You are on page 1of 3

Miejsce nauki w filozofii Traktatu Wittgensteina

Czujemy, że gdyby nawet rozwiązano wszelkie m o ż l i w e zagadnienia naukowe, to nasze


problemy życiowe nie zostałyby jeszcze tknięte. Co prawda nie byłoby już żadnych pytań; i to jest
właśnie odpowiedź.1

Wydaje się, iż w dziejach filozofii możemy znaleźć dwa wielkie tematy. Pierwszym byłby
problem sensu życia ludzkiego w relacji do całej rzeczywistości, a drugi ogniskowałby się wokół
ciągle zmieniającej się wiedzy o świecie. Każda licząca się filozofia, aby spróbować odpowiedzieć
na pytanie o sens musi uwzględnić w analizie naukę swojego okresu historycznego. I tak jak
matematyka formowała Dialogi Platona, logika i biologia oddziałały na Arystotelesa, geometria
analityczna i algebra wytworzyły kartezjanizm, fizyka Newtonowska uformowała system Kanta,
zaś powstanie historii i socjologii - systemy Hegla i Marksa, tak Tractatus logico-philosophicus jest
pierwszą książką filozoficzną inspirowaną przez logikę matematyczną.
Traktat miał ostatecznie rozwiązywać wszelkie problemy filozoficzne, był jednocześnie
odpowiedzią Wittgensteina odnośnie sensu życia, czego często nie zauważali pozytywiści. Swoiście
pojęty problem etyczny staje się więc głównym, choć niewyrażonym zagadnieniem książki. Jaką
rolę pełnią więc w niej rozważania nad statusem nauki oraz jej prawomocnością? Rola ta jasno
współgra z głównym celem działa. Należy jasno pokazać sposób w jaki funkcjonuje język, logika
oraz nauka, aby oddzielić sferę tego o czym można mówić od kwestii językowo
niekomunikowalnych.2
Choć Wittgenstein bardzo krytycznie zapatrywał się wobec naukowego nastroju XX wieku i
uważał, że bałwochwalstwo nauki przyniosło i przynosi wielkie zubożenie duchowe to stale
interesował się inżynierią oraz pewnymi rodzajami badania naukowego. Chciał zresztą studiować
fizykę u Boltzmanna w czym przeszkodziło mu samobójstwo tego ostatniego. Właśnie Boltzmann i
inny neokantowski uczony-filozof, Hertz wpłynęli na jego wczesne dzieło. Myśliciele ci
zastanawiali się nad naturą nauki po to, aby uwolnić ją od składników metafizycznych. Jasno
odróżniali w niej elementy empiryczne od apriorycznych i ten aspekt aprioryczny łączyli z naturą
przedstawienia. Jak można przeczytać we Wstępie do The Principles of Mechanics Heinricha
Hertza – nauka buduje obrazy [images or symbols] rzeczywistości, których konsekwencje logiczne
odpowiadają rzeczywistym konsekwencjom obrazowanych sytuacji. Teorie jej nie biorą się tylko z
czystego doświadczenia, lecz są również konstruowane na podstawie szczególnej „formy
przedstawienia”. W ramach wyznaczonych logiką, formy te ograniczone są jedynie wymaganiami
pragmatycznymi takimi jak moc wyjaśniająca oraz prostota.
W Traktacie spotykamy się z tym kantowskim, otwarcie głoszonym rozróżnieniem – na
naukę, która przedstawia świat oraz filozofię, która ogranicza dziedzinę sporów przyrodoznawstwa.
(TLP 4.113) Mamy tutaj więc jasno wytyczone rozgraniczenie między tymi dwoma aspektami
ludzkiej działalności poznawczej. Z pewnością Wittgenstein sprzeciwiałby się wszelkim próbom
unaukowienia filozofii, ponieważ te dwie sfery działają na różnych poziomach. I jeśli ktoś
zarzucałby mu, że przecież i on wygłasza tezy i teorie, podobnie jak to czynią naukowcy, mógłby
tylko odpowiedzieć, że w swojej książce faktycznie narusza granice sensu, ale w celu pokazania,
tego czego nie można normalnie wyrazić w języku (przykładowo nie da się wyrazić formy logicznej
wspólnej zdaniu i temu co ono odwzorowuje). Rola filozofa ogranicza się do roli metafizycznego
policjanta, który uzbrojony w analizę logiczną stara się pokazywać wszystkim zainteresowanym, że
zdania filozoficzne są nonsensowne, nie mają żadnego znaczenia. Co zatem ma znaczenie, o czym
możemy mówić bez lęku o to, iż popadniemy bełkot? Cytując Wittgensteina można by

1 Wittgenstein Ludwig, Tractatus logico-philosophicus, (tłum. B. Wolniewicz), teza 6.52


2 Moja książka kreśli granice sfery tego, co etyczne, jak gdyby od wewnątrz, a przekonany jestem, że jest to
JEDYNY rygorystyczny sposób nakreślenia tych granic. (za:W. Sady, Wittgenstein. Życie i dzieło, Daimonion, Lublin
1995: List do L. von Fickera, październik 1919)
odpowiedzieć: Nie mówić nic poza tym, co się da powiedzieć, czyli poza zdaniami nauk
przyrodniczych.(TLP 6.53) Nie dziwi nas już zatem tak bardzo zachwyt neopozytwistów w
odniesieniu do tej obcej przecież pod pewnymi względami filozofii.
Należy podkreślić, że zagadnieniem kluczowym Traktatu jest ustalenie relacji między myślą, a
rzeczywistością. Zgodnie z tezą 4 myśl jest to zdanie sensowne. Poszukujemy więc znaczenia zdań,
które wygłaszamy w języku naturalnym. Jak to się dzieje, że wygłaszając pewne ciągi dźwięków
mówimy o czymś? Odpowiedzią Wittgensteina jest jego słynna obrazkowa teoria znaczenia.
Zakłada ona, iż po rozłożeniu zdania na najprostsze składniki dotrzemy do zdań elementarnych,
które same składają się z prostych i nieanalizowalnych w dalszym ciągu nazw. Struktura logiczna
takich ostatecznych zdań musi odpowiadać czemuś w świecie, inaczej Wittgenstein nie potrafił
sobie wyobrazić w tamtym okresie innego wyjaśnienia fenomenu tego, iż nasze wypowiedzi są o
czymś. W jego pierwszej książce zdaniom elementarnym odpowiadają stany rzeczy, które
pojmował jako połączenia prostych, mogących utworzyć strukturę przedmiotów. Te połączenia nie
muszą się realizować w empirycznym świecie, natomiast nie ma potrzeby tworzenia koncepcji
możliwościowych à la Lewis – można założyć, iż przestrzeń logiczna, której odpowiadają zdania
sensowne znajduje się w formie samych przedmiotów. Nas oczywiście, z racji istnienia w naszym
świecie, w szczególny sposób interesują zdania prawdziwe, które odbijają fakty. I tak ogół zdań
prawdziwych stanowi całość przyrodoznawstwa (albo ogół nauk przyrodniczych).(TLP 4.11)
Możemy więc dość pewnie twierdzić, iż dla wczesnego Wittgensteina istnieje jeden i tylko jeden
ostatecznie poprawny opis świata. Nie jest to jednak wcale oczywiste kiedy zwróci się uwagę na
jego słynny konwencjonalizm inspirowany między innymi pracami Hertza. Tę jego koncepcję
świetnie obrazuje metafora siatki oraz płaszczyzny. Należy wyobrazić sobie białą płaszczyznę z
nieregularnie znajdującymi się na niej czarnymi plamami. Aby ją poprawnie opisać możemy do
tego użyć różnych siatek – trójkątnych, kwadratowych czy sześciokątnych. Wszystkie one są w
stanie opisać stan płaszczyzny jednakowo dobrze, różnią się natomiast pod względem prostoty
tegoż opisu. To jaką formę opisu świata wybierzemy, zależy przede wszystkim od naszych potrzeb
pragmatycznych – zapewne będziemy szukać teorii, które robią to w sposób najprostszy. Mechanika
newtonowska może być z powodzeniem zastąpiona przez inną mechanikę, która zawierałaby inną
normę opisu, i generowałaby gmach naszej wiedzy z innego zbioru aksjomatów. Prezentowana tu
koncepcja nie jest natomiast jeszcze realizmem wewnętrznym głoszonym przez Putnama, dowodem
na to może być teza 6.3431 – Poprzez cały aparat logiczny prawa fizyki mówią jednak o
przedmiotach świata. Zakłada się więc tutaj, że jeśli poddalibyśmy ostatecznej analizie logicznej
nasze teorie naukowe otrzymalibyśmy zawsze tę samą, jedyną składnię logiczną. W granicach tej
składni są możliwe różne formy/systemy opisu świata. Same te systemy są aprioryczne w tym
sensie, że doświadczenie dopuszcza je wszystkie. Mimo to świat posiada ostateczną strukturę, która
ujawnia się w logice naszego myślenia. Widać tu pewną analogię do braku ambicji Wittgensteina w
poszukiwaniu idealnego języka, w przeciwieństwie do Russella uważał on, że język potoczny jest
zasadniczo poprawny pod względem logicznym – należy jedynie tę poprawność wydobyć. Obrazuje
to większy liberalizm w stosunku do języka naturalnego co może skutkować większą otwartością na
różne formy opisu świata. Niektóre jednak elementy nauki okazują się być zupełnie
nieuprawomocnione jeśli przypatrzyć się im z czysto logicznego punktu widzenia, który przecież w
Traktacie dominuje. Tak jest, co zaskakujące, w przypadku praw przyrody. Z pewnością dostarczają
one form opisu i wyznaczają jaki kształt mają przyjąć konkretne generalizacje, używamy ich jednak
tylko z tego punktu widzenia, że pomagają nam przewidywać zjawiska. Stosunek Wittgensteina do
praw przyrody jest ściśle połączony z poglądem na temat przyczynowości oraz zasady indukcji.
Podobnie jak u Hume'a hipotezą jest to, że słońce jutro wzejdzie; czyli nie wiemy czy wzejdzie. (TLP
6.36311), indukcja jest ugruntowana tylko psychologicznie. Podobnie jest z prawem
przyczynowości. Odrzucając wszelką konieczność poza koniecznością logiczną jesteśmy
postawieni przed całkowicie przygodnym światem. W tej koncepcji świetnie sprawdza się atomizm
logiczny, który prowadzi do tego, że zdania elementarne są od siebie niezależne, nie można na ich
podstawie wnioskować o innych zdaniach elementarnych. Stąd Wittgenstein nie chciał się zgodzić,
aby prawa przyrody, oparte przecież o przyczynowość i indukcję stanowiły jakiekolwiek
wyjaśnienie działania przyrody.3 Mimo tego, stosunek do praw przyrody w Traktacie jest bardziej
zniuansowany. Teza 6.36 – Gdyby istniała jakaś zasada przyczynowości, to mogłaby brzmieć
„Istnieją prawa przyrody”. Ale tego właśnie nie da się powiedzieć, to się widzi. - jasno wskazuje, że
przyczynowość i w konsekwencji prawa przyrody są pewnymi transcendentalnymi formami opisu.
Nie można o nich sensownie mówić, należą one do warunków pierwotnych przedstawienia. Opis
świata, w którym nieobecna byłaby zasada, która głosi, że każde zdarzenie ma swoją przyczynę
przestałby być opisem naukowym, ponieważ u podstaw wszelkiej nauki stoi zasada
przyczynowości. Ma ona w pewien sposób charakter formalny, charakteryzuje ona „siatkę”
wybranej formy przedstawienia.
Z Traktatu wyłania się konwencjonalistyczny, utrzymany w duchu Hertza i Boltzmanna
obraz nauki. Był on jednym z głównych źródeł inspiracji intstrumentalistycznych filozofii nauki.
Ta perspektywa jest w tym sensie nowatorska, iż nie nie uważa teorii naukowych za przesłanki
naukowych przewidywań – wtedy musiałby one być prawdziwe albo fałszywe, a więc opisowe –
lecz za reguły, które sankcjonują wnioskowanie naukowe. Nie jest ona jednak wolna od
ewentualnych zarzutów. Można wskazywać, iż za tezą, która głosi, że prawa przyrody nie
dostarczają żadnych wyjaśnień stoi bardzo radykalny, racjonalistyczny ideał wyjaśnienia zgodnie z
którym B można wyjaśnić przez A tylko wtedy, gdy między A i B występuje logiczne wynikanie.
Nie jest też jasne dlaczego teorie naukowe nie mogą być opisami.
Zarzutem ogólniejszym, dotyczącym całego Traktatu jest niejasność w kwestii przykładu
przedmiotu prostego oraz odpowiadającej mu nazwy. W żadnym miejscu nie zostało to jasno
sformułowane. Program atomizmu logicznego wydaje się być dzisiaj złudnym marzeniem. To
wrażenie wzmaga zwłaszcza fakt, iż ze współbrzmiącej z atomizmem koncepcji zdań
protokolarnych we współczesnej filozofii nie ostało się wiele. Wydaje się, że ten program
wyjaśnienia czy usankcjonowania nauki okazał się fałszywy.
Co zabawne jednym z głównych źródeł naszej współczesnej filozofii nauki jest także
Wittgenstein, ale z okresu jego drugiej wielkiej książki, czyli Dociekań filozoficznych. Inspirowały
one między innymi Kuhna, Quine'a, Putnama oraz twórców mocnego programu socjologii wiedzy.
Mimo to ten mainstream filozoficznego myślenia o nauce (abstrahujemy tu od socjologii wiedzy)
ukształtował się pod wpływem recepcji oraz odrzucenia Traktatu logiczno-filozoficznego oraz
dorobku Koła Wiedeńskiego. Dla lepszego zrozumienia naszych dzisiejszych dróg myśli jak zawsze
jesteśmy zmuszeni zrozumieć historię ich poznania.

Bibliografia:

• Wittgenstein L., Tractatus logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, PWN 2006

• Glock H-J., Słownik Wittgensteinowski, tłum M. Hernik, M. Szczubiałka, Spacja 2001

• Materiały ze strony Wojciecha Sadego o Wittgensteinie:

http://sady.umcs.lublin.pl/wittgenstein.htm

3 U podstaw całego nowożytnego poglądu na świat leży złudzenie, że tzw. prawa przyrody są wyjaśnieniem jej
zjawisk. [TLP 6.371]

You might also like