Professional Documents
Culture Documents
Godzina zero
Drogi Robercie!
Ponieważ byłeś łaskaw powiedzieć kiedyś, że lubisz moje
opowieści, postanowiłam zadedykować tę książkę właśnie Tobie.
Proszę Cię, abyś — czytając ją — mocno stępił ostrze swojej
krytyki, które bez wątpienia ostatnio jest w świetnym stanie wskutek
Twoich popisów na tym polu!
Masz przed sobą historię napisaną po to, aby sprawiła Ci
przyjemność, a nie po to, by była kandydatką do literackiego
pręgierza pana Gravesa.
Twoja przyjaciółka
Agatha Christie
Prolog:
19 listopada
10
Był 12 września.
— Jeszcze tylko dwa dni — westchnęła Mary Aldin. Nagle
przygryzła wargę i oblała się rumieńcem.
Thomas Royde spojrzał na nią w zadumie.
— Aż tak masz tego dosyć?
— Nie wiem, co się ze mną dzieje, ale nigdy w życiu nie
tęskniłam tak do zakończenia wizyty. Zazwyczaj lubiliśmy gościć tu
Nevile’a. I Audrey też.
Thomas pokiwał głową.
— Ale tym razem — ciągnęła Mary — wydaje się, że siedzimy
na beczce prochu. W każdej chwili może to wszystko wybuchnąć.
Dlatego właśnie dziś rano powiedziałam do siebie: „Jeszcze tylko dwa
dni”. Audrey wyjeżdża we środę, a Nevile z Kay we czwartek.
— A ja w piątek — dodał Thomas.
— Ach, ciebie nie liczę. Jesteś naszą opoką. Nie wiem, jak
dalibyśmy sobie radę bez ciebie.
— Piorunochron?
— Znacznie więcej. Byłeś taki uprzejmy, miły i taki...
spokojny. Naprawdę tak czuję.
Thomas wyglądał na mile połechtanego, a jednocześnie
zażenowanego.
— Nie mam pojęcia, dlaczego właściwie jesteśmy tak nerwowo
wykończeni — ciągnęła. — Przecież gdyby nawet wybuchła jakaś...
jakaś awantura, byłoby tylko odrobinę niezręcznie, wynikłoby trochę
zakłopotania i tyle.
— Ale wszyscy są podminowani.
— Tak. I to wszechogarniające uczucie lęku. Udziela się to
nawet służbie. Pomoc kuchenna rozpłakała się dzisiaj i złożyła
wymówienie — zupełnie bez powodu. Kucharka wścieka się o byle
co, Hurstall jest wyraźnie na skraju wytrzymałości, nawet Barrett, ta
Barrett, która zawsze stanowiła wzór spokoju i opanowania, zaczyna
tracić głowę. A wszystko z powodu tego niemądrego pomysłu
Nevile’a, żeby zaprzyjaźnić ze sobą obie jego żony. Chce mieć czyste
sumienie.
— A pomysł zawiódł na całej linii — zauważył Thomas.
— Tak. Kay... Kay po prostu już nie panuje nad sobą. A ja,
wierz mi, Thomas, nie mogę jej nie współczuć. — Przerwała. —
Zauważyłeś, jak Nevile patrzył na Audrey, kiedy poszła na górę
wczoraj wieczorem? Thomas, jemu wciąż na niej zależy! Ta cała
sprawa to tragiczna pomyłka.
Thomas zaczął nabijać swoją fajkę.
— Mógł o tym pomyśleć wcześniej — powiedział twardo.
— Och, wiem. Łatwo powiedzieć. Ale to nie zmienia faktu, że
cała ta sprawa to tragedia. Przykro mi z powodu Nevile’a.
— Ludzie pokroju Nevile’a... — zaczął Thomas i zamilkł.
— Tak?
— Ludzie pokroju Nevile’a myślą, że wszystko będzie zawsze
układało się po ich myśli, że zdołają osiągnąć to, czego tylko
zapragną. Myślę, że nie spotkało go nigdy żadne niepowodzenie, aż
do tej sprawy z Audrey. A teraz, proszę! Nie może jej mieć. Nigdy jej
nie dostanie. Choćby na głowie stanął. Musi to jakoś przełknąć.
— Chyba masz rację. Ale mówisz to tak twardo. Audrey bardzo
go kochała, kiedy się pobierali. I było im ze sobą dobrze.
— Ale teraz już go nie kocha.
— To mnie dziwi — szepnęła Mary.
Thomas ciągnął:
— I powiem ci jeszcze coś. Nevile powinien uważać na Kay.
To niebezpieczny rodzaj kobiety, naprawdę niebezpieczny. Jeżeli
poniesie ją temperament, nie cofnie się przed niczym.
— O Boże — westchnęła Mary i, wracając do początku
rozmowy, dodała: — No, jeszcze tylko dwa dni.
11
12
10
11
12
13
14
15
16