor; ciało Finwëgo, którego zabił Melkor,
rozpadło się i zmieniło w pył, tak samo jak Drzewa.) [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 62 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

– Myślę, że jesteś dla mnie niesprawiedliwa – powiedział Finwë. – Tak, mieć dwie żony to wbrew
prawu, lecz można kochać dwie kobiety, każdą inaczej, a miłość do jednej nie ujmuje tej drugiej
miłości. Miłość do Indis nie wyrzuciła z mego serca miłości do Míriel, tak samo litość dla Míriel nie
zmniejsza w nim troski o Indis. Lecz Indis i bez śmierci rozstała się ze mną. Nie widziałem jej wiele
lat, a gdy Sprawca Skażenia zadał mi cios, byłem sam. Ona ma swe ukochane dzieci, które są dla niej
pociechą, a najbardziej, jak sądzę, kocha Ingoldo.1 Może tęsknić za jego ojcem, lecz nie zatęskni za
ojcem Fëanára! A ponad wszystko serce jej tęskni teraz za domem Ingwëgo i spokojem pośród
Vanyarów, z dala od walk Noldorów. Gdybym wrócił, nie przyniósłbym jej pociechy, a władanie nad
Noldorami przeszło w ręce mych synów.2
Gdy zwrócono się do Mandosa, rzekł on do Finwëgo tak:
– Dobrze, że nie pragniesz powrotu, gdyż zakazałbym ci wracać, aż smutki obecnego czasu odejdą
w daleką przeszłość. Lepiej jeszcze, że zaproponowałeś z własnej woli ograniczyć siebie z litości nad
drugą osobą. W radzie tej jest uleczenie, z którego może rozwinąć się dobro.
Tak więc, gdy do Mandosa przyszła Niënna i ponowiła swe prośby o Míriel, wyraził on zgodę,
przyjmując wyrzeczenie Finwëgo jako okup za nią. Wtedy uwolniono fëa Míriel i stawiła się przed
Manwëm, i przyjęła jego błogosławieństwo. Następnie odeszła do Lorien i weszła znów w swe ciało, i
przebudziła się jak ktoś, kto z głębokiego powstaje snu, i wstała, a ciało jej było wypoczęte. Lecz
stojąc długo w półmroku Lorien w zamyśleniu wspominała swe poprzednie życie i otrzymane
nowiny, a w sercu jej był smutek i nie chciała wracać do swego ludu. Podeszła więc do drzwi Domu
Vairë i prosiła, by ją wpuszczono. I spełniono jej prośbę, choć w Domu tym nie przebywali Żyjący, i
nikt inny nigdy tam nie wszedł w ciele.3 Lecz Vairë przyjęła Míriel jako pierwszą spośród swych sług,
a przynoszono jej wszelkie wieści o Noldorach, ze wszystkich lat od początku ich istnienia. Míriel
tkając wplatała ich historie w swe dzieła, tak piękne i tak umiejętnie zrobione, że wydawały się
żywe. Niezniszczalne, lśniły wielobarwnym światłem w kolorach wspanialszych niż te, które znamy
w Śródziemiu. Czasami Finwë otrzymuje zezwolenie, by popatrzeć na jej dzieła, a pracuje ona ciągle.
Zmieniono tylko jej imię, gdyż teraz zwą ją Fíriel4, co w mowie Eldarów oznacza „Ta, która umarła”5,
a również „Ta, która wydała tchnienie”. Słowa „piękne jak tkaniny Fíriel” są pochwałą, na jaką
nawet dzieła Eldarów nie zasługują często.

Na końcu rękopisu Praw i obyczajów pośród Eldarów zamieszczono kilka stron zapisanych
pośpiesznie „przypisów”. Załączam tu część tego materiału.

I.
Debata Valarów nie jest całkowicie wytworem fantazji. Eldarom wolno było przychodzić na
wszystkie narady i wielu to czyniło (szczególnie wtedy, gdy przedmiot obrad głęboko dotyczył ich,
ich losu i miejsca w Ardzie, jak było właśnie w tym przypadku). Znajdujemy tu odniesienia do spraw,
które w tamtym czasie jeszcze się nie wydarzyły (czy to.... przepowiednia?), lecz przypisać to można
częściowo późniejszym komentatorom. Statut Finwëgo i Míriel należał bowiem do najdokładniej
przestudiowanych i przeanalizowanych dokumentów tradycji i, jak widać, dołączono do niego wiele
powiązanych z nim pytań i odpowiedzi.

1
Ingoldo: matczyne imię Fingolfina (str. ??? przypis 28).
2
W opowieści o małżeństwie Finwëgo i Indis w niniejszym dziele (str. ???) nie znajdujemy wzmianki o oziębieniu ich
wzajemnych stosunków, a przynajmniej o ich rozstaniu. W ostatecznej wersji rozdziału 6 Quenta Silmarillion znajdujemy
jednak sugestię, że Indis nie odeszła z Finwëm do Formenos, gdyż jest tam wspomniane, że Nerdanel, żona Fëanora, nie
chciała iść z nim na wygnanie „i prosiła, by mogła zostać z Indis” (str. ??? §53d).
3
O wejściu Míriel do Domu Vairë zob. str. ??? przypis 9.
4
Przed śmiercią Míriel Eldarowie z Valinoru nie znali słowa na taką „śmierć”, choć mieli słowa określające zniszczenie
ciała i „bycie zabitym”. Natomiast fírë znaczyło „wydać tchnienie”, jak podczas westchnienia czy głębokiego oddechu.
Míriel odchodząc westchnęła głośno, a potem leżała bez ruchu, a stojący obok rzekli: fírië, to znaczy: „ona odetchnęła”.
Tego samego słowa Eldarowie używali później dla określenia śmierci ludzi. „Westchnienie” rozumieją jako symbol
wyzwolenia i ustania życia w ciele, lecz nie utożsamiają fizycznego oddechu z duchem. Ducha zwą, jak zauważyliśmy, fëa
lub fairë, a dawnym znaczeniem tych słów było chyba raczej „promienność”. Gdyż mimo że sama fëa nie jest widoczna
oczom ciała, to w kategoriach fizycznych najodpowiedniejszym symbolem dla ducha zamieszkującego ciało według
Eldarów jest światło, „światło domu”, cöacalina, jak sami mówią. Twierdzą także, że ci, których fëa jest silna i nieskażona,
nawet śmiertelnym oczom wydają się czasami przeświecać bladym światłem, jak gdyby nosili w sobie płonącą lampę.
5
Firiel: zob. Etymologie, tom V, str. ???, rdzeń PHIR.
Simbelmynë # 22 Prawa i obyczaje pośród Eldarów STRONA 63
[?I tak] zadawano również pytania o przeznaczenie i śmierć ludzi. Wszystkich [?chyba: także]1 o
inne rasy obdarzone mową, a zatem „myślące”: entów, krasnoludy, trolle, orków i mówiące
zwierzęta, jak Huan czy wielkie orły.

W dalszej części Ojciec dopisał, wbrew pierwszym zdaniom przypisu, że na tej debacie Eldarowie
nie byli obecni („a z pewnością nie Finwë!”), a Valarowie przekazali mędrcom Eldarów informacje
na temat narady.

II
Eldarowie rozważali później także sprawę „przeznaczenia ludzi”, w czasach, gdy już spotkali ludzi
i zapoznali się z nimi. Lecz niewiele faktów było im znanych, więc niczego nie wiedzieli ani nie
twierdzili, lecz jedynie „przypuszczali” i „zgadywali”. Jednym z takich domysłów było, że elfy i
ludzie staną się jedną rasą. Innym, że niektórzy ludzie, jeśli tego zapragną, będą mogli dołączyć do
elfów w Ardzie Nowej czy też odwiedzać ich tam – choć nie będzie ona domem ludzi. Najbardziej
rozpowszechnionym przypuszczeniem było, że przeznaczenie ludzi jest zupełnie inne i że wcale nie
jest połączone z Ardą.

Na końcu tego przypisu Ojciec po pewnym czasie dodał: „Lecz zobacz pełny opis tej kwestii dalej,
w Athrabeth Finrod ah Andreth”. Dzieło to stanowi część IV niniejszej książki.

III
Czy losem „nieśmiertelnych” elfów było zamieszkiwać Ardę Nową (czy Ardę Uleczoną). W sensie
fizycznym chyba nie, gdyż „Opowieść Ardy” jest, jak się wydaje, następująca: Świat i jego Czas mają
swój początek i koniec po prostu dlatego, że są skończone, a nie wieczne lub bez ograniczeń. Po
ukończeniu historia świata będzie jak dzieło sztuki, piękne i jako całość dobre. Z zewnątrz, tzn. z
Bezczasu i spoza Czasu świata, można kontemplować je w zdumieniu i zachwycie – szczególnym dla
tych, którzy brali udział w „Opowieści”. Tylko w takim sensie elfy (i ludzie) będą zamieszkiwać Ardę
Ukończoną.
Natomiast Arda Nowa czy Nieskażona (Uleczona) wskazywałaby na kontynuację poza Koniec (czy
Ukończenie). Na ten temat nic nie zdołamy odgadnąć, chyba że to: ponieważ elfy (i ludzie) stworzeni
byli dla Ardy, zaspokojenie ich natury będzie wymagało istnienia Ardy (pozbawionej złośliwości
Sprawcy Skażenia). Zatem nim nastąpi Koniec, Skażenie zostanie uleczone lub unicestwione
całkowicie (albo też pochłonie je dobro, piękno i radość). W tym to punkcie Czasu i Przestrzeni elfy
zamieszkają jako w swym domu, lecz nie będą nim ograniczone. Lecz z tego, co dla nas wciąż
pozostaje przyszłością, nie przenikną w nasz własny czas żadne szczęśliwe duchy. Aby móc
kontemplować Opowieść Ardy, błogosławieni muszą (duchem lub całą swą istotą) opuścić Czas Ardy.
Inni zaś odmiennej używają analogii, mówiąc, że zaistnieje prawdziwa Arda Nowa, odbudowana od
początku, bez Złośliwości, a elfy od początku będą miały udział w odbudowie. Będzie ona w Eä, jak
mówią, twierdząc, że każde Stworzenie musi w Eä się zawierać, gdyż w ten sam sposób od Eru
pochodzi i do tego samego Rodzaju należy. Nie wierzą w równoległe istnienie odległych od siebie
światów, z wyjątkiem jedynie fantazji, zabawy umysłu. Takie światy, jak mówią, są zupełnie
niepoznawalne, nawet w kwestii ich istnienia lub nieistnienia, a jeśli występują między nimi
jakiekolwiek (nawet bardzo rzadkie) połączenia, to stanowią jedynie prowincje jednego Eä.

Na górze strony zawierającej ten przypis Ojciec dopisał: „Lecz zobacz Athrabeth”. Por. przypis II
wyżej.

© for the Polish translation by Adaneth

1
W oryginale słowa: all / also, Ch. Tolkien wskazuje na możliwość pomyłki w zapisie / odczycie. [przypis tłumacza].
STRONA 64 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22
J.R.R. Tolkien

NAUCZANIE PENGOLOÐA
DANGWETH PENGOLOÐ, O LEMBASACH

z XII. tomu The History of Middle-earth

w tłumaczeniu Adaneth

CZĘŚĆ III.
NAUCZANIE PENGOLOÐA

XIV. 2]gnl3 qlghjh4


DANGWETH PENGOLOÐ

Dzieło to, przykład i zapis wyjaśnień skierowanych przez Pengoloða Mądrego z Gondolinu do
Ælfwine’a Żeglarza, istnieje w dwu wersjach. Pierwsza (A) stanowi wyraźnie napisany tekst, na który
naniesiono bardzo niewiele zmian, tak podczas pisania, jak i w okresie późniejszym (z jednym
ważniejszym wyjątkiem, zob. przypis 7). Wersja druga (B) stanowi wspaniały iluminowany
manuskrypt, reprodukcję pierwszej jego strony zamieszczono na wyklejce z przodu książki. Wersja
B wraz z krótkim tekstem O lembasach owinięta była w gazetę z 5 stycznia 1960 roku. Ojciec napisał
na niej: „Dwa fragmenty opowieści Pengoloða” oraz „Danbeth na pytanie jak / dlaczego zmieniały się
języki elfów? Pochodzenie lembasów”. Na tekturowej teczce, do której włożono gazetę, Ojciec
napisał: „Materiał Pengoloða. Manen lambë Quendion ahyanë Jak zmieniał się język elfów? Mana
i·coimas Eldaron Czym jest coimas Eldarów?”
Nad zbitką gw w słowie Dangweth w wersji iluminowanego manuskryptu Ojciec delikatnie dopisał
ołówkiem b, na oddzielnej kartce papieru zachowanej wraz z obydwoma tekstami odnajdujemy
nakreślone pospiesznie zapiski, z których odczytać można: „Dangweth 'odpowiedź' powinno
pozostać odrębne od –beth = peth, 'słowo', gweth, “raportować, zdawać sprawozdanie, informować o
sprawach nieznanych, które ktoś chce poznać”, a także „Ndangwetha s(indarińskie) Dangweth”.
Dangweth Pengoloð nie mogła zostać napisana przed rokiem 1951, a z daty na gazecie wynika, że
nie pochodzi z okresu późniejszego niż koniec roku 1959. Byłbym skłonny przyporządkować ją
raczej do początku niż do końca tej dekady. Możliwe, że drugi manuskrypt (B) powiązany jest ze
starannym rękopisem Kroniki Lat Pierwszej Ery (zob. X str. ???), którego reprodukcję zamieszczono
na wyklejce Pierścienia Morgotha.
Wersja B jest w przeważającej części wiernym odzwierciedleniem wersji A (co może wskazywać na
niewielki odstęp czasowy pomiędzy nimi) – miejscami napotykamy drobne zmiany (przestawienia
szyku wyrazów, rzadkie zmiany sformułowań) i bardzo nieliczne różnice ważniejsze (zob. przypisy).
Dzieło to było dla Ojca tekstem ważnym, wynika to wyraźnie z faktu, że przepisano go w formie tak
bardzo dopracowanego manuskryptu. Pewien aspekt zaprezentowanych tutaj przemyśleń Ojca,
dotyczący świadomego wprowadzania przez Eldarów zmian językowych na podstawie całości
fonologicznej struktury języka pojawi się całe lata później, w tekście Shibboleth Fëanora (zob. str. ???
oraz przypis 7 do niniejszego eseju).
Przedstawiony tutaj tekst podaję oczywiście za wersją B, zmieniając w kilku miejscach
interpunkcję dla większej przejrzystości.
STRONA 66 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Dangweth Pengoloð
Odpowiedź Pengoloða
na pytanie Ælfwine’a
jak stało się, że języki elfów podlegały zmianom i zróżnicowaniu

Pytasz mnie, Ælfwine, o języki elfów. Mówisz, że w zdumienie wprawia cię odkrycie, że jest ich
wiele, podobnych, a jednak odmiennych. Albowiem widząc, że elfy nie umierają, a pamięć ich
odległych sięga wieków w przeszłości, nie rozumiesz, dlaczego rasa Quendich nie pozostała przy tym
języku, jakim posługiwały się dawniej wszystkie ich plemiona. Lecz zauważ, Ælfwine, że w Eä
odbieramy Historię w jej rozwoju. To tak, jakby człowiek czytał księgę wspaniałą, a gdy dojdzie do
końca, zamykał ją w umyśle w całość skończoną na swoją miarę i wtedy dopiero ogarniał wszystkie
rzeczy piękne: o górze czy rzece o wielkiej sławie, królestwie, czy mieście wspaniałym, czy też o
istocie potężnej, królu, twórcy, pięknej i dostojnej kobiecie, nawet może o którymś spośród Władców
Zachodu – tym są, co zostało o nich napisane, od początku do końca, jeśli istnieją w ogóle. Sirion to
cała rzeka, od źródeł w górach aż do ujścia w morze, od czasu gdy po raz pierwszy woda wytrysła, do
dnia kiedy zniknął w ziemi zniszczonej podczas wielkiej bitwy. To jest Sirion – właśnie to, nie mniej.
My, którym dane jest oglądać wspaniałą Historię, czytać ją wers za wersem, możemy opowiadać, jak
rzeka płynąc, zmienia swój bieg, jak rozlewa się szeroko, jak umiera, wpadając w pochłaniające ją
morze. Tak samo – od pierwszego wejścia w Eä, gdy odszedł od boku Ilúvatara; od młodego władcy
Valarów w gniewie rozżarzonym do białości, gdy z Melkorem walczył; aż do króla cichego lat
nieprzeliczonych, co na wysokości Oiolosse, która znikła już, zasiada; do tego, co patrzy, lecz już nie
przemawia – tym wszystkim jest, którego zwiemy Manwë.
Doprawdy, drzewo wielkie przeżyje wielu ludzi i pamiętać może nasienie, z którego wykiełkowało,
nim narodzili się ci wszyscy, co dziś po ziemi chodzą. Lecz kora, co ją dotykasz i liście, które cień ci
dają, nie są już podobne nasieniu i nie są też jak drzewo uschłe, co w pył murszeje czy w ogniu się
spala. I inne drzewa rosną nieopodal, a każde z nich odmienne wzrostem i sylwetką, kształtowane
przez swój los – choć wszystkie z jednego są rodu, jednego drzewa potomstwo, co z jednego dawno
temu wyrosło nasienia.1 Eldarowie w obrębie Eä są nieśmiertelni, lecz nie bardziej niezmienni niż
drzewa wielkie – i co do fizycznej formy swego zamieszkania, i co do rzeczy, jakie pragną osiągnąć,
w fizycznej formie zamieszkując. A forma, w jakiej żyją, jak u ludzi, z Eä pochodzi. Dlaczegóż więc
nie mieliby zmieniać swej mowy, gdy z jednej strony język ją wytwarza, a z drugiej odbiera ucho?
Mówili niektórzy z mędrców naszych, że pośród ludzi to starsi nauczają mowy swe dzieci, a gdy
oni odejdą i głosu ich już nie słychać, nic wtedy prócz mglistych wspomnień dzieciom nie
przypomina o mowie ich pierwszych lat – stąd pośród ludzi, w każdym przemijającym w krótkim
czasie pokoleniu, tak szybkie i nieograniczone zmiany języka. Lecz mnie sprawa ta nie wydaje się tak
prosta. Może i słaba jest pamięć ludzi, lecz mówię ci, Ælfwine: gdyby pamięć twa o twym własnym
istnieniu była równie wyraźna jak pamięć Eldarów najmędrszych, i tak w krótkim czasie życia twego
odmieniłaby się twa mowa, a gdybyś mógł żyć dalej życiem elfów zmieniłaby się jeszcze bardziej, aż
w końcu wspominając swe dzieciństwo, odkryłbyś, że innym mówiłeś wtedy językiem.
Ludzie bowiem zmieniają dawne słowa na nowe i dawny sposób mówienia na inny w całym swym
życiu, nie tylko w czasie najbliższym pierwszemu opanowaniu mowy. Wynika to przede wszystkim
ze zmienności Eä, z natury mowy, jeśli wolisz. Mowa żyje w pełni tylko wtedy, gdy powstaje. Kiedy
połączenie znaczenia i dźwięku staje się dawnym zwyczajem jedynie i nie rozpatruje się ich już w
rozdzieleniu, wtedy zaczyna umierać słowo i nie ma już w nim radości,2 dźwięk oczekuje na nowe
znaczenie, a znaczenie inny pragnie już przybrać dźwięk.
Eldarowie w swej własnej mierze poddani są tym trzem: zmienności Eä, znużeniu niezmiennością i
odnawianiu połączeń znaczenia i dźwięku. W tym jednak różnią się od ludzi, że bardziej od nich
świadomi są wypowiadanych słów, tak jak złotnik większą niż inni ma świadomość używanych co
dzień przy stole sztućców i srebrnych naczyń, a tkacz świadom jest struktury tkaniny. Lecz
świadomość słowa wśród Eldarów zmiany raczej powoduje niż stałość, gdyż zręczni są i pełni woli
tworzenia dzieł sztuki i rzeczy nowych, by cieszyły oko, ucho i dłoń, by używać ich na co dzień – czy
to naczyń, ubrań, czy słów.

1
Koniec zdania, od słów: „jednego drzewa potomstwo” nie pojawia się w wersji A.
2
W wersji A: „zaczyna umierać słowo, i umiera”.
Simbelmynë # 22 Nauczanie Pengoloða STRONA 67
Człowiek, gdy tego zapragnie, może zmienić swą łyżkę czy kubek i nie potrzebuje prosić nikogo, by
mu doradził lub by poszedł za jego wyborem. Inaczej jednak jest ze zmianą słów, reguł mowy i
sposobu mówienia. Gdy ktoś wymyśli nowe jakieś słowo, w sercu swym uważając je za piękne i pełne
świeżości, w rozmowie niewielki będzie miał z niego pożytek, jeśli nie przyjmą go z podobnym
nastawieniem umysłu inni ludzie. Pośród Eldarów wielu odznacza się sprawnym uchem i umysłem,
zdolnym usłyszeć i doceniać nowo utworzone słowa. Choć wiele z nich utworzono wedle takich
reguł i wzorów, że niosą zadowolenie nielicznym albo tylko jednemu, wiele innych słów Eldarowie
akceptują, przekazując je prędko z ust do ust, ze śmiechem, w zachwycie lub w poważnej zadumie –
niby pośród ludzi o bystrym umyśle żart jakiś nowy czy świeżo wymyślone mądre przysłowie. Dla
Eldarów bowiem tworzenie mowy jest najstarszą i najbardziej ulubioną spośród sztuk.
Powiadam ci, Ælfwine: choć zmiany, długo niedostrzegalne jak rośnięcie drzewa, w Amanie
dawnym, nim wzeszedł Księżyc, wolno zachodziły, a nawet w Śródziemiu pogrążonym w Śnie
Yavanny dużo przychodziły wolniej, niż dzieje się to teraz wśród ludzi, to pośród Eldarów inny
rodzaj zmian nie pozwalał, by trwała stałość. Zmiany wywodzące się z woli i planów – wiele z nich
nie różni się na pierwszy rzut oka od zmian wprowadzanych nieświadomie. Tak Eldarowie zmieniali
czasem dźwięki swej mowy na inne dźwięki, które większą niosły im radość, czy przynajmniej nie
zestarzały się jeszcze. Nie wprowadzali zmian przypadkowych, gdyż znają język swój nie tylko jako
słowa i słowa, lecz jako całość; nie tylko w wypowiadane słowa umieją utkać dźwięki, lecz z
dźwięków splatają od razu całość tworzonej wypowiedzi.1 2 Dlatego żaden z Eldarów nie dokonywał
zmian jedynie w dźwiękach wyizolowanego słowa – zmieniał raczej jeden konkretny dźwięk w całej
swej wypowiedzi. Podobnie nie wprowadzano nie używanego wcześniej dźwięku czy połączenia
dźwięków do jednego słowa, lecz zastępowano nimi jakiś używany poprzednio dźwięk we
wszystkich zawierających go słowach – a jeśli nie we wszystkich, to w pewnej grupie słów dobranej
według ich budowy i innych elementów, kierując się nowo wymyślonym wzorem – jak tkacz zmienić
może nić z czerwonej na błękitną w całej swej tkaninie lub też w takiej jej części, by pasowała do
nowego wzoru, lecz nie w sposób przypadkowy tu lub tam, ani też w jednym tylko rogu tkaniny.3
Zobacz, Ælfwine, zmiany takie niewiele różnią się od podobnych zmian zachodzących z upływem
czasu w językach ludzi, lecz wiemy, że Eldarowie niegdyś wprowadzali je z wyboru, z pełnym
rozmysłem. Do dziś pamiętamy imiona wielu, którzy nowe utworzyli słowa lub pierwsi wprowadzili
wielkie zmiany. Dlatego też Eldarowie nie wierzą, że zmiany w językach ludzi są naprawdę do końca
nieświadome – skąd tedy, mówią, uporządkowanie i harmonia, często w nich dostrzegane? Skąd
zręczność reguł, zarówno starych, które ulegają zmianie, jak i nowych, co je zastępują? Odpowiadają
niektórzy, że umysł ludzi trwa niby w półśnie, rozumiejąc przez to, że nie ta jest pogrążona w śnie
część, której ludzie nie są świadomi i z której nie zdają sobie sprawy – lecz ta druga. Inni zaś, widząc,
że ludzie, a zwłaszcza ludzie Zachodu4,w niczym nie przypominają Eldarów tak bardzo jak w mowie,
odpowiadają, że nauka, jaką ludzie pobierali od elfów na początku swego istnienia, rozwija się dalej –
jak kiełkujące w ciemności nasienie. Lecz wszyscy oni mylą się być może, Ælfwine, gdyż mimo całej
swej wiedzy umysły ludzi znają najmniej i najsłabiej je rozumieją.5

1
A dźwięki w większości przypadków nie były liczne, gdyż Eldarowie, uzdolnieni w tej sztuce, nie są rozrzutni ani
marnotrawni, gdy cel mowy tego nie wymaga. W języku podziwiają raczej zręczne i harmonijne użycie niewielu dobrze
dobranych dźwięków niż wielość dźwięków źle zestawionych. [przypis JRR Tolkiena]
2
W pominiętym przeze mnie przypisie do tekstu Shibboleth Fëanora (str. ???) Ojciec napisał: „Eldarowie instynktownie
pojmowali strukturę i całość systemu dźwiękowego swego języka, a pomocą były im udzielane wskazówki, gdyż w pewnym
sensie wszystkie języki eldarińskie były językami „sztucznymi”, formą sztuki, nie tylko dziedzictwem, lecz materiałem dla
aktywnej działalności używających języka i świadomym wyzwaniem dla ich własnego gustu i zdolności twórczych. Ten
aspekt najwidoczniej w Valinorze pozostawał bardzo ważny, choć w Śródziemiu spadło jego znaczenie, a rozwój sindarinu
na długo przed przybyciem Noldorów-wygnańców wynikał ze zmian nieświadomych – jak ma to miejsce w rozwoju
języków ludzi.”
3
W wersji A występuje tu przypis pominięty w wersji B: „W ten sposób zmieniono dawną nazwę Banyai na Vanyar – dlatego
tylko, że w całym języku (prócz pewnych złożeń dźwiękowych) dźwięk b zmienił się w v. Zapisano, że zmiana ta wywodzi
się od Vanyarów, podczas gdy z wielu źródeł wynika, że nowy dźwięk r (kursywa)Noldorowie wprowadzili do użycia we
wszystkich słowach charakteryzujących się pewnego rodzaju budową”.
4
W oryginale występuje słowo namely w swym pierwotnym, zagubionym dawno sensie: „szczególnie, ponad wszystko”. W
wersji A sformułowanie to nie występuje: „Inni zaś odpowiadają, że nauka...”
5
W tym miejscu wersja A w swym pierwotnym kształcie przechodzi od razu do końcowego fragmentu Dangweth
zaczynającego się od słów „lecz w tym ostatnim także podobne są nasze rasy...” (str. ???) aż do zakończenia słowami
„niewiele różni się nasza obecna mowa od mowy tych, co w Beleriandzie walczyli, gdy Słońce było jeszcze młode”. Tekst
STRONA 68 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

A o pamięci mówiąc, Ælfwine – o pamięci elfów, gdyż nie wiem, jak sprawa ta u ludzi wygląda – to,
co żywą mową, coirëa quenya nazywamy, jest tym językiem, w którym myślimy i wyobrażamy sobie.
Jest on dla myśli naszej tym, czym ciało dla ducha, a rosną i rozwijają się one razem przez wszystkie
dni naszego istnienia.1 W tym języku wyrażamy wszystko, cokolwiek przypominamy sobie z
usłyszanych lub wypowiedzianych w przeszłości słów. Czy człowiek wspominający swe
wypowiedziane w dzieciństwie słowa pamięta jednocześnie używany w dzieciństwie, w tym
momencie z odległej przeszłości, akcent? Nie wiem. Lecz my, Quendi, nie pamiętamy. Możemy
wprawdzie wiedzieć, w jaki sposób mówiliśmy, gdyśmy dziećmi jeszcze byli niewprawnymi w mowie
i później, gdy byliśmy już, jak to nazywamy, „mówiącymi w pełni” – lecz to pozostaje sprawą
odrębną od przypominania sobie życiowych wydarzeń i podobne jest przechowywaniu w pamięci
wiedzy, a wiedza nasza o językach przeszłości jest wielka, czy przechowujemy ją w umyśle, czy też
została spisana. Wspominając swe własne, wypowiedziane niegdyś słowa, słyszymy je wyłącznie w
takim języku, w jaki w chwili obecnej przybrane są nasze myśli. Może się nawet zdarzyć, że
rozmawialiśmy kiedyś z przybyszami w obcym języku i pamiętamy, cośmy wtedy rzekli, lecz nie
pamiętamy już użytej wtedy mowy. Możemy wydobyć z przeszłości dźwięki mowy obcej, tak jak
wspominamy dźwięki inne, śpiew ptaków, szum wody, lecz w krótkim okrzyku jedynie, w niedługim
zwrocie. Jeśli wspominamy wypowiedź dłuższą czy też skomplikowanej dotyczącą sprawy, ubieramy
ją w „mowę żywą” naszych obecnych myśli, a gdybyśmy chcieli dziś ją dosłownie przytoczyć,
musielibyśmy tłumaczyć ją na nowo – jak gdyby w księdze była zapisana – na tamten, używany
wtedy język, jeśli wiedza o nim zachowała się w mądrości uczonych. A nawet wtedy głosy, które
słyszymy w naszej pamięci pozostają nam obce – rzadko wydaje się nam, że mówiliśmy my sami, a
jeśli o mnie mowa, nie mam takiego wrażenia nigdy. Jest prawdą, że Eldarowie w nauce obcych
języków wykazują zdolności i opanowują je szybko, a także długo nie zapominają, czego się nauczyli
– lecz wiedza ta pozostaje taka, jak została wyuczona, niby zapisana na kartach księgi, nie podlega
zmianom.2 3 Coirëa quenya natomiast, język myśli, żyje w nas i wzrasta, a każda następna faza jego
rozwoju przysłania poprzednie, jak dąb wielki skrywa w sobie i małe drzewko, którym był, i żołędzia.
Skrywa kogo? co? –biernik . „żołądź” jest rzeczownikiem nieżywotnym, biernik = mianownikowi???
Proponuję jednak formę „żołądź”.
Dlatego, Ælfwine, jeśli zechcesz dobrze rozważyć wszystko, co teraz ci powiedziałem, nie tylko to,
co wyraziłem jasno, lecz również rzeczy, które można odkryć poprzez przemyślenia, zrozumiesz, że
języki Quendich podlegają zmianom podobnie jak języki śmiertelników – choć zmianom
powolniejszym i z większym wprowadzanym rozmysłem. Gdyby zaś któryś z Eldarów przeżył
pięćdziesiąt tysięcy waszych lat, wtedy mowa jego dzieciństwa obca byłaby jego mowie obecnej, jak
może mowa miasta czy królestwa ludzi w obecnej ich wspaniałości obca jest mowie tych, którzy
niegdyś zaczynali je budować.
A i w tym ostatnim także podobne są nasze rasy: wielka jest zdolność Quendich do kształtowania
przedmiotów wedle swej woli i ku swemu zadowoleniu, a także do pokonywania w Eä złego losu, lecz
nie są oni jak Valarowie, a w porównaniu z potęgą Świata i jego przeznaczeniem mali są i słabi. Dla
nich także rozdzielenie jest rozdzieleniem, rozłąka z przyjaciółmi i rodziną – rozłąką. Nawet
Widzące Kamienie dawnych rzemieślników nie zdołały w pełni połączyć rozdzielonych, a niewielu
było mistrzów, którzy wykonać je potrafili. Z tego powodu zmiany, rozmyślne czy nie, nawet w
dawnych wiekach nie były wspólne czy jednakowe dla wszystkich prócz tych, którzy często się
spotykali i czy to w pracy, czy w zabawie prowadzili rozmowy. Tak oto, szybciej lub wolniej lecz w
sposób nieunikniony, oddalone od siebie plemiona Quendich różnicowały także swą mowę: Avari od
Eldarów, Teleri od Eldarów pozostałych, Sindarowie zamieszkujący Śródziemie od Telerich, którzy
jako ostatni weszli do Amanu, Wygnańcy Noldorów od tych, co w ziemi Valarów pozostali. I tak
samo dzieje się w Śródziemiu nadal.

ten skreślono, wstawiając przed nim całość podanego tu materiału (od „A o pamięci mówiąc, Ælfwine...”) różniącą się nieco
od tekstu przytoczonego tutaj, lecz jedynie sformułowaniami, nie treścią, praktycznie identyczną z tekstem wersji B.
1
Ostatnie zdanie, od słów „Jest on dla myśli naszej...” nie pojawia się w wersji A.
2
(Prócz takich niezwyczajnych przypadków, kiedy cały lud uczył się obcej mowy, a następnie przyjmował ją do
codziennego użytku w życiu. Wtedy język zmieniał się i wzrastał wraz z nimi, a poprzednia ich mowa zanikała, stając się
jedynie dziedziną wiedzy. Taki przypadek raz tylko miał miejsce w historii Eldalië, gdy Wygnańcy przyjęli mowę
Beleriandu, język sindariński, a język Noldorów zachowano jako mowę tradycji i mądrości.) [przypis JRR Tolkiena]
3
Przypis 9 nie występuje w wersji A.
Simbelmynë # 22 Nauczanie Pengoloða STRONA 69
Dawno temu, Ælfwine, zmieniła się postać Świata. My, którzy zamieszkujemy teraz Pradawny
Zachód, odsunięci zostaliśmy poza kręgi Świata, a przeważającą częścią naszego istnienia jest
pamięć – więcej przechowujemy w niej rzeczy niż tworzymy nowych. Ale choć nawet w Amanie –
poza kręgami Ardy, lecz w obrębie Eä – nieustannie aż do Końca zachodzą zmiany, tak powolne być
może, że dostrzegalne w skali wieków jedynie, to tu, w Eressëi, języki nasze na koniec stały się
niezmienne. Tu, chociaż długie upłynęły lata, niewiele różni się nasza obecna mowa od mowy tych,
co w Beleriandzie walczyli, gdy Słońce było jeszcze młode.

Sin Quente Quendingoldo


Elendilenna.

XV. O LEMBASACH
W kwestii powiązań tego krótkiego tekstu zachowanego jedynie w rękopisie z Dangweth Pengoloð
zob. str. ???. Starannie zapisane dwie strony w stylu przypominają dopracowany manuskrypt
Dangweth, do którego je dołączono, lecz nie takiej samej jakości i na cienkim papierze. Ojciec na
początku wprowadził czerwonym długopisem pewne elementy iluminatorskie, tym samym
długopisem napisał też na górze pierwszej strony, nad tytułem: „'Mana i·coimas in·Eldaron?' maquente
Elendil” (to samo pytanie pojawia się na tekturowej teczce zawierającej oba teksty, str. ???). W tym
samym czasie Ojciec dodał cudzysłów na początku i na końcu tekstu wskazując, że jest on
odpowiedzią Pengoloða udzieloną na pytanie Ælfwine’a „czym jest coimas Eldarów?” Możliwe, że
dodatki czerwonym długopisem naniesiono później, dopasowując tekst do Dangweth, lecz nie istnieje
żadna podstawa dokładniejszego odatowania tekstu prócz umieszczenia go w granicach lat 1951–59
(zob. str. ???).

O lembasach

Jedynie Eldarowie wiedzieli, jak sporządzić ten pokarm. Przygotowywano go dla zaspokojenia
potrzeb tych, co w daleką wybierali się podróż na bezludziu, czy też dla tych, których życiu
zagrażało niebezpieczeństwo. Tylko oni mogli z niego korzystać. Eldarowie nie dawali go ludziom z
wyjątkiem nielicznych, bardzo im bliskich, w wielkiej potrzebie1.
Eldarowie mówią, że pierwszy raz otrzymali ten pokarm od Valarów na początku swoich dni,
podczas Wielkiej Podróży. Sporządzano go ze zboża, które za sprawą Yavanny wzrastało na polach
Amanu. Przez ręce Oromëgo przesłała go nieco, by było Eldarom pomocą w ich długim marszu.
Ponieważ pokarm ten od Yavanny pochodził, trzymała nad nim pieczę królowa każdego
plemienia, wielkiego czy małego, czy też pierwsza pośród elfek swego ludu. Ona też mogła lembasy
rozdawać, dlatego zwano ją massánie i besain – Pani Chleb Dająca.2
Zboże to miało w sobie siłę życia Amanu i mogło jej udzielić tym, którzy jej potrzebowali i mieli
prawo korzystać z chleba. Zasiane w dowolnej porze roku (prócz pory mrozów) kiełkowało i

1
(Nie było to powodowane zazdrością czy chciwością, choć w Śródziemiu nigdy nie było wielkich zapasów tego
pożywienia. Eldarowie otrzymali polecenie, by dla siebie zachować ten dar i nie rozpowszechniać go wśród innych
mieszkańców śmiertelnych krain. Mówiono bowiem, że jeśli śmiertelnik często będzie jadł ten chleb, znuży się swą
śmiertelnością i zapragnie zamieszkać wśród elfów i zatęskni za polami Amanu, dokąd przybyć nie może.) [przypis JRR
Tolkiena]
2
W historii Túrina wspomniano, że Melian ofiarowała lembasy Belegowi Łucznikowi (Silmarillion str. ???), „zawinięte w
srebrne liście, a węzły na owijających je niciach opieczętowano pieczęcią Królowej, pojedynczym białym kwiatem
Telperionu z cienkiego białego wosku, gdyż zgodnie ze zwyczajem Eldalië piecza nad lembasami i ich rozdawanie należały
jedynie do Królowej. W niczym Melian nie okazała Túrinowi tak wielkiego wsparcia jak poprzez ten dar, gdyż nigdy
wcześniej Eldarowie nie pozwalali ludziom korzystać z tego chleba, a i potem czynili to rzadko”.
Z formami massánie i basain por. Etymologie tom V, hasło MBAS 'zagniatać ciasto': quenejskie masta, noldorińskie bast
'chleb'. Na końcu niniejszego tekstu słowa lembas, coimas wytłumaczono jako 'chleb na drogę' i 'chleb życia'. Powyżej zbitki
ain w słowie besain napisano lekko ołówkiem oneth, co dałoby formę besoneth.
Używając w tłumaczeniu słowa Pani Ojciec niewątpliwie miał na względzie staroangielskie hlœf-dīġe ('pani, gospodyni,
kobieta'), gdzie pierwszy element to hlāf ze zmienioną samogłoską (obecne ang. loaf 'bochenek', powiązane z polskim
chleb), a drugi jest formą wywodzącą się od rdzenia dīg- 'zagniatać ciasto' (powiązane o obecnym ang. dough 'ciasto'). Por.
staroangielskie hlāf-weard 'strażnik chleba' ('pan, pan domu, gospodarz').
STRONA 70 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

wzrastało szybko, choć ocieniane przez rośliny Śródziemia nie rosło dobrze i nie wytrzymywało
północnych wiatrów w czasach, gdy Morgoth zamieszkiwał północ. Poza tym do wydania plonu
wymagało jedynie nieco słońca, gdyż łatwo pochłaniało i zwielokrotniało siłę każdego padającego na
nie światła.
Eldarowie uprawiali je w miejscach chronionych, na nasłonecznionych polanach. Jego złote kłosy
zbierano po jednym, ręcznie, nie dotykając go metalowym ostrzem. Białą słomę wyrywano z ziemi w
podobny sposób i wyplatano z niej kobiałki1 do przechowywania ziarna; lśniącej słomy nie tknęło
robactwo ni żadne zwierzę, co mogłoby ją zniszczyć, nie imały się jej pleśń ni zgnilizna, ni żadne
inne zło Śródziemia.
Od kłosu aż do chleba nikomu nie wolno było dotykać ziarna prócz elfek zwanych Yavannildi (a
przez Sindarów nazywanych Ivonwin)2, służek Yavanny. Sztuka wypieku lembasów, której nauczyły
się od Valarów, ich była sekretem i na zawsze nim pozostała.

Lembas jest nazwą sindarińską wywodzącą się ze starszej


formy lenn-mbass 'chleb na drogę'. W quenyi najczęściej
nazywano go coimas, 'chleb życia'.3

Quente Quengoldo.

© for the Polish translation by Adaneth

1
W oryginale użyto słów haulm 'źdźbło rośliny uprawnej pozostałe po zebraniu kłosa lub strączków' oraz leep (w corn-leeps)
'koszyk', dawne słowo obecnie używane w dialektach, staroangielskie lēap.
2
Ivonwin: noldorińska (tj. późniejsza sindarińska) forma pochodząca od Ivann 'Yavanna' pojawia się w Etymologiach, V str.
???, rdzeń YAB 'owoc'.
3
Fragment ten napisany został w tym samym czasie co pozostały tekst, lecz wyróżniono go graficznie w sposób
przedstawiony w druku i nie ujęto go w cudzysłów. Słowa Quente Quengoldo ('Tak rzekł Pengoloð') również napisano wraz z
całością tekstu i w tym samym czasie.
J.R.R. Tolkien

ÓSANWE-KENTA
~NiD5nFaF4E
DOCIEKANIA O POROZUMIEWANIU SIĘ POPRZEZ MYŚL
z Vinyar Tengwar nr 39

w tłumaczeniu Adaneth

Esej zatytułowany Ósanwe-kenta, (Dociekania o porozumiewaniu się poprzez myśl), zachował się na
ośmiu stronach maszynopisu, które Tolkien ponumerował od 1 do 8. Nadano mu (poprzez wzmianki
w samym tekście) formę dokonanego przez anonimowego redaktora1 „streszczenia” (zob. dalej) lub
„skrótu” (zob. MR str. 415) innego dzieła pod tym samym tytułem, które Pengolodh, mędrzec elfów,
„zamieścił na końcu swego dzieła Lammas lub Rozprawa o językach” (tamże).2 Pozostając odrębnym
tekstem, wykazuje jednak ścisłe związki z dłuższym esejem Tolkiena zatytułowanym Quendi and Eldar
(większa jego część została opublikowana w The War of the Jewels), oba bez wątpienia pochodzą z
mniej więcej tego samego okresu i w notatkach Tolkiena były umieszczone obok siebie. Zapiski na
stronach tytułowych Quendi and Eldar wskazują, że Ósanwe-kenta miało w zamysłach Tolkiena zostać
dołączone do dłuższego eseju, „do którego załączono skrót Ósanwe-kenta czyli Porozumiewanie się
przez myśl” (tamże). Co więcej, Christopher Tolkien stwierdza, że jego ojciec używał tytułu Quendi and
Eldar nie tylko dla samego dłuższego eseju, ale zawierał w nim także Ósanwe-kenta i inny krótki tekst
o pochodzeniu Orków (ten ostatni zamieszczono w Morgoth’s Ring, por. str. 415 i dalej). Wszystkie
trzy wymienione eseje zachowały się w maszynopisach „identycznych pod względem ogólnego
wyglądu” (MR str. 415).
Powiązania Ósanwe-kenta i Quendi and Eldar rozciągają się także na kwestie terminologii i tematyki.
Na przykład, w Ósanwe-kenta znajdziemy pewne terminy lingwistyczne zdefiniowane i omówione
bardziej szczegółowo w Quendi and Eldar (np. tengwesta, lambe), jak gdyby autor zakładał, że definicje i
różnice między pojęciami są już czytelnikowi znane. Ponadto Ósanwe-kenta uwydatnia pewne
stwierdzenia z części końcowej Quendi and Eldar, zatytułowanej „O języku Valarów”, że na przykład
„tworzenie języków było specjalnym darem Wcielonych, którzy żyli w nierozerwalnym zespoleniu
hröa i fëa” (WJ str. 405) lub, co bardziej uderzające, że „Valarowie i Majarowie mogli bezpośrednio
przekazywać i odbierać myśli (za wolą obu stron) ze swej właściwej natury”, choć ich „korzystanie z
postaci wcielonej ... spowolniło ten sposób porozumiewania się i zmniejszyło jego precyzyjność” (str.
406). Podobnie uwydatniono „szybkość, z jaką ... istoty wyższe mogą nauczyć się tengwesta” poprzez
bezpośredni „przekaz i odbiór myśli” w połączeniu z „gorącym sercem” i „pragnieniem rozumienia
innych”, na przykładzie szybkości, z jaką Finrod nauczył się mowy ludu Bëora (tamże)3.

1 Oczywiście jest kuszące, aby identyfikować tego redaktora, jak również redaktora Quendi and Eldar, z
Ælfwine, anglosaskim marynarzem, który tłumaczył, przekazywał i komentował inne dzieła Pengolodha, jak Quenta
Silmarillion (LR: str. 201, 203-4, 275 i następne) i, co godne wzmianki, Lhammas B (por. LR str. 167).
2 Chociaż Lammas (Rozprawa o językach) Pengolodha jest tutaj, w ramach subkreacji, tym samym dziełem co
jego Lhammas (tekst opublikowany w The Lost Road), wydaje się, że chodzi tu o jakąś nie napisaną (lub
przynajmniej nie zachowaną do dziś) wersję tekstu różniącą się pod pewnymi względami. Opublikowane Lhammas nie
kończą się, na przykład, omówieniem kwestii „bezpośredniego przekazu myśli”, jak stwierdza o Lammas niniejszy tekst,
a „O językach Valarów” kończące Quendi and Eldar, które przedstawiono jako „podsumowanie” komentarza
Pengolodha zamieszczonego na początku Lammas, (WJ str. 397) jest tekstem dużo dłuższym i bardziej szczegółowym
niż lakoniczne, ogólne stwierdzenia rozpoczynające Lhammas (LR str. 168). (Jednak przynajmniej jedna notatka do
Lammas być może odnosiła się do zachowanych Lhammas: zob. WJ str. 208-9 §6.)
3 Pod względem przedstawienia niewiarygodnie szerokiej naturalnej i moralnej filozofii Ósanwe-kenta
wykazuje silne podobieństwo również do innych tekstów, zbieżnych pod względem filozofii, powstałych mniej
STRONA 72 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Według Christophera Tolkiena, jedna z kopii Quendi and Eldar „zachowała się zawinięta w gazetę z
marca 1960 r.”, a zapiski sporządzone przez jego ojca na gazecie i na okładce innej kopii umieszczają
Ósanwe-kenta wśród dodatków do Quendi and Eldar (MR str. 415). Christopher dochodzi do wniosku, że
cały ten zbiór materiałów (z Ósanwe-kenta włącznie) „istniał już, kiedy użyto do jego zapakowania
gazety i chociaż, jak w wielu podobnych przypadkach, niemożliwe jest ustalenie z całą pewnością
terminus ad quem, nie ma powodu, by wątpić, że teksty powstały w latach 1959–60” (tamże).
Prezentowane tutaj osiem stron maszynopisu zawiera prawdopodobnie jedyną istniejącą kopię
Ósanwe-kenta. Jeśli istniały wcześniej inne kopie w rękopisie lub maszynopisie, najprawdopodobniej
nie zachowały się one do dnia dzisiejszego. Na górnym marginesie strony tytułowej Tolkien napisał
atramentem trzy linijki zachowanego do dziś dla tekstu tytułu. Ponumerował także ręcznie pierwsze
7 stron w prawym górnym rogu i dopisał słowo Ósanwe po lewej stronie cyfry na każdej z tych stron,
także atramentem, ale na ósmej stronie numer i adnotacja zostały w odpowiednim miejscu
wydrukowane. Sugeruje to, że być może Tolkien przerwał na jakiś czas pracę lub może esej
początkowo składał się z siedmiu stron, a tytuł i numeracja zostały dopisane na wydrukowanych
wcześniej stronach, zanim został rozpoczęty druk strony ósmej. Jeśli tak, przerwanie pracy mogło
nastąpić w miejscu oznaczonym przerwą na siódmej stronie, przed akapitem zaczynającym się od
słów „Na koniec, jeśli mówimy o ‘głupocie’ Manwego...” Tolkien kilkakrotnie nanosił na maszynopis
poprawki atramentem, korygując głównie literówki, choć w kilku miejscach zmieniał kolejność słów.
Pomijając nieliczne przypadki, zmiany takie nie są zupełnie zaznaczone w niniejszym tekście.
Przedstawiony tu tekst Tolkiena poddano drobnym zmianom w kwestii przypisów. Na pierwszej
stronie maszynopisu (i tylko na pierwszej) Tolkien umieścił ponumerowane przypisy na dole strony,
lecz na pozostałych stronach Ósanwe-kenta, tak samo jak w całym tekście Quendi and Eldar, przypisy
wtrącono w tekst główny, zwykle w następnej linijce lub w kilka linijek po oznaczeniu przypisu,
nawet w środku zdania tekstu głównego (por. WJ str. 159). Przyjąłem tutaj te same zasady jak
Christopher Tolkien podczas edycji Quendi and Eldar – zebrałem większość przypisów autorstwa
Tolkiena na końcu tekstu, odróżniając je od przypisów edytorskich oznaczeniami w nawiasach.
Jednak siedem bardzo krótkich przypisów podających jedynie quenejski odpowiednik podawanych
w tekście terminów (sanwe-latya, sáma, láta, indo, pahta, avanir i aquapahtie) umieściłem w głównym tekście.
Dodałem także zaraz po zestawieniu przypisów Tolkiena krótki edytorski słowniczek elfickich
form zawartych w Ósanwe-kenta, podając w nim informacje pochodzące z powiązanych z nimi innych
tekstów (szczególnie Quendi and Eldar, różne teksty z Morgoth’s Ring i Etymologii) i dla większości haseł
również komentarz typowo lingwistyczny.
Pragnę wyrazić wdzięczność Christopherowi Tolkienowi za udostępnienie tekstu do publikacji w
Vinyar Tengwar, a także Ch. Gilsonowi, W. Hammondowi, Ch. Scull, A. Smithowi i P.Wynne za pomoc w
przygotowaniu tekstu.

Ósanwe-kenta 1
„Dociekania o porozumiewaniu się poprzez myśl”
(streszczenie dzieła Pengolodha)

Na zakończenie Lammas Pengolodh krótko omawia kwestie bezpośredniego przekazu myśli (sanwe-
latya, „otwarcie myśli”), wysuwając kilka teorii opartych najwyraźniej na teoriach i obserwacjach
Eldarów, które mędrcy elfów opisali w pełniejszy sposób gdzie indziej. Koncentrują się one głównie na
przekazywaniu myśli przez Eldarów i Valarów (włączając Majarów, którzy są niższymi istotami tego

więcej w tym samym czasie i opublikowanych w Morgoth’s Ring: Prawa i zwyczaje pośród Eldarów, Athrabeth
Finrod ah Andret, a także wiele spośród krótszych tekstów zebranych w części V „Myths Transformed”. Z nich
na szczególną uwagę w nawiązaniu do niniejszego tekstu zasługują tekst II (MR str. 375 i następne), VI Melkor
Morgoth (str.390 i następne) i VII Notes on motives in the Silmarillion (str. 394 i następne). Wszystkie one w
pewnym stopniu zajmują się motywami i metodami Melkora i stosunkami pomiędzy Melkorem a Manwë, innymi
Valarami i Wcielonymi. Początek części drugiej ostatniego z wymienionych tekstów (str. 398 i następne)
zasługuje na szczególną uwagę, choć jest krótszy i mniej szczegółowy niż Ósanwe-kenta, porusza właśnie
kwestię „przekazywania myśli” i wiele kwestii filozoficznych niniejszego tekstu.
1 Pierwszy element tytułu w quenyi we wszystkich innych miejscach tekstu Tolkiena ma oznaczenie akcentu
nad pierwszą samogłoską.
Simbelmynë # 22 Ósanwe-kenta STRONA 73
samego rodzaju). O ludziach nie ma żadnych szczegółowych wzmianek pomijając te, które odnoszą się
generalnie do wszystkich istot Wcielonych (Mirröanwich). O ludziach Pengolodh pisze tyle: „Ludzie
mają te same możliwości co Quendi, ale ze swej natury słabsze i osłabione także w swym działaniu z
powodu siły hröa, nad którym wola większości ludzi ma niewielką tylko kontrolę”.
Pengolodh porusza tę kwestię głównie w powiązaniu z tengwesta, lecz jako historyk zajmuje się
także relacjami Melkora i jego reprezentantów z Valarami i z Eruhínimi1. One także wiążą się z
„językiem”, gdyż, jak wykazuje Pengolodh, Melkor obrócił na swą największą korzyść największy
spośród darów otrzymanych przez Mirröanwich.
Pengolodh mówi, że wszystkie umysły (sáma, l.mn. sámar) są równe rangą, choć różnią się siłą i
możliwościami. Umysł ze swej natury odbiera inny umysł bezpośrednio. Nie może jednak odebrać
nic więcej niż tylko świadomość istnienia innego umysłu (odrębnego od siebie, choć należącego do
tego samego rodzaju), chyba że za wolą obu stron [1]. Wola jednak nie musi być u obu stron taka
sama. Jeśli jeden umysł określimy literą G (gość, przychodzący) a drugi literą H (host, odbiorca),
wtedy G musi mieć pełną wolę odczytania umysłu H lub przesłania mu informacji, lecz może to
uczynić także wtedy, kiedy H nie formułuje intencji2 przekazania wiadomości lub jej odebrania – dla
odebrania wiadomości G wystarczy, że H pozostaje w stanie „otwartości” (láta; látie „otwartość”).
Pengolodh twierdzi, że to rozróżnienie jest bardzo ważne.
„Otwartość” jest stanem naturalnym (indo) umysłu niezaangażowanego w inny sposób [2]. W
„Ardzie Nieskażonej” (tj. w idealnych warunkach, w wolności od zła)3 otwartość byłaby stanem
naturalnym. Niemniej jednak każdy umysł może zostać zamknięty (pahta). Wymaga to świadomego
aktu woli – Niechęci (avanir). Można tak zdefiniować Niechęć, aby zamykała umysł na jednego
konkretnego G, na G i kilku innych lub też całkowicie dla wszystkich Gości i zastrzegała całkowitą
„prywatność” (aquapahtie).
Chociaż w „Ardzie Nieskażonej” otwartość jest stanem naturalnym, każdy umysł od momentu
stworzenia go jako indywidualności ma prawo do zamknięcia się i posiada absolutną władzę do
dokonania zamknięcia poprzez akt woli. Bariery Niechęci nic nie może pokonać [3].
Podane tu zasady, mówi Pengolodh, są prawdziwe dla wszystkich umysłów, od Ainurów
przebywających w obecności Eru lub wielkich Valarów jak Manwe czy Melkor, poprzez Majarów
zamieszkujących w Eä aż do najmniejszych spośród Miröanwich. Lecz różne ich uwarunkowania
przynoszą ograniczenia, których wola w pełni nie kontroluje.
Valarowie weszli w Eä i w Czas z własnej wolnej woli i pozostają w Czasie, dopóki on trwa. Spoza
Czasu nie potrafią odebrać żadnych informacji, chyba że poprzez wspomnienia tego, co było, zanim
Czas się zaczął – mogą sobie przypomnieć Muzykę i Wizję. Pozostają, oczywiście, otwarci dla Eru,
lecz własną wolą nie mogą odczytać nic z Jego umysłu. Mogą otworzyć się na Eru w swych prośbach,
a On może wtedy ukazać im swoje myśli [4].
Wcieleni mają poprzez naturę swego sáma te same możliwości, lecz ich zdolność percepcji jest
ograniczona przez hröa, gdyż ich fëa połączona jest z hröa i w sposób naturalny wyraża się poprzez
hröa, które jest w swej naturze częścią Eä, a więc bez udziału myśli. Ograniczenie jest podwójne, gdyż
myśl musi przeniknąć z pierwszego, spowijającego ją hröa i wniknąć poprzez drugie do umysłu
odbiorcy. Z tego powodu Wcieleni do efektywnego przekazywania myśli potrzebują wzmocnienia.
Wzmocnienie można osiągnąć dzięki podobieństwu, potrzebie lub też władzy.
Podobieństwo może wynikać z pokrewieństwa. Pokrewieństwo może zwiększać podobieństwo hröa
do hröa, a także podobieństwo spraw zajmujących fëar, które w nich zamieszkują i podobieństwo
myśli. Pokrewieństwo łączy się zwykle z miłością i zrozumieniem. Podobieństwo może wynikać po
prostu z miłości czy przyjaźni, które są właśnie podobieństwem fëar.
Potrzeba pojawia się wtedy, gdy „nawiązujący kontakt” odczuwa konieczność kontaktu (np.
odczuwając radość, smutek czy strach), a jeśli te odczucia są w jakimkolwiek stopniu odczuwane
także przez „odbiorcę”, przekazywana myśl jest odbierana tym wyraźniej. Władza może wzmocnić

1 W tym miejscu i przy każdym następnym pojawieniu się tego słowa Tolkien zmienił wydrukowane „Eruhin” na
„Eruhíni’ (por. MR str. 320).
2 Tolkien zmienił słowo “woli” na „intencji” w czasie drukowania.
3 Kwestia Ardy Skażonej została szeroko omówiona przez Tolkiena w pochodzących z tego samego okresu
tekstów opublikowanych w Morgoth’s Ring (zobacz liczne odniesienia w MR str. 455, por. też WJ str. 401).
STRONA 74 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

przekazywanie myśli, jeśli ktoś ma w stosunku do kogoś zobowiązania lub jeśli ktoś sprawujący
jakąkolwiek władzę ma prawo wydawać rozkazy lub też dociekać prawdy dla dobra innych.
Te czynniki mogą wzmocnić myśl tak, że przeniknie spowijające ją przeszkody i dotrze do umysłu
odbiorcy. Lecz umysł odbiorcy musi pozostawać w stanie otwarcia, co najmniej biernie. Jeśli umysł
uświadomi sobie, że ktoś chce z nim nawiązać kontakt i wtedy się zamknie, żadna potrzeba ani
podobieństwo nie umożliwi myślom wysyłającego dostępu.
W końcu, przeszkodą jest także tengwesta.1 Dla Wcielonych jest to wyraźniejszy i precyzyjniejszy
sposób porozumiewania się niż bezpośrednie przekazywanie myśli. Za jego pomocą Wcieleni z
łatwością porozumiewają się z innymi wtedy, kiedy nic nie zwiększa siły ich myśli, na przykład kiedy
po raz pierwszy spotykają obcego. I, jak widzieliśmy, Wcieleni szybko przyzwyczajają się do
używania języka, a praktyka ósanwe (przekazywania myśli) zostaje zaniechana i staje się coraz
trudniejsza. Widzimy więc, że Wcieleni coraz częściej próbują korzystać z ósanwe tylko w sytuacjach
wielkiej konieczności i w sprawach nie cierpiących zwłoki, zwłaszcza wtedy, kiedy lambe okazuje się
nieprzydatny, jak wtedy, gdy nie da się usłyszeć głosu, na przykład na duże odległości, ponieważ
odległość sama w sobie nie przedstawia żadnej przeszkody dla ósanwe. Jednak nawet ci, którzy z
powodu podobieństwa mogliby porozumiewać się za pomocą ósanwe, kiedy są blisko, używają lambe
z przyzwyczajenia lub z wyboru. Mimo to zauważamy, że „podobni do siebie” szybciej
porozumiewają się, także używając lambe i nie wszystko, co sobie przekazują, jest wyrażane słowami.
Używając niewielu słów, rozumieją się szybko i dobrze. Nie ma wątpliwości, że tutaj także często
zachodzi ósanwe, gdyż wola porozumiewania się poprzez lambe jest także wolą przekazania myśli i
otwarcia umysłu. Jest oczywiście możliwe, że rozmawiający ze sobą znają już częściowo omawianą
sprawę i zdanie swego rozmówcy na jej temat, więc potrzebują tylko niewielkich wskazówek, które
dla kogoś obcego nie byłyby jasne, ale nie zawsze tak jest. Podobni do siebie zrozumieją się szybciej
niż obcy sobie, nawet w sprawach, o których nigdy wcześniej nie rozmawiali, i szybciej zrozumieją
znaczenie swych słów, które nawet w wielkiej liczbie i przy adekwatnym doborze siłą rzeczy
pozostają nieprecyzyjne.
Hröa i tengwesta mają w sposób nieunikniony podobny wpływ na Valarów, jeśli przyjmą oni
cielesność. Hröa do pewnego stopnia zakłóci siłę i dokładność przekazu myśli, a jeśli przekaz
kierowany jest ku Valarowi ubranemu w ciało – to także odbiór myśli. A jeśli Valarowie
przyzwyczaili się do używania tengwesta, tak jak niektórzy spośród nich przyzwyczaili się do ubrania
w ciało, wtedy ich zdolność ósanwe się zmniejszy. Wpływ „cielesności” pozostanie jednak dużo
słabszy niż w przypadku Wcielonych. Hröa Valarów, nawet jeśli stanie się przyzwyczajeniem,
podlega bowiem w dużo większym stopniu kontroli woli. Myśl Valara jest także o wiele silniejsza i
bardziej przenikliwa. A jeśli chodzi o powiązania miedzy Valarami, ich podobieństwo jest dużo
większe niż podobieństwo wśród jakichkolwiek innych istot, tak że użycie tengwesta czy lambe nigdy
nie było wśród Valarów koniecznością, a niektórzy z nich używają ich z przyzwyczajenia lub
wyboru. Jeśli zaś chodzi o kontakty Valarów z innym istotami z Eä, ich myśli wykazują najczęściej
najwyższą „władzę” i najwyższą „potrzebę”[5].
Pengolodh przechodzi następnie do kwestii nadużywania sanwe. „Gdyż”, mówi, „niektórzy spośród
czytających dotąd mogli już zakwestionować mą wiedzę poprzez stwierdzenie, że nie potwierdza jej
historia. Jeśli żadna siła nie może pokonać sáma, jakże Melkor zdołał zwieść i zniewolić tak wielu?
Czyż nie jest raczej prawdą, że jakaś wyższa siła może ochraniać sáma, lecz może także wziąć go w
niewolę? Dlatego Melkor, największy i do samego końca posiadający największą, najbardziej
zawziętą i jednocześnie najokrutniejszą siłę woli, mógł odczytywać umysły Valarów, zamykając
jednocześnie przed nimi swoje myśli, tak że nawet Manwe w odniesieniu do Melkora wydaje się być
słaby, nie dość czujny i łatwy do oszukania. Czyż nie tak?
Odpowiadam więc, że nie tak. Rzeczy zupełnie od siebie odmienne mogą czasami wydawać się
podobne, lecz mędrzec winien je rozróżniać. Tak przeczucie2, które jest widzeniem przyszłości,
różni się od prognozowania3, które polega na wyciąganiu wniosków na podstawie dziejących się

1 Nad wykreślonym słowem „barierą” Tolkien dopisał „przeszkodą”.


2 Por. opis essi apacenyë, „imion przeczucia”, nadawanych dzieciom przez matkę w godzinie narodzin jako
znak „przeczucia niezwykłego losu” (MR str. 216).
3 Tolkien zapisał na marginesie „forecasting”= prognozowanie zastępując wykreślone „predicting” =
przepowiadanie.
Simbelmynë # 22 Ósanwe-kenta STRONA 75
obecnie wydarzeń. Prognozowanie może być identyczne z przeczuciem, lecz w swej naturze są one
zupełnie odmienne i mędrzec powinien je rozróżniać, nawet jeśli w codziennej mowie elfy i ludzie
określają je tym samym słowem, oba wiążąc ze sprawami mądrości” (to jest cudzysłów rozpoczęty
na początku poprzedniego akapitu)[6]. Na podobnej zasadzie to, co może się wydawać
odczytywaniem sekretów umysłu wbrew czyjejś woli, jest po prostu wiedzą nabytą w zupełnie inny
sposób i nie pochodzi z przełamania bariery Niechęci.
W zasadzie nie istnieje żadne axan zakazujące przełamywania tej bariery, gdyż jest to únat, rzecz
nieistniejąca i niemożliwa do wykonania, a im większa siła usiłuje barierę przełamać, tym większy
opór stawia Niechęć.1 Istnieje jednak axan uniwersalne, że nikt nie będzie zabierał innemu, czy to
bezpośrednio z użyciem siły, czy też pośrednio poprzez wyłudzenie tego, co tamtemu prawnie
przynależy jako własność.
Melkor odrzucił wszystkie axani. Gdyby mógł, sam złamałby także wszystkie únati. W zasadzie na
początku, w dniach jego wielkiej potęgi, jego najbardziej niszczące w skutkach czyny wynikały z
prób takiego podporządkowania sobie Eä, aby nic nie stawiało żadnych przeszkód ani ograniczeń
jego woli. Lecz nie potrafił tego dokonać. Únati pozostały jako trwałe przypomnienie istnienia Eru,
który jest niepokonany, a także jako przypomnienie, że oprócz Melkora istnieją inne, równe mu
pochodzeniem (jeśli nie potęgą) istoty, niepoddające się jego przemocy. Stąd jego nieustający i
nieujarzmiony gniew.
Melkor odkrył, że otwarty atak potężniejszego, obdarzonego silniejszą wolą sáma na inny, słabszy
sáma wywołuje ogromną presję, a z nią wywołuje strach. Uwielbiał on panowanie poprzez siłę i
strach, lecz w tym przypadku nie znalazł w nich użytku – strach tylko mocniej zamykał drzwi
umysłu. Zatem Melkor spróbował działań sekretnych i zwodniczych. Pomogła mu w tym prostota
istot nieświadomych zła i nie przyzwyczajonych jeszcze, że trzeba mieć się przed nim na baczności.
Z tego powodu powyżej pisaliśmy o ważnej różnicy pomiędzy aktem woli a zwykłym stanem
otwartości umysłu. Melkor w ukryciu „przychodził” do pozostającego w stanie otwartości i
niepodejrzewającego zła umysłu w nadziei, że zanim umysł się zamknie, zdoła poznać część jego
myśli, a co więcej – przekaże mu własne myśli, by go zwodzić i pozyskać go do grona swoich
przyjaciół. Jego myśli zawsze były takie same, pomijając jedynie różnicę polegającą na dopasowaniu
się do atakowanego umysłu (na ile Melkor go rozumiał); ponad wszystko przeważał ton
dobrotliwości. Melkor mówił, że jest bogaty i może obdarowywać swych przyjaciół wszystkim, czego
zapragną, a tych, do których się zwraca, obdarza szczególną przyjaźnią, lecz żąda w zamian
zaufania. W ten sposób zdobył sobie dostęp do wielu umysłów, znosząc barierę niechęci i otwierając
ich drzwi jedynym możliwym kluczem – choć kluczem podrobionym. Lecz nie tego chciał
najbardziej – pragnął ponad wszystko zdobyć sobie tych, którzy byli mu oporni i zniewolić swych
wrogów. Ci, co go słuchali i nie zamykali drzwi umysłu, często od razu skłaniali się ku przyjaźni z
nim, niektórzy (w swej własnej mierze) już wcześniej podążali ścieżkami podobnymi do jego ścieżek
i słuchali go, gdyż mieli nadzieję otrzymać od niego dary pomagające im w osiągnięciu swych
własnych celów (tak było z Majarami, którzy najwcześniej podporządkowali się jego władzy. Oni już
wcześniej się zbuntowali, lecz brakło im siły i bezwzględności Melkora, a także podziwiali go, a w
jego przywództwie widzieli szansę powodzenia swego buntu). Lecz ci, którzy zachowali jeszcze
prostotę i nieskażone serca [7], natychmiast uświadamiali sobie ingerencję Melkora i jeśli szli za
głosem serca, przestawali go słuchać, odrzucali go i zamykali drzwi umysłu. Właśnie takich Melkor
najbardziej pragnął pokonać – swych wrogów, gdyż za wroga uważał każdego, kto stawiał mu opór w
najdrobniejszej rzeczy lub uznawał cokolwiek za swoją, nie jego własność.2
Zatem Melkor szukał środka do ominięcia únat i niechęci. Pomocną mu bronią okazał się „język”.
Gdyż mówimy teraz o Wcielonych, Eruhínich, których Melkor wbrew woli Eru najbardziej chciał
sobie podporządkować. Ich ciała pochodzące z Eä ulegają przemocy, a ich duch, zjednoczony z

1 Ze stwierdzeniem o niemożności odczytania umysłu siłą por. pierwszy akapit części drugiej Notes on motives
in the Silmarillion (MR str. 398-99), która wydaje się stwierdzać, że takie działanie jest możliwe, lecz
zakazane, i nawet dokonywane „w dobrych celach” jest przestępstwem.
2 Interesujące jest porównanie przedstawionego tu opisu zwodniczych metod Melkora używanych do uzyskania
dostępu do sáma z pochodzącym z tego samego okresu opisem jego chybionych prób by oczarować Fëanora,
przypochlebić się mu i zwieść go, by pozwolił Melkorowi wejść przez (fizyczne) drzwi Formenos, w drugiej fazie
rozwinięcia rozdziału „O Silmarilach i niepokoju Noldorów” w Quenta Silmarillion (MR str. 280 § 54, także
Silmarillion str. 71-72).
STRONA 76 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

ciałem w miłości i troskliwości, ulega strachowi ze względu na ciało. A język ich, choć wywodzi się z
ducha czy też umysłu, funkcjonuje w ciele i przez ciało; nie jest on sáma ani sanwe, chociaż może na
swój sposób i w swoim wymiarze wyrażać sanwe. Można zatem wywrzeć taką presję na ciało oraz
jego Mieszkańca i sprowadzić na nie taki strach, że istota wcielona zostanie zmuszona do mówienia.
Tak myślał Melkor w ciemnościach swych knowań, na długo przed naszym przebudzeniem. Gdyż w
dawnych dniach, kiedy Valarowie pouczali Eldarów zaraz po ich przybyciu do Amanu o początku
rzeczy i wrogości Melkora, sam Manwe powiedział słuchającym go tak: „Melkor mniej wiedział o
Dzieciach Eru niż pozostali Valarowie, gdyż mniejszą zwracał uwagę na Wizję zapowiadającą ich
nadejście i nie dowiedział się tego, czego mógłby się o nich dowiedzieć tak jak my. Teraz jednak
obawiamy się, że poznawszy was istniejących naprawdę, Melkor zwracał szczególną uwagę na
wszystko, co mogło mu pomóc w planach uzyskania władzy, a jego plany, nieograniczone żadnymi
axan, posuwały się naprzód szybciej niż nasze. Od początku wielce zainteresował się „językiem”,
darem naturalnym dla Eruhínich, lecz my nie od razu zauważyliśmy złośliwość w jego
zainteresowaniach, gdyż dzieliło je również wielu spośród nas, przede wszystkim Aule. Z czasem
dopiero odkryliśmy, że Melkor sam skonstruował język dla tych, którzy mu służyli, a naszego języka
nauczył się z łatwością. W tej dziedzinie posiada wielkie zdolności. Bez wątpienia opanuje wszystkie
języki, nawet piękną mowę Eldarów. Uważajcie zatem, jeśli zdarzy się wam z nim mówić!”
„Niestety” – mówi Pengolodh – „Melkor w Valinorze mówił w quenyi po mistrzowsku, wprawiając
w zdumienie wszystkich Eldarów, gdyż nawet poeci i mędrcy nie używali języka lepiej, a nawet mu
nie dorównywali.”
I tak to poprzez zwodzenie i kłamstwo, dręczenie ciała i ducha, groźby dręczenia innych,
ukochanych, lub też po prostu przez czysty strach powodowany jego obecnością Melkor ciągle
pragnął zmuszać Wcielonych, którzy podporządkowali się jego mocy lub wpadli w jego niewolę, aby
mówili i by opowiadali mu o tym, co chciał wiedzieć. Jego Kłamstwo zrodziło nieskończone
pokolenia kłamstw.
W ten to sposób Melkor zniszczył wielu, tak doprowadził do niewypowiedzianych zdrad, tak
uzyskał wiedzę o tajemnicach niosących mu korzyść, a jego wrogom ruinę. Lecz nie działo się to
poprzez bezpośredni kontakt z umysłem ani przez odczytywanie myśli wbrew woli umysłu. Nie,
gdyż nawet jeśli Melkor zdobył wielką wiedzę, poza słowami (choćby wypowiadanymi w bólu i
strachu) zawsze stoi nienaruszalny sáma – nie ma w nim słów, chociaż słowa mogą od niego
pochodzić (niby krzyk spoza zamkniętych drzwi). Słowa należy rozważyć i ocenić, czy zawierają
prawdę. I tak ten, który jest Kłamcą mówi, że wszystkie słowa są kłamstwem: że słowa zwodzą i
kluczą, że zawierają ukryte znaczenia i wypełnia je nienawiść. W taką to wplątany sieć on sam miota
się w gniewie, nękany podejrzeniami, wątpliwościami i strachem. Gdyby złamał barierę niechęci i
mógł ujrzeć serca jakimi są, w prawdzie bez osłony, nie tak by było.
Na koniec, jeśli mówimy o „głupocie” Manwego oraz słabości i braku czujności Valarów, baczmy,
by sprawiedliwy był nasz sąd. Doprawdy, wpatrując się w przeszłość łatwo możemy ulec zdumieniu i
zasmucić się, że Melkor (pozornie) zwodził i mamił innych, jak nawet Manwe w porównaniu z nim
wydaje się być czasami niemal prostaczkiem i postępuje z nim tak jak łagodny, lecz niemądry ojciec
traktuje niegrzeczne dziecko, pewien, że dziecko z czasem zrozumie, że złą drogą szło. My
tymczasem, patrząc z boku i wiedząc, co z tego wynikło, wiemy, że Melkor dobrze wiedział, że złą
idzie drogą, lecz nie pozwoliła mu z niej zawrócić nienawiść i duma. On sam mógł czytać umysł
Manwego, gdyż drzwi pozostawały otwarte, lecz jego własny umysł, pełen fałszu, choć zdawał się
otwarty, na zawsze zamknął się za żelaznymi drzwiami.
Lecz cóż byście woleli, by się stało? Czyż Manwe i Valarowie mieli na spiskowanie odpowiedzieć
spiskowaniem, na zdradę fałszem, na kłamstwo kłamstwem? Czy, gdy Melkor naruszył ich prawa,
mieli odmówić mu jego praw? Czyż można zwalczyć nienawiść nienawiścią? Nie, Manwe był
mądrzejszy, a pozostając otwartym na Eru, działał zgodnie z Jego wolą, a to znaczy więcej niż
mądrość. Pozostawał otwarty, gdyż nie miał nic do ukrycia, żadna z jego myśli nie przyniosła szkody
temu, kto chciał ją poznać, jeśli mógł ją zrozumieć. Doprawdy, Melkor znał myśli Manwego bez
potrzeby ich odczytywania, gdyż wiedział, że Manwe wypełniając rozkazy (polecenia) Eru, będzie
postępował zgodnie z nimi, czy to podejmując działanie, czy to działania zaniechując, nawet jeśli
pewien będzie, że Melkor dla swych własnych celów zniszczy jego działania. Tak już jest, że ci, co nie
Simbelmynë # 22 Ósanwe-kenta STRONA 77
znają litości, zawsze liczą na miłosierdzie, a kłamcy wykorzystują prawdę. Lecz gdyby odmówiono
kłamcom i okrutnikom prawdy i miłosierdzia, nie zasługiwałyby już one na chwałę.1
Manwe nie mógł próbować przemocą zmusić Melkora do ujawnienia swych myśli i planów, czy też
(gdyby użył słów) do powiedzenia prawdy. Gdyby Melkor powiedział: „to jest prawda”, trzeba by
było uwierzyć mu, dopóki by mu nie udowodniono kłamstwa, gdyby rzekł: „zrobię tak jak chcesz”,
należałoby stworzyć mu możliwość spełnienia takiej obietnicy [8].
Jeśli Valarowie razem użyli przeciw Melkorowi siły i narzucili mu ograniczenia, to nie w celu
uzyskania jakichkolwiek wyznań (które byłyby niepotrzebne) ani też zmuszenia go do ujawnienia
swych myśli (co byłoby złamaniem prawa, nawet jeśli nie okazałoby się daremnym wysiłkiem).
Uwięzienie Melkora było karą za jego złe czyny, karą ustaloną przez autorytet Króla. Można tak
powiedzieć, lecz lepiej byłoby powiedzieć, że Melkor na pewien, ustalony obietnicą czas został
pozbawiony możliwości działania, aby mógł się zatrzymać i zastanowić nad sobą, a w ten sposób
uzyskał jedyną szansę, jaką miłosierdzie mogło mu stworzyć – szansę wyrażenia żalu i naprawienia
błędów. W ten sposób uleczona zostałaby Arda, lecz także i sam Melkor. Melkor miał prawo istnieć,
działać i korzystać ze swojej mocy. Manwe miał władzę rządzić i porządkować świat, w ramach
swych możliwości, dla dobra Eruhínich. Gdyby Melkor poprosił o przebaczenie i powrócił do
wierności Eru, musiałby odzyskać wolność. Nie wolno było go więzić ani odmawiać mu tego, co było
mu należne. Urząd Najwyższego Króla polegał na zachowaniu wszystkich poddanych w wierności
Eru lub też doprowadzeniu ich do tej wierności, a o ile w wierności pozostawali, byli wolni. Dlatego
właśnie Melkor został pokonany dopiero w ostateczności, na wyraźny rozkaz Eru, Jego też mocą i
wtedy odebrana została mu wszelka władza działania lub niszczenia.
Któż spomiędzy Eldarów twierdzi, że uwięzienie Melkora w Mandosie (przeprowadzone siłą) było
niemądre czy bezprawne? Lecz Manwe z wahaniem zdecydował, że zaatakuje Melkora miast tylko
mu się przeciwstawiać, że gniewem odpowie na przemoc i wystawi Ardę na niebezpieczeństwo. I
pomyślcie: czy w tym przypadku z użycia siły, nawet usprawiedliwionego, wynikło jakieś dobro?
Usunięto go na krótki czas i Śródziemie odetchnęło od ciężaru jego złośliwości, lecz nie
wykorzeniono zła, gdyż było to niemożliwe. Chyba że Melkor naprawdę wyraziłby skruchę [9]. Lecz
skruchy nie wyraził, a w poniżeniu jego upór wzrósł, jego knowania stały się subtelniejsze, jego
kłamstwa zręczniejsze, jego zemsta okrutniejsza i bardziej nikczemna. Wielu wydaje się, że
uwolnienie Melkora było najmniej roztropnym i wykazującym największą słabość spośród
wszystkich działań Manwego. Z niej wynikły największe straty i szkody – śmierć Drzew, odejście i
cierpienia Noldorów. Lecz przez te właśnie cierpienia przyszło to, co być może nie zdarzyłoby się w
żaden inny sposób, czyli upadek Angbandu i ostateczne strącenie Morgotha.
Któż zatem może powiedzieć, że gdyby Melkor pozostał w niewoli, wydarzyłoby się mniej zła?
Nawet w poniżeniu moc Melkora przewyższa nasze domysły. Niszczący wybuch jego rozpaczy nie
jest największym złem, jakie mogłoby się stać. Manwe obiecał uwolnić Melkora. Gdyby z jakichś
powodów złamał obietnicę, nawet w „dobrych” intencjach, uczyniłby już pierwszy krok, schodząc na
drogę Melkora; krok niebezpieczny. W tym momencie, z tym czynem, przestałby być
reprezentantem Jedynego, a stałby się królem wykorzystującym zwyciężonego siłą rywala. Czyż
chcielibyśmy, aby wydarzyły się prawdziwe nieszczęścia – by Najwyższy Król stracił swą godność, a
my byśmy żyli w świecie rozdartym między dwoma dumnymi panami walczącymi o władzę?
Jednego możemy być pewni my, dzieci niewielkiej siły, że każdy z Valarów mógłby podążyć śladem
Melkora i stać się jak on. Jeden wystarczy.

Przypisy autora do Ósanwe-kenta

[1] Użyto tu słowa níra („wola” jako potencjał lub możliwość), ponieważ w znaczeniu określającym
minimalne wymagania „wola” nie była używana do odmowy dostępu. „Działanie” lub „akt woli” to
nirme, podobnie jak sanwe – „myśl” lub „myślenie” – jest działaniem sána.
[2] Umysł może być zaangażowany poprzez myślenie i wtedy nie zważa na inne sprawy, może być
„zwrócony ku Eru”, może być zajęty „rozmową” przez myśl z innym umysłem. Pengolodh mówi:

1 Początkowo zdanie kończyło się słowami „przestały już istnieć [i?] stały się tylko roztropnością”.
STRONA 78 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

„Tylko wielkie umysły potrafią ‘rozmawiać’ jednocześnie z więcej niż jednym umysłem, jest
możliwe, że kilka umysłów ’prowadzi rozmowę’, ale wówczas jeden tylko przekazuje wiadomości,
pozostałe zaś je odbierają.”
[3] „Żaden umysł nie może jednak zamknąć się na Eru, ani na Jego wgląd, ani na Jego przekaz.
Umysł może nie posłuchać przekazu Eru, lecz nie może twierdzić, że go nie otrzymał.”
[4] Pengolodh dodaje: „Niektórzy mówią, że Manwe dzięki specjalnej łasce udzielonej mu jako
Królowi, mógł w pewnym stopniu odbierać myśli Eru, inni, co prawdopodobniejsze, że Manwe
pozostał najbliższy Eru, zatem słuchał go On z największą gotowością i z największą gotowością mu
odpowiadał.”
[5] W tym miejscu Pengolodh dodaje długą notatkę na temat hröar Valarów. W skrócie mówi, że
choć na początku ciała były dla Valarów „przybranym sobie ubraniem”, z czasem mogą się oni
zbliżać do stanu „wcielenia”, zwłaszcza pomniejsi spośród ich rodzaju (Majarowie). „Mówi się, że im
dłużej i im częściej ubierają się w to samo hröa, tym silniejsze staje się do niego przyzwyczajenie i
tym mniejszą ci, którzy sami się w nie przybrali, odczuwają chęć jego opuszczenia. ‘Ubranie’ może w
krótkim czasie przestać być ozdobą i stać się (jak elfy i ludzie określają to w swych językach)
‘nawykiem’, strojem zwyczajowym. Tak samo, jeśli elfy lub ludzie noszą ubrania dla ochrony przed
zimnem lub gorącem, wkrótce ich ciała stają się mniej odporne na zimno i gorąco, gdy pozostają
nagie.” Pengolodh przytacza także opinię, że jeśli „duch” (to znaczy istota, która nie została
stworzona w ciele) używa hröa dla osiągnięcia w przyszłości swych celów lub też (tym bardziej) po
to, by znaleźć radość w czynnościach pełnionych przez ciało, to wtedy funkcjonowanie bez hröa staje
się dla niego coraz trudniejsze. Największą moc wiążącą z hröa mają te funkcje, które u Wcielonych
wiążą się z funkcjonowaniem hröa, czyli z utrzymaniem go przy życiu i z przekazywaniem życia. I
tak „wiążące” są jedzenie i picie, a zachwyt pięknem dźwięku czy kształtu „wiążący” nie jest.
Najbardziej wiąże z ciałem spłodzenie lub poczęcie dziecka.
Nie znamy axani (praw, reguł pochodzących przede wszystkim od Eru), które nadano Valarom ze
szczególnym uwzględnieniem ich sytuacji, ale wydaje się oczywiste, że żadne axan zabraniające
takich rzeczy nie istniało. Istniało jednak, jak się wydaje, axan (a może była to nieunikniona
konsekwencja), że jeśli coś takiego się dokonało, wtedy duch musiał pozostać w ciele, którego użył,
na takich samych prawach jak Wcieleni. Znamy jeden taki przypadek w historii Eldarów – Melian,
która została żoną króla Elu-Thingola. Nie było to na pewno rzeczą złą ani niezgodną z wolą Eru i,
chociaż przyniosło smutek, ubogaciło i elfy, i ludzi.
„Wielcy Valarowie nie czynią takich rzeczy. Nie płodzą dzieci, nie jedzą też i nie piją za wyjątkiem
wielkich asari, na znak swego zwierzchnictwa nad Ardą i w niej zamieszkania, i aby uświęcić to, co
podtrzymuje istnienie Dzieci. Spośród Wielkich jedynie Melkor na koniec trwale związał się ze swą
cielesną formą, lecz stało się to dlatego, że używał ciała do osiągnięcia swego celu, aby stać się
Panem Wcielonych, a także z powodu wielkiego zła, jakiego dokonał w swym fizycznym ciele.
Dlatego również, że rozproszył swą przyrodzoną moc, by kontrolować swych przedstawicieli i swe
sługi, tak w końcu w swej istocie i bez ich pomocy stał się istotą osłabioną, przeżartą przez nienawiść
i niezdolną już powstać ze swego upadku. Nawet nad swą fizyczną formą nie potrafił już zapanować i
nie mógł już dłużej maskować jej brzydoty, która ukazywała zło jego umysłu. Tak samo było później
z niektórymi spośród jego największych sług, jak widzimy to w obecnych dniach – związali się oni z
formą, w jakiej dokonywali złych czynów, i gdyby odebrać im te ciała lub je zniszczyć, zostaliby
unicestwieni aż do momentu odbudowania swych poprzednich mieszkań, w jakich mogliby dalej
podążać ścieżkami zła, na których się trwale ustawili.” (Pengolodh mówi tu z pewnością zwłaszcza o
Sauronie, przed którym uciekł w końcu z Śródziemia. Pierwsze zniszczenie cielesnej formy Saurona
zapisano w historii Dawnych Dni, w Lay of Leithian.)
[6] W tym miejscu Pengolodh omawia kwestię „przeczucia” (mimo że nie wiąże się ona z całą
rozprawą). Żaden umysł, mówi, nie zna tego, co znajduje się poza nim. Umysł zawiera tylko to, czego
sam doświadczył, choć w przypadku Wcielonych, uzależnionych od działania hröa, niektóre rzeczy
ulegają „zapomnieniu” i nie mogą być natychmiast przypomniane. Lecz umysł nie zawiera żadnej
cząstki przyszłości, gdyż nie może jej zobaczyć ani nigdy jej nie widział; dotyczy to umysłów
znajdujących się w czasie. Takie umysły mogą poznać przyszłość jedynie poprzez inne umysły, które
ją widziały, to znaczy ostatecznie tylko od samego Eru lub pośrednio od jakiegoś umysłu, który u Eru
ujrzał jakąś część Jego zamierzeń (takimi są Ainurowie, którzy stali się Valarami w Eä). Wcieleni
mogą się dowiedzieć czegokolwiek o przyszłości jedynie poprzez instrukcje uzyskane od Valarów
Simbelmynë # 22 Ósanwe-kenta STRONA 79
lub też poprzez objawienie pochodzące bezpośrednio od Eru. Lecz każdy umysł, czy to Valara, czy to
Wcielonego, może drogą logicznego rozumowania wydedukować, co się stanie lub co może się stać.
To nie jest przeczucie, choć czasem może być wyraźniejsze i nawet dokładniejsze od krótkiego
przeczucia, choćby nawet przyjęło formę sennych wizji, które są częstym sposobem przekazywania
umysłowi „przeczucia” właśnie.
Umysły posiadające wielką wiedzę o przeszłości, teraźniejszości i naturze Eä mogą przepowiadać
przyszłość z wielką dokładnością, tym większą im bliższa to przyszłość (zawsze pozostawiając
margines na wolność działań Eru). Zatem wiele z tego, co w potocznej mowie nazywamy
„przeczuciem”, jest po prostu logicznym myśleniem mędrców, a jeśli jest otrzymane od Valarów
jako ostrzeżenie lub porada, być może jest tylko logicznym myśleniem mądrzejszych, choć czasami
może być „przeczuciem” niebezpośrednim.
[7] enda tłumaczymy jako „serce”, choć nie odnosi się ono znaczeniowo do żadnego organu hröa.
Oznacza „środek” i odnosi się (poprzez nieuniknioną analogię do fizyczności) do fëa lub sáma jako
oddzielnych od tego, co (jak gdyby) zewnętrzne w jego powiązaniach z hröa, samoświadomych,
obdarowanych od swego stworzenia przedwieczną mądrością uwrażliwiającą je na wszystko, co
choćby w najmniejszym stopniu jest im wrogie.
[8] Z tego powodu Melkor często mówił prawdę, a nawet rzadko kłamał, nie zawierając w swych
kłamstwach domieszki prawdy, chyba że mówimy o kłamstwach przeciwko Eru. Być może właśnie z
powodu wypowiedzenia tych kłamstw odebrano mu możliwość powrotu.
[9] Niektórzy twierdzą, że nawet gdyby Melkor wyraził skruchę, to zło, choć mogłoby się
umniejszyć, nie znikłoby całkowicie, gdyż moc Melkora wyszła już od niego i nie była kontrolowana
jego wolą. Arda uległa skażeniu w samej swej istocie. Nasienie wysiane z dłoni wzrośnie i rozwinie
się, choćby dłoni już nie było.

Słowniczek do Ósanwe-kenta

Wszystkie słowa pochodzą z quenyi, chyba że zaznaczono inaczej

aquapahtie ‘prywatność’. Prawdopodobnie złożenie aqua- ‘w pełni, całkowicie, całościowo’ (WJ str.
392) + *paht-ie ‘zamknięcie’ (por. pahta ‘zamknięty’ i látie ‘otwarcie’, poniżej).
asar, l. mn. asari ‘ustalony czas, święto’ (WJ str. 399).
avani ‘niechęć’. Prawdopodobnie złożenie ava-, wyrażającego odmowę lub zakaz (por. WJ str. 370-71,
rdzeń *ABA) + -nír ‘wola’* (por. níra poniżej).
axan, l. mn. axani ‘prawo, reguła, przykazanie pochodzące przede wszystkim od Eru’. Przejęte z
valarińskiego akašān ‘On mówi’, w odniesieniu do Eru (WJ str. 399).
enda ‘środek, serce’; o osobach: nie odnosi się do z fizycznego narządu lecz do fëa lub sáma,
oddzielnie od jego powiazań z hröa. Por. ÉNED- ‘środek’ (LR str. 356).
Eruhíni ‘Dzieci Eru’, elfy i ludzie (WJ str. 403).
fëa, l. mn. fëar ‘dusz, duch zamieszkujący ciało istoty wcielonej’ (MR str. 349, 470). Por. także WJ str.
405.
hröa, l. mn. hröar ‘ciało (istoty wcielonej)’ (MR str. 350, 470). Por. także WJ str. 405.
indo (rzeczownik) ‘stan’, być może ściślej ‘stan umysłu (sáma)’. W „Later Quenta” (MR str. 216, 230
przypis 16) indo oznacza ‘umysł’, w niniejszym tekście określany słowem sáma, podczas gdy w
Etymologiach indo oznacza ‘serce, umysł’ (LR str. 361, rdzeń ID-)
kenta ‘dociekanie’. Por. Essekenta ‘dociekanie o imionach’ (MR str. 415). Por. rdzeń czasownikowy ken
‘widzieć, ujrzeć’ (The Monsters and the Critics... str. 222) oraz element cenyë ‘widok, ogląd’ w apacenyë
‘jasnowidzenie’ i tercenyë ‘wgląd’ (MR str. 216), co może sugerować, że kenta bardziej dosłownie
może oznaczać ‘dociekanie’ w jakiejś sprawie.'1
lambe ‘poruszanie językiem, używanie języka’, w sensie ogólniejszym ‘język = mowa’; ‘sposób
mówienia, dialekt’ stosowany do odrębnej mowy ludu pewnego ludu czy regionu (WJ str. 394). W

1 Na podstawie jedynego wówczas opublikowanego tłumaczenia tytułu Ósanwe-kenta jako „Komunikacja przez
myśl” (MR str. 415), dotychczas błędnie interpretowano znaczenie słów ósanwe i kenta, przypisując im
znaczenia „myśl” i „komunikacja” (np. Vinyar Tengwar 34, str. 29-30).
STRONA 80 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

teorii lingwistyki tengwesta, używanie elementów fonetycznych, także ‘sposób mówienia’ tj.
fonetyka i fonologia (WJ str. 395), por. także WJ str. 416 przypis 33; LAB- ‘lizać’ (LR str. 367).
láta (przymiotnik) ‘otwarty’. Por. LAT- ‘leżeć otworem’ (LR str. 368).
látie ‘otwartość’.
latya ‘otwarcie’.
Mirröanwi ‘Wcieleni’, dosłownie ‘umieszczeni w ciele (hröa)’ (MR str. 350).
níra (rzeczownik) ‘wola jako potencjał lub możliwość’. Por. sind. aníra ‘(on) pragnie’ (SD str. 128-
29)141.
nirme ‘działanie lub akt níra’.
ósanwe ‘porozumiewanie się lub wymiana myśli’. Prawdopodobnie złożenie przedrostka o-
"używanego w słowach wyrażających spotkanie, połączenie lub zjednoczenie dwóch rzeczy" (WJ
str. 367 rdzeń *WO) + sanwe.14
pahta (przymiotnik) ‘zamknięty’. Por. aquapahtie powyżej.
sáma, l. mn. sámar ‘umysł’.
sanwe ‘myślenie, myśl, działanie lub akt sáma’. Por. ósanwe powyżej.
tengwesta ‘system czy kod znaków (tengwi)’, „szczególny wytwór” tengwestie, ‘języka jako całości’ (WJ
str. 394). Nie musi odnosić się do mowy (tamże; hwerme to także tengwesta, str. 395), jednak bez
dalszego opisu oznacza ‘język mówiony’ z jego fonetyką, fonologią, morfologią, gramatyką i
słownictwem (str. 295).
únat, l. mn. únati ‘rzecz nieistniejąca i niemożliwa do wykonania’. Prawdopodobnie złożenie ú- + nat
‘rzecz’ (por. LR str. 374 rdzeń NA2-). Etymologie podają quenijski przedrostek ú w znaczeniu ‘nie,
bez-, dys- (zwykle w znaczeniu negatywnym)’ (LR str. 396 rdzeń UGU-), lecz tutaj znaczenie
przedrostka ú- jest silniejsze niż w wyizolowanych hasłach słownikowych. Por. różnicę między
avaquétima ‘czego nie należy mówić, co nie powinno być mówione’ i úquétima ‘nie do
wypowiedzenia, nie dające się powiedzieć, niewyrażalne w słowach, nie dające się wymówić’ (WJ
str. 370, rdzeń *ABA). Por. hasło ú: przysłówek i przyimek ‘bez, pozbawiony czegoś’, zwykle łączący
się z dopełniaczem, jak w ú calo ‘bez światła’. Przymiotnik úna, ‘pozbawiony czegoś’. Jako prefiks
‘nie-’ przeczy obecności lub posiadaniu jakiejś rzeczy lub cechy: úvanima ‘niepiękny, brzydki’.
Jednak przeczenia przymiotników takich jak vanima ‘piękny’ tworzono także dodając ú do
rzeczownika, úvane ‘bez piękna’, w formie przymiotnikowej úvanea. Ale unote(a) ‘nie przeliczony,
nie policzony = nie wykonano czynności liczenia’ i únotima ‘nieprzeliczony, niepoliczony,
niezliczony = niemożliwy do policzenia’.

© for the Polish translation by Adaneth

1 Poprzednio (Vinyar Tengwar 31, str 17, 30) sugerowano, że sind. aníra należy analizować jako an- + íra
(wywodzące się z rdzenia ID- ‘serce, pragnienie, życzenie’, LR str. 361). Wydaje się to prawdopodobne, lecz
quen. níra sugeruje alternatywną analizę: a- + níra.
J.R.R. Tolkien

O KRASNOLUDACH I LUDZIACH
z XII. tomu The History of Middle-earth

w tłumaczeniu Adaneth

CZĘŚĆ II

TEKSTY PÓŹNIEJSZE

W całej tej, w dużym stopniu trudnej do odatowania, historii wielkim ułatwieniem jest fakt, że
Ojciec otrzymał od wydawnictwa Allen and Unwin pewną ilość zbędnego im papieru i na czystej
stronie tych kart zapisał wiele spośród swoich późniejszych tekstów. Kartki te na odwrocie
zawierają różne zapisy wydawnicze i na wielu z nich umieszczono daty: niektóre są z roku 1967,
ogromna większość z 1968, kilka z 1970. Daty te, oczywiście, to tylko terminus a quo: na przykład w
przypadku długiego eseju o nazwach rzek i wzgórz sygnałowych Gondoru (eseju dogłębnie
wykorzystanego w Niedokończonych opowieściach) użyto kart z roku 1967, lecz z innych, zupełnie
pewnych przesłanek wynika, że dzieło napisano w czasie późniejszym niż czerwiec roku 1969.
Napisane wtedy zostały „Klęska na Polach Gladden”, „Cirion i Eorl”, „Bitwy przy Brodach Isen”,
opublikowane w Niedokończonych opowieściach.
W tym samym czasie Ojciec przystąpił do bardzo intensywnych prac nad, ogólnie mówiąc,
językami i ludami Trzeciej Ery oraz ich wzajemnymi relacjami w ścisłym powiązaniu z omówieniem
etymologii nazw. W dużym stopniu wykorzystałem ten materiał w „Historii Galadriel i Celeborna”
oraz w innych miejscach Niedokończonych opowieści, lecz oczywiście musiałem dostosować go do
struktury i treści książki, a jedynym możliwym sposobem, biorąc pod uwagę ogromnie niespójny i
pełen dygresji sposób pisania Ojca, było tam wyodrębnienie potrzebnych fragmentów. W niniejszej
książce przedstawiam dwa spośród tych esejów, najbogatsze w treści, których w Niedokończonych
opowieściach prawie nie wykorzystałem.
Pierwszy z nich, „O krasnoludach i ludziach” powstał, jak to powiedział Ojciec, „na podstawie
przemyśleń o Księdze Mazarbul” (czyli o rysunkach jej nadpalonych i uszkodzonych kart,
opublikowanych dopiero po jego śmierci) oraz inskrypcji na grobie Balina w Morii, lecz rozwinął się
daleko poza swój pierwotny punkt wyjścia. Nie zamieściłem tu dwóch fragmentów tego eseju,
opublikowanych już w Niedokończonych opowieściach – traktującego o Drúedainach i drugiego, o
spotkaniu númenórejskich żeglarzy z ludźmi Eriadoru w 600 roku Drugiej Ery (zob. str. ???-??).
Esej drugi, zatytułowany przeze mnie „Shibboleth Fëanora” jest, jak to zobaczymy, zupełnie inny.
W Niedokończonych opowieściach wykorzystałem z niego tylko fragment o Galadriel. Dołączyłem także
długą dygresję na temat imion potomków Finwëgo, króla Ñoldorów. Zawiera ona ostateczne, a w
każdym razie ostatnie stwierdzenia Ojca na temat wielu wielkich imion elfickich legend;
korzystałem z niej w opublikowanym Silmarillionie. Zamieszczam tu także trzeci tekst, który
zatytułowałem „Problem ‘ros’”, a następnie niektóre z ostatnich tekstów Ojca, napisanych
prawdopodobnie w ostatnim roku jego życia. (str. ???)
Należy powiedzieć słówko o przedstawionych tu esejach „historyczno-lingwistycznych”. Z
wyjątkiem ostatniego, o którym przed chwilą pisałem, były one od razu pisane na maszynie. Są to z
całą pewnością teksty zupełnie nowe, ab initio, nie stanowią rozwinięcia czy dopracowania jakichś
wersji istniejących wcześniej i same także nie ulegały później zmianom ani dopracowaniu.
Pojawiające się w nich idee, nowe koncepcje narracyjne, wypowiedzi na tematy historyczne i
konstrukcje etymologiczne tu po raz pierwszy występują w formie zapisanej (co oczywiście nie
wyklucza, że mogły dłuższy czas pozostawać w fazie przygotowań), i w tej to zapisanej formie
generalnie pozostały. Teksty te nie sięgają żadnej wyraźnej konkluzji i często kończą się
STRONA 82 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

chaotycznymi i nieczytelnymi zapisami. Cześć tekstów z pewnością potraktowano


eksperymentalnie: warto zauważyć tu na przykład tekst, który zatytułowałem „Problem ‘ros’”, na
którym Ojciec dopisał: „większość się nie zgadza”, z powodu jednego pojawiającego się w
opublikowanych dziełach stwierdzenia, które Ojciec przeoczył (zob. str. ???). Podobnie jak w tym
przypadku, prawie wszystkie przedstawiane tu teksty inspirowane są przez etymologię, co w dużym
stopniu przyczynia się do ich dygresyjności – w żadnej innej dziedzinie wiedzy dociekania na temat
jednej sprawy nie prowadzą tak łatwo do sprawy innej. Etymologia ze swej natury prowadzi do
dociekań wykraczających poza czysto lingwistyczne zmiany form wyrazów. W eseju o nazwach rzek
Gondoru rozważania nad nazwą Gwathló doprowadziły do opowieści o masowym niszczeniu
wielkich lasów Minhiriath i Enedwaith przez númenórejskich budowniczych okrętów Drugiej Ery i o
jego konsekwencjach (Niedokończone opowieści str. ???-???). W tym samym eseju od nazwy Gilrain
Ojciec przeszedł do legendy Amrotha i Nimrodel (tamże, str. ???-???).
W podanych tutaj trzech tekstach znajdziemy rzeczy zupełnie „nowe”, jak długie przebywanie
Ludu Bëora i Ludu Hadora na przeciwległych brzegach wielkiego śródlądowego Morza Rhûn podczas
ich migracji na Zachód czy też mroczną legendę o bliźniaczych synach Fëanora. Odnajdziemy także
wiele kwestii, które przeczą napisanym wcześniej tekstom. Nie usiłowałem w moich przypisach
analizować wszystkich, prawdziwych czy pozornych „odstępstw” tego rodzaju ani też cytować
wielkich ilości materiału z poprzednich faz koncepcyjnych Historii, lecz zwracałem uwagę jedynie
na najwyraźniejsze i najbardziej uderzające różnice. W tej fazie Ojciec kontynuował, a nawet
umocnił swój zwyczaj włączania w zasadniczy tekst wtrąconych przypisów, jest ich wiele i często są
bogate w treści. W podanych tutaj tekstach przypisy autora połączono z przypisami edytorskimi,
numerując je w sposób ciągły, przypisy edytorskie dla odróżnienia umieszczając w nawiasach
kwadratowych.

X
O krasnoludach i ludziach

Ten długi esej nie został zatytułowany, lecz na pierwszej stronie Ojciec napisał:

„Rozległy komentarz i historia wzajemnych relacji języków Silmarillionu i Władcy


Pierścieni powstały na podstawie przemyśleń o Księdze Mazarbul w usiłowaniu
wyjaśnienia i, jeśli trzeba, skorygowania czy wytłumaczenia nawiązań do takich
kwestii rozproszonych we Władcy Pierścieni, szczególnie w Dodatku F oraz w „Mowie
Faramira” w tomie II.”

„Mowa Faramira” odnosi się do końcowej części rozdziału „Okno Zachodu” w Dwóch wieżach.
Bardzo ogólne streszczenie tego tekstu Ojciec zatytułował „Krasnoludy i ludzie”, co ja
zaadaptowałem dla całości eseju.
Tekst zaczyna się jako rękopis, lecz po zapisaniu trzech i pół strony aż do końca przechodzi w
wersję pisaną na maszynie (w sumie 28 stron). Napisano go na zadrukowanych kartkach
wydawnictwa Allen and Unwin, najpóźniejsza odnotowana na nich data to wrzesień 1969 r.
Fragment tekstu opublikowano w Niedokończonych opowieściach, część IV, sekcja 1: „Drúedainowie”,
lecz pozostałą część wykorzystano w Niedokończonych opowieściach w nieznacznym stopniu. Niestety
zaginęła pierwsza strona (nie było jej już, kiedy przejąłem pisma Ojca). Tekst zaczyna się w środku
zdania, we fragmencie traktującym o znajomości Wspólnej Mowy.
Pomyślałem, że w nawiązaniu do pierwszej części eseju mówiącej o Krasnoludach Długobrodych
użyteczne będzie przytoczenie najpierw informacji o języku krasnoludów, podanych w dwóch
głównych wcześniejszych źródłach. Pierwszy fragment pochodzi z rozdziału „O krasnoludach” w
poprawionej i rozszerzonej w 1951 r. Quenta Silmarillion (XI str. ??? §6):

„Aulë sam wymyślił dla krasnoludów ich ojczysty język, zatem języki krasnoludów
nie są spokrewnione z językami Quendich. Krasnoludy niechętnie uczą swego języka
tych, którzy z innych pochodzą ras, a używając swej mowy uczynili ją zawiłą i
niemiłą dla ucha, tak więc spośród nielicznych, których krasnoludy obdarzyły pełnią
przyjaźni, jeszcze bardziej nieliczni dobrze opanowali ich mowę. Lecz krasnoludy
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 83
same uczą się innych języków szybko, a w rozmowie używają mowy elfów i ludzi, z
którymi się zetknęli. Lecz w sekrecie używają jedynie własnej swej mowy, a ona (jak
mówią) zmienia się powoli, a więc nawet królestwa i rody krasnoludów z dawna od
siebie bardzo oddalone do dziś dobrze rozumieją się między sobą. W dawnych dniach
Naugrimowie mieszkali pośród wielu gór Śródziemia i spotykali tam ludzi
śmiertelnych (jak sami mówią) nim jeszcze poznali ich Eldarowie. Stąd wiele spośród
języków Easterlingów wykazuje pokrewieństwo raczej z mową krasnoludów niż z
językami Elfów.”

Fragment drugi pochodzi z Dodatku F, „Krasnoludy” (por. wersję pierwotną, str. ??, ???).

„Lecz w Trzeciej Erze w wielu miejscach utrzymywała się jeszcze bliska przyjaźń
pomiędzy ludźmi a krasnoludami. Zgodnie ze swą naturą krasnoludy podróżując i
pracując czy trudniąc się handlem na okolicznych ziemiach, co czyniły, gdy ich
starożytne siedziby uległy zniszczeniu, używały języków ludzi wśród których
zamieszkiwały. Lecz w sekrecie (którego w przeciwieństwie do elfów nie zdradzały
chętnie nawet przyjaciołom) używały swego własnego, dziwnego języka, który z
upływem lat zmieniał się nieznacznie, gdyż stał się raczej mową tradycji niż mową
rodzinną, strzeżony i otoczony troską jako skarb przeszłości. Spośród innych ras
nielicznym tylko udało się mowy tej nauczyć. W naszej historii pojawia się ona
jedynie w nazwach miejsc, jakie Gimli zdradził swym kompanom i w okrzyku
bojowym, jaki wydał w oblężeniu Hornburga. Okrzyk ten przynajmniej nie stanowił
tajemnicy – od młodości świata słyszano go na wielu polach bitew. Baruk Khazâd!
Khazâd ai-mênu! ‘Topory krasnoludów! Krasnoludy was atakują!’
Jednakże imię Gimlego i imiona wszystkich jego krewnych pochodzą z języka
Północy (ludzkiego). Krasnoludy nigdy nie ujawniały nikomu z obcej rasy swych
tajemnych, ‘wewnętrznych’ imion, imion prawdziwych. Nie wypisują ich nawet na
swoich grobowcach.”

Podaję tutaj tekst eseju, który zatytułowałem „O krasnoludach i ludziach”.

...tylko podczas rozmów z innymi, innych ras i języków, mogły występować duże różnice i
zakłócenia w porozumiewaniu się.1 Lecz nie zawsze tak było: wszystko zależało od historii
omawianych narodów i ich relacji z królestwami Númenóru. Wśród Rohirrimów na przykład
niewielu było takich, którzy Wspólnej Mowy nie rozumieli, a większość z pewnością posługiwała się
nią całkiem dobrze. Dom królewski i bez wątpienia wiele innych rodzin mówiło (i pisało) w niej
poprawnie i z wielką jej znajomością. Była ona tak naprawdę językiem ojczystym króla Théodena:
urodził się on w Gondorze, a ojciec jego Thengel nawet już po powrocie do Rohanu w swym domu
posługiwał się Wspólną Mową.2 Eldarowie używali jej z umiejętnością i starannością, z jakimi
podchodzili do wszystkich spraw lingwistycznych, a żyjąc długo i zachowując przeszłość w pamięci,
skłonni byli do posługiwania się językiem nieco archaicznym.3
Krasnoludy były wyjątkowe pod wieloma względami. Miały swój własny starożytny język, który
wielce ceniły i nawet kiedy przestał on już być ich językiem ojczystym i stał się „mową książkową”,

1 Warto tu zwrócić uwagę na rozmowę Ghâna, wodza Dzikich Ludzi, z Théodenem. Poza Ghânem
prawdopodobnie niewielu (jeśli ktokolwiek) z Dzikich Ludzi w ogóle posługiwało się Wspólną Mową, a i on sam
znał jedynie niewielki zasób słownictwa i używał go zgodnie z nawykami przejętymi z własnej swej mowy.
[przypis JRR Tolkiena]
2 Panujący po Thengelu królowie i ich potomkowie znali także sindarin – język gondorskiej szlachty. [przypis
JRR Tolkiena, por. Dodatek A (II), w spisie królów Marchii, o przebywaniu Thengela w Gondorze. Powiedziano
tam, że gdy powrócił do Rohanu „w jego domu posługiwano się mową Gondoru i nie wszystkim to się
podobało”.]
3 Wywierało to na współczesnych im użytkownikach Wspólnej Mowy w Gondorze efekt porównywalny z naszym
odczuciem podczas rozmowy z jakimś uczonym i zdolnym lingwistą z obcego kraju, gdyby ten z uprzejmości lub
mówiąc o wzniosłych rzeczach posługiwał się płynnie językiem angielskim z powiedzmy około AD 1600, z
wymową zaadaptowaną do naszej współczesnej. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 84 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

jak wśród Krasnoludów Długobrodych z Zachodu, zachowywano go troskliwie i uczyły się go


wszystkie dzieci, zaczynając bardzo wcześnie. Język ten służył więc jako lingua franca wszystkich
krasnoludów wszystkich plemion, lecz był także językiem pisanym, służącym do opisywania
ważnych historii i zapisywania wiedzy oraz wszelkich kwestii nie przeznaczonych do odczytu dla
istot innych ras. Khuzdul (jak krasnoludy zwały swą mowę) był językiem, którego pochodzący z
innych ras uczyli się rzadko, częściowo z powodu wrodzonej skłonności krasnoludów do
zachowywania tajemnicy, częściowo dlatego, że była to mowa trudna.1
Krasnoludy nie były jednak uzdolnionymi lingwistami – w wielu dziedzinach nie posiadały zdolności
przystosowawczych – i mówiły z wyraźnym „krasnoludzkim” akcentem. Nigdy także nie wynalazły
same żadnego pisma alfabetycznego.2 Szybko jednak zauważyły przydatność elfickich systemów
pisania, kiedy wreszcie na tyle zaprzyjaźnili się z Eldarami, by się ich nauczyć. Przyjaźń taka
rozwinęła się głównie w bliskim związku Eregionu i Morii w Drugiej Erze. W Eregionie znano i
wykorzystywano wtedy nie tylko pismo Fëanora, które już dawno przyjęło się jako powszechny
sposób zapisu, używany (z różnymi adaptacjami) przez wszystkie „piśmienne” ludy mające3 kontakt
z osadami númenórejskimi, lecz także starożytny „runiczny” alfabet Daerona, dopracowany
[>używany] przez Sindarów. Wynikało to bez wątpienia z wpływów Celebrimbora, Sindara, który
twierdził, że jest potomkiem Daerona.4 Jednak nawet w Eregionie runy służyły głównie sprawom

1 Pod względem strukturalnym i gramatycznym język ten różnił się bardzo od innych współczesnych mu
języków Zachodu, choć pewne cechy łączyły go z adûnaickim, dawnym „ojczystym” językiem Númenoru. Na
podstawie tych podobieństw wysnuto teorię (zupełnie prawdopodobną), że w dawnej przeszłości (z której nie
zachowały się żadne przekazy) niektóre języki ludzi (w tym język plemienia dominującego wśród tych Atanich,
którzy stworzyli adûnaicki) pozostawały pod wpływem Khuzdulu. [przypis JRR Tolkiena]
2 Mówi się, że miały swoje własne pismo – skomplikowany system piktogramów czy ideogramów do pisania czy
rzeźbienia, lecz utrzymywano go w ścisłej tajemnicy. [przypis JRR Tolkiena]
3 Włączając także ich wrogów, jak Sauron i ważniejsi spośród jego sług, którzy częściowo wywodzili się z
Númenóru.
4 [Podobnie jak Gil-galad, Celebrimbor jest postacią pojawiającą się po raz pierwszy we Władcy Pierścieni, a
jego rodowód Ojciec zmieniał wielokrotnie. Najwcześniejsze stwierdzenia na ten temat znajdziemy w tekście
„O Galadriel i Celebornie”, późniejszym niż Władca Pierścieni, gdzie pada stwierdzenie (por. Niedokończone
opowieści str. ???):
Galadriel i Celebornowi towarzyszył noldoriński rzemieślnik imieniem Celebrimbor. Z pochodzenia Noldor,
jeden z ocalałych Gondolińczyków, w Gondolinie jeden z największych twórców zgromadzonych wokół Turgona,
stąd jego pycha i niemal „krasnoludzka” pasja rzemiosła.
Celebrimbor pojawia się ponownie jako twórca klejnotów w tekście „Elessar” (Niedokończone opowieści str. ??-
??), a obok zacytowanego przed chwilą fragmentu tekstu „O Galadriel i Celebornie” Ojciec zapisał, że lepiej
„zrobić z niego potomka Fëanora”. I tak w drugim wydaniu (1966) Władcy Pierścieni w końcowej części uwag
wstępnych do Kroniki Lat Drugiej Ery Ojciec dodał zdanie: „Celebrimbor władca Eregionu i największy spośród
mistrzów rzemiosła, był potomkiem Fëanora”.
Na jednej z kopii Powrotu króla Ojciec w zdaniu tym podkreślił imię Fëanora i na przeciwległej stronie dopisał
dwie następujące notatki: (sądzę, że początek pierwszej brzmi: „Kim zatem byli jego rodzice? Musiał być
potomkiem któregoś z synów Fëanora, o którego potomstwie nic nie powiedziano”).
Jak to możliwe? Jedynym potomstwem Fëanora było jego siedmiu synów, a sześciu z nich przywędrowało do
Beleriandu. Dotąd nie wspominano o ich żonach i dzieciach. Wydaje się prawdopodobne, że Celebrinbaur
(‘srebrna pięść’ > Celebrimbor) był synem Curufina, ale choć odziedziczył jego zdolności, był jednak elfem o
zupełnie innym charakterze (jego matka odmówiła udziału w buncie Fëanora i została w Amanie wraz z ludem
Finarphina). Mieszkając w Nargothrondzie jako jeden z uciekinierów, Celebrimbor zawarł przyjaźń z Finrodem i
___________ jego żoną, postępowanie własnego ojca przeraziło go i nie chciał z nim pójść. Później stał się
wielkim przyjacielem Celeborna i Galadriel.
Druga notatka brzmi:
Maedros, najstarszy, chyba nie był żonaty, podobnie jak dwóch najmłodszych (bliźniacy, jeden z nich przez zły
los spłonął ze statkami) i jak Celegorm, gdyż spiskował on, by poślubić Lúthien. Lecz Curufin – najdroższy ojcu i
główny spadkobierca jego zdolności – miał żonę i syna, który udał się wraz z nim na wygnanie, chociaż żona
(bezimienna) z nimi nie poszła. Żonaci byli także Maelor i Caranthir.
W kwestii formy Maelor dla Maglora zob. X. str. ??? §41. Ciekawa jest wzmianka w pierwszej z notatek odnośnie
żony Finroda Felagunda, gdyż dużo wcześniej w Szarych Rocznikach pojawiła się opowieść, że Felagund nie
miał żony i że „jego ukochaną była Amárië z Vanyarów, której nie pozwolono udać się z nim na wygnanie”.
Ojciec odrzucił tę historię lub może o niej zapomniał, lecz miała ona jeszcze powrócić: zob. notatka dotycząca
Gil-galada, str. ???.
Podane tu notatki o Celebrimborze synu Curufina stały się podstawą fragmentów wprowadzonych edytorsko w
opublikowanym Silmarillionie, str. ??? (zob. V, str. ???-???), oraz w części „O Pierścieniach Władzy”, tamże, str.
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 85
wiedzy i rzadko używano ich w funkcjach nieoficjalnych. Krasnoludom natomiast runy się
spodobały, gdyż choć mieszkały one jeszcze w swych własnych ludnych siedzibach, zwłaszcza w
Morii, i podróżowały jedynie po to, by odwiedzać swych krewnych, z innymi ludami nie rozmawiały
wiele, z wyjątkiem swych najbliższych sąsiadów; nie potrzebowały też specjalnie pisma, choć
podobały im się wszelkiego rodzaju inskrypcje wycinane w kamieniu. Runy, stworzone specjalnie do
takich celów, były do tego odpowiednie.
Krasnoludy Długobrode przejęły zatem runy, zmodyfikowały je dla własnego użytku (zwłaszcza do
wyrażenia Khuzdulu) i korzystały z nich nawet w późnej Trzeciej Erze, kiedy wszyscy, z wyjątkiem
mędrców elfów i ludzi, o runach już zapomnieli. Nieuczeni sądzili nawet, że runy były wynalazkiem
krasnoludów, a znano je szeroko pod nazwą „litery krasnoludzkie”.1
Snujemy tu rozważania jedynie na temat Wspólnej Mowy. Wspólną Mowę zapisywano (jeżeli
zapisywano ją w ogóle) już od początku pismem Fëanora. 2 Czasami jedynie, i to tylko w
inskrypcjach nie sporządzanych ani piórem, ani pędzelkiem elfy pochodzenia sindarińskiego
używały runów Daerona, a ortografia ich naśladowała wtedy zasady ustalone dla pisma Fëanora.
Krasnoludy na początku opanowały Wspólną Mowę ze słuchu, najlepiej jak potrafiły. Nie miały

???. Lecz w późniejszym tekście (z roku 1968 lub później) pisząc o eldarińskich odpowiednikach słowa „ręka”,
Ojciec stwierdził:
Wspólnoeldariński rdzeń KWAR ‘ściskać, wyciskać, wyżymać’. Forma pochodna *kwāra: quenejskie quár,
telerińskie pār, sindarińskie paur, co można przetłumaczyć ‘pięść’, choć słowa tego używano głównie, mówiąc
o dłoni ściskającej jakieś rzemieślnicze narzędzie, nie o pięści złożonej do ciosu. Por. imię Celebrin-baur >
Celebrimbor – zsindarinizowana forma telerińskiego Telperimpar (quenejskie Tyelpinquar). Imię częste pośród
Telerich, którzy znani byli nie tylko jako znakomici żeglarze i budowniczy statków, lecz także jako rzemieślnicy
trudniący się obróbką srebra. Słynny Celebrimbor, bohaterski obrońca Eregionu w Drugiej Erze w wojnie
przeciw Sauronowi był Telerim, jednym z trzech Telerich towarzyszących Celebornowi na wygnaniu. Mistrz w
obróbce srebra, do Eregionu przybył przyciągnięty pogłoską o znalezionym w Morii wspaniałym metalu, srebrze
Morii, które nazwał mithril. W jego obróbce rywalizował z krasnoludami czy może im dorównał, gdyż pomiędzy
krasnoludami Morii a Celebrimborem wielka była przyjaźń i dzielili się umiejętnościami i sekretami swego
rzemiosła. Podobnie imienia Tegibol używano dla uzdolnionych w kaligrafii (tegil to zsindarinizowana forma
quenejskiego tekil ‘pióro’, nie znane Sindarom do czasu przybycia Ñoldorów.
Pisząc to, Ojciec zignorował stwierdzenie dodane w Dodatku B, że Celebrimbor „był potomkiem Fëanora”, bez
wątpienia zapomniał, że teoria ta ukazała się w druku – gdyby o tym pamiętał, na pewno czułby się tym
związany. O stwierdzeniu, że Celebrimbor był „jednym z trzech Telerich towarzyszących Celebornowi na
wygnaniu”, zob. Niedokończone opowieści str. ??-???.
W niniejszym eseju, choć pochodzi on w przybliżeniu z tego samego okresu co przytoczony tutaj tekst o
eldarińskich odpowiednikach słowa ‘ręka’, podano zupełnie inne pochodzenie Celebrimbora: Sindar „który
twierdził, że jest potomkiem Daerona”.]
1 Runy te nie pojawiły się jednak w inskrypcji na Zachodniej Bramie Morii. Krasnoludy mówiły, że z uprzejmości
dla elfów w napisie na bramie użyto pisma Fëanora, gdyż brama ta otwierała się na krainę elfów i one to
głównie z niej korzystały. Bramy Zachodnie, zniszczone w wojnie z orkami, otwierały się na szeroki świat i nie
były tak przyjazne. Nosiły runiczne inskrypcje w wielu językach: w Khuzdulu zaklęcia odpędzające i
zabraniające wstępu oraz rozkazy odejścia dla wszystkich, którzy nie posiadali zezwolenia Władcy Morii
zapisane w quenyi, sindarinie, Wspólnej Mowie oraz w językach Rohanu, Dale i Dunlandu. [przypis JRR
Tolkiena]
[Na marginesie w tym momencie Ojciec dopisał ołówkiem: „Notabene: Właściwie to Elrond w Hobbicie
powiedział, że runy są wynalazkiem krasnoludów i że zapisywane są srebrnymi piórami. Elrond był półelfem,
mędrcem i znawcą historii. Albo więc trzeba przyjąć tę rozbieżność, albo zmodyfikować historię runów,
czyniąc Angerthas Moria w dużym stopniu wynalazkiem krasnoludzkim.”
Z przypisów dołączonych do niniejszego eseju wynika, że Ojciec rozważał raczej drugie wyjście, biorąc pod
uwagę koncepcję, że pierwotnymi twórcami runów były Krasnoludy Długobrode, a Daeron przejął i rozwinął ich
pomysł oraz uporządkował je w logiczny system, jako że pierwsze runy nie odznaczały się dobrym stopniem
uporządkowania (i różniły się w poszczególnych siedzibach krasnoludów).
Dodatek E (II) zawiera jednak bardzo wyraźne stwierdzenie o pochodzeniu runów: „Sindarowie w Beleriandzie
jako pierwsi stworzyli Cirth”, a Daeron z Doriath rozwinął jego „najbogatszą i najbardziej uporządkowaną”
formę, Alfabet Daerona, używany w Eregionie i następnie przejęty przez krasnoludy Morii i stąd jego nazwa
Angerthas Moria. Taką rozbieżność (o ile rzeczywiście występuje tu rozbieżność) trudno usunąć, ale w zasadzie
rozbieżności nie ma tu żadnej. Elrond mówi przecież o „runach księżycowych” (pod koniec rozdziału „Krótki
Odpoczynek”), to one zostały wynalezione przez krasnoludy i zapisywane srebrnymi piórami – nie o runach jako
formie pisma alfabetycznego – co Ojciec po pewnym czasie z ulgą zauważył. Wspominam tu o tym wszystkim po
to, żeby pokazać, z jaką intensywnością Ojciec starał się unikać rozbieżności i niekonsekwencji, nawet gdy (w
tym przypadku) jego niepokój nie miał żadnych podstaw. Wcześniejszy opis powstania runów zob. VII. str. ?? -
??.]
2 W tym momencie kończy się rękopis, a zaczyna maszynopis.
STRONA 86 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

wtedy okazji, by ją zapisywać, lecz w Trzeciej Erze, trudniąc się handlem i stykając z ludźmi i elfami,
zmuszone zostały do wyuczenia się pisanej formy Wspólnej Mowy. Wielu uznało za praktyczne
nauczenie się zapisu według obowiązujących wtedy cały Zachód standardów. Dla własnych celów
krasnoludy (jak to już powiedziano) wolały jednak używać runów i przy nich pozostały.
Takie dokumenty jak Księga Mazarbul, nie „sekretne”, lecz przeznaczone przede wszystkim dla
krasnoludów i prawdopodobnie mające później dostarczyć materiału dla kronik1 zapisywano
runami, lecz ortografia ich była nieregularna i niejednolita. Ogólnie mówiąc, piszący chcieli
transkrybować na zapis runiczny obowiązujące aktualnie reguły zapisu Wspólnej Mowy, lecz
rezultaty często były „niepoprawne”, czy to z powodu pośpiechu, czy też przez niedostatki wiedzy
krasnoludów – spotykano liczne przypadki słów zapisywanych fonetycznie (zgodnie z krasnoludzką
wymową), na przykład pomijano czasami litery, które w potocznej wymowie późnej Trzeciej Ery nie
spełniały już żadnych funkcji.2
Przygotowując przykładowe trzy podarte i częściowo nieczytelne strony Księgi Mazarbul,3
stosowałem się do generalnej zasady, jakiej przestrzegałem cały czas: Wspólna Mowa ma być
reprezentowana przez współczesną angielszczyznę, potoczną lub literacką, w zależności od
wymagań konkretnego przypadku. W konsekwencji tekst został podany we współczesnym
angielskim zapisie, lecz zmodyfikowany tak, jak gdyby pisano go w pośpiechu czy też jakby autor nie
posiadał dobrej znajomości języka w jego formie pisanej i ponadto (na stronach 1 i 3) dokonywał
transliteracji angielskiego na jakiś obcy alfabet, który na przykład nie przypisywał żadnej literze
więcej niż jednej wartości, a zatem angielski podział k, c - c, s zredukował się do k - s, natomiast
użycie liter oznaczające s i z jest bardzo zmienne, gdyż w języku angielskim głoskę z zapisuje się
często literą s. Ponadto, jako że w tego rodzaju dokumentach niemal zawsze używane są pewne
litery lub znaki właściwe tylko im i nie spotykane nigdzie indziej, wprowadziłem także kilka z nich:
znaki dla angielskich zbitek ea, oa, ou (bez względu na ich wymowę).
Wyszło to w sumie dobrze i daje chyba pojęcie, jaki rodzaj tekstu Gandalf usiłował w pośpiechu
odczytać w Sali Mazarbul. Poza tym pozostaje zgodne z całościowym potraktowaniem języków we
Władcy Pierścieni: jedynie słowa języków elfich i elfickie nazwy z tamtego okresu zachowano w
formie, która miała być ich formą „prawdziwą”.4 Podejście takie narzucał również fakt, że choć
zostały naszkicowane struktura i elementy fonetyczne Wspólnej Mowy, powstała także pewna liczba
słów, przetłumaczenie nawet krótkich fragmentów na jej „prawdziwą” ówczesną formę i
prezentacja ich w formie graficznej byłyby jednak zupełnie niemożliwe. Oczywiście mamy tu tak
naprawdę do czynienia z niepoprawnym rozszerzeniem ogólnego podejścia lingwistycznego.
Przedstawienie w różnych wariantach języka angielskiego pełnego dialogu w jakiejś opowieści to
jedno – zawsze, gdy opowiadanie dotyczy dawnych czasów czy obcych lądów należy przyjąć (czy
zostało to wyraźnie powiedziane czy nie), że jest to „tłumaczenie” z pamięci dźwięków
niezapisanych lub zagubionych czy niewydrukowanych dokumentów. Zupełnie inną sprawą jest

1 Gdy w Morii zaczęło się źle dziać i znikła nawet nadzieja, że uda się im ujść z życiem, ostatnie strony Księgi
krasnoludy spisywały w nadziei, że przyjaciele odnajdą kiedyś Księgę i zaczerpną z niej informacje o losie
Balina i jego nierozważnej wyprawy do Morii – co też wydarzyło się rzeczywiście. [przypis JRR Tolkiena]
2 Takim przypadkiem była redukcja podwojonych (długich) spółgłosek do pojedynczych, jeśli znajdowały się
pomiędzy dwoma samogłoskami, albo też zmiany spółgłoskowe w pewnych kontekstach. Oba przykłady
znajdziemy w potocznym słowie z Trzeciej Ery tunas, ‘straż’, tzn. grupa strażników. Słowo to wywodzi się z
rdzenia TUD ‘strzec, pilnować’ + nas ‘ludzie’: zorganizowana grupa czy zgromadzenie ludzi zebrane dla jakiejś
funkcji. Tudnas, choć często w „poprawnym” zapisie pozostawiano taką właśnie pisownię, zmieniło się w
tunnas i zwykle tak je zapisywano: wersja tunas pojawiająca się w pierwszej linijce trzech zachowanych stron
była „niepoprawna” i reprezentowała mowę potoczną. (Przy okazji: nas jest prawdopodobnie przykładem
licznej grupy słów zapożyczonych z elfickiego, jakie spotykano już w adûnaickim, a we Wspólnej Mowie
Królestw liczba ich jeszcze się zwiększyła. Pochodzi prawdopodobnie < quenejskie nossë lub sindarińskie nos
‘ród, rodzina’. W takich zapożyczonych słowach krótkie elfickie o zmieniało się w a. [przypis JRR Tolkiena]
3 [Reprodukcje tych trzech stron zamieszczono w Pictures by J. R. R. Tolkien, 1979, nr 23 (wyd. 2, 1992, nr
24).]
4 Z wyjątkiem kilku przekręconych słów z Czarnej Mowy, kilku nazw miejscowych i (nie przetłumaczonych)
imion własnych oraz okrzyku bojowego krasnoludów. Pochodzenie czy też znaczenie niektórych nazw
miejscowych miało być „zapomniane”, dotyczy to także jednego czy dwóch imion (zob. Dodatek F, str. ???).
[przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 87
graficzne przedstawienie faksymili albo ilustracji przedstawiających pismo lub grawerowane litery
mające pochodzić z czasów, gdy działa się opowieść.1
W takim przypadku prawdziwy odpowiednik można podać tak, jak w quenejskim urywku
„Pożegnania Galadriel” – transkrybowanym na nasz alfabet (by ułatwić odbiór piękna stylu
językowego) albo też podanym według ówczesnego zapisu (Jak w The Road Goes Ever On) wraz z
tłumaczeniem. Ponieważ, jak zauważono, niemożliwe było podanie ówczesnego tekstu w
prawdziwej Wspólnej Mowie, jedynym właściwym sposobem postępowania było podanie
angielskiego tłumaczenia czytelnych słów ze stronic, które Gandalf w pośpiechu przeglądał.2 Tak
właśnie uczyniłem w tekście, a z powodu braku konstrukcji Wspólnej Mowy odpowiednich do
zaprezentowania tekstu w jego ówczesnej formie miałem pełne prawo tak postąpić.
Specyficzna trudność związana jest z inskrypcją na grobowcu Balina. Przynosi ona efekt w swoim
miejscu: daje orientację o tym, jak wyglądały runy zapisane z większą starannością dla jakiegoś
ważnego celu oraz pozwala chociaż zerknąć na ten dziwny język, mimo że wszystko, co dla
opowieści niezbędne, zawiera już sześć linijek w I, str. 3343 (tłumaczenie inskrypcji podano większą i
pogrubioną czcionką). Próby odwzorowania oryginalnej inskrypcji skończyły się jednak uwikłaniem
w pewne niedorzeczności.4
Użycie w omawianej inskrypcji starszych i bardziej „poprawnych” wartości i znaków Angerthas
zamiast późniejszego „stylu Ereboru” nie jest niedorzecznością (choć być może jest niepotrzebnym
wysiłkiem), pozostaje w zgodności z zarysowaną w Dodatku E historią runów. Do takiego celu użyto
by runów w ich starszej wersji, gdyż właśnie ich używano w Morii przed ucieczką krasnoludów, ta
właśnie wersja pojawiłaby się także w innych inskrypcjach podobnego rodzaju – a Balin przecież
twierdził, że jest potomkiem i spadkobiercą poprzednich władców Morii. Użycie języka krasnoludów
(khuzdulu) w tak krótkiej inskrypcji jest możliwe, gdyż język ten pod względem struktury został
naszkicowany dość dokładnie, choć z bardzo ograniczonym słownictwem. Lecz imiona Balin i Fundin
w tym kontekście są niedorzecznością. Krasnoludy, jak stwierdzono w III, str. 4115 nosiły imiona w
swym własnym języku, lecz używały ich tylko pomiędzy sobą (na specjalne okazje), a przed innymi
ludami zachowywały je w ścisłej tajemnicy, a zatem nigdy nie zapisywały ich w napisach czy
inskrypcjach przeznaczonych dla obcych oczu czy choćby tam, gdzie istniało prawdopodobieństwo,
że obcy je zobaczą. W czasach i miejscach, gdzie krasnoludy utrzymywały kontakty handlowe czy
przyjazne stosunki z sąsiadami, dla wygody przyjmowały „zewnętrzne imiona użytkowe”6. Imiona
te formą dostosowywano zwykle do struktury Wspólnej Mowy [> struktury języka, z którego się
wywodziły]. Bardzo często posiadały one rozpoznawalne znaczenie w tym języku lub były ówcześnie

1 Skorupka Amenartas nosiła inskrypcję w grece (wersja A. Langa) z okresu jej przypuszczalnego pochodzenia,
nie w języku angielskim zapisanym greckimi literami (co można by było zrobić).[przypis JRR Tolkiena, o
skorupce Amenartas zob. H. Rider Haggard, Ona, rozdz. 3.]
2 Pierwszą pieśń Galadriel potraktowałem następująco: podałem jedynie tłumaczenie (podobnie jak pozostałą
cześć jej wypowiedzi w rozmowie). W tym przypadku próbowałem tłumaczenia poetyckiego, aby ukazać, o ile
to możliwe, oryginalny układ rytmiczny utworu bez wątpienia przygotowanego dużo wcześniej, nim Frodo
przybył do Lórien, i zupełnie niezależnie od pobytu w Lórien Jedynego Pierścienia. Pożegnanie natomiast
skierowane było bezpośrednio do Froda jako spontaniczny wybuch w wolnym stylu rytmicznym, który
odzwierciedlał wszechogarniający żal i tęsknotę Galadriel a także jej osobistą rozpacz po przejściu straszliwej
pokusy. To tłumaczenie jest dosłowne. Tłumaczenie starszej pieśni siłą rzeczy należy uważać za mniej
dosłowne, umożliwiające oddanie oryginalnego układu rytmicznego. (W toku wydarzeń okazało się, że to
właśnie odrzucenie przez Galadriel swej dumy i wiary we własną potęgę oraz bezwzględne odrzucenie
możliwości powiększenia swej mocy przez użycie jakichkolwiek niezgodnych z prawem środków sprawiło, że
znalazł się statek, który przeniósł ją do domu.) [Por. fragment listu Ojca z 1967 r. zacytowany w
Niedokończonych opowieściach, str. ???, Listy nr 297, fragment końcowy.]
3 [Chodzi tu o ostatnie sześć linijek (zawierających tłumaczenie nagrobnej inskrypcji) rozdziału „Podróż w
ciemności”, zaczynające się od słów: “– To runy Daerona, jakich niegdyś używano w Morii – powiedział
Gandalf.” Słowa te pojawiają się na podanej stronie jedynie w angielskim trzytomowym wydaniu Władcy
Pierścieni w twardej oprawie.]
4 Niedorzeczności te prawdopodobnie zauważyli czytelnicy o zainteresowaniach lingwistycznych i
historycznych, choć nie otrzymałem w tej sprawie żadnych komentarzy. [przypis JRR Tolkiena]
5 [Chodzi tu o część końcową Dodatku F, I („Jednakże imię Gimlego...”), zacytowaną powyżej, str. ???]
6 Później, gdy khuzdûl stał się dla krasnoludów jedynie językiem martwym, a krasnoludy przyjęły Wspólną
Mowę lub lokalne języki ludzi, „zewnętrznymi imionami użytkowymi” posługiwano się w sposób naturalny we
wszystkich sytuacjach dnia codziennego [przypis JRR Tolkiena, w słowie khuzdûl tym razem w drugiej sylabie
występuje û.]
STRONA 88 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

używanymi w nim imionami, czasami były to imiona [> w mowie tej wykorzystywane, imiona]
używane przez sąsiadujących z krasnoludami ludzi, pośród których mieszkali. Imiona takie
wywodziły się z lokalnego języka ludzi i mogły w nim jeszcze coś oznaczać, choć nie zdarzało się to
często [ostatni zwrot wykreślono]. 1 Nie wiemy na pewno, czy takie przyjęte imiona o jakimś
znaczeniu wybierano z uwagi na ich związek z sekretnymi imionami „wewnętrznymi”. Imiona
przyjęte mogły ulegać zmianom i zmieniały się czasami – zwykle w konsekwencji jakiegoś
wydarzenia, jak migracje, czy to krasnoludów, czy to ich przyjaciół i co za tym idzie – rozdzielenie
ich.
Przypadek krasnoludów z Morii jest przykładem przejęcia imion pochodzących z języków ludzi
Północy, nie ze Wspólnej Mowy. 2 Być może lepiej byłoby podać je w tym przypadku w ich
prawdziwej formie, lecz stosowałem teorię (konieczną, by zmniejszyć ciężar fikcyjności imion w
różnych stylach językowych) mówiącą, że imiona wywodzące się z języków ludzi i dialektów
Zachodu historycznie powiązanych ze Wspólną Mową powinny zostać przedstawione jako imiona
zaczerpnięte z języków powiązanych z językiem angielskim lub też stworzone z elementów
odnajdywanych w tych językach. Imiona krasnoludów pochodzą z języka norweskiego, jako że język
ludzi, z którego oryginalnie pochodziły, był ściśle związany z bardziej południowym językiem, z
którego wywodziła się mowa Rohanu (przekazana jako staroangielski, gdyż charakteryzowała się
większym stopniem archaizacji formy w stosunku do elementów Wspólnej Mowy wywodzących się z
języków tej samej grupy). W konsekwencji takie imiona, jak Balin itp., nie pojawiłyby się w żadnej
ówczesnej inskrypcji zapisanej w prawdziwym języku khuzdul.3

Relacje Krasnoludów Długobrodych z ludźmi4

W krasnoludzkich tradycjach zachowały się nazwy miejsc „przebudzenia” Siedmiu Przodków, lecz
elfy i ludzie Zachodu poznali tylko dwa z nich: najbardziej wysunięte na zachód miejsce, gdzie
przebudzili się przodkowie Krasnoludów Ognistobrodych i Tęgobiodrych, oraz miejsce przebudzenia
ojca Krasnoludów Długobrodych5, stworzonych i przebudzonych najwcześniej. Pierwsze miejsce

1 [W tym samym czasie, gdy naniesiono uwidocznione w tekście poprawki, Ojciec dopisał na marginesie: „Lecz
zobacz poniżej – wywodziły się z dawno zapomnianego języka ludzi Północy”. Zob. str. ??-??? i przypis 23
poniżej.]
2 Odniesienia (w Dodatku A [początek sekcji III, „Lud Durina”]) do legend o pochodzeniu krasnoludów plemienia
znanego jako Krasnoludy Długobrode (khuzdul Sigin-tarâg, przetłumaczone na quenyę jako Andafangar,
sindarińskie Anfangrim) i o ich słynnych późniejszych „siedzibach” w Khazad-dûm (Morii) są zbyt krótkie, by
wyjaśnić sytuację lingwistyczną krasnoludów. „Głębiny czasu” nie odwołują się oczywiście do przeszłości er
geologicznych – o nich jedynie Eldarowie posiadają legendy wywodzące się i przekształcone z informacji, jakie
mędrcy elfów otrzymali od Valarów. Mamy odniesienia do legend o Erach Przebudzenia i początkach Ludów
Mówiących – najpierw elfów, krasnoludów (jak one same utrzymują) jako drugich, ludzi w trzeciej kolejności. Z
legend zdaje się wynikać, że w przeciwieństwie do elfów i ludzi krasnoludy obudziły się w północnej części
Śródziemia. [przypis miał dalszy ciąg jak następuje, jednak od tego momentu kontynuacja została wykreślona:]
Punktem najbardziej wysuniętym na zachód było miejsce narodzin czy przebudzenia się przodka Krasnoludów
Długobrodych, według tradycji Trzeciej Ery była to dolina w Ered Mithrin. Lecz działo się to w dawno minionych
dniach, dużo wcześniej nim ludzie ze Wschodu doszli w swej wędrówce do krain północno-zachodnich. Dużo
wcześniej także niż krasnoludy (z których Krasnoludy Długobrode są chyba najbardziej tajemnicze i najmniej
kontaktują się z elfami czy ludźmi) odczuły jakąkolwiek potrzebę nauczenia się języków swoich sąsiadów, czy
też tym bardziej przybrać sobie imiona, pod którymi byliby znani „obcym”.
3 [Ojciec chce tu powiedzieć, że Balin i Fundin to prawdziwe imiona staronorweskie użyte dla celów Władcy
Pierścieni jako „tłumaczenia”. Przedstawiając graficzny obraz inskrypcji nagrobnej, powinien był raczej użyć
prawdziwych „imion zewnętrznego użytku”, w tekście Władcy Pierścieni zastępowanych imionami Balin i
Fundin, nie zaś, oczywiście, sekretnych imion „wewnętrznych” w khuzdulu.]
4 [Wydaje się, że to po dopisaniu eseju do tego momentu Ojciec naniósł poprawki do tekstu zaznaczone na str.
??? oraz dopisał na marginesie tekst podany w przypisie 20, a także wykreślił drugą część przypisu 21.]
5 On jedynie nie miał towarzyszy, por. „spał samotnie” (III str. 352). [przypis JRR Tolkiena, odwołanie do
początku Dodatku A, sekcja III. Treść tej części tekstu trudno zinterpretować. Ojciec mówi tu o czterech
miejscach przebudzenia Siedmiu Przodków krasnoludów: razem Ognistobrodych i Tęgobiodrych, Krasnoludów
Długobrodych osobno, razem Krasnoludów Żelaznorękich i Sztywnobrodych oraz, także razem, Krasnoludów
Czarnowłosych i Kamiennostopych. Nigdzie wcześniej nie padały nazwy pozostałych sześciu plemion
krasnoludzkich. Ponieważ przodkowie Krasnoludów Ognistobrodych i Tęgobiodrych przebudzili się w Ered
Lindon, plemiona te muszą chyba być krasnoludami Nogrodu i Belegostu. Wydaje się, że mówiąc o „samotnym
śnie” Durina Ojciec ma tu na myśli jedynie to, że Ojcowie pozostałych plemion zostali ułożeni do snu po
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 89
znajdowało się na północy Ered Lindon, wielkiej ściany skalnej na wschodzie Beleriandu, z której
pozostały Góry Błękitne Drugiej Ery i czasów późniejszych. Miejsce drugie to Góra Gundabad (nazwa
pochodzi z khuzdulu), otoczona z tego powodu czcią krasnoludów, a jej zajęcie przez orków Saurona
w Trzeciej Erze było jednym z głównych powodów wielkiej nienawiści między krasnoludami a
orkami. 1 Dwa pozostałe miejsca leżały bardziej na wschód, a dzieliła je odległość równie wielka (lub
większa) jak dystans dzielący Góry Błękitne od Gundabadu: były to miejsca przebudzenia
Krasnoludów Żelaznorękich i Sztywnobrodych a także Krasnoludów Czarnowłosych i
Kamiennostopych. Choć wszystkie cztery punkty dzieliły wielkie odległości, krasnoludy różnych
plemion utrzymywały ze sobą kontakt i w pierwszych erach często urządzały spotkania swych
przedstawicieli na Górze Gundabad. W wielkiej potrzebie każdemu plemieniu wysyłano pomoc,
nawet z największej odległości, jak było w przypadku wielkiej wojny z orkami (2793-2799 Trzeciej
Ery). Choć krasnoludy podróżowały niechętnie i poza przypadkami wielkiego nacisku wroga czy też
katastrof podobnych do zniszczenia Beleriandu nie lubiły budować sobie stałych siedzib czy
domostw daleko od miejsca swego pochodzenia, to były świetnymi i wytrwałymi podróżnikami, a
także zręcznymi budowniczymi dróg. Wszystkie ich plemiona mówiły jednym językiem.2
W dawno minionych dniach krasnoludy były bardzo tajemnicze [skreślone: a Krasnoludy
Długobrode najbardziej ze wszystkich] i rzadko wchodziły w kontakty z elfami. Na Zachodzie pod
koniec Pierwszej Ery relacje krasnoludów z Ered Lindon z królem Thingolem zakończyły się
katastrofą i zniszczeniem Doriathu, a pamięć tych wydarzeń zepsuła relacje elfów i krasnoludów w
erach późniejszych. W tym czasie w Beleriandzie pojawili się pierwsi spośród ludzi przybywających
ze wschodu i z południa, lecz nie było ich wielu, choć dalej na wschód, w Eriadorze i Rhovanionie
(zwłaszcza w części północnej) rasa ich z pewnością zajęła już wielkie połacie ziemi. Tam z
pewnością ludzie wkrótce zetknęli się z Krasnoludami Długobrodymi. Krasnoludy Długobrode,
najbardziej dumne z siedmiu plemion, były również plemieniem najmędrszym i najbardziej
przewidującym. Ludzie ich poważali i pragnęli się od nich uczyć, zaś Krasnoludy Długobrode chciały
wykorzystać ludzi dla swych własnych celów. W ten sposób w omawianych regionach rozwinął się
specyficzny system ekonomii, charakterystyczny dla późniejszych wzajemnych stosunków
krasnoludów i ludzi (także hobbitów): ludzie zajmowali się głównie dostarczaniem pożywienia,
hodując bydło i owce oraz uprawiając ziemię, krasnoludy zaś w zamian za jedzenie oferowały swą
pracę przy budowie domów i dróg, w kopalniach czy też w rzemiośle, wytwarzały bowiem przeróżne
przedmioty, od użytecznych narzędzi do broni czy uzbrojenia i wielu innych kosztownych, z wielką
umiejętnością sporządzanych rzeczy. Krasnoludy uzyskiwały w ten sposób ogromne korzyści: nie
tylko czas ich pracy był krótszy (początkowo, nim ludzie zmądrzeli i sami nauczyli się rzemiosła,

dwóch. Jeżeli tak, widzimy tu inną koncepcję niż w XI str. ???, gdzie Ilúvatar rozkazał Aulëmu „ułożyć ojców
krasnoludów do snu oddzielnie w miejscach głębokich, każdego z towarzyszką, prócz Durina, najstarszego,
który nie miał partnerki”. O „towarzyszkach” Ojców krasnoludów zob. XI str. ??-??.
Na marginesie maszynopisu Ojciec dopisał później (obok tego przypisu): „Po przebudzeniu [Durin] wędrował
samotnie: ludem jego były krasnoludy, które przyłączyły się doń z plemion zachodu i wschodu”. Na górze strony
Ojciec dopisał sugestię, że powinien zmienić (bardzo radykalnie) legendę o Stworzeniu Krasnoludów, tak aby w
pobliżu Ojców ułożone zostały do snu inne krasnoludy.]
1 [W odrzuconym zakończeniu przypisu 21 miejscem przebudzenia przodka Krasnoludów Długobrodych była
„dolina w Ered Mithrin” (Górach Szarych dalekiej Północy). Oczywiście nigdzie wcześniej nie pojawiają się
wzmianki o dawnym znaczeniu Góry Gundabad. Góra ta pojawia się pierwszy raz w Hobbicie, rozdział „Chmury
pękają”, gdzie mowa jest o goblinach, które „maszerowały, zbierając się ze wzgórz i dolin, idąc zawsze
tunelami albo w ciemnościach, aż wokół wielkiej góry Północy Gundabad zgromadziła się wielka ich armia”.
Góra pojawia się na Mapie Dzikich Krain w Hobbicie jako wielka oddzielona masa skalna przy północnym krańcu
Gór Mglistych, tam, gdzie zbliżają się do nich Góry Szare. We Władcy Pierścieni, Dodatek A sekcja III Gundabad
pojawia się w opisie wojny krasnoludów z orkami w późnej Trzeciej Erze, gdy krasnoludy „atakowały i
przejmowały jedną po drugiej wszystkie twierdze orków, jakie mogły [odnaleźć] od Gundabad do Gladden”
(słowo odnaleźć przez pomyłkę pominięto w drugim wydaniu).]
2 Według krasnoludzkich legend język ten utworzył dla nich Aulë, stwórca krasnoludów i nauczył go Siedmiu
Ojców przed ułożeniem ich do snu, nim nadszedł czas ich przebudzenia. Po przebudzeniu się krasnoludów ich
język (jak wszystkie inne rzeczy w obrębie Ardy) z czasem ulegał zmianom, różnym w oddalonych od siebie
krasnoludzkich siedzibach. Lecz zmiany te zachodziły tak powoli i różnice były tak niewielkie, że nawet w
Trzeciej Erze krasnoludy z łatwością porozumiewały się w swej mowie. Jak same mówiły, zmiany zachodzące w
khuzdulu, w porównaniu ze zmianami w językach elfów lub tym bardziej ludzi, były jak „wietrzenie twardych
skał w porównaniu z topnieniem śniegu.” [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 90 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

krasnoludy wymieniały swe wyroby czy usługi za dobra, które wytwarzano w czasie znacznie
dłuższym i z większym wysiłkiem niż ich własne). Główną korzyścią była możliwość nieprzerwanego
prowadzenia prac i rozwijania sztuki rzemieślniczej, szczególnie w obróbce metalu, aż do uzyskania
niesamowitych możliwości w tej dziedzinie, jeszcze nim lud Khazâd zaczął się chylić ku upadkowi, a
krasnoludy stały się pomniejszą rasą.

Przedstawiony tu system rozwijał się powoli i długi upłynął czas, nim Krasnoludy Długobrode
odczuły jakąkolwiek potrzebę, by nauczyć się języka swych sąsiadów, a tym mniej by przybrać sobie
imiona, pod którymi mogłyby w swej indywidualności być znane dla „obcych”. Proces ten nie
rozpoczął się podczas wymiany czy handlu, ale podczas wojen. Krasnoludy Długobrode zajmowały
tereny na południu, wzdłuż Dolin Anduin, czyniąc twierdzę Morii swoją główną siedzibą, a także na
wschodzie, ku Żelaznym Wzgórzom, których kopalnie były dla nich podstawowym źródłem rud
żelaza. Uważały za swą własną ziemię Żelazne Wzgórza, Ered Mithrin oraz doliny przy zachodnich
stokach Gór Mglistych, lecz ulegały atakom orków Morgotha, które ustały jedynie w czasie Wojny o
Klejnoty i Oblężenia Angbandu, gdy Morgoth potrzebował całej swej potęgi. Po upadku Morgotha i
zniszczeniu Angbandu armia orków umknęła na wschód, poszukując nowych miejsc zamieszkania.
Nie mieli teraz nad sobą pana ani jakiegokolwiek przywódcy, lecz było ich wielu, dzikich, okrutnych,
dobrze uzbrojonych, w ataku bezwzględnych. W bitwach, jakie się wywiązały, krasnoludy nie
dorównywały im liczebnie i choć były najsroższymi wojownikami spośród Ludów Mówiących, z
radością zawierały sojusze z ludźmi.1
Ludzie wchodzący w przymierze z krasnoludami byli przeważnie spokrewnieni krwią i językiem z
wysokim i najbardziej jasnowłosym ludem „domu Hadora”, najsłynniejszym i najliczniejszym
spośród Edainów, wspomagającym Eldarów w Wojnie o Klejnoty. Jak się wydaje, ludzie ci wędrowali
wcześniej na zachód aż do Wielkiej Zielonej Puszczy, a wtedy rozdzielili się: część doszła do Anduin i
skierowała się wzdłuż jej dolin ku północy, inni zaś przeszli pomiędzy północnym skrajem Puszczy a
Ered Mithrin. Niewielka tylko część tego ludu, bardzo już licznego i podzielonego na wiele plemion,
przedostała się do Eriadoru i doszła na koniec do Beleriandu. Był to lud mężny, lojalny i szczery,
nienawidzący Morgotha i jego sług. Z początku ludzie ci traktowali krasnoludów podejrzliwie,
obawiając się, że (jak to mówiono) podlegają oni Cieniowi.2 Lecz i oni zawierali sojusze z radością,
gdyż nawet w większym stopniu narażeni byli na ataki orków, mieszkając w oddalonych od siebie
wsiach i domostwach, a jeśli już zbierali się w małe miasteczka, to były one źle bronione, w
najlepszym razie ogrodzone wałem i drewnianą palisadą. Sami ludzie uzbrojeni byli słabo, głównie w
łuki, gdyż metalu posiadali niewiele, a ich nieliczni kowale nie byli wprawni w swym rzemiośle. W
tym pomogły im krasnoludy w zamian za jedną wielką pomoc, jaką ludzie mogli im ofiarować: ludzie
bowiem oswajali zwierzęta i nauczyli się już panować nad końmi. Wielu z nich było zręcznymi i
nieustraszonymi jeźdźcami.3 Tacy często wypuszczali się daleko, pełniąc rolę zwiadowców i
obserwując posunięcia wroga, a jeżeli orkowie ośmielili się zgromadzić na otwartym terenie,
planując jakiś duży napad, konni łucznicy zbierali się w wielką siłę, otaczali ich i zabijali. Tak to
Sojusz Krasnoludów i Ludzi Północy na początku Drugiej Ery stał się potężną siłą, szybką w ataku,
mężną i skuteczną w obronie, a na terenach północnych coraz wiekszy był pomiędzy krasnoludami i
ludźmi wzajemny szacunek i poważanie, a czasami bliska przyjaźń.
W tym właśnie czasie, gdy krasnoludy sprzymierzały się z ludźmi, tak w wojnach, jak i w
zagospodarowaniu ziemi, na której zdołały zapewnić sobie bezpieczeństwo,4 Krasnoludy

1 Krasnoludy rozmnażały się powoli, ludzie natomiast w czasach dostatku i spokoju szybciej nawet niż elfy.
[przypis JRR Tolkiena]
2 Ludzie wcześniej już spotykali na dalekim Wschodzie złych krasnoludów [przypis JRR Tolkiena dopisany
ołówkiem po jakimś czasie. Na poprzedniej stronie maszynopisu Ojciec w tym samym czasie dopisał notatkę nie
wskazując, do którego fragmentu tekstu miałaby się ona odnosić, lecz wynikającą być może ze stwierdzenia
(str. ???), że pewne plemiona krasnoludów przebudziły się na wschodzie: „Niestety, wydaje się prawdopodobne,
że (tak samo jak później ludzie) krasnoludy siedzib dalekiego Wschodu (a także niektórzy spośród
mieszkających bliżej?) uległy Cieniowi Morgotha i zwróciły się ku złu.”]
3 Żaden krasnolud chętnie nie dosiadał konia i żaden nigdy nie trzymał żadnego zwierzęcia, nawet psa. [przypis
JRR Tolkiena]
4 Na pewien tylko czas. Númenórejczycy nie pojawili się jeszcze na wybrzeżach Śródziemia i nie położono
jeszcze fundamentów pod Barad-dûr. Krótki to fragment w ciemnych kronikach Drugiej Ery, lecz przez wiele
ludzkich pokoleń Krasnoludy Długobrode kontrolowały Ered Mithrim, Erebor i Żelazne Wzgórza oraz całe
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 91
Długobrode przejęły mowę ludzi, by móc się z nimi porozumieć. Nie chodziło tu o fakt, że
krasnoludy niechętnie uczyły swego własnego języka ludzi, których darzyły szczególną przyjaźnią –
to ludzie uważali język krasnoludów za trudny i uczyli się go powoli, rzadko kiedy opanowując
więcej niż tylko pojedyncze słowa (a wiele z nich przejmowali, włączając je do swojego języka). W
jednej sprawie Krasnoludy Długobrode dorównywały innym krasnoludzkim plemionom
tajemniczością: z powodów, których nie rozumiały w pełni ani elfy, ani ludzie, krasnoludy nie
ujawniały swych imion nikomu z innej rasy,1 później zaś, gdy opanowały już sztukę pisania, nie
pozwalały nigdy imion wyryć ani zapisać. Przybrały sobie zatem imiona w formie przejętej z
języków ludzi i pod tymi imionami znali ich sprzymierzeńcy.2 Zwyczaj ten przetrwał wśród
Krasnoludów Długobrodych aż do Czwartej Ery i czasów późniejszych, o których nie opowiada już
nasza historia. Mogłoby się wydawać, że krasnoludy podczas rozmów z ludźmi, z którymi łączyła ich
bliska przyjaźń, mówiły o przeszłości i wspominając dzieje swego ludu, wymieniały w podobny
sposób imiona zapisanych w krasnoludzkich kronikach na długo przed zetknięciem się po raz
pierwszy krasnoludów i ludzi. Lecz z imion takich jedynym zachowanym do trzeciej Ery było imię
Durina, jakim krasnoludy określały pierwszego przodka plemienia Długobrodych – pod tym
imieniem znały go elfy i ludzie (jest to prawdopodobnie po prostu słowo z języka ludzi Północy
Drugiej Ery oznaczające tyle co „król”).3 Inne imiona Krasnoludów Długobrodych z okresu przed
zniszczeniem Morii (Khazad-dûm) w roku 1980 Trzeciej Ery nie są nam znane, lecz są to imiona tego
samego typu, tzn. wywodzą się z dawno wymarłego języka ludzi.
Zjawisko to można wyjaśnić jedynie przypuszczeniem, że imiona takie, przyjmowane przez
krasnoludy od początku Drugiej Ery, zachowywały się w ich języku ulegając zmianom równie
niewielkim jak ich własny język i były stale nadawane (powtarzając się) przez jakieś cztery tysiące
lat albo dłużej, odkąd Sauron swą potęgą zniszczył Sojusz. Po pewnym czasie imiona takie mogły się
wydawać ludziom „specyficznie krasnoludzkie”4, zaś Krasnoludy Długobrode zgromadziły sobie
zasób charakterystycznych dla siebie imion, jednocześnie zachowując w pełnej tajemnicy
prawdziwe imiona „wewnętrzne”.

Z upływem Drugiej Ery nastąpiły bardzo wielkie zmiany. Około 600 roku Drugiej Ery u brzegów
Śródziemia pojawiły się pierwsze okręty Númenórejczyków, lecz na odległą Północ nie dotarły o tym
ważnym wydarzeniu nawet pogłoski. W tym samym czasie Sauron wyszedł z ukrycia i ukazał się,
szlachetną przybierając postać. Przez długi czas nie zwracał on bacznej uwagi na krasnoludy i ludzi,
usiłując zdobyć przyjaźń i zaufanie Eldarów. Lecz z wolna powracał na swe dawne drogi przymierza
z Morgothem i siłą zaczął dążyć do władzy, gromadząc wokół siebie orków i inne złe stwory
Pierwszej Ery i dowodząc nimi. W sekrecie budował także wielką fortecę, w otoczonym górami kraju
na południu, który później nazwano Mordorem. Druga Era dobiegła zaledwie połowy (ok. 1695 DE),
gdy Sauron zaatakował Eriador i zniszczył Eregion, niewielkie królestwo założone przez uciekające
ze zniszczonego Beleriandu elfy, które także zawarły przymierze z Krasnoludami Długobrodymi z
Morii. Atak ten zakończył Sojusz Krasnoludów Długobrodych z ludźmi Północy. Moria przez wiele
jeszcze wieków nie została zdobyta, lecz orkowie, wspomagani przez podwładnych Saurona i im

wschodnie zbocza Gór Mglistych aż po granice Lórien, podczas gdy ludzie Północy zamieszkiwali wszystkie
przyległe ziemie, sięgając na południe aż do Wielkiej Drogi Krasnoludów przebijającej się przez Puszczę (Stara
Droga Leśna w Trzeciej Erze była jej zniszczoną pozostałością) i wiodącej na północny wschód ku Żelaznym
Wzgórzom. [przypis JRR Tolkiena. Podobnie jak wiele innych, spotykamy tu po raz pierwszy opowieść o Starej
Drodze Leśnej jako pozostałości po Wielkiej Drodze Krasnoludów, która po przejściu Wielkiej Zielonej Puszczy
prowadziła ku Żelaznym Wzgórzom.]
1 Dotyczy to jedynie imion pojedynczych osób. Krasnoludy nie ukrywały nazwy swej rasy, przydomków
rodzinnych ani nazw swoich siedzib. [przypis JRR Tolkiena]
2 Były to albo prawdziwe imiona ludzi używane aktualnie przez ludzi Północy, albo też imiona skonstruowane
na ich podobieństwo z elementów występujących w językach ludzi, albo też po prostu imiona nie posiadające
żadnego znaczenia, będące zlepkiem dźwięków języka ludzi połączonych w sposób dla tego języka naturalny.
[przypis JRR Tolkiena]
3 [Może wydawać się, że Ojciec pisze tu o imieniu Durina jako o „prawdziwym w językach ludzi” imieniu Ojca
Krasnoludów Długobrodych, lecz oczywiście jest to imię wywodzące się z języka staronorweskiego, a zatem jest
„tłumaczeniem”.]
4 Na podobnej zasadzie jak „runy” pochodzące od elfów ludzie Trzeciej Ery uważali powszechnie za
krasnoludzki sposób zapisu. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 92 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

podlegli, znów zaatakowali góry. Ponownie zajęli Gundabad, rozpanoszyli się w Ered Mithrin i
odcięli na pewien czas Morię od Żelaznych Wzgórz. Ludzie Sojuszu prowadzili wojnę nie tylko
przeciw orkom, ale także przeciw obcym, złym ludziom, jako że Sauron objął swym panowaniem
liczne dzikie plemiona Wschodu (w przeszłości już zdeprawowane przez Morgotha) i teraz zachęcał
je, by na Zachodzie szukały ziemi i łupu. Gdy minęła owa zawierucha,1 ludzie dawnego Sojuszu byli
rozproszeni i pozbawieni dawnego znaczenia, a ci spośród nich, którzy pozostali na dawnych swych
ziemiach, popadli w ubóstwo i mieszkali bądź w jaskiniach, bądź na skraju Puszczy.

Mędrcy elfów twierdzili, że w Dawnych Dniach zmiany mowy (zarówno języka, jak i całego
sposobu życia) Ludów Mówiących zachodziły o wiele wolniej niż w czasach późniejszych. Język
Eldarów ulegał głównie zmianom przemyślanym, język krasnoludów zgodnie z ich wolą opierał się
zmienności, lecz liczne języki ludzi zmieniały się bezładnie wraz z szybkim przemijaniem ich
pokoleń. W Ardzie zmieniało się wszystko, nawet w Błogosławionym Królestwie Valarów – choć tam
zmiany zachodziły tak powoli, że nikt (może z wyjątkiem Valarów) nie potrafił ich dostrzec na
przestrzeni długich wieków. Pobyt w Valinorze powstrzymał zatem zmiany zachodzące w języku
Eldarów,2 lecz Eldarowie na początku swego istnienia wciąż rozwijali i dopracowywali swój język,
zmieniając nawet jego strukturę i system dźwiękowy. Aby zmiany takie mogły zachodzić jednakowo
wśród wszystkich używających tego języka, musieli się oni komunikować pomiędzy sobą. Dlatego
język tych Eldarów, którzy pozostali w Śródziemiu, stał się inny niż język przebywających w
Valinorze Eldarów Wysokiego Rodu, i to do tego stopnia, że mówiący tymi językami nie rozumieli się
wzajemnie. Pozostawali bowiem rozdzieleni przez długie wieki, na przestrzeni których nawet
sindarin - mowa spośród języków Śródziemia najlepiej zachowana - ulegał z upływem lat zmianom
w sposób bezładny, ponieważ Teleri o wiele mniej dbali o swoją mowę i nie kierowali jej rozwojem
tak świadomie jak Ñoldorowie.

II
Atani i ich języki.3

Ludzie wkroczyli do Beleriandu pod koniec Pierwszej Ery. Zajmujemy się w tym miejscu ludźmi,
których języki zachowały się w zapisie do czasów późniejszych. Należeli oni w większości do trzech
ludów różniących się etnicznie i posługujących się odmienną mową, lecz przez elfów wszyscy
określani byli mianem Atani (sindarińskie Edain).4 Atani byli pierwsi spośród dużo większej armii
ludzi przemieszczającej się na zachód. Gdy Pierwsza Era dobiegła końca i zniszczony został

1 Númenórejczycy pokonali Saurona, spychając go z powrotem do Mordoru, i przez długi czas nie niepokoił on
już Zachodu, w tajemnicy rozszerzając swe panowanie na wschód. [przypis JRR Tolkiena]
2 Choć zmiany i zróżnicowania, jakie pojawiły się już wcześniej, nim Eldarowie opuścili Śródziemie, pozostały,
jak na przykład różnice pomiędzy mową Telerich i Ñoldorów. [przypis JRR Tolkiena]
3 [Nagłówek ten oraz kolejny Ojciec dopisał później ołówkiem, równocześnie je numerując. Nagłówek sekcji I
zaginął wraz z całą brakującą pierwszą stroną eseju.]
4 Mówiono, że nazwa ta pochodzi od słowa atan ‘człowiek, istota ludzka jako odrębna od innych stworzeń’
używanego przez plemię ludzi, których Eldarowie spotkali w Beleriandzie jako pierwszych. Słowo to
zapożyczono i przyjęto w quenyi i w sindarinie, później zaś, gdy Eldarowie poznali także inne plemiona ludzkie,
znaczenie tego określenia ograniczono do Trzech Ludów, które w Beleriandzie sprzymierzyły się z Eldarami.
[przypis JRR Tolkiena]
[Zachowała się napisana na maszynie wersja brudnopisu strony z początkiem drugiej sekcji (lecz bez nagłówka i
numeru, zob. przypis 37). W brudnopisie niniejszy przypis rozpoczyna się tak samo, lecz po słowach „przyjęto
w quenyi i w sindarinie” tekst odbiega od podanego wyżej, brzmiąc jak następuje:
Słowo to Eldarowie kojarzyli jednak z własnym słowem atar (adar) ‘ojciec’ i tłumaczono je często jako
„Ojcowie Ludzi”, choć tytuł ten, w pełnym brzmieniu atanatar, odnosił się naprawdę jedynie do przywódców i
wodzów plemion ludzkich w czasie ich wejścia do Beleriandu. W sindarinie formy adan często używano w
znaczeniu ‘człowiek’, zwłaszcza w funkcji przedrostka pojawiającego się w nazwach plemion, jak Dúnadan, l.
mn. Dúnedain, ‘Ludzie Zachodu’, Númenórejczycy, albo Drû-edain, ‘Dzicy Ludzie’.
Padające tu stwierdzenie, że Atani jest słowem wywodzącym się z mowy Ludu Bëora: atan, ‘człowiek’ jest
sprzeczne z tym, co powiedziano w rozdziale „Ludzie przybywają na Zachód” dodanym do Quenta Silmarillion
XI str. ???, przypis: „Atani to nazwa nadana Ludziom w Valinorze na podstawie wiedzy o ich nadejściu. Według
Eldarów nazwa ta oznaczała tyle, co ‘Drudzy’, gdyż rasa ludzi była drugą rasą Dzieci Ilúvatara”. Por. Quendi
and Eldar, XI str. ???, gdzie pada podobne stwierdzenie (przypisujące utworzenie nazwy Atani przebywającym
w Valinorze Ñoldorom).]
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 93
Beleriand, a większość Atanich, którzy wojnę przeżyli, popłynęła za morze do Númenoru, pozostałe
plemiona ludzkie osiedliły się w Eriadorze lub nadal po nim wędrowały. Były też takie, które nie
przekroczyły jeszcze Gór Mglistych i pozostawały rozproszone na ziemiach pomiędzy Żelaznymi
Wzgórzami i morzem Rhûn na wschodzie a Wielką Puszczą, w granicach której w części północnej i
wschodniej, wielu ludzi osiedliło się już wcześniej.
Atani oraz ich rodziny byli potomkami ludów, które w Erach Ciemności stawiły Morgothowi opór
lub odrzuciły go, wędrując od swych położonych daleko na wschodzie domów na zachód, szukając
Wielkiego Morza, o którym z daleka dochodziły do nich pogłoski. Nie wiedzieli, że sam Morgoth
opuścił już Śródziemie1, gdyż ciągle jeszcze toczyli wojny z wyhodowanymi przez niego złymi
istotami, a zwłaszcza z ludźmi, którzy uczynili go swym Bogiem, wierząc, że najlepiej zdołają mu
służyć, tępiąc „renegatów” z wyjątkowym okrucieństwem. „Renegaci” przetrwali, jak się wydaje,
głównie na północy Śródziemia, w liczbie wystarczającej, by owe dzielne i wytrwałe ludy pozostały
niezależne. O swojej przeszłości zachowały jedynie legendy, a ich tradycja ustna nie sięgała wstecz
dalej niż kilka ludzkich pokoleń.
Gdy pierwsi ludzie dotarli wreszcie do Beleriandu i zachodnich wybrzeży, ogarnęła ich trwoga,
gdyż dalej pójść już nie mogli a zamiast pokoju znaleźli kraje pogrążone w wojnie z samym
Morgothem, który po ucieczce z Amanu znów znalazł się w Śródziemiu.
– Od wieków niepamiętnych – mówili – wędrowaliśmy, szukając ucieczki przed panowaniem
Czarnego Władcy oraz przed jego Cieniem, tylko po to, by teraz odnaleźć go tu, przed nami. 2
Lecz byli to ludzie odważni i zaciekli w boju, wnet stali się więc sojusznikami Eldarów. Ucząc sie
od nich, dzięki nim stali się szlachetni, rozwinęli wiedzę i udoskonalili sztukę. W końcowych latach
Wojny o Klejnoty z nich wywodziło się wielu najwaleczniejszych wojowników i dowódców armii
elfich królów.
Były trzy ludy Atanich, zorganizowane niezależnie i posiadające własnych przywódców; różniły
się mową, wyglądem i cechami fizycznymi – choć u wszystkich widoczne były ślady świadczące, że
ludy te w przeszłości wymieszały się z innymi plemionami ludzi. Eldarowie nazywali ich od imion
przywódców dowodzących nimi w czasie, gdy pierwszy raz znaleźli się w Beleriandzie Ludami Bëora,
Hadora i Haleth. 3
Pierwsi ludzie, którzy przybyli do Beleriandu, wywodzili się z Ludu Bëora. Król Finrod, Przyjaciel
Ludzi, spotkał ich w dolinach Beleriandu Wschodniego, ponieważ już wcześniej znaleźli oni przejście
przez Góry. Mówi się, że byli małym ludem, liczącym nie więcej niż dwustu dojrzałych mężczyzn, że
byli ubodzy i nie posiadali wiele, a ponieważ zwierząt jucznych nie mieli, nawykli do trudów i
męczących podróży oraz do przenoszenia wielkich ciężarów. Wkrótce po ich nadejściu pojawił się w
Beleriandzie nadchodzący z południa pierwszy z trzech oddziałów Ludu Hadora, a przed końcem
tego samego roku nadeszły dwa pozostałe – równie liczne. Ten lud był liczniejszy – każdy oddział był
tak duży jak cały Lud Bëora, a lepiej wyposażony i uzbrojony. Posiadali także wiele koni, kilka osłów
i małe stadka owiec i kóz. Lud Hadora o rok (lub nawet więcej niż rok) wcześniej niż inni ludzie
przeszedł przez Eriador, dochodząc do wschodnich zboczy gór Ered Lindon, lecz nie próbował
znaleźć żadnych przejść przez Góry, starając się raczej odszukać drogę okrężną, gdyż jak donosili ich
konni zwiadowcy, w południowej części Góry stawały się coraz niższe. Po kolejnych kilku latach, gdy
dwa pierwsze plemiona zadomowiły już się w Beleriandzie, nadszedł trzeci Lud Atanich.4 Był

1 [Mowa tu o uwięzieniu Morgotha w Amanie. Zob. X str. ???, przypis 3.]


2 [Por. słowa Andreth, X str. ??? a także Berega i Amlacha, XI str. ???, §18.]
3 [Haleth nie jest imieniem przywódcy z czasów pierwszego wkroczenia do Beleriandu: zob. XI str. ???-?? oraz
drzewo genealogiczne, XI str. ???. Lecz nie jest to chyba istotne w świetle tego, co powiedziano w końcowej
części akapitu: „lud ten nazwano Ludem Haleth, gdyż Haleth to imię ich przywódczyni, która przywiodła ich do
lasów na północy Doriathu, gdzie pozwolono im zamieszkać.” Z drugiej strony stwierdzenie, że Hador to imię
przywódcy, który wprowadził Lud Hadora do Beleriandu ignoruje chyba całą wspaniale rozwiniętą i zmienioną
historię wprowadzoną do rozdziału „Ludzie przybywają na Zachód” (por. przypis 38), według którego Marach
przeprowadził ludzi przez Góry a Hador, choć jego imieniem nazwano ten lud, był potomkiem Maracha dopiero
w czwartym pokoleniu (zob. XI str. ???-?? oraz drzewo genealogiczne, XI str. ???). W tamtym dziele nie pojawia
się motyw podziału Ludu Hadora na trzy oddziały, o którym niniejszy akapit wspomina nieco później –
powiedziane jest za to (XI str. ??? §10), że Bëor mówił do Felagunda: „Ludem są licznym, lecz trzymają się
razem i idą wolno, prowadzeni przez jednego wodza imieniem Marach”.]
4 [W innych opowiadaniach Lud Haleth wszedł do Beleriandu jako drugi, nie jako ostatni, stąd w QS §127 (V str.
???), gdy Haleth była jeszcze Halethem Myśliwym, nie Panią Haleth, „po Bëorze nadszedł Haleth ojciec
STRONA 94 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

prawdopodobnie liczniejszy niż Lud Bëora, lecz liczebności jego nigdy dokładnie nie określono, gdyż
ludzie tego plemienia schodzili się stopniowo, małymi grupami i w tajemnicy, ukrywając się w
lasach Ossiriandu, gdzie elfy nie okazywały im przyjaźni. Co więcej, plemię to dzielił wewnętrzny
konflikt, a Morgoth, świadom teraz nadejścia do Beleriandu wrogich mu ludzi, wysłał swych
niewolników, aby ich dręczyli. Część tego plemienia przeniosła się później na zachód i zawarła z
Eldarami przyjaźń i sojusz – ci zwani byli Ludem Haleth. Imię to nosiła pewna ich przywódczyni,
która przywiodła ich do lasów na północy Doriathu, gdzie pozwolono im zamieszkać.
Lud Hadora zawsze najliczniejszy był spośród Atanich, a także najbardziej sławny (choć Beren syn
Barahira był potomkiem Bëora). Większość przedstawicieli tego plemienia była wysoka, o włosach
lnianych lub złotych i oczach niebieskoszarych, lecz niemało było wśród nich także ciemnowłosych,
lecz choć mieli jasną cerę.1 Plemię to spokrewnione było z Ludem Bëora, na co wskazywała ich
mowa. Nawet bez wielkiej wiedzy o językach można było zauważyć, że mowa dwóch tych ludów była
blisko powiązana i choć plemiona te porozumiewały się z pewnym trudem, wiele słów miały
wspólnych. Mędrcy elfów2 sądzili, ze oba języki wywodzą się z jednego, który być może podzielił się
(z powodu rozdzielenia mówiących nim ludzi) w ciagu tysiąca lat Pierwszej Ery, gdy zmiany
zachodziły powoli.3 Czas różnicowania się tych języków mógł jednak równie dobrze być krótszy,
gdyż zmiany przyspieszyć mogło mieszanie się plemion – styl języka Ludu Hadora pozostał chyba
mniej zmieniony i bardziej jednorodny, podczas gdy język Ludu Bëora zawierał wiele obcych
elementów. Różnice w mowie miały prawdopodobnie wiele wspólnego z widocznymi różnicami w
wyglądzie przedstawicieli obu plemion. Wśród Ludu Bëora zdarzali się jasnowłosi mężczyźni i
kobiety, lecz większość włosy miała brązowe (a oczy przy tym zazwyczaj także brązowe), wielu także
miało ciemniejszą cerę, niektórzy nawet śniadą. Rzadko zdarzali się wśród nich mężczyźni tak
wysocy jak przedstawiciele Ludu Hadora – większość z nich była bardziej krępa i cięższa w
budowie.4 Stykając się z Eldarami, zwłaszcza z otoczenia króla Finroda, także rozwinęli sztukę i styl
życia na równi z Ludem Hadora, lecz jeśli tamci przewyższali ich bystrością umysłu i zwinnością
ciała, śmiałością i szlachetną hojnością,5 to Lud Bëora wytrwalszy był w znoszeniu trudów i
smutków oraz mniej skory do łez i do śmiechu. Oni nie potrzebowali nadziei, by wytrwać w swym
męstwie. Wraz z szybkim przemijaniem kolejnych pokoleń różnice fizyczne i mentalne uwidaczniały
się coraz mniej, gdyż oba plemiona znacznie się wymieszały poprzez zawieranie mieszanych
małżeństw i w następstwie złych kolei Wojny.6
Lud Haleth odmienny był od innych Atanich i inną posługiwał się mową, i choć później wraz z
nimi zawarł sojusz z Eldarami, pozostał odrębnym plemieniem. Pomiędzy sobą ludzie ci używali
własnego języka i choć z konieczności porozumiewania się z Eldarami i innymi Atanimi nauczyli się
sindarinu, nie mówili nim płynnie. Niektórzy, rzadziej udający się poza granice swego ojczystego

Hundora, a nieco później przybył Hador Złotowłosy”. W rozdziale „Ludzie przybywają na Zachód” §13 (XI str.
???) „jako pierwsi nadeszli Haladinowie (...), a w następnym roku Marach przeprowadził przez Góry swoje
plemię”. W tamtym tekście (§10, str. ???) Bëor mówi do Felagunda, że Lud Maracha „wyprzedzał nas w czasie
marszu na zachód, lecz później my ich wyprzedziliśmy”. Nie pada tam sugestia występująca w niniejszym
tekście, że Lud Bëora jako pierwszy spośród Edainów dotarł do Eredlindon, lecz że „szukając drogi okrężnej
wokół Gór, weszli do Beleriandu z południa”. Wzmianki o wewnętrznych konfliktach wśród Ludu Haleth w
dalszej części akapitu tu spotykamy po raz pierwszy.]
1 Bez wątpienia wynikało to z wymieszania się w przeszłości Ludu Hadora z innymi plemionami ludzkimi.
Zauważono, że ciemne włosy często występowały w rodzinach wykazujących większe zdolności i
zainteresowanie rzemiosłem, a także bardziej zajmujących się dawnymi opowieściami. [przypis JRR Tolkiena]
2 Na podstawie znajomości języka Ludu Bëora, który to język później wymarł, pozostawiając po sobie jedynie
kilka imion i nazw miejsc oraz nieliczne słowa i wyrażenia zachowane w legendach. Jednym z często
spotykanych słów było słowo atan. [przypis JRR Tolkiena. Z ostatnim zdaniem por. przypis 38.]
3 [Należy chyba porównać z tekstem napisanym przez Ojca w innym miejscu, w tym samym czasie (str. ???
przypis 13), dotyczącym długiego czasu, gdy „Bëorianie” i „Hadorianie” w trakcie swej migracji na zachód
rozdzielili się i zamieszkali na przeciwległych brzegach wielkiego śródlądowego morza.]
4 Beren Sławny miał złotobrązowe włosy i szare oczy, był wyższy niż większość swego ludu, lecz ramiona miał
szerokie i był bardzo silny. [przypis JRR Tolkiena]
5 Eldarowie mówili (a także zachowały to pieśni śpiewane jeszcze w późniejszych czasach), że w ich młodości
trudno ich było odróżnić od Eldarów, a szybkie przemijanie ich młodych lat napawało Eldarów smutkiem i było
dla nich tajemnicą. [przypis JRR Tolkiena]
6 [Z podanym tu opisem Ludu Bëora i Ludu Hadora porównać można opis stworzony przez Ojca wiele lat
wcześniej w Quenta Silmarillion, V str. ??? §130.]
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 95
lasu, nie władali nim wcale.1 Niechętnie przyjmowali oni nowości i nowe obyczaje, pozostając przy
dawnych tradycjach, które Eldarom i innym Atanim wydawały się dziwne. Z pozostałymi
plemionami Atanich także stykali się rzadko, głównie podczas wojen. Mimo to poważano ich jako
lojalnych sprzymierzeńców i groźnych wojowników, choć oddziały wysyłane przez nich w bitwy
poza granice ich ziem nie były liczne. Zawsze byli oni ludem małym i takim pozostali do końca
swych dni, troszczącymi się głównie o ochronę swych ojczystych lasów, niedoścignionymi w leśnych
bitwach wojownikami. Długi czas nawet specjalnie wyszkoleni w tym celu orkowie nie ośmielali się
zbliżyć do ich granic. Jedną ze wspomnianych dziwnych tradycji tego ludu były kobiety
wojowniczki, choć nieliczne z nich wysyłano w wielkie bitwy poza poza granice własnych ziem.
Obyczaj ten z pewnością z dawnych pochodził czasów.2 Haleth, ich przywódczyni, była słynną
amazonką, a jej wybrana straż przyboczna składała się z kobiet.

W tym miejscu na maszynopisie dopisano ołówkiem liczbę III oraz śródtytuł Drúnedainowie (Lud
Púkelów). W dalszej części tekstu nie występuje już podział na sekcje i nie ma śródtytułów. W tym
miejscu rozpoczyna się opowieść o Drúnedainach, którą wraz z wydrukowanym powyżej ostatnim
akapitem sekcji II opublikowano w Niedokończonych opowieściach, str. ?? -??, kończąc opowiadaniem
zatytułowanym „Wierny kamień”. Opowieści tej nie będziemy tutaj powtarzać.3 Na koniec
dołączono fragment dotyczący różnic pomiędzy Drûgami a hobbitami, w Niedokończonych
opowieściach przedstawiony w formie okrojonej (str. ???), tu zaś przedstawimy go w całości – tekst
ten ciągnie się aż do końca (czy też raczej do momentu przerwania) eseju.

Przedstawiono tutaj długi opis ludu Drúnedainów, gdyż rzuca on nieco światła na temat Dzikich
Ludzi, którzy przeżyli do czasów Wojny o Pierścień na wschodnich krańcach Gór Białych, i na fakt,
że Merry rozpoznał w nich żyjące formy rzeźb ludu Púkelów z Dun Harrow. Obecność ludzi tej samej
rasy wśród Edainów Beleriandu tworzy zatem kolejne powiązanie z przeszłością, połączenie
pomiędzy Władcą Pierścieni a Silmarillionem pozwalające na wprowadzenie pośród bohaterów
Pierwszej Ery postaci podobnych nieco w charakterze do hobbitów z Władcy Pierścieni (np. stary
dworzanin Húrina [Sadog] w legendzie o Túrinie).4

Nie należy jednak uważać Drûgów czyli ludu Púkelów po prostu za zwykłą wariację na temat
hobbitów. Budową fizyczną i wyglądem różnili się oni zupełnie. Przeciętny wzrost Drûgów (cztery
stopy) hobbici osiągali tylko w wyjątkowych przypadkach, Drûgowie mieli cięższą i mocniejszą
budowę, a twarze ich nie były piękne (według ogólnoludzkich standardów). Ich wspólną cechą
fizyczną był brak zarostu na dolnej części twarzy, lecz głowy hobbitów były porośnięte gęstym

1 [O zmianie koncepcji relacji pomiędzy trzema językami Atanich, gdzie język Ludu Haleth zastąpił mowę Ludu
Hadora na pozycji języka odrębnego od innych zob. str. ??? i przypis 4.]
2 Zwyczaj ten nie wynikał z jakiejś specyficznej sytuacji, w jakiej lud ten znalazł się w Beleriandzie i chyba był
raczej przyczyną niewielkiej jego liczebności, nie skutkiem. Liczebność tego plemienia zwiększała się dużo
wolniej niż u innych Atanich, z trudnością rekompensując straty wojenne, a mimo to wiele kobiet tego ludu (a
było ich mniej niż mężczyzn) nie zawierała małżeństw. [przypis JRR Tolkiena]
3 [Prócz wspomnienia o kilku drobnych i w dużym stopniu zupełnie niekoniecznych modyfikacjach (nigdy nie
zmieniających sensu tekstu) w wersji opublikowanej w Niedokończonych opowieściach można zauważyć jedynie
następujące kwestie:
1. Zmiana pisowni słowa orkowie [ang. Orks > Orcs] oraz nazwy rzeki Taiglin > Teiglin (zob. XI str. ???-??).
2. Opuszczono fragment opowiadający o tym, że Drûgowie lubili jadalne grzyby (z powodu umieszczonej obok,
zapisanej ołówkiem notatki Ojca: „Usunąć wszystko o grzybach. Zbyt przypomina hobbitów” – nawiązanie
oczywiście do pieczarek Froda i Farmera Maggota). Opowieść o znajomości roślin wśród Drûgów brzmiała jak
następuje:
Ku zdumieniu elfów i pozostałych plemion ludzkich jedli oni z przyjemnością grzyby, choć innym wydawały się
one niebezpieczne i odstręczające. Niektóre szczególnie ulubione gatunki uprawiali niedaleko swych domostw.
Eldarowie nie jadali takich rzeczy. Lud Haleth, przyuczony przez Drúnedainów, w potrzebie czasem grzyby
spożywał, a gdy ludzie plemienia Haleth byli gośćmi Drúnedainów, bez obawy jedli wszystko, co tamci zechcieli
im podać. Inni Atani jedzenia grzybów raczej unikali oprócz przypadków, gdy zabłądziwszy na bezludziu, wielki
odczuwali głód – niewielu z nich potrafiło odróżnić grzyby dobre od niejadalnych, a mniej mądrzy nazywali
grzyby roślinami orków, sądząc, że Morgoth przeklął je i dotknął jakąś zarazą.]
4 [Zob. Niedokończone opowieści str. ???, przypis 8. W innych miejscach sługa Húrina nosi imię Sador, nie
Sadog.]
STRONA 96 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

kręconym włosem, a Drûgów – jedynie rzadkimi i cienkimi kosmykami. Na stopach i nogach


Drûgowie nie mieli żadnego owłosienia. Jeśli chodzi o charakter i temperament: byli weseli i pełni
radości niczym hobbici, lecz pokazywali czasem także drugą, poważniejszą stronę swej natury.
Potrafili być bezwzględni i złośliwi, posiadali również (lub mówiono, że posiadają) dziwne lub
magiczne zdolności. Opowieści takie jak „Wierny kamień” o przekazywaniu części ich „mocy”
stworzonym przez nich przedmiotom przypominają, choć na mniejszą skalę, przekazanie przez
Saurona części jego mocy fundamentom Barad-dûr i Pierścieniowi Władzy.1 Drûgowie ponadto byli
bardzo oszczędnie żyjącym ludem i nie jedli dużo nawet w czasach dostatku i pokoju, nie pili także
nic prócz wody. Pod pewnymi względami przypominali raczej krasnoludów – w budowie, postawie i
w wytrzymałości (choć inne mieli włosy), w umiejętnościach obróbki kamienia, w twardości
charakteru i pod względem posiadania „dziwnych umiejętności”, choć „zdolności magiczne”
przypisywane krasnoludom były zupełnie innej natury. Krasnoludy były także o wiele bardziej
zawzięte i dłużej żyły, podczas gdy Drûgowie w porównaniu z innymi plemionami ludzi żyli krótko.
W opowieściach z Pierwszej Ery spotykamy Drûgów żyjących wraz z Ludem Haleth. Byli oni
ludźmi lasu – do zamieszkania wystarczały im lekkie namioty czy szałasy wybudowane wokół pni
wielkich drzew, gdyż byli ludem wytrzymałym. Wcześniej, jak mówią ich opowieści, wykorzystywali
górskie jaskinie, lecz głównie do przechowywania swych rzeczy, chroniąc się w nich jedynie na czas
snu i tylko podczas złej pogody. W Beleriandzie mieli podobne schronienia, do których udawali się
podczas burz i mrozów wszyscy prócz najwytrwalszych, ale miejsca te otaczane były strażą i nie
przyjmowano w nich nawet najbliższych przyjaciół spośród Ludu Haleth.
Hobbici byli natomiast pod niemal każdym względem typowymi ludźmi, tylko bardzo małymi.
Zwano ich „niziołkami”, gdyż osiągali połowę normalnego wzrostu ludzi pochodzenia
númenórejskiego oraz Eldarów (zwłaszcza pochodzenia noldorińskiego), których wzrost wynosił
według naszej miary około siedmiu stóp.2 Wzrost hobbitów w opisywanych tu czasach wynosił
zwykle dla mężczyzn nieco ponad trzy stopy, nieliczni wyrastali powyżej trzech stóp i sześciu cali,
kobiety rzadko przekraczały wysokość trzech stóp. W porównaniu z typowymi plemionami ludzkimi
hobbici byli mniej liczni i mieli gorsze zdolności przystosowawcze, lecz z pewnością byli liczniejsi i
lepiej przystosowywali się do zmian środowiska i sposobu życia niż Drûgowie, a kiedy po raz
pierwszy wspominają o nich historie, hobbici są już podzieleni na grupy różniące się budową,
sylwetką, kolorem włosów i cery, a także stylem życia i upodobaniami co do wyboru miejsca
zamieszkania (zob. wstęp do Władcy Pierścieni, str. ??). W dalekiej przeszłości, o której opowieści
milczą, hobbici byli z pewnością „dzikim” ludem3, lecz w czasach, gdy ich spotykamy, opanowali już
(w różnym stopniu) wiele dziedzin sztuki oraz wiele obyczajów, głównie poprzez kontakty z ludźmi,
ale również (choć rzadziej) z krasnoludami i elfami. Poczuwali się bowiem do bliskiego
pokrewieństwa z ludźmi normalnego wzrostu, podczas gdy krasnoludy i elfy, czy to przyjazne, czy
wrogie, były im obce, a kontakty z nimi nie należały do łatwych i często owiane były strachem.4
Stwierdzenie Bilba (Władca Pierścieni I str. ???)5, że wspólne zamieszkanie Dużych i Małych Ludzi w
jednej osadzie w Bree było czymś szczególnym i niespotykanym, prawdopodobnie było prawdą w
odniesieniu do tamtych czasów (koniec Trzeciej Ery);6 lecz mogłoby się wydawać, że hobbici

1 [Zdanie to zacytowano w Niedokończonych opowieściach, str. ???, przypis ??.]


2 Zob. tekst o jednostkach długości i ich porównanie z naszymi jednostkami miar w legendzie „Klęska na Polach
Gladden”. [przypis JRR Tolkiena. Tekst ten, należący jak cała legenda do bardzo późnego okresu, rok 1968 lub
później, zamieszczono w Niedokończonych opowieściach, str. ??? i dalsze, gdzie podano także tekst opisujący
wzrost hobbitów.]
3 „Dzikim” w pierwotnym znaczeniu tego słowa: z natury byli bowiem łagodni, nie okrutni czy mściwi. [przypis
JRR Tolkiena]
4 Różnego rodzaju. Hobbici uważali, że krasnoludy są niepewne pod względem charakteru, a w niezadowoleniu
niebezpieczne. Na elfy patrzyły z pełnym lęku szacunkiem i unikały ich. Nawet w Shire Trzeciej Ery, gdzie elfy
spotykano częściej niż w innych regionach, w jakich kiedykolwiek zamieszkiwali hobbici, większość ludu Shire
nie chciała się kontaktować z elfami. „Wędrują w Śródziemiu – mawiano – lecz umysły ich i serca nie
przebywają tutaj.” [przypis JRR Tolkiena]
5 [„Nigdzie indziej na świecie nie istniała taka szczególna (lecz doskonała) zgoda”: początek rozdziału „Pod
Rozbrykanym Kucykiem”. Autorstwo tego stwierdzenia przypisano Bilbowi jako ostatecznemu autorowi
Czerwonej Księgi Marchii Zachodniej.]
6 Wydaje się bardzo prawdopodobne, że społeczności hobbitów na zachód od Gór Mglistych przetrwały jedynie
w Bree i w Shire. Nic nie wiadomo o ich przebywaniu w krajach wysuniętych bardziej na wschód, skąd hobbici z
pewnością przywędrowali w czasach, o których milczą opowieści. [przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 97
naprawdę lubili mieszkać w pobliżu przyjaznych im Dużych Ludzi, którzy dzięki większej sile bronili
ich przed wieloma niebezpieczeństwami i nieprzyjaciółmi, a także wrogimi plemionami ludzi,
przyjmując w zamian różnorodną pomoc hobbitów.
Znaczące jest, że hobbici z zachodu nie zachowali w pamięci żadnych śladów swego własnego
języka. Wkraczając do Eriadoru, posługiwali się językiem, jaki najwyraźniej przejęli od ludzi
zamieszkujących doliny Anduin (spokrewnionych z Atanimi, zwłaszcza z Ludem Bëora [> z Ludu
Hadora i Bëora]), a gdy przyjęli Wspólną Mowę, zachowali wiele słów pochodzących z tamtego
języka. Szybkie przestawienie się w Eriadorze na Wspólną Mowę1 wskazuje, że pod tym względem
hobbici przystosowywali się szczególnie łatwo. Wskazuje na to także pewna odrębność Stoorów,
którzy przed przybyciem do Shire kontaktowali się z ludźmi innych plemion niż pozostali hobbici.
Według zachowanych wśród hobbitów z Shire niejasnych tradycji mieszkali oni niegdyś na
terenach przy Wielkiej Rzece, lecz dawno temu opuścili je i odszukali drogę poprzez wysokie góry
czy też obeszli je wokoło – w czasach, gdy z powodu zwiększającej się populacji Dużych Ludzi i za
przyczyną cienia lęku, który ogarnął Puszczę, przestali się czuć bezpiecznie w swych domach.
Znajduje to odbicie w problemach, jakich Gondor doświadczał w pierwszej połowie Trzeciej Ery.
Zwiększenie się liczby ludzi nie oznaczało tylko poszerzenia kręgu tych, z którymi hobbici żyli w
przyjaźni, lecz także coraz większy napływ najeźdźców ze Wschodu. Na ziemiach wysuniętych dalej
na południe najeźdźców utrzymywał w szachu Gondor, lecz na Północy, poza granicami Królestwa,
niepokoili oni dawniejszych, wywodzących się od Atanich mieszkańców, miejscami zajmując tereny
Puszczy i przechodząc przez nią aż w dolinę Anduin. Lecz cień wspominany w opowieściach nie miał
związku jedynie z najazdami ludzi. Hobbici z pewnością wyczuli, jeszcze nim Czarodzieje i Eldarowie
uświadomili to sobie w pełni, że Sauron powstał i zajął Dol Guldur.2
Co do relacji ludzi Eriadoru i Rhovanionu z Atani i innymi plemionami ludzkimi spotykanymi w
legendach Pierwszej Ery i Wojny o Klejnoty, zobacz Władca Pierścieni II str. ???-??? [rozdział „Okno
Zachodu”]. Faramir opowiada tam krótko o podziale Gondorczyków na trzy rodzaje: Ludzi
Dostojnych czyli Númenórejczyków (mniej lub bardziej czystej rasy), Ludzi Średnich i Ludzi
Ciemności. Ludzie Ciemności to ogólny termin stosowany dla wszystkich wrogów Królestw, którzy
kierowali się (lub przynajmniej tak sądzono w Gondorze) czymś więcej niż zwykłą ludzką
zachłannością w podboju i rabunku – fanatyczną nienawiścią do Ludzi Dostojnych i ich sojuszników,
uważanych za wrogich własnym bogom. Stosując tę nazwę, nie brano pod uwagę różnic rasy,
kultury czy języka. Mówiąc o Ludziach Średnich, Faramir miał na myśli głównie Rohirrimów,
jedynych ludzi tej kategorii dobrze znanych w owym czasie Gondorczykom, i przypisał im nawet
bezpośrednie pochodzenie od Ludu Hadora Pierwszej Ery. W Gondorze wówczas wierzono w to
powszechnie,3 wyjaśniając w ten sposób (dla zaspokojenia númenórejskiej dumy) przekazanie
ludowi Eorla tak wielkiej części Królestwa.

1 Gdy hobbici wkroczyli do Eriadoru, (na początku drugiego stulecia Trzeciej Ery) ludzie, zarówno
Númenórejczycy, jak i inne spokrewnione z Atanimi plemiona, a także ci, którzy pozostali z plemion ludzi złych
i wrogich Królom, byli tam jeszcze liczni. Powszechnie używano tam Wspólnej Mowy (pochodzenia
númenórejskiego) nawet wtedy, gdy Północne Królestwo zaczęło się już chylić ku upadkowi. W czasach Bilba
wielkie połacie Eriadoru były już bezludne. Tereny te zaczęły pustoszeć podczas Wielkiego Moru (wkrótce po
pojawieniu się hobbitów w Shire), a proces ten przyspieszył jeszcze upadek i zagłada Północnego Królestwa.
Mór przeżyły, jak się wydaje, jedynie społeczności hobbitów daleko na północnym zachodzie: w Bree i w Shire.
[przypis JRR Tolkiena. Pierwsze zdanie niniejszego przypisu, umieszczające wejście hobbitów do Eriadoru „na
początku drugiego stulecia Trzeciej Ery” jest z pewnością przypadkowym błędem: Ojciec najprawdopodobniej
nie miał na myśli „stulecia”, lecz „tysiąclecie” (w Dodatku B datę wkroczenia do Eriadoru Harfootów określono
na 1050 rok Trzeciej Ery, a Fallohidów i Stoorów – na 1150).]
2 Najazdy ludzi bez wątpienia w dużej części także spowodował Sauron, gdyż „Easterlingowie” w większości
byli ludźmi okrutnymi i złymi, potomkami tych, którzy służyli Sauronowi i czcili go, nim na koniec Drugiej Ery
został obalony. [przypis JRR Tolkiena]
3 Choć w narodowych tradycjach Rohirrimów nie zachowały się wspomnienia o pradawnych wojnach w
Beleriandzie, przyjęli oni te wierzenia, co przyczyniło się wielce do umocnienia przyjaźni z Gondorem i
niezłomnej wierności Przysiędze Eorla i Ciriona. [przypis JRR Tolkiena. W związku z tym przypisem i odnośnym
fragmentem tekstu Ojciec na marginesie maszynopisu zanotował: „Być może jest to prawda w odniesieniu do
tych ludzi Śródziemia, których powracający Númenórejczycy spotkali najpierw (zobacz dalsza część tekstu),
lecz pozostali ludzie Północy podobni do nich wyglądem i charakterem mogą jedynie wykazywać pewne
pokrewieństwo jako potomkowie tych ludów, którzy przybyli po Atanich”.]
STRONA 98 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Nazwa „Ludzie Średni” ma jednak starożytne pochodzenie. Númenórejczycy Drugiej Ery stworzyli
ją w czasach, gdy rozpoczęli zakładanie portów i osad na zachodnich wybrzeżach Śródziemia.
Powstała wśród osadników na terenach północnych (pomiędzy Pelargirem a Zatoką Lune) w czasach
Adûnakhôra, jako że osadnicy na tych terenach odmówili włączenia się w bunt przeciw Valarom, a
dołączyło do nich wielu wygnańców spośród Wiernych, uciekających przed prześladowaniami
Adûnakhôra i kolejnych królów Númenóru. Podział ludzi oparto na zasadach, według których Atani
klasyfikowali elfy: Elfy Wysokiego Rodu (lub Elfy Światła) – Ñoldorowie, którzy powrócili jako
wygnańcy z Najdalszego Zachodu, Elfy Średnie – Sindarowie, którzy choć blisko spokrewnieni z
Elfami Wysokiego Rodu pozostali w Śródziemiu i nigdy nie ujrzeli światła Amanu, oraz Elfy Ciemne,
które nigdy nie wyruszyły na wędrówkę ku Zachodnim Brzegom i nie pragnęły ujrzeć Amanu. Nie
jest to klasyfikacja identyczna z tą, jakiej używały elfy – nią się tutaj nie zajmujemy – poza tym, że
używały one także terminu „Elfy Ciemne” czy „Elfy Ciemności”. Nazwa ta nie zawierała żadnych
powiązań ze złem czy służbą Morgothowi – odnosiła się jedynie do nieznajomości „światła Amanu” i
obejmowała także Sindarów. Elfy, które nigdy nie wyruszyły w wędrówkę ku Zachodnim Brzegom,
zwano „Opornymi” (‘Avari’). Wątpliwe, czy ktokolwiek spośród Avarich kiedykolwiek dotarł do
Beleriandu1 i czy Númenórejczycy mogli ich poznać.
W czasach gdy Númenórejczycy zaczęli zakładać swe osady w Eriador i Rhovanion, zasiedlało je
wielu ludzi różnych plemion, lecz w większości mieszkali oni z dala od wybrzeża. Elfy zamieszkiwały
region Forlindon i Harlindon, główną część królestwa Gil-galada, które rozciągało się na północ od
Zatoki Lune, obejmując ziemie na wschód od Gór Błękitnych i na zachód od rzeki Lune aż po ujście
Małej Lune.2 (Dalej leżało terytorium krasnoludów.)3 Na południe od Lune królestwo nie miało
wyraźnie określonych granic, lecz Wzgórza Wieżowe (jak je później nazwano) uważane były za coś w
rodzaju słupów granicznych.4 Minhiriath i zachodnia połowa Enedhwaith, pomiędzy Szarą Wodą a
Isen, porośnięte były wciąż jeszcze gęstym lasem.5 Wybrzeża Zatoki Belfalas pozostawały w dużej
części niezamieszkane, prócz przystani i niewielkiej osady elfów przy wspólnym ujściu Morthond i
Ringló.6 Lecz było to na długo, zanim osadnicy númenórejscy ośmielili się wywędrować na północ ze
swej wielkiej przystani w Pelargir i nim napotkali ludzi zamieszkujących doliny po obu stronach Gór
Białych. Dlatego nazwa „Ludzie Średni” odnosiła się początkowo do ludzi Eriadoru, osiadłych na
terenach najdalej wysuniętych na zachód spośród zamieszkałych przez przedstawicieli rasy ludzkiej
w Drugiej Erze, znanych elfom z królestwa Gil-galada.7 W czasach tych w Eriadorze żyło wielu ludzi,

1 [W Quendi and Eldar (XI str. ???) znajdujemy wzmiankę o Avarich, „którzy w małych grupkach w sekrecie
zakradali się do Beleriandu z południa”, a także o nielicznych przypadkach, gdy któryś z Avarich „dołączył do
Sindarów i był przez nich przyjęty.” W tamtym eseju Eöl z Nan Elmoth był Avarim (XI str. ??? i przypis 33.)]
2 [Małą Lune Ojciec zaznaczył po raz pierwszy na trzeciej i ostatniej ze swoich map Zachodniego Śródziemia
(na której opiera się dokładnie moja oryginalna mapa opublikowana we Władcy Pierścieni), lecz w tym miejscu
prawdopodobnie po raz pierwszy pada jej nazwa.]
3 [Ze stwierdzeniem, że teren za ujściem Małej Lune był „terytorium krasnoludów” por. Dodatek A, (sekcja I,
iii), gdzie powiedziano, że Arvedui ostatni król Arthedain „ukrył się w tunelach dawnych krasnoludzkich kopalni
tam, gdzie kończyły się Góry”.]
4 Lud Gil-galada stanowili głównie Ñoldorowie, choć w Drugiej Erze Elfy Harlindonu w większości były
Sindarami, a region ten stanowił lenno pod władzą Celeborna. [we wstępnej notatce do kroniki lat Drugiej Ery
w Dodatku B napisano: „W Lindonie, na południe od Lune, żył przez pewien czas Celeborn, kuzyn Thingola”.
Zob. Niedokończone opowieści str. ??? i przypis 2, gdzie występuje nawiązanie do tej właśnie notatki.]
5 [Zob. Niedokończone opowieści str. ??? -?? (fragment późnego eseju o nazwach rzek i wzgórz sygnałowych
Gondoru) – nazwę wydrukowano jako Enedwaith, h dodano później, lecz w dalszej części eseju (przypis 76)
wydrukowano formę Enedhwaith, podobnie jak we wspomnianym przed chwilą eseju o nazwach rzek, choć we
fragmentach opublikowanych w Niedokończonych opowieściach zmieniłem formę na Enedwaith, aby dopasować
ją do wersji z innych opublikowanych tekstów.]
6 Według tradycji Dol Amroth osadę tę wybudowali sindarińscy żeglarze z zachodnich portów Beleriandu, którzy
uciekli na trzech małych statkach, gdy potęga Morgotha rozbiła Eldarów i Atanich, później dołączyły do nich
poszukujące przygód i drogi nad Morze Elfy Leśne, które przywędrowały wzdłuż Anduin. Elfy Leśne według
klasyfikacji númenórejskiej zaliczano do Elfów Średnich, choć Atani poznali ich dopiero w późniejszych
czasach: podobne były do sindarińskich Telerich, lecz wędrowały na końcu ostatnich grup, które nigdy nie
przekroczyły Gór Mglistych, a ustanowiły małe królestwa po obu stronach doliny Anduin. (Z królestw tych w
Trzeciej Erze pozostały Lórien oraz królestwo Thranduila w Mrocznej Puszczy). Lecz elfy te nigdy nie uwolniły
się od niepokoju i tęsknoty za Morzem, która czasami popychała ich do opuszczenia domów. [przypis JRR
Tolkiena. Na temat tego portu (Edhellond) zob. Niedokończone opowieści, str. ???-?? oraz przypis 18 na str. ???.]
7 Pierwsze statki Númenorejczyków dopływały na ziemie Gil-galada, a wielki żeglarz Aldarion zawarł z nim
sojusz. [przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 99
jak się wydaje głównie pochodzących z Ludu Bëora, choć niektórzy spokrewnieni byli z Ludem
Hadora. Zamieszkiwali okolice jeziora Evendim i Północne Wzgórza oraz Wichrowe Wzgórza, a także
ziemie pomiędzy nimi aż do Brandywiny. Przemierzali je często, udając się na zachód, lecz nie
budowali tam domów. Byli przyjaciółmi elfów, choć żywili dla nich szacunek połączony z lękiem i
rzadko nawiązywali z nimi bliskie przyjaźnie. Obawiali się także Morza i nie lubili na nie spoglądać.
(Bez wątpienia dotarły do nich pogłoski o tym, jak Morze jest groźne i jak zniszczyło ziemie poza
Górami (Beleriand). Niektórzy z ich przodków byli być może uciekinierami z ludu Atanich: nie
opuścili oni Śródziemia, lecz zbiegli na wschód.)
Tak to númenórejska nazwa „Ludzie Średni” nie była jednoznaczna. Głównym wyznacznikiem tej
grupy ludzi była ich przyjaźń dla Zachodu (elfami i Númenórejczykami), lecz w praktyce nazywano
tak jedynie tych, którzy wyglądem i sylwetką przypominali Númenórejczyków, mimo że
najważniejsze kryterium „przyjaźni” historycznie nie ograniczało się do ludzi jednego rodzaju czy
plemienia. „Przyjaźnią” bywali związani ludzie różnych plemion, potomkowie tych, którzy odrzucili
Cień Morgotha i jego sług i powędrowali na zachód, by przed nim uciec – z pewnością wliczano tu
także obie niskie wzrostem rasy, Drûgów i hobbitów. Należy także powiedzieć, że „nieprzyjaźń”
wobec Númenórejczyków i ich sprzymierzeńców nie zawsze pochodziła od Cienia, lecz w czasach
późniejszych wynikała z poczynań samych Númenórejczyków. Wielu mieszkańców lasów z terenów
przybrzeżnych na południe od Ered Luin, szczególnie z Minhiriath, spokrewnionych według
stwierdzeń późniejszych historyków z Ludem Haleth, stało się zawziętymi wrogami
Númenórejczyków na skutek ich bezwzględności i niszczenia lasów,1 a nienawiść ta pozostała
niezmienna wśród ich potomków, którzy z tego powodu wspomagali wszelkich wrogów Númenóru.
W Trzeciej Erze ci spośród nich, którzy przeżyli, znani byli w Rohanie pod nazwą Dunlendingowie.

Istniała także kwestia języka: Pierwszy statek przypłynął ponownie z Zachodu do Śródziemia i
zawinął do Zatoki Lune sześćset lat po odpłynięciu pozostałych przy życiu Atanich za Morze do
Númenóru.2

Dalszą część opowieści opisującą spotkanie númenórejskich marynarzy z dwunastoma ludźmi


Eriadoru na Wzgórzach Wieżowych i wzajemne rozpoznanie przez nich dawnego pokrewieństwa, a
także odkrycie, że języki ich, choć znacznie zmienione, mają wspólne pochodzenie, opublikowano w
Niedokończonych opowieściach, str. ?? - ???.3 Po zakończeniu przedstawionego tam fragmentu
(kończącego się słowami: „odkryli, że języki ich wciąż jeszcze mają wiele wspólnych, łatwo
rozpoznawalnych słów i, słuchając z uwagą, mogą rozmówców zrozumieć oraz przeprowadzić
urywaną rozmowę na proste tematy”) esej kontynuowany jest, jak następuje:

1 Gdy potęga Númenórejczyków zaczynała coraz bardziej sprowadzać się do posiadania wspaniałej floty, na
budowę której ich własny kraj nie mógł przeznaczyć dostatecznej ilości drewna bez doprowadzenia swej ziemi
do ruiny, zaczęli bezmyślnie wycinać drzewa. Transportowali drewno do stoczni w Númenórze lub na
wybrzeżach Śródziemia (szczególnie w Lond Daer, Wielkiej Przystani u ujścia Szarej Wody). [przypis JRR
Tolkiena. Zob. Niedokończone opowieści, str. ???, o wycince drzew przez Númenórejczyków w Minhiriath i
Enedhwaith. O pokrewieństwie mieszkańców lasu z Ludem Haleth nigdzie indziej nie znajdujemy wzmianki
(zob. także przypis 72 poniżej). Z kolejnym zdaniem tekstu, „W Trzeciej Erze ci, którzy spośród nich przeżyli,
znani byli w Rohanie pod nazwą Dunlendingowie” por. Niedokończone opowieści, str. ???: “[uciekając przed
Númenórejczykami] z Enedwaith chronili się oni we wschodnich górach, gdzie w czasach późniejszych był
Dunland”.]
2 [Była to wyprawa Vëantura Númenórejczyka, dziadka Aldariona Żeglarza: zob. Niedokończone opowieści str.
???, ???-???.]
3 [W tekście opublikowanym w Niedokończonych opowieściach po słowach „jak gdyby zwracali się do przyjaciół
czy krewnych po długim rozstaniu” nie dołączyłem do eseju następującego przypisu: „Atani w Beleriandzie
nauczyli się języka sindarińskiego i większość z nich, zwłaszcza najbardziej uczeni, mówili nim z wielką
znajomością nawet w swym własnym gronie: lecz zawsze był to język wyuczony, nauczany we wczesnym
dzieciństwie. Ich mową ojczystą był adûnaicki, język ludzi z Ludu Hadora (z wyjątkiem pewnych prowincji na
zachodzie Wyspy, gdzie na wsiach lud posługiwał się dialektem bëorniańskim). Tak więc sindarin, jakim się
posługiwali, pozostał niezmieniony przez wiele ludzkich pokoleń.” Por. z tym Niedokończone opowieści str. ???
przypis 19. Nie wiem, jak powiązać występującą tu wzmiankę o „dialekcie bëorniańskim” zachowanym na
zachodzie Númenóru ze wspomnianym w przypisie 44 faktem całkowitego wymarcia języka Ludu Bëora, zob.
także str. ??? i przypis 5.]
STRONA 100 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Tak więc pokrewieństwo mowy, nawet jeśli rozpoznawalne jedynie przy bliższej znajomości, w
odczuciu Númenóryejczyków stało się wyznacznikiem przynależności do „Ludzi Średnich”.1
Mędrcy czasów późniejszych twierdzili, że języki ludów Śródziemia, a przynajmniej ludzi nie
ulegających wpływowi cienia przed końcem Drugiej Ery i odmianą świata podczas upadku
Númenóru, zmieniały się powoli a w Númenórze, dzięki długowieczności Atanich, zmiany te
zachodziły jeszcze wolniej. Pierwsze spotkanie Żeglarzy z ludźmi zachodniego Eriadoru miało
miejsce zaledwie sześćset lat po odpłynięciu Atanich za Morze, a język adûnaicki, jakim się
posługiwali, prawie się nie zmienił, lecz od czasów oddzielenia się Atanich (którzy później
zawędrowali do Beleriandu) od ich krewniaków upłynęło lat więcej niż tysiąc. Wciąż jednak, w
świecie charakteryzującym się większą zmiennością, nawet ci, którzy nie znają historii języków, są w
stanie rozpoznać pokrewieństwo języków rozdzielonych od 1500 lat.
Z czasem sytuacja zmieniła się. Starożytny język Númenóru, adûnaicki, został zaniedbany – z
biegiem lat, a także poprzez brak troski. Z powodu tragicznej historii Númenóru Wierni nie darzyli
tej mowy szacunkiem, a oni właśnie kontrolowali wszystkie tereny przybrzeżne od Lune do
Pelargiru. Zbuntowani Królowie zakazali niegdyś używania języków elfów i zezwalali na
posługiwanie się jedynie adûnaickim, zniszczono także wtedy wiele ksiąg w quenyi i sindarinie.
Wierni używali zatem sindarinu i w tym języku tworzyli nazwy, nadawane na nowo miejscom w
Śródziemiu.2 I tak pozwolono, by język adûnaicki rozwijał się w sposób niekontrolowany, ulegając
zmianom, jakie zachodzą w językach używanych w życiu codziennym – stał się on jedyną mową
ludzi niepiśmiennych. Wszyscy wywodzący się ze szlachetnych rodów, umiejący czytać i pisać
posługiwali się sindarinem, nawet w codziennych rozmowach pomiędzy sobą. W niektórych
rodzinach sindarin stał się językiem ojczystym, a pospolitego języka pochodzenia adûnaickiego
uczono jedynie w razie potrzeby.3 Sindarinu nie nauczano jednak ludzi obcych, zarówno dlatego, że
uważano go za wyznacznik númenórejskiego pochodzenia, jak i dlatego, że okazał się językiem
trudnym do opanowania – dużo trudniejszym niż „język pospolity”. I tak się stało, że wraz ze
zwiększeniem potęgi i obszaru osad númenórejskich, a także wobec coraz częstszych kontaktów
Númenórejczyków z ludźmi Śródziemia (spośród których wielu przyjęło zwierzchność
Númenórejczyków, zwiększając ich liczbę), „język pospolity” rozpowszechnił się szeroko jako lingua
franca ludzi różnych plemion. Proces ten rozpoczął się pod koniec Drugiej Ery, lecz poważnego
znaczenia nabrał dopiero po Upadku Númenóru i ustanowieniu „Królestw na wygnaniu”: Arnoru i
Gondoru. Sięgały one daleko w głąb Śródziemia, a zwierzchność ich królów uznawano nawet poza
ich granicami. Na północy i zachodzie wszystkie ziemie między Ered Luin, Szarą Wodą a Hoarwell4
znalazły się pod wpływem númenórejskim i powszechnie zaczęto tam „języka pospolitego”. Na
południu i wschodzie leżał niezdobyty Mordor, a chociaż hamował on rozwój Gondoru, to Gondor i
tak potężniejszy był niż Arnor, i znacznie bardziej zaludniony. Granice starożytnego królestwa
obejmowały wszystkie ziemie oznaczane na mapach z końca Trzeciej Ery jako: Gondor, Anórien,
Ithilien, Ithilien Południowy i Rohan (zwany wcześniej Calenardhonem) na zachód od Rzeki Entów.5
O powiększeniu królestwa u szczytu jego potęgi, pomiędzy panowaniem Hyarmendacila I a
Rómendacila II (Trzecia Era 1015-1366), zobacz Władca Pierścieni, Dodatek A, str. ???.6 Rozległe tereny

1 Być może jest to jeden z powodów, dla których Númenórejczycy nie uznawali Leśnych Ludzi z Minhiriath za
spokrewnionych ze sobą i mylili ich z Ludźmi Cienia, gdyż, jak zapisano, język ojczysty Ludu Haleth nie był
powiązany z mową Ludu Hadora i Bëora. [przypis JRR Tolkiena]
2 Natomiast nazwy przejęte od dawniejszych mieszkańców zazwyczaj zmieniali, dopasowując je do stylu
języka sindarińskiego. Imiona także prawie zawsze miały formę sindarińską, prócz nielicznych, przekazanych w
legendach Atanich z Pierwszej Ery. [przypis JRR Tolkiena]
3 W ten naturalny sposób sindarin używany przez ludzi zaczął się nieco różnić od prawdziwego sindarinu elfów,
lecz proces różnicowania się powstrzymywał fakt, że sindarin darzono wielkim szacunkiem i nauczano go w
szkołach w starożytnej formie i zgodnie z regułami gramatycznymi z dawnych dni. [przypis JRR Tolkiena]
4 Królestwo elfów zmniejszyło się podczas wojen z Sauronem oraz z powodu założenia Imladris i nie sięgało już
na wschód od Ered Luin. [przypis JRR Tolkiena]
5 Enedhwaith (czyli Środkowe Bezludzie) było podzielone pomiędzy Królestwo Północne i Południowe, lecz ze
względu na wrogość Gwathuirimów (Dunlendingów), Númenórejczycy nigdy się tam nie osiedlali prócz jednego
ufortyfikowanego miasta i portu obok wielkiego mostu nad Szarą Wodą w Tharbad. [przypis JRR Tolkiena,
nazwa Gwathuirimowie na określenie Dunlendingów nie pojawiała się wcześniej.]
6 [W Dodatku A (sekcja IV, iv) stwierdzono, że u szczytu swej potęgi królestwo Gondoru „rozciągało się na
północ aż do Celebrantu”, a długi przypis, jaki występuje w tym miejscu eseju, zaczyna się od słów: „zamiast
Simbelmynë # 22 O krasnoludach i ludziach STRONA 101
pomiędzy Anduin a Morzem Rhûn nie były jednak nigdy naprawdę zaludnione czy zajęte i jedyną
prawdziwą północną granicę Królestwa stanowiły Emyn Muil oraz bagna po ich południowej i
wschodniej stronie. Wpływy númenórejskie rozciągały się daleko poza te poszerzone granice,
dochodząc wzdłuż Dolin Anduin aż do jej źródeł i sięgając ziem na wschód od Puszczy, pomiędzy
rzeką Celą1 (Bystrą Rzeką) a rzeką Carnen (Rudą Wodą).
W obrębie tych pierwotnych granic Królestw „język pospolity” wkrótce stał się mową używaną, a
w końcu także językiem ojczystym niemalże wszystkich mieszkańców, bez względu na ich
pochodzenie, a przybysze, którym zezwalano na osiedlenie się w tych granicach, także przejmowali
tę mowę. Użytkownicy określali ją zwykle mianem „westron” (prawdziwa nazwa: Adûni, sindarińskie
Annúnaid). Lecz język ten rozprzestrzenił się daleko poza granice Królestw – początkowo
przejmowany podczas kontaktów z „ludźmi Królestw”, później jako „Wspólna Mowa” wygodna do
prowadzenia rozmów pomiędzy ludźmi, którzy zachowali swoje własne języki. Podobnie elfy i
krasnoludy używały jej we wzajemnych kontaktach, a także w kontaktach z ludźmi

W tym miejscu tekst nagle się urywa (bez kropki po ostatnim słowie, choć nie musi to być fakt
znaczący), w połowie strony.

© for the Polish translation by Adaneth

Celebrant powinno być Pola Celebrantu” wskazuje, jak ważna jest ta druga nazwa (Parth Celebrant). Przypis
opublikowano w Niedokończonych opowieściach, str. ???.]
1 [Bystra Rzeka w Dodatku A sekcji III nosi nazwę Celduin (Powrót króla str. ???). Celon był rzeką, która w
Pierwszej Erze wypływała ze wzgórza Himring i, przepływając obok Nan Elmoth, wpadała do Aros. Jako że
Celduin jest nazwą Bystrej Rzeki w bardzo późnym tekście Cirion i Eorl (Niedokończone opowieści str. ???)
użycie tutaj formy Celon jest prawdopodobnie jedynie przypadkowym pomyleniem nazw.]
STRONA 102 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22
J.R.R. Tolkien

SZIBBOLET FËANORA
z XII. tomu The History of Middle-earth

w tłumaczeniu Adaneth

XI.
Szibbolet Fëanora
wraz z dygresją na temat imion potomków Finwëgo

We wszystkich ostatnich dziełach Ojca historia języków ściśle się wiąże z historią narodów i
postaci, a wiele spośród przekazywanych o nich wiadomości zostało wyraźnie stworzonych podczas
próby wyjaśnienia pewnych lingwistycznych zjawisk czy anomalii. Najbardziej godnym uwagi
przykładem takiego powiązania jest przedstawiony poniżej esej. Wywodzi się on z rozważań na
temat fonologii historycznej i odnotowuje, jak ważną rolę w konfliktach książąt noldorińskich w
Valinorze odegrała zmiana wymowy jednej spółgłoski w języku quenya. Esej nie ma tytułu, lecz
nazwałem go Szibbolet Fëanora, jako że Ojciec sam użył tego sformułowania w treści tego właśnie
eseju (str. ???).
Podobnie jak „O krasnoludach i ludziach”, poniższy esej napisano (w całości od razu na maszynie)
na papierze otrzymanym od wydawnictwa Allen and Unwin. W tym przypadku są to głównie kopie
pewnej zapiski wydawniczej z lutego 1968 r. Drugim podobieństwem między tymi dwoma esejami
jest włączenie w tekst bardzo wielu przypisów. Do eseju dołączono długą dygresję (stanowiącą
połowę długości eseju, z którego się wywodzi) na temat imion potomków Finwëgo. Podaję ją tu
także, lecz zarówno we właściwym tekście Szibbolet Fëanora, jak i w dygresji pominąłem pewną liczbę
przypisów, niektórych bardzo długich, o treści czysto fonologicznej.
Dzieło nie zostało ukończone, gdyż Ojciec nie doszedł do omówienia imion synów Fëanora, choć
było to jego zamiarem: brudnopis, jaki zachował się do tej części eseju, cytuję na końcu tekstu.
Przypisy Ojca i moje ponumerowane są w sposób ciągły.
Z dzieła przedstawionego poniżej w Niedokończonych opowieściach wykorzystałem jedynie fragment
dotyczący Galadriel, który powtarzam tutaj w jego oryginalnym kontekście. Pewne elementy tekstu
wykorzystałem w opublikowanym Silmarillionie.

Szibbolet Fëanora
Przypadek zmiany spółgłoski þ na s w quenyi.1

Historia Eldarów jest już ustalona i nie można zmienić faktu, że Wygnańcy Ñoldorów przyjęli język
sindariński. Ponieważ w sindarinie często używany jest dźwięk þ, zmiana þ>s musiała się pojawić w
quenyi ñoldorińskiej w Valinorze, nim doszło do buntów i odejścia Ñoldorów, choć niekoniecznie
dużo wcześniej (według valinorskiej miary czasu). Zmiany tej nie da się zatem wytłumaczyć
procesem rozwoju quenyi w Trzeciej Erze (tj. podstawieniem dźwięku s zamiast obcego þ), czy to
dlatego, że elfy znały dźwięk þ, czy też dlatego, że znali go ludzie tacy jak númenórejscy mędrcy
Gondoru, jako że dźwięk þ występował we Wspólnej Mowie, a także w sindarinie, wciąż używanym w
mowie wśród wyższych klas społecznych, zwłaszcza w Minas Tirith.
Musi być zatem rzeczą normalną wymowa Galadriel zapisana we Władcy Pierścieni. Nie stanowi to
jednak żadnej przeszkody, by þ używać w gramatykach, słownikach czy transkrypcjach klasycznej
quenyi „książkowej” z czasów przed Wygnaniem i po nim. Jest to wręcz pożądane, gdyż w pisowni
1
[Tytuł ten stworzyłem, przekształcając pierwsze zdanie występujące w eseju. Brzmi ono naprawdę: „Przypadek þ>s jest
trudniejszy”. Nie zdołałem odkryć, do czego odnosi się to stwierdzenie. Maszynopis zachował się jako odrębna całość,
której strony w sposób ciągły oznaczono literami od A do T.]
STRONA 104 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

zawsze odróżniano dawne þ od oryginalnego s. W warunkach, w jakich znaleźli się Wygnańcy,


konieczne okazało się ponowne zapisanie z pamięci wielu utworów tradycyjnych i poetyckich z
czasów sprzed Wygnania1, co wskazuje na fakt zachowania w pamięci dźwięku þ oraz kontekstu jego
wcześniejszego występowania, a prawdopodobnie także na niechętny stosunek mędrców do zmiany
þ>s w potocznej quenyi. W każdym razie niewiarygodne jest, by którykolwiek z Ñoldorów mógł nie
znać dźwięku þ jako takiego. W Valinorze mieszkali oni pomiędzy Vanyarami (Ingwimi) a Telerimi
(Lindarami)2, z którymi pozostawali w kontakcie i czasami zawierali mieszane małżeństwa.
Vanyarowie mówili praktycznie tym samym językiem (quenya) i wśród nich dźwięk þ zachował się
w codziennej mowie, a Teleri posługiwali się językiem wciąż w dużej mierze dla Ñoldorów
zrozumiałym3, w którym dźwięk þ także był używany. Ñoldorowie, nawet w porównaniu z innymi
Eldarami, wyróżniali się uzdolnieniami lingwistycznymi i gdyby nawet dźwięk þ nie pojawił się w
mowie wyuczonej w dzieciństwie (co mogło się zdarzyć jedynie w przypadku najmłodszych pokoleń
tych, którzy opuścili Aman), nie mieliby żadnych trudności w opanowaniu jego wymowy.
Zmiana þ>s musiała więc być zmianą świadomą i przemyślaną, wprowadzoną przy akceptacji i
zgodzie większości Ñoldorów, a bez względu na swe początki pojawiła się już po tym, jak Ñoldorowie
odeszli od siedzib Vanyarów. Zmiana ta z pewnością pojawiła się już po urodzeniu się Míriel, lecz
(prawdopodobnie) przed narodzinami Fëanora. Specyficzne powiązanie tych dwojga z omawianą
zmianą fonologiczną i jej późniejszymi dziejami wymaga dokładniejszych przemyśleń.
Omawiana tu zmiana była powszechna, opierała się głównie na „upodobaniach” i teoriach
fonetycznych, lecz na początku nie wszyscy ją przyjęli. Mędrcy wypowiadali się przeciwko niej4,
wskazując, że zmiana þ na dźwięk jednobrzmiący z s spowoduje ujednolicenie (a zatem możliwość
pomylenia) rdzeni wyrazowych i pochodnych słów, jakie wcześniej różniły się między sobą
brzmieniowo i znaczeniowo, a także że tej ewentualności dostatecznie nie przemyślano. Głównym
mędrcem lingwistą owych czasów był Fëanor. Upierał się on, by wszyscy dbający o swój język i
rozumiejący go w pełni pozostali przy „prawdziwie poprawnej” wymowie þ. Lecz prócz upodobań
lingwistycznych kierowały nim także inne pobudki. Był on najstarszym z synów Finwëgo i jedynym
dzieckiem jego pierwszej żony Míriel. Elfka z plemienia Ñoldorów, delikatna w budowie, pełna
wdzięku, o łagodnym charakterze, wykazała się później w sprawach większej wagi krańcowym
uporem, którego nie zdołały przełamać żadne rady czy nakazy, umacniając go tylko. Głos miała
piękny i delikatny, a wymowę wyraźną choć mówiła szybko, i chlubiła się tą umiejętnością.
Największym jej darem pozostawała jednak cudowna sprawność rąk, dzięki której haftowała tak
szybko, że nawet Eldarowie uznawali jej pracę za bardzo sprawną, a jej hafty za bardziej precyzyjne i
skomplikowane niż jakiekolwiek wykonane wcześniej. Zwano ją zatem þerindë (Hafciarka) –
imieniem, jakie otrzymała już wcześniej jako „imię matczyne”5. Sama pozostawała przy wymowie þ
(jaka w czasach jej dzieciństwa była jeszcze powszechna) i pragnęła, by jej rodzina przy takiej
wymowie pozostała, przynajmniej wypowiadając jej imię.
Fëanor bardzo kochał matkę, choć poza wspólnym dla obojga uporem, ich charaktery były
całkowicie odmienne. On nie był delikatny. Dumny i łatwo wpadający w gniew, na przeciwstawienie
się jego woli reagował nie cichą wytrwałością matki, lecz pełną wściekłości nienawiścią. Niespokojny
umysłem i ciałem podobnie jak Míriel potrafił się całkowicie zaangażować w pracę, tworząc
najpiękniejsze spośród dzieł rąk – lecz wiele rzeczy pozostawiał, nie ukończywszy ich. Jego
matczyne imię brzmiało Fëanáro, a matka nadała mu je, poznawszy jego gwałtowny charakter (imię

1 Z Valinoru wyniesiono nieliczne tylko dzieła, jeszcze mniej przetrwało wędrówkę do Śródziemia, lecz pamięć mędrców
była dokładna i bardzo pojemna. [przypis JRR Tolkiena]
2 [Nazwy Ingwi Ojciec prawdopodobnie nie używał od czasu napisania Lhammas w latach 30-tych. Forma „Ingwelindar lub
Ingwi” pojawia się tam jako nazwa domu i ludu Ingwëgo, przywódcy Pierwszego Rodu Elfów (nazwanego później
Lindarami), V str. ???. O dużo późniejszym znaczeniu nazwy Lindarowie zob. XI. str. ???. ]
3 Zrozumiałym bez specjalnej potrzeby uczenia się go. Wielu Ñoldorów umiało mówić językiem Telerich i vice versa. W obu
językach występowały wzajemne zapożyczenia, z których najważniejszym była używana powszechnie telerińska forma
telpe ‘srebro’ zamiast czysto quenejskiego tyelpe. [przypis JRR Tolkiena, o wymianie słowa telpe zob. Niedokończone opowieści
str. ???]
4 I wciąż ją potępiali, zaś w czasach późniejszych mogli się domagać, by rozróżnienie pomiędzy dawnym þ i s zawsze
zachowywano przynajmniej w pisowni. [przypis JRR Tolkiena]
5 [Zob. przypis „O imionach matczynych” w końcowej części eseju, str. ???. Nigdzie indziej nie stwierdzono, że Serindë to
„matczyne imię” Míriel.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 105
to oznacza „duch ognia”). Gdy żyła jeszcze, łagodnymi radami powstrzymywała go i uspokajała1. Jej
śmierć przyniosła Fëanorowi nieustający smutek i stała się (w sposób bezpośredni, a także poprzez
dalsze jej konsekwencje) główną przyczyną katastrofalnego wpływu Fëanora na dzieje Ñoldorów.
Śmierć Míriel þerindë – Eldara „nieśmiertelnego” i to w nieznającej śmierci krainie Amanu –
przyniosła Valarom przepełniony smutkiem niepokój, będąc pierwszą zapowiedzią Cienia, który
miał spowić Valinor. W innym miejscu przedstawiono przypadek Finwëgo i Míriel, a także wyrok,
jaki Valarowie wydali w ich sprawie na zakończenie długiej debaty2. Tutaj przypominamy jedynie
kwestie, które mogą wyjaśnić postępowanie Fëanora. Míriel umarła dobrowolnie – porzuciła swe
ciało, a fëa jej udała się do Sal Oczekiwania, podczas gdy ciało leżało w ogrodzie, jak gdyby we śnie.
Míriel oznajmiła, że znużona jest na ciele i duchu i że pragnie spokoju. Sądziła, że przyczyną
znużenia były narodziny Fëanora, wielkiego umysłem i ciałem ponad miarę Eldarów. Trwała w swym
zmęczeniu dopóki Fëanor w pełni nie dorósł, lecz dłużej już nie potrafiła go znieść.
Valarowie i wszyscy Eldarowie zasmuceni byli żalem Finwëgo, lecz nie popadli w rozpacz; w
Amanie wszystko mogło zostać uleczone a po odpoczynku fëa i ciało Míriel mogły się połączyć ze
sobą na nowo, po czym powróciłaby ona do życia w radości Błogosławionego Królestwa. Lecz tego
Míriel nie chciała, a na wszystkie powtarzane jej błagania męża i rodziny oraz na poważne rady
Valarów odpowiadała jedynie: „jeszcze nie teraz”. Przy każdej próbie poruszenia tego tematu
zacinała się bardziej w uporze, aż wreszcie zupełnie nie chciała o tym słyszeć, mówiąc jedynie:
„Pragnę spokoju. Zostawcie mnie tutaj w spokoju. Nie pragnę powrotu – oto moja wola.”
Tak właśnie Valarowie stanęli wobec jedynej rzeczy, jakiej nie mogli zmienić ani uleczyć – wolna
wola jednego spośród Dzieci Eru. Wpłynąć na nią siłą byłoby dla nich łamaniem prawa, a w takim
przypadku okazałoby się to również bezużyteczne – przemoc nie doprowadziłaby do pożądanego
celu. Po kilku latach Valarowie spotkali się z kolejnym smutnym problemem, gdy wreszcie stało się
jasne, że Míriel z własnej woli nie powróci do życia w ciele w tak krótkim czasie, by Finwë zachował
nadzieję, jego smutek przerodził się w gorycz. Zaniechał długotrwałego czuwania przy jej
pogrążonym we śnie ciele i chciał powrócić do własnego życia, lecz błąkał się tylko w samotności i w
niczym, co czynił, nie odnajdywał szczęścia.
A piękna elfka z Vanyarów, Indis z Domu Ingwëgo, w sercu swoim kochała Finwëgo, od czasów,
kiedy Vanyarowie i Ñoldorowie mieszkali blisko siebie. Podczas jednej ze swych wędrówek Finwë
spotkał ją znowu, na wewnętrznych zboczach Oiolossë, Góry Manwëgo i Vardy. Złote światło
Laurelinu, co poniżej lśnił na równinie Ezellohar3, rozświetlało jej twarz. W tej godzinie Finwë
dostrzegł w jej oczach miłość wcześniej przed nim ukrytą. I tak się stało, że Finwë i Indis zapragnęli
zawrzeć małżeństwo, i Finwë zasięgnął porady Valarów.
Długą debatę, jaką przeprowadzili w tej sprawie, ujmiemy w krótkich słowach. Valarowie musieli
dokonać wyboru jednej z dwu dróg: mogli albo skazać Finwëgo, by na zawsze pozostał bezżenny,
albo też zezwolić jednemu z Eldarów, by pojął żonę po raz drugi. Droga pierwsza zdawała się być
okrutną niesprawiedliwością, niezgodną z naturą Eldarów. Z drugim wyborem, choć uważano go za
sprzeczny z prawem, niektórzy zgadzali się4. Na koniec Debaty wyrażono zgodę na małżeństwo
Finwëgo i Indis, osądzając, że samotność Finwëgo jest niesprawiedliwością, zaś Míriel uparcie
odmawiając powrotu, zrezygnowała ze wszystkich przysługujących jej w tej sprawie praw: albo
mogła teraz przyjąć od Valarów uleczenie ciała, albo też jej fëa podlegała chorobie śmiertelnej,

1 [W późniejszych tekstach Quenta Silmarillion kilkakrotnie pada stwierdzenie, że Fëanáro jest „imieniem wglądu”
nadanym mu przez Míriel przy urodzeniu, co więcej, w pierwszej wersji historii Míriel duch jej odszedł do Mandosu
wkrótce po urodzeniu Fëanora, a w Prawach i obyczajach pośród Eldarów wyraźnie stwierdzono, że Fëanor nigdy nie ujrzał
swej matki (X str. ???). Obecnie pod tym względem opowieść zmienia się zupełnie: Míriel nadaje mu imię „poznawszy jego
gwałtowny charakter”, a dopóki żyje, „łagodnymi radami” powstrzymuje go i uspokaja, potem zaś, gdy „znosiła swe
zmęczenie, aż dorósł w pełni”, nie może znieść go dłużej. Po „śmierci” czy odejściu Míriel Fëanor także „przez pewien
czas” czuwa przy ciele swej matki, lecz wkrótce własne jego prace i dzieła znów pochłaniają go całkowicie (str. ???)]
2 [Pełen opis pozostałych tekstów dotyczących tej kwestii podano w tomie X str. ??????. Treść tych tekstów pochodzi z
czasów wcześniejszych niż niniejszy esej (zob. X str. ???), co oznacza, że nie są one zupełnie spójne.]
3 [W innych miejscach Ezellohar nie jest nazwą równiny, lecz Zielonego Wzgórza Dwóch Drzew (X str. ??? i dalsze). W
Quendi and Eldar natomiast (XI str. ???) Korollairë ma być tłumaczeniem valarińskiej nazwy Ezellohar, gdzie pierwszy element
ezel, ezella oznaczał ‘zielony’. Być może pod sformułowaniem „na równinie Ezellohar” Ojciec rozumiał „na równinie, gdzie
wznosił się Ezellohar”.]
4 Wątpiono, by zaledwie kilka lat próby mogło wykazać, że wola któregoś z Dzieci utwierdziła się w niezłomnej decyzji,
przewidywano też, że złamanie prawa przyniesie w skutkach zło. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 106 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

której moc Valarów nie była w stanie uleczyć – a zatem była „umarła” naprawdę i niezdolna do
ponownego życia pośród Eldarów.
„Taka też musi pozostać aż do końca świata, gdyż odkąd małżeństwo połączyło Finwëgo i Indis,
odebrano jej prawo do zmiany decyzji i nigdy już nie będzie jej wolno przybrać formy cielesnej. Jej
pierwsze ciało zwiędnie szybko i przeminie, a Valarowie go jej nie przywrócą. Gdyż żaden z Eldarów
nie może mieć dwóch żyjących w świecie żon.” – Takie były słowa Manwëgo w odpowiedzi na
wątpliwości trapiące niektórych. Valarowie wiedzieli, że jedynie oni mają władzę uleczyć lub
odbudować ciało, by ponownie zamieszkała w nim fëa, gdyby w późniejszych wypadkach i losach
świata została ciała pozbawiona; lecz wiedzieli także, że Manwëmu dano również prawo odmowy fëa
prawa powrotu.
W dniach smutku Fëanor nie przynosił Finwëmu pociechy. Przez jakiś czas on także czuwał przy
ciele matki, lecz szybko ponownie pochłonęły go całkowicie własne projekty i prace. Gdy pojawiła
się sprawa Finwëgo i Indis, Fëanor zaniepokoił się, a potem wypełniły go gniew i niechęć. Nie
zapisano, by pojawił się na Debacie ani by wysłuchał z uwagą uzasadnienia wyroku czy warunków
ważności Statutu poza jednym punktem: że Míriel na zawsze już ma pozostać bez ciała, a on nigdy
już jej nie zobaczy ani z nią nie pomówi, chyba że sam by umarł1. Stało się to dla niego przyczyną
smutku i zazdrościł Finwëmu i Indis ich szczęścia, a ich dzieciom był nieprzychylny, nim jeszcze
przyszły na świat.
Pierwsza część Silmarillionu, „Mrok nad Valinorem”, zawiera głównie opowieść o tym, jak zła wola
Fëanora umacniała się i przepełniała ją gorycz. Do rozgrywających się w tamtych czasach konfliktów
oraz skomplikowanych kwestii dochowania lojalności, dołączyła jeszcze pozornie trywialna, choć
powodująca trwały uszczerbek w języku quenejskim zmiana dźwiękowa þ do s, co przepełniło kielich
goryczy Fëanora. Gdyby w tym czasie utrzymywał się pokój, racje Fëanora z pewnością by
przeważyły, ponieważ wszyscy mędrcy zgadzali się z nim otwarcie lub w ukryciu. Lecz odrzucono
jego (w oczywisty sposób słuszną) opinię z powodu nierozsądnych i złych czynów Fëanora, do
których doszło później. Z zagadnienia fonetycznego Fëanor uczynił sprawę osobistą: on i jego
synowie pozostali przy wymowie þ, żądając, by wszyscy ich zwolennicy uczynili tak samo. Zatem ci,
którym nie podobała się arogancja Fëanora, a przede wszystkim ci, którzy wcześniej go popierali, a
później z nienawiścią zwrócili się przeciwko niemu, , odrzucili jego „szibbolet”.
Indis pochodziła z Vanyarów i można by sądzić, że przynajmniej jej pochodzenie zapewniłoby jej
względy Fëanora, jako że Vanyarowie pozostali przy wymowie þ. Mimo to Indis przyjęła wymowę s,
nie z chęci uzyskania przewagi nad Miriel (jak wierzył Fëanor), lecz by okazać lojalność Finwëmu.
Finwë, gdy Míriel odrzuciła jego błagania, zaakceptował zmianę (która pośród jego ludu stała się już
prawie powszechna), choć za życia Míriel pozostawał, w jej obronie, przy wymowie þ.
A zatem Indis powiedziała:
– Przyłączyłam się do ludu Ñoldorów, będę więc mówić jak oni.
I stało się, że dla Fëanora odrzucenie dźwięku þ było symbolem wzgardy dla Míriel i odrzucenia
jego samego, jej syna, następcy Finwëgo jako przywódcy Ñoldorów. Rosła w nim duma, a myśli
opanowywał cień, i Fëanor zaczął sądzić, że to Valarowie „spiskowali” przeciw niemu i powodowani
strachem przed jego potęgą chcieli się go pozbyć, by oddać przywództwo komuś bardziej
służalczemu. Tak więc Fëanor mówił o sobie „syn þerindë”, a gdy synowie jego w dzieciństwie pytali,
dlaczego ich krewni z domu Finwëgo zamiast þ używają s, odpowiadał tak:
– Nie zważajcie na nich! My mówimy tak, jak należy i jak mówił sam król Finwë, nim go
zwiedziono. My jesteśmy jego prawymi spadkobiercami, starszym domem. Niech sobie syczą sá-sí,
jeśli nie potrafią mówić lepiej.
Zatem nie ulega wątpliwości, że większość Wygnańców na co dzień używała s zamiast þ, gdyż z
biegiem wydarzeń (po tym, jak Morgothowi udało się zamordować Finwëgo) Fëanorowi odebrano
prawo przywództwa, a większość Ñoldorów wymaszerowała pod komendą Fingolfina, najstarszego
syna Indis. Fingolfin jako nieodrodny syn swego ojca był wysoki, ciemnowłosy i dumny jak
większość Ñoldorów. Pomimo dzielącej jego i Fëanora nienawiści na koniec zupełnie świadomie
włączył się w bunt i wybrał wygnanie, choć nadal twierdził, że jest królem wszystkich Ñoldorów.

1 Śmierć dobrowolna, jak w przypadku Míriel, przekraczała jego pojmowanie, a śmierć na skutek doznanej przemocy była
(jak sądził) w Amanie niemożliwa, okazało się jednak, że jest inaczej, jak to zapisano w Silmarillionie. [przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 107
Nieco inny jest przypadek Galadriel i jej brata Finroda1, dzieci Finarfina, drugiego syna Indis.
Finarfin ciałem i umysłem podobny był do rodu swej matki – miał złote włosy Vanyarów, a także ich
szlachetność i delikatność, i podobnie jak oni darzył Valarów miłością. Na ile było to możliwe,
trzymał się z daleka od konfliktów swoich braci i w przeciwieństwie do nich nie uważał Valarów za
wrogów. Często szukał spokoju wśród Telerich, nauczywszy się ich języka. Poślubił Eärwen, córkę
króla Olwëgo, a zatem jego dzieci spokrewnione były z królem Elwë þindikollo2, zwanego w
sindarinie Elu Thingol, króla Doriathu w Beleriandzie, jako że był on bratem Olwëgo. Pokrewieństwo
to wpłynęło na jego decyzję o przyłączeniu się do Wygnańców, a później okazało się bardzo ważne
także w Beleriandzie .
Finrod przypominał ojca pięknem oblicza i złotymi włosami, a także szlachetnością serca i
uprzejmością, choć posiadał wielką odwagę Ñoldorów, a w młodości także ich zapał i niepokój. Po
matce odziedziczył miłość Telerich do morza i marzenia o dalekich, nigdy niewidzianych lądach.
Galadriel najdostojniejsza była spośród Ñoldorów, może z wyjątkiem Fëanora, lecz przewyższała go
mądrością, która z upływem lat wciąż wzrastała. Jej matczynym imieniem było Nerwen, czyli
„mężna dziewczyna”. Była wyższa niż reszta kobiet Ñoldorów, silna ciałem, umysłem i wolą
dorównywała zarówno mędrcom, jak i atletom Eldarów w czasach ich młodości. Nawet wśród
Eldarów uważano ją za piękność, a włosy jej były cudem nie mającym sobie równych – złote jak
włosy jej ojca i babki Indis, lecz gęstsze i bardziej lśniące, gdyż w złocie pozostała pamięć
gwiezdnego srebra włosów jej matki. Eldarowie mawiali, że we włosach Galadriel uwięziono światło
Dwu Drzew, Laurelina i Telperionu. Wielu sądziło, że właśnie to powiedzenie nasunęło Fëanorowi po
raz pierwszy myśl, że można uwięzić i zmieszać światło Drzew – myśl tę jego dłonie urzeczywistniły
w postaci Silmarili. Fëanor spoglądał na włosy Galadriel w zadumie i zachwycie. Trzykrotnie błagał,
by ofiarowała mu kosmyk, lecz Galadriel nie chciała dać mu ani jednego włosa. Tych dwoje
spokrewnionych ze sobą i największych spośród wszystkich Eldarów w Valinorze3 na zawsze
pozostało w nieprzyjaźni.
Galadriel przyszła na świat w epoce radości Valinoru, lecz według rachuby Błogosławionego
Królestwa niewiele upłynęło czasu, nim radość ta została przyćmiona. Wtedy Galadriel nie
zachowywała spokoju ducha: w czasach prób i konfliktów między Ñoldorami pociągała ją to jedna, to
druga strona. Dumna, silna i nieugięta jak wszyscy potomkowie Finwëgo, oprócz Finarfina, jak
najbliższy jej spośród krewnych brat Finrod, marzyła o dalekich lądach i królestwach, którymi sama
mogłaby władać, nie słuchając niczyich wskazówek. Lecz głębiej jeszcze tkwił w niej szlachetny i
hojny duch (órë) plemienia Vanyar i szacunek, jakim darzyła Valarów, których nie mogła zapomnieć.
Od lat najwcześniejszych posiadała zadziwiający dar wglądu w umysły innych, lecz osądzała ich z
litością i zrozumieniem, i nikomu nie skąpiła swej dobroci, nikomu prócz Fëanora. Dostrzegała w
nim ciemność znienawidzoną i przerażającą, lecz nie widziała, że cień tego samego zła ogarnął
umysły wszystkich Ñoldorów, razem z nią samą.
I stało się, że gdy zabrakło światła Valinoru, jak Ñoldorowie sądzili, na zawsze, Galadriel
przyłączyła się do buntu przeciwko Valarom nakazującym pozostanie na miejscu. A raz wstąpiwszy
na drogę wygnańców, nie chciała już z niej zejść i odrzuciła ostatnie wezwanie Valarów, co sprawiło,
że ją również objął Wyrok Mandosa. Nawet po bezlitosnym ataku na Telerich i bezprawnym zajęciu
ich statków nie zawróciła, choć walczyła zawzięcie przeciw Fëanorowi w obronie ludu swej matki.
Duma nie pozwalała jej na powrót w roli pokonanego i błagającego o przebaczenie. Gorąco Pragnęła
teraz w gniewie podążać za Fëanorem, w jakiekolwiek udałby się krainy, i przeciwstawiać się mu na
wszelkie możliwe sposoby. Gdy Dawne Dni dobiegły końca, a Morgoth został ostatecznie pokonany
Galadriel, wciąż kierując się dumą, odrzuciła przebaczenie, jakie Valarowie zaoferowali wszystkim
walczącym przeciw Morgothowi i pozostała w Śródziemiu. Dopiero po upływie dwóch kolejnych
długich er, gdy wreszcie wszystko, czego w młodości pragnęła, wypełniło się a Pierścień Władzy i

1 [Następujący tu fragment, z konieczną zmianą jedynie w otwierającym go zdaniu, aż do słów: „i przechodząc ostatnią
próbę, odeszła ze Śródziemia na zawsze” opublikowano w Niedokończonych opowieściach, str.???, ponieważ jest to bardzo
ważny fragment historii Galadriel – lecz nie podano tam żadnych wskazań odnośnie kontekstu, z którego ów fragment
pochodzi – zatem osądziłem, że należy podać go tutaj ponownie.]
2 [þindikollo, imię Elwëgo (w innych miejscach w formie Sindikollo, Sindicollo) pominięto w tekście opublikowanym w
Niedokończonych opowieściach.]
3 Oni to, wraz z największą spośród wszystkich Eldarów Lúthien Tinúviel, córką Elu Thingola, są głównymi postaciami
legend i historii elfów. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 108 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

panowanie nad Śródziemiem oddano w jej ręce, mądrość jej osiągnęła pełnię. Odrzuciła więc władzę
i po przejściu ostatniej próby odeszła ze Śródziemia na zawsze.

Zmiana wymowy na s rozpowszechniła się wśród Ñoldorów na długo, zanim Galadriel przyszła na
świat, a więc bez wątpienia była to zmiana jej znajoma. Finarfin, jej ojciec, darzył jednak miłością
Vanyarów (lud swej matki) i Telerich, i w domu jego używano þ, nie ze względu na jakiekolwiek
wpływy Fëanora, lecz z woli samego Finarfina. Oczywiste jest jednak, że dla Galadriel głównym
motywem postępowania stała się wkrótce chęć przeciwstawienia się Fëanorowi – a duma jej nie
przekształciła się w pragnienie wyróżniania się spośród swego ludu. Zatem, choć znała dobrze
historię swej mowy i wszystkie argumenty mędrców, Galadriel w codziennej mowie z pewnością
posługiwała się wymową s. Jej „Lament” wyśpiewany, nim dowiedziała się, że Valarowie obdarzyli ją
przebaczeniem (a nawet szacunkiem), opowiada o minionych dniach jej młodości i ciemnych latach
Wygnania, gdy Błogosławione Królestwo pozostawało dla Ñoldorów ze Śródziemia zamknięte. Bez
względu na to jak mówiła później, po śmierci Fëanora i wszystkich jego synów, gdy quenya stała się
językiem mędrców używanym jedynie przez coraz mniejsze grono Elfów Wysokiego Rodu,
pozostałych jeszcze w Śródziemiu Ñoldorów), w tej pieśni z pewnością użyłaby wymowy s.
Pewnym jest, że w Beleriandzie niemal wszyscy Ñoldorowie posługiwali się wymową s1. W tej to
formie przekazano język quenejski mędrcom Atanich (wraz z wiedzą o jego historii i
zróżnicowaniem zapisu) i taka znajomość quenyi zachowała się pośród uczonych, stanowiąc
źródłosłów szlachetnych oraz pięknych imion w Rivendell i w Gondorze jeszcze w Czwartej Erze.

Do tekstu eseju załączono trzy „przypisy”. Pierwszy stanowi rozwinięcie treści następujących słów
eseju: „Zmiana ta była zmianą (...) opartą głównie na ‘upodobaniach’ i teoriach fonetycznych” i
przypis ten pomijamy. Drugi, przedstawiony poniżej, opowiada o zwyczajach elfów dotyczących
nadawania imion i w niektórych ważnych aspektach różni się od wcześniejszego i dużo bardziej
złożonego opowiadania w Prawach i obyczajach pośród Eldarów, X str. ???. Przypis trzeci stanowią
długie rozważania na temat imion potomków Finwëgo.

1 Nie ma nawet pewności, czy wszyscy synowie Fëanora nadal używali wymowy þ po śmierci ojca i zakończeniu konfliktu
sławnym czynem Fingona syna Fingolfina, który wybawił Maedhrosa [>Maedrosa] od tortur Morgotha. [przypis JRR
Tolkiena]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 109
Przypis o imionach matczynych

Eldarowie w Valinorze mieli z reguły po dwa imiona, czyli essi. Zaraz po urodzeniu otrzymywali
pierwsze imię, ojcowskie. Zwykle przypominało ono formą lub znaczeniem imię ojca, później, gdy
dziecko w pełni dorosło, dla odróżnienia dodawano czasem do imienia syna jakiś przedrostek.
Imię matczyne otrzymywano od matki później, często po latach. Czasami również imiona
matczyne nadawano wkrótce po urodzeniu, gdyż matki Eldarów obdarzone były zdolnością
głębokiego wglądu w charakter i uzdolnienia swych dzieci, a wiele z nich posiadało także dar
przewidywania.
Dodatkowo każdy z Eldarów mógł otrzymać epessë (imię dodane), przydomek najczęściej
nadawany jako wyraz podziwu i tytuł honorowy, niekoniecznie przez kogoś z rodziny. W
późniejszych czasach niektórzy Wygnańcy sami przybierali imiona, by ukryć swą tożsamość lub by
upamiętnić swe czyny i historię swego życia; imiona takie zwano kilmessi, czyli imiona osobiste
(dosłownie: imiona osobistego wyboru)1.
„Prawdziwymi” imionami były jedynie pierwsze dwa, ojcowskie i matczyne, lecz później, w
historii i w pieśni zachowywano dowolnei spośród czterech i jego używano powszechnie. Mimo to
mędrcy i poeci nie zapominali imion prawdziwych i często wtrącali je w opowieść bez
jakiegokolwiek komentarza, sprawiając (jak się okazywało) wielką trudność tym, którzy w
późniejszych dniach próbowali wykorzystać i zaadaptować tradycję elfów Pierwszej Ery jako tło
legend o ich własnych bohaterach z tamtych czasów i o losach późniejszych pokoleń2. Dodatkową
trudnością były zmiany quenejskich form imion Ñoldorów, gdy osiedlili się oni w Beleriandzie i
przyjęli język sindariński.

Imiona potomków Finwëgo

Nie zanotowano wielu spośród najstarszych eldarińskich imion poza imionami przywódców
czterech oddziałów Wielkiej Wędrówki: Ingwëgo – wodza Vanyarów, Finwëgo – wodza Ñoldorów
oraz braci Elwëgo i Olwëgo – przywódców Telerich. Nie mamy pewności, czy imiona te posiadały
jakiekolwiek „znaczenie”, to jest czy wykazywały jakieś zamierzone odniesienie czy powiązanie z
rdzeniami wyrazowymi istniejącymi już w języku wczesnoeldarińskim – w każdym razie imiona te z
pewnością powstały w zamierzchłej historii mowy elfów. Każde z nich w swej budowie zawiera
rdzeń (ing-, fin-, el-, ol-), do którego dołączono „przyrostek” –wë. Przyrostek ten często pojawia się
także w innych quenejskich imionach Pierwszej Ery, jak np. Voronwë, najczęściej (lecz nie wyłącznie)
w imionach męskich3. Mędrcy wyjaśniali, że początkowo nie był to przyrostek (choć zachował się w
quenyi jedynie jako końcówka używana w imionach), lecz dawny odrębny wyraz oznaczający ‘osobę’
i wywodzący się z rdzenia EWE. Jako drugi element wyrazów złożonych przyjął formę wē, lecz w
formie odrębnego wyrazu brzmiał ew, co zachowało się w języku Telerich jako evë ‘osoba, ktoś (nie
wymieniony z imienia)’. W języku staroquenejskim występował w formie eo (<ew + końcówka
osobowa –ō ‘osoba, ktoś’), później zastąpiony wyrazem námo. W staroquenejskim również
przymiotnik wéra, quenejskie véra, ‘osobisty, prywatny, własny’.
Pierwsze elementy imion wyjaśniano często przez powiązanie z quenejskim inga ‘wierzchołek,
najwyższy punkt’ używanym zazwyczaj jako przedrostek o znaczeniu przymiotnikowym, np. w
ingaran ‘wysoki król’ i ingor ‘wierzchołek góry’, lub też ze wspólnoeldarińskim PHIN ‘włosy’, jak w
quenejskim finë ‘włosek’, findë ‘włosy, zwłazcza na głowie’, finda ‘owłosiony’, czy też z rdzeniem el,
elen ‘gwiazda’. Spośród nich najbardziej prawdopodobny jest związek imienia z elementem inga, jako

1 [Zupełnie inną opowieść o imionach wybranych przedstawioną w Prawach i obyczajach pośród Eldarów (X. str. ???) Ojciec
prawdopodobnie odrzucił.]
2 Zauważamy to w Silmarillionie. Nie jest on dziełem eldarińskim, lecz zbiorem sporządzonym prawdopodobnie w
Númenorze, zawierającym prozatorskie wersje czterech wielkich opowieści czy pieśni o bohaterach Atanich. Historię
Dzieci Húrina spisano prawdopodobnie już w Pierwszej Erze w Beleriandzie, lecz z konieczności poprzedza ją opowieść o
Fëanorze i stworzeniu Silmarili. Wszystkie te opowieści są jednak dziełem ludzi. [przypis JRR Tolkiena, por. X str. ??? oraz
przypis ?? str. ??? w niniejszej książce.]
3 Najważniejszym jest Manwë, quenejskie imię „Najwyższego Króla”, największego z Valarów. Mówi się, że jest to imię tak
dawne jak Ingwë i że zawiera valariński element aman, man ‘święty, błogosławiony’, element przejęty przez elfy od
Oromëgo, a więc bez związku oczywiście z eldarińską cząstką pytającą ma, man. [przypis JRR Tolkiena, zob. XI str. ???]
STRONA 110 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

że Vanyarowie byli uważani (a także sami uważali się) za pierwszych i najważniejszych spośród
plemion Eldarów, gdyż byli plemieniem najstarszym. Sami siebie nazywali Ingwer, a właściwy tytuł
ich przywódcy brzmiał Ingwë Ingweron ‘wódz wodzów’. Powiązania przypisywane pozostałym
imionom są wątpliwe. Wszyscy Eldarowie mieli piękne włosy (a wyjątkowo ładne włosy były dla nich
szczególnie atrakcyjne), lecz pod tym względem Ñoldorowie specjalnie się nie wyróżniali i nie
odnajdujemy żadnych wzmianek, by włosy Finwëgo były długie, gęste czy piękne ponad zwykłą
miarę elfów jego plemienia1. Nie wiemy o niczym, co łączyłoby Elwëgo z gwiazdami bliżej niż
pozostałych Eldarów, a wydaje się, że jego imię miało po prostu pasować do imienia Olwëgo,
któremu nie przypisuje się żadnego znaczenia. Prosty rdzeń OL prawdopodobnie nie występował w
języku eldarińskim, choć pojawiał się w pewnych dłuższych rdzeniach jak olos/r ‘sen’, olob ‘gałąź’
(quenejskie olba) – lecz żaden z nich nie jest chyba wystarczająco stary, nawet gdyby posiadał
odpowiednie znaczenie, by wykazywać jakikolwiek związek z imieniem Ciriárana (króla żeglarza)
Telerich z Valinoru2.
Należy zatem zdać sobie sprawę, że imiona Eldarów nie musiały posiadać „znaczeń”, choć
tworzono je tak, by pasowały do stylu i struktury używanego przez nich języka. Nawet jeśli imiona
składały się z rdzeni będących nośnikami znaczenia (lub zawierały je jako swą część), nie zawsze
zestawiano rdzenie w sposób stosowany podczas tworzenia zwykłych słów. Gdy Eldarowie przybyli
do Amanu i osiedlili się w nim, mieli już za sobą długą historię i posiadali dobrze rozwinięte
obyczaje, przy których pozostali, a języki ich były już dobrze dopracowane i przeszły już pewne
zmiany – różniły się od prymitywnej mowy elfów z czasów przed przybyciem Oromëgo. Lecz
ponieważ elfy były nieśmiertelne, czy mówiąc ściślej „nieokreślenie długowieczne”, wielu spośród
najstarszych Eldarów posiadało imiona utworzone w dalekiej przeszłości i nieulegające zmianom
poza dopasowywaniem ich brzmienia zgodnie ze zmianami zachodzącymi w mowie ich plemienia w
porównaniu do języka wczesnoeldarińskiego.
Dostosowania dźwiękowe tego typu najczęściej bywały „nieprzemyślane”, tzn. imiona własne
używane w mowie codziennej ulegały zmianom zachodzącym w tej mowie – choć zmiany te
zauważano i zdawano sobie z nich sprawę. Z drugiej strony zamiana imion Ñoldorów osiedlających
się w Beleriandzie z form quenejskich na sindarińskie była zmianą sztuczną i świadomą, i sami
Ñoldorowie stworzyli sindarińskie odpowiedniki swych imion. Stało się tak z powodu wrażliwości
językowej Eldarów i ich świadomości stylu językowego. Dla elfów absurdalne i w złym guście byłoby
nazywanie żyjącej osoby, która w życiu codziennym posługuje się sindarinem, imieniem
pochodzącym z zupełnie innego systemu językowego3.
Ñoldorowie oczywiście byli w pełni świadomi stylu i budowy języka sindarińskiego, szybko uczyli
się tego trudnego języka, lecz nie zawsze pojmowali w szczegółach relacje sindarinu do quenyi. Na
początku żaden z nich nie rozumiał historii języków ani nie był nią zainteresowany, poza
nielicznymi słowami, które pomimo wielkich zmian, jakie przechodził w Śródziemiu kształtujący się

1 Włosy miał czarne, a oczy szaroniebieskie. [przypis JRR Tolkiena]


2 Związek z telerińskim vola ‘przetaczająca się długa fala’, na który wskazywali czasem sami Teleri, nie był poważnym
związkiem etymologicznym, lecz rodzajem żartu, imię króla w zwykłej wymowie nie brzmiało Volwë (wspólnoeldarińskie
*wolwë) lecz Olwë, zarówno w języku Telerich, jak i w quenyi, a w telerińskim (w odróżnieniu od quenyi) w poprzedzające o
nie uległo zanikowi. Także związki Telerich z podróżami morskimi rozwinęły się dużo później niż nadano imię Olwëmu.
[przypis JRR Tolkiena]
3 W opowieściach było inaczej (Ñoldorowie i tak zwykle spisywali je w quenyi). Także imiona obcych, którzy w
Beleriandzie nie mieszkali i o których rzadko wspominano w codziennej mowie, zostawiano zwykle bez zmiany. Imiona
Valarów utworzone w Valinorze nie ulegały z reguły zmianom, bez względu na stopień ich dopasowania do stylu języka
sindarińskiego. Sindarowie o Valarach nie wiedzieli wiele i nie nazywali ich imionami z wyjątkiem Oromëgo (którego
widzieli i znali wszyscy Eldarowie) oraz Manwëgo i Vardy, o wielkości których Oromë ich pouczył, a także z wyjątkiem
Wielkiego Nieprzyjaciela, którego Ñoldorowie zwali Melkorem. Oromë nosił wśród nich imię utworzone w języku
wczesnoeldarińskim (oddające dźwięk jego wspaniałego rogu). Oromë jest quenejską formą tego imienia, a w sindarinie
przeszło ono w formę Araw, choć w czasach późniejszych Sindarowie zwali go najczęściej (Aran) Tauron, ‘Król Leśniczy’.
Manwë i Varda znani byli jedynie pod imionami ‘Najwyższy Król’ i ‘Królowa Gwiazd’: Aran Einion i Elbereth. Melkora zwano
Morgothem, ‘Czarnym Nieprzyjacielem’, nie chcąc używać sindarińskiej formy imienia Melkor – Belegûr, ‘Powstający z
mocą’, chyba że po celowej zmianie na, ‘Wielka Śmierć’. Ñoldorowie, posługując się sindarinem, przyjęli i używali form
Tauron, Aran Einion, Elbereth i Morgoth. [przypis JRR Tolkiena. O powiązaniach imienia Oromëgo ze wspaniałym rogiem zob.
XI. str. ???-???. Imiona Belegûr, Belegurth wspomniano w indeksie opublikowanego Silmarillionu na podstawie niniejszego
przypisu. W Balladzie o Dzieciach Húrina (III str. ??? przypis 21) napisanej wiele lat wcześniej odnajdujemy słowo Belegor jako
używaną przez krótki czas formę imienia Morgotha.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 111
z języka telerińskiego sindarin, pozostały niezmienione lub bardzo podobne. Większość tłumaczeń
quenejskich imion powstało właśnie na tym wczesnym etapie, a zatem, choć uzyskane formy
odpowiadały formą i stylem strukturze sindarinu, często bywały niedokładnie przetłumaczone, to
jest nie zawsze precyzyjnie oddawały sens form quenejskich, a użyte w nich elementy nie zawsze
były najbliższe elementom quenejskim – czasami nie występowała między nimi żadna relacja
historyczna, choć miały podobne brzmienie.
Kontakt z sindarinem i większa znajomość procesu zmian językowych (szczególnie dużo
szybszych i mniej kontrolowanych zmian zachodzących w Śródziemiu) z pewnością były inspiracją
dla mędrców do badań lingwistycznych i to właśnie w Beleriandzie rozwinięto teorie dotyczące
języka wczesnoeldarińskiego i wzajemnych relacji między znanymi językami od niego pochodnymi.
Tu Fëanor niewielką odegrał rolę poza tym, że jego prace i teorie powstałe przed Wygnaniem
położyły fundament, na którym budować mogli jego następcy. On sam zbyt wcześnie zginął w
wojnie z Morgothem, w dużej mierze przez własną nieostrożność, by dokonać czegoś poza
odnotowaniem różnic pomiędzy dialektami sindarinu północnego (jedynego, jakiego zdążył się
nauczyć) a sindarinu zachodniego1.
Wiedza mędrców dostępna była dla wszystkich zainteresowanych, lecz wraz z powolnym
upływem lat beznadziejnej wojny, gdy pierwsze złudne sukcesy ustąpiły miejsca klęskom i
katastrofom aż po zupełną ruinę elfich królestw, coraz mniej Eldarów miało szansę uzyskania tej
wiedzy. Z kronikarskiego opisu lat Oblężenia Angbandu wynikałoby, że nie znajdowano wówczas
czasu ani miejsca na żadną spośród sztuk czasów pokoju, lecz długie to były lata i w rzeczywistości
przerwy pomiędzy walkami trwały tyle co życie wielu pokoleń ludzkich. Istniały także długo
bronione miejsca, w których Elfy Wysokiego Rodu na wygnaniu w trudzie odtwarzały wszystko co
możliwe z piękna i mądrości swej poprzedniej ojczyzny. Morgoth zniszczył na koniec wszystkie
twierdze i zburzył wszelki pokój, lecz gdyby ktoś wątpił, jakże z takiego zniszczenia uratowała się
jakakolwiek wiedza i skarby, istnieje odpowiedź: otóż skarbów ocalono niewiele i niezliczone
przedmioty wielkiego i mniejszego piękna zostały utracone, ale mądrość i wiedza Eldarów nie są
zależne od zapisów, które zniszczyć można, gromadzona jest bowiem w niezmierzonych
przestrzeniach elfich umysłów2. Kiedy Eldarowie sporządzali jakieś zapisy, dla nas byłyby to
obszerne tomy, oni zaś dokonywali jedynie jak gdyby podsumowań kwestii, jakie w ich umysłach
zachowywały się na zawsze, nie zacierając się nawet w najmniejszych szczegółach. Zapisy
sporządzano na użytek tych, którzy specjalizowali się być może w innych dziedzinach wiedzy3.

Oto niektóre spośród najważniejszych imion Finwëgo i jego potomków:

1. Finwë. Nie zapisano żadnych innych jego imion prócz tytułu Ñoldóran, ‘Król
Ñoldorów’. Jego pierwszą żoną była Míriel (pierwsze imię) þerindë (imię matczyne). Nie
zapisano imion jej krewnych, a jej imion nie przetłumaczono. Druga żoną Finwëgo była
Indis, co oznacza ‘wspaniała lub waleczna kobieta’. Nie zapisano innych jej imion. Mówi się,
że Indis była córką siostry króla Ingwëgo.

2. Jedyne dziecko Míriel zwano później zwykle imieniem Fëanor. Jego pierwszym
imieniem było Finwë (minya), później, gdy rozwinęły się jego talenty, rozszerzone zostało
do Kurufinwë. Imię matczyne Míriel nadała mu w quenyi: Fëanáro, ‘Duch ognisty’. Fëanor to

1 Jego synowie zbyt byli zajęci wojną i konfliktami, by zwracać uwagę na tego typu kwestie, oprócz Maglora poety i
Curufina, czwartego i ulubionego syna, któremu Fëanor nadał własne imię. Lecz Curufin interesował się najbardziej obcą
dla siebie mową krasnoludów, będąc jedynym Ñoldorem, który zdobył ich przyjaźń. Od niego to pochodzi wszelka wiedza
mędrców (na ile potrafili ją przyjąć) o języku Khuzdûl. [przypis JRR Tolkiena]
2 Także mędrcy nie byli zamkniętą grupą bezbronnych pisarczyków, których orkowie mogliby z łatwością spalić na stosie
ich własnych ksiąg. W większości podobni byli do Fëanora: wielcy królowie, książęta i wojownicy, tacy jak waleczni
dowódcy Gondolinu czy też Finrod z Nargothrondu i Rodothir [> Arothir], jego kuzyn i oddany sługa. [przypis JRR Tolkiena,
o Arothirze zob. przypis „O pochodzeniu Gil-galada”, str. ???-???.] (Przypis tłumacza: W oryginale przypisu w odniesieniu
do Arothira użyto słowa steward, ‘wysoki dygnitarz dworu królewskiego’, lecz najlepszym odpowiednikiem wydaje się
bezpośrednie tłumaczenie elfickiego arandur, ‘oddany królowi’.)
3 Także jako pewną formę zabezpieczenia na wypadek śmierci autorów. Księgi spisywano jedynie w miejscach obronnych
w czasach, gdy każdego Eldara mogła spotkać śmierć w boju, lecz nie wierzono jeszcze, by Morgoth był w stanie zdobyć lub
zniszczyć twierdzę. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 112 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

forma używana niemalże stale w historiach i legendach, lecz w tej postaci jest to forma
zsindarinizowana jedynie połowicznie. Rzeczywiście zsindarinizowane imię brzmiało
Faenor, forma Fëanor (ë to jedynie zapis w naszej transkrypcji, diakrytyki są w oryginale
niepotrzebne) powstała prawdopodobnie przez pomyłkę zapisu, zwłaszcza w dokumentach
w języku quenejskim, gdzie zbitka ea występowała często, natomiast ae zwykle się nie
pojawiało1.

3. Finwë miał z Indis czworo dzieci: córkę Findis, syna, córkę Írimë i kolejnego syna2.
Imię Findis powstało z połączenia imion rodziców. W Silmarillionie niewiele o niej
powiedziano. Nie udała się na wygnanie, lecz odeszła z matką, gdy Finwë został zabity i
razem zamieszkały pośród Vanyarów pogrążone w smutku aż do czasu, gdy Manwë uznał
za słuszne przywrócenie Finwëgo do życia3. Druga córka nosiła imię Írien4, a jej imieniem
matczynym było Lalwendë (‘Roześmiana dziewczyna’). Pod tym imieniem lub też pod
skróconą formą Lalwen znana była powszechnie. Odeszła na wygnanie z bratem swym
Fingolfinem, który z całej rodziny był jej najdroższy, lecz imię jej nie zmieniło się, gdyż
Lalwen pasowało dość dobrze do stylu sindarinu5.
Finwë nadał synom swoje własne imię, tak samo jak niegdyś Fëanorowi. Być może
uczynił to, chcąc potwierdzić ich pozycję jako swych prawych synów na równi z
najstarszym dzieckiem, Kurufinwë Fayanáro, lecz z pewnością nie było jego celem
stworzenie rozłamu pomiędzy braćmi, gdyż w wyroku Valarów nie znalazło się nic, co
mogłoby podważyć pozycję Fëanora i jego prawa jako najstarszego syna. Nie uczyniono w
rzeczywistości nic, co mogło te prawa podważyć, prócz tego, co uczynił sam Fëanor, a
nawet mimo wszystkiego, co wydarzyło się później, najstarszy syn zawsze pozostał
najbliższy sercu Finwëgo.
Tak samo jak w przypadku Fëanora Finwë dodał później do imion synów przedrostki:
starszego nazwał Ñolofinwë, a młodszego Arafinwë. Rdzeń ñolo występuje w słowach
związanych znaczeniowo z „mądrością”6, a Ara-, ar- to rdzeń Ara- ‘szlachetny’ w formie

1 [W dodatku do Roczników Amanu pierwsze imię Fëanora podano jako ‘Minyon Poczęty Pierwszy’ (X str. ???), w Prawach i
obyczajach pośród Eldarów jego pierwszym imieniem było Finwë, w wersji drugiej Finwion (X str.??? i przypis 20). O
wcześniejszych wzmiankach na temat Kurufinwë zob. indeks tomu X (Curufinwë), z przedstawionymi tu notatkami o formie
Faenor por. X str. ???, przypis.]
2 [W Wojnie o klejnoty wspomniałem o serii elfich genealogii przypominających w oczywisty sposób genealogie Edainów
przedstawione w tamtej książce: zob. XI str. ???, gdzie zauważyłem, że po genealogiach elfów podano notatki wyraźnie do
nich się odnoszące, z datą grudzień 1959 r. Genealogie te koncentrują się niemal wyłącznie na potomkach Finwëgo i
przedstawiono je w czterech oddzielnych zestawieniach, wszystkie pochodzą najwidoczniej z tego samego okresu i ukazują
ten sam stopień fazy rozwoju, jaki widoczny jest w genealogiach trzech domów Edainów. Od niniejszej „dygresji” tamte
genealogie dzieli co najmniej osiem lat, a prawdopodobnie więcej: data powstania tekstu została ustalona na nie wcześniej
niż luty 1968 r. Mimo to Ojciec z pewnością miał przed oczyma tamte zestawienia podczas pisania niniejszego tekstu, a
zmiany naniesione na najnowszej z czterech genealogii zgadzają się ze stwierdzeniami tekstu. Na wszystkich tabelach
mamy jeszcze trzy córki Finwëgo i Indis: Findis, Faniel i Írimë (zob. X str. ???, ??? i X str. ???, gdzie zamiast Írimë pojawia się
Finvain) i nie naniesiono tu żadnych poprawek. W tekście Faniel znikła, a młodsza córka pojawia się pod imionami Írimë i
Írien (zob. przypis 28).]
3 Jeśli rzeczywiście w ogóle to nastąpiło. Po odejściu Ñoldorów do Śródziemia nie przychodziło z Amanu wiele
wiadomości. Ci, którzy tam powrócili po odmianie świata, nie pojawili się więcej w Śródziemiu. Do Númenoru na początku
przybywali często, lecz niewiele spośród mądrości i historii Númenoru przetrwało Upadek. [przypis JRR Tolkiena. Ze
słowami dotyczącymi Indis por. Prawa i obyczaje pośród Eldarów (X str. ??? i przypis 17, gdzie Finwë w Mandosie rzekł do
Vairë: „Lecz Indis i bez śmierci rozstała się ze mną. Nie widziałem jej wiele lat, a gdy Sprawca Skażenia zadał mi cios, byłem
sam (....)Gdybym wrócił, nie przyniósłbym jej pociechy”.]
4 [Dziwne, że Ojciec w odstępie kilku wersów nadaje drugiej córce Finwëgo raz imię Írimë, raz Írien. Możliwe, że zamierzał
od razu napisać Írien, a za pierwszym razem przypadkowo napisał Írimë, imię znajdujące się we wszystkich genealogiach
(zob. przypis 26).]
5 Lecz prawdziwym sindarińskim odpowiednikiem byłoby Glaðwen (rdzeń wspólnoeldariński g-lada- > quenejskie lala-,
telerińskie glada, sindarińskie glað-). [przypis JRR Tolkiena]
6 „Mądrością” nie w sensie „rozsądku” czy „zdrowego osądu (opartego na doświadczeniu i pewnej wiedzy)”. Bliższym
odpowiednikiem byłaby tu „wiedza” czy „filozofia” w dawnym znaczeniu tego słowa, gdy zawierała w sobie jeszcze
„wiedzę”. Dlatego też Ñolmë było czymś innym niż Kurwë, ‘uzdolnienia techniczne i pomysłowość’, choć zdarzało się, że
jedna osoba posiadała obie cechy. Rdzeń ten występował w quenyi (i w tym języku używano go najczęściej) w formach
wywodzących się ze wspólnoeldarińskiego ñgol-, ñgōlo-, gdzie ñ mogło, lecz nie musiało, być sylabotwórcze, np. *Ñgolodō >
quenejskie Ñoldo (telerińskie golodo, sindarińskie goloð). Ñoldorowie od najwcześniejszych czasów odznaczali się największą
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 113
przedrostka. Fëanor smucił się, że obaj jego młodsi bracia nosili imiona ojca i że imiona ich
otrzymały takie przedrostki, gdyż rosła w nim duma przyćmiewająca rozsądek: uważał się
za największego mistrza nie tylko Kurwë (co było prawdą), lecz również Ñolmë (co nie było
prawdą z wyjątkiem kwestii lingwistycznych), i za najszlachetniejszego spośród dzieci
Finwëgo (co mogło okazać się prawdą, gdyby nie stał się z nich najbardziej pysznym i
aroganckim).

Ñoldorowie na wygnaniu z reguły wybierali sobie jedno imię, któremu nadawali formę
zsindarinizowaną, zwykle było to ich (z różnych powodów) ulubione imię, choć pewną rolę
odgrywał też stopień trudności przekładu i dopasowania imienia do stylu języka
sindarińskiego.
O formach Fëanor i Faenor zobacz wyżej. Ñolofinwë (jedno z pierwszych „tłumaczonych”
imion) otrzymało formę Fingolfin, czyli Finwë Ñolofinwë, przyjmując styl dźwiękowy języka
sindarińskiego i łącząc się w jedno słowo. Była to procedura unikalna i nie powtórzyła się
podczas sindarinizacji żadnego innego imienia1. Nie polegała na tłumaczeniu. Zamiast
quenejskiego elementu ñolo podstawiono po prostu jego sindariński odpowiednik gol. Finwë
w obu przypadkach zredukowano do fin, tworząc imię w stylu bardzo podobnym do
sindarińskiego, lecz nie posiadające w tym języku żadnego znaczenia. (Gdyby Finwë
potraktowano jak zwykłe słowo, zastosowaną formą, gdyby taka się pojawiła we wczesnym
sindarinie, byłoby Finu, w dialekcie północnym Fim, jak w Curufim.)2 Imię Fingolfina
zmieniono dodając przedrostek (z Finwë do Ñolofinwë), jeszcze zanim Wygnańcy przybyli do
Śródziemia, akceptując w ten sposób jego twierdzenie, że po śmierci Finwëgo stał się
wodzem wszystkich Ñoldorów. Fëanora wprawiło to w wielki gniew3, który bez wątpienia

taką „mądrością” i oni to najbardziej nią się zajmowali. Ñolmë – dziedzina „mądrości” (nauki), Ingolë (ñgōlē) nauka/filozofia
jako całość, ñolmo ‘mędrzec’, ingólemo ‘mędrzec posiadający bardzo wielką wiedzę, czarodziej’. To ostatnie określenie było
jednak archaizmem i używano go jedynie w odniesieniu do wielkich mędrców eldarińskich w Valinorze (np. do Rúmila).
Czarodzieje Trzeciej Ery – wysłannicy Valarów określani byli słowem Istari, ‘Wiedzący’.
Należy zwrócić uwagę na formę Ingoldo: jest formą słowa Ñoldo z ñ sylabotwórczym, formą pełną i bardziej dostojną, o
znaczeniu mniej więcej ‘najważniejszy z Ñoldorów, wyróżniający się spośród swego ludu’. Było to matczyne imię
Arafinwëgo [Finarfina] i podobnie jak imię Arakáno ‘wielki wódz’, jakie Indis nadała Nolofinwëmu [Fingolfinowi], uważano
je za „imię przepowiednię”. Eärwen nadała to imię [Ingoldo] swemu najstarszemu dziecku Artafinwë (Finrodowi) i tak
zwykle nazywali go jego bracia i siostry, którzy kochali go i poważali. Imienia tego nigdy nie zsindarinizowano (po
sindarinizacji brzmiałoby Angoloð). Z rodu Finroda imię to rozpowszechniło się wśród darzących Finroda szacunkiem,
zwłaszcza ludzi (Atanich), gdyż był z Eldarów największym ich przyjacielem. Później w Númenorze było to imię często
nadawane, a tradycje tę kontynuowano w Gondorze, choć imię zredukowano do formy we Wspólnej Mowie: Ingold. Pewien
Ingold pojawia się we Władcy Pierścieni – jest on dowódcą straży Północnej Bramy Pelennoru w Gondorze. [przypis JRR
Tolkiena. We wcześniejszych tekstach (zob. X str. ??? przypis 10) imię Ingoldo było matczynym imieniem Ñolofinwëgo
(Fingolfina), „co oznaczało jego pochodzenie od dwóch rodów: Ingarów i Ñoldorów”; matczyne imię Arafinwëgo
(Finafrina) brzmiało Ingalaurë, „gdyż miał złote włosy ludu swej matki”. Zestawienia genealogiczne (poza pierwszym)
podają matczyne imiona Fingolfina i Finarfina jako Arakáno i Ingoldo, jak w niniejszym tekście.]
1 Z wyjątkiem jedynie imienia Finarfina, jego młodszego brata. Było to także jedyne zsindarinizowane imię Ñoldora, który
nie udał się na wygnanie. Stało się tak z powodu specjalnej pozycji, jaką dzieci Arafinwëgo zajmowały pośród wygnańców,
zwłaszcza w wobec ich krewnego króla Thingola z Doriathu, i dlatego, że często Sindarowie mówili o nich zbiorowo „dzieci
Finarfina” lub Nothrim [> Nost] Finarfin, ‘dom / ród Finarfina’. [przypis JRR Tolkiena]
2 [W tym miejscu tekstu występuje wzmianka o przedstawionym dalej opisie imion synów Fëanora, lecz pisanie
maszynopisu zostało przerwane i porzucone przed osiągnięciem tej fazy, zob. str. ??? i dalsze.]
3 Jak nie bez racji stwierdził:
– Twierdzenie mojego brata opiera się jedynie na decyzji Valarów, lecz jakąż ma ona moc dla tych, co sprzeciwili się im i
pragną uciec z więzienia ich ziemi?
A Fingolfin odparł:
– Ja nie sprzeciwiam się Valarom i nie podważam ich autorytetu we wszystkich kwestiach, w których uważają za słuszne
się wypowiedzieć. Ale jeśli Eldarowie mogli wybrać, czy chcą opuścić Śródziemie i udać się do Amanu, a wyboru tego
dokonali z uwagi na piękno i szczęśliwość tej ziemi, nie można im odmówić prawa do decyzji, że chcą ją opuścić i powrócić
do Śródziemia,teraz gdy stało się krainą ciemności i spustoszenia. Co więcej, moim zadaniem w Śródziemiu jest pomścić
krew ojca mego na Morgocie, którego Valarowie wypuścili, by żył wśród nas na wolności, podczas gdy Fëanor przede
wszystkim pragnie odzyskać swe skradzione skarby.
[W tym miejscu przypisu stwierdzono, że Fingolfin przybrał tytuł wodza wszystkich Ñoldorów po śmierci Finwëgo, to samo
stwierdzenie pada w głównym tekście eseju. Wszystkie teksty zgodnie twierdzą, że po wygnaniu Fëanora z Tirionu i jego
wyprowadzeniu się wraz z Finwëm do Formenos, to Fingolfin rządził Ñoldorami w Tirionie. W Quenta Silmarillion (zob. IV
str. ??? i V str. ???) powiedziano, że później, gdy rozpoczęła się Ucieczka Ñoldorów, mieszkańcy Tirionu „nie chcieli już
STRONA 114 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

był jednym z powodów jego zdrady, porzucenia Fingolfina i ucieczki na wszystkich


statkach. Do imienia Finarfina Finrod dodał przedrostek dopiero po śmierci Fingolfina w
pojedynku z Morgothem. Ñoldorowie podzielili się wtedy na odrębne królestwa pod
władzą Fingona syna Fingolfina, jego młodszego brata Turgona, Maedrosa syna Fëanora i
Finroda syna Arfina, a najwięcej Ñoldorów przyłączyło się do Finroda.

4. Dzieci Fingolfina. Anairë, żona Fingolfina, odmówiła opuszczenia Amanu, głównie z


uwagi na przyjaźń łączącą ją z Eärwen, żoną Arafinwëgo (choć była Ñoldorem, nie
Telerim). Poszły jednak za ojcem wszystkie jej dzieci: Findekáno, Turukáno, Arakáno i córka
Írissë, trzecie z kolei dziecko. Opiekowali się nią Turukáno (który bardzo ją kochał) i jego
żona Elenwë.1 Findekáno nie miał żony ani dzieci,2 Arakáro także.
Podane tu imiona są prawdopodobnie imionami ojcowskimi, choć Arakáno było imieniem
matczynym Fingolfina. Quenejskie káno oznacza tyle co ‘wódz, przywódca’, używane
zazwyczaj w tytułach wodzów pomniejszych, zwłaszcza przedstawicieli kogoś wyższego
rangą.3 Fakt sindarinizacji tych imion jako Fingon i Turgon wskazuje na znajomość zmian
dźwiękowych odróżniających sindarin od języka telerińskiego, lecz także na pominięcie
kwestii znaczenia. Gdyby rzeczywiście były to pradawne sindarińskie imiona, w czasie
przybycia Wygnańców przyjęłyby formy Fingon i Turgon, lecz nie oddawałyby ich quenejskiego
znaczenia, jeśli w ogóle dałoby się je przetłumaczyć. Prawdopodobnie oznaczałyby tyle, co
‘Włosy-krzyk’ i ‘Władca-krzyk’ [zobacz przypis 36]. Lecz nie miało to większego znaczenia,
jako że znaczenie wielu dawnych imion sindarińskich przyćmiły zmiany dźwiękowe i
przyjmowano je po prostu jako imiona, bez analizy. W odniesieniu do Findekáno/Fingona
można zauważyć, że pierwszy element to z pewnością quenejskie findë ‘włosy’ – kosmyk czy
warkoczyk4 (por. findessë ‘włosy na głowie traktowane jako całość, fryzura’), lecz nie stanowi
to ostatecznego dowodu, że imię Finwëgo utworzone zostało (naprawdę lub w opiniach) z
tego rdzenia. Wystarczyło, że Fingolfin zapragnął nadać swemu najstarszemu synowi imię
zaczynające się na fin- jako „echo” rodowego imienia, a ponieważ imię okazało się
nadzwyczajnie pasować, pomysł ten mógł zostać zaakceptowany. W przypadku Fingona imię
„pasowało”: wplatał on bowiem w swe wspaniałe, długie ciemne włosy złote ozdoby.
Arakáno był najwyższym z braci i najbardziej energicznym, lecz imię jego nigdy nie przyjęło
formy sindarińskiej, gdyż zginął on w pierwszej bitwie oddziału Fingolfina z orkami, w bitwie

odrzucać władzy Fingolfina”. Z drugiej strony w ostatnich tekstach opisujących bieg wydarzeń prowadzących do Ucieczki
Fëanor i Fingolfin stają się braćmi i godzą się „w słowie” przed tronem Manwëgo podczas pamiętnego święta, a Fingolfin
mówi „Ty prowadź, ja podążę za tobą” (zob. X. str. ??? i ???).]
1 [Na temat Anairë, żony Fingolfina, i Elenwë, żony Turgona, zobacz XI str. ??? §12, zaś o Arakáno (sindarińskie Argon) zob.
przypis 38.]
2 [We wszystkich zestawieniach genealogicznych, prócz ostatniego, quenejskie imię Fingona brzmi Finicáno. W ostatnim
zestawieniu mamy formę Findicáno (zmienioną na Findecáno). We wszystkich zestawieniach zaznaczono, że ma on żonę,
choć nie jest ona wymieniona z imienia, zestawienie pierwsze podaje imiona dwójki dzieci, Ernis i Finbor, Ernis zmieniono
później na Erien, lecz wszystkie te imiona skreślono w ostatnim zestawieniu z notatką, że Fingon „nie miał dzieci ani
żony”.]
3Wywodzi się ze wspólnoeldarińskiego rdzenia KAN ‘wołać, krzyczeć’, który rozwinął się w wiele znaczeń (podobnie jak
angielskie call czy germański rdzeń hait-), ponieważ głośnego mówienia można używać przy wielu okazjach: np. składając
przysięgę, obiecując coś uroczyście, ogłaszając ważne nowiny, przekazując wiadomości i rozkazy, wydając rozkazy i
zarządzenia, „wołając kogoś”, czyli nadając imię osobie lub rzeczy, zwołując, nazywając kogoś po imieniu. Nie wszystkie te
funkcje odnajdujemy w każdym z późniejszych języków (quenya, teleriński, sindarin). W quenyi najbardziej pospolitym
znaczeniem stało się „wydawanie rozkazu” czy to z mocy czyjegoś autorytetu, czy na mocy własnej władzy, a jeśli używano
tego słowa w odniesieniu do rzeczy, wskazywało to na konieczność. W języku archaicznym starsza i najprostsza forma
odnosząca się do osoby *kānō > káno wciąż znaczyła ‘herold, ten, kto krzyczy’, a kanwa oznaczało ‘obwieszczenie’ lub
‘rozkaz’. Późniejsze terkáno (ogłaszający obwieszczenia lub rozkazy) było używane w znaczeniu ‘herold’. W telerińskim
wyraz cāno oznaczał ‘herold’, a jako czasownik używany był najczęściej w znaczeniu ‘krzyczeć, wołać’. W sindarinie can-
oznaczało ‘wołać, krzyczeć głośno’, znaczenie określał kontekst, słowo to nigdy nie oznaczało ‘rozkazywać’ czy ‘nazywać’;
caun (*kānā) oznaczało ‘krzyk, wrzask’, często w liczbie mnogiej conath, gdy mówiono o wielu głosach i często odnosiło się
do lamentu (choć nie do wylewania łez, jak angielskie cry). Por. naergon ‘żałosny lament’. [przypis JRR Tolkiena].
4 Wspólnoeldarińskie *phini- włosek, *phindē kosmyk, sindarińskie fin; find, finn-. [przypis JRR Tolkiena]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 115
w Lammoth. (Dla upamiętnienia jego męstwa Ñoldorowie i Sindarowie często później
nadawali swym dzieciom to imię w zsindarinizowanej formie Argon.)1
Írissë, która zawsze szła wśród ludu Turgona zwana była Íreth2, gdyż sindarińskim –eth (< -
itt ), często występującym w imionach żeńskich, zastąpiono quenejskie –issë. Elenwë, jej
matka, nie miała sindarińskiego imienia, gdyż do Beleriandu nigdy nie doszła. Zginęła podczas
przeprawy przez Lody, a wrogość Turgona wobec Fëanora i jego synów od tego czasu nie
ustała nigdy. On sam niemal poniósł śmierć w lodowatych wodach, chcąc ratować ją i swą
córkę Itaril, gdy zdradziecki lód załamał się pod nimi i wpadły w okrutne wody morza. Zdołał
uratować Itaril3, lecz spadające lody przykryły ciało Elenwë.
Itaril, czy w dłuższej formie Itarillë, była jedynym dzieckiem trzeciego pokolenia, licząc od
Finwëgo, które udało się na Wygnanie, z wyjątkiem Arothira syna Angroda, brata Finroda.4
Oboje są sławnymi postaciami w legendach Silmarillionu, lecz Itaril wielkie czekały rzeczy,
gdyż była ona matką Ardamira Eärendila. Imię jej w sindarińskiej formie brzmiało Idril, lecz tu
również zastosowano jedynie sindarinizację formy, gdyż żaden z quenejskich rdzeni
zawartych w jej imieniu nie występuje w sindarinie.5

5. Dzieci Finarfina nosiły imiona: Findaráto Ingoldo, Angaráto, Aikanáro oraz Nerwendë
Artanis, zwana Alatáriel. Żoną Angaráta była Eldalótë, a jego syn nosił imię Artaher.
Największą sławę spośród dzieci Finarfina zyskało pierwsze i czwarte jego dziecko (jedyna
córka) i tylko ich imiona matczyne zapamiętano. W pieśni i legendzie nazywani byli
zazwyczaj imionami w formie zsindarinizowanej: Finrod, Angrod (żona Eðellos, syn Arothir),
Aegnor, Galadriel.
Findaráto i Angaráto były imionami telerińskimi w formie (jako że Finarfin władał
językiem ludu swej żony) i łatwo je było zmienić na formy sindarińskie, zachowując ich
znaczenie, gdyż język Telerich z Amanu i Sindarów z Beleriandu, ich krewnych, (pomimo
znacznych zmian, jakie ten ostatni język w Śródziemiu przeszedł) łączył bliski związek.
(Naturalnymi formami quenejskimi byłyby Artafindë i Artanga, arta- jest odpowiednikiem
przedrostka arata-, jak w Artanis i Artaher.)6 Kolejność elementów w wyrazach złożonych,
szczególnie w imionach, we wszystkich trzech językach eldarińskich pozostawała dowolna,

1 Gdy orkowie zaatakowali nieprzygotowanych wędrowców maszerujących na południe i szeregi elfów ugięły się pod ich
naporem, wyskoczył w przód i przebijał się zbrojnie przez oddział wroga, przerażonego jego postawą i straszliwym
blaskiem jego oczu, aż natknął się na kapitana orków i zabił go. Wtedy, choć sam został otoczony i poległ, orkowie utracili
ducha, a Ñoldorowie ścigali ich, niosąc śmierć.[przypis JRR Tolkiena. Trzeci syn Fingolfina, Arakáno (Argon) pojawił się
podczas sporządzania genealogii. Notatka zapisana ołówkiem na ostatnim z czterech zestawień stwierdza, że zginął on w
walkach w Alqualondë, została jednak wykreślona i Ojciec zapisał, że lepszą wersją opowieści byłoby, gdyby zginął wśród
Lodów. Ciekawe, że trzeci syn, nigdzie wcześniej nie wspominany, pojawia się (jak się wydaje) bez żadnej towarzyszącej mu
historii, a opowieść o jego śmierci dwukrotnie ulega zmianom, nim pojawia się wspaniały opis „pierwszej bitwy oddziału
Fingolfina z orkami, bitwy w Lammoth”, gdzie zginął. W wersji z Szarych Roczników (XI str. ??) Fingolfin po przeprawie
przez Helkaraxë „maszerował z północy bez żadnych przeszkód przez obronne królestwo Morgotha i przeszedł przez Dor-
Daedeloth, a nieprzyjaciele jego kryli się pod ziemią”. W niniejszym przypisie w Lammoth zaatakowano oddział
„nieprzygotowanych wędrowców maszerujących na południe” (zob. mapa, XI str. ???).]
2 [Wszystkie zestawienia genealogiczne podają imię córki Fingolfina jako Írissë (Írith), w ostatnim Írith zmieniono na Íreth,
formę występującą w tekście, lecz później oba imiona wykreślono, zastępując je (Ar)Feiniel, ‘Biała Pani’ (zob. XI str. ??? i
??? przypis 34.)
W kolejnym akapicie mamy dziwne zamieszanie. Wyżej Ojciec stwierdził, że Írissë pozostawała pod opieką swego brata
Turukáno (Turgona) i jego żony Elenwë, a tutaj Írissë jest córką Elenwë, która zginęła wśród Lodów. Nie da się tego
wyjaśnić zamianą imion (Anairë zamiast Elenwë i Itaril zamiast Írissë i Íreth), gdyż Ojciec wyraźnie pisał o Elenwë i o Írissë.]
3 [Żadne wzmianki o tym, jak Turgon uratował swą córkę Idril Celebrindal od śmierci w Helkaraxë, nie pojawiały się
nigdzie wcześniej.]
4 [Arothir był już wcześniej wymieniony z imienia (przypis 23) jako „kuzyn i oddany sługa” Finroda, zob. także przypis 47.]
5 (1) it w itila ‘błyszczący, świecący się’ oraz ita ‘błysk’, czasownik ita- ‘skrzyć się’. (2) ril- ‘jasne światło’, por. silmaril(lë),
nazwa nadana trzem Klejnotom przez Fëanora. Pierwszy kojarzono głównie z jasnym błyskiem oczu, znakiem
charakterystycznym wszystkich Elfów Wysokiego Rodu, którzy kiedykolwiek zamieszkiwali Valinor, a który w
późniejszych wiekach czasem pojawiał się wśród śmiertelnych ludzi mających elfich przodków, czy to pochodzących od
Itaril, czy od Lúthien. [przypis JRR Tolkiena]
6 *arat- to rozszerzona forma rdzenia ara- ‘szlachetny’. Forma pochodna arātā była powszechnie używana jako
przymiotnik w języku telerińskim i w sindarinie (telerińskie arāta, sindarińskie arod). W quenyi znaczenie słowa uległo
zawężeniu i używano go głównie w Aratar ‘Wielcy, Wywyższeni’, w odniesieniu do dziewięciu najważniejszych Valarów.
Używano go jednak także w szlachetnych imionach. [przypis JRR Tolkiena]
STRONA 116 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

lecz w quenyi preferowano dawniejszą kolejność z rdzeniem przymiotnikowym na


pierwszym miejscu, podczas gdy w języku telerińskim i w sindarinie cząstka
przymiotnikowa często zajmowała drugą pozycję, zwłaszcza w imionach tworzonych w
czasach późniejszych, zgodnie ze zwykłymi regułami umiejscawiania przymiotników w
zdaniu. Jednak w imionach, gdzie zakończeniem były dawne słowa określające status,
pozycję społeczną, zawód, rasę, ród itp., nawet w sindarinie cząstkę przymiotnikową
można było umieścić jako pierwszą zgodnie z dawnymi zasadami. Quenejskie Artaher
(rdzeń artahēr-) ‘szlachetny pan’ zsindarinizowano poprawnie jako Arothir.
Eðellos to tłumaczenie znaczenia Eldalótë, ‘elfi kwiat’. Angaráto w sposób naturalny
zmieniono na Angrod. Obaj bracia prawdopodobnie początkowo otrzymali imię Aráto i z
upływem czasu dodano przedrostki różnicujące. Cząstka find- w Findaráto ma odniesienie
do włosów, lecz w tym przypadku do złotych włosów całej rodziny odziedziczonych po
Indis. Cząstka ang- w Angaráto pochodzi od wspólnoeldarińskiego ang ‘żelazo’ (quenejskie
i telerińskie anga, sindarińskie ang). Anrod wcześnie rozwinął siłę rąk i otrzymał epessë
Angamaitë ‘żelaznoręki’, więc Finarfin użył cząstki ang- jako przedrostka różnicującego.
Aikanáro pierwotnie zwany był przez ojca Ambaráto. Sindarińską formą tego imienia
byłoby Amrod, lecz w celu odróżnienia od imienia Angrod (a także z powodu osobistych
preferencji) używał on imienia matczynego1 (które jednak nadano mu w formie
quenejskiej, nie telerińskiej). Aika-n r oznaczało ‘straszliwy ogień’ i było częściowo
imieniem przepowiednią, gdyż Aikanár zdobył wielką sławę jako jeden z
najwaleczniejszych wojowników, a gdy w bitwie oczy jego zapłonęły gniewem, orkowie
wpadali w przerażenie, choć poza tym odznaczał się szlachetnością i uprzejmością. We
wczesnej młodości widoczny był ów ognisty blask oczu, a włosy jego również były piękne:
złote jak włosy całego rodzeństwa, gęste i mocne, jak płomień okalały jego głowę. Jednak
przyjęta przez niego forma Aegnor nie jest prawdziwą formą sindarińską: w języku
sindarińskim nie istnieje przymiotnik odpowiadający quenejskiemu aika ‘straszliwy,
okrutny, przerażający’, choć gdyby taki się pojawił, brzmiałby zapewne aeg.2
Artanis (‘szlachetna pani’) przybrała jako swe sindarińskie imię Galadriel, wybierając
spośród swych imion najpiękniejsze i, choć było to jedynie epessë, nadane jej przez
ukochanego, Teleporna z plemienia Telerich, którego później w Beleriandzie zaślubiła.3 W
telerińskiej formie, w jakiej zostało nadane, imię to brzmiało Alat riel(lë). W formie
upodobnionej do quenyi brzmiało Altariel, choć prawdziwa quenejska forma brzmiałaby
Ñaltariel, co przełożono poprawnie na sindarin, zachowując jednocześnie brzmienie, jako
Galadriel. Imię to wywodzi się ze wspólnoeldarińskiego rdzenia ÑAL odbijać światło, lśnić
odbitym światłem’, *ñalatā ‘blask, odbite światło’ (od klejnotów, szkła czy wypolerowanego

1 [Na str. ??? Ojciec stwierdzając, że spośród dzieci Finarfina zapamiętano imiona matczyne jedynie dwojga, Finroda
(Ingoldo) i Galadriel (Nerwendë), pominął Aikanára.]
2 Quenejskie aika wywodziło się ze wspólnoeldarińskiego rdzenia GAYA ‘przerażenie, strach’, lecz forma przymiotnikowa
*gayakā, od której wywodzi się aika, nie zachowała się w języku telerińskim ani w sindarinie. Inne wyrazy pochodne to:
*gāyā ‘przerażenie, strach’: telerińskie gāia, sindarińskie goeol, które zajęły miejsce quenejskiego aika. W sindarińskich
imionach tego typu najnaturalniej zostałaby użyta forma rzeczownikowa i otrzymalibyśmy goe-naur > Goenor. Również
*Gayar, ‘ten-który-przeraża’, nazwa utworzona na określenie Morza, wielkiego i przerażającego Morza Zachodu, gdy
Eldarowie po raz pierwszy ujrzeli jego brzeg: quenejskie Eär, Eären, telerińskie gaiar, sindarińskie gaear, gae(a)ron, Belegaer.
To samo słowo odnajdujemy w quenejskim imieniu Eärendil, ‘żeglarz (miłujący morze)’, zob. str. ???.
Omawiany rdzeń uzyskał w quenyi szczególnie podniosłe znaczenie oprócz słowa eär (choć morze także wydaje się
majestatyczne w swym ogromie i potędze) i aika (choć i jego rzadko używano do określania rzeczy złych). Quenejskie áya
oznaczało raczej ‘'szacunek, bojaźń’ niż ‘strach’ i wyrażało postawę pełną poszanowania oraz poczucia własnej małości w
odniesieniu do rzeczy lub osób pełnych mocy i majestatu. Najbliższym odpowiednikiem przymiotnika aira jest ‘święty’, a
rzeczownika airë ‘świętość’. Zwracając się do Valarów i znaczniejszych Majarów, Eldarowie używali tytułu Airë, np. mówiąc
do Vardy, powiedzieliby Airë Tári (por. Lament Galadriel, gdzie mówi się, że gwiazdy drżą od głosu świętej królowej: w
wersji prozatorskiej tekst ten brzmiałby tintilar lirinen ómaryo Airë-tário.) Choć taka zmiana znaczenia (jak w przypadku
angielskiego słowa awe, ‘przerażenie, szacunek’) mogła się pojawić samoistnie, mędrcy twierdzą, że częściowo spowodował
ją wpływ języka valarińskiego, gdzie ayanu- było nazwą pierwszych stworzonych przez Eru Duchów. [przypis JRR Tolkiena.
Z ostatnim zdaniem por. XI str. ???]
3 [O tej godnej zauważenia zmianie, gdy Celeborn (Teleporno) zostaje Telerim z Amanu zob. Niedokończone opowieści str.
???-???, gdzie zacytowano powyższy fragment. Etymologia imienia Galadriel podana w dalszej części tekstu została
wykorzystana w Dodatku do Silmarillionu, hasło kal-.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 117
metalu lub wody) >quenejskie ñalta, telerińskie alata, sindarińskie galad +
wspólnoeldariński rdzeń RIG ‘splatać, wić’ *rīgā ‘wieniec, girlanda’, quenejskie i telerińskie
ría, sindarińskie rî. Quenejskie i telerińskie riellë, -ríel ‘dziewczyna przybrana w girlandy’.
Całe imię, ‘dziewczyna przybrana w lśniące girlandy’ nadano w odniesieniu do włosów
Galadriel. Galad pojawia się także w epessë Ereiniona (‘potomek królów’) i pod tym
imieniem zwykle pamiętają go legendy, Gil-galad, ‘Lśniąca gwiazda’. Był on ostatnim królem
Eldarów w Śródziemiu i ostatnim z męskich potomków Finwëgo1 prócz Elronda Półelfa. Gil-
galad otrzymał swe epessë z powodu lśniącej zbroi i hełmu, a także tarczy wysadzanej
srebrem, noszącej znak białych gwiazd. Z dala lśniły one w świetle słońca lub księżyca na
podobieństwo gwiazdy, a oczy elfów dostrzegały je z dala, gdy Gil-galad stanął na
wzniesieniu.

W legendach zapamiętano także innych potomków Finwëgo o których warto wspomnieć, choć
imiona nadano im w czasach późniejszych w sindarinie lub w quenyi. Sindarin był wtedy codzienną
mową Ñoldorów i nie występowały już problemy w tłumaczeniu ani w dobraniu elementów, jakie
pojawiały się podczas prezentacji quenejskich imion nadanych przed Wygnaniem.
Itarildë (Idril)2 córka Turgona była matką Eärendila, a ojcem jego był człowiek z Atanich, z Domu
Hadora, Tuor syn Huora3. Eärendil był zatem drugim Pereldarem (Półelfem)4, a pierwszym był Dior,
syn Berena i Lúthien córki króla Elu Thingola. Eärendil otrzymał jednak imię w quenyi, gdyż Turgon,
po wybudowaniu sekretnego miasta Gondolin, przywrócił quenyę jako codzienną mowę w swym
domu. Eärendil to imię ojcowskie, jego imię matczyne brzmiało Ardamíre. W tym przypadku oba
imiona były imionami przepowiedni. Tuor po ucieczce z niewoli w czasie długiej wędrówki
zachodnimi wybrzeżami Beleriandu napotkał samego Valara Ulmo. Ulmo wskazał mu, gdzie ma
szukać Gondolinu, przepowiadając jednocześnie, że gdy go odnajdzie, będzie tam miał syna, który
później zdobędzie wielką sławę jako żeglarz.5 Choć wydawało się to Tuorowi nieprawdopodobne,
gdyż ani Atani, ani Ñoldorowie morza i okrętów nie lubili, nadał swemu synowi quenejskie imię
oznaczające ‘miłośnik morza’. Jeszcze większą „przepowiednią” było nadanie Eärendilowi imienia
Ardamíre, ‘klejnot świata’, gdyż niemożliwe, by Itarildë mocą swego umysłu przewidziała przedziwny
los, który powierzył Eärendilowi Silmaril, umożliwiając mu przepłynięcie okrętem wszystkich cieni i
niebezpieczeństw, jakimi bronił się wówczas Aman przed dostępem kogokolwiek ze Śródziemia.
Legenda nie podaje tych imion w formie sindarińskiej6, choć pisarze sindarińscy czasem wyjaśniali
ich znaczenie, tłumacząc je jako mír n’Arðon i Seron Aearon. Przez małżeństwo Eärendila z Elwing,
córką Diora syna Berena, połączyły się dwie linie Pereldarów (Pereðil). Synami Eärendila byli Elros i
Elrond. Elros został pierwszym królem Númenoru (jego quenejski tytuł to Tar-Minyatur ‘pierwszy
wielki władca’. Elrond został przyjęty w poczet Eldarów i obdarzony ich życiem, został giermkiem i
chorążym Gil-galada Ereiniona. Później poślubił Celebrían, córkę Galadriel i Celeborna, połączyły się
w ten sposób dwie linie potomków Finwëgo – linia Fingolfina i Finarfina, razem też znalazły
kontynuację w Arwen, córce Elrona i Celebrían.7

1 Był synem Arothira bratanka Finroda [przypis JRR Tolkiena, zob. przypis O pochodzeniu Gil-galada, str. ???-??? – na
podstawie niniejszego tekstu wprowadzono w Silmarillionie Ereinion jako imię Gil-galada.]
2 [Wcześniej (str.???) pada imię Itarillë, Itarildë pojawia się w pierwszych trzech zestawieniach genealogicznych, w
czwartym mamy formę Itarillë.]
3 Imiona te pochodzą z języka tego właśnie plemienia Atanich (Edain), lecz w wersji zaadaptowanej do sindarinu – od tej
formy języka głównie wywodzi się język adûnaicki, czyli ojczysty język Atanich z Númenoru. W tym miejscu nie
podejmiemy próby wyjaśnienia znaczenia tych imion. [przypis JRR Tolkiena]
4 [Słowo Pereldar ‘Półeldarowie’ odnosiło się początkowo do Nandorów lub Danyarów (zob. V str. ??, ???), lecz tu użyto go
w tym samym znaczeniu co sindarińskiego słowa Peredhil w Dodatku A (sekcja I.1) w odniesieniu do Elronda i Elrosa, por.
i·Pheredhil str. ???, Pereðil str.???.]
5 [W późniejszej wersji Historii Tuora Ulmo, zwracając się do niego na wybrzeżu przy Vinyamar, rzeczywiście przepowiada
pojawienie się Eärendila, lecz w sposób dużo bardziej niejasny i tajemniczy: „Nie dla twego męstwa jedynie cię tam
wysyłam, lecz byś sprowadził na świat nadzieję ponad twe oczekiwania, światło, które ciemności przeniknie”
(Niedokończone opowieści str.???).]
6 Formy tworzone pod wpływem sindarinu, jak Aerendil czy Aerennel, zdarzały się czasami w rękopisach, lecz były to
jedynie przypadkowe błędy. [przypis JRR Tolkiena]
7 Gdy Aragorn pochodzący z linii Elrosa poślubił Arwen (było to trzecie mieszane małżeństwo elfów i ludzi), połączyły się
linie wszystkich trzech królów Elfów Wysokiego Rodu (Eldarów): Ingwëgo, Finwëgo oraz Olwëgo i Elwëgo. Jako jedna linia
rodowa trwała ona później w Śródziemiu. Ponieważ Lúthien była najszlachetniejszą i najpiękniejszą spośród Dzieci Eru
STRONA 118 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Imiona Elros i Elrond, noszone przez ostatnich potomków Finwëgo urodzonych za Dawnych Dni
utworzono tak, by przypominały imię Elwing, ich matki. Nie mamy pewności co do znaczenia cząstki
wing, gdyż nie pojawia się ona w żadnym innym imieniu ani też w żadnych zapisach dotyczących
sindarinu czy quenyi. Niektórzy mędrcy (pamiętając, że po powrocie do życia Beren i Lúthien
zamieszkali w Ossiriandzie1, a Dior także tam mieszkał po upadku Doriathu, wśród Elfów Zielonych
tej leśnej krainy) podejrzewają, że wing jest słowem z języka Elfów Zielonych, lecz z mowy ich
niewiele słów przetrwało zniszczenie Beleriandu. Interpretacja wing jako ‘piana, wir wodny,
wzburzona woda’ opiera się jedynie na domysłach. Słuszność tych domysłów popiera jednak fakt, że
Ossiriand był terenem podzielonym przez siedem rzek (jak wskazuje jego nazwa), rzek o bystrym
nurcie i spływających z gór Ered Lindon po stromej pochyłości. Dom Diora stał obok jednego z
wodospadów, zwanego w sindarinie Lanthir Lamath ‘wodospad głosów echa’. Co więcej, imię Elros (w
formie quenejskiej Elerossë) oznacza ‘gwiezdna piana’, tj. piana wodna oświetlona przez gwiazdy.2

Przypisy do tekstu eseju podawane były na dole stron, lecz poniżej przedstawię dla większej
wygody przypisy edytorskie dotyczące Gil-galada i Felagunda.

O pochodzeniu Gil-galada

Ojciec od początku przyjmował, że Gil-galad był synem Felagunda, króla Nargothrondu. Po raz
pierwszy wzmiankę na ten temat odnajdujemy w poprawionej wersji tekstu Upadek Númenoru FN II
(V str. ???), lecz Ojciec nie zmienił koncepcji aż do czasów po publikacji Władcy Pierścieni, jak wynika
z ważnych wczesnych tekstów Kroniki lat (str. ???) i z tekstu „O Pierścieniach Władzy”, gdzie w
tekście opublikowanym (Silmarillion str. ???) wprowadzono edytorską poprawkę Felagund > Fingon.
W dodatkach do Quenta Silmarillion, czasu powstania których nie da się jednoznacznie określić (XI
str. ???), powiedziano, że Felagund odesłał żonę i syna Gil-galada z Nargothrondu do Przystani Falas
ze względów bezpieczeństwa. Należy także zauważyć, że według wspomnianego tekstu Kroniki Lat
nie tylko Gil-galad jest synem Felagunda, lecz Galadriel jest jego siostrą (a zatem córką Felagunda):
zob. str. ??? i ??? przypis 10.
W Szarych Rocznikach z 1951 r. (XI str. ??? §108) pojawia się jednak koncepcja, że Felagund nie miał
żony, gdyż jego ukochana, Amárië z plemienia Vanyarów, nie otrzymała pozwolenia na opuszczenie
Amanu.
Należy w tym miejscu wspomnieć Odoretha, syna Finarfina i brata Felagunda, który został drugim
królem Nargothrondu (o tekstach wskazujących na zmniejszanie się roli Odoretha we wczesnych
fazach Legendarium zob. III str. ??? oraz V. str. ???, także Niedokończone opowieści str. ??? przypis 20).
Na podstawie zestawień genealogicznych potomków Finwëgo, które można odatować na rok 1959,
lecz których Ojciec wciąż jeszcze używał i nanosił na nie zmiany podczas pisania dygresji w Szibbolet
Fëanora (zob. przypis 26), można prześledzić interesującą historię Odoretha. Skracając ją do

upamiętnionych przez pradawne historie, potomkowie tej linii zwani byli „dziećmi Lúthien”. Wiele długich lat upłynęło na
świecie od tego czasu, lecz linia ta być może jeszcze nie wygasła. (Lúthien przez swą matkę Melian wywodziła się od
Máyarów, ludu Valarów, którzy powstali, nim został stworzony świat. Melian jako jedyna z tego ludu przybrała formę
cielesną nie jako ubranie, lecz jako stałe „miejsce przebywania”, podobne w formie i możliwościach ciałom elfów. Uczyniła
to z miłości do Elwëgo i bez wątpienia zezwolono jej na to, ponieważ związek ich został przewidziany na początku
wszystkiego i wpleciony w Amarth świata już wtedy, gdy Eru stwarzał swe dzieci, elfy i ludzi, jak opowiedziano w micie
zatytułowanym Muzyka Ainurów). [przypis JRR Tolkiena. Jak podano w tekście, Arwen jest potomkiem Finwëgo zarówno w
linii Fingolfina (przez Elronda), jak w linii Finarfina (przez Celebrían), lecz jest również potomkiem Elwëgo (Thingola)
przez Elwing matkę Elronda, a przez Eärwen matkę Galadriel, także potomkiem Olwëgo z Alqualondë. Nie pochodzi od
Ingwëgo bezpośrednio, lecz Indis, przodek Arwen, była także (we wcześniejszych tekstach) siostrą Ingwëgo (X str. ???-??? i
dalsze), albo też (jak w niniejszym tekście, str.???) córką jego siostry. Trudno stwierdzić, co Ojciec miał na myśli, pisząc
pierwsze zdania tego przypisu.]
1 Aż do swej powtórnej śmierci, kiedy to z rozporządzenia Valarów umarli śmiercią ludzi i na zawsze opuścili świat.
[przypis JRR Tolkiena].
2 [W tym miejscu maszynopis urywa się, nie z końcem strony. W tym także miejscu Ojciec dopisał: „Zmienić na: Wing.
Słowo to, które mędrcy tłumaczyli jako ‘piana, wir wodny’ pojawia się jedynie dwukrotnie w legendzie Eärendila: w
formach Elwing (imię jego żony) oraz Vingilótë (forma quenejska, przetłumaczona na adûnaickie Rothinzil ‘kwiat piany’,
nazwa okrętu Eärendila). W innych złożeniach słowo nieznane w quenyi ani w sindarinie, ani też w języku telerińskim,
choć ma on wiele wyrazów powiązanych znaczeniowo z morzem. Tradycja mówiła, że słowo to pochodzi z języka
Zielonych Elfów w Ossiriandzie.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 119
minimum, na początku Finrod (Felagund) miał syna imieniem Artanáno Rhodothir (wersja ta przeczy
zatem Szarym Rocznikom, gdzie pada stwierdzenie, że nie miał żony), drugiego króla Nargothrondu i
ojca Finduilas. Zatem Odoreth przesunął się o jedno pokolenie w dół, stając się synem, nie bratem
Finroda. W kolejnej fazie Ojciec (prawdopodobnie przypominając sobie historię z Szarych Roczników)
zapisał, że Finrod „nie miał dzieci (a żonę pozostawił w Amanie)”, Artanáro Rhodothir zaś,
pozostając w tym samym pokoleniu, stał się synem Angroda, brata Finroda (Angrod wraz z
Aegnorem bronił Wzgórz Dorthonionu i poległ w Bitwie Nagłego Płomienia).
Imię syna Angroda (który ciągle zachował „tożsamość Orodretha”) zmieniono później z Artanáro
na Artaresto. W oddzielnej notatce znajdującej się wraz z genealogiami, nakreślonej w wielkim
pośpiechu, lecz opatrzonej datą „sierpień 1965” Ojciec zasugerował, że najlepszym rozwiązaniem
problemu pochodzenia Gil-galada byłoby ustawienie go w pozycji „syna Orodretha”, który nosi tu
quenejskie imię Artaresto. Dalsza część tekstu przedstawia się jak następuje:

Finrod pozostawił żonę w Valinorze i na wygnaniu nie miał dzieci. Synem Angroda był Artaresto,
ulubieniec Finroda.Gdy Angrod poniósł śmierć, umknął i zamieszkał z Finrodem. Finrod uczynił go
swym „giermkiem” i spadkobiercą Nargothrondu. Jego sindarińskie imię brzmiało Rodreth
(zmienione na Orodreth z powodu jego zamiłowania do gór.. ......... Dziećmi jego byli Finduilas i
Artanáro = Rodnor, zwany później Gil-galadem. (Matką ich była pani z plemienia Sindarów
pochodząca z Północy. Ona to nazwała syna imieniem Gil-galad.) Rodnor Gil-galad zdołał uciec,
dotarł na koniec do ujścia Sirionu i tam został królem Ñoldorów.

Słowa, których nie mogę odczytać, to najprawdopodobniej przyimek i jakaś nazwa własna, być
może Faroth (Wzgórza Faroth na zachód od rzeki Narog). W ostatnim z zestawień genealogicznych
pojawia się Artanáro (Rondor) zwany Gil-galadem z dopiskiem, że „umknął on i zamieszkał przy ujściu
Sirionu”. Jedyną późniejszą zmianą jest odrzucenie imienia Artaresto i zastąpienie go formą Artaher,
sindarińskie Arothir, tak więc w dygresji o imionach (przypis 23) jako „krewny i sługa Finroda”
pojawia się Arothir [Orodreth], zaś (przypis 47) Gil-galad jest „synem Arothira, bratanka Finroda”.
Genealogia w końcowej fazie wygląda więc następująco:

Finrod Felagund Angrod

Artaher/Arothir [Orodeth]

Artanáro/Rodnor/Gil-galad

Ponieważ w wersji ostatecznej nie naniesiono żadnych poprawek odnośnie Finduilas, w ostatnim
zestawieniu jest ona córką Arothira, a więc stała się siostrą Gil-galada.
Przedstawione tu koncepcje stanowią bez wątpienia ostatnie słowo Ojca na temat genealogii, lecz
żadne z późnych i radykalnych zmian nie zostały uwzględnione w istniejących już tekstach, dlatego
niemożliwym było wprowadzenie ich do opublikowanego Silmarillionu. Dużo lepszym rozwiązaniem
byłoby jednak pozostawienie kwestii pochodzenia Gil-galada bez wyjaśnień.
Powinienem nadmienić, że w opublikowanym tekście „Aldarion i Erendis” (Niedokończone opowieści
str. ???) list Gil-galada do Tar-Meneldura rozpoczyna się słowami: „Ereinion Gil-galad, syn Fingona”
,podczas gdy w oryginale mamy „Finellach Gil-galad z Domu Finarfina” (Finellach jest formą
zmienioną z Finhenlach, a ta z kolei z Finlachen). Na temat imienia Ereinion zob. str. ??? i przypis 47.
Także w tekście „Opis wyspy Númenor” (Niedokończone opowieści str. ???) wydrukowano wersję „król
Gil-galad z Lindonu”, podczas gdy oryginał brzmi „król Finellach Gil-galad z Lindonu”, pozostawiłem
natomiast słowa „jego krewna Galadriel”, gdyż Fingon i Galadriel byli kuzynami pierwszego stopnia.
Wśród licznych notatek i sugestii zapisanych na zestawieniach genealogicznych nie odnajdujemy
żadnych propozycji co do konkretnej pozycji Gil-galada w linii Finarfina, gdyby istotnie miał się z
STRONA 120 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

niej wywodzić, w każdym razie tekst „Aldarion i Erendis” oraz blisko z nim związany „Opis wyspy
Númenor” powstały nieco wcześniej, nim Gil-galad został wnukiem Angroda i nadano mu imię
Artanáro Rodnor. (Teksty odatowałbym teraz w przybliżeniu na rok 1960, zaś decyzje odnośnie Gil-
galada pojawiły się prawdopodobnie wraz ze spisaniem wspomnianej wyżej notatki w sierpniu 1965
r.) Po dokonaniu bardziej szczegółowej niż 20 lat temu analizy (jak przyznaję bardzo
skomplikowanych) materiałów uznaję za oczywiste, że koncepcja, jakoby Gil-galad był synem
Fingona (zob. XI str. ???, ???) została po krótkim czasie odrzucona.

Krasnoludzkie pochodzenie imienia Felagund

Wśród notatek towarzyszących zestawieniom genealogicznym opatrzonych datą grudzień 1959 r.


(zob. przypis 26) uwagę zwraca kwestia następująca: Wspominałem (XI str. ???), że obok imienia
Felagund w rozdziale „O oblężeniu Angbandu” w Quenta Silmarillion (gdzie pada stwierdzenie, że
„Gnomy Północy, początkowo dla żartu, nazywały go ... Felagund, ‘pan jaskiń’) Ojciec zapisał na
maszynopisie pochodzącym z późnego okresu: „Rzeczywiście było to imię krasnoludzkie, gdyż
Nargothrond był początkowo budowany przez krasnoludy, co później odnotowano w historiach”.
Zapis z 1959 r. stwierdza:

Imię Felagund pochodzi z języka krasnoludów. Finrod otrzymał pomoc krasnoludów przy
rozbudowie podziemnej twierdzy Nargothrondu. W opinii niektórych była to początkowo sala
Krasnoludów Poślednich (Nibinnog), lecz Krasnoludy Wspaniałe pogardzały Poślednimi i bez
skrupułów odebrały im miejsce zamieszkania – stąd wielka nienawiść Mîma do Elfów – zwłaszcza
gdy w grę wchodziła hojna nagroda. Finrod uniósł z Túna skarb większy niż inni książęta.
Felagund: krasnoludzkie felek ‘rozcinać skałę’, felak ‘narzędzie podobne do szerokiego dłuta lub
niewielkiego toporka bez rękojeści przeznaczone do kucia w kamieniu, używać tego narzędzia’.
gunud odpowiednik eldarińskiego s-rot:1 gundu, ‘podziemna sala’; felakgundu, felaggundu, ‘ten, który
wykuwa jaskinie’. Finrod otrzymał to imię, gdyż wykazał się zręcznością przy lżejszych pracach
kamieniarskich. Wyrzeźbił wiele spośród ornamentów kolumn i ścian w Nargothrondzie i dumny był
ze swego przydomku. Lecz inni często upodabniali to imię do języka eldarińskiego, zwąc Finroda
Felagon, jak gdyby w formie oryginalnej imię jego kończyło się na (*-k n ), tak jak Fingon czy
Turgon, a jego pierwszy element kojarzono z sindarińskim fael ‘szlachetny duchem, sprawiedliwy,
uprzejmy’, quenejskie faila (? od phaya ‘duch’, w znaczeniu przymiotnikowym ‘posiadający fëa dobrą
lub dominującą’)

Na podstawie powyższej notatki sporządzono krótki zapis w indeksie do opublikowanego


Silmarillionu, hasło Felagund.

Imiona synów Fëanora wraz z legendą o losach Amroda.

Ojciec nie zrealizował swych planów, by w „dygresji” opowiedzieć o imionach synów Fëanora (zob.
przypis 32), lecz zachowało się kilka początkowych stronic brudnopisu. Tekst zaczyna się od
czytelnego pisma piórem, lecz przy końcu listy „imion matczynych” przechodzi w pismo
długopisem, a legenda o Amrodzie i Amrasie okazałaby się zbyt trudna do odtworzenia, gdyby Ojciec
nie przepisał najmniej czytelnych fragmentów. Zawierają wiele eksperymentalnych notatek
etymologicznych dotyczących eldarińskich określeń związanych z czerwienią i miedzią, a także
imion obu braci bliźniaków, co w poniższym tekście pominięto. Na pierwszej liście dla większej
jasności dodałem sindarińskie wersje imion.

1. [Maedros] Nelyafinwë, ‘Finwë Trzeci’ z kolei. 2 (Nelyo)


2. [Maglor] Kanafinwë, ‘o silnym głosie, ?rozkazodawca’. (Káno) 3

1 [W innych notatkach rdzeń rot, s-rot otrzymał znaczenie ‘kopać tunele pod ziemią, wykopywać’, skąd quenejskie hróta,
‘podziemny wykop, sztuczna jaskinia lub sala wykuta w skale’, rotto, ‘niewielka grota lub tunel’.]
2 [Finwë Trzeci: jego dziadek nosił imię Finwë, a jego ojciec, Kurufinwë, także początkowo otrzymał imię Finwë (str. ???).]
3 [Káno: zob. przypis 36.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 121
3. [Celegorm] Turkafinwë, ‘silny, potężny (fizycznie)’. (Turko)
4. [Curufin] Kurufinwë – Fëanor nadał mu jako ulubionemu synowi własne swe imię, gdyż on
jedynie wykazywał w pewnym stopniu ten sam charakter i uzdolnienia co ojciec. Także
z twarzy bardzo przypominał Fëanora. (Kurvo)
5. [Caranthir] Morifinwë, ‘ciemny’ – miał ciemne włosy jak jego dziadek. (Moryo)
6. [Amrod] Pityafinwë, ‘mały Finwë’ (Pityo)1
7. [Amras] Telufinwë, ‘ostatni Finwë’ (Telvo) 2

Zapisano również ich „imiona matczyne” (choć nie są one używane w opowieściach):

1. Maitimo ‘dobrze zbudowany’: charakteryzował się pięknym wyglądem. On i najmłodsi


bracia odziedziczyli rzadko pojawiające się rudobrązowe włosy rodu Nerdanel. Ojciec jej
otrzymał epessë rusco ‘lis’. Podobnie Maitimo otrzymał od braci i rodziny epessë Russandol
‘Miedzianogłowy’.3
2. Makalaurë znaczenie niepewne. Zwykle tłumaczone jako ‘kowal złota’ (i interpretowane
jako matczyne imię przepowiednia). Jeśli tak, mamy tu do czynienia z poetyckim
odwołaniem do jego umiejętności gry na harfie, której dźwięk określano jako „złoty” (laurë
oznacza złote światło lub złoty kolor i nigdy nie odnosi się do metalu).
3. Tyelkormo, ‘pochopnie wstający’. Quenejskie tyelka, ‘pochopny’. Prawdopodobnie w
nawiązaniu do jego gwałtownego charakteru i nawyków (zrywał się, gdy ktoś
niespodziewanie go zdenerwował).
4. Atarinkë, ‘mały ojciec’ w odniesieniu do fizycznego podobieństwa do Fëanora, później
odkryto również podobieństwo charakterów.
5. Carnistir, ‘czerwona twarz’. Włosy miał ciemnobrązowe, lecz rudawą cerę matki.
6. Ambarto4
7. Ambarussa

Imiona bliźniaków (i'Wenyn) z całą pewnością utworzono tak, by miały podobne brzmienie.
Ambarussa, czyli ‘góra rdzawa’ z pewnością odnosi się do koloru włosów: pierwsze i ostatnie dziecko
Nerdanel miało rudawe włosy jej rodu. Wiele legend i dyskusji narosło wokół imienia Ambarto [>
Umbarto] – można podejrzewać, iż zawiera ono ten sam element co imię nr 7. Najbardziej prawdziwe
wydaje się następujące wyjaśnienie:
Obaj bliźniacy mieli rude włosy. Nerdanel obu nazwała Ambarussa – byli bardzo podobni i tacy
pozostali całe życie. Na błagania Fëanora, by odróżnić ich imiona, Nerdanel spojrzała dziwnie i po
chwili rzekła:
– Zatem niech jeden nosi imię [Ambarto >] Umbarto, lecz czas zadecyduje, który z nich.
Fëanor poruszony złowieszczą wymową imienia (‘skazany przez los’) zmienił je na Ambarto. Inne
wersje podają, jakoby zrozumiał, że Nerdanel powiedziała „Ambarto”, wykorzystując ten sam

1 [Litera P w Pityafinwë (lecz nie w Pityo, formie skróconej) została zmieniona na N.]
2 [Imiona Pityafinwë i Telufinwë ujęte są w klamrę ze słowami „Bliźnięta Gwenyn”.]
3 [Na oddzielnej kartce w notatce z tego samego okresu Ojciec napisał o ojcu Nerdanel (żony Fëanora): „Ojcem Nerdanel
był Aulendil [> 'Aulendur'], który został wspaniałym kowalem. Szczególnie cenił miedź i stawiał ją wyżej niż złoto. Na imię
miał [odstęp, później ołówkiem wpisane Sarmo?], lecz powszechnie znany jako Urundil, ‘miłośnik miedzi’, nosił zwykle na
głowie miedzianą przepaskę. Włosy jego w odróżnieniu od większości Ñoldorów nie były ciemne czy czarne, lecz brązowe i
przebłyskiwały miedzianą czerwienią. Z siedmiorga dzieci Nerdalnel najstarszy i bliźnięta (wśród Eldarów rzadko
spotykane) miały takie włosy. Najstarszy także nosił miedzianą przepaskę.”
Do imienia Aulendur dołączono przypis: „‘Sługa Aulëgo’, tj. oddany temu Valarowi. Używane szczególnie w odniesieniu do
tych osób czy rodzin Ñoldorów, którzy poszli do Aulëgo na służbę, a w zamian otrzymali od niego naukę.”
Inny przypis na tej samej stronie komentuje imię Urundil: „ RUN ‘czerwony, lśniący’, najczęściej w odniesieniu do rzeczy
rozżarzonych, stąd przymiotnik runya, sindarińskie ruin, ‘ognistoczerwony’. Eldarowie znali nazwy niektórych metali, gdyż
ucząc się od Oromëgo, sporządzili sobie broń dla obrony przed sługami Morgotha, szczególnie w czasie Marszu. Mimo to
jedynymi nazwami metali pojawiającymi się we wszystkich językach eldarińskich są: żelazo, miedź, złoto i srebro (ANGA,
URUN, MALAT, KYELEP).”
Wcześniej ojciec Nerdanel, wspaniały kowal, nosił imię Mahtan (zob. X str. ???, ???) i takie imię nosi w opublikowanym
Silmarillionie. O wcześniejszych wzmiankach na temat uzbrojenia Eldarów podczas Wielkiej Wędrówki zob. X str. ???-?,
???).]
4 [Ambarto zmieniono do Umbarto i zamieniono kolejność imion Umbarto i Ambarussa: zob. str. ???.]
STRONA 122 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

element co w imieniu Ambarussa (tj. amba + quenejskie arta ‘wysoki, wspaniały’). Lecz Nerdanel
rzekła:
– Powiedziałam „Umbarto”, lecz rób jak chcesz. To pozostanie bez znaczenia.
Później, gdy Fëanor stawał się coraz bardziej gwałtowny i okrutny i zwrócił się przeciw Valarom,
Nerdanel, po długotrwałych próbach odmienienia jego charakteru, odsunęła się od niego. Ród jej
oddany był Aulëmu i on to ostrzegł ojca Nerdanel, by nie przyłączali się do buntu.
– Na koniec doprowadzi to jedynie do śmierci Fëanora i wszystkich twoich dzieci – powiedział.
Nerdanel powróciła do domu ojca, lecz gdy stało się jasne, że Fëanor wraz z synami chcą opuścić
Valinor na zawsze, poszła do niego, nim oddział wyruszył na północ, i błagała, by pozostawił dwóch
najmłodszych bliźniaków lub choć jednego z nich. Odparł:
– Gdybyś była mi prawdziwą żoną, jaką byłaś, nim zwiódł cię Aulë, wszystkich ich zatrzymałabyś
przy sobie, gdyż odeszłabyś z nami. Jeśli jednak opuszczasz mnie, opuszczasz także wszystkie swoje
dzieci. One bowiem zdecydowane są pójść z ojcem.
Wtedy Nerdanel wpadła w gniew i odrzekła:
– Nie zatrzymasz ich wszystkich przy sobie. Co najmniej jeden z nich nigdy nie postawi stopy w
Śródziemiu.
– Zanieś swe złośliwe przepowiednie Valarom, uradują się nimi – powiedział Fëanor – Ja nimi
gardzę.
I tak się rozstali.
Opowieści przekazują nam, jak Fëanor ukradł Telerim okręty i łamiąc przymierze z Fingolfinem i
tymi, którzy mu byli wierni, odpłynął do Śródziemia, pozostawiając pozostałych, by w trudzie
wielkim i ogromne ponosząc straty, wędrowali pieszo. Zarzucono kotwice z dala od brzegu w
fiordzie Drengist, cały oddział Fëanora zszedł na ląd i rozbito obóz.
Nocą Fëanor, przepełniony złością, obudził Curufina i wraz z nim oraz kilkoma najbliższymi i
najwierniejszymi towarzyszami udał się na okręty i podpalił je, i ciemne niebo rozgorzało
czerwienią, jakby straszliwego świtu. Poruszyło się całe obozowisko, a Fëanor po powrocie rzekł:
– Teraz pewien jestem przynajmniej, że żaden tchórz ni zdrajca spośród was nie będzie mógł ani
jednego statku zabrać dla Fingolfina i jego ludzi.
Lecz wszyscy niemalże zdjęci byli przerażeniem, gdyż na pokładzie wiele pozostawili rzeczy nie
zniesionych jeszcze na brzeg, a statki mogły się okazać użyteczne w dalszej podróży. Byli wciąż
daleko na północy i zamierzali żeglować na południe, by lepszy odnaleźć port.
Rankiem zebrał się oddział, lecz z siedmiu synów Fëanora odnaleziono jedynie sześciu. Wtedy
pobladł Ambarussa (6) w przerażeniu.
– Nie obudziłeś zatem brata mojego Ambarussy, (którego nazwałeś Ambarto)? – spytał. – Nie chciał
iść spać na brzeg, w niewygodzie, jak powiedział.
Lecz domyślano się (a Fëanor także domyślał się tego bez wątpienia), że Ambarto zamierzał
odpłynąć swym statkiem i [?później] dołączyć do Nerdanel, gdyż w [?osłupienie]1 wprawił go czyn
ojca.2
– Ten statek zniszczyłem jako pierwszy – rzekł Fëanor (ukrywając przerażenie).
– Właściwe zatem nadałeś imię najmłodszemu ze swych dzieci – odparł Ambarussa – a jego
prawdziwą formą było Umbarto, ‘przez los skazany’. Stałeś się okrutnikiem i szaleńcem.
Później nikt już nie śmiał rozmawiać z Fëanorem na ten temat.3

O wzmiance pojawiającej się w notatce na maszynopisie Roczników Amanu, że jeden z bliźniaków


poniósł śmierć podczas spalenia okrętów w Losgar zob. X str. ???. Na temat opowieści o Nerdanel i
jej odsunięciu się od Fëanora w późnych poprawkach do Quenta Silmarillion zob. X str. ???-?? i ???.

1 [‘osłupienie’ (w oryginale: shocked) to niepewny wynik próby odczytania częściowo nieczytelnego słowa.]
2 [„Czyn ojca”: zdradzieckie przejęcie wszystkich telerińskich okrętów, by lud Fëanora mógł się przeprawić do
Śródziemia.]
3 [Na końcu tekstu podano kilka przypisów odnośnie „sindarinizowania” quenejskich imion synów Fëanora, lecz pisane
były w pośpiechu i zbyt są nieczytelne i zagadkowe, by je publikować. Można jednak wspomnieć, że sindarińskie Maedros
wytłumaczono jako złożenie elementów matczynego imienia Nelyafinwëgo Maitimo (wspólnoeldarińskie magit ‘kształtny,
dobrze zbudowany’, sindarińskie maed) i epessë Russandol (wspólnoeldarińskie russā, sindarińskie ross). Sindarińską formą
imienia Ambarussa (nr 6, starszy z bliźniąt) jest tu Amros, nie Amras.]
Simbelmynë # 22 Szibbolet Fëanora STRONA 123
Materiały na temat imion bliźniaków pozostają zagadkowe i trudne do zrozumienia z pewnością
dlatego, że dziwna i straszliwa historia z nimi związana pojawiła się dopiero w czasie pracy Ojca nad
imionami. Wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że gdy Ojciec nadawał im imiona matczyne, (6)
Ambarto i (7) Ambarussa, historia nie pojawiła się jeszcze, a nawet gdy zaczął sporządzać notatkę po
podaniu imion matczynych (gdzie stwierdził, że „pierwsze i ostatnie dziecko Nerdanel miało rudawe
włosy jej rodu” – tj. Maedros z przydomkiem Russandol i młodszy z bliźniąt Ambarussa [Amras])
opowieść jeszcze nie istniała.
Sądzę, że opowieść pojawiła się wraz ze słowami „Najbardziej prawdziwe wydaje się następujące
wyjaśnienie: Obaj bliźniacy mieli rude włosy. Nerdanel obu nazwała Ambarussa...” Bez wątpienia to
wtedy Ojciec zmienił w liście imion formę Ambarto na Umbarto i zmienił kolejność imion bliźniaków
(zob. przypis 62), tak iż Ambarussa staje się starszym z bliźniąt, a Ambarto/Umbarto najmłodszym
spośród dzieci Fëanora, jak stwierdza podana tu legenda.
Na górze pierwszej strony tekstu o imionach synów Fëanora Ojciec zapisał, gdy opowieść już
istniała:

Wszyscy synowie prócz Curufina woleli używać swych imion matczynych i pod nimi zostali
zapamiętani. Bliźniacy nazywali się nawzajem Ambarussa. [?Nikt] nie używał imienia
Ambarto/Umbarto. Bliźniacy pozostali podobni do siebie, lecz starszemu z wiekiem ciemniały włosy
i bliższy był swemu ojcu. Gdy wyrośli z dzieciństwa, [?nie dało się] ich pomylić...

Tak to w legendzie Ambarussa (6) pyta Fëanora, czy nie obudził „brata mojego Ambarussy”, nim
podpalił okręty.

© for the Polish translation by Adaneth


STRONA 124 113. URODZINY J.R.R. TOLKIENA Simbelmynë # 22

Elficki herb Adaneth

Skróty bibliograficzne:

[H] Hobbit, czyli... (Iskry, Warszawa 1985) [VIII] The War of the Ring
[WP I] Drużyna Pierścienia (Muza, Warszawa 1996) [IX] Sauron Defeated
[WP II] Dwie Wieże (j.w.) [X] Morgoth’s Ring
[WP III] Powrót Króla (j.w.) [XI] The War of the Jewels
[R] The Road Goes Ever On [XII] The Peoples of Middle-earth
[TC] A Tolkien Compass [Etym.] Etymologie w LR
[S] Silmarillion (Czytelnik, Warszawa 1985) [ItE] J. Allan An Introduction to Elvish
[NO] Niedokończone opowieści (Amber, Warszawa 1995)
[B] H. Carpenter JRRT. Wizjoner i marzyciel (Alfa 1997) [VT] Vinyar Tengwar (ELF, USA)
[Listy] Listy J.R.R. Tolkiena [TyTy] Tyalie Tyelelliéva (USA)
[PK] Potwory i krytycy [M] Mythlore (USA)
[I] The Book of Lost Tales, cz. 1 [NE] Nyellinke Eldarin (Parmadili)
[II] The Book of Lost Tales, cz. 2 [G] Galathilion (Sosnowiec)
[III] The Lays of Beleriand [DH] Dragon Helm (GKF)
[IV] The Shaping of Middle-earth [Gw] Gwaihir (Parmadili)
[V] The Lost Road [Gwę] Gwaihirzę (Parmadlili)
[VI] The Return of the Shadow [Sn] Simbelmynë (Parmadili)
[VII] The Treason of Isengard [Elendili] www.elendili.pl

Redaktor honorowy: Andrzej Kowalski (Bilbo Brandybuck) – Dziedzic Bucklandu


Redaktorzy naczelni: Ryszard Derdziński (Frodo G. Maggot), ul. Ordonówny 9/29, 41-200 Sosnowiec,
tel. 607 652 673; e-mail: galadhorn@elendili.pl
Tomasz Gubała (Tom Goold), ul. Kielecka 1/11, 41-219 Sosnowiec,
tel. 501 964 383; e-mail: tgubala@elendili.pl
Pomoc techniczna: Piotr Raku Rak, Arkadiusz Sroka
Dystrybucja Śląski Klub Fantastyki
Prenumerata: W sprawie prenumeraty piszcie na adres: Śląski Klub Fantastyki
Sekcja Tolkienowska, ul. Pocztowa 16, 40-956 Katowice, skr. poczt. 502,
e-mail: skf@skf.org.pl

Wydawnictwo bezpłatne. Redakcja zastrzega sobie prawo redagowania nadsyłanych tekstów.Prosimy o przysyłanie tekstów, najlepiej
na dyskietkach lub pocztą elektroniczną jako pliki w Microsoft Word. Prace graficzne, czarno-białe, o ostrych konturach, najlepiej tuszem -
w oryginale, w dobrej kopii lub zeskanowane.

You might also like