You are on page 1of 73

W jaskini panowa mrok, cho na zewntrz wiecio soce - Szczury odsypiay noc spdzon na kulbakach w ucieczce przed pocigiem.

Giselher woy uczywo do aru, rozpali je, unis, podszed do miejsca, gdzie spay Ciri i Mistle, jak zwykle z dala od reszty bandy. Ciri siedziaa z opuszczon gow, Mistle obejmowaa j. Giselher wyej unis pochodni. Pozostali te si zbliyli. Mistle nakrya futrem nagie ramiona Ciri. - Posuchaj, Mistle - powiedzia powanie herszt Szczurw. - Nigdy nie wtrcaem si do tego, co wy dwie robicie na jednym posaniu. Nigdy nie powiedziaem przykrego ani kpicego sowa. Zawsze staram si patrze w innym kierunku i nie zauwaa. To wasza sprawa i wasze upodobania, nic innym do tego, tak dugo, jak robicie to dyskretnie i cicho. Ale tym razem przesadziycie nieco. - Nie bd gupi - wybuchna Mistle. - Co ty sobie wyobraasz, e to... Dziewczyna krzyczaa przez sen! To by koszmar! - Nie wrzeszcz. Falka? Ciri pokiwaa gow. - Taki straszny by ten sen? Co ci si nio? - Zostaw j w spokoju! - Przymknij si, Mistle. Falka? - Kogo, kogo kiedy znaam - wykrztusia Ciri - stratoway konie. Kopyta... Czuam, jak mnie miad... Czuam jego bl... Gowa i kolano... Wci jeszcze mnie boli. Przepraszam. Pobudziam was. - Nie przepraszaj - Giselher spojrza na zacite usta Mistle. - To wam nale si przeprosiny. A sen? C, kademu moe si przyni. Kademu. Ciri zamkna oczy. Nie bya pewna, czy Giselher ma suszno. ***** Ocuci go kopniak. Lea z gow opart o koo przewrconego wozu, tu obok niego kurczy si Jaskier. Kopicym okaza si knecht w przeszywanicy i okrgym hemie. Obok niego sta drugi. Obaj trzymali za wodze konie, przy siodach ktrych wisiay kusze i tarcze. - Mynarze czy ki diabe? Drugi knecht wzruszy ramionami. Geralt zobaczy, e Jaskier nie odrywa oczu od tarcz. Sam te ju dawno zauway, e na tarczach byy lilie. Goda krlestwa Temerii. Takie same znaki nosili inni strzelcy konni, od ktrych roio si w pobliu. Wikszo zajta bya apaniem koni i obdzieraniem zwok. W wikszoci noszcych czarne nilfgaardzkie paszcze. Obozowisko nadal byo dymic ruin po szturmie, ale ju pojawili si chopi, ktrzy ocaleli i nie uciekli za daleko. Strzelcy konni z temerskimi liliami spdzali ich do kupy, pokrzykiwali. Milvy, Zoltana, Percivala i Regisa nigdzie nie byo wida. Tu obok siedzia bohater niedawnego procesu o czary, czarny kocur, beznamitnie patrzc na Geralta zielonozotymi oczami. Wiedmin zdziwi si nieco, zwykle koty nie znosiy jego bliskoci. Na zastanawianie si nad niecodziennym zjawiskiem nie mia czasu, bo jeden z knechtw szturchn go drzewcem oszczepu. - Wstawa, obaj! Hola, ten siwy ma miecz! - Rzu bro! - krzykn drugi, przywoujc pozostaych. - Miecz na ziemi, ale ju, bo gewi przebod. Geralt usucha. W gowie mu dzwonio. - Wy co za jedni? - Podrni - powiedzia Jaskier. - Juci - parskn odak. - Podrujecie do dom? Zbieawszy spod znaku i zrzuciwszy barwy? Duo w tym obozie takich podrnych, co si Nilfgaardu przelkli, co im wojskowy chlebek nie smakowa! Niektrzy starzy nasi znajomi. Z naszej chorgwi! - Tych podrnych tera inna podr czeka - zarechota drugi. - Krtka! Do gry, na ga! - Nie jestemy dezerterami! - wrzasn poeta. - Pokae si, kim jestecie. Szary zdacie spraw. Zza piercienia strzelcw konnych wyoni si oddzia lekkiej jazdy prowadzony przez kilku cikozbrojnych z pysznymi piropuszami na hemach. Jaskier przyjrza si rycerzom, otrzepa z mki i doprowadzi do porzdku przyodziew, po czym poplu na do i przyczesa zmierzwione wosy.

- Ty, Geralt, milcz - uprzedzi. - Ja bd paktowa. A fe temerskie rycerstwo. Rozbili Nilfgaardczykw. Nic nie zrobi. Ju ja wiem, jak si z pasowanymi rozmawia . Trzeba im pokaza, e nie z posplstwem, lecz z rwnymi sobie maj spraw. - Jaskier, zmiuj si... - Nie turbuj si, wszystko bdzie dobrze. Zby zjadem na rozmowach z rycerstwem i szlacht, poowa Temerii mnie zna. Hej, z drogi, pachoki, nastpcie si! Mam sowo do waszych panw! Knechci popatrzyli z wahaniem, ale unieli nastawione wcznie, rozstpili si. Jaskier i Geralt ruszyli w stron rycerzy. Poeta kroczy dumnie i z wielkopask min, mao pasujc do wystrzpionego i utytanego w mce kabata. - Sta! - rykn! do niego jeden z pancernych. - Ani kroku! Cocie za jedni? - A komu to niby niam si opowiada? - Jaskier wzi si pod boki. - I dlaczego? Kim to s urodzeni panowie, by niewinnych podrnych oprymowa? - Nie tobie pyta, hoyszu! Tobie odpowiada! Trubadur przekrzywi gow, popatrzy na herby na tarczach i tunikach rycerzy. - Trzy serca czerwone w polu zotym - zauway. - Z tego wynika, ecie Aubry. W gowie tarczy lambel o trzech zbach, a zatem musicie by pierworodnym synem Anzelma Aubry'ego. Rodzica waszego dobrze znam, panie rycerzu. A wy, panie krzykliwy, co tam na srebrnej tarczy nosicie? Midzy gryfimi gowami sup czarny? Herb rodu Papebrockw, jeli si nie myl, a ja w takich sprawach rzadko si myl. Sup, jak powiadaj, odzwierciedla waciwy czonkom tego rodu pomylunek. - Przesta, do licha - jkn Geralt. - Jestem synny poeta - Jaskier! - nad si bard, nie zwracajc na niego uwagi. - Pewnikiem syszelicie? Prowadcie tedy do waszego dowdcy, do seniora, bo z rwnymi sobie przywykem rozmawia! Pancerni nie zareagowali, ale wyraz ich twarzy stawa si coraz bardziej niesympatyczny, a elazne rkawice coraz mocniej zaciskay si na ozdobnych trzlach. Jaskier najwyraniej tego nie dostrzega. - No, c to z wami? - zapyta wyniole. - Czego si tak gapicie, rycerzu? Tak, do was mwi, panie supie czarny! Czemu miny robicie? Kto wam powiedzia, e jeli zmruycie oczy i wysuniecie w przd doln szczk, bdziecie wyglda po msku, mnie, dostojnie i gronie? Nabra was ten kto. Wygldacie na kogo, kto od tygodnia nie mia szczcia porzdnie si wysra! - Bra ich! - wrzasn do knechtw pierworodny syn Anzelma Aubryego, nosiciel tarczy z trzema sercami. Sup czarny z rodu Papebrockw dgn rumaka ostrogami. - Bra ich! W yka hultajw! Szli za komi, cignieni na powrozach czcych ich skrpowane nadgarstki z kami siode. Szli, a niekiedy biegli, bo jedcy nie aowali ani wierzchowcw, ani jecw. Jaskier dwukrotnie wywali si i kilka chwil jecha na brzuchu, wrzeszczc, a lito braa. Stawiano go na nogi, mao litociwie ponaglajc drzewcem oszczepa. I gnano dalej. Kurz zawi i olepia oczy, dusi i wierci w nosie. Pragnienie palio garda. Jedno byo pocieszajce - droga, ktr ich gnano, wioda na poudnie. Geralt podrowa oto nareszcie we waciwym kierunku, i to wcale szybko. Nie cieszy si jednak. Bo zupenie inaczej wyobraa sobie tak podr. Na miejsce dotarli w momencie, gdy Jaskier ochryp od blunierstw mieszanych z woaniem o miosierdzie, a bl w okciu i kolanie Geralta stal si istn tortur, na tyle dotkliw, by Wiedmin zacz rozwaa podjcie radykalnych, choby i rozpaczliwych akcji. Dotarli do wojskowego obozu, rozmieszczonego dokoa zrujnowanej, na wp spalonej warowni. Za piercieniem stray, koniowizw i dymicych biwakowych ogni ujrzeli ozdobione proporcami namioty rycerstwa, otaczajce obszerny i ruchliwy majdan za porozwalan i osmalon palisad. Majdan okaza si kresem ich wymuszonej wdrwki. Ujrzawszy koryto do pojenia koni, Geralt i Jaskier napili powrozy. Jedcy nie byli pocztkowo skonni puci ich do wodopoju, ale syn Anzelma Aubry'ego przypomnia sobie wida o rzekomej znajomoci Jaskra ze swym rodzicielem i zechcia by askawy. Wepchnli si midzy konie, napili, obmyli twarze skrpowanymi rkoma. Szarpnicie postronkw wkrtce przywiodo ich rzeczywistoci. - Kogocie mi znowu przywiedli? - spyta wysoki i szczupy rycerz w szmelcowanej, bogato zoconej zbroicy uderzajc rytmicznie buzdyganem o ornamentowan taszk. - Nie mwcie mi aby, e to kolejni szpiedzy. - Szpiedzy albo dezerterzy - potwierdzi syn Anzelma Aubry'ego. - Pojmalimy ich w obozie nad Chotl, gdymy znieli nilfgaardzki podjazd. To niezawodnie podejrzany element! Rycerz w pozacanej zbroi parskn, potem za uwanie przyjrza si Jaskrowi, a moda, lecz surowa twarz rozjania mu si nagle. - Bzdura. Rozwiza ich.

- Nilfgaardzcy s to szpiegarze! - zaperzy si Sup Czarny z rodu Papebrockw. - Zwaszcza ten, o, gagan, wyszczekany jak wiejska sobaka. Poet si by powiada, otrzyk! - Tedy nie zega - umiechn si rycerz w pozacanym pancerzu. - To bard Jaskier. Znam go. Zdj z niego pta. Z tego drugiego te. - Pewni jestecie, panie hrabio? - To by rozkaz, rycerzu Papebrock. - Nie wiedziae, na co mog ci si przyda, tak? - mrukn Jaskier do Geralta, rozcierajc zdrtwiae od wizw nadgarstki. - To teraz ju wiesz. Moja sawa mnie wyprzedza, wszdzie mnie znaj i powaaj. Geralt nie skomentowa, zajty masowaniem wasnych nadgarstkw, obolaego okcia i kolana. - Baczcie wybaczy gorliwo tych modzikw - powiedzia rycerz tytuowany hrabi. - Wszdzie upatruj nilfgaardzkich szpiegw. Kady wysany podjazd przyprowadza kilku takich, ktrzy wydali si podejrzani. To znaczy takich, ktrzy czymkolwiek wyrniali si wrd uchodzcego motochu. A wy, moci Jaskier, wyrniacie si wszake. Skd wzilicie si nad Chotl, wrd zbiegw? - Byem w drodze z Dillingen do Mariboru - zega gadko poeta - gdy wpadlimy w to pieko, ja i mj... kolega po pirze. Pewnie go znacie. Zwie si... Giraldus. - Ale znam, znam, czytaem - pochwali si rycerz. - Honor dla mnie, panie Giraldus. Jestem Daniel Etcheverty, hrabia Ganamone. Na honor, mistrzu Jaskier, wiele zmienio si od czasw, gdy piewalicie na dworze krla Foltesta. - Niewtpliwie wiele. - Kto by pomyla - spochmumia hrabia - e do tego dojdzie. Verden zhodowane Emhytowi, Brugge praktycznie ju podbite, Sodden w ogniu... A my cofamy si, bez przerwy cofamy... Przepraszam, chciaem rzec: dokonujemy taktycznego manewru. Nilfgaard dookoa pali i grabi, ju prawie do Iny podchodzi, ju mao brakuje, by zamkn obleniem twierdze Mayeny i Bazwanu, a armia temerska wci dokonuje tego manewru... - Gdy nad Chotl zobaczyem lilie na waszych tarczach - rzek Jaskier - mylaem, e to ju ofensywa. - Kontruderzenie - poprawi - Daniel Etcheverty i rozpoznanie walk. Przekroczylimy In, starlimy kilka nilfgaardzkich podjazdw i kilka komand Scoia'tael szerzcych poary. Widzicie, co zostao z prezydium w Temerii, ktre udao si nam odbi. A forty w Carcano i Wdort spalone do gruntu... Cae poudnie we krwi, ognie i dymie... Ach, nudz waszmociow. Dobrze wiecie, co si dzieje w Brugge i Sodden, ze zbiegami stamtd przyszo przecie wam si tua. A moje chwaty za szpiegw was wziy! Jeszcze raz wybaczenia prosz. I zapraszam na obiad. Niektrzy z panw szlachty i oficerw radzi pozna was, panowie poeci. - Zaszczyt to dla nas prawdziwy, panie hrabio - ukoni si sztywno Geralt. - Ale czas nagli. Musimy rusza w drog. - Ale prosz si nie krpowa - umiechn si Daniel Etcheverry - Zwyky, skromny onierski posiek. Sarnina, jarzbki, steriety, trufle... - Odmwi - Jaskier przekn lin i zmierzy wiedmina wymownym spojrzeniem - wielkim byoby nietaktem. Chodmy nie mieszkajc, panie hrabio. Czy ta wjlB| S namiot, ten bogaty, w bkitno-zotych barwach? - Nie. To namiot gwnodowodzcego. Lazur i zoto to barwy jego ojczyzny. - Jak to? - zdziwi si Jaskier. - Pewien byem, e te armia Temerii. e wy tu dowodzicie. - To jest wydzielony oddzia armii Temerii. Ja jestem oficerem cznikowym krla Foltesta, suy tu te sporo temerskiej szlachty z pocztami, ktre dla porzdku lilie nosz na tarczach. Ale trzon tego korpusu stanowi poddani innego krlestwa. Widzicie sztandar przed nazaioteia? - Lwy - Geralt zatrzyma si. - Zote lwy na bkitnym polu. To... To godo... - Cintry - potwierdzi hrabia. - To s emigranci z krlestwa Cintry, obecnie okupowanego przez Nilfgaard. Dowodzi nimi marszaek Vissegerd. Geralt odwrci si z zamiarem owiadczenia hrabiemu, e pilne sprawy zmuszaj go jednak do rezygnacji z sarniny, sterletw i trufli. Nie zdy. Zobaczy zbliajc si ku nim grup, na czele ktrej szed postawny, brzuchaty i siwy rycerz w bkitnym paszczu i ze zotym acuchem na zbroi. - Oto, panowie poeci, wanie marszaek Vissegerd we wasnej osobie - powiedzia Daniel Etcheverry. Pozwlcie, wasza wielmono, e wam przedstawi... - Nie trzeba - przerwa chrapliwie marszaek Vissegerd, wiercc Geralta wzrokiem. - Bylimy ju sobie przedstawieni. W Cintrze, na dworze krlowej Calanthe. W dniu zarczyn krlewny Pavetty. Byo to pitnacie lat temu, ale ja pami mam dobr. A ty, ajdaku wiedminie? Pamitasz mnie? - Pamitam - kiwn gow Geralt, posusznie podajc onierzom rce do zwizania. *****

Daniel Etcheverry, hrabia Garramone, prbowa uj si za nimi ju wwczas, gdy knechci usadzili skrpowanych Geralta i Jaskra na stojcych w namiocie zydlach, teraz, gdy na rozkaz marszaka Vissegerda knechci wyszli, hrabia wznowi wysiki. - To jest poeta i trubadur Jaskier, panie marszaku - powtrzy. - Ja go znam. Cay wiat go zna. Nie uwaam za stosowne, by tak go traktowa. Rcz sowem rycerskim, e nie jest nilfgaardzkim szpiegiem. - Nie rczcie pochopnie - warkn Vissegerd, nie spuszczajc oka z jecw. - Moe to i poeta, ale jeli pojmano go w kompanii tego oto szubrawca wiedmina, to ja bym za niego nie rczy. Wy, zda si, cigle nie imaginujecie, co to za ptaszek wpad nam w sida. - Wiedmin? - A jake. Geralt, ktrego Wilkiem woaj. Ten sam hultaj, ktry roci sobie prawa do Cirilli, crki Pavetty, wnuczki Calanthe, tej samej Ciri, o krrej teraz tyle si gada. Za modzi jestecie, hrabio, by pamita czasy, kiedy ta afera gona bya na wielu dworach, ale ja, tak si skada, byem naocznym wiadkiem. - A c jego moe czy z ksiniczk Cirill? - Tene pies - Vissegerd wskaza Geralta palcem przyczyni si do wydania Pavetty, crki krlowej Calanthe, za Duny'ego, nikomu nie znanego przybd z poudnia. Z tego to sobaczego zwizku urodzia si pniej Cirilla, przedmiot ich niecnego spisku. Bo trzeba wam wiedzie, e w bastard Duny zawczasu przyrzek dziewczynk wiedminowi w zapacie za umoliwienie mariau. Prawo Niespodzianki, rozumiecie? - Nie cakiem. Ale mwcie dalej, im panie marszaku. - Wiedmin - Vissegerd ponownie wycelowa w Geralta palec - chcia po mierci Pavetty zabra dziewczynk, ale Calanthe nie zezwolia, przepdzia go sromotnie. Ale on doczeka sposobnej chwili. Gdy wybucha wojna z Nilfgaardem i Cintra pada, porwa Ciri, korzystajc z wojennej zawieruchy. Trzyma dziewczyn w ukryciu, cho wiedzia, e jej szukamy. A w kocu znudzi si ni i sprzeda Emhyrowi! - To kamstwo i potwarz! - wrzasn Jaskier. - W tym nie ma sowa prawdy! - Milcz, grajku, bo ka ci zakneblowa. Poczcie fakty, hrabio. Wiedmin mia Cirill, teraz ma j Emhyr var Emreis. A Wiedmin zostaje przychwycony w awangardzie nilfgaardzkiego zagonu. Co to znamionuje? Daniel Etcheverry wzruszy ramionami. - Co to znamionuje? - powtrzy Vissegerd, pochylajc si nad Geraltem. - Co, ty szelmo? Gadaj! Od jak dawna szpiegujesz dla Nilfgaardu, psie? - Nie szpieguj dla nikogo. - Ka pasy z ciebie drze! - Kacie. - Panie Jaskier - odezwa si nagle hrabia Garramone. - Korzystniej chyba bdzie, jeli przystpicie do wyjanie. Im prdzej, tym lepiej. - Dawno ju bym to zrobi - wybuchn poeta - ale janie pan marszaek grozi mi kneblem! Jestemy niewinni, to wszystko wymysy wierutne i ohydne potwarze. Cirilla zostaa porwana z wyspy Thanedd, a Geralt zosta ciko ranny w jej obronie. Kady to moe potwierdzi. Kady czarodziej, ktry by na Thanedd. I sekretarz stanu Redanii, pan Sigismund Dijkstra... Jaskier zamilk nagle, przypominajc sobie, e akurat Dijkstra zupenie nie nadaje si w tej sprawie na wiadka obrony, a powoywanie si na czarodziejw z Thanedd rwnie niespecjalnie polepsza pooenie. - Jake wielk bzdur - podj gono i szybko - jest zarzuca Geraltowi, e porwa Ciri w Cintrze! Geralt odnalaz dziewczynk, gdy po rzezi miasta tuaa si na Zarzeczu, a ukry j nie przed wami, lecz przed tropicymi j agentami Nilfgaardu! Ja sam zostaem przez tych agentw pojmany i wzity na mki, bym zdradzi, gdzie Ciri si ukrywa! Ale sowa nie uroniem, a owi agenci ju ziemi gryz. Nie wiedzieli, z kim zadzieraj! - Wasze mstwo - wtrci hrabia - byo jednak daremne. Emhyr w kocu ma Cirill. Jak powszechnie wiadomo, zamierza si z ni oeni i uczyni z niej cesarzow Nilfgaardu. Na razie obwoa j krlow Cintry i okolic, sprawiajc nam tym troch kopotw. - Emhyr - owiadczy poeta - mg posadzi na tronie Cintry, kogo by tylko chcia. Ciri, z ktrej strony by nie patrze, ma do tego tronu prawa. - Prawa? - wrzasn Vissegerd, obryzgujc Geralta lin. - Gwno, nie prawa! Emhyr moe si z ni oeni, jego wola. Moe i jej, i dzieciakowi, ktrego jej zrobi, dawa nadania i tytuy wedle fantazji i widzimisi. Krlowa Cintry i Wysp Skellige? Czemu nie? Ksina Brugge? Hrabina palatynka Sodden? Prosz bardzo, kaniamy si w pas! A dlaczego, zapytuj unienie, nie krlowa Soca i suzerenka Ksiyca? Ta przeklta, skalana krew nie ma adnych praw do tronu! Przeklta krew, caa babska linia tego rodu to przeklte, pode kreatury, od Riannon poczynajc! Jak prababka Cirilli, Adalia, co si z wasnym kuzynem skazia, jak jej

praprababka, Muriel otrzyca, co kazia si z kadym! Kazirodne bkarcice i pokrzywniczki z tego rodu id, jedna za drug! - Mwcie ciszej, panie marszaku - rzek butnie Jaskier. - Przed waszym namiotem wisi sztandar ze zotymi lwami, a wy gotowicie za chwil obwoa bkartem babk Ciri, Calanthe, Lwic z Cintry, za ktr wikszo waszych onierzy przelewaa krew w Mamadalu i pod Sodden. A wwczas nie bybym pewien wiernoci waszego wojska. Vissegerd dwoma krokami pokona dzielc go od Jaskra odlego, chwyci poet za abot i unis z krzesa. Twarz marszaka, przed chwil jedynie upstrzona kranymi plamami, teraz przybraa barw gbokiej czerwieni heraldycznej. Geralt zacz mocno obawia si o przyjaciela, szczciem do namiotu wpad nagle adiutant, podnieconym gosem zawiadamiajc o pilnych i wanych wieciach przyniesionych przez podjazd. Vissegerd silnym pchniciem zwali Jaskra na zydel i wyszed. - Uff... - stkn poeta, krcc gow i szyj. - Mao brakowao, a byby mnie zadawi... Czy moecie nieco rozluni mi wizy, panie hrabio? - Nie, panie Jaskier. Nie mog. - Dajecie wiar tym bzdurom? e jestemy szpiegami? - Moja wiara nie ma tu nic do rzeczy. Pozostaniecie jednak zwizani. - Trudno - Jaskier odkaszlna. - Co za diabe wstpi w waszego marszaka? Dlaczego nagle rzuci si na mnie niczym kobuz na stonk? Daniel Etcheverry umiechn si krzywo. - Napomykajc o wiernoci onierzy, niechccy zadrapalicie bolcy wrzd, panie poeto. - Jake to? Jaki, wrzd? - Ci onierze serdecznie opakali ow Cirill, gdy doszy ich wieci o jej mierci. A potem gruchna nowa wie. Okazao si, e wnuczka Calanthe yje. e jest w Nilfgaardzie i cieszy si askami cesarza Embyra. Wwczas doszo do masowych dezercji. Zwacie, e ci ludzie porzucili domy i rodziny, uciekli do Sodden i Brugge, do Temerii, bo chcieli si bi za Cintr, za krew Calanthe. Chcieli walczy o wyzwolenie kraju, chcieli wypdzi z Cintry najedc, sprawi, by potomkini Calanthe odzyskaa tron. A co si okazao? Krew Calanthe wraca na tron Cintry w chwale i glorii... - Jako marionetka w rku Emhyra, ktry j porwa. - Emhyr eni si z ni. Chce posadzi obok siebie na cesarskim stolcu, potwierdzi tytuy i lenna. Czy tak postpuje si z marionetkami? Cirill widzieli na cesarskim dworze posowie z Koviru. Twierdz, e nie sprawiaa wraenia uprowadzonej przemoc. Cirilla, jedyna dziedziczka tronu Cintry, wraca na ten tron jako sojuszniczka Nilfgaardu, Takie wieci rozeszy si wrd onierzy. - Rozpuszczone przez nilfgaardzkieh agentw. - Wiem o tym - kiwn gow hrabia. - Ale onierze nie wiedz. Gdy chwytamy dezerterw, karzemy ich stryczkiem, ale ja ich troch rozumiem. To Cintryjczycy. Oni chc si bi za wasne, nie temerskie domy. Pod wasn, nie temersk komend. Pod wasnym sztandarem. Oni Widz, e tu, w tej armii, ich zote lwy pochyl si przed temerskimi liliami. Vissegerd mia osiem tysicy onierza, w tym pi tysicy rodowitych Cintryjczykw, reszt stanowiy temerskie oddziay posikowe i ochotnicze rycerstwo z Brogge i Sodden. W tej chwili korpus liczy sze tysicy. A zdezerterowali wycznie ci z Cintry. Wojsko Vissegerda zostao zdziesitkowane bez bitwy. Rozumiecie, co to dla niego oznacza? - Traci presti i pozycj. - Oczywicie. Jeszcze kilka setek zdezerteruje, a krl Foltest odbierze mu buaw. Ju w tej chwili trudno ten korpus nazywa cintryjskim. Vissegerd miota si, chce powstrzyma ucieczki, dlatego rozpuszcza plotki o niepewnym, acz pewnie nieprawym pochodzeniu Cirilli i jej przodkw. - Czego wy - nie mg powstrzyma si Geralt - suchacie z wyranym niesmakiem, hrabio. - Zauwaylicie? - umiechn si lekko Daniel Etcheverry. - C, Vissegerd nie zna mego rodowodu... Krtko mwic, jestem z ow Cirilla spokrewniony. Muriel, hrabina Garramone, zwana Pikn otrzyc, praprababka Cirilli, bya rwnie moj praprababk. O jej podbojach miosnych kr w rodzie legendy, niemniej z niechci sucham, gdy Vissegerd imputuje mej antenatce skonnoci kazirodcze i puszczanie si na prawo i lewo. Ale nie reaguj. Bo jestem onierzem. Czy dobrze mnie panowie rozumiej? - Tak - powiedzia Geralt. - Nie - powiedzia Jaskier. - Vissegerd jest dowdc tego korpusu wchodzcega w skad temerskiej armii. A Cirilla w rku Emhyra jest zagroeniem dla korpusu, a wic i dla armii, tym samym dla mego krla i mego kraju. Nie zamierzam przeczy rozpuszczanym przez Vissegerda plotkom o Cirilli i podwaa autorytetu dowdcy. Zamierzam nawet wspiera go w udowadnianiu, e Cirilla jest bkartem i nie ma praw do tronu. Nie tylko nie przeciwstawi si marszakowi, nie tylko nie bd kwestionowa jego decyzji i rozkazw, ale wrcz je popr.

I wykonam, gdy bdzie trzeba. Wiedmin skrzywi usta w umiechu. - Teraz chyba rozumiesz, Jaskier? Pan hrabia ani przez moment nie mia nas za szpiegw, inaczej nie udzieliby nam tak dogbnych wyjanie. Pan hrabia wie, e jestemy niewinni. Ale palcem nie ruszy, gdy Vissegerd wyda na nas wyrok. - Czy to znaczy... Czy to znaczy, e... Hrabia odwrci wzrok. - Vissegerd - powiedzia cicho - jest wcieky. Mielicie tgiego pecha wpadajc w jego rce. Zwaszcza ty panie wiedminie. Pana Jaskra postaram si... Przerwao mu wejcie Vissegerda, wci czerwonego i sapicego jak buhaj. Marszaek podszed do stou, waln buzdyganem w zalegajce blat mapy, potem odwrci si do Geralta i przewierci go wzrokiem. Wiedmin nie spuci oczu. - Ranny Nilfgaardczyk, ktrego schwyta podjazd - wycedzi Vissegerd - zdoa w drodze zedrze opatrunek i wykrwawi si, nie odzyskawszy przytomnoci. Wola umrze ni przyczyni si do klski i mierci swych pobratymcw. Chcielimy go wykorzysta, a on uciek nam w mier, przeciek przez palce, nic na palcach nie zostao prcz jego krwi. Dobra szkoa. Szkoda, e wiedmini nie wpajaj takich rzeczy krlewskim dzieciom, ktre zabieraj na wychowanie. Geralt milcza, ale wzroku nadal nie spuszcza. - Co, dziwolgu? Wybryku natury? Piekielna kreaturo? Czego nauczye porwan Cirill? Jak j wychowae? Wszyscy widz i wiedz, jak! Ten wyrodek yje, rozpiera si na nilfgaardzkim tronie jak gdyby nic! A gdy Emhyr wemie j do loa, jak gdyby nic rozkraczy si pewnie ochotnie, gamratka jedna! - Ponosi was zo - bkn Jaskier. - Po rycersku to, panie marszaku, dziecko obarcza win za wszystko? Dziecko, ktre Emhyr uprowadzi przemoc? - Na przemoc te s sposoby! Wanie rycerskie, wanie krlewskie sposoby! Byaby to prawdziwie krlewska krew, znalazaby je! Znalazby si n! Noyce, szka zbitego uamek, szydo wreszcie! Moga sobie, suka, zbami poszarpa yy na napistkach! Na poczosze wasnej si powiesi! - Nie chc was duej sucha, panie Vissegerd - powiedzia cicho Geralt. - Nie chc was duej sucha. Marszaek slyszalnie zgrzytn zbami, pochyli si. - Nie chcesz - powiedzia gosem dygoccym od zoci. - To si dobrze skada, bo ja ju nic wicej nie mam ci do powiedzenia. Tylko jedno. Wtedy, w Cintrze, pitnacie lat temu, duo si gadao o przeznaczeniu. Mylaem wwczas, e to bzdury. A jednak to byo twoje przeznaczenie, wiedminie. Od tamtej nocy twj los by ju przesdzony, czarnymi runami zapisany wrd gwiazd. Ciri, crka Pavetty, to twoje przeznaczenie. I twoja mier. Bo za Ciri, crk Pavetty, bdziesz wisia.

Do operacji "Centaur" brygada przystpia jako oddzia wydzielony IV Armii Konnej. Otrzymalimy wsparcie w postaci trzech rot lekkiej jazdy verdeskiej, ktre przydzieliem, do Grupy Bojowej "Yreemde". Z reszty brygady, wzorem kampanii w Aedirn, wydzieliem Grupy Bojowe "Sieuers" i "Morteisen", kad w skadzie czterech szwadronw. Z rejonu zerodkowania pod Drieschot wyszlimy noc z czwartego na pitego sierpnia. Rozkaz dla Grup brzmia: osign rubie Vidort-Carcano-Armeria, uchwyci przeprawy na Inie, niszczc napotkanego nieprzyjaciela, ale omijajc wiksze punkty oporu. Wzniecajc poary, zwaszcza nocne, owietli drog dywizjonom IV Armii, wytworzy panik wrd ludnoci cywilnej i doprowadzi do zakorkowania zbiegami wszystkich arterii komunikacyjnych na tyach wroga. Pozorujc okrenie, spycha wycofujce si oddziay wroga w kierunku rzeczywistych kotw. Dokonujc eliminacji wybranych grup ludnoci cywilnej budzi przeraenie, pogbia panik i ama morale nieprzyjaciela. Zadania powysze brygada wykonaa z wielkim onierskim powiceniem. Elan Trb, Za cesarza i ojczyzn. Chwalebny szlak bojowy VII Daerlaskiej Brygady Kawalerii ROZDZIA PITY

Milva nie zdya dobiec i ocali koni. Bya wiadkiem ich kradziey, ale wiadkiem bezsilnym. Najpierw porwa j oszalay, spanikowany tum, potem drog zagrodziy pdzce wozy, potem ugrzza w wenianym i beczcym stadzie owiec, przez ktre musiaa przedziera si jak przez nien zasp. Potem, ju nad Chotl, wycznie skok w zaronite tatarakiem przybrzene bagienko uratowa j przed mieczami Nilfgaardczykw, rbicych bez litoci stoczonych nad rzek uciekinierw, nie dajcych pardonu ani kobietom, ani dzieciom. Milva rzucia si w wod i przedostaa na drugi brzeg, czciowo brodzc, czciowo pync na wznak wrd znoszonych prdem trupw. I podja pocig. Zapamitaa, w jakim kierunku zemknli chopi, ktrzy ukradli Plotk, Pegaza, cisawego ogiera i jej wasnego karosza. A w hibie przy siodle karego by jej bezcenny uk. Trudno, mylaa, chlupoczc w biegu wyciskan z butw wod, pozostali musz na razie radzi sobie sami. Mnie, psia ma, mus odzyska uk i wierzchowce! Najpierw odbia Pegaza. Waach poety lekceway szturthajce jego boki somiane apcie, bimba sobie na ponaglajce krzyki niewprawnego jedca i ani myla cwaowa, bieg przez brzezin ospale, leniwie i wolno. Chopina zosta znacznie z tylu za reszt koniokradw. Gdy usysza i zobaczy za plecami Milv, bez zastanowienia zokoczy i da drapaka w chaszcze, oburcz podtrzymujc gacie. Milva nie cigaa go, przemoga wrc w niej dz cikiego mordobicia. Wskoczya na siodo, z biegu, ostro, a zabrzczay struny lutni przytroczonej do jukw. Obeznana z komi, zdoaa zmusi waacha do galopu. Czy te raczej do ociaego chodu, ktry Pegaz uwaa za galop. Ale nawet ten pseudogalop wystarczy, albowiem ucieczk koniokradw przyhamowa kolejny nietypowy ko. Narowista Plotka wiedmina, gniada klaczka, ktr rozzoszczony jej fochami Geralt niejeden raz obiecywa wymieni na, innego wierzchowca, choby osa, mua lub nawet koza. Milva dopdzia zodziei w momencie, gdy zdenerwowana niewprawnym pocigniciem wodzy Plotka - zwalia jedca na ziemi, a reszta chopw, zeskoczywszy z siode, staraa si poskromi rozbrykan i wierzgajc "kobyk. Byli tak zajci, e dostrzegli Milv dopiero wtedy gdy wpada na nich na Pegazie i kopna jednego w twarz, amic mu nos. Gdy pada, wyjc i wzywajc pomocy boskiej, rozpoznaa go. By to Chodak. Chop, ktry najwyraniej nie mia szczcia do ludzi. A zwaszcza do Milvy. Milv, niestety, te opucio szczcie. Dokadniej biorc, nie szczcie byo winne, lecz jej wasna arogancja i lekko podbudowane praktyk przekonanie, e byle dwjce wieniakw zdolna jest zawsze spuci takie lanie, jakie uzna za stosowne. Ale gdy zeskoczya z sioda, dostaa nagle pici w oko i nie wiedzc kiedy znalaza si na ziemi. Dobya noa, zdecydowana na prucie flakw, ale oberwaa po gowie grubym kijem, tak e kij pk, zasypujc jej oczy kor i prchnem. Oguszona i olepiona, zdoaa jednak uczepi si kolana nadal okadajcego j uomkiem kija wieniaka, a wieniak niespodziewanie zawy i upad. Drugi wrzasn, zasaniajc gow oburcz. Milva przetara oczy i zobaczya, e chroni si przed sypicymi si na niego razami pletni, zadawanymi

przez jedca siedzcego na siwym koniu. Zerwaa si, z rozmachem kopna obalonego, chopa w szyj. Koniokrad zacharcza, wierzgn nogami i rozkraczy si, a Milva natychmiast to wykorzystaa, wkadajc w precyzyjnie mierzony kopniak ca zo. Chop zwin si w kbek, zacisn donie na kroczu i zawy tak, e a listowie posypao si z brzz. Jedziec na siwku upora si tymczasem z drugim, chopem i broczcym z nosa Chodakiem, przepdzi ich w las razami bata. Zawrci, by wysmaga wyjcego, ale wstrzyma konia. Bo Milva zdya ju dopa swego karosza, ju miaa w garci uk i strza na ciciwie. Ciciwa bya w poowie nacigu, ale grot strzay mierzy prosto w pier jedca. Przez chwil patrzyli na siebie, jedziec i dziewczyna. Potem jedziec wolnym ruchem wydoby zza pasa strza opierzon dugimi lotkami i rzuci j pod nogi Milvy. - Wiedziaem - rzek spokojnie - e bd mia okazj zwrci ci twj grot, elfko. - Nie jestem elk, Nilfgaardczyku. - Nie jestem Nilfgaardczykiem. Opu nareszcie ten uk. Gdybym yczy ci le, wystarczyoby si przyglda, jak ci poniewieraj. - Bies ciebie wie - powiedziaa przez zby - co ty za jeden i czego mi yczysz. Ale dziki za ratunek. I za mj szyp. I za tego hultaja, com go na porbie le strzelia. Skopany, zwinity w kbek koniokrad dawi si szlochem, wtuliwszy twarz w cik. Jedziec nie patrzy na niego. Patrzy na Milv. - ap konie - powiedzia. - Musimy co rychlej odskoczy od rzeki, wojsko przeczesuje lasy na obu brzegach. - Musimy? - wykrzywia si, opuszczajc uk. - Razem? A od kiedy to my swojaki? Albo kompanija? - Wyjani ci - obrci konia, chwyci wodze cisawego rebca - jeli dasz mi czas. - Wdy rzecz w tym, e ja czasu nie mam. Wiedmin i reszta... - Wiem. Ale nie uratujemy ich, sami pozwalajc si zabi lub uj. ap konie i uciekajmy w kniej. Pospiesz si! ***** Nazywa si Cahir, przypomniaa sobie Milva, rzucajc okiem na dziwnego towarzysza, z ktrym przyszo jej siedzie w wykrocie. Dziwny Niligaardczyk, ktry gada, e nie jest Nilfgaardczyldem. Cahir. - Mylelimy, e ci ubili - mrukna. - Cisek bez jedca przybiea... - Miaem ma przygod - odrzek sucho. - Z trjk zbjw zaronitych jak wilkoaki. Wyskoczyli na mnie z zasadzki. Ko uciek. Zbje nie zdoali, ale byli pieszo. Zanim udao mi si zdoby nowego wierzchowca, daleko w tyle zostaem za wami. Dopiero dzi rano was dogoniem. Pod samym obozem. Przejechaem rzek w dole i czekaem na tym brzegu. Wiedziaem, e pojedziecie na wschd. Ktry z ukrytych w olszynie koni zaparska, tupn. Zmierzchao. Komary natrtnie bzyczay koo uszu. - Cicho w lesie - powiedzia Cahir. - Wojska odeszy. Ju po bitwie. - Po rzezi, chciae rzec. - Nasza kawaleria... - zajkn si, chrzkn. - Kawaleria cesarska uderzya na obz, a wtedy od poudnia zaatakoway wasze wojska. Chyba temerskie. - Jeli ju po bitwie, teza by tam wrci. Wiedmina odszuka, Jaskra i reszt. - Rozumniej doczeka zmroku. - Strasznie tu jako - powiedziaa cicho, ciskajc uk. - Ponure uroczysko, a ciarki przejmuj. Niby cicho, a stale szci co po krzach... Wiedmin gada, e ghule cign do pobojowisk... A chopkowie o wpierzu bajali... - Nie jeste sama - odrzek pgosem. - Samemu straszniej. - Icie - poja, o czym mwi. - Blisko dwie niedziele przede w lad za nami jedziesz, sam jak palec. Za nami si wleczesz, a wszdzie dookoa twoi... Chociae, jak prawisz, nie Nilfgaardczyk, ale to przecie twoi. Niech mnie czart, jeli rozumiem... Zamiast do swoich za wiedminem ledzisz. Dlaczego? - To duga historia. ***** Gdy wysoki Scoia'tael pochyli si nad nim, zwizany w kij Struycken przymkn oczy ze strachu. Mwiono, e nie istniej brzydkie elfy, e wszystkie s urodziwe jak jaden m, e takie si rodz. By moe legendarny przywdca Wiewirek te urodzi si pikny. Ale teraz jego twarz przecinaa skosem paskudna szrama znieksztacajca czoo, brew, nos i policzek, z waciwej elfom urody nie zostao nic. Pokiereszowany elf usiad na lecym obok pniu.

- Jestem Isengrim Faoiltiama - powiedzia, znowu pochylajc si nad jecem. - Od czterech lat walcz z ludmi, od trzech lat dowodz komandem. Pochowaem polegego w boju brata, czterech kuzynw, ponad czterystu towarzyszy broni. W mojej walce waszego cesarza mam za sprzymierzeca, co wielokrotnie udowadniaem, przekazujc waszym subom informacje wywiadowcze, pomagajc waszym agentom i rezydentom, likwidujc wskazane przez was osoby. Faoiltiarna zamilk, da znak urkawiczon doni, Stojcy opodal Scoia'tael podnis z ziemi niedu agiewk wykonan z brzozowej kory. Z agiewki bi sodki zapach. - Miaem i mam Nilfgaard za sprzymierzeca - powtrzy elf z blizn. - Dlatego pocztkowo nie dawaem wiary, gdy mj informator ostrzeg mnie, e szykuje si na mnie zasadzk. e otrzymam polecenie spotkania si sam na sam z nilfgaardzkim emisariuszem, a gdy przybd, zostan ujty. Nie wierzyem wasnym uszom, ale bdc z natury ostrony, stawiem si na spotkanie nieco wczeniej i nie sam. Jake wielkie byo moje zdziwienie i rozczarowanie, gdy okazao si, e w miejscu tajnego spotkania, zamiast emisariusza, czeka szeciu zbirw wyposaonych w ryback sie, powrozy, skrzan haub z kneblem i kaftan zapinany na pasy i klamry. Ekwipunek, powiedziabym, standardowo uywany przez wasz wywiad przy porwaniach. Wywiad nilfgaardzid zapragn schwyta mnie, Faoiltiam, ywego, zawie dokd, zakneblowanego, zapitego po uszy w kaftan bezpieczestwa. Sprawa zagadkowa, powiedziabym. Wymagajca wyjanienia. Rad jestem, e cho jeden z zasadzonych na mnie zbirw, bez wtpienia ich dowdca, da si uj ywcem i bdzie w stanie wyjanie mi udzieli. Struycken zacisn zby i odwrci gow, by nie patrze na pokiereszowan twarz elfa. Wola patrze na agiewk z brzozowej kory, przy ktrej brzczay dwie osy. - Teraz wic - podj Faoiltiama, wycierajc chustk spocon szyj - pogawdzimy sobie, panie porywaczu. Dla uatwienia konwersacji, wyjani kilka detali. W tej oto agiewce znajduje si klonowy syrop. Jeli nasza rozmowa nie bdzie przebiegaa w duchu wzajemnego zrozumienia i daleko idcej szczeroci, wspomnianym syropem wysmarujemy ci obficie gow. Ze szczeglnym uwzgldnieniem oczu i uszu. Potem umiecimy ci na mrowisku, o, tym wanie, po ktrym biegaj sympatyczne i pracowite owady. Dodam, e metoda znakomicie sprawdzia si ju w przypadku kilku Dh'oine i an'giyare, ktrzy okazywali wobec mnie upr i brak szczeroci. - Jestem w cesarskiej subie! - wrzasn szpieg, blednc. - Jestem oficerem cesarskich sub specjalnych, podwadnym pana Vattiera de Rideaus, wicehrabiego Eiddon! Nazywam si Jan Struycken! Protestuj... - Fatalnym zbiegiem okolicznoci - przerwa elf - tutejsze czerwone mrwki, ase na klonowy syrop, nigdy nie syszay o panu de Rideaux. Zaczynajmy. O to, kto wyda rozkaz porwania mnie, nie bd pyta, bo to jasne. Moje pierwsze pytanie brzmi zatem: dokd miaem by zawieziony? Nilfgaardzki szpieg zatarga si w powrozach, potrzsn gow, bo wydao mu si, e mrwki ju a mu po policzkach. Milcza jednak. - Trudno - przerwa milczenie Faoiltiama, dajc gestem znak elfowi z agiewk. - Wysmarowa go. - Miaem was przetransportowa do Verden, do zamku Nastrog! - zarycza Struycken. - Na rozkaz pana de Rideaux! - Dzikuj. Co czekao na mnie w Nastrogu? - ledztwo... - O co miano pyta? - O wydarzenia na Thanedd! Bagam, rozwicie mnie! Powiem wszystko! - To oczywiste, e powiesz - westchn elf, przecigajc si. - Zwaszcza, e pocztek ju mamy za sob, a pocztek jest w takich sprawach najtrudniejszy. Kontynuuj. - Miaem rozkaz zmusi was do wyznania, gdzie ukrywaj si Vilgefortz i Rience! I Cahir Mawr Dyffryn, syn Ceallacha! - Zabawne - Zastawia si na mnie puapk, by pyta o Vilgefortza i Rience'a? A c ja mog wiedzie o nich? Co moe mnie z nimi czy? A z Cahirem sprawa jest jeszcze zabawniejsza. Tego odesaem wam przecie, tak jak sobie yczylicie. W ptach. Czyby przesyka do was nie dotara? - Wymordowano oddzia wysany na ustalone miejsce spotkania... Cahira nie byo wrd zabitych... - Aha. A pan Vattier de Rideaux nabra podejrze? Ale miast po prostu wysa do komanda kolejnego emisariusza i poprosi o wyjanienia, od razu zastawia na mnie zasadzk. Rozkazuje zawlec mnie do Nastroga i przesuchiwa. W sprawie wydarze na Thanedd. Szpieg milcza. - Nie zrozumiae? - elf pochyli nad nim sw straszn twarz. - To byo pytanie. Brzmiao: o co idzie? - Nie wiem... Tego nie wiem, kln si... Faoiltiama skin rk, wskaza. Struycken rycza, ciska si, zaklina na Wielkie Soce, zapewnia o swej niewiedzy, paka, miota gow i plu syropem, ktrym grubo wymazano mu twarz. Dopiero niesiony przez

czterech Scoia'tael w stron mrowiska zdecydowa si mwi. Cho konsekwencje mogy by straszniejsze ni mrwki. - Panie... Jeli kto si o tym dowie, to zginem... Ale wyznam wam... Widziaem sekretne rozkazy. Podsuchaem... Powiem wszystko... - To oczywiste - kiwn gow elf. - Rekord w mrowisku wynoszcy godzin i czterdzieci minut, nalea do pewnego oficera z oddziaw specjalnych krla Demawenda. Ale i on w kocu mwi. No, zaczynaj. Szybko, skadnie i konkretnie. - Cesarz jest pewien, e na Thanedd zdradzono go. Zdrajc jest Vilgefortz z Roggeveen, czarodziej. I jego pomocnik, zwcy si Rience. A przede wszystkim Cahir Mawr Dyffryn aep Ceallach. Vattier... Pan Vattier nie jest pewien, czy i wycie nie maczali palcw w tej zdradzie, choby niewiadomie... Dlatego rozkaza was uj i cichcem dostarczy do Nastroga... Panie Faoiltiama, ja dwadziecia lat pracuj w wywiadzie... Vattier de Rideaux to mj trzeci szef... - Skadniej, prosz. I przesta si trz. Jeli bdziesz ze mn szczery, masz szans posuy jeszcze kilku szefom. - Cho utrzymywano to w najgbszej tajemnicy, ale ja wiedziaem... Wiedziaem, kogo Vilgefortz i Cahir mieli schwyta na wyspie. I wychodzio na to, e si im udao. Bo do Loc Grim przywieziono t... Jak jej tam... No, krlewn z Cintry. Tom myla, e sukces, e Cahir i Rience zostan baronami, a ten czarodziej hrabi co najmniej... A zamiast tego cesarz wezwa Puszczyka. Znaczy, pana Skellena, i pana Vattiera, rozkaza schwyta Cahira... I Rience'a, i Vilgefortza... Wszyscy, ktrzy mogli co o Thanedd wiedzie i o tej sprawie, mieli by kadzeni na tortury... I wy te... Nietrudno byo si domyli... No... e bya zdrada. e do Loc Grim przywieziono faszyw krlewn... Szpieg zdysza si, nerwowo apa powietrze ustami zalepionymi klonowym syropem. - Rozwicie go - skomenderowal swym Wiewirkom Faoiltiama. - I niech sobie umyje twarz. Rozkaz wykonano bezzwocznie. Po chwili organizator nieudanej zasadzki sta ju z opuszczon gow przed te gendamym przywdc Scoia'tael. Faoiltiama przyglda mu si obojtnie. - Wytrznij skrupulatnie syrop z uszu - powiedzia wreszcie. - Nadstaw ich i wyt pami, jak przystoi szpiegowi z wieloletni praktyk. Dam dowd mojej lojalnoci wobec cesarza, zdam pen relacj o interesujcych was sprawach. Ty za wszystko, sowo w sowo, powtrzysz Vattierowi de Rideaux. Agent skwapliwie pokiwa gow. - W poowie Blathe, czyli wedug waszej rachuby na pocztku czerwca - zacz elf - nawizaa ze mn kontakt Enid an Gleanna, czarodziejka, znana jako Francesca Findabair. Z jej polecenia przyby wkrtce do mojego komanda niejaki Rience, podobno totumfacki Vilgefortza z Roggeveen, te magika. W najgbszej tajemnicy opracowany zosta plan akcji, majcej na celu wyeliminowanie pewnej liczby czarodziejw podczas zjazdu na wyspie Thanedd. Plan zosta mi przedstawiony jako akcja majca pene poparcie cesarza Emhyra, Vattiera de Rideaux i Stefana Skellena, inaczej nie zgodzibym si wsppracowa z Dh'oine, czarodziejami czy nie, bo za wiele widziaem w yciu prowokacji. Zaangaowanie cesarstwa w t afer potwierdzio przybycie na przyldek Bremerroord i statku, ktry przywiz Cahira, syna Ceallacha, zaopatrzonego w specjalne penomocnictwa i rozkazy. Zgodnie z tymi rozkazami wyoniem z komanda specjaln grup, ktra miaa podlega wycznie Cahirowi. Wiedziaem, e grupa ma za zadanie schwyta i uprowadzi z wyspy... pewn osob. - Na Thanedd - podj po chwili Faoiltiama - popynlimy statkiem, ktrym przyby Cahir. Rience mia amulety, za pomoc ktrych okry statek czarodziejsk mg. Wpynlimy do pieczary pod wysp. Stamtd dostalimy si do podziemi pod Garstangiem. - Ju w podziemiach wiedzielimy, e co jest nie tak, Rience odebra jakie sygnay telepatyczne od Vilgefortza. Wiedzielimy, e przyjdzie nam z marszu wej do toczcej si walki. Bylimy gotowi. I dobrze, bo od razu po wyjciu z lochw wpadlimy w pieko. Elf silnie skrzywi pokaleczon twarz, zupenie jakby wpomnienie sprawio mu bl. - Po pocztkowych sukcesach sprawy zaczy si komplikowa. Nie udao si nam wyeliminowa wszystkich krlewskich czarodziejw, mielimy due straty. mier ponioso rwnie kilku magw, ktrzy byli w spisku, inni po kolei zaczli ratowa skr i teleportowa si. W pewnym momencie znik Vilgefortz, potem znik Rience, a wkrtce po nich Enid an Gleanna. To ostatnie zniknicie uznaem za ostateczny sygna do odwrotu. Nie wydawaem jednak rozkazu, czekaem na powrt Cahira i jego grupy, ktra zaraz na pocztku akcji ruszya, by wykona swoj misj. Poniewa nie wracali, zaczlimy ich szuka. - Z grupy - Faoiltiarna spojrza w oczy nilfgaardzkiego szpiega - nie ocala nikt, wszyscy zostali wysieczeni w bestialski sposb. Cahira znalelimy na schodach prowadzcych do Tor Lara, wiey, ktra w czasie walki eksplodowaa i rozsypaa si w gruzy. By ranny i bez przytomnoci, oczywiste byo, e zleconej mu misji nie wykona. Obiektu owej misji w okolicy nie byo ni ladu, a z dou, od Aretuzy i Loxii, sypali si ju

10

krlewscy. Wiedziaem, e Cahir adn miar nie moe wpa im w rce, bo byby dowodem na czynny udzia Nilfgaardu w akcji. Zabralimy go i ucieklimy do podziemi, do kawerny. Wsiedlimy na statek i odpynlimy. Z komanda zostao nas dwunastu, w wikszoci rannych. - Wiatr nam sprzyja. Wyadowalimy na zachd od Hirundum, ukrylimy si w lasach. Cahir prbowa drze na sobie bandae, wykrzykiwa co o szalonej pannie o zielonych oczach, o Lwitku z Cintry, o wiedminie, ktry wyrn jego grup, o Wiey Mewy i o czarodzieju, ktry lata jak ptak. Domaga si konia, rozkazywa wraca na wysp, powoywa na cesarskie rozkazy, co w danej sytuacji musiaem uzna za bredzenie szaleca. W Aedirn, jak wiedzielimy, wrzaa ju wojna, za waniejsze uznawaem szybkie odtworzenie zdziesitkowanego komanda i wznowienie walki z Dh'oine. Cahir wci by z nami, gdy w skrzynce kontaktowej znalazem tamten wasz sekretny rozkaz. Byem zdumiony. Cho Cahir ewidentnie nie wykona misji, nic nie wskazywao, by by winny zdrady. Ale nie deliberowaem dugo, uznaem, e to wasza sprawa i sami powinnicie j wyjania. Cahir, gdy go wizano, nie stawia oporu, by spokojny i zrezygnowany. Rozkazaem wsadzi go do drewnianej trumny i przy pomocy znajomego hayefft dostarczy we wskazane w licie miejsce. Nie byem, przyznaj to, skonny do uszczuplenia komanda o eskort. Nie wiem, kto wymordowa waszych ludzi w miejscu spotkania. A o tym, gdzie to jest, wiedziaem wycznie ja. Jeli wic nie odpowiada wam wersja cakiem przypadkowej zagady waszego oddziau, to zdrajcy szukajcie u siebie, bo oprcz mnie tylko wy znalicie termin i miejsce. Faoiltiarna wsta. - To wszystko. Wszystkie powysze informacje s prawdziwe. W lochach Nastroga nie dostarczybym wam ich wicej. Kamstwa i konfabulacje, ktrymi, by moe, prbowabym zadowoli ledczego i oprawcw, zaszkodziyby wam raczej, ni pomogy. Niczego wicej nie wiem, w szczeglnoci nie znam miejsca pobytu Vilgefortza i Rience'a, nie wiem te, czy susznie podejrzewacie ich o zdrad. Owiadczam te dobitnie, e nic nie wiem o krlewnie z Cintry, ani prawdziwej, ani faszywej. Powiedziaem wszystko, co wiedziaem. Licz, e pan de Rideaux ani Stefan Skellen nie zechc ju zastawia na mnie zasadzek. Dh'oine od dawna prbuj mnie schwyta lub zabi, nabraem tedy zwyczaju bezwzgldnego eksterminowania wszystkich zasadzkowiczw. W przyszoci rwnie nie bd docieka, czy ktry z zasadzkowiczw nie jest przypadkiem podwadnym Vattiera lub Skellena. Nie bd mia na takie dociekanie ani czasu, ani ochoty. Czy wyraam si jasno? Struycken kiwn gow, przekn lin. - Bierz wic konia, szpiegu, i wyno si z moich lasw. ***** - Znaczy, katu ci w tej trumnie wieli - mrukna, Milva. - Nynie pojmuj, cho te nie ze wszystkim. Czemu to miast utai si gdzie, za wiedminem jedziesz? On na ciebie zawzity okrutnie... Dwa razy ycie ci darowa... - Trzy razy. - Dwa widziaam. Cho to nie ty wiedminowi gnaty na Thanedd poprzetrcae, jakem zrazu mylaa, nie wiem, zali ci bezpiecznie znowu pod miecz mu le. Ja tam wiele z waszych wani nie rozumiem, ale mnie przecie zratowaie i dobrze ci jako z oczu patrzy... Tedy rzekn ci, Cahir, krtko: gdy Wiedmin wspomina tych, ktrzy jego Ciri do Nilfgaardu porwali, to zbami zgrzyta, a iskry lec. A gdyby na niego naplu, lina zasyczy. - Ciri - powtrzy. - adnie j nazywa. - Nie wiedziae? - Nie. Przy mnie zawsze mwiono na ni Cirilla albo Lwitko z Cintry... A gdy bya ze mn... Bo kiedy bya... Nie odezwaa si do mnie ani sowem. Chocia uratowaem jej ycie. - Czart jeden chyba zdoa poj to wszystko - pokrcia gow. - Powikane te wasze losy, Cahir, posuplone a popltane. Nie na moj gow. - A ty jak masz na imi? - spyta nagle. - Milva... Maria Barring. Ale mw: Milva. - Wiedmin zmierza w zym kierunku, Milva - powiedzia po chwili. - Ciri nie ma w Nilfgaardzie. Nie do Nilfgaardu j porwano. Jeeli w ogle j porwano. - Jake to? - To duga historia. *****

11

- Na Wielkie Soce - Fringilla, stajc w progu, przechylia gow i ze zdziwieniem przyjrzaa si przyjacice. - Co ty zrobia z wosami, Assire? - Umyam - odrzeka sucho Assire var Anahid. - I ufryzowaam. Wejd, prosz, siadaj. Zejd z fotela, Merlin. Psik! Czarodziejka usiada na niechtnie zwolnionym przez czarnego kota miejscu, nie przestajc przyglda si fryzurze przyjaciki. - Przesta si dziwowa - Assire dotkna doni puszystych i lnicych lokw. - Postanowiam odmieni si nieco. Zreszt, wziam przykad z ciebie. - Mnie - zachichotaa Fringilla Vigo - zawsze uwaano za dziwaczk i buntowniczk. Ale gdy ciebie zobacz w akademii lub na dworze... - Nie bywam na dworze - ucia Assire. - A akademia bdzie musiaa si przyzwyczai. Mamy trzynasty wiek Najwysza pora na zerwanie z przesdem, e dbao o wygld zewntrzny dowodzi u magiczki pochoci i miakoci umysu. - Paznokcie te - Fringilla lekko zmruya zielone oczy, ktrym nigdy nic nie uchodzio. - Nie poznaj ci, moja droga. - Proste zaklcie - odrzeka chodno czarodziejka - powinno ci wystarczy do stwierdzenia, e to ja, a nie aden doppelgfinger. Rzu taki czar, jeli musisz. A potem przejd do tego, o co ci prosiam. Fringilla Vigo pogaskaa kota, ktry ociera si o jej ydk, mruczc i prc grzbiet, udajc, e to gest sympatii, a nie zawoalowana sugestia, by czarnowosa czarodziejka wyniosa si z fotela. - Ciebie za - powiedziaa, nie podnoszc gowy - prosi seneszal Ceallach aep Gryffyd, prawda? - Prawda - potwierdzia ciszonym gosem Assire - Ceallach odwiedzi mnie, zrozpaczony, prosi o pomoc o wstawiennictwo, o ratunek dla syna, ktrego Emhyr rozkaza schwyta, podda torturom i straci. Do kogo mia si zwrci, jeli nie do powinowatej? Mawr, maonka Ceallacha, matka Cahira, to moja siostrzenica, najmodsza crka mojej rodzonej siostry. Pomimo tego niczego mu nie obiecaam. Bo nic nie mog zrobi w tej sprawie. Niedawno miay miejsce okolicznoci, ktre nie pozwalaj mi ciga na siebie uwagi. Wyjani ci to. Ale po wysuchaniu informacji, o ktrych zebranie ci prosiam. Fringilla Vigo ukradkiem odetchna z ulg. Baa si, e przyjacika zechce jednak angaowa si w mierdzc szafotem spraw Cahira, syna Ceallacha. I e j poprosi o pomoc, ktrej ona nie mogaby odmwi. - Okoo polowy lipca - zacza - cay zebrany w Loc Oma dwr mia okazj podziwia pitnastoletni dziewczyn, rzekomo ksiniczk Cintry, ktr zreszt Emhyr w czasie audiencji uparcie tytuowa krlow i traktowa tak askawie, e nawet rozeszy si plotki o rychym maestwie. - Syszaam - Assire pogaskaa kota, ktry zniechci si Fringill i wanie prbowa dokona aneksji jej wasnego fotela. - Nadal mwi si o tym niewtpliwie politycznym mariau. - Ale ciszej i nie tak czsto. Bo Cintryjka zostaa wywieziona do Dam Rowan. W Dam Rowan, jak wiesz, czsto trzyma si winiw stanu. Kandydatki na cesarzowe znacznie rzadziej. Assire nie skomentowaa. Czekaa cierpliwie, przygldajc si swym niedawno wyrwnanym i polakierowanym paznokciom. - Niewtpliwie pamitasz - podja Fringilla Vigo - jak trzy lata temu Emhyr wezwa nas wszystkich i rozkaza ustali miejsce pobytu pewnej osoby. Na terenie Pnocnych Krlestw. Niewtpliwie pamitasz, jak wciek si, gdy nam si nie udao. Albricha, ktry wyjani, e na tak odleglo nie da si sondowa, nie wspominajc ju o przebijaniu ekranw, zwymyla od ostatnich. A teraz suchaj. Tydzie po synnej audiencji w Loc Grim, gdy witowano Wiktori odniesion pod Aldersbergiem, Emhyr dostrzeg na sali zamkowej Albricha i mnie. I zaszczyci nas rozmow. Sens jego wypowiedzi, niewiele trywializujc, by taki: "Jestecie darmozjady, indolenci i lenie. Wasze kuglarskie sztuczki kosztuj mnie majtek, a poytku z nich adnego. Zadanie, ktremu nie podoaa caa wasza poaowania godna akademia, zwyky astrolog wykona w cztery dni. Assire var Anahid parskna lekcewaco, nie przestajc gaska kota. - Bez trudu dowiedziaam si - cigna Fringill Vigo - e owym astrologiem cudotwrc byt nie kto inny, a osawiony Xarthisius. - Poszukiwan bya tedy owa Cintryjka, kandydatka na cesarzow. Xarthisius j odnalaz. I co? Mianowano go sekretarzem stanu? Szefem Departamentu Spraw Niewykonalnych? - Nie. Wtrcono go do lochu ju po tygodniu. - Obawiam si, e nie rozumiem, co to ma wsplnego z Cahirem, synem Ceallacha. - Cierpliwoci. Pozwl mi zachowa kolejno. To konieczne.

12

- Wybacz. Sucham. - Pamitasz, co da nam Emhyr, gdymy trzy lata temu zabierali si do poszukiwa? - Kosmyk wosw. - Zgadza si - Fringill signa do kaletki. - Ten oto. Janiutkie wosy nalece do szecioletniej dziewczynki. Zachowaam resztk. A warto, by wiedziaa, e opiek nad izolowan w Darn Rowan cintryjsk ksiniczk sprawuje Stella Congreye, hrabina Liddertal. Stelli zdarzyo si niegdy zacign u mnie kilka dugw wdzicznoci, dlatego te bez problemw weszam w posiadanie drugiego kosmyka wosw. O, tego oto. Nieco ciemniejsze, ale wosy ciemniej z wiekiem. Tym niemniej, kosmyki, nale do dwch cakowicie rnych osb. Zbadaam, nie ma pod tym wzgldem wtpliwoci. - Domylaam si podobnej w typie rewelacji - przyznaa Assire var Anahid - gdy tylko usyszaam, e Cintryjk odizolowano w Dam Rowan. Astrolog albo pokpi spraw, albo da si wcign do spisku majcego na celu dostarczenie Emhyrowi faszywej osoby. Spisku, ktry Cahira aep Ceallach bdzie kosztowa gow. Dzikuj, Fringilla. Wszystko jasne. - Nie wszystko - pokrcia czarn gwk czarodziejka. - Po pierwsze, to nie Xarthisius odnalaz Cintryjk, nie on sprowadzi j do Loc Grim. Astrolog rozpocz horoskopy i astromancj ju po tym, gdy Emhyr zorientowa si, e dostarczono mu faszyw ksiniczk i rozpocz intensywne poszukiwania prawdziwej. A do lochu, stary bazen, powdrowa za zwyky bd w sztuce lub szalbierstwo. Okreli bowiem, jak udao mi si ustali, miejsce pobytu poszukiwanej osoby z tolerancj radiusa rzdu sto mil. A terenem tym okazaa si pustynia, dzikie pustkowie gdzie a za masywem Tir Tochair, za rdami Veldy. Stefan Skellen, ktrego tam posiano, znalaz wycznie skorpiony i spy. - Nie spodziewaabym si wicej po tym Xarthisiusie. Ale na los Cahira nie bdzie to miao wpywu, Emhyr jest zapalczywy, ale nikogo nie skazuje na tortury i mier ot, tak sobie, bezpodstawnie. Kto, jak sama powiedziaa, sprawi, e do Loc Grim dotara ksiniczka faszywa miast prawdziwej. Kto postara si o sobowtra. A wic spisek by, a Cahir da si we wmiesza. Nie wykluczam, e niewiadomie. e posuono si nim. - Gdyby tak byo, posuono by si nim do koca. Osobicie przywizby sobowtra Emhyrowi. A Cahir znikn bez ladu. Dlaczego? Przecie jego zniknicie musiao obudzi podejrzenia. Czy mg si spodziewa, e Emhyr rozpozna oszustwo na pierwszy rzut oka? Bo przecie rozpozna. Zawsze by rozpozna, bo przecie mia... - Kosmyk wosw - przerwaa Assire. - Kosmyk wosw szecioletniej dziewczynki. Fringilla, tej dziewczynki Emhyr nie szuka od trzech lat, ale o wiele duej. Wyglda na to, e Cahir da si wcign w co bardzo paskudnego, w co, co zaczo si, gdy on jeszcze jedzi na udajcym konia patyku. Hmm... Zostaw mi te kosmyki wosw. Chciaabym oba dokadnie zbada. Fringilla Vigo wolno pokiwaa gow, zmruya zielone oczy. - Zostawi. Ale bd ostrona, Assire. Nie wpltuj si w paskudne sprawy. Bo to moe cign na ciebie uwag. A na pocztku rozmowy napomkna, e ci to nie na rk. I przyrzeka wyjawi powody. Assire var Anahid wstaa, podesza do okna, wpatrzya si w poyskujce w zachodzcym socu dachy baszt i pinakli Nilfgaardu, stolicy cesarstwa, zwanej Miastem Zotych Wie. - Powiedziaa kiedy, a ja zapamitaam - rzeka, nie odwracajc si - e magii nie powinny dzieli adne granice. e dobro magii powinno by dobrem najwyszym, stojcym ponad wszelkiego typu podziaami. e przydaoby si co w rodzaju... sekretnej organizacji... Co w rodzaju konwentu lub loy... - Jestem gotowa - przerwaa kilkusekundowe milczenie Fringilla Vigo, nilfgaardzka czarodziejka. - Jestem zdecydowana i gotowa przystpi. Dzikuj za zaufanfe i za wyrnienie. Kiedy i gdzie odbdzie si zebranie owej loy, moja pena zagadek i tajemnic przyjaciko? Assire var Anahid, nilfgaardzka czarodziejka, odwina si. Na jej ustach igra cie umiechu. - Wkrtce - powiedziaa. - Zaraz wszystko ci wyjani. Ale przedtem, bym nie zapomniaa... Daj mi adres twojej modystki, Fringilla. ***** - Ni jednego ognia - szepna Milva wpatrzona w ciemny brzeg za lnic w wietle ksiyca rzek. - Ni ywego ducha tam nie ma, widzi mi si. W obozie byo ze dwie setki zbiegw. aden gowy nie unis? - Jeli cesarscy przewayli, popdzili wszystkich w niewol - odszepnl Cahir. - Jeli zwyciyli wasi, zabrali ich, odchodzc. Podeszli bliej brzegu, do zarastajcych bagno trzcin. Milva nadepna na co i odskoczya, tumic krzyk, na widok wyaniajcej si z bota zesztywniaej, pokrytej pijawkami rki. - To tylko trup - mrukn Cahir, chwytajc j za rami. - Nasz. Daeriaczyk.

13

- Kto? - Sidma daerlaska brygada kawalerii. Srebrny skorpion na rkawie... - Bogowie - wzdrygna si gwatownie dziewczyna, ciskajc uk w spoconej pici. - Syszae ten gos? Co to byo? - Wilk. - Albo ghul... Albo inny potpieniec. Tam, w obozie, te moc trupw musi lee... Zaraza, nie pjd w nocy na tamten brzeg! - Zaczekamy do witu... Milva? Co tu tak dziwnie... - Regis... - uczniczka stumia krzyk, wszc zapach piounu, szawii, kolendry i anyku. - Regis? To ty? - Ja - cyrulik bezszelestnie wyoni si z mroku, - Martwiem si o ciebie. Nie jeste sama, jak widz. - Ano, dobrze widzisz - Milva pucia rami Cahira, ktry ju dobywa miecza. - Ja nie sama i on ju te nie sam. Ale to duga historia, jak niektrzy mwi. Regis, co z wiedminem? Z Jaskrem? Z reszt? Wiesz, co si z nimi stao? - Wiem. Macie konie? - Mamy. W ozie ukryte... - Ruszajmy wic na poudnie, z biegiem Chotli. Bez zwoki. Przed pnoc musimy by pod Armeri. - Co z wiedminem i poet? yj? - yj. Ale maj kopoty. - Jakie? - To duga historia. ***** Jaskier zastka, usiujc obrci si i przybra choby odrobin tylko wygodniejsz pozycj. Byo to jednak zadanie niewykonalne dla kogo, kto lea w stercie zapadajcych si wirw i trocin i by skrpowany sznurami jak przygotowana do wdzenia szynka. - Nie powiesili nas od razu - stkn. - W tym nadzieja. W tym caa nasza nadzieja... - Daby spokj - Wiedmin lea spokojnie, patrzc na ksiyc widoczny przez dziur w dachu drewutni. Wiesz, dlaczego Vissegerd nie powiesi nas od razu? Bo mamy by straceni publicznie, o wicie, gdy cay korpus zbierze si do wymarszu. W celach propagandowych. Jaskier zamilk. Geralt sysza, jak sapie z przejciem. - Ty jeszcze masz szans si wymiga - powiedzia, by go uspokoi. - Na mnie Vissegerd chce zwyczajnie wywrze prywatn zemst, do ciebie nic nie ma. Twj znajomy hrabia wycignie ci z opresji, zobaczysz. - Gwno - odrzek bard, ku zdziwieniu wiedmina spokojnie i cakiem rozsdnie. - Gwno, gwno, gwno. Nie traktuj mnie jak dziecka. Po pierwsze, do celw propagandowych lepsi s dwaj wisielcy ni jeden. Po drugie, nie zostawia si przy yciu wiadka prywatnej zemsty. Nie, bracie, zadyndamy obydwaj. - Przesta, Jaskier. Le cicho i obmylaj fortele. - Jakie fortele, do cholery? - Byle jakie. Gadanina poety przeszkadzaa wiedminowi zebra myli, a myla intensywnie. W kadej chwili oczekiwa, e do drewutni wpadn ludzie z temersidego wywiadu wojskowego, ktrzy niewtpliwie byli w korpusie Vissegerda. Wywiad z pewnoci miaby ochot popyta go o rne szczegy dotyczce wydarze w Garstangu na wyspie Thanedd. Geralt nie zna prawie adnych szczegw, wiedzia jednak, e nim agenci w to uwierz, bdzie ju bardzo, bardzo chory. Caa jego nadzieja krya si w tym, e zalepiony dz zemsty Vissegerd nie rozgosi o jego ujciu. Wywiad mgby chcie wyrwa jecw ze szponw rozwcieczonego marszaka, by zabra ich do kwatery gwnej. Dokadniej, zabra do kwatery gwnej to, co z jecw zostanie po pierwszych przesuchaniach. Tymczasem poeta wymyli fortel. - Geralt! Udajmy, e co wanego wiemy. e naprawd jestemy szpiegami albo co w tym stylu. Wtedy... - Zlituj si. Jaskier. - Moemy te sprbowa przekupi strae. Mam ukryte pienidze. Dublony, wszyte w podszewk buta. Na czarn godzin... Zawoamy stranikw... - A oni odbior ci wszystko i jeszcze dokopi. Poeta zaburcza niechtnie, ale zamilk. Z majdanu dolatyway ich okrzyki, tupot koni i, co najgorsze, zapach onierskiej grochwki, za misk ktrej w tej chwili Geralt oddaby wszystkie sterlety i trufle wiata. Stojcy przed szop wartownicy gadali leniwie, rechotali, od czasu do czasu przecigle charczc i spluwajc. Wartownicy byli onierzami zawodowymi, dawao si to pozna po zadziwiajcej umiejtnoci

14

porozumiewania si za pomoc zda zoonych wycznie z zaimkw i obrzydliwych plugastw. - Geralt? - Czego? - Ciekawe, co stao si z Milv... Z Zoltanem, Percivalem, Regisem... Nie widziae ich? - Nie. Wcale nie wykluczam, e w czasie potyczki zarbali ich albo stratowali komi. Tam, w obozie, trup na trupie lea. - Nie wierz - owiadczy Jaskier twardo i z nadziej w gosie. - Nie wierz, by tacy spryciarze jak Zoltan, Percival... Albo Milva... - Przesta si udzi. Jeli nawet przeyli, nie pomog nam. - Dlaczego? - Z trzech powodw. Po pierwsze, maj wasne kopoty. Po drugie, leymy zwizani w szopie stojcej w centrum obozu kilkutysicznego korpusu. - A trzeci powd? Mwie o trzech. - Po trzecie - odrzek zmczonym gosem - limit cudw na ten miesic wyczerpao spotkanie baby z Kernw z jej zaginionym mem. ***** - Tam - cyrulik wskaza paajce punkciki biwakowych ogni. - Tam jest fort Armeria, aktualnie obz forpoczty wojsk temerskich skoncentrowanych pod Mayen. - Tam wiedmina i Jaskra wi? - Milva stana w strzemionach. - Ha, tedy kiepsko... Tam hurma zbrojnego luda musi by, a i strae dookoa. Nielekko bdzie si tamj przekra. - Nie bdziecie musieli - odrzek Regis, zsiadajc z Pegaza, Waach parskn przecigle, odwrci eb, wyranie zdegustowany wierccym w nosie, zioowym zapachem cyrulika. - Nie bdziecie musieli si podkrada - powtrzy. - Ja sam to zaatwi. Wy zaczekacie z komi tam, gdzie byszczy rzeka, widzicie? Poniej najjaniejszej gwiazdy Siedmiu Kz. Tam Chotla wpada do Iny. Gdy wycign wiedmina z tarapatw, skieruj go w tamt stron. Tam si spotkacie. - Wielce zadufany - mrukn Cahir do Milvy, gdy zsiadajc znaleli si blisko siebie. - Sam, bez niczyjej pomocy bdzie z tarapatw wyciga, syszaa? Kto to jest? - Icie, nie wiem - odmrukna Milva. - Wzgldem za wycigania, to ja mu wierz. Wczoraj na mych oczach go doni wycign rozpalon podkow z wgli... - Czarodziej? - Nie - zaprzeczy zza Pegaza Regis, dajc dowd nieprzecitnie czuego suchu. - Czy to zreszt takie wane, kto? Ciebie wszake nie pytam o personalia. - Jestem Cahir Mawr Dyffryn aep Ceallach. - Dzikuj i peen jestem podziwu - w gosie cyrulika zabrzmiaa leciutka nutka szyderstwa. - Prawie nie zna nilfgaardzkiego akcentu w nilfgaardzkim nazwisku. - Nie jestem... - Do! - ucia Milva. - Nie czas spiera si i mitry. Regis, Wiedmin czeka na ratunek. - Nie przed pnoc - rzek zimno cyrulik, patrzc na ksiyc. - Mamy tedy chwil czasu na rozmow. Kim jest ten czowiek, Milvo? - Ten czowiek - uczniczka, rozgniewana nieco, uja si za Cahirem - wybawi mnie od zej przygody. Ten czowiek rzeknie wiedminowi, gdy go spotka, e w z stron zmierza. Ciri nie ma w Nilfgaardzie. - Faktycznie, rewelacja - gos cyrulika zagodnia. - A jakie jest jej rdo, szanowny Cahirze, synu Ceallacha? - To duga historia. ***** Jaskier od duszego czasu nie odzywa si, gdy jeden z postawionych na warcie onierzy przerwa nagle przemow w p przeklestwa, drugi charkn, a moe jkn. Geralt wiedzia, e byo trzech, wyty wic such, ale trzeci onierz nie wyda z siebie nawet najmniejszego, odgosu. Czeka, wstrzymujc oddech, ale tym, co dobiego po chwili jego uszu, nie by skrzyp otwieranych przez wybawcw drzwi szopy. Bynajmniej. Usysza rwne, ciche, wielogosowe chrapanie. Wartownicy zwyczajnie pospali si na subie. Odetchn, zakl bezgonie i ju mia zamiar ponownie pogry si w mylach o Yennefer, gdy wiedmiski medalion na jego szyi zadrga nagle silnie, a w nozdrza uderzy zapach piounu, bazylii,

15

kolendry, szawii i anyku. I diabli wiedz czego jeszcze. - Regis? - szepn z niedowierzaniem, bezskutecznie usiujc unie gow z wirw. - Regis - odszepn Jaskier, poruszajc si i szeleszczc. - Nikt inny tak nie mierdzi... Gdzie jeste? Nie widz ci... - Ciszej. Medalion przesta drga, Geralt usysza pene ulgi westchnienie poety, a zaraz potem posykiwanie ostrza, tncego powrz. Po chwili Jaskier stka ju z blu spowodowanego powracajcym kreniem, tumic stkanie wsadzon midzy zby pici. - Geralt - niewyrany, chwiejcy si cie cyrulika pojawi si przy nim, bezzwocznie zabierajc si do cicia wizw. - Przez warty obozowe musicie przedrze si sami. Kierujcie si na wschd, na najjaniejsz gwiazd Siedmiu Kz. Prosto do Iny. Tam czeka na was Milva z komi. - Pom mi wsta... Posta najpierw na jednej, potem na drugiej nodze, gryzc pi. Krenie Jaskra ju zdyo wrci do normy. Wiedmin po chwili rwnie by sprawny. - Jak wyjdziemy? - spyta nagle poeta. - Wartownicy przy drzwiach chrapi, ale mog... - Nie mog - przerwa szeptem Regis. - Ale wychodzc uwaajcie. Ksiyc w peni, na majdanie jasno od ogni. Mimo nocnej pory w caym obozie ruch, ale to i lepiej. Rontom znudzio si ju okrzykiwa. Wychodcie. Powodzenia. - A ty? - O mnie si nie martwcie. Nie czekajcie na mnie i nie ogldajcie si. - Ale... - Jaskier - sykn Wiedmin. - Masz si o niego nie martwi, syszae? - Wychodcie - powtrzy Regis. - Powodzenia. Bo zobaczenia, Geralt. Wiedmin odwrci si. - Dzikuj ci za ratunek - powiedzia. - Ale lepiej, gdybymy si ju nigdy nie spotkali. Rozumiesz mnie? - W peni. Nie tracie czasu. Wartownicy spali w malowniczych pozach, pochrapujc i pomlaskujc. aden nawet nie drgn, gdy Geralt i Jaskier wylizgiwali si przez uchylone drzwi. aden nie zareagowa, gdy Wiedmin bezceremonialnie ciga z dwch grube samodziaowe paszcze. - To nie jest zwyky sen - szepn Jaskier. - Pewnie, e nie - Geralt, ukryty w mroku pod cieniem szopy, rozglda si po majdanie. - Rozumiem - westchn poeta. - Regis to czarodziej? - Nie. To nie czarodziej. - Wycign z aru podkow. Upi stranikw... - Przesta gada i skup si. Jeszcze nie jestemy, na wolnoci. Owi si paszczem i ruszamy przez majdan. Gdyby nas kto zatrzyma, udajemy onierzy. - Dobra. W razie czego powiem... - Udajemy gupich onierzy. Idziemy. Przecili majdan, trzymajc si z dala od odakw skupionych przy poncych manicach i biwakowych ogniskach. Po majdanie tu i tam snuli si ludzie, dwch wicej nie rzucao si tedy w oczy. Nie wzbudzili niczyich podejrze, nikt ich nie okrzykn ani nie zatrzyma. Szybko i bez kopotw wyszli za palisad. Wszystko szo tak gadko, e a za gadko. Geralt zrobi si niespokojny, albowiem instynktownie wyczuwa zgroenie, a uczucie to w miar oddalania si od centrum obozu roso, miast male. Powtarza sobie, e nie ma w tym nic dziwnego - w rodku ruchliwego nawet noc zgrupowania nie zwracali uwagi, grozi im wycznie alarm, gdyby kto zauway upionych przy drzwiach drewutni wartownikw. Teraz natomiast zbliali si do perymetru, na ktrym posterunki si rzeczy musiay by czujne. To, ze szli od strony obozu, nie mogo im pomc Wiedmin pamita o szerzcej si w korpusie Vissegerda, pladze dezercji i by pewien, e strae miay rozkaz pilnie baczy na takich, ktrzy chcieliby obz opuci. Ksiyc dawa do blasku, by Jaskier nie musia i po omacku. Wiedmin w takim wietle widzia rwnie dobrze jak w dzie, dziki czemu udao im si omin dwie widety i przeczeka w krzakach przejazd konnego patrolu. Tu przed sob mieli ciemn olszynk, zdajc si lee ju poza piercieniem posterunkw. Wszystko szo gadko. Za gadko. Zgubia ich nieznajomo wojskowych zwyczajw. Niska i mroczna kpa olszyn ncia, bo dawaa ukrycie. Ale jak wiat wiatem, bywali wojacy, gdy przychodzio im peni sub wartownicz, zalegali w krzakach, skd ci, ktrzy akurat nie spali, mogli mie baczenie zarwno na nieprzyjaciela, jak i na wasnych upierdliwych oficerw, gdyby tym ostatnim zachciao si przyj z niespodziewan kontrol. - Ledwie Geralt i Jaskier podeszli do olszynki, gdy wyrosy przed nimi sylwetki. I ostrza sulic.

16

- Haso? - Cintra! - wypali bez wahania Jaskier. onierze zarechotali chrem. - Oj ludzie, ludzie - powiedzia jeden. - Za grosz fantazyi. eby tak cho jeden co oryginalnego wymyli, nie. Ki, ino "Cintra". Do domku si zatsknio, h? Dobra. Stawka ta sama co i wczora. Jaskier syszalnie zazgrzyta zbami. Geralt ocenia sytuacj i szans. Ocena wypadaa zdecydowanie kiepsko. - Nue - ponagli onierz. - Chcecie przej, zapacie myto, a my przymkniemy oko. Skorzej, bo runtu tylko patrze. - Zara - poeta zmieni sposb mwienia i akcent. - Sid i but zuj, bo w bucie mam... Wicej powiedzie nie zdoa. Czterech odakw obalio go na ziemi, dwch, biorc kad z jego ng midzy swoje, cigno buty. Ten, ktry pyta o haso, wydar z wewntrznej strony cholewy podszewk. Co posypao si brzkliwie. - Zoto! - rykn dowdca. - Rozzujta tego drugiego! I wezwijta ront! - Nie byo jednak komu rozzuwa ani wzywa, bo cz skadu warty rzucia si na kolana w poszukiwaniu porozrzucanych wrd lici dublonw, reszta natomiast zaciekle bia si o drugi but Jaskra. Teraz albo nigdy, pomyla Geralt, po czym waln dowdc w szczk, a padcego kopn jeszcze w bok gowy. Poszukiwacze zota nawet tego nie dostrzegli. Jaskier bez zachty zerwa si i pomkn przez krzaki, powiewajc onucami. Geralt bieg za nim. - Rata! Rata! - zawy obalony dowdca warty, chwili wsparty w krzyku przez towarzyszy. - Ruuuu - obuzy! - wrzasn w biegu Jaskier. - Oczajdusze? Wzilicie pienidze! - Oszczdzaj oddech, bawanie! Widzisz las? Biegiem. - Alarm! Alaaaaarm! Biegli. Geralt zakl wciekle, syszc krzyki, wisty, tupot koni i renie. Za nimi. I przed nimi. Jego zdziwienie byo krtkie, wystarczyo jednego uwanego spojrzenia. To, co bra za zbawczy las, to bya zbliajca si ku nim awa konnicy, wzbierajca jak fala. - Stj, Jaskier! - krzykn, po czym odwrci si w kierunku nadjedajcego galopem patrolu i przenikliwie zagwizda na palcach. - Nilfgaard! - rykn, co si w pucach. - Nilfgaard nadciga! Do obozu! Wraca do obozu, durnie! Gra larum! Nilfgaard! Wysforowany jedziec cigajcego ich patrolu wry konia, spojrza we wskazanym kierunku, wrzasn ze zgroz i chcia zawrci. Ale Geralt uzna, e ju i tak do uczyni dla cintryjskich lww i temerskich lilii. Doskoczy do onierza i zrcznym targniciem zwali go z sioda. - Wskakuj, Jaskier! I trzymaj si! Poecie nie trzeba byo dwa razy powtarza. Ko przysiad lekko pod ciarem dodatkowego jedca, ale dgnity dwiema parami pit poszed w ostry galop. Nadcigajce mrowie Nilfgaardczykw stanowio teraz zagroenie o wiele wiksze ni Vissegerd i jego korpus, cwaowali wic wzdu piercienia obozowych posterunkw, usiujc jak najszybciej zemkn z linii mogcego rozgorze lada moment starcia obu wojsk. Nilfgaardczycy byli jednak blisko i dostrzegli ich. Jaskier wrzasn, Geralt obejrza si i te zobaczy, jak ciemna ciana nilfgaardzkiego zagonu zaczyna wysuwa w ich stron czarne macki pocigu. Bez wahania skierowa konia w stron obozu, przecigajc w galopie uciekajcych wartownikw. Jaskier wrzasn ponownie, ale tym razem niepotrzebnie. Wiedmin rwnie dobrze widzia walc na nich od strony obozu jazd. Zaalarmowany korpus Vissegarda znalaz si w siodach w podziwu godnym tempie. A Geralt i Jaskier znaleli si w potrzasku. Nie byo wyjcia. Wiedmin ponownie zmieni kierunek ucieczki i wycisn z konia wszystkie moliwoci galopu, starajc si wylizgn z niebezpiecznie zwajcej si szpary midzy motem a kowadem. Gdy zawitaa nadzieja, e jednak si uda, nocne powietrze rozpiewao si nagle szumem lotek. Jaskier wrzasn, tym razem naprawd gono, wpi palce w boki Geralta. Wiedmin poczu, jak co ciepego polao mu si na kark.. - Trzymaj si! - chwyci poet za okie i z moc przycisn go do swych plecw. - Trzymaj si. Jaskier! - Zabili mnie! - zawy poeta, jak na zabitego wcale gono. - Krwawi! Umieram! - Trzymaj si! Grad strza i betw, ktrym zasypay si obie armie, a ktry okaza si tak fatalny dla Jaskra, sta si jednoczenie wybawieniem. Ostrzelane wojska skotoway si i utraciy impet, a ju - ju majca si zewrze luka midzy frontami pozostaa luk jeszcze dostatecznie dugo, by chrapicy ciko ko wynis obu jedcw z puapki. Geralt bezlitonie zmusi rumaka do dalszego galopu, bo cho przed nimi majaczy ju zbawczy las, za nimi

17

wci dudniy kopyta. Ko stkn, potkn si, ale bieg i moe udaoby im si uciec, ale Jaskier zajcza nagle i gwatownie obwis z zadu, cigajc z sioda i wiedmina. Geralt bezwiednie napi wodze, ko stan dba, a oni obaj zlecieli na ziemi midzy niziutkie sosenki. Poeta run bezwadnie i nie podnosi si, jcza tylko rozdzierajco. Cay bok gowy i lewe rami mia we krwi, czarno poyskujcej w wietle ksiyca. Za nimi armie zderzyy si z hukiem, szczkiem i wrzaskiem. Ale mimo wrcej bitwy nilfgaardzki pocig nie zapomnia o nich. Galopowao na nich trzech jedcw. Wiedmin zerwa si, czujc wzbierajc w nim fal zimmnej wciekoci i nienawici. Skoczy naprzeciw pocigowi, odcigajc uwag konnych od Jaskra. Ale nie. Nie chcia powica si dla przyjaciela. Chcia zabija. Pierwszy, wysforowany jedziec nalecia na niego ze wzniesionym toporem, ale nie mg si spodziewa, e oblatuje na wiedmina. Geralt bez wysiku uskoczy przed ciosem, chwyci przechylonego w siodle Nilfgaardczykazgp paszcz, palce drugiej doni zaczepi za szeroki pas. Silnym szarpniciem cign konnego z kulbaki, zwali si na niego, przygnit. Teraz dopiero uwiadomi sobie, nie ma adnej broni. Zapa obalonego za gardo, ale nie mg go udusi, przeszkadza elazny ryngraf. Nilfgaardczyk targn si, trzepn go pancern rkawic, rozora policzek. Wiedmin przytamsi go caym ciaem, namaca przy szerokim pasie mizerykordi, wyrwa j z pochwy. Obalony poczu to i zawy. Geralt odepchn wci tukc go rk ze srebrnym skorpionem na rkawie, wznis sztylet do ciosu. Nilfgaardczyk zakraka. Wiedmin wbi mu mizerykordi w otwarte usta. Po rkoje. Gdy si zerwa, zobaczy konie bez jedcw, trupy i oddalajcy si w stron toczcej si bitwy oddzialek. Cintryjczycy z obozu znieli nilfgaardzki pocig, a poety i walczcych na ziemi wcale nie zauwayli w mroku wrd niskich sosenek. - Jaskier! Gdzie dostae? Gdzie strzaa? - W go... gowie... Wbita w gow... - Nie wygaduj gupstw! Cholera, miae szczcie... Obtaro ci tylko... - Krwawi... Geralt cign kubrak i udar rkaw koszuli. Brzeszczot grotu zawadzi Jaskra nad uchem, zostawiajc paskudne, sigajce skroni rozcicie. Poeta co chwila przyciska do rany rozedrgane rce, po czym przyglda si krwi, obficie paprzcej mu donie i mankiety. Oczy mia bdne. Wiedmin zrozumia, e ma przed sob czowieka ktremu po raz pierwszy w yciu zadano bl i ran. Ktry po raz pierwszy w yciu widzia wasn krew w takiej iloci. - Wstawaj - powiedzia, szybko i byle jak okrcajc gow trubadura rkawem koszuli. - To nic. Jaskier, to tylko dranicie... Wstawaj, musimy std wia... Nocna bitwa na boniu wrzaa, oskot elaza, renie koni i wrzaski przybieray na sile. Geralt szybko schwyta dwa nilfgaardzkie wierzchowce, ale potrzebny okaza si tylko jeden. Jaskier zdoa wsta, ale natychmiast znowu siad ciko, zajcza i rozdzierajco zaszlocha. Wiedmin podnis go, ocuci szarpaniem, wpakowa na siodo. Sam siad z tyu i popdzi konia. Na wschd, tam, gdzie powyej widocznej ju na niebie bladoniebieskiej smugi brzasku wisiaa najjaniejsza gwiazda gwiazdozbioru Siedmiu Kz. ***** - wita wkrtce bdzie - powiedziaa Milva, patrzc nie na niebo, ale na byszczc powierzchni rzeki. Sumy ostro biaoryb przeladuj. A wiedmina i Jaskra ani widu, ani sychu. Oj, czy nie pokpi aby sprawy Regis... - Nie bud licha - mrukn Cahir, poprawiajc poprg odzyskanego cisawego ogierka. - Tfu, tfu... Ale bo to te tak jako jest... Kto si z t wasz Ciri zetknie, jakby eb pod topr wkada... Nieszczcie ta dziewczyna przynosi... Nieszczcie i mier. - Wypluj, Milva. - Tfu, tfu, na urok, na Ze... Ale chd, a mn trzsie... I pi si chce, a w rzece przy brzegu znowu trupa gnijcego widziaam. Brrr... Mdli mnie... Wyrzygam si chyba... - Masz - Cahir poda jej manierk. - Napij si. I usid blisko mnie, ogrzej ci. Kolejny sum uderzy na pycinie w stado uklei, awica rozprysna si po powierzchni srebrzystym gradem. W ksiycowej smudze mign gacek lub lelek. - Kto to wiedzie moe - mrukna w zamyleniu Milva, przytulona do ramienia Cabira - co jutro bdzie? Kto t rzek przejdzie, a kto ziemi obapi?

18

- Bdzie, co ma by. Odpd te myli. - Nie boisz si? - Boj. A ty? - Mnie mdli. Milczeli dugo. - Rzeknij mi, Cahir, kiedy ty si z ow Ciri spotka? - Po raz pierwszy? Trzy lata temu. Podczas walk o Cintr. Wywiozem j z miasta. Odnalazem j, otoczon poarem ze wszystkich stron. Jechaem przez ogie, przez pomie i dym, trzymajc j w ramionach, a ona te bya jak pomie. - I co? - Nie da si utrzyma w rkach pomienia. - Jeli to nie Ciri jest w Nilfgaardzie - powiedziaa po dugim milczeniu - tedy kto? - Nie wiem. ***** Drakenborg, redaski fort zamieniony na obz mte^ife wania elfw i innych wywrotowych elementw, mia ponure tradycje, wytworzone w cigu trzech lat fankgfr nowania. Jedn z takich tradycji byo wieszanie o wicie. Drug byo wczeniejsze gromadzenie skazanych na mier w duej, wsplnej celi, skd o brzasku wyprowadzano pod szubienic. Skazacw grupowano w celi po kilkunastu, a ca icwer ka wieszano dwch, trzech, czasami czterech. Pozostali czekali na swoj kolejk. Dugo. Niekiedy tydzie. Oczekujcych zwano w obozie Wesokami. Bo atmosfera wok mierci zawsze bya wesoa. Po pierwsze, do posikw podawano jecom kwane i mocno rozcieczone wino, noszce w obozowym argonie nazw: "Wytrawny Dijkstra" nie byo bowiem sekretem, e przedmiertny trunek serwowany by skazanym na osobisty rozkaz szefa redaskich sub wywiadowczych. Po drugie, nikogo z celi mierci nie wleczono ju wicej na przesuchania w zowrogiej podziemnej Pralni, a stranikom nie wolno byo znca si nad winiami. Tej nocy tradycji rwnie dziao si zado. W celi zajmowanej przez szeciu elfw, jednego pelfa, jednego nizioka, dwch ludzi i jednego Nilfgaardczyka byo wesoo. "Wytrawnego Dijkstr" solidarnie zlewano na blaszany talerz i cheptano bez pomocy rk, albowiem taki sposb dawa najwiksze szans lekkiego choby oszoomienia si ciekuszem. Tylko jeden z elfw, Scoia'tael z rozbitego komanda lorwetha, niedawno mocno skatowany w Pralni, zachowywa spokj i powag, zajty wyskrobywaniem na belce ciany napisu: "Wolno lub mier". Podobnych napisw widniao na belkach kilkaset. Pozostali skazacy, te zgodnie z tradycj, piewali w kko hymn Wesokw, anonimow, uoon w Drakenborgu pie, ktrej sw kady z winiw uczy si w barakach, suchajc nocami dwikw dobiegajcych z celi mierci, wiedzc, e kiedy i jemu przyjdzie wystpi w chrze. Tacz na stryczkach wisielcy W drgawkach si kurcz rytmicznie piewaj swoj piosenk Melancholicznie i licznie Wspaniale bawi si Wesoki Chwil wspomina kady trup Gdy wytrcono spod ng stoki I gdy stany oczy w sup. Stukna zasuwa, zazgrzyta zamek. Wesoki przerway pie. Wchodzcy o wicie stranicy mogli oznacza tylko jedno - za moment chr zostanie uszczuplony o kilka z gosw. Pytanie brzmiao - czyich. Stranicy weszli kup. Nieli powrozy, suce do krpowania rk wiedzionym pod szubienic. Jeden pocign nosem, wzi pak pod pach, rozwin pergamin, odkaszln. - Echel Trogelton! - Traighlethan - poprawi bez nacisku elf z komanda Iorwetha. Jeszcze raz popatrzy na wyskrobane haso i wsta z trudem. - Cosmo Baldenyegg! Nizioek gono przekn lin. Nazarian wiedzia, e wiziono go pod zarzutem aktw dywersji, dokonywanych na zlecenie nilfgaardzkiego wywiadu. Baldenyegg nie przyznawa si jednak do winy i uparcie twierdzi, e oba kawaleryjskie konie ukrad z wasnej inicjatywy i dla zarobku, a Nilfgaard nic do tego nie ma. Ale najwyraniej nie uwierzono mu.

19

- Nazarian! Nazarian wsta posusznie, poda stranikom rce do zwizania. Gdy wyprowadzano ca trjk, reszta Wesokw podja piew. Tacz na stryczkach wisielcy W drgawkach si kurcz wesoo A wiatr piosenk ich niesie Dwicznym refrenem wokoo... wit gorza purpur i czerwieni. Zapowiada si pikny, soneczny dzie. Hymn Wesokw, stwierdzi Nazarian, wprowadza w bd. Powieszeni nie mogli odtaczy wawego wisielczego taca, albowiem wieszano nie na szubienicy z poprzeczk, lecz na zwyczajnych supach, wkopanych w ziemi. Spod ng nie wytrcano za stokw, lecz praktyczne, niziutkie, noszce lady czstego uywania brzozowe pieki. Anonimowy, stracony przed rokiem twrca piosenki nie mg wszake o tym wiedzie, gdy tworzy. Jak kady powieszony, pozna detale na krtko przed mierci. W Drakenborgu egzekucji nigdy nie wykonywane publicznie. Sprawiedliwa kara, nie sadystyczna zemsta. Sowa te rwnie przypisywano Dijkstrze. Elf z komanda Iorwetha strzsn z siebie rce stranikw, bez ocigania wszed na pieniek i pozwoli naoy sobie ptl. - Niech y... Pieniek wykopnito mu spod ng. Dla nizioka potrzebne byy dwa pieki, ktre ustawiono jeden na drugim. Rzekomy dywersant nie prbowa wznosi adnych patetycznych okrzykw. Wierzgn energicznie krtkimi nogami i obwis na supie. Gowa bezwadnie opada ma na bark. Stranicy chwycili Nazariana, a Nazarian nagle zdecydowa si. - Bd mwi! - wychrypia. - Bd zeznawa! Mam wane informacje dla Dijkstry! - Troch pno - rzeki z powtpiewaniem Vascoigne, asystujcy przy egzekucji zastpca komendanta Drakenborgu do spraw politycznych. - W co drugim z was na widok stryczka budzi si fantazja! - Nie zmylam! - Nazarian szarpn si w ramionach katw. - Mam informacje! Po niecaej godzinie Nazarian siedzia w karcerze i zachwyca si urod ycia, goniec sta w gotowoci obok konia i z zapaem drapa si w krocze, a Vascoigne czyta i sprawdza przeznaczony dla Dijkstry raport. Unienie zawiadamiam JWP Hrabiego, ze zbrodzie imieniem Nazarian, skazany za napa na krlewskiego urzdnika, zezna, co nastpuje: dziaajc na rozkaz niejakiego Ryensa, w dniu lipcowego nowiu tego roku, wraz ze dwoma wsplnikami swemi, elfim mieszacem Schirru i Jag, bra udzia w morderstwie jurystw Codringhera i Fenna w miecie Dorian. Tam Jaga ubit by, za mieszaniec Schirru obu jurystw zamordowa i dom ich podeg. Zbrodzie Nazarian wszystko na owego Schirru strca, zaprzecza i wypiera si, jakoby on sam mordowa, ale, to pewnie ze strachu przed stryczkiem. Co zasi JWP Hrabiego zainteresowa moe, jest: przed zbrodni na jurystach popenion zoczycy owi, to jest Nazarian, pelf Schirru i Jaga wiedzmina ledzili, niejakiego Geralda z Rivii, ktren to z juryst Codringherem potajemnie si znosi. W jakiej sprawie, tego zoczyca Nazarian nie wie, bo si przed nim ani rzeczony wczeniej Ryens, ani plelf Schirru z sekretu nie spucili. Ale gdy Ryensowi raport o konszachtach tych zdany zosta, Ryens rozkaza jurystw zgadzi. Dalej zezna zoczyca Nazarian: wsplnik jego Schirru z domu jurystw dokumenta skrad, ktre Ryensowi dostarczone byy do Carreras, do obery "Pod Lisem Przecher". O czym Ryens i Schirru tam konwersowali, Nazarianowi nie jest wiadome, ale nazajutrz caa owa przestpcza trjca do Brugge si udaa i tam Czwartego dnia po nowiu dopucia si porwania modej panny z domu z cegy czerwonej, na drzwiach ktrego mosine noyce przybite byy. Pann Ryens magicznym napojem oszoomi, a zbrodniarze Schirru i Nazarian w wielkim popiechy kolask j powieli do Verden, do twierdzy Nastrog. A raz rzecz nastpuje, ktr wielkiej uwadze JWP Hrabiego polecam: zoczycy wydali porwan pann nilfgaardkiemu komendantowi twierdzy, upewniajc jego, ze owa porwana zwie si Cyryla z Cintry. Komendant, jako zezna zbrodzie Nazarian, wielce t wiadomoci by ukontentowany. Powysze cile tajnie kurierem JWP Hrabiemu ekspediuj. Dokadny protok przesuchania tako pol, jeno go skryba na czysto przepisze. Unienie JWP Hrabiego o instrukcje upraszam, co ze zoczyc Nazarianem uczyni. Azali wsypa mu ksa bizunem, by wicej ostali raczy przypomnie sobie, azali obwiesi wedle obserwancyi.

20

Krel si z szacunkiem etc, etc. Vascoigne zamaszycie podpisa raport, odcisn piecz i wezwa goca. Tre raportu znana byla Dijkstrze wieczorem tego samego dnia. Filippie Eilhart znana bya w poudnie dnia nastpnego. ***** Gdy nioscy wiedzmina i Jaskra ko wyoni si z nadbrzenych olszyn, Milva i Cahir byli mocno zdenerwowani. Wczeniej ju syszeli odgosy bitwy, woda Iny niosa dwiki na du odlego. Pomagajc cign poet z sioda, Milva widziaa, jak Geralt sta na widok Nilfgaardczyka. Nie zdya powiedzie sowa, Wiedmin zreszt te nie, bo Jaskier jcza rozpaczliwie i lecia przez rce. Pooyli go na piasku, wkadajc pod gow zwinity paszcz. Milva zabieraa si ju do zmiany przemoczonego krwi prowizorycznego opatrunku, gdy poczua na ramieniu rk i zwszya znajomy zapach piounu, anyku i innych zi. Regis, swoim zwyczajem, zjawi si nie wiadomo kiedy, nie wiadome jak i nie wiadomo skd. - Pozwl - powiedzia, wycigajc ze swej przepastnej torby medyczne utensylia i instrumenty. - Ja si tym zajm. Gdy cyrulik odrywa opatrunek od rany, Jaskier zajcza bolenie. - Spokojnie - rzeki Regis, przemywajc ran. - To nic. Troch krwi. Tylko troch krwi... adnie pachnie twoja krew, poeto. I wanie wwczas Wiedmin zachowa si w sposb, jakiego Milva nie moga oczekiwa. Podszed do konia i wycign z przypitej pod tybink pochwy dugi nilfgaardzki miecz. - Odejd od niego - warkn, stajc nad cyrulikiem. - adnie pachnie ta krew - powtrzy Regis, nie zwracajc na wiedmina najmniejszej uwagi. - Nie wyczuwam w niej zapachu zakaenia, ktre w ranie gowy mogoby mie fatalne skutki. Arteria i ya nie naruszone... Teraz zaszczypie. Jaskier zajcza, gwatownie wcign powietrze. Miecz w doni wiedmina zadrga, zalni wiatem odbitym od rzeki. - Zao kilka szww - powiedzia Regis, nadal nie zwracajc uwagi ani na wiedmina, ani na jego miecz. Bd mny. Jaskier. Jaskier by mny. - Ju kocz - Regis zabra si za bandaowanie. - Do wesela, trywialnie mwic, zagoi si. Rana w sam raz dla poety. Jaskier. Bdziesz chodzi jak wojenny bohater, z dumnym bandaem na czole, a serca patrzcych na ciebie panien topi si bd jak wosk. Tak, icie poetyczna rana. Nie to, co postrza w brzuch. Rozwalona wtroba, rozdarte nerki i jelita, wylana tre i ka, zapalenie otrzewnej... No, gotowe. Geralt, ju jestem do twojej dyspozycji. Wsta, a wwczas Wiedmin przystawi mu miecz do garda. Ruchem tak szybkim, e a umykajcym oczom. - Cofnij si - warkn do Milvy. Regis nie drgn nawet, cho sztych miecza delikatnie opiera si o jego szyj. uczniczka wstrzymaa oddech, widzc, jak oczy cyrulika rozpalaj si w mroku dziwnym, kocim wiatem. - No, daleje - powiedzia spokojnie Regis. - Pchnij. - Geralt - stkn z ziemi Jaskier, cakiem przytomnie. - Czy ty do reszty zwariowa? On uratowa nas spod szubienicy... Opatrzy mi eb... - Ocali w obozie dziewczyn i nas - przypomniaa cicho Milva. - Milczcie. Nie wiecie, kim on jest. Cyrulik nie poruszy si. A Milva nagle z przeraeniem dostrzega to, co powinna bya dostrzec ju dawno, Regis nie rzuca cienia. - W samej rzeczy - powiedzia wolno. - Nie wiem kim jestem. A pora, bycie wiedzieli. Nazywam si Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy. yj na tym wiecie czterysta dwadziecia osiem lat wedug waszego rachunku, szeset czterdzieci dwa lata wedug rachuby elfw. Jestem potomkiem rozbitkw, nieszczsnych istot uwizionych wrd was po kataklizmie, ktry wy nazywacie Koniunkcj Sfer. Uchodz, delikatnie mwic, za potwora. Za krwioercze monstrum. A teraz trafiem na wiedmina, ktry zawodowo para si eliminowaniem takich jak ja. To wszystko. - I wystarczy - Geralt opuci miecz. - A nadto. Zmykaj std, Emielu Regisie Co Tam Jako Tam. Wyno si. - To niebywae - zadrwi Regis. - Pozwolisz mi odej? Mnie, bdcemu zagroeniem dla ludzi? Wiedmin

21

powinien wykorzystywa kad okazj do eliminowania takich zagroe. - Zjedaj. Oddal si, i to szybko. - W jak dalekie strony mam si oddali? - spyta wolno Regis. - W kocu, jeste wiedminem. Wiesz o mnie. Gdy uporasz si ju z twoim problemem, gdy zaatwisz co masz do zaatwienia, zapewne wrcisz w te strony. Wiesz, gdzie mieszkam, gdzie bywam, czym si zajmuj. Bdziesz mnie tropi? - Nie wykluczam. Jeli bdzie nagroda. Jestem wiedminem. - ycz powodzenia - Regis zapi torb, rozwin paszcz. - Bywaj. Ach, jeszcze jedno. Jak wysoka musiaaby by by nagroda za moj gow, by zechcia si fatygowa? Jak mnie wyceniasz? - Cholernie wysoko. - echczesz moj prno. A konkretnie? - Spieprzaj, Regis. - Ju. Ale przedtem wyce mnie. Prosz. - Za zwykego wampira braem rwnowarto dobrego konia pod wierzch. A ty przecie zwyky nie jeste. - Ile? - Wtpi - gos wiedmina by zimny jak ld. - Wtpi, by kogokolwiek byo sta. - Rozumiem i dzikuj - wampir umiechn si, tym razem odsaniajc zby. Na ten widok Milva i Cahir cofnli si, a Jaskier stumi krzyk przestrachu. - Bywajcie. Powodzenia. - Bywaj, Regis. Nawzajem. Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy strzepn paszczem, owin si nim zamaszycie i znik. Po prostu znik. - Teraz - Geralt odwrci si, nada z obnaonym mieczem w doni - czas na ciebie, Nilfgaardczyku... - Nie - przerwaa gniewnie Milva. - Wyej uszu mam ju tego. Na konie, wynomy si std! Rzek krzyki si nios, ani si obejrzym, gdy kto nam tu na kark wsidzie! - Nie pojad w jego towarzystwie. - To jed sam! - wrzasna rozwcieczona nie na arty. - W inn stron! Wyej uszu mam ju twoich humorw, wiedminie! Regisa przepdzie, cho ycie ci zratowa, ale to twoja sprawa. Ale Cahir zratowa mnie, tedy mi druhem! Jeli za tobie jest wrogiem, to wracaj do Armerii, wolna droga! Tam twoi przyjaciele ju ze strykiem czekaj! - Nie krzycz. - To nie stj niby ko. Pom mi wsadzi Jaskra na waacha. - Ocalia nasze konie? Potk te? - On ocali - ruchem gowy wskazaa na Cahira. - Jazda, w drog. ***** Przeprawili si przez In. Jechali prawym brzegiem, wzdu rzeki, przez pytkie achy, przez ozy i starorzecza, przez gi i mokrada rozbrzmiewajce rechotem ab, kwakaniem niewidocznych kaczek i cyranek. Dzie eksplodowa czerwonym socem, olepiajco zalni na poronitych grelem taflach jeziorek, a oni skrcili ku miejscu, gdzie jedna z licznych odng Iny wpadaa do Jarugi. Teraz jechali przez mroczne, ponure lasy, w ktrych drzewa wyrastay wprost z zielonych od rzsy bagien. Milva jechaa na czele, obok wiedmina, cay czas zdajc mu pgosem relacj z opowieci Cahira. Geralt milcza jak gaz, ani razu nie obejrza si, nie spojrza na Nilfgaardczyka, ktry jecha z tyu i pomaga poecie. Jaskier troch pojkiwa, kl i narzeka na bl gowy, ale trzyma si dzielnie, nie hamowa pochodu. Odzyskanie Pegaza i przytroczonej do sioda lutni znacznie poprawio jego samopoczucie. Okoo poudnia wyjechali znowu na nasonecznione gi, za ktrymi rozcigaa si szeroka pia Wielkiej Jarugi. Przedarli si przez starorzecza, przebrodzili mielizny i achy. I trafili na wysp, suche miejsce wrd bagien i kp pomidzy licznymi odnogami rzeki. Wyspa bya zakrzaczona i zaronita wiklin, roso na niej kilka drzew, goych, uschych, biaych od kormoranich odchodw. Milva pierwsza dostrzega w trzcinach d, ktr musia zagna tu prd. Pierwsza wypatrzya te wrd wiklin polank, wietnie nadajc si na popas. Zatrzymali si, a Wiedmin uzna, e czas na rozmow z Nilfgaardczykiem. W cztery oczy. ***** - Darowaem ci ycie na Thanedd. al mi si ciebie zrobio, chystku. Najwikszy bd, jaki popeniem w yciu. Nad ranem wypuciem spod ostrza wyszego wampira, ktry z pewnoci ma na sumieniu niejedno

22

ludzkie ycie. Powinienem by go zabi. Ale nie mylaem o nim, bo myl zaprzta mi jedno: dobra si do skry tym, ktrzy skrzywdzili Ciri. Przysigem sobie, e ci, ktrzy j skrzywdzili, zapac za to krwi. Cahir milcza. - Twoje rewelacje, o ktrych opowiedziaa mi Milva, niczego nie zmieniaj. Wynika z nich tylko jedno: na Thanedd nie udao ci si porwa Ciri, cho bardzo si starae. Teraz wic wleczesz si za mn, bym ci znowu do niej doprowadzi. By mg znowu pooy na niej apy, bo moe wwczas twj cesarz daruje ci ycie, nie pole na szafot. Cahir milcza. Geralt czu si le. Bardzo le. - Ona przez ciebie krzyczaa po nocach - warkn. - W jej dziecicych oczach urose do koszmaru. A przecie bye i jeste tylko narzdziem, tylko marnym sugusem twego cesarza. Nie wiem, co ty jej uczyni, by sta si dla niej koszmarem. A najgorsze jest, e nie rozumiem, dlaczego mimo tego wszystkiego nie mog ci zabi. Nie rozumiem, co mnie powstrzymuje. - Moe to - powiedzia cicho Cahir - e wbrew wszystkim przesankom i pozorom mamy ze sob co wsplnego, ty i ja? - Ciekawe, co. - Podobnie jak ty, ja chc uratowa Ciri. Podobnie jak ty, nie przejmuj si, gdy kogo to dziwi i zaskakuje. Podobnie jak ty, nie mam zamiaru nikomu tumaczy si z pobudek. - To wszystko? - Nie. - Sucham wic. - Ciri - zacz wolno Nilfgaardczyk - jedzie konno przez zakurzon wie. Z szstk modych ludzi. Wrd tych ludzi jest krtko ostrzyona dziewczyna. Ciri taczy w szopie na stole i jest szczliwa... - Milva opowiedziaa ci moje sny. - Nie. Nie opowiedziaa mi niczego. Nie wierzysz mi? - Nie. Cahir spuci gow, powierci obcasem w piasku. - Zapomniaem - powiedzia - e nie moesz mi wierzy, nie moesz mie do mnie zaufania. Rozumiem to. Ale nie przecie, tak jak i ja, jeszcze jeden sen. Sen, ktrego nikomu nie opowiedziae. Bo wtpi, by chcia go komukolwiek opowiada. ***** Mona powiedzie, e Servadio mia po prostu szczcie. Do Loredo przyby bez zamiaru szpiegowania kogo konkretnego. Ale wie nie bez kozery zwana bya Zbjeck Posad. Loredo leao przy Bandyckim Szlaku, bryganci i zodzieje ze wszystkich pooonych nad Grn Veld okolic zagldali tu, spotykali si, by sprzedawa lub wymienia upy, zaopatrywa si, odpoczywa i bawi ai w doborowym bandyckim towarzystwie. Wie bya kilkakrotnie palona, ale nieliczni stali i liczni napywowi mieszkacy wci j odbudowywali. yli z bandytw, yli wcale dostatnio. A szpicle i donosiciele, tacy jak Servadio, zawsze mieli szans zdoby w Loredo jak informacj, ktra dla prefekta warta bya kilku florenw. Teraz Servadio liczy na wicej ni kilka. Bo do wsi wjeday Szczury. Prowadzi Giselher, flankowany przez Iskr i Kayleigha. Za nimi jechay Mistle i ta nowa, szarowosa, nazywana Falk. Asse i Reef zamykali pochd, cignc luzaki, niechybnie zrabowane i przyprowadzone na sprzeda. Byli zmczeni i pokryci kurzem, ale trzymali si w siodach dziarsko, ochoczo odpowiadali na pozdrowienia goszczcych w Loredo kamratw i znajomych. Zeskoczywszy z koni i poczstowani piwem, natychmiast przystpili do haaliwych negocjacji z handlarzami i paserami. Wszyscy oprcz Mistle i tej nowej, szarowosej, noszcej miecz przerzucony przez plecy. Te poszy midzy stragany, jak zwykle zapeniajce majdan. Loredo miao swoje dni targowe, wtedy obliczona na przyjezdnych bandytw oferta towarw bya szczeglnie bogata i rnorodna. Dzisiaj wanie by taki dzie. Servadio ostronie pody za dziewczynami. Aby zarobi, musia donie, aby donie, musia podsucha. Dziewczyny oglday kolorowe chustki, koraliki, haftowane bluzki, czapraki, ozdobne naczki dla koni. Przebieray w towarze, ale nie kupoway. Mistle prawie cay. czas trzymaa rk na ramieniu szarowosej. Szpicel ostronie przysun si bliej, uda, e oglda rzemienie i pasy na straganie rymarza. Dziewczyny rozmawiay, ale cicho, nie mg wyrozumie, bliej za lka si podchodzi. Mogy zauway, nabra podejrze. Na jednym z kramw sprzedawano cukrow wat. Dziewczyny podeszy, Mistle kupia dwa omotane nien sodkoci patyczki, jeden wrczya szarowosej. Ta delikatnie skubna. Biay kaczek przyklei si jej do wargi. Mistle starta go ostronym, pieszczotliwym ruchem. Szarowosa szeroko otworzya

23

szmaragdowe oczy, wolniutko oblizaa usta, umiechna si, figlarnie przekrzywiajc gow. Servadio poczu dreszcz, struk zimna spywajcy z karku pomidzy opatki. Przypomnia sobie plotki, krce o obu bandytkach. Zamierza wycofa si chykiem, byo jasne, e niczego nie podsucha ani nie wyszpieguje. Dziewczyny nie rozprawiay o niczym wanym, natomiast nie opodal, tam, gdzie zgromadzia si starszyzna rozbjniczych szajek, Giselher, Kayleigh i pozostali haaliwie kcili si, targowali, wrzeszczeli, co i rusz podstawiali kubki pod szpunt antaka. Od nich Servadio mia szans dowiedzie si wicej. Ktry ze Szczurw mg uroni sowo, a choby p sowa, zdradzajcego najblisze plany bandy, ich tras lub cel. Gdyby udao mu si podsucha i w por dostarczy wiadomo onierzom prefekta lub ywo interesujcym si Szczurami agentom z Nilfgaardu, nagroda bya ju praktycznie w kieszeni. Gdyby za na bazie jego informacji prefekt zdoa zastawi udan zasadzk, Servadio mg liczy na naprawd znaczny przypyw gotwki. Kupi babie kouch, myla gorczkowo. Dzieciom butki nareszcie i zabawki jakie... A sobie... Dziewczyny spaceroway wzdu straganw, oblizujc i skubic z patyczkw cukrow wat. Servadio nagle zorientowa si, e s obserwowane. I wskazywane palcami. Zna tych, ktrzy wskazywali, zodziei i koniokradw z szajki Knty, zwanego Wydrzychwostem. Zodzieje wymienili kilka wyzywajco gonych uwag, rozrechotali si. Mistle zmruya oczy, pooya szarowosej rk na ramieniu. - Synogarliczki! - parskn jeden ze zodziei Wydrzychawosta, dryblas z wsami wygldajcymi jak wiechcie paku. - Patrzajta, icie zaraz dzibkw sobie dadz! Servadio widzia, jak szarowosa drgna, widzia, jak Mistle zaciska palce na jej barku. Zodzieje zarechotali chrem. Mistle odwrcia si wolno, kilku natychmiast przestao si mia. Ale ten z pakuowymi wsami by albo zbyt pijany, albo zupenie pozbawiony wyobrani. - Moe chopa ktrej z was trza? - podszed bliej, wykonujc obrzydliwe i niedwuznaczne gesty, - Wier, takie jak wy ino przechdoy zdrowo, a w mig si z perwersyi ulecz! Hola! Do ciebie mwi, ty... Nie zdy jej dotkn. Szarowosa zwina si jak atakujca mija, miecz bysn i uderzy, zanim jeszcze upuszczona cukrowa wata upada na ziemi. Wsacz zatoczy si, zagulgota jak indor, krew z przecitej szyi sikna dugim strumieniem. Dziewczyna zwina si ponownie dopada w dwch tanecznych krokach, cia jeszcze raz, fala posoki bryzgna na stragany, trup run, piasek wok niego momentalnie zrudzia. Kto wrzasn. Drugi zodziej schyli si, wydoby n z cholewy, ale w tym samym momencie pad zdzielony przez Giselhera okntyttt trzonkiem nahajki. - Do bdzie jednego trupa! - wrzasn herszt Szczurw. - Ten tu sam sobia winien, nie wiedzia, z kim zadziera! Cofnij si, Falka! Szarowosa dopiero teraz opucia miecz. Gigelher imit! sakiewk i potrzsn ni. - Wedle praw naszego bractwa, pac za tego ubitego. Uczciwie, wedle wagi, talar za kady funt parszywego Uwoka! I na tym koniec wani! Dobrze mwi, kamraci? Hej, Pitito, co rzekniesz? Iskra, Kayleigh, Keef i Asse stanli za hersztem. Twarze mieli jak z kamienia, donie na rkojeciach mieczy. - Uczciwie - odezwa si z grupy bandytw Wydrzychwost, niski, krzywonogi mczyzna w skrzanym kabacie. - Prawy, Giselher. Koniec wani. Servadio przekn lin, usiujc wtopi si w otaczajcy ju zajcie tum. Nagle poczu, e nie ma za grosz ochoty krci si koo Szczurw i koo popielatowosej dziewczyny, ktr nazywano Falk. Nagle uzna, e obiecana przez prefekta nagroda wcale nie jest tak wysoka jak myla. Falka spokojnie schowaa miecz do pochwy, rozejrzaa si. Servadio osupia widzc, jak jej drobna twarz zmienia si nagle i kurczy. - Moja wata - jkna aociwie dziewczyna, patrzc na walajcy si na brudnym piasku smakoyk. - Moja wata mi upada... Mistle obja j. - Kupi ci drug. ***** Wiedmin siedzia na piasku wrd wiklin, ponury, zy i zamylony. Patrzy na kormorany siedzce na obsranym drzewie. Cahir po rozmowie znik w krzakach i nie pokazywa si. Milva i Jaskier szukali czego do zjedzenia. W przygnanej prdem odzi udao im si odkry pod sieciami miedziany kocioek i kobiak warzyw. Zastawili w przybrzenej rynnie znalezion w cznie wiklinow wiersz, sami brodzili przy brzegu i tukli kijami w wodorosty, by napdzi do puapki ryb. Poeta czu si ju dobrze, chodzi z bohatersko zabandaowan

24

gow dumny jak paw. Geralt by zamylony i zy. Milva z Jaskrem wycignli wiersz i zaczli kl, albowiem zamiast spodziewanych sumw i karpi, wewntrz srebrzya si i trzepotaa drobnica. Wiedmin wsta. - Chodcie no tu, oboje! Zostawcie ten wicierz i chodcie tu. Mam wam co do powiedzenia. - Wracacie do domu - zacz bez ogrdek, gdy podeszli, mokrzy i mierdzcy ryb. - Na pnoc, w kierunku Mahakamu. Ja jad dalej sam. - Co? - Rozchodz si nasze drogi. Jaskier. Do tej zabawy. Wracasz do domu pisa wiersze. Milva przeprowadzi ci przez lasy... O co chodzi? - O nic - Milva gwatownym ruchem odrzucia wosy z ramienia. - O nic. Mw, wiedminie. Ciekawam tego, co powiesz. - Nie mam nic wicej do powiedzenia. Jad na poudnie, na tamten brzeg Jarugi. Przez terytoria nilfgaardzkie. To niebezpieczna i daleka droga. A ja nie mog zwleka. Dlatego jad sam. - Pozbywszy si niewygodnego bagau - pokiwa gow Jaskier. - Kuli u nogi opniajcej marsz i sprawiajcej kopoty. Innymi sowy, mnie. - I mnie - dodaa Milva, patrzc w bok. - Posuchajcie - rzek Geralt, ju znacznie spokojniej. - To jest moja wasna, osobista sprawa. To wszystka was nie dotyczy. Nie chc, bycie nadstawiali karku za co, co dotyczy wycznie mnie. - To dotyczy wycznie ciebie - powtrzy wolno Jaskier. - Nikt nie jest ci potrzebny. Towarzystwo ci przeszkadza i opnia marsz. Nie oczekujesz od nikogo pomocy i sam nie masz zamiaru na nikogo si oglda. Ponadto, kochasz samotno. Czy czego zapomniaem wymieni? - Owszem - odrzek gniewnie Geralt. - Zapomniae wymieni twj pusty eb na taki, ktry zawiera mzg. Gdyby tamta strzaa posza cal w prawo, idioto, w tej chwili gawrony wydziobywayby ci oczy. Jeste poet masz wyobrani, sprbuj wyobrazi sobie taki obrazek. Powtarzam: wy wracacie na pnoc, ja zmierzam w kierunku przeciwnym. Sam. - A jed - Milva wstaa sprycie. - Mylisz moe, e bd ci prosi? Do biesa z tob, wiedminie. Chod, Jaskier, przyrzdzimy jakiego jada. Gd mnie morzy, a jak jego sucham, to mnie mdli. Geralt odwrci gow. Obserwowa zielonookie kormorany suszce skrzyda na konarach obsranego drzewa. Nagle poczu ostry zapach zi i zakl wciekle. - Naduywasz mojej cierpliwoci, Regis. Wampir, ktry zjawi si nie wiadomo skd i kiedy, nie przej si, usiad obok. - Musz zmieni poecie opatrunek - powiedzia spokojnie. - To id do niego. Ode mnie trzymaj si za z daleka. Regis westchn, wcale nie majc zamiaru odchodzi. - Przysuchiwaem si przed chwil twojej rozmowie z Jaskrem i uczniczk - powiedzia nie bez drwiny w gosie. - Trzeba przyzna, masz prawdziwy talent do pozyskiwania sobie ludzi. Cho cay wiat zdaje si na ciebie dyba, ty lekce sobie waysz pragncych ci pomc towarzyszy i sprzymierzecw. - wiat stan na gowie. Wampir bdzie mnie uczy, jak mam postpowa z ludmi. Co ty wiesz o ludziach, Regis? Jedyna rzecz, ktr znasz, to smak ich krwi. Cholera jasna, zaczem z tob rozmawia? - wiat stan na gowie - przyzna wampir, cakiem powanie. - Zacze. Moe wic zechcesz rwnie wysucha rady? - Nie. Nie zechc. Jest mi zbdna. - Prawda, bybym zapomnia. Rady s ci zbdne, sprzymierzecy s ci zbdni, bez towarzyszy podry rwnie si obejdziesz. Cel twojej wyprawy to wszak cel osobisty i prywatny, wicej, charakter celu wymaga, by zrealizowa go sam, osobicie. Ryzyko, zagroenie, trud, walka ze zwtpieniem musz obciy tylko i wycznie ciebie. Bo s wszak elementami pokuty, odkupienia winy, ktre chcesz uzyska. Taki, powiedziabym, chrzest ognia. Przejdziesz przez ogie, ktry pali, ale i oczyszcza. Sam, samotnie. Bo gdyby kto ci w tym wspar, pomg, wzi na siebie choby czstk tego chrztu ognia, tego blu, tej pokuty, zuboyby ci tym samym. Pozbawi nalenej mu za wspudzia czci ekspiacji, ktra wszak jest wycznie twoj ekspiacj. To wycznie ty masz dug do spacenia, nie chcesz spaca go, zaduajc si jednoczenie u innych wierzycieli. Czy rozumuj logicznie? - A dziwnie, e na trzewo. Twoja obecno drani mnie, wampirze. Zostaw mnie sam na sam z moj ekspiacj, prosz. I z moim dugiem. - Bezzwocznie - Regis wsta. - Posied, pomyl. A rady jednak ci udziel. Potrzeba ekspiacji, oczyszczajcego chrztu ognia, poczucie winy, to nie s rzeczy, do ktrych roci sobie moesz wyczne prawo. ycie tym rni si od bankowoci, e zna dugi, ktre spaca si zadueniem u innych.

25

- Odejd, prosz. - Bezzwocznie. Wampir odszed, doczy do Jaskra i Milvy. Podczas zmiany opatrunku caa trjka debatowaa, co by tu zje. Milva wytrzsna z wierszy drobnic i przyjrzaa si nad wyraz krytycznie. - Nie ma co medytowa - powiedziaa. - Trza nadzia te mae karaluchy na witki i upiec je nad arem. - Nie - pokrci wieo obandaowan gow Jaskier - To nie jest dobry pomys. Rybek jest za mao, nie najemy si nimi. Proponuj, by ugotowa z nich zup. - Zupa z ryb? - Jasne. Mamy kup tego drobiazgu, mamy sl - Jaskier ilustrowa wyliczanie odginaniem kolejnych palcw. - Zdobylimy cebul, marchew, pietruszk, seler z naci. I kocio. Po zsumowaniu otrzymujemy zup. Och - umiechn si Regis, sigajc do torby. - Z tym problemu nie bdzie. Bazylia, piment, pieprz, li laurowy, szawia... - Do, do - powstrzyma go Jaskier. - Wystarczy, mandragory w zupie nam nie potrzeba. Dobra, do roboty Oczy rybki, Milva. - Sam je czy! Patrzajta ich! Myl, e jak maj niewiast w kompanii, to im bdzie przy kuchni harowa! Przynios wody i ogie rozniec. A z tymi piskorzami sami si paprzcie. - To nie s piskorze - powiedzia Regis. - To s klenie, potki, jazgarze i podleszczyki. - Ha - nie wytrzyma Jaskier. - Znasz si na rybach jak widz. - Jeli taki uczony - Milva jeszcze raz dmuchna w ogie, po czym wstaa - to uczenie wypatrosz te rybita. Ja po wod pjd. - Dasz rad przynie peny kocio? Geralt, pom jej. - Dam rad - parskna Milva. - A jego pomocy nie trza mi. On ma wasne, osobiste sprawy, nie lza mu przeszkadza! Geralt odwrci gow, udajc, e nie syszy. Jaskier i wampir sprawnie czycili rybi drobiazg. - Chuda bdzie ta zupa - stwierdzi Jaskier, wieszajc kocio nad ogniem. - Zdaaby si, cholera, jaka wiksza rybka. - Ta moe by? - z wikliny nagle wyoni si Cahir, niosc za kark trzyfuntowego szczupaka, wci jeszcze prcego ogon i poruszajcego skrzelami. - Oho! Ale krasawice! Skd go wytrzasne, Nilfgaardczyku? - Nie jestem Nilfgaardczykiem. Pochodz z Vicovaro, a nazywam si Cahir... - Dobrze, dobrze, ju syszelimy. Skd masz szczuk, pytaem? - Zmajstrowaem erlic. Jako przynty uyem aby. Zarzuciem w jam pod brzegiem. Szczupak wzi z miejsca. - Sami specjalici - pokrci obandaowan gow Jaskier. - Szkoda, e nie zaproponowaem befsztykw, pewnie zaraz przynieliby krow. No, ale bierzmy si za to, co mamy. Regis, wszystkie mae rybki wal w kocio, z gowami i ogonami. Szczuk za trzeba adnie sprawi. Umiesz, Nilf... Cahir? - Umiem. - Do dziea zatem. Geralt, do jasnej cholery, dugo masz zamiar tam siedzie z obraon min? Warzywa obierz! Wiedmin wsta posusznie, dosiad si, ale demonstracyjnie daleko od Cahira. Zanim jeszcze zdy poskary si, e nie ma noa, Nilfgaardczyk - czy te Vicovarczyk poda mu swj, dobywajc drugi z cholewy. Przyj, wyburczawszy podzikowanie. Wsplna praca sza skadnie. Peen rybiej drobnicy i warzyw kocio wkrtce zabulgota i zapieni si. Wampir zrcznie zebra pian wystrugan przez Milv yk. Gdy Cahir sprawi i podzieli szczupaka. Jaskier wrzuci do kota ogon, petwy, krgosup i zbaty eb drapienika, zamiesza. - Mniam, mniam, ale pachnie. Gdy si to wszystko wygotuje, odcedzimy mieci. - Przez onuc chyba - wykrzywia si Milva, strugajc kolejn yk. - Jake cedzi, gdy przetaka nie mamy? - Ale droga Milvo - umiechn si Regis. - Tak nie mona! To, czego nie mamy, z atwoci zastpimy tym, co mamy. To wycznie kwestia inicjatywy i mylenia pozytywnego. - Id do biesa z twym uczonym gadaniem, wampirze. - Przecedzimy przez moj kolczug - powiedzia Cahir. - Co tam, potem si j wypucze. - Przedtem te si j wypucz - owiadczya Milva. - Inaczej ja tej zupy je nie bd. Cedzenie poszo sprawnie. - Teraz wrzucaj do wywaru szczuk, Cahir - zarzdzi - Jaskier, - Ale zapach, mniam, mniam. Nie podrzucajcie ju drewna, niech tylko mruga. Geralt, dokd si pchasz z t yk! Teraz si ju nie miesza! - Nie wrzeszcz. Nie wiedziaem. - Niewiedza - umiechn si Regis - nie stanowi usprawiedliwienia dla nie przemylanych dziaa. Gdy si nie wie, gdy ma si wtpliwoci, dobrze jest zasign porady...

26

- Zamknij si, wampirze! - Geralt wsta i odwrci si plecami. Jaskier parskn. - Obrazi si, patrzcie go. - On ju taki jest - stwierdzia Milva, wydymajc wargi. - Gadacz. Jeli nie wie, co czyni, gada jeno i obraa si. Jeszczecie tego nie wymiarkowali? - Dawno - rzek cicho Cahir. - Doda pieprzu - Jaskier obliza yk, zamlaska. - Doda jeszcze soli. Ach, teraz jest w sam raz. Zestawmy kocio z ognia. Psiakrew, ale gorcy! Nie mam rkawic... - Ja mam - rzek Cahir. - A ja - Regis chwyci kocio z drugiej strony - nie potrzebuj. - Dobra - poeta wytar yk o spodnie. - No, kompania, dosiada si. Smacznego! Geralt, czekasz na specjalne zaproszenie? Na herolda i fanfary? Wszyscy ciasno obsiedli ustawiony na piasku kocioek i przez dugi czas sycha byo jedynie dystyngowane siorbanie, przerywane dmuchaniem w yki. Po zjedzeniu poowy wywaru rozpoczo si ostrone owienie kawakw szczupaka, wreszcie yki drapny po dnie kocioka. - Ale si naaram - stkna Milva. - To niegupi by pomys z t polewk. Jaskier. - W rzeczy samej - przyzna Regis. - Co powiesz, Geralt? - Powiem: dzikuj - Wiedmin wsta z trudem, pomasowa kolano, ktre znowu zacz ksa bl. Wystarczy? Czy potrzebne s fanfary? - Z nim tak zawsze - machn rk poeta. - Nie przejmujcie si nim. I tak macie szczcie, mnie przyszo by z nim wwczas, gdy kci si z t jego Yennefer, blad piknoci o hebanowych wosach. - Dyskretniej - upomnia go wampir. - I nie zapominaj, on ma problemy. - Problemy - Cahir stumi beknicie - naley rozwizywa. - Ba - rzek Jaskier. - Ale jak? Milva parskna, wygodniej ukadajc si na gorcym piasku. - Wampir jest uczony. Ani chybi wie. - Rzecz polega nie na wiedzy, lecz na umiejtnym zwaeniu koniunktur - rzek spokojnie Regis. - A gdy si koniunktury zway, dochodzi si do wniosku, e mamy do czynienia z problemem nierozwizywalnym. Cae to przedsiwzicie jest pozbawione szans na sukces. Prawdopodobiestwo odnalezienia Ciri rwna si zeru. - Ale tak nie mona - zakpia Milva. - Trza duma pozytywnie i jencytjatywnie, To tak, jako z tym sitem. Jeli nie mamy, zastpmy czym innym. Tak sobie myl. - Do niedawna - cign wampir - sdzilimy, e Ciri jest w Nilfgaardzie. Dotarcie tam i wyzwolenie, czy te wykradzenie jej, wydawao si przedsiwziciem ponad siy. Teraz, po rewelacjach Cahira, w ogle nie wiemy, gdzie Ciri jest. Trudno mwi o inicjatywie, gdy nie ma si pojcia, w ktr stron j skierowa. - C tedy mamy czyni? - achna si Milva. - Wiedmin upiera si, by na poudnie ruszy... - Dla niego - umiechn si Regis - strony wiata nie maj specjalnego znaczenia. Wszystko mu jedno, w ktr ruszy, byleby nie siedzie bezczynnie. Icie wiedminskie principium. wiat peen jest Za, wystarczy tedy i gdzie oczy ponios, a napotykane po drodze Zo unicestwia, tym sposobem przysuy si sprawie Dobra. Reszta przyjdzie sama. Inaczej mwic: ruch jest wszystkim, cel niczym. - Osielstwo - skomentowaa Milva. - Wdy jego cel to Ciri. Jake to: ona niczym? - artowaem sobie - przyzna wampir, ypic na wci odwrconego plecami Geralta. - I to niezbyt taktownie. Przepraszam. Masz racj, droga Milvo. Nasz cel to Ciri. A poniewa nie wiemy, gdzie ona jest, sensownie jest dowiedzie si tego i odpowiednio ukierunkowa dziaania. Sprawa Dziecka Niespodzianki, jak zauwaam, a ttni od magii, przeznaczenia i innych nadprzyrodzonych elementw. A ja znam kogo, kto w takich sprawach wietnie si orientuje i zapewne nam pomoe. - Ha - ucieszy si Jaskier. - Kto to taki? Gdzie? Daleko? - Bliej ni stolica Nilfgaardu. Dokadnie rzecz biorc, cakiem blisko. W Angrenie. Na tym brzegu Jarugi. Mwi o druidzkim krgu, majcym sw siedzib w borach na Caed Dhu. - Ruszamy bez zwoki! - Czy nikt z was - zdenerwowa si wreszcie Geralt - nie uwaa za stosowne zapyta mnie o zdanie? - Ciebie? - Jaskier odwrci si. - Ty wszak pojcia nie masz, co czyni. Nawet zup, ktr cheptae, zawdziczasz nam. Gdyby nie my, byby godny. I my te, gdybymy czekali na twoj aktywno. Ten kocioek zupy to dzieo kooperacji. Efekt wsplnego dziaania grupy, druyny zjednoczonej przez wsplny cel. Pojmujesz to, przyjacielu? - Jake jemu to poj? - wykrzywia si Milva. - On cigiem tylko ja i ja, sam, samotnie. Wilk samotnik! Wida, e aden owca z niego, e z lasem nie obyty. Nie poluj wilcy samotnie! Nigdy! Wilk samotnik, ha, e to, gupie mieszczuchw bajanie. Ale on tego nie pojmuje! - Ale pojmuje, pojmuje - umiechn si Regis, swoim zwyczajem z zacinitymi wargami.

27

- On tylko tak gupio wyglda - potwierdzi Jaskier. - Ale cay czas licz na to, e wreszcie zechce mu si wyty mzgownic. Moe wycignie suszne wnioski? Moe zrozumie, e jedyn czynnoci, ktra dobrze wychodzi samotnym, jest samogwat? Cahir Mawr Dyffryn aep Ceallach taktownie milcza. - Niech was wszystkich cholera - powiedzia wreszcie Wiedmin, chowajc yk do cholewy. - Niech was cholera, wy kooperujca grupo idiotw, zjednoczona przez wsplny cel, ktrego adne z was nie rozumie. I mnie te niech cholera. Tym razem pozostali, wzorem Cahira, rwnie milczeli taktownie. Jaskier, Maria Barring, zwana Milv, i Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy. - Kompania mi si trafia - podj Geralt, krcc gow. - Towarzysze broni! Druyna bohaterw! Nic, tylko rce zaama. Wierszokleta z lutni. Dzikie i pyskate p driady, p baby. Wampir, ktremu idzie na pidziesity krzyyk. I cholerny Nilfgaardczyk, ktry upiera si, e nie jest Nilfgaardczykiem. - A na czele druyny Wiedmin, chory na wyrzuty sumienia, bezsi i niemono podjcia decyzji dokoczy spokojnie Regis. - Zaiste, proponuj podrowa incognito, by nie wzbudza sensacji. - I miechu - dodaa Milva.

28

Krlowa odrzeka: "Nie mnie o ask pro, ale tych, ktrych czarami twymi ukrzywdzia. Miaa odwag ze czyny popenia, mieje odwag i teraz, gdy pogo i sprawiedliwo blisko. Nie w mojej mocy grzechy ci wybacza." Natenczas zaparskaa wiedma niby kot, zabysy jej ze oczy. "Moja zguba blisko, zakrzykna, ale i twoja niedaleko, krlowo. Wspomnisz jeszcze w godzinie strasznej mierci Lar Dorren i jej kltw. A i to wiedz, e przeklestwo moje docignie i potomkw twoich, do dziesitego pokolenia." Zmiarkowawszy: jednak, ze w piersi krlowej nieulke bije serce, za elfia czarownica przestaa ly i grozi, kltw straszy, zacza jak suka skamle o pomoc i zmiowanie... Ba o Larze Dorren, wersja ludzka ...ale bagania nie zmikczyy kamiennych serc Dh'oine, bezlitosnych, okrutnych ludzi. A gdy Lara, proszc o lito ju nie dla niej, ale dla jej dziecka uczepia si drzwi karety, na krlewski rozkaz zbir kat uderzy kordem i odrba jej palce. A gdy w nocy mrz luty cisn, Lara wydaa ostatnie tchnienie na wzgrzu wrd lasw, rodzc creczk, ktr chronia resztk tlcego si w niej jeszcze ciepa. I cho wok bya noc, zima i nieyca, na wzgrzu staa si nagle wiosna i zakwity kwiaty feainnewedd. Do dzi takie kwiaty kwitn tylko w dwch miejscach: w Dol Blathanna i na wzgrzu, na ktrym skonaa Lara Dorren aep Shiadhal. Ba o Larze Dorren, wersja elfia ROZDZIA SZSTY

- Prosiam ci - warkna gniewnie leca na wznak Ciri. - Prosiam ci, by mnie nie dotykaa. Mistie cofna rk i trawk, ktr askotaa Ciri w szyj, wycigna si obok, zapatrzya w niebo, podoywszy obie donie pod ostrzyony kark. - Dziwnie si ostatnio zachowujesz, Sokoliczko. - Nie chc, by mnie dotykaa i tyle! - To tylko zabawa. - Wiem - Ciri zacisna usta. - Tylko zabawa. To wszystko bya tylko zabawa. Ale mnie przestao to bawi, rozumiesz? Cakiem przestao! Mistle pooya si znowu na wznak, milczaa dugo, zapatrzona w bkit pocity poszarpanymi smugami chmur. Wysoko nad lasem koowa jastrzb. - Twoje sny - powiedziaa wreszcie. - To przez te twoje sny, tak? Prawie co noc zrywasz si z krzykiem. To, co niegdy przesza, wraca w snach. Znam to. Ciri nie odpowiedziaa. - Nigdy mi o sobie nie mwia - Mistle znowu przerwaa cisz. - O tym, co przesza. Ani o tym, skd jeste. Ani czy masz bliskich... Ciri gwatownie poruszya rk koo szyi, ale tym razem to bya tylko biedronka. - Miaam bliskich - powiedziaa gucho, nie patrzc na towarzyszk. - To znaczy, mylaam, ze miaam... Takich, ktrzy odnaleliby mnie, nawet tu, na kocu wiata, gdyby tylko chcieli... Lub gdyby yli. Och, o co ci chodzi, Mistle? Mam ci o sobie opowiada? - Nie musisz. - To dobrze. Bo to pewnie tylko zabawa. Jak wszystko midzy nami. - Nie rozumiem - Mistle odwrcia gow - dlaczego nie odejdziesz, jeli ci tak ze mn le. - Nie chc by sama. - Tylko tyle? - To duo. Mistle zagryza wargi. Nim jednak zdya cokolwiek powiedzie, usyszay gwizd. Zerway si obie, otrzepay z igliwia, dopady koni. - Zaczyna si zabawa - rzeka Mistle, wskakujc na siodo i dobywajc miecza - jak od pewnego czasu lubisz ponad wszystkie inne, Falka - Nie myl, e nie zauwayam.

29

Ciri ze zoci uderzya konia pitami. Pognay zboczem wwozu, na eb na szyj, syszc ju dzikie haakowanie pozostaych Szczurw, wypadajcych z zagajnika po drugiej stronie gocica. Kleszcze zasadzki zamykay si. ***** Prywatna audiencja bya skoczona. Vattier de Rideaux, icehnibu Eiddon, szef wywiadu wojskowego cesarza Emhyra var Emreisa, opuci bibliotek, kaniajc si krlowej Doliny Kwiatw w sposb nawet uprzejmiejszy, ni tego wymaga protok dworski. Ukon by jednoczenie bardzo ostrony, a ruchy Vattiera wypracowane i powcigliwe - szpieg cesarski nie spuszcza wzroku z dwch ocelotw, wycignitych u stp wadczyni elfw. Zotookie koty wyglday na rozleniwione i senne, ale Vattier wiedzia, e to nie maskotki, lecz czujni stranicy, gotowi w mgnieniu oka zamieni w krwaw miazg kadego, kto usiowaby zbliy si do krlowej na odlego mniejsz od okrelonej protokoem. Francesca Emdabair, nazywana Enid an Gleanna, Stokrotka z Dolin, odczekaa, a za Vattierem zamkn si drzwi, pogaskaa oceloty. - Ju, Ida - powiedziaa. Ida Emean aep Siyney, elfia czarodziejka, wolna Aen Seidhe z Gr Sinych, podczas audiencji skryta pod czarem niewidzialnoci, zmaterializowaa si w kcie biblioteki, poprawia sukni i cynobroworude wosy. Oceloty zareagoway jedynie nieco szerszym otwarciem oczu. Jak wszystkie koty, widziay niewidzialne, nie mona byo ich oszuka tak prostym zaklciem. - Drani mnie ju zaczyna ten festiwal szpiegw - powiedziaa z przeksem Francesca, przybierajc wygodniejsz pozycj na hebanowym krzele. - Henselt z Kaedwen niedawno przysa mi "konsula", Dijkstra skierowa do Dol Blatharma "misj handlow". A teraz sam arcyszpicel Vattier de Rideaux! Ach, a wczeniej krci si tu Stefan Skellen, Wielki Cesarski Nikt. Ale nie udzieliam mu posuchania. Ja jestem krlow, a Skellen jest nikim. Cho z urzdu, ale nikim. - Stefan Skellen - powiedziaa wolno Id Emean - by rwnie u nas, gdzie mia wicej szczcia. Rozmawia z Filavandrelem i Vanadainem. - I podobnie jak Vattier mnie, wypytywa ich o Vilgefortza, Yennefer, Rience'a i Cahira Mawr Dyffryna aep Caellacha? - Midzy innymi. Zdziwisz si, ale bardziej interesowaa go oryginalna wersja proroctwa Ithlinne Aegli aep Aeyenien, zwaszcza fragmenty mwice o Aen Hen Ichaer, Starszej Krwi. Interesowaa go rwnie Tor Lara, Wiea Mewy, i legendarny portal, niegdy czcy Wie Mewy z Tor Zireael, Wie Jaskki. Jake to typowe dla ludzi, Enid. Liczy na to, e od razu, na skinienie, wywietlimy im zagadki i tajemnice, ktre sami staramy si rozwika od setek lat. Francesca uniosa rk i przyjrzaa si piercieniom. - Ciekawe - powiedziaa - czy Filippa wie o dziwnych zainteresowaniach Skellena i Vattiera? I Emhyra var Emreisa, ktremu oni obaj su? - Ryzykownie byoby zakada, e nie wie - Ida Emean spojrzaa bystro na krlow - i zatai na naradzie w Montecalvo to, co wiemy my, tak przed Filipp, jak i przed ca lo. Niezbyt adne wiato rzucioby to na nas... A chcemy wszake, by ta loa zaistniaa. Chcemy, by nam, elfim magiczkom, ufano, nie posdzano o podwjn gr. - Rzecz w tym, e my prowadzimy podwjn gr, Ida. I troszk igramy z ogniem. Z Biaym Pomieniem Nilfgaardu... - Ogie pali - Ida Emean podniosa na krlow przeduone ostrym makijaem oczy - ale i oczyszcza. Trzeba przeze przej. Trzeba podj ryzyko, Enid. Ta loa powinna zaistnie, powinna zacz dziaa. W penym skadzie. Dwanacie czarodziejek, wrd nich za ta jedna, o ktrej mwi proroctwo. Nawet jeli to gra, postawmy na zaufanie. - A jeli to prowokacja? - Ty lepiej znasz zaangaowane w spraw osoby. Enid an Gleanna zastanowia si. - Sheala de Tancarville - powiedziaa wreszcie - to skryta samotnica, nie ma adnych powiza. Triss Merigold i Keira Metz miay, ale teraz obie s emigrantkami, krl Foltest wypdzi z Temerii wszystkich czarodziejw. - Margarit Laux-Antille interesuje tylko jej szkoa, nic poza tym. Oczywicie, w tej chwili trzy ostatnie s pod silnym wpywem Filippy, a Filippa jest zagadk. Sabrina Glevissig nie zrezygnuje z wpyww politycznych, ktre ma w Kaedwen, ale nie zdradzi loy. Zbyt pociga j wadza, ktr loa daje. - A owa Assire var Anahid? I ta druga Nilfgaardka, ktr poznamy w Montecalvo?

30

- Mao o nich wiem - umiechna si lekko Francesca. - Ale gdy tylko je zobacz, bd wiedziaa wicej. Gdy tylko zobacz, w co i jak s ubrane. Ida Emean zmruya wymalowane powieki, ale powstrzymaa si z zadaniem pytania. - Zostaje nefrytowa statuetka - powiedziaa po chwili - Wci niepewna i enigmatyczna figurynka z nefrytu wzmianek o ktrej te mona doszuka si w Ithlinnespath. Chyba ju czas, by da si jej wypowiedzie. I oznajmi, co j czeka. Pomc ci w dekompresji? - Nie, zrobi to sama. Wiesz, jak reaguje si na rozpakowanie. Im mniej bdzie wiadkw, tym mniej dotkliwy bdzie to cios dla jej dumy. Francesca Findabair jeszcze raz sprawdzia, czy cay dziedziniec szczelnie odizolowany jest od reszty paacu polem ochronnym, przesaniajcym widok i tumicym dwiki. Zapalia trzy czarne wiece osadzone w lichtarzach zaopatrzonych we wklse lustrzane reflektory. Lichtarze stay w miejscach wyznaczonych kolist mozaik pawimentu, przedstawiajc osiem znakw Viccaeineo. Zodiaku, na symbolach oznaczajcych Belleteyn, Lammtf i Yule. Wewntrz zodiakalnego koa mozaika tworzya drugie, mniejsze, usiane magicznymi symbolami i otaczajce pentagram. Na trzech symbolach mniejszego koa Francesca ustawia niewielkie elazne trjnogi, na nich za ostronie i pieczoowicie zamontowaa trzy krysztay. Szlif spodw krysztaw odpowiada formie zakocze trjnogw, przez co uoenie si rzeczy musiao by precyzyjne, ale Francesca sprawdzia wszystko kilkakrotnie. Wolaa nie ryzykowa bdu. Nie opodal szumiaa fontanna, woda tryskaa z marmurowego dzbana trzymanego przez marmurow najad, czterema strumieniami spadaa do sadzawki, wprawiajc w ruch licie nenufarw, midzy ktrymi migay zote rybki. Francesca otworzya szkatuk, wyja z niej malutk, wykonan z nefrytu, mydlan w dotyku figurynk, ustawia j dokadnie porodku pentagramu. Cofna si, jeszcze raz zajrzaa do lecego na stoliku grimoire'a, wzia gboki wdech, uniosa rce i wyskandowala zaklcie. wiece momentalnie zapony janiej, fasety krysztaw rozbysy i trysny smugami wiata. Smugi zestrzeliy si na figurynce, ktra natychmiast zmienia kolor z zielonej staa si zota, a po chwili transparentna. Powietrze zadrgao od magicznej energii, bijcej o ochronne ekrany. Jedna ze wiec prysna iskrami, po posadzce zataczyy cienie, mozaika zacza y, zmienia ksztaty. Francesca nie opuszczaa rk, nie przerywaa inkantacji. Figurka rosa byskawicznie, pulsujc i ttnic, zmieniaa struktur i ksztat niczym pezajcy po posadzce obok dymu. wiato bijce z krysztaw przeszywao dym, w smugach blasku pojawiy si ruch i twardniejca materia. Jeszcze moment, a w centrum magicznych k pokazaa si nagle posta ludzka. Posta czarnowosej kobiety, bezwadnie lecej na posadzce. wiece zakwity wstkami dymu, krysztay zgasy. Francesca opucia rce, rozprya palce i otara pot z czoa. Czarnowosa kobieta na posadzce zwina si w kbek i zacza krzycze. - Jak si nazywasz? - spytaa dwicznie Francesca. Kobieta wyprya si, zawya, przyciskajc obie rce do podbrzusza. - Jak si nazywasz? - Ye... Yennef... Yennefeeeer!!! Aaaaaaa... Elfka odetchna z ulg. Kobieta nada zwijaa si, wya, jczaa, tuka piciami o posadzk, prbowaa wymiotowa. Francesca czekaa cierpliwie. I spokojnie. Bdca jeszcze przed chwil nefrytow figurynk kobieta cierpiaa, byo to widoczne. I normalne. Ale mzg miaa nie uszkodzony. - No, Yennefer - powiedziaa po duszej chwili, przerywajc jki. - Moe ju dosy, co? Yennefer z wyranym wysikiem uniosa si na czworaki, otara nos przedramieniem, rozejrzaa si bdnie. Jej wzrok przemkn po Francesce, jak gdyby elfki w ogle nie byo na dziedzicu, zatrzyma si i oy dopiero na widok tryskajcej wod fontanny. Podpezszy z ogromnym trudem, Yennefer przegramolia si przez cembrowin i z pluskiem wwalia do sadzawki. Zakrztusia si, zacza parska, kaszle i plu, wreszcie, rozgarniajc lilie wodne, dobrna na czworakach do marmurowej najady i usiada, opierajc si plecami o cok posgu. Woda sigaa jej do piersi. - Francesca... - wybekotaa, dotykajc obsydianowi gwiazdy na szyi i patrzc na elfk nieco przytomniejszym wzrokiem. - Ty... - Ja. Co pamitasz? - Spakowaa mnie... Cholera, spakowaa mnie? - Spakowaam i rozpakowaam. Co pamitasz? - Garstang... Elfy. Ciri. Ty. I piset cetnarw, ktre nagle zwaliy mi si na gow... Teraz ju wiem, co to byo. Kompresja artefaktowa...

31

- Pami funkcjonuje. To dobrze. Yennefer opucia gow, spojrzaa midzy swoje uda, nad ktrymi przemykay zote rybki. - Ka potem zmieni wod w sadzawce, Enid - zamamrotaa. - Wanie wysikaam si do niej. - Drobiazg - umiechna si Francesca. - Zwr jednak uwag, czy w wodzie nie wida krwi. Zdarza si, e kompresja niszczy nerki. - Tylko nerki? - Yennefer wzia ostrony wdech - We mnie nie ma chyba jednego zdrowego organu... Przynajmniej tak si czuj. Do diaba, Enid, nie wiem, czym zasuyam sobie na taki traktament... - Wyjd z sadzawki. - Nie. Dobrze mi tu. - Wiem. Dehydracja. - Degradacja. Degrengolada! Dlaczego mi to zrobia? - Wyjd, Yennefer. Czarodziejka wstaa z trudem, oburcz przytrzymujc si marmurowej najady. Strzsna z siebie nenufary, silnym szarpniciem rozdara i zwleka ociekajc wod sukni, naga stana przed fontann, pod tryskajcymi strumieniami. Opukawszy si i napiwszy, wysza z sadzawki, usiada na brzegu basenu, wya wosy, rozejrzaa si. - Gdzie ja jestem? - W Dol Blathanna. Yennefer wytara nos. - Draka na Thanedd jeszcze trwa? - Nie. Skoczya si. Ptora miesica temu. - Musiaam ci bardzo skrzywdzi - powiedziaa po chwili Yennefer. - Musiaam zdrowo zale ci za skr, Enid. Ale moesz uzna nasze rachunki za wyrwnane. Zemcia si godnie, cho moe troch zbyt sadystycznie. Nie moga ograniczy si do podernicia mi garda? - Nie mw gupstw - elfka skrzywia usta. - Spakowaam ci i wyniosam z Garstangu, by ocali ci ycie. Wrcimy do tego, ale pniej nieco. Prosz, oto rcznik. Oto przecierado. Now sukni dostaniesz po kpieli. W stosownym miejscu, w wannie z ciep wod. Ju wystarczajco zaszkodzia zotym rybkom. ***** Ida Emean i Francesca piy wino. Yennefer pia glukoz i sok z marchwi. W ogromnych ilociach. - Podsumujmy - powiedziaa, wysuchawszy relacji Franceski. - Nilfgaard podbi Lyri, do spki z Kaedwen rozebra Aedirn, spali Vengerberg, zhodowa Verden, wanie podbija Brugge i Sodden. Vilgefortz znik bez ladu. Tissaia de Vries popenia samobjstwo. A ty zostaa krlow Doliny Kwiatw, cesarz Emhyr koron i berem odwdziczy ci si za moj Ciri, ktrej tak dugo poszukiwa, a ktr teraz ma i wykorzysta wedle woli i zachcianki. Mnie spakowaa i przez ptora miesica trzymaa w pudeku jako statuetk z nefrytu. I zapewne spodziewasz si, e ci za to podzikuj. - Wypadaoby - odrzeka chodno Francesca Findabair. - Na Thanedd by niejaki Rience, ktry za punkt honoru postawi sobie zadanie ci powolnej i okrutnej mierci, a Vilgefortz obieca mu to umoliwi. Rience ugania si za tob po caym Garstangu. Ale nie znalaz, bo ju bya nefrytow figurynk za moim dekoltem. - I byam t figurynk czterdzieci siedem dni. - Tak. Ja za, pytana, mogam spokojnie odpowiada, e Yennefer z Vengerbergu nie ma w Dol Blathanna. Pytano wszak o Yennefer, nie o statuetk. - Co si zmienio, e wreszcie zdecydowaa si rozpakowa mnie? - Wiele. Zaraz ci to wyjani. - Przedtem wyjanisz mi co innego. Na Thanedd by Geralt. Wiedmin. Pamitasz, przedstawiam ci go w Aretuzie. Co z nim? - Uspokj si. yje. - Jestem spokojna. Mw, Enid. - Twj Wiedmin - powiedziaa Francesca - w cigu jednej tylko godziny zrobi wicej ni niejeden przez cae ycie. Nie rozwodzc si: zama nog Dijkstrze, uci gow we Artaudowi Terranovie i bestialsko zarba okoo dziesiciu Scoia'tael. Ach, byabym zapomniaa: obudzi jeszcze niezdrowe podniecenie Keiry Metz. - Straszne - Yennefer wykrzywia si przesadnie. - Ale Keira dosza ju chyba do siebie? Nie ywi chyba do niego urazy? To, e podnieciwszy j, nie wychdoy, wynikao z ca pewnoci z braku czasu, nie z brakli szacunku. Zapewnij j o tym w moim imieniu.

32

- Sama bdziesz miaa okazj to uczyni - powiedziaa chodno Stokrotka z Dolin. - I to wkrtce. Wrmy jednak: do spraw, wzgldem ktrych nieudolnie udajesz obojtno. Twj Wiedmin tak zapali si do obrony Ciri, e postpi bardzo nierozsdnie. Rzuci si na Vilgefortza. A Vilgefortz zmasakrowa go. To, e nie zabi, wynikao z pewnoci z braku czasu, nie z braku stara. I co? Nadal bdziesz udawa, e nic ci to nie wzrusza? - Nie - grymas na ustach Yennefer przesta wyraa szyderstwo. - Nie, Enid. Wzrusza mnie to. Wkrtce nie ktre osoby bliej zapoznaj si z moim wzruszeniem. Masz na to moje sowo. Tak, jak wczeniej drwin, tak teraz Francesca nie przeja si grob. - Triss Merigold teleportowaa skatowanego wiedmina do Broklionu - powiedziaa. - Z tego, co wiem, driady lecz go tam nadal. Ma si ju podobno dobrze, ale lepiej, by nie wychyla stamtd nosa. Tropi go agenci Dijkstry i wywiady wszystkich krlw. Ciebie zreszt te. - Czyme zasuyam sobie na takie wyrnienie? Ja przecie niczego Dijkstrze nie zamaam... Ach, nie mw, sama zgadn. Znikam z Thanedd bez ladu. Nikt nie domyla si, e wyldowaam w twojej kieszeni, zredukowana i spakowana. Wszyscy s przekonani, e uciekam do Nilfgaardu wraz z moimi wsplnikami spiskowcami. Wszyscy oprcz faktycznych spiskowcw, ma si rozumie, ale ci nikogo nie wyprowadz z bdu. Wszake trwa wojna, dezinformacja to or, ostrze ktrego zawsze musi by dobrze wycelowane. A teraz, po czterdziestu siedmiu dniach, przyszed czas, by ora uy. Mj dom w Vengerbergu spalony, jestem poszukiwana. Nic, tylko przysta do komanda Scoia'tael. Lub w inny sposb wczy si do walki o wolno elfw. Yennefer ykna soku z marchwi, wpia wzrok w oczy wci zachowujcej spokj i cisz Idy Emean aep Sivney. - Co, pani Ido? Pani wolna Aen Seidhe z Gr Sinych? Trafnie odgaduj pisany mi los? Czemu to milczy pani niby gaz? - Ja, pani Yennefer - odrzeka rudowosa elika - milcz gdy nie mam nic sensownego do powiedzenia. Zawsze to lepiej, ni snu nieuzasadnione przypuszczenia i maskowa niepokj gadulstwem. Przejd do rzeczy, Enid. Wyjanij pani Yennefer, o co chodzi. - Zamieniam si w such - Yennefer dotkna palcami obsydianowej gwiazdy na aksamitce. - Mw, Francesca. Stokrotka z Dolin oparta podbrdek na zczonych doniach. - Dzi - oznajmia - jest druga noc, od kiedy ksiyc jest w peni. Za ma chwil teleportujemy si do zamku Mentecalvo, siedziby Filippy Eilhart. Wemiemy udzia w posiedzeniu organizacji, ktra powinna ci zainteresowa. Zawsze wszak bya zdania, e magia stanowi warto najwysz, stojc powyej wszelkich podziaw, sporw, wyborw politycznych, osobistych interesw, answ, sentymentw i animozji. Ucieszy ci zapewne wie, niedawno powsta zrb instytucji, co w rodzaju tajnej loy, powoanej wycznie do obrony interesw magii, majcej dopilnowa, by magia zajmowaa w hierarchii sprw rnych nalene jej miejsce. Korzystajc z przywileju rekomendowania nowych czonkw wspomnianej loy, pozwoliam sobie wzi pod uwag dwie kandydatury: Idy Emean aep Sivney i twoj. - C za nieoczekiwany zaszczyt i awans - zadrwia Yennefer. - Z magicznego niebytu wprost do tajnej, elitarnej i wszechmocnej loy. Stojcej ponad osobistymi ansami i resentymentami. Tylko czy ja aby si nadaj? Czy znajd w sobie do siy charakteru, by wyzby si answ wzgldem osb, ktre odebray mi Ciri, skatoway nieobojtnego mi mczyzn, a mnie sam... - Jestem pewna - przerwaa elfka - e znajdziesz w sobie do siy charakteru, Yennefer. Znam ci i wie e nie brakuje ci takiej siy. Nie brakuje ci te ambny, ktra winna rozwiewa wtpliwoci co do spotykajcego ci zaszczytu i awansu. Jeli jednak tego chcesz, powiesi wprost: rekomenduj, ci do loy, bo uwaam za osob, ktra na to zasuguje i moe wydatnie przysuy sprawie. - Dzikuj - szyderczy umieszek ani myla znika z ust czarodziejki. - Dzikuj, Enid. Zaiste, czuj, jak rozpieraj mnie ambicja, pycha i samouwielbienie. Gotowam pkn lada moment. I to zanim jeszcze zaczn si zastanawia, dlaczego miast mnie nie rekomendujesz do owej loy jeszcze jednego elfa z Dol Blathanna lub elfki z Gr Sinych. - W Montecalvo - odrzeka zimno Francesca - dowiesz si, dlaczego. - Wolaabym zaraz. - Powiedz jej - mrukna Ida Emean. - Chodzi o Ciri - powiedziaa po chwili zastanowienia Francesca, unoszc na Yennefer swe nieprzeniknione oczy. - Loa interesuje si ni, a nikt nie zna tej dziewczyny tak dobrze jak ty. Reszty dowiesz si na miejscu. - Zgoda - Yennefer energicznie podrapaa si w opatk. Wysuszona kompresj skra wci swdziaa j nieznonie. - Powiedz mi tylko, kto jeszcze wchodzi w skad owej loy? Oprcz was i Filippy? - Margarita Laux-Antille, Triss Merigold i Keira Metz. Sheala de Tancarville z Koviru. Sabrina Glevissig. I

33

dwie czarodziejki z Nilfgaardu. - Internacjonalna rzeczpospolita babska? - Mona to tak nazwa. - One zapewne wci uwaaj mnie za wsplniczk Vilgefortza. Zaakceptuj mnie? - Zaakceptoway mnie. O reszt postarasz si sama. Bdziesz poproszona o zrelacjonowanie twych zwizkw z Ciri. Od samego pocztku, ktry za spraw twego wiedmina mia miejsce przed pitnastoma laty w Cintrze, a do wydarze sprzed ptora miesica. Szczero i prawdomwno bd absolutnie konieczne. I potwierdz lojalno wobec konwentu. - Kto powiedzia, e jest co potwierdza? Nie za wczenie mwi o lojalnoci? Nie znam nawet statutu i programu tej damskiej midzynarodwki... - Yennefer - elfka lekko zmarszczya regularne brwi. - Rekomenduj ci do loy. Ale nie mam zamiaru zmusza do czegokolwiek. A zwaszcza do lojalnoci. Masz wybr. - Domylam, si, jaki. - Dobrze si domylasz. Ale wci jest to wybr wolny. Ze swej strony gorco jednak namawiam, by wybraa lo. Wierz mi, w ten sposb pomoesz twojej Ciri o wiele skuteczniej, ni rzucajc si na olep w wir wydarze, na co, jak mniemam, masz wielk ochot. Ciri grozi mier. Uratowa moe j tylko nasze solidarne dziaanie. Gdy wysuchasz tego, co bdzie powiedziane w Montecalvo, przekonasz si, e mwiam prawd... Yennefer, nie podobaj mi si byski, ktre widz w twoich oczach. Daj mi sowo, e nie bdziesz prbowa ucieczki. - Nie - pokrcia gow Yennefer, przykrywajc doni gwiazd na aksamitce. - Nie dam, Francesca. - Chciaabym lojalnie ci uprzedzi, moja droga. Wszystkie stacjonarne portale Montecalvo maj blokad paczc. Kady, kto bez przyzwolenia Filippy chciaby tam wej albo stamtd wyj, lduje w loszku o cianach wyoonych dwimerytem. Wasnego teleportu nie otworzysz, nie dysponujc komponentami. Twojej gwiazdy nie chc ci odbiera, bo musisz by w peni wadz umysowych. Ale jeeli sprbujesz figli... Yennefer, ja nie mog pozwoli... Loa nie moe pozwoli, by szaleczo i samotnie pognaa ratowa Ciri i szuka zemsty. Ja wci mam twoj matryc, mam algorytm zaklcia. Zredukuj ci i spakuj znowu w nefrytow statuetk. Jeli bdzie trzeba, na kilka miesicy. Albo lat. - Dziki za ostrzeenie. Ale sowa nie dam ci i tak. ***** Fringilla Vigo nadrabiaa min, ale bya zdenerwowana i spita. Sama niejednokrotnie gania modych nilfgaardzkich magikw za bezkrytyczne uleganie stereotypowym opiniom i wyobraeniom, sama regularnie wymiewaa trywialny, namalowany przez plotk i propagand wizerunek typowej czarodziejki z Pnocy sztucznie piknej, aroganckiej, prnej i zepsutej do granic perwersji, a czsto i poza te granice. Teraz jednak, im bardziej kolejne przesiadki w teleportach przybliay j do zamku Montecalvo, tym silniej szarpaa ni niepewno, co te zastanie na miejscu zjazdu tajemniczej loy. I co j tam czeka. Rozbrykana imaginacja podsuwaa obrazy zabjczo urodziwych kobiet z diamentowymi koliami na obnaonych piersiach z ukarminowanymi sutkami, kobiet o wilgotnych ustach i oczach byszczcych od alkoholu i narkotykw. Oczyma wyobrani Fringilla widziaa ju, jak obrady sekretnego konwentu zamieniaj si w dzik i rozpasan orgi z uyciem frenetycznej muzyki, afrodyzjakw, niewolnikw pici obojga i wyszukanych akcesoriw. Ostatni teleport zostawi j midzy dwiema kolumnami z czarnego marmuru, z suchoci w ustach, zawicym wiatrem magii w oczach i rk kurczowo zacinit na szmaragdowym naszyjniku, wypeniajcym karo dekoltu. Obok zmaterializowaa si Assire var Anahid, takie zauwaalnie zdenerwowana. Fringilla miaa jednak podstawy przypuszcza, e przyjacik peszy nowy i nietypowy dla niej strj: niewymylna, ale bardzo elegancka suknia w kolorze hiacyntu, uzupeniona malutk i skromn koli z aleksandrytw. Zdenerwowanie pryso momentalnie. W wielkiej, jasnej od magicznych lampionw sali byo chodno i cicho. Nigdzie nie dao si zauway nagiego Murzyna, walcego w bben, ani plsajcych na stole dziewczt z cekinami na wzgrkach onowych, nie wyczuwao si zapachu haszyszu i kantarydy. Nilfgaardzkie czarodziejki zostay natychmiast powitane przez Filipp Eilhart, pani zamku, strojn, powan, uprzejm i rzeczow. Inne obecne czarodziejki zbliyy si i przedstawiy, a Fringilla odetchna z ulg. Magiczki z Pnocy byy pikne, kolorowe i skrzyy si od biuterii, ale w podkrelonych stonowanym makijaem oczach nie byo ladu ani rodkw odurzajcych, ani nimfomanii. adna te nie miaa odkrytych piersi. Wrcz przeciwnie, dwie byy niezwykle skromnie zapite pod szyj - surowa, odziana w czer Sheala

34

de Tancaryille i modziutka Triss Merigold o bkitnych oczach i przepiknych kasztanowych wosach. Ciemna Sabrina Glevissig oraz blondynki Margarita Laux-Antille i Keira Metz nosiy dekolty, ale niewiele gbsze od dekoltu Fringilli. Oczekiwanie na inne uczestniczki konwentu wypenia grzeczna konwersacja, podczas ktrej wszystkie miay okazje powiedzie co o sobie, a taktowne stwierdzenia i uwagi Filippy Eilhart szybko i zrcznie amay lody, cho jedynym lodem w okolicy by ten na bufecie, na ktrym pitrzya si gra ostryg. Innych lodw nie wyczuwao si. Sheala de Tancarville, badaczka, natychmiast znalaza mnstwo wsplnych tematw z badaczk Assire var Anahid, Fringilla za szybko nabraa sympatii do wesoej Triss Merigold. Konwersacji towarzyszyo akome pochanianie ostryg. Nie jada jedynie Sabrina Gleyissig, nieodrodna cra kaedweskich puszcz, ktra pozwolia sobie wyrazi pogardliw opini o "olizgych paskudztwach" i ochot na kawaek zimnej sarniny ze liwkami. Filippa Eilhart, miast zareagowa na obraz wyniosym chodem, pocigna za sznur dzwonka, a po chwili mao rzucajca si w oczy i bezszelestna suba dostarczya misiwo. Zdumienie Fringilli byo ogromne. C, pomylaa, co kraj, to obyczaj. Teleport midzy kolumnami rozbysn i syszalnie zawibrowa. Na twarzy Sabriny Glevissig odmalowao si bezbrzene zdumienie. Keira Metz upucia na ld ostryg i n. Triss stumia westchnienie. Z portalu wyoniy si trzy czarodziejki. Trzy elfki. Jedna o wosach w kolorze ciemnego zota, jedna cynobroruda i jedna kruczoczarna. - Witaj, Francesca - powiedziaa Filippa. W jej gosie nie sycha byo emocji, ktr wyraay oczy, szybko jednak zmruone. - Witaj, Yennefer. - Otrzymaam przywilej obsadzenia dwch foteli powiedziaa melodyjnie nazwana Francesk zotowosa elfka, niewtpliwie zauwaajc zdumienie Filippy. - Oto moje kandydatki. Znana wszystkim Yennefer z Vengerbergu. I pani Ida Emean aep Sivney, Aen Saevheme z Gr Sinych. Ida Emean skonia lekko rud gow, zaszelecia powiewn onkilow sukni. - Tusz - rozejrzaa si Francesca - e ju jestemy w komplecie? - Brakuje tylko Vilgefortza - sykna cicho, lecz z wyran zoci Sabrina Glevissig, patrzc koso na Yennefer. - I ukrytych w podziemiach Scoia'tael - mrukna Keira Metz. Triss zmrozia j wzrokiem. Filippa dokonaa prezentacji. Fringilla z ciekawoci przyjrzaa si Francesce Findabair, Enid an Gleanna, Stokrotce z Dolin, synnej krlowej Dol Blathanna, wadczyni elfw, ktre niedawno odzyskay swj kraj. Pogoski o urodzie Franceski, stwierdzia Fringilla, nie byy przesadzone. Rudowosa i wielkooka Ida Emean wzbudzia wyrane zainteresowanie wszystkich, nie wyczajc obu magiczek z Nilfgaardu. Wolne elfy z Gr Sinych nie utrzymyway adnych stosunkw nie tylko z ludmi, ale nawet z yjcymi bliej ludzi pobratymcami. A nieliczni wrd wolnych elfw Aen Saevherne Wiedzcy, byli blisk legendzie enigm. Mao kto, nawet wrd elfw, mg pochwali si bliszym kontaktem z Aen Saevheme. Ida wyrniaa si w grupie nie tylko kolorem wosw. W jej biuterii nie byo ani uncji kruszcu, ani karata kamienia - nosia wycznie pery, korale i bursztyny. rdem najwikszych emocji bya jednak w sposb oczywisty trzecia przybya czarodziejka, Yennefer, kruczowosa, odziana w czer i biel, wbrew pierwszemu wraeniu nie bdca elfk. Jej pojawienie si w Montecalvo musiao by potnym i nie dla wszystkich miym zaskoczeniem. Fringilla czua bijc od niektrych magiczek aur antypatii i wrogoci. Gdy przedstawiano jej niligaardzkie czarodziejki, Yennefer zatrzymaa na Fringilli fiokowe oczy. Oczy byy zmczone i podkrone, nawet makija nie by w stanie tego ukry. - My si znamy - stwierdzia, dotykajc przypitej do aksamitki gwiazdy z obsydianu. W sali zapada nagle cika, pena wyczekiwania cisza. - Widziaymy si ju - powtrzya Yennefer. - Nie przypominam sobie - Fringilla wytrzymaa spojrzenie. - Nie dziwi si. Ja jednak mam dobr pami do twarzy i sylwetek. Widziaam ci ze wzgrza Sodden. - A zatem nie moe by mowy o pomyce - Fringilla Vigo dumnie uniosa gow, powioda oczami po wszystkich. - Byam pod wzgrzem Sodden. Filippa Eilhart uprzedzia odpowied. - Ja te tam byam - powiedziaa. - Te niejedno pamitam. Nie wydaje mi si jednak, by nadmierne wysilanie pamici i niepotrzebne grzebanie w niej mogo przynie nam jakkolwiek korzy tutaj, w tej sali. Temu, co zamierzamy tu przedsiwzi, bardziej posu zapomnienie, wybaczenie i pojednanie. Zgadzasz si ze mn, Yennefer? Czarnowosa czarodziejka odrzucia z czoa krte loki. - Gdy dowiem si wreszcie, co zamierzacie tu przedsibra - odrzeka - powiem ci, Filippa, z czym si zgadzam. A z czym nie.

35

- W takim razie najlepiej bdzie, jeli rozpoczniemy bez zwoki. Prosz panie o zajcie miejsc. Miejsca przy okrgym stole - oprcz jednego - byy oznaczone. Fringilla siedziaa obok Assire var Anahid, majc po prawej wanie owo wolne krzeso, oddzielajca j od Sheali de Tancaryille, za ktr zajy miejsca Sabina Glevissig i Keira Metz. Na lewo od Assire siedziaa Ida Emean, Francesca Findabair i Yennefer. Dokadnie naprzeciw Assire usadowia si Filippa Eilhart, majca po prawej Margarit LauxAntille, a po lewej Triss Merigold. Wszystkie krzesa miay porcze rzebione w ksztaty sfinksw. Filippa rozpocza. Powtrzya powitanie i natychmiast przesza do rzeczy Fringilla, ktrej Assire zdaa szczegow relacj o poprzednim zebraniu oy, nie dowiedziaa si ze wstpu niczego nowego. Nie zaskoczyy jej rwnie ani zoone przez wszystkie czarodziejki deklaracje o przystpieniu do konwentu, ani pierwsze gosy w dyskusji. Bya jednak lekko speszona, albowiem te pierwsze gosy dotyczyy wojny, jak Cesarstwo prowadzio z Nordlingami, a zwaszcza cakiem niedawno rozpocztej operacji w Sodden i Brugge, w trakcie ktrej wojska cesarskie stary si zbrojnie z armi Temerii. Mimo zakadanej apolitycznoci konwentu, czarodziejki nie byy w stanie ukry swych pogldw. Niektre ewidentnie niepokoia obecno Nilfgaardu u bram. Fringilla doznawaa mieszanych uczu. Zakadaa, e osoby tak wyksztacone powinny rozumie, e Cesarstwo niesie na Pnoc kultur, dobrobyt, porzdek i stabilno polityczn. Z drugiej za strony nie wiedziaa, jak sama reagowaaby, gdyby to do jej domu zbliay si obce wojska. Filippa Eilhart najwyraniej miaa jednak do dystorsji o sprawach militarnych. - Wyniku wojny nikt nie jest w stanie przewidzie - powiedziaa. - Co wicej, przewidywanie takie pozbawione jest sensu. Spjrzmy wreszcie na t rzecz chodnym okiem. Po pierwsze, wojna nie jest a tak wielkim zem. Bardziej obawiaabym si skutkw przeludnienia, ktre na tym etapie rozwoju rolnictwa i przemysu oznaczaoby totaln klsk godu. Po drugie, wojna to kontynuacja polityki wadcw. Ilu z obecnie rzdzcych bdzie yo za lat sto? aden, to oczywiste. Ile dynastii przetrwa? Nie sposb przewidzie. Dzisiejsze spory terytorialne, dynastyczne, dzisiejsze ambicje i dzisiejsze nadzieje bd za sto lat prochem i pyem na kronikach. Ale jeli my si nie zabezpieczymy, jeli damy si wcign w wojn, z nas te zostanie proch i py. Jeeli natomiast spojrzymy nieco ponad sztandary, jeli zamkniemy uszy na bojowe i patriotyczne okrzyki, przetrwamy. A musimy przetrwa. Musimy, bo ponosimy odpowiedzialno. Nie wobec krlw i ich partykularnych, zawonych do jednego krlestwa interesw. My odpowiadamy za wiat. Za postp. Za zmiany, ktre ten postp niesie. Odpowiadamy za przyszo. - Tissaia de Vries ujaby to inaczej - powiedziaa Francesca Findabair. - Jej zawsze chodzio o odpowiedzialno wobec zwykych, prostych ludzi. Nie w przyszoci, ale tu i teraz. - Tissaia de Vries nie yje. Gdyby ya, byaby wrd nas. - Zapewne - umiechna si Stokrotka z Dolin. - Ale nie myl, by zgodzia si z teori o wojnie jako remedium na klsk godu i przeludnienia. Zwrcie uwag na to ostatnie sowo, szanowne konfraterki. Obradujemy uywajc jzyka wsplnego, majcego uatwi porozumienie. Ale dla mnie jest to jzyk obcy. Coraz bardziej obcy. W jzyku mojej matki nie ma sowa: "przeludnienie", a sowo: "przeelfienie" byoby neologizmem. Nieodaowanej pamici Tissaia de Vries przejmowaa si losem zwykych ludzi. Jeeli chodzi o mnie, to nie mniej wany jest los zwykych elfw. Chtnie przyklasnabym idei wybiegania myl w przyszo i traktowania dnia dzisiejszego jako efemerydy. Ale z przykroci stwierdzam, e dzie dzisiejszy warunkuje jutrzejszy, a bez jutra nie bdzie przyszoci. Dla was, ludzi, mieszny jest moe pacz nad krzakiem bzu, ktry spon w czasie wojennej zawieruchy, wszake bzu nie zabraknie, nie bdzie tego, bdzie inny, a nie bdzie bzu, c, bdzie akacja. Wybaczcie botaniczne metafory. Ale przyjnmcie askawie do wiadomoci e to, co dla was, ludzi, jest kwesti polityki, dla nas elfw, jest kwesti fizycznego przetrwania. - Polityka mnie nie interesuje - owiadczya gono Margarita Laux-Antille, rektorka akademii magicznej. Ja po prostu nie ycz sobie, by dziewczta, ktrych edukacji si powiciam, wykorzystywano jako kondotiera mydlc im oczy sloganami o mioci ojczyzny. Ojczyzn tych dziewczt jest magia, tego ich ucz. Jeeli moje dziewczta kto zaangauje w wojn, postawi na nowym wzgrzu Sodden, to one bd przegrane niezalenie od wyniku na polu bitwy. Rozumiem twoje zastrzeenia Enid, ale mamy si zajmowa przyszoci magii, nie problemami rasowymi. - Mamy zajmowa si przyszoci magii - powtrzya Sabrina Glevissig. - Ale przyszo magii warunkuje status czarodziejw. Nasz status. Nasze znaczenie. Rol, jak speniamy w spoeczestwie. Zaufanie, szacunek i wiarygodno, powszechna wiara w nasz przydatno, w to e magia jest niezbdna. Stojca przed nami alternatywa zdaje si prosta: albo utrata statusu i izolacja w wieach z koci soniowej, albo suba. Suba nawet na wzgorzach Sodden, nawet jako kondotierki... - Albo jako suce i dziewki na posyki? - Triss Merigold odrzucia z ramienia swe pikne wosy. - Ze

36

zgitym karkami, gotowe do posug na kade kiwnicie cesarskiego palca? Bo wszake tak rol przydzieli nam Pax Nilfe gaardiana, jeli powszechnie zapanuje. - Jeli zapanuje - powiedziaa z naciskiem Filippa. - My nie mamy alternatywy. My musimy suy. Ale magii. Nie krlom i cesarzom, nie ich dzisiejszej polityce. Nie sprawom rasowej integracji, bo ta rwnie poddana jest dzisiejszym celom politycznym. Nasz konwent, drogie panie, nie po to zosta powoany, bymy dopasowyway fflt do dzisiejszej polityki i codziennych zmian na linii frontu. Nie po to, bymy gorczkowo szukay rozwiza adekwatnych do danej sytuacji, zmieniajc kolor skry kameleonim sposobem. Rola naszej loy winna by aktywna. I cakiem odwrotna. Realizowana wszystkimi dostpnymi nam sposobami. - Jeli dobrze pojmuj - uniosa gow Sheala de Tancarville - namawiasz nas do aktywnego wpywania na bieg wydarze. Wszystkimi sposobami. Rwnie bezprawnymi? - O jakim prawie mwisz? O tym dla maluczkich? O tym zapisanym w kodeksach, ktre same opracowaymy i podyktowaymy krlewskim jurystom? Nas obliguje tylko jedno prawo. Nasze! - Rozumiem - umiechna si czarodziejka z Koviru. - Wpyniemy zatem aktywnie na bieg wydarze. Jeli polityka wadcw bdzie nam nie po myli, zwyczajnie j zmienimy. Tak, Filippo? A moe lepiej od razu obali tych koronowanych durniw, zdetronizowa ich i przepdzi? Moe od razu przej wadz? - Sadzaymy ju na tronach wygodnych nam wadcw. Bd nasz polega na tym, e nie sadzaymy na tronie magii. Nigdy nie dawaymy magii wadzy absolutnej. Czas naprawi ten bd. - Masz oczywicie na myli siebie? - Sabrina Glevissig przechylia si przez st. - Oczywicie na tronie Redanii? Jej wysoko Filippa Pierwsza? Z Dijkstr jako ksiciem maonkiem? - Nie mam na myli siebie. Nie mam na myli krlestwa Redanii. Mam na myli wielkie Krlestwo Pnocy, w ktre rozwinie si dzisiejsze Krlestwo Koviru. Imperium, ktrego sia rwna bdzie sile Nilfgaardu, dziki czemu koyszce si w tej chwili szale wagi wiata stan wreszcie w rwnowadze. Imperium, rzdzone przez magi, ktr my wyniesiemy na tron, enic nastpc kovirskiego tronu z czarodziejk. Tak, dobrze syszycie, drogie konfraterki, spogldacie we waciwym kierunku. Tak, tu, za tym stoem, na tym wanie pustym miejscu posadzimy dwunast czarodziejk loy. A potem posadzimy j na tronie. Milczenie, ktre zapado, przerwaa Sheala de Tancarville. - Projekt w rzeczy samej ambitny - powiedziaa z nutk szyderstwa w gosie. - W rzeczy samej godny nas wszystkich, jak tu siedzimy. Cakowicie uzasadnia powoanie do ycia takiego konwentu. Wszake uwaczayby nam zadania mniej szczytne, choby chwiejce si na granicy realnoci i wykonalnoci. Byoby to tak, jakby wbija gwodzie astrolabi. Nie, nie, lepiej od razu stawia sobie zadania cakowicie niewykonalne. - Dlaczego niewykonalne? - Zlituj si, Filippa - powiedziaa Sabrina Glevissig aden z krlw nigdy nie polubi czarodziejki, adne spoeczestwo nie zaakceptuje czarodziejki na tronie. Na przeszkodzie stoi odwieczny zwyczaj. Moe ten zwyczaj jest niemdry, ale jest. - Istniej te - dodaa Margarita Laux-Antille - przeszkody natury, powiedziaabym, technicznej. Osoba, letnia mona by skojarzy z domem kovirskim, musiaaby spenia szereg warunkw, tak z naszego punktu widzenia, jak i z punktu widzenia domu kovirskiego wanie. Warunki te wykluczaj si wzajemnie, przecz sobie w oczywisty sposb. Nie zauwaasz tego, Filippo? Dla nas powinna to by osoba magicznie wyszkolona, cakowicie oddana sprawie magii, rozumiejca swoj rol i zdolna gra j zrcznie, niezauwaalnie, bez podejrze. Bez dyrygentw i suflerw, bez jakich stojcych w cieniu szarych eminencji, przeciw ktrym zawsze, przy pierwszym przewrocie, zwraca si gniew rokoszan. Musi to by zarazem osoba, ktr Kovir sam, bez widocznego nacisku z naszej strony, wybierze na on nastpcy tronu. - To oczywiste. - A jak mylisz, kogo wybierze nie naciskany Kovir? Dziewczyn z krlewskiego rodu, majc w yach krlewsk krew od pokole. Dziewczyn modziutk, odpowiedni dla modego ksicia. Dziewczyn, ktra moe rodzi, bo tu chodzi o dynasti. Tak ustawiona poprzeczka wyklucza ciebie, Filippo, wyklucza mnie, wyklucza nawet Keir i Triss, najmodsze wrd nas. Wyklucza te wszystkie adeptki z mojej szkoy, ktre zreszt i dla nas s mao ciekawe, bo to pczki o niewiadomym wci jeszcze kolorze patkw, nie do pomylenia jest, by ktrakolwiek moga zasi na dwunastym, pustym miejscu za tym stoem. Innymi sowy, nawet gdyby cay Kovir oszala i by skonny zaakceptowa maestwo krlewicza z czarodziejk, nie znajdziemy takiej czarodziejki. Kto wic ma by ow Krlow Pnocy? - Dziewczyna z krlewskiego rodu - odrzeka spokojnie Filippa. - W yach ktrej pynie krew krlewska, krew kilku wielkich dynastii. Modziutka i zdolna rodzi. Dziewczyna o niebywaych zdolnociach magicznych i wieszczych, nosicielka zwiastowanej przepowiedniami Starszej Krwi. Dziewczyna, ktra piewajco graa bdzie swoj rol bez dyrygentw, suflerw, poplecznikw i szarych eminencji, bo tego chce jej przeznaczenie. Dziewczyna, ktrej faktyczne zdolnoci znane s i bd znane tylko nam. Cirilla,

37

crka Pavetty z Cintry, wnuczka Lwicy Calanthe. Starsza Krew, Lodowy Pomie Pnocy, Niszczycielka i Odnowicielka, nadejcie ktrej wyprorokowano ju przed setkami lat. Ciri z Cintry, Krlowa Pnocy. I jej krew, z ktrej narodzi si Krlowa wiata. ***** Na widok wypadajcych z zasadzki Szczurw dwch eskortujcych karet jedcw natychmiast zawrcio i rzucio si do ucieczki. Nie mieli szans. Giselher z Reefem i Iskr odcili im odwrt i po krtkiej walce zarbali bez ceregieli. Na dwch pozostaych, gotowych desperacko broni zaprzonej w czwrk tarantw karety, wpadli Kayleigh, Asse i Mistle. Ciri poczua rozczarowanie i przemon zo. Nie zostawiono jej nikogo. Zanosio si na to, e nie bdzie miaa kogo zabi. Ale by jeszcze jeden jedziec, jadcy przed karet jako laufer, lekkozbrojny, na szybkim koniu. Mg uciec, ale nie uciek. Zawrci, zamynkowa mieczem i pomkn wprost na Ciri. Pozwolia, by dojecha, wstrzymaa nawet lekko konia. Gdy uderzy, unoszc si w strzemionach, zwisa z sioda, zrcznie unikajc ostrza, natychmiast wynurkowaa, ostro odpychajc si od strzemienia. Jedziec by szybki i zrczny, zdoa uderzy jeszcze raz. Tym razem sparowaa ukonie, gdy miecz si zelizgn, cia jedca z dou krtko, w ki rki, zawina mieczem w fincie na twarzy gdy odruchowo zasoni gow lew rk, zwinnie odwrcia miecz w doni i chlasna go pod pach, ciosem, ktry godzinami wiczya w Kaer Morhen. Nilfgaardczyk zsun si z sioda, upad, podnis na kolana, zawy dziko gwatownymi ruchami prbujc tamowa buchajc z pocitych arterii krew. Ciri przez chwil przygldaa mu si jak zwykle zafascynowana widokiem czowieka zajadle i ze wszystkich si walczcego ze mierci. Odczekaa, a si wykrwawi. Potem odjechaa, nie ogldajc si. Byo po zasadzce. Eskorta wybita do nogi. Asse i Reef zatrzymali karet, uczepiwszy si uzd pary lejcowych. Zepchnity z prawego lejcowego fory, modziutki chopak w kolorowj liberii, klcza na ziemi, paka i woa litoci. Stangret rzuci lejce i te baga zmiowania, skadajc rce jak do modlitwy. Giselher, Iskra i Mistle podgalopowali do karety, Kayleigh zeskoczy z konia i szarpn drzwiczki. Ciri podjechaa bliej, zsiada, wci trzymajc w doni pokryty krwi miecz. W karecie siedziaa gruba matrona w robronie i czepcu, obejmujca mod i przeraliwie blad dziewczyn w czarnej, zapitej pod szyj sukience z gipiurowym konierzykiem. Do sukienki, jak zauwaya Ciri, przypit bya gemma. Bardzo adna. - Ale taranciki! - krzykna Iskra, ogldajc zaprzg. - Nakrapiatki liczne, jak z obrazka! Dostaniemy za t czwrk kilka florenw! - A karetk - Kayleigh wyszczerzy si do kobiety i dziewczyny - pocign do miasteczka stangret i fory, naoywszy sobie szorki. A gdy bdzie pod grk, to obie paniusie pomog! - Panowie zbjcy! - zajczaa matrona w robronie, ktr obleny umiech Kayleigha najwyraniej przeraa bardziej ni okrwawione elazo w rku Ciri. - Apeluj do waszego honoru! Nie pohabicie wszak tej modej dziewicy. - Hej, Mistle - zawoa Kayleigh, umiechajc si - kpiarsko. - Tu si, jak sysz, apeluje do twojego honoru! - Zamknij gb - skrzywi si Giselher, wci w siodle. - Nikogo nie miesz twoje facecje. A ty uspokj si, kobieto. My jestemy Szczury. Nie wojujemy z niewiastami i nie krzywdzimy ich. Beef, Iskra, wyprzgajcie kusaki! Mistle, zap wierzchowe! I wiejemy! - My, Szczury, nie wojujemy z niewiastami - wyszczerzy znowu zby Kayleigh, wpatrujc si w poblad twarz dziewczyny w czarnej sukience. - Czasem tylko zabawiamy si z nimi, jeli maj ch. A ty masz, panienko? Nie wierzbi ci wypadkiem midzy nkami? No, nie ma si czego wstydzi. Wystarczy kiwn gwk. - Wicej szacunku! - krzykna amicym si gosem dama w robronie. - Jak miesz tak mwi do janie wielmonej baronwny, panie zbju! Kayleigh zarechota, po czym ukoni si przesadnie. - Wybaczenia upraszam. Nie chciaem ubliy. Co, nawet spyta nie wolno? - Kayleigh! - zawoaa Iskra. - Chod tu! Czego tam mitrysz? Pom nam taranty wyprzc! Falka! Rusz si! Ciri nie odrywaa oczu od herbu na drzwiach karety, srebrnego jednoroca w czarnym polu. Jednoroec, mylaa. Widziaam kiedy takiego jednoroca... Kiedy? W innym yciu? A moe to by tylko sen? - Falka! Co z tob? - Jestem Falka. Ale nie zawsze ni byam. Nie zawsze. Otrzsna si, zacia wargi. Byam niemia dla Mistle, pomylaa. Uraziam j. Musz j jako przeprosi. - Postawia nog na stopniach karety, wpatrzona w gemm na sukience bladej dziewczyny.

38

- Dawaj to - powiedziaa krtko. - Jak miesz? - zachysna si matrona. - Czy wiesz, do kogo mwisz? To janie urodzona baronwna Casadei! Ciri rozejrzaa si, upewnia, czy nikt nie syszy. - Baronwna? - sykna. - Niski tytu. A nawet gdyby szczeniara bya kontess, to powinna przede mn dyga, tak by tyeczek by przy ziemi, a gwka nisko. Dawaj broszk! Na co czekasz? Mam j z ciebie zedrze razem z gorsetem? ***** Cisz, ktra po owiadczeniu Pilippy zapada przy stole, szybko zastpia wrzawa. Magiczki na wyprzdki wyraaly zdziwienie i niedowierzanie, day wyjanie. Niektre bez wtpienia wiedziay wiele o owej przewidzianej na Wadczyni Pnocy Cirilli czy Ciri, innym imi byo nieobce, ale wiedziay mniej. Fringilla Vigo nie wiedziaa nic, ale miaa podejrzenia i gubia si w domysach, krcych gwnie wok pewnego kosmyka wosw. Zagadnita pgosem Assire milczaa jednak i jej rwnie nakazaa milczenie. Gos zabieraa bowiem ponownie Filippa Eilhart. - Wikszo z nas widziaa Ciri na Thanedd, gdzie swym wygoszonym w transie jasnowidzeniem narobia sporo zamieszania. Niektre z nas miay z ni bliski, a nawet bardzo bliski kontakt. Myl gwnie o tobie, Yennefer. Czas, by przemwia. Gdy Yennefer opowiadaa zgromadzonym o Ciri, Triss Merigold z uwag przygldaa si przyjacice. Yennefer mwia spokojnie i bez emocji, ale Triss znaa j zbyt dugo i zbyt dobrze. Widywaa j ju w rnych sytuacjach, rwnie w takich, ktre wywoyway stres, mczyy i wiody na granic choroby, czasem w chorob. Teraz wanie bez wtpienia Yennefer bya w takiej sytuacji. Wygldaa na przybit, zmczon i chor. Czarodziejka opowiadaa, a Triss, ktra znaa zarwno opowie, jak i osob, ktrej opowie dotyczya, dyskretnie przygldaa si wszystkim suchajcym. Zwaszcza dwm czarodziejkom z Nilfgaardu. Niezwykle odmienionej Assire var Anahid, wypielgnowanej, ale wci niepewnie czujcej si w makijau i modnej sukni. I Fringilli Vigo, tej modszej, sympatycznej, naturalnie wdzicznej i skromnie eleganckiej, o zielonych oczach i wosach czarnych jak wosy Yennefer, ale mniej bujnych, krcej ostrzyonych i gadko zaczesanych. Obie Nilfgaardki nie sprawiay wraenia zagubionych wrd zawioci historii Ciri, cho opowie Yennefer bya duga i do zagmatwana, zaczynaa si od osawionej afery miosnej Pavetty z Cintry i modzieca zakltego w Jea, mwia o roli Geralta i o Prawie Niespodzianki, o wicym wiedmina i Ciri przeznaczenin. Yennefer opowiedziaa o spotkaniu Ciri i Geralta w Brokilonie, o wojnie, o zaginiciu i odnalezieniu, o Kaer Morhen. O Riensie i tropicych dziewczyn nilfgaardzkich agentach. O nauce w wityni Melitele, o zagadkowych zdolnociach Ciri. Suchaj z kamiennymi twarzami, pomylaa Trias, patrzc na Assire i Fringill. Jak sfinksy. Ale w oczywisty sposb co maskuj. Ciekawe, co. Zdziwienie, nie wiedziay bowiem, kogo to Emhyr uprowadzi do Nilfgaardu? Czy to, ze wiedz o wszystkim od dawna, moe nawet lepiej ni my? Yennefer za chwil mwi bdzie o przybyciu Ciri na Thanedd, o wygoszonym w transie jasnowidzeniu, ktre narobio tyle zamieszania. O krwawej walce w Garstangu, w wyniku ktrej Geralt zosta zmasakrowany, a Ciri uprowadzona. Skoczy si wwczas czas udawania, pomylaa Triss, spadn maski. Wszyscy wiedz, e za afer na Thanedd sta Nilfgaard. A gdy wszystkie oczy skieruj si na was, Nilfgaardki, nie bdzie wyjcia, trzeba bdzie mwi. A wwczas wyjani si kilka spraw, wwczas moe i ja dowiem si wicej. Jakim sposobem Yennefer znikna z Thanedd, dlaczego pojawia si nagle tu, w Montecalvo, w towarzystwie Franceski. Kim jest i jak rol gra Ida Emean, elka, Aen Saeyheme z Gr Sinych. Dlaczego mam wraenie, e Filippa Eilhart wci mwi mniej, ni wie, cho deklaruje oddanie i wierno magii, a nie Dijkstrze, z ktrym nieustannie wymienia korespondencj. I moe dowiem si nareszcie, kim naprawd jest Ciri. Ciri, dla nich Krlowa Pnocy, a dla mnie popielatowosa wiedzminka z Kaer Morhen, o ktrej wci myl jak o modszej siostrzyczce. Fringilla Vigo syszaa co nieco o wiedminach, osobnikach zawodowo parajcych si zabijaniem potworw i bestii. Uwanie przysuchiwaa si opowieci Yennefer, wsuchiwaa w brzmienie jej gosu, obserwowaa twarz. Nie daa si zwie. Silny zwizek emocjonalny midzy Yennefer a ow tak interesujc wszystkich Ciri by oczywisty. Co ciekawe, zwizek midzy czarodziejk a wspomnianym przez ni wiedminem by rwnie oczywisty I rwnie silny. Fringilla zacza si zastanawia si, ale przeszkodziy jej podniesione gosy. Domylia si ju, e niektre z zebranych znalazy si podczas rebelii na Thanedd we wrogich obozach,

39

wcale nie zdziwiy j zatem antypatie, odywajce za gtotoijt w postaci kliwych uwag, jakie pady nagle pod adresem relacjonujcej Yennefer. Zanosio si na ktni, ktrej jednak zapobiega Filippa Eilhart, bezceremonialnie walc otwart doni w blat, a zadzwoniy puchary i kielichy. - Do! - krzykna. - Przymknij si, Sabrina! Nie daj si prowokowa, Francesca! Do ju o Thanedd i Garstangu. To ju historia! Historia, pomylaa z zaskakujcym uczuciem przykroci Fringilla. Ale taka, na ktr one, cho w rnych obozach, wywieray wpyw. Liczyy si. Wiedziay, co czynili i dlaczego. A my, cesarskie czarodziejki, nie wiemy nic. Faktycznie jestemy jak dziewki na posyki, pomylaa ktre wiedz, po co s posyane, ale nie wiedz, dlaczego. Dobrze, pomylaa, e powstaje ta loa. Diabli wiedz czym to si skoczy, ale dobrze, e si zaczyna. - Kontynuuj, Yennefer - wezwaa Filippa. - Nie mam nic wicej do powiedzenia - zacisna wargi czarnowosa czarodziejka. - Powtarzam, to Tissaia Vries rozkazaa mi przyprowadzi Ciri do Garstangu. - Najatwiej zwala wszystko na nieyjcych - warkna Sabrina Glevissig, ale Filippa uciszya j gwatownym gestem. - Nie chciaam miesza si do tego, co stao si w Aretuzie - podja Yennefer, poblada i wyranie zdenerwowana. - Chciaam zabra Ciri i uciec z TtialwjSi. Ale Tissaia przekonaa mnie, e pojawienie si dziewczyny w Garstangu bdzie dla wielu szokiem, a jej wygoszone w transie prorocze jasnowidzenie zaegna konflikt. Nie zrzucam na ni winy, bo ja mylaam podobnie. Obie popeniymy bd. Mj by jednak wikszy. Gdybym zostawia Ciri pod opiek Rity... - Co si stao, to si nie odstanie - przerwaa Filippa. - Bd zdarzy si moe kademu. Nawet Tissai de Vries. Kiedy Tissaia po raz pierwszy zobaczya Ciri? - Trzy dni przed rozpoczciem zjazdu - powiedziaa Margarita Laux-Antille. - W Gors Velen. Ja te wtedy j poznaam. I gdy tylko j zobaczyam, od razu wiedziaam, e to niezwyka osbka! - Niezwykle niezwyka - odezwaa si milczca do tej pory Ida Emean aep Sivney. - Skoncentrowao si w niej bowiem dziedzictwo niezwykej krwi. Hen Ichaer, Starsza Krew. Materia genetyczny przesdzajcy o niezwykych zdolnociach nosicielki. Przesdzajcy o wielkiej roli, jak odegra. Jak musi odegra. - Bo tego chc elfie legendy, mity i proroctwa? - spytaa z przeksem Sabrina Glevissig. - Caa sprawa od pocztku trcia mi bajk i fantazj! Teraz ju wtpliwoci nie mam. Szanowne panie, proponuj zaj si dla odmiany czym powanym, racjonalnym i realnym. - Chyl czoa przed trzew racjonalnoci, bdc si i rdem wielkich przewag waszej rasy umiechna si lekko Ida Emean. - Jednak tu, w gronie osb zdolnych robi uytek z mocy, ktra nie zawsze poddaje si racjonalnej analizie i wytumaczeniu, nieco niestosownym wydaje mi si lekcewaenie proroctw elfw. Nasza rasa nie jest tak racjonalna i nie z racjonalnoci czerpie si. Mimo to istnieje od kilkudziesiciu tysicy lat. - Materia genetyczny, zwany Starsz Krwi, o ktrym mwimy, okaza si jednak nieco mniej odporny zauwaya Sheala de Tancarrille. - Nawet elfie legendy i proroctwa, ktrych wcale nie lekcewa, uznaj Starsz Krew za cakowicie zniszczon, wymar. Nieprawda, pani Ido? Nie ma ju na wiecie Starszej Krwi. Ostatni, ktra miaa j w yach, bya Lara Dorren aep Shiadhal. Wszyscy znamy legend o Larze Dorren i Cregennanie Lod. - Nie wszyscy - rzeka Assire var Anahid, po raz pierwszy zabierajc gos. - Wasz mitologi studiowaam pobienie i nie znam tej legendy. - To nie legenda - powiedziaa Filippa Eilhart. - To prawdziwa historia. Jest te wrd nas kto, kto doskonale zna nie tylko histori Lary i Cregennana, ale i jej nastpstwa, te za z pewnoci bardzo wszystkich zamteresuj. Prosimy ci o zabranie gosu, Francesca. - Z tego, co mwisz - umiechna si krlowa elfka wynika, e znasz sprawy nie gorzej ni ja. - Nie wykluczam. Ale jednak to ciebie prosz o wypowied. - Aby przetestowa moj szczero i lojalno wobec loy - kiwna gow Enid an Gleanna. - Dobrze. Prosz panie o przybranie wygodnych pozycji, bo opowie nie bdzie krtka. - Historia Lary i Cregennana to historia prawdziwa obecnie jednak tak obronita bajkowymi ornamentami, e mao rozpoznawalna. Istniej te olbrzymie rozbienoci midzy ludzk a elfi wersj legendy, w obu pobrzmiewaj szowinizm i nienawi rasowa. Dlatego te odrzuc ozdobniki, ogranicz si do suchych faktw. I tak, Cregennan z Lod by czarodziejem. Lara Dorren aep Shiadhal elfi magiczk, Aen Saeyheme, Wiedzc, jedn z zagadkowej nawet dla nas, elfw, nosicieli Hen Ichaer, Starszej Krwi. Przyja, a potem zwizek miosny obojga by pocztkowo z radoci powitany przez obie rasy, wkrtce jednak pojawili si wrogowie, zdecydowani przeciwnicy koncepcji poczenia ludzkiej i elfiej magii. Tak wrd elfw, jak i wrd ludzi znaleli si tacy, ktrzy uwaali to za zdrad. Byy te jakie niejasne ju dzi zatargi o

40

charakterze osobistym, zazdro i zawi. Krtko: w wyniku uknutej intrygi Cregennan zosta zgadzony. Lara Dorren, zaszczuta i cigana, zmara z wycieczenia na jakim pustkowiu, rodzc crk. Dziecko uratowano cudem. Przygarna je Cerro, krlowa Redanii. - Przeraona kltw, ktr rzucia na ni Lara, gdy Cerro odmwia jej pomocy i wypdzia na mrz wtrcia Keira Metz. - Gdyby nie przygarna dziecka, miay na ni i na cay jej rd spa straszliwe klski... - To wanie s bajeczne ornamenty, z ktrych zrezygnowaa Francesca - przerwaa Filippa Eilhart. Trzymajmy si faktw. - Prorocze zdolnoci Wiedzcych ze Starszej Krwi s faktami - powiedziaa Ida Emean, unoszc oczy na Filipp. - A powtarzajcy si we wszystkich wersjach legendy sugestywny motyw proroctwa daje do mylenia. - Daje do dzi i dawa niegdy - potwierdzia Francesca. - Pogoski o kltwie Lary nie cichy, przypomniano sobie o nich nawet po siedemnastu latach, gdy przygarnita przez Cerro dziewczynka, nazwana Riannon, wyrosa na pann o urodzie zamiewajcej nawet legendarn urod matki. Przysposobiona Riannon nosia oficjalny tytu redaskiej krlewny, a interesowao si ni wiele domw panujcych. Gdy spord wielu konkurentw Bian Bon wybraa wreszcie Goidemara, modego krla Temerii, niewiele brakowao, by plotki o kltwie zniweczyy maria. Z prawdziwie jednak zwielokrotnion si pogoski poszy w lud trzy lata po lubie Goidemara i Riannon. Podczas rebelii Falki. Fringilla, ktra nigdy nie syszaa ani o Falce, ani o jej rebelii, uniosa brwi. Francesca zauwaya to. - Dla krlestw pnocnych - wyjania - byy to wydarzenia tragiczne i krwawe, do dzi ywe w pamici, cho mino ponad sto lat. W Nilfgaardzie, z ktrym podwczas Pnoc nie miaa prawie adnych kontaktw, sprawa zapewne znana nie jest, dlatego pozwol sobie skrtowo przypomnie pewne fakty. Falka bya crk Vridanka, krla Redanii. Z maestwa, ktre rozwiza, gdy w oko wpada mu pikna Cerro, ta sama, ktra pniej przygarna dziecko Lary. Zachowa si dokument, rozwlekle i zawile podajcy przyczyny rozwodu, ale zachowa si rwnie wicej mwicy portrecik pierwszej ony Vridanka, szlachcianki kovirskiej, niewtpliwie pelfki, ale o zdecydowanej przewadze cech ludzkich. Oczy szalonej eremitki, wosy topielicy i usta jaszczurki. Krtko: brzydul odesano do Koviru razem z roczn crk, Falk. I wkrtce zapomniano o jednej i drugiej. - Falka - podja po chwili Enid an Gleanna - przypomniaa o sobie po dwudziestu piciu latach, wzniecajc powstanie i wasn jakoby rk mordujc ojca, Cerro i dwch braci przyrodnich. Zbrojna rebelia wybucha pocztkowo jako popierana przez cz temerskiej i kovirskiej szlachty walka legalnej pierworodnej o naleny jej tron, ale wkrtce przeistoczya si w wojn chopsk o ogromnym zasigu. Obie strony dopuszczay si makabrycznych okruciestw. Falka przesza do legend jako krwawy demon, w istocie prawdopodobniejsze jest, e po prostu przestaa panowa nad sytuacj i nad wci nowymi hasami, ktre wypisywano na powstaczych sztandarach. mier krlom, mier czarodziejom, mier kapanom, szlachcie, bogaczom i panom, wkrtce mier wszystkiemu, co yje, bo pranej krwi czerni nie sposb byo ju okiezna. Rebelia zacza si rozszerza na inne kraje... - Nilfgaardzcy historycy pisali o tym - przerwaa z wyranym przeksem Sabrina Gleyissig. - A pani Assire i pani Vigo niewtpliwie czytay. Skracaj, Francesea, Przejd do Riannon i trojaczkw z Houtborga. - Prosz uprzejmie. Riannon, przygarnita przez Cerro crka Lary Dorren, teraz ju ona Goidemara, krla Temerii, zostaa przypadkowo pojmana przez rebeliantw Falki i uwiziona w zamku Houtborg. W chwili pojmania bya ciarna. Zamek broni si jeszcze dugo po stumieniu buntu i po straceniu Falki, ale Goidemar wzi go wreszcie szturmem i oswobodzi on. Z trjk dzieci, dwiema dziewczynkami, ktre ju chodziy, i chopcem, ktry prbowa. Riannon bya obkana. Rozwcieczony Goidemar rozcign na torturach wszystkich jecw i ze strzpkw przerywanych wyciem zezna uoy si czytelny obraz. - Falka, ktra urod przeja raczej po elfiej babce ni po matce, hojnie obdarzaa wdzikami wszystkich swych hetmanw, od szlachty po zwykych watakw i rezunw, zapewniajc tym sobie ich wierno i lojalno. Zasza wreszcie w ci i urodzia dziecko, dokadnie w tym samym czasie, gdy uwiziona w Houtborgu Riannon powia blinita. Falka rozkazaa dooy swego niemowlaka do dzieci Riannon. Jak si podobno miaa wyrazi, godne zaszczytu bycia mamkami jej bkartw s tylko krlowe, taki los czeka wszystkie koronowane samiczki w nowym porzdku, ktre ona, Falka, zbuduje po zwycistwie. - Problem polega na tym, e nikt, wczajc w to Riannon, nie wiedzia, ktre z trjki jest dzieckiem Falki. Domniemywano z du doz prawdopodobiestwa, e jest te jedna z dziewczynek, bo Riannon urodzia podobno dziewczynk i chopca. Powtarzam, podobno, albowiem pomimo chepliwych deklaracji Falki dzieci karmiy zwyczajne, chopskie mamki. Riannon, gdy wyleczono j wreszcie z obdu, prawie niczego nie pamitaa. Owszem, rodzia. Owszem, przynoszono jej czasami do ka i pokazywano trojaczki. Nic wicej. - Wwczas wezwano czarodziejw, by zbadali trjk i ustalili, kto jest kim. Goidemar by tak zawzity, e

41

po wykryciu bkarta Falki mia zamiar straci dziecko, i to publicznie. Do tego dopuci nie moglimy. Po stumieniu powstania na pojmanych rebeliantach dopuszczano si niewypowiedzianych bestialstw, naleao nareszcie pooy temu kres. Egzekucja mniej ni dwuletniego dziecka, wyobraacie sobie? Dopiero powstayby legendy! A ju i tak zaczynaa kry plotka, e sama Falka urodzia si potworem skutkiem kltwy Lary Dorren, co byo oczywist bzdur, Falka urodzia si, zanim jeszcze Lara poznaa Cregennana. Ale jako mao komu chciao si liczy lata. Pamflety i bzdurne dokumenty pisano i publikowano cichcem nawet w akademii oxenfurckiej. Wracam jednak do bada, ktre zleci nam Goidemar... - Nam? - uniosa gow Yennefer. - To znaczy, komu? - Tissai de Vries, Augucie Wagner, Leticii Charbonneau i Henowi Gedymdeithowi - powiedziaa spokojnie Francesca. - Do tego zespou doczono pniej mnie. Byam mod czarodziejk, ale czystej krwi elfk. A mj ojciec... Biologiczny, albowiem wyrzek si mnie... By Wiedzcym. Wiedziaam, co to jest gen Starszej Krwi. - A taki gen odnaleziono u Riannon, gdy badalicie j, i krla przed zbadaniem dzieci - stwierdzia Sheala de Tancaryille. - I u dwjki dzieci, co pozwolio ujawni pozbawionego genu bkarta Falki. Jak ocalilicie dziecko przed gniewem krla? - Bardzo prostym sposobem - umiechna si elfka. Udawalimy niewiedz. Tumaczylimy krlowi, e sprawa jest nieatwa, e wci badamy, ale takie badania wymagaj czasu... Duo czasu. Goidemar, czowiek w gruncie rzeczy dobry i szlachetny, ochon szybko i wcale nie ponagla nas, a trojaczki rosy i biegay po paacu, wzbudzajc rado krlewskiej pary i caego dworu. Amav Fiona i Adela. Caa trjka podobna, jak trzy wrble. Przygldano im si uwanie, rzecz jasna, co i rusz powstaway podejrzenia, zwaszcza gdy ktre z dzieci narozrabiao Fiona wylaa kiedy z okna zawarto nocnika wprost na wielkiego konetabla, ten gono nazwa j diabelskim bkartem i poegna si z urzdem. Jaki czas pniej Acaavet wysmarowa schody ojem, a pewna dama dworu, gdy wkadano jej rk w upki, wyjczala co o przekltej krwi i poegnaa si z dworem. Niej urodzeni pyskacze witali si natomiast z prgierzem i kaczugiem, wszyscy zatem prdko nauczyli si trzyma jzyk za zbami. Nawet pewien baron z bardzo starego rodu, ktrego Adela postrzelia w tyek z uku, ograniczy si do... - Nie rozwodmy si nad psotami milusiskich - ucia Filippa Eilhart. - Kiedy wreszcie powiedziano Goidemarowi prawd? - Nigdy mu jej nie powiedziano. Nie pyta o ni, a nam to konweniowao. - Ale ktre z dzieci byo bkartem Falki, wiedzielicie? - Oczywicie. Adela. - Nie Fiona? - Nie. Adela. Zmara na dum. Diabelski bkart, przeklta krew, crka demonicznej Falki, podczas epidemii wbrew protestom krla pomagaa kapanom w szpitalu na podgrodziu, ratowaa chore dzieci, sama zarazia si i umara. Miaa siedemnacie lat. W rok pniej jej pseudobrat Amavet wda si w romans z hrabin Ann Kameny i zosta zamordowany przez siepaczy najtych przez hrabiego. Tego samego roku umara Riannon, przybita i zaamana mierci dzieci, ktre uwielbiaa. Wwczas to Goidemar wezwa nas znowu. Ostatni bowiem ze synnych trojaczkw, krlewn Fion, interesowa si krl Cintry, Coram. Chcia jej na on dla swego syna, te Corama, ale zna krce plotki i nie chcia eni syna z moliwym bkartem Falki. Zapewnilimy go caym naszym autorytetem, e Fiona jest dzieckiem legalnym. Nie wiem, czy uwierzy, ale modzi przypadli sobie do gustu i tym sposobem crka Riannon, prapraprababka waszej Ciri, zostaa wkrtce krlow Cintry. - Wnoszc do dynastii Coramw synny gen, ktry wy tropilicie nadal. - Fiona - powiedziaa spokojnie Enid an Gleanna - nie bya nosicielk genu Starszej Krwi. Ktry my ju wwczas nazywalimy genem Lary. - Jak to? - Nosicielem genu Lary by Amavet, a nasz eksperyment trwa. Bo Anna Kameny, przez ktr stracili ycie kochanek i m, bdc jeszcze w aobie po obydwu powia blinita. Chopca i dziewczynk. Ojcem by niewtpliwie Amavet, bo dziewczynka bya nosicielk genu. Otrzymaa imi Muriel. - Muriel Pikna otrzyca? - zdziwia si Sheala de Tancarville. - Duo pniej - umiecha si Francesca. - Z pocztku Muriel Milusia. Faktycznie, byo to milutkie, sodkie dziecko. Gdy skoczya czternacie lat, mwiono ju na ni Muriel Aksamitnooka. Niejeden w tych oczach uton. Wydano j wreszcie za Roberta hrabiego Garramone. - A chopiec? - Crispin. Nie nosi genu, wic nie interesowa nas. Zdaje si, e poleg na jakiej wojnie, bo tylko wojaczka mu bya w gowie. - Zaraz - Sabrina gwatownym ruchem rozburzya wosy. - Muriel Pikna otrzyca bya przecie matk Adalii zwanej Wrk...

42

- Zgadza si - potwierdzia Francesca. - Ciekawa osoba, Adalia. Silne rdo, doskonay materia na czarodziejk. Niestety, nie chciaa by czarodziejk. Wolaa by krlow. - A gen? - spytaa Assire var Anahid. - Nosia go? - Ciekawe, ale nie. - Tak mylaam - kiwna gow Assire. - Gen Lary moe by przekazywany w sposb cigy tylko po linii eskiej. Jeli nosicielem jest mczyzna, gen zatraca si w drugim, najdalej w trzecim pokoleniu. - Ale po tym jednak si uaktywnia - rzeka Filippa Eilhart. - Pozbawiona genu Adalia bya wszak matk Calanthe, a Calanthe, babka Ciri, bya przecie nosicielk genu Lary. - Pierwsz po Riannon - odezwaa si nagle Sheala de Tancarville. - Popenilicie bd, Francesca. Byy dwa geny. Jeden, ten waciwy, by utajony, latentny, przegapilicie go u Fiony, zmyleni silnym i wyranym genem Amaveta. Ale to, co mia Amavet, nie byo genem, lecz aktywizatorem. Pani Assire ma racj. Idcy z mskiej linii aktywizator by ju u Adalii tak mao wyrany, e nie wykrylicie go. Adalia bya pierwszym dzieckiem otrzycy, nastpne z pewnoci nie miay nawet ladu aktywizatora. Latentny gen Fiony te zapewne zanikby u jej mskich, potomkw najdalej w trzecim pokoleniu. Ale nie zanik i ja wiem, dlaczego. - Jasna cholera - sykna przez zby Yennefer. - Zgubiam si - oznajmia Sabrina Gleyissig. - W gszczu tej genetyki i genealogii. Francesca przysuna do siebie pater z owocami, wycigna rk, wymruczaa zaklcie. - Przepraszam za icie jarmarczn psychokinez - umiechna si, kac czerwonemu jabku unie si wysoko nad st. - Ale za pomoc lewitujcych owocw bdzie mi atwiej wszystko objani, w tym i bd, jaki popenilimy. To czerwone jabuszko to gen Lary, Starsza Krew. Zielone jabko wyobraa gen latentny. Granat to pseudogen, aktywizator. Zaczynamy. Oto Riannon, czerwone jabuszko. Jej syn, Amavet, granat. Crka Amavete, Muriel Pikna otrzyca, i jego wnuczka Adalia, wci granaty, przy czym ostatni w zaniku. A oto druga linia Fiona, crka Riannon, zielone jabuszko. Jej syn Corbett, krl Cintry, zielony. Syn Corbetta i Elen Kaedweskiej, Dagorad, zielony. Jak zauwayycie, w dwch kolejnych pokoleniach wycznie mscy potomkowie, gen zanika, jest ju bardzo sabiutki. Na samym dole mamy oto teraz jednak granat i jabuszko zielone. Adalia, ksina Mariboru i Dagorad, krl Cintry. I crka tych dwojga, Calanthe. Czerwone jabuszko. Odrodzony, silny gen Lary. - Gen Fiony - kiwna gow Margarita Lauz-AntiIIe - spotka si z aktywizatorem Amaveta poprzez maeski incest. Nikt nie zwrci uwagi na pokrewiestwo? aden z krlewskich heraldykw i kronikarzy nie zwrci uwagi na jawne kazirodztwo? - Nie byo to takie jawne. Anna Kameny wszake nie rozgaszaa, e jej blinita byy bkartami, bo rodzina ma wnet wyzua by j i dzieci z herbu, tytuw i majtku. Plotki i owszem, pojawiy si i uporczywie kryy, i te nie tylko wrd plebsu. Ma dla skaonej incestem Calanthe trzeba byo szuka a w dalekim Ebbing, dokd plotki nie dotary. - Dodaj do twej piramidki dwa nastpne czerwone jabka, Enid - powiedziaa Margarita. - Teraz, zgodnie ze suszn uwag pani Assire, odrodzony gen Lary idzie gadko po linii eskiej. - Tak. Oto Pavetta, crka Calanthe. I crka Pavetty, Cirilla. Jedyna w tej chwili spadkobierczyni Starszej Krwi, nosicielka genu Lary. - Jedyna? - spytaa ostro Sheala de Tancaryille. - Jeste bardzo pewna siebie, Enid. - Co masz na myli? Sheala uniosa si nagle, strzelia upiercienionymi palcami w stron patery i zmusia do lewitacji reszt owocw, burzc i zamieniajc w rnokolorowy baagan cay schemat Franceski. - To mam na myli - powiedziaa zimno, wskazujc na owocowy chaos. - Bo to s moliwe genetyczne kombinacje. I tyle wiemy, ile tu widzimy. Czyli nic. Wasz bd zemci si, Francesko, spowodowa lawin bdw. Gen objawi si przypadkiem, po stu latach, w czasie ktrych mogy mie miejsce wydarzenia, o ktrych nie mamy pojcia. Wydarzenia sekretne, ukrywane, tuszowane. Dzieci przedmaeskie, pozamaeskie, tajnie przysposobiane, nawet podmieniane. Incesty. Krzyowanie ras, krew zapomnianych przodkw odzywajca si w pnych pokoleniach. Konkludujc: sto lat temu mielicie gen w zasigu rki, w rkach nawet. I wymkn wam si. Bd, Enid, bd, bd! Za duo ywioowoci, za duo przypadkw. Za mao kontroli, za mao ingerencji w przypadkowo. - Nie mielimy - zacisna wargi Enid an Gleazma do czynienia z krlikami, ktre mona zamyka do klatek, dobierajc w parki. Fringilla, idc ladem wzroku Triss Merigold, dostrzega, jak donie Yennefer zacisny si nagle na rzebionych porczach krzesa. Oto, co czy w tej chwili Yennefer i Francesk, mylaa gorczkowo Triss, wci unikajc wzroku przyjaciki. Wyrachowanie. Bo wszake nie obyo si bez kojarzenia w parki i hodowli. Tak, ich plany

43

wzgldem Ciri i krlewicza z Koviru, cho z pozoru nieprawdopodobne, s przecie cakiem realne. One ju to robiy. Sadzay na tronach a kogo chciay, tworzyy zwizki i dynastie, jakich zapragny, jakie byy dla nich wygodne. W ruch szy uroki, afrodyzjaki, eliksiry. Krlowe i krlewny zawieray nagle dziwaczne, czsto morganatyczne maestwa, czsto wbrew wszystkim planom, zamiarom i umowom. A pniej tym, ktre chciay rodzi, a nie powinny, podawano tajemnie rodki zapobiegajce ciy. Te, ktre rodzi nie chciay, a trzeba byo, by rodziy, zamiast obiecanych rodkw otrzymyway placebo, wod z lukrecj. Std te wszystkie nieprawdopodobne koligacje. Calanthe, Pavetta... I Ciri. Yennefer bya w to zaangaowana. A teraz auje. I ma suszno. Do licha, jeli Geralt si o tym dowie... Sfinksy, mylaa Fringilla Vigo. Sfinksy, rzebione na porczach foteli. Tak, to powinno zosta znakiem i godem loy. Wiedza, tajemnica, milczenie. One s sfinksami. One bez trudu osign to, czego chc. To dla nich fraszka, poeni Kovir z t ich Ciri. Maj moc. Maj wiedz. I maj rodki. Brylantowa kolia na szyi Sabriny Glevissig warta jest chyba bez maa tyle, ile cay bilans patniczy lesistego i skalistego Kaedwen. Bez trudu osignyby to, co planuj. Ale jest jeden szkopu... Aha, pomylaa Trias Merigold, nareszcie zaczyna mwi si o tym, od czego naleao zacz. Od trzewicego i chodzcego zapa faktu, e Ciri jest w Nilfgaardzie, we wadzy Emhyra. Bardzo daleko od czynionych tu planw... - Nie ulega kwestii - mwia Filippa - e Emhyr polowa na Cirill od dawna. Wszyscy sdzili, e chodzio o polityczny maria z Cintr i zawadnicie lennem, bdcym prawnym dziedzictwem dziewczyny. Nie mona jednak wykluczy, e tu chodzi nie o polityk, ale o gen Starszej Krwi, ktry Emhyr chce wprowadzi do cesarskiej linii. Jeli Emhyr wie to, co my, moe chcie, by proroctwo zicio si w jego rodzie, a przysza Krlowa wiata urodzia si w Nilfgaardzie. - Poprawka - wtrcia Sabrina Glevissig. - To nie Emhyr tego chce, lecz nilfgaardzcy czarodzieje. Tylko oni mogli wytropi gen i uwiadomi Emhyrowi jego znaczenie. Obecne tu nilfgaardzkie panie zechc zapewne to potwierdzi i wyjani sw rol w intrydze. - Dziwi mnie - nie wytrzymaa Fringilla - tendencja pa do tropienia nici intryg w dalekim Nilfgaardzie, podczas gdy przesanki ka szuka spiskowcw i zdrajcw znacznie bliej was samych. - Uwaga rwnie bezporednia, co celna - Sheala de Tancaryille ostrym spojrzeniem uciszya gotowic si do riposty Sabrin. - Informacja o Starszej Krwi przecieka do Nilfgaardu od nas, wszystkie przesanki na to wskazuj. Czyby zapomniay panie o Vilgefortzu? - Ja nie - w czarnych oczach Sabriny zapon na sekund ogie nienawici. - Ja nie zapomniaam! - Przyjdzie na niego czas - zowrogo bysna zbami Keira Metz. - Ale na razie nie o niego chodzi, lecz o to, e Ciri, t tak wan dla nas Starsz Krew, ma rku Emhyr var Emreis, cesarz Nilfgaardu. - Cesarz - owiadczya spokojnie Assire, rzucajc okiem na Fringill - niczego nie ma rku. Przetrzymywana w Dam Rowan dziewczyna nie jest nosicielk adnego ekstraordynaryjnego genu. Jest zwyka do pospolitoci. Ponad wszelk wtpliwo nie jest to Ciri z Cintry. Nie jest to dziewczyna, ktrej cesarz poszukiwa. A poszukiwa tej, ktra nosia gen. Dysponowa nawet jej wosami. Wosy te zbadaam i znalazam co, czego nie rozumiaam. Ale teraz ju rozumiem. - Ciri nie ma wic w Nilfgaardzie - powiedziaa cicho Yennefer. - Nie ma jej tam. - Nie ma jej tam - potwierdzia powanie Filippa Elihart. - Emhyra oszukano, podsunito mu sobowtra sama wiem o tym od wczoraj. Cieszy mnie jednak swym wyznanie pani Assire. Potwierdza ono, e nasza loa ju funkcjonuje. ***** Yennefer miaa wielkie trudnoci z opanowaniem drzenia rk i warg. Tylko spokojnie, powtarzaa sobie, tylko spokojnie, nie demaskowa si, czeka na sposobno. I sucha, sucha, zbiera informacje. Sfinks. By sfinksem. - A zatem to Vilgefortz - Sabrina wyrna pici w st. - Nie Emhyr, ale Vilgefortz, ten czaru, ten przy stojny ajdak! Wykiwa i Emhyra, i nas! Yennefer uspokajaa si gbokimi wdechami. Assir var Anahid, w sposb oczywisty nieswojo czujca si w obcisej sukni czarodziejka z Nilfgaardu opowiadaa o jakm modym niligaardzkim szlachcicu. Yennefer wiedziaa, o kogo chodzi i bezwiednie zaciskaa pici. Czarny rycerz ze skrzydami na hemie, koszmar z majacze Ciri... Czua na sobie wzrok Franceski i Filippy. Triss, ktrej spojrzenie staraa si natomiast przycign, unikaa jej oczu. Cholera, mylaa Yennefer, z trudem przywoujc na twarz obojtny wyraz, ale si wrobiam. W jak cholern matni wpltaam t dziewczyn. Cholera, jak ja spojrz wiedminowi w oczy... - Bdzie zatem wietna okazja - zawoaa podnieconym gosem Keira Metz - by odzyska Ciri i zarazem

44

dobra si do skry Vilgefortzowi. Zapalmy obuzowi grunt pod dup! - Zapalanie gruntu musi poprzedzi odnalezienie kryjwki Vilgefortza - zadrwia Sheala de Tancarville, czarodziejka z Koviru, ktrej Yennefer nigdy nie darzya specjaln sympati. - A dotychczas nikomu si to nie udao. Nawet niektrym siedzcym za tym stoem paniom, ktre wszake nie skpiy na poszukiwania ani czasu, ani swych nieprzecitnych talentw. - Odnaleziono ju dwie z licznych kryjwek Vilgefortza - odrzeka chodno Filippa Eilhart. - Dijkstra intensywnie szuka pozostaych, a nie lekcewayabym go. Niekiedy tam, gdzie zawodzi magia, sprawdzaj si szpiedzy i konfidenci. ***** Jeden z towarzyszcych Dijkstrze agentw zajrza do lochu, cofn si gwatownie, opar o mur i zblad jak ptno, wyglda, jakby za moment mia zemdle. Dijkstra zanotowa w pamici, by przenie delikacika do pracy papierkowej. Ale gdy sam zajrza do celi, natychmiast zmieni zdanie. odek podjecha mu do garda. Nie mg jednak skompromitowa si przed podwadnymi. Nie spieszc si wyj z kieszeni perfumowan chustk, przyoywszy j do nosa i ust, pochyli si nad nagimi zwokami lecymi na kamiennej posadzce. - Brzuch i macica rozcite - zdiagnozowa, silc si na spokj i zimny ton. - Bardzo wprawnie, rk chirurga. Z dziewczynki wyjto pd. Gdy to robiono, ya. Ale nie robiono tego tutaj. Wszystkie s w takim stanie? Lennep, mwi do ciebie. - Nie... - agent drgn, oderwa wzrok od trupa. - Innym poamano karki zakrcan garot. Nie byy ciarne... Ale zrobimy sekcj... - cznie ile znaleziono? - Oprcz tej tutaj, cztery. adnej nie udao si zidentyfikowa. - Nieprawda - zaprzeczy zza chustki Dijkstra. - Ja ju zdyem zidentyfikowa t tutaj. To Jolie, najmodsza crka grafa Laniera. Ta, ktra rok temu przepada bez wieci. Rzuc okiem na pozostae. - Niektre ogie nadtrawi - powiedzia Lennep. Ciko bdzie pozna... Ale, panie, prcz tego... Znalelimy... - Gadaj, przesta si jka. - W tamtej studni - agent wskaza ziejc w pododze dziur - s koci. Duo koci. Nie zdylimy wydoby i zbada, ale gow stawi, e wszystko to bd koci modych dziewek. Gdyby tak poprosi magikw, moe daoby si rozpozna... I powiadomi tych rodzicw, ktrzy wci poszukuj zaginionych crek... - Pod adnym pozorem - Dijkstra odwrci si gwatownie. - Ani sowa o tym, co tu znaleziono. Nikomu. A zwaszcza magikom. Po tym, co tu widziaem, trac do nich zaufanie. Lennep, czy grne poziomy zostay dokadnie zbadane? Nie odnaleziono niczego, co mogoby pomc w poszukiwaniach? - Niczego, panie - Lennep opuci gow. - Gdy tylko dotaro do nas doniesienie, pdzilimy do zamku co ko wyskoczy. Ale przybylimy za pno. Wszystko spono. Ogie o straszliwej mocy. Magiczny, ani chybi. Jeno tutaj w lochach, czar nie ze wszystkim podziaa. Nie wiem dlaczego... - A ja wiem. Zaponu nie odpala Vilgefortz, lecz Rience albo inny totumfacki czarownika. Vilgefortz nie popeniby bdu, nie zostawiby nam nic prcz czarnego nalotu na murach. Tak, on wie, e ogie oczyszcza... I zaciera lady. - Ano, zaciera - mrukn Lennep. - Nie ma nawet dowodu, e w Vilgefortz w ogle tu by... - Sfabrykujcie zatem takie dowody - Dijkstra odj chustk od twarzy. - Mam was uczy, jak si to robi? Ja wiem, e Vilgefortz tu by. W podziemiu, oprcz trupw, nic nie ocalao? Co jest tam, za tymi elaznymi drzwiami? - Pozwlcie, panie - agent wzi z rk pomocnika pochodni. - Poka wam. Nie byo wtpliwoci, e magiczny zapon, majcy spopieli wszystko, co znajdowao si w podziemiu, ulokowany by wanie tutaj, w przestronnym pomieszczeniu za elaznymi drzwiami. Bd w zaklciu w znacznej mierze zniweczy ten plan, ale poar i tak by silny i gwatowny. Ogie zwgli regay zajmujce jedn ze cian, porozsadza i stopi szklane naczynia, zamieni wszystko w mierdzc mas. Tym, co w pomieszczeniu pozostao nienaruszone, by st z blaszanym blatem i dwa wmurowane w podog krzesa o dziwacznych ksztatach. Dziwacznych, ale nie pozostawiajcych wtpliwoci co do przeznaczenia. - To jest tak skonstruowane - przekn lin Lennep, wskazujc krzesa i zamocowane na nich uchwyty - by trzyma... nogi... w rozwarcia. Szerokim rozwarciu. - Skurwysyn - warkn przez zacinite zby Dijkstra. - Cholerny skurwysyn... - W cieku pod drewnianym fotelem - kontynuowa cicho agent - znalelimy lady krwi, kau i uryny.

45

Stalowy fotel jest nowiutki, chyba nigdy nie uywany. Nie wiem, co o tym sdzi... - A ja wiem - powiedzia Dijkstra. - Ten stalowy szykowany by dla kogo specjalnego. Kogo, kogo Vilgefortz podejrzewa o specjalne zdolnoci. ***** - Wcale nie lekcewa Dijkstry i jego wywiadu - powiedziaa Sheala de Tanvcarville. - Wiem, e odnalezienie Vilgefortza to kwesti czasu. Pomijajc jednak motyw osobistej zemsty, zdajcy si pasjonowa niektre z pa, pozwol sobie zauway, e wcale nie jest pewne, e to Vilgefortz ma Ciri. - Jeeli nie Vilgefortz, to kto j ma? Bya na wyspie. adna z nas, jak rozumiem, nie teleportowaa jej stamtd. Nie ma jej Dijkstra ani aden z krlw, wiemy to. A w gruzach Wiey Mewy nie odnaleziono jej ciaa. - Tor Lara - powiedziaa wolno Id Emean - krya niegdy bardzo silny portal. Czy wykluczacie, e dziewczyna ucieka z Thanedd tym portalem? Yennefer zakrya oczy rzsami, wpia paznokcie w gowy sfinksw na porczach fotela. Tylko spokojnie, pomylaa. Tylko spokojnie. Poczua na sobie wzrok Margarity, ale nie podnosia gowy. - Jeeli Ciri wesza w teleport z Tor Lara - powiedziaa zmienionym nieco gosem rektorka Aretuzy - to obawiam si, e o naszych planach i projektach moemy zapomnie. Obawiam si, e moemy ju Ciri nigdy wicej nie zobaczy. Nie istniejcy ju portal Wiey Mewy by uszkodzony, wypaczony. Zabjczy. - O czym my tu mwimy? - wybuchna Sabrina. eby w ogle wykry teleport w wiey, eby w ogle mc go zobaczy, trzeba byo uy magii czwartego stopnia? A do uruchomienia portalu potrzeba byo zdolnoci arcymistrzowskich! Nie wiem, czy Vilgefortz zdoaby tego dokona, a co dopiero jaka pitnastoletnia podfruwajka. Jak wy w ogle moecie zakada co takiego? Kim, wedug was, ta dziewczyna jest? Co w niej takiego jest? ***** - Czy to wane - przecign si Stefan Skellen, zwany Puszczykiem, koroner cesarza Emhyra var Emreisa co w niej takiego jest, panie Bonhart? I czy w ogle co w niej jest? Mnie interesuje, by jej w ogle nie byo. Pac wam za to sto florenw. Jeli wola wasza, sprawdcie, co w niej jest, po zabiciu lub przed, jak wolicie. Cena nie wzronie wszelako, nawet jeli co znajdziecie, uprzedzam solennie i lojalnie. - A jeli dostarcz yw? - Te nie. Olbrzymiego wzrostu, ale kocisty jak szkielet mczyzna nazwany Bonhartem podkrci siwego wsa. Drug do opiera na mieczu, cay czas, jak gdyby chcia ukry przed wzrokiem Skellena rzeb rkojeci. - Mam przywie gow? - Nie - skrzywi si Puszczyk. - Na co mi jej gowa? Mam j zakonserwowa w miodzie? - Dowd. - Uwierz waszemu sowu. Jestecie sawni, Bonhart. Take z solidnoci. - Dziki za uznanie - owca nagrd umiechn si, a Skellen, cho przed ober mia dwudziestu uzbrojonych ludzi, poczu na widok tego umiechu ciarki na plecach, - Niby powinno, a rzadko spotyka. Panom baronom i panom Varnhagenom musz gowy wszystkich Szczurw pokaza, inaczej nie zapac. Jeli wam gowa Falki zbdna, nie bdziecie mieli, tusz, nic przeciw, gdy j do kompletu docz? - By skasowa drug nagrod? A etyka zawodowa? - Ja, wielmony panie Skellen - zmruy oczy Bonhart - nie ka sobie paci za zabijanie, ale za usug, ktr zabijaniem wywiadczam. A przecie wywiadcz i wam, i Vamhagenom. - Logiczne - zgodzi si Puszczyk. - Rbcie, jak uwaacie. Kiedy mog si was spodziewa po odbir zapaty? - Rycho. - To znaczy? - Szczury jad na Bandycki Szlak, myl zimowa w grach. Przetn im drog. Dwadziecia dni, nie duej. - Macie pewno co do ich trasy? - Byli pod Fen Aspra, ograbili tam konwj i dwch kupcw. Grasowali pod Tyffi. Potem wpadli noc do Druigh, by potacowa na chopskim festynie. Wreszcie zawitali do Loredo. Tam, w Loredo, owa Falka zarbaa czeka. Takim sposobem, e do dzi tam o tym gadaj, zbami dzwonic. Dlatego i pytaem, co w tej Falce takiego siedzi. - Moe co takiego, co i w was - zadrwi Stefan Skellen. - Chocia nie, wybaczcie. Wy wszak nie bierzecie

46

pienidzy za zabijanie, lecz za wiadczone usugi. Prawdziwy z was rzemielnik, Bonhart, solidny kawa profesjonaa. Fach jak kady inny? Robota do odwalenia? Pac za to, a y trzeba? H? owca nagrd patrzy na niego dugo. Tak dugo, a z warg Puszczyka znik wreszcie umieszek. - Icie - powiedzia. - y trzeba. Jeden zarabia na to ycie tym, co umie. Drugi robi to, co musi. Wdy mnie poszczcio si w yciu jak mao ktremu rzemielnikowi, chyba e niektrej kurwie. Pac mi za rzemioso, krre szczerze i prawdziwie lubi. ***** Przerw na przeksk i zwilenie wysuszonych przemowami garde, ktr zaproponowaa Filippa, Yennefer powitaa z ulg, radoci i nadziej. Ryche jednak okazao si, e nadzieje byy ponne. Margarit, wyranie pragnc z ni porozmawia, Filippa szybko odcigna w drugi koniec sali. Triss Merigold, ktra zbliya si do niej towarzyszya Francesca. Elfka bez enady kontrolowaa rozmow. Yennefer widziaa jednak niepokj w chabrowych oczach Triss i bya pewna, e nawet w rozmowie bez wiadkw daremne byyby proby o pomoc. Triss bez wtpienia bya ju ca dusz oddana loy. I bez wtpinia wyczuwaa, e lojalno Yennefer wci jest chwiejna. Triss prbowaa j pocieszy, zapewnia, e Geralt jest w Brokilonie bezpieczny i staraniem driad wraca do zdrowia. Jak zwykle, gdy mwia o Geralcie, rumienia si. Musia jej wtedy dogodzi, pomylaa nie bez zoliwoci Yennefer. Nie znaa, wczeniej takich jak on. Prdko o nim nie zapomni. I bardzo dobrze. Zbya rewelacje pozornie obojtnym wzruszeniem ramion. Nie przejmowaa si tym, e ani Triss, ani Francesca nie uwierzyy w jej obojtno. Chciaa by sama, chciaa da im to do zrozumienia. Zrozumiay. Stana w dalekim kocu bufetu, powicia si ostrygami. Jada ostronie, wci czua ble, skutki kompresji. Wina baa si pi, nie wiedziaa, jak zareaguje. - Yennefer? Odwrcia si. Fringilla Vigo umiechna si lekko, patrzc na krtki n, trzymany przez ni w zacinitej doni. - Widz i czuj - powiedziaa - e wolaaby otworzy mnie, miast ostrygi. Wci nieprzyja? - Loa - odrzeka chodno Yennefer - wymaga wzajemnej lojalnoci. Przyja nie jest obowizkowa. - Nie jest i nie powinna by - nilfgaardzka czarodziejka rozejrzaa si po sali. - Przyja albo powstaje w wyniku dugotrwaego procesu, albo jest spontaniczna. - Podobnie jest z nieprzyjani - Yennefer otworzya ostryg i pokna zawarto raeni z morsk wod. Czasem widzisz kogo przez uamek sekundy, tu przed tym, zanim ci olepi, i ju nie lubisz. - Och, sprawa z nieprzyjani jest znacznie bardziej skomplikowana - zmruya oczy Fringilla. - Dajmy na to kto, kogo w ogle nie rozpoznajesz na szczycie wzgrza, i rozwala na strzpy twego przyjaciela, na twoich oczach. W ogle nie widzisz i nie znasz, a nie lubisz. - Bywa tak - wzruszya ramionami Yennefer. - Los, pata rne figle. - Los - powiedziaa cicho Fringilla - jest faktycznie nieobliczalny, jak psotne dziecko. Przyjaciele niekiedy odwracaj si plecami, a z nieprzyjaci jest poytek. Mona, dla przykadu, porozmawia z nimi w cztery oczy. Nikt nie prbuje przeszkodzi, nie przerywa nie podsuchuje. Wszyscy myl, o czym mog rozmawia te dwie nieprzyjaciki? O niczym istotnym. Ot, prawi sobie rne banay, wbijajc od czasu do czasu szpile. - Niewtpliwie - kiwna gow Yennefer - tak wszyscy myl. I maj absolutn racj. - Tym wygodniej - Fringilla nie speszya si - bdzie nam w takich warunkach poruszy pewn kwesti, wan i niebanaln. - Jak to kwesti masz na myli? - Kwesti ucieczki, ktr planujesz. Yennefer, wanie otwierajca drug ostryg, o mao nie zacia si w palec. Rozejrzaa si ukradkiem, potem spojrzaa na Nilfgaardk spod rzs. Fringilla Vigo umiechna si leciutko. - Bd askawa uyczy mi noa. Do ostrygi. Wasze ostrygi s wymienite. U nas, na poudniu, nieatwo takie dosta. Zwaszcza teraz, w warunkach blokady wojennej... Blokada to rzecz bardzo niedobra. Prawda? Yennefer chrzkna cicho. - Zauwayam - Fringilla pokna ostryg, signa po drug. - Tak, Filippa patrzy na nas. Assire te. Assire lka si pewnie o moj lojalno wobec loy. Zagroon lojalno. Ona gotowa pomyle, e ulegn wspczuciu. Hmmm.... Kochany mczyzna zmasakrowany. Dziewczyna, traktowana jak crka, znikna, moe jest uwiziona... Moe grozi jej mier? A moe tylko te, e bdzie wykorzystana jako karta w szulerskiej grze? Sowo daj, ja nie wytrzymaabym. Uciekabym std natychmiast. Prosz, we n. Do

47

ju tych ostryg, musz dba o lini. - Blokada, jak dopiero co raczya zauway - szepna Yennefer, patrzc w zielone oczy nilfgaardzkiej czarodziejki - to rzecz bardzo niedobra. Wrcz wredna. Nie pozwala na zrobienie tego, na co ma si ochot. Blokad i mona pokona, jeli si ma... rodki. Ja ich nie mam. - Liczysz na to, e ci je dam? - Nilfgaardka przyjrzaa gi kostropatej skorupce ostrygi, ktr wci trzymaa w doni. - O, to nie wchodzi w gr. Jestem lojalna wobec loy, a loa, to oczywiste, nie yczy sobie, by spieszya na ratunek kochanym osobom. Ponadto jestem twoj nieprzyjacilk, jak moga o tym zapomnie, Yennefer? - W samej rzeczy. Jak mogam? - Przyjacik - powiedziaa cicho Fringilla - ostrzegabym, e nawet majc komponenty do zakl teleportacyjnych, nie zdoa niepostrzeenie zama blokady. Taka operacja wymaga czasu i zbyt rzuca si w oczy. Lepszy nieco jest jaki niepozorny, ywioowy przycigacz. Powtarzam: nieco. Teleportacja na zaimprowizowany przycigacz, jak bez wtpienia wiesz, jest bardzo ryzykowna. Przyjacice, gdyby decydowaa si na takie ryzyko, odradzaabym. Ale ty ni nie jeste. Fringilla przechylia trzyman w doni skorupk i wylaa na blat stou odrobin morskiej wody. - I na tym skoczmy t banaln rozmow - powiedziaa. - Loa wymaga od nas tylko wzajemnej lojalnoci. Przyja, na szczcie, nie jest obowizkowa. ***** - Teleportowaa si - stwierdzia chodno i bez emocji Francesca Findabair, gdy tylko uspokoio si wywoane znikniciem Yennefer zamieszanie. - Nie ma si co gorczkowa, moje panie. Teraz ju nic na to nie poradzimy. Jest za daleko. To mj bd. Podejrzewaam, e jej obsydianewa gwiazda maskuje echo zakl... - Jak ona to zrobia, cholera jasna? - wrzasna Filippa. - Echo moga stumi, to nie jest trudne. Ale jakim cudem otworzya sobie portal? Montecalvo ma blokad! - Nigdy jej nie lubiam - wzruszya ramionami Sheala de Tancarrille. - Nigdy nie pochwalaam jej stylu ycia. Ale nigdy nie kwestionowaam jej zdolnoci. - Ona wyszczeka wszystko! - rozdara si Sabrina Glevissig. - Wszystko o loy! Poleci wprost... - Bzdura - przerwaa ywo Triss Merigold, patrzc na Francesk i Id Emean. - Yennefer nie zdradzi nas. Nie dlatego std ucieka, by nas zdradzi. - Triss ma racj - popara j Margarita Laux-Antflle. - Ja wiem, dlaczego ona ucieka, kogo chce ratowa. Ja widziaam je obie, j i Ciri, razem. I wszystko rozumiem. - A ja nic nie rozumiem! - wrzasna Sabrina i znowu zrobio si gono. Assire var Anahid nachylia si ku przyjacice. - Nie pytam, dlaczego to zrobia - szepna. - Nie pytam, jak to zrobia. Pytam: dokd? Fringilla Vigo umiechna si nieznacznie, gaszczc palcami rzebion gow sfinksa na porczy fotela. - A skd ja mog wiedzie - odszepna - z ktrego wybrzea pochodz te ostrygi?

48

Itlina, waciwie Ithlinne Aegli crka Aeuenien, legendarna elfia uzdrowicielka, astroloka i wrbitka synca z wieszczb, wrb i proroctw, z ktrych najsynniejsz jest Aen Ithlinnespeath, Przepowiednia Itiliny. Wielokrotnie spisywana i w mnogich formach od dawana. Przepowiednia w rnych okresach wielk si cieszya popularnoci, a komentarze, klucze i wyjanienia do niej doczane dostosowyway tekst do biecych wydarze, co umacniao przekonanie o wielkim jasnowidztwie. W szczeglnoci mniema si, e przepowiedziaa I. Wojny Pnocne (1239-1268), Wielkie Zarazy (1268, 1272 i 1294), krwaw Wojn Dwch Jednorocw (1309-1318) i najazd Haakw (1350). Jasnowidzie miaa te L obserwowane od koca XIII w, zmiany klimatyczne ("Biae Zimno"), ktre zabobon zawsze za pocztek koca wiata uwaa i czy z wieszczonym nadejciem Niszczycielki (ob.). Tene; passus z Przepowiedni I, da asumpt do niesawnych, polowa na czarownice (1272-76) i przyczyni si do mierci wielu niewiast i dziewczt nieszczsnych, za inkarnacj Niszczycielki uwaanych. Dzi L uwaana jest przez licznych badaczy za posta legendow, a "proroctwa" za cakiem wspczenie sfabrykowany apokryf i przebiege literackie szalbierstwo. Effenberg i Talbot, Encyclopaedia Maxima Mundi, tom X ROZDZIA SIDMY

Dzieci otaczajce wianuszkiem wdrownego bajarza P^JjUMul^ WffVu) ^U^U^ ^dlml UUmiUU.W i ^ILLL' tyczny harmider. Wreszcie Connor, kowalw syn, najstarszy, najsilniejszy i najodwaniejszy, a nadto bdcy tym, ktry dostarczy bajarzowi dwojak peen kapuniaku i okraszonych skwarkami ziemniakw, wystapi jako rzecznik i wyraziciel opinii ogu. - Jake to tak? - wrzasn. - Jake to tak, dziadu? Jake to: koniec na dzi? Godzi si to, w takim miejscu ba skoczy? W gorcoci nas ostawi? Chcemy wiedzie, co dalej byo! Nie bdziem czeka, a znowu do wsi zawitacie, bo to za p roku lubo za rok moe by! Bajajcie dalej! - Sonko zaszo - odrzek staruszek. - Do ek wam pora, niedolatki. Gdy z jutra przy robocie ziewa bdziecie a stka, co rodziciele wasi rzekn? Wiem ja, co rzekn. Baja im stary Pogwizd znowu do pnocka, gowy dzieciskom bylinami moroczy, wyspa si nie da. Tegdy gdy znw do wsi zawita, nie da jemu nic, ani kaszy, ani klusek, ani sperki, jeno napdzi jego, dziada, bo z jego bajek jeno szkoda a utrapienie... - Wdy nie rzekn tak! - zakrzykny chrem dzieci. - Bajajcie jeszcze, dziadu! Prosim was! - Hmmmmm - zamamla starzec, patrzc na soce znikajce za wierzchokami drzew na drogim brzegu Jarugi. - Niechaj bdzie. Ale umowa taka stanie: jeden niech kopnie si do chaupy i mleka zsiadego przyniesie, bym mia czym gardo zwila. Reszta zasi niech zastanowi si, o czyich losach mam baja, bo przecie o wszystkich opowiedzie wam dzi nie zdol, chobym do jutrzni plt. Trza bdzie tedy wybra: o kim tera, a o kim inszym razem. Dzieciaki znowu podniosy wrzask, przekrzykujc si nawzajem. - Cicho! - krzykn Pogwizd, machnwszy kosturem. - Powiedziaem, wybra, a nie jako sjki: ret - ret, re - re - - ret! Jakoe wic? O czyich losach opowiedzie? - O Yennefer - zapiszczaa Nimue, najmodsza wrd suchaczy, z racji wzrostu zwana okietkiem, gaszczca picego na podoku kotka. - Opowiedzcie dalsze losy czarodziejki, dziadu. Jak to z owego kowe... kowenu na ysej Grze zbieaa magicznym sposobem, by Ciri ratowa. Tego rada bym posucha. Bo ja, gdy urosn, czarodziejk zostan. - Akurat! - krzykn Bronik, syn mynarza. - Smarki z nosa utrzyj. okietku, bo do czarodziejskiego terminu zasmarkanych nie bier! A wy, dziadu, bajajcie nie o Yennefer, ale o Ciri i o Szczurach, jak to na rozbj chodzili a prali... - Cichajcie - rzek Connor, zaspiony i zamylony. - Gupicie s, i tyle. Jeli co jeszcze dzi mamy usysze, li niech to za porzdkiem jakim bdzie. Opowiedzcie nam, dziadka, o wiedminie i druynie jego, jak znad Jarugi wyruszyli...

49

- Ja chc o Yennefer - pisna Nimue. - Ja te - odezwaa si Orla, jej starsza siostra. O jej i wiedmina kochaniu chc. Jak si miowali. Ale niech to si dobrze skoczy, dziadku! Nie chc, by o praniu byo, nie! - Cichaj, gupia, kogo miowanie obchodzi! O wojnie chcemy, o bojowaniu! - O wiedmiskim mieczu! - O Ciri i o Szczurach! - Zawrzyjcie jadaczki - Connor rozejrza si gronie. Bo chyc kija a spior was, gnojki! Rzekem: za porzdkiem. Niechaj dziad dalej o wiedminie prawi, o tym, jak wdrowa z Jaskrem, Milv... - Tak! - pisna znowu Nimue. - O Milvie chc posucha, o Milvie! Bo ja, gdy mi czarodziejki nie zechc, uczniczk zostan! - Tedy wybralimy - rzek Connor. - I w sam czas, dziad, baczcie, zadrzemie wraz, ju bem siwym kiwa, nosem niby derkacz kuje... Heje, dziadu! Nie pijcie! Bajajcie nam o wiedminie Geralcie. Od tego miejsca, nad Jarug druyna powstaa. - Wdy pierwej - wtrci Bronik - by nas tak ciekawo nie spieraa, to rzeknijcie nam, dziadku, cho troch o innych. Co z nimi bylo. Lekcej bdzie czeka, a wrcicie do wsi, by ba cign. Cho krciutko powiedzcie o Yennefer i o Ciri. Prosim was. - Yennefer - zachichota dziad Pogwizd - z czarodziejskiego zamku, co si zwa Gra ysa, na zaklciu uleciaa. I prosto - prociutko w morze chlupa. W oceanu wzburzone fale, midzy skay ostre. Ale nie strachajcie si, dla magiczki fraszka to, nie utopia si. Na Wyspy Skellge trafia, tam sprzymierzecw nasza. Bo widzicie, wielka w niej zo rosa na czarodzieja Vilgefortza. Przekonana e to on Ciri porwa, umylia go wytropi, zemst srog wywrze, a Ciri uwolni. I tyle. Kiedy indziej opowiem jak to byo. - A Ciri? - Ciri cigiem ze Szczurami grasowaa, pod imieniem Falki si kryjc. Lubio si jej zbjeckie ycie, bo cho nikt wonczas o tym nie wiedzia, byy w tej dziewczynie zo a okruciestwo, wszystko, co najgorsze, co w kadym czeku ukryte, wyazio z niej i gr nad dobrym pomau brao. Oj, wielki bd popenili wiedmini z Kaer Morhen, e j zabija wyuczyli! Sama za Ciri ani podejrzewaa, mier zadajc, e jej samej kostucha po pitach depcze. Bo ju straszny Bonhart za ni ledzi, na tropie by. Pisane im byo, e si spotkaj, Bonhart a Ciri. Ale o tym kiedy indziej opowiem. Teraz zasi o wiedminie posuchajcie. Dzieci uciszyy si, obsiady starca ciasnym koem. Suchay. Zapada zmrok. Przyjazne w dzie konopie, maliniak i rosnce opodal chaupy malwy zamieniy si nagle w niesamowity, ciemny br. Co w nim szuci? Czy to layez, czy straszny, piomiennooki elf? A moe strzyga albo Baba Jaga, na dzieci zawzita? Czy to w w oborze tupie, czy to ttent bojowych koni okrutnych najedcw, znowu, jak przed stu laty, przekraczajcych Jarug? Czy i to lelek nad strzech mign, czy moe wampir, spragniony krwi? Czy moe pikna czarodziejka, na magicznym zaklciu lecca ku dalekiemu morzu? - Wiedmin Geralt - zacz bajarz - razem ze sw now kompani ruszy na Angren, gdzie bagna i bory. Wonczas byy tam bory, ho, ho, nie to, co nynie, nynie nie masz ju takich borw, w Brokilonie chyba... Druyna powdrowaa na wschd, w gr Jarugi, w stron uroczysk Czarnego Lasu. Zrazu dobrze si im wiodo, ale pniej, ho ho... Co byo, opowiem... Pyna, snua si ba o dawno minionych, zapomnianych czasach. Dzieci suchay. ***** Wiedmin siedzia na pieku, na szczycie urwiska, z ktrego roztacza si widok na gi i trzcinowiska na brzegu Jarugi. Soce zachodzio. urawie wzbiy si z mokrade, zatrbiy, lecc klinem. Wszystko si popieprzyo, pomyla Wiedmin, ogldajc si na ruin drwalskiego szaasu i maleki dymek, unoszcy si z ogniska Milvy. Wszystko wzio w eb. A tak ju dobrze szo. Dziwna ta moja kompania bya, rtt bya. Mielimy przed sob cel, bliski, realny, konkretny. Przez Angren na wschd, ku Caed Dhu. Cakiem dobrze nam szo. Ale musiao si popieprzy. Pech czy fatum? urawia trbiy hejna. Emiel Regis Rohellec Terzieff-Godefroy prowadzi. Jadc na gniadym nilfgaardzkim ogierze, zdobytym przez wiedmina pod Armeri, Ogier, cho z pocztku boczy si nieco na wampira i jego zioowy zapach, przyzwyczai si szybko i nie sprawia wicej kopotw ni idca obok niego Potka, ktra ukszona przez gza potrafia tgo brykn. Za Regisem i Geraltem poda na Pegazie Jaskier z obandaowan gow i wojownicz min. W drodze Poeta ukada rytmiczn pie bohatersk, w ktrej bojowej melodii i rymach pobrzmieway reminiscencje niedawnych przygd. Forma utworu sugerowaa wyranie, e w czasie tych przygd wanie autor i wykonawca okaza si najmniejszym z mnych. Pochd zamykali Milva i Cahir Mawr Dynryn aep Ceallach. Cahir jecha na odzyskanym cisku, cignc za sob siwka, objuczonego czci

50

ich skromnego ekwipunku. Wyjechali wreszcie z nadrzecznych mokrade na wyej pooony i suchy teren, na wzgrza, z ktrych na poudniu mogli obserwowa poyskliw wstg Wielkiej Jarugi, na pnocy za wysokie i skaliste przedpole dalekiego masywu Mahakam. Pogoda bya pikna, sonko przygrzewao, moskity przestay ku i brzcze koo uszu. Buty i nogawki wyschy. Na nasonecznionych zboczach krzaki jeyn czarne byy od owocw, konie znajdyway traw, spywajce ze wzgrz strumyki niosy krysztaowo czyst wod i pene byy pstrgw. Gdy zapada noc, mona byo rozpali ognisko i nawet pooy si obok. Sowem, hsj wspaniale, a nastroje winny ulec natychmiastowej poprawie. Nie ulegy. Dlaczego tak byo, okazao si na jednym z pierwszych biwakw. - Zaczekaj chwil, Geralt - zacz poeta, rozgldajc si i pochrzkujc. - Nie spiesz si tak do obozu. Chcemy tu, na osobnoci, porozmawia z tob, ja i Milva. Chodzi o... No, o Regisa. - Aha - Wiedmin pooy na ziemi narcze chrustu. - Zaczlicie si ba? Rycho w czas. - Przesta - skrzywi si Jaskier. - Zaakceptowalimy go jako towarzysza, zadeklarowa nam pomoc w poszukiwaniach Ciri. Moj wasn szyj wycign z ptli, tego mu nie zapomn. Ale, cholera, odczuwamy co w rodzaju lku. Dziwisz si? Cae ycie tropie i zabijae takich jak on. - Jego nie zabiem. I nie zamierzam. Wystarczy ci ta deklaracja? Jeli nie, to cho al przepenia mi serce, nie jestem w stanie uleczy ci ze stanw lkowych. To paradoksalne, ale wrd nas jedynym znajcym si na leczeniu jest wanie on, Regis. - Powiedziaem, przesta - zdenerwowa si trubadur. Nie rozmawiasz z Yennefer, daruj sobie i nam pokrtn elokwencj. Odpowiedz prosto na proste pytanie. - Zadaj je. Bez pokrtnej elokwencji. - Regis to wampir. Nie jest tajemnic, czym ywi si wampiry. Co bdzie, gdy on porzdnie zgodnieje? Tak, tak, widzielimy, jad rybn polewk, od tamtej pory jada wraz z nami, zupenie normalnie, jak kade z nas. Ale czy... czy bdzie w stanie zapanowa nad dz... Geralt, Czy ja ci musz cign za jzyk? - Zapanowa nad dz krwi, cho by blisko, gdy twoja laa ci si ze ba. Gdy ci opatrzy, nawet palcw nie obliza. A wtedy, podczas peni, gdymy popili si mandragorowym bimbrem i pospali w jego szaasie, mia wietn okazj, by si do nas dobra. Sprawdzie, czy masz lady na twej abdziej szyi? - Nie szyd, wiedminie - burkna Milva. - Ty przecie wicej wiesz o wpierzach nili my. Z Jaskra podkpiwasz, tedy mnie odpowiedz. Ja w puszczy wyrosam, do szk nie chodziam, ciemna jestem. Wdy nie moja to wina, nie godzi si drwi. Ja, wstyd powiedzie, to troch bojam si tego... Regisa. - Niebezpodstawnie - kiwn gow. - To tak zwany wyszy wampir. Niezwykle niebezpieczny. Gdyby by naszym wrogiem, ja babym si go rwnie. Ale, do diaba, on z nie znanych mi przyczyn jest naszym towarzyszem. Wanie prowadzi nas na Caed Dhu, do druidw, ktrzy mog pomc mi w zdobyciu informacji o Ciri. Jestem zdesperowany, chc tedy sprbowa tej szansy, nie zrezygnuj z niej. Dlatego zgadzam si na jego wampirze towarzystwo. - Tylko dlatego? - Nie - odrzek z lekkim ociganiem, ale wreszcie zdecydowa si na szczero. - Nie tylko. On... On zachowuje si w sposb prawy. W obozie nad Chotl, podczas sdu nad dziewczyn, nie zawaha si dziaa. Cho wiedzia, e go to zdemaskuje. - Wycign rozarzon podkow z ognia - przypomnia sobie Jaskier. - Ba, przez kilka bitych chwil trzyma j w doni i nawet si nie skrzywi. adne z nas nie zdoaoby powtrzy tej sztuki nawet z pieczonym kartoflem. - Jest niewraliwy na ogie. - Co jeszcze potrafi? - Moe, gdy zechce, sta si niewidzialny. Moe spojrzeniem zauroczy, wprawi w gboki sen, zrobi to z wartownikami w obozie Vissegerda. Przybiera posta nietoperza i lata jak nietoperz. Myl, e moe tych rzeczy dokonywa tylko noc i tylko w czasie peni. Ale mog si myli. Ju adnych kilka razy mnie zaskoczy, moe jeszcze co mie w zanadrzu. Podejrzewam, e on jest niezwyky nawet wrd wampirw. Doskonale upodabnia si de czowieka, i to od lat. Konie i psy, mogce wyczu jego prawdziw natur, myli zapachem zi, ktre stale ma przy sobie. Ale mj medalion te na niego nie reaguje, a powinien. Powtarzam, jego nie mona mierzy zwyk miark. O reszt zapytajcie go sami. To nasz towarzysz, Nie powinno by midzy nami niedomwie, a tym bardziej wzajemnych nieufnoci i obaw. Wracamy do obozu. Pomcie mi z tym chrustem. - Geralt? - Sucham, Jaskier. - Gdyby... No, pytam czysto teoretycznie... Gdyby... - Nie wiem - odpowiedzia uczciwie i szczerze. - Nie wiem, czy zdoabym go zabi. Doprawdy wolabym

51

nie sprbowa. - Jaskier wzi sobie do serca rad wiedmina, postanowi wyjani niejasnoci i rozwia wtpliwoci. Uczyni to, gdy tylko wyruszyli w dalsz drog. Uczyni to z waciwym sobie taktem. - Milva! - zawoa nagle w czasie jazdy, zezujc na wampira. - Mogaby ruszy przodem z twoim ukiem, kropn strza jakiego jelonka albo kabana. Dosy mam, cholera, jeyn i grzybw, ryb i szczeui. Zjadbym dla odmiany kawaek prawdziwego misa. Co ty na to, Regis? - Sucham? - wampir podnis gow znad szyi konia. - Miso! - powtrzy dobitnie poeta. - Namawiam Milv na polowanie. Zjadby wieego misa? - Zjadbym. - A krwi, wieej krwi popiby? - Krwi? - Regis przekn lin. - Nie. Jeli chodzi o krew, dzikuj. Ale wy, jeli macie ochot, nie krpujcie si. Geralt, Milva i Cahir zachowywali cikie, grobowe milczenie. - Wiem, w czym rzecz. Jaskier - powiedzia wolno Regis. - I niech mi bdzie wolno uspokoi ci. Jestem wampirem, owszem. Ale nie pij krwi. - Milczenie stao si cikie jak ow. Ale Jaskier nie byby Jaskrem, gdyby rwnie milcza. - Chyba le mnie zrozumiae - rzek pozornie niefrasobliwie. - Nie chodzi mi o... - Ja nie pij krwi - przerwa Regis. - Od dawna. Odzwyczaiem si. - Jak to, odzwyczaie? - Zwyczajnie. - Doprawdy, nie pojmuj... - Wybacz. To sprawa osobista. - Ale... - Jaskier - Wiedmin nie wytrzyma, odwrci si w siodle. - Regis przed chwil powiedzia ci, by si odpieprzy. Uj to tylko grzeczniej. Bd tedy uprzejmy zamkn wreszcie gb. ***** Posiane ziarno niepokoju i niepewnoci zakiekowao jednak i wzeszo. Gdy zatrzymali si na nocleg, atmosfera wci bya cika i napita, nie rozadowaa jej nawet strzelona przez Milv nad rzeczk tusta, omiofuntowa chyba g bemikla, ktr oblepili glin, upiekli i zjedli, ogryzajc do czyste najmniejsz nawet kosteczk. Zabili gd, ale niepokj pozosta. Rozmowa nie kleia si pomimo tytanicznych wysikw Jaskra. Gadanie poety stao si monologiem, tak wyranie oczywistym, e wreszcie on sam te te zauway i zamkn si. Panujc przy ognisku grobow cisz zakca jedynie chrzst utego przez konie siana. Mimo pnej pory nikt jednak nie sposobi si jako do snu. Milva grzaa wod w zawieszonym nad ogniem kocioku i rozprostowywaa nad par zmite lotki strza Cahir reperowa zerwan klamr buta. Geralt struga patyk. A Regis wodzi oczami po wszystkich po kolei. - No, dobrze - powiedzia wreszcie. - Widz, e to nieuniknione. Zdaje si, e ju dawno powinienem by wam wyjani pewne sprawy... - Nikt od ciebie tego nie wymaga - Geralt wrzuci do ogniska dugo i namitnie strugany koek i podnis gow. - Ja nie potrzebuj twoich wyjanie. Jestem typem staromodnym, gdy wycigam do kogo rk i akceptuj jako kompana, te dla mnie znaczy wicej, ni kontrakt zawarty w przytomnoci notariusza. - Te jestem staromodny - odezwa si Cahir, wci schylony nad butem. - Nie znam inszych md - rzeka sucho Milva, wsuwajc kolejn strza w unoszc si z kocioka par. - Gadaniem Jaskra si nie przejmuj - doda wiedmin. - On ju taki jest. A nam zwierza si ani tumaczy nie musisz. Mymy te ci si nie zwierzali. - Mniemam jednak - umiechn si lekko wampir - e zechcecie wysucha tego, co chc powiedzie, wcale nie muszc? Odczuwam potrzeb szczeroci wobec osb, do ktrych wycigam rk i akceptuj jako kompanw. Tym razem nikt si nie odezwa. - Zacz naley od tego - powiedzia po chwili Regis - e bezzasadne s wszelkie obawy, mogce si wiza z moj wampirz natur. Nie rzuc si na nikogo, nie podkradn noc, by zatopi zby w szyi picego. I nie chodzi tylko o mych towarzyszy, do ktrych mam stosunek nie mniej staromodny ni inni obecni tu staromodni. Ja nie tykam krwi. W ogle i nigdy. Odzwyczaiem si od niej, gdy staa si dla mnie problemem. Gronym problemem, ktry nieatwo byo mi rozwiza. - Problem - podj po chwili - w gruncie rzeczy pojawi si i nabra zych cech icie podrcznikowo, Ju w modych latach lubiem... hmmm... zabawi si w dobrej kompanii, nie rniem si zreszt pod tym

52

wzgldem od wikszoci moich rwienikw. Wiecie, jak to jest, te bylicie modzi. Wrd was jednak istnieje system zakazw i ogranicze: wadza rodzicielska, opiekunowie, przeoeni i starszyzna, obyczaj wreszcie. Wrd nas tego nie ma. Modzie ma pen swobod i korzysta z niej. I tworzy wasne wzorce zachowa, gupie, ma si rozumie, icie modziecz gupot. Nie napijesz si? To co z ciebie za wampir? Nie pije? To nie zaprasza go, psuje zabaw! Nie chciaem psu zabawy, a moliwo utraty akceptacji towarzyskiej przeraaa mnie. No i bya zabawa. Hulanka i swawola, biba i popijawa, w kad peni ksiyca latao si do wsi i pio, z kogo popado. Najpaskudniejsz, najgorszego gatunku... hmm... ciecz. Nie czynio nam rnicy, z kogo, byle... hmmm... hemoglobina... Bez krwi nie ma wszak zabawy! Do wampirek te jako miaoci si nie miao, nim si nie ykno. Regis zamilk, zaduma si. Nikt nie komentowa. Geralt czu, e ma straszn ochot si napi. - Robio si coraz huczniej - podj wampir. - I w miar upywu czasu coraz gorzej. Niekiedy jak si poszo w cug, to trzy, cztery noce nie wracaem do krypty. mieszna dawniej ilo... pynu pozbawiaa mnie kontroli, co nie przeszkadzao w kontynuowaniu imprezy. Koledzy, jak to koledzy. Jedni przyjanie mitygowali, wic si na nich obraziem. Inni namawiali, wycigali z krypty na hulanki, ba, podsuwali... hmm... obiekty. I bawili si moim kosztem. Milva, wci zajta odnawianiem zgniecionych lotek strza, zamruczaa gniewnie. Cahir skoczy reperowa but i sprawia wraenie, e pi. - Pniej - cign Regis - wystpiy alarmujce objawy. Zabawa i towarzystwo zaczy peni rol absolutnie drugorzdn. Zauwayem, e mog si bez nich oby. Wystarczajca i naprawd wana staa si krew, nawet pita... - Do lustra? - wtrci Jaskier. - Gorzej - odrzek spokojnie Regis. - Ja nie odbijam si w lustrach. Milcza czas jaki. - Poznaem pewn... wampirk. Mogo to by, i chyba byo, co powanego. Przestaem szale. Ale nie na dugo, Odesza ode mnie. A ja zaczem pi w dwjnasb. Rozpacz, al, jak wiecie, to doskonae usprawiedliwienia. Wszystkim si wydaje, e rozumiej. Nawet mnie wydawao si, e rozumiem. A wycznie dopasowywaem teori do praktyki. Nudz was? Ju kocz. Zaczem wreszcie robi rzeczy niedopuszczalne, absolutnie nieakceptowalne, takie, jakich nie robi aden wampir. Zaczem lata po pijanemu. Ktrej nocy chopaki posali mnie do wsi po krew, a ja chybiem dziewczyny idcej ku studni, z rozpdu wyrnem w cembrowin... Chopi mao mnie nie zatukli, na szczcie nie wiedzieli, jak si do tego zabra... Podziurawili mnie kokami, odrbali gow, oblali wod wicon i zakopali. Przedstawiane sobie, jak czuem si po przebudzeniu? - Przedstawiamy - powiedziaa Milva, ogldajc strza. Wszyscy popatrzyli na ni dziwnie. uczniczka chrzkna i odwrcia gow. Regis umiechn si nieznacznie. - Ju kocz - powiedzia. - W grobie miaem do czasu na zastanowienie si nad sob... - Do? - spyta Geralt. - Jak wiele? Regis spojrza na niego. - Ciekawo profesjonalna? Okoo pidziesiciu lat. Gdy zregenerowaem si, postanowiem wzi si w gar. atwo nie byo, ale poradziem sobie. Od tamtego czasu nie pij. - W ogle? - Jaskier zajkn si, ale ciekawo przemoga. - W ogle? Nigdy? Przecie... - Jaskier - Geralt unis lekko brwi. - Opanuj si. I zastanw. W milczeniu. - Przepraszam - burkn poeta. - Nie przepraszaj - rzek pojednawczo wampir. - A ty, Geralt, nie strofuj go. Rozumiem jego ciekawo. Ja, a dokadniej biorc ja i mj mit, uosabiamy wszystkie jego ludzkie lki. Trudno wymaga od czowieka, by wyzby si lkw. Lki peni w psychice czowieka rol nie mniej wan od wszystkich pozostaych stanw emocjonalnych. Psychika pozbawiona lkw byaby psychik kalek. - Wystaw sobie - powiedzia Jaskier, odzyskujc kontenans - e nie budzisz we mnie zgrozy. Bybym wic kalek? Geralt przez chwil sdzi, e Regis zademonstruje zby i uleczy Jaskra z mniemanego kalectwa, ale myli si. Wampir nie mia inklinacji do teatralnych gestw. - Mwiem o lkach zakorzenionych w wiadomoci i podwiadomoci - wyjani spokojnie. - Niech ci nie dotknie metafora, ale wrona nie boi si zawieszonych na kiju kapelusza i kapoty, gdy ju przeamie lk i usidzie. Ale gdy wiatr szarpnie strachem, ptak zareaguje ucieczk. - Zachowanie wrony tumaczy walka o byt - zauway z ciemnoci Cahir. - Tumaczy - sraczy - parskna Milya. - Nie stracha wrona si boi, ino czeka, bo czek kamie ma i strzay na ni.

53

- Walka o byt - przytakn Geralt. - Tyle, e w ludzkim, nie wronim wydania. Dzikujemy ci za wyjanienia, Regis, akceptujemy je w peni. Ale nie kop w otchaniach ludzkiej podwiadomoci. Milva ma racj. Powody, dla ktrych ludzie paniczn zgroz reaguj na widok spraniemego wampira, nie s irracjonalne, lecz wynikaj z chci przetrwania. - Syszymy gos specjalisty - wampir ukoni si lekko w jego stron. - Zawodowca, ktremu duma zawodowa nie pozwoliaby wszake bra pienidzy za walk z lkami urojonymi. Szanujcy si Wiedmin najmuje si wycznie do walki ze zem rzeczywistym i bezporednio zagraajcym. Zawodowiec zechce wic zapewne nam wyjani, dlaczego wampir jest wikszym zem ni smok czy wilk. Wszake dwaj ostatni te maj ky. - Moe dlatego, e dwaj ostatni uywaj kw z godu lub w obronie wasnej, nigdy za gwoli zabawy ani przeamywania lodw towarzyskich i niemiaoci wobec pci przeciwnej? - Ludzie nie wiedz o tym - odparowa z miejsca Regis. - Ty o tym wiesz od dawna, reszta kompanii od chwili zaledwie. Pozostaa wikszo jest gboko przekonana, e wampiry nie bawi si, lecz ywi krwi, wycznie krwi i wycznie krwi ludzk. A krew to pyn yciodajny, jego utrata wie si z osabieniem organizmu, siy witalnej. Rozumujecie tak: stwr, ktry rozlewa nasz krew, jest naszym miertelnym wrogiem. A stwr, ktry na nasz krew czyha, bo si ni ywi, jest stworem w dwjnasb zym: wzmaga wasn si witaln kosztem naszej, eby jego gatunek kwit, nasz musi gasn. Wreszcie, taki stwr jest obrzydliwy, bo cho znamy yciodajn warto krwi, jest ona nam wstrtna. Czy ktre z was napioby si krwi? Wtpi. A s ludzie, ktrzy na sam widok krwi sabn lub mdlej. W niektrych spoecznociach kobiety przez kilka dni w miesicu uwaa si za nieczyste i izoluje... - Chyba wrd dzikich - przerwa Cahir. - A mdleje si na widok krwi chyba tylko u was, Nordlingw. - Bdzimy po manowcach - unis gow Wiedmin - zbaczajc z prostej cieki w gszcz wtpliwej filozofii. Sdzisz, Regis, e ludziom zrobioby rnic, gdyby wiedzieli, e traktujecie ich nie jako er, lecz jako wyszynk? Gdzie tu widzisz irracjonalno lkw? Wampiry wysysaj z ludzi krew, tego akurat faktu podway si nie da. Czowiek potraktowany przez wampira jak gsiorek wdki traci siy, to rwnie oczywiste. Czowiek, e si tak wyra, osuszony, traci witalno definitywnie. Zwyczajnie umiera. Wybacz, ale lku przed mierci nie mona pakowa do tego samego wora, co odraz wobec krwi. Miesicznej lub innej. - Gadacie tak mdrze, e a eb krgiem wiruje - parskna Milva. - A przecie i tak wszystkie te mdroci koo tego si krc, co u baby pod kieck. Filozofy zasrane. - Zostawmy na chwil symbolik krwi - powiedzia Regis. - Bo ta rzeczywicie mity maj pewne uzasadnienie w faktach. Skupmy si na mitach, uzasadnienia w faktach nie majcych, a przecie rozpowszechnionych. Wszake kady wie, e ukszony przez wampira, jeli przeyje, sam musi zosta wampirem. Prawda? - Prawda - rzek Jaskier. - Bya taka ballada... - Znasz podstawy arytmetyki? - Studiowaem wszystkie siedem sztuk wyzwolonych. A dyplom uzyskaem summa cum laude. - W waszym wiecie po Koniunkcji Sfer zostao okoo tysica dwustu wyszych wampirw. Cakowitych abstynentw, bo oprcz mnie jest takich niemao, rwnoway liczba pijcych ponad miar, jak ja swego czasu. Uredniajc, statystyczny wampir pije w kad peni ksiyca, bo penia jest dla nas witem, ktre zwyklimy... - hmmm... oblewa. Sprowadzajc rzecz do ludzkiego kalendarza i przyjmujc dwanacie peni w roku, otrzymujemy teoretyczn liczb czternastu tysicy czterystu ukszonych ludzi rocznie. Od Koniunkcji, ponownie liczc wedug waszej rachuby czasu, mino okoo tysica piciuset lat. Z rezultatu prostego mnoenia wynika, e w chwili obecnej na wiecie winno teoretycznie egzystowa dwadziecia jeden milionw szeset tysicy wampirw. Jeli za rachunek uzupeni o przyrost geometryczny... - Do - westchn Jaskier. - Nie mam abakusa, ale liczb wyobraam sobie. A raczej nie wyobraam. Znaczy, zaraanie wampiryzmem to bzdura i wymys. - Dzikuj - Regis ukoni si. - Przejdmy do nastpnego mitu, ktry gosi: wampir to czowiek, ktry umar ale nie cakiem. W grobie nie gnije i nie obraca w proch. Ley sobie w mogile wieutki i rumiany, gotw do wyjcia i ksania. Skd bierze si taki mit, Jeli nie z waszej podwiadomej a irracjonalnej odrazy wobec czcigodnych zmarych? Otaczacie zmarych czci i pamici, marzycie o niemiertelnoci, w waszych mitach i legendach co i rusz kto zmartwychwstaje, zwycia mier. Ale gdyby wasz czcigodny nieboszczyk pradziadek faktycznie w ylaz nagle z grobu i zada piwa, powstaaby panika. I nie dziwi si. Materia organiczna, w ktrej ustaj procesy yciowe, ulega nieprzyjemnie objawiajcej si degradacji. mierdzi, rozpywa si w ma. Niemiertelny duch, nieodzowny element waszych mitw, ze wstrtem porzuca mierdzc padlin i ulatuje. Jest czysty, mona spokojnie go czci. Wymylilicie jednak taki odraajcy rodzaj ducha, ktry nie odlatuje, nie opuszcza zewoka ba, nie chce nawet mierdzie. To

54

wstrtne i mesatssJ'SJfi- ne! ywy umary to dla was najobrzydliwsza z obrzydliwych anomalii. Jaki kretyn uku nawet termin "martwiak", ktrym tak chtnie nas obdarzacie. - Ludzie - umiechn si lekko Geralt - s ras prymitywn i zabobonn. Trudno im w peni zrozumie i waciwie nazwa istot, ktra zmartwychwstaje, cho podziurawiono j kokami, pozbawiono gowy i zakopano na pidziesit lat w ziemi. - Ano, trudno, w samej rzeczy - wampir nie przej si szyderstwem. - Wasza zmutowana rasa regeneruje, paznokcie, wosy i naskrek, niezdolna jest wszake zaakceptowa faktu, e istniej rasy pod tym wzgldem doskonalsze. Niezdolno ta nie wynika jednak z prymitywizmu. Wrcz przeciwnie: z egocentryzmu i przekonania o wasnej doskonaoci. Co, co jest od was doskonalsze, musi by obrzydliw aberracj. A obrzydliwe aberracje wpisuje si do mitw. W celach socjologicznych. - Gwno z tego wszystkiego rozumiem - oznajmia spokojnie Milva, odgarniajc wosy z czoa brzechw strzay. - Wdy pojmuj, e o bajkach gadacie, a bajki przede i ja znam, chociaem gupia dziewka z lasu. Wielce mnie dziwuje, e ty si wcale soca nie lkasz, Regis. W bajkach sionce wampira na popi pali. Mam li i to midzy bajki woy? - Jak najbardziej - potwierdzi Regis. - Wierzycie, e wampir jest grony tylko w nocy, pierwszy promie soca obraca go w proch. U podstaw mitu, ukutego przy pierwotnych ogniskach, ley wasza solarno, to znaczy ciepolubno i rytm dobowy, zakadajcy aktywno dzienn. Noc jest dla was zimna, ciemna, za, grona, pena niebezpieczestw, wschd soca oznacza za kolejne zwycistwo w walce o przetrwanie, nowy dzie, kontynuacj egzystencji. wiato soneczne niesie jasno i ciepo, oywcze dla was promienie soca nios zagad wrogim wam monstrom. Wampir rozpada si w popi, troll ulega petryfikacji, wilkoak odwilkoacza si, goblin umyka, zasaniajc oczy. Nocne drapieniki wracaj na swe lee, przestaj zagraa. A do zachodu soca wiat naley do was. Powtarzam i podkrelam: mit powsta przy pradawnych obozowych ogniskach. Obecnie jest tylko mitem, bo owietlacie i ogrzewacie ju swoje siedziby, cho wci rzdzi wami rytm solarny, zdoalicie zaanektowa noc. My, wysze wampiry, te odeszlimy nieco od naszych pierwotnych krypt. Zaanektowalimy dzie. Analogia jest pena. Czy wyjanienie zadowala ci, droga Milvo? - Nijak - uczniczka odrzucia strza. - Ale chyba pojam. Ucz si. Umna bd. Socjolocja, aktywocja, srututucja, wilkoacja. W szkoach, powiadaj, rzg bija, Z wami uczy si przyjemniej. Gowa boli krzynk, ale rzy caa. - Jedna rzecz kwestii nie ulega i atwo j zauway - rzek Jaskier. - Promienie soca nie obracaj ci w popi, Regis, ciepo soneczne ma na ciebie wpyw rwnie may, co tamta rozpalona podkowa, ktr gracko wycigne z ognia go rk. Powracajc jednak do twoich analogii, dla nas, ludzi, dzie zawsze pozostanie naturaln por aktywnoci, a noc naturaln por odpoczynku. Taka jest nasza konstrukcja fizyczna, za dnia, dla przykadu, widzimy lepiej ni noc. Wyjtkiem jest Geralt, ktry zawsze widzi rwnie dobrze, ale on jest mutantem. Czy u wampirw to te bya sprawa mutacji? - Mona to i tak nazwa - zgodzi si Regis. - Cho uwaam, e mutacja rozoona na odpowiednio dugi czas przestaje by mutacj, staje si ewolucj. Ale to, co mwie o konstrukcji fizycznej, jest trafne. Zaadaptowanie do wiata sonecznego byo dla nas przykr koniecznoci. Aby przetrwa, musielimy upodobni si pod tym wzgldem do ludzi. Mimikra, rzekbym. Majca zreszt konsekwencje. Uywajc metafory: pooylimy si do ka chorego. - Sucham? - S podstawy, by mniema, e wiato soneczne jest na dug met zabjcze. Jest teoria, e za jakie pi tysicy lat, skromnie liczc, ten wiat bd zamieszkwa tylko stworzenia lunarne, aktywne noc. - Dobrze, e nie doyj - westchn Cahir, po czym ziewn mocno. - Nie wiem, jak wam, ale mnie wzmoona aktywno dzienna wanie przypomina o koniecznoci nocnego snu. - Mnie te - przecign si Wiedmin. - A do wschodu morderczego soca zostao ju tylko kilka godzin. Zanim nas jednak sen zmorzy... Regis, w ramach nauki i poszerzania wiedzy, rozwiej jeszcze jaki mit o wampiryzmie. Bo zao si, e jeszcze jaki ci zosta. - Owszem - kiwn gow wampir. - Jeszcze jeden. Ostatni, ale zgoa nie najmniej wany. Jest to mit, ktry podyktoway wam wasze fobie seksualne. Cahir parskn z cicha. - Mit zostawiem na koniec - Regis zmierzy go wzrokiem - i sam taktownie nie napomykabym o nim, to Geralt wyzwa mnie, nie oszczdz go wam zatem. Ludmi najsilniej powoduj lki o podou seksualnym. Dziewica, omdlewajca w ucisku sscego j wampira, modzieniaszek, wydany na pastw wstrtnych praktyk wampirki, bdzcej ustami po jego ciele. Tak to sobie wyobraacie. Gwat oralny. Wampir paraliuje ofiar strachem i zmusza j do seksu oralnego. Czy raczej obrzydliwej parodii seksu oralnego. A taki seks, wykluczajcy wszak prokreacj, jest czym wstrtnym.

55

- Mw za siebie - mrukn Wiedmin. - Akt, ukoronowany nie prokreacj, ale rozkosz i mierci - kontynuowa Regis. - Uczynilicie z tego zowrogi mit. Sami podwiadomie marzycie o czym takim, ale wzdragacie si, by co takiego da partnerowi lub partnerce. Robi to wic za was w mitologiczny wampir, urastajc przez to do fascynujcego symbolu za. - A nie mwiam? - wrzasna Milva, gdy tylko Jaskier skoczy jej objania, o co szo Regisowi. - Nic, jeno o tym! Mdrze zaczynaj, a zawdy na dupie kocz! ***** Trbienie urawi powoli cicho w oddali. Nazajutrz, przypomnia sobie Wiedmin, w znacznie poprawionych nastrojach wyruszylimy na szlak. I wtedy, cakiem niespodzianie, znowu docigna nas wojna. Podrowali przez poronity dzikim borem, praktycznie bezludny i strategicznie mao wany kraj, nie mogcy nci najezdnikw. Chocia do Nilfgaardu byo blisko, a od ziem cesarskich oddzielaa ich tylko pa Wielkiej Jarugi, bya to rubie nieatwa do pokonania. Tym wiksze byo ich zaskoczenie. Wojna objawia si w sposb mniej spektakularny, ni w Brugge i Sodden, gdzie nocami horyzont jania od un, a za dnia supy czarnego dymu przekrelay bkit. Tu, w Angrenie, nie byo tak widowiskowo. Byo gorzej. Nagle zobaczyli stado wron, z dzikim krakaniem krce nad lasem, a wkrtce potem natknli si na trupy. Cho obdarte z odziey i niemoliwe do zidentyfikowania, zwoki nosiy nieomylne i wyrane lady bardzo gwatownej mierci. Ludzie ci zostali zabici w boju. I nie tylko. Wikszo trupw leaa w zarolach, ale niektre, makabrycznie okaleczone, wisiay za rce lub za nogi na gaziach drzew, wycigay zwglone koczyny z wyganitych stosw, sterczay na palach. I mierdziay. Cay Angren zacz nagle mierdzie potwornym, wstrtnym odorem barbarzystwa. Nie trwao dugo, a musieli ju tai si w jarach i chaszczach, bo z prawa i lewa, z przodu i z tyu ziemia rozhuczala si od kopyt kawaleryjskich koni, a coraz to inne oddziay mijay ich kryjwk, wzbijajc kurz. - Znowu - krci gow Jaskier. - Znowu nie wiemy kto bije kogo i dlaczego. Znowu nie wiemy, kto jest za nami, a kto przed nami, kto w jakim kierunku zmierza. Kto jest w natarciu, a kto w odwrocie. Zaraza niech to porwie. Nie pamitam, czy mwiem wam to ju, ale stwierdzam: e wojna zawsze przypomina burdel ogarnity poarem.... - Mwie - przerwa Geralt. - Dobr setk razy. - O co tutaj si bij? - poeta splun soczycie. - O jaowce i piachy? Niczym wicej wszake nie dysponuje ta przepikna kraina! - Wrd tych, co leeli w krzach - powiedziaa Milva - byy elfy. Komanda Scoia'tael chodz tdy, zawsze chodziy. Tdy droga im wypada, gdy ochotniki z Dol Blathanna i Gr Sinych cign do Temerii. Kto im t drog zagrodzi chce. Tak sobie myl. - Nie jest wykluczone - przyzna Regis - e temerskie wojsko robi tu obawy na Wiewirki. Ale za duo co tego wojska w okolicy. Podejrzewam, e Nilfgaardczycy przeszli jednak Jarug. - Te tak podejrzewam - skrzywi si lekko wiedmin patrzc na zachowujcego kamienne oblicze Cahira. Trupy, ktre widzielimy rano, nosiy lady nilfgaardzkiego sposobu wojowania. - Jedni od drugich nie lepsi - warkna Milva, niespodzianie biorc modego Nilfgaardczyka w obron. - A na Cahira oczu nie ko, bocie teraz obaj jednak a przedziwn dol zczeni. Jemu mier, gdy Czarnym w apy wpadnie, a ty niedawno Temerczykom ze stryczka si urwa. Prno tedy docieka, jakie wojsko za nami, jakie przed nami, ktrzy swoi, ktrzy cudzy, ktrzy dobrzy, a ktrzy li. Nynie wszyscy nasi to wsplni niedrugowie, zajedno, jakie barwy nosz. - Masz racj. - Ciekawe - rzeki Jaskier, gdy nastpnego dnia znowu utaili si w jarze, przeczekujc kolejn kawalkad. Wojsko cwauje po wzgrzach, a ziemia dudni, a z dou, od Jarugi, sycha siekiery. Drwale rbi las, jak gdyby nigdy nic. Syszycie? - Moe to nie drwale - zastanowi si Cahir. - Moe to te wojsko? Jakie saperskie roboty? - Nie, to drwale - stwierdzi Regis. - Najwyraniej nic nie jest w stanie przerwa eksploatacji angreskiego zota. - Jakiego zota? - Przyjrzyjcie si tym drzewom - wampir po raz kolejny przybra peen wyszoci ton wszystkowiedzcego mdrca pouczajcego maluczkich i nierozgarnitych. Ton taki zdarzao mu si przybiera do czsto, co troch Geralta zocio. - Te drzewa - powtrzy Regis - to cedry, jawory i sosny angrenskie. Bardzo cenny materia. Wszdzie s tu

56

bindugi, z ktrych spawia si pnie w d rzeki. Wszdzie s wyrby, a topory stukaj dzie i noc. Wojna, ktr obserwujemy i syszymy, nabiera sensu. Nilfgaard, jak wiecie, opanowa ujcie Jarugi, Cintr i Verden, take Grne Sodden. W tej chwili rwnie prawdopodobnie Brugge i cz Dolnego Sodden. To oznacza, e spawiane z Angrenu drewno zaopatruje ju cesarskie tartaki i stocznie. Pnocne krlestwa prbuj wic wstrzyma spaw, Nilfgaardczycy przeciwnie, chc, by rbano i spawiano jak najwicej. - A my, jak zwykle, mamy pecha - pokiwa gow Jaskier. - Bo nam trzeba na Caed Dhu, akuratnie przez Sam rodek Angrenu i tej drewnianej wojny. Nie ma, cholera, innej drogi? ***** To samo pytanie, przypomnia sobie Wiedmin, wpatrzony w zachodzce nad Jarug soce, zadaem Regisowi, gdy tylko omot kopyt cich w oddali, uspokoio si i moglimy wreszcie wyruszy w dalsz drog. - Inna droga do Caed Dhu? - zamyli si wampir - eby omin wzgrza, zej z drogi wojskom? Owszem jest taka droga. Niezbyt wygodna i niezbyt bezpieczna. Dusza. Ale wojsk, gwarantuj, nie napotkamy tam. - Mw. - Moemy skrci na poudnie i sprbowa przedosta si przez depresj w meandrze Jarugi. Przez Ysgith Znasz Ysgith, wiedminie? - Znam. - Przejedae kiedy przez grdy? - Owszem. - Spokj w twoim gosie - wampir - odchrzkn - zdaje si wiadczy, e akceptujesz pomys. C, jest nas pitka, w tym Wiedmin, wojownik i uczniczka. Dowiadczenie, dwa miecze i uk. Za mao, by stawi czoa nilfgaardzkiemu zagonowi, ale na Ysgith powinno wystarczy. Ysgith, pomyla Wiedmin. Trzydzieci kilka mil kwadratowych bagien i bot, upstrzonych oczkami jeziorek. I rozdzielajce trzsawiska mroczne grdy, na ktrych, rosn dziwaczne drzewa. Jedne maj pnie pokryte usk u nasady bulwiaste jak cebule, smuklejce ku grze, ku paskim i gstym koronom. Inne s niskie i kolawe, siedz na kupach pokrconych jak omiornice korzeni, a na ich goych konarach wisz brody mchw i wyschych bagiennych porostw. Brody te stale poruszaj si, ale to nie wiatr, lecz trujcy botny gaz. Ysgith, czyli Blotniaiti Nazwa "mierdziuch" byaby trafniejsza. A w botach, trzsawiskach, w zaronitych rzs i moczark stawkach i jeziorkach ttni ycie. Bytuj tam tam tylko bobry, aby, wie i ptactwo wodne. Ysgith roi si od stworze znacznie niebezpieczniejszych, wyposaonych w kleszcze, macki i chwytne odna, za pomoc ktrych zwyky apa, kaleczy, topi i rozszarpywa. Stworze tych jest tyle, e nikt nigdy nie zdoa wszystkich pozna i sklasyfikowa. Nawet wiedmini. On sam te rzadko polowa w Ysgith i w ogle w Dolnym Angrenie. Kraina bya mao zaludniona, nieliczni mieszkajcy na obrzeu bagien ludzie przyzwyczaili si traktowa potwory jako element krajobrazu. Mieli przed nimi respekt, ale rzadko przychodzio im do gowy, by wynajmowa wiedmina, by je tpi. Rzadko, ale nie nigdy. Geralt zna wic Ysgith i jego groz. Dwa miecze i uk, pomyla. I dowiadczenie, moja wiedmiska praktyka. W grupie powinno si uda. Zwaszcza gdy ja pojad w awangardzie i bd mia baczenie na wszystko. Na przegnie pnie, kupy wodorostw, krzaki, kpy traw, roliny, nawet orchidee. Bo na Ysgith nawet orchidea czasami tylko wyglda na kwiat, w rzeczywistoci jest jadowitym krabopajkiem. Trzeba bdzie trzyma Jaskra krtko, pilnowa, by czego nie dotkn. Tym bardziej, e nie brakuje tam rolin, lubicych uzupenia chlorofilow diet kawakiem misa. Takich, ktrych pdy w kontakcie ze skr dziaaj rwnie skutecznie jak jad krabopajka. No i gaz, oczywicie. Trujcy opar. Trzeba pomyle o zasonach na usta i nos... - Jake wic? - Regis wyrwa go z zamylenia. - Akceptujesz plan? - Akceptuj. Ruszajmy. - Co mnie wwczas tkno, przypomnia sobie wiedmin, by nie mwi reszcie kompanii o projekcie przeprawy przez Ysgith. eby poprosi Regisa, by te si tym nie - chwali. Sam nie wiem, dlaczego si ocigaem. Dzisiaj, gdy wszystko rwno i totalnie si popieprzyo, mgbym sobie wmawia, e zwrciem uwag na zachowanie Milvy. Na problemy, ktre miewaa. Na ewidentne objawy. Ale to nie byaby prawda. Niczego nie zauwayem, a to, co zauwayem, zlekcewayem. Jak bawan. I jechalimy nadal na wschd, ocigajc si ze skrceniem ku bagnom. ... Z drugiej strony dobrze, e si ocigalimy, pomyla, dobywajc miecza i dotykajc kciukiem ostrej jak brzytwa klingi. Gdybymy wwczas od razu pojechali ku Ysgith, nie miabym dzi tej broni. Od witu nie widzieli ani nie syszeli adnych wojsk. Milva jechaa przodem, daleko przed reszt kompanii. Regis, Jaskier i Cahir gadali.

57

- Oby tylko ci druidzi zechcieli si wysili, by nam pomc w sprawie Ciri - martwi si poeta. - Zdarzao mi si spotyka druidw i wierzcie mi, byy to mruki nieuyte zdziwaczae odludki. Moe zdarzy si tak, e w ogle nie zechc z nami gada, a co dopiero uywa magii. - Regis - przypomnia Wiedmin - zna kogo wrd tych z Caed Dhu. - A nie datuje si aby ta znajomo sprzed trzystu lub czterystu lat? - Jest znacznie modsza - zapewni z zagadkowym umiechem wampir. - Zreszt, druidzi s dugowieczni. Stale przebywaj na powietrzu, wrd pierwotnej i nieskaonej przyrody, a to znakomicie wpywa na zdrowie. Oddychaj pen piersi, Jaskier, wypeniaj puca lenymi, powietrzem, te bdziesz zdrowy. - Od tego lenego powietrza - rzek z przeksem Jaskier - niedugo sierci porosn, cholera. Po nocach ni mi si karczma, piwo i ania. A pierwotn przyrod niech pierwotna zaraza porwie, powtpiewam zreszt w jej zbawienny wpyw na zdrowie, zwaszcza psychiczne. Rzeczeni druidzi s tu najlepszym przykadem, albowiem s to zdziwaczali pomylecy. Maj absolutnego chyzia na punkcie tej ich przyrody i jej ochrony. Mao to razy byem wiadkiem, jak zanosili petycje do wadz? Nie polowa, drzew nie wycina, gnojwek do rzek nie spuszcza i temu podobne bzdury. A szczytem gupoty byo zjawienie s caej ich przybranej w jemioowe wiece delegacji u krla Ethaina w Cidaris. Byem tam akurat... - Czego chcieli? - zaciekawi si Geralt. - Cidaris, jak wiecie, to jedno z krlestw, w ktrym wikszo ludnoci utrzymuje si z rybowstwa. Druidzi zadali, by krl nakaza uywa sieci o okrelonej wielkoci ok i surowo kara tych, ktrzy bd stosowa sieci o okach mniejszych, ni nakazane. Ethainowi szczka opada, a jemiolarze wyjanili, e te oka to jedyny sposb, by uchroni zasoby rybne przed wyczerpaniem. Krl wyprowadzi ich na taras, pokaza morze i opowiedzia, jak to najmielszy z jego eglarzy pyn kiedy na zachd dwa miesice i zawrci, bo sodka woda koczya si na korabiu, a ldu na horyzoncie i ladu nie byo. Czy oni, druidzi, wyobraaj sobie, zapyta, e mona wyczerpa zasoby rybne z takiego morza? Jak najbardziej, potwierdzili jemiolarze, cho niezawodnie rybowstwo morskie najduej przetrwa jako sposb pozyskiwania ywnoci wprost z natury, to nastanie czas, gdy ryb zabraknie i gd zajrzy w oczy. Trzeba tedy bezwzgldnie owi sieciami o wikszych okach, chwyta wyronite ryby, chronic narybek. Ethain spyta, kiedy to, zdaniem drnidw, nastpi ten straszny, godowy czas, a oni na to, e za dwa tysice lat, wedug ich prognoz. Krl poegna ich grzecznie i poprosi, by wpadli znowu za jakie tysic lat, wtedy si pomyli. Jemiolarze artu nie zrozumieli i zaczli si stawia, wic wyrzucono ich za bram. - Oni ju tacy s, ci druidzi - potwierdzi Cahir. - U nas, w Nilfgaardzie... - Tu mi! - krzykn triumfalnie Jaskier. - U nas, w Nilfgaardzie! Jeszcze wczoraj, gdy nazwaem ci Nilfgaardczykiem, to podskakiwa, jakby ci szersze udli! Ty moe zdecyduj si wreszcie, Cahir, kim jeste. - Dla was - wzruszy ramionami Cahir - musz by Nilfgaardczykiem, nic was, jak widz, nie przekona. Gwoli cisoci wiedzcie jednak, e takie miano w Cesarstwie przysuguje tylko rdzennym mieszkacom stolicy i jej najbliszych okolic, pooonych nad doln Alb. Mj rd wywodzi si z Vicovaro, a zatem... - Zamkn gby! - skomenderowaa raptownie i mao grzecznie jadca w awangardzie Milva. Wszyscy zamilkli natychmiast i wstrzymali konie, nauczeni ju, e jest to znak, e dziewczyna widzi, syszy lub wyczuwa instynktem co, co mona bdzie zje, gdy da si to podej i trafi strza. Milva w samej rzeczy przysposobia uk, ale nie zeskoczya z sioda. Nie chodzio zatem o polowanie. Geralt zbliy si ostronie. - Dym - powiedziaa krtko. - Nie widz. - Nosem pocignij. Wch nie myli uczniczki, cho zapach dymu by niky. Nie mg to te by dym poaru ani pogorzeliska. Ten dym, skonstatowa Geralt, pachnia mio. Pochodzi z ogniska, na ktrym co pieczono. - Ominiemy? - spytaa pgosem Milva. - Ale rzuciwszy okiem - odpowiedzia, zsiadajc z klaczy i podajc wodze Jaskrowi. - Dobrze bdzie wiedzie co ominlimy. I kogo mamy za plecami. Chod ze mn. Reszta niech zostanie w siodach. Bdcie czujni. Z zaroli na skraju lasu roztacza si widok na rozlegy wyrb, na ustawione w rwne sgi pnie. Cieniutkie pasemko dymu unosio si wanie spomidzy sgw. Geralt uspokoi si nieco - w zasigu wzroku nic si nie poruszao, a midzy sgami za mao byo miejsca, by moga si tam kry jaka wiksza grupa. Milva te to spostrzega. - Nie ma koni - szepna. - To nie wojsko. Drwale, widzi mi si. - Mnie te. Ale pjd sprawdzi. Osaniaj mnie. Gdy zbliy si, ostronie kluczc midzy zwaami pni, usysza glosy. Podszed bliej. I bardzo si zdumia. Ale such nie zwodzi go. - P placka w kule!

58

- Maa kupa w dzwonki! - Gwint! - Akces. Wist! Wycie wychodek. O e - Ha-ha-ha! Jeno ninik z maymi. W mitkie trafione! Pierwej prawdziwie usrasz si, nim ma kup uskadasz! - Uwidzim jeszcze. Ninika kad. Co, wzi? Ech, Yazon, pograe jak rzy kacza! - Czemu panny nie pooy, zasracze? Ech, wzibym pa... Wiedmin, by moe, byby nadal ostrony - ostatecznie w gwinta grywa mogo wielu rnorakich osobnikw, a imi Yazon te nosi moglo wielu. W podniecone glosy karciarzy wdar si jednak nagle znany mu dobrze chrapliwy skrzek. - Rrrr... wa ma! - Witajcie, chopaki - Geralt wyszed zza sgu. - Rad jestem was widzie. Zwaszcza znowu w penym skadzie, nawet z papug. - Jasna cholera! - Zoltan Chivay z wraenia upuci karty, po czym szybko zerwa si z ziemi, tak gwatownie, e siedzcy na jego ramieniu Feldmarszaek Duda zatrzepota skrzydami i wrzasn przestraszony. - Wiedmin, - jak pragn dobrobytu! Czy te to fatamorgana? Percival, widzisz to samo co ja? Percival Schuttenbach, Munro Bruys, Yazon Yarda i Figgs Merluzzo obiegli Geralta i mocno nadweryli mu prawic uciskami. A gdy zza zwaw pni wyonia si reszta druyny, haaliwa rado wzmoga si odpowiednio. - Milva! Regis! - wykrzykiwa Zoltan, ciskajc wszystkich. - Jaskier, ywy, cho z bandaem na bie! I co powiesz, grajku zatracony, na kolejny melodramatyczny bana? ycie, wychodzi, to nie poezja! A wiesz, dlaczego? Bo nie poddaje si krytyce! - A gdzie - rozejrza si Jaskier - Caleb Stratton? Zoltan i reszta zamilkli nagle i spowanieli. - Caleb - powiedzia wreszcie krasnolud, pocignwszy nosem - w ziemi pod brzezink pi, daleko od jego ukochanych wierchw i gry Carbon. Jak nas Czarni nad In dopadli, zbyt wolno nogami przebiera, lasu nie dobieg... Wzi po bie mieczem, gdy upad, skuli go rohatynami. No, rozchmurzcie si, my ju jego opakali, do bdzie. Cieszy si nam raczej. Wycie wszak w komplecie z tumultu w obozie wyszli. Ba, nawet powikszya si druyna, jak widz. Cahir skoni lekko gow pod uwanym spojrzeniem krasnoluda, nic nie powiedzia. - No, siadajcie - zaprosi Zoltan. - My tu owieczk pieczemy. Napotkalimy par dni temu, samotn i smutn, nie dalimy z mierci zgin, z godu albo w wilczej paszczy, litociwie zarnlimy i na straw przerabiamy. Siadajcie. Ciebie za, Regis, na stron na chwilk poprosz. Geralt, ty pozwl rwnie. Za sgiem siedziay dwie kobiety. Jedna karmia piersi niemowl, na widok podchodzcych odwrcia si skromnie. Opodal moda dziewczyna z owinit niezbyt czystymi szmatami rk bawia si na piasku z dwjk dzieci. T Wiedmin pozna natychmiast, gdy tylko podniosa na niego zamglone, obojtne oczy. - Odwizalimy j od wozu, ktry ju si pali - wyjani krasnolud. - Mao brakowao, by jednak skoczya tak, jak chcia w zawzity na ni kapan. Chrzest ogniowy wszelako przesza. Lizn j pomie, przypiek do ywego misa. Opatrzylimy, jak umielimy, pomazawszy sadem, ale to si paprze krzynk. Cyruliku, jeli mgby... - Bezzwocznie. Gdy Regis chcia odwin opatrunek, dziewczyna zakwilia, cofajc si i zasaniajc twarz zdrow rk. Geralt zbliy si, by j przytrzyma, ale wampir pohamowa go gestem. Spojrza gboko w bdne oczy dziewczyny, a ta natychmiast uspokoia si, zmika. Gowa lekko opada jej na pier. Nawet nie drgna, gdy Regis ostronie odklei brudn szmat i posmarowa przypieczone rami ostro i dziwnie pachnc maci. Geralt odwrci gow, popatrzy na obie kobiety, na dwjk dzieci, potem na krasnoluda. Zoltan chrzkn. - Na baby - wyjani pgosem - i t park maolatw natrafilimy ju tu, w Angrenie. Zagubio si toto w ucieczce, samo byo, zestrachane i godne, no to przygarnlimy, opiekujemy si. Jako tak wyszo. - Jako tak wyszo - powtrzy Geralt, umiechajc si leciutko. - Jeste niepoprawnym altruist, Zoltanie Chivay. - Kady ma jakie wady. Ty przecie nadal dziewczynie twojej na ratunek spieszysz. - Nadal. Cho sprawy si pokomplikoway. - Przez tego Nilfgaardczyka, co dawniej za tob ledzi, a teraz do kompanii doszlusowa? - Czciowo. Zoltan, skd s ci uciekinierzy? Przed kim uciekali? Przed Nilfgaardem czy Wiewirkami? - Ciko wymiarkowa. Dzieciaki gwno wiedz, baby jako mao rozmowne i bocz si nie wiedzie czemu. Zaklniesz przy nich, wzgldnie pierdniesz, jak te buraki czerwieniej... Niewane. Ale spotkalimy innych zbiegw, drwali, od nich wiemy, e grasuje tu Nilfgaard. Starzy nasi znajomi chyba, zagon, ktry od

59

zachodu nadcign, zza Iny. Ale s tu te podobno oddziay, ktre przyszy od poudnia. Zza Jarugi. - A z kim walcz? - To jest zagadka. Drwale mwili o armii, ktrej jaka Biaa Krlowa przewodzi. Owa krlowa Czarnych bije. Podobno nawet na tamten brzeg Jarugi si zapuszcza ze swym wojskiem, na cesarskie ziemie nosi ogie i miecz. - O jakie wojska moe chodzi? - Nie mam przedstawienia - Zoltan podrapa si w ucho. - Widzisz, co dnia jacy zbrojni kopytami tu dukty orz, ale nie pytamy, kto oni. W krzaki si chowamy... Rozmow przerwa Regis, ktry upora si z poparzonym ramieniem dziewczyny. - Opatrunek trzeba codziennie zmienia - powiedzia do krasnoluda. - Zostawiam wam ma i tiul, ktry nie lepi si do oparzeliny. - Dziki, cyruliku. - Rka si jej zagoi - powiedzia cicho wampir, patrzc na wiedmina. - Z czasem nawet blizna zniknie z modej skry. Gorzej z tym, co dzieje si w gowie tej nieszczsnej. Tego moje maci nie wykuruj. Geralt milcza. Regis wytar rce szmatk. - Fatum albo przeklestwo - powiedzia pgosem. - Mc wyczuwa we krwi chorob, ca istot choroby, a nie potrafi wyleczy... - Ano - westchn Zoltan - skr ata to jedno, ale gdy rozum popsowany, nie poradzi si nic. Jeno dba a opiekowa si... Dziki ci za pomoc, cyruliku. Ty, jak widz, te do wiedminowej kompanii si przyczye? - Jako tak wyszo. - Hmm - Zoltan pogadzi brod. - I kdy to zamiarujecie Ciri szuka? - Idziemy na wschd, na Caed Dhu, do druidzkiego krgu. Liczymy na pomoc druidw... - Znikd pomocy - odezwaa si dwicznym, metalicznym gosem siedzca pod sgiem dziewczyna z zabandaowanym ramieniem. - Znikd pomocy. Tylko krew. - I ogniowy chrzest. Ogie oczyszcza. Ale i zabija. Regis mocno chwyci za rami osupiaego Zoltana, gestem nakaza mu milczenie. Geralt, ktry wiedzia, co to jest hipnotyczny trans, milcza i nie porusza si. - Kto krew rozlewa i kto krew pi - mwia dziewczyna, nie podnoszc gowy - ten krwi zapaci. Trzy dni nie min, jedno umrze w drugim, a wtedy co umrze w kadym. Po trochu bd umiera, po troszeczku... A gdy w kocu zetr si chodaki elazne i wyschn zy, wtedy umrze ta reszteczka, ktra zostanie. Umrze nawet to, co nigdy nie umiera. - Mw - powiedzia cicho i agodnie Regis. - Mw, co widzisz. - Mg. Wiee we mgle. To jest Wiea Jaskki... Na jeziorze, ktre skuwa ld. - Co jeszcze widzisz? - Mg. - Co czujesz? - Bl... Regis nie zdy zada nastpnego pytania. Dziewczyn na szarpna gow, zakrzyczaa dziko, zakwilia. Gdy podniosa oczy, faktycznie bya w nich ju tylko mga. Zoltan, przypomnia sobie Geralt, wci wodzc palcami po pokrytym runami brzeszczocie, po tym wydarzeniu nabra do Regisa respektu, porzuci familiarny ton, ktrym zwyk by zwraca si do cyrulika. Zgodnie z prob Regisa, nie powiedzieli pozostaym ani sowa o dziwnym wydarzeniu. Wiedmin niezbyt si tym wszystkim przej. Widywa ju podobne transy i skania si ku pogldowi, e gadanina zahipnotyzowanych nie bya wieszczeniem, lecz powtarzaniem przechwyconych myli i podwiadomych sugestii hipnotyzera. Co prawda, w tym przypadku nie bya to hipnoza, lecz wampirzy urok, i Geralt troch zastanawia si, co te jeszcze zauroczona dziewczyna wychwyciaby z myli Regisa, gdyby trans trwa duej. - Przez p dnia wdrowali razem z krasnoludami i ich podopiecznymi. Potem Zoltan Chivay zatrzyma pochd i wzi wiedmina na stron. - Trzeba si rozsta - owiadczy krtko. - Mymy, Geralt, podjli decyzj. Na pnocy niebieszczy si ju Mahakam, ta za dolina wprost w gry wiedzie. Do przygd. Wracamy do swoich. Pod gr Carbon. - Rozumiem. - Mio, e chcesz rozumie. ycz ci szczcia, tobie i twojej kompanii. Dziwnej kompanii, omiel si zauway. - Chc mi pomc - rzek cicho Wiedmin. - To dla mnie co nowego. Dlatego postanowiem nie docieka pobudek.

60

- Mdrze - Zoltan cign z plecw swj krasnoludzki sihill w pochwie z laki, omotanej kocimi skrkami. Masz, bierz. Nim si nasze drogi rozejd. - Zoltan... - Nie gadaj, tylko bierz. My w grach t wojn przesiedzimy, na nic nam elazo. Ale przyjemnie bdzie nieraz przy piwie wspomnie, e kuty w Mahakamie sihill w dobrym rku i w dobrej sprawie wiszczy. e nie zhabi si. A i ty, gdy t kling krzywdzicieli twojej Ciri bdziesz pata, patnij cho jednego za Caleba Strattona. I wspomnij Zoltana Chivaya i krasnoludzkie kunie. - Moesz by pewien - Geralt przyj miecz, przewiesi go przez plecy. - Moesz by pewien, e bd wspomina. Na tym parszywym wiecie, Zoltanie Chivay, dobro, uczciwo i prawo mocno zapadaj w pami. - A i owszem - krasnolud zmruy oczy. - Dlatego ja nie zapomn ani ciebie i maruderw na lenej porbie, ani Regisa i podkowy w arze. Jeli za chodzi o wzajemno pod tym wzgldem... Zawiesi gos, chrzkn, charkn i splun. - Mymy, Geralt, obrobili kupca pod Dillingen. Bogacza, co si na hayekarskim handlu upas. Gdy zaadowa zoto i klejnoty na wz i z miasta ucieka, zasadzilimy si na niego. Jako lew majtku broni, pomocy wzywa, wic razy kilka obuszkiem w czerep wzi i potem ju spokojny by i cichutki. Pamitasz kuferki, ktremy taszczyli, na wozie wieli, a na koniec nad rzeczk O w ziemi zaryli? Tam wanie byo zrabowane havekarskie dobro. Zodziejski up, na ktrym nasz przyszo zamiarujemy pobudowa. - Dlaczego mi to mwisz, Zoltan? - Bo ciebie, jak mniemam, oszukacze pozory zwiody nie tak dawno. To, co za dobro i prawo miae, okazao - si podym i niegodziwym pod adn mask. Ciebie atwo oszuka, wiedminie, bo ty nie dociekasz pobudek. Ale ja nie chc ci oszukiwa. Tedy nie patrz na te baby i dzieci... nie miej krasnoluda, ktry przed tob stoi, za prawego i szlachetnego. Stoi przed tob zodziej, rabu, a moe i morderca. Bo nie wykluczam, e obity hayekar skapia w rowie przy dillingeskim gocicu. Milczeli dugo, patrzc na dalekie, tonce w chmurach gry na pnocy. - Bywaj, Zoltan - rzek wreszcie Geralt. - By moe siy, w istnienie ktrych powoli przestaj wtpi, pozwol nam si jeszcze kiedy spotka. Chciabym, by tak byo. Chciabym mc przedstawi ci Ciri, chciabym, by moga ci pozna. Ale nawet jeli si nie uda, wiedz, e nie zapomn ci. Bywaj, krasnoludzie. - Podasz mi rk? Zodziejowi i bandycie? - Bez wahania. Bo mnie ju nie tak atwo oszuka Jak niegdy. Cho nie dociekam pobudek, pomau ucz si sztuki zagldania pod maszkary. ***** Geralt machn sihillem i przeci w poowie przelatujc obok m. Po rozstaniu z Zoltanem i jego grup, przypomnia sobie, nadybalimy w lasach grup wdrujcych chopw. Cz na nasz widok pierzcha, ale kilku Milva powstrzymaa, groc im ukiem. Chopi, jak si okazao, byli do niedawna jecami Nilfgaardczykw. Zapdzono ich do wyrbu cedrw, ale przed kilkom dniami stranikw zaatakowa i rozbi jaki oddzia i wyzwoli ich. Teraz wracali do domw. Jaskier upar si, by wyjani, kim byli owi wyzwoliciele, indagowa ostro i dociekliwie. - Owi wojacy - powtrzy chop - Biaej Krlowej su. Gromi Czarnych, e hej! Powiadali, e s jako goryle na tyach wraych. - Jako kto? - Przecie mwi. Jako goryle. - Goryle, psiakrew - Jaskier skrzywi si i machn rk. - Oj, ludzie, ludzie... Jakie znaki, pytaem, owo wojsko nosio? - Rozmaite, panie. Osobliwie konni. Piechota zasi takie krasne co. Chop wzi patyk i wyskroba na piasku ksztat rombu. - Raut - zdziwi si oblatany w heraldyce Jaskier. - Nie temerska lilia, ale raut. Godo Rivii. Ciekawe. Do Rivii std dobre dwiecie mil. Nie wspominam ju o fakcie, e armia Lyrii i Rivii zostaa cakowicie unicestwiona podczas walk o Dol Angra i pod Aldersbergiem, a kraj okupuje Nilfgaard. Nic z tego nie rozumiem! - To normalne - uci Wiedmin. - Do gadania. W drog. *****

61

- Ha! - krzykn poeta, ktry cay czas rozmyla i analizowa wydobyte od chopw informacje. - Poapaem si! Nie goryle, ale gerylasi! Partyzantka! Na tyach wroga, uwaacie? - Uwaamy - kiwn gow Cahir. - Jednym sowem, na tych terenach dziaa partyzantka Nordlingw. Jakie oddziay, zapewne sformowane z resztek wojsk Lyrii i Rivii, rozbitych w poowie lipca pod Aldersbergiem. Syszaem o tej bitwie, gdy byem u Wiewirek. - Wie uwaam za pocieszajc - owiadczy Jaskier, dumny, e to jemu udao si rozszyfrowa zagadk o gorylach. - Nawet jeli chopom pomyliy si heraldyczne goda, to raczej nie mamy do czynienia z armi Temerii. A nie sdz, by do ryskich gerylasw dotara ju wie o dwch szpiegach, ktrzy niedawno tajemniczo zbiegli spod szubienicy marszaka Vissegerda. Gdybymy napatoczyli si na tych partyzantw, mamy szans si wyga. - Mona na to liczy - powiedzia Geralt, uspokajajc brykajc Potk. - Ale, szczerze mwic, wolabym si nie napatoczy. - To wszake twoi rodacy, wiedminie - rzek Regis. - Przecie nazywaj ci Geraltem z Rivii. - Poprawka - odrzek zimno. - To ja sam si tak nazywam, eby byo adniej. Imi z takim dodatkiem budzi u moich klientw wiksze zaufanie. - Pojmuj - umiechn si wampir. - Dlaczego jednak wybrae wanie Rivi? - Cignem patyki, oznaczone rnymi dwicznymi nazwami. Zasugerowa mi t metod mj wiedmiaki preceptor. Nie od razu. Dopiero wwczas, gdy uparem si przybra nazwisko Geralt Roger Eryk du HauteBellegarcie. Vesemir uzna to za mieszne, pretensjonalne i kretyskie. Zdaje si, e mia racj. Jaskier parskn gono, wymownie patrzc na wampira i Nilfgaardczyka. - Moje wieloczonowe nazwisko - rzek nieco uraony spojrzeniem Regis - jest nazwiskiem prawdziwym. I zgodnym z wampirz tradycj. - Moje rwnie - pospieszy z wyjanieniem Cahir. - Mawr to imi mojej matki, a Dyffryn pradziadka. I nie ma w tym nic miesznego, poeto. A ty sam, ciekawo, jak si nazywasz? Przecie Jaskier to oczywisty pseudonim. - Nie mog uywa i zdradza prawdziwego nazwiska - odrzek tajemniczo bard, zadzierajc dumnie nos. Jest zbyt synne. - A mi - wczya si nagle do rozmowy Milva, od duszego czasu ponura i milczca - srodze lio, gdy mi spieszczali na Maja, Mania albo Marilka. Gdy kto takie imi syszy, zara duma, e wolno po tyku klepa. ***** Ciemniao. urawie odleciay, ich trbienie ucicho w oddali. Uciszy si wiaterek, wiejcy od wzgrz. Wiedmin schowa sihill do pochwy. To byo dzi rano. Dzi rano. A po poudniu zacza si afera. Moglimy zacz podejrzewa wczeniej, pomyla. Ale kto z nas, oprcz Regisa, zna si na takich sprawach? Owszem, wszyscy zauwayli, e Milva czsto wymiotuje o wicie. Ale jedlimy nieraz takie rzeczy, e wszystkim flaki si przewracay. Jaskier te rzyga raz czy dwa razy, a Cahir kiedy dosta takiej sraczki, e przerazi si, i zapa czerwonk. To za, e dziewczyna co i rusz zazi z sioda i chodzi w krzaki, braem za przezibienie pcherza... Bawan byem. Regis, wydaje si, domyla si prawdy. Ale milcza. Milcza do chwili, gdy nie mg ju duej milcze. Gdy zatrzymalimy si na biwak w opuszczonym drwalskim szaasie, Milva odcigna go w las, rozmawiaa z nim do dugo i momentami do gono. Wampir wrci z lasu sam. Warzy i miesza jakie zioa, potem nagle wezwa nas wszystkich do szaasu. Zacz ogrdkowo, swym denerwujcym mentorskim tonem. ***** - Zwracam si do wszystkich - powtrzy Regis. - Stanowimy wszake druyn i ponosimy wzajemn odpowiedzialno. Niczego nie zmienia tu fakt, e najprawdopodobniej nie ma wrd nas tego, ktry ponosi odpowiedzialno najwysz. Bezporedni, e si tak wyra. - Wyraaj si janiej, do cholery - zdenerwowa si Jaskier. - Druyna, odpowiedzialno... Co jest Milvie? Na co jest chora? - To nie jest choroba - powiedzia cicho Cahir. - Przynajmniej nie w cisym znaczeniu tego sowa - potwierdzi Regis. - Dziewczyna jest w ciy.

62

Cahir kiwn gow na znak, e si domyla. Jaskier natomiast osupia. Geralt zagryz wargi. - Ktry miesic? - Odmwia mi, i to w do niegrzecznej formie, podania jakiejkolwiek daty, w tym i daty ostatniej miesiczki. Ale ja si na tym znam. To bdzie dziesity tydzie. - Poniechaj wic patetycznych odwoa do odpowiedzialnoci bezporedniej - powiedzia pospnie Geralt to aden z nas. Jeli miae pod tym wzgldem jakiekolwiek wtpliwoci, niniejszym je rozwiewam. Miae jednak bezwzgldn racj, mwic o odpowiedzialnoci zbiorowej. Ona jest teraz z nami. Nagle wszyscy awansowalimy do roli mw i ojcw. Suchamy w napiciu, co powie medyk. - Porzdne, regularne odywianie si - zacz wyliczanie Regis. - adnych stresw. Zdrowy sen. A niedugo koniec z jazd konn. Wszyscy milczeli dugo. - Zrozumielimy - rzek wreszcie Jaskier. - Mamy problem, panowie mowie i ojcowie. - Wikszy, ni mylicie - powiedzia wampir. - Lub mniejszy. Wszystko zaley od punktu widzenia. - Nie rozumiem. - A powiniene - mrukn Cahir. - Zadaa - podj po maej chwili Regis - bym przyrzdzi i da jej pewien silnie i radykalnie dziaajcy... medykament. Uwaa to za remedium na kopot. Jest zdecydowana. - Dae? Regis umiechn si. - Bez porozumienia z innymi ojcami? - Lek, o ktry ona prosi - odezwa si cicho Cahir - nie jest cudownym panaceum. Mam trzy siostry, wiem, co mwi. Ona, zdaje si, myli, e z wieczora wypije odwar, a nazajutrz ruszy z nami w dalsz drog. Nie z tego. Przez jakie dziesi dni nie ma co nawet marzy o tym, by zdoaa usiedzie na koniu. Zanim podasz jej ten lek Regis, musisz jej o tym powiedzie. A poda medykament moesz jej dopiero wtedy, gdy znajdziemy dla niej ko. Czyste ko. - Zrozumiaem - kiwn gow Regis. - Jeden gos za. A ty, Geralt? - Co, ja? - Moi panowie - wampir powid po nich swymi ciemnymi oczami. - Nie udawajcie, e nie rozumiecie. - W Nilfgaardzie - powiedzia Cahir, czerwieniejc i opuszczajc gow - o takich sprawach decyduje wycznie kobieta. Nikt nie ma prawa wpywa na jej decyzj. Regis powiedzia, e Milva jest zdecydowana na... medykament. Tylko dlatego, wycznie dlatego zaczem niechccy myle o tym jako o fakcie dokonanym. I o skutkach tego faktu. Ale ja jestem cudzoziemcem, nie znajcym... Nie powinienem si w ogle odzywa. Przepraszam was. - Za co? - zdziwi si trubadur. - Czy ty nas masz za dzikusw, Nilfgaardczyku? Za prymitywne plemiona, stosujce si do jakich szamaskich tabu? To oczywiste, e tylko kobieta moe podj tak decyzj, to jej niezbywalne prawo. Jeli Milva decyduje si na... - Zamknij si, Jaskier - warknl Wiedmin. - Zamknij si, bardzo ci prosz. - Uwaasz inaczej? - unis si poeta. - Chciaby jej zakaza albo... - Zamknij si, do cholery, bo nie rcz za siebie! Regis, ty, jak mi si zdaje, przeprowadzasz wrd nas co w rodzaju plebiscytu. Po co? To ty jeste medykiem. rodek, o ktry ona prosi... Tak, rodek, sowo medykament jako mi nie ley... Tylko ty moesz jej ten rodek przyrzdzi i da. I zrobisz to, gdy poprosi ponownie. Nie odmwisz. - rodek ju przyrzdziem - Regis pokaza wszystkim malek buteleczk z ciemnego szka. - Jeli poprosi ponownie, nie odmwi. Jeli poprosi ponownie. - O co wic chodzi? O nasz jednomylno? O powszechn akceptacj? Tego oczekujesz? - Dobrze wiesz, o co chodzi - rzek wampir. - Doskonale czujesz, co naley zrobi. Ale poniewa pytasz, odpowiem. Tak, Geralt, o to wanie chodzi. Tak, to wanie naley zrobi. Nie, to nie ja tego oczekuj. - Czy moesz mwi janiej? - Nie, Jaskier - odrzek wampir. - Janiej ju nie mog. Tym bardziej, e nie ma potrzeby. Prawda, Geralt? - Prawda - Wiedmin opar czoo na zczonych doniach. - Tak, psiakrew, prawda. Ale dlaczego patrzysz na mnie? Ja mam to zrobi? Ja tego nie umiem. Nie potrafi. Kompletnie nie nadaj si do tej roli... Kompletnie, rozumiecie? - Nie - zaprzeczy Jaskier. - Kompletnie nie rozumiemy. Cahir? Czy ty rozumiesz? Nilfgaardczyk spojrza na Begisa, potem na Geralta. - Chyba tak - powiedzia wolno. - Tak sdz. - Aha - kiwn gow trubadur. - Aha. Geralt zrozumia w lot, Cahir sdzi, e rozumie. Ja w oczywisty sposb wymagam owiecenia, ale najpierw rozkazuje mi si milcze, potem sysz, e nie ma potrzeby, bym

63

rozumia. Dzikuj. Dwadziecia lat w subie poezji, dostateczniej dugo, by wiedzie, e s rzeczy, ktre albo rozumie si w lot, nawet bez sw albo nigdy si ich nie zrozumie. Wampir umiechn si. - Nie znam nikogo - powiedzia - kto potrafiby pikniej to uj. ***** ciemniao zupenie. Wiedmin wsta. Raz kozie mier, pomyla. Nie uciekn przed tym, Nie ma co duej zwleka. Trzeba to zrobi. Trzeba i koniec. Milva siedziaa samotnie obok malekiego ogniska, ktre rozpalia w lesie, w wykrocie, z dala od drwalskiego szaasu, w ktrym nocowaa reszta kompanii. Nie drgna, syszc jego kroki. Zupenie, jakby si go spodziewaa. Posuna si tylko, robic mu miejsce na zwalonym pniaku. - No i co? - rzeka ostro, nie czekajc, a on powie cokolwiek. - Narobio si, h? Nie odpowiedzia. - Ani przypuszcza, gdymy wyruszali, co? Gdy mi do kompanii bra? Dumae sobie, co z tego, e chamka, e gupia wsiowa dziewucha? Pozwolie jecha. Pogada, dumae, w drodze z ni o mdrociach nie pogadasz, ale moe si przyda. Ona zdrowa, krzepka rzepa, z uku szyje, rzyci w siodle nie odparzy, a niebezpiecznie si zrobi, nie zesmrodzi si w gacie, bdzie z niej poytek. A pokazao si, e nie poytek, jeno zawada. Koda u nogi. Rozebrao gupi dziewk icie na dziewczysk mod! - Dlaczego pojechaa ze mn? - spyta cicho. - Dlaczego nie zostaa w Brokilonie? Przecie wiedziaa... - Wiedziaam - przerwaa szybko. - Przecie wrd driad byam, a one w mig poznaj, co dziewce jest, nie zataisz przed nimi. Prdzej si poznay, nili ja sama... Alem nie spodziewaa si, e mnie tak rycho sabo dopadnie. Dumaam, bdzie okazja, wypij sporyszu albo innego odwaru, ani si spostrzeesz, ani wymiarkujesz... - To nie takie proste. - Wiem. Wampir mi to rzek. Za dugo zwczyam, medytowaam, wahaam si. Teraz gadko nie pjdzie... - Nie to miaem na myli. - Zaraza - powiedziaa po chwili. - Podumaj tylko. Jaskra w odwodzie miaam! Bom baczya, e on min nadrabia, ale przecie mitki, saby, do trudu nie nawyky, tylko patrze, jak dalej i nie zdoa i mus go bdzie ostawi. Dumaam, bdzie le, wrc z Jaskrem... A tu masz: Jaskier chwat, a ja... Gos zaama jej si nage. Geralt obj j. I z miejsca wiedzia, e by to gest, aa ktry czekaa, ktrego ogromnie potrzebowaa. Szorstko i twardo brokilonskiej uczniczki zniky momentalnie, zostaa drca, delikatna mikko przeraonej dziewczyny. Ale jednak to ona przerwaa przeduajce si milczenie. - Take mi i wtedy rzek... W Broklionie. e potrzebowaa bd... ramienia. e w noc bd krzycze, w ciemno... Jeste tu, czuj twoje rami pode mego... A krzycze wci si chce... Jejku, jej... Czemu drysz? - Nic. Wspomnienie. - Co ze mn bdzie? Nie odpowiedzia. Pytanie nie byo skierowane do niego. - Tatko mi raz pokaza... U nas nad rzek taka czarna osa yje, co w yw gsienic jaja skada. Z jaj osita si lgn, gsienic za ywo zjadaj... Od rodka... Teraz we mnie takie co siedzi. We mnie, wewntrz, w moim wasnym brzuchu. Ronie, wci ronie i za ywo mnie zere... - Milva... - Maria. Jestem Maria, nie Milva. Jaka ze mnie Kania? Kwoka z jajem jestem, nie Kania... Milva z driadami miaa si na pobojowisku, wyrywaa strzay z okrwawionych trupw, dobrej brzechwie nie przepada przecie, al dobrego grotu! A jeli ktry dycha jeszcze, piersiami robi, to noem po gardle! Na taki los zdrad wodzia tamtych ludzi Milva i miaa si... Ich krew wola teraz. Tamta krew, jak osi jad, re teraz Mari od rodka. Maria paci za Milv. Milcza. Gwnie dlatego, e nie wiedzia, co powiedzie. Dziewczyna silniej opara si o jego rami. - Wiodam do Brokilonu komando - powiedziaa cicho. - Na Wypalankach to byo, w czerwcu, w niedziel przed Sobtk. Zgonili nas, bya bitka, uszlimy w siedem koni piciu elfw, jedna elfka i ja. Do Wstki z p mili, ale konni za nami, konni przed nami, dookoa ma, maka, bagno... Noc skrylimy si w ozinie, odetchn trza byo da koniom i sobie. Wtedy to elfka rozdziaa si bez sowa, pokada... a pierwszy elf do niej... Mnie zmrozio, ani wiem, co czyni... Odej, zali udawa, e nie widz? Krew mi w skroniach wali, a ona mwi nagle: "Kto wie, co jutro bdzie? Kto Wstk przejdzie, a kto ziemi obapi? En'ca minne." Tak rzeka: maleko mioci. Tylko tak rzecze, mona zwyciy mier. I strach. Oni si bali, ona si baa, i ja si baam... I rozdziaam si tako i pokadam opodal, derk sobie pod plecy podcieliam... Gdy mnie

64

pierwszy obj, zby zwaram, bom niegotowa bya, przeraona i sucha... Ale on mdry by, przecie elf, z pozoru jeno modzik... Mdry... Czuy... Mchem pachnia, trawami i ros... Ku drugiemu sama ramiona wycigam... Z chci... Maleko mioci? Bies jeden wie, ile w tym byo mioci, a ile strachu, ale strachu byo wicej tegom pewna... Bo mio udawana bya, cho dobrze, ale udawana przecie, jako w jarmarcznej igrze, jako w jace, bo tam, jeli aktorowie zdolni, to wnet zapominasz, co udawaniem, a co prawd. A strach by. Prawdziwie by. Milcza. - A mierci tako nie udao si nam pokona. O wicie dwch ubili, zanimemy brzegu Wstki doszli. Z tych trzech, co przeyli, adnegom wicej na oczy nie widziaa. Matula moja powiadaa, e dziewka zawsze wie, czyj owoc w ywocie nosi... Ale ja nie wiem. Ja nawet i ich tamtych elfw nie znaam, jak mi wiedzie? Powiedz, jak? Milcza. Pozwala ramieniu, by mwio za niego. - A zreszt po co mi to wiedzie. Wampir wnet sporyszu nagotowi... Przyjdzie wam ostawi nmie gdzie w jakiej wsi... Nie, nie gadaj nic, milcz. Ja wiem, jaki ty. Ty nawet twej narowistej kobyy nie porzucisz, nie ostawisz, na inn nie wymienisz, cho odgraasz si cigiem. Ty nie z takich, co ostawiaj. Ale teraz mus. Po sporyszu na kulbace nie usiedz. Ale i to wiedz, e gdy ozdrowiej, rusz za wami w lad. Bo chciaabym, by twoj Ciri odnalaz, wiedminie. By j z moj pomoc odnalaz i odzyska. - To dlatego pojechaa ze mn - powiedzia, trc czoo. - Dlatego. Opucia gow. - Dlatego wanie powdrowaa ze mn - powtrzy. - Wyruszya, by pomc w ratowaniu cudzego dziecka. Chciaa paci. Spaci dug, ktry ju wwczas, wyruszajc, zamierzaa zacign... Cudze dziecko za wasne. A ja obiecaem ci pomoc w potrzebie. Milva, ja nie potrafi ci pomc. Wierz mi, nie potrafi. Tym razem ona milczaa. On nie mg. Czu, e nie wolno. - Wtedy, w Brokilonie, ja zacignem wobec ciebie dug i przyrzekem, e go spac. Nierozsdnie. Gupio. Okazaa mi pomoc w chwili, gdy bardzo pomocy potrzebowaem. Nie sposb spaci takiego dugu. Nie mona zapaci za co, co nie ma ceny. Niektrzy twierdz, e kada, absolutnie kada rzecz na wiecie ma swoj cen. To nieprawda. S rzeczy, ktre ceny nie maj, s bezcenne. Najatwiej pozna takie rzeczy po tym, e raz utracone, s utracone na zawsze. Sam straciem wiele takich rzeczy. Dlatego dzi nie potrafi ci pomc. - Wlanie pomoge - odrzeka, bardzo spokojnie. - Nawet nie wiesz, jak mi pomoge, teraz odejd, prosz. Zostaw mnie sam. Odejd, wiedminie. Odejd, zanim do koca rozwalisz mj wiat. ***** Gdy o brzasku ruszyli w dalsz drog, Milva pojechaa przodem, spokojna i umiechnita. A kiedy jadcy za ni Jaskier zacz brzdka na lutni, pogwizdywaa w tak t melodii. Geralt i Regis zamykali pochd. W pewnym momencie wampir spojrza na wiedmina, umiechn si, pokiwa gow z uznaniem i podziwem. Bez sowa. Potem wycign ze swej medycznej torby malek buteleczk z ciemnego szka, pokaza j Geraltowi. Umiechn si znowu i cisn buteleczk w krzaki. Wiedmin milcza. Gdy zatrzymali si, by napoi konie, Geralt odcign Regisa w ustronne miejsce. - Zmiana planw - zakomunikowa sucho. - Nie jedziemy przez Ysgith. Wampir milcza przez chwil, wiercc go czarnymi oczami. - Gdybym nie wiedzia - rzek wreszcie - e jako Wiedmin lkasz si jedynie zagroe rzeczywistych, pomylabym, e przeje si niedorzecznym gadaniem nienormalnej. - Ale wiesz. Wic pomylisz logiczniej. - Owszem. Chciabym jednak zwrci tw uwag na dwie sprawy. Po pierwsze, stan, w jakim znajduje si Milva, to nie choroba ani upoledzenie. Dziewczyna musi oczywicie o siebie dba, ale jest cakowicie zdrowa i w peni sprawna. Powiedziabym, nawet sprawniejsza. Hormony... - Porzu mentorski i zabarwiony wyszoci ton - przerwa Geralt. - Bo zaczyna on dziaa mi na nerwy. - To bya pierwsza sprawa - przypomnia Regis - z dwch, ktre zamierzaem poruszy. Oto druga: gdy Milva dostrzee twoj nadopiekuczo, gdy zorientuje si, e cackasz si i trzsiesz nad ni jak nad jajkiem, po prostu si wcieknie. A potem pogry si w stresie, ktry jest dla niej absolutnie niewskazany. Geralt, ja nie chc by mentorem. Chc by racjonalny. Nie odpowiedzia. - Jest te trzecia sprawa - doda Regis, wci wiercc go oczami. - Przez Ysgith nie pchaj nas entuzjazm i dza przygd, lecz konieczno. Po wzgrzach hulaj wojska, a my musimy dosta si do druidw w Caed

65

Dhu. Zdawao mi si, e to pilne. e zaley ci, by jak najszybciej zdoby informacje i ruszy twojej Ciri na ratunek. - Zaley mi - odwrci wzrok. - Bardzo mi zaley. Chc uratowa i odzyska Ciri. Do niedawna mylaem, e za kad cen. Ale nie. Za t jedn nie. Tej ceny nie zapac, tego ryzyka nie zgadzam si podj. Nie pjdziemy przez Ysgith. - Alternatywa? - Tamten brzeg Jarugi. Pojedziemy w gr rzeki, daleko za trzsawiska. Przeprawimy si przez Jarug ponownie na wysokoci Caed Dhu. Jeli to bdzie trudne, przeprawimy si do druidw tylko we dwch. Ja przepyn, ty przelecisz pod postaci nietoperza. Czemu mi si tak przygldasz? Przecie to, e rzeka jest dla wampira przeszkod, to kolejny mit i zabobon. A moe si myl? - Nie, nie mylisz si. Ale lata mog tylko w czasie peni. - To tylko dwa tygodnie. Gdy dotrzemy we waciwe miejsce, bdzie ju prawie penia. - Geralt - rzek wampir, nadal nie spuszczajc z wiedmina wzroku. - Dziwny z ciebie czowiek. Dla wyjanienia, to nie byo okrelenie pejoratywne. Dobrze wic. Rezygnujemy z Ysgith, niebezpiecznego dla kobiet w odmiennym stanie. Przeprawiamy si na tamten brzeg Jarugi, w twoim mniemaniu bezpieczniejszy. - Umiem ocenia stopnie ryzyka. - Nie wtpi. - Milvie i pozostaym ani sowa. Gdyby pytali, to jest cz naszego planu. - Oczywicie. Rozpoczynamy poszukiwania odzi. Nie szukali dugo, a rezultat poszukiwa przeszed oczekiwania. Znaleli nie d, lecz prom. Ukryty wrd wierzb, sprytnie zamaskowany gaziami i pkami sitowia prom zdradzia lina czca go z lewym brzegiem. Znalaz si te przewonik. Gdy nadjedali, szybko ukry si w krzakach, ale Milva wyledzia go i wywleka z chaszczy za konierz, wypaszajc rwnie pomocnika, potnie nie zbudowanego chopaka o barach waligry i twarzy patentowanego idioty. Przewonik trzs si ze strachu, a oczy latay mu jak para myszy po pustym spichrzu. - Na tamten brzeg? - jkn, gdy dowiedzia si, czego od niego chc. - Za nic! Tam nilfgaardzka ziemia, a tera wojenny czas! Pochwyc, na pal posadz! Nie popyn! Ubijcie, nie popyn! - Ubi moem - zgrzytna zbami Milva. - Obi przedtem te moem. Rozewrzyj no jeszcze raz gb, a obaczysz, e moem. - Wojenny czas - wampir przewierci przewonika wzrokiem - z pewnoci nie przeszkadza w przemycie, co, dobry czowieku? Temu wszake suy twj prom, chytrze zainstalowany z dala od krlewskich i nilfgaardzkich fordonw, nie myl si? Daleje wic, spychaj go na wod. - Tak bdzie rozsdniej - doda Cahir, gaszczc rkoje miecza. - Bdziesz si ociga, to przeprawimy si sami, bez ciebie, a wwczas twj prom zostanie na tamtym brzegu, by go odzyska, bdziesz musia pywa abk. A tak przeprawisz nas i wrcisz. Godzinka strachu, potem zapomnisz. - A bdziesz si stawia, kpie jeden - zawarczaa znowu Milva - to tak ci przyo, e do zimy nas nie zapomnisz! W obliczu twardych, nie podlegajcych dyskusji argumentw przewonik ustpi i wkrtce caa kompania znalaza si na promie. Niektre wierzchowce, zwaszcza Potka, opieray si i nie chciay si zaokrtowa, ale przewonik i jego gupawy pomocnik naoyli im dudki z patykw i sznurkw. Wprawa, z jak to uczynili, dowodzia, e nie po raz pierwszy przemycaj przez Jarug kradzione konie. Gupek - waligra wzi si za krcenie napdzajcym prom koem i rozpocza si przeprawa. Gdy wypynli na pa i owia ich wiatr, nastroje poprawiy si. Przeprawa przez Jarug bya czym nowym, wyranym etapem, wskazujcym na postp w podry. Przed nimi byl nilfgaardzki brzeg, rubie, granica. Wszyscy oywili si nagle. Udzielio si to nawet gupawemu pomocnikowi przewonika, ktry zaczai nagle pogwizdywa i nuci jak kretysk melodyjk. Geralt te czu dziwn eufori, jak gdyby lada moment z olszyn na lewym brzegu miaa wyoni si Ciri i krzykn radonie na jego widok. Zamiast tego krzykn przewonik. I bynajmniej nie radonie. - Bogowie! Przepadli my! Geralt spojrza we wskazanym kierunku i zakl. Wrd olszyn na wysokim brzegu bysny zbroje, zadudniy kopyta. Za moment lewobrzena przysta promowa zaroia si od konnych. - Czarni! - wrzasn przewonik, blednc i puszczajc koo. - Nilfgaardczyki! mier! Ratujcie, bogowie! - Trzymaj konie. Jaskier! - rozdara si Milva, prbujc jedn rk wydoby uk z lubu. - Trzymaj konie! - To nie cesarscy - powiedzia Cahir. - Nie wydaje mi si... Jego gos zaguszyy okrzyki konnych z przystani i wrzask przewonika. Ponaglony wrzaskiem gupowaty

66

pomocnik porwa za topr, zamachn si i z impetem spuci ostrze na lin. Przewonik pomg mu z drugim toporem. Jedcy na przystani dostrzegli to, te zaczli wrzeszcze. Kilku wjechao do wody, chwycio powrz. Niektrzy rzucili si wpaw w stron promu. - Zostawcie t lin! - krzykn Jaskier. - To nie Nilfgaard! Nie przecinajcie... Byo jednak za pno. Przerbana lina ciko pogrya si w wodzie, prom obrci si lekko i zacz spywa w d rzeki. Konni na brzegu podnieli straszliwy ryk. - Jaskier ma racj - rzek ponuro Cahir. - To nie cesarscy... S na nilfgaardzkim brzegu, ale to nie Nilfgaard. - Pewnie, e nie! - zawoa Jaskier. - Przecie poznaj znaki! Ory i rauty! To goda Lyrii! To lyrijscy gerylasi! Hej, ludzie... - Kryj si za burt, gupku! - Poeta, jak zwykle, zamiast usucha ostrzeenia, chcia dowiedzie si, w czym rzecz. I wwczas w powietrzu zawyy strzay. Cz z nich ze stukiem wbia si w burt promu, cz przeleciaa wyej i chlupna w wod. Dwie leciay wprost na Jaskra, ale Wiedmin ju mia w rku miecz, skoczy, szybkimi uderzeniami odbi obie. - Na Wielkie Soce - stkn Cahir. - Odbi... dwie strzay! Niebywae! Nigdy czego takiego nie widziaem... - I nie zobaczysz! Po raz pierwszy w yciu udao mi si odbi dwie! Kry si za burty! Wojacy z przystani zaprzestali jednak ostrzau, widzc e prd pcha uwolniony prom wprost na ich brzeg. Woda spienia si u bokw wpdzanych w rzek koni. Przysta promowa wypeniaa si dalszymi konnymi. Byo ich przynajmniej ze dwie setki. - Pomta! - zarycza przewonik. - Bierta si za tyki, janie pany! Do brzega nas niesie! Pojli w lot, a tyk byo na szczcie do. Regis i Jaskier trzymali konie, Milva, Cahir i Wiedmin wspomogli wysiki przewonika i jego gupawego akolity. Odepchnity picioma tykami prom obrci si i zacz spywa szybciej, wyranie sunc w stron rodka nurtu. Wojacy na brzegu znowu podnieli wrzask, znowu signli po uki, kilka strza znowu zaawiszczao, jeden z koni zara dziko. Porwany silniejszym prdem prom spywa szczciem szybko i coraz bardziej oddala si od brzegu, poza zasig skutecznego strzau. Pynli ju rodkiem rzeki, pani. Prom krci si jak gwno w przerbli. Konie tupay i ray, targajc uczepionymi wodzy Jaskrem i wampirem. Konni na brzegu darli si i wygraali im piciami. Geralt dostrzeg nagle wrd nich jedca na biaym wierzchowcu, wymachujcego mieczem i wydajcego rozkazy. "W chwil potem kawalkada cofna si w las i pocwaowaa skrajem wysokiego brzegu. Zbroje byskay wrd nadbrzenych chaszczy. - Nie poniechaj nas - zajcza przewonik. - Wiedz e za zakrtem bystrzyna znowu do brzega nas przepchnie... Dziercie tyki na gotowiu, wielmoni! Gdy si ku prawemu brzegowi obrci, trza krypie pomc, przemc prd i wyldowa... Inaczej gorze nam... Pynli, obracajc si, dryfujc lekko ku prawemu brzegowi, ku wysokiej, stromej, najeonej krzywymi sosnami skarpie. Lewy brzeg, ten, od ktrego si oddalali, zrobi si paski, wnika w rzek pokrgym, piaszczystym cyplem. Na cypel galopem wypadli jedcy, z rozpdu wjedajc w wod. Przy cyplu bya najwyraniej pycizna, przykosa, nim woda signa koniom do brzuchw, konni wjechali w rzek do daleko. - Dotr na strza - ocenia ponuro Milya. - Kryjcie si. Strzay znowu zawiszczay, niektre omotny w deski. Ale odbijajcy od przykosy nurt szybko ponis jednostk w stron ostrego zakrtu na prawym brzegu. - Tera do tyk! - wezwa trzscy si przewonik. - ywo, ldujmy, nim nas bystrzyca porwie! Nie byo to takie atwe. Prd by wartki, woda gboka, prom wielki, ciki i niezgrabny. Z pocztku w ogle nie reagowa na ich wysiki, ale wreszcie tyki chwyciy mocniej dno. Wygldao, e si uda, gdy Milva pucia nagle erd i bez sowa wskazaa na prawy brzeg. - Tym razem... - Cahir otar pot czoa. - Tym razem to jednak z pewnoci Nilfgaard. Geralt te to widzia. Jedcy, ktrzy pojawili si nagle na prawym brzegu, nosili czarne i zielone paszcze, konie miay charakterystyczne okularowe uzdy. Bya ich co najmniej setka. - Przepadli my tera z kretesem... - zajcza przewonik. - Mateko moja, to Czarni! - Do tyk! - rykn Wiedmin. - Do tyk, na nurt! Dalej od brzegu! Ponownie okazao si to zadaniem nieatwym. Prd pod prawym brzegiem by silny, pcha prom prosto pod wysok skarp, z ktrej syszeli ju okrzyki Nilfgaardczykw. Gdy po chwili wsparty na tyce Geralt spojrza w gr, zobaczy nad gow gazie sosen. Puszczona ze szczytu skarpy strzaa wbia si w pokad promu prawie pionowo, dwie stopy od niego. Drug, lecc na Cahira, odbi uderzeniem miecza.

67

Milva, Cahir, przewonik i jego pomocnik odpychali si ju nie od dna, ale od brzegu, od skarpy. Geralt rzuci miecz, chwyci tyk i pomg im, a prom zacz znw dryfowa w stron pani. Ale wci byli niebezpiecznie blisko prawego brzegu, a brzegiem cwaowa pocig. Nim zdoali si oddali, skarpa skoczya si, a na paski zatrzciniony brzeg wpadli Nilfgaardczycy. W powietrzu zawyy lotki strza. - Kry si! Pomocnik przewonika zakasa nagle dziwnie, upuszczajc erd w wod. Geralt zobaczy okrwawiony grot i cztery cale brzechwy, sterczcej mu z plecw. Cisek Cahira stan dba, zara bolenie, miotajc przestrzelon szyj, obali Jaskra i wyskoczy za burt. Pozostae wierzchowce te ray i ciskay si, prom dygota od uderze kopyt. - Trzymajcie konie! - krzykn wampir. - Trzy... Urwa nagle, upad plecami na burt, usiad, pochyli gow. Z piersi sterczaa mu czarnopira strzaa. Milva te to zobaczya. Wrzasna wciekle, signa po uk, wysypaa pod nogi brzechwy z koczana. I zacza szy. Szybko. Strza po strzale. Ani jedna nie chybia celu. Na brzegu zakotowao si, Nilfgaardczycy cofnli si w las, zostawiajc w trzcinach zabitych i wyjcych rannych. Ukryci w gszczu, strzelali nadal, ale groty ju ledwo donosiy, wartki prd nis prom w stron rodka rzeki. Odlego bya za dua na celny strza dla nilfgaardzkich ukw. Ale nie dla uku Milvy. Wrd Nilfgaardczykw pojawi si nagle oficer w czarnym paszczu, w hemie, na ktrym chwiay si krucze skrzyda. Krzycza, wymachiwa buzdganem, wskazywa w d rzeki. Milva szerzej rozstawia nogi, docigna ciciw do ust, mierzya krtko. Strzaa zaszumiaa w powietrzu, oficer wygi si w ty na kulbace, obwis w ramionach podtrzymujcych go onierzy. Milva ponownie napia uk, wypucia ciciw z palcw. Jeden z podtrzymujcych oficera Nilfgaardczykw krzykn rozdzierajco i zlecia z konia. Pozostali znikli w lesie. - Mistrzowskie strzay - powiedzia spokojnie Regis zza plecw wiedmina. - Ale lepiej chwycie za erdzie. Wci jestemy zbyt blisko brzegu, a niesie nas na mielizn. uczniczka i Geralt odwrcili si. - yjesz? - spytali jednym gosem. - Sdzilicie - wampir pokaza im czarnopir brzechw - e mona wyrzdzi mi krzywd byle kawakiem patyka? Nie byle czasu na dziwienie si. Prom znowu krci si w nurcie i spywa piania. Ale na zakrcie rzeki ponownie pojawia si plaa, piaszczysta acha i pytka przykosa, a na brzegu zaczerniao od Nilfgaardczykw. Niektrzy wjedali w rzek i sposobili uki. Wszyscy, nie wyczajc Jaskra, rzucili si do tyk. Wkrtce drgi przestay apa dno, prd wynis prom na ploso. - Dobra - sapna Milva, rzucajc erd. - Teraz nas ju nie dostan... - Jeden dotar do achy! - wskaza Jaskier. - Szykuje si do strzau! Kryjmy si! - Nie trafi - ocenia zimno Milva. Strzaa plusna w wod dwa snie od dziobu promu. - Znowu napina! - wrzasn trubadur, zerkajc zza burty. - Uwaga! - Nie trafi - powtrzya Milva, poprawiajc ochraniacz na lewym przedramienia. - uk ma dobry, ale ucznik z niego jak z koziej rzyci waltornia. Gorczkuje si. Po strzale dryga i trzsie si jak baba, ktrej limak wpez midzy pdupki. Dziercie konie, by mnie ktry nie trci. Tym razem Nilfgaardczyk zgrowa, strzaa wisna i nad promem. Milva uniosa uk, stana w rozkroku, szybko nacigna ciciw do policzka i spucia j delikatnie, nawet na uamek cala nie zmieniajc pozycji. Nilfgaardczyk run w wod jakby raony piorunem, zacz spywa z prdem. Jego czarny paszcz wyd si jak balon. - Tak si to robi - Milva opucia uk. - Ale jemu pno ju na nauk. - Pozostali cwauj za nami - Cahir wskaza na prawy brzeg. - I zarczam, e nie ustan w pocigu. Nie po tym, jak Milva postrzelia oficera. Rzeka wije si, na kolejnym zakrcie prd przyniesie nas znowu pod ich brzeg. Oni wiedz o tym i bd czekali... - Na razie inszy mamy frasunek - zajcza przewonik, podnoszc si z kolan, porzucajc zabitego pomocnika. - Pcha nas tera rychtyk ku lewemu brzegowi... Bogwie, we dwa ognie nas wzili... A to wszystko przez was wielmoni! Na wasze gowy krew ta spadnie... - Zamknij gb i chwy za tyk! Na lewym, paskim, teraz ju bliszym brzegu kbili si konni, zidentyfikowani przez Jaskra jako lyrijscy partyzanci. Wrzeszczeli, wymachiwali rkami. Geralt dostrzeg wrd nich jedca na biaym koniu. Nie by pewien, ale wydao mu si, e jedziec jest kobiet. Jasnowosa kobiet w zbroi, ale bez hemu. - Co oni krzycz? - nadstawi ucha Jaskier. - Co o krlowej, czy jak? Wrzaski na lewym brzegu wzmogy si. Wyranie usyszeli szczk elaza.

68

- To bitwa - oceni krtko Cahir. - Spjrzcie. Z lasu wypadaj cesarscy. Nordlingowie uciekali przed nimi. A teraz s w puapce. - Wyjciem z tej puapki - Geralt splun do wody - by prom. Chcieli, zdaje mi si, ocali chocia sw krlow i starszyzn, przewoc ich promem na drugi brzeg. A mymy ten prom porwali. Oj, nie lubi nas oni teraz nie lubi... - A powinni - rzek Jaskier. - Prom nie ocaliby nikogo, lecz zanis prosto w apy Nilfgaardczykom na prawym brzegu. My te unikajmy prawego brzegu. Z Lyryjczykami podejmuj si paktowa, ale Czarni zatuk nas bez litoci... - Niesie nas coraz szybciej - ocenia Milva, te spluwajc do wody i przygldajc si oddalajcej plwocinie. I rodkiem plosa. Mog nas w rzy pocaowa, jedni i drudzy. Zakrty agodne, brzegi rwne i cae w wiklinie. Pyniem w d Jarugi, nie docign nas. Rycho im si znudzi. - ajno - jkn przewoniki - Przed nami Czerwona Binduga... Tamj most! I mielizna! Prom utknie... Jeli nas wyprzedz, bd tam czekali... - Nordlingowie nas nie wyprzedz - Regis wskaza z rufy lewy brzeg. - Maj wasne zmartwienia. Faktycznie, na prawym brzegu wrzaa zacieka walka. Jej centrum byo ukryte w lesie i dawao o sobie zna jedynie bitewnym wrzaskiem, ale w wielu miejscach czarni i kolorowi jedcy prali si mieczami w przybrzenej wodzie, trupy z pluskiem paday w nurt Jarugi. Zgiek i szczk elaza cichy, prom majestatycznie, ale do szybko spywa w d rzeki. Pynli rodkiem nurtu, a na zaronitych brzegach nie wida byo zbrojnych, nie sycha byo odgosw pocigu. Geralt ju zaczyna mie nadziej, e wszystko dobrze we skoczy, gdy zobaczyli przed sob drewniany most, spinajcy oba brzegi. Rzeka pod mostem opywaa achy lewyspy, na najwikszej z takich wysp opiera si jeden z mostowych filarw. Na prawym brzegu bya binduga - widzieli zway pni, sgi, sterty drewna. - Tam wszdzie miako - wydysza przewonik. - Jeno rodkiem da si przepyn, prawo od wyspy. Nurt tam. wanie nas niesie, ale chwycie tyk, mog si przywodzi, gdybymy utknli... - Na tym mocie - Cahir przysoni oczy doni - jest wojsko. Na mocie i na bindudze... Wszyscy ju widzieli owo wojsko. I wszyscy zobaczyli, jak na owo wojsko wypada nagle z lasu za binduga wataha konnych w czarnych i zielonych paszczach. Byli ju na tyle blisko, by mc usysze bitewny wrzask. - Nilfgaard - stwierdzi sucho Cahir. - Ci, ktrzy nas cigali. W takim razie ci na bindudze to Nordlingowie... - Za tyki! - krzykn przewonik. - Pki si bij moe przemkniem si! Nie przemknli si. Byli ju bardzo blisko mostu, gdy ten zaomota nagle od stp biegncych odakw. odacy nosili na kolczugach biae jaki, ozdobione znakiem czerwonego rauta. Wikszo miaa kusze, ktre teraz oparli na balustradzie i wycelowali w zbliajcy si do mostu prom. - Nie strzela, wiara! - wrzasn co si w gardle Jaskier. - Nie strzela! My swoi! odacy nie dosyszeli. Lub nie chcieli sucha. Salwa z kusz okazaa si tragiczna w skutkach. Z ludzi trafiony zosta tylko przewonik, wci usiujcy sterowa tyk. Bet przeszy go na wylot. Cahir, Milva i Regis skryli si w por za burtami. Geralt porwa za miecz i odbi jeden bet, ale betw byo duo. Jaskier, ktry wy wrzeszcza i macha rkoma, nie zosta trafiony niewytumaczalnym cudem. Prawdziw masakr grad pociskw wyrzdzi jednak wrd koni. Ugodzony trzema grotami siwy luzak run na kolana. Pad, wierzgajc, karosz Milvy, pad gniady ogier Regisa. Postrzelona w kb Potka stana dba i wyskoczya za burt. - Nie strzelaaaa! - dar si Jaskier. - My swoi! Tym razem poskutkowao. Zniesiony prdem prom ze zgrzytem wry si w ach i znieruchomia. Wszyscy wyskoczyli na wysp lub w wod, uciekajc przed kopytami wierzgajcych w mce koni. Milva bya ostatnia, albowiem jej ruchy stay si nagle przeraajco wolne. Dostaa betem, pomyla wiedmin widzc, jak dziewczyna niezgrabnie gramoli si przez burt, jak bezwadnie wali si na piasek. Doskoczy do niej, ale wampir by szybszy. - Cosik si we mnie urwao - powiedziaa dziewczyna bardzo powoli. I bardzo nienaturalnie. A potem przycisna rce do krocza. Geralt zobaczy, jak nogawka wenianych spodni ciemnieje od krwi. - Lej mi to na rce - Regis poda mu wycignit z torby buteleczk. - Lej mi to na rce, prdko. - Co jej jest? - Roni. Daj mi n, musz rozci jej odzienie. I odejd. - Nie - powiedziaa Milva. - Chc, by by przy nas... Po jej policzku pocieka za. Most nad nimi zahucza od onierskich butw. - Geralt! - wrzeszcza Jaskier. Wiedmin, widzc, co wampir robi Milvie, z zaenowaniem odwrci gow.

69

Zobaczy, jak po mocie pdz na eb na szyj onierze w biaych jakach. Z prawego brzegu, od bindugi, wci sycha byo wrzask. - Uciekaj - wydysza Jaskier, doskakujc i szarpic go za rkaw. - Nilfgaardczycy sa ju na prawym przedmociu! Tam wci trwa bitwa, ale wikszo wojska pierzcha na lewy brzeg! Syszysz? My te musimy ucieka! - Nie moemy - zacisn zby. - Milva poronia. Nie bdzie moga i. Jaskier zakl wrednie. - Trzeba wic j nie - owiadczy. - To jedyna szansa... - Nie jedyna - powiedzia Cahir. - Geralt, na most. - Po co? - Powstrzymamy ucieczk. Jeeli ci Nordlingowie dostatecznie dugo utrzymaj prawe przedmocie, moe nam uda si wymkn lewym. - Jak chcesz powstrzyma ucieczk? - Dowodziem ju wojskiem. Wa na filar i na most! Na mocie Cahir z miejsca wykaza, e istotnie ma dowiadczenie w opanowywaniu paniki wrd wojska. - Dokd, psiewiary! Dokd, skurwysyny! - zarycza, akcentujc kady ryk ciosem pici, zwalajcym zbiega na dyle mostu. - Sta! Sta, ajdaki pieprzone! Niektrzy z uciekajcych - daleko nie wszyscy - zatrzymali si, przeraeni rykiem i byskami miecza, ktrym Cahir malowniczo wywija. Inni usiowali przemkn si za jego plecami. Ale Geralt te ju doby miecza i wczy si do przedstawienia. - Dokd? - krzykn, mocnym chwytem osadzajc jednego z onierzy w miejscu. - Dokd? Sta! Zawraca! - Nilfgaard, panie! - krzykn knecht. - Tam rze! Puszczajcie! - Tchrze! - rykn wacy na most Jaskier gosem, jakiego Geralt nie sysza nigdy. - Niegodziwi tchrze! Zajcze serca! Zmykacie, ratujecie skry? By w sromocie ycie przey, podoty? - Sia ich, panie rycerzu! Nie dostoimy! - Setnik ubity... - wystka drugi. - Dziesitniki pierzchy! mier idzie! - Gowy nam unosi! - Wasi towarzysze - krzykn Cahir, wywijajc mieczem - wci bij si na przedmociu i na bindudze! Wci walcz! Haba temu, kto im z pomoc nie ruszy! Za mn! - Jaskier - sykn Wiedmin. - Za na wysp. Musicie z Regisem jako dotaszczy Milv na lewy brzeg, czego tu jeszcze stoisz? - Za mn, chopy! - dar si Cahir, wywijajc mieczem. - Za mn, kto w bogw wierzy! Na bindug! Bij zabij! Kilkunastu onierzy potrzsno broni i podjli okrzyk, gosami wyraajcymi bardzo rne stopnie, zdecydowania. Kilkunastu z tych, ktrzy ju uciekli, zawstydzio si, zawrcio i doczyo do mostowej armii. Armii na ktrej czele stanli nagle Wiedmin i Nilfgaardczyk Armia moe i rzeczywicie, ruszyaby na bindug, ale na przedmociu zaczerniay nagle paszcze konnych. Nilfgaardczycy przebili si przez obron i wdarli na most o dyle zaomotay podkowy. Cz powstrzymanych onierzy znowu rzucia si do ucieczki, cz zatrzymaa niezdecydowanie. Cahir zakl. Po niligaardzkn. Ale nikt oprcz wiedmina nie zwrci uwagi. - Co si zaczo, trzeba skoczy - warkn Geralt, ciskajc miecz w garci. - Idziemy na nich! Trzeba zagrza do boju nasze wojsko. - Geralt - Cahir zatrzyma si, spojrza na niego niepewnie. - Chcesz, bym... bym zabija swoich? Nie mog... - Ja sram na t wojn - zgrzytn zbami Wiedmin. - Ale tu chodzi o Milv. Przyczye si do kompanii, podejmij decyzj. Idziesz ze mn albo stajesz po stronie tamtych w czarnych paszczach. Szybko. - Id z tob. I stao si tak, e jeden Wiedmin i jeden sprzymierzony z nim Niligaardczyk ryknli dziko, zamynkowali mieczami i skoczyli bez zastanowienia, dwaj towarzysze, dwaj druhowie i kompani, na spotkanie wsplnych wrogw, na nierwny bj. I to by ich chrzest ognia. Chrzest wsplnej walki, wciekoci, szalestwa i mierci. Szli na mier, oni, dwaj towarzysze. Tak myleli. Nie mogli przecie wiedzie, e nie umr tego dnia, na tym wanie mocie, przerzuconym nad rzek Jarug. Nie wiedzieli e przeznaczona jest im obu inna mier. W innym miejscu i w innym czasie. Nilfgaardczycy mieli na rkawach srebrne hafty, wyobraajce skorpiony. Cahir zarba dwch szybkimi ciosami swego dugiego miecza, Geralt zasiek dwch udeeniami sihilla. Potem wskoczy na balustrad mostu, biegnc po niej zaatakowa pozostaych. By wiedminem, utrzymanie rwnowagi byo dla niego fraszk, ale akrobatyczny wyczyn zdumia i zaskoczy atakujcych Nilfgaardczykw. I umarli, zdumieni i zaskoczeni, od ci krasnoludzkiego brzeszczotu, dla ktrego kolczugi byy jak wena. Krew zbryzgaa

70

wylizgane deski i dyle mostu. Obserwujca orne przewagi dowdcw silna ju liczebnie mostowa armia wzniosa chralny okrzyk, ryk, w ktrym sycha byo powracajce morale i wzbierajcy duch bojowy. I stao si tak, e niedawni spanikowani zbiegowie rzucili si na Niligaardczykw jak zajade wilki, rbic mieczami i toporami, dgajc dzidami, tukc maczugami i halabardami. Pky balustrady, konie poleciay do rzeki razem z jedcami w czarnych paszczach. Ryczca armia wwalia si na przedmocie, nadal pchajc przed sob Geralta i Cahira, przypadkowych dowdcw, nie pozwalajc im zrobi tego, co chcieli zrobi. A chcieli wycofa si chykiem, wrci po Milv i da nog na lewy brzeg. Na bindudze wrzaa walka. Nilfgaardczycy otoczyli i odcili od mostu onierzy, ktrzy nie zbiegli, ci bronili si zaciekle zza barykad zbudowanych z cedrowych i sosnowych klocw. Na widok nadcigajcej odsieczy garstka bronicych si podniosa radosny wrzask. Nieco zbyt pochopnie i przedwczenie. Zwarty klin odsieczy wypchn i wymit Nilfgaardczykw z mostu, teraz jednak, na przedmociu, runo na nich flankowe kontruderzenie jazdy. Gdyby nie barykady i sgi bindugi, hamujce zarwno ucieczk, jak i impet kawalerii, piechota w mgnieniu oka poszaby w rozsypk. Przyparci do sgw, onierze podjli zacity bj. Dla Geralta byo to co, czego nie zna, zupenie nowy rodzaj walki. Nie byo mowy o fechtunku i pracy ng, bya tylko chaotyczna rbanina i nieustanne parowanie ciosw, ktre leciay ze wszystkich stron. Wci jednak korzysta z niezbyt zasuonego przywileju dowdcy - nierze kupili si do niego, osaniali boki, chronili plecy wymiatali front przed nim, robic miejsce, w ktre mg uderzy i uksi na mier. Ale tok robi si coraz wikszy. Wiedmin i jego wojsko nie wiedzie kiedy walczy ju rami w rami z pokrwawion i wycieczon garstk obrocw barykady, w wikszoci krasnoludzkimi najemnikami. Walczyli w piercieniu okrenia. A potem przyszed ogie. Jednym z bokw barykady, usytuowanym midzy bindug a mostem, bya wielka, kolczasta jak je kupa sosnowych konarw i gazi, niepokonana przeszkoda dla koni i piechoty. Teraz ta kupa stana w ogniu kto cisn na ni pochodni. Obrocy cofnli si, uderzeni zsaeaS i dymem. Stoczeni, olepieni, przeszkadzajcy sobie wzajem, zaczli umiera pod ciosami szturmujcych Nilfgaardczykw. Sytuacj, uratowa Cahir. Majc dowiadczenie wojenne, nie pozwoli okry na barykadzie skupionego wok siebie wojska. Da si odci od grupy Geralta, ale teraz wraca. Zdoby nawet konia w czarnym kropierzu, teraz rbic dookoa mieczem, uderza na flank. Za nim, wrzeszczc optaczo, wdzierali si w luk halabardnicy i oszczepnicy w jakach z czerwonym rautem. Geralt zoy palce i uderzy w gorejcy stos Znakiem Aard. Nie liczy na wielki efekt, od tygodni pozbawiony by wiedmiskich eliksirw. Ale efekt by. Stos eksplodowa i rozsypa si, tryskajc iskrami. - Za mn! - rykn, tnc w skro wdzierajcego si na barykad Nilfgaardczyka. - Za mn! Przez ogie! I poszli, rozrzucajc oszczepami wci palc si stert, ciskajc w nilfgaardzkie konie chwytanymi go rk gowniami. Chrzest ognia, pomyla Wiedmin, jak szalony rbic i parujc ciosy. Miaem przej przez ogie dla Ciri. A id przez ogie w bitwie, ktra w ogle mnie nie obchodzi. Ktrej w ogle nie rozumiem. Ogie, ktry mia mnie oczyci, zwyczajnie pali mi wosy i twarz. Krew, ktr by zbryzgany, syczaa i parowaa. - Naprzd, wiara! Cahir! Do mnie! - Geralt! - Cahir zmit z sioda kolejnego Nilfgaardczyka. - Na most! Przebijaj si z ludmi na most! Zewrzemy obron... Nie dokoczy, bo run na niego w galopie jedziec w czarnym napierniku, bez hemu, z rozwianymi, zakrwawionymi wosami. Cahir sparowa cios dugiego miecza, ale zwali si z przysiadajcego na zadzie konia. Nilfgaardczyk schyli si, by przygwodzi go do ziemi. Lecz nie zrobi tego, wstrzyma! cios. Na jego naramienniku Byszcza srebrny skorpion. - Cahir! - krzykn zdumiony. - Cahir aep Ceallach! - Morteisen... - w gosie rozcignitego na ziemi Cahira byo nie mniej zdumienia. Biegncy obok Geralta krasnoludzki najemnik w osmalonej i nadpalonej jace z czerwonym rautem nie traci czasu na dziwienie si czemukolwiek. Z rozmachem wbi rohatyn w brzuch Nilfgaardczyka, pchajc drzewce zwali go z kulbaki. Drugi doskoczy, przydepta czarny napiernik obalonego cikim butem, wrazi grot oszczepu prosto w gardo. Nilfgaardczyk zacharcza, rzygn krwi i zaora piasek ostrogami. W tym samym momencie Wiedmin dosta w krzye czym bardzo cikim i bardzo twardym. Kolana ugiy si pod nim. Upad, syszc wielki triumfalny ryk. Widzia, jak jedcy w czarnych paszczach pierzchaj w las. Sysza, jak most huczy pod kopytami nadcigajcej z lewego brzegu konnicy, nioscej sztandar z orem otoczonym czerwonymi rautami. I tak skoczya si dla Geralta wielka bitwa o most na Jarudze, bitwa, ktrej pniejsze kroniki nie

71

powiciy, rzecz jasna, najmniejszej nawet wzmianki. ***** - Nie turbujcie si, wielmony panie - powiedzia felczer, opukujc i obmacujc plecy wiedmina. - Most zniesiony. Nie zagrozi nam pocig z tamtego brzegu. Wasi druhowie i owa niewiasta te w bezpiecznoci. To maonka wasza? - Nie. - Ach, a jam myla... Wdy straszne to, panie, gdy wojna biaogowy brzemienne krzywdzi... - Milczcie, ani sowa o tym. Co to za chorgwie? - Nie wiecie, dla kogo walczylicie? Dziw, dziw... To armia Lyrii. Widzicie, lyrijski orze czarny i ryskie taiB(|E czerwone. No, gotowym. To jeno stuczenie. Krzy &odat bole bdzie, ale nic to. Ozdrowiejecie. - Dziki. - To mnie wam dzikowa. Gdybycie wy mostu nie udzieryli, Nilfgaard w pie wyciby nas na tamtym brzegu, do rzeki przyparszy. Nie zdoalibymy uj pogoni... Krlow ocalilicie! No, bywajcie, panie. Id, inni ranni pomocy wygldaj. - Dziki. Siedzia na pniu bindugi, zmczony, obolay i zfshoyjffr maty. Sam. Cahir gdzie znikn. Midzy palami przeamanego w poowie mostu pyna zielonozota Jaruga, poyskujc w blasku zmierzajcego na zachd soca. Unis gow, syszc kroki, stuk podkw i chrzst pancerzy. - To on, miociwa pani. Pozwlcie, pomog wam zsi... - Zoftaw. Geralt podnis gow. Staa przed nim kobieta w zbroi kobieta o bardzo jasnych wosach, prawie tak jasnych, jak jego wasne. Zrozumia, e wosy nie byy jasne, lecz siwe cho twarz kobiety nie nosia znamion staroci. Wieku dojrzaego, owszem. Ale nie staroci. Kobieta przyciskaa do ust batystow chusteczk z koronkowymi rbkami. Chusteczka bya silnie zakrwawiona. - Wstacie, panie - szepn do Geralta jeden ze stojcych obok rycerzy. - I zcie hod. To krlowa. Wiedmin wsta. I ukoni si, pokonujc bl w krzyach. - Tyf obroni moft? - Sucham? Kobieta odja chustk od ust, spluna krwi. Kilka czerwonych kropelek osiado na ornamentowanym napierniku. - Jej wysoko Meve, krlowa Lyrii i Rivii - powiedzia stojcy obok kobiety rycerz w fioletowym paszczu zdobionym zotymi haftami - zapytuje, czy to wy bohatersko dowodzilicie obron mostu na Jarudze? - Jako tak wyszo. - Wyfo! - krlowa usiowaa si zamia, ale nie bardzo jej si udao. Wykrzywia si, zakla brzydko, acz niewyranie, spluna znowu. Zanim zdya zasoni usta, zobaczy paskudn ran, zauway brak kilku zbw. Zowia jego spojrzenie. - Atak - powiedziaa zza chusteczki, patrzc mu w oczy. - Jakif fkurwyfyn waln mnie profto w gb. - Krlowa Meve - oznajmi z emfaz ten w fioletowym paszczu - bia si w pierwszej linii, jak m, jak rycerz, stajc przeciw przewaajcym siom Nilfgaardu! Ta rana boli, ale nie szpeci! A wy uratowalicie i j, i nasz korpus. Gdy jacy zdrajcy opanowali i porwali prom, ten most by dla nas jedynym ratunkiem. A wycie go bohatersko obronili... - Pfefta, Odo, Jak fi nazywaf, bohatefe? - Ja? - No pewnie, e wy - rycerz w fioletach spojrza na niego gronie. - Co z wami? Rannicie? Kontuzjowani? W gow was raono? - Nie. - Odpowiadajcie tedy, gdy krlowa pyta! Widzicie wszak, e jest raniona w usta, e trudno jej mwi! - Pfefta, Odo. Fioletowy skoni si, po czym spojrza na Geralta. - Wasze imi? A niech tam, pomyla. Dosy mam ju tego wszystkiego. Nie bd ga. - Geralt. - Geralt skd?

72

- Znikd. - Nie pafowany? - Meve ponownie ozdobia piasek pod stopami czerwonym rozbryzgiem liny zmieszanej z krwi. - Sucham? Nie, nie. Nie pasowany. Wasza krlewska wysoko. Meve wycigna miecz. - Klknij. Usucha, nadal nie mogc uwierzy w to, co si dzieje. Nadal mylc o Milvie i o drodze, ktr wybra dla niej, lkajc si trzsawisk Ysgith. Krlowa odwrcia si do fioletowego. - Ty powief formu. Ja nie mam fbw. - Za bezprzykadne mstwo w boju za suszn spraw - wyrecytowa z emfaz Fioletowy - za dany dowd cnoty, honoru i wiernoci koronie, ja, Meve, z aski bogw krlowa Lyrii i Rivii, moc moj, prawem i przywilejem pasuj ci na rycerza. Su wiernie. Znie to uderzenie, ni jednego bolej. Geralt poczu na ramieniu uderzenie klingi. Spojrza w jasnozielone oczy krlowej. Meve spluna gst czerwieni, przyoya chusteczk do twarzy, mrugna do niego znad koronek. Fioletowy podszed do monarchini, szepta. Wiedmin usysza sowa: "predykat", "ryskie rauty", "sztandar" i "cze". - Sufilie - skina gow Meve. Mwia coraz wyraniej, pokonujc bl, wpychaa jzyk w szczerb po wybitych zbach. - Trzymae most wesp z wojakami z Rivii, mny Geralcie znikd. Tak ci wyfo, ha, ha. No, a mnie wyfo nada ci za to predykat: Geralt z Rivii. Ha, ha. - Skocie si, panie rycerzu - sykn Fioletowy. Pasowany rycerz Geralt z Riyii skoni si gboko, tak, by krlowa Meve, jego suzerenka, nie dostrzega umiechu, gorzkiego umiechu, nad ktrym nie potrafi zapanowa. KONIEC TOMU TRZECIEGO

73

You might also like