You are on page 1of 114

K e r r y W.

ThornLey

ZENARCHIA

w przekładzie
Dariusza Misiuny
Spis treści

1. T w a r z N i e n a r o d z o n e g o 9

2. N a r o d z i n y Z e n a r c h i i 19

3.Syn Z e n a r c h i i 37

4. Gry Zen, Kontrgry Zenarchii 45

5.Rewolucja Jin 53

6.Nie-Polityka 69

7.Troska o Z e n a r c h i ę 87
Kiedy tradycja z e n stawiała w C h i n a c h pierwsze kroki, instru­
o w a n o jej a d e p t ó w , b y s t a r a l i się p r z y j r z e ć s w e j t w a r z y p r z e d n a ­
r o d z i n a m i . N a m a w i a n o i c h , b y s t a l i się s o b ą , n i e z a k ł a d a l i m a s e k
d o p a s o w a n y c h d o ś w i a t a z e w n ę t r z n e g o i z a c h o w y w a l i się j a k n a j ­
bardziej spontanicznie, z u p e ł n i e jakby nie wyszli z łona. Niektó­
re t r e n d y i r u c h y k u l t u r o w e r ó w n i e ż n o s z ą w sobie n i e n a z w a n e
idee. K i e d y J e z u s w y p o w i a d a ł s w e słowa, n i k t n i e w i e d z i a ł jeszcze
o chrześcijaństwie.

J e d e n z t a k i c h n u r t ó w z a i s t n i a ł w K a l i f o r n i i w 1967 r o k u . N a ­
z y w a n o go „ p o k o l e n i e m miłości", „ r u c h e m hippisowskim", „kontr-
k u l t u r ą " l u b „ d z i e ć m i - k w i a t a m i " . Były t o w s z a k ż e t y l k o o k r e ś l e n i a
n a d a n e m u p r z e z m e d i a . Z a n i m z n a l a z ł się w p o l u i c h z a i n t e r e s o ­
wania, nie posiadał tak szerokiego społecznego odźwięku, stwo­
rzony przez ludzi wierzących w spontaniczność swych zachowań,
próbujący d o t r z e ć do swej n i e n a r o d z o n e j twarzy. L u d z i e ci nie na­
z y w a l i s a m i siebie „ p o k o l e n i e m miłości", s z e r o k i m ł u k i e m omijali
świat p ó z i imitacji.

S w e g o c z a s u m a g a z y n Los Angeles Oracle u m i e ś c i ł n a s w y c h ł a ­


mach zapis r o z m o w y p o m i ę d z y Allenem Ginsbergiem, T i m o t h y m
Learym, G a r y m Snyderem i Alanem Wattsem. Dotyczyła ona między
i n n y m i f e n o m e n u wielobarwnej m ł o d z i e ż y zamieszkującej dzielnicę
San Francisco, Haight-Ashbury. A l a n W a t t s p o w i e d z i a ł wtedy, że kie­
d y k t o ś w y m y ś l i n a z w ę d l a t e g o z j a w i s k a , n a t y c h m i a s t j e zabije.
C h o c i a ż c z a s a m i z d a r z a ł o się n a m n a z y w a ć s i e b i e h i p a m i , h i p -
sterami, hippisami, bądź dziećmi-kwiatami, były to tylko nazwy,
s t o s o w a n e p r z e z n a s a r b i t r a l n i e , w z a l e ż n o ś c i o d n a d a r z a j ą c e j się k u
t e m u okazji. N i e p r z y p i ę t o n a m jeszcze k o n k r e t n e j etykiety. P o m i ę ­
d z y z a p r a w i o n y m i w życiu hipsterami, a ł a g o d n y m i dziećmi-kwia­
t a m i istniała wszak gigantyczna różnica. My sami zaś nie przysta­
waliśmy do żadnej z tych kategorii.

Z a z w y c z a j n a z y w a l i ś m y się ' h e a d a m i ' : ' p o t - h e a d a m i ' , ' a c i d - h e -


a d a m i ' czy też j e d n y m i d r u g i m . Cyganerami, b e a t n i k a m i , m u t a n ­
tami, freakami. Określenia te stosowaliśmy bardzo ostrożnie. Nie
chcieliśmy, by m a s k o w a ł y o n e n a s z ą p r a w d z i w ą t o ż s a m o ś ć i o t w a r ­
tość n a d o ś w i a d c z e n i a .

U p o r c z y w e u n i k a n i e samookreślenia potrafi być j e d n a k r ó w n i e


z ł u d n e , jak bycie n a z w a n y m , s k l a s y f i k o w a n y m i z a p o m n i a n y m . Dla­
t e g o n i e s k u p i a l i ś m y się n a t y m . Z a l e ż a ł o n a m t y l k o n a w y s t r z e g a n i u
się w s z e l k i c h a b s t r a k c j i d z i a ł a j ą c y c h n a z a s a d z i e s k r ó t ó w m y ś l o w y c h .
Chcąc dotrzeć do n i e n a r o d z o n e j twarzy, trzeba obnażyć swój umysł.

Z e n n a z y w a się z e n e m , l e c z k i e d y m n i c h p y t a m i s t r z a o t o „ c z y m
jest zen?", z a m i a s t o d p o w i e d z i o t r z y m u j e k u k s a ń c a , p r z y p o w i e ś ć
lub abstrakcyjną historyjkę. O d p o w i e d z i takie m o g ą w p r o w a d z a ć
u c z n i a w z a k ł o p o t a n i e , ale p r z y n a j m n i e j n i e ląduje w wielkiej cze­
luści d o k t r y n e r s t w a .

Dzięki takiej strategii z e n p r z e t r w a ł z n a c z n i e dłużej, n i ż gdyby


s t o s o w a n o w n i m i n n e m e t o d y . N i e w y k o r z y s t a n o g o d o i n n y c h ce­
lów, n i e z a m i e n i ł się t e ż w z b i ó r z a b o b o n ó w . A l a n W a t t s w z d r y g a ł
się p r z e d w y m i e n i a n i e m l i c z n y c h n a u c z y c i e l i z e n , k t ó r z y p o j a w i l i
się w ó w c z a s w H a i g h t - A s h b u r y . N i e c o n o w s z e t r a d y c j e m i s t y c z n e ,
r ó w n i e ż p r z y c z y n i a ł y się d o w y t w o r z e n i a s p e c y f i c z n e j a t m o s f e r y .

Co r o k u w Kalifornii, w okolicach T h o u s a n d O a k s u r z ą d z a n o
i m p r e z ę z w a n ą R e n a i s s a n c e Faire. P r z e t r w a ł a o n a d o dzisiaj, c h o ć
całkowicie z a g u b i ł a swój p i e r w o t n y charakter.

Na pozór było to targowisko. Wystarczyło j e d n a k spojrzeć na


tamtejszych sprzedawców glinianych, skórzanych i t y m podobnych
rękodzieł, by z r o z u m i e ć , że są to ludzie z c a ł k i e m i n n e g o świata. N i e
p r z y s t a w a l i d o k o r p o r a c y j n e g o ł a d u . N i e m i e ś c i l i się w r a m a c h j e g o
etyki i estetyki. Ich d ł u g i e włosy, brody, z w i e w n e u b r a n i a szokowa­
ły p o r z ą d n y c h obywateli. Nic więc dziwnego, że ludzie ci mieszkali
zazwyczaj w k a n i o n a c h , na w z g ó r z a c h czy w odosobnionych miej­
scach n a d brzegiem oceanu lub na pustyni.

M i m o iż większość z nich była b a r d z o w y g a d a n a , ich wiedzy nie


towarzyszyła p o m p a t y c z n o ś ć . W ich r u c h a c h m o ż n a było dostrzec
n a t u r a l n ą , n i e n a c h a l n ą z m y s ł o w o ś ć . L u b i l i k o l o r o w e stroje, m u z y ­
kę, c z ę s t o t a ń c z y l i i ś p i e w a l i p i e ś n i f o l k o w e , a l e n i e p o p a d a l i p r z y
t y m w przesadę.

P o d o b n i l u d z i e p o j a w i a l i się w K a l i f o r n i i j u ż n a p o c z ą t k u l a t
c z t e r d z i e s t y c h . G a r y S n y d e r t w i e r d z i w r ę c z , ż e k o r z e n i e tego zjawi­
ska t k w i ą na p r z e ł o m i e wieków. P a m i ę t a m , że s a m będąc dzieckiem
w i d y w a ł e m różnych cudaków, gdy z n o s e m przyciśniętym do szyby
s a m o c h o d u w p a t r y w a ł e m się w o k o l i c e H o l l y w o o d u . W o w y c h c z a ­
s a c h m o ż n a ich b y ł o z o b a c z y ć najczęściej w d r z w i a c h r o z m a i t y c h
sklepików ze zdrową żywnością.

S p y t a ł e m moją matkę, k i m są ci ludzie? O d p o w i e d z i a ł a mi, że to


popaprańcy. P o s t a n o w i ł e m sobie wówczas, że gdy dorosnę, s a m zo­
stanę popaprańcem.

P o t e m n a d e s z ł y lata pięćdziesiąte, a w r a z z n i m i Beat G e n e r a -


t i o n . C h o c i a ż b e a t n i c y z a d a w a l i się z c y g a n e r i ą , t w o r z y l i i n n e ś r o ­
d o w i s k o . Byli b a r d z i e j m i e j s c y , g ł o ś n i e j s i , m n i e j h a r m o n i j n i i b a r ­
dziej p e s y m i s t y c z n i . C z y t e l n i c y poezji b e a t n i k o w s k i c h w y w o d z i l i
się z a z w y c z a j z t y c h s a m y c h k r ę g ó w t o w a r z y s k i c h . W 1967 r o k u ,
c h o ć w i ę k s z o ś ć b e a t n i k ó w m i a ł a się j e s z c z e d o b r z e , B e a t G e n e r a -
tion w oczach opinii publicznej była już m a r t w a . Jak to w ó w c z a s
z a u w a ż y ł L a w r e n c e L i p t o n n a ł a m a c h Los Angeles Free Press, u p a d e k
beatników był t y p o w y m ż a r t e m m e d i a l n y m , niemniej s a m o słowo
'beat' doszczętnie zużyto przez nieustanne p o w t a r z a n i e go w mass
m e d i a c h i tylko najbardziej n a i w n e spośród dzieci-kwiatów mogły
o d w o ł y w a ć się d o n i e g o i n i e b r z m i e ć j a k z g r e d y .
K r y t y c y k o n t r k u l t u r y p o w i a d a l i często, że tego rodzaju ograni­
czenia n a r z u c a n e sobie p r z e z hippisów, d z i a ł a ł y r ó w n i e konformi-
s t y c z n i e j a k i n n e o p r e s y j n e s c h e m a t y , k t ó r y c h s t a r a l i się u n i k a ć . N i e
o to w t y m j e d n a k c h o d z i ł o . T o l e r o w a n o całą g a m ę r o z m a i t y c h za­
c h o w a ń . Nie d o p u s z c z a n o tylko p o w r a c a n i a do plastikowego świa­
ta bezmyślności.

P r z y p o m i n a m sobie, jak n a p o c z ą t k u lat sześćdziesiątych, kie­


d y j e s z c z e n i e w i e l e s ł y s z a ł o się o h i p p i s a c h , z a w i t a ł e m w r a z z p e w ­
ną m ł o d ą d a m ą do d o m u jazzowego muzyka, zaszytego gdzieś na
w z g ó r z a c h n a d S u n s e t Strip. Lubili t a m w p a d a ć m u z y c y n a w s p ó l n e
granie. Ja s a m byłem wtedy wielkim miłośnikiem hinduskiego męd­
rca, R a m a k r i s z n y . M i a ł e m zdjęcie przedstawiające g o n a k r e d e n s i e
w p o z y c j i m e d y t a c y j n e j , z k w i a t e m w w a z o n i k u . W i o s n ą 1967 r o k u
o p r a c o w a ł e m p r o s t y stolik m e d y t a c y j n y - p r o s t o k ą t n ą sklejkę z ce­
głą p o d k a ż d y m rogiem. M o ż n a było położyć na n i m kadzidła, kwia­
ty, k s i ą ż k i z e n , n i e m ó w i ą c j u ż o s k ł a d z i k u z m a r i h u a n ą . C o c i e k a ­
we, już w t e d y traktowałem medytację jako sposób na miłe spędzanie
wolnego czasu, a nie jako element dyscypliny czy systemu wierzeń.

D z i ę k i ragom s ą c z ą c y m się z g ł o ś n i k ó w , p r o m i e n i o m ś w i a t ł a s ł o ­
n e c z n e g o p r z e c h o d z ą c y m p r z e z witraże, d e l i k a t n y m w o n i o m ka­
d z i d e ł i filiżance h e r b a t y m o g ł e m w z b o g a c i ć swoje życie bardziej,
n i ż zdobywając nie w i a d o m o jakie skarby. Tak w y g l ą d a ł a t w a r z nie­
n a r o d z o n e g o w czasach, które s a m e dopiero raczkowały.

O b c u j e m y tu z o d w i e c z n y m p a r a d o k s e m : n i e w a ż n e , jakie stosuje
się s p e c y f i k i , w a ż n e , a b y w o g ó l e b y ł y . N i e w y s t a r c z ą t a n i e d e k o r a ­
cje. Z w r a c a n i e n a n i e u w a g i t o j u ż z b y t w i e l e .

W s z y s t k o z a c z ę ł o się o d m o j e j p i e r w s z e j p o d r ó ż y p s y c h o d e l i c z ­
nej, k i e d y to z a ż y ł e m LSD. Świat n a g l e z a t r z ą s ł w p o s a d a c h , cała rze­
c z y w i s t o ś ć p o g r ą ż y ł a się w m r o k a c h . P r a w d z i w y h o r r o r . D o p i e r o
w t e d y z r o z u m i a ł e m jednak, co to z n a c z y być szczęśliwym i jak wiele
mi do tego brakuje. P o t r z e b o w a ł e m więcej c z a s u i mniej p o ś p i e c h u .
Powiedziałem o t y m żonie. W y z n a ł e m , że nie chcę już dłużej
u g a n i a ć się z a w ł a s n y m t y ł k i e m . P o s t a n o w i ł e m r z u c i ć p r a c ę . O n a
s a m a pracowała na pół etatu. Przestała interesować m n i e życiowa
gonitwa. W o l a ł e m c o d z i e n n i e po p r z e b u d z e n i u usiąść w medytacji
i rozmyślać n a d t y m jak zarobić dziesięć d o l a r ó w - pisząc, sprzeda­
jąc t r a w ę , c h w y t a j ą c się r ó ż n y c h d z i w n y c h zajęć. C z e m u w c z e ś n i e j
na to nie w p a d ł e m ? Zależało mi na jak n a j w i ę k s z y m z a r o b k u i stra­
c i ł e m z w i d o k u s a m e g o siebie.

O k a z a ł o się, ż e n i e p o t r z e b u j ę w i e l e , b y z d o b y ć d o ś ć p i e n i ę d z y
n a swoje u t r z y m a n i e . P r o w a d z i ł e m w ł a s n ą libertariańską g a z e t ę
z e s p o r ą ilością p o w i e r z c h n i r e k l a m o w e j . M i a ł e m s p o r o k o n t a k t ó w
w Los Angeles.

Ż o n a d a r z y ł a m n i e s p o r y m z r o z u m i e n i e m . D o r z u c i ł a więc swoje
t r z y g r o s z e d o mojej i d e i p r a c y m i n i m a l n e j . W y d a w a l i ś m y z a d u ż o p i e ­
n i ę d z y n a m i e s z k a n i e . W y s t a r c z y ł o p r z e n i e ś ć się d o p o s i a d ł o ś c i m o i c h
d z i a d k ó w , k t ó r z y byli w d o m u s t a r c ó w . U z g o d n i l i ś m y z r o d z i n ą , ż e b ę ­
d z i e m y t r o s z c z y ć się o n i ą i p ł a c i ć p i ę ć d z i e s i ą t d o l a r ó w m i e s i ę c z n i e .

Była t o n a p r a w d ę d u ż a c h a ł u p a . S t a w i a ł e m w niej p i e r w s z e k r o k i
b ę d ą c d z i e c k i e m . Z n a j d o w a ł y się w n i e j d w i e s y p i a l n i e o r a z o l b r z y ­
mia bawialnią połączona otwartą przestrzenią z jadalnią. Mieliśmy
też s t a r ą o l b r z y m i ą k u c h n i ę , p r z e s z k l o n ą w e r a n d ę o r a z r o z l e g ł e p o ­
dwórze z czarującym, choć nieco s p r ó c h n i a ł y m orzechem.

Nie muszę dodawać, że ten bardzo przestronny d o m przy 77


U l i c y w p o ł u d n i o w o - z a c h o d n i m L o s A n g e l e s s t a ł się s w e g o r o d z a ­
ju c e n t r u m kulturalnym. Pomieszkiwali w n i m moi bracia po tym,
gdy p o d w p ł y w e m objawień związanych ze s p o ż y w a n i e m 'kwasu'
odeszli z d o m u rodziców. O d w i e d z a l i go libertarianie i c z ł o n k o w i e
magiczno-seksualnej g r u p y Kerista. Często gościły w n i m dzieciaki
na gigancie i autostopowicze. Wszyscy r a z e m uprawialiśmy rośliny
w ogrodzie, słuchaliśmy m u z y k i rockowej, imprezowaliśmy i pro­
d u k o w a l i ś m y wisiorki, które n a s t ę p n i e s p r z e d a w a l i ś m y w sklepach.
Z p e r s p e k t y w y czasu myślę o t y m jako o n i e u s t a n n y m karnawale.
M n i e j w i ę c e j w t y m s a m y m c z a s i e p o j a w i ł y się p i e r w s z e w i e l k i e
z l o t y k o n t r k u l t u r o w e , tzw. H u m a n Be-Ins. Z w r ó c i ł e m n a n i e u w a ­
g ę p o d w p ł y w e m o g ł o s z e ń u k a z u j ą c y c h się w e Free Press i z d a w k o ­
w y c h k o m e n t a r z y z e strony m o i c h n a s t o l e t n i c h braci.
N a s t ę p n i e m i a ł miejsce w i e l k a n o c n y Love-In i Z g r o m a d z e n i e Ple­
m i o n w Elysian Parku, p o d c z a s którego po raz pierwszy z a p o z n a ł e m
się z m o ż l i w o ś c i a m i d r z e m i ą c y m i w t a k i c h s p o t k a n i a c h . T u ż p r z e d
w s c h o d e m s ł o ń c a s c h o d z i l i się z e w s z y s t k i c h s t r o n u ś m i e c h n i ę ­
ci ludzie w ceremonialnych szatach. Z e w s z ą d słychać było d ź w i ę k i
d z w o n e c z k ó w , p o p r z y s z y w a n y c h d o u b r a ń l u b w i s z ą c y c h n a szyi.
Od czasu do czasu przeszywał powietrze odgłos t a m b u r y n u . Po­
ś r o d k u p o l a z n a j d o w a ł o się c o ś , c o o k r e ś l o n o m i a n e m ' s p o n t a n i c z ­
nego dźwięku' - szereg g o n g ó w i d z w o n ó w świątynnych obsługi­
wanych przez rozebranego do pasa mężczyznę.

N i e j e d n e m u z n a s przyszła w t e d y do g ł o w y myśl o istnieniu cze­


goś w rodzaju reinkarnacji lub pamięci genetycznej. Towarzyszyło
n a m uczucie, ż e tego r o d z a j u s p o t k a n i a już wcześniej m i a ł y miejsce.
P e w i e n p r z y j a c i e l p o d s z e d ł d o m n i e m ó w i ą c : „ I c o ? Z n o w u się s p o ­
tykamy?" Na drzewach wisiały flagi plemienne. Pod każdą z nich
z b i e r a ł a się s p o n t a n i c z n a w s p ó l n o t a r o d z i n n a : H o g F a r m , Oracle,
S t r a w b e r r y F i e l d s / D e s o l a t i o n R o w , Free Press, K P F K i t p .

Z g r o m a d z e n i a t e n a z y w a n o H u m a n Be-Ins z tej p r o s t e j p r z y c z y n y , ż e
t w o r z y l i je l u d z i e c h c ą c y z w y c z a j n i e b y ć ze s o b ą i cieszyć się p i ę k n e m .

M i m o iż brakowało im d y n a m i k i właściwej demonstracjom, były


one w y r a f i n o w a n y m protestem wobec tego wszystkiego, co płytkie
i n i e c i e k a w e w otaczającej n a s k u l t u r z e d o m i n u j ą c e j . T y l k o d z i e c i ,
z w ł a ś c i w ą i m n a i w n o ś c i ą , m o g ł y s p o d z i e w a ć się c z e g o ś p o d o b n e g o .

W i o s n ą i l a t e m 1967 r o k u d o s z ł o d o k o l e j n y c h Z g r o m a d z e ń P l e ­
m i o n w rejonie Crystal S p r i n g s w Griffith P a r k u . W m i ę d z y c z a s i e
z d ą ż y l i ś m y p o w o ł a ć d o życia w ł a s n e p l e m i ę o n a z w i e G e n t l e Folk.
T w o r z y l i j e m o i przyjaciele e k s p e r y m e n t u j ą c y z s e k s e m g r u p o w y m
i p s y c h o d e l i k a m i . W i ę k s z o ś ć z n i c h p o z n a ł o się p o d c z a s s p o t k a ń K e -
risty, r u c h u , k t ó r y w n i e d ł u g i m c z a s i e o s i ą g n ą ł s p e k t a k u l a r n y s u k c e s
j a k o s w e g o r o d z a j u religia hippisów, z a n i m jego założyciel, P r o r o k Juda,
n i e z r a z i ł d o siebie l u d z i , o p o w i a d a j ą c się z a w o j n ą w W i e t n a m i e .

P a m i ę t a m j a k p e w n e g o r a z u w c z e ś n i e r a n o r u s z y ł e m p r z e d sie­
b i e z e s z t a n d a r e m , b ł ą k a j ą c się p o o m a c k u , a ż w k o ń c u u s i a d ł e m
i z o b a c z y ł e m p r z e d sobą I n d i a n i n a , który, n i e p o w i e d z i a w s z y a n i
słowa, p o d a r o w a ł mi kwiat s t w o r z o n y z piór i kolorowych wycio­
r ó w d o fajki.
K a ż d e g o dnia, p r z e d w s c h o d e m słońca, z b i e r a ł e m pąki kwiatów,
r o s n ą c y c h w o k ó ł mojego d o m u , rzucając n i m i w k a ż d e g o , z k i m
p o d c z a s Love-In z ł a p a ł e m k o n t a k t wzrokowy. J e d n e m u z diggerów
moja k u l a k w i a t o w a t a k p r z y p a d ł a d o g u s t u , ż e p o d a r o w a ł m i wiel­
kiego jointa z Acapulco Gold.

N a s z e c a ł e p l e m i ę b u d z i ł o się p o d t y m s a m y m k o c e m , c h i c h o ­
cząc. Boskie o c z y z p r z ę d z y . Pacyfistyczne e m b l e m a t y . Z a p a c h y
w o n n y c h olejków. M i n s t r e l e r z ę p o l ą c y n a g i t a r a c h . P i ę k n e k o b i e t y
w s m u k ł y c h szatach. Twardziele z Hell's Angels. Rozszalali rzeczni­
cy natychmiastowej wolności i drobne p a n n y wyszukujące komuni­
stów. A f r o a m e r y k a n i e w a l ą c y w bębny. Wszystko, c z e g o n i e m o ż n a
by spotkać n i g d z i e indziej, tylko tutaj.
Jedna z o w y c h d r o b n y c h d a m noszących kwiaty we włosach na­
pisała na n a s z t e m a t m i ł y felieton w gazecie z Pasadeny, której oka­
z a ł a się b y ć r e d a k t o r k ą . W s p o m n i a ł a w n i m o t y m , ż e n i e p o z o s t a ł p o
n a s a n i j e d e n ś m i e ć , k i e d y w y p r o w a d z i l i ś m y się z p a r k u . W i ę k s z o ś ć
gazet lubiła p o p a d a ć w przesadę. W y o l b r z y m i a n o n a s z ą liczebność.
T w i e r d z o n o , ż e l u b u j e m y się w ś w i ę t o k r a d z t w i e . Z a k a ż d y m r a z e m
p o d k r e ś l a n o , że jesteśmy p r o d u k t e m przejściowej mody.
M n i e j w i ę c e j w p o ł o w i e l a t a z a c z ę ł a i n t e r e s o w a ć się n a m i p o l i ­
cja. C o r a z c z ę ś c i e j s ł y s z a ł o się o n a l o t a c h policji a n t y n a r k o t y k o w e j
i k a r a c h więzienia dla ludzi posiadających m a r i h u a n ę . Jak z a u w a ­
żył w c z e ś n i e j T i m o t h y L e a r y : „ N i e p r z e s z k a d z a ł o m i to, k i e d y n a z y ­
w a l i n a s k u l t e m , b o t o o z n a c z a m a ł ą g r u p ę l u d z i p o ś w i ę c a j ą c y c h się
d l a idei, ale t e r a z n a z y w a j ą n a s r u c h e m , a to n i e b e z p i e c z n i e zbliża
n a s do bycia mniejszością". W chwili, o której piszę, było jeszcze go­
r z e j . S t a l i ś m y się p o k o l e n i e m . I m w i ę c e j b z d u r p i s a n o i p o k a z y w a n o
na nasz temat, t y m bardziej p o d u p a d a ł o nasze morale. Ostatecznie
przestaliśmy darzyć świat troską i pięknem.

„ H i p p i s i n i e l u b i ą się k ą p a ć ! " - d z i ę k i t e m u s t e r e o t y p o w i p r z y ł ą ­
c z a ł o się d o n a s c o r a z w i ę c e j n i e c h l u j ó w . T e n , k t o g o w y m y ś l i ł , d a ­
w a ł w y r a z s w y m w y o b r a ż e n i o m n a t e m a t wolności osobistej. M e -
c h a n i z m s a m o s p e ł n i a j ą c e j się p r z e p o w i e d n i d z i a ł a ł w t e n s p o s ó b ,
że cokolwiek powiedziano na nasz temat, m o c ą w y r o c z n i tygodni­
k ó w nabierało cech realności. Dochodziło do materializacji lęków
i s t o s u n k o w o szybko bycie h i p p i s e m przestało być hip.

N a j b a r d z i e j z a d z i w i a j ą c e w tej całej s p r a w i e b y ł o t o , s k ą d się


wzięliśmy. N i k t nie potrafił orzec, co było tego przyczyną. Niektó­
r z y twierdzili, że był to w p ł y w LSD. W o d r ó ż n i e n i u od klasycz­
n y c h n a r k o t y k ó w , m a r i h u a n a d z i a ł a ł a na l u d z i t o w a r z y s k o . Z kolei
' k w a s ' s p r a w i a ł , że ufali w s ł u s z n o ś ć swej drogi. W k o n s e k w e n c j i
d a w a n o wykłady, organizowano p o k a z y świateł i psychodeliczne
b u t i k i . O s t a t e c z n i e z a ś w y k s z t a ł c i ł się n a t y l e p o k a ź n y r u c h , ż e z a ­
częto kojarzyć go z generacją. C a ł k i e m niesłusznie, p o n i e w a ż nale­
żeli do n i e g o l u d z i e w r ó ż n y m wieku, k t ó r y c h j e d y n y m p u n k t e m
w s p ó l n y m była niezależność umysłu.

J e d n y m z m o i c h ó w c z e s n y c h przyjaciół był J o h n O v e r t o n - pi­


sarz pracujący na zlecenie p r z e m y s ł u kosmicznego, wielki miłośnik
kultury Czarnych, niedościgły uwodziciel. John rozkwitł ducho­
w o p o d w p ł y w e m LSD, p s y c h o d r a m y i d z i a ł a l n o ś c i w g r u p a c h n a
r z e c z l u d z k i e g o p o t e n c j a ł u . P r z e z k r ó t k ą c h w i l ę z w i ą z a ł się z i n d o ­
nezyjskim k u l t e m , zalecającym z m i a n ę n a z w i s k a w celu reprogra-
mowania swego niechcianego wizerunku. Zmienił wtedy imię na
C a m d e n , p o n i e w a ż p o d o b a ł o m u się b r z m i e n i e t e g o s ł o w a , a n a z w i ­
sko na Benares, p o n i e w a ż było to miasto, w k t ó r y m Budda wygłosił
pierwsze kazanie.

J u ż j a k o C a m d e n B e n a r e s n a p i s a ł k s i ą ż k ę Z e n bez mistrzów zen,


która zainspirowała m n i e do napisania niniejszego dzieła. Powsta­
ł a o n a p o d w p ł y w e m n a s z e j d y s k u s j i w 1967 r o k u , k i e d y t o , p o w y ­
paleniu m a r i h u a n y zaczęliśmy rozmawiać o autorytetach i misty­
c y z m i e . O ile p a m i ę ć m n i e n i e z a w o d z i , b y ł t e ż a u t o r e m p i e r w s z e j
amerykańskiej opowieści zen, stanowiącej impresję z p o b y t u w p o ­
s i a d ł o ś c i n a l e ż ą c e j d o p l e m i e n i a Oracle. M o w a t u o o p o w i e ś c i o „ O -
ś w i e c e n i u i s t o t y p o s z u k u j ą c e j " , z a m i e s z c z o n e j w Z e n i e bez mistrzów
zen. D o t y c z y o n a m ł o d z i e ń c a n i e w i e d z ą c e g o , c o m y ś l e ć o s a m y m
sobie. P e w n e g o r a z u docierają d o n i e g o słowa: „ N i e k t ó r z y myślą, ż e
jest ś w i ę t y m . I n n i , ż e k u p ą g ó w n a " . W e d ł u g C a m d e n a : „ K i e d y ó w
człowiek to usłyszał, doznał oświecenia".
J e d n y m z b a d a c z y h i p u , k t ó r y c h n i e z n a ł e m osobiście, był G a r y
Snyder - t w ó r c a czegoś, co on s a m n a z y w a ł a n a r c h i z m e m w stylu
zen. Wszelkie teksty tego człowieka działały na m n i e inspirująco.

J a c k K e r o u a c u c z y n i ł z n i e g o b o h a t e r a p o w i e ś c i Włóczędzy dhar-
my, g d z i e w y s t ę p o w a ł p o d p o s t a c i ą J a p h y ' e g o R y d e r a . S n y d e r , w r o z ­
mowie z Ginsbergiem, L e a r y m i Wattsem, sprawiał wrażenie osoby
obdarzonej największą wrażliwością i przenikliwością polityczną.

J a k o l i b e r t a r i a n i n o w i c z ę s t o z d a r z a ł o m i się o b c o w a ć z o s o b l i w ą
m n i e j s z o ś c i ą n a z y w a j ą c ą się a n a r c h i s t a m i . T r o c h ę c z a s u zajęło m i z r o ­
zumienie, że nie są to psychopatyczni terroryści skorzy do siania prze­
m o c y i chaosu, tylko socjologowie w o l n i od o g r a n i c z e ń z w i ą z a n y c h
z pracą w instytucjach u t r z y m y w a n y c h z pieniędzy podatników.

C h a d z a ł e m do bibliotek, gdzie często sięgałem po książki o b u d ­


dyzmie zen, przekonany, że stanowią one klucz do świeżego prze­
ż y w a n i a t e g o , c o się n a m p r z y d a r z a w ż y c i u . A l t e r n a t y w n i d z i e n ­
n i k a r z e z Free Press i f e l i e t o n i ś c i z K P F K c h ę t n i e c y t o w a l i r ó ż n e
p o w i e d z o n k a zen. Kiedy stacjonowałem jako żołnierz w Japonii,
s t a r a ł e m się p r z y j r z e ć b l i ż e j t e m u z j a w i s k u i n i e m o g ł e m w y j ś ć z z a ­
c h w y t u z a r ó w n o n a d z e n e m , jak i całą k u l t u r ą japońską.

Z e n p o d b i ł m e s e r c e j a k o n a t u r a l n y s t y l ż y c i a , w y w o d z ą c y się
z polityki anarchistycznej. Z taoistycznej p e r s p e k t y w y zen i anar­
c h i z m w 7 y d a w a ł y się j e d y n ą l o g i c z n ą o p c j ą p o l i t y c z n ą . N i c z y m j i n
i jang tworzyły d y n a m i c z n ą synergię kreatywnej mocy.

Do podobnego wniosku doszedł Alan Watts w swoim ostatnim


d z i e l e Tao strumienia. P o w i ą z a ł w n i m z a s a d y o d k r y t e p r z e z L a o z i
i C z u a n g z i - d w ó c h taoistycznych m ę d r c ó w mających takich s a m
w p ł y w na z e n jak Budda - z a n a r c h i z m e m Piotra Kropotkina.

Rozmyślając n a d s ł o w a m i A l a n a Wattsa, z w y w i a d u udzielone­


g o Oracle, n a t e m a t z a b ó j c z e j s i ł y n a z w , d o s z e d ł e m d o p r z e k o n a n i a ,
ż e p r o b l e m d o t y c z y n i e s a m y c h określeń, ale n a s z e g o p r z y w i ą z a n i a
d o n i c h . U t o ż s a m i a j ą c się z r u c h e m p s y c h o d e l i c z n y m , p o z w o l i l i ś m y
z a w ę ż a ć s o b i e ś w i a d o m o ś ć . U t o ż s a m i a j ą c się z k u l t u r ą h i p , s t a l i ś m y
się ł a t w ą o f i a r ą d l a s p e c j a l i s t ó w z M a d i s o n A v e n u e , p o s ł u g u j ą c y c h
się n a m i j a k o e t y k i e t ą d l a m a r e k o d z i e ż y . U t o ż s a m i a j ą c się z p o k o ­
leniem miłości, łatwo zaczęliśmy p o p a d a ć w nienawiść, p o n i e w a ż
p o s t r z e g a l i ś m y siebie jako m ł o d y c h i p e ł n y c h miłości, a n a s z y c h
przeciwników jako starych nienawistników. Być m o ż e , p e w n y m
s p o s o b e m na p r z e t r w a n i e i uniknięcie niszczycielskiego w p ł y w u
etykietyzacji, było t w o r z e n i e n o w y c h określeń, p r z y jednoczesnej
g o t o w o ś c i d o ż e g n a n i a się z e s t a r y m i .

P e w n e g o s o b o t n i e g o p o r a n k a d r e w n i a n e bloki m e g o u m y s ł u za­
c z ę ł y t r z ą ś ć się i r o z p a d a ć w k a w a ł k i . G d y b y t o b y ł o satori ( o ś w i e c e ­
nie), nie m i a ł b y m tylu p r o b l e m ó w w p ó ź n i e j s z y m życiu. J e d n a k to
właśnie w przypływie tego doświadczenia niemalże zrozumiałem,
o co chodziło t y m w s z y s t k i m s t a r y m facetom. Kiedy mój u m y s ł p o ­
n o w n i e się z a m k n ą ł , o w e z r o z u m i e n i e w y ś l i z g n ę ł o m i się n i c z y m
węgorz. Z a n i m to nastąpiło, upłynęło j e d n a k sporo czasu, ponie­
w a ż z n a j d o w a ł e m się p o d w p ł y w e m m a r i h u a n y . O d t a m t e j c h w i ­
li moja fascynacja z e n e m skutecznie u n i e m o ż l i w i a ł a mi p o p a d a n i e
w s z t y w n e d o g m a t y ideologii anarchistycznej.

P o t e m , p e w n e j b e z s e n n e j n o c y z e r w a ł e m się z ł ó ż k a , p o b i e g ł e m
do jadalni, chwyciłem kartkę i n a b a z g r a ł e m m a r k e r e m jedno tylko
słowo: Z E N A R C H I A !

M a m nadzieję, że t y m s p o s o b e m niczego nie zniszczyłem.


W c z a s a c h , g d y m i e s z k a ł e m n a 7 7 Ulicy, n i e p i s a ł e m d u ż o o z e n a r -
chii, r o z m y ś l a ł e m n a t o m i a s t n a d s t w o r z e n i e m p i s m a n o s z ą c e g o t ę n a ­
zwę. C o r a z bardziej o g r a n i c z a ł o m n i e bycie r e d a k t o r e m n a c z e l n y m
w g a z e c i e l i b e r t a r i a ń s k i e j , t y m b a r d z i e j , ż e jej w y d a w c a n i e p o d z i e l a ł
mojej fascynacji k o n t r k u l t u r ą . T e g o lata w s z y s t k o z a c z ę ł o n i e i r y t o w a ć .

Coraz trudniej przychodziło mi, m i m o niesłabnącego entuzja­


z m u , b r o n i e n i e k u l t u r y h i p p i s o w s k i e j , d e g e n e r u j ą c e j się p o d cią­
g ł y m o s t r z a ł e m z e s t r o n y policji i m a s s m e d i ó w . W s p o w i t y m s m o ­
g i e m Los Angeles życie stawało się n i e d o z n i e s i e n i a . Camden
Benares s p a r a f r a z o w a ł w t e d y s ł y n n e p o w i e d z e n i e Timothy'ego Le-
a r y ' e g o „ p o d ł ą c z się, d o s t r ó j się i o d p a d n i j " , m ó w i ą c : „ u c i e k a j , o d l a ­
tuj i s p i e r d a l a j " .

P o w s z e c h n e b y ł o p r z e k o n a n i e , że życie w m i e ś c i e n i e jest d o b r e
d l a ' h e a d ó w ' . D a w n o t e m u z d ą ż y ł e m się p o d ł ą c z y ć , w y d a w a ł o m i
się n a w e t , ż e j e s t e m d o s t r o j o n y . P o z w a l a ł e m s o b i e n a c z ę s t e w y p a ­
d y d o l a s u , b y n a w ł a s n e j s k ó r z e p r z e k o n a ć się, c o c z a i się w d z i c z y .
Dzięki t e m u przeżyłem całkowicie n o w e narkotyczne doświadcze­
nia, wynikające z łaski, jaką o b d a r z a n a s n a t u r a .

Nie m o g ł e m dłużej czekać. Z a c z ą ł e m s z u k a ć przestrzeni życiowej


n a o b r z e ż a c h L o s A n g e l e s t y l k o p o t o , b y p r z e k o n a ć się, ż e t a k o w a
n i e istnieje. J e d y n ą a l t e r n a t y w ę d l a m e g a l o p o l i s s t a n o w i ł y n i e z w y ­
kle d r o g i e r e z y d e n c j e n a w z g ó r z a c h lub, e w e n t u a l n i e , p u s t y n i a . P o ­
stanowiłem w r a z z żoną Carą sprzedać Volkswagena i za u z y s k a n e
w t e n s p o s ó b p i e n i ą d z e p r z e p r o w a d z i ć się n a F l o r y d ę . C h c i e l i ś m y
wynająć lub s k o n s t r u o w a ć ł ó d ź m i e s z k a l n ą i z w o d o w a ć ją w P a r k u
N a r o d o w y m Everglades.

U d a ł o n a m się d o t r z e ć z a l e d w i e w o k o l i c e T a m p y n a F l o r y d z i e ,
gdzie osiedliśmy na farmie. Z d o b y ł e m pracę po drugiej stronie zato­
k i i p r z e p r o w a d z i l i ś m y się d o m i a s t e c z k a . N i e b y ł o t a m ż a d n e j d z i ­
czy, a l e p r z y n a j m n i e j n i e b y ł o w i d a ć t e ż s m o g u .

Pod w p ł y w e m lektury p i s m C z u a n g z i - jedynej, obok Diogene-


sa, o s o b y , k t ó r e j c h c i a ł b y m b y ć i n k a r n a c j ą - z a c z ą ł e m n i e r e g u l a r n i e
w y d a w a ć b i u l e t y n w f o r m a c i e u l o t k i . N a z w a ł e m g o r z e c z j a s n a , Ze-
narchią. Z a j e g o p o ś r e d n i c t w e m m o g ł e m z a c h o w a ć k o n t a k t z e s w y ­
mi kalifornijskimi przyjaciółmi.

Zazwyczaj, w zależności od nastroju, pisałem jedną lub dwie stro­


ny, w k l e j a ł e m w n i e z n a c z k i w y c i ę t e z i n n y c h publikacji, a n a s t ę p ­
nie płaciłem miejscowemu drukarzowi, by powielił mi to w d w u s t u
lub trzystu egzemplarzach.

Kiedy jeszcze m i e s z k a ł e m w Kalifornii, moją ambicją było wy­


d a w a n i e m i e s i ę c z n i k a l u b k w a r t a l n i k a . T e r a z w y d a w a ł o m i się t o
zbyt akcydentalne. Większość moich znajomych wychodziło z po­
d o b n e g o z a ł o ż e n i a . W r e z u l t a c i e w y d a w a l i ś m y m a ł e b i u l e t y n y , sty­
m u l u j ą c się w z a j e m n i e d o d a l s z e j p r a c y . N a p o c z ą t k u l a t s i e d e m ­
dziesiątych istniała cała m a s a takich j e d n o o s o b o w y c h wydawnictw,
k t ó r y c h p u b l i k a c j e , m i m o u p ł y w u c z a s u , w c i ą ż się b r o n i ą .

O t o n i e k t ó r e w p i s y , k t ó r e u k a z a ł y się w Zenarchii, p o c z ą w s z y o d
1 9 s i e r p n i a 1968 r o k u :

ZEN to Medytacja.
ARCHIA to Porządek Społeczny.
ZENARCHIA to Porządek Społeczny płynący z Medytacji.

[Zenarchia uznaje, że w a r u n k i e m k o n i e c z n y m dla zniesienia p a ń ­


s t w a jest p o w s z e c h n e o ś w i e c e n i e . D o p i e r o w t e d y p a ń s t w o m o ż e p r z e ­
stać istnieć, a g d y d o j d z i e d o j e g o u p a d k u , n i k t n i e b ę d z i e t e g o żałował.]
„ P e w i e n roszi p o s t w i e r d z e n i u , ż e s t u d i o w a n i e z e n j e s t r ó w ­
n o z n a c z n e z p o z n a w a n i e m siebie, z a g a i ł : ' W A m e r y c e m a c i e
d e m o k r a c j ę , c o o z n a c z a w ł a d z ę l u d u , s p r a w o w a n ą p r z e z lu­
d z i dla ludzi. M n i e z kolei zależy na d e m o k r a t y z a c j i Japonii.
N i e m o ż n a jej m i e ć , d o p ó k i l u d z i e n i e p o z n a j ą s i e b i e . C h i ń c z y ­
c y t w i e r d z i l i , ż e r z ą d n i e jest d o n i c z e g o k o n i e c z n y . U w a ż a m ż e
m i e l i rację. K i e d y l u d z i e p o z n a j ą s i e b i e i u r o s n ą w siłę, n i e b ę d ą
p o t r z e b o w a ć ż a d n e g o rządu. W p r z e c i w n y m razie są tylko tłu­
m e m , k t ó r y m ktoś m u s i rządzić. Z kolei władcy, k i e d y nie z n a ­
j ą s i e b i e , s t a r a j ą się w y w i e r a ć p r e s j ę n a o t a c z a j ą c y c h i c h l u d z i .
T o p r o s t e . K i e d y n i e z n a s z s i e b i e , i n t e r e s u j e s z się ż y c i e m i n n y c h
l u d z i . S t u d i o w a n i e z e n jest z a t e m p r ó b ą m o c n e g o s t a n i ę c i a n a
własnych nogach".
(z Matter oj Zen P a u l a W i e n p a h l a , N e w Y o r k U n i v e r s i t y Press, 1964)

[Dogen podążał szlachetną drogą b u d d ó w i patriarchów, nie


c h c ą c m i e ć w i e l e w s p ó l n e g o z e ś w i a t e m w ł a d c ó w . T a k w i ę c , g d y je­
d e n z jego u c z n i ó w przyjął w p o d a r u n k u dla jego Z e n d o ziemię od
łaskawego Regenta, mistrz wyrzucił m n i c h a ze swego klasztoru.

Co więcej, D o g e n n a k a z a ł , by w miejscu, gdzie z w y k ł m e d y t o ­


wać ów głupiec, w y k o p a ć d w u m e t r o w ą dziurę.

Z e n a r c h i a to tylko n o w a n a z w a d l a czegoś, co istniało od d a w n a -


jest t o z a r ó w n o n a z w a z b ę k a r c o n e g o z e n , r o z k w i t a j ą c e g o w o s t a t n i c h
d e k a d a c h n i e m a l w k a ż d y m o g r ó d k u w USA, jak i r ó w n i e ż bezimien­
n e g o n u r t u , p ł y n ą c e g o m e a n d r a m i p o l e d w i e p r z e t a r t y c h k o r y t a c h kla­
s y c z n e g o z e n , tej n i e p o k o r n e j t r a d y c j i n i e obawiającej się p o l i c z k o w a ć
c e s a r z a , o d m a w i a j ą c e j p r z y j m o w a n i a z a s z c z y t ó w , celującej k o a n a m i
w biurokratów, powracającej do p i e r w o t n y c h słów Laozi: „Kiedy świat
p r z y z n a j e s ł u s z n o ś ć t a o , b o j o w e r u m a k i p r a c u j ą n a roli. K i e d y ś w i a t
i g n o r u j e t a o , n a w s p ó l n y c h ł ą k a c h w y p a s a się z a p r z ę g i b o j o w e " .

Tak czy inaczej, historia nie z n a większego zenarchisty od Doge-


n a Z e n j i , p o n i e w a ż t o w ł a ś n i e w tej w i e l k i e j d z i u r z e z n a j d u j e się p o ­
m n i k w o l n o ś c i sięgający a ż d o najgłębszej czeluści p u s t k i .
S a m D o g e n w y k a z a ł się n i e b y w a ł ą t o l e r a n c j ą w ś w i e c i e l u d z i
i b u d d ó w . Jego w s p ó ł c z u c i e w o b e c głupiego m n i c h a nie z n a ł o gra­
nic, co w s z a k jest o z n a k ą o s o b y oświeconej.]

4 w r z e ś n i a 1968 r o k u u k a z a ł a się k o l e j n a u l o t k a , z a w i e r a j ą c a „CYTA­


TY Z P R Z E W O D N I C Z Ą C E G O LAO", obejmujące w y p o w i e d z i Laozi:

„W księgach poświęconych strategii n a p i s a n o : 'Nigdy nie


bądź zbyt skory do okazywania otwartej wrogości' oraz 'Nie
p o r u s z a j się p o s p i e s z n i e c e n t y m e t r d o p r z o d u , j u ż r a c z e j b ą d ź
g o t o w y w tył z a d a ć kroku'. I n n y m i słowy, p o d c z a s wojny nale­
ż y p o l e g a ć n a w ł a s n y c h u m i e j ę t n o ś c i a c h , a n i e n a sile."
„ K i e d y n a p o l u b o j u s p o t y k a j ą się d w i e d o b r z e w y s z k o l o n e
a r m i e , z a w s z e w y g r y w a ta, która żałuje, ż e d o s z ł o d o walki."
„ D o b r y d o w ó d c a zadaje cios decydujący, a n a s t ę p n i e przery­
w a w a l k ę . N i e b o i się d o m a g a ć n a l e ż n e g o s o b i e s z a c u n k u . Z a d a
c i o s , a l e z a b e z p i e c z y się p r z e d w ł a s n ą a r o g a n c j ą . U d e r z a z k o ­
nieczności, a nie z żądzy zwycięstwa."
„Oręż i zbroja to ż a d n e błogosławieństwo. P r a w d z i w i męż­
c z y ź n i n i e t y l k o się i c h b r z y d z ą , a l e t r a k t u j ą j e j a k k l ą t w ę i d l a ­
tego wolą na nich nie polegać."
„ N a u c z a m tego, czego nauczali m o i p o p r z e d n i c y - ludzie
w ł a d c z y i a g r e s y w n i r z a d k o umierają n a t u r a l n ą śmiercią. Wie­
d z a ta stanowi f u n d a m e n t mojego dzieła."
„ K a ż d y , k t o s t a r a się w ł a d a ć s o b ą l u b i n n y m i , w c z e ś n i e j c z y
p ó ź n i e j s t a n i e się f r u s t r a t e m , p o n i e w a ż b ę d z i e się m u w y m y ­
k a ć w s z y s t k o , c z e g o się t y l k o t k n i e . M ę d r z e c n i e w y k o n u j e p o ­
d o b n y c h ruchów. Nie p o p e ł n i a błędów. Nie ma nic do stracenia,
a z a t e m żyje w z g o d z i e z e s o b ą . "
„Ten, k t o z a m i e r z a p r z e j ą ć w ł a d a n i e n a d j a k i m ś p a ń s t w e m
i p r z e k s z t a ł c i ć je z g o d n i e ze s w o i m p l a n e m , jest z g ó r y skaza­
n y n a p o r a ż k ę . ' L u d z k o ś ć ' t o p o j ę c i e a b s t r a k c y j n e . N i e d a się g o
dostosować do własnych wyobrażeń. Każdy władca-reformator
ma do czynienia z różnego rodzaju ludźmi. Niektórzy z nich są
t a c y , j a c y się w y d a j ą , i n n i s k r y w a j ą się p o d p o z o r a m i . N i e k t ó ­
r z y p r z y c h o d z ą m u z p o m o c ą , i n n i się o p i e r a j ą . N i e k t ó r z y s ą sil­
ni i odpowiedzialni, na i n n y c h nie m o ż n a polegać. Dlatego mę­
d r z e c n i g d y n i e z a b i e r a się z a r z e c z y i n i e u s i ł u j e z r e f o r m o w a ć
c z ł o w i e k a . Z a m i a s t t e g o z a j m u j e się p r z e m i a n ą s i e b i e s a m e g o .
Daje p r z y k ł a d i n n y m . N i g d y n i e z m u s z a n i k o g o d o n i c z e g o . "
„ M i m o i ż n i c n i e jest b a r d z i e j d e l i k a t n e o d w o d y , t o w ł a ś n i e
o n a najlepiej potrafi a t a k o w a ć t w a r d e substancje. W p o d o b n y
sposób ludzie nie posiadający w ł a d z y potrafią p o k o n a ć moż-
nowładców. Silnych zwyciężają delikatnością. (W gruncie rze­
czy k a ż d y o t y m wie, ale n i k t nie k o r z y s t a z tego w praktyce.)
T a k w i ę c M ę d r z e c a k c e p t u j e h a ń b ę s w e g o k r a j u , stając się w t e n
s p o s ó b p r a w d z i w y m p a t r i o t ą . W y k a z u j e się n i e z m ą c o n ą cier­
pliwością i z tego p o w o d u w a r t o za n i m podążać/'
(Tao Te Cing Laozi w p r z e k ł a d z i e H o S z i M i n a . )

N a s t ę p n a Zenarchia, w y d a n a 1 6 w r z e ś n i a 1968 r o k u , r o z p o c z y n a ­
ł a się p o e m a t e m , k t ó r y n a p i s a ł e m t u ż p r z e d w i e l k a n o c n y m L o v e - I n
w 1967 r o k u :

Postaw wszystko na czystą poezję!


Niech zew anarchii w twym życiu zagości!
Wzbogać się o radość i finezję;
Nie bój się przyjść i zagrać w grę wolności.

„ P a ń s t w a totalitarne wiedzą, jak w i e l k i m z a g r o ż e n i e m m o g ą


być dla n i c h artyści. Mają s ł u s z n e przeczucie, jakkolwiek kieru­
j ą się b ł ę d n y m i p r z e s ł a n k a m i , ż e k a ż d a s z t u k a j e s t p r o p a g a n d ą .
Dlatego też w s z e l k a sztuka, która ich nie popiera, m u s i dzia­
łać na ich niekorzyść. Intuicja p o d p o w i a d a im, że artyści n i e są
nieszkodliwymi ekscentrykami, tylko ludźmi, którzy p o d p o ­
z o r e m tworzenia błahostek odkrywają n o w e p o z i o m y rzeczy­
wistości. Jeżeli w i ę c w y z w o l o n y a r t y s t a n i e c h c e być r o z e r w a ­
n y m n a strzępy, p r a g n ą c u n i k n ą ć losu Orfeusza, m u s i dobrze
o p a n o w a ć s t r a t e g i ę o b r o n y . M u s i n a u c z y ć się u k r y w a ć s w o ­
je odkrycia tak dobrze jak w d ż u d o t a o i z m u i zenu. M u s i na­
u c z y ć się ' j a w i ć w s z y s t k i m d l a k a ż d e g o ' , p o n i e w a ż , j a k p r z e k o ­
n u j e m y się z d z i e j ó w z e n , k a ż d a c z y n n o ś ć m o ż e p r o w a d z i ć d o
wyzwolenia: lepienie garnków, projektowanie ogrodów, ukła­
d a n i e kwiatów, b u d o w a n i e domów, p o d a w a n i e herbaty, a na­
w e t s z e r m i e r k a . N i e t r z e b a a f i s z o w a ć się j a k o p s y c h o t e r a p e u ­
t a l u b g u r u . T a k a o s o b a jest a r t y s t ą w e w s z y s t k i m c o robi, n i e
t y l k o d l a t e g o , ż e r o b i t o p i ę k n i e , a l e r ó w n i e ż d l a t e g o ż e się t y m
b a w i . P o s ł u g u j ą c się ż a r g o n e m ś w i a t k a j a z z o w e g o , m o ż n a p o -
w i e d z i e ć , ż e s p r a w d z a się n a k a ż d e j s c e n i e . P o t r a f i s o b i e w y t a ń ­
czyć najśmielszą aranżację - jak lśniące c z e r n i ą b u t y c z a r n e g o
człowieka. Swinguje."
(z: Psychotherapy East and West A l a n a Wattsa, R a n d o m House, 1961)

Pozbądź się ograniczeń i dostrzeż w swym sercu


Kwiaty spowite czarem jak w ślubnym kobiercu.

[To n i e p r z y p a d e k , ż e k u l t u r o w e n u r t y z e n i a n a r c h i z m u p o ł ą ­
c z y ł y się n a g l e z e s o b ą , k i e d y t e n p i e r w s z y d o t a r ł n a Z a c h ó d . N i g ­
dzie indziej w jego najnowszej historii nie znajdziemy m o d e l u życia
bliższego wschodniej praktyce duchowej, niż w poświęceniu praw­
d z i w e g o r e w o l u c j o n i s t y , g o t o w e g o p o z b y ć się w s z e l k i c h p r z y w i ą -
z a ń dla u z y s k a n i a w y b r a n e g o p r z e z siebie celu. Ż a d e n z e w s c h o d ­
n i c h m ę d r c ó w , za wyjątkiem m i s t r z a zen, nie usiłuje d o d a ć życiu
pikanterii tak jak anarchista.

J e d n a k ż e p r a w d z i w e korzyści tego z w i ą z k u są jeszcze p r z e d n a m i


n i e o d k r y t e , p o n i e w a ż z e n m a d o zaofiarowania a n a r c h i z m o w i wol­
ność TU I T E R A Z . N i e p o t r z e b a n a m już więcej a n a r c h i s t y c z n e g o
m a r z e n i a o j a k i m ś utopijnym m i l e n i u m , kiedy dojdzie do likwidacji
państwa, ponieważ można odnaleźć wolność we współzawodnic­
twie, z r o z u m i e ć , ż e jest o n a w s z ę d z i e d l a k a ż d e g o , k t o z a m i a s t czoł­
g a ć l u b p r z e c h a d z a ć się s p a c e r k i e m , t a ń c z y p r z e z ż y c i e .

W y s t a r c z y w y r z e c się w e w n ę t r z n e j p o t r z e b y p o s i a d a n i a r z e c z y ,
n a d m i e r n e g o p r z y w i ą z a n i a do s w y c h u k o c h a n y c h , szczęśliwie wy­
p l ą t a ć się z p ę t l i c z a s u i l ę k u p r z e d p r z y s z ł o ś c i ą , a n i e s t r a s z n e n a m
b ę d ą jakiekolwiek p r z y m u s y i pogróżki ze strony Państwa. Od­
n a j d z i e m y w o l n o ś ć w z a b a w i e , na ulicach, w w i ę z i e n i a c h , a n a w e t
w d r o d z e na egzekucję!

U ś w i a d o m i m y sobie n a s z ą p r a w d z i w ą n a t u r ę graczy w kosmicz­


n y m d r a m a c i e maji. P o z w o l i m y n a s z e j k a r m i e z a g r a ć rolę d o k o ń ­
c a . Z ż y j e m y się z e s w o i m i ż y c i o w y m i s i ł a m i , p o d o b n i e j a k t a n c e r z
z m u z y k ą , r z u c a j ą c się w w i r w y d a r z e ń b e z l ę k u , ż a l u i k o m p r o m i ­
sów. N a k r ę c i m y , d o s t r o i m y , z j e d n o c z y m y . ]

Przybądźcie tu z okrzykiem anarchii!


Wybiegnijcie na ulice historii,
Pełni szczęścia, radości, wolności.

„ P r z e ś l a d o w a n i a c h r z e ś c i j a n z a k o ń c z y ł y się w 326 r o k u . C e ­
s a r z K o n s t a n t y n n a w r ó c i ł się n a c h r z e ś c i j a ń s t w o i p o d n i ó s ł
Kościół Chrześcijański do r a n g i religii p a ń s t w o w e j . Chrześci­
j a ń s t w o , k t ó r e p r z e z p o n a d t r z y s t a lat p r z e t r w a ł o w m r o k a c h
k a t a k u m b , m o g ł o wreszcie z a k w i t n ą ć n a p o w i e r z c h n i . Dzię­
k i t e m u u w o l n i ł o się o d n i e u s t a n n e g o w i d m a ś m i e r c i . K o ś c i ó ł
p i e r w s z y c h c h r z e ś c i j a n , k t ó r e g o m o c t k w i ł a w m o d l i t w i e i for­
m o w a n i u ascetycznej o s o b o w o ś c i , naśladującej C h r y s t u s a , stał
się n a g l e w ł a d z ą w p r o w a d z a j ą c a ł a d w ś w i e c i e . U s t a l o n o d o ­
g m a t y , z b u d o w a n o c u d o w n e kościoły, r o z w i n i ę t o w s p a n i a ł y
s y s t e m l i t u r g i c z n y . W m i ę d z y c z a s i e z m i e n i ł o się j e d n a k s a m o
oblicze chrześcijaństwa. P o d c z a s gdy wcześniej chrześcijanin
b y ł c h r z e ś c i j a n i n e m , t e r a z s t a ł się k a ż d y m . P o d c z a s g d y d a w ­
n i e j t w o r z y ł w s p ó l n o t ę ś w i ę t y c h , t e r a z ś w i ę c i p o j a w i a l i się c o ­
r a z r z a d z i e j . U c i e k a l i w g ł u s z ę , g d z i e o d d a w a l i się m o d l i t w i e ,
medytacji i potrzebie jedności z Bogiem. Tak oto w r a z z czwar­
t y m w i e k i e m z a k o ń c z y ł a się e p o k a b l i s k o ś c i z B o g i e m , s p r o ­
w a d z a n i a nieba na ziemię, ogólnego u d u c h o w i e n i a k o s m o s u
o z d r o w i e ń c z y m i b o s k i m i siłami, radości i spokoju, których nie
s p o s ó b sobie wyobrazić, p o n i e w a ż b r a k już organów, k t ó r y m i
m o ż n a by je z r o z u m i e ć i przeżyć."
(z: Meditation and Mankind V l a d i m i r a L i n d e n b e r g a , R i d e r a n d Co., L o n d o n )

Zagrajcie w dziecięcym koncercie życzeń!


Gdzie spokój przynosi ekstazę finezji!
Pozbądźcie się wszelkich ograniczeń!
Dajcie się porwać czystej poezji!

Jak widzicie, p o d w z g l ę d e m d u c h o w y m cały czas p r z e ż y w a ł e m


c z a s y L o v e - I n s . B y ł a t o m o j a e w a n g e l i a , c h o ć n i e d o s z u k i w a ł e m się
w n i e j u k r y t y c h z n a c z e ń . I n t e r e s o w a ł e m się r ó w n i e ż p s y c h o l o g i ą
w ł a d z y , p o n i e w a ż t o p r z e z jej n i e z r o z u m i e n i e p r z e g r a l i ś m y w Ka­
lifornii n a s z ą w a l k ę z biurokratyczną m e n t a l n o ś c i ą . N i e o m i e s z k a ­
ł e m w i ę c p o ś w i ę c i ć jej kolejnego n u m e r u , k t ó r y u k a z a ł się 5 p a ź ­
d z i e r n i k a 1968 r o k u . O t o c o z a w i e r a ł :

JAK RADZIĆ SOBIE Z WŁADZĄ

, S t ó j ! ' - k r z y k n ą ł stary K r ó l i k , k t ó r y s t r z e g ł d z i u r y w p ł o c i e
- ' S z e ś ć p e n s ó w z a przejście, t o d r o g a p r y w a t n a ! ' Z n i e c i e r p l i ­
w i o n y K r e t w j e d n e j chwili obalił l e k c e w a ż ą c o K r ó l i k a na zie­
m i ę i p o b i e g ł dalej w z d ł u ż p ł o t u . Po d r o d z e z a c z e p i a ł Króli­
ki, k t ó r e w y c h y l a ł y się s p i e s z n i e z n o r , c h c ą c z o b a c z y ć , c o t o z a
a w a n t u r a . ' Z j e m w a s w c e b u l o w y m s o s i e ! ' - p r z e k o m a r z a ł się
Kret i znikł, n i m Króliki obmyśliły, co mają mu o d p o w i e d z i e ć .
Z a c z ę ł y w ó w c z a s wszystkie g d e r a ć n a siebie n a w z a j e m . 'Jakiś
t y g ł u p i ! D l a c z e g o m u nie p o w i e d z i a ł e ś ? ' . . . ' D o b r e s o b i e , a d l a ­
czego t y n i e powiedziałeś?'... 'Trzeba m u było przypomnieć'...
i t a k dalej, ot, jak z a w s z e . Z r e s z t ą w s z y s t k o b y ł o j u ż p o n i e w c z a ­
sie; j e s t t o z w y k ł a kolej r z e c z y . "
(z: O czym szumią wierzby Kennetha G r a h a m e ' a , w przekładzie M a r i i G o d ­
lewskiej, Zielona S o w a , K r a k ó w 2006, s. 4-5)

„ S h u n z r z e k ł się s w e g o t r o n u , p r o p o n u j ą c g o S h a n C h u a n o -
wi. Ten z a ś p o w i e d z i a ł : 'Jestem j e d n o s t k ą w czasie i przestrzeni.
Z i m ą n o s z ę skórę i futro, l a t e m u b r a n i e z t r a w y i t k a n i n . Wio­
s n ą o r z ę i sieję, p r a c u j ę z m o z o ł e m . L a t e m z b i e r a m p l o n y , k o ń ­
czę pracę i idę na posiłek. O w s c h o d z i e słońca wstaję do pracy,
o z a c h o d z i e o d p o c z y w a m . T a k w i ę c , j a k w i d a ć , c i e s z ę się ży­
c i e m m i ę d z y n i e b e m a ziemią. Mój u m y s ł jest z a d o w o l o n y . C z e ­
m u m i a ł b y m nagle zasiąść n a tronie? Powiesz mi, c o m ó g ł b y m
z n i m zrobić? M o ż e z n a s z m n i e lepiej?' Tak o t o S h a n C h u a n od­
rzucił ofertę i p o s z e d ł daleko, gdzieś za w z g ó r z a i o d t ą d n i k t go
nie widział." - Czuangzi
(z: t o m u II The Texts of Taoism, w p r z e k ł a d z i e J a m e s a L e g g e g o , D o v e r P u -
blications, 1962)

K o n t y n u o w a ł e m t e r o z w a ż a n i a w n u m e r z e z 2 1 p a ź d z i e r n i k a 1968
r o k u . P o s u n ą ł e m się n a w e t d a l e j , w z b o g a c a j ą c j e o a s p e k t p o z y t y w n y :
Niechaj jedynym rozwiązaniem
Rewolucja Jin się stanie

„ M o w a tu o tym, że osoby inteligentne rozwiązują problemy


o d w o ł u j ą c się d o n a j p r o s t s z y c h i n a j m n i e j p r a c o c h ł o n n y c h c z y ­
nów. Dlatego właśnie taoizm natchnął Japończyków do wypra­
cowania techniki d ż u d o - prostego, łagodnego dao."
(z: Psychotherapy East and West A l a n a W a t t s a , R a n d o m H o u s e , 1961)

„Prawdziwi ludzie w dawnych czasach oczekiwali wyro­


k ó w Niebios i nie podejmowali wysiłków, dzięki którym mie­
l i b y zająć m i e j s c e N i e b a . " - C z u a n g z i
(z: The Texts of Taoism, w p r z e k ł a d z i e Jamesa L e g g e g o , D o v e r P u b l i c a -
tions, 1962)

„W t y m kontekście interesujące m o ż e być p r z y w o ł a n i e słyn­


n e g o rozróżnienia doktora Reicha na matriarchat i patriarchat,
d o k o n a n e g o w k s i ą ż c e Masowa psychologia faszyzmu. Według
Reicha p r y m i t y w n y matriarchat cechowały demokracja pra­
cownicza i samoregulacja pierwotnych instynktów. Zniknę­
ł y o n e w r a z z p o j a w i e n i e m się a u t o r y t a r n e g o p a t r i a r c h a t u . C o
p r a w d a , o s t a t n i e o d k r y c i a a n t r o p o l o g i c z n e p o d w a ż a j ą w wąt­
p l i w o ś ć i s t n i e n i e ' p r y m i t y w n e g o m a t r i a r c h a t u ' , ale, jak t o p o ­
k a z u j e G. R a t t r a y T a y l o r w s w e j k s i ą ż c e Sex in History, n i e k t ó r e
kultury bez wątpienia wykazują bardziej matriarchalne, a inne
bardziej p a t r i a r c h a l n e tendencje w p e w n y c h o k r e s a c h dziejów.
O k r e s y p a t r i a r c h a l n e cechuje s t ł u m i e n i e seksualności, ograni­
c z e n i a n a r z u c a n e s w o b o d o m kobiet, polityczny a u t o r y t a r y z m ,
s t r a c h p r z e d s p o n t a n i c z n o ś c i ą , k u l t Boga Ojca itd. O k r e s y m a ­
t r i a r c h a l n e cechuje w o l n o ś ć seksualna, w y s o k i status kobiet,
p o l i t y c z n a d e m o k r a c j a , s p o n t a n i c z n o ś ć , k u l t B o g i n i M a t k i itd.
Ten p o d z i a ł z grubsza o d p o w i a d a rozróżnieniu Reicha na pa­
triarchat i matriarchat."

Duch doliny jest nieśmiertelny


To Wieczna Żeńskość

„ Z d a n i e m N e e d h a m a , Blakneya i i n n y c h sinologów tę Wiecz­


n ą Ż e ń s k o ś ć c z c z o n o w C h i n a c h j a k o b o g i n i ę . S k o ń c z y ł o się t o
dopiero wtedy, gdy dynastia C h o u z b u d o w a ł a patriarchalne
p a ń s t w o i o f i c j a l n ą r e l i g i ą s t a ł się k o n f u c j a n i z m . B l a k n e y p o ­
dejrzewa, że p i e r w s z y m i taoistami mogli być chłopi pamiętają­
cy czasy dynastii S h a n g i m a t r i a r c h a l n e zwyczaje."
(z: „Lao-Tse a n d W i l h e l m Reich, Prophets of I n n e r F r e e d o m " Roberta A n t o ­
na W i l s o n a , w: A Way Out, w r z e s i e ń 1963, S c h o o l of L i v i n g , Brookville, Ohio.)

„Prawdziwi ludzie w d a w n y c h czasach nie odrzucali (po­


g l ą d ó w ) n i e l i c z n y c h . N i e p r ó b o w a l i d o p i ą ć (celu) j a k b o h a t e r o ­
wie (żądni poklasku). Nie snuli wielkich planów. Dzięki temu,
choć p o p e ł n i a l i błędy, n i e mieli okazji d o w y r a ż a n i a s k r u c h y
i, choć osiągali sukcesy, n i e p o p a d a l i w pychę. P r z e c h o d z i l i p r z e z
w o d ę b e z ś l a d u z m o c z e n i a . R z u c a l i się w o g i e ń b e z p o p a r z e n i a .
I c h w i e d z a s p r a w i ł a , ż e w z n i e ś l i się i d o s t ą p i l i t a o . " - C z u a n g z i .
(z: The Texts of Taoism w przekładzie Jamesa Leggego, D o v e r Publications, 1962)

Podążaj Drogą
Prawdziwych Mężów z Przeszłości
Znajdź cień latem
Porośnij futrem, gdy zima zagości

O b o k t y c h t e k s t ó w u m i e ś c i ł e m szkic p o ś w i ę c o n y a r c h e t y p o w e j
kobiecie k o n t r k u l t u r y lat sześćdziesiątych. Z a p i e r w o w z ó r p o s ł u ż y ­
ła mi Loy A n n C a m p , moja przyjaciółka z dzielnicy łacińskiej w N o ­
w y m Orleanie. P o r ó w n a ł e m ją do bohaterki z pieśni Boba Dylana,
o k t ó r e j m ó w i ą s ł o w a : „ M a w s z y s t k o , c z e g o jej t r z e b a / j e s t a r t y s t k ą
/ n i e o g l ą d a się z a siebie..." B o t e ż r z e c z y w i ś c i e Loy, j a k w i e l e d z i e w ­
cząt h i p z p o c z ą t k u lat sześćdziesiątych, b y ł a p r o f e s j o n a l n ą artyst­
k ą , „ n i c z y i m d z i e c k i e m " , k t ó r e n i g d y się n i e p o t y k a ł o , b o n i e m i a ł o ,
g d z i e u p a ś ć . I d e a l n i e r ó w n o w a ż y ł a w s o b i e d e l i k a t n o ś ć i siłę. N i ­
c z y m k e l n e r , o k t ó r y m p o s z ł y s ł u c h y , ż e j e s t m i s t r z e m karate, p o n i e ­
w a ż p r z e z p r z y p a d e k p o ś l i z g n ą ł się i p o d ł o ż y ł n o g ę f a c e t o w i , k t ó r y
chciał go uderzyć, s p r a w i a ł e m wrażenie, że w i e m o c z y m mówię.
P r z y n a j m n i e j jeśli c h o d z i o t a j e m n e s t o w a r z y s z e n i a o p a r t e n a m a ­
triarchacie. Aby d o d a ć opowieści o w s p ó ł c z e s n y m w y d a n i u Wiecz­
nej Ż e ń s k o ś c i z n a m i o n u n i w e r s a l i z m u , n i e w s p o m n i a ł e m w niej a n i
r a z u o Loy. W z w i ą z k u z t y m w i e l e o s ó b podejrzewało, że o d k r y -
łem tajemne przesłanie piosenki D y l a n a i, co najważniejsze, wie-
d z i a ł e m k t o j e s t jej b o h a t e r k ą . G w o l i p r a w d y , s ą d z i ł e m ż e b y ł a n i ą
J o a n Baez. O t o c o m i a ł e m d o p o w i e d z e n i a :

INKARNACJE: Wszystko Czego Jej Potrzeba

„ N a d c h o d z i dzień, k i e d y m ó w i ę w a m : K a ż d a czująca istota


jest m o i m w c i e l e n i e m , a k t o p o u s ł y s z e n i u tej p r a w d y z r o z u m i e
o co w niej c h o d z i , n i e c h b ę d z i e b ł o g o s ł a w i o n y ; a k t o po usły­
s z e n i u tej p r a w d y n i e z a p o m n i o n i e j , n i e c h b ę d z i e p o d w ó j n i e
błogosławiony; a k o m u n i e t r z e b a b ę d z i e o niej m ó w i ć , n i e c h
będzie potrójnie błogosławiony.'
(Wizytacje 13:5, Szczera Księga Prawdy)

[ Z n a c i e ją. Wszyscy o niej wiedzą. Każdy, kto kiedykolwiek


m i e s z k a ł na H a i g h t A s h b u r y , w N o r t h Beach, Taos, S t a r y m Mieście,
Dzielnicy Francuskiej, w East Village lub p o d o b n y m miejscu. T a m
się u r o d z i ł a , z n a j e o d d z i e c i ń s t w a .

M i a ł a k a n c i a s t ą t w a r z i d ł u g i e , p r o s t e włosy. P o ś w i ę c a ł a się s z t u c e
w k a ż d y m w y d a n i u . Bob D y l a n m u s i a ł o niej myśleć, p i s z ą c słowa: „ M a
w s z y s t k o , c z e g o jej p o t r z e b a / jest a r t y s t k ą / n i e o g l ą d a się za siebie..."

T a d z i e w c z y n a jest t a k p o g o d n a , ż e k a ż d y j ą p r a g n i e m i e ć z a
p r z y j a c i e l a , k o c h a n k ę , k o g o k o l w i e k . W y r ó ż n i a się w ł a ś n i e p o g o d -
nością. D z i ę k i niej jest n a j c u d o w n i e j s z y m k w i a t e m w b u k i e c i e Pięk­
nych Ludzi.
Z a z w y c z a j z a d a j e się z ' h e a d a m i ' . N i e d l a t e g o , b y u t o ż s a m i a ł a
się z n i m i , c h o ć c z a s e m l u b i p r z y p a l i ć , a l e d l a t e g o ż e m a w s o b i e t o
coś - jest spoko. N i g d y n i e r o z p o w i a d a o sobie, że n i e r o z k ł a d a n ó g
dla zrobienia k a r i e r y (i nie p o p a d a w ten s p o s ó b w jeszcze w i ę k s z ą
z a l e ż n o ś ć , n i ż o d n a r k o t y k ó w ) . N i e m u s i się o t o s t a r a ć . W y s t a r c z y
s p o j r z e ć n a jej k o c i e r u c h y . M a s w o j e s p o s o b y .
Od c z a s u do c z a s u p r z e s i a d y w a ł e m z n i ą nocą. Rysowała, ja pisa­
łem. Kiedy w p a d ł o n a m d o kieszeni t r o c h ę groszy, szliśmy d o b a r u n a
k a w ę l u b colę, b y p o s i e d z i e ć p r z y s t o l i k u . K i e d y ś w i e r z b i ł n a s tyłek, r u ­
s z a l i ś m y d o jej d o m u , g d z i e n a b a l k o n i e p o d z i w i a l i ś m y c i e p ł e n o c e .
N i e w a ż n e , j a k się n a z y w a , jej g ł o s j e s t z a w s z e c i e p ł y - z wyjąt­
k i e m c h w i l , g d y ś m i e j e się j a k h i e n a . N a w e t w t e d y n i k o g o t o n i e
r a z i , p o n i e w a ż jej ś m i e c h j e s t b a r d z o z a b a w n y

Jest k r u c h a i d e l i k a t n a . W y d a j e się m i e ć k r e w o d z i e s i ę ć s t o p n i
c h ł o d n i e j s z ą o d p o z o s t a ł y c h l u d z i . M a r t w i s z się o n i ą , p o n i e w a ż
w i e s z , ż e j e s t s ł a b y m z n a w c ą l u d z k i e g o c h a r a k t e r u i z a p r z y j a ź n i a się
z k a ż d y m d u p k i e m . Bywa, że w z w i ą z k u z t y m p o p a d a w tarapaty,
p r z e c h o d z ą c w t e d y b u r z l i w e z m i a n y . K i e d y jest j u ż p o w s z y s t k i m ,
c z u j e s z się g ł u p i o , ż e b y ł e ś s p i ę t y , p o n i e w a ż p o z o s t a j e t a k a s a m a .

Być m o ż e , p e w n e j n o c y p o w i e ci, ż e n a j l e p s z y m s p o s o b e m n a w y ­
r u s z e n i e w p o d r ó ż j e s t rejs i n d i a ń s k ą ł ó d k ą - d e l i k a t n ą k o n s t r u k c j ą
z d r z e w a obciągniętego skórą. P o d c z a s s z t o r m u zatapiającego wiel­
k i e f l a g o w c e , t e n d r o b n y p o j a z d w z n o s i się n a n a j w i ę k s z e fale i l ą d u ­
je b e z p i e c z n i e po ich drugiej stronie.]

W k o l e j n y m n u m e r z e Zenarchii p o s t a n o w i ł e m b y ć m i ł y m . O t o
p e ł n e w y d a n i e e d y c j i z 2 5 l i s t o p a d a 1968 r o k u :

[ N a s z ą l e k t u r ą n a dzisiaj jest f r a g m e n t z C h u a n C h o u , k t ó r y p o ­
j a w i ł się w The Zen Teaching of Huang Po ( G r o v e P r e s s , 1959): „ J e g o
Wielebność w c h o d z ą c d o sali audiencyjnej p o w i e d z i a ł : ' Z n a j o m o ś ć
wielu dziedzin wiedzy nie może oznaczać końca wszelkich poszu­
k i w a ń . N i e istnieje wiele r o d z a j ó w u m y s ł u a n i d o k t r y n a , którą m o ż ­
na ubrać w słowa. P o n i e w a ż nie ma nic więcej do p o w i e d z e n i a , m o ­
ż e m y w s z y s c y się r o z e j ś ć ! " ' ]

P o z o s t a w i ł e m obok p u s t e strony.

Z b l i ż a ł y się ś w i ę t a B o ż e g o N a r o d z e n i a . P o s t a n o w i ł e m w i ę c w n u ­
m e r z e z 1 g r u d n i a 1968 r o k u r z e c s ł ó w k o o J e z u s i e . P o d o b n i e c z u j ę
się d z i s i a j , g d y c z y t a m E w a n g e l i ę :
[ B e n e d y k t y ń s k i m n i c h , D o m E a l r e d G r a h a m , p o w i a d a w swej
książce Zen Catholicism (Harcourt, Brace & World, 1963): „Słowo
'Budda' znaczy po p r o s t u 'Oświecony', a więc należy zrozumieć, że
istniało wielu 'Buddów'. Jak d o w o d z i d r E d w a r d C o n z e , ' Z g o d n i e
z oficjalną t e o r i ą B u d d a , ' O ś w i e c o n y ' , t o r o d z a j a r c h e t y p u m a n i f e -
stującego się w ś w i e c i e p o d p o s t a c i ą r ó ż n y c h o s o b o w o ś c i , k t ó r y c h
cechy osobiste nie mają ż a d n e g o znaczenia'. Przyjmując ten p u n k t
widzenia, należy uznać, że Jezusowi bez wątpienia mógłby przy­
p a ś ć t y t u ł ' B u d d y ' , s k o r o , w e d l e ś w i a d e c t w a św. J a n a , b y ł z a r ó w n o
'Oświeconym', jak i 'Oświecającym'."

Co więcej, pisma Edgara Caycea (cytowane w Many Mansions


G i n y C e r m i n a r y , N e w A m e r i c a n L i b r a r y , 1967) i n f o r m u j ą n a s , ż e
„Ci, k t ó r y m b l i s k o d o Sił T w ó r c z y c h , p o w i n n i b y ć p e ł n i r a d o ś c i , r o z ­
koszy, s p o k o j u i h a r m o n i i w e w n ę t r z n e j " , o r a z ż e „ i s t o t ą C h r y s t u ­
s a jest c z y s t a r a d o ś ć ! " . „ P a m i ę t a j c i e " - p o n a g l a j ą - „ Ś m i a ł się n a w e t
w d r o d z e na Kalwarię, choć r z a d k o to w i d a ć na jego w i z e r u n k a c h " .
O t a k : „ Ś m i a ł się. T o i c h w ł a ś n i e n a j b a r d z i e j z ł o ś c i ł o " . A w i ę c : „ R o z ­
wijajcie w s o b i e u m i e j ę t n o ś ć d o s t r z e g a n i a r z e c z y d z i w a c z n y c h i n i e
bójcie się ś m i e c h u " .

Wow! C h w y t a c i e ? J e z u s był B u d d ą ? Jesteście w s t a n i e w y o b r a z i ć


s o b i e ś m i e j ą c e g o się Z b a w i c i e l a ? B u d d ę Z e n z N a z a r e t u ?
Nie m o ż e być większej herezji. N i e m o ż e być w i ę k s z e g o o d s t ę p ­
stwa. Jezus m i a ł p o c z u c i e h u m o r u . Ta idea zniszczyłaby całe za-
chodnie chrześcijaństwo w znanej n a m postaci.
Chodźcie, bracia! C h o d ź c i e , siostry! Połączcie ręce i wstąpcie do
N i e w i d z i a l n e g o K o ś c i o ł a Ś m i e j ą c e g o się C h r y s t u s a . P o ł ą c z c i e r ę c e
i znajdźcie U k r y t ą Świątynię Szczęśliwego Jezusa. Połączcie ręce
i chichoczcie.]

N a k o l e j n y n u m e r Zenarchii t r z e b a b y ł o c z e k a ć a ż d o m a j a 1970
r o k u . W m i ę d z y c z a s i e p r z e p r o w a d z i l i ś m y się d o A t l a n t y . D o t y c z y ł
o n j e d n a k w y d a r z e ń m a j ą c y c h m i e j s c e w K a l i f o r n i i w 1967 r o k u .
P e w n e j nocy, p o w y p a l e n i u z n a c z n e j ilości m a r i h u a n y , z a s i a d ł e m
w p o z y c j i p ó ł - l o t o s u , p u ś c i ł e m i n d y j s k ą ragę z g ł o ś n i k ó w , s k i e r o w a ­
ł e m w z r o k p o d p o w i e k i i ujrzałem rozciągnięty w czasie d r a m a t ,
któremu nadałem nazwę „WŁÓCZĘGA":

P o j a w i ł się Bóg.
R o z e j r z a ł się w t r z e c h k i e r u n k a c h n a r a z . R o z ł o ż y ł c z t e r y r ę c e .
Pora na taniec!
Popisy Boskiego Majestatu: steki z błyskawicy, p l a n e t y za­
m i a s t l i n i i p a p i l a r n y c h . O t o K o s m i c z n y Ż o n g l e r , p o r u s z a j ą c y się
t a k s z y b k o , ż e w i d a ć t y l k o z o s t a w i a n e p r z e z n i e g o w z o r y (jak ka­
m i e ń , p r z y w i ą z a n y do linki, który po w p r a w i e n i u w r u c h formuje
kręgi, lub koła r o z p ę d z o n e g o w a g o n u wyglądające jak dyski).
Nagle - dezintegracja! Pistolet m a s z y n o w y w kształcie czasz­
k i w y p r u w a z l u d z i flaki.
D r ż ę z e s t r a c h u . Z a p a d a m się - w c i a ł o . W k o m ó r k ę . C e l ę .
W o k ó ł w i d z ę s z c z u r y ! C o gorsza, s ą śliskie jak gady. Pełzają p o
ścianach.
Stalowe p a z u r y zostawiają n a p o d ł o d z e r y s y
Podłoga to drzwi.
J e s t e m b i e d n y m Ż y d e m , p r z y c z e p i o n y m d o ściany.
D r z w i puszczają
Bęben milknie.
N a z e w n ą t r z jest N i c o ś ć . P u s t k a .
W i d z ę ś m i e j ą c e g o się s z a l e ń c z o H u n g M u n g a , k t ó r y z w r a c a
się d o m n i e n a s t ę p u j ą c y m i s ł o w a m i :
„Nie ma w r o g ó w - NIGDZIE"

P o s ł u ż y ł e m się H u n g M u n g i e m , b o h a t e r e m o p o w i e ś c i C z u a n g z i ,
jako o z d o b n i k i e m , ale reszta historii n a p r a w d ę m i a ł a miejsce. Z a k o ń ­
c z y ł a się w r a z z o s t a t n i m u d e r z e n i e m b ę b n a w radze. W o w y m c z a ­
sie z a ż y w a ł e m s p o r o L S D , a j a k z a ś w i a d c z y w a m k a ż d y w y t r a w n y
specjalista o d p s y c h o d e l i k ó w , m a r i h u a n a u w y d a t n i a efekt k w a s u ,
k i e d y z a p a l i się j ą n i e d ł u g o p o o d l o c i e . Z k o l e i , k i e r o w a n i e w z r o k u
p o d powieki, p o d o b n i e jak uciskanie gałek o c z n y c h p r z e z p o w i e ­
ki, r o z w i j a z d o l n o ś ć p o s t r z e g a n i a w e w n ę t r z n y c h o b r a z ó w p o d c z a s
p s y c h o d e l i c z n y c h s t a n ó w ś w i a d o m o ś c i . Takie o b r a z y s ą c z y m ś cał-
kowicie n a t u r a l n y m i m o ż n a je z o b a c z y ć n a w e t w z w y c z a j n y m sta­
nie świadomości, choć nie są w t e d y r ó w n i e wyraziste. Wcześniej ani
p ó ź n i e j n i e z d a r z y ł o m i się j e d n a k , b y r o z t o c z y ł y się p r z e d e m n ą w i ­
zje j a k z n a j g o r s z y c h n o c n y c h k o s z m a r ó w .

W l i p c u 1970 r o k u n a p i s a ł e m w s t ę p n y s z k i c d o c z e g o ś , c o z c z a ­
s e m s t a ł o się m o i m z e n a r c h i s t y c z n y m p o d e j ś c i e m d o p o l i t y k i . W y ­
m i e r z y ł e m go w p r z e s a d n ą p o w a g ę hipisów, przekształcającą ich
o t w a r t ą d u c h o w o ś ć w r e g u l a r n ą rzeszę konkurencyjnych, fanatycz­
n y c h k u l t ó w . Z a t y t u ł o w a ł e m go „LILA JOGĄ", co o z n a c z a 'dyscypli­
nę zabawy':

Śmiech to uniwersalne pozdrowienie kosmicznego umysłu.


T o s p o s ó b z w r a c a n i a się d o siebie u m y s ł u w j e g o d z i e s i ę c i u t y s i ą ­
c a c h d o k o n u j ą c y c h się c o c h w i l a n o w y c h w c i e l e n i a c h . T O N A J -
DONOŚNIEJSZY GŁOS MIŁOŚCI.
„Poczucie h u m o r u i p o g o d a d u c h a nie przeszkadzają w me­
d y t a c j i . P r z e c i w n i e , s ą w niej p o m o c n e . " - M e h e r B a b a
„ N i e m a n i c n i e p r z y z w o i t e g o w ż a r c i e , jeśli o s o b y b e z r a d n e ,
s z c z e r e i n i e w i n n e n i e s ą j e g o p r z e d m i o t e m . K i e d y h u m o r celu­
je w hipokryzję, g ł u p o t ę i błędy, potrafi być p ł o m i e n n ą b r o n i ą
w walce o światło i piękno.
M u s i m y n a u c z y ć się j a k n a j g ł ę b s z e j , j a k najrozleglejszej i czy­
stej m i ł o ś c i , b y n a s z i n s t y n k t z a w s z e p o d p o w i a d a ł n a m , c o jest
d o b r y m ś m i e c h e m i b y n a s z e p o c z u c i e h u m o r u s t a ł o się j e s z c z e
j e d n y m obliczem naszego radosnego poczucia mocy." - G i n a
Cerminara
„Będę t o r n a d e m śmiechu, zmiatającym z powierzchni ziemi
wieże smutku, lustrującym niezmierzone mile umysłów, by wy­
plenić z nich k ł o p o t y " - P a r a m a h a n s a J o g a n a n d a
„Rozwijajcie w s o b i e u m i e j ę t n o ś ć d o s t r z e g a n i a r z e c z y d z i ­
w a c z n y c h i n i e bójcie się ś m i e c h u . " - E d g a r C a y c e
„ N a j w y ż s z y c z a s z w r ó c i ć się d o s w y c h z m y s ł ó w , n a u c z y ć się
życia i śmiechu. Słuchać jego m u z y k i , o d k r y w a ć z a m k n i ę t e g o
w n i m d u c h a i ś m i a ć się z j e g o r y t m ó w . O t co. W i ę c e j n i e t r z e b a . "
- H e r m a n Hesse
„ W 1166 r o k u p . n . e . p e w i e n g a r b a t y n a u m y ś l e m a l k o n t e n t
w y m y ś l i ł , ż e w s z e c h ś w i a t jest r ó w n i e p o z b a w i o n y p o c z u c i a h u ­
m o r u , j a k o n s a m i z a c z ą ł n a u c z a ć , ż e z a b a w a jest g r z e s z n a , p o -
n i e w a ż k ł ó c i się z z a s a d a m i P o w a ż n e g o P o r z ą d k u . , S p ó j r z c i e n a
p o r z ą d e k w o k ó ł w a s ' - rzekł. Z w i ó d ł w t e n sposób ludzkość tak,
że zaczęła postrzegać ona rzeczywistość jako b a r d z o p o w a ż n ą
sprawę, a nie sielankę, jaką p r z e d t e m znali.
T r u d n o obecnie z r o z u m i e ć , c z e m u ludzie byli w ó w c z a s tacy
n a i w n i i dlaczego nikt, obserwując w s z e c h o b e c n y z a m ę t nie do­
s z e d ł d o p r z e c i w n e g o w n i o s k u . W k a ż d y m r a z i e S z a r a T w a r z i je­
g o w y z n a w c y z a c z ę l i t r a k t o w a ć o d g r y w a n ą p r z e z siebie w ż y c i u
g r ę b a r d z i e j serio, n i ż s a m o życie. W i a d o m o n a w e t , ż e niszczyli
t e istoty, k t ó r y c h s p o s ó b ż y c i a r ó ż n i ł się o d i c h w ł a s n e g o .
W rezultacie, ludzkość cierpi od tego c z a s u z p o w o d u rozstro­
ju p s y c h i c z n e g o i d u c h o w e g o . P o w o d u j e to frustrację, k t ó r a z k o ­
lei j e s t p r z y c z y n ą s t r a c h u . S t r a c h z a ś p r o w a d z i d o z ł e g o t r i p u .
L u d z k o ś ć o d d a w i e n d a w n a jest n a z d e c y d o w a n i e z ł y m t r i p i e .
To w ł a ś n i e n a z y w a m y P r z e k l e ń s t w e m Szarej Twarzy." - M a -
laklipsa M ł o d s z y

ŚMIEJĄCY SIĘ BUDDA JEZUS


NADAL KOCHA NAS WSZYSTKICH
©

N i e s t e t y , l u d z i e o d M e h e r Baby, m i ł o ś n i c y E d g a r a C a y c e a , f a n i
H e r m a n a Hessego, H a r e Krisznowcy i Jezusowcy, nie mówiąc już
o w y z n a w c a c h P a r a m a h a n s y J o g a n a n d y , p a d l i ofiarą P r z e k l e ń s t w a
S z a r e j T w a r z y . C o g o r s z a , m ó j t e k s t o lila jodze n i j a k n i e p o s z e r z y ł i m
horyzontów.

N a j w y ż s z y c z a s p o w i e d z i e ć słów k i l k a o pojęciach, pojawiają­


c y c h się w d o t y c h c z a s o w y c h r o z d z i a ł a c h . N i e k t ó r e z n i c h m o g ą b y ć
w a m n i e z n a n e . P o s t a r a m się t e ż p o w i e d z i e ć , j a k ą n a u k ę w y c i ą g n ą ­
ł e m z p u b l i k o w a n i a b i u l e t y n ó w Zenarchii.

Zacznijmy o d tego, ż e s a m a racjonalna argumentacja, n a w e t p o d ­


parta m n ó s t w e m cytatów nie wystarcza do „transformacji ludzkiego
u m y s ł u i w s z y s t k i e g o , c o g o p r z y p o m i n a " (jak z w y k ł m a w i a ć s u r r e -
a l i s t a , A n d r e B r e t o n ) . T a k w i ę c w z e n m a m y zazen, s i e d z ą c ą m e d y t a ­
cję. J a k d o w o d z i G a r y S n y d e r , d l a w i ę k s z o ś c i s s a k ó w , z a w y j ą t k i e m
c y w i l i z o w a n y c h l u d z i , t o r z e c z c a ł k i e m n a t u r a l n a . M o ż n a w i ę c są-
dzić, że jest to z a r ó w n o manifestacja, jak i s p o s ó b na o s i ą g a n i e n i e -
u w a r u n k o w a n e j ś w i a d o m o ś c i . W y s t a r c z y p o p a t r z e ć na p s y i koty.
P r a k t y k u j ą o n e t o , c o zenji ( l u d z i e z e n u ) c z a s a m i n a z y w a j ą „ z w y ­
c z a j n y m s i e d z e n i e m " . Zazen p r a k t y k u j e się z w y k l e w zendo ( o ś r o d k u
zen). Szczególny nacisk kładzie na to sekta Soto.

W s e k c i e R i n z a i w i ę k s z e z n a c z e n i e p r z y w i ą z u j e się d o koanów
( p a r a d o k s ó w lub z a g a d e k p r z e z n a c z o n y c h do kontemplacji). Mają
o n e ukrócić p o w i e r z c h o w n e z r o z u m i e n i e , sprawiające, że coś w p a ­
da n a m jednym, a wypada drugim uchem.

Nie ma gorszego sposobu na pielęgnowanie spontanicznych da­


rów, do których n a l e ż ą h u m o r i szczodrość intelektualna, n i ż wy­
tykanie i n n y m braków w t y m zakresie i n a m a w i a n i e do poprawy.
Tego rodzaju podejście u r u c h a m i a j e d y n i e psychologiczne reak­
cje o b r o n n e , b o , j a k s ł u s z n i e p r a w i A l a n W a t t s w Psychotherapy East
and West, i s t o t n y m s k ł a d n i k i e m k o n t r a k c j i j e s t p o c z u c i e t a k t u . S a m
m u s z ę p r z y z n a ć , że jestem wyjątkowo p o z b a w i o n y taktu, szczegól­
n i e w t e d y , g d y ł a j a m o s o b y n i e p o s i a d a j ą c e t a k t u . W tej j a k ż e c e n ­
nej książce A l a n W a t t s z a u w a ż y ł r ó w n i e ż , że najtrudniej o s p o n t a ­
niczność, kiedy ktoś ci mówi: „Bądź spontaniczny!" Mistrzowie zen
w i e d z ą o t y m doskonale, a j e d n a k postępują tak n a g m i n n i e . Dlate­
g o b i e d n y m n i c h p r z e z w i e l e lat t k w i w ich s z p o n a c h , z a n i m p o z n a
tajniki s z t u k i p o z a ś w i a d o m e g o o d p o w i a d a n i a na p o l e c e n i a w stylu:
„ P o k a ż m i s w o j ą w o l n o ś ć ! " i c a ł k o w i c i e się u w o l n i .
I n n y m o b c y m s ł o w e m , k t ó r e p o j a w i a ł o się j a k d o t ą d w m o i m
t e k ś c i e , j e s t raga. T o r o d z a j i n d y j s k i e j m u z y k i , o b r a z u j ą c e j d o s k o ­
n a ł ą r ó w n o w a g ę spontaniczności i dyscypliny, chaosu i p o r z ą d k u ,
w c z y m b y w a p o d o b n a do jazzu.

P o d w z g l ę d e m p r o p a g a n d o w y m b i u l e t y n y Zenarchii o k a z a ł y się
n a tyle skuteczne, b y dotrzeć d o już p r z e k o n a n y c h . P r a w d o p o d o b n i e ,
w z m a c n i a ł y m o r a l e osób, które w i e d z i a ł y o c z y m m ó w i ę . J e d n a k ż e ,
k i e d y u c z e ń z e n o s i ą g a satori ( o ś w i e c e n i e ) , m u s i p r z e j ś ć d a l s z y t r e ­
n i n g , b y d o p r a c o w a ć d o perfekcji s z t u k ę p r z e k a z y w a n i a n a u k .
N i e p r z y p o m i n a m sobie, k i e d y i co n a t c h n ę ł o m n i e by przyjąć
nom d e guerre H o S z i Z e n . R z e c z j a s n a , j e g o p i e r w o w z o r e m b y ł H o
Szi M i n , d z i e l n y p r z y w ó d c a p ó ł n o c n y c h W i e t n a m c z y k ó w , n a z y w a ­
ny w s w y m ojczystym języku ,Synem Narodu'. Wzorowanie swego
imienia na w i e l k i m rewolucjoniście, a na d o d a t e k z m i e n i a n i e jego
z n a c z e n i a n a ,Syna Z e n ' b y ł o z mojej s t r o n y n i e w y b a c z a l n y m , o d r a ­
żającym aktem. P r a w d o p o d o b n i e dlatego p r z y p a d ł o mi to do gustu
- m i a ł o w sobie coś z d u c h a zen.

Choć przyjąłem ten przydomek, gdy tylko zacząłem mieszkać


w Tampie, przetrwał on naszą przeprowadzkę do Atlanty pod ko­
n i e c 1969 r o k u . W Zenarchii u ż y ł e m g o t y l k o r a z , c z y n i ą c z H o S z i
Z e n a t ł u m a c z a „ C y t a t ó w z P r z e w o d n i c z ą c e g o Lao". Tak n a p r a w d ę
nie były t o ż a d n e przekłady, lecz p a r a f r a z y r o z m a i t y c h t ł u m a c z e ń
p i s m Laozi. H o Szi Z e n r o z p o c z ą ł s w ą k a r i e r ę j a k o s z e l m a i n i e w i e l e
się o d t e g o c z a s u z m i e n i ł .
Większość b a r w n y c h p s e u d o n i m ó w stosowanych przeze m n i e
i m o i c h eryzyjskich przyjaciół f u n k c j o n o w a ł o nie tylko w roli n a r ­
r a t o r ó w rozlicznych opowieści, ale r ó w n i e ż n a z a s a d z i e p s e u d o ­
n i m ó w a r t y s t y c z n y c h . R a z e m z C a r ą n a p i s a l i ś m y d l a Other Scenes
J o h n a W i l c o c k a esej i n s p i r o w a n y Polityką ekstazy T i m o t h y ' e g o L e -
ary'ego. Miał on stanowić pierwszy rozdział p l a n o w a n e j przez n a s
k s i ą ż k i , k t ó r a n i g d y n i e p o w s t a ł a - The I Tao ( D r o g a P r z e m i a n ) . A r ­
t y k u ł p i e r w o t n i e u k a z a ł się p o d n a s z y m i p r a w d z i w y m i n a z w i s k a ­
m i , a l e p r z e d r u k o w a l i ś m y g o w tej p u b l i k a c j i p o d w s p ó l n y m p s e u ­
d o n i m e m H o Szi Z e n .
H o Szi Z e n był c z ę s t y m b o h a t e r e m o p o w i e ś c i z e b r a n y c h w książ­
c e Zen bez mistrzów zen. U d a ł o m u się u k r a ś ć j e d n o z m o i c h u l u b i o ­
n y c h p o w i e d z e ń : „ S t u d i u j ą c z e n m o ż n a n a u c z y ć się p o m a g a ć lu­
d z i o m l u b , w r a z i e p o r a ż k i , p r z y n a j m n i e j się i c h p o z b y ć " . P o j a w i a ł
się r ó w n i e ż tu i ó w d z i e w t r y l o g i i Illuminatus! R o b e r t a S h e i i R o b e r ­
ta Antona Wilsona.

J e d n a k p r a w d z i w ą s ł a w ę p r z y n i o s ł o m u p o j a w i e n i e się l a t e m
1970 r o k u n a l a m a c h b a r d z o u p o l i t y c z n i o n e j , u n d e r g r o u n d o w e j g a ­
z e t y m a r k s i s t o w s k o - l e n i n o w s k i e j z A t l a n t y The Great Speckled Bird.
Większość jej poważnych redaktorów znajdowało się wówczas
p o z a m i a s t e m , zbierając t r z c i n ę c u k r o w ą n a K u b i e l u b s z m u g l u j ą c
b r o ń dla Palestyńczyków na Bliskim Wschodzie. Ktoś w s p o m n i a ł
m i , ż e z tej p r z y c z y n y r e d a k c j a c i e r p i n a g ł ó d n o w y c h m a t e r i a ł ó w .
Co p r a w d a , nic nie płacili, ale przecież nie m i a ł e m nic do stracenia?
M o g ł e m mieć u b a w po pachy, szczególnie że p o s z u k i w a n o tekstów,
które byłyby skierowane do „freaków", h i p p i s ó w zamieszkujących
rejon 10 Ulicy i od c z a s u do c z a s u toczących bójki z miejscową poli­
cją i o s i ł k a m i .

N a s a m y m p o c z ą t k u c h c i a ł e m z r o b i ć i m n a z ł o ś ć , p o s ł u g u j ą c się
specyficznym p o c z u c i e m h u m o r u . Byłem p r z e k o n a n y , ż e istnieją
bardziej t w ó r c z e sposoby n a rewolucję, niż c h w y t a n i e z a b r o ń p r z y
najmniejszej prowokacji. Tak w i ę c H o Szi Z e n n a p i s a ł a r t y k u ł p o d
tytułem „Zen Obciągania Mózgu" w którym przedstawił element
zaskoczenia jako istotny s k ł a d n i k strategii zen. N a t u r a sprawiając
n a m r ó ż n e n i e s p o d z i a n k i sugeruje, że t k w i m y w błędzie i musi­
my coś p o n o w n i e przemyśleć. Umiejętność d z i a ł a n i a z zaskoczenia
- ewolucyjna cecha, zapewniająca p r z e t r w a n i e biologiczne - m o ż e
s t a ć się n a r z ę d z i e m w r ę k a c h r e w o l u c j o n i s t ó w s ł u ż ą c y m p r z e m i a ­
nie ludzkich umysłów. Ho p r z e d s t a w i ł ilustrującą to opowieść zen.

P u b l i k a c j a s p o t k a ł a się z e s p e k t a k u l a r n y m o d z e w e m . M i e s z k a ń ­
cy rejonu 10 Ulicy dzwonili do p i s m a z gratulacjami za w y d r u k o ­
w a n i e „najbardziej h i p o w e g o artykułu". Jedna kobieta nie ustawała
w p r ó b a c h d o w i e d z e n i a się, k i m j e s t H o S z i Z e n . J a k się p ó ź n i e j o k a ­
zało, była to ż o n a n a s z e g o sąsiada, Carla H e n d r i c k s o n a , p r z e k o n a n a
że to on był a u t o r e m „ Z e n u Obciągania Mózgu". Kiedy p r z y z n a ł e m
się C a r l o w i , ż e t o j a j e s t e m o d p o w i e d z i a l n y z a c a ł e t o z a m i e s z a n i e ,
wykrzyknął: „Rety! Wszyscy w mieście oskarżają m n i e o to!". W re­
z u l t a c i e u z n a l i ś m y , ż e m a m y c o ś w s p ó l n e g o i z a c z ę l i ś m y c z ę ś c i e j się
spotykać na palenie m a r i h u a n y

C a r l H e n d r i c k s o n b y ł s t a r y m h i p s t e r e m , n a l e ż ą c y m d o P a r t i i Bia­
ł y c h P a n t e r , b l i s k o z w i ą z a n e j z y i p p i s a m i . Z racji s w e g o z a m i ł o w a ­
nia do a n a r c h i z m u i psychodelików miał p o d o b n y do mojego spo­
sób myślenia, co pozwoliło n a m na o w o c n ą współpracę.

K i e d y j e s z c z e w t y m s a m y m r o k u T i m o t h y L e a r y w y d o s t a ł się
z więzienia, porzucając swój d a w n y czarujący pacyfizm na rzecz
gwałtownych, wściekłych manifestów, Carl skomentował: „Nie po­
w i n n i odbierać t e m u facetowi trawki! P r z e d t e m mieli do czynienia
z katolikiem. Teraz zadarli z Irlandczykiem!"
Wypowiedź ta przypadła mi do gustu. Jednak przez większość
czasu Carl w n i c z y m nie p r z y p o m i n a ł innych radykałów z Atlan­
ty - w o l a ł s t r z e l b y od k w i a t ó w i p o c z u c i a h u m o r u . Jeżeli c h o d z i
o mnie, nie byłem równie radykalny.

H o Szi Z e n , p o t a k p i o r u n u j ą c y m wejściu n a d z i e n n i k a r s k i p a r ­
n a s , o k a z a ł się ł a k o m y m k ą s k i e m d l a Birda. P o o p u b l i k o w a n i u „ Z e n
Obciągania M ó z g u " umieściłem t a m szereg podobnych w y p i s ó w
z mojego zenarchistycznego arsenału.

W j e d n e j o p o w i e ś c i , g d z i e p o s ł u ż y ł e m się a r g u m e n t a c j ą a n a r c h i ­
stów, o p o w i e d z i a ł e m l e g e n d ę Zbója Cze, ulubionej p o s t a c i z d y k t e ­
ryjek C z u a n g z i p o ś w i ę c o n y c h złodziejom.

Otóż, p e w n e g o r a z u p o m o c n i k Zbója Cze usłyszał, że wioska we­


szła w konflikt z Księciem d o t y c z ą c y p ł a c e n i a p o d a t k ó w . Wycofa­
no z niej konstabli królewskich. T y m c z a s e m s ą s i e d z k a w i o s k a J a n g
z n a j d o w a ł a się c a ł y c z a s p o d s t r a ż ą . D y s k u s j a t o c z y ł a się w o k ó ł p y ­
tania, którą wioskę łatwiej obrabować.
P o m o c n i k t w i e r d z i ł , ż e w a r t o n a p a ś ć w i o s k ę Jin. Z k o l e i Z b ó j C z e
twierdził, że bezpieczniej dokonać r a b u n k u w wiosce Jang. P o n i e w a ż
m i e s z k a ń c y Jin wiedzieli, że są b e z b r o n n i , strzegliby s w y c h posesji
p r z y p o m o c y wściekłych psów, p u ł a p e k zastawionych wokół domów,
straży obywatelskiej i t y m p o d o b n y c h środków. C e c h o w a ł b y ich s t a n
p o d w y ż s z o n e j gotowości. Z kolei m i e s z k a ń c y w i o s k i J a n g w i e d z ą c
o t y m , że są strzeżeni, nie byliby r ó w n i e czujni. W y s t a r c z y ł o b y więc
śledzić r u c h y strażników, by z łatwością d o k o n a ć n a p a d u .

Inny kawałek stanowił w y r a z m e g o zadowolenia z ucieczki Timo-


thy'ego Leary ego z więzienia. Zestawiłem w n i m Leary'ego z mek­
s y k a ń s k i m rewolucjonistą, Emiliano Zapatą, który z w y k ł u k r y w a ć
się w g ó r a c h , g d z i e s p o ż y w a ł g r z y b y p s y c h o d e l i c z n e .
G d y z a i n t e r e s o w a n i e p r a w d z i w ą t o ż s a m o ś c i ą H o Szi Z e n a sta­
ł o się j u ż n i e d o z n i e s i e n i a , s k i e r o w a ł e m f i k c y j n e g o r e p o r t e r a d o
n i e istniejącej w A t l a n c i e d z i e l n i c y chińskiej. M o i m c e l e m b y ł o w y ­
ś m i a n i e s t e r e o t y p ó w ś w i a t a Z a c h o d u na t e m a t Azjatów, w z w i ą z ­
ku z c z y m p r z e d s t a w i o n y p r z e z e m n i e b o h a t e r m i e s z k a ł za czer­
w o n y m i drzwiami w melinie opiumowej, gdzie trzymał na portyku
g o n g z pieczęcią Iluminatów. Wyglądał jak Fu M a n c h u skrzyżowa­
n y z C h a r l i e C h a n e m . J e g o p o s t a ć w y ł a n i a ł a się z d y m u t a n i c h k a ­
dzideł. U d z i e l o n y p r z e z n i e g o w y w i a d był zdumiewający, ale nie aż
t a k j a k r e a k c j a r e d a k t o r ó w Birda, k t ó r z y o k a z a l i się m i e ć d o ś ć p o c z u ­
cia h u m o r u , b y g o o p u b l i k o w a ć .

H o t ł u m a c z y ł , ż e p a ń s t w o jest w y t w o r e m jego w y o b r a ź n i , a re­


wolucja z e n a r c h i s t y c z n a r z e c z ą n i e u c h r o n n ą . „Tak n a p r a w d ę , j u ż d o
niej doszło, k i e d y tylko w y p o w i e d z i a ł e m t o z d a n i e ! Skoro w i ę c m o ­
ż e c i e c i e s z y ć się w o l n o ś c i ą , j a k u k r y j e c i e j ą p r z e d z b ó j a m i ? "
I n n y m r a z e m z a c y t o w a ł e m fragment jego p r z e m ó w i e n i a z Pied-
m o n t Parku, poświęconego „zagadnieniu n a r k o t y k ó w " którego wca­
l e n i e w y g ł o s i ł . H o z a s t a n a w i a ł się w n i m , c o z r o b i ć z n a r k o m a n a m i
utrzymującymi, że m a r i h u a n a i LSD p o w i n n y pozostać nielegalne?

S t o p n i o w o , z n u m e r u n a n u m e r , c z y t e l n i c y Birda z a c z ę l i s c h o d z i ć
z b a r y k a d r a d y k a l i z m u , a H o S z i Z e n w y c o f a ł się d o s w e j ś w i ą t y n i ,
k o n c e n t r u j ą c się n a r ę k o d z i e l e . P o z w a l a ł s o b i e n a z d a w k o w e u w a g i
na t e m a t strategii p r z e t r w a n i a w dziczy. Pisząc je c z e r p a ł e m inspi­
racje z m o i c h kolejnych t r i p ó w .
J e d n y m z i s t o t n y c h w k ł a d ó w H o Szi Z e n a , m a j ą c y c h m i e j s c e t e g o
lata, b y ł p i ę c i o e t a p o w y p r o g r a m z m i a n y s p o ł e c z n e j , n a z w a n y R e ­
w o l u c j ą Jin. W p r o w a d z a ł o n d o p o l i t y k i u m i e j ę t n o ś ć o d l o t u . W i ę c e j
o p o w i e m o n i m dalej.
J a k n a l e ż a ł o się s p o d z i e w a ć , w i e l u m a r k s i s t ó w u z n a ł o H o S z i
Zena za dewianta, wykazującego skłonności drobnomieszczań-
skie. N i e o d p i e r a ł e m t e g o z a r z u t u , p o n i e w a ż w ś w i e t l e a n a r c h i z m u ,
d r o b n o m i e s z c z a ń s t w o m o ż e s t a ć się s o j u s z n i k i e m r o b o t n i k ó w p o d ­
czas rewolucji, c z e m u dał w y r a z n a w e t s a m p r z e w o d n i c z ą c y M a o ,
s z y k u j ą c się d o r e w o l u c j i . N i c d z i w n e g o , M a o c z y t a ł n i e t y l k o d z i e ł a
Marksa, ale r ó w n i e ż K r o p o t k i n a i B a k u n i n a .

K i e d y m n i e j w i ę c e j p o d w ó c h l a t a c h n a p i s a ł e m d o Birda list n a ­
m a w i a j ą c y d o s p a l e n i a flag w s z y s t k i c h n a c j i , w ł ą c z n i e z c z e r w o n ą
flagą r e w o l u c j i , c z a r n ą f l a g ą a n a r c h i i i b i a ł ą flagą p o k o j u , d l a p o d ­
kreślenia, że l u d z k i e życie jest w a ż n i e j s z e od s z m a t , i p o d p i s a ł e m go
n a z w i s k i e m H o Szi Z e n a , z o s t a ł e m w e z w a n y n a d y w a n i k . O k a z a ­
ł o się b o w i e m , ż e w ś r ó d w y m i e n i o n y c h p r z e z e m n i e flag b y ł a flaga
Viet C o n g u , k t ó r a , j a k m n i e z a p e w n i o n o , nie b y ł a s z m a t ą , a l e s y m b o ­
lem, z a k t ó r y w i e l u r e w o l u c j o n i s t ó w o d d a ł o życie.

O b e r w a ł o m i się n a w e t o d R o b e r t a A n t o n a W i l s o n a , k t ó r y n a p i ­
sał, ż e : „ W o d r ó ż n i e n i u o d w i e l u f l a g n a r o d o w y c h , b ę d ą c y c h z w y ­
k ł y m i s z m a t a m i , flagi n a r o d ó w s o c j a l i s t y c z n y c h u t k a n e s ą z e s t u ­
p r o c e n t o w e g o babiego lata i piór aniołów".

Wkrótce zaś doszło do b u n t u kolektywu drukarskiego z San


F r a n c i s c o , k t ó r y o d m ó w i ł p r z e d r u k u k i l k u m o i c h a r t y k u ł ó w w Saint
Johns Wednesday Bread Messenger. W w y d a n y m przez siebie oświad­
c z e n i u d r u k a r z e o s k a r ż a l i H o o r a s i z m , z racji w z o r o w a n i a g o n a
p o s t a c i Fu M a n c h u , w c z y m c a ł k o w i c i e n i e z r o z u m i e l i mojej saty­
r y C o więcej, k o l e k t y w d r u k a r s k i t w i e r d z i ł , n i e b e z złości, ż e n i e m a
d o w o d ó w n a to, b y H o Szi M i n p r a k t y k o w a ł z e n . N i e p r z y s z ł o m i
to n a w e t do głowy. (Z drugiej strony, p r z e w o d n i c z ą c y M a o p o s i a d a ł
d u ż ą w i e d z ę n a t e m a t t a o i z m u i n a w e t p o s ł u g i w a ł się k o n c e p c j a m i
t a o i s t y c z n y m i , starając się t ł u m a c z y ć m a r k s i z m c h i ń s k i e m u l u d o w i . )
Tak więc dla uczczenia końca wojny wietnamskiej u k a t r u p i ł e m
H o Szi Z e n a i n a p i s a ł e m m u e p i t a f i u m . P o n i e w a ż l u d miłujący H o
Szi M i n a n a z y w a ł g o W u j k i e m H o , s t u d e n c i z Atlanty, c z ę s t o sięga­
j ą c y p o Birda, z a c z ę l i m ó w i ć o K u z y n i e H o . S w e e p i t a f i u m n a z w a ł e m
„Nekrologiem dla K u z y n a Ho". Zamieściłem w n i m poemat, który
r o z p o c z y n a ł y słowa: „ G d y Lester M a d d o x zgotował piekło / p o d
w p ł y w e m Ho Szi Z e n a z a k l ę c i e p ę k ł o / w d e p t u j ą c w z i e m i ę rasi­
s t o w s k i e m i t y / k t ó r y m i k a ż d y A z j a t a b y ł p r z e z j a n k e s ó w bity..."
H o o k a z a ł się j e d n a k n i e z n i s z c z a l n y i p o j a w i ł się w k r ó t c e , w z w i ą z ­
ku z c z y m moje obwieszczenie o jego śmierci u z n a n o za „ m o c n o
p r z e s a d z o n e " . T y m n i e m n i e j d z i ę k i n i e m u u d a ł o m i się z d y s t a n s o ­
w a ć o d o s k a r ż e ń , ż e H o Szi Z e n t o p o p r o s t u w s p ó ł c z e s n a wersja
Żółtego Dzieciaka.

Wielu a r t y s t ó w u s i ł o w a ł o o d d a ć w i z e r u n e k H o Szi Z e n a p r z y
p o m o c y pióra i tuszu. Ż a d n a z tych prób nie zadowoliła moich wy­
obrażeń w równej mierze, co rysunek umieszczony przy opowieści
o „ S z k o l e Ho S z i Z e n a " w Zenie bez mistrzów zen. P r z e d s t a w i a on Ho
Szi Z e n a czyhającego, b y złoić skórę k a ż d e m u u c z n i o w i , k t ó r y jest
n a tyle ł a t w o w i e r n y , ż e t r z y r a z y z r z ę d u daje d a t k i n a szkołę.

P o w i e d z m y s o b i e j e d n a k s z c z e r z e , c z a s y się z m i e n i ł y . H o S z i Z e n
jest z b y t m i l u t k i , b y s p r o s t a ć p o w a ż n y m w y z w a n i o m Z e n a r c h i i .
W ł a ś n i e d l a t e g o t a k b a r d z o s t a r a ł e m się g o z a b i ć . Z a d u ż o c w a n i a c ­
twa, z a m a ł o przemyślności. Jaki p r z y k ł a d m o ż e o n s t a n o w i ć dla
z w y k ł y c h l u d z i ? H o S z i Z e n m i a ł j e d n a k s w o j e s p o s o b y . Był p o d ­
s t ę p n y n i c z y m B o k o n o n z Kociej kołyski K u r t a V o n n e g u t a . K i e d y m y ­
ś l a ł e m , ż e m a m j u ż z n i m s p o k ó j , n a g l e p o j a w i a ł się w z a s k a k u j ą ­
c y m miejscu. Łatwiej było chyba zabójcom Rasputina. Widać, wujek
H o jest n a swój s p o s ó b n i e ś m i e r t e l n y , c h o ć jego t w ó r c a , p o d o b n i e jak
p o m y s ł o d a w c a Sherlocka Holmesa, ma czasami dość swego bohate­
ra. Ale, cóż robić. N a j w y r a ź n i e j jest mi p i s a n y .

Jak z w y k ł m a w i a ć świecki b u d d y s t a P'ang o p r z e s a d z o n e j błaze­


n a d z i e z e n , „ S t a r a ć się j ą z r o z u m i e ć t o t a k j a k b y j ą c h c i e ć z n i s z c z y ć " .

P o d k o n i e c r z ą d ó w N i x o n a , H o S z i Z e n w r ó c i ł n a ł a m y The Great
Speckled Bird, a j e g o w y p o w i e d ź t y m r a z e m n i e w y w o ł a ł a z a ż e n o w a -
nia a n i s p r z e c i w u ze strony szczerych marksistowskich towarzyszy.
N a o k ł a d c e p i s m a u m i e s z c z o n o tekst p i o s e n k i W u j k a H o „ W a t e r g a t e
K o c k " k t ó r y r o z p o c z y n a ł y następujące s ł o w a : „ N i e c h a j b ę d z i e t o o c z y ­
w i s t e / n i e m a m n i c d o u k r y c i a , j e s t e m czysty..." Z d a n i e t o p o w t a r z a ł o
się w całej p i o s e n c e n i c z y m m a n t r a . W i e ń c z y ł y ją s ł o w a : „...lecz w ś c i e ­
kła s t a r u s z k a i n a s t o l a t k a / b u d d y j s c y m n i s i z a m k n i ę c i w klatkach..."
w y m i e n i a j ą c e kolejne g r u p y s p o ł e c z n e , s t ł a m s z o n e p r z e z r e ż i m N i x o -
n a , k t ó r y p o t r u p a c h u t w i e r d z a ł się w s p r a w o w a n i u w ł a d z y .

U z n a n o , ż e t y m r a z e m H o Szi Z e n j e s t „ w p o r z ą d k u " i t o r ó w ­
n i e ż z tej p r z y c z y n y w o l ę g o t r z y m a ć z a p a z u c h ą . K i e d y k r a j z n o w u
z n a j d z i e się w p o t r z e b i e , H o Szi Z e n z n i e j w y s k o c z y .
N i e m a n i k o g o , k t o b y r ó w n i e d o n o ś n i e ż a l i ł się n a g r y h i p p i ­
sów, n i ż s a m i h i p s t e r z y . M i s t r z o w i e z e n r ó w n i e ż c z ę s t o n a r z e k a j ą
n a ' s m r ó d zen'.

P e w n e g o r a z u s ł y n n y roszi p o w i e d z i a ł m n i c h o m z a d a j ą c y m m u p y ­
tania: „Cała ta gadka o zen d o p r o w a d z a m n i e do s p a z m ó w żołądka!"

Jeśli chcecie jeść p a ł e c z k a m i i u ż y w a ć i m p o r t o w a n y c h j a p o ń s k i c h w i a ­


t r a k ó w - c u d o w n i e . N i e s ą d ź c i e tylko, ż e m a t o c o ś w s p ó l n e g o z z e n .

W k a ż d y m społeczeństwie posiadającym podziały klasowe wie­


le w y s i ł k u zajmuje w a l k a o w ł a d z ę . Japonia, p o d o b n i e jak S t a n y
Zjednoczone, nie stanowi wyjątku. Dlatego w wielu księgach zen
z n a j d z i e c i e o p i s y k ł ó t n i m i s t r z ó w n a t e m a t tego, k t ó r y z n i c h jest
b a r d z i e j o ś w i e c o n y . T e g o r o d z a j u s p r z e c z k i c z ę s t o z a c z y n a j ą się l u b
k o ń c z ą jako żarty, ale w a r t o pamiętać, że dla ludzi z e n mają istotne
z n a c z e n i e . P e w n e g o r a z u p i j a n y m n i c h z a b ł ą k a ł się d o sali, w k t ó ­
rej z a ż a r c i e d y s k u t o w a ł o z e s o b ą d w ó c h m i s t r z ó w . O b y d w a j n a t y c h ­
m i a s t w y b u c h n ę l i ś m i e c h e m , obiecując sobie, ż e j u ż n i g d y nie b ę d ą
tak sobie żartować.

J a k z a u w a ż a A l a n W a t t s w e s e j u Hip Zen, Sąuare Zen, n a w e t w Ja­


p o n i i s z k o ł y z e n z a c z y n a j ą się f o r m a l i z o w a ć , p r z e z c o w t o k u k o l e j ­
nych stuleci tracą na spontaniczności.

Wielki szaleniec zen, Rinzai, osiągnął oświecenie, uderzając swe­


g o m i s t r z a . W a r t o t u j e d n a k z a u w a ż y ć , ż e ó w m i s t r z bił g o kijem
za k a ż d y m razem, gdy zadawał pytanie. Rinzai powiedział o s w y m
mistrzu: „Nie ma zbyt wiele b u d d y z m u w n a u k a c h H u a n g Po!". Tak
czy inaczej, szkoła z e n nosząca imię tego szaleńca wydaje obecnie
c e r t y f i k a t y u c z n i o m , k t ó r z y o s i ą g n ę l i satori.

Los a m e r y k a ń s k i e j k u l t u r y h i p wcale n i e był lepszy. S y s t e m p r z e ­


c h w y c i ł j ą w c i ą g u z a l e d w i e k i l k u lat, a n i e w i e l u p o k o l e ń .

C o robić? C o robić? O d w i e c z n e p y t a n i e . N i e m o ż n a t w o r z y ć re­


guł w trosce o zachowanie żywotności i oryginalności. Zenarchista
p o w i e : n i s z c z l u b p o r z u c a j s t a r e formy, w ł ą c z n i e z n a w y k i e m nisz­
c z e n i a s t a r y c h f o r m , jeśli s t a n i e c i n a d r o d z e . P r a k t y k o w a n i e z e n ,
z e n a r c h i i , c z y t e ż p s y c h i c z n e g o n e g l i ż u o d b y w a się w z g o d z i e z e
s ł o w a m i Boba Dylana: „Hej, m a m o , nie m a m niczego, c z e m u m u ­
s i a ł b y m s p r o s t a ć " . S a m o z a ś p o w i e d z e n i e z e n g ł o s i : „Jeśli n a d r o d z e
d o o ś w i e c e n i a s p o t k a s z B u d d ę , zabij g o ! "

J a k p o w i a d a A l a n W a t t s w Drodze zen: „ N i e w o l n o m y l i ć m i s t r z ó w
zen z teozoficznymi ' m a h a t m a m i ' - olśniewającymi ,mistrzami mą­
d r o ś c i 7 , k t ó r z y ż y j ą w g ó r s k i c h f o r t e c a c h T y b e t u i o d d a j ą się p r a k ­
t y k o m o k u l t y s t y c z n y m . M i s t r z o w i e z e n są jak najbardziej l u d ź m i .
Chorują i umierają, w i e d z ą , co to radość i smutek, miewają kiep­
ski h u m o r i i n n e m a ł e u ł o m n o ś c i ' c h a r a k t e r u , jakie m a k a ż d y czło­
wiek, i n i e są im obce miłość i najzupełniej l u d z k i z w i ą z e k z płcią
odmienną. Różnica pomiędzy a d e p t e m zen i z w y k ł y m człowiekiem
polega na tym, że ten drugi, w taki czy inny sposób, ma problemy
z z a a k c e p t o w a n i e m s w e g o c z ł o w i e c z e ń s t w a i s t a r a się b y ć a n i o ł e m
bądź demonem."

W y m y ś l a n i e gier ego, k t ó r y c h c e l e m jest p o z b y c i e się ego, jest


s p r z e c z n e z d u c h e m naszej dyskusji. N i e chcąc m i e ć nic w s p ó l n e ­
go z d o c z e s n y m i i d u c h o w y m i hierarchami, nie m u s i m y niczego
u d a w a d n i a ć - za wyjątkiem bezsensowności statusów społecznych,
k t ó r ą o b n a ż a m y m i a n u j ą c się z e n a r c h a m i . N a s z y m c e l e m j e s t r a c z e j
z r o z u m i e n i e s a m y c h siebie j a k o c a ł o ś c i o w y c h b y t ó w i z a p a m i ę t a ­
n i e ' c z e g o ś t a k p r o s t e g o , ż e w y m y k a się w s z e l k i m k l a s y f i k a c j o m
i definicjom. N i e u w a r u n k o w a n y u m y s ł , z ł a p a n y w sieć słów, s z y b k o
z a c z y n a g u b i ć się w i c h m o ż l i w y c h z n a c z e n i a c h . Z tej w ł a ś n i e racji,
słowa, które kiedyś w y b u d z i ł y n a s z letargu , m o g ą p e w n e g o d n i a
o k a z a ć się n i c n i e z n a c z ą c y m d ź w i ę k i e m . Z w y c z a j n a r z e c z y w i s t o ś ć
n a g l e p r z e s t a j e b y ć c u d e m , staje się c z y m ś a b s t r a k c y j n y m , z a m i e n i a
się w n e u r o n a l n e w y ł a d o w a n i e c z c z o n e p r z e z n a s z e p r z o d o m ó z g o -
w i e , n i c z y m b l u ź n i e r c z y b o ż e k ! N i e s p o s ó b n a u c z y ć się n a p a m i ę ć
s p o n t a n i c z n o ś c i życia.

S ł o w a p r z y d a j ą się j a k o p u n k t y o d n i e s i e n i a , j e d n a k z b y t m o c n e
t r z y m a n i e się i c h j e s t j a k c h w y t a n i e się ż y c i a z e s t r a c h u . O d c i n a m y
się o d s p o s t r z e ż e ń , z o s t a w i a j ą c t y l k o t e , k t ó r e u m a c n i a j ą n a s w w i e ­
r z e . Z a c z y n a m y p r z y p o m i n a ć k o c h a n k ó w , k ł ó c ą c y c h się o t o , k t o
bardziej kocha drugiego.

W gruncie rzeczy tak właśnie wygląda cała l u d z k a aktywność.


Z e w n ę t r z n e f o r m y religijności nabierają w i ę k s z e g o z n a c z e n i a , n i ż
prawdziwe przesłanie tych nauk. Wyznawcy gotowi są zabijać
w i m i e n i u religijnej f a s a d y . G d y b y m i a ł o b y ć i n a c z e j , J e z u s m u s i a ł b y
z m a r t w y c h w s t a w a ć w k a ż d y m pokoleniu i przeganiać faryzeuszy.
Taki jest s e n s p o w i e d z e n i a o n o w y m w i n i e w starej skórze. Taki
prorok nie u n i k n ą ł b y linczu, k a m i e n o w a n i a , czy u k r z y ż o w a n i a .
P o d o b n y los s p o t y k a d z i e ł a s z t u k i , które, c h o ć n i e p o w s t a j ą z m y ś l ą
o r y g o r a c h r y n k u s z t u k i , stają się p r z e d m i o t e m j e g o k a l k u l a c j i , s p e ­
kulacji i n w e s t y c y j n y c h i p r e s t i ż o w y c h r o z g r y w e k .

W a t t s p o l e c a w Psychotherapy East and West o s t a t e c z n y r o z r a c h u ­


nek z szalonym p ę d e m ku współzawodnictwu. Zamiast niego pro­
p o n u j e k o n t r g r ę . K o n t r g r a n i e jest w y m i e r z o n a p r z e c i w r o z g r y w k o m
s p o ł e c z n y m , jest t o p o p r o s t u k a ż d y r o d z a j a k t y w n o ś c i , w y b r a n y
z racji t e g o , ż e j e s t b a r d z i e j e k s c y t u j ą c y , n i ż w a l k a o s t a t u s . N a t y m
j e d n a k k o ń c z ą się w s z e l k i e p o r ó w n a n i a , p o n i e w a ż k o n t r g r y r o z g r y ­
w a j ą się p o z a k o n t e k s t e m b e z p o ś r e d n i e g o w s p ó ł z a w o d n i c t w a .

Kiedy misjonarze i nauczyciele przekazali m ł o d y m I n d i a n o m


H o p i zasady gry w koszykówkę, ci natychmiast odmówili notowa­
nia zaliczonych koszy. H o p i przekształcili k o s z y k ó w k ę w kontrgrę,
p o n i e w a ż w ich k u l t u r z e k o n k u r e n c j a s t a n o w i ł a silne tabu!

K o n t r g r a z a z w y c z a j r o z w i j a się n a u b o c z u . S t o p n i o w o z a c z y n a
się n i ą i n t e r e s o w a ć c o r a z w i ę c e j l u d z i , k t ó r z y , g d y k o n t g r a o k a z u j e
się b y ć s k u t e c z n a , z a p o m i n a j ą o w c z e ś n i e j s z y c h s c h e m a t a c h z a c h o -
w a ń . Rzec jasna, tego rodzaju d z i a ł a n i a posiadają też swoje p u ł a p k i .
M o ż e się o k a z a ć , ż e w p o s z u k i w a n i u a t r a k c y j n o ś c i k o n t r g r a s i ę g a
d o l o g i k i k o n k u r e n c j i w s t o s u n k u d o i n n y c h gier.

Watts u w a ż a , że k o n t r g r a p o w i n n a być delikatna, s e k s o w n a i intry­


gująca. N i e m u s i się n a r z u c a ć . K i e d y w s z y s t k o , c o n i e z a k a z a n e , n i e ­
z a l e ż n i e o d t e g o , j a k b a r d z o b y b y ł o a t r a k c y j n e , staje się o b o w i ą z k i e m ,
w r a c a m y p r z e c i e ż d o p u n k t u wyjścia. J a k w y t r a w n i k o c h a n k o w i e ,
m u s i m y p o z w o l i ć s p r a w o m t o c z y ć się n a w e t w t e d y , g d y z a k o ń c z y m y
z a l o t y . Z g o r z k n i e n i e , n a r z u c a n i e się l u b w y w o ł y w a n i e w d r u g i e j o s o ­
bie poczucia w i n y pozostaje w sprzeczności z d u c h e m kontrgry.

O t o p o ż y t e c z n e dictum z karma jogi: p o ś w i ę c a j się d z i a ł a n i u d l a


n i e g o s a m e g o , n i e p r z y w i ą z u j ą c się d o j e g o r e z u l t a t ó w - l u b , j a k t o
ujął J e z u s , w ł ó ż w t o n a d c z y m p r a c u j ą t w o j e r ę c e c a ł e s e r c e .

P a r a d o k s a l n i e , z racji p r o s t o t y o m a w i a n y c h t u s p r a w n a p i s a n o
n a i c h t e m a t o p a s ł e t o m y . M o ż e m y , n a p r z y k ł a d , p o w i e d z i e ć , ż e je­
śli c h c e c i e p o r z u c i ć g r y z e n n a r z e c z z e n a r c h i i , w y s t a r c z y , ż e p o z b ę ­
d z i e c i e się m i s k i r y ż u i z a c z n i e c i e p i ć k a w ę z a m i a s t z i e l o n e j h e r b a ­
ty. C o i r u s z j a k i ś u c z e ń z e n o s i ą g a w y z w o l e n i e , c z y t a j ą c t e s ł o w a .
„ D r z e w a z n o w u są d r z e w a m i , a góry górami" - tak p o d s u m o w a ł
to uczucie jeden mistrz zen. Robert A n t o n Wilson sięgnął po i n n ą
m e t a f o r ę : „ B ó g n i e żyje: j e s t e ś c i e c a ł k o w i c i e w o l n i ! " K i e d y p o t r a k ­
t u j e się j e z b y t d o s ł o w n i e l u b n i e d o ś ć d o s ł o w n i e , s ł o w a t e o k a z u j ą
się w n a j l e p s z y m w y p a d k u b z d u r ą . S a m e s ł o w a d l a k a ż d e g o z n a c z ą
coś innego, a d z i a ł a n i a p o d e j m o w a n e w kontekście czyjegoś życia
w y w o ł u j ą r ó ż n e s k u t k i u r ó ż n y c h o s ó b . Z tej p r z y c z y n y m n i s i z e n
otrzymują cały arsenał opowieści w nadziei, że któraś z nich do nich
trafi. K i e d y t a k się s t a n i e , i n t u i c j a p o d p o w i a d a , ż e k a ż d y o b i e k t j e s t
r z e c z ą s a m ą w sobie, a w s z e l k i e n a s z e wielkie w y o b r a ż e n i a u ł u d a ­
m i . Goście „ p a t r z ą n a t e k w i a t y jakby w e śnie". Tak n a p r a w d ę wcale
nie w i d z ą kwiatów, tylko tysiące splecionych w u m y ś l e w y o b r a ż e ń
na ich t e m a t - co słychać w ich konwersacjach.

D z i ę k i p o j ę c i o m jest n a m łatwiej n a m i e r z a ć rzeczy. D o w i a d u j e m y


się r ó w n i e ż c z e g o ś o i c h n a t u r z e . N i e s t e t y , b a r d z o c z ę s t o z a m i a s t
z koncepcją m a m y do c z y n i e n i a z u p r z e d z e n i e m zakłócającym jaką-
kolwiek b e z p o ś r e d n i ą percepcję. Wiele z ł u d z e ń o p t y c z n y c h s t a n o w i
p o c h o d n e tego zjawiska. Dlatego w ł a ś n i e t a k d u ż o u w a g i p o ś w i ę c a
i m p s y c h o l o g i a G e s t a l t . T o p r z y k r e , jeśli z racji n a s z e j a k t y w n o ś c i
u m y s ł o w e j , n i e p o t r a f i m y d o c e n i ć p i ę k n a k w i a t u . Jeśli z tej s a m e j
p r z y c z y n y n i e p o t r a f i m y u c h w y c i ć jakiejś f o r m y a n i n a t u r y d i a g r a ­
m u , w p r a w i a n a s t o w z a k ł o p o t a n i e . Jeśli n i e d o s t r z e g a m y u n i k a l ­
n e g o c h a r a k t e r u c z ł o w i e k a , staje się t o j u ż t r a g e d i ą . U p r z e d z e n i a s ą
efektem procesu stereotypizacji. Stereotypizacja to tylko przerośnię-
t a f o r m a c z e g o ś , c o p r z y d a r z a się n a w e t n a j b a r d z i e j l i b e r a l n y m j e d ­
nostkom w codziennych kontaktach z ludźmi.

G d y postrzegamy świat oświeconym, n a g i m u m y s ł e m (nieumy-


s ł e m z e n ) , c i e s z y m y się p i ę k n e m k w i a t ó w . C o w i ę c e j , u n i k a m y d e ­
personalizacji i n n y c h jednostek.

K i e d y p o d w p ł y w e m jakiejś u w a g i l u b w y d a r z e n i a d o c i e r a d o
n a s z t r a u m a t y c z n ą s i ł ą t a r z e c z y w i s t o ś ć , ci, k t ó r z y w i e d z ą , m ó w i ą
ż e j e s t e ś m y o ś w i e c e n i , h i p , l u b u ś w i a d o m i e n i . S t a j e m y się d l a n i c h
upragnioną osobą do towarzystwa. Nie p o d c i n a m y im skrzydeł.
Z t y m j e d n y m w y j ą t k i e m w y z b y w a m y się e t y k i e t y s t a t u s u .

P o s i ł k u j ą c się s ł o w a m i Lankazmtra Sutry, j e s t t o j a k b y „ n a g ł y z w r o t


w n a j g ł ę b s z y m m i e j s c u ś w i a d o m o ś c i . Być m o ż e , p r z e z w z g l ą d n a t o ,
ż e n i e w y c h o w a l i ś m y się w k u l t u r z e b u d d y j s k i e j i k ł a d z i e m y d u ż y
n a c i s k n a s y s t e m w i e r z e ń ( p r z e w y ż s z a j ą c y t o , c o D.T. S u z u k i n a z y ­
w a „ n o e t y c z n y m a s p e k t e m k o n w e r s j i " ) , r z a d k o się n a m p r z y d a r z a
takie n a t y c h m i a s t o w e spełnienie. Z a m i a s t tego, często d o ś w i a d c z a ­
my czegoś, kiedy wcale tego nie pragniemy, a następnie, kiedy stara­
m y się t o u c h w y c i ć , n a g l e n a m t o u m y k a . Było n i e b y ł o , m a m y ś w i a ­
d o m o ś ć i s t n i e n i a c z e g o ś n i e u c h w y t n e g o . C z e g o ś , c o z a c h o w u j e się
j a k d z i k i p t a k , p o j a w i a j ą c się t y l k o w t e d y , g d y w y k a z u j e m y c i e r p l i ­
wość, z a m i a s t p r z y w o ł y w a ć go biciem w bęben.

T a k w i ę c n i e t r z e b a z b y t n i o się w y s i l a ć p r a k t y k u j ą c z e n a r c h i ę H o
S z i Z e n a . K i e d y k a p ł a n c h w a l i ł się p r z e d B a n k e i , ż e z a ł o ż y c i e l j e g o
sekty potrafi czynić cuda, ten odrzekł mu bez chwili zastanowienia:
„ M ó j c u d p o l e g a n a t y m , ż e j e m , g d y j e s t e m g ł o d n y i piję d l a z a s p o ­
kojenia p r a g n i e n i a ! "
C z u a n g z i p i s a ł w p o d o b n y m d u c h u : „To, c o n a z y w a m d o b r y m
s ł u c h e m , n i e d o t y c z y s ł y s z e n i a i n n y c h l u d z i , a l e s i e b i e . To, c o n a z y ­
w a m d o b r y m w z r o k i e m , n i e d o t y c z y w i d z e n i a i n n y c h l u d z i , a l e sie­
bie. Ci, k t ó r z y n i e w i d z ą siebie, t y l k o i n n y c h i n i e dbają o p o s i a d a n i e
s i e b i e , t y l k o r z e c z y i n n y c h l u d z i , s t a r a j ą się p r z y p o d o b a ć i n n y m , z a ­
m i a s t r o b i ć t o , c o się i m p o d o b a " .

N a p i e r w s z y r z u t o k a p o w y ż s z y c y t a t m o ż e w y d a w a ć się s p r z e c z ­
n y z t y m , c o m ó w i l i ś m y o p o s t r z e g a n i u i n n y c h t a k i m i j a c y są. G d y
p o r z u c i m y n a s z e kategorie m e n t a l n e i pojęcie na rzecz tego, co o n e
w s k a z u j ą , s t a n i e się d l a n a s j a s n e , ż e j a ź ń i i n n i p r z y n a l e ż ą d o tej sa­
m e j r z e c z y w i s t o ś c i . T a k w i ę c n i e s p o s ó b w c z u ć się w u c z u c i a i n n y c h
l u d z i , jeśli n i e z n a się s w e j n a t u r y . N i e s p o s ó b p r z y s w a j a ć o n i c h i n f o r ­
m a c j e , k i e d y n i e p o s t r z e g a się i n n y c h b e z c h o ć b y c i e n i a o c z e k i w a ń .
Nie m o ż n a też w t e d y właściwie oszacować swego z a c h o w a n i a .
Słowa z e swej n a t u r y k ł a d ą nacisk n a różnice z a m i a s t w s p ó ł z a l e ż ­
n o ś c i . D l a t e g o w ł a ś n i e t a k w i e l u m i s t y k ó w w y p o w i a d a się ź l e o r ó ż ­
nicach i m ó w i o jedności wszystkiego. Wcale to nie znaczy, że te róż­
n i c e n i e i s t n i e j ą ! M a p a p o k a z u j ą c a g r a n i c e p o l i t y c z n e r ó ż n i się o d tej
z zaznaczonymi wyłącznie górami, dolinami, rzekami i strumienia­
mi, a j e d n a k obie dotyczą tego s a m e g o terytorium. W p o d o b n y spo­
sób dysponujemy z a r ó w n o m a p a m i werbalnymi i konceptualnymi,
jak i m a p a m i d o s t a r c z o n y m i n a m b e z p o ś r e d n i o p r z e z zmysły. Kie­
d y w i ę c p o s ł u g u j e m y się j e d n y m i , n i e z a p o m i n a j m y o d r u g i c h .

„ M o w ę z a c i e m n i a f a ł s z y w y b l a s k t e g o ś w i a t a " - u ż a l a ł się C z u ­
a n g z i - „Sieć istnieje z p o w o d u ryby. K i e d y z ł a p i e m y rybę, m o ż e ­
m y z a p o m n i e ć o sieci. P u ł a p k a n a k r ó l i k i i s t n i e j e p r z e z k r ó l i k i . K i e ­
dy z ł a p i e m y królika, m o ż e m y ją porzucić. Słowa istnieją p r z e z ich
z n a c z e n i a . K i e d y u c h w y c i m y z n a c z e n i e , m o ż e m y z a p o m n i e ć o sło­
wach. G d z i e m o g ę spotkać kogoś, kto z a p o m i n a o słowach, by nasza
komunikacja była możliwa?"
C z y te s ł o w a C z u a n g z i stoją w s p r z e c z n o ś c i z t y m , co m ó w i ł e m
o n i e z a p o m i n a n i u j e d n e j m a p y , g d y p o s ł u g u j e m y się i n n ą ? T y l k o
z pozoru. Kiedy uchwycisz znaczenie, możesz zapomnieć zarów­
no o moich, jak i jego słowach! Słowa to tylko narzędzia. C z u a n g z i
m ó w i w i ę c o t y m , że c z a s a m i m o ż n a o d ł o ż y ć je na bok. Po ścięciu
d r z e w a odłóż piłę i chwyć za młot.

Sprawy te nie są tak oczywiste, gdy w grę w c h o d z ą związki lub


z a g a d n i e n i a d u c h a . Jako r e m e d i u m H o Szi Z e n sugeruje w t y m za­
kresie d u c h o w ą s e m a n t y k ę ogólną. M ó w i : „ K a ż d a religia twierdzi,
ż e B ó g z n a j d u j e się p o z a l u d z k i m z r o z u m i e n i e m , j e s t r z e c z ą n i e p o j ę ­
tą - a n a s t ę p n i e d o s t a r c z a j e g o s z c z e g ó ł o w e j c h a r a k t e r y s t y k i i p r z e ­
s i a d u j e k a ż d e g o , k t o się z n i ą n i e z g a d z a . W tej w a l c e w c a l e n i e c h o ­
d z i o B o g a . W tej w a l c e l i c z ą się t y l k o s ł o w a ! "

S e m a n t y k a m ó w i , ż e słowo n i e jest rzeczą, p o d o b n i e jak m a p a


nie jest t e r y t o r i u m , a m e n u p o s i ł k i e m . „ N i e c h o d z i o to, b y ś m y n i e
s p o g l ą d a l i w m e n u " - p o w i a d a Ho Szi Z e n - „ale, na Niebiosa, n i e
jedzmy go!"

A l a n Watts twierdzi, że m ę d r c y buddyjscy m ó w i ą o t y m , że nic


n i e j e s t r z e c z y w i s t e i w s z y s t k o j e s t mają (iluzją), p o n i e w a ż n a s z e s ł o ­
wa i m y ś l e n i e o rzeczywistości n i e są t o ż s a m e z t y m , co oni s a m i
o niej m ó w i ą i m y ś l ą . N a s z e s ł o w a i w y o b r a ż e n i a n a t e m a t r z e c z y ­
wistości są „tylko p a l c e m w s k a z u j ą c y m na księżyc" - m ó w i ą mi­
strzowie zen; nie są s a m y m księżycem.

N i e k t ó r y m z n i c h z d a r z a ł o się n a w e t o b s i k i w a ć l u b p o d p a l a ć p o ­
sągi Buddy. P r z e c i e ż d r e w n i a n y B u d d a t o t y l k o m e n u . S k ł a d a n i e m u
p o k ł o n ó w p r z y j e d n o c z e s n y m n i e z r o z u m i e n i u jego n a u k i , jest jesz­
cze w i ę k s z y m b l u ź n i e r s t w e m n i ż n a s z c z a n i e n a jego w i z e r u n e k !

C z a s a m i b u d d y ś c i o d w o ł u j ą się d o c z e g o ś , c o n a p o z ó r m o ż e się
w y d a w a ć O r w e l l o w s k ą nowomowa, p r z e k o n u j ą c , ż e c o ś j e s t i n n e , n i ż
się w y d a j e . „Nirvana (Raj) to Samsara ( P i e k ł o ) a Samsara to Nirvana".
J e d n a k w o d r ó ż n i e n i u od Wielkiego Brata n i e d o k o n u j ą mistyfikacji,
k t ó r a m a i m z a p e w n i ć w ł a d z ę n a d n a m i . P r z e c i w n i e , s t a r a j ą się n a s
wyprowadzić z pułapek, które zastawiliśmy słowami. Albowiem
Niebo i Piekło to s t a n y u m y s ł u wynikające z tego, jak p o s t r z e g a ­
m y r z e c z y w i s t o ś ć . Jeśli p o s t r z e g a m y j ą w y r a z i ś c i e , n a w e t w n a j g o r ­
s z y m w y p a d k u m o ż e m y d o s t r z e c jej p o r a ż a j ą c e p i ę k n o . N i e z r o z u ­
mienie tego powoduje cierpienie.
Jak powiada Krishnamurti w książce O konieczności przemiany:
„ O ile c z ł o w i e k ż y j ą c y w d ż u n g l i m u s i c a ł y c z a s z a c h o w y w a ć ś w i a ­
d o m o ś ć , by p r z e t r w a ć , o tyle c z ł o w i e k żyjący w d ż u n g l i ś w i a t a m u s i
cały czas z a c h o w y w a ć świadomość, by żyć w pełni".

Przyjmując t e n p u n k t w i d z e n i a , n a l e ż y u z n a ć , ż e p r o b l e m e m lat
sześćdziesiątych n i e był w c a l e fakt n a z w a n i a n a s P o k o l e n i e m M i ł o ­
ści, a l e t o , ż e b y l i ś m y p o d a t n i n a p o c h l e b s t w a . W r e z u l t a c i e c h c i e ­
liśmy być akceptowani, bo ilekroć nie darzyliśmy kogoś miłością,
c z u l i ś m y się h i p o k r y t a m i . W r a z z t y m u t r a c i l i ś m y p e w n o ś ć siebie.
N a s z e c z y n y s t a ł y się n i j a k i e , a ż y c i e z m i e n i ł o n a g o r s z e .

Wystarczyło przecież odpowiedzieć na hasło „pokolenie miłości"


z rozbawieniem i powiedzieć: „ O d czasu do czasu c z e m u nie?"

Jak d o t ą d najlepsza o d p o w i e d ź na o m a w i a n y w t y m rozdziale


p r o b l e m n i e m u s i a ł a p o s ł u g i w a ć się s ł o w a m i . H o T a i t o p u l c h n i u t ­
k i Ś m i e j ą c y się B u d d a , p o s i a d a j ą c y w C h i n a c h r ó w n i e d u ż o p r z e d ­
stawień, co G a u t a m a Budda. Ten chiński m ę d r z e c zen, wędrujący
z w o r k i e m słodyczy, które r o z d a w a ł dzieciakom, został r a z zapyta­
ny przez przechodnia, na c z y m polega teoria zen.

Zaskoczony i z d u m i o n y p y t a n i e m , usiadł na p n i u i zaczął my­


śleć. K i e d y p y t a j ą c y u t r a c i ł j u ż w s z e l k ą n a d z i e j ę , ż e o t r z y m a o d p o ­
wiedź na pytanie, zapytał: „ N a c z y m polega praktyka zen?"

„ A c h ! " H o T a i w e s t c h n ą ł , r o z p r o m i e n i ł się, w s t a ł , z a r z u c i ł t o b o ­
łek na r a m i ę i r u s z y ł w d r o g ę !
S t r a t e g i a r e w o l u c y j n a jin, p r o p o n o w a n a p r z e z H o Szi Z e n a jed­
n o s t k o m , m a ł y m g r u p o m , r u c h o m l u b c a ł y m n a r o d o m , oferuje wol­
ność w k a ż d y m tego słowa z n a c z e n i u w s z y s t k i m g o t o w y m przejść
'Pięć przemian': Subiektywne Wyzwolenie, Niezależność Ekono­
miczną, Komunikację Równoległą, H a n d e l Wyzwolony i Obiektyw­
ną Wolność Polityczną.

R e w o l u c j a Jin, która wzięła swoją n a z w ę od żeńskiej, recep­


tywnej, jasnej strony taoistycznej dialektyki, u d o s t ę p n i a wszyst­
kim ludziom drogę do wolności bez oczekiwania na przyzwolenie
s p o ł e c z e ń s t w a . N i e z a k ł a d a f a z y p r z e j ś c i o w e j , p o d c z a s k t ó r e j sa­
rnozwańcza a w a n g a r d a będzie rządziła w i m i e n i u m a s , w z w i ą z k u
z c z y m u n i k a n i e b e z p i e c z e ń s t w a , ż e elita t a n i e b ę d z i e chciała p ó ź -
niej o d d a ć w ł a d z y .

Jej t a k t y k a , m a j ą c a w s o b i e c o ś z dżudo i karate, o p i e r a się na lu­


d z i a c h s ł a b s z y c h i r e p r e s j o n o w a n y c h - w y m y k a się s p o s o b o m , d z i ę ­
k i k t ó r y m p o t ę ż n i z a p e w n i a j ą s o b i e w ł a d z ę . J a k z a u w a ż y ł H o Szi
Zen: „Ludzie nie posiadają władzy; to w ł a d z a posiada ludzi".
Dość p o p u l a r n e jest p o w i e d z e n i e , ż e p a n n i e jest w c a l e b a r d z i e j
wolny od niewolnika. J e d n a k jak dotąd, z tego co mi w i a d o m o , nikt
nie p r z e p r o w a d z i ł d o g ł ę b n e g o s t u d i u m w ł a d z y i o g r a n i c z e ń , k t ó ­
r e n a k ł a d a n a l u d z i b ę d ą c y c h w jej p o s i a d a n i u . Z a z w y c z a j s t u d e n c i
nauk politycznych uważają za oczywiste p o ż y t k i płynące ze spra­
w o w a n i a w ł a d z y . D o s t r z e g a j ą w y ł ą c z n i e jej p o z y t y w n e s t r o n y .
A przecież, jak zauważają m ę d r c y i zwyczajni ludzie, łatwo zo­
baczyć, ż e w ł a d z a n a d l u d ź m i , t a k b a r d z o u p r a g n i o n a p r z e z polity­
k ó w i tak b a r d z o gloryfikowana przez piszących dla nich badaczy,
w c a l e n i e m u s i p r z y n o s i ć s a t y s f a k c j i . W ł a d z a u z a l e ż n i a . O d z i e r a lu­
dzi ze z d r o w i a i młodości. Na dodatek w y m u s z a n i e u s t a n n ą wal­
k ę o jej u t r z y m a n i e . S p r a w u j ą c y j ą l u d z i e s ą u z a l e ż n i e n i o d l o j a l n e j
opozycji i spisków największych rzezimieszków.

Rządzący m u s z ą r o z w a ż n i e myśleć o k a ż d y m s w y m posunięciu,


o reakcjach, jakie m o g ą one w y w o ł a ć u ich z w o l e n n i k ó w i przeciw­
n i k ó w . O b r a c a j ą c się w ściśle p o l i t y c z n y c h r a m a c h d z i a ł a n i a , n i e r o ­
bią tego, co lubią, t y l k o to, co m u s z ą . D l a t e g o politycy t a k r z a d k o
w y w i ą z u j ą się z e s w y c h o b i e t n i c .

Jeśli z b y t o s t r o p o t r a k t u j ą p o k o j o w y c h m a n i f e s t a n t ó w , p r z e c i w ­
s t a w n a f r a k c j a z g o t u j e i m p i e k ł o . Jeśli z l e k c e w a ż ą a u t e n t y c z n e n i e ­
bezpieczeństwo, m o ż e to oznaczać koniec ich k a r i e r y Rozróżnianie
r o z m a i t y c h frakcji o p o z y c y j n y c h t o z a d a n i e n a c a ł y d z i e ń , w y m a g a ­
jące s z p i e g o w a n i a w s z y s t k i c h . J e d n a k w r a z z e s t o s o w a n i e m p o d o b ­
n e j p r a k t y k i , z m n i e j s z a się i c h p o p u l a r n o ś ć . T e g o t y p u c z y n n o ś c i z a ­
bezpieczające p r o w a d z ą do utraty racjonalnej perspektywy.

P o d c z a s afery Watergate, Richard N i x o n i g r o n o jego w s p ó ł p r a ­


c o w n i k ó w z a s t a n a w i a l i się p r z e d p o n a d g o d z i n ę n a d t y m , c o z r o ­
bić z j e d n y m p i k i e t u j ą c y m c z ł o w i e k i e m , n o s z ą c y m p r z e d B i a ł y m
D o m e m t r a n s p a r e n t z h a s ł e m a n t y p r e z y d e n c k i m . Poświęcanie tyle
u w a g i s a m o t n e m u manifestantowi, w sposób pokojowy wyrażają­
c e m u s w o j e o p i n i e , r a c z e j t r u d n o u z n a ć z a c i e s z e n i e się w o l n o ś c i ą .

Pamiętając o n a k a z a c h władzy, m o ż e m y p a ś ć ze s t r a c h u na kola­


n a i p r ó b o w a ć jej się p r z y p o d o b a ć . Jeśli j e d n a k p o s t a r a m y się p r z e z
w i ę k s z o ś ć c z a s u być czujni, u n i k n i e m y lwiej części z ł y c h n a s t ę p s t w
jej p o l i t y k i .
Wiara we w ł a d z ę i posłuszeństwo to potężny w d r u k w układzie
n e r w o w y m , k t ó r y z d a n i e m T i m o t h y e g o L e a r y ' e g o w i ą ż e się z ży-
ciem w klatkach neurologicznych. R ó w n i e d o b r z e m o ż n a tu m ó w i ć
o u w e w n ę t r z n i e n i u h i e r a r c h i i d z i o b a n i a . J a k d o t ą d u d a ł o się n a m
trochę powiedzieć o funkcjonowaniu tych m e c h a n i z m ó w i sposo­
b a c h i m z a r a d z a n i a , b e z o d w o ł y w a n i a się d o t y c h k a t e g o r i i .
Najważniejsze t o z r o z u m i e ć , ż e w i ę k s z o ś ć l u d z i n i e jest z d o l n y c h
d o ż y c i a p o z a k l a t k a m i n e u r o l o g i c z n y m i . K i e d y w i ę c w y d o s t a j ą się
z jednej, n a t y c h m i a s t szukają innej. Dla p r z y z w y c z a j o n y c h do niej
l u d z i n i e w o l a w y d a j e się b a r d z i e j w y g o d n a , n i ż w o l n o ś ć . Większość
l u d z i o b r u s z a się n a r z ą d y d e s p o t y c z n e n i e d l a t e g o , ż e z n i e w a l a j ą
obywateli, t y l k o p o n i e w a ż ich k a j d a n y n i e ł a d n i e ocierają skórę.

P e r m a n e n t n e S u b i e k t y w n e Wyzwolenie o z n a c z a przyjęcie o d p o ­
w i e d z i a l n o ś c i z a t r u d y i n i e p e w n o ś c i w i ą ż ą c e się z w o l n o ś c i ą . P o d ­
c z a s g d y p t a k i m a j ą g n i a z d a , a lisy nory, J e z u s o s t r z e g a ł , że „ S y n
C z ł o w i e c z y n i e ma gdzie p o ł o ż y ć głowy". Zycie w y z w o l o n e z o d r u ­
c h ó w w a r u n k o w y c h , przebiegające p o z a r u t y n ą to nie b u ł k a z m a ­
s ł e m . P r z y p o m i n a c i ą g ł y h a j , j a k p o L S D i d o p ó k i n i e n a u c z y m y się
pływać p o ś r ó d s z t o r m ó w rozwiniętej świadomości, ryzykujemy, że
s t a n i e m y się r o z b i t k a m i .

D o p r o w a d z e n i a n i e z a l e ż n e g o życia p o t r z e b n e jest w y p r a c o ­
wanie k o n k r e t n y c h umiejętności, p o d o b n i e jak p o s ł u s z e ń s t w o wo­
bec m a t e r i a l n y c h i p s y c h o l o g i c z n y c h a u t o r y t e t ó w j e s t n a s t ę p s t w e m
w i e l o l e t n i e g o t r e n i n g u - w k o ś c i e l e , s z k o l e i m i e j s c u p r a c y . J a k o że
większość z n a s p r z y w y k ł a do życia w społeczeństwie autorytar­
n y m - n a w e t n a s z e , s t o s u n k o w o w y z w o l o n e s p o ł e c z e ń s t w o , jest
w g r u n c i e r z e c z y a u t o r y t a r n e - c z u j e m y się n i e c o d z i w n i e c i e s z ą c
się c a ł k o w i t ą w o l n o ś c i ą . D o t y c z y t o w r ó w n e j m i e r z e s u b i e k t y w n e ­
go w y z w o l e n i a z wcześniejszych o g r a n i c z e ń kultury, jak i e m a n c y -
p o w a n i a się z f i z y c z n e j n i e w o l i . K o c h a m y n a s z ą w o l n o ś ć , a j e d n a k
t ę s k n i m y za „masą". Postępujemy jak Apostoł Paweł, który w y z n a ł
p o s w y m w y z w o l e n i u się z ż y d o w s k i e j o r t o d o k s j i religijnej, ż e t o , c z e ­
go n i e z a m i e r z a ł zrobić, zrobił, a to, co z a m i e r z a ł zrobić, n i e zrobił.

W s k a z ó w k i , j a k c i e s z y ć się w o l n o ś c i ą , m o ż n a z n a l e ź ć w w i e l u
miejscach: w j o d z e i s y s t e m a c h kontemplacji, r ó ż n y c h t e r a p i a c h psy­
chologicznych i ćwiczeniach ludzkiego potencjału, dzięki substan­
cjom p s y c h o d e l i c z n y m i o p o w i e ś c i o m zen. J e d n a k b a r d z o często ich
e f e k t y s ą p o ł o w i c z n e . Z tej p r z y c z y n y b a r d z o p r z y d a t n e j e s t z r o z u ­
m i e n i e n a t u r y nie u w a r u n k o w a n e g o człowieka. Niestety, większość
m e t o d wyzwolenia rozpoznaje tylko jedną lub dwie cechy nieskrę­
p o w a n e g o człowieka, przeciwstawiając im pozostałe.

Racjonalność czyli głód wiedzy, seksualność, p o s t a w a p r o s p o ­


ł e c z n a czyli t o w a r z y s k a i p e ł n a w s p ó ł c z u c i a oraz d u c h o w o ś ć czy
t e ż i n t u i c j a e s t e t y c z n a t o w y r ó ż n i k i tej l u b i n n e j d r o g i d o w y z w o ­
lenia. Co ciekawe, p o d o b n e cechy występują u n o w o r o d k ó w i nie­
mowlaków.

Z w i e r z ę t a laboratoryjne z a w s z e p r ó b u j ą zaspokoić swoją cieka­


wość, z a n i m przystąpią do p o s z u k i w a n i a zwierząt płci przeciwnej
i p o k a r m u . D z i e c i s ą z d o l n e d o r o z u m o w a n i a l o g i c z n e g o , n a w e t je­
śli p o s i a d a j ą z d a w k o w e i n f o r m a c j e , c o c z ę s t o p r o w a d z i d o k o m i c z ­
n y c h r e z u l t a t ó w . J a k o s s a k i n a c z e l n e z a j m u j e m y się p r z e d e w s z y s t ­
k i m pochłanianiem i porządkowaniem danych. Nie potrzebujemy
do tego nauki. W naszych społeczeństwach m u s i m y być n a w e t p o ­
wstrzymywani przed popadaniem w przesadę.

K i e d y k t o ś s t a r s z y d a j e n a m k l a p s a z a c h w y t a n i e się c z e g o ś d e ­
l i k a t n e g o l u b w k ł a d a n i e p r z e d m i o t ó w d o u s t , n a z y w a się t o socjali­
zacją. U c z y się n a s w ł a ś c i w e g o z a c h o w a n i a , a p r z y o k a z j i k o j a r z e n i a
n a u k i z b ó l e m i z r z ę d z e n i e m . Tak więc n i e ś w i a d o m i e z a c z y n a m y
postrzegać n a u k ę jako coś złego i z a k a z a n e g o lub b e z u ż y t e c z n e g o
i n u d n e g o . L o g i k a b e z f a k t ó w jest j e d n a k n u d n a i b e z u ż y t e c z n a jak
m ł y n b e z ziaren. W rezultacie, g d y z a c z y n a m y c h o d z i ć do szkoły,
istnieje tylko m a ł e n i e b e z p i e c z e ń s t w o , ż e b ę d z i e m y r ó w n i e spra­
gnieni w i e d z y jak we w c z e s n y m dzieciństwie. Szefowie i politycy
n i e m u s z ą n i c z e g o się o b a w i a ć . N i e w i e l e o s ó b b ę d z i e g o t o w y c h s t a ­
w i ć i m c z o ł a . C i z a ś , k t ó r z y się w y ł a m i ą , z o s t a n ą s p a c y f i k o w a n i n a -
grodami i s t y p e n d i a m i . O t r z y m a j ą pracę, k t ó r a c z e r p i e zyski z d o -
tychczasowego kształtu systemu.

P o w i n n i ś m y z a t e m u c z y ć się t e g o , b y n i g d y n i e p r z e p r a s z a ć z a
to, że s z u k a m y n o w y c h informacji. Kiedy b ę d z i e m y zgłębiać wła-
sną seksualność, n a z w ą nas zboczeńcami. K i e d y b ę d z i e m y pozna­
wać u k r y t e m e c h a n i z m y f u n k c j o n o w a n i a w ł a d z y p o l i t y c z n e j i e k o ­
nomicznej, n a z w ą n a s p a r a n o i k a m i . Wszystkie te określenia służą
tylko temu, by wytrzebić z n a s ciekawość. W p r z y p a d k u większości
z n a s o k a z u j ą się s k u t e c z n e .
Wiele naszych nawyków myślowych i struktur językowych
u t r z y m u j e się w obiegu, ponieważ współgra z celami dawnych
i o b e c n y c h a u t o r y t a r y s t ó w . Jeśli z a p o z n a m y s i ę z r ó ż n y m i d r o g a m i
wyzwolenia, począwszy od semantyki, skończywszy na pismach
brytyjskich filozofów w o l n o ś c i o w y c h - n i e m ó w i ą c j u ż o a n a r c h i -
s t a c h - m o ż e m y n a u c z y ć się r o z p o z n a w a ć i r u g o w a ć t e a u t o r y t a r n e
założenia, które pozbawiły nas zdrowego r o z s ą d k u . Opowieść o na-
g i m k r ó l u ł a d n i e p o k a z u j e , ż e n i c t a k n i e s p r a w d z a się w p r a k t y c e
jak odwołanie do racjonalności nie u w a r u n k o w a n e g o umysłu.

Pamiętajmy j e d n a k o tym, że wyzwolenie intelektualne, któremu


nie t o w a r z y s z y z a p o z n a n i e się z n a s z ą s e k s u a l n o ś c i ą , j e s t n i c n i e
w a r t e . Jeśli z a ś c h c e m y p r z y w r ó c i ć p i e r w o t n i e l u b i e ż n ą n i e w i n n o ś ć
seksualną, nie wystarczy n a m sama ciekawość, m u s i m y posłużyć
s i ę c z y m i n n y m , n i ż c z y s t y m r o z s ą d k i e m . M a m y t u b o w i e m d o czy-
nienia z częścią ludzkiego u m y s ł u , z w a n ą c i a ł e m , która w m o w i e
p o t o c z n e j t r a k t o w a n a jest j a k o b y t o d r ę b n y . T y m c z a s e m jest t o sys-
tem naczyń połączonych. Dlatego kwestie erotyki tak często prze-
nikają p o e z j ę . S e k s u a l n o ś ć j e s t w t a k d u ż y m s t o p n i u c z ę ś c i ą n a s sa­
m y c h , ż e p r ó b a jej z r o z u m i e n i a b y w a t o ż s a m a z p r ó b ą p r z e g l ą d a n i a
s i ę o k a w o k u l u b t e ż , b y p o s ł u ż y ć się t u t a j p i ę k n ą m e t a f o r ą A l a n a
W a l t a - p r ó b ą s c h w y t a n i a się r ę k i .

Kto wie, czy n i e n a l e ż y w y k l u c z y ć , że to s e k s u a l n o ś ć jest m a t k ą


wszelkiej religii? D a w n i m i s t y c y m o g l i p r z y p i s y w a ć s y m b o l e aspek-
t o m lego, c o n a z y w a m y p o ż ą d a n i e m g e n i t a l n y m , j a k r ó w n i e ż j e g o
bardziej r o z ł o ż y s t y m , p o z a g e n i t a l n y m f o r m o m , o k t ó r y c h t a k pięk-
n i e p i s z e N o r m a n O . B r o w n . R e l i g i a , g d y r o ś n i e w siłę, z a c z y n a j e d ­
n a k d o s t r z e g a ć w s e k s i e g r o ź n ą k o n k u r e n t k ę . S t a r a się w t e n s p o s ó b
u k r y ć swoje nie t a k z n o w u c u d o w n e i n i e p o k a l a n e początki.

Politycy mają ś w i a d o m o ś ć tego, ż e z a g a d n i e n i e s e k s u a l n o ś c i sta­


nowi znakomite narzędzie, za pomocą którego m o ż n a w p r o w a d z a ć
kolejne p o d z i a ł y w s p o ł e c z e ń s t w i e i o d w r a c a ć u w a g ę opinii s p o ­
łecznej od kwestii wolności. Niezależnie od tego, czy w y p o w i a d a ­
j ą się z a c z y p r z e c i w w o l n o ś c i s e k s u a l n e j , w y w o ł u j ą p r z y t y m t a k i
zgiełk, że wszelkie p r z e s t ę p s t w a n a t u r y k r y m i n a l n e j i ekonomicz­
nej g i n ą g d z i e ś w tle. Jay G o u l d , k a p i t a l i s t a - m o n o p o l i s t a , zasły­
nął kiedyś powiedzeniem, że mógłby rozwiązać kwestię bezrobo­
cia, g d y b y w y n a j ą ł p o ł o w ę r o b o t n i k ó w d o z a b i c i a d r u g i e j p o ł o w y .
D o p ó k i l u d z i e k ł ó c ą się z e s o b ą , w ł a d z a j e s t b e z p i e c z n a . P o n i e w a ż
z a ś r e l i g i a i n s t y t u c j o n a l n a j e s t z a z w y c z a j p o t ę ż n a , o p o w i a d a się p o
s t r o n i e o p r e s o r ó w . J a k t o p o k a z a ł A l d o u s H u x l e y w Nowym wspania­
łym świecie, l u d z i m o ż n a s k ł o n i ć d o u l e g ł o ś c i , p r o p o n u j ą c i m r o z w i ą ­
z a n i a z a s t ę p c z e . W świecie w s p ó ł c z e s n y m r o z m a i t e frakcje k l a s y
rządzącej łączą siły ze z o r g a n i z o w a n ą p r z e s t ę p c z o ś c i ą i w z b u r z a ­
j ą t u m u l t , o p o w i a d a j ą c się z a w o l n o ś c i ą s e k s u a l n ą . O c z y w i ś c i e , n i e
c h o d z i t u w c a l e o w y z w o l e n i e s e k s u a l n e . W ł a d z ę u t r w a l a się p r z y
pomocy szantażu, poczucia winy i purytańskiego prawa, podobnie
j a k m i ę d z y n a r o d o w y h a n d e l n a r k o t y k a m i d o k o n u j e się d z i ę k i a n t y ­
n a r k o t y k o w e m u p r a w o d a w s t w u - w p r z e c i w n y m razie handlarze
czerpaliby z niego z n a c z n i e mniejsze zyski.

P e w n e g o r a z u z d a r z y ł o m i się j e c h a ć s a m o c h o d e m p o A t l a n c i e
z S u r e s h e m , m o i m kolegą z Indii, który przyjechał tu w r a m a c h wy­
m i a n y . K i e d y m ó j g o ś ć z o b a c z y ł , ż e o b o k n a j w i ę k s z e j k s i ę g a r n i z li­
t e r a t u r ą d l a d o r o s ł y c h z n a j d u j e się n a j w i ę k s z a k s i ę g a r n i a b a p t y ­
s t ó w , w y k a z a ł się p e ł n y m z r o z u m i e n i a w g l ą d e m . P o w i e d z i a ł : „ N i e
dziwota, jedni d r u g i m napędzają interes".

Z w a ż y w s z y n a fakt, ż e s e k s z n a k o m i c i e o d w r a c a u w a g ę , t r z e b a
też przyznać, że m o ż e on odciągać od spraw błahych i nie istotnych,
które odgrywają zbyt d u ż ą rolę w n a s z y m życiu. W latach sześćdzie­
siątych r e g u ł a ta z n a l a z ł a swój w y r a z w haśle: „ C z y ń miłość - nie
wojnę!" A l a n Watts w r o z d z i a l e swej książki p o ś w i ę c o n y m kontr-
g r o m i n a z w a n y m „ Z a p r o s i n y d o t a ń c a " u p i e r a się p r z y t y m , ż e
k a ż d a kontrgra p o w i n n a zawierać ł a d u n e k e r o t y z m u . Rzecz jasna,
m i ę d z y k o n t r g r a , a m e l o d r a m a t e m istnieje d u ż a różnica. W m e l o ­
d r a m a c i e w y s t ę p u j e w y r a ź n y p o d z i a ł n a „ z ł y c h " i „ d o b r y c h " face­
tów. Z kolei k o n t r g r a ma na celu j e d n o c z e n i e p r z e c i w i e ń s t w , w y m y ­
k a n i e się d y c h o t o m i c z n y m p u ł a p k o m , d z i e l ą c y m ś w i a t n p . n a s i ł y
Erosa i Thanatosa. Czyni to przy p o m o c y swego rodzaju dżudo.

G d y p o z w a l a m y , b y s e k s u a l n o ś ć s t a w a ł a się c e l e m s a m y m w s o ­
bie i to do t e g o s t o p n i a , że n i e b ę d z i e m y z a b i e g a ć o o s i ą g a n i e or­
g a z m u , z a c h o w u j e m y jej s p o n t a n i c z n ą , u w o d z ą c ą n a t u r ę . Z a r ó w n o
tłumienie, jak i w y k o r z y s t y w a n i e seksu, m o ż e służyć celom auto­
r y t a r n y m . T y l k o z a s a d a wu-wei, u m o ż l i w i a j ą c a s w o b o d n y b i e g r z e ­
czy, s p r a w i a , ż e j e s t e ś m y w s t a n i e c i e s z y ć p o z y t y w n y m i s k u t k a m i
u b o c z n y m i s e k s u - z d r o w ą , w o l n ą siłą e r o t y c z n ą . Ta zaś, jak nic in­
n e g o , p r z y c z y n i a się d o r o z w o j u w o l n o ś c i , d o d a j ą c jej s k r z y d e ł .

T y l k o d l a t e g o , ż e e s t a b l i s h m e n t c z a s a m i p o s ł u g u j e się l u d z k ą sek­
s u a l n o ś c i ą , n i e p o w i n n i ś m y p o z w o l i ć n a to, b y mieli o n i p a t e n t n a
seks. Ten rodzaj b ł ę d u p o p e ł n i a l i rozmaitej maści marksiści i s p o r o
n a t y m stracili, g d y ż jak z a u w a ż y ł A l e k s a n d e r B e r k m a n , t e o r e t y k
a n a r c h i z m u , r e w o l u c j a s p o ł e c z n a n i e m o ż e s p r o w a d z a ć się d o p o ­
lityki. To d e l i k a t n y kwiat, w y m a g a j ą c y pielęgnacji i d ł u g o f a l o w e g o
planowania.

G d y b y t e g o r o d z a j u z g r o m a d z e n i a jak H u m a ń Be-In w y l a n s o -
w a n o z etykietką „socjalizmu" czy „ i n d y w i d u a l i z m u " , n a t y c h m i a s t
w y w o ł a ł y b y o s t r y s p r z e c i w . D z i ę k i t e m u , ż e o b e s z ł y się b e z ż a d ­
n y c h definicji, p r z y c i ą g n ę ł y s p o r ą l i c z b ę u c z e s t n i k ó w i e n t u z j a s t ó w
z r ó ż n y c h szkół filozoficznych.

S ł o w o „ w s p ó ł c z u c i e " w y w o d z i się n i e b e z p r z y c z y n y o d „ w s p ó ł -
- c z u c i a " , c z y l i w s p ó l n e g o o d c z u w a n i a . K i e d y w i ę c t ł u m i się n a s z ą
n a t u r a l n ą s k ł o n n o ś ć d o p o d n i e c a n i a się r o z k o s z ą i n n y c h l u d z i , n i s z ­
c z y się r ó w n i e ż e m p a t i ę w o b e c o s ó b p o s z k o d o w a n y c h p r z e z ż y c i e .
Po r a z kolejny m a p a języka dzieli na kategorie ciała i u m y s ł u to, co
z a j m u j e t e r y t o r i u m tej s a m e j e n e r g i i b i o f i z y c z n e j . T a k o t o s t y l e ży-
cia represjonujące s e k s u a l n o ś ć m u s z ą o p r a c o w y w a ć w y s z u k a n e k o ­
d e k s y m o r a l n e , p o w o ł u j ą c e się n a c z ł o w i e c z e ń s t w o i w s p ó ł c z u c i e ,
by powstrzymać swoich zwolenników przed aktami sadyzmu. Nie­
z a l e ż n i e o d całej swej g a d a n i n y n a t e m a t c z ł o w i e c z e ń s t w a i w s p ó ł ­
c z u c i a , K o n f u c j u s z o w i o b e r w a ł o się o d t a o i s t ó w , s e k u j ą c y c h g o z a
to, że chce u l u d z i n o r m o w a ć to, co p r z y c h o d z i im w s p o s ó b n a t u r a l ­
ny, jeśli n i e „ z a g u b i l i t a o " . L u d z i e p r z y g o t o w a n i s ą d o ż y c i a w g r o ­
madzie, bez jakichkolwiek p l a n ó w i projektów. J e d n a k tracą tę cnotę
w r a z z p o j a w i e n i e m się m i s j o n a r z y i i m p e r i a l i s t y c z n y c h p o l i t y k ó w .

„Prawdziwi Ludzie z dawnych czasów" - powiada Czuangzi -


„byli d l a siebie mili, n i e w i e d z ą c n a w e t c o t o w s p ó ł c z u c i e . N i e z w o ­
dzili siebie n a w z a j e m , c h o ć n i e w i e d z i e l i co to uczciwość. M o ż n a
b y ł o n a n i c h polegać, c h o ć n i e w i e d z i e l i c o t o r z e t e l n o ś ć . Żyli z e
sobą, hojnie wymieniając przysługi, m i m o iż nie było im z n a n e p o ­
j ę c i e s z c z o d r o b l i w o ś c i . Z tej w ł a ś n i e racji n i k t n i e o p i s a ł i c h z a c h o ­
w a ń , tak więc nie przeszli do historii". M ę d r z e c t e n p r z y r ó w n u j e
m i e s z k a ń c ó w „ e p o k i d o s k o n a ł e g o s p o k o j u " d o j e l e n i ż y j ą c y c h w la­
s a c h , ś n i ą c y c h b e z m a r z e ń s e n n y c h i b u d z ą c y c h się b e z n i e p o k o j u .

N i e u w a r u n k o w a n y u m y s ł n i e b o i się i n n y c h l u d z i , p o d o b n i e j a k
n i e o b a w i a się z d r o w e g o r o z s ą d k u o r a z s e k s u . K i e d y D o m A e l r e d
G r a h a m m a r t w i ł się w s w y c h Conversations Christian and Buddhist, że
zen nie posiada r d z e n i a m o r a l n e g o w postaci 'dziesięciorga przyka­
zań', c z y też złotej r e g u ł y ' , p e w i e n m i s t r z z e n o d p o w i e d z i a ł m u , ż e
o ś w i e c e n i e w z e n n i e jest m o ż l i w e b e z w s p ó ł c z u c i a .

Reguły - w o d r ó ż n i e n i u od k o n t r a k t ó w t y m c z a s o w y c h przydat­
nych w wielu sytuacjach i przynajmniej bilateralnych - potrzebne
są tylko t y m jednostkom, które utraciły umiejętność p a n o w a n i a n a d
s o b ą p o l u d z k u . K i e d y r a z się j e w p r o w a d z i , n i e s p o s ó b w y j ś ć z z a k l ę ­
t e g o k r ę g u , p o n i e w a ż w y c h o w a n e p r z e z n i e o s o b y n i g d y n i e osiągają
d o j r z a ł o ś c i n i e z b ę d n e j d o k i e r o w a n i a się z d r o w y m r o z s ą d k i e m .
Ponieważ zdążyłem wcześniej wspomnieć, że czwartą cechą nie
u w a r u n k o w a n e j o s o b o w o ś c i j e s t d u c h o w o ś ć , n a l e ż y się t u s ł o w o
wyjaśnienia, że wcale nie m a m na myśli systemów teologicznych,
o których m o ż n a d y s k u t o w a ć w nieskończoność bez osiągania jakie-
gokolwiek skutku na zachowania człowieka. Metafizyka nie powin­
n a się m i e s z a ć w ż y c i e w s p ó l n o t y . Z k o l e i w s p ó l n o t a p o w i n n a s z a ­
n o w a ć wolność p r z e k o n a ń tworzących ją osób, inaczej pozostanie
n a m tylko m o d e l społeczny t y p u „dziel i rządź".

W s z y s t k i e religie mają swój u d z i a ł w d u c h o w o ś c i , ale jest o n a


również dostępna sceptykom, co pokazał Julian Huxley w s w y m
d z i e l e Religia bez objawienia. Co p r a w d a , m ó w i e n i e o ś w i a d o m o ś c i
p s y c h o d e l i c z n e j j e s t j u ż passe, l e c z k s i ą ż k a t a u d o w a d n i a , ż e r e l i ­
gie n i e posiadają m o n o p o l u n a w i a r ę . A l d o u s H u x l e y , przytaczając
słowa Blakea, m ó w i ł tu o czyszczeniu „ b r a m percepcji". P o n i e w a ż
t r u d n o powiedzieć cokolwiek o tym, a niniejsza książka poświę­
c o n a jest g ł ó w n i e w s k a z ó w k o m d o p r z e ż y w a n i a tego, d a l s z e roz­
ważania w t y m kierunku są bezzasadne. Pan Budda odpowiedział
na wszystkie pytania dotyczące duchowości metafizycznej czymś,
c o s a m o k r e ś l i ł m i a n e m ' s z l a c h e t n e g o m i l c z e n i a ' . D l a t e g o m ó w i się
o n i m c z a s e m , że jest ' m i l c z ą c y m m ę d r c e m ' .

W s z y s t k o , o c z y m t u m ó w i m y , w i ą ż e się b e z p o ś r e d n i o z n a s z y m
p o c z u c i e m piękna. Z a w s z e i n s p i r o w a ł o o n o t w ó r c ó w wielkiej sztu­
ki. P o d o b n i e jak z d r o w y r o z s ą d e k , s e k s i w s p ó ł c z u c i e , intuicja este­
t y c z n a jest w r o d z o n a . D l a t e g o s c e p t y c z n i w o b e c religii z e n a r c h i ś c i
m o g ą n a z y w a ć t ę cechę n i e u w a r u n k o w a n e g o u m y s ł u e s t e t y k ą za­
miast duchowością.

W c e n t r u m k a ż d e g o c z ł o w i e k a tli się n i e s k a z i t e l n y p ł o m i e ń n i e ­
podzielnej racjonalności, seksualności, towarzyskości i duchowości,
p r z y t ł u m i o n y p o k ł a d a m i ignoranckich założeń, bujd i u w a r u n k o ­
w a ń z w a n y c h i n d y w i d u a l n ą o s o b o w o ś c i ą . K i e d y u d a c i się g o d o ­
tknąć w sobie lub w k i m ś i n n y m i nie w y w o ł a ć g w a ł t o w n e j kontrak­
cji j e g o m e c h a n i z m ó w o b r o n n y c h , m o ż e s z b y ć p e w n y , ż e d o t k n ą ł e ś
n a j b a r d z i e j o s o b i s t e g o ' ś w i ę t e g o ś w i ę t y c h ' , j a k i z n a j d u j e się w c z ł o ­
w i e k u . S t a j e s z się w t e d y p o d m i o t e m s u b i e k t y w n e g o w y z w o l e n i a .
Jak zdążyli z a u w a ż y ć M a r k s , K r o p o t k i n i i n n i rewolucjoniści, nie
sposób osiągnąć wyzwolenia d u c h o w e g o w w a r u n k a c h n ę d z y ma­
terialnej. W grę w c h o d z i coś więcej n i ż dobrobyt.
U r e g u l o w a n e s t o s u n k i p r a c y (funkcjonujące w krajach kapitali­
s t y c z n y c h i s o c j a l i s t y c z n y c h ) r ó w n i e ż zabijają d u c h a . U z a l e ż n i e n i e o d
miejsca pracy, jego w y m o g ó w u b i o r u i z a c h o w a ń , n i e u s t a n n e zwraca­
n i e u w a g i n a u p o d o b a n i a s z e f a i w y k o n a n i e p l a n u - w s z y s t k o t o sta­
n o w i z a p o r ę , p r z e z k t ó r ą n i e m o ż n a się p r z e b i ć z w a l k ą o w o l n o ś ć .

Z p e w n o ś c i ą ź r ó d ł e m t e g o p r o b l e m u jest b r a k k o n t r o l i p r a c o w ­
n i k ó w n a d ś r o d k a m i p r o d u k c j i . J e d n a k M a r k s m y l i ł się s ą d z ą c , ż e
w y s t a r c z y przekształcić korporacje w biurokrację publiczną, by cała
t a m o n o t o n n a r u t y n a u l e g ł a c u d o w n e j p r z e m i a n i e . D o p ó k i n i e ziści
się a n a r c h i s t y c z n e m a r z e n i e o b e z p o ś r e d n i m w y w ł a s z c z e n i u n a ­
r z ę d z i produkcji, a n i nie p o w s t a n i e w p e ł n i w o l n y r y n e k , przyja­
z n y d r o b n y m p r z e d s i ę b i o r c o m , k t ó r z y b ę d ą m o g l i g o d n i e ż y ć z sa-
m o z a t r u d n i e n i a , m u s i m y s a m i z n a l e ź ć s p o s ó b n a w y ł a m y w a n i e się
z t e g o s y s t e m u . Dla w y z w o l e n i a w e w n ę t r z n e g o i c i e s z e n i a się s w ą
wyobraźnią w kontrgrze uwolnionej od politycznych autorytetów,
n i e z b ę d n e jest b o w i e m osiągnięcie n i e z a l e ż n o ś c i e k o n o m i c z n e j .
N a szczęście, s p o r o informacji n a t e n t e m a t dostarczają p u b l i k a ­
cje The Whole Earth (P.O. B o x 38, S a u s a l i t o , CA 94966).
Z n a k o m i t ą w s k a z ó w k ę stanowi spostrzeżenie Henry'ego Davi-
d a T h o r e a u : j e s t e ś m y b o g a c i n i e z racji p o s i a d a n y c h p r z e z n a s r z e ­
czy, a l e t e g o w s z y s t k i e g o , b e z c z e g o m o ż e m y się o b e j ś ć . Z a s t a n ó w
się, ile z p o s i a d a n y c h p r z e z c i e b i e r z e c z y a u t e n t y c z n i e p r z y c z y n i a
się d o t w e g o s z c z ę ś c i a . P r z e m y ś l , j a k w i e l e r z e c z y k u p u j e s z t y l k o
p o t o , b y z r o b i ć w r a ż e n i e n a l u d z i a c h , k t ó r z y t a k n a p r a w d ę n i e li­
c z ą się d l a c i e b i e . W i e l e o s ó b k u p u j e a k c j e , p o n i e w a ż j e s t u z a l e ż ­
nionych od hazardu, a nie dla bezpieczeństwa finansowego prowa­
d z ą c e g o do s p o k o j u u m y s ł u . Jaki jest s e n s w z d o b y w a n i u i t r a c e n i u
dóbr symbolicznych, które r z a d k o kiedy m o ż n a zobaczyć, dotknąć
i posmakować? To samo m o ż n a powiedzieć o pragnieniu kupowa­
nia co rok i n n e g o s a m o c h o d u . Jak wiele s p r z ę t u d o m o w e g o sprawia
więcej k ł o p o t ó w , n i ż r a d o ś c i ?

S k o r o m a m y c i e s z y ć się ż y c i e m , c z y n i e l e p i e j z a i n w e s t o w a ć p i e -
niądze w narzędzia produkcji, które będzie m o ż n a spożytkować
przy p o m o c y w ł a s n y c h d ł o n i i u m y s ł u ? Posiadając w ł a s n e ś r o d k i
produkcji, pasujesz z a r ó w n o do kapitalistycznej, jak i socjalistycz­
nej definicji w o l n e j j e d n o s t k i . Jeśli z a ś n i e p o s i a d a s z w y s t a r c z a j ą c o
d u ż o dóbr, które mógłbyś sprzedać dla z a k u p u własnych narzędzi,
nie m a s z p o w o d ó w d o p o p a d a n i a w r o z p a c z . W i e d z a b y w a r ó w n i e
potężna jak kapitał w z d o b y w a n i u n a r z ę d z i p o t r z e b n y c h do s a m o -
zatrudnienia.

The Whole Earth Catalog o t w i e r a t a k a o t o d e k l a r a c j a i n t e n c j i : „Je­


steśmy jak bogowie. C z e m u więc nie mielibyśmy s p r a w d z a ć się
w ich roli? W ł a d z a e g z e k w o w a n a z o d d a l i - za p o ś r e d n i c t w e m rzą­
dów, wielkich przedsiębiorstw, formalnego wykształcenia, kościoła
- p r z y n o s i więcej szkód, n i ż pożytków. O d p o w i e d z i ą na ten dyle­
m a t j e s t c o r a z b a r d z i e j r o z w i j a j ą c a się sfera w ł a d z y o s o b i s t e j - w ł a ­
dzy jednostki n a d samodzielnym kształceniem, poszukiwaniem na­
t c h n i e n i a , k s z t a ł t o w a n i a s w e g o o t o c z e n i a i d z i e l e n i a się p r z y g o d ą
ze wszystkimi zainteresowanymi ludźmi. The Whole Earth Catalog
z a j m u j e się p o s z u k i w a n i e m i p r o p a g o w a n i e m p o t r z e b n y c h d o t e g o
narzędzi". Przedmiot, który ma być w n i m umieszczony, m u s i przy­
c z y n i a ć się d o n i e z a l e ż n e g o w y k s z t a ł c e n i a , p o s i a d a ć w y s o k ą j a k o ś ć ,
być t a n i i ł a t w o d o s t ę p n y d r o g ą p o c z t o w ą .

Dzięki o p i s a n y m w katalogu n a r z ę d z i o m m o ż n a uprawiać i ho­


d o w a ć w ł a s n ą ż y w n o ś ć , n a u c z y ć się p o l o w a n i a , s z y c i a u b r a ń , b u ­
d o w a n i a m i e s z k a ń , m o ż n a t e ż o t r z y m a ć leki p r z y d a t n e w w i e l u
chorobach. Niezależnie od tego, jak wiele czasu poświęcisz w y p r a ­
cowaniu własnych środków przetrwania i tak wyprzedzisz peleton.
Jeśli b o w i e m o b r a c a s z p i e n i ę d z m i , n i e b ę d ą c j e d n o c z e ś n i e b a n k i e ­
r e m , z n a j d u j e s z się n a s t r a c o n e j p o z y c j i .

„Zgodnie z przepisami Rezerw Federalnych, b a n k może udzielać


pożyczek n a ł ą c z n ą k w o t ę o ś m i o k r o t n i e przewyższającą swoje de-
p o z y t o w e ś r o d k i " - p r z e s t r z e g a R o b e r t A n t o n W i l s o n - „Jeśli w i ę c
siedem na osiem dolarów wydawanych w ramach kredytów banko­
w y c h nie p o w s t a ł o z niczego, to z czego je s t w o r z o n o ? "
K l u c z e m d o z r o z u m i e n i a t e g o z j a w i s k a j e s t inflacja. A b y z r o z u ­
mieć potęgę banków, wystarczy posłuchać wypowiedzi na temat
inflacji u d z i e l a n y c h p r z e z z w o l e n n i k ó w t a k k a p i t a l i z m u j a k i socja­
lizmu. Rzadko kiedy wspominają o bankach.

Tego r o d z a j u p o l i t y k a n i e t y l k o psuje t w o j ą siłę n a b y w c z ą , ale


w d o d a t k u z m u s z a cię d o s p ł a c a n i a d e f i c y t u r z ą d o w e g o . Z y s k u j ą
na t y m wyłącznie bankierzy, czerpiący zyski z odsetek. Te zaś są
generowane dzięki regulacjom p r a w n y m z w i ą z a n y m z d o p ł y w e m
p i e n i ą d z a , c o w g r u n c i e r z e c z y s p r o w a d z a się d o w s p ó ł p r a c y b a n ­
kowo-rządowej. W p r z e c i w n y m razie m o ż n a by s a m e m u d r u k o ­
wać papiery dłużne, płacąc jedynie d r o b n ą opłatę manipulacyjną za
udzielenie kredytu.

Przeciętny p r a c o w n i k w Wielkiej Brytanii r a z na d z i e w i ę ć d n i pra­


cuje n a s w ó j s a m o c h ó d - o p ł a c a j ą c j e g o k u p n o , k o s z t y n a p r a w , u b e z ­
pieczenie i p o d a t k i od autostrad. Dodajcie do tego m a s ę u k r y t y c h
p o d a t k ó w w k u p o w a n y c h p r z e z siebie j u ż o p o d a t k o w a n y c h p r o d u k ­
tach, rozważcie gigantyczne oprocentowania kredytów, a zrozumie­
cie, ż e n i e o t r z y m u j e c i e g o d z i w e j z a p ł a t y z a s w o j ą p r a c ę .

Mój d z i a d e k z w y k ł m a w i a ć : „ N i g d y nie k u p u j tego, co s a m m o ż e s z


z r o b i ć " . Jeśli b ę d z i e c i e s t o s o w a l i się d o tej r e g u ł y , m o ż e c i e z y s k a ć w i ę ­
cej, n i ż s t r a c i ć , z a p o m i n a j ą c o d a w n y c h p o ż y t k a c h p ł y n ą c y c h z p o ­
d z i a ł u p r a c y . C z y m ś j e s z c z e i n n y m jest w y t w a r z a n i e p o ż y t e c z n y c h
r z e c z y i u s ł u g , m o g ą c y c h się p r z y d a ć p o d c z a s b a r t e r u .

Jeśli c h c e m y w y m i e n i a ć się d o b r a m i , m u s i m y p r z e d e w s z y s t k i m n a ­
u c z y ć się d o b r z e k o m u n i k o w a ć z i n n y m i n i e z a l e ż n y m i p r o d u c e n t a m i .
Każdy ośrodek władzy polityczno-ekonomicznej dąży do zmono­
polizowania komunikacji. Oligarchie rządowo-korporacyjne kontro­
lują m a s s m e d i a , s y s t e m y p o c z t o w e i t e l e f o n i c z n e . Jeśli w i ę c c i e s z y m y
się j a k ą k o l w i e k s w o b o d ą e k s p r e s j i , jest t o s t e r o w a n a w o l n o ś ć s ł o w a .

Nie m o ż n a stworzyć p r a w d z i w i e w o l n e g o r y n k u , znajdującego


się p o z a sferą d z i a ł a ń c e l o w o z m o n o p o l i z o w a n e g o k a p i t a ł u , b e z a u ­
t e n t y c z n i e s w o b o d n e g o k o m u n i k o w a n i a się w y z w o l o n y c h l u d z i .

Pełne w y w r o t o w y c h idei publikacje p r a w i c y libertariańskiej d o ­


starczają s p o r o p o ż y t e c z n y c h u w a g n a t e m a t t w o r z e n i a alternatyw­
n y c h k a n a ł ó w k o m u n i k a c j i . N a l e ż ą d o n i c h sieci p o s ł u g u j ą c e się z a ­
a w a n s o w a n ą elektroniką, stowarzyszenia nomadów, a także, kiedy
trzeba, szyfry i kody.

Autorami wielu ciekawych książek poświęconych zagadnieniu


s w o b o d n e j komunikacji są z w y k l e c z ł o n k o w i e skrajnych o d ł a m ó w
P a r t i i L i b e r t a r i a ń s k i e j , p o n i e w a ż w i e l u a k t y w n y c h p o l i t y c z n i e li-
bertariańskich kapitalistów interesuje się r o z w o j e m a u t e n t y c z n i e
wolnego rynku poza dotychczasowym systemem.

W y s t a r c z y w i ę c pójść t r o p e m o g ł o s z e ń w ich p u b l i k a c j a c h l u b
zasięgnąć r a d y z w i ą z a n y c h z n i m i t e c h n i k ó w i przedsiębiorców, by
d o w i e d z i e ć się, j a k d o r z u c i ć c o ś o d s i e b i e d o t w o r z ą c y c h się w y z w o ­
lonych s y s t e m ó w komunikacji.

Rynki równoległe to modelowe przykłady funkcjonowania H a n d l u


Wyzwolonego. Libertarianie nazywają je agorowymi systemami pro­
d u k c j i i w y m i a n y d ó b r . O b e j m u j ą o n e t y m c z a s o w e k o n t r a k t y , w ra­
m a c h k t ó r y c h w y m i e n i a się p r a c ę z a d o b r a i u s ł u g i . P o d s t a w ą jest tutaj
b a r t e r i s y s t e m y m o n e t a r n e ( k s i ę g o w e ) , w o l n e o d inflacji i l i c h w y .
M o ż n a d o w i e d z i e ć się o n i c h z e w s p o m n i a n y c h t u p u b l i k a c j i , j a k
r ó w n i e ż zasięgając r a d y u z n a n y c h sobie l i b e r t a r i a n .
Jeśli u d a ł o c i się p r z e j ś ć p i e r w s z e t r z y p r z e m i a n y , n i e b ę d z i e s z
m i a ł t r u d n o ś c i z e s t a n i e m się w o l n y m c z ł o w i e k i e m , a l b o w i e m j u ż
wiesz, gdzie s z u k a ć dalszych informacji, n i e z b ę d n y c h do uczestni­
czenia w H a n d l u Wyzwolonym.

„ S k o r o j u ż c i e s z y s z się w o l n o ś c i ą , j a k u k r y j e s z j ą p r z e d z b ó j a m i ? "

N a t y m e t a p i e t w o j e g o r o z w o j u zagrażają c i j u ż t y l k o r z ą d y p o ­
lityczne, z o r g a n i z o w a n e grupy przestępcze i zbiurokratyzowane
wspólnoty wywiadowcze z w a n e potocznie spiskami. W celu ich
u n i k n i ę c i a n i e m u s i s z i c h o b a l a ć . Z r e s z t ą , jeśli t a k u c z y n i s z , r o z ­
m n o ż ą się n i c z y m g ł o w y H y d r y .

Cechuje ich t o s a m o p r z e k o n a n i e , że, jak t o m ó w i ł P r z e w o d n i ­


c z ą c y M a o , w ł a d z ę p o l i t y c z n ą s p r a w u j e się z a p o m o c ą luf k a r a b i ­
n ó w . R z ą d y i n w e s t u j ą s p o r o e n e r g i i w public relations t y l k o p o t o , b y
p r z e s ł o n i ć t e n fakt. Donowie m a f i j n i b y l i p o d t y m w z g l ę d e m b a r d z i e j
s z c z e r z y , c h o ć w y d a j e się, ż e z c z a s e m z m ą d r z e l i .

Ć w i c z e n i e się w u m i e j ę t n o ś c i a c h s a m o o b r o n y , s z k o l e n i e się w z a ­
k r e s i e t e c h n o l o g i i o b r o n n y c h , p o z n a w a n i e p s y c h o l o g i i w ł a d z y i , jeśli
j e s t się d e s p e r a t e m , o p r a c o w y w a n i e t e c h n i k s z y b k i e g o s a m o b ó j s t w a
- w s z y s t k o to p r z y d a j e się w s y t u a c j a c h k o n f r o n t a c j i z a g r e s o r e m .
(Jeśli b ę d z i e p o w s z e c h n i e w i a d o m e , ż e w o l i s z się z a b i ć , n i ż p o d d a ć
represyjnej władzy, wielu autorytarystów m o ż e uznać, że naprzy­
k r z a n i e się t o b i e p r z y n i e s i e i m m n i e j p o ż y t k u , n i ż k ł o p o t ó w . )

Dżudo, karate i inne wschodnie sztuki walki również należą do


a r s e n a ł u zenarchisty. Tego rodzaju ś r o d k i jak b r o ń g a z o w a p r z y d a ­
j ą się o s o b o m p r a g n ą c y m m i e ć z a p e w n i o n e s t a ł e b e z p i e c z e ń s t w o n a
s w y m obszarze. I n n e n a r z ę d z i a o b r o n n e obejmują systemy a l a r m o ­
we służące ochronie własności oraz u d o g o d n i e n i a komunikacyjne
umożliwiające szybkie r o z p o z n a n i e p o t e n c j a l n y c h a g r e s o r ó w . Jed­
n y m z e s p o s o b ó w n a z a ł a t w i e n i e n ę k a j ą c e g o cię b i u r o k r a t y , p r z y
w y k o r z y s t a n i u z a s a d p s y c h o l o g i i w ł a d z y , j e s t u m ó w i e n i e się z n i m
o 16:30 o r a z z a b r a n i e z e s o b ą n a s p o t k a n i e d z i e c i i p s ó w s ą s i a d a .

T o t y l k o k i l k a p r z y k ł a d ó w s p o ś r ó d w i e l u m e t o d r a d z e n i a sobie z naj-
w i ę k s z y m ź r ó d ł e m w ł a d z y politycznej - u z b r o j o n y m agentem, przyjmu­
jącym p o s t a ć policjanta, p ł a t n e g o zabójcy l u b o d d z i a ł u wojska.

Ponieważ oko s t a n o w i lepszą o c h r o n ę od miecza - ewolucja wy­


posaża wszystkie zwierzęta w organy zmysłowe, a tylko nieliczne
w szpony, kły czy rogi - w a r t o poświęcić więcej u w a g i t e m u wszyst-
kiemu, co poszerza naszą świadomość. Dotyczy to również naszych
opresorów.

Doktor G e o r g e B o a r d m a n , libertarianin wierzący w d o b r e funk­


cjonowanie bez dwuznacznej opieki ze strony rządu, z a p r o p o n o w a ł
kiedyś p e w n e rozwiązanie, które m o ż n a b y n a z w a ć zenarchistycz-
n y m a l a r m e m a n t y w ł a m a n i o w y m . O t ó ż , c h o d z i t u o taki s y s t e m za­
bezpieczeń, który natychmiast oświetla włamywacza, jednocześnie
uruchamiając następujące n a g r a n i e z głośników: „Hej, złodziejasz­
ku, m o ż e p o t r z e b a c i w i ę c e j ś w i a t ł a ? "

Jak m a w i a w i e l k i z e n a r c h a , G r e g o r y Hill: „Tylko zły w i a t r n i e p o ­


rusza umysłów".

67
R e w o l u c j a J i n n i e s i e p o t e n c j a l n e z a g r o ż e n i a . Jeśli n i e p o t r a f i m y
o s z a c o w a ć jej z a s i ę g u , n i e b ę d z i e m y p o t r a f i l i o c e n i ć jej s u k c e s u l u b
porażki. Pod p e w n y m w z g l ę d e m p r z y p o m i n a to koszykówkę a la
H o p i , c h o c i a ż n i e w i e d z a n i g d y n i e j e s t d o b r ą r z e c z ą . R e w o l u c j a Jin
z z a s a d y n i e jest z a i n t e r e s o w a n a konfrontacją. Preferuje k o m u n i k a ­
cję n a w e t z t z w . w r o g i e m , z w ł a s z c z a jeśli m a t o p r o w a d z i ć d o r o z ­
w i ą z a n i a p r o b l e m u . N i e k t ó r z y l u d z i e , k t ó r z y s t a l i się w o l n i , n i e o s i ą ­
gnęli j e d n a k w p e ł n i S u b i e k t y w n e g o Wyzwolenia, p r z e z co n i c z y m
pielgrzymi osiedleni w Nowej Anglii, łatwo popadają w p u ł a p k ę re­
p r e s j o n o w a n i a i n n y c h . S a m a K o m u n i k a c j a R ó w n o l e g ł a , jeśli n i e t o ­
w a r z y s z y jej k o n s e n s u s , m o ż e d e g e n e r o w a ć się d o t e c h n o k r a t y c z ­
n e g o f e u d a l i z m u c z a r o d z i e i i w o j o w n i k ó w - c o z d a r z a się z n a c z n i e
częściej, n i ż się z d a j e .

O b e c n i e , z m i e r z a m y c o r a z w y r a ź n i e j w s t r o n ę świata, o k t ó r y m pi­
sał G a r y S y n d e r w Earth House Hołd: „ . . . u j r z a ł e m n o w e m r o c z n e w i e k i
w s z e c h p o t ę ż n e g o i n d u s t r i a l i z m u : b r u d n e wąskie ulice z rozklekota­
nymi k ł a d k a m i m i ę d z y gęsto u p c h a n y m i b u d y n k a m i . . . u m o r u s a ­
nych, b r u t a l n y c h gliniarzy... b e z ł a d n e s ł u ż b y p o r z ą d k o w e z g a r n i a ­
jące g r u b e g o r o b o t n i k a , k t ó r e m u o b e r w a ł o się w b ó j c e . . . p l a s t i k o w e
puszki, p o r o z r z u c a n e wszędzie d r u t y elektryczne i śmietniki...".

R z e c z j a s n a , u p o w s z e c h n i e n i e się n i e z a l e ż n o ś c i e k o n o m i c z n e j lu-
dzi b ę d z i e p r z e c i w d z i a ł a ć t a k i m t r e n d o m . Tylko j e d n a k w p r z y p a d ­
ku p r a w d z i w i e dobrowolnej wysokiej spójności społecznej u c h r o -
n i m y w i ę k s z o ś ć l u d z k o ś c i p r z e d c z y m ś z n a c z n i e g o r s z y m - ścisłą,
totalitarną regulacją sanitarną.

Z e n a r c h i a t o s z t u k a p o z b y w a n i a się n a s t a ł e p o t r z e b y p o l i t y c z n e ­
go p r z y w ó d z t w a i transformowania i m p e r i u m poprzez radykalne
zerwanie związków z w ł a d z ą polityczną. D u c h wolności to podsta­
w o w a z a s a d a porządkująca cały świat. N i e bez przyczyny, C z u a n g z i
c z ę s t o p r z y t a c z a o p o w i e ś c i o m ę d r c a c h , k t ó r z y n i e c h c i e l i objąć t r o ­
n u . Tego rodzaju wyżej r o z w i n i ę t e j e d n o s t k i rozumieją, że c z a s a m i
r e z y g n a c j a z w ł a d z y k r ó l e w s k i e j w i ą ż e się z w y w a r c i e m w p ł y w u
na całą epokę.

P r a w d z i w i L u d z i e żyjący w e p o c e d o s k o n a ł e g o spokoju w i e d z i e ­
l i c o t o h a r m o n i a , ż y l i w z g o d z i e z e z m i e n i a j ą c y m i się p o r a m i r o k u ,
p r z y p ł y w a m i i o d p ł y w a m i i t d . N i e z n a j ą c definicji p r a w a i p o r z ą d ­
k u , n i e m u s i e l i się m i e r z y ć z w y s t ę p k i e m i n i e p o k o j a m i .

Podobnie było z księciem Siddarthą, który nie m ó g ł osiągnąć spo­


k o j u d u c h a , c i e s z ą c się d w o r s k i m p r z e p y c h e m . N i e p o m o g ł y m u g ł o ­
dówki i umartwienia. Dopiero gdy usiadł p o d d r z e w e m i przestał
robić cokolwiek, osiągnął stan Buddy.

G a r y Synćter w eseju pt. Buddhism and the Corning Revolution, z a ­


w a r t y m w k s i ą ż c e Earth House Hołd, t a k o t o p i s z e n a t e m a t t e g o s t a ­
n u : „ Z p e w n e g o p u n k t u w i d z e n i a rządy, wojny, w s z y s t k o c o u z n a j e ­
m y z a 'złe', z a w i e r a się w tej t o t a l n o ś c i . S o k ó ł i zając s ą j e d n y m i t y m
samym. Gdy patrzymy jednak na to z 'ludzkiego' p u n k t u widzenia,
n i e m o ż e m y się z t y m p o g o d z i ć , d o p ó k i w s z y s c y się n i e p r z e b u d z i ­
m y . S t ą d w ł a ś n i e b i e r z e się k o n d y c j a B o d h i s a t t w y , k t ó r y ś w i a d o m i e
w y b i e r a ż y c i e w c i e r p i e n i u , p o n i e w a ż jeśli c h c e p o m ó c o s o b o m cier­
piącym, musi praktykować współodczuwanie.,/

P i o t r o w i K r o p o t k i n o w i z d a r z y ł o się k i e d y ś z a u w a ż y ć : „ W d z i e ­
jach naszej cywilizacji m a m y do c z y n i e n i a z konfliktem d w ó c h
tradycji, konfliktem dwóch przeciwstawnych tendencji: tradycji
rzymskiej i tradycji ludowej, tradycji i m p e r i a l n e j i tradycji federali-
stycznej, tradycji a u t o r y t a r n e j i tradycji wolnościowej."
Świętej p a m i ę c i G e o r g e B o a r d m a n był w y c h o w a w c ą w L a r k s p u r ,
w stanie Kolorado, w libertariańskiej Szkole Wolności im. Roberta
L e F e v r e ' a , d o k t ó r e j c h o d z i ł e m w 1964 r o k u .

Większość czasu s p ę d z a ł w mieście d u c h ó w z w a n y m Chloride,


w Arizonie, z a m i e s z k i w a n y m przez d w u s t u pięćdziesięciu obywa-
teli. N i e b y ł o w n i m a n i j e d n e g o u r z ę d n i k a p a ń s t w o w e g o . S ą d z ę , ż e
nikt n a w e t o t y m nie myślał.

Jeśli c h o d z i o p r z e s t ę p s t w a w o b e c l u d z i i w ł a s n o ś c i , o s t a t n i e z d a ­
r z y ł o się p r z e d p i ę c i o m a laty. J e g o s p r a w c ą b y ł p r z e j e z d n y m i e s z ­
k a n i e c K a l i f o r n i i . N i e b y ł o ż a d n y c h ofiar p r z e s t ę p s t w , p o n i e w a ż
nie i s t n i a ł a t a m policja c h r o n i ą c a p o t e n c j a l n y c h p r z e s t ę p c ó w p r z e d
czujnym wzrokiem mieszkańców.

G e o r g e p i s y w a ł r e g u l a r n i e f e l i e t o n y d o m a g a z y n u Santa Ana Re-


gister. O p i s y w a ł w n i m swoje p r z y g o d y w C h l o r i d e , p r z e t y k a j ą c je
zabawnymi, czasem m ą d r y m i , i n n y m zaś r a z e m niesłychanie od­
l o t o w y m i s p o j r z e n i a m i n a r ó ż n e s p r a w y . K i e d y u m a r ł w 1969 r o k u ,
poświęciłem mu artykuł w t y m s a m y m piśmie.
Ten człowiek m ó g ł p r z e k o n a ć n a w e t najbardziej z a t w a r d z i a ł e g o
konserwatystę do istnienia sprzeczności p o m i ę d z y pojęciem „pra-
w a " a „ p o r z ą d k u " . C o n a j w a ż n i e j s z e , c z ł e k ó w b y się n i e s p o s t r z e g ł ,
ż e z m i e n i ł y się j e g o p o g l ą d y n a p o l i t y k ę . T e g o r o d z a j u m e t o d a n a ­
z y w a się w z e n upaja, c z y l i „ s u b t e l n ą t a k t y k ą " . C h o ć s a m B o a r d m a n
r ó w n i e ż b y ł k o n s e r w a t y s t ą , j e g o filozofia b y ł a p r z e s i ą k n i ę t a p o c z u ­
ciem h u m o r u . Stąd nie o m i e s z k a ł b y m n a z w a ć go radykałem. Pew­
nego r a z u powiedział: „Nie jestem ani anarchistą, ani libertariani-
nem, ani n i k i m i n n y m . Jestem G e o r g e m B o a r d m a n e m - i nie chcę
ponosić odpowiedzialności za czyjekolwiek poglądy p o z a m o i m i
własnymi."
H e n r y B. Veatch, podejmując dyskusję na t e m a t p r a w a n a t u r a l n e ­
g o , p o d s t a w o w e j k o n c e p c j i filozoficznej d l a w s z e s n o a m e r y k a ń s k i e -
go r o z u m i e n i a wolności, tak oto pisze (w artykule „Natural Law:
D e a d or A l i v e ? " o p u b l i k o w a n y m w: Literaturę o j Liberty, O c t o b e r -
- D e c e m b e r 1978): „ U n i k a l n ą c e c h ą d o k t r y n y t z w . ' p r a w a n a t u r a l n e ­
g o ' j e s t n i e t y l k o jej b ł y s k o t l i w a , n i e k o ń c z ą c a się k a r i e r a , a l e r ó w ­
n i e ż fakt, p o ś w i a d c z o n y l i c z n y m i p r z y k ł a d a m i , ż e p o t r a f i g r z e b a ć
w grobie swych własnych grabarzy!"

T o s a m o m o ż n a p o w i e d z i e ć o d o k t r y n i e 'tao', k t ó r e j u d a ł o się p r z e ­
żyć w ł a s n y p o g r z e b w C h i n a c h , kiedy po przybyciu z Indii buddyj­
s k i c h m i s j o n a r z y t a o i z m o d r o d z i ł się p o d p o s t a c i ą n o w e j m i e j s c o w e j
tradycji - b u d d y z m u cz'an, z w a n e g o w Japonii z e n e m . Po przejściu
c e s a r z a c h i ń s k i e g o n a b u d d y z m w i e l u t a o i s t ó w p r z y ł ą c z y ł o się d o
niego, wywierając t w ó r c z y w p ł y w na cz'an, z a m i a s t stawiać o p ó r
w o b e c n o w e j r e l i g i i . Z tej w ł a ś n i e p r z y c z y n y n a w e t o b e c n i e w z e n
s ł y s z y się d u ż o o t a o . B u d d y ś c i c z ' a n b a r d z i e j p r z y c z y n i l i się d o z a ­
c h o w a n i a d u c h a filozofii L a o z i i C z u a n g z i , n i ż o f i c j a l n a r e l i g i a t a o ­
i s t y c z n a , k t ó r a z a c z ę ł a z a j m o w a ć się w r ó ż b i a r s t w e m i i n n y m i z a b o ­
bonami.

Między koncepcją p r a w a naturalnego, a p i e r w o t n y m t a o i z m e m


występuje zdumiewające podobieństwo, które widać szczególnie
w y r a ź n i e w z e n . O b a s y s t e m y o p i e r a j ą się n a t a k i c h s a m y c h z d r o ­
w o r o z s ą d k o w y c h obserwacjach na t e m a t człowieka i jego związ­
k ó w z n a t u r ą , p o d k r e ś l a j ą c , ż e p r a w a n a t u r y s t o s u j ą się r ó w n i e ż d o
społeczeństwa. J e d n a k ż a d e n z tych p o g l ą d ó w nie u z u r p u j e sobie
r ó w n o c z e ś n i e p r a w a do bycia c z y m ś w rodzaju społecznego darwi-
n i z m u , m i m o i ż t a o s t a t n i a d o k t r y n a filozoficzna r ó w n i e ż w y w o d z i
swe zasady ze świata natury.

Skoro już m o w a o prawie n a t u r a l n y m w świecie starożytnym,


r e d a k t o r L e o n a r d Liggio pozwolił sobie na następujący k o m e n t a r z
w a n t o l o g i i Literaturę of Liberty: „ S t o i c y p r o p o n o w a l i p o d z i a ł na phy-
sics i nomos, n a t u r ę i p r a w o . M ę d r c y ż y l i w z g o d z i e z n a t u r ą . N i e
p o r y w a ł ich ciąg w y d a r z e ń ' . C z y ż n i e o z n a c z a t o p o p r o s t u życia
zgodnie z tao?
V e a t c h p o w i a d a r ó w n i e ż w e s e j u „ N a t u r a l L a w : D e a d o r Alive?",
że poglądy na p r a w o n a t u r a l n e , w y r a ż a n e p r z e z Tomasza z Akwi­
n u d a l e k o n a s n i e z a p r o w a d z ą . P y t a : „ C z e m u n i e p o t r a k t o w a ć etyki
i polityki, i n t e r p r e t o w a n y c h w świetle koncepcji p r a w a n a t u r a l n e ­
go, n a p o d o b n e j z a s a d z i e c o n i e k t ó r e s z t u k i , u m i e j ę t n o ś c i i r z e m i o ­
sła? J a k t o się d z i e j e , ż e w y k w a l i f i k o w a n y c h i r u r g d o k o n u j e cięcia
w ten, a nie i n n y s p o s ó b ? "

I d e n t y c z n y a r g u m e n t p r z y t a c z a C z u a n g z i w o p o w i e ś c i o rzeź­
n i k u w o ł ó w . P y t a , c z e m u d o k o n u j e o n t a k i c h w ł a ś n i e cięć? D o b r y
r z e ź n i k , z a c h o w u j ą c się z g o d n i e z t a o , t n i e m i ę d z y s t a w a m i i d z i ę k i
t e m u n i e m u s i o s t r z y ć n o ż a . C h o ć d o b r y c h i r u r g n i e p o w i n i e n być
r z e ź n i k i e m , w g r u n c i e r z e c z y p o s t ę p u j e w p o d o b n y s p o s ó b . Tę za­
s a d ę m o ż n a o d n i e ś ć r ó w n i e ż d o i n n y c h r o z s ą d n y c h z a c h o w a ń czło­
wieka, w t y m do t w o r z e n i a k o n s t r u k c j i s p o ł e c z n y c h . Jak w i ę c wi­
dzimy, istnieją takie p r a w a , czy też n a t u r a l n e sposoby z a c h o w a ń ,
ścieżki tao, które biorą p o d u w a g ę z a s t a n e w a r u n k i , w ł ą c z n i e z eko­
logią i socjologią. D l a t e g o m o ż n a , p r z y o d r o b i n i e z d r o w e g o rozsąd­
k u , d o k o n a ć r o z r ó ż n i e n i a n a n a t u r a l n ą e t y k ę , k t ó r a s p r a w d z a się
w praktyce, i nienaturalne kodeksy moralne, których ostatecznym
r e z u l t a t e m jest w y ł ą c z n i e p o s z e r z e n i e o b s z a r u n ę d z y .

Jeśli t a o n i e j e s t p r a w e m n a t u r a l n y m , c z y t e ż , i n n y m i s ł o w y , je­
śli p r a w o n a t u r a l n e t o n i e t a o , o d k r y t e n i e z a l e ż n i e p r z e z z a c h o d n i ą
myśli filozoficzną, j a k a jest m i ę d z y n i m i r ó ż n i c a ? A l a n W a t t s p o w i a ­
da w Psychotherapy East and West, że „ c a ł a l i t e r a t u r a t a o i s t y c z n a w y ­
kazuje głębokie i inteligentne z a i n t e r e s o w a n i e w z o r c a m i i procesa­
mi świata n a t u r a l n e g o , p o n i e w a ż p r a g n i e m o d e l o w a ć ludzkie życie
n a d o s t r z e g a l n y c h z a s a d a c h n a t u r y , r ó ż n i ą c y c h się o d a r b i t r a l n y c h
z a s a d p o r z ą d k u s p o ł e c z n e g o , o p i e r a j ą c y c h się n a p r z e m o c y " . T a k i
jest w ł a ś n i e p r o j e k t filozofii p r a w a n a t u r a l n e g o !
Zenarchia to polityka umysłu, pozbawiona próżnych oczekiwań.
Z a s a d y p o s t r z e g a się w n i e j j a k o n a r z ę d z i a d o p o d e j m o w a n i a d e c y ­
zji, p r z y d a t n e w t e d y , g d y b r a k u j e n a t c h n i e n i a l u b c z a s u n a r o z w a g ę .
I d e o l o g i ę i a n a l i z ę t r a k t u j e się t u t a j j a k o c z ę ś ć p r z y g o t o w a ń , p o n i e ­
w a ż p o d c z a s d z i a ł a n i a l i c z y się t y l k o n a g a ś w i a d o m o ś ć .

N a n i c się z d a d z ą w s z e l k i e k a z a n i a . S a m e e l e g a n c k i e i d e e i b ł y ­
skotliwe myśli nie p r z e p r o w a d z ą nikogo przez tę „ b r a m ę bez bra-
m y " . W s z y s t k o jest d o b r e w s w o i m czasie. D l a t e g o n a l e ż y r o z p a t r y ­
wać wszystko w zależności od kontekstu. Ale gdy n a d c h o d z i chwila,
k t ó r ą t r z e b a w y k o r z y s t a ć , t o , c o w y u c z o n e z s y ł a się d o n i e ś w i a d o ­
m o ś c i i z n i k a j ą w s z e l k i e z a k ł ó c e n i a c z y s t e j p e r c e p c j i . O t w i e r a m y się
na nieoczekiwane.

J e d n o c z ą się a k t o r i a k c j a .

J e d n y m z w i e l u r o d z a j ó w m r ó w e k jest r o b o t n i c a , k t ó r a p r z e z całe
życie t k w i p r z y c z e p i o n a do sufitu t u n e l u m r o w i s k a , służącego za
m a g a z y n n e k t a r u z b i e r a n e g o p r z e z i n n e r o b o t n i c e . D l a m r ó w e k jest
t o tao. D l a l u d z i jest t o j e d n o s t k a w a r t o ś c i o w a s p o ł e c z n i e .

Tak d ł u g o , jak myślimy, ż e j e d n o s t k a jest c z y m ś p o t r z e b n y m s p o ­


łeczeństwu, nie będziemy w stanie osiągnąć wyższego p o z i o m u roz­
w o j u o d m r ó w e k . Tak n a p r a w d ę jest n a o d w r ó t . T o j e d n o s t k a p o t r z e ­
buje s p o ł e c z e ń s t w a , p o d o b n i e jak p o k a r m u , u b r a n i a i s c h r o n i e n i a .
S p o ł e c z e ń s t w o i s t n i e j e d l a j e d n o s t e k . J a k t o p o w i e d z i a ł Ś m i e j ą c y się
B u d d a Jezus: „Szabas stworzono dla człowieka, a nie człowieka dla
s z a b a s u " . Ż a d e n s z a n u j ą c y się c z ł o w i e k n i e ż y j e d l a s p o ł e c z e ń s t w a .

Kiedy społeczeństwo wykorzystuje jednostkę dla swoich celów


- z n i e w a l a j ą c ją, w c i e l a j ą c do w o j s k a , s k ł a d a j ą c w o f i e r z e - p r z e s t a ­
j e r e a l i z o w a ć w y z n a c z o n e s o b i e p i e r w o t n i e cele. Z a m i a s t s ł u ż y ć l u ­
d z i o m , staje się s y s t e m e m o p r e s j i . D e k l a r a c j a N i e p o d l e g ł o ś c i , z g o d -
nie z p r a w e m n a t u r a l n y m powiada, że tego rodzaju system p o w i n n o
się z m i e n i ć l u b o b a l i ć .
Pewnego razu C z u a n g z i wskazał palcem na sękate drzewo, któ­
r e g o ż a d e n d r w a l n i e c h c i a ł ściąć n a b u d u l e c , i p o w i e d z i a ł : „ K a ż d y
zna w a r t o ś ć bycia u ż y t e c z n y m . Ale ilu z n a s d o s t r z e g a z a l e t y bycia
nieużytecznym? "

C z a s a m i w a r t o być n i e u ż y t e c z n y m dla społeczeństwa.

Jeśli p o z w o l i s z s p o ł e c z e ń s t w u cię t ł u m i ć , b ę d z i e o n o p r z e ś l a d o ­
w a ć r ó w n i e ż p o z o s t a ł e j e d n o s t k i . S t a n i e się c y n i c z n e d e k a d e n c k i e
i w k o ń c u p r z e k s z t a ł c i się w s p r a g n i o n e g o k r w i b o g a , p o s ł u g u j ą c e ­
g o się w ł a s n ą w o l ą , s p r z e c z n ą z w o l ą t w o r z ą c y c h j e j e d n o s t e k .

S p r a w n i e funkcjonujące s p o ł e c z e ń s t w o to takie, które w najwięk­


s z y m s t o p n i s ł u ż y j e d n o s t k o m , t r o s z c z ą c się o p o d s t a w o w e p r a w a
do życia, w o l n o ś c i i p o s z u k i w a n i a szczęścia.

Z d r o w e s p o ł e c z e ń s t w a z a w s z e znajdują s w y c h o b r o ń c ó w i po­
mocników w czasach kryzysu. Nie m u s z ą polegać na podatkach
i pracy niewolniczej. W Valley Forge byli s a m i ochotnicy.

Społeczności t w o r z o n e p r z e z o c h o t n i k ó w korzystają z p o m o c y
w z a j e m n e j , a j e d n o c z e ś n i e s p r a w u j ą k o n t r o l ę n a d t y m , c o d z i e j e się
z ich w s p ó l n o t ą . W o l u n t a r y z m n i e p r o w a d z i d o z a ł a m a n i a się p o ­
rządku, tylko do jego o d n o w y .

S p o ł e c z e ń s t w a to n i e zwyczajne zbiorowiska ludzi, ale s y s t e m y


u m ó w s p o ł e c z n y c h . Z a r z ą d z a j ą d u ż ą ilością m a t e r i a ł ó w i t w ó r c z y c h
z a s o b ó w i k i e d y t o o d d y s t r y b u c j i t y c h d ó b r z a l e ż y p r z e t r w a n i e or­
ganizacji społecznej, p r z e k a z u j ą te zasoby s w y m c z ł o n k o m . Tak więc
p r a w d o p o d o b i e ń s t w o u p a d k u s p o ł e c z e ń s t w jest b a r d z o z n i k o m e .

P o r z ą d e k s p o ł e c z n y z a c z y n a się z a ł a m y w a ć , g d y j e d n a p o d r u ­
giej p o d u p a d a j ą t w o r z ą c e g o j e d n o s t k i . T o p r z e z u p a d e k p o s z c z e ­
g ó l n y c h l u d z i - n a j p i e r w W i l h e l m a Reicha, p o t e m L e n n y ' e g o Bruce'a,
a gdzie indziej jeszcze Janis Joplin - p o r z ą d e k społeczny z a c z y n a
t r z e s z c z e ć i się r o z s y p y w a ć , s t o p n i o w o p o p a d a j ą c w r u i n ę .

Kult ofiarny n i g d y nie s t a n o w i ł stabilnej p o d s t a w y k o n s t r u k ­


cji s p o ł e c z n e j . P r z e c i w n i e , p r z y d a w a ł się t y l k o w s y t u a c j a c h s k r a j -
n y c h , a n i e w c o d z i e n n y m , s p o k o j n y m życiu. N i e d o t y c z y to, rzecz
jasna, dobrowolnego samopoświęcenia, wynikającego z n a t u r a l n e ­
go w s p ó ł c z u c i a . Tego r o d z a j u p o s t a w a nie n a l e ż y do r z a d k o ś c i i nie
jest represyjna.
S p o ł e c z e ń s t w o o p i e r a j ą c e się n a k u l c i e o f i a r n y m p o s i a d a c z y s t o
despotyczny, totalitarny charakter. Takie systemy sprawiają z ł u d n e
p o z o r y siły, k t ó r e s z y b k o mijają, p o n i e w a ż s ą o n e w e w n ę t r z n i e sła­
b e i t a r g a n e s p r z e c z n o ś c i a m i , j a k o ż e l u d z k i e p o t r z e b y z n a j d u j ą się
tu w konflikcie z w y m o g a m i s p o ł e c z n y m i . „ D o m , który występuje
p r z e c i w s o b i e s a m e m u , n i e j e s t w s t a n i e się u t r z y m a ć " .

S p o ł e c z e ń s t w o o c h o t n i k ó w , p o s i ł k u j ą c e się m ą d r o ś c i a m i w i e l ­
k i c h filozofów, j e s t m o ż l i w e . W y s t a r c z y t y l k o , ż e z a t r o s z c z y się o t o
s p o r a l i c z b a j e d n o s t e k , a m a r z e n i e s t a n i e się r z e c z y w i s t o ś c i ą .

T a k w i ę c p o g a n i e się w ś c i e k a j ą , p o n i e w a ż w y ś n i l i s o b i e m a r z e ­
nie. N i e p r z y c h o d z i o n o d o tego, k t o śpi, tylko d o j e d n o s t e k g w a ł ­
t o w n i e p r z e b u d z o n y c h . P o g a n i e się w ś c i e k a j ą , p o n i e w a ż m u s z ą ż y ć
z t y m m a r z e n i e m , a jednocześnie znosić s w ą dolę w kapitalizmie.

M y , z e n a r c h i ś c i , r z a d k o k i e d y n a z y w a m y się c h r z e ś c i j a n a m i c z y
b u d d y s t a m i , p o n i e w a ż n i e z a m i e r z a m y o d d a ć się w r ę c e z o r g a n i ­
z o w a n y c h r e l i g i i . Z tej s a m e j p r z y c z y n y n a z y w a m y n a s z ą p o l i t y k ę
' N i e - P o l i t y k ą ' , b y w y m k n ą ć się z u ś c i s k u p o l i t y k ó w .

Kultury uprawomocniające starców mają m ą d r y c h starych ludzi.


K u l t u r y ich unieważniające mają stetryczałych starych ludzi.

K u l t u r y u p r a w o m o c n i a j ą c e s e k s u a l n o ś ć c i e s z ą się c z y s t ą , z d r o w ą
i p i ę k n ą grą erotyczną. Kultury ją unieważniające mają b r u d n e , sko­
mercjalizowane sprośności.

Społeczeństwa uprawomocniające kobiety posiadają mocne, p o ­


g o d n e i inteligentne kobiety. S p o ł e c z e ń s t w a je unieważniające p o ­
siadają cierpiące, t ę p e m a s z k a r o n y i d z i w k i .
Pozostałe strategie polityczne polegają n a u s t a w i c z n y m a t a k o w a n i u
opozycji. T y m c z a s e m Nie-Polityka s ł u c h a r a d P r z e w o d n i c z ą c e g o Lao:
„ p r z e d e w s z y s t k i m p a m i ę t a j o o b r o n i e " . N a w e t n a j l e p s z y a t a k n i e jest
t a k d o b r y j a k ś w i e t n a o b r o n a . N a j l e p s z ą o b r o n ą jest b r a k a t a k u .
Uznanie świadomego nie-działania za rzecz pożyteczną wiąże
się z d o c e n i e n i e m c z ł o w i e c z e ń s t w a t z w . w r o g a . W a l k a m a j ą c a n a
celu c a ł k o w i t e u n i c e s t w i e n i e p r z e c i w n i k a jest o b c a d u c h o w i z e n a r -
chisty. Z w y c i ę s t w a w takiej walce bywają b o w i e m c e l e b r o w a n e łza­
mi przegranych.

Umysłowość 'wierzby' unikająca ideologicznego z a t w a r d z e n i a


jest m o ż l i w a d z i ę k i w y j ą t k o w e m u t a l e n t o w i z e n d o d o s t r z e g a n i a
'takości' rzeczy, które są t y m właśnie, a nie i n n y m . To s a m o dotyczy
l u d z i . K a ż d y s p e ł n i a się z n a k o m i c i e w b y c i u t ą w ł a ś n i e j e d n o s t k ą ,
n i k i m i n n y m . Tak w i ę c afirmujące życie, g o t o w e d o z m i a n i n i e s p o ­
dzianek człowieczeństwo posiada przewagę nad żądzą zwycięstw
z a w s z e l k ą c e n ę p o d c z a s k a ż d e j n a d a r z a j ą c e j się o k a z j i . A l b o w i e m
to p i e r w s z e p r z y n a l e ż y do t e r y t o r i u m k r w i i ciała, a d r u g i e w i ą ż e
się t y l k o z m a p ą n a s z y c h p r z y j a c i ó ł i w r o g ó w .

W s p a n i a ł y j e s t u m y s ł o s t r z e j s z y o d m i e c z a . D z i ę k i l e k t u r z e Tao T e
Cing L a o z i m o ż n a p r z y s w o i ć s o b i e t e n s t y l w a l k i , k t ó r y k ł a d z i e n a ­
cisk na u m i a r k o w a n i e i ś w i a d o m e , z d e c y d o w a n e d z i a ł a n i e w klu­
czowych momentach.

Zasady to narzędzia p o m o c n e w myśleniu. Szczególnie przydat­


ne bywają w p a m i ę t a n i u o o g ó l n y m kontekście każdej naszej decy­
zji. N i e n a l e ż y i c h m y l i ć z e s p e c y f i c z n y m i d a n y m i z m y s ł o w y m i d o ­
cierającymi d o u m y s ł u .

N i e zwracając u w a g i n a w s z y s t k i e ź r ó d ł a opresji, t r u d n o m i e ć
nadzieję, ż e n a s z a Rewolucja Jin s t a n i e się p o p u l a r n a w ś r ó d l u d z i
uciskanych. Jeżeli z a ś n i e r o z p o z n a m y r e g u ł r z ą d z ą c y c h t y m i róż­
n y m i ź r ó d ł a m i opresji, n i e m o ż e m y m i e ć p e w n o ś c i , ż e uwalniając
się od jednych, nie b ę d z i e m y s a m i p r z e ś l a d o w c a m i w pozostałych
przypadkach.

Pierwsza z a s a d a Nie-Polityki zenarchii p o w i a d a , że WIĘZIE­


NIA SĄ Ź R Ó D Ł E M PRZESTĘPSTW. Więziennictwo t w o r z y gigan­
t y c z n ą sieć u n i w e r s y t e t ó w z b r o d n i . S u r o w e k a r y p r z y c z y n i a j ą się
do w z r o s t u w r o g o ś c i i alienacji, dostarczając d o d a t k o w y c h m o t y ­
wacji d l a z a c h o w a ń a n t y s p o ł e c z n y c h . K i e d y z a c z n i e m y s z u k a ć al­
t e r n a t y w dla idei z e m s t y w historii i antropologii, szybko stanie
się d l a n a s j a s n e , ż e z n a c z n i e b a r d z i e j r o z s ą d n e p o d e j ś c i e p o l e g a
na ż ą d a n i u z a d o ś ć u c z y n i e n i a od przestępcy. M o ż n a je na n i m wy­
musić z b i o r o w y m wysiłkiem danej społeczności, polegającym na
o d m o w i e jakiejkolwiek w s p ó ł p r a c y z nie żałującym swego czynu
gagatkiem. Doskonały przykłady skuteczności tych m e t o d podają
A.S. N e i l w Summerhill i E r i e F r a n k R u s s e l l w k o ń c o w y c h r o z d z i a ł a c h
The Great Explosion. P o s ł u g i w a n i e się u m o w a m i s p o ł e c z n y m i o c h a ­
r a k t e r z e t y m c z a s o w y m i o r g a n i z o w a n i e strajków to z kolei c a ł k i e m
logiczna a l t e r n a t y w a dla stosowania j e d n o s t r o n n e g o , restrykcyjne­
go p r a w a i w y w o ł y w a n i a p o w s z e c h n e g o chaosu. Z a c h ę c a m y ludzi
do tego, by z r o z u m i e l i , jakie są zalety całkowitego zniesienia zasady
z e m s t y i w p r o w a d z e n i a w miejsce w ł a d z y s p r a w o w a n e j p r z y p o ­
m o c y luf k a r a b i n ó w r z ą d z e n i a p r z y p o m o c y s t r a j k ó w . O c z y w i ś c i e ,
p e w n i e zadacie pytanie, co robić z n i e u l e c z a l n y m i p s y c h o p a t a m i ,
pałającymi n i e p o s k r o m i o n ą ż ą d z ą m o r d u ? K t o k o l w i e k z a s t r z e l i ta­
kiego z o s t a n i e publicznie w y s ł u c h a n y celem u s t a l e n i a faktów. Osta­
tecznie, n a w e t n a s z obecny system p r a w n y uznaje z a s a d n o ś ć 'uspra­
wiedliwionego zabójstwa'.

M i m o ż e W i e l k i B r a t p o w i e d z i a ł c o i n n e g o , I G N O R A N C J A JEST
NIEWOLĄ. To nasza d r u g a zasada. G d y b y zachowanie tajemnicy
było k w e s t i ą b e z p i e c z e ń s t w a n a r o d o w e g o , m o g l i b y ś m y głosować
z z a m k n i ę t y m i oczami i zachować wolność. Demokracje utrzymu­
jące s w y c h o b y w a t e l i w c i e m n o c i e s ą d e m o k r a t y c z n e j e d y n i e z n a ­
zwy. Korporacje u p r a w n i o n e do p r o w a d z e n i a i n t e r e s ó w w a t m o s ­
ferze poufności są efektem istnienia przesądów, w odróżnieniu
bowiem od naszych w y c z y n ó w w sypialni, n a d którymi wszystkie
ź l e r z ą d z o n e s p o ł e c z n o ś c i s t a r a j ą się s p r a w o w a ć k o n t r o l ę , d e c y z j e
korporacji dotykają k a ż d e g o c z ł o n k a s p o ł e c z e ń s t w a . O k r z y k bojo­
w y T i m o t h y ' e g o L e a r y e g o , wołający „ N i g d y więcej tajemnic!", za­
chęca n a s do s z u k a n i a r o z m a i t y c h s p o s o b ó w na całkowite zniesie­
nie tajemnic instytucjonalnych.

N I E P O S I A D A M Y ZIEMI, KIEDY JĄ D Z I E R Ż A W I M Y to n a s z a
trzecia zasada. Ż a d e n racjonalny system własności ziemskiej nie
w y m a g a od mieszkańców naszej planety płacenia składek za d w u ­
z n a c z n y p r z y w i l e j ż y c i a t u , a n i e g d z i e i n d z i e j . Jeśli j u ż m a m y b y ć
konsekwentni, p o w i n n i ś m y u z n a ć całą półkulę z a c h o d n i ą za wła­
sność Indian. Traktowali oni ziemię jako miejsce t y m c z a s o w e g o
u ż y t k o w a n i a . N i e u ż y w a n e i niezamieszkałe rejony k a ż d y m ó g ł brać
w u ż y t k o w a n i e bez żadnych d o d a t k o w y c h opłat. Historia pokazuje,
że starożytne ludy europejskie m i a ł y p o d o b n e podejście do ziemi.
P o z o s t a ł o ś ć t e g o p r a w a z a c h o w a ł a się w e w s p ó ł c z e s n y m p r z y w i l e ­
ju p r z e j m o w a n i a p u s t o s t a n ó w . Właściciele ziemscy to b e z p o ś r e d n i
s p a d k o b i e r c y t r a d y c j i f e u d a l n e j . W t e g o r o d z a j u s y s t e m i e o p ł a c a się
z a t r u w a ć ziemię, a co r o k u piętnaście m i l i o n ó w ludzi ginie, ponie­
w a ż nie posiada ziemi. Wielki agrobiznes i kolektywne gospodar­
s t w a r o l n e n i e r o z w i ą z u j ą p r o b l e m u j u ż c h o ć b y z tej racji, ż e k o r z y ­
s t a się w n i c h z s u b s t a n c j i p r z y s p i e s z a j ą c y c h r o z w ó j r o ś l i n . D l a t e g o
też, w r a m a c h p r o t e s t u p r z e c i w k o rencie d z i e r ż a w n e j my, z e n a r c h i -
ści, n a m a w i a m y w s z y s t k i c h d o s t r a j k u i s t o p n i o w e j t r a n s f o r m a c j i
w kierunku ekologicznego i z r ó w n o w a ż o n e g o użytkowania ziemi
i zasobów naturalnych.

C z w a r t a z a s a d a zenarchistycznej nie-polityki p o w i a d a , że PIE­


N I Ą D Z E TO TYLKO SYMBOL, pomagający w śledzeniu w y m i a ­
ny dóbr, u s ł u g oraz pracy. Ż a d n a klika b a n k i e r ó w w p o r o z u m i e n i u
z r z ą d a m i n i e m a p r a w a o d n a s ż ą d a ć , a b y ś m y p o s ł u g i w a l i się w y ­
łącznie j e d n ą w y b r a n ą p r z e z n i c h walutą. Kiedy z a c h o w u j e m y sobie
p r a w o d o o d m a w i a n i a p ł a c e n i a s y m b o l a m i w a l u t y , której n i e ufa­
my, d o c h o d z i d o o d w r ó c e n i a ' p r a w a G r e s h a m a ' , które n a z y w a m y
' p r a w e m Mahserga'. Dobry pieniądz wypiera zły pieniądz. W ten
s p o s ó b w o l n y r y n e k z a b e z p i e c z a się p r z e d n a d m i e r n y m n a p ł y w e m
pieniądza, przewyższającym w a r t o ś ć d o s t ę p n y c h dóbr i pracy. Zni­
k a p e r s p e k t y w a inflacji. Z e n a r c h i ś c i r a d z ą , b y p r o d u k o w a ć d o b r e
p i e n i ą d z e w w o l n y m czasie, p o p r z e z w y p u s z c z a n i e w ł a s n y c h cer-
tyfikatów wartości, czyli c z e k ó w mających p o k r y c i e w n a s z y c h d o ­
brach i usługach. G d y b y w s z y s c y tak postępowali, mielibyśmy coś
w rodzaju gospodarki opartej na b e z p o ś r e d n i m barterze wolnego
kredytu, w której p i e n i ą d z e p o s i a d a ł y b y tylko i wyłącznie u m o w n ą
wartość s y m b o l i c z n ą . A l a n W a t t s r o z w a ż a p o d o b n y p o m y s ł w eseju
„ W e a l t h V e r s u s M o n e y " , z a w a r t y m w k s i ą ż c e Does It Matter? Co n a j ­
ważniejsze, s a m a idea w y z w o l o n e g o p i e n i ą d z a u d e r z a w wielona­
rodowe korporacje b a n k ó w centralnych, zorganizowane t u ż przed
I Wojną Ś w i a t o w ą i o d p o w i e d z i a l n e za w z n i e c a n i e wojen o r a z nie­
pokojów s p o ł e c z n y c h . G d y b y n i e wojny, p o d c z a s k t ó r y c h s ł o n o
u d z i e l a się k r e d y t ó w n a z a k u p b r o n i , b a n k i n i e p o s i a d a ł y b y w y s t a r ­
czających ś r o d k ó w d o w y m u s z a n i a n a r z ą d a c h p ł a c e n i a o d s e t e k z a
narodowe długi.

Piąta z a s a d a zenarchistycznej nie-polityki p o w i a d a , że K O N T R O -


LA B U M E L A N T Ó W N A D MIEJSCAMI PRACY STANOWI ŹRÓ-
DŁO W S Z E L K I E J O P R E S J I (a p r z y n a j m n i e j jej w i e l u f o r m ) . Z racji
m o n o p o l u u t r z y m a n e g o n a p o ż y c z k i o s o b i s t e i s t a ł e j , oficjalnej w a ­
luty, staje się k o n i e c z n o ś c i ą p o ż y c z a n i e p i e n i ę d z y (lokat) n a z a k u p
ś r o d k ó w (kapitału). Te inwestycje kapitałowe generują dywidendy.
Będąc z w o l e n n i k a m i p l u r a l i s t y c z n e j gospodarki wolnorynkowej,
popieramy z a r ó w n o anarcho-komunistyczną walkę na rzecz de­
mokracji pracowniczej, jak i prawicowe, libertariańskie d ą ż e n i a do
u p o w s z e c h n i e n i a laissez-faire s m a l l - b u s i n e s s u . T a k a m i k s t u r a a n a r ­
c h i z m u i w o l n e g o r y n k u jest m o ż l i w a w w o l n y m s p o ł e c z e ń s t w i e ,
gdzie l u d z i e mają p r a w o d o w y p u s z c z a n i a własnej waluty, znajdują­
cej p o k r y c i e w p o s i a d a n y c h p r z e z s i e b i e ś r o d k a c h , z a m i a s t b y ć z m u ­
szanymi do zaciągania pożyczek. Proponujemy więc natychmiasto­
we zwolnienie szefów-bumelantów i całkowitą deregulację wolnych
przedsiębiorców. Zależy n a m na połączeniu wysiłków z w y k ł y c h
p r a c o w n i k ó w z d r o b n ą b u r ż u a z j ą w p o t ę ż n y m z r y w i e p r z e c i w ka­
pitalizmowi kartelowemu i socjalizmowi p a ń s t w o w e m u .
Jako zenarchiści i rewolucjoniści jin jesteśmy w p e ł n i p r z e k o ­
n a n i , ż e S P R Z E C I W I A N I E SIĘ W S Z E L K I M F O R M O M R E P R E S Y J ­
N E J W Ł A D Z Y m a sens. T a k a jest n a s z a s z ó s t a z a s a d a . W t y m celu
n a m a w i a m y do permanentnej powszechnej o d m o w y płacenia po­
d a t k ó w . S t a r a m y się r ó w n i e ż w y s z u k i w a ć w s z e l k i e k r y p t o k r a t y c z -
ne m e t o d y z d z i e r s t w a tak, żeby ujawnić wszelkie formy wykorzy­
s t y w a n i a n a s przez p a ń s t w o . W życiu c o d z i e n n y m m a m y b o w i e m
do czynienia z r ó ż n y m i rodzajami niewolnictwa, z których istnie­
n i a nie zdajemy sobie sprawy. D o t y c z y to r ó w n i e ż d z i a ł a n i a służb
specjalnych, które nękają A m e r y k a n ó w u r o d z o n y c h zagranicą lub
z r o d z i c ó w e m i g r a n t ó w . W n a s z y m s p o ł e c z e ń s t w i e d o b r z e się m a j ą
technokratyczne m e t o d y kontroli, począwszy od n a d z o r u k a m e r o ­
wego, skończywszy na w y w o ł y w a n i u n o w o t w o r ó w u działaczy pa­
cyfistycznych p o p r z e z w y s t a w i a n i e ich na działanie mikrofal. Jako
z e n a r c h i ś c i s p r z e c i w i a m y się r ó w n i e ż t y m c z a s o w e j i n i e c o b a r d z i e j
łagodnej formie niewolnictwa, nazywanej poborem wojskowym,
p o n i e w a ż jest o n c a ł k o w i c i e z b y t e c z n y n a w e t z p u n k t u w i d z e n i a lo­
g i k i m i l i t a r n e j . O p o w i a d a m y się t a k ż e p r z e c i w c ł o m , p o n i e w a ż , j a k
głosi stare p o w i e d z e n i e - t a m , gdzie d o b r a nie przekraczają granic,
robią to żołnierze.

Nasza siódma zasada powiada, że KAŻDY MA PRAWO DO


W O L N O Ś C I . S p r z e c i w i a m y się r a s i z m o w i , s e k s i z m o w i i p r z e ś l a d o ­
w a n i u mniejszości intelektualnych (w t y m n a w e t bigotów, którzy
n i e u c i e k a j ą się d o p r z e m o c y ) . Z e n a r c h i ś c i p r a g n ą p e r m a n e n t n e j
i powszechnej autonomii kulturowej poprzez tworzenie samostano-
w i ą c y c h się w s p ó l n o t i d e o w y c h z a p o ś r e d n i c t w e m u r z ą d z e ń k o m ­
puterowych. Poza tym, popieramy wszelkie próby poszerzania
świadomości przeciwko dyskryminacji, która przekreśla człowie­
c z e ń s t w o jakiejkolwiek jednostki.

N I E D O T Y K A L N E ISTOTY Z T R A N Z Y S T O R A M I SĄ W Ś R Ó D
N A S . N a s z a ó s m a z a s a d a o d n o s i się d o k a s t y h u m a n o i d a l n y c h r o ­
b o t ó w , k t ó r ą w tej w ł a ś n i e c h w i l i s t a r a j ą się s t w o r z y ć a u t o r y t a r n i
t e c h n o k r a c i , c h o ć n i e w i e l e s ł y s z y się o t y m w m e d i a c h . J a k k o l w i e k
b r z m i t o n i e p r a w d o p o d o b n i e , o b e c n i e s t o s u j e się j u ż p o d s k ó r n e
p r z e k a ź n i k i fal m ó z g o w y c h , s i l i k o n o w e c h i p y c z a s z k o w e i p r o j e k ­
t o r y fal o w y s o k i e j c z ę s t o t l i w o ś c i , k t ó r y c h z a d a n i e m j e s t m a n i p u ­
l o w a n i e u m y s ł a m i l u d z i . J a k p i s z e W a l t e r B o w a r t w Operation Mind
Control: „ C h o ć p i e r w s z y m i o f i a r a m i p r o j e k t u b y ł y o s o b y p o d a t n e ,
w r a z z r o z w o j e m n a u k p s y c h o l o g i c z n y c h , ofiarą p s y c h o m a n i p u l a c j i
m o ż e być n i e m a l każdy".

U w a ż n a lektura materiałów źródłowych przytaczanych przez


Bowarta przekona nawet największego sceptyka, że wyszukana
m a n i p u l a c j a u m y s ł u n i e s t a n o w i w y t w o r u p a r a n o i c z n e j fantazji.
Oczywiście, s a m o przekonanie, że wyrabianie jakichkolwiek od­
r u c h ó w w a r u n k o w y c h p r z y c z y n i a się d o w i ę k s z e g o p o r z ą d k u , z a ­
m i a s t k o s z m a r u s p o ł e c z n e g o , o p i e r a się n a n i c z y m n i e u p r a w o m o c ­
nionych behawiorystycznych przesłankach. Jednostki zwyczajnie
nie są w stanie m a n i p u l o w a ć j e d n o s t r o n n i e o s o b a m i o p o d o b n y m
potencjale inteligencji. Z a w s z e w g r ę w c h o d z i w t e d y k o n t r m a n i -
pulacja. Ludzie, w o d r ó ż n i e n i u od m y s z y laboratoryjnych, naśladu­
j ą s w o i c h m a n i p u l a t o r ó w , z a m i a s t r e a g o w a ć m e c h a n i c z n i e n a ich
działania. Zaczynają p r z y p o m i n a ć swoich prześladowców. Spró­
bujcie n a p r z y k ł a d u w a r u n k o w a ć d z i e c k o p r z y p o m o c y t e c h n i k
B.R S k i n n e r a , a s t a n i e się k o m i w o j a ż e r e m , z a m i a s t p o s ł u s z n y m s ł u ­
gą. D l a t e g o w ł a ś n i e m ę d r c y t a o i s t y c z n i p o w i a d a j ą , ż e i m w i ę c e j k a r ,
t y m więcej przestępstw. Kiedy k a ż d y usiłuje k o n t r o l o w a ć k a ż d e g o
- a t a k się w ł a ś n i e d z i e j e , g d y j e d n a g r u p a s t a r a się z m a n i p u l o w a ć
i n n ą - c a ł e s p o ł e c z e ń s t w o p r z e m i e n i a się w j e d e n w i e l k i d o m w a r i a ­
tów. Dlatego w ł a ś n i e n a m a w i a m y w s z y s t k i c h d o obalenia b e h a w i o -
r y s t y c z n e j t e c h n o k r a c j i p o p r z e z o b n a ż a n i e jej u ś p i o n y c h a g e n t ó w .
Anarchista B a k u n i n ostrzegał, że kiedy do w ł a d z y politycznej do­
c h o d z ą n a u k o w c y , z a c z y n a j ą t r a k t o w a ć i n n y c h l u d z i j a k m y s z y la­
boratoryjne. P o d t y m względem, jak i w wielu innych p r z y p a d k a c h ,
jego słowa były prorocze.

Poza tym, w k a ż d y m systemie, gdzie człowiek dominuje drugie­


go, s z w a n k u j e k o m u n i k a c j a , p o n i e w a ż S K U T E C Z N A K O M U N I K A ­
CJA JEST M O Ż L I W A T Y L K O M I Ę D Z Y R Ó W N Y M I . T ę n a s z ą d z i e ­
w i ą t ą z a s a d ę n a z y w a się z a s a d ą S.N.A.F.U. Z e n a r c h i ś c i p r o p a g u j ą
więc wszelkie a l t e r n a t y w y dla biurokracji, na p r z y k ł a d g r u p y spo­
tkaniowe, trybalizm, demokrację bezpośrednią i równoległe instytu­
cje u c z e s t n i c z ą c e . W s z e l k i e t e g o r o d z a j u i n s t y t u c j e m a j ą t o d o siebie,
ż e w y b r a n i d o n i c h przedstawiciele r o d z i n , klanów, p l e m i o n itp. nie
są upoważnieni do ustanawiania prawa podczas spotkań z przed­
stawicielami innych grup. M o g ą co najwyżej negocjować u m o w y ,
które następnie m u s z ą być z a a k c e p t o w a n e przez członków repre­
z e n t o w a n e j p r z e z n i c h g r u p y . Taka jest p o d s t a w o w a r ó ż n i c a m i ę ­
d z y l i b e r t a r i a ń s k ą federacją, a biurokracją. K a ż d y m a tyle s a m o wła­
d z y . N i k t z oficjalnie w y b r a n y c h p r z e d s t a w i c i e l i n i e p o s i a d a w i ę c e j
przywilejów od pozostałych c z ł o n k ó w grupy. D r u g a znacząca róż­
n i c a p o l e g a n a t y m , ż e w y n e g o c j o w a n e u m o w y w d r a ż a się w ży­
cie p o p r z e z z g o d ę s p o ł e c z n ą , a n i e lufy k a r a b i n ó w . R o d z i n a , p l e m i ę ,
c z y d a n a s p o ł e c z n o ś ć , k t ó r e j z d a r z y się z ł a m a ć u m o w ę , t r a c i z a u f a ­
nie społeczne. N i k t nie chce p r o w a d z i ć z n i ą interesów, co w rezul­
t a c i e m o ż e z a g r a ż a ć n i e t y l k o jej s p o ł e c z n e m u b y t o w i . T e g o r o d z a j u
p o d e j ś c i e f u n k c j o n u j e o b e c n i e n a W a l l S t r e e t . Jeśli b r o k e r z o b o w i ą ż e
się t e l e f o n i c z n i e d o z a k u p u w y b r a n e j i l o ś c i akcji, m u s i t o u c z y n i ć ,
n a w e t jeśli i c h c e n a w m i ę d z y c z a s i e się z m i e n i . B i u r o k r a c j e k o r p o r a ­
c y j n e r ó w n i e ż p o s i ł k u j ą się t ą d r u g ą m e t o d ą , c h o ć j u ż n i e p i e r w s z ą
- są przez to o d r o b i n ę bardziej skuteczne od biurokracji rządowych,
doświadczają b o w i e m mniej negatywnych skutków wynikających
z z a s a d y S.N.A.F.U. P r z y p a d k i , w k t ó r y c h n i e w i e d z i e się k o o p e r a ­
t y w o m z ł o ż o n y m z r ó w n y c h o s ó b , b i o r ą się z t e g o , ż e i c h c z ł o n k o m
brakuje umiejętności w p r o w a d z e n i u s p o t k a ń lub p o k o j o w y m arbi-
t r o w a n i u d y s p u t , a n i e z racji t e g o , ż e t a k i e d o b r o w o l n e f e d e r a c j e s ą
mniej skuteczne.

W y s t a r c z y p r z y j r z e ć się k w a k r o m , k t ó r z y p o d c z a s s w y c h z g r o ­
madzeń wykazują się zaskakującą umiejętnością rozwiązywania
p r o b l e m ó w . N a p r a w d ę w i e l e m o ż n a się n a u c z y ć , p r z y g l ą d a j ą c się
działaniom świeckiego Ruchu Na Rzecz N o w e g o Społeczeństwa,
o r g a n i z a c j i p a c y f i s t y c z n e j w y w o d z ą c e j się s p o ś r ó d k w a k r ó w .

Jeśli c h o d z i o r o z w i ą z y w a n i e s p o r ó w , w y s t a r c z y p o s ł u c h a ć się
r a d y Jezusa na t e m a t tego, jak p o s t ę p o w a ć w s t o s u n k u do u r a ż o n e -
go b l i ź n i e g o i z a u w a ż y ć p o d o b i e ń s t w o w p o d e j ś c i u u e s s e ń c z y k ó w ,
na co w s k a z u j e D i a n e K e n n e d y P i k e w The Wilderness Revolt. M e t o ­
dy pokojowego rozwiązywania sporów na bliskowschodnich targach
o p i s u j e z k o l e i R o s e W i l d e r L a n e w k s i ą ż c e Discovery of Freedom.
Jeśli w e ź m i e się k a ż d ą z t y c h d z i e w i ę c i u z a s a d o s o b n o , w c a l e n i e
m u s i o n a b r z m i e ć rewelacyjnie, ale p o d c z a s ich w n i k l i w y c h stu­
d i ó w o k a z u j e się, ż e s ą o n e z e s o b ą h o l i s t y c z n i e p o w i ą z a n e . W c i e l a ­
n e r ó w n o c z e ś n i e , w s p i e r a j ą się n a w z a j e m i w i s t o c i e z a c z y n a j ą f u n k ­
cjonować jako n a r z ą d y życiowe ludzkiej wolności.

Tak w i ę c z r e a s u m u j m y : nie-polityka, p o d o b n i e jak t a o i z m , jest


s c e p t y c z n a w o b e c k a r i n a g r ó d , p o n i e w a ż l u d z i e u c z ą się p r z e z n a ­
ś l a d o w n i c t w o , a d z i ę k i w i ę z i e n i o m i p i e n i ą d z o m m o g ą się n a u c z y ć
tylko manipulacji. P r a w d a o f u n k c j o n o w a n i u m e c h a n i z m ó w spo­
ł e c z n y c h p r z y c z y n i a się d o r o z w o j u w o l n o ś c i b a r d z i e j , n i ż c o k o l ­
wiek innego. Publiczne, korporacyjne i technokratyczne biurokracje
nie działają t a k s k u t e c z n i e , jak d o b r o w o l n e federacje.

C z ł o w i e k p o s i a d a s i e d e m p r a w n a t u r a l n y c h , czyli, i n n y m i słowy,
w n i c z y m i n n y m n i e o d r ó ż n i a się o d m a s z y n , j a k t y l k o t y m i w y m o ­
gami funkcjonowania.

S ą n i m i : życie, w o l n o ś ć , d ą ż e n i e d o szczęścia, p o k a r m , u b r a n i a ,
schronienie i opieka medyczna.
W i e l o n a r o d o w e e l i t y w ł a d z y s t a r a j ą się j e d n a k u t w i e r d z i ć n a s
w p r z e k o n a n i u , ż e w A m e r y c e t a k n a p r a w d ę l i c z y się t y l k o ż y c i e ,
w o l n o ś ć i d ą ż e n i e do szczęścia. Z kolei kraje socjalistyczne p r o p a g u ­
ją podejście, w e d l e którego w a ż n e są tylko: p o k a r m , u b r a n i a , schro­
nienie i opieka medyczna.
Z a c h ę c a się n a s d o r o z w a ż a ń , c z y n a t e p r a w a t r z e b a z a p r a c o w a ć ,
czy też ich g w a r a n t o w a n i e jest o b o w i ą z k i e m r z ą d u . K a ż d y z k o ­
n i e c z n o ś c i w a l c z y o swoje p r a w a , a ż a d e n r z ą d n i e jest w s t a n i e ni­
czego z a g w a r a n t o w a ć p o z a p o d a t k a m i i śmiercią.
Jednakże te gołosłowne debaty przesłaniają jedno istotne pytanie:
Jak m o ż e m y r a z e m d o b r o w o l n i e w s p ó ł p r a c o w a ć , b y s z a n o w a n o na­
sze n a t u r a l n e p r a w a ? Bez t e g o r o d z a j u w s p ó ł p r a c y l u d z i e n i e b ę d ą
w s t a n i e z a c h o w y w a ć się j a k r a c j o n a l n e , z d o l n e d o m i ł o ś c i i s t o t y .
P r z y g l ą d a n i e się r z e c z y w i s t o ś c i p r z y p o m i n a p r ó b ę o b j ę c i a w z r o -
k i e m d w ó c h k o ń c ó w b a r d z o d ł u g i e g o kija. N a s z u m y s ł f u n k c j o n u j e
w taki sposób, że potrafi uchwycić najpierw jedną, a p o t e m dopiero
d r u g ą s t r o n ę idei. S ł y n n e z ł u d z e n i e o p t y c z n e , ilustrujące g e s t a l t o w ą
teorię percepcji, p o l e g a n a t y m , ż e a l b o w i d z i m y c z e r ń n a b i a ł y m tle
albo biel n a c z a r n y m , r z a d k o k i e d y obie r ó w n o c z e ś n i e .

Buddyści z e n w i e d z ą o t y m od d a w n a . U ś w i a d a m i a j ą sobie rów­


n i e ż , ż e o ile z n a j o m o ś ć h i s t o r i i c z e g o ś b y w a p r z y d a t n a w z r o z u ­
m i e n i u tego czegoś, n i e jest t o wystarczające. Tak s a m o w y a b s t r a ­
howanie podstawowych zasad rządzących d a n y m procesem, choć
m o ż e w s p o s ó b m e c h a n i s t y c z n y p r z e k a z y w a ć jego istotę, c z a s a m i
p r z y p o m i n a c z y t a n i e s t r e s z c z e n i a p o w i e ś c i z a m i a s t w g r y z i e n i a się
w jej f a b u ł ę . B y w a t e ż i t a k , ż e i m b a r d z i e j s k o n d e n s o w a n a j e s t i d e a ,
t y m b a r d z i e j „ s ł u c h a się jej j e d n y m , a w y p u s z c z a d r u g i m u c h e m " .

Krótkie, h u m o r y s t y c z n e anegdoty, jakich p e ł n o w n a u k a c h zen,


taoizmu i c h a s y d y z m u mają więc służyć p r z e k a z y w a n i u rozmaitych
p u n k t ó w w i d z e n i a i p o s z e r z a n i u h o r y z o n t ó w u m y s ł u . Rzecz jasna,
p o d o b n i e p o s t ę p o w a l i wielcy nauczyciele d u c h o w i pokroju Jezu­
sa i R a m a k r i s h n y . S a m e metafory i a n e g d o t y bywają p r z y d a t n e we
wszystkich rodzajach edukacji, ale opowieści z e n mają w sobie wy­
jątkowy s m a c z e k - rodzaj z w a r i o w a n e g o a b s u r d u bliskiego surreali-
s t o m . K i e d y a d o p t u j e się j e d o a n a r c h i z m u , o t r z y m u j e m y z e n a r c h i ę .

A u t e n t y c z n a r e w o l u c j a z e n a r c h i s t y c z n a n i e m o ż e się o b y ć b e z t a ­
kich opowieści.
O p o w i e ś c i z e n a r c h i s t y c z n e , s k ł a d a j ą c e się n a o s t a t n i ą c z ę ś ć n i ­
niejszej książki, o p u b l i k o w a ł a po raz p i e r w s z y Elayne Wechsler
w Inside Joke: A Newsletter of Comedy and Creativity.

H o Szi Z e n : „Jaki jest B ó g ? "

Tom: „Jakiś. N i e o b c h o d z i m n i e t o "

Oto ćwiczenie duchowe, które p o m o ż e w a m w stosowaniu rady


Ś m i e j ą c e g o się B u d d y J e z u s a o d n o ś n i e k o c h a n i a b l i ź n i e g o .

K i e d y s p a c e r u j e c i e p o u l i c y l u b p o r u s z a c i e się t r a n s p o r t e m p u ­
b l i c z n y m , spróbujcie w y o b r a z i ć sobie, ż e k a ż d a n a p o t y k a osoba,
n i e z a l e ż n i e o d w i e k u , j e s t w a s z y m d z i e c k i e m . P r z y g l ą d a j c i e się k a ż ­
dej z o s o b n a . Rozmyślajcie o m i j a n y c h d o r o s ł y c h j a k o o s w y c h doj­
r z a ł y c h d z i e c i a c h , n a w e t jeśli p o c z u j e c i e się s t a r s i o s t o lat.

Możecie też sobie pomyśleć, że k a ż d a z mijanych p r z e z w a s osób


jest m i s t r z e m l u b m i s t r z y n i ą z e n - p o s i a d a j ą c y m w ł a s n y s y s t e m n a ­
uczania. Niektórzy z nich zauważą okazywany przez was szacunek,
s p o j r z ą n a w a s i się u ś m i e c h n ą . P r z y p a t r u j c i e się u b r a n i o m i g e s t o m
p r z y c h o d n i ó w , w n i o s k u j ą c n a ich p o d s t a w i e , jaki jest ich styl w y -
r a ż a n i a o ś w i e c e n i a . W s ł u c h u j c i e się w s t r z ę p k i p r o w a d z o n y c h r o z ­
mów, jakby były z a g a d k a m i zen.

N i g d y n i e z a p o m i n a j c i e o p o w i e d z e n i u : „Tao jest t w o i m c o d z i e n ­
nym umysłem".

J e d e n z u c z n i ó w H o Szi Z e n a z a d a ł m u p y t a n i e : „ W j a k i c h o k o -
licznościach d o z n a ł e ś oświecenia?"

H o o d p o w i e d z i a ł : „Już z a p o m n i a ł e m " .

Tę o p o w i e ś ć z ż y c i a w z i ę t ą o p u b l i k o w a n o w d z i a l e h u m o r u Riders
Digest w i e l e l a t t e m u :
P o d c z a s konferencji m i ę d z y w y z n a n i o w e j n a Hawajach japoński
delegat p o d s z e d ł do fundamentalistycznego pastora baptysty i p o ­
w i e d z i a ł : „ M o i m s k r o m n y m p r z e s ą d e m jest b u d d y z m . A t w o i m ? "

Jak p r z e k a z u j e C z u a n g z i , „ P e w i e n o p i e k u n m a ł p p o w i e d z i a ł d o
swych podopiecznych: ' D a m w a m trzy orzechy z r a n a i cztery wie­
czorem', co je rozwścieczyło. Rzekł więc: 'Skoro tak, to d a m w a m
cztery r a n o i trzy wieczorem', co je uszczęśliwiło".
Jeden z nielicznych obrzędów formalnych zenarchii, ceremonia
picia kawy, m u s i przebiegać z g o d n i e z następującą p r o c e d u r ą :

Skręćcie pięć jointów z dobrej g a n d z i i przygotujcie d u ż y g a r n e k


b a r d z o mocnej kawy. Połóżcie te rarytasy na ś r o d k u stołu kuchen­
n e g o w r a z z p u d e ł k i e m z a p a ł e k . N a s t ę p n i e połóżcie n a stole d w a
d u ż e gliniane kubki i jedną zwyczajną, choć ł a d n ą popielniczkę.

M o ż e c i e t e r a z usiąść p r z y stole z k i m ś , k o g o b a r d z o k o c h a c i e
i przegadać z n i m całą noc.

Zwracajcie szczególną uwagę na smutek, który pojawia się


w p r z e r w a c h l e k k i e j , p e ł n e j ś m i e c h u d y s k u s j i . N a t o m i a s t k i e d y ga­
dacie o s p r a w a c h s m u t n y c h , myślcie o c z y m ś p i ę k n y m , z a b a w n y m
i niosącym nadzieję.

G a r y S y n d e r m ó w i : „ T r z y c z w a r t e filozofii t o g a d k a l u d z i s t a r a j ą ­
c y c h się s a m y c h s i e b i e p r z e k o n a ć d o t e g o , ż e n a p r a w d ę l u b i ą k l a t k ę ,
do której ściągnięto ich p o d s t ę p e m " .

J e d n ą z p o s t a c i p o j a w i a j ą c y c h się w s t a r y c h p i s m a c h C z u a n g z i
jest H u n g M u n g , k t ó r e g o i m i ę z n a c z y tyle, c o P i e r w o t n y C h a o s . Su­
g e r u j ą c się t y m S t o w a r z y s z e n i e D y s k o r d i a n - n i e p r o f e t y c z n a d e z ­
o r g a n i z a c j a i r r e l i g i j n a , o k t ó r e j w i ę c e j m o ż n a d o w i e d z i e ć się z Prin­
cipia Discordia - w y b r a ł a g o n a s w e g o ś w i ę t e g o . H u n g M u n g jest
również „zenarchistycznym nieśmiertelnym", ponieważ Zenarchia
m a się t a k d o d y s k o r d i a n i z m u , j a k z e n d o b u d d y z m u c z y t a o i z m u .

W pismach Czuangzi o d w i e d z a go i n n a postać, Wielka Wiedza,


i z a d a j e m u p y t a n i a , n a k t ó r e o d p o w i a d a ś m i e j ą c się, bijąc p o k o l a -
nach i krzycząc: „Nie w i e m ! Nie w i e m ! " Wielka Wiedza nie przesta­
je przepytywać H u n g Munga, który ostatecznie oświeca ją przy po­
mocy o d p o w i e d n i o chaotycznej i bełkotliwej przemowy.

P i e r w o t n y C h a o s , n i e r o s z c z ą c s o b i e p r e t e n s j i d o p o s i a d a n i a jakiej­
kolwiek wiedzy, objawia c i e k a w s k i m w s z y s t k o - jakkolwiek w nie­
zbyt u p o r z ą d k o w a n y s p o s ó b . Zawierając bliższą z n a j o m o ś ć z t y m
m ę d r c e m , k t ó r y n i e w i e n i c i n i e p r z e j m u j e się t y m , ż e n i e w i e n i c , m o ­
ż e m y n a u c z y ć się w y s t a r c z a j ą c o w i e l e , b y p r a w i e n i c n i e o s i ą g n ą ć .

D y s k o r d i a n i e powiadają, ż e m o ż n a ujrzeć H u n g M u n g a , n a s t a ­
wiając t e l e w i z o r n a , p u s t y k a n a ł ' , g d y j e s t się n a h a j u . J e g o t a ń c z ą c y
o b r a z b ę d z i e s t a w a ł się t y m w y r a ź n i e j s z y , i m b a r d z i e j b ę d z i e m y się
weń wpatrywali. P o n i e w a ż H u n g M u n g , jak powiadają, nie posiada
s p o n s o r ó w , jego t r a n s m i s j a n i e b ę d z i e p r z e r y w a n a r e k l a m a m i . Jed­
nak zenarchiści są co do tego sceptyczni.

R a b b i K o a n n a l e ż y d o tej s a m e j t r a d y c j i c o H u n g M u n g i H o S z i
Zen. W p r o w a d z a zenarchię do koszernego zenu. C h a s y d z i z Euro­
py W s c h o d n i e j , studiując tradycje u s t n e kabały, o d k r y l i to, co b u d ­
dyści z e n n a z y w a j ą „ s z c z e g ó l n y m p r z e k a z e m p o z a p i s m a m i " .
Czytelnicy książek M a r t i n a Bubera wiedzą, że chasydzki mistrz
zen, z w a n y cadykiem, uwielbia p r z e k a z y w a ć wszelkiego rodzaju
koszerne opowieści zen.
P e w n e g o r a z u j e d e n z r a b i n ó w p r z y s z e d ł do ś w i ę t e g o miejsca
s p o t k a ń i zobaczył swoich u c z n i ó w grających w warcaby. Wykrzyk­
n ą ł : „ H a ! W i e c i e , j a k się g r a w w a r c a b y ? " U c z n i o w i e z b y t p r z e r a ż e n i ,
by odpowiedzieć, zachowali milczenie. Tak więc rabbi im w y t ł u m a ­
czył: „ S k o r o t a k , t o o p o w i e m w a m o r e g u ł a c h o b o w i ą z u j ą c y c h w g r z e
w w a r c a b y . P i e r w s z a r e g u ł a p o w i a d a , ż e m o ż n a p o r u s z a ć się t y l k o
d o p r z o d u . D r u g a , ż e z a k a ż d y m r a z e m m o ż n a p r z e m i e ś c i ć się t y l k o
o j e d n o oczko. N a t o m i a s t trzecia, że po dojściu do o s t a t n i e g o r z ę d u ,
m o ż n a p o r u s z a ć się w d o w o l n i e w y b r a n y m p r z e z siebie k i e r u n k u ! "
Inna opowieść chasydzka m ó w i o uczniu, który postanowił przez
t y d z i e ń nic n i e jeść a n i pić. W d r o d z e d o r a b i n a , n a g o d z i n ę p r z e d
k o ń c e m g ł o d ó w k i , z a t r z y m a ł się p r z y s t u d n i . P o n i e w a ż n i e m ó g ł j u ż
o p a n o w a ć p r a g n i e n i a , w y c i ą g n ą ł z niej w i a d r o w o d y . K i e d y j u ż d o ­
tknął jego brzegu, nagle dotarło do niego, że jeden łyk w o d y zaprze­
paści tydzień wysiłku. Odstąpił więc od studni i poszedł do d o m u
zgromadzeń. Ujrzawszy go rabin krzyknął: „Makatka!"

J o h n B e r r y w Walce białych wron p r z y p o m i n a , że w e d ł u g C z u a n g z i ,


p r a w d z i w y m ę d r z e c jest n i e o b e c n y u m y s ł e m : „ C z ł o w i e k n i e o b e c n y
u m y s ł e m nie p a m i ę t a swoich złych czynów, nie p a m i ę t a też dobrych.
N i e p o d n i e c a się t y m , ż e n i e p a m i ę t a t y c h p i e r w s z y c h a n i n i e s m u ­
ci, ż e z a p o m i n a o d r u g i c h . N i e m o ż e z a p a m i ę t a ć , k i m jest a n i t e ż , ż e
w o g ó l e istnieje. P r z y j m u j e w s z y s t k o z d o b r o d z i e j s t w e m i n w e n t a r z a
i n i c z e g o n i e z a t r z y m u j e w sobie. N i e ma d a c h u , p o d ł o g i a n i ścian.
Nieskończoność dociera do niego, nie napotykając na ż a d e n opór".

B u d d a p o w i e d z i a ł : „ N i e interesuje m n i e to, c o l u d z i e r o b i ą a n i t o
c z e g o n i e robią. Interesuje m n i e to, co s a m robię i n i e robię".

Rinzai powiedział: „Och, u c z n i o w i e tao, k a ż d y z m o i c h p o p r z e d n i ­


k ó w p o s i a d a ł w ł a s n ą m e t o d ę n a u c z a n i a . M o j a s p r o w a d z a się d o p r o s t e j
w s k a z ó w k i - b ą d ź niezależny. Chadzaj s w o i m i ścieżkami wtedy, gdy
m a s z n a t o o c h o t ę . N i e c h a j n i c n i e s t a n i e c i n a p r z e s z k o d z i e " . W i ą ż e się
t o z w y p ę d z e n i e m B u d d y z e s w e g o serca. S a m R i n z a i p r z y z n a w a ł , ż e
najbardziej nienawidził, kiedy słyszał słowo „Budda".

Martin Buber w dziele Chasydyzm, a człowiek współczesny p o z w a ­


la sobie na takie w y z n a n i e : „Wyjątkowość to ta cecha ludzka, któ­
r ą n a l e ż y p i e l ę g n o w a ć . P o t o w ł a ś n i e c z ł o w i e k ciągle p o w r a c a , b y
j ą w c i ą ż d o s k o n a l i ć . K a ż d e n o w e w c i e l e n i e s p r a w i a , ż e staje się c o -
raz b a r d z i e j n i e p o r u s z o n y w swej u n i k a l n o ś c i . C z y s t a w y j ą t k o w o ś ć
i c z y s t a d o s k o n a ł o ś ć t o w i s t o c i e j e d n o . T e n z a ś , k o m u u d a ł o się j e
osiągnąć i nie p o s i a d a n a d sobą jakiegokolwiek zwierzchnictwa,
p r z e b y w a w Bogu.
D l a t e g o r a b b i N a c h m a n n p o w i a d a : „ B ó g n i g d y n i e r o b i t e g o sa­
mego po raz drugi".

„ P o s z u k i w a n i e r u r o c i ą g u , wyjątkowej gorącej linii, k t ó r a p o p r o ­


w a d z i n a s d o Nieba, jest p i e l g r z y m k ą z g ó r y s k a z a n ą n a p o r a ż k ę "
- p o w i e d z i a ł rabbi K o a n - „ S z u k a n i e instytucji nie podatnej na ko­
rupcję, j e d n o s t k i zdolnej t y l k o do c z y n i e n i a dobra, stylu życia d o ­
s t a r c z a j ą c e g o g o t o w y c h o d p o w i e d z i t o p r o s z e n i e się o k a t a s t r o f ę ,
a p r z e d e w s z y s t k i m o d m a w i a n i e sobie p r a w a do n i e s p o d z i a n k i .

J a k ż e lepiej jest p o z n a w a ć swoją istotę, t r a k t o w a ć k a ż d e w y z w a ­


nie jako n a m o w ę do kontemplacji i widzieć w każdej ciekawej oso­
bie, k a ż d y m w s p a n i a ł y m m i e j s c u , k a ż d y m e k s c y t u j ą c y m s t y l u ż y ­
cia p a l e c w s k a z u j ą c y n a n a s z ą m o c w e w n ę t r z n ą .
P e w n e g o d n i a n a g ł e przestajemy s z u k a ć ziemi świętej, a l b o w i e m
t a , c h o ć t o c z a s e m n i e w y g o d n e , z n a j d u j e się c a ł y c z a s p o d n a s z y m i
s t o p a m i . Jeśli b ę d z i e s z s z u k a ł p r a w d y n a w i e r z c h o ł k a c h d r z e w , m o ­
ż e s z p o t k n ą ć się o i c h k o r z e n i e " .

I n n y m obfitym ź r ó d ł e m opowieści zenarchistycznych są p r z y p o ­


w i e ś c i sufich. P o d p e w n y m w z g l ę d e m j e s t t o t r a d y c j a b l i ż s z a z e n a r -
chii n a w e t n i ż z e n , p o n i e w a ż , jak p o w i a d a J a m e s K r i t z e c k w eseju za­
m i e s z c z o n y m w Sufi Studies: East and West: „Czytelnik, przystępując
do lektury tych opowieści, p o w i n i e n z d a ć sobie sprawę, że nie mają
o n e postaci r ó w n i e u p o r z ą d k o w a n e j jak p a r a d o k s y zen. Już raczej
m o ż e c z u ć , ż e w s z e d ł d o z w a r i o w a n e j p o c z e k a l n i , g d z i e s i e d z ą lu­
d z i e s p e c j a l i z u j ą c y się w z a p o m i n a n i u i z a p a m i ę t y w a n i u , z w ę d z a n i u
i p l o t k o w a n i u , w y p a t r y w a n i u i m y s z k o w a n i u . N i e r o z s ą d n i e jest d o ­
s z u k i w a ć się t u t a j c z e g o ś k o n k r e t n e g o " .

Wiele opowieści o d e r w i s z a c h d o t y c z y postaci r ó w n i e historycznej,


c o H o Szi Z e n , R a b b i K o a n i H u n g M u n g , c z y l i M u ł ł y N a s r u d i n a . N i e ­
które z n i c h p r z y p o m i n a j ą w u l g a r n e żarty, i n n e w y b o r n e metafory.
J e d n a z nich o p o w i a d a , jak to p e w n e g o r a z u M u ł ł a N a s r u d i n jechał
d o M e k k i , kiedy, p o z a p a d n i ę c i u z m r o k u , z o s t a ł z m u s z o n y d o p r z e n o ­
cowania wśród niezmierzonej hordy pielgrzymów. Nieprzywykły do
t a k i e g o ścisku, o b a w i a ł się, ż e w e ś n i e m o ż e u t r a c i ć s w o j ą t o ż s a m o ś ć ,
Tak w i ę c z a w i ą z a ł sobie s z m a t ę w o k ó ł kostki u nogi. W n o c y jakiś d o w -
cipniś odwiązał szmatę i zawiązał ją w o k ó ł kostki człowieka śpiącego
t u ż o b o k N a s r u d i n a . K i e d y M u ł ł a się p r z e b u d z i ł , s p o j r z a ł z d u m i o n y n a
s w e g o s ą s i a d a i p o w i e d z i a ł : „Jeśli t o ja, t o k i m j a j e s t e m ? "

Wiele o p o w i e ś c i sufich d o t y c z y błędów, jakie p o p e ł n i a m y p o d ­


czas tworzenia naszych m a p logicznych, kiedy to z a p o m i n a m y
o z w r a c a n i u u w a g i na terytorium rzeczywistości znajdującej się
w zasięgu naszej ręki. P e w n e g o r a z u M u ł ł a N a s r u d i n przystąpił do
wyścigu koni, dosiadając najbardziej p o w o l n e g o spośród swych wo­
łów. G d y p o z o s t a l i u c z e s t n i c y w y ś c i g u zaczęli p r o t e s t o w a ć , ż e w ó ł
nie m o ż e biegać, r z e k ł i m : „ N i b y c z e m u nie? K i e d y był cielakiem,
potrafił biec szybciej od koni. Teraz, po dorośnięciu, b ę d z i e biegł
jeszcze szybciej!"

P e w n e g o r a z u w ę d r o w n y d e r w i s z w y t r ą c i ł z m e d y t a c j i sufiego,
ostrzegając go p r z e d m a ł p ą , która chwyciła nóż.

L e c z sufi n i c z y m się n i e w z r u s z y ł t y l k o p o w i e d z i a ł : „ D o p ó k i t o
m a ł p a , a n i e c z ł o w i e k , n i e m a c z e g o się o b a w i a ć " .

K i e d y p e w n e g o d n i a p i ę c i o l e t n i K r e g ś m i a ł się z e s w y m c z t e r o l e t ­
n i m przyjacielem, B r e n d a n e m , m ó w i ą c coś o „ding-dongach", m a t k a
B r e n d a n a b a r d z o się z e z ł o ś c i ł a i r z e k ł a : „ K r e g , u w a ż a j c o m ó w i s z ! "
„Ależ, p r o s z ę p a n i " - o d p o w i e d z i a ł K r e g - „ d i n g - d o n g to n i e jest
brzydkie słowo. To słowo w y m a w i a n e przez dzwony".

Rabbi K o a n p r z e d s t a w i ł H o Szi Z e n o w i z e n a r c h i s t y c z n ą z a g a d ­
k ę d o r o z w i ą z a n i a : „Skoro j u ż w i a d o m o , ż e jesteś s z c z w a n y m lisem,
w y o b r a ź s o b i e , ż e w r e s z c i e z ł a p a l i cię f u n k c j o n a r i u s z e w ł a d z y i p o ­
stawili p r z e d p l u t o n e m egzekucyjnym. Jakie byłyby twoje ostatnie
słowa? Powiedz szybko!"

H o Szi Z e n b e z w a h a n i a o d r z e k ł : „Uważajcie n a t w a r z ! G o t o w i !
Cel! P a l ! "

P o w a ż n a m ł o d a d a m a z a d a ł a k i e d y ś H o Szi Z e n o w i p y t a n i e , c z y
Z e n a r c h i a jest j e d y n ą p r a w d z i w ą ś c i e ż k ą d u c h o w ą . „ P r z e c i w n i e " -
o d r z e k ł H o Szi Z e n - „To j e d n a z w i e l u f a ł s z y w y c h ś c i e ż e k - t a k j a k
w s z y s t k i e w c z e ś n i e j s z e , o d k t ó r y c h n i e odbijają się s ł o w a i k o n c e p c j e " .

„Medytacja ma b a r d z o d o b r y w p ł y w na spokój u m y s ł u " - powie­


dział mi p e w n e g o d n i a C a m d e n Benares, po c z y m dodał - „Pod wa­
r u n k i e m , ż e m a s z n a tyle spokojny u m y s ł , b y m ó c m e d y t o w a ć " .
K i e d y w 1972 r o k u C a m d e n B e n a r e s m i e s z k a ł w m a ł y m m i a s t e c z ­
ku w p ó ł n o c n e j Kalifornii, z ł o ż y ł e m mu d ł u ż s z ą wizytę. Zbierał w t e ­
d y o p o w i e ś c i d o s w e j k s i ą ż e c z k i z o p o w i e ś c i a m i z e n i z n a j d o w a ł się
w depresji. N i e kryjąc o b u r z e n i a , że w i d z ę go w t a k k i e p s k i m stanie
d u c h a , z a d a ł e m m u p y t a n i e : „Jak t o m o ż l i w e , b y c z ł o w i e k t a o cały
c z a s p o g r ą ż a ł się w d e p r e s j i ? C o z r o b i s z p o w y d a n i u k s i ą ż k i , k i e d y
ludzie z a c z n ą p r z y c h o d z i ć do ciebie jak do n a u c z y c i e l a i zobaczą, że
nie potrafisz s a m siebie p o s k ł a d a ć d o k u p y ? "

C a m d e n n a t y c h m i a s t się r o z p o g o d z i ł : „ M y ś l a ł e m a k u r a t o t y m ,
to proste! G d y zapukają do mych drzwi, nie odpowiem! G d y podej­
d ą d o m n i e w j a k i m ś m i e j s c u p u b l i c z n y m , u c i e k n ę i się s c h o w a m ! "

M i ę d z y 740 a 8 0 8 r o k i e m n . e . m i e s z k a ł w C h i n a c h m n i c h z e n
i m i e n i e m L a i k , k t ó r y , c h o ć w y r z e k ł się w s z e l k i c h k l a s z t o r n y c h ślu-
b o w a ń , z a ł a d o w a ł cały swój d o b y t e k n a ł ó d k ę p o t o tylko, b y n a s t ę p ­
nie go podpalić. C z y n ów rozsławił jego imię jako Laika P'anga i, jak
powiadają Spisane powiedzenia Laika P'anga: „Gdziekolwiek spoczął
L a i k , t a m p o j a w i a ł o się w i e l u s z a c o w n y c h m n i c h ó w , z a d a j ą c y c h m u
liczne pytania. Laik o d p o w i a d a ł im echem, w zależności od umiejętno­
ści k a ż d e g o . N i e d a ł o się g o s k a t e g o r y z o w a ć w ż a d e n s p o s ó b a n i ż a d n ą
m i a r ą mierzyć". Dlatego w jego c z y n a c h czuć było d u c h a zenarchii.

Laik słynął z pisania wierzy, w j e d n y m z nich napisał:

Przeszłość przeminęła,
nie sprowadzaj jej z powrotem.
Teraźniejszość płynie,
nie próbuj ją schwytać.
Przyszłość poza tobą,
nie staraj się jej przewidzieć.

P e w n e g o r a z u L a i k o p a d ł n a k a n a p ę i p r z y s t ą p i ł d o l e k t u r y sutry.
W y w o ł a ł o to wściekłość u j e d n e g o m n i c h a , k t ó r z y rzekł: „ M u s i s z za­
c h o w y w a ć się d o s t o j n i e p r z e d c z y t a n i e m sutry". T a k w i ę c L a i k P ' a n g
p o d n i ó s ł j e d n ą nogę, a m n i c h o w i odjęło m o w ę .
G r e g o r y H i l l r o z p o c z ą ł p i s a n i e I Chingu d l a S t o w a r z y s z e n i a D y s ­
k o r d i a n , k t ó r y n a z w a ł I Chao. Jeśli c h o d z i o styl, p r z y p o m i n a ł o t o
angielskie tłumaczenie chińskiej książki poświęconej wróżbom,
z dodatkowymi przypisami objaśniającymi niejasności. Pierwsza
w y r o c z n i a I Chao G r e g a z a c z y n a się, j a k w p r z y p a d k u w i e l u p r z e ­
p o w i e d n i z I Ching, o d z a p e w n i e n i a : „ N i e p o p e ł n i a s z b ł ę d u " . G r e g
d o d a ł w p r z y p i s i e u w a g ę : „Jak d o t ą d " .

M o i najbliżsi przyjaciele p r z e z w i e l e lat m i e l i w z w y c z a j u d a w a ­


nie sobie n i e z w y c z a j n y c h d a r ó w s t w o r z o n y c h z e z w y c z a j n y c h rze­
czy. P r z e k a z y w a l i j e o s o b i ś c i e l u b z a p o ś r e d n i c t w e m p o c z t y .

C z a s a m i b r a ł e m jakiś karton, r y s o w a ł e m n a n i m pastelami, p o


c z y m w y s y ł a ł e m to jako pocztówkę. Kiedy z Budem Simco p o d r ó ­
ż o w a ł e m n a LSD, z a w s z e p r z y n o s i ł m i k u l k ę z p a c h n ą c e g o w o s k u ,
p a c i o r e k l u b w i s i o r e k d o z a k r ę c e n i a się p o d c z a s t r i p u . O d i n n y c h
d o s t a w a ł e m pięknie u d e k o r o w a n e skrzynki p e ł n e skarbów zebra­
nych z ulicy: k a w a ł k ó w kolorowych szkiełek i p o d o b n y c h rzeczy
znalezionych na chodniku. Z o d p a d ó w kultury przemysłowej moż­
n a b y ł o sklecić r o z m a i t e d z i w a c t w a . C z a s a m i p r z e k s z t a ł c a ł e m p u ­
dełka po cygarach w t r ó j w y m i a r o w e kolaże. W i d z i a ł e m jak niektó­
rzy n a k ł a d a l i na znaczki o treści politycznej słowa i obrazki wycięte
z m a g a z y n ó w . Pierwotni A m e r y k a n i e wiedzieli, że ze strąków moż­
na sporządzać naszyjniki i medaliony.

W i ę k s z o ś c i ą t a k i c h d a r ó w c i e s z y ł e m się p r z e z r o z s ą d n ą c h w i l ę ,
następnie p r z e k a z y w a ł e m je k o m u i n n e m u . W rezultacie doszło do
wytworzenia czegoś w rodzaju spontanicznego obiegu darczynie-
nia, czyli, i n n y m i słowy, g o s p o d a r k i d a r u .

J e ż e l i o m n i e c h o d z i , c z u ł e m w tej a k t y w n o ś c i c o ś z c h w i l i , g d y
p o d c z a s festiwalu Love-In p o d s z e d ł do m n i e nieznajomy z p ą k i e m
p i ó r i w y c i o r ó w d o fajek p r z e t w o r z o n y c h w k w i a t y .
M a m nadzieję, ż e p r z e d s t a w i o n e t u opowieści z e n spełnią p o d o b ­
n ą f u n k c j ę . K o r z y s t a j c i e z n i c h d o w o l i . W y r z u ć c i e te, k t ó r e n i e p r z y ­
p a d n ą w a m d o g u s t u . Dodajcie coś o d siebie i p r z e k a ż c i e i n n y m .

„ P s y n i e r o z u m i e j ą n a s " - n a p i s a ł R o b e r t A n t o n W i l s o n w liście
- „ S i a d a m y w g r u p i e i s z c z e k a m y na siebie n a w z a j e m , p o d c z a s g d y
nie ma niczego do obszczekiwania. Z a u w a ż , jak głupie m i n y mają
psy na przyjęciach: cała k u p a ludzi szczekających bez p o w o d u " .

Ilu m i s t r z ó w z e n p o t r z e b a d o w k r ę c e n i a ż a r ó w k i ?

Dwóch. Jednego do wkręcania żarówki i jednego do nie wkręca­


nia żarówki.

P e w i e n d y s k o r d i a n i n o i m i e n i u Scott Medley, zamieszkujący


T e x a r k a n ę w s t a n i e Texas, n a p i s a ł w n a w i ą z a n i u do m o j e g o m a -
ilingu: „ N a j w i ę k s z e g o p r z e ż y c i a religijnego d o z n a ł e m p o d c z a s głę­
bokiego pogrążenia w medytacji zen. To właśnie w t e d y doszło do
m n i e w p o r a ż a j ą c y m p r z y p ł y w i e iluminacji, ż e ś w i a t jest n i e s a m o ­
wicie z a b a w n y m ż a r t e m , k t ó r e g o j e s t e m linijką! O d t e g o c z a s u za­
c z ą ł e m c i e s z y ć się k a ż d ą c h w i l ą w ż y c i u , p o d c h o d z i ć d o n i e g o z z a ­
ciekawieniem i nie wychodzić z osłupienia!"
C z u a n g z i pisał: „Zajmij miejsce w t a o i jego a t r y b u t a c h , lecz n i e
p r z y w i ą z u j się d o n i c z e g o . N a s t ę p n i e p a m i ę t a j o j e d n y m : R a d u j się
w e s p ó ł z a u t o r e m w s z y s t k i e g o i p o z w ó l r z e c z o m , by były sobą, a tyś
nie był r z e c z ą d l a nich".

C a m d e n B e n a r e s , p o n i e w a ż z n a ł się n a p i s a n i u i n s t r u k c j i t e c h ­
nicznych dla p o t r z e b p r z e m y s ł u kosmicznego, w czasie w o l n y m
d o r a b i a ł sobie, p o m a g a j ą c s t u d e n t o w i i n ż y n i e r i i z I n d i i w p i s a n i u
pracy o p r z e m y s ł o w y m wykorzystaniu promieni laserowych. Na­
t o m i a s t p o d c z a s g o d z i n p r a c y z a j m o w a ł się z b i e r a n i e m d a n y c h p o ­
t r z e b n y c h m u d o n a p i s a n i a kolejnej instrukcji. C h o d z i ł w t y m celu
d o r ó ż n y c h d e p a r t a m e n t ó w s w o j e j firmy. W j e d n e j sekcji n i e s p o t k a ł
się z p r z y j a z n y m p r z y j ę c i e m . N i e z a p y t a n o g o n a w e t , s k ą d p r z y c h o ­
d z i i j a k a jest jego funkcja. T r a k t o w a n o jak p o w i e t r z e . S p y t a ł w i ę c :
„O co chodzi?"

O t r z y m a ł w t e d y w odpowiedzi od jednego z inżynierów: „ M a m y


poważny problem techniczny związany z wykorzystaniem promie­
ni laserowych". C a m d e n z a p y t a ł o s z c z e g ó ł y i, w z w i ą z k u z t y m , że
kwestia dotyczyła pisanej p r z e z s t u d e n t a indyjskiego pracy, po do­
k ł a d n y m obliczeniu p a r a m e t r ó w dał im gotową odpowiedź. Zdu­
m i a ł o to wszystkich w d e p a r t a m e n c i e . Jeden z i n ż y n i e r ó w zapytał:
„Powiedz, gdzie chodziłeś do uczelni?"

„ N a U n i w e r s y t e t Kalifornijski w Los A n g e l e s " - o d r z e k ł C a m ­


d e n , zbierając swoje papiery.

Ktoś inny z a d a ł pytanie, w k t ó r y m to było roku. C a m d e n p o d a ł


datę w latach pięćdziesiątych.

„ R e t y ! " - w y k r z y k n ą ł kolejny - „ N i e m i a ł e m pojęcia, że j u ż w t e ­


d y z a j m o w a n o się t e c h n o l o g i ą l a s e r o w ą w S z k o l e I n ż y n i e r i i p r z y
t y m Uniwersytecie".

„Nie studiowałem inżynierii" - odrzekł C a m d e n z p o w a ż n ą miną.

„Jaki z a t e m był twój g ł ó w n y k i e r u n e k ? "

C a m d e n , w y c h o d z ą c z sali, s p o j r z a ł się z a siebie i p o w i e d z i a ł s z c z e ­


rze, choć b e z ż a d n y c h d o d a t k o w y c h wyjaśnień: „Sztuki teatralne".

K r i s z n a uwielbia t a ń c z y ć z g o p i m i . Jezus uwielbiał pić w i n o


i żartować sobie z przyjaciółmi. C z u a n g z i uwielbiał siedzieć na m o ­
ście i ł o w i ć ryby. M i s t r z o w i e z e n uwielbiają p r z e s i a d y w a ć w m e d y ­
tacji. N a t o m i a s t u l u b i o n y m z a j ę c i e m z e n a r c h i s t ó w j e s t c z e k a n i e n a
p e r m a n e n t n ą powszechną o d m o w ę płacenia podatków.
Jeśli z n u d z i ł o się w a m w y p i s y w a n i e w t o a l e c i e h a s e ł w s t y l u :
„Kaplica P a m i ę c i L e n n y ' e g o Bruce'a N u m e r Pięć: O n u m a r ł z a w a ­
sze bzdury", możecie z a m i a s t tego pisać n a m u r z e „ P e r m a n e n t n a
Powszechna O d m o w a Płacenia Podatków".

Jak o p o w i a d a p e w n a p r z y p o w i e ś ć buddyjska, w d a w n y c h cza­


sach żył m n i c h S a d a p a r i b h u t a („Nigdy nie potępiający"), który nie
w i ó d ł s u r o w e g o życia a n i n i e głosił ż a d n e j d o k t r y n y . J e d y n y m jego
zajęciem było p o d c h o d z e n i e do kolejnych osób i m ó w i e n i e do nich:
„W ogóle w a s nie p o t ę p i a m " .
W y w o ł y w a ł o to wściekłość u jego r o z m ó w c ó w , którzy prześlado­
w a l i go, o b r a ż a l i , z n i e s ł a w i a l i . S a d a p a r i b h u t a z n a ł n a t o t y l k o j e d n ą
o d p o w i e d ź . M ó w i ł im: „W ogóle w a s nie p o t ę p i a m " .

N a ł o ż u ś m i e r c i u s ł y s z a ł g ł o s u n o s z ą c y się w p r z e s t r z e n i i r e c y ­
t u j ą c y sutrę, a o s t a t n i m i s ł o w a m i , j a k i e w y p o w i e d z i a ł b y ł o Ś l u b o w a ­
nie Bodhisattwy.

Powrócił później w nowej inkarnacji jako Budda Siakjamuni. Na­


t o m i a s t l u d z i e , k t ó r z y ź l e g o p o t r a k t o w a l i , s t a l i się j e g o l o j a l n y m i
mnichami.

G a r y S y n d e r p o w i e d z i a ł k i e d y ś , ż e w y c h o w y w a n i e d z i e c k a jest
jak p o s i a d a n i e m i s t r z a z e n w roli stałego gościa w s w o i m d o m u .
K i e d y m ó j s y n m i a ł p i ę ć lat i c h o d z i l i ś m y r a z e m n a s p a c e r y , z a d a ł
m i n a s t ę p u j ą c e p y t a n i e : „ J a k się c z u j e t w o j e ż y c i e ? "
„ C ó ż " - p o w i e d z i a ł e m - „ N i e za b a r d z o w i e m , o co ci chodzi".

„ J a k się c z u j e t w o j e ż y c i e ? " - p o w t ó r z y ł .

„ Z a l e ż y to c h y b a od tego, co m a s z na myśli, m ó w i ą c o 'życiu' i o


czuciu' - odrzekłem.
Nie będąc zadowolonym z moich wykrętów, tupnął nogą i rzekł
z e z ł o ś c i ą : „Twoje ż y c i e ! J a k się c z u j e ? "

O d p o w i e d z i a ł e m m u p y t a n i e m : „ J a k się c z u j e t w o j e ż y c i e ? "

Po d ł u g i m milczeniu odrzekł: „Cóż, t r u d n o to w y t ł u m a c z y ć " .

O d t e g o c z a s u s a m z a c z ą ł e m z a d a w a ć s o b i e t o p y t a n i e : „ J a k się
czuje moje życie?"

Dla ludzi z n u d z o n y c h życiem lub nie potrafiących usiedzieć


w miejscu m a m y z e n a r c h i s t y c z n ą wersję p o j e d y n k u samurajów. Po­
t r z e b a do niej p r z y n a j m n i e j d w ó c h śmiałków, mających za nic swoje
życie a n i n i e dbających o życie i n n y c h ludzi. (Co zaskakujące, w s z ę ­
d z i e ich znajdziecie.)

Gracz n u m e r jeden wskakuje do dużego urządzenia na kółkach,


w a ż ą c e g o m n i e j więcej d w i e t o n y i n a z y w a n e g o s a m o c h o d e m . Roz­
w i j a p r ę d k o ś ć d o 60-110 k i l o m e t r ó w n a g o d z i n ę n a p o d ł o ż u z asfal­
t u z w a n y m d r o g ą . T e n p o j a z d z b l i ż a się w k i e r u n k u g r a c z a n u m e r
d w a , p o d r ó ż u j ą c e g o z m n i e j więcej tą s a m ą p r ę d k o ś c i ą w przeciw­
n y m k i e r u n k u . C e l e m g r y jest m i n i ę c i e d r u g i e g o p o j a z d u o p ó ł d o
d w ó c h m e t r ó w i u n i k n i ę c i e kolizji.

Jeśli p o j a z d y m i n ą się b e z w y p a d k u , w t e d y k a ż d y z g r a c z y w y ­
g r y w a b e z p ł a t n ą p o d r ó ż w w y b r a n y m p r z e z siebie k i e r u n k u (za
w y j ą t k i e m o p ł a t z w i ą z a n y c h z z u ż y c i e m b e n z y n y , p o d a t k a m i sa­
mochodowymi, ubezpieczeniami i autostradami).

Ten m r o ż ą c y k r e w w żyłach sport p o c h ł a n i a w A m e r y c e więcej


ofiar, n i ż w o j n y . P r z y c z y n i a się r ó w n i e ż d o z a t r u w a n i a ś r o d o w i s k a .
Jego ofiarami są nie tylko gracze, ale r ó w n i e ż p r z y p a d k o w i p r z e ­
c h o d n i e i piesi.
Sport t e n p o s i a d a za to b a r d z o p o t ę ż n e wsparcie polityczne. Jak
z a u w a ż y ł G a r y Snyder, zasięg k o n c e r n u G e n e r a l M o t o r s jest więk­
szy, n i ż H o l a n d i i . Jeśli o b l i c z y ć g o w p r o d u k c i e n a r o d o w y m b r u t t o ,
przewyższy w i ę k s z o ś ć krajów europejskich. Nic więc dziwnego, że
posiada duży w p ł y w na Waszyngton. Ma nawet swoich przedsta­
wicieli w r z ą d z i e j a k o F u n d u s z A u t o s t r a d . Z a r ó w n o G e n e r a l M o t o r s ,
jak i F o r d M o t o r C o . d o r o b i ł y się f o r t u n y p o d c z a s I I W o j n y Ś w i a t o w e j ,
s p r z e d a j ą c m a t e r i a ł y p o t r z e b n e p r z e m y s ł o w i w o j s k o w e m u III R z e s z y .

Przypadek przemysłu samochodowego uzmysławia nam, co nasz


świat u w a ż a za p r a k t y c z n e i niezbędne.

K i e d y H o Szi Z e n z a c z ą ł p r z y j m o w a ć uczniów, Rabbi K o a n n i e


krył o b u r z e n i a . P o w i e d z i a ł m u : „Myślałem, ż e jesteś z e n a r c h i s t ą
w i e r z ą c y m w z e n b e z m i s t r z ó w i a n a r c h i ę bez ideologii. S a m prze­
cież m ó w i ł e ś , ż e n i e m a c z e g o u c z y ć a n i n i k o g o d o n a u c z a n i a . C z e ­
m u w i ę c z a c h o w u j e s z s i ę j a k n a j z w y k l e j s z y guru?"

N a c o H o Szi Z e n m u o d r z e k ł : „ P r z e d e w s z y s t k i m , n i g d y nie p o ­
pełniamy kardynalnego błędu związanego z fanatycznym przywią­
z a n i e m d o g ł o s z o n y c h p r z e z s i e b i e idei, w z w i ą z k i z c z y m p o z w a l a m y
s o b i e n a o d s t ę p s t w a o d n i c h w p r a k t y c e . P o d r u g i e z a ś , k i e d y t y l k o się
upalę, od r a z u myślę o obciąganiu m ó z g u . Tak więc c h w y t a m za dłu­
g o p i s i s p i s u j ę t u z i n y n o w y c h p o m y s ł ó w p o j a w i a j ą c y c h się w e m n i e
co minutę. Po t y m w s z y s t k i m jestem b a r d z o zmieszany. Potrzebuję
kogoś do sporządzania notatek. Dlatego przyjmuję uczniów".

W i d z ą c , ż e m i s t r z z e n s ł u ż ą c y n a j e g o d w o r z e z a w s z e u b i e r a się
w ł a c h m a n y , C e s a r z d a ł m u n o w i u t k i e szaty. N a s t ę p n e g o d n i a zoba­
c z y ł s w o j e d z i e c i b a w i ą c e się w u b r a n i a c h , k t ó r e m i s t r z z e n , n a d a l
w łachach, im przekazał.

T a k C z u a n g z i p i s z e o s t r z e ż e n i u d o b y t k u : „ L u d z i e c h r o n i ą się
p r z e d z ł y m c z y n e m kieszonkowców, obrabiających torby i tobołki,
umieszczając swe kosztowności w kufrach, które przewiązują sznu­
r e m i z a m y k a j ą n a k ł ó d k ę . W n a s z y m ś w i e c i e t o się n a z y w a p r z e ­
zorność. W gruncie rzeczy nie m a m y tu jednak do czynienia z prze­
j a w e m inteligencji, tylko z c z e k a n i e m na w i ę k s z e g o złodzieja, k t ó r y
p o d n i e s i e k u f e r b e z t r u d u i b ę d z i e się t r o s z c z y ł w y ł ą c z n i e o t o , b y
n i e r o z w i ą z a ł a się l i n a i w s z y s t k o n i e w y p a d ł o p o d c z a s j e g o u c i e c z ­
ki. C z y n i e p o d o b n i e w y g l ą d a j ą w s z e l k i e n a s z e t r u d y z a b e z p i e c z a ­
n i a się p r z e d p r z y s z ł ą u t r a t ą ? C z y n i e j e s t t a k , ż e z a k a ż d y m r a z e m
czekamy na większego złodzieja?"

N a s t ę p n i e C z u a n g z i opisuje królestwo Khi, którego r z ą d rozto­


czył opiekę n a d d o b y t k i e m wszystkich s w y c h obywateli, d o p ó k i
p r o k u r a t o r g e n e r a l n y Tien K h a n g T z u n i e z a m o r d o w a ł króla: „Są­
d z i c i e , ż e T i e n K h a n g T z u w y s t a r c z y ł a k r a d z i e ż z i e m i ? B a r d z o się
mylicie. Przejął też p r a w a i p r a w n i k ó w , p r a w o d a w c ó w i policję.
Całe królestwo złupił j e d n y m pociągnięciem... Dzięki wynalezieniu
m i a r i wag, k r a d z i e ż n a b r a ł a precyzji. Dzięki w y n a l e z i e n i u u m ó w
i k o n t r a k t ó w , k r a d z i e ż s t a ł a się b a r d z i e j b e z p i e c z n a . D z i ę k i w y n a ­
l e z i e n i u e t y k i , w r a z z jej c u d o w n y m j ę z y k i e m m ó w i ą c y m o m i ł o ś c i
i obowiązkach, m o ż n a było przedstawiać kradzież jako dobro pu­
b l i c z n e . P ł y n i e z t e g o t a k i m o r a ł : u k r a d n i j h a k , a cię n a n i m p o w i e ­
szą; u k r a d n i j k r ó l e s t w o , a d o s t a n i e s z k o r o n ę " .

M i m o ż e R o b e r t L e F e v r e n i e u w a ż a ł się z a a n a r c h i s t ę , t o w ł a ś n i e
d z i ę k i n i e m u z r o z u m i a ł e m , ż e r z ą d n i e jest d o n i c z e g o p o t r z e b n y .

P r z e c z y t a ł e m kiedyś w jego pismach: „ P r o b l e m z a r ó w n o z kon­


s e r w a t y s t a m i , jak i l i b e r a ł a m i jest taki, że i j e d n i i d r u d z y u s p r a ­
wiedliwiają p r z e m o c w k o n k r e t n y c h p r z y p a d k a c h . O to właśnie
chodzi. Nie jesteśmy w stanie p o w s t r z y m a ć innych przed złymi
c z y n a m i . P o t r a f i m y c o najwyżej p o w s t r z y m a ć s a m y c h siebie p r z e d
takim postępowaniem. Nie możemy zatem powstrzymać przemocy,
per se, t y l k o p r z e m o c f a ł s z y w ą . T o w ł a ś n i e z a d a n i e c e d u j e m y n a r z ą ­
dy. D z i ę k i t a k i e m u z a b i e g o w i p o l i t y c z n e m u m o ż e m y u t w i e r d z a ć się
w p r z e k o n a n i u , ż e p r z e m o c w p e w n y c h w a r u n k a c h d a się u s p r a ­
wiedliwić.
Jeśli z d a r z y się n a m z r o b i ć c o ś z ł e g o - p r z e d c z y m n i e s p o s ó b się
u c h r o n i ć - n i e c h p r z e c i w s t a w i ą się t e m u r ę c e i u m y s ł y w s z y s t k i c h
l u d z i , b y s a m i t a k n i e c z y n i l i . Jeśli w s z y s c y l u d z i e p r z e c i w s t a w i ą się
p r z e m o c y per se, a n i e z w y c z a j n y m a k t o m p r z e m o c y z e s t r o n y i n ­
n y c h ludzi, zakreślimy linię d e m a r k a c y j n ą .

D z i ę k i tej w ł a ś n i e l i n i i b ę d z i e m y m o g l i ż y ć w h a r m o n i i i s p o k o j u .
Bez h a r m o n i i i spokoju n i e ma wolności".

P r z y p o m i n a mi to słowa Laozi o t y m , że zwycięstwa w wojnie


p o w i n n o się c e l e b r o w a ć c e r e m o n i a m i p o g r z e b o w y m i . T o z k o l e i
z w r a c a m o j ą u w a g ę n a p o w i e d z e n i e Ś m i e j ą c e g o się B u d d y J e z u s a
o t y m , że zło potrafi s a m o o siebie z a d b a ć .

K i e d y m n i e r a z s p y t a n o o to, jak C a m d e n B e n a r e s t ł u m a c z y ł m o ­
t y w p r z e w o d n i swojej książki Zen bez mistrzów zen, p o w i e d z i a ł e m :
„ W y d a j e m i się, ż e w e d ł u g C a m d e n a i s t n i e j ą d w a r o d z a j e b o d h i s a t -
t w ó w , t a k j a k s ą d w a r o d z a j e p i s a r z y : ci, k t ó r y m się u d a ł o o r a z ci,
k t ó r y m się n i e u d a ł o , w i ę c m u s z ą ż y ć z n a u c z a n i a " .

Podczas przyjęcia z a d a ł e m C a m d e n o w i Benaresowi abstrakcyj­


ne pytanie. Ten zaś mi nie odpowiedział, tylko poszedł do łazienki.
Kiedy wrócił i skręcił jointa, zaczął zachwalać jakość trawy.
„Ej" - z a p r o t e s t o w a ł e m - „ Z a d a ł e m ci przecież p o w a ż n e p y t a n i e , a ty za­
m i a s t o d p o w i e d z i e ć p o s z e d ł e ś się odlać i po p o w r o c i e z m i e n i ł e ś temat".
„ T a k " - o d p o w i e d z i a ł C a m d e n - „To j e d n a z m o i c h u l u b i o n y c h m e ­
tod nauczania".
P e w i e n o p a t k l a s z t o r u z e n z j a w i ł się w ł a c h a c h p r z e d d r z w i a m i
d o m u b o g a c z a i z o s t a ł o d e s ł a n y z p u s t ą m i s k ą . W r ó c i ł w i ę c w ofi­
c j a l n y c h s z a t a c h , z o s t a ł z a p r o s z o n y d o ś r o d k a i p o c z ę s t o w a n y obfi­
t y m posiłkiem.

L e c z z a m i a s t r a c z y ć się j a d ł e m , z d j ą ł z s i e b i e s z a t y i z o s t a w i ł j e
p r z y z a s t a w i o n y m stole. P r z e d o d e j ś c i e m w y p o w i e d z i a ł t e o t o sło­
wa: „Ten p o s i ł e k n i e jest d l a m n i e , ale d l a szaty".

Po w y b o r z e H u i Tzu na stanowisko p r e m i e r a Liangu C z u a n g z i zło­


żył m u w i z y t ę . B ę d ą c p r z e k o n a n y , ż e C z u a n g z i c z y h a n a j e g o u r z ą d
i c h c e g o obalić, H u i T z u p o s ł a ł s t r a ż n i k ó w , b y g o a r e s z t o w a l i .

Strażnicy przez trzy d n i i noce szukali Czuangzi, który skutecz­


n i e i m się w y m y k a ł , a ż w k o ń c u z j a w i ł p r z e d o b l i c z e m p r e m i e r a .
P o w i e d z i a ł w t e d y d o H u i Tzu: „ N a p o ł u d n i u żyje p t a k z w a n y Fe­
n i k s e m , k t ó r y n i g d y n i e u m i e r a . K i e d y w z n o s i się n a d M o r z e m
P o ł u d n i o w y m i leci n a p ó ł n o c , n i g d y n i e o d p o c z y w a , c h y b a ż e n a
świętych drzewach, nie dotyka żadnego p o k a r m u poza najwybor-
n i e j s z y m n e k t a r e m , pije t y l k o k r y s t a l i c z n ą w o d ę . J e d n a k p e w n e g o
r a z u z o b a c z y ł a go s o w a lecąca z m a r t w ą m y s z ą w dziobie. S o w a ta
t a k się p r z e s t r a s z y ł a , ż e F e n i k s z a b i e r z e jej m y s z , i ż z a c z ę ł a u c i e k a ć
w panice. C z y jesteś jak ta s o w a ? "
K i e d y G r e g m i e s z k a ł w N o w y m J o r k u i w y b i e r a ł e m się d o n i e g o
z w i z y t ą , z a p y t a ł e m g o o t o , ile p o w i n i e n e m w z i ą ć z e s o b ą p i e n i ę ­
d z y na niebezpieczne ulice tego drogiego miasta.

„ D w a r a z y t y l e , ile m y ś l i s z , ż e p o t r z e b u j e s z " - p o w i e d z i a ł - „ i p o ­
ł o w ę t e g o , ile j e s t e ś w s t a n i e p o z w o l i ć s o b i e u k r a ś ć " .

Ojcowie założyciele A m s t e r d a m u zaczęli o t r z y m y w a ć w poło­


w i e lat sześćdziesiątych u w a g i o d m i e s z k a ń c ó w , jak p o r a d z i ć sobie
z p r o b l e m e m w i e c z n i e z a k o r k o w a n e g o c e n t r u m p a r k u j ą c y m i i jeż­
dżącymi samochodami.

Grupa teatralna anarchistów surrealistów, k t ó r a z a p i s a ł a się


w a r k a n a c h historii jako Provosi, z a p r o p o n o w a ł a z a m k n i ę c i e cen­
t r u m dla r u c h u motorowego i w z a m i a n za to dostarczenie miesz­
kańcom d a r m o w y c h publicznych rowerów.

M i m o że Ratusz odrzucił tę propozycję, Provosi postanowili


wcielić ją w życie na w ł a s n ą rękę. S k o m b i n o w a l i z p ó ł t o r a t u z i n a r o ­
w e r ó w , p o m a l o w a l i na biało i w y d a l i k o m u n i k a t , że w s z y s t k i e bia­
ł e r o w e r y z n a j d u j ą c e się w c e n t r u m s t a n o w i ą t e r a z d o b r o p u b l i c z n e .
Każdy mógł z nich korzystać.
Ó w akt p o g w a ł c i ł p r a w o miejskie zabraniające o b y w a t e l o m zo­
s t a w i a n i e r o w e r ó w b e z z a b e z p i e c z e ń . W r e z u l t a c i e policja n a m i e ­
rzała białe r o w e r y i je r e k w i r o w a ł a .

Provosi podnieśli w t e d y w r z a w ę a r g u m e n t e m : „Przecież to pra­


wo ma chronić przed kradzieżą rowerów. Natomiast te rowery nie
stanowią prywatnej własności. Chcemy by je 'kradziono', wykorzy­
stywano, a następnie z n o w u 'kradziono'".

N a r a ż a j ą c się n a t o , ż e z r o b i ą z s i e b i e s t a r y c h g ł u p c ó w , w ł a d z e
j e d n a k n i e z d e c y d o w a ł y się n a o d s t ę p s t w o o d r e g u ł y d l a p r o p o z y ­
cji P r o v o s ó w .
Tak więc gdy Provosi ostatecznie o t r z y m a l i z p o w r o t e m rowery,
w y p o s a ż y l i je w k ł ó d k i i napisali na r a m a c h ich kody.

K i e d y H o Szi Z e n o t y m w s z y s t k i m u s ł y s z a ł , p o w i e d z i a ł : „Takie
sytuacje pomagają zrozumieć, c z e m u s z a c u n e k dla p r a w a nie idzie
w parze z uprawianiem marihuany".

Jak w i e m y z historii, l u d z i e od n a j d a w n i e j s z y c h c z a s ó w zabijali


i ginęli za flagi. Jak z a u w a ż y ł A l a n Watts, w S t a n a c h Z j e d n o c z o n y c h
m o ż n a pójść d o w i ę z i e n i a z a z b e z c z e s z c z e n i e f l a g i , n a t o m i a s t cał­
k i e m legalnie m o ż n a bezcześcić, p r z y p o m o c y np. zanieczyszczeń,
ziemię, którą reprezentuje.

K o m u n i ś c i m a j ą swoje c z e r w o n e f l a g i , a n a r c h i ś c i c z a r n e , istnieje
n a w e t coś t a k i e g o jak biała flaga pacyfistów. S p y t a n y o to, czy z e n a r ­
c h i ś c i r ó w n i e ż m a j ą f l a g ę , H o S z i Z e n o d p o w i e d z i a ł : „ P e w n i e ! Fla­
g ą z e n a r c h i i j e s t nie-flaga, p r z y t w i e r d z o n a d o n i e w i d z i a l n e g o s ł u p a
i łopocząca bez wiatru!"
„Iluż w r o g ó w - niezmierzonych n i c z y m niebo - m ó g ł b y m znisz­
c z y ć ? " - z a s t a n a w i a ł się p o e t a b u d d y j s k i , S a n t i d e v a - „ A j e d n a k ,
w y s t a r c z y t y l k o , ż e p o z b ę d ę się z s i e b i e n i e n a w i s t n y c h m y ś l i , b y
wszyscy w r o g o w i e przestali istnieć".

A l b e r t Ellis, t w ó r c a t e c h n i k i r a c j o n a l n e j t e r a p i i , t e o r e t y z o w a ł , ż e
większość zaburzeń emocjonalnych w y n i k a z powtarzania w umyśle
p e w n y c h irracjonalnych z d a ń . Z a u w a ż c i e przecież, że Santideva nie
m ó w i ł o „ z l i k w i d o w a n i u n i e n a w i ś c i " . N i e n a w i ś c i n i e d a się t a k ł a t w o
w y k o r z e n i ć . M ó w i ł o p o z b y c i u się „ z siebie n i e n a w i s t n y c h m y ś l i " .

„Jakim s p o s o b e m nienawiść m o ż e zniknąć z u m y s ł u kogoś, kto


ciągle myśli: ' O n m n i e w y k o r z y s t a ł ; o n m n i e u d e r z y ł ; o n m n i e okła­
m a ł ; on m n i e o k r a d ł ' " ? - z a p y t a ł B u d d a - „Istnieje p e w n e nieznisz­
czalne prawo: nienawiści nie sposób wyplenić nienawiścią; niena­
wiść m o ż n a w y p l e n i ć tylko miłością".

Budda powiedział: „Człowiek przystępujący do długiej p o d r ó ­


ży widzi przed sobą rozległą wodę. Nie widać łódki ani m o s t u na
horyzoncie. Żeby u n i k n ą ć niebezpieczeństw czyhających na niego
w t y m położeniu, konstruuje tratwę z trawy i wiązek. Kiedy prze­
p ł y n i e n a d r u g i b r z e g , n a g l e d o c e n i a jej z a l e t y i z a s t a n a w i a się n a d
t y m , c z y n i e p o w i n i e n w z i ą ć jej z e s o b ą n a r e s z t ę ż y c i a . Z a s t a n ó w ­
m y się n a d t y m , c z y p o s t ą p i ł b y m ą d r z e ? M o ż e p o w i n i e n z o s t a w i ć
ją w jakimś s u c h y m miejscu z p o ż y t k i e m dla i n n y c h p o d r ó ż n i k ó w ?
T a k i j e s t w ł a ś n i e m ó j s t y l n a u c z a n i a dharmy, d o k t r y n y . T r z e b a k o ­
r z y s t a ć z n i e j d o p r z e j ś c i a , a n i e k u r c z o w o się jej t r z y m a ć . O c h m n i ­
si, p o r z u ć c i e n i e t y l k o z ł e , a l e r ó w n i e ż w ł a ś c i w e s t a n y u m y s ł u i n i e
zapominajcie o zostawieniu tratwy!"
B o h a t e r k s i ą ż k i Lizelle R a y m o n d To Live Within, j o g i n Sr A n i r v a n ,
m ó w i d o n i e j : „ C z ł o w i e k c a ł y c z a s się r o z w i j a . N a d e j d z i e k i e d y ś
dzień, gdy p o z n a m y p r a w d z i w ą d u c h o w ą demokrację. Taką, w któ­
rej k a ż d y s t o i n a w ł a s n y c h n o g a c h i w i t a i n n y c h s ł o w e m : ' B r a c i e ! '
Ż a d n y c h mistrzów, żadnych g u r u - nauka, logika i demokracja
zmierzają w k i e r u n k u prawdziwie duchowo-demokratycznego ru­
c h u . K i e d y c z ł o w i e k n a u c z y się b y ć d u c h o w o w o l n y m o d w s z e l k i c h
d o g m a t ó w i polegać na n i c z y m i n n y m , jak tylko własnych nogach,
w t e d y r o z p r o m i e n i g o d u c h W e d , a n i e b o z j e d n o c z y się z z i e m i ą " .

Ho Szi Zen powiada: „Rewolucja zenarchistyczna nadejdzie


w u ł a m k u sekundy niczym błyskawica bez gromu na bezchmur­
n y m , l e t n i m n i e b i e . N i k t jej n i e b ę d z i e o c z e k i w a ł , n i e w i e l u j ą z a u w a ­
ży, n i k t n i e b ę d z i e z a n i ą t ę s k n i ł , k i e d y j u ż b ę d z i e p o w s z y s t k i m " .

P r z y j a c i e l C a m d e n a p a r a j ą c y się z e n e m z o s t a ł z a c z e p i o n y p r z e z
k o g o ś , k t o p i e r w s z y r a z m i a ł d o c z y n i e n i a z t ą d o k t r y n ą : „Jak t o się
s t a ł o , ż e z a b r a ł e ś się z a z e n ? "

„Ach, to proste. Wiesz, że p r z e z o r n i ludzie zaczynają wszystko


o d k o ń c a . W z i ą ł e m w i ę c s ł o w n i k filozofii i r e l i g i i i z a c z ą ł e m s ^ u k a ć
o d p o w i e d z i n a trapiące m n i e p y t a n i a p o d koniec alfabetu".

„ R o z u m i e m , że w ten s p o s ó b zacząłeś od z e n u ? " - pytający poru­


szył g ł o w ą ze z r o z u m i e n i e m .

„ N i e . Zacząłem od zaratusztrianizmu. Dopiero p o t e m przyszedł czas na zen".


A r s e n a ł zenarchistyczny, tworzący stale rosnący zbiór p o m y s ł ó w
na przyspieszanie zmiany społecznej poprzez dawanie dobrych
p r z y k ł a d ó w , s k ł a d a się m i ę d z y i n n y m i z t a k i c h t a k t y k , j a k „ D a j i m
k w i a t y " o r a z „ U ś m i e c h a j się f i g l a r n i e d o m a ł y c h s t a r u s z e k "

I n n a b r o ń zawiera myśl o p r z e k s z t a ł c e n i u swego g a r a ż u w coś


w r o d z a j u b a n k u b a r t e r u , k t ó r e g o z a d a n i e m j e s t o b n a ż e n i e całej
p r a w d y o p i e n i ą d z a c h i p o k a z a n i e , jak m o ż n a obejść c a ł y s y s t e m
m o n e t a r n y : o d d a j e się d o n i e g o d r o b n e o s z c z ę d n o ś c i , p r z e d m i o t y
i r u p i e c i e , w z a m i a n z a k t ó r e o t r z y m u j e się p u n k t y k r e d y t o w e . Je­
śli w e ź m i e się c o ś z b a n k u , z o s t a j e t y m o b c i ą ż o n y n a s z r a c h u n e k .
W t e n sposób ł a t w o u z m y s ł o w i ć sobie czysto symboliczny c h a r a k t e r
p i e n i ę d z y . D o b a n k u o d d a j e się r z e c z y , k t ó r e w d a n e j c h w i l i w y d a j ą
się n a m z b y t e c z n e . M a j ą z n i c h p o ż y t e k i n n i l u d z i e , a j e d n o c z e ś n i e
my sami nie tracimy dostępu do nich. Banki barterowe m o g ą także
p e ł n i ć f u n k c j e s ą s i e d z k i c h o ś r o d k ó w i n f o r m a c y j n y c h . W y s t a r c z y je­
den z nich w k a ż d y m bloku, by przekształcić całe s p o ł e c z e ń s t w o .

Arsenał zenarchistyczny zawiera również informacje na temat


u d a n y c h a k t ó w anarchii w przeszłości. J e d n a z nich dotyczy firmy
pocztowej L y s a n d r a Spoonera, A m e r y k a ń s k i e j Spółki Listowej. Spo-
o n e r z z a w o d u był p r a w n i k i e m , ale z p o w o ł a n i a a n a r c h i s t ą . K i e d y
sceptycy zadawali mu pytanie, jak b ę d ą wyglądały usługi poczto-
we bez rządu, postanowił pokazać im to na własnym przykładzie.
W rezultacie p o w o ł a ł do życia firmę dostarczającą więcej przesyłek
dziennie niż poczta państwowa. Na dodatek były one tańsze, a mi­
mo to c z e r p a ł z n i c h w y m i e r n e zyski! Jego d z i a ł a l n o ś ć u k r ó c i ł a d o ­
piero ustawa Kongresu, zabraniająca p r y w a t n y m przedsiębiorcom
czerpania zysków z dostarczania przesyłek pocztowych pierwszej
klasy. D l a r z ą d u a m e r y k a ń s k i e g o c i e r n i e m w o k u był n i e b y w a ł y
sukces A m e r y k a ń s k i e j Spółki Listowej.

Jeśli s a m i c h c e c i e s t w o r z y ć s w ó j w ł a s n y a r s e n a ł z e n a r c h i s t y c z ­
ny, w y s t a r c z y , ż e p r z e z n a c z y c i e d o n i e g o s e g r e g a t o r l u b s k o r o s z y t .
P o d c z a s s p o t k a ń z i n n y m i z e n a r c h i s t a m i m o ż e c i e d z i e l i ć się z g r o ­
m a d z o n ą a m u n i c j ą . W k o ń c u a r s e n a ł z e n a r c h i s t y c z n y s t a n i e się ol­
b r z y m i m z b i o r e m p i s m R e w o l u c j i Jin, p o m a g a j ą c y m w o p r a c o w y ­
w a n i u strategii i taktyki Nie-Polityki.

K i e d y p r z e ł o ż y się g o n a d z i a ł a n i e , s t a n i e się z a r z e w i e m r e w o l u ­
cji s p o ł e c z n e j .

„ Ż a d e n z cesarzy r z y m s k i c h nie był na tyle głupi, by zabraniać


k o r z y s t a n i a z z i o ł a " - p o w i e d z i a ł k i e d y ś Ho Szi Z e n - „ S k o r o j e d n a k
m a m y u p i e r a ć się p r z y z a k a z y w a n i u m a r i h u a n y , t o p r z y n a j m n i e j
b ą d ź m y k o n s e k w e n t n i i z a k a ż m y konsumpcji gałki muszkatołowej,
powoju i skórek od b a n a n a .

B a n a n y m o ż n a o d z i e r a ć z i c h n a t u r a l n y c h o s ł o n e k w A m e r y c e Ła­
cińskiej i z a p a k o w y w a ć w ż ó ł t y p l a s t i k p r z e d w y s y ł k ą d o S t a n ó w .
N i e c h Rockefellerowie i D u P o n t o w i e zadbają o to na d r o d z e lobbingu.

R e z u l t a t e m tych d z i a ł a ń m o ż e być większa r ó ż n o r o d n o ś ć . Za­


miast wyłącznie żółtych b a n a n ó w , m o ż e m y mieć całą paletę ich
kolorów. Dla ludzi p r a g n ą c y c h wiedzieć, co kupują, m o g ą pojawić
się w s p r z e d a ż y b a n a n y w o p a k o w a n i a c h p r z e z r o c z y s t y c h . Jed­
ne z n i c h trzeba b ę d z i e rozrywać, i n n e b ę d ą m i a ł y suwaki. Tak oto
dzięki sprawnie przeprowadzonej kampanii przeciwko skórkom od
b a n a n ó w możemy mieć w Ameryce większą wolność wyboru.
Nie z a p o m i n a j m y też o uzyskanej w ten sposób p o w i e r z c h n i re­
klamowej".

Lektura chińskich p i s m zenistycznych i taoistycznych b y w a nie­


z w y k l e p o u c z a j ą c a . O d r a z u r z u c a j ą się w o c z y p o d o b i e ń s t w a d o
życia we współczesnej Ameryce. Dla p r z y k ł a d u powiadają one, że
w d a w n y c h C h i n a c h jednorożce w i d y w a n o tylko podczas rządów
m ą d r y c h c e s a r z y . R z e c z y w i ś c i e , n i k o m u n i e u d a ł o się z o b a c z y ć j e d ­
norożca w Ameryce za czasów p r e z y d e n t u r y cholernych głupców.

W e ź kijek z w i e r z b y , b l u s z c z u l u b b a m b u s a , a n a s t ę p n i e k u c n i j
j a k s a m u r a j . K r z y c z ą c g ł o ś n o bij się p o n o g a c h , p l e c a c h , r a m i o n a c h
i c z u b k u głowy. J e d n o c z e ś n i e i d ź p r z e d siebie k a c z y m c h o d e m . Wy­
p r a c u j u n i k a l n e d l a s i e b i e p o z y c j e i o k r z y k i . Jeśli b ę d z i e s z w t y m
konsekwentny, dojdziesz w k o ń c u do oświecenia.

P e w n e g o d n i a o p a t C h a o C h o u s p o t k a ł m n i c h a stojącego p r z y
s a l i m e d y t a c y j n e j i z a d a ł m u p y t a n i e : „ G d z i e p o d z i a l i się w s z y s c y
szlachetni mężowie?"

M n i c h powiedział: „Wszyscy poszli do pracy?"

C h a o C h o u p o d a ł n ó ż m n i c h o w i , w y c i ą g n ą ł d o g ó r y szyję i p o -
prosił: „Będąc o p a t e m , m a m wiele o b o w i ą z k ó w . M ó g ł b y ś więc zro­
bić c o ś d l a m n i e i o d c i ą ć m i g ł o w ę ? "

P r z e r a ż o n y m n i c h uciekł.

Jeden m n i c h zadał mistrzowi Tsao S h a n następujące pytanie:


„ Z jakiej książki p o c h o d z i s f o r m u ł o w a n i e ' p o m r u k i w a n i e s m o k a ' ? "

„ N i e w i e m " - o d r z e k ł m i s t r z - „Ale ten, k t o je słyszy, u m i e r a " .

M n i c h : „ D o k ą d i d z i e p o ś m i e r c i t e n , k t o wie, c o jest c z y m ? "

Nansen: „Staje się wołem sponsora klasztoru, mieszkającego


u p o d n ó ż a wzgórza, by w y n a g r o d z i ć mu jego pomoc".
H u i L e n g : „Jaka w i e l k a i d e a p r z y ś w i e c a n a u c z a n i u b u d d y j s k i e m u ? "

L i n g Y u n g : „ K i e d y p r z e s t a n i e s z m i e ć k ł o p o t y z o s ł e m , z a c z n ą się
problemy z koniem".

Yuan M u p o w i e d z i a ł : „ D u ż o k ł a m s t w t o gorzej n i ż m a ł o p r a w d y " .

J a k p o w i a d a Sutra pańszczyzny, S h e n H u i z a p y t a ł k i e d y ś S z ó s t e g o
Patriarchę: „O, Wielki Mistrzu, czy siedząc w medytacji w i d z i s z coś
czy też n i e ? "

M i s t r z u d e r z y ł g o t r z y r a z y k i j e m i z a p y t a ł : „ K i e d y biję cię, b o l i
cię t o c z y n i e b o l i ? "
„I t a k i t a k " - b r z m i a ł a o d p o w i e d ź .

„ Z e m n ą jest p o d o b n i e . Z a r ó w n o w i d z ę , jak i n i e w i d z ę "

„Jak to m o ż l i w e b y ś w i d z i a ł i n i e w i d z i a ł r ó w n o c z e ś n i e ? "
M i s t r z o d r z e k ł : „ W i d z ę c h w i a n i e i b ł ą k a n i e się s w e g o u m y s ł u .
N i e w i d z ę tego, co s ł u s z n e i n i e s ł u s z n e , d o b r e i złe u i n n y c h ludzi.
Na t y m polega moje widzenie i niewidzenie".

W d a w n y c h c z a s a c h p o d r ó ż u j ą c y m n i s i m u s i e l i z a t r z y m y w a ć się
w k l a s z t o r a c h z e n n a swojej d r o d z e , b y t o c z y ć w a l k i z ich o p a t a m i
lub d o ś w i a d c z o n y m i m n i c h a m i . Jeśli p r z y b y s z w y g r y w a ł w a l k ę ,
mógł zostać w klasztorze. W p r z e c i w n y m razie musiał gdzie indziej
szukać kwatery.
Pewnego razu mistrz n a k a z a ł s w e m u p o m o c n i k o w i wziąć udział
w t a k i m p o j e d y n k u z p o d r ó ż n y m m n i c h e m , który w y z w a ł go do mil­
czącej d e b a t y . T a k się z ł o ż y ł o , ż e ó w p o m o c n i k m i a ł t y l k o j e d n o o k o .
Lecz w s t o s u n k o w o k r ó t k i m czasie p o d r ó ż n i k wrócił do m i s t r z a
z t a k i m o t o w y z n a n i e m : „Niestety, twój p o m o c n i k jest l e p s z y o d e
m n i e . M u s z ę dalej p o d r ó ż o w a ć . P o d n i o s ł e m j e d e n palec jako s y m ­
bol Buddy, ale on p o d n i ó s ł d w a palce symbolizujące B u d d ę i D h a r -
mę. P o s t a n o w i ł e m więc p o d n i e ś ć trzy palce, przedstawiające Buddę,
D h a r m ę i S a n g h ę , ale on zacisnął pięść, p o k a z u j ą c m i , że w s z y s t k i e
t r z y są jednością. N i e zostało mi nic i n n e g o , jak tylko uciec, p o n i e ­
w a ż nie jestem dla niego o d p o w i e d n i m partnerem".
K i e d y ó w p o d r ó ż n i k z a k o ń c z y ł w y w ó d i z n i k n ą ł , p o j a w i ł się p o ­
m o c n i k m i s t r z a , w ś c i e k ł y i z d y s z a n y . W y k r z y k n ą ł : „ G d z i e jest t e n
hultaj? N a j p i e r w p o k a z a ł mi j e d e n palec, żartując sobie z tego, że
m a m j e d n o oko. P o n i e w a ż chciałem być uprzejmy, p o k a z a ł e m d w a
palce, winszując mu w ten sposób, że n a t u r a obdarzyła go d w o ­
m a oczami. Ale o n n a d a l nie szczędził m i g r u b i a ń s t w a . Pokazał m i
t r z y p a l c e , n a ś m i e w a j ą c się z a p e w n e z t e g o , ż e r a z e m m a m y t y l k o
t r z y oczy. Z a c i s n ą ł e m w i ę c pięć i j u ż c h c i a ł e m go u d e r z y ć , ale uciekł
g d z i e ś i n i e m o g ę g o z n a l e ź ć . C z y w i e s z , g d z i e się u k r y w a ? "

K a ż d y b ó g , k t ó r e g o m o ż n a n a z w a ć b o g i e m , n i e jest p r a w d z i w y m
b o g i e m . K a ż d a r z e c z y w i s t o ś ć , k t ó r ą m o ż n a o b ł a s k a w i ć , n i e j e s t naj­
w y ż s z ą r z e c z y w i s t o ś c i ą . R e l i g i a s k ł a d a się t y l k o z e s z c z ą t k ó w t e g o ,
c o p o z o s t a ł o p o n a s z y c h p r ó b a c h o k i e ł z a n i a Boskości.
F r a g m e n t z Drogi Czuangzi w e d ł u g T h o m a s a M e r o n a :

„Nie sposób włożyć dużego ładunku do małego worka,


Nie można też przy pomocy krótkiej liny
Nabrać wody z głębokiej studni.
Ani rozmawiać z potężnym politykiem,
jakby był mądrym człowiekiem."

Piosenkarz r o c k o w y z Atlanty, Bruce H a m p t o n , d o k o n a ł p o d o b ­


n e g o s p i s u r z e c z y g o p r z e r a ż a j ą c y c h . Z n a l e ź l i się w ś r ó d n i c h „ P o l i ­
tycy nie posiadający swojego hobby".
P e w n e g o r a z u H o Szi Z e n ś n i ł o t y m , ż e j e s t p o t ę ż n y m m a g i e m ,
posiadającym n a w y k nieustannego gadania. Przez to gadulstwo,
m i m o swej mocy, nie potrafił n a m ó w i ć n i k o g o do pójścia z n i m do
łóżka. P r z y w o ł a ł w i ę c D u c h a M i l c z e n i a i p o p r o s i ł go o p o m o c .

D u c h spełnił jego życzenie i wreszcie m a g zaspokoił s w e p r a g n i e -


nie. J e d n a k z a r a z p o t y m , n a s p o t k a n i u z p r z y j a c i ó ł m i , z a c z ą ł o p o ­
wiadać o wielkim cudzie, jaki zdziałał dla niego D u c h Milczenia.

W t e d y d o p o j a w i ł się p r z e d n i m D u c h M i l c z e n i a z e s r o g ą m i n ą
i rzekł: „Wolałbvm bvś nie m ó w i ł o t v m n i k o m u ! "

„ C z y m j e s t w i a r a ? " - z a p y t a ł K e n H o Szi Z e n a .

H o p o d a ł K e n o w i b u t e l k ę s a k e i k a z a ł m u n a p i ć się c a ł ą k w a r t ę .

Później, kiedy Ken zległ na p o d u s z k a c h m e d y t a c y j n y c h , Rabbi


K o a n z a p y t a ł H o S z i Z e n a : „ C o się t u t a j s t a ł o ? "

Ten zaś o p o w i e d z i a ł m u całą historię, c z y m z m u s i ł g o d o krzyku:

„ H e j , s t a r y lisie! N i e p o s ł u ż y ł e ś się t u t a j s z t u c z k ą z e n , t y l k o ogól­


nie przyjętym zwyczajem kapłanów".
„Co masz na myśli?" - zapytał Ho niewinnie.

„Kiedy ludzie zadają n a m pytanie, na które nie z n a m y dopowie-


d z i , d a j e m y i m się n a p i ć i o d s y ł a m y d o d o m u " .

„ N a u c z y ł e m się t e g o o d p e w n e g o K o n f u c j a n i s t y z H o n g K o n g u "
- p r z y z n a ł Ho - „ K i e d y k o l w i e k w z y w a n o go do z ł o ż e n i a ofiary dla
p r z o d k ó w w c z y i m ś i m i e n i u - jeśli d a n y c u d c z y u z d r o w i e n i e n i e
b y ł o m o ż l i w e - b r a ł z e s o b ą n a j w i ę k s z y d z b a n l i b a c y j n y i d z i e l i ł się
jego z a w a r t o ś c i ą , j e d n o c z e ś n i e t ł u m a c z ą c : 'To p r a k t y k a m a g i c z n a
m i s j o n a r z y chrześcijańskich. M o ż e z a d z i a ł a , a m o ż e nie', co, rzecz
jasna, nawiązuje do t e m a t u naszej rozmowy.
„Czyli?"

„ D o w i a r y i jej s e d n a : W y s t a r c z y , ż e z a u f a s z k a p ł a n o m , a s p r o ­
w a d z i s z n a siebie s a m e k ł o p o t y " .

Jedną z najbardziej zenarchistycznych przypowieści b u d d y z m u


z e n o p o w i e d z i a ł k a p i t a n Jack Brinkley, k u z y n G e o r g e ' a B e r n a r d a
S h a w a , m a j ą c y w s w y c h ż y ł a c h k r e w j a p o ń s k ą . P r z y t o c z o n o j ą w ca­
ł o ś c i w k s i ą ż c e Sun Buddhas, Moon Buddhas ( W e a t h e r h i l l , 1973):

„Kiedy p e w n e g o razu Brinkley odwiedził słynnego mistrza zen,


s p r a w u j ą c e g o p i e c z ę n a d z a s ł u ż o n ą w d z i e j a c h ś w i ą t y n i ą , roszi - p i ­
jący sake, w b r e w z a l e c e n i o m b u d d y z m u , ale za r a d ą lekarza - p o ­
częstował g o alkoholem. K a p i t a n Brinkley, s a m b ę d ą c b u d d y s t ą ,
grzecznie odmówił.

' K i e d y c z ę s t u j e cię o p a t , a w i ę c n a j w a ż n i e j s z a o s o b a w ś w i ą t y n i ,
nie w y p a d a odmawiać' - nalegał mistrz zen na kapitana.

T e n j e d n a k , s t a r a j ą c się t o z r o b i ć j a k n a j b a r d z i e j d y p l o m a t y c z n i e ,
p o n o w n i e o d m ó w i ł w y p i c i a a l k o h o l u . M i s t r z w y d a w a ł się j e d n a k
n i e z ł o m n y . P o u s ł y s z e n i u o d m o w y r a z kolejny w p a d ł w furię, w y -
k r z y k u j ą c : ' K i e d y m ó w i ę k o m u ś , b y n a p i ł się z e m n ą , t e n n i e o d m a ­
wia! N a k a z u j ę ci towarzyszyć mi w piciu kieliszka w i n a ! '
K a p i t a n z n o w u o d m ó w i ł - grzecznie acz stanowczo.

O p a t r o z e ś m i a ł się s e r d e c z n i e : ' W p o r z ą d k u , ś w i e t n i e ! C i e s z ę się,


ż e n a u c z y ł e ś się c z e g o ś o b u d d y z m i e ' . "

„ D a w n o t e m u " - r o z p o c z ą ł o p o w i e ś ć H o Szi Z e n - „ p e w i e n r a d ż a
s p r o w a d z i ł n a s w ó j d w ó r p i ę c i u ś l e p c ó w i p o z w o l i ł i m się z a p o z n a ć
ze słoniem. Pierwszy z n i c h chwycił słonia za o g o n i krzyknął: 'Nie­
samowite, słoń p r z y p o m i n a m i o t ł ę ! ' W u ł a m k u s e k u n d y słoń w p a d ł
w przerażenie i w g n i ó t ł całą piątkę w ziemię".

Baso z w y k ł m a w i a ć : „Serce jest Buddą". Z kolei jego u c z e ń , M i s t r z


Nanyo, powiedział: 'Serce jest B u d d ą ' - to lek d l a c h o r y c h l u d z i .
' Ż a d n e serce, ż a d e n B u d d a ' - to a n t i d o t u m d l a ludzi, k t ó r z y r o z c h o ­
r o w a l i się z p o w o d u t e g o l e k u " .

„ O b j a w i o n a A p o s t o ł o w i d o k t o r o w i Van V a n Mojo, w celu z r ó w ­


n o w a ż e n i a złej K l ą t w y S z a r e j T w a r z y " - g ł o s i Principia Discordia -
„KLĄTWA I N D Y K A p r z e z n a c z o n a jest d l a w s z y s t k i c h d y s k o r d i a n
i ma ich chronić.

J e d n o j e s t p e w n e . K l ą t w a I n d y k a d z i a ł a . O p i e r a się n a d a w n o
s t w i e r d z o n y m fakcie, ż e S z a r a T w a r z i j e g o z w o l e n n i c y n i e p o t r a -
fią f u n k c j o n o w a ć b e z a n e r y z y j s k i e g o o t o c z e n i a . W y s t a r c z y przeto
choćby na chwilę w p r o w a d z i ć eryzyjskie wibracje, by utracili g r u n t
p o d stopami. Klątwa Indyka służy tylko i wyłącznie temu, by neu­
t r a l i z o w a ć n e g a t y w n e w i b r a c j e a n e r y z y j s k i e . Jeśli z a s t o s u j e się j ą
d o n e u t r a l n e g o b ą d ź p o z y t y w n e g o o t o c z e n i a aneryzyjskiego (np.
d o p o e t y p r a c u j ą c e g o n a d r y t m e m s ł ó w ) , o k a ż e się n i e s z k o d l i w a ,
a w n a j g o r s z y m r a z i e n u ż ą c a . N i e s t o s u j e się jej r ó w n i e ż p r z e c i w k o
n e g a t y w n y m w i b r a c j o m e r y z y j s k i m , c h o ć m o ż n a p r z y jej p o m o c y
w p r o w a d z i ć t r o c h ę p o z y t y w n y c h wibracji d o źle z a a r a n ż o w a n e g o
otoczenia eryzyjskiego. (W t a k i m w y p a d k u tylko od eryzyjskiego
m a g a zależy, c z y w y k r z e s z e t r o c h ę p o z y t y w n y c h wibracji.)

U W A G A : K a ż d e d z i a ł a n i e m a g i c z n e niesie z e sobą p o t ę ż n e skut­


ki, w y m a g a z a t e m o d m a g a o d w a g i i p r a w o ś c i . Źle p r z e p r o w a d z o ­
ny rytuał może odnieść o d w r o t n y skutek od oczekiwanego.

W C E L U R Z U C E N I A K L Ą T W Y I N D Y K A : O d c h y l a m y się t r o c h ę
d o t y ł u , j a k b y ś m y b y l i J o h n e m L . S u l l i v a n e m s z y k u j ą c y m się d o r ę ­
k o c z y n ó w . O d w r a c a m y się w s t r o n ę S z a r e j T w a r z y , k t ó r ą c h c e m y
ukrócić lub w k i e r u n k u n e g a t y w n e j energii aneryzyjskiej, którą pra­
gniemy zneutralizować. Następnie zaczynamy machać ramionami
w j a k i ś p o m y s ł o w y s p o s ó b i w y k o n u j e m y t a k i e r u c h y r ę k a m i , jak­
b y ś m y byli P o k r z y k i e m w y c z u w a j ą c y m w p o b l i ż u jakąś s e k s o w n ą
olbrzymkę. Z a w o d z i m y wtedy głośno i klarownie:

GUL - GUL, GUL - GUL, GUL - GUL, GUL - GUL, GUL - GUL!
N a rezultaty naszego działania nie p o w i n n i ś m y d ł u g o czekać".

F r e d : „ C z e m u m u s i m y k ł a n i a ć się p o d k o n i e c m e d y t a c j i ? "
H o S z i Z e n : „By p o d z i ę k o w a ć B o g u , ż e j u ż p o w s z y s t k i m " .

KONIEC

You might also like