You are on page 1of 557

PIE LODU I OGNIA obejmuje ksigi:

GRA O TRON STARCIE KRLW NAWANICA MIECZY Tom I. Stal i nieg Tom II. Krew i zoto

George R.R. Martin NAWANICA MIECZY STAL I NIEG Tumaczy Micha Jakuszewski

Zysk i S-ka Wydawnictwo

Tytu oryginau A Storm of Swords vol. I: Steel and Snow Copyright 2000 by George R.R. Martin All rights reserved Copyright 2002 for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j. Pozna Copyright for the cover illustration by Stephen Youll

Wydanie I

ISBN 83-7298-050-0

ISBN 83-7298-227-9 (tom I)

Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Pozna tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 Dzia handlowy, ul. Zgoda 54, 60-122 Pozna tel. (0-61) 864 14 03, 864 14 04 e-mail: sklep@zysk.com.pl nasza strona: www.zysk.com.pl

NOTATKA NA TEMAT CHRONOLOGII Pie Lodu i Ognia jest opowiadana z punktu widzenia postaci, ktre dziel od siebie setki, a niekiedy nawet tysice mil. Wydarzenia opisywane w pewnych rozdziaach trwaj dzie bd tylko godzin, te za, o ktrych mowa w innych, dwa tygodnie, miesic czy p roku. Przy takiej kompozycji narracja nie moe by cile chronologiczna. Niekiedy wane rzeczy dziej si jednoczenie tysice mil od siebie. W przypadku obecnego tomu czytelnik powinien wiedzie, e pierwsze rozdziay Nawanicy mieczy rozgrywaj si nie po ostatnich rozdziaach Starcia krlw, lecz raczej jednoczenie z nimi. Zaczynam ksik od przedstawienia wydarze, do ktrych doszo na Pici Pierwszych Ludzi, w Riverrun, Harrenhal i na Tridencie podczas stoczonej pod Krlewsk Przystani bitwy nad Czarnym Nurtem, oraz wypadkw, ktre nastpiy po niej George R.R. Martin

Dla Phyllis, ktra namwia mnie na wprowadzenie smokw

PROLOG Dzie by szary i potwornie zimny, a psy nie chciay i ladem. Wielka, czarna suka raz tylko obwchaa trop niedwiedzia, po czym porzucia go i wrcia do sfory z podkulonym ogonem. Przy nagym powiewie zmarkotniae psy zbiy si w ciasn grupk na brzegu rzeki. Chett rwnie poczu przebijajcy si przez warstwy czarnej weny i utwardzanej skry podmuch. Zapucili si w okolice zbyt zimne dla ludzi i zwierzt. Wykrzywi usta w grymasie, niemal czujc, e czyraki na jego policzkach i szyi nabieraj barwy wciekej czerwieni. Mogem siedzie bezpiecznie na Murze, opiekujc si tymi cholernymi krukami i palc na kominku dla maestera Aemona. To bkart Jon Snow odebra mu t pozycj, on i jego spasiony koleka Sam Tarly. Przez nich odmraa sobie jaja w gbi nawiedzanego lasu, majc za towarzystwo sfor psw. - Do siedmiu piekie. - Szarpn mocno za smycze, by przycign uwag psw. Szuka, skurwysyny. To trop niedwiedzia. Chcecie re miso czy nie? Szuka! - Psy jednak zbiy si tylko jeszcze cianiej, skowyczc cicho. Chett strzeli im nad gowami z krtkiego bicza i czarna suka warkna na niego. - Psie miso jest rwnie dobre jak niedwiedzie ostrzeg j. Jego oddech zamarza przy kadym sowie. Lark Siostrzanin sta obok niego z rkami skrzyowanymi na piersi i domi wetknitymi pod pachy. Cho nosi czarne, weniane rkawice, wiecznie si skary, e odmraa sobie palce. - Przy takiej cholernej zimnicy nie da si polowa - stwierdzi. - W dup z tym niedwiedziem. Nie warto dla niego zamarza. - Nie moemy wrci z pustymi rkami, Lark - mrukn May Paul. Wiksz cz jego twarzy pokryway brzowe kudy. - Lordowi dowdcy by si to nie spodobao. Poniej spaszczonego nosa mczyzny wida byo zamarznite smarki. Wielka do w grubej skrzanej rkawicy zaciskaa si mocno na drzewcu wczni. - Z nim te w dup - rzuci Siostrzanin, chudy mczyzna o ostrych rysach i niespokojnym spojrzeniu. - Mormont zginie, nim wzejdzie soce, pamitasz? Co nas obchodzi, czy mu si spodoba czy nie? May Paul zamruga powiekami czarnych oczek. Chett pomyla, e moe rzeczywicie o tym zapomnia. By taki gupi, e nie pamita prawie o niczym. - Dlaczego musimy zabija Starego Niedwiedzia? Nie moemy po prostu uciec i pozwoli mu y?

- A mylisz, e on pozwoli nam y? - warkn Lark. - Urzdzi na nas polowanie. Chcesz, eby nas dopad, ty przeronity przygupie? - Nie - odpowiedzia May Paul. - Tego nie chc. Za nic. - Czyli e go zabijesz? - zapyta Lark. - Tak. - Potny mczyzna waln tpym kocem wczni w zamarznity brzeg rzeki. Zabij. Nie powinien na nas polowa. Siostrzanin wysun rce spod pach i zwrci si w stron Chetta. - Uwaam, e powinnimy wykoczy wszystkich oficerw. Chett mia ju serdecznie do tego gadania. - Przecie o tym mwilimy. Zginie Stary Niedwied i Blane z Wiey Cieni. Grubbs i Aethan te. Mieli pecha, e wylosowali akurat t wart. Dywen i Bannen, bo s tropicielami, i ser winka, przez kruki. I na tym koniec. Zaatwimy ich po cichu, podczas snu. Jeden krzyk i wszyscy bdziemy arciem dla robakw. - Jego czyraki zrobiy si czerwone ze zoci. Wykonaj swoj cz i przypilnuj, eby twoi kuzyni zrobili, co do nich naley. Paul, zapamitaj, e to ma by trzecia warta, nie druga. - Trzecia warta - powtrzy wielki mczyzna, rozchylajc ukryte pod szczecin i zamarznitymi smarkami usta. - Ja i Cicha Stopa. Bd pamita, Chett. Dzisiejszej nocy by nw i zaplanowali suby w ten sposb, e omiu spiskowcw penio stra, a jeszcze dwch pilnowao koni. Lepsza okazja ju si nie nadarzy. Poza tym lada dzie mogli ich zaatakowa dzicy i Chett mia zamiar by w tym momencie daleko std. Chcia y. Na pnoc wyruszyo trzystu zaprzysionych braci z Nocnej Stray, dwustu z Czarnego Zamku i stu z Wiey Cieni. To bya najwiksza wyprawa, odkd ywi sigali pamici, prawie jedna trzecia wszystkich si Stray. Mieli zamiar odszuka Bena Starka, ser Waymara Roycea i innych zaginionych zwiadowcw, a take dowiedzie si, dlaczego dzicy porzucaj wioski. Od Starka i Roycea byli teraz rwnie daleko, jak w chwili opuszczenia Muru, zdoali si jednak dowiedzie, dokd odeszli dzicy. W wysokie i zimne, zapomniane przez bogw Mrone Ky. Mogli tam sobie siedzie a po kres czasu i nie podranioby to czyrakw Chetta. Oni jednak zazili na d. Wzdu Mlecznej Wody. Unis wzrok i ujrza przed sob rzek. Jej kamieniste brzegi pokrya warstewka lodu, a mlecznobiae wody spyway nieustannie z Mronych Kw. A teraz t sam drog schodzi Mance Rayder i jego dzicy. Przed trzema dniami powrci wcieky Thoren Small-wood. Kiedy

opowiada Staremu Niedwiedziowi, co zobaczy, jego czowiek, Kedge Biae Oko, przekaza wszystko pozostaym braciom. - S jeszcze wysoko, ale schodz w d - mwi, grzejc donie nad ogniem. - Przedni stra dowodzi ta francowata suka Harma Psi eb. Goady zakrad si do jej obozu i widzia j wyranie przy ognisku. Ten dure Tumberjon chcia j zaatwi strza, ale Smallwood mia na to zbyt wiele rozsdku. Chett splun. - Wiesz, ilu ich byo? - Od groma. Dwadziecia, trzydzieci tysicy. Nie mielimy czasu ich liczy. Harma miaa w przedniej stray piciuset, sam konnic. Otaczajcy krgiem ognisko mczyni wymienili niespokojne spojrzenia. Nawet tuzin dosiadajcych koni dzikich stanowi rzadki widok. Piciuset - Smallwood kaza Bannenowi i mnie okry stra przedni, by zerkn na gwne siy - kontynuowa Kedge. - Cigny si bez koca. Poruszali si jak zamarznita rzeka, cztery, pi mil dziennie, ale nie wygldao na to, eby mieli zamiar wraca do swoich wiosek. Ponad poowa to byy kobiety i dzieci. Gnali przed sob zwierzta, kozy, owce, a nawet tury cignce sanie. Wieli bele futer i ptusze, klatki z kurami, maselnice, koowrotki i ca reszt ich cholernego dobytku. Muy i konie byy tak obadowane, e grzbiety im pkay. Tak samo kobiety. - I id wzdu Mlecznej Wody? - dopytywa si Lark Siostrzanin. - Przecie wam mwiem. Rzeka zaprowadzi ich prosto pod Pi Pierwszych Ludzi, staroytny fort piercieniowy, w ktrym Nocna Stra zorganizowaa swj obz. Kady z odrobin rozsdku zrozumiaby, e pora si std zwija i zacz odwrt w stron Muru. Stary Niedwied wzmocni Pi kolcami, wilczymi doami i kruczymi stopami, lecz przeciw tak licznej armii nic mu to nie pomoe. Jeli tu zostan, wrg ich zaleje. A Thoren Smallwood zamierza atakowa. Sodki Donnel Hill by giermkiem ser Malladora Lockea, a poprzedniej nocy Smallwood odwiedzi Lockea w jego namiocie. Ser Mallador, podobnie jak stary ser Ottyn Wythers, chcia si wycofa na Mur, Smallwood postanowi jednak nakoni go do zmiany zdania. - Ten krl za Murem nie bdzie si nas spodziewa tak daleko na pnocy - mwi wedug sw Sodkiego Donnela. - A ta caa jego wielka armia to tylko horda obdartusw, bezuytecznych gb do wyywienia, ludzi nie majcych pojcia, za ktry koniec trzyma

miecz. Wystarczy jeden cios, a odechce im si walki, uciekn z wrzaskiem i na jakie pidziesit lat ukryj si w swoich chatach. Trzystu przeciw trzydziestu tysicom. Chett uwaa to za czysty obd. Co gorsza, ser Mallador po tej rozmowie zmieni zdanie i obaj byli bliscy przekonania rwnie Starego Niedwiedzia. - Jeli bdziemy zwleka zbyt dugo, taka okazja moe si ju nigdy nie powtrzy powtarza Smallwood kademu, kto chcia go sucha. - Jestemy tarcz, ktra osania krain czowieka - odpowiedzia mu ser Ottyn Wythers. - Tarczy nie wyrzuca si lekkomylnie. - Podczas walki najlepsz obron jest szybkie uderzenie miecza, ktre zabije przeciwnika, a nie chowanie si za tarcz - skontrowa Thoren Smallwood. Nocn Stra nie dowodzi jednak Smallwood ani Wythers, lecz lord Mormont, ktry czeka na powrt pozostaych zwiadowcw. Jarmana Buckwella i ludzi, ktrzy wspili si na Schody Olbrzyma, a take Qhorina Prkiego i Jona Snow, ktrzy wyruszyli do Wwozu Piskw. Buckwell i Prki spniali si jednak. Pewnie nie yj. Chett wyobrazi sobie Jona Snow, ktry lea siny i zamarznity na szczycie jakiej pospnej turni, a z jego bkarciego dupska sterczaa wcznia dzikiego. Umiechn si na t myl. Mam nadziej, e wykoczyli te jego cholernego wilka. - Nie ma tu adnego niedwiedzia - skonkludowa nagle.- To tylko stare tropy. Wracamy na Pi. Psy omal go nie przewrciy. Chciay wraca rwnie gorco jak on. Moe zdawao im si, e dostan je. Chett nie potrafi si powstrzyma od miechu. Nie karmi ich od trzech dni, eby byy godne i ze. Noc, nim wymknie si w mrok, wypuci je midzy liny do przywizywania koni, chwil po tym, jak Sodki Donnel Hill i Karl Szpotawa Stopa przetn postronki. W caej Pici peno bdzie ujadajcych psw i spanikowanych koni. Bd zadeptywa ogniska, przeskakiwa mur i przewraca namioty. Przy takim zamieszaniu mog min godziny, nim ktokolwiek si zorientuje, e znikno czternastu braci. Lark chcia zwerbowa dwukrotnie wicej ludzi, czego jednak mona si byo spodziewa po gupim, cuchncym ryb Siostrzaninie? Wystarczy szepn swko do niewaciwego ucha i w jednej chwili skrc czowieka o gow. Nie, czternastu to odpowiednia liczba. Wystarczy, by zrobi to, co trzeba, i nie nazbyt wielu, eby dochowa tajemnicy. Wikszo z nich Chett zwerbowa osobicie. Jednym z jego ludzi by May Paul, najsilniejszy czowiek na Murze, chocia tpy a strach. Kiedy zama dzikiemu krgosup, prbujc go uciska. Mieli te Dirka, ktrego ulubion broni by sztylet, oraz niskiego,

posiwiaego czowieczka, zwanego przez braci Cich Stop. W modoci zgwaci on setk kobiet i lubi si chepi, e adna z nich go nie usyszaa, dopki nie wsadzi jej tego, co trzeba. Autorem planu by Chett. To on by z nich najsprytniejszy. Cae cztery lata suy maesterowi Aemonowi jako zarzdca, zanim bkart Jon Snow nie wykopa go z roboty, eby przekaza j tej tustej wini, swemu kolece. Kiedy bdzie zabija dzi w nocy Sama Tarlyego, wyszepcze mu do ucha: Pozdrw ode mnie Jona Snow. Potem podernie ser wince gardo i bdzie patrzy, jak krew wypywa spod grubej warstwy sada. Chett zna si na krukach, z nimi wic nie bdzie kopotu. Nie wicej ni z Tarlym. Wystarczy jedno dotknicie noa, a ten tchrz zleje si w portki i zacznie baga o darowanie ycia. Niech sobie baga. Nic mu to nie pomoe. Gdy ju podernie temu spalakowi gardo, otworzy klatki i wyposzy ptaki, eby nikt nie mg wysa wiadomoci na Mur. Cicha Stopa i May Paul wykocz Starego Niedwiedzia, Dirk zaatwi Blanea, a Lark i jego kuzyni ucisz Bannena i starego Dywena, ktrzy mogliby wywszy ich trop. Ju od dwch tygodni gromadzili ywno, a Sodki Donnel i Karl Szpotawa Stopa przygotuj dla nich konie. Po mierci Mormonta dowdztwo przejdzie na ser Ottyna Wythersa, starego, zmczonego czowieka, ktrego opuszczay ju siy. Nim zajdzie soce, bdzie ju zmiata w stron Muru. Na pewno nie zechce marnowa ludzi na pocig za nami. Psy cigny go z caej siy przez las. Chett widzia ju wystajc nad zielone korony drzew Pi. Dzie by tak ciemny, e Stary Niedwied kaza zapali pochodnie. Wielki krg agwi pon na murze piercieniowym, ktry otacza szczyt stromego, skalistego wzgrza. Trzej spiskowcy przeszli strumie w brd. Woda bya przeraliwie zimna i gdzieniegdzie pokryway j ju plamy lodu. - Ja rusz z kuzynami w stron wybrzea - wyzna Lark Siostrzanin. - Zbudujemy sobie d i poeglujemy do domu, na Siostry. A tam natychmiast si zorientuj, e jestecie dezerterami, i pocinaj wam te gupie by - pomyla Chett. Ten, kto raz wypowiedzia sowa przysigi, nigdy ju nie mg opuci Nocnej Stray. W caych Siedmiu Krlestwach czeka go wyrok mierci. Ollo Obcita Rka planowa wrci do Tyrosh, gdzie wedug jego sw ludzie nie tracili rk za zajmowanie si uczciwym zodziejstwem ani nie wysyano ich na cae ycie na mrone pustkowie za to, e dali si przyapa w ku z on jakiego rycerza. Chett zastanawia si, czy z nim pojecha, nie mwi jednak w ich zalinionym, dziewczyskim jzyku. Co zreszt mgby robi w Tyrosh? Wychowywa si na Bagnie Jdzy i nie mia adnego zawodu. Jego ojciec cae ycie ora cudze pola albo zbiera pijawki. Rozbiera si do grubej skrzanej opaski

i brodzi w mtnej wodzie. Czasami kaza pomaga sobie przy zrywaniu pijawek. Kiedy jedna przyssaa si chopakowi do doni i Chett zgnit j z obrzydzeniem o cian. Ojciec zbi go za to do krwi. Maesterzy za tuzin sztuk pacili miedziaka. Lark mg sobie wraca do domu, i ten cholerny Tyroshijczyk te, ale nie Chett. Jeli minie wieczno, nim znowu ujrzy Bagno Jdzy, to i tak bdzie za wczenie. Przypada mu do gustu Twierdza Crastera. Dziki y tu sobie jak lord. Czemu Chett nie miaby pody za jego przykadem? To by dopiero byo. Chett, syn pijawkarza, lordem z wasn twierdz. Na chorgwi mgby mie tuzin pijawek na rowym polu. Dlaczego zreszt miaby poprzesta na lordzie? Moe powinien zosta krlem. Mance Rayder zaczyna jako wrona. Mgbym zosta krlem tak samo jak on i wzi sobie troch on. Craster mia ich dziewitnacie, nie liczc najmodszych crek, ktrych nie wzi jeszcze do oa. Poowa z tej liczby bya tak samo stara i brzydka jak on, ale to nie przeszkadzao Chettowi. Staruchy bdzie mg zagoni do prania i gotowania, sadzenia marchewki oraz karmienia wi, podczas gdy mode bd mu grzay oe i rodziy dzieci. Craster nie bdzie si sprzeciwia, nie po tym, jak uciska go May Paul. Jedynymi kobietami, jakie zna w yciu Chett, byy dziwki, ktre kupowa sobie w Moles Town. Kiedy by chopcem, wiejskie dziewczyny odwracay si z obrzydzeniem na widok czyrakw i kaszaka na jego twarzy. Najgorsza bya ta fldra Bessa. Jeli rozkadaa nogi dla kadego chopaka na Bagnie Jdzy, to dlaczego nie miaaby tego zrobi dla niego? Wiedzia, e lubi polne kwiaty, zbiera je wic dla niej przez cay ranek, ale ona rozemiaa mu si tylko w twarz i powiedziaa, e wolaaby pj do ka z pijawkami jego ojca ni z nim. Przestaa si mia dopiero wtedy, gdy wrazi w ni n. Widok jej twarzy by taki sodki, e Chett wycign n i wbi go raz jeszcze. Kiedy zapali go nieopodal Siedmiu Strumieni, stary lord Walder Frey nie pofatygowa si nawet osdzi go osobicie. Przysa jednego ze swych bkartw, tego Waldera Riversa. Nim Chett zdy si zorientowa, maszerowa ju na Mur z tym cuchncym, czarnym diabem Yorenem. Za jedn sodk chwil zabrali mu cae ycie. Teraz jednak zamierza je odzyska. Przy okazji wemie te sobie kobiety Crastera. Ten stary, zboczony dziki ma racj. Jeli kto chce poj kobiet za on, powinien j sobie wzi, a nie dawa jej kwiaty w nadziei na to, e nie zauway jego cholernych czyrakw. Chett nie popeni drugi raz tego samego bdu. Uda si - powtarza sobie po raz setny. Pod warunkiem, e zdoamy si wymkn. Ser Ottyn ruszy prosto na poudnie, ku Wiey Cieni. To bya najkrtsza droga prowadzca na Mur. Nie bdzie sobie nami zawraca gowy. Nie Wythers. Bdzie chcia tylko ratowa skr. Thoren Smallwood mimo wszystko zdecydowaby si na atak, ale ser Ottyn by zbyt ostrony, a to on by starszy stopniem. Zreszt, to i tak wszystko jedno. Po naszej ucieczce Smallwood moe

sobie atakowa, kogo tylko zechce. Co nas to obchodzi? Jeli aden z nich nie wrci na Mur, to nikt nie bdzie nas szuka. Pomyl, e zginlimy razem z reszt. To bya nowa myl i przez chwil wydawaa mu si kuszca. eby Smallwood obj dowdztwo, musieliby zabi rwnie ser Ottyna i ser Malladora Lockea, a obaj byli pilnie strzeeni dzie i noc nie, ryzyko byo zbyt wielkie. - Chett - odezwa si May Paul, kiedy szli midzy drzewami straniczymi i onierskimi sosnami - a co z ptakiem? - Jakim znowu ptakiem, do cholery? Akurat teraz najbardziej potrzebne mu byo wysuchiwanie przygupa bredzcego o jakim ptaku. - Krukiem Starego Niedwiedzia - wyjani May Paul. - Jeli go zabijemy, kto bdzie karmi ptaka? - A kogo to, do cholery, obchodzi? Jeli chcesz, to jego te zabij. - Za nic nie skrzywdzibym ptaka - sprzeciwi si May Paul. - Ale on umie mwi. Co bdzie, jeli powie, co zrobilimy? - Lark Siostrzanin parskn miechem. - Tu mamy Maego Paula, co jest gupi jak fasola - zadrwi. - Lepiej si zamknij - mrukn z grob w gosie May Paul. - Paul - wtrci Chett, nim rosy mczyzna zdy si rozgniewa - kiedy znajd starego lecego z podernitym gardem w kauy krwi, nie bd potrzebowali ptaka, eby im powiedzia, e kto go zabi. May Paul zastanawia si chwil nad tymi sowami. - To prawda - przyzna. - To mog sobie zatrzyma tego ptaka? Lubi go. - Prosz bardzo - rzuci Chett, chcc, eby przygup wreszcie si zamkn. - Jeli zgodniejemy, bdziemy mogli go zere - zauway Lark. May Paul znowu si zachmurzy. - Lepiej nie prbuj zere mojego ptaka, Lark. Lepiej nie prbuj. Chett sysza ju dobiegajce zza drzew gosy. - Zamknijcie te cholerne gby. Pi jest ju blisko. Wyszli z lasu niedaleko zachodniego stoku wzgrza i skierowali si w stron poudniowego zbocza, ktre byo agodniejsze. Nieopodal skraju lasu dwunastu mczyzn wiczyo strzelanie z uku. Wycili na pniach drzew zarysy postaci i teraz prbowali w nie trafi. - Patrzcie - rzuci Lark. - winia z ukiem.

Rzeczywicie, najbliszym ucznikiem by sam ser winka, gruby chopak, ktry ukrad Chettowi miejsce u boku maestera Aemona. Na widok Samwella Tarlyego natychmiast zala go gniew. Pozycja zarzdcy maestera Aemona bya najlepsz rzecz, jaka go w yciu spotkaa. Stary lepiec nie by wymagajcy, a wikszo jego potrzeb i tak spenia Clydas. Dla Chetta zostaway tylko atwe obowizki: czyszczenie ptaszarni, czasem rozpalenie w kominku albo przyniesienie posiku a do tego Aemon nigdy go nie uderzy. Wydaje mu si, e moe tak po prostu mnie wykopa, tylko dlatego, e jest szlachetnie urodzony i umie czyta. Moe powiem mu, eby przeczyta mj n, zanim podern mu gardo. - Idcie dalej - rozkaza towarzyszom. - Ja chc na to popatrze. Psy cigny mocno smycze, przekonane, e na szczycie czeka je posiek. Kiedy Chett kopn suk szpicem buta, uspokoiy si troch. Przyglda si spomidzy drzew, jak gruby chopak zmaga si z dorwnujcym mu wysokoci ukiem. Wykrzywi w skupieniu czerwon pyzat twarz. W ziemi przed nim wbito trzy strzay. Tarly nasadzi jedn z nich na ciciw, nacign uk i utrzymywa go w tej pozycji przez dusz chwil, prbujc wycelowa. Kiedy wystrzeli, strzaa znikna w krzakach. Chett parskn gonym miechem, penym radosnej pogardy. - Nigdy jej nie znajdziemy i znowu bdzie na mnie - oznajmi Edd Tollett, ponury, siwowosy giermek, ktrego powszechnie zwano Eddem Cierpitnikiem. - Jeli co zginie, wszyscy zawsze spogldaj na mnie, od czasu, kiedy zgubiem tego konia. Jakbym mg co na to poradzi. Ko by biay i pada nieg, no to czego si spodziewali? - Znis j wiatr - zawyrokowa Grenn, kolejny kumpel Jona Snow. - Sprbuj trzyma uk prosto, Sam. - Jest ciki - poskary si grubas, naoy jednak drug strza. Ta poleciaa wysoko, przemykajc midzy gaziami dziesi stp nad celem. - Chyba strcie li z tego drzewa - zauway Edd Cierpitnik. - I tak ju nadciga jesie. Nie ma potrzeby jej wyrcza. - Westchn. - A wszyscy wiemy, co przychodzi po jesieni. Bogowie, ale mi zimno. Bierz t ostatni strza, Samwell, bo jzyk mi przymarznie do podniebienia. Ser winka opuci uk. Chett pomyla, e grubas zaraz si rozbeczy. - Jest za ciki. - Na, nacignij i wypu - ponagli go Grenn. - No ju. Chopak posusznie podnis ostatni strza z ziemi, nasadzi j na ciciw, napi uk i wystrzeli. Zrobi to szybko, nie celujc uwanie, jak za pierwszymi dwoma razami. Strzaa wbia si z dreniem w doln cz piersi narysowanej wglem drzewnym postaci.

- Trafiem go. - Ser winka by wyranie wstrznity. - Widziae, Grenn? Edd, popatrz, trafiem go! - Prosto midzy ebra - pochwali chopaka Grenn. - Czy go zabiem? - dopytywa si grubas. Tollett wzruszy ramionami. - Mgby przebi mu puco, gdyby je mia, ale na og drzewa ich nie miewaj. Wyj uk z rk Sama. - Widziaem ju jednak gorsze strzay. Take we wasnym wykonaniu. Ser winka promienia. Patrzc na niego, mona by pomyle, e naprawd czego dokona. Gdy jednak zauway Chetta i jego psy, umiech znikn i twarz mu staa. - Trafie w drzewo - zacz Chett. - Zobaczymy, jak sobie poradzisz z chopakami Mancea Raydera. Oni nie bd stali spokojnie, wycigajc rce i szeleszczc limi. Bd gnali prosto na ciebie, drc si jak optani. Zao si, e zlejesz si w portki. Jeden z nich wbije ci topr prosto midzy te wiskie oczka. Ostatnim, co usyszysz, bdzie oskot, z jakim rozwali ci czaszk. Grubas dygota. Edd Cierpitnik pooy mu do na ramieniu. - Bracie - rzek z powag - to, e tak byo z tob, jeszcze nie znaczy, e Sama rwnie czeka taki los. - O czym ty gadasz, Tollett? - O toporze, ktry rozszczepi ci czaszk. Czy to prawda, e poowa rozumu wycieka ci na ziemi i zeary j twoje psy? Ten wielki prostak Grenn parskn miechem. Nawet Samwell Tarly zdoby si na saby umieszek. Chett kopn najbliszego psa, szarpn za smycze i ruszy w gr zbocza. Umiechaj si do woli, ser winko. Zobaczymy, kto bdzie si mia dzi w nocy. aowa, e nie bdzie mia czasu, eby zabi te Tolletta. Cholerny, ponury przygup Z kosk gb. Stok by stromy, nawet z tej strony wzgrza. W poowie drogi psy rozszczekay si, szarpic mocno smycze. Wydawao im si, e zaraz dostan je. Zamiast arcia otrzymay kopniaka, a ten wielki brzydal, ktry prbowa ugry Chetta, posmakowa te jego bicza. Kiedy ju przywiza zwierzta, poszed zoy meldunek. - Byy tam lady, tak jak mwi Gigant, ale psy nie chciay podj tropu - oznajmi Mormontowi przed jego wielkim, czarnym namiotem. - To byo tu nad rzek i lady mogy by stare. - Szkoda. - Lord dowdca Mormont mia ys gow i dug, potargan, siw brod. Jego gos wyraa tyle samo zmczenia, co jego wygld. - Przydaoby si nam wiee miso. Siedzcy na jego ramieniu kruk pokiwa bem. - Miso. Miso. Miso - powtrzy.

Moglibymy ugotowa te cholerne psy - pomyla Chett, trzyma jednak gb zamknit, dopki Stary Niedwied nie kaza mu odej. Po raz ostatni musiaem chyli przed nim czoo - pomyla z satysfakcj. Mia wraenie, e robi si coraz zimniej, cho byby gotw przysic, e to niemoliwe. Psy zbiy si w gromad na twardym, zmarznitym bocie. Chett mia niemal ochot wczoga si midzy nie. Zamiast tego owin sobie doln cz twarzy czarnym, wenianym szalikiem, zostawiajc wsk szpar na usta. Wiedzia ju, e jest mu cieplej, jeli pozostaje w ruchu, zacz wic chodzi wok obozu ze zwitkiem kwanego licia, czstujc nim penicych sub czarnych braci. Chcia posucha, co maj do powiedzenia. Nikt z ludzi penicych dzienn wart nie nalea do jego spisku, doszed jednak do wniosku, e warto si dowiedzie, co myl. Przede wszystkim byo im cholernie zimno. Cienie nabieray dugoci, a coraz silniejszy wiatr przedziera si ze sabym wistem przez szczeliny w murze piercieniowym. - Nie znosz tego dwiku - poskary si may Gigant. - Brzmi zupenie jak porzucone w sitowiu niemowl, ktre domaga si mleka. Gdy Chett skoczy obchd i wrci do psw, czeka na niego Lark. - Oficerowie znowu siedz w namiocie Starego Niedwiedzia. Gadaj jak najci. - Oni tak zawsze - skomentowa Chett. - Wszyscy oprcz Blanea s szlachetnie urodzeni i upijaj si sowami zamiast wina. Lark przysun si bliej. - Serwatkowy eb wci gada o tym ptaszysku - ostrzeg Chetta, jednoczenie upewniajc si, czy nikt ich nie syszy. - Chce si dowiedzie, czy schowalimy dla cholernika troch ziarna. - To kruk - stwierdzi Chett. - ywi si trupami. - Na przykad jego trupem? - zapyta z umiechem Siostrzanin. Albo twoim. Chett by zdania, e przygup jest mu bardziej potrzebny ni Lark. - Nie przejmuj si Maym Paulem. Zrb swoj cz, a on zrobi swoj. Gdy Chett pozby si wreszcie Siostrzanina i wzi si do ostrzenia miecza, w lesie zapada ju zmierzch. W rkawicach robota sza mu cholernie ciko, nie zamierza ich jednak zdejmowa. Przy takim zimnisku kademu durniowi, ktry dotknby stali go rk, natychmiast zeszaby skra. Kiedy soce zaszo, psy zaczy skomle. W zamian otrzymay od Chetta troch wody i przeklestwa. - Jeszcze p nocy i same znajdziecie sobie arcie.

Czu ju zapach kolacji. Dosta od kucharza Hakea pitk twardego chleba i misk zupy fasolowej z boczkiem. Cay czas musia przy tym sucha przynudzajcego przy ognisku Dywena. - W borze jest za cicho - gldzi stary drwal. - Nad rzek nie sycha ptakw, a w nocy sw. Nigdy nie spotkaem si z tak martw cisz. - Martw jak twoje szczki - zauway Hake. Dywen kapn drewnianymi zbami. - Wilkw te nie ma. Przedtem byy, a teraz ich nie ma. Jak mylicie, gdzie sobie poszy? - Tam, gdzie jest cieplej - stwierdzi Chett. Z okoo tuzina zgromadzonych wok ogniska braci, czterech naleao do spisku. Podczas posiku przyjrza si uwanie kademu z nich, zastanawiajc si, czy ktry moe si zaama. Dirk wyglda na spokojnego. Jak co noc ostrzy bez sowa sztylet. Sodki Donnel Hill swobodnie rzuca artami. Mia biae zby, pulchne, czerwone wargi i zote wosy, ktre opaday mu zrcznie zaczesan fal na ramiona. Twierdzi, e jest bkartem jakiego Lannistera. Moe rzeczywicie tak byo. Chett nie lubi adnych chopcw ani bkartw, ale Sodki Donnel sprawia wraenie czowieka, ktry potrafi sobie radzi w yciu. Mniej pewny by drwala, ktrego bracia zwali Pilarzem, raczej ze wzgldu na jego chrapanie ni na co, co robi z drzewami. W tej chwili wyglda na tak wystraszonego, e wydawao si, i nigdy ju nie bdzie chrapa. A z Maslynem byo jeszcze gorzej. Chett zauway, e mimo lodowatego wiatru po jego twarzy cieka pot. Kropelki pynu lniy w blasku ogniska niczym malekie, wilgotne klejnoty. Do tego Maslyn nic nie jad. Gapi si tylko na zup, jakby robio mu si niedobrze od jej zapachu. Bd musia mie na niego oko pomyla Chett. - Zbirka! - Krzyk wyrwa si nagle z tuzina garde i szybko dotar do kadego zakamarka obozu. - Ludzie z Nocnej Stray! Zbirka przy centralnym ognisku! Zaspiony Chett dokoczy zup i pody za pozostaymi. Stary Niedwied sta przed ogniskiem, a Smallwood, Locke, Wythers i Blane ustawili si za nim w szeregu. Mormont mia na sobie grube, czarne futro, a na jego ramieniu przysiad czyszczcy pira kruk. To nie moe znaczy nic dobrego. Chett przepchn si midzy Brzowym Bernarrem a jakimi ludmi z Wiey Cieni. Gdy ju zebrali si wszyscy oprcz wysanych do lasu obserwatorw i pilnujcych muru wartownikw, Mormont odchrzkn i splun. Plwocina zamarza, nim zdya spa na ziemi. - Bracia - zacz. - Ludzie z Nocnej Stray.

- Ludzie! - wrzasno ptaszysko. - Ludzie! Ludzie! - Dzicy maszeruj na nas. Schodz z gr brzegami Mlecznej Wody. Thoren uwaa, e ich przednia stra dotrze do nas za dziesi dni. Dowodzi ni Harma Psi eb i z pewnoci towarzyszy jej cz ich najbardziej dowiadczonych wojownikw. Reszta zapewne bdzie tworzya tyln stra albo skupi si wok Mancea Raydera. W pozostaych czciach kolumny zdolni do walki ludzie bd bardzo rozcignici. Prowadz woy, muy, konie ale tych jest mao. Wikszo to piechota, le uzbrojona i niewyszkolona. Ich bro czciej bdzie zrobiona z kamienia i koci ni ze stali. Wlok ze sob kobiety, dzieci, stada owiec i kz oraz cay swj ziemski dobytek. Krtko mwic, chocia jest ich wielu, s podatni na atak i nie wiedz, e tu jestemy. A przynajmniej musimy si o to modli. Wiedz - pomyla Chett. Ty cholerna, stara kupo smrodu, s tego tak samo pewni jak tego, e jutro wzejdzie soce. Qhorin Prki nie wrci, prawda? Jarman Buckwell rwnie. Jeli dzicy ktrego z nich capnli, to wiesz doskonale, e wydusili ju z niego par piosenek. Smallwood wystpi przed szereg. - Mance Rayder zamierza przebi si przez Mur i zanie do Siedmiu Krlestw krwaw wojn. My rwnie to potrafimy. Jutro wytoczymy wojn jemu. - Wyruszymy o wicie ze wszystkimi siami - zapowiedzia Stary Niedwied, gdy midzy zgromadzonymi przebieg szmer. - Pojedziemy na pnoc, a potem zawrcimy na zachd. Przednia stra Hanny bdzie ju wtedy daleko za Pici. U podna Mronych Kw peno jest wskich, krtych dolinek, stworzonych na miejsce zasadzki. Ich kolumna bdzie duga na wiele mil. Uderzymy na ni w kilku miejscach jednoczenie. Bd gotowi przysic, e jest nas nie trzystu, lecz trzy tysice. - Zadamy im powany cios, zanim ich konnica zdy si zgromadzi, by stawi nam czoo - podj przemow Thoren Smallwood. - Jeli sprbuj nas ciga, poganiamy si z nimi troch, a potem zawrcimy i uderzymy znowu, bliej czoa kolumny. Spalimy ich wozy, rozproszymy stada i zabijemy tylu, ilu zdoamy, w tym samego Mancea Raydera, o ile uda nam si go dopa. Jeli pjd w rozsypk i wrc do swoich chat, bdzie to znaczyo, e zwyciylimy. Jeli nie, bdziemy ich nka a po sam Mur, eby zostawili za sob sznur trupw. - S ich tysice - zawoa kto stojcy za plecami Chetta. - To pewna mier - dorzuci Maslyn drcym ze strachu gosem. - mier - rozdar si kruk Mormonta, opoczc czarnymi skrzydami. - mier, mier, mier.

- Dla wielu z nas - przyzna Stary Niedwied. - By moe nawet dla wszystkich. Jak jednak powiedzia przed tysicleciem inny lord dowdca, po to wanie ubieraj nas w czer. Przypomnijcie sobie sowa przysigi, bracia. Jestemy mieczami w ciemnoci, stranikami na murach - Ogniem, ktry odpdza zimno. Ser Mallador Locke wycign miecz. - wiatem, ktre przynosi wit - odpowiedzieli bracia. Kolejne miecze wysuny si z pochew. Po chwili wszyscy ju wydobyli bro. W gr unioso si prawie trzysta mieczy i tyle samo gosw zakrzykno: - Rogiem, ktry budzi picych! Tarcz, ktra osania krain czowieka! Chettowi nie pozostao nic innego, jak przyczy si do chru. Oddechy braci wypeniy powietrze mg, a ich miecze lniy w blasku ognia. Z zadowoleniem zauway, e Lark, Cicha Stopa i Sodki Donnel rwnie dr si na cae gardo, jakby byli takimi samymi durniami jak reszta. Bardzo dobrze. Lepiej nie przyciga uwagi, gdy godzina jest ju tak bliska. Kiedy krzyki ucichy, ponownie usysza wist owiewajcego mur piercieniowy wichru. Pomienie zataczyy i zamigotay, jakby im rwnie byo zimno. W ciszy, ktra nagle nastaa, kruk Mormonta zakraka gono i raz jeszcze zawoa: - mier. Mdre ptaszysko - pomyla Chett. Oficerowie kazali braciom si rozej, przypominajc wczeniej, by dobrze si najedli i porzdnie wyspali. Chett pooy si pod futrem tu obok psw z gow pen myli o wszystkim, co mogo pj le. A jeli ktry z nich zmieni zdanie po przypomnieniu tej cholernej przysigi? Albo May Paul zapomni, co mu powiedziano, i sprbuje zabi Mormonta podczas drugiej, a nie trzeciej warty? Albo Maslyna opuci odwaga, albo kto okae si szpiclem, albo Zapa si na tym, e wsuchuje si w noc. Wicher zawodzi jak paczce dziecko. Od czasu do czasu dobiegay go te gosy ludzi, renie koni, potrzaskiwanie poncej w ognisku kody, ale nic poza tym. Jest bardzo cicho. Oczyma wyobrani ujrza przed sob twarz Bessy. To nie n chciaem ci wsadzi mia ochot jej powiedzie. Przyniosem ci kwiaty, dzikie re, wrotycze i jaskry. Zbieraem je cay ranek. Serce walio mu jak motem, a ba si, i obudzi wszystkich w obozie. Brod wok ust pokrya mu skorupka lodu. Skd mi si przypltaa ta Bessa? Kiedykolwiek o niej myla, zawsze wspomina to, jak wygldaa w chwili mierci. Co go ugryzo? Ledwie mg

oddycha. Czyby zasn? Dwign si na kolana. Jego nosa dotkno co zimnego i wilgotnego. Chett spojrza w gr. Pada nieg. Czu na policzkach zamarzajce zy. Mia ochot krzykn: To niesprawiedliwe. nieg pokrzyuje wszystkie jego starannie ukadane plany. Wielkie, biae patki sypay gsto z nieba, pokrywajc ziemi wok niego. Jak znajd w niegu ukryt ywno albo wydeptan przez zwierzyn ciek, ktr zamierzali uda si na wschd? Jeli bdziemy jecha po wieym niegu, wytropi nas nawet bez pomocy Dywena i Bannena. Do tego nieg ukrywa zarysy gruntu, zwaszcza noc. Ko mg potkn si o korze albo zama nog na kamieniu. To koniec - zrozumia. Koniec, nim jeszcze zdylimy zacz. Przegralimy. Syn pijawkarza nie bdzie y jak lord, nie bdzie mia wasnej twierdzy, on ani korony. Czeka go tylko wbity w brzuch miecz dzikiego, a potem bezimienny grb. Wszystko zabra mi nieg cholerny nieg Raz ju zniszczy go czowiek o pochodzcym od niegu nazwisku. On i jego winia. Chett podnis si. Nogi mia zesztywniae, a padajce z nieba patki zamieniay odlege pochodnie w niewyrane pomaraczowe plamy. Czu si tak, jakby zaatakowaa go chmura jasnych, lodowatych owadw, ktre siaday na jego ramionach i gowie, wpaday do nosa i do oczu. Strzepywa je z siebie, przeklinajc wciekle. Samwell Tarly - przypomnia sobie. Mog jeszcze policzy si z ser wink. Owin sobie twarz szalikiem, podnis kaptur i ruszy przez obz ku miejscu, gdzie spa tchrz. nieg sypa tak gsto, e Chett zabdzi wrd namiotw, w kocu jednak wypatrzy mae, osonite od wiatru miejsce, ktre wypatrzy sobie grubas midzy ska a klatkami dla krukw. Tarly schowa si pod stosem czarnych wenianych kocw i kosmatych futer. Wichura znosia na niego nieg. Wyglda jak mikka, okrga gra. Chett wysun sztylet z pochwy. Stal otara si o skr z szeptem cichym jak nadzieja. - Quork - odezwa si nagle jeden z krukw. - Snow - doda drugi, spogldajc zza krat czarnymi lepiami. - Snow - powtrzy pierwszy. Chett omin je ukradkiem, posuwajc si krok za krokiem. Lew doni zakryje grubasowi gb, eby stumi jego krzyki, a potem Uuuuuuuhuuuuuuuuuu. Zatrzyma si w p kroku, przeykajc przeklestwo. Gos rogu wypenia cay obz, saby i odlegy, lecz atwy do rozpoznania. Nie teraz. Niech szlag trafi bogw, nie TERAZ! Stary Niedwied rozmieci w otaczajcym Pi piercieniu drzew obserwatorw, ktrzy

mieli ich ostrzec przed zbliajcym si nieprzyjacielem. Jarman Buckwell wrci ze Schodw Olbrzyma - pomyla Chett. Albo Qhorin Prki z Wwozu Piskw. Pojedynczy sygna rogu oznacza powrt braci. Jeli by to Prki, mg mu towarzyszy ywy Jon Snow. Sam Tarly usiad i spojrza zaspanymi oczyma na padajcy nieg. Kruki krakay gono. Chett sysza te ujadanie swych psw. Poowa cholernego obozu zerwaa si na nogi. Zacisn skryte w rkawicy palce na rkojeci sztyletu, czekajc, a dwik ucichnie. Nim jednak wybrzmia do koca, rozleg si po raz drugi, goniejszy i bardziej przecigy. Uuuuuuuuuuuuhuuuuuuuuuuuuuuu. - Bogowie - zaskomla Sam Tarly. Gruby chopak podnis si na kolana. Jego stopy zapltay si w paszcz i koce. Odrzuci je kopniakiem i sign po kolczug, ktra wisiaa na skale tu obok. Zarzuci na siebie wielki jak namiot ach i wsun si w niego. Kiedy wystawi gow na zewntrz, zauway stojcego nieopodal Chetta. - Czy to byy dwa? - zapyta. - nio mi si, e syszaem dwa sygnay - To nie by sen - odpar Chett. - Dwa sygnay wzywaj Stra do broni. Dwa sygnay znacz, e nadciga wrg. Gdzie tam jest topr, na ktrym jest napisane winka, grubasie. Dwa sygnay znacz dzicy. - Rozmieszy go widok strachu na wielkiej pyzatej gbie. - Do siedmiu piekie z nimi wszystkimi. Cholern Harm. Cholernym Manceem Rayderem. I cholernym Smallwoodem, ktry powiedzia, e przyjd dopiero Uuuuuuuuuuuuuuuhuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu. Dwik brzmia bez koca, a wydao im si, e nie ucichnie ju nigdy. Kruki wrzeszczay i opotay skrzydami, latay po klatkach i waliy o kraty. W caym obozie bracia z Nocnej Stray zrywali si, wkadali zbroje, zapinali pasy, sigali po topory i uki. Samwell Tarly sta, dygoczc, a jego twarz miaa taki sam odcie, jak padajce wok patki niegu. - Trzy - pisn do Chetta - to byy trzy, syszaem trzy. Nigdy nie grali trzech. Od stuleci, od tysicleci. Trzy znacz - Inni. Chett wyda z siebie dwik, ktry by w poowie miechem, a w poowie kaniem. Nagle poczu, i ma mokr bielizn i mocz spywa mu po nodze, a potem zobaczy, e z jego spodni bucha para.

JAIME Wschodni wiatr, delikatny i wonny jak palce Cersei, mierzwi jego spltane wosy. Jaime sysza piew ptakw i czu przesuwajcy si pod odzi nurt rzeki. Wiosa niosy ich w stron bladorowej jutrzenki. Po dugim czasie spdzonym w mroku wiat wydawa si tak sodki, e Jaimeowi zakrcio si w gowie. yj i upiem si socem. Z jego ust wyrwa si miech, nagy jak lot sposzonej przepirki. - Cisza - mrukna dziewka, krzywic si wciekle. Sroga mina pasowaa do jej szerokiej, nieadnej twarzy bardziej ni umiech. Co prawda, Jaime nigdy nie widzia, by si umiechaa. Dla artu wyobrazi j sobie w jednej z jedwabnych sukien Cersei, zamiast w nabijanym elaznymi wiekami skrzanym kaftanie. Rwnie dobrze mona by ustroi w jedwabie krow. Ta krowa umiaa jednak wiosowa. Pod brzowymi spodniami z szorstkiej weny kryy si ydki jak sagi drewna, a dugie minie ramion rozcigay si i kurczyy gadko z kadym ruchem wiosa. Cho przepracowaa ju p nocy, nie byo po niej wida zmczenia. Nie mona tego byo powiedzie o jego kuzynie, ser Cleosie, ktry trudzi si przy drugim wiole. Wyglda jak wielka i silna chopka, ale wysawia si niczym szlachetnie urodzona dama, nosi miecz i sztylet. Ach, ale czy potrafi si nimi posugiwa? Zamierza to sprawdzi, gdy tylko uwolni si z tych okoww. Mia na nadgarstkach i kostkach dwie pary elaznych kajdan, obie poczone cikimi acuchami dugimi tylko na stop. - Czyby sdzia, e sowo Lannistera nie wystarczy? - zadrwi, gdy go w nie zakuwano. By wtedy zupenie pijany, upia go Catelyn Stark. Z ich ucieczki z Riverrun pamita tylko krtkie urywki. Mieli jakie kopoty ze stranikiem, ale poradzia z nim sobie wyronita dziewka. Potem wchodzili na cignce si bez koca krte schody. Nogi mia sabe jak dba trawy i potkn si dwa albo trzy razy, a w kocu dziewka podpara go ramieniem. W pewnym momencie owinito go w paszcz podrny i uoono jak tumok na dnie odzi. Przypomina sobie, e sysza, jak lady Catelyn rozkazuje komu unie krat zamykajc Wodn Bram. Niedopuszczajcym sprzeciwu tonem oznajmia, e wysya ser Cleosa Freya do Krlewskiej Przystani z nowymi propozycjami pokojowymi dla krlowej. Potem na pewno zasn. Od wina czu si senny i przyjemnie mu si byo wycign. W lochu acuchy nie pozwalay na taki luksus. Dawno ju nauczy si spa w siodle, a to nie byo trudniejsze. Tyrion porzyga si ze miechu, kiedy usyszy, e przespaem wasn ucieczk. Teraz jednak ju nie spa i okowy bardzo mu zawadzay.

- Pani - zawoa. - Jeli zechcesz zerwa te acuchy, zastpi ci przy wiosach. Znowu si skrzywia, odsaniajc koskie zby w grymasie zowrogiego podejrzenia. - Zostaniesz w kajdanach, Krlobjco. - Masz zamiar wiosowa ca drog do Krlewskiej Przystani, dziewko? - Mw do mnie Brienne. Nie dziewko. - A ja nazywam si ser Jaime. Nie Krlobjca. - Chcesz si wyprze tego, e zabie krla? - Nie. A czy ty chcesz si wyprze swojej pci? Jeli tak, to rozwizuj te portki i udowodnij mi, e si myl. - Umiechn si do niej niewinnie. - Poprosibym ci, eby rozchylia gorsecik, ale sdzc po twoim wygldzie, to niczego nie dowiedzie. Ser Cleos poruszy si nerwowo. - Kuzynie, nie zapominaj o uprzejmoci. Ma w yach niewiele lannisterskiej krwi. Cleos by synem ciotki Jaimea Genny i tego gba Emmona Freya, ktry y w nieustannym strachu przed lordem Tywinem Lannisterem od dnia, gdy polubi jego siostr. Kiedy lord Walder Frey z Bliniakw przystpi do wojny po stronie Riverrun, ser Emmon opowiedzia si za on, a przeciw ojcu. Casterly Rock nie zrobio dobrego interesu na tym lubie - pomyla Jaime. Ser Cleos wyglda jak asica, walczy na sposb gsi, a by odwany niczym wyjtkowo dzielne jagni. Lady Stark obiecaa go zwolni, jeli przekae wiadomo Tyrionowi, i ser Cleos zoy solenn przysig, e to uczyni. Wszyscy przysigali w tej celi bardzo wiele, a najwicej Jaime. Tego zadaa od niego lady Catelyn w zamian za wolno. - Przysignij, e nigdy nie wyruszysz w pole przeciw Starkom albo Tullym - daa, dotykajc jego serca sztychem miecza wyronitej dziewki. - Przysignij, e zmusisz swego brata do dotrzymania obietnicy i zwrcenia bez szkody moich crek. Przysignij na swj honor rycerza, honor Lannistera i honor zaprzysionego brata Gwardii Krlewskiej. Przysignij na ycie swej siostry, ojca i syna, na starych bogw i nowych. Jeli to uczynisz, odel ci do siostry. Jeli odmwisz, wytocz tw krew. Pamita ukucie, ktre poczu przez achmany, gdy obrcia nagle miecz. Ciekawe, co wielki septon miaby do powiedzenia na temat witoci przysig zoonych przez pijanego w sztok, przykutego do ciany czowieka, ktremu do piersi przyciskaj miecz? Co prawda, Jaime nie dba o tego grubego oszusta i bogw, ktrym jakoby suy. Pamita wiadro, ktre lady Catelyn przewrcia kopniakiem w celi. Dziwna kobieta. Powierzya swe

crki czowiekowi, ktry mia gwno zamiast honoru. Co prawda okazaa mu tak niewiele zaufania, jak tylko moga. Pokada nadziej w Tyrionie, nie we mnie. - Moe wcale nie jest taka gupia - powiedzia na gos. Jego straniczka bdnie zrozumiaa te sowa. - Nie jestem gupia. Gucha te nie. Traktowa j wyrozumiale. Drwi z niej byoby tak atwo, e nie sprawioby mu to adnej przyjemnoci. - Mwiem do siebie i wcale nie o tobie. W celi czowiek nabiera takiego nawyku. Zmarszczya brwi, ani na moment nie przestajc porusza wiosami. Nic nie powiedziaa. Jest rwnie elokwentna, co urodziwa. - Z twej wymowy wnosz, e jeste szlachetnie urodzona. - Moim ojcem jest Selwyn z Tarthu, z aski bogw lord Wieczornego Dworu. Nawet to zdradzia z niechci. - Tarth - odezwa si Jaime. - O ile sobie przypominam, to okropnie wielka skaa na wskim morzu. A Wieczorny Dwr przysig wierno Kocowi Burzy. Jak to si stao, e suysz Robbowi z Winterfell? - To lady Catelyn su. A ona rozkazaa mi zaprowadzi ci bezpiecznie do Krlewskiej Przystani, do twojego brata Tyriona, a nie przerzuca si z tob sowami. Sied cicho. - Mam ju po dziurki w nosie ciszy, kobieto. - To pogadaj sobie z ser Cleosem. Ja nie rozmawiam z potworami. Jaime zamia si gono. - S tu gdzie jakie potwory? Moe kryj si pod wod? Albo w tym wierzbowym gszczu? A ja nie mam miecza! - Czowiek, ktry posiad wasn siostr, zamordowa swego krla i wyrzuci przez okno niewinne dziecko, nie zasuguje na inne miano. Niewinne? Ten przeklty chopak nas podglda. Jaime chcia tylko spdzi godzin sam na sam z Cersei. Podr na pnoc bya jedn dug udrk. Widywa siostr co dzie i nie mg jej dotkn, a jednoczenie wiedzia, e Robert co noc wali si pijany w jej oe w tym wielkim skrzypicym domu na koach. Tyrion robi, co mg, eby poprawi mu humor, to jednak nie wystarczao. - Bd uprzejma, jeli chodzi o Cersei, dziewko - ostrzeg j. - Nazywam si Brienne, nie dziewka.

- Co za rnica, jak si do ciebie zwraca potwr? - Nazywam si Brienne - powtrzya, uparta jak ogar. - Lady Brienne? - Miaa tak zaenowan min, e Jaime zrozumia, i trafi w saby punkt. - A moe bardziej odpowiadaby ci ser Brienne? - Parskn miechem. - Nie, obawiam si, e nie. Mona naoy mlecznej krowie nagowek, przedpiersie i oson zadu, a take spowi j w jedwabie, ale to jeszcze nie znaczy, e da si na jej grzbiecie ruszy do bitwy. - Kuzynie Jaime, prosz ci, nie przemawiaj tak grubiasko. - Pod paszczem ser Cleos mia opocz ozdobion bliniaczymi wieami rodu Freyw oraz zotym lwem Lannisterw. Czeka nas duga droga i nie powinnimy wszczyna midzy sob ktni. - Kiedy wszczynam ktni, robi to mieczem, kuzynku. Mwiem do pani. Powiedz mi, dziewko, czy wszystkie kobiety z Tarthu s takie brzydkie jak ty? Jeli tak, to al mi waszych mczyzn. Moe yjc na tej pospnej grze sterczcej z morza, nawet nie wiedz, jak wyglda prawdziwa kobieta? - Tarth jest pikny - mrukna dziewka w przerwie midzy poruszeniami wiose. - Zw go Szafirow Wysp. Sied cicho, potworze, chyba e chcesz, ebym ci zakneblowaa. - Ona te nie jest zbyt uprzejma, prawda, kuzynku? - zwrci si Jaime do ser Cleosa. Chocia musz przyzna, e ma stalowy krgosup. Niewielu mczyzn ma odwag zwa mnie potworem prosto w oczy. Chocia nie wtpi, e za moimi plecami robi to bez zahamowa. Ser Cleos kaszln nerwowo. - Lady Brienne z pewnoci nasuchaa si tych kamstw od Catelyn Stark. Starkowie wiedz, e nie zdoaj pokona ci mieczem, wic prowadz wojn na zatrute sowa. Ju raz pokonali mnie mieczem, ty kretynie bez podbrdka. Jaime umiechn si znaczco. Ludzie potrafili wyczyta z takiego umiechu najrozmaitsze rzeczy, jeli im na to pozwoli. Czy kuzyn Cleos naprawd wierzy w ten garniec gwna, czy tylko chce si wkupi w moje laski? Co tu mamy, uczciwego barana czy lizusa? - Kady, kto wierzy, e zaprzysiony brat Gwardii Krlewskiej skrzywdziby dziecko, nie ma pojcia, co znaczy honor - bredzi beztrosko ser Cleos. Lizusa. Szczerze mwic, Jaime z czasem poaowa, e wyrzuci Brandona Starka przez to okno. Chopak uparcie nie chcia umrze i Cersei nie dawaa mu z tego powodu spokoju. - On mia dopiero siedem lat, Jaime - czynia mu wymwki. - Nawet jeli zrozumia, co zobaczy, moglimy go zastraszy. - Nie mylaem, e chciaaby

- Ty nigdy nie mylisz. Jeli chopak si ocknie i powie ojcu, co widzia - Jeli, jeli, jeli. - Posadzi j sobie na kolanach. - Jeli si ocknie, powiemy, e to mu si przynio albo nazwiemy go kamc, a gdyby doszo do najgorszego, zabij Neda Starka. - A co twoim zdaniem zrobi wtedy Robert? - Niech sobie robi, co chce. Jeli bd musia, zaczn z nim wojn. Minstrele nazw j wojn o pizd Cersei. - Pu mnie, Jaime! - warkna, prbujc wsta. Pocaowa j. Opieraa mu si przez chwil, po czym jej usta rozchyliy si pod jego naciskiem. Pamita smak wina i godzikw na jej jzyku. Gdy zadraa, przesun do na jej gorsecik i szarpn go mocno, rozdzierajc jedwab, by uwolni piersi. Na chwil zapomnieli o maym Starku. Czy Cersei przypomniaa sobie o nim pniej i wynaja czowieka, o ktrym mwia lady Catelyn, eby chopak nigdy ju si nie ockn? Gdyby chciaa, eby zgin, wysaaby mnie. To do niej niepodobne, wynaj zbira, ktry tak popisowo schrzani robot. W dole rzeki, na pomarszczonej od wiatru tafli wody lnio odbicie wschodzcego soca. Poudniowy brzeg tworzya czerwona glina, gadka niczym trakt. Mniejsze strumienie czyy si tam w wiksze, a w pobliu skarpy wida byo butwiejce pnie zatopionych drzew. Pnocny brzeg by bardziej dziki. Na wysokich na dwadziecia stp skalistych urwiskach rosy gaje bukw, dbw i kasztanowcw. Jaime wypatrzy na wzgrzach przed nimi wie stranicz, ktra z kadym pocigniciem wiose stawaa si coraz wysza. Na dugo przed tym, nim si z ni zrwnali, zorientowa si, e jest opuszczona, a zwietrzae kamienie jej murw porastaj pnce re. Kiedy wiatr zmieni kierunek, ser Cleos pomg wyronitej dziewce ustawi agiel, sztywny trjkt ptna w czerwono-niebieskie pasy. Barwy Tullych z pewnoci nara ich na kopoty, jeli natkn si na rzece na siy Lannisterw, innego agla jednak nie mieli. Brienne zaja si sterem, a Jaime wyrzuci miecz boczny, pobrzkujc acuchami przy kadym ruchu. Potem pynli szybciej, gdy wiatr i nurt rzeki uatwiay im ucieczk. - Moglibymy sobie zaoszczdzi podrowania, gdyby oddaa mnie ojcu, nie bratu wskaza. - Crki lady Catelyn s w Krlewskiej Przystani. Wrc tylko z nimi. - Kuzynie, poycz mi noa - rzuci Jaime, zwracajc si do ser Cleosa. - Nie. - Kobieta napia minie. - Nie pozwol, eby wzi do rki bro. Jej gos by twardy jak kamie. Boi si mnie, nawet gdy jestem w acuchach.

- Cleosie, chyba musz ci poprosi, eby mnie ogoli. Brod zostaw, ale zetnij mi wosy z gowy. - Chcesz si obci na yso? - zdziwi si Cleos Frey. - Cae krlestwo zna Jaimea Lannistera jako gadko wygolonego rycerza o dugich zotych wosach. ysy mczyzna z brudn, t brod bdzie mg si przemkn niepostrzeenie. Wolabym, eby nikt mnie nie pozna, gdy jestem zakuty w acuchy. Sztylet nie by tak ostry, jak powinien, lecz Cleos wzi si dzielnie do roboty, przecinajc i piujc skotunione kaki, ktre nastpnie wyrzuca za burt. Zote loki unosiy si na powierzchni wody, powoli zostajc z tyu. Gdy skbione wosy znikny, Jaime poczu, e po szyi chodzi mu wesz. Zapa j i zmiady o paznokie kciuka. Ser Cleos pozdejmowa pozostae insekty, wrzucajc je pstrykniciem do rzeki. Jaime obla sobie gow wod i kaza ser Cleosowi naostrzy n, nim zdrapie mu ostatni cal blond szczeciny. Potem przycili rwnie brod. Odbita w wodzie twarz naleaa do nieznajomego mczyzny. Nie tylko by teraz ysy, lecz rwnie wydawao si, e postarza si w lochu o pi lat. Twarz mia chudsz i pooran bruzdami, ktrych sobie nie przypomina, a oczy zapadnite. Nie jestem ju tak podobny do Cersei. Bdzie wcieka. Okoo poudnia ser Cleos zasn. Jego chrapanie brzmiao jak gosy parzcych si kaczek. Jaime wycign si na odzi, obserwujc mijajcy go wiat. Po pobycie w ciemnicy kada skaa i kade drzewo wydaway si cudem. Pozostawili w tyle kilka jednoizbowych chat osadzonych na wysokich palach, ktre nadaway im wygld urawi. Nigdzie jednak nie dostrzegli mieszkajcych w nich ludzi. Widzieli latajce wysoko ptaki i syszeli ich dobiegajce spomidzy porastajcych brzeg drzew gosy. W pewnej chwili Jaime wypatrzy przeszywajc wod srebrn ryb. Pstrg Tullych. To zy omen - pomyla, za chwil jednak zobaczy gorszy. Jedna z mijanych przez nich kd okazaa si trupem, obrzmiaym i bezkrwistym. Paszcz zabitego zaplta si w korzenie zwalonego drzewa, atwo jednak byo rozpozna karmazynow barw Lannisterw. Zastanawia si, czy by to kto, kogo zna. Widy Tridentu stanowiy najatwiejszy szlak transportowy na obszarze dorzecza. W czasach pokoju natknliby si tu na odzie rybackie, popychane tyczkami w d rzeki barki ze zboem, kupcw sprzedajcych w pywajcych sklepach igy i bele materiau, a moe nawet pomalowan w jaskrawe barwy bark komediantw z pikowanymi aglami o pidziesiciu rnych kolorach, wdrujc w gr rzeki od wioski do wioski i od zamku do zamku.

Wojna zebraa jednak swoje niwo. Mijali wioski, ale nie widzieli wieniakw. Jedynym ladem po rybakach bya zawieszona na drzewach pusta sie, rozdarta i porbana mieczami. Pojca konia dziewczyna umkna, gdy tylko zobaczya agiel. Potem natknli si na tuzin chopw obrabiajcych pole w pobliu spalonej wiey. Mczyni popatrzyli na nich pozbawionymi wyrazu oczyma i wrcili do pracy, uznawszy, e d nie stanowi dla nich zagroenia. Czerwone Widy byy szerok, powoln i pen meandrw rzek. Ich liczne zakrty i serpentyny usiane byy niezliczonymi lesistymi wysepkami. Czsto te blokoway je piaszczyste awice bd zatory z majaczcych tu pod powierzchni pni. Wydawao si jednak, e Brienne ma bystre oczy i zawsze potrafi znale woln drog. Gdy Jaime pochwali j za znajomo rzeki, spojrzaa na niego podejrzliwie. - Nie znam tej rzeki - stwierdzia. - Tarth jest wysp. Nauczyam si radzi sobie z wiosami i aglem, nim pierwszy raz dosiadam konia. Ser Cleos usiad nagle, pocierajc oczy. - Bogowie, ale mnie bol minie. Mam nadziej, e ten wiatr si utrzyma. - Powszy uwanie. - Czuj zapach deszczu. Jaime ucieszyby si z porzdnej ulewy. Lochy Riverrun nie byy najczystszym miejscem w Siedmiu Krlestwach i z pewnoci mierdzia teraz jak przejrzay ser. Cleos skierowa wzrok w d rzeki. - Widz dym. Przywoywa ich cienki szary palec, ktry wznosi si nad poudniowym brzegiem kilka mil przed nimi. Poniej Jaime wypatrzy tlce si jeszcze pozostaoci jakiego duego budynku oraz ywy db obwieszony martwymi kobietami. Wrony ledwie zdyy si dobra do trupw. Cienkie postronki wpiy si gboko w mikkie garda. Przy kadym podmuchu wiatru koysay si i wiroway gwatownie. - To nie by rycerski uczynek - stwierdzia Brienne, gdy podpynli blisko i zobaczyli to wyranie. - aden prawdziwy rycerz nie przyoyby rki do takiej bezsensownej rzezi. - Prawdziwi rycerze widz gorsze rzeczy za kadym razem, gdy ruszaj na wojn, dziewko - odpar Jaime. - Widz i robi. Brienne skierowaa d ku brzegowi. - Nie zostawi niewinnych ofiar na poarcie wronom. - Bezwzgldna z ciebie dziewka. Wrony te musz je. Trzymaj si rzeki i zostaw zmarych w spokoju, kobieto.

Przybili do brzegu powyej wielkiego, pochylajcego konary nad wod dbu. Brienne zwina agiel, a Jaime wygramoli si na brzeg. Okowy krpoway jego ruchy. Woda Czerwonych Wide wypenia mu buty i przesika przez obszarpane spodnie. Pad ze miechem na kolana i zanurzy gow w rzece. Gdy j unis, spyway z niej strumienie wody. Jego donie pokrywa zaskorupiay brud, a kiedy wyszorowa je do czysta, okazay si chudsze i bledsze ni ongi. Nogi rwnie mia zesztywniae i trudno mu si byo na nich utrzyma. Stanowczo za dugo siedziaem w cholernym lochu Hostera Tullyego. Brienne i Cleos wycignli d na brzeg. Trupy wisiay nad ich gowami niczym ohydne, dojrzewajce owoce. - Kto z nas bdzie musia je odci - zauwaya dziewka. - Ja wdrapi si na gr. - Jaime wyszed na brzeg, pobrzkujc acuchami. - Tylko zdejmij mi te okowy. Dziewka gapia si na jedn z martwych kobiet. Jaime podszed do niej maymi kroczkami, na jakie tylko pozwala mu dugi na stop acuch. Umiechn si na widok prostej tabliczki, umieszczonej na szyi wiszcego najwyej trupa. - Spay z lwami - przeczyta. - Och, tak, kobieto, to nie by rycerski uczynek ale to twoja strona si go dopucia, nie moja. Ciekawe, kim byy te dziewczyny? - Dziewkami karczemnymi - wyjani ser Cleos Frey. - Teraz sobie przypominam, e tu bya gospoda. Kiedy ostatnio wracalimy do Riverrun, niektrzy ludzie z mojej eskorty spdzili w niej noc. Z budynku pozostay jedynie kamienne fundamenty oraz rumowisko zwglonych belek. Z popiow nadal unosi si dym. Jaime zostawia dziwki i burdele swemu bratu Tyrionowi. Jedyn kobiet, ktrej kiedykolwiek pragn, bya Cersei. - Wyglda na to, e dziewczyny zabawiay onierzy mojego pana ojca. Moe podaway im jedzenie i picie. Tym wanie zasuyy na konierze zdrajcw, pocaunkiem i kuflem ale. Przesun wzrokiem wzdu rzeki, by si upewni, e s sami. - To ziemie Brackenw. By moe to lord Jonos rozkaza je zabi. Mj ojciec puci z dymem jego zamek i obawiam si, e nie wzbudzio to jego mioci. - A moe to robota Marqa Pipera - zauway ser Cleos. - Albo tej lenej zjawy Berica Dondarriona, chocia syszaem, e on zabija wycznie onierzy. A moe to bya banda ludzi Roosea Boltona? - Mj ojciec pokona Boltona nad Zielonymi Widami.

- Ale go nie rozbi - ucili ser Cleos. - Kiedy lord Tywin pomaszerowa na brody, Bolton wrci na poudnie. W Riverrun syszaem, e odebra Harrenhal ser Amoryemu Lorchowi. Jaimeowi nie spodobao si to, co usysza. - Brienne - powiedzia, zwracajc si do niej po imieniu, w nadziei, e go wysucha. Jeli lord Bolton siedzi w Harrenhal, zarwno Trident, jak i szlak krlewski z pewnoci s obserwowane. - Mia wraenie, e dostrzega w jej wielkich, niebieskich oczach cie niepewnoci. - Jeste pod moj opiek. Musieliby mnie zabi. - Nie sdz, by sprawio im to wikszy kopot. - Umiem walczy rwnie dobrze jak ty - bronia si. - Byam jedn z wybranej sidemki krla Renlyego. Wasnymi rkami naoy mi pasiasty jedwab Tczowej Gwardii. - Tczowej Gwardii? To bya ty i sze innych dziewczyn? Pewien minstrel rzek kiedy, e w jedwabiach wszystkie panny s pikne ale nigdy nie widzia ciebie, prawda? Kobieta poczerwieniaa. - Musimy wykopa groby. Odwrcia si i wlaza na drzewo. Dolne konary dbu byy tak grube, e moga na nich swobodnie stan. Przemieszczaa si wrd lici ze sztyletem w doni i odcinaa jedne zwoki po drugich. Wok spadajcych cia kbiy si muchy, a kade z nich mierdziao gorzej od poprzedniego. - Zadajemy sobie mnstwo trudu dla zwykych kurew - poskary si ser Cleos. - Czym bdziemy kopa te groby? Nie mamy opat, a nie zamierzam uywa wasnego miecza Brienne krzykna nagle i zeskoczya z drzewa, zamiast z niego zazi. - Do odzi. Szybko. Widz agiel. pieszyli si, jak mogli, cho Jaime waciwie nie by w stanie biec, a na pokad musia go wcign kuzyn. Brienne odpychaa si wiosem od brzegu i popiesznie rozwina agiel. - Ser Cleosie, ap za wioso. Wykona jej rozkaz. d prua teraz wody nieco szybciej, gnana prdem, wiatrem i wiosami. Jaime siedzia skuty acuchami i patrzy w gr rzeki. Wida byo jedynie czubek agla cigajcej ich odzi. Czerwone Widy cigle meandroway, wydawao si wic, e agiel posuwa si na pnoc ponad polami, skryty za zason drzew, podczas gdy oni pynli na poudnie. Jaime wiedzia jednak, e to tylko zudzenie. Unis donie, by osoni oczy. - Czerwie bota i bkit wody - oznajmi. Wielkie usta Brienne poruszyy si bezgonie, nadajc jej wygld przeuwajcej krowy.

- Szybciej, ser. Gospoda znikna z tyu. Stracili te z oczu wierzchoek agla, to jednak nic nie znaczyo. Gdy tylko cigajcy min zakrt, znowu stan si widoczni. - Zawsze moemy liczy na to, e szlachetni Tullyowie zatrzymaj si, eby pochowa martwe kurwy. Jaimeowi nie umiechaa si perspektywa powrotu do celi. Tyrion pewnie wpadby na jaki sprytny pomys, ale jedyne, co mnie przychodzi do gowy, to zapa za miecz i rzuci si do ataku. Przez prawie godzin bawili si ze cigajcymi w chowanego pord meandrw i lesistych wysepek. Gdy ju zaczli nabiera nadziei, e udao im si jako ich zgubi, znowu ujrzeli odlegy agiel. Ser Cleos puci wioso i otar pot z czoa. - Niech ich Inni porw. - Wiosuj! - zawoaa Brienne. - To jest rzeczna galera - oznajmi Jaime po chwili obserwacji. Statek zdawa si rosn z kad chwil. - Dziewi wiose po kadej stronie, co daje osiemnastu ludzi. Wicej, jeli oprcz wiolarzy na pokadzie s onierze. Do tego maj wiksze agle. Nie zdoamy im uciec. Ser Cleos znieruchomia przy wiosach. - Mwisz, osiemnastu? - Po szeciu na kade z nas. Wzibym na siebie omiu, ale te bransoletki troch mi przeszkadzaj. - Jaime unis rce. - Chyba e lady Brienne zechciaaby mnie rozku? Zignorowaa go, wszystkie siy wkadajc w wiosowanie. - Wyruszylimy w drog p nocy przed nimi - mwi Jaime. - Wiosuj od witu i tylko dwch moe odpoczywa jednoczenie. S zmczeni. W tej chwili widok naszego agla doda im si, ale to nie potrwa dugo. Powinno nam si uda zabi wielu. Ser Cleos rozdziawi usta. - Ale ich jest osiemnastu. - Co najmniej. Zapewne dwudziestu albo nawet dwudziestu piciu - odpar Jaime. Jego kuzyn jkn. - Nie mamy szans pokona osiemnastu. - A czy ja mwi, e mamy? Najlepsze, na co moemy liczy, to zgin z mieczem w doni. Mwi szczerze. Jaime Lannister nigdy nie ba si mierci.

Brienne przestaa wiosowa. Kosmyki lnianych wosw przylepiay si jej do czoa od potu, a wcieky grymas czyni j jeszcze brzydsz ni dotd. - Rozkazano mi ci broni - oznajmia gosem tak gniewnym, e przypomina raczej warknicie psa. Nie mg si nie rozemia na tak wojowniczo. To Ogar z cyckami - pomyla. A przynajmniej byaby nim, gdyby miaa cycki. - W takim razie zrb to, dziewko. Albo zwr mi wolno, bym mg broni si sam. Galera mkna w d rzeki niczym wielka drewniana waka. Woda wok statku pienia si od uderzajcych zawzicie wiose. cigajcy byli coraz bliej. Na pokadzie toczyli si ludzie dziercy w rkach lnicy metal. Jaime wypatrzy te uki. ucznicy. Nienawidzi ucznikw. Na dziobie galery sta tgi mczyzna o ysej gowie, krzaczastych, siwych brwiach i muskularnych ramionach. Na kolczug narzuci sobie brudn bia opocz, na ktrej wyszyto jasnozielon nici wierzb paczc, paszcz jednak mia spity srebrnym pstrgiem. Kapitan stray domowej Riverrun. W swoim czasie ser Robin Ryger syn jako nieustpliwy wojownik, lecz jego czas ju min. By rwienikiem Hostera Tullyego i zestarza si razem ze swym lordem. Gdy odzie dzielio od siebie ju tylko pidziesit jardw, Jaime otoczy usta doni i krzykn: - Chcesz mi yczy szczcia, ser Robinie? - Chc ci sprowadzi z powrotem, Krlobjco - rykn ser Robin Ryger. - Gdzie si podziay twoje zote wosy? - Miaem nadziej olepi wrogw blaskiem ysiny. Tobie to wychodzi cakiem niele. Te sowa nie rozmieszyy ser Robina. Odlego midzy odzi a galer zmniejszya si do czterdziestu jardw. - Rzucie wiosa i bro do wody, a nikomu nie stanie si krzywda. Ser Cleos odwrci si. - Jaime, powiedz mu, e uwolnia nas lady Catelyn e to prawomocna wymiana jecw Jaime speni jego prob, lecz nic to nie dao. - Wadzy w Riverrun nie sprawuje Catelyn Stark - krzykn w odpowiedzi ser Robin. Czterej ucznicy zajli pozycje po jego obu stronach, dwch stojc, a dwch klczc. - Rzucie miecze do wody.

- Nie mam miecza - odpowiedzia Jaime - ale gdybym go mia, wbibym ci go w brzuch i odrba jaja tym czterem tchrzom. Odpowiedziaa mu salwa strza. Jedna wbia si w maszt, dwie przedziurawiy agiel, a czwarta chybia Jaimea o stop. Przed nimi zamajaczy kolejny z szerokich meandrw Czerwonych Wide. Brienne wprowadzia d w zakrt. Reja obrcia si nagle, a agiel strzeli gono, jakby wypeni go wiatr. Przed sob, porodku rzeki, ujrzeli wielk wysp. Gwny nurt opywa j z prawej. Po lewej, midzy wysp a wysokimi urwiskami pnocnego brzegu, bieg wski kana. Brienne poruszya sterem i popyna w lewo, opoczc aglem. Jaime patrzy jej w oczy. S adne pomyla. spokojne. Umia czyta z ludzkich oczu i wiedzia, jak wyglda strach. Jest zdeterminowana, ale nie zdesperowana. Trzydzieci jardw za nimi galera wchodzia w zakrt. - Ser Cleosie, zajmij si rumplem - rozkazaa dziewka. - Krlobjco, ap za wioso i uwaaj, ebymy si nie rozbili o skay. - Wedle rozkazu, pani. Wioso nie byo mieczem, ale jego pirem mona byo rozwali czowiekowi gow, a drzewce nadawao si do odbijania ciosw. Ser Cleos wepchn wioso w do Jaimea i przeszed na ruf. Minli cypel wyspy i popynli wskim skrtem. d przechylia si, spryskujc wod powierzchni urwiska. Wysp porasta gszcz wierzb, dbw i wysokich sosen. Drzewa rzucay gboki cie na bystr wod, w ktrej kryy si zatory z butwiejcych drzew. Po ich lewej stronie wznosia si stroma, skalista ciana. U jej podna woda uderzaa o zsunite z gry gazy, tworzc bia pian. Przeszli ze sonecznego blasku w cie, ukryli si przed galer midzy zielon zason drzew a kamienistym, szarobrzowym urwiskiem. Chwila odpoczynku od strza - pomyla Jaime, omijajc na wp pogrony w wodzie gaz. d zakoysaa si nagle. Usysza cichy plusk. Obejrza si i zobaczy, e Brienne znikna. Po chwili dostrzeg j ponownie. Wydostaa si z wody u podstawy urwiska, przebrna przez pytk kau, przelaza przez kilka skalistych wyniosoci i zacza wspina si w gr. Ser Cleos wybauszy oczy i rozdziawi szeroko usta. Dure - pomyla Jaime. - Nie gap si na dziewk, tylko steruj - warkn na kuzyna. Zobaczyli przesuwajcy si za drzewami agiel galery. Statek pojawi si w caej okazaoci u wejcia do kanau, dwadziecia pi jardw za nimi. Zakrci gwatownie i kilka strza pomkno w ich stron, wszystkie jednak chybiy. Obie odzie byy w ruchu, co utrudniao zadanie ucznikom, Jaime wiedzia jednak, e wkrtce cigajcy wstrzelaj si w cel. Brienne bya ju w poowie

wysokoci urwiska, przechodzc od uchwytu do uchwytu. Ryger na pewno j zobaczy i kae tym ucznikom j zaatwi. Jaime postanowi sprawdzi, czy duma starego wemie gr nad jego rozsdkiem. - Ser Robinie - krzykn. - Powi mi chwil. Ser Robin unis rk i jego ucznicy opucili bro. - Mw, co masz do powiedzenia, Krlobjco, ale piesz si. - Znam lepsze rozwizanie - krzykn Jaime, gdy d mijaa skupisko popkanych kamieni. - Stoczmy pojedynek. - Nie urodziem si dzi rano, Lannister. - Nie, ale moesz zgin dzi po poudniu. - Jaime unis donie, by wszyscy ujrzeli jego kajdany. - Bd z tob walczy w acuchach. Czego si boisz? - Nie ciebie, ser. Gdyby wybr nalea do mnie, z przyjemnoci spenibym twoje yczenie, ale rozkazano mi sprowadzi ci ywcem, jeli tylko bdzie to moliwe. ucznicy. Unis rk. - Na. Nacignij. Wypu Z odlegoci niespena dwudziestu jardw trudno byo chybi, ale gdy ucznicy unieli bro, posypa si na nich deszcz kamykw, ktre grzechotay o pokad, odbijay si od ich hemw i wpaday z pluskiem do wody po obu stronach dziobu. Ci, ktrzy byli wystarczajco bystrzy, eby zrozumie, co si dzieje, podnieli wzrok akurat w tej samej chwili, gdy ze szczytu urwiska run gaz wielkoci krowy. Ser Robin krzykn przeraony. Kamie zawirowa w powietrzu, odbi si od ciany urwiska, pk na dwoje i uderzy w d. Wikszy odamek zama maszt, rozdar agiel, strci dwch ucznikw do rzeki i zmiady nog pochylonego nad wiosem mczyzny. Szybko, z jak galera zacza nabiera wody, sugerowaa, e mniejszy okruch zrobi dziur w kadubie. Krzyki rannego odbijay si echem od urwiska, a ucznicy miotali si jak szaleni w wodzie. Wygldao na to, e aden z nich nie umie pywa. Jaime wybuchn miechem. Gdy wypynli z kanau, galera tona ju pord kau, wirw i zatopionych pni. Jaime Lannister doszed do wniosku, e bogowie s askawi. Ser Robina i jego po trzykro przekltych ucznikw czeka dugi, mokry powrt do Riverrun, a przy okazji pozby si te tej brzydkiej, wyronitej dziewki. Nie potrafibym zaplanowa tego lepiej. Niech no tylko pozbd si tych kajdan Ser Cleos krzykn gono. Jaime spojrza w gr i zobaczy Brienne, ktra wloka si szczytem urwiska, spory kawaek przed nimi. Przesza ldem na skrt, podczas gdy oni pynli wzdu zakrtu. Skoczya do wody. W locie wydawaa si niemal pena gracji. Byoby niewdzicznoci pragn, eby rozwalia sobie gow o kamie. Ser Cleos skierowa d w

jej stron. Na szczcie Jaime mia jeszcze wioso. Jeden dobry zamach, kiedy podpynie bliej, i uwolni si od niej. Zamiast tego wycign wioso w jej kierunku. Brienne zapaa je i Jaime wcign j na d. Kiedy pomaga jej wsi, woda spywaa jej z wosw i z przemoczonego ubrania, tworzc kau na pokadzie. Kiedy jest mokra, robi si jeszcze brzydsza. Nigdy bym nie uwierzy, e to moliwe. - Jeste cholernie gupi dziewk - oznajmi jej. - Moglimy popyn dalej bez ciebie. Pewnie mylisz, e ci podzikuj? - Na nic mi twoja wdziczno, Krlobjco. Zoyam przysig, e dostarcz ci bezpiecznie do Krlewskiej Przystani. I rzeczywicie zamierzasz jej dotrzyma? Jaime obdarzy j swym najpromienniejszym umiechem. - To doprawdy zdumiewajce.

CATELYN Ser Desmond Grell cae ycie suy rodowi Tullych. Kiedy Catelyn si urodzia, by giermkiem, gdy nauczya si chodzi, jedzi konno i pywa, rycerzem, a kiedy wysza za m, dowdc zbrojnych. Maa Cat lorda Hostera na jego oczach staa si mod kobiet, on wielkiego lorda i matk krla. A teraz zobaczy, jak zostaam zdrajczyni. Wyruszajc na bitw, jej brat Edmure mianowa ser Desmonda kasztelanem Riverrun, i to on musia zaj si spraw jej zbrodni. eby uatwi sobie zadanie, przyprowadzi ze sob zarzdc jej ojca, ponurego Utherydesa Wayna. Mczyni wpatrywali si w ni bez ruchu: ser Desmond tgi, rumiany i zawstydzony; Utherydes powany, wychudzony i melancholijny. Obaj czekali, a drugi zacznie mwi. Powicili ycie na sub mojemu ojcu, a ja si im odwdziczyam hab - pomylaa znuona Catelyn. - Twoi synowie - odezwa si wreszcie ser Desmond. - Maester Vyman nam powiedzia. Biedni chopcy. To straszne. Straszne. Ale - Dzielimy twj smutek, pani - wtrci Utherydes Wayn. - Cae Riverrun pogryo si z tob w aobie, ale - Ta wiadomo z pewnoci doprowadzia ci do szalestwa - przerwa mu ser Desmond. - aoba spowodowaa obd, obd matki. Ludzie to zrozumiej. Nie wiedziaa - Wiedziaam - sprzeciwia si stanowczo Catelyn. - Zdawaam sobie spraw, co robi, i byam wiadoma, e to zdrada. Jeli mnie nie ukarzecie, ludzie pomyl, e wsplnie uknulimy spisek, by uwolni Jaimea Lannistera. To bya wycznie moja wina i tylko ja powinnam ponie odpowiedzialno. Jeli tak si musi sta, zakujcie mnie w pozostae po Krlobjcy acuchy i bd nosia je z dum. - W acuchy? - Samo to sowo przyprawio biednego ser Desmonda o szok. - Matk krla, crk mojego lorda? To wykluczone. - Pani, moe zgodziaby si na areszt domowy w swej komnacie do czasu powrotu ser Edmurea? - zaproponowa zarzdca Utherydes Wayn. - Mogaby spdzi troch czasu w samotnoci, pomodli si za zamordowanych synw. - Tak - zgodzi si ser Desmond. - Najodpowiedniejsza byaby komnata w wiey. - Jeli mam by uwiziona, to najlepiej w komnatach ojca, ebym moga suy mu pociech w jego ostatnich chwilach. Ser Desmond zastanawia si chwil.

- Zgoda. Nie zabraknie ci wygd i bdziesz traktowana z szacunkiem, ale musimy ci odebra wolno w obrbie zamku. Moesz chodzi do septu, kiedy tylko zechcesz, ale poza tym nie opuszczaj komnat lorda Hostera a do powrotu lorda Edmurea. - Jak sobie yczysz. - Jej brat nie by lordem, dopki y lord Hoster, ale Catelyn nie zamierzaa poprawia ser Desmonda. - Jeli musicie, przydzielcie mi stranika, ale macie moje sowo, e nie bd prbowaa ucieczki. Ser Desmond skin gow, wyranie zadowolony, e upora si ju z tym przykrym zadaniem, lecz Utherydes Wayn o smutnym spojrzeniu zosta w komnacie jeszcze chwil po jego wyjciu. - Popenia ciki wystpek, pani, ale i tak nic z tego nie wyniknie. Ser Desmond wysa w pocig ser Robina Rygera, nakazujc mu sprowadzi Krlobjc ywcem a gdyby mu si nie udao, jego gow. Catelyn nie bya tym zaskoczona. Oby Wojownik doda siy twemu ramieniu, Brienne modlia si. Zrobia wszystko, co moga, i teraz pozostaa jej jedynie nadzieja. Przeniesiono jej rzeczy do komnaty ojca. Dominowao w niej wielkie oe z baldachimem, na ktrym si urodzia. Jego kolumnom nadano ksztat skaczcych pstrgw. Jej ojca przeniesiono p pitra niej. oe chorego ustawiono na wprost trjktnego balkonu jego samotni. Byo z niego wida rzeki, ktre zawsze tak bardzo kocha. Gdy Catelyn znalaza si w rodku, lord Hoster spa. Wysza na balkon i opara do na szorstkiej kamiennej balustradzie. Za ostrym kocem zamkowych murw wartki Kamienny Nurt czy swe wody ze spokojnymi Czerwonymi Widami i jej wzrok siga daleko w d rzeki. Jeli na wschodzie pojawi si pasiasty agiel, to bdzie znaczyo, e wraca ser Robin. Na razie powierzchnia wd bya pusta. Podzikowaa za to bogom i wrcia do ojca. Nie wiedziaa, czy lord Hoster zdaje sobie spraw z jej obecnoci i czy w czymkolwiek mu ona pomaga, jego blisko natomiast dodawaa jej otuchy. Co by powiedzia o mojej zbrodni, ojcze? - zastanawiaa si. Czy postpiby tak samo, gdybymy z Lys wpady w rce wrogw, czy ty rwnie by mnie potpi i nazwa to obdem matki? Komnat wypeniaa wo mierci, cika, sodkawa i obrzydliwa. Przypominaa jej utraconych synw, sodkiego Brana i maego Rickona, zabitych przez Theona Greyjoya, ktry by podopiecznym Neda. Nadal opakiwaa Neda, bdzie go opakiwaa a do mierci, ale eby straci te dzieci - Utrata dziecka to straszny, okrutny cios - wyszeptaa cicho, raczej do siebie ni do ojca. Lord Hoster rozchyli powieki.

- Ruta - wyszepta ochrypym z blu gosem. Nie poznaje mnie. Przyzwyczaia si ju do tego, e bra j za matk albo za Lys, tego imienia jednak nie znaa. Jestem Catelyn - wyszeptaa. - Jestem Cat, ojcze. Wybacz mi krew och, prosz Ruta Czy w yciu jej ojca moga by inna kobieta? Moe jaka wiejska dziewczyna, ktr skrzywdzi za modu? Czy mg po mierci matki szuka pociechy w ramionach dziewki suebnej? To bya dziwnie niepokojca myl. Nagle wydao jej si, e w ogle nie znaa ojca. - Kto to jest Ruta, ojcze? Czy mam po ni posa? Gdzie mog j znale? Czy jeszcze yje? Lord Hoster jkn. - Nie yje. - Chwyci j za do. - Bdziesz jeszcze miaa inne sodkie dzieci z prawego oa. Inne? - pomylaa Catelyn. Czyby zapomnia, e Ned nie yje? Czy nadal mwi do Ruty, czy do mnie? A moe do Lysy albo matki? Kaszln i z ust popyna mu krwawa lina. Ucisn mocno jej palce. - bd dobr on, a bogowie ci pobogosawi synami prawowitymi synami aaachchch Lord Hoster zacisn donie w nagym paroksyzmie blu, wbijajc paznokcie w skr Catelyn. Z jego ust wyrwa si stumiony krzyk. Szybko zjawi si maester Vyman, ktry przygotowa kolejn dawk makowego mleka i pomg swemu panu je wypi. Po chwili lord Hoster Tully ponownie zapad w gboki sen. - Pyta o jak kobiet - oznajmia Cat. - O Rut. - Rut? Maester popatrzy na ni zdziwiony. - Nie znasz nikogo o tym imieniu? Dziewki suebnej albo kobiety z jakiej pobliskiej wioski? Moe to kto z dawnych czasw? Catelyn opucia Riverrun na wiele lat. - Nie, pani. Jeli chcesz, mog o ni zapyta. Utherydes Wayn z pewnoci bdzie wiedzia, czy kto taki suy w Riverrun. Mwia, Ruta? Prostaczkowie czsto nadaj crkom imiona kwiatw albo zi. - Maester zamyli si. - Przypominam sobie tak wdow, ktra przychodzia do zamku pyta, czy mamy stare buty, w ktrych trzeba wymieni podeszwy. Wydaje mi si, e nazywaa si Ruta. A moe Szawia? Co w tym rodzaju. Nie przychodzi ju jednak od wielu lat

- Nazywaa si Fioek - przerwaa mu Catelyn, ktra wietnie pamitaa staruszk. - Naprawd? - Maester mia zawstydzon min. - Wybacz, lady Catelyn, ale nie mog tu zosta duej. Ser Desmond powiedzia, e wolno nam rozmawia z tob tylko o tym, czego wymagaj nasze obowizki. - W takim razie musisz wykona jego polecenie. Nie moga mie pretensji do ser Desmonda. Nie daa mu powodw do zaufania i z pewnoci obawia si, e mogaby wykorzysta lojalno, ktr wci czuo wobec crki swego lorda wielu ludzi z Riverrun, by narobi mu jeszcze wicej kopotw. Wreszcie mog zapomnie o wojnie - powiedziaa sobie. Choby tylko na krtk chwil. Po wyjciu maestera zarzucia weniany paszcz i ponownie wysza na balkon. Blask soca zoci przepywajce obok zamku wody. Catelyn osonia oczy doni, ze strachem wypatrujc odlegego agla. Nie widziaa jednak nic, a to znaczyo, e jej nadzieje nie umary. Staa tak do wieczora i przez znaczn cz nocy, a wreszcie rozbolay j nogi. Pnym popoudniem do zamku przylecia kruk, ktry skierowa si do ptaszarni, poruszajc leniwie wielkimi, ciemnymi skrzydami. Czarne skrzyda, czarne sowa - pomylaa, przypominajc sobie poprzedniego ptaka i groz, ktr przynis. Wieczorem wrci maester Vyman, ktry zaj si lordem Tullym i przynis Catelyn skromn kolacj zoon z chleba, sera i gotowanej woowiny z chrzanem. - Rozmawiaem z Utherydesem Waynem, pani. Jest prawie pewien, e za jego czasw w Riverrun nie suya adna kobieta imieniem Ruta. - Widziaam dzisiaj kruka. Czy pojmano Jaimea? Albo zabito, bogowie brocie? - Nie, pani, nie mamy adnych wieci o Krlobjcy. - A wic to kolejna bitwa? Czy Edmure ma kopoty? Albo Robb. Prosz ci, oka mi troch serca i uga moje obawy. - Pani, nie powinienem - Vyman rozejrza si wok, jakby chcia si upewni, e w komnacie nikogo nie ma. - Lord Tywin opuci dorzecze. Na brodach bez zmian. - W takim razie skd przylecia ten kruk? - Z zachodu - odpowiedzia. Zaj si pociel lorda Hostera, nie chcc patrze jej w oczy. - Czy to wieci od Robba? Zawaha si. - Tak, pani.

- Stao si co zego. - Poznaa to po jego zachowaniu. Co przed ni ukrywa. Powiedz mi. Czy to Robb? Czy jest ranny? Ale nie zgin, dobrzy bogowie, nie mw mi, e zgin. - Jego Mio odnis ran podczas szturmu na Turni - Maester Vyman nadal nie odpowiada jej wprost. -ale pisze, e nie ma powodu do niepokoju i ma nadziej, e wkrtce wrci. - Ran? Jak ran? Czy jest powana? - Pisze, e nie ma powodu do niepokoju. - Wszystkie rany mnie niepokoj. Czy ma odpowiedni opiek? - Jestem tego pewien. Zajmie si nim maester Turni. - A gdzie zosta raniony? - Pani, zabroniono mi z tob rozmawia. Przykro mi. Vyman zebra swe eliksiry i opuci popiesznie komnat. Catelyn znowu zostaa sam na sam z ojcem. Po wypiciu makowego mleka lord Hoster zapad w gboki sen. Z kcika jego ust spywa wski strumyk liny, ktra zwilaa poduszk. Catelyn wzia pcienn chusteczk i delikatnie wytara plwocin. Lord Hoster jkn, gdy go dotkna. - Wybacz mi - powiedzia tak cicho, e ledwie syszaa jego sowa. - Ruta krew krew bogowie, bdcie askawi Te sowa, cho nie potrafia ich poj, wzbudziy w niej silny niepokj. Krew pomylaa. Czy wszystko zawsze si musi sprowadza do krwi? Ojcze, kim bya ta kobieta i co jej uczynie, e a tak bardzo pragniesz jej wybaczenia? Catelyn spaa niespokojnie. Drczyy j nieokrelone sny o jej dzieciach, tych zaginionych i tych zabitych. Na dugo przed witem obudzio j echo sw ojca. Sodkie dzieci z prawego oa dlaczego to powiedzia? Czyby spodzi z t Rut bkarta? Nie potrafia w to uwierzy. Jej brat Edmure, owszem. Nie zdziwiaby jej wiadomo, e Edmure ma tuzin naturalnych dzieci. Ale nie jej ojciec, nie lord Hoster Tully, nigdy. A moe to na Lys mwi Ruta, tak samo jak na mnie Cat? Lord Hoster nieraz ju myli j z siostr. Bdziesz jeszcze miaa inne, powiedzia. Sodkie dzieci z prawego oa. Lysa poronia pi razy, dwukrotnie w Orlim Gniedzie i trzykrotnie w Krlewskiej Przystani ale nigdy w Riverrun, gdzie lord Hoster mg suy jej pociech. Nigdy, chyba e chyba e bya w ciy za tym pierwszym razem Obie siostry wziy lub tego samego dnia. Mowie zostawili je pod opiek ojca i wyjechali, by przyczy si do buntu Roberta. Potem, gdy ich miesiczna krew nie popyna w wyznaczonym terminie, Lysa gadaa radonie o synach, ktre z pewnoci nosiy.

- Twj syn bdzie dziedzicem Winterfell, a mj Orlego Gniazda. Och, bd najlepszymi przyjacimi, tak jak twj Ned i lord Robert. Bd raczej brami ni kuzynami. Po prostu to wiem. Bya taka szczliwa. Ale niedugo potem krew Lysy popyna i wszelka rado w oczach jej siostry zgasa. Catelyn zawsze mylaa, e okres Lysy po prostu si spni, ale jeli bya w ciy Przypomniaa sobie chwil, gdy po raz pierwszy daa siostrze do potrzymania Robba. By maleki, wrzeszcza i mia czerwon buzi, ale ju wtedy by silny i peen ycia. Gdy tylko Catelyn podaa go Lysie, jej siostra zalaa si zami, oddaa popiesznie niemowl i ucieka. Jeli ju przedtem stracia dziecko, to mogoby tumaczy sowa ojca i wiele innych spraw Maestwo Lysy z Jonem Arrynem zaaranowano popiesznie, a Jon ju wtedy by starym czowiekiem, starszym od ich ojca. Starym czowiekiem bez dziedzica. Jego pierwsze dwie ony zmary bezpotomnie, syna jego brata zamordowano razem z Brandonem Starkiem w Krlewskiej Przystani, a jego dzielny kuzyn zgin w Bitwie Dzwonw. Jeli rd Arrynw mia przetrwa, potrzebna mu bya moda ona moda ona, ktra dowioda ju swej podnoci. Catelyn wstaa, wdziaa szat, zesza do ciemnej samotni i stana nad oem ojca. Wypenia j strach poczony z bezradnoci. - Ojcze - powiedziaa. - Ojcze, wiem, co uczynie. - Nie bya ju niewinn dziewczyn z gow pen marze. Bya wdow, zdrajczyni i pogron w aobie matk, ktra dobrze poznaa ycie. - Zmusie go, eby j przyj - wyszeptaa. - lub z Lys by cen, ktr Jon Arryn musia zapaci za miecze i wcznie rodu Tullych. Nic dziwnego, e w maestwie jej siostry nie byo mioci. Arrynowie byli dumni i ich honor atwo byo urazi. Lord Jon mg polubi Lys, by przecign Tullych na stron rebelii, a take w nadziei na syna, lecz trudno by mu byo pokocha kobiet, ktra przysza do jego oa zbrukana i niechtna. Z pewnoci traktowa j z szacunkiem i wyrozumiaoci, ale Lysa potrzebowaa ciepa. Nastpnego dnia przy niadaniu Catelyn poprosia o gsie piro oraz papier i zacza kreli list do siostry, do Doliny Arrynw. Pisaa, walczc ze sowami, o Branie i Rickonie, lecz przede wszystkim o lordzie Hosterze. Jego dni dobiegaj koca i myli teraz tylko o krzywdach, ktre ci wyrzdzi. Maester Vyman mwi, e nie omieli si poda mu silniejszego makowego mleka. Pora, by ojciec odoy ju miecz i tarcz. Pora na spoczynek. Mimo to walczy zawzicie i nie chce si podda. Myl, e chodzi mu o ciebie. Potrzebne mu twoje wybaczenie. Wiem, e wojna sprawia, i podr z Orlego Gniazda do Riverrun staa si niebezpieczna, ale z pewnoci silny oddzia

rycerzy mgby bezpiecznie przeprowadzi ci przez Gry Ksiycowe. Stu ludzi albo tysic? A jeli nie moesz przyjecha, to czy chocia do niego nie napiszesz? Moe skrelisz kilka sw mioci, eby mg spokojnie umrze? Napisz, co chcesz, a ja mu to przeczytam, by uly jego sercu. Gdy Catelyn odoya gsie piro i poprosia o lak, zrozumiaa, e to zbyt pno i niewiele ju pomoe. Maester Vyman rwnie nie wierzy, by lord Hoster pozosta przy yciu na czas przelotu kruka do Orlego Gniazda i powrotu. Chocia nieraz ju mwi to samo Tullyowie nie poddawali si atwo, nawet w beznadziejnej sytuacji. Oddaa list maesterowi i posza do septu zapali wieczk dla Ojca Na Grze w intencji swego ojca, drug dla Staruchy, ktra wypucia na wiat pierwszego kruka, gdy spojrzaa przez drzwi mierci, i trzeci dla Matki, w intencji Lysy i wszystkich dzieci, ktre obie utraciy. Pniej, gdy siedziaa z ksik przy ou lorda Hostera, raz za razem czytajc ten sam urywek, usyszaa gone krzyki i dwik trby. Ser Robin - pomylaa natychmiast z dreniem lku. Wysza na balkon, lecz na rzekach nic nie byo wida. Na zewntrz syszaa jednak coraz wyraniejsze gosy, ttent wielu koni, pobrzkiwanie zbroi, a tu i wdzie rwnie radosne krzyki. Ruszya krtymi schodami na dach dononu. Ser Desmond nie zakaza mi wstpu na dach - powiedziaa sobie, wchodzc na gr. Dwiki dobiegay z drugiego koca zamku, spod gwnej bramy. Grupka ludzi staa przed krat, ktra unosia si urywanym ruchem. Na boniach pod zamkiem czekao kilkuset jedcw. Nagy podmuch wiatru unis w gr ich chorgwie. Zadraa z ulgi na widok skaczcego pstrga Riverrun. Edmure. Nim pofatygowa si do niej, miny dwie godziny. Zamek wypeniay ju dwiki haaliwych powita. Mczyni ciskali kobiety i dzieci, ktre zostawili, wyruszajc na wojn. Z ptaszarni wzbiy si do lotu trzy poruszajce leniwie czarnymi skrzydami kruki. Catelyn obserwowaa je z balkonu ojca. Umya wosy, przebraa si i przygotowaa na wysuchanie wymwek brata lecz mimo to trudno byo jej czeka. Gdy wreszcie usyszaa za drzwiami gosy, usiada, krzyujc donie na kolanach. Buty, nagolenniki i opocz Edmurea pokryway plamki zaschego czerwonego bota. Patrzc na niego, nikt by si nie domyli, e ma przed sob zwycizc. Twarz mia wychud i zapadnit, policzki blade, brod rozczochran, a jego oczy jarzyy si chorobliwym blaskiem. - Edmure - odezwaa si zaniepokojona Catelyn. - Nie wygldasz zdrowo. Czy co si stao? Czy Lannisterowie przeszli przez rzek? - Odparem ich ataki. Lorda Tywina, Gregora Cleganea, Addama Marbranda. Zmusiem ich do odwrotu. Ale Stannis

Wykrzywi twarz. - Co ze Stannisem? - Przegra bitw pod Krlewsk Przystani - odpar przygnbiony Edmure. - Jego flota spona, a armia poniosa klsk. Zwycistwo Lannisterw byo z wiadomoci, ale Catelyn nie potrafia dzieli widocznej trwogi brata. Nadal drczyy j koszmary o cieniu, ktry wlizn si do namiotu Renlyego, i krwi, ktra trysna spod naszyjnika jego zbroi. - Stannis nie by nam wikszym przyjacielem ni lord Tywin. - Nic nie rozumiesz. Wysogrd opowiedzia si po stronie Joffreya. Dorne rwnie. Cae poudnie. - Zacisn usta. - A ty uznaa za stosowne uwolni Krlobjc. Nie miaa prawa. - Miaam prawo matki. - Jej gos brzmia spokojnie, cho wiadomo o Wysogrodzie bya straszliwym ciosem dla nadziei Robba. W tej chwili nie bya jednak w stanie o tym myle. - Nie miaa prawa - powtrzy Edmure. - By jecem Robba, twojego krla, a Robb rozkaza mi go strzec. - Brienne bdzie go strzega. Przysiga na swj miecz. - Ta kobieta? - Dostarczy Jaimea do Krlewskiej Przystani i przyprowadzi do nas bezpiecznie Ary i Sans. - Cersei nigdy ich nie odda. - Nie Cersei. Tyrion. Przysig to publicznie. Krlobjca rwnie zoy przysig. - Sowo Jaimea nie ma adnej wartoci. A jeli chodzi o Krasnala, to podobno oberwa toporem w gow podczas bitwy. Skona, nim twoja Brienne zdy dotrze do Krlewskiej Przystani, o ile w ogle jej si to uda. - Skona? Czy bogowie mog by a tak bezlitoni? Kazaa Jaimeowi zoy sto przysig, ale nadziej pokadaa w obietnicy jego brata. Edmure by lepy na jej rozpacz. - Jaimea powierzono mnie i zamierzam go odzyska. Rozesaem kruki - Ile krukw? Do kogo? - Trzy - odpar. - eby mie pewno, i wiadomo dotrze do lorda Boltona. Czy to rzek, czy traktem, droga z Riverrun do Krlewskiej Przystani prowadzi obok Harrenhal. - Harrenhal. - Wydawao si, e w komnacie pociemniao od tego sowa. - Edmure, czy zdajesz sobie spraw, co uczynie? - dodaa ochrypym z przeraenia gosem.

- Nie obawiaj si, nic nie wspomniaem o twoim udziale. Napisaem, e Jaime uciek, i zaoferowaem tysic smokw za jego schwytanie. Coraz gorzej - pomylaa zrozpaczona Catelyn. Mj brat jest gupcem. Jej oczy zaszy niechcianymi zami. - Jeli to bya ucieczka, a nie wymiana zakadnikw, to dlaczego Lannisterowie mieliby odda moje crki Brienne? - Nie dojdzie do tego. Zrobiem wszystko, by Krlobjca jak najszybciej powrci do lochu. - Zrobie wszystko, bym nigdy ju nie ujrzaa crek. Brienne mogaby dostarczy go bezpiecznie do Krlewskiej Przystani pod warunkiem, e nikt by ich nie ciga. Ale teraz Nie bya w stanie mwi dalej. - Zostaw mnie, Edmure. - Nie miaa prawa wydawa mu rozkazw, nie w zamku, ktry wkrtce mia nalee do niego, jej ton nie dopuszcza jednak sprzeciwu. - Zostaw mnie z ojcem i z moj aob. Nie mam ci nic wicej do powiedzenia. Odejd. Odejd. Chciaa tylko pooy si, zamkn oczy i zasn. Modlia si, by nic si jej nie nio.

ARYA Niebo byo rwnie czarne jak mury Harrenhal, ktre zostawili za sob. Wci sipi lekki deszcz, ktry tumi ttent kopyt i spywa po twarzach uciekinierw. Zmierzali na pnoc, oddalajc si od jeziora. Zryta koleinami wiejska droga biega przez ogoocone pola, a potem pord lasw i strumieni. Arya jechaa przodem, kopniakami zmuszajc skradzionego konia do niebezpiecznie szybkiego kusa, a do chwili, gdy ze wszystkich stron otoczyy j drzewa. Gorca Buka i Gendry podali za ni tak szybko, jak tylko potrafili. Gdzie w oddali wyy wilki. Syszaa te ciki oddech piekarczyka. Nikt si nie odzywa. Od czasu do czasu Arya spogldaa przez rami, by si upewni, czy obaj chopcy nie zostali zbyt daleko z tyu i czy nikt ich nie ciga. Wiedziaa, e pocig na pewno zostanie podjty. Ukrada trzy konie ze stajni, map i sztylet z samotni Roosea Boltona, a do tego zabia wartownika stojcego w tylnej bramie. Poderna mu gardo, gdy schyli si, by podnie wytart elazn monet, ktr dostaa od Jaqena Hghara. Kto znajdzie go lecego w kauy krwi i podniesie alarm. Obudz lorda Boltona, przeszukaj Harrenhal od dachw a po piwnice i odkryj, e znikny sztylet i mapa, kilka mieczy ze zbrojowni, chleb i ser z kuchni, piekarczyk, ucze kowalski oraz dziewczynkapodczaszy zwana Nan albo asic bd Arrym, zalenie od tego, kogo si bdzie pyta. Lord Dreadfort nie bdzie ich ciga osobicie. Roose Bolton bdzie sobie lea w ou, blady i pokryty pijawkami, wydajc rozkazy swym ledwie syszalnym gosem. Pocig moe poprowadzi jego czowiek Walton, zwany Nagolennikiem, gdy nigdy nie zdejmowa z dugich ng tych oson. Albo moe to by linicy si Vargo Hoat i jego najemnicy, ktrzy nadali sobie nazw Dzielnych Kompanionw. Inni zwali ich Krwawymi Komediantami (cho nigdy prosto w oczy) i czasami te owcami Stp, jako e lord Vargo mia w zwyczaju obcina donie albo stopy tym, ktrzy mu si narazili. Jeli nas zapi, utn nam i donie, i stopy - pomylaa Arya. A potem Roose Bolton obedrze nas ze skry. Nadal miaa na sobie strj pazia, z wyszytym na piersi herbem lorda Boltona, obdartym ze skry czowiekiem z Dreadfort. Za kadym razem, gdy spogldaa za siebie, na wp spodziewaa si ujrze rzd pochodni wyaniajcy si z odlegych bram Harrenhal albo mkncy szczytem jego potnych murw. Nie dostrzega jednak niczego. Wreszcie pogrone we nie zamczysko znikno w ciemnoci za drzewami. Gdy mijali pierwszy strumie, Arya zakrcia i sprowadzia ich z drogi, przez wier mili brodzc krtym potokiem, zanim wreszcie wyjechaa na kamienisty brzeg. Jeli owcy

bd mieli psy, moe w ten sposb uda im si je zmyli. Nie mogli zosta na szlaku. Na tej drodze czeka na nas mier - powtarzaa sobie. Na tej i na wszystkich innych. Gendry i Gorca Buka nie sprzeciwiali si jej decyzji. Ostatecznie to ona miaa map, a do tego piekarczyk ba si jej prawie tak samo jak ludzi, ktrzy mogli ich ciga. Widzia wartownika, ktrego zabia. To dobrze, e si mnie boi - pomylaa. Dziki temu bdzie mnie sucha i nie zrobi nic gupiego. Wiedziaa, e sama powinna si ba bardziej. Miaa tylko dziesi lat, bya chud dziewczynk jadc na kradzionym koniu przez ciemny las i cigali j ludzie, ktrzy z radoci obciliby jej stopy. Mimo to z jakiego powodu czua si spokojniejsza ni w Harrenhal. Deszcz zmy z jej palcw krew wartownika, na plecach miaa miecz, wilki kryy w mroku niczym chude, szare cienie, a Arya Stark nie czua lku. - Strach tnie gbiej ni miecze - wyszeptaa pod nosem sentencj, ktrej nauczy j Syrio Forel. Dodaa te sowa Jaqena: - Valar morghulis. Deszcz dwukrotnie przestawa pada, a potem zaczyna od nowa. Mieli jednak dobre paszcze, ktre chroniy ich przed wilgoci. Arya narzucia spokojne, miarowe tempo. Pod drzewami panowa zbyt wielki mrok, by mogli jecha szybciej, obaj chopcy nie byli wprawnymi jedcami, a w mikkim, zdradliwym gruncie kryy si korzenie i gazy. Minli kolejn drog, ktrej gbokie koleiny wypeniaa woda, lecz Arya oddalia si od niej szybko. Prowadzia ich zboczami falistych wzgrz, przez jeyny, gogi i gste chaszcze, po dnie wskich paroww, gdzie po twarzy smagay ich cikie od mokrych lici gazie. Klacz Gendryego w pewnej chwili potkna si w bocie i pada ciko na zad. Chopak zlecia z sioda, lecz ani jemu, ani koniowi nic si nie stao. Gendry zrobi t swoj upart min i wdrapa si z powrotem na siodo. Po krtkiej chwili natknli si na trzy wilki poerajce martwego jelonka. Ko Gorcej Buki sposzy si, poczuwszy ich zapach. Dwa wilki rwnie ucieky, trzeci jednak podnis eb i obnay ky, gotowy broni zdobyczy. - Wycofaj si - rozkazaa Gendryemu Arya. - Tylko powoli, eby go nie przestraszy. Oddalali si ostronie, a wreszcie wilk i jego uczta znikny im z oczu. Dopiero wtedy Arya zawrcia wierzchowca i ruszya w pogo za Gorc Buk, ktry trzyma si rozpaczliwie w siodle, obijajc o drzewa. Pniej natknli si na spalon wiosk. Ostronie przejedali midzy strawionymi przez ogie chatami, mijajc koci dwunastu wisielcw, ktre zdobiy rzd jaboni. Gorca Buka na ich widok zacz si modli, raz za razem bagajc sabym szeptem Matk o zmiowanie. Arya popatrzya na ubrane w mokre, butwiejce achy kociotrupy i odmwia wasn modlitw. Ser Gregor - zacza. Dunsen, Polliver, Raff Sodyczek. askotek i Ogar. Ser

Ilyn, ser Meryn, krl Joffrey, krlowa Cersei. Zakoczya j sowami valar morghulis, dotkna schowanej pod pasem monety Jaqena, a potem wycigna rk i zerwaa wiszce midzy trupami jabko. Byo zgnie i przejrzae, ale zjada je cae, razem z robakami i innym wistwem. Dzie by pozbawiony witu. Niebo wok nich pojaniao powoli, lecz ani na moment nie ujrzeli soca. Czer przesza w szaro, a kolory wrciy niemiao na wiat. onierskie sosny spowia pospna ziele, a drzewa liciaste rdzawa czerwie i wyblake zoto, przeradzajce si ju powoli w brz. Zatrzymali si na chwil, by napoi konie i popiesznie przekn zimne niadanie, rozrywajc na czci bochen chleba, ktry Gorca Buka ukrad w kuchni, i przekazujc sobie z rk do rk kawaki twardego tego sera. - Wiesz, dokd jedziemy? - zapyta j Gendry. - Na pnoc - odpara. Gorca Buka rozejrza si wok niepewnie. - A gdzie jest pnoc? - Tam - odpowiedziaa, wskazujc serem. - Skd wiesz? Przecie nie ma soca. - Popatrz na mech. Widzisz, e ronie tylko po jednej stronie drzew? To jest poudnie. - A co takiego jest na pnocy? - zainteresowa si Gendry. - Trident. - Arya rozwina ukradzion map, by pokaza im rzek. - Widzicie? Kiedy ju dotrzemy do Tridentu, wystarczy, e pojedziemy w gr rzeki, a z pewnoci trafimy do Riverrun. - Przeledzia palcem t tras. - To duga droga, ale jeli bdziemy si trzyma rzeki, na pewno nie zabdzimy. Gorca Buka popatrzy na map, mrugajc. - A gdzie jest to Riverrun? Przedstawiono je jako zamkow wie, pooon w rozwidleniu dwch niebieskich rzek, Kamiennego Nurtu i Czerwonych Wide. - Tutaj. - Dotkna palcem odpowiedniego punktu. - Tu jest napisane Riverrun. - Potrafisz czyta pismo? - zapyta zdumiony, jakby oznajmia mu, e umie chodzi po wodzie. Skina gow. - W Riverrun bdziemy bezpieczni. - Naprawd? A dlaczego? Dlatego, e to zamek mojego dziadka i bdzie tam mj brat Robb - miaa ochot mu odpowiedzie. Przygryza jednak warg i zwina map.

- Dlatego, e tak ci mwi. Ale najpierw musimy tam dotrze. Pierwsza dosiada konia. Czua si nieswojo, ukrywajc prawd przed Gorc Buk, baa si jednak zdradzi mu sw tajemnic. Gendry wiedzia, ale z nim to byo co innego. On rwnie mia swj sekret, cho wygldao na to, e sam go nie zna. Po niadaniu Arya zwikszya tempo, kac koniom kusowa tak dugo, jak tylko byy w stanie. Gdy widziaa przed sob puste pole, spinaa wierzchowca do cwau, to jednak zdarzao si rzadko, gdy okolica stawaa si coraz bardziej pagrkowata. Wzgrza nie byy wysokie ani szczeglnie strome, wydawao si jednak, e cign si bez koca, i wkrtce wszyscy si zmczyli wspinaczk na szczyty oraz zjedaniem z nich. atwiej byo dostraja si do rzeby terenu, jecha korytami strumieni i przez labirynt pytkich lesistych dolinek, dobrze osonitych od gry koronami drzew. Od czasu do czasu wysyaa Gorc Buk i Gendryego przodem, a sama zawracaa, by zostawi faszywy trop. Cay czas nasuchiwaa te odgosw pocigu. Za wolno - mylaa, przygryzajc warg. Jedziemy za wolno. Na pewno nas zapi. W pewnej chwili dostrzega ze szczytu wzgrza ciemne ksztaty, ktre przechodziy przez strumie na dole. Przez p uderzenia serca baa si, e cigaj ich jedcy Roosea Boltona, potem jednak spojrzaa po raz drugi i zorientowaa si, e to tylko wataha wilkw. - Ahuuuuuuuuu, ahuuuuuuuuu - zawya do nich, otaczajc usta doni. Najwiksze ze zwierzt unioso eb i odpowiedziao jej wasnym wyciem. Ary przeszy dreszcz. W poudnie Gorca Buka zacz narzeka. Mwi, e boli go dupa, nogi ma odparzone od sioda, a poza tym musi si wyspa. - Jestem taki zmczony, e zaraz spadn z konia. Arya zerkna na Gendryego. - Jak mylisz, jeli zleci, kto capnie go szybciej, wilki czy Komedianci? - Wilki - uzna Gendry. - Maj lepsze nosy. Gorca Buka otworzy usta i zamkn je z powrotem. Utrzyma si w siodle. Po krtkiej chwili znowu zaczo pada. Cigle nie udao im si zobaczy soca. Robio si coraz zimniej. Midzy sosnami i nad spopielonymi polami wida byo biae kosmyki mgy. Gendry cierpia prawie tak samo jak Gorca Buka, by jednak zbyt uparty, eby si skary. Siedzia niezgrabnie w siodle z wyrazem determinacji na twarzy i ze zmierzwion czarn czupryn. Arya wietnie widziaa, e kiepski z niego jedziec. Powinnam bya o tym pamita - pomylaa. Sama jedzia konno, odkd sigaa pamici, najpierw na kucykach, a potem na duych wierzchowcach, ale Gendry i Gorca Buka pochodzili z miasta, a w miastach prostaczkowie chodzili pieszo. Kiedy opuszczali Krlewsk Przysta, Yoren da im

wierzchowce, ale jazda na ole wlokcym si za wozem krlewskim szlakiem w niczym nie przypominaa pdzenia na szkolonym do polowania koniu przez dzikie puszcze i spalone pola. Wiedziaa, e sama mogaby jecha szybciej, nie zamierzaa jednak ich zostawia. Byli jej watah, jej towarzyszami, jedynymi ywymi przyjacimi, ktrzy jej zostali, i gdyby nie ona, siedzieliby sobie bezpiecznie w Harrenhal. Gendry pociby si w kuni, a Gorca Buka w kuchniach. Jeli zapi nas Komedianci, wyjani im, e jestem crk Neda Starka i siostr krla pnocy. Rozka im, eby zawieli mnie do brata, i zabroni skrzywdzi Gorc Buk i Gendryego. Mogli jednak jej nie uwierzy, a nawet gdyby uwierzyli baa si lorda Boltona, mimo e by chorym jej brata. Nie pozwol, eby nas zapali - poprzysiga bezgonie, sigajc rk za plecy, by dotkn rkojeci miecza, ktry ukrad dla niej Gendry. Nie pozwol. Pnym popoudniem wyonili si spomidzy drzew i znaleli na brzegach rzeki. Gorca Buka krzykn z radoci. - Trident! Teraz musimy tylko jecha w gr rzeki, tak jak mwia. Jestemy prawie na miejscu! Arya przygryza warg. - To chyba nie jest Trident. - Cho rzeka wezbraa po padajcych ostatnio deszczach, i tak nie moga mie wicej ni trzydzieci stp szerokoci. Pamitaa, e Trident by znacznie szerszy. - Ta rzeka jest za wska, a my nie moglimy jeszcze dotrze tak daleko. - Moglimy - upiera si Gorca Buka. - Jedziemy ju cay dzie, prawie bez odpoczynku. Na pewno pokonalimy kawa drogi. - Popatrzmy na t map - zaproponowa Gendry. Arya zsuna si z konia, wyja map i rozpostara j. Deszcz pada na owcz skr, spywajc z niej wskimi strumyczkami. - Chyba jestemy gdzie tutaj - stwierdzia, wskazujc palcem punkt na mapie. Chopcy spogldali jej przez rami. - To przecie bardzo blisko - sprzeciwi si Gorca Buka. - Zobacz, Harrenhal jest tutaj, tu obok twojego palca. Prawie go dotykasz. A my jechalimy cay dzie! - Do Tridentu pozostao mnstwo mil - oznajmia. - Minie wiele dni, nim tam dotrzemy. To na pewno jaka inna rzeka. Zobacz. - Pokazaa mu kilka cieszych niebieskich linii, ktre umieszczono na mapie. Pod kad z nich namalowano drobnymi literkami nazw. - Darry, Zielone Jabko, Dziewica o tutaj, Maa Wierzba, to moe by ona. Gorca Buka przenis wzrok z kreski na rzek. - Jak dla mnie, wcale nie jest taka maa. Gendry rwnie zmarszczy brwi.

- Ta, ktr pokazujesz, wpada do tej drugiej. Zobacz tu. - Wielka Wierzba - przeczytaa. - Niech bdzie. Wielka Wierzba wpada do Tridentu, wic moglibymy jecha wzdu jej brzegu, ale musielibymy si skierowa w d, nie w gr rzeki. Tylko e jeli to nie jest Maa Wierzba, a ta druga rzeka tutaj - Pomarszczony Strumie - przeczytaa Arya. - Zobacz, on zatacza uk i pynie w stron jeziora, z powrotem ku Harrenhal. Przebieg palcem wzdu linii. Gorca Buka wybauszy szeroko oczy. - Nie! Na pewno nas zabij. - Musimy si dowiedzie, ktra to rzeka - oznajmi Gendry swym najbardziej upartym tonem. - Musimy. - Ale nie wiemy. - Na mapie obok niebieskich linii umieszczono nazwy, nikt jednak nie wypisywa nazw na brzegach rzek. - Nie pojedziemy ani w gr, ani w d rzeki zdecydowaa, zwijajc map. - Przeprawimy si przez ni i ruszymy dalej na pnoc. - Czy konie umiej pywa? - zainteresowa si Gorca Buka. - Ta rzeka jest chyba gboka, Arry. A jeli tu s we? - Jeste pewna, e jedziemy na pnoc? - zapyta Gendry. - Tyle tu wzgrz jeli zmienilimy kierunek - Mech na drzewach Wskaza na pobliski pie. - Na tym drzewie mech ronie z trzech stron, a na nastpnym nie ma go w ogle. Moliwe, e zabdzilimy i cay czas krcimy si w kko. - Moliwe - przyznaa Arya. - Ale i tak mam zamiar przedosta si na drugi brzeg. Moecie pojecha ze mn albo zosta tutaj. Wdrapaa si na siodo, ignorujc obu chopakw. Jeli nie chc jej towarzyszy, niech sami sobie szukaj Riverrun. Prdzej jednak znajd ich Komedianci. Musiaa przejecha wzdu brzegu dobre p mili, nim wreszcie znalaza miejsce, ktre obiecywao bezpieczny brd. Klacz nawet tutaj nie chciaa wej do wody. Rzeka, jak j tam zwa, wartko toczya swe brzowe fale, ktre porodku nurtu sigay powyej koskiego brzucha. Buty Aryi wypenia woda, lecz dziewczynka mocno wciskaa pity w koskie boki i w kocu zdoaa si przedosta na drugi brzeg. Za sob usyszaa plusk i nerwowe renie. Jad za mn. To dobrze. Odwrcia si, by spojrze na chopcw, ktrzy przeprawili si przez rzek i wyjechali na brzeg, ociekajc wod.

- To nie by Trident - zapewnia ich. - Nie by i ju. Nastpna rzeka okazaa si pytsza i atwiejsza do sforsowania. To rwnie nie by Trident i nikt jej si nie sprzeciwia, gdy oznajmia, e musz przejecha na drugi brzeg. Kiedy zatrzymali si, by pozwoli koniom odpocz i zje jeszcze troch chleba z serem, zapada ju zmierzch. - Zmarzem i przemokem do szpiku koci - poskary si Gorca Buka. - Na pewno jestemy ju daleko od Harrenhal. Moglibymy rozpali ognisko - Nie! - zawoali Arya i Gendry, dokadnie w tej samej chwili. Gorca Buka skuli si lekko. Arya zerkna z ukosa na Gendryego. Powiedzia to jednoczenie ze mn, tak jak Jon robi to w Winterfel. Jona Snow brakowao jej najbardziej ze wszystkich braci. - Moemy wreszcie si przespa? - dopytywa si Gorca Buka. - Jestem bardzo zmordowany, Arry, i boli mnie dupa. Chyba mam na niej pcherze. - Jeli ci zapi, bdziesz mia co gorszego - ostrzega go. - Musimy jecha dalej. Musimy. - Ale jest ju prawie ciemno i nawet nie wida ksiyca. - Wa na konia. Wlekli si naprzd stpa, podczas gdy wok robio si coraz ciemniej. Arya czua przygniatajcy ciar zmczenia. Chciao si jej spa tak samo jak Gorcej Buce, nie mogli sobie jednak na to pozwoli. Gdyby zasnli, to po otwarciu oczu mogliby zobaczy nad sob Vargo Hoata w towarzystwie Shagwella Bazna, Wiernego Urswycka, Rorgea, Ksacza, septona Utta i innych potworw. Po chwili jednak rytm koskich krokw zacz na ni dziaa niczym koyska. Arya poczua, e powieki jej opadaj. Zamkna na chwil oczy, po czym znowu otworzya je szeroko. Nie wolno mi zasn - krzyczaa do siebie bezgonie. Nie wolno. Nie wolno. Potara mocno powieki kostkami doni, eby ju si nie zamykay, po czym zapaa wodze i kopna klacz, by skoni j do galopu. Ani ona, ani wierzchowiec nie byli jednak w stanie duej utrzyma tego tempa i po paru chwilach ponownie zwolnili do stpa. Pniej powieki Aryi znowu opady i tym razem nie rozchyliy si ju tak prdko. Gdy wreszcie otworzya oczy, zobaczya, e jej wierzchowiec zatrzyma si i skubie kp trawy, a Gendry potrzsaj za rami. - Zasna - powiedzia. - Tylko przymknam oczy.

- Okazuje si, e na dosy dugo. Twoja klacz chodzia w kko, ale dopiero kiedy przystana, zorientowaem si, e pisz. Gorca Buka te ledwie si trzyma. Wjecha na konar i zlecia z sioda. Szkoda, e nie syszaa, jak si pru. Nawet to ci nie obudzio. Musimy urzdzi postj, ebycie mogli si przespa. - Wytrzymam tak samo dugo jak ty - sprzeciwia si z ziewniciem. - Nie bujaj. Jeli chcesz by gupia, to jed dalej. Ja si zatrzymuj. Wezm pierwsz wart. Ty si przepij. - A co z Gorc Buk? Gendry wskaza palcem na piekarczyka, ktry pochrapywa ju cicho na ziemi, zwinity pod paszczem na posaniu z mokrych lici. W jednej rce ciska wielki trjkt sera. Wygldao na to, e zasn podczas posiku. Arya zrozumiaa, e nie ma sensu si spiera. Gendry mia racj. Komedianci te bd potrzebowali snu - pomylaa, modlc si, by bya to prawda. Czua si tak zmczona, e trudno jej byo nawet zle z sioda, pamitaa jednak, eby spta klacz, nim pooya si pod bukiem. Ziemia bya twarda i wilgotna. Arya zastanawiaa si, ile czasu minie, nim znowu bdzie moga zasn w ou przy ciepym kominku, spoywszy przedtem gorcy posiek. Zanim zamkna oczy, wyja jeszcze miecz z pochwy i pooya go obok siebie. - Ser Gregor - wyszeptaa, ziewajc. - Dunsen, Polliver, Raff Sodyczek. askotek i askotek i Ogar Jej sny pene byy krwi i okruciestwa. Pojawili si w nich Komedianci, przynajmniej czterej, blady Lyseczyk, ciemnoskry, brutalny wojownik z Ib, ktrego broni by topr, naznaczony blizn dothracki wadca koni, na ktrego woano Iggo, oraz Dornijczyk, ktrego imienia nigdy nie poznaa. Jechali wci naprzd w deszczu, obleczeni w rdzewiejce kolczugi i mokre skry, a miecze i topory uderzay z brzkiem o ich sioda. Z charakterystyczn dla snw niezwyk ostroci zrozumiaa, e wydaje im si, i na ni poluj, ale s w bdzie. To ona polowaa na nich. We nie nie bya ma dziewczynk, lecz wilczyc, wielk i potn. Gdy wychyna przed nimi spomidzy drzew i obnaya ky, wydajc z siebie niski, gardowy warkot, poczua wo ludzkiego i koskiego strachu. Wierzchowiec Lyseczyka stan dba, kwiczc z przeraenia. Pozostali mczyni krzyczeli co do siebie w mowie ludzi, lecz nim zdyli cokolwiek przedsiwzi, z ciemnoci i deszczu wypady inne wilki, liczne stado chudych, mokrych, milczcych bestii. Walka bya krtka i krwawa. Kudaty mczyzna run z konia, nim zdy do koca wydoby topr, a ciemnoskry zgin, nacigajc uk. Jasnoskry czowiek z Lys prbowa

ucieczki. Jej bracia i siostry osaczyli zbiega, raz za razem zmuszajc go do zmiany kierunku, a potem rzucili si na niego ze wszystkich stron, ksajc koskie nogi i przegryzajc gardo jedcowi w chwili, gdy ten run na ziemi. Tylko czowiek z dzwoneczkami zdoa stawi im czoo. Jego ko kopn w gow jedn z jej sistr, a zakrzywiony srebrzysty pazur przeci drug niemal wp. Wosy mczyzny cay czas dwiczay cicho. Oszalaa z gniewu, skoczya mu na plecy i zwalia go z sioda. Gdy spadali na ziemi, zacisna szczki na jego ramieniu, przebijajc skr, wen i mikkie ciao. Po uderzeniu o ziemi szarpna gwatownie bem, odrywajc koczyn od barku. Potem potrzsna ni triumfalnie, pryskajc wok ciepymi, czerwonymi kropelkami, ktre mieszay si z zimnym, czarnym deszczem.

TYRION Obudzio go skrzypienie starych, elaznych zawiasw. - Kto tam? - wychrypia. Dobrze, e chocia odzyska gos, nawet jeli by saby i ochrypy. Gorczka cigle go nie opuszczaa, nie mia te pojcia, ktra godzina. Jak dugo spa tym razem? By taki saby, tak cholernie saby. - Kto tam? - zawoa po raz drugi, tym razem goniej. Przez uchylone drzwi do rodka wpada blask pochodni, lecz w komnacie jedynym rdem wiata by poncy przy ou ogarek. Tyrion zadra, widzc zbliajc si posta. Tu, w Twierdzy Maegora, wszyscy sucy byli na usugach jego siostry i kady z goci mg by kolejnym narzdziem Cersei, wysanym po to, by dokoczy roboty, ktr zacz ser Mandon. Potem mczyzna wszed w plam wiata wiecy, przyjrza si uwanie pobladej twarzy kara i zachichota. - Zacie si przy goleniu, co? Palce Tyriona dotkny wielkiej blizny, ktra biega skonie od czoa do ust, przecinajc resztki nosa. Jego dumne ciao wci byo ciepe i bolesne w dotyku. - I to okropnie wielk brzytw. Bronn umy sobie czarne jak wgiel wosy i zaczesa je do tyu, odsaniajc twarz o twardych rysach. Mia na sobie wysokie buty z mikkiej, szytej skry, szeroki pas nabijany samorodkami srebra i paszcz z jasnozielonego jedwabiu. Na ciemnoszarym wenianym wamsie wyszyto na ukos jaskrawozielon nici poncy acuch. - Gdzie si podziewae? - zapyta go Tyrion. - Wysaem po ciebie chyba ze dwa tygodnie temu. - Najwyej cztery dni - sprostowa najemnik. - Byem tu dwa razy, ale ty leae jak trup. - Nie jak trup. Chocia moja sodka siostra bardzo si o to staraa. - By moe nie powinien mwi tego gono, ale przestao go to ju obchodzi. Nie mia wtpliwoci, e za atakiem ser Mandona krya si Cersei. - Co to za paskudztwo masz na piersi? Bronn wyszczerzy zby w umiechu. - To mj rycerski herb. Zielony poncy acuch na szarym jak dym polu. Z rozkazu twego pana ojca jestem teraz ser Bronnem znad Czarnego Nurtu, Krasnalu. Nie zapominaj o tym. Tyrion uoy donie na pierzynie i przesun si kilka cali do tyu, by wesprze si o poduszki.

- To ja obiecaem ci tytu rycerski, pamitasz? - W najmniejszym stopniu nie przypady mu do gustu sowa z rozkazu twego pana ojca. Lord Tywin nie traci czasu. Przenoszc swego syna z Wiey Namiestnika, by wprowadzi si do niej, jasno da do zrozumienia, jak si maj sprawy. To byo tylko potwierdzenie. - Ja straciem p nosa, a ty zyskae tytu rycerski. Bogowie maj si z czego tumaczy. - W jego gosie brzmiaa gorycz. - Czy mj ojciec pasowa ci osobicie? - Nie. Tych z nas, ktrzy przeyli walk pod koowrotami, namaci wielki septon i pasowali rycerze Gwardii Krlewskiej. Caa zabawa cigna si p dnia, bo zostay tylko trzy Biae Miecze. - Wiem, e ser Mandon zgin w bitwie. - Wepchnity do rzeki przez Poda na p uderzenia serca przed tym, nim zdy wbi mi miecz w serce, zdradziecki skurwysyn. - Kogo jeszcze stracilimy? - Ogara - odpowiedzia Bronn. - Nie poleg, tylko znikn. Zote paszcze mwi, e oblecia go strach i musiae poprowadzi wycieczk zamiast niego. To nie by jeden z moich lepszych pomysw. Zmarszczy brwi, czujc swdzenie w wieej blinie. Skin na Bronna, nakazujc mu podej bliej. - Mojej siostrze wydaje si, e jestem pieczark. Trzyma mnie w ciemnoci i karmi gwnem. Pod to dobry chopak, ale ma na jzyku wze wielki jak Casterly Rock. Zreszt i tak nie wierz w poow tego, co mi mwi. Wysaem go po ser Jacelyna, a on wrci i oznajmi mi, e elazna Rka zgin. - Tak jak tysice innych ludzi. Bronn usiad. - Jak to si stao? - zapyta Tyrion, ktrego nagle dopady mdoci. - Podczas bitwy. Syszaem, e twoja siostra wysaa Kettleblackw, eby sprowadzili krla do Czerwonej Twierdzy. Kiedy zote paszcze zobaczyy, e Joffrey ucieka, poowa z nich postanowia opuci mury razem z nim. Bywater zagrodzi im drog i rozkaza wraca. Mwi, e da im zdrowy ochrzan i byli ju prawie gotowi go posucha, ale nagle kto przeszy jego szyj strza. Potem nie wyglda ju tak gronie, wic cignli go z konia i dobili. Kolejny dug, ktry musz spaci Cersei. - A mj siostrzeniec? - zapyta. - Joffrey? Czy grozio mu jakie niebezpieczestwo? - W porwnaniu z innymi raczej niewielkie. - A czy co mu si stao? Czy zosta ranny? Potarga sobie woski, uderzy si w nk, zama sobie paznokie?

- Nic mi o tym nie wiadomo. - Ostrzegaem Cersei, co si stanie. Kto teraz dowodzi zotymi paszczami? - Twj pan ojciec powoa jednego ze swych ludzi z zachodu, jakiego rycerza zwanego Addamem Marbrandem. W wikszoci przypadkw zote paszcze nie byyby zadowolone, gdyby oddano je pod komend obcego, ser Addam Marbrand by jednak dobrym kandydatem. Podobnie jak Jaime, nalea do ludzi, ktrych inni chtnie suchaj. Straciem Stra Miejsk. - Kazaem te Podowi poszuka Shaggi, ale szczcie mu nie sprzyjao. - Kamienne Wrony nadal siedz w krlewskim lesie. Shagdze wyranie si tam spodobao. Timett poprowadzi Spalonych do domu, razem ze wszystkimi upami, ktre zdobyli po bitwie w obozie Stannisa. Chella pokazaa si pewnego ranka przy Rzecznej Bramie z tuzinem Czarnych Uszu, ale czerwone paszcze twojego ojca ich przepdziy, a mieszczanie rzucali w nich gnojem, krzyczc gono z radoci. Niewdzicznicy. Czarne Uszy za nich giny. Gdy Tyrion lea oszoomiony makowym winem i pogrony w snach, jego rodzina wyrywaa mu po kolei wszystkie pazury. - Chc, eby poszed do mojej siostry. Jej wspaniay syn przey bitw bez uszczerbku, wic nie potrzebuje ju zakadniczki. Przysiga, e zwolni Alayay, gdy tylko - Zrobia to. Jakie osiem, dziewi dni temu, po chocie Tyrion podcign si wyej, ignorujc bl, ktry przeszy jego bark nagym ukuciem. - Chocie? - Przywizali j do prgierza na dziedzicu i wychostali, a potem wypchnli za bram, nag i zakrwawion. Uczya si czyta - pomyla od rzeczy Tyrion. Blizna na jego twarzy napia si gwatownie. Przez chwil mia wraenie, e gowa mu pknie z wciekoci. To prawda, e Alayaya bya kurw, spotka jednak w yciu niewiele rwnie sodkich, odwanych i niewinnych dziewczyn. Nigdy jej nawet nie dotkn. Bya dla niego tylko zason, za ktr ukrywa Shae. Nawet nie zada sobie pytania, ile moe j kosztowa ta rola. - Obiecaem siostrze, e potraktuj Tommena tak samo, jak ona Alayay - przypomnia sobie na gos. Ba si, e zaraz zwymiotuje. - Jak mog wychosta omioletniego chopca? Ale jeli tego nie zrobi, Cersei wygra. - Nie masz ju Tommena - obwieci mu bez ogrdek Bronn.

- Gdy tylko krlowa dowiedziaa si, e elazna Rka nie yje, wysaa po niego Kettleblackw i nikt w Rosby nie mia odwagi si im sprzeciwi. To by kolejny cios, musia jednak przyzna, e poczu te ulg. Lubi Tommena. - Kettleblackowie podobno naleeli do nas - przypomnia Bronnowi z nut irytacji. - Naleeli, ale tylko do chwili, gdy mogem im da dwa miedziaki na kadego, ktrego dostali od krlowej. Teraz jednak Cersei podniosa stawk. Po bitwie Osney i Osfryd zostali rycerzami, tak samo jak ja. Bogowie chyba tylko wiedz za co, bo nikt nie widzia, by brali udzia w walce. Moi najmici mnie zdradzili, moich przyjaci spotkaa chosta i haba, a ja gnij w ou - pomyla Tyrion. Zdawao mi si, e to ja wygraem t cholern bitw. Czy taki wanie jest smak triumfu? - Czy to prawda, e Stannisa rozgromi duch Renlyego? Bronn umiechn si pgbkiem. - Z wie koowrotowych widzielimy tylko lece w bocie pochodnie i ludzi, ktrzy rzucali wcznie, by zwia z pola bitwy, ale w garkuchniach i burdelach spotkasz setki ludzi, ktrzy ci powiedz, e lord Renly zabi tego albo tamtego. Wikszo ludzi Stannisa naleaa najpierw do Renlyego i przesza na nasz stron na pierwszy widok jego lnicej zielonej zbroi. Po wszystkich jego planach, po wycieczce i mocie ze statkw, po tym, jak przecito mu twarz wp, Tyrion zosta przymiony przez trupa. O ile Renly rzeczywicie nie yje. To rwnie bdzie musia sprawdzi. - Jak Stannisowi udao si uciec? - Jego Lyseczycy czekali z galerami w zatoce, za twoim acuchem. Gdy bitwa przybraa zy obrt, przybili do brzegu i zabrali na pokad tylu ludzi, ilu tylko zdoali. Pod koniec zbiegowie zabijali si nawzajem, eby si dosta na statek. - A co porabia Robb Stark? - Grupa jego wilkw wypalia sobie drog a do Duskendale. Twj ojciec wysya tego caego lorda Tarlyego, eby si z nimi policzy. Mam ochot si do niego przyczy. Mwi, e to dobry onierz i pozwala pldrowa bez ogranicze. Myl o utracie Bronna bya ostatni somk, ktra zamaa grzbiet Tyriona. - Nie. Twoje miejsce jest tutaj. Jeste kapitanem stray namiestnika. - Nie jeste ju namiestnikiem - przypomnia mu ostrym tonem Bronn. - T funkcj przej twj ojciec, a on ma wasn, cholern stra. - A co si stao z tymi wszystkimi ludmi, ktrych dla mnie wynaje?

- Niektrzy zginli przy wieach koowrotowych. Ten twj stryj, ser Kevan, zapaci reszcie i wyrzuci ich na bruk. - Jak mio z jego strony - rzuci Tyrion jadowitym tonem. - Czy to znaczy, e ju ci nie interesuje zoto? - Lepiej na to nie licz. - To wietnie - ucieszy si Tyrion - bo tak si skada, e nadal jeste mi potrzebny. Co wiesz o ser Mandonie Moorze? Bronn wybuchn miechem. - Wiem, e si utopi, do cholery. - Zacignem u niego wielki dug, ale jak mam go spaci? - Dotkn doni, macajc blizn. - Szczerze mwic, wiem o nim piekielnie mao. - Mia rybie oczy i nosi biay paszcz. Czego jeszcze chcesz si dowiedzie? - Wszystkiego - odpar Tyrion. - Na pocztek. Szuka dowodu na to, e ser Mandon by czowiekiem Cersei, nie odway si jednak powiedzie tego na gos. W Czerwonej Twierdzy lepiej byo trzyma jzyk za zbami. W cianach kryy si szczury, ptaszki, ktre za duo mwiy, i pajki. - Pom mi wsta - zada, wygrzebujc si z pocieli. - Czas, ebym zoy wizyt ojcu, a ju z pewnoci najwyszy czas, ebym znowu pokaza si ludziom. - C za pikny widok - zadrwi Bronn. - Z poow nosa na takiej twarzy jak moja? Ale skoro mwimy o urodzie, to czy Margaery Tyrell przybya ju do Krlewskiej Przystani? - Nie. Ale niedugo ma przyby, a miasto oszalao z mioci do niej. Tyrellowie przywo ywno z Wysogrodu i rozdaj j w jej imieniu. Setki wozw kadego dnia. Po ulicach a tysice ich ludzi z tymi maymi zotymi rami wyszytymi na wamsach i aden z nich nie musi paci za wino. ony, wdowy i kurwy bez rnicy oddaj si kademu goowsowi ze zot r na cycku. Na mnie pluj, a Tyrellom stawiaj wino. Tyrion dwign si z oa. Nogi ugiy si pod nim, a komnata zawirowaa wkoo. Musia si przytrzyma ramienia Bronna, eby nie run na sitowie. - Pod! - krzykn. - Podrick Payne! Gdzie si podziewasz, do siedmiu piekie! - Bl szarpa go niczym bezzbny pies. Tyrion nienawidzi saboci, zwaszcza wasnej. Wstydzi si jej, a wstyd budzi w nim gniew. - Pod, chod tutaj! Chopak zjawi si biegiem. Kiedy zobaczy, e Tyrion wsta i trzyma si ramienia Bronna, wybauszy oczy ze zdziwienia.

- Panie. Wstae. Czy czy czy potrzebujesz wina? Sennego wina? Czy mam zawoa maestera? Powiedzia, e nie moesz. To znaczy wstawa. - Zbyt dugo ju leaem w ou. Przynie mi jakie czyste ubranie. - Ubranie? Tyrion nie potrafi poj, jak to moliwe, e chopak, ktry w bitwie wykaza si tak wielk bystroci i odwag, w innych sytuacjach jest cakowicie zagubiony. - Ubranie - powtrzy. - Bluz, wams, spodnie, rajtuzy. Dla mnie. ebym mia si w co odzia. Chc wyle z tej cholernej celi. Musia skorzysta z pomocy ich obu. Cho jego twarz wygldaa ohydnie, najgroniejsz ran otrzyma w bark. Strzaa przebia mu pach, wbijajc w ciao odamki jego wasnej kolczugi. Gdy maester Frenken zmienia opatrunek, z odbarwionego ciaa nadal sczyy si krew i ropa, a kady ruch okupywa ukuciem straszliwego blu. Ostatecznie Tyrion zadowoli si par spodni i za duym szlafrokiem, ktry zwisa mu z ramion. Bronn wcign mu buty, a Pod poszed poszuka laski, na ktrej mgby si wesprze. Tyrion wypi te kielich sennego wina, eby doda sobie si. Sodzony miodem trunek zawiera niewiele maku, tylko tyle, by zagodzi na chwil jego cierpienia. Mimo to, gdy otworzy drzwi, zakrcio mu si w gowie, a po dugiej wdrwce w d po krtych schodach dray mu nogi. W jednej rce trzyma lask, a drug opiera si na ramieniu Poda. Po drodze napotkali wchodzc na gr dziewk suebn, ktra wytrzeszczya oczy, jakby zobaczya ducha. Karze wsta z martwych - pomyla Tyrion. Popatrz, jest jeszcze brzydszy ni przedtem. Pobiegnij opowiedzie o tym przyjacikom. Warownia Maegora bya najsilniej umocnionym miejscem w Czerwonej Twierdzy, zamkiem wewntrz zamku, otoczonym gbok, such fos pen kolcw. Zwodzony most podniesiono na noc, a przy drzwiach stra peni ser Meryn Trant w jasnej zbroi i biaym paszczu. - Opu most - rozkaza mu Tyrion. - Krlowa rozkazaa podnosi go na noc. Ser Meryn zawsze by sug Cersei. - Krlowa pi, a ja musz porozmawia z ojcem. Imi lorda Tywina Lannistera miao w sobie magi. Ser Meryn Trant niechtnie wyda rozkaz i zwodzony most opuszczono. Po drugiej stronie fosy stra peni inny rycerz Gwardii Krlewskiej. Na widok czapicego w jego stron Tyriona ser Osmund Kettleblack zdoa si umiechn.

- Lepiej si ju czujesz, panie? - Znacznie. Kiedy bdzie nastpna bitwa? Nie mog si ju doczeka. Gdy jednak Pod dotar do serpentynowych schodw, Tyrion mg jedynie wybauszy oczy z trwogi. Nie ma mowy, ebym wdrapa si na nie bez pomocy - wyzna sam przed sob. Machn rk na godno i poprosi Bronna, eby go wnis, liczc po cichu na to, e o tej porze nie bdzie tu nikogo, kto by si mia czy opowiada innym o karle wnoszonym na gr niczym niemowl. Na zewntrznym dziedzicu ustawiono dziesitki namiotw. - To ludzie Tyrella - wyjani Podrick Payne, gdy szli przez labirynt jedwabiu i ptna. Lorda Rowana i lorda Redwynea. Zabrako dla wszystkich miejsca. To znaczy w zamku. Niektrzy wynajli pokoje. Na miecie. W gospodach i tak dalej. Przyjechali na lub. lub krla. Krla Joffreya. Czy starczy ci si, by na niego pj, panie? - Nie powstrzymaj mnie nawet wcieke asice. luby miay t przewag nad bitwami, e rzadziej obcinano na nich ludziom nosy. Za zamknitymi okiennicami w Wiey Namiestnika wci paliy si sabe wiata. Ludzie stojcy na warcie mieli karmazynowe paszcze i lwie hemy stray domowej jego ojca. Obaj znali Tyriona i wpucili go bez pytania cho zauway, e woleli nie patrze na jego twarz. W rodku spotkali ser Addama Marbranda, ktry schodzi po limakowatych schodach. Mia na sobie zdobny, czarny napiernik i paszcz ze zotogowiu, noszony przez oficerw Stray Miejskiej. - Panie - powiedzia - ciesz si, e jeste ju na nogach. Syszaem - pogoski, e wykopano may grb? Ja rwnie. Dlatego wanie doszedem do wniosku, e lepiej by byo wsta. Podobno zostae dowdc Stray Miejskiej. Mam ci skada gratulacje czy kondolencje? - Obawiam si, e i jedno, i drugie. - Ser Addam umiechn si. - mier i dezercje zostawiy mi jakie cztery tysice czterystu ludzi. Tylko bogowie i Littlefinger wiedz, jak mamy wypaci od tak wielu, ale twoja siostra nie pozwala mi zwolni ani jednego. Nadal si boisz, Cersei? Bitwa si skoczya. Zote paszcze ju ci w niczym nie pomog. - Wracasz od mojego ojca? - zapyta. - Tak. Obawiam si, e nie zastaniesz go w zbyt dobrym humorze. Lord Tywin uwaa, e cztery tysice czterystu ludzi z nawizk wystarczy, by odnale jednego zaginionego giermka, nadal jednak nie natrafilimy na aden lad twego kuzyna Tyreka.

Tyrek by trzynastoletnim chopcem, synem Tygetta, nieyjcego stryja Tyriona. Zagin podczas zamieszek, niedugo po polubieniu lady Ermesande, niemowlcia, ktre byo ostatnim ocalaym dziedzicem rodu Hayfordw. I zapewne pierwsz w historii Siedmiu Krlestw on, ktra owdowiaa, nim jeszcze j odstawiono od piersi. - Ja te nie zdoaem go znale - wyzna Tyrion. - r go ju robaki - stwierdzi Bronn z typowym dla siebie brakiem taktu. - elazna Rka te go szuka, a eunuch potrzsn grub sakiewk. Nie mieli wicej szczcia od nas. Daj za wygran, ser. Ser Addam popatrzy z niesmakiem na najemnika. - Lord Tywin jest uparty, gdy chodzi o jego rodzin. Chce znale chopaka, ywego lub umarego, a ja zamierzam speni jego yczenie. - Ponownie spojrza na Tyriona. Zastaniesz ojca w jego samotni. W mojej samotni - pomyla Tyrion. - Chyba znam drog. Dalej wspina si ju o wasnych siach, wsparty jedn rk na ramieniu Poda. Bronn otworzy przed nim drzwi. Lord Tywin Lannister siedzia przy oknie, piszc w wietle lampy oliwnej. Na szczk zamka podnis wzrok. - Tyrion - powiedzia, odkadajc spokojnie gsie piro. - Ciesz si, e mnie pamitasz, panie. Tyrion zdj rk z ramienia Poda, wspar si na lasce i podszed chwiejnie bliej. Co tu nie gra - zrozumia natychmiast. - Ser Bronnie - odezwa si lord Tywin - Podricku. Moe lepiej bdzie, jeli zostawicie nas samych. Spojrzenie, ktrym Bronn obrzuci namiestnika, zakrawao na bezczelno, pokoni si jednak i wyszed, a Pod pody za nim. Cikie drzwi zatrzasny si i Tyrion Lannister zosta sam na sam z ojcem. Cho okiennice byy zamknite, w komnacie powiao chodem. Jakich kamstw naopowiadaa mu Cersei? Lord Casterly Rock by szczupy jak mczyzna o dwadziecia lat modszy, a nawet przystojny na swj surowy sposb. Policzki pokrywa mu sztywny, ty zarost, gow mia ys, a usta mocno zacinite. Na jego szyi wisia acuch ze zotych doni. Palce kadej z nich zaciskay si na nadgarstku nastpnej. - Niebrzydki acuch - zauway Tyrion. Ale na mnie wyglda adniej. Lord Tywin zignorowa t zaczepk. - Lepiej usid. Czy to rozsdne, e wstae z oa boleci?

- Wszystko mnie ju boli od tego oa boleci. - Tyrion wiedzia, jak bardzo jego ojciec gardzi saboci. Zaj najblisze krzeso. - Masz bardzo przyjemn komnat. Czy uwierzyby, e gdy leaem umierajcy, kto przenis mnie do ciasnej, ciemnej celi u Maegora? - W Czerwonej Twierdzy jest toczno od goci weselnych. Kiedy odjad, znajdziemy ci stosowniejsz komnat. - Ta cakiem mi odpowiadaa. Czy wyznaczye ju dat tego wspaniaego lubu? - Joffrey i Margaery pobior si pierwszego dnia nowego roku, ktry bdzie zarazem pierwszym dniem nastpnego stulecia. Ta uroczysto zapowie nadejcie nowej ery. Ery Lannisterw - pomyla Tyrion. - Ojej, chyba zaplanowaem na ten dzie co innego. - Czy przyszede tu tylko po to, eby poskary si na swoj sypialni i opowiada te gupie dowcipasy? Musz skoczy wane listy. - Wane listy. No jasne. - Niektre bitwy wygrywaj miecze i wcznie, a inne gsie pira i kruki. Oszczd mi tych dziecinnych wyrzutw, Tyrionie. Kiedy bye umierajcy, odwiedzaem ci tak czsto, jak tylko pozwala na to maester Ballabar. - Zoy palce pod brod w piramidk. - Dlaczego odesae Ballabara? Tyrion wzruszy ramionami. - Maester Frenken nie jest tak zdeterminowany przeszkodzi mi w odzyskaniu przytomnoci. - Ballabar przyby do miasta w orszaku lorda Redwynea. Mwi, e to zdolny uzdrowiciel. Cersei postpia bardzo askawie, proszc go, by si zaj tob. Baa si o twoje ycie. Chcesz powiedzie, e bala si, i mog je zachowa. - Z pewnoci wanie dlatego ani na moment nie odchodzia od mojego oa. - Nie bd bezczelny. Cersei musi przygotowa krlewski lub, ja prowadz wojn, a tobie co najmniej od dwch tygodni nic ju nie grozio. - Lord Tywin przyjrza si okaleczonej twarzy syna bez ladu niepokoju w jasnozielonych oczach. - Chocia musz przyzna, e rana jest okropna. Co za obd ci opta? - Wrogowie przynieli taran pod nasze bramy. Gdyby to Jaime prowadzi wycieczk, nazwaby to mstwem. - Jaime nigdy nie byby taki gupi, eby zdj hem podczas bitwy. Mam nadziej, e zabie czowieka, ktry ci zrani?

- Och, moesz by pewien, e ten ndznik nie yje. - Tylko e to Podrick Payne zabi ser Mandona. Wepchn go do rzeki, gdzie obciony zbroj rycerz uton. - Martwy wrg to rado na wieki - doda wesoo Tyrion, cho jego prawdziwym wrogiem nie by ser Mandon, ktry nie mia adnego powodu, by pragn jego mierci. By tylko narzdziem i jestem przekonany, e wiem czyim. Powiedziaa mu, e ma si postara, ebym nie przey bitwy. Bez dowodw lord Tywin nie zechce jednak wysucha takiego oskarenia. - Dlaczego zostae w miecie, ojcze? - zapyta. - Czy nie powiniene wyruszy na wojn z lordem Stannisem, Robbem Starkiem albo kim innym? Im prdzej, tym lepiej. - Dopki nie przypynie lord Redwyne ze sw flot, brak nam okrtw potrzebnych do ataku na Smocz Ska. To jednak ju niewane. Soce Stannisa Baratheona zaszo nad Czarnym Nurtem. A jeli chodzi o Starka, chopak nadal jest na zachodzie, ale wielki oddzia ludzi z pnocy pod dowdztwem Helmana Tallharta i Robetta Glovera cignie na Duskendale. Wysaem im na spotkanie lorda Tarlyego, podczas gdy ser Gregor maszeruje krlewskim traktem, eby odci wrogom drog odwrotu. Tallhart i Glover wpadn w puapk, a wraz z nimi jedna trzecia si Starkw. - Duskendale? Tam nie byo nic wartego takiego ryzyka. Czyby Mody Wilk w kocu popeni bd? - Nie zawracaj sobie tym gowy. Twarz masz blad jak mier, a strj przesiknity krwi. Mw, czego chcesz, i wracaj do oa. - Czego chc - Poczu bolesny ucisk w gardle. Czego waciwie chcia? Wicej ni bdziesz mi kiedykolwiek mg da, ojcze. - Pod powiedzia mi, e Littlefinger zosta lordem Harrenhal. - Ten tytu jest pozbawiony znaczenia, dopki zamkiem wada Roose Bolton w imieniu Robba Starka. Mimo to lord Baelish pragn tego zaszczytu. Dobrze nam si przysuy w sprawie maestwa z crk Tyrellw. Lannister zawsze paci swe dugi. Waciwie to maestwo byo pomysem Tyriona, ale gdyby domaga si teraz uznania z tego powodu, wydaby si maostkowy. - Moe mie wicej znaczenia, ni ci si zdaje - ostrzeg ojca. - Littlefinger niczego nie robi bez powodu. Ale teraz mniejsza z tym. Mam wraenie, e wspominae co o spacaniu dugw? - Ty rwnie chcesz otrzyma nagrod, tak? Prosz bardzo. Co to ma by? Ziemie, zamek, jaki tytu? - Na pocztek wystarczyaby odrobina cholernej wdzicznoci.

Lord Tywin przeszy go nieruchomym spojrzeniem. - Komedianci i mapy domagaj si oklaskw. Aerys rwnie ich pragn, jeli ju o tym mowa. Zrobie to, co kazano ci zrobi, i jestem pewien, e uczynie wszystko, co leao w granicach twych moliwoci. Nikt nie odmawia ci zasug. - Zasug? - Resztki nozdrzy Tyriona z pewnoci rozdy si szeroko. - Mam wraenie, e to ja uratowaem to przeklte miasto. - Wikszo ludzi uwaa, e to mj atak na flank lorda Stannisa zmieni tok bitwy. Lordowie Tyrell, Rowan, Redwyne i Tarly rwnie walczyli dzielnie. Powiedziano mi te, e to twoja siostra Cersei kazaa piromanom wyprodukowa dziki ogie, ktry zniszczy flot Baratheonw. - A ja tylko daem sobie przyci woski w nosie, tak? Tyrion nie potrafi ukry goryczy. - Twj acuch by sprytnym pomysem i sta si dla nas kluczem do zwycistwa. Czy to wanie chciae usysze? Dowiedziaem si, e musimy ci te podzikowa za dornijski sojusz. By moe ucieszy ci wiadomo, e Myrcella bezpiecznie dotara do Sonecznej Wczni. Ser Arys Oakheart pisze, e bardzo polubia ksiniczk Arianne i e ksi Trystane jest ni zachwycony. Nie podoba mi si myl, e dalimy rodowi Martellw zakadniczk, ale na to pewnie nie mona byo nic poradzi. - Bdziemy mieli wasnego zakadnika - odpar Tyrion. - Czci umowy byo miejsce w radzie. Jeli ksi Doran nie przyprowadzi ze sob armii, bdzie w naszej mocy. - Gdyby tylko Martell przybywa wycznie po miejsce w radzie - poskary si Tywin. - Obiecae mu rwnie zemst. - Obiecaem mu sprawiedliwo. - Zwij to, jak chcesz. Sprawa i tak sprowadza si do krwi. - Tego towaru chyba ostatnio jest pod dostatkiem? Podczas bitwy widziaem jej cae jeziora. - Tyrion nie widzia powodu, by nie przemawia otwarcie. - A moe tak si przywizae do Gregora Cleganea, e nie masz serca si z nim rozsta? - Ser Gregor bywa uyteczny. Jego brat te bywa. Kady lord od czasu do czasu potrzebuje bestii sdzc po ser Bronnie i tych twoich dzikusach, ty rwnie przyswoie sobie t lekcj. Tyrion pomyla o wypalonym oku Timetta, o Shagdze z jego toporem i Chelli z jej naszyjnikiem z suszonych uszu. I o Bronnie. Przede wszystkim o Bronnie. - W lasach jest peno bestii - przypomnia ojcu. - I w zaukach te.

- To prawda. By moe inne psy bd polowa rwnie dobrze. Zastanowi si nad tym. Jeli to ju wszystko - Prawda, musisz dokoczy wane listy. - Tyrion podnis si chwiejnie, zamkn na chwil oczy, gdy zalaa go fala zawrotw gowy, i postawi niepewny krok. Potem przyszo mu do gowy, e trzeba byo chwilk zaczeka. Albo i dwie chwilki. Zamiast tego odwrci si jednak byskawicznie. - Pytasz, czego chc? Powiem ci. Tego, co prawnie mi si naley. Chc Casterly Rock. Jego ojciec gwatownie zacisn usta. - Dziedzictwa twego brata? - Rycerzom Gwardii Krlewskiej nie wolno si eni, podzi dzieci ani posiada ziemi. Wiesz o tym rwnie dobrze jak ja. Tego dnia, gdy Jaime przywdzia biay paszcz, wyrzek si wszelkich praw do Casterly Rock, ty jednak nigdy tego nie przyznae. Ju najwyszy czas, by to zrobi. Chc, eby ogosi caemu krlestwu, e jestem twoim synem i prawowitym dziedzicem. Oczy lorda Tywina byy jasnozielone, usiane zotymi plamkami, byszczce i bezlitosne. - Casterly Rock - powtrzy zimnym, martwym, bezbarwnym tonem. - Nigdy. To sowo zawiso midzy nimi, wielkie, ostre i zatrute. Znalem odpowied, nim jeszcze zadaem pytanie - pomyla Tyrion. Odkd Jaime Lannister wstpi do Gwardii Krlewskiej, mino osiemnacie lat, a ja ani razu nie poruszaem tego tematu. Z pewnoci o tym wiedziaem. Wiedziaem od samego pocztku. - Dlaczego? - nakaza sobie zada pytanie, cho wiedzia, e tego poauje. - Pytasz dlaczego? Ty, ktry zabie wasn matk, by przyj na wiat? Jeste pokracznym, podstpnym karem, zoliwym i nieposusznym, penym zawici, chuci i podego sprytu. Ludzkie prawo mwi, e moesz uywa mojego nazwiska i nosi moje barwy, jako e nie potrafi dowie, i nie jeste moim synem. Bogowie chcieli mnie nauczy pokory i dlatego ka mi patrze, jak czapiesz niczym kaczka, ozdobiony dumnym lwem, ktry by herbem mojego ojca, a jeszcze przedtem jego ojca. Jednake ani bogowie, ani ludzie nigdy mnie nie zmusz do zgody na to, by obrci Casterly Rock w swj burdel. - Mj burdel? - Wreszcie wsta wit. Tyrion w jednej chwili zrozumia, skd si wzia caa ta . - Cersei powiedziaa ci o Alayayi - rzuci, zgrzytajc zbami. - Czy tak si nazywaa? Przyznaj, e nie potrafi zapamita imion wszystkich twoich kurew. Jak si nazywaa ta, ktr polubie w dziecistwie? - Tysha - warkn tonem wyzwania.

- A ta markietanka znad Zielonych Wide? - A co ci to waciwie obchodzi? - zapyta, nie chcc nawet wypowiada imienia Shae w jego obecnoci. - Nic. Jest mi te obojtne, czy bd yy, czy umr. - To ty kazae wychosta Yay. To nie byo pytanie. - Twoja siostra powiedziaa mi, e grozie moim wnukom. - Gos lorda Tywina by zimniejszy ni ld. - Czy mnie okamaa? Tyrion nie mia zamiaru temu zaprzecza. - Rzeczywicie groziem. Chodzio mi o bezpieczestwo Alayayi. Nie chciaem, eby Kettleblackowie j wykorzystali. - eby uratowa cnot kurwy, grozie swemu rodowi, swojej krwi? Czy tak to wyglda? - To od ciebie si nauczyem, e dobra groba czsto jest skuteczniejsza ni cios. Co prawda, Joffreya miaem szczer ochot wychosta pewnie z kilkaset razy. Jeli tak bardzo lubisz to robi, zacznij od niego. Ale Tommen dlaczego miabym skrzywdzi Tommena? To dobry chopak i w naszych yach pynie ta sama krew. - Tak samo jak w yach twojej matki. - Lord Tywin wsta nagle, spogldajc z gry na karowatego syna. - Wracaj do ka, Tyrionie, i nie wspominaj mi ju nigdy o swych prawach do Casterly Rock. Otrzymasz nagrod, ale tak, jak ja uznam za odpowiadajc twym zasugom i pozycji. Nie miej te zudze, e pozwol ci znowu przynie wstyd rodowi Lannisterw. Koniec z kurwami. Nastpn, ktr znajd w twym ou, ka powiesi.

DAVOS Obserwowa zbliajcy si agiel przez dugi czas, prbujc zdecydowa, czy woli y czy umrze. Wiedzia, e mier byaby atwiejsza. Znajdzie go sama. Wystarczy, by wczoga si do swej jaskini i pozwoli statkowi odpyn. Ju od wielu dni pona w nim gorczka. Z kiszek laa mu si brzowa woda i cae noce dygota przez sen. Co rano budzi si sabszy. To ju nie potrwa dugo - powtarza sobie raz za razem. Jeli nie zabije go gorczka, z pewnoci uczyni to pragnienie. Nie mia tu sodkiej wody poza deszczwk, ktra niekiedy wypeniaa zagbienia w skale. Trzy dni temu (a moe cztery? Na tej skale trudno byo zachowa rachub czasu) kaue wyschy i widok falujcych, zielonoszarych wd zatoki omal nie doprowadzi go do szalestwa. Wiedzia, e jeli zacznie pi wod morsk, koniec nadejdzie szybko, lecz w gardle mia tak sucho, e niewiele zabrako, by przekn ten pierwszy haust. Uratowa go nagy szkwa. Osab ju wtedy tak bardzo, e mg tylko lee na deszczu z zamknitymi oczyma i otwartymi ustami, pozwalajc, by woda spywaa mu po spuchnitych wargach i obrzmiaym jzyku. Potem poczu si troch lepiej, a w sadzawkach i szczelinach wyspy znowu zaroio si od ycia. To jednak byo trzy dni temu (a moe cztery) i wiksza cz wody ju znika. Cz wyparowaa, a reszt zdoa ju wypi. Rankiem znowu poczuje smak bota i bdzie liza zimne, wilgotne kamienie z dna zagbie. Jeli nie pragnienie ani gorczka, z pewnoci zabije go gd. Wysepka bya tylko jaow iglic sterczc nad wodami wielkiej Czarnej Zatoki. Podczas odpywu udawao mu si niekiedy zapa malekie kraby, ace po kamienistej play, na ktr morze wyrzucio go po bitwie. Szczypay go bolenie w palce, nim rozbi je o kamienie, by wyssa miso ze szczypiec i wntrznoci ze skorup. Gdy jednak nadciga przypyw, plaa znikaa i Davos musia si wspina na ska, eby nie zmyo go z powrotem do zatoki. Szczyt iglicy wznosi si wwczas pitnacie stp nad wod, lecz kiedy wiatr by silny, bryzgi docieray znacznie wyej i Davos nie mg w aden sposb uchroni si przed przemoczeniem, nawet w swej jaskini (ktra w rzeczywistoci bya tylko skryt pod nawisem nisz). Na skale nie roso nic oprcz porostw i unikay jej nawet morskie ptaki. Od czasu do czasu jaka mewa przysiadaa na szczycie i Davos prbowa j zapa. Byy jednak za szybkie, eby mg si do nich zbliy. Potem sprbowa ciska w nie kamieniami, lecz by zbyt saby, eby woy w rzut potrzebn si; nawet gdy udawao mu si trafi, mewy wrzeszczay tylko poirytowane i podryway si do lotu.

Ze swego azylu dostrzega te inne skay, odlege kamienne iglice wysze ni ta, na ktrej siedzia. Wedug jego oceny najblisza wznosia si nad wod dobre czterdzieci stp, cho przy takiej odlegoci trudno byo mie pewno. Nieustannie krya wok niej chmura mew. Davos czsto zastanawia si nad tym, czyby tam nie popyn, eby okra ich gniazda. Woda bya tu jednak zimna, a prdy silne i zdradzieckie, i wiedzia, e jest zbyt osabiony, by dokona takiego wyczynu. To zabioby go rwnie niezawodnie, jak picie wody morskiej. Pamita z dawnych lat, e jesie na wskim morzu czsto bywa wilgotna i deszczowa. Za dnia, dopki wiecio soce, nie byo tak le, ale noce byy coraz chodniejsze i czasem nad zatok d wicher, gnajcy przed sob grzywacze. Wystarczaa chwila, by Davos zosta przemoczony i zzibnity. Gorczka i chd atakoway go na zmian. Ostatnio drczy go te uporczywy kaszel. Jaskinia bya dla niego jedynym schronieniem, i to dosy skromnym. Podczas odpywu na play mona byo znale kawaki drewna i zwglone szcztki statkw, nie mia jednak nic, co pozwolioby mu rozpali ogie. W pewnej chwili, ogarnity desperacj, prbowa pociera o siebie dwa kawaki wyrzuconego na brzeg drewna, byo ono jednak zbutwiae i wszystkie jego wysiki przyniosy mu jedynie pcherze. Ubranie rwnie mia przemoczone i straci gdzie w zatoce jeden but. Pragnienie, gd, zimno. To byli jego towarzysze, ktrzy nie opuszczali go ani na chwil. Z czasem zrodzio si w nim przekonanie, e to jego przyjaciele. Wkrtce jeden z tych przyjaci zlituje si nad nim i uwolni go od bezustannego cierpienia. Albo ktrego dnia Davos wejdzie po prostu do wody i popynie w stron brzegu, ktry z pewnoci lea gdzie na pnocy, poza zasigiem jego wzroku. By za saby, by tam dopyn, nie miao to jednak znaczenia. Zawsze by eglarzem i zamierza zgin na morzu. Czekaj na mnie podwodni bogowie - pomyla. Czas ju, bym si do nich uda. Teraz jednak zobaczy agiel. By zaledwie pykiem na horyzoncie, lecz rs z kad chwil. Statek tam, gdzie nie powinno by statku. Zna w przyblieniu pooenie swej skay. Bya ona jedn ze skalistych wyniosoci wznoszcych si z dna Czarnej Zatoki. Najwysza z nich sterczaa podczas przypywu sto stp ponad morskie fale, a kilkanacie innych miao od trzydziestu do szedziesiciu stp wysokoci. Marynarze zwali je wczniami krla merlingw i wiedzieli, e na kad, ktra wystaje nad powierzchni, przypada tuzin ukrytych zdradziecko tu pod ni. Rozsdni kapitanowie omijali te skay szerokim ukiem. Davos skierowa jasne, zaczerwienione oczy w stron statku, prbujc usysze, jak jego agle opocz na wietrze. Zda w moj stron. Jeli nie zmieni kursu, przepynie w

zasigu gosu od jego malekiego azylu. To mogo oznacza ycie, jeli tego wanie chcia. Nie mia jednak pewnoci. Po co mam y - pomyla, gdy zy przesoniy mu oczy. Dobrzy bogowie, po co? Moi synowie nie yj. Dale i Allard. Maric i Matthos, by moe rwnie Devan. Jak ojciec moe przey tak wielu modych, silnych synw? Jak mog y dalej? Jestem pust skorup. Krab zdech i w rodku nic nie zostao. Czy o tym nie wiedz? Popynli w gr Czarnego Nurtu z gorejcym sercem Pana wiata na chorgwiach. Davos i jego Czarna Betha atakowali w drugiej linii, midzy Widmem Dalea a Lady Mary Allarda. Jego trzeci syn Maric by wiosomistrzem na Furii, pyncej w centrum pierwszej linii, natomiast Matthos zastpc ojca. Pod murami Czerwonej Twierdzy galery Stannisa wday si w bj z mniejsz flot modocianego krla Joffreya i na kilka chwil rzek wypeni brzk ciciw oraz oskot elaznych taranw, ktre miadyy wiosa i kaduby. Potem rozleg si huk, ktry zabrzmia jak ryk jakiej potnej bestii, i ze wszystkich stron otoczyy ich zielone pomienie: dziki ogie, szczyny piromantw, nefrytowy demon. Matthos sta u boku ojca na pokadzie Czarnej Bethy. Nagle wydao si, e statek unis si w powietrze. Davos wpad do rzeki. Wymachiwa gwatownie koczynami, walczc z prdem, ktry nim obraca. W grze rzeki pod niebo strzeliy wysokie na pidziesit stp pomienie. Zobaczy, e Czarna Betha, Furia i kilkanacie innych statkw stano w ogniu. Widzia poncych ludzi, ktrzy skakali do wody, by w niej uton. Widmo i Lady Marya znikny: zatony lub rozpady si na kawaki za zason z dzikiego ognia. Nie mia czasu ich szuka, gdy zbliao si ju ujcie rzeki, ktre Lannisterowie przegrodzili wielkim elaznym acuchem. Od jednego brzegu po drugi wida byo tylko ponce okrty i dziki ogie. Serce zamaro mu na chwil na ten widok. Do tej pory pamita dwiki - trzask pomieni, syk pary, krzyki gincych ludzi - a take uderzajce w jego twarz fale straszliwego aru. Prd znosi go wprost do pieka. Wystarczyoby, eby wtedy nic nie zrobi. Gdyby zaczeka par chwil, byby teraz z synami, spoczywa w chodnym, zielonym mule dna zatoki z twarz ogryzan przez ryby. Zaczerpn jednak w puca gboki haust powietrza i zanurkowa, uderzajc wciekle nogami. Jedyn szans byo dla niego przepyn pod acuchem, poncymi statkami i unoszcym si na powierzchni dzikim ogniem. Poda ze wszystkich si ku bezpiecznej zatoce. Zawsze by dobrym pywakiem, a tego dnia nie mia przy sobie ani kawaka stali poza hemem, ktry spad mu z gowy, gdy straci Czarn Beth. Sunc przez zielony mrok, widzia innych ludzi, ktrzy szarpali si pod wod, cigani w d przez ciar kolczug i zbroi. Wymija ich, uderzajc ze wszystkich si nogami. Pozwala, by nis go prd. Woda zalaa mu

oczy. Schodzi wci gbiej, gbiej i gbiej. Z kadym uderzeniem serca trudniej mu byo wstrzymywa oddech. Pamita, e zobaczy dno, mikkie i mroczne. W tej samej chwili z ust wyrwa mu si strumie bbelkw. Co dotkno jego nogi pie, ryba albo toncy czowiek. Potrzebowa powietrza, ba si jednak wynurzy. Czy min ju acuch, czy by w zatoce? Jeli wypynie pod statkiem, utonie, a jeli wydostanie si na powierzchni pord plam poncego dzikiego ognia, pierwszy oddech obrci jego puca w popi. Odwrci si w wodzie, by spojrze w gr, nie widzia jednak nic oprcz zielonej ciemnoci. Potem zawirowa zbyt szybko i nie wiedzia ju, gdzie jest gra, a gdzie d. Owadna nim panika. Uderzy rkami w dno rzeki, wzbijajc w gr chmur bota, ktra go olepia. Czu w piersi coraz silniejszy ucisk. Zamacha rkami w wodzie, uderzy nogami, odepchn si od dna, odwrci, jego puca domagay si powietrza, uderza nogami, uderza, zagubiony w podwodnym mroku, uderza, uderza, a wreszcie zabrako mu si. Gdy otworzy usta, by krzykn, wdara si do nich sona woda i Davos Seaworth zrozumia, e tonie. Kiedy odzyska przytomno, na niebie stao soce, a on lea na kamienistej play pod nag kamienn iglic. Ze wszystkich stron otaczaa go pusta zatoka, a obok leay zamany maszt, resztki spalonego agla i rozdty trup. Maszt, agiel i zwoki znikny podczas nastpnego przypywu i Davos zosta sam na skale midzy wczniami krla merlingw. By przemytnikiem przez wiele lat i zna otaczajce Krlewsk Przysta wody lepiej ni kady z domw, w ktrych mieszka w yciu. Wiedzia, e jego schronienie jest jedynie punkcikiem na mapach, umieszczonym w miejscu, ktre uczciwi marynarze starali si omija cho sam raz czy dwa tdy przepywa, chcc umkn niepodanym spojrzeniom. Kiedy znajd tu moje zwoki, moe nazw t wysepk na moj cze - pomyla. Cebulowa Skala. To bdzie mj nagrobek i moje dziedzictwo. Nie zasugiwa na wicej. Ojciec chroni swe dzieci - uczyli septonowie, a on poprowadzi wasnych synw w ogie. Dale nigdy ju nie da onie dziecka, o ktre si modlili, a po Allardzie wkrtce zapacze jego dziewczyna w Starym Miecie, dziewczyna w Krlewskiej Przystani i dziewczyna w Braavos. Matthos nigdy nie bdzie kapitanem wasnego statku, o czym tak marzy, a Marie nie zostanie rycerzem. Jak mog dalej y, jeli oni zginli? Polego tak wielu dzielnych rycerzy i potnych lordw, ludzi lepszych ode mnie i szlachetnie urodzonych. Wczogaj si do swej jaskini, Davosie. Wczogaj si do rodka i zwi w kbek, a nikt ju nie bdzie ci niepokoi. Zanij na kamiennej poduszce i niech mewy wydziobi ci oczy, a kraby poywi si twoim ciaem. Ty ywie si nimi i pora spaci ten dug. Ukryj si, przemytniku. Ukryj si, sied cicho i skonaj. agiel by ju bardzo blisko. Jeszcze par chwil, a statek go ominie i bdzie mg umrze w spokoju.

Jego do powdrowaa do szyi, szukajc skrzanego woreczka, ktry zawsze tam nosi. Trzyma w nim koci czterech palcw, ktre uci mu jego krl, tego samego dnia, gdy uczyni Davosa rycerzem. Moje szczcie. Skrcone palce poruszay si nerwowo po piersi, nic jednak nie znalazy. Woreczek znikn, a palce razem z nim. Stannis nigdy nie potrafi zrozumie, po co Davos zatrzyma koci. - Miay mi przypomina o sprawiedliwoci mojego krla - wyszepta przez spkane wargi. Teraz jednak je zgubi. Ogie zabra mi szczcie, tak samo jak synw. W snach cigle widywa ponc rzek, demony taczce po jej powierzchni z poncymi biczami w doniach oraz ludzi, ktrzy palili si na wgiel pod ich uderzeniami. - Matko, zmiuj si - modli si Davos. - Ocal mnie, dobra Matko, ocal nas wszystkich. Straciem szczcie i straciem synw. Rozpaka si na dobre. Po policzkach spyway mu sone zy. - Ogie zabra mi wszystko ogie By moe by to tylko owiewajcy ska wiatr albo dwik uderzajcych o brzeg fal, lecz przez chwil Davos Seaworth usysza jej odpowied. - To wy przywoalicie ogie - wyszepta gos saby jak uwiziony w muszli szum fal, smutny i delikatny. - Spalilicie nas spalilicie nas spalilicie nasssssss. - To bya ona! - krzykn Davos. - Matko, nie opuszczaj nas. To ona was spalia, kobieta w czerwieni, Melisandre! Widzia j oczyma wyobrani: twarz o ksztacie serca, czerwone oczy, dugie wosy koloru miedzi, szkaratne suknie z jedwabiu i atasu, ktre poruszay si niczym pomienie w rytm jej krokw. Przybya na Smocz Ska z Asshai na wschodzie, nawrcia na wiar w swego obcego boga Selyse i ludzi krlowej, a potem krla, samego Stannisa Baratheona, ktry posun si nawet do tego, e umieci na swych chorgwiach gorejce serce Rhllora, Pana wiata, Boga Pomieni i Cienia. Za namow Melisandre wywlk Siedmiu z ich septu na Smoczej Skale i spali przed zamkow bram. Potem puci te z dymem boy gaj w Kocu Burzy, nawet drzewo serce, wielkie, biae czardrzewo o powanym obliczu. - To bya jej robota - zapewni Davos, sabszym ju gosem. Jej i twoja, cebulowy rycerzu. To ty ciemn noc przewioze j odzi do Koca Burzy, by moga wpuci do rodka swe zrodzone z cienia dziecko. Nie jeste bez winy. Walczye pod jej sztandarem i zawiesie go na swym maszcie. Na Smoczej Skale przygldae si, jak palono Siedmiu, i nic nie uczynie. Oddaa ogniowi sprawiedliwo Ojca, ask Matki i mdro Staruchy. Kowala i Nieznajomego, Dziewic i Wojownika, spalia ich wszystkich ku chwale swego okrutnego boga, a ty stae spokojnie i milczae. Nawet gdy zabia starego maestera Cressena, nie uczynie nic.

agiel by ju tylko sto jardw od niego i szybko przecina zatok. Za par chwil go minie. Ser Davos Seaworth zacz si wspina na ska. Podciga si w gr na drcych doniach. Krcio mu si w gowie od gorczki. Jego okaleczone palce dwukrotnie zelizny si na wilgotnym kamieniu i omal nie zlecia w d, jako jednak zdoa si utrzyma. Jeli spadnie, zginie, a on musia y. Przynajmniej jeszcze przez chwil. Mia co do zrobienia. Szczyt by za may, by czowiek tak osabiony jak on mg na nim bezpiecznie stan, przykucn wic i zacz wymachiwa wychudymi ramionami. - Hej, wy, na statku! - krzykn na wiatr. - Tutaj, tutaj! - Z gry widzia go wyraniej: smuky, pasiasty kadub, figura dziobowa z brzu, wydty na wietrze agiel. Na burcie bya wypisana jaka nazwa, lecz Davos nigdy si nie nauczy czyta. - Hej, wy, na statku - zawoa raz jeszcze - ratunku, RATUNKU! Stojcy na kasztelu dziobowym marynarz zauway go i wycign rk. Davos przyglda si innym eglarzom, ktrzy zgromadzili si przy nadburciu, by gapi si na niego. Po krtkiej chwili na galerze zwinito agiel i wysunito wiosa. Statek pomkn ku jego schronieniu. By za duy, by zblia si do skay, ale w odlegoci trzydziestu jardw od niej spuszczono na wod ma szalup. Davos nie puszcza si skay, spogldajc na podpywajc do wysepki d. Czterech mczyzn wiosowao, a pity siedzia na dziobie. - Hej, ty, na skale - zawoa pity, gdy byli ju blisko. - Kim jeste? Przemytnikiem, ktry chcia zaj za wysoko - pomyla Davos. Durniem, ktry za bardzo kocha swego krla i zapomnia o bogach. - Walczyem - W gardle mia zupenie sucho i zapomnia sztuki mowy. Sowa dziwnie wyginay mu jzyk, a jeszcze dziwniej brzmiay w uszach. - Walczyem w bitwie. Byem kapitanem rycerzem. Byem rycerzem. - Tak, ser - odpar mczyzna. - A ktremu krlowi suysz? Davos nagle zrozumia, e galera moe nalee do Joffreya. Jeli poda niewaciwe imi, zostawi go swemu losowi. Ale nie, miaa pasiasty kadub. To by lyseski statek, statek Salladhora Saana. To Matka go tu przysaa, askawa Matka. Zlecia mu pewne zadanie. Stannis yje - zrozumia. Mam jeszcze krla. I synw. Mam innych synw i on, wiern i kochajc. Jak mg o tym zapomnie? Matka bya askawa. - Stannisowi - krzykn do Lyseczyka. - Dobrzy bogowie, su krlowi Stannisowi. - Tak samo jak my - odpowiedzia mczyzna w odzi.

SANSA Zaproszenie wygldao niewinnie, lecz za kadym razem, gdy Sansa je czytaa, czua w brzuszku gwatowny skurcz blu. Ma zosta krlow, jest pikna, bogata i wszyscy j uwielbiaj. Po co chce si spotyka z crk zdrajcy? Sansa podejrzewaa, e chodzi o ciekawo. By moe Margaery Tyrell chciaa si przyjrze rywalce, ktr zastpia. Ciekawe, czy uwaa mnie za wroga? Czy myli, e mam do niej al Sansa przygldaa si z zamkowych murw, jak Margaery Tyrell i jej eskorta wspinaj si na Wielkie Wzgrze Aegona. Joffrey spotka si z now narzeczon przy Krlewskiej Bramie i przywita j w miecie. Potem pojechali obok siebie przez wiwatujce tumy, Joff w lnicej pozacanej zbroi, a Margaery we wspaniaych zielonych szatach i spywajcym z ramion paszczu z jesiennych kwiatw. Miaa szesnacie lat, brzowe wosy i oczy, bya smuka i pikna. Gdy przejedaa, ludzie woali j po imieniu, unosili w gr swe dzieci, eby je pobogosawia, i rzucali kwiaty pod kopyta jej konia. Matka i babcia jechay tu za ni w wysokim domu na koach, ktrego boki wyrzebiono na ksztat setki spltanych ze sob, lnicych od pozoty r. Obie kobiety rwnie wzbudziy entuzjazm prostaczkw. To ci sami prostaczkowie, ktrzy cignli mnie z konia i zabiliby, gdyby nie Ogar. Sansa nie uczynia nic, za co gmin mgby j znienawidzi, podobnie jak Margaery Tyrell nie uczynia nic, by zdoby jego mio. Czy chce, ebym ja rwnie j pokochaa? Przyjrzaa si zaproszeniu. Wydawao si, e Margaery napisaa je wasnorcznie. Czy pragnie mojego bogosawiestwa? Sansa zastanawiaa si, czy Joffrey wie o tej kolacji. Rwnie dobrze mg to by jego pomys. Ta myl napenia j strachem. Jeli za zaproszeniem kry si Joff, mg zaplanowa jaki okrutny dowcip, ktry mia okry j hab w oczach starszej dziewczyny. Czy znowu rozkae swej Gwardii Krlewskiej rozebra j do naga? Kiedy uczyni to poprzednio, powstrzyma go jego wuj Tyrion, tym razem jednak Krasnal jej nie uratuje. Nie uratuje mnie nikt poza moim Florianem. Ser Dontos obieca, e pomoe jej w ucieczce, ale dopiero po lubie Joffreya. Jej drogi rycerz obrcony w bazna zapewnia, e wszystko starannie zaplanowano i nie pozostao jej ju nic poza czekaniem i liczeniem dni. I ucztowaniem z moj nastpczyni By moe bya niesprawiedliwa dla Margaery Tyrell. By moe zaproszenie byo jedynie zwyk uprzejmoci, aktem dobroci. To moe by tylko kolacja. Sansa Stark przebywaa jednak w Czerwonej Twierdzy, w Krlewskiej Przystani, na dworze krla Joffreya Baratheona, Pierwszego Tego Imienia, i jeli czegokolwiek tu si nauczya, to z pewnoci nieufnoci.

Mimo to musiaa przyj zaproszenie. Bya teraz nikim, odrzucon narzeczon, crk zdrajcy i okryt hab siostr zbuntowanego lorda. Nie moga odmwi przyszej krlowej Joffreya. Szkoda, e nie ma tu Ogara. W noc bitwy Sandor Clegane zjawi si w jej komnatach, chcc zabra j z miasta, lecz Sansa odmwia. Teraz nocami czsto leaa bezsennie w ou, zastanawiajc si, czy postpia susznie. Miaa jeszcze jego biay, splamiony paszcz, ukryty w cedrowym kufrze pod jej letnimi jedwabiami. Nie potrafia powiedzie, dlaczego waciwie go zachowaa. Syszaa, jak ludzie mwili, i Ogar stchrzy, w samym rodku bitwy upi si tak strasznie, e Krasnal musia przej dowdztwo nad jego ludmi. Sansa jednak go rozumiaa. Znaa tajemnic jego poparzonej twarzy. To tylko ognia si ba. Owej nocy dziki ogie podpali rzek, wypeniajc powietrze zielon poog. Sansa baa si nawet w zamku. Na zewntrz ledwie potrafia to sobie wyobrazi. Wzia z westchnieniem gsie piro, zanurzya je w inkaucie i napisaa do Margaery Tyrell uprzejmy licik potwierdzajcy przyjcie zaproszenia. Gdy nadszed wyznaczony wieczr, przyszed po ni inny rycerz z Gwardii Krlewskiej, czowiek, ktry rni si od Sandora Cleganea tak, jak no c, jak kwiat rni si od psa. Na widok stojcego na jej progu ser Lorasa Tyrella serce zabio Sansie nieco szybciej. Po raz pierwszy od chwili, gdy wrci do Krlewskiej Przystani, prowadzc przedni stra zastpu swego ojca, ujrzaa go z tak bliska. Przez chwil nie wiedziaa, co powiedzie. - Ser Lorasie - wykrztusia wreszcie - wygldasz tak licznie. Umiechn si do niej z zaskoczeniem. - Jeste zbyt askawa pani. I do tego pikna. Moja siostra niecierpliwie oczekuje twego przybycia. - Tak si cieszyam na myl o naszej wsplnej kolacji. - Podobnie jak Margaery i moja pani babcia. Uj j pod rk i poprowadzi ku schodom. - Twoja babcia? Gdy ser Loras dotyka jej ramienia, Sansie trudno byo i i mwi jednoczenie. Czua przez jedwab ciepo jego doni. - Lady Olenna. Ona rwnie bdzie obecna. - Och - odpowiedziaa Sansa. Rozmawiam z nim i dotyka mnie. Trzyma mnie za rami i dotyka mnie. - Nazywaj j Krlow Cierni, prawda? - Prawda. - Ser Loras parskn miechem. Nikt nie mieje si tak ciepo jak on. - Ale lepiej nie wypowiadaj tego przydomka w jej obecnoci, bo moe ci uku.

Sansa poczerwieniaa. Kady gupi potrafiby zrozumie, e adna kobieta nie byaby zadowolona z takiego przydomku. Moe naprawd jestem taka tpa, jak twierdzi Cersei Lannister. Rozpaczliwie szukaa jakich inteligentnych i czarujcych sw, ktre mogaby wypowiedzie, lecz przytomno umysu nagle j opucia. Mao brakowao, a powiedziaaby mu, e jest bardzo pikny, przypomniaa sobie jednak, e ju to mwia. Bya to jednak prawda. Wydawa si teraz wyszy ni podczas ich pierwszego spotkania, nadal jednak by gibki i peen gracji. Sansa nigdy jeszcze nie widziaa chopca o tak cudownych oczach. Tyle e on nie jest ju chopcem. To dorosy mczyzna, rycerz Gwardii Krlewskiej. Dosza do wniosku, e w bieli ser Loras wyglda jeszcze pikniej ni w zieleni i zocie rodu Tyrellw. Jedynym barwnym punktem na caej jego postaci bya spinajca paszcz brosza, wykuta z mikkiego zota ra Wysogrodu, otoczona delikatnymi, zielonymi listkami z nefrytu. Drzwi do Maegora otworzy przed nimi ser Balon Swann. On rwnie cay by obleczony w biel, cho nie wyglda w niej nawet w poowie tak dobrze jak ser Loras. Za najeon kolcami fos dwa tuziny mczyzn wiczyy z mieczami i tarczami. Zamek by tak zatoczony, e cz goci rozbia namioty na zewntrznym dziedzicu, pozostawiajc do wicze tylko mniejsze, wewntrzne podwrce. Ser Tallad, ktrego tarcz zdobiy wymalowane oczy, zepchn do obrony jednego z bliniakw Redwyne. Masywny ser Kennos z Kayce, ktry sapa i stka za kadym razem, gdy unosi miecz, zdawa si toczy wyrwnany pojedynek z Osneyem Kettleblackiem, ale brat Osneya, ser Osfryd, straszliwie okada giermka o abiej twarzy, Morrosa Slynta. Cho walczcy uywali stpionych mieczy, Slynt bdzie mia jutro wiele siniakw. Sansa skrzywia si bolenie na ten widok. Ledwie skoczyli grzeba zabitych w poprzedniej bitwie, a ju przygotowuj si do nastpnej. Na skraju dziedzica samotny rycerz z par zotych r na tarczy toczy bj z trzema wrogami jednoczenie. Nagle trafi jednego z nich w skro i obali bez przytomnoci na ziemi. - Czy to twj brat? - zapytaa Sansa. - Tak, pani - odpar ser Loras. - Garlan czsto wiczy walk z trzema albo nawet czterema przeciwnikami. Powiada, e w bitwie rzadko walczy si jeden na jednego, woli wic by przygotowany. - Na pewno jest bardzo odwany. - To wielki rycerz - potwierdzi ser Loras. - Szczerze mwic, wada mieczem lepiej ode mnie, chocia ja jestem lepszy z kopi. - Pamitam - odezwaa si Sansa. - Walczye wspaniale, ser. - Jeste bardzo askawa, pani. A gdzie mnie widziaa?

- Na turnieju namiestnika. Nie pamitasz? Dosiadae biaego rumaka, a na zbroi miae kwiaty stu rnych rodzajw. Dae mi r. Czerwon. Innym dziewcztom rzucae wtedy biae. - Za czerwienia si, mwic o tym. - Powiedziae, e zwycistwo nie jest nawet w poowie tak pikne, jak ja. Ser Loras obdarzy j skromnym umiechem. - Mwiem tylko prawd, co potwierdzi kady mczyzna, ktry ma oczy. Nie pamita tego - zrozumiaa zdumiona Sansa. Stara si tylko by dla mnie uprzejmy. Nie pamita ry ani nic wicej. Bya pewna, e to co znaczy, e znaczy wszystko. Czerwona ra, nie biaa. - To byo po tym, jak wysadzie z sioda ser Robara Roycea - dodaa zdesperowana. Zdj do z jej ramienia. - Zabiem Robara pod Kocem Burzy, pani. To nie bya przechwaka. W jego gosie brzmia smutek. Jego i jeszcze jednego rycerza z Tczowej Gwardii Renlyego. To prawda. Sansa syszaa, jak kobiety opowiaday o tym przy studni, lecz na moment umkno to z jej pamici. - Wtedy wanie zgin lord Renly, prawda? To musiao by straszne dla twej biednej siostry. - Dla Margaery? - W jego gosie sycha byo napicie. - Z pewnoci. Ale na szczcie bya wwczas w Gorzkim Mocie i nic nie widziaa. - Ale kiedy o tym usyszaa Ser Loras potar lekko doni rkoje miecza. Jej uchwyt obito bia skr, a gak tworzya wyrzebiona z alabastru ra. - Renly nie yje. Robar te. Po co o nich mwi? Zmiesza j jego ostry ton. - Panie ja nie nie chciaam ci urazi, ser. - Niczym nie mogaby mnie urazi, lady Sanso - odpar, lecz z jego gosu znikno cae ciepo. Nie uj jej te z powrotem pod rami. Wspinali si na serpentynowe schody w coraz gbszym milczeniu. Och, dlaczego musiaam wspomina o ser Robarze? mylaa Sansa. Wszystko popsuam. Teraz si na mnie gniewa. Prbowaa wymyli jakie przeprosiny, lecz wszystkie sowa, ktre przychodziy jej do gowy, brzmiayby sabo i nieprzekonujco. Bd cicho, bo tylko pogorszysz sytuacj - powiedziaa sobie. Lord Mace Tyrell i jego wita zamieszkali za krlewskim septem, w dugiej krytej dachwk warowni, zwanej Krypt Dziewic od czasw, gdy krl Baelor Bogosawiony

zamkn tam swe siostry, by swym widokiem nie kusiy go do myli o sprawach ciaa. Pod wysokimi rzebionymi drzwiami stao dwch stranikw w pozacanych phemach i zielonych paszczach oblamowanych zotym atasem. Na piersiach nosili wyszyte zote re Wysogrodu. Obaj mieli po jakie siedem stp wzrostu, byli szerocy w barach, wscy w pasach i wspaniale uminieni. Gdy Sansa podesza bliej i zobaczya ich twarze, przekonaa si, e nie potrafi ich od siebie odrni. Mieli takie same masywne uchwy, ciemnoniebieskie oczy i gste, rude wsiska. - Kim s ci ludzie? - zapytaa ser Lorasa, zapominajc na chwil o zmieszaniu. - Osobistymi stranikami mojej babci - pada odpowied. - Ich matka nadaa im imiona Erryk i Arryk, ale babcia nie potrafi ich odrni i dlatego mwi na nich Lewy i Prawy. Lewy i Prawy otworzyli drzwi i pojawia si sama Margaery Tyrell, ktra zesza po krtkich schodach, by przywita gocia. - Lady Sanso - zawoaa. - Tak si ciesz, e przysza. Witaj. Sansa uklka przed sw przysz krlow. - To dla mnie wielki zaszczyt, Wasza Mio. - Prosz, mw mi Margaery. Wsta. Lorasie, pom si podnie lady Sansie. Czy mog ci mwi Sansa? - Jeli sobie yczysz. Ser Loras pomg jej wsta. Margaery poegnaa go siostrzanym pocaunkiem i uja Sans za rk. - Chod, moja babcia czeka, a ona nie jest najcierpliwsz z dam. Na kominku buzowa ogie, a na pododze rozrzucono sitowie o sodkiej woni. Przy dugim, ustawionym na kozach stole siedziao dwanacie kobiet. Sansa poznaa jedynie wysok, dystyngowan on lorda Tyrella, lady Alerie, ktrej dugie, srebrne warkocze utrzymyway w caoci wysadzane klejnotami piercienie. Margaery przedstawia j obecnym. Byy tu jej trzy kuzynki, Megga, Alla i Elinor, wszystkie w wieku zblionym do Sansy. Pulchna lady Janna bya siostr lorda Tyrella, ktra polubia jednego z Fossowayw piecztujcych si zielonym jabkiem. Filigranowa lady Leonette o promiennym spojrzeniu rwnie pochodzia z rodu Fossowayw i bya on ser Garlana. Septa Nysterica miaa brzydk, pokryt ladami po francy twarz, ale sprawiaa wraenie wesoej. Blada, elegancka lady Graceford oczekiwaa dziecka, a lady Bulwer bya dzieckiem, najwyej omioletnim. Do tuciutkiej, haaliwej Meredyth Crane Sansa miaa si zwraca Merry, lecz w adnym wypadku nie naleao tak mwi do lady Merryweather, zmysowej, czarnookiej myrijskiej piknoci.

Na koniec Margaery zaprowadzia j do pomarszczonej, biaowosej, maej jak lalka staruszki, ktra zasiadaa na honorowym miejscu. - Mam zaszczyt przedstawi ci moj babci, lady Olenn, wdow po zmarym Luthorze Tyrellu, lordzie Wysogrodu, myl o ktrym daje nam wszystkim pociech. Staruszka pachniaa ran wod. Jest taka maleka. Nie byo w niej nic, co choby w najmniejszym stopniu przypominaoby ciernie. - Pocauj mnie, dziecko - powiedziaa lady Olenna, pocigajc nadgarstek Sansy mikk, pen plam doni. - To wielka uprzejmo z twej strony, e zgodzia si zje kolacj ze mn i z moim stadem gupich kur. Sansa posusznie pocaowaa staruszk w policzek. - To wielka uprzejmo, e mnie zaprosia, pani. - Znaam twego dziadka, lorda Rickarda, cho niezbyt dobrze. - Zgin jeszcze przed moim urodzeniem. - Wiem o tym, dziecko. Podobno twj drugi dziadek te jest umierajcy. Lord Hoster Tully. Czy ci o tym powiedzieli? To ju stary czowiek, cho nie tak stary jak ja. No, ale noc prdzej czy pniej zapada dla wszystkich, cho dla niektrych zbyt wczenie. Z pewnoci wiesz o tym lepiej ni wikszo ludzi, biedne dziecko. Wiem, e nieraz ju przeya aob. Bardzo ci wspczujemy. Sansa zerkna na Margaery. - Byo mi przykro, kiedy usyszaam o mierci lorda Renlyego, Wasza Mio. By niezwykle dzielny. - Jeste bardzo askawa - odpowiedziaa Margaery. Jej babcia prychna pogardliwie. - Tak jest, dzielny, uroczy i bardzo czysty. Umia si ubiera, umiecha i kpa, i nie wiadomo skd przyszo mu do gowy, e czyni go to odpowiednim kandydatem na krla. Baratheonowie zawsze miewali dziwaczne pomysy. To pewnie przez t domieszk targaryeskiej krwi. - Pocigna nosem. - Kiedy prbowali mnie wyda za Targaryena, ale szybko wybiam im to z gowy. - Renly by odwany i dobry, babciu - sprzeciwia si Margaery. - Ojciec go lubi i Loras te. - Loras jest mody - skwitowaa lady Olenna. - I bardzo dobrze potrafi zrzuca ludzi kijem z sioda. Ale to jeszcze nie czyni go mdrym. Jeli za chodzi o twojego ojca, to szkoda, e nie urodziam si chopk. Wtedy mogabym wzi wielk drewnian ych i wbi grubasowi do ba odrobin rozumu.

- Mamo - skarcia j lady Alerie. - Sza, Alerie, nie mw do mnie takim tonem. I nie nazywaj mnie mam. Gdybym wydaa ci na wiat, z pewnoci nie zapomniaabym o tym wydarzeniu. Jestem odpowiedzialna tylko za twojego ma, lorda gba Wysogrodu. - Babciu - odezwaa si Margaery. - Licz si ze sowami. Co sobie o nas pomyli Sansa? - Moe pomyli, e mamy troch oleju w gowie. Przynajmniej jedna z nas. - Staruszka zwrcia si w stron Sansy. - Ostrzegaam ich, e to zdrada. Mwiam, e Robert ma dwch synw, a Renly starszego brata, jak wic moe mie jakiekolwiek prawa do tego brzydkiego, elaznego krzesa? Psst, mwi na to mj synalek, czy nie chcesz, eby nasza sodziutka dziewczynka zostaa krlow? Starkowie byli kiedy krlami, Arrynowie i Lannisterowie te, a nawet Baratheonowie, cho tylko w eskiej linii, ale Tyrellowie byli co najwyej namiestnikami, a do czasw, gdy Aegon Smok ywcem upiek prawowitego krla Reach na Polu Ognia. Prawd mwic, nawet nasze prawa do Wysogrodu s nieco nacigane, o co wci nam susz gow ci okropni Florentowie. Pewnie zapytasz mnie: Kogo to obchodzi. Nikogo, poza takimi gbami jak mj syn. Na myl, e jego wnuk moe pewnego dnia usadzi dup na elaznym Tronie, Mace nadyma si jak no, jak to ona si nazywa? Margaery, jeste taka bystra, bd dobr dziewczynk i powiedz swojej biednej, ogupiaej ze staroci babci, jak waciwie nazywa si ta dziwaczna ryba z Wysp Letnich, ktra nadyma si do dziesiciokrotnie wikszych rozmiarw, jeeli tylko j szturchn. - Letniacy mwi na ni najeka, babciu. - No jasne. Oni w ogle nie maj wyobrani. Prawd mwic, mj wnuk powinien wzi sobie t najek za herb. Mgby nasadzi jej na eb koron, tak jak Baratheonowie swemu jeleniowi. Moe wtedy czuby si szczliwy. Jeli mnie o to pytasz, to powinnimy si trzyma jak najdalej od tej caej krwawej gupoty, ale gdy krow ju wydojono, nie da si wstrzykn mietanki z powrotem do wymienia. Kiedy lord Najeka woy Renlyemu na gow t koron, wpadlimy po kolana w pudding i teraz musimy jako przez to wszystko przebrn. I co ty na to powiesz, Sanso? Sansa otworzya i zamkna usta. Sama czua si cakiem jak najeka. - Tyrellowie mog si pochwali pochodzeniem od Gartha Zielonorkiego. To by najlepszy tekst, jaki zdoaa wymyli na poczekaniu. Krlowa Cierni achna si lekcewaco.

- Tak samo jak Florentowie, Rowanowie, Oakheartowie i poowa szlacheckich rodw poudnia. Garth podobno lubi rzuca swe nasienie w podn gleb. Wcale by mnie nie zdziwio, gdyby si okazao, e nie tylko rce mia zielone. - Sanso - wtrcia lady Alerie - na pewno jeste bardzo godna. Moe zjesz z nami kawaek pieczeni z dzika i troch cytrynowych ciastek? - Najbardziej lubi cytrynowe - przyznaa Sansa. - Tak nam powiedziano - oznajmia lady Olenna, ktra najwyraniej nie miaa zamiaru umilkn. - Ta kreatura Varys zdaje si uwaa, e powinnimy by wdziczni za t informacj. Prawd mwic, nigdy nie mogam zrozumie, jaki waciwie jest poytek z eunuchw. Dla mnie to tylko mczyni, ktrym ucito uyteczne, fragmenty. Alerie, kaesz im przynie to jedzenie czy chcesz, ebym umara z godu? Prosz, Sanso, usid obok mnie. Jestem znacznie mniej nudna ni one. Mam nadziej, e lubisz baznw? Sansa wygadzia spdnice i usiada. - Baznw, pani? Chodzi ci o takich w pstrym stroju? - W tym przypadku w pirach. A o kim twoim zdaniem mwiam? O moim synu? Czy o tych piknych damach? Nie, nie czerwie si, przy tych wosach wygldasz wtedy jak owoc granatu. Prawd mwic, wszyscy mczyni to bazny, ale ci, ktrzy nosz pstre stroje, s znacznie zabawniejsi od tych, ktrzy nosz korony. Margaery, dziecko, zawoaj Butterbumpsa. Zobaczymy, czy potrafi przywoa umiech na twarz lady Sansy. Reszta niech siada, czy ja musz wam wszystko mwi? Sansa na pewno myli, e moja wnuczka ma zamiast wity stado owiec. Butterbumps zjawi si, nim jeszcze przyniesiono jedzenie. Mia na sobie bazeski strj z zielonych i tych pir oraz oklap bazesk czapeczk. Straszliwy grubas, wacy pewnie ze trzy razy wicej od Ksiycowego Chopca, wpad do sali, zrobi mynka, skoczy na st i pooy przed Sans gigantyczne jajo. - Rozbij je, pani - zada. Kiedy go usuchaa, z jaja wypado dwanacie tych kurczt, ktre rozbiegy si we wszystkich kierunkach. - apcie je! - zawoa Butterbumps. Maa lady Bulwer zdoaa pochwyci jedno i wrczya mu je. Bazen odchyli gow i otworzy wielkie olinione usta. Wydawao si, e pokn kurcz w caoci. Kiedy bekn, z nosa wyleciay mu malekie, te pirka. Lady Bulwer rozpakaa si z alu, lecz jej zy przeszy w nagy pisk zachwytu, gdy kurcz wypado z rkawa jej sukni i pobiego wzdu ramienia. Gdy suba przyniosa zup z porw z grzybami, Butterbumps zacz onglowa, a lady Olenna wspara si okciami na stole. - Czy znasz mojego syna, Sanso? Lorda Najek z Wysogrodu?

- To wielki lord - odpara uprzejmie Sansa. - To wielki gb - sprostowaa Krlowa Cierni. - Jego ojciec rwnie by gbem. Mj m, zmary lord Luthor. Och, kochaam go, niech ci si nie zdaje, e nie. To by dobry czowiek i niele sobie radzi w sypialni, ale gb by z niego okropny. Na koniec udao mu si zjecha konno z urwiska podczas polowania z sokoem. Powiadaj, e patrzy w niebo i nie zwraca uwagi na to, dokd niesie go ko. A teraz mj gbowaty syn robi to samo, tylko e zamiast na koniu prbuje jedzi na lwie. Ostrzegaam go, e na lwa atwo jest wsi, ale zsiada si z niego znacznie trudniej, a on tylko chichocze. Jeli bdziesz kiedy miaa syna, Sanso, pamitaj, e musisz go czsto la, eby nauczy si zwraca uwag na twoje sowa. Urodziam tylko jednego chopaka i nie biam go prawie wcale, w rezultacie teraz bardziej przejmuje si sowami Butterbumpsa ni moimi. Mwiam mu, e lew to nie domowy kotek, a on na mnie psyka. W tym krlestwie sycha stanowczo za duo psykania, jeli mnie o to zapytasz. Wszyscy ci krlowie lepiej by zrobili, gdyby odoyli miecze i zaczli sucha matek. Sansa zdaa sobie spraw, e znowu rozdziawia usta. Popiesznie wypenia je yk zupy. Lady Alerie i inne kobiety chichotay, patrzc na Butterbumpsa, ktry odbija pomaracze gow, okciami i grubym tykiem. - Chc, eby powiedziaa mi prawd o tym modocianym krlu - zadaa nagle lady Olenna. - O tym Joffreyu. Sansa zacisna palce na yce. Prawd? Nie mog. Nie pro mnie o to, bagam. - Ja ja ja - Tak, ty. Kt mgby zna go lepiej? Przyznaj, e chopak wyglda po krlewsku. Jest troch zarozumiay, ale to przez t jego lannistersk krew. Dotary jednak do nas niepokojce opowieci. Czy jest w nich ziarno prawdy? Czy si nad tob znca? Sansa rozejrzaa si nerwowo. Butterbumps woy sobie w usta ca pomaracz, przeu j i pokn, a potem klepn si w policzki i wydmucha nosem nasiona. Kobiety chichotay i miay si gono. Sudzy wci donosili nowe potrawy. W Krypcie Dziewic nis si echem szczk yek i talerzy. Jedno z kurczt wrcio na st i przebiego przez zup lady Graceford. Nikt nie powica Sansie najmniejszej uwagi, lecz mimo to nie przestawaa si ba. Lady Olenna tracia ju cierpliwo. - Czemu si gapisz na Butterbumpsa? Zadaam ci pytanie i oczekuj odpowiedzi. Czy Lannisterowie ukradli ci jzyk, dziecko? Ser Dontos ostrzega j, e mwi swobodnie moe tylko w boym gaju. - Joff krl Joffrey jest Jego Mio jest bardzo przystojny i urodziwy, i i odwany jak lew.

- Tak, wszyscy Lannisterowie to lwy, a kiedy Tyrell puszcza wiatry, to pachnie rami warkna staruszka. - Ale czy jest dobry? Inteligentny? Czy ma dobre serce, delikatny dotyk? Czy jest rycerski, jak przystoi krlowi? Czy bdzie kocha Margaery, odnosi si do niej czule i broni jej honoru niczym wasnego? - Bdzie - skamaa Sansa. - Jest bardzo bardzo urodziwy. - Ju to mwia. Wiesz co, dziecko, niektrzy utrzymuj, e jeste gupia jak nasz Butterbumps, i chyba zaczynam w to wierzy. Urodziwy? Mam nadziej, e nauczyam moj Margaery, ile to jest warte. Mniej ni pierdnicie komedianta. Aerion Jasny Pomie te by urodziwy, ale nie przesta z tego powodu by potworem. Pytanie brzmi, kim jest Joffrey? Wycigna rk, by zapa przechodzcego obok sug. - Nie lubi porw. Zabierz t zup i przynie mi troch sera. - Ser podamy po sodyczach, pani. - Podacie ser wtedy, kiedy ja tego zechc, a ja chc, eby to byo teraz. - Staruszka ponownie zwrcia si w stron Sansy. - Boisz si, dziecko? Nie ma potrzeby. Tu s same kobiety. Powiedz mi prawd. Nic ci nie grozi. - Mj ojciec zawsze mwi prawd. Sansa mwia cicho, lecz mimo to trudno jej byo wykrztusi sowa. - Lord Eddard. Tak, rzeczywicie tak o nim opowiadano, ale i tak nazwali go zdrajc i cili mu gow. Spojrzenie staruszki, klarowne i ostre jak miecz, wbijao si gboko w jej dusz. - Joffrey zacza Sansa. Joffrey to zrobi. Obieca mi, e bdzie askawy, a potem ci mojemu ojcu gow i powiedzia, e to bya aska. Zatkn j na murach i kaza mi j oglda. Gow. Chcia, ebym pakaa, ale Urwaa nagle, zakrywajc usta. Powiedziaam za duo, bogowie, bdcie askawi, o wszystkim si dowiedz, kto to usyszy i powtrzy im. - Mw dalej. Margaery tego daa, przysza krlowa Joffreya. Sansa nie bya pewna, ile zrozumiaa z jej sw. - Nie mog. - Co bdzie, jeli mu powie, jeli wszystko mu powtrzy? Joffrey na pewno mnie zabije albo odda ser Ilynowi. - Nie chciaam mj ojciec by zdrajc, mj brat te, w moich yach pynie zdradziecka krew, prosz, nie kacie mi mwi wicej. - Uspokj si, dziecko - rozkazaa Krlowa Cierni. - Jest przeraona, babciu. Tylko na ni popatrz.

- Banie! - zawoaa lady Olenna do Butterbumpsa. - Zapiewaj nam jak piosenk. Najlepiej dug. Niedwied i dziewica cud bdzie w sam raz. - Z pewnoci! - zgodzi si otyy bazen. - Czy mam j zapiewa, stojc na gowie, pani? - A czy wtedy bdzie brzmiaa lepiej? - Nie. - W takim razie stj na nogach. Nie chciaybymy, eby spada ci czapka. O ile sobie przypominam, nigdy nie myjesz wosw. - Wedle rozkazu, pani. - Butterbumps pokoni si nisko, bekn przeraliwie i rykn: By sobie niedwied, wierz, jeli chcesz, czarno-brzowy, kudaty ZWIERZ! Lady Olenna przysuna si bliej. - Nawet kiedy byam modsza od ciebie, wiedziano ju, e w Czerwonej Twierdzy ciany maj uszy. No, ale oni sobie posuchaj piosenki, a my tymczasem bdziemy mogy bezpiecznie porozmawia. - Ale - sprzeciwia si Sansa - Varys on zawsze o wszystkim wie - piewaj goniej! - krzykna Krlowa Cierni do Butterbumpsa. - Moje stare uszy prawie cakiem ju oguchy. Nie szepcz do mnie, ty spasiony banie! Nie pac ci za szepty. piewaj! - NIEDWIEDZIU - rykn Butterbumps. Jego potny, gruby gos odbija si echem od krokwi. - CZY I NA JARMARK CHCESZ? JAK TO NA JARMARK, WSZAK DOBRZE WIESZ, E JESTEM NIEDWIED, KUDATY ZWIERZ! Pomarszczona staruszka umiechna si. - W Wysogrodzie wrd kwiatw czai si wiele pajkw. Do pki nam nie przeszkadzaj, pozwalamy im prz ich mae pajczyny, ale jeli wa nam pod nogi, rozdeptujemy je. - Poklepaa Sans po grzbiecie doni. - A teraz mw prawd, dziecko. Jakim czowiekiem jest ten Joffrey, ktry zwie si Baratheonem, ale tak bardzo przypomina Lannistera? - POSZLI NA JARMARK, WIERZ, JELI CHCESZ, TRZEJ CHOPCY, KOZA I TACZCY ZWIERZ! Sansie wydawao si, e serce podeszo jej do garda. Krlowa Cierni bya tak blisko, e dziewczyna czua wo jej kwanego oddechu. Staruszka zaciskaa chude palce na jej nadgarstku. Siedzca z drugiej strony Margaery rwnie czekaa na jej sowa. Przeszy j dreszcz.

- To potwr - wyszeptaa Sansa gosem tak drcym, e sama ledwie go syszaa. Joffrey to potwr. Skama z tym chopakiem od rzenika i przez niego ojciec zabi moj wilczyc. Kiedy go rozgniewam, kae rycerzom Gwardii Krlewskiej mnie bi. Jest okrutny i zy, pani. To prawda. I krlowa jest taka sama. Lady Olenna Tyrell i jej wnuczka wymieniy spojrzenia. - Ach - odezwaa si staruszka. - To wielka szkoda. O bogowie - pomylaa przeraona Sansa. Jeli Margaery za niego nie wyjdzie, Joff bdzie wiedzia, e to przeze mnie. - Bagam, nie odwoujcie lubu - wyszeptaa. - Nie obawiaj si. Lord Najeka upar si, e Margaery musi by krlow, a sowo Tyrella jest warte wicej ni cae zoto Casterly Rock. Przynajmniej tak byo za moich czasw. Mimo to dzikujemy ci za prawd, dziecko. - SZLI TAM, TACZC, WIERZ, JELI CHCESZ! - dar si Butterbumps, skaczc i tupic gono. - Sanso, czy chciaaby zobaczy Wysogrd? - Gdy Margaery Tyrell si umiechaa, bya bardzo podobna do swego brata Lorasa. - Teraz kwitn tam wszystkie jesienne kwiaty. Mamy te gaje, fontanny, cieniste dziedzice i marmurowe kolumnady. Pan ojciec zawsze trzyma na dworze minstreli, sodszych ni nasz Butters, a take flecistw, skrzypkw i harfiarzy. Mamy najlepsze konie i statki wycieczkowe do pywania po Manderze. Polujesz z sokoami, Sanso? - Troch - przyznaa. - OCH, SODKA BYA DZIEWICA CUD, KTRA WE WOSACH MIAA MID! - Jestem pewna, e pokochasz Wysogrd tak samo jak ja. - Margaery odsuna z czoa Sansy luny kosmyk wosw. - Gdy ju raz go zobaczysz, nie bdziesz chciaa nigdy wyjecha. I moe nie bdziesz musiaa. - WE WOSACH MID, WE WOSACH MID! WE WOSACH MIAA SODKI MID! - Cicho, dziecko - przerwaa jej ostro Krlowa Cierni. - Sansa nawet jeszcze nie powiedziaa, e chciaaby nas odwiedzi. - Och, bardzo bym chciaa - zapewnia Sansa. Wysogrd wydawa si jej miejscem, o ktrym zawsze marzya, piknym, magicznym dworem, ktry kiedy spodziewaa si znale w Krlewskiej Przystani.

- NIEDWIED W POWIETRZU ZWSZY MID! I RYKN, CZUJC NAGY GD! - Ale krlowa nie pozwoli mi pojecha - zmartwia si Sansa. - Pozwoli. Bez Wysogrodu Lannisterowie nie maj szans utrzyma Joffreya na tronie. Jeli mj syn, lord gb, o to poprosi, nie bdzie miaa innego wyboru, jak speni jego yczenie. - Ale czy poprosi? - zapytaa Sansa. Lady Olenna zmarszczya brwi. - Nie widz powodu, by dawa mu wybr. Oczywicie, nic nie wie o naszych prawdziwych zamiarach. - NIEDWIED W POWIETRZU ZWSZY MID! Sansa zmarszczya czoo. - Prawdziwych zamiarach, pani? - I RYKN, CZUJC NAGY GD! KIEDY W POWIETRZU ZWSZY MID! - Chcemy bezpiecznie wyda ci za m, dziecko - oznajmia staruszka, podczas gdy Butterbumps nadal rycza prastar pie - za mojego wnuka. Wyj za ser Lorasa, och Sansie zaparo dech w piersiach. Przed jej oczyma stan Rycerz Kwiatw w szafirowej zbroi, rzucajcy jej r. Obleczony w biay jedwab, czysty, niewinny i pikny. Doeczki w kcikach jego ust, gdy si umiecha. Sodkie brzmienie jego miechu, ciepo jego doni. Moga tylko sobie wyobraa, jak by to byo, gdyby uniosa jego bluz i zacza pieci gadk skr, wspia si na palce, by go pocaowa, przebiega palcami po gstych, brzowych lokach i zatona w gbokich, brzowych oczach. Zala j rumieniec. - JESTEM DZIEWICA PIKNA JAK CUD, NIE TACZ Z BESTI, CO JE MID! JE MID! JE MID! NIE TACZ Z BESTI, CO JE MID! - Chciaaby tego, Sanso? - zapytaa Margaery. - Nigdy nie miaam siostry, tylko braci. Och, prosz ci, powiedz, e zgodzisz si wyj za mojego brata Sowa same wyrway si z jej ust. - Tak, chciaabym. Bardziej ni czegokolwiek na wiecie. Wyj za ser Lorasa, kocha go - Lorasa? - W gosie lady Olenny brzmiaa irytacja. - Nie bd gupia, dziecko. Rycerzom Gwardii Krlewskiej nie wolno si eni. Czy niczego ci nie nauczyli w Winterfell? Mwilimy o moim wnuku Willasie. Co prawda, jest troch dla ciebie za stary, ale to kochany chopak. Nie jest ani troch gbowaty, a poza tym to dziedzic Wysogrodu.

Sansie zakrcio si w gowie. W jednej chwili zawadny ni marzenia o ser Lorasie, a w nastpnej brutalnie j z nich wyrwano. Za Willasa? Willasa? - Ale - zacza gupio. Uprzejmo jest zbroj damy. Uwaaj, co powiesz, nie moesz ich urazi. - Nie znam ser Willasa. Nie miaam przyjemnoci go pozna, pani. Czy czy jest tak samo wielkim rycerzem jak jego bracia? - UNIS J W GR, WIERZ, JELI CHCESZ! - Nie - zaprzeczya Margaery. - Nigdy nie zoy lubw. Jej babcia zmarszczya brwi. - Powiedz dziewczynie prawd. Biedny chopak jest kalek i tyle. - Zosta ranny jako giermek, w swym pierwszym turnieju - wyznaa Margaery. - Ko przewrci si i zama mu nog. - To bya wina tej dornijskiej mii, tego Oberyna Martella. I jego maestera. - CHCIAAM RYCERZA, DOBRZE WIESZ! NIE DLA MNIE NIEDWIED, KUDATY ZWIERZ! - Willas ma chor nog, ale dobre serce - owiadczya Margaery. - Kiedy byam maa, czyta mi ksiki i rysowa gwiazdy. Pokochasz go rwnie mocno jak my, Sanso. - KRZYCZC, WIERZGAA DZIEWICA CUD, ALE ON ZLIZA Z JEJ WOSW MID! Z JEJ WOSW MID! Z JEJ WOSW MID! NIEDWIED ZLIZA Z JEJ WOSW MID! - Kiedy bd moga go spotka? - zapytaa niepewnie Sansa. - Niedugo - obiecaa Margaery. - Kiedy przyjedziesz do Wysogrodu, po moim lubie z Joffreyem. Moja babcia ci tam zabierze. - Zabior - potwierdzia staruszka. Pogaskaa do Sansy, rozcigajc pomarszczon twarz w umiechu. - Na pewno. - PISZCZC WZDYCHAA DZIEWICA CUD, NIEDWIEDZIU MJ, PIEWAA, TY SODKI JAK MID! I POSZLI NA ZACHD ALBO WSCHD, NIEDWIED I DZIEWICA CUD. Butterbumps zapiewa ostatni linijk, skoczy w gr i wyldowa na obu nogach z trzaskiem, od ktrego zatrzsy si kielichy z winem na stole. Kobiety rozemiay si, bijc brawo. - Mylaam, e ta okropna piosenka nigdy si nie skoczy - odezwaa si Krlowa Cierni. - Popatrz, wreszcie nios ser.

JON Spowity w ciemnej szaroci wiat pachnia sosnami, mchem i chodem. Z czarnej ziemi wznosiy si blade kosmyki mgy. Jedcy zmierzali ku skupisku kamieni i rachitycznych drzew. Ponce na dnie doliny rzeki ogniska lniy niczym rozsypane na ziemi klejnoty. Byo ich tyle, e Jon Snow nie by w stanie wszystkich policzy. Setki, tysice ognisk, druga rzeka migotliwych wiate cignca si wzdu brzegw biaej jak ld Mlecznej Wody. Zaciska i rozlunia do na rkojeci miecza. Zjechali ze stoku bez trb i opotu chorgwi. Cisz mciy jedynie daleki szum rzeki, ttent kopyt i stukot kocianej zbroi Grzechoczcej Koszuli. Gdzie w grze szybowa orze o wielkich niebieskoszarych skrzydach, a doem podali ludzie, psy, konie i jeden biay wilkor. Ze stoku zsun si poruszony koskim kopytem kamie i Jon zauway, e Duch odwrci eb, zaniepokojony nagym dwikiem. Zgodnie ze swym zwyczajem wilkor cay dzie gna w pewnej odlegoci za jedcami, gdy jednak nad onierskimi sosnami wzeszed ksiyc, podbieg bliej z byskiem w czerwonych lepiach. Psy Grzechoczcej Koszuli jak zwykle przywitay go chrem warkni i szalonym szczekaniem, lecz Duch nie zwraca na nie uwagi. Przed szecioma dniami, gdy dzicy rozbili obz na noc, najwikszy brytan zaatakowa go od tyu, wilkor jednak odwrci si byskawicznie i pies czmychn z okrwawionym zadem. Od tego czasu sfora trzymaa si od niego na bezpieczny dystans. Ko Jona Snow zara lekko, lecz chopak szybko uspokoi go dotkniciem i cichym sowem. Gdyby tylko jego obawy mona byo ukoi rwnie atwo. By odziany w czer, czer Nocnej Stray, lecz ze wszystkich stron otaczali go wrogowie. To dzicy, a ja jestem teraz jednym z nich. Paszcz Qhorina Prkiego wzia sobie Ygritte, jego kolczug Lenyl, rkawice wysoka wczniczka Ragwyle, a buty jeden z ucznikw. Hem wygra niski, brzydki mczyzna zwany Rikiem Dug Wczni, ale nie pasowa na jego wsk gow, odda go wic Ygritte. Koci Qhorina Grzechoczca Koszula wsadzi do torby, razem z okrwawion gow Ebbena, ktry wyruszy z Jonem na zwiady do Wwozu Piskw. Wszyscy oprcz mnie zginli, a dla wiata ja rwnie jestem martwy. Ygritte jechaa tu za nim. Przodem poda Rik Duga Wcznia. Lord Koci mianowa tych dwoje stranikami Jona. - Jeli wrona ucieknie, ugotuj te wasze koci - ostrzeg, umiechajc si pod krzywymi zbami olbrzyma, ktrego czaszk nosi jako hem. Ygritte rozemiaa si pogardliwie. - Chcesz go sam pilnowa? Jeli my mamy to robi, to si nie wtrcaj.

To naprawd s wolni ludzie - zrozumia Jon. Grzechoczca Koszula mg by wodzem ich grupy, lecz adne z nich nie bao si wypowiada wasnego zdania. Wdz dzikich przeszy go nieprzyjaznym spojrzeniem. - Moe i udao ci si oszuka innych, wrono, ale niech ci si nie zdaje, e nabierzesz Mancea. Wystarczy, e raz na ciebie spojrzy i pozna w tobie kamc. A potem zrobi sobie z twojego wilka paszcz, otworzy ten twj mikki chopicy brzuszek i zaszyje w nim asic. Jon otworzy i zacisn do na rkojeci miecza, zginajc poparzone, obleczone w rkawice palce, lecz Rik Duga Wcznia rykn tylko miechem. - A gdzie w niegu znajdziesz asic? Tej pierwszej nocy, po dugiej, caodziennej jedzie, rozbili obz w pytkiej kamiennej niecce na szczycie bezimiennej gry i skupili si ciasno przy ognisku, gdy zacz pada nieg. Jon wpatrywa si w topniejce nad pomieniami patki. Cho chroniy go grube warstwy weny, futer i skry, przemarz a do szpiku koci. Ygritte zjada posiek i usiada obok niego. Postawia kaptur i wsuna donie w rkawy. - Kiedy Mance usyszy, jak zaatwie Prkiego, na pewno ci zechce - zapewnia. - Zechce jako kogo? Dziewczyna rozemiaa si wzgardliwie. - Jako jednego z nas. Mylisz, e jeste pierwsz wron, ktra przefruna Mur? W gbi swych serc wszyscy pragniecie wolnoci. - A kiedy ju bd wolny - zapyta ostronie - to czy bd mg swobodnie odej? - Oczywicie. - Jej umiech by ciepy, mimo krzywych zbw. - A my bdziemy mogli ci swobodnie zabi. Wolno jest niebezpieczna, ale wikszo ludzi jest w stanie polubi jej smak. - Pooya urkawicznion do na jego nodze, tu powyej kolana. - Sam zobaczysz. Zobacz - pomyla Jon. Bd patrzy i sucha uwanie, a gdy dowiem si wszystkiego, zanios wieci na Mur. Dzicy uwaali go za wiaroomc, lecz w sercu pozosta czowiekiem z Nocnej Stray, ktry wykonywa ostatnie zadanie zlecone mu przez Qhorina Prkiego. Zanim go zabiem. U podstawy zbocza natknli si na may strumyczek, ktry spywa z gr i wpada do Mlecznej Wody. Wydawao si, e skada si tylko z kamieni i lodu, lecz po chwili usyszeli szum pyncego pod zamarznit powierzchni nurtu. Grzechoczca Koszula przeprowadzi ich przez potok, rozbijajc po drodze cienk skorup. Gdy zjechali ze stoku, ruszyli ku nim zwiadowcy Mancea Raydera. Jon omit ich uwanym spojrzeniem: omioro jedcw, mczyzn i kobiet. Mieli na sobie futra i utwardzan skr, gdzieniegdzie wida te byo hem albo kawaek zbroi. Uzbrojeni byli we wcznie i

opalane nad ogniem piki, wszyscy poza dowdc, tgim blondynem o zazawionych oczach, ktry dziery wielk zakrzywion kos z ostrej stali. Paczka - zrozumia natychmiast Jon. Podobnie jak Grzechoczca Koszula, Harma Psi eb i Alfyn Wronobjca, by on znanym upiec. - Lord Koci - zawoa Paczka na ich widok. Potem spojrza na Jona i jego wilka. - A kto to taki? - Wrona, ktra przeleciaa na drug stron - odpar Grzechoczca Koszula, ktry wola, by zwano go Lordem Koci. - Baa si, e wezm sobie jej koci, razem z komi Prkiego. Potrzsn swym workiem trofew, unoszc je ku nowo przybyym. - To on zabi Qhorina Prkiego - zawoa Rik Duga Wcznia. - On i ten jego wilk. - I Orella te zaatwi - wtrci Grzechoczca Koszula. - Chopak jest wargiem albo niewiele mu do tego brakuje - dodaa Ragwyle, wysoka wczniczka. - Ten jego wilk odgryz Prkiemu kawaek nogi. Paczka ponownie skierowa na Jona spojrzenie zaczerwienionych, ropiejcych oczu. - Tak? Rzeczywicie, jak si przyjrze, ma w sobie co z wilka. Zaprowadcie go do Mancea, moe go zatrzyma. Zawrci wierzchowca i oddali si galopem. Jego towarzysze popdzili za nim. Sforsowali Mleczn Wod i ruszyli gsiego przez nadrzeczny obz. D silny, wilgotny wicher. Duch trzyma si blisko Jona, lecz wiatr nis przed nimi jego zapach i wkrtce wok zaroio si od warczcych i ujadajcych psw. Lenyl prbowa uciszy je krzykiem, lecz nie zwracay na niego uwagi. - Nie lubi tego twojego zwierzaka - zauway Rik Duga Wcznia. - One s psami, a on jest wilkiem - odpar Jon. - Wiedz, e nie jest jednym z nich. Tak samo, jak ja nie jestem jednym z was. Musia jednak myle o obowizku. Mia do wykonania zadanie, ktre zleci mu Qhorin Prki przy ich ostatnim ognisku. Musia gra rol wiaroomcy i dowiedzie si, czego szukali dzicy na zimnym, zowrogim pustkowiu Mronych Kw. Jaka moc - powiedzia Staremu Niedwiedziowi, zgin jednak, nim zdy si dowiedzie, czym bya i czy wykopaliska Mancea Raydera zakoczyy si powodzeniem. Nad rzek, pord wozw i sa, pony ogniska. Wielu dzikich rozbio namioty ze skr albo z filcu. Inni zbudowali sobie proste, wsparte o skay szaasy lub spali pod wozami. Przy jednym z ognisk Jon zauway mczyzn opalajcego koce dugich, drewnianych wczni, ktre nastpnie rzuca na stos. W innym miejscu dwch brodatych modziecw odzianych w utwardzane skry wiczyo walk na drgi, przeskakujc nad ogniskiem i stkajc gono przy kadym uderzeniu. Obok nich w krgu siedziao dwanacie kobiet, zajtych produkcj strza.

To strzay na moich braci - pomyla Jon. Na rodakw mojego ojca, ludzi z Winterfell, Deepwood Motte i Ostatniego Domostwa. Na ca pnoc. Nie wszystko tu jednak miao zwizek z wojn. Sysza pacz dziecka, widzia taczce kobiety i maego chopca, ktry prowadzi konika, opatulony w futro i zdyszany po zabawie. Owce i kozy chodziy swobodnie po obozie, a woy aziy nad rzek w poszukiwaniu trawy. Znad jednego z ognisk dobiegaa wo pieczonej baraniny, a nad innym obraca si na ronie dzik. Na wolnej przestrzeni, otoczonej wysokimi, zielonymi onierskimi sosnami, Grzechoczca Koszula zeskoczy z konia. - Tu rozbijemy obz - oznajmi Lenylowi, Ragwyle i pozostaym. - Nakarmcie konie, potem psy, a pniej zjedzcie sami. Ygritte, Duga Wcznia, wy zaprowadcie wron do Mancea, eby j sobie obejrza. Flaki wyprujemy z niej pniej. Reszt drogi pokonali piechot, mijajc kolejne ogniska i namioty. Duch szed tu za nimi. Jon nigdy w yciu nie widzia tylu dzikich. Zastanawia si, czy w ogle kiedykolwiek tylu widziano. Ten obz cignie si bez koca - pomyla. Ale to raczej sto obozw ni jeden, a kady nastpny jest bardziej wystawiony na atak od poprzedniego. Obozowisko dzikich cigno si dugimi milami i nie byo w nim niemal adnych umocnie, adnych dow czy zaostrzonych pali. Broniy go jedynie grupki patrolujcych obwd jedcw. Kada grupa, klan czy wioska zatrzymay si po prostu tam, gdzie miay ochot, idc za przykadem innych albo znajdujc odpowiednie miejsce. Wolni ludzie. Gdyby jego bracia zaskoczyli ich w chwili, gdy w obozie panowa taki baagan, wielu dzikich zapacioby za t wolno wasn krwi. Przewaga liczebna bya po ich stronie, ale Nocna Stra miaa dyscyplin, a ojciec kiedy mu mwi, e w bitwie dyscyplina bierze gr nad liczb w dziewiciu przypadkach na dziesi. Nie byo wtpliwoci, ktry namiot naley do krla. By trzykrotnie wikszy od najwikszego z pozostaych. Sycha te byo dobiegajc ze rodka muzyk. Podobnie jak wiele mniejszych namiotw, zrobiono go ze zszytych razem futer, lecz w przypadku siedziby Mancea Raydera byy to biae futra nienych niedwiedzi. Spiczasty dach zwieczono wielkim poroem jednego z gigantycznych osi, ktre w czasach Pierwszych Ludzi zamieszkiway cae Siedem Krlestw. Tu przynajmniej zastali obrocw. U poy namiotu stao dwch wartownikw, ktrzy wspierali si na dugich wczniach, a do ramion mieli przytroczone okrge skrzane tarcze. Na widok Ducha jeden z nich pochyli wczni. - Zwierz zostanie tutaj - oznajmi. - Duch, zosta - rozkaza Jon. Wilkor usiad.

- Duga Wcznio, przypilnuj bestii. Grzechoczca Koszula uchyli poy, po czym gestem nakaza Jonowi i Ygritte wej do rodka. W namiocie byo gorco i gsto od dymu. We wszystkich czterech ktach stay kosze z poncym torfem, z ktrych bia saba, czerwonawa powiata. Na ziemi rozrzucono kolejne skry. Jon poczu si nagle beznadziejnie osamotniony. Sta odziany w czer, czekajc, a raczy go przyj zdrajca, ktry zwa si krlem za Murem. Gdy jego oczy przywyky do czerwonego pmroku, zobaczy szecioro ludzi, ktrzy nie zwracali na niego najmniejszej uwagi. Mody ciemnowosy mczyzna i adna blondynka popijali mid z rogu. Ciarna kobieta pieka dwie kury nad koksowym piecykiem, a posiwiay czowiek w wystrzpionym czarno-czerwonym paszczu siedzia ze skrzyowanymi nogami na poduszce, grajc na lutni i piewajc: ona Dornijczyka bya pikna jak wiosna, jej pocaunki jak soce gorce. Ale miecz Dornijczyka z czarnej wykuty stali pocaunki mia ostre i tnce. Jon zna t piosenk, ale zdziwi si, syszc j w futrzanym namiocie rozbitym za Murem, dziesi tysicy mil od czerwonych gr i ciepych wiatrw Dorne. Grzechoczca Koszula zdj poky hem, czekajc na koniec piosenki. Pod skadajc si z koci i garbowanej skry zbroj by drobnym czowieczkiem, a twarz ukryta pod czaszk olbrzyma wygldaa zwyczajnie: wystajcy podbrdek, cienkie wsy i poke, zapadnite policzki. Oczy mia blisko osadzone, jedna z brwi wybiegaa wysoko na czoo, a ciemne wosy rzedniay ju, tworzc ostre zakola. ona Dornijczyka przy kpieli piewaa gosem sodkim jak owoc poudnia Ale miecz Dornijczyka mia sw wasn piosenk, a jego dotyk by zimny jak studnia. Obok piecyka na zydlu siedzia niski, lecz straszliwie szeroki w barach mczyzna, ktry ogryza nabit na roen kur. Gorcy tuszcz spywa mu po biaej jak nieg brodzie, lecz mimo to dziki umiecha si z zadowoleniem. Masywne ramiona opasyway grube, zote

obrcze, na ktrych wyryto runy, a cika, czarna kolczuga z pewnoci pochodzia od zabitego zwiadowcy. W odlegoci kilku stp wyszy i szczuplejszy mczyzna w skrzanej koszuli z ponaszywanymi uskami z brzu wpatrywa si z zaspion min w map. Na plecach mia potny dwurczny miecz w skrzanej pochwie. Trzyma si prosto jak wcznia i cay zdawa si skada z dugich, ylastych mini. By gadko wygolony i ysy, mia dugi, prosty nos i gboko osadzone, szare oczy. Mgby uchodzi za przystojnego, gdyby odmroenie albo n wroga nie pozbawiy go uszu, przez co jego gowa wydawaa si wska i ostro zakoczona. Jon ju na pierwszy rzut oka zorientowa si, e obaj ci mczyni s wojownikami. S znacznie bardziej niebezpieczni ni Grzechoczca Koszula. Zastanawia si, ktry z nich jest Manceem Rayderem. Kiedy lea na ziemi, mrok go zewszd otacza, czu, e krew mu ju jzyk zalewa. Bracia przy nim uklkli, odmwili modlitw, a on zamia si w gos i zapiewa: Bracia, ach bracia, moje dni s skoczone, ycie zabra mi Dornijczyk szalony, Ale to nic nie szkodzi, wszyscy umrze musimy, a jam pozna smak jego ony! Gdy umilky ostatnie dwiki ony Dornijczyka, ysy, bezuchy mczyzna podnis wzrok znad mapy i wykrzywi wciekle twarz na widok Grzechoczcej Koszuli, Ygritte i stojcego midzy nimi Jona. - A co to ma by? - warkn. - Wrona? - Ten czarny skurwysyn wypru flaki Orellowi - oznajmi Grzechoczca Koszula. - I do tego jest cholernym wargiem. - Mielicie zabi wszystkich. - Przeszed na nasz stron - wyjania Ygritte. - I wasnorcznie zabi Qhorina Prkiego. - Ten chopak? - Bezuchego wyranie rozgniewaa ta informacja. - Prki powinien by mj. Jak si nazywasz, wrono? - Jon Snow, Wasza Mio - odpar Jon, zastanawiajc si, czy powinien rwnie uklkn.

- Wasza Mio? - Bezuchy popatrzy na biaobrodego. - Posuchaj. On mnie bierze za krla. Brodaty mczyzna rykn miechem tak gwatownym, e kawaki kury posypay si na wszystkie strony. Otar tuszcz z ust grzbietem potnej doni. - Chopak pewnikiem jest lepy. Kto kiedy sysza o krlu bez uszu? Korona zleciaaby mu na szyj! Ha! - Umiechn si do Jona, wycierajc palce w portki. - Zamknij dzib, wrono. Spjrz za siebie, a moe znajdziesz tego, kogo szukasz. Jon odwrci si. piewak wsta. - Ja jestem Mance Rayder - oznajmi, odkadajc lutni. - A ty jeste bkart Neda Starka, Snow z Winterfell. Jon milcza przez chwil osupiay, nim odzyska rezon na tyle, by rzec: - Skd skd wiesz - To opowie na pniej - odpar Mance Rayder. - Jak ci si podobaa piosenka, chopcze? - Nieza. Ju j kiedy syszaem. - Ale to nic nie szkodzi, wszyscy umrze musimy, a jam pozna smak jego ony zacytowa lekkim tonem krl za Murem. - Powiedz mi, czy Lord Koci mwi prawd? Czy zabie mojego starego druha Prkiego? - Tak. Chocia to bya raczej jego robota ni moja. - Wiea Cieni nie bdzie si ju wydawaa tak straszna - stwierdzi krl ze smutkiem w gosie. - Qhorin by moim wrogiem. Ale kiedy by mi te bratem. Czy wic mam ci dzikowa za to zabjstwo, Jonie Snow, czy raczej ci przekl? Umiechn si drwico do Jona. Krl za Murem w niczym nie przypomina krla. Nie wyglda te na dzikiego. By szczupym mczyzn redniego wzrostu o ostrych rysach twarzy. W jego brzowych oczach wida byo bysk chytroci, a dugie, ciemne wosy prawie zupenie ju posiwiay. Nie nosi korony, zotych obrczy na ramionach ani naszyjnikw z klejnotw. Nie mia na sobie nawet kawaka srebra. Obleczony by w wen i skr, a jedynym przycigajcym uwag elementem jego stroju by wystrzpiony paszcz z czarnej weny. Jego dugie rozdarcia zacerowano wyblakym, czerwonym jedwabiem. - Powiniene podzikowa mi za zabicie wroga i przekl za pozbawienie ycia przyjaciela - odpowiedzia po duszej chwili Jon.

- Ha! - zagrzmia biaobrody. - Dobrze powiedziane! - Zgadzam si. - Mance Rayder skinieniem nakaza Jonowi podej bliej. - Jeli chcesz si do nas przyczy, to powiniene nas pozna. Czowiek, ktrego wzie za mnie, to Styr, magnar Thennu. Sowo magnar znaczy w starym jzyku lord. - Bezuchy popatrzy chodno na Jona, a Mance zwrci si w stron biaobrodego. - Ten wojowniczy kuroerca to mj wierny Tormund, a kobieta Tormund podnis si nagle. - Chwileczk. Wymienie tytu Styra, wymie wic i moje. Mance Rayder wybuchn miechem. - Jak sobie yczysz. Jonie Snow, przed tob stoi Tormund Zabjca Olbrzyma, Samochwaa, Dmcy w Rg i amacz Lodu. Jest to take Tormund Piorunowa Pi, M Niedwiedzic, Krl Miodu z Rumianego Dworu, Mwicy z Bogami i Ojciec Zastpw. - Tak lepiej - pochwali go Tormund. - Jonie Snow, ciesz si, e ci poznaem. Tak si skada, e lubi wargw, chocia nie przepadam za Starkami. - Ta dobra kobieta przy piecyku - cign Mance Rayder - nazywa si Dalla. - Ciarna kobieta umiechna si niemiao. - Traktuj j jak krlow, bo nosi w onie moje dziecko. Zwrci si w stron pozostaej dwjki obecnych. - Ta pikno to jej siostra Val. Mody Jarl to jej najnowszy ulubieniec. - aden mczyzna nie bdzie mnie zwa ulubiecem - oburzy si Jarl, ciemnowosy i gwatowny. - Ale Val nie jest mczyzn - wtrci ze miechem biaobrody Tormund. - Powiniene ju to zauway, chopcze. - To ju wszyscy, Jonie Snow - oznajmi Mance Rayder. - Krl za Murem i jego nieliczny dwr. Pora ju, eby ty powiedzia nam par sw. Skd przychodzisz? - Z Winterfell - odpowiedzia. - Ale po drodze zatrzymaem si w Czarnym Zamku. - A co ci sprowadza nad Mleczn Wod, tak daleko od domu? - Mance Rayder, nie czekajc na odpowied, spojrza na Grzechoczc Koszul. - Ilu ich byo? - Piciu. Trzech nie yje, a chopak jest tutaj. Ostatni uciek w gry i tam konie nie mogy za nim pj. Rayder ponownie popatrzy na Jona. - Czy byo was tylko piciu, czy gdzie w okolicy czai si wicej waszych braci? - Byo nas czterech i Prki. Qhorin by wart dwudziestu zwykych ludzi. Krl za Murem umiechn si na te sowa.

- Niektrzy tak uwaali. Ale co robi chopak z Czarnego Zamku ze zwiadowcami z Wiey Cieni? Dlaczego im towarzyszye? Jon mia ju kamstwo na podordziu. - Lord dowdca wysa mnie do Prkiego, ebym nabra do wiadczenia, wic Qhorin wzi mnie na wypraw. Magnar Styr zmarszczy brwi na te sowa. - Mwisz na wypraw a dlaczego wrony zapuciy si a do Wwozu Piskw? - Wioski byy opuszczone - odpar zgodnie z prawd Jon. - Wydawao si, e wszyscy wolni ludzie zniknli. - To prawda - zgodzi si Mance Rayder. - I nie tylko wolni ludzie. Kto wam powiedzia, gdzie mona nas znale, Jonie Snow? Tormund prychn pogardliwie. - Jeli to nie by Craster, to jestem niewinn dziewic. Mwiem ci, Mance, e t kreatur trzeba skrci o gow. Krl przeszy starszego mczyzn penym irytacji spojrzeniem. - Tormundzie, sprbuj ktrego dnia pomyle, zanim si ode zwiesz. Wiem, e to by Craster. Chciaem sprawdzi, czy Jon powie nam prawd. - Ha. - Tormund splun. - Trudno, wdepnem! - Umiechn si do Jona. - Widzisz, chopcze, dlatego to on jest krlem, a nie ja. W piciu, biciu i piewaniu wygrywam z nim bez trudu, a mj czonek jest trzy razy duszy, ale Mance jest sprytny. No wiesz, wychowali go na wron, a wrona to podstpny ptak. - Chciabym pomwi z chopakiem w cztery oczy, mj Lordzie Koci - oznajmi Mance Rayder. - Zostawcie nas samych. - Co, ja te? - zaprotestowa Tormund. - Zwaszcza ty. - Nie jadam w adnym dworze, w ktrym nie jestem mile widziany. - Tormund wsta. Zabieram kury i id. - Porwa z piecyka jeszcze jednego ptaka i wsadzi go do kieszeni wszytej w podszewk paszcza. - Ha - dorzuci jeszcze i wyszed, oblizujc palce. Pozostali podyli za nim. Zostaa tylko Dalla. - Usid, jeli chcesz - powiedzia Rayder, kiedy ju wszyscy wyszli. - Jeste godny? Tormund zostawi nam przynajmniej dwa ptaki. - Z przyjemnoci co zjem, Wasza Mio. Dzikuj. - Wasza Mio? - Krl umiechn si. - Rzadko sysz ten tytu z ust wolnych ludzi. Wikszo mwi na mnie Mance. Wypijesz rg miodu?

- Z chci - odpar Jon. Krl nala miodu, a Dalia przekroia dobrze upieczone kury i daa kademu po poowie ptaka. Jon zdj rkawice i jad palcami, odgryzajc od koci kady kawaek misa. - Tormund mwi prawd - stwierdzi Mance Rayder, rozrywajc bochen chleba. Czarna wrona to podstpny ptak ale ja byem ju wron, kiedy ty bye mniejszy ni dziecko w brzuchu Dalii, Jonie Snow. Lepiej nie prbuj adnych podstpw. - Jak sobie yczysz, Wasz Mance. Krl wybuchn miechem. - Wasz Mance! Czemu nie? Obiecaem, e ci opowiem, w jaki sposb ci poznaem. Czy ju si tego domylie? Jon potrzsn gow. - Moe Grzechoczca Koszula zdy ci jako powiadomi? - Drog powietrzn? Nie mamy szkolonych krukw. Nie, znaem twoj twarz. Widziaem ci ju przedtem. Dwa razy. Z pocztku nie miao to sensu, lecz gdy Jon zastanowi si nad jego sowami, olnio go. - Kiedy bye bratem ze Stray - wietnie! Tak, to by pierwszy raz. Bye jeszcze chopcem, a ja nosiem czer. Byem jednym z dwunastu ludzi eskortujcych starego lorda dowdc Qorgylea, kiedy wybra si do Winterfell na spotkanie z twoim ojcem. Kiedy peniem stra, chodzc po murze dziedzica, natknem si na ciebie i twojego brata Robba. Noc spad nieg. Obaj usypalicie nad bram wielk gr i czekalicie, a kto przejdzie doem. - Pamitam - odezwa si Jon i rozemia si zdumiony. Mody czarny brat, ktry chodzi po murze - Przyrzeke, e nikomu nie powiesz. - I dotrzymaem sowa. Przynajmniej w tym przypadku. - Zrzucilimy nieg na Grubego Toma. To by najwolniejszy ze stranikw ojca. - Tom ciga ich pniej po dziedzicu, a wszyscy trzej poczerwienieli niczym jesienne jabka. - Ale mwie, e widziae mnie dwa razy. Kiedy by ten drugi? - Gdy krl Robert przyby do Winterfell, eby uczyni twojego ojca swym namiestnikiem - odpar od niechcenia krl za Murem. Jon wybauszy oczy z niedowierzania. - To niemoliwe. - Moliwe. Kiedy twj ojciec usysza, e ma go odwiedzi krl, wysa wiadomo na Mur, do swego brata Benjena, eby zaprosi go na uczt. Czarni bracia i wolni ludzie utrzymuj ze sob wicej kontaktw, ni ci si zdaje, wic wkrtce ja rwnie o tym

usyszaem. Nie mgbym zmarnowa takiej sposobnoci. Twj stryj nie zna mnie z widzenia, nie musiaem wic si go obawia, a nie sdziem, eby twj ojciec pamita mod wron, ktr widzia tylko raz przed wielu laty. Chciaem zobaczy na wasne oczy tego Roberta, jak krl krla, a take dowiedzie si czego wicej o twym stryju Benjenie. By wtedy pierwszym zwiadowc i postrachem mojego ludu. Dlatego osiodaem najszybszego ze swych koni i ruszyem w drog. - Ale - sprzeciwi si Jon - Mur - Mur moe powstrzyma armi, ale nie jednego czowieka. Wziem lutni, worek srebra, wdrapaem si na ld nieopodal Dugiego Kurhanu, dotarem pieszo kilkanacie mil na poudnie od Nowego Daru i kupiem sobie konia. W ten sposb podrowaem znacznie szybciej ni Robert, ktry wdrowa w wielkim, cikim domu na koach, eby jego krlowa miaa wszelkie wygody. Natknem si na niego dzie drogi na poudnie od Winterfell i przyczyem do jego orszaku. Wolni i wdrowni rycerze zawsze tak postpuj, w nadziei e krl przyjmie ich na sub, a dziki lutni byem mile widzianym gociem. - Rozemia si. Znam wszystkie sprone piosenki, jakie kiedykolwiek uoono, na pnoc czy na poudnie od Muru. I tak to byo. Noc, gdy twj ojciec ugoci Roberta, siedziaem na awie w gbi komnaty, razem z innymi wolnymi, suchajc, jak Orland ze Starego Miasta gra na harfie i piewa o dawno zmarych krlach, ktrzy spoczywaj na dnie morza. Przyjem od twego ojca miso i mid, przyjrzaem si Krlobjcy i Krasnalowi a take dzieciom lorda Eddarda i wilczym szczenitom, ktre za nimi biegay. - Bael Bard - odezwa si Jon, przypominajc sobie opowie, ktr usysza od Ygritte w Mronych Kach, noc gdy omal jej nie zabi. - Chciabym nim by. Nie przecz, e wyczyn Baela by dla mnie inspiracj, ale nie przypominam sobie, ebym ukrad ktr z twoich sistr. Bael sam pisa swe pieni, opisujc w nich wasne ycie. Ja tylko piewam pieni, ktre napisali lepsi ode mnie. Chcesz jeszcze miodu? - Nie - odpar Jon. - Gdyby ci poznano pojmano - Twj ojciec ciby mi gow. - Krl wzruszy ramionami. - Mimo e jadem przy jego stole i chronio mnie prawo gocinnoci, ktre jest stare jak Pierwsi Ludzie i wite jak drzewo serce. - Wskaza na stojcy midzy nimi st, poamany chleb i kurze koci. - Tak samo jak ty jeste moim gociem i nic ci z mojej strony nie grozi przynajmniej tej nocy. Powiedz mi prawd, Jonie Snow. Czy jeste tchrzem, ktry zdradzi swych braci ze strachu, czy te sprowadza ci do mojego namiotu jaki inny powd?

Bez wzgldu na prawo gocinnoci, Jon Snow zdawa sobie spraw, e stpa po cienkim lodzie. Jeden faszywy krok, a wpadnie do wody tak zimnej, e serce przestanie mu bi. Wa kade sowo, nim je wypowiesz - powiedzia sobie. Pocign kolejny yk miodu, eby zyska na czasie, nim odpowie. - Powiedz mi, dlaczego ty porzucie Stra, a ja zrobi to samo - rzek, oddalajc rg od ust. Mance Rayder rozemia si, tak jak Jon si spodziewa. Krl wyranie by czowiekiem, ktry lubi brzmienie wasnego gosu. - Nie wtpi, e syszae wiele opowieci o mojej dezercji. - Niektrzy mwi, e pragne korony. Inni, e chodzio ci o kobiet. Jeszcze inni utrzymuj, e miae w yach krew dzikich. - Krew dzikich jest krwi Pierwszych Ludzi, t sam, ktra pynie w yach Starkw. A jeli chodzi o koron, to czy widzisz j na mojej gowie? - Widz kobiet. Zerkn na Dall. Mance uj j za rk i przycign do siebie. - Moja pani jest tu bez winy. Spotkaem j, wracajc z zamku twego ojca. Prkiego wyrzebiono ze starego dbu, ale ja jestem mczyzn z krwi i koci i atwo ulegam kobiecym wdzikom podobnie jak trzy czwarte braci ze Stray. Niektrzy z nadal noszcych czer ludzi mieli w yciu dziesi razy wicej kobiet ni ten biedny krl. Musisz zgadywa jeszcze raz, Jonie Snow. Jon zastanawia si chwil. - Prki mwi, e kochae muzyk dzikich. - To prawda. Ten strza by bliszy celu, ale to nadal pudo. - Mance Rayder wsta, odczepi zapink paszcza i rzuci go na aw. - Chodzio o to. - O paszcz? - Czarny, weniany paszcz zaprzysionego brata z Nocnej Stray - odpar krl za Murem. - Pewnego dnia, podczas wyprawy, upolowalimy wspaniaego osia. Kiedy obdzieralimy go ze skry, wo krwi wywabia z legowiska cieniokota. Przegoniem go, ale zdy porozrywa mi paszcz. Widzisz? Tutaj, tutaj i tutaj? - Zachichota. - Rozszarpa mi te rami i plecy, krwawiem gorzej ni w o. Bracia bali si, e umr, nim dowioz mnie do maestera Mullina w Wiey Cieni, zanieli mnie wic do wioski dzikich, w ktrej mieszkaa stara znachorka. Okazao si, e staruszka ju nie yje, ale zaja si mn jej crka. Oczycia moje rany i zaszya je. Karmia mnie owsiank i leczniczymi eliksirami, a odzyskaem siy na

tyle, by mc dosi konia. Zacerowaa te rozdarcia mojego paszcza szkaratnym jedwabiem z Asshai, ktry jej babcia wydobya z wraka kogi wyrzuconego na Lodowy Brzeg. To by jej najwikszy skarb i oddaa go mnie. - Zarzuci paszcz z powrotem na ramiona. - Ale w Wiey Cieni dali mi nowy weniany paszcz z magazynu, czarny, z czarn obszywk, eby pasowa do czarnych spodni, czarnych butw, czarnego wamsu i czarnej kolczugi. W nowym paszczu nie byo dziur ani rozdar a przede wszystkim nie byo czerwieni. Ludzie z Nocnej Stray ubieraj si na czarno. Ser Denys Mallister przypomnia mi o tym w surowych sowach, jak bym o tym nie pamita. Powiedzia mi, e mj stary paszcz nadaje si tylko do spalenia. Nastpnego ranka odjechaem tam, gdzie pocaunek nie jest zbrodni, a czowiek moe nosi taki paszcz, jaki tylko zechce. - Zamkn zapink i usiad. - A ty, Jonie Snow? Jon pocign kolejny yk miodu. Znam tylko jedn opowie, w ktr mgby uwierzy. - Powiedziae, e bye w Winterfell, gdy mj ojciec wyda uczt dla krla Roberta. - Powiedziaem tak, bo to prawda. - W takim razie widziae nas wszystkich. Ksicia Joffreya, ksicia Tommena i ksiniczk Myrcell, moich braci, Robba, Brana i Rickona, i moje siostry, Ary i Sans. Widziae, jak wszyscy patrzyli na nich, gdy szli gwnym przejciem, a potem zajmowali miejsca przy stole tu poniej podwyszenia, na ktrym zasiad krl z krlow. - Pamitam. - A czy widziae, gdzie ja siedziaem, Mance? - Pochyli si nad stoem. - Widziae, gdzie posadzili bkarta? Mance Rayder przez dugi czas przyglda si twarzy Jona. - Trzeba bdzie znale ci nowy paszcz - stwierdzi wreszcie, wycigajc rk.

DAENERYS Nad nieruchom bkitn wod unosi si powolny, miarowy odgos bbna oraz cichy wist wiose. Wielka koga wloka si ospale za galerami, a grube liny, ktrymi poczono ze sob statki, byy mocno naprone. agle Baleriona zwisay aonie na masztach. Mimo to, stojc na kasztelu dziobowym i obserwujc swe smoki, ktre cigay si po bezchmurnym niebie, Daenerys Targaryen czua si tak szczliwa, jak nigdy w yciu. Jej Dothrakowie zwali morze trujc wod, nie ufajc adnej cieczy, ktrej nie mogy pi konie. W dniu, gdy jej statki podniosy kotwice w Qarthu, zachowywali si tak, jakby pynli do pieka, a nie do Pentos. Jej modzi, odwani bracia krwi gapili si wybauszonymi oczami na coraz odleglejszy brzeg, kady z nich zdeterminowany nie okaza strachu przed dwoma pozostaymi. Jej suce, Irri i Jhiqui, trzymay si kurczowo relingu i przy kadej najdrobniejszej nawet fali wymiotoway za burt. Reszta malekiego khalasaru pozostaa pod pokadem, wolc towarzystwo niespokojnych koni od przeraajcego, pozbawionego ldu wiata, ktry otacza statki. Gdy szstego dnia podry dopad ich nagy szkwa, syszaa za lukami wierzgajce i kwiczce wierzchowce oraz jedcw, ktrzy modlili si sabymi, drcymi gosami za kadym razem, gdy Balerion zakoysa si mocniej. Dany jednak niestraszne byy sztormy. Zwano j Daenerys Zrodzon w Burzy, jako e wydostaa si z krzykiem na wiat na odlegej Smoczej Skale, gdy na zewntrz szala najstraszliwszy sztorm w dziejach Westeros, tak potny, e postrca chimery z zamkowych murw i roztrzaska w drzazgi flot jej ojca. Wskie morze czsto bywao burzliwe. W dziecistwie Dany pywaa po nim p setki razy, uciekajc z jednego wolnego miasta do drugiego, zawsze o p kroku przed wynajtymi zbirami uzurpatora. Kochaa morze. Lubia jego ostry, sony zapach oraz otwarte horyzonty, ograniczone jedynie lazurow kopu nieba. Czua si na nim maleka, lecz rwnie wolna. Lubia te delfiny, ktre niekiedy pyny obok Baleriona, przecinajc fale niczym srebrzyste wcznie, a take latajce ryby, ktre czasem widzieli. Lubia nawet marynarzy, z ich piosenkami i opowieciami. Kiedy, podczas rejsu do Braavos, gdy przygldaa si, jak zaoga zwija wielki zielony agiel podczas wzmagajcej si wichury, pomylaa nawet, e niele byoby zosta marynarzem. Gdy jednak wspomniaa o tym Viserysowi, zacz j szarpa za wosy, a si rozpakaa. - Jeste krwi smoka - wrzeszcza na ni. - Smoka, nie jakiej mierdzcej ryby. By gupcem, w tej sprawie i w wielu innych - pomylaa Dany. Gdyby by mdrzejszy i cierpliwszy, to on eglowaby teraz na zachd po tron, ktry prawnie mu si nalea. Z czasem

zrozumiaa, e Viserys by gupi i okrutny, lecz mimo to niekiedy byo go jej brak. Nie ziejcego jadem sabeusza, jakim sta si pod koniec, lecz brata, ktry kiedy czyta jej ksiki i czasem pozwala jej wchodzi do swego ka, chopaka, ktry opowiada jej o Siedmiu Krlestwach i o tym, jak bardzo poprawi si ich los, gdy ju zasidzie na tronie. U jej boku pojawi si kapitan. - Gdyby tylko Balerion potrafi szybowa w powietrzu, tak jak ten, ktremu zawdzicza swe imi, Wasza Mio - odezwa si w amanym valyriaskim, w ktrym dao si sysze silny akcent Pentos. - Wtedy nie musielibymy wiosowa, holowa ani modli si o wiatr. Mam racj? - Masz, kapitanie - odpowiedziaa z umiechem, zadowolona, e udao jej si zdoby jego sympati. Kapitan Groleo by starym Pentoshijczykiem, podobnie jak jego pryncypa, Illyrio Mopatis. Z powodu obecnoci na pokadzie trzech smokw sta si nerwowy jak dziewica. Na nadburciach nadal wisiao p setki wiader morskiej wody, na wypadek nagego poaru. Z pocztku Groleo chcia wsadzi smoki do klatek. Dany zgodzia si na to, by odsun jego obawy, lecz ich cierpienie byo tak przejmujce, e szybko zmienia zdanie i zadaa, by je uwolni. Teraz cieszy si z tego nawet kapitan Groleo. Wybuch tylko jeden niewielki poar, ktry z atwoci ugaszono, a w zamian za to na pokadzie Baleriona byo teraz znacznie mniej szczurw ni przedtem, gdy statek nosi nazw Saduleon. Marynarze, u ktrych strach pocztkowo szed o lepsze z ciekawoci, stali si nagle niezwykle dumni ze swoich smokw. Wszyscy, od kapitana a po kuchcika, z radoci przygldali si ich lotom. Najbardziej jednak cieszya si Dany. To moje dzieci - powtarzaa sobie. I jeli maegi mwia prawd, nigdy nie bd miaa innych. uski Viseriona miay kolor wieej mietanki, a jego rogi, koci skrzyde i grzebie grzbietowy barw ciemnego zota, lnicego metalicznie w blasku soca. Barwami Rhaegala byy ziele lata i brz jesieni. Oba smoki zataczay szerokie krgi nad statkami, prbujc wznie si wyej jeden od drugiego. Dany zauwaya, e smoki zawsze wol atakowa z gry. Gdy tylko ktry znalaz si midzy swym towarzyszem a socem, skada skrzyda i spada na niego z wrzaskiem. Potem oba leciay w d, spltane w pokryty uskami kbek, kapic szczkami i tukc ogonami. Kiedy zrobiy to po raz pierwszy, baa si, e si pozabijaj, bya to jednak tylko zabawa. Gdy tylko wpaday do morza, rozdzielay si i ponownie wzbijay w gr, wrzeszczc i syczc, a

sona woda parowaa z ich przeszywajcych powietrze skrzyde. Drogon rwnie gdzie lata, nie byo go jednak wida. Polowa w odlegoci wielu mil od statku. Jej Drogon by wiecznie godny. Jest godny i szybko ronie. Jeszcze rok albo dwa i bdzie mona na nim jedzi. Wtedy nie bd ju potrzebowaa statkw, by pokona wielkie sone morze. Ten czas jednak jeszcze nie nadszed. Rhaegal i Viserion byy teraz wielkoci maych psw, a Drogon tylko niewiele wikszy. W dodatku kady pies z pewnoci way wicej od nich, gdy skaday si niemal wycznie ze skrzyde, szyi oraz ogona i byy znacznie lejsze, ni si zdawao. Dlatego Daenerys Targaryen potrzebowaa drewna, wiatru i ptna, by wrci do domu. Drewno i ptno dobrze jej dotd suyy, ale kapryny wiatr okaza si zdrajc. Cisza morska trwaa ju sze dni i sze nocy, a teraz nadszed sidmy dzie, a ich agli wci nie wypenia nawet najlejszy powiew. Na szczcie dwa z trzech statkw, ktre przysa jej magister Illyrio, byy kupieckimi galerami. Kada z nich miaa po dwiecie wiose, a wrd ich zag nie brakowao krzepkich wiolarzy. Z wielk kog sprawy miay si jednak zupenie inaczej. Szeroki, ociay jak winia statek o olbrzymich aglach i pojemnych adowniach by podczas ciszy cakowicie bezradny. Z Vhagara i Meraxesa przecignito do niego liny holownicze, posuwali si jednak naprzd bardzo powoli. Wszystkie trzy statki byy mocno obcione ludmi i adunkiem. - Nie widz Drogona - odezwa si ser Jorah Mormont, ktry doczy do niej na kasztelu dziobowym. - Czyby znowu gdzie si zgubi? - To my si zgubilimy, ser. Dragonowi tak samo jak mnie nie podoba si to wie tempo. Jej czarny smok by mielszy od dwch pozostaych. Pierwszy prbowa lata nad wod, pierwszy przelatywa ze statku na statek, pierwszy znikn w pobliskiej chmurze i pierwszy zabi. Gdy tylko latajce ryby wyskoczyy nad powierzchni, otoczya je wizka pomieni. Drogon zapa je w locie i pokn. - Wiesz, do jakich rozmiarw uronie? - zapytaa zaciekawiona Dany. - Po Siedmiu Krlestwach kr podania o smokach, ktre byy tak ogromne, e potrafiy porwa z morza wielkiego krakena. Dany parskna miechem. - To dopiero byby cudowny widok. - To tylko bajania, khaleesi - cign wygnany rycerz. - Ludzie opowiadaj te o mdrych, starych smokach, ktre yy tysic lat.

- A waciwie jak dugo yje smok? Spojrzaa na Viseriona, ktry kry nisko nad statkiem. Jego skrzyda uderzay miarowo, wywoujc powiew poruszajcy obwisymi aglami. Ser Jorah wzruszy ramionami. - Pieni zapewniaj, e naturalny czas ycia smoka jest znacznie duszy od ludzkiego ale w Siedmiu Krlestwach najlepiej znano te smoki, ktre naleay do rodu Targaryenw. Hodowano je do walki i w walce giny. Nieatwo jest zabi smoka, ale mona tego dokona. Giermek Biaobrody, ktry sta przy figurze dziobowej, zaciskajc wychud do na twardej drewnianej lasce, odwrci si nagle w ich stron. - Balerion Czarny Strach mia dwiecie lat, gdy zgin podczas panowania Jaehaerysa Pojednawcy. By taki wielki, e mg pokn tura w caoci. Smok nigdy nie przestaje rosn, Wasza Mio, pod warunkiem, e ma pod dostatkiem pokarmu i jest wolny. Stary mczyzna mia na imi Arstan, lecz Silny Belwas zwa go Biaobrodym z uwagi na jasny zarost i wikszo ludzi sza za jego przykadem. By wyszy od ser Joraha, cho nie tak mocno uminiony, oczy mia jasnoniebieskie, a dug brod bia jak nieg i delikatn niczym jedwab. - Wolny? - zdziwia si Dany. - Nie rozumiem. - Twoi przodkowie zbudowali w Krlewskiej Przystani olbrzymi, przykryty kopu zamek dla swoich smokw. Nosi nazw Smoczej Jamy i po dzi dzie stoi na szczycie wzgrza Rhaenys, cho zostay po nim ju tylko ruiny. Tam wanie w dawnych dniach mieszkay krlewskie smoki. Byo to olbrzymie domostwo, tak wielkie, e przez otwr jego elaznych wrt mogo przejecha obok siebie trzydziestu rycerzy. Mimo to dao si zauway, e smoki mieszkajce w jamie nie osigaj rozmiarw swych przodkw. Maesterzy twierdzili, e to przez otaczajce je ciany i wielk kopu nad gowami. - Gdyby ciany utrudniay nam wzrost, wieniacy byliby malecy, a krlowie wielcy jak olbrzymy - sprzeciwi si ser Jorah. - Widziaem potnych mczyzn zrodzonych w chatach i karw, ktrzy mieszkali w zamkach. - Ludzie to ludzie - odpowiedzia Biaobrody. - A smoki to smoki. Ser Jorah prychn pogardliwie. - C za gboka myl. - Od pierwszej chwili byo jasne, e wygnany rycerz nie darzy staruszka mioci. - A co ty w ogle wiesz o smokach?

- To prawda, e niewiele. Suyem jednak w Krlewskiej Przystani w dniach, gdy na elaznym Tronie zasiada krl Aerys, i widziaem smocze czaszki, ktre spoglday na ludzi z gry, ze cian jego sali tronowej. - Viserys mwi mi o tych czaszkach - wtrcia Dany. - Uzurpator kaza je zdj i gdzie ukry. Nie mg znie tego, e spogldaj na tron, ktry ukrad. - Skina na Biaobrodego, nakazujc mu podej bliej. - Czy spotkae kiedy mojego krlewskiego ojca? Krl Aerys II zgin przed narodzinami swej crki. - Miaem ten wielki zaszczyt, Wasza Mio. Dany pooya do na ramieniu staruszka. - Czy uwaasz, e by dobry i wyrozumiay? Biaobrody stara si ukry swe uczucia, lecz atwo byo je odczyta z jego twarzy. - Jego Mio czsto bywa sympatyczny. - Czsto? - zapytaa z umiechem Dany. - Ale nie zawsze? - Potrafi by bardzo surowy dla tych, ktrych uwaa za swoich wrogw. - Mdry czowiek nigdy nie staje si wrogiem krla - zauwaya Dany. - A czy znae te mojego brata Rhaegara? - Powiadaj, e nikt nigdy naprawd nie pozna ksicia Rhaegara. Miaem jednak przywilej widzie, jak walczy w turnieju, i czsto syszaem, jak gra na swej harfie o srebrnych strunach. Ser Jorah raz jeszcze prychn z pogard. - Razem z tysicem innych, na jakim wicie niw. Pewnie zaraz nam powiesz, e to ty bye jego giermkiem. - Nic takiego nie mwiem, ser. Giermkiem ksicia Rhaegara by Myles Mooton, a po nim Richard Lonmouth. Kiedy zdobyli ostrogi, pasowa ich osobicie, i od tej pory zostali jego bliskimi towarzyszami. Mody lord Connington rwnie by drogi ksiciu, ale jego najstarszym przyjacielem by Arthur Dayne. - Miecz Poranka! - zawoaa zachwycona Dany. - Viserys opowiada mi o jego cudownym biaym oru. Mwi, e ser Arthur by jedynym rycerzem w krlestwie, ktry mg si rwna z naszym bratem. Biaobrody pochyli gow. - Nie jest moj rzecz podwaa prawdziwo sw ksicia Viserysa. - Krla - poprawia go Dany. - By krlem, cho nigdy nie panowa. Viserysem Trzecim Tego Imienia. Co waciwie chciae powiedzie? - Jego odpowied nie brzmiaa tak, jak si

tego spodziewaa. - Ser Jorah nazwa kiedy Rhaegara ostatnim smokiem. Z pewnoci musia by niezrwnanym wojownikiem, by zasuy na to miano? - Wasza Mio - zacz Biaobrody - ksi Smoczej Skay by bardzo potnym rycerzem, ale - Mw dalej - zadaa. - Moesz ze mn rozmawia szczerze. - Wedle rozkazu. - Stary wspar si na lasce, marszczc wciekle czoo. - Niezrwnany wojownik to pikne sowa, Wasza Mio, ale sowami nie wygrywa si bitew. - Wygrywa si je mieczami - stwierdzi bez ogrdek ser Jorah. - A ksi Rhaegar biegle wada mieczem. - To prawda, ser, ale widziaem w yciu sto turniejw i wicej wojen, ni bym tego pragn, i bez wzgldu na to, jak silny czy zrczny jest rycerz, zawsze znajd si inni, ktrzy potrafi mu dorwna. Czowiek moe zwyciy w jednym turnieju, a w nastpnym odpa bardzo szybko. Do poraki nieraz prowadzi liskie miejsce na trawie albo to, co si spoyo wczoraj na kolacj. Dar zwycistwa moe przynie zmiana kierunku wiatru. - Popatrzy na ser Joraha. - Albo wstka damy owizana wok ramienia. Twarz Mormonta pociemniaa. - Uwaaj, co mwisz, starcze. Dany wiedziaa, e Arstan widzia, jak ser Jorah walczy w Lannisporcie. Mormont zwyciy w tym turnieju dziki owizanej wok ramienia wstce damy. Zdoby rwnie i dam, Lynesse z rodu Hightowerw, jego drug on, szlachetnie urodzon i pikn Zrujnowaa go, a potem porzucia i teraz wspomina j z gorycz. - Spokojnie, mj rycerzu. - Pooya do na ramieniu Joraha. - Jestem pewna, e Arstan nie chcia ci urazi. - Jak sobie yczysz, khaleesi - ustpi z niechci ser Jorah. Dany ponownie zwrcia si w stron giermka. - Mao wiem o Rhaegarze. Tylko to, co opowiada mi Viserys, a on w chwili mierci naszego brata by jeszcze maym chopcem. Jaki by naprawd? Stary giermek zastanawia si przez chwil. - Przede wszystkim zdolny. Zdeterminowany, rozwany, obowizkowy, wytrway. Jest o nim taka opowie ale z pewnoci ser Jorah rwnie j zna. - Chc j usysze od ciebie. - Jak sobie yczysz - zgodzi si Biaobrody. - Jako mody chopak, ksi Smoczej Skay by prawdziwym molem ksikowym. Nauczy si czyta tak szybko, e ludzie mwili, i krlowa Rhaella musiaa w ciy pokn kilka ksig oraz wiec. Rhaegara nie interesoway zabawy z innymi dziemi. Maesterzy byli zachwyceni jego mdroci, ale rycerze twojego ojca

artowali zoliwie, e narodzi si nowy Baelor Bogosawiony. Pewnego dnia ksi Rhaegar wyczyta jednak w swych zwojach co, co go odmienio. Nikt nie wie, co to mogo by, ale wczesnym rankiem chopak pojawi si niespodziewanie na dziedzicu, gdzie rycerze przywdziewali sw stal. Podszed do ser Willema Darryego, ktry by dowdc zbrojnych i rzek: Potrzebny mi miecz i zbroja. Wyglda na to, e musz zosta wojownikiem. - I zosta nim! - zawoaa zachwycona Dany. - To prawda. - Biaobrody pokoni si. - Wybacz mi, Wasza Mio. My tu rozprawiamy o wojownikach, a ja widz, e Silny Belwas ju wsta. Musz si nim zaj. Dany zerkna na ruf. Eunuch przeazi przez umieszczon na rdokrciu adowni. Mimo swych rozmiarw porusza si bardzo zwinnie. By przysadzisty i szeroki w barach, dobre pitnacie kamieni tuszczu i mini o wielkim, brzowym brzuszysku poprzecinanym wyblakymi, biaymi bliznami. Mia na sobie workowate spodnie, t jedwabn opask otaczajc brzuch i niedorzecznie ma skrzan kamizelk, wyszywan elaznymi wiekami. - Silny Belwas jest godny! - rykn, zwracajc si do wszystkich i do nikogo. - Silny Belwas chce je! - Odwrci si i zauway stojcego na kasztelu dziobowym Arstana. Biaobrody! Przynie Silnemu Belwasowi co do jedzenia! - Moesz odej - powiedziaa giermkowi Dany. Arstan pokoni si po raz drugi i ruszy speni polecenie czowieka, ktremu suy. Ser Jorah ledzi go wzrokiem z widocznym na szczerym obliczu marsem. Mormont by wielki i krzepki, mia masywn uchw i szerokie ramiona. Nie mona go byo zwa przystojnym, by jednak najwierniejszym przyjacielem, jakiego Dany w yciu znaa. - Nie byoby zbyt rozsdne wierzy bez zastrzee w sowa tego czowieka powiedzia, gdy tylko Biaobrody oddali si poza zasig suchu. - Krlowa musi sucha wszystkich - przypomniaa mu. - Wysoko i nisko urodzonych, silnych i sabych, szlachetnych i podych. Jeden gos moe kama, ale w wielu zawsze mona odnale prawd. Wyczytaa to w ksice. - Wysuchaj wic mojego gosu, Wasza Mio - zada wygnaniec. - Ten Arstan Biaobrody ci oszukuje. Jest za stary, eby by giermkiem, i zbyt dobrze si wysawia, jak na sucego prostackiego eunucha. To faktycznie wydaje si dziwne - pomylaa Dany. Silny Belwas by byym niewolnikiem, urodzonym i wyszkolonym na arenach Meereen. Twierdzi, e magister Illyrio przysa go tu po to, eby nad ni czuwa. Rzeczywicie, potrzebowaa stranika. Miaa mier przed sob i mier za plecami. Zasiadajcy na elaznym Tronie uzurpator oferowa ziemie i

tytu lordowski kademu, kto j zabije. Jeden zamachowiec prbowa ju szczcia, z kielichem zatrutego wina. Im bardziej zbliaa si do Westeros, tym prawdopodobniejszy stawa si nastpny zamach. W Qarthu czarnoksinik Pyat Pree wysa za ni Zasmuconego, chcc pomci Niemiertelnych, ktrych spalia w ich Domu Pyu. Powiadano, e czarnoksinicy nie zapominaj krzywd, a Zasmuceni nigdy nie pozwalaj si wymkn swym ofiarom. Wikszo Dothrakw rwnie bya jej wrogami. Wszyscy ko khala Drogo dowodzili teraz wasnymi khalasarami i kady z nich bez wahania zaatakowaby ich ma grupk, by zabi jej ludzi lub obrci ich w niewolnikw, a sam Dany zawlec do Vaes Dothrak, by zaja swe waciwe miejsce midzy zwidymi staruchami z dosh khaleen. Miaa nadziej, e Xaro Xhoan Daxos nie jest jej nieprzyjacielem, qartheski kupiec poda jednak jej smokw. Bya te Quaithe z Cienia, niezwyka kobieta w czerwonej, lakierowanej masce, ktra udzielaa jej niezrozumiaych rad. Czy ona rwnie bya wrogiem, czy tylko niebezpiecznym przyjacielem? Dany nie potrafia odpowiedzie na to pytanie. Ser Jorah uratowa mnie przed trucicielem, a Arstan Bialobrody przed mantykor. Moe przed nastpnym zamachem ocali mnie Silny Belwas. By potnie zbudowany, jego ramiona przypominay mae drzewa, a wielki, zakrzywiony arakh by tak ostry, e mgby si nim goli, gdyby na jego gadkich niadych policzkach jakim cudem pojawi si zarost. By te jednak dziecinny. Jako obroca pozostawia wiele do yczenia. Na szczcie mam jeszcze ser Joraha i braci krwi. I smoki, nie mona zapomina o smokach. Z czasem stan si jej najgroniejszymi stranikami, tak jak byy nimi dla Aegona i jego sistr przed trzystu laty. Na razie jednak stanowiy raczej zagroenie ni byy obron. Na caym wiecie istniay tylko trzy ywe smoki i naleay one do niej. Byy cudowne, przeraajce i bezcenne. Gdy zastanawiaa si, co powiedzie, poczua nagle na karku chodne tchnienie i luny kosmyk srebrnozotych wosw opad jej na czoo. agle w grze zaskrzypiay i nagle na caym pokadzie Baleriona rozlegy si gromkie krzyki. - Wiatr! - woali marynarze. - Wiatr powrci, wiatr! agle wielkiej kogi wydy si, wypenione podmuchem, a liny napryy, nucc z brzkiem sodk pie, ktrej nie syszeli od szeciu dugich dni. Kapitan Groleo pobieg na ruf, wykrzykujc rozkazy. Ci Pentoshijczycy, ktrzy nie krzyczeli z radoci, wspinali si ju na maszty. Nawet Silny Belwas wyda z siebie donony ryk i odtaczy krtki taniec. - Bogowie s askawi! - oznajmia Dany. - Widzisz, Jorahu? Znowu ruszylimy w drog. - Tak - odpar - ale dokd, moja krlowo?

Wiatr d cay dzie, najpierw miarowo ze wschodu, a potem w szalonych podmuchach. Soce zaszo, otoczone czerwon un. Od Westeros nadal dzieli mnie pl wiata powiedziaa sobie Dany, przypiekajc wieczorem miso dla smokw. Ale z kad godzin jestem coraz bliej. Prbowaa sobie wyobrazi, co poczuje, gdy po raz pierwszy ujrzy kraj, na ktrego wadczyni si urodzia. Wiem, e to bdzie najpikniejszy brzeg, jaki widziaam w yciu. Jak mogoby by inaczej? Jednake pniej w nocy, gdy siedziaa ze skrzyowanymi nogami w kajucie kapitana, karmic smoki (Nawet na morzu krlowe maj pierwszestwo przed kapitanami - oznajmi jej uprzejmie Groleo), kto nagle zapuka do drzwi. Irri spaa u podna jej koi - ktra bya za wska dla trojga i dzisiejszej nocy przysza kolej na Jhiqui, by dzieli puchowe posanie z khaleesi - zerwaa si jednak i podesza do drzwi. Dany podcigna narzut i wsuna j sobie pod ramiona. Sypiaa nago, a o tej porze nie oczekiwaa goci. - Wejd - powiedziaa, widzc ser Joraha, ktry sta na korytarzu pod koyszc si lamp. Wygnaniec wszed do rodka, pochylajc gow. - Wasza Mio, wybacz, e zakciem ci sen. - Nie spaam, ser. Chod, co ci zademonstruj. - Wyja kawa solonej wieprzowiny z czary, ktr pooya sobie na nogach, i pokazaa miso smokom. Wszystkie trzy skieroway na nie godne spojrzenia. Rhaegal rozpostar zielone skrzyda i zamacha nimi gwatownie, a szyja Viseriona koysaa si niczym dugi jasny w, ledzc ruchy jej doni. - Drogon - powiedziaa cicho Dany - dracarys. Rzucia wieprzowin w powietrze. Drogon poruszy si szybciej ni atakujca kobra. Z jego paszczy trysn pomie, pomaraczowy, szkaratny i czarny, ktry opiek miso, nim jeszcze zdyo spa na ziemi. Gdy ostre czarne zby zamkny si wok kska, Rhaegal wysun nagle gow, jakby chcia ukra bratu up, ale Drogon pokn miso i wrzasn gono, a mniejszy zielony smok mg jedynie zasycze sfrustrowany. - Przesta, Rhaegal - rzucia poirytowana Dany, klepic go w gow otwart doni. Poprzedni kawaek ty zjade. Nie chc mie chciwych smokw. - Umiechna si do ser Joraha. - Nie musz ju przypieka im misa nad piecykiem. - Widz. Dracarys?

Wszystkie trzy smoki odwrciy jednoczenie gowy na brzmienie tego sowa. Z paszczy Viseriona buchn jasnozoty pomie i ser Jorah cofn si popiesznie o krok. Dany zachichotaa. - Ostronie z tym sowem, ser, bo przypal ci brod. Po starovalyriasku znaczy to smoczy ogie. Nie chciaam komendy, ktr kto mgby wypowiedzie przypadkowo. Mormont skin gow. - Wasza Mio, czy mgbym zamieni z tob kilka sw na osobnoci? - zapyta. - Oczywicie. Irri, zostaw nas na chwil. - Pooya do na nagim ramieniu Jhiqui i obudzia potrzsaniem drug suc. - Ty te wsta, sodziutka. Ser Jorah chce ze mn porozmawia. - Tak, khaleesi. Jhiqui zwloka si z koi, naga i ziewajca. Ubraa si szybko i obie dziewczyny wyszy, zamykajc za sob drzwi. Dany rzucia smokom reszt solonej wieprzowiny i wygadzia posanie przed sob. - Usid, dobry rycerzu, i powiedz, co ci niepokoi. - Trzy sprawy. - Ser Jorah usiad. - Silny Belwas. Arstan Biaobrody. I Illyrio Mopatis, ktry ich przysa. Znowu? Dany podcigna wyej narzut, zarzucajc sobie jej koniec na rami. - A to dlaczego? - Czarnoksinicy z Qarthu powiedzieli ci, e spotkaj ci trzy zdrady - przypomnia jej wygnany rycerz. Viserion i Rhaegal wyryway sobie kami i pazurami ostatni kawaek przypieczonej wieprzowiny. - Jedna za krew, jedna za zoto i jedna z mioci. - Nie byo mowy, by Dany o tym zapomniaa. - Pierwsz bya Mirri Maz Duur. - To znaczy, e zostao jeszcze dwch zdrajcw a teraz pojawili si ci dwaj. Bardzo mnie to niepokoi. Nie zapominaj, e Robert obieca tytu lordowski kademu, kto ci zgadzi. Dany pochylia si i pocigna Viseriona za ogon, by odcign go od zielonego brata. Narzuta zsuna si jej przy tym z piersi, zapaa j jednak popiesznie, by znowu si zasoni. - Uzurpator nie yje. - Ale rzdzi po nim jego syn. - Ser Jorah skierowa na ni spojrzenie swych ciemnych oczu. - A prawy syn paci dugi ojca. Nawet dugi krwi. - Ten chopiec, Joffrey, mgby pragn mojej mierci jeli sobie przypomni, e jeszcze yj. Co to ma jednak wsplnego z Belwasem i Arstanem Biaobrodym? Sam przecie widziae, e staruszek nawet nie nosi miecza.

- Widziaem te, jak zrcznie wada t swoj lask. Pamitasz, jak umierci t mantykor w Qarthu? Rwnie atwo mgby zmiady ci gardo. - Mgby, ale tego nie zrobi - wskazaa. - To bya jadowita mantykora, ktra miaa mnie zabi. Uratowa mi ycie. - Khaleesi, czy przyszo ci do gowy, e Biaobrody i Belwas mogli by w zmowie ze skrytobjc? To mg by spisek, majcy na celu zdobycie twojego zaufania. Jej nagy miech sprawi, e Drogon zasycza, a Viserion zerwa si do lotu, uciekajc na swe miejsce nad bulajem. - W takim razie spisek si uda. Wygnany rycerz nie odwzajemni jej umiechu. - To s statki Illyria, jego kapitanowie i jego marynarze Silny Belwas i Arstan rwnie su Illyriowi, nie tobie. - Magister Illyrio opiekowa si mn w przeszoci. Silny Belwas mwi, e jego pan paka, gdy dowiedzia si o mierci mojego brata. - Tak - zgodzi si Mormont - ale czy paka nad Viserysem czy nad swymi planami? - Jego plany nie musz si zmienia. Magister Illyrio jest przyjacielem rodu Targaryenw, bogatym - Nie urodzi si bogaty. W wiecie, ktry poznaem, nikt si nie wzbogaca dziki dobroci. Czarnoksinicy zapowiedzieli, e druga zdrada bdzie za zoto, a c Illyrio Mopatis kocha bardziej od zota? - Wasn skr. - Siedzcy na drugim kocu kajuty Drogon poruszy si gwatownie. Z nozdrzy buchna mu para. - Mirri Maz Duur zdradzia mnie i spaliam j za to. - Mirri Maz Duur bya w twojej mocy, a w Pentos to ty bdziesz w mocy Illyria. To nie to samo. Znam magistra rwnie dobrze jak ty. To sprytny, podstpny czowiek - Jeli mam zdoby elazny Tron, potrzebuj sprytnych ludzi. Ser Jorah prychn pogardliwie. - Ten handlarz wina, ktry prbowa ci sprzeda trucizn, rwnie by sprytny. Sprytni ludzie snuj ambitne plany. Daenerys podcigna nogi pod kocem. - Bdziesz mnie broni. Ty i moi bracia krwi. - Czterej ludzie? Khaleesi, wydaje ci si, e bardzo dobrze poznaa Illyria Mopatisa, uparcie jednak otaczasz si ludmi, ktrych nie znasz, takimi jak ten nadty eunuch i najstarszy giermek na wiecie. Przypomnij sobie Pyata Pree i Xaro Xhoan Daxosa. Chce dobrze - powiedziaa sobie Dany. Wszystko, co czyni, robi z mioci.

- Wydaje mi si, e krlowa, ktra nie ufa nikomu, jest tak samo gupia jak ta, ktra ufa wszystkim. wietnie rozumiem, e za kadym razem, gdy przyjmuj kogo na sub, podejmuj ryzyko, lecz jak inaczej mog zdoby Siedem Krlestw? Czy mam podbi Westeros z jednym wygnanym rycerzem i trzema dothrackimi brami krwi? Zacisn nieustpliwie szczki. - Nie przecz, e podasz niebezpieczn ciek, ale jeli bdziesz lepo ufaa kademu kamcy i spiskowcowi, ktrego na niej napotkasz, skoczysz tak samo jak twoi bracia. Rozgniewa j jego upr. Traktuje mnie jak dziecko. - Silny Belwas nie zdobyby dziki spiskom nawet niadania, a jakie kamstwa usyszaam od Arstana Biaobrodego? - Nie jest tym, za kogo si podaje. Giermek nie omieliby si przemawia do ciebie tak miao. - Mwi szczerze na mj rozkaz. Zna mojego brata. - Bardzo wielu ludzi go znao. Wasza Mio, w Westeros lord dowdca Gwardii Krlewskiej jest czonkiem maej rady i suy krlowi nie tylko stal, lecz rwnie umysem. Jeli jestem pierwszy w twej Gwardii Krlowej, to wysuchaj mnie, bagam. Mam plan, ktry pragn ci przedstawi. - Jaki plan? Mw. - Illyrio Mopatis chce, eby wrcia do Pentos, pod jego dach. Prosz bardzo, popy do niego ale w swoim czasie i nie sama. Sprawdmy, jak wierni i posuszni s ci twoi nowi poddani. Rozka kapitanowi wzi kurs na Zatok Niewolnicz. Dany nie bya pewna, czy podoba si jej ten pomys. O targach w wielkich niewolniczych miastach Yunkai, Meereen i Astaporze syszaa same przeraajce rzeczy. - A co tam mog znale? - Armi - odpowiedzia ser Jorah. - Jeli Silny Belwas tak bardzo przypad ci do gustu, na arenach Meereen moesz naby setki podobnych do niego ja jednak wolabym poeglowa do Astaporu. Tam mona kupi Nieskalanych. - Niewolnikw w spiczastych hemach z brzu? - Dany nieraz widywaa Nieskalanych w Wolnych Miastach, gdzie penili stra przed domami magistrw, archontw i dynastw. - A po co mi Nieskalani? Nawet nie umiej jedzi konno, a wikszo z nich to grubasy. - Nieskalani, ktrych moga widzie w Pentos albo w Myr, byli stranikami domowymi. To spokojna suba, a do tego eunuchowie atwo tyj. Jedzenie to jedyna przyjemno, ktrej mog si oddawa. Osdza wszystkich Nieskalanych na podstawie kilku

starych domowych niewolnikw, to tak jak sdzi, e wszyscy giermkowie s podobni do Arstana Biaobrodego, Wasza Mio. Czy znasz opowie o Trzech Tysicach z Qohoru? - Nie. Narzuta zsuna si z ramienia Dany, ktra podcigna j z powrotem. - To byo czterysta lat temu albo i wicej, gdy Dothrakowie po raz pierwszy nadcignli ze wschodu, pldrujc i palc wszystkie miasta po drodze. Khal, ktry ich wid, nazywa si Temmo. Jego khalasar nie by taki wielki jak khalasar Droga, by jednak duy. Co najmniej pidziesit tysicy ludzi, w tym poowa wojownikw z ozdobionymi dzwoneczkami wosami. Qohoricy wiedzieli, e khal si zblia. Wzmocnili mury swego miasta, podwoili liczebno stray i wynajli dwie wolne kompanie, Jasne Chorgwie i Drugich Synw. Niemal w ostatniej chwili posali te kogo do Astaporu, eby kupi trzy tysice Nieskalanych. Marsz do Qohoru trwa jednak dugo i zbliajc si do miasta, Nieskalani ujrzeli dym i py oraz usyszeli odlegy oskot bitwy. Kiedy dotarli na miejsce, soce zdyo ju zaj, a pod murami wrony i wilki poywiay si tym, co zostao z cikiej kawalerii Qohorikw. Jasne Chorgwie i Drudzy Synowie uciekli, co czsto zdarza si najemnikom, gdy wrg ma przygniatajc przewag. Po zmierzchu Dothrakowie wycofali si do swych obozw, by pi, taczy i ucztowa, lecz nikt nie wtpi, e rano powrc, by rozbi miejskie bramy, wzi szturmem mury, a potem do woli gwaci, rabowa i bra niewolnikw. Gdy jednak wsta wit i Temmo z brami krwi u boku wyprowadzi z obozu swj khalasar, Dothrakowie zobaczyli, e pod bram czeka na nich trzy tysice Nieskalanych, nad ktrych gowami powiewa sztandar z czarnym kozem. Tak mae siy z atwoci mona byo oskrzydli, ale przeci znasz Dothrakw. To byli piesi, a piesi nadaj si wycznie do tego, by ich tratowa. Dothrakowie rzucili si do szary. Nieskalani zczyli tarcze i opucili wcznie, nie cofajc si ani o krok, cho atakowao ich dwadziecia tysicy wyjcw z dzwoneczkami we wosach. Dothrakowie szarowali na nich osiemnacie razy, za kadym razem rozbijajc si o te tarcze i wcznie niczym fale o skalisty brzeg. Trzykrotnie Temmo nakazywa swym ucznikom kry przed Trzema Tysicami i zasypywa ich deszczem strza, lecz Nieskalani unosili tylko tarcze, czekajc, a ostrza minie. Na koniec zostao ich tylko szeciuset ale na polu leao dwanacie tysicy zabitych Dothrakw, w tym khal Temmo, jego bracia krwi, jego ko i wszyscy synowie. Rankiem czwartego dnia nowy khal przyprowadzi pod miejskie bramy uroczysty orszak ocalaych wojownikw. Wszyscy kolejno ucinali sobie warkocze i rzucali je pod nogi Trzem Tysicom. Od tej pory stra miejska Qohoru zawsze skada si z Nieskalanych, a kady z nich nosi dug wczni, na ktrej wisi warkocz z ludzkich wosw. Oto, co znajdziesz w Astaporze, Wasza Mio. Wyldujmy tam i ruszmy do

Pentos ldem. To potrwa duej ale za to, kiedy podzielisz si chlebem z magistrem Illyriem, bdziesz miaa za sob tysic mieczy, a nie tylko cztery. W jego sowach jest mdro, ale - pomylaa Dany. - Za co mam kupi tysic niewolnikw? Jedynym wartociowym przedmiotem, jaki posiadam, jest korona, ktr dostaam od Turmalinowego Bractwa. - Smoki wzbudz w Astaporze rwnie wielkie zainteresowanie jak w Qarthu. Niewykluczone, e handlarze niewolnikw obsypi ci darami, tak samo jak Qartheczycy. A jeli nie te statki przewo nie tylko twoich Dothrakw i ich konie. W Qarthu zaadowano na pokad wiele towarw. Byem w adowniach i na wasne oczy widziaem bele jedwabiu i tygrysich skr, rzeby z bursztynu i nefrytu, szafran, mirr niewolnicy s tani, Wasza Mio. Tygrysie skry kosztuj drogo. - Te skry s wasnoci Illyria - sprzeciwia si. - A Illyrio jest przyjacielem rodu Targaryenw. - Tym bardziej nie powinnam go okrada. - Jaki poytek z bogatych przyjaci, jeli nie pozwol ci zrobi uytku ze swego majtku, moja krlowo? Jeli magister Illyrio odmwi ci go, jest tylko Xaro Xhoan Daxosem z czterema podbrdkami. A jeli jest szczerze oddany twej sprawie, nie bdzie ci aowa trzech statkw wyadowanych towarem. Czy mgby zrobi z tych tygrysich skr lepszy uytek, ni kupi ci za nie zacztek armii? To prawda. Dany czua narastajce podniecenie. - Taki dugi marsz bdzie peen niebezpieczestw - Na morzu rwnie ich nie brakuje. Na poudniowych szlakach grasuj korsarze i piraci, a na pnoc od Valyrii na Dymicym Morzu spotyka si czasem demony. Nastpny sztorm moe nas zatopi albo rozproszy, kraken moe nas wcign pod wod albo znowu dopadnie nas cisza i umrzemy z pragnienia, czekajc na wiatr. Pod czas marszu bd nas czekay inne niebezpieczestwa, moja krlowo, lecz wcale nie wiksze. - A co bdzie, jeli kapitan Groleo nie zechce zmieni kursu? Co zrobi Arstan i Silny Belwas? Ser Jorah wsta. - Moe czas ju, eby si o tym przekonaa. - Tak! - postanowia. - Zrobi to! - Zrzucia narzut i zeskoczya z koi. - Natychmiast pjd porozmawia z kapitanem i ka mu wzi kurs na Astapor. - Pochylia si nad kufrem, uniosa pokryw i wydobya ze rodka pierwszy strj, jaki wpad jej w rce, par lunych

spodni z piaskowego jedwabiu. - Podaj mi pas medalionowy - rozkazaa ser Jorahowi, wcigajc jedwabny ubir na biodra. - I kamizelk - zacza, odwracajc si. Ser Jorah wzi j w ramiona. - Och. To byo wszystko, co zdya powiedzie, gdy przycign j do siebie i przywar ustami do jej warg. Pachnia potem, sol i wygarbowan skr, a elazne wieki na jego kurtce wbiy si bolenie w jej nagie piersi, gdy miady j w ucisku. Jedn doni trzyma j za bark, a drug przesun wzdu jej plecw a do krzya. Jej usta otworzyy si przed jego jzykiem, cho wcale tego nie chciaa. Jego broda drapie, ale usta ma sodkie - pomylaa. Dothrakowie nie nosili brd, a tylko dugie wsy, a nigdy dotd nie caowa jej aden mczyzna poza khalem Drogo. Nie powinien tego robi. Jestem jego krlow, nie jego kobiet. Pocaunek trwa dugo, cho Dany nie potrafia okreli, jak bardzo. Kiedy si skoczy i ser Jorah wypuci j z obj, odsuna si popiesznie o krok. - Nie nie powiniene - Nie powinienem czeka z tym tak dugo - dokoczy za ni. - Powinienem pocaowa ci w Qarthu albo w Vaes Tolorro. Powinienem caowa ci na czerwonym pustkowiu, kadego dnia i kadej nocy. Jeste stworzona do tego, by ci caowa, czsto i namitnie. Nie spuszcza oczu z jej piersi. Dany zakrya je domi, nim sutki zdyy j zdradzi. - To to si nie godzi. Jestem twoj krlow. - Moj krlow - powtrzy - a take najodwaniejsz, najsodsz i najpikniejsz kobiet, jak w yciu widziaem. Daenerys - Wasza Mio! - Wasza Mio - ustpi - trzy gowy ma smok pamitasz? Zastanawiaa si nad tymi sowami od chwili, gdy usyszaa je od czarnoksinikw w Domu Pyu. Oto, co znacz: Baleriona, Meraxesa i Vhagara dosiadali Aegon, Rhaenys i Visenya. To jest trjgowy smok rodu Targaryenw. Trzy smoki i troje jedcw. - Tak - zgodzia si Dany - ale moi bracia nie yj. Rhaenys i Visenya byy nie tylko siostrami, lecz rwnie onami Aegona. Nie masz braci, ale moesz sobie wzi mw. Powiem ci jedno, Daenerys. aden mczyzna na wiecie nie bdzie ci nawet w poowie tak wierny jak ja.

BRAN Stromy grzbiet tworzya duga fada z kamienia i gleby, przypominajca ksztatem pazur. Jego niej pooone stoki porastay drzewa: sosny, gogi i jesiony, wyej jednak ziemia bya naga, a gra rysowaa si ostro na tle zachmurzonego nieba. Czu, e wysoki kamie go wzywa. Wspina si wci wyej, najpierw swobodnymi susami, potem coraz szybciej. Silne apy niosy go na stok. Gdy bieg, ptaki podryway si z gazi i umykay ku niebu, opoczc skrzydami. Sysza szum wiatru pord lici, skrzeczce do siebie wiewirki, a nawet odgos spadajcej na len cik szyszki. Otaczajce go zapachy tworzyy razem pie, ktra wypeniaa sob dobry zielony wiat. Gdy pokonywa kilka ostatnich stp drogi, wir tryska mu spod ap. Wreszcie dotar na szczyt. Nad wysokimi sosnami wisiao wielkie czerwone soce, a drzewa i wzgrza w dole cigny si tak daleko, jak tylko mg sign okiem albo nosem. Wysoko nad nim krya kania, ciemny punkcik na rowym niebie. Ksi. Ludzki dwik zabrzmia w jego gowie niespodziewanie, wyczuwa jednak, e jest odpowiedni. Ksi puszczy, ksi wilczego lasu. By silny, szybki i gwatowny. Bao si go wszystko, co yo na dobrym zielonym wiecie. Daleko w dole, na skraju lasu, co si ruszao midzy drzewami. Rozbysk szaroci znikn szybko, wystarczyo to jednak, by postawi uszy. Nad wartkim zielonym strumieniem pojawia si kolejna biegnca posta. Wilki - zrozumia. Jego mali kuzyni cigali jak zdobycz. Ksi dostrzega teraz wicej cieni poruszajcych si na szybkich, szarych apach. Wataha. On te kiedy mia wasne stado. Byo ich picioro, a szsty trzyma si na uboczu. Gdzie wewntrz jego jani kryy si dwiki, ktre stworzyli ludzie, by mc ich odrni od siebie, on jednak nie potrzebowa takich uatwie. Pamita zapach swych braci i sistr. Wszyscy pachnieli podobnie, pachnieli stadem, lecz kady by inny. Ksi czu, e jego gniewny brat o gorcych zielonych lepiach jest blisko, cho nie widzia go ju od wielu polowa. Z kadym zachodem soca oddala si jednak od niego, a on by ostatni. Pozostali rozproszyli si daleko, jak licie niesione szalonym wiatrem. Czasem jednak ich wyczuwa, jakby wci byli niedaleko, zasonici przed jego wzrokiem przez gaz albo zagajnik. Nie czu ich zapachu ani nie sysza, jak wyj noc, mia jednak wraenie, e s tu obok wszyscy poza utracon siostr. Gdy j sobie przypomnia, opuci ogon. Czworo, nie picioro. Czworo i jeszcze jeden, ten biay, ktry nie ma gosu. Ten las nalea do nich, onieone stoki i kamieniste wzgrza, wielkie zielone sosny i zotolistne dby, wartkie strumienie i bkitne jeziora otoczone palcami biaego szronu. Jego

siostra porzucia jednak gusz na rzecz sal z ludzkiej skay, w ktrych wadali inni myliwi, a gdy raz si weszo do tych grot, trudno byo znale drog powrotn. Ksi wilkw pamita. Wiatr zmieni si nagle. Jelenie, strach i krew. Wo zwierzyny obudzia w nim gd. Ksi powszy raz jeszcze, odwrci si i popdzi w d, rozchylajc szczki. Drugi stok by bardziej stromy od tego, po ktrym wspi si na gr, lecz mimo to pdzi pewnie po kamieniach, korzeniach i butwiejcych liciach. Wpad midzy drzewa, poykajc przestrze dugimi susami. Wo kazaa mu biec coraz szybciej. Gdy dotar do ani, leaa, konajc na ziemi, otoczona wianuszkiem omiu jego maych szarych kuzynw. Przywdcy watahy zaczli ju si poywia, najpierw samiec, a potem jego samica. Na zmian wyrywali kaway misa z zakrwawionego podbrzusza ofiary. Reszta czekaa cierpliwie, wszyscy, poza jednym, ktry kry ostronie w odlegoci kilku krokw od pozostaych. Wasny ogon podkuli nisko. On zje ostatni, to, co zostawi mu bracia. Ksi zblia si pod wiatr, wilki nie zwszyy go wic a do chwili, gdy skoczy na zwalone drzewo w odlegoci szeciu krokw od nich. Ogon zobaczy go pierwszy, wyda z siebie aosny skowyt i odsun si trwonie. Jego bracia odwrcili si na ten dwik i warczc, obnayli zby, wszyscy, poza par przewodnikw stada. Wilkor odpowiedzia im niskim, ostrzegawczym pomrukiem, rwnie odsaniajc ky. Przerasta kuzynw rozmiarami. By dwukrotnie wikszy od chudego ogona, a ptora raza od pary przewodnikw. Skoczy w sam rodek grupy i trzy wilki rzuciy si do ucieczki, znikajc w chaszczach. Jeden z pozostaych skoczy jednak na niego, otwierajc paszcz. Ksi skierowa eb w jego stron, zapa go za ap i odrzuci na bok. Utykajcy wilk pierzchn ze skowytem. Zosta tylko przewodnik, wielki szary samiec o pysku zbroczonym wie posok cieknc z mikkiego brzucha ofiary. Na pysku mia plamy bieli, wiadczce, e jest ju stary, gdy jednak odsoni zby, kapaa z nich krwawa lina. Nie boi si - pomyla ksi. Nie bardziej ode mnie. Zapowiadaa si dobra walka. Runli na siebie. Walczyli dugo, przetaczajc si po korzeniach i kamieniach, opadych liciach i trzewiach ofiary. Uderzali zbami i pazurami, a potem rozdzielali si, zataczali wok siebie krgi i znowu rzucali si sobie do garde. Ksi by wikszy i duo silniejszy, ale jego kuzyn mia za sob watah. Samica krya wok nich, wszc i powarkujc, a gdy tylko jej towarzysz cofa si okrwawiony, zasaniaa go wasnym ciaem. Inne wilki rwnie prboway od czasu do czasu ksa ksicia w nog albo w ucho, gdy odwraca si do nich tyem. Jeden z

nich rozgniewa go tym tak bardzo, e ksi odwrci si rozwcieczony i rozerwa mu gardo. Od tej pory reszta trzymaa si na dystans. Gdy zza zielonych gazi i konarw przesczay si ostatnie czerwone promienie zachodu, stary wilk pooy si wyczerpany na ziemi, odsaniajc gardo i brzuch w gecie poddania. Ksi obwcha go, zlizujc krew z futra i rozdartego ciaa. Kiedy stary wilk zaskomla cicho, wilkor odwrci si od niego. By ju bardzo godny, a zdobycz naleaa teraz do niego. - Hodor. Zatrzyma si i warkn, syszc niespodziewany dwik. Wilki spoglday na niego zielonymi i tymi lepiami, w ktrych odbijao si ostatnie wiato dnia. aden z nich nic nie usysza. To by niezwyky wiatr, ktry wia tylko w jego uszach. Zatopi ky w brzuchu ani i wyrwa ochap misa. - Hodor, hodor. Nie - pomyla. Nie chc. To bya myl chopca, nie wilkora. W lesie zapada ju mrok. Po chwili zostay tylko cienie drzew i blask lepiw jego kuzynw. A za t zason dostrzeg umiechnit twarz potnego mczyzny oraz kamienn krypt o cianach pokrytych plamkami saletry. Z jego jzyka znikn intensywny smak ciepej krwi. Nie, nie, nie, chc je, chc, chc Hodor, hodor, hodor, hodor, hodor - piewa Hodor, potrzsajc delikatnie jego ramionami, w przd i w ty, w przd i w ty. Jak zwykle prbowa by delikatny, mia jednak siedem stp wzrostu i nie zdawa sobie sprawy ze swej siy. Jego wielkie donie tarmosiy Branem tak mocno, e chopcu a zadzwoniy zby. - NIE! - krzykn gniewnie. - Zostaw mnie, Hodor, jestem tu, jestem. Suga zatrzyma si z zawstydzon min. - Hodor? Las i wilki znikny. Bran wrci do wilgotnej krypty w jakiej staroytnej wiey straniczej, ktr z pewnoci opuszczono ju przed tysicami lat. Nie zostao z niej zbyt wiele. Nawet spoczywajce na ziemi kamienie tak gsto porosy mchem i bluszczem, e z daleka niemal nie sposb ich byo zobaczy. Bran nazwa ruiny Zwalon Wie, to jednak Meera znalaza wejcie do krypty. - Nie byo ci zbyt dugo.

Jojen Reed mia trzynacie lat, by tylko cztery lata starszy od Brana i dwa, najwyej trzy cale wyszy od niego, zawsze jednak przemawia bardzo powanym tonem, wskutek czego wydawa si znacznie starszy i mdrzejszy ni w rzeczywistoci. W Winterfell Stara Niania przezwaa go maym dziadkiem. Bran zmarszczy brwi, spogldajc na niego. - Chciaem co zje. - Meera za chwil wrci z kolacj. - Mam ju do ab. - Meera pochodzia z Przesmyku, gdzie ludzie jedli aby, Bran doszed wic do wniosku, i waciwie nie moe mie do niej pretensji o to, e apie ich tak duo, ale z drugiej strony - Chciaem zje ani. Przypomnia sobie smak krwi i surowego, czerwonego misa. Do ust napyna mu linka. Wygraem walk o ni. Wygraem. - Zaznaczye drzewa? Bran zaczerwieni si. Jojen cigle kaza mu robi rne rzeczy, kiedy otwiera trzecie oko i wchodzi w skr Laty. Zdrapa kor z drzewa, upolowa krlika i przynie go caego w pysku, ustawi kamienie w rzdku. Gupoty. - Zapomniaem. - Zawsze zapominasz. Bya to prawda. Chcia robi to, o co prosi go Jojen, ale gdy stawa si wilkiem, przestawao mu si to wydawa wane. Wszdzie peno byo ciekawych widokw i zapachw. Otacza go zielony wiat, w ktrym mg polowa. I biega! Nie byo nic lepszego od biegu, chyba e pocig za zwierzyn. - Byem ksiciem, Jojen - tumaczy si. - Ksiciem lasu. - Jeste ksiciem - przypomnia mu cicho starszy chopak. - Pamitasz o tym, prawda? Powiedz mi, kim jeste. - Przecie wiesz. Jojen by jego przyjacielem i nauczycielem, lecz czasami Bran mia ochot go uderzy. - Chc, eby ty to powiedzia. Kim jeste? - Jestem Bran - burkn. Bran Poamaniec. - Brandon Stark. - May kaleka. - Ksi Winterfell. Winterfell, ktre spalono i zburzono, a jego mieszkacw wymordowano bd zmuszono do ucieczki. Szyby w szklarniach rozbito, gorca woda tryskaa ze szczelin w murze, by parowa w promieniach soca. Jak mam by ksiciem zamku, ktrego by moe nigdy ju nie ujrz?

- A kim jest Lato? - dopytywa si Jojen. - Moim wilkorem - odpar z umiechem Bran. - Ksiciem zielonej puszczy. - Bran to chopiec, a Lato to wilk. Jest was dwch, prawda? - Dwch - przyzna z westchnieniem. - A zarazem jeden. Nie znosi Jojena, kiedy ten robi si taki gupi. W Winterfell chcia, ebym ni wilcze sny, a teraz, kiedy si tego nauczyem, cigle przywouje mnie z powrotem. - Pamitaj o tym, Bran. Nie zapomnij, kim jeste, bo inaczej wilk ci pochonie. Kiedy si ze sob czycie, nie wystarczy, jak bdziesz biega, wy i polowa w skrze Laty. Dla mnie wystarczy - pomyla Bran. Czu si w skrze Laty lepiej ni we wasnej. Po co by zmiennoskrym, jeli nie mona nosi tej skry, ktrej si pragnie? - Bdziesz pamita? I nastpnym razem zaznacz drzewo. Wszystko jedno ktre. Najwaniejsze, eby to zrobi. - Zrobi. Bd pamita. Jeli chcesz, mog wrci i zrobi to teraz. Tym razem nie zapomn. Ale najpierw zjem ani i jeszcze troch powalcz z tymi maymi wilkami. Jojen potrzsn gow. - Nie. Lepiej zosta i najedz si. Wasnymi ustami. Warg nie moe ywi si tym, co jego zwierz. Skd wiesz? - pomyla ze zoci Bran. Nigdy nie bye wargiem i nie masz pojcia, jak to jest. Hodor zerwa si gwatownie, omal nie uderzajc gow o beczkowate sklepienie. - HODOR! - krzykn, biegnc ku drzwiom. Meera otworzya je na chwil przed tym, nim do nich dobieg, i wesza do ich schronienia. - Hodor, hodor - powtarza z umiechem olbrzymi chopiec stajenny. Meera Reed miaa szesnacie lat i bya ju doros kobiet, lecz nie przewyszaa wzrostem brata. Kiedy Bran zapyta j, czemu nie jest wysza, odpowiedziaa mu, e wszyscy wyspiarze s drobnej budowy. Brzowowosa, zielonooka i paska jak chopak, poruszaa si z gibk gracj, ktr Bran mg jedynie podziwia z zazdroci. Miaa dugi, ostry sztylet, najbardziej jednak lubia walczy, w jednej rce trzymajc smuky trjzb na aby, a w drugiej tkan sie. - Kto jest godny? - zapytaa, pokazujc sw zdobycz: dwa mae, srebrzyste pstrgi i sze tustych, zielonych ab. - Ja - odezwa si Bran. Ale na aby nie mam ochoty. W Winterfell, nim jeszcze zdarzyy si wszystkie te straszne rzeczy, Walderowie cigle powtarzali, e od jedzenia ab

zby robi si zielone, a pod pachami wyrasta mech. Zastanawia si, czy Walderowie nie yj. Nie widzia w Winterfell ich trupw byo tam jednak mnstwo zabitych, a do wntrza budynkw adne z nich nie zagldao. - To bdziemy musieli ci nakarmi. Pomoesz mi je oczyci, Bran? Skin gow. Na Meer trudno byo si dsa. Bya znacznie weselsza od brata i zawsze potrafia skoni go do umiechu. Nigdy si nie gniewaa i niczego si nie baa. No, moe czasem Jojena Jojen Reed przestraszyby prawie kadego. Ubiera si na zielono, oczy mia barwy mchu i ni zielone sny. To, co mu si przynio, zawsze si sprawdzao. Tyle e nio mu si, e zgin, a ja nadal yj. W pewnym sensie by jednak martwy. Jojen wysa Hodora po drewno i roznieci mae ognisko. Bran z Meer oczycili tymczasem ryby i aby. Jako garnek suy im hem Meery. Pokroili ryby i aby na mae kostki, zalali je wod i ugotowali z dzikimi cebulami znalezionymi przez Hodora, przyrzdzajc abi gulasz. Nie by a tak smaczny jak miso ani, Bran doszed jednak do wniosku, e nie jest taki zy. - Dzikuj ci, pani - powiedzia do Meery. - Nie ma za co, Wasza Mio. - Rankiem musimy wyruszy w drog - oznajmi Jojen. Bran zauway, e Meera napia minie. - Miae zielony sen? - Nie - przyzna. - W takim razie po co mamy std i? - zapytaa. - Zwalona Wiea to dobra kryjwka. W pobliu nie ma adnych wiosek, w lesie jest peno zwierzyny, a w strumieniach i jeziorach roi si od ryb i ab. Kto nas tu znajdzie? - Nie tutaj mielimy dotrze. - Ale tu jest bezpiecznie. - Wiem, e moe tak si wydawa - przyzna Jojen - ale jak dugo to potrwa? Pod Winterfell stoczono bitw. Widzielimy zabitych. Bitwy toczy si podczas wojen. Jeli zaskoczy nas jaka armia - To moe by armia Robba - wtrci Bran. - On niedugo wrci z poudnia. Jestem tego pewien. Wrci ze swymi chorgwiami i przepdzi elaznych ludzi. - Twj maester, umierajc, nie wspomina o Robbie - przy pomnia mu Jojen. Powiedzia: Na Kamiennym Brzegu s elani ludzie, a na wschodzie bkart Boltona. Upado Deepwood Motte i Fosa Cailin, dziedzic Cerwynw i kasztelan Torrhens Square nie yj. Wszdzie wojna kady walczy ze swym ssiadem.

- Ju o tym mwilimy - stwierdzia jego siostra. - Chcesz i w stron Muru, do swej trjokiej wrony. I bardzo dobrze, ale do Muru jest bardzo daleko, a Bran ma tylko nogi Hodora. Gdybymy mieli konie - A gdybymy byli orami, moglibymy pofrun - przerwa jej ostro Jojen - ale nie mamy skrzyde, tak samo jak nie mamy koni. - Konie moglibymy zdoby - sprzeciwia si Meera. - Nawet w gbi wilczego lasu mona spotka drwali, zagrodnikw i myliwych. Niektrzy z nich je maj. - Mielibymy ich okra? Czy jestemy zodziejami? Ostatnie, czego nam potrzeba, to cigajcy nas ludzie. - Moglibymy je kupi. Zaoferowa co na wymian. - Popatrz na nas, Meero. Kaleki chopiec z wilkorem, przygupi olbrzym i dwoje wyspiarzy par tysicy mil od Przesmyku. Poznaj nas. I wiadomo si rozejdzie. Dopki wszyscy sdz, e Bran nie yje, nic mu nie grozi. ywy stanie si zwierzyn dla tych, ktrzy chcieliby, eby zgin na dobre. - Jojen podszed do ogniska i poruszy kijem wgielki. - Gdzie na pnocy czeka na nas trjoka wrona. Bran potrzebuje nauczyciela mdrzejszego ni ja. - Jak, Jojen? - zapytaa jego siostra. - Jak? - Piechot - odpowiedzia. - Krok za krokiem. Droga z Szarej Wody do Winterfell cigna si bez koca, a przecie jechalimy konno. Chcesz, ebymy pokonali pieszo jeszcze dusz tras, nawet nie wiedzc, gdzie jest jej koniec. Mwisz, e za Murem. Nigdy tam nie byam, tak samo jak ty, wiem jednak, e za Murem ley rozlega kraina, Jojen. I czy jest duo trjokich wron czy tylko jedna? Jak mamy j znale? - Moe to ona nas znajdzie. Nim Meera zdya mu odpowiedzie, usyszeli odlege wycie wilka, ktre nioso si przez noc. - Lato? - zapyta Jojen, wytajc such. - Nie. Bran zna gos swego wilkora. - Jeste pewien? - zapyta may dziadek. - Jestem. Lato zawdrowa dzi daleko i nie wrci a do witu. Jojen moe i ni na zielono, ale nie potrafi odrni wilka od wilkora. Zastanawia si, dlaczego wszyscy suchaj modego Reeda. Nie by ksiciem jak Bran, nie by wielki i silny jak Hodor ani nie polowa tak dobrze jak Meera, lecz z jakiego powodu to on zawsze mwi im, co maj robi.

- Powinnimy ukra konie, tak jak chce Meera - odezwa si Bran - i pojecha do Umberw, do Ostatniego Domostwa. - Zastanawia si chwil. - Albo moglibymy ukra d i popyn Biaym Noem do Biaego Portu. Tam rzdzi ten grubas, lord Manderly. Na wicie niw by dla mnie bardzo miy. Chcia budowa okrty. Moe rzeczywicie par wybudowa. Moglibymy popyn na nich do Riverrun i przywie na pnoc Robba razem z ca armi. Wtedy nie byoby ju wane, czy kto wie, e yj. Robb nie pozwoliby nikomu nas skrzywdzi. - Hodor! - czkn Hodor. - Hodor, hodor. Plan Brana nie spodoba si jednak nikomu poza chopcem stajennym. Meera umiechna si tylko do niego, a Jojen zmarszczy brwi. Nigdy go nie suchali, mimo e by Starkiem, a do tego ksiciem, a Reedowie z Przesmyku byli chorymi Starkw. - Hoooodor - woa olbrzym, koyszc si na nogach. - Hooooooodor, hoooooodor, hoDOR, hoDOR, hoDOR. - Czasami lubi bawi si w ten sposb, powtarzajc w kko swe imi na wiele sposobw. Potrafi te zachowywa si tak cicho, e mona byo zapomnie o jego obecnoci. Nigdy nie mona byo przewidzie, co zrobi. - HODOR, HODOR, HODOR! zawoa nagle. Nie przestanie - zrozumia Bran. - Hodor - odezwa si - czemu nie wyjdziesz na dwr powiczy z mieczem? Chopiec stajenny zapomnia o mieczu, lecz przypomniay mu o nim sowa Brana. - Hodor! - czkn i poszed po bro. Trzy nagrobne miecze zabrali z krypt Winterfell, w ktrych Bran i jego brat Rickon ukrywali si przed elaznymi ludmi Theona Greyjoya. Bran wzi sobie or swego stryja Brandona, a Meera ten, ktry znalaza na kolanach jego dziadka lorda Rickarda. Miecz Hodora by duo starszy. Wielki i ciki elazny or stpia od stuleci nieuywania i pokryway go liczne plamy rdzy. Olbrzym potrafi wymachiwa nim caymi godzinami. W pobliu zwalonych kamieni stao sprchniae drzewo, ktre niemal w caoci porba na kawaki. Nawet gdy wyszed na dwr, syszeli, jak ryczy: HODOR!, okadajc mieczem swe ulubione drzewo. Na szczcie wilczy las by rozlegy i w pobliu nie byo nikogo, kto mgby go usysze. - Jojen, o co ci chodzio z tym nauczycielem? - zapyta Bran. - Przecie to ty mnie uczysz. Wiem, e jak dotd nie zaznaczyem drzewa, ale nastpnym razem to zrobi. Otworzyem trzecie oko, tak jak tego chciae - Otworzye je tak szeroko, e boj si, i przelecisz przez nie na wylot i spdzisz reszt ycia w puszczy jako wilk.

- Nie uczyni tego. Obiecuj. - Chopiec obiecuje, ale czy wilk bdzie o tym pamita? Biegasz z Lat, polujesz z nim i zabijasz ale to ty naginasz si do jego woli, zamiast nagina go do wasnej. - Po prostu zapominam - poskary si Bran. - Mam tylko dziewi lat. Z czasem si naucz. Nawet Florian Bazen i ksi Aemon Smoczy Rycerz nie byli wielkimi rycerzami, kiedy mieli dziewi lat. - To prawda - zgodzi si Jojen - i twoje sowa byyby mdre, gdyby dni wci staway si coraz dusze ale tak nie jest. Wiem, e jeste letnim dzieckiem. Przypomnij mi dewiz rodu Starkw. - Nadchodzi zima. Wypowiadajc te sowa, Bran poczu chd. Jojen skin z powag gow. - ni mi si skrzydlaty wilk przykuty do ziemi kamiennym acuchem. Przyjechaem do Winterfell po to, by go uwolni. acuchy ju z ciebie opady, lecz nadal nie umiesz lata. - To naucz mnie. - Bran wci ba si trjokiej wrony, ktra czasami straszya go w snach, dziobic nieustannie skr midzy jego oczyma i nakazujc mu lata. - Jeste zielonym okiem. - Nie - zaprzeczy Jojen. - Jestem tylko chopcem, ktry ma sny. Zielone oczy byy czym wicej. Byy rwnie wargami, a najwiksi z nich potrafili przywdzia skr kadego zwierzcia, ktre lata, pywa bd peza. Umieli te spoglda oczyma czardrzew i widzieli prawd, ktra ley ukryta pod wiatem. Bogowie daj ludziom wiele darw, Bran. Moja siostra jest owczyni. Dano jej umiejtno szybkiego biegania i zamierania w bezruchu, a wydaje si, e znikna. Ma wraliwe uszy, bystre oczy i zrcznie wada sieci oraz trjzbem. Potrafi oddycha botem i przeskakiwa z drzewa na drzewo. Ja nie umiem tego robi, tak samo jak ty. Mnie bogowie dali zielone sny, a tobie moesz si sta kim wicej ni ja, Bran. Jeste skrzydlatym wilkiem i nie sposb odgadn, jak wysoko i daleko moesz zalecie jeli kto ci tego nauczy. Jak mgbym ci pomc opanowa umiejtno, ktrej nie rozumiem? Pamitamy Pierwszych Ludzi z Przesmyku i dzieci lasu, ktre byy ich przyjacimi ale wiele zapomnielimy, a jeszcze wicej jest rzeczy, ktrych nie wiedzielimy nigdy. Meera uja Brana za rk. - Jeli tu zostaniemy, nikogo nie niepokojc, bdziesz bezpieczny a do zakoczenia wojny. Tyle e wtedy nie nauczysz si niczego poza tym, czego moe ci nauczy mj brat, a syszae, co on powiedzia. Jeli std odejdziemy, eby poszuka schronienia w Ostatnim Domostwie albo za Murem, ryzykujemy pojmanie. Wiem, e jeste tylko chopcem, ale jeste

te naszym ksiciem, synem naszego lorda i prawowitym dziedzicem naszego krla. Poprzysiglimy ci wierno na ziemi i wod, na brz i elazo, na ld i ogie. To ty ponosisz ryzyko, Bran, i dar rwnie naley do ciebie. Uwaam, e masz prawo podj decyzj. Jestemy twoimi sugami i moesz nam rozkazywa. - Umiechna si. - Przynajmniej w tej sprawie. - Chcesz powiedzie, e zrobicie to, co wam powiem? - zdziwi si Bran. - Naprawd? - Naprawd, mj ksi - potwierdzia dziewczyna. - Dlatego dobrze si zastanw. Bran sprbowa rozway ca spraw, tak jak zrobiby to jego ojciec. Stryjowie Greatjona, Hother Kurwistrach i Mors Wronojad, byli gwatownymi ludmi, sdzi jednak, e oka si wierni. I Karstarkowie te. Ojciec zawsze mwi, e Karhold to mocny zamek. U Umberw albo Karstarkw bylibymy bezpieczni. Mogliby te uda si na poudnie, do grubego lorda Manderlyego. W Winterfell tucioch mia si bardzo duo i wydawao si, e nie spoglda na Brana z tak litoci, jak pozostali lordowie. Zamek Cerwyn by bliej ni Biay Port, ale Maester Luwin mwi, e Cley Cerwyn nie yje. Niewykluczone, e Umberowie, Karstarkowie i Manderlyowie rwnie zginli - zrozumia. Jego take czekaa pewna mier, jeli zapi go elani ludzie albo bkart Boltona. Jeeli zostan tutaj, ukryci pod Zwalon Wie, nikt ich nie znajdzie. Bdzie y. I pozostan kalek. Bran zda sobie spraw, e pacze. Gupi dzieciak - skarci si w mylach. Bez wzgldu na to, czy uda si do Karholdu, do Biaego Portu czy do Stranicy nad Szar Wod, po dotarciu na miejsce nadal bdzie kalek. Zacisn rce w pici. - Chc lata - oznajmi. - Prosz, zabierzcie mnie do wrony.

DAVOS Kiedy wyszed na pokad, dugi cypel Driftmarku nikn ju z tyu, a z morza przed nimi wznosia si Smocza Skaa. Ze szczytu gry bucha oboczek jasnoszarego dymu pozwalajcy okreli pooenie wyspy. Smocza Gra jest dzi niespokojna albo Melisandre znowu kogo pali - pomyla Davos. Gdy Taniec Shayali eglowa przez Czarn Zatok i Gardziel, halsujc pod uparcie przeciwny wiatr, Davos bardzo czsto myla o kobiecie w czerwieni. Potny ogie, ktry rozpalono na wiey straniczej na Ostrym Przyldku przy kocu Haka Masseya, przy pomnia mu rubin, ktry nosia u garda, a kiedy wiat o wicie i zmierzchu stawa si czerwony, unoszone z wiatrem chmury miay ten sam kolor, co jedwabie i atasy jej szeleszczcych sukni. Ona rwnie czekaa na niego na Smoczej Skale, ze sw urod i moc, swym bogiem, swymi cieniami i swym krlem. Do tej pory czerwona kapanka zawsze wydawaa si lojalna wobec Stannisa. Wytresowaa go sobie, tak jak tresuje si konie. Jeli bdzie moga, pojedzie na nim do wadzy. W tym wanie celu oddaa moich synw ogniowi. Wyrw jej bijce serce z piersi i przekonam si, jak ponie. Dotkn rkojeci piknego, dugiego sztyletu lyseskiej roboty, ktry dosta od kapitana. Dowdca statku traktowa go bardzo uprzejmie. Nazywa si Khorane Sathmantes i by Lyseczykiem, tak samo jak Salladhor Saan, do ktrego nalea statek. Kapitan mia jasnoniebieskie oczy, czsto widywane w Lys, i kocist, ogorza twarz, lecz wiele lat spdzi na handlu w Siedmiu Krlestwach. Kiedy si dowiedzia, e czowiek, ktrego wycign z morza, jest sawetnym cebulowym rycerzem, odda mu wasn kajut, ubranie i par nowych butw, ktre prawie na niego pasoway. Koniecznie chcia si podzieli z gociem rwnie swym prowiantem, to jednak nie skoczyo si zbyt dobrze. odek Davosa nie by w stanie tolerowa limakw, minogw i innych cikostrawnych smakoykw, ktre uwielbia kapitan Khorane, i po pierwszym posiku byy przemytnik spdzi reszt dnia, wystawiajc za reling jeden albo drugi koniec ciaa. Smocza Skaa rosa z kadym uderzeniem wiose. Davos widzia ju zarys gry i wznoszc si na jej stoku wielk, czarn cytadel z jej chimerami i smoczymi basztami. Spiowa figura dziobowa Taca Shayali przecinaa fale, odrzucajc na boki sone bryzgi. Davos wspar si caym ciarem o reling, zadowolony, e znalaz jak podpor. Niedawne przejcia osabiy go powanie. Jeli sta zbyt dugo, nogi zaczynay mu dre. Czasem te pada ofiar atakw niepowstrzymanego kaszlu, podczas ktrych plu krwaw flegm. To nic -

powtarza sobie. Z pewnoci bogowie nie ocalili mnie z ognia i morza tylko po to, eby zabita mnie dyzenteria. Suchajc oskotu bbna wiosomistrza, furkotu agli oraz rytmicznego poskrzypywania wiose, wrci mylami do dni modoci, gdy w wiele mglistych porankw podobne dwiki budziy w jego sercu lk. Znaczyy wtedy, e zblia si morska stra starego ser Tristimuna, a gdy na elaznym Tronie zasiada Aerys Targaryen, morska stra niosa przemytnikom mier. To byo moje poprzednie ycie - pomyla. Przed cebulowym statkiem, przed Kocem Burzy, zanim jeszcze Stannis skrci mi palce. Przed wojn, przed czerwon komet, kiedy jeszcze nie bytem Seaworthem ani rycerzem. Nim lord Stannis wznis mnie wysoko, byem innym czowiekiem. Kapitan Khorane opowiedzia mu o krachu nadziei Stannisa, o nocy, gdy rzeka stana w pomieniach. Lannisterowie uderzyli na niego z flanki, a chwiejni chorowie opucili go caymi setkami w godzinie najwikszej potrzeby. - Widziano te cie krla Renlyego - mwi kapitan - ktry kad ludzi trupem na lewo i prawo, wiodc przedni stra lwiego lorda. Powiadaj, e jego zielona zbroja lnia w widmowym blasku dzikiego ognia, a na porou taczyy zote pomienie. Cie Renyego. Davos zada sobie pytanie, czy jego synowie rwnie wrc jako cienie. Widzia na morzu zbyt wiele niezwykych rzeczy, by odway si powiedzie, e duchw nie ma. - Czy nikt nie dochowa mu wiary? - zapyta. - Nieliczna garstka - odpar kapitan. - Gwnie kuzyni krlowej. Zabralimy z brzegu wielu takich, ktrzy nosili lisa wrd kwiatw, cho znacznie wicej ludzi, z najrozmaitszymi herbami, zostao na ldzie. Krlewskim namiestnikiem na Smoczej Skale jest teraz lord Florent. Gra pitrzya si coraz wyej. Otaczaa j korona jasnego dymu. agiel piewa, bben grzmia, wiosa poruszay si gadko i po chwili otworzyo si przed nimi wejcie do portu. Jest zupenie pusty - pomyla Davos, pamitajc, jak wyglda przedtem, gdy statki toczyy si przy kadym molu i koysay si na kotwicach za falochronem. Widzia flagowy okrt Salladhora Saana Valyrianin, ktry cumowa przy nabrzeu w miejscu, gdzie ongi stay Furia i jej siostry. Statki stojce po obu jego stronach rwnie miay pasiaste lyseskie kaduby. Na prno wypatrywa Lady Maryi albo Widma. Wpywajc do portu, zwinli agiel i przybili do brzegu na samych wiosach. Gdy cumowali, kapitan podszed do Davosa. - Mj ksi zechce natychmiast si z tob zobaczy.

Gdy Davos sprbowa mu odpowiedzie, dopad go nagy atak kaszlu. Przemytnik zapa za reling i splun za burt. - Krl - wycharcza. - Musz i do krla. Tam, gdzie jest krl, znajd te Melisandre. - Krl nie przyjmuje nikogo - stwierdzi stanowczo Khorane Sathmantes. - Salladhor Saan ci o tym opowie. Pomw najpierw z nim. Davos by zbyt osabiony, by mu si sprzeciwia. Zdoa jedynie skin gow. Salladhora Saana nie byo na pokadzie Valyrianina. Znaleli go przy innym nabrzeu, w odlegoci wierci mili, w adowni opasej pentoshijskiej kogi o nazwie Obfite niwa, gdzie inwentaryzowa towary w towarzystwie dwch eunuchw. Jeden z nich trzyma lamp, a drugi woskow tabliczk i rylec. - Trzydzieci siedem, trzydzieci osiem, trzydzieci dziewi - mwi stary otrzyk, gdy Davos i kapitan przeszli przez luk. By dzi odziany w tunik barwy wina i wysokie buty z farbowanej na biao skry, inkrustowanej srebrnymi wolutami. Wycign zatyczk z jednego z dzbanw, wcign powietrze, kichn i oznajmi: - Grubo mielony, i do tego drugiej jakoci. Tak mwi mi nos. W licie przewozowym mowa o czterdziestu trzech dzbanach. Ciekawe, gdzie podziaa si reszta? Czy tym Pentoshijczykom wydaje si, e ich nie licz? - Na widok Davosa znieruchomia nagle. - Czy to pieprz szczypie mnie w oczy, czy to s zy? Czy stoi przede mn cebulowy rycerz? Jak to moliwe, przecie wszyscy si zgadzaj, e mj drogi przyjaciel Davos zgin na poncej rzece. Czemu wrci mnie straszy? - Nie jestem duchem, Salla. - A czyme by innym? Mj cebulowy rycerz nigdy nie by taki chudy i blady jak ty. Salladhor Saan przeszed midzy dzbanami przypraw i belami tkanin, ktre wypeniay adowni statku, uciska gwatownie Davosa i ucaowa go w oba policzki, a potem w czoo. Nadal jeste ciepy, ser. Czuj te, jak serce ci wali, puk, puk, puk. Czy to moe by prawd? Morze, ktre ci pokno, wypluo ci na ld. Davosowi przypomnia si Plama, gupkowaty bazen ksiniczki Shireen. Jego rwnie pochono morze, a gdy z niego wrci, by obkany. Czy ja rwnie straciem rozum? Kaszln w urkawicznion do. - Przepynem pod acuchem i wyrzucio mnie na brzeg na wczni krla merlingw. Zginbym tam marnie, gdyby nie znalaz mnie Taniec Shayali. Salladhor Saan obj barki kapitana.

- Dobra robota, Khorane. Co mi si zdaje, e otrzymasz wspania nagrod. Meizo Mahr, bd dobrym eunuchem i zaprowad mojego przyjaciela Davosa do kajuty waciciela. Daj mu troch grzanego wina z godzikami. Nie podoba mi si ten jego kaszel. Wcinij te do kielicha troch soku z limony i przynie biay ser oraz czar tych zielonych oliwek, ktre liczylimy przedtem! Davosie, wkrtce do ciebie przyjd, gdy tylko pomwi z naszym dobrym kapitanem. Wiem, e mi wybaczysz. Tylko nie zjedz wszystkich oliwek, bo si na ciebie pogniewam! Davos pozwoli, by starszy z eunuchw zaprowadzi go do urzdzonej z przepychem, wielkiej kajuty na rufie. Dywany byy tu grube, w okna wprawiono szyby z barwionego szka, a na kadym z wielkich skrzanych foteli mogoby wygodnie usi trzech takich ludzi jak Davos. Wkrtce zjawi si ser i oliwki, razem z pucharem gorcego czerwonego wina. Davos uj go w obie donie i z radoci zacz popija trunek. Ciepo rozpyno si po jego piersi, agodzc bl. Wkrtce zjawi si Salladhor Saan. - Wybacz mi to wino, przyjacielu. Pentoshijczycy wypiliby wasny mocz, gdyby tylko by czerwony. - To pomoe mi na puca - odpar Davos. - Matka zawsze mi powtarzaa, e gorce wino jest lepsze ni kompres. - Tak mi si zdaje, e bd potrzebne i kompresy. Ojej, tak dugo siedziae na wczni. Jak ci si podoba ten wspaniay fotel? Ma gruby tyek, nieprawda? - Kto? - zapyta Davos w przerwie midzy ykami gorcego trunku. - Illyrio Mopatis. To wieloryb z bokobrodami, moesz mi wierzy. Te fotele wykonano na jego miar, cho rzadko ju rusza si z Pentos, by w nich zasi. Tak mi si zdaje, e grubi zawsze siedz wygodnie, bo on wszdzie zabiera ze sob poduszk. - Skd u ciebie pentoshijski statek? - zainteresowa si Davos. - Czyby znowu zosta piratem, mj panie? Odstawi na bok pusty puchar. - To obrzydliwa kalumnia. Kt wycierpia od piratw wicej ni Salladhor Saan? Domagam si tylko tego, co mi si prawnie naley. Co prawda, naley mi si wiele zota, ale jestem rozsdnym czowiekiem, zamiast monet przyjem wic pikny pergamin, bardzo elegancki. Widnieje na nim nazwisko i piecz lorda Alestera Florenta, krlewskiego namiestnika. Zostaem lordem Czarnej Zatoki i aden statek nie moe przepywa przez moje lordowskie wody bez mego lordowskiego pozwolenia. A jeli te otrzyki prbuj przemkn si przez nie pod oson nocy, by unikn pacenia nalenych mi opat celnych, to znaczy, e s

tylko zwykymi przemytnikami i mam pene prawo ich pojma. - Stary pirat parskn miechem. - Ale nikomu nie ucinam palcw. Co za poytek z obcitych palcw? Bior sobie statki z adunkiem i troch okupw, wszystko w granicach rozsdku. - Przyjrza si uwanie Davosowi. - Jeste niezdrw, przyjacielu. Ten kaszel i bardzo schude. Widz koci pod skr. Za to nigdzie nie widz twojego woreczka z palcami. Stary nawyk kaza Davosowi poszuka rk skrzanego mieszka, ktrego ju nie mia. - Zgubiem go w rzece. Moje szczcie. - Na rzece byo strasznie - rzek z powag Salladhor Saan. - Nawet w zatoce draem, patrzc na to. Davos kaszln, splun i znowu kaszln. - Widziaem, jak pony Czarna Betha i Furia - zdoa wreszcie wykrztusi ochrypym gosem. - Czy aden z naszych okrtw nie uratowa si przed ogniem? Wci jeszcze tlia si w nim nadzieja. -Lord Steffon, Obdarta Jenna, Szybki Miecz, Rozemiany Lord i kilka innych statkw znalazo si w grze rzeki daleko od szczyn piromantw, tak jest. Nie spony, ale acuch podniesiono i nie mogy uciec. Garstka si poddaa, ale wikszo powiosowaa w gr rzeki, daleko od ognia. Potem zaogi je zatopiy, eby nie wpady w rce Lannisterw. Syszaem, e Obdarta Jenna i Rozemiany Lord nadal bawi si na rzece w piratw, kto jednak wie, czy to prawda? - A Lady Marya? - zapyta Davos. - Widmo? Salladhor Saan pooy do na przedramieniu Davosa i ucisn go mocno. - Nie. O nich nic nie mwi. Przykro mi, przyjacielu. To byli dobrzy ludzie, twj Dale i Allard. Mog ci jednak pocieszy. Twj mody Devan by wrd tych, ktrych zabralimy na kocu. Powiadaj, e dzielny chopak ani na moment nie opuci krla. Zalaa go ulga tak silna, e prawie zakrcio mu si w gowie. Ba si pyta o Devana. - Matka jest askawa. Musz do niego i, Salla. Musz z nim porozmawia. - Tak - zgodzi si Salladhor Saan. - Wiem, e na pewno zechcesz te popyn na Przyldek Gniewu, eby zobaczy si z on i dwjk najmodszych chopcw. Tak sobie myl, e potrzebny ci nowy statek. - Jego Mio mi go da - oznajmi Davos. Lyseczyk potrzsn gow. - Statkw Jego Mio nie ma w ogle. Za to Salladhor Saan ma ich wiele. To jego okrty spony na rzece, nie moje. Dostaniesz statek, stary przyjacielu. Poeglujesz dla mnie,

zgoda? Zakradniesz si niepostrzeenie ciemn noc do Braavos, Myr i Volantis i wymkniesz si z powrotem z jedwabiem i korzeniami. Obaj napenimy sobie sakiewki, tak jest. - Jeste dla mnie bardzo askawy, Salla, ale jestem winien wierno krlowi, nie twojej sakiewce. To nie koniec wojny. Stannis nadal jest prawowitym dziedzicem, zgodnie ze wszystkimi prawami Siedmiu Krlestw. - Tak sobie myl, e prawa nic mu nie pomog, jeli okrty spony. A co do twojego krla, to obawiam si, e go nie poznasz. Od czasu bitwy nie widuje si z nikim. Siedzi tylko w swym Kamiennym Bbnie, pogrony w ponurych rozmylaniach. Na dworze za stpuje go krlowa Selyse i jej stryj, lord Alester, ktry kae si teraz tytuowa namiestnikiem. Oddaa temu stryjowi krlewsk piecz, eby mg j przystawia na listach, ktre pisze, a nawet na moim piknym pergaminie. Wadaj jednak malekim krlestwem, biednym i kamienistym, tak jest. Nie ma w nim zota, nawet odrobiny potrzebnej, by zapaci naleno wiernemu Salladhorowi Saanowi, a broni ich tylko ci rycerze, ktrych zabralimy z pola bitwy, i wycznie garstka moich dzielnych statkw. Davos zgi si wp, drczony nagym atakiem kaszlu. Salladhor Saan podszed do niego, by mu pomc, lecz cebulowy rycerz zby go skinieniem doni i po chwili pozbiera si. - Z nikim? - wychrypia. - Jak to z nikim? Nawet we wasnych uszach jego gos brzmia sabo i ochryple. Kajuta zawirowaa na moment wok niego. - Z nikim oprcz niej - wyjani Salladhor Saan. Davos nie musia pyta, o kogo chodzi. - Przyjacielu, zmczye si. Potrzebne ci oe, nie Salladhor Saan. oe z wieloma kocami, ciepy kompres na pier i wicej wina z godzikami. Davos potrzsn gow. - Nic mi nie bdzie. Powiedz mi, Salla, musz to wiedzie. Nikogo oprcz Melisandre? Lyseczyk przez dug chwil przypatrywa mu si z powtpiewaniem. Wreszcie zacz z niechci mwi. - Stranicy nie wpuszczaj nikogo innego, nawet jego krlowej i crki. Sudzy przynosz posiki, ktrych nikt nie spoywa. - Pochyli si i ciszy gos. - Syszaem dziwne opowieci o godnych ogniach, ktre pon wewntrz gry, i o tym, e Stannis i kobieta w czerwieni schodz tam razem, by spoglda w pomienie. Powiadaj, e s tam szyby i tajne schody, ktre wiod do serca gry, w gorce miejsca, do ktrych tylko ona moe wchodzi bezpiecznie. To a nadto wystarczy, by przestraszy starego czowieka tak, e czasami ledwie ma si je. Melisandre. Davos zadra.

- To kobieta w czerwieni mu to zrobia - oznajmi. - Zesaa ogie, eby nas pochon, bo chciaa ukara Stannisa za to, e odsun j na bok. Przekona go, e bez jej czarw nie moe liczy na zwycistwo. Lyseczyk wybra sobie du oliwk ze stojcej midzy nimi czary. - Nie jeste pierwszy, ktry co takiego suponuje, przyjacielu. Na twoim miejscu nie mwibym jednak tego zbyt gono. Na Smoczej Skale a si roi od ludzi krlowej, tak jest, a oni maj czue uszy i ostre noe. Wsun sobie oliwk do ust. - Ja te mam n. Podarowa mi go kapitan Khorane. - Wycign sztylet i pooy go na stole midzy nimi. - Tym noem wytn Melisandre serce. Jeli je ma. Salladhor Saan wyplu pestk. - Davosie, mj dobry Davosie, nie wolno ci mwi takich rzeczy, nawet artem. - To nie art. Zabij j. Jeli moe j umierci bro miertelnikw. Davos nie by jednak pewien, czy to moliwe. Widzia, jak stary maester Cressen wrzuci do jej wina trucizn, widzia to na wasne oczy, lecz gdy oboje wypili z zatrutego pucharu, umar tylko maester, a nie czerwona kapanka. Ale n w serce minstrele zapewniaj, e zimne elazo moe zgadzi nawet demony. - To niebezpieczne sowa, przyjacielu - przestrzeg go Salladhor Saan. - Tak sobie myl, e cigle jeste chory po pobycie na morzu. Gorczka wypalia ci rozum, tak jest. Lepiej po si na duszy czas do oa, dopki nie wrc ci siy. Chcesz powiedzie, dopki nie opuci mnie determinacja. Davos podnis si z fotela. Mia gorczk i krcio mu si lekko w gowie, to jednak nie miao znaczenia. - Dobry z ciebie przyjaciel, Salladhorze Saan, cho jeste starym, zdradzieckim otrzykiem. Lyseczyk pogaska si po siwej, ostro zakoczonej brodzie. - Czyli, e zostaniesz z tym wielkim przyjacielem, tak? - Nie, pjd. Znowu zacz kasa. - Pjdziesz? Spjrz na siebie? Kaszlesz i drysz, jeste chudy i saby. Dokd chcesz i? - Do zamku. Tam jest moje oe i mj syn. - I kobieta w czerwieni - doda z podejrzliwoci w gosie Salladhor Saan. - Ona te jest w zamku. - To prawda. Davos schowa sztylet do pochwy.

- Jeste przemytnikiem cebuli. C moesz wiedzie o skrytobjczych zamachach? Do tego jeste chory, nie moesz nawet utrzyma tego sztyletu. Czy wiesz, co ci czeka, jeli ci zapi? Kiedy my palilimy si na rzece, krlowa palia zdrajcw. Nazwaa ich sugami ciemnoci, a kobieta w czerwieni piewaa, gdy podpalano stos. Davosa to nie zdziwio. Wiedziaem - pomyla. Wiedziaem, nim jeszcze mi o tym powiedzia. - Wycigna z lochw lorda Sunglassa - domyli si. - I synw Hubarda Rambtona. - Tak jest, wywloka ich stamtd i spalia, tak samo jak spali ciebie. A dopiero przed chwil wrcie do ycia! - Wanie po to - wyjani Davos. - By skoczy z Melisandre z Asshai i jej knowaniami. Po c innego wypluoby mnie morze? Znasz Czarn Zatok rwnie dobrze jak ja, Salla. aden rozsdny kapitan nie wprowadzaby swego statku midzy wcznie krla merlingw, ryzykujc przedziurawienie dna. Taniec Shayali nie powinien si do mnie nawet zbliy. - To by wiatr - zapewni gono Salladhor Saan. - Niekorzystny wiatr, nic wicej. To on znis statek zbyt daleko na poudnie. - A kto go zesa? Salla, przemwia do mnie Matka Stary Lyseczyk zamruga powiekami. - Twoja matka nie yje. - Mwi o bogini. Pobogosawia mnie siedmioma synami, a mimo to pozwoliem j spali. Przemwia do mnie. Powiedziaa, e to my przywoalimy ogie. I cienie rwnie. To ja zawiozem Melisandre do brzucha Koca Burzy i na moich oczach zrodzia monstrum. Wci widywa w sennych koszmarach chude czarne donie, ktre chwyciy za jej uda, gdy cie uwalnia si z macicy. - Zabia Cressena, lorda Renlyego i odwanego czowieka o nazwisku Cortnay Penrose. Zamordowaa te moich synw. Pora, by kto si z ni policzy. - Kto - powtrzy Salladhor Saan. - Tak jest, kto. Ale nie ty. Jeste saby jak dziecko i aden z ciebie wojownik. Bagam ci, zosta. Porozmawiamy chwil, zjesz co, a potem moe poeglujemy do Braavos i wynajmiemy Czowieka Bez Twarzy, eby to uczyni, tak? Ale nie ty. Ty musisz tu posiedzie i naje si do syta. Znacznie utrudnia mi zadanie, ktre ju przedtem byo niewiarygodnie trudne pomyla ze znueniem Davos. - Brzuch wypenia mi zemsta, Salla. Nie ma w nim miejsca na pokarm. Pozwl mi odej. Przez wzgld na nasz przyja, ycz mi szczcia i pozwl mi odej. Salladhor Saan podnis si ciko.

- Tak sobie myl, e nie jeste moim prawdziwym przyjacielem. Kiedy ju nie bdziesz y, kto zawiezie twe prochy i koci twojej pani onie, by jej powiedzie, e stracia ma i czterech synw? Tylko stary, smutny Salladhor Saan. Niech bdzie i tak, mj dzielny rycerzu, biegnij do grobu. Zbior twoje koci do worka i oddam je twym synom, eby mogli je nosi w mieszkach na szyi. - Skin gniewnie doni o wszystkich palcach ozdobionych piercieniami. - Id, id, id, id, id. Davos nie chcia tak odchodzi. - Salla - ID. Albo lepiej zosta, ale jeli chcesz i, to id. Davos poszed. Droga z Obfitych niw do bram Smoczej Skay bya duga i samotna. Na portowych ulicach, gdzie jeszcze niedawno toczyli si onierze, marynarze i prostaczkowie, teraz nie byo nikogo. Tam, gdzie przedtem musia omija kwiczce winie i nagie dzieci, teraz biegay szczury. Nogi mia mikkie jak galareta. Trzykrotnie dopad go kaszel tak silny, e musia si zatrzyma, by wypocz. Nikt mu nie pomg, nikt nawet nie wyjrza przez okno, eby zobaczy, co si dzieje. Okiennice byy pozamykane, drzwi zaryglowane, a w ponad poowie domw wida byo jakie symbole aoby. W gr Czarnego Nurtu poegloway tysice, a wrciy zaledwie setki - pomyla Davos. Nie tylko moi synowie zginli. Niech Matka zmiuje si nad nimi wszystkimi. Gdy dotar do zamkowych bram, przekona si, e one rwnie s zamknite. Zacz wali pici w nabijane elaznymi wiekami drewno. Gdy nikt mu nie odpowiada, przeszed do kopniakw. Wreszcie na szczycie barbakanu pojawi si kusznik, ktry spojrza na niego spomidzy dwch wysokich chimer. - Kto idzie? Byy przemytnik odchyli gow do tyu i otoczy usta domi. - Ser Davos Seaworth. Chc si widzie z Jego Mioci. - Upie si? Id std i przesta omota w bram. Salladhor Saan ostrzega go. Davos sprbowa w inny sposb. - W takim razie wylij po mojego syna Devana. Jest krlewskim giermkiem. Wartownik zmarszczy brwi. - Kim niby jeste? - Jestem Davos - krzykn w odpowiedzi. - Cebulowy rycerz. Gowa znikna, by po chwili pojawi si znowu. - Id std. Cebulowy rycerz zgin na rzece. Jego statek spon.

- Jego statek spon - zgodzi si Davos - ale on ocala i teraz tu stoi. Czy kapitanem bramy nadal jest Jate? - Kto? - Jate Blackberry. On zna mnie dobrze. - Nigdy o nim nie syszaem. Pewnie nie yje. - W takim razie lord Chyttering. - Tego znaem. Spon na Czarnym Nurcie. - Will Szrama? Hal Wieprz? - Obaj nie yj - odpowiedzia kusznik, lecz na jego twarzy pojawio si nagle zwtpienie. - Zaczekaj tu. Znowu znikn. Davos czeka. Zginli, wszyscy zginli - myla przygnbiony, wspominajc biay brzuch grubego Hala, ktry zawsze wystawa spod poplamionego tuszczem wamsu, dug blizn, ktr zostawi rybacki haczyk na twarzy Willa, Jatea, ktry zawsze chyli czapki przed kobietami, wszystko jedno, czy miay pi lat czy pidziesit, czy byy wysoko czy nisko urodzone. Utonli albo sponli, razem z moimi synami i z tysicami innych. Poszli walczy o tron w piekle. Kusznik nagle wrci. - Id do bramy wypadowej, to ci wpuszcz. Davos wykona polecenie. Nie zna adnego z wartownikw, ktrzy otworzyli przed nim bram. W rkach trzymali wcznie, a na piersiach mieli wyszytego lisa wrd kwiatw, herb rodu Florentw. Zaprowadzili go nie do Kamiennego Bbna, jak si tego spodziewa, lecz pod ukiem Smoczego Ogona do Ogrodu Aegona. - Zaczekaj tu - poleci mu sierant. - Czy Jego Mio wie, e wrciem? - zapyta Davos. - Cauj mnie w dup, skd mam to wiedzie? Powiedziaem, eby tu zaczeka. Mczyzna oddali si, zabierajc ze sob wcznikw. W Ogrodzie Aegona unosia si przyjemna wo sosen. Davosa ze wszystkich stron otaczay wysokie, ciemne drzewa. Rosy tu dzikie re i wysokie, cierniste ywopoty, a na podmokym miejscu take urawiny. Dlaczego przyprowadzili mnie tutaj? - zastanawia si Davos. Usysza saby dwik dzwoneczkw i chichot dziecka. Z krzakw wyskoczy nagle bazen Plama, ktry ucieka cikim krokiem przed ksiniczk Shireen. - Wracaj - krzyczaa. - Plama, wracaj natychmiast.

Na widok Davosa bazen zatrzyma si gwatownie. Dzwoneczki na ozdobionym poroem blaszanym hemie zagray ting-a-ling, ting-a-ling. - Krew gupka, krew krla, krew na dziewicy udach, ale acuchy dla goci i dla pana modego, cuda, cuda, cuda - zapiewa, przeskakujc z nogi na nog. Shireen omal go wtedy nie zapaa, lecz w ostatniej chwili przeskoczy nad kp orlic i znikn midzy drzewami. Ksiniczka popdzia za nim. Davos umiechn si na ich widok. Odwrci si, by kaszln w rkawic, lecz nagle z ywopotu wybiega z trzaskiem kolejna posta, ktra wpada wprost na niego, obalajc na ziemi. Chopak rwnie si przewrci, wsta jednak prawie natychmiast. - Skd si tu wzie? - zapyta, otrzepujc si. Czarne jak noc wosy opaday mu na konierz, a jego oczy miay zdumiewajco niebieski kolor. - Nie powiniene wchodzi mi w drog, kiedy biegn. - Masz racj - zgodzi si Davos. - Nie powinienem. Gdy dwign si na kolana, znowu dopad go atak kaszlu. - le si czujesz? - Chopak uj go za rami i pomg si podnie. - Mam zawoa maestera? Davos potrzsn gow. - To tylko kaszel. Przejdzie mi. Chopak uwierzy mu na sowo. - Bawilimy si w potwory i dziewice - wyjani. - Ja byem potworem. To dziecinna zabawa, ale moja kuzynka j lubi. Jak si nazywasz? - Ser Davos Seaworth. Chopiec obejrza go z powtpiewaniem od stp do gw. - Jeste pewien? Raczej nie wygldasz po rycersku. - Jestem rycerzem od cebul, mj panie. Bkitne oczy zalniy. - Tym od czarnego statku? - Znasz t opowie? - Przywioze mojemu stryjowi Stannisowi ryby, zanim jeszcze si urodziem, kiedy oblega go lord Tyrell. - Chopiec wyprostowa si jak struna. - Jestem Edric Storm - oznajmi. - Syn krla Roberta. - Oczywicie.

Davos domyli si tego niemal natychmiast. Chopak mia odstajce uszy Florentw, ale wosy, oczy, uchwa, koci policzkowe, wszystko to byo charakterystyczne dla Baratheonw. - Znae mojego ojca? - zapyta Edric Storm. - Widywaem go wielokrotnie, podczas odwiedzin u twojego stryja na dworze, ale nigdy ze sob nie rozmawialimy. - Nauczy mnie walczy - oznajmi z dum chopiec. - Odwiedza mnie prawie co rok i czasem wsplnie wiczylimy. W ostatni dzie mojego imienia przysa mi mot, taki sam jak jego, tylko mniejszy. Ale kazali mi go zostawi w Kocu Burzy. Czy to prawda, e mj stryj Stannis obci ci palce? - Tylko ostatnie kostki. Mam palce, chocia krtsze. - Poka mi. -Davos zdj rkawic i chopiec przyjrza si uwanie jego doni. - Nie skrci ci kciuka? - Nie. - Davos kaszln. - Kciuk mi zostawi. - Nie powinien obcina ci palcw - zdecydowa chopak. - To byo niegodne. - Byem przemytnikiem. - Tak, ale przywioze mu ryby i cebul. - Lord Stannis za cebul zrobi mnie rycerzem, a za przemyt obci mi palce. Davos wcign z powrotem rkawic. - Mj ojciec by tego nie zrobi. - Skoro tak mwisz, mj panie. To prawda, e Robert by innym czowiekiem ni Stannis. Chopak jest podobny do ojca. I do Renlyego. Ta myl napenia go niepokojem. Chopiec mia powiedzie co jeszcze, gdy nagle usyszeli kroki. Davos odwrci si. Ogrodow ciek zblia si ser Axell Florent z dwunastk stranikw w pikowanych kurtkach. Na piersiach mieli wyszyte ogniste serce Pana wiata. Ludzie krlowej - pomyla Davos. Nagle znw dopad go kaszel. Ser Axell by niski i muskularny, mia beczukowat klatk piersiow, masywne ramiona i krzywe nogi, a z uszu sterczay mu wosy. Stryj krlowej od dziesiciu lat by na Smoczej Skale kasztelanem. Zawsze traktowa Davosa uprzejmie, wiedzc, e cieszy si on askami lorda Stannisa. Tym razem jednak w jego gosie nie byo uprzejmoci ani ciepa. - Ser Davosie, nie utone. Jak to moliwe? - zapyta. - Cebula pywa na wodzie, ser. Przyszede zaprowadzi mnie do krla?

- Nie, do lochu. - Ser Axell skin na swoich ludzi. - Bra go. Zabierzcie mu sztylet. Chcia nim zabi nasz pani.

JAIME Jaime pierwszy zauway gospod. Gwny budynek sta tu nad poudniowym brzegiem przy zakolu rzeki, a jego dugie, niskie skrzyda rozcigay si wzdu wody, jakby chciay uciska pyncych w d Czerwonych Wide wdrowcw. Doln kondygnacj zbudowano z szarego kamienia, a grn z bielonego drewna. Gospoda bya kryta dachwk. Widzia te stajni i poronit pnczami altan. - Z kominw nie leci dym - wskaza, gdy si zbliali - a w oknach nie pali si wiato. - Kiedy ostatnio tdy przejedaem, gospoda bya otwarta - stwierdzi ser Cleos Frey. Warzyli tu dobre ale. Moe znajdziemy jeszcze troch w piwnicy. - Mog tu by ludzie - zauwaya Brienne. - Ukrywajcy si albo martwi. - Boisz si paru trupw, dziewko? - zadrwi Jaime. Spojrzaa na niego spode ba. - Nazywam si - Brienne, wiem. Nie chciaaby przespa si dzi w ku, Brienne? W gospodzie bdzie bezpieczniej ni nad rzek. Poza tym rozsdnie byoby si dowiedzie, co tu si stao. Nie odpowiedziaa, lecz po chwili przesuna rumpel, by skierowa d ku starej drewnianej przystani. Ser Cleos zabra si za zwijanie agla. Gdy stuknli lekko o nabrzee, wyszed z odzi, by przywiza cum. Jaime wygramoli si za nim, obciony acuchami. Na kocu mola na elaznym supku koysa si odrapany szyld. Namalowano na nim klczcego krla, ktry zczy donie w hodowniczym gecie. Jaime zerkn na szyld tylko raz i rozemia si w gos. - Nie moglibymy znale lepszej gospody. - Czy jest w niej co szczeglnego? - zapytaa podejrzliwie dziewka. - To gospoda Pod Klczcym Mczyzn, pani - odpowiedzia ser Cleos. - Tu wanie ostatni krl pnocy klkn przed Aegonem Zdobywc, by zoy mu hod. Przypuszczam, e ten czowiek na szyldzie to wanie on. - Torrhen poprowadzi swe wojska na poudnie po klsce dwch krlw na Polu Ognia - wyjani Jaime. - Gdy jednak ujrza smoka Aegona oraz liczebno jego zastpw, wybra ciek mdroci i ugi skute lodem kolana. - Przerwa, syszc renie. - W stajni s konie, przynajmniej jeden. - A jeden mi wystarczy, eby umkn przed dziewk. - Sprawdmy, kto jest w domu, zgoda? Nie czekajc na odpowied, Jaime ruszy, pobrzkujc acuchami, w stron drzwi, opar si o nie barkiem, otworzy nagym pchniciem

i ujrza przed sob przygotowan do strzau kusz. Trzyma j w rkach tgi pitnastoletni chopak. - Lew, ryba czy wilk? - zapyta. - Liczylimy na kapona. - Jaime usysza, e jego towarzysze wchodz do rodka. Kusza to bro tchrzw. - Ale bet i tak przebije ci serce. - By moe. Tyle e nim zdysz j naadowa po raz drugi, mj kuzyn wypruje ci flaki na podog. - Nie strasz chopaka - odezwa si ser Cleos. - Nie zrobimy nikomu krzywdy - zapewnia dziewka. - Mamy pienidze, eby zapaci za jado i napoje. Wydobya z sakiewki srebrnika. Chopak popatrzy podejrzliwie na monet, a potem na kajdany Jaimea. - Dlaczego go zakulicie? - Zabiem kilku kusznikw - wyjani Jaime. - Macie ale? - Tak. - Modzieniec opuci kusz o cal. - Zdejmijcie pasy do mieczy i rzucie je na podog, to moe damy wam je. - Omin ich bokiem i wyjrza przez okno o grubych romboidalnych szybach, by sprawdzi, czy na zewntrz nie czeka wicej ludzi. - To agiel Tullych. - Pyniemy z Riverrun. Brienne rozpia zapink pasa, ktry spad z brzkiem na podog. Ser Cleos pody za jej przykadem. Z drzwi do piwnicy wyszed mczyzna o pokej, nalanej, pokrytej dziobami twarzy, ktry trzyma w doni ciki, rzenicki tasak. - Jest was trjka? Starczy dla was koniny. Ko by stary i twardy, ale miso jest jeszcze wiee. - Macie chleb? - zapytaa Brienne. - Suchary i czerstwe placki owsiane. Jaime wyszczerzy zby w umiechu. - To ci dopiero uczciwy oberysta. Wszyscy sprzedaj czerstwy chleb i twarde miso, ale mao ktry przyznaje to gono. - Nie jestem oberyst. Pochowaem go za domem, razem z je go kobietami. - Ty ich zabie?

- Czy powiedziabym ci, gdybym to zrobi? - Mczyzna splun. - To pewnie bya robota wilkw albo moe lww, co za rnica? ona i ja znalelimy ich martwych. Po naszemu, to my jestemy teraz oberystami. - A gdzie jest ta twoja ona? - zainteresowa si ser Cleos. Mczyzna spojrza na niego, mruc podejrzliwie oczy. - A po co ci to wiedzie? Tu jej nie ma i was te tu zaraz nie bdzie, chyba e spodoba mi si smak waszego srebra. Brienne rzucia mu monet. Zapa j w locie, ugryz i natychmiast schowa. - Ma wicej - oznajmi chopak z kusz. - Pewnie, e ma. Chopcze, zejd na d po cebul. Modzieniec zarzuci sobie kusz na rami, po raz ostatni omit ich naburmuszonym spojrzeniem i znikn w piwnicy. - To twj syn? - zapyta ser Cleos. - Tylko chopiec, ktrego wzilimy z on na wychowanie. Mielimy dwch synw, ale jednego zabiy lwy, a drugi umar na dyzenteri. Matk chopca zamordowali Krwawi Komedianci. W dzisiejszych czasach czowiek potrzebuje kogo, kto czuwa, gdy inni pi. Wskaza tasakiem w kierunku stow. - Rwnie dobrze moecie usi. Na kominku nie pali si ogie, lecz Jaime wybra krzeso stojce najbliej popiow i wycign pod stoem dugie nogi. Kademu ruchowi towarzyszy grzechot okoww. To irytujcy dwik. Nim to wszystko si skoczy, owin te acuchy wok garda dziewki. Zobaczymy, jak to si jej spodoba. Mczyzna, ktry nie by oberyst, przypiek nad ogniem trzy wielkie koskie steki i usmay cebul w tuszczu z boczku. Niemal wynagrodzio im to czerstwe placki owsiane. Jaime i Cleos pili ale, a Brienne poprosia o kubek jabecznika. Chopak trzyma si na dystans. Siedzia na beczce z jabecznikiem, opierajc na kolanach naadowan kusz. Kucharz nala sobie kufel ale i usiad obok nich. - Jakie macie wieci z Riverrun? - zapyta ser Cleosa, uznajc go za przywdc. Ser Cleos zerkn na Brienne, nim udzieli mu odpowiedzi. - Zdrowie lorda Hostera podupada, ale jego syn obroni brody na Czerwonych Widach przed Lannisterami. Stoczono kilka bitew. - Tak jak wszdzie. Dokd zmierzacie, ser? - Do Krlewskiej Przystani. Ser Cleos otar tuszcz z warg. Ich gospodarz prychn pogardliwie.

- W takim razie wszyscy jestecie gupcami. Doszy mnie suchy, e pod miejskimi murami stoi krl Stannis. Powiadaj, e ma sto tysicy ludzi i magiczny miecz. Jaime zacisn donie na acuchu, ktry czy jego nadgarstki. Pocign za niego mocno, aujc, e brak mu si, by go rozerwa. Poka Stannisowi, gdzie moe sobie wsadzi swj magiczny miecz. - Na waszym miejscu trzymabym si z dala od krlewskiego traktu - cign mczyzna. - Syszaem, e jest tam gorzej ni le. Peno wilkw, lww i band wyjtych spod prawa ludzi, ktrzy poluj na kadego, kto im si napatoczy. - Tacy ndznicy nigdy si nie omiel niepokoi uzbrojonych mczyzn - rzuci z pogard ser Cleos. - Wybacz mi, prosz, ser, ale widz tu tylko jednego uzbrojone go mczyzn, ktry podruje w towarzystwie kobiety, i zakutego w acuchy winia. Brienne przeszya go zowrogim spojrzeniem. Dziewka nie lubi, kiedy jej przypomina, e jest dziewk - pomyla Jaime, po raz kolejny szarpic acuchy. Ogniwa byy zimne i twarde, a elazo nieustpliwe. Okowy stary mu skr z nadgarstkw. - Chc popyn Tridentem a do morza - oznajmia dziewka ich gospodarzowi. - W Stawie Dziewic znajdziemy konie i pojedziemy przez Duskendale i Rosby. W ten sposb powinnimy omin tereny najgorszych walk. Mczyzna potrzsn gow. - Rzek nie dotrzecie do Stawu Dziewic. Niecae trzydzieci mil std spalono i zatopiono par odzi. Na wrakach osadza si mu. Maj tam kryjwk bandyci, ktrzy napadaj na kadego, kto prbuje si tamtdy przedosta. Niej, wok Skaczcych Kamieni i Wyspy Czerwonego Jelenia, jest tak samo. W tych okolicach widywano te lorda byskawic. Przechodzi przez rzek, kiedy tylko zechce, jedzi to tu, to tam, nigdzie nie zatrzymujc si duej. - A kto to jest lord byskawica? - zainteresowa si ser Cleos Frey. - Lord Beric, jeli aska, ser. Zw go tak, bo zawsze uderza niespodziewanie, jak byskawica z jasnego nieba. Powiadaj, e nie mona go zabi. Wszyscy ludzie gin, jeli przebi ich mieczem - pomyla Jaime. - Czy nadal towarzyszy mu Thoros z Myr? - zapyta. - Tak. Czerwony czarodziej. Syszaem, e wada niezwykymi mocami. Z pewnoci posiada moc dorwnania w piciu Robertowi Baratheonowi, a niewielu byo takich, ktrzy mogli to o sobie powiedzie. Jaime sysza kiedy, jak Thoros mwi

krlowi, e zosta czerwonym kapanem dlatego, i na ich szatach nie wida plam po winie. Robert mia si tak serdecznie, e oplu ale jedwabny paszcz Cersei. - Nie chc bynajmniej zgasza obiekcji - odezwa si - ale by moe Trident nie jest najbezpieczniejsz tras. - Te tak sdz - zgodzi si oberysta. - Nawet jeli uda si wam omin Wysp Czerwonego Jelenia i unikn spotkania z lordem Berikiem i czerwonym czarodziejem, przed wami jest jeszcze rubinowy brd. Z tego, co ostatnio syszaem, panoway nad nim wilki lorda pijawki, ale to byo jaki czas temu. Teraz mog tam z powrotem by lwy albo lord Beric czy kto inny. - Moe te nie by nikogo - zasugerowaa Brienne. - Jeli chcesz ryzykowa wasn skr, nie bd ci zatrzymywa, pani ale na twoim miejscu zostawibym rzek i ruszy ldem na skrty. Jeeli bdziecie unika gwnych drg i noc kry si pod drzewami no c, i tak nie chciabym z wami jecha, ale bdziecie mieli szanse. Wyronita dziewka zrobia niepewn min. - Musielibymy mie wierzchowce. - Tu s konie - wskaza Jaime. - Syszaem jednego w stajni. - To prawda, mamy konie - zgodzi si oberysta, ktry nie by oberyst. - Tak si skada, e trzy. Ale nie s na sprzeda. Jaime nie mg si nie rozemia. - Pewnie, e nie. Ale i tak je nam pokaesz. Brienne skrzywia si wciekle, lecz mczyzna, ktry nie by oberyst, popatrzy jej spokojnie w oczy. - No to je poka - zgodzia si po chwili z niechci i wszyscy wstali od stou. Sdzc po smrodzie, stajni nie czyszczono od dawna. Wrd somy roiy si setki wielkich, czarnych much, ktre przelatyway, bzyczc, od boksu do boksu i aziy po lecych wszdzie stertach nawozu, cho wida tu byo tylko trzy konie. Stanowiy dziwnie niedobran trjk: ociay, brzowy ko od puga, bardzo stary biay waach lepy na jedno oko i rycerska klacz, jabkowita i narowista. - Nie s na sprzeda za adn cen - oznajmi ich samozwaczy waciciel. - Skd je wzie? - zainteresowaa si Brienne. - Pocigowy sta w stajni, kiedy przyszlimy z on do gospody - odpowiedzia mczyzna - razem z tym, ktrego przed chwil jedlicie. Waach przybka si pewnej nocy, a klacz zapa chopiec. Biegaa swobodnie z siodem i uzd. Chodcie, poka wam.

Siodo, ktre zademonstrowa, byo inkrustowane srebrem. Derk zdobia ongi rowo-czarna szachownica, teraz jednak materia zrobi si niemal jednolicie brzowy. Jaime nie poznawa jego oryginalnych kolorw, potrafi jednak rozpozna plamy krwi. - No c, waciciel raczej si po ni nie zgosi. - Obejrza nogi klaczy i policzy zby waacha. - Za koby daj mu sztuk zota, jeli doda siodo - poradzi Brienne. - Za konia od puga srebrnika. Za tego biaego powinien nam dopaci. - Nie mw nieuprzejmie o swym koniu, ser. - Dziewka otworzya sakiewk, ktr dostaa od lady Catelyn, i wyja z niej trzy zote monety. - Dam ci za nie po smoku. Zamruga powiekami, wycigajc rk po zoto, potem jednak zawaha si i cofn do. - No, nie wiem. Nie dosid zotego smoka, jeli bd musia ucieka. Ani nie zjem go, gdy bd godny. - Dodamy ci nasz d - zaproponowaa. - Bdziesz mg poeglowa w gr albo w d rzeki, jak wolisz. - Daj mi posmakowa tego zota. - Mczyzna wzi w rk jedn z monet i ugryz j. Hm. Wyglda na prawdziw. Trzy smoki i d? - To rozbj w biay dzie, dziewko - ostrzeg j spokojnym tonem Jaime. - Dodaj jeszcze zapasy - zadaa Brienne, ignorujc winia. - Cokolwiek moesz nam odstpi. - Mamy placki owsiane. - Mczyzna porwa z jej doni pozostae dwa smoki i zabrzcza nimi w pici, umiechajc si na ten dwik. - I solone, wdzone ryby te, ale to bdzie kosztowao srebrnika. Nocleg te nie jest za darmo. Na pewno zechcecie zosta na noc. - Nie - odpowiedziaa natychmiast Brienne. Mczyzna zmarszczy brwi. - Kobieto, nie moecie ruszy noc przez obc okolic na koniach, ktrych nie znacie. Na pewno zbdzicie na moczary albo wierzchowce poami nogi. - Ksiyc bdzie dzi wieci jasno - sprzeciwia si Brienne. - Znajdziemy drog bez trudu. Gospodarz rozway jej sowa. - Jeli nie macie srebra, to wystarczy par miedziakw. Dostaniecie ka i koce, eby nie zmarzn. Nie chc, ebycie pomyleli, e wyrzucam wdrowcw. - To uczciwa propozycja - wtrci ser Cleos. - Koce s wieo prane. Moja ona zrobia to, nim musiaa sobie pj. Nie znajdziecie na nich ani jednej pchy, macie na to moje sowo.

Ponownie zabrzcza monetami, umiechajc si szeroko. Ser Cleos wyranie da si skusi. - Wszystkim nam przydaoby si przespa w porzdnym ku, pani - przekonywa Brienne. - Jeli wypoczniemy, rankiem bdziemy mogli jecha szybciej. Popatrzy na kuzyna, szukajc jego poparcia. - Nie, kuzynku, dziewka ma racj. Musimy dotrzyma obietnicy i czekaj nas dugie mile drogi. Musimy rusza. - Ale sam powiedziae - zacz Cleos. - To byo wtedy. - Kiedy mylaem, e w gospodzie nikogo nie ma. - Teraz mam peen brzuch i jazda w wietle ksiyca nie sprawi mi trudnoci. - Umiechn si do dziewki. - Kto jednak bdzie musia co zrobi z tymi okowami, chyba e zamierzasz przerzuci mnie przez tego konia od puga jak worek mki. Trudno jest jedzi konno z nogami skutymi w kostkach. Brienne spojrzaa z zaspion min na acuch. Mczyzna, ktry nie by oberyst, potar podbrdek. - Za stajni jest kunia. - Poka mi j - zadaa Brienne. - Tak - zgodzi si Jaime. - Im szybciej, tym lepiej. Tu jest stanowczo za duo koskiego gwna, jak na mj gust. Bardzo bym nie chcia w nie wdepn. Przeszy dziewk ostrym spojrzeniem, zastanawiajc si, czy jest wystarczajco bystra, by zrozumie, co chcia jej powiedzie. Mia nadziej, e rozkuje mu te rce, wci jednak bya nieufna. Przecia acuch, ktrym skuto mu nogi, w poowie dugoci. Potrzebowaa na to dwunastu uderze mota kowalskiego o tpy koniec duta. Zasugerowa, by zrobia to samo z drugim acuchem, zignorowaa go jednak. - Sze mil w d rzeki std znajdziecie spalon wiosk - poinformowa ich gospodarz, pomagajc im osioda konia i zapakowa rzeczy. Tym razem zwraca si ze swymi radami do Brienne. - S tam rozstaje. Jeli skrcicie na poudnie, dotrzecie do kamiennej wiey ser Warrena. Jej waciciel zgin, wic nie wiem, kto tam teraz siedzi, ale lepiej unika tego miejsca. Radz pojecha na poudniowy wschd, lenym duktem. - Tak zrobimy - zgodzia si. - Masz moj wdziczno. I, co waniejsze, ma twoje zoto. Jaime zachowa jednak t myl dla siebie. Mia ju serdecznie do lekcewaenia, z jakim traktowaa go ta wielka, brzydka krowa.

Brienne dosiada konia od puga, a klacz przydzielia ser Cleosowi. Spenia sw grob i daa Jaimeowi jednookiego waacha, co pooyo kres jego marzeniom, e da wierzchowcowi porzdnego kopniaka i zostawi dziewk daleko za sob. Mczyzna i chopiec wyszli z gospody, by ich poegna. Mczyzna yczy im szczcia i poprosi, by wrcili w lepszych czasach, a chopak sta bez sowa, ciskajc kusz pod pach. - Lepiej we wczni albo drewniany mot - zasugerowa mu Jaime. - Z nimi pjdzie ci atwiej. Modzieniec popatrzy na niego nieufnie. Nici z przyjacielskiej rady - pomyla Jaime. Wzruszy ramionami i pogoni konia, nie ogldajc si za siebie. Ser Cleos ani na moment nie przestawa utyskiwa, aujc utraconych piernatw. Jechali na wschd, wzdu skpanej w ksiycowym blasku rzeki. Czerwone Widy byy tu bardzo szerokie, ale pytkie, a ich botniste brzegi porastaa trzcina. Biedna, stara chabeta wloka si cierpliwie naprzd, cho miaa tendencj do skrcania w stron zdrowego oka. Mimo to Jaime cieszy si, e znowu dosiad konia. Nie jedzi konno od chwili, gdy ucznicy Robba Starka zabili pod nim rumaka w Szepczcym Lesie. Kiedy dotarli do spalonej wioski, mieli do wyboru rwnie mao atrakcyjne szlaki, wskie drogi zryte koleinami, pozostawionymi przez wozy wieniakw transportujce zboe do rzeki. Jedna droga skrcaa na poudniowy wschd i szybko znikaa midzy drzewami, ktre widzieli w oddali, natomiast druga, prostsza i bardziej kamienista, wioda na poudnie. Brienne popatrzya na nie chwil, po czym skierowaa konia na ten drugi szlak. Jaime by mio zaskoczony. On postpiby tak samo. - Przecie oberysta ostrzega nas przed t drog - sprzeciwi si ser Cleos. - To nie by oberysta. - Brienne garbia si nieadnie w siodle, wydawao si jednak, e siedzi w nim pewnie. - Za bardzo si interesowa, ktrdy pojedziemy, a ten las w takich okolicach czsto grasuj zbjcy. Mg nas skierowa prosto w puapk. - Bystra z ciebie dziewka. - Jaime umiechn si do kuzyna. - miem twierdzi, e nasz gospodarz ma w tej okolicy przyjaci. To ich wierzchowcom stajnia zawdziczaa swj niepowtarzalny aromat. - Z t rzek te mg kama, ebymy si przesiedli na konie - dodaa dziewka - ale nie mogam podejmowa takiego ryzyka. Przy rubinowym brodzie i na rozstajach drg na pewno stacjonuj onierze. Moe i jest brzydka, ale wcale nie taka gupia. Jaime umiechn si do niej z niechci.

Ju z oddali dostrzegli czerwonawe wiato bijce z grnych okien kamiennej wiey. Brienne skrcia na pola. Wrcili na trakt dopiero wtedy, gdy warownia zostaa ju daleko z tyu. Mino p nocy, nim dziewka zgodzia si, e mog bezpiecznie urzdzi postj. Wszyscy troje ledwo ju si trzymali w siodach. Schronili si w maym dbowo-jesionowym gaju, przy ospale toczcym swe wody strumieniu. Dziewka nie pozwolia rozpali ognia, mieli wic na pn kolacj tylko placki owsiane i solone ryby. Noc bya dziwnie spokojna. Wysoko na czarnym jak filc niebie sta ksiyc w kwadrze, otoczony gwiazdami. Z dali dobiegao wycie wilkw. Jeden z wierzchowcw zara nerwowo. Poza tym nie byo sycha adnych dwikw. Tego miejsca nie dotkna wojna pomyla Jaime. Cieszy si, e tu jest, cieszy si, e yje, cieszy si, e wraca do Cersei. - Ja wezm pierwsz wart - oznajmia Brienne ser Cleosowi. Frey po chwili zasn, pochrapujc cicho. Jaime siedzia wsparty o pie dbu, zastanawiajc si, co w tej chwili robi Cersei i Tyrion. - Masz rodzestwo, pani? - zapyta. Brienne popatrzya na niego podejrzliwie. - Nie. Jestem jedynym s dzieckiem swego ojca. Zachichota. - Chciaa powiedzie synem. Czy ojciec uwaa ci za syna? Trzeba przyzna, e dziwna z ciebie crka. Odwrcia si od niego bez sowa, zaciskajc mocno do na rkojeci miecza. C to za nieszczsne stworzenie. W jaki dziwny sposb przypominaa mu Tyriona, cho na pierwszy rzut oka wydawaoby si, e trudno by znale dwoje bardziej rnicych si od siebie ludzi. By moe to myl o bracie sprawia, e powiedzia: - Nie chciaem ci obrazi, Brienne. Wybacz mi. - Twoich zbrodni nie mona wybaczy, Krlobjco. - Znowu ten przydomek. - Jaime szarpn bezsilnie acuchy. - Skd w tobie taka zo na mnie? Nic mi nie wiadomo, bym wyrzdzi ci jak krzywd. - Skrzywdzie innych. Tych, ktrych poprzysige strzec. Sabych, niewinnych - krla? - Wszystko zawsze wracao do Aerysa. - Nie prbuj osdza tego, czego nie rozumiesz, dziewko. - Mam na imi - Brienne, wiem. Czy kto ci ju kiedy mwi, e jeste tak samo nudna jak brzydka?

- Nie sprowokujesz mnie do gniewu, Krlobjco. - Och, jeli bdzie mi si chciao sprbowa, to by moe mi si uda. - Dlaczego zoye t przysig? - zapytaa. - Po co przywdziewae biay paszcz, jeli zamierzae zdradzi wszystko, co sob reprezentuje? Po co? Czy mg jej udzieli jakiej odpowiedzi, ktr by zrozumiaa? - Byem pitnastoletnim chopcem. Dla kogo tak modego to wielki zaszczyt. - To nie jest adna odpowied - rzucia wzgardliwie. Prawda nie przypadaby ci do gustu. Rzecz jasna, wstpi do Gwardii Krlewskiej z mioci. Ich ojciec sprowadzi Cersei na dwr, gdy miaa dwanacie lat, planujc dla niej krlewskie maestwo. Odrzuca wszystkich kandydatw do jej rki, wolc trzyma j przy sobie w Wiey Namiestnika. W miar jak dorastaa, stawaa si coraz pikniejsza i bardziej kobieca. Z pewnoci czeka, a ksi Viserys osignie odpowiedni wiek albo moe liczy na to, e ona Rhaegara umrze w poogu. Elia z Dorne nigdy nie cieszya si dobrym zdrowiem. Jaime spdzi tymczasem cztery lata jako giermek ser Sumnera Crakehalla i zdoby ostrogi w walce z Bractwem z Krlewskiego Lasu. Gdy jednak po drodze do Casterly Rock odwiedzi na chwil Krlewsk Przysta - gwnie po to, by zobaczy si z siostr - Cersei wyszeptaa mu na osobnoci, e lord Tywin zamierza go oeni z Lys Tully i posun si ju nawet do tego, e zaprosi lorda Hostera do miasta, by omwi z nim spraw posagu. Jeli jednak Jaime przywdzieje biel, bdzie mg zawsze by blisko niej. Stary ser Harlan Grandison zmar podczas snu, jak przystao czowiekowi majcemu w herbie picego lwa. Aerys z pewnoci bdzie chcia przyj na jego miejsce modego mczyzn. Czemu ryczcy lew nie miaby zastpi picego? - Ojciec nigdy si na to nie zgodzi - zaoponowa Jaime. - Krl nie bdzie go pyta o zdanie. A gdy ju zoysz przysig, ojciec nie bdzie si mg sprzeciwi, nie otwarcie. Aerys kaza wyrwa jzyk ser Ilynowi Payneowi tylko za to, e przechwala si, i to namiestnik naprawd rzdzi Siedmioma Krlestwami. Payne by kapitanem stray namiestnika, a mimo to ojciec nie odway si protestowa. Teraz rwnie nic nie zrobi. - Ale - sprzeciwi si Jaime - jest jeszcze Casterly Rock - Chcesz Casterly Rock czy mnie? Pamita t noc tak, jakby to byo wczoraj. Spdzili j w starej gospodzie przy Wgorzowym Zauku, z dala od wcibskich oczu. Cersei przysza do niego ubrana jak prosta dziewka suebna, co z jakiego powodu podniecio go jeszcze silniej. Nigdy nie widzia, by

bya bardziej namitna. Za kadym razem, gdy udao mu si zasn, budzia go na nowo. Rankiem Casterly Rock wydawao mu si niewielk cen za szans, by zawsze by blisko niej. Zgodzi si, a Cersei obiecaa, e zaatwi reszt. Po upywie ksiyca do Casterly Rock przylecia krlewski kruk z wiadomoci, e Jaimea wybrano do Gwardii Krlewskiej. Rozkazano mu stawi si przed krlem podczas wielkiego turnieju w Harrenhal. Mia tam zoy przysig i przywdzia biay paszcz. Inwestytura uratowaa Jaimea przed Lys Tully, poza tym jednak nic nie poszo zgodnie z planem. Ojciec nigdy w yciu nie by bardziej wcieky. Nie mg sprzeciwi si otwarcie - Cersei miaa racj - zrzek si jednak tytuu namiestnika pod jakim bahym pretekstem i wrci do Casterly Rock, zabierajc ze sob crk. Zamiast by razem, Cersei i Jaime zamienili si miejscami. Zosta na dworze sam, pilnujc obkanego krla, podczas gdy czterech mniej wartych od jego ojca mczyzn po kolei taczyo na noach w jego uwierajcych ich butach. Namiestnicy wznosili si i spadali tak szybko, e Jaime pamita ich herby lepiej ni twarze. Namiestnika z rogiem obfitoci i namiestnika z taczcymi gryfami wygnano, a namiestnika z buzdyganem i sztyletem zanurzono w dzikim ogniu i spalono ywcem. Ostatni by lord Rossart, ktry mia w herbie ponc pochodni. Nie by to szczliwy wybr, biorc pod uwag los jego poprzednika, lecz alchemika wyniesiono tak wysoko gwnie dlatego, e kocha ogie rwnie mocno jak krl. Trzeba byo utopi Rossarta, zamiast wypruwa mu flaki. Brienne nadal czekaa na odpowied. - Jeste za moda, by moga zna Aerysa Targaryena - zacz Jaime. Nie chciaa tego sucha. - Aerys by szalony i okrutny, nikt temu nie przeczy. Mimo to pozostawa krlem, ukoronowanym i namaszczonym. A ty przysige go broni. - Wiem, co przysigem. - I co uczynie. Spogldaa na niego z gry, sze stp piegowatej, zaspionej dezaprobaty o koskich zbach. - Tak, i co uczynia ty. Jeli to, co syszaem, jest prawd, oboje jestemy krlobjcami. - Nie skrzywdziam Renlyego. Zabij kadego, kto mnie o to oskary. - W takim razie zacznij od Cleosa. Sdzc z jego sw, bdziesz musiaa zgadzi ca mas ludzi.

- To kamstwo. Lady Catelyn bya przy tym, jak zamordowano Jego Mio. Widziaa to na wasne oczy. To by cie. wiece zgasy i zrobio si zimno, a potem polaa si krew - Znakomicie. - Jaime wybuchn miechem. - Musz przyzna, e jeste bystrzejsza ode mnie. Kiedy znaleli mnie stojcego nad martwym krlem, nie przyszo mi do gowy, eby zawoa: Nie, nie, to nie ja zrobiem, to by cie, straszny, zimny cie. - Znowu si rozemia. - Powiedz mi prawd, jak krlobjca krlobjcy. Czy Starkowie zapacili ci za podernicie mu garda, czy to by Stannis? A moe Renly tob wzgardzi? Albo zawrcia ci w gowie miesiczna krew? Nie wolno dawa miecza krwawicej dziewce. Przez chwil Jaimeowi zdawao si, e Brienne go uderzy. Krok bliej, a wyrw ten sztylet z futerau i zatopi go w jej macicy. Wspar si na jednej nodze, gotowy skoczy w gr, lecz dziewka nie ruszya si z miejsca. - By rycerzem to rzadki i cenny dar - stwierdzia. - Zwaszcza rycerzem Gwardii Krlewskiej. Tylko niewielu go otrzymuje, a ty nim wzgardzie i go zbrukae. Dar, ktrego rozpaczliwie pragniesz, dziewko, ale nigdy go nie dostaniesz. - Zasuyem na tytu rycerski. Niczego mi nie dano. Wygraem walk zbiorow na turnieju, kiedy miaem trzynacie lat i byem jeszcze giermkiem. W wieku pitnastu lat walczyem z Bractwem Krlewskiego Lasu u boku ser Arthura Daynea, ktry zrobi mnie rycerzem na polu bitwy. To biay paszcz mnie zbruka, nie na odwrt. Oszczd mi swej zazdroci. To bogowie zapomnieli da ci kutasa, nie ja. Brienne przeszya go penym wzgardy spojrzeniem. Z radoci porbaaby mnie na kawaki, gdyby nie jej drogocenna przysiga - pomyla. I bardzo dobrze. Do ju mam mdych uprzejmoci i dziewczyskich osdw. Dziewka oddalia si bez sowa i Jaime zwin si pod paszczem, liczc na to, e przyni mu si Cersei. Gdy jednak zamkn oczy, ujrza Aerysa Targaryena, ktry spacerowa samotnie po sali tronowej, skubic krwawice, pokryte strupami donie. Ten dure wiecznie si kaleczy o ostrza i zadziory elaznego Tronu. Jaime zakrad si do komnaty przez krlewskie drzwi. Mia na sobie zot zbroj, a w rce trzyma miecz. Zot zbroj, nie bia, ae o tym nikt nigdy nie pamita. Szkoda, e nie zdjem te tego cholernego paszcza. Gdy Aerys ujrza krew na mieczu, chcia wiedzie, czy to krew lorda Tywina. - Chc, eby ten zdrajca zgin. Chc jego gowy. Przynie mi jego gow albo sponiesz razem z ca reszt. Ze wszystkim zdrajcami. Rossart mwi, e przedarli si ju przez mury! Przygotowa im gorce powitanie. Czyja to krew? Czyja? - Rossarta - odpowiedzia Jaime.

- Aerys wytrzeszczy fioletowe oczy i rozdziawi w szoku krlewskie usta. Straci panowanie nad kiszkami, odwrci si i pobieg w stron elaznego Tronu. Pod pustymi oczodoami wiszcych na cianie czaszek Jaime cign ze schodw ostatniego smoczego krla, ktry kwicza jak winia i mierdzia jak wychodek. Wystarczyo jedno cicie w gardo, by skoczy spraw. Tak atwo - pomyla wtedy. Krl powinien umiera trudniej. Rossart przynajmniej prbowa si broni, cho trzeba przyzna, e walczy jak alchemik. To dziwne, e nikt nigdy nie pyta, kto zabi Rossarta ae oczywicie on by nikim. Nisko urodzony namiestnik na dwa tygodnie, jeszcze jeden szalony kaprys obkanego krla. Ser Elys Westerling, lord Crakehall i inni rycerze jego ojca wpadli do komnaty akurat na czas, by zobaczy koniec, Jaime nie mg wic znikn i pozwoli, by jaki samochwaa ukrad mu zasug albo win. Gdy tylko zobaczy, jak na niego patrz, natychmiast zrozumia, e bdzie to wina cho by moe po prostu si bali. Lannister czy nie, by jednym z siedmiu Aerysa. - Zamek i miasto nale do nas, ser - oznajmi Roland Crakehall. Byo to tylko w poowie prawd. Targaryescy lojalici nadal ginli w zbrojowni i na serpentynowych schodach, Gregor Clegane i Amory Lorch wspinali si na mury Warowni Maegora, a Ned Stark wkracza ju ze swymi ludmi z pnocy przez Krlewsk Bram, Crakehall nie mg jednak o tym wiedzie. Nie wydawa si zaskoczony widokiem martwego Aerysa. Jaime by synem lorda Tywina na dugo przed tym, nim wstpi do Gwardii Krlewskiej. - Powiedzcie im, e obkany krl nie yje - rozkaza. - Tych, ktrzy si poddadz, oszczdcie i wecie do niewoli. - Czy mam ogosi kogo krlem? - zapyta Crakehall. Jaime bez trudu zrozumia sens jego pytania: czy to ma by twj ojciec, Robert Baratheon, czy moe chcesz ukoronowa nowego smoczego krla? Pomyla przez chwil o modym Viserysie, ktry uciek na Smocz Ska, i o synu Rhaegara Aegonie, ktry ukry si z matk w Warowni Maegora. Nowy Targaryen na tronie i mj ojciec jako jego namiestnik. Wilki zawyj pod niebiosa, a lord burzy zadawi si z wciekoci. Czu przez chwil pokus, potem jednak spojrza na lece na pododze ciao i otaczajc je kau posoki. Jego krew pynie w yach ich obu - pomyla. - Ogaszaj sobie, kogo zechcesz - odpowiedzia Crakehallowi, po czym wdrapa si na schody i zasiad na elaznym Tronie z mieczem na kolanach, chcc zobaczy, kto przyjdzie przej wadz nad krlestwem. Okazao si, e by to Eddard Stark. Ty rwnie nie miae prawa mnie osdza, Stark.

Potem jego sny wypenili poncy zmarli, spowici w migotliwy, zielony ogie. Jaime taczy pord nich, trzymajc w doni zoty miecz, lecz kadego, ktrego powali, zastpowao dwch nowych. Brienne obudzia go kopniakiem w ebra. Na wiecie wci byo ciemno, a na domiar zego zaczo pada. Poywili si plackami owsianymi, solon ryb i odrobin jeyn, ktre wczeniej znalaz ser Cleos, a potem dosiedli koni, nim jeszcze wzeszo soce. TYRION Wchodzc do pomieszczenia, eunuch nuci co niemelodyjnie pod nosem. Mia na sobie fadziste szaty z jedwabiu koloru brzoskwini i pachnia cytrynami. Na widok siedzcego przy kominku Tyriona zatrzyma si nagle i znieruchomia. - Moci Tyrionie - odezwa si falsetem podkrelanym przez nerwowy chichot. - A wic jednak mnie pamitasz? Zaczynaem si ju zastanawia. - Bardzo si ciesz, e wrcie do peni si. - Varys zademonstrowa swj najbardziej sualczy umieszek. - Przyznaj jednak, e nie spodziewaem si zasta ci w moich skromnych progach. - Rzeczywicie s skromne. Niezwykle skromne. - Tyrion zaczeka, a jego ojciec wezwie Varysa, po czym zakrad si tu z niezapowiedzian wizyt. Komnaty eunucha byy mae i ascetycznie urzdzone, trzy przytulne pokoiki bez okien ukryte pod pnocnym murem. - Miaem nadziej odkry tu wielkie kosze pene tajemnic, ktre dostarcz mi rozrywki, gdy bd na ciebie czeka, ale nie znalazem nawet papierka. - Szuka te tajnych przej, wiedzc, e Pajk potrafi porusza si po zamku niepostrzeenie, lecz w tym rwnie nie odnis sukcesu. - Bogowie, zmiujcie si, w twoim dzbanie bya woda - cign - cela, w ktrej pisz, jest wska jak trumna, a to oe czy naprawd jest z kamienia, czy tylko tak mi si zdaje? Varys zamkn za sob drzwi i zasun rygiel. - Dokucza mi bl plecw, panie. Dlatego wol spa na twardym. - Sdziem, e lubisz piernaty. - Jestem czowiekiem penym niespodzianek. Czy gniewasz si na mnie za to, e opuciem ci po bitwie? - Dziki temu mog ci uwaa za czonka rodziny. - Nie zrobiem tego z braku mioci, mj dobry panie. Mam bardzo delikatn natur, a twoja blizna wyglda naprawd okropnie - Zadra demonstracyjnie. - Twj biedny nos Tyrion potar z irytacj strup.

- Moe powinienem sobie sprawi nowy, zrobiony ze zota. Jaki nos by mi radzi, Varysie? Taki jak twj, ebym mg atwiej zwszy tajemnice? A moe powinienem powiedzie zotnikowi, e chc mie taki nos jak mj ojciec? - Umiechn si. - Mj szlachetny ojciec pracuje tak ciko, e prawie wcale go nie widuj. Powiedz mi, czy to prawda, e przywrci wielkiego maestera Pycellea do maej rady? - Prawda, panie. - Czy za to rwnie musz podzikowa mojej sodkiej siostrze? Pycelle by narzdziem w rkach Cersei. Tyrion pozbawi go urzdu, brody i godnoci, a potem zamkn w ciemnicy. - Bynajmniej, panie. Podzikuj raczej arcymaesterom ze Starego Miasta, ktrzy zadali jego przywrcenia, powoujc si na prawo mwice, e tylko konklawe moe mianowa kogo wielkim maesterem bd odebra mu ten tytu. Cholerni durnie - pomyla Tyrion. - Chyba sobie przypominam, e kat Maegora Okrutnego odebra swym toporem tytu a trzem. - To prawda - zgodzi si Varys. - A drugi Aegon rzuci wielkiego maestera Gerardysa na poarcie swemu smokowi. - Niestety, nie mam na podordziu adnych smokw. Pewnie trzeba byo zanurzy Pycellea w dzikim ogniu, a potem go podpali. Czy wtedy Cytadela byaby zadowolona? - No c, to byoby bardziej zgodne z tradycj. - Eunuch zachichota. - Na szczcie, przewag zdobyy mdrzejsze gowy, konklawe pogodzio si z faktem dymisji Pycellea i zajo wyborem jego nastpcy. Najpierw starannie rozwayo kandydatur maestera Turquina, syna szewca, oraz maestera Errecka, bkarta wdrownego rycerza, co miao dowie, e w zakonie zdolnoci znacz wicej ni urodzenie, potem jednak wikszo skonia si do planu przysania nam maestera Gormona, Tyrella z Wysogrodu. Kiedy powiedziaem o tym twemu panu ojcu, natychmiast przystpi do dziaania. Tyrion wiedzia, e konklawe spotyka si w Starym Miecie za zamknitymi drzwiami i jego obrady s tajne. To znaczy, e ptaszki Varysa dziaaj rwnie w Cytadeli. - Rozumiem. Ojciec postanowi zerwa r, nim ta zdy zakwitn. - Nie mg si powstrzyma od chichotu. - Pycelle to ndzna kreatura. Ale lepsza kreatura Lannisterw od kreatury Tyrellw, prawda? - Wielki maester Pycelle zawsze by wiernym przyjacielem waszego rodu - zauway przymilnym tonem Varys. - By moe pocieszy ci wiadomo, e ser Borosowi Blountowi rwnie przywrcono pozycj.

Cersei pozbawia ser Borosa biaego paszcza za to, e nie zgin w obronie Tommena, gdy Bronn porwa chopca po drodze do Rosby. Blount nie by przyjacielem Tyriona, lecz po tym, co zaszo, zapewne nienawidzi Cersei niemal rwnie mocno. Dobre i to. - Blount to tchrz i samochwaa - stwierdzi miym gosem. - Naprawd? Ojej. Niemniej tradycja mwi, e suba w Gwardii Krlewskiej jest doywotnia. By moe w przyszoci ser Boros wykae si wiksz odwag. Z pewnoci bdzie bardzo wierny. - Mojemu ojcu - wskaza Tyrion. - Skoro ju mwimy o Gwardii Krlewskiej zastanawiam si, czy ta twoja cudownie zaskakujca wizyta moe mie co wsplnego z polegym bratem ser Borosa, dzielnym ser Mandonem Mooreem? - Eunuch pogaska si po upudrowanym policzku. - Twj czowiek Bronn bardzo si nim ostatnio interesuje. Bronn dowiedzia si o ser Mandonie, ile tylko mg, lecz Varys z pewnoci wiedzia o nim znacznie wicej. Czy jednak zechce si podzieli t wiedz? - Wyglda na to, e ten czowiek w ogle nie mia przyjaci - zacz ostronie Tyrion. - To smutne - zgodzi si Varys. - Bardzo smutne. Gdyby zajrze pod wszystkie kamienie w Dolinie, pewnie udaoby si znale jak jego rodzin, ale tutaj lord Arryn sprowadzi go do Krlewskiej Przystani, a krl Robert da mu biay paszcz, obawiam si jednak, e aden z nich nie darzy go zbytni mioci. Nie by te jednym z tych, ktrych prostaczkowie oklaskuj na turniejach, aczkolwiek nie da si zaprzeczy, e biegle wada orem. Nawet jego bracia z Gwardii Krlewskiej nie darzyli go zbyt ciepymi uczuciami. Syszano, jak ser Barristan mwi kiedy o nim, e to czowiek, ktry nie ma przyjaciela poza mieczem ani ycia poza obowizkiem ale, rozumiesz, nie wydaje mi si, by miaa to by pochwaa. Jeli si nad tym zastanowi, to dziwne, nie sdzisz? Mona by przecie powiedzie, e to wanie s cechy, ktrych wymagamy od rycerzy Gwardii Krlewskiej. Maj by ludmi, ktrzy yj nie dla siebie, lecz dla swego krla. Wedug tych kryteriw ser Mandon by ideaem biaego rycerza. Zgin te tak, jak przystoi rycerzowi Gwardii Krlewskiej, z mieczem w rku, bronic krlewskiego kuzyna. Eunuch umiechn si oblenie do Tyriona, przeszywajc go jednoczenie ostrym spojrzeniem. Chciae chyba powiedzie, prbujc zamordowa krlewskiego kuzyna. Tyrion zastanawia si, czy Varys wie co, czego nie chce mu powiedzie. Nic, co do tej pory usysza, nie byo dla niego nowoci. Bronn przynis mu mniej wicej te same informacje. Potrzebowa czego, co poczyoby ser Mandona z Cersei, jakiego dowodu na to, e by on

narzdziem w jej rkach. Nie zawsze udaje si nam zdoby to, czego pragniemy - pomyla z gorycz, co przypomniao mu - To nie sprawa ser Mandona mnie tu sprowadza. - Rozumiem. - Eunuch podszed do dzbana z wod. - Tobie te nala, panie? - zapyta, napeniajc kubek. - Chtnie, ale nie wody. - Tyrion splt donie. - Chc, eby mi przyprowadzi Shae. Varys pocign yk wody. - Czy to aby rozsdne, panie? To sodkie, kochane dziecko. Byaby wielka szkoda, gdyby twj ojciec j powiesi. Nie zaskoczyo go, e Varys wie o tej grobie. - Nie, to nie jest rozsdne. To cholerne szalestwo. Chc zobaczy si z ni po raz ostatni, nim j odel. Nie mog znie wiadomoci, e jest tak blisko. - Rozumiem. Jak moesz rozumie? Tyrion widzia j nie dalej ni wczoraj, gdy wchodzia na serpentynowe schody, dwigajc w wiadrze wod. Jaki mody rycerz zaproponowa, e poniesie za ni ciki cebrzyk. Gdy dotkna ramienia modzieca i umiechna si do niego, Tyrion poczu w brzuchu nagy skurcz. Minli si tylko o cale, tak blisko, e poczu wiey, czysty zapach jej wosw. - Panie - pozdrowia go z lekkim dygniciem. Chcia pochwyci j i pocaowa, mg jednak tylko skin sztywno gow i poczapa w d. - Widziaem j ju kilka razy - oznajmi Varysowi - ale nie odwayem si z ni porozmawia. Podejrzewam, e wszystkie moje ruchy s ledzone. - Susznie podejrzewasz, panie. - Kto? - zapyta, unoszc gow. - Kettleblackowie regularnie skadaj meldunki twej siostrze. - Kiedy pomyl, ile pienidzy wydaem na tych ndznikw czy sdzisz, e jest nadzieja, i wicej zota pomogoby mi ich odzyska? - Nadzieja jest zawsze, ale osobicie bym na to nie liczy. Wszyscy trzej s teraz rycerzami, a twoja siostra obiecaa im dalsze zaszczyty. - Z ust eunucha wyrwa si zoliwy chichocik. - A najstarszy z nich, ser Osmund z Gwardii Krlewskiej, marzy te o pewnych innych awansach. Nie wtpi, i moesz dorwna krlowej. Jeli chodzi o zoto, Cersei ma te jednak drug sakiewk, ktrej zasoby s niewyczerpane. Do siedmiu piekie - pomyla Tyrion. - Sugerujesz, e Cersei pierdoli si z Osmundem Kettleblackiem?

- Ojej, skde, to byoby straszliwie niebezpieczne, nie sdzisz? Krlowa tylko sugeruje e by moe jutro albo po krlewskim lubie a potem umieszek, szept, zbereny arcik pier ocierajca si lekko o jego rkaw, gdy przechodz obok siebie i wydaje si, e to wystarcza. Co jednak eunuch moe wiedzie o takich sprawach? Czubek jego jzyka przesun si po dolnej wardze niczym pochliwe, rowe zwierztko. Gdybym mg jako skoni ich do czego wicej ni ukradkowe pieszczoty, a potem zaatwi to tak, eby ojciec zdyba ich w ou Tyrion dotkn kocem palca strupa na nosie. Nie mia pojcia, jak mgby to zaaranowa, by moe jednak co z czasem wymyli. - Czy musz si martwi tylko o Kettleblackw? - Gdyby tylko tak byo, panie. Obawiam si, e ledzi ci mnstwo par oczu. Rozumiesz jak by to powiedzie? Przycigasz uwag. Stwierdzam te z przykroci, e nie jeste lubiany. Synowie Janosa Slynta ze szczer radoci donieliby na ciebie, by pomci ojca, a nasz sodki lord Petyr ma kontakty w poowie burdeli w Krlewskiej Przystani. Gdyby by tak nierozsdny, by odwiedzi ktry z nich, dowiedziaby si o tym natychmiast, a twj pan ojciec wkrtce po nim. Jest jeszcze gorzej, ni si obawiaem. - A mj ojciec? Komu kaza mnie ledzi? Tym razem eunuch rozemia si w gos. - Ale mnie, panie. Tyrion rwnie rykn miechem. Nie by a tak gupi, by ufa Varysowi bardziej ni to konieczne, eunuch jednak wiedzia ju i tak wystarczajco wiele o Shae, by j powieszono. - Sprowadzisz mi tu j przez mury, tak by adne z tych oczu jej nie zauwayo. Robie to ju przedtem. Varys zaama rce. - Och, panie, nic nie sprawioby mi wikszej przyjemnoci, ale krl Maegor nie yczy sobie szczurw w swych murach, jeli rozumiesz, co mam na myli. Zada sekretnej drogi wyjcia, na wypadek, gdyby wrogowie otoczyli jego warowni, lecz te drzwi prowadz tylko do jednego korytarza. Mog rzecz jasna wykra na pewien czas twoj Shae od lady Lollys, ale nie zdoam przyprowadzi jej niepostrzeenie do twojej sypialni. - W takim razie przyprowad j gdzie indziej. - Ale gdzie? adne miejsce nie jest bezpieczne. - Jedno jest. - Tyrion wyszczerzy zby w umiechu. - Wanie to. Pora ju, eby kto zrobi z tego twardego oa lepszy uytek.

Eunuch rozdziawi usta. Potem zachichota. - Lollys ostatnio atwo si mczy. Brzuch bardzo ju jej urs. O wschodzie ksiyca na pewno bdzie spaa gboko. Tyrion zeskoczy z krzesa. - Niech bdzie o wschodzie ksiyca. Zaatw gdzie troch wina. I dwa czyste kielichy. Varys pokoni si. - Wedle rozkazu, panie. Reszta dnia zdawaa si pezn jak robak w melasie. Tyrion wdrapa si po schodach do zamkowej biblioteki i sprbowa zabi czas lektur Historii rhoynijskich wojen Beldecara, lecz wizja umiechu Shae skutecznie przesaniaa mu sonie bojowe. Po poudniu odoy ksig i zayczy sobie kpieli. Szorowa si, a woda wystyga, a potem kaza Podowi przyci sobie zarost. Broda bya dla niego bardzo uciliwa. Pltanina blond, biaych i czarnych wosw, szorstka i aciata, rzadko wygldaa adnie, z drugiej strony jednak zasaniaa cz jego twarzy, a to byo korzystne. Gdy ju by tak czysty, rowiutki i wymuskany, jak to tylko moliwe, dokona przegldu zawartoci swej szafy. Wybra obcise atasowe spodnie w kolorze lannisterskiej czerwieni oraz swj najlepszy wams, gruby strj z czarnego aksamitu o guzikach w ksztacie lwich gw. Zaoyby te acuch ze zotych doni, gdyby ojciec nie ukrad mu go, gdy lea umierajcy. Dopiero gdy si ubra, zda sobie spraw z gbi swego szalestwa. Do siedmiu piekie, karle, czy razem z nosem stracie cay rozum? Kady, kto ci zobaczy, zaraz zacznie si zastanawia, dlaczego przywdziae dworski strj, udajc si z wizyt do eunucha. Zakl szpetnie, zdj wszystko i ubra si ponownie, tym razem skromniej, w czarne weniane spodnie, star bia bluz i wyblaky brzowy kaftan ze skry. To nie ma znaczenia powiedzia sobie, czekajc na wschd ksiyca. Bez wzgldu na strj i tak zawsze zostaniesz karem. Nigdy nie bdziesz taki wysoki, jak ten rycerz na schodach, nie bdziesz mia takich dugich, prostych ng, twardego brzucha ani szerokich, mskich barw. Gdy na mury zamku pady pierwsze promienie ksiyca, oznajmi Podrickowi Payneowi, e zamierza odwiedzi Varysa. - Dugo ci nie bdzie, panie? - zapyta chopak. - Och, mam nadziej, e dugo. W Czerwonej Twierdzy byo tak toczno, e Tyrion nie mia szans przemkn si niepostrzeenie. Przy drzwiach stra peni ser Balon Swann, a na zwodzonym mocie ser Loras Tyrell. Zatrzyma si, by pogawdzi chwil z obydwoma. Rycerz Kwiatw dziwnie wyglda w bieli. Do tej pory zawsze by barwny jak tcza.

- Ile masz lat, ser Lorasie? - zapyta Tyrion. - Siedemnacie, panie. Ma siedemnacie lat, jest pikny i ju zdy zosta legend. Poowa dziewczt w Siedmiu Krlestwach chciaaby dzieli z nim oe, a wszyscy chopcy pragnliby si z nim zamieni na miejsca. - Wybacz mi, e o to pytam, ser, ale dlaczego zapragne wstpi do Gwardii Krlewskiej w tak modym wieku? - Ksi Aemon Smoczy Rycerz zoy luby w wieku siedemnastu lat - wskaza ser Loras - a twj brat Jaime by jeszcze modszy. - Znam ich motywy. Co jednak kierowao tob? Czy chodzio ci o zaszczyt suby u boku rycerzy tak dzielnych, jak Meryn Trant i Boros Blount? - Umiechn si drwico do chopaka. - By strzec ycia krla, rezygnujesz z wasnego. Wyrzekasz si ziem, tytuw, nadziei na maestwo i dzieci - Moi bracia zapewni przetrwanie rodu Tyrellw - odpowiedzia ser Loras. - Nie jest konieczne, by trzeci syn eni si i podzi dzieci. - Konieczne nie jest, ale niektrzy znajduj w tym przyjemno. A co z mioci? - Kiedy soce zajdzie, nie zastpi go wieca. - Czy to z jakiej pieni? - Tyrion unis z umiechem gow. - Tak, teraz widz, e masz siedemnacie lat. Ser Loras napi minie. - Drwisz ze mnie? Chopak jest draliwy. - Nie. Wybacz, jeli ci uraziem. Ja te kiedy przeyem mio i my rwnie mielimy sw pie. Kochaem dziewcz pikne jak lato, co miao soce we wosach. yczy ser Lorasowi dobrego wieczoru i ruszy w dalsz drog. W pobliu psiarni grupa zbrojnych urzdzia sobie walk psw. Tyrion zatrzyma si na chwil. Gdy mniejsze zwierz rozszarpao wikszemu poow pyska, wywoa wrd gapiw chrek ochrypych miechw, zauwaajc, e pokonany przypomina teraz Sandora Cleganea. Potem, w nadziei e upi ich podejrzenia, ruszy ku pnocnemu murowi, by zej po krtkich schodach do skromnego mieszkania eunucha. Gdy unosi do, by zapuka, drzwi uchyliy si przed nim. - Varysie? - Wlizn si do rodka. - Jeste tutaj? Pmrok rozjaniaa tylko jedna wieczka, ktra przesycaa po mieszczenie woni jaminu.

- Panie. - Na owietlony obszar wysuna si pulchna, mikka matrona o pyzatej, rowej, przypominajcej ksiyc w peni twarzy oraz gstych, ciemnych lokach. Tyrion wzdrygn si nagle. - Co si stao? - zapytaa. To Varys - zrozumia poirytowany. - Przez krtk, straszliw chwil wydawao mi si, e przyprowadzie mi Lollys zamiast Shae. Gdzie j schowae? - Tutaj, panie. - Zasonia mu oczy, stajc za nim. - Zgadniesz, co mam na sobie? - Nic? - Och, jeste taki bystry - mrukna, cofajc donie. - Jak si tego domylie? - W niczym wygldasz bardzo piknie. - Tak? - zapytaa. - Naprawd? - Och, tak. - W takim razie moe powinnimy si pieprzy, zamiast rozmawia? - Najpierw musimy si pozby lady Varys. Nie jestem jednym z tych karw, ktrzy lubi publiczno. - Varysa ju nie ma - zauwaya Shae. Tyrion odwrci si. Rzeczywicie. Eunuch znikn, razem ze swymi spdnicami. Gdzie tu musz by tajne drzwi. Zdy pomyle tylko tyle, nim Shae odwrcia jego gow, by go pocaowa. Jej usta byy wilgotne i godne. Zdawaa si nawet nie zauwaa jego blizny ani wieego strupa w miejscu, gdzie kiedy by nos. Skr miaa gadk jak ciepy jedwab. Gdy nacisn kciukiem lew sutk, ta natychmiast zesztywniaa. - Szybciej - powtarzaa Shae w przerwach midzy pocaunkami, gdy jego palce powdroway do sznurwek - och, szybciej, szybciej. Chc, eby by we mnie, we mnie, we mnie. Nie musia si nawet do koca rozbiera. Shae wycigna mu kutasa ze spodni, przewrcia go na podog i wdrapaa si na niego. Krzykna, gdy wepchn si midzy jej nogi, po czym zacza ujeda go jak szalona. - Mj olbrzym, mj olbrzym, mj olbrzym - jczaa za kadym razem, gdy ich ciaa uderzay o siebie. Tyrion by tak podniecony, e eksplodowa ju przy pitym ruchu, Shae jednak nie przeja si tym. Umiechna si przewrotnie, czujc wypywajce nasienie i pochylia si, by pocaunkami usun pot z jego czoa. - Mj lannisterski olbrzym - wyszeptaa. - Zosta we mnie, prosz. Chc ci tam czu.

Tyrion nie ruszy si z miejsca. Obj j tylko ramionami. Tak dobrze mi w jej objciach - pomyla. Jak co rwnie sodkiego moe by zbrodni, za ktr si wiesza? - Shae - odezwa si. - Sodziutka, to musi by nasze ostatnie spotkanie. Ryzyko jest zbyt wielkie. Jeli mj pan ojciec dowie si o tobie - Podoba mi si twoja blizna. - Przebiega wzdu niej palcem. - Wydajesz si z ni bardzo silny i wojowniczy. Parskn miechem. - Chciaa powiedzie, bardzo brzydki. - Mj pan nigdy nie bdzie dla mnie brzydki. Pocaowaa strup pokrywajcy nierwn resztk jego nosa. - Nie martw si o moj twarz, ale o mojego ojca - Nie boj si go. Czy mj pan odda mi teraz klejnoty i jedwabie? Kiedy leae ranny po bitwie, pytaam Varysa, czy mog je dosta, ale nie chcia mi ich da. Co by si z nimi stao, gdyby umar? - Nie umarem. Jestem tutaj. - Wiem. - Shae poruszya si na nim, umiechajc si radonie. - Tu, gdzie powiniene by. - Wyda nagle usta. - Skoro ju wyzdrowiae, to czy musz si dalej mczy z Lollys? - Nie suchaa, co mwiem? - zdenerwowa si Tyrion. - Moesz zosta z Lollys, jeli chcesz, ale lepiej byoby, eby opucia miasto. - Nie chc wyjeda. Obiecae, e po bitwie przeniesiesz mnie z powrotem do rezydencji. - Ucisna go lekko cipk i poczu, e sztywnieje w jej wntrzu. - Mwie, e Lannister zawsze paci swe dugi. - Shae, niech szlag trafi bogw, przesta. Wysuchaj mnie. Musisz std wyjecha. W miecie a roi si od Tyrellw, a kady mj krok jest ledzony. Nie zdajesz sobie sprawy, co ci grozi. - Czy bd moga pj na krlewskie wesele? Lollys nie idzie. Bez koca jej powtarzam, e w krlewskiej sali tronowej nikt jej nie zgwaci, ale ona jest taka gupia. - Gdy Shae stoczya si z niego, jego kutas wylizn si z niej z cichym mlaniciem. - Symon mwi, e bdzie turniej minstreli, akrobaci, a nawet pojedynek baznw. Tyrion niemal zapomnia o po trzykro przekltym minstrelu Shae. - Jak to si stao, e rozmawiaa z Symonem? - Opowiedziaam o nim lady Tandzie, a ona wynaja go, eby piewa dla Lollys. Muzyka uspokaja j, kiedy dziecko zaczyna kopa. Symon mwi, e na uczcie weselnej bdzie taczcy niedwied i wina z Arbor. Nigdy nie widziaam, jak niedwied taczy.

- Robi to jeszcze gorzej ode mnie. Nie martwi si o niedwiedzia, tylko o minstrela. Jedno nieostrone sowo do niewaciwego ucha, a Shae zawinie. - Symon powiedzia, e bdzie siedemdziesit siedem da i sto gobi zamknitych w wielkim pasztecie - bredzia dalej Shae. - Kiedy si go rozetnie, wszystkie wylec na zewntrz. - A potem bd siedziay na krokwiach i sypay ptasim gwnem na goci. Tyrion widywa ju takie weselne pasztety. Zawsze podejrzewa, e gobie szczeglnie lubi sra na niego. - Czy nie mogabym si ubra w jedwabie i aksamity i pj tam jako dama, a nie jako suca? Nikt by si nie zorientowa. Wszyscy by si zorientowali - pomyla Tyrion. - Lady Tanda moe si zdziwi, skd pokojwka Lollys wzia tyle klejnotw. - Symon mwi, e bdzie tysic goci. Nawet by mnie nie zauwaya. Znajd sobie miejsce w jakim ciemnym kciku przy kocu stou. Gdy tylko wyjdziesz do wychodka, bd si moga wymkn, eby si z tob spotka. - Uja jego kutasa w obie donie i ucisna go delikatnie. - Nie bd miaa pod sukni adnej bielizny, eby mj pan nic nie musia rozsznurowywa. - Poruszaa lekko palcami w gr i w d. - Albo, jeli bdzie chcia, mog mu zrobi to. Woya go sobie w usta. Tyrion ju po chwili znowu by gotowy. Tym razem wytrzyma znacznie duej. Kiedy skoczy, Shae znowu wdrapaa si na niego i zwina si naga pod jego ramieniem. - Pozwolisz mi pj, prawda? - Shae - jkn - to zbyt niebezpieczne. Przez chwil nie odzywaa si ani sowem. Tyrion prbowa mwi o innych rzeczach, lecz natyka si na cian markotnej uprzejmoci, lodowat i nieprzebyt, jak Mur, po ktrym niegdy chodzi na pnocy. Dobrzy bogowie, jak mogem pozwoli, by przydarzyo mi si to po raz drugi? - pomyla znuony, spogldajc na wieczk, ktra ju dogasaa. Czybym zapomnia o Tyshy? Czy rzeczywicie jestem takim gupcem, za jakiego ma mnie ojciec? Z radoci obiecaby jej wszystko, czego chciaa, i z radoci zaprowadziby j do swej sypialni, by pozwoli si jej ubra w jedwabie i aksamity, ktre tak bardzo kochaa. Gdyby wybr nalea do niego, siedziaaby u jego boku na weselu Joffreya i taczya z tyloma niedwiedziami, z iloma by tylko zapragna. Nie mg jednak pozwoli, by j powieszono.

Gdy wieca wreszcie zgasa, Tyrion uwolni si z obj Shae, eby zapali nastpn. Potem obejrza dokadnie wszystkie ciany, stukajc w nie po kolei, by odnale tajne drzwi. Shae przygldaa mu si z ramionami oplecionymi wok kolan. - S pod kiem. Tajne schody - odezwaa si wreszcie. Popatrzy na ni z niedowierzaniem. - Pod kiem? Ono jest zrobione z litego kamienia. Way chyba z p tony. - Varys naciska jedno miejsce i cae ko unosi si w powietrze. Pytaam go, jak to si robi, a on mi odpowiedzia, e to magia. - No jasne. - Tyrion nie mg si nie umiechn. - Zaklcie niewakoci. Wstaa. - Powinnam ju i. Czasem dziecko kopie. Lollys si wtedy budzi i mnie woa. - Varys na pewno wkrtce wrci. Podejrzewam, e sucha kadego naszego sowa. Tyrion odstawi wiec. Na przodzie spodni mia mokr plam, lecz po ciemku nikt nie powinien jej zauway. Kaza Shae ubra si i zaczeka na eunucha. - Zrobi to - obiecaa. - Jeste moim lwem, prawda? Moim lannisterskim olbrzymem? - Jestem - potwierdzi. - A ty jeste - twoj dziwk. - Przyoya palec do jego ust. - Wiem o tym. Chciaabym by twoj dam, ale to niemoliwe. W przeciwnym razie zabraby mnie na t uczt. Nic nie szkodzi. Lubi by twoj dziwk, Tyrionie. Tylko zatrzymaj mnie przy sobie, mj lwie, i dbaj o moje bezpieczestwo. - Zrobi to - zapewni. Gupcze, gupcze - krzycza jego wewntrzny gos. Czemu to powiedziae? Przyszede tu po to, eby j odesa! Zamiast to zrobi, pocaowa j raz jeszcze. Droga powrotna bya duga i samotna. Podrick Payne spa na skadanym ku w nogach oa Tyriona. Obudzi chopaka. - Bronn - zada. - Ser Bronn? - Pod potar zaspane oczy. - Och. Czy mam po niego pj? Panie? - Nie, obudziem ci po to, ebymy mogli sobie pogada o tym, jak si ubiera odpowiedzia Tyrion. Sarkazmem nie osign jednak zamierzonego efektu. Chopak gapi si tylko na niego zmieszany. - Tak. Pjd po niego. Przyprowadz go. Natychmiast - powiedzia wreszcie, unoszc rce w gr. Ubra si popiesznie i niemal wybieg z komnaty. Czy naprawd jestem taki przeraajcy? - zastanowi si Tyrion. Przebra si w szlafrok i nala sobie troch wina.

Zanim Pod wrci, holujc za sob najemnika, dotar ju do trzeciego kielicha i mino p nocy. - Mam nadziej, e chopak mia jaki cholernie wany powd, eby mnie wycign od Chatayi - oznajmi Bronn, siadajc na krzele. - Od Chatayi? - zapyta poirytowany Tyrion. - Dobrze jest by rycerzem. Nie musz ju szuka sobie taszych burdeli. - Bronn wyszczerzy zby w umiechu. - Teraz Alayaya i Marei le sobie na piernatach, a ser Bronn spoczywa midzy nimi. Tyrion musia przekn zo. Bronn mia takie samo prawo spa z Alayay, jak kady inny mczyzna, niemniej jednak Nigdy jej nawet nie tknem, cho miaem na to ochot, ale on nie mg o tym wiedzie. Powinien by trzyma swego kutasa z dala od niej. Tyrion nie odway si chodzi do Chatayi. Gdyby to zrobi, Cersei natychmiast zawiadomiaby ojca i Yay czekaoby co znacznie gorszego ni chosta. Wysa dziewczynie w charakterze przeprosin srebrny naszyjnik z nefrytami oraz par bransolet do kompletu, ale poza tym To bezowocne. - Jest taki minstrel, ktry zwie si Symonem Srebrnym Jzykiem - oznajmi ze znueniem, zapominajc o poczuciu winy. - Czasami piewa dla crki lady Tandy. - I co z nim? Zabij go - mgby powiedzie, ale ten czowiek nie zrobi nic poza zapiewaniem paru pieni. I napenieniem sodkiej gwki Shae obrazami gobi oraz taczcych niedwiedzi. - Znajd go - poleci tylko. - Znajd go, nim zrobi to kto inny.

ARYA Gdy szukaa warzyw w ogrodzie zabitego, nagle usyszaa piew. Arya zesztywniaa nieruchomo jak kamie i wytya such, zapominajc o trzech marchewkach, ktre ciskaa w doni. Pomylaa o Krwawych Komediantach i ludziach Roosea Boltona. Po jej plecach przebieg dreszcz strachu. To niesprawiedliwe. Nie w chwili, gdy wreszcie znalelimy Trident i mylelimy, e jestemy ju prawie bezpieczni. Czy jednak Komedianci piewaliby piosenki? Niosce si nad rzek dwiki docieray zza niewielkiego wzniesienia lecego na wschodzie. - Do Gulltown zobaczy si z pikn dziewczyn, hej-ho, hej-ho. Arya zerwaa si gwatownie. Marchewki zwisay jej z doni. Wygldao na to, e piewak zblia si nadrzecznym traktem. Grzebicy w zagonie kapusty Gorca Buka, sdzc po jego twarzy, rwnie go usysza. Gendry pooy si spa w cieniu spalonej chaty i nie sysza zupenie nic. - Sztylet da mi skra sodki pocaunek, hej-ho, hej-ho. Miaa wraenie, e syszy te dwik drewnianej harfy, cho zagusza go szum rzeki. - Syszaa? - zapyta ochrypym szeptem Gorca Buka, przyciskajc do piersi narcze kapusty. - Kto idzie. - Obud Gendryego - polecia mu Arya. - Po prostu potrznij go za rami, eby nie robi haasu. Gendryego atwo byo obudzi, w przeciwiestwie do Gorcej Buki, ktry wymaga kopania i wrzaskw. - Uczyni j sw ukochan i poo si obok niej w cieniu, hej-ho, hej-ho. Pie z kadym sowem stawaa si coraz goniejsza. Gorca Buka rozpostar ramiona. Kapusta posypaa si na ziemi z cichym oskotem. - Musimy si schowa. Ale gdzie? Spalona chata i pooony obok niej zachwaszczony ogrd znajdoway si nad samymi brzegami Tridentu. W pobliu rzeki roso kilka wierzb, a na botnistych pyciznach mnstwo trzciny, lecz wiksza cz otaczajcego ich terenu bya rozpaczliwie otwarta. Niepotrzebnie wychodzilimy z lasu - pomylaa. Byli jednak bardzo godni i ogrd okaza si zbyt wielk pokus. Ser i chleb, ktry ukradli w Harrenhal, skoczy si ju przed szecioma dniami, w samym rodku gstego boru.

- Zaprowad Gendryego i konie za chat - zdecydowaa. Cz jednej ciany jeszcze staa. By moe okae si wystarczajco wielka, by ukry dwch chopcw i trzy konie. Jeli nie bd ray, a ten piewak nie zechce obejrze ogrodu. - A co z tob? - Schowam si za drzewem. Pewnie jest sam. Jeli bdzie mnie zaczepia, zabij go. Uciekaj! Gorca Buka uciek. Arya wyrzucia marchewki i wycigna z pochwy na plecach ukradziony miecz. Nosia or w ten sposb, by bowiem zrobiony dla dorosego mczyzny i gdy przytroczya go sobie do biodra, obija si o ziemi. Do tego jest za ciki - pomylaa. Za kadym razem, gdy ujmowaa w do to nieporczne elastwo, ogarniaa j tsknota za Ig. By to jednak miecz i mona nim byo zabi czowieka. To jej wystarczao. Lekkim krokiem podbiega do wielkiej, starej wierzby, ktra rosa obok zakrtu drogi, i opada na jedno kolano za zason gitkich gazek. Starzy bogowie - modlia si, gdy gos piewaka stawa si coraz dononiejszy. Bogowie drzew. Ukryjcie mnie i sprawcie, by sobie poszed. Wtem rozlego si renie konia i pie urwaa si nagle. Usysza - zrozumiaa. Ale moe jest sam, a jeli nawet jest ich wicej, moe boj si nas tak samo, jak my ich. - Syszae to? - odezwa si mski gos. - Wydaje mi si, e za tym murem co jest. - Ehe - zgodzi si drugi, niszy gos. - Jak ci si zdaje, co to mogo by, uczniku? A wic dwch. Arya przygryza warg. Nie widziaa ich zza wierzby, syszaa jednak rozmow. - Niedwied. Trzeci mczyzna czy znowu pierwszy? - Na takim niedwiedziu jest mnstwo misa - zauway czowiek o niskim gosie. - A jesieni te tuszczu. To wietne arcie, jeli umiejtnie je przyrzdzi. - A moe to wilk. Albo lew. - Czworonony czy dwunony? - A co to za rnica? - Dla mnie adna. uczniku, po co ci te strzay? - Wypuszcz kilka nad murem. Ten, kto si tam schowa, wybiegnie w te pdy. - A jeli to jaki uczciwy czowiek? Albo jaka biedna kobieta z dzieckiem przy piersi? - Uczciwy czowiek pokazaby nam swoj twarz. Tylko zbjcy si kryj. - Masz racj. No, to strzelaj. Arya wybiega z ukrycia. - Nie!

Pokazaa im miecz. Zobaczya, e jest ich trzech. Tylko trzech. Syrio potrafi walczy z wiksz liczb przeciwnikw, a jej mogli te pomc Gorca Buka i Gendry. Ale to chopcy, a ci trzej to mczyni. Wdrowali na piechot, a ich stroje pokryway plamy bota po dugiej podry. Poznaa minstrela po drewnianej harfie, ktr przyciska do kaftana niczym matka trzymajca niemowl. By niskim mczyzn wygldajcym na jakie pidziesit lat, mia wielkie usta, ostry nos i rzedniejce brzowe wosy. Na wyblakym zielonym stroju tu i wdzie wida byo skrzane aty. U biodra mia par noy do rzucania, a na plecach dwiga siekier. Stojcy obok niego mczyzna by o dobr stop wyszy i wyglda na onierza. U jego wysadzanego wiekami pasa wisiay miecz i sztylet, w koszul mia wszyte szeregi zachodzcych na siebie elaznych piercieni, a na gowie nosi czarny, elazny phem o ksztacie stoka. Mia zepsute zby i krzaczast, brzow brod, najbardziej jednak przyciga wzrok jego ty paszcz z kapturem. Ciki i gruby, pokryty plamami od trawy i krwi, wystrzpiony na dole i zaatany na prawym barku kawakiem jeleniej skry, nadawa wacicielowi wygld ogromnego, tego ptaka. Ostatnim z trjki by modzieniec chudy jak jego uk, cho nieco od niego niszy. Rudy i piegowaty, mia na sobie nabijan wiekami brygantyn, wysokie buty i skrzane rkawice bez palcw, a na plecach nosi koczan peen strza o lotkach z szarych gsich pir. Sze strza wbi w ziemi przed sob niczym may potek. Trzej mczyni spogldali na Ary, ktra zagrodzia im drog z mieczem w doni. Minstrel szarpn od niechcenia strun. - Chopcze - odezwa si - od ten miecz, jeli nie chcesz, eby staa ci si krzywda. Jest dla ciebie za duy, a do tego nasz Anguy zdyby wrazi w ciebie trzy strzay, nim zdoaby do nas dobiec. - Nie zdyby - sprzeciwia si Arya. - A poza tym jestem dziewczynk. - To prawda. - Minstrel pokoni si. - Prosz o wybaczenie. - Ruszajcie w dalsz drog, a ty nie przestawaj piewa, ebymy wiedzieli, gdzie jestecie. Zostawcie nas w spokoju, to was nie zabij. Piegowaty ucznik wybuchn miechem. - Nie zabije nas. Syszae, Cytryn? - Syszaem - potwierdzi Cytryn, wysoki onierz o niskim gosie. - Dziecko - cign minstrel - od ten miecz, a zaprowadzimy ci w bezpieczne miejsce, gdzie bdziesz moga wypeni sobie brzuch. W tych okolicach grasuj wilki, lwy i jeszcze gorsze stworzenia. Maa dziewczynka nie powinna chodzi tu sama.

- Nie jest sama. - Gendry wyjecha konno zza muru. Gorca Buka poda za nim, prowadzc konia Aryi. W kolczej koszuli i z mieczem w doni Gendry wyglda niemal na dorosego, gronego mczyzn. Gorca Buka wyglda jak Gorca Buka. - Zrbcie, co wam powiedziaa, i zostawicie nas w spokoju - ostrzeg ich Gendry. - Drugi i trzeci - policzy minstrel. - To ju wszyscy? I konie, pikne konie. Gdzie je ukradlicie? - S nasze. Arya uwanie obserwowaa mczyzn. Minstrel prbowa odwrci jej uwag gadaniem, ale to ucznik by prawdziwym zagroeniem. Jeli wyrwie strza z ziemi - Przedstawicie si nam jak uczciwi ludzie? - zapyta chopcw minstrel. - Jestem Gorca Buka - odpowiedzia natychmiast piekarczyk. - Wspaniale. - Mczyzna umiechn si. - Nie co dzie spotykam chopaka o tak smakowitym imieniu. A jak si nazywaj twoi przyjaciele? Kotlet Barani i Gobek? Gendry ypn na niego wilkiem. - Czemu miabym wam zdradza swoje imi? Nie syszaem waszych. - No wic, jeli o to chodzi, to jestem Tom z Siedmiu Strumieni, ale mwi na mnie Tom Siedem Strun albo Tom Sidemka. Ten wielki gbur o brzowych zbach to Cytryn. To skrt od Cytrynowy Paszcz. Rozumiecie, paszcz jest ty, a Cytryn ma kwane usposobienie. A ten mody chopak nazywa si Anguy, ale na og mwimy na niego ucznik. - A kim wy jestecie? - zapyta Cytryn niskim gosem, ktry Arya syszaa ju przedtem zza zasony wierzbowych gazek. Nie zamierzaa tak atwo zdradza im swego prawdziwego imienia. - Jak chcecie, moecie na mnie mwi Gobek - rzucia. - Wszystko mi jedno. Wysoki mczyzna wybuchn miechem. - Gobek z mieczem - stwierdzi. - To ci dopiero rzadki widok. - Ja jestem Byk - oznajmi Gendry, biorc przykad z Aryi. Nie moga mie do niego pretensji o to, e woli by Bykiem ni Kotletem Baranim. Tom Sidemka uderzy w struny harfy. - Gorca Buka, Gobek i Byk. Ucieklicie z kuchni lorda Boltona, co? - Skd wiesz? - zapytaa zaniepokojona Arya. - Masz jego herb na piersi, malutka. Zapomniaa o tym na chwil. Pod paszczem wci nosia pikny wams pazia z wyszytym na piersi obdartym ze skry czowiekiem z Dreadfort. - Nie mw na mnie malutka!

- A dlaczego? - zdziwi si Cytryn. - Przecie nie jeste dua. - Wiksza ni byam. I nie jestem ju dzieckiem. Dzieci nie zabijaj ludzi. - Widz to, Gobek. adne z was nie jest dzieckiem. Nie, jeli bylicie ludmi Boltona. - Nigdy nimi nie bylimy. - Gorca Buka nie potrafi si na uczy, kiedy naley trzyma jzyk za zbami. - Suylimy w Harrenhal, kiedy je zdoby, to wszystko. - A wic jestecie lwimi szczenitami, tak? - Te nie. Nie suymy nikomu. A czyimi ludmi wy jestecie? - Ludmi krla - odpowiedzia Anguy ucznik. - Ktrego krla? - zapytaa Arya, marszczc brwi. - Krla Roberta - wyjani Cytryn. - Tego starego pijaka? - rzuci ze wzgard w gosie Gendry. - On nie yje. Zabi go jaki dzik. Wszyscy o tym wiedz. - To prawda, chopcze - przyzna Tom Siedem Strun. - I wielka szkoda. Zagra na harfie smutny akord. Arya nie sdzia, by naprawd byli krlewskimi ludmi. Brudni i obszarpani mczyni wygldali raczej na banitw. Nie mieli nawet koni. Krlewscy ludzie z pewnoci by je mieli. - Szukamy Riverrun - odezwa si jednak piskliwym gosem Gorca Buka. - Czy wiecie, ile to jeszcze dni drogi? Arya mogaby go zabi. - Bd cicho albo zatkam ci t gupi gb kamieniami. - Riverrun jest daleko std w gr rzeki - odpowiedzia Tom. - To duga podr i po drodze zdycie zgodnie. Moe mielibycie przedtem ochot na ciepy posiek? Niedaleko std jest gospoda, ktr prowadz nasi przyjaciele. Moglibymy podzieli si ale i chlebem, zamiast ze sob walczy. - Gospoda? - Na myl o ciepym posiku Aryi zaburczao w brzuchu, nie ufaa jednak temu Tomowi. Nie kady, kto przemawia po przyjacielsku, by prawdziwym przyjacielem. Mwisz, e to blisko? - Dwie mile w gr rzeki - odpar Tom. - Gra trzy. Gendry wyglda na rwnie nieprzekonanego jak ona. - A co to za przyjaciele? - zapyta nieufnie. - Przyjaciele. Zapomniae, co znaczy to sowo? - Oberystka nazywa si Sharna - wtrci Tom. - Przyznaj, e ma ostry jzyk i wcieke spojrzenie, ale za to serce ma dobre i lubi mae dziewczynki.

- Nie jestem ma dziewczynk - warkna gniewnie Arya. - Kto jeszcze tam bdzie? Powiedziae przyjaciele. - M Sharny i sierota, chopak, ktrego wzili na wychowanie. Nie zrobi wam krzywdy. Maj ale, jeli uwaasz, e jeste ju wystarczajco dua, wiey chleb i moe kawaek misa. - Tom zerkn na chat. - I wszystko, co ukradlicie z ogrodu Starego Patea. - Niczego nie ukradlimy - sprzeciwia si Arya. - A wic jeste jego crk? Siostr? on? Nie kam, Gobek. Sam pochowaem Starego Patea pod t wierzb, za ktr si ukrywaa. Wcale nie jeste do niego podobna. Znowu wydoby z harfy smutny dwik. - W ostatnim roku pochowalimy mnstwo dobrych ludzi, ale was nie chcemy pochowa. Przysigam na moj harf. uczniku, poka jej. Do modzieca poruszya si tak szybko, e Arya nie wierzya wasnym oczom. Strzaa przeleciaa ze wistem cal od jej ucha i wbia si w pie wierzby. Zdawao si jej dotd, e rozumiaa, co mia na myli Syrio, mwic szybka jak w i gadka jak letni jedwab, teraz jednak zdaa sobie spraw, i bya w bdzie. Wbita w drzewo strzaa brzczaa niczym pszczoa. - Chybie - powiedziaa. - Nie bd gupia - odci si Anguy. - Moje strzay zawsze trafiaj tam, gdzie chc. - To prawda - potwierdzi Cytryn Cytrynowy Paszcz. ucznika od sztychu jej miecza dzielio dwanacie krokw. Nie mamy szans zrozumiaa Arya. aowaa, e nie ma takiego uku i nie potrafi si nim posugiwa. Opucia z ponur min ciki or, a jego sztych dotkn ziemi. - Pjdziemy do tej gospody - zgodzia si, starajc si maskowa niepewno miaymi sowami. - Wy idcie przodem, a my pojedziemy za wami, ebymy mogli widzie, co robicie. Tom Siedem Strun pokoni si nisko. - Przodem czy tyem, to bez rnicy - oznajmi. - Chodcie, chopaki, wskaemy im drog. Anguy, lepiej schowaj te strzay, tu si nam nie przydadz. Arya wsuna miecz do pochwy i przesza na drug stron drogi, gdzie siedzieli na koniach jej przyjaciele. Staraa si trzyma na dystans od obcych. - Gorca Buka, we t kapust - polecia, wskakujc na siodo. - I marchewk te. Cho raz nie prbowa si sprzeciwia. Ruszyli w drog tak, jak tego chciaa, jadc powoli stpa zryt koleinami drog w odlegoci dwunastu krokw za trjk mczyzn. Mimo to ju po chwili ich docignli. Tom Siedem Strun lubi chodzi wolno i po drodze gra na harfie.

- Znacie jakie piosenki? - zapyta. - Uwielbiam piewa z kim w duecie. Cytryn w ogle nie ma gosu, a nasz mody ucznik zna tylko ballady z Pogranicza. Kada z nich ma co najmniej sto linijek. - Na Pograniczu piewamy prawdziwe pieni - zauway agodnym tonem Anguy. - piewanie to gupota - obruszya si Arya. - W ten sposb robi si haas. Syszelimy was ju z daleka. Moglimy was zabi. Umiech Toma wiadczy, e nie sdzi, by tak byo. - S gorsze rzeczy, ni zgin z pieni na ustach. - Gdyby tu byy wilki, wiedzielibymy o tym - burkn Cytryn. - Albo lwy. To nasz las. - Ale o nas nie wiedzielicie - wskaza Gendry. - Nie bd tego taki pewny, chopcze - odpar Tom. - Czasami ludzie wiedz wicej, ni chc przyzna. Gorca Buka poruszy si w siodle. - Znam piosenk o niedwiedziu - odezwa si. - A przynajmniej kawaek. Tom przebieg palcami po strunach. - No to zaczynaj, chopcze. Odrzuci gow do tyu i zapiewa. - By sobie niedwied, wierz, jeli chcesz! Czarno-brzowy, kudaty zwierz Gorca Buka przyczy si do niego radonie. Podskakiwa nawet w siodle przy kadym rymie. Arya gapia si na niego zdumiona. Mia dobry gos i umia piewa. Nigdy nie potrafi robi nic poza pieczeniem - pomylaa. Wkrtce natknli si na wpadajcy do Tridentu strumyk. Gdy przechodzili go w brd, ich piew wyposzy z trzcin kaczk. Anguy zatrzyma si byskawicznie, zdj uk, wystrzeli i strci ptaka, ktry spad na pycizn, niedaleko od brzegu. Cytryn zdj ty paszcz i wszed po kolana do wody, eby go wydoby, utyskujc gono. - Mylisz, e Sharna ma w tej swojej piwnicy cytryny? - zapyta Toma Anguy, gdy obaj patrzyli na pluskajcego wod, przeklinajcego towarzysza. - Jedna dornijska dziewczyna upieka mi kiedy kaczk z cytrynami - doda tsknym gosem. Na drugim brzegu strumienia Tom i Gorca Buka ponownie podjli pie. Kaczka wisiaa u pasa Cytryna, pod tym paszczem. piew w jaki sposb skrci im drog. Niedugo ujrzeli przed sob gospod, ktra staa na brzegu rzeki, w miejscu gdzie Trident zakrca na pnoc. Arya przygldaa si nieufnie budynkowi. Musiaa przyzna, e nie wyglda na jaskini zbjcw. Sprawia mie, przytulne wraenie. Grne pitro pobielono wapnem, dach kryy dachwki, a z komina unosia si leniwie smuka dymu. Obok gwnego

budynku staa stajnia i inne przybudwki, a na zapleczu bya altana, jabkowy sad i may ogrd. Gospoda miaa nawet wasn przysta i - Gendry - zawoaa cicho. - Maj tu d. Moglibymy poeglowa a do Riverrun. Tak byoby chyba szybciej ni konno. Chopak mia niepewn min. - Pywaa kiedy odzi? - Trzeba rozwin agiel i wiatr sam j pcha - wyjania. - A jeli wiatr wieje w niewaciw stron? - Wtedy trzeba wiosowa. - Pod prd? - Gendry zmarszczy brwi. - Czy to nie bdzie za wolno? A co, jeli d si przewrci i wpadniemy do wody? Zreszt d nie jest nasza. Naley do ludzi z gospody. Moglibymy j sobie wzi. Arya przygryza warg i nie powiedziaa nic. Zsiedli z wierzchowcw przed stajniami. Nigdzie nie byo wida innych koni, zauwaya jednak w wielu boksach wiey nawz. - Kto z nas powinien pilnowa koni - zauwaya, nadal nieufna. Tom j usysza. - Nie ma potrzeby, Gobek. Chodcie co zje, nic im si nie stanie. - Ja zostan - zaproponowa Gendry, ignorujc sowa minstrela. - Przyjdcie po mnie, jak ju co zjecie. Arya skina gow i posza za Gorc Buk oraz Cytrynem. Na plecach nadal miaa miecz, a na wypadek, gdyby nie spodobao si jej to, co zastan wewntrz, rk trzymaa w pobliu rkojeci sztyletu, ktry ukrada Rooseowi Boltonowi. Na szyldzie nad drzwiami wymalowano jakiego starodawnego, klczcego krla. Wewntrz zastali bardzo wysok, brzydk kobiet o sterczcym podbrdku, ktra patrzya na nich spode ba z rkami wspartymi na biodrach. - Nie stj tu tak, chopcze - warkna. - A moe jeste dziewczynk? Tak czy inaczej, nie blokuj drzwi. Wchod albo wychod. Cytryn, co ci mwiam o pododze? Macie ubocone buciory. - Upolowalimy kaczk - oznajmi wysoki mczyzna, unoszc ptaka niczym sztandar pokoju. Kobieta wyrwaa mu go z doni. - Chciae powiedzie, e Anguy j upolowa. cigaj buty. Jeste przyguchy czy przygupi? - Odwrcia si. - Mu - zawoaa gono. - Chod tu, chopaki wrciy. Mu!

Z piwnicy wyszed utyskujcy gono mczyzna w poplamionym fartuchu. By o gow niszy od kobiety, mia krostowat twarz i obwis, pok skr, na ktrej wci byo wida lady po jakiej francy. - Jestem tu, kobieto. Przesta wrzeszcze. Co si stao? - Powie j - polecia, wrczajc mu kaczk. Anguy zaszura nogami. - Tak sobie pomylelimy, e moglibymy j zje, Sharna. Z cytrynami, jeli je masz. - Z cytrynami? Skd niby mam wytrzasn cytryny? Wydaje ci si, e jestemy w Dorne, ty piegowaty durniu? To skocz na dwr do drzew cytrynowych i przynie nam korzec, a do tego troch smacznych oliwek i granatw. - Pogrozia mu palcem. - Pewnie mogabym j ugotowa z paszczem Cytryna, ale najpierw musi kilka dni powisie. Dostaniecie krlika albo nic. Jeli jestecie bardzo godni, najszybciej byoby upiec go na ronie. Mog te zrobi gulasz z ale i cebul. Arya czua ju niemal smak tego krlika. - Nie mamy pienidzy, ale przynielimy na wymian troch marchewki i kapusty. - Naprawd? A gdzie to wszystko macie? - Gorca Buka, dawaj kapust. Piekarczyk wykona jej polecenie, cho zblia si do starej kobiety tak ostronie, jakby bya Rorgeem, Ksaczem albo Vargo Hoatem. Oberystka przyjrzaa si uwanie warzywom, a jeszcze uwaniej chopcu. - Gdzie jest ta gorca buka? - Tutaj. To ja. Tak mam na imi. A ona to hmm Gobek. - Nie pod moim dachem. Ja nadaj gociom i daniom inne imiona, eby mc ich od siebie odrni. Mu! M by ju za drzwiami, lecz na jej krzyk wrci popiesznie. - Kaczka ju wisi. Czego znowu chcesz, kobieto? - Opucz te jarzyny - rozkazaa. - Reszta niech usidzie i zaczeka, a zaatwi si z krlikami. Chopiec przyniesie wam co do picia. - Przyjrzaa si uwanie Aryi i Gorcej Buce. - Nie mam zwyczaju dawa ale dzieciom, lecz jabecznika zabrako, nie mamy krw, a woda w rzece smakuje wojn, bo pywa w niej mnstwo trupw. Gdybym wam podaa kubek zupy, w ktrej pywa mnstwo zdechych much, to czy bycie j wypili? - Arry by wypia - wyrwa si Gorca Buka. - To znaczy Gobek. - Cytryn te - wtrci Anguy z chytrym umiechem. - Mniejsza o Cytryna - odpara Sharna. - Ale dla wszystkich.

Ruszya w stron kuchni. Anguy i Tom Siedem Strun usiedli za stoem obok kominka, Cytryn zawiesi wielki ty paszcz na koku, Gorca Buka klapn ciko na awie przy stole ustawionym najbliej drzwi, a Arya zaja miejsce obok niego. Tom zdj harf. - Samotna gospoda, tam gdzie puszcza gucha - zacz, szarpic powoli struny w rytm melodii. - ona oberysty brzydka jak ropucha. - Zamknij si, bo nie dostaniemy krlika - ostrzeg go Cytryn. - Przecie j znasz. Arya nachylia si nad Gorc Buk. - Umiesz pywa odzi? - zapytaa. Nim zdy jej odpowiedzie, pojawi si krpy pitnasto - albo szesnastoletni chopak, nioscy kufle ale. Gorca Buka uj swj z czci w obie donie i zacz popija pyn. Arya nigdy dotd nie widziaa, by umiecha si tak szeroko. - Ale - wyszepta. - I krlik. - No to za Jego Mio - zawoa radonie Anguy ucznik. - Siedmiu chrocie krla! - Wszystkich dwunastu krlw - mrukn Cytryn Cytrynowy Paszcz. Wypi ale i otar pian z ust grzbietem doni. M wpad do gospody przez frontowe drzwi z fartuchem penym opukanych warzyw. - W stajni s obce konie - oznajmi, jakby nikt o tym nie wiedzia. - Ehe - potwierdzi Tom. - I to lepsze ni te trzy, ktre oddae. Poirytowany M wysypa jarzyny na st. - Wcale ich nie oddaem. Sprzedaem je za dobr cen i jeszcze na dodatek dostaem d. Zreszt mielicie je odzyska. Wiedziaam, e to zbjcy - pomylaa Arya, uwanie suchajc ich sw. Poruszya doni pod blatem, by dotkn rkojeci sztyletu i upewni si, e nadal jest na miejscu. Jeli sprbuj nas obrabowa, to poauj. - Nie pojechali nasz drog - poskary si Cytryn. - Wysaem ich tamtdy. Na pewno bylicie pijani albo zasnlicie. - My? Pijani? - Tom pocign dugi yk ale. - Nigdy w yciu. - Powiniene sam sobie z nimi da rad - oznajmi Mowi Cytryn. - Co? Tylko z chopcem? Mwiem ju wam, e stara wybraa si do Lambswold, eby pomc tej Paproci w porodzie. Najpewniej to ktry z was zrobi dziewczynie bkarta. Obrzuci Toma kwanym spojrzeniem. - Id o zakad, e to ty wyuskae biedn Papro z bielizny, z t twoj harf i smutnymi piosenkami.

- Jeli pie sprawia, e dziewczyna chce zdj ubranie, by poczu na skrze pocaunki dobrego, ciepego soca, to czy to jest wina minstrela? - zapyta Tom. - A zreszt jej podoba si Anguy. Syszaem, jak go pytaa: Czy mog dotkn twojego uku? Och, jest taki twardy i gadki. A czy mogabym nacign ciciw? M prychn pogardliwie. - Ty czy Anguy, co to za rnica? Jeste tak samo winny, jak ja z tymi komi. Rozumiesz, ich byo troje. Co moe poradzi jeden czowiek przeciwko trojgu? - Troje - rzuci z pogard Cytryn - w tym jedna kobieta i jeden wizie w acuchach. Sam mwie. M wykrzywi twarz. - Dua kobieta, ubrana jak mczyzna. A ten w acuchach nie podoba mi si wyraz jego oczu. Anguy umiechn si nad ale. - Kiedy nie podoba mi si wyraz czyich oczu, przeszywam go strza. Arya przypomniaa sobie pocisk, ktry przemkn tu obok jej ucha, i po raz kolejny poaowaa, e nie umie strzela z uku. Na Mu te sowa nie zrobiy wraenia. - Nie odzywaj si, kiedy starsi rozmawiaj. Pij ale i trzymaj jzyk za zbami, bo inaczej powiem starej, eby przygrzmocia ci yk. - Starsi gadaj za duo, a do picia ale nie musisz mnie zachca. Pocign wielki yk, by dowie prawdziwoci swych sw. Arya zrobia to samo. Po wielu dniach picia wody z kau i strumieni, a potem z mulistego Tridentu, ale smakowao tak dobrze, jak malekie yczki wina, na jakie pozwala jej ojciec. Z kuchni dochodziy zapachy, od ktrych w ustach zbieraa jej si linka, lecz myli dziewczynki nadal wypeniaa d. Trudniej bdzie ni popyn, ni j ukra. Jeli zaczekamy, a wszyscy zasn Chopiec wrci z wielkimi okrgymi bochnami. Arya oderwaa sobie potny kawa i wpia we chciwie zby. Okazao si jednak, e trudno go u. By twardy, bryowaty i przypalony od spodu. Gorca Buka skrzywi si, gdy tylko go posmakowa. - To niedobry chleb - oznajmi. - Jest przypalony i do tego twardy. - Smakuje lepiej, jeli zamoczy go w gulaszu - pocieszy go Cytryn. - Nieprawda - sprzeciwi si Anguy. - Tylko trudniej poama na nim zby. - Zjecie go albo bdziecie godni - stwierdzi M. - Czy wygldam na jakiego cholernego piekarza? Ciekawe, czy potraficie zrobi lepszy?

- Ja potrafi - zapewni Gorca Buka. - To atwe. Za dugo ugniatae ciasto, dlatego tak trudno go gry. Pocign kolejny yk ale i zacz rozprawia z mioci o chlebach, ciastach, plackach i wszystkich rzeczach, ktre kocha. Arya zatoczya oczyma. Tom usiad naprzeciw niej. - Gobek - odezwa si - czy Arry, czy jak tam naprawd masz na imi, to dla ciebie. Przysun do niej na stole brudny kawaek pergaminu. Popatrzya na skrawek podejrzliwie. - A co to jest? - Trzy zote smoki. Musimy kupi te konie. Przeniosa nieufne spojrzenie na Toma. - S nasze. - W tym sensie, e ukradlicie je sami, prawda? Nie ma si czego wstydzi, dziewczynko. Wojna z wielu uczciwych ludzi zrobia zodziei. - Tom postuka palcem w zoony pergamin. - Dajemy wam dobr cen. Prawd mwic, to wicej ni s warte nawet najlepsze konie. Gorca Buka zapa za pergamin i rozwin go. - Tu nie ma zota - poskary si gono. - Tylko pismo. - To prawda - potwierdzi Tom. - I bardzo mi przykro z tego powodu. Ale po wojnie zamierzamy uregulowa wszystkie nalenoci. Masz na to moje sowo jako krlewskiego czowieka. Arya odepchna si od blatu i zerwaa na nogi. - Nie jestecie krlewskimi ludmi tylko rozbjnikami. - Jeli kiedy spotkasz prawdziwych rozbjnikw, to dowiesz si, e oni nie pac, nawet kwitami. Nie bierzemy tych koni dla siebie, dziecko. Chodzi nam o dobro krlestwa, ebymy mogli szybciej si przemieszcza i stawa do walki tam, gdzie jest to konieczne. Do walki w imieniu krla. Czy odmwisz krlowi swych koni? Wszyscy patrzyli na ni: ucznik, wysoki Cytryn, M o pokej twarzy i niespokojnym spojrzeniu. Nawet Sharna, ktra staa w drzwiach kuchni. Zabior nam konie bez wzgldu na to, co powiem - zrozumiaa. Bdziemy musieli i do Riverrun na piechot, chyba e - Nie chcemy kwitu. - Wyrwaa pergamin z doni Gorcej Buki. - Dostaniecie konie w zamian za t d, ktra stoi na zewntrz. Ale musicie nam pokaza, jak si ni pywa.

Tom Siedem Strun gapi si na ni przez chwil, po czym jego wielkie, brzydkie usta rozcigny si w smutnym umiechu. Potem rykn gonym miechem. Anguy pody za jego przykadem. Po chwili miali si ju wszyscy, Cytryn Cytrynowy Paszcz, Sharna i M, a nawet mody posugacz, ktry wyszed zza beczek z kusz pod pach. Arya miaa ochot na nich wrzasn, lecz zamiast tego zacza si umiecha - Jedcy! - krzykn przenikliwie Gendry. Otworzy drzwi i wpad do rodka. onierze - wydysza. - Dwunastu onierzy zblia si nadrzecznym traktem. Gorca Buka zerwa si na nogi, przewracajc kufel, lecz pozostali nie sprawiali wraenia zaniepokojonych. - Nie ma powodu rozlewa dobrego ale na moj podog - skarcia go Sharna. - Sied spokojnie, chopcze, zaraz podam krlika. Ty te, dziewczynko. By moe wyrzdzono wam krzywd, ale to si ju skoczyo. Jestecie teraz z krlewskimi ludmi. Zapewnimy wam bezpieczestwo, jeli tylko bdzie to moliwe. Arya signa przez rami, eby wydoby miecz, nim jednak zdya wycign go w poowie, Cytryn zapa j za nadgarstek. - Starczy ju tych wygupw. Wykrca jej rk, dopki nie otworzya doni. Jego pokryte stwardnia skr palce byy niewiarygodnie silne. Znowu! - pomylaa Arya. Znowu jest tak samo jak w wiosce, z Chiswyckiem, Raffem i Gr Ktra Jedzi. Chcieli ukra jej miecz i ponownie zmieni j w myszk. Signa woln doni po kufel i zdzielia nim Cytryna w twarz. Ale wylao si i zalao mu oczy. Usyszaa trzask amanego nosa i zobaczya pync krew. Mczyzna rykn z blu i unis donie do twarzy. - Uciekajcie! - krzykna, zrywajc si do biegu. Cytryn zapa j jednak natychmiast. Mia dugie nogi i jeden jego sus rwna si trzem jej krokom. Wia si i kopaa, lecz podnis j bez wysiku w gr, cho po jego twarzy spywaa krew. - Przesta, ty maa idiotko - wrzasn, potrzsajc ni. - Przesta natychmiast! Gendry pobieg jej na pomoc, lecz Tom Siedem Strun zagrodzi mu drog ze sztyletem w doni. Zreszt byo ju za pno na ucieczk. Syszaa na dworze konie i krzyki ludzi. Po chwili do rodka wszed zamaszystym krokiem mczyzna, Tyroshijczyk jeszcze wyszy od Cytryna. Mia wielk, gst brod, jaskrawozielon, lecz z siwymi odrostami. Za nim pojawio si dwch kusznikw prowadzcych midzy sob rannego, a dalej nastpni

Arya nigdy w yciu nie widziaa takiej bandy obszarpacw. Ich miecze, topory i uki byy jednak lnice i zadbane. Jeden czy dwch obrzucio j zaciekawionymi spojrzeniami, lecz nikt nie odezwa si ani sowem. Jednooki mczyzna w zardzewiaej przybicy powszy i umiechn si szeroko, a ucznik o gowie poronitej sztywnymi blond wosami domaga si krzykiem ale. Potem pojawi si wcznik z lwem na hemie, starszy, utykajcy mczyzna, najemnik z Braavos i - Harwin? - wyszeptaa Arya. Tak jest! Pod brod i spltany mi wosami ukrywaa si twarz syna Hullena, ktry ongi prowadzi jej kucyka po dziedzicu, atakowa kuk z Jonem i Robbem i pi za duo na ucztach. By chudszy i wydawa si twardszy, a poza tym w Winterfell nigdy nie nosi brody, ale to by on, czowiek jej ojca. - Harwin! - Rzucia si naprzd, prbujc si wyrwa z elaznego ucisku Cytryna. - To ja - krzyczaa. - Harwin, to ja, poznajesz mnie, prawda? - Po twarzy spyway jej zy. Rozpakaa si jak dziecko, jak jaka gupia, maa dziewczynka. - Harwin, to ja! Mczyzna przenis spojrzenie z jej twarzy na obdartego ze skry czowieka, ktrego miaa na wamsie. - Skd mnie znasz? - zapyta, marszczc podejrzliwie brwi. - Obdarty ze skry czowiek kim jeste, jakim chopcem sucym lordowi pijawce? Przez chwil nie wiedziaa, co powiedzie. Nosia tak wiele imion. Czyby Arya Stark tylko si jej przynia? - Jestem dziewczynk - odpara, pocigajc nosem. - Byam podczaszym lorda Boltona, ale chcia mnie zostawi kozowi, wic uciekam z Gendrym i Gorc Buk. Musisz mnie zna! Prowadzie mojego kucyka, kiedy byam maa. Wybauszy oczy. - Dobrzy bogowie - wykrztusi. - Arya Wszdobylska? Cytryn, pu j. - Zamaa mi nos. - Cytryn cisn j bezceremonialnie na podog. - Kto to niby jest, do siedmiu piekie? - Crka namiestnika. - Harwin opad przed ni na jedno kolano. - Arya Stark z Winterfell.

CATELYN Robb - zrozumiaa, gdy tylko usyszaa straszny harmider w psiarniach. Jej syn wrci do Riverrun, a Szary Wicher razem z nim. Tylko zapach wielkiego, szarego wilkora mg spowodowa tak szalone szczekanie i ujadanie. Przyjdzie do mnie pomylaa. Edmure nie wrci po swej pierwszej wizycie. Wola spdza czas z Marqiem Piperem i Patrekiem Mallisterem, suchajc Rymunda Rymopisa, ktry piewa o bitwie pod Kamiennym Mynem. Robb to nie Edmure. On przyjdzie si ze mn zobaczy. Deszcz pada ju od wielu dni. Zimna, szara ulewa doskonale harmonizowaa z nastrojem Catelyn. Jej ojciec z kadym dniem by coraz sabszy i coraz gbiej pogra si w majaczeniach. Budzi si tylko po to, by wymamrota: Ruta i baga o wybaczenie. Edmure unika jej, a ser Desmond Grell nadal nie chcia jej przyzna wolnoci w granicach zamku, cho wydawa si z tego powodu bardzo przygnbiony. Na duchu podnis j nieco jedynie powrt ser Robina Rygera oraz jego ludzi, zmczonych i przemoczonych do szpiku koci. Wygldao na to, e wrcili na piechot. Maester Vyman wyzna jej, e Krlobjcy udao si w jaki sposb zatopi ich galer i uciec. Catelyn zapytaa, czy mogaby porozmawia z ser Robinem, by dowiedzie si czego wicej, nie pozwolono jej jednak na to. Stao si te co wicej. Tego dnia, gdy wrci jej brat, kilka godzin po ich rozmowie, dobiegy j z dziedzica gniewne gosy. Gdy wspia si na dach, by zobaczy, co si dzieje, zobaczya zgromadzone obok gwnej bramy grupki ludzi. Wyprowadzano ze stajen konie, ktrym nastpnie zakadano sioda i uzdy. Sycha byo krzyki, cho Catelyn bya zbyt daleko, by moga rozrni sowa. Jedna z biaych chorgwi Robba leaa na ziemi. Jaki rycerz zawrci konia i stratowa wilkora, mknc w stron bramy. Kilku innych podyo za jego przykadem. To ludzie, ktrzy walczyli przy brodach u boku Edmurea - pomylaa. Co mogo a tak ich rozsierdzi? Czyby mj brat znieway ich w jaki sposb? Zdawao jej si, e poznaje ser Perwyna Freya, ktry pojecha z ni do Gorzkiego Mostu i Koca Burzy, a potem wrci, a take jego bkarciego przyrodniego brata Martyna Riversa, cho z tego miejsca nie moga by pewna. Przez zamkowe bramy wyjechao okoo czterdziestu ludzi, nie wiedziaa jednak dokd. Nie wrcili, a maester Vyman nie chcia jej powiedzie, kim byli, dokd pojechali ani co ich tak rozgniewao. - Przyszedem tu tylko po to, by zobaczy twojego ojca, pani - oznajmi. - Twj brat wkrtce zostanie lordem Riverrun. Jeli chce, by o czym wiedziaa, sam musi ci to przekaza.

Teraz jednak Robb wrci z zachodu, wrci zwyciski. Wybaczy mi - powtarzaa sobie Catelyn. Musi mi wybaczy, jest moim synem i w yach Aryi i Sansy pynie jego krew, tak samo jak moja. Wypuci mnie z tych komnat i wtedy dowiem si, co si wydarzyo. Gdy przyszed po ni ser Desmond, zdya si ju wykpa, ubra i uczesa kasztanowate wosy. - Krl Robb wrci z zachodu, pani - oznajmi rycerz - i rozkaza, by stawia si przed jego obliczem w Wielkiej Komnacie. O tej wanie chwili marzya, tej chwili si baa. Straciam dwch synw czy trzech? Wkrtce si dowie. W komnacie panowa tok. Wszyscy spogldali na podwyszenie, Catelyn jednak poznawaa ich te od tyu: lady Mormont miaa na sobie atan kolczug, Greatjon i jego syn przerastali wzrostem reszt obecnych, lord Jason Mallister mia biae wosy, a na rku trzyma skrzydlaty hem, natomiast Tytos Blackwood przywdzia swj wspaniay paszcz z kruczych pir. Poowa z nich bdzie teraz chciaa mnie powiesi, a druga poowa odwrci tylko wzrok. Odnosia te niepokojce wraenie, e kogo tu brakuje. Robb sta na podwyszeniu. Nie jest ju chopcem - zrozumiaa z nagym ukuciem blu. Ma szesnacie lat i sta si mczyzn. Wystarczy na niego spojrze. Wojna wytopia z jego twarzy ca mikko. By teraz szczupy i twardy. Zgoli brod, lecz kasztanowate wosy opaday nie strzyone na ramiona. Kolczuga zardzewiaa mu od niedawnych deszczw, zostawiajc na biaym paszczu i opoczy brzowe plamy. A moe to byy lady krwi. Na gowie mia koron z mieczami, ktr wykuli dla niego z brzu i elaza. Nosi j teraz swobodniej. Jak krl. Edmure sta obok podwyszenia ze skromnie pochylon gow, suchajc, jak Robb wychwala jego zwycistwo. - ...padli pod Kamiennym Mynem, nigdy nie zostan zapomniani. Nic dziwnego, e lord Tywin uciek walczy ze Stannisem. Ludzie z pnocy i ludzie z dorzecza okazali si dla niego zbyt twardzi. - Zebrani odpowiedzieli miechem i krzykami poparcia, Robb jednak unis rk, nakazujc zachowa cisz. - Nie miejcie jednak wtpliwoci, e Lannisterowie pomaszeruj na nas znowu. By zapewni krlestwu bezpieczestwo, bdziemy musieli wygra jeszcze wiele bitew. - Krl pnocy! - rykn Greatjon, wymachujc w powietrzu zakut w elazo pici. Lordowie dorzecza odpowiedzieli mu krzykami: Krl dorzecza. Komnat wypeni huk uderzajcych o stoy pici i tupicych w podog stp.

Tylko garstka ludzi zauwaya pord tego tumultu Catelyn i ser Desmonda, zaczli jednak szturcha okciami ssiadw i powoli wok niej zapada cisza. Trzymaa gow wysoko, ignorujc spojrzenia. Niech sobie myl, co chc. Liczy si wycznie zdanie Robba. Pocieszy j widok wydatnych rysw ser Bryndena Tullyego, ktry zasiada na podwyszeniu. Giermkiem Robba by jaki chopiec, ktrego nie znaa, a za jego plecami sta mody rycerz w opoczy koloru piasku, na ktrej wyhaftowano muszelki, a take drugi, starszy, ktry mia w herbie trzy czarne pieprzniczki na szafranowym pasie, biegncym przez pole z zielono-srebrnych paskw. Midzy nimi przystana starsza, przystojna dama oraz adna dziewczyna, ktra wygldaa na jej crk. Bya tam te druga dziewczyna, mniej wicej w wieku Sansy. Catelyn wiedziaa, e muszelki s herbem jakiego pomniejszego rodu. Herbu starszego rycerza nie znaa. Jecy? Po co Robb ustawi jecw na podwyszeniu? Gdy ser Desmond poprowadzi j w tamt stron, Utherydes Wayn uderzy lask w podog. Nie wiem, co zrobi, jeli Robb spojrzy na mnie tak jak Edmure. Wydawao si jej jednak, e w oczach syna nie dostrzega gniewu, lecz co innego... czyby lk? Nie, to nie miao sensu. Czego miaby si ba? By Modym Wilkiem, krlem Tridentu i pnocy. Pierwszy przywita j stryj. Ser Brynden jak zwykle by czarn ryb i nie dba o to, co myl inni. Zeskoczy z podwyszenia i wzi Catelyn w ramiona. - Ciesz si, e ci tu widz, Cat - powiedzia. Trudno jej byo panowa nad sob. - Ja te - wyszeptaa. - Matko. Catelyn podniosa wzrok, spogldajc na swego wysokiego, krlewskiego syna. - Wasza Mio, modliam si o twj bezpieczny powrt. Syszaam, e bye ranny. - Strzaa przeszya mi rami podczas szturmu na Turni - wyjani. - Rana ju si zagoia. Miaem wspania opiek. - To znaczy, e bogowie s askawi. - Catelyn zaczerpna gboko tchu. Powiedz to. Nie mona tego unikn. - Na pewno powiedzieli ci, co uczyniam. A czy wyjanili ci dlaczego? - Dla dziewczynek. - Miaam picioro dzieci. Teraz mam tylko troje. - Tak, pani. - Lord Rickard Karstark odepchn na bok Greatjona. Czarna kolczuga i duga, siwa, nie uczesana broda nadaway mu wygld zowrogiego widma. Od jego wskiej, zapadnitej twarzy ziono chodem. - A ja mam jednego syna, cho kiedy miaem trzech. Obrabowaa mnie z nalenej mi zemsty. Catelyn spojrzaa na niego spokojnie.

- Lordzie Rickardzie, mier Krlobjcy nie kupiaby ycia twoich dzieci. Uwolnienie go moe kupi ycie moich. Lord nie da si ugaska. - Jaime Lannister oszuka ci. Kupia od niego tylko sowa bez pokrycia. Mj Torrhen i mj Eddard zasugiwali na lepsze traktowanie. - Daj spokj, Karstark - mrukn Greatjon, krzyujc na piersi potne ramiona. - To byo szalestwo matki. Kobiety ju takie s. - Szalestwo matki? - naskoczy na lorda Umbera lord Karstark. - Ja uwaam, e to zdrada. - Do tego. - Przez chwil Robb przemawia raczej tonem Brandona ni swego ojca. Nikt nie bdzie w mojej obecnoci oskara pani Winterfell o zdrad. - Gdy zwrci si w stron Catelyn, jego gos nabra agodniejszych tonw. - Gdybym mg sprawi, by Krlobjca wrci w okowy, uczynibym to. Uwolnia go bez mojej wiedzy i zgody... wiem jednak, e uczynia to z mioci. Dla Aryi i Sansy oraz z alu za Branem i Rickonem. Przekonaem si, e mio nie zawsze jest mdra. Czsto wiedzie nas do wielkich szalestw, lecz mimo to suchamy serca... bez wzgldu na to, co nam nakazuje. Nieprawda, mamo? Czy to wanie uczyniam? - Jeli serce przywiodo mnie do szalestwa, postaram si w miar mych moliwoci zadouczyni to lordowi Karstarkowi i tobie. Twarz lorda Rickarda pozostaa nieubagana. - Czy twe zadouczynienie ogrzeje Torrhena i Eddarda w zimnych grobach, do ktrych wysa ich Krlobjca? Przepchn si midzy Greatjonem a Maege Mormont i opuci komnat. Robb nie prbowa go zatrzymywa. - Wybacz mu, mamo. - Jeli ty mi wybaczysz. - Ju ci wybaczyem. Wiem, co to znaczy kocha tak mocno, e nie mona myle o niczym wicej. Catelyn pokonia si. - Dzikuj. Przynajmniej tego dziecka nie straciam. - Musimy porozmawia - cign Robb. - Ty i moi stryjowie. O tym i... o innych sprawach. Zarzdco, ogo zakoczenie spotkania.

Utherydes Wayn uderzy lask w podog i nakaza krzykiem si rozej. Ludzie z pnocy i lordowie dorzecza ruszyli w stron drzwi. Dopiero wtedy Catelyn zdaa sobie spraw, czego jej brakowao. Wilka. Nie ma tu wilka. Gdzie si podzia Szary Wicher? Wiedziaa, e wilkor wrci z Robbem, syszaa przecie psy, nie zauwaya go jednak w komnacie, u boku jej syna, gdzie byo jego miejsce. Nim jednak zdya zapyta o to Robba, otoczy j krg yczliwych osb. Lady Mormont ucisna jej do. - Pani, gdyby Cersei Lannister wizia dwie moje crki, postpiabym tak samo. Greatjon, ktry za nic mia konwenanse, unis j wysoko w powietrze i uciska w wielkich, kudatych apskach. - Twoje wilcze szczeni raz ju zmasakrowao Krlobjc. Jeli bdzie potrzeba, zrobi to po raz drugi. Galbart Glover i lord Jason Mallister byli chodniejsi, a Jonos Bracken niemal lodowaty, przemawiali jednak uprzejmie. Na kocu podszed do niej brat. - Ja te modl si o dziewczynki, Cat. Mam nadziej, e w to nie wtpisz. - Oczywicie, e nie. - Pocaowaa go. - Kocham ci za to. Gdy pady ju wszystkie sowa, w Wielkiej Komnacie Riverrun zosta tylko Robb, troje Tullych i szecioro nieznajomych, o ktrych Catelyn nic nie wiedziaa. Spojrzaa na nich zaciekawiona. - Pani, panowie, niedawno przeszlicie na stron mojego syna? - Niedawno - potwierdzi mody rycerz z muszelkami - ale nasza odwaga jest wielka, a wierno niezachwiana. Mam nadziej, e ci tego dowiedziemy, pani. Robb mia zakopotan min. - Mamo - odezwa si - czy mog ci przedstawi lady Sybell, on lorda Gawena Westerlinga z Turni. - Starsza kobieta podesza do niej z powan min. - Jej m by jednym z tych, ktrych wzilimy do niewoli w Szepczcym Lesie. Tak jest, Westerlingowie - pomylaa Catelyn. Maj na chorgwi sze biaych muszelek na piaskowym tle. To pomniejszy rd, ktry poprzysig wierno Lannisterom. Robb przedstawi jej po kolei reszt nieznajomych. - Ser Rolph Spicer, brat lady Sybell. By kasztelanem Turni, gdy j zdobylimy. Rycerz z pieprzniczkami pochyli gow. By szerokim w barach mczyzn o zamanym nosie i krtko przystrzyonej, siwej brodzie. Sprawia wraenie dzielnego wojownika. - Dzieci lorda Gawena i lady Sybell. Ser Raynald Westerling. - Rycerz z muszelkami na opoczy umiechn si pod krzaczastymi wsami. Mody, ylasty i grubo ciosany, mia zdrowe zby i gst,

kasztanowat czupryn. - Elenya. - Dziewczynka dygna popiesznie. - Rollam Westerling, mj giermek. Chopiec zacz pada na kolana, zauway jednak, e nikt nie klczy, pokoni si wic tylko. - To dla mnie zaszczyt - rzeka Catelyn. Czyby Robb zdoby wierno Turni? Jeli tak, to nic dziwnego, e Westerlingowie mu towarzyszyli. Od czasu, gdy Tywin Lannister osign odpowiedni wiek, by wyruszy na wojn, Casterly Rock nigdy nie traktowao zdrady pobaliwie... Na koniec podesza do niej dziewczyna. Zachowywaa si bardzo niemiao. Robb uj j za rk. - Mamo - zacz. - Mam wielki zaszczyt przedstawi ci lady Jeyne Westerling, starsz crk lorda Gawena i moj... hmm... pani on. Pierwsza myl, ktra przebiega przez gow Catelyn, brzmiaa: Nie, to niemoliwe, jeste jeszcze dzieckiem. Druga: A poza tym przysigae innej. Trzecia: Matko, zmiuj si, Robb, co ty narobi? Dopiero wtedy wszystko zrozumiaa. Szalestwa, ktre popeniamy z mioci? Zapa mnie w sida jak zajca. Wyglda na to, e ju mu wybaczyam. Z irytacj miesza si jednak smutny podziw. Robb zaaranowa ca scen z mistrzostwem godnym najlepszego komedianta... albo krla. Catelyn nie miaa innego wyboru, jak uj donie Jeyne Westerling. - Mam now crk - oznajmia tonem sztywniejszym, ni zamierzaa. Ucaowaa przeraon dziewczyn w oba policzki. - Witaj przy naszym stole i ogniu. - Dzikuj, pani. Przysigam, e bd dla Robba dobr i wiern on. I tak mdr krlow, jak tylko zdoam. Krlow. Tak jest. Ta moda, adna dziewczyna jest krlow. Musz o tym pamita. Jej urodzie nie sposb byo zaprzeczy. Miaa kasztanowate loki, twarz ksztatu serca i umiechaa si niemiao. Catelyn natychmiast zauwaya, e jest szczupa, ale ma dobre biodra. Przynajmniej nie powinna mie trudnoci z porodami. Lady Sybell wycigna rk, nim powiedziano cokolwiek wicej. - To dla nas zaszczyt poczy si z rodem Starkw, pani, ale jestemy te okrutnie znueni. Pokonalimy dug drog w krtkim czasie. Czy moemy uda si do swych komnat, by swobodnie porozmawiaa z synem? - Tak byoby najlepiej. - Robb pocaowa swoj Jeyne. - Zarzdca znajdzie wam odpowiednie kwatery.

- Zaprowadz was do niego - zaproponowa ser Edmure Tully. - Jeste bardzo uprzejmy - ucieszya si lady Sybell. - Czy ja te musz i? - zapyta may Rollam. - Jestem twoim giermkiem. Robb wybuchn miechem. - W tej chwili nie potrzebuj giermka. - Och. - Jego Mio obywa si bez ciebie przez szesnacie lat, Rollamie - odezwa si ser Raynald od muszelek. - Myl, e przeyje jako te kilka godzin. Stanowczo uj modszego brata za rk i wyprowadzi go z komnaty. - Masz pikn on - odezwaa si Catelyn, gdy si ju oddalili - a Westerlingowie wygldaj na honorowych ludzi... chocia lord Gawen przysiga wierno Tywinowi Lannisterowi, nieprawda? - Tak. Jason Mallister pojma go w Szepczcym Lesie i wizi w Seagardzie, liczc na okup. Rzecz jasna, teraz go uwolni, cho moe nie zechcie przyczy si do mnie. Obawiam si, e pobralimy si bez jego zgody, a nasze maestwo postawio go w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Turnia nie jest silna. Z mioci do mnie Jeyne moe straci wszystko. - A ty stracie Freyw - wskazaa. Jego grymas mwi wszystko. Zrozumiaa, skd si wziy gniewne gosy i dlaczego Perwyn Frey i Martyn Rivers odjechali w takim popiechu, tratujc po drodze chorgiew Robba. - Czy mog zapyta, ile mieczy wniosa ci w posagu ona, Robb? - Pidziesit. W tym dwunastu rycerzy. - Nic dziwnego, e jego gos brzmia tak ponuro. Gdy w Bliniakach zawarto kontrakt maeski, stary lord Walder Frey da Robbowi tysic konnych rycerzy i prawie trzy tysice piechoty. - Jeyne jest nie tylko pikna, lecz rwnie bystra. I ma dobre serce. Potrzebujesz mieczy, nie dobrych serc. Jak moge to zrobi, Robb? Jak moge by taki porywczy, taki gupi? Jak moge by tak... tak bardzo... mody? Wyrzuty nic by jednak nie day. - Powiedz mi, jak to si stao - zadaa tylko. - Zdobyem jej zamek, a ona zdobya moje serce. - Robb umiechn si. - Turnia miaa saby garnizon, wic pewnej nocy wzilimy j szturmem. Czarny Walder i Smalljon wdrapali si na mury z grupkami ludzi, podczas gdy ja rozbiem taranem gwn bram. Strzaa trafia mnie w rami na krtko przed tym, nim ser Rolph podda nam zamek. Z pocztku wydawao si, e to nic gronego, ale rana zacza si paskudzi. Jeyne kazaa mnie przenie do swego

oa i opiekowaa si mn, a gorczka mina. I bya ze mn, gdy Greatjon przynis wieci o... o Winterfell. O Branie i Rickonie. Wydawao si, e trudno mu wymwi imiona braci. Noc... daa mi pocieszenie, mamo. Catelyn nie musiaa pyta, jakiego rodzaju pocieszenie oferowaa jej synowi Jeyne Westerling. - A ty polubie j nastpnego dnia. Spojrza jej prosto w oczy, dumny, a zarazem zawstydzony. - Tego wymaga honor. Jest spokojna i sodka, mamo. Bdzie dla mnie dobr on. - By moe. Ale to nie ugaska lorda Freya. - Wiem - odpar jej syn z rozpacz w gosie. - Spartaczyem wszystko oprcz bitew, prawda? Sdziem, e to one bd najtrudniejsze, ale... gdybym tylko ci wysucha i zatrzyma Theona jako zakadnika, nadal wadabym pnoc, a Bran i Rickon yliby bezpiecznie w Winterfell. - Moe tak, a moe nie. Lord Balon mgby i tak zaryzykowa wojn. Kiedy poprzednim razem sign po koron, kosztowao go to dwch synw. Mg uzna, e tracc tylko jednego, zrobi dobry interes. - Dotkna jego ramienia. - Co zrobili Freyowie po twoim lubie? Robb potrzsn gow. - Z ser Stevronem mgbym si jako dogada, ale ser Ryman jest tpy jak buzdygan, a Czarny Walder... uwierz mi, nie nazwano go tak z uwagi na kolor jego brody. Posun si nawet do tego, e powiedzia, i adna z jego sistr nie zawaha si wyj za wdowca. Zabibym go za to, gdyby Jeyne mnie nie ubagaa. - Wyrzdzie rodowi Freyw straszliw zniewag, Robb. - Nie chciaem tego. Ser Stevron zgin za mnie, a aden krl nigdy nie mia wierniejszego giermka ni Olyvar. Chcia ze mn zosta, ale ser Ryman zabra go razem z ca reszt. Ze wszystkimi ich siami. Greatjon namawia mnie do ataku na nich... - Walczy ze swoimi, gdy otaczali ci wrogowie? - zapytaa. - To byby twj koniec. - Wiem. Pomylaem sobie, e moe udaoby si nam znale dla crek lorda Waldera innych mw. Ser Wendel Manderly zaproponowa, e oeni si z ktr z nich, a Greatjon mwi, e jego stryjowie szukaj nowych on. Gdyby lord Walder by rozsdny... - On nie jest rozsdny - przerwaa mu Catelyn. - Jest pyszny i draliwy jak nikt na wiecie. Wiesz o tym. Chcia zosta dziadkiem krla. Nie ubagasz go, oferujc w zamian za siebie dwch starych rozbjnikw i drugiego syna najwikszego grubasa w Siedmiu

Krlestwach. Nie tylko zamae przysig, lecz do tego zbrukae honor Bliniakw, wybierajc sobie on z mniej znaczcego rodu. - Krew Westerlingw jest lepsza ni Freyw - oburzy si Robb. - To staroytny rd, ktry pochodzi od Pierwszych Ludzi. Przed podbojem krlowie Skay wchodzili niekiedy w zwizki maeskie z Westerlingami. Bya te inna Jeyne Westerling, ktra przed trzystu laty bya krlow krla Maegora. - Wszystko to tylko sl na rany lorda Waldera. Zawsze bolao go, e inne rody patrz z gry na Freyw, uwaajc ich za nuworyszw. Sdzc z jego sw, to nie pierwsza zniewaga, ktra go spotkaa. Jon Arryn nie chcia przyj jego wnukw na wychowanie, a mj ojciec nie zgodzi si na oenek Edmurea z jedn z jego crek. Wskazaa gow na brata, ktry wrci do nich. - Wasza Mio - oznajmi Brynden Blackfish - moe powinnimy kontynuowa t rozmow na osobnoci. - Tak. - W gosie Robba sycha byo zmczenie. - Mgbym zabi za kielich wina. Najlepsza chyba byaby komnata audiencyjna. Gdy ruszyli schodami w gr, Catelyn zadaa pytanie, ktre gryzo j ju od duszego czasu. - Robb, gdzie jest Szary Wicher? - Na dziedzicu, z baranim udcem. Kazaem gwnemu psiarczykowi go nakarmi. - Do tej pory zawsze trzymae go przy sobie. - Komnata to nie miejsce dla wilka. Sama widziaa, e robi si w niej niespokojny. Warczy i prbuje gry. Nie powinienem by zabiera go ze sob na bitw. Zabi ju zbyt wielu ludzi, by mia si ich ba. Jeyne jest przy nim niespokojna, a jej matka przeraona. I w tym tkwi sedno sprawy - pomylaa Catelyn. - Jest czci ciebie, Robb. Ba si go, to znaczy ba si ciebie. - Nie jestem wilkiem, bez wzgldu na to, jak mnie zw - sprzeciwi si poirytowany Robb. - Szary Wicher zabi w Turni jednego czowieka, w Ashemark drugiego, a pod Oxcross szeciu albo siedmiu. Gdyby widziaa... - Widziaam, jak w Winterfell wilk Brana rozerwa czowiekowi gardo - przerwaa mu ostro. - Kochaam go za to. - To byo co innego. Ten czowiek z Turni by rycerzem, ktrego Jeyne znaa cae ycie. Nie moesz jej wini za to, e si boi. Szary Wicher nie lubi te jej wuja. Szczerzy ky za kadym razem, gdy ser Rolph si zbliy. Przeszy j zimny dreszcz.

- Odelij ser Rolpha. Natychmiast. - Dokd? Do Turni, eby Lannisterowie mogli zatkn jego gow na palu? Jeyne go kocha. Jest jej wujem i do tego niezym rycerzem. Potrzeba mi wicej takich ludzi, nie mniej. Nie wygnam go tylko dlatego, e mj wilk nie lubi jego zapachu. - Robb. - Zatrzymaa si i zapaa go za rami. - Kiedy ci powiedziaam, eby trzyma Theona Greyjoya blisko siebie, i mnie nie posuchae. Posuchaj mnie teraz. Odelij tego czowieka. Nie mwi, e musisz go wygna. Znajd mu jakie zadanie, ktre wymaga odwagi, jakie honorowe zajcie, wszystko jedno jakie... tylko nie pozwl, by pozostawa przy tobie. Zmarszczy brwi. - Czy mam kaza Szaremu Wichrowi obwcha wszystkich moich rycerzy? Mog by te inni, ktrych zapachu nie polubi. - Kady czowiek, ktrego nie lubi Szary Wicher, jest czowiekiem, ktrego nie chc widzie blisko ciebie. Te wilki s czym wicej ni zwykymi wilkami, Robb. Przecie o tym wiesz. Tak sobie myl, e pewnie przysali je bogowie. Bogowie twojego ojca, dawni bogowie pnocy. Pi wilczych szczenit, Robb, dla piciorga dzieci Starkw. - Sze - poprawi j Robb. - Jon te dosta wilka. To ja je znalazem, pamitasz? Wiem, ile ich byo i skd si wziy. Tak samo jak ty mylaem, e s naszymi stranikami, naszymi obrocami, a do chwili... - A do chwili? - zapytaa. Robb zacisn usta. - ...a do chwili, gdy dowiedziaem si, e Theon zamordowa Brana i Rickona. Wilki w niczym im nie pomogy. Nie jestem ju maym chopcem, mamo. Jestem krlem i potrafi broni si sam. - Westchn. - Znajd jakie zadanie dla ser Rolpha, jaki pretekst, ktry pozwoli mi go odesa. Nie z powodu jego zapachu, ale po to, by ci uspokoi. Dosy ju wycierpiaa. Catelyn zalaa ulga. Pocaowaa go lekko w policzek, nim ich towarzysze wyszli zza zakrtu schodw. Przez chwil znowu by jej chopcem, a nie krlem. Prywatna komnata audiencyjna lorda Hostera bya niewielkim pomieszczeniem pooonym nad Wielk Komnat, ktre lepiej nadawao si do poufnych rozmw. Robb zasiad na honorowym miejscu, zdj koron i pooy j na pododze obok siebie. Catelyn pocigna za sznurek dzwonka, by kaza przynie wino. Edmure zdawa swemu stryjowi szczegow relacj z bitwy pod Kamiennym Mynem. Gdy jednak sudzy zjawili si i odeszli, Blackfish odchrzkn. - Myl, e wysuchalimy ju wystarczajco wiele twoich przechwaek, bratanku.

- Przechwaek? - obruszy si Edmure. - O co ci chodzi? - O to, e winiene podzikowa Jego Mioci za wyrozumiao, ktr ci okaza warkn Blackfish. - Odegra t komedianck fars w Wielkiej Komnacie po to, by nie zawstydzi ci przed twoimi ludmi. Gdybym by na jego miejscu, kazabym ci wychosta za gupot, zamiast chwali za to szalestwo, ktrego dopucie si przy brodach. - Na tych brodach zginli dobrzy ludzie, stryju. - W gosie Edmurea brzmiao oburzenie. - Czy nikt poza Modym Wilkiem nie moe odnosi zwycistw? Czy ukradem chwa przeznaczon dla ciebie, Robb? - Wasza Mio - poprawi go Robb lodowatym tonem. - Uznae mnie za swego krla, wuju. Czyby o tym te zapomnia? - Rozkazano ci utrzyma Riverrun, Edmure - oznajmi Blackfish. - I nic poza tym. - Utrzymaem je, i do tego rozkwasiem nos lordowi Tywinowi... - To prawda - przyzna Robb. - Ale jego rozkwaszony nos nie da nam zwycistwa w wojnie. Czy zadae sobie pytanie, dlaczego tak dugo siedzielimy na zachd od Oxcross? Wiedziae, e mam za mao ludzi, eby zagrozi Lannisportowi albo Casterly Rock. - S jeszcze inne zamki... zoto... bydo. - Sdzie, e chodzio nam o upy? - zapyta z niedowierzaniem Robb. - Wuju, chciaem, eby lord Tywin ruszy na zachd. - Nasza armia skadaa si wycznie z konnicy - wtrci Blackfish. - A siy Lannisterw gwnie z piechoty. Mielimy zamiar pogania si z lordem Tywinem wzdu wybrzea, a potem zaj go od tyu i zaj siln pozycj obronn na zotym szlaku. Moi zwiadowcy znaleli miejsce, gdzie teren bardzo nam sprzyja. Gdyby sprbowa nas tam zaatakowa, zapaciby straszliw cen. A gdyby tego nie zrobi, zostaby uwiziony na zachodzie, tysice mil od miejsca, w ktrym powinien by. A my cay ten czas ylibymy z jego zasobw, zamiast on z naszych. - Lord Stannis zamierza uderzy na Krlewsk Przysta - doda Robb. - Mg jednym krwawym uderzeniem uwolni nas od Joffreya, krlowej i Krasnala. Wtedy moglibymy zawrze pokj. Edmure przenosi wzrok ze stryja na siostrzeca. - Nie wtajemniczylicie mnie w te plany. - Powiedziaem ci, eby utrzyma Riverrun - rzek z naciskiem Robb. - Ktrej czci tego rozkazu nie zrozumiae? - Kiedy zatrzymae lorda Tywina nad Czerwonymi Widami - kontynuowa Blackfish dae posacom z Gorzkiego Mostu czas potrzebny na zawiadomienie go o tym, co si dzieje

na wschodzie. Lord Tywin natychmiast zawrci sw armi, poczy siy z Matthisem Rowanem i Randyllem Tarlym w pobliu grnych dopyww Czarnej Wody i dotar forsownym marszem do Wodospadu Akrobaty. Tam znalaz Macea Tyrella i jego dwch synw, ktrzy czekali na niego z wielk armi i flotyll barek. Popynli w d rzeki, wysadzili oddziay na ld w odlegoci poowy dnia drogi od miasta i uderzyli na Stannisa od tyu. Catelyn przypomniaa sobie dwr krla Renlyego, ktry widziaa w Gorzkim Mocie. Tysice zotych r powiewajcych na wietrze, niemiay umiech i mie sowa krlowej Margaery oraz jej brata, Rycerza Kwiatw, z zakrwawion szmat owinit wok skroni. Jeli ju musiae wpa w ramiona jakiej kobiety, synu, to dlaczego nie moga to by Margaery Tyrell? Bogactwo i potga Wysogrodu przewayyby szal w walce, ktra ich czekaa. I moe Szary Wicher polubiby jej zapach. Edmure mia zbola min. - Nie chciaem... nie chciaem, Robb, musisz mi pozwoli, bym za to zadouczyni. W nastpnej bitwie poprowadz przedni stra! Chodzi ci o zadouczynienie, bracie, czy raczej o chwa? - zadaa sobie pytanie Catelyn. - W nastpnej bitwie - powtrzy Robb. - No c, to bdzie niedugo. Nie wtpi, e po lubie Joffreya Lannisterowie ponownie wyrusz do boju ze mn i tym razem bd im towarzyszy Tyrellowie. A jeli Czarny Walder postawi na swoim, moe bd musia walczy rwnie z Freyami... - Dopki Theon Greyjoy zasiada na tronie twojego ojca z rkami zbrukanymi krwi twych braci, inni wrogowie musz zaczeka - oznajmia synowi Catelyn. - Przede wszystkim masz obowizek broni swych ludzi, odzyska Winterfell i powiesi Theona we wroniej klatce, eby umiera powoli. W przeciwnym razie moesz od razu zdj t koron, Robb, bo ludzie i tak bd wiedzieli, e nie jeste prawdziwym krlem. Z tego, jak na ni spojrza, Catelyn wnosia, e ju od dawna nikt nie omieli si przemawia do niego tak szczerze. - Kiedy powiedzieli mi, e Winterfell pado, chciaem natychmiast rusza na pnoc odpowiedzia z nut zawstydzenia. - Pragnem uwolni Brana i Rickona, ale mylaem... nigdy bym nie sdzi, e Theon zrobi im krzywd, daj sowo. Gdybym wiedzia... - Za pno ju na gdybanie i za pno na ratunek - przerwaa mu Catelyn. - Zostaje tylko zemsta. - Ostatnie wieci, jakie dotary do nas z pnocy, mwiy, e ser Rodrik pokona silny oddzia elaznych ludzi pod Torrhens Square i gromadzi w zamku Cerwyn siy, by wyzwoli

Winterfell - poinformowa j Robb. - Moliwe, e ju tego dokona. Od duszego czasu nie mielimy stamtd adnych wiadomoci. A jeli skieruj si na pnoc, co si stanie z Tridentem? Nie mog wymaga od lordw dorzecza, eby opucili swych ludzi. - Nie moesz - zgodzia si Catelyn. - Zostaw ich tu, by strzegli swoich, a pnoc odzyskaj z ludmi z pnocy. - Ale jak ich tam zaprowadzi? - wtrci jej brat Edmure. - Nad morzem zachodzcego soca panuj elani ludzie. Greyjoyowie trzymaj te w rkach Fos Cailin. adna armia nigdy nie zdobya jej od poudnia. Ju samo podjcie tej prby byoby szalestwem. Zostalibymy uwizieni na przesmyku, z elaznymi ludmi z przodu, a rozgniewanymi Freyami za naszymi plecami. - Musimy odzyska Freyw - stwierdzi Robb. - Z nimi nadal zachowamy szanse na sukces, choby nawet niewielkie. Bez nich nie widz nadziei. Jestem skonny da lordowi Walderowi wszystko, czego zada... przeprosiny, zaszczyty, ziemie, zoto... musi istnie co, co zadowoli jego dum... - Nie co - wtrcia Catelyn. - Kto.

JON - Uwaasz, e s wystarczajco due? Szerok twarz Tormunda pokryway patki niegu, ktre topniay w jego wosach i brodzie. Olbrzymy koysay si miarowo na grzbietach mamutw, mijajc ich parami. Konik Jona sposzy si, przeraony tym niezwykym widokiem, trudno jednak byo okreli, czy wystraszy si mamutw czy ich jedcw. Nawet Duch cofn si o krok, szczerzc ky w bezgonym grymasie. Wilkor by wielki, lecz mamuty znacznie go przerastay, a do tego byo ich cae mnstwo. Jon uj konia za uzd, zmuszajc go, by sta spokojnie. Dziki temu mg policzy olbrzymy, ktre wyaniay si ze nieycy i jasnych mgie unoszcych si nad Mleczn Wod. Gdy przekroczy ju pidziesit, Tormund nagle co powiedzia i chopak straci rachub. Musz by ich setki. Bez wzgldu na to, ile ju go mino, wci nadjeday nowe. W opowieciach Starej Niani olbrzymy byy wikszymi ludmi, ktrzy mieszkali w kolosalnych zamkach, walczyli na gigantyczne miecze i nosili buty, w ktrych mgby si schowa cay chopiec. Te istoty byy jednak inne. Bardziej przypominay niedwiedzie ni ludzi i byy rwnie wochate jak mamuty, na ktrych jedziy. Gdy siedziay, trudno byo oceni, ile naprawd maj wzrostu. Moe z dziesi albo dwanacie stp - pomyla Jon. Gra czternacie. Ich pochye klatki piersiowe mona by wzi za ludzkie, lecz rce zwisay stanowczo za nisko, a dolna poowa tuowia wydawaa si dwukrotnie szersza od grnej. Nogi miay krtsze ni rce, lecz za to bardzo grube, a butw nie nosiy w ogle. Ich stopy byy szerokie i paskie, pokryte czarn zrogowacia skr. Waciwie nie miay szyj. Wielkie, masywne gowy wystaway do przodu spomidzy opatek, a twarze byy paskie i zwierzce. Szczurze oczka, nie wiksze ni paciorki, niemal cakowicie nikny pord fad zrogowaciaej skry. Olbrzymy cay czas wszyy, polegajc na wchu w takim samym stopniu jak na wzroku. Nie nosz skr - zrozumia Jon. To wosy. Cae ich ciao pokrywao kosmate futro, gste poniej pasa, a rzadsze na grze. Bi od nich dawicy smrd, niewykluczone jednak, e pochodzi raczej od mamutw. Joramun zad w Rg Zimy i przebudzi picych w ziemi olbrzymw. Jon wypatrywa dugich na dziesi stp mieczy, widzia jednak tylko maczugi. Wikszo z nich to byy konary drzew. Z niektrych wci jeszcze zwisay poamane gazie. Garstka olbrzymw przywizaa do jednego z kocw konarw kamienne kule, przerabiajc je na kolosalne moty. Pie nie wspomina o tym, czy rg moe ich upi na nowo.

Jeden z olbrzymw wyglda na starszego od pozostaych. Futro mia siwe, usiane nitkami bieli, podobnie jak wikszy od innych mamut, ktrego dosiada. Tormund krzykn co do niego w ochrypym, dwicznym jzyku, ktrego Jon nie rozumia. Olbrzym rozchyli wargi, odsaniajc usta pene wielkich kwadratowych zbw i wyda z siebie dwik bdcy w poowie bekniciem, a w poowie pomrukiem. Po chwili Jon zrozumia, e to miech. Mamut odwrci wielki eb, by zerkn na nich przelotnie. Jeden z wielkich kw przesun si tu nad gow Jona. Potem bestia oddalia si, zostawiajc w mikkim bocie i wieym niegu ogromne lady. Olbrzym zawoa co w tym samym ochrypym jzyku, w ktrym przemwi Tormund. - Czy to by ich krl? - zapyta Jon. - Olbrzymy nie maj krlw, podobnie jak mamuty, niene niedwiedzie czy wielkie wieloryby, ktre yj w siwym morzu. To by Mag Mar Tun Doh Weg. Mag Mocarny. Moesz przed nim uklkn, jeli chcesz. Na pewno si nie pogniewa. Znam was, klkaczy. Wiem, e tak bardzo chciaby uklkn przed jakim krlem, e a ci kolana swdz. Tylko uwaaj, eby na ciebie nie nadepn. Olbrzymy maj kiepski wzrok i mgby nie zauway jakiej maej wrony pod stopami. - Co mu powiedziae? Czy to byo w starym jzyku? - Tak. Zapytaem go, czy to na swoim ojcu siedzi, bo wygldaj bardzo podobnie, tyle e jego ojciec adniej pachnie. - I co ci odpowiedzia? Tormund Piorunowa Pi rozchyli usta w penym szczerb umiechu. - Zapyta mnie, czy ta dziewczyna z gadkimi, rowymi policzkami to moja crka. Dziki strzepa nieg z ramienia i zawrci konia. - Moliwe, e nigdy dotd nie widzia mczyzny bez brody. Wracajmy ju. Mance bdzie okrutnie zy, jeli nie zastanie mnie tam, gdzie zawsze. Jon rwnie zawrci wierzchowca i pody za Tormundem na czoo kolumny. Z jego ramion zwisa ciki nowy ubir z nie wyprawionych baranich skr. Zgodnie z rad dzikiego Jon nosi go runem do dou. Baranica dobrze chronia przed niegiem i noc zapewniaa ciepo, lecz Jon zachowa te stary paszcz. Zwin go i schowa pod siodo. - Czy to prawda, e zabie kiedy olbrzyma? - zapyta po drodze Tormunda. Duch pdzi bezgonie obok nich, znaczc wiey nieg ladami swych ap. - Czemu wtpisz w sowa takiego mocarza jak ja? Bya zima, a ja byem jeszcze prawie chopcem, gupim jak wszyscy w tym wieku. Zapuciem si za daleko, mj ko pad, a mnie zaskoczya nieyca. Prawdziwa nieyca, nie taki drobiazg jak ta. Ha! Wiedziaem, e nim si

skoczy, zamarzn na mier. Dlatego znalazem pic olbrzymk, rozpruem jej brzuch i wczogaem si do rodka. W ten sposb zapewniem sobie ciepo, ale smrd o mao mnie nie zabi. Najgorsze byo to, e na wiosn si obudzia i uznaa mnie za swoje dziecko. Karmia mnie piersi przez trzy ksiyce, nim wreszcie udao mi si czmychn. Ha! Czasem jednak brak mi smaku jej mleka. - Jeli karmia ci piersi, to znaczy, e jej nie zabie. - To prawda. Tylko nikomu o tym nie opowiadaj. Moesz mi wierzy, e Tormund Zabjca Olbrzyma brzmi znacznie lepiej ni Tormund Osesek Olbrzymki. - A skd si wziy te inne przydomki? - zapyta Jon. - Mance nazwa ci Dmcym w Rg, prawda? Krlem Miodu z Rumianego Dworu, Mem Niedwiedzic i Ojcem Zastpw. Jona szczeglnie interesowa ten rg, nie odway si jednak zapyta o niego wprost. Joramun zad w Rg Zimy i przebudzi picych w ziemi olbrzymw. Czy stamtd wanie przyszli ze swymi mamutami? Czy Mance Rayder znalaz Rg Joramuna i powierzy go Tormundowi Piorunowej Pici? - Czy wszystkie wrony s takie ciekawskie? - odpowiedzia pytaniem Tormund. - Jeli chcesz, to wysuchaj opowieci. To byo podczas innej zimy, jeszcze mroniejszej od tej, ktr spdziem w brzuchu olbrzymki. nieg pada dzie i noc, nie takimi maymi patkami jak te, ale wielkimi niczym twoja gowa. Sypao tak strasznie, e zasypao prawie ca wiosk. Siedziaem sobie w swoim Rumianym Dworze, majc za towarzystwo jedynie beczuk miodu, a im wicej go wypiem, tym czciej mylaem o kobiecie, ktra mieszkaa nieopodal. Bya adna i silna i miaa najwiksze cycki, jakie w yciu widziae. Bya z niej niezgorsza zonica, ale umiaa te by ciepa, a ciepo jest tym, czego w rodku zimy czowiek potrzebuje najbardziej. Im wicej piem, tym wicej o niej mylaem, a im wicej o niej mylaem, tym twardszy robi si mj czonek. W kocu nie mogem ju tego znie. Jak ostatni dure opatuliem si futrem od stp do gw, zasoniem twarz wenianym szalikiem i poszedem jej poszuka. nieg sypa tak gsto, e raz czy dwa zgubiem drog, a od wietrzyska przemarzem a do szpiku koci, ale w kocu j znalazem, tak samo opatulon jak ja. Mwiem ju, e bya z niej okrutna zonica, i kiedy j zapaem, opieraa si jak szalona. Ledwie zdoaem zacign j do domu i wyuska z tych futer, ale kiedy ju to zrobiem, to, och, bya gortsza ni kiedykolwiek przedtem. Zabawialimy si ze sob dugo, a potem zmorzy mnie sen. Rano nieg przesta pada i wiecio soneczko, ale ja si z tego nie cieszyem. Cay byem poharatany, p czonka miaem odgryzione, a na pododze koo mnie leao niedwiedzie futro. Niedugo potem wolni ludzie zaczli opowiada, e po lesie chodzi ysa niedwiedzica, ktra ma par bardzo dziwnych modych. - Ha! - Klepn si w grube udo. - Gdybym tylko

mg j znowu znale. Byo mi z ni naprawd dobrze. adna kobieta nigdy mi si tak nie opieraa ani nie daa mi takich silnych synw. - A co by z ni zrobi, gdyby j znalaz? - zapyta z umiechem Jon. - Przecie mwie, e odgryza ci czonka. - Tylko poow. Poowa mojego jest i tak dwa razy dusza ni cay u innych. Tormund prychn pogardliwie. - A skoro ju o tym mowa... czy to prawda, e ucinaj wam czonki, kiedy was bior na Mur? - Nieprawda - oburzy si Jon. - Myl, e chyba prawda. W przeciwnym razie, czemu nie chcesz Ygritte? Co mi si zdaje, e nie opieraaby ci si prawie wcale. atwo zauway, e chciaaby ci w sobie poczu. Zbyt atwo, niech to szlag - pomyla Jon. Wyglda na to, e wie ju o tym poowa kolumny. Wpatrzy si w padajcy nieg, eby Tormund nie zauway rumieca na jego policzkach. Jestem czowiekiem z Nocnej Stray - powiedzia sobie. Dlaczego wic czu si jak zawstydzona dziewica? Wikszo czasu spdza w towarzystwie Ygritte, tak w dzie, jak i w nocy. Uwadze Mancea Raydera nie umkna nieufno, ktr darzy wron renegata Grzechoczca Koszula. Dlatego krl za Murem, ofiarujc Jonowi now baranic, zasugerowa mu, by przenis si do oddziau Tormunda Zabjcy Olbrzyma. Jon zgodzi si z radoci i nastpnego dnia Ygritte oraz Rik Duga Wcznia poszli w jego lady. - Wolni ludzie sami sobie wybieraj towarzystwo - powiedziaa mu dziewczyna - a my mamy ju po dziurki w nosie Worka Koci. Co noc, gdy rozbijali obz, Ygritte rozkadaa swe skry obok niego, bez wzgldu na to, czy lea blisko czy daleko od ogniska. Pewnej nocy, gdy si obudzi, zauway, e si do niego przytulia i przerzucia mu rami przez pier. Przez dugi czas lea bez ruchu i sucha jej oddechu, starajc si ignorowa napicie w kroku. Zwiadowcy czsto dzielili ze sob posanie, by si ogrza, podejrzewa jednak, e Ygritte chodzio o co wicej ni ciepo. Potem prbowa odgradza si od niej Duchem. W opowieciach Starej Niani rycerze i ich damy dzielili ze sob oa, oddzieleni od siebie mieczem, ktry strzeg ich honoru, Jon sdzi jednak, e nigdy dotd roli miecza nie gra wilkor. Mimo to Ygritte nie ustpowaa. Poprzedniego dnia Jon popeni bd, gono wyraajc al, e nie ma gorcej wody do kpieli. - Zimna jest lepsza - odezwaa si natychmiast dziewczyna - pod warunkiem, e masz kogo, kto ci potem ogrzeje. Chodmy, ld nie sku jeszcze caej rzeki. Jon parskn miechem.

- Zamarzbym na mier. - Czy wszystkie wrony boj si gsiej skrki? Odrobina lodu ci nie zabije. Skocz do wody z tob, eby ci tego dowie. - Mielibymy cay dzie jecha w mokrym ubraniu przymarznitym do skry? sprzeciwi si. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Do wody nie wchodzi si w ubraniu. - Ja w ogle do niej nie wejd - oznajmi stanowczo, na chwil przed tym, nim usysza Tormunda Piorunow Pi, ktry woa go gonym rykiem (nie wszed, ale w niczym mu to nie pomogo). Dzicy uwaali Ygritte za wielk pikno z uwagi na jej rude wosy, ktre wrd wolnych ludzi byy rzadkoci. Tych, ktrzy takie mieli, zwano pocaowanymi przez ogie. Uwaano, e przynosi to szczcie. By moe rzeczywicie tak byo, lecz kaki Ygritte byy tak potargane, e Jona kusio, by j zapyta, czy czesze si tylko z okazji zmiany pr roku. Wiedzia, e na lordowskim dworze dziewczyna nie przycignaby niczyjej uwagi. Miaa okrg twarz wieniaczki, zadarty nos i troch krzywe zby, a jej oczy byy zbyt szeroko rozstawione. Wszystkie te mankamenty zauway ju wtedy, gdy ujrza j po raz pierwszy, przyciskajc jej do garda sztylet. Ostatnio jednak zacz zwraca uwag rwnie na inne rzeczy. Kiedy si umiechaa, krzywe zby przestaway si liczy. Jej oczy faktycznie mogy by zbyt szeroko rozstawione, lecz miay te pikny niebieskoszary kolor i byy pene ycia. Czasami Ygritte piewaa niskim, ochrypym gosem, ktry porusza go do gbi. A czasami, gdy siedziaa przy ognisku z rkami oplecionymi wok kolan, pomienie odbijay si w jej wosach czerwonym echem i spogldaa na niego, umiechajc si bez sowa... no c, ten widok te co w nim porusza. By jednak czowiekiem z Nocnej Stray. Zoy przysig. Nie wezm sobie ony, nie bd mia ziemi i nie spodz dzieci. Wypowiedzia te sowa przed czardrzewem, przed bogami ojca. Nie mg ich cofn... ale nie mg te wyjani przyczyny swych oporw Tormundowi Piorunowej Pici, Ojcu Niedwiedzi. - Nie lubisz tej dziewczyny? - zapyta go Tormund, gdy mijali dwadziecia kolejnych mamutw, ktre nie dwigay olbrzymw, lecz dzikich, siedzcych w wysokich drewnianych wieach. - Lubi, ale... - W co mgby uwierzy? - Jestem jeszcze za mody, eby si eni. - eni? - Tormund rykn gonym miechem. - A kto mwi o eniaczce? Czy na poudniu mczyzna musi si eni z kad dziewczyn, z ktr pi? Jon poczu, e znowu si czerwieni.

- Bronia mnie, kiedy Grzechoczca Koszula chcia mnie zabi. Nie mgbym jej zhabi. - Jeste teraz wolnym mczyzn, a Ygritte jest woln kobiet. Jeli zechcecie ze sob spa, to gdzie tu haba? - Mgbym jej zrobi dziecko. - Mam tak nadziej. Silnego syna albo pen ycia, wiecznie rozemian dziewczynk pocaowan przez ogie. Co w tym zego? Na chwil zabrako mu sw. - Chopak... dziecko byoby bkartem. - A czy bkarty s sabsze od innych dzieci? Bardziej chorowite, atwiej umieraj? - Nie, ale... - Sam urodzie si jako bkart. A jeli Ygritte nie bdzie chciaa dziecka, to pjdzie do jakiej lenej wiedmy i wypije kubek miesicznej herbaty. Kiedy ju oddasz nasienie, nie masz nic wicej do powiedzenia. - Nie bd ojcem bkarta. Tormund potrzsn kudat gow. - Jacy durnie s z tych klkaczy. Jeli nie chcesz dziewczyny, to po co j ukrade? - Ukradem? Nikogo nie... - Ukrade j - upiera si Tormund. - Zabie dwch mczyzn, z ktrymi bya, i zabrae j ze sob. Jak inaczej to nazwa? - Wziem j do niewoli. - Kazae, eby ci si poddaa. - Tak, ale... Tormund, przysigam, e nigdy jej nie tknem. - Jeste pewien, e nie ucili ci czonka? - Dziki wzruszy ramionami, jakby chcia powiedzie, e nigdy nie zrozumie podobnego szalestwa. - No c, jeste teraz wolnym czowiekiem, ale jeli nie chcesz tej dziewczyny, lepiej znajd sobie niedwiedzic. Jeli mczyzna nie uywa czonka, to on wci mu si kurczy, a wreszcie pewnego dnia chce si odla i nie moe go znale. Jon nie potrafi na to odpowiedzie. Nic dziwnego, e w Siedmiu Krlestwach uwaano, e dzicy ledwie zasuguj na miano ludzi. Nie maj praw ani honoru. Nie znaj nawet zwykej przyzwoitoci. Cigle okradaj si nawzajem, mno si jak zwierzta, wol gwat od maestwa i wypeniaj wiat dziemi z nieprawego oa. Mimo to polubi Tormunda Piorunow Pi, cho by on wielkim gadu i garzem. Dug Wczni te. I Ygritte... nie, o niej nie bd myla.

Oprcz Tormundw i Dugich Wczni pozna te jednak inny rodzaj dzikich, ludzi podobnych do Grzechoczcej Koszuli i Paczki, dla ktrych zabi czowieka znaczyo tyle, co splun. Bya te Harma Psi eb, gruba jak beka kobieta o policzkach przypominajcych paty biaego misa, ktra nienawidzia psw i co dwa tygodnie zabijaa nowego, eby mie wie gow na swe godo; bezuchy Styr, magnar Thennu, przez wasnych ludzi uwaany raczej za boga ni za lorda; Varamyr Sze Skr, may jak mysz mczyzna dosiadajcy straszliwego nienego niedwiedzia, ktry stojc na tylnych apach, mia trzynacie stp wzrostu. A wszdzie, dokd szli niedwied i Varamyr, poday za nimi trzy wilki i cieniokot. Jon znalaz si blisko niego tylko raz i to wystarczyo. Wosy staway mu dba na sam widok tego czowieka, tak samo jak sier na karku Ducha jeya si na widok niedwiedzia i dugiego, czarno-biaego kota. Byli tu te ludzie jeszcze straszniejsi od Varamyra, ktrzy pochodzili z najdalej wysunitych na pnoc obszarw nawiedzanego lasu, ukrytych dolin w Mronych Kach i jeszcze dziwniejszych miejsc: mieszkacy Lodowego Brzegu, ktrzy jedzili w rydwanach z koci morsa, cignitych przez sfory gronych psw; straszliwe klany znad zamarznitych rzek, ktrych czonkowie pono jadali ludzkie miso; jaskiniowcy o twarzach pomalowanych na niebiesko, fioletowo albo zielono. Jon na wasne oczy widzia kolumn Rogostopych, ktra mina go truchtem na bosaka. Skra ich podeszew bya twarda, jakby wygarbowana. Nie zauway adnych snarkw ani grumkinw, cakiem jednak moliwe, e Tormund mia dzi zje kilka na kolacj. Jon sdzi, e pewnie z poowa dzikich w tym wielkim zastpie nigdy w yciu nie widziaa na oczy Muru, a wikszo z nich nie zna ani sowa w jzyku powszechnym. Nie miao to jednak znaczenia. Mance Rayder wada starym jzykiem. Umia nawet w nim piewa. Gdy gra na swej lutni, wypenia noc niezwyk, dzik muzyk. Mance powici dugie lata na zebranie tej olbrzymiej, ociaej armii. Rozmawia to z matk klanu, to z magnarem, jedn wie zdobywa dla siebie sodkimi swkami, drug pieni, a trzeci mieczem, pomg zawrze pokj midzy Harm Psim bem a Lordem Koci, midzy Rogostopymi a Nocnymi Biegaczami, midzy morsowymi ludmi z Lodowego Brzegu a kanibalami znad wielkich zamarznitych rzek, wykuwajc ze stu rnych sztyletw jedn wielk wczni, wymierzon w serce Siedmiu Krlestw. Nie mia korony ani bera, nie nosi szat z jedwabiu i aksamitu, Jon nie mia jednak wtpliwoci, e Mance Rayder jest krlem nie tylko z nazwy. Przyczy si do dzikich na rozkaz Qhorina Prkiego. Noc, zanim zgin, zwiadowca powiedzia mu: Bd ich towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi. I miej oczy

otwarte. Cho jednak przyglda si uwanie, nie dowiedzia si wiele. Prki podejrzewa, e dzicy udali si w pospne i jaowe Mrone Ky w poszukiwaniu jakiej broni, mocy czy zowrogich czarw, ktre pozwol im zburzy Mur... jeli jednak co takiego znaleli, nikt nie przechwala si tym otwarcie ani nie pokaza Jonowi nic w tym rodzaju. Mance Rayder nie wtajemniczy go te w swe strategiczne plany. Od owej pierwszej nocy Jon widywa go jedynie z daleka. Zabij go, jeli bd musia. Nie cieszy si t perspektyw. W takim zabjstwie nie byo honoru, a do tego sam rwnie z pewnoci by zgin. Nie mg jednak dopuci do tego, by dzicy przedostali si przez Mur, zagrozili Winterfell i pnocy, krainie kurhanw i Strumienisku, Biaemu Portowi, Kamiennemu Brzegowi, a nawet Przesmykowi. Przez osiem tysicy lat mczyni z rodu Starkw yli i umierali po to, by broni swych ludzi przed takimi zbjami i upiecami... a cho by bkartem, w jego yach pyna ta sama krew. Poza tym w Winterfell s Bran i Rickon. Maester Luwin, ser Rodrik, Stara Niania, psiarczyk Farlen, Mikken przy kuni i Gage przy piecach... wszyscy, ktrych w yciu znaem i kochaem. Jeli bdzie musia zabi czowieka, ktrego podziwia i prawie lubi, po to, by ocali ich wszystkich przed Grzechoczc Koszul, Harm Psim bem i bezuchym magnarem Thennu, z ca pewnoci to uczyni. Niemniej jednak modli si do bogw ojca o to, by oszczdzili mu tego niewdzicznego zadania. Zastp posuwa si powoli, obciony stadami, dziemi oraz skromnymi skarbami dzikich, a nieg jeszcze bardziej spowalnia jego marsz. Wiksza cz kolumny dotara ju na podgrze i wylewaa si na zachodni brzeg Mlecznej Wody, powoli jak mid w mrony, zimowy poranek, podajc wzdu rzeki do samego serca nawiedzanego lasu. Jon wiedzia, e gdzie przed nimi nad lasem gruje Pi Pierwszych Ludzi, dom trzystu czarnych braci z Nocnej Stray, ktrzy mieli bro, konie i czekali cierpliwie. Stary Niedwied wysa te innych zwiadowcw oprcz Prkiego. Z pewnoci Jarman Buckwell albo Thoren Smallwood przynieli mu ju wiadomo o tym, co zblia si do niego z gr. Mormont nie bdzie ucieka - pomyla Jon. Jest za stary i zawdrowa zbyt daleko. Uderzy, nie przejmujc si liczebn przewag przeciwnika. Wkrtce usyszy dwik rogw i ujrzy kolumn jedcw w czarnych, powiewajcych na wietrze paszczach, ktrzy rusz na nich z zimn stal w doniach. Trzystu ludzi z pewnoci nie zdoa wyci w pie stukrotnie liczniejszych si wroga, Jon jednak nie sdzi, by byo to konieczne. Nie musz zabi tysica. Wystarczy jeden. czy ich tylko Mance. Krl za Murem robi, co mg, lecz mimo jego wysikw dzicy wci byli beznadziejnie niezdyscyplinowani, co czynio ich podatnymi na atak. Gdzieniegdzie w

rozcignitym na wiele mil wu mona byo znale wojownikw nie ustpujcych nikomu w Nocnej Stray, lecz co najmniej jedna trzecia ich liczby skupiaa si na obu kocach kolumny, w stray przedniej Harmy Psiego ba oraz w straszliwej stray tylnej z jej olbrzymami, turami i strzelajcymi ogniem. Druga grupa towarzyszya Manceowi blisko rodka kolumny, pilnujc wozw, sa i zaprzonych w psy wzkw, w ktrych wieziono przewaajc cz zapasw, wszystko, co zostao z ostatnich letnich niw. Reszta, podzielona na mae grupki, podaa razem z oddziaami Grzechoczcej Koszuli, Jarla, Tormunda Zabjcy Olbrzyma i Paczki, suc jako zwiadowcy, furaerzy i porzdkowi, ktrzy nieustannie jedzili wzdu kolumny, starajc si zachowa w niej cho pozory adu. Co waniejsze, tylko mniej wicej jeden na stu dzikich mia konia. Stary Niedwied przejdzie przez nich jak topr przez owsiank. A gdy to si stanie, Mance bdzie musia si rzuci w pogo za nim ze swym rodkowym oddziaem, by stawi czoo zagroeniu. Jeli padnie w walce, do ktrej wtedy dojdzie, Mur bdzie mia zapewnione bezpieczestwo na najblisze sto lat - pomyla Jon. A jeli nie... Zgi poparzone palce prawej rki. Dugi Pazur wisia u jego sioda. Gaka w ksztacie gowy wilka i mikka skrzana pochwa wielkiego bastardowego miecza cay czas znajdoway si w zasigu jego doni. Gdy po kilku godzinach docignli grup Tormunda, nieg sypa ju gsto. Duch opuci ich gdzie po drodze i znikn w lesie, czujc zapach zwierzyny. Wrci, gdy rozbij obz na noc, a najpniej o wicie. Bez wzgldu na to, jak daleko si zapuszcza, zawsze do niego wraca... i wygldao na to, e Ygritte rwnie. - Czy teraz nam wierzysz, Jonie Snow? - zawoaa na jego widok. - Widziae olbrzymy i ich mamuty? - Ha! - krzykn Tormund, nim Jon zdy jej odpowiedzie. - Wrona si zakochaa! Chce si oeni! - Z olbrzymk? Rik Duga Wcznia wybuchn miechem. - Nie, z mamucic! - rykn Tormund. - Ha! Ygritte podjechaa do Jona, gdy kaza swemu wierzchowcowi zwolni do stpa. Twierdzia, e jest trzy lata starsza od niego, cho bya o p stopy nisza. Bez wzgldu jednak na wiek, bya z niej twarda dziewczyna. Gdy pojmali j w Wwozie Piskw, Kamienny W nazwa j wczniczk. Mimo e jej ulubion broni by krtki uk z rogu i czardrewna, ta nazwa wietnie do niej pasowaa. Przypominaa mu nieco jego modsz siostr Ary, cho

Arya bya modsza i zapewne chudsza. Ygritte zawsze nosia tyle skr i futer, e trudno byo okreli, czy jest szczupa czy pulchna. - Czy znasz pie Ostatni olbrzym? - zapytaa Ygritte. - eby j zapiewa jak trzeba, konieczny jest niszy gos ni mj - dodaa, nie czekajc na odpowied. - Ooooooch, jestem ostatnim z olbrzymw, do cna wymar cay mj lud sawny - zacza. Tormund Zabjca Olbrzyma wyszczerzy zby w umiechu. - Ostatnim z wielkich grskich olbrzymw, ktrzy wiatem wadali niedawno - rykn, szeroko otwierajc onieone usta. Rik Duga Wcznia przyczy si do chru. - Och, mali ludzie ukradli me lasy, skradli rzeki oraz grskie stoki. - Przegrodzili doliny me murem i z ryb wszystkie okradli potoki - zapiewali Ygritte i Tormund godnymi olbrzymw gosami. Synowie Tormunda, Toregg i Dormund, rwnie przyczyli swe basowe gosy do chru, a po nich zrobia to jego crka Munda i caa reszta. Ludzie walili do taktu wczniami w skrzane tarcze. Po chwili piewa ju cay hufiec wojownikw. W kamiennych salach ognie swe pal, nad ostrymi si trudz wczniami. A ja chodz samotny po grach nie zostao mi nic poza zami. W wietle soca cigaj mnie z psami, noc w owach im su pochodnie. Bo gdy ludzie tak mali pragn sta si wikszymi, wzrost olbrzyma traktuj jak zbrodni. Oooooooch, jestem OSTATNIM z olbrzymw, lecz niedugo ju zamkn powieki. Zapamitajcie pie moj, bo gdy mnie ju nie bdzie, wszystkie pieni umilkn na wieki. Kiedy piosenka si skoczya, po policzkach Ygritte spyway zy. - Czemu paczesz? - zapyta Jon. - To bya tylko pie. Na wiecie s jeszcze setki olbrzymw. Sam je przed chwil widziaem. - Och, setki - odwarkna gniewnie. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Nic... JON!

Odwrci si, syszc nagy opot skrzyde. Przed oczyma ujrza niebieskoszare pira, a w twarz wbiy mu si ostre szpony. Przeszy go straszliwy, gwatowny bl. W gow uderzay go lotki. Zobaczy dzib, nie mia jednak czasu zasoni si rk ani sign po bro. Zatoczy si do tyu. Stopa wysuna mu si ze strzemienia, a jego ko sposzy si gwatownie. Jon zlecia z sioda. Orze nadal wczepia si w jego twarz, szarpic j szponami i tukc skrzydami, wrzeszczc i dziobic. wiat przewrci si do gry nogami w chaosie pir, koskiego ciaa i krwi. Potem Jon uderzy o ziemi. Gdy odzyska przytomno, lea twarz w niegu, czujc smak bota i krwi, a Ygritte klczaa nad nim, trzymajc w doni kociany sztylet. Nadal sysza szum skrzyde, cho ora nigdzie nie byo wida. Poow jego wiata przesaniaa ciemno. - Moje oko - stkn, ogarnity nag panik. Unis do do twarzy. - To tylko krew, Jonie Snow. Nie trafi w oko. Rozdar ci troch skr i to wszystko. Twarz ogarnia mu pulsujcy bl. Prawym okiem widzia, e Tormund stoi nad nimi, wrzeszczc wniebogosy. Otar krew z lewego oka i nagle usysza ttent kopyt, krzyki oraz stukot starych, suchych koci. - Worku Koci, odwoaj swoj piekieln wron! - rycza Tormund. - To jest piekielna wrona! - Grzechoczca Koszula wskaza na Jona. - Krwawi na bocie jak niewierny pies! - Orze wyldowa na pknitej czaszce olbrzyma, ktra suya dzikiemu jako hem. - Przyszedem po niego. - No to chod - rzuci Tormund - ale lepiej z mieczem w doni, bo ja swj z pewnoci wyjm. Moe to ja ugotuj twoje koci i bd szcza do twojej czaszki. Ha! - Kiedy ci przekuj i wypuszcz z ciebie powietrze, zrobisz si mniejszy ni dziewczynka. Zejd mi z drogi, bo inaczej usyszy o tym Mance. Ygritte wstaa. - A wic to Mance po niego posa? - Przecie tak powiedziaem, nie? Podno go na te czarne giry. Tormund popatrzy na Jona z zaspion min. - Jeli to Mance ci wzywa, to lepiej id. Ygritte pomoga mu wsta. - Krwawi jak zarnity dzik. Zobaczcie, co Orell zrobi z jego sodk twarz. Czy ptak moe nienawidzi? Jon zabi Orella, lecz cz jani dzikiego ya jeszcze w orle. Zociste oczy spoglday na niego z zimn furi.

- Ju id - powiedzia Jon. Prawe oko wci zalewaa mu krew, a jego policzek by jedn wielk plam blu. Kiedy go dotkn, pobrudzi sobie krwi czarn rkawic. - Pomcie mi zapa konia. Chodzio mu nie tyle o wierzchowca, ile o Ducha, lecz wilkora nigdzie nie byo wida. Pewnie jest teraz wiele mil std i rozdziera gardo jakiemu osiowi. Moe zreszt tak byo lepiej. Gdy Jon podszed do konia, ten znowu si sposzy, z pewnoci przeraony widokiem krwi na jego twarzy. Modzieniec uspokoi go jednak kilkoma cichymi sowami i wreszcie udao mu si zbliy na tyle, by chwyci za wodze. Kiedy wskoczy na siodo, zakrcio mu si w gowie. Bd musia opatrzy t ran - pomyla. Ale nie teraz. Niech krl za Murem zobaczy, co zrobi ze mn jego orze. Otworzy i zamkn praw do, a potem sign po Dugi Pazur, przewiesi go sobie przez rami i podjecha kusem do Lorda Koci i jego towarzyszy. Ygritte czekaa razem z nimi, siedzc na koniu z nieustpliw min. - Jad z wami. - Uciekaj std. - Koci tworzce napiernik Grzechoczcej Koszuli zastukay gono. Wysali mnie tylko po wron renegata. - Wolna kobieta jedzi, gdzie chce - odcia si Ygritte. Wiatr zasypywa niegiem oczy Jona. Czu, e krew zamarza mu na twarzy. - Pjdziemy na piechot czy pojedziemy? - Pojedziemy - odpar Lord Koci. Galop by straszliwy. Pdzili dwie mile wzdu brncej przez nieyc kolumny, przemknli przez skupisko naadowanych wozw i sforsowali Mleczn Wod w miejscu, gdzie rzeka zataczaa wielk ptl na wschd. Rzeczne pycizny pokrywa cienki ld, ktry przy kadym kroku pka pod koskimi kopytami. Dopiero dziesi jardw od brzegu wyszli na gbsz wod. Wydawao si, e na wschodnim brzegu nieg sypie jeszcze gciej. Zaspy te byy tu gbsze. Nawet wicher jest zimniejszy. Do tego zapadaa ju noc. Mimo zasony niegu atwo byo rozpozna zarysy wielkiego, biaego wzgrza, ktre majaczyo za drzewami. Pi Pierwszych Ludzi. Jon usysza wrzask krcego w przestworzach ora. Siedzcy na onierskiej sonie kruk popatrzy na nich z gonym quork. Czyby Stary Niedwied ruszy ju do ataku? Zamiast szczku stali i wistu strza Jon sysza jednak tylko cichy chrzst niegu pod kopytami swego wierzchowca. Bez sowa okryli wzgrze, zmierzajc ku poudniowemu stokowi, gdzie najatwiej byo si na nie wspi. U jego podstawy Jon ujrza martwego konia, na wp pogrzebanego w niegu. Wntrznoci wypezay z jego brzucha niczym zamarznite we, a jednej nogi

brakowao. Wilki - pomyla w pierwszej chwili Jon, by jednak w bdzie. Wilki zwyky zjada swe ofiary. Na stoku walao si wicej koskich trupw o powykrzywianych groteskowo nogach i lepych oczach wpatrujcych si w mier. Dzicy obleli je niczym muchy, zdzierajc z nich sioda, uzdy, juki i zbroje, a take rbic martwe zwierzta kamiennymi toporami. - Na gr - rozkaza Grzechoczca Koszula. - Mance czeka na szczycie. Pod piercieniowym murem zsiedli z koni, by przecisn si przez nierwn szczelin midzy kamieniami. Na zaostrzone paliki, ktrymi Stary Niedwied zabezpieczy wszystkie wejcia, nadziany by trup brzowego, kudatego konika. Prbowa si wydosta na zewntrz, nie wej do rodka. Po jedcu nigdzie nie byo ladu. Dalej byo coraz gorzej. Jon nigdy w yciu nie widzia rowego niegu. Wiatr szarpa jego cik baranic. Kruki przelatyway z jednego koskiego trupa na drugiego. Czy to dzikie ptaki czy nasze? Jon nie potrafi odpowiedzie na to pytanie. Zastanawia si, gdzie jest teraz biedny Sam. I czym jest. Pod butami chrzcia mu skorupa zamarznitej krwi. Dzicy odarli zabite konie ze wszystkiego. Zerwali im nawet podkowy. Kilku przerzucao odnalezione juki w poszukiwaniu ywnoci i broni. Jon min jednego z psw Chetta, czy raczej jego szcztki, lece w botnistej kauy na wp zamarznitej krwi. Na drugim kocu obozu kilka namiotw stao jeszcze. Tam wanie znaleli Mancea Raydera. Pod paszczem z czarnej weny atanym czerwonym jedwabiem nosi czarn kolczug i futrzane spodnie, a na gowie mia wielki hem z brzu i elaza, ozdobiony na skroniach kruczymi skrzydami. By z nim Jarl i Harma Psi eb, a take Styr oraz Varamyr Sze Skr ze swymi wilkami i cieniokotem. Mance obrzuci Jona zimnym, zowrogim spojrzeniem. - Co ci si stao w twarz? - Orell prbowa wydzioba mu oko - wyjania Ygritte. - To jego pytaem. Czyby straci jzyk? Moe powinienem mu go wyci. To oszczdzi nam dalszych kamstw. Magnar Styr wydoby dugi n. - Myl sobie, e chopak bdzie widzia janiej, kiedy zostanie mu tylko jedno oko. - Chcesz je zachowa, Jon? - zapyta krl za Murem. - Jeli tak, to powiedz mi, ilu ich byo. Tym razem sprbuj powiedzie prawd, bkarcie z Winterfell. Jonowi zascho w gardle. - Mj panie... o co...

- Nie jestem twoim panem - warkn Mance. - A o co pytam, powinno by jasne. Twoi bracia zginli. Ilu ich byo? Jona nadal drczy bl, a nieg nie przestawa sypa. Trudno mu byo myle. Musisz speni wszystkie ich polecenia. Tak powiedzia mu Qhorin. - Byo nas trzystu - wykrztusi, cho sowa wizy mu w gardle. - Nas? - zapyta ostrym tonem Mance. - Ich. Byo ich trzystu. - Prki powiedzia wszystkie polecenia. To dlaczego czuj si jak tchrz? - Dwustu z Czarnego Zamku i stu z Wiey Cieni. - Ta piosenka jest prawdziwsza od tej, ktr zapiewae w moim namiocie. - Mance popatrzy na Harm Psi eb. - Ile koni znalelicie? - Wicej ni sto - odpara potnie zbudowana kobieta - ale mniej ni dwiecie. Na wschodzie pod niegiem le dalsze trupy. Trudno powiedzie, ile ich jest. Za jej plecami sta mczyzna, ktry trzyma w rkach tyczk z psi gow, tak wie, e wci jeszcze pyna z niej krew. - Nie trzeba byo mnie okamywa, Jonie Snow - odezwa si Mance. - Wiem... wiem o tym. Co mg powiedzie? Krl dzikich przyjrza si jego twarzy. - Kto tu dowodzi? Mw prawd. Czy to by Rykker? Smallwood? Na pewno nie Wythers, on jest zbyt sabowity. Do kogo nalea ten namiot? Powiedziaem zbyt wiele. - Nie znalelicie jego ciaa? Harma achna si, buchajc z nozdrzy mron wzgard. - Ale durnie z tych czarnych wron. - Jeli jeszcze raz odpowiesz mi pytaniem, oddam ci Lordowi Koci - zapowiedzia Mance Rayder, podchodzc do Jona. - Kto tu dowodzi? Jeszcze jeden krok - pomyla modzieniec. Tylko o stop bliej. Przesun do w stron rkojeci Dugiego Pazura. Jeli bd trzyma jzyk za zbami... - Jeli signiesz po ten bastardowy miecz, to zetn ci twj eb, nim zdysz wydoby bro z pochwy - zagrozi Mance. - Zaczynam ju traci do ciebie cierpliwo, wrono. - Powiedz to - nalegaa Ygritte. - Ktokolwiek to by, i tak ju nie yje. Wykrzywi twarz tak bardzo, e pka skorupa zamarznitej krwi na policzku. To zbyt trudne - pomyla zrozpaczony Jon. Jak mam udawa renegata, nie stajc si nim? Qhorin mu tego nie powiedzia. Drugi krok zawsze jednak jest atwiejszy od pierwszego.

- Stary Niedwied. - Ten staruch? - W gosie Harmy dao si sysze niedowierzanie. - Przyby tu osobicie? Kto w takim razie dowodzi w Czarnym Zamku? - Bowen Marsh. Tym razem Jon odpowiedzia natychmiast. Musisz speni wszystkie ich polecenia. Mance wybuchn miechem. - To znaczy, e wojna jest wygrana. Bowen znacznie lepiej zna si na liczeniu mieczy ni na robieniu z nich uytku. - Dowdc by Stary Niedwied - cign Jon. - To wzgrze jest wysokie i dobrze umocnione, a on jeszcze je wzmocni. Wykopa doy i umieci w nich pale, zgromadzi zapasy ywnoci i wody. By gotowy na... - ...moje przyjcie? - dokoczy Mance Rayder. - Tak, to prawda. Gdybym by na tyle gupi, by szturmowa to wzgrze, miabym szczcie, tracc tylko piciu ludzi na kad zabit wron. - Zacisn mocno usta. - Ale kiedy umarli chodz, mury, pale i miecze nic nie znacz. Z umarymi nie da si walczy, Jonie Snow. Nikt nie wie tego nawet w poowie tak dobrze jak ja. - Podnis wzrok ku ciemniejcemu niebu. - Moliwe, e wrony pomogy nam, nawet o tym nie wiedzc. Zastanawiaem si, dlaczego nie spotkay nas adne ataki. Niemniej mamy do pokonania jeszcze trzysta mil, a robi si coraz zimniej. Varamyrze, ka swoim wilkom obwcha okolic. Nie chc, eby zaskoczyy nas upiory. Mj Lordzie Koci, wzmocnij dwukrotnie wszystkie patrole i dopilnuj, eby wszyscy mieli pochodnie i krzesiwa. Styrze, Jarlu, wyruszycie z pierwszym brzaskiem. - Mance - nalega Grzechoczca Koszula. - Chc dosta par wronich koci. Ygritte zasonia sob Jona. - Nie mona zabi czowieka za to, e skama, by chroni tych, co byli jego brami. - Nadal nimi s - oznajmi Styr. - Nieprawda - sprzeciwia si Ygritte. - Nie zabi mnie, chocia mu kazali. I wykoczy Prkiego, wszyscy to widzielimy. Oddech Jona zamienia si w mg w mronym powietrzu. Jeli go okami, natychmiast si zorientuje. Spojrza Manceowi Rayderowi prosto w oczy, otwierajc i zamykajc poparzon do. - Nosz paszcz, ktry mi dae, Wasza Mio. - Paszcz z baraniej skry! - zawoaa Ygritte. - I noc czsto pod nim tacujemy! Jarl zarechota. Nawet Harma Psi eb umiechna si gupkowato.

- Czy tak to wyglda? - zapyta agodniejszym tonem Mance Rayder. - Midzy tob a ni? Za Murem atwo byo zgubi drog. Jon nie wiedzia ju, gdzie ley honor, a gdzie wstyd, co jest dobre, a co ze. Ojcze, wybacz mi. - Tak - odpowiedzia. Mance skin gow. - To dobrze. W takim razie pojedziecie rano oboje z Jarlem i Styrem. Nie chc rozdziela dwch serc, ktre bij jak jedno. - Dokd mamy jecha? - zapyta Jon. - Za Mur. Pora ju, by dowid swej wiernoci czym wicej ni sowami, Jonie Snow. Magnar nie by zadowolony. - A po co mi wrona? - Zna Stra i zna Mur - wyjani Mance - a Czarny Zamek z pewnoci zna lepiej ni jakikolwiek upieca. Zrobisz z niego uytek albo jeste gupcem. Styr skrzywi si. - Serce wci moe mie czarne. - To wyrwij mu je. - Mance zwrci si w stron Grzechoczcej Koszuli. - Mj Lordzie Koci, kolumna za wszelk cen musi i naprzd. Jeli dotrzemy do Muru przed Mormontem, zwycistwo bdzie nasze. - Bd i - zapewni Grzechoczca Koszula ochrypym z gniewu gosem. Mance skin gow i oddali si. Harma i Sze Skr szli obok niego, a trzy wilki i cieniokot Varamyra poday z tyu. Jon i Ygritte zostali z Jarlem, Grzechoczc Koszul i magnarem. Dwaj starsi dzicy spogldali na Jona z ledwie skrywan zoci. - Syszae, wyruszamy o wicie - odezwa si Jarl. - We ze sob tyle ywnoci, ile tylko zdoasz, bo nie bdziemy mieli czasu na polowanie. Zrb te co z t swoj gb, wrono. Paskudnie krwawisz. - Zrobi - zapewni Jon. - Lepiej, eby to nie byo kamstwo, dziewczyno - ostrzeg Ygritte Grzechoczca Koszula. Jego oczy lniy pod czaszk olbrzyma. Jon wycign Dugi Pazur. - Znikaj std, bo dostaniesz to samo, co Qhorin. - Tym razem nie masz wilka do pomocy, chopcze. Grzechoczca Koszula sign po miecz. - Jeste tego pewien? - zapytaa ze miechem Ygritte.

Na kamieniach muru piercieniowego siedzia Duch. Zjey bia sier i cho nie wydawa z siebie adnego gosu, w jego ciemnoczerwonych lepiach lnia zapowied krwi. Lord Koci cofn powoli do od rkojeci, odsun si o krok i odszed z przeklestwem na ustach. Gdy Jon i Ygritte zjedali z Pici, Duch poda u ich boku. Dopiero gdy przechodzili przez Mleczn Wod, Jon poczu si na tyle bezpiecznie, by powiedzie: - Nie prosiem, eby dla mnie kamaa. - Nie kamaam - odpara. - Po prostu nie powiedziaam wszystkiego. - Powiedziaa... - ...e czsto pieprzymy si pod twoim paszczem. Ale nie mwiam, kiedy zaczlimy. - Jej umiech by niemal niemiay. - Znajd dzi dla Ducha jakie inne miejsce do spania, Jonie Snow. Jak mwi Mance, czyny s prawdziwsze od sw.

SANSA - Nowa suknia? - zapytaa gosem, w ktrym nieufno mieszaa si z zaskoczeniem. - Pikniejsza ni wszystko, co w yciu nosia, pani - zapewnia stara kobieta, mierzc biodra Sansy powizanym w supy sznurkiem. - Cala z jedwabiu i myrijskich koronek, a podszyta atasem. Bdziesz w niej wygldaa bardzo piknie. Kazaa j uszy sama krlowa. - Ktra krlowa? Margaery nie bya jeszcze krlow Joffa, bya jednak przedtem krlow Renlyego. A moe chodzio o Krlow Cierni? Albo... - Krlowa regentka, oczywicie. - Krlowa Cersei? - Nie kto inny. Zaszczyca mnie swymi zamwieniami ju od wielu lat. - Kobieta zmierzya sznurkiem wewntrzn stron nogi Sansy. - Jej Mio powiedziaa, e jeste ju kobiet i nie powinna si ubiera jak dziewczynka. Unie rk. Sansa wykonaa polecenie. Rzeczywicie potrzebowaa nowej sukni. W ostatnim roku urosa trzy cale, a do tego wikszo jej garderoby zniszczy dym z materaca, ktry prbowaa spali tego dnia, gdy po raz pierwszy zakwita. - Masz biust tak samo pikny jak krlowa - stwierdzia kobieta, otaczajc sznurkiem piersi Sansy. - Nie powinna go tak ukrywa. Zaczerwienia si na te sowa. Kiedy ostatnim razem jedzia konno, nie zdoaa zasznurowa kurtki, a chopiec stajenny, ktry pomaga jej dosi konia, gapi si na ni bezwstydnie. Doroli mczyni te czasem zerkali na jej piersi, a niektre z jej bluzek zrobiy si tak ciasne, e ledwie moga w nich oddycha. - A jaki bdzie miaa kolor? - zapytaa krawcow. - To ju zostaw mnie, pani. Na pewno ci si spodoba. Dostaniesz te bielizn i rajtuzy, spdnice, opocze i paszcze, wszystko, czego potrzebuje... pikna, moda dama ze szlachetnego rodu. - A czy bd gotowe na lub krla? - Och, prdzej, znacznie prdzej. Jej Mio nalega. Mam sze krawcowych i dwanacie uczennic. Odoyymy na bok wszystkie inne zadania. Wiele dam bdzie nam to miao za ze, ale taki by rozkaz krlowej. - Podzikuj uprzejmie Jej Mioci za t troskliwo - rzeka grzecznie Sansa. - Jest dla mnie za dobra.

- Jej Mio jest nadzwyczaj szczodra - zgodzia si krawcowa. Nastpnie zabraa swe rzeczy i wysza. Ale dlaczego to robi? - zastanawiaa si Sansa, gdy ju zostaa sama. Zaniepokoio j to. Id o zakad, e ta suknia to pomys Margaery albo jej babci. Margaery nadal traktowaa j z nienagann uprzejmoci. Jej obecno wszystko zmienia. Towarzyszce jej damy rwnie byy mie dla Sansy. Ju od bardzo dawna nie moga si cieszy towarzystwem innych kobiet i niemal zapomniaa, jakie to przyjemne. Lady Leonette uczya j gry na harfie, a lady Janna powtarzaa wszystkie najciekawsze plotki. Merry Crane zawsze opowiadaa zabawne historyjki, a maa lady Bulwer przypominaa jej Ary, cho nie bya taka wojownicza. Sansie dorwnyway wiekiem kuzynki Elinor, Alla i Megga, pochodzce z modszej gazi rodu Tyrellw. - Re z dou krzaka - zaartowaa Elinor, ktra bya gibka i dowcipna. Megga bya pulchna i haaliwa, Alla za niemiaa i adna, lecz to Elinor rzdzia ca trjk, jako e bya ju dojrza pann, a Megga i Alla nadal pozostaway dziewczynkami. Kuzynki zaprzyjaniy si z Sans tak serdecznie, jakby znay si cae ycie. Spdzay dugie popoudnia na szyciu i rozmowach przy cytrynowych ciastkach i winie z miodem, wieczorami gray w pytki, pieway razem w zamkowym sepcie... a do tego czsto jedn czy dwie z nich spotyka zaszczyt dzielenia oa z Margaery i mogy wtedy przeszepta p nocy. Alla miaa pikny gos i jeli si j adnie poprosio, graa na harfie i piewaa pieni o rycerzach i utraconej mioci. Megga nie umiaa piewa, za to uwielbiaa si caowa. Wyznaa, e czasem bawi si z All w caowanie, ale to nie to samo, co caowa si z mczyzn, a tym bardziej z krlem. Sansa zastanawiaa si, co by powiedziaa Megga na caowanie si z Ogarem. Pamitaa, jak przyszed do niej w noc bitwy, cuchncy winem i krwi. Pocaowa mnie, grozi, e mnie zabije, i kaza mi dla siebie piewa. - Krl Joffrey ma takie pikne usta - plota dalej Megga - och, biedna Sanso, jak bardzo musiao ci krwawi serce, kiedy go utracia. Och, jake musiaa paka! Pakaam przez Joffreya czciej, ni ci si zdaje - chciaa powiedzie, w pobliu jednak nie byo Butterbumpsa, ktry zaguszyby jej gos, zacisna wic mocno wargi i trzymaa jzyk za zbami. Jeli chodzi o Elinor, obiecano j modemu giermkowi, synowi lorda Ambrosea. Mieli si pobra, gdy tylko zdobdzie ostrogi. Nosi jej wstk podczas bitwy nad Czarnym Nurtem, gdzie zabi myrijskiego kusznika i zbrojnego w subie Mullendorew.

- Alyn powiedzia, e jej wstka uczynia go nieustraszonym. - cigna Megga. Mwi, e jej imi byo dla niego okrzykiem bojowym. Czy to nie rycerskie? Chciaabym, eby pewnego dnia jaki wojownik nosi moj wstk i usiek stu ludzi. Elinor kazaa jej by cicho, miaa jednak zadowolon min. To dzieci - pomylaa Sansa. Wszystkie s jeszcze gupiutkimi dziewcztkami, nawet Elinor. Nigdy nie widziay bitwy, nie widziay, jak umiera czowiek. Nic nie wiedz. Ich marzenia wypeniay pieni i opowieci, tak samo jak marzenia Sansy, nim Joffrey ci gow jej ojcu. Litowaa si nad nimi i zazdrocia im. Margaery bya jednak inna. Mimo caej swej sodyczy i delikatnoci miaa te w sobie co z babci. Poprzedniego dnia zabraa Sans na polowanie z sokoami. Sansa po raz pierwszy od czasu bitwy znalaza si poza miastem. Trupy pochowano ju albo spalono, lecz na Botnistej Bramie peno byo ladw po uderzeniach taranw lorda Stannisa, a na obu brzegach Czarnego Nurtu wida byo kaduby rozbitych statkw. Ich maszty sterczay z pycizn niczym czarne, wychude palce. Po rzece pywa tylko paskodenny prom, ktry przewiz je na drugi brzeg, a gdy dotary do krlewskiego lasu, znalazy tam jedynie popioy, wgiel drzewny i spalone drzewa. Na bagnach nad zatok roio si jednak od wodnego ptactwa i kobuz Sansy upolowa trzy kaczki, a sok wdrowny Margaery zapa czapl w locie. - Willas ma najlepsze ptaki w caych Siedmiu Krlestwach - powiedziaa jej Margaery, gdy na krtk chwil zostay same. - Czasami poluje z orem. Zobaczysz to, Sanso. - Ucisna jej do. - Siostro. Siostro. Sansa marzya kiedy o takiej siostrze jak Margaery, piknej, delikatnej i obdarzonej wszelkimi askami. Arya nie bya siostr, ktra by jej odpowiadaa. Jak mog pozwoli, eby moja siostra wysza za Joffreya? - pomylaa i nagle oczy zaszy jej zami. - Margaery, bagam ci - odezwaa si. - Nie wolno ci tego robi. - Trudno jej byo wydusi z siebie sowa. - Nie wychod za niego. On ci skrzywdzi. - Nie sdz. - Margaery umiechna si z pewn siebie min. - To bardzo odwane z twojej strony, e mnie ostrzegasz, ale nie masz si czego obawia. Joff jest zepsuty i prny, nie wtpi te, e rzeczywicie jest tak okrutny, jak mwisz, ale ojciec przed wyraeniem zgody na to maestwo zmusi go, by przyj Lorasa w poczet swej Gwardii Krlewskiej. Najwspanialszy rycerz w Siedmiu Krlestwach bdzie mnie strzeg we dnie i w nocy, tak jak ksi Aemon strzeg Naerys. To znaczy, e nasze lwitko bdzie musiao by grzeczne, nieprawda? - Rozemiaa si. - Chod, sodka siostro powiedziaa - pocigamy si do rzeki. Nasi stre dostan szau. Nie czekajc na odpowied, wbia pity w boki wierzchowca i umkna.

Jest taka odwana - pomylaa Sansa, pdzc za ni galopem. Mimo to nadal nie opuszczay jej wtpliwoci. Wszyscy si zgadzali, e ser Loras jest wielkim rycerzem, Joffrey mia jednak na swe rozkazy ca reszt Gwardii Krlewskiej, a do tego zote i czerwone paszcze. W pniejszym wieku bdzie dowodzi caymi armiami. To prawda, e Aegon Niegodny nigdy nie skrzywdzi krlowej Naerys, by moe ze strachu przed ich bratem Smoczym Rycerzem... ale gdy inny czonek Gwardii Krlewskiej zakocha si w jednej z jego metres, krl kaza ci ich oboje. Ser Loras jest Tyrellem - powtarzaa sobie Sansa. A tamten rycerz by tylko Toyneem. Jego bracia nie mieli armii i mogli go pomci co najwyej wasnymi mieczami. Im duej jednak si nad tym zastanawiaa, tym bardziej opuszczaa j pewno. Joff moe si powstrzyma przez kilka ksiycw, by moe nawet przez rok, ale prdzej czy pniej pokae pazurki, a gdy to si stanie... Kraj moe mie drugiego Krlobjc. Tym razem wojna wybuchnie wewntrz miasta. Ludzie z lwem i ludzie z r wypeni rynsztoki strugami krwi. Dziwia si, e Margaery tego nie widzi. Jest starsza ode mnie i powinna by mdrzejsza. Ponadto jej ojciec, lord Tyrell, na pewno wie, co robi. To tylko gupie obawy. Gdy oznajmia ser Dontosowi, e wyjeda do Wysogrodu, by wyj za Willasa Tyrella, bya przekonana, e ten ucieszy si i poczuje ulg. On jednak zapa j gwatownie za rami. - Nie wolno ci tego robi! - zawoa ochrypym od grozy i wina gosem. - Powiadam ci, e Tyrellowie to tylko Lannisterowie z kwiatami. Bagam ci, zapomnij o tym szalestwie, pocauj swojego Floriana i obiecaj, e postpisz tak, jak planowalimy. W noc lubu Joffreya, to ju niedugo, za srebrn siatk na wosy, tak jak ci powiedziaem. Potem uciekniemy. Sprbowa j pocaowa w policzek. Wylizna si z jego obj i odsuna od niego. - Nie. Nie zgadzam si. To si nie moe uda. Kiedy byam gotowa ucieka, nie chciae mnie zabra. Teraz ju ci nie potrzebuj. Dontos wpatrywa si w ni z ogupia min. - Przecie wszystko ju zaatwiem, sodziutka. Statek, ktry zawiezie ci do domu, i d, ktr dotrzesz na statek. Twj Florian postara si o to wszystko dla swej sodkiej Jonquil. - Przykro mi, e zadae sobie tyle trudu - odpara - ale ju nie potrzebuj odzi i statkw. - Tu chodzi o twoje bezpieczestwo. - Bd bezpieczna w Wysogrodzie. Willas mnie obroni.

- Ale on ci nie zna - nie ustpowa Dontos - i nie bdzie ci kocha. Jonquil, Jonquil, otwrz swe sodkie oczy. Tym Tyrellom wcale na tobie nie zaley. Chc si oeni z twoimi prawami. - Moimi prawami? Na chwil stracia orientacj. - Sodziutka, jeste dziedziczk Winterfell. Znowu j zapa, bagajc, by tego nie robia. Wyrwaa si mu i zostawia go chwiejcego si na nogach pod drzewem sercem. Od tej pory nie chodzia ju do boego gaju. Nie zapomniaa jednak jego sw. Dziedziczka Winterfell - mylaa, lec noc w ou. Chc si oeni z twoimi prawami. Dorastaa, majc trzech braci, i nigdy nie spodziewaa si, e odziedziczy jakiekolwiek prawa, skoro jednak Bran i Rickon nie yli... To nie ma znaczenia. Jest jeszcze Robb. To ju dorosy mczyzna, niedugo si oeni i spodzi syna. Zreszt Willas Tyrell odziedziczy Wysogrd, to po co mu Winterfell? Czasami szeptaa jego imi do poduszki, po to tylko, by usysze jego brzmienie. - Willas, Willas, Willas. W kocu byo to rwnie dobre imi jak Loras. Nawet brzmiao podobnie. Mniejsza o nog. Willas zostanie lordem Wysogrodu, a ona bdzie jego pani. Wyobraaa sobie, jak siedz w ogrodzie, trzymajc na kolanach szczeniaki, albo suchaj grajcego na lutni minstrela, pync bark wycieczkow w d Manderu. Jeli dam mu synw, moe mnie pokocha. Nada im imiona Eddard, Brandon i Rickon, i wychowa ich na takich wielkich wojownikw jak ser Loras. I naucz ich nienawidzi Lannisterw. W marzeniach Sansy jej dzieci wyglday tak samo jak bracia, ktrych utracia. Czasami widziaa nawet dziewczynk podobn do Aryi. Nie potrafia jednak zatrzyma wizji Willasa na dugo. Jej wyobrania uparcie zmieniaa go w ser Lorasa, modego, piknego i penego gracji. Nie wolno ci tak o nim myle skarcia sam siebie. Bo w przeciwnym razie, kiedy si spotkacie, ujrzy w twych oczach zawd i jak bdzie si wtedy mg z tob oeni, wiedzc, e to jego brata kochasz? Cigle sobie powtarzaa, e Willas Tyrell jest od niej dwa razy starszy i do tego kulawy. Niewykluczone te, e podobnie jak jego ojciec by gruby i mia czerwon twarz. adny czy brzydki, mg jednak by jedynym obroc, jakiego bdzie w yciu miaa. Pewnego razu przynio si jej, e to nadal ona wychodzi za Joffa, nie Margaery. W noc polubn Joff zmieni si jednak w kata Ilyna Paynea. Obudzia si z dreniem. Nie chciaa, by Margaery wycierpiaa to samo, co ona, baa si jednak myli, e Tyrellowie zerw zarczyny. Ostrzegaam j. Powiedziaam prawd o nim. By moe Margaery jej nie uwierzya. Joff

zawsze gra przy niej idealnego rycerza, tak jak niegdy przy Sansie. Wkrtce pozna jego prawdziw natur. Po lubie, a moe nawet przedtem. Obiecaa sobie, e gdy nastpnym razem pjdzie do septu, zapali wiec dla Matki Na Grze i poprosi j, by obronia Margaery przed okruciestwem Joffreya. Moe zapali te drug dla Wojownika, za Lorasa. Gdy krawcowa braa z niej ostatni miar, Sansa postanowia, e woy now sukni na uroczysto w Wielkim Sepcie Baelora. Na pewno dlatego Cersei kazaa j dla mnie uszy. Nie chce, ebym brzydko wygldaa na lubie. Waciwie powinna na uczt weseln woy drug sukni, sdzia jednak, e wystarczy ktra z jej starych. Nie chciaaby poplami nowej jedzeniem albo winem. Musz zabra j ze sob do Wysogrodu. Chciaa si piknie zaprezentowa Willasowi Tyrellowi. Nawet jeli Dontos mia racj i chodzi mu nie o mnie, a o Winterfell, to i tak moe mnie jeszcze pokocha. Oplota si mocno ramionami, zastanawiajc si, kiedy suknia bdzie gotowa. Nie moga si ju doczeka, kiedy j woy.

ARYA Deszcz zacz si i skoczy, niebo jednak czciej byo szare ni niebieskie, a we wszystkich strumieniach byo peno wody. Rankiem trzeciego dnia Arya zauwaya, e mech porasta nie t stron drzew. - Jedziemy nie w tym kierunku, co trzeba - oznajmia Gendryemu, gdy mijali szczeglnie omszay wiz. - Na poudnie. Ten trakt prowadzi na poudnie. Jechalimy na poudnie cay dzie - chciaa mu powiedzie. I wczoraj te, kiedy trzymalimy si tego koryta strumienia. Wczoraj jednak nie przygldaa si zbyt uwanie, nie miaa wic pewnoci. - Chyba zabdzilimy - dodaa cicho. - Nie trzeba si byo oddala od rzeki. Wystarczyoby jecha wzdu niej. - Rzeka cigle meandruje - zauway Gendry. - Zao si, e po prostu jedziemy krtsz drog. Jak tajn, zbjeck ciek. Cytryn, Tom i reszta yj tu ju od lat. Bya to prawda. Arya przygryza warg. - Ale mech... - Przy takiej wilgoci mech niedugo wyronie nam z uszu - poskary si Gendry. - Tylko z poudniowego ucha - upieraa si Arya. Nie miao sensu przekonywa Byka o czymkolwiek. By on jednak jedynym prawdziwym przyjacielem, jaki jej pozosta. Gorca Buka ich opuci. - Sharna mwi, e przydam si jej do pieczenia chleba - oznajmi w dniu, gdy ruszali w drog. - Zreszt do ju mam deszczu, odciskw od sioda i cigego strachu. Tu jest ale i krliki, a chleb bdzie lepszy, kiedy to ja bd go piek. Sama si przekonasz, kiedy wrcisz. No bo wrcisz, prawda? Po wojnie? - Nagle przypomnia sobie, z kim rozmawia. - Pani doda, czerwieniejc na twarzy. Arya nie sdzia, by wojna miaa si kiedykolwiek skoczy, skina jednak gow. - Przepraszam, e ci wtedy pobiam - powiedziaa. Gorca Buka by gupi i tchrzliwy, ale towarzyszy jej ju od Krlewskiej Przystani i przyzwyczaia si do niego. Zamaam ci nos. - Cytrynowi te - zauway z umiechem Gorca Buka. - To byo nieze. - Cytryn tak nie sdzi - odpara ponurym tonem Arya. Czas ju byo odjeda. Gdy Gorca Buka zapyta, czy moe pocaowa janie pani w rk, wymierzya mu kuksaca. Nie mw tak na mnie. Ty jeste Gorca Buka, a ja jestem Arry.

- Tutaj nie jestem Gorc Buk. Sharna nazywa mnie Chopcem, tak samo jak drugiego chopca. Bdzie si nam okropnie mylio. Nie spodziewaa si, e bdzie tak za nim tsknia. Troch jednak pocieszaa j blisko Harwina. Opowiedziaa mu o jego ojcu Hullenie, ktrego znalaza umierajcego przy stajniach w Czerwonej Twierdzy, w dniu swej ucieczki. - Zawsze powtarza, e umrze w stajni - westchn Harwin - ale wszyscy sdzilimy, e zabije go jaki zoliwy ogier, nie stado lww. Arya opowiedziaa mu te o Yorenie i ich ucieczce z Krlewskiej Przystani, a take o wielu rzeczach, ktre od tego czasu si wydarzyy. Przemilczaa jednak chopca stajennego, ktrego przeszya Ig, i wartownika, ktremu poderna gardo, by uciec z Harrenhal. Gdyby powiedziaa o tym Harwinowi, to byoby prawie tak, jakby powiedziaa ojcu, a za nic w wiecie nie chciaaby, eby ojciec si o tym dowiedzia. Nie wspomniaa te o Jaqenie Hgharze i dugu trzech mierci, ktry jej spaci. elazn monet, ktr jej da, schowaa za pasem, czasem jednak wyjmowaa j noc i przypominaa sobie, jak jego twarz stopia si i zmienia, gdy przesun przed ni doni. - Valar morghulis - szeptaa pod nosem. - Ser Gregor, Dunsen, Polliver, Raff Sodyczek, askotek i Ogar, ser Ilyn, ser Meryn, krlowa Cersei, krl Joffrey. Harwin powiedzia jej, e z dwudziestu ludzi z Winterfell, ktrych jej ojciec wysa z Berikiem Dondarrionem, zostao tylko szeciu, a do tego rozpierzchli si oni na cztery wiatry. - To bya puapka, pani. Lord Tywin wysa Gr na Czerwone Widy z ogniem i mieczem, eby wywabi twojego pana ojca. Chcia, eby lord Eddard sam wyruszy na zachd, by rozprawi si z Gregorem Cleganeem. Gdyby to zrobi, zginby albo dosta si do niewoli i mona by go wymieni za Krasnala, ktry by wtedy winiem twej pani matki. Tyle e Krlobjca nic nie wiedzia o planie lorda Tywina i gdy usysza, e jego brata pojmano, zaatakowa twojego ojca na ulicach Krlewskiej Przystani. - Pamitam - odpowiedziaa Arya. - Zabi Joryego. Jory zawsze si do niej umiecha albo powtarza jej, eby nie krcia si pod nogami. - To prawda - zgodzi si Harwin. - A twj ojciec zama nog, gdy zwali si na niego ko. Dlatego lord Eddard nie mg pojecha na zachd. Wysa lorda Berica, ktry wzi dwudziestu swoich ludzi i dwudziestu ludzi z Winterfell, w tym rwnie mnie. Byli te inni. Thoros i ser Raymun Darry oraz ich ludzie, ser Gladden Wylde i lord nazwiskiem Lothar Mallery. Gregor jednak zasadzi si na nas przy Brodzie Komedianta. Jego ludzie ukryli si na obu brzegach. Kiedy przeprawialimy si przez rzek, uderzyli na nas od przodu i od tyu. Widziaem, jak Gra zabi Raymuna Darryego jednym uderzeniem tak straszliwym, e odci

mu rk w okciu i za jednym zamachem umierci te jego konia. Gladden Wylde zgin wtedy razem z nim, a lord Mallery zosta stratowany i uton. Lwy otoczyy nas ze wszystkich stron. Mylaem, e ju po nas, lecz Alyn zacz wykrzykiwa rozkazy i przywrci porzdek w naszych szeregach. Ci z nas, ktrzy nadal trzymali si w siodle, skupili si wok Thorosa i przebili na swobod. Rankiem byo nas stu dwudziestu, a z zapadniciem zmierzchu zostao najwyej czterdziestu. Do tego lord Beric zosta powanie ranny. Noc Thoros wycign mu z piersi odamek kopii dugi na stop. Dziur, ktra zostaa, zala gotujcym winem. Wszyscy bylimy pewni, e jego lordowska mo nie doyje witu, Thoros jednak ca noc modli si razem z nim przy ognisku i gdy wzeszo soce, lord Beric nadal y i by silniejszy ni przedtem. Miny dwa tygodnie, nim by w stanie dosi konia, lecz jego odwaga dodaa nam si. Powiedzia nam, e wojna nie skoczya si dla nas przy Brodzie Komedianta. To by dopiero pocztek i kady z tych, ktrzy tam padli, zostanie dziesiciokrotnie pomszczony. Walki zdyy ju przetoczy si obok nas. Ludzie Gry byli tylko stra przedni zastpu lorda Tywina. Przekroczyli Czerwone Widy i uderzyli na dorzecze, palc wszystko, co spotkali na swej drodze. Byo nas tak mao, e moglimy jedynie nka ich tyy, powtarzalimy sobie jednak, e doczymy do wojsk krla Roberta, gdy ten wyruszy na zachd, by zmiady bunt lorda Tywina. Potem jednak dowiedzielimy si, e krl Robert nie yje i lord Eddard rwnie, a na elaznym Tronie zasiad pomiot Cersei Lannister. Cay wiat przewrci si dla nas do gry nogami. Krlewski namiestnik wysa nas po to, bymy porachowali si z wyjtymi spod prawa bandytami, ale teraz to my zostalimy wyjci spod prawa, a krlewskim namiestnikiem by lord Tywin. Niektrzy mwili, e powinnimy si podda, ale lord Beric nie chcia nawet o tym sysze. Powiedzia, e nadal jestemy krlewskimi ludmi, tak samo jak ci, ktrych masakruj lwy. Skoro nie moglimy ju walczy za Roberta, powinnimy walczy za nich, dopki wszyscy nie zginiemy. Tak te zrobilimy, ale wtedy wydarzyo si co dziwnego. Kadego czowieka, ktrego stracilimy, zastpowao dwch nowych. Bya wrd nich garstka rycerzy i giermkw, wicej jednak byo nisko urodzonych ludzi, parobkw, skrzypkw, oberystw, sucych i szewcw, a nawet dwch septonw. Przyczali si do nas najrniejsi mczyni, a take kobiety, dzieci, psy... - Psy? - zdziwia si Arya. - Tak - potwierdzi z umiechem Harwin. - Jeden z naszych chopakw trzyma najwredniejsze psiska, jakie widziaa w yciu. - Chciaabym mie takiego psa - odezwaa si tsknie. - Psa na lwy. Miaa kiedy wilkorzyc, Nymeri, ale przepdzia j kamieniami, eby nie zabili jej ludzie krlowej. Czy wilkor mgby pokona lwa? - zadaa sobie pytanie.

Po poudniu znowu si rozpadao. Deszcz la dugo, lecz na szczcie ludzie lorda Berica wszdzie mieli potajemnych przyjaci, nie musieli wic rozbija obozu na otwartej przestrzeni ani szuka schronienia pod gaziami drzew, jak czsto zdarzao jej si robi z Gorc Buk i Gendrym. Noc skryli si w spalonej, opuszczonej wiosce. Przynajmniej wydawao si, e wioska jest opuszczona, lecz gdy nagle Jack Szczciarz zagra na swym myliwskim rogu dwa krtkie sygnay i jeden dugi, z ruin oraz ukrytych piwniczek wyszli najrniejsi ludzie. Mieli ale, suszone jabka i troch czerstwego jczmiennego chleba, a banici przywieli g, ktr zastrzeli po drodze Anguy, kolacja przypominaa wic niemal uczt. Gdy Arya ogryzaa ze skrzyda ostatni kawaek misa, jeden z wieniakw zwrci si nagle w stron Cytryna Cytrynowego Paszcza. - Niecae dwa dni temu byli tu ludzie, ktrzy szukali Krlobjcy - oznajmi. Cytryn prychn pogardliwie. - Lepiej niech go poszukaj w Riverrun. W najgbszych lochach, gdzie panuje przyjemna wilgo. Nos Cytryna wyglda jak rozkwaszone jabko, czerwony i spuchnity, a on sam by w paskudnym nastroju. - Nie - sprzeciwi si inny wieniak. - On uciek. Krlobjca. Arya poczua, e woski na karku staj jej dba. Wstrzymaa oddech, eby lepiej sysze. - Czy to moe by prawda? - zdziwi si Tom Sidemka. - Nie wierz w to - sprzeciwi si jednooki mczyzna w zardzewiaej przybicy. Inni banici zwali go Jackiem Szczciarzem, cho utrata oka nie wydawaa si Aryi zbyt szczliwym wydarzeniem. - Widziaem te lochy na wasne oczy. Jak mg stamtd zwia? Wieniacy wzruszyli tylko ramionami. - Jeli Krlobjca wyrwa si na wolno, wilki uton we krwi - stwierdzi Zielonobrody, gaszczc si po szarozielonym zarocie. - Trzeba zawiadomi Thorosa. Pan wiata pokae mu Lannistera w pomieniach. - Tu jest bardzo adne ognisko - wtrci z umiechem Anguy. Zielonobrody rykn miechem i wymierzy mu kuksaca w ucho. - Czy ja wygldam na kapana, uczniku? Kiedy Pello z Tyrosh patrzy w ogie, pomienie przypalaj mu brod. Cytryn strzeli gono palcami.

- Lord Beric bardzo by si uradowa, gdyby udao mu si zapa Jaimea Lannistera stwierdzi. - Ale czy by go powiesi, Cytryn? - zapytaa jedna z miejscowych kobiet. - Szkoda by byo powiesi takiego urodziwego mczyzn. - Najpierw proces! - zawoa Anguy. - Przecie wiesz, e lord Beric zawsze najpierw urzdza im proces. - Rozcign usta w umiechu. - Dopiero potem ich wiesza. Wszyscy wybuchnli miechem. Tom przebieg palcami po strunach harfy i zacz cicho piewa. Bracia z krlewskiego lasu banda ludzi wyjtych spod prawa. W gbi lasu mieli swj zamek, gdzie wiea i zielona jest trawa. Kady musia im odda swe zoto, rk kada oddaa im panna, Och, bracia z krlewskiego lasu, straszliwych banitw kompania... Arya usiada w suchym i ciepym kciku midzy Gendrym i Harwinem. Przez pewien czas suchaa piosenek, po czym zamkna oczy i zapada w sen. ni jej si dom, nie Riverrun, ale Winterfell. Nie by to jednak dobry sen. Staa samotnie pod zamkiem, po kolana w bocie. Widziaa przed sob szare mury, lecz gdy prbowaa dotrze do bram, kady krok wydawa si trudniejszy od poprzedniego, a zamek blad przed ni, a w kocu przypomina raczej dym ni granit. Byy tam te wilki, wychude, szare zwierzta, ktre wdroway midzy drzewami, krc wok niej z byskiem w lepiach. Gdy tylko na nie spojrzaa, przypominaa sobie smak krwi. Rankiem zjechali z traktu, by ruszy skrtem przez pola. Porywisty wiatr unosi w gr zesche, brzowe licie, ktre wiroway wok kopyt ich koni, tym razem jednak nie padao. Gdy soce wyszo zza chmury, zrobio si tak jasno, e Arya musiaa postawi kaptur, eby zasoni sobie oczy. Nagle cigna wodze. - Jedziemy w niewaciwym kierunku! Gendry jkn gono. - Co jest, znowu mech?

- Spjrz na soce - zadaa. - Zmierzamy na poudnie! - Wycigna z jukw map, eby im to pokaza. - Nie powinnimy si oddala od Tridentu. Zobacz. - Rozwina map na nodze. Spogldali ju na ni wszyscy. - Zobacz, Riverrun ley tutaj, midzy rzekami. - Tak si skada, e wszyscy dobrze wiemy, gdzie ley Riverrun - odezwa si Jack Szczciarz. - Nie jedziemy tam - oznajmi bez ogrdek Cytryn. Byam ju prawie na miejscu - pomylaa Arya. Trzeba byo pozwoli, eby zabrali konie. Mogam tam doj na piechot. Nagle przypomniaa sobie swj sen i przygryza warg. - Nie miej takiej zbolaej miny, dziecko - pociesza j Tom Siedem Strun. - Nic zego ci si nie stanie. Masz na to moje sowo. - Sowo kamcy! - Nikt ci nie okama - sprzeciwi si Cytryn. - Niczego ci nie obiecywalimy. Nie my zdecydujemy, co si z tob stanie. Przywdc nie by tu jednak Cytryn ani Tom, lecz Tyroshijczyk, Zielonobrody. Arya zwrcia si w jego stron. - Zabierzcie mnie do Riverrun, a z pewnoci nie minie was nagroda - powiedziaa zdesperowana. - Maleka - odpowiedzia Tyroshijczyk - wieniak moe ugotowa w swym garnku zwyk wiewirk, ale kiedy zapie zot, oddaje j swojemu lordowi, bo inaczej poauje. - Nie jestem wiewirk - nie ustpowaa Arya. - Jeste - odpar ze miechem Zielonobrody. - Ma, zot wiewirk, ktra jedzie na spotkanie z lordem byskawic, czy tego chce czy nie. On ju bdzie wiedzia, co z tob zrobi. Id o zakad, e odele ci do twojej pani matki, tak jak tego pragniesz. Tom Siedem Strun skin gow. - Tak, to podobne do lorda Berica. Potraktuje ci sprawiedliwie, przekonasz si. Lord Beric Dondarrion. Arya przypomniaa sobie wszystko, co syszaa o nim w Harrenhal od Lannisterw i Krwawych Komediantw. Lord Beric, lena zjawa. Lord Beric, ktrego zabi Vargo Hoat, a przedtem ser Amory Lorch i dwukrotnie Gra, Ktra Jedzi. Jeeli nie odele mnie do domu, moe ja te go zabij. - Dlaczego musz jecha do lorda Berica? - zapytaa cicho. - Wozimy do niego wszystkich wysoko urodzonych jecw - wyjani. Jecw. Arya zaczerpna tchu, by uspokoi dusz. Spokojna jak stojca woda. Zerkna na siedzcych na koniach banitw i nagle odwrcia gow wierzchowca. A teraz szybka jak w - pomylaa, wbijajc pity w boki rumaka. Przemkna midzy Zielonobrodym

a Jackiem Szczciarzem. Ujrzaa w przelocie zdumion twarz Gendryego, ktrego klacz usuna si jej z drogi, a potem wydostaa si na otwart przestrze. Pnoc czy poudnie, wschd czy zachd, w tej chwili byo jej wszystko jedno. Drog do Riverrun znajdzie pniej, gdy tylko zgubi cigajcych. Pochylia si w siodle, zmuszajc konia do cwau. Banici przeklinali i krzyczeli do niej, kac jej wraca. Nie suchaa ich, gdy jednak obejrzaa si za siebie, zobaczya, e pdzi za ni czterech ludzi. Anguy, Harwin i Zielonobrody galopowali obok siebie, a Cytryn zosta nieco z tyu. Jego wielki ty paszcz powiewa na wietrze. - Szybki jak jele - krzykna do ucha wierzchowcowi. - Biegnij, biegnij. Mkna przez poronite brzowym zielskiem pola, przez sigajc pasa traw i sterty zeschych lici, wzbijanych w powietrze przez kopyta jej konia. Nagle po lewej stronie zobaczya las. Tam bd moga ich zgubi. Skrajem pola bieg wyschnity rw, lecz ko przeskoczy go, nie zwalniajc kroku, po czym zapuci si midzy wizy, cisy i brzozy. Zerkna za siebie i zobaczya, e Anguy i Harwin nadal cigaj j zawzicie, lecz Zielonobrody zosta z tyu, a Cytryna ju wcale nie widziaa. - Szybciej - powtarzaa wierzchowcowi - moesz biec szybciej, moesz. Przemkna midzy dwoma wizami, nie zwaajc na to, od ktrej strony porasta je mech. Przeskoczya zbutwia kod i omina ogromne zwalone drzewo, najeone poamanymi konarami. Potem wspia si na agodne wzgrze i zjechaa z niego po drugiej stronie, zwalniajc i znowu zwikszajc prdko. Spod uderzajcych o krzemienie kopyt strzelay skry. Na szczycie pagrka znowu spojrzaa za siebie. Harwin wyprzedzi nieco Anguya, lecz obaj wci mknli szybko. Zielonobrody zosta ju daleko z tyu. Drog przegrodzi jej strumie. Wjechaa prosto do wody, cho peno w niej byo mokrych, brzowych lici. Niektre z nich przylepiy si do koskich ng. Na drugim brzegu poszycie byo gstsze, a liczne korzenie i kamienie utrudniay jazd. Musiaa zwolni, cho nadal utrzymywaa tempo tak szybkie, jak tylko si odwaya. Ujrzaa przed sob nastpne wzgrze, tym razem bardziej strome. Znowu w gr i ponownie w d. Czy ten las cignie si daleko? - zadaa sobie pytanie. Wiedziaa, e ma szybszego wierzchowca. Ukrada ze stajen Harrenhal jednego z najlepszych koni Roosea Boltona. W takim terenie jego szybko nie zdawaa si jednak na nic. Musz wrci na pola. Musz znale drog. Zamiast tego trafia na wydeptan przez zwierzyn ciek. Cho bya wska i wyboista, uatwia jej nieco zadanie. Arya mkna przed siebie jak szalona, a gazie smagay j po twarzy. Jedna z nich zaczepia o kaptur i zerwaa go dziewczynce z gowy. Przez p uderzenia serca baa si, e j schwytali. W pewnej chwili z krzakw wypada lisica, przeraona jej obkan ucieczk. cieka

zaprowadzia Ary do drugiego strumienia. A moe to by ten sam? Czyby zatoczya uk? Nie miaa czasu si nad tym zastanawia. Syszaa ju przedzierajce si przez chaszcze konie jej przeladowcw. Ciernie drapay j po twarzy niczym koty, ktre cigaa w Krlewskiej Przystani. Z gazi olchy eksplodoway pierzchajce wrble. Drzewa rosy tu jednak coraz rzadziej i w pewnej chwili zostawia las za sob. Przed ni cigny si paskie pola, poronite chwastami i dzik pszenic, wilgotne i stratowane. Arya kopna konia, ponownie zmuszajc go do cwau. Biegnij - pomylaa. Biegnij do Riverrun, do domu. Czy ich zgubia? Zerkna za siebie i zobaczya, e Harwin jest ju tylko sze jardw za ni i wci si zblia. Nie pomylaa. Tylko nie on, to niesprawiedliwe. Gdy zrwna si z ni i zapa jej wierzchowca za uzd, oba konie byy ju spienione i ledwie mogy biec dalej. Arya rwnie dyszaa ciko. Zrozumiaa, e to koniec. - Jedzisz jak czowiek z pnocy, pani - pochwali j Harwin, zatrzymujc oba rumaki. - Tak samo jak twoja ciotka. Lady Lyanna. Ale mj ojciec by koniuszym. Obrzucia go penym urazy spojrzeniem. - Mylaam, e jeste czowiekiem mojego ojca. - Lord Eddard nie yje, pani. Nale teraz do lorda byskawicy i do moich braci. - Jakich braci? Arya nie przypominaa sobie, by stary Hullen mia wicej ni jednego syna. - Anguya, Cytryna, Toma Sidemki, Jacka, Zielonobrodego i caej reszty. Nie yczymy twemu bratu Robbowi le, pani... ale nie dla niego walczymy. On ma wasn armi i wielu monych lordw ugio przed nim kolana. Prostaczkowie maj tylko nas. - Przyjrza si jej uwanie. - Rozumiesz, co ci powiedziaem? - Tak. Zrozumiaa przynajmniej tyle, e Harwin nie jest czowiekiem Robba, a ona jest jego jecem. Trzeba byo zosta z Gorc Buk. Moglibymy zabra t d i popyn do Riverrun. Lepiej jej byo, kiedy bya Gobkiem. Gobka nikt nie wziby do niewoli, podobnie jak Nan albo asicy czy sieroty Arryego. Byam wilczyc, a teraz znowu zostaam jak gupi mod dam - pomylaa. - Pojedziesz spokojnie czy musz ci zwiza i przerzuci przez koski grzbiet? zapyta Harwin. - Pojad spokojnie - odpara ponurym gosem. Na razie.

SAMWELL Sam postawi, kajc, nastpny krok. To ju ostatni, naprawd ostatni. Nie mog i dalej. Nie mog. Jego nogi poruszyy si jednak znowu. Jedna, a potem druga. Zrb krok, a po nim nastpny. Wcale nie s moje - pomyla. Nale do kogo innego. To kto inny idzie. Na pewno nie ja. Kiedy spuci wzrok, zobaczy, jak brn przez zway niegu, pokraczne i niezgrabne. Pamita, e jego buty byy kiedy czarne, lecz nieg oblepi je grub warstw, zamieniajc je w bezksztatne, biae bryy. Dwie szpotawe stopy z lodu. nieyca nie chciaa si uspokoi. Zaspy sigay Samowi powyej kolan, a pokrywajca jego nogi skorupa wygldaa jak para biaych nagolennikw. Wlk si ciko, krok za krokiem. Wielki plecak, ktry dwiga, nadawa mu wygld jakiego monstrualnego garbusa. By te zmczony, bardzo zmczony. Nie mog ju i dalej. Matko, zmiuj si, nie mog. Co czwarty albo pity krok musia sobie poprawia pas. Miecz zgubi na Pici, lecz pochwa nadal mu ciya. Mia dwa noe, obsydianowy sztylet, ktry dosta od Jona, i stalowy, ktrym kroi miso. Wszystko to wayo sporo, a do tego Sam mia wielki, okrgy kadun i pas atwo opada mu a do kostek, bez wzgldu na to, jak mocno go zaciska. Kiedy sprbowa zapi go nad brzuchem, lecz wtedy zawdrowa mu a pod pachy. Grenn umia si jak gupi na ten widok, a Edd Cierpitnik oznajmi: - Znaem kiedy czowieka, ktry nosi miecz na acuchu na szyi, tak jak ty. Pewnego dnia potkn si i wbi sobie rkoje w nos. Sam take si potyka. Pod niegiem kryy si kamienie, korzenie, a gdzieniegdzie ziay gbokie dziury. Trzy dni temu Czarny Bernarr wdepn w tak dziur i zama sobie nog w kostce. A moe to byo cztery dni temu albo... szczerze mwic, Sam nie wiedzia, ile czasu mino. Lord dowdca wsadzi potem Bernarra na konia. Sam postawi, kajc, nastpny krok. Czu si tak, jakby spada, a nie szed. Spada bez koca w d i nie mg dotrze do ziemi. Musz si zatrzyma. To za bardzo boli. Strasznie przemarzem i jestem zmczony. Musz si przespa, tylko chwil przespa przy ognisku i zje kawaek czego, co nie bdzie zamarznite. Wiedzia jednak, e jeli si zatrzyma, umrze. Wszyscy o tym wiedzieli, ta garstka, ktra pozostaa. Kiedy uciekli z Pici, byo ich pidziesiciu, moe wicej, lecz niektrzy zgubili si w niegu, kilku rannych wykrwawio si na mier... i czasami z tyu kolumny dobiegay krzyki, a raz rwnie przeraliwy wrzask. Kiedy go usysza, natychmiast rzuci si do ucieczki. Przebieg dwadziecia albo trzydzieci jardw, tak szybko, jak tylko zdoa. Jego

na wp odmroone stopy wzbijay w gr oboki niegu. Gdyby mia wicej siy w nogach, biegby do tej pory. Id za nami, cigle za nami id i wybieraj nas jednego po drugim. Sam postawi, kajc, nastpny krok. Marz ju od tak dawna, e zapomnia, co to znaczy ciepo. Mia na sobie trzy pary rajtuz, a pod podwjn bluz z owczej weny dwie warstwy bielizny. Na to naoy gruby pikowany paszcz, ktry osania go przed zimn stal kolczugi. Na pancerz narzuci lun opocz, a na to wszystko paszcz potrjnej gruboci zapinany pod szyj na kociany guzik. Jego kaptur opada Samowi na czoo. Donie osaniay mu grube futrzane rkawice o jednym palcu naoone na ciesze, z weny i skry. Doln poow jego twarzy zasania szczelnie szalik, a na uszy, pod kapturem, nasadzi sobie obcis czapk obszyt baranim futrem. Mimo to nadal byo mu zimno. Zwaszcza w stopy. W tej chwili w ogle ju ich nie czu, lecz jeszcze wczoraj bolay go tak bardzo, e ledwie mg na nich sta, nie mwic ju o chodzeniu. Przy kadym kroku mia ochot krzycze. Czy to rzeczywicie byo wczoraj? Nie pamita. Nie spa, odkd uciekli z Pici, od chwili, gdy usysza rg. Chyba e idc. Czy mona jednak chodzi przez sen? Sam tego nie wiedzia albo moe zapomnia. Postawi nastpny krok. Ze wszystkich stron otacza go sypicy gsto nieg. Czasem pada z biaego nieba, a czasem z czarnego, tylko to rnio teraz dzie od nocy. Chopak nis go na swych ramionach niby kolejny paszcz. nieg gromadzi si na plecaku, przez co jeszcze trudniej byo go dwiga. Sama drczy straszliwy bl w krzyu. Czu si tak, jakby kto wbi mu tam n i porusza nim przy kadym kroku. Jego ramiona przygniata ciar kolczugi. Oddaby niemal wszystko, eby tylko mc j zdj, ba si jednak to zrobi. Zreszt musiaby najpierw cign paszcz i opocz, a wtedy zabioby go zimno. Gdybym tylko mia wicej si... By jednak saby i narzekanie w niczym mu nie pomoe. Saby i tusty, tak bardzo tusty, e ledwie mg udwign wasny ciar, nie wspominajc ju o kolczudze. Mia wraenie, e stal zdziera mu skr z barkw, cho chroniy j liczne warstwy tkaniny i podszewki. Pozosta mu jedynie pacz, a kiedy paka, zy zamarzay na policzkach. Nastpny krok. Stawia stopy tam, gdzie pokrywajca nieg skorupa pka ju pod nogami tych, ktrzy szli przed nim. Tylko dziki temu mg si posuwa do przodu. Po obu stronach wida byo skryte za milczcymi drzewami pochodnie, ktre rozjaniay padajcy nieg sab, pomaraczow un. Kiedy odwrci gow, widzia, jak mkn bezgonie przez las, kluczc i podskakujc. Piercie ognia Starego Niedwiedzia - przypomnia sobie. Biada tym, ktrzy go opuszcz. Kiedy szed, wydawao mu si, e ciga pochodnie, one jednak rwnie miay nogi, dusze i silniejsze ni nogi Sama, by wic bez szans, by je dogoni.

Wczoraj baga o to, by pozwolili mu nie agiew, nawet jeli musiaby i poza kolumn, ze wszystkich stron otoczony przez ciemno. Pragn ognia, marzy o nim. Gdybym mia ogie, nie musiabym tak marzn. Kto jednak przypomnia mu, e pierwszego dnia nis jedn z pochodni, ale upuci j w nieg i ogie zgas. Sam niczego takiego nie pamita, nie wtpi jednak, e byo tak naprawd. By za saby, by trzyma rk w grze przez duszy czas. Czy to Edd przypomnia mu o tej pochodni czy Grenn? Tego rwnie nie pamita. Jestem gruby, saby i bezuyteczny. Nawet mj rozum zamarz. Postawi nastpny krok. Szalik, ktrym owin sobie nos i usta, pokryway teraz smarki. Zrobi si tak sztywny, e Sam ba si, i przymarz mu do twarzy. Nawet oddychanie przychodzio mu z trudem. Powietrze byo tak zimne, e bolay go od niego puca. - Matko, zmiuj si - mamrota cichym, ochrypym gosem za zamarznit mask. Matko, zmiuj si, Matko, zmiuj si, Matko, zmiuj si. - Przy kadym sowie modlitwy stawia nastpny krok, brnc przez nieg. - Matko, zmiuj si, Matko, zmiuj si, Matko, zmiuj si. Jego wasna matka przebywaa tysice mil na poudnie std, z jego siostrami i maym Dickonem, bezpieczna w twierdzy Horn Hill. Nie syszy mnie, tak samo jak Matka Na Grze. Wszyscy septonowie zgadzali si, e Matka jest miosierna, lecz za Murem Siedmiu nie miaa adnej wadzy. To bya domena starych bogw, bezimiennych bogw drzew, wilkw i niegu. - Zmiujcie si - szepta do kadego, kto mg go usysze, starych bogw czy nowych, albo nawet demonw. - Och, zmiujcie, zmiujcie si nade mn. Maslyn te baga o zmiowanie. Dlaczego nagle sobie o tym przypomnia? Nie chcia o tym pamita. Nieszcznik zatoczy si do tyu, wypuci miecz i prosi o lito. Zerwa nawet z doni grub, czarn rkawic i wycign j przed siebie, jakby bya stalow rkawic rycerza. Nie przestawa domaga si krzykiem pardonu, lecz upir zapa go za gardo i unis nad ziemi, omal nie urywajc mu gowy. Trupy nie znaj litoci, a Inni... nie, nie mog o tym myle, nie myl, nie pamitaj, tylko id, tylko id, tylko id. Postawi, kajc, nastpny krok. Zahaczy czubkiem stopy o ukryty pod niegiem korze, potkn si i upad ciko na jedno kolano. Uderzy si tak mocno, e a przygryz sobie jzyk. W ustach poczu smak krwi, cieplejszej ni cokolwiek, co pi od czasu ucieczki z Pici. To ju koniec - pomyla. Gdy si przewrci, nie mia si podnie si z powrotem. Zapa mocno za ga, prbujc podcign si w gr, lecz sztywne nogi nie chciay go utrzyma. Kolczuga bya za cika, a on za gruby, zbyt saby i zanadto zmczony.

- Wstawaj, winka - warkn kto, przechodzc obok, lecz Sam nie zwrci na niego uwagi. Po prostu poo si w niegu i zamkn oczy. Taka mier nie byaby najgorsza. Z pewnoci nie bdzie mu ju zimniej, a po chwili przestanie czu bl w krzyu i w barkach, tak jak nie czu ju stp. Nie bd te mogli twierdzi, e umarem pierwszy. Na Pici polegy setki ludzi. Ginli wszdzie wok niego. Od tej pory zmaro te wielu nastpnych. Widzia to na wasne oczy. Puci z dreniem drzewo i osun si w nieg. Wiedzia, e jest on zimny i wilgotny, ale przez grube warstwy ubrania prawie wcale tego nie czu. Wpatrywa si w biae niebo, a patki niegu opaday mu na brzuch, pier i powieki. nieg pokryje mnie niczym gruby biay koc. Bdzie mi pod nim ciepo, a kiedy mnie wspomn, bd musieli przyzna, e zginem jak czowiek z Nocnej Stray. Naprawd. Wykonaem zadanie. Nikt nie moe powiedzie, e zamaem przysig. Jestem grubasem, miczakiem i tchrzem, ale wykonaem zadanie. By odpowiedzialny za kruki. Dlatego wanie zabrali go ze sob. Mwi im, e nie chce jecha, powtarza wszystkim, e jest wielkim tchrzem. Maester Aemon by ju jednak bardzo stary, a do tego lepy i krukami musia si zaj Sam. Lord dowdca wyda mu rozkazy tego samego dnia, gdy rozbili obz na Pici. - Nie jeste wojownikiem. Obaj o tym wiemy, chopcze. Gdyby nas zaatakowano, nie prbuj udowadnia, e jest inaczej. Wchodziby nam tylko w parad. Masz wysa wiadomo. Nie przybiegaj te do mnie z pytaniem, co ma by w licie. Napisz go wasnorcznie i wylij jednego ptaka do Czarnego Zamku, a drugiego do Wiey Cieni. - Stary Niedwied wskaza skrytym w rkawicy palcem prosto na twarz Sama. - Nic mnie nie obchodzi, czy bdziesz tak si ba, e a narobisz w portki, i czy przez mury bdzie przeazi z wyciem tysic dnych twojej krwi dzikich. Masz wysa te ptaki, bo przysigam, e jeli tego nie zrobisz, bd ci ciga przez wszystkie siedem piekie i bdzie z tob marnie. Kruk Mormonta pokiwa wtedy gow. - Marnie, marnie, marnie - zakraka. Sam rzeczywicie czu si marnie. aowa, e nie jest silniejszy i odwaniejszy, nie umie wada mieczem, e nie by lepszym synem dla ojca i lepszym bratem dla Dickona oraz dziewczynek. aowa te tego, e umrze, ale na Pici zginli ludzie wicej warci od niego, dobrzy, prawdziwi mczyni, nie kwiczcy, spasieni choptasie, tacy jak on. Przynajmniej jednak Stary Niedwied nie bdzie go ciga w piekle. Wysaem ptaki. Przynajmniej to mi si udao. Napisa listy z gry, krtkie i proste wiadomoci mwice o ataku na Pi Pierwszych Ludzi. Potem schowa je bezpiecznie w torbie na dokumenty, majc nadziej, e mu si nie przydadz.

Kiedy zabrzmiay rogi, Sam spa. Z pocztku myla, e to tylko sen, gdy jednak otworzy oczy, na obz sypa nieg, a czarni bracia apali za uki, wcznie i biegli w stron muru piercieniowego. W pobliu sta tylko Chett, dawny zarzdca maestera Aemona, ktry na twarzy mia peno czyrakw, a na szyi wielki liszaj. Sam nigdy nie widzia na niczyim obliczu strachu tak wielkiego, jak ten, ktry pojawi si na gbie Chetta, gdy midzy drzewami ponis si trzeci sygna. - Pom mi wysa ptaki - poprosi go, ale drugi zarzdca odwrci si tylko i uciek, ciskajc w doni sztylet. Musi si zaj psami - przypomnia sobie Sam. Zapewne lord dowdca jemu te wyda jakie rozkazy. Schowane w rkawicach palce mia zesztywniae i niezgrabne, a do tego cay dygota z zimna, znalaz jednak torb i wydoby z niej listy. Kruki dary si jak optane, a gdy otworzy klatk z ptakami z Czarnego Zamku, jeden z nich pofrun mu prosto w twarz. Ucieky jeszcze dwa, nim Sam zdoa wreszcie ktrego zapa. Cho mia rkawice, ptak podzioba go do krwi. Mimo to chopak zdoa go utrzyma przez chwil i przytwierdzi do jego nogi maleki zwj pergaminu. Rg zdy ju umilkn, po Pici jednak niosy si wydawane krzykiem rozkazy i szczk stali. - Le! - zawoa Sam, wyrzucajc kruka w powietrze. Ptaki z Wiey Cieni dary si i tuky skrzydami tak strasznie, e ba si otworzy drzwiczki. Zrobi to jednak i tym razem zapa pierwszego kruka, ktry prbowa ucieczki. Po chwili ptak lecia ju przez sypicy nieg, niosc wiadomo o ataku. Gdy Sam zrobi to, co do niego naleao, skoczy si ubiera zesztywniaymi ze strachu palcami. Woy peleryn, opocz i paszcz z kapturem, a potem zapi pas do miecza, zapi go bardzo mocno, eby si nie zsun. Nastpnie znalaz plecak i wepchn do rodka wszystkie swoje rzeczy: bielizn na zmian, suche skarpetki, obsydianowe groty strza i wczni, ktre da mu Jon, a take stary rg, pergamin, inkaust, gsie pira, mapy, ktre rysowa, i tward jak kamie czosnkow kiebas, ktr zabra ze sob z Muru. Zawiza troki plecaka i woy go sobie na grzbiet. Lord dowdca powiedzia, ebym nie bieg na mur piercieniowy - przypomnia sobie. Ale nie miaem te pdzi do niego. Zaczerpn gboko tchu i zda sobie spraw, e nie ma pojcia, co robi dalej. Pamita, e zagubiony drepta w kko, i jak zwykle w podobnych sytuacjach narasta w nim strach. Sycha byo ujadanie psw i kwiczenie koni, nieg jednak tumi dwiki, ktre wydaway si bardzo odlege. Sam siga wzrokiem tylko na jakie trzy jardy. Nie widzia nawet agwi, ktre pony na niskim kamiennym murze otaczajcym szczyt wzgrza. Czy pochodnie mogy zgasn? Ba si nawet o tym myle. Rg zabrzmia trzykrotnie. Trzy dugie

sygnay znacz Inni. Biae widma chodzce po lesie, zimne cienie, potwory z opowieci. Kiedy by may, suchajc o nich, dra i piszcza ze strachu. Zaknione krwi monstra dosiadajce olbrzymich lodowych pajkw... Wycign niezgrabnie miecz i powlk si ciko przez nieg. Obok niego przebieg szczekajcy pies. Zobaczy te kilku ludzi z Wiey Cieni, wielkich, brodatych mczyzn z toporami i dugimi na osiem stp wczniami. W ich pobliu czu si bezpieczniej, pobieg wic za nimi do muru. Kiedy zobaczy ponce na murze pochodnie, przeszy go dreszcz ulgi. Czarni bracia stali z mieczami i wczniami w doniach, wpatrzeni w padajcy nieg. Wzdu ich szeregu jecha konno ser Mallador Locke w onieonym hemie. Sam trzyma si z tyu, szukajc Grenna albo Edda Cierpitnika. Jeli musz zgin, to lepiej u boku przyjaci pomyla wtedy. Otaczali go jednak wycznie nieznajomi, ludzie z Wiey Cieni, ktrymi dowodzi zwiadowca zwany Blaneem. - Id - odezwa si ktry z braci. - Na - rozkaza Blane i z koczanw wydobyto dwadziecia czarnych strza, by umieci je na takiej samej liczbie ciciw. - Dobrzy bogowie, s ich setki - usysza czyj cichy gos. - Nacignij - rozkaza Blane. - Czekaj - doda nagle. Sam nic nie widzia i nie chcia widzie. Ludzie z Nocnej Stray stali za pochodniami, unoszc nacignite uki i czekajc, a co pojawi si na mrocznym, liskim, onieonym stoku. - Czekaj - powtarza Blane. - Czekaj, czekaj. - Wypu - rozkaza nagle. Strzay pomkny ze wistem w ciemno. Z garde stojcych na murze piercieniowym mczyzn wyrwa si ochrypy krzyk radoci, ktry jednak szybko zamar. - Nie zatrzymali si, panie - poinformowa Blanea jeden z ludzi. - Jest ich wicej! - zawoa drugi. - Patrzcie, wya z lasu. - Bogowie, zmiujcie si, czogaj si - doda trzeci. - S ju prawie na murze! Sam cofa si ju. Dra niczym ostatni li na drzewie, gdy nadejdzie wichura, nie tylko ze strachu, lecz rwnie z zimna. Tej nocy byo bardzo zimno. Jeszcze zimniej ni teraz. Ten nieg wydaje si niemal ciepy. Czuj si ju lepiej. Musiaem tylko troch odpocz. Moe za chwil wystarczy mi si, eby wsta. Za chwil. Obok jego gowy przeszed ko, kudaty, siwy zwierzak o onieonej grzywie i pokrytych lodem kopytach. Sam ledzi go wzrokiem. Ze nieycy wyoni si nastpny. Prowadzi go mczyzna odziany w czer. Kiedy zobaczy lecego na drodze chopaka,

przekl go i omin szerokim ukiem. Szkoda, e nie mam konia - pomyla lecy. Gdybym go mia, dabym sobie rad. Mgbym siedzie w siodle, a nawet troch si zdrzemn. Wikszo wierzchowcw stracili jednak na Pici, a te, ktre im zostay, niosy zapasy ywnoci, pochodnie i rannych. Sam nie by ranny. Jestem tylko tustym miczakiem, najwikszym tchrzem w caych Siedmiu Krlestwach. Naprawd by okropnym tchrzem. Lord Randyll, jego ojciec, zawsze mu to powtarza i mia racj. Sam by jego dziedzicem, lecz nie okaza si godny tego zaszczytu. Dlatego ojciec odesa go na Mur. Jego modszy brat Dickon odziedziczy ziemie i zamek Tarlych, a take wielki miecz Jad Serca, ktry lordowie Horn Hill nosili z dum ju od stuleci. Zastanowi si, czy Dickon uroni z nad bratem, ktry zgin gdzie w niegu poza granic wiata. Dlaczego miaby to zrobi? Nad tchrzem nie warto paka. Sysza, jak ojciec powtarza to matce, jakie p setki razy. Stary Niedwied rwnie o tym wiedzia. - Ponce strzay - rykn lord dowdca owej nocy na Pici, wyaniajc si z mroku na swym koniu. - Podpalcie je! - Dopiero wtedy zauway drcego Sama. - Tarly! Zmiataj std! Miae si zaj krukami. - Wy... wy... wysaem ju wiadomoci. - Dobrze. - Dobrze, dobrze - powtrzy siedzcy na ramieniu Mormonta kruk. Odziany w futra i stal lord dowdca wydawa si olbrzymi. Oczy za czarn zason hemu gorzay wciekle. - Tutaj tylko zawadzasz. Wracaj do klatek. Nie chc ci nigdzie szuka, jeli bd musia wysa nastpn wiadomo. Przygotuj ptaki. - Nie czekajc na odpowied, zawrci konia i pokusowa wzdu piercienia, krzyczc: - Ogie! Poczstujcie ich ogniem! Samowi nie trzeba byo powtarza tego dwa razy. Wrci do ptakw, tak szybko, jak tylko mogy go ponie tuste nogi. Powinienem napisa list zawczasu, eby wysa kruki najszybciej, jak tylko mona - pomyla. Zapalenie maego ogniska, by ogrza zamarznity inkaust, zajo mu wicej czasu, niby naleao. Potem usiad na kamieniu z gsim pirem i pergaminem w rku, by napisa listy. Zaatakowali nas pord zimna i niegu, ale odparlimy ich za pomoc poncych strza - naskroba, syszc gos Thorena Smallwooda, ktry powtarza: - Na, nacignij... wypu. wist strza brzmia sodko jak modlitwa matki. - Palcie si, wy martwe skurwysyny, palcie - zapiewa z chichotem Dywen. Bracia krzyczeli z radoci i przeklinali szpetnie. Jestemy bezpieczni - pisa dalej. Zostaniemy na Pici Pierwszych Ludzi.

Sam mia nadziej, e jego bracia s lepszymi ucznikami od niego. Odoy pierwszy list i wzi w rk nastpn czyst kart. Nadal walczymy na Pici pord gstego niegu - pisa, syszc czyj krzyk: Cigle id. Wynik wci jest niepewny. - Wcznie - zawoa kto. Mg to by ser Mallador, lecz Sam nie daby na to sowa. Upiory zaatakoway nas na Pici, gdy zacz pada nieg, ale odparlimy je ogniem - pisa dalej. Odwrci gow. Za zason sypicego niegu widzia tylko wielkie ognisko, ktre pono porodku obozu. Ludzie na koniach kryli wok niego bez chwili wytchnienia. Sam wiedzia, e to odwd, gotowy zmiady wszystko, co przedrze si przez mur piercieniowy. Uzbroili si w pochodnie zamiast mieczy i zapalali je po kolei. Zewszd otaczaj nas upiory - napisa, gdy usysza krzyki dobiegajce z pnocnego stoku. Nadchodz i z pnocy, i z poudnia. Nie powstrzymuj ich wcznie ani miecze, a tylko ogie. - Wypu, wypu, wypu - rozleg si w mroku czyj gos. - Cholernie wielki - odezwa si drugi. - Olbrzym! - stwierdzi trzeci. - Niedwied, niedwied! - upiera si czwarty. Zakwicza jaki ko, a psy zaczy ujada. Sycha byo tak wiele krzykw, e Sam nie potrafi ju rozrni poszczeglnych gosw. Pisa coraz szybciej, list za listem. Martwi dzicy i olbrzym albo moe niedwied otoczyli nas ze wszystkich stron. Sysza odgos stali uderzajcej o drewno. To mogo znaczy tylko jedno. Upiory przedary si przez mur piercieniowy. Walki tocz si wewntrz obozu. Dwunastu braci przemkno konno obok niego, jadc w stron wschodniego muru. Kady jedziec trzyma w rku ponc agiew. Lord dowdca Mormont stawi im czoo ogniem. Zwyciylimy. Zwyciamy. Bronimy si. Przebijamy si przez okrenie i wycofujemy na Mur. Jestemy uwizieni na Pici i wrg naciska na nas mocno. Z mroku wypad jeden z ludzi z Wiey Cieni, ktry pad u stp Sama. Nim skona, zdoa si doczoga na odlego stopy od ogniska. Przegralimy - napisa Sam. Bitwa przegrana. Wszyscy jestemy zgubieni. Dlaczego musia pamita o ataku na Pi? Chcia o nim zapomnie. Sprbowa przypomnie sobie matk, swoj siostr Tali albo Godzik, t dziewczyn z Twierdzy Crastera. Kto potrzsa go za rami. - Wstawaj - odezwa si czyj gos. - Sam, nie moesz tu zasn. Wstawaj. Musisz i. Nie spaem. Wspominaem.

- Zostaw mnie - zada. Jego sowa zamarzay w zimnym powietrzu. - Nic mi nie jest. Chc tylko odpocz. - Wstawaj. - To by gos Grenna, gniewny i ochrypy. Przyjaciel majaczy nad Samem. Jego czarny strj pokrywaa skorupa niegu. - Stary Niedwied powiedzia, e nie wolno nam odpoczywa. Umrzesz tu. - Grenn. - Umiechn si. - Nie, naprawd jest mi tu dobrze. Moesz i dalej. Dogoni ci, jak tylko troch odpoczn. - Nie dogonisz. - Gst, brzow brod Grenna wszdzie wok ust pokrywaa warstewka lodu, ktra nadawaa mu wygld posiwiaego starca. - Zamarzniesz albo dopadn ci Inni. Sam, wstawaj! Sam przypomnia sobie, e noc przed opuszczeniem Muru Pyp jak zwykle drani si z Grennem, mwic, e jest z niego znakomity materia na zwiadowc, bo jest za gupi, eby si ba. Grenn zaprzecza temu gwatownie, a zda sobie spraw, co mwi. By krpy, barczysty i silny - ser Alliser Thorne przezwa go ubrem, tak jak Sama przezwa ser wink, a Jona lordem Snow - zawsze jednak traktowa Sama uprzejmie. Ale tylko dziki Jonowi. Gdyby nie Jon, aden z nich by mnie nie polubi. A teraz Jon zagin w Wwozie Piskw razem z Qhorinem Prkim. Zapewne nie y. Sam zapakaby nad nim, lecz te zy rwnie by zamarzy. Zreszt ledwie mg teraz rozchyli powieki. Obok nich zatrzyma si wysoki brat z pochodni. Przez cudown chwil Sam czu na twarzy ciepo. - Zostaw go - powiedzia mczyzna do Grenna. - Jeli nie mog i, to znaczy, e ju po nich. Zachowaj siy dla siebie, Grenn. - Wstanie - upiera si zwiadowca. - Trzeba mu tylko pomc. Mczyzna oddali si, zabierajc ze sob bogosawione ciepo. Zwiadowca sprbowa postawi Sama na nogi. - To boli - poskary si grubas. - Przesta, Grenn. Nie cignij mnie za rami. Przesta. - Jeste za ciki, do cholery. - Zwiadowca wsadzi mu rce pod pachy, stkn gono i podnis grubasa. Gdy jednak tylko go puci, chopak z powrotem klapn na ziemi. Grenn wymierzy mu solidnego kopniaka, wzbijajc w powietrze oboczki niegu. - Wstawaj! Kopn go po raz drugi. - Wsta i id. Musisz i. Sam przewrci si na bok i zwin w ciasn kul, by osoni si przed kopniakami. Przez ca t wen, skr i stal prawie nic nie czu, lecz i tak byy bolesne. Mylaem, e Grenn to mj przyjaciel. Przyjaci nie powinno si kopa. Czemu nie zostawi mnie w spokoju? Chc odpocz, to wszystko, odpocz i troch si przespa, a moe troch umrze.

- Jeli wemiesz pochodni, ja ponios grubasa. Co nagle dwigno go w gr. Straci kontakt z mikkim, sodkim niegiem i unis si w zimne powietrze. Jedna rka podtrzymywaa jego kolana, a druga plecy. Sam unis gow i zamruga powiekami. Tu obok ujrza twarz, szerok i grubo ciosan. Paski nos, mae, ciemne oczka oraz brzowa broda, gsta i spltana. Zna j, lecz mina chwila, nim sobie przypomnia, kto to jest. Paul. May Paul. Ld topnia od ciepa pochodni i woda zalewaa Samowi oczy. - Dasz rad go nie? - usysza pytanie Grenna. - Dwigaem kiedy cielaka, ktry by ciszy od niego. Niosem go do matki, eby si napi mleka. Przy kadym kroku Maego Paula gowa Sama podskakiwaa w gr i w d. - Przesta - mamrota. - Nie jestem dzieckiem. Jestem mczyzn z Nocnej Stray. Caym jego ciaem targao kanie. - Pozwl mi umrze. - Cicho, Sam - odezwa si Grenn. - Oszczdzaj siy. Myl o siostrach i bracie. O maesterze Aemonie. O tym, co najbardziej lubisz je. Zapiewaj sobie jak piosenk, jeli chcesz. - Na gos? - W gowie. Zna setki piosenek, lecz jako nie potrafi sobie adnej przypomnie. Z jego pamici zniky wszystkie sowa. - Nie znam adnych piosenek, Grenn. Kiedy znaem, ale wszystkie zapomniaem. - Znasz - zapewni go Grenn. - Na przykad Niedwied i dziewica cud. Wszyscy j znaj. By sobie niedwied, wierz, jeli chcesz, czarno-brzowy, kudaty zwierz! - Nie, tylko nie t - baga Sam. Na zgniym ciele niedwiedzia, ktry przyszed na Pi, nie byo ani jednego woska. Nie chcia myle o niedwiedziach. - Prosz ci, Grenn, nic nie piewaj. - W takim razie pomyl o swoich krukach. - Nigdy nie byy moje. - To byy kruki lorda dowdcy, kruki Nocnej Stray. - Byy wasnoci Czarnego Zamku i Wiey Cieni. May Paul zmarszczy brwi. - Chett powiedzia, e bd mg sobie wzi kruka Starego Niedwiedzia, tego, ktry gada. Schowaem dla niego arcie i inne rzeczy. - Potrzsn gow. - Ale zapomniaem o tym. Zostawiem wszystko tam, gdzie to ukryem. - Wlk si powoli naprzd, a przy kadym

oddechu z jego ust buchaa biaa para. - A czy mgbym dosta jednego z twoich krukw? zapyta nagle. - Tylko jednego. Nie pozwol Larkowi go zje. - Wszystkie odleciay - odpowiedzia Sam. - Przykro mi. - Tak bardzo przykro. - Lec teraz na Mur. Wypuci ptaki, gdy usysza kolejny sygna rogu, nakazujcy braciom dosiada koni. Dwa krtkie sygnay i jeden dugi. To znaczy na ko. Nie byo jednak powodu, by wsiadali na wierzchowce, chyba eby mieli opuci Pi, a to znaczyo, e bitwa jest przegrana. Dopad go strach tak przemony, e ledwie zdoa otworzy klatki. Dopiero gdy ostatni kruk znikn w nieycy, zda sobie spraw, e zapomnia wysa napisane przez siebie wiadomoci. - Nie - pisn. - O, nie, o, nie. nieg wci pada, a rogi gray: ahuuu, ahuuu, ahuuuuuuuuuuuuuuuuuuu; na ko, na ko, na ko. Zobaczy, e dwa kruki przysiady na pobliskim kamieniu, i popdzi w ich stron, lecz ptaki odleciay leniwie w sypicy nieg. Ucieky w przeciwnych kierunkach. Pobieg za jednym z nich, buchajc z nosa gst bia par. Nagle potkn si i zauway, e od muru piercieniowego dzieli go tylko dziesi stp. Potem... pamita przeace przez kamienie trupy. Z twarzy i garde sterczay im niezliczone strzay. Niektre nosiy kolczugi, a inne byy prawie zupenie nagie... wikszo stanowili dzicy, lecz bya te garstka odzianych w wyblak czer. Pamita, jak jeden z ludzi z Wiey Cieni przebi wczni biay, mikki brzuch upiora. Cho grot wyszed plecami, stwr zachwia si tylko, wspi ciko po drzewcu, pochwyci gow brata w czarne donie i krci ni tak mocno, a z ust nieszcznika popyna krew. Sam by prawie pewien, e wtedy wanie jego pcherz nie wytrzyma po raz pierwszy. Nie pamita, jak ucieka, musia jednak to zrobi, gdy nagle znalaz si przy ognisku na drugim kocu obozu, razem ze starym ser Ottynem Wythersem i garstk ucznikw. Ser Ottyn klcza w niegu, wpatrujc si w chaos wok nich. Wtem pozbawiony jedca ko kopn go w twarz. ucznicy nie zwrcili na to uwagi, zajci wypuszczaniem poncych strza do krcych w mroku cieni. Sam zauway, e jeden z upiorw oberwa i wkrtce pochony go pomienie, za nim jednak zmierzao tuzin nastpnych, a take wielki, blady stwr, ktry z pewnoci by niedwiedziem. Wkrtce ucznikom zabrako strza. Potem Sam znalaz si na koniu. Wierzchowiec nie nalea do niego, nie pamita te, by na niego wsiada. Moe to by ten sam, ktry zmieni twarz ser Ottyna w krwaw mas. Rogi nie przestaway gra, kopn wic konia i skierowa go w stron dwiku. Porodku rzezi, chaosu i nieycy znalaz Edda Cierpitnika, ktry siedzia na swym koniku, dzierc w doni wczni z czarnym sztandarem.

- Sam - odezwa si giermek na jego widok - czy mgby mnie obudzi? ni mi si straszliwy koszmar. Coraz wicej ludzi dosiadao koni. Rogi wzyway ich: ahuuu, ahuuu,

ahuuuuuuuuuuuuuuuuuuu. - Przedarli si przez zachodni mur, panie - krzykn Thoren Smallwood do Starego Niedwiedzia, usiujc zapanowa nad wierzchowcem. - Wyl odwody... - NIE! - rykn Mormont ile si w pucach, by przekrzycze rogi. - Odwoaj wszystkich, musimy si przebi. - Stan w strzemionach. Jego czarny paszcz opota na wietrze, a zbroja lnia w blasku pomieni. - Klin! - rykn. - Sformujcie klin i ruszamy! Po poudniowym stoku, a potem na wschd! - Panie, na poudniowym stoku jest ich peno! - Inne s zbyt strome - odpar Mormont. - Musimy... Jego ko zakwicza nagle i stan dba, omal nie zrzucajc go z sioda. Z sypicego niegu wychyn niedwied. Sam zla si po raz drugi. Byem pewien, e nie zostaa ju we mnie ani kropla. Zwierz byo martwe, blade i zgnie. Zlazo z niego cae futro i skra, a poowa prawej przedniej apy spona a do koci. Mimo to nadal paro naprzd. ywe byy tylko jego oczy. Jaskrawoniebieskie, tak jak mwi Jon. Lniy niczym zamarznite gwiazdy. Thoren Smallwood rzuci si do ataku. Jego wielki miecz lni w blasku ognia pomaraczowoczerwonym blaskiem. Jednym ciciem niemal cakowicie ci eb potwora. Potem niedwied urwa gow jemu. - NAPRZD! - krzykn lord dowdca, zawracajc konia. Gdy dotarli do piercienia, gnali ju penym cwaem. Sam zawsze dotd ba si skaka konno przez przeszkody, kiedy jednak ujrza przed sob niski kamienny mur, zrozumia, e nie ma wyboru. Kopn wierzchowca i zamkn z gonym jkiem oczy. Konik przeskoczy mur, jakim cudem przeskoczy. Jedziec pdzcy po jego prawej stronie zwali si na ziemi przy akompaniamencie brzku stali, trzasku pkajcych skr i koskiego kwiku. Natychmiast dopady go upiory. Wyom si zamyka. Pomknli na eb na szyj w d stoku pord wycigajcych si ku nim czarnych doni, poncych niebieskim ogniem oczu i sypicego niegu. Konie potykay si i przewracay na ziemi, ludzie spadali z siode, pochodnie taczyy w powietrzu, topory i miecze rbay martwe ciaa, a Samwell Tarly ka, rozpaczliwie trzymajc si konia. Nie wiedzia dotd, e ma tyle siy. Jecha w samym rodku klina uciekajcych i ze wszystkich stron otaczali go bracia. Przez pewien czas uciekajcym towarzyszy pies, ktry zbiega po nienym stoku razem z komi, nie zdoa jednak dotrzyma im kroku. Upiory nie schodziy im z drogi. Nawet gdy

paday stratowane, prboway jeszcze apa za miecze, strzemiona i koskie nogi. Sam widzia, jak jeden z nich rozpru koniowi brzuch praw doni, lew trzymajc si sioda. Wtem znaleli si midzy drzewami. Jego wierzchowiec przemkn przez zamarznity strumie. Odgosy rzezi zostay za nim. Odwrci si. Z ulgi a zaparo mu dech w piersiach... lecz nagle z krzakw wyskoczy jaki mczyzna w czerni, ktry cign go z konia. Sam nie zauway, kto to by, gdy napastnik natychmiast wskoczy na siodo i pocwaowa w mrok. Prbowa go ciga, lecz potkn si o korze i run na twarz. Lea tam, paczc jak mae dziecko, a do chwili, gdy znalaz go Edd Cierpitnik. To byo ostatnie spjne wspomnienie, jakie zachowa z Pici Pierwszych Ludzi. Pniej, wiele godzin pniej, sta, drc pord reszty ocalaych braci. Poowa z nich miaa konie, a poowa musiaa i pieszo. Od Pici dzielio ich ju wiele mil, Sam jednak nie pamita, w jaki sposb tu dotarli. Dywen prowadzi pi jucznych koni, obadowanych ywnoci, olejem i pochodniami. Trzy z nich jeszcze yy. Stary Niedwied kaza podzieli adunek midzy wszystkich, by utrata jednego konia i niesionych przeze zapasw nie staa si dla nich zbyt wielk katastrof. Zabra wierzchowce zdrowym mczyznom i odda je rannym, a potem zorganizowa kolumn pieszych, kac strzec jej przodu i tyu ludziom z agwiami. Musz tylko i - powtarza sobie Sam, stawiajc pierwszy krok ku domowi. Nim jednak mina godzina, zacz ju zostawa z tyu... Zorientowa si, e teraz kolumna rwnie ich wyprzedzia. Pamita, e Pyp kiedy mu mwi, i May Paul jest najsilniejszym czowiekiem w Stray. To na pewno prawda, skoro potrafi mnie udwign. Mimo to nieg by coraz gbszy, a grunt coraz bardziej zdradziecki i kroki Paula z kad chwil staway si krtsze. Mijali ich kolejni jedcy, ranni, ktrzy kierowali na Sama otpiae, wyprane z ciekawoci spojrzenia. Towarzyszyli im ludzie z pochodniami. - Zostajecie z tyu - ostrzeg ich jeden z nich. - Nikt nie bdzie na ciebie czeka, Paul popar go drugi. - Zostaw wini umarym. - Obieca, e dostan ptaka - upiera si May Paul, mimo e Sam nic takiego nie mwi. To nie moje kruki. - Chc mie ptaka, ktry mwi i je ziarno z mojej rki. - Cholerny przygup - rzuci czowiek z pochodni, po czym odjecha. Po duszej chwili Grenn zatrzyma si nagle. - Zostalimy sami - stwierdzi ochrypym gosem. - Nie widz innych pochodni. Czy to bya tylna stra? May Paul nie potrafi mu odpowiedzie. Opad ze stkniciem na kolana i z dreniem ramion pooy delikatnie Sama na niegu.

- Nie dam rady nie ci dalej. Chtnie bym ci pomg, ale nie mam siy. Dygota gwatownie. Wiatr szumia pord drzew, sypic im w twarze delikatnym niegowym pyem. Zimno byo tak straszliwe, e Sam czu si jak nagi. Poszuka wzrokiem innych pochodni, lecz wszystkie zniky. Zostaa tylko ta, ktr nis Grenn. Jej pomienie przypominay jasnopomaraczowy jedwab. Sam widzia za ich zason otaczajc ich ciemno. Wkrtce si wypali - pomyla. A my jestemy sami, bez jedzenia, przyjaci i ognia. Myli si jednak. Bynajmniej nie byli sami. nieg zsun si z cichym, wilgotnym szelestem z niszych konarw wielkiego, zielonego drzewa straniczego. Grenn odwrci si gwatownie, unoszc pochodni. - Kto idzie? Z mroku wychyn koski eb. Sam poczu przez chwil ulg, potem jednak zobaczy samego konia. Warstewka szronu pokrywaa go niczym zamarznity pot, a z rozprutego brzucha wysuway si sztywne, czarne wntrznoci. Dosiada go jedziec biay jak ld. W gbi garda chopaka zrodzio si skomlenie. Ba si tak bardzo, e mgby si znowu zla, gdyby nie to, e wypeni go chd tak potny, e pcherz zamarz mu na ko. Inny zsun si z gracj z sioda i stan na niegu. By szczupy jak miecz, a barw mia mlecznobia. Kiedy si rusza, po jego zbroi przebiegay dziwne fale, a pokrywajca wieo spady nieg skorupa nie pkaa pod jego stopami. May Paul wydoby topr o dugiej rkojeci, ktry dwiga na plecach. - Co zrobie temu koniowi? To by ko Mawneya. Sam sign po miecz, lecz jego pochwa bya pusta. Poniewczasie przypomnia sobie, e zgubi or na Pici. - Uciekaj std! - Grenn postpi krok naprzd, wycigajc przed siebie pochodni. Uciekaj albo sponiesz. Zamachn si gowni. Wok miecza Innego zapona blada, niebieska una. Ruszy w stron Grenna i ci z szybkoci byskawicy. Gdy klinga koloru bkitnego lodu otara si o pomienie, w uszy Sama wbi si ostry jak iga pisk. Kocwka agwi spada na bok i znikna pod gbok zasp, a ogie zgas natychmiast. Grennowi zosta tylko krtki patyk. Zwiadowca z przeklestwem na ustach cisn nim w Innego. May Paul rzuci si do ataku, wymachujc toporem. Strach, ktry ogarn Sama, by gorszy ni wszystko, co chopak czu do tej pory, a Samwell Tarly zna wszystkie rodzaje strachu.

- Matko, zmiuj si - ka, zapominajc w swym przeraeniu o starych bogach. - Ojcze, ratuj mnie, och, och... Jego palce znalazy sztylet i zacisn na nim do. Upiory byy powolne i niezgrabne, Inny jednak porusza si lekko jak nieg na wietrze. Uchyli si przed toporem Maego Paula, po jego zbroi przebiegy fale, a krysztaowy miecz poruszy si, obrci, przelizn midzy elaznymi piercieniami kolczugi, przebi stroje ze skry i weny, a potem ciao i ko. Sztych wynurzy si z plecw z dwikiem ssssssssssss. - Och - odezwa si Paul, gdy topr wysun mu si z palcw. Nadziany na miecz mczyzna prbowa zapa swego zabjc rkami, cho jego krew spywaa, dymic, po ostrzu. Niemal mu si udao, nim pad na ziemi. Jego ciar wyrwa z rk Innego niezwyky, jasny miecz. Zrb to. Przesta paka i walcz, ty dzieciuchu. Wacz, tchrzu. Sysza gos ojca, Allisera Thornea, swego brata Dickona i maego Rasta. Tchrz, tchrz, tchrz. Chichota histerycznie, zastanawiajc si, czy zrobi z niego upiora, wielkiego, tustego, biaego upiora, ktry wiecznie bdzie si potyka o wasne martwe stopy? Zrb to, Sam. Czy to by Jon? Jon nie y. Potrafisz to zrobi, potrafisz, zrb to. Ruszy ciko naprzd, co chwila si przewracajc, czciej lec na ziemi, ni biegnc. Zamkn oczy i wycign na olep przed siebie sztylet, ktry ciska w obu doniach. Usysza trzask przypominajcy dwik wydawany przez ld, ktry pka pod ludzk stop, a potem pisk tak przenikliwy i ostry, e a zatoczy si do tyu i zwali si ciko na tyek, zasaniajc domi opatulone uszy. Kiedy otworzy oczy, zbroja Innego spywaa strumyczkami po jego nogach, a jasnoniebieska krew parowaa z sykiem, ciekajc po czarnym sztylecie ze smoczego szka, ktry stercza mu z garda. Stwr unis biae jak ko donie, prbujc wyrwa n, lecz gdy tylko jego palce dotkny obsydianu, bucha z nich dym. Sam przetoczy si na bok, wybauszajc oczy. Inny kurczy si, zmienia w kau. Po dwudziestu uderzeniach serca jego ciao znikno, obrcone w delikatn, bia mgiek. Pod spodem kryy si przypominajce mleczne szko koci, jasne i lnice. One jednak rwnie topniay. Na koniec zosta tylko sztylet, spowity w obok pary, jakby by yw, pocc si istot. Grenn nachyli si, by go podnie, lecz natychmiast wypuci go z doni. - Matko, ale zimny. - Obsydian. - Sam dwign si na kolana. - Mwi na niego smocze szko. Smocze szko! Smocze! Chichota, paka i zgi si wp, by zwymiotowa sw odwag na nieg.

Grenn podnis go na nogi, sprawdzi ttno Maego Paula i zamkn jego oczy, po czym ponownie zapa za sztylet. Tym razem udao mu si go utrzyma. - We go sobie - powiedzia Sam. - Nie jeste takim tchrzem jak ja. - Taki z ciebie tchrz, co to zabi Innego. - Grenn wskaza noem przed siebie. - Popatrz tam, za drzewami. Rowe wiato. Wstaje wit, Sam. wit. To na pewno wschd. Jeli ruszymy w t stron, powinnimy dogoni Mormonta. - Skoro tak mwisz. - Sam kopn lew stop w drzewo, by strci z niej nieg. Potem praw. - Sprbuj. - Krzywic si, postawi krok. - Bd si bardzo stara. Postawi nastpny.

TYRION acuch z doni lni zocistym blaskiem na aksamitnej bluzie barwy ciemnego wina. Gdy lord Tywin wszed do komnaty, natychmiast otoczyli go lordowie Tyrell, Redwyne i Rowan. Przywita wszystkich po kolei, zamieni po cichu swko z Varysem, ucaowa piercie wielkiego septona oraz policzek Cersei, ucisn do wielkiego maestera Pycellea i zasiad na krlewskim miejscu, u szczytu dugiego stou, midzy crk a bratem. Tyrion zaj dawne miejsce Pycellea u przeciwlegego koca stou. Na krzele uoono mu stos poduszek, by mg spoglda ojcu prosto w oczy. Wygnany Pycelle musia usi obok Cersei, odsuwajc si od kara tak daleko, jak tylko byo to moliwe bez zajmowania krlewskiego miejsca. Wielki maester by chwiejcym si na nogach szkieletem, wspierajcym si ciko na zakrzywionej lasce. Zamiast wspaniaej biaej brody cienk, kurz szyj porastao tylko troch biaych woskw. Tyrion spoglda na niego bez ladu wyrzutw sumienia. Pozostali musieli ciga si o miejsca: lord Mace Tyrell, krzepki, mocno zbudowany mczyzna o krconych, brzowych wosach i brodzie, w ksztacie opaty, usianej licznymi nitkami siwizny; Paxter Redwyne z Arbor, zgarbiony i chudy, o ysinie otoczonej kosmykami pomaraczowych wosw; Mathis Rowan, lord Goldengrove, wygolony, spocony grubas; wielki septon, wty mczyzna o podbrdku poronitym biaym kosmatym zarostem. Zbyt wiele obcych twarzy - pomyla Tyrion. Za duo nowych graczy. Kiedy gniem w ou, gra zmienia oblicze i nikt nie chce mnie zapozna z nowymi zasadami. Och, lordowie byli dla niego uprzejmi, cho dostrzega, jak wielk przykro sprawia im jego widok. - Z tym acuchem to by sprytny pomys - pochwali go wesoym gosem Mace Tyrell. - To prawda, to prawda, lord Wysogrodu przemawia w imieniu nas wszystkich - zgodzi si z nim lord Redwyne, kiwajc gow. Jego ton rwnie by bardzo radosny. Powiedzcie to ludziom z miasta - pomyla z gorycz Tyrion. Powiedzcie to tym cholernym minstrelom, z ich pieniami o duchu Renly ego. Najcieplej przywita go stryj Kevan, ktry posun si nawet do tego, e pocaowa go w policzek. - Lancel opowiedzia mi o twojej odwadze, Tyrionie - rzek. - Ma o tobie bardzo pochlebne zdanie. Tym lepiej dla niego. Inaczej miabym o nim do powiedzenia kilka rzeczy. Zmusi si do umiechu. - Mj dobry kuzyn jest dla mnie zbyt askawy. Mam nadziej, e jego rana ju si goi?

Ser Kevan zmarszczy brwi. - Jednego dnia wydaje si silniejszy, ale nastpnego... niepokoi mnie to. Twoja siostra czsto przesiaduje przy jego ou, by podnie go na duchu i modli si za niego. Ale czy modli si o jego ycie czy o mier? Cersei bezwstydnie wykorzystaa kuzyna zarwno w ou, jak i poza nim i z pewnoci miaa nadziej, e Lancel zabierze t ma tajemnic do grobu, jako e wrci jej ojciec i chopak przesta by jej potrzebny. Czy jednak posunie si do tego, by go zamordowa? Patrzc dzi na Cersei, nikt by nie podejrzewa, e potrafi by tak bezlitosna. Promieniaa urokiem. Flirtowaa z lordem Tyrellem, omawiajc z nim szczegy uczty weselnej Joffreya, komplementowaa lorda Redwynea, wychwalajc mstwo jego bliniakw, burkliwego lorda Rowana zasypywaa arcikami i umiechami, a wielkiego septona deklaracjami pobonoci. - Czy zaczniemy od przygotowa do lubu? - zapytaa, gdy lord Tywin zaj miejsce. - Nie - odpowiedzia ich ojciec. - Od wojny. Varysie. Eunuch umiechn si sodko. - Mam dla was wspaniae wieci. Wczoraj o wicie nasz dzielny lord Randyll zaskoczy Robetta Glovera pod Duskendale i odci mu drog odwrotu w gb ldu. Straty po obu stronach byy powane, lecz na koniec wierni nam ludzie zwyciyli. Dotara do nas wiadomo, e zgin ser Helman Tallhart, a wraz z nim tysic ludzi. Robett Glover prowadzi okrwawione niedobitki w stron Harrenhal i nawet mu si nie ni, e spotka po drodze dzielnego ser Gregora i jego mnych wojownikw. - Chwaa bogom! - zawoa Paxter Redwyne. - To wielkie zwycistwo krla Joffreya! A co mia z tym wsplnego Joffrey? - pomyla Tyrion. - I z pewnoci straszliwa klska pnocy - doda Littlefinger. - Niemniej jednak nie ponis jej sam Robb Stark. Mody Wilk nadal pozostaje niepokonany w polu. - Co nam wiadomo o planach i posuniciach Starka? - zapyta Mathis Rowan, ktry nigdy nie owija w bawen. - Uciek do Riverrun z upami, porzucajc zamki, ktre zdoby na zachodzie - oznajmi lord Tywin. - Nasz kuzyn, ser Daven, zbiera w Lannisporcie resztki armii swego polegego ojca. Gdy bdzie gotowy, poczy siy z ser Forleyem Presterem przy Zotym Zbie. Gdy tylko mody Stark ruszy na pnoc, ser Forley i ser Daven uderz na Riverrun. - Jeste pewien, e lord Stark zamierza ruszy na pnoc? - zapyta lord Rowan. - Mimo e w Fosie Cailin siedz elani ludzie?

- Czy jest co bardziej bezsensownego ni krl bez krlestwa? - odezwa si Mace Tyrell. - Nie ulega wtpliwoci, e chopak musi porzuci dorzecze, ponownie poczy siy z Rooseem Boltonem i uderzy wszystkimi siami na Fos Cailin. Tak ja bym postpi. Tyrion musia ugry si w jzyk, by nie powiedzie, e Robb Stark wygra przez jeden rok wicej bitew ni lord Wysogrodu przez dwadziecia lat. Reputacja Tyrella opieraa si na jednym nie rozstrzygajcym zwycistwie nad Robertem Baratheonem pod Ashford. Bitw waciwie wygraa przednia stra lorda Tarlyego, nim jeszcze gwne siy dotary na pole walki. Oblenie Koca Burzy, ktrym rzeczywicie dowodzi Mace Tyrell, cigno si cay rok i nie przynioso adnego rezultatu, a po bitwie nad Tridentem lord Wysogrodu pokornie pochyli chorgwie przed Eddardem Starkiem. - Powinienem napisa do Robba Starka ostry list - odezwa si Littlefinger. - Syszaem, e jego czowiek Bolton zrobi z mojej wielkiej komnaty stajni dla kozw. To naprawd skandaliczne zachowanie. Ser Kevan Lannister odchrzkn. - Jeli ju mowa o Starkach... Balon Greyjoy, ktry kae si teraz tytuowa krlem wysp i pnocy, napisa do nas list, w ktrym proponuje warunki sojuszu. - Powinien zoy nam hod - warkna Cersei. - Jakim prawem tytuuje si krlem? - Prawem podboju - odpar lord Tywin. - Krl Balon zacisn na Przesmyku palce dusiciela. Dziedzice Robba Starka nie yj. Winterfell pado, a elani ludzie trzymaj w rkach Fos Cailin, Deepwood Motte i wiksz cz Kamiennego Brzegu. Drakkary krla Balona panuj nad morzem zachodzcego soca i jeli go sprowokujemy, mog zagrozi Lannisportowi, Piknej Wyspie, a nawet Wysogrodowi. - A jeli przystaniemy na ten sojusz? - zapyta lord Mathis Rowan. - Jakie s jego warunki? - Mamy uzna go za krla i odda mu wszystkie ziemie na pnoc od Przesmyku. Lord Redwyne parskn miechem. - A czy na pnoc od Przesmyku jest co, czego mgby pragn zdrowy na umyle czowiek? Jeli Greyjoy chce nam da miecze i agle w zamian za nieg i kamienie, to sdz, i powinnimy si zgodzi i uwaa, e mamy szczcie. - To prawda - popar go Mace Tyrell. - Tak ja bym postpi. Niech krl Balon zaatwi si z ludmi z pnocy, podczas gdy my porachujemy si ze Stannisem. Twarz lorda Tywina nie zdradzaa jego uczu. - Jest jeszcze Lysa Arryn. Wdowa po Jonie Arrynie, crka Hostera Tullyego i siostra Catelyn Stark... ktrej m przed mierci spiskowa ze Stannisem Baratheonem.

- Och - odezwa si z wesooci w gosie Mace Tyrell - kobiety nie nadaj si do prowadzenia wojen. Uwaam, e powinnimy zostawi j w spokoju. Nic nam nie zrobi. - Zgadzam si - wtrci Redwyne. - Lady Lysa nie przyczya si do walk ani nie dopucia si adnej otwartej zdrady. Tyrion poruszy si nerwowo. - Zamkna mnie w celi i chciaa skaza na mier - zauway z pewn doz irytacji. Nie wrcia te do Krlewskiej Przystani, by zoy hod Joffowi, tak jak jej rozkazano. Panowie, dajcie mi ludzi, a policz si z Lys Arryn. Nie przychodzio mu do gowy nic, co sprawioby mu wiksz rado, pomijajc by moe uduszenie Cersei. Czasem wci mu si niy podniebne cele Orlego Gniazda. Budzi si wtedy zlany zimnym potem. Mace Tyrell umiechn si jowialnie, Tyrion wyczuwa jednak jego pogard. - Lepiej zostaw walk wojownikom - oznajmi lord Wysogrodu. - Ludzie warci wicej od ciebie potracili potne armie w Grach Ksiycowych albo pod Krwaw Bram. Znamy tw warto, panie. Nie ma potrzeby kusi losu. Tyrion wyprostowa si wcieky na poduszkach, lecz jego ojciec zacz mwi, nim zdoa udzieli ostrej odpowiedzi. - Przeznaczyem dla Tyriona inne zadania. Sdz, e klucz do Orlego Gniazda ma lord Petyr. - Och, mam go - zgodzi si Littlefinger. - Midzy nogami. - W jego szarozielonych oczach lniy figlarne ogniki. - Panowie, jeli pozwolicie, wyrusz do Doliny, by zdoby rk Lysy Arryn. Gdy ju zostan jej maonkiem, oddam wam Dolin Arrynw, nie przelewajc ani kropli krwi. Lord Rowan mia niepewn min. - Czy lady Lysa zechce ci za ma? - Nieraz ju miaa mnie w swym ou, lordzie Mathisie, i jako nigdy si nie uskaraa. - oe to co innego ni lub - zauwaya Cersei. - Nawet taka gupia krowa jak Lysa Arryn powinna rozumie t rnic. - Oczywicie. Dotd nie uchodzioby, eby crka Riverrun polubia czowieka o tak niskiej pozycji jak ja. - Littlefinger rozpostar donie. - Teraz jednak... zwizek midzy pani Orlego Gniazda a lordem Harrenhal nie jest ju tak niewyobraalny, nieprawda? Tyrion zauway spojrzenie, ktre wymienili ze sob Paxter Redwyne i Mace Tyrell. - To mogoby by do przyjcia - stwierdzi lord Rowan - jeli jeste pewien, e potrafisz dopilnowa, by ta kobieta dochowaa wiernoci Krlewskiej Mioci.

- Moci panowie - odezwa si wielki septon - nadesza jesie i wszyscy ludzie o dobrych sercach zmczyli si ju wojn. Jeli lord Baelish potrafi przywrci Dolin w obrb krlewskiego pokoju bez dalszego rozlewu krwi, bogowie z pewnoci go pobogosawi. - Ale czy rzeczywicie potrafi? - nie ustpowa lord Redwyne. - Panem Orlego Gniazda jest teraz syn Jona Arryna. Lord Robert. - To jeszcze may chopiec - uspokaja go Littlefinger. - Dopilnuj, by wyrs na najwierniejszego poddanego krla Joffreya i serdecznego przyjaciela nas wszystkich. Tyrion przyjrza si szczupemu mczynie o spiczastej brdce i bezczelnych, szarozielonych oczach. Tytu lorda Harrenhal jest pozbawiony znaczenia? Pocauj mnie w dup, ojcze. Nawet jeli nigdy nie postawi nogi w swym zamku, jego nowa pozycja uczynia to maestwo moliwym i on wiedzia o tym od samego pocztku. - Nie brak nam wrogw - odezwa si ser Kevan Lannister. - Jeli uda si wyczy Orle Gniazdo z wojny, to tym lepiej dla nas. Sdz, e powinnimy si przekona, ile potrafi osign lord Petyr. Tyrion wiedzia z wieloletniego dowiadczenia, e ser Kevan jest w radzie stra przedni swego brata. Nigdy nie przychodzi mu do gowy aden pomys, ktry nie nasun si najpierw lordowi Ty winowi. Wszystko ustalono z gry - skonkludowa. Ta dyskusja jest tylko na pokaz. Owce gonym bekiem wyraziy zgod, niewiadome tego, jak zrcznie je ostrzyono. Sprzeciw mg wyrazi jedynie Tyrion. - Jak korona spaci swe dugi bez lorda Petyra? Jest naszym czarodziejem od monety. Nie mamy nikogo, kto zdoaby go zastpi. Littlefinger umiechn si. - Nasz may przyjaciel jest dla mnie zbyt askawy. Jak zwyk mawia krl Robert, ja tylko licz miedziaki. Kady sprytny kupiec potrafiby dokona tego samego... a Lannister, pobogosawiony zotym dotykiem Casterly Rock, z pewnoci mnie przecignie. - Lannister? - zapyta Tyrion, ktrego nagle dopady ze przeczucia. Usiane zotymi ctkami oczy lorda Tywina spojrzay w rnobarwne oczy jego syna. - Jestem przekonany, e wietnie si nadajesz do tego zadania. - W rzeczy samej! - zgodzi si z entuzjazmem ser Kevan. - Nie wtpi, e bdziesz znakomitym starszym nad monet, Tyrionie. Lord Tywin ponownie zwrci si w stron Littlefingera.

- Jeli Lysa Arryn zgodzi si wzi ciebie za ma i wrci w obrb krlewskiego pokoju, przywrcimy lordowi Robertowi tytu namiestnika wschodu. Kiedy bdziesz mg odpyn? - Jutro, jeli wiatr bdzie mi sprzyja. Za acuchem kotwiczy braavoska galera, na ktr przewo teraz towary odziami. Nazywa si Krl Merlingw. Omwi spraw przewozu z jej kapitanem. - Ominie ci krlewski lub - zauway Mace Tyrell. Petyr Baelish wzruszy ramionami. - Pywy i oblubienice nie czekaj na nikogo, panie. Gdy ju zaczn si jesienne sztormy, podr stanie si znacznie bardziej ryzykowna. Gdybym uton, moje szanse w zalotach nie byyby zbyt wielkie. Lord Tyrell zachichota. - To prawda. W takim razie nie zwlekaj. - Niech bogowie czuwaj nad tob - doda wielki septon. - Caa Krlewska Przysta bdzie si modli o twj sukces. Lord Redwyne uszczypn si w nos. - Czy moemy wrci do sprawy sojuszu z Greyjoyem? Uwaarn, e za jego zawarciem przemawia wiele argumentw. Drakkary elaznych ludzi wzmocniyby moj flot. W ten sposb zdobylibymy siy wystarczajce, by uderzy na Smocz Ska i pooy kres pretensjom Stannisa Baratheona. - Drakkary krla Balona maj w tej chwili inne zajcia - wskaza uprzejmie lord Tywin. - Podobnie jak my. Greyjoy da za ten sojusz poowy krlestwa, co jednak oferuje nam w zamian? Bdzie walczy ze Starkami? I tak ju to robi. Czemu mielibymy paci za co, co daje nam za darmo? W mojej opinii najlepiej bdzie, jeli w sprawie lorda Pyke nie uczynimy nic. Z czasem moe si przed nami otworzy lepsza opcja, ktra nie zmusi krla do oddania poowy krlestwa. Tyrion z uwag obserwowa ojca. Co przed nami ukrywa. Przypomnia sobie wane listy, ktre pisa lord Tywin owej nocy, gdy zada od niego Casterly Rock. Co wtedy powiedzia? Niektre bitwy wygrywaj miecze i wcznie, a inne gsie pira i kruki... Tyrion zada sobie pytanie, kto jest t lepsz opcj i jakiej ceny zada. - Moe powinnimy przej do sprawy lubu - zaproponowa ser Kevan. Wielki septon omwi przygotowania w Wielkim Sepcie Baelora, a Cersei plany uczty weselnej. Tysic goci bdzie ucztowao w sali tronowej, a znacznie wicej na dziedzicach.

Zewntrzny i rodkowy dziedziniec nakryje si jedwabnym namiotem i ustawi si na nich stoy z jadem i ale dla wszystkich tych, ktrzy nie zmieszcz si w komnacie. - Wasza Mio - odezwa si wielki maester Pycelle - jeli chodzi o liczb goci... przylecia kruk ze Sonecznej Wczni. Do Krlewskiej Przystani zmierza trzystu Dornijczykw, ktrzy maj nadziej przyby tu przed dniem lubu. - Jak drog zmierzaj? - warkn Mace Tyrell. - Nie prosili o pozwolenie na przejcie przez moje ziemie. Tyrion zauway, e szyja lorda Wysogrodu nabraa ciemnoczerwonej barwy. Dornijczycy i wysogrodzianie nigdy nie darzyli si mioci, od stuleci toczyli ze sob niezliczone pograniczne wojny, a nawet gdy panowa pokj, wypuszczali si na upiecze wyprawy w gry Pogranicza. Ta wrogo stracia nieco na ostroci, gdy Dorne weszo w skad Siedmiu Krlestw... lecz potem dornijski ksi zwany Czerwon mij okaleczy podczas turnieju modego dziedzica Wysogrodu. To moe by draliwa sprawa - pomyla karze, zastanawiajc si, jak sobie poradzi z ni jego ojciec. - Ksi Doran przybywa na zaproszenie mojego syna - oznajmi spokojnie lord Tywin - nie tylko po to, by wzi udzia w uroczystociach, lecz rwnie po miejsce w tej radzie i sprawiedliwo za zamordowanie jego siostry Elii i jej dzieci, ktrej odmwi mu Robert. Tyrion uwanie obserwowa twarze lordw Tyrella, Redwynea i Rowana, zastanawiajc si, czy ktry z nich okae si na tyle odwany, by rzec: Ale lordzie Tywinie, czy to nie ty zaniose ich ciaa Robertowi, owinite w lannisterskie paszcze? aden z nich si nie odezwa, lecz atwo mona byo wyczyta te sowa z ich twarzy. Redwynea guzik to obchodzi, ale Rowan wyglda tak, jakby mia si porzyga. - Kiedy krl polubi twoj Margaery, a Myrcella ksicia Trystanea, wszyscy staniemy si jednym wielkim rodem - przypomnia Maceowi Tyrellowi ser Kevan. - Pora zapomnie o dawnych sporach. Czy nie tak, mj panie? - Mwimy o lubie mojej crki... - I mojego wnuka - przerwa mu stanowczo lord Tywin. - To z pewnoci nie miejsce na dawne ktnie? - Z Doranem Martellem nie dzieli mnie adna ktnia - nie ustpowa lord Tyrell, cho w jego tonie wyranie syszao si niech. - Jeli chce przej przez Reach w pokoju, wystarczy, e poprosi mnie o pozwolenie. Marne szans - pomyla Tyrion. Przedostanie si przez gry Szlakiem Koci, zawrci na wschd nieopodal Summerhall i ruszy dalej krlewskim traktem.

- Trzystu Dornijczykw nie zakci naszych planw - zapewnia Cersei. - Zbrojnych bdziemy mogli ugoci na dziedzicach, dla lordw i szlachetnie urodzonych rycerzy wcinie si dodatkowe awy do sali tronowej, a ksi Doran dostanie honorowe miejsce na podwyszeniu. Nie obok mnie - wyczyta Tyrion w oczach Macea Tyrella, lord Wysogrodu skin jednak krtko gow. - Moe przejdziemy do przyjemniejszych kwestii - zaproponowa lord Tywin. - Pora podzieli owoce zwycistwa. - C mogoby by sodsze? - odezwa si Littlefinger, ktry pokn ju swj owoc, Harrenhal. Kady lord czego da: tego zamku i tamtej wioski, ziem, maej rzeczki, lasu, praw opiekuna jakich osieroconych w bitwie dzieci. Na szczcie, owocw byo pod dostatkiem i dla nikogo nie zabrako sierot ani zamkw. Varys przygotowa listy. Pod nalecymi do Stannisa i jego Pana wiata chorgwiami z gorejcym sercem polego czterdziestu siedmiu pomniejszych lordw i szeciuset dziewitnastu rycerzy, a take kilka tysicy nisko urodzonych zbrojnych. Wszyscy zostali uznani za zdrajcw. Ich spadkobiercw wydziedziczono, a ziemie i zamki przyznano tym, ktrzy okazali si wierniejsi. Najbogatsze niwo zebra Wysogrd. Ten ci dopiero ma apetyt - pomyla Tyrion, spogldajc na wielkie brzuszysko Macea Tyrella, ktry zada wszystkich ziem i zamkw lorda Alestera Florenta, swego wasnego chorego, ktry wykaza si wyjtkowo zym wyczuciem, popierajc najpierw Renlyego, a potem Stannisa. Lord Tywin z radoci speni jego prob. Jasn Wod ze wszystkimi jej ziemiami i dochodami przyznano drugiemu synowi lorda Tyrella, ser Garlanowi, ktry w ten sposb w mgnieniu oka sta si wielkim lordem. Jego starszy brat mia, rzecz jasna, odziedziczy sam Wysogrd. Mniejsze majtki ziemskie przyznano lordowi Rowanowi, a take zachowano je dla lorda Tarlyego, lady Oakheart, lorda Hightowera i innych szlachetnie urodzonych panw, ktrzy nie byli obecni. Lord Redwyne prosi tylko o trzydziestoletnie zwolnienie z podatkw, ktre Littlefinger i jego winni faktorzy naoyli na niektre z najlepszych win z Arbor. Gdy speniono jego yczenie, oznajmi, e czuje si usatysfakcjonowany, i zaproponowa, by posa po beczuk zotego arborskiego, eby mg wznie toast na cze dobrego krla Joffreya oraz jego mdrego i askawego namiestnika. W tym momencie Cersei stracia cierpliwo. - Joff potrzebuje mieczy, nie toastw - warkna. - W jego krlestwie wci roi si od kandydatw na uzurpatorw i samozwaczych krlw. - Sdz, e to ju nie potrwa dugo - wtrci obudnym tonem Varys.

- Zostao nam do omwienia jeszcze kilka spraw. - Ser Kevan zajrza do swych papierw. - Ser Addam odnalaz kilka krysztaw z korony wielkiego septona. Nie ulega wtpliwoci, e zodzieje wyrwali je, a potem przetopili zoto. - Nasz Ojciec Na Grze wie o ich winie i osdzi wszystkich - oznajmi nabonie wielki septon. - Z pewnoci - zgodzi si lord Tywin. - Niemniej jednak na krlewskim weselu musisz co nosi na gowie. Cersei, wezwij swych zotnikw, trzeba zamwi now koron. Nie czekajc na odpowied, zwrci si w stron Varysa: - Masz jakie raporty? Eunuch wycign z rkawa pergamin. - Nieopodal Paluchw widziano krakena. - Zachichota. - Nie Greyjoya, tylko prawdziwego. Zaatakowa ibbeski statek wielorybniczy i wcign go pod wod. Na Stopniach doszo do walk. Wybuch nowej wojny midzy Tyrosh a Lys wydaje si prawdopodobny. Oba miasta licz na to, e pozyskaj Myr jako sojusznika. Marynarze z Morza Nefrytowego opowiadaj, e w Qarthu wyklu si trjgowy smok, ktremu dziwuje si cae miasto... - Nie interesuj mnie smoki ani krakeny, niezalenie od tego, ile maj gw - przerwa mu lord Tywin. - Czy twoi szeptacze dowiedzieli si czego o synu mojego brata? - Niestety, nasz ukochany Tyrek znikn bez ladu. Biedny, dzielny chopak. Varys mwi tak, jakby by bliski ez. - Tywinie - odezwa si ser Kevan, nim namiestnik zdy da wyraz atwo dostrzegalnemu niezadowoleniu - cz zotych paszczy, ktra zdezerterowaa podczas bitwy, wrcia do koszar. Licz na to, e przywrcimy ich do suby. Ser Addam pyta, co ma z nimi pocz. - Ich tchrzostwo mogo narazi ycie Joffa - odezwaa si natychmiast Cersei. Skamy ich na mier. - Z pewnoci na to zasuyli, Wasza Mio - przyzna z westchnieniem Varys. - Nikt nie moe temu zaprzeczy. By moe jednak rozsdniej byoby wysa ich do Nocnej Stray. Ostatnio dotary do nas z Muru niepokojce wieci. Dzicy si przebudzili... - Dzicy, krakeny i smoki. - Mace Tyrell zachichota. - Czy jest jeszcze kto, kto si nie przebudzi? Lord Tywin zignorowa te sowa. - Dezerterzy powinni sta si nauczk dla pozostaych. Zamcie ich kolana motami. Drugi raz ju nie uciekn. Ani oni, ani nikt, kto zobaczy, jak ebrz na ulicach. Przesun wzrokiem wzdu stou, by sprawdzi, czy kto jest innego zdania.

Tyrion przypomnia sobie, jak by na Murze i jad kraby z lordem Mormontem i jego oficerami. Przypomnia sobie rwnie obawy Starego Niedwiedzia. - Moglibymy zama kolana tylko niektrym, eby posuyli jako przykad. Chociaby tym, ktrzy zabili ser Jacelyna. Reszt lepiej byoby wysa do Bowena Marsha. Stra jest tragicznie osabiona. Jeli Mur padnie... - ...dzicy zalej pnoc - dokoczy za niego ojciec. - A Starkowie i Greyjoyowie bd mieli na gowie jeszcze jednego wroga. Wyglda na to, e nie chc ju by poddanymi elaznego Tronu, jakim wic prawem zwracaj si do niego o pomoc? Krl Robb i krl Balon roszcz sobie prawa do pnocy, niech wic jej broni, jeli zdoaj. A jeli nie, ten Mance Rayder moe si nawet okaza uytecznym sojusznikiem. - Lord Tywin popatrzy na brata. Jest co jeszcze? Ser Kevan potrzsn gow. - To ju wszystko. Panowie, Jego Mio krl Joffrey z pewnoci chciaby podzikowa wam wszystkim za wasz mdro i dobre rady. - Chc pomwi na osobnoci z moimi dziemi - oznajmi lord Tywin, gdy wszyscy wstali. - Z tob te, Kevanie. Pozostali czonkowie rady poegnali si posusznie. Varys wyszed pierwszy, a Tyrell i Redwyne na kocu. Gdy w komnacie zostao tylko czworo Lannisterw, ser Kevan zamkn drzwi. - Mam by starszym nad monet? - zapyta Tyrion wysokim, penym napicia gosem. Czyj to by pomys? - Lorda Petyra - odpar jego ojciec. - Niemniej dobrze byoby, gdyby skarb znalaz si w rkach Lannistera. Obawiasz si, e nie poradzisz sobie z tym zadaniem? - Obawiam si puapki - wyzna Tyrion. - Littlefinger jest podstpny i ambitny. Nie ufam mu. Ty te nie powiniene. - Przecign Wysogrd na nasz stron... - zacza Cersei. - ...i sprzeda ci Neda Starka, wiem o tym. Nas sprzeda rwnie atwo. Pienidz w nieodpowiednich rkach jest rwnie niebezpieczny jak miecz. Stryj Kevan popatrzy na niego dziwnie. - Z pewnoci nie dla nas. Zoto Casterly Rock... - ...wydobywa si z ziemi. Littlefinger tworzy swoje z niczego, jednym skinieniem doni. - Ty nie posiadasz tak uytecznych umiejtnoci, sodki bracie - wtrcia Cersei ociekajcym zoci gosem.

- Littlefinger to kamca... - ...i do tego jest czarny, powiedziaa wrona o kruku. Lord Tywin waln otwart doni w st. - Do tego! Nie chc ju sysze tych gorszcych sprzeczek. Oboje jestecie Lannisterami i bdziecie si stosownie do tego zachowywa. Ser Kevan odchrzkn. - Wolabym, eby Orlim Gniazdem wada Petyr Baelish ni jaki inny zalotnik lady Lysy. Yohn Royce, Lyn Corbray, Horton Redfort... wszystko to s niebezpieczni ludzie, kady na swj sposb. Littlefinger moe i jest sprytny, ale brak mu szlachetnego urodzenia i umiejtnoci wadania broni. Lordowie Doliny nigdy nie zaakceptuj takiego seniora. Popatrzy na brata i gdy lord Tywin skin gow, ponownie podj przemow. - Nie mona te zapomina, e lord Petyr raz za razem dowodzi swej wiernoci. Nie dalej jak wczoraj zawiadomi nas o spisku Tyrellw, ktrzy zamierzaj zaprosi Sans Stark z wizyt do Wysogrodu, by tam wyda j za najstarszego syna lorda Macea, Willasa. - Littlefinger was o tym zawiadomi? - Tyrion opar si o st. - Nie nasz starszy nad szeptaczami? To bardzo interesujce. Cersei popatrzya z niedowierzaniem na ich stryja. - Sansa jest moj zakadniczk. Nigdzie nie pojedzie bez mojej zgody. - Zgody, ktr musisz wyrazi, jeli poprosi ci o to lord Tyrell - wskaza ich ojciec. Gdyby mu odmwia, oznajmiaby wszem wobec, e mu nie ufamy. Mgby si poczu uraony. - No i co z tego? Cholerna idiotka - pomyla Tyrion. - Sodka siostro - tumaczy cierpliwie - jeli obrazisz Tyrella, Redwyne, Tarly, Rowan i Hightower obra si wraz z nim. Mog te zacz si zastanawia, czy Robb Stark nie okae si bardziej ulegy. - Nie chc, by ra i wilkor spoczy w jednym ou - oznajmi lord Tywin. - Musimy temu zapobiec. - W jaki sposb? - zapytaa Cersei. - Przez maestwo. W pierwszej kolejnoci twoje. Byo to tak nieoczekiwane, e przez chwil Cersei gapia si tylko na niego zdumiona. Potem jej twarz poczerwieniaa, jakby j spoliczkowa. - Nie. Nie znowu. Nie zgadzam si.

- Wasza Mio - odezwa si uprzejmie ser Kevan - jeste mod kobiet, nadal pikn i podn. Z pewnoci nie chcesz spdzi reszty swych dni w samotnoci? Ponadto nowe maestwo raz na zawsze pooyoby kres pogoskom o kazirodztwie. - Dopki pozostajesz niezamna, pozwalasz Stannisowi rozpowszechnia te obrzydliwe pomwienia - oznajmi crce lord Tywin. - Musisz wzi sobie nowego ma i urodzi mu dzieci. - Troje w zupenoci wystarczy. Jestem krlow Siedmiu Krlestw, nie rozpodow klacz! Krlow regentk! - Jeste moj crk i zrobisz to, co ci ka. Zerwaa si z miejsca. - Nie bd suchaa tych... - Bdziesz, jeli chcesz mie co do powiedzenia w sprawie wyboru swego nowego ma - przerwa jej spokojnie lord Tywin. Zawahaa si, a potem usiada. Tyrion zrozumia, e uznaa si za pokonan, mimo e oznajmia gono: - Nie wyjd za m po raz drugi! - Wyjdziesz i wydasz na wiat potomstwo. Kade dziecko, ktre urodzisz, uczyni Stannisa jeszcze wikszym kamc. - Wydawao si, e spojrzenie ich ojca przykuo j do krzesa. - Mace Tyrell, Paxter Redwyne i Doran Martell s oenieni z modszymi kobietami, ktre zapewne ich przeyj. ona Balona Greyjoya jest ju stara i sabuje na zdrowiu, ale ten zwizek skazaby nas na sojusz z elaznymi Wyspami, a nadal nie jestem pewien, czy to rozsdny pomys. - Nie - powtarzaa Cersei, rozchylajc zbielae wargi. - Nie, nie, nie. Tyrion nie mg stumi umiechu, ktry pojawi si na jego wargach na myl o wysaniu siostry na Pyke. Kiedy miaem ju zamiar zrezygnowa z modlitw, jaki sodki bg da mi taki prezent. - Oberyn Martell mgby si nada, ale Tyrellowie przyjliby to bardzo niechtnie cign lord Tywin. - Musimy wic wybiera spord synw. Mam nadziej, e nie sprzeciwiasz si myli o maestwie z mczyzn modszym od ciebie? - Sprzeciwiam si myli o kadym maestwie... - Mylaem o bliniakach Redwyne, Theonie Greyjoyu, Quentynie Martellu i wielu innych. To jednak nasz sojusz z Wysogrodem by mieczem, ktry zama Stannisa. Powinno si go zahartowa i uczyni silniejszym. Ser Loras przywdzia biel, a ser Garlan polubi kobiet z

rodu Fossowayw, zostaje jednak najstarszy syn, ten, ktrego zamierzaj wyda za Sans Stark. Willas Tyrell. Tyrion poczu zoliw przyjemno na widok bezradnej furii Cersei. - To ten kaleka - stwierdzi. Ich ojciec przeszy go lodowatym spojrzeniem. - Willas jest dziedzicem Wysogrodu. Wszyscy si zgadzaj, e to spokojny i dworny modzieniec, ktry lubi czyta ksiki i spoglda w gwiazdy. Jego pasj jest te hodowla zwierzt. Nale do niego najwspanialsze psy, sokoy i rozpodowe ogiery w Siedmiu Krlestwach. wietnie dobrana para - pomyla Tyrion. Cersei rwnie pasjonuje si rozpodowymi ogierami. Litowa si nad biednym Willasem Tyrellem i nie wiedzia, czy mia si z siostry, czy paka nad ni. - Osobicie wybrabym dziedzica Tyrellw - zakoczy lord Tywin - ale jeli wolisz innego, wysucham twoich argumentw. - To wielka askawo z twej strony, ojcze - rzeka Cersei z lodowat uprzejmoci. Stawiasz mnie przed bardzo trudnym wyborem. Z kim wol dzieli oe, ze star kaamarnic czy z kalekim psiarczykiem? Bd potrzebowaa kilku dni na zastanowienie. Czy mog ju odej? Jeste krlow - chcia jej powiedzie Tyrion. To on powinien ci prosi o pozwolenie. - Id - zgodzi si ich ojciec. - Pomwimy o tym pniej, gdy ju si uspokoisz. Pamitaj o swych obowizkach. Cersei wysza sztywno z pokoju. atwo byo zauway, e jest wcieka. Mimo to w kocu zrobi to, czego chce ojciec. Tak samo byo w przypadku Roberta. Nie mona jednak zapomina o Jaimie. Gdy Cersei wychodzia za m po raz pierwszy, ich brat by znacznie modszy. Z drugim maestwem moe si nie pogodzi rwnie atwo. Istniao wysokie prawdopodobiestwo, e pechowy Willas Tyrell zapadnie na nagy, miertelny przypadek miecza w brzuchu, co raczej zaszkodzioby sojuszowi midzy Wysogrodem a Casterly Rock. Powinienem co powiedzie, ale waciwie co? Ojcze, to za naszego brata chce wyj. - Tyrionie. Umiechn si z rezygnacj. - Czy sysz herolda wzywajcego mnie w szranki? - Twoj saboci jest skonno do kurew - zacz lord Tywin bez zbdnych wstpw. Niewykluczone jednak, e jest w tym troch mojej winy. Wzrostem nie przerastasz maego

chopca i atwo mi przychodzi zapomnie, e w rzeczywistoci jeste dojrzaym mczyzn i czujesz wszystkie nisze mskie potrzeby. Najwyszy ju czas, by si oeni. Byem ju onaty. Czyby o tym zapomnia? Tyrion wykrzywi usta w grymasie. Dwik, ktry si z nich wyrwa, by w poowie miechem, a w poowie warkniciem. - Czy bawi ci perspektywa maestwa? - Wyobraziem sobie tylko, jaki ze mnie bdzie kurewsko przystojny pan mody. Cakiem jednak moliwe, e ona bya dokadnie tym, czego potrzebowa. Jeli wniesie mu w wianie ziemie i twierdz, moe znajdzie jakie miejsce na wiecie z dala od dworu Joffreya... a take Cersei i ich ojca. Z drugiej strony bya jednak Shae. To si jej nie spodoba, nawet jeli przysiga, e wystarczy jej, i jest moj dziwk. Ten argument z pewnoci jednak nie wpynby na jego ojca. Tyrion wyprostowa si na krzele. - Chcesz mnie oeni z Sans Stark - stwierdzi. - Czy Tyrellowie nie uznaj tego za afront, jeli sami ywi zakusy na t dziewczyn? - Lord Tyrell nie poruszy tej sprawy przed lubem Joffreya. Jeli Sansa wyjdzie za m przedtem, jak bdzie si mg obrazi, skoro nie wtajemniczy nas w swe zamiary? - To prawda - zgodzi si ser Kevan. - A jeli oferujemy Cersei jego Willasowi, z pewnoci zaagodzi to wszelkie pretensje. Tyrion potar obolay kikut nosa. Blizna czsto swdziaa go okropnie. - Jego Mio krlewski mierdziel zamieni ycie Sansy w jedno pasmo udrki ju od dnia mierci jej ojca, a teraz, gdy wreszcie uwolnia si od Joffreya, chcesz wyda j za mnie. To wydaje si szczeglnie okrutne. Nawet jak na ciebie, ojcze. - A dlaczego? Czyby zamierza si nad ni znca? - zapyta jego ojciec bardziej z zaciekawieniem ni z niepokojem. - Nie chodzi mi o szczcie tej dziewczyny i ty rwnie nie powiniene si nim przejmowa. Nasze sojusze na poudniu mog by mocne jak Casterly Rock, musimy jednak odzyska pnoc, a kluczem do pnocy jest Sansa Stark. - To jeszcze dziecko. - Twoja siostra przysiga, e to dziecko ju zakwito. To znaczy, e jest kobiet i moe wyj za m. Musisz zabra jej dziewictwo, by nikt nie mg utrzymywa, e maestwa nie skonsumowano. Jeli chcesz, moesz potem zaczeka rok albo dwa, nim znowu wemiesz j do oa. To twoje mowskie prawo. Jedyn kobiet, ktrej w tej chwili potrzebuj, jest Shae - pomyla. A Sansa jest jeszcze dzieckiem, bez wzgldu na to, co mwisz.

- Jeli chodzi ci o to, by nie odda jej Tyrellom, to czemu nie zwrcisz jej matce? By moe to przekona Robba Starka do ugicia kolan. Lord Tywin przeszy go wzgardliwym spojrzeniem. - Jeli wylemy j do Riverrun, matka wyda j za jakiego Blackwooda albo Mallistera, eby scementowa sojusze swego syna nad Tridentem. A jeli odelemy j na pnoc, nim ksiyc si odmieni, zostanie on jakiego Manderlyego albo Umbera. Niemniej jednak tu na dworze jest rwnie niebezpieczna, czego dowodzi ta sprawa z Tyrellami. Musi wyj za Lannistera, i to szybko. - Mczyzna, ktry polubi Sans Stark, moe zada w jej imieniu Winterfell wtrci jego stryj Kevan. - Nie przyszo ci to do gowy? - Jeli nie chcesz tej dziewczyny, oddam j ktremu z twoich kuzynw - oznajmi jego ojciec. - Kevanie, czy uwaasz, e stan zdrowia Lancela pozwala na lub? Ser Kevan zawaha si. - Jeli przyprowadzimy dziewczyn do jego oa, moe wypowiedzie sowa... ale skonsumowa maestwo, nie... zasugerowabym jednego z bliniakw, tylko e Starkowie trzymaj obu w Riverrun. Maj te chopaka Genny Tiona, ktry rwnie mgby si nada. Tyrion pozwoli im na t wymian zda. Wiedzia, e urzdzili j wycznie na jego uytek. Sansa Stark - pomyla. Sansa o agodnym gosie i sodkim zapachu, ktra kochaa jedwabie, pieni, dworskie obyczaje i wysokich, dzielnych rycerzy o przystojnych twarzach. Czu si tak, jakby wrci na most z okrtw i pokad koysa mu si pod nogami. - Prosie mnie o nagrod za twe zasugi w bitwie - przypomnia mu z naciskiem lord Tywin. - To jest twoja szansa, Tyrionie, zapewne najlepsza, jak kiedykolwiek otrzymasz. Zabbni niecierpliwie palcami w blat. - Miaem kiedy nadziej oeni twojego brata z Lys Tully, ale Aerys wcieli Jaimea do swojej Gwardii Krlewskiej, nim zdyem zaatwi t spraw. Kiedy zasugerowaem lordowi Hosterowi, e Lysa mogaby wyj za ciebie, odpowiedzia, e pragnie dla swej crki caego mczyzny. I dlatego wyda j za Jona Arryna, ktry mgby by jej dziadkiem. Biorc pod uwag, kim staa si z czasem Lysa Arryn, Tyrion czu raczej rado ni gniew. - Kiedy zaoferowaem ci Dorne, odpowiedziano mi, e to obelga - cign lord Tywin. - W pniejszych latach otrzymaem podobne odpowiedzi od Yohna Roycea i Leytona Hightowera. Na koniec upadem tak nisko, e zasugerowaem, i mgby si oeni z t dziewczyn Florentw, ktr Robert rozdziewiczy w lubnym ou swego brata, ale jej ojciec wola odda j jednemu ze swych domowych rycerzy. Jeli nie chcesz Sansy, znajd dla ciebie inn on. Gdzie w krlestwie z pewnoci znajdzie si jakie panitko, ktre chtnie

rozstanie si z crk w zamian za przyja Casterly Rock. Lady Tanda proponowaa mi Lollys... Tyrion zadra zatrwoony. - Wol go sobie odci i odda kozicom. - W takim razie otwrz oczy. Dziewczyna jest moda, dojrzaa, agodna, pochodzi z jednego z najlepszych rodw i wci jest dziewic. Do tego nie jest brzydka. Dlaczego si wahasz? No wanie, dlaczego? - To taki mj kaprys. Wiem, e to brzmi dziwnie, ale wolabym mie on, ktra mnie pragnie. - Jeli sdzisz, e te twoje kurwy ci pragn, to jeste jeszcze wikszym gupcem, ni mi si zdawao - skontrowa lord Tywin. - Rozczarowujesz mnie, Tyrionie. Sdziem, e bdziesz zadowolony z tego zwizku. - Tak, wszyscy wiemy, jak wane jest dla ciebie moje zadowolenie, ojcze. Mwisz, klucz do pnocy? Nad pnoc panuj teraz Greyjoyowie, a krl Balon ma crk. Dlaczego Sansa Stark, a nie ona? Spojrza w zimne, zielone oczy ojca, usiane jasnymi plamkami zota. Lord Tywin zczy palce w piramidk pod brod. - Balon Greyjoy myli w kategoriach upiecy, nie wadcy. Niech si nacieszy jesienn koron i przetrwa pnocn zim. Jego poddani z pewnoci go nie pokochaj. Kiedy przywieziesz do domu wnuka Eddarda Starka, by zada jego dziedzictwa, zarwno lordowie, jak i prostaczkowie powstan, by posadzi go na tronie przodkw. Mam nadziej, e jeste w stanie spodzi potomstwo? - Tak sdz - obruszy si Tyrion. - Przyznaj jednak, e nie potrafi tego udowodni. Aczkolwiek nikt nie moe mi zarzuci, e nie prbowaem. Rozsiewaem swe mae nasienie tak czsto, jak tylko zdoaem... - W rowach i rynsztokach - dokoczy za niego lord Tywin - i na pospolitej ziemi, gdzie wyrastaj tylko bkarcie chwasty. Czas ju, by zaoy wasny ogrd. - Wsta. - Zapewniam ci, e nigdy nie dostaniesz Casterly Rock, ale jeli polubisz Sans Stark, jest cakiem moliwe, e zdobdziesz Winterfell. Tyrion Lannister, lord protektor Winterfell. Ta perspektywa przeszya go dziwnym dreszczem. - Wszystko to brzmi bardzo piknie, ojcze - zacz powoli - mam jednak wraenie, e w twoim sitowiu kryje si wielki, brzydki karaluch. Zakadam, e Robb Stark jest tak samo

zdolny spodzi potomstwo jak ja. Do tego poprzysig polubi crk podnych Freyw. A gdy Mody Wilk spodzi szczenita, potomstwo Sansy nie odziedziczy nic. Lord Tywin nie przej si tym. - Robb Stark nie spodzi adnych dzieci z crk podnych Freyw. Masz na to moje sowo. Jest pewna wiadomo. Nie uznaem jednak za stosowne podzieli si ni z rad, cho z pewnoci nasi szlachetni lordowie wkrtce i tak j usysz. Mody Wilk wzi sobie za on najstarsz crk Gawena Westerlinga. Przez chwil Tyrion nie wierzy wasnym uszom. - Zama przysig? - zapyta zdumiony. - Zrezygnowa z Freyw w zamian za... Zabrako mu sw. - Szesnastoletni dziewczyn imieniem Jeyne - dokoczy ser Kevan. - Lord Gawen proponowa mi j kiedy dla Willema albo Martyna, ale musiaem mu odmwi. Gawen to dobry czowiek, ale jego on jest Sybell Spicer. Nie powinien by si z ni eni. Westerlingowie zawsze mieli wicej honoru ni rozsdku. Dziadek lady Sybell by handlarzem szafranem i pieprzem, niewiele lepiej urodzonym od tego przemytnika, ktrego trzyma Stannis. A jej babci bya jaka kobieta, ktr przywiz sobie ze wschodu. Przeraajca stara baba. Podobno bya jak kapank. Mwili na ni maegi. Jej prawdziwego imienia nikt nie potrafi wymwi. Poowa Lannisportu chodzia do niej po lekarstwa, eliksiry miosne i tak dalej. Wzruszy ramionami. - Oczywicie dawno ju nie yje. Musz te przyzna, e Jeyne wygldaa na sodkie dziecko, chocia widziaem j tylko raz. Ale z tak wtpliw krwi... Tyrion, ktry kiedy oeni si z kurw, nie by w stanie podziela grozy, ktr czu jego stryj na myl o maestwie z dziewczyn, ktrej pradziadek handlowa godzikami. Mimo to... Ser Kevan powiedzia sodkie dziecko, ale wiele trucizn rwnie miao sodki smak. W yach Westerlingw pyna stara krew, ich rd mia jednak wicej dumy ni potgi. Nie zdziwiby si, gdyby si dowiedzia, e lady Sybell wniosa do maestwa wicej majtku ni jej szlachetnie urodzony maonek. Kopalnie Westerlingw wyczerpay si ju przed wielu laty, najlepsze ziemie sprzedali albo stracili, a Turnia bya raczej ruin ni twierdz. Ale romantyczn ruin. Wyrasta z morza w bardzo spektakularny sposb. - To mnie zaskoczyo - musia wyzna Tyrion. - Sdziem, e Robb Stark ma wicej rozsdku. - To szesnastoletni chopak - wskaza lord Tywin. - W tym wieku rozsdek nie znaczy wiele wobec dzy, mioci i honoru. - Zama przysig, okry wstydem sojusznika, nie dotrzyma solennej obietnicy. Gdzie w tym honor?

- Postawi honor dziewczyny wyej od wasnego - wyjani ser Kevan. - Gdy ju j rozdziewiczy, nie widzia innego wyjcia. - Lepiej byoby dla niej, gdyby zostawi j z bkartem w brzuchu - stwierdzi bez ogrdek Tyrion. Westerlingowie mogli straci wszystko, ziemie, zamek, a nawet ycie. Lannister zawsze paci swe dugi. - Jeyne Westerling jest crk swej matki - zauway lord Tywin - a Robb Stark synem swego ojca. Tyrion spodziewa si, e zdrada Westerlingw bardziej rozgniewa jego ojca. Lord Tywin nie tolerowa u swych wasali niewiernoci. Gdy by jeszcze prawie chopcem, wyci w pie dumnych Reynew z Castamere i staroytny rd Tarbeckw z Tarbeck Hall. Minstrele uoyli o tym dosy ponur pie. Po kilku latach, gdy lord Farman z Piknego Zamku sta si krnbrny, lord Tywin wysa mu posaca z lutni zamiast listu. Gdy lord Farman usysza w swej komnacie Deszcze Castamere, nie sprawia mu ju wicej kopotw. Jakby mao byo pieni, zamki Reynew i Tarbeckw nadal stay puste jako nieme wiadectwo losu czekajcego tych, ktrzy gardz potg Casterly Rock. - Turnia ley niedaleko od Tarbeck Hall i Castamere - wskaza Tyrion. - Mona by sdzi, e Westerlingowie wybior si tam i wycign nauczk z tego widoku. - By moe ju to zrobili - zauway lord Tywin. - Zapewniam ci, e dobrze pamitaj, jaki los spotka Castamere. - Czyby Westerlingowie i Spicerowie byli tak gupi, e uwierzyli, i wilk moe pokona lwa? Czasami, co prawda bardzo rzadko, wydawao si, e lord Tywin naprawd moe si umiechn. Cho nigdy tego nie robi, sama zapowied wygldaa przeraajco. - Najwiksi gupcy czsto okazuj si mdrzejsi od tych, ktrzy si z nich miej stwierdzi. - Polubisz Sans Stark, Tyrionie. I to niebawem.

CATELYN Przynieli trupy na ramionach i uoyli je przed podwyszeniem. W owietlonej pochodniami komnacie zapada taka cisza, e Catelyn syszaa wyjcego na drugim kocu zamku Szarego Wichra. Czuje zapach krwi - pomylaa. Nawet przez kamienne mury i drewniane drzwi, mimo nocy i deszczu, potrafi wyczu wo mierci i zagady. Staa przy tronie po lewej stronie Robba. Przez chwil czua si tak, jakby patrzya na wasnych synw, Brana i Rickona. Ci chopcy byli znacznie starsi, lecz skurczyli si po mierci. Nadzy i mokrzy, wydawali si bardzo malecy i trudno byo sobie przypomnie, jak wygldali za ycia. Blondyn prbowa zapuci brod. Policzki i podbrdek pokrywa mu brzoskwiniowy meszek. Niej ziaa czerwona rana, ktr zostawi na jego gardle n. Dugie zote wosy nadal byy mokre, jakby wycignito go z kpieli. Wygldao na to, e zgin bez walki, by moe podczas snu. Jego ciemnowosy kuzyn walczy o ycie. Na ramionach mia czerwone szramy w miejscach, gdzie osania si przed uderzeniami broni, a krew wci sczya si powoli z kutych ran, ktre pokryway jego piersi, brzuch i plecy niczym wiele pozbawionych jzykw ust. Deszcz jednak wymy go niemal do czysta. Przed przyjciem do komnaty Robb naoy koron. Brz lni w wietle pochodni ciemnym blaskiem. Gdy spoglda na trupy, oczy skryy mu cienie. Czy on te widzi Brana i Rickona? Mogaby si rozpaka, lecz zabrako jej ju ez. Martwi chopcy zbledli po dugim uwizieniu, a do tego obaj mieli jasn cer i na tle ich gadkiej, biaej skry krew wydawaa si szokujco czerwona. Nie mona byo na ni patrze. Czy, kiedy zabij Sans, te poo j nago przed elaznym Tronem? Czy jej skra te bdzie taka biaa, jej krew taka czerwona? Na zewntrz sycha byo nieustanny szum deszczu i niespokojne wycie wilka. U prawego boku Robba sta jej brat Edmure. Jedn do trzyma na oparciu siedzenia ich ojca, a twarz wci mia zapuchnit od snu. Obudzili go tak samo jak j, walc w drzwi porodku nocy, i wyrwali brutalnie ze snw. Czy to byy dobre sny, bracie? Czy nio ci si soce, miech i dziewczce pocaunki? Modl si, by tak byo. Jej sny byy mroczne i pene grozy. Komnat wypeniali kapitanowie i lordowie chorowie Robba, niektrzy w zbroi i z orem, inni rozczochrani i w nocnych koszulach. Byli wrd nich ser Raynald i jego wuj ser Rolph, Robb uzna jednak za stosowne oszczdzi swej krlowej tego brzydkiego widoku. Turnia ley niedaleko od Casterly Rock - przypomniaa sobie Catelyn. Moliwe, e Jeyne bawia si z tymi chopcami, kiedy byli dziemi.

Spogldaa na zwoki giermkw Tiona Freya i Willema Lannistera, czekajc, a jej syn co powie. Nim Robb oderwa wzrok od zakrwawionych trupw, mino bardzo wiele czasu. - Smalljonie - odezwa si - powiedz swojemu ojcu, eby ich przyprowadzi. Smalljon Umber odwrci si bez sowa. Jego kroki niosy si echem w wielkiej kamiennej sali. Gdy Greatjon wprowadzi winiw, Catelyn zauwaya, e niektrzy odsuwaj si od nich, jakby zdrad mona si byo zarazi przez dotyk, spojrzenie albo kaszlnicie. Winiowie i stranicy wygldali bardzo podobnie: roli mczyni o gstych brodach i dugich wosach. Dwaj ludzie Greatjona zostali ranni, podobnie jak trzech ich jecw. Rnili si od siebie tylko tym, e jedni mieli wcznie, a drudzy puste pochwy. Wszyscy ubrani byli w kolczugi albo koszule z naszytymi piercieniami, cikie buciory i grube weniane paszcze bd futra. Pnoc jest twarda, zimna i nie zna litoci. Tak powiedzia jej Ned, gdy po raz pierwszy przybya do Winterfell, tysic lat temu. - Piciu - stwierdzi Robb, gdy winiowie stanli przed nim, mokrzy i milczcy. - Czy to wszyscy? - Byo ich omiu - mrukn Greatjon. - Dwch zabilimy, a trzeci jest umierajcy. Robb przyjrza si twarzom winiw. - Potrzeba byo was omiu, eby zabi dwch bezbronnych giermkw. - Zamordowali te dwch moich ludzi, eby dosta si do wiey - wtrci Edmure Tully. - Delpa i Elwooda. - To nie byo morderstwo, ser - sprzeciwi si lord Rickard Karstark, ktrego sznury krpujce nadgarstki nie zbijay z tropu bardziej ni krew, ktra spywaa mu po twarzy. Kady, kto stanie midzy ojcem a jego zemst, sam domaga si mierci. Jego sowa zabrzmiay w uszach Catelyn twardo i okrutnie jak oskot werbla. W gardle miaa sucho jak na pustyni. To moje dzieo. Ci dwaj chopcy zginli po to, eby moje crki mogy y. - Widziaem mier twoich synw, tej nocy w Szepczcym Lesie - oznajmi Robb lordowi Karstarkowi. - Tion Frey nie zabi Torrhena. Willem Lannister nie pozbawi ycia Eddarda. Jak moesz zwa to zemst? To byo szalestwo i krwawa zbrodnia. Twoi synowie zginli honorowo na placu boju, z mieczami w doniach. - Ale zginli - odpar Rickard Karstark, nie ustpujc ani o cal. - Powali ich Krlobjca. Ci dwaj byli z jego rodu. Krew mona zmy tylko krwi.

- Krwi dzieci? - Robb wskaza na trupy. - Ile mieli lat? Dwanacie, trzynacie? Byli giermkami. - W kadej bitwie gin giermkowie. - Gin w walce. Tion Frey i Willem Lannister oddali swe miecze w Szepczcym Lesie. Byli zamknitymi w celi jecami, spali, nie mieli broni... to chopcy. Spjrz na nich! Lord Karstark wola patrze na Catelyn. - Niech twoja matka na nich patrzy - rzuci. - Jest tak samo winna ich mierci jak ja. Catelyn opara do na oparciu tronu syna. Wydawao jej si, e komnata wiruje wok niej. Miaa wraenie, e zaraz zwymiotuje. - Moja matka nie miaa z tym nic wsplnego - rzuci gniewnie Robb. - Ty to uczynie. Popenie morderstwo. Dopucie si zdrady. - Jak moe by zdrad zabija Lannisterw, kiedy nie jest zdrad ich wypuszcza? zapyta ostrym tonem Karstark. - Czy Wasza Mio zapomnia, e toczymy wojn z Casterly Rock? Na wojnie zabija si wrogw. Czy ojciec ci tego nie nauczy, chopcze? - Chopcze? Greatjon zdzieli Rickarda Karstarka zakut w stal pici. Wizie pad na kolana. - Zostaw go! W gosie Robba pobrzmiewa ton rozkazu. Umber odsun si o krok od jeca. Lord Karstark wyplu wybity zb. - Tak, lordzie Umber, zostaw mnie krlowi. On zdrowo mnie zbeszta, a potem wypuci. Tak wanie nasz krl pnocy postpuje ze zdrajcami. - Umiechn si, odsaniajc zakrwawione zby. - A moe raczej powinienem ci zwa krlem, ktry straci pnoc, Wasza Mio? Greatjon wyrwa wczni stojcemu obok zbrojnemu i unis j w gr. - Pozwl mi go przebi, panie. Daj mi rozpru mu brzuch, ebymy zobaczyli, jaki kolor maj jego bebechy. Drzwi komnaty otworzyy si z trzaskiem i do rodka wpad Blackfish. Z jego paszcza i hemu spywaa woda. Szli za nim zbrojni Tullych. Na zewntrz niebo przeszyway byskawice, a o kamienie Riverrun bbni rzsisty, czarny deszcz. Ser Brynden zdj hem i opad na jedno kolano. - Wasza Mio - rzek tylko, lecz jego zowrogi ton zdradza bardzo wiele. - Wysucham ser Bryndena na osobnoci, w komnacie audiencyjnej. - Robb wsta z tronu. - Greatjonie, zatrzymaj tu lorda Karstarka, dopki nie wrc. Pozostaych siedmiu powie.

Umber opuci wczni. - Nawet zabitych? - Tak. Nie chc, eby tacy jak oni zapaskudzili rzeki mojego wuja. Niech karmi wrony. Jeden z winiw pad na kolana. - aski, panie. Nikogo nie zabiem. Tylko staem przy drzwiach i patrzyem, czy nie id stranicy. Robb zastanawia si chwil. - Czy wiedziae, co zamierza lord Rickard? Widziae, jak wycignito noe? Syszae krzyki, wrzaski, baganie o lito? - Tak, ale nie braem w tym udziau. Ja tylko patrzyem, przysigam... - Lordzie Umber - zdecydowa Robb - ten czowiek tylko patrzy. Powie go ostatniego, eby popatrzy, jak umieraj jego towarzysze. Matko, wuju, prosz ze mn. Odwrci si. Ludzie Greatjona otoczyli winiw i wyprowadzili ich z komnaty, opuszczajc wcznie. Na zewntrz uderzy grom, tak gono, e wydawao si, i to zamek wali si im na gowy. Czy to odgos upadajcego krlestwa? - zastanowia si Catelyn. W komnacie audiencyjnej byo ciemno, przynajmniej jednak drugi gruby mur tumi huk piorunw. Suga przynis lamp oliwn. Chcia j zapali, lecz Robb kaza mu zostawi lamp i odej. Byy tu stoy i krzesa, ale tylko Edmure usiad, a i on podnis si natychmiast, gdy si tylko zorientowa, e pozostali stoj. Robb zdj koron i pooy j na stole przed sob. Blackfish zatrzasn drzwi. - Karstarkowie odeszli. - Wszyscy? Czy to gniew czy rozpacz nadaa gosowi Robba ten ochrypy ton? Nawet Catelyn nie bya tego pewna. - Wszyscy zdolni do walki ludzie - odpar ser Brynden. - Zostaa garstka suby i markietanek, ktrzy opiekuj si rannymi. Wypytalimy tylu z nich, ilu byo potrzeba, by pozna prawd. Zaczli opuszcza zamek o zmierzchu, najpierw pojedynczo i dwjkami, a potem w wikszych grupach. Rannym i sucym nakazano dorzuca opau do ognisk, eby nikt si nie zorientowa, ale kiedy zaczo pada, to stracio znaczenie. - Czy maj si spotka gdzie poza Riverrun? - zapyta Robb. - Nie. Rozproszyli si. Wyruszyli na owy. Lord Karstark przysig, e odda rk swej dziewiczej crki kademu, bez wzgldu na jego urodzenie, kto przyniesie mu gow Krlobjcy. Bogowie, bdcie askawi. Catelyn znowu dopady mdoci.

- Prawie trzystu jedcw znikno w mroku, a wraz z nimi dwa razy wicej wierzchowcw. - Robb potar skronie w miejscu, gdzie korona zostawia lad na mikkiej skrze nad uszami. - Stracilimy ca karholdzk jazd. Przeze mnie. Przeze mnie, niech bogowie mi wybacz. Catelyn nie musiaa by onierzem, by zrozumie, e Robb znalaz si w potrzasku. Na razie panowa nad dorzeczem, lecz jego krlestwo ze wszystkich stron otaczali wrogowie. Ze wszystkich stron poza wschodem, gdzie Lysa siedziaa na szczycie swej wyniosej gry. Nawet Trident nie by bezpieczny od chwili, gdy lord Przeprawy wycofa sw wierno. A teraz stracilimy te Karstarkw... - Wieci o tym, co si stao, nie mog si wydosta z Riverrun - odezwa si jej brat Edmure. - Lord Tywin z pewnoci... Lannisterowie zawsze podkrelaj, e pac swoje dugi. Matko, zmiuj si, kiedy o tym usyszy. Sansa. Catelyn zacisna do tak mocno, e wbia sobie paznokcie w delikatn skr. Robb przeszy Edmurea lodowatym spojrzeniem. - Chcesz, ebym zosta nie tylko morderc, lecz rwnie kamc, wuju? - Nie musimy kama. Wystarczy, e nic nie powiemy. Pochowajmy chopcw i trzymajmy jzyk za zbami, dopki wojna si nie skoczy. Willem by synem ser Kevana Lannistera i bratankiem lorda Tywina. Tion by synem lady Genny i Freyem. Musimy si postara, by ta wiadomo nie dotara te do Bliniakw, a do chwili... - Gdy bdziemy mogli przywrci zamordowanych do ycia? - zapyta ostro Brynden Blackfish. - Prawda ucieka razem z Karstarkami, Edmure. Za pno ju na takie gierki. - Jestem winien ich ojcom prawd - oznajmi Robb. - I sprawiedliwo. J te. Popatrzy na koron, na ciemny poysk brzu i piercie elaznych mieczy. - Lord Rickard zama mj rozkaz. Zdradzi mnie. Nie mam innego wyboru, jak go skaza. Bogowie wiedz, co uczyni piechota Karstarkw, ktra towarzyszy Rooseowi Boltonowi, kiedy si dowie, e straciem jej seniora jako zdrajc. Musimy ostrzec Boltona. - W Harrenhal by te dziedzic lorda Karstarka - przypomnia mu ser Brynden. Najstarszy syn, ten, ktrego Lannisterowie pojmali nad Zielonymi Widami. - Harrion. Ma na imi Harrion. - Robb rozemia si z gorycz. - Krl powinien zna imiona swych wrogw, nieprawda? Blackfish obrzuci go chytrym spojrzeniem. - Jeste pewien, e mody Karstark stanie si teraz twoim wrogiem? - A jakie ma wyjcie? Zabij jego ojca. Z pewnoci mi za to nie podzikuje.

- Kto wie? Bywaj synowie, ktrzy nienawidz swych ojcw. Jednym uderzeniem uczynisz go lordem Karholdu. Robb potrzsn gow. - Nawet gdyby Harrion by tego rodzaju czowiekiem, nie mgby otwarcie wybaczy zabjcy swego ojca. Jego wani ludzie zwrciliby si przeciwko niemu. To s ludzie z pnocy, wuju. Pnoc pamita. - W takim razie uaskaw go - zaproponowa Edmure Tully. Robb popatrzy na niego z nieskrywanym niedowierzaniem. Twarz Edmurea poczerwieniaa pod tym spojrzeniem. - Chciaem powiedzie, daruj mu ycie. Wcale nie podoba mi si to bardziej ni tobie, panie. Zabi te moich ludzi. Biedny Delp dopiero niedawno doszed do siebie po ranie, ktr zada mu ser Jaime. Karstarka trzeba ukara. Zakuj go w acuchy. - Jako zakadnika? - zapytaa Catelyn. Tak mogoby by najlepiej. - Tak, jako zakadnika! - Jej brat uzna t luno rzucon propozycj za zgod. - Powiedz jego synowi, e dopki zachowa wierno, jego ojcu nic si nie stanie. W przeciwnym razie... nie moemy ju liczy na Freyw, nawet gdybym zgodzi si oeni ze wszystkimi crkami lorda Waldera, a do tego nosi jego lektyk. Jeli stracimy rwnie Karstarkw, jaka nadzieja nam zostanie? - Jaka nadzieja... - Robb wypuci powietrze z puc i odgarn wosy z oczu. - Nie mamy adnych wiadomoci od ser Rodrika z pnocy ani odpowiedzi od Waldera Freya na nasz now propozycj. Jedyn reakcj Orlego Gniazda jest milczenie. - Zwrci si w stron matki. - Czy twoja siostra nigdy nam nie odpowie? Ile razy musz do niej pisa? Nie wierz, by aden z ptakw do niej nie dotar. Catelyn zdaa sobie spraw, i jej syn szuka pocieszenia, chce od niej usysze, e wszystko bdzie dobrze. Jej krl musia jednak zna prawd. - Ptaki do niej dotary, cho jeli j zapytasz, moe temu zaprzeczy. Nie licz na jej pomoc, Robb. Lysa nigdy nie bya odwana. Kiedy byymy mae, chowaa si, skoro tylko co przeskrobaa. By moe sdzia, e nasz pan ojciec zapomni si na ni pogniewa, jeli jej od razu nie znajdzie. Teraz jest taka sama. Ucieka z Krlewskiej Przystani w najbezpieczniejsze miejsce, jakie zna, i siedzi na swojej grze, liczc na to, e wszyscy o niej zapomn. - Rycerze z Doliny mogliby zmieni losy wojny - stwierdzi Robb. - Ale jeli nie chce walczy, to trudno. Prosiem tylko o to, eby otworzya przed nami Krwaw Bram i daa nam w Gulltown statki, ktre zabior nas na pnoc. Przejcie grskim traktem byoby trudne, ale

nie a tak, jak przebijanie si przez Przesmyk. Gdybym wyldowa w Biaym Porcie, mgbym zaj Fos Cailin od flanki i w p roku przegna elaznych ludzi z pomocy. - To niemoliwe, panie - stwierdzi Blackfish. - Cat ma racj. Lady Lysa jest zbyt tchrzliwa, by wpuci do Doliny armi. Jakkolwiek armi. Krwawa Brama pozostanie zamknita. - Wic niech j Inni porw - zakl zdesperowany Robb. - I cholernego Rickarda Karstarka te. I Theona Greyjoya, Waldera Freya, Tywina Lannistera i ca reszt tej bandy. Dobrzy bogowie, dlaczego ktokolwiek miaby chcie zosta krlem? Kiedy wszyscy krzyczeli: krl pnocy, krl pnocy, powiedziaem sobie... przysigem przed sob, e bd dobrym wadc, honorowym jak ojciec, silnym, sprawiedlliwym, wiernym wobec przyjaci i odwanym wobec wrogw... a teraz nie potrafi nawet odrni jednych od drugich. Dlaczego to wszystko tak si pogmatwao? Lord Rickard walczy u mego boku w p tuzinie bitew. Jego synowie zginli za mnie w Szepczcym Lesie. Tion Frey i Willem Lannister byli moimi wrogami. A teraz musz dla nich zabi ojca moich nieyjcych przyjaci. - Popatrzy na wszystkich po kolei. - Czy Lannisterowie podzikuj mi za gow lorda Rickarda? Albo Freyowie? - Nie podzikuj - odpowiedzia szczery jak zawsze Brynden Blackfish. - Tym bardziej powiniene darowa mu ycie i zachowa go jako zakadnika - nalega Edmure. Robb wycign obie rce, unis cik koron z elaza i brzu, a potem woy j sobie na gow. Nagle znowu sta si krlem. - Lord Rickard musi umrze. - Ale dlaczego? - sprzeciwi si Edmure. - Sam powiedziae... - Wiem, co powiedziaem, wuju. To jednak nie zmienia tego, co musz uczyni. Czarne miecze korony kontrastoway ostro z jasn skr jego czoa. - W bitwie sam mgbym zabi Tiona i Willema, ale to nie bya bitwa. Spali w swych oach, nadzy i bezbronni, w celi, w ktrej ja ich umieciem. Rickard Karstark zabi nie tylko Freya i Lannistera. Zabi mj honor. Policz si z nim o wicie. Gdy wsta dzie, szary i chodny, burza przesza ju w uporczywy deszcz. Mimo to w boym gaju zebra si tum. Lordowie dorzecza i ludzie z pnocy, wysoko i nisko urodzeni, rycerze, najemnicy i chopcy stajenni, wszyscy stali midzy drzewami, by ujrze zakoczenie zowrogiego taca tej nocy. Edmure wyda rozkazy i pod drzewem sercem ustawiono katowski pniak. Na zgromadzonych pada deszcz i licie. Ludzie Greatjona przeprowadzili lorda

Rickarda Karstarka przez tum. Rce nadal mia zwizane. Jego ludzie wisieli ju na wysokich murach Riverrun. Koysali si na dugich sznurach, a ich ciemniejce twarze omywa deszcz. Obok pniaka czeka Dugi Lew, lecz Robb wzi z jego rk topr i kaza mu si odsun. - To moje zadanie - stwierdzi. - Ginie na mj rozkaz i musi zgin z mojej rki. Lord Rickard Karstark pochyli sztywno gow. - Za tyle ci dzikuj. Ale za nic wicej. - Ubra si na mier w dug, czarn, wenian opocz ozdobion biaym socem jego rodu. - W moich yach pynie krew Pierwszych Ludzi, tak samo jak w twoich, chopcze. Dobrze byoby, gdyby o tym pamita. Nadano mi imi na cze twojego dziadka. Podniosem chorgwie przeciw krlowi Aerysowi dla twojego ojca i przeciw krlowi Joffreyowi dla ciebie. Pod Oxcross, w Szepczcym Lesie i w Bitwie Obozw walczyem u twego boku i byem z lordem Eddardem nad Tridentem. Starkowie i Karstarkowie s kuzynami. - Ale to pokrewiestwo nie przeszkodzio ci mnie zdradzi - zauway Robb. - I nie ocali ci teraz. Klknij, mj panie. Catelyn wiedziaa, e lord Rickard mwi prawd. Karstarkowie pochodzili od Karlona Starka, modszego syna wadcy Winterfell, ktry przed tysicem lat pokona zbuntowanego lorda i w nagrod za dzielno przyznano mu ziemie. Zamek, ktry wybudowa, nazywa si Karls Hold, lecz wkrtce sta si Karholdem, a Starkowie z Karholdu przerodzili si w Karstarkw. - Zarwno w oczach starych, jak i nowych bogw - owiadczy lord Rickard jej synowi - nikt nie jest przeklty bardziej od zabjcy krewnych. - Klkaj, zdrajco - powtrzy Robb. - Czy musz im kaza, eby pooyli twoj gow na pniaku? Lord Karstark uklk. - Bogowie ci osdz, tak jak ty osdzie mnie. Pooy gow na pniaku. - Rickardzie Karstark, lordzie Karholdu. - Robb unis ciki topr w obu doniach. Na oczach bogw i ludzi ogaszam, e jeste winny morderstwa i zdrady stanu. Skazuj ci we wasnym imieniu i wasn rk odbior ci ycie. Czy chcesz powiedzie ostatnie sowo? - Zabij mnie i bd przeklty. Nie jeste moim krlem! Topr uderzy. Ciki i dobrze naostrzony, zabi jednym ciosem, potrzeba jednak byo trzech, by odrba gow skazaca od ciaa. Do tego czasu i ywych, i umarego pokryy plamy krwi. Robb odrzuci z niesmakiem topr i zwrci si bez sowa w stron drzewa serca. Sta,

drc, z na wp zacinitymi domi, a po policzkach spywa mu deszcz. Bogowie, wybaczcie mu - modlia si bezgonie Catelyn. Jest jeszcze chopcem i nie mia innego wyboru. Tego dnia nie widziaa ju syna. Deszcz pada przez cay ranek, smagajc tafl rzek i zmieniajc traw boego gaju w boto i kaue. Blackfish zebra stu ludzi i ruszy w pocig za Karstarkami, nikt jednak nie liczy na to, e sprowadzi z powrotem wielu. - Modl si tylko o to, ebym nie musia ich powiesi - powiedzia, odjedajc. Pniej Catelyn udaa si do samotni ojca, by znowu posiedzie przy ou lorda Hostera. - To ju nie potrwa dugo - ostrzeg j maester Vyman, gdy przysza tam po poudniu. Opuszczaj go resztki si, cho wci stara si walczy. - Nigdy nie dawa za wygran - zauwaya. - Sodki uparciuch. - Tak - zgodzi si maester - ale w tej bitwie nie moe zwyciy. Czas ju, by odoy miecz i tarcz. Czas, by si podda. Czas, by si podda - pomylaa. By zawar pokj. Czy maester mwi o jej ojcu czy o synu? O zmierzchu odwiedzia j Jeyne Westerling. Moda krlowa wesza niemiao do samotni. - Lady Catelyn, nie chciaam ci przeszkadza... - Zawsze jeste tu mile widziana, Wasza Mio. Catelyn bya zajta szyciem, odoya jednak ig. - Prosz ci, mw mi Jeyne. Nie podoba mi si Wasza Mio. - Ale to twj tytu. Usid, prosz, Wasza Mio. - Jeyne. Usiada przy kominku i nerwowo wygadzia spdnic. - Jak sobie yczysz. W czym mog ci pomc, Jeyne? - Chodzi o Robba - odpara dziewczyna. - Jest taki nieszczliwy, taki... taki wcieky i niepocieszony. Nie wiem, co robi. - Trudno jest pozbawi czowieka ycia. - Wiem. Mwiam mu, e powinien skorzysta z usug kata. Kiedy lord Tywin skazuje kogo na mier, musi tylko wyda rozkaz. Tak jest atwiej, nie sdzisz? - Tak - zgodzia si Catelyn - ale mj pan m uczy swych synw, e zabjstwo nigdy nie powinno by atwe. - Och. - Krlowa Jeyne przesuna jzykiem po wargach. - Robb cay dzie nic nie jad. Kazaam Rollamowi, eby przynis mu pyszn kolacj, eberka dzika, duszon cebul i ale. W ogle jej nie tkn. Cay ranek siedzia i pisa list. Powiedzia, ebym mu nie przeszkadzaa,

ale kiedy skoczy, spali pergamin. A teraz siedzi i patrzy na mapy. Pytaam go, czego tam szuka, ale mi nie odpowiedzia. Chyba mnie w ogle nie sysza. Nawet si nie przebra. Cay dzie nosi mokre, zakrwawione ubranie. Chc by dla niego dobr on, naprawd chc, ale nie wiem, jak mu pomc. Pocieszy go, poprawi mu humor. Nie potrafi odgadn, czego mu trzeba. Prosz ci, pani, jeste jego matk, powiedz mi, co mam zrobi. Powiedz mi, co mam zrobi. Catelyn mogaby prosi o to samo, gdyby jej ojciec by w stanie jej odpowiedzie. Lord Hoster sta ju jednak na progu mierci, a jej Ned nie y. Bran i Rickon te nie yj, a matka i Brandon zmarli przed wielu laty. Zosta jej tylko Robb. Robb i sabnca nadzieja na odzyskanie crek. - Czasami najlepiej jest nic nie robi - zacza powoli. - Kiedy przybyam do Winterfell, byo mi przykro za kadym razem, gdy Ned szed do boego gaju siedzie pod drzewem sercem. Wiedziaam, e to drzewo kryje w sobie czstk jego duszy, jaki jej fragment, do ktrego nigdy nie dotr. Wkrtce jednak zrozumiaam, e bez tego fragmentu nie byby Nedem. Jeyne, dziecko, polubia pnoc, tak samo jak ja... a na pnocy czasem nadchodz zimy. - Sprbowaa si umiechn. - Bd cierpliwa. Bd wyrozumiaa. On ci kocha i potrzebuje. Wkrtce do ciebie wrci. Moe jeszcze dzi w nocy. Czekaj na niego. To wszystko, co mog ci radzi. Moda krlowa suchaa jej jak urzeczona - Tak zrobi - zapowiedziaa, gdy Catelyn skoczya. - Bd na niego czekaa. - Wstaa z krzesa. - Musz ju wraca. Moe mnie szuka. Sprawdz to. Ale jeli nadal siedzi nad mapami, bd cierpliwa. - wietnie - pochwalia j Catelyn, gdy jednak dziewczyna bya ju przy drzwiach, przyszo jej do gowy co innego. - Jeyne - zawoaa j - Robb potrzebuje od ciebie jeszcze jednego, cho moe na razie o tym nie wiedzie. Krl musi mie dziedzica. Dziewczyna umiechna si na te sowa. - Matka mwi mi to samo. Przyrzdza dla mnie napj z zi, mleka i ale, ktry ma zwikszy moj podno. Pij go co rano. Powtarzam Robbowi, e na pewno urodz mu bliniaki. Eddarda i Brandona. To mu si chyba spodobao. Prbujemy prawie codziennie, pani. Czasami nawet dwa razy albo wicej. - Dziewczyna zarumienia si bardzo adnie. Obiecuj, e wkrtce zajd w ci. Co noc modl si o to do Matki Na Grze. - Bardzo dobrze. Wespr ci wasnymi modlitwami. Do starych bogw i do nowych. Po wyjciu dziewczyny Catelyn wrcia do ojca i wygadzia rzadkie biae wosy na jego czole.

- Eddarda i Brandona - westchna cicho. - A moe z czasem rwnie Hostera. Chciaby tego? Nie odpowiedzia jej, nie liczya jednak na to. Dwik jego oddechu miesza si z odgosem bbnicego o dach deszczu. Catelyn pomylaa o Jeyne. Wydawao si, e dziewczyna ma dobre serce, tak jak powiedzia Robb. I dobre biodra, co moe by waniejsze.

JAIME Po dwch dniach jazdy raz jedn, raz drug stron krlewskiego traktu dotarli do szerokiego pasa zniszczenia, caych mil spalonych pl i sadw, gdzie pnie martwych drzew sterczay z ziemi niczym ucznicze cele. Mosty rwnie spalono, a strumienie wezbray po jesiennych deszczach, musieli wic jecha wzdu brzegw w poszukiwaniu brodw. Nocami sycha byo wycie wilkw, nie zauwayli jednak adnych ludzi. W Stawie Dziewic nad zamkiem na wzgrzu wci powiewa czerwony oso lorda Mootona, lecz mury miejskie byy opustoszae, bramy rozbite, a poowa domw i sklepw spalona albo spldrowana. Nie spotkali tam nic ywego poza kilkoma zdziczaymi psami, ktre pierzchy, syszc, e si zbliaj. Staw, ktremu miasteczko zawdziczao sw nazw, gdzie zgodnie z legend - Florian Bazen po raz pierwszy ujrza kpic si z siostrami Jonquil peen by gnijcych trupw, a woda w nim zmienia si w mtn, szarozielon zup. Jaime zacz na ten widok piewa. - Sze dziewic kpao si w rdlanym stawie... - Co ty wyprawiasz? - zapytaa Brienne. - piewam Sze dziewic w stawie. Na pewno znasz t piosenk. One te byy bardzo wstydliwe, podobnie jak ty. Ale pewnie troch adniejsze. - Cicho bd - warkna dziewka, spogldajc na niego z min, ktra sugerowaa, e chtnie zostawiaby go w tym stawie razem z trupami. - Prosz ci, Jaime - baga go kuzyn Cleos. - Lord Mooton poprzysig wierno Riverrun. Lepiej nie wycigajmy go z zamku. A w ruinach mog si kry te inni wrogowie... - Jej czy nasi? To nie to samo, kuzynku. Mam chtk sprawdzi, czy dziewka potrafi si posugiwa tym swoim mieczem. - Jeli si nie uciszysz, nie bd miaa innego wyboru, tylko ci zakneblowa, Krlobjco. - Rozkuj mi rce, a bd udawa niemow przez ca drog do Krlewskiej Przystani. To chyba uczciwa propozycja, dziewko? - Brienne! Mam na imi Brienne! Wrony zerway si do lotu, przestraszone nagym haasem. - Chcesz si wykpa, Brienne? - Wybuchn miechem. - Jeste dziewic, a tu jest staw. Umyj ci plecy. Czsto szorowa plecy Cersei, gdy byli jeszcze dziemi w Casterly Rock.

Dziewka odwrcia gow konia i oddalia si kusem. Jaime i ser Cleos podyli za ni, opuszczajc popioy Stawu Dziewic. P mili od miasteczka na wiat zacza wraca ziele. Ucieszyo to Jaimea. Spalona ziemia zanadto przypominaa mu Aerysa. - Jedzie drog na Duskendale - mrukn ser Cleos. - Bezpieczniej byoby trzyma si wybrzea. - Bezpieczniej, ale wolniej. Osobicie jestem za Duskendale, kuzynku. Szczerze mwic, znudzio mnie ju twoje towarzystwo. Moe i jeste w poowie Lannisterem, ale w ogle nie przypominasz mojej siostry. Nigdy nie potrafi znie dugiego rozstania z Cersei. Ju w dziecistwie zakradali si nawzajem do swych ek, by spa w objciach. Nawet w macicy. Na dugo przed tym, nim jego siostra dojrzaa, a on zosta mczyzn, widywali ogiery i klacze na polu albo psy i suki w psiarniach i bawili si w to samo. Kiedy przyapaa ich na tym przyboczna matki... nie pamita, co waciwie robili, przerazio to jednak lady Joann. Odesaa dziewczyn, przeniosa sypialni Jaimea na drugi koniec Casterly Rock, wystawia stranika przed sypialni Cersei i zapowiedziaa im, e nie wolno ju wicej tego robi, bo inaczej nie bdzie miaa innego wyboru, jak naskary panu ojcu. Nie musieli jednak si ba. Niedugo potem umara, wydajc na wiat Tyriona. Jaime ledwie pamita, jak wygldaa. Niewykluczone, e Stannis Baratheon i Starkowie wyrzdzili mu przysug. Rozpowszechnili opowie o kazirodztwie po caych Siedmiu Krlestwach, nie zostao wic ju nic do ukrycia. Dlaczego nie miabym otwarcie polubi Cersei i co noc dzieli z ni oa? Smoki zawsze eniy si ze swoimi siostrami. Septonowie, lordowie i prostaczkowie przez stulecia przymykali oko na praktyki Targaryenw. Mog zrobi to samo dla rodu Lannisterw. Rzecz jasna, zrujnuje to pretensje Joffreya do korony, ale w ostatecznym rozrachunku to miecze zdobyy elazny Tron dla Roberta i miecze bd mogy utrzyma na nim Joffreya, bez wzgldu na to, z czyjego nasienia si zrodzi. Kiedy ju odelemy Sans Stark matce, bdziemy mogli oeni go z Myrcell. To pokazaoby Siedmiu Krlestwom, e Lannisterowie stoj ponad ich prawami, tak samo jak bogowie i Targaryenowie. Jaime postanowi, e zwrci Sans i modsz dziewczynk rwnie, jeli tylko uda si j odnale. Wtpliwe, by odzyska w ten sposb utracony honor, ale myl, e dochowa wiary, cho wszyscy spodziewaj si po nim zdrady, wypeniaa go nieopisan wesooci. Gdy mijali pole stratowanej pszenicy i niski kamienny murek, Jaime usysza nagle z tyu cichy wist, jakby stado ptakw poderwao si do lotu. - Kryj si! - krzykn, przywierajc do koskiej szyi. Wierzchowiec zakwicza i stan dba, gdy strzaa wbia mu si w zad. Obok przemkny nastpne pociski. Jaime zauway, e

ser Cleos zwali si z sioda. Stopa uwizia mu w strzemieniu. Jego ko sposzy si i pocign za sob krzyczcego gono Freya. Gowa ser Cleosa obijaa si o ziemi. Waach Jaimea pogna ociale przed siebie, rc i parskajc z blu. Dosiadajcy go jedziec wycign szyj, rozgldajc si za Brienne. Utrzymaa si w siodle. Jedna strzaa sterczaa jej z plecw, a druga z uda, wydawao si jednak, e dziewczyna nie czuje blu. Wycigna miecz i zatoczya konno peen krg, wypatrujc ucznikw. - Za murem - zawoa Jaime, zawracajc lep na jedno oko szkap w stron napastnikw. Wodze zapltay si w jego cholerne acuchy, a w powietrzu znowu gsto byo od strza. - Na nich! - krzykn, kopic waacha, by pokaza Brienne, jak to si robi. Stara chabeta wykrzesaa skd siy i nagle popdzili przez pole, wzbijajc w gr oboki plew. Jaime ledwie zdy pomyle: Lepiej, eby dziewka pognaa za mn, nim si zorientuj, e atakuje ich nieuzbrojony czowiek zakuty w acuchy. Wtem usysza za plecami ttent kopyt. - Wieczorny Dwr! - krzykna, gdy jej ko od puga przebieg ciko obok niego. W rku trzymaa swj ciki miecz. - Tarth! Tarth! Kilka ostatnich strza przemkno bez szkody obok nich. Potem wrogowie rzucili si do ucieczki, tak jak zawsze robili to pozbawieni wsparcia ucznicy w obliczu szary rycerzy. Brienne cigna wodze przed murem. Gdy Jaime j docign, wszyscy napastnicy zniknli ju w odlegym o dwadziecia jardw lesie. - Opucia ci ochota do walki? - Uciekali. - To najlepszy moment, by ich zabi. Schowaa miecz. - Czemu rzucie si do szary? - ucznicy s nieustraszeni tylko wtedy, gdy chowaj si za murami i strzelaj z daleka do rycerzy. Kiedy ci ich atakuj, uciekaj. Wiedz, co si stanie, jeli ich dopadn. Swoj drog, masz strza w plecach. I drug w nodze. Musisz mi pozwoli opatrzy swoje rany. - Ty masz to zrobi? - A kt by inny? Kiedy ostatnio widziaem kuzyna Cleosa, suy swojemu rumakowi jako pug. Przypuszczam jednak, e powinnimy go odnale. W kocu jest czym w rodzaju Lannistera. Kiedy znaleli Cleosa, wci by zapltany w strzemi. Jedna strzaa sterczaa mu z prawego ramienia, a druga z piersi, to jednak ziemia go zabia. Czubek jego gowy by mikki w dotyku i pokryty krwi. Jaime czu kawaki zdruzgotanej koci, ktre poruszay si pod skr przy dotyku.

Brienne uklka i powstrzymaa jego do. - Jest jeszcze ciepy. - Niedugo ostygnie. Chc dosta jego konia i ubranie. Do ju mam achmanw i pche. - By twoim kuzynem - zaprotestowaa wstrznita dziewka. - By - zgodzi si Jaime. - Nie obawiaj si, mam pod dostatkiem kuzynw. Musz te zabra jego miecz. Bdziesz potrzebowaa kogo, kto zmieni ci na warcie. - Moesz sta na stray bez broni. - Wstaa. - Przykuty do drzewa? Moe i mgbym. A moe mgbym si dogada z nastpn grup bandytw i pozwoli im podern ci t grub szyj, dziewko. - Nie dam ci broni. A na imi mam... - ...Brienne. Wiem. Przysign, e nie zrobi ci krzywdy. Moe to ukoi twoje dziewczyskie obawy. - Twoje przysigi nie maj wartoci. Aerysowi te przysigae. - O ile mi wiadomo, nie upieka nikogo w zbroi. Poza tym oboje chcemy, bym dotar cay i zdrowy do Krlewskiej Przystani. Mam racj? Przykucn obok Cleosa i zacz mu zdejmowa pas do miecza. - Odsu si od niego. Natychmiast. Jaime mia ju tego do. Do jej podejrze i obelg, jej krzywych zbw, szerokiej, piegowatej gby i rzadkich, zwisajcych w strkach wosw. Ignorujc jej protesty, zapa za rkoje miecza, przytrzyma trupa stop i pocign. Gdy or wysuwa si z pochwy, Jaime obraca si ju wok osi, by zatoczy nim szeroki, miercionony uk. Stal uderzya o stal z gonym, przenikajcym a do koci szczkiem. Brienne w jaki sposb zdya wydoby bro na czas. Jaime wybuchn miechem. - Bardzo dobrze, dziewko. - Oddaj miecz, Krlobjco. - Och, oddam ci go. Zerwa si na nogi i run do ataku. Or oy w jego doniach. Brienne odskoczya do tyu, parujc jego cios, lecz pody za ni. Gdy odbijaa jedno uderzenie, natychmiast wyprowadza nastpne. Miecze caoway si, oddalay od siebie i znowu caoway. Krew Jaimea piewaa. Do tego wanie zosta stworzony. Nigdy nie czu si tak ywy jak wtedy, gdy walczy, gdy kady cios mg oznacza mier. Mam skute rce i dziewka moe nawet przez pewien czas stawia mi opr. acuchy zmuszay go do trzymania miecza w obu doniach, cho rzecz jasna or ser Cleosa znacznie ustpowa ciarem i zasigiem

prawdziwemu dwurcznemu mieczowi. Co to jednak miao za znaczenie? Bro jego kuzyna bya wystarczajco duga, by pooy kres yciu caej tej Brienne z Tarthu. Od gry, z dou, z wyrzutem rk znad gowy, zasypywa j deszczem stali. Z lewej, z prawej, na odlew, uderza tak mocno, e skry tryskay ze spotykajcych si mieczy, z dou, z boku, znad gowy, ani na chwil nie przestawa atakowa, podchodzi do niej i przesuwa si w bok, uderza i podchodzi, podchodzi i uderza, ci i rba, coraz szybciej, szybciej i szybciej... ...a wreszcie cofn si zdyszany o krok i pozwoli, by sztych jego miecza opad ku ziemi, dajc jej chwil wytchnienia. - Niele - przyzna. - Jak na dziewk. Zaczerpna gboko powietrza w puca, lecz nie spuszczaa z niego wzroku. - Nie chc ci zrobi krzywdy, Krlobjco. - Nie mw, e potrafisz. Zamachn si mieczem nad gow i ponownie rzuci do ataku, grzechoczc acuchami. Jaime nie wiedzia, jak dugo trwaa walka. Moe minuty, a moe godziny. Gdy miecze si budziy, czas spa. Zmusi j do odwrotu od trupa kuzyna, ciga j po drodze, zagoni midzy drzewa. W pewnej chwili potkna si na korzeniu, ktrego nie zauwaya. Myla, e ju po niej, lecz zamiast si przewrci, opada na jedno kolano, ani na moment nie wypadajc z rytmu. Uniosa byskawicznie miecz, by sparowa cios, ktry rozpruby j od ramienia a po pachwin, a potem to ona zacza uderza, raz za razem, a wreszcie udao si jej podnie. Taniec trwa. Jaime osaczy j pod dbem, zakl szpetnie, gdy wymkna si w bok, pody za ni przez pytki strumyk peen opadych z drzew lici. Stal szczkaa, piewaa, dwiczaa, iskrzya i zgrzytaa. Kobieta zacza przy kadym uderzeniu chrzka niczym maciora, lecz mimo to wci nie mg jej dosign. Tak jakby otaczaa j elazna klatka, ktra powstrzymywaa wszystkie ciosy. - Cakiem niele - przyzna, zatrzymujc si na chwil, by zaczerpn tchu. Zacz j zachodzi od prawej. - Jak na dziewk? - Powiedzmy, jak na giermka. Zielonego. - Parskn ochrypym, zdyszanym miechem. - No, chod, no, chod, sodziutka, muzyka jeszcze gra. Czy mog ci prosi o ten taniec, pani? Chrzkna gono i runa do ataku, wymachujc mieczem. Teraz to Jaime musia si osania przed ciosami ora. Po jednym z nich miecz otar si o jego czoo i krew zalaa mu prawe oko. Niech Inni j porw i Riverrun razem z ni! Jego umiejtnoci zgniy i zardzewiay w tym cholernym lochu, a acuchy te mu zbytnio nie pomagay. Jedno oko mia

bezuyteczne, ramiona bolay go od nieustannych wstrzsw, a nadgarstki od ciaru acuchw, kajdan i miecza. Z kadym uderzeniem jego or wydawa si ciszy. Jaime wiedzia, e nie macha nim ju tak szybko jak przedtem ani nie unosi go tak wysoko. Jest silniejsza ode mnie. Ta wiadomo przeszya go dreszczem. Rzecz jasna, Robert te mia wicej siy ni on. Biay Byk Gerald Hightower rwnie, w swych najlepszych dniach, podobnie jak ser Arthur Dayne. Spord ywych si przerasta go Greatjon Umber, zapewne Silny Dzik z Crakehall, z pewnoci obaj Cleganeowie. Sia Gry bya czym nieludzkim. To nie miao znaczenia. Dziki szybkoci i zrcznoci Jaime by w stanie pokona kadego z nich. To jednak bya kobieta. Wielka krowa, lecz mimo to... to jej powinno brakowa si. Ale to ona zepchna go z powrotem do strumienia. - Poddaj si! - krzyczaa. - Rzu miecz! Stopa Jaimea omskna si na liskim kamieniu. Poczu, e pada, zdoa jednak zamieni upadek w desperacki wypad. Sztych jego miecza otar si o jej zason i wbi w grn cz uda. Zakwit czerwony kwiat. Jaime mia tylko chwil na to, by nacieszy si widokiem jej krwi, nim grzmotn kolanem o ska. Bl go olepi. Brienne runa na niego, nog odtrcajc miecz na bok. - PODDAJ SI! Uderzy barkiem w jej nogi, przewracajc j na siebie. Przetoczyli si, kopic si nawzajem i okadajc piciami, a wreszcie usiada na nim okrakiem. Zdoa wyszarpn jej sztylet zza pasa, lecz nim zdy zatopi go w jej brzuchu, zapaa go za nadgarstek i uderzya jego rkami o kamie tak mocno, e wydawao mu si, i wyrwaa mu koczyn ze stawu. Drug doni naciskaa jego twarz. - Poddaj si! - Zanurzya mu gow pod wod i przytrzymaa j tam. - Poddaj si! Splun jej wod w twarz. Uderzenie, plusk i ponownie znalaz si pod wod, wierzgajc bezsilnie nogami i usiujc zaczerpn oddechu. I znowu go wycigna. - Poddaj si albo ci utopi! - I zamiesz przysig? - warkn. - Tak jak ja? Pucia go i wpad z pluskiem do wody. Las wypeni si ochrypym miechem. Brienne dwigna si ciko. Poniej pasa pokryway j boto i krew, ubranie miaa potargane, a twarz czerwon. Wyglda tak, jakby przyapali nas na pierdoleniu, nie na walce. Jaime poczoga si po dnie na pycizn i otar skutymi domi krew z oka. Po obu stronach

strumyka stali uzbrojeni mczyni. Nic dziwnego, robilimy tyle haasu, e moglibymy obudzi smoka. - C za szczliwe spotkanie, przyjaciele - zawoa do nich miym gosem. Przepraszam, jeli zakciem wam spokj. Wanie karciem on. - Co mi si zdaje, e to ona karcia ciebie. Mczyzna, ktry wypowiedzia te sowa, by gruby i silnie zbudowany, a nosal jego elaznego phemu nie do koca ukrywa brak nosa. Jaime zda sobie nagle spraw, e to nie s bandyci, ktrzy zabili ser Cleosa. Otaczay ich szumowiny z caego wiata: smagli Dornijczycy, jasnowosi Lyseczycy, Dothrakowie z dzwoneczkami w warkoczach, kudaci Ibbeczycy i czarni jak wgiel ludzie z Wysp Letnich w paszczach z pir. Zna ich. Dzielni Kompanioni. - Mam sto jeleni... - zdoaa wykrztusi Brienne. - Wemiemy to sobie na pocztek, pani - odpar podobny do trupa mczyzna w wystrzpionym skrzanym paszczu. - A potem wemiemy sobie twoj pizd - doda beznosy. - Nie moe by tak paskudna jak inne czci twojego ciaa. - Odwr j na brzuch i zgwa w dup, Rorge - poradzi dornijski wcznik, ktry owin sobie wok hemu czerwony jedwabny pas materiau. - W ten sposb nie bdziesz musia na ni patrze. - Mam j pozbawi przyjemnoci patrzenia na mnie? - oburzy si beznosy. Pozostali ryknli miechem. Cho dziewka bya brzydka i uparta, zasugiwaa na lepszy los ni zgwacenie przez tak band. - Kto jest tu dowdc? - zapyta gono Jaime. - Ten zaszczyt przypada mnie, ser Jaime. - Oczy trupa otaczay czerwone obwdki, a jego wosy byy rzadkie i suche. Przez blad skr twarzy i doni dao si dostrzec ciemnoniebieskie yki. - Urswyck jestem. Zwany Urswyckiem Wiernym. - Wiesz, z kim rozmawiasz? Najemnik pochyli gow. - eby oszuka Dzielnych Kompanionw, potrzeba czego wicej ni broda i ogolona gowa. Chciae powiedzie Krwawych Komediantw. Jaime nie darzy ich sympati wiksz ni Gregora Cleganea czy Amoryego Lorcha. Jego ojciec zwa ich wszystkich psami i tak jak psom kaza im nka wybran przez siebie zwierzyn i napenia jej serca strachem.

- Jeli mnie znasz, Urswyck, wiesz, e nie minie ci nagroda. Lannister zawsze paci swe dugi. A jeli chodzi o dziewk, jest szlachetnie urodzona i mona za ni wzi niezy okup. Najemnik unis gow. - Naprawd? To bardzo szczliwie si skada. W umiechu Urswycka pojawi si wyraz chytroci, ktry zaniepokoi Jaimea. - Syszae mnie. Gdzie jest kozio? - Par godzin drogi std. Z pewnoci ucieszy si na twj widok, ale nie radz zwa go kozem prosto w oczy. Lord Vargo jest niesychanie draliwy na punkcie swej godnoci. A odkd to ten linicy si dzikus ma godno? - Bd o tym pamita, kiedy go zobacz. A czego waciwie jest lordem? - Harrenhal. Obiecano mu ten zamek. Harrenhal? Czyby mj ojciec postrada zmysy? - Chc si uwolni od tych acuchw. Chichot Urswycka brzmia sucho jak zgniatany papier. Co tu jest bardzo nie w porzdku. Jaime niczym nie zdradza niepokoju. Umiechn si tylko. - Czy powiedziaem co zabawnego? Beznosy wyszczerzy zby w umiechu. - Nie widziaem nic mieszniejszego od czasu, gdy Ksacz odgryz cycki tej sepcie. - Ty i twj ojciec przegralicie zbyt wiele bitew - wyjani Dornijczyk. - Musielimy zamieni lwie skry na wilcze futra. Urswyck rozpostar donie. - Timeon chcia powiedzie, e Dzielni Kompanioni nie su ju rodowi Lannisterw. Przeszlimy na sub u Roosea Boltona i krla pnocy. Jaime obdarzy go zimnym, penym wzgardy umiechem. - A ludzie mwi, e to ja mam gwno zamiast honoru. Urswyckowi nie przypada do gustu ta uwaga. Na jego znak dwaj Komedianci zapali Jaimea za ramiona i Rorge zdzieli go zakut w stal pici w odek. Jeniec zgi si wp, stkajc gono z blu. - Stjcie, nie moe mu si sta krzywda! - zawoaa dziewka. - Wysaa nas lady Catelyn. To wymiana jecw. Jest pod moj opiek...

Rorge uderzy go po raz drugi, wybijajc mu powietrze z puc. Brienne skoczya po miecz, ktry lea w strumieniu, lecz Komedianci schwytali j, nim zdya go zapa. Bya tak silna, e dopiero czterech mczyzn zdoao j poskromi. Obrzknita, zakrwawiona twarz dziewki z pewnoci wygldaa bardzo podobnie do twarzy Jaimea. Do tego Brienne stracia dwa zby, co w adnej mierze nie poprawio jej urody. Dwoje potykajcych si, broczcych krwi jecw poprowadzono przez las ku koniom. Brienne utykaa z powodu rany w udzie, ktr zada jej w strumieniu. Jaimeowi zrobio si jej al. Nie wtpi, e dzisiejszej nocy dziewczyna straci dziewictwo. Ten beznosy sukinsyn z pewnoci j zaliczy, a kilku innych rwnie moe si skusi. Dornijczyk zwiza ich plecami do siebie na grzbiecie konia od puga. Pozostali Komedianci rozebrali tymczasem Cleosa Freya do naga, by podzieli si jego dobytkiem. Rorge wygra okrwawion opocz, na ktrej polach widniay dumne herby Lannisterw i Freyw. I w lwach, i w wieach wida byo dziury od strza. - Mam nadziej, e si cieszysz, dziewko - wyszepta Jaime do Brienne. Kaszln, spluwajc krwi. - Gdyby daa mi bro, nigdy by nas nie dostali. - Nie odpowiedziaa. Jest uparta jak osio - pomyla. Ale odwana. Tego nie mg jej odmwi. - Kiedy rozbijemy obz na noc, zgwac ci, i to wicej ni raz - ostrzeg j. - Rozsdniej byoby nie stawia oporu. Jeli sprbujesz z nimi walczy, stracisz co wicej ni par zbw. Poczu, e plecy Brienne zesztywniay. - Czy tak wanie by postpi, gdyby by kobiet? Gdybym by kobiet, bybym Cersei. - Gdybym by kobiet, zmusibym ich, eby mnie zabili. Ale ni nie jestem. - Kopn konia, zmuszajc go do przejcia w kus. - Urswyck! Chod zamieni ze mn swko! Podobny do trupa najemnik w podartym skrzanym paszczu cign na chwil wodze, pozwalajc, by jecy go dogonili. - Czego ode mnie chcesz, ser? Tylko uwaaj na jzyk, bo znowu ci skarc. - Czy lubisz zoto? - zapyta Jaime. Urswyck skierowa na niego poczerwieniae oczy. - Przyznaj, e bywa z niego pewien poytek. Jaime umiechn si do niego znaczco. - Cae zoto Casterly Rock. Po co zostawia je kozowi? Czemu nie miaby zabra nas do Krlewskiej Przystani i samemu zgarn okup? Za ni rwnie, jeli chcesz. Dziewczyna powiedziaa mi kiedy, e Tarth jest zwany Szafirow Wysp. Dziewka poruszya si niespokojnie na te sowa, nie powiedziaa jednak nic.

- Masz mnie za sprzedawczyka? - Oczywicie. Za kog by innego? Urswyck rozwaa t propozycj przez p uderzenia serca. - Krlewska Przysta ley daleko std, a w niej twj ojciec. Lord Tywin moe mie do nas pretensj za sprzedanie Harrenhal lordowi Boltonowi. Jest bystrzejszy, niby si zdawao. Przed chwil Jaime wyobrazi sobie, jak piknie bdzie to wygldao, gdy powiesi tego ndznika, wypchawszy mu najpierw kieszenie zotem. - Dogadam si z ojcem. Zaatwi ci krlewskie uaskawienie, obejmujce wszystkie zbrodnie, jakie popenie. A nawet tytu rycerski. - Ser Urswyck - mrukn najemnik, cieszc si tym dwikiem. - Moja kochana ona byaby bardzo dumna, gdyby to usyszaa. Gdybym tylko jej nie zabi. - Westchn. - A co z dzielnym lordem Vargo? - Czy mam ci zapiewa linijk Deszczw Castamere? Kozio przestanie by taki dzielny, kiedy dopadnie go mj ojciec. - A jak to zrobi? Czy ma takie dugie rce, e moe sign za mury Harrenhal i wyrwa nas stamtd? - Jeli to bdzie konieczne. - Monstrualne zamczysko krla Harrena raz ju zdobyto i w razie potrzeby mona je bdzie zdoby po raz drugi. - Czy jeste a takim gupcem, e wierzysz, i kozio moe pokona lwa? Urswyck pochyli si w siodle i spoliczkowa go leniwie. Jego niedbaa bezczelno bolaa bardziej ni sam cios. Nie boi si mnie - zrozumia Jaime. Przeszy go dreszcz. - Syszaem ju wystarczajco duo, Krlobjco. Musiabym by doprawdy wielkim gupcem, by wierzy w obietnice takiego wiaroomcy jak ty. Kopn konia i pogalopowa naprzd. Aerys - pomyla ze zoci Jaime. Wszystko zawsze wraca do Aerysa. Koysa si w rytm ruchw konia, aujc, e nie ma miecza. Jeszcze lepsze byyby dwa miecze. Jeden dla dziewki i jeden dla mnie. Zginlibymy, ale zabralibymy ze sob do pieka poow tych ndznikw. - Dlaczego powiedziae mu, e Tarth to Szafirowa Wyspa? - wyszeptaa Brienne, gdy Urswyck oddali si poza zasig suchu. - Teraz pomyli, e mj ojciec ma mnstwo klejnotw. - Lepiej mdl si o to, by w to uwierzy. - Czy kade sowo, ktre wychodzi z twoich ust, musi by kamstwem, Krlobjco? Tarth jest zwany Szafirow Wysp z powodu swych bkitnych wd.

- Krzycz troch goniej, dziewko. Urswyck ci chyba nie usysza. Im prdzej si dowiedz, jak niewielki okup mona za ciebie dosta, tym wczeniej zacznie si gwat. Wyrucha ci kady mczyzna w tej bandzie, ale co ci to w kocu przeszkadza? Zamknij oczy, roz nogi i wyobraaj sobie, e wszyscy s lordem Renlym. Na szczcie zamkna na pewien czas usta. Gdy znaleli Vargo Hoata, soce skaniao si ju ku zachodowi. Kozio pldrowa may sept w towarzystwie dwunastu swych Dzielnych Kompanionw. Barwione szyby w oknach wybito, a drewniane rzeby bogw wywleczono w wiato soca. Na piersi Matki siedzia najtustszy Dothrak, jakiego Jaime widzia w yciu, ktry wydubywa jej chalcedonowe oczy sztychem sztyletu. Z konaru pobliskiego rozoystego kasztana zwisa gow na d chudy, ysiejcy septon. Trzech Dzielnych Kompanionw uywao go jako celu do strzelania z uku. Jeden z nich musia by niezy, gdy z obu oczu zabitego sterczay strzay. Kiedy najemnicy zauwayli Urswycka i jego jecw, rozlegy si krzyki w p tuzinie rnych jzykw. Kozio siedzia przy ognisku, jedzc nadzianego na patyk, na wp upieczonego ptaka. Tuszcz i krew spyway mu po palcach oraz dugiej, pozlepianej brodzie. Wytar paluchy o bluz i wsta. - Krlobjco - oznajmi - jeste moim jecem. - Panie, jestem Brienne z Tarthu - zawoaa dziewka. - Lady Catelyn Stark rozkazaa mi doprowadzi ser Jaimea do Krlewskiej Przystani, do jego brata. Kozio obrzuci j pozbawionym zainteresowania spojrzeniem. - Uciscie j - wysepleni. - Wysuchaj mnie - bagaa Brienne, gdy Rorge przecina wizy czce j z Jaimeem w imieniu krla pnocy, krla, ktremu suycie, wysuchaj mnie, prosz... Rorge cign j z konia i zacz kopa. - Uwaaj, eby nie poama jej koci - zawoa Urswyck. - Dziewka ma kosk gb, ale jest warta tyle szafirw, ile sama way. Dornijczyk Timeon i obrzydliwie cuchncy Ibbeczyk cignli Jaimea z sioda i popchnli go brutalnie w stron ogniska. Mgby bez wikszego trudu zapa rkoje jednego z ich mieczy, wrogw byo jednak zbyt wielu, a jego nadal skuway kajdany. Zapewne zdoaby powali jednego albo dwch, ale potem by zgin. Nie czu si jeszcze gotowy umiera, a ju z pewnoci nie dla Brienne z Tarthu. - To scsny dzie - mwi Vargo Hoat. Z jego szyi zwisa acuch z monet najrniejszego ksztatu, bitych i odlewanych. Widniay na nich podobizny krlw, czarodziejw, bogw, demonw i najrozmaitszych baniowych bestii.

Monety z kadego kraju, w ktrym walczy - przypomnia sobie Jaime. Kluczem do tego czowieka bya chciwo. Jeli zdradzi raz, moe zdradzi po raz drugi. - Lordzie Vargo, postpie gupio, porzucajc sub u mojego ojca, lecz nie jest jeszcze za pno, by to naprawi. Wiesz, e dobrze ci za mnie zapaci. - Och, tak - odpar Vargo Hoat. - Otsymam od niego poow zota Casterly Rock. Najpierw jednak mus mu wysa wiadomo. Powiedzia co w swym syczcym, kozim jzyku. Urswyck waln jeca w plecy, a bazen w zielono-rowym stroju podci pod nim nogi. Gdy Jaime pad na ziemi, jeden z ucznikw zapa czcy jego nadgarstki acuch i wyprostowa mu si rce. Gruby Dothrak odoy n i wycign z pochwy dugi zakrzywiony arakh, piekielnie ostry, podobny do kosy miecz, ktry uwielbiali wadcy koni. Chc mnie przestraszy. Bazen z chichotem skoczy na jego plecy, a Dothrak ruszy niespiesznie w jego stron. Kozio chce, ebym zla si w portki i baga go o zmiowanie. Nie sprawi mu tej satysfakcji. By Lannisterem z Casterly Rock, lordem dowdc Gwardii Krlewskiej i aden najemnik nie zmusi go do krzyku. Blask soca odbija si w ostrzu arakha, ktry uderzy tak szybko, e niemal nie sposb byo tego dostrzec. I Jaime krzykn.

ARYA Maa, kwadratowa warownia bya w poowie ruin, podobnie jak wysoki, siwy rycerz, ktry w niej mieszka. By taki stary, e nie rozumia ich pyta. Bez wzgldu na to, co do niego mwili, umiecha si tylko i mamrota: - Obroniem most przed ser Maynardem. Mia rude wosy i czarny charakter, ale nie zdoa mnie pokona. Sze ran mi zada, nim go zabiem. Sze! Maester, ktry si nim opiekowa, by na szczcie mody. Gdy stary rycerz zasn ju w swym fotelu, odprowadzi wszystkich na bok. - Obawiam si, e szukacie ducha - powiedzia. - Przylecia do nas ptak. Dawno temu, bdzie p roku. Lannisterowie zapali lorda Berica w pobliu Oka Bogw. Powiesili go. - To prawda, powiesili, ale Thoros odci go, zanim umar. - Zamany nos Cytryna nie by ju taki czerwony i opuchnity, zrasta si jednak krzywo, co nadawao jego twarzy kolawy wygld. - Jego lordowsk mo trudno jest zabi. - I chyba te trudno znale - zauway maester. - Pytalicie Pani Lici? - Zapytamy j - zapewni Zielonobrody. Nastpnego ranka, gdy przejedali przez pooony za twierdz kamienny mostek, Gendry zainteresowa si, czy to o ten most walczy staruszek. Nikt nie zna odpowiedzi na to pytanie. - Pewnie tak - stwierdzi Jack Szczciarz. - Nie widz tu adnego innego mostu. - Gdyby uoono o tym pie, wiedzielibymy na pewno - stwierdzi Tom Siedem Strun. - Jedna dobra pie i wszyscy by wiedzieli, kim by ser Maynard i dlaczego tak bardzo chcia przej przez ten most. Biedny, stary Lychester mgby by sawny jak Smoczy Rycerz, gdyby tylko mia tyle rozsdku, by trzyma minstrela. - Synowie lorda Lychestera zginli podczas buntu Roberta - mrukn Cytryn. Niektrzy walczyli po jednej stronie, a inni po drugiej. Od tej pory ma le w gowie. adna cholerna pie nic na to nie pomoe. - Kim jest ta Pani Lici, o ktrej mwi maester? - zapytaa Arya Anguya. ucznik umiechn si. - Zobaczysz. Po trzech dniach, gdy jechali przez ty las, Jack Szczciarz wyj rg i zagra na nim jeden sygna, inny ni poprzednio. Ledwie dwik zdy wybrzmie, z konarw drzew zrzucono sznurowe drabinki.

- Sptajcie konie i wazimy na gr - poleci Tom, na wp piewajc te sowa. Czekaa tam na nich ukryta wrd gazi wioska - labirynt sznurowych mostw i omszaych chatek schowanych za czerwono-zotymi cianami. Zaprowadzono ich do Pani Lici, chudej jak patyk biaowosej kobiety, ktra miaa na sobie weniany strj. - Nie moemy ju tu zosta dugo - powiedziaa im. - Nadesza jesie. Dziewi dni temu hayfordzkim traktem przemkn tuzin wilkw. Polowali na kogo. Gdyby spojrzeli w gr, mogliby nas zauway. - Nie widziaa lorda Berica? - zapyta Tom Siedem Strun. - On nie yje - oznajmia kobieta zrozpaczonym gosem. - Gra wbi mu sztylet w oko. Tak nam mwi ebrzcy brat, ktry sysza o tym z ust naocznego wiadka. - To stara opowie i do tego faszywa - uspokoi j Cytryn. - Lorda byskawic nie tak atwo zabi. Ser Gregor moe i wybi mu oko, ale od tego si nie umiera. Zapytaj Jacka. - No, ja nie umarem - zgodzi si jednooki Jack Szczciarz. - Mojego ojca powiesi pomocnik szeryfa sucy lordowi Piperowi, mojego brata Wata wysali na Mur, a innych braci zabili mi Lannisterowie. Oko to drobiazg. - Przysigasz, e on yje? - Kobieta zapaa Cytryna za rami. - Niech ci bogowie bogosawi, Cytryn, to najlepsza wiadomo, jak syszelimy od p roku. Niech Wojownik go broni i tego czerwonego kapana te. Nastpnej nocy znaleli schronienie w strawionym poarem sepcie, w spopielonej wiosce o nazwie Sallydance. Z okien z barwionego szka zostay jedynie okruchy, a postarzay septon, ktry ich przywita, skary si, e rabusie zabrali nawet kosztowne szaty Matki, pozacan lamp Staruchy i srebrn koron Ojca. - Odrbali te piersi Dziewicy, mimo e byy tylko z drewna - mwi. - I oczy, oczy byy z agatu, lazurytu i macicy perowej. Wydubali je noami. Niech Matka zmiuje si nad nimi wszystkimi. - Czyja to robota? - zapyta Cytryn Cytrynowy Paszcz. - Komediantw? - Nie - odpar septon. - To byli ludzie z pnocy, dzikusy, ktre czcz drzewa. Mwili, e szukaj Krlobjcy. Arya usyszaa go i przygryza warg. Czua, e spoglda na ni Gendry. Rozgniewao j to i zawstydzio. W krypcie pod septem, pord pajczyn, korzeni i roztrzaskanych beczek po winie, mieszkao dwunastu ludzi, aden z nich jednak nie mia pojcia, gdzie jest Beric Dondarrion. Nawet ich przywdca, ktry nosi poczernia od sadzy zbroj, a na paszczu mia wyszyt

prost byskawic. Zielonobrody wybuchn miechem, widzc, e Arya gapi si na tego czowieka. - Lord byskawica jest wszdzie i nigdzie, chuda wiewirko. - Nie jestem wiewirk - obruszya si. - Niedugo zostan kobiet. Bd miaa jedenacie lat. - No to uwaaj, ebym si z tob nie oeni! Sprbowa poaskota j pod brod, lecz odepchna jego ap. Tej nocy Cytryn i Gendry grali w pytki z gospodarzami, a Tom Siedem Strun piewa gupaw piosenk o Brzuchatym Benie i gsi wielkiego septona. Anguy pozwoli Aryi sprbowa wystrzeli ze swego uku, lecz bez wzgldu na to, jak mocno przygryzaa warg, nie udao si jej nacign ciciwy. - Potrzebny ci lejszy uk, pani - stwierdzi piegowaty ucznik. - Jeli w Riverrun maj wysuszone drewno, moe ci taki zrobi. Tom usysza go i przerwa pie. - Jeste modym durniem, uczniku. Jeeli pojedziemy do Riverrun, to tylko po okup za ni. Nie bdziesz mia czasu robi ukw. Ciesz si, jeli uda ci si ocali wasn skr. Lord Hoster wiesza ju banitw, nim jeszcze zacze si goli. A ten jego syn... zawsze powtarzam, e nie mona ufa czowiekowi, ktry nienawidzi muzyki. - To nie muzyki nienawidzi, tylko ciebie, ty gbie - sprostowa Cytryn. - Ale bez powodu. Dziewka bya chtna zrobi z niego mczyzn. Czy to moja wina, e wypi za duo, eby sobie poradzi? Cytryn parskn przez zamany nos. - Czy to ty uoye o tym piosenk czy jaki inny cholerny dupek zakochany w brzmieniu wasnego gosu? - Zapiewaem j tylko raz - poskary si Tom. - Kto zreszt mwi, e bya o nim? Bya o rybie. - O zwisajcej rybie - doda ze miechem Anguy. Aryi nie obchodzio, o czym opowiadaj gupie piosenki Toma. Zwrcia si w stron Harwina. - O co chodzi z tym okupem? - Bardzo nam potrzebne konie, pani. A take zbroje. Miecze, tarcze, wcznie. Wszystko, co mona kupi za pienidze. I ziarno pod siew. Nadchodzi zima, pamitasz? - Uj j pod brod. - Nie bdziesz pierwszym szlachetnie urodzonym jecem, za ktrego wemiemy okup. I mam nadziej, e nie ostatnim.

Byo to prawd. Arya wiedziaa, e rycerzy cigle bierze si do niewoli i zwalnia za okup, a niekiedy zdarza si to rwnie kobietom. Co si jednak stanie, jeli Robb nie zapaci danej ceny? Nie bya sawnym rycerzem, a od krlw oczekiwano, e bd stawiali interesy krlestwa wyej od dobra wasnych sistr. A co powie jej pani matka? Czy bdzie j jeszcze chciaa po tym wszystkim, co zrobia? Arya przygryza warg w zamyleniu. Nastpnego dnia dotarli na wzgrze zwane Wysokim Sercem. Byo tak wyniose, e Aryi zdawao si, i z jego szczytu widzi p wiata. Wierzchoek otacza piercie ogromnych, jasnych pniakw, wszystko, co pozostao po krgu potnych ongi czardrzew. Arya i Gendry okryli wzgrze, by je policzy. Byo ich trzydzieci jeden, niektre z nich tak szerokie, e mogyby jej suy jako oe. Tom Siedem Strun wyjani jej, e Wysokie Serce byo witym miejscem dzieci lasu i utrzymuj si tu jeszcze resztki ich magii. - Temu, kto tu pi, nie moe si sta nic zego - oznajmi minstrel. Arya pomylaa, e to z pewnoci prawda. Wzgrze byo bardzo wysokie, a otaczajca je okolica zupenie paska. aden wrg nie zdoaby zbliy si do niego niepostrzeenie. Tom mwi te, e miejscowi prostaczkowie unikaj wzgrza, gdy podobno strasz na nim duchy dzieci lasu, ktre zginy tu, gdy andalski krl zwany Erregiem Zabjc Krewnych ci gaj. Arya wiedziaa co nieco o dzieciach lasu i o Andalach, nie baa si jednak duchw. Kiedy bya ma dziewczynk, czsto chowaa si w kryptach Winterfell, by bawi si w przybd do mojego zamku albo w potwory i dziewice pord spoczywajcych na tronach kamiennych krlw. Mimo to noc woski na karku stany jej dba. Zasna, lecz wkrtce obudzia j burza. Wiatr zerwa z niej koc i zanis go midzy krzaki. Kiedy za nim pobiega, usyszaa gosy. Przy dogasajcym ognisku siedzieli Tom, Cytryn i Zielonobrody. Rozmawiali z malek kobiet, o stop nisz od Aryi i starsz od Starej Niani. Bya przygarbiona i pokryta zmarszczkami, a wspieraa si na czarnej, skatej lasce. Jej biae wosy byy tak dugie, e niemal sigay ziemi. Gdy targa nimi wiatr, otaczay jej gow delikatnym obokiem. Skra staruszki bya jeszcze bielsza, koloru mleka, a oczy wydaway si Aryi czerwone, cho patrzc z krzakw, nie moga by tego pewna. - Starzy bogowie budz si i nie daj mi spa - mwia kobieta. - ni mi si cie o gorejcym sercu, ktry zamordowa zotego jelenia. ni mi si czowiek, ktry nie mia twarzy. Czeka na koyszcym si na wietrze mocie, a na jego ramieniu siedziaa utopiona wrona z wodorostami zwisajcymi ze skrzyde. nia mi si wzburzona rzeka i kobieta, ktra bya ryb. Unosia si martwa z prdem, a na policzkach miaa czerwone zy, ale kiedy

otworzya oczy, och, obudziam si przeraona. nio mi si to wszystko i wiele innych rzeczy. Czy masz dla mnie dary, ktrymi zapacisz za moje sny? - Sny - poskary si Cytryn Cytrynowy Paszcz - co za poytek ze snw? Kobiety-ryby i utopione wrony. Ostatniej nocy te miaem sen. Caowaem si z karczemn dziewk, ktr kiedy znaem. Czy mi za to zapacisz, starucho? - Dziewka nie yje - wysyczaa kobieta. - Teraz cauj j tylko robaki. Daj mi pie albo idcie std - dodaa, zwracajc si do Toma Siedem Strun. Minstrel zagra dla niej cich i smutn piosenk. Arya syszaa tylko urywki sw, cho wydawao jej si, e skd zna melodi. Zao si, e Sansa wiedziaaby, co to jest. Jej siostra znaa wszystkie pieni. Umiaa nawet troch gra i piewaa sodkim gosem. Ja potrafi tylko gono wykrzykiwa sowa. Rankiem nigdzie nie byo maej, biaowosej kobiety. Arya zapytaa Toma Siedem Strun, czy na Wysokim Sercu nadal mieszkaj dzieci lasu. Minstrel zachichota. - Widziaa j, co? - Czy bya duchem? - A czy duchy skar si, e upie je w stawach? Nie, to tylko stara karlica. Co prawda, jest bardzo dziwna i ma ze oko. Wie rzeczy, ktrych nie powinna wiedzie, i czasem mwi o nich tym, ktrych wygld jej si spodoba. - A czy twj wygld jej si spodoba? - zapytaa z powtpiewaniem Arya. Minstrel wybuchn miechem. - Przynajmniej mj gos. Ale zawsze kae mi piewa t sam cholern pie. Nie mwi, e jest za, ale znam inne, rwnie dobre. - Potrzsn gow. - Wane jest to, e zapalimy trop. Id o zakad, e niedugo zobaczysz Thorosa i lorda byskawic. - Jeli jestecie ich ludmi, to czemu si przed wami ukrywaj? Tom Siedem Strun zatoczy oczyma na te sowa, lecz Harwin udzieli jej odpowiedzi. - Nie nazwabym tego ukrywaniem, pani, ale to prawda, e lord Beric cigle pozostaje w ruchu i rzadko wyjawia komukolwiek swe plany. W ten sposb nikt nie moe go zdradzi. Z pewnoci ma ju setki zaprzysionych ludzi, by moe tysice, ale nie miaoby sensu, ebymy wszyscy wczyli si za nim. Objedlibymy do cna okolic albo wyrnby nas w bitwie jaki wikszy zastp. Podzieleni na mae grupki, moemy uderza w dziesitkach miejsc jednoczenie i znika, nim wrg zdy si zorientowa. A jeli ktrego z nas zapi i wezm na spytki, no c, bez wzgldu na to, co mu zrobi, nie moe im powiedzie, gdzie znale lorda Berica. - Zawaha si. - Wiesz, co to znaczy by wzitym na spytki? Arya skina gow.

- Nazywali to askotaniem. Polliver, Raff i caa reszta. Opowiedziaa im o wiosce nad Okiem Boga, gdzie pojmano j z Gendrym, i o pytaniach, ktre zadawa askotek. Czy w wiosce jest ukryte zoto? Srebro, klejnoty? Czy jest tu wicej ywnoci? Gdzie si podzia lord Beric? Kto z mieszkacw wioski mu pomaga? W ktr stron si uda, odjedajc? Ilu ludzi ma ze sob? Ilu rycerzy? Ilu ucznikw? Ilu miao konie? Jak mieli bro? Ilu byo rannych? Jak mwie, dokd pojechali? Gdy tylko o tym pomylaa, znowu usyszaa krzyki i poczua smrd krwi, odchodw oraz przypalanego ciaa. - Zawsze zadawa te same pytania - oznajmia z powag banitom - ale kadego dnia askota inaczej. - adne dziecko nie powinno tak cierpie - stwierdzi Harwin, kiedy skoczya. Dotary do nas wieci, e Gra straci poow ludzi pod Kamiennym Mynem. Moe ten askotek spywa teraz Czerwonymi Widami, a twarz ogryzaj mu ryby. A jeli nie, c, to kolejna zbrodnia, za ktr odpowiedz. Syszaem, jak jego lordowska mo mwi, e ta wojna zacza si wtedy, gdy namiestnik wysa go, by wymierzy krlewsk sprawiedliwo Gregorowi Cleganeowi i tym wanie zamierza j zakoczy. - Poklepa Ary po plecach, by j uspokoi. - Lepiej wsiadaj na konia, pani. Od odziowego Dworu dzieli nas cay dzie jazdy, ale za to wieczorem bdziemy mieli dach nad gow i ciep straw. Droga bya duga, gdy jednak zapada zmierzch, przejechali strumie w brd i dotarli do odziowego Dworu z jego kamiennymi murami kurtynowymi i wielkim dbowym dononem. Pan warowni odjecha na wojn wraz ze wit swego seniora, lorda Vancea, a bramy pod jego nieobecno zamknito i zaryglowano. Jego pani ona bya jednak star przyjacik Toma Siedem Strun. Anguy mwi, e kiedy byli kochankami. ucznik czsto teraz jecha obok Aryi. By jej bliszy wiekiem ni wszyscy pozostali oprcz Gendryego i opowiada jej zabawne historyjki z Dornijskiego Pogranicza. Nie daa si jednak nabra. Nie jest mi przyjacielem. Trzyma si blisko mnie po to, eby mie mnie na oku. Nie chc, bym znowu ucieka. No c, Arya te potrafia mie oczy otwarte. Nauczy j tego Syrio Forel. Lady Smallwood mio przywitaa banitw, cho strasznie na nich nakrzyczaa za to, e zabrali na wojn ma dziewczynk. Gdy Cytrynowi wymkno si, e Arya jest szlachetnie urodzona, rozgniewaa si jeszcze bardziej. - Kto ubra to biedne dziecko w achy Boltonw? - zapytaa ich. - To godo... wielu ludzi powiesi j w p uderzenia serca tylko za to, e nosi na piersi obdartego ze skry czowieka. Natychmiast zaprowadzia Ary na gr i wepchna do balii, by wymoczy j w gorcej wodzie. Suce lady Smallwood szoroway dziewczynk tak mocno, e wydawao si

jej, i to j zaraz obedr ze skry. Wrzuciy nawet do wody jakie paskudztwo o sodkiej, kwiatowej woni. Potem kazay jej naoy dziewczce ubranie: brzowe, weniane poczochy i cienkie, lniane giezo, a na to jasnozielon sukni, na ktrej gorseciku wyszyto brzow nici odzie. Mona je byo te znale na obrbku. - Moja cioteczna babka jest sept w domu Matki w Starym Miecie - wyjania lady Smallwood, gdy dziewczta zasznurowyway sukni na plecach Aryi. - Odesaam tam crk, gdy tylko zacza si wojna. Kiedy wrci, te rzeczy na pewno bd ju na ni za mae. Lubisz taczy, dziecko? Moja Carellen to znakomita tancerka. Umie te piknie piewa. A co ty najbardziej lubisz robi? Zaszuraa stop w sitowiu. - Pracowa ig. - To bardzo uspokaja, prawda? - Nie, jeli robi to na mj sposb. - Nie? Mnie zawsze uspokajao. Moja cioteczna babka zawsze powtarza, e bogowie kademu z nas dali jakie dary i talenty i powinnimy robi z nich uytek. Kada czynno moe by modlitw, jeli wykonujemy j tak dobrze, jak tylko potrafimy. Czy to nie pikna myl? Pamitaj o tym, kiedy nastpnym razem zapiesz za ig. Czy pracujesz z ni codziennie? - Kiedy pracowaam, ale zgubiam Ig. Nowa nie jest ju taka dobra. - W takich czasach jak obecne wszyscy musimy si zadowala tym, co mamy. - Lady Smallwood przyjrzaa si uwanie gorsecikowi sukni. - Wreszcie wygldasz tak, jak powinna wyglda moda dama. Nie jestem dam - chciaa jej powiedzie Arya. Jestem wilczyc. - Nie wiem, kim jeste, dziecko - mwia kobieta. - Moe to i lepiej, bo obawiam si, e jeste kim wanym. - Wygadzia jej konierz. - W takich czasach jak obecne lepiej jest by kim pozbawionym znaczenia. Gdyby tylko moga zosta ze mn. To jednak nie byoby bezpieczne. Mam mury, ale brakuje mi ludzi, by je obsadzi. Westchna. Gdy Ary wreszcie umyto, wyczesano i ubrano, w komnacie podawano ju kolacj. Gendry spojrza na dziewczynk tylko raz i parskn miechem tak gwatownym, e a wino trysno mu nosem. Harwin musia zdzieli go w ucho, eby si uspokoi. Posiek by prosty, ale syccy: baranina z grzybami, ciemny chleb, pudding z grochu i pieczone jabka z tym serem. Gdy ju wszystko zjedzono i odesano sub, Zielonobrody zniy gos, by zapyta pani, czy ma jakie wieci o lordzie byskawicy.

- Wieci? - Umiechna si. - Byli tu przed niespena dwoma tygodniami. A razem z nimi tuzin innych ludzi, ktrzy pdzili stado owiec. Ledwie mogam uwierzy wasnym oczom. Thoros podarowa mi trzy na znak wdzicznoci. Jedn wanie dzi zjedlicie. - Thoros zagania owce? Anguy rykn gonym miechem. - Przyznaj, e wygldao to dziwnie, ale zapewnia, e jako kapan umie si opiekowa owieczkami. - A zwaszcza je strzyc - skwitowa z chichotem Cytryn Cytrynowy Paszcz. - Kto mgby o tym uoy wspania pie. Tom szarpn strun swej harfy. Lady Smallwood przeszya go zowrogim spojrzeniem. - Lepiej, eby nie by to kto, kto rymuje Beric z kleryk. Ani kto, kto piewa Och, po si, sodka dzieweczko, na trawie poowie dojarek z okrgu i zostawi dwie z nich z wielkimi brzuchami. - To byo Daj mi wypi tw urod - broni si Tom. - Dojarki zawsze chtnie suchaj tej piosenki. Pewna szlachetnie urodzona dama te, o ile dobrze sobie przypominam. piewam po to, by sprawi przyjemno suchaczom. Rozda nozdrza. - W dorzeczu peno jest dziewczt, ktrym sprawie przyjemno, i wszystkie musz pi herbatk z ruty. Mona by pomyle, e mczyzna w twoim wieku potrafi si spuszcza na brzuch. Niedugo zaczn ci zwa Tomem Siedmiu Synw. - Tak si skada, e t liczb przekroczyem ju przed wielu laty - skontrowa Tom. - I s to wszystko wietne chopaki o gosach jak sowiki. Ta rozmowa wyranie nie sprawiaa mu przyjemnoci. - Czy jego lordowska mo mwi, dokd si wybiera, pani? - zapyta Harwin. - Lord Beric nikomu nie zdradza swych planw, ale w pobliu Kamiennego Septu i w Trzygroszowym Lesie panuje gd. - Pocigna yk wina. - Powinnicie si dowiedzie, e miaam te mniej miych goci. Do moich bram zaomotaa banda wyjcych wilkw. Myleli, e mog ukrywa tu Jaimea Lannistera. Tom przesta brzdka. - A wic to prawda? Krlobjca jest na wolnoci? Lady Smallwood obrzucia go wzgardliwym spojrzeniem. - Nie sdz, by go szukali, gdyby siedzia skuty acuchami w podziemiach Riverrun. - I co im powiedziaa, pani? - zainteresowa si Jack Szczciarz.

- e ser Jaime ley nagi w moim ou, ale tak go wymczyam, i nie ma siy zej na d. Jeden z nich mia czelno nazwa mnie kamczuch, wic posalimy im na poegnanie kilka betw. Mam wraenie, e pojechali w stron Blackbottom Bend. Arya poruszya si nerwowo na krzele. - A co to byli za ludzie z pnocy? Lady Smallwood sprawiaa wraenie zdziwionej tym, e dziewczynka si odezwaa. - Nie podali mi swych imion, dziecko, ale byli odziani na czarno, a na piersi wszyscy mieli wyszyte biae soce. Biae soce na czarnym tle byo herbem lorda Karstarka. To byli ludzie Robba pomylaa Arya. Zastanawiaa si, czy s jeszcze blisko. Jeli wymknie si banitom i odszuka tych ludzi, moe zabior j do Riverrun... - A czy mwili, jak Lannisterowi udao si uciec? - zapyta Cytryn. - Mwili - potwierdzia lady Smallwood. - Ale nie uwierzyam w ani jedno sowo. Twierdzili, e uwolnia go lady Catelyn. To zdumiao Toma tak bardzo, e a zerwa strun. - Nie gadaj - obruszy si. - To szalestwo. To nieprawda - pomylaa Arya. To nie moe by prawda. - Te tak pomylaam - zgodzia si lady Smallwood. I wtedy Harwin przypomnia sobie o Aryi. - Takie rozmowy nie s dla twoich uszu, pani. - Nie, chc to usysze. Banici byli jednak nieustpliwi. - Czmychaj std, maa wiewirko - zawoa Zielonobrody. - Id si pobawi na podwrku, jak grzeczna, moda dama. Musimy porozmawia. Arya wysza rozgniewana z komnaty. Trzasnaby drzwiami, gdyby nie byy takie cikie. Nad odziowym Dworem zapada ju ciemno. Na murach pono kilka pochodni i na tym koniec. Bramy zameczku byy zamknite i zaryglowane. Obiecaa Harwinowi, e nie bdzie ju prbowaa ucieczki, to jednak byo przed tym, nim zaczli powtarza kamstwa o jej matce. - Arya? - Gendry wyszed za ni. - Lady Smallwood powiedziaa, e maj tu kuni. Chcesz j obejrze? - Jak sobie yczysz. Nie miaa nic innego do roboty.

- Czy to jest ten sam Thoros, ktry mieszka w zamku w Krlewskiej Przystani? zapyta Gendry, gdy przechodzili obok psiarni. - Czerwony kapan, grubas z ogolon gow? - Tak mi si zdaje. Arya nie przypominaa sobie, by kiedykolwiek rozmawiaa z Thorosem w Krlewskiej Przystani, znaa go jednak. Czerwony kapan i Jalabhar Xho byli najbarwniejszymi postaciami na dworze Roberta, a Thoros by do tego bliskim przyjacielem krla. - Na pewno mnie nie pamita, ale czsto przychodzi do naszej kuni. - Kuni Smallwoodw nie uywano ju od duszego czasu, ale kowal rozwiesi swe narzdzia rwno na cianie. Gendry zapali wiec, postawi j na kowadle i uj w rk par szczypiec. - Mj mistrz zawsze aja go za te ponce miecze. Mwi, e nie powinno si tak traktowa dobrej stali. Ale ten Thoros nigdy nie potrzebowa dobrej stali. Macza jaki tani miecz w dzikim ogniu i podpala. Mj mistrz mwi, e to tylko alchemiczna sztuczka, ale konie si tego bay i niektrzy co bardziej zieloni rycerze rwnie. Wykrzywia twarz, prbujc sobie przypomnie, czy jej ojciec kiedykolwiek wspomina o Thorosie. - Nie najlepszy z niego kapan, prawda? - Nie najlepszy - przyzna Gendry. - Mistrz Mott opowiada, e Thoros potrafi przepi nawet krla Roberta. Twierdzi, e dobrali si jak w korcu maku. Dwch arokw i ochlapusw. - Nie powiniene nazywa krla ochlapusem. By moe krl Robert rzeczywicie pi za duo, ale by przyjacielem jej ojca. - Mwiem o Thorosie. - Sign ku niej szczypcami, jakby chcia j uszczypn w twarz, lecz Arya odtrcia je na bok. - Uwielbia uczty i turnieje. Dlatego krl Robert tak bardzo go lubi. I ten Thoros by odwany. Gdy uczyniono wyom w murach Pyke, on pierwszy wpad do rodka. Walczy jednym z tych poncych mieczy i za kadym uderzeniem podpala elaznych ludzi. - Chciaabym mie poncy miecz. Aryi przychodzio do gowy mnstwo ludzi, ktrych chtnie by podpalia. - Mwiem ci, e to tylko sztuczka. Dziki ogie niszczy stal. Mj mistrz po kadym turnieju sprzedawa Thorosowi nowy miecz i za kadym razem strasznie si targowali o cen. Gendry zawiesi szczypce na miejscu i wzi w rk ciki mot. - Mistrz Mott powiedzia, e czas ju, bym zrobi pierwszy miecz. Da mi sodki kawaek stali, a ja wiedziaem, jak chc go uksztatowa. Ale potem zjawi si Yoren i wzi mnie do Nocnej Stray.

- Jeli zechcesz, bdziesz mg robi miecze dla Robba, kiedy dotrzemy do Riverrun zapewnia Arya. - Riverrun. - Odoy mot i przyjrza si jej. - Wygldasz teraz inaczej. Jak porzdna dziewczynka. - Chyba raczej jak db. Tyle na mnie tych gupich odzi. - Ale adny. adny db. - Podszed bliej i powcha j. - To dziwne, ale nawet pachniesz adnie. - Za to ty mierdzisz. Pchna go na kowado i rzucia si do ucieczki, Gendry jednak zdy j zapa za rami. Podcia go nog, lecz pocign j za sob i potoczyli si oboje po klepisku kuni. By bardzo silny, ale ona bya szybsza. Za kadym razem, gdy prbowa j przytrzyma, wyrywaa si i wymierzaa mu kuksaca. mia si tylko z jej ciosw, co doprowadzao j do szau. Wreszcie zapa jedn doni za oba jej nadgarstki, a drug zacz askota. Kopna go kolanem midzy nogi i znowu si wyrwaa. Oboje byli usmarowani ziemi, a jeden rkaw tej gupiej odziowej sukni si urwa. - Teraz ju nie wygldam tak adnie - krzykna. Kiedy wrcili do komnaty, Tom piewa pie. Piernaty wielkie mam i mikkie i na nich ci uo, Odziej w ty jedwab ci, koron ci nao. Ty bdziesz moj ukochan, ja bd twoim mem. Dam ci bezpieczny, ciepy dom i obroni ci swym orem. Harwin spojrza na nich tylko raz i wybuchn miechem, a Anguy rozcign sw gupi, piegowat gb w umiechu. - Czy to aby na pewno szlachetnie urodzona dama? - zapyta. Cytryn Cytrynowy Paszcz zdzieli jednak Gendryego w gow. - Jak chcesz si bi, to bij si ze mn! To tylko dziewczynka, i to o poow modsza od ciebie! Puszczaj j, syszysz? - To ja zaczam - uja si za nim Arya. - Gendry tylko gada.

- Zostaw chopaka, Cytryn - wtrci Harwin. - Jestem pewien, e to Arya zacza. W Winterfell byo tak samo. Tom mrugn do niej znaczco, piewajc: Ach, jak miaa si i umiechaa panna drzewna. Wymkna mu si, mwic tak, piernatw mi nie trzeba. Ze zotych lici sukni wdziej i zwi wosy macierzank, I bdziesz moim lenym kochankiem, a ja tw len kochank. - Nie mam sukni z lici - rzeka lady Smallwood z czuym umieszkiem - ale po Carellen zostao jeszcze kilka innych, ktre mog si nada. Chod, dziecko, pjdziemy na gr i poszukamy czego dla ciebie. Byo jeszcze gorzej ni poprzednim razem. Lady Smallwood upara si, e Arya musi wzi drug kpiel, a do tego przyci i uczesa wosy. Potem naoya jej liliow sukni wyszywan malekimi perekami. Miaa ona jednak pewn zalet. Bya tak delikatna, e z pewnoci nie nadawaa si do konnej jazdy. Dlatego przy niadaniu lady Smallwood daa Aryi spodnie, pas, bluz i brzowy kaftan z jeleniej skry nabijany elaznymi wiekami. - To byy rzeczy mojego syna - oznajmia. - Umar, kiedy mia siedem lat. - Przykro mi, pani. - Arya poczua nagle lito poczon ze wstydem. - Przepraszam te, e podaram t sukni w odzie. Bya adna. - Tak, dziecko. Ty te jeste adna. Bd dzielna.

DAENERYS Porodku placu Dumy staa fontanna z czerwonej cegy. Woda w niej pachniaa siark, a w jej centrum umieszczono monstrualn harpi z kutego brzu, wysok na dwadziecia stp. Miaa twarz kobiety o pozacanych wosach, oczach z koci soniowej i ostrych zbach z tego samego materiau. Z jej cikich piersi tryskaa ta woda. Zamiast rk, z tuowia wyrastay skrzyda nietoperza albo smoka, nogi miaa orle, a z tyu wida byo krty, jadowity ogon skorpiona. Harpia Ghis - pomylaa Dany. Jeli dobrze pamitaa, Ghis upado pi tysicy lat temu. Jego legiony rozbia potga modej Valyrii, potne, ceglane mury zburzono, ulice i budynki smoczy ogie obrci w popi, a pola zasiano sol, siark i czaszkami. Bogowie Ghis dawno nie yli, podobnie jak jego lud. Ser Jorah mwi, e ci Astaporczycy s tylko kundlami. Nawet ghiscarskiego jzyka niemal zapomniano. W niewolniczych miastach posugiwano si starovalyriaskim najedcw, czy raczej tym, co uczynili z tej mowy tubylcy. Mimo to symbol Starego Imperium przetrwa tu do dzi, cho ten potwr z brzu dziery w pazurach ciki acuch, na obu kocach ktrego zwisay otwarte kajdany. Harpia Ghis miaa w szponach byskawic. To jest harpia Astaporu. - Ka westeroskiej kurwie spuci wzrok - poskary si handlarz niewolnikw Kraznys mo Nakloz niewolnicy, ktra przemawiaa w jego imieniu. - Handluj misem, nie metalem. Ten brz nie jest na sprzeda. Ka jej patrze na onierzy. Nawet lepe, fioletowe oczy zachodnich barbarzycw z pewnoci potrafi dostrzec, jak wspaniae s moje stworzenia. Starovalyriaski Kraznysa by straszliwie wypaczony przez charakterystyczny, warczcy akcent Ghis, a do tego zamiecony wyraeniami pochodzcymi z argonu handlarzy niewolnikw. Dany rozumiaa go cakiem niele, lecz mimo to umiechna si tylko i popatrzya ze zdziwieniem na mod niewolnic, jakby zastanawiaa si, co waciwie przed chwil powiedziano. - Dobry Pan Kraznys pyta ci, czy nie s wspaniali? Dziewczynka wadaa jzykiem powszechnym cakiem biegle, jak na kogo, kto nigdy nie by w Westeros. Miaa nie wicej ni dziesi lat, pask, okrg twarz, smag skr i zote oczy Naathan. Jej rodakw zwano Ludmi Pokoju. Wszyscy si zgadzali, e s najlepszymi niewolnikami. - Mog wystarczy na moje potrzeby - odpowiedziaa Dany. Ser Jorah poradzi jej, by podczas pobytu w Astaporze mwia wycznie po dothracku i w jzyku powszechnym. Mj niedwied jest bystrzejszy, ni mogoby si zdawa - pomylaa.

- Powiedz mi, jak wyglda ich szkolenie - zadaa. - Podobaj si kobiecie z Westeros, ale nie chce ich wychwala, eby nie zawya ceny - oznajmia swemu panu tumaczka. - Pyta, jak si ich szkoli. Kraznys mo Nakloz pokiwa gow. Pachnia tak, jakby wykpa si w malinach, a jego nastroszona rudoczarna broda lnia, natuszczona olejem. Ma wiksze piersi ode mnie pomylaa Dany. Dostrzegaa je przez cienki jedwab barwy morskiej zieleni, z ktrego uszyto jego oblamowany zotem tokar. Szata spowijaa tuw i jedno rami. Chodzc, lew rk podtrzymywa tokar, a w prawej trzyma krtki skrzany bicz. - Czy wszystkie westeroskie winie s ciemnymi ignorantami? - poskary si. - Cay wiat wie, e Nieskalani s mistrzami wczni, tarczy i krtkiego miecza. - Umiechn si szeroko do Dany. - Powiedz jej, czego chce si dowiedzie, niewolnico, byle szybko. Dzie jest upalny. To przynajmniej nie jest kamstwem. Za nimi staa para starannie dobranych dziewczt, ktre trzymay nad ich gowami pasiasty jedwabny baldachim, lecz nawet w jego cieniu Dany krcio si lekko w gowie, a Kraznys poci si obficie. Plac Dumy pray si w promieniach soca ju od witu. Nawet przez grube podeszwy sandaw czua ciepo czerwonych cegie, na ktrych staa. Powietrze migotao od wzbijajcych si z nich fal gorca. Otaczajce plac schodkowe piramidy wyglday wskutek tego jak zrodzone ze snu. Jeli jednak Nieskalani czuli gorco, nie okazali tego po sobie. Stoj tak, jakby sami byli zrobieni z cegy. Tysic eunuchw wymaszerowalo z koszar, by moga ich sobie obejrze. Ustawili si w dziesiciu stuosobowych szeregach przed fontann i jej wielk harpi z brzu. Stali sztywno na baczno, wbijajc przed siebie kamienne spojrzenia. Nie mieli na sobie nic poza biaymi pciennymi przepaskami biodrowymi oraz stokowatymi hemami z brzu, zakoczonymi ostrym szpikulcem dugoci jednej stopy. Kraznys rozkaza im odoy wcznie i tarcze, a take zdj pasy oraz pikowane tuniki, eby krlowa Westeros moga lepiej sobie obejrze ich szczupe, twarde ciaa. - Wybiera si ich w modym wieku, zwracajc uwag na wielko, szybko i si podja niewolnica. - Rozpoczynaj szkolenie, majc pi lat. Codziennie wicz od witu a do zmierzchu, dopki nie naucz si wada krtkim mieczem, tarcz i trzema wczniami. Ich szkolenie jest bardzo rygorystyczne, Wasza Mio. Przeywa je tylko jeden chopiec na trzech. Powszechnie o tym wiadomo. Wrd Nieskalanych kry powiedzenie, e w dniu, gdy zdobywaj spiczasty hem, najgorsze maj za sob, jako e adna suba nie mogaby by trudniejsza od ich szkolenia.

Kraznys mo Nakloz podobno nie zna ani sowa w jzyku powszechnym, kiwa jednak gow, jakby sucha uwanie. Od czasu do czasu szturcha niewolnic kocem bicza. - Powiedz jej, e stali tutaj dzie i noc bez jedzenia i wody. Powiedz jej, e jeli im rozka, bd tak stali, a padn trupem ze zmczenia i gdy dziewiciuset dziewidziesiciu dziewiciu bdzie ju leao na cegach, tysiczny nadal bdzie sta bez ruchu, dopki nie przyjdzie po niego mier. Taka jest ich odwaga. Powiedz jej to. - Ja nazwabym to szalestwem, nie odwag - oznajmi Arstan Biaobrody, gdy powana, maa tumaczka zakoczya przemow. Zastuka kocwk laski w cegy, tap, tap, jakby pragn podkreli swe niezadowolenie. Stary giermek nie chcia pyn do Astaporu, nie podoba mu si te pomys zakupienia armii niewolnikw. Krlowa powinna wysucha wszystkich stron, nim podejmie decyzj, dlatego Dany zabraa go ze sob na plac Dumy. Nie chodzio jej o wasne bezpieczestwo. Do tego wystarczali bracia krwi. Ser Joraha Mormonta zostawia na pokadzie Baleriona, eby strzeg jej ludzi i smokw. Nie postpiaby rozsdnie, pozwalajc im lata swobodnie nad miastem. Na wiecie peno byo ludzi, ktrzy z chci zabiliby je tylko po to, by mc si zwa smokobjcami. - Co powiedzia ten mierdzcy staruch? - zapyta handlarz tumaczki. Kiedy przeoya mu jego sowa, umiechn si i rzek: - Wytumacz tym dzikusom, e my zwiemy to posuszestwem. Zdarzaj si ludzie silniejsi, szybsi i bardziej roli ni Nieskalani. Nieliczni mog im nawet dorwna biegoci we wadaniu mieczem, wczni i tarcz. Nigdzie jednak midzy morzami nie znajdzie takich, ktrzy przerastaliby ich posuszestwem. - Owce take s posuszne - zauway Arstan, gdy przetumaczono te sowa. On rwnie mwi troch po valyriasku, cho nie tak dobrze jak Dany, lecz podobnie jak ona ukrywa ten fakt. Gdy przetumaczono te sowa, Kraznys mo Nakloz odsoni w umiechu wielkie, biae zby. - Wystarczy jedno moje sowo, a te owce wypuszcz na cegy jego mierdzce flaki stwierdzi. - Ale tego nie mw. Powiedz im, e te stworzenia bardziej przypominaj psy ni owce. Czy w tych caych Siedmiu Krlestwach jedz psy, czy raczej konie? - Wol winie i krowy, czcigodny. - Woowina. Fuj. To dobre dla niemytych dzikusw. Ignorujc ich wszystkich, Dany ruszya powoli wzdu szeregu onierzy-niewolnikw. Trzymajce baldachim dziewczta szy tu za ni, by da jej cie, tysic stojcych na placu ludzi nie otrzymao jednak takiej osony. Ponad poowa Nieskalanych miaa miedziane skry i migdaowe oczy Dothrakw albo Lhazareczykw, widziaa jednak w szeregach rwnie ludzi

z Wolnych Miast, jasnoskrych Qartheczykw, mieszkacw Wysp Letnich o hebanowych obliczach oraz innych, ktrych pochodzenia nie potrafia si domyli. Niektrzy mieli te bursztynow cer, tak sam jak Kraznys mo Nakloz, oraz szczeciniaste, rudoczarne wosy, charakterystyczne dla staroytnych mieszkacw Ghis, ktrzy zwali si synami harpii. Sprzedaj nawet swych rodakw. Nie powinno jej to dziwi. Dothrakowie postpowali tak samo, gdy khalasar spotyka si z khalasarem w morzu trawy. Niektrzy onierze byli wysocy, inni niscy. Oceniaa, e s w wieku od czternastu do dwudziestu lat. Policzki mieli gadkie, a oczy - czarne czy brzowe, niebieskie, szare czy bursztynowe - miay taki sam wyraz. Wszyscy s jak jeden mczyzna - pomylaa Dany, nagle jednak przypomniaa sobie, e w ogle nie s mczyznami. Miaa przed sob eunuchw. - Dlaczego ich kastrujecie? - zapytaa Kraznysa za porednictwem niewolnicy. - Zawsze syszaam, e peni mczyni s silniejsi od eunuchw. - To prawda, e wykastrowany za modu eunuch nigdy nie dorwna brutaln si waszym westeroskim rycerzom - przyzna Kraznys mo Nakloz, kiedy mu przetumaczono pytanie. - Byk rwnie jest silny, ale na arenach codziennie zabija si byki. Trzy dni temu na Arenie Jothiela dokonaa tego dziewicioletnia dziewczynka. Powiedz jej, e Nieskalani maj co lepszego ni sia. Maj dyscyplin. Walczymy na sposb Starego Imperium. To s legiony Starego Ghis narodzone na nowo, bezwzgldnie posuszne, niezachwianie wierne i zupenie pozbawione strachu. Dany cierpliwie wysuchaa przekadu. - Nawet najodwaniejszy mczyzna boi si mierci i okaleczenia - zauway Arstan, kiedy dziewczynka skoczya. Kraznys umiechn si znowu, gdy mu to przetumaczono. - Powiedz temu staruchowi, e mierdzi szczynami i musi si wspiera na kiju, eby si nie przewrci. - Naprawd, czcigodny? Dgn j kocem bicza. - Nie, nie naprawd. Jeste dziewczynk czy koz, eby pyta o takie gupoty? Powiedz mu, e Nieskalani nie s mczyznami. e mier nie znaczy dla nich nic, a okaleczenie jeszcze mniej. - Zatrzyma si przed krpym onierzem, ktry wyglda na Lhazareczyka, i zamachn si gwatownie biczem, zostawiajc na miedzianym policzku krwaw prg. Eunuch zamruga, sta jednak bez ruchu, krwawic obficie. - Mam ci uderzy jeszcze raz? - zapyta Kraznys. - Jeli czcigodny sobie yczy.

Dany trudno byo udawa, e nic nie rozumie. Pooya do na ramieniu Kraznysa, nim zdy unie bicz po raz drugi. - Powiedz Dobremu Panu, e widziaam ju, jak silni s jego Nieskalani i jak odwanie znosz bl. Gdy przeoono jej sowa na valyriaski, Kraznys zachichota. - Powiedz tej gupiej dziwce z zachodu, e odwaga nie ma tu nic do rzeczy. - Dobry Pan mwi, e to nie odwaga, Wasza Mio. - Powiedz, eby otworzya te swoje kurewskie oczy. - Uprzejmie prosi, by przyjrzaa si temu uwanie, Wasza Mio. Kraznys podszed do nastpnego eunucha, wysokiego modzieca o niebieskich oczach i lnianych wosach Lyseczyka. - Twj miecz - zada. Eunuch uklk i poda mu or, rkojeci do przodu. By to krtki miecz, sucy raczej do zadawania pchni ni do cicia, lecz mimo to jego klinga wygldaa na ostr jak brzytwa. - Stj - rozkaza Kraznys. - Czcigodny. Eunuch stan bez ruchu i Kraznys mo Nakloz przejecha powoli mieczem po jego tuowiu, zostawiajc cienk, czerwon lini, ktra przecinaa brzuch i biega dalej midzy ebrami. Potem wbi sztych miecza pod wielk row brodawk sutkow i zacz powoli piowa. - Co on robi? - zapytaa Dany dziewczynk, gdy po piersi eunucha spyna krew. - Ka tej krowie przesta rycze - zada Kraznys, nie czekajc na tumaczenie. - To mu zbytnio nie zaszkodzi. Mczyni nie potrzebuj sutkw, a eunuchowie tym bardziej. Brodawka sutkowa zawisa na pasemku skry. Kraznys odci j i spada na cegy, zostawiajc na piersi czerwone, krwawice obficie oko. Eunuch nawet nie drgn, a do chwili, gdy Kraznys odda mu miecz, trzymajc go rkojeci do przodu. - Masz, skoczyem z tob. - Ta osoba cieszy si, e okazaa si uyteczna. Kraznys ponownie zwrci si w stron Dany. - Rozumiesz, oni nie czuj blu. - Jak to moliwe? - zapytaa za porednictwem tumaczki. - Wino odwagi - wyjani. - To nie jest prawdziwe wino. Robi si je z wilczej jagody, larw krwiuch, korzeni czarnego lotosu i wielu sekretnych skadnikw. Od dnia kastracji pij je przy kadym posiku i z kadym mijajcym rokiem czuj coraz mniej. Dziki temu s

nieustraszeni w bitwie. Nie boj si te tortur. Powiedz dzikusce, e Nieskalani nie zdradz jej tajemnic. Moe kaza im peni stra na swej radzie i nawet w swej sypialni, nie przejmujc si tym, co usysz. W Yunkai i Meereen chopcom czsto usuwa si jdra, ale zostawia czonka. Podobne stworzenie nie jest podne, lecz nierzadko zachowuje zdolno wzwodu. Mog z tego wynikn tylko kopoty. My usuwamy rwnie penisa, nie zostawiajc nic. Nieskalani s najczystszymi stworzeniami na wiecie. - Ponownie obdarzy Dany i Arstana szerokim, biaym umiechem. - Syszaem, e w Krlestwach Zachodzcego Soca mczyni skadaj uroczyste luby nakazujce im zachowa czysto i nie podzi dzieci, by mogli y jedynie swymi obowizkami. Czy to prawda? - Prawda - odpowiedzia Arstan, gdy przetumaczono mu pytanie. - Jest wiele podobnych zakonw. Maesterzy z Cytadeli, septonowie i septy, ktrzy su Siedmiu, milczce siostry, ktre zajmuj si zmarymi, Gwardia Krlewska i Nocna Stra... - Nieszcznicy - warkn handlarz niewolnikw, wysuchawszy tumaczenia. Mczyni nie s stworzeni do takiego losu. Kady gupiec musi widzie, e ich ycie jest jedn wielk udrk pokusy, i wikszo z pewnoci ulega swej niszej naturze. Z naszymi Nieskalanymi sprawy maj si inaczej. Bior ze swymi mieczami lub, ktremu wasi zaprzysieni bracia nigdy nie dorwnaj. Nie moe ich skusi adna kobieta ani mczyzna. Dziewczynka oddaa zasadniczy sens jego przemowy, uywajc jednak ogldnych sformuowa. - Istniej jeszcze inne pokusy oprcz cielesnych - sprzeciwi si Arstan Biaobrody, kiedy skoczya. - Nie dla Nieskalanych. Grabie nie pociga ich bardziej ni gwat. Nie posiadaj nic poza swoimi mieczami. Nie pozwalamy im nawet nosi imion. - Nie maj imion? - Dany zmarszczya brwi, spogldajc na ma tumaczk. - Czy Dobry Pan powiedzia prawd? Rzeczywicie nie nosz imion? - Tak, Wasza Mio. Kraznys podszed do Ghiscarczyka, ktry mgby by jego wyszym, szczuplejszym bratem i wskaza biczem na may dysk z brzu na pasie lecym u jego stp. - To jest jego imi. Zapytaj westerosk kurw, czy umie czyta ghiscarskie glify. - Gdy Dany przyznaa, e tego nie potrafi, handlarz zwrci si w stron Nieskalanego. - Jak si nazywasz? - zapyta. - Imi tej osoby brzmi Czerwona Pcha, czcigodny. Dziewczynka powtrzya t wymian zda w jzyku powszechnym. - A jak brzmiao wczoraj?

- Czarny Szczur, czcigodny. - A przedwczoraj? - Brzowa Pcha, czcigodny. - A jeszcze poprzedniego dnia? - Ta osoba nie pamita, czcigodny. Moe Niebieska Ropucha. Albo Niebieski Robak. - Powiedz jej, e wszystkie ich imiona s takie - rozkaza dziewczynce Kraznys. - To przypomina im, e sami w sobie s jedynie robactwem. Pod koniec suby dyski wrzuca si do skrzyni i o wicie rozlosowuje si je na nowo. - To kolejny obd - zauway Arstan, gdy tego wysucha. - Jak ktokolwiek moe co dnia zapamita nowe imi? - Ci, ktrzy tego nie potrafi, s eliminowani podczas szkolenia, tak samo jak ci, ktrzy nie s w stanie biec cay dzie z penym ekwipunkiem na plecach, wspi si ciemn noc na gr, przej po rozarzonych wglach albo zabi niemowlcia. Dany z pewnoci wykrzywia w tej chwili usta. Czy to zauway, czy jest tak samo lepy, jak okrutny? Odwrcia si popiesznie, starajc si zamieni twarz w mask a do chwili, gdy usyszy tumaczenie. Dopiero wtedy pozwolia sobie zada pytanie: - A czyje dzieci zabijaj? - eby zdoby spiczasty hem, Nieskalany musi i na targ niewolnikw ze srebrn mark, znale jakie paczce niemowl i odebra mu ycie na oczach matki. W ten sposb upewniamy si, e nie ma w nich nawet ladu saboci. Dany poczua si sabo. To upal - przekonywaa sam siebie. - Wyrywacie dziecko z ramion matki, zabijacie je na jej oczach i pacicie za jej bl srebrn monet? Usyszawszy tumaczenie, Kraznys mo Nakloz rozemia si w gos. - C za mikka, paczliwa idiotka. Powiedz westeroskiej kurwie, e marka jest dla waciciela dziecka, nie dla matki. Nieskalanym nie wolno kra. - Popuka si biczem w nog. - Powiedz jej, e t prb przechodz prawie wszyscy. Trzeba przyzna, e psy s dla nich trudniejsze. W dzie kastracji dajemy kademu chopcu szczeniaka. Pod koniec pierwszego roku musi go udusi. Tych, ktrzy tego nie potrafi, zabija si i rzuca na poarcie ocalaym psom. Przekonalimy si, e to bardzo skuteczna lekcja. Suchajc tego, Arstan Biaobrody stuka w cegy kocem laski. Tap, tap, ap. Dany zauwaya, e odwrci wzrok, jakby nie mg ju duej patrze na Kraznysa.

- Dobry Pan mwi, e pokusy cielesne i pienine nic dla tych eunuchw nie znacz powiedziaa dziewczynce Dany - ale gdyby jaki mj wrg obieca im wolno za to, e mnie zdradz... - Powiedz, e natychmiast by go zabili i przynieli jej jego gow - odpar handlarz. Inni niewolnicy mog kra i gromadzi zoto, liczc na to, e kupi sobie wolno, ale Nieskalani nie przyjliby jej, nawet gdyby ta niewyronita kobya oferowaa im j w prezencie. Poza sub nie maj adnego ycia. S onierzami i niczym wicej. - Wanie onierzy potrzebuj - przyznaa Dany. - Powiedz, e ma szczcie, i trafia do Astaporu. Zapytaj, jak wielk armi chce kupi. - A ilu Nieskalanych macie na sprzeda? - W peni wyszkolonych jest osiem tysicy. Powinna si dowiedzie, e sprzedajemy ich wycznie grupami. Tysicami albo centuriami. Kiedy sprzedawalimy te dziesitkami, jako stranikw domowych, ale to si nie sprawdzio. Dziesiciu to za mao. Kontaktuj si z innymi niewolnikami, a nawet z wolnymi ludmi i z czasem zapominaj, kim s. - Kraznys zaczeka, a jego sowa zostan przeoone na jzyk powszechny, po czym wznowi przemow. - ebracza krlowa musi zrozumie, e takie cuda nie s tanie. W Yunkai i Meereen mona naby onierzy-niewolnikw taszych ni ich miecze, lecz Nieskalani s najwspanialsz piechot na wiecie i w kadego z nich woono wiele lat szkolenia. Powiedz jej, e s jak valyriaska stal, rozklepywana i kuta caymi latami, a staje si mocniejsza i bardziej elastyczna ni jakikolwiek metal na wiecie. - Znam valyriask stal - stwierdzia Dany. - Zapytaj Dobrego Pana, czy Nieskalani maj wasnych oficerw. - Musi wyznaczy im swoich. Uczymy ich suchania, nie mylenia. Jeli chodzi jej o rozum, niech kupi sobie skrybw. - A ich ekwipunek? - Doczamy miecz, tarcz, wczni, sanday i pikowan tunik - odpowiedzia Kraznys. - No i oczywicie spiczasty hem. Bd nosili tak zbroj, jak im kae nosi, ale musi si o ni postara sama. Dany nie przychodziy ju do gowy adne inne pytania. Popatrzya na Arstana. - Przeye na wiecie wiele lat, Biaobrody. Co mi powiesz teraz, gdy ju ich zobaczye? - Powiem nie, Wasza Mio - odpar bez namysu mczyzna. - Dlaczego? - zapytaa. - Moesz mwi swobodnie.

Bya przekonana, e wie, co moe jej rzec Arstan, chciaa jednak, by maa niewolnica usyszaa jego sowa i powtrzya je pniej Kraznysowi mo Nakloz. - Moja krlowo - zacz - w Siedmiu Krlestwach ju od tysicleci nie byo niewolnikw. Zarwno starzy, jak i nowi bogowie uwaaj niewolnictwo za ohyd. Za zo. Gdyby wyldowaa w Westeros na czele niewolniczej armii, wielu dobrych ludzi stanoby do walki z tob tylko z tego powodu. To wielce zaszkodzi twojej sprawie i honorowi twego rodu. - Ale musz mie jak armi - sprzeciwia si Dany. - Mody Joffrey nie odda mi elaznego Tronu tylko dlatego, e uprzejmie go o to poprosz. - Gdy nadejdzie dzie, e wzniesiesz swe sztandary, poowa Westeros opowie si po twojej stronie - obieca Biaobrody. - Twojego brata Rhaegara wci wspomina si z wielk mioci. - A mojego ojca? - zapytaa Dany. Stary zawaha si, nim jej odpowiedzia. - O krlu Aerysie ludzie rwnie pamitaj. Zapewni krlestwu wiele lat pokoju. Wasza Mio nie potrzebuje niewolnikw. Magister Illyrio moe zapewni ci bezpieczestwo, nim smoki dorosn, i bdzie wysya tajnych posacw za wskie morze, eby wybada, czy da si przecign na twoj stron wielkich lordw. - Tych samych, ktrzy zostawili mojego ojca na pastw Krlobjcy i uklkli przed uzurpatorem Robertem? - Nawet ci, ktrzy ugili kolan, mog w swych sercach pragn powrotu smokw. - Mog - powtrzya Dany. To byo bardzo liskie sowo. W kadym jzyku. Ponownie zwrcia si w stron Kraznysa mo Nakloz i jego maej niewolnicy. - Musz starannie rozway t spraw. Handlarz wzruszy ramionami. - Powiedz jej, eby mylaa szybko. Jest wielu innych kupujcych. Zaledwie przed trzema dniami pokazaem tych samych Nieskalanych krlowi korsarzy, ktry ma ochot kupi wszystkich. - Korsarz chcia tylko stu, czcigodny - wskazaa maa niewolnica. Dgn j kocem bicza. - Korsarze to notoryczni kamcy. Kupi wszystkich. Powiedz jej to. Dany wiedziaa, e jeli w ogle kupi Nieskalanych, to z pewnoci wicej ni stu. - Przypomnij swemu Dobremu Panu, z kim ma do czynienia. Powiedz mu, e jestem Daenerys Zrodzona w Burzy, Matka Smokw, Niespalona, prawowita wadczyni Siedmiu Krlestw Westeros. W moich yach pynie krew Aegona Zdobywcy i staroytnej Valyrii.

Jej sowa nie poruszyy pulchnego, wyperfumowanego handlarza niewolnikw, nawet przeoone na jego brzydki jzyk. - Stare Ghis wadao ju imperium, gdy Valyrianie jeszcze pieprzyli si z owcami warkn do biednej dziewczynki. - Jestemy synami harpii. - Wzruszy ramionami. - Szkoda strzpi jzyka na gadanie z babami. Wszdzie s takie same, na wschodzie i na zachodzie. Nie potrafi podj decyzji, dopki si ich nie dopieci, nie obsypie pochlebstwami i nie napcha sodyczami. Ale trudno, taki ju wida mj los. Powiedz tej kurwie, e jeli potrzebny jej przewodnik po naszym piknym miecie, Kraznys mo Nakloz z przyjemnoci odda jej t usug... i inne usugi rwnie, jeli jest w niej wicej z kobiety, ni na to wyglda. - Dobry Pan Kraznys z wielk przyjemnoci pokae ci Astapor, nim podejmiesz decyzj, Wasza Mio - oznajmia tumaczka. - Poczstuj j psimi mdkami i pysznym gulaszem z czerwonych omiornic i nie narodzonych szczenit. Otar wargi. - Mona tu dosta wiele smakowitych da. - Powiedz jej, jak piknie wygldaj piramidy noc - warkn handlarz niewolnikw. Powiedz, e bd zlizywa mid z jej piersi albo pozwol jej zlizywa go z moich, jeli woli. - Astapor najpikniej wyglda po zmierzchu, Wasza Mio - przetumaczya dziewczynka. - Dobrzy Panowie zapalaj na kadym tarasie jedwabne latarnie i wszystkie piramidy jarz si rnobarwnymi wiatami. Po Robaku pywaj statki wycieczkowe. Rozlega si na nich cicha muzyka i wszystkie zawijaj na mae wysepki, na ktrych mona znale jedzenie, wino i inne przyjemnoci. - Zapytaj j, czy chciaaby zobaczy nasze areny - doda Kraznys. - Na dzi wieczr zapowiedziano ciekaw rozrywk na Arenie Douquora. Niedwied i trzech maych chopcw. Jednego wytarza si w miodzie, drugiego we krwi, a trzeciego w cuchncych rybach. Bdzie si moga zakada o to, ktrego niedwied pore pierwszego. Tap, tap, tap - usyszaa znowu Dany. Twarz Arstana Biaobrodego nic nie wyraaa, ale laska dawaa wyraz trawicej go wciekoci. Tap, tap, tap. Zmusia si do umiechu. - Mam na pokadzie Baleriona wasnego niedwiedzia - oznajmia dziewczynce. - I jeli do niego nie wrc, moe z atwoci mnie pore. - Widzisz - zauway Kraznys, gdy przetumaczono mu te sowa - tu rwnie nie decyduje kobieta, ale ten mczyzna, do ktrego ucieka. Jak wszdzie! - Podzikuj Dobremu Panu za jego wyrozumiao oraz cierpliwo i powiedz mu, e starannie rozwa wszystko, czego si tu dowiedziaam - zakoczya Dany. Pozwolia, by

Arstan Biaobrody uj j pod rami i poprowadzi do lektyki. Z obu jej bokw szli Aggo i Jhogo, ktrzy koysali si na krzywych nogach, jak wszyscy wadcy koni, gdy byli zmuszeni chodzi po ziemi, niczym zwykli miertelnicy. Zaspiona Dany wspia si do lektyki i skina na Arstana, kac mu usi obok siebie. Czowiek w jego wieku nie powinien chodzi pieszo w takim upale. Gdy ruszyli w drog, nie zasuna kotar. Miasto z czerwonej cegy prayo si w bezlitosnych promieniach soca i kady powiew by cenny, nawet jeli nis ze sob drobny, czerwony py. Poza tym musz wszystko sobie obejrze. Astapor by dziwnym miastem, nawet dla kogo, kto by w Domu Pyu i kpa si w Macicy wiata pod Matk Gr. Czerwona cega pokrywaa nie tylko plac, lecz take wszystkie ulice. Zbudowano z niej rwnie schodkowe piramidy, wpuszczone gboko w ziemi areny otoczone piercieniami siedze, fontanny o przesyconej siark wodzie, mroczne lochy na wino oraz otaczajce to wszystko staroytne mury. Tak wiele cegie - pomylaa. A wszystkie s stare i obracaj si w py. Drobny czerwony kurz by wszdzie, wypenia rynsztoki przy kadym podmuchu. Nic dziwnego, e tak wiele astaporskich kobiet zasaniao twarze. Ceglany py drani oczy bardziej ni piasek. - Z drogi! - krzycza podajcy przed lektyk Jhogo. - Z drogi, jedzie Matka Smokw! Gdy jednak wydoby wielki bicz ze srebrn rczk, ktry dosta od Dany, i chcia strzeli nim w powietrzu, wychylia si z lektyki i zabronia mu tego. - Nie w tym miejscu, krwi mojej krwi - powiedziaa w jego jzyku. - Te cegy zbyt czsto ju syszay trzask biczw. Gdy rankiem opuszczali port, ulice byy prawie zupenie opustoszae, a i teraz przebywao na nich niewiele wicej ludzi. Min ich so, dwigajcy na grzbiecie lektyk z drewnianej kraty. Nagi chopiec z obac skr siedzia w suchym, ceglanym rynsztoku, dubic w nosie i wpatrujc si pospnie w ace po ulicy mrwki. Na odgos kopyt unis gow i rozdziawi usta, widzc kolumn konnych stranikw, ktrzy minli go kusem z cichym miechem, wzbijajc w gr oboki czerwonego pyu. Wszyte w ich paszcze z tego jedwabiu miedziane dyski lniy niczym soca, lecz ich bluzy byy uszyte z haftowanego ptna, a poniej pasa mieli sanday i plisowane pcienne spdniczki. Mczyni nie nosili nakry gowy, a rudoczarne wosy mieli wysmarowane olejem i zaczesane w fantastyczne ksztaty: rogi, skrzyda, miecze, a nawet ucinite donie. Wygldali jak banda demonw zbiegych z sidmego pieka. Nagi chopiec obserwowa ich przez pewien czas, podobnie jak Dany, wkrtce jednak zbrojni zniknli i dzieciak ponownie zaj si mrwkami oraz dubaniem w nosie.

To stare miasto - pomylaa. Ale nie jest ju tak ludne, jak w dniach swej chway. Nie moe si rwna z Qarthem, Pentos ani Lys. Lektyka zatrzymaa si nagle na skrzyowaniu, eby przepuci karawan niewolnikw, ktrzy przecili im drog, poganiani batem nadzorcy. Dany zauwaya, e nie s to Nieskalani, lecz zwyczajni ludzie o jasnobrzowych skrach i czarnych wosach. Byy wrd nich kobiety, ale nie widziaa dzieci. Wszyscy byli nadzy. Jechao za nimi dwoje Astaporczykw na biaych osach, mczyzna w czerwonym jedwabnym tokarze i zawoalowana kobieta, caa obleczona w niebieski jedwab przyozdobiony patkami lazurytu. W rudoczarne wosy wpia sobie grzebie z koci soniowej. Mczyzna szepta co do niej ze miechem, nie zwracajc uwagi na Dany, podobnie jak jego niewolnicy i nadzorca, trzymajcy w rku zakrzywiony bicz o piciu ogonach przysadzisty Dothrak, ktry na muskularnej piersi dumnie nosi wytatuowan harpi i acuchy. - Z cegie i krwi jest Astapor - wyszepta siedzcy u jej boku Biaobrody - i z cegie i krwi lud jego. - Co mwisz? - zapytaa zaciekawiona Dany. - To stary wiersz, ktrego nauczy mnie maester, gdy byem may. Nie miaem pojcia, jak wiele w nim prawdy. Cegy Astaporu s czerwone od krwi niewolnikw, ktrzy je wypalaj. - Potrafi w to uwierzy - odpara Dany. - W takim razie odpy std, nim twe serce rwnie zamieni si w ceg. Zrb to jeszcze dzi, z wieczornym odpywem. Gdybym tylko moga - pomylaa. - Ser Jorah mwi, e musz zdoby w Astaporze armi. - Ser Jorah sam handlowa niewolnikami, Wasza Mio - przypomnia jej stary giermek. - Bagam ci, kup sobie armi najemnikw. Ludzie, ktrzy walcz dla pienidzy, nie maj honoru, ale przynajmniej nie s niewolnikami. Znajdziesz swoj armi w Pentos, Braavos albo Myr. - Mj brat odwiedzi prawie wszystkie Wolne Miasta. Magistrzy i archontowie czstowali go winem i obietnicami, lecz jego dusza konaa z godu. Mczyzna, ktry cae ycie je z ebraczej miski, nie moe pozosta mczyzn. Zakosztowaam ju tego w Qarthu i to wystarczy. Nie przybd do Pentos z ebracz misk w rku. - Lepiej przyby jako ebrak ni jako waciciel niewolnikw - upiera si Arstan. - Powiedzia ten, kto nigdy nie by ani jednym, ani drugim. - Dany rozwara nozdrza. Czy wiesz, co to znaczy by sprzedanym, giermku? Ja wiem. Mj brat odda mnie khalowi

Drogo w zamian za obietnic zotej korony. No c, Drogo ukoronowa go zotem, cho nie w taki sposb, jak tego pragn Viserys, a ja... mj soce i gwiazdy zrobi ze mnie krlow, ale gdyby by innym czowiekiem, sprawy mogyby wyglda znacznie gorzej. Mylisz, e zapomniaam, co to znaczy si ba? Biaobrody pochyli gow. - Wasza Mio, nie chciaem ci urazi. - Obraaj mnie tylko kamstwa, nigdy szczere rady. - Poklepaa Arstana po pokrytej wtrobowymi plamami doni, by go uspokoi. - Mam temperament smoka, to wszystko. Nie powiniene si tego obawia. - Postaram si to zapamita - odpar z umiechem Biaobrody. Ma dobr twarz i kryje si w nim wielka si - pomylaa Dany. Nie potrafia poj, dlaczego ser Jorah tak bardzo mu nie ufa. A moe jest po prostu zazdrosny o to, e znalazam sobie drugiego mczyzn, z ktrym mog rozmawia? Jej myli nieoczekiwanie wrciy do nocy na pokadzie Baleriona, kiedy wygnany rycerz j pocaowa. Nie powinien by tego robi. Jest ode mnie trzy razy starszy, za nisko urodzony i nie udzieliam mu pozwolenia. Prawdziwy rycerz nie pocaowaby krlowej bez jej zgody. Od tej pory uwaaa, by nigdy nie zosta z ser Jorahem sam na sam. Na pokadzie statku zawsze towarzyszyy jej suce Irri i Jhiqui, a niekiedy rwnie bracia krwi. Chce mnie pocaowa po raz drugi. Widz to w jego oczach. Dany nie potrafia oblec swych pragnie w sowa, lecz pocaunek Joraha obudzi w niej co, co byo upione od czasu mierci Droga, ktry by jej socem i gwiazdami. Lec na wskiej koi, zastanawiaa si nieraz, jakby to byo, gdyby obok niej zamiast sucej spoczywa mczyzna. Ta myl okazaa si bardziej ekscytujca, ni by naleao. Niekiedy zamykaa oczy i nia o nim, lecz w snach jej kochankiem nigdy nie by Jorah Mormont, lecz kto modszy i przystojniejszy, cho jego twarz zawsze skrywa cie. Pewnego razu, udrczona tak, e nie moga zasn, Dany wsuna sobie do midzy nogi. Westchna gono, czujc, jak bardzo jest wilgotna. Ledwie wac si oddycha, zacza porusza palcami midzy dolnymi wargami, bardzo powoli, by nie obudzi lecej obok Irri, a wreszcie znalaza czue miejsce i zatrzymaa si tam. Z pocztku dotykaa si lekko i niemiao, potem coraz szybciej, lecz ulga, ktrej pragna, wci si jej wymykaa. W kocu jej smoki zaczy si wierci, a jeden z nich wrzasn gono. Irri obudzia si i zorientowaa, co si dzieje. Dany poczua, e jej twarz robi si czerwona, lecz Irri po ciemku z pewnoci tego nie zauwaya. Suca bez sowa pooya do na jej piersi, a potem pochylia si i uja sutk w

usta. Druga do powdrowaa po mikkiej krzywinie brzucha Dany, przesuna si przez poronity srebrnozotym puchem wzgrek i zacza si porusza midzy jej udami. Mino tylko par chwil, a Dany wyprya gwatownie nogi, jej piersi zafaloway, a cae ciao zadrao. Krzykna gono, a moe to by Drogon. Irri nie odezwaa si ani sowem. Gdy byo po wszystkim, natychmiast zwina si w kbek i zasna. Nazajutrz caa ta sprawa wydaa si Dany tylko snem. Co mg mie z tym wsplnego ser Jorah? To Droga pragn, mojego soca i gwiazd - powtarzaa sobie. Nie Irri i nie ser Joraha, ale Droga. Jej m jednak nie y. Bya przekonana, e te pragnienia umary razem z nim na czerwonym pustkowiu, lecz jeden zdradziecki pocaunek wystarczy, by przywrci je do ycia. Nie powinien by mnie caowa. Posun si za daleko, a ja na to pozwoliam. To nie moe si ju powtrzy. Zacisna mocno usta i potrzsna gow. Dzwoneczek w jej warkoczu zadwicza cicho. Bliej zatoki miasto wygldao adniej. Wzdu brzegu wznosiy si wielkie ceglane piramidy. Najwiksza z nich miaa czterysta stp wysokoci. Ich szerokie tarasy porastay najrozmaitsze drzewa, pncza i kwiaty, a wiatr nis tu miy zapach zieleni. Nad bram growaa kolejna gigantyczna harpia, tym razem wykonana z wypalanej, czerwonej gliny. Obracaa si ju w py, a z ogona skorpiona pozosta jedynie kikut. Wykuty z elaza acuch, ktry trzymaa w glinianych szponach, przerdzewia ju doszcztnie. Nad wod byo chodniej, a szum uderzajcych o zbutwiae pale fal wywiera dziwnie uspokajajce wraenie. Aggo pomg Dany wysi z lektyki. Silny Belwas siedzia na potnym supie, ogryzajc wielki, brzowy, pieczony udziec. - To psina - oznajmi radonie na widok Dany. - W Astaporze maj dobr psin, maa krlowo. Chcesz troch? Podsun jej miso, rozcigajc w umiechu zatuszczone usta. - To bardzo mio z twojej strony, Belwasie, ale dzikuj. W innych miejscach i czasach Dany jadaa psie miso, teraz jednak przywodzio jej ono na myl Nieskalanych i ich gupie szczeniaki. Omina masywnego eunucha i wesza po trapie na pokad Baleriona. Ser Jorah Mormont sta na pokadzie. - Wasza Mio - rzek, pochylajc gow. - Przyszli tu handlarze niewolnikw. Byo ich trzech, ale mieli za towarzystwo tuzin skrybw i drugie tyle niewolnikw na posyki. Obejrzeli sobie kady cal naszych adowni i spisali wszystko, co w nich mamy. - Odprowadzi j na ruf. - Ilu mczyzn maj na sprzeda?

- Ani jednego. - Czy gniewaa si na Mormonta, czy na to miasto z jego przygnbiajcym upaem, smrodem, potem i rozsypujcymi si cegami? - Sprzedaj eunuchw, nie mczyzn. Eunuchw zbudowanych z cegy, tak samo jak reszta Astaporu. Czy mam sobie kupi osiem tysicy ceglanych eunuchw o martwych oczach, ktre nigdy si nie poruszaj? Eunuchow, ktrzy zabijaj niemowlta, eby zdoby spiczasty hem i dusz wasne psy? Nie maj nawet imion. Dlatego nie zwij ich mczyznami, ser. - Khaleesi - zacz, przestraszony jej furi. - Nieskalanych wybiera si w chopicym wieku i szkoli... - Nasuchaam si ju wystarczajco wiele o ich szkoleniu. Dany czua, e w oczach wzbieraj jej zy, nage i niechciane. Uniosa gwatownie rk i spoliczkowaa mocno ser Joraha. Gdyby nie to, z pewnoci by si rozpakaa. Mormont dotkn uderzonego policzka. - Jeli rozgniewaem moj krlow... - Rozgniewae, ser, i to bardzo. Gdyby naprawd by moim rycerzem, nigdy nie sprowadziby mnie do tego ohydnego chlewu. Gdyby naprawd by moim rycerzem, z pewnoci by mnie nie pocaowa, nie patrzy tak na moje piersi ani... - Jak Wasza Mio rozkae. Powiem kapitanowi Groleo, eby przygotowa si do wyruszenia z wieczornym odpywem. Poszukamy jakiego chlewu, ktry bdzie mniej ohydny. - Nie. - Groleo obserwowa ich z kasztelu dziobowego. Zaoga rwnie si przygldaa. Biaobrody, jej bracia krwi, Jhiqui, wszyscy zamarli w bezruchu na dwik policzka. - Chc odpyn ju teraz, a nie z wieczornym odpywem. Chc poeglowa jak najdalej std, ani razu nie ogldajc si za siebie. Ale nie mog tego zrobi, prawda? Maj tu na sprzeda osiem tysicy ceglanych eunuchw i musz wymyli jaki sposb, ktry pozwoli mi ich kupi. Odwrcia si i zesza pod pokad. Za rzebionymi drewnianymi drzwiami kapitaskiej kajuty czekay niespokojne smoki. Drogon unis gow i wrzasn przeraliwie. Z nozdrzy buchny mu pasemka biaego dymu. Viserion pofrun ku niej i sprbowa usi jej na ramieniu, jak zwyk to robi, gdy by mniejszy. - Nie - zaprotestowaa Dany, prbujc strci go delikatnie. - Jeste ju na to za duy, sodziutki. Smok jednak owin swj biao-zoty ogon wok jej ramienia i wbi czarne pazury w tkanin rkawa, przytulajc si do niej mocno. Opada bezradnie na wielki, obity skr fotel kapitana Groleo, chichoczc niepowstrzymanie.

- Kiedy wysza, wpady w sza, khaleesi - poinformowaa j Irri. - Viserion oskroba pazurami drzwi, zobacz. A gdy przyszli ludzie handlarzy niewolnikw, Drogon chcia uciec. Kiedy zapaam go za ogon, by go powstrzyma, odwrci si i mnie ugryz. Pokazaa Dany lady zbw na doni. - A czy ktry z nich prbowa ogniem utorowa sobie drog na wolno? Tego Dany baa si najbardziej. - Nie, khaleesi. Drogon raz zion pomieniem, ale w powietrze. Ludzie handlarzy niewolnikw bali si podej do niego bliej. Pocaowaa Irri w poksan przez Drogona do. - Przykro mi, e sprawi ci bl. Smoki nie s stworzone do przebywania w maej kajucie. - S w tym podobne do koni - zauwaya Irri. - I do jedcw. Konie kwicz przeraliwie tam na dole, khaleesi, walc kopytami w drewniane ciany. Sysz je. Jhiqui mwi, e stare kobiety i mae dzieci rwnie zawodz gono, kiedy ci nie ma. Nie lubi tego wodnego wozu. Nie lubi czarnego, sonego morza. - Wiem o tym - odpara Dany. - Naprawd wiem. - Moja khaleesi jest smutna? - Tak - przyznaa Dany. Smutna i zagubiona. - Czy mam sprawi khaleesi przyjemno? Dany odsuna si od niej. - Nie, Irri, nie musisz tego robi. To, co zdarzyo si tej nocy, kiedy si obudzia... nie jeste moj naonic. Wyzwoliam ci, pamitasz? Nie... - Jestem suc Matki Smokw - odpara dziewczyna. - Sprawi przyjemno mojej khaleesi to dla mnie wielki zaszczyt. - Nie chc tego - nie ustpowaa. - Naprawd nie chc. - Odwrcia si gwatownie. Zostaw mnie. Pragn by sama. Musz si zastanowi. Gdy Dany wrcia na pokad, nad wodami Zatoki Niewolniczej zapada ju zmierzch. Opara si o reling, spogldajc na Astapor. Std mgby niemal wydawa si pikny pomylaa. Na grze zapalay si ju gwiazdy, a na dole jedwabne latarnie, zgodnie z obietnic tumaczki Kraznysa. Ceglane piramidy spowi migotliwy blask. Ale poniej, na ulicach, placach i arenach jest ciemno. A najwikszy mrok panuje w koszarach, gdzie jaki chopiec karmi resztkami szczeniaka, ktrego dosta wtedy, gdy zabrano mu msko. Za jej plecami rozlegy si ciche kroki. - Khaleesi. - Jego gos. - Czy mog pomwi z tob szczerze?

Dany nie odwrcia si. Nadal nie bya w stanie na niego spojrze. Gdyby to zrobia, mogaby go znowu spoliczkowa. Albo si rozpaka. Albo go pocaowa. Nie wiedzc, co jest suszne, co jest bdem, a co szalestwem. - Mw, co masz do powiedzenia, ser. - Kiedy Aegon Smok wyldowa na brzegach Westeros, krlowie Doliny, Skay i Reach nie oddali mu dobrowolnie swych koron. Jeli chcesz zasi na elaznym Tronie, musisz go zdoby w taki sam sposb jak on, stal i smoczym ogniem. A to znaczy, e nim osigniesz swj cel, bdziesz musiaa splami rce krwi. Krew i ogie - pomylaa Dany. To bya dewiza rodu Targaryenw. Znaa j cae ycie. - Krew wrogw przelej z radoci, ale krew niewinnych to co zupenie innego. Oferuj mi osiem tysicy Nieskalanych. Osiem tysicy zabitych niemowlt. Osiem tysicy uduszonych psw. - Wasza Mio - odpar Jorah Mormont. - Widziaem Krlewsk Przysta tu po spldrowaniu. Wtedy rwnie mordowano niemowlta, tak samo jak starcw i bawice si dzieci. Zgwacono tyle kobiet, e nie sposb ich policzy. W kadym mczynie drzemie dzika bestia, a kiedy da mu miecz albo wczni i wysa go na wojn, ta bestia zaczyna si budzi ze snu. Wystarczy zapach krwi, eby ockna si na dobre. Nigdy jednak nie syszaem, by ci Nieskalani gwacili kobiety, wyrnli mieszkacw zdobytego miasta, czy choby oddawali si rabunkowi, chyba e na wyrany rozkaz tych, ktrzy nimi dowodz. Moe rzeczywicie s zbudowani z cegie, tak jak mwisz, ale od chwili, gdy ich kupisz, bd zabijali tylko te psy, ktre ty im wskaesz. A o ile sobie przypominam, jest troch psw, ktrych mierci pragniesz. Psw uzurpatora. - To prawda. - Dany popatrzya na delikatne, barwne wiata, pozwalajc, by piecia j lekka, sona bryza. - Skoro ju mowa o pldrowaniu miast, to powiedz mi, dlaczego Dothrakowie nigdy nie spldrowali Astaporu? - Wycigna rk. - Spjrz na te mury. Zobacz, w ilu miejscach zaczynaj si ju sypa. Tutaj i tutaj. Czy widzisz stranikw na tych wieach? Bo ja nie. Czy si ukrywaj, ser? Widziaam dzisiaj tych synw harpii, tych dumnych, szlachetnie urodzonych wojownikw. Ubieraj si w pcienne spdniczki, a jedyn rzecz, ktra wyglda w nich naprawd gronie, s wosy. Nawet nieliczny khalasar mgby rozbi ten cay Astapor niczym orzech i wyduba ukryte w rodku zgnie jdro. Powiedz mi, dlaczego ta obrzydliwa harpia nie siedzi teraz przy alei bogw w Vaes Dothrak, razem z ca mas innych ukradzionych bogw? - Masz smoczy wzrok, khaleesi. atwo to zauway.

- Prosiam o odpowied, nie o komplement. - Istniej dwa powody. Masz racj, e dzielni obrocy Astaporu to tylko plewy. Stare nazwiska i grube sakiewki przebrane za ghiscarskie plagi, eby udawa, e nadal wadaj rozlegym imperium. Kady z nich jest wysokiej rangi oficerem. W dni witeczne tocz na arenach pozorowane wojny, chcc udowodni, jacy z nich zdolni dowdcy, ale w tych wojnach gin tylko eunuchowie. Niemniej jednak kady najedca, ktry pragnie zupi Astapor, zdaje sobie spraw, e bdzie mia do czynienia z Nieskalanymi. Handlarze niewolnikw mog skierowa do obrony miasta cay garnizon. Dothrakowie unikali starcia z Nieskalanymi od czasu, gdy zostawili swe warkocze pod bramami Qohoru. - A drugi powd? - zapytaa Dany. - Kt chciaby napada na Astapor? - odpowiedzia pytaniem ser Jorah. - Meereen i Yunkai s jego rywalami, ale nie wrogami, Valyria ulega zagadzie, we wschodnich krainach mieszkaj Ghiscarczycy, a za wzgrzami ley Lhazar. Owczarze, jak zw ich twoi Dothrakowie, s wyjtkowo mao wojowniczym ludem. - Tak - zgodzia si - ale na pnoc od niewolniczych miast cignie si Morze Dothrakw, na ktrym yj dwa tuziny potnych khalw, najbardziej na wiecie lubicych pldrowa bogate grody i sprzedawa ich mieszkacw w niewol. - Tak, ale gdzie mieliby ich sprzedawa? Jaki poytek z niewolnikw, jeli zabije si tych, ktrzy nimi handluj? Valyria ju nie istnieje, Qarth ley za czerwonym pustkowiem, a Dziewi Wolnych Miast tysice mil na zachd std. Moesz te by pewna, e synowie harpii hojnie obdarowuj kadego przechodzcego tdy khala, podobnie jak magistrzy z Pentos, Norvos i Myr. Wiedz, e jeli ugoszcz wadcw koni obficie i obsypi ich darami, Dothrakowie wkrtce rusz w dalsz drog. To tasze ni walka i nieporwnanie pewniejsze. Tasze ni walka. Gdyby tylko dla niej mogo to by tak atwe. Przyjemnie byoby poeglowa do Krlewskiej Przystani ze smokami i da modemu Joffreyowi kufer zota, eby si stamtd wynis. - Khaleesi? - odezwa si ser Jorah, gdy milczaa przez dugi czas. Dotkn lekko jej okcia. Dany strcia jego rk wzruszeniem ramion. - Viserys kupiby tylu Nieskalanych, na ilu starczyoby mu pienidzy. Ale powiedziae mi kiedy, e jestem podobna do Rhaegara... - Pamitam, Daenerys.

- Wasza Mio - poprawia go. - Ksi Rhaegar prowadzi do walki wolnych ludzi, nie niewolnikw. Biaobrody mwi, e mj brat sam pasowa wasnych giermkw, a take wielu innych rycerzy. - Nie byo wikszego zaszczytu, ni zosta pasowanym przez ksicia Smoczej Skay. - A powiedz mi, co mwi, kiedy dotyka czyjego barku mieczem? Id i zabijaj sabych? Czy id i ich bro? Czy nad Tridentem wszyscy ci dzielni ludzie, o ktrych mwi Viserys i ktrzy zginli pod naszymi sztandarami ze smokiem, oddali swe ycie dlatego, e wierzyli w spraw Rhaegara, czy dlatego, e im za to zapaci? Dany zwrcia si w stron Mormonta i skrzyowaa ramiona, czekajc na odpowied. - Moja krlowo - odpowiedzia powoli wygnany rycerz - wszystko, co mwisz, jest prawd. Ale Rhaegar ponis nad Tridentem klsk. Przegra bitw i wojn, straci krlestwo i ycie. Jego krew spyna rzek razem z rubinami z jego napiernika, a uzurpator Robert przejecha po jego trupie, by ukra elazny Tron. Rhaegar walczy dzielnie, Rhaegar walczy szlachetnie, Rhaegar walczy honorowo. I Rhaegar zgin.

BRAN W krtych grskich dolinach, przez ktre szli, nie byo adnych drg. Przestrze midzy szarymi, kamiennymi szczytami wypeniay spokojne, bkitne jeziora, dugie, gbokie i wskie, oraz zielony pmrok bezkresnych sosnowych borw. Gdy opucili wilczy las i wkroczyli midzy stare wzgrza, rdzawe i zote barwy jesiennych lici stay si rzadszym widokiem, a znikny cakowicie, kiedy pagrki ustpiy miejsca prawdziwym grom. Majaczyy teraz nad nimi ogromne, szarozielone drzewa stranicze, a take niezliczone wierki, jody i onierskie sosny. Podszycie lasu byo tu rzadkie, a ziemi zacielay ciemnozielone igy. Gdy zgubili drog, co zdarzyo im si raz albo dwa, musieli jedynie zaczeka na zimn, pogodn noc, podczas ktrej chmury nie zasaniay nieba. Wystarczyo tylko podnie wzrok, by zobaczy na firmamencie Lodowego Smoka. Osha powiedziaa mu kiedy, e bkitna gwiazda w jego oku wskazuje pnoc. Bran zada sobie pytanie, gdzie teraz moe by dzika dziewczyna. Wyobrazi sobie, e siedzi bezpiecznie w Biaym Porcie z Rickonem i Kudaczem, zajadajc z grubym lordem Manderlym wgorze, ryby i gorcy pasztet z krabw. Albo moe grzali si przy ogniach Greatjona w Ostatnim Domostwie. ycie Brana przerodzio si ostatnio w nie koczcy si szereg zimnych dni spdzanych na grzbiecie Hodora, ktry dwiga go w koszu przez grskie stoki. - W gr i w d - wzdychaa niekiedy po drodze Meera - a potem w d i w gr. I znowu w gr i w d. Nienawidz tych twoich gupich gr, ksi Branie. - Wczoraj mwia, e je kochasz. - Kocham, kocham. Pan ojciec opowiada mi o grach, ale wtedy jeszcze adnej nie widziaam. Kocham je bardziej, ni to mona wyrazi sowami. Bran spojrza na ni z ukosa. - Ale przed chwil mwia, e ich nienawidzisz. - Czemu to miaoby si wyklucza? Wycigna rk, chcc uszczypn go w nos. - Dlatego, e to co innego - nie ustpowa. - Jak noc i dzie albo ld i ogie. - Jeli ld moe parzy - oznajmi Jojen swym penym namaszczenia gosem - to mio i nienawi mog zawrze maestwo. Gry czy bagna, co za rnica. Ziemia jest jedna. - Jedna - zgodzia si jego siostra - ale za bardzo pomarszczona.

Grskie doliny rzadko biegy z pnocy na poudnie, czsto wic musieli wdrowa dugie mile w niewaciwym kierunku, a niekiedy rwnie zawraca t sam drog, ktr przyszli. - Gdybymy szli krlewskim traktem, bylibymy ju na Murze - przypomina Reedom Bran. Chcia odnale trjok wron, eby nauczy si lata. Mwi to chyba z p setki razy, a wreszcie Meera zacza si z nim drani, powtarzajc te sowa razem z nim. - Gdybymy szli krlewskim traktem, nie bylibymy te tacy godni - zacz argumentowa wtedy. Pord wzgrz nie brakowao im jedzenia. Meera bya znakomit owczyni, a jeszcze lepiej apaa ryby w potokach swym trjzbem na aby. Bran lubi obserwowa j przy tym zajciu. Podziwia jej szybko, to, jak uderzaa trjzbem i wycigaa z wody srebrzystego pstrga. Polowa te dla nich Lato. Wilkor prawie kadego dnia opuszcza ich o zachodzie soca, lecz zawsze wraca przed witem i czsto przynosi wiewirk albo zajca. W grach potoki byy jednak mniejsze i bardziej lodowate, a zwierzyny mniej. Meera nadal polowaa i owia ryby, kiedy tylko moga, ale stao si to teraz trudniejsze. Rwnie Lato nie kadej nocy znajdowa zdobycz. Czsto kadli si spa z pustymi brzuchami. Jojen jednak uparcie twierdzi, e powinni si trzyma z dala od wszystkich drg. - Tam, gdzie s drogi, mona spotka wdrowcw - powtarza tym swoim gosem. - A wdrowcy maj oczy, eby widzie, i usta, eby powtarza opowie o kalekim chopcu, jego olbrzymie i wilku, ktry im towarzyszy. Nikt nie potrafi by tak uparty jak Jojen. Dlatego musieli wlec si przez gusz, co dzie wspinajc si nieco wyej i docierajc troch dalej na pnoc. Niektre dni byy deszczowe, niektre wietrzne, a raz zapa ich grad z deszczem tak gwatowny, e nawet Hodor krzycza przeraony. W pogodne dni czsto wydawao im si, e s jedynymi ywymi istotami na wiecie. - Czy nikt tu nie mieszka? - zapytaa pewnego dnia Meera Reed, gdy mijali granitow wynioso, wielk jak Winterfell. - S tu ludzie - odpowiedzia Bran. - Umberowie siedz gwnie na wschd od krlewskiego traktu, ale latem wypasaj owce na halach. Na zachd od gr, nad Lodow Zatok, mieszkaj Wullowie, a za nami, pord wzgrz, Harclayowie. Tu, w grach, yj Knottowie, Liddleowie i Norreyowie, a nawet troch Flintw. Matka matki jego ojca pochodzia z grskich Flintw. Stara Niania powiedziaa kiedy, e to przez jej krew Bran tak bardzo lubi si wspina. Ta jego prababcia umara jednak na wiele lat przed tym, nim narodzi si Bran, czy nawet jego ojciec.

- Wullowie? - zapytaa Meera. - Jojen, czy jaki Wull nie towarzyszy ojcu na wojnie? - Theo Wull. - Jojen dysza ciko, zmczony wspinaczk. - Mwili na niego Wiadrowy. - To przez ich herb - wyjani Bran. - Trzy brzowe wiadra na bkitnym polu z obwdk z biaych i szarych pl. Lord Wull przyjecha kiedy do Winterfell, eby zoy hod i porozmawia z ojcem. Mia na tarczy wiadra. Tyle e on nie jest prawdziwym lordem. A waciwie to jest, ale mwi na niego po prostu Wull. S jeszcze Knott, Norrey i Liddle. W Winterfell tytuowalimy ich lordami, ale ich wani ludzie tego nie robi. Jojen Reed zatrzyma si, by zaczerpn oddechu. - Jak mylisz, czy ci grale wiedz, e tu jestemy? - Wiedz. - Bran widzia, jak ich obserwowali, nie na wasne oczy, lecz oczyma Laty, ktre byy bystrzejsze i prawie nic nie umykao ich uwadze. - Nie bd nas niepokoi, jeeli nie sprbujemy ukra ich kz albo koni. Tak te si stao. Tylko raz natknli si na jednego z grali, gdy nagy lodowaty deszcz zmusi ich do poszukania schronienia. Znalaz je Lato, ktry wywszy pytk jaskini ukryt pod szarozielonymi konarami wyniosego drzewa straniczego. Gdy jednak Hodor pochyli si, by przej pod skalnym nawisem, Bran zauway w gbi groty pomaraczow un i zda sobie spraw, e nie s sami. - Wejdcie i ogrzejcie si - zawoa mski gos. - Osony przed deszczem wystarczy dla wszystkich. Da im placki owsiane, krwaw kiszk i yk ale ze swego bukaka, nie przedstawi si im jednak ani nie pyta o ich imiona. Bran doszed do wniosku, e to z pewnoci Liddle. Futro z wiewirek mia spite zapink ze zota i brzu, ktr uksztatowano na podobiestwo szyszki, a Liddleowie nosili szyszk na biaej poowie swych zielono-biaych tarcz. - Daleko jeszcze do Muru? - zapyta go Bran, gdy czekali, a przestanie pada. - Jeli lecie prosto jak kruk, to niedaleko - odpar Liddle, o ile rzeczywicie nim by. Ale jak kto nie ma skrzyde, to troch dalej. - Id o zakad, e ju bymy tam byli... - zacz Bran. - ...gdybymy szli krlewskim traktem - dokoczya razem z nim Meera. Liddle wyj n i zacz struga patyk. - Kiedy w Winterfell by Stark, dziewica moga wdrowa krlewskim traktem w sukni na dzie imienia i nikt jej nie zaczepi, a podrnicy znajdowali ogie, chleb i sl w wielu gospodach i warowniach. Teraz jednak noce s zimniejsze, a drzwi zawarte. W wilczym lesie

grasuj kaamarnice, a krlewskim traktem jed obdarci ze skry ludzie, ktrzy wypytuj o obcych. Reedowie wymienili spojrzenia. - Obdarci ze skry? - zapyta Jojen. - Chopaki bkarta. Tego, co to nie y, a teraz znowu yje. Podobno pac srebrem za wilcze skry, a moe nawet zotem za swko o innych, co to te wstali z grobu. - Mwic te sowa, popatrzy na Brana i Lat, ktry lea obok niego. - A jeli chodzi o Mur - cign - to ja bym tam nie szed. Stary Niedwied zabra Stra do nawiedzanego lasu, a wrciy tylko jego kruki i prawie aden nie przynis listu. Moja matka mawiaa: czarne skrzyda, czarne sowa, ale wydaje mi si, e jeszcze gorzej jest, gdy ptaki lataj w milczeniu. - Wsadzi swj kijek w ognisko. - Kiedy w Winterfell by Stark, wszystko wygldao inaczej. Ale stary wilk nie yje, a mody wybra si na poudnie gra o tron. Zostay nam tylko duchy. - Wilki wrc - zapewni go z powag Jojen. - A skd to wiesz, chopcze? - niem o tym. - A mnie czasem ni si moja mama, co to j pochowaem dziewi lat temu, ale kiedy si budz, znowu jej nie ma. - S sny i sny, panie. - Hodor - potwierdzi Hodor. Noc spdzili razem, gdy deszcz przesta pada dopiero dugo po zmierzchu. Tylko Lato mia ochot opuci jaskini. Gdy ogie przygas ju i arzyy si tylko wgielki, Bran mu na to pozwoli. Wilkorowi wilgo nie przeszkadzaa tak bardzo jak ludziom, a do tego wzywaa go noc. wiato ksiyca odbijao si w mokrych drzewach srebrzystym blaskiem i malowao szare grskie szczyty biel. Sowy pohukiway i przelatyway bezgonie z gazi na ga, a po grskich stokach spaceroway biae kozy. Bran zamkn oczy i pogry si w wilczym nie, w woniach i dwikach nocy. Gdy rankiem si obudzili, ogie zgas, a Liddlea ju nie byo. Zostawi jednak dla nich kiszk i dwanacie plackw owsianych, adnie zawinitych w zielone i biae szmatki. Niektre placki byy z orzeszkami sosnowymi, a inne z jeynami. Bran zjad po jednym i nie potrafi zdecydowa, ktre smakuj mu bardziej. Pewnego dnia, gdy do Winterfell wrc Starkowie, zaprosi tam Liddlew i odwdziczy si im stokrotnie za kady orzeszek i jeyn. Droga bya dzi nieco atwiejsza, a okoo poudnia zza chmur wyszo soce. Bran siedzia w koszu na plecach Hodora i czu si niemal zadowolony. W pewnej chwili zapad w drzemk, upiony miarowym krokiem potnego chopca stajennego i cichym nuceniem,

ktrym czasami Hodor dodawa sobie podczas marszu animuszu. Obudzia go Meera, dotykajc lekko jego ramienia. - Spjrz - powiedziaa, wskazujc na niebo trjzbem. - Orze. Bran unis gow i ujrza ptaka, ktry rozpostar nieruchome skrzyda, szybujc na wietrze. ledzi wzrokiem wznoszcego si coraz wyej ora, zastanawiajc si, jak by to byo, gdyby umia z tak atwoci unosi si nad wiatem. To jeszcze lepsze od wspinaczki. Prbowa sign do ora, porzuci swe gupie, kalekie ciao i wznie si ku niebu, by poczy si z ptakiem, tak jak czy si z Lat. Zielone oczy potrafiy to robi. Ja te powinienem to umie. Prbowa raz za razem, a wreszcie orze znikn w zocistej, popoudniowej mgiece. - Odlecia - mrukn rozczarowany. - Zobaczymy jeszcze inne - pocieszya go Meera. - Tu jest ich duo. - Pewnie masz racj. - Hodor - odezwa si Hodor. - Hodor - zgodzi si Bran. Jojen kopn szyszk. - Hodor chyba lubi, jak kto mwi jego imi. - To nie jest jego prawdziwe imi - wyjani Bran. - To tylko takie sowo, ktre powtarza. Stara Niania powiedziaa mi, e naprawd ma na imi Walder. Bya babci jego babci, czy co w tym rodzaju. - Zasmucio go wspomnienie o Starej Niani. - Mylisz, e elani ludzie j zabili? - Nie widzia w Winterfell jej ciaa. Jak si nad tym zastanowi, nie zauway zwok adnej kobiety. - Nigdy nie zrobia nikomu krzywdy, nawet Theonowi. Tylko opowiadaa historie. Theon nie skrzywdziby kogo takiego, prawda? - Niektrzy ludzie krzywdz innych tylko dlatego, e mog - zauway Jojen. - I to nie Theon zamordowa ludzi z Winterfell - dodaa Meera. - Wrd zabitych byo zbyt wielu elaznych ludzi. - Przeoya trjzb do drugiej rki. - Zapamitaj historie Starej Niani, Bran. Zapamitaj jej gos i to, w jaki sposb je opowiadaa. Dopki tego nie zapomnisz, jej cz bdzie ya w tobie. - Zapamitam to wszystko - obieca. Przez dugi czas wspinali si potem bez sowa krt, wydeptan przez zwierzyn ciek, ktra prowadzia przez szerok przecz midzy dwiema kamienistymi turniami. Stoki wok nich porastay mizerne onierskie sosny. Daleko z przodu Bran widzia lodowaty poysk spadajcego z gry strumienia. Zapa si na tym, e wsuchuje si w oddech Jojena i chrzst sosnowych igie pod stopami Hodora. - A czy wy znacie jakie opowieci? - zapyta nagle Reedw.

Meera parskna miechem. - Troch znamy. - Troch - potwierdzi jej brat. - Hodor - doda Hodor, nie przestajc nuci. - Moglibycie jak opowiedzie po drodze - zaproponowa Bran. - Hodor lubi opowieci o rycerzach. Ja te. - Na Przesmyku nie ma rycerzy - zauway Jojen. - Powyej poziomu wody - poprawia go siostra. - W bagnie za to jest peno martwych. - To prawda - zgodzi si Jojen. - Andalw i elaznych ludzi, Freyw i innych gupcw, wszystkich tych dumnych wojownikw, ktrzy prbowali podbi Szar Wod. adnemu z nich nie udao si jej odszuka. Wjedali na Przesmyk i nie potrafili odnale wyjcia. Prdzej czy pniej wazili na jakie bagno i te cikie, stalowe zbroje wcigay ich pod wod. Na myl o utopionych rycerzach Brana przeszy ciarki. Nie mia jednak nic przeciwko temu. Lubi ciarki. - By jeden taki rycerz - zacza Meera. - W roku faszywej wiosny. Zwali go Rycerzem Rozemianego Drzewa. Mg nawet by wyspiarzem. - Albo i nie. - Twarz Jojena pokryway zielone plamy cienia. - Jestem pewien, e ksi Bran sysza t opowie ju ze sto razy. - Nie - zaprzeczy. - Nie syszaem. A nawet gdybym sysza, to nic nie szkodzi. Stara Niania czsto opowiadaa nam historie, ktre ju znalimy, ale jeli byy dobre, wcale nam to nie przeszkadzao. Zawsze mawiaa, e stare opowieci s jak dawni przyjaciele, ktrych trzeba od czasu do czasu odwiedza. - To prawda. - Meera niosa tarcz na plecach, czasem odsuwajc trjzbem przegradzajc jej drog ga. Kiedy Bran pomyla ju, e jednak nie usyszy tej historii, zacza mwi. - By raz sobie ciekawski chopak, ktry mieszka na Przesmyku. By niski, jak wszyscy wyspiarze, ale za to bystry, odwany i silny. Od dziecka uczy si polowa, apa ryby i wspina na drzewa. Pozna te ca magi naszego ludu. Bran by prawie pewien, e nigdy nie sysza tej opowieci. - Czy mia zielone sny, tak jak Jojen? - Nie - zaprzeczya Meera - ale potrafi oddycha botem i ywi si limi, a take jednym szeptanym sowem zmienia ziemi w wod, a wod w ziemi. Umia te rozmawia z drzewami, tka sowa i sprawia, e zamki pojawiay si i znikay. - Chciabym opanowa takie umiejtnoci - odezwa si aonie Bran. - Kiedy spotka si z drzewnym rycerzem?

Meera wykrzywia twarz. - Prdzej, jeli pewien ksi bdzie siedzia cicho. - Tylko pytaem. - Chopak zna magi wysp - cigna - pragn jednak czego wicej. Wiesz, e nasi rodacy rzadko zapuszczaj si daleko od domu. Jestemy niewysokim ludem, a nasze zwyczaje wydaj si niektrym dziwaczne. Dlatego duzi ludzie nie zawsze odnosz si do nas przyjanie. Ten chopak by jednak wyjtkowo miay i pewnego dnia, gdy ju osign wiek mski, postanowi, e opuci rodzinne strony i odwiedzi Wysp Twarzy. - Nikt nie odwiedza Wyspy Twarzy - sprzeciwi si Bran. - Tam mieszkaj zieloni ludzie. - To wanie ich chcia odszuka. Dlatego przywdzia koszul obszyt uskami z brzu, tak jak moja, zabra skrzan tarcz oraz trjzb, takie jak moje, i powiosowa ma skrzan dk w gr Zielonych Wide. Bran zamkn oczy, prbujc sobie wyobrazi mczyzn w takiej dce. W jego umyle wyspiarz wyglda bardzo podobnie do Jojena, tyle e by starszy, silniejszy i ubrany jak Meera. - Przepyn obok Bliniakw noc, eby nie napadli go Freyowie, a kiedy dotar do Tridentu, wyszed na brzeg, zarzuci sobie dk na ramiona i ruszy dalej na piechot. Podr trwaa wiele dni, lecz w kocu dotar do Oka Boga, spuci dk na wod i popyn na Wysp Twarzy. - Czy spotka tam zielonych ludzi? - Tak - odpara Meera - ale to ju inna historia i nie ja powinnam opowiada. Mj ksi prosi o rycerzy. - Zieloni ludzie te s dobrzy. - S - zgodzia si, ale nie powiedziaa ju na ich temat nic wicej. - Nasz bohater spdzi na wyspie ca zim, lecz gdy nadesza wiosna, usysza zew szerokiego wiata i zrozumia, e pora odej. Skrzana dka leaa tam, gdzie j zostawi, poegna si wic i popyn w stron brzegu. Wiosowa i wiosowa, a wreszcie ujrza odlege wiee grujcego nad wod zamku. W miar jak si zblia, wiee zdaway si coraz wysze, a wreszcie poj, e to z pewnoci najwiksze zamczysko na caym wiecie. - Harrenhal! - domyli si natychmiast Bran. - To by Harrenhal. Meera umiechna si. - By moe. Pod murami ujrza wielobarwne namioty, kolorowe chorgwie opoczce na wietrze oraz rycerzy w zbrojach, ktrzy dosiadali koni, rwnie zakutych w pancerze.

Poczu wo pieczystego, usysza miechy i trby heroldw. Mia si zacz wielki turniej i rycerze z caego kraju zjechali, by stan w szranki. Przyby sam krl i jego syn, smoczy ksi. Zjawiy si te Biae Miecze, by przyj w swe szeregi nowego czonka. By obecny lord burzy i lord r. Wielki lew ze skay pokci si z krlem i nie przyjecha, lecz zjawio si wielu jego chorych i rycerzy. Wyspiarz nigdy w yciu nie widzia takich wspaniaoci. Wiedzia te, e druga taka okazja moe ju mu si nie nadarzy. Jak czci jani gorco zapragn wzi w tym wszystkim udzia. Bran wietnie zna to uczucie. Kiedy by may, marzy jedynie o tym, by zosta rycerzem. To jednak byo, zanim spad i straci wadz w nogach. - Gdy turniej si zacz, jako krlowa mioci i pikna wystpia crka lorda wielkiego zamku. Jej korony przysigo broni piciu rycerzy, czterech jej braci z Harrenhal i jej sawny stryj, biay rycerz z Gwardii Krlewskiej. - A czy bya pikna? - Bya - potwierdzia Meera, potykajc si o kamie - ale znalazoby si kilka od niej pikniejszych. Jedn z nich bya ona smoczego ksicia, ktra przywioza ze sob dwanacie dam dworu. Wszyscy rycerze bagali je o wstki, ktre chcieli owiza wok swych kopii. - To chyba nie bdzie jedna z tych miosnych opowieci? - zapyta podejrzliwym gosem Bran. - Te Hodor lubi znacznie mniej. - Hodor - zgodzi si Hodor. - Najbardziej podobaj mu si te, w ktrych rycerze walcz z potworami. - Czasami to wanie rycerze s potworami, Bran. Gdy may wyspiarz szed sobie spokojnie przez pole, cieszc si ciepym, wiosennym dniem i nie wadzc nikomu, napado na niego trzech giermkw. Mieli najwyej po pitnacie lat, lecz mimo to wszyscy byli wysi od niego. Uwaali, e to ich wiat i on nie ma prawa w nim przebywa. Zabrali mu trjzb, przewrcili na ziemi i zaczli kopa, przezywajc go od aboli. - Czy to byli Walderowie? May Walder Frey z pewnoci mgby zrobi co takiego. - aden z nich mu si nie przedstawi, lecz zapamita sobie dobrze ich twarze, by mc pniej wywrze na nich zemst. Kiedy prbowa wsta, przewracali go znowu, a gdy zwin si w kbek na ziemi, kopali go. Nagle jednak usyszeli ryk. - Kopiecie czowieka mojego ojca! - zawya wilczyca. - Czworonona czy dwunona? - Dwunona - odpara Meera. - Rzucia si na giermkw z turniejowym mieczem w doni i przepdzia ich. Wyspiarz by zakrwawiony i posiniaczony, wic zabraa go do swego

legowiska, eby oczyci jego rany i obandaowa je ptnem. Tam spotkaa swych braci: dzikiego wilka, ktry by przywdc watahy, spokojnego wilka i szczeniaka, ktry by najmodszy z caej czwrki. Wieczorem w Harrenhal wyprawiono uczt na cze otwarcia turnieju. Wilczyca upara si, e chopak musi na ni pj. By szlachetnie urodzony i mia takie samo prawo do miejsca na awie, jak inni gocie. Tej wilczycy trudno byo si sprzeciwia, wyspiarz pozwoli wic, by mody szczeniak znalaz mu odpowiedni strj i wybra si do wielkiego zamku. Jad i pi pod dachem Harrena razem z wilkami i wieloma ich zaprzysionymi ludmi, kurhannikami, osiami, niedwiedziami i trytonami. Smoczy ksi zapiewa pie tak smutn, e wilcza dziewczyna pocigaa nosem, ale kiedy jej najmodszy brat zacz si z niej wymiewa, e pacze, wylaa mu wino na gow. Przemwi czarny brat, ktry prosi rycerzy, by wstpowali do Nocnej Stray. Lord burzy przepi rycerza od czaszek i pocaunkw w pojedynku na puchary wina. Wyspiarz widzia, jak dziewczyna o rozemianych, fioletowych oczach taczya z biaym mieczem, czerwonym wem, lordem gryfw, a na koniec ze spokojnym wilkiem... ale dopiero wtedy, gdy dziki wilk powiedzia jej, by zaja si jego bratem, ktry jest zbyt niemiay, eby wsta z awy. Wyspiarz tymczasem wypatrzy w rozbawionym tumie trzech giermkw, ktrzy go napadli. Jeden suy rycerzowi od wide, drugi rycerzowi od jeozwierza, a trzeci rycerzowi, ktry mia na opoczy dwie wiee, herb wietnie znany wszystkim wyspiarzom. - Freyowie - rzuci Bran. - Freyowie z Przeprawy. - Tak samo wtedy, jak i teraz - zgodzia si. - Wilcza dziewczyna rwnie ich zauwaya i pokazaa swym braciom. Szczeniak zaproponowa: Mgbym ci znale konia i jak zbroj, ktra bdzie na ciebie pasowaa. Nasz bohater podzikowa mu, lecz nie udzieli adnej odpowiedzi. Serce mia rozdarte. Wyspiarze s nisi ni wikszo ludzi, ale nie ustpuj im dum. Chopak nie by rycerzem. Nikt z jego rodakw nim nie jest. Czciej siedzimy w odziach ni na koniach, a nasze donie s stworzone do wiose, nie do kopii. Cho bardzo pragn zemsty, ba si, e zrobi z siebie durnia i okryje wstydem swj lud. Spokojny wilk zaoferowa mu miejsce w namiocie, lecz nim pooy si spa, wyspiarz uklkn na brzegu jeziora, skierowa wzrok tam, gdzie za horyzontem krya si Wyspa Twarzy, i odmwi modlitw do starych bogw pnocy oraz Przesmyku... - Ojciec nigdy ci o tym nie opowiada? - zdziwi si Jojen. - To Stara Niania opowiadaa historie. Meero, mw dalej, nie moesz przerwa w takim miejscu. Hodor wyranie by tego samego zdania. - Hodor - zgodzi si. - Hodor hodor hodor hodor.

- No c - ulega Meera - jeli chcesz usysze reszt... - Chc. Mw. - Rycerze mieli si potyka cae pi dni - zacza. - Urzdzono te wielk walk zbiorow dla siedmiu zespow, zawody ucznicze i zawody w rzucaniu toporami, wycigi konne oraz konkurs minstreli... - Mniejsza z tym wszystkim. - Bran poruszy si niecierpliwie w koszu na plecach Hodora. - Opowiedz mi o turnieju. - Jak sobie yczysz, mj ksi. Krlow mioci i pikna bya crka lorda zamku. Bronio jej czterech braci i stryj, ale wszyscy czterej synowie Harrenhal zostali pokonani ju pierwszego dnia. Ich pogromcy przez krtk chwil nosili laury zwycizcw, lecz potem oni rwnie zostali pokonani. Tak si zoyo, e pod koniec pierwszego dnia miejsce wrd zwycizcw wywalczy rycerz od jeozwierza, a rankiem drugiego dnia zatriumfowali rwnie rycerz od wide i rycerz od dwch wie. Pnym popoudniem drugiego dnia, gdy cienie zrobiy si dugie, w szrankach pojawi si jednak tajemniczy rycerz. Bran pokiwa gow z mdr min. W turniejach czsto brali udzia tajemniczy rycerze. Ich twarze skryway hemy, a tarcze mieli jednobarwne bd ozdobione jakim niezwykym herbem. Niekiedy byli to sawni mistrzowie w przebraniu. Smoczy Rycerz zwyciy kiedy w turnieju jako Rycerz ez, by uczyni sw siostr krlow mioci i pikna w miejsce kochanki krla. Barristan miay przywdziewa zbroj tajemniczego rycerza dwukrotnie, za pierwszym razem w wieku dziesiciu lat. - Zao si, e to by ten may wyspiarz. - Nikt tego nie wiedzia - odpara Meera. - Tajemniczy rycerz by jednak niewysoki i zakuty w niedopasowan zbroj sklecon z niedobranych fragmentw. Na tarczy mia drzewo serce starych bogw, biae czardrzewo z rozemian czerwon twarz. - A moe przyby z Wyspy Twarzy? - zastanawia si Bran. - Czy by zielony? - W opowieciach Starej Niani stranicy mieli ciemnozielon skr i licie zamiast wosw. Czasami mieli te na gowach poroa, lecz Bran nie potrafi sobie wyobrazi, jak w takim razie tajemniczy rycerz mgby naoy hem. - Zao si, e przysali go starzy bogowie. - Niewykluczone. Tajemniczy rycerz pochyli kopi przed krlem i ruszy na koniec szrankw, gdzie miao swe namioty piciu zwycizcw. Wiecie, ktrym z nich rzuci wyzwanie. - Rycerzowi od jeozwierza, rycerzowi od wide i rycerzowi od bliniaczych wie. Bran sysza wystarczajco wiele opowieci, by si tego domyli. - Mwiem, e to by ten may wyspiarz.

- Kimkolwiek by, starzy bogowie uyczyli siy jego ramieniu. Pierwszy pad rycerz od jeozwierza, po nim rycerz od wide, a na koniec rycerz od dwch wie. aden z nich nie by zbytnio lubiany i dlatego prostaczkowie gorco oklaskiwali Rycerza Rozemianego Drzewa, jak wkrtce nazwano nowego zwycizc. Gdy pokonani przeciwnicy chcieli wykupi konie i zbroje, Rycerz Rozemianego Drzewa odpowiedzia im grzmicym gosem spod hemu: Nauczcie swych giermkw honoru. To wystarczy. Gdy tylko pokonani rycerze skarcili surowo giermkw, odzyskali rumaki i zbroje. Tak oto modlitwa maego wyspiarza spotkaa si z odzewem... zielonych ludzi, starych bogw czy dzieci lasu, kt moe to wiedzie. Po chwili zastanowienia Bran doszed do wniosku, e opowie mu si podobaa. - I co si stao potem? Czy Rycerz Rozemianego Drzewa zwyciy w turnieju i polubi ksiniczk? - Nie - odpowiedziaa Meera. - Noc w wielkim zamku lord burzy oraz rycerz od czaszek i pocaunkw przysigli, e go zdemaskuj. Krl namawia te innych rycerzy, by rzucili mu wyzwanie, ogaszajc, e ten, kto kryje twarz pod tym hemem, nie jest mu przyjacielem. Rankiem jednak, gdy heroldzi zadli w trby, a krl zasiad na swym miejscu, pojawio si tylko dwch zwycizcw. Rycerz Rozemianego Drzewa znikn. Krl bardzo si gniewa i wysa nawet na poszukiwania swego syna, smoczego ksicia, znaleziono jednak jedynie wiszc na drzewie pomalowan tarcz. W turnieju zwyciy ostatecznie smoczy ksi. - Och. - Bran zastanawia si chwil nad tym, co usysza. - To bya dobra opowie, ale to trzech zych rycerzy powinno go napa, a nie ich giermkowie. Wtedy may wyspiarz mgby wszystkich zabi. Z tym okupem to byo gupie. I tajemniczy rycerz powinien zwyciy w turnieju, pokonujc wszystkich rywali, a potem uczyni wilcz dziewczyn krlow mioci i pikna. - Zostaa ni - odpara Meera. - Ale to smutniejsza opowie. - Jeste pewien, e nigdy nie syszae tej historii, Bran? - zapyta raz jeszcze Jojen. Pan ojciec nigdy ci jej nie opowiada? Bran potrzsn gow. Robio si ju pno. Gry rzucay dugie cienie, ktrych czarne palce zapuszczay si midzy sosny. Jeli may wyspiarz mg odwiedzi Wysp Twarzy, to moe mnie te si uda. Wszystkie opowieci zgadzay si, e zieloni ludzie dysponuj niezwykymi magicznymi mocami. Moe sprawi, e znowu bdzie mg chodzi, albo nawet uczyni z niego rycerza. Zrobili to dla maego wyspiarza, cho tylko na jeden dzie - pomyla. Jeden dzie by mi wystarczy. DAVOS

W adnej celi nie powinno by tak ciepo. Co prawda, panowaa tu ciemno. Przez prastar, elazn krat przedostawa si do rodka migotliwy pomaraczowy blask pochodni zatknitej na korytarzu, lecz w tylnej poowie celi byo zupenie ciemno. Przesycaa j te wilgo, czego naleao si spodziewa na takiej wyspie jak Smocza Skaa, gdzie morze zawsze byo niedaleko. Byy tu rwnie szczury, tyle, ile powinno ich by w kadym szanujcym si lochu, a nawet troch wicej. Davos nie mg si jednak uskara na zimno. W gadkich kamiennych korytarzach biegncych pod potnym zamczyskiem zawsze byo ciepo, a czsto te sysza, e im gbiej zej pod ziemi, tym robi si gorcej. Mia wraenie, e znajduje si gboko pod zamkiem, a gdy przyciska do do ciany celi, czsto wydawaa mu si ciepa. By moe stare legendy mwiy prawd i Smocz Ska rzeczywicie zbudowano z kamieni pochodzcych z pieka. Gdy go tu zawleczono, trawia go choroba. Kaszel, ktry drczy go od czasu bitwy, wci si nasila. Zacza si te gorczka. Wargi pokryy mu krwawice pcherze, a panujce w celi ciepo nie powstrzymywao dreszczy. Nie pocign ju dugo - myla wtedy. Umr tu, w tej ciemnicy. Wkrtce si przekona, e myli si w tej sprawie, tak jak i w wielu innych. Niewyranie przypomina sobie delikatne donie, stanowczy gos i spogldajcego na z gry modego maestera Pylosa. Dosta do picia gorcy wywar z czosnku oraz makowe mleko, ktre pomogo na ble i dreszcze. Od maku chciao mu si spa, a kiedy spa, przystawiano mu pijawki, ktre wysysay z krew. Tak przynajmniej sdzi, gdy po przebudzeniu zauway lady na ramionach. Po niedugim czasie kaszel usta, a pcherze znikny. W rosole, ktry pi, pyway teraz kawaki ryby, marchwi i cebuli. Pewnego dnia zda sobie spraw, e nie czu si tak dobrze od chwili, gdy Czarna Betha rozpada si pod nim, a on wpad do rzeki. Pilnowao go dwch stranikw. Jeden by szeroki w barach, przysadzisty i mia wielkie, mocne donie. Nosi skrzan brygantyn nabijan elaznymi wiekami. Raz dziennie przynosi Davosowi misk owsianki. Czasami sodzi j miodem albo dolewa odrobin mleka. Drugi stranik by starszy, przygarbiony i poky na twarzy. Mia przetuszczone, brudne wosy i krostowat skr. Ubiera si w dublet z biaego aksamitu z wyszytym zot nici na piersi piercieniem gwiazd. Ubir nie pasowa na niego. By za krtki i zarazem zbyt luny, a do tego brudny i rozdarty. Ten stranik przynosi Davosowi talerze z misem i tuczonymi ziemniakami albo zup rybn, a pewnego razu nawet p pasztetu z minoga. Ten ostatni by tak tusty, e Davos nie zdoa go utrzyma w odku, niemniej jednak winiowie w lochach rzadko dostawali podobne smakoyki.

Do lochw nie docierao wiato soca ani ksiyca. W grubych kamiennych murach nie byo okien. Jedynie stranicy pozwalali mu odrni dzie od nocy. aden z nich nie odzywa si do niego ani sowem, cho Davos wiedzia, e nie s niemi, gdy w chwili zmiany warty niekiedy wymieniali kilka szorstkich sw. Nie podali mu te swych imion, nada im wic wasne. Niskiego i silnego nazwa Owsiank, a starego i przygarbionego Minogiem. Mierzy upyw dni posikami, ktre mu przynosili, oraz pochodniami, ktre zmieniali pod jego cel. W ciemnoci czowiek czuje si samotny i tskni za brzmieniem ludzkiego gosu. Davos prbowa rozmawia ze stranikami, gdy tylko przynosili mu posiek albo zmieniali wiadro. Wiedzia, e pozostan gusi na proby o wolno lub zmiowanie, zadawa wic im pytania, na ktrego pewnego dnia mogliby mu odpowiedzie. - Jakie s wieci o wojnie? - pyta. - Czy krl dobrze si czuje? - Wypytywa te o swego syna Devana, ksiniczk Shireen i Salladhora Saana. - Jaka jest pogoda? - prbowa si dowiedzie. - Czy zaczy si ju jesienne sztormy? Czy po wskim morzu pywaj jeszcze statki? Bez wzgldu jednak na to, o co pyta, nigdy mu nie odpowiadali, cho czasami Owsianka przyglda mu si uwanie i przez p uderzenia serca Davosowi wydawao si, e stranik zaraz si odezwie. Z Minogiem nigdy nie uzyska nawet tyle. Nie jestem dla niego czowiekiem, a tylko kamieniem, ktry je, sra i mwi - pomyla Davos. Doszed do wniosku, e Owsiank lubi znacznie bardziej. On przynajmniej sprawia wraenie, e wie, i Davos yje. Wyczuwao si te w nim jak osobliw dobro. Davos podejrzewa, e stranik karmi szczury i dlatego jest ich tu tak wiele. Pewnego razu zdawao mu si, e syszy, jak Owsianka przemawia do nich jak do dzieci. By moe jednak by to tylko sen. Nie pozwol mi umrze - zrozumia. Maj jaki powd, by mnie utrzyma przy yciu. Wola nie myle, co to moe by za powd. Lord Sunglass rwnie siedzia przez pewien czas w celach pod Smocz Ska, podobnie jak synowie ser Hubarda Rambtona. Wszyscy skoczyli na stosie. Lepiej by byo, gdybym odda si morzu - myla, spogldajc na ponc po drugiej stronie krat pochodni. Albo pozwoli, eby statek przepyn obok, a ja umar na tej skale. Wolabym karmi kraby ni pomienie. Pewnej nocy, gdy koczy kolacj, poczu, e zalaa go dziwna fala gorca. Podnis wzrok i ujrza j stojc za kratami. U garda miaa swj wielki rubin, a jej oczy lniy jasno jak pochodnia, w ktrej blasku bya skpana. - Melisandre - rzek ze spokojem, ktrego nie czu.

- Cebulowy rycerzu - odpowiedziaa mu z rwnym opanowaniem, jakby spotkali si przypadkiem na schodach albo na dziedzicu i wymieniali uprzejme pozdrowienia. - Czy dobrze si czujesz? - Lepiej ni jeszcze niedawno. - Brak ci czego? - Mojego krla. Mojego syna. - Odsun misk na bok i wsta. - Przysza mnie spali? Jej niezwyke czerwone oczy spoglday na niego spoza krat. - To ze miejsce, nieprawda? Ciemne i obrzydliwe. Nie dociera tu wiato dobrego soca ani jasnego ksiyca. - Wskazaa doni ponc na cianie pochodni. - To wszystko, co stoi midzy tob a ciemnoci, cebulowy rycerzu. Ten may ogie, ten dar Rhllora. Czy mam go zgasi? - Nie. - Podszed do krat. - Prosz. Nie sdzi, by mg wytrzyma sam w nieprzeniknionym mroku, majc za towarzystwo jedynie szczury. Kobieta w czerwieni rozcigna wargi w umiechu. - Widz, e jednak pokochae ogie. - Potrzebuj tej pochodni. Otwiera i zamyka donie. Nie bd jej baga. Nie bd. - Jestem do niej podobna, ser Davosie. Obie jestemy narzdziami Rhllora. Suymy tylko jednemu celowi. Rozpraszamy ciemno. Wierzysz w to? - Nie. - By moe powinien skama i powiedzie jej to, co chciaa usysze, by jednak przyzwyczajony mwi prawd. - Jeste matk ciemnoci. Widziaem to pod Kocem Burzy, gdy urodzia j na moich oczach. - Czyby dzielny ser Cebula a tak si przestraszy ulotnego cienia? Nie obawiaj si. Cienie mog y jedynie wtedy, gdy zrodzi je wiato, a ognie krla pon teraz tak sabo, e nie omiel si nic z niego zaczerpn, by stworzy kolejnego syna. To mogoby go zabi. Melisandre podesza bliej. - Ale z innym mczyzn... mczyzn, ktrego ognie nadal pal si jasno... jeli naprawd chcesz pomc sprawie swego krla, przyjd pewnej nocy do mojej komnaty. Mogabym da ci rozkosz, ktrej nigdy nie znae, a dziki ogniowi twego ycia stworzyabym... - Monstrum. - Davos odsun si od niej. - Nie chc mie z tob nic wsplnego, pani. Ani z tob, ani z twoim bogiem. Niech Siedmiu mnie broni. Melisandre westchna.

- Nie obronili Guncera Sunglassa. Modli si do nich trzy razy dziennie i nosi na tarczy siedmioramienn gwiazd, ale gdy Rhllor wycign po niego sw do, jego modlitwy przerodziy si w krzyki i spon. Po co trzyma si tych faszywych bogw? - Czciem ich cae ycie. - Cae ycie, Davosie Seaworth? Rwnie dobrze mgby powiedzie tak byo wczoraj. - Potrzsna ze smutkiem gow. - Nigdy nie bae si mwi prawdy krlom. Czemu okamujesz sam siebie? Otwrz oczy, dobry rycerzu. - A co twoim zdaniem powinienem zobaczy? - To, jak urzdzony jest wiat. Prawda otacza ci zewszd i atwo jest j dostrzec. Noc jest ciemna i pena strachw, a dzie jasny, pikny i peen nadziei. Jedno jest czarne, a drugie biae. Istniej ld i ogie. Nienawi i mio. Gorycz i sodycz. Pierwiastek mski i eski. Bl i przyjemno. Zima i lato. Dobro i zo. - Zbliya si o krok. - mier i ycie. Wszdzie napotkasz przeciwiestwa. Wszdzie toczy si wojna. - Wojna? - zapyta Davos. - Wojna - potwierdzia. - Jest dwch bogw, cebulowy rycerzu. Nie siedmiu, nie jeden, nie stu i nie tysic. Dwch! Sdzisz, e przemierzyam p wiata po to, by posadzi jeszcze jednego prnego krla na jeszcze jednym czczym tronie? Wojna toczy si od pocztku czasu i, nim si skoczy, wszyscy ludzie bd musieli opowiedzie si po ktrej ze stron. Po jednej stronie jest Rhllor, Pan wiata, Serce Ognia, Bg Pomieni i Cienia. Naprzeciwko niego stoi Wielki Inny, ktrego imienia nie wolno wymienia, Pan Ciemnoci, Dusza Lodu, Bg Nocy i Strachu. Nie chodzi o wybr midzy Baratheonami a Lannisterami czy midzy Greyjoyami a Starkami. Musimy wybra mier albo ycie. Ciemno albo wiato. - Dotkna krat celi szczupymi, biaymi domi. Wydawao si, e wielki rubin u jej garda pulsuje wasnym blaskiem. - Odpowiedz mi, ser Davosie Seaworth, odpowiedz mi szczerze. Czy twoje serce ponie promienn jasnoci Rhllora? Czy moe jest czarne, zimne i pene robactwa? Wsuna rk midzy kraty i pooya do na jego piersi, jakby chciaa wyczu prawd przez ciao, wen i garbowan skr. - Moje serce - odpar z namysem Davos - jest pene wtpliwoci. Melisandre westchna. - Ach, Davosie. Dobry rycerz mwi prawd a do samego koca, nawet w swej chwili ciemnoci. Dobrze, e mnie nie okamae, bo przejrzaabym twe kamstwo. Sudzy Innego czsto maskuj swe czarne serce jaskrawym wiatem. Dlatego Rhllor da swoim kapanom moc rozpoznawania faszu. - Odsuna si nieco od krat. - Czemu chciae mnie zabi? - Odpowiem ci, jeli mi powiesz, kto mnie zdradzi.

Mg to by jedynie Salladhor Saan, lecz mimo to Davos wci modli si o inn odpowied. Kobieta w czerwieni rozemiaa si. - Nikt ci nie zdradzi, cebulowy rycerzu. Ujrzaam twoje zamiary w pomieniach. W pomieniach. - Jeli widzisz w tych pomieniach przyszo, to jak to si stao, e sponlimy na Czarnym Nurcie? Oddaa moich synw ogniowi... moi synowie, mj statek, moi ludzie... wszystko spono... Melisandre potrzsna gow. - Krzywdzisz mnie, cebulowy rycerzu. To nie byy moje ognie. Gdybym bya z wami, wasza bitwa skoczyaby si inaczej. Jego Mio otaczali jednak niedowiarkowie, a jego duma okazaa si silniejsza od wiary. Spotkaa go straszliwa kara, nauczy si jednak czego na tym bdzie. Czy moi synowie byli jedynie nauczk dla krla? Davos zacisn usta. - W waszych Siedmiu Krlestwach trwa teraz noc - cigna kobieta w czerwieni - ale wkrtce znowu wzejdzie soce. Wojna trwa dalej, Davosie Seaworth, i niektrzy niedugo si przekonaj, e nawet z dogasajcego wgielka moe powsta wielki poar. Stary maester patrzy na Stannisa i widzia w nim tylko czowieka. Ty widzisz w nim krla. Obaj jestecie w bdzie. On jest wybracem Pana, wojownikiem ognia. Widziaam, jak dowodzi walk przeciw ciemnoci. Widziaam to w pomieniach. Pomienie nie kami. W przeciwnym razie nie byoby ci tutaj. Napisano to rwnie w proroctwie. Gdy popynie krew czerwonej gwiazdy i zbior si ciemnoci, Azor Ahai narodzi si ponownie pord dymu i soli, by obudzi pice w kamieniu smoki. Krwawica gwiazda pojawia si i odesza, a Smocza Skaa jest wysp dymu i soli. Stannis Baratheon jest ponownie narodzonym Azorem Ahai! - Jej czerwone oczy rozbysy niczym bliniacze ognie. Wydawao si, e zagldaj w gb jego duszy. - Nie wierzysz mi. Nawet w tej chwili wtpisz w prawd Rhllora... lecz mimo to dobrze mu si przysuye i bdziesz mu suy nadal. Zostawi ci tu, by mg rozway wszystko, co ci powiedziaam. A poniewa Rhllor jest rdem wszelkiego dobra, zostawi ci rwnie pochodni. Odesza z umiechem, zamiatajc szkaratnymi spdnicami. Zosta po niej tylko zapach. I pochodnia. Davos usiad na pododze celi i otoczy kolana ramionami. Pada na niego migotliwy blask pochodni. Gdy ucichy kroki Melisandre, sycha byo jedynie tupot szczurzych apek. Ld i ogie - pomyla. Czer i biel. Ciemno i wiato. Nie mg zaprzeczy mocy jej boga. Widzia cie, ktry wyoni si z macicy Melisandre. Ponadto

kapanka wiedziaa o rzeczach, o ktrych nie powinna wiedzie. Ujrzaa moje zamiary w pomieniach. Dobrze byo si dowiedzie, e Salla go nie sprzeda, lecz myl o tym, e kobieta w czerwieni szpieguje go za pomoc swych ogni, zaniepokoia Davosa bardziej, ni potrafi to wyrazi sowami. Co to waciwie miao znaczy, e dobrze si przysuyem jej bogu i bd mu suy nadal? To rwnie mu si nie spodobao. Podnis wzrok i spojrza na pochodni. Wpatrywa si w ni przez dugi czas, ani razu nie mrugajc. Pomienie wci taczyy i migotay. Prbowa zajrze za nie, przenikn wzrokiem ognist zason i zobaczy, co mieszka za ni... nie dostrzeg jednak nic oprcz ognia i po pewnym czasie oczy ...zaszy mu zami. Olepiony przez boga, zmczony Davos zwin si na somie i zapad w sen. Po trzech dniach - w przyblieniu, Owsianka przyszed w tym czasie trzy razy, a Ming dwa - Davos usysza pod cel jakie gosy. Usiad natychmiast i przycisn ucho do ciany, nasuchujc dwikw szarpaniny. To byo co nowego, jaka zmiana w jego niezmiennym wiecie. Haas dobiega z lewej, gdzie schody prowadziy w wiato dnia. Sysza gos mczyzny, ktry krzycza i baga. - ...szalestwo! - mwi nieznajomy, gdy si pojawi w polu jego widzenia. Prowadzio go midzy sob dwch stranikw z ognistymi sercami na piersiach. Przed nimi szed Owsianka, ktry pobrzkiwa pkiem kluczy, a z tyu poda ser Axell Florent. - Axellu baga zrozpaczony wizie - przez wzgld na mio, jak jeste mi winien, wypu mnie! Nie moecie tego zrobi, nie jestem zdrajc. - By to starszy mczyzna, wysoki i szczupy. Mia srebrnosiwe wosy, spiczast brdk i pocig, szlachetn twarz, zastyg w wyrazie strachu. Gdzie jest Selyse, gdzie krlowa? dam, bycie pozwolili mi si z ni zobaczy. Niech Inni porw was wszystkich! Pucie mnie! Stranicy nie zwracali uwagi na jego krzyki. - Tutaj? - zapyta Owsianka, zatrzymujc si przed cel. Davos podnis si z podogi. Przez chwil zastanawia si, czy nie rzuci si na nich, kiedy otworz drzwi, to jednak rwnaoby si szalestwu. Byo ich zbyt wielu, stranicy mieli miecze, a Owsianka by silny jak byk. Ser Axell skin krtko gow. - Niech zdrajcy naciesz si swym towarzystwem. - Nie jestem zdrajc! - wrzasn wizie, gdy Owsianka otwiera drzwi. Cho by ubrany w prosty kubrak z szarej weny i czarne spodnie, przemawia jak szlachetnie urodzony. Tu pochodzenie w niczym mu nie pomoe - pomyla Davos.

Owsianka otworzy szeroko cel, ser Axell raz jeszcze skin gow i stranicy cisnli winia do rodka. Mczyzna potkn si. Runby na blad, arystokratyczn twarz, gdyby Davos go nie zapa. Nieznajomy natychmiast mu si wyrwa i powlk ku drzwiom, lecz zatrzanito mu je tu przed nosem. - Nie - krzykn, wykrzywiajc blad, arystokratyczn twarz. - Nieeeee. - Jego nogi nagle straciy ca si. Osun si na podog, chwytajc si elaznych krat. Ser Axell, Owsianka i stranicy odwrcili si ju i ruszyli w drog powrotn. - Nie moecie tego zrobi! krzykn wizie do ich plecw. - Jestem krlewskim namiestnikiem! Dopiero wtedy Davos go pozna. - Jeste Alester Florent. Mczyzna odwrci si. - Kim...? - Ser Davos Seaworth. Lord Alester zamruga powiekami. - Seaworth... cebulowy rycerz. Chciae zamordowa Melisandre. Davos nie prbowa temu zaprzecza. - Pod Kocem Burzy miae na sobie czerwono-zot zbroj z inkrustowanymi lazurytem kwiatami na napierniku - zauway, wycigajc rk, by pomc wspwiniowi wsta. Lord Alester strzepn z ubrania brudn som. - Musz... musz ci przeprosi za mj wygld, ser. Straciem swe kufry, gdy nasz obz zdobyli Lannisterowie. Uciekem tylko ze zbroj na plecach i piercieniami na palcach. Nadal ma te piercienie - zauway Davos, ktry nie mia nawet wszystkich palcw. - Z pewnoci jaki kuchcik albo chopiec stajenny paraduje teraz po Krlewskiej Przystani w moim rozcitym aksamitnym wamsie i ozdobionym klejnotami paszczu - gada dalej lord Alester. - No, ale wszyscy wiedz, e wojnie zawsze towarzysz okropnoci. Z pewnoci ty rwnie poniose straty. - Straciem statek z ca zaog i czterech synw - odpar Davos. - Niech... Niech Pan wiata przeprowadzi ich przez ciemno do lepszego wiata wyszepta nowy wizie. Niech Ojciec osdzi ich sprawiedliwie, a Matka obdarzy ask - pomyla Davos. Zachowa jednak sw modlitw dla siebie. Na Smoczej Skale nie byo teraz miejsca dla Siedmiu.

- Mj syn jest bezpieczny w Jasnej Wodzie - cign lord - ale straciem na Furii bratanka. Ser Imryego, syna mojego brata Ryama. To ser Imry Florent wprowadzi na olep ca flot na Czarny Nurt, nie zwracajc uwagi na mae kamienne wiee zbudowane przy ujciu rzeki. Davos z pewnoci nigdy go nie zapomni. - Mj syn Marie by wiosomistrzem twego bratanka. - Przypomnia sobie chwil, gdy po raz ostatni widzia spowit w dziki ogie Furi. - Czy syszae o jakich ocalonych z tego statku? - Furia spona i posza na dno razem z ca zaog - stwierdzi jego lordowska mo. - Twj syn i mj bratanek zginli, a wraz z nimi mnstwo innych dobrych ludzi. Tego dnia przegralimy wojn, ser. Ten czowiek jest pokonany. Davos przypomnia sobie, jak Melisandre mwia o wgielkach, ktre daj pocztek wielkim poarom. Nic dziwnego, e tu trafi. - Jego Mio nigdy si nie podda, panie. - To szalestwo, szalestwo. - Lord Alester znowu usiad na pododze, jakby nawet chwila stania bya dla niego zbyt wielkim wysikiem. - Stannis Baratheon nigdy nie zasidzie na elaznym Tronie. Czy to zdrada powiedzie prawd? Gorzk prawd, ale prawd. Straci ca flot poza lyseskimi okrtami, a Salladhor Saan ucieknie, gdy tylko zobaczy pierwszy lannisterski agiel. Wikszo lordw, ktrzy popierali Stannisa, przesza na stron Joffreya albo zgina... - Nawet lordowie wskiego morza? Ci, ktrzy przysigali wierno Smoczej Skale? Lord Alester machn z rezygnacj doni. - Lord Celtigar dosta si do niewoli i ugi kolana. Monford Velaryon zgin razem ze swym okrtem, Sunglassa spalia kobieta w czerwieni, a lord Bar Emmon ma pitnacie lat, jest tusty i chorowity. To s twoi lordowie wskiego morza. Stannisowi zostay tylko siy rodu Florentw, a przeciw niemu zgromadzia si caa moc Wysogrodu, Sonecznej Wczni i Casterly Rock, a teraz rwnie wikszo lordw burzy. Jedyna nadzieja to zawarcie pokoju, ktry moe jeszcze co uratowa. To wszystko, co chciaem zrobi. Dobrzy bogowie, jak mog nazywa to zdrad! Davos spoglda na niego z gry, marszczc czoo. - Co waciwie uczynie, panie? - To nie bya zdrada. W adnym wypadku nie zdrada. Kocham Jego Mio tak samo jak inni jego poddani. Moja bratanica jest jego krlow. Dochowaem mu wiernoci, cho mdrzejsi ode mnie ludzie uciekli. Jestem jego namiestnikiem. Jak krlewski namiestnik moe

by zdrajc? Chciaem tylko uratowa nasze ycie i... honor... tak jest. - Obliza wargi. Napisaem list. Salladhor Saan przysiga, e ma czowieka, ktry moe go dostarczy do Krlewskiej Przystani, do lorda Tywina. Jego lordowska mo... jest rozsdnym czowiekiem, a moje warunki... warunki byy korzystne... bardziej ni korzystne. - A jak wyglday, panie? - Strasznie tu brudno - zauway nagle lord Alester. - I ten odr... co to za odr? - Wiadro. - Davos wskaza na nie rk. - Nie mamy tu wychodka. Jak wyglday te warunki? Jego lordowska mo wpatrywa si z przeraeniem w wiadro. - Lord Stannis mia si zrzec pretensji do elaznego Tronu i wycofa wszystko, co powiedzia o nieprawym pochodzeniu Joffreya, pod warunkiem e zostanie ponownie przyjty w obrb krlewskiego pokoju i zatwierdzony jako lord Smoczej Skay i Koca Burzy. Ja przysigem uczyni to samo w zamian za zwrot Jasnej Wody i naszych ziem. Mylaem... e lord Tywin dostrzee zalety tej propozycji. Musi jeszcze upora si ze Starkami i z elaznymi ludmi. Zaproponowaem, e dla przypiecztowania umowy Shireen polubi brata Joffreya, Tommena. - Potrzsn gow. - Warunki... nie mamy szansy na lepsze. Nawet ty z pewnoci to rozumiesz? - Tak - zgodzi si Davos - nawet ja. - Jeli Stannis nie spodzi syna, takie maestwo oznaczaoby, e Smocza Skaa i Koniec Burzy przypadn pewnego dnia Tommenowi. Lordowi Tywinowi z pewnoci by si to spodobao. A tymczasem Lannisterowie zatrzymaliby Shireen jako zakadniczk, by mie pewno, e Stannis nie wznieci ju adnych buntw. - A co rzek Jego Mio, gdy przedstawie mu te warunki? - Zawsze jest przy nim kobieta w czerwieni i... obawiam si, e z jego gow nie wszystko jest w porzdku. Cae to gadanie o kamiennym smoku... obd, powiadam ci, czysty obd. Czy niczego si nie nauczylimy z losw Aeriona Jasnego Pomienia, dziewiciu magw i alchemikw? Z tego, co wydarzyo si w Summerhall? Z tych marze o smokach nigdy nie wyniko nic dobrego. Powiedziaem to Axellowi. Mj sposb by lepszy. A Stannis da mi sw piecz, da prawo sprawowania rzdw. Namiestnik przemawia gosem krla. - Nie w tej sprawie. - Davos nie by dworakiem i nie prbowa agodzi swych sw. Stannis nie jest w stanie si podda, dopki bdzie wiedzia, e jego pretensje s suszne. Nie cofnie te sw, ktre powiedzia o Joffreyu, jeeli wierzy w ich prawdziwo. A jeli chodzi o to maestwo, Tommen zrodzi si z tego samego kazirodztwa, co Joffrey. Jego Mio prdzej pozwoli, by Shireen zgina, ni wyda j za kogo takiego. Na czole Florenta pulsowaa yka.

- Nie ma wyboru. - Mylisz si, panie. Moe postanowi zgin jako krl. - I my razem z nim? Czy tego wanie pragniesz, cebulowy rycerzu? - Nie. Jestem jednak czowiekiem krla i nie zawr pokoju bez jego zgody. Lord Alester wpatrywa si w niego bezradnie przez dusz chwil, po czym zala si zami.

JON Ostatnia noc bya ciemna i bezksiycowa, lecz cho raz niebo pozostawao bezchmurne. - Id na wzgrze poszuka Ducha - oznajmi Jon stojcym u wylotu jaskini Thennom. Przepucili go z cichym mrukniciem. Tyle gwiazd - myla, wlokc si pod gr midzy sosnami, jodami i jesionami. Gdy by jeszcze chopcem w Winterfell, maester Luwin nauczy go rozpoznawa gwiazdy. Jon pozna nazwy dwunastu domw nieba i imiona ich wadcw; potrafi odszuka siedmiu wdrowcw, ktrzy byli witoci dla Wiary; by starym przyjacielem Lodowego Smoka, Cieniokota, Ksiycowej Panny i Miecza Poranka. Wszystkie te nazwy dzieli z Ygritte, byy te jednak takie, ktre brzmiay tu inaczej. Patrzymy na te same gwiazdy, a widzimy zupenie inne rzeczy. Krlewska Korona bya dla niej Koysk, Ogier Rogatym Lordem, a czerwony wdrowiec, ktrego septonowie uwaali za powiconego swemu Kowalowi, nazywa si tu Zodziejem. Ygritte zapewniaa, e gdy Zodziej jest w gwiazdozbiorze Ksiycowej Panny, przynosi szczcie mczyznom, ktrzy prbuj ukra kobiet. - Tak jak tej nocy, kiedy mnie ukrade. Zodziej wieci wtedy jasno na niebie. - Wcale ci nie ukradem - sprzeciwi si. - Nie wiedziaem, e jeste dziewczyn, a do chwili, gdy przystawiem ci n do garda. - Jeli zabijesz czowieka niechccy, bdzie tak samo martwy jak wtedy, gdy zrobisz to celowo - nie ustpowaa Ygritte. Jon nigdy w yciu nie widzia nikogo rwnie upartego, poza by moe swoj modsz siostr Ary. Czy jest jeszcze moj siostr? - zada sobie pytanie. Czy w ogle kiedykolwiek ni bya? Nigdy nie by Starkiem, a jedynie pozbawionym matki bkartem lorda Eddarda, ktry nie mia wikszych praw do miejsca w Winterfell ni Theon Greyjoy. A nawet to straci. Gdy czowiek z Nocnej Stray wypowiedzia swe sowa, wyrzeka si dawnej rodziny, zamieniajc j na now. Ale Jon Snow utraci rwnie i tych braci. Tak jak si tego spodziewa, znalaz Ducha na wzgrzu. Biay wilk nigdy nie wy, lecz mimo to co go cigno na szczyty. Siada tam na zadzie i wpija si w gwiazdy czerwonymi lepiami, a z pyska buchaa mu biaa mgieka. - Czy ty te im nadajesz jakie nazwy? - zapyta Jon. Opad na jedno kolano i podrapa wilkora po gstym, biaym futrze na szyi. - Zajc? ania? Wilczyca? Duch poliza go po twarzy, dotykajc szorstkim jzykiem strupw na ranach pozostawionych przez szpony ora. Ptak naznaczy nas obu - pomyla chopak.

- Duch - powiedzia cicho - rankiem przechodzimy na drug stron. Tu nie ma schodw ani klatki podnoszonej na wycigu. Nie mam jak ci przenie. Musimy si rozsta. Rozumiesz? W mroku czerwone oczy wilkora wydaway si czarne. Szturchn pyskiem szyj Jona, milczcy jak zawsze. Jego oddech by gorc mgiek. Dzicy zwali Jona Snow wargiem, lecz jeli rzeczywicie nim by, to marnym. Nadal nie potrafi przywdzia wilczej skry, tak jak Orell przywdziewa skr swego ora. Kiedy nio mu si, e jest Duchem i spoglda z gry na dolin Mlecznej Wody, w ktrej Mance Rayder zgromadzi swych ludzi, i ten sen okaza si prawd. Teraz jednak nie spa i zostay mu tylko sowa. - Nie moesz pj ze mn - rzek Jon, ujmujc eb wilka w donie i spogldajc mu gboko w oczy. - Musisz i do Czarnego Zamku. Rozumiesz? Do Czarnego Zamku. Potrafisz go znale? Trafisz do domu? Id wzdu lodu, cay czas na wschd, w stron soca, a na pewno tam dotrzesz. W Czarnym Zamku ci poznaj i moe twj widok bdzie dla nich ostrzeeniem. - Myla o tym, eby napisa list i da go Duchowi, nie mia jednak inkaustu, pergaminu ani gsiego pira, a do tego ryzyko, e go zapi, byo zbyt wielkie. - Spotkamy si w Czarnym Zamku, ale musisz tam dotrze samodzielnie. Przez pewien czas bdziemy polowa osobno. Osobno. Wilkor wyrwa si z ucisku Jona, stawiajc uszy. Nagle zerwa si do biegu. Przemkn przez chaszcze i przeskoczy zwalone drzewo, pdzc jak biaa byskawica. Pobieg do Czarnego Zamku? - zastanawia si Jon. Czy ciga zajca? Chciaby to wiedzie. Obawia si, e moe si okaza rwnie kiepskim wargiem jak zaprzysionym bratem i szpiegiem. Jego wyblakymi czarnymi szatami targa wiatr, nioscy ze sob wo sosnowych igie. Na poudniu majaczy Mur, wysoki i ciemny, olbrzymi cie przesaniajcy gwiazdy. Pagrkowaty teren nasuwa mu podejrzenie, e znajduj si gdzie midzy Wie Cieni a Czarnym Zamkiem, zapewne bliej tej pierwszej. Podali na poudnie przez wiele dni, omijajc gbokie jeziora, ktre cigny si w wskich dolinach niczym cienkie, dugie palce, z obu stron otoczone poronitymi sosnowym lasem wzgrzami o skalnych graniach. W takim terenie jedcy poruszali si powoli, lecz za to atwo im byo zbliy si do Muru niepostrzeenie. To idealna okolica dla dzikich upiecw - pomyla. Takich jak my. Jak ja. Za Murem leao Siedem Krlestw i wszystko, czego poprzysig strzec. Wypowiedzia sowa, przysig na ycie i honor. Powinien teraz sta tam na warcie. Powinien unosi rg do ust, by wezwa Nocn Stra do broni. Nie mia jednak rogu. Zapewne bez trudu mgby ukra jeden z tych, ktre naleay do dzikich, lecz co by mu to dao? Nawet gdyby w niego zad,

nikt by go nie usysza. Mur mia trzysta mil dugoci, a liczebno Stray tragicznie spada. Opuszczono wszystkie twierdze poza trzema i Jon mg by jedynym bratem w promieniu czterdziestu mil. Jeli jeszcze by bratem... Trzeba byo sprbowa zabi Mance a Raydera na Pici, nawet jeli miaoby to mnie kosztowa ycie. Tak wanie postpiby Qhorin Prki. Jon jednak si zawaha i szansa umkna. Nastpnego dnia odjecha z magnarem Styrem, Jarlem oraz ponad setk wybranych Thennw i upiecw. Powtarza sobie, e tylko czeka na odpowiedni moment, by wymkn si i popdzi do Czarnego Zamku. Ten moment nigdy jednak nie nadszed. Wikszo nocy spdzali w opustoszaych wioskach dzikich, a Styr zawsze wyznacza do pilnowania koni tuzin swych Thennw, Jarl obserwowa Jona podejrzliwie, Ygritte za nigdy nie odchodzia daleko, we dnie czy w nocy. Dwa serca, ktre bij jak jedno. Drwice sowa Mancea Raydera niosy si w gowie modzieca gorzkim echem. Jon rzadko czu si tak zdezorientowany. Nie mam wyboru powiedzia sobie, gdy po raz pierwszy wlizna si pod skry, ktrymi przykrywa si w nocy. Jeli jej odmwi, zrozumie, e jestem kamc. Gram rol, ktr kaza mi gra Prki. Ciao Jona odgrywao j z radoci. Jego wargi stykay si z jej wargami, jego do wsuwaa si pod jej koszul z jeleniej skry, eby dotkn piersi, a jego msko sztywniaa, gdy przez ubranie pocieraa o ni swj wzgrek. Moja przysiga - pomyla, wspominajc boy gaj, w ktrym j wypowiedzia, dziewi wielkich, biaych czardrzew rosncych w krgu, ich czerwone rzebione twarze, ktre patrzyy i suchay. Jej palce rozsznurowyway ju jednak jego spodnie, jej jzyk wsuwa si do jego ust, jej do zagbiaa si w jego bielizn, by wyprowadzi go na zewntrz. Nie widzia ju czardrzew, a jedynie Ygritte. Ugryza go w szyj, a on wtuli twarz w jej gste rude wosy. Szczcie - pomyla. Przynosi szczcie. Jest pocaowana przez ogie. - Czy to nie jest dobre? - zapytaa, wprowadzajc go w gb siebie. Bya tam zupenie wilgotna. Z pewnoci nie by jej pierwszym, lecz nic go to nie obchodzio. Jego przysiga, jej dziewictwo, wszystko to stracio znaczenie. Liczyo si tylko jej ciepo, jej usta, palce, ktrymi szczypaa jego brodawk piersiow. - Czy to nie sodkie? - zapytaa tym razem. - Nie tak szybko, och, powoli, tak, tak. Tutaj, tutaj, tak, sodko, sodko. Nic nie wiesz, Jonie Snow, ale ja ci wszystko poka. Teraz mocniej. Taaaak. To tylko rola - przekonywa si pniej. Gram rol. Musiaem zrobi to raz, eby dowie, e zamaem przysig. Zdoby jej zaufanie. To nie musiao si ju wicej powtrzy. Nadal pozostawa czowiekiem z Nocnej Stray i synem Eddarda Starka. Zrobi to, co trzeba byo zrobi, dowid tego, czego naleao dowie.

Ten dowd okaza si jednak bardzo przyjemny, a potem Ygritte zasna obok niego z gow na jego piersi i to rwnie byo sodkie, niebezpiecznie sodkie. Ponownie pomyla o czardrzewach i sowach, ktre przed nimi wypowiedzia. To zdarzyo si tylko raz. Nie byo innego wyjcia. Nawet ojciec si kiedy potkn. Zapomnia o przysidze maeskiej i spodzi bkarta. Jon poprzysig sobie, e z nim bdzie tak samo. To si ju nie powtrzy. Tej samej nocy powtrzyo si jeszcze dwa razy, a potem znowu rano, kiedy obudzia go i przekonaa si, e jest twardy. Dzicy otwierali ju oczy i kilku z nich z pewnoci zauwayo, co si dzieje pod stert futer. Jarl zawoa, eby si popieszyli, bo inaczej wyleje na nich wiadro wody. Jak na parzce si psy - pomyla potem Jon. Czy tym wanie si sta? Jestem czowiekiem z Nocnej Stray - upiera si cichy gos w gbi jego jani, z kad noc stawa si on jednak nieco sabszy, a gdy Ygritte caowaa jego uszy albo gryza w szyj, Jon nie sysza go w ogle. Czy tak wanie byo z ojcem? - zada sobie pytanie. Czy by tak samo saby jak ja i dlatego okry si hab w ou mojej matki? Wtem zda sobie spraw, e co wchodzi na wzgrze za jego plecami. Przez p uderzenia serca myla, e moe to wrci Duch, lecz wilkor nigdy nie robi tyle haasu. Jednym gadkim ruchem wydoby Dugi Pazur, okazao si jednak, e to tylko ktry z Thennw, barczysty mczyzna w hemie z brzu. - Chod. Magnar czeka. Ludzie z Thennu mwili w starym jzyku i wikszo z nich znaa tylko kilka sw powszechnego. Jona mao obchodziy pragnienia magnara, nie miao jednak sensu spiera si z kim, kto ledwie go rozumia. Ruszy za dzikim na d. Wylot jaskini by szczelin w skale, tak wsk, e z trudem mieci si w niej ko. Szczelin na wp przesaniaa onierska sosna. Grota wychodzia na pnoc, dziki czemu z Muru nie byo wida poncego wewntrz ogniska. Nawet gdyby dzi w nocy szczytem Muru przejeda patrol, bracia nie zauwayliby nic poza wzgrzami, sosnami i lodowatym blaskiem gwiazd odbijajcym si w czciowo zamarznitym jeziorze. Mance Rayder dobrze zaplanowa ten atak. Korytarz opada dwadziecia stp w d, po czym przechodzi w grot tak obszern, jak Wielka Komnata Winterfell. Wrd kolumn pony ogniska, ktrych dym czerni kamienne sklepienie. Konie sptano pod cian, obok pytkiej sadzawki. Porodku znajdowa si otwr prowadzcy do drugiej jaskini na dole, ktra moga by jeszcze wiksza, cho po ciemku trudno to byo okreli. Jon sysza cichy szum, jakby gdzie poniej pyn podziemny strumie.

Magnarowi towarzyszy Jarl. Mance mianowa ich obu wspdowdcami. Jon ju wczeniej zauway, e Styr nie jest z tego zbyt zadowolony. Mance Rayder nazwa ciemnowosego modzieca ulubiecem Val, ktra bya siostr Dalii, jego krlowej. Czynio to Jarla szwagrem krla za Murem. Magnar by wyranie wcieky, e musi dzieli si wadz. Przywid ze sob stu Thennw, pi razy wicej ludzi ni Jarl, i czsto zachowywa si tak, jakby by tu samodzielnym dowdc. Jon jednak wiedzia, e to modszy mczyzna przeprowadzi ich przez ld. Cho Jarl nie mg mie wicej ni dwadziecia lat, by upiec ju od omiu i wielokrotnie wyrusza za Mur z takimi ludmi jak Alfyn Wronobjca i Paczka, a ostatnio z wasn band. Magnar nie owija w bawen. - Jarl ostrzega mnie przed wronami, ktre patroluj Mur. Powiedz mi wszystko, co wiesz o tych patrolach. Powiedz mi, nie nam wyboru - zauway Jon. Mimo e Jarl stoi tu obok niego. Z wielk chci nie wykonaby tego obcesowego dania, wiedzia jednak, e Styr zabiby go za najdrobniejsz nielojalno i Ygritte razem z nim, za to, e jest jego kobiet. - Kady patrol skada si z czterech ludzi, dwch zwiadowcw i dwch budowniczych odpowiedzia. - Budowniczowie maj uwaa na szczeliny, topnienie lodu i inne usterki, a zwiadowcy wypatruj wrogw. Jed na muach. - Na muach? - Bezuchy mczyzna zmarszczy brwi. - Muy s powolne. - Powolne, ale pewniej stpaj na lodzie. Patrole czsto poruszaj si szczytem Muru, a poza okolicami Czarnego Zamku biegncych tamtdy cieek nie posypywano wirem ju od wielu lat. Te muy hoduje si we Wschodniej Stranicy i s specjalnie szkolone do tego zadania. - Czsto poruszaj si szczytem Muru? Nie zawsze? - Nie. Co czwarty patrol jedzi doem, eby szuka szczelin w podstawie Muru albo podkopw. Magnar skin gow. - Nawet w dalekim Thennie syszelimy opowie o Arsonie Lodowym Toporze i jego tunelu. Jon rwnie j sysza. Podkop Arsona Lodowego Topora siga ju poowy gruboci Muru, gdy trafili na zwiadowcy z Nocnego Fortu. Zamiast przeszkadza kopicemu w pracy, zamknli po prostu wylot tunelu lodem, niegiem i kamieniami. Edd Cierpitnik zapewnia, e jeli mocno przycisn ucho do Muru, nadal mona usysze tukcego toporem Arsona. - Kiedy wyruszaj te patrole? Jak czsto?

Jon wzruszy ramionami. - To zaley. Syszaem, e lord dowdca Qorgyle zwyk wysya je co trzeci dzie z Czarnego Zamku do Wschodniej Stranicy i co drugi dzie z Czarnego Zamku do Wiey Cieni. W tych czasach Stra bya jednak liczniejsza. Lord dowdca Mormont woli zmienia liczb patroli i dzie, w ktrym je wysya, eby trudniej byo przewidzie ich ruchy. Czasami kieruje nawet wikszy oddzia do jednego z porzuconych zamkw na dwa tygodnie albo na cay ksiyc. Jon wiedzia, e to jego stryj by pomysodawc tej taktyki. Najwaniejsze byo pozbawi nieprzyjaciela pewnoci. - A czy w Kamiennych Drzwiach jest teraz zaoga? - zapyta Jarl. - I w Szarej Warcie? A wic jestemy midzy tymi dwiema twierdzami, tak? Jon starannie ukry swe myli. - Kiedy opuszczaem Mur, ludzie byli tylko we Wschodniej Stranicy, Czarnym Zamku i Wiey Cieni. Nie mam pojcia, co Bowen Marsh albo ser Denys mogli postanowi pniej. - Ile wron zostao w zamkach? - dopytywa si Styr. - Piset w Czarnym Zamku, dwiecie w Wiey Cieni i moe ze trzysta we Wschodniej Stranicy. Jon powikszy ich liczb o trzystu ludzi. Gdyby tylko byo to takie atwe... Jarl nie da si jednak nabra. - Kamie - oznajmi Styrowi. - Albo uwzgldni tych, ktrych stracili na Pici. - Wrono - ostrzeg go magnar - nie bierz mnie za Mancea Raydera. Jeli mnie okamiesz, wyrw ci jzyk. - Nie jestem wron i nikt nie bdzie zwa mnie kamc. Jon zgi palce rki, w ktrej zwyk trzyma miecz. Magnar Thennu przeszy go spojrzeniem zimnych, szarych oczu. - Wkrtce si dowiemy, ilu ich jest - stwierdzi po chwili. - Moesz odej. Jeli bd ci chcia zada jeszcze jakie pytania, wyl po ciebie. Jon pokoni si sztywno i odszed. Gdyby wszyscy dzicy byli podobni do Styra, atwiej byoby ich zdradzi. Thennowie nie przypominali innych wolnych ludzi. Magnar twierdzi, e jest ostatnim z Pierwszych Ludzi, i wada elazn rk. Thenn by niewielk krain. Ta grska dolina krya si pord wysunitych najdalej na pnoc szczytw Mronych Kw. Ze wszystkich stron otaczali j jaskiniowcy, Rogostopi, olbrzymy i klany kanibali znad zamarznitych rzek. Ygritte mwia, e Thennowie s gronymi wojownikami, a magnar jest dla nich bogiem. Jon potrafi w to uwierzy. W przeciwiestwie do Jarla, Harmy i Grzechoczcej Koszuli Styr cieszy si u swych ludzi absolutnym posuchem. Ta dyscyplina z

pewnoci bya jednym z powodw, dla ktrych Mance wanie jego wyznaczy do wyprawy za Mur. Wszdzie widzia Thennw, ktrzy siedzieli na hemach z brzu wok ognisk. Gdzie si podziaa Ygritte? Znalaz jej rzeczy lece razem z jego rzeczami, ale samej dziewczyny nigdzie nie byo wida. - Wzia pochodni i posza w t stron - powiedzia mu Grigg Kozio, wskazujc pochodni w gb jaskini. Jon ruszy w tamtym kierunku i znalaz si w mrocznej, gbiej pooonej czci groty. Nie moe jej tu by - pomyla, wdrujc przez labirynt kolumn i stalaktytw, gdy nagle usysza jej miech. Skierowa si w stron dwiku, lecz po dziesiciu krokach dotar do ciany z rowo-biaego wapienia. Zdziwiony, wrci t sam drog, ktr przyszed, i wypatrzy mroczny otwr pod mokr kamienn wyniosoci. Uklk, wyty such i usysza saby plusk wody. - Ygritte? - Tu jestem - dobieg go jej nioscy si sabym echem gos. Jon musia przeczoga si dwanacie krokw, by dotrze do wikszej groty. Gdy znowu stan prosto, mina jeszcze chwila, nim jego oczy przyzwyczaiy si do pmroku. Ygritte przyniosa pochodni, nie byo tu jednak adnego innego rda wiata. Staa przy maym wodospadzie, ktry wypywa ze skalnej szczeliny, tworzc du czarn sadzawk. Pomaraczowote pomienie odbijay si w jasnozielonej tafli. - Co tu robisz? - zapyta. - Usyszaam plusk wody. Chciaam zobaczy, jak gboko siga ta jaskinia. Wycigna rk, w ktrej trzymaa pochodni. - Tam jest korytarz, ktry schodzi dalej w d. Przeszam nim sto krokw, a potem zawrciam. - Koczy si lepo? - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Cignie si, cignie i cignie. W tych wzgrzach s setki jaski, a gboko pod ziemi wszystkie cz si ze sob. Jest tu nawet przejcie pod waszym Murem. Droga Gornea. - Gornea - powtrzy Jon. - Gorne by krlem za Murem. - Tak - zgodzia si Ygritte. - Razem ze swym bratem Gendelem, trzy tysice lat temu. Przeprowadzili przez te jaskinie zastp wolnych ludzi i Stra o niczym nie wiedziaa. Ale gdy wyszli na powierzchni, napady na nich wilki z Winterfell. - Stoczono bitw - przypomnia sobie Jon. - Gorne zabi krla pnocy, ale syn polegego podnis chorgiew ojca, woy na gow jego koron i powali zabjc.

- A szczk mieczy obudzi wrony w ich zamkach. Wyjechay cae w czerni i zaatakoway wolnych ludzi od tyu. - Tak. Gendel na poudniu mia krla, na wschodzie Umberw, a na pnocy Stra. On rwnie zgin. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Wcale nie zgin. Przebi si przez szeregi wron i poprowadzi swych ludzi na pnoc, cho wilki cigay ich zajadle. Tyle e Gendel nie zna jaski tak dobrze jak Gorne i skrci w niewaciwym kierunku. - Poruszya pochodni w przd i w ty, a cienie podskoczyy gwatownie. - Zapuszcza si coraz gbiej, a kiedy prbowa zawrci, korytarze, ktre wydaway si znajome, miay na kocu ska zamiast nieba. Wkrtce jego pochodnie zaczy gasn jedna po drugiej, a wreszcie zewszd otoczya ich ciemno. Ludzi Gendela nigdy ju wicej nie widziano, lecz w cich noc sycha, jak dzieci dzieci ich dzieci kaj pod wzgrzami, nadal szukajc drogi powrotu. Posuchaj. Czy je syszysz? Jon sysza tylko spadajc na d wod i ciche buzowanie pomieni. - A czy to przejcie pod Murem rwnie zagino? - Niektrzy go szukali, ale ci, ktrzy schodz gboko, natrafiaj na dzieci Gendela, a one zawsze s godne. - Umiechna si i wetkna ostronie pochodni w skaln szczelin, po czym podesza do niego. - W ciemnoci nie ma nic do jedzenia poza misem - wyszeptaa, gryzc go w szyj. Jon wtuli twarz we wosy dziewczyny, wypeniajc nos jej zapachem. - Mwisz jak Stara Niania, kiedy opowiadaa Branowi o potworach. Szturchna go w rami. - Jestem staruszk, tak? - Jeste starsza ode mnie. - Starsza i mdrzejsza. Nic nie wiesz, Jonie Snow. Odsuna si od niego i zrzucia z siebie kamizelk z krliczego futra. - Co ty robisz? - Pokazuj ci, jaka jestem stara. - Rozwizaa koszul z jeleniej skry, zrzucia j i cigna wszystkie trzy weniane podkoszulki jednoczenie przez gow. - Chc, eby mnie wreszcie zobaczy. - Nie powinnimy... - Powinnimy. - Piersi dziewczyny podskoczyy, gdy stana na jednej nodze, eby cign but, a potem przeskoczya na drug, eby zdj drugi. Jej sutki byy wielkimi

rowymi krgami. - Ty te - powiedziaa, cigajc spodnie z baraniej skry. - Jeli chcesz patrze, musisz te pokazywa. Nic nie wiesz, Jonie Snow. - Wiem, e ci pragn - usysza wasne sowa. Zapomnia o wszystkich przysigach i honorze. Staa przed nim naga jak w dzie imienia, a on by twardy niczym otaczajca ich skaa. By ju w niej p setki razy, lecz zawsze pod futrem, gdy otaczali ich inni. Nigdy dotd nie widzia, jaka jest pikna. Nogi miaa szczupe, ale muskularne, a wosy w miejscu ich poczenia miay jaskrawsz barw ni na gowie. Czy to znaczy, e przynosz jeszcze wicej szczcia? Przycign j do siebie. - Kocham twj zapach - mwi. - Kocham twoje rude wosy. Kocham twoje usta i to, jak mnie caujesz. Kocham twj umiech. Kocham twoje cycki. - Pocaowa je, najpierw jeden, a potem drugi. - Kocham twoje chude nogi i to, co jest midzy nimi. Uklkn, by pocaowa j lekko we wzgrek, lecz Ygritte rozsuna nieco nogi i zobaczy ukryt wewntrz rowo. Pocaowa j rwnie i poczu jej smak. Westchna cicho. - Jeli kochasz mnie tak bardzo, to czemu jeste jeszcze ubrany? - wyszeptaa. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Nic... och. Och. OCHCHCH. Potem zachowywaa si niemal niemiao, o ile w przypadku Ygritte w ogle byo to moliwe. - To, co zrobie - zacza, gdy leeli razem na stercie ubra. - Ustami. - Zawahaa si. Czy... czy to wanie lordowie robi na poudniu swym damom? - Nie sdz. - Co prawda, nikt nigdy nie mwi Jonowi, co robi lordowie swym damom. - Ja tylko... chciaem ci tam pocaowa, to wszystko. Chyba ci si to spodobao. - Tak... troch. Nikt ci tego nie uczy? - Nikogo przed tob nie byo - wyzna. - Jeste pierwsza. - Dziewica - drania si z nim. - Jeste dziewic. Uszczypn j figlarnie w blisz sutk. - Byem czowiekiem z Nocnej Stray. - Byem. Kim by teraz? Nie chcia si nad tym zastanawia. - A czy ty bya dziewic? Ygritte wspara si na okciu. - Mam dziewitnacie lat, jestem wczniczk, do tego pocaowan przez ogie. Jak mogabym by dziewic? - Kto to by? - Chopak na wicie, pi lat temu. Przyjecha pohandlowa ze swoimi brami i mia wosy takie jak moje, pocaowane przez ogie, wic mylaam, e przyniesie mi szczcie, ale

okaza si saby. Kiedy wrci, eby mnie ukra, Duga Wcznia zama mu rk i przegoni go. Wicej ju nie prbowa, ani razu. - A wic to nie by Duga Wcznia? Jon poczu ulg. Lubi Dug Wczni z jego nieadn twarz i przyjaznym zachowaniem. Wymierzya mu kuksaca. - To wstrtne. Czy spaby z wasn siostr? - Duga Wcznia nie jest twoim bratem. - Jest z mojej wioski. Nic nie wiesz, Jonie Snow. Prawdziwy mczyzna kradnie kobiet z daleka, eby wzmocni klan. Kobiety, ktre pi z brami, ojcami albo klanowymi kuzynami, obraaj bogw, a ci przeklinaj je sabymi, chorowitymi dziemi. Nawet potworami. - Craster eni si ze swymi crkami - wskaza Jon. Zdzielia go po raz kolejny. - W Crasterze jest wicej z was ni z nas. Jego ojciec by wron. Ukrad kobiet z Biaegodrzewa, ale potem uciek z powrotem na Mur. Posza kiedy do Czarnego Zamku, eby pokaza wronie syna, ale bracia zadli w rogi i przepdzili j. W yach Crastera pynie czarna krew. Wisi nad nim straszliwa kltwa. - Przesuna sobie delikatnie palcami po brzuchu. Kiedy si baam, e ty zrobisz to samo. Uciekniesz na Mur. W ogle nie wiedziae, co robi, kiedy mnie ukrade. Jon usiad. - Ygritte, nie ukradem ci. - Ukrade. Zeskoczye z gry i zabie Orella, a potem przystawie mi n do garda, nim zdyam wydoby topr. Mylaam, e mnie wtedy wemiesz albo zabijesz, albo moe i jedno, i drugie, ale tego nie zrobie. A kiedy ci opowiedziaam histori o Baelu Bardzie i o tym, jak zerwa r z Winterfell, pomylaam, e wtedy to ju na pewno mnie zerwiesz, ale nadal tego nie zrobie. Nic nie wiesz, Jonie Snow. - Umiechna si do niego niemiao. - Ale moe ju czego si uczysz. Jon zauway, e nagle wok niej zamigotao wiato. Rozejrza si wok. - Lepiej wstawajmy. Pochodnia prawie si ju wypalia. - Czyby wrona baa si dzieci Gendela? - zapytaa z umiechem Ygritte. Zapucilimy si tylko kawaek pod ziemi i jest jeszcze co, czego od ciebie chc, Jonie Snow. - Obalia go na ubrania i usiada na nim okrakiem. - Czy... Zawahaa si. - Czy co? - zapyta, gdy pochodnia zacza dogasa.

- Czy zrobiby to jeszcze raz? - wybucha. - Ustami? Lordowski pocaunek? A ja... ja mogabym zobaczy, czy tobie te si to spodoba. Gdy pochodnia zgasa, Jona Snow nic ju nie obchodzio. Potem poczucie winy wrcio, znacznie ju jednak sabsze. Jeli to takie ze, to czemu bogowie uczynili to tak przyjemnym? Kiedy skoczyli, w grocie zapada ju nieprzenikniona ciemno. Wida byo tylko saby blask bijcy z korytarza prowadzcego do wyej pooonej jaskini, w ktrej pono okoo dwudziestu ognisk. Obijali si o siebie, prbujc si ubra w ciemnoci. Ygritte potkna si i wpada do stawu. Wrzasna gono, przeraona zimnem wody. Gdy Jon parskn miechem, wcigna go za sob. Siowali si i pluskali w ciemnoci, a gdy znowu znalaza si w jego ramionach, okazao si, e wcale jeszcze nie skoczyli. - Jonie Snow - powiedziaa, gdy ju zostawi w niej swe nasienie - nie ruszaj si teraz, sodki. Lubi ci czu w sobie. Nie wracajmy do Styra i Jarla. Zejdmy na d i przyczmy si do dzieci Gendela. Nie chc ju nigdy opuszcza tej jaskini, Jonie Snow. Nigdy w yciu.

DAENERYS - Wszystkich? - W gosie maej niewolnicy zabrzmiaa niepewno. - Wasza Mio, czy bezwartociowe uszy tej osoby le sysz? Przez romboidalne szybki okien z grubego, barwionego szka, wprawionych w pochye, trjktne ciany, do rodka przedostawao si chodne, zielone wiato, a przez otwarte drzwi tarasu napywa powiew, nioscy ze sob z ogrodu wo owocw i kwiatw. - Twoje uszy dobrze syszay - odpara Dany. - Chc kupi wszystkich. Powtrz to, prosz, Dobrym Panom. Naoya dzi qarthesk sukni. Ciemnofiokowy jedwab podkrela fioletow barw jej oczu, a krj odsania lew pier. Dany popijaa cierpkie daktylowe wino z wysokiego srebrnego pucharu, suchajc, jak Dobrzy Panowie z Astaporu naradzaj si cicho midzy sob. Nie potrafia rozrni wszystkich sw, syszaa jednak w ich gosach chciwo. Kademu z omiu handlarzy towarzyszyo dwoje albo troje przybocznych niewolnikw... cho najstarszy z Grazdanw mia ich szecioro. By nie uchodzi za ebraczk, Dany przyprowadzia wasn wit: Irri i Jhiqui w spodniach z piaskowego jedwabiu i malowanych kamizelkach, starego Biaobrodego i potnego Belwasa oraz swych braci krwi. Ser Jorah sta za ni, pocc si w zielonej opoczy, na ktrej wyhaftowano czarnego niedwiedzia Mormontw. Zapach jego potu stanowi przyziemn odpowied na wo sodkich perfum, ktrymi zlewali si Astaporczycy. - Wszystkich? - warkn Kraznys mo Nakloz, ktry pachnia dzi brzoskwiniami. Maa niewolnica powtrzya to sowo w powszechnym jzyku Westeros. - Tysicy mamy osiem. Czy o to jej chodzi, gdy mwi wszystkich? Jest te sze centurii, ktre wejd w skad dziewitego tysica. Czy je rwnie chciaaby kupi? - Chciaabym - odpowiedziaa Dany, gdy przeoono jej to pytanie. - Osiem tysicy, sze centurii... i tych chopcw, ktrzy jeszcze nie ukoczyli szkolenia. Nie zdobyli spiczastych hemw. Kraznys zwrci si ku swym towarzyszom. Po raz kolejny naradzili si midzy sob. Tumaczka powiedziaa Dany, jak kady z nich si nazywa, trudno jednak byo odrni ich od siebie. Czterej handlarze mieli na imi Grazdan, zapewne na cze Grazdana Wielkiego, ktry w zaraniu dziejw zaoy Stare Ghis. Wszyscy wygldali podobnie: tdzy, krpi mczyni o bursztynowej skrze, szerokich nosach i ciemnych oczach. Wosy mieli czarne, ciemnorude bd te w charakterystycznym dla Ghiscarczykw dziwacznym poczeniu obu tych kolorw.

Wszystkich spowijay tokary. Strj ten mogli nosi jedynie wolno urodzeni mczyni z Astaporu. Dany dowiedziaa si od kapitana Groleo, e o statusie mczyzny wiadczy obrbek tokaru. W chodnej zielonej komnacie na szczycie piramidy byo obecnych dwch handlarzy w tokarach o srebrnym obrbku, piciu miao zoty, a jeden, najstarszy z Grazdanw, pyszni si obrbkiem z wielkich, biaych pere, ktre stukay cicho o siebie, gdy wierci si na fotelu albo porusza rk. - Nie moemy sprzeda niewyszkolonych chopcw - mwi jeden z Grazdanw ze srebrnym obrbkiem. - Jeli starczy jej zota, moemy - sprzeciwi si grubszy mczyzna, ktrego tokar mia zoty obrbek. - Nie s Nieskalanymi. Nie zabili jeszcze swoich oseskw. Jeli padn w bitwie, okryj nas wstydem. Nawet jeli jutro wykastrujemy pi tysicy nowych chopcw, minie dziesi lat, nim bdziemy mogli ich sprzeda. Co powiemy nastpnemu nabywcy, ktry przybdzie po Nieskalanych? - e musi zaczeka - odpar grubas. - Lepsze zoto w sakiewce ni zoto w przyszoci. Dany pozwolia im si spiera. Popijaa cierpkie wino daktylowe, pilnie baczc, by jej twarz zachowaa wyraz niewiadomoci. Bd miaa wszystkich, bez wzgldu na cen powiedziaa sobie. W miecie byo okoo stu handlarzy niewolnikw, lecz najwiksi to ci, ktrych miaa przed sob. Gdy chodzio o sprzeda naonic, robotnikw rolnych, skrybw, rzemielnikw i nauczycieli, ci ludzie byli rywalami, lecz w sprawie szkolenia i sprzeday Nieskalanych ich przodkowie zawarli ze sob przymierze. Z cegie i krwi jest Astapor, i z cegie i krwi lud jego. Ich decyzj ogosi w kocu Kraznys. - Powiedz jej, e dostanie osiem tysicy, jeli ma wystarczajco wiele zota. I sze centurii te, jeli tego chce. Powiedz jej, e jeli wrci za rok, dostanie jeszcze dwa tysice. - Za rok bd ju w Westeros - odpowiedziaa Dany, wysuchawszy tumaczenia. Potrzebuj ich teraz. Nieskalani s dobrze wyszkoleni, lecz mimo to wielu zginie w bitwach. Potrzebuj chopcw po to, by podnieli miecze, ktre wypadn im z rk. - Odstawia wino i nachylia si nad dziewczynk. - Powiedz Dobrym Panom, e chc nawet tych, ktrzy jeszcze maj swoje szczeniaki. Powiedz, e za wykastrowanego wczoraj chopca zapac tyle samo, co za Nieskalanego w spiczastym hemie. Dziewczynka przetumaczya jej sowa, lecz odpowied nadal brzmiaa nie. Poirytowana Dany zmarszczya brwi.

- Prosz bardzo. Powiedz im, e zapac podwjnie, pod warunkiem, e dostan wszystkich. - Podwjnie? Grubas w szacie obszytej zotem omal si nie zaplu. - Ta maa kurwa rzeczywicie jest gupia - stwierdzi Kraznys mo Nakloz. - Radz zada potrjnej ceny. Jest tak zdesperowana, e zapaci i tyle. Zadajmy nawet dziesiciokrotnej, tak jest. Wysoki Grazdan ze spiczast brod mwi w jzyku powszechnym, cho nie tak dobrze jak maa niewolnica. - Wasza Mio - warkn. - Westeros bogate, to prawda, ale ty jeszcze nie krlowa. Moe nigdy nie bdziesz krlowa. Nawet Nieskalani mog przegra bitwy ze strasznymi stalowymi rycerzami z Siedmiu Krlestw. Przypominam, e Dobrzy Panowie z Astaporu nic nie sprzedaj za obietnice. Czy wystarczy u ciebie zota i towarw, eby zapaci za tylu eunuchw? - Znasz odpowied lepiej ode mnie, Dobry Panie - odpowiedziaa Dany. - Twoi ludzie obejrzeli sobie moje statki i zapisali wszystkie kawaki bursztynu i dzbany szafranu. Ile mam? - Wystarczy, eby kupi tysic - odpar Dobry Pan z pogardliwym umieszkiem. - Ale powiedziaa, e pacisz podwjnie. To znaczy, e moesz dosta pi centurii. - Za t adn koron mogaby kupi jeszcze jedn - doda grubas po valyriasku. Koron z trzema smokami. Dany zaczekaa na tumaczenie jego sw. - Moja korona nie jest na sprzeda. - Kiedy Viserys sprzeda koron ich matki, opuciy go resztki radoci, zostawiajc jedynie gniew. - Nie sprzedam te moich ludzi ani ich dobytku i koni. Moecie jednak dosta statki. Wielk kog Balerion oraz galery Vhagar i Meraxes. - Ostrzega Groleo i pozostaych kapitanw, e moe do tego doj, cho sprzeciwiali si gorco. - Trzy dobre statki z pewnoci s warte wicej ni garstka ndznych eunuchw. Gruby Grazdan odwrci si w stron pozostaych i handlarze ponownie odbyli cich narad. - Dwa tysice - oznajmi na koniec spiczastobrody, odwracajc si w jej stron. - To zbyt wielu, ale Dobrzy Panowie s szczodrzy, a twoja sytuacja jest cika. Dwa tysice nie mogo wystarczy do tego, co zamierzaa uczyni. Potrzebuj wszystkich. Dany wiedziaa, jak musi teraz postpi, cho nawet daktylowe wino nie zdoao zmy z jej ust smaku goryczy. Zastanawiaa si ca noc i nie znalaza innego wyjcia. To jedyna moliwo.

- Dajcie mi wszystkich, a dostaniecie smoka. Stojca obok Jhiqui wcigna gono powietrze w puca. Kraznys umiechn si do swych towarzyszy. - A nie mwiem? Nie ma rzeczy, ktrej by nam nie daa. Biaobrody spoglda na ni z szokiem i niedowierzaniem. Chuda, pokryta wtrobowymi plamami do, w ktrej trzyma lask, draa gwatownie. - Nie. - Opad przed ni na jedno kolano. - Wasza Mio, bagam ci, zdobd tron z pomoc smokw, nie niewolnikw. Nie wolno ci... - To tobie nie wolno mnie poucza. Ser Jorahu, odprowad Biaobrodego. Mormont zapa brutalnie starego giermka za okie, podnis go na nogi i wyprowadzi na taras. - Powiedz Dobrym Panom, e przepraszam za to zakcenie - oznajmia Dany maej niewolnicy. - Przeka im, e czekam na odpowied. Znaa j ju jednak, dostrzegaa j w bysku ich oczu i w umiechach, za ktrymi prbowali j skry. Astaporczycy mieli tysice eunuchw i jeszcze wicej czekajcych na kastracj chopcw, lecz na caym szerokim wiecie byy tylko trzy ywe smoki. A Ghiscarczycy podaj smokw. Jak mogliby ich nie poda? Gdy wiat by mody, Stare Ghis piciokrotnie toczyo wojn z Valyri i za kadym razem ponosio straszliw klsk. Dlatego, e imperium nie miao smokw. Najstarszy Grazdan poruszy si w fotelu. Jego pery zastukay cicho. - Tego, ktrego sami sobie wybierzemy - doda cienkim, twardym gosem. - Ten czarny jest najwikszy i najzdrowszy. - Nazywa si Drogon - wyjania, kiwajc gow. - Cay twj dobytek poza koron i strojem krlowej, ktry pozwolimy ci zatrzyma. Trzy statki. I Drogon. - Zgoda - odpowiedziaa w jzyku powszechnym. - Zgoda - potwierdzi stary Grazdan w silnie akcentowanym valyriaskim. Inni powtrzyli za nim to sowo. - Zgoda - przetumaczya maa niewolnica. - I zgoda, i zgoda, osiem razy zgoda. - Nieskalani szybko si naucz waszego barbarzyskiego jzyka - zapewni Kraznys mo Nakloz, gdy wszystko ju uzgodniono - ale do tego czasu bdziesz potrzebowaa niewolnicy, eby z nimi rozmawia. Przyjmij t dziewczynk jako dar od nas, symbol zawartej umowy. - Z chci - zgodzia si Dany.

Niewolnica przetumaczya sowa ich obojga. Jeli obeszo j, e dano j w prezencie, nic po sobie nie okazaa. Arstan Biaobrody rwnie trzyma jzyk za zbami, gdy Dany mijaa go na tarasie. Zszed bez sowa po schodach, syszaa jednak, jak jego laska stuka o czerwone cegy. Nie miaa do niego pretensji o okazywany gniew. Postpia obrzydliwie. Matka Smokw sprzedaa swe najsilniejsze dziecko. Na sam myl o tym robio si jej niedobrze. Gdy jednak zeszli na plac Dumy i stanli na gorcych czerwonych cegach midzy piramid handlarzy niewolnikw a koszarami eunuchw, Dany zwrcia si w stron staruszka. - Biaobrody - zacza - pragn, by mi doradza, i nie powiniene si ba mwi ze mn otwarcie... kiedy jestemy sami. Nigdy jednak nie sprzeciwiaj mi si przy obcych. Zrozumiano? - Tak, Wasza Mio - zgodzi si z przygnbieniem. - Nie jestem dzieckiem - dodaa. - Jestem krlow. - Nawet krlowe mog si myli. Astaporczycy oszukali ci, Wasza Mio. Smok jest wart wicej ni armia. Aegon udowodni to przed trzystu laty na Polu Ognia. - Wiem, co udowodni Aegon. Ja rwnie zamierzam dowie paru rzeczy. - Odwrcia si od niego, spogldajc na dziewczynk, ktra czekaa potulnie obok lektyki. - Masz jakie imi czy musisz codziennie wyciga z beczki nowe? - To dotyczy tylko Nieskalanych - odpowiedziaa dziewczynka. Nagle zdaa sobie spraw, e pytanie zadano po starovalyriasku. Wybauszya szeroko oczy. - Och. - Masz na imi Och? - Nie. Wasza Mio, wybacz mi ten wybuch. Twoja niewolnica ma na imi Missandei, ale... - Missandei nie jest ju niewolnic. Wyzwalam ci. Pojedziesz ze mn w tej lektyce. Chc z tob porozmawia. - Rakharo pomg im wsi i Dany zacigna zasony, by osoni je przed pyem i upaem. - Jeli nie zechcesz mnie opuci, zostaniesz jedn z moich sucych - zacza, gdy ruszyli. - Zatrzymam ci u swego boku, eby przemawiaa w moim imieniu, tak jak przemawiaa w imieniu Kraznysa. Jeli jednak masz ojca albo matk, do ktrych wolaaby wrci, moesz porzuci sub u mnie, kiedy tylko zapragniesz. - Ta osoba zostanie - odpara dziewczynka. - Ta osoba... ja... nie mam dokd pj. Ta... z chci bd ci suya. - Mog obdarzy ci wolnoci, ale nie zapewni ci bezpieczestwa - ostrzega j Dany. - Musz przemierzy cay wiat i stoczy kilka wojen. Bd ci groziy gd, choroby i mier. - Valar morghulis - odpowiedziaa Missandei po starovalyriasku.

- Wszyscy musz umrze - zgodzia si Dany - ale mdlmy si, by nie nastpio to zbyt szybko. - Pooya si na poduszkach i uja rk dziewczynki. - Czy ci Nieskalani naprawd nie znaj strachu? - Naprawd, Wasza Mio. - Teraz suysz mnie. Czy rzeczywicie nie czuj blu? - Wino odwagi niszczy podobne uczucia. Pij je wiele lat wczeniej, nim zabij oseska. - I s posuszni? - Posuszestwo to wszystko, co znaj. Jeli powiesz im, e maj przesta oddycha, przyjdzie im to atwiej, ni zama twj rozkaz. Dany skina gow. - A gdy ju mi nie bd potrzebni? - Wasza Mio? - Kiedy ju wygram wojn i odzyskam tron, ktry nalea do mego ojca, moi rycerze schowaj miecze i wrc do swych twierdz, do on, dzieci i matek... do swojego ycia. Tylko e ci eunuchowie nie maj wasnego ycia. Co mam zrobi z omioma tysicami eunuchw, kiedy nie bd ju musiaa toczy adnych bitew? - Nieskalani s znakomitymi stranikami i wartownikami, Wasza Mio - odpara Missandei. - A na takie dowiadczone oddziay atwo bdzie znale kupca. - Mwi mi, e w Westeros nie handluje si ludmi, zarwno mczyznami, jak i kobietami. - Z caym szacunkiem, Wasza Mio, Nieskalani nie s mczyznami. - Jeli ich komu odsprzedam, to skd mam wiedzie, czy nie wykorzysta ich przeciwko mnie? - zapytaa z naciskiem Dany. - Czy zrobi to? Bd walczyli przeciwko mnie, a nawet wyrzdz mi krzywd? - Jeli ich pan im rozkae. Oni nie zadaj pyta, Wasza Mio. Wszystkie pytania z nich wypalono. Wykonuj tylko rozkazy. - Zrobia zakopotan min. - Gdy ju... gdy ju nie bd ci potrzebni... Wasza Mio moe im rozkaza upa na wasne miecze. - I zrobi nawet to? - Tak. - Gos Missandei nabra delikatnego tonu. - Wasza Mio. Dany ucisna jej do. - Ale wolaaby, ebym nie wydawaa takiego rozkazu. Dlaczego? Czemu ci na nich zaley? - Tej osobie nie... mnie... Wasza Mio... - Odpowiedz mi.

Dziewczynka spucia oczy. - Trzej z nich byli kiedy moimi brami, Wasza Mio. W takim razie mam nadziej, e twoi bracia s rwnie odwani i bystrzy jak ty. Dany opara si o poduszk. Lektyka niosa j na Baleriona. Wrci na jego pokad po raz ostatni, by zaprowadzi porzdek w swoim wiecie. Wracam te do Drogona. Zacisna usta w gecie nieustpliwoci. Noc bya duga, ciemna i wietrzna. Dany jak zwykle nakarmia swe smoki, przekonaa si jednak, e sama nie ma apetytu. Pakaa przez chwil, samotna w kajucie, potem osuszya zy na czas wystarczajcy, by odby kolejn ktni z kapitanem. - Magistra Illyria tu nie ma - musiaa mu wreszcie oznajmi - a nawet gdyby by, i tak nie przekonaby mnie do zmiany zdania. Potrzebuj Nieskalanych bardziej ni tych statkw. Nie chc ju sysze na ten temat nic wicej... Gniew wypali z niej al i strach, przynajmniej na kilka godzin. Potem wezwaa do kajuty swych braci krwi i ser Joraha. To byli jedyni ludzie, ktrym naprawd ufaa. Chciaa si troch przespa, eby rankiem by wypoczta, lecz godzina miotania si na koi w dusznej kajucie przekonaa j, e to beznadziejne. Za drzwiami znalaza Agga, ktry umocowywa w uku now ciciw w wietle koyszcej si olejowej lampy. Rakharo siedzia ze skrzyowanymi nogami tu obok niego, ostrzc arakh osek. Powiedziaa obu, eby robili to dalej, i wysza na pokad, by zaczerpn chodnego, nocnego powietrza. Zaoga zostawia j w spokoju, zajta swymi obowizkami, ale ser Jorah podszed po chwili do niej i opar si o reling. Nigdy nie jest daleko - pomylaa. Za dobrze zna moje nastroje. - Khaleesi. Powinna si zdrzemn. Moesz by pewna, e jutro czeka ci trudny, upalny dzie. Bdzie ci potrzebna sia. - Pamitasz Eroeh? - zapytaa go. - T lhazaresk dziewczyn? - Gwacili j, lecz powstrzymaam ich i wziam j pod sw opiek. Ale gdy mj soce i gwiazdy umar, Mago wzi j sobie z powrotem, wykorzysta i zabi. Aggo powiedzia, e to byo jej przeznaczone. - Pamitam - potwierdzi ser Jorah. - Byam sama przez bardzo dugi czas, Jorahu. Miaam tylko brata. Byam taka maa i przeraona. Viserys powinien by mnie chroni, ale tylko mnie krzywdzi i przez niego baam si jeszcze bardziej. Nie powinien tego robi. By nie tylko moim bratem, lecz rwnie moim krlem. Po co bogowie stworzyli krlw i krlowe, jeli nie po to, by bronili tych, ktrzy nie potrafi robi tego sami?

- Niektrzy krlowie sami si tworz. Na przykad Robert. - On nie by prawdziwym krlem - odpara wzgardliwie Dany. - Nie zaprowadzi sprawiedliwoci. Sprawiedliwo... po to wanie s krlowie. Ser Jorah nie potrafi na to odpowiedzie. Umiechn si tylko i dotkn leciutko jej wosw. To wystarczyo. Noc nio si jej, e jest Rhaegarem i jedzie na bitw nad Tridentem. Nie dosiadaa jednak konia, lecz smoka. Czekajcy na ni po drugiej stronie rzeki zbuntowani onierze uzurpatora mieli zbroje z lodu, lecz skpaa ich w smoczym ogniu i rozpucili si, zamieniajc Trident w ogromny, rwcy potok. Jaka drobinka jej jani wiedziaa, e to sen, inn jej cz ogarn jednak zachwyt. Tak wanie miao by. Tamto to by tylko koszmar, z ktrego dopiero teraz si obudziam. Ockna si nagle w ciemnej kajucie, wci jeszcze oblana triumfalnym rumiecem. Wydawao jej si, e Balerion obudzi si razem z ni. Syszaa ciche poskrzypywanie desek, plusk uderzajcej o kadub wody, odgos krokw na pokadzie powyej. A take co jeszcze. Kto by z ni w kajucie. - Irri? Jhiqui? Gdzie jestecie? - Suce nie odpowiedziay. Byo zbyt ciemno, by moga cokolwiek zobaczy, syszaa jednak ich oddechy. - Jorahu, czy to ty? - pi - odpowiedzia kobiecy gos. - Wszyscy pi. - Bya bardzo blisko. - Nawet smoki potrzebuj snu. Stoi tu nade mn. - Kto tu jest? - Dany wpatrzya si w ciemno. Miaa wraenie, e dostrzega jaki cie, najbledszy zarys sylwetki. - Czego ode mnie chcesz? - Pamitaj. eby dotrze na pnoc, trzeba zmierza na poudnie. eby znale si na zachodzie, powinno si poda na wschd. eby i naprzd, naley si cofa, a eby dotkn wiata, musi si przej przez cie. - Quaithe? Dany zerwaa si z koi i otworzya szeroko drzwi. Wntrze kajuty zalao bladote wiato lampy. Irri i Jhiqui usiady nagle. - Khaleesi? - wyszeptaa druga z dziewczt, pocierajc senne oczy. Viserion obudzi si i otworzy paszcz. Jego ogie rozjani nawet najciemniejsze zakamarki. Nigdzie nie byo wida najmniejszego ladu kobiety w czerwonej, lakierowanej masce. - le si czujesz, khaleesi? - zapytaa Jhiqui. - To by tylko sen. - Dany potrzsna gow. - Co mi si przynio, nic wicej. Wracajmy spa.

Cho jednak bardzo si staraa, sen nie chcia ju wrci. Jeli spojrz za siebie, zgin - pomylaa Dany rankiem, wchodzc do Astaporu przez bramy portowe. Wolaa nie przypomina sobie, jak maa i pozbawiona znaczenia jest w rzeczywistoci jej wita, by nie opucia jej caa odwaga. Dosiadaa dzi srebrzystej, odziana w spodnie z koskiego wosia i malowan skrzan kamizelk. Tali opina jej pas medalionowy z brzu. Dwa nastpne krzyoway si na jej piersiach. Irri i Jhiqui sploty jej wosy w warkocz, zawieszajc w nim maleki srebrny dzwoneczek, ktry piewa o niemiertelnych z Qarthu, spalonych w swym Paacu Pyu. Na wyoonych czerwon ceg ulicach Astaporu byo rankiem niemal toczno. Niewolnicy i suba stali w rwnych szeregach, a panowie i ich kobiety spogldali ze swych schodkowych piramid. S podobni do Qartheczykw - pomylaa. Chc zobaczy smoki, eby mc opowiedzie o nich swym dzieciom i dzieciom swych dzieci. Zadaa sobie pytanie, ilu z nich doczeka si dzieci. Przed ni jecha Aggo z wielkim dothrackim ukiem. Po prawej stronie jej klaczy kroczy Silny Belwas, a po lewej Missandei. Z tyu poda ser Jorah Mormont w opoczy i kolczudze, spogldajc gronie na kadego, kto podszed za blisko. Lektyki pilnowali Rakharo i Jhogo. Dany kazaa zdj dach, eby mona byo przyku acuchy smokw do platformy. Jechay z nimi Irri i Jhiqui, ktre prboway je uspokoi. Mimo to Viserion tuk wciekle ogonem, a z jego nozdrzy bucha gniewnie dym. Rhaegal rwnie wyczuwa, e co jest nie w porzdku. Trzykrotnie prbowa zerwa si do lotu, lecz ciga go w d ciki acuch, ktry trzymaa w rku Jhiqui. Drogon zwin si w kul, podcigajc ciasno skrzyda i ogon. Tylko czerwony blask oczu wiadczy, e smok nie pi. Reszta jej ludzi sza za ni. Groleo i pozostali kapitanowie ze swymi zaogami oraz osiemdziesiciu trzech Dothrakw, wszystko, co pozostao ze stu tysicy, ktre skaday si ongi na khalasar Droga. Najstarszych i najsabszych umiecia porodku kolumny, razem z karmicymi matkami, ciarnymi kobietami, maymi dziewczynkami oraz chopcami zbyt modymi, by zaczesy wa wosy w warkocz. Reszta - jej tak zwani wojownicy - jechaa z tyu, prowadzc swe aosne stado, okoo stu wychudych koni, ktre zdoay przey wdrwk przez czerwone pustkowia i czarne, sone morze. Powinnam mie chorgiew - pomylaa, prowadzc sw band obdartusw brzegami krtej rzeki Astaporu. Zamkna na chwil oczy, by sobie wyobrazi, jak bdzie ona wygldaa: opoczcy na wietrze czarny jedwab, a na nim wyszyty czerwon nici trjgowy smok rodu Targaryenw, zioncy zotymi pomieniami. Chorgiew godna Rhaegara. Na brzegach rzeki panowa dziwny spokj. Astaporczycy zwali j Robakiem. Bya szeroka, krta i ospale toczya

swe wody. Peno na niej byo lesistych wysepek. Dany zauwaya bawice si na jednej z nich dzieci, ktre biegay pord piknych marmurowych posgw. Na innej dwoje kochankw caowao si w cieniu wysokich, zielonych drzew, bezwstydnie jak Dothrakowie na weselu. Nie mieli ubrania, Dany nie wiedziaa wic, czy s niewolnikami czy wolnymi ludmi. Plac Dumy ze sw wielk harpi z brzu by za may, eby pomieci wszystkich kupionych przez ni Nieskalanych. Dlatego zgromadzono ich na placu Kar, naprzeciwko gwnej bramy Astaporu, by mogli wymaszerowa z miasta, gdy tylko Daenerys przejmie nad nimi wadz. Tu nie byo posgw z brzu, a jedynie ogromna drewniana platforma, na ktrej amano koem, obdzierano ze skry i wieszano zbuntowanych niewolnikw. - Dobrzy Panowie umieszczaj ich tutaj, eby nowy niewolnik po wejciu do miasta to wanie zobaczy najpierw - wyjania jej Missandei, gdy ju dotarli na plac. Na pierwszy rzut oka Dany wydawao si, e maj prgowan skr niczym zorsy z Jogos Nhai. Potem kazaa srebrzystej podjecha bliej i dojrzaa nagie czerwone miso pod pasami rojcej si czerni. Muchy. Muchy i czerwie. Niewolnikw obdarto ze skry tak, jak obiera si jabko, dugim, krtym pasem. Jednemu z mczyzn muchy pokryway rk od palcw a po okie. Spod ich warstwy przewiecaa czerwie i biel. Dany zatrzymaa si obok niego. - Co on takiego zrobi? - zapytaa dziewczynk. - Podnis rk przeciw swemu wacicielowi. Zrobio si jej niedobrze. Zawrcia srebrzyst i ruszya kusem ku rodkowi placu, gdzie czekaa armia, za ktr tak sono zapacia. Stay tam niezliczone szeregi jej kamiennych pludzi o ceglanych sercach, osiem tysicy szeciuset w spiczastych hemach z brzu noszonych przez w peni wyszkolonych Nieskalanych oraz jakie pi tysicy dalszych, ktrzy stali z tyu z goymi gowami. Wszyscy jednak mieli wcznie i krtkie miecze. Zauwaya, e ci, ktrych ulokowano na samym kocu, s jeszcze chopcami, stali jednak prosto i nieruchomo, tak samo jak reszta. Przywita j Kraznys mo Nakloz i wszyscy jego kompani. Za nimi stay grupki innych szlachetnie urodzonych Astaporczykw, ktrzy popijali wino ze srebrnych pucharw. Kryli midzy nimi niewolnicy, roznoszcy na tacach oliwki, winie i figi. Najstarszy Grazdan zasiada w lektyce trzymanej przez czterech rosych, miedzianoskrych niewolnikw. Wok placu kryo szeciu konnych lansjerw, powstrzymujcych tumy, ktre przyszy obejrze to widowisko. Promienie soca odbijay si olepiajcym blaskiem we wszytych w ich paszcze miedzianych dyskach, Dany nie moga jednak nie zauway, jak bardzo niespokojne s ich konie. Boj si smokw. I susznie.

Kraznys rozkaza jednemu ze swych niewolnikw pomc jej zsi z sioda. Sam mia zajte obie donie. Jedn podtrzymywa tokar, a w drugiej trzyma ozdobny bicz. - Oto oni. - Popatrzy na Missandei. - Powiedz jej, e nale do niej... jeli moe za nich zapaci. - Moe - zapewnia dziewczynka. Ser Jorah wyda chrapliwym gosem rozkaz i przyniesiono towary. Sze bel tygrysich skr i trzysta bel piknego, delikatnego jedwabiu. Dzbany szafranu, mirry, pieprzu, curry i kardamonu, maska z onyksu, dwanacie nefrytowych map, baryki czerwonego, czarnego i zielonego inkaustu, szkatuk rzadkich czarnych ametystw, szkatuk pere, beczuk drylowanych oliwek faszerowanych czerwiami, dwanacie beczuek marynowanych lepcw jaskiniowych, wielki mosiny gong wraz z motkiem sucym do wydobywania z niego dwiku, siedemnacioro oczu z koci soniowej oraz wielk skrzyni pen ksig w nieznanych Dany jzykach. I wicej, i wicej, i wicej. Jej ludzie ustawiali to wszystko przed handlarzami. Gdy dokonywano zapaty, Kraznys mo Nakloz uraczy Dany kilkoma ostatnimi sowami rady na temat traktowania jej onierzy. - S jeszcze zieloni - oznajmi jej za porednictwem Missandei. - Powiedz kurwie z Westeros, e jeli jest rozsdna, pozwoli im szybko posmakowa krwi. Po drodze znajdzie wiele maych, atwych do spldrowania miast. Wszystkie zdobyte upy bd naleay tylko do niej, gdy Nieskalani nie podaj zota ani klejnotw. A gdyby wzia jecw, wystarczy garstka stranikw, by odprowadzi ich do Astaporu. Za zdrowych damy dobr cen. I kto wie? Za dziesi lat cz chopcw, ktrych nam przyle, moe rwnie zosta Nieskalanymi. W ten sposb wszyscy skorzystamy. W kocu zabrako ju towarw, ktre mona by doda do stosu. Dothrakowie ponownie dosiedli koni. - To wszystko, co zdoalimy udwign. Reszta czeka na was na statkach. Wielka ilo bursztynu, wina i czarnego ryu. Dostaniecie te same statki. Zostaje tylko... - ...smok - dokoczy za ni Grazdan ze spiczast brod, ktry przemawia w amanym jzyku powszechnym. - A smok jest tutaj. - Ser Jorah i Belwas podeszli razem z ni do lektyki, na ktrej Drogon i jego bracia wygrzewali si w promieniach soca. Jhiqui odpia jeden koniec acucha i wrczya go Dany. Gdy ta szarpna mocno, smok podnis gow i zasycza, rozkadajc czarno-szkaratne skrzyda. Kraznys mo Nakloz umiechn si szeroko, gdy pad na niego ich cie.

Dany podaa mu koniec acucha, a on w zamian wrczy jej bicz. Jego rkoje wykonano z czarnej smoczej koci, zdobnie rzebionej i inkrustowanej zotem. Zwisao z niej dziewi dugich, cienkich rzemieni, zakoczonych pozacanymi szponami. Zot gak uksztatowano na podobiestwo kobiecej gowy o ostrych zbach z koci soniowej. Kraznys zwa ten bicz palcami harpii. Dany obrcia przedmiot w doniach. Jest bardzo lekki, a spoczywa na nim taki ciar. - To znaczy, e dokonao si? Czy nale ju do mnie? - Dokonao si - potwierdzi, cignc mocno za acuch, by wywlec Drogona z lektyki. Dany dosiada srebrzystej. Czua, jak serce omocze jej w piersi. Ogarn j rozpaczliwy strach. Czy tak wanie postpiby mj brat? Zastanawiaa si, czy ksi Rhaegar te si tak ba, gdy ujrza na drugim brzegu Tridentu zastpy uzurpatora zgromadzone pod powiewajcymi na wietrze chorgwiami. Stana w strzemionach i uniosa wysoko nad gow palce harpii, by wszyscy Nieskalani mogli je zobaczy. - Dokonao si! - krzykna ile si w pucach. - Naleycie do mnie! - Wbia pity w boki klaczy i pogalopowaa w t i we w t przed pierwszym szeregiem, unoszc wysoko palce harpii. - Naleycie teraz do smoka! Zapaciam za was! Dokonao si! Dokonao! Zauwaya, e stary Grazdan gwatownie odwrci posiwia gow. Syszy, e mwi po valyriasku. Pozostali handlarze niewolnikw nie zwracali na ni uwagi. Skupili si wok Kraznysa i smoka, udzielajc gonych rad. Cho Astaporczyk szarpa acuch ze wszystkich si, Drogon nawet nie drgn. Z jego otwartej paszczy bucha szary dym. Wygina szyj i prostowa j gwatownie, prbujc uksi Kraznysa w twarz. Pora przekroczy Trident - pomylaa Dany, zawracajc srebrzyst. Jej bracia krwi podali tu za ni. - Masz trudnoci - zauwaya. - Nie chce i - poskary si Kraznys. - Nie bez powodu. Smok nie jest niewolnikiem. - Z caej siy smagna handlarza biczem po twarzy. Kraznys krzykn i zatoczy si do tyu. Krew spywaa mu po policzkach czerwonymi strumieniami, wsikajc w uperfumowan brod. Palce harpii jednym uderzeniem rozdary poow twarzy na strzpy, Dany nie tracia jednak czasu na podziwianie swego dziea. - Drogon - zapiewaa gono i radonie, zapominajc o wszelkim strachu. - Dracarys. Czarny smok rozpostar z rykiem skrzyda. Lanca kbicego si, ciemnego ognia uderzya Kraznysa prosto w twarz. Oczy handlarza stopiy si od gorca, spywajc po policzkach. Olej w jego wosach i brodzie

rozgorza pomieniem tak gwatownym, e przez chwil nosi ognist koron, dwukrotnie wysz od jego gowy. Nagy smrd zwglonego misa przytumi nawet wo perfum, tak jak jego wrzaski zdaway si zagusza wszystkie inne dwiki. Potem plac Kar eksplodowa krwawym chaosem. Dobrzy Panowie wrzeszczeli, chwiali si na nogach i odpychali nawzajem na boki, potykajc si o wasne tokary. Drogon polecia niemal leniwie w stron Kraznysa, poruszajc czarnymi skrzydami. Kiedy po raz drugi zion ogniem w handlarza niewolnikw, Irri i Jhiqui odpiy Viseriona oraz Rhaegala i nagle w powietrzu unosiy si trzy smoki. Gdy Dany odwrcia gow, zobaczya, e jedna trzecia dumnych, ozdobionych rogami demonw wojownikw Astaporu usiuje utrzyma si na grzbiecie przeraonych wierzchowcw, a druga podobna liczebnie grupa ucieka z jasnym byskiem lnicej miedzi. Jakiemu mczynie udao si wycign miecz, ale bicz Jhoga owin si mu wok szyi i pooy kres jego krzykom. Inny straci rk po ciosie arakha Rakhara i odjecha, chwiejc si w siodle i broczc krwi. Aggo spokojnie nakada strzay na ciciw i wysya je w stron tokarw, nie zwaajc na rnice midzy srebrnymi, zotymi i zwykymi obrbkami. Silny Belwas rwnie wydoby arakh i rzuci si do szary, wymachujc orem. - Wcznie! - krzykn ktry z Astaporczykw. To by Grazdan, stary Grazdan w cikim od pere tokarze. - Nieskalani! Brocie nas, powstrzymajcie ich, brocie swoich panw! Wcznie! Miecze! Gdy Aggo przeszy mu usta strza, trzymajcy lektyk niewolnicy rzucili si do ucieczki, porzucajc go bezceremonialnie na ziemi. Staruszek podczoga si do pierwszego szeregu eunuchw, zostawiajc na cegach kau krwi. Nieskalani nawet nie spojrzeli, jak kona. Wszystkie szeregi nadal stay spokojnie. I nie poruszyy si. Bogowie wysuchali moich modlitw. - Nieskalani! - Dany przemkna galopem przed nimi. Jej srebrno-zoty warkocz powiewa za ni, a dzwoneczek dwicza przy kadym kroku konia. - Zabijcie Dobrych Panw, zabijcie onierzy, zabijcie kadego, kto nosi tokar albo trzyma w rku bicz, ale nie skrzywdcie adnego dziecka poniej dwunastego roku ycia i uwolnijcie z acuchw wszystkich niewolnikw, ktrych zobaczycie. - Uniosa palce harpii nad gow... a potem odrzucia je na bok. - Wolno! - zapiewaa. - Dracarys! Dracarys! - Dracarys! - odpowiedzieli i byo to najsodsze sowo, jakie syszaa w yciu. Dracarys! Dracarys! Wszdzie wok handlarze niewolnikw uciekali i kali, skomleli i ginli, a przesycone pyem powietrze pene byo wczni i ognia.

SANSA Rankiem, gdy miaa otrzyma now sukni, suce wypeniy bali Sansy gorc wod i wyszoroway dziewczyn od stp do gw, a zrobia si zupenie rowa. Przyboczna Cersei osobicie przycia jej paznokcie, wyszczotkowaa kasztanowate wosy i ufryzowaa je tak, e opaday na plecy w mikkich lokach. Przyniosa te tuzin ulubionych pachnide krlowej. Sansa wybraa ostro-sodk wo, w ktrej pod zapachem kwiatw ukrywaa si nuta cytryny. Suca nabraa na palec odrobin pachnida i dotkna nim skry Sansy za uszami i pod brod, a potem na obu sutkach. Z krawcow przybya sama Cersei, ktra przygldaa si, jak ubieraj dziewczyn w now sukni. Bielizna bya jedwabna, lecz sam sukni uszyto z brokatu barwy koci soniowej oraz srebrnogowiu, z obszyciem ze srebrzystego atasu. Gdy Sansa opucia rce, koce dugich, rozcitych rkaww prawie dotykay podogi. Nie byo wtpliwoci, e to suknia kobiety, nie maej dziewczynki. Dekolt gorsecika siga niemal brzucha. Gbokie rozcicie zasaniay zdobne myrijskie koronki szarego koloru. Spdnice byy dugie i obfite, a talia tak ciasna, e gdy suce sznuroway sukni, Sansa musiaa wstrzyma oddech. Przyniosy jej te nowe pantofelki z szarej jeleniej skry, ktre obejmoway jej stopy ciasno niczym kochankowie. - Jeste bardzo pikna, pani - stwierdzia krawcowa, gdy byo ju po wszystkim. - Och tak, naprawd? - Sansa zachichotaa i zawirowaa wok osi, zamiatajc spdnic. - Och, jestem. Nie moga si doczeka, a Willas zobaczy j w tym stroju. Pokocha mnie, na pewno, musi mnie pokocha... zapomni o Winterfell, kiedy mnie zobaczy. Dopilnuj, by tak si stao. Krlowa Cersei przyjrzaa si jej krytycznie. - Chyba przydaoby si kilka klejnotw. Tych ksiycowych kamieni, ktre da jej Joffrey. - Natychmiast, Wasza Mio - odpowiedziaa jej przyboczna. Gdy kamienie ksiycowe zawisy na szyi i w uszach Sansy, krlowa skina gow. - Tak. Bogowie byli dla ciebie askawi, Sanso. Jeste pikn dziewczyn. To niemal wstrtne oddawa tw sodk niewinno temu gargulcowi. - Jakiemu gargulcowi? - zdziwia si Sansa. Czyby mwia o Willasie? Skd si dowiedziaa? Nie wiedzia o tym nikt oprcz niej, Margaery i Krlowej Cierni... och, i Dontosa, ale on si nie liczy. Cersei Lannister zignorowaa jej pytanie.

- Paszcz - rozkazaa i kobiety natychmiast go przyniosy. Dugi paszcz z biaego aksamitu, ciki od pere. Wyszyto na nim srebrn nici straszliwego wilkora. Sansa popatrzya na niego, ogarnita nagym lkiem. - To kolory twojego ojca - stwierdzia Cersei, gdy suce mocoway jej paszcz pod szyj cienkim srebrnym acuszkiem. Paszcz panny. Sansa uniosa do ku gardu. Zerwaaby go z siebie, gdyby si tylko odwaya. - adniejsza jeste z zamknitymi ustami, Sanso - skarcia j Cersei. - Chod ju, septon czeka. I gocie weselni te. - Nie - zaprotestowaa dziewczyna. - Nie. - Tak. Jeste podopieczn korony. Poniewa twego brata wyjto spod prawa jako zdrajc, prawa ojcowskie wobec ciebie przej krl. Znaczy to, e moe dysponowa twoj rk, jak uzna za stosowne. Polubisz mojego brata Tyriona. Moje prawa - pomylaa zrozpaczona. Bazen Dontos wcale nie by takim wielkim baznem. Potrafi dostrzec prawd. Sansa odsuna si od krlowej. - Nie zrobi tego. Mam wyj za Willasa, mam by pani Wysogrodu, prosz... - Rozumiem twoj niech. Pacz, jeli musisz. Na twoim miejscu zapewne powyrywaabym sobie z gowy wszystkie wosy. Nie ulega wtpliwoci, e mj brat jest maym, odraajcym krasnalem, niemniej jednak wyjdziesz za niego. - Nie moecie mnie zmusi. - Oczywicie, e moemy. Pjdziesz dobrowolnie i wypowiesz sowa przysigi, jak przystoi damie, albo bdziesz si wyrywaa, wrzeszczaa i zrobisz z siebie widowisko dla chopcw stajennych, ale tak czy inaczej, odbdzie si i lub, i pokadziny. - Krlowa otworzya drzwi. Czekali za nimi ser Meryn Trant i ser Osmund Kettleblack w biaych uskowych zbrojach Gwardii Krlewskiej. - Odprowadcie lady Sans do septu - rozkazaa im. - Zaniecie j, jeli bdziecie musieli, ale postarajcie si nie podrze sukni. Kosztowaa bardzo duo. Sansa prbowaa ucieka, lecz przyboczna krlowej zapaa j, nim zdya pokona pierwszy jard. Ser Meryn Trant obrzuci dziewczyn spojrzeniem, pod ktrym a skulia si ze strachu, lecz Kettleblack dotkn jej niemal delikatnie. - Rb, co ci ka, sodziutka. Nie bdzie tak le. Wilki powinny by odwane, prawda? Odwane. Sansa zaczerpna gboko tchu. Tak, jestem crk Starkw. Potrafi by odwana. Wszyscy gapili si na ni, tak jak owego dnia na dziedzicu, kiedy ser Boros Blount

cign z niej ubranie. To Krasnal uratowa j wwczas od pobicia, ten sam mczyzna, ktry czeka na ni teraz. Nie jest taki zy jak reszta - powiedziaa sobie. - Pjd. Cersei umiechna si. - Wiedziaam, e bdziesz rozsdna. Sansa nie potrafia sobie potem przypomnie, jak opuszczaa komnat, schodzia po schodach czy przemierzaa dziedziniec. Ca jej uwag pochaniao stawianie kroku za krokiem. Ser Meryn i ser Osmund szli po obu jej bokach w paszczach tak samo biaych jak ten, ktry nosia ona. Brakowao im tylko pere i wilkora, herbu jej ojca. Na schodach zamkowego septu czeka na ni sam Joffrey. W karmazynowo-zotych szatach prezentowa si wspaniale, a na gowie mia koron. - Jestem dzisiaj twoim ojcem - oznajmi. - Nie jeste - wybucha. - Nigdy nim nie bdziesz. Twarz mu pociemniaa. - Jestem. Jestem twoim ojcem i mog ci wyda, za kogo tylko zechc. Za kadego. Jeli ci rozka, wyjdziesz za winiopasa i bdziesz z nim spaa w chlewie. - W jego zielonych oczach zalnia wesoo. - Albo moe oddam ci Ilynowi Payne. Czy wolaaby jego? Jej serce zabio gwatownie. - Wasza Mio, prosz ci - bagaa. - Jeli kiedykolwiek kochae mnie cho troch, nie ka mi wychodzi za swego... - ...wuja? - Tyrion Lannister wszed do septu. - Wasza Mio - zwrci si do Joffreya czy raczyby pozwoli mi na chwilk rozmowy z lady Sans? Krl chcia odmwi, lecz matka przeszya go ostrym spojrzeniem. Oboje odsunli si o kilka stp. Tyrion mia na sobie wams z czarnego aksamitu wyszywany w zote spirale oraz sigajce powyej kolan buty, ktre dodaway mu trzy cale wzrostu. Z jego szyi zwisa acuch z rubinami i lwimi gowami. Przecinajca mu twarz blizna bya jednak wiea i czerwona, a zamiast nosa mia ohydny strup. - Wygldasz bardzo piknie, Sanso - powiedzia jej. - To mio, e tak mwisz, panie. Nie wiedziaa, co wicej mogaby rzec. Czy mam powiedzie, e jest przystojny? Wemie mnie za gupi albo za kamczuch. Spucia wzrok, trzymajc jzyk za zbami. - Pani, nie tak powinno si prowadzi pann mod na lub. Przykro mi z tego powodu. Przepraszam te za zaskoczenie i tajemnic. Mj pan ojciec uwaa to za konieczne z przyczyn

pastwowych. W przeciwnym razie przyszedbym do ciebie wczeniej, tak jak tego pragnem. - Podszed bliej. - Wiem, e nie prosia o to maestwo. Ja rwnie nie. Gdybym jednak si na nie nie zgodzi, wydaliby ci za mojego kuzyna Lancela. By moe wolaaby jego. Jest bliszy ci wiekiem i adniej wyglda. Jeli tego pragniesz, powiedz mi, a zakocz t fars. Nie chc adnego Lannistera - miaa ochot powiedzie. Chc Willasa. Chc mie Wysogrd, szczenita i synw o imionach Eddard, Bran i Rickon. Potem jednak przypomniaa sobie, co powiedzia jej Dontos w boym gaju. Tyrell czy Lannister, co za rnica, nie chodzi im o mnie, lecz o moje prawa. - Jeste dla mnie bardzo dobry, panie - rzeka pokonana. - Jestem podopieczn tronu i moim obowizkiem jest wyj za tego, kogo wskae mi krl. Skierowa na ni spojrzenie rnobarwnych oczu. - Wiem, e nie jestem mem, o jakim marz mode dziewczta, Sanso - rzek cicho. Nie jestem te jednak Joffreyem. - Nie jeste - zgodzia si. - Pamitam, e bye dla mnie dobry. Tyrion poda jej krtk do o tpo zakoczonych palcach. - No to chod. Spenijmy swj obowizek. Wsuna palce w jego do i powid j do maeskiego otarza, gdzie czeka stojcy midzy Matk a Ojcem septon, ktry mia poczy ze sob ich losy. Zobaczya Dontosa w bazeskim stroju, ktry gapi si na ni wytrzeszczonymi oczyma. Byli rwnie obecni ser Balon Swann i ser Boros Blount, obleczeni w biel Gwardii Krlewskiej, nie byo jednak ser Lorasa. Nie ma tu nikogo z Tyrellw - zdaa sobie nagle spraw. Nie brakowao jednak innych wiadkw. Stawili si eunuch Varys, ser Addam Marbrand, lord Philip Foote, ser Bronn, Jalabhar Xho i kilkunastu innych. Lord Gyles kasa, lady Ermesande ssaa pier, a ciarna crka lady Tandy kaa z bliej nie wyjanionych powodw. Niech sobie pacze - pomylaa Sansa. By moe, nim dzie si skoczy, bd robia to samo. Uroczysto mina jej jak we nie. Sansa uczynia wszystko, czego od niej wymagano. Byy modlitwy, przysigi i piewy, zapalono wysokie wiece i rozbyso sto taczcych wiate, z ktrych zy w jej oczach zrobiy tysic. Na szczcie nikt nie zauway, e pakaa, stojc spowita w barwy ojca, a jeli nawet kto to dostrzeg, to udawa, e nic nie widzi. Niemal w mgnieniu oka doszli do chwili zmiany paszczy. Rol lorda Eddarda Starka gra Joffrey jako ojciec krlestwa. Gdy obj jej ramiona, by rozpi zapink paszcza, Sansa staa sztywno jak kopia. Jedna z jego doni zatrzymaa si na jej piersi i ucisna j lekko. Potem zapinka si otworzya i Joff zdj z niej paszcz panny z zamaszystym, krlewskim gestem oraz szerokim umiechem.

Jego wuj mia ze swoim zadaniem wicej trudnoci. Paszcz ony, ktry trzyma w rkach, by wielki i ciki. Uszyto go z karmazynowego aksamitu, na ktrym wyhaftowano liczne lwy, a zoty, atasowy obrbek by wyszywany rubinami. Nikt nie wpad na to, eby przynie stoek, i wszyscy widzieli, e Tyrion jest ptorej stopy niszy od swej przyszej ony. Gdy podszed do niej od tyu, Sansa poczua mocne szarpnicie za spdnic. Chce, ebym uklka - zrozumiaa z nagym rumiecem. Poczua si upokorzona. To nie tak powinno wyglda. Tysic razy marzya o swym lubie i zawsze wyobraaa sobie, e stojcy za ni pan mody bdzie wysoki i silny, e zarzuci jej na ramiona paszcz swej opieki i pocauje j czule w policzek, pochylajc si, by zamkn zapink. Poczua drugie szarpnicie, tym razem bardziej zdecydowane. Nie zrobi tego. Dlaczego miaabym oszczdza jego uczucia, kiedy nikt nie dba o moje? Karze pocign j po raz trzeci. Zacisna uparcie usta, udajc, e nic nie zauwaa. Kto za ich plecami zachichota. Krlowa - pomylaa Sansa, nie miao to jednak znaczenia. Wszyscy si ju miali, a Joffrey najgoniej. - Dontosie, padnij na rce i kolana - rozkaza krl. - Mojemu wujowi trzeba pomc wdrapa si na jego przysz on. Tak oto pan m ubra j w paszcz rodu Lannisterw, stojc na plecach bazna. Gdy Sansa si odwrcia, karze patrzy na ni, zaciskajc usta, a jego twarz bya tak samo czerwona jak jej paszcz. Zawstydzia si nagle swego uporu. Wygadzia spdnice i uklka przed nim, by ich gowy znalazy si na tym samym poziomie. - Tym pocaunkiem lubuj ci mio i bior ci sobie za pana i ma. - Tym pocaunkiem lubuj ci mio - odpowiedzia ochrypym gosem karze - i bior sobie ciebie za pani i on. Pochyli si i ich wargi zetkny si na chwil. Jest taki brzydki - pomylaa Sansa, gdy ich twarze zbliyy si do siebie. Jeszcze brzydszy od Ogara. Septon wznis wysoko swj kryszta, by pado na nich tczowe wiato. - Na oczach bogw i ludzi - zacz - uroczycie ogaszam, e Tyrion z rodu Lannisterw i Sansa z rodu Starkw s mem i on, jednym ciaem, jednym sercem, jedn dusz, teraz i na wieki, i niech przeklty bdzie ten, kto stanie midzy nimi. Musiaa przygry warg, eby si nie rozpaka. Uczta weselna miaa si odby w Maej Komnacie. Zaproszono na ni moe z pidziesiciu goci, gwnie czonkw wity i sojusznikw Lannisterw, a take tych, ktrzy byli na samym lubie. Tam Sansa ujrzaa wreszcie Tyrellw. Margaery obrzucia j bardzo

smutnym spojrzeniem, a drepczca chwiejnie midzy Lewym a Prawym Krlowa Cierni nie spojrzaa na ni ani razu. Elinor, Alla i Megga sprawiay wraenie zdeterminowanych, by jej nie pozna. Moje przyjaciki - pomylaa z gorycz Sansa. Jej m pi duo, a jad bardzo mao. Sucha uwanie, gdy kto wznosi toast, i niekiedy kiwa krtko gow na znak uznania, lecz poza tym jego twarz wygldaa jak wykuta z kamienia. Wydawao si, e uczta cignie si bez koca, Sansa jednak nie sprbowaa adnej potrawy. Z niecierpliwoci wyczekiwaa zakoczenia, lecz zarazem baa si go straszliwie. Po uczcie przyjdzie kolej na pokadziny. Mczyni zanios j do oa, rozbierajc po drodze i rzucajc sprone arty na temat losu, jaki j tam czeka. Kobiety w ten sam sposb potraktuj Tyriona. Dopiero po tym, gdy cisn ich oboje nagich w pociel, bd mogli zosta sami, ale nawet wtedy gocie bd stali pod drzwiami, gono wykrzykujc rubaszne rady. Kiedy Sansa bya ma dziewczynk, pokadziny wydaway si jej bardzo frywolne i ekscytujce, teraz jednak czua tylko strach. Nie sdzia, by zdoaa znie chwil, kiedy zedr z niej ubranie, i bya pewna, e zaleje si zami, gdy usyszy pierwszy zbereny art. Gdy muzycy zaczli gra, dotkna niemiao doni Tyriona. - Mj panie, czy poprowadzimy tace? Wykrzywi usta. - Chyba dalimy im ju dzi wystarczajco wiele powodw do miechu, nie sdzisz? - Jak uwaasz, mj panie. Cofna do. Zamiast nich tace poprowadzili Joffrey i Margaery. Jak potwr moe taczy tak piknie? - zastanawiaa si Sansa. Czsto marzya o tym, jak bdzie taczya na swym weselu i wszystkie spojrzenia skupi si na niej i na jej przystojnym maonku. W tych wizjach wszyscy byli umiechnici. Nawet mj m si nie umiecha. Inni gocie wkrtce doczyli na parkiecie do krla i jego narzeczonej. Elinor taczya ze swym modym giermkiem, a Megga z ksiciem Tommenem. Lady Merryweather, myrijska pikno o czarnych wosach i wielkich, ciemnych oczach, plsaa tak prowokujco, e wkrtce wszyscy mczyni w komnacie spogldali na ni. Lord i lady Tyrell poruszali si spokojniej. Ser Kevan Lannister poprosi do taca lady Jann Fossoway, siostr lorda Tyrella. Merry Crane wysza na parkiet z wygnanym ksiciem Jalabharem Xho, ktry w swym stroju z pir wyglda olniewajco. Cersei Lannister taczya najpierw z lordem Redwyne, potem z lordem Rowanem, a na koniec z wasnym ojcem, ktry porusza si z pynn gracj, bez ladu umiechu na twarzy.

Sansa siedziaa z domi na kolanach, spogldajc na krlow, ktra plsaa, miaa si i krcia blond czupryn. Oczarowaa wszystkich - pomylaa w otpieniu. Jake jej nienawidz. Odwrcia wzrok, by popatrze, jak Ksiycowy Chopiec taczy z Dontosem. - Lady Sanso. - Ser Garlan Tyrell zatrzyma si obok podwyszenia. - Czy zechcesz mnie zaszczyci? Czy twj m si zgodzi? Krasnal przymruy rnobarwne oczy. - Moja pani moe taczy, z kim tylko zechce. By moe powinna zosta u boku swego ma, lecz okropnie chciaa taczy... a ser Garlan by bratem Margaery, Willasa i jej Rycerza Kwiatw. - Teraz rozumiem, dlaczego zw ci Garlanem Dzielnym, panie - rzeka, biorc go za rk. - Jeste dla mnie bardzo askawa, pani. Tak si skada, e ten przydomek nada mi mj brat Willas, eby mnie broni. - Broni? Popatrzya na niego zdumiona. Ser Garlan wybuchn miechem. - Obawiam si, e by ze mnie tusty chopak, a mamy ju grubego stryja, ktrego zw Garthem Spronym. Dlatego Willas uderzy pierwszy, cho najpierw zagrozi mi Garlanem Spasionym, Garlanem Obrzydliwym i Garlanem Gargulcem. To byo tak zabawne i gupie, e bez wzgldu na wszystko Sansa musiaa si rozemia. Potem poczua niedorzeczn wdziczno. Ten miech w jaki sposb obudzi w niej nadziej, cho tylko na krtk chwil. Umiechna si i pozwolia, by zawadna ni muzyka. Zatopia si w krokach, w dwiku fletu, piszczaek i harfy, w rytmie bbna... a od czasu do czasu rwnie w ramionach ser Garlana, gdy zbliali si w tacu do siebie. - Moja pani ona bardzo si o ciebie niepokoi - rzek cicho przy jednej z takich okazji. - Lady Leonette jest za sodka. Powiedz jej, e czuj si dobrze. - Panna moda na weselu powinna czu si lepiej ni dobrze - odpar ze wspczuciem w gosie. - Wydawao si, e jeste bliska ez. - ez radoci, ser. - Twe oczy zadaj kam twemu jzykowi. - Ser Garlan odwrci j i przycign blisko siebie. - Pani, widziaem, jak spogldasz na mojego brata. Loras jest przystojny i rycerski i wszyscy bardzo go kochamy... ale twj Krasnal bdzie lepszym mem. Sdz, e jest wikszym czowiekiem, niby si zdawao.

Muzyka rozdzielia ich, nim Sansa zdoaa wymyli jak odpowied. Naprzeciwko niej znalaz si spocony Mace Tyrell o czerwonej twarzy, a po nim lord Merryweather i ksi Tommen. - Ja te chc si oeni - oznajmio mae, pulchne ksitko, ktre miao tylko dziewi lat. - Jestem wyszy od wuja! - Wiem o tym - zapewnia chopca Sansa na krtko przed kolejn zmian partnerw. Ser Kevan powiedzia jej, e jest pikna, Jalabhar Xho wyszepta jakie sowa w letnim jzyku, ktrego nie rozumiaa, a lord Redwyne yczy jej wielu tustych dzieci i dugich lat radoci. Potem znalaza si w tacu oko w oko z Joffreyem. Zesztywniaa, gdy dotkn jej doni, krl jednak wzmocni ucisk i przycign j bliej. - Niepotrzebnie tak si smucisz. Mj wuj to brzydki karzeek, ale bdziesz jeszcze miaa mnie. - Masz si oeni z Margaery! - Krl moe mie te inne kobiety. Kurwy. Tak jak mj ojciec i jeden z Aegonw. Trzeci albo czwarty. Mia mnstwo kurew i bkartw. - Gdy wirowali w rytm muzyki, Joffrey zoy na jej twarzy wilgotny pocaunek. - Mj wuj przyprowadzi ci do mojego oa, kiedy tylko mu rozka. Potrzsna gow. - Nie zrobi tego. - Zrobi albo ka go ci. Ten krl Aegon mia kad kobiet, ktrej zapragn, czy to pann, czy matk. Na szczcie nadszed czas na kolejn zmian. Jej nogi zamieniy si jednak w drewno i lord Rowan, ser Tallad oraz giermek Elinor z pewnoci uznali j za marn tancerk. Potem wrcia do ser Garlana i taniec na szczcie si skoczy. Ulga Sansy trwaa jednak krtko. Gdy tylko muzyka wybrzmiaa, rozlegy si sowa Joffreya: - Pora na pokadziny! Zdejmijmy z niej ubranie! Zobaczymy, co wilczyca ma do zaoferowania mojemu wujowi! Inni mczyni poparli go gonym krzykiem. Jej karowaty m podnis powoli wzrok znad pucharu. - Nie bdzie adnych pokadzin. Joffrey zapa Sans za rami. - Bd, jeli ja tak rozka. Krasnal uderzy sztyletem w st. N wbi si z dreniem w blat.

- W takim razie wasn on bdziesz musia obsuy drewnianym kutasem, bo przysigam, e ci wykastruj. Zszokowani gocie umilkli. Sansa odsuna si od Joffreya, ten jednak trzyma j mocno i rkaw sukni si rozdar. Nikt tego nie usysza. Krlowa Cersei podbiega do ojca. - Syszae, co powiedzia? Lord Tywin wsta z miejsca. - Sdz, e moemy sobie darowa pokadziny. Tyrionie, jestem pewien, e nie chciae grozi krlewskiej osobie. Sansa zauwaya, e po twarzy jej ma przebieg spazm wciekoci. - Przepraszam - rzek. - To by kiepski art, panie. - Powiedziae, e mnie wykastrujesz! - wcieka si Joffrey. - To prawda, Wasza Mio - przyzna Tyrion - ale tylko dlatego, e zazdrociem ci twej krlewskiej mskoci. Moja jest taka maa i skurczona. - Wykrzywi twarz w lubienym umieszku. - A jeli kaesz mi wyci jzyk, nie zostanie mi ju nic, czym mgbym zadowoli sodk on, ktr mi dae. Z ust ser Osmunda Kettleblacka wyrwa si miech. Kto inny zachichota. Joff jednak si nie mia i lord Tywin te nie. - Wasza Mio - oznajmi. - Widzisz przecie, e mj syn jest pijany. - Jestem - potwierdzi Krasnal - ale nie a tak, ebym nie mg sam si zaj wasnymi pokadzinami. - Zeskoczy z podwyszenia i zapa brutalnie Sans. - Chod, ono, pora rozbi tw bram. Chc si zabawi w przybd do mojego zamku. Pokraniaa na twarzy Sansa opucia razem z nim Ma Komnat. Jaki mam wybr? Tyrion chodzi jak kaczka, zwaszcza gdy mu si pieszyo, tak jak teraz. Bogowie okazali si askawi i ani Joffrey, ani nikt inny za nimi nie poszed. Na noc polubn uyczono im wietrznej sypialni, wysoko w Wiey Namiestnika. Tyrion zamkn za nimi drzwi kopniakiem. - Na kredensie stoi karafka dobrego zotego arborskiego, Sanso. Czy zechciaaby napeni mi kielich? - Czy to rozsdne, panie? - Nic nigdy nie byo rozsdniejsze. Rozumiesz, nie jestem naprawd pijany. Ale zamierzam si upi. Sansa napenia kielichy im obojgu. Jeli ja rwnie si upij, to bdzie dla mnie atwiejsze. Przysiada na brzegu wielkiego oa z baldachimem i trzema dugimi haustami

wychylia poow pucharu. Wino z pewnoci byo przednie, czua si jednak zbyt podenerwowana, by poczu jego smak. Zakrcio si jej od niego w gowie. - Chcesz, ebym si rozebraa, panie? - Tyrionie. - Unis gow. - Mam na imi Tyrion, Sanso. - Tyrionie. Panie. Czy mam zdj sukni, czy chcesz sam mnie rozebra? Pocigna kolejny yk wina. Krasnal odwrci si od niej. - Kiedy braem lub po raz pierwszy, bylimy tylko my dwoje, pijany septon i stadko wi, ktre byy naszymi jedynymi wiadkami. Na weselnej uczcie zjedlimy jednego ze wiadkw. Tysha karmia mnie skwarkami, a ja zlizywaem tuszcz z jej palcw. Kiedy rzucilimy si do oa, oboje mialimy si gono. - Bye ju kiedy onaty? Zapomniaam o tym. - Nie zapomniaa. Nigdy o tym nie syszaa. - Kto to by, panie? Sansa mimo woli poczua zainteresowanie. - Lady Tysha. - Wykrzywi usta w grymasie. - Z rodu Silverfistw. W herbie maj jedn zot monet i sto srebrnych, na krwawym przecieradle. Nasze maestwo trwao bardzo krtko... no, ale przecie ja te jestem bardzo niski. Sansa wbia wzrok we wasne donie, nie odzywajc si ani sowem. - Ile masz lat, Sanso? - zapyta po chwili Tyrion. - Z odmian ksiyca skocz trzynacie - odpowiedziaa. - Bogowie, zmiujcie si. - Karze wypi nastpny yk wina. - No c, od gadania nie zrobisz si starsza. Przejdziemy do rzeczy, pani? Jeli tego chcesz. - Chc tylko sprawi przyjemno mojemu mowi. To go wyranie rozgniewao. - Ukrywasz si za uprzejmoci, jakby bya murem zamkowym. - Uprzejmo jest zbroj damy - odpara Sansa. Tego zawsze uczya j septa. - Jestem twoim mem. Moesz zdj t zbroj. - I ubranie? - To te. - Wskaza na ni kielichem wina. - Pan ojciec rozkaza mi skonsumowa maestwo. Zacza si rozbiera drcymi domi. Wydawao jej si, e ma na doniach dziesi kciukw i wszystkie z nich s zamane. Mimo to uporaa si w jaki sposb ze sznurwkami i guzikami. Paszcz, suknia, pas i jedwabna koszulka opady na podog. Na koniec Sansa

wysuna si z bielizny. Jej rce i nogi pokrya gsia skrka. Wbia wzrok w posadzk, zbyt niemiaa, by patrze na Tyriona, gdy jednak podniosa spojrzenie, zauwaya, e gapi si na ni. Wydawao jej si, e w jego zielonym oku dostrzega gd, a w czarnym wcieko. Nie wiedziaa, czego boi si bardziej. - Jeste jeszcze dzieckiem - stwierdzi. Zakrya piersi domi. - Ju dojrzaam. - Jeste jeszcze dzieckiem - powtrzy - a mimo to ci pragn. Boisz si tego, Sanso? - Tak. - Ja te. Wiem, e jestem brzydki... - Nie, panie... Zerwa si nagle. - Nie kam, Sanso. Jestem may, pokraczny i naznaczony blizn, ale... - widziaa, e szuka odpowiednich sw - ...w ou, gdy zgasn wiece, jestem zbudowany nie gorzej od innych mczyzn. Po ciemku jestem Rycerzem Kwiatw. - Pocign yk wina. - Jestem szczodry. Odpacam lojalnoci za lojalno. Dowiodem, e nie jestem tchrzem. Przewyszam te wikszo ludzi bystroci. To z pewnoci co znaczy. Potrafi nawet by dobry. Obawiam si, e u Lannisterw to rzadko, ale wiem, e znajd gdzie w sobie t cech. Mgbym... mgbym by dla ciebie dobrym mem. Boi si rwnie mocno jak ja - zrozumiaa Sansa. By moe powinno to nastawi j do niego przychylniej, tak si jednak nie stao. Czua jedynie lito, a lito to mier podania. Patrzy na ni, czekajc, by co powiedziaa, j jednak opuciy wszystkie sowa. Moga tylko sta naga i dygota. Gdy Tyrion Lannister wreszcie zrozumia, e nie doczeka si odpowiedzi, wypi reszt wina. - Rozumiem - rzek z gorycz. - Chod do oa, Sanso. Musimy speni obowizek. Wykonaa polecenie, wiadoma jego spojrzenia. Na stoliku przy ou pona wonna woskowa wieca, a w pociel wrzucono patki ry. Gdy jednak zacza unosi kodr, eby si przykry, powiedzia: - Nie. Usuchaa go, cho draa z zimna. Czekaa z zamknitymi oczyma. Po chwili usyszaa, jak jej m zdejmuje buty. Potem rozleg si szelest ciganego ubrania. Kiedy wskoczy na oe i dotkn rk jej piersi, nie moga si nie wzdrygn. Leaa z zamknitymi oczyma, naprajc wszystkie minie, bojc si tego, co nadejdzie za chwil. Czy znowu jej

dotknie? Pocauje? Czy powinna rozchyli dla niego nogi? Nie wiedziaa, czego si od niej oczekuje. - Sanso. - Cofn rk. - Otwrz oczy. Obiecaa mu posuszestwo, rozchylia wic powieki. Siedzia nagi u jej stp. W miejscu zczenia ng, z gszczu skbionych, tych wosw sterczaa twarda msko jedyny fragment jego ciaa, ktry by prosty. - Pani - zacz - jeste naprawd pikna, ale... nie mog tego zrobi. Niech szlag trafi mojego ojca. Moemy zaczeka. Do odmiany ksiyca, do przyszego roku, czy nawet do nadejcia wiosny, jak dugo bdzie trzeba. Do czasu, gdy poznasz mnie lepiej i by moe zaczniesz mi troch ufa. Jego umiech zapewne mia j uspokoi, lecz z uwagi na brak nosa nadawa mu jeszcze bardziej groteskowy i zowieszczy wygld. Patrz na niego - powtarzaa sobie Sansa. Patrz na swojego ma, na ca jego posta. Septa Mordane mwia, e wszyscy mczyni s pikni. Sprbuj dostrzec jego urod. Wpatrywaa si w skarowaciae nogi, guzowate, zwierzce czoo, zielone i czarne oko, czerwony kikut nosa, krzyw row blizn oraz gstw czarno-tych wosw, ktra stanowia brod. Nawet jego msko bya brzydka, gruba, pokryta yami i zakoczona bulwiast, fioletow gwk. Tak nie powinno by, to niesprawiedliwe, czym zgrzeszyam, e bogowie ukarali mnie w taki sposb? - Na honor Lannistera - oznajmi Krasnal. - Nie tkn ci, dopki tego nie zapragniesz. Musiaa zebra ca odwag, jak w sobie miaa, by spojrze w jego rnobarwne oczy i powiedzie: - A jeli nigdy tego nie zapragn, panie? Jego usta wykrzywiy si nagle, jakby go spoliczkowaa. - Nigdy? Szyja tak jej zesztywniaa, e ledwie moga skin gow. - No c - odpar - po to wanie bogowie stworzyli kurwy dla takich krasnali jak ja. Zacisn krtkie, tpo zakoczone palce w pi i zlaz z oa.

ARYA Kamienny Sept by najwikszym miastem, jakie Arya widziaa od czasu Krlewskiej Przystani. Harwin mwi, e jej ojciec wygra tu sawn bitw. - Ludzie obkanego krla polowali na Roberta, eby go zapa, nim zdy si poczy z twoim ojcem - opowiada, gdy jechali w stron bramy. - By ranny i opiekowaa si nim grupka przyjaci. Krlewski namiestnik lord Connington zdoby miasto z potnym oddziaem i zacz przeszukiwa wszystkie domy. Nim jednak zdoa znale Roberta, lord Eddard i twj dziadek dotarli do miasta i przystpili do szturmu. Lord Connington broni si wciekle. Walczono na ulicach i w zaukach, a nawet na dachach, a wszyscy septonowie bili w dzwony, by prostaczkowie wiedzieli, e musz zaryglowa drzwi. Kiedy zabrzmiay dzwony, Robert opuci kryjwk, eby przyczy si do boju. Powiadaj, e zabi owego dnia szeciu ludzi. Jednym z nich by Myles Mooton, sawny rycerz, niegdy giermek ksicia Rhaegara. Zabiby te namiestnika, ale nie spotkali si w boju. Connington jednak rani powanie twojego dziadka Tullyego i zabi ser Denysa Arryna, pupilka Doliny. Potem zrozumia, e bitwa jest przegrana i uciek tak szybko, jakby by jednym z gryfw, ktre nosi na tarczy. To starcie nazwano potem Bitw Dzwonw. Robert zawsze powtarza, e to twj ojciec j wygra, nie on. Wedug Aryi wygld miasteczka wiadczy, i niedawno rwnie toczono w nim walki. Bram miejsk wykonano ze wieego drewna, a lecy pod murami stos poczerniaych desek dowodzi, co si stao ze star. Wejcie do Kamiennego Septu byo zawarte na gucho, gdy jednak kapitan bramy zobaczy, kim s przybysze, otworzy przed nimi boczn furt. - Jak u was z ywnoci? - zapyta Tom, gdy wjedali do rodka. - Lepiej ni byo. owca przyprowadzi stado owiec, kupcy przywo troch towarw zza Czarnego Nurtu. Na poudnie od rzeki plonw nie spalono. Oczywicie, nie brak takich, ktrzy chcieliby nam zabra to, co mamy. Jednego dnia wilki, nastpnego Komedianci. Ci, ktrzy nie szukaj ywnoci, poluj na upy albo kobiety do zgwacenia, a ci, ktrym nie chodzi o zoto albo dziewki, cigaj cholernego Krlobjc. Powiadaj, e wymkn si z rk lordowi Edmureowi. - Lordowi Edmureowi? - Cytryn zmarszczy brwi. - To znaczy, e lord Hoster nie yje? - Nie yje albo jest umierajcy. Mylisz, e Lannister ucieka w stron Czarnego Nurtu? owca przysiga, e tdy najszybciej mona dotrze do Krlewskiej Przystani. - Kapitan nie czeka na odpowied. - Wzi swoje psy, eby powszyy. Jeli ser Jaime jest w okolicy, znajd

go. Widziaem, jak te jego pieski rozszarpay niedwiedzia. Mylisz, e polubi smak lwiej krwi? - Ogryziony trup na nic nikomu si nie zda - zauway Cytryn. - I owca wietnie o tym wie, niech go szlag. - Kiedy nadcignli tu ludzie z zachodu, zgwacili on i siostr owcy, pucili z dymem jego plony, zearli poow owiec, a drug poow wybili tylko po to, eby zrobi mu na zo. Zarnli te sze jego psw i cisnli mu je do studni. Ogryziony trup w zupenoci go zadowoli. I mnie te. - Lepiej niech tego nie robi - ostrzeg Cytryn. - To wszystko, co mam do powiedzenia. Lepiej niech tego nie robi, a ty jeste cholernym durniem. Arya jechaa midzy Harwinem a Anguyem ulicami, na ktrych kiedy walczy jej ojciec. Widziaa stojcy na wzgrzu sept, a poniej solidn warowni z szarego kamienia, ktra wydawaa si zdecydowanie za maa, jak na tak due miasto. Co trzeci mijany przez nich dom by wypalon skorup, nie widziaa te nigdzie adnych ludzi. - Czy wszyscy mieszkacy zginli? - Po prostu s bojaliwi. Anguy wskaza jej dwch stojcych na dachu ucznikw i kilku chopcw o usmarowanych sadz twarzach, ktrzy przycupnli w ruinach piwiarni. Nieco dalej piekarz otworzy okiennice i krzykn co do Cytryna. Brzmienie jego gosu wywabio z ukrycia dalszych ludzi. Kamienny Sept wraca powoli do ycia. Na znajdujcym si w samym rodku miasta rynku staa fontanna o ksztacie skaczcego do gry pstrga. Tryskajca z niej woda wypeniaa pytk sadzawk. Kobiety napeniay w niej wiadra i dzbany. W odlegoci kilku stp z poskrzypujcych pali zwisao dwanacie elaznych klatek. Wronie klatki - zrozumiaa Arya. Wrony jednak znajdoway si na zewntrz, pluskay si w wodzie albo przycupny na prtach. W rodku siedzieli ludzie. Cytryn cign wodze, krzywic wciekle twarz. - Co to ma znaczy? - Sprawiedliwo - odpara jedna ze stojcych przy fontannie kobiet. - Zabrako wam konopnego sznura? - Czy zrobiono to na rozkaz ser Wilberta? - zapyta Tom. Jaki mczyzna rozemia si z gorycz. - Lwy zabiy ser Wilberta ju rok temu. Wszyscy jego synowie s z Modym Wilkiem. Obrastaj w tuszcz na zachodzie. Mylicie, e obchodz ich tacy jak my? To Szalony owca zapa te wilki.

Wilki. Ary przeszy dreszcz. Ludzie Robba i ojca. Co przycigno j do krat. W klatkach byo tak mao miejsca, e winiowie nie mogli usi ani si odwrci. Stali nago, wystawieni na soce, wiatr i deszcz. W pierwszych trzech klatkach byy trupy. Siwe wrony wyary im oczy, Aryi wydawao si jednak, e zwoki wpatruj si w ni pustymi oczodoami. Czwarty mczyzna poruszy si, gdy go mijaa. Jego wystrzpiona broda bya gsta od krwi i much, ktre poderway si do lotu, gdy przemwi, krc wok jego gowy. - Wody - wychrypia. - Prosz... wody... Czowiek w nastpnej klatce otworzy oczy na ten dwik. - Tutaj - odezwa si. - Tutaj jestem. - By stary, brod mia siw, a gow ys i pokryt plamami od staroci. Za starcem znajdowa si kolejny trup, wielki, rudobrody mczyzna, ktry lewe ucho i skro mia owizane gnijcym, szarym bandaem. Najgorzej wygldao jednak to, co mia midzy nogami. Nie zostao tam nic poza zaskorupia, brzow dziur, w ktrej roio si od czerwi. W nastpnej klatce siedzia grubas. Wronia klatka bya tak okrutnie ciasna, e trudno si byo domyli, w jaki sposb zdoano go wepchn do rodka. elazo wpio mu si bolenie w brzuch. Kawaki ciaa wyleway si na zewntrz midzy kratami. Po wielu dniach przypiekania si na socu od stp do gw pokrywaa go jaskrawa czerwie. Kiedy poruszy cielskiem, klatka zakoysaa si i zaskrzypiaa. Arya zauwaya biae pasy w miejscach, gdzie kraty osaniay jego ciao przed socem. - Czyimi ludmi bylicie? - zapytaa. Na dwik jej gosu grubas otworzy oczy. Skra wok nich bya tak zaczerwieniona, e wyglday jak jajka na twardo pywajce w talerzu krwi. - Wody... pi... - Czyimi? - nie ustpowaa. - Nie zwracaj na nich uwagi, chopcze - rzek mieszczanin. - To nie twoja sprawa. Ruszaj w swoj drog. - Co oni zrobili? - zapytaa. - Zabili omiu ludzi pod Wodospadem Akrobaty - pada odpowied. - Szukali Krlobjcy, ale jego tam nie byo, wic zadowolili si gwatami i morderstwami. - Wskaza kciukiem na trupa, ktry zamiast mskoci mia czerwie. - To ten gwaci. A teraz ruszaj w swoj drog. - yczek - woa grubas. - Zmiuj si, chopcze, tylko yczek. - Starzec wycign rk, by zapa za krat. Klatka zakoysaa si gwatownie. - Wody - wydysza mczyzna, ktry mia w brodzie muchy.

Popatrzya na ich brudne wosy, pozlepiane brody, przekrwione oczy i wyschnite, spkane, krwawice wargi. Wilki - pomylaa znowu. Takie jak ja. Czy to bya jej wataha? Jak mogli by ludmi Robba? Miaa ochot uderzy ich, sprawi im bl. Chciao si jej paka. Wydawao si, e wszyscy, ywi i martwi, spogldaj na ni. Starzec wcisn midzy kraty trzy palce. - Wody - bekota. - Wody. Zeskoczya z konia. Nic mi nie zrobi, s umierajcy. Wyja z bagau kubek i podesza do fontanny. - Co ty robisz, chopcze? - warkn mieszczanin. - To nie twoja sprawa. Uniosa kubek do rybiego pyska. Woda spywaa jej po palcach i po rkawie, lecz Arya nie ruszya si z miejsca, dopki naczynie si nie wypenio. Kiedy ruszya w stron klatek, mieszczanin sprbowa j powstrzyma. - Zostaw ich, chopcze... - Ona jest dziewczynk - odpar Harwin. - Daj jej spokj. - Tak jest - zgodzi si Cytryn. - Lord Beric nie lubi, jak skazuje si ludzi na mier z pragnienia. Czemu ich nie powiesilicie, jak nakazuje przyzwoito? - W tym, co zrobili nad Wodospadem Akrobaty, nie byo nic przyzwoitego - warkn mieszczanin. Szczeliny midzy prtami krat byy zbyt mae, by przecisn midzy nimi kubek, pomogli jej jednak Harwin i Gendry. Postawia nog na zczonych doniach Harwina, skoczya na ramiona Gendryego i zapaa za kraty na szczycie klatki. Grubas odwrci twarz ku grze i przycisn policzek do elaza, a Arya wylaa na niego wod. Wsysa j chciwie i pozwala, by spywaa mu po gowie, policzkach i doniach. Potem zliza wilgo z krat. Oblizaby te palce Aryi, gdyby ich szybko nie cofna. Nim napoia w ten sam sposb dwch nastpnych, zdy si ju zebra tum. - Szalony owca si o tym dowie - zagrozi jaki mczyzna. - To mu si nie spodoba. - A to spodoba mu si jeszcze mniej. - Anguy zdj uk, wyj z koczana strza, naoy j na ciciw i wystrzeli. Grubas zadra, gdy grot wbi mu si midzy podbrdki, lecz klatka nie pozwolia mu upa. Dwa nastpne pociski zakoczyy ycie pozostaych winiw. Na placu sycha byo jedynie plusk spadajcej wody i bzyczenie much. Valar morghulis - pomylaa Arya. Po wschodniej stronie rynku staa skromna gospoda o bielonych cianach i powybijanych oknach. Poowa jej dachu niedawno spona, lecz dziur zaatano. Nad drzwiami wisia drewniany szyld, na ktrym wymalowano nadgryzion brzoskwini. Zsiedli z

koni w odchodzcych skonie od budynku stajniach i Zielonobrody gonym rykiem wezwa chopcw stajennych. Dorodna, rudowosa karczmarka zawya z radoci na ich widok, po czym natychmiast zacza im dogadywa. - Czy to Zielonobrody, czy raczej Siwobrody? Matko, zmiuj si, kiedy zdye si tak postarze? Cytryn, czy to ty? Wci nosisz ten swj ndzny paszcz? Wiem, dlaczego nigdy go nie pierzesz. Boisz si, e szczyny si spior i przekonamy si, e w rzeczywistoci jeste rycerzem Gwardii Krlewskiej! I Tom Sidemka, ten stary, niewyyty kozio! Przyjechae zobaczy swojego syna? Spnie si, pojecha z tym cholernym owc. Tylko nie prbuj mi wmawia, e nie jest twj. - Nie ma mojego gosu - sprzeciwi si sabo Tom. - Ale za to ma twj nochal. I inne czci te, sdzc z tego, co gadaj dziewczyny. Zauwaya Gendryego i uszczypna go w policzek. - Spjrzcie tylko na tego modego byczka. Poczekajcie, a Alyce zobaczy te ramiona. Och, i czerwieni si jak dziewica. No, Alyce sobie z tym poradzi, chopcze. Moesz mi wierzy. Arya nigdy w yciu nie widziaa, by Gendry tak si czerwieni. - Ruta, daj Bykowi spokj. To dobry chopak - wzi go w obron Tom Sidemka. Potrzebujemy od ciebie tylko bezpiecznego noclegu. - Mw za siebie, minstrelu. Anguy obj mod, wysok dziewk, tak samo piegowat jak on. - Mamy oa - zapewnia rudowosa Ruta. - Tego Pod Brzoskwini nigdy nie brakowao. Najpierw jednak wszyscy wejdziecie do balii. Kiedy poprzednio spalicie pod moim dachem, nanielicie tu pche. - Szturchna Zielonobrodego w pier. - Twoje byy zielone. Chcecie je? - Jeli moesz nam co da, nie powiemy nie - przyzna Tom. - A kiedy to powiedziae na co nie, Tom? - zaraa kobieta. - Upiek dla twoich przyjaci troch baraniny, a dla ciebie starego, zeschego szczura. Nie zasugujesz nawet na to, ale jeli wydusisz z siebie par piosenek, moe si zami. Zawsze litowaam si nad upoledzonymi. No, chodcie, chodcie. Cass, Lanna, stawiajcie gary na ogie. Jyzene, pom mi zdj z nich te achy, je te bdziemy musiay wygotowa. Spenia wszystkie swe groby. Arya prbowaa im powiedzie, e w odziowym Dworze, niespena dwa tygodnie temu, wykpano j a dwa razy, ale rudowosa kobieta nie chciaa o tym sysze. Dwie dziewki suebne wniosy j si na schody, spierajc si gono, czy jest chopcem czy dziewczynk. Wygraa ta, ktra miaa na imi Helly, druga musiaa wic

przynie gorcej wody i wyszorowa plecy Aryi sztywn, kujc szczotk, ktra omal nie zdara jej skry. Potem dziewczyny ukrady ubrania, ktre daa jej lady Smallwood, i ubray j jak jedn z lalek Sansy, w len i koronki. Kiedy skoczyy, moga wreszcie zej na d co zje. Gdy usiada w gwnej sali, w tych gupich, dziewczyskich ubraniach, przypomniaa sobie, czego uczy j Syrio Forel. Patrze tak, eby widzie prawd. Kiedy to zrobia, zobaczya wicej dziewek suebnych, ni moga ich potrzebowa jakakolwiek obera, do tego w wikszoci modych i adnych. A po zmierzchu Pod Brzoskwini pojawio si mnstwo mczyzn, ktrzy nie siedzieli dugo w sali, nawet wtedy, gdy Tom wyj harf i zacz piewa Sze dziewic w stawie. Drewniane schody byy stare i strome i okropnie skrzypiay, kiedy ktry z goci prowadzi na gr dziewczyn. - Zao si, e to burdel - wyszeptaa do Gendryego. - Nawet nie wiesz, co to jest burdel. - Wiem - nie ustpowaa. - To tak jak gospoda, tylko z dziewczynami. Znowu poczerwienia. - Co w takim razie tu robisz? - zapyta. - Burdel to nie miejsce dla cholernej, szlachetnie urodzonej damy. Wszyscy o tym wiedz. Jedna z dziewczyn przysiada na awie obok niego. - Kto jest szlachetnie urodzon dam? Ten chudzielec? - popatrzya na Ary i wybuchna miechem. - A ja jestem krlewsk crk. Arya wiedziaa, kiedy z niej drwi. - Nieprawda. - To cakiem moliwe. - Dziewczyna wzruszya ramionami i suknia zelizna si jej z jednego ramienia. - Mwi, e krl Robert pieprzy si z moj matk, kiedy tu by. Co prawda, ze wszystkimi innymi dziewczynami te, ale Leslyn mwi, e moja mamuka podobaa mu si najbardziej. Arya pomylaa, e dziewczyna faktycznie ma takie same wosy jak stary krl niezwykle gst, czarn jak wgiel czupryn. To o niczym nie wiadczy. Wosy Gendryego wygldaj identycznie. Mnstwo ludzi ma czarne wosy. - Nazywam si Dzwonka - powiedziaa Gendryemu. - To na cze bitwy. Zao si, e potrafiabym uderzy i w twj dzwon. Masz na to ochot? - Nie - odburkn. - Zao si, e masz. - Przesuna doni po jego ramieniu. - Dla przyjaci Thorosa i lorda byskawicy jestem za darmo.

- Powiedziaem, e nie. Gendry wsta i oddali si w noc. Dzwonka zwrcia si w stron Aryi. - Nie lubi dziewczyn? Arya wzruszya ramionami. - Po prostu jest gupi. Lubi tylko polerowa hemy i wykuwa miecze. - Och. Dzwonka poprawia sukni, zakrywajc rami, i posza pogada z Jackiem Szczciarzem. Po chwili siedziaa ju na jego kolanach, chichoczc i popijajc z nim wino z jednego kielicha. Zielonobrody mia dwie dziewczyny, po jednej na kadej nodze. Anguy znikn z piegowat dziewk. Cytryna rwnie nie byo ju w sali. Tom Siedem Strun siedzia przy kominku, piewajc Dziewczta, ktre kwitn na wiosn. Arya miaa w kielichu rozcieczone wod wino, na ktre pozwolia jej rudowosa kobieta. Nasuchiwaa przy tym uwanie. Po drugiej stronie placu martwi mczyni gnili we wronich klatkach, lecz Pod Brzoskwini wszyscy si weselili. Odnosia jednak wraenie, e niektrzy miej si zbyt gono. To mogaby by odpowiednia chwila, eby wymkn si i ukra konia, nie sdzia jednak, by cokolwiek jej to dao. Dotaraby najwyej do miejskiej bramy. Ten kapitan na pewno by mnie nie przepuci, a nawet gdyby to zrobi, dogoniby mnie Harwin albo ten owca ze swoimi psami. aowaa, e nie ma ju mapy, na ktrej mogaby zobaczy, jak daleko jest z Kamiennego Septu do Riverrun. Kiedy oprnia kielich, zacza ziewa. Gendry nie wrci. Tom Siedem Strun piewa Dwa serca, ktre bij jak jedno, pod koniec kadej zwrotki caujc inn dziewczyn. W kcie przy oknie Cytryn i Harwin cicho rozmawiali z rudowos Rut. - ...spdzia noc w celi Jaimea - mwia kobieta. - Ona i ta druga dziewka, ta, ktra zabia Renlyego. Wszyscy troje razem, a rankiem lady Catelyn wypucia go z mioci. Zachichotaa gardowo. To nieprawda - pomylaa Arya. Nie zrobiaby tego. Poczua si smutna, rozgniewana i samotna zarazem. Obok niej usiad jaki staruszek. - Ale z ciebie adna, maa brzoskwinia. - Jego oddech cuchn prawie tak samo paskudnie jak trupy w klatkach, a wiskie oczka wdroway lubienie po caej jej postaci. Jak ma na imi moja sodka brzoskwinka?

Na p uderzenia serca zapomniaa, kim powinna tu by. Nie bya adn brzoskwini, ale nie moga te by Ary Stark, nie tutaj, nie dla jakiego mierdzcego pijaka, ktrego nie znaa. - Zostaw j. - Gendry pooy cik ap na ramieniu staruszka i ucisn go mocno. To moja siostra. Mczyzna odwrci si, gotw wszcz sprzeczk, zreflektowa si jednak, widzc rozmiary Gendryego. - Twoja siostra, tak? Co z ciebie za brat? Ja na pewno bym nie przyprowadzi swojej siostry Pod Brzoskwini. Wsta z awy i oddali si, mamroczc pod nosem, w poszukiwaniu nowej przyjaciki. - Czemu to powiedziae? - Arya zeskoczya z awy. - Nie jeste moim bratem. - To prawda - warkn gniewnie. - Cholerny kmiotek nie moe by krewnym szlachetnie urodzonej damy. Zaskoczya j wcieko w jego gosie. - Nie o to mi chodzio. - O to. - Usiad na aw, ciskajc w obu doniach kielich. - Id sobie. Chc w spokoju wypi to wino. Potem moe poszukam tej czarnowosej dziewczyny i zadzwoni w jej dzwon. - Ale... - Powiedziaem, id sobie, pani. Arya odwrcia si byskawicznie i zostawia go. To gupi, uparty bkart i tyle. Mg sobie dzwoni w tyle dzwonw, w ile tylko zechce. Nic jej to nie obchodzio. Ich sypialnia znajdowaa si na grze, tu pod okapem. By moe Pod Brzoskwini rzeczywicie nie brakowao , dla takich jak oni znalazo si jednak tylko jedno. Ale za to due. Zajmowao prawie ca izb. Wydawao si, e wszyscy swobodnie si pomieszcz na wypchanym stch som materacu, w tej chwili jednak Arya miaa go tylko dla siebie. Jej prawdziwe ubranie wisiao na koku wbitym w cian, midzy rzeczami Gendryego i Cytryna. Zdja len i koronki, cigna bluz przez gow, wesza na oe i zagrzebaa si pod kocami. - Krlowa Cersei - wyszeptaa do poduszki. - Krl Joffrey, ser Ilyn, ser Meryn. Dunsen, Raff i Polliver. askotek, Ogar i ser Gregor Gra. Lubia czasami zamienia kolejno imion. To pomagao jej zapamita, kim s i co uczynili. Moe niektrzy z nich ju nie yj - pomylaa. Moe siedz gdzie w elaznych klatkach i wrony wydziobuj im oczy. Sen nadszed szybko, gdy tylko zamkna powieki. niy jej si wilki, ktre aziy po wilgotnym lesie penym woni deszczu, zgnilizny i krwi. Tyle e we nie byy to dobre zapachy

i Arya wiedziaa, e nie ma si czego ba. Bya silna, szybka i gwatowna, a ze wszystkich stron otaczali j bracia i siostry z jej watahy. Osaczyli wsplnie przestraszonego konia, rozdarli mu gardo i najedli si do syta. A kiedy zza chmur wysun si ksiyc, uniosa eb i zawya. Gdy jednak wsta dzie, obudzio j ujadanie psw. Usiada, ziewajc. Po jej lewej stronie budzi si powoli Gendry, a po prawej chrapa gono Cytryn Cytrynowy Paszcz. Szczekanie jednak zaguszao go niemal cakowicie. Tych psw jest co najmniej p setki. Wyczogaa si spod kocw i przeskoczya nad Cytrynem, Tomem i Jackiem Szczciarzem, eby dotrze do okna. Gdy otworzya szeroko okiennice, do rodka napyny wiatr, wilgo i chd. Dzie by szary i zachmurzony. Na placu roio si od psw, ktre szczekay, biegay w kko, warczay i wyy. W sforze byy wielkie czarne mastify, chude wilczarze, czarno-biae owczarki oraz psy, ktrych Arya nie znaa, kudate, morgowate bestie o dugich, tych zbiskach. Midzy gospod a fontann siedziao na koniach dwunastu jedcw, ktrzy przygldali si, jak mieszczanie otwieraj klatk grubasa i cign go za rce. Po chwili wielkie cielsko runo na ziemi. Psy rzuciy si na nie natychmiast, wyrywajc wielkie kaway misa. Arya usyszaa miech jednego z jedcw. - To twj nowy zamek, ty cholerny lannisterski skurwysynu - powiedzia. - Troch przyciasny dla takich ja ty, ale nie bj si, wciniemy ci do rodka. Przygarbiony wizie siedzia obok niego. Rce mocno zwizano mu konopnym sznurem. Niektrzy z mieszczan ciskali w niego gnojem, lecz nawet si nie wzdrygn. - Zgnijesz w tej klatce - krzycza do niego stranik. - Wrony wydziobi ci lepia, a my wydamy to twoje lannisterskie zoto! A kiedy wrony wykonaj ju swoj robot, wylemy to, co zostanie, twojemu cholernemu bratu. Chocia wtpi, eby ci pozna. Haas obudzi poow przebywajcych Pod Brzoskwini goci. Gendry wcisn si w okno obok Aryi, a Tom stan za nimi, nagi jak w dzie imienia. - Co to za cholerne wrzaski? - poskary si lecy na ou Cytryn. - Czowiek nie moe si nawet chwil przespa. - Gdzie Zielonobrody? - zapyta go Tom. - W ku z Rut - odpar Cytryn. - A co si stao? - Lepiej go znajd. I ucznika te. Wrci Szalony owca. Przywiz nowego winia do klatek. - Lannistera - wtrcia Arya. - Syszaam, jak mwili, e to Lannister. - Czyby zapali Krlobjc? - zainteresowa si Gendry.

Rzucony kamie uderzy winia w policzek. Mczyzna odwrci gow. To nie Krlobjca - przemkno jej przez gow, gdy ujrzaa jego twarz. Bogowie w kocu wysuchali jej modlitw.

JON Gdy dzicy wyprowadzili konie z jaskini, Ducha ju pod ni nie byo. Czy zrozumia to, co mu mwiem o Czarnym Zamku? Jon zaczerpn haust chodnego, porannego powietrza i pozwoli sobie na odrobin nadziei. Niebo na wschodzie tu nad horyzontem byo rowe, a nieco wyej jasnoszare. Na poudniu cigle widnia Miecz Poranka. Jasna, biaa gwiazda w jego rkojeci pona niczym diament witu, a czer i szaro mrocznej puszczy znowu zmieniaa si w ziele i zoto, czerwie i kolor rdzy. Nad onierskimi sosnami, dbami, jesionami i drzewami straniczymi growa Mur. Przez oblepiajc jego powierzchni ziemi i piasek przewitywa jasny ld. Magnar wysa tuzin jedcw na zachd, a drugi tuzin na wschd, nakazujc im wspi si na najwysze wzgrze, jakie znajd i wypatrywa zwiadowcw w lesie albo patrolu na Murze. Thennowie zabrali rogi z okuciami z brzu, by mc ostrzec swych towarzyszy, jeli ujrz Stra. Inni dzicy podali za Jarlem, w tym rwnie Jon i Ygritte. To miaa by godzina chway modego upiecy. Czsto powiadano, e Mur ma siedemset stp wysokoci, Jarl jednak znalaz miejsce, w ktrym by on wyszy, a zarazem niszy. Nad drzewami growaa pionowa ciana lodu przypominajca ogromne urwisko. Na jej szczycie wida byo wyrzebione przez wiatr blanki, ktre sigay wysokoci co najmniej omiuset, a gdzieniegdzie nawet dziewiciuset stp. Gdy jednak podjechali bliej, Jon zda sobie spraw, e to zudzenie. Gdzie tylko byo to moliwe, Brandon Budowniczy ukada swe ogromne kamienie podstawne na szczytach wzgrz, a w tej okolicy wyniosoci byy wysokie i strome. Sysza kiedy, jak jego stryj Benjen mwi, e na wschd od Czarnego Zamku Mur jest mieczem, ale na zachd wem. Bya to prawda. Lodowa bariera wspinaa si tu na wysokie wzgrze, opadaa w dolin, wchodzia przez jakie trzy mile po ostrej jak n granitowej grani, biega po wyszczerbionych wierzchokach, opadaa w jeszcze gbsz dolin, a potem znowu wznosia si w gr, przeskakujc ze wzgrza na wzgrze tak daleko jak okiem sign, a ku grzystemu zachodowi. Jarl postanowi zaatakowa odcinek lodu biegncy wzdu grani. Cho szczyt Muru majaczy tu okoo omiuset stp nad ziemi, dobr jedn trzeci jego wysokoci stanowiy ziemia i kamie, nie ld. Stok by zbyt stromy, eby mogy si na wdrapa konie, prawie tak samo niedostpny jak Pi Pierwszych Ludzi, znacznie jednak atwiejszy do sforsowania ni pionowa ciana samego Muru. Ponadto gra porasta gsty br, dziki czemu atwo si byo na niej ukry. Ongi bracia w czerni codziennie wyruszali do lasu z siekierami w rkach, by

wycina wace na Mur drzewa, te czasy dawno ju jednak miny i puszcza sigaa tu a do lodu. Zapowiada si zimny, wilgotny dzie, a pod Murem byo jeszcze chodniej z uwagi na jego niezliczone tony lodu. Im bardziej si do zbliali, tym bardziej ocigali si Thennowie. aden z nich nigdy nie widzia Muru - zrozumia Jon. Nawet magnar. Boj si go. W Siedmiu Krlestwach mawiano, e Mur to koniec wiata. Z tej strony to rwnie jest prawd. Wszystko zaleao od miejsca, w ktrym si stao. A gdzie ja stoj? Nie zna odpowiedzi na to pytanie. eby zosta z Ygritte, musiaby sta si dzikim do szpiku koci. A gdyby j porzuci, by wrci do swych obowizkw, magnar mgby wyci mu serce. Gdyby za zabra j ze sob... zakadajc, e zgodziaby si na to, co nie byo bynajmniej pewne, nie mgby raczej sprowadzi jej do Czarnego Zamku, by zamieszkaa wrd braci. Dezerter i dzika nie znaleliby schronienia nigdzie w Siedmiu Krlestwach. Pewnie moglibymy poszuka dzieci Gendela. Ale one prdzej by nas zjady, ni przyjy. Jon zauway, e upiecy Jarla nie boj si Muru. Wszyscy z nich ju to kiedy robili. Gdy zsiedli z koni pod grani, Jarl wywoa niektrych z nich po imieniu i wkrtce wok niego zebrao si jedenastu mczyzn. Wszyscy byli modzi. Najstarszy nie mg mie wicej ni dwadziecia pi lat, a dwaj byli modsi od Jona, ale szczupli i muskularni. Ich znamionujcy si wygld przywodzi mu na myl Kamiennego Wa, brata, ktrego Prki wysa na piechot, gdy ciga ich Grzechoczca Koszula. Dzicy przygotowywali si w samym cieniu Muru. Wok jednego ramienia i piersi owinli sobie dugie konopne liny i mocno zasznurowali dziwaczne buty z mikkiej jeleniej skry. Z ich szpicw sterczay ostre kolce, u Jarla i dwch innych zrobione z elaza, u kilku innych z brzu, lecz u wikszoci z kawakw koci. U jednego biodra zwisay im kamienne motki o maych gwkach, a u drugiego skrzane torby z hakami. Jako czekany suyy im poroa o zaostrzonych opatach, przymocowane do drewnianych rkojeci paskami niewyprawionej skry. Jedenastu wspinaczy i Jarl podzielili si na trzy czteroosobowe grupy. - Mance obieca miecz kademu czonkowi grupy, ktra pierwsza dotrze na szczyt oznajmi Jarl. Jego oddech zamarza w powietrzu. - Poudniowy miecz z wykutej w zamku stali. I wasze imiona w pieni, ktr o tym uoy, to rwnie. Czeg wicej moe pragn wolny czowiek? Do gry! Ostatnich wezm Inni! Niech Inni wezm ich wszystkich - pomyla Jon, przygldajc si, jak wa po stromym stoku i znikaj midzy drzewami. Dzicy nie wspinali si na Mur po raz pierwszy, czy nawet sto pierwszy. Patrole natykay si na wspinaczy dwa albo trzy razy do roku, a

zwiadowcy czasami znajdowali u jego stp trupy tych, ktrym si nie powiodo. Na wschodnim wybrzeu upiecy czsto budowali odzie, by przemkn si przez Zatok Fok, a na zachodzie schodzili w czarn otcha Rozpadliny, eby okry Wie Cieni, lecz pomidzy jego kocami jedynym sposobem na pokonanie Muru byo wspi si na niego i wielu upiecw tak wanie czynio. Ale wraca ich mniej - pomyla z pospn dum Jon. Wspinacze, chcc nie chcc, musieli zostawia wierzchowce za Murem i wielu modszych, pocztkujcych upiecw zaczynao od tego, e kradli pierwsze konie, ktre znaleli. Wtedy podnoszono alarm, wysyano kruki i Nocna Stra czsto apaa i wieszaa dzikich, nim zdyli si wymkn z upami oraz ukradzionymi kobietami. Jon wiedzia, e Jarl nie popeni tego bdu, nie by jednak pewien Styra. Magnar jest wadc, nie upiec. Moe nie zna zasad. - Tam s - odezwaa si Ygritte. Jon podnis wzrok i zobaczy pierwszego ze wspinaczy, ktry wydosta si ju ponad poziom drzew. By to Jarl. Znalaz wsparte o Mur drzewo stranicze i kaza swym ludziom wej po nim. Nie powinni byli pozwoli, eby las podszed tak blisko Muru. Dzicy pokonali ju trzysta stp, a jeszcze nawet nie dotknli lodu. Obserwowa wspinacza, ktry przeszed ostronie z drzewa na Mur, wyrbujc sobie uchwyt czekanem, a potem przeskakujc na ld. Owizana wok pasa lina czya go z drugim czonkiem grupy, ktry nadal wazi na drzewo. Powoli, krok za krokiem, Jarl pi si coraz wyej. Tam, gdzie nie byo naturalnych punktw zaczepienia, wyrbywa sobie uchwyty dla ng zaostrzonymi szpicami butw. Gdy znalaz si dziesi stp nad drzewem straniczym, zatrzyma si na wskiej, lodowej pce, odpi czekan, wyj mot i wbi w szczelin elazny hak. Drugi dziki przeszed tymczasem na ld, podczas gdy trzeci dociera ju do wierzchoka drzewa. Pozostae grupy nie miay do pomocy tak fortunnie ulokowanych drzew i wkrtce Thennowie zaczli si zastanawia, czy nie zabdziy, wspinajc si na gra. Nim pojawili si ich pierwsi wspinacze, zesp Jarla wszed ju na ld w komplecie i pokona dobre osiemdziesit stp. Czwrki wspinay si w odlegoci okoo dwudziestu stp od siebie, Jarl porodku. Po prawej szed zesp prowadzony przez Grigga Koza, ktrego atwo byo rozpozna z dou dziki dugiemu blond warkoczowi. Wspinaczy po lewej prowadzi bardzo chudy mczyzna imieniem Errok. - Ale powoli lezie - poskary si gono magnar, unoszc w gr gow. - Czyby zapomnia o wronach? Powinien si wspina szybciej, bo inaczej nas zauwa. Jon z trudem utrzyma jzyk za zbami. A za dobrze pamita Wwz Piskw i wspinaczk w blasku ksiyca z Kamiennym Wem. Owej nocy wiele razy ze strachu serce podchodzio mu do garda. Pod koniec cae rce i nogi mia obolae, a palce na wp

odmroone. A to by kamie, nie ld. Kamie by twardy, ld nawet w najlepszych chwilach by zdradzieckim podoem, a w takie dni jak ten, gdy Mur paka, ciepo doni wspinacza mogo wystarczy, by si stopi. Potne bloki mogy by wewntrz zamarznite na ko, lecz zewntrzn powierzchni miay lisk, ociekajc strumykami wody i pen obszarw zmurszaego lodu, pod ktry dostao si powietrze. Cokolwiek by powiedzie o tych dzikich, na pewno nie brakuje im odwagi. Niemniej jednak Jon mia nadziej, e obawy Styra oka si uzasadnione. Jeli bogowie s askawi, napatoczy si patrol, ktry pooy temu kres. - Mury nie zapewni ci bezpieczestwa - tumaczy mu kiedy ojciec, gdy spacerowali po szacach Winterfell. - Mur jest tylko tak silny, jak ludzie, ktrzy go broni. Dzicy mieli pewnie ze stu dwudziestu ludzi, lecz wystarczyoby czterech obrocw, by przepdzi ich kilkoma celnymi strzaami i by moe wiadrem kamieni. Nie pojawio si jednak czterech obrocw, ani nawet jeden. Soce wspinao si po niebie, a dzicy wspinali si na Mur. Czwrka Jarla zachowaa przewag a do poudnia, gdy jego ludzie natrafili na plam niepewnego lodu. Jarl owin lin wok wyrzebionej przez wiatr wyroli, lecz gdy wspar na niej swj ciar, wyszczerbiony sopel odama si nagle i run w d, a dziki razem z nim. Na wspinajc si za nim trjk posypay si kaway lodu wielkie jak gowa mczyzny. Mimo to wspinacze nie pucili si ciany, a haki wytrzymay i Jarl zatrzyma si gwatownie na kocu liny. Nim jego grupa odzyskaa rwnowag po tym wypadku, Grigg Kozio niemal ju j dogoni. Czwrka Erroka nadal bya daleko z tyu. Powierzchnia, na ktr si wspinali, sprawiaa wraenie gadkiej i pozbawionej szczelin, okazao si jednak, e pokrywa j warstwa topniejcego lodu, ktra lni wilgotno w promieniach soca. Odcinek Grigga by ciemniejszy i wida byo na nim dugie poziome pki tam, gdzie bloki nie przylegay do siebie idealnie, a take szczeliny i pknicia, a nawet kominy biegnce wzdu pionowych spoin. Wiatr i woda wytrawiy tam otwory tak wielkie, e mg si w nich ukry czowiek. Jarl wkrtce kaza swym ludziom wznowi wspinaczk. Jego czwrka sza niemal eb w eb z czwrk Grigga, a grupa Erroka podaa pidziesit stp za nimi. Czekany z jelenich poroy rbay ld, zrzucajc na drzewa deszcz lnicych okruchw. Kamienne motki wbijay gboko w ld haki, do ktrych przywizywano liny. Wspinaczom zabrako elaznych hakw, nim jeszcze pokonali poow drogi. Potem musieli uywa zrobionych z rogu i zaostrzonych koci. Wszyscy kopali mocno, wbijajc kolce swych butw w twardy, nieustpliwy ld. Uderzali raz i drugi, trzeci i czwarty, by stworzy jeden punkt zaczepienia. Nogi na pewno do cna im zdrtwiay - pomyla Jon po czterech godzinach. Jak dugo mog to wytrzyma?

Przyglda si temu tak samo niespokojnie jak magnar, ktry w kadej chwili spodziewa si usysze odlegy jk rogu Thennw. Rogi jednak milczay. Nocnej Stray nigdzie nie byo wida. Po szeciu godzinach Jarl ponownie wyprzedzi Grigga Koza i jego przewaga wci si powikszaa. - Ulubieniec Mancea koniecznie chce dosta ten miecz - mrukn magnar, osaniajc oczy. Soce stao ju wysoko na niebie, a grna trzecia cz Muru wydawaa si z dou krystalicznie niebieska. wiato odbijao si w niej tak jasno, e od patrzenia na ni bolay oczy. Czwrki Jarla i Grigga byy ledwie widoczne w tej plamie blasku, lecz grupa Erroka nadal wspinaa si w cieniu. Zamiast i w gr, ostatnia czwrka przesuwaa si w bok, w kierunku odlegego o jakie piset stp komina. Przygldajc si, jak pezn w tamt stron, Jon usysza nagy trzask, ktry zdawa si nie wzdu caego Muru. Potem rozleg si krzyk. Jeszcze pniej w powietrzu zaroio si od odamkw lodu i spadajcych z wrzaskiem ludzi. Od Muru oderwa si gruby na stop kwadrat lodu o boku pidziesiciu stp, ktry spad, zlecia, polecia w d, zgarniajc wszystko, co stao na jego drodze. Niektre kawaki potoczyy si midzy drzewami i spady a do podstawy wzgrza. Jon przewrci Ygritte na ziemi, by j osoni. Jeden z Thennw oberwa w twarz bry lodu, ktra zamaa mu nos. Kiedy spojrzeli w gr, zobaczyli, e Jarl i jego grupa zniknli. Ludzie, liny, haki i wszystko. Powyej poziomu szeciuset stp nie zostao nic. W miejscu, gdzie przed poow uderzenia serca wisieli wspinacze, w Murze ziaa wielka rana. Ld lni w socu, biay i gadki niczym gadzony marmur. Znacznie niej wida byo czerwon plam w miejscu, gdzie kto roztrzaska si o lodow narol. Mur broni si sam - pomyla Jon, pomagajc Ygritte wsta z ziemi. Jarla znaleli na drzewie. Nadzia si na uaman ga, nadal poczony lin z trzema ludmi, ktrzy spoczywali poniej. Jeden z nich y jeszcze, lecz mia poamane nogi i krgosup, jak rwnie wikszo eber. - aski - wyszepta, gdy do niego podeszli. Jeden z Thennw roztrzaska mu gow wielkim kamiennym buzdyganem. Magnar wyda rozkazy i jego ludzie zaczli zbiera drewno na stos. W chwili gdy Grigg Kozio dotar na szczyt Muru, zabici ju ponli. Kiedy doczya do niego czwrka Erroka, z Jarla i jego grupy zostay tylko koci i popi. Soce chylio si ku zachodowi, wspinacze nie tracili wic czasu. Rozwinli dugie ptle, ktrymi si otoczyli, zwizali wszystkie kawaki razem i rzucili jeden koniec liny w d. Perspektywa pisetstopowej wspinaczki po niej napenia serce Jona strachem, Mance jednak

zaplanowa to lepiej. upiecy, ktrych Jarl zostawi na dole, wydobyli ze skrzyni potn drabin o konopnych szczeblach gruboci ramienia mczyzny. Nastpnie przywizali j do rzuconej przez wspinaczy liny. Errok, Grigg i ich ludzie wcignli drabin na szczyt, przybili j tam hakami i ponownie opucili sznur, by umocowa drug drabin. W sumie byo ich pi. Gdy wszystkie byy ju na miejscu, magnar wyda krtki rozkaz w starym jzyku i piciu Thennw zaczo si wspina jednoczenie. Nawet po drabinie nie byo to atwe. Ygritte przez chwil przygldaa si ich wysikom. - Nienawidz tego Muru - oznajmia cichym, gniewnym gosem. - Czujesz, jaki jest zimny? - Zbudowano go z lodu - wskaza Jon. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Ten mur zbudowano z krwi. Cigle jej pragn. O zachodzie soca bowiem dwch Thennw spado z drabin i zabio si. Na tym jednak by koniec. Gdy Jon wdrapa si na szczyt, dochodzia pnoc. Znowu pojawiy si gwiazdy, a Ygritte dygotaa z wysiku po wspinaczce. - O mao co bym spada - mwia ze zami w oczach. - Dwa razy. Trzy. Mur prbowa mnie zrzuci. Czuam to. Jedna za wycieka jej z oka i spyna powoli po policzku. - Najgorsze za nami - zapewni j Jon, starajc si, by w jego gosie zabrzmiaa nuta pewnoci. - Nie bj si. Sprbowa obj j ramieniem. Ygritte walna go otwart doni w pier, tak mocno, e zabolao go nawet przez wen, kolczug i utwardzan skr. - Nie baam si. Nic nie wiesz, Jonie Snow. - To czemu paczesz? - Nie ze strachu! - Kopna gwatownie pit ld, odamujc spory okruch. - Pacz dlatego, e nie znalelimy Rogu Zimy. Otworzylimy p setki grobw i wypucilimy na wiat p setki cieni, ale nie znalelimy Rogu Joramuna, ktry pozwoliby nam zburzy t zimn ohyd!

JAIME Jego rka pona. Na dugo po tym, jak zgasili pochodni, ktr przypalili krwawicy kikut, po wielu dniach, cigle jeszcze czu ogie, ktry wbieg mu po ramieniu, i poruszajce si w pomieniach palce, palce, ktrych ju nie mia. Bywa ju ranny, nigdy jednak w taki sposb. Nie mia pojcia, e moe istnie tak potworny bl. Chwilami na jego wargach pojawiay si nieproszone modlitwy, ktrych nauczy si jako dziecko, by potem o nich zapomnie, modlitwy, ktre po raz pierwszy odmawia z Cersei, klczc w sepcie w Casterly Rock. Niekiedy nawet paka, a do chwili, gdy usysza miech Komediantw. Wtedy oczy mu wyschy, a serce umaro. Modli si o to, by gorczka wypalia zy. Teraz wiem, jak si czu Tyrion, kiedy si z niego wymiewali. Gdy spad z sioda po raz drugi, przywizali go mocno do Brienne z Tarthu, ponownie kac im dzieli ze sob konia. Pewnego dnia zamiast plecami do siebie zwizali ich twarz w twarz. - Kochankowie - westchn gono Shagwell. - C za pikny widok. Byoby okruciestwem rozdziela dobrego rycerza i jego dam. - Z jego ust wyrwa si charakterystyczny, wysoki i przenikliwy miech. - Ach, ale kto tu jest rycerzem, a kto dam? Gdybym mia rk, zaraz by si przekona - pomyla Jaime. Ramiona go bolay, a nogi mia odrtwiae od sznurw, lecz po chwili stracio to znaczenie. Jego wiat skurczy si do pulsujcego blu w fantomowej doni i przycinitej do jego ciaa Brienne. Przynajmniej jest ciepa - pociesza si, cho oddech dziewki cuchn tak samo paskudnie jak jego wasny. Jego do zawsze bya midzy nimi. Urswyck zawiesi mu j na sznurku na szyi, tak e opadaa na jego pier, obijajc si o biust Brienne. Jaime to odzyskiwa, to znowu traci przytomno. Prawe oko zamkna mu opuchlizna, a rana, ktr otrzyma od Brienne podczas ich potyczki, papraa si, najwicej cierpie przysparzaa mu jednak rka. Z kikuta sczyy si krew i ropa, a przy kadym kroku konia fantomow do przeszywa ostry bl. Gardo mia tak obolae, e nie mg nic je, pi jednak wino, gdy mu je dawali, albo wod, kiedy nie dostawa nic innego. Pewnego razu podali mu kubek, ktry natychmiast wychyli z dreniem. Dzielni Kompanioni ryknli miechem tak gonym i ochrypym, e a zabolay go od niego uszy. - Pijesz koskie szczyny, Krlobjco - oznajmi mu Rorge. Jaime by tak spragniony, e i tak je przekn, potem jednak wszystko zwymiotowa. Kazali Brienne zmy wymiociny z jego brody, tak samo jak zmusili j do umycia go, kiedy zanieczyci si w siodle.

Pewnego zimnego, wilgotnego poranka, gdy poczu si nieco silniejszy, zawadn nim obd. Sign lew doni po miecz Dornijczyka i wyszarpn go niezgrabnie z pochwy. Niech mnie zabij - pomyla. Przynajmniej zgin z mieczem w doni. Nic to jednak nie dao. Shagwell taczy zgrabnie, przeskakujc z nogi na nog, gdy Jaime prbowa go dosign. Zatacza si, wymachujc orem jak szalony, lecz bazen wirowa, podskakiwa i umyka, a wreszcie wszyscy Komedianci ryknli miechem, obserwujc daremne wysiki Jaimea. Gdy potkn si o kamie i pad na kolana, bazen podskoczy do niego i zoy na czubku jego gowy wilgotny pocaunek. Potem Rorge odepchn Shagwella na bok i wytrci kopniakiem miecz z bezwadnych palcw Jaimea, ktry prbowa raz jeszcze unie bro. - To byo zabawne, Krlobjco - odezwa si Vargo Hoat - ale jeli sprbujes jesce raz, kaz ci uci drug rk albo moze nog. Jaime lea potem na plecach i wpatrywa si w nocne niebo, starajc si nie czu blu, ktry wbiega w gr po jego prawym ramieniu za kadym razem, gdy prbowa nim poruszy. Noc bya dziwnie pikna. Ksiyc osign faz wdzicznego sierpa, a Jaime odnosi wraenie, e nigdy w yciu nie widzia tylu gwiazd. Krlewska Korona staa w zenicie, rozpoznawa te stajcego dba Ogiera i abdzia. Ksiycowa Panna, niemiaa jak zawsze, krya si za sosn. Jak taka noc moe by pikna? - pyta sam siebie. Dlaczego gwiazdy chc spoglda z gry na kogo takiego jak ja? - Jaime - wyszeptaa Brienne tak cicho, e wydawao mu si to snem. - Jaime, co robisz? - Umieram - odpowiedzia jej rwnie cicho. - Nie - sprzeciwia si - nie, musisz y. O mao si nie rozemia. - Przesta mnie poucza, co mam robi, dziewko. Umr, jeli bd mia na to ochot. - Czy jeste a taki tchrzliwy? Wstrzsno nim to sowo. By Jaimeem Lannisterem, rycerzem Gwardii Krlewskiej, Krlobjc. Nikt nigdy nie nazwa go tchrzem. Z innymi obelgami czsto si spotyka. Zwano go wiaroomc, kamc, morderc. Ludzie mwili, e jest okrutny, zdradliwy i zuchway, ale nigdy tchrzliwy. - A c innego mog zrobi, jeli nie umrze? - y - odpowiedziaa. - y, walczy i dokona zemsty.

Powiedziaa to jednak zbyt gono. Rorge usysza jej gos, jeli nawet nie sowa, podszed do zwizanej i kopn j, krzyczc gono, eby zamkna t cholern gb, jeli nie chce straci jzyka. Tchrzliwy - pomyla Jaime, gdy Brienne prbowaa stumi jki. Ucili mi rk, w ktrej trzymaem miecz. Czy tylko tym byem? Rk, ktra trzyma miecz? Dobrzy bogowie, czy to prawda? Dziewka miaa racj. Nie mg umrze. Czekaa na niego Cersei. Bdzie go potrzebowaa. Tak samo jak Tyrion, brat, ktry kocha go za kamstwo. Czekali na niego rwnie wrogowie. Mody Wilk, ktry pokona go w Szepczcym Lesie i zabi otaczajcych go ludzi, Edmure Tully, ktry zaku go w acuchy i zamkn w ciemnicy, ci Dzielni Kompanioni. Gdy nadszed ranek, zmusi si do jedzenia. Dali mu papk z owsa dla koni, lecz mimo to przekn kad yk. O zmierzchu rwnie zjad posiek, i nastpnego dnia te. yj powtarza sobie stanowczo, gdy zbierao mu si na wymioty. yj dla Cersei i dla Tyriona. yj dla zemsty. Lannister zawsze paci swe dugi. Brakujca do bolaa go dokuczliwie, a kikut mierdzia. Gdy dotr do Krlewskiej Przystani, ka sobie wyku now do, do ze zota. Pewnego dnia rozerw ni gardo Vargo Hoata. Dni i noce zleway si ze sob w mgiece blu. Spa w siodle, przycinity do Brienne, a nos mia peen smrodu gnijcej rki. Potem, noc, spoczywa na twardym gruncie, uwiziony w koszmarze na jawie. Cho by saby, zawsze przywizywali go do drzewa. wiadomo, e boj si go a tak bardzo, nawet gdy jest w takim stanie, staa si dla niego zowrogim pocieszeniem. Brienne zawsze przywizywali obok niego. Leaa jak wielka martwa krowa i nie odzywaa si ani sowem. Dziewka zbudowaa wewntrz siebie fortec. Wkrtce j zgwac, ale nie zdoaj dotkn tego, co kryje si za murem. Mury Jaimea runy jednak w gruzy. Zabrali mu rk, rk, w ktrej trzyma miecz, a bez niej by niczym. Z tej drugiej nie mia adnego poytku. Odkd nauczy si chodzi, lewa rka suya mu jedynie do trzymania tarczy. To prawa uczynia go rycerzem i mczyzn. Pewnego dnia podsucha, e Urswyck powiedzia co o Harrenhal. Przypomnia sobie, e tam wanie zmierzaj. Rozemia si w gos i Timeon smagn go w twarz dugim cienkim biczem. Rana krwawia, lecz w porwnaniu z rk bl by niemal niezauwaalny. - Z czego si miae? - zapytaa go szeptem dziewka, gdy nadesza noc. - W Harrenhal dali mi biay paszcz - odpowiedzia rwnie szeptem. - Na wielkim turnieju Whenta. Chcia pokaza wszystkim swe ogromne zamczysko i wspaniaych synw. Ja rwnie pragnem co wszystkim zademonstrowa. Miaem dopiero pitnacie at, ale tego

dnia nikt nie mg mnie pokona. Aerys nigdy mi nie pozwala startowa w turniejach. Znowu si rozemia. - Odesa mnie. Ale teraz wracam. Komedianci usyszeli miech. Tym razem to na Jaimea posypay si razy i kopniaki. Ich rwnie prawie nie czu, a do chwili, gdy Rorge nadepn mu cikim buciorem na kikut. Wtedy zemdla. Nastpnej nocy postanowili w kocu zabra si do dziea. Trzej z najgorszych, Shagwell, beznosy Rorge i gruby Dothrak Zollo, ten, ktry uci mu rk. Zollo i Rorge spierali si po drodze, ktry z nich zaapie si pierwszy. Zdawao si nie podlega dyskusji, e bazen bdzie ostatni. Shagwell zasugerowa, e powinni zrobi to jednoczenie, biorc j od przodu i od tyu. Zoilowi i Rorgeowi spodoba si ten pomys, potem jednak zaczli si spiera o to, komu przypadnie przd, a komu ty. J rwnie uczyni kalek, tyle e wewntrz, gdzie tego nie wida. - Dziewko - wyszepta, gdy Zollo i Rorge obrzucali si przeklestwami - pozwl im wzi sobie ciao, a sama wycofaj si gboko. W ten sposb wszystko skoczy si szybciej i sprawisz im mniej przyjemnoci. - Nie znajd przyjemnoci w tym, co ode mnie dostan - wyszeptaa wyzywajco. Gupia, uparta, odwana suka. Wiedzia, e j za to zabij. A co mnie to waciwie obchodzi? Gdyby nie jej upr, nadal miabym rk. - Pozwl im to zrobi, a sama skryj si wewntrz - usysza jednak wasny szept. Tak wanie postpi, gdy Starkowie ginli na jego oczach, lord Rickard piek si w swej zbroi, a jego syn Brandon dusi si, usiujc go uratowa. - Myl o Renlym, jeli go kochaa. Myl o Tarthu, grach i morzach, jeziorach i wodospadach, czy co tam macie na tej Szafirowej Wyspie, myl... Rorge wygra ju jednak spr. - Jeste najbrzydsz kobiet, jak w yciu widziaem - oznajmi Brienne - ale niech ci si nie zdaje, e nie mog ci jeszcze oszpeci. Chcesz mie taki nos jak mj? Jak bdziesz si stawia, to go dostaniesz. Dwoje oczu to te za duo. Jeden krzyk, a wydubi jedno i ka ci je zere, a potem powyrywam ci te jebane zby, jeden po drugim. - Och, zrb to, Rorge - baga go Shagwell. - Bez zbw bdzie wygldaa zupenie jak moja kochana matka. - Zachichota. - A j zawsze bardzo chciaem wyrucha w dup. Jaime parskn miechem. - To ci dopiero zabawny bazen. Mam dla ciebie zagadk, Shagwell. Co ci obchodzi, czy bdzie krzyczaa? Och, zaczekaj, wiem. SZAFIRY! - wrzasn tak gono, jak tylko mg.

Rorge zakl szpetnie i znowu kopn go w kikut. Jaime zawy. Nie wiedziaem, e na wiecie jest tyle blu - zdy jeszcze pomyle, nim zemdla. Trudno mu byo oceni, jak dugo by nieprzytomny, gdy jednak bl uwolni go ze swych obj, zobaczy Urswycka i samego Vargo Hoata. - Nie wolno jej tkn - dar si kozio, opryskujc Zoila deszczem liny. - Musi by dziewic, wy durnie! Jest warta worek safirw! Od tej pory Hoat co noc wystawia obok nich wartownikw, by chronili ich przed jego wasnymi ludmi. Dwie noce miny im w milczeniu, nim wreszcie dziewka zdobya si na odwag i wyszeptaa: - Jaime? Dlaczego krzykne? - Chodzi ci o to, dlaczego krzyknem szafiry? Zastanw si, dziewko. Czy ta banda by si przeja, gdybym krzykn gwac? - Nie musiae w ogle krzycze. - Nawet z nosem nie wygldasz zbyt adnie. A poza tym chciaem usysze, jak kozio powie safiry. - Zachichota. - Masz szczcie, e jestem takim okropnym kamc. Czowiek honoru wyznaby im prawd o Szafirowej Wyspie. - Mimo to dzikuj ci, ser. Znowu poczu pulsujcy bl w doni. - Lannister zawsze paci swe dugi - rzek, zaciskajc zby. - To byo za rzek i za te kamienie, ktre rzucia na Robina Rygera. Kozio chcia efektownie wprowadzi Jaimea przez bram, kaza mu wic zsi z konia ca mil przed Harrenhal. Owizano go w pasie sznurem, a drugim skrpowano nadgarstki Brienne. Koce obu postronkw byy przymocowane do gaki miecza Vargo Hoata i musieli wlec si obok siebie za pasiastym zorsem Qohorika. Jaimea na nogach utrzymywa gniew. Ptno na jego kikucie byo poszarzae i mierdziao rop, a fantomowe palce przy kadym kroku przeszywa straszliwy bl. Jestem silniejszy, ni im si zdaje - powtarza sobie. Nadal jestem Lannisterem. Nadal jestem rycerzem Gwardii Krlewskiej. Dotrze do Harrenhal, a potem do Krlewskiej Przystani. Bdzie y. I spac im dug z nawizk. Gdy zbliali si do przypominajcych urwiska murw monstrualnego zamczyska Harrena Czarnego, Brienne ucisna jego rami. - Zamek jest w rkach lorda Boltona. Boltonowie s chorymi Starkw. - Boltonowie obdzieraj swych wrogw ywcem ze skry.

Jaime przypomina sobie przynajmniej tyle na temat czowieka z pnocy. Tyrion wiedziaby o lordzie Dreadfort wszystko, co tylko mona wiedzie, jego brat by jednak tysic mil std, razem z Cersei. Nie mog umrze, dopki Cersei yje - powiedzia sobie. Zginiemy razem, tak jak razem przyszlimy na wiat. Pooone za murami podzamcze cakowicie strawiy pomienie. Zostay z niego tylko popi i poczerniae kamienie. Nad jeziorem, gdzie w roku faszywej wiosny lord Whent urzdzi swj wielki turniej, niedawno obozowao wiele ludzi i koni. Gdy mijali zdewastowany teren, na ustach Jaimea pojawi si gorzki umiech. Tam, gdzie kiedy uklkn przed krlem, by zoy mu luby, kto wykopa latryn. Nawet mi si nie nio, jak szybko sodycz zamieni si w gorycz. Aerys nie pozwoli mi si nacieszy nawet t jedn noc. Zaszczyci mnie, a potem na mnie naplu. - Chorgwie - zauwaya Brienne. - Obdarty ze skry czowiek i bliniacze wiee. To zaprzysieni ludzie krla Robba. Tam nad wie bramn powiewa wilkor. Szary na biaym tle. Jaime unis gow. - To rzeczywicie ten cholerny wilk - przyzna. - A po obu jego stronach wida ludzkie gowy. Wok zgromadzili si onierze, suba i markietanki, ktrzy obrzucali ich drwicymi okrzykami. Jaka aciata suka biega za nimi przez obz, szczekajc i warczc, a wreszcie jeden z Lyseczykw nadzia j na kopi i pogalopowa na przd kolumny. - Nios chorgiew Krlobjcy - zawoa, potrzsajc martwym psem nad gow Jaimea. Mury Harrenhal byy tak grube, e brama przypominaa kamienny tunel. Vargo Hoat wysa przodem dwch swoich Dothrakw, by zawiadomili lorda Boltona o ich przybyciu, na zewntrznym dziedzicu roio si wic od ciekawskich. Gapie schodzili z drogi chwiejcemu si na nogach Jaimeowi. Otaczajcy jego pas sznur szarpa go do przodu, gdy tylko zwalnia kroku. - Oddaj ci Krlobjc - oznajmi Vargo Hoat swym seplenicym, bekotliwym gosem. Wcznia dgna Jaimea w krzy, obalajc go na ziemi. Instynktownie wycign przed siebie rce, by zagodzi upadek. Kiedy kikut uderzy o grunt, ogarn go paraliujcy bl, Jaime zdoa jednak jakim cudem podnie si na jedno kolano. Przed sob widzia szerokie kamienne schody, ktre prowadziy do jednej z kolosalnych okrgych baszt Harrenhal. Z gry spogldao na niego piciu rycerzy i czowiek z pnocy, on jasnooki, odziany w wen i futro, a oni zakuci w stal, z bliniaczymi wieami na opoczach.

- Familia Freyw - zauway Jaime. - Ser Danwell, ser Aenys, ser Hosteen. - Zna z widzenia synw lorda Waldera. W kocu jego ciotka polubia jednego z nich. - Moje kondolencje. - Z jakiego powodu, ser? - zapyta ser Danwell Frey. - Z powodu syna waszego brata, ser Cleosa - odpar Jaime. - Towarzyszy nam, ale bandyci naszpikowali go strzaami. Urswyck i jego zgraja zagrabili jego rzeczy, a ciao zostawili wilkom. - Panowie! - zawoaa Brienne. - Widziaam wasze chorgwie. Wysuchajcie mnie przez wzgld na wasz przysig! - Kto to mwi? - zainteresowa si ser Aenys Frey. - Mamka Lannistera - odpar Vargo Hoat. - Jestem Brienne z Tarthu, crka lorda Selwyna Gwiazdy Wieczornej. Przysigam wierno rodowi Starkw, tak samo jak wy. Ser Aenys splun jej pod nogi. - Tyle zostao z naszych przysig. Zaufalimy sowu Robba Starka, a on odpaci nam zdrad. A to ciekawe. Jaime odwrci si, by zobaczy, jak Brienne zareaguje na to oskarenie, dziewka bya jednak uparta jak mu z wdzidem w pysku. - Nic nie wiem o adnej zdradzie. - Szarpna krpujce jej rce wizy. - Lady Catelyn rozkazaa mi odda Lannistera jego bratu w Krlewskiej Przystani... - Kiedy ich znalelimy, prbowaa go utopi - przerwa jej Urswyck Wierny. Poczerwieniaa na twarzy. - Zapomniaam si w gniewie, ale z pewnoci bym go nie zabia. Jeli zginie, Lannisterowie zgadz crki mojej pani. - A co to nas obchodzi? - zapyta obojtnym tonem ser Aenys. - Sprzedajmy go do Riverrun - zaproponowa ser Danwell. - Casterly Rock ma wicej zota - sprzeciwi si jeden z braci. - Zabijmy go! - zawoa drugi. - Jego gowa za gow Neda Starka! Odziany w szaro-rowy strj Shagwell Bazen wykona salto, zatrzymujc si u podstawy schodw. - By sobie lew, ktry tacowa z niedwiedziem, ojej, ojej... - zapiewa. - Cisa, banie. - Vargo Hoat wymierzy mu kuksaca. - Krlobjca nie pjdzie do niedwiedzia. Nalezy do mnie.

- Jeli umrze, nie bdzie nalea do nikogo. - Roose Bolton mwi tak cicho, e ludzie milkli, eby go sysze. - Nie zapominaj te, panie, e nie jeste lordem Harrenhal, dopki nie wymaszeruj na pnoc. Gorczka nie tylko przyprawia Jaimea o zawroty gowy, lecz rwnie uczynia go nieustraszonym. - Czyby to by lord Dreadfort? Syszaem, e przed moim ojcem umykae z podkulonym ogonem. Kiedy przestae ucieka, panie? Milczenie Boltona byo stokro bardziej zowrogie ni pogrki zapluwajcego si Vargo Hoata. Jego bezbarwne jak poranna mga oczy wicej ukryway, ni zdradzay. Jaimeowi nie spodoba si ich widok. Przypominay mu ten dzie w Krlewskiej Przystani, kiedy Ned Stark znalaz go siedzcego na elaznym Tronie. - Stracie rk - stwierdzi wreszcie lord Dreadfort, wydymajc wargi. - Nie - zaprzeczy Jaime. - Wisi na mojej szyi. Roose Bolton wycign rk, zerwa sznurek i rzuci do Hoatowi. - Zabierz to. Ten widok mnie obraa. - Wyl j jego panu ojcu. Napis mu, e musi nam zapaci sto tysicy zotych smokw, bo w pseciwnym razie odelemy mu Krlobjc kawaacek po kawaecku. A kiedy ju psyle nam zoto, oddamy ser Jaimea Karstarkowi i dostaniemy tez dziewcyn! Dzielni Kompanioni ryknli gonym miechem. - To znakomity plan - stwierdzi Roose Bolton takim samym tonem, jakim mgby rzec towarzyszowi przy stole to znakomite wino - ale lord Karstark nie da ju wam swej crki. Krl Robb skrci go o gow za zdrad i morderstwo. A jeli chodzi o lorda Tywina, to przebywa on w Krlewskiej Przystani i pozostanie tam a do nowego roku, kiedy to jego wnuk wemie sobie za on crk Wysogrodu. - Winterfell - sprzeciwia si Brienne. - Chciae powiedzie Winterfell. Krl Joffrey jest zarczony z Sans Stark. - Ju nie. Bitwa nad Czarnym Nurtem zmienia wszystko. Ra i lew poczyy siy, by rozbi zastp Stannisa Baratheona i spopieli jego flot. Ostrzegaem ci, Urswyck - pomyla Jaime. I ciebie te, kole. Ten, kto stawia na przeciwnikw lww, traci co wicej ni sakiewk. - S jakie wieci o mojej siostrze? - zapyta. - Czuje si dobrze. Tak samo jak twj... siostrzeniec. - Bolton przerwa na moment, nim wypowiedzia to ostatnie sowo. Ta pauza znaczya wiem. - Twj brat rwnie yje, cho zosta ranny podczas bitwy. - Skin na ponurego czowieka z pnocy odzianego w nabijan

wiekami brygantyn. - Odprowad ser Jaimea do Qyburna. I rozwi tej kobiecie rce. Wybacz nam, prosz, pani - doda, gdy sznur krpujcy nadgarstki Brienne zosta przecity na dwoje. - W tych trudnych czasach nieatwo jest odrni przyjaci od wrogw. Brienne potara wewntrzn powierzchni nadgarstka, w miejscu, gdzie sznur otar jej skr a do krwi. - Panie, ci ludzie prbowali mnie zgwaci. - Naprawd? - Lord Bolton skierowa spojrzenie jasnych oczu na Vargo Hoata. - Nie jestem z tego zadowolony. Ani z tego, ani z rki ser Jaimea. Na kadego Dzielnego Kompaniona na dziedzicu przypadao piciu ludzi z pnocy i drugie tyle Freyw. Kozio moe i nie by zbyt bystry, ale do piciu liczy potrafi. Nie powiedzia nic. - Zabrali mi miecz i zbroj... - skarya si dalej Brienne. - Tu nie bdziesz potrzebowaa zbroi, pani - zapewni j lord Bolton. - W Harrenhal jeste pod moj opiek. Amabel, znajd dla lady Brienne jakie odpowiednie pokoje. Walton, zajmij si natychmiast ser Jaimeem. Nie czekajc na odpowied, odwrci si i wszed po schodach, zamiatajc obszytym futrem paszczem. Jaime zdy jedynie zamieni szybkie spojrzenie z Brienne, nim odprowadzono ich w przeciwne strony. W umieszczonych pod ptaszarni komnatach maestera czeka na niego siwowosy mczyzna o ojcowskim wygldzie zwany Qyburnem, ktry wessa gono powietrze w puca, gdy zdj banda z kikuta rki. - A tak le? Czy umr? Qyburn dotkn rany palcem. Zmarszczy nos, gdy trysna ropa. - Nie. Ale gdyby mino jeszcze kilka dni... - Rozci rkaw Jaimea. - Zakaenie si rozprzestrzenio. Czujesz, jakie mikkie jest ciao? Bd musia to wszystko wyci. Najbezpieczniej byoby amputowa ca rk. - Wtedy ty umrzesz - ostrzeg go Jaime. - Oczy i zaszyj kikut. Podejm to ryzyko. Qyburn zmarszczy brwi. - Mgbym zostawi ci rami, amputowa rk w okciu, ale... - Jeli utniesz mi chocia kawaek, lepiej urnij mi te drug, bo inaczej potem ci udusz. Qyburn popatrzy mu w oczy. To, co w nich zobaczy, odebrao mu ch do dyskusji.

- Prosz bardzo. Usun tylko zgnie ciao, nic wicej. Sprbuj wypali zakaenie wrzcym winem oraz okadami z pokrzywy, nasienia gorczycy i pleni z chleba. Moe to wystarczy. To twoja decyzja. Bdzie ci potrzebne makowe mleko... - Nie. Nie mia zamiaru pozwoli, by go upiono. Mgby si obudzi bez rki, bez wzgldu na to, co powiedzia maester. - Bdzie bolao - sprzeciwi si zaskoczony Qyburn. - Bd krzycza. - Bardzo bolao. - Bd krzycza bardzo gono. - Czy wypijesz chocia troch wina? - A czy wielki septon czasem si modli? - Tego nie jestem pewien. Przynios wino. Po si, musz przywiza ci rk. Za pomoc miski i ostrego noa Qyburn oczyci ran, podczas gdy Jaime popija wzmocnione wino, oblewajc si nim obficie. Jego lewa do nie potrafia nawet znale ust. Miao to te jednak pewne zalety. Broda przesikna mu winem, ktrego zapach tumi smrd ropy. Nic jednak nie mogo mu pomc, gdy nadesza pora, by zeskroba zgnie ciao. Jaime krzycza i raz za razem wali w st pici. Ponownie zawy, gdy Qyburn wyla na resztki jego kikuta wrzce wino. Bez wzgldu na wszystkie swe przysigi i obawy, straci na moment przytomno. Kiedy si ockn, maester zszywa mu ran katgutem. - Zostawiem kawaek skry, ktry zakryje ci nadgarstek. - Robie to ju przedtem - wymamrota sabo Jaime. Czu w ustach smak krwi. Ugryz si w jzyk. - Ten, kto suy Vargo Hoatowi, wie wszystko o kikutach. On zostawia je za sob wszdzie. Jaime pomyla, e Qyburn nie wyglda na potwora. By szczupy, mwi cichym gosem i mia ciepe, brzowe oczy. - Jak to si stao, e maester przyczy si do Dzielnych Kompanionw? - Cytadela odebraa mi acuch. - Qyburn odoy ig. - Powinienem te co zrobi z t ran nad okiem. Jest paskudnie zaczerwieniona. Jaime zamkn oczy i pozwoli, by wino i Qyburn wykonali swoj robot. - Opowiedz mi o bitwie. Jako opiekun krukw z Harrenhal, Qyburn pierwszy pozna wieci.

- Lord Stannis znalaz si midzy twoim ojcem a ogniem. Powiadaj, e Krasnal podpali rzek. Jaime wyobrazi sobie zielone pomienie, strzelajce ku niebu wyej ni najwysze wiee, i poncych ludzi, ktrzy krzyczeli na ulicach. Ju raz mi si to przynio. Wydao mu si to niemal zabawne, lecz nie mia z kim si podzieli tym artem. - Otwrz oko. - Qyburn umoczy szmatk w ciepej wodzie i zmy ni zakrzep krew. Powieka bya obrzmiaa, lecz Jaime przekona si, e moe j troch uchyli. Majaczya nad nim twarz maestera. - Gdzie otrzymae t ran? - zapyta Qyburn. - To podarunek od dziewki. - Gwatowne zaloty, panie? - Ta dziewka jest wiksza ode mnie i brzydsza od ciebie. Lepiej zajmij si ni rwnie. Cigle utyka na t nog, w ktr j drasnem. - Zapytam o ni. Kim jest dla ciebie ta kobieta? - Moj opiekunk. Jaime musia si rozemia, nie zwaajc na bl. - Utr troch zi, ktre bdziesz mg domiesza do wina, eby zbi gorczk. Wr do mnie jutro. Przystawi ci do tego oka pijawk, by wyssaa z krew. - Pijawk. Cudownie. - Lord Bolton bardzo lubi pijawki - odpar sztywno Qyburn. - Tak - rzuci Jaime. - To mnie nie dziwi.

TYRION Za Krlewsk Bram nie zostao nic poza botem, popioami i kawakami spalonych koci, lecz mimo to w cieniu miejskich murw mieszkali ju ludzie, a inni sprzedawali tu ryby z taczek i beczek. Jadcy konno Tyrion czu na sobie ich spojrzenia, zimne, gniewne i wrogie. Nikt nie odway si do niego przemwi ani zagrodzi mu drogi. Bali si Bronna, ktry jecha obok niego w czarnej, naoliwionej kolczudze. Gdybym by sam, cignliby mnie z konia i rozwalili mi gow brukowcem, tak jak Prestonowi Greenfieldowi. - Wracaj szybciej ni szczury - poskary si. - Raz ju ich wypalilimy. Mona by pomyle, e to bdzie dla nich nauczk. - Daj mi kilka tuzinw zotych paszczy, a wytuk wszystkich - zapowiedzia Bronn. Martwi ju nie wrc. - Nie, lecz ich miejsce zajm inni. Zostaw ich w spokoju... ale jeli znowu zaczn stawia budy pod samym murem, zburz je natychmiast. Bez wzgldu na to, co sdz ci durnie, wojna jeszcze si nie skoczya. - Ujrza przed sob Botnist Bram. - Do si ju napatrzyem. Wrcimy jutro z cechmistrzami, eby skonsultowa z nimi plany. Westchn. No c, to ja puciem z dymem wiksz cz tych ruder. To pewnie sprawiedliwe, e teraz musz je odbudowa. To zadanie miao przypa jego stryjowi, lecz solidny, spokojny, niestrudzony ser Kevan Lannister nie by sob od chwili, gdy z Riverrun przylecia kruk z wiadomoci o zamordowaniu jego syna. Bliniaczy brat Willema, Martyn, rwnie by jecem Robba Starka, a ich najstarszy brat Lancel cigle lea w ou. Jego rana ropiaa i nie chciaa si goi. Ser Kevan straci jednego syna, a dwm nastpnym grozio miertelne niebezpieczestwo. Sparalioway go aoba i strach. Lord Tywin zawsze polega na bracie, teraz jednak nie mia innego wyboru, jak zwrci si do karowatego syna. Koszty odbudowy miay ich zrujnowa, na to jednak nie mona byo nic poradzi. Krlewska Przysta bya najwaniejszym portem w kraju. Mogo z ni rywalizowa jedynie Stare Miasto. Ruch na rzece trzeba byo przywrci, i to jak najszybciej. Skd mam wytrzasn te cholerne pienidze? Niemal aowa, e nie ma ju z nimi Littlefingera, ktry przed dwoma tygodniami poeglowa na pnoc. On pi z Lys Arryn i wada razem z ni Dolin, a ja musz sprzta baagan, ktry po sobie zostawi. Cieszy si jednak z tego, e ojciec wyznaczy mu jakie wane zadanie. Nie zrobi mnie dziedzicem Casterly Rock, ale gdy tylko moe, korzysta z moich usug - pomyla Tyrion, gdy kapitan zotych paszczy gestem kaza im przejecha przez Botnist Bram.

Nad znajdujcym si po jej drugiej stronie placem targowym nadal dominoway Trzy Kurwy, nie miay teraz jednak nic do roboty. Odtoczono std wszystkie gazy i beczki ze smo. Na wielkie drewniane konstrukcje wspinay si dzieci, ktre siaday na ramionach trebuszy niczym odziane w wen mapy, wrzeszczc do siebie jak szalone. - Przypomnij mi, ebym poleci ser Addamowi umieci tu troch zotych paszczy powiedzia Bronnowi Tyrion, gdy jechali midzy dwiema machinami. - Jaki gupi chopak spadnie na ziemi i zamie sobie kark. - Na grze rozleg si krzyk. Gruda gnoju eksplodowaa na bruku stop przed nimi. Klacz Tyriona stana dba, omal nie zrzucajc go z sioda. - Albo nie - doda, gdy ju zapanowa nad koniem. - Niech francowate bachory roztrzaskaj si o kamienie niczym przejrzae melony. By w ponurym nastroju, i to nie tylko dlatego, e kilku ulicznikw prbowao obrzuci go ajnem. Maestwo byo dla niego rdem nieustannej udrki. Sansa Stark nadal pozostawaa dziewic i wydawao si, e wie o tym poowa zamku. Kiedy rankiem siodali konie, sysza, jak dwch chopcw stajennych chichocze za jego plecami. Mg sobie niemal wyobrazi, e konie rwnie z niego r. Ryzykowa wasn skr, by unikn rytuau pokadzin, liczc na to, e zachowa prywatno swej sypialni. Ta nadzieja szybko jednak zgasa. Albo Sansa bya tak gupia, e zwierzya si jednej ze swych pokojwek, a wszystkie szpiegoway dla Cersei, albo winny by Varys i jego ptaszki. Co to zreszt za rnica? Tak czy inaczej, wszyscy si z niego miali. Jedyn osob w Czerwonej Twierdzy, ktrej to maestwo nie wydawao si zabawne, bya jego pani ona. Sansa z kadym dniem cierpiaa coraz bardziej. Tyrion z radoci przebiby si przez otaczajcy dziewczyn mur uprzejmoci, by przynie jej pocieszenie, nie byo to jednak moliwe. adne sowa nie sprawi, e stanie si w jej oczach pikny. Albo e przestan by Lannisterem. Dali mu j za on na cae ycie, a ona go nienawidzia. Kolejnym rdem udrki byy noce, ktre spdzali wsplnie w wielkim ou. Nie by ju w stanie spa nago, jak mia dotd w zwyczaju. Jego ona bya zbyt dobrze wychowana, by powiedzie mu cho jedno nieuprzejme sowo, nie potrafi jednak znie odrazy, ktra pojawiaa si w jej oczach, gdy tylko spojrzaa na jego ciao. Kaza Sansie rwnie zakada nocn koszul. Podam jej - zda sobie spraw. Chc dosta Winterfell, lecz pragn rwnie jej, dziecka, kobiety kimkolwiek waciwie jest. Chc da jej pocieszenie. Chc usysze jej miech. Chc, by przysza do mnie z wasnej woli, przyniosa mi swe radoci, swe smutki i sw dz. Wykrzywi usta w gorzkim umiechu. No jasne. Rwnie dobrze mgbym zapragn by wysoki jak Jaime albo silny jak ser Gregor Gra.

Mimo woli pomyla o Shae. Nie chcia, by dowiedziaa si od kogo innego, kaza wic Varysowi, by w noc przed lubem przyprowadzi j do niego. Znowu spotkali si w pokojach eunucha, lecz gdy Shae zacza rozwizywa sznurwki jego kaftana, zapa j za nadgarstki i odepchn od siebie. - Zaczekaj - rzek - jest co, o czym musisz usysze. Jutro mam polubi... - ...Sans Stark, wiem. Na chwil zapomnia jzyka w gbie. Nawet Sansa jeszcze o tym nie wiedziaa. - Skd? Varys ci powiedzia? - Jaki pa mwi o tym ser Talladowi, kiedy prowadziam Lollys do septu. Dowiedzia si od sucej, ktra podsuchaa rozmow ser Kevana z twoim ojcem. - Wysuna si z jego ucisku i zdja sukni przez gow. Jak zwykle, pod spodem bya zupenie naga. - Nic mnie to nie obchodzi. To tylko maa dziewczynka. Zrobisz jej dzieciaka i wrcisz do mnie. Jak czci jani liczy na mniejsz obojtno. Miae nadziej, ale teraz wiesz lepiej, karle - zadrwi z siebie z gorycz. Shae jest jedyn mioci, na jak moesz liczy w yciu. Na Botnistej Drodze byo toczno, lecz onierze i mieszczanie ustpowali z drogi Krasnalowi i eskortujcym go ludziom. Po ulicy biegay dzieci o zapadnitych oczach. Niektre spoglday na niego z niemym baganiem, a inne ebray gono. Tyrion wydoby z mieszka wielk gar miedziakw i cisn je w gr. Dzieci rzuciy si na nie, przepychajc si i krzyczc. Tym, ktre bd miay szczcie, uda si dzi kupi kawaek czerstwego chleba. Tyrion nigdy w yciu nie widzia na targowiskach takiego toku. Cho Tyrellowie dostarczali do miasta mnstwo ywnoci, ceny nadal byy szokujco wysokie. Sze miedziakw za melon, srebrny jele za korzec ziarna, smok za woowy poe albo sze chudych prosiakw. Mimo to kupujcych nie brakowao. Wychudzeni mczyni i wyndzniae kobiety toczyli si wok wszystkich wozw oraz straganw, podczas gdy inni, jeszcze bardziej obdarci, spogldali na nich pospnie z wylotw zaukw. - Tdy - odezwa si Bronn, gdy dotarli do podstawy Haka. - Jeli nadal chcesz... - Chc. Wyprawa nad rzek stwarzaa dogodn wymwk. Tyrion musia dzi zaatwi rwnie co innego. Nie cieszya go ta perspektywa, nie mia jednak innego wyjcia. Oddalili si od Wielkiego Wzgrza Aegona i zagbili w labirynt pomniejszych uliczek, ktre wiy si u podstawy wzgrza Visenyi. Bronn jecha przodem. Tyrion obejrza si raz czy dwa, by sprawdzi, czy nikt ich nie ledzi, widzia jednak tylko typow dla tej dzielnicy hoot: okadajcego konia furmana, staruszk oprniajc nocnik przez okno, dwch chopakw

walczcych na kije, trzy zote paszcze eskortujce winia... wszyscy wygldali niewinnie, lecz kady z nich mg si sta jego zgub. Varys wszdzie mia swoich szpicli. Skrcili za rg, potem za nastpny i przedostali si powoli przez grup toczcych si u studni kobiet. Bronn poprowadzi go krtym zaukiem, potem drugim i pod zburzon bram. Przedarli si przez rumowisko pozostae po spalonym budynku i wprowadzili konie na niskie kamienne schody. Ndzne zabudowania toczyy si tu ciasno. Bronn zatrzyma si u wylotu kolejnego zauka, ktry by tak wski, e dwch ludzi nie mogoby nim jecha konno obok siebie. - S tu dwa zakrty, a potem lepy koniec. Szynk jest w piwnicy ostatniego domu. Tyrion zeskoczy z konia. - Dopilnuj, eby nikt nie wszed ani nie wyszed, dopki nie wrc. To nie potrwa dugo. Wsun rk pod paszcz, by si upewni, e zoto nie znikno z ukrytej kieszeni. Trzydzieci smokw. To cholerna fortuna dla kogo takiego jak on. Poczapa popiesznie w gb zauka, pragnc jak najprdzej z tym skoczy. Winny szynk wyglda ponuro. By ciemny i wilgotny, ciany mia biae od saletry, a do tego by tak niski, e Bronn musiaby si schyla, eby nie uderzy gow o krokwie. Tyrion Lannister nie mia takiego problemu. O tej porze w gwnej izbie nie byo nikogo poza kobiet o martwym spojrzeniu, ktra siedziaa na stoku za szynkwasem z nie heblowanej deski. - Na zapleczu - oznajmia, wrczajc mu kielich kwanego wina. W drugim pomieszczeniu byo jeszcze mroczniej. Na niskim stole, obok dzbana wina, migotaa wieca. Siedzcy przy niej mczyzna nie wyglda gronie. By niski - cho dla Tyriona wszyscy byli wysocy - mia rzedniejce, brzowe wosy, rowe policzki i niewielki brzuszek, ktry rozciga zapinany na kociane guziki kaftan z jeleniej skry. W mikkich doniach trzyma dwunastostrunow drewnian harf, groniejsz ni jakikolwiek miecz. Tyrion usiad naprzeciwko niego. - Symonie Srebrny Jzyku. Mczyzna pochyli wyysia na czubku gow. - Lordzie namiestniku. - Bierzesz mnie za kogo innego. Mj pan ojciec jest krlewskim namiestnikiem. Obawiam si, e krl ju mnie nie potrzebuje. - Jestem pewien, e znowu wypyniesz. Nie brak ci talentw. Sodka lady Shae mwi mi, e niedawno si oenie. Szkoda, e nie wysae po mnie wczeniej. piewa na twym weselu byoby dla mnie zaszczytem.

- Ostatnie, czego potrzeba mojej onie, to wicej pieni. A jeli chodzi o Shae, obaj wiemy, e nie jest dam. Bybym ci wdziczny, gdyby nigdy ju nie wypowiedzia jej imienia na gos. - Wedle rozkazu, namiestniku - odpar Symon. Gdy Tyrion widzia go poprzednio, wystarczyo ostre sowo, by minstrela zala zimny pot, wydawao si jednak, e od tej pory znalaz gdzie odwag. Zapewne w tym dzbanie. Niewykluczone te, e winny by sam Tyrion. Groziem mu, ale z tych grb nic nie wyniko, i teraz sdzi, e nie gryz. Westchn. - Syszaem, e jeste bardzo zdolnym minstrelem. - Jeste nadzwyczaj uprzejmy, panie. Tyrion umiechn si do niego. - Chyba pora ju, by zaznajomi ze sw muzyk wolne miasta. W Braavos, Pentos i Lys bardzo kochaj pieni i s szczodrzy dla tych, ktrzy zdobd ich uznanie. - Pocign yk wina. Byo paskudne, ale mocne. - Najlepszy byby objazd wszystkich dziewiciu miast. Nie chciabym nikogo pozbawia radoci, jak daje twj piew. Rok w kadym z nich powinien wystarczy. - Sign pod paszcz, gdzie ukry zoto. - Port zamknito, bdziesz wic musia pojecha do Duskendale. Mj czowiek Bronn znajdzie dla ciebie konia. Bd zaszczycony, jeli pozwolisz, bym zapaci za twj przejazd... - Ale, panie - sprzeciwi si minstrel - nigdy nie syszae, jak piewam. Poruszy zrcznie palcami po strunach harfy i piwnic wypenia cicha muzyka. Symon zacz pie. Jecha przez miejskie ulice ze wzgrza na wysokoci. Po bruku, przez krte zauki jecha do kobiecej czuoci. Bya jego skarbem sekretnym jego wstydem i nadziej ratunku. A twierdza i acuch byy niczym wobec jej pocaunkw. - Jest tego wicej - oznajmi, gdy muzyka umilka. - Och, znacznie wicej. Chyba najbardziej podoba mi si refren. Bo od zotych doni zawsze chodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepy...

- Wystarczy. - Tyrion wysun spod paszcza pust do. - Tej pieni nie chc usysze ju nigdy wicej. - Nigdy? - Symon Srebrny Jzyk odoy harf i pocign yk wina. - No, ale kady ma swoj pie, jak mawia mj stary mistrz, kiedy uczy mnie gra. Moe innym spodoba si bardziej. Na przykad krlowej. Albo twojemu panu ojcu. Tyrion potar blizn, ktr mia na nosie. - Mj ojciec nie ma czasu dla minstreli, a moja siostra nie jest taka hojna, jak mogoby si zdawa. Mdry czowiek potrafi zarobi na milczeniu wicej ni na pieni. Nie mgby ju wyrazi tego janiej. Symon szybko poj sens jego sw. - Przekonasz si, e cena, ktrej dam, nie jest wysoka, panie. - Sysz to z przyjemnoci. - Tyrion obawia si, e trzydzieci zotych smokw nie wystarczy. - Sucham. - Na uczcie weselnej krla Joffreya ma si odby turniej minstreli. - Bd te onglerzy, bazny i taczce niedwiedzie. - Tylko jeden taczcy niedwied, panie - poprawi go Symon, ktry najwyraniej ledzi przygotowania Cersei ze znacznie wikszym zainteresowaniem ni Tyrion - ale a siedmiu minstreli. Galyeon z Cuy, Bethany Piknopalca, Aemon Costayne, Alaric z Eysen, Hamish Harfiarz, Collio Quaynis i Orland ze Starego Miasta bd rywalizowali o pozacan lutni ze srebrnymi strunami... dziwi mnie jednak, e nie zaproszono piewaka, ktry z ca pewnoci jest lepszy od nich wszystkich. - Pozwl mi zgadn. Symona Srebrnego Jzyka? Minstrel umiechn si skromnie. - Jestem gotw dowie prawdziwoci mych przechwaek przed krlem i dworem. Hamish jest ju stary i czsto zapomina, o czym piewa. I Collio z tym absurdalnym tyroshijskim akcentem! Bdziesz mia szczcie, jeli zrozumiesz co trzecie sowo. - Wesele zaplanowaa moja sodka siostra. Nawet gdybym zdoa zaatwi ci zaproszenie, mogoby to dziwnie wyglda. Siedem krlestw, siedem przysig, siedem wyzwa, siedemdziesit siedem potraw... ale omiu minstreli? Co by sobie pomyla wielki septon? - Nie sprawiasz na mnie wraenia zbyt pobonego, panie. - Nie chodzi o pobono. Pewnych form naley przestrzega. Symon pocign yk wina.

- Ale z drugiej strony... ycie minstrela jest pene niebezpieczestw. Wykonujemy swj fach w piwiarniach i winnych szynkach, gdzie suchaj nas pijani awanturnicy. Gdyby jednemu z wybranej przez tw siostr sidemki przytrafi si jaki wypadek, mam nadziej, e bdzie mi dane zaj jego miejsce. Umiechn si, bardzo z siebie zadowolony. - Szeciu minstreli to z pewnoci liczba rwnie niefortunna jak omiu. Wypytam o zdrowie tej sidemki. Gdyby okazao si, e ktry z nich jest niedysponowany, mj czowiek Bronn ci znajdzie. - Bardzo si ciesz, panie. - Symon mgby na tym poprzesta, lecz zakrcio mu si w gowie od triumfu. - Zapiewam na weselu krla Joffreya - doda. - Jeli rzeczywicie zostan wezwany na dwr, z pewnoci zechc, by krl usysza moje najlepsze kompozycje, pieni, ktre wykonywaem ju tysic razy i ktre bez wtpienia zdobd poklask. Gdybym jednak zamiast tego wystpowa w jakim ndznym winnym szynku... no c, to byaby znakomita okazja, by wyprbowa mj nowy utwr. Bo od zotych doni zawsze chodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepy. - To nie bdzie konieczne - zapewni go Tyrion. - Masz moje sowo jako Lannistera, e Bronn wkrtce ci odszuka. - Bardzo si ciesz, panie. ysiejcy, brzuchaty minstrel ponownie zapa za harf. Bronn czeka z komi u wylotu zauka. - Kiedy mam go zabra do Duskendale? - zapyta, gdy ju pomg Tyrionowi wspi si na siodo. - Nigdy. - Tyrion zawrci wierzchowca. - Daj mu trzy dni, a potem zawiadom go, e Hamish Harfiarz zama rk. Powiedz mu, e nie moe si pokaza na dworze w takich achach i trzeba natychmiast zaatwi mu nowy strj. Pjdzie z tob bez ocigania. - Skrzywi si. - Pewnie zechcesz zachowa sobie jego jzyk. Jak rozumiem, jest zrobiony ze srebra. Reszta nigdy nie powinna si znale. Bronn wyszczerzy zby w umiechu. - Znam tak garkuchni w Zapchlonym Tyku, w ktrej robi wietn mich gulachu. Syszaem, e dodaj do niego wszystkie rodzaje misa. - Dopilnuj, ebym nigdy tam nie jad. Tyrion spi konia, zmuszajc go do kusa. Potrzebna mu bya kpiel, i to jak najgortsza.

Odmwiono mu jednak nawet tej skromnej przyjemnoci. Gdy tylko wrci do swych komnat, Podrick Payne poinformowa go, e zosta wezwany do Wiey Namiestnika. - Jego lordowska mo chce si z tob widzie. Namiestnik. Lord Tywin. - Pamitam, kto jest namiestnikiem, Pod - warkn Tyrion. - Straciem nos, nie rozum. Bronn parskn miechem. - Nie odgry chopakowi gowy. - Niby dlaczego? I tak na nic mu si nie przydaje. Tyrion zastanawia si, co znowu takiego zrobi. Czy raczej, czego nie zrobiem. Wezwania od lorda Tywina zawsze miay ukryte do. Ojciec z pewnoci nigdy nie wysya po niego po to, by zje z nim kolacj albo wychyli kielich wina. Gdy po paru chwilach wszed do samotni ojca, usysza czyj gos: - ...winiowe drewno na pochwy, obite czerwon skr i ozdobione szeregiem maych wiekw z czystego zota w ksztacie lwich gwek. By moe z oczyma z granatw... - Z rubinw - przerwa mu lord Tywin. - Granaty nie maj takiego ognia. Tyrion odchrzkn. - Wzywae mnie, panie? Jego ojciec podnis wzrok. - Tak. Popatrz na to. - Na stole midzy nimi lea zwj impregnowanej tkaniny, a lord Tywin trzyma w rku wielki miecz. - To prezent lubny dla Joffreya - oznajmi synowi. We wpadajcym przez romboidalne szybki wietle klinga migotaa czarno-czerwonym blaskiem. Gdy lord Tywin poruszy mieczem, by przyjrze si ostrzu, gaka i garda zapony zotym ogniem. - Cigle sycha to gupie gadanie o magicznym mieczu Stannisa, uznaem wic, e Joffrey rwnie powinien mie co nadzwyczajnego. Krlowi przystoi krlewska bro. - Ten miecz jest stanowczo za duy dla Joffa - zauway Tyrion. - Doronie do niego. Zobacz, jak jest wywaony. Poda mu or rkojeci do przodu. Miecz by znacznie lejszy, ni si Tyrion spodziewa. Kiedy odwrci go w doni, przekona si dlaczego. Tylko z jednego metalu mona byo wyku klingi tak cienkie, a zarazem wystarczajco mocne, by dao si nimi walczy. atwo te byo rozpozna zmarszczki, charakterystyczn cech stali, ktr tysice razy rozklepywano i kuto. - Valyriaska stal? - Tak - odpar lord Tywin tonem gbokiej satysfakcji. Nareszcie, ojcze? Miecze z valyriaskiej stali byy rzadkie i drogie, lecz na caym wiecie zostay ich jeszcze tysice, a w samych Siedmiu Krlestwach by moe okoo dwustu.

Jego ojca zawsze irytowa fakt, e aden z nich nie jest wasnoci rodu Lannisterw. Dawni krlowie Skay posiadali taki or, lecz ich wielki miecz Jasny Ryk zagin, gdy drugi krl Tommen zabra go ze sob do Valyrii na sw szalecz wypraw. Nigdy nie wrci, podobnie jak stryj Gery, najmodszy i najbardziej lekkomylny z braci jego ojca, ktry jakie osiem lat temu wyruszy na poszukiwanie zaginionego miecza. Lord Tywin przynajmniej trzykrotnie podejmowa prby zakupu valyriaskich mieczy od pomniejszych, zuboaych rodw, lecz jego propozycje zawsze spotykay si ze stanowcz odpraw. Panitka chtnie rozstayby si z crkami, gdyby jaki Lannister poprosi o ich rk, lecz do starych skarbw rodzinnych byy bardzo przywizane. Tyrion zastanawia si, skd wzi si metal na ten miecz. Niektrzy mistrzowie patnerscy potrafili obrabia valyriaska stal, lecz tajemnica jej produkcji zagina, gdy na dawn Valyri spada zagada. - Ma dziwne kolory - zauway, obracajc miecz w blasku soca. Valyriaska stal bya na og tak ciemnoszara, e wydawaa si niemal czarna. W tym przypadku rwnie byo to prawd, lecz midzy fadami szaroci przewitywaa rwnie ciemna czerwie. Obie barwy stykay si, w adnym miejscu nie mieszajc si ze sob. Kada zmarszczka bya wyranie odrbna niczym fale nocy i krwi bijce o jaki stalowy brzeg. - Jak udao ci si uzyska takie kolory? Nigdy w yciu nie widziaem nic podobnego. - Ja rwnie, panie - przyzna patnerz. - Wyznaj, e te kolory nie wygldaj tak, jak tego pragnem, i nie sdz, by udao mi si je zduplikowa. Twj pan ojciec prosi o karmazynow barw waszego rodu i tym wanie kolorem prbowaem nasyci metal. Valyriaska stal jest jednak uparta. Powiadaj, e te stare miecze maj pami i nie zmieniaj si atwo. Uyem pidziesiciu rnych zakl i niekiedy udawao mi si uzyska janiejsz czerwie, lecz po chwili kolor ciemnia, zupenie jakby miecz wypija z niego soce. Jak widzisz, niektre fady w ogle nie chciay przyj czerwieni. Jeli szlachetni panowie nie s zadowoleni, sprbuj rzecz jasna znowu, tyle razy, ile tylko zadacie, ale... - Nie ma potrzeby - odpar lord Tywin. - Ten kolor bdzie w sam raz. - Karmazynowy miecz mgby adnie byszcze w promieniach soca, ale, szczerze mwic, te kolory bardziej mi si podobaj - stwierdzi Tyrion. - Jest w nich jakie zowrogie pikno... i dziki nim ten miecz jest jedyny w swoim rodzaju. Podejrzewam, e drugiego takiego nie ma na caym wiecie. - Jeden jest. Patnerz pochyli si nad stoem i odwin z impregnowanej tkaniny drugi podobny or.

Tyrion odoy miecz Joffreya i wzi w rk ten drugi. Oba byy jeli nie bliniakami, to przynajmniej bliskimi kuzynami. Ten by grubszy i ciszy, o p cala szerszy i trzy cale duszy, mia jednak taki sam szlachetny ksztat i niepowtarzaln barw, przywodzc na myl fale krwi i nocy. Wzdu jego klingi biegy trzy gbokie bruzdy sigajce od rkojeci a po sztych. Na mieczu przeznaczonym dla krla byy tylko dwie. Rkoje miecza Joffa bya znacznie kunsztowniej zdobiona. Poprzeczne prty gardy uksztatowano na podobiestwo lwich ap o odsonitych pazurach z rubinw, oba ore miay jednak rkojeci z piknie wykoczonej czerwonej skry i zote gaki w ksztacie lwich gw. - Wspaniay. - Nawet w niewprawnych rkach Tyriona bro wydawaa si ywa. Nigdy nie trzymaem w rku lepiej wywaonego miecza. - Jest przeznaczony dla mojego syna. Nie musz pyta dla ktrego. Tyrion odoy miecz Jaimea na st, obok tego, ktry mia dosta w prezencie Joffrey. Zada sobie pytanie, czy Robb Stark pozwoli jego bratu kiedykolwiek wzi w rk t bro. Nasz ojciec z pewnoci sdzi, e tak. W przeciwnym razie nie kazaby wyku tego miecza. - Wykonae dobr robot, mistrzu Mott - oznajmi patnerzowi lord Tywin. - Zapaci ci mj zarzdca. Pamitaj, e na pochwach musz by rubiny. - Bd pamita, panie. Jeste nadzwyczaj hojny. - Mczyzna zawin miecze w tkanin, wzi je pod pach i opad na jedno kolano. - To zaszczyt suy krlewskiemu namiestnikowi. Dostarcz miecze dzie przed lubem. - Pamitaj o tym. Gdy stranicy wyprowadzili ju patnerza, Tyrion wspi si na krzeso. - A wic Joff i Jaime dostan miecze, a dla kara nie ma nawet sztyletu. Czy tak to wyglda, ojcze? - Stali wystarczyo na dwa miecze, nie trzy. Jeli potrzebujesz sztyletu, we sobie jaki ze zbrojowni. Robert zostawi nam w spadku przynajmniej setk. Gerion da mu w prezencie lubnym pozacany sztylet o rkojeci z koci soniowej i gace ozdobionej szafirem. Poowa posw, ktrzy odwiedzali dwr, prbowaa potem wkupi si w aski Jego Mioci, oferujc mu zdobione drogimi kamieniami noe i inkrustowane srebrem miecze. Tyrion umiechn si. - Bardziej by si ucieszy, gdyby sprezentowali mu wasne crki. - Z pewnoci. Zawsze uywa tylko myliwskiego noa, ktry dosta od Jona Arryna, kiedy by jeszcze may. - Lord Tywin machn rk na znak lekcewaenia dla krla Roberta i wszystkich jego noy. - Co znalaze nad rzek?

- Boto - odpar Tyrion - i troch martwych zwierzt, ktrych nikomu nie chciao si pochowa. Nim otworzymy port, trzeba bdzie wybagrowa Czarny Nurt, wydoby albo rozbi zatopione statki. Trzy czwarte nabrzey portowych wymaga remontu. Niektre z nich zapewne trzeba bdzie rozebra i zbudowa na nowo. Cay rybny targ uleg zniszczeniu, a zarwno Rzeczna, jak i Krlewska Brama popkay od ciosw taranw Stannisa i powinno si je wymieni. Dr na myl o kosztach. Jeli rzeczywicie srasz zotem, ojcze, znajd wychodek i bierz si do roboty - mia ochot powiedzie. By na to jednak zbyt rozsdny. - Znajdziesz potrzebne zoto. - Znajd? A gdzie? Mwiem ci ju, e skarbiec wieci pustkami. Jeszcze nie zdylimy zapaci alchemikom za cay dziki ogie ani kowalom za mj acuch, a Cersei ju si zobowizaa, e korona pokryje poow kosztw lubu Joffa. Siedemdziesit siedem cholernych da, tysic goci, pasztet peen gobi, minstrele, onglerzy... - Ekstrawagancja bywa uyteczna. Musimy caemu krlestwu zademonstrowa potg i bogactwo Casterly Rock. - W takim razie moe Casterly Rock powinno za to zapaci. - A dlaczego? Widziaem ksigi Littlefingera. Dochody korony s dziesiciokrotnie wysze ni za Aerysa. - Podobnie jak wydatki. Robert szasta pienidzmi tak samo jak swym kutasem. Littlefinger zacign bardzo wysokie poyczki. Midzy innymi u ciebie. To prawda, e dochody s znaczne, ale ledwie wystarczaj, by pokry lichwiarskie odsetki. Czy zgodzisz si umorzy dug, jaki korona zacigna u rodu Lannisterw? - Nie mw gupstw. - W takim razie moe wystarczy siedem da. Trzystu goci zamiast tysica. Jak rozumiem, lub bez taczcego niedwiedzia rwnie jest wany. - Tyrellowie uznaliby nas za skpcw. Chc mie i lub, i odbudow nabrzea. Jeli nie potrafisz za to zapaci, przyznaj si, a znajd starszego nad monet, ktry sobie poradzi z tym zadaniem. Tyrion nie mia zamiaru znosi haby, ktr byaby dymisja po tak krtkim czasie. - Znajd ci te pienidze. - Znajdziesz - zgodzi si jego ojciec - a skoro ju o tym mwimy, znajd te oe swej ony. A wic pogoski dotary nawet do niego.

- Dzikuj, znalazem je. To ten mebel midzy oknem a kominkiem. Ma baldachim z aksamitu i materac wypchany gsim puchem. - Ciesz si, e o tym wiesz. By moe powiniene te sprbowa odnale kobiet, ktra je z tob dzieli. Kobiet? Chyba raczej dziecko. - Czy to pajk szepta ci w ucho, czy musz za to podzikowa swej sodkiej siostrze? Biorc pod uwag, co si wyprawiao w pocieli Cersei, mona by byo sdzi, e okae ona cho tyle przyzwoitoci, by nie interesowa si jego oem. - Powiedz mi, jak to si dzieje, e wszystkie suce Sansy s na usugach Cersei? Mam ju do tego, e szpieguj mnie w mojej wasnej sypialni. - Jeli nie lubisz sucych swej ony, oddal je i zastp takimi, ktre bardziej ci bd odpowiaday. Masz takie prawo. Martwi mnie dziewictwo twojej ony, nie usugujce jej dziewczyny. Dziwi mnie taka... delikatno. Z kurwami jako nie miewasz trudnoci. Czyby crka Starkw bya inaczej zbudowana? - Co ci tak nagle interesuje, gdzie wsadzam kutasa? - warkn Tyrion. - Sansa jest za moda. - Jest wystarczajco dorosa, by po mierci brata zosta pani Winterfell. Odbierz jej dziewictwo, a zbliysz si o krok do zdobycia pnocy. Zrb jej dziecko, a cel zostanie osignity. Czy musz ci przypomina, e maestwo, ktrego nie skonsumowano, moe zosta rozwizane? - Przez wielkiego septona albo Rad Wiary. Nasz obecny wielki septon to tresowana foka, ktra adnie szczeka na rozkaz. Ju prdzej moje maestwo rozwie Ksiycowy Chopiec. - By moe powinienem by wyda Sans za Ksiycowego Chopca. On pewnie wiedziaby, co z ni zrobi. Tyrion zacisn donie na ramionach fotela. - Nie ycz ju sobie sysze nic wicej na temat dziewictwa mojej ony. Skoro jednak mwimy o maestwie, to jak to si dzieje, e nic nie sycha o planowanym lubie mojej siostry? Jeli dobrze sobie przypominam... - Mace Tyrell odrzuci moj propozycj wydania Cersei za jego dziedzica Willasa przerwa mu lord Tywin. - Nie chce naszej sodkiej Cersei? To znacznie poprawio nastrj Tyriona.

- Kiedy mu o tym wspomniaem po raz pierwszy, lord Tyrell wydawa si przychylnie usposobiony - cign jego ojciec. - Nastpnego dnia wszystko si zmienio. To przez t star bab. Niemiosiernie tyranizuje syna. Varys twierdzi, e powiedziaa mu, i twoja siostra jest za stara i zanadto zuyta dla tego jej wspaniaego jednonogiego wnuka. - Cersei z pewnoci bya zachwycona - stwierdzi ze miechem Tyrion. Lord Tywin przeszy go lodowatym spojrzeniem. - Cersei o niczym nie wie. I si nie dowie. Lepiej dla nas wszystkich bdzie uzna, e tej propozycji nigdy nie byo. Pamitaj o tym, Tyrionie. Tej propozycji nigdy nie byo. - Jakiej propozycji? Tyrion podejrzewa, e lord Tyrell poauje swej odmowy. - Twoja siostra musi wyj za m. Pytanie tylko za kogo? Mam kilka pomysw... Nim zdy je przedstawi, rozlego si pukanie do drzwi. Stranik wetkn gow do komnaty i zapowiedzia wielkiego maestera Pycellea. - Moe wej - wyrazi zgod lord Tywin. Pycelle wspiera si na lasce. Zatrzyma si na chwil, by przeszy Tyriona mrocym krew w yach spojrzeniem. Wspaniaa ongi broda, ktr kto mu w tajemniczych okolicznociach zgoli, odrastaa rzadka i kosmata, odsaniajc brzydkie, rowe brodawki, ktre wisiay mu na szyi. - Lordzie namiestniku - rzek starzec i pokoni si tak nisko, jak tylko by w stanie to zrobi, nie przewracajc si. - Z Czarnego Zamku przylecia kolejny ptak. By moe powinnimy porozmawia na osobnoci? - To nie bdzie konieczne. - Lord Tywin wskaza wielkiemu maesterowi fotel. - Tyrion moe zosta. Oooooch, mog? Tyrion potar nos i czeka. Pycelle odchrzkn i w nastpstwie tego rozkasa si gwatownie. - List pochodzi od tego samego Bowena Marsha, ktry przysa poprzedni. Pisze, e lord Mormont nadesa wiadomo o dzikich, ktrzy w wielkiej liczbie zmierzaj na poudnie. - Ziemie na pnoc od Muru nie mog wyywi wielkiej liczby ludzi - oznajmi stanowczo lord Tywin. - To ostrzeenie nie jest nowoci. - To ostatnie jest, panie. Mormont przysa ptaka z nawiedzanego lasu, by zawiadomi Marsha, e go zaatakowano. Od tego czasu wrcio wicej krukw, lecz aden z nich nie przynis listu. Ten Bowen Marsh obawia si, e lord Mormont zgin wraz ze wszystkimi swymi ludmi. Tyrion polubi starego Jeora Mormonta z jego maomwnoci i gadajcym ptakiem. - Czy to pewne? - zapyta.

- Niepewne - przyzna Pycelle - ale aden z ludzi Mormonta dotd nie wrci. Marsh obawia si, e zabili ich dzicy i e wkrtce mog zaatakowa sam Mur. - Sign doni pod szat i wydoby papier. - To jest ten list, panie. Proba skierowana do wszystkich piciu krlw. Domaga si tylu ludzi, ilu tylko moemy mu przysa. - Piciu krlw? - warkn poirytowany ojciec Tyriona. - W Westeros jest tylko jeden krl. Ci durnie w czerni mogliby o tym pamita, jeli chc, by Jego Mio ich wysucha. W odpowiedzi zawiadom ich, e Renly nie yje, a pozostali to zdrajcy i uzurpatorzy. - Na pewno z radoci si o tym dowiedz. Mur ley na kocu wiata i wieci czsto docieraj tam z opnieniem. - Pycelle pokiwa gow w gr i w d. - A co mam napisa Marshowi w sprawie ludzi, o ktrych prosi? Czy zwoamy rad... - Nie ma potrzeby. Nocna Stra to banda zodziei, mordercw i nisko urodzonych prostakw, przychodzi mi jednak na myl, e przy odpowiedniej dyscyplinie mona by z nimi co zdziaa. Jeli Mormont rzeczywicie nie yje, czarni bracia bd musieli wybra nowego lorda dowdc. Pycelle obrzuci Tyriona chytrym spojrzeniem. - To wspaniaa myl, panie. Mam nawet znakomitego kandydata. To Janos Slynt. Tyrionowi nie spodobao si to w najmniejszym stopniu. - Czarni bracia sami sobie wybieraj dowdc - przypomnia im. - Lord Slynt jest nowy na Murze. Wiem o tym, bo sam go tam wysaem. Dlaczego mieliby wybra jego, a nie kogo z tuzina bardziej dowiadczonych ludzi? - Dlatego - odpar jego ojciec tonem, ktry sugerowa, e uwaa Tyriona za gupca - e jeli nie zagosuj tak, jak im kaemy, Mur prdzej si roztopi, nim wylemy im cho jednego czowieka. Tak, to poskutkuje. Tyrion przesun si do przodu. - Janos Slynt to nieodpowiedni kandydat, ojcze. Lepszy byby komendant z Wiey Cieni albo Wschodniej Stranicy. - Komendant z Wiey Cieni jest Mallisterem z Seagardu. Wschodni Stranic dowodzi elazny czowiek. Ton lorda Tywina wiadczy niedwuznacznie, e aden z nich nie odpowiada jego celom. - Janos Slynt jest synem rzenika - przypomnia z naciskiem ojcu Tyrion. - Sam mi powiedziae...

- Pamitam, co ci powiedziaem. Czarny Zamek to nie Harrenhal, a Nocna Stra to nie krlewska rada. Jest odpowiednie narzdzie do kadego zadania i odpowiednie zadanie dla kadego narzdzia. Tyriona zala gniew. - Lord Janos to pusta zbroja, ktra sprzeda si temu, kto najwicej zapaci. - Uwaam to za jego zalet. Kt mgby zapaci wicej od nas? - Zwrci si w stron Pycellea. - Wylij kruka. Napisz, e krl Joffrey wielce si zasmuci wieci o mierci lorda dowdcy Mormonta, lecz z wielkim alem stwierdza, i na razie nie moe im wysa adnych ludzi, gdy w kraju nadal roi si od buntownikw i uzurpatorw. Zasugeruj im, e sprawy mog wyglda inaczej, gdy tron bdzie bezpieczny... pod warunkiem, e krl bdzie mia pene zaufanie do przywdztwa stray. Na zakoczenie popro Marsha, by przekaza wyrazy najserdeczniejszego uznania Jego Mioci jego wiernemu przyjacielowi i sudze lordowi Janosowi Slyntowi. - Tak, panie. - Pycelle raz jeszcze pokiwa starcz gow. - Uczyni tak, jak namiestnik rozkaza. Z wielk radoci. Trzeba mu byo ci eb, nie brod - pomyla Tyrion. A Slynta wysa popywa razem z jego kumplem Allarem Deemem. Dobrze przynajmniej, e z Symonem Srebrnym Jzykiem nie powtrzy ju podobnie gupiego bdu. Widzisz, ojcze? - mia ochot zawoa. Widzisz, jak szybko si ucz?

SAMWELL Na stryszku kobieta haaliwie wydawaa na wiat dziecko, a na dole przy ogniu lea umierajcy mczyzna. Samwell Tarly nie by pewien, co napenia go wikszym strachem. Przykryli biednego Bannena stosem futer i dooyli do ognia mnstwo opau, on jednak powtarza cigle: - Zimno mi. Prosz. Tak mi zimno. Sam prbowa napoi go zup cebulow, Bannen jednak nie by w stanie nic przekn. Cay pyn spywa mu po wargach i podbrdku. - Ju po nim. - Craster popatrzy na rannego obojtnie, rozszarpujc zbami kiebas. Lepiej byoby dla niego, gdyby wbi mu n w pier, zamiast wlewa mu zup do garda, jeli mnie o to pytasz. - Nie pamitam, eby kto ci pyta. - Gigant mia najwyej pi stp wzrostu (naprawd nazywa si Bedwyck), by jednak wojowniczym czowieczkiem. - Zabjco, czy prosie Crastera o rad? Sam skuli si, syszc to miano, potrzsn jednak gow. Wypeni yk zup, unis j do ust Bannena i sprbowa wsun mu midzy zby. - Prosilimy tylko o ywno i ogie - mwi Gigant. - A ty skpisz nam nawet ywnoci. - Cieszcie si, e nie poskpiem wam ognia. - Craster by tgim mczyzn, a wydawa si jeszcze grubszy z uwagi na mierdzce, wystrzpione baranie skry, ktre nosi na sobie dzie i noc. Mia szeroki, paski nos i opadajcy kcik ust. Brakowao mu jednego ucha. Cho skotunione wosy i spltana broda posiwiay mu tak bardzo, e byy ju prawie biae, jego twarde, skate donie wci wyglday na wystarczajco silne, by zada bl. - Daem wam wszystko, co mogem, ale wrony zawsze s godne. Gdybym nie by bogobojnym czowiekiem, dawno ju bym was przegna. Wydaje ci si, e potrzebuj takich jak ten, ktry zdycha na moim klepisku? Wydaje ci si, e potrzebuj tu tylu gb, konusie? - Dziki splun. - Wrony. Pytam ci, kiedy to czarny ptak przynis do czyjego domu co dobrego? Nigdy. Nigdy. Z kcika ust Bannena znowu pocieka zupa. Sam star j mankietem rkawa. Oczy zwiadowcy byy otwarte, ale nic nie widziay. - Zimno mi - powtrzy sabym gosem. By moe maester potrafiby go uratowa, oni jednak nie mieli maestera. Przed dziewicioma dniami Kedge Biae Oko amputowa zmasakrowan stop Bannena. Popyno tyle ropy i krwi, e Samowi zrobio si niedobrze, byo ju jednak za pno. - Zimno mi - powtrzyy poblade usta.

W pomieszczeniu byo okoo dwudziestu obdartych czarnych braci, ktrzy przykucnli na klepisku albo siedzieli na grubo ciosanych awach, popijajc t sam cienk cebulow zupk albo ujc kaway sucharw. Paru wygldao na powaniej rannych ni Bannen. Fornio od wielu dni majaczy, a z barku ser Byama sczya si ohydna, ta ropa. Gdy opuszczali Czarny Zamek, Brzowy Bernarr mia pene worki myrijskiego ognia, balsamu gorczycowego, wrotyczu, maku, jaskra i innych zi leczniczych. Nawet sodkiego snu, ktry przynosi dar bezbolesnej mierci. Brzowy Bernarr poleg jednak na Pici i nikt nie mia wwczas gowy do tego, by szuka lekarstw maestera Aemona. Hake rwnie zna si troch na zioach jako kucharz, on jednak zagin. Ocalali zarzdcy musieli wic robi dla rannych, co tylko mogli, to znaczy niewiele. Tu przynajmniej jest sucho i mog si ogrza przy ogniu. Ale potrzebuj wicej jedzenia. Wszyscy go potrzebowali. Ludzie narzekali ju od wielu dni. Karl Szpotawa Stopa bez przerwy powtarza, e Craster ma gdzie ukryt spiarni. Garth ze Starego Miasta zacz mu wtrowa, gdy tylko nie sysza go lord dowdca. Sam zastanawia si nad tym, czyby nie sprbowa wyebra czego bardziej odywczego choby dla rannych, nie mia jednak odwagi. Oczy Crastera byy zimne i ze, a gdy tylko dziki spoglda na Sama, jego donie dray lekko, jakby chcia zacisn je w pici. Czy wie, e rozmawiaem z Godzik, kiedy bylimy tu poprzednio? - zastanawia si grubas. Czy powiedziaa mu, e obiecaem j std zabra? Czy zmusi j do tego biciem? - Zimno mi - powtarza Bannen. - Prosz. Zimno mi. Cho wntrze dworu Crastera byo ciepe i pene dymu, Samowi rwnie dokucza chd. I zmczenie. Jestem taki zmczony. Powinien si wyspa, lecz gdy tylko zamkn oczy, ni mu si sypicy nieg i umarli o czarnych doniach oraz jaskrawoniebieskich oczach, ktrzy wlekli si ku niemu ociale. Na stryszku Godzik wydaa z siebie drce kanie, ktre ponioso si echem po dugim, niskim, pozbawionym okien pomieszczeniu. - Przyj - powtarzaa jedna ze starszych on Crastera. - Mocniej. Mocniej. Krzycz, jeli ci to pomoe. Godzik jej usuchaa. Rozdara si tak gono, e Sam a si wzdrygn. Craster odwrci gow i spojrza w tamt stron spode ba. - Do ju mam tych wrzaskw - zawoa. Dajcie jej szmat midzy zby albo wejd na gr i dam jej posmakowa swej rki. Sam wiedzia, e Craster jest gotowy speni grob. Mia dziewitnacie on, lecz adna z nich nie waya si mu sprzeciwi, gdy ju zacz wchodzi na t drabin. Czarni

bracia rwnie nie protestowali, kiedy przedwczorajszej nocy stuk jedn z modszych dziewczt. Co prawda, niektrzy szemrali. - Zabije j - zaniepokoi si Garth z Greenaway. Karl Szpotawa Stopa rozemia si tylko na te sowa. - Jeli nie chce tej maej licznotki, mgby j odda mnie - stwierdzi. Czarny Bernarr mrucza przeklestwa cichym, gniewnym gosem, a Alan z Rosby wsta i wyszed na dwr, by tego wszystkiego nie sucha. - Jego dach, jego prawo - przypomnia im zwiadowca Ronnel Harclay. - Craster jest przyjacielem Stray. Przyjacielem - pomyla Sam, suchajc stumionych krzykw Godzik. Craster by brutalem, ktry elazn rk wada swymi onami i crkami, lecz jego twierdza bya dla nich azylem. - Zamarznite wrony - zadrwi, gdy dowlekli si do jego dworu, garstka tych, ktrzy przeyli nieg, upiory i straszliwy mrz. - I stado te nie takie wielkie jak to, co poleciao na pnoc. Mimo to da im miejsce na klepisku, dach, ktry chroni przed niegiem, i ogie, przy ktrym mogli si wysuszy, a jego ony przyniosy im w kubkach gorce wino, eby zrobio im si cieplej w brzuchach. Cho zwa ich cholernymi wronami, da im rwnie je, aczkolwiek by to skromny posiek. Jestemy jego gomi - powtarza sobie Sam. Godzik naley do niego. To jego crka i ona. Jego dach, jego prawo. Gdy po raz pierwszy ujrza dwr Crastera, Godzik bagaa go o pomoc i Sam poyczy jej czarny paszcz, eby moga ukry brzuch, gdy sza na spotkanie z Jonem Snow. Rycerze powinni broni kobiet i dzieci. Wrd czarnych braci byo niewielu rycerzy, ale mimo to... Wszyscy wymawiamy sowa przysigi - myla Sam. Jestem tarcz, ktra osania krain czowieka. Nawet dzika kobieta pozostawaa kobiet. Powinnimy jej pomc. Godzik baa si o swoje dziecko. Obawiaa si, e okae si chopcem. Craster wychowywa crki na swe ony, lecz w jego dworze nie byo mczyzn ani chopcw. Godzik powiedziaa Jonowi, e Craster oddaje synw bogom. Jeli bogowie s askawi, dadz jej crk - modli si. Ze stryszka dobieg stumiony krzyk Godzik. - Ju niedugo - mwia kobieta. - Jeszcze jedno pchnicie. Och, widz jego gow. Jej - myla zrozpaczony Sam. Jej gow, jej. - Zimno mi - odezwa si sabym gosem Bannen. - Prosz. Tak mi zimno.

Sam odoy misk i yk, rzuci futro na umierajcego i cisn do ognia nastpny patyk. Godzik krzykna przenikliwie i zacza dysze. Craster gryz tward, czarn kiebas. Oznajmi, e kiebasa jest tylko dla niego i jego on, a nie dla Stray. - Baby - poskary si Craster. - Jak one wrzeszcz... Miaem kiedy tust macior, ktra urodzia omioro prosit i nawet nie chrzkna. - Nie przestajc u, odwrci gow i popatrzy pogardliwie na Sama. - Bya prawie tak samo gruba jak ty, chopcze. Zabjco. Rykn miechem. Tego ju byo dla Sama zbyt wiele. Oddali si od dou z ogniem, gramolc si niezgrabnie nad ludmi, ktrzy spali, kucali albo umierali na ubitym klepisku. Od dymu, krzykw i jkw zrobio mu si sabo. Pochyli gow, przeszed midzy jelenimi skrami, ktre suyy w domu Crastera jako drzwi, i wyszed na dwr. Byo pochmurne popoudnie, wystarczajco jednak jasne, by olepi go po panujcym wewntrz pmroku. Gdzieniegdzie na konarach okolicznych drzew oraz na zoto-rdzawych wzgrzach widniay jeszcze plamy niegu, byo ich jednak znacznie mniej ni przedtem. nieyca ju mina, a dni, ktre spdzili w Twierdzy Crastera, byy... no, moe nie ciepe, ale ju nie tak przeraajco zimne. Sam sysza ciche kap, kap, kap wody ciekajcej z sopli, ktre zwisay z krytego grub warstw darni dachu. Zaczerpn z dreniem powietrza w puca i rozejrza si wok. Na zachd od niego Ollo Obcita Rka i Tim Stone karmili i poili ich ocalae konie. Z wiatrem od dworu inni bracia zarzynali i obdzierali ze skry zwierzta, ktre uznano za zbyt sabe, by mogy i dalej. Wcznicy i ucznicy penili stra za ziemnymi waami, ktre byy dla Crastera jedyn obron przed tym, co kryo si w lesie. Z tuzina poncych w zagbieniach ognisk biy ku niebu grube wstgi niebieskoszarego dymu. Sam sysza odlege echa toporw, ktre uderzay w gbi lasu. Oddzia drwali zbiera opa, by ogniska mogy pon przez ca noc. Noce byy straszne. Robio si wtedy ciemno. I zimno. Gdy przebywali u Crastera, nie atakoway ich upiory ani Inni. Gospodarz zapewnia, e nic im tu nie grozi. - Bogobojny czowiek nie musi si obawia takich jak oni. Powiedziaem to Manceowi Rayderowi, kiedy przyszed tu wszy, ale nie chcia mnie sucha, tak samo jak wy, wrony, z waszymi mieczami i cholernymi ogniskami. Kiedy nadejdzie biae zimno, w niczym wam one nie pomog. Pomog wam tylko bogowie. Lepiej wkupcie si w ich aski. Godzik rwnie wspominaa o biaym zimnie. Powiedziaa im te, jakie ofiary skada Craster swym bogom. Kiedy Sam o tym usysza, zapragn go zabi. Za Murem prawa nie obowizuj - powtrzy sobie. A Craster jest przyjacielem Stray.

Zza dworu-lepianki dobieg ochrypy krzyk. Sam poszed zobaczy, co si dzieje. Pod nogami mia topniejcy nieg i mikkie boto, ktre wedug Edda Cierpitnika powstao z gwna Crastera. Byo jednak gstsze ni gwno i wsysao buty Sama tak mocno, e a poczu, i jeden z nich zsuwa mu si z nogi. Za ogrodem warzywnym i pust owczarni dwunastu czarnych braci strzelao z ukw do celu, ktry zrobili sobie z drewna i somy. Szczupy, jasnowosy zarzdca, ktrego zwano Sodkim Donnelem, trafi z pidziesiciu jardw niemal w sam jego rodek. - Poka co lepszego, staruszku - zawoa. - Poka. - Siwobrody, przygarbiony Ulmer o pomarszczonej skrze i opadajcych rkach, stan na stanowisku i wycign strza z koczana, ktry mia u pasa. Za modu by banit, czonkiem osawionego Bractwa z Krlewskiego Lasu. Twierdzi, e przeszy kiedy strza do Biaego Byka z Gwardii Krlewskiej, by skra pocaunek dornijskiej ksiniczki. Ukrad jej rwnie klejnoty oraz szkatuk zotych smokw, ale to pocaunkiem przechwala si, kiedy by wstawiony. Nacign ciciw, gadko jak letni jedwab i wypuci strza, ktra wbia si o dobry cal bliej rodka celu ni strzaa Donnela Hilla. - I co ty na to, chopcze? - zapyta, wracajc do grupy. - Niele - przyzna z niechci modszy mczyzna. - Ale pomg ci boczny wiatr. Kiedy ja strzelaem, by silniejszy. - To trzeba byo wzi na niego poprawk. Masz dobre oko i pewn rk, ale eby przewyszy czowieka z krlewskiego lasu, bdziesz potrzebowa czego wicej. To Strzelec Dick nauczy mnie posugiwa si ukiem, a na wiecie nigdy nie byo lepszego ucznika. Opowiadaem ci o starym Dicku? - Tylko ze trzysta razy. Kady czowiek w Czarnym Zamku sysza opowieci Ulmera o wielkiej bandzie ludzi wyjtych spod prawa; o Simonie Toynie, Umiechnitym Rycerzu, Oswynie Dugiej Szyi Trzykrotnie Powieszonym, Wendzie Biaej ani, Strzelcu Dicku, Brzuchatym Benie i caej reszcie. Szukajc ratunku, Sodki Donnel rozejrza si wok i zauway stojcego w bocie Sama. - Zabjco - zawoa. - Chod, poka nam, jak zabie Innego. Wycign ku niemu wysoki, cisowy uk. Sam zaczerwieni si. - To nie bya strzaa, to by sztylet, smocze szko...

Wiedzia, co si stanie, jeli wemie w rk uk. W ogle nie trafi w cel. Strzaa przeleci nad waem i zniknie midzy drzewami. A potem usyszy miech. - Wszystko jedno - stwierdzi Alan z Rosby, ktry rwnie by wietnym ucznikiem. Wszyscy chcemy zobaczy, jak strzela Zabjca. Prawda, chopaki? Sam nie by w stanie stawi czoa ich drwicym umiechom, zoliwym arcikom i pogardzie wypisanej w oczach. Odwrci si, by odej t sam drog, ktr przyszed, lecz jego prawa noga gboko zapada si w boto i kiedy sprbowa j wyrwa, zsun mu si but. eby go wyrwa, musia uklkn. Uszy wypenia mu gromki rechot. Cho mia na nogach wiele skarpetek, gdy wreszcie uciek, woda dotara ju do palcw jego stp. Jestem bezwartociowy - pomyla przygnbiony. Mj ojciec mia racj. Nie mam prawa y, gdy tak wielu odwanych ludzi zgino. Grenn zajmowa si ogniskiem roznieconym na poudnie od bramy. Rozebra si do pasa i rba drwa. Twarz mia czerwon z wysiku, a skr zlewa mu pot. Umiechn si jednak na widok sapicego ciko Sama. - Inni zabrali ci but, Zabjco? On te? - To byo boto. Prosz, nie nazywaj mnie tak. - Dlaczego? - Grenn by szczerze zdziwiony. - To dobry przydomek i uczciwie sobie na niego zasuye. Pyp zawsze namiewa si z Grenna, twierdzc, e jest on tpy jak buzdygan, Sam wic wytumaczy mu wszystko cierpliwie. - To tak, jakby nazwa mnie tchrzem, tylko w innych sowach - mwi, stojc na lewej nodze, a praw wciskajc z powrotem w ubocony but. - Drwi ze mnie tak samo, jak drwi z Bedwycka, nazywajc go Gigantem. - Ale on nie jest gigantem - zauway Grenn - a Paul nigdy nie by may. No, moe kiedy by dzieckiem u piersi, ale potem to ju nie. Ty naprawd zabie Innego, wic to nie jest to samo. - Ja tylko... wcale... Baem si! - Nie bardziej ode mnie. To tylko Pyp gada, e jestem za gupi, eby czu strach. Boj si tak samo jak kady. - Grenn pochyli si, podnis narbane drwa i rzuci je w ogie. Zawsze baem si Jona, kiedy musiaem z nim walczy. By strasznie szybki i macha mieczem tak, jakby mia zamiar mnie zabi. - wiee, wilgotne drewno buchao gstym dymem, nim zajo si pomieniami. - Ale nigdy nic nie mwiem. Czasem sobie myl, e wszyscy tylko

udaj odwanych, a wcale naprawd tacy nie s. Moe to dziki udawaniu stajemy si odwani. Nie wiem. Niech ci nazywaj Zabjc. Komu to przeszkadza? - Nie lubie, kiedy ser Alliser nazywa ci ubrem. - Chcia powiedzie, e jestem wielki i gupi. - Grenn podrapa si po brodzie. - Ale jeli Pyp mia ochot tak na mnie mwi, to mg. Albo ty czy Jon. ubr to silne i grone zwierz, wic to nie takie ze przezwisko, a ja jestem duy i robi si coraz wikszy. Czy nie wolisz by Samem Zabjc ni ser wink? - Dlaczego nie mog by po prostu Samwellem Tarlym? - Klapn ciko na wilgotn kod, ktrej Grenn nie porba jeszcze na szczapy. - To smocze szko zabio Innego. Nie ja, smocze szko. Opowiedzia im o wszystkim. Wiedzia, e niektrzy z nich mu nie wierz. Dirk pokaza mu swj sztylet i stwierdzi: - Mam elazo. Na co mi szko? - Czarny Bernarr i trzej Garthowie nie kryli, e powtpiewaj w ca jego opowie, a Rolley z Sisterton oznajmi bez ogrdek: - Pewnie dziabne jaki szeleszczcy krzak i okazao si, e to May Paul w nim sra. Dlatego musiae wymyli to kamstwo. Dywen i Edd Cierpitnik okazali jednak zainteresowanie, a potem kazali Samowi i Grennowi powtrzy wszystko lordowi dowdcy. Mormont wysucha opowieci z zaspion min, zadajc szczegowe pytania. By zbyt ostrony z natury, by odrzuci co, co mogoby mu zapewni przewag. Zapyta Sama o smocze szko w jego plecaku, cho nie byo go wiele. Gdy tylko grubas myla o skarbczyku, ktry Jon odkry pod Pici, zbierao mu si na pacz. Byy tam klingi sztyletw, groty wczni i co najmniej dwiecie albo trzysta grotw do strza. Jon zrobi sztylety dla siebie, Sama i lorda dowdcy Mormonta. Da te Samowi grot wczni, stary, zniszczony rg oraz garstk grotw strza. To byo wszystko. Dlatego mieli teraz wycznie sztylet Mormonta oraz ten, ktry Sam da Grennowi, a take dziewitnacie strza i dug wczni z twardego drewna, wyposaon w grot ze smoczego szka. Wczni wartownicy przekazywali sobie kolejno, a strzay Mormont rozdzieli midzy najlepszych ucznikw. Mamroczcy Bill, Garth Szare Piro, Ronnel Harclay, Sodki Donnel Hill i Alan z Rosby dostali po trzy, a Ulmer cztery. Niemniej, nawet gdyby za kadym razem trafiali w cel, wkrtce zostayby im tylko ponce strzay, tak jak pozostaym. Na Pici wystrzelili ich setki, nie powstrzymao to jednak upiorw. To nie wystarczy - pomyla Sam. Otaczajce dwr Crastera pochye way z bota i topniejcego niegu z pewnoci nie byy skuteczn obron przeciw upiorom, ktre wdrapay si na znacznie bardziej strome stoki Pici i sforsoway mur piercieniowy. A tutaj zamiast trzystu ustawionych w zdyscyplinowanym szyku braci znajd tylko czterdziestu jeden

obdartych niedobitkw, w tym dziewiciu tak ciko rannych, e nie byli w stanie walczy. Do Twierdzy Crastera dowloko si ich czterdziestu czterech, cho z Pici ucieko z gr szedziesiciu, od tego czasu trzech kolejnych zmaro z ran, a Bannen mia wkrtce do nich doczy. - Mylisz, e upiory odeszy? - zapyta Grenna Sam. - Czemu nas nie wykoczyy? - Przychodz tylko wtedy, kiedy jest zimno. - Tak - zgodzi si Sam - ale czy to zimno sprowadza upiory, czy upiory wywouj zimno? - Kogo to obchodzi? - Grenn uderzy siekier i wiry pofruny w powietrze. - Wane, e chodz ze sob w parze. Hej, skoro ju wiemy, e smocze szko je zabija, to moe nie przyjd w ogle. Moe to one si nas teraz boj! Sam chtnie by w to uwierzy, wydawao mu si jednak, e dla umarych strach nie ma adnego znaczenia, podobnie jak bl, mio czy obowizek. cisn nogi domi, pocc si pod grubymi warstwami weny, skry i futra. To prawda, e biay stwr, ktrego spotkali w lesie, stopi si po uderzeniu sztyletem... ale Grenn zakada, e smocze szko dziaa rwnie na upiory. Nie wiemy tego - pomyla Sam. Nic waciwie nie wiemy. Szkoda, e nie ma tu Jona. Lubi Grenna, ale z nim nie mona byo rozmawia o takich sprawach. Jon nie nazywaby mnie Zabjc. I mgbym z nim pomwi o dziecku Godzik. Jon jednak odjecha z Qhorinem Prkim i od tej pory ju o nim nie syszano. On te mia sztylet ze smoczego szka, ale czy wpad na to, eby zrobi z niego uytek? Czy ley teraz zimny i martwy w jakim parowie... albo, jeszcze gorzej, czy chodzi martwy? Nie potrafi zrozumie, dlaczego bogowie mieliby zabra Jona Snow i Bannena, a zostawi takiego tchrza i oferm jak on. Powinien by zgin na Pici, gdzie trzy razy zla si w portki ze strachu, a do tego zgubi miecz. W lesie na pewno by nie przey, gdyby nie napatoczy si May Paul, ktry by gotw go nie. Chciabym, eby to wszystko okazao si snem. Wtedy mgbym si obudzi. To by byo pikne. Znalazby si z powrotem na Pici, a wszyscy bracia byliby razem z nim, nawet Jon i Duch. Albo, jeszcze lepiej, obudziby si w Czarnym Zamku, za Murem, i zszedby do jadalni po misk gstej manny gotowanej przez Trzypalcego Hobba. Wrzuciby sobie do niej wielk ych masa i jeszcze odrobink miodu. Na sam myl o tym zaburczao mu w pustym brzuchu. - Snow. Sam podnis wzrok na ten dwik. Kruk lorda dowdcy Mormonta kry nad ogniskiem, machajc wielkimi czarnymi skrzydami. - Snow - krakao ptaszysko. - Snow, snow.

Tam, gdzie przylatywa kruk, szybko zjawia si te Mormont. Lord dowdca wyjecha konno spomidzy drzew. Po obu jego bokach jechali stary Dywen i Ronnel Harclay, zwiadowca o lisiej twarzy, ktry zastpi Thorena Smallwooda. Wcznicy przy bramie zapytali, kto idzie. - A kto moe i, do siedmiu piekie? - odburkn Mormont..- Czy Inni zabrali wam oczy? Przejecha midzy supami bramy ozdobionymi czaszkami barana i niedwiedzia, a potem cign wodze, unis pi i zagwizda. Kruk przylecia do niego. - Panie - usysza Sam gos Ronnela Harclaya - mamy tylko dwadziecia dwa wierzchowce. Wtpi, czy cho poowa z nich dotrze do Muru. - Wiem o tym - mrukn Mormont. - Ale i tak musimy odjecha. Craster postawi spraw jasno. - Popatrzy na zachd, gdzie soce przesaniaa awica ciemnych chmur. Bogowie dali nam chwil wytchnienia, jak dugo jednak ona potrwa? - Mormont zeskoczy z sioda i rzuci kruka w powietrze. - Tarly! - rykn, ujrzawszy Sama. - Ja? Sam podnis si niezgrabnie. - Ja? - Kruk wyldowa na gowie starego. - Ja? - Nazywasz si Tarly? Masz tu brata? Tak, ty. Zamknij gb i chod ze mn. - Z tob? Jego sowa przerodziy si w pisk. Lord dowdca Mormont przeszy go morderczym spojrzeniem. - Jeste czowiekiem z Nocnej Stray. Postaraj si nie robi w bielizn za kadym razem, gdy na ciebie spojrz. Powiedziaem, chod. - Boto mlaskao pod jego buciorami. Sam musia wyciga nogi, by za nim nady. - Mylaem o tym twoim smoczym szkle. - Nie jest moje - sprzeciwi si Sam. - No to o smoczym szkle Jona Snow. Jeli rzeczywicie potrzeba nam sztyletw z tego materiau, to dlaczego mamy tylko dwa? Kady czowiek z Nocnej Stray powinien taki dostawa, gdy tylko wypowie sowa. - Nie wiedzielimy... - Nie wiedzielimy! Kiedy musielimy wiedzie. Nocna Stra zapomniaa o prawdziwym celu swego istnienia, Tarly. Nie buduje si muru wysokiego na siedemset stp po to, eby powstrzyma odzianych w skry dzikusw przed kradzie kobiet. Mur mia osania krain czowieka... i to nie przed dzikimi, ktrzy, jak si nad tym zastanowi, rwnie s ludmi. Mino zbyt wiele lat, Tarly, zbyt wiele stuleci i tysicleci. Zapomnielimy o

prawdziwym wrogu. A teraz wrci, a my nie wiemy, jak z nim walczy. Czy smocze szko rzeczywicie pochodzi od smokw, jak opowiadaj prostaczkowie? - M... maesterzy tak nie sdz - wyjka Sam. - Twierdz, e powstaje w ogniach ziemi. Nazywaj je obsydianem. Mormont prychn lekcewaco. - Rwnie dobrze mog je sobie zwa cytrynowym ciastkiem. Jeli rzeczywicie zabija, tak jak twierdzisz, chc go dosta wicej. Sam potkn si. - Jon znalaz wicej na Pici. Setki grotw strza i wczni... - Mwie mi o tym. W niczym nam to teraz nie pomoe. eby dotrze do Pici, musielibymy mie bro, ktrej nie bdziemy mieli, dopki nie dotrzemy do cholernej Pici. A zostaj jeszcze dzicy. Musimy znale smocze szko w jakim innym miejscu. Wydarzyo si tak wiele, e Sam niemal zapomnia o dzikich. - Dzieci lasu uyway broni ze smoczego szka - stwierdzi. - One by wiedziay, gdzie znale obsydian. - Dzieci lasu do cna wyginy - zauway Mormont. - Poow zabili Pierwsi Ludzie mieczami z brzu, a potem Andalowie dokoczyli roboty elazem. Czemu szklany sztylet miaby... Stary Niedwied przerwa nagle, gdy spomidzy zawieszonych w drzwiach jelenich skr wyoni si Craster. Dziki umiechn si, odsaniajc zepsute, brzowe zby. - Mam syna. - Syna - zakraka kruk Mormonta. - Syna, syna, syna. - Bardzo si z tego ciesz - oznajmi lord dowdca z kamienn twarz. - Tak? Ja si uciesz dopiero wtedy, gdy pjdziesz sobie std ze swoj band. - Gdy tylko nasi ranni odzyskaj siy... - Silniejsi ju nie bd, stara wrono, i obaj o tym wiemy. Tym, ktrzy umr, a sam te wiesz, ktrzy to, podernij garda i tyle. Albo zostaw ich, jeli brak ci odwagi, a ja sam si z nimi zaatwi. - Thoren Smallwood twierdzi, e jeste przyjacielem Stray... - oburzy si lord dowdca Mormont. - To prawda - zgodzi si Craster. - Daem wam wszystko, co mogem da, a teraz dziewczyna zwalia mi na gow kolejn wrzeszczc gb do wyywienia. - Moglibymy go zabra - rozleg si czyj pisk. Craster odwrci gow. Przymruy oczy. Splun pod nogi Sama.

- Co powiedziae, Zabjco? Sam otworzy i zamkn usta. - Ja... ja tylko... jeli go nie chcesz... gby do wykarmienia... bo nadchodzi zima... to... to moglibymy go zabra i... - Mojego syna. Moj krew. Wydaje ci si, e oddam go wronom? - Pomylaem tylko... Nie masz synw. Zostawiasz ich w lesie. Godzik mi to powiedziaa. Dlatego masz tylko ony i crki, ktre wyrastaj na ony. - Cicho bd, Sam - rozkaza lord dowdca Mormont. - Do ju powiedziae. A nawet za wiele. Wracaj do rodka. - P... panie... - Do rodka! Poczerwieniay na twarzy Sam przeszed przez jelenie skry, wracajc do mrocznego wntrza budynku. Mormont pody za nim. - Czy jeste a tak gupi? - zapyta stary zdawionym z gniewu gosem. - Nawet gdyby Craster da nam dziecko, i tak by umaro, zanim bymy dotarli do Muru. Noworodek jest nam tak samo potrzebny jak wicej niegu. Czy masz w tych swoich wielkich cyckach mleko, eby go karmi? A moe masz zamiar zabra i matk? - Chciaa z nami pojecha - szepn Sam. - Bagaa mnie... Mormont unis rk. - Nie chc ju wicej o tym sysze, Tarly. Mwiem ci wiele razy, eby trzyma si z dala od on Crastera. - Ona jest jego crk - sprzeciwi si sabo Sam. - Id, zajmij si Bannenem. I to szybko, zanim wpadn w zo. - Tak jest, lordzie dowdco. Sam oddali si z dreniem. Gdy jednak wrci do ognia, Gigant zakrywa ju paszczem gow Bannena. - Mwi, e jest mu zimno - wyjani czowieczek. - Mam nadziej, e poszed gdzie, gdzie jest ciepo. - Jego rana... - zacz Sam. - W dup z jego ran. - Dirk trci trupa nog. - By ranny w stop. Znaem u nas w wiosce jednego gocia, co straci stop. Doy dziewidziesiciu czterech lat. - Zimno - tumaczy Sam. - Nie dosta ciepa.

- Nie dosta je - sprzeciwi si Dirk. - Nie tak, jak trzeba. Ten bkart Craster zagodzi go na mier. Sam rozejrza si niespokojnie wok, lecz Craster nie wrci jeszcze do budynku. Gdyby tu by, mogoby si zrobi nieprzyjemnie. Dziki nienawidzi bkartw, cho zwiadowcy twierdzili, e sam pochodzi z nieprawego oa i jaka dawno ju zmara wrona spodzia go z dzik kobiet. - Craster musi wykarmi swoich - sprzeciwi si Gigant. - Wszystkie te kobiety. Da nam tyle, ile tylko mg. - Nie wierz w to, do cholery. Kiedy tylko std odjedziemy, wytoczy skd beczuk pitnego miodu i bdzie go zagryza szynk. My bdziemy konali z godu w niegu, a on si bdzie z nas mia. To tylko cholerny dziki i tyle. aden z nich nie jest przyjacielem Stray. Kopn trupa Bannena. - Jeli mi nie wierzycie, zapytajcie jego. Spalili zwoki zwiadowcy o zachodzie soca, na stosie, ktry przedtem uoy Grenn. Tim Stone i Garth ze Starego Miasta wynieli trupa z budynku, a potem zakoysali nim dwukrotnie i cisnli w pomienie. Bracia podzielili si jego ubraniami, broni, zbroj i caym dobytkiem. W Czarnym Zamku Nocna Stra urzdzaa swym braciom uroczyste pogrzeby, nie byli jednak w Czarnym Zamku. A koci nie wracaj jako upiory. - Nazywa si Bannen - zacz lord dowdca Mormont, gdy trupa ogarny pomienie. By odwanym czowiekiem i dobrym zwiadowc. Przyby do nas z... skd waciwie przyby? - Z okolic Biaego Portu - zawoa kto. Mormont skin gow. - Przyby do nas z Biaego Portu i zawsze spenia swj obowizek. Dotrzymywa przysigi najlepiej, jak potrafi, wyrusza na dalekie wyprawy i walczy dzielnie. Nigdy ju nie ujrzymy drugiego takiego jak on. - A teraz jego warta si skoczya - zapiewali bracia powanym chrem. - A teraz jego warta si skoczya - powtrzy Mormont. - Skoczya - krzykn jego kruk. - Skoczya. Oczy Sama zaszy od dymu zami. Drczyy go mdoci. Gdy spojrza w ogie, wydao mu si, e Bannen usiad i zacisn pici, jakby chcia walczy z pochaniajcymi go pomieniami, trwao to jednak tylko chwil. Potem wszystko przesoniy kby dymu. Najgorszy by jednak zapach. Gdyby by to obrzydliwy smrd, Sam mgby to jako wytrzyma, ale jego poncy brat pachnia zupenie jak pieczona wieprzowina. Chopakowi podesza do ust lina, a to byo tak okropne, e gdy tylko ptak wrzasn: Skoczya, Sam pobieg za budynek i zwymiotowa do latryny. Edd Cierpitnik znalaz go klczcego w bocie.

- Szukasz robakw, Sam? Czy po prostu le si poczue? - le si poczuem - przyzna chopak sabym gosem, ocierajc usta grzbietem doni. Ten zapach... - Nie spodziewaem si, e Bannen bdzie tak adnie pachnia. - Gos Edda brzmia tak samo ponuro jak zawsze. - Miaem ochot odkroi sobie plasterek. Gdybymy mieli troch sosu jabkowego, pewnie bym to zrobi. Wieprzowina najlepiej smakuje w sosie jabkowym. Edd rozwiza sznurwki spodni i wycign kutasa. - Lepiej nie umieraj, Sam, bo mog si nie powstrzyma. Z ciebie na pewno byoby wicej skwarkw ni z Bannena, a dla mnie skwarki zawsze stanowiy pokus nie do odparcia. - Westchn, gdy jego mocz trysn na ziemi, ty i parujcy. - Syszae, e wyruszamy z pierwszym brzaskiem, czy bdzie soce czy nieg? Tak powiedzia Stary Niedwied. Czy bdzie soce czy nieg. Sam zerkn niespokojnie na niebo. - nieg? - pisn. - Je... jedziemy? Wszyscy? - No, nie wszyscy. Niektrzy bd musieli i na piechot. - Otrzepa kutasa. - Dywen twierdzi, e powinnimy si nauczy jedzi na martwych koniach, tak jak Inni. Mwi, e w ten sposb zaoszczdzilibymy na paszy. Ile w kocu moe zere zdechy ko? - Edd zawiza troki. - Nie za bardzo mi si podoba ten pomys. Kiedy ju dowiedz si, jak zagoni do roboty martwe konie, przyjdzie kolej na nas. Najpewniej to ja bd pierwszy. Edd, mier nie usprawiedliwia ju nierbstwa. Nie le tak. Wstawaj i ap za wczni. Masz dzi w nocy wart. Ale moe nie powinienem si tym tak gry. Najpewniej zgin, nim odkryj ten sposb. Najpewniej wszyscy zginiemy, i to szybciej, ni bymy chcieli - pomyla Sam, dwigajc si niezgrabnie. Gdy Craster dowiedzia si, e jego nieproszeni gocie jutro odjedaj, zrobi si niemal sympatyczny, o ile w jego przypadku byo to moliwe. - Najwyszy czas - stwierdzi. - To nie jest miejsce dla was. Mimo to poegnam was, jak naley, uczt. No, posikiem. Moje ony mog upiec te konie, co to je zarnlicie. Znajd te troch piwa i chleba. - Odsoni w umiechu brzowe zby. - Nie ma nic lepszego ni piwo i konina. Jeli na koniach nie da si jedzi, trzeba je zje. Zawsze tak mwiem. ony i crki Crastera rozstawiy niskie awy i dugie stoy zrobione z kd. Gotoway te i podaway jedzenie. Nie liczc Godzik, Sam ledwie mg je od siebie odrni. Niektre byy stare, inne mode, a jeszcze inne byy tylko dziewczynkami, cho wikszo z nich bya nie tylko onami, lecz rwnie crkami Crastera, i wszystkie wyglday podobnie. Zajmoway si swoj prac, rozmawiay cicho ze sob i nigdy nie odzyway si do ludzi w czerni.

Craster mia tylko jedno krzeso. Zasiada na nim, odziany w pozbawiony rkaww kubrak z baraniej skry. Jego grube ramiona porastay biae wosy, a na jednym nadgarstku mia skrcon bransolet ze zota. Lord dowdca Mormont zaj miejsce na pocztku awy po jego prawej stronie. Bracia z trudem wcisnli si na awy, cho dwunastu pozostao na zewntrz, by strzec bramy i pilnowa ognisk. Sam znalaz sobie miejsce midzy Grennem a Ossem Sierot. W brzuchu mu burczao. Przypalona konina ociekaa tuszczem, gdy ony Crastera obracay rony nad doem, w ktrym pon ogie. Gdy poczu zapach i do ust znowu podesza mu linka, przypomnia sobie o Bannenie. Chocia by godny, wiedzia, e zwymiotuje, jeli sprbuje przekn cho kawaeczek. Jak mogli zje biedne, wierne koniki, ktre tak dugo ich dwigay? Gdy ony Crastera przyniosy cebul, zapa jedn chciwie. Poowa warzywa bya czarna i zgnia, odci j wic sztyletem i pochon dobr cz, mimo e bya na wp surowa. By te chleb, lecz zaledwie dwa bochny. Gdy Ulmer poprosi o wicej, jedna z kobiet potrzsna tylko gow. Wtedy wanie zaczy si kopoty. - Dwa bochny? - poskary si siedzcy z tyu Karl Szpotawa Stopa. - Chyba zgupiaycie. Potrzeba nam wicej chleba! Lord dowdca Mormont przeszy go twardym spojrzeniem. - Bierzcie, co wam dano, i bdcie wdziczni. Wolelibycie siedzie pod goym niebem i re nieg? - Wkrtce i tak nas to czeka. - Karl nie przestraszy si gniewu Starego Niedwiedzia. Wolabym zje to, co Craster ukry, lordzie dowdco. Gospodarz przymruy oczy. - Daem wam ju wystarczajco wiele. Musz wykarmi kobiety. Dirk nadzia na sztylet kawaek koniny. - Tak jest. Czyli przyznajesz, e masz ukryt spiarni. Jak inaczej mgby przetrwa zim? - Jestem bogobojnym czowiekiem... - zacz Craster. - Jeste skpcem - przerwa mu Karl. - I kamc. - Szynki - odezwa si Garth ze Starego Miasta przepojonym czci gosem. - Kiedy ostatnio tdy przejedalimy, byy tu winie. Zao si, e ukry gdzie szynki. Wdzone i solone szynki, a do tego boczek. - Kiebasy - doda Dirk. - Te dugie, czarne s twarde jak kamie. Mona je przechowywa latami. Id o zakad, e w jakiej piwnicy wisi ich setka. - Owies - zasugerowa Ollo Obcita Rka. - Jczmie i ziarna kukurydzy.

- Ziarno - odezwa si kruk Mormonta, opoczc skrzydami. - Ziarno, ziarno, ziarno, ziarno, ziarno. - Do tego - zawoa lord dowdca Mormont, przekrzykujc ochrype wrzaski ptaka. Uciszcie si. To szalestwo. - Jabka - cign Garth z Greenaway. - Cae beczki chrupicych jesiennych jabek. S tu jabonie. Widziaem je. - Suszone jagody. Kapusta. Sosnowe orzeszki. - Ziarno. Ziarno. Ziarno. - Solona baranina. Ma tu owczarni. Schowa cae beczuki baraniny. Id o zakad, e schowa. Craster sprawia wraenie gotowego nadzia ich wszystkich na roen. Lord dowdca Mormont wsta z awy. - Cisza. Nie chc ju wicej sysze takiego gadania. - To zatkaj sobie uszy chlebem, starcze. - Karl Szpotawa Stopa dwign si z miejsca, odpychajc si domi od stou. - Chyba e ju zeare swoj cholern okruszyn. Sam zauway, e Stary Niedwied poczerwienia na twarzy. - Zapomniae, do kogo mwisz? Sied, jedz i bd cicho. To rozkaz. Nikt si nie odzywa. Nikt si nie rusza. Wszyscy spogldali na lorda dowdc i rosego zwiadowc o szpotawej stopie, ktrzy wpatrywali si w siebie nad stoem. Samowi wydawao si, e Karla opucia odwaga i zwiadowca usidzie, cho z niechci... ...gdy nagle Craster wsta, ciskajc w doni wielki czarny topr, ktry podarowa mu Mormont w podzice za gocin. - Nie - warkn. - Nie usidziesz. Nikt, kto zwie mnie skpcem, nie bdzie spa pod moim dachem ani jad za moim stoem. Wyno si, kaleko. I ty, i ty, i ty. - Wskaza kolejno toporem na Dirka i obu Garthw. - Idcie spa na zimnie z pustymi brzuchami albo... - Cholerny bkart! - warkn jeden z Garthw, Sam nie zauway ktry. - Kto nazwa mnie bkartem?! - rykn Craster, lew rk zmiatajc ze stou talerze, miso i kubki z winem, a praw unoszc topr. - Wszyscy o tym wiedz - odpowiedzia Karl. Dziki poruszy si tak szybko, e Sam nie wierzy wasnym oczom. Skoczy na st z toporem w doni. Jedna z kobiet krzykna, a Garth z Greenaway i Oss Sierota wycignli noe. Karl zatoczy si do tyu i potkn o ser Byama, ktry lea ranny na pododze. W jednej chwili Craster bieg w jego stron, a z jego ust sypay si przeklestwa. W nastpnej z ust popyna mu krew. Dirk zapa go za wosy, szarpn gow do tyu i jednym dugim ciciem podern

mu gardo. Potem popchn go mocno. Dziki run naprzd i pad twarz na d na ser Byama, ktry krzykn z blu, a Craster utopi si we wasnej krwi i wypuci topr z rki. Dwie jego ony zawodziy, trzecia przeklinaa, a czwarta rzucia si na Sodkiego Donnela, prbujc wydrapa mu oczy. Obali j na podog. Lord dowdca sta nad trupem Crastera z twarz pociemnia z gniewu. - Bogowie nas przekln - krzykn. - Nie ma ohydniejszej zbrodni ni morderstwo popenione przez gocia w domu gospodarza. Zgodnie z prawem gocinnoci... - Za Murem prawa nie obowizuj, starcze. Zapomniae o tym? - Dirk zapa za rk jedn z on Crastera i przycisn jej do szyi okrwawiony sztylet. - Poka mi, gdzie chowa arcie, albo zrobi z tob to samo, co z nim, kobieto. - Pu j. - Mormont postpi krok w jego stron. - Zapacisz za to gow, ty... Garth z Greenaway przeci mu drog, a Ollo Obcita Rka odcign go do tyu. Obaj mieli w doniach noe. - Trzymaj jzyk za zbami - ostrzeg Ollo, lecz lord dowdca, zamiast go usucha, zapa za sztylet. Ollo mia tylko jedn rk, by jednak szybki. Wyrwa si z ucisku Mormonta, wbi mu n w brzuch i wyszarpn czerwone ostrze. Wtedy rozptao si pieko. Pniej, znacznie pniej, Sam siedzia ze skrzyowanymi nogami na pododze, trzymajc na kolanach gow Mormonta. Nie pamita, jak tam si znalaz. Nie przypomina sobie prawie nic z tego, co wydarzyo si od chwili, gdy Stary Niedwied oberwa noem. Pamita, e Garth z Greenaway zabi Gartha ze Starego Miasta, ale nie wiedzia dlaczego. Rolley z Sisterton zlecia ze stryszku i zama sobie kark chwil po tym, jak wszed tam po drabince, eby dobra si do on Crastera. Grenn... Grenn krzycza i policzkowa go, a potem uciek razem z Gigantem, Eddem Cierpitnikiem i kilkoma innymi. Craster nadal lea na ser Byamie, lecz ranny rycerz ju nie jcza. Czterej ludzie w czerni siedzieli na awie, szarpic zbami kaway przypalonej koniny, a Ollo spkowa na stole z paczc kobiet. - Tarly. - Gdy Stary Niedwied si odezwa, z ust na brod wycieka mu struka krwi. - Tarly, uciekaj. Uciekaj. - Dokd, panie? - Jego gos by bezbarwny i pozbawiony ycia. Nie boj si. To byo dziwne uczucie. - Nie mam dokd pj. - Na Mur. Id na Mur. Zaraz. - Zaraz - zaskrzecza kruk. - Zaraz. Zaraz. Ptak przeszed z ramienia starca na jego pier i wyrwa mu wos z brody. - Musisz. Musisz im opowiedzie.

- O czym mam im opowiedzie, panie? - zapyta uprzejmie Sam. - O wszystkim. O Pici. O dzikich. O smoczym szkle. O tym, co wydarzyo si tutaj. O wszystkim. - Oddycha ju bardzo pytko, a jego gos przerodzi si w szept. - Powiedz mojemu synowi. Jorahowi. Powiedz mu, eby przywdzia czer. To moje yczenie. Ostatnie yczenie. - yczenie? - Kruk unis gow z byskiem w czarnych oczkach. - Ziarno? - zapyta. - Nie ma ziarna - wydysza sabo Mormont. - Powiedz Jorahowi. Wybaczam mu. Mojemu synowi. Prosz. Id. - To za daleko - sprzeciwi si Sam. - Nie dotr do Muru, panie. - By bardzo zmczony. Chcia tylko zasn. Spa, spa i nigdy si nie obudzi. Wiedzia, e jeli zostanie tu duej, Dirk, Ollo Obcita Rka albo Karl Szpotawa Stopa wpadn w zo i speni jego yczenie tylko po to, eby zobaczy, jak bdzie umiera. - Wol zosta z tob. Zobacz, ju si nie boj. Ani ciebie, ani... ani niczego. - A powiniene - usysza kobiecy gos. Stay nad nimi trzy ony Crastera. Dwie byy wychudymi staruszkami, ktrych nie zna, midzy nimi staa jednak opatulona w skry Godzik i ciskaa w rkach zawinitko z brzowych i biaych futer. Z pewnoci kryo si w nim jej dziecko. - Nie wolno nam rozmawia z onami Crastera - oznajmi im Sam. - Wydano nam rozkazy. - Z tym ju koniec - odpara staruszka stojca po prawej. - Najczarniejsze wrony zeszy do piwnicy, eby nare si do syta - poinformowaa go druga - albo s na stryszku z modymi dziewczynami. Niedugo wrc. Lepiej, eby ci tu wtedy nie byo. Konie ucieky, ale Dyah zapaa dwa. - Obiecae, e mi pomoesz - przypomniaa mu Godzik. - Obiecaem, e Jon ci pomoe. On jest odwany i umie walczy, ale pewnie ju nie yje. Ja jestem tchrzem. I grubasem. Popatrz, jaki jestem gruby. Poza tym lord Mormont jest ranny. Nie widzicie? Nie mog tak zostawi lorda dowdcy. - Dziecko - powiedziaa druga kobieta - stara wrona odesza przed tob. Spjrz. Gowa Mormonta nadal spoczywaa na jego kolanach, lecz otwarte oczy wpatryway si w pustk, a wargi ju si nie poruszay. Kruk unis gow i zaskrzecza gono, po czym popatrzy na Sama. - Ziarno? - Nie ma ziarna. On nie ma ziarna. - Sam zamkn oczy Staremu Niedwiedziowi. Chcia odmwi jak modlitw, lecz do gowy przychodzio mu tylko: - Matko, zmiuj si. Matko, zmiuj si. Matko, zmiuj si.

- Twoja matka w niczym ci tu nie pomoe - odezwaa si staruszka z lewej. - Ten martwy starzec te nie. Zabierz jego miecz i to wielkie, ciepe futro. Moesz te wzi jego konia, jeli go znajdziesz. I uciekaj. - Dziewczyna nie kamie - dodaa druga z kobiet. - To moja crka i kiedy bya maa, wybiam jej kamstwa z gowy. Powiedziae, e jej pomoesz. Zabieraj j, i to szybko. - Szybko - odezwa si kruk. - Szybko szybko szybko. - Dokd? - nie ustpowa zdziwiony Sam. - Dokd mam j zabra? - Gdzie, gdzie jest ciepo - odpowiedziay chrem obie staruszki. Godzik pakaa. - Mnie i dziecko. Prosz. Bd dla ciebie on, tak jak dla Crastera. Prosz, ser wrono. On jest chopcem, tak jak mwia Nella. Jeli ty go nie wemiesz, oni to zrobi. - Oni? - zapyta Sam. Kruk unis gow i powtrzy: - Oni. Oni. Oni. - Bracia chopca - wyjania kobieta z lewej. - Synowie Crastera. Nadciga biae zimno, wrono. Czuj je w kociach. Moje biedne, stare koci nie kami. Synowie zaraz tu przyjd.

ARYA Jej oczy przyzwyczaiy si ju do ciemnoci. Gdy Harwin zdj jej z gowy kaptur, czerwonawy blask wypeniajcy wntrze pustego wzgrza olepi j tak, e Arya zamrugaa jak jaka gupia sowa. Na samym rodku klepiska wykopano wielki d na ogie. Pomienie wzbijay si z trzaskiem ku pokrytemu plamami dymu sufitowi. ciany skaday si w poowie ze skay, a w poowie z ziemi. Wielkie biae korzenie przenikay przez nie niczym tysic bladych, wijcych si powoli wy. Na jej oczach spomidzy tych korzeni wychodzili ludzie, ktrzy wyaniali si z mroku, eby przyjrze si jecom, wyazili z wylotw czarnych jak smoa tuneli, wyskakiwali ze szpar i szczelin po wszystkich stronach. W pewnym miejscu, po przeciwnej stronie ogniska, korzenie tworzyy co w rodzaju schodw, prowadzcych do zagbienia, w ktrym siedzia jaki czowiek, niemal niewidoczny w pltaninie korzeni czardrzewa. Cytryn zdj kaptur Gendryemu. - Co to za miejsce? - zapyta chopak. - Stare i dobrze ukryte. Azyl, do ktrego nie przychodz wilki ani lwy. Wilki ani lwy. Po skrze Aryi przebiegy ciarki. Przypomniaa sobie swj sen, smak krwi, ktry poczua, gdy urwaa mczynie rk. Cho ognisko byo wielkie, jaskinia znacznie przewyszaa je rozmiarami. Trudno byo okreli, gdzie ma pocztek, a gdzie koniec. Tunele rwnie dobrze mogy mie tylko dwie stopy dugoci, jak i cign si dwie mile. Arya widziaa mczyzn, kobiety i mae dzieci. Wszyscy przygldali si jej nieufnie. - To nasz czarodziej, chuda wiewirko - oznajmi Zielonobrody. - Wreszcie usyszysz odpowiedzi. Wskaza na ognisko, przy ktrym Tom Siedem Strun rozmawia z wysokim, chudym mczyzn odzianym we fragmenty starych zbroi, naoone na podarte rowe szaty. To nie moe by Thoros z Myr. Arya pamitaa czerwonego kapana jako grubasa o gadkiej twarzy i lnicej ysinie. Ten czowiek mia obwis twarz i gow poronit siwymi, skotunionymi wosami. Co, co powiedzia Tom, kazao mu na ni spojrze i Arya sdzia, e za chwil do niej podejdzie. Potem jednak pojawi si Szalony owca, ktry wepchn swego jeca na owietlony obszar, i zapomniano o niej i o Gendrym. owca okaza si krpym mczyzn w poatanym stroju z brzowej skry. ysia ju, mia sabo zaznaczony podbrdek i by swarliwy. W Kamiennym Sepcie baa si, e rozerwie na strzpy Cytryna i Zielonobrodego, ktrzy podeszli do niego przy wronich klatkach i

oznajmili, e jego jeniec naley do lorda byskawicy. Ze wszystkich stron otaczay ich wszce i warczce psy, Tom Sidemka uspokoi je jednak sw muzyk, Ruta wysza do nich z fartuchem penym koci i tustej baraniny, a Cytryn wskaza na Anguya, ktry sta w oknie burdelu z gotowym do strzau ukiem. Szalony owca przekl ich wszystkich, zwc lizusami, w kocu jednak zgodzi si zabra swego jeca na sd do lorda Berica. Zwizali mu nadgarstki konopnym sznurem, zarzucili ptl na szyj i nacignli worek na gow, lecz mimo to nadal promieniowaa od niego aura groby. Arya wyczuwaa j nawet po drugiej stronie jaskini. Thoros - jeli to rzeczywicie by on - spotka stranika i winia w poowie drogi do ogniska. - Jak udao ci si go pojma? - zapyta kapan. - Psy go wywszyy. Spa pijany pod wierzb, jeli potrafisz w to uwierzy. - Zdradzony przez wasnych pobratymcw. - Thoros zwrci si w stron winia i zerwa mu z gowy kaptur. - Witaj w naszej skromnej komnacie, psie. Nie jest taka wspaniaa jak sala tronowa Roberta, ale za to towarzystwo jest lepsze. Migotliwe pomienie pokryy poparzon twarz Sandora Cleganea pomaraczowymi cieniami. Wyglda jeszcze okropniej ni w wietle dnia. Gdy pocignito za sznur, ktrym skrpowano mu rce, posypay si patki skrzepej krwi. Ogar wykrzywi usta w grymasie. - Znam ci - powiedzia do Thorosa. - Kiedy mnie znae. W turniejach czsto przeklinae mj poncy miecz, jako e pokonaem ci nim trzykrotnie. - Thoros z Myr. Kiedy golie sobie gow. - Na znak pokory serca. W rzeczywistoci jednak moje serce byo pene prnoci. Poza tym zgubiem w lesie brzytw. - Kapan poklepa si po brzuchu. - Jestem czym mniej ni kiedy, a zarazem czym wicej. Rok spdzony w guszy wytapia z czowieka tuszcz. Szkoda tylko, e nigdzie nie mog znale krawca, ktry zmniejszyby mi skr. Mgbym znowu wyglda modo i adne dziewczta obsypywayby mnie pocaunkami. - Tylko lepe, kapanie. Banici ryknli miechem, nikt jednak nie mia si goniej od samego Thorosa. - To prawda. Nie jestem ju jednak faszywym kapanem, ktrego znae. Pan wiata przebudzi si w moim sercu. Po dugim nie do ycia budzi si wiele mocy i wiele z nich wdruje teraz po kraju. Widziaem je w pomieniach. Na Ogarze nie wywaro to wraenia. - W dupie mam twoje pomienie. I ciebie te. - Popatrzy na reszt zgromadzonych. Jak na witego ma obracasz si w dziwnym towarzystwie.

- To moi bracia - odpar po prostu Thoros. Cytryn Cytrynowy Paszcz przepchn si przez tum. Tylko on i Zielonobrody byli wystarczajco wysocy, by patrze Ogarowi prosto w oczy. - Uwaaj, jak szczekasz, psie. Twoje ycie jest w naszych rkach. - To lepiej zetrzyjcie sobie gwno z palcw. - Ogar rykn miechem. - Od jak dawna ukrywacie si w tej dziurze? Anguy ucznik oburzy si na oskarenie o tchrzostwo. - Zapytaj koza, czy si ukrywalimy, Ogarze. Zapytaj swojego brata. Zapytaj lorda pijawk. Posmakowalimy krwi ich wszystkich. - Ta banda? Nie rozmieszaj mnie. Wygldacie raczej na winiopasw ni onierzy. - Niektrzy z nas byli winiopasami - przyzna niski mczyzna, ktrego Arya nie znaa. - Inni garbarzami, minstrelami albo murarzami. To jednak byo przed wojn. - Kiedy opuszczalimy Krlewsk Przysta, bylimy ludmi z Winterfell, ludmi z Darry i ludmi z Blackhaven. Ludmi Mallerych i ludmi Wyldew. Bylimy rycerzami, giermkami i zbrojnymi, lordami i ludmi z gminu. czy nas jedynie wsplny cel. - Gos pochodzi od mczyzny, ktry siedzia midzy korzeniami czardrzewa w poowie wysokoci groty. - Stu dwudziestu ludzi wyruszyo wymierzy twemu bratu krlewsk sprawiedliwo. Mwicy zacz schodzi na d po pltaninie korzeni. - Stu dwudziestu dzielnych, wiernych ludzi, ktrymi dowodzi gupiec w gwiadzistym paszczu. - By chudy jak szczapa, mia na sobie wystrzpiony czarny paszcz usiany gwiazdami oraz elazny napiernik, powgniatany w setce bitew. Wikszo twarzy zasaniaa mu gsta rudoblond czupryna. Tylko nad lewym uchem, gdzie otrzyma kiedy cios w gow, mia niewielk ysin. - Zgino ju z gr osiemdziesiciu ludzi z tej kompanii, lecz miecze, ktre wypady im z doni, podnieli inni. Kiedy ju znalaz si na dole, banici usunli mu si z drogi. Arya zauwaya, e brak mu jednego oka. Ciao wok oczodou byo pomarszczone i pokryte bliznami, a szyj otacza piercie poczerniaej skry. - Dziki ich pomocy walczymy dalej, najlepiej jak potrafimy, za Roberta i za krlestwo. - Za Roberta? - wychrypia z niedowierzaniem Sandor Clegane. - Wysa nas Ned Stark - wyjani Jack Szczciarz, ktry na gowie mia przybic - ale kiedy wydawa nam rozkazy, siedzia na elaznym Tronie, wic nie bylimy jego ludmi, tylko ludmi Roberta. - Robert jest teraz krlem robakw. Czy kryjecie si pod ziemi dlatego, e chcecie dotrzyma mu towarzystwa?

- Krl nie yje - przyzna chudy rycerz - ale my cigle pozostajemy krlewskimi ludmi, cho jego chorgiew stracilimy u Brodu Komedianta, kiedy zaskoczyli nas rzenicy twojego brata. - Dotkn pici piersi. - Roberta zamordowano, ale jego dziedzina yje i my jej bronimy. - A po co? - Ogar prychn ze wzgard. - Czy to jest twoja matka czy twoja kurwa, Dondarrion? Dondarrion? Beric Dondarrion by przystojny. Zakochaa si w nim przyjacika Sansy Jeyne Poole. Nawet ona nie mogaby by tak lepa, by twierdzi, e ten mczyzna jest urodziwy. Gdy jednak Arya przypatrzya mu si uwanie, dostrzega na spkanej emalii napiernika resztki rozwidlonej fioletowej byskawicy. - Skay, drzewa i rzeki, oto, z czego skada si ta caa dziedzina - cign Ogar. - Czy ska trzeba broni? Robert by tak nie sdzi. Jeli nie mg czego wyrucha, wypi albo z tym walczy, szybko si tym nudzi. Wami te by si znudzi, wy... dzielni kompanioni. Pod wydronym wzgrzem zapono oburzenie. - Jeszcze raz nas tak nazwiesz, psie, a pokniesz wasny jzyk. Cytryn wydoby miecz. Ogar spojrza z pogard na or. - To ci dopiero odwaga. Straszy stal zwizanego jeca. Czemu mnie nie rozwiesz? Zobaczymy, czy wtedy bdziesz dzielny. - Zerkn na stojcego za nim Szalonego owc. - A co z tob? Czy zostawie ca miao w psiarniach? - Nie, ale szkoda, e nie zostawiem ciebie we wroniej klatce. - owca wycign n. Moe jeszcze to zrobi. Ogar rozemia mu si prosto w oczy. - Jestemy tu brami - oznajmi Thoros z Myr. - witymi brami, ktrzy poprzysigli wierno krlestwu, naszemu bogu i sobie nawzajem. - Bractwo bez chorgwi. - Tom Sidemka uderzy w strun. - Rycerze wydronego wzgrza. - Rycerze? - W ustach Cleganea to sowo brzmiao jak drwina. - Dondarrion jest rycerzem, ale reszta to najndzniejsza banda wyjtych spod prawa banitw i wyrzutkw, jakich w yciu widziaem. Sram ludmi wicej wartymi od was. - Kady rycerz moe pasowa kogo na rycerza - stwierdzi chudzielec, ktry kiedy by Berikiem Dondarrionem - i kady, ktrego tu widzisz, poczu na ramieniu dotyk miecza. Jestemy zapomnianym bractwem.

- Wypucie mnie, a ja te o was zapomn - wychrypia Clegane. - Ale jeli macie zamiar mnie zamordowa, to zrbcie to szybko, niech was szlag. Zabralicie mi miecz, konia i zoto, wic odbierzcie mi te ycie i koniec... ale oszczdcie mi tego witobliwego bekotu. - Wkrtce zginiesz, psie - zapowiedzia Thoros - ale to nie bdzie morderstwo, lecz sprawiedliwo. - Tak jest - zgodzi si Szalony owca - ale i tak bdzie to los lepszy ni to, na co sobie zasuye za wszystko, co uczynili podobni tobie. Nazywacie siebie lwami. W Sherrer i u Brodu Komedianta gwacono szecio - i siedmioletnie dziewczynki, a dzieci u piersi przecinano mieczami na p na oczach ich matek. aden lew nigdy nie zabija w tak okrutny sposb. - Nie byo mnie w Sherrer ani u Brodu Komedianta - odpowiedzia Ogar. - Oskarajcie o te zabite dzieci kogo innego. - Czy zaprzeczasz temu, e rd Cleganew zbudowano na trupach dzieci? - zapyta Thoros. - Widziaem, jak pooyli ksicia Aegona i ksiniczk Rhaenys przed elaznym Tronem. Zamiast tych brzydkich psw powinnicie mie w herbie dwoje zakrwawionych niemowlt. Ogar wykrzywi usta w grymasie. - Bierzecie mnie za mojego brata? Czy zbrodni jest urodzi si Cleganeem? - Morderstwo jest zbrodni. - Kogo zamordowaem? - Lorda Lothara Mallery i ser Gladdena Wyldea - oznajmi Harwin. - Moich braci Listera i Lennocksa - doda Jack Szczciarz. - Gospodarza Becka i syna mynarza Mudgea z Donnelwood - zawoaa ukryta w cieniach staruszka. - Wdow po Merrimanie, ktra kochaa tak sodko - dorzuci Zielonobrody. - Septonw z Mulistego Stawu. - Ser Andreya Charltona. Jego giermka Lucasa Rootea. Wszystkich mczyzn, kobiety i dzieci z Fieldstone oraz Mysiego Myna. - Lorda i lady Deddings, ktrzy byli bardzo bogaci. - Alyna z Winterfell - wylicza dalej Tom Siedem Strun - Jotha Quickbow, Maego Matta i jego siostr Rand, Ryna Kowado. Ser Ormonda. Ser Dudleya. Patea z Mory, Patea z Lancewood, Starego Patea i Patea z Gaju Shermera. lepego Wyla Strugacza. Gospodyni Maerie. Maerie Kurw. Becc Piekark. Ser Raymuna Darryego, lorda Darryego i modego lorda Darryego. Bkarta z Bracken. Willa Strzelca. Harsleya. Gospodyni Noll...

- Do tego. - Twarz Ogara bya napita z gniewu. - To tylko haas. Te imiona nic nie znacz. Kim oni wszyscy byli? - Ludmi - odpar lord Beric. - Wielkimi i maymi, modymi i starymi. Dobrymi i zymi ludmi, ktrych Lannisterowie nadziali na wcznie albo rozpruli ich brzuchy mieczami. - To nie mj miecz rozpru ich brzuchy. Kady, kto mnie o to oskara, jest cholernym kamc. - Suysz Lannisterom z Casterly Rock - wskaza Thoros. - Kiedy im suyem. Tak samo jak tysice innych ludzi. Czy kady z nas jest winien zbrodni innych? - Clegane splun. - Moe rzeczywicie jestecie rycerzami. Kamiecie jak rycerze, wic moe mordujecie te jak oni. Cytryn i Jack Szczciarz zaczli na niego krzycze, lecz Dondarrion unis rk, nakazujc im by cicho. - Mw, co masz do powiedzenia, Clegane. - Rycerz to miecz i ko. Reszta: luby, wite oleje i jedwabne wstki dam to tylko ozdbki przywizane do miecza. By moe miecz owizany wstkami wyglda adniej, ale zabija rwnie skutecznie. Wsadcie sobie w dup te wszystkie ozdbki. Razem z mieczami. Jestem taki sam jak wy. Jedyna rnica polega na tym, e nie ukrywam prawdy o sobie. Zabijcie mnie, ale nie mwcie, e jestem morderc, kiedy powtarzacie sobie nawzajem, e wasze gwno nie mierdzi. Syszelicie? Arya przemkna obok Zielonobrodego tak szybko, e jej nawet nie zauway. - Jeste morderc! - wrzasna. - Zabie Mycaha, nie mw, e to nieprawda. Zamordowae go! Ogar wbi w ni wzrok, nie poznajc jej. - A kim by ten Mycah, chopcze? - Nie jestem chopcem! Ale Mycah nim by. By chopakiem od rzenika, a ty go zabie. Jory powiedzia, e przecie go prawie na p, a on nigdy nawet nie mia miecza. Czua, e wszyscy na ni patrz, kobiety, dzieci i mczyni, ktrzy zwali si rycerzami wydronego wzgrza. - Kim ona jest? - zapyta kto. Odpowiedzi udzieli im Ogar. - Do siedmiu piekie. Modsza siostra. Dzieciak, ktry wrzuci do rzeki pikny mieczyk Joffa. - Rozemia si chrapliwie. - Czy nie wiesz, e nie yjesz? - Nie, to ty nie yjesz - odwarkna. Harwin wzi Ary za rk, eby j odprowadzi na bok.

- Dziewczynka oskarya ci o morderstwo - oznajmi lord Beric. - Czy zaprzeczasz, e zabie chopaka od rzenika zwanego Mycahem? Ogar wzruszy ramionami. - Byem zaprzysionym obroc Joffreya. Chopak zaatakowa ksicia krwi. - To kamstwo! - krzykna Arya, prbujc si wyrwa Harwinowi. - To ja uderzyam Joffreya i wrzuciam do rzeki Lwi ap. Mycah uciek, tak jak mu kazaam. - Czy widziae, jak chopak zaatakowa ksicia Joffreya? - zapyta Ogara lord Beric Dondarrion. - Usyszaem o tym z ksicych ust. Nie do mnie naley kwestionowanie sw ksit. - Clegane wskaza na Ary. - Siostra tej dziewczynki powiedziaa to samo, stojc przed waszym wspaniaym Robertem. - Sansa to kamczucha - zawoaa Arya. Ponownie zawadna ni wcieko na siostr. - To nie byo tak, jak mwia. Nie tak. Thoros odcign lorda Berica. Obaj mczyni zaczli rozmawia szeptem. Musz go zabi - mylaa wrzca gniewem Arya. Modliam si o jego mier, modliam si setki razy. Beric Dondarrion ponownie zwrci si w stron Ogara. - Zostae oskarony o morderstwo, lecz nikt tutaj nie wie, czy to oskarenie jest prawd, czy faszem. Dlatego nie jestemy w stanie ci osdzi. Moe to uczyni jedynie Pan wiata. Skazuj ci na prb walki. Ogar zmarszczy podejrzliwie brwi, jakby nie wierzy wasnym uszom. - Jeste gupcem czy szalecem? - Ani jednym, ani drugim. Jestem sprawiedliwym lordem. Dowied swej niewinnoci z mieczem w doni, a bdziesz mg odej swobodnie. - Nie - krzykna Arya, nim Harwin zdy zakry jej usta. Nie mog tego zrobi. Zwrc mu wolno. Wszyscy wiedzieli, e Ogar jest miertelnie gronym wojownikiem. Wymieje ich - pomylaa. Tak te si stao. Przecigy, ochrypy rechot odbija si echem od cian jaskini. Ocieka wrcz pogard. - A kto bdzie ze mn walczy? - Popatrzy na Cytryna. - Ten bohater w tym jak szczyny paszczu? Nie. A moe ty, owco? Nieraz ju kopae psy. Sprbuj zrobi to samo ze mn. - Zauway Zielonobrodego. - Ty jeste do duy, Tyroshijczyku. Podejd bliej. A moe chcecie, eby dziewczynka sama ze mn walczya? - Znowu si rozemia. - No, prdzej, ktry chce umrze? - Bdziesz walczy ze mn - oznajmi lord Beric Dondarrion.

Arya przypomniaa sobie wszystkie opowieci. Nie mona go zabi - mylaa, czepiajc si resztek nadziei. Szalony owca przeci sznury krpujce rce Sandora Cleganea. - Bd potrzebowa miecza i zbroi. Ogar potar krwawicy nadgarstek. - Zwrcimy ci miecz, ale za zbroj musi ci suy twoja niewinno - oznajmi lord Beric. Clegane wykrzywi usta. - Moja niewinno przeciwko twojemu napiernikowi. Czy tak to ma wyglda? - Ned, pom mi zdj napiernik. Gdy lord Beric wypowiedzia imi jej ojca, Arya dostaa gsiej skrki, ten Ned by jednak tylko chopcem, jasnowosym giermkiem, ktry mg mie dziesi, najwyej dwanacie lat. Podszed szybko do lorda z Pogranicza i otworzy zapinki, ktre przytwierdzay do jego piersi poobijan stal. Podszewka napiernika zbutwiaa od potu i staroci. Gdy tylko metal oderwano od piersi, spada na ziemi. Gendry gono wessa powietrze w puca. - Matko, zmiuj si. Pod skr lorda Berica ostro rysoway si ebra. Tu nad lew brodawk sutkow na jego piersi zaznacza si pomarszczony krater. Kiedy si odwrci, by poprosi o miecz i tarcz, Arya zobaczya na jego plecach identyczn blizn. Kopia przeszya go na wylot. Ogar rwnie to zauway. Czy si boi? Arya chciaa, eby przed mierci ba si tak samo jak Mycah. Ned poda lordowi Bericowi pas z mieczem oraz dug, czarn opocz. Powinno si j zakada na zbroj, na nagim ciele zwisaa wic luno, lecz za to wyszyto na niej rozwidlon fioletow byskawic jego rodu. Beric wycign miecz i odda pas giermkowi. Thoros przynis pas Ogara. - Czy pies ma honor? - zapyta kapan. - eby nie przyszo ci do gowy wyrba sobie drog na wolno albo wzi jakie dziecko jako zakadnika... Anguy, Dennet, Kyle, przeszyjcie go strzaami na pierwsz oznak zdrady. Dopiero gdy wszyscy trzej ucznicy naoyli strzay na ciciwy, Thoros wrczy Cleganeowi pas. Ogar wyszarpn miecz i odrzuci pochw. Szalony owca poda mu jego dbow tarcz, nabijan elaznymi wiekami i ozdobion trzema czarnymi psami Cleganew na tym tle. Ned przynis lordowi Bericowi tarcz, tak porban i poobijan, e fioletowa byskawica i gwiazdy byy niemal niewidoczne.

Gdy jednak Ogar postawi pierwszy krok w stron przeciwnika, powstrzyma go Thoros z Myr. - Najpierw odmwimy modlitw. - Zwrci si ku ognisku i unis ramiona. - Panie wiata, spjrz na nas z gry. - Panie wiata, bro nas - zapiewali w odpowiedzi wypeniajcy jaskini czonkowie bractwa bez chorgwi. - Panie wiata, osaniaj nas w ciemnoci. - Panie wiata, owietl nas blaskiem swej twarzy. - Zapal midzy nami swj pomie, Rhllorze - mwi czerwony kapan. - Poka nam prawd bd fasz, ktre kryj si w tym czowieku. Powal go, jeli jest winny, albo dodaj siy jego mieczowi, jeli nie ma w nim winy. Panie wiata, obdarz nas mdroci. - Albowiem noc jest ciemna - zapiewali zgromadzeni, Harwin i Anguy tak samo gono, jak caa reszta - i pena strachw. - Ta jaskinia te jest ciemna - zauway Ogar - ale to ja jestem tu strachem. Mam nadziej, e twj bg jest sodki, Dondarrion, bo niedugo si z nim spotkasz. Lord Beric bez ladu umiechu na twarzy przesun ostrzem miecza po wntrzu swej lewej doni i opuci powoli bro. Z rany popyna ciemna krew, ktra zbroczya stal. A potem miecz zapon. Arya usyszaa, e Gendry szepcze sowa modlitwy. - Oby zgorza w siedmiu piekach - zakl Ogar. - I Thoros razem z tob. - Obrzuci spojrzeniem czerwonego kapana. - Kiedy z nim skocz, zajm si tob, Myrijczyku. - Kadym sowem dowodzisz swej winy, psie - zripostowa Thoros. Cytryn, Zielonobrody i Jack Szczciarz obrzucili Cleganea grobami i przeklestwami. Lord Beric czeka bez sowa, spokojny jak stojca woda. Na lewym ramieniu trzyma tarcz, a w prawej doni ciska poncy miecz. Zabij go - mylaa Arya. Prosz ci, musisz go zabi. Jego podwietlona od dou twarz wygldaa jak miertelna maska, a brakujce oko byo ran o barwie gniewnej czerwieni. Miecz pon od sztychu a po gard, wydawao si jednak, e Dondarrion nie czuje ciepa. Sta tak nieruchomo, jakby by wykuty z kamienia. Kiedy jednak Ogar rzuci si do ataku, okazao si, e potrafi by szybki. Gorejcy miecz skoczy na spotkanie zimnemu. Pomienie cigny si za nim niczym wstki, o ktrych mwi Ogar. Stal brzkna o stal. Po sparowaniu pierwszego cicia Clegane uderzy po raz drugi, lecz tym razem lord Beric zablokowa go tarcz. Od potnego ciosu w powietrze pofruny wiry. Ogar wali mocno i szybko, z dou i z gry, z prawej i z lewej, lecz Dondarrion odbija wszystkie ciosy. Pomienie taczyy wok klingi jego miecza,

pozostawiajc za nim w powietrzu czerwone i te duchy. Kady ruch lorda Berica rozpala je coraz janiej, a wreszcie wydawao si, e lorda byskawic otoczya ognista klatka. - Czy to dziki ogie? - zapytaa Gendryego Arya. - Nie. To co innego. To... - ...magia? - dokoczya za niego, gdy Ogar si cofn. Lord Beric przeszed teraz do ataku, wypeniajc powietrze sznurami ognia i zmuszajc wyszego przeciwnika do odwrotu. Clegane odbi tarcz zadany z gry cios i jeden z malowanych psw straci gow. Ogar zripostowa i Dondarrion zasoni si tarcz, a potem wyprowadzi ognist kontr. Bractwo banitw gono zagrzewao do walki swego wodza. - Jest twj! - syszaa Arya. - Na niego! Na niego! Clegane sparowa cios zadany w gow, krzywic si wciekle, gdy jego twarz musn ar pomieni. Stkn gono, zakl i zachwia si na nogach. Lord Beric nie pozwoli mu na chwil wytchnienia. Naciska mocno. Jego rami nie spoczywao ani na moment. Miecze uderzay o siebie, oddalay si i znowu uderzay, z tarczy z byskawic sypay si drzazgi, a pomienie pocaoway psy po raz pierwszy, drugi i trzeci. Ogar przesun si w prawo, lecz Dondarrion zablokowa go szybkim krokiem w bok i zmusi do odwrotu... w stron pospnego, czerwonego ogniska, ktre huczao w dole. Clegane cofa si a do chwili, gdy poczu ar za plecami. Zerkn szybko przez rami i zobaczy, co ma za sob. Omal nie kosztowao go to gowy, kiedy lord Beric wyprowadzi szybki atak. Arya widziaa biaka oczu Sandora Cleganea, ktry przebija si uporczywie naprzd. Trzy kroki naprzd i dwa do tyu, ruch w lewo zablokowany przez lorda Berica, dwa kroki naprzd i jeden do tyu, brzk i brzk. Wielkie dbowe tarcze zatrzymyway kolejne ciosy. Brudne, ciemne wosy Ogara przylepiay si do czoa od potu. To pot od wina - pomylaa Arya, przypominajc sobie, e pojmano go pijanego. Miaa wraenie, e dostrzega w jego oczach pocztki strachu. Przegra - powtarzaa sobie uradowana, gdy poncy miecz lorda Berica uderza raz za razem. Jednym szalonym atakiem lord byskawica odzyska wszystko, co zabra mu Ogar, ponownie spychajc Cleganea na sam brzeg dou. Zginie, zginie, zginie. Stana na palcach, eby lepiej widzie. - Cholerny skurwysyn! - krzykn Ogar, gdy poczu, e ogie muska mu uda. Rzuci si do ataku, coraz mocniej wymachujc cikim orem. Liczy na to, e zmiady niszego przeciwnika brutaln si, zamie miecz, roztrzaska tarcz albo utnie rk. Pomienie zason Dondarriona skakay mu jednak do oczu, a gdy Ogar odskoczy od nich gwatownie, noga ugia si pod nim i opad na jedno kolano. Lord Beric natychmiast run do ataku. Jego miecz

przeci ze wistem powietrze, cignc za sob proporce ognia. Dyszcy z wysiku Clegane akurat na czas unis tarcz nad gow. Jaskini wypeni gony trzask pkajcej dbiny. - Tarcza mu si pali - rzek Gendry cichym gosem. Arya zauwaya to w tym samym momencie. Pomienie ogarny obac t farb i pochony trzy czarne psy. Sandor Clegane odpowiedzia ryzykownym kontratakiem, ktry pozwoli mu wsta z klczek. Dopiero gdy lord Beric cofn si o krok, Ogar zorientowa si, e ogie, ktry widzi tak blisko swej twarzy, pochodzi z jego wasnej tarczy. Z krzykiem odrazy uderzy gwatownie mieczem w ponc dbin, koczc dzieo jej zniszczenia. Tarcza pka na dwie czci. Jeden poncy fragment polecia na bok, lecz drugi uparcie trzyma si jego przedramienia. Wysiki prbujcego si go pozby Ogara rozniecay tylko pomienie. Ogie ogarn jego rkaw i po chwili pono ju cae lewe rami. - Zaatw go! - dopingowa Zielonobrody lorda Berica. Inne gosy zaczy skandowa: Winny! - Arya krzyczaa razem z reszt. - Winny, winny, zabij go, winny! Gadko jak letni jedwab, lord Beric zbliy si do przeciwnika, by zada mu miertelny cios. Ogar wyda z siebie ochrypy krzyk, unis miecz w obu doniach i uderzy nim z caej siy. Lord Beric z atwoci zablokowa cios... - Nieeeee - krzykna Arya. ...ale poncy miecz zama si wp i zimna stal Ogara wbia si w ciao lorda Berica w miejscu, gdzie szyja czya si z tuowiem, sigajc a do mostka. Trysna czarna, gorca krew. Sandor Clegane odskoczy do tyu, cay w pomieniach. Zerwa z siebie resztki tarczy i odrzuci je z przeklestwem na bok, a potem potoczy si po ziemi, by zdusi ogarniajcy rk ogie. Kolana ugiy si powoli pod lordem Berikiem, jakby chcia si modli. Gdy jednak otworzy usta, popyna z nich tylko krew. Kiedy run twarz na ziemi, z jego ciaa wci stercza miecz. Krew wsika w grunt. Pod wydronym wzgrzem nie byo sycha adnego dwiku poza cichym buzowaniem pomieni oraz skowytem, ktry wyda z siebie Ogar, prbujc wsta. Arya moga myle jedynie o Mycahu i o wszystkich gupich modlitwach, w ktrych prosia o mier Ogara. Jeli bogowie istniej, to dlaczego lord Beric nie wygra? Przecie wiedziaa, e Ogar jest winny. - Prosz - wychrypia Sandor Clegane, tulc rk do ciaa. - Jestem poparzony. Pomcie mi. Niech mi kto pomoe. - Z jego oczu pyny zy. - Prosz. Arya spogldaa na niego zdumiona. Pacze jak mae dziecko - pomylaa.

- Melly, zajmij si jego oparzeniami - rozkaza Thoros. - Cytryn, Jack, pomcie mi z lordem Berikiem. Ned, ty lepiej te chod z nami. Czerwony kapan wyrwa miecz Ogara z ciaa powalonego lorda i wbi go w nasiknit krwi ziemi. Cytryn wsun wielkie donie pod pachy Dondarriona, a Jack Szczciarz zapa go za nogi. Zanieli go na drug stron ogniska, do jednego z ciemnych tuneli. Thoros i may Ned poszli za nimi. Szalony owca splun. - Mwi wam, e powinnimy zabra go do Kamiennego Septu i wsadzi do wroniej klatki. - Tak - zgodzia si Arya. - Zamordowa Mycaha. Daj sowo. - C za gniewna wiewirka - wyszepta Zielonobrody. Harwin westchn. - Rhllor uzna go za niewinnego. - Kto to jest Rulor? Nie potrafia nawet wymwi tego sowa. - Pan wiata. Thoros uczy nas... Nie obchodzio jej, czego ich uczy Thoros. Wyszarpna z pochwy sztylet Zielonobrodego i ucieka, nim jego waciciel zdy j zapa. Gendry rwnie sprbowa j pochwyci, ale dla niego zawsze bya za szybka. Tom Siedem Strun i jaka kobieta pomagali Ogarowi wsta. Na widok jego ramienia Aryi zaparo dech w piersiach. W miejscu osonitym przez rzemie tarczy wida byo rowy pasek, lecz poza nim skra bya czerwona i spkana. Krwawia od okcia a po nadgarstek. Gdy spojrza jej w oczy, jego usta wykrzywiy si w nagym grymasie. - A tak bardzo pragniesz mojej mierci? To zabij mnie, maa wilczyco. Pchnij mnie tym sztyletem. To czystsze ni ogie. Clegane sprbowa si podnie, lecz gdy si poruszy, od rki odpad mu kawaek spalonego ciaa. Ugiy si pod nim kolana. Tom zapa go za zdrow koczyn i podtrzyma. Jego rka - pomylaa Arya. I jego twarz. Ale to by Ogar. Zasugiwa na to, by spon w ognistym piekle. N w jej doni sta si nagle zbyt ciki. Ucisna go mocniej. - Zabie Mycaha - powtrzya po raz kolejny, chcc sprawdzi, czy omieli si temu zaprzeczy. - Powiedz im, e to zrobie. - Zrobiem. - Tym razem grymas ogarn ca jego twarz. - Docignem go na koniu i przeciem wp, miejc si gono. Przygldaem si te, jak pobili twoj siostr do krwi i cili gow twojemu ojcu.

Cytryn zapa j za nadgarstek i wyrwa jej sztylet. Kopna go, ale nie chcia jej odda noa. - Id do pieka, Ogarze - krzykna na Sandora Cleganea w bezsilnym, beznadziejnym gniewie. - Id do pieka! - Ju tam by - wyszepta gos ledwie silniejszy od szeptu. Gdy Arya si odwrcia, ujrzaa, e stoi za ni lord Beric Dondarrion. Okrwawion doni trzyma si barku Thorosa.

CATELYN Niech krlowie zimy zachowaj dla siebie swe chodne, podziemne krypty - pomylaa Catelyn. Sia Tullych braa si z rzeki i do niej te wracali, gdy ich ycie dobiegao kresu. Uoyli lorda Hostera na kruchej drewnianej dce, odzianego w lnic, srebrn, pytowo-uskow zbroj. Pod nim rozpostarli paszcz w niebiesko-czerwone pasy. Hem, ktry uoyli przy jego gowie, zdobi pstrg pokryty uskami ze srebra i brzu. Na piersi spoczywa malowany drewniany miecz. Palce zmarego zacinito wok rkojeci. Wychude donie kryy si w uskowych, stalowych rkawicach, dziki ktrym mg niemal znowu wydawa si silny. U jego lewego boku leaa masywna tarcza ze wzmocnionej elazem dbiny, a u prawego myliwski rg. Reszt odzi wypeniao wyrzucone na brzeg drewno, szczapy na podpak, kawaki pergaminu oraz obciajce d kamienie. Na dziobie powiewaa chorgiew, skaczcy pstrg Riverrun. d pogrzebow spychao na wod siedmiu ludzi, by uczci siedem twarzy boga. Jednym z nich by Robb, senior lorda Hostera. Towarzyszyli mu lord Bracken, Blackwood, Vance i Mallister, ser Marq Piper... i Kulawy Lothar Frey, ktry przyby z Bliniakw z oczekiwan odpowiedzi. Jego eskort stanowio czterdziestu onierzy, ktrymi dowodzi Walder Rivers, najstarszy z bkartw lorda Waldera, surowy, siwowosy mczyzna, uchodzcy za straszliwego wojownika. Swym przybyciem, ktre nastpio kilka godzin po odejciu lorda Hostera, wprawili Edmurea w sza. - Waldera Freya powinno si obedrze ze skry i powiartowa! - wrzeszcza. - Przysa nam jako posw kalek i bkarta. Nie mw mi, e to nie miaa by obelga. - Nie wtpi, e lord Walder starannie wybra swych emisariuszy - odpowiedziaa. - To bya zoliwo, maostkowa zemsta, ale nie zapominaj, z kim masz do czynienia. Ojciec zwa go lordem Freyem Spnialskim. To czowiek wybuchowy, zazdrosny, a nade wszystko pyszny. Na szczcie, jej syn mia wicej rozsdku od jej brata. Robb przywita Freyw z wielk uprzejmoci, znalaz dla eskorty miejsce w koszarach i po cichu poprosi ser Desmonda Grella o odstpienie miejsca, by Lotharowi mg przypa zaszczyt pomocy w wyprawieniu lorda Hostera w ostatni podr. Mj syn posiad mdro wiksz, ni przystoi jego wiekowi. Rd Freyw mg porzuci spraw krla pnocy, ale lord Przeprawy pozostawa najpotniejszym z chorych Riverrun, a Lothar przyby tu jako jego przedstawiciel. Siedmiu mczyzn spucio lorda Hostera z wodnych schodw, wstpujc po stopniach do rzeki, gdy unoszono bram. Lothar Frey, tgi czowiek o obwisym ciele, dysza ciko,

kiedy wpychali dk w nurt. Jason Mallister i Tytos Blackwood kierowali jej dziobem, stojc po pier w wodzie. Catelyn przygldaa si temu z murw, czekajc cierpliwie, tak jak robia to ju wiele razy. Na dole wartki i dziki Kamienny Nurt wbija si niczym wcznia w szerokie Czerwone Widy. Jego niebieskobiay prd mci muliste, czerwonobrzowe wody potniejszej rzeki. Nad wodami wisiaa poranna mga, delikatna jak babie lato i wstki wspomnie. Czekaj na niego Bran i Rickon - pomylaa ze smutkiem Catelyn. Tak jak kiedy ja na niego czekaam. Smuka dka wymkna si spod czerwonego kamiennego uku Wodnej Bramy, nabierajc szybkoci, gdy porwa j Kamienny Nurt, ktry ponis j we wzburzone wody punktu zlania si rzek. Kiedy wypyna poza wysokie mury zamku, wiatr wypeni jej kwadratowy agiel i Catelyn ujrzaa soce odbijajce si w hemie ojca. Ster odzi lorda Hostera Tullyego utrzyma kurs i stateczek popyn spokojnie rodkiem rzeki ku wschodzcemu socu. - Teraz - odezwa si jej stryj. Jej brat Edmure - ktry teraz naprawd zosta lordem Edmureem; ile czasu bdzie potrzebowaa, by si do tego przyzwyczai? - naoy strza na ciciw. Jego giermek dotkn pochodni drzewca tu za grotem. Edmure zaczeka, a ogie si rozpali, po czym unis wielki uk, przycign ciciw a do ucha i wypuci strza, ktra pomkna w gr z niskim brzkiem. Catelyn ledzia jej lot oczyma i sercem, a do chwili, gdy pocisk wpad z sykiem do wody, do daleko za dk lorda Hostera. Edmure zakl cicho. - To wiatr - tumaczy si, nakadajc drug strza. - Jeszcze raz. agiew pocaowaa nasczon olejem szmatk znajdujc si tu za grotem i drzewce ogarny pomienie. Edmure unis uk, nacign go i wypuci strza. Pomkna wysoko i daleko. Za daleko. Wpada do rzeki dwanacie jardw przed dk i ogie zgas natychmiast. Twarz Edmurea zala rumieniec, jaskrawy jak jego broda. - Jeszcze raz - rozkaza, wyjmujc z koczana trzeci strza. Jest napity jak ciciwa jego uku - pomylaa Catelyn. Ser Brynden z pewnoci rwnie to zauway. - Pozwl, niech ja to zrobi, panie - zaproponowa. - Dam sobie rad - nie ustpowa Edmure. Pozwoli im zapali strza, unis uk, zaczerpn gboko tchu i nacign ciciw. Wydawao si, e waha si przez dug chwil, podczas gdy ogie pez z trzaskiem wzdu drzewca. W kocu Edmure wystrzeli. Strzaa pomkna w gr, zatoczya uk, opadajc w d... i pogrya si z sykiem w wodzie, tu za wydtym aglem.

Chybi niewiele, najwyej o pid, niemniej jednak chybi. - Niech to Inni porw! - zakl jej brat. d znalaza si ju niemal poza zasigiem uku, odpywajc z prdem przez nadrzeczne mgy. Edmure bez sowa poda uk stryjowi. - Szybko - rozkaza ser Brynden. Naoy strza, zaczeka na agiew, nacign ciciw i wystrzeli, nim jeszcze Catelyn zdya si upewni, czy pocisk si zapali... gdy jednak pomkn w gr, ujrzaa cigncy si za nim pomaraczowy proporzec pomieni. dka znikna ju we mgle. Opadajca strzaa rwnie w niej si pogrya... lecz tylko na uderzenie serca. Potem, niczym nadzieja, zakwit czerwony kwiat. agle stany w pomieniach, ktre rozwietliy mg rowopomaraczowym blaskiem. Przez chwil Catelyn widziaa wyranie zarysy spowitej ogniem dki. Patrz na mnie, maa Cat - usyszaa jego szept. Catelyn wycigna na olep rk, szukajc doni brata, Edmure odsun si jednak od niej i stan w najwyszym punkcie murw. Jej do ucisn zamiast niego Brynden, oplatajc swe silne palce wok jej palcw. Razem patrzyli, jak may ogie robi si coraz mniejszy, a dka niknie w oddali. Po chwili przestali j widzie... nadal pyna w d rzeki albo rozpada si i zatona. Ciar zbroi wcignie lorda Hostera w d, by spocz wrd mikkiego muu dna rzeki. Tullyowie mieli tam swj wieczny dwr, a ich dworzanami byy awice ryb. Gdy tylko ponca dka znikna im z oczu, Edmure sobie poszed. Catelyn miaa ochot go obj, choby na chwil, powici godzin, noc albo cykl ksiyca na to, by pomwi o zmarym i odda si aobie. Wiedziaa jednak, e to nie jest odpowiedni moment. By teraz lordem Riverrun i otoczyli go jego rycerze, ktrzy skadali szeptem kondolencje i obiecywali wierno, odgradzajc go murem od czego tak mao istotnego, jak aoba siostry. Edmure udawa, e sucha, lecz w ogle nie sysza ich sw. - To nie haba chybi - rzek cicho jej stryj. - Edmure powinien o tym usysze. Tego dnia, gdy mj pan ojciec popyn w d rzeki, Hoster rwnie chybi. - Za pierwszym razem. - Catelyn bya wtedy za maa, eby o tym pamita, lecz lord Hoster czsto jej o tym opowiada. - Druga strzaa trafia w agiel. Westchna. Edmure nie by taki silny, jak by si zdawao. mier bya dla ich ojca wybawieniem, lecz mimo to jej brat przey j bardzo ciko. Noc, gdy sobie wypi, rozpaka si nad tym, czego nie zdy zrobi i powiedzie. Mowi jej, zalany zami, e zamiast wyrusza na bitw przy brodach, powinien by zosta u oa ojca.

- Powinienem by z nim, tak jak ty - mwi. - Czy na koniec powiedzia co o mnie? Mw prawd, Cat. Czy o mnie pyta? Ostatnie sowo lorda Hostera brzmiao ruta, lecz Catelyn nie potrafia zdoby si na to, by powiedzie o tym jego synowi. - Wyszepta twoje imi - skamaa, a jej brat skin z wdzicznoci gow i pocaowa j w rk. Gdyby nie prbowa utopi w kielichu alu i poczucia winy, moe udaoby mu si wystrzeli celnie - pomylaa z westchnieniem. Tego rwnie nie odwaya si powiedzie na gos. Blackfish sprowadzi j z murw. Robb sta na dole ze swymi chorymi i mod krlow. Gdy tylko zobaczy Catelyn, obj j bez sowa. - Lord Hoster wyglda szlachetnie jak krl, pani - wyszeptaa Jeyne. - auj, e nie miaam okazji go pozna. - A ja, e nie miaem okazji pozna go lepiej - doda Robb. - On rwnie by tego pragn - odpara Catelyn. - Riverrun i Winterfell dzieli od siebie zbyt wiele mil. Wyglda te na to, e Riverrun i Orle Gniazdo dzieli od siebie zbyt wiele gr, rzek i armii. Lysa nie odpowiedziaa na jej list. Krlewska Przysta rwnie milczaa. Catelyn miaa nadziej, e Brienne i ser Cleos dotarli tymczasem do miasta ze swym jecem. Niewykluczone nawet, e Brienne ruszya ju w drog powrotn z dziewczynkami. Ser Cleos przysiga, e powie Krasnalowi, by wysa kruka, gdy tylko zamiana zostanie dokonana. Przysiga! Krukom nie zawsze udawao si dotrze do celu. Jaki ucznik mg strci ptaka i upiec go sobie na kolacj. List, ktry przynisby ulg jej sercu, mg lee przy popioach jakiego ogniska, razem ze stert kruczych koci. Wielu ludzi czekao, by zoy Robbowi wyrazy wspczucia, Catelyn usuna si wic cierpliwie na bok, gdy lord Jason Mallister, Greatjon i ser Rolph Spicer rozmawiali po kolei z krlem. Gdy jednak zjawi si Lothar Frey, pocigna syna za rkaw. Robb odwrci si i zaczeka na to, co bdzie mia do powiedzenia Lothar. - Wasza Mio. - Lothar Frey by tustym, trzydziestoparoletnim mczyzn o blisko osadzonych oczach, spiczastej brdce i ciemnych wosach, ktre opaday w lokach na ramiona. Z powodu wykrconej przy porodzie nogi zwano go Kulawym Lotharem. Od dwunastu lat suy swemu ojcu jako zarzdca. - Przykro nam, e zakcamy twoj aob, ale czy moglibymy prosi dzi wieczorem o audiencj? - Przyznam j wam z przyjemnoci - zgodzi si Robb. - Nigdy nie byo moim zamiarem sianie midzy nami wrogoci.

- Ani ja nie chciaam sta si jej przyczyn - dodaa krlowa Jeyne. Lothar Frey umiechn si. - Rozumiem to, tak samo jak mj pan ojciec. Kaza mi powiedzie, e sam te by kiedy modziecem i dobrze pamita, co to znaczy straci serce dla czyjej urody. Catelyn bardzo wtpia, by lord Walder powiedzia co w tym rodzaju albo by kiedykolwiek straci serce dla czyjej urody. Lord Przeprawy przey siedem on i polubi teraz sm, zawsze jednak powtarza, e su mu one wycznie do grzania oa i podzenia dzieci. Niemniej jednak sowa byy uprzejme i nie wypadao jej wyraa sprzeciwu. Robb rwnie tego nie uczyni. - Twj ojciec jest nadzwyczaj askawy - stwierdzi. - Z niecierpliwoci oczekuj naszej rozmowy. Lothar pokoni si, ucaowa do krlowej i odszed. Wok zgromadzio si ju kilkunastu innych ludzi, pragncych zamieni swko z krlem. Robb porozmawia z kadym z nich, dzikujc im bd umiechajc si do nich. Dopiero gdy ostatni sobie poszed, zwrci si ponownie do Catelyn. - Musimy o czym porozmawia. Pjdziesz ze mn? - Jak Wasza Mio rozkae. - To nie by rozkaz, mamo. - W takim razie uczyni to z przyjemnoci. Po powrocie do Riverrun syn traktowa j uprzejmie, lecz rzadko chcia z ni rozmawia. Nie moga go wini o to, e lepiej si czuje ze sw mod krlow. Przy Jeyne si umiecha, a ja nie mog mu zaoferowa nic poza aob. Wydawao si, e lubi towarzystwo braci swej ony, modego Rollama, ktry by jego giermkiem, i ser Raynalda, ktry nosi jego chorgiew. Zastpuj mu tych, ktrych utraci - zrozumiaa Catelyn, obserwujc ich razem. Rollam zaj miejsce Brana, a Raynald to w czci Theon, a w czci Jon Snow. Tylko w towarzystwie Westerlingw Robb umiecha si i radowa jak chopiec, ktrym by. Przy pozostaych zawsze gra rol krla pnocy i pochyla gow pod ciarem korony nawet wtedy, gdy jej nie nosi. Robb pocaowa delikatnie on, obieca, e odwiedzi j w jej komnatach, i oddali si z pani matk, prowadzc j w stron boego gaju. - Lothar by dla mnie miy. To dobry znak. Potrzebujemy Freyw. - To jeszcze nie znaczy, e ich dostaniemy. Skin gow. Serce zabio jej z alu, gdy ujrzaa jego ponur min i przygarbione plecy. Przygniata go korona - pomylaa. Tak bardzo chce by dobrym krlem, odwanym,

honorowym i mdrym, ale to zbyt wielki ciar dla chopca. Robb robi, co mg, lecz ciosy i tak sypay si na niego jeden po drugim. Kiedy dotara do wiadomo o bitwie pod Duskendale, gdzie lord Randyll Tarly rozbi Robetta Glovera i ser Helmana Tallharta, mona by si spodziewa, e wybuchnie gniewem. On jednak wytrzeszczy tylko oczy w niemym niedowierzaniu. - Duskendale nad wskim morzem? Po co tam szli? - Potrzsn gow w zdumieniu. Straciem jedn trzeci piechoty z powodu Duskendale? - Mj zamek zajli elani ludzie, a teraz Lannisterowie pojmali mojego brata stwierdzi Galbart Glover ochrypym z rozpaczy gosem. Robett Glover przey bitw, lecz wkrtce potem wzito go do niewoli nieopodal krlewskiego traktu. - Nie na dugo - obieca mu jej syn. - Oferuj im na wymian Martyna Lannistera. Lord Tywin bdzie musia si zgodzi, ze wzgldu na brata. Martyn by synem ser Kevana, bliniaczym bratem Willema, ktrego zamordowa lord Karstark. Catelyn wiedziaa, e wspomnienie tych morderstw wci drczy jej syna. Trzykrotnie zwikszy liczebno pilnujcych Martyna wartownikw, lecz mimo to nadal ba si o jego bezpieczestwo. - Trzeba byo wymieni Krlobjc na Sans, kiedy mnie o to prosia - odezwa si Robb, kiedy szli galeri. - Gdybym zaproponowa, e wydam j za Rycerza Kwiatw, Tyrellowie mogliby opowiedzie si po naszej stronie, zamiast poprze Joffreya. Powinienem by na to wpa. - Gow zaprztay ci bitwy. I susznie. Nawet krl nie moe myle o wszystkim. - Bitwy - mrukn Robb, prowadzc j pod drzewa. - Wygraem wszystkie, a mimo to z jakiego powodu przegrywam wojn. - Podnis wzrok, jakby spodziewa si znale odpowied wypisan na niebie. - elani ludzie zajli Winterfell i Fos Cailin. Ojciec, Bran i Rickon nie yj. By moe Arya rwnie. A teraz jeszcze umar twj ojciec. Nie moga dopuci do tego, by pogry si w rozpaczy. Zbyt dobrze poznaa smak tego napoju. - By umierajcy ju od duszego czasu. Nie moge mu w niczym pomc. Popenie bdy, Robb, lecz ktry krl si ich ustrzeg? Ned byby z ciebie dumny. - Mamo, jest co, o czym musisz si dowiedzie. Jej serce zatrzymao si na chwil. To co, co nim wstrzsno. Co, o czym boi si mi powiedzie. Przychodzia jej do gowy tylko Brienne i jej misja. - Czy chodzi o Krlobjc? - Nie. O Sans.

Nie yje - pomylaa natychmiast Catelyn. Brienne si nie powiodo, Jaime zgin, a Cersei z zemsty zabia moj sodk dziewczynk. Przez chwil ledwie moga mwi. - Czy... czy ju jej nie ma, Robb? - Nie ma? - Mia zdumion min. - Czy nie yje? Och, mamo, nie, nie to, nie skrzywdzili jej, nie w ten sposb, ale... noc przylecia ptak, lecz nie mogem si zdoby na to, eby ci o tym powiedzie, nie do chwili, gdy wysalimy twego ojca na spoczynek. - Robb uj jej do. - Wydali j za Tyriona Lannistera. Catelyn zacisna palce. - Za Krasnala. - Tak. - Przysig, e wymieni j za swego brata - wymamrotaa. - I j, i Ary. Mielimy je odzyska, gdy tylko oddamy jego drogocennego Jaimea. Przysig to przed caym dworem. Jak mg si z ni oeni, jeli powiedzia co takiego w obliczu bogw i ludzi? - Jest bratem Krlobjcy. Ma wiaroomstwo we krwi. - Robb musn palcami gak miecza. - Gdybym tylko mg mu ci ten brzydki eb. Sansa zostaaby wtedy wdow i byaby wolna. Nie widz innego wyjcia. Zmusili j do wypowiedzenia przysigi przed septonem i przywdziania karmazynowego paszcza. Catelyn przypomniaa sobie pokrconego karzeka, ktrego pojmaa w gospodzie na skrzyowaniu drg i zabraa ze sob a do Orlego Gniazda. - Szkoda, e nie pozwoliam Lysie wypchn go przez Ksiycowe Drzwi. Moja biedna, sodka Sansa... jak ktokolwiek mg jej zrobi co takiego? - Chodzio o Winterfell - wyjani natychmiast Robb. - Po mierci Brana i Rickona Sansa zostaa moj dziedziczk. Jeli co mi si stanie... Ucisna mocno jego do. - Nic ci si nie stanie. Nic. Nie mogabym tego znie. Zabrali mi Neda i twoich sodkich braci. Sans wydano za m, Arya zagina, mj ojciec nie yje... jeli co ci si stanie, popadn w obd, Robb. Jeste wszystkim, co mam. Wszystkim, co ma pnoc. - Jeszcze nie zginem, mamo. Catelyn nagle zawadn paraliujcy strach. - Wojen nie trzeba toczy do ostatniej kropli krwi. - Sama wyranie syszaa desperacj w swym gosie. - Nie byby pierwszym krlem, ktry ugi kolana. Ani nawet pierwszym Starkiem. Zacisn usta. - Nie. Nigdy.

- Nie ma w tym adnego wstydu. Balon Greyjoy ugi kolana przed Robertem, gdy jego bunt zakoczy si klsk, a Torrhen Stark przed Aegonem Zdobywc, by uratowa sw armi przed ogniem. - A czy Aegon zabi ojca krla Torrhena? - Wyszarpn do z jej ucisku. Powiedziaem, nigdy. Teraz gra rol chopca, nie krla. - Lannisterowie nie potrzebuj pnocy. Zadaj hodw i zakadnikw, to wszystko... a bez wzgldu na to, co uczynimy, Krasnal i tak zatrzyma Sans, bd wic mieli zakadniczk. Zapewniam ci, e elani ludzie oka si bardziej nieubaganym wrogiem. Jeli Greyjoyowie chc mie nadziej utrzymania pnocy, nie mog pozostawi przy yciu ani jednego potomka rodu Starkw, ktry mgby podway ich prawa. Brana i Rickona zamordowa Theon, musz wic tylko zabi ciebie... i Jeyne. Mylisz, e lord Balon pozwoli jej y, by wydaa na wiat twych dziedzicw? Twarz Robba bya zupenie zimna. - Czy dlatego wanie uwolnia Krlobjc? eby zawrze pokj z Lannisterami? - Zrobiam to dla Sansy... i dla Aryi, jeli jeszcze yje. Wiesz o tym. Ale jeli ywiam te odrobin nadziei na to, e kupi w ten sposb pokj, to czy to byo takie ze? - Byo - odpar. - Lannisterowie zabili mojego ojca. - Mylisz, e o tym zapomniaam? - Nie wiem. A zapomniaa? Catelyn nigdy nie uderzya w gniewie adnego ze swych dzieci, mao jednak zabrako, by spoliczkowaa w tej chwili Robba. Z trudem uzmysowia sobie, jak bardzo przeraony i samotny z pewnoci si czuje. - Jeste krlem pnocy i wybr naley do ciebie. Prosz ci jedynie o to, by zastanowi si nad tym, co powiedziaam. Minstrele s bardzo dobrego zdania o krlach, ktrzy gin dzielnie w bitwach, lecz twoje ycie jest warte wicej ni pie. Przynajmniej dla mnie, ja bowiem ci je daam. - Opucia gow. - Czy mog ju odej? - Moesz. Odwrci si i wycign miecz. Nie miaa pojcia, co zamierza z nim zrobi. Nie byo tu adnego wroga, nikogo, z kim mgby walczy. Tylko ona i on, wysokie drzewa i spade licie. Nie kad walk da si wygra mieczem - chciaa mu powiedzie, obawiaa si jednak, e krl jest guchy na takie sowa.

Po wielu godzinach, gdy siedziaa, szyjc, w sypialni, przybieg may Rollam Westerling z wezwaniem na kolacj. To dobrze - pomylaa z ulg Catelyn. Po ich ktni nie bya pewna, czy syn zechce j widzie. - Jeste sumiennym giermkiem - pochwalia z powag Rollama. Bran byby taki sam. Robb zachowywa si za stoem chodno, a Edmure by opryskliwy, lecz wszystko to z nawizk nadrabia Kulawy Lothar. By wzorem uprzejmoci. Wspomina ciepo lorda Hostera, z delikatnoci zoy Catelyn kondolencje z powodu mierci Brana i Rickona, pochwali Edmurea za zwycistwo pod Kamiennym Mynem i podzikowa Robbowi za szybk, pewn sprawiedliwo, ktr wymierzy Rickardowi Karstarkowi. Bkarci brat Lothara, Walder Rivers, by jednak zupenie inny. Ponury, skwaszony mczyzna o podejrzliwym obliczu starego lorda Waldera odzywa si rzadko, skupiajc uwag na misie i miodzie, ktre przed nim postawiono. Gdy wypowiedziano ju wszystkie puste swka, krlowa i inni Westerlingowie podzikowali uprzejmie, uprztnito resztki kolacji i Lothar Frey odchrzkn. - Nim przejdziemy do rzeczy, musz wspomnie o jeszcze jednej sprawie - zacz z namaszczeniem. - Obawiam si, e jest powana. Miaem nadziej, i to nie mnie przypadnie w udziale przekaza wam te wieci, wyglda jednak na to, e nie mam innego wyjcia. Mj pan ojciec otrzyma list od swoich wnukw. Catelyn bya tak zaprztnita wasn aob, e niemal zapomniaa o dwch Freyach, ktrych zgodzia si wzi na wychowanie. Tylko nie to - pomylaa. Matko, zmiuj si, ile jeszcze ciosw zdoamy znie? Wiedziaa skd, e nastpne sowa, ktre usyszy, wbij w jej serce kolejny n. - Tych, ktrzy przebywaj w Winterfell? - zapytaa. - Moich podopiecznych? - Tak. Waldera i Waldera. Obecnie jednak znajduj si oni w Dreadfort, pani. Z alem zawiadamiam ci, e doszo do bitwy. Winterfell spono. - Spono? W gosie Robba brzmiao niedowierzanie. - Twoi pnocni lordowie prbowali odebra je elaznym ludziom. Gdy Theon Greyjoy zrozumia, e straci zdobycz, puci zamek z dymem. - Nic nie syszelimy o adnej bitwie - zauway ser Brynden. - Przyznaj, e moi bratankowie to mali chopcy, byli jednak na miejscu. List napisa Duy Walder, cho jego kuzyn rwnie umieci pod nim swj podpis. Zgodnie z ich relacj walka bya krwawa. Poleg wasz kasztelan. Nazywa si chyba ser Rodrik?

- Ser Rodrik Cassel - wymamrotaa oszoomiona Catelyn. Kochany, odwany, wierny staruszek. Widziaa go oczyma wyobrani, jak szarpie biae wsiska. - A co z reszt naszych ludzi? - Obawiam si, e wielu wyrnli elani ludzie. Robb zaniemwi z gniewu. Waln pici w st i odwrci twarz, by Freyowie nie ujrzeli jego ez. Zauwaya je jednak jego matka. wiat z dnia na dzie staje si coraz mroczniejszy. Pomylaa o creczce ser Rodrika Beth, o niestrudzonym maesterze Luwinie i wesoym septonie Chayleu, o trudzcym si w kuni Mikkenie, Farlenie i Palii z psiarni, o Starej Niani i gupkowatym Hodorze. Serce wypenia jej bl. - Bagam, nie wszystkich. - Nie wszystkich - zapewni Kulawy Lothar. - Kobiety i dzieci si ukryy, a wraz z nimi rwnie Walder i Walder. Poniewa Winterfell lego w gruzach, syn lorda Boltona zaprowadzi ocalonych do Dreadfort. - Syn Boltona? - zapyta z napiciem w gosie Robb. - Mam wraenie, e to bkart - wtrci Walder Rivers. - Chyba nie Ramsay Snow? Czy lord Roose ma jeszcze jakiego innego bkarta? - Robb skrzywi wciekle twarz. - Ten Ramsay by potworem i morderc i zgin mierci tchrza. Tak mi przynajmniej doniesiono. - Nic mi na ten temat nie wiadomo. Podczas wojny zawsze panuje straszliwe zamieszanie. Jest mnstwo faszywych meldunkw. Mog ci jedynie powiedzie, i moi bratankowie utrzymuj, e to ten bkart Boltona uratowa kobiety i dzieci z Winterfell. Wszyscy, ktrzy ocaleli, s bezpieczni w Dreadfort. - Theon - odezwa si nagle Robb. - Co si stao z Theonem Greyjoyem? Czy go zabito? Kulawy Lothar rozpostar donie. - Tego rwnie nie wiem, Wasza Mio. Walder i Walder nic nie pisz o jego losie. By moe lord Bolton potrafi ci odpowiedzie, jeli otrzyma jak wiadomo od tego swojego syna. - Z pewnoci nie omieszkamy go o to zapyta - stwierdzi ser Brynden. - Widz, e wszyscy jestecie zrozpaczeni. Przykro mi, e daem wam nowy powd do aoby. By moe powinnimy odoy nasz rozmow do jutra. Ta sprawa moe zaczeka, a dojdziecie do siebie... - Nie - sprzeciwi si Robb. - Chc to zaatwi jak najszybciej.

Jej brat Edmure skin gow. - Ja rwnie. Czy przywioze odpowied na nasz propozycj, panie? - Przywiozem. - Lothar umiechn si. - Pan ojciec kaza mi przekaza Waszej Mioci, e zgodzi si na maestwo, ktre odnowi sojusz midzy naszymi rodami, i ponownie zoy hod wiernoci krlowi pnocy, pod warunkiem, i Jego Krlewska Mio osobicie, prosto w oczy, przeprosi go za zniewag, jak wyrzdzi rodowi Freyw. Przeprosiny nie byy wysok cen, lecz Catelyn ogromnie nie spodoba si ten maostkowy warunek. - Jestem z tego zadowolony - zacz ostronie Robb. - Nigdy nie byo moj intencj spowodowanie midzy nami rozamu, Lotharze. Freyowie dzielnie walczyli za moj spraw i chciabym, eby wrcili w moje szeregi. - Jeste zbyt askawy, Wasza Mio. Skoro akceptujesz ten warunek, jestem upowaniony zaoferowa lordowi Tullyemu rk mojej siostry, lady Roslin. To szesnastoletnia panna, najmodsza crka mojego pana ojca i lady Bethany z rodu Rosbych, jego szstej ony. Ma agodn natur i dar do muzyki. Edmure poruszy si niespokojnie na krzele. - Czy nie lepiej byoby, gdybymy si najpierw spotkali... - Spotkacie si na lubie - oznajmi krtko Walder Rivers. - Chyba e lord Tully wolaby najpierw policzy jej zby? Edmure powstrzyma zo. - Jeli chodzi o zby, uwierz wam na sowo, ale mio by byo ujrze jej twarz, nim wezm j za on. - Musisz si zgodzi teraz, panie - odpowiedzia Walder Rivers. - W przeciwnym razie oferta mojego ojca zostanie wycofana. Kulawy Lothar rozpostar donie. - Mj brat jest prostolinijny, jak kady onierz, jego sowa s jednak prawd. Mj pan ojciec yczy sobie, by maestwo zawarto natychmiast. - Natychmiast? W gosie Edmurea brzmiao takie przygnbienie, e przez gow Catelyn przenikna niegodna myl, i by moe jej brat zamierza zerwa zarczyny, gdy tylko nastanie pokj. - Czy lord Walder zapomnia, e mamy wojn? - zapyta ostrym tonem Brynden Blackfish. - Bynajmniej - odpar Lothar. - Dlatego wanie nalega, by maestwo zawarto natychmiast, ser. Na wojnie ludzie gin, nawet modzi i silni. Co si stanie z naszym sojuszem,

jeli lord Edmure polegnie, nim pojmie Roslin za on? Nie mona te zapomina o wieku mojego ojca. Przekroczy ju dziewidziesitk i zapewne nie doczeka koca walk. Gdyby wyda bezpiecznie sw kochan Roslin za m, nim zabior go bogowie, uspokoioby to jego szlachetne serce. Mgby wtedy umrze ze wiadomoci, e dziewczyna ma silnego ma, ktry da jej mio i opiek. Wszyscy chcemy, eby lord Walder umar szczliwy. Catelyn caa ta sprawa podobaa si coraz mniej. - Mj brat wanie straci ojca. Potrzebny mu czas na odbycie aoby. - Roslin to wesoa dziewczyna - odpar Lothar. - Ona najlepiej pomoe lordowi Edmureowi w godzinie smutku. - A mj ojciec przesta ostatnio lubi dugie zarczyny - doda bkart Walder Rivers. Nie mam pojcia dlaczego. Robb przeszy go lodowatym spojrzeniem. - Rozumiem, co chcesz powiedzie, Rivers. Czy moemy was na chwil przeprosi? - Jak Wasza Mio sobie yczy. Kulawy Lothar wsta, a jego bkarci brat pomg mu wyj z komnaty. Edmure by wcieky. - Niemal otwarcie stwierdzili, e moje obietnice s bezwartociowe. Czemu miabym pozwoli, eby ta stara asica wybieraa mi on? Lord Walder ma jeszcze inne crki poza t Roslin. I wnuczki te. Powinien da mi prawo wyboru, tak samo jak tobie. Jestem jego seniorem. Powinien nie posiada si z radoci, e jestem gotw polubi ktrkolwiek z nich. - To pyszny czowiek, a my zranilimy jego dum - wskazaa Catelyn. - Niech Inni porw jego dum! Nie pozwol, eby zawstydza mnie w moim wasnym zamku. Moja odpowied brzmi nie. Robb obrzuci go znuonym spojrzeniem. - Nie wydam ci rozkazu. Nie w takiej sprawie. Jeli jednak odmwisz, lord Frey uzna to za kolejn zniewag i stracimy wszelkie szans, by go ugaska. - Nie wiesz tego na pewno - nie ustpowa Edmure. - Frey chcia wyda za mnie ktr ze swych crek ju od dnia moich narodzin. Nie pozwoli, by podobna szansa wylizna mu si z tych chciwych ap. Kiedy Lothar przyniesie mu nasz odpowied, zgodzi si na zarczyny... z crk, ktr sam sobie wybior. - By moe z czasem - przyzna Brynden Blackfish. - Czy jednak moemy sobie pozwoli na to, by czeka, a Lothar kilka razy obrci midzy naszymi zamkami z propozycjami i kontrpropozycjami?

Robb zacisn donie w pici. - Musz wrci na pnoc. Moi bracia nie yj, Winterfell spalono. Moich ludzi wyrnito... tylko bogowie wiedz, co kombinuje ten bkart Boltona albo czy Theon jeszcze yje i przebywa na wolnoci. Nie mog tu siedzie, czekajc na lub, do ktrego albo dojdzie, albo nie. - Musi do niego doj - stwierdzia Catelyn, cho nie czua si z tego powodu zadowolona. - Tak samo jak ty, nie mam ochoty wysuchiwa obelg i skarg Waldera Freya, bracie, nie mam jednak wyboru. Bez tego lubu sprawa Robba bdzie przegrana. Edmure, musimy si zgodzi. - My? - zapyta z irytacj. - Jako nie widz, by miaa ochot zosta dziewit lady Frey, Cat. - sma lady Frey yje i ma si dobrze, o ile mi wiadomo - odpara. Na szczcie. Znajc lorda Waldera, w przeciwnym razie bardzo atwo mogoby doj i do tego. - Jestem ostatnim czowiekiem w Siedmiu Krlestwach, ktry ma prawo mwi innym, z kim powinni si eni, bratanku - stwierdzi Blackfish. - Niemniej jednak przypominam sobie, e zapewniae, i jeste gotw zadouczyni nam za bitw przy brodach. - Mylaem o jakim innym zadouczynieniu. Pojedynku na miecze z Krlobjc. Siedmiu latach pokuty w charakterze ebrzcego brata. Pywaniu w morzu zachodzcego soca ze zwizanymi nogami. - Edmure zauway, e nikt si nie umiecha, i wyrzuci rce w gr. - Niech Inni porw was wszystkich! Prosz bardzo, oeni si z t dziewk. Jako zadouczynienie.

DAVOS Lord Alester podnis raptownie wzrok. - Gosy - rzek. - Syszysz, Davosie? Kto po nas idzie. - To Ming - stwierdzi byy przemytnik. - Zblia si pora kolacji. Wczoraj Ming przynis im poow woowego pasztetu z boczkiem, a do tego dzban pitnego miodu. Na sam myl o tym Davosowi zaburczao w brzuchu. - Nie, to wicej ni jeden czowiek. Ma racj. Davos sysza co najmniej dwa gosy i coraz goniejsze kroki. Wsta i podszed do kraty. Lord Alester strzepn som z ubrania. - Krl wysa po mnie. Albo krlowa. Tak, Selyse nigdy by nie pozwolia, eby jej krewniak tu gni. Pod cel pojawi si Ming z pkiem kluczy w rku. Tu za nim szed ser Axell Florent, eskortowany przez czterech zbrojnych. Wszyscy zatrzymali si pod pochodni, czekajc, a Ming wybierze odpowiedni klucz. - Axell - odezwa si lord Alester. - Dobrzy bogowie. Czy to krl po mnie wysa czy krlowa? - Nikt po ciebie nie wysya, zdrajco - warkn ser Axell. Lord Alester wzdrygn si gwatownie, jak spoliczkowany. - Nie! Przysigam, e nie dopuciem si zdrady. Czemu nie chcecie mnie wysucha? Gdyby Jego Mio pozwoli mi wytumaczy... Ming wepchn w zamek wielki, elazny klucz, obrci go i otworzy cel. Zardzewiae zawiasy skrzypny na znak protestu. - Chod - rozkaza stranik Davosowi. - Dokd? - Wizie popatrzy na ser Axella. - Powiedz mi prawd, ser, czy chcecie mnie spali? - Wysano po ciebie. Dasz rad i? - Dam. Davos wyszed z celi. Gdy drzwi znowu si zatrzasny, z ust lorda Alestera wyrwa si krzyk rozpaczy. - Zabierz pochodni - rozkaza stranikowi ser Axell. - Zostawimy zdrajc w ciemnociach.

- Nie - baga jego brat. - Axellu, prosz ci, nie zabieraj wiata... bogowie, zmiujcie si... - Bogowie? Jest tylko Rhllor i Inny. Ser Axell wskaza gwatownym ruchem na pochodni. Jeden ze zbrojnych wycign j z uchwytu i pierwszy ruszy schodami. - Czy prowadzicie mnie do Melisandre? - zapyta Davos. - Ona rwnie tam bdzie - odpar ser Axell. - Nigdy nie oddala si od krla. Ale to sam Jego Mio po ciebie wysa. Davos unis do ku piersi, gdzie kiedy na rzemyku wisia skrzany mieszek, ktry przynosi mu szczcie. Zgubiem go - pomyla. Razem z kostkami czterech palcw. Jego donie wci jednak byy wystarczajco dugie, by mg je zacisn na szyi kobiety, zwaszcza tak cienkiej, jak jej szyja. Szli cigle w gr, wspinajc si gsiego po krtych schodach. Zbudowane z szarego, szorstkiego kamienia mury byy chodne w dotyku. wiato pochodni podao przed nimi i cienie maszeroway po cianach obok nich. Na trzecim uku minli elazn bram, ktra otwieraa si w ciemno, a na pitym nastpn. Davos domyla si, e s ju blisko powierzchni, a by moe nawet ponad ni. Nastpne drzwi, ktre napotkali, byy zrobione z drewna, oni jednak pili si wci w gr. W grubych murach widziao si teraz otwory strzelnicze, lecz do rodka nie wpada przez nie blask soca. Na zewntrz panowaa noc. Gdy ser Axell otworzy cikie drzwi i gestem rozkaza mu przez nie przej, Davosa bolay ju nogi. Przed sob ujrza wysoki uk kamiennego mostu, ktry bieg nad pustk do masywnej centralnej wiey znanej jako Kamienny Bben. Midzy podtrzymujcymi dach ukami d uporczywy wiatr od morza. Davos czu zapach sonej wody. Zaczerpn gboko tchu, wypeniajc puca czystym, zimnym powietrzem. Wietrze i wodo, dodajcie mi si pomodli si. Na dziedzicu rozpalono ogromne nocne ognisko, barier dla krcych po nocy strachw. Zebrali si wok niego ludzie krlowej, wypiewujcy peany do swego nowego, czerwonego boga. Gdy znaleli si na rodku mostu, ser Axell zatrzyma si niespodziewanie. Na jego krtki gest towarzyszcy mu ludzie oddalili si poza zasig suchu. - Gdyby to zaleao ode mnie, spalibym ci razem z moim bratem Alesterem - oznajmi Davosowi. - Obaj jestecie zdrajcami. - Mw sobie, co chcesz. Nigdy bym nie zdradzi krla Stannisa. - Zrobiby to. Zrobisz. Widz to w twojej twarzy. I widziaem to w pomieniach. Rhllor pobogosawi mnie tym darem, podobnie jak lady Melisandre. Ukazuje mi przyszo

w ogniu. Stannis Baratheon zasidzie na elaznym Tronie. Widziaem to. Wiem te, co trzeba przedsiwzi. Jego Mio musi mnie mianowa swoim namiestnikiem, na miejsce mojego brata, zdrajcy. Powiesz mu to. Czyby? Davos zachowa milczenie. - Krlowa nalegaa na moj nominacj - cign ser Axell. - Nawet twj przyjaciel z Lys, pirat Saan, mwi to samo. Uoylimy we dwch pewien plan. Ale Jego Mio nie chce podj dziaania. Klska staa si czarnym robakiem, ktry gryzie jego dusz. To my, ktrzy go miujemy, musimy wskaza mu drog. Jeli rzeczywicie jeste tak oddany jego sprawie, jak utrzymujesz, przemytniku, doczysz swj gos do naszych. Powiedz mu, e jestem jedynym namiestnikiem, jakiego mu potrzeba. Przekonaj go o tym, a dopilnuj, by dosta nowy statek, gdy poeglujemy. Statek. Davos przyjrza si twarzy rozmwcy. Ser Axell mia wielkie uszy Florentw, przypominajce uszy krlowej. Wyrastay z nich, podobnie jak z nozdrzy, kpki szorstkich wosw. Jeszcze wicej byo ich pod podwjnym podbrdkiem. Nos mia szeroki, czoo wypuke, a blisko osadzone oczy spoglday na niego wrogo. Sam powiedzia, e chtniej dalby mi stos ni statek, gdybym jednak wywiadczy mu t przysug... - Jeli zamylasz mnie zdradzi - cign ser Axell - to nie zapominaj, prosz, e przez wiele lat byem kasztelanem Smoczej Skay. Garnizon naley do mnie. Zapewne nie mog ci spali bez zgody krla, zawsze jednak moe ci spotka upadek. - Zapa misist ap za kark Davosa i pchn go mocno do sigajcej pasa balustrady. Potem popchn byego przemytnika nieco silniej, zmuszajc go do spojrzenia na dziedziniec. - Syszae mnie? - Syszaem - odpar Davos. I ty miesz zwa mnie zdrajc? Ser Axell puci go. - To wietnie. - Umiechn si. - Jego Mio czeka. Musimy si pieszy. Na samym szczycie Kamiennego Bbna, w wielkiej, okrgej sali zwanej Komnat Malowanego Stou, znaleli Stannisa Baratheona. Krl sta za meblem, ktremu komnata zawdziczaa sw nazw. Potny drewniany blat wyrzebiono i pomalowano na ksztat Westeros, tak jak wygldao ono w czasach Aegona Zdobywcy. Obok krla ustawiono elazny piecyk, w ktrym czerwonopomaraczowym blaskiem pony wgle. Cztery wysokie, ostroukowe okna wychodziy na pnoc, poudnie, wschd i zachd. Za nimi wida byo noc i gwiadziste niebo. Davos sysza szum wiatru i odlege dwiki morza. - Wasza Mio - odezwa si ser Axell - przyprowadziem cebulowego rycerza, tak jak rozkazae. - Widz.

Stannis mia na sobie szar, wenian bluz, ciemnoczerwony paszcz oraz zwyky pas z czarnej skry, przy ktrym zwisay miecz i sztylet. Na gow woy czerwono-zot koron, ktrej szpicom nadano ksztat pomieni. Jego wygld przyprawi Davosa o szok. Krl wydawa si dziesi lat starszy ni wtedy, gdy poegna si z nim w Kocu Burzy, by poeglowa na bitw, ktra przyniosa klsk im obu. W krtko przystrzyonej brodzie Stannisa wida byo wiele siwych wosw. Straci na wadze co najmniej dwa kamienie. Nigdy nie by tgim mczyzn, teraz jednak koci sterczay pod jego skr niczym wcznie pragnce si wyrwa na zewntrz. Nawet korona wydawaa si za dua na jego gow. Oczy stay si niebieskimi kauami lnicymi w gbokich jamach, a pod skr wyranie rysoway si zarysy czaszki. Gdy jednak zobaczy Davosa, na jego ustach wykwit blady umiech. - A wic morze zwrcio mi mojego rycerza od ryb i cebuli. - Zwrcio, Wasza Mio. Czy w ogle wie, e siedziaem w jego lochu? Davos opad na jedno kolano. - Wsta, ser Davosie - rozkaza Stannis. - Byo mi ciebie brak, ser. Potrzebuj dobrej rady, a ty zawsze mi ni suye. Powiedz mi, jaka jest kara za zdrad? To sowo zawiso w powietrzu. Jest straszne - pomyla Davos. Czy mia potpi swego wspwinia? A moe siebie? Krlowie znaj odpowied na to pytanie lepiej ni ktokolwiek inny. - Zdrad? - wykrztusi wreszcie sabym gosem. - A jak inaczej to nazwa, gdy kto sprzeciwia si swemu krlowi i prbuje skra tron, ktry prawnie mu si naley? Pytam ci po raz drugi, jaka jest zgodnie z prawem kara za zdrad? Davos nie mia innego wyboru jak odpowiedzie. - mier - rzek. - Kar za zdrad jest mier, Wasza Mio. - Zawsze tak byo. Nie jestem... nie jestem okrutnikiem, ser Davosie. Znasz mnie. Znasz mnie od dawna. To nie ja wprowadziem to prawo. Zawsze tak byo, jeszcze za czasw Aegona, a nawet przedtem. Daemon Blackfyre, bracia Toyne, Spi Krl, wielki maester Hareth... zdrajcy zawsze pacili yciem... nawet Rhaenyra Targaryen. Bya crk jednego krla i matk dwch nastpnych, a mimo to zgina mierci zdrajczyni za to, e prbowaa zagarn koron, ktra naleaa si jej bratu. To prawo, Davosie. Prawo. Nie okruciestwo. - Tak, Wasza Mio. - Nie mwi o mnie. Davos ulitowa si nad swym wspwiniem, ktry siedzia teraz sam w ciemnej celi. Wiedzia, e powinien trzyma jzyk za zbami, czu si jednak zmczony i byo mu ciko na sercu. - Panie, lord Florent nie zamierza ci zdradzi - usysza wasne sowa.

- Czyby przemytnicy zwali to inaczej? Uczyniem go namiestnikiem, a on chcia sprzeda moje prawa za misk grochu. By nawet gotw odda im Shireen. Zamierza wyda moje jedyne dziecko za bkarta zrodzonego z kazirodztwa. - Gos krla by ochrypy z gniewu. - Mj brat mia dar budzenia lojalnoci. Nawet u wrogw. Pod Summerhall wygra trzy bitwy w cigu jednego dnia i sprowadzi lordw Grandisona i Cafferena do Koca Burzy jako jecw. Ich chorgwie wywiesi w komnacie w charakterze trofew. Biae jelonki Cafferena byy splamione krwi, a picy lew Grandisona rozdarty niemal na dwoje. A mimo to czsto siadywali pod tymi chorgwiami, by ca noc pi i ucztowa z Robertem. Zabiera ich nawet na owy. Kiedy zobaczyem, jak rzucaj toporami na dziedzicu, powiedziaem mu: Ci ludzie chcieli ci odda Aerysowi, by spon ywcem. Nie powiniene dawa im do rki broni. Robert tylko si rozemia. Ja wtrcibym Grandisona i Cafferena do lochu, on natomiast zrobi z nich swych przyjaci. Lord Cafferen zgin pod zamkiem Ashford. Powali go Randyll Tarly, gdy walczy za Roberta. Lord Grandison zosta ranny nad Tridentem i rok pniej zmar. Mj brat zdoby ich mio, a ja potrafi skoni ludzi tylko do zdrady. Nawet wasn rodzin. Brata, dziadka, kuzynw, dobrego wuja... - Wasza Mio - odezwa si ser Axell. - Bagam ci, daj mi szans dowie, e nie wszyscy Florentowie s tak chwiejni. - Ser Axell chciaby, bym ponownie ruszy na wojn - wyjani Davosowi krl Stannis. - Lannisterowie sdz, e jestem ju pokonany. Opucili mnie prawie wszyscy zaprzysieni lordowie. Nawet lord Estermont, ojciec mojej matki, ugi kolan przed Joffreyem. Garstka wiernych ludzi, ktra jeszcze przy mnie pozostaa, utracia odwag. Trawi swe dni na pijastwie oraz hazardzie i li rany jak zbite kundle. - Bitwa ponownie rozpali ich serca, Wasza Mio - zapewni ser Axell. - Poraka to choroba, na ktr lekarstwem jest zwycistwo. - Zwycistwo. - Krl wykrzywi usta w grymasie. - S zwycistwa i zwycistwa, ser. Przedstaw swj plan ser Davosowi. Chciabym usysze, co on powie na tw propozycj. Ser Axell zwrci si w stron Davosa z min podobn do tej, jak zapewne mia na twarzy dumny lord Belgrave tego dnia, gdy krl Baelor Bogosawiony rozkaza mu umy pokryte wrzodami stopy ebraka. Wykona jednak polecenie. Plan, ktry uoyli ser Axell i Salladhor Saan, by prosty. Kilka godzin eglugi od Smoczej Skay leaa Szczypcowa Wyspa, staroytna, otoczona przez morskie fale siedziba rodu Celtigarw. Lord Ardrian Celtigar walczy na Czarnym Nurcie pod sztandarem z gorejcym sercem, gdy jednak dosta si do niewoli, nie tracc czasu, przeszed na stron Joffreya. Od tej pory przebywa w Krlewskiej Przystani.

- Z pewnoci boi si gniewu Jego Mioci i nie mie si zbliy do Smoczej Skay oznajmi ser Axell. - I susznie. Zdradzi prawowitego krla. Ser Axell chcia uy floty Salladhora Saana oraz ludzi ocalonych z Czarnego Nurtu Stannis nadal mia na Smoczej Skale okoo tysica piciuset onierzy, w tym ponad poow Florentw - by wywrze zemst na lordzie Celtigarze. Szczypcowa Wyspa miaa tylko niewielki garnizon, a w zamku pono peno byo myrijskich dywanw, volanteskiego szka, zotej i srebrnej zastawy, wysadzanych klejnotami pucharw i wspaniaych sokow. By tam te topr z valyriaskiej stali, rg, ktry wzywa z gbin potwory, szkatuy pene rubinw i tyle wina, e czowiek nie wypiby go nawet przez sto lat. Cho Celtigar pokazywa wiatu twarz skpca, nigdy nie skpi grosza na wasne wygody. - Zamek powinnimy puci z dymem, a ludzi wyrn - zakoczy ser Axell. Obrcimy Szczypcow Wysp w pene popiow i koci pogorzelisko, odpowiednie mieszkanie dla siwych wron. W ten sposb cae krlestwo ujrzy, jaki los czeka tych, ktrzy oddaj si Lannisterom. Stannis bez sowa wysucha recytacji ser Axella, zgrzytajc powoli zbami. - Sdz, e mona by tego dokona - stwierdzi, gdy Florent skoczy. - Ryzyko jest niewielkie. Dopki lord Redwyne nie wypyn z Arbor, Joffrey wci nie ma adnej floty. upy mogyby nam zapewni na pewien czas wierno tego lyseskiego pirata Salladhora Saana. Szczypcowa Wyspa sama z siebie nie ma wartoci, lecz jej upadek uwiadomiby lordowi Tywinowi, e moja sprawa nie jest jeszcze przegrana. - Krl popatrzy na Davosa. Mw prawd, ser. Co sdzisz o propozycji ser Axella? Mw prawd, ser. Davos przypomnia sobie mroczn cel, ktr dzieli z lordem Alesterem, wspomnia Minoga i Owsiank. Pomyla o sowach, ktre usysza od ser Axella na mocie nad dziedzicem. Statek albo pchnicie, co mam wybra? To jednak Stannis go pyta. - Wasza Mio - zacz z namysem. - Sdz, e to szalestwo... i tchrzostwo. - Tchrzostwo? - niemal krzykn ser Axell. - Nikt nie bdzie zwa mnie tchrzem w obecnoci krla. - Cisza - rozkaza Stannis. - Ser Davosie, mw dalej. Chc, by wyjani swe stanowisko. Davos spojrza na ser Axella. - Twierdzisz, e powinnimy pokaza krlestwu, i jeszcze nie przegralimy. Zada cios. Wznowi wojn... ale z kim mamy walczy? Na Szczypcowej Wyspie nie znajdziemy Lannisterw.

- Znajdziemy tam zdrajcw - odpar ser Axell - chocia niewykluczone, e potrafibym wskaza paru bliej domu. Nawet w tej komnacie. Davos zignorowa ten atak. - Nie wtpi, e lord Celtigar ugi kolan przed modym Joffreyem. Jest starym, zmczonym czowiekiem i pragnie jedynie dokona swych dni w zamku, popijajc dobre wino z wysadzanych klejnotami pucharw. - Ponownie zwrci si w stron Stannisa. - A mimo to przyby na twe wezwanie, panie. Da ci swych ludzi i statki. Sta u twego boku pod Kocem Burzy, gdy cign na nas lord Renly, i jego okrty poegloway w gr Czarnego Nurtu. Jego ludzie walczyli i zabijali za ciebie. Ponli za ciebie. To prawda, e Szczypcowa Wyspa jest sabo broniona. S tam tylko kobiety, dzieci i starcy. A dlaczego tak jest? Dlatego, e ich mowie, synowie i ojcowie polegli na Czarnym Nurcie. Zginli u wiose albo z mieczami w doniach, walczc pod twoimi chorgwiami. A ser Axell chce, ebymy napadli na domy, ktre opucili, zgwacili wdowy i wymordowali dzieci. Ci prostaczkowie nie s zdrajcami... - S - upiera si ser Axell. - Nie wszyscy ludzie Celtigara zginli na Czarnym Nurcie. Setki dostay si do niewoli i ugiy kolana razem z nim. - Razem z nim - powtrzy Davos. - To jego ludzie. Poprzysigli mu wierno. Jaki mieli wybr? - Kady zawsze ma wybr. Mogli nie klkn. Niektrzy tak postpili i zapacili za to yciem. Zginli jako wierni poddani. - Niektrzy ludzie s silniejsi od innych. Davos wiedzia, e to nieprzekonujca odpowied. Stannis Baratheon by czowiekiem o elaznej woli, ktry nie rozumia saboci innych i jej nie wybacza. Przegrywam - pomyla zdesperowany. - Kady ma obowizek dochowa wiernoci prawowitemu krlowi, nawet jeli lord, ktremu suy, okae si zdrajc - oznajmi Stannis niedopuszczajcym sprzeciwu tonem. Davosa ogarna nagle desperacka odwaga, lekkomylno bliska szalestwu. - Tak jak ty dochowae wiernoci krlowi Aerysowi, gdy twj brat wznis chorgwie, Wasza Mio? - wygarn. Zapada pena szoku cisza. - Zdrada! - krzykn po chwili ser Axell, wyszarpujc sztylet zza pasa. - Wasza Mio dopuci si obrazy majestatu prosto w oczy! Davos sysza, jak Stannis zgrzyta zbami. Na czoo wystpia mu niebieska, obrzmiaa ya. - Schowaj n, ser Axellu. I zostaw nas samych.

- Jeli Wasza Mio sobie yczy... - ycz sobie, eby wyszed - oznajmi Stannis. - Zejd mi z oczu i przylij tu Melisandre. - Wedle rozkazu. Ser Axell schowa n, pokoni si i ruszy ku drzwiom, gniewnie stukajc butami o posadzk. - Zawsze naduywae mojej cierpliwoci - ostrzeg Davosa Stannis, gdy ju zostali sami. - Mog ci skrci jzyk rwnie atwo jak palce, przemytniku. - Jestem twoim czowiekiem, Wasza Mio. Mj jzyk rwnie naley do ciebie i moesz z nim zrobi, co tylko zechcesz. - Masz racj - zgodzi si krl spokojniejszym ju tonem. - A ja chc, eby twj jzyk mwi prawd, nawet jeli zdarza si, e to gorzki napj. Aerys? Gdyby tylko wiedzia... to bya trudna decyzja. Moja krew albo mj senior. Brat albo krl. - Wykrzywi twarz. - Widziae kiedy elazny Tron? Zadziory na oparciu, wstgi wygitej stali, ostre sztychy mieczy i noy, zbitych i stopionych w jedn mas? Nie siedzi si na nim wygodnie, ser. Aerys kaleczy si tak czsto, e ludzie przezwali go krlem Strupem, a Maegor Okrutny zosta zamordowany na tym tronie. Niektrzy opowiadaj, e przez ten tron. Zasiadanie na nim nie naley do przyjemnoci. Czsto zadaj sobie pytanie, dlaczego moi bracia tak rozpaczliwie go pragnli. - A dlaczego ty go pragniesz? - zapyta go Davos. - Nie chodzi o moje pragnienia. Tron naley do mnie, gdy jestem dziedzicem Roberta. Tak mwi prawo. Po mnie musi go odziedziczy moja crka, chyba e Selyse da mi wreszcie syna. - Przebieg lekko trzema palcami po pokrywajcym blat lakierze, gadkim i pociemniaym ze staroci. - Jestem krlem i to, czy tego chc, nie ma tu nic do rzeczy. Musz speni obowizek wobec crki. Wobec krlestwa. A nawet wobec Roberta. Wiem, e mia dla mnie niewiele mioci, by jednak moim bratem. Ta lannisterska kobieta przyprawia mu rogi i zrobia z niego bazna. By moe nawet go zamordowaa, tak jak zamordowaa Jona Arryna i Neda Starka. Za takie zbrodnie trzeba wymierzy sprawiedliwo. Zaczynajc od Cersei i jej ohydnego pomiotu. Ale tylko zaczynajc. Zamierzam oczyci dwr. Robert powinien to uczyni ju po Tridencie. Ser Barristan powiedzia mi kiedy, e pocztkiem zgnilizny, ktra przeara rzdy Aerysa, by Varys. W adnym wypadku nie wolno byo uaskawia eunucha. I Krlobjcy te nie. Robert powinien by przynajmniej pozbawi Jaimea biaego paszcza i wysa go na Mur, tak jak radzi lord Stark. On jednak posucha Jona Arryna. Ja byem wwczas oblegany w Kocu Burzy i nikt mnie nie pyta o zdanie. - Odwrci si gwatownie i

przeszy Davosa twardym, przenikliwym spojrzeniem. - Mw prawd. Dlaczego chciae zamordowa lady Melisandre? A wic wie o tym. Davos nie mg go okama. - Na Czarnym Nurcie spono czterech moich synw. Oddaa ich pomieniom. - Krzywdzisz j. To nie ona wywoaa te poary. Przeklinaj Krasnala, piromantw i tego gupiego Florenta, ktry wprowadzi moj flot prosto w puapk. Albo przeklinaj mnie za moj upart dum, za to, e odesaem j wtedy, gdy bya mi najbardziej potrzebna. Ale nie przeklinaj Melisandre. Ona suy mi wiernie. - Maester Cressen suy ci wiernie. Zabia go, tak samo jak ser Cortnaya Penrosea i twojego brata Renlyego. - Nie wygaduj gupstw - zbeszta go krl. - To prawda, e widziaa mier Renlyego w pomieniach, ale nie jest jej winna bardziej ode mnie. Kapanka cay czas bya ze mn. Twj Devan moe to potwierdzi. Zapytaj go, jeli wtpisz w me sowa. Melisandre oszczdziaby Renlyego, gdyby tylko moga. To ona nalegaa, bym spotka si z nim, da mu ostatni szans zejcia ze cieki zdrady. I to ona przekonaa mnie, bym po ciebie wysa, gdy ser Axell chcia ci odda Rhllorowi. - Umiechn si pgbkiem. - Dziwi ci to? - Tak. Wie, e nie jestem jej przyjacielem ani przyjacielem jej czerwonego boga. - Za to jeste moim. O tym rwnie wie. - Skin na Davosa, kac mu podej bliej. Chopak zachorowa. Maester Pylos przystawia mu pijawki. - Chopak? - Davos natychmiast pomyla o swym Devanie, krlewskim giermku. - Mj syn, panie? - Devan? To dobry chopiec. Jest w nim duo z ciebie. Mwiem o bkarcie Roberta, tym, ktrego przywielimy z Koca Burzy. O Edricu Stormie. - Rozmawiaem z nim w Ogrodzie Aegona. - Ona tego chciaa. Widziaa to. - Stannis westchn. - Czy chopak ci oczarowa? Ma ten dar. Odziedziczy go po ojcu. Wie, e jest krlewskim synem, ale woli nie pamita, i jest bkartem. Uwielbia Roberta, tak samo jak Renly, kiedy by may. Gdy tylko mj krlewski brat odwiedza Koniec Burzy, bawi si w czuego ojca. Byy te podarunki... miecze, kucyki i obszyte futrem paszcze. Wszystko to pochodzio od eunucha. Chopak zasypywa Czerwon Twierdz swymi podzikowaniami, a Robert mia si i pyta Varysa, co mu wyle w tym roku. Renly by nie lepszy. Pozostawi wychowanie chopaka kasztelanom i maesterom. Wszyscy oni ulegli jego urokowi. Penrose wola zgin, ni mi go odda. - Krl znowu zazgrzyta zbami. -

Wci mnie to gniewa. Jak mg sdzi, e skrzywdz tego chopca? Przecie wybraem Roberta. Gdy nadszed ten trudny dzie, postawiem krew wyej ni honor. Ani razu nie wymieni jego imienia. To bardzo zaniepokoio Davosa. - Mam nadziej, e mody Edric wkrtce wrci do zdrowia. Stannis zby jego trosk machniciem rki. - To tylko przezibienie, nic wicej. Kaszle, ma dreszcze i gorczk. Maester Pylos wkrtce sobie z tym poradzi. Rozumiesz, chopiec sam w sobie nie ma znaczenia, ale w jego yach pynie krew mojego brata. Ona mwi, e krlewska krew ma w sobie moc. Davos nie musia pyta, kim jest ona. Stannis dotkn Malowanego Stou. - Spjrz na to, cebulowy rycerzu. Oto moje krlestwo. Moje Westeros. - Przesun doni nad stoem. - Cae to gadanie o Siedmiu Krlestwach to czyste szalestwo. Aegon zrozumia to trzysta lat temu, gdy sta tu, gdzie my stoimy teraz. Pomalowali ten st na jego rozkaz. Zaznaczyli na nim rzeki i zatoki, wzgrza i gry, zamki, miasta i targowe miasteczka, jeziora, bagna i lasy... nie uwzgldnili jednak granic. To jest jedno krlestwo i powinien nim wada jeden krl. - Jeden krl - zgodzi si Davos. - Jeden krl znaczy pokj. - Zaprowadz w Westeros sprawiedliwo. Ser Axell wie o sprawiedliwoci rwnie mao jak o wojnie. Szczypcowa Wyspa na nic by mi si nie przydaa... a poza tym byby to zy uczynek, tak jak mwie. Celtigar musi osobicie zapaci za sw zdrad. Stanie si to, gdy wreszcie zasid na tronie. Kady zbierze to, co zasia, od najpotniejszego lorda, a po najndzniejszego ulicznika. Zapewniam ci, e niektrzy strac co wicej ni koniuszki palcw. Moje krlestwo przez nich krwawi, a tego nie daruj. - Krl Stannis odwrci si od stou. - Na kolana, cebulowy rycerzu. - Wasza Mio? - Za tw cebul i ryby uczyniem ci kiedy rycerzem. Za to mam zamiar da ci tytu lorda. Za to? Davos nic nie rozumia. - Wystarcza mi, e jestem twoim rycerzem, Wasza Mio. Nie umiem zachowywa si po lordowsku. - I bardzo dobrze. Zachowywa si po lordowsku to znaczy kama. Dobrze sobie zapamitaem t lekcj. A teraz klkaj. Twj krl ci rozkazuje. Davos uklk, a Stannis wydoby miecz. Melisandre nazwaa go wiatonoc, czerwonym mieczem bohaterw, wydobytym z ognia, ktry pochon siedmiu bogw. Gdy

or wysun si z pochwy, w komnacie pojaniao. Stal lnia blaskiem raz pomaraczowym, raz tym, a raz czerwonym. Powietrze wok niego migotao. aden klejnot nigdy nie lni tak jasno. Gdy jednak Stannis dotkn ramienia Davosa, okazao si, e wiatonoca w dotyku niczym nie rni si od innych mieczy. - Ser Davosie z rodu Seaworthw - zapyta krl - czy jeste moim oddanym i wiernym lennikiem, teraz i na zawsze? - Jestem, Wasza Mio. - I czy przysigasz wiernie mi suy przez wszystkie swe dni, udziela mi szczerych rad i sucha mnie bez zastrzee, broni moich praw i mojego krlestwa przeciw wszystkim nieprzyjacioom w wielkich bitwach i maych potyczkach, osania moich poddanych i kara moich wrogw? - Przysigam, Wasza Mio. - W takim razie, Davosie Seaworth, wsta z klczek jako lord Deszczowego Lasu, admira wskiego morza i krlewski namiestnik. Przez chwil Davos by zbyt oszoomiony, by mc si poruszy. Dzi rano obudziem si w jego lochu. - Wasza Mio, nie moesz... nie jestem godzien by krlewskim namiestnikiem. - Nikt nie jest godniejszy od ciebie. Stannis schowa wiatonoc, poda Davosowi rk i pomg mu wsta. - Jestem nisko urodzony - przypomnia mu Davos. - Niedawno byem przemytnikiem. Twoi lordowie nie bd mnie suchali. - W takim razie mianujemy nowych lordw. - Ale... ja nie umiem czyta... ani pisa... - Maester Pylos bdzie czyta za ciebie. A jeli chodzi o pisanie, to mojego poprzedniego namiestnika kosztowao ono gow. dam od ciebie tylko tego, co dawae mi dotd. Uczciwoci. Wiernoci. Suby. - Z pewnoci znalazby si kto odpowiedniejszy... jaki wielki lord... Stannis achn si pogardliwie. - Ten chopak, Bar Emmon? Mj niewierny dziadek? Celtigar mnie opuci, nowy Velaryon ma sze lat, a nowy Sunglass poeglowa do Volantis, kiedy spaliem jego brata. Skin doni w gniewnym gecie. - To prawda, e zostao mi kilku dobrych ludzi. Ser Gilbert Farring nadal utrzymuje dla mnie Koniec Burzy z dwoma setkami wiernych ludzi. Lord Morrigen, bkart z Nocnej Pieni, mody Chyttering, mj kuzyn Andrew... adnemu z nich nie

ufam jednak tak jak tobie, mj lordzie Deszczowego Lasu. Ty bdziesz moim namiestnikiem. To ciebie chc mie w bitwie u mego boku. Nastpna bitwa bdzie kocem nas wszystkich - pomyla Davos. Lord Alester mia pod tym wzgldem racj. - Wasza Mio prosi mnie o uczciw rad. Powiadam ci uczciwie... brak nam si, by stoczy jeszcze jedn bitw z Lannisterami. - Jego Mio mwi o najwikszej bitwie - rozleg si kobiecy gos z silnym wschodnim akcentem. Melisandre staa w drzwiach, odziana w czerwone jedwabie i migotliwe atasy. W doniach trzymaa nakryty srebrny pmisek. - Te mae wojny to tylko bjki niesfornych dzieci w porwnaniu z tym, co nadejdzie. Ten, ktrego imienia nie wolno wypowiada, gromadzi sw moc, Davosie Seaworth, a jest ona straszliwa, za i potna ponad wszelkie wyobraenie. Wkrtce nadejdzie zimno i noc, ktra nie ma koca. - Postawia srebrny pmisek na Malowanym Stole. - Chyba e wierni ludzie znajd w sobie odwag, by stan z nim do walki. Ludzie, ktrzy maj serca z ognia. Stannis popatrzy na pmisek. - Pokazaa mi to w pomieniach, lordzie Davosie. - Widziae to, panie? Stannis Baratheon nie okamaby go w podobnej sprawie. - Na wasne oczy. Po bitwie, gdy ogarna mnie rozpacz, lady Melisandre poprosia mnie, bym spojrza na poncy na kominku ogie. Komin mia silny cig i z ognia wzbijay si w gr drobinki popiou. Wbiem w nie wzrok, czujc si jak gupi, kazaa mi jednak wpatrzy si gbiej i... popi by biay, a cho wznosi si w gr z prdem powietrza, nagle wydao mi si, e spada. nieg, pomylaem. Potem iskry zataczyy wkoo i przerodziy si w krg pochodni. Patrzyem przez ogie na jakie wysokie wzgrze wznoszce si nad lasem. Wgielki stay si odzianymi w czer ludmi, ukrytymi za zason pochodni, a w niegu poruszay si jakie ksztaty. Cho ogie by gorcy, poczuem zimno tak straszliwe, e a zadraem. Potem obraz znikn i ogie znowu sta si ogniem. To, co widziaem, byo jednak prawd, postawibym na to moje krlestwo. - Uczynie to - wskazaa Melisandre. Przekonanie brzmice w gosie krla przerazio Davosa a do szpiku koci. - Wzgrze w lesie... ksztaty na niegu... nic z tego nie rozumiem... - To znaczy, e walka ju si zacza - wyjania Melisandre. - Piasek przesypuje si przez klepsydr szybciej. Czas ludzi na ziemi dobiega ju niemal koca. Musimy dziaa

miao, bo inaczej wszelka nadzieja zginie. Westeros musi si zjednoczy pod berem prawowitego krla, ksicia, ktrego obiecano, lorda Smoczej Skay i wybraca Rhllora. - Jeli rzeczywicie nim jestem, to Rhllor dokona dziwnego wyboru. - Krl skrzywi si, jakby posmakowa czego obrzydliwego. - Dlaczego ja, a nie moi bracia? Renly i jego brzoskwinia. Widz w snach sok ciekncy mu z ust i krew tryskajc z garda. Gdyby wykona swj braterski obowizek, zmiadylibymy lorda Tywina. Nawet Robert byby dumny z takiego zwycistwa. Robert...- Stannis zgrzytn gwatownie zbami. - On rwnie mi si ni. Jak si mieje. Pije. Przechwala. W tym wanie by najlepszy. W tym i w walce. Nigdy nie przewyszyem go w niczym. Pan wiata powinien zrobi swym wojownikiem Roberta. Dlaczego ja? - Dlatego, e jeste sprawiedliwym mem - wyjania Melisandre. - Sprawiedliwy m. - Stannis dotkn palcem nakrytego pmiska. - Z pijawkami. - Tak - potwierdzia Melisandre - ale musz powtrzy ci raz jeszcze, e nie tdy droga. - Przysiga, e to poskutkuje. Na twarzy krla malowa si gniew. - Poskutkuje... i nie poskutkuje. - Wic jak bdzie? - I tak, i tak. - Wypowiadaj si janiej, kobieto. - Gdy ognie wypowiedz si janiej, ja rwnie to uczyni. W pomieniach kryje si prawda, lecz nie zawsze atwo jest j ujrze. - Wielki rubin, ktry miaa u garda, spija blask dobywajcy si z piecyka. - Daj mi chopca, Wasza Mio. To pewniejszy sposb. Lepszy. Daj mi chopca, a obudz kamiennego smoka. - Ju ci powiedziaem nie. - C znaczy jeden chopiec z nieprawego oa wobec wszystkich chopcw i dziewczt w Westeros. Wobec wszystkich dzieci, jakie kiedykolwiek si narodz we wszystkich krlestwach wiata. - Jest niewinny. - Gdyby nie splugawi twego maeskiego oa, z pewnoci doczekaby si ju wasnych synw. Okry ci wstydem. - Robert okry mnie wstydem. Nie ten chopak. Moja crka go polubia. A w jego yach pynie moja krew. - Krew twojego brata - wskazaa Melisandre. - Krew krla. Tylko krlewska krew moe obudzi kamiennego smoka.

Stannis zazgrzyta zbami. - Nie chc ju wicej o tym sysze. Czasy smokw miny. Targaryenowie niejeden raz prbowali je oywi i zrobili z siebie baznw albo trupy. Plama jest jedynym baznem, jakiego potrzebujemy na tej zapomnianej przez bogw skale. Masz pijawki. Rb, co do ciebie naley. Melisandre pochylia sztywno gow. - Jak mj krl rozkae. Signa praw rk do lewego rkawa i sypna do piecyka gar jakiego proszku. Wgielki zasyczay gono. Gdy ogarn je jasny pomie, kobieta w czerwieni wzia ze stou pmisek i podaa go krlowi. Davos przyglda si, jak uniosa pokrywk. W rodku leay trzy wielkie czarne pijawki, opite krwi. Krwi chopca - zrozumia cebulowy rycerz. Krlewsk krwi. Stannis wycign rk i zacisn palce na jednej z nich. - Powiedz imi - polecia Melisandre. Pijawka wia si w krlewskim ucisku, prbujc przyssa si do jednego z jego palcw. - Uzurpator - rzek Stannis. - Joffrey Baratheon. Gdy cisn pijawk w ogie, zwina si pord wgli niczym jesienny li i spona. Krl zapa drug. - Uzurpator - oznajmi, tym razem goniej. - Balon Greyjoy. Rzuci j lekko na piecyk. Ciao pijawki pko i z sykiem eksplodowaa z niej dymica krew. Do doni krla trafia ostatnia pijawka. Tym razem przyglda si przez chwil, jak wije si pomidzy jego palcami. - Uzurpator - powiedzia wreszcie. - Robb Stark. Cisn pijawk w pomienie.

JAIME ania Harrenhal bya ciemnym, parnym pomieszczeniem o niskim suficie. Stao w niej mnstwo wielkich kamiennych wanien. Gdy wprowadzono Jaimea do rodka, okazao si, e w jednej z nich siedzi Brienne, ktra szorowaa sobie rami z zapamitaoci blisk gniewu. - Nie tak mocno, dziewko - zawoa. - Zedrzesz sobie skr. Odrzucia szczotk i zakrya cycki domi wielkimi jak apska Gregora Cleganea. Mae, spiczaste pczki, ktre tak bardzo pragna ukry, wygldayby bardziej naturalnie na jakiej dziesicioletniej dziewczynce ni na jej szerokiej, muskularnej piersi. - Co ty tu robisz? - zapytaa. - Lord Bolton nalega, bym spoy z nim kolacj, nie chcia jednak zaprosi moich pche. - Jaime pocign lew rk za rkaw stranika. - Pom mi si wydosta z tych mierdzcych achmanw. - Jedn rk nie mg nawet rozwiza sobie spodni. Mczyzna nie mia zbyt zadowolonej miny, wykona jednak polecenie. - A teraz nas zostaw - rozkaza Jaime, gdy jego ubranie leao ju na stosie na mokrej kamiennej pododze. - Pani z Tarthu nie yczy sobie, by takie szumowiny jak ty gapiy si na jej cycki. - Wskaza kikutem na usugujc Brienne kobiet o ostrej, wskiej twarzy. - Ty te. Zaczekaj na zewntrz. Tu s tylko jedne drzwi, a dziewka jest za dua, eby moga si wymkn przez komin. Nawyk posuszestwa by gboko zakorzeniony. Kobieta wysza na zewntrz tu za stranikiem, zostawiajc ich samych w ani. Wanny w stylu Wolnych Miast byy tak wielkie, e mogoby si w nich pomieci szeciu, siedmiu ludzi. Jaime wdrapa si, powoli i niezgrabnie, do tej, w ktrej siedziaa dziewka. Oczy mia otwarte, cho mimo pijawek Qyburna wok prawego wci utrzymywaa si opuchlizna. Czu si tak, jakby mia sto dziewi lat, to znaczy znacznie lepiej ni w chwili przybycia do Harrenhal. Brienne odsuna si od niego jak najdalej. - S tu jeszcze inne wanny. - Ta mi si podoba. - Z wielk ostronoci zanurzy si po podbrdek w gorcej wodzie. - Nie obawiaj si dziewko. Twoje uda maj fioletowo-zielon barw i nie interesuje mnie to, co masz midzy nimi. - Praw rk musia oprze o brzeg wanny, jako e Qyburn ostrzega go, by nie zamoczy bandaa. Czu, jak z jego ng odpywa napicie, lecz w gowie nadal mu si krcio. - Wycignij mnie, jeli zemdlej. aden Lannister nigdy nie utopi si w kpieli. Nie mam zamiaru by pierwszy. - A co mnie to obchodzi, jeli zginiesz?

- Zoya solenn przysig. - Umiechn si, widzc, jak na grub, bia kolumn jej szyi wpeza rumieniec. Odwrcia si do niego plecami. - Nadal jeste niemia dziewic? Co masz takiego, czego twoim zdaniem nie widziaem? Sign po szczotk, ktr upucia, uj j w palce i zacz si szorowa od niechcenia. Nawet to przychodzio mu z trudnoci. Lew rk mam zupenie do niczego. Niemniej jednak, zaskorupiay brud zmywa si z jego skry, a woda robia si coraz ciemniejsza. Dziewka odwrcia si do niego plecami. Minie jej potnych barkw byy mocno napite. - Czy a tak bardzo przeszkadza ci widok mojego kikuta? - zapyta Jaime. - Powinna si cieszy. Straciem rk, ktr zabiem krla. Rk, ktr wyrzuciem z wiey maego Starka. Rk, ktr wsuwaem midzy nogi mojej siostrze, eby si zrobia wilgotna. Podsun jej kikut pod nos. - Nic dziwnego, e Renly zgin, jeli ty go strzega. Zerwaa si na rwne nogi, jakby j uderzy, rozchlapujc wok gorc wod. Kiedy wychodzia z wanny, Jaime zauway midzy jej nogami kp gstych blond wosw. Brienne bya znacznie bardziej wochata od jego siostry. Jego kutas poruszy si pod wod, w niedorzeczny sposb reagujc na ten widok. Teraz ju wiem na pewno, e za dugo przebywaem z daa od Cersei. Odwrci wzrok, zakopotany reakcj wasnego ciaa. - To byo niegodne - wymamrota. - Jestem rozgoryczonym kalek. Wybacz mi, dziewko. Niewielu jest mczyzn, ktrzy potrafiliby mnie strzec tak dobrze jak ty. Owina sw nago w rcznik. - Drwisz ze mnie? To znowu obudzio w nim gniew. - Czy jeste tpa jak buzdygan? To byy przeprosiny. Zmczyy mnie wieczne ktnie z tob. Moe zawarlibymy rozejm? - Rozejmy opieraj si na zaufaniu. Chcesz, ebym zaufaa... - Wiem, Krlobjcy. Wiaroomcy, ktry zamordowa biednego, smtnego Aerysa Targaryena. - Jaime prychn pogardliwie. - To nie z powodu Aerysa czuj al, tylko z powodu Roberta. Na uczcie koronacyjnej rzek mi: Syszaem, e przezwali ci Krlobjc. Postaraj si, eby nie przeszo ci to w nawyk. Potem rykn miechem. Jak to si dzieje, e nikt nie nazywa Roberta wiaroomc? Rozdar krlestwo na strzpy, ale to ja mam gwno zamiast honoru. - Robert uczyni to z mioci. Po nogach Brienne ciekaa woda, ktra tworzya u jej stp kau. - Robert uczyni to dla zaspokojenia uraonej dumy, dla cipy i adnej buzi.

Jaime zacisn pi... czy raczej zacisnby j, gdyby mia do. Jego rami przeszy bl, okrutny jak miech Roberta. - Chcia ratowa krlestwo - nie ustpowaa. Ratowa krlestwo. - Czy wiesz, e mj brat podpali Czarny Nurt? Dziki ogie pali si na wodzie. Aerys kpaby si w nim, gdyby si odway. Wszyscy Targaryenowie byli obkani na punkcie ognia. - Jaimeowi krcio si w gowie. Tu jest za gorco, a we krwi mam jeszcze trucizn, pozosta po gorczce. Nie jestem sob. Wsun si do wody a po podbrdek. - Splugawiem biay paszcz... tego dnia miaem na sobie zot zbroj, ale... - Zot zbroj? Jej gos wydawa si saby i odlegy. Jaime unosi si w morzu gorca i wspomnie. - Kiedy namiestnik z taczcymi gryfami w herbie przegra Bitw Dzwonw, Aerys go wygna. - Dlaczego opowiadam o tym temu niedorzecznemu, brzydkiemu dziecku? - Zda sobie w kocu spraw, e Robert nie jest zwykym wyjtym spod prawa lordem, ktrego bdzie mg bez trudu zmiady, lecz najwiksz grob, z jak zetkn si rd Targaryenw od czasw Daemona Blackfyrea. Krl w nieuprzejmych sowach przypomnia Lewynowi Martellowi, e ma w rku Eli, i wysa go, by przej dowdztwo nad dziesicioma tysicami Dornijczykw, ktrzy podali krlewskim traktem. Jon Darry i Barristan Selmy pojechali do Kamiennego Septu, by zebra jak najwicej ludzi gryfowego namiestnika, a ksi Rhaegar wrci z poudnia i przekona Aerysa, eby zapomnia o dumie i wezwa mojego ojca. Z Casterly Rock nie wrci jednak aden kruk i krl przestraszy si jeszcze bardziej. Wszdzie dopatrywa si zdrajcw, a Varys zawsze usunie wskazywa mu tych, ktrzy umknli jego uwadze. Jego Mio rozkaza alchemikom rozmieci pod ca Krlewsk Przystani skrytki z dzikim ogniem. Pod Septem Baelora i pod ruderami w Zapchlonym Tyku, pod stajniami i magazynami, pod wszystkimi siedmioma bramami, a nawet w piwnicach samej Czerwonej Twierdzy. Wszystko to zrobia w najwikszej tajemnicy garstka mistrzw piromantw. Nie ufali nawet wasnym akolitom. Krlowa ju od wielu lat przymykaa na wszystko oczy, a Rhaegar zaj si zbieraniem armii. Nowy namiestnik Aerysa, ten od buzdyganu i sztyletu, nie by jednak zupenym gupcem i, widzc, e Rossart, Belis i Garigus co chwila odwiedzaj krla, zacz co podejrzewa. Mia na imi Chelsted, lord Chelsted. - Przypomnia to sobie nagle, w trakcie opowieci. - Miaem go za tchrza, lecz w dniu, gdy wreszcie stawi czoo Aerysowi, znalaz gdzie odwag. Zrobi, co tylko mg, eby go odwie od owego zamiaru. Przekonywa go, artowa, grozi, a na koniec baga. Kiedy nic nie pomogo, zerwa acuch i

cisn go na podog. Aerys spali go za to ywcem i powiesi acuch na szyi Rossarta, swego ulubionego piromana. Tego, ktry upiek lorda Rickarda Starka w jego wasnej zbroi. A ja cay ten czas staem zakuty w biay pancerz u stp elaznego Tronu, nieruchomy jak trup, strzegc mojego krla i jego sodkich tajemnic. Rozumiesz, wszyscy moi zaprzysieni bracia byli daleko, ale mnie Aerys lubi zawsze trzyma pod rk. Nie ufa mi, gdy byem synem swego ojca. Chcia, eby Varys mg mie mnie na oku dzie i noc. Dlatego syszaem wszystko. Przypomnia sobie, jak lniy oczy Rossarta, gdy piromanta rozwija swe mapy, by pokaza, gdzie trzeba umieci substancj. Garigus i Belis byli tacy sami. - Rhaegar spotka si z Robertem nad Tridentem. Wiesz, co si tam wydarzyo. Gdy wieci o tym dotary na dwr, Aerys odesa krlow na Smocz Ska, razem z ksiciem Viserysem. Ksina Elia rwnie chciaa popyn, ale jej zabroni. Skd przyszo mu do gowy, e ksi Lewyn z pewnoci zdradzi Rhaegara nad Tridentem, sdzi jednak, e potrafi zmusi Dorne do zachowania wiernoci, pod warunkiem, e zatrzyma przy sobie Eli i Aegona. Syszaem, jak mwi Rossartowi: Zdrajcy chc zdoby moje miasto, ale ja oddam im tylko zgliszcza. Niech Robert zostanie krlem zwglonych koci i pieczonego misa. Targaryenowie zawsze pal swych zmarych, zamiast chowa ich w ziemi, a Aerys chcia mie najwikszy stos pogrzebowy w historii swego rodu, cho, szczerze mwic, nie sdz, by naprawd wierzy, e zginie. Podobnie jak Aerion Jasny Pomie przed nim, by przekonany, e ogie go przeobrazi... e narodzi si na nowo jako smok i obrci wrogw w popi. Ned Stark gna ju na poudnie z przedni stra Roberta, ale wojska mojego ojca dotary do miasta pierwsze. Pycelle przekona krla, e jego namiestnik zachodu przyby go broni. Dlatego Aerys otworzy bramy. Ten jedyny raz powinien by posucha Varysa i wanie wtedy go zignorowa. Mj ojciec nie miesza si do wojny, wspominajc wszystkie krzywdy, ktre wyrzdzi mu Aerys. Chcia, by rd Lannisterw znalaz si po stronie zwycizcw. Po Tridencie podj decyzj. Mnie przypad obowizek obrony Czerwonej Twierdzy, wiedziaem jednak, e sprawa jest przegrana. Napisaem do Aerysa z prob o upowanienie do negocjacji. Mj czowiek przynis mi w odpowiedzi krlewski rozkaz. Jeli nie jeste zdrajc, przynie mi gow swego ojca. Aerys nie chcia nawet sysze o kapitulacji. Mj wysannik powiedzia mi, e jest z nim lord Rossart. Wiedziaem, co to znaczy. Kiedy znalazem Rossarta, by ubrany jak zwyky zbrojny i bieg ku bocznej bramie. Jego wykoczyem najpierw. Potem zabiem Aerysa, nim zdy znale innego posaca, ktry zanisby wiadomo piromantom. Po kilku dniach wytropiem pozostaych i ich rwnie zaatwiem. Belis oferowa mi zoto, a Garigus baga ze zami o zmiowanie. No c, miecz jest bardziej miosierny od ognia, nie sdz jednak, by Garigus doceni ask, ktr mu wywiadczyem.

Woda ju wystyga. Gdy Jaime otworzy oczy, zauway, e spoglda na kikut. Ta rka uczynia mnie Krlobjc. Kozio ograbi go z chway i z haby. Co mi zostao? Kim teraz jestem? Dziewka wygldaa miesznie. Przyciskaa do skpych cyckw rcznik, spod ktrego wystaway grube biae nogi. - Czyby zaniemwia od mojej opowieci? Przeklnij mnie, pocauj albo nazwij kamc. Zrb co. - Jeli to prawda, to dlaczego nikt o tym nie wie? - Rycerze Gwardii Krlewskiej przysigaj strzec tajemnic krla. Chciaaby, ebym zama przysig? - Jaime wybuchn miechem. - Mylisz, e szlachetny lord Winterfell chcia sucha moich wtpliwych usprawiedliwie? Taki honorowy czowiek jak on? Wystarczyo, by na mnie spojrza i ju uzna mnie za winnego. - Jaime podnis si chwiejnie. Po piersi spyna mu zimna woda. - Jakim prawem wilk miaby osdza lwa? Jakim prawem? Ogarno go gwatowne drenie. Wychodzc z wanny, uderzy kikutem o jej brzeg. Jego ciao przeszy straszliwy bl... i nagle ania zawirowaa. Brienne zapaa go, nim zdy upa. Jej pokryte gsi skrk rami byo zimne i mokre, bya jednak silna i bardziej delikatna, ni si spodziewa. Jest delikatniejsza ni Cersei - pomyla, gdy pomagaa mu wyj z wanny. Nogi giy si pod nim niczym kutas, ktry nie chce stan. - Strae! - usysza krzyk dziewki. - Krlobjca! Jaime - pomyla. Mam na imi Jaime. Gdy odzyska przytomno, lea na mokrej posadzce. Stranicy, dziewka i Qyburn stali wok niego z zatroskanymi minami. Brienne bya naga, wydawao si jednak, e na moment o tym zapomniaa. - Gorca kpiel czasem ma takie dziaanie - tumaczy im maester Qyburn. Nie, nie jest ju maesterem. Zabrali mu acuch. - Nadal ma we krwi trucizn, a do tego jest niedoywiony. Czym go karmilicie? - Robakami, szczynami i szarymi rzygami - odpowiedzia Jaime. - Sucharami, wod i owsiank - skorygowa go stranik. - Ale on prawie nic nie je. Co mamy z nim zrobi? - Wyszorujcie go i ubierzcie. Jeli bdzie trzeba, zaniecie go do Krlewskiego Stosu odpar Qyburn. - Lord Bolton koniecznie chce zje z nim dzi kolacj. Zostao niewiele czasu. - Przyniecie dla niego czyste ubranie - zadaa Brienne. - Ja go umyj i ubior. Pozostali ochoczo zostawili jej to zadanie. Podnieli go z podogi i posadzili na kamiennej awie pod cian. Brienne posza po swj rcznik i wrcia ze sztywn szczotk, by

dokoczy szorowania. Jeden ze stranikw da jej brzytw, ktr przycia Jaimeowi brod. Po chwili wrci Qyburn z wenian bielizn, czystymi, czarnymi wenianymi portkami, lun, zielon bluz oraz skrzan kurtk sznurowan od przodu. Jaimeowi przestao si ju krci w gowie, nadal jednak czu si rwnie niezgrabny. Zdoa si ubra tylko dziki pomocy dziewki. - Przydaoby si jeszcze srebrne zwierciado. Komediancki maester przynis czyste ubranie rwnie dla Brienne: poplamion, row sukni z atasu oraz lnian halk. - Przykro mi, pani. To jedyne kobiece stroje w Harrenhal, ktre nie s na ciebie za mae. Na pierwszy rzut oka byo wida, e sukni uszyto dla kogo, kto by wszy w ramionach, mia krtsze nogi i znacznie wiksze piersi. Pikne myrijskie koronki nie ukryway pokrywajcych skr Brienne siniakw. Zwaywszy wszystko razem, dziewka wygldaa w tym stroju miesznie. Jest szersza w barach ode mnie i ma te grubsz szyj - zauway Jaime. Nic dziwnego, e woli si ubiera w kolczug. Poza tym w rowym nie byo jej do twarzy. Przyszed mu do gowy tuzin zoliwych uwag, tym razem jednak zachowa je dla siebie. Lepiej jej nie gniewa. Jedn rk na pewno jej nie pokona. Qyburn przynis rwnie manierk. - Co to jest? - zapyta Jaime, gdy pozbawiony acucha maester podsun mu j do ust. - Lukrecja maczana w occie, z miodem i godzikami. To doda ci si i rozjani w gowie. - Przynie mi eliksir, od ktrego wyrastaj nowe rce - zada Jaime. - Oto, czego mi trzeba. - Wypij to - polecia Brienne bez ladu umiechu na twarzy. Posucha jej. Mino p godziny, nim poczu si wystarczajco silny, by stan. Po ciemnej, ciepej i wilgotnej ani powietrze na dworze byo ostre jak wymierzony policzek. - Jego lordowska mo z pewnoci ju go szuka - oznajmi Qyburnowi stranik. - I jej rwnie. Czy bd musia go nie? - Mog chodzi. Brienne, posu mi ramieniem. Jaime uczepi si jej i pozwoli, by poprowadzili go przez dziedziniec do ogromnej, wietrznej komnaty, jeszcze wikszej ni sala tronowa w Krlewskiej Przystani. Pod cianami, co jakie dziesi stp, rozmieszczono olbrzymie paleniska. Byo ich wicej, ni by w stanie policzy, lecz w adnym z nich nie rozpalono ognia i wewntrz panowa przenikliwy chd. Drzwi i schodw, ktre koczyy si dwie galerie wyej, strzego dwunastu odzianych w futra wcznikw. Porodku tej ogromnej, pustej przestrzeni, za ustawionym na kole stoem otoczonym caymi akrami gadkiej, upkowej posadzki, siedzia lord Dreadfort, ktremu towarzyszy jedynie podczaszy.

- Panie - odezwaa si Brienne, gdy zatrzymali si przed nim. Oczy Roosea Boltona byy janiejsze ni upek, lecz ciemniejsze ni mleko, a jego gos delikatny niczym pajczyna. - Ciesz si, e odzyskae ju siy i moesz mi towarzyszy, ser. Usid prosz, pani. Wskaza na lece na stole ser, chleb, zimne misa i owoce. - Wolicie czerwone czy biae wino? Obawiam si, e nie jest nadzwyczajne. Ser Amory niemal cakowicie osuszy piwnice lady Whent. - Mam nadziej, e go za to zabie. - Jaime szybko usiad na wskazanym miejscu, by lord Bolton nie zauway, jaki jest saby. - Biae wino jest dla Starkw. Dobry Lannister pije tylko czerwone. - Ja wol wod - oznajmia Brienne. - Elmarze, czerwone wino dla ser Jaimea, wod dla lady Brienne i hipokras dla mnie. Lord Bolton skin doni na stranikw, rozkazujc im odej. Mczyni oddalili si bez sowa. Jaime z przyzwyczajenia sign po wino praw rk. Trci kikutem puchar, ktry zachwia si, wylewajc na czysty lniany banda krople jaskrawoczerwonego trunku. Musia zapa kielich lew rk, eby si nie przewrci, Bolton jednak uda, e nie zauwaa jego niezgrabnoci. Lord Dreadfort wzi w rk suszon liwk i zjad j maymi kskami. - Poczstuj si liwk, ser Jaime. S bardzo sodkie i uatwiaj prac kiszek. Lord Vargo zabra je z jakiej gospody, zanim j spali. - Moje kiszki pracuj cakiem niele, kozio nie jest lordem, a twoje liwki interesuj mnie znacznie mniej ni twoje zamiary. - Wobec ciebie? - Na ustach lorda Boltona pojawi si blady umieszek. - Jeste niebezpieczn zdobycz, ser. Gdzie tylko si zjawisz, siejesz niezgod. Nawet tutaj, w moim szczliwym domu Harrenhal. - Jego gos by tylko o jeden ton goniejszy od szeptu. - I, jak si zdaje, rwnie w Riverrun. Czy wiesz, e Edmure Tully zaoferowa w nagrod za pojmanie ciebie tysic zotych smokw? Tylko tyle? - Moja siostra zapaci dziesi razy wicej. - Naprawd? - Znowu ten umiech. Pojawi si na mgnienie oka i rwnie szybko znikn. - Dziesi tysicy smokw to ogromna suma. Rzecz jasna, nie mona te zapomina o propozycji lorda Karstarka, ktry zaoferowa rk swej crki czowiekowi, ktry przyniesie mu twoj gow. - A twj kozio oczywicie zrozumia to na odwrt - wtrci Jaime.

Bolton zachichota cicho. - Czy wiedziae, e Harrion Karstark by tu jecem, gdy zdobylimy zamek? Oddaem mu wszystkich ludzi z Karholdu, ktrzy byli z nami i wysaem go razem z Gloverem. Mam nadziej, e w Duskendale nie stao mu si nic zego... bo w przeciwnym razie Alys Karstark bdzie jedynym ocalaym potomkiem lorda Rickarda. - Wybra sobie kolejn liwk. - Na szczcie dla ciebie, nie potrzebuj ony. Bdc w Bliniakach, polubiem lady Wald Frey. - Pikn Wald? Jaime prbowa niezgrabnie przytrzyma chleb kikutem, by urwa go lew rk. - Grub Wald. Lord Frey oferowa mi w posagu tyle srebra, ile bdzie waya panna moda, dokonaem wic wyboru stosownie do tego. Elmarze, uam troch chleba ser Jaimeowi. Chopiec urwa z kocwki bochna kawa wielkoci pici i wrczy go gociowi. Brienne sama urwaa sobie chleb. - Lordzie Bolton - odezwaa si. - Syszaam, e zamierzasz odda Harrenhal Vargo Hoatowi. - Takiej ceny zada - odpar lord Bolton. - Lannisterowie nie s jedynymi ludmi, ktrzy pac swe dugi. Tak czy inaczej, musz szybko opuci ten zamek. Edmure Tully ma polubi w Bliniakach lady Roslin Frey i mj krl da, bym by obecny na lubie. - Edmure? - zdziwi si Jaime. - Nie Robb Stark? - Jego Mio krl Robb ma ju on. - Bolton wyplu sobie pestk w do i odoy j na bok. - Crk Westerlingw z Turni. Syszaem, e ma na imi Jeyne. Z pewnoci j znasz, ser. Jej ojciec jest chorym twego ojca. - Mj ojciec ma cae mnstwo chorych, a wikszo z nich ma crki. Jaime sign po puchar, prbujc sobie przypomnie t Jeyne. Westerlingowie byli starym rodem, ktry mia wicej dumy ni znaczenia. - To nie moe by prawda - upieraa si Brienne. - Krl Robb poprzysig polubi crk Freyw. Nigdy nie zamaby sowa... - Jego Mio jest szesnastoletnim chopcem - zauway agodnym tonem Roose Bolton. - Bybym wdziczny, gdyby nie kwestionowaa moich sw, pani. Jaimeowi byo niemal al Robba Starka. Wygra wojn na polu bitwy, a przegra j w sypialni. Biedny gupiec. - A co lord Walder na to, e otrzyma na kolacj pstrga zamiast wilka? - zapyta. - Och, pstrg to smakowity ksek. - Bolton wskaza bladym palcem na podczaszego. Chocia mj biedny Elmar jest zrozpaczony. Mia polubi Ary Stark, ale mj dobry ojciec Frey nie mia innego wyboru jak zerwa zarczyny, gdy tylko krl Robb go zdradzi.

- Czy s jakie wieci o Aryi Stark? - Brienne pochylia si na krzele. - Lady Catelyn baa si... czy dziewczynka jeszcze yje? - Och, yje - zapewni lord Dreadfort. - Jeste tego pewien, panie? Roose Bolton wzruszy ramionami. - To prawda, e Arya Stark na pewien czas zagina, ale teraz j odnaleziono. Dopilnuj, by wrcia bezpiecznie na pnoc. - Ona i jej siostra - nalegaa Brienne. - Tyrion Lannister obieca, e odda za swego brata obie dziewczynki. To wyranie rozbawio lorda Dreadfort. - Pani, czy nikt ci tego nie powiedzia? Lannisterowie kami. - Czyby chcia znieway honor mojego rodu? - Jaime uj w jedyn do n do sera. - Zaokrglony, tpy koniec - zauway, przesuwajc palcem po ostrzu - ale i tak wbije ci si w oko. Na czoo wystpi mu pot. Mg jedynie mie nadziej, e nie wida po nim, jaki jest saby. Na ustach lorda Boltona znowu pojawi si charakterystyczny umieszek. - miao przemawiasz, jak na czowieka, ktry potrzebuje pomocy, by uama sobie chleba. Przypominam ci, e ze wszystkich stron otaczaj nas moi stranicy. - Ze wszystkich stron w odlegoci p mili. - Jaime rozejrza si po ogromnej sali. Nim do nas dobiegn, bdziesz martwy jak Aerys. - Nie jest godne rycerza grozi gospodarzowi nad jego serem i oliwkami - zgani go lord Dreadfort. - Na pnocy nadal uwaamy prawa gocinnoci za wite. - Jestem tu jecem, nie gociem. Twj kozio uci mi rk. Jeli sdzisz, e zapomn o tym dziki paru liwkom, to popeniasz straszliwy bd. To nie przypado lordowi Boltonowi do gustu. - By moe popeniam. By moe powinienem odda ci w lubnym prezencie Edmureowi Tullyemu... albo ci ci gow, tak jak twoja siostra Eddardowi Starkowi. - Nie radzibym. Casterly Rock ma dug pami. - Moje mury dziel od twojej skay trzy tysice mil gr, morza i bagien. Wrogo Lannisterw mao znaczy dla Boltonw. - Za to ich przyja mogaby znaczy wiele. Jaime sdzi, e wie ju, w jak gr graj. Ale czy dziewka rwnie si tego domyla? Ba si na ni spojrze, by to sprawdzi.

- Nie jestem pewien, czy rozsdny czowiek chciaby mie takich przyjaci jak wy. Roose Bolton skin na chopca. - Elmarze, odkrj gociom po kawaku pieczeni. Brienne zostaa obsuona w pierwszej kolejnoci, nie tkna jednak jedzenia. - Panie - zacza - ser Jaime mia by wymieniony za crki lady Catelyn. Musisz nas zwolni, bymy mogli ruszy w dalsz drog. - Kruk, ktry przylecia z Riverrun, przynis wiadomo o ucieczce, nie o wymianie. A jeli pomoga jecowi wymkn si z wizw, jeste winna zdrady, pani. Rosa dziewka zerwaa si z krzesa. - Su lady Stark. - A ja krlowi pnocy. Albo krlowi, ktry straci pnoc, jak zw go teraz niektrzy. A ten krl nigdy nie mia zamiaru oddawa ser Jaimea Lannisterom. - Siadaj i jedz, Brienne - poleci jej Jaime, gdy Elmar pooy przed nim kawa ciemnej, krwistej pieczeni. - Gdyby Bolton zamierza nas zabi, nie marnowaby na nas swych liwek, co naraa na wielkie niebezpieczestwo jego kiszki. Wbi wzrok w piecze i zda sobie spraw, e jedn rk w aden sposb nie zdoa jej pokroi. Jestem teraz mniej wart ni dziewczynka - pomyla. Kozio wyrwna rachunek, chocia wtpi, by lady Catelyn mu podzikowaa, jeli Cersei zwrci jej bachory w podobnym stanie. Skrzywi si na t myl. Id o zakad, i win za to rwnie obci mnie. Roose Bolton kroi metodycznie miso. Po jego talerzu spywaa krew. - Lady Brienne, czy zechcesz usi, jeli powiem ci, e mam nadziej wysa ser Jaimea w dalsz drog, tak jak tego pragniecie ty i lady Stark? - Zwolnisz nas? - Dziewka usiada, cho w jej gosie pobrzmiewaa nieufno. - To dobrze, panie. - Rzeczywicie dobrze. Niemniej jednak lord Vargo stworzy mi pewn... trudno. Skierowa jasne oczy na Jaimea. - Czy wiesz, dlaczego Hoat uci ci rk? - Lubi to robi. - Spowijajcy kikut Jaimea banda peen by plam od krwi i wina. Nogi te ucina z przyjemnoci. Wyglda na to, e nie potrzebuje powodw. - Mimo to mia pewien motyw. Hoat jest sprytniejszy, niby si na pozr zdawao. Nikt nie moe dowodzi przez duszy czas ludmi takimi jak Dzielni Kompanioni, jeli nie ma cho odrobiny rozumu. - Lord Bolton nadzia kawaek misa na czubek sztyletu, woy go sobie do ust, przeu z namysem i przekn. - Lord Vargo zdradzi rd Lannisterw, poniewa zaoferowaem mu Harrenhal, nagrod wart tysic razy wicej ni wszystko, co mgby otrzyma z rk lorda Tywina. Jest w Westeros obcy, nie wiedzia wic, e przynta jest zatruta. - Mwisz o kltwie Harrena Czarnego? - zadrwi Jaime.

- O kltwie Tywina Lannistera. - Bolton unis kielich i Elmar napeni go bez sowa. Nasz kozio powinien by zapyta Tarbeckw i Reynew. Oni by go ostrzegli, jak twj pan ojciec postpuje ze zdrajcami. - Nie ma adnych Tarbeckw ani Reynew - wskaza Jaime. - O to wanie mi chodzio. Lord Vargo z pewnoci liczy na to, e lord Stannis zatriumfuje pod Krlewsk Przystani i zatwierdzi go jako lorda Harrenhal na znak wdzicznoci za jego niewielki wkad w upadek rodu Lannisterw. - Bolton zachichota sucho. - Obawiam si, e o Stannisie Baratheonie rwnie nie wie zbyt wiele. Ten czowiek mgby da mu Harrenhal w zamian za jego usugi... lecz otrzymaby od niego rwnie ptl za swe zbrodnie. - Ptla to i tak lepszy los ni to, co spotka go z rk mojego ojca. - On rwnie ju to zrozumia. Stannis zosta rozbity, a Renly nie yje i tylko zwycistwo Starkw moe go uratowa przed zemst lorda Tywina, a szanse na to z kadym dniem staj si coraz mniejsze. - Krl Robb wygra wszystkie bitwy - wtrcia Brienne, uparcie wierna w sowach i w czynach. - Wygra wszystkie bitwy, ale straci Freyw, Karstarkw, Winterfell i pnoc. Szkoda, e wilk jest taki mody. Szesnastoletni chopcy zawsze wierz, e s niemiertelni i niezwycieni. Sdz, e starszy mczyzna ugiby kolana. Po wojnie zawsze nastaje pokj, a razem z nim uaskawienia... przynajmniej dla Robbw Starkw. Nie dla takich jak Vargo Hoat. - Bolton znowu zademonstrowa swj umieszek. - Obie strony korzystay z jego usug, ale adna nie uroni nad nim zy. Dzielni Kompanioni nie walczyli w bitwie nad Czarnym Nurtem, lecz mimo to w niej zginli. - Wybacz mi, ale nie czuj alu. - Nie litujesz si nad naszym nieszczsnym, skazanym kozem? Ach, ale bogowie z pewnoci si nad nim ulitowali... w przeciwnym razie czemu oddaliby mu ciebie? - Bolton przekn kolejny ks misa. - Karhold jest mniejszym i skromniejszym zamkiem ni Harrenhal, ale za to ley poza zasigiem lwich pazurw. Po oenku z Alys Karstark Hoat mgby naprawd zosta lordem. Gdyby zdoa wycign z twojego ojca troch zota, to bardzo dobrze, lecz bez wzgldu na to, ile zapaciby mu lord Tywin, i tak oddaby ci lordowi Rickardowi, ktry oferowa mu dziewczyn i bezpieczny azyl. By jednak ci sprzeda, musia ci najpierw zachowa, a w dorzeczu peno jest takich, ktrzy chtnie by mu ci ukradli. Glover i Tallhart zostali rozbici pod Duskendale, lecz resztki ich oddziau kr jeszcze po okolicy. Maruderw wyrzyna Gra. Na poudnie i wschd od Riverrun grasuje tysic ludzi

Karstarkw, ktrzy ci szukaj. Gdzie indziej mona spotka ludzi Darrych, ktrzy zostali bez lorda i znaleli si poza prawem, watahy czworononych wilkw oraz grupy banitw lorda byskawicy. Dondarrion z radoci powiesiby ciebie i koza na tym samym drzewie. - Lord Dreadfort wytar z talerza cz krwi kawakiem chleba. - Harrenhal by jedynym miejscem, w ktrym lord Vargo mg ci bezpiecznie przetrzymywa, tu jednak moi ludzie i Freyowie ser Aenysa maj wielk przewag liczebn nad jego Dzielnymi Kompanionami. Z pewnoci obawia si, e mog ci odesa do Riverrun, do ser Edmurea... albo, co gorsza, odda ci ojcu. Okaleczajc ci, chcia usun grob, jak stanowi twj miecz, zdoby makabryczny symbol, ktry wyle twemu ojcu i uczyni ci mniej wartociowym dla mnie. Jest moim czowiekiem, tak jak ja jestem czowiekiem krla Robba. Dlatego jego zbrodnia jest moj zbrodni, a przynajmniej moe j za tak uzna twj ojciec. Na tym wanie polega ta... drobna trudno, o ktrej mwiem. Wbi w Jaimea nieruchome spojrzenie. W jego jasnych oczach widnia wyraz zimnego oczekiwania. Rozumiem. - Chcesz, bym uwolni ci od winy. Powiedzia ojcu, e ten kikut to nie twoja robota. Jaime wybuchn miechem. - Panie, odelij mnie do Cersei, a zapiewam pie tak sodk, jak tylko tego zapragniesz. Wszyscy si dowiedz, jak dobrze mnie traktowae. - Wiedzia, e jeli Bolton usyszy inn odpowied, natychmiast odda go kozowi. - Gdybym mia rk, dabym ci to na pimie. Opisabym, jak okaleczy mnie najemnik, ktrego do Westeros sprowadzi mj wasny ojciec, a ocali szlachetny lord Bolton. - Uwierz ci na sowo, ser. Nieczsto to sysz. - Jak szybko bdziemy mogli odjecha? I jak chcesz mnie przeprowadzi midzy wszystkimi tymi wilkami, bandytami i Karstarkami? - Odjedziesz, gdy Qyburn powie, e jeste wystarczajco silny. Dostaniesz liczn eskort doborowych ludzi pod dowdztwem mojego kapitana, Waltona. Mwi na niego Nagolennik. To onierz o niezachwianej wiernoci. On odprowadzi ci bezpiecznie do Krlewskiej Przystani. - Pod warunkiem, e lady Catelyn otrzyma w zamian swe crki - sprzeciwia si dziewka. - Panie, przyda si nam opieka twego czowieka Waltona, ale za dziewczynki ja jestem odpowiedzialna. Lord Dreadfort spojrza na ni bez zainteresowania.

- Nie musisz ju si przejmowa dziewczynkami, pani. Lady Sansa zostaa on kara i tylko bogowie mog ich rozdzieli. - Jego on? - zapytaa przeraona Brienne. - Krasnala? Przecie... przysig przed caym dworem, przed bogami i ludmi... Jest taka niewinna. Szczerze mwic, Jaime by prawie tak samo zaskoczony, cho ukry to lepiej. Sansa Stark. By moe na twarzy Tyriona znowu zagoci umiech. Pamita, jak szczliwy by jego brat ze sw ma crk zagrodnika... cho tylko przez dwa tygodnie. - To, co Krasnal przysig czy czego nie przysig, nie ma teraz znaczenia - odrzek lord Bolton. - A ju zwaszcza dla ciebie. - Dziewka wygldaa niemal na uraon. By moe, gdy lord Bolton wezwa skinieniem stranikw, w kocu poczua stalowe zby puapki. - Ser Jaime wyruszy do Krlewskiej Przystani, obawiam si jednak, e nic nie mwiem o tobie. Nie byoby uczciwe, gdybym pozbawi lorda Vargo obojga jego jecw. - Lord Dreadfort wzi sobie kolejn suszon liwk. - Na twoim miejscu, pani, mniej bym si martwi o Starkw, a wicej o szafiry.

TYRION Za jego plecami, w szeregach czekajcych po drugiej stronie drogi zotych paszczy, zara niecierpliwie ko. Tyrion sysza te kaszel lorda Gylesa. Nie prosi o Gylesa, podobnie jak o ser Addama czy Jalabhara Xho, jego pan ojciec by jednak zdania, e Doran Martell moe si poczu uraony, jeli na drugi brzeg Czarnego Nurtu przeprowadzi go jedynie karze. Joffrey powinien osobicie przywita goci - myla, czekajc. Tyle e z pewnoci wszystko by popsu. Krl ostatnio czsto powtarza kaway o Dornijczykach, ktre usysza od zbrojnych Macea Tyrella. Ilu Dornijczykw potrzeba, eby podku konia? Dziewiciu. Jeden kuje, a omiu podnosi zwierz. Tyrion z jakiego powodu nie sdzi, by Doranowi Martellowi wydao si to zabawne. Chorgwie opotay nad gowami jedcw, ktrzy wyonili si z ywego, zielonego lasu dug, zakurzon kolumn. Od miejsca, w ktrym si teraz znajdowali, a do rzeki pozostay jedynie nagie, poczerniae drzewa, dziedzictwo jego bitwy. Za duo jest tych chorgwi - pomyla kwano. Kopyta zbliajcych si koni wzbijay w powietrze tumany popiou, tak jak niedawno przednia stra Tyrellw, ktra rozbia wojska Stannisa uderzeniem z flanki. Wyglda na to, e Martell przyprowadzi ze sob poow dornijskich lordw. Prbowa wmwi sobie, e moe z tego wynikn co dobrego, lecz jego wysiki spezy na niczym. - Ile chorgwi naliczye? - zapyta Bronna. Najemnik osoni doni oczy. - Osiem... nie, dziewi. Tyrion odwrci si w siodle. - Pod, chod tu. Opisz mi herby, ktre widzisz, i powiedz, do jakich rodw nale. Podrick Payne podjecha bliej na swym waachu. Dziery w rku krlewsk chorgiew, wielkiego rogacza i lwa, ktre Joffrey mia w herbie, chwiejc si pod jej ciarem. Bronn trzyma sztandar Tyriona, zotego lannisterskiego lwa na karmazynowym tle. Jest coraz wyszy - pomyla Tyrion, gdy Pod stan w strzemionach, eby lepiej widzie. Wkrtce przeronie mnie o gow, tak jak wszyscy. Chopak na jego polecenie pilnie studiowa dornijsk heraldyk, by jednak jak zawsze niespokojny. - Nic nie widz. Wiatr za mocno nimi porusza. - Bronn, powiedz chopakowi, co widzisz. Niedawny najemnik wystroi si dzi jak rycerz. Mia nowy wams i paszcz, z wyszytym na piersi poncym acuchem. - Czerwone soce na pomaraczowym tle - zawoa - z wczni w plecach.

- Martellowie - odpowiedzia natychmiast Podrick Payne z wyran ulg na twarzy. Rd Martellw ze Sonecznej Wczni, panie. Ksi Dorne. - Ten herb poznaby nawet mj ko - zauway z przeksem Tyrion. - Opisz mu nastpny, Bronn. - Fioletowa flaga z tymi kulami. - Z cytrynami? - zapyta z nadziej Pod. - Fioletowe pole usiane cytrynami. Rd Daltw? Z... z Cytrynowego Lasu. - Moliwe. A teraz wielki czarny ptak na tym tle. Ma w szponach co rowego albo biaego. Trudno to okreli, bo wiatr opocze sztandarem. - Sp Blackmontw trzymajcy w szponach niemowl - odpar Pod. - Rd Blackmontw z Blackmont, ser. Bronn wybuchn miechem. - Znowu czytae ksiki? Stracisz od tego oko do miecza, chopcze. Widz te czaszk. Czarna chorgiew. - Koronowana czaszka rodu Manwoodych, ko i zoto na czarnym tle. - Z kad poprawn odpowiedzi Pod stawa si pewniejszy siebie. - Manwoodyowie z Krlewskiego Grobu. - Trzy czarne pajki? - To skorpiony, ser. Rd Qorgylew z Piaskowca, trzy czarne skorpiony na czerwonym tle. - Czerwie i , oddzielone zygzakowat lini. - Pomienie Hellholtu. Rd Ullerw. Tyrion by pod wraeniem. Chopak wcale nie jest gupi, trzeba go tylko omieli. - Mw dalej, Pod - zachca go. - Jeli poznasz wszystkie, dam ci co w prezencie. - Pasztet z czerwonymi i czarnymi plasterkami - kontynuowa Bronn. - Porodku jest zota do. - Rd Allyrionw z Boejaski. - Czerwony kurczak poerajcy wa. Tak to przynajmniej wyglda. - Gargalenowie ze Sonego Brzegu. To kuroliszek. Przepraszam, ser. Nie kurczak. Czerwony kuroliszek z czarnym wem w dziobie. - Znakomicie! - zawoa Tyrion. - Jeszcze jeden, chopcze. Bronn popatrzy na zbliajcych si Dornijczykw. - Ostatnie to zote piro na zielonej szachownicy. - Gsie piro Jordaynew z Tor, ser.

Tyrion rozemia si w gos. - Dziewi. Dobra robota. Sam nie potrafibym wymieni wszystkich. Nie byo to prawd, Tyrion chcia jednak da chopakowi jaki powd do dumy. To byo mu bardzo potrzebne. Wyglda na to, e Martell sprowadzi ze sob wspaniae towarzystwo. aden z wymienionych przez Poda rodw nie by may czy pozbawiony znaczenia. Krlewskim traktem zbliao si dziewiciu najwikszych lordw Dorne albo ich dziedzice. Z jakiego powodu Tyrion nie sdzi, by pokonali taki szmat drogi tylko po to, by obejrze taczcego niedwiedzia. Chcieli im co przekaza. I to mi si nie podoba. Zada sobie pytanie, czy wysanie Myrcelli do Sonecznej Wczni nie byo bdem. - Panie - odezwa si niemiao Pod - nie ma lektyki. Tyrion odwrci gwatownie gow. Chopak mia racj. - Doran Martell zawsze podruje w lektyce - cign giermek. - Rzebionej lektyce z jedwabnymi draperiami ozdobionymi socami. Tyrion rwnie o tym sysza. Ksi Doran mia ju ponad pidziesit lat i cierpia na podagr. Moe chcia podrowa szybciej - przekonywa sam siebie. Albo ba si, e lektyka bdzie zbyt kuszcym celem dla bandytw bd te okae si zbyt uciliwa na wysokich przeczach Szlaku Koci. A moe podagra dokucza mu ostatnio mniej? Skd wic wziy si te ze przeczucia? Nie mg ju duej znie czekania. - Chorgwie w gr - warkn. - Wyjedziemy im na spotkanie. Kopn konia. Bronn i Pod ruszyli u jego bokw. Gdy Dornijczycy zobaczyli, e si zbliaj, spili swe wierzchowce i pognali ku nim. Ich chorgwie faloway na wietrze, a u bogato zdobionych siode mieli okrge metalowe tarcze, jakich zwykli uywa. Wielu dwigao te wizki krtkich, sucych do rzucania, wczni albo refleksyjne dornijskie uki, z ktrych tak biegle strzelali z siode. Jak zauway pierwszy krl Daeron, byy trzy rodzaje Dornijczykw. Morscy Dornijczycy, ktrzy zamieszkiwali wybrzea, piaskowi Dornijczycy z pusty i dugich dolin rzecznych oraz skalni Domijczycy, ktrzy budowali swe twierdze na szczytach i przeczach Gr Czerwonych. Morscy Domijczycy mieli w yach najwicej rhoynijskiej krwi, a skalni najmniej. W wicie Dorana widziao si przedstawicieli wszystkich trzech odmian. Morscy Domijczycy mieli gibk posta, gadk, oliwkow cer oraz dugie, czarne wosy, ktre powieway na wietrze. Skra piaskowych bya jeszcze ciemniejsza. Ich twarze spalio na brz

gorce domijskie soce. Najwikszym wzrostem i najjaniejsz karnacj cechowali si skalni Dornijczycy, synowie Andalw i Pierwszych Ludzi o brzowych lub blond wosach i twarzach, ktre zamiast opala si na socu, pokryway si piegami albo rumiecem. Lordowie mieli na sobie szaty z jedwabiu i atasu z wysadzanymi klejnotami pasami oraz bufiastymi rkawami. Ich zbroje byy szczodrze pokryte emali oraz inkrustowane polerowan miedzi, byszczcym srebrem i mikkim, czerwonym zotem. Dosiadali koni rdzawokasztanowatych i zocistych, a take kilku biaych jak nieg. Wszystkie wierzchowce byy smuke i szybkie, miay dugie szyje i wskie, pikne gowy. Legendarne piaskowe rumaki z Dorne byy mniejsze od prawdziwych rycerskich wierzchowcw i nie zdoayby udwign ciaru rycerza w penej zbroi, powiadano jednak, e potrafi biec niestrudzenie przez cay dzie, noc i nastpny dzie. Wdz Domijczykw dosiada czarnego jak grzech ogiera o grzywie i ogonie koloru ognia. Wysoki, szczupy i peen gracji, sprawia wraenie urodzonego w siodle. Z ramion spywa mu paszcz z jasnoczerwonego jedwabiu, a koszul mia wyszywan szeregami nachodzcych na siebie miedzianych dyskw, ktre byszczay niczym tysic nowych grosikw. Na czole wysokiego, pozacanego hemu lnio miedziane soce, a gadzon, metalow powierzchni okrgej tarczy, ktr mia na plecach, zdobio drugie, przeszyte wczni - herb rodu Martellw. Nosi soce Martellw, ale jest za mody o dziesi lat - pomyla Tyrion, cigajc wodze. A do tego jest zbyt sprawny i zanadto gwatowny. Zrozumia ju, z kim ma do czynienia. Ilu Dornijczykw potrzeba, eby wywoa wojn? - zada sobie pytanie. Tylko jednego. Nie mia jednak innego wyboru, jak si umiechn. - C za radosne spotkanie, szlachetni lordowie. Doszy nas wieci, e nadcigacie, i Jego Mio krl Joffrey rozkaza mi przywita was w jego imieniu. Mj pan ojciec, krlewski namiestnik, rwnie przesya pozdrowienia. - Uda, e jest zbity z tropu. - Ktry z was jest ksiciem Doranem? - Zdrowie nie pozwolio mojemu bratu opuci Krlewskiej Wczni. - Ksitko zdjo hem. Jego twarz bya pospna i poorana bruzdami, a pod cienkimi, ukowatymi brwiami lniy wielkie oczy, czarne i byszczce niczym kaue nafty. Tylko kilka nitek siwizny mcio czer gadkich wosw, ktre rzedniay na czole, tworzc dwa symetryczne zakola. To z ca pewnoci morski Dornijczyk. - Ksi Doran wysa mnie, bym zaj jego miejsce w radzie krla Joffreya, jeli Jego Mio raczy si zgodzi.

- Jego Mio bdzie bardzo zaszczycony, jeli rad suy mu zechce wojownik tak sawny jak ksi Oberyn z Dorne - rzek Tyrian. To znaczy, e rynsztoki spyn krwi. - Twoi szlachetni towarzysze rwnie s tu mile widziani. - Pozwl, e ci im przedstawi, moci Lannister. Ser Deziel Dalt z Cytrynowego Lasu. Lord Tremond Gargalen. Lord Harmen Uller i jego brat ser Ulwyck. Ser Ryon Allyrion i jego naturalny syn ser Daemon Sand, bkart z Boejaski. Lord Dagos Manwoody, jego brat ser Myles, jego synowie Mors i Dickon. Ser Arron Qorgyle. Niech nikt te nie myli, e zaniedbuj damy. Myria Jordayne, dziedziczka Tor. Lady Larra Blackmont, jej crka Jynessa, jej syn Perros. - Wskaza szczup doni na kruczowos kobiet, ktra jechaa z tyu kolumny, wzywajc j skinieniem. - A to jest Ellaria Sand, moja faworyta. Tyrion stumi jk. Jego faworyta i do tego pochodzca z nieprawego oa. Jeli zechce j zabra na lub, Cersei dostanie szau. Gdyby posadzia j gdzie z tyu, w ciemnym kcie sali, naraziaby si na gniew Czerwonej mii. A jeli umieci j przy honorowym stole, u boku Martella, obra si wszystkie inne damy zasiadajce na podwyszeniu. Czyby ksi Doran chcia sprowokowa ktni? Ksi Oberyn zawrci konia i spojrza na swj orszak. - Ellario, lordowie i damy, panowie rycerze, spjrzcie, jak bardzo miuje nas krl Joffrey. Jego Mio by tak uprzejmy, e przysa nam swego wuja Krasnala, by odprowadzi nas na jego zamek. Bronn parskn miechem. Tyrion, chcc nie chcc, rwnie musia uda wesoo. - Nie jestem sam, dostojni panowie. Podobna misja przerosaby moliwoci takiego maego czowieczka jak ja. - Jego wita ju si zbliya, teraz wic na niego przysza kolej, by ich przedstawi. - Pozwlcie, bym wam zaprezentowa ser Flementa Braxa, dziedzica Hornvale. Lorda Gylesa z Rosby. Ser Addama Marbranda, lorda dowdc Stray Miejskiej. Jalabhara Xho, ksicia Doliny Czerwonych Kwiatw. Ser Harysa Swyfta, ktry poprzez maestwo jest dobrym ojcem mojego stryja Kevana. Ser Merlona Crakehalla. Ser Philipa Footea i ser Bronna znad Czarnego Nurtu, dwch bohaterw naszej niedawnej bitwy z buntownikiem Stannisem Baratheonem. A na koniec mojego giermka, modego Podricka z rodu Paynew. Wszystkie te imiona brzmiay piknie, lecz wita Tyriona nie moga si rwna saw i znaczeniem z kompani, ktra towarzyszya ksiciu Oberynowi, i obaj wietnie o tym wiedzieli.

- Moci Lannister - odezwaa si lady Blackmont - mamy za sob dug, piaszczyst drog i bardzo by si nam przyday odpoczynek oraz posiek. Czy moemy ju jecha do miasta? - Natychmiast, pani. Tyrion obrci gow konia i wyda polecenie ser Addamowi Marbrandowi. Zote paszcze, ktre tworzyy wiksz cz jego honorowej eskorty, zawrciy wierzchowce na rozkaz swego dowdcy i kolumna ruszya w stron rzeki oraz lecej za ni Krlewskiej Przystani. Oberyn Nymeros Martell - mamrota pod nosem Tyrion, jadc za gociem. Czerwona mija z Dorne. Co, do siedmiu piekie, mam z nim pocz? Co prawda, zna go jedynie z opowieci... budziy one jednak groz. Gdy ksi Oberyn mia szesnacie lat, przyapano go w ou z faworyt starego lorda Yronwooda, potnie zbudowanego mczyzny, ktry syn z walecznoci i wybuchowego temperamentu. Doszo do pojedynku, cho ze wzgldu na mody wiek i szlachetne urodzenie ksicia walczono tylko do pierwszej krwi. Obaj przeciwnicy odnieli rany i wymogi honoru zostay zaspokojone. Jednake ksi Oberyn szybko wrci do zdrowia, a rany lorda Yronwooda zaczy si papra i w kocu przywiody go do mierci. Ludzie szeptali potem, e Oberyn walczy zatrutym mieczem. Od tej pory zarwno przyjaciele, jak i wrogowie zwali go Czerwon mij. Byo to jednak wiele lat temu. Szesnastoletni chopiec przerodzi si w czterdziestoparoletniego mczyzn, a jego legenda nabraa znacznie mroczniejszych barw. Oberyn odwiedzi Wolne Miasta, gdzie wyuczy si rzemiosa truciciela, a jeli wierzy pogoskom, rwnie jeszcze bardziej zowrogich sztuk. Studiowa w Cytadeli i doszed a do szeciu ogniw w acuchu maestera, nim poczu si znudzony. By onierzem na Spornych Ziemiach po drugiej stronie wskiego morza. Najpierw suy w Drugich Synach, a potem zaoy wasn kompani. Jego turnieje, bitwy, pojedynki, konie, przyjemnoci cielesne... powiadano, e sypia zarwno z kobietami, jak i z mczyznami. Podobno mia w caym Dorne mnstwo crek z nieprawego oa. Zwano je bkarcimi mijkami. O ile Tyrionowi byo wiadomo, ksi Oberyn nigdy nie spodzi syna. Rzecz jasna, okaleczy te dziedzica Wysogrodu. W caych Siedmiu Krlestwach nie ma czowieka, ktry byby mniej podanym gociem na lubie crki Tyrellw - pomyla Tyrion. Przysanie ksicia Oberyna do Krlewskiej Przystani, podczas gdy w miecie wci przebywa lord Mace Tyrell, dwaj jego synowie oraz tysice ich zbrojnych, byo prowokacj rwnie niebezpieczn jak sam ksi Oberyn.

Nieostrone sowo, art rzucony w niewaciwym momencie, krzywe spojrzenie, to wystarczy, by nasi szlachetni sojusznicy rzucili si sobie do garde. - Ju si kiedy spotkalimy - oznajmi lekki tonem dornijski ksi, jadc u boku Tyriona krlewskim traktem. Wok widzieli tylko spopielone pola i wypalone szkielety drzew. - Ale nie spodziewam si, by o tym pamita. Bye wwczas jeszcze mniejszy ni teraz. Tyrionowi nie spodoba si drwicy ton jego gosu, nie mia jednak zamiaru pozwoli, by Dornijczyk go sprowokowa. - A kiedy to byo, panie? - zapyta z nut uprzejmego zainteresowania. - Och, wiele, wiele lat temu, gdy Dorne wadaa moja matka, a twj pan ojciec by namiestnikiem innego krla. Nie tak bardzo innego, jak ci si zdaje - pomyla Tyrion. - Odwiedziem wtedy Casterly Rock z moj matk, jej maonkiem i moj siostr Eli. Miaem czternacie, moe pitnacie lat. Elia bya o rok starsza. Twj brat i siostra mieli osiem, dziewi lat, o ile dobrze sobie przypominam, a ty dopiero co si urodzie. Osobliwa pora na wizyt. Matka Tyriona umara, wydajc go na wiat, Martellowie zastali wic Ska pogron w gbokiej aobie. Zwaszcza jego ojca. Lord Tywin rzadko mwi o swej onie, Tyrion jednak sysza, jak jego stryjowie opowiadali o czcej ich mioci. W tamtych czasach jego ojciec by namiestnikiem Aerysa i wielu ludzi mawiao, e lord Tywin wada Siedmioma Krlestwami, ale lady Joanna rzdzi lordem Tywinem. - Po jej mierci nie by ju tym samym czowiekiem, Krasnalu - powiedzia mu kiedy stryj Gery. - Jego najlepsza cz umara wraz z ni. Gery by najmodszym z czterech synw lorda Tytosa Lannistera i ulubionym stryjem Tyriona. Teraz jednak zagin gdzie za morzem, a przyczyn mierci lady Joanny by sam Tyrion. - I czy spodobao ci si Casterly Rock, panie? - Nieszczeglnie. Twj ojciec cay czas nas ignorowa. Rozkaza ser Kevanowi, by zadba o nasze rozrywki. W izbie, ktr nam dali, byy piernaty i myrijskie dywany, ale za to nie byo tam okien. Powtarzaem Elii, e jest tam ciemno jak w lochu. Wasze niebo byo zbyt szare, wasze wino za sodkie, wasze kobiety zanadto cnotliwe, a wasze potrawy przesadnie mde... najwikszym rozczarowaniem okazae si jednak ty sam. - Dopiero co si urodziem. Czego si po mnie spodziewae? - Monstrualnoci - wyjani czarnowosy ksi. - Bye may, lecz obrose ju wielk saw. Kiedy przyszede na wiat, przebywalimy w Starym Miecie i wszyscy mwili tylko o

tym, e krlewskiemu namiestnikowi urodzi si potwr, i o tym, co taki omen moe oznacza dla krlestwa. - Z pewnoci gd, zaraz i wojn. - Tyrion umiechn si kwano. - To zawsze s gd, zaraza i wojna. Och, i jeszcze zima, i duga noc, ktra nigdy si nie skoczy. - To wszystko i jeszcze upadek twego ojca - doda ksi Oberyn. - Syszaem wwczas, jak jaki ebrzcy brat mwi, i lord Tywin uczyni si wikszym od krla Aerysa, a nad krlem mog sta jedynie bogowie. Bye kltw, kar, ktra miaa go nauczy, e nie jest lepszy od innych ludzi. - Staram si, ale on nie chce przyj tej nauki. - Tyrion westchn. - Mw dalej, prosz. Uwielbiam ciekawe opowieci. - I nic dziwnego, bo kryy o tobie przerne. Mwiono, e masz krty, sztywny ogon, jak u wini. Twoja gowa bya pono monstrualnie wielka, ptora raza wiksza od tuowia. Urodzie si z gstymi czarnymi wosami, brod, zym okiem i lwimi pazurami. Zby miae tak dugie, e nie moge zamkn ust, a midzy nogami nosie dziewczce czci na rwni z chopicymi. - Nie sdzisz, e ycie byoby znacznie prostsze, gdyby ludzie mogli si pierdoli sami ze sob? Przypominam te sobie kilka okazji, gdy pazury i zby mogyby si okaza bardzo przydatne. Niemniej jednak zaczynam rozumie natur tej skargi. Bronn zachichota cicho, lecz Oberyn umiechn si tylko. - Pewnie w ogle bymy ci nie zobaczyli, gdyby nie twoja sodka siostra. Nigdy nie pokazywano ci w komnacie ani przy stole, cho nocami syszelimy czasem zawodzce gdzie w czeluciach Skay niemowl. Musz przyzna, e miae piekielnie donony gos. Potrafie si pru godzinami i nie uspokajao ci nic poza kobiecym cyckiem. - Tak si skada, e to nadal jest prawd. Tym razem ksi Oberyn parskn miechem. - Widz, e cz nas wsplne upodobania. Lord Gargalen powiedzia mi kiedy, e pragnie zgin z mieczem w doni, a ja rzekem mu na to, e wolabym w tej chwili trzyma w rku pier. Tyrion musia si umiechn. - Mwie co o mojej siostrze? - Cersei obiecaa Elii, e ci nam pokae. Na dzie przed naszym odpyniciem, gdy nasza matka zajta bya rozmow z twoim ojcem, Cersei i Jaime zaprowadzili nas do waszego pokoju dziecinnego. Mamka prbowaa nas przegna, ale twoja siostra na to nie pozwolia. Powiedziaa jej: To moja krew, a ty jeste tylko mleczn krow i nie bdziesz mi rozkazywa.

Bd cicho albo powiem ojcu, eby uci ci jzyk. Krowa nie potrzebuje jzyka. Wystarcz jej wymiona. - Jej Mio ju od najmodszych lat bya czarujca - zauway Tyrion, rozbawiony myl, e jego siostra tak ochoczo przyznaa si do czcego ich pokrewiestwa. Bogowie wiedz, e pniej ju to si jej nie zdarzao. - Cersei nawet rozwina twoje pieluchy, ebymy mogli sobie lepiej ci obejrze cign dornijski ksi. -Rzeczywicie jedno oko miae ze, a gow porasta ci czarny meszek. Moga te by nieco wiksza ni zwykle... ale nie zauwaylimy ogona ani brody, zbw ani pazurw, a midzy nogami tylko malekiego, rowego kutasika. Po wszystkich tych cudownych szeptach Zguba Lorda Tywina okazaa si po prostu paskudnym, czerwonym niemowlakiem o skarowaciaych nogach. Elia wydaa nawet z siebie ten dwik, ktry zawsze wydaj mode dziewczta na widok niemowlt, jestem pewien, e go syszae. Tak samo reaguj na puszyste kotki i wesoe szczeniaczki. Jestem przekonany, e miaa ochot pokarmi ci sama, mimo e bye taki brzydki. Kiedy stwierdziem, i kiepski z ciebie potwr, twoja siostra odpowiedziaa: Zabi moj matk i pocigna ci za kutasika tak mocno, e baem si, i ci go urwie. Zacze si drze, ale Cersei pucia ci dopiero wtedy, gdy twj brat Jaime powiedzia: Zostaw go, to go boli. Odpowiedziaa mu wtedy: No i co z tego? Wszyscy mwi, e i tak wkrtce umrze. Nie powinien y nawet tak dugo. Soce nad nimi wiecio jasno i dzie by ciepy, jak na jesie, lecz gdy Tyrion Lannister usysza te sowa, nagle zrobio mu si zimno. Moja sodka siostra. Podrapa blizn, ktr mia na nosie i zademonstrowa Dornijczykowi prbk swojego zego oka. Po co mi to opowiedzia? Czy chce mnie sprawdzi, czy po prostu cignie mnie za kutasa tak jak Cersei, bo chce usysze mj krzyk? - Nie zapomnij powtrzy tej opowieci mojemu ojcu. Bdzie ni zachwycony tak samo jak ja. Zwaszcza t wzmiank o ogonie. Faktycznie miaem ogon, ale kaza mi go obci. Ksi Oberyn musia zachichota. - Od naszego poprzedniego spotkania stae si zabawniejszy. - To prawda. Ale wolabym sta si wyszy. - Skoro ju mwimy o zabawie, zarzdca lorda Bucklera opowiedzia mi co bardzo dziwnego. Twierdzi, e naoye podatek na prywatne kabzy kobiet. - To podatek od kurestwa - odburkn poirytowany Tyrion. I to mj cholerny ojciec wpad na ten pomys. - Tylko grosik za kady, hmm... akt. Krlewski namiestnik doszed do wniosku, e to poprawi morale w miecie.

I pokryje koszty lubu Jojfreya. Nie ma potrzeby dodawa, e ca win za to obciono Tyriona, jako starszego nad monet. Bronn poinformowa go, e na ulicach nazywaj t opat karlim grosikiem. Rozkadaj nogi dla Pmczyzny, krzyczano w burdelach i winnych szynkach, jeli wierzy najemnikowi. - Postaram si, eby w mojej kabzie nigdy nie zabrako grosikw. Nawet ksi musi paci podatki. - Dlaczego miaby chodzi na kurwy? - Popatrzy na jadc z innymi kobietami Ellari Sand. - Czyby zmczy si po drodze sw faworyt? - W adnym wypadku. Zbyt wiele mamy ze sob wsplnego. - Ksi Oberyn wzruszy ramionami. - Tak si jednak skada, e nigdy nie mielimy na spk piknej blondynki i Ellaria czuje si zainteresowana. Znasz moe podobne stworzenie? - Jestem onatym mczyzn. - Chocia nie skonsumowaem maestwa. - Nie odwiedzam ju kurew. Chyba e chc, by je powieszono. Oberyn zmieni nagle temat. - Syszaem, e na uczcie weselnej krla maj poda siedemdziesit siedem da. - Jeste godny, ksi? - Ju od duszego czasu, chocia to nie jedzenia mi brakuje. Powiedz mi, kiedy otrzymam sprawiedliwo? - Sprawiedliwo. - A wic po to tu przyjecha. Powinienem by si tego domyli. Bye blisko ze sw siostr. - W dziecistwie bylimy nierozczni, zupenie jak twj brat i siostra. Bogowie, mam nadziej, e nie. - Wszyscy bylimy zajci wojnami i lubami, ksi Oberynie, i obawiam si, e nie mielimy czasu zbada sprawy morderstw popenionych przed szesnastu laty, nawet tak okropnych jak tamte. Zrobimy to rzecz jasna, gdy tylko bdzie to moliwe. Jeli Dorne udzieli nam pomocy w przywrceniu krlewskiego pokoju, z pewnoci przypieszy to pocztek ledztwa, ktre mj pan ojciec... - Karle - przerwa mu Czerwona mija zdecydowanie mniej serdecznym tonem oszczd mi tych lannisterskich garstw. Masz nas za owce czy za gupcw? Mj brat nie jest krwioerczym czowiekiem, a mimo to nie zazna snu od szesnastu lat. Jon Arryn odwiedzi Soneczn Wczni rok po tym, jak Robert zasiad na tronie, i moesz by pewien, e wypytalimy go dokadnie. Jego i stu innych ludzi. Nie przyjechaem tu na jak komedianck fars zwan ledztwem. Przybyem po sprawiedliwo za zamordowanie Elii i jej dzieci i

zamierzam j otrzyma. Zaczn od tego wielkiego bydlaka Gregora Cleganea... ale sdz, e na nim nie skocz. Przed mierci Monstrum Ktre Jedzi wyzna mi, kto mu wyda rozkazy. Zapewnij o tym, prosz, swego pana ojca. - Umiechn si. - Pewien stary septon powiedzia kiedy, e jestem ywym dowodem dobroci bogw. Czy wiesz dlaczego, Krasnalu? - Nie wiem - przyzna z nieufnoci w gosie Tyrion. - Gdyby bogowie byli okrutni, to ja bybym pierworodnym dzieckiem mojej matki, a Doran trzecim. Widzisz, ja jestem krwioerczy. A teraz bdziecie mieli do czynienia ze mn, nie z moim cierpliwym, ostronym, cierpicym na podagr bratem. Tyrion widzia blask soca odbijajcy si w wodach Czarnego Nurtu p mili przed nimi, a take lnicy na murach, wieach i wzgrzach lecej za rzek Krlewskiej Przystani. Zerkn przez rami na byszczc kolumn, ktra podaa za nimi krlewskim traktem. - Przemawiasz jak czowiek, ktry ma za sob wielk armi - zauway - a naliczyem tu tylko ze trzystu ludzi. Czy widzisz to miasto na pnoc od rzeki? - T kup gnoju, ktr zwiecie Krlewsk Przystani? - Zgadza si. - Nie tylko widz, lecz rwnie czuj jej zapach. - Powchaj uwanie, panie. Wypenij t woni swj nos. Przekonasz si, e p miliona ludzi mierdzi mocniej ni trzystu. Czujesz zapach zotych paszczy? Jest ich prawie pi tysicy. Zaprzysionych ludzi mojego ojca bdzie pewnie ze dwadziecia tysicy. A s jeszcze re. Re pachn bardzo sodko, nieprawda? Zwaszcza gdy jest ich tak wiele. Pidziesit, szedziesit, siedemdziesit tysicy r przebywa w miecie bd obozuje pod jego murami. Nie wiem dokadnie, ile ich u nas zostao. W kadym razie wicej, ni potrafi policzy. Martell wzruszy ramionami. - W dawnym Dorne, nim jeszcze polubilimy Daerona, mawiano, e wszystkie kwiaty kaniaj si socu. Jeli re sprbuj mi przeszkadza, z radoci je stratuj. - Tak jak stratowae Willasa Tyrella? Dornijczyk nie zareagowa tak, jak oczekiwa tego Tyrion. - Niecae p roku temu otrzymaem list od Willasa. czy nas upodobanie do piknych koni. Nigdy nie mia mi za ze tego, co wydarzyo si w szrankach. Trafiem go prosto w napiernik, ale gdy spada, noga uwiza mu w strzemieniu i ko zwali si na niego. Przysaem mu potem maestera, ale zdoa jedynie uratowa chopakowi nog. Kolana nie dao si ju uzdrowi. Jeli kto jest winien, to jego gupi ojciec. Willas Tyrell by zielony niczym jego opocza i w adnym wypadku nie powinien walczy z takimi przeciwnikami. Tusty

Kwiat zmusi go do udziau w turniejach w zbyt modym wieku. Chcia z niego zrobi drugiego Leo Dugiego Ciernia, a w efekcie otrzyma kalek. - Niektrzy twierdz, e ser Loras ju teraz jest lepszy ni Leo Dugi Cier w swych najlepszych latach - zauway Tyrion. - Maa ra Renlyego? Wtpi w to. - Wtp sobie, jeli chcesz, ale ser Loras pokona ju wielu dobrych rycerzy, w tym rwnie mojego brata Jaimea. - Pod sowem pokona rozumiesz wysadzi z sioda na turnieju. Jeli chcesz mnie nastraszy, powiedz mi, kogo zabi w boju. - Na przykad ser Robara Roycea i ser Emmona Cuya. Ludzie powiadaj te, e dokona niezwykle bohaterskich czynw nad Czarnym Nurtem, walczc u boku ducha lorda Renlyego. - Ci sami ludzie, ktrzy zaobserwowali te bohaterskie czyny, widzieli rwnie ducha? zapyta Dornijczyk z cichym mieszkiem. Tyrion zmierzy go przecigym spojrzeniem. - Chataya na Jedwabnej ma kilka dziewczt, ktre mog odpowiada twoim potrzebom. Dancy ma wosy koloru miodu, a Marei biaozote. Radzibym, eby cay czas trzyma ktr z nich przy sobie, panie. - Cay czas? - Dornijczyk unis wskie, czarne brwi. - A to dlaczego, mj dobry Krasnalu? - Mwie, e chcesz zgin z piersi w doni. Tyrion pogalopowa w stron barek, ktre czekay na nich na poudniowym brzegu Czarnego Nurtu. Mia ju po dziurki w nosie dornijskiego humoru. Szkoda, e ojciec nie wysa Joffreya. On zapytaby ksicia Oberyna, czy wie, jaka jest rnica midzy Dornijczykiem a krowim plackiem. Umiechn si mimo woli. Koniecznie musi by obecny przy tym, jak Czerwon mij przedstawi krlowi.

ARYA Mczyzna na dachu zgin pierwszy. Przykucn obok komina w odlegoci dwustu jardw od nich i w poprzedzajcym wit pmroku by jedynie niewyranym cieniem, gdy jednak niebo zaczo janie, poruszy si, przecign i wsta. Strzaa Anguya trafia go prosto w pier. Stoczy si bezwadnie ze stromego, krytego dachwk dachu i spad na ziemi przed drzwiami septoru. Komedianci wystawili tam dwch wartownikw, lecz olepi ich blask pochodni i nie mogli przenikn wzrokiem otaczajcej ich ciemnoci. Banici podczogali si blisko i Kyle oraz Notch wypucili strzay jednoczenie. Jeden ze stranikw oberwa w szyj, a drugi w brzuch. Ten ostatni wypuci pochodni i ogarny go pomienie. Gdy jego ubranie stano w ogniu, zacz wrzeszcze i szlag trafi zaskoczenie. Thoros wyda krzykiem rozkaz i banici runli do szturmu. Arya przygldaa si temu, siedzc na koniu na szczycie lesistej grani grujcej nad septorem, mynem, browarem, stajniami oraz penym chwastw, spalonych drzew i bota pustkowiem, ktre je otaczao. Wikszo gazi bya ju bezlistna, a nieliczne suche, brzowe licie, ktre czepiay si jeszcze niektrych z nich, nie zasaniay Aryi widoku. Lord Beric zostawi z nimi na stray Bezbrodego Dicka i Mudgea. Bya wcieka, e kazano jej pozosta z tyu, jakby bya jakim gupim dzieckiem. Dobrze chocia, e Gendryemu rwnie nie pozwolono wzi udziau w walce. Nie miaa jednak zamiaru si sprzeciwia. To bya bitwa, a podczas bitwy trzeba sucha rozkazw. Na wschodnim horyzoncie janiaa zoto-rowa una, a w grze zza niskich, niesionych wiatrem chmur wyglda ksiyc w kwadrze. D zimny wicher. Arya syszaa szum wody i poskrzypywanie wielkiego drewnianego koa wodnego. Poranne powietrze pachniao deszczem, lecz nie spada jeszcze ani jedna kropla. Ponce strzay przeszyy mg, cignc za sob blade wstki ognia, po czym wbiy si w drewniane ciany septoru. Kilka wpado do rodka przez wybite okna i po chwili zza roztrzaskanych okiennic buchny pierwsze smuki dymu. Dwaj Komedianci wybiegli razem z septoru, trzymajc w rkach topory. Anguy i inni ucznicy ju na nich czekali. Jeden z najemnikw zgin natychmiast. Drugi zdoa si uchyli i strzaa wbia mu si w bark. Bieg dalej, chwiejc si na nogach, dopki nie trafiy go dwa nastpne pociski, tak szybko jeden po drugim, e Arya nie wiedziaa, ktry by pierwszy. Dugie drzewca przebiy napiernik tak atwo, jakby by zrobiony z jedwabiu, nie ze stali. Mczyzna run ciko na ziemi. Anguy mia strzay wyposaone nie tylko w klinowate

groty, lecz rwnie w spiczaste, ktre potrafiy przebi nawet grub zbroj. Musz si nauczy strzela z uku - pomylaa Arya. Uwielbiaa walk na miecze, przekonaa si jednak, e uki rwnie maj swoje zalety. Pomienie ogarny ju zachodni cian septoru, a z wybitego okna bucha gsty dym. Przez inne okno gow wysun myrijski kusznik, ktry wystrzeli i pochyli si, by ponownie naadowa kusz. Syszaa te odgosy walki dobiegajce ze stajni, krzyki mieszajce si z kwikiem koni i brzkiem stali. Zabijcie wszystkich - mylaa z wciekoci, przygryzajc wargi tak mocno, e a poczua smak krwi. Wszystkich co do jednego. Kusznik pojawi si znowu, lecz gdy tylko zdy wystrzeli, obok jego gowy przemkny trzy strzay. Jedna z nich obia si z grzechotem o hem. Myrijczyk znikn razem z kusz. Arya dostrzegaa ju pomienie za kilkoma oknami na pitrze. Dym miesza si z porann mg, wypeniajc powietrze czarno-biaym oparem. Anguy i inni ucznicy podczogali si bliej. Wtem septor eksplodowa Komediantami, ktrzy wyroili si z niego niczym rozgniewane mrwki. Najpierw na zewntrz wypado dwch Ibbeczykw, ktrzy wysoko unosili brzowe, pokryte futrem tarcze. Za nimi bieg Dothrak z wielkim, zakrzywionym arakhem i dzwoneczkami we wosach, a potem trzech volanteskich najemnikw pokrytych gronie wygldajcymi tatuaami. Inni wyazili przez okna i zeskakiwali na ziemi. Arya widziaa mczyzn, ktry oberwa strza w pier w tej samej chwili, gdy przeoy nog przez parapet i syszaa jego krzyk, kiedy spada na d. Dym by coraz gstszy. W powietrzu peno byo wystrzeliwanych przez obie strony strza i betw. Watty run na ziemi z gonym stkniciem. uk wysun mu si z rk. Gdy Kyle nakada na ciciw kolejn strza, mczyzna w czarnej kolczudze przebi mu brzuch wczni. Usyszaa krzyk lorda Berica. Reszta jego bandy wypada z roww i spomidzy drzew ze stalowym orem w doniach. Arya zauwaya powiewajcy na wietrze jaskrawoty paszcz Cytryna. Ko banity stratowa czowieka, ktry zabi Kylea. Thoros i lord Beric byli wszdzie. Ich miecze zamieniy si w wir ognia. Czerwony kapan rba skrzan tarcz, a rozprysa si w drzazgi. W tej samej chwili jego ko kopn przeciwnika w twarz. Dothrak run z wrzaskiem na lorda byskawic. Poncy miecz skoczy na spotkanie arakhowi. Klingi pocaoway si, rozdzieliy i znowu pocaoway. Wtem wosy Dothraka ogarny pomienie. Chwil pniej ju nie y. Zauwaya rwnie Neda, ktry walczy u boku lorda byskawicy. To niesprawiedliwe. Jest tylko troch starszy ode mnie. Mnie te powinni pozwoli walczy.

Bitwa nie trwaa zbyt dugo. Dzielni Kompanioni, ktrzy jeszcze trzymali si na nogach, wkrtce zginli albo rzucili miecze. Dwch Dothrakw zdoao dobiec do koni i uciec, lecz tylko dlatego, e pozwoli im na to lord Beric. - Niech zanios wiadomo do Harrenhal - rzek, trzymajc w doni poncy miecz. - To zapewni lordowi pijawce i jego kozowi kilka kolejnych bezsennych nocy. Jack Szczciarz, Harwin i Merrit z Ksiycowego Miasta wdarli si do poncego septoru w poszukiwaniu jecw. Po kilku chwilach wyprowadzili z dymu i pomieni omiu brzowych braci. Jeden z nich by tak saby, e Merrit musia go sobie przerzuci przez rami. By wrd nich rwnie septon, przygarbiony i ysiejcy, na szarych szatach mia jednak czarn kolczug. - Schowa si pod schodami do piwnicy - oznajmi Jack, kaszlc dononie. Thoros umiechn si na jego widok. - Ty jeste Utt. - Septon Utt. Boy m. - Ktry to bg chciaby mie co wsplnego z takimi jak ty? - warkn Cytryn. - Zgrzeszyem - zawodzi septon. - Wiem, wiem. Wybacz mi, Ojcze. Och, jak straszliwie zgrzeszyem. Arya pamitaa septona Utta z Harrenhal. Shagwell Bazen opowiada, e po zabjstwie kolejnego chopca zawsze paka i modli si o wybaczenie. Czasem kaza nawet innym Komediantom, by go biczowali. Wszyscy uwaali to za niesychanie zabawne. Lord Beric wepchn miecz do pochwy, gaszc pomienie. - Przyznajcie umierajcym dar aski, a reszcie zwicie rce i nogi - rozkaza. - Czeka ich sd. Tak te zrobiono. Sdy nie trway dugo. Z grupy banitw wystpowali kolejni ludzie, ktrzy opowiadali o zbrodniach Dzielnych Kompanionw: upieniu wsi i miasteczek, paleniu plonw, gwaceniu i mordowaniu kobiet, okaleczaniu i torturowaniu mczyzn. Kilku wspominao rwnie o porwanych przez Utta chopcach. Septon cay czas paka i si modli. - Jestem sab trzcin - wyzna lordowi Bericowi. - Modl si do Wojownika o si, ale bogowie uczynili mnie sabym. Miejcie lito dla mej saboci. Chopcy, sodcy chopcy... nie chciaem ich skrzywdzi. Septon Utt wkrtce zadynda na wysokim wizie, koyszc si powoli, nagi jak w dzie imienia. Inni Dzielni Kompanioni podyli w jego lady. Kilku prbowao stawia opr. Wierzgali i wyrywali si, gdy ptla zaciskaa si im na szyi. Jeden z kusznikw krzycza: Jestem onierz, jestem onierz z silnym myrijskim akcentem, drugi zaproponowa, e

pokae im, gdzie jest ukryte zoto, a trzeci przekonywa ich, e bdzie wspaniaym banit. Wszystkich po kolei rozebrano, zwizano i powieszono. Tom Siedem Strun zagra dla nich tren na harfie, a Thoros baga Pana wiata, by piek ich dusze w ogniu a po kres czasu. Komedianckie drzewo - pomylaa Arya, spogldajc na wisielcw. Ich blade skry nabray w blasku poncego septoru barwy pospnej czerwieni. Zlatyway si ju przybywajce nie wiadomo skd wrony. Suchajc, jak kracz i skrzecz do siebie, zadaa sobie pytanie, co mwi. Nie baa si septona Utta tak bardzo jak Rorgea, Ksacza i paru innych, ktrzy wci przebywali w Harrenhal, lecz mimo to cieszya si z jego mierci. Powinni byli powiesi te Ogara albo uci mu gow. Zamiast tego, ku jej oburzeniu, banici opatrzyli poparzone rami Sandora Cleganea, oddali mu miecz, konia i zbroj, a potem wypucili na wolno w odlegoci kilku mil od wydronego wzgrza. Zabrali mu tylko zoto. Septor wkrtce zawali si z hukiem w dymie i pomieniach. Strawione ogniem ciany nie mogy ju podtrzyma cikiego, krytego dachwk dachu. Omiu brzowych braci przygldao si temu z rezygnacj. Najstarszy z nich, ktry nosi na rzemieniu na szyi may elazny motek, symbol suby Kowalowi, wyjani, e zostao ich tylko tylu. - Przed wojn byo nas czterdziestu czterech i prowadzilimy bogate gospodarstwo. Mielimy dwanacie mlecznych krw i byka, sto uli, winnic i sad jabkowy. Ale gdy przyszy lwy, zabray nam wino, mleko i mid, zarny krowy i puciy winnic z dymem. Potem... straciem ju rachub goci. Ten faszywy septon by tylko ostatnim z nich. Najgorszy by jeden potwr. Oddalimy mu cae nasze srebro, ale by pewien, e ukrywamy gdzie zoto, wic jego ludzie zabijali nas jednego po drugim, by zmusi brata przeoonego do mwienia. - A jak ocalao was omiu? - zapyta Anguy ucznik. - Wstyd mi - odpowiedzia starzec. - To przeze mnie. Gdy na mnie przysza kolej umrze, zdradziem im, gdzie jest zoto. - Bracie - oznajmi mu Thoros z Myr - powiniene si wstydzi tylko tego, e nie wyjawie im tego natychmiast. Banici schronili si na noc w browarze nad rzeczk. Ich gospodarze zdoali ukry w podziemnej skrytce pod podog stajni troch jedzenia, spoyli wic wsplnie prost kolacj: owsiany chleb, cebul i cienki kapuniak smakujcy lekko czosnkiem. Arya znalaza w zupie kawaek marchewki i uznaa, e ma szczcie. Bracia nie pytali banitw o imiona. Wiedz pomylaa. Jak mogliby nie wiedzie? Lord Beric mia na napierniku, tarczy i paszczu byskawic, a Thoros nosi czerwone szaty, czy raczej to, co z nich zostao. Jeden z braci, mody nowicjusz, by na tyle miay, e poprosi czerwonego kapana, by dopki przebywa pod ich dachem, nie modli si do swego faszywego boga.

- Pocaujcie nas w dup - oburzy si Cytryn Cytrynowy Paszcz. - To rwnie i nasz bg, a wy zawdziczacie nam ycie, do cholery. Zreszt, co w nim faszywego? Moe wasz Kowal potrafi naprawi zamany miecz, ale czy uzdrowi czowieka? - Do tego, Cytryn - rozkaza mu lord Beric. - Pod ich dachem bdziemy przestrzega ich zasad. - Soce nie przestanie wieci, jeli opucimy modlitw albo dwie - zgodzi si ze spokojem Thoros. - Ja wiem o tym najlepiej. Lord Beric nic nie jad. Arya nigdy nie widziaa, eby to robi, cho od czasu do czasu wypija kielich wina. Wydawao si te, e nigdy nie sypia. Jego jedyne oko niekiedy si zamykao, jakby ze zmczenia, lecz gdy kto si do niego odezwa, otwierao si natychmiast. Lord z Pogranicza nadal mia na sobie czarny, postrzpiony paszcz i powgniatany napiernik z wymalowan obac emali byskawic. Nie zdejmowa go nawet wtedy, gdy si kad. Matowoczarna stal ukrywaa straszliw ran, ktr zada mu Ogar, tak jak gruby weniany szalik zasania ciemny piercie, ktry mia na gardle. Nic jednak nie mogo zamaskowa wielkiego wgniecenia na skroni, jaskrawoczerwonej dziury, ktr mia zamiast oka, ani przebijajcego spod twarzy zarysu czaszki. Arya spogldaa na niego nieufnie, przypominajc sobie wszystko, co opowiadano o nim w Harrenhal. Wydawao si, e lord Beric wyczu jej obawy, jako e odwrci gow i wezwa j do siebie skinieniem. - Boisz si mnie, dziecko? - Nie. - Przygryza warg. - Tylko e... hmm... mylaam, e Ogar ci zabi, ale... - To bya tylko rana - wtrci Cytryn Cytrynowy Paszcz. - Co prawda, straszliwa, ale Thoros j uleczy. Nigdy nie byo lepszego uzdrowiciela. Lord Beric spojrza na Cytryna z dziwnym wyrazem w zdrowym oku. Drugie nie miao adnego wyrazu. Wypeniay je bliznowata tkanka i zakrzepa krew. - Nigdy nie byo - zgodzi si ze znueniem w gosie. - Cytryn, chyba ju pora na zmian warty. Bd tak uprzejmy i zajmij si tym. - Tak jest. Mczyzna oddali si w wietrzn noc, zamiatajc wielkim tym paszczem. - Nawet odwani ludzie czsto wol by lepi, gdy boj si co zobaczy - rzek Lord Beric, gdy Cytryn ju sobie poszed. - Thorosie, ile ju razy przywoywae mnie z powrotem? Czerwony kapan pochyli gow. - To Rhllor ci przywouje, panie. Pan wiata. Ja jestem tylko jego narzdziem. - Ile razy? - nie ustpowa lord Beric.

- Sze - odpar z niechci Thoros. - A za kadym razem jest coraz trudniej. Zrobie si nieostrony, panie. Czyby mier bya a tak sodka? - Sodka? Nie, przyjacielu. Nie jest sodka. - W takim razie czemu tak j kusisz? Lord Tywin dowodzi z tyw. Lord Stannis rwnie. Gdyby by rozsdny, braby z nich przykad. Sidma mier moe oznacza koniec dla nas obu. Lord Beric dotkn si nad lewym uchem, gdzie w skroni ziaa mu dziura. - Tu wanie ser Burton Crakehall rozbi mi hem i czaszk uderzeniem buzdygana. Zdj szalik, odsaniajc czarny siniak, ktry bieg wok szyi. - Ten znak zostawia mi mantykora pod Grzmicym Wodospadem. Lorch pojma biednego pszczelarza i jego on, sdzc, e to moi ludzie, a potem rozgosi wszem wobec, e powiesi oboje, jeli nie oddam si w jego rce. A kiedy to zrobiem, i tak ich powiesi, a mnie midzy nimi. - Dotkn palcem czerwonej dziury po oku. - A tutaj Gra wbi mi sztylet pod zason hemu. - Na jego ustach wykwit znuony umieszek. - A teraz zginem po raz trzeci z rk rodu Cleganew. Mona by pomyle, e w kocu si czego naucz... Arya wiedziaa, e to mia by art, Thoros jednak si nie mia. Pooy do na ramieniu lorda Berica. - Nie gry si tym ju. - Jak mog si gry czym, co ledwie pamitam? Miaem kiedy zamek na Pograniczu. Bya te kobieta, ktr poprzysigem polubi. Dzisiaj nie potrafibym ju znale drogi do tego zamku ani powiedzie ci, jakiego koloru miaa wosy. Kto mnie pasowa na rycerza, stary przyjacielu? Jakie byy moje ulubione potrawy? Czasami wydaje mi si, e urodziem si na tej cholernej trawie w jesionowym gaju, z ustami wypenionymi smakiem ognia i dziur w piersi. Czy jeste moj matk, Thorosie? Arya wbia wzrok w myrijskiego kapana, w jego kudat czupryn, rowe achmany i fragmenty starej zbroi. Policzki pokrywa mu siwy zarost, a poniej podbrdka zwisaa luna skra. Nie przypomina czarodziejw z opowieci Starej Niani, lecz mimo to... - Czy potrafiby przywrci ycie czowiekowi, ktremu cito gow? - zapytaa. Nie musiaby tego robi sze razy. Wystarczyby raz. - Nie wadam magi, dziecko. Tylko si modl. Za pierwszym razem jego lordowska mo mia dziur w piersi i usta pene krwi. Wiedziaem, e nie ma nadziei. Dlatego, gdy jego biedna, rozdarta pier przestaa si porusza, daem mu na poegnanie pocaunek dobrego boga. Wypeniem usta ogniem i wdmuchnem pomienie do jego puc, serca i duszy. To si nazywa ostatni pocaunek. Wiele razy widziaem, jak starzy kapani udzielali go zmarym

sugom Pana, a nawet sam to robiem raz czy dwa, gdy naley to do kapaskich obowizkw. Nigdy jednak dotd nie widziaem, by zmary zadra nagle, gdy wypeni go ogie, a potem otworzy oczy. To nie ja go wskrzesiem, pani. Pan to uczyni. Rhllor ma jeszcze dla niego jakie zadanie. ycie jest ciepem, ciepo jest ogniem, a ogie jest u Boga i tylko u Boga. Arya poczua, e jej oczy zaszy zami. Thoros wypowiedzia mnstwo sw, poja jednak, e wszystkie one miay znaczy nie. - Twj ojciec by dobrym czowiekiem - odezwa si lord Beric. - Harwin duo mi o nim opowiada. Przez wzgld na jego pami chtnie zrezygnowabym z okupu za ciebie, gdyby nie to, e tak rozpaczliwie potrzebujemy zota. Przygryza warg. To pewnie prawda. Wiedziaa, e zabrane Ogarowi zoto odda Zielonobrodemu i owcy, rozkazujc im kupi ywno na poudnie od Manderu. - Poprzednie plony spony, te uton, a wkrtce nadejdzie zima - mwi, gdy wyruszali w drog. - Prostaczkowie potrzebuj ziarna, a my mieczy i wierzchowcw. Zbyt wielu moich ludzi musi na podjezdkach, koniach pocigowych i muach rusza do walki z wrogami dosiadajcymi bojowych rumakw. Arya nie wiedziaa jednak, ile Robb bdzie gotw za ni zapaci. By teraz krlem, nie chopcem z topniejcym niegiem we wosach, ktrego zostawia w Winterfell. A jeli dowie si o wszystkim, co zrobia, o tym chopcu stajennym, wartowniku z Harrenhal i tak dalej... - A co bdzie, jeli mj brat nie zechce zapaci okupu? - Skd ci to przyszo do gowy? - zapyta lord Beric. - No - zacza Arya - wosy mam rozczochrane, paznokcie brudne, a stopy stwardniae. - Robbowi to by zapewne nie przeszkadzao, ale jej matce i owszem. Lady Catelyn zawsze chciaa, by Arya bya podobna do Sansy. eby piewaa i taczya, szya i przestrzegaa zasad uprzejmoci. Na sam myl o tym sprbowaa przyczesa wosy palcami, byy jednak tak spltane i skbione, e udao si jej jedynie cz z nich wyrwa. - Zniszczyam t sukni, ktr dala mi lady Smallwood, i nie umiem szy tak dobrze. - Przygryza warg. - Chciaam powiedzie, nie umiem szy za dobrze. Septa Mordane zawsze powtarzaa, e mam apy jak kowal. Gendry rykn gonym miechem. - Te miciutkie malestwa? - zawoa. - Nie potrafiaby nawet utrzyma w nich mota. - Potrafiabym, gdybym chciaa - odwarkna. Thoros zachichota. - Twj brat zapaci, dziecko, nie bj si. - Tak, ale co bdzie, jeli nie zapaci - upieraa si.

Lord Beric westchn. - Wyl ci na jaki czas do lady Smallwood albo moe do mojego zamku Blackhaven. Jestem jednak pewien, e to nie bdzie konieczne. Nie jest w mojej mocy zwrci ci ojca, podobnie jak w mocy Thorosa, mog jednak przynajmniej dopilnowa, by wrcia bezpiecznie w objcia matki. - Przysigasz? - zapytaa. Yoren rwnie obiecywa, e zabierze j do domu, ale da si zabi i tyle. - Na honor rycerza - odpar z powag lord byskawica. Gdy Cytryn wrci do browaru, pada deszcz. Banita mamrota pod nosem przeklestwa, patrzc na wod, ktra ciekaa z jego tego paszcza na podog. Anguy i Jack Szczciarz siedzieli przy drzwiach, grajc w koci. Cho czasem zmieniali rodzaj gry, jednooki Jack w adnej z nich nie mia szczcia. Tom Siedem Strun ponownie zaoy strun do harfy i zapiewa Matczyne zy, Kiedy ona Willuma bya mokra, Lord Harte ruszy na bj w dzie deszczowy, a na koniec Deszcze Castamere. A kim to jeste, rzek dumny lord, e musz ci si kania? Jedynie kotem innej maci, takiego jestem zdania. W paszczu czerwonym albo zotym lew zawsze ma pazury. Lecz moje rwnie ostre s i sign twojej skry. Tak gada ten lord Castamere tgiego zgrywajc zucha, Dzi w jego zamku pacze deszcz ktrego nikt nie sucha. Dzi w jego zamku pacze deszcz i nie ma kto go sucha. W kocu Tomowi zabrako deszczowych piosenek i odoy harf. Potem sycha ju byo tylko odgos kropel bbnicych o dach browaru. Gra w koci si skoczya i Arya, stojc najpierw na jednej, a potem na drugiej nodze, wysuchaa utyskiwania Merrita, ktry skary si, e jego ko zgubi podkow.

- Mgbym ci go podku - zaproponowa nagle Gendry. - Byem tylko uczniem, ale mistrz mwi, e mam rk stworzon do mota. Umiem podkuwa konie, naprawia rozdarte kolczugi i wyklepywa zbroje. Zao si, e potrafibym te zrobi miecz. - Do czego zmierzasz, chopcze? - zapyta Harwin. - Bd waszym kowalem. - Gendry pad na jedno kolano przed lordem Berikiem. Przydam ci si panie, jeli zechcesz mnie przyj. Umiem robi narzdzia i noe, a kiedy nawet wyklepaem cakiem niezy hem. Ukrad mi go jeden z ludzi Gry, kiedy wzili nas do niewoli. Arya przygryza warg. On rwnie chce mnie opuci. - Lepiej by dla ciebie byo, gdyby suy lordowi Tullyemu w Riverrun - stwierdzi lord Beric. - Nie mam ci z czego paci. - Nikt mi nigdy nie paci. Chc tylko dosta kuni, wyywienie i jakie miejsce, gdzie mgbym spa. To mi wystarczy, panie. - Kowal znajdzie zatrudnienie prawie wszdzie. Zdolny patnerz tym bardziej. Czemu chcesz przysta do nas? Gendry wykrzywi sw gupi gb, mylc intensywnie. - Pod wydronym wzgrzem powiedziae, e jestecie ludmi krla Roberta i brami. To mi si spodobao. Tak samo to, e urzdzilicie Ogarowi sd. Lord Bolton po prostu wiesza ludzi albo cina im gowy, a lord Tywin i ser Amory byli tacy sami. Wol zosta kowalem u was. - Mamy mnstwo zbroi, ktre trzeba naprawi, panie - przypomnia lordowi Berkowi Jack. - Wikszo zdarlimy z zabitych i ktrdy wesza mier, tam zostay dziury. - Chyba zgupiae, chopcze - odezwa si Cytryn. - Jestemy wyjtymi spod prawa banitami. Wikszo z nas to nisko urodzona hoota, pomijajc jego lordowsk mo. Niech ci si te nie zdaje, e to bdzie tak, jak w tych gupich piosenkach Toma. Nie skradniesz pocaunkw adnym ksiniczkom ani nie bdziesz startowa w turniejach w kradzionej zbroi. Jeli si do nas przyczysz, skoczysz z szyj w ptli albo zatkn twj eb nad jak zamkow bram. - Z wami zrobi to samo - wskaza Gendry. - To prawda - zgodzi si radosnym tonem Jack Szczciarz. - Wrony czekaj nas wszystkich. Panie, chopak wyglda na odwanego, a my potrzebujemy tego, co moe nam da. Jack radzi go przyj. - I to zaraz - zgodzi si z chichotem Harwin - zanim minie gorczka i wrci mu rozsdek.

Przez usta lorda Berica przemkn blady umieszek. - Thorosie, podaj mi miecz. Tym razem lord byskawica nie zapali swego ora, a tylko dotkn nim lekko ramienia Gendryego. - Gendry, czy przysigasz przed bogami i ludmi broni tych, ktrzy nie potrafi broni si sami, opiekowa si kobietami i dziemi, sucha dowdcw, seniora i krla, walczy dzielnie, gdy bdzie to potrzebne, i wykonywa wszelkie zlecone ci zadania, jakkolwiek by byy trudne, upokarzajce bd niebezpieczne? - Przysigam, panie. Lord z Pogranicza przeoy miecz z jego prawego ramienia na lewe. - Wsta, ser Gendry, rycerzu wydronego wzgrza, i bd przywitany wrd czonkw naszego bractwa - rzek. Od drzwi dobieg ochrypy miech. cieka z niego deszcz. Poparzon rk obandaowano mu limi i ptnem, a nastpnie przywizano j mocno do piersi prostym temblakiem ze sznura. Dawniejsze poparzenia na twarzy lniy czarnym, wilgotnym blaskiem w wietle ich maego ogniska. - Pasujesz nowych rycerzy, Dondarrion? - warkn intruz. - Powinienem ci za to znowu zabi. Lord Beric popatrzy na niego chodno. - Miaem nadziej, e ju ci nie zobaczymy, Clegane. Jak ci si udao nas znale? - To nie byo trudne. Ten cholerny dym wida a w Starym Miecie. - A co si stao z moimi wartownikami? Clegane wykrzywi usta. - Tymi dwoma lepcami? Moe ich zabiem. I co mi za to zrobicie? Anguy naoy strza na ciciw, a Notch pody w jego lady. - Czy tak bardzo pragniesz mierci, Sandorze? - zapyta Thoros. - Chyba jeste szalony albo pijany, jeli zdecydowae si nas ledzi. - Pijany deszczem? Nie zostawilicie mi zota nawet na jeden kielich wina, skurwysyny. Anguy nacign ciciw. - Jestemy banitami, a banici kradn. Mwi o tym pieni. Jeli adnie poprosisz Toma, to ci jak zapiewa. Ciesz si, e ci nie zabilimy. - Tylko sprbuj, uczniku. Zabior ci koczan i wepchn strzay w t twoj piegowat dupk.

Anguy unis uk, lecz lord Beric powstrzyma go skinieniem doni, nim zdy wystrzeli. - Po co tu przyjechae, Clegane? - Chc odzyska to, co naley do mnie. - Twoje zoto? - A c by innego? Moesz by pewien, e nie chodzio mi o to, eby zobaczy twoj gb, Dondarrion. Jeste teraz jeszcze brzydszy ode mnie. A do tego zostae rycerzemrabusiem. - Daem ci kwit - oznajmi ze spokojem lord Beric. - Obietnic zapaty po wojnie. - Twoim papierem podtarem sobie dup. Chc dosta zoto. - Nie mamy go. Wysaem je na poudnie z Zielonobrodym i owc, eby kupili za Manderem zboe. - eby wykarmi tych, ktrym spalilicie plony - doda Gendry. - Ach, wic tak teraz mwicie? - Sandor Clegane ponownie wybuchn miechem. Tak si skada, e ja zamierzaem je wykorzysta w tym samym celu. Nakarmi band brzydkich wieniakw i ich francowatych bachorw. - Kamiesz - rzuci Gendry. - Widz, e chopak jest wyszczekany. Czemu wierzycie jemu, a nie mnie? Chyba nie przez t moj gb? - Clegane zerkn na Ary. - J rwnie zrobisz rycerzem, Dondarrion? Jako pierwsz omioletni dziewczynk w dziejach? - Mam dwanacie lat - skamaa gono Arya - i mogabym zosta rycerzem, gdybym tylko zechciaa. Mogam te ci zabi, ale Cytryn zabra mi n. Nadal gniewao j to wspomnienie. - Poskar si Cytrynowi, nie mnie. A potem podkul ogon pod siebie i zmykaj. Czy wiesz, co psy robi wilkom? - Nastpnym razem ci zabij. I twojego brata te. - Nie. - Przymruy ciemne oczy. - Jego nie zabijesz. - Spojrza z powrotem na lorda Berica. - A moe zrobiby rycerzem mojego konia? Nigdy nie sra w komnatach i nie kopie wicej ni inne. Zasuy sobie na to. Chyba e jego te chcesz ukra. - Lepiej wa na tego konia i uciekaj - ostrzeg go Cytryn. - Odjad tylko ze zotem. Wasz bg orzek, e jestem niewinny. - Pan wiata zwrci ci ycie - oznajmi Thoros z Myr. - Nie ogosi ci Baelorem Bogosawionym narodzonym na nowo.

Czerwony kapan wydoby miecz. Arya zauwaya, e Jack i Merrit uczynili to samo. Lord Beric nadal trzyma w rku or, ktrym pasowa Gendryego. Moe tym razem go zabij. Usta Ogara znowu zadray gwatownie. - Jestecie zwykymi zodziejami. Cytryn spojrza na niego spode ba. - Twoi przyjaciele lwy wpadaj do wioski, zabieraj wszystko, co nadaje si do jedzenia, i kad monet, ktr znajd, a nazywaj to furaowaniem. Wilki czyni to samo. Czemu mielibymy by inni? Nikt ci nie obrabowa, psie. Po prostu zostae sfuraowany. Sandor Clegane przyjrza si po kolei ich twarzom, jakby chcia dobrze wszystkie zapamita. Potem oddali si w ciemno i deszcz t sam drog, ktr przyszed, nie odzywajc si ju ani sowem. Banici czekali w niepewnoci... - Lepiej pjd sprawdzi, co zrobi z naszymi wartownikami. Harwin wyjrza ostronie przez drzwi, by si upewni, e Ogar nie czai si w pobliu, po czym ruszy w drog. - Skd ten cholerny skurczybyk wzi tyle zota? - zapyta Cytryn Cytrynowy Paszcz, chcc rozproszy napicie. Anguy wzruszy ramionami. - Wygra turniej namiestnika w Krlewskiej Przystani. - Wyszczerzy zby w umiechu. - Ja te zdobyem tam niezy majteczek, ale potem poznaem Dancy, Jayde i Alayay. One mnie nauczyy, jak smakuje pieczony abd i jak si kpa w winie z Arbor. - Przesrae wszystko, prawda? - zapyta ze miechem Harwin. - Nie wszystko. Kupiem sobie te buty i ten pikny sztylet. - Trzeba byo kupi troch ziemi i zrobi z jednej z tych dziewczyn od pieczonego abdzia uczciw kobiet - stwierdzi Jack Szczciarz. - Zbiera mnstwo rzepy i podzi mnstwo synw. - Wojowniku, bro! Miabym zamieni zoto na rzep? C za marnotrawstwo! - Lubi rzep - sprzeciwi si poirytowany Jack. - Z chci bym troch zjad, najlepiej tuczonej. Thoros z Myr nie zwraca uwagi na ich pogwarki. - Ogar straci co wicej ni kilka mieszkw monet - mwi. - Straci pana i psiarni. Nie moe wrci do Lannisterw, Mody Wilk z pewnoci go nie przyjmie, a brat rwnie nie przywitaby go mio. Mam wraenie, e to zoto byo wszystkim, co mu zostao.

- Niech to szlag - mrukn Watty Mynarz. - Na pewno przyjdzie zamordowa nas we nie. - Nie. - Lord Beric schowa miecz. - Sandor Clegane chtnie by nas wszystkich zabi, ale nie we nie. Anguy, jutro pojedziesz w tylnej stray z Bezbrodym Dickiem. Jeli zobaczysz, e Clegane nadal za nami wszy, ustrzel jego konia. - To dobry ko - zaprotestowa Anguy. - Tak jest - popar go Cytryn. - To jedca powinnimy zabi, do cholery. Ko nam si przyda. - Zgadzam si z Cytrynem - dorzuci Notch. - Pozwl mi wypuci w psa kilka strza. To go odstraszy. Lord Beric potrzsn gow. - Clegane obroni swe ycie pod wydronym wzgrzem. Nie odbior mu go. - Jego lordowska mo jest mdry - oznajmi pozostaym Thoros. - Bracia, prba walki jest wita. Syszelicie, jak prosiem Rhllora, by j rozstrzygn, i widzielicie, jak jego gorejcy palec zama miecz lorda Berica w chwili, gdy mia on zada ostatni cios. Wyglda na to, e Pan wiata ma jeszcze jakie zadanie dla Ogara Joffreya. Harwin wkrtce wrci do browaru. - Puddingfoot smacznie sobie spa, ale nic mu si nie stao. - Zaczekaj, a si do niego dobior - warkn Cytryn. - Wytn mu w brzuchu drugi otwr do srania. Moglimy wszyscy przez niego zgin. Noc spali niespokojnie. Wiedzieli, e Sandor Clegane czai si gdzie w pobliu. Arya pooya si przy ognisku, lecz cho byo jej ciepo i wygodnie, sen nie chcia nadej. Lec pod paszczem, wyja monet, ktr da jej Jaqen Hghar, i zacisna wok niej palce. Czua si dziki niej silna. Kiedy j trzymaa, przypominaa sobie, jak bya duchem Harrenhal. Moga wwczas zabija szeptem. Jaqena nie byo ju jednak przy niej. Opuci j. Gorca Bulka te mnie porzuci, a teraz Gendry chce zrobi to samo. Lommy zgin, Yoren zgin, Syrio Forel zgin, nawet jej ojciec zgin, a Jaqen da jej gupi elazny grosik, a potem si ulotni. - Valar morghulis - wyszeptaa, zaciskajc pi tak mocno, e twarde brzegi pienika wpijay si jej w skr doni. - Ser Gregor, Dunsen, Polliver, Raff Sodyczek, askotek i Ogar. Ser Ilyn, ser Meryn, krl Joffrey, krlowa Cersei. Prbowaa sobie wyobrazi, jak bd wygldali po mierci, trudno jej byo jednak przypomnie sobie ich twarze. Wyranie widziaa Ogara i jego brata Gr, nigdy te nie

zapomni Joffreya ani jego matki... ale Raff, Dunsen i Polliver zacierali si ju w jej pamici. To samo dotyczyo nawet askotka, ktry mia bardzo pospolit twarz. Sen w kocu przyszed, lecz ciemn noc Arya obudzia si, czujc wierzbienie. Ogie dopali si ju do wgielkw. Przy drzwiach sta Mudge, a na dworze spacerowa drugi wartownik. Deszcz przesta pada i syszaa wycie wilkw. Jest ich tak duo - pomylaa. I s tak blisko. Wydawao si, e otaczaj stajni ze wszystkich stron. Mam nadziej, e zjedz Ogara. Przypomniaa sobie, co mwi o wilkach i psach. Rankiem septon Utt nadal dynda na drzewie, lecz brzowi bracia trudzili si na deszczu z opatami, kopic pytkie groby dla pozostaych ofiar. Lord Beric podzikowa za nocleg i posiek, a potem wrczy im mieszek srebrnych jeleni, eby pomc w odbudowie. Harwin, Ludzki Luke i Watty Mynarz ruszyli na zwiady, lecz nie znaleli adnych wilkw ani psw. Gdy Arya docigna poprg, Gendry podszed do niej i powiedzia, e mu przykro. Wsuna stop w strzemi i skoczya na siodo, eby spoglda na niego z gry, a nie z dou. Moge robi miecze w Riverrun, dla mojego brata - pomylaa. Na gos powiedziaa jednak: - Jeli chcesz zosta jakim gupim wyjtym spod prawa rycerzem i da si powiesi, to prosz bardzo. Co mnie to obchodzi? Brat zapaci za mnie okup i bd sobie siedziaa w Riverrun. Na szczcie dzie nie by deszczowy i cho raz jechali szybko.

BRAN Wiea wznosia si na wyspie i w spokojnej, bkitnej wodzie wida byo jej bliniacze odbicie. Kiedy powia wiatr, tafla jeziora pokrywaa si zmarszczkami, ktre cigay si nawzajem niczym rozbawieni chopcy. Brzeg gsto porastay dby i na ziemi peno byo spadych odzi. Za drzewami leaa wioska, czy raczej to, co z niej zostao. To bya pierwsza osada, na ktr si natknli, odkd wyszli spomidzy wzgrz. Meera ruszya na zwiady, by si upewni, e wrd ruin nikt si nie czai. Przelizgujc si midzy dbami i jaboniami z sieci i trjzbem w doniach, sposzya trzy czerwone jelenie, ktre umkny przez zarola, Gdy Lato zauway ruch, natychmiast rzuci si w pocig. Bran ledzi wzrokiem gnajcego swobodnymi susami wilkora. Przez moment niczego nie pragn tak mocno, jak woy jego skr i pobiec razem z nim, lecz Meera machaa ju na nich, kac i za sob. Odwrci si z niechci od Laty i kaza Hodorowi ruszy naprzd. Jojen szed obok nich. Bran wiedzia, e odtd a po Mur cign si poronite traw tereny; lece odogiem pola, niskie pofadowane wzgrza, grskie ki i nizinne mokrada. Bdzie im tu znacznie atwiej wdrowa ni w grach, ktre zostawili za sob, lecz tak rozlega otwarta przestrze niepokoia Meer. - Czuj si naga - wyznaa. - Tu nie ma si gdzie ukry. - Do kogo naley ta ziemia? - zapyta Brana Jojen. - Do Nocnej Stray - odpowiedzia chopiec. - To jest Dar. Nowy Dar. Na pnoc od niego ley Dar Brandona. - Nauczy go tego maester Luwin. - Brandon Budowniczy nada czarnym braciom ziemie cignce si na obszarze siedemdziesiciu piciu mil od Muru. eby zapewniay im... utrzymanie i wyywienie. - Czu si dumny z tego, e zapamita te sowa. Niektrzy maesterzy utrzymuj, e to by jaki inny Brandon, a nie Budowniczy, ale to i tak jest Dar Brandona. Po paru tysicleciach Mur odwiedzia dobra krlowa Alysanne na swym smoku Srebrnoskrzydym. Pomylaa sobie, e Nocna Stra jest bardzo dzielna, i przekonaa starego krla, eby podwoi obszar nalecych do niej ziem, a do stu pidziesiciu mil od Muru. To wanie by Nowy Dar. - Zatoczy doni uk. - To wszystko. Bran widzia, e w wiosce od wielu lat nikt nie mieszka. Wszystkie domy popady w ruin, nawet gospoda. Nigdy nie bya zbyt imponujca, teraz jednak zosta z niej tylko kamienny komin i dwie sypice si ciany. Wok roso kilkanacie jaboni, jedna z nich tam gdzie ongi bya gwna izba karczmy. Jej podog pokrywaa warstwa wilgotnych, brzowych lici oraz zgniych jabek. Powietrze przesyca ich zapach, mda wo jabecznika, ktra bya

niemal nie do wytrzymania. Meera dgna kilka owocw trjzbem, szukajc takich, ktre nadawayby si jeszcze do jedzenia, wszystkie jednak byy zbrzowiae i robaczywe. Byo to spokojne miejsce, ciche i pikne, Bran mia jednak wraenie, e w pustej gospodzie jest co smutnego. Wydawao si, e i Hodor to czuje. - Hodor? - pyta z dezorientacj w gosie. - Hodor? Hodor? - Ziemia jest tu dobra. - Jojen wzi w rk gar gleby, rozcierajc j midzy palcami. Wioska, gospoda, mocna warownia na wyspie, wszystkie te jabonie... gdzie si podziali ludzie, Bran? Dlaczego opucili takie miejsce? - Bali si dzikich - wyjani chopiec. - Oni przechodz przez Mur albo przez gry, eby napada, kra i porywa kobiety. Stara Niania mwia, e jeli kogo zapi, robi sobie z jego czaszki czar, z ktrej pij krew. Nocna Stra nie jest ju tak silna jak w czasach Brandona czy krlowej Alysanne i dlatego czciej udaje im si przedosta. Na okolice pooone najbliej Muru napadali tak czsto, e prostaczkowie przenieli si na poudnie, w gry albo na ziemie Umberw na wschd od krlewskiego traktu. Ludzie Greatjona te czasem padaj ofiar napadw, ale nie tak czsto jak ci, ktrzy mieszkali w Darze. Jojen Reed odwrci powoli gow, wsuchujc si w muzyk, ktr sysza tylko on. - Musimy si tu skry. Nadchodzi burza. I to wielka. Bran popatrzy na niebo. By pikny jesienny dzie, soneczny i prawie ciepy, lecz na zachodzie rzeczywicie wida byo ciemne chmury i wydawao si, e wiatr si wzmaga. - Gospoda ma tylko dach i dwie ciany - wskaza. - Powinnimy si schowa w warowni. - Hodor - odezwa si Hodor. By moe by tego samego zdania. - Nie mamy odzi, Bran - wskazaa Meera, grzebic machinalnie trjzbem w liciach. - Jest tu grobla. Kamienna grobla ukryta pod wod. Moglibymy tam doj na piechot. Oni by mogli. On musiaby jecha na plecach Hodora. Ale w ten sposb przynajmniej uniknby przemoczenia. Reedowie popatrzyli na siebie. - Skd o tym wiesz? - zapyta Jojen. - Bye ju tu kiedy, ksi? - Nie. Opowiadaa mi o tym Stara Niania. Na warowni jest zota korona, widzicie? Unis rk, by wskaza na gmach. Wysoko na jego murach wida byo plamy obacej zotej farby. - Spaa tu krlowa Alysanne. Dlatego na jej cze pomalowali blanki na zoto. - Grobla? - Jojen przyjrza si jezioru. - Jeste tego pewien? - Tak - odpar Bran. Meera znalaza jej pocztek z atwoci, gdy tylko zorientowaa si, gdzie trzeba szuka. Kamienna droga szerokoci trzech stp wioda prosto do jeziora. Dziewczyna

przeprowadzia ich tamtdy krok za krokiem, ostronie badajc drog trjzbem. Widzieli miejsce, w ktrym grobla znowu wynurza si z wody, przechodzc w krtkie kamienne schody prowadzce do drzwi warowni. Wejcie na grobl, schody i drzwi znajdoway si w prostej linii, co sprawiao wraenie, e sama grobla rwnie biegnie po prostej. Tak jednak nie byo. Pod wod przebiegaa zygzakiem, pokonujc jedn trzeci obwodu wyspy, a potem zawracajc. Zakrty byy zdradzieckie, a duga trasa sprawiaa, e kady, kto zblia si z ldu, by przez znaczc chwil wystawiony na ostrza siedzcych w wiey ucznikw. Ponadto ukryte kamienie byy liskie i pokryte szlamem. Hodor dwukrotnie omal si nie przewrci. Nim odzyska rwnowag, krzycza przeraliwie: HODOR! Za drugim razem Bran bardzo si przestraszy. Gdyby suga wlecia do jeziora, niosc go w koszu, mgby si utopi, zwaszcza gdyby Hodor wpad w panik i zapomnia, e niesie Brana, co czasami mu si zdarzao. Moe trzeba byo zosta w gospodzie, pod jaboni - pomyla. Byo ju jednak na to za pno. Na szczcie trzeciego razu nie byo, a woda w najgbszym miejscu sigaa Hodorowi tylko do pasa, cho Reedowie zanurzyli si w niej po pier. Wkrtce znaleli si na wyspie i weszli po schodach do warowni. Drzwi trzymay si mocno, cho grube dbowe deski wypaczyy si z biegiem lat i nie mona ich ju byo zamkn szczelnie. Gdy Meera otworzya je szeroko, zardzewiae elazne zawiasy zaskrzypiay przeraliwie. Nadproe byo niskie. - Schyl si, Hodor - rozkaza Bran. Chopiec stajenny posucha go, lecz nie pochyli si wystarczajco nisko, by uchroni jedca przed uderzeniem gow w futryn. - To bolao - poskary si Bran. - Hodor - odpar Hodor, prostujc si. Znaleli si w mrocznym pomieszczeniu, tak maym, e ledwie si w nim zmiecili. Wbudowane w wewntrzn cian wiey schody wiody w lew stron ku grze, a w praw na d. Przybyszy dzielia od nich elazna krata. Bran unis gow i tu nad sob zobaczy drug. Otwr machikuy. Cieszy si, e nie ma tam nikogo, kto mgby wyla na nich wrzcy olej. Zamek zamknito na klucz, lecz kraty byy ju czerwone od rdzy. Hodor zapa za drzwi po lewej i pocign za nie, stkajc z wysiku. Nic to nie dao. Potem sprbowa pcha, z podobnym skutkiem. Potrzsa kratami i kopa je z gonym grzechotem, tuk wielk doni w zawiasy, a powietrze wypenio si patkami rdzy, elazne drzwi nie chciay jednak puci. Te drugie, ktre prowadziy do piwnicy, okazay si rwnie nieustpliwe. - Nie da si tu wej - stwierdzia Meera ze wzruszeniem ramion.

Machikua znajdowaa si tu nad gow Brana. Chopiec usiad prosto w koszu Hodora, wycign rce i zapa za krat, by sprawdzi, co si da zrobi. Kiedy za ni szarpn, spada z sufitu i posypa si na nich deszcz rdzy oraz odamkw kamienia. - HODOR! - wrzasn chopiec stajenny. Cika elazna krata walna w gow Brana, w to samo miejsce, gdzie przed chwil uderzy si o nadproe, a potem runa z hukiem na podog u stp Jojena. Meera parskna miechem. - Spjrz tylko, mj ksi. Jeste silniejszy od Hodora. Bran zaczerwieni si. Gdy zamykajca otwr machikuy krata znikna, Hodor mg podsadzi na gr Jojena i Meer. Potem wyspiarze zapali Brana za rce i podnieli go. Trudniej byo wcign na gr Hodora. By za ciki, eby Reedowie mogli go podnie tak jak modego Starka. W kocu Bran kaza mu przynie troch duych kamieni. Na wyspie ich nie brakowao i olbrzymi suga wkrtce zgromadzi stos na tyle wielki, e wdrapawszy si na niego, mg zapa za kruszce si brzegi otworu i dwign si w gr. - Hodor - wydysza radonie, umiechajc si do nich. Znaleli si w labiryncie maych pokoikw, ciemnych i pustych. Meera badaa go tak dugo, a wreszcie znalaza drog prowadzc na schody. Im wyej si wspinali, tym janiej tam si robio. Na drugim pitrze w grubym murze zewntrznym umieszczono otwory strzelnicze, na trzecim byy prawdziwe okna, a czwarte, najwysze, wypeniaa dua, okrga komnata. Z trzech stron wida byo ukowe drzwi, prowadzce na mae kamienne balkony. Po czwartej znajdowa si wychodek, ktrego ciek prowadzi prosto do jeziora. Gdy weszli na dach, niebo byo ju cakowicie zachmurzone, a chmury na zachodzie zupenie czarne. Wiatr by tak silny, e unosi paszcz Brana i furkota nim gono. - Hodor - skomentowa ten haas Hodor. Meera zakrcia si wkoo. - Patrzc na wiat z tak wysoka, czuj si prawie jak olbrzymka. - Na Przesmyku s drzewa dwukrotnie wysze od tej wiey - przypomnia jej brat. - Tak, ale wok nich rosn inne drzewa tej samej wysokoci - spieraa si z nim Meera. - wiat na Przesmyku jest ciasny, a niebo znacznie mniejsze. Tutaj... czujesz ten wiatr, bracie? Widzisz, jaki wielki zrobi si wiat? Rzeczywicie, mona std byo daleko sign wzrokiem. Na poudniu wida byo wzgrza, a za nimi szaro-zielone gry. Z pozostaych stron, tak daleko jak okiem sign, otaczay ich pofadowane rwniny Nowego Daru.

- Miaem nadziej, e zobaczymy std Mur - poskary si rozczarowany Bran. - To byo gupie. Jestemy jeszcze jakie sto pidziesit mil od niego. - Gdy tylko o tym wspomnia, natychmiast poczu si zmczony i zzibnity. - Jojen, co zrobimy, kiedy ju tam dojdziemy? Stryj czsto mi opowiada, jaki wielki jest Mur. Ma siedemset stp wysokoci, a u podstawy jest taki gruby, e bramy w nim przypominaj biegnce przez ld tunele. Jak mamy si przez niego przedosta, eby odnale t trjok wron? - Syszaem, e wzdu caego muru stoj opuszczone zamki - odpowiedzia mu Jojen. Nocna Stra zbudowaa te fortece, ale potem je porzucia. W jednej z nich moemy znale przejcie. Stara Niania nazywaa je zamkami duchw. Maester Luwin kaza kiedy Branowi nauczy si nazw wszystkich wzniesionych wzdu Muru fortw. Byo to trudne zadanie, gdy byo ich a dziewitnacie, cho nigdy nie obsadzono zaog wicej ni siedemnastu naraz. Na uczcie, ktr wyprawiono w Winterfell na cze krla Roberta, Bran wyrecytowa przed swym stryjem Benjenem wszystkie nazwy, ze wschodu na zachd, a potem z zachodu na wschd. Benjen Stark rozemia si w gos. - Znasz je lepiej ode mnie, Bran - powiedzia. - By moe to ty powiniene by pierwszym zwiadowc. Ja mgbym zosta tu zamiast ciebie. To jednak byo jeszcze przed jego upadkiem z wiey. Gdy Bran ockn si jako kaleka, Benjen odjecha ju do Czarnego Zamku. - Stryj mi mwi, e gdy trzeba byo porzuci fortec, zawsze zamykano bramy lodem i kamieniami - sprzeciwi si Bran. - W takim razie bdziemy musieli otworzy je na nowo - stwierdzia Meera. Zaniepokoiy go te sowa. - Nie powinnimy tego robi. Z drugiej strony mogyby si przedosta ze stwory. Powinnimy pj do Czarnego Zamku i poprosi lorda dowdc, eby pozwoli nam przej. - Wasza Mio - odezwa si Jojen - musimy unika Czarnego Zamku z tych samych powodw, co krlewskiego traktu. S tam setki ludzi. - Ludzi z Nocnej Stray - przypomnia mu Bran. - Wszyscy zoyli przysig, e nie bd si miesza do wojen i takich rzeczy. - Tak - zgodzi si Jojen - ale wystarczy jeden czowiek gotw j zama i sprzeda twoj tajemnic elaznym ludziom albo bkartowi Boltona. Nie mamy te pewnoci, czy Stra pozwoli nam przej. Moe nas zatrzyma albo odesa. - Ale mj ojciec by przyjacielem Nocnej Stray, a mj stryj jest pierwszym zwiadowc. Mgby nawet wiedzie, gdzie mieszka trjoka wrona. W Czarnym Zamku jest te

Jon. - Bran mia nadziej, e znowu zobaczy Jona i ich stryja. Podczas swej ostatniej wizyty w Winterfell czarni bracia mwili, e Benjen Stark zagin na wyprawie zwiadowczej, lecz do tej pory z pewnoci zdy ju wrci. - Zao si, e Stra daaby nam nawet konie - doda. - Cicho. - Jojen osoni oczy doni i spojrza w stron zachodzcego soca. - Popatrz. Tam co jest... chyba jedziec. Widzisz go? Bran rwnie osoni doni oczy, lecz mimo to i tak musia je przymruy. Z pocztku nie widzia nic, potem jednak jego uwag przycign jaki ruch. Z pocztku myla, e to Lato, tak jednak nie byo. Czowiek na koniu. By zbyt daleko, eby mogli dostrzec jakie szczegy. - Hodor? - Chopiec stajenny rwnie osoni sobie oczy rk, patrzy jednak w niewaciwym kierunku. - Hodor? - Nie pieszy mu si - zauwaya Meera. - Wydaje mi si jednak, e zmierza do tej wioski. - Lepiej schowajmy si w rodku, zanim nas zobaczy - zaproponowa Jojen. - W pobliu wioski jest Lato - sprzeciwi si Bran. - Lacie nic si nie stanie - zapewnia Meera. - To tylko jeden czowiek na zmczonym koniu. Gdy schodzili na nisze pitro, o kamie uderzay ju pierwsze wielkie krople. Skryli si w sam por, gdy po krtkiej chwili deszcz rozpada si na dobre. Nawet za grubymi murami syszeli, jak siecze powierzchni jeziora. Siedzieli na pododze w wielkim okrgym pomieszczeniu, a wok nich zapada zmrok. Z wychodzcego na pnoc balkonu wida byo opuszczon wiosk. Meera podczogaa si tam na brzuchu, by wyjrze na zewntrz i zobaczy, co si stao z jedcem. - Schroni si w ruinach gospody - poinformowaa ich, kiedy wrcia. - Wyglda na to, e rozpali ogie na kominku. - Moe te bymy to zrobili - zaproponowa Bran. - Zimno mi. Na dole widziaem poamane meble. Hodor mgby je porba na szczapy i ogrzalibymy si przy ogniu. Chopcu stajennemu spodoba si ten pomys. - Hodor - powiedzia z nadziej. Jojen potrzsn gow. - Ogie wywouje dym, a dym bijcy z tej wiey byby widoczny z daleka. - Pod warunkiem, e byoby komu go zobaczy - sprzeciwia si jego siostra. - W wiosce jest czowiek. - Tylko jeden.

- Jeden niewaciwy czowiek wystarczy, by zdradzi Brana jego wrogom. Mamy jeszcze poow tej kaczki, ktr upieklimy wczoraj. Zjedzmy j i pomy si spa. Rankiem ten czowiek ruszy w drog, a my zrobimy to samo. Jojen jak zwykle postawi na swoim. Meera podzielia kaczk midzy ich czworo. Zapaa j wczoraj w sie, gdy sposzony ptak prbowa poderwa si z bagna. Na zimno kaczka nie bya ju taka smaczna jak wczoraj, gdy jedli j gorc i chrupic prosto z rona, lecz przynajmniej nie poo si spa godni. Bran i Meera podzielili si piersi, Jojen dosta udko, a Hodor poar skrzydo i nog, mamroczc Hodor i po kadym ksie zlizujc tuszcz z palcw. Tym razem na Brana przysza kolej, by opowiedzie histori, usyszeli wic od niego o innym Brandonie Starku, zwanym Brandonem eglarzem, ktry poeglowa za morze zachodzcego soca. Gdy kaczka bya zjedzona, a opowie dobiega koca, robio si ju ciemno, a deszcz nie przestawa pada. Bran zastanawia si, jak daleko zapuci si Lato i czy udao mu si upolowa ktrego z tych jeleni. Wie wypeni szary mrok, ktry powoli przechodzi w ciemno. Hodora ogarn niepokj. Chopiec stajenny przez chwil chodzi w kko pod cian, przy kadym obrocie zatrzymujc si, by zajrze do wychodka, jakby zapomnia, co tam si znajduje. Jojen sta przy pnocnym balkonie, ukryty w cieniu, i wyglda w deszczow noc. Gdzie na pnocy uderzya byskawica, ktra rozwietlia na moment wntrze wiey. Hodor podskoczy w gr, skowyczc ze strachu. Bran doliczy do omiu, czekajc na grzmot. Kiedy ten nadszed, chopiec stajenny krzykn: - Hodor! Mam nadziej, e Lato si nie przestraszy - pomyla Bran. Psy w psiarniach Winterfell zawsze bay si burzy z piorunami, tak samo jak Hodor. Powinienem do niego pj, eby go uspokoi... Znowu nadesza byskawica. Tym razem zdy doliczy tylko do szeciu. - Hodor! - wrzasn znowu Hodor. - HODOR! HODOR! Zapa za miecz, jakby chcia walczy z burz. - Cicho, Hodor - odezwa si Jojen. - Bran, powiedz mu, eby nie krzycza. Moesz mu zabra ten miecz, Meero? - Mog sprbowa. - Hodor, cicho - uspokaja go Bran. - Nie krzycz. Starczy ju tego gupiego hodorowania. Siadaj. - Hodor?

Odda spokojnie miecz Meerze, lecz jego twarz bya mask dezorientacji. Jojen ponownie spojrza w ciemno. Wszyscy usyszeli, jak wessa gwatownie powietrze w puca. - Co si stao? - zapytaa Meera. - W wiosce s ludzie. - Ten, ktrego widzielimy przedtem? - Inni ludzie. Uzbrojeni. Widziaem topr i wcznie. - Gos Jojena nigdy nie brzmia tak chopico. - Zobaczyem ich w wietle byskawicy. Wdrowali midzy drzewami. - Ilu ich byo? - Bardzo wielu. Wicej, ni mogem zliczy. - Mieli konie? - Nie. - Hodor. - W gosie chopca stajennego sycha byo strach. - Hodor. Hodor. Bran rwnie troch si ba, cho nie chcia si do tego przyznawa przy Meerze. - Co bdzie, jeli tu przyjd? - Nie przyjd. - Usiada obok niego. - Po co mieliby tu przychodzi? - eby si schroni przed burz - wyjani Jojen zowrogim gosem. - Chyba, eby si skoczya. Meero, czy mogaby zej na d i zaryglowa drzwi? - Nie potrafiam ich nawet zamkn. Drewno jest strasznie wypaczone. Zreszt i tak nie przedostan si przez te elazne bramy. - Mog si przedosta. Mogliby wyway zamek albo zawiasy. Albo wspi si przez otwr machikuy, tak jak my. Niebo znowu rozjania byskawica. Hodor zaskomla. Potem nad jeziorem przetoczy si grzmot. - HODOR! - rycza chopiec stajenny, zasaniajc sobie uszy i biegajc w kko w ciemnoci. - HODOR! HODOR! HODOR! - NIE! - wrzasn na niego Bran. - NIE WOLNO HODOROWA! Nic to nie dao. - HOOOODOR! - jcza olbrzymi suga. Meera sprbowaa go zapa i uspokoi, by jednak za silny. Zrzuci j z siebie od niechcenia. - HOOOOOODOOOOOOOR! - wrzasn chopiec stajenny, gdy byskawica ponownie przeszya niebo. Nawet Jojen zacz krzycze, krzycze na Brana i Meer, eby go uspokoili. - Cicho! - zawoa Bran piskliwym, przeraonym gosem. Sign po nog przebiegajcego obok Hodora, sign, sign...

Suga zachwia si i zamkn usta. Potrzsn powoli gow z boku na bok, osun si na podog i usiad na niej ze skrzyowanymi nogami. Kiedy zabrzmia grom, wydawao si, e prawie tego nie usysza. Wszyscy czworo siedzieli w ciemnej wiey, ledwie wac si oddycha. - Bran, co zrobie? - wyszeptaa Meera. - Nic. - Chopiec potrzsn gow. - Nie wiem. Wiedzia. Signem do niego, tak samo jak do Laty. Przez p uderzenia serca by Hodorem. Przestraszy si tego. - Nad jeziorem co si dzieje - oznajmi Jojen. - Chyba widziaem, jak jaki czowiek wskazywa na wie. Nie bd si ba. By ksiciem Winterfell, synem Eddarda Starka, prawie dorosym mczyzn, i do tego wargiem, a nie jakim dzieciuchem jak Rickon. Lato by si nie ba. - To pewnie tylko Umberowie - stwierdzi. - Albo moe Knottowie, Norreyowie czy Flintowie, ktrzy zjechali z gr, albo nawet bracia z Nocnej Stray. Czy mieli czarne paszcze, Jojen? - W nocy wszystkie paszcze s czarne, Wasza Mio. Byskawica trwaa zbyt krtko, bym zdy si zorientowa, w co byli ubrani. - Gdyby to byli czarni bracia, mieliby konie, prawda? - zapytaa ostrona Meera. Branowi przyszo do gowy co innego. - To nie ma znaczenia - oznajmi z pewnoci w gosie. - Nie mogliby si do nas dosta, nawet gdyby chcieli. Chyba eby mieli d albo wiedzieli o grobli. - Grobla! - Meera zmierzwia wosy Brana i pocaowaa go w czoo. - Nasz sodki ksi! On ma racj, Jojen. Oni na pewno nie wiedz o grobli. A nawet gdyby wiedzieli, nie trafiliby tu w deszczow noc. - Ale noc kiedy si skoczy. Jeli zostan tu do rana... - Jojen nie musia mwi nic wicej. - Dorzucaj drew do ognia, ktry rozpali ten pierwszy czowiek - doda po paru chwilach. Niebo rozwietlia kolejna byskawica. W jej blasku wszyscy czworo rzucili na ciany pomieszczenia ostre cienie. Hodor koysa si w przd i w ty, nucc pod nosem. Bran poczu w tym momencie jasnoci strach Laty. Zamkn dwoje oczu i otworzy trzecie. Skra chopca spyna z niego niby paszcz. Zostawi wie za sob... ...i znalaz si na deszczu. Przycupn w listowiu z brzuchem penym jeleniego misa, gdy niebo nad jego gow przeszyway byski i huki. Wo zgniych jabek i mokrych lici niemal cakowicie tumia zapach czowieka, potrafi jednak wyczu rwnie i t wo. Sysza brzk i szelest twardej skry, widzia wdrujcych midzy drzewami ludzi. Jeden czowiek z

kijem przeszed tu obok niego. Nacignita na gow skra czynia go lepym i guchym. Wilk omin go szerokim ukiem, przemykajc za ociekajcym wod krzakiem gogu i pod nagimi gaziami jaboni. Sysza ich gosy, a przez wo deszczu, lici i konia przebi si ostry, czerwony odr przeraenia...

JON Na ziemi peno byo sosnowych igie i opadych z drzew lici. Zielono-brzowy dywan wci by wilgotny po niedawnych ulewach. Ze wszystkich stron otaczay ich wysokie dby o nagich konarach, wyniose drzewa stranicze oraz niezliczone onierskie sosny. Na wzgrzu przed nimi wznosia si kolejna okrga wiea, staroytna i opustoszaa. Porastajca jej mury gruba warstwa zielonego mchu sigaa niemal samego szczytu. - Kto wybudowa taki wielki kamienny gmach? - zapytaa go Ygritte. - Jaki krl? - Nie. Po prostu ludzie, ktrzy tu mieszkali. - A co si z nimi stao? - Umarli albo odeszli. Dar Brandona od tysicleci zamieszkiwali rolnicy, gdy jednak Nocna Stra osaba, zostao mniej rk do orania pl, opiekowania si pszczoami i dbania o sady. Dlatego wiele pl i zamkw pochona gusza. W Nowym Darze byy kiedy wioski i warownie, ktrych podatki, pacone w naturze i robocinie, pomagay wykarmi i ubra Nocn Stra. One jednak rwnie prawie wszystkie opustoszay. - Musieli by gupi, jeli porzucili taki zamek - stwierdzia Ygritte. - To tylko wiea. Mieszkao tu kiedy jakie panitko z rodzin i garstk zaprzysionych ludzi. Gdy nadchodzili upiecy, zapalali na dachu ogie. W Winterfell s trzy razy wysze wiee. Popatrzya na niego, jakby podejrzewaa, e zmyla. - Jak ludzie mogli budowa tak wysoko, jeli nie mieli olbrzymw, ktrzy podnosiliby kamienie? Legendy mwiy, e Brandon Budowniczy korzysta z pomocy olbrzymw przy budowie Winterfell, Jon nie chcia jednak mci jej w gowie. - Ludzie potrafi budowa znacznie wyej. W Starym Miecie stoi wiea wysza od Muru. Widzia, e mu nie uwierzya. Gdybym mg jej pokaza Winterfell... podarowa jej kwiat ze szklarni, zaprosi na uczt w Wielkiej Komnacie, zaprowadzi do kamiennych krlw na ich tronach. Moglibymy wykpa si w gorcych rdach i kocha si pod drzewem sercem, na oczach starych bogw. To byo sodkie marzenie... ale Winterfell nigdy nie bdzie naleao do niego. Byo wasnoci jego brata, krla pnocy. By Snowem, nie Starkiem. Bkartem, wiaroomc i renegatem...

- Moe potem zamieszkalibymy w tej wiey? - odezwaa si. - Chciaby tego, Jonie Snow? Potem? Potem. To sowo byo jak uderzenie wczni. Po wojnie. Po podboju. Po tym, jak dzicy przedr si przez Mur... Jego pan ojciec wspomina kiedy, e chciaby mianowa nowych lordw i osiedli ich w opuszczonych warowniach, czynic z nich tarcz przeciw dzikim. By ten plan mona byo zrealizowa, Stra musiaaby odstpi znaczn cz Daru, jego stryj Benjen by jednak zdania, e lorda dowdc mona by do tego przekona, pod warunkiem e nowi lordowie paciliby podatki Czarnemu Zamkowi, a nie Winterfell. - To jednak marzenie na czas wiosny - powiedzia wwczas lord Eddard. - Nawet obietnica ziemi nie zwabi ludzi na pnoc, gdy zblia si zima. Gdyby zima nadesza i mina szybciej, ustpujc miejsca wionie, ja rwnie mgbym zosta wybrany i obj jedn z tych wie w imieniu ojca. Lord Eddard jednak nie y, jego brat Benjen zagin bez ladu, a tarcza, o ktrej obaj marzyli, nigdy nie miaa zosta wykuta. - Te ziemie nale do Stray - stwierdzi. Rozda nozdrza. - Nikt tu nie mieszka. - Bo wasi upiecy wszystkich przegnali. - To znaczy, e ci ludzie byli tchrzami. Jeli zaleao im na tej ziemi, powinni zosta i walczy. - Moe mieli ju do walki. Do ryglowania drzwi co noc i zastanawiania si, czy Grzechoczca Koszula albo kto w jego rodzaju wyamie te drzwi i porwie ich ony. Do tego, e kradziono im plony i wszystko, co mieli wartociowego. atwiej byo przenie si tam, gdzie upiecy nie docieraj. Ale jeli Mur upadnie, w zasigu upiecw znajdzie si caa pnoc. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Zabiera si crki, nie ony. To wy kradniecie. Zabralicie cay wiat i zbudowalicie Mur, eby nie dopuci do niego wolnych ludzi. - Naprawd? - Czasami Jon zapomina, jak wiele w niej z dzikiej, szybko mu jednak o tym przypominaa. - A jak to si stao? - Bogowie stworzyli ziemi dla wszystkich ludzi. Gdy jednak nadeszli krlowie ze swymi koronami i stalowymi mieczami, oznajmili, e caa naley do nich. Mwili: To moje drzewa. Nie wolno wam je tych jabek. To mj strumie. Nie wolno wam owi w nim ryb. To mj las. Nie wolno w nim polowa. Moja ziemia, moja woda, mj zamek, moja crka, trzymajcie rce z dala od nich, bo je wam odrbi, ale jeli przede mn klkniecie, to moe

pozwol wam troch powcha. Nazywacie nas zodziejami, ale zodziej przynajmniej musi by odwany, sprytny i szybki. Klkacz musi tylko klka. - Harma i Worek Koci nie przychodzili po ryby i jabka. Kradli miecze i topory. Przyprawy, jedwabie i futra. Zabierali wszystkie monety, piercienie i wysadzane klejnotami kielichy, ktre zdoali znale, a o kadej porze roku porywali kobiety, eby je zabra za Mur. - No i co z tego? Wolaabym, eby ukrad mnie jaki silny mczyzna, ni eby ojciec odda mnie sabeuszowi. - Tak mwisz teraz, ale skd moesz to wiedzie? Co by si stao, gdyby ukrad ci kto, kogo by nienawidzia? - Musiaby by szybki, sprytny i odwany. To znaczy, e jego synowie rwnie byliby silni i bystrzy. Czemu miaabym nienawidzi kogo takiego? - Moe nigdy by si nie my i mierdzia jak niedwied. - To wepchnabym go do strumienia albo wylaa na niego wiadro wody. Zreszt mczyni nie powinni pachnie jak kwiaty. - A co jest zego w kwiatach? - Nic, jeli jest si pszczo. Do oa wol co takiego. Ygritte sprbowaa go zapa za spodnie. Jon chwyci j za nadgarstek. - A gdyby mczyzna, ktry ci ukrad, za duo pi? - nie ustpowa. - Gdyby by brutalny albo okrutny? - Zacisn uchwyt, by podkreli swe sowa. - Gdyby by silniejszy od ciebie i lubi bi ci do krwi? - Podernabym mu gardo, kiedy by spa. Nic nie wiesz, Jonie Snow. Wykrcia si jak wgorz i wyrwaa z jego ucisku. Jedno wiem. Wiem, e jeste dzika do szpiku koci. Czasami atwo mu byo o tym zapomnie, kiedy miali si razem albo caowali. Potem jednak ktre z nich mwio albo robio co, co mu przypominao o dzielcym ich wiaty murze. - Mczyzna moe mie na wasno kobiet albo moe mie n - mwia Ygritte - ale nie jedno i drugie. Kada maa dziewczynka uczy si tego od matki. - Uniosa wyzywajco podbrdek i potrzsna gstymi, rudymi wosami. - A nikt nie moe mie na wasno ziemi, tak samo jak nieba i morza. Wam, klkaczom, wydaje si, e moe, ale Mance pokae wam, e jest inaczej. Bya to miaa przechwaka, brzmiaa jednak pusto. Jon obejrza si za siebie, by si przekona, e magnara nie ma w zasigu suchu. Errok, Wielki Czyrak i Konopny Dan

podali kilka jardw za nimi, lecz nie zwracali na nich uwagi. Wielki Czyrak uskara si na bolc dup. - Ygritte - odezwa si cicho Jon - Mance nie ma szans wygra tej wojny. - Wygra j! - upieraa si. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Nigdy nie widziae, jak si bij wolni ludzie! Dzicy bili si jak bohaterowie albo jak demony, zalenie od tego, kto o tym opowiada, wszystko jednak w kocu sprowadzao si do jednego. Walcz z zuchwa brawur, gdy kady z nich pragnie chway dla siebie. - Nie wtpi, e wszyscy jestecie bardzo dzielni, ale w bitwie dyscyplina zawsze wemie gr nad odwag. Prdzej czy pniej Mance przegra, tak jak przegrali wszyscy krlowie za Murem. A gdy to si stanie, zginiecie. Wszyscy z was zgin. Ygritte wygldaa na tak rozgniewan, e ba si, i go uderzy. - Wszyscy z nas - poprawia go z naciskiem. - Ty rwnie, Jonie Snow. Nie jeste ju wron. Przysigam, e ni nie jeste, wic lepiej, eby nie by. - Pchna go na pie drzewa i pocaowaa przy wszystkich w usta, w samym rodku nierwnej kolumny. Jon sysza, jak Grigg Kozio zachca j, by posuna si dalej. Kto inny rozemia si gono. Mimo to Jon odwzajemni pocaunek. Gdy wreszcie odsunli si od siebie, Ygritte miaa zaczerwienion twarz. - Jeste mj - wyszeptaa. - Mj, a ja twoja. Jeli zginiemy, to trudno. Wszyscy musz umrze, Jonie Snow. Ale najpierw yjemy. - Tak - odpar ochrypym gosem. - Najpierw yjemy. Umiechna si na te sowa, pokazujc Jonowi krzywe zby, ktre z jakiego powodu pokocha. Dzika do szpiku koci - pomyla znowu, czujc nagy smutek i ucisk w odku. Zgi palce rki, w ktrej trzyma miecz, zastanawiajc si, jak by zareagowaa Ygritte, gdyby wiedziaa, co si kryje w jego sercu. Czy by go zdradzia, gdyby jej powiedzia, e nadal jest synem Neda Starka i czowiekiem z Nocnej Stray? Mia nadziej, e nie, lecz nie odway si podj takiego ryzyka. ycie zbyt wielu ludzi zaleao od tego, czy uda mu si w jaki sposb dotrze do Czarnego Zamku przed magnarem... zakadajc, e zdoa uciec od dzikich. Zeszli z poudniowej ciany Muru przy Szarej Warcie, ktr porzucono ju przed dwustu laty. Cz potnych kamiennych schodw zawalia si przed stuleciem, lecz mimo to zejcie i tak byo znacznie atwiejsze od wejcia. Potem Styr poprowadzi ich w gb Daru, by unikn czsto wdrujcych wzdu Muru patroli Stray. Grigg Kozio pomg im wymin kilka zamieszkanych wiosek, ktre tu jeszcze zostay. Poza kilkoma rozsianymi po okolicy okrgymi wieami, ktre wznosiy si ku niebu niczym kamienne palce, nie widzieli adnych

oznak ludzkiej obecnoci. Szli poprzez zimne, wilgotne wzgrza i wietrzne rwniny, nie zauwaeni przez nikogo. Prki powiedzia mu: Musisz speni wszystkie ich polecenia. Bd ich towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi, tak dugo, jak bdzie to konieczne. Towarzyszy im przez wiele mil, dzieli si z nimi chlebem i sol, a z Ygritte nawet kocami, lecz mimo to nadal mu nie ufali. Thennowie dniem i noc nie spuszczali go z oka, wypatrujc najmniejszych oznak zdrady. Nie mia szans na ucieczk, a wkrtce miao ju by za pno. Walcz razem z nimi. Tak powiedzia mu Qhorin, nim Dugi Pazur odebra mu ycie, lecz na razie do tego nie doszo. Kiedy przelej krew brata, bd zgubiony. Przejd za Mur na dobre i nie bdzie ju dla mnie powrotu. Codziennie, gdy odpoczywali po marszu, magnar wzywa go do siebie, by zadawa mu dociekliwe pytania na temat Czarnego Zamku, jego garnizonu i umocnie. Jon kama, gdy tylko si odway, a w kilku przypadkach uda niewiedz, lecz jego sw suchali rwnie Grigg Kozio i Errok, a oni wiedzieli wystarczajco wiele, by zmusi go do ostronoci. Zbyt oczywiste kamstwo zdradzioby go niechybnie. Prawda wygldaa jednak straszliwie. Czarny Zamek nie mia adnych umocnie poza samym Murem. Nie byo tam nawet drewnianych palisad ani ziemnych waw. Sam zamek by jedynie skupiskiem wie i dononw. Do tego dwie trzecie z nich sypao si ju w gruzy. Jeli za chodzi o garnizon, Stary Niedwied zabra ze sob na wypraw dwustu ludzi. Czy kto z nich wrci? Jon tego nie wiedzia. W zamku zostao moe ze czterystu, lecz wikszo z nich stanowili budowniczowie i zarzdcy, a nie zwiadowcy. Thennowie byli dowiadczonymi wojownikami, do tego bardziej zdyscyplinowanymi od typowych dzikich. Z pewnoci wanie dlatego Mance zleci im to zadanie. Wrd obrocw Czarnego Zamku byli za lepy maester Aemon, jego na wp lepy zarzdca Clydas, jednorki Donal Noye, zapijaczony septon Cellador, Guchy Dick Follard, kucharz Trzypalcy Hobb, stary ser Wynton Stout, a take Halder, Ropucha, Pyp, Albett i reszta chopakw, ktrzy wiczyli z Jonem. A dowodzi nimi Bowen Marsh o czerwonej twarzy, tusty lord zarzdca, ktry peni obowizki kasztelana pod nieobecno lorda Mormonta. Edd Cierpitnik czasami zwa Marsha Starym Granatem, co pasowao do niego rwnie dobrze jak Stary Niedwied do Mormonta. - To wanie jest czowiek, ktrego chciaby mie przed sob, gdy cign na ciebie wrogowie - mawia Edd charakterystycznym dla siebie ponurym gosem. - On ich policzy w mgnieniu oka. Ten czowiek liczy jak demon.

Jeli magnarowi uda si wzi Czarny Zamek z zaskoczenia, nastpi krwawa rze. Chopcy zgin zamordowani w kach, nim zd si zorientowa, e kto ich atakuje. Jon musia ich ostrzec, jak jednak mia to zrobi? Nigdy nie wysyano go na polowanie ani na poszukiwanie ywnoci. Nie sta te sam na warcie. Ba si rwnie o Ygritte. Nie mg jej zabra ze sob, jeli j jednak zostawi, czy magnar kae jej odpowiedzie za jego zdrad? Dwa serca, ktre bij jak jedno... Co noc spali na tych samych skrach. Zasypia z jej gow na piersi i rude wosy askotay go w podbrdek. Zapach dziewczyny sta si czci jego jani. Jej krzywe zby, jej pier w jego doni, smak jej ust... wszystko to byo dla niego nadziej i rozpacz. Zastanawia si czsto, czy jego pan ojciec rwnie darzy tak mieszanymi uczuciami jego matk, kimkolwiek bya. Ygritte zastawia puapk, a Mance Rayder mnie w ni wepchn. Kady dzie, ktry spdza z dzikimi, czyni czekajce go zadanie trudniejszym. Bdzie musia znale jaki sposb, by zdradzi tych ludzi, a kiedy to zrobi, zgin. Nie chcia ich przyjani, podobnie jak nie chcia mioci Ygritte. Mimo to... Thennowie mwili w starym jzyku i rzadko odzywali si do Jona, lecz z upiecami Jarla, ludmi, ktrzy wdrapali si na Mur, sprawy wyglday inaczej. Jon mimo woli poznawa ich coraz lepiej: chudego, cichego Erroka, towarzyskiego Grigga Koza, chopakw Quorta i Bodgera, powronika Konopnego Dana. Najtrudniejszy z nich by Del, modzieniec o koskiej twarzy, bliski wiekiem Jonowi, ktry opowiada rozmarzonym gosem o dzikiej dziewczynie, ktr zamierza ukra. - Przynosi szczcie, jak twoja Ygritte. Jest pocaowana przez ogie. Jon musia przygryza jzyk. Nie chcia nic wiedzie o dziewczynie Dela, o matce Bodgera, o nadmorskiej osadzie, z ktrej pochodzi Henk Hem, o tym, e Grigg pragn odwiedzi zielonych ludzi na Wyspie Twarzy, ani o tym, jak o zagoni Chwytn Stop na drzewo. Nie chcia sucha o czyraku na dupie Wielkiego Czyraka, o tym, ile moe wypi ale Kamienny Kciuk, ani o tym, jak braciszek Quorta baga go, by nie szed z Jarlem. Cho Quort nie mg mie wicej ni czternacie lat, ukrad ju sobie on i jego dziecko byo w drodze. - Moe urodzi si w jakim zamku, jak lord! - przechwala si chopak. Bardzo mu si podobay zamki, ktre mijali po drodze, to znaczy wiee stranicze. Jon zastanawia si, gdzie si teraz podziewa Duch. Czy poszed do Czarnego Zamku, czy te ugania si po lesie z watah wilkw? Nie wyczuwa wilkora, nawet w snach. Byo to tak, jakby odcito jak cz niego. Czu si samotny, cho u jego boku spaa Ygritte. Nie chcia umiera sam. Po poudniu drzewa zaczy si przerzedza. Szli na wschd lekko pofadowan rwnin. Trawa sigaa im do pasa, a kpy dzikiej pszenicy koysay si agodnie w rzadkich

podmuchach wiatru. Dzie by ciepy i pogodny, lecz przed zmierzchem na zachodzie zaczy si gromadzi chmury. Wkrtce przesoniy pomaraczowe soce. Lenn oznajmi, e zblia si paskudna burza. Jego matka bya len wiedm i wszyscy upiecy przyznawali, e ma dar przepowiadania pogody. - Niedaleko std jest wioska - oznajmi magnarowi Grigg Kozio. - Jakie dwie, trzy mile. Powinnimy si w niej schroni. Styr zgodzi si natychmiast. Gdy dotarli na miejsce, byo ju zupenie ciemno i burza rozszalaa si na dobre. Wioska leaa nad jeziorem i opuszczono j tak dawno, e wikszo domw si zawalia. Nawet maa drewniana gospoda, ktra kiedy musiaa by dla wdrowcw radosnym widokiem, miaa tylko dwie ciany i brakowao jej dachu. To raczej marne schronienie pomyla przygnbiony Jon. Gdy tylko uderzaa byskawica, widzia w jej wietle stojc na wyspie na jeziorze okrg wie, lecz bez odzi nie mieli szans do niej dotrze. Errok i Del podczogali si do ruin, by je zbada. Del wrci niemal natychmiast. Styr zatrzyma kolumn i wysa przodem dwunastu swych Thennw, ktrzy oddalili si truchtem z wczniami w doniach. Jon rwnie ju widzia blask ognia, podwietlajcy na czerwono komin gospody. Nie jestemy sami. Strach zwin si w jego brzuchu niczym w. Usysza renie konia, a potem krzyki. Bd ich towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi. Tak mu nakaza Qhorin. Walka ju si jednak skoczya. - By tylko jeden - zawoa Errok, kiedy wrci. - Staruszek z koniem. Magnar wykrzykn rozkazy w starym jzyku. Okoo dwudziestu jego Thennw rozeszo si na wszystkie strony, by stan na warcie wok wioski, inni zaczli przeszukiwa domy, by si upewni, e nikt nie ukry si pord chwastw i zwalonych kamieni, a reszta wcisna si do pozbawionej dachu gospody, starajc si dopchn jak najbliej ognia. Gazie, ktrymi pali na kominku staruszek, daway wicej dymu ni ognia, lecz po wdrwce przez rzsist ulew nawet odrobina ciepa sprawiaa im rado. Dwaj Thennowie rzucili nieznajomego na ziemi i przeszukiwali teraz jego rzeczy. Jeden trzyma konia, a trzej okradali juki. Jon oddali si. Pod jego nog mlasno zgnie jabko. Styr go zabije. Magnar zapowiedzia to ju w Szarej Warcie. Wszyscy klkacze, ktrych spotkaj, bd musieli zgin, by nie podnieli alarmu. Bd ich towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi. Czy to znaczyo, e musi si biernie przyglda, jak podern staruszkowi gardo?

W pobliu skraju wioski Jon stan twarz w twarz z jednym z wystawionych przez Styra wartownikw. Thenn warkn co w starym jzyku i wskaza wczni na gospod. Wracaj tam, gdzie twoje miejsce - domyli si Jon. Tylko gdzie ono byo? Poszed nad jezioro i odkry prawie suche miejsce pod cian niemal cakowicie zawalonej lepianki. Tam wanie znalaza go Ygritte, gdy siedzia wpatrzony w smagane ulew jezioro. - Znam to miejsce - oznajmi, gdy spocza obok niego. - Ta wiea... kiedy znowu uderzy byskawica, popatrz na jej szczyt i powiedz mi, co widzisz. - Jak sobie yczysz - zgodzia si. - Paru Thennw opowiada, e syszeli tam jakie haasy. Mwi, e to byy krzyki. - Grzmoty. - Mwili, e krzyki. Moe to byy duchy. Pospna warownia rzeczywicie wygldaa na nawiedzan. Staa na skalistej wyspie otoczonej sieczonym deszczem jeziorem, a jej czarny ksztat by ciemniejsz plam na tle burzy. - Moglibymy tam zajrze - zasugerowa. - Bardziej mokrzy ju si raczej nie zrobimy. - Pywa? Podczas burzy? - Rozbawi j ten pomys. - Czy chcesz mnie w ten sposb namwi, ebym zdja ubranie, Jonie Snow? - A czy musz ci jeszcze do tego namawia? - artowa. - A moe po prostu nie umiesz pywa? Jon pywa wietnie. Nauczy si tej sztuki w dziecistwie, w wielkiej fosie Winterfell. Ygritte wymierzy mu kuksaca w rami. - Nic nie wiesz, Jonie Snow. Dowiedz si, e jestem w poowie ryb. - W poowie ryb, w poowie koz, w poowie koniem... jest w tobie za duo tych pow, Ygritte. - Potrzsn gow. - Jeli to rzeczywicie to miejsce, o ktrym myl, nie musielibymy pywa. Moglibymy tam doj. Odsuna si i przyjrzaa mu uwanie. - Chodzi po wodzie? Co to za poudniowe czary? - To nie cza... - zacz, lecz nagle w tafl jeziora uderzya potna byskawica. Na p uderzenia serca na wiecie zrobio si jasno jak w poudnie. Huk by tak gony, e Ygritte wcigna gono powietrze w puca i zasonia uszy. - Przyjrzaa si? - zapyta Jon, gdy grom ucich, a noc znowu zrobia si czarna. Widziaa?

- S te - stwierdzia. - Czy o to ci chodzio? Niektre z tych pionowych kamieni na grze s te. - Mwimy na nie blanki. Dawno temu pomalowano je na zoty kolor. To Korona Krlowej. Wiea znowu staa si czarnym, ledwie widocznym ksztatem. - Mieszkaa tu krlowa? - zapytaa Ygritte. - Zatrzymaa si tu na jedn noc. - Opowiadaa mu o tym Stara Niania, lecz maester Luwin potwierdzi potem wikszo szczegw jej relacji. - Alysanne, ona krla Jaehaerysa Pojednawcy. Zw go Starym Krlem, bo panowa bardzo dugo, ale kiedy zasiad na elaznym Tronie, by jeszcze mody. Lubi wwczas podrowa po caym krlestwie. Kiedy przyby do Winterfell, towarzyszya mu krlowa, sze smokw i poowa jego dworu. Krl musia omwi rne sprawy z namiestnikiem pnocy i Alysanne poczua si znudzona. Dlatego dosiada swego smoka Srebrnoskrzydego i poleciaa na pnoc zobaczy Mur. Ta wioska jest jednym z miejsc, w ktrych si zatrzymaa. Potem prostaczkowie pomalowali szczyt warowni na podobiestwo zotej korony, ktr nosia, gdy si u nich zatrzymaa. - Nigdy nie widziaam smoka. - Nikt nie widzia. Ostatni z nich dokona ycia co najmniej sto lat temu. To jednak wydarzyo si dawniej. - Mwisz, e to bya krlowa Alysanne? - Potem nazwano j dobr krlow Alysanne. Jednemu z zamkw na Murze rwnie nadano nazw na jej cze. Bramie Krlowej. Przed jej wizyt zwa si nien Bram. - Gdyby bya taka dobra, kazaaby rozebra ten Mur. Nie - pomyla. Mur broni krlestwa. Przed Innymi... i przed tob i twoimi pobratymcami, sodziutka. - Miaem ju kiedy przyjaciela, ktry marzy o smokach. By karem. Powiedzia mi, e... - JONIE SNOW! - Jeden z Thennw zatrzyma si nad nimi z zaspion twarz. Magnar chce. Jon pomyla, e to moe by ten sam czowiek, ktry go znalaz pod grot w noc poprzedzajc wspinaczk na Mur, nie by jednak tego pewien. Wsta. Ygritte posza z nim. Styrowi nigdy si to nie podobao, lecz gdy tylko prbowa j odesa, przypominaa mu, e jest woln kobiet, a nie klkaczk, i chodzi tam, gdzie chce. Magnar sta pod drzewem, ktre wyrastao z podogi gwnej izby gospody. Jeniec klcza przed kominkiem, otoczony krgiem drewnianych wczni i mieczy z brzu. Patrzy na

zbliajcego si Jona, lecz nie odezwa si ani sowem. Deszcz spywa po cianach i uderza w nieliczne licie, ktre jeszcze trzymay si gazi. Z kominka bucha gsty dym. - On musi umrze - oznajmi magnar Styr. - Zrb to, wrono. Mczyzna nie odzywa si ani sowem. Patrzy tylko na stojcego midzy dzikimi Jona. Pord deszczu i dymu, rozwietlanego jedynie blaskiem ognia, z pewnoci nie mg dostrzec, e chopak jest cay odziany w czer, pomijajc baranic. A moe to widzi? Jon wycign z pochwy Dugi Pazur. Deszcz spyn po stali, a blask ognia odbi si w klindze ciemnopomaranczow un. Taki may ogie bdzie kosztowa go ycie. Przypomnia sobie, co powiedzia Qhorin Prki, gdy zauwayli ognisko w Wwozie Piskw. Tu, w grach, ogie znaczy ycie, ale moe te oznacza mier. To jednak byo wysoko w Mronych Kach, w guszy za Murem, gdzie nie obowizywao prawo. Teraz znajdowali si w Darze chronionym przez Nocn Stra i potg Winterfell. Czowiek powinien mc rozpali tu ogie, nie pacc za to yciem. - Czemu si wahasz? - zapyta Styr. - Zabij go. Jeniec nadal si nie odzywa. Mgby powiedzie: aski albo: Zabralicie mi konia, pienidze i ywno, pozwlcie mi chocia zachowa ycie bd te: Nie, bagam, nie zrobiem wam nic zego. Mgby powiedzie tysic rnych rzeczy, paka albo wzywa bogw. adne sowa nie mogy go jednak uratowa. By moe o tym wiedzia, zachowa wic milczenie, spogldajc na Jona z oskareniem i baganiem w oczach. Musisz speni wszystkie ich polecenia. Bd ich towarzyszem, jedz i walcz razem z nimi... Ten czowiek nie stawia jednak oporu. Mia pecha, to wszystko. Kim by, skd tu przyby, dokd chcia dojecha na swej aosnej chabecie z ukowatym grzbietem... nic z tego nie miao znaczenia. Jest stary - przekonywa si Jon. Ma pidziesit, moe szedziesit lat. y duej ni wikszo ludzi. Thennowie i tak go zabij. Nie uratuje go adne moje sowo ani czyn. Dugi Pazur wydawa si ciszy ni ow, tak ciki, e nie by w stanie go podnie. Mczyzna wpatrywa si w niego oczyma wielkimi i czarnymi jak studnie. Wpadn w te oczy i uton. Magnar rwnie na niego patrzy, z niemal dotykaln nieufnoci. Ten czowiek jest ju trupem. Co za rnica, czyja rka go zabije? Wystarczy jedno cicie, szybkie i czyste. Dugi Pazur wykuto z valyriaskiej stali. Jak Ld. Jon przypomnia sobie inn mier, klczcego dezertera, jego gow, ktra potoczya si na bok, jaskraw plam krwi na niegu... miecz ojca, sowa ojca, twarz ojca... - Zrb to, Jonie Snow - nalegaa Ygritte. - Musisz to zrobi, by udowodni, e nie jeste wron, ale jednym z wolnych ludzi. - Staruszka, ktry siedzia sobie spokojnie przy ogniu?

- Orell te siedzia przy ogniu i wykoczye go bez wahania. - Przeszya go twardym spojrzeniem. - Mnie te chciae wtedy zabi, dopki nie zobaczye, e jestem kobiet. A przecie spaam. - To byo co innego. Bylicie onierzami... wartownikami. - Tak jest, a wy nie chcielicie, eby kto was zobaczy. My te nie chcemy. To jest to samo. Zabij go. Odwrci si plecami do jeca. - Nie. Magnar podszed bliej, wysoki, zimny i grony. - Kazaem ci go zabi. To ja wydaj tutaj rozkazy. - Rozkazujesz Thennom - sprzeciwi si Jon - nie wolnym ludziom. - Nie widz tu wolnych ludzi, tylko wron i wroni on. - Nie jestem wroni on! - Ygritte wycigna n. Postawia trzy szybkie kroki, zapaa staruszka za wosy, odcigna mu gow do tyu i poderna gardo od ucha do ucha. Mczyzna nie krzykn nawet w chwili mierci. - Nic nie wiesz, Jonie Snow! - krzykna, rzucajc mu okrwawiony n pod nogi. Magnar powiedzia co w starym jzyku. By moe rozkaza Thennom zabi Jona. Chopak nigdy ju nie mia si dowiedzie, jak byo naprawd. Z nieba uderzy piorun, olepiajca, niebieskobiaa byskawica, ktra trafia w szczyt wiey na jeziorze. Czuli zapach jej furii. Gdy nadszed grom, jego oskot wstrzsn noc. I skoczya midzy nich mier. Olepiony byskawic Jon nic nie widzia w ciemnoci, zauway jednak cie, ktry skoczy w gr, a p uderzenia serca pniej usysza krzyk. Pierwszy Thenn zgin tak samo jak jeniec. Z jego rozprutego garda trysna krew. Potem blask zgas, sylwetka odskoczya, warczc, w bok i drugi wojownik run na ziemi. Sycha byo przeklestwa, krzyki i wycie blu. Wielki Czyrak zatoczy si do tyu, przewracajc trzech stojcych za nim mczyzn. Duch - pomyla Jon w chwili szalestwa. Duch przeskoczy Mur. Potem jednak byskawica zamienia noc w dzie i zobaczy wilka, ktry sta na piersi Dela. Z pyska ciekaa mu czarna krew. Szary. Jest szary. Razem z grzmotem nadesza ciemno. Thennowie prbowali trafi wczniami przebiegajcego midzy nimi wilka. Kobya zabitego mczyzny stana dba, przeraona odorem rzezi, uderzajc kopytami na wszystkie strony. Jon Snow nadal mia w rku Dugi Pazur. Natychmiast zrozumia, e lepsza szansa ju si nie nadarzy.

Ci mieczem pierwszego z mczyzn, ktrzy zwrcili si w stron wilka, odepchn na bok drugiego i zamachn si na trzeciego. Pord obdu usysza, jak kto wykrzykn jego imi, nie wiedzia jednak, czy to Ygritte czy magnar. Thenn, ktry usiowa zapanowa nad koby, nie zdy go zauway. Dugi Pazur by lekki jak pirko. Jon ci dzikiego mieczem przez ydk i poczu, jak ostrze wbio si w ko. Gdy mczyzna pad na ziemi, klacz rzucia si do ucieczki, Jon zdy jednak zapa j za grzyw i skoczy na jej grzbiet. Czyja do zapaa go za kostk. Uderzy mieczem w d i zobaczy, jak twarz Bodgera znika w kauy krwi. Kobya stana dba, mcc kopytami. Jedno z nich trafio w skro ktrego z Thennw. Rozleg si gony trzask. Potem rzucili si do ucieczki. Jon nawet nie prbowa kierowa koniem. Mg jedynie uczepi si go rozpaczliwie, gdy mknli przez boto, deszcz i pioruny. Mokra trawa smagaa mu twarz. Obok jego ucha przemkna wcznia. Jeli ko si potknie i zamie nog, dopadn mnie i zabij - pomyla. Starzy bogowie jednak mu sprzyjali i klacz si nie potkna. Czarn kopu nieba przeszya byskawica. Nad rwninami przetoczy si grom. Krzyki ucichy za jego plecami. Po dugich godzinach przestao pada. Jon by sam w morzu wysokiej czarnej trawy. W prawym udzie czu gboki, pulsujcy bl. Gdy na nie spojrza, zauway ze zdziwieniem, e z tyu nogi sterczy mu strzaa. Kiedy to si zdarzyo? Pocign za drzewce, lecz grot ugrzz gboko w miniu i prba jego wydobycia wywoaa potworny bl. Sprbowa cofn si myl do szalestwa, ktre wybucho w gospodzie, pamita jednak tylko besti, wychudzon, szar i straszliw. Bya za dua na zwykego wilka. To na pewno by wilkor. Nigdy nie widzia, by jakie zwierz poruszao si tak szybko. Jak szary wicher... Czyby Robb wrci na pnoc? Jon potrzsn gow. Nie potrafi odpowiedzie na to pytanie. Zbyt trudno byo mu myle... o wilku, o jecu, Ygritte i tym, co si wydarzyo... Zsun si niezgrabnie z koskiego grzbietu. Zraniona noga ugia si pod nim i musia stumi krzyk. To bdzie straszne. Musia jednak wyj strza i zwlekanie z pewnoci nie przyniesie mu nic dobrego. Zacisn do wok pierzyska, zaczerpn gboko tchu i popchn strza naprzd. Stkn, a potem zakl. Bl by tak okropny, e musia przesta. Krwawi jak zarzynana winia - pomyla. Nie mg jednak nic na to poradzi, dopki nie wydobdzie strzay. Skrzywi si i sprbowa raz jeszcze... lecz wkrtce zatrzyma si, dygoczc z blu. Jeszcze raz. Tym razem krzykn, lecz kiedy skoczy, grot stercza ju z przodu uda. Jon rozcign zakrwawiony materia spodni, by mie lepszy uchwyt, wykrzywi wciekle twarz i powoli przecign strza przez nog, uamawszy wczeniej pira. Nie mia pojcia, jak udao mu si przy tym nie zemdle.

Lea potem na ziemi, ciskajc strza i krwawic bez sowa, zbyt saby, by si poruszy. Po chwili zda sobie spraw, e jeli si nie zmusi do dziaania, moe si wykrwawi na mier. Podczoga si do pytkiego strumienia, z ktrego pia wod klacz, obmy udo zimn wod i owiza je sobie mocno pasem materiau oderwanym od paszcza. Umy rwnie strza, obracajc j w doniach. Czy miaa szare czy biae pira? Ygritte uywaa do swych strza jasnoszarych gsich pir. Czy wystrzelia do mnie, kiedy uciekaem? Nie mg mie do niej pretensji. Zastanawia si, czy celowaa w konia. Gdyby klacz zgina, byby zgubiony. - Cae szczcie, e zasoniem j nog - wymamrota. Odpocz przez chwil, by kobya moga si spokojnie popa. Nie oddalaa si od niego zbytnio i cae szczcie, gdy z rann nog nie byby w stanie jej zapa. Ledwie zdoa si podnie i wdrapa na jej grzbiet. Jak udao mi si jej dosi przedtem, z mieczem w rku, bez sioda i strzemion? To byo kolejne pytanie, na ktre nie potrafi odpowiedzie. W oddali rozleg si cichy grom, lecz nad jego gow chmury ju rzedniay. Jon przeszuka wzrokiem niebo, znalaz Lodowego Smoka i zawrci klacz na pnoc, w kierunku Muru i Czarnego Zamku. Wbi pity w boki konia zabitego czowieka i skrzywi si wciekle, gdy minie uda przeszy mu pulsujcy bl. Wracam do domu - pomyla. Jeli jednak byo to prawd, dlaczego czu si tak przygnbiony? Jecha a do witu, a gwiazdy spoglday na niego z gry niczym oczy.

DAENERYS Dothraccy zwiadowcy wszystko jej opisali, Dany jednak chciaa zobaczy to na wasne oczy. Ser Jorah Mormont ruszy z ni konno przez brzozowy las. Potem wspili si na pochy gra z piaskowca. - Nie podjedaj bliej - ostrzeg j na szczycie. Dany cigna wodze i spojrzaa na pola, gdzie obozowaa zagradzajca jej drog yunkajska armia. Biaobrody nauczy j ocenia liczebno wojsk nieprzyjaciela. - Pi tysicy - stwierdzia po chwili. - Te tak sdz. - Ser Jorah wycign rk. - Ci na flankach to najemnicy. Kopijnicy i konni ucznicy, z mieczami i toporami do walki z bliska. Na lewym skrzydle s Drudzy Synowie, a na prawym Wrony Burzy. Obie kompanie maj po okoo piciuset onierzy. Widzisz proporce? Yunkajska harpia zamiast acucha trzymaa w szponach bicz i elazn obro, najemnicy jednak wywiesili pod chorgwiami miasta, ktremu suyli, wasne sztandary: po prawej stronie cztery wrony midzy skrzyowanymi byskawicami, a po lewej zamany miecz. - rodek obsadzili sami Yunkaii - zauwaya Dany. Ich oficerowie z oddali niczym si nie rnili od astaporskich. Mieli wysokie, lnice hemy i paszcze wyszywane byszczcymi miedzianymi dyskami. - Czy onierze, ktrymi dowodz, to niewolnicy? - W znacznej czci. Nie mog si jednak rwna z Nieskalanymi. Yunkai synie ze szkolenia niewolnikw do oa, nie wojownikw. - I co powiesz? Czy moemy pokona t armi? - Z atwoci - zapewni ser Jorah. - Ale nie bez strat. - W dzie upadku miasta w cegy Astaporu wsiko mnstwo krwi, lecz tylko niewiele z niej naleao do jej ludzi. - Moglibymy wygra tu bitw, ale za tak cen nie zdobdziemy miasta. - Ryzyko istnieje zawsze, khaleesi. Astapor niczego si nie obawia i by wystawiony na atak. Ludzie z Yunkai otrzymali ostrzeenie. Dany zastanowia si nad tym. Armia handlarzy niewolnikw wydawaa si nieliczna w porwnaniu z jej zastpem, lecz najemnicy dosiadali koni. Zbyt dugo towarzyszya Dothrakom, by nie nauczy si zdrowego respektu wobec tego, co konni wojownicy potrafi uczyni z piechot. Nieskalani mog wytrzyma ich szar, ale moich wyzwolecw wyrn. - Handlarze niewolnikw lubi gada - stwierdzia. - Wylij im wiadomo, e wysucham ich dzi wieczorem w moim namiocie. Zapro te dowdcw kompanii

najemnikw. Ale nie jednoczenie. Wrony Burzy w poudnie, a Drugich Synw dwie godziny pniej. - Jak sobie yczysz - odpar ser Jorah. - Ale jeli nie przyjd... - Przyjd. Bd chcieli zobaczy smoki i usysze, co mam do powiedzenia. Co bystrzejsi zechc te oceni moje siy. - Zawrcia srebrzyst klacz. - Bd ich oczekiwaa w moim namiocie. Wracajc Dany odprowadzao ciemnoszare niebo i silny wiatr. Gboki wykop, ktry mia otacza jej obz, by ju w poowie gotowy, a w lesie peno byo Nieskalanych, ktrzy cinali brzozowe konary, by zrobi z nich zaostrzone pale. Eunuchowie nie mogli spa w nieufortyfikowanym obozie. Tak przynajmniej twierdzi Szary Robak. By teraz przy nich i nadzorowa prac. Dany zatrzymaa si na chwil, by z nim porozmawia. - Yunkai gotuje si do bitwy. - Bardzo dobrze, Wasza Mio. Te osoby akn krwi. Gdy rozkazaa Nieskalanym, by wybrali spord siebie oficerw, przygniatajc wikszo gosw w wyborach na najstarszego rang otrzyma Szary Robak. Rozkazaa ser Jorahowi nauczy go wszystkiego, co powinien wiedzie o dowodzeniu. Wygnany rycerz mwi, e jak dotd mody eunuch okaza si twardy, lecz sprawiedliwy, niestrudzony i obdarzony bezbdnym okiem do szczegw. - Mdrzy Panowie wysali przeciw nam armi niewolnikw. - Niewolnik w Yunkai uczy si drogi siedmiu westchnie i szesnastu miejsc przyjemnoci, Wasza Mio. Nieskalani ucz si drogi trzech wczni. Twj Szary Robak ma nadziej ci to zademonstrowa. Jednym z pierwszych posuni Dany po upadku Astaporu bya likwidacja zwyczaju nadawania Nieskalanym co dzie nowego imienia. Wikszo z tych, ktrzy urodzili si wolni, wrcia do swych dawnych imion. Przynajmniej ci, ktrzy jeszcze je pamitali. Inni przybrali imiona bohaterw lub bogw bd te wybrali dla siebie nazwy broni, klejnotw, a nawet kwiatw. Niektrzy z onierzy Dany nosili teraz miana, ktre brzmiay dla niej bardzo dziwnie. Szary Robak pozosta jednak Szarym Robakiem. Gdy zapytaa go dlaczego, odpowiedzia jej: - To imi przynioso tej osobie szczcie. To, z ktrym si urodzia, byo przeklte. Zostaa z nim niewolnikiem. Szary Robak to imi, ktre ta osoba wylosowaa dnia, gdy Daenerys Zrodzona w Burzy daa jej wolno.

- Jeli dojdzie do bitwy, niech Szary Robak wykae si nie tylko odwag, lecz rwnie mdroci - oznajmia mu. - Oszczdcie wszystkich niewolnikw, ktrzy bd uciekali albo rzuc bro. Im mniej ich zginie, tym wicej bdzie si potem mogo do nas przyczy. - Ta osoba to zapamita. - Wiem, e zapamita. Bd w poudnie w moim namiocie. Chc, eby wszyscy moi oficerowie byli obecni, gdy bd rozmawiaa z kapitanami najemnikw. Dany spia srebrzyst i pomkna do obozu. Za zbudowanymi przez Nieskalanych umocnieniami stay rwne szeregi namiotw. Jej namiot, wysoki i zocisty, sta w samym rodku. Obok jej obozu znajdowa si drugi, pi razy wikszy i peen chaosu. Nie byo tam roww, namiotw, wartownikw ani lin do przywizywania koni. Ci, ktrzy mieli konie albo muy, spali obok nich, bojc si, by zwierzt nie skradziono. Midzy hordami kobiet, dzieci i starcw wasay si swobodnie kozy, owce i wygodzone psy. Dany zostawia Astapor w rkach rady byych niewolnikw, ktr kierowali uzdrowiciel, uczony i kapan. Bya przekonana, e to mdrzy i sprawiedliwi ludzie, lecz mimo to dziesitki tysicy mieszkacw wolay pody za ni do Yunkai, zamiast zosta w Astaporze. Daam im miasto, ale wikszo z nich baa si je przyj. Zastp obdartych wyzwolecw znacznie przerasta liczebnoci jej armi, by jednak dla niej raczej ciarem ni wzmocnieniem. Moe jeden na stu mia osa, wielbda albo wou, wikszo dwigaa bro zrabowan ze zbrojowni handlarzy niewolnikw, lecz tylko jeden na dziesiciu by wystarczajco silny, by walczy, a adnego z nich tego nie uczono. Mijane obszary ogaacali do cna niczym szaracza. Mimo to Dany nie potrafia si zdoby na to, by ich porzuci, co radzili jej ser Jorah i bracia krwi. Powiedziaam im, e s wolni. Nie mog im teraz oznajmi, e nie wolno im si do mnie przyczy. Spojrzaa na bijcy z ognisk dym i stumia westchnienie. Miaa najlepsz piechot na wiecie, ale miaa te najgorsz. Przed wejciem do jej namiotu sta Arstan Biaobrody. Nieopodal na trawie siedzia ze skrzyowanymi nogami Silny Belwas, zajadajc figi z czary. Podczas marszu na nich spada obowizek dbania o jej bezpieczestwo. Uczynia Jhoga, Agga i Rakhara nie tylko swymi brami krwi, lecz rwnie ko i w tej chwili bardziej ich potrzebowaa jako dowdcw jej Dothrakw ni jako osobistych stranikw. Jej khalasar by maleki, zaledwie trzydziestu kilku konnych wojownikw, w wikszoci nie noszcych jeszcze warkoczy chopcw oraz przygarbionych staruszkw. Bya to jednak jej caa konnica i nie waya si nigdzie ruszy bez nich. Nieskalani mogli by najlepsz piechot na wiecie, jak twierdzi ser Jorah, potrzebowaa te jednak zwiadowcw.

- Yunkai dostanie wojn - oznajmia Dany Biaobrodemu, gdy ju weszli do rodka. Irri i Jhiqui wyoyy cay namiot dywanami, a Missandei zapalia laseczk kadzida, by nada przesyconemu pyem powietrzu sodszy zapach. Drogon i Rhaegal zasny na poduszkach, zwinite wok siebie, Viserion jednak przycupn na brzegu jej pustej wanny. - Missandei, w jakim jzyku mwi ci Yunkaii? Po valyriasku? - Tak, Wasza Mio - odpowiedziao dziecko. - To inny dialekt ni ten, ktrym mwi w Astaporze, ale wystarczajco podobny, eby dao si go zrozumie. Handlarze niewolnikw ka si tytuowa Mdrymi Panami. - Mdrymi? - Dany usiada na poduszce ze skrzyowanymi nogami. Viserion rozpostar biao-zote skrzyda i pofrun do niej. - Zobaczymy, jacy s mdrzy - stwierdzia, drapic pokryt uskami gwk smoka tu za rogami. Ser Jorah Mormont wrci po godzinie. Towarzyszyo mu trzech kapitanw Wron Burzy. Na polerowanych hemach nosili czarne pira i utrzymywali, e s sobie rwni honorem i wadz. Gdy Irri i Jhiqui naleway wino, Dany przyjrzaa si im uwanie. Prendahl na Ghezn by krpym Ghiscarczykiem o szerokiej twarzy i ciemnych, siwiejcych wosach, Sallor Lysy mia na jasnym qartheskim policzku krzyw blizn, a Daario Naharis wyglda ekstrawagancko nawet jak na Tyroshijczyka. Brod mia przystrzyon w trjzb i ufarbowan na niebiesko. Taki sam kolor miay jego oczy i krcone, opadajce na konierz wosy. Spiczaste wsiki pomalowa sobie na zoto. Wszystkie jego stroje byy w rnych odcieniach ci. Spod konierza i mankietw wyleway mu si fale myrijskich koronek koloru masa, wams mia wyszywany mosinymi medalionami o ksztacie mleczw, a sigajce ud skrzane buty zdobiy ornamenty ze zota. Rkawiczki z mikkiego, tego zamszu zatkn sobie za pas spleciony z pozacanych piercieni, a paznokcie pocign niebiesk emali. W imieniu najemnikw przemawia jednak Prendahl na Ghezn. - Lepiej by byo dla ciebie, gdyby poprowadzia swoj hoot gdzie indziej - oznajmi. - Astapor zdobya dziki zdradzie, ale Yunkai nie upadnie tak atwo. - Piset Wron Burzy przeciw dziesiciu tysicom moich Nieskalanych - skontrowaa Dany. - Jestem tylko mod dziewczyn i nic nie wiem o wojnie, ale wydaje mi si, e to spora przewaga. - Wrony Burzy nie bd walczyy same - sprzeciwi si Prendahl. - Wrony Burzy w ogle nie bd walczyy. Uciekn na pierwsze uderzenie pioruna. By moe powinnicie zmyka ju teraz. Syszaam, e najemnicy syn z niewiernoci. Co wam da lojalno, jeli Drudzy Synowie przejd na moj stron?

- Tak si nie stanie - zapewni nieporuszony Prendahl. - A nawet gdyby, nie miaoby to znaczenia. Drudzy Synowie s niczym. Walczymy u boku dzielnych ludzi z Yunkai. - Walczycie u boku naonikw uzbrojonych we wcznie. - Gdy odwrcia gow, dwa dzwoneczki w jej warkoczu zadwiczay cicho. - Gdy bitwa ju si rozpocznie, nie prbujcie prosi pardonu. Jeli jednak przyczycie si do mnie, zatrzymacie zoto, ktre dali wam Yunkaii, a do tego dostaniecie udzia w upach i jeszcze hojniejsze nagrody pniej, gdy ju zdobd tron. Jeli bdziecie walczy za Mdrych Panw, wasz zapat bdzie mier. Wydaje wam si, e Yunkai otworzy bramy, gdy moi Nieskalani bd was wyrzyna pod murami? - Kobieto, twoje sowa s gupie jak ryk osa. - Kobieto? - Zachichotaa. - Czy chciae mnie obrazi? Odwzajemniabym ci si tym samym, gdybym ci miaa za mczyzn. - Spojrzaa mu prosto w oczy. - Jestem Daenerys Zrodzona w Burzy z rodu Targaryenw, Niespalona, Matka Smokw, khaleesi jedcw Droga i krlowa Siedmiu Krlestw Westeros. - Jeste tylko kurw wadcy koni - odpar Prendahl na Ghezn. - Kiedy zmiadymy twoje oddziay, ka ci si parzy z moim ogierem. Silny Belwas wycign arakh. - Jeli maa krlowa rozkae, Silny Belwas odda jej jego brzydki jzyk. - Nie, Belwasie. Obiecaam tym ludziom bezpieczestwo. - Umiechna si. - Powiedz mi, czy Wrony Burzy s niewolnikami czy wolnymi ludmi? - Jestemy bractwem wolnych ludzi - odpar Sallor. - wietnie. - Dany wstaa. - Przeka swym braciom to, co powiedziaam. By moe niektrzy z nich bd woleli uczt zota i chway od uczty mierci. Czekam na wasz odpowied do jutra. Kapitanowie Wron Burzy wstali jak jeden m. - Nasza odpowied brzmi nie - oznajmi Prendahl na Ghezn. Jego towarzysze wyszli za nim z namiotu... lecz Daario Naharis obejrza si na ni i pochyli gow w uprzejmym poegnaniu. Po dwch godzinach przyby dowdca Drugich Synw. By sam. Okaza si bardzo wysokim Braavosem o jasnozielonych oczach i krzaczastej, rudozotej brodzie, ktra sigaa mu niemal do pasa. Na imi mia Mero, lecz kaza si zwa Bkartem Tytana. Mero wychyli jednym haustem kielich wina, otar usta grzbietem doni i umiechn si lubienie do Dany. - Mam wraenie, e kiedy wyruchaem twoj bliniacz siostr. To byo w domu rozkoszy w moim rodzinnym miecie. A moe to bya ty?

- Nie sdz. Z pewnoci zapamitaabym tak wspaniaego mczyzn. - To prawda. adna kobieta nigdy nie zapomniaa Bkarta Tytana. - Braavos podsun kielich Jhiqui. - A moe tak zdjaby te achy i usiada mi na kolanach? Jeli mnie zadowolisz, moe przejd z Drugimi Synami na twoj stron. - Jeli to zrobisz, moe nie ka ci wykastrowa. Rosy mczyzna rykn miechem. - Dziewczynko, jedna kobieta prbowaa mnie kiedy wykastrowa zbami. Teraz nie ma zbw, a mj miecz jest dugi i gruby jak zawsze. Czy mam ci go pokaza? - Nie ma potrzeby. Obejrz go sobie, jak utn ci go moi eunuchowie. - Dany pocigna yk wina. - To prawda, e jestem tylko mod dziewczyn i nic nie wiem o wojnie. Wytumacz mi, jak zamierzasz pokona dziesi tysicy Nieskalanych, majc tylko piciuset ludzi. Takiemu niewinitku jak ja wydaje si, e to znaczna przewaga. - Drudzy Synowie spotykali si ju z liczniejszym wrogiem i zwyciali. - Drudzy Synowie spotykali si z liczniejszym wrogiem i uciekali. Na przykad pod Qohorem, gdzie Trzy Tysice okryy si chwa. Czyby temu przeczy? - To byo wiele lat temu, nim jeszcze dowdztwo nad Drugimi Synami obj Bkart Tytana. - A wic to tobie zawdziczaj odwag? - Dany spojrzaa na ser Joraha. - Kiedy zacznie si bitwa, tego czowieka zabij w pierwszej kolejnoci. Wygnany rycerz umiechn si. - Z przyjemnoci, Wasza Mio. - Oczywicie - dodaa, zwracajc si do Mera - moecie znowu uciec. Nie bdziemy was zatrzymywa. Zabierzcie yunkijskie zoto i zmykajcie. - Gdyby kiedy widziaa Tytana z Braavos, gupia dziewczyno, wiedziaaby, e on ma nogi przykute do podoa i nie moe ucieka. - W takim razie zostacie i walczcie za mnie. - Rzeczywicie warto za ciebie walczy - przyzna Braavos. - Z chci pozwolibym ci pocaowa mj miecz, gdybym tylko by wolny. Przyjem jednak yunkajskie pienidze i daem wite sowo. - Pienidze mona zwrci - wskazaa. - Ja zapac wam znacznie wicej. Musz zdoby te inne miasta, a na drugim kocu wiata czeka na mnie krlestwo. Jeli bdziecie mi wiernie suy, Drudzy Synowie nigdy ju nie bd musieli szuka innego kontraktu. Braavos pocign si za gst, rud brod.

- Znacznie wicej i moe jeszcze pocaunek, h? Albo co wicej ni pocaunek? Dla takiego wspaniaego mczyzny jak ja? - By moe. - Myl, e spodobaby mi si smak twojego jzyka. Wyczuwaa gniew ser Joraha. Mojemu czarnemu niedwiedziowi nie podoba si ta rozmowa o caowaniu. - Zastanw si nad tym, co ci powiedziaam. Czy mog liczy na to, e jutro otrzymam odpowied? - Moesz. - Bkart Tytana wyszczerzy zby w umiechu. - A czy ja mog liczy na to, e otrzymam dzban tego wietnego wina? Chciabym nim poczstowa moich kapitanw. - Mog ci da nawet beczk. Pochodzi z piwnic Dobrych Panw z Astaporu i mam go cae wozy. - W takim razie daj mi wz na dowd swego uznania. - Masz spore pragnienie. - Wszystko we mnie jest spore. Mam te wielu braci. Bkart Tytana nie pije sam, khaleesi. - Dostaniesz wz, jeli obiecasz, e wypijesz za moje zdrowie. - Zgoda! - zagrzmia. - I zgoda, i zgoda! Wzniesiemy za ciebie trzy toasty, a gdy wzejdzie soce, dostaniesz od nas odpowied. Gdy jednak Mero wyszed, Arstan Biaobrody powiedzia jej: - Ten czowiek ma z reputacj, nawet w Westeros. Nie daj si zwie jego zachowaniu, Wasza Mio. Dzisiaj wypije trzy toasty za twoje zdrowie, a jutro ci zgwaci. - Tym razem dziadek ma racj - zgodzi si ser Jorah. - Drudzy Synowie to stara, nie pozbawiona honoru kompania, ale pod dowdztwem Mera stali si niewiele lepsi od Dzielnych Kompanionw. Ten czowiek jest niebezpieczny nie tylko dla wrogw, lecz rwnie dla pracodawcw. Dlatego wanie si tu znalaz. W Wolnych Miastach nikt ju nie chce go wynaj. - Nie chodzi mi o jego reputacj, a o jego piciuset konnych. A co z Wronami Burzy, czy moemy mie nadziej? - Nie - odpar bez ogrdek ser Jorah. - Ten Prendahl jest z pochodzenia Ghiscarczykiem. Zapewne mia w Astaporze rodzin. - Szkoda. No c, moe nie bdziemy musieli walczy. Zobaczymy, co maj do powiedzenia Yunkaii.

Posowie z Yunkai przybyli, gdy soce ju zachodzio - pidziesiciu mczyzn na wspaniaych, karych rumakach i jeden na wielkim biaym wielbdzie. Hemy mieli dwukrotnie wysze ni gowy, by nie zgnioty dziwacznych splotw nasmarowanych olejem wosw, ktre kryy si pod nimi. Lniane spdniczki i bluzy ufarbowali na ciemnoto, a w paszcze powszywali miedziane dyski. Czowiek na wielbdzie przedstawi si jako Grazdan mo Eraz. By szczupy i ylasty, a w umiechu odsania biae zby, zupenie jak Kraznys, nim Drogon spali mu twarz. Wosy mia uczesane w sterczcy z czoa rg jednoroca, a tokar obszyty zotymi myrijskimi koronkami. - Staroytne i wspaniae jest Yunkai, krlowa miast - oznajmi, gdy Dany zaprosia go do namiotu. - Nasze mury s mocne, nasza szlachta dumna i waleczna, a nasz plebs nie zna strachu. W naszych yach pynie krew staroytnego Ghis, ktrego imperium byo ju stare, gdy Valyria bya jeszcze dzieckiem w koysce. Postpia mdrze, zgadzajc si na rozmowy, khaleesi. Nie znajdziesz tu atwego upu. - wietnie. Moi Nieskalani akn walki. Popatrzya na Szarego Robaka, ktry skin gow. Grazdan wzruszy z rozmachem ramionami. - Jeli pragniesz krwi, to krew popynie. Syszaem, e wyzwolia swych eunuchw. Wolno jest potrzebna Nieskalanemu jak kapelusz karpiowi. - Umiechn si do Szarego Robaka, lecz eunuch rwnie dobrze mgby by wykuty z kamienia. - Tych, ktrzy przeyj, znowu obrcimy w niewolnikw, by z ich pomoc odebra Astapor hoocie. Moesz by pewna, e z ciebie rwnie zrobimy niewolnic. W Lys i Tyrosh s domy rozkoszy, ktrych klienci hojnie by zapacili za zaycie przyjemnoci z ostatni z Targaryenw. - Ciesz si, e wiesz, kim jestem - rzeka spokojnie Dany. - Szczyc si sw znajomoci dzikiego, nierozumnego zachodu. - Grazdan rozpostar donie w pojednawczym gecie. - Czemu jednak mielibymy przemawia do siebie tak ostro? To prawda, e dopucia si w Astaporze licznych okruciestw, ale Yunkaii nie s mciwym ludem. Nie dzieli nas aden spr, Wasza Mio. Po co miaaby wytraca swych ludzi na naszych potnych murach, gdy bdziesz potrzebowaa kadego z nich, by odzyska tron ojca w dalekim Westeros? Yunkai yczy ci powodzenia w tym przedsiwziciu. Na dowd prawdziwoci tych sw przynosz ci dar. - Klasn w donie i dwaj ludzie z jego eskorty wnieli do namiotu cik cedrow szkatu o okuciach z brzu i zota. Ustawili j u stp Daenerys. - Pidziesit tysicy marek w zocie - oznajmi spokojnie Grazdan. - Naley do ciebie. To gest przyjani Mdrych Panw z Yunkai. Zoto oddane dobrowolnie jest chyba

lepsze od zrabowanego kosztem przelewu krwi? Dobrze ci radz, Daenerys Targaryen, przyjmij t szkatu i odejd. Dany podniosa wieko ma, obleczon w pantofelek stop. Zgodnie ze sowami posa w rodku peno byo zotych monet. Wyja ze szkatuy ca gar i pozwolia, by wysypay si jej przez palce. Byy przewanie nowo wybite i lniy jaskrawo. Na jednej stronie miay schodkow piramid, a na drugiej harpi Ghis. - Bardzo adne. Ciekawe, ile takich szkatu znajd w waszym miecie, kiedy je ju zdobd? Zachichota. - Ani jednej, bo nigdy tego nie dokonasz. - Ja rwnie mam dla was dar. - Zatrzasna szkatu. - Trzy dni. Rankiem trzeciego dnia wypucie za mury swych niewolnikw. Wszystkich. Kady mczyzna, kobieta i dziecko otrzyma bro i tyle ywnoci, ubra, monet i innych dbr, ile zdoa udwign. Bd mogli wybra sobie, co zechc, z dobytku swych panw, jako zapat za lata suby. Gdy wszyscy niewolnicy ju odejd, otworzycie bramy i pozwolicie moim Nieskalanym przeszuka miasto, by si upewnili, e nikt nie zosta w nim wbrew swej woli. Jeli to zrobicie, Yunkai nie zostanie spalone ani spldrowane, a adnemu z waszych ludzi nic si nie stanie. Mdrzy Panowie otrzymaj pokj, ktrego pragn, i dowiod, e rzeczywicie s mdrzy. Co powiesz na to? - e jeste szalona. - Czyby? - Dany wzruszya ramionami. - Dracarys. Smoki natychmiast zareagoway. Rhaegal sykn i buchn dymem, Viserion kapn szczkami, a Drogon wypuci z siebie czerwono-czarny pomie. Ogie musn tokar Grazdana i jedwab w p uderzenia serca zacz si pali. Zote marki posypay si po dywanie, gdy pose potkn si o szkatu, wykrzykujc przeklestwa i tukc wciekle doni we wasne rami. Po chwili Biaobrody wyla na niego dzban wody, by ugasi pomienie. - Obiecaa mi bezpieczestwo! - krzykn yunkajski pose. - Czy wszyscy Yunkaii tak rozpaczaj nad przypalonym tokarem? Kupi ci nowy... pod warunkiem e przed upywem trzech dni zwolnicie wszystkich niewolnikw. W przeciwnym razie Drogon obdarzy ci cieplejszym pocaunkiem. - Zmarszczya nos. Zanieczycie si. Zabierz to zoto i id powtrzy Mdrym Panom moje sowa. Grazdan mo Eraz wskaza j palcem.

- Poaujesz swej arogancji, kurwo. Zapewniam ci, e te mae jaszczurki ci nie uratuj. Jeli zbli si do Yunkai cho na trzy mile, wypenimy niebo strzaami. Wydaje ci si, e tak trudno jest zabi smoka? - Trudniej ni handlarza niewolnikw. Trzy dni, Grazdanie. Przeka im to. Pod koniec trzeciego dnia bd w Yunkai, bez wzgldu na to, czy otworzycie przede mn bramy czy nie. Gdy Yunkaii opucili obz, byo ju zupenie ciemno. Zapowiadaa si ponura noc, bezksiycowa i bezgwiezdna. Z zachodu wia zimny, nioscy wilgo wiatr. Wspaniaa, ciemna noc - pomylaa Dany. Wszdzie wok pony ogniska, mae pomaraczowe gwiazdy rozsiane po wzgrzach i polach. - Ser Jorahu - odezwaa si. - Wezwij moich braci krwi. - Usiada na stercie poduszek, by oczekiwa ich przybycia. Smoki skupiy si wok niej. - Godzina po pnocy bdzie w sam raz - oznajmia, gdy wszyscy ju si stawili. - Tak, khaleesi - odpar Rakharo. - W sam raz do czego? - Do natarcia. Ser Jorah Mormont skrzywi si wciekle. - Powiedziaa najemnikom... - e chc usysze ich odpowied jutro. Nic im nie obiecywaam na dzisiaj. Wrony Burzy bd si kci o moj propozycj. Drudzy Synowie upij si winem, ktre daam Merowi. A Yunkaii sdz, e maj trzy dni. Zaskoczymy ich pod oson ciemnoci. - Z pewnoci wysali zwiadowcw. - Ktrzy w mroku zobacz tylko setki poncych ognisk - wskazaa Dany. - Albo w ogle nic. - Khaleesi - odezwa si Jhogo. - Zajm si tymi zwiadowcami. To nie s jedcy tylko handlarze niewolnikw na koniach. - Masz racj - przyznaa. - Sdz, e powinnimy zaatakowa z trzech stron. Szary Robaku, twoi Nieskalani uderz na nich z prawej i lewej flanki, a moi ko poprowadz konnic i wbij klin w rodek. Niewolnicy z pewnoci nie opr si konnym Dothrakom. - Umiechna si. - Ale przecie jestem tylko mod dziewczyn i nic nie wiem o wojnie. Co o tym sdzicie, panowie? - Sdz, e jeste siostr Rhaegara Targaryena - odpar ser Jorah ze smutnym umieszkiem. - Tak - zgodzi si Arstan Biaobrody - i krlow. Dopracowanie wszystkich szczegw zajo jeszcze godzin. Teraz zaczyna si prawdziwe niebezpieczestwo - pomylaa Dany, gdy jej kapitanowie rozeszli si do swych

oddziaw. Moga si jedynie modli o to, by ciemnoci ukryy przed wrogiem jej przygotowania. Tu przed pnoc wystraszya si porzdnie, gdy ser Jorah wdar si do namiotu mimo protestw Silnego Belwasa. - Nieskalani zapali jednego z najemnikw, gdy prbowa si zakra do obozu. - Szpieg? Przerazio j to. Jeli zapali jednego, ilu mogo si im wymkn? - Twierdzi, e przynis ci dary. To ten ty bazen z niebieskimi wosami. Daario Naharis. - Ach, ten. W takim razie wysucham go. Gdy wygnany rycerz przyprowadzi najemnika, zadaa sobie pytanie, czy mogoby istnie dwch bardziej rnych mczyzn. Tyroshijczyk mia cer jasn, a ser Jorah smag; najemnik by smuky, a rycerz muskularny; pierwszy mia bujne loki, a drugi ysia, lecz mimo to Naharis by gadkoskry, tam gdzie Mormont by wochaty. Do tego jej rycerz ubiera si skromnie, a przy najemniku paw wydawaby si bezbarwny. Na t wizyt woy jednak na te szaty gruby czarny paszcz. Przez rami przerzuci sobie ciki worek. - Khaleesi - krzykn. - Przynosz ci dary i dobre wieci. Wrony Burzy nale do ciebie. - Kiedy si umiecha, w ustach byszcza mu zoty zb. - I Daario Naharis rwnie! Dany popatrzya na niego z powtpiewaniem. Jeli Tyroshijczyk przyszed tu na przeszpiegi, te sowa mogy by jedynie desperack prb ratowania skry. - A co na to mwi Prendahl na Ghezn i Sallor? - Niewiele. - Daario odwrci worek i na dywany wysypay si gowy Sallora ysego oraz Prendahla na Ghezn. - To moje dary dla smoczej krlowej. Viserion powcha sczc si jeszcze z szyi Prendahla krew i wypuci z siebie strumie ognia, ktry trafi umarego prosto w twarz, przypalajc i przypiekajc bezkrwiste policzki. Drogon i Rhaegal poruszyy si, czujc zapach pieczonego misa. - Ty to zrobie? - zapytaa Dany, ktrej zebrao si na mdoci. - Nie kto inny. Jeli Daario Naharis obawia si smokw, dobrze ukrywa swj lk. Powica im nie wicej uwagi, ni gdyby byy trojgiem kocit bawicych si mysz. - Dlaczego? - Dlatego, e jeste taka pikna. - Donie mia wielkie i silne, a w jego twardych, niebieskich oczach i wielkim, haczykowatym nosie byo co, co sugerowao gwatowno jakiego wspaniaego, drapienego ptaka. - Prendahl gada za duo i mwi zbyt mao. - Jego

strj, cho bogaty, by mocno znoszony, a buty pokryway mu plamy soli. Widziaa te, e brzegi jego paszcza s wystrzpione. - A Sallor duba sobie w nosie, jakby jego smarki byy zotem. Sta z rkami skrzyowanymi w nadgarstkach, a domi wspartymi na uchwytach ory. U jego lewego biodra wisia zakrzywiony dothracki arakh, a u prawego myrijski sztylet. Ich rkojeci byy par identycznych zotych kobiet, nagich i wyuzdanych. - Czy biegle si posugujesz t pikn broni? - zapytaa go Dany. - Prendahl i Sallor powiedzieliby, e tak, gdyby umarli mogli mwi. Nie uznaj adnego dnia za przeyty, jeli nie kochaem si z kobiet, nie zabiem wroga i nie spoyem smakowitego posiku... a dni, ktre przeyem, s niezliczone jak gwiazdy na niebie. mier zadana przeze mnie jest dzieem sztuki. Wielu akrobatw i taczcych na wglach bagao bogw o to, by uczynili ich choby w poowie tak szybkimi i w jednej czwartej penymi gracji jak ja. Wymienibym ci imiona wszystkich ludzi, ktrych zabiem, ale zanim bym skoczy, twoje smoki urosyby do rozmiarw zamkw, mury Yunkai rozsypayby si w ty py, a zima by nadesza, skoczya si i znowu nadesza. Dany rozemiaa si. Przypady jej do gustu przechwaki tego Daario Naharisa. - Wyjmij miecz i przysignij mi wierno. Daario w mgnieniu oka wydoby z pochwy arakh. Jego hod by rwnie horrendalny jak wszystko, co robi. Pokoni si tak nisko, e jego twarz niemal dotkna palcw jej stp. - Mj miecz naley do ciebie. Moje ycie naley do ciebie. Moja mio naley do ciebie. Moja krew, moje ciao, moje pieni, wszystko to jest twoje. yj i umieram na twj rozkaz, pikna krlowo. - W takim razie yj - odpara Dany - i walcz dzi za mnie. - To nie byoby rozsdne, moja krlowo. - Ser Jorah przeszy Daaria zimnym, twardym spojrzeniem. - Lepiej zatrzymaj go pod stra, dopki bitwa nie bdzie wygrana. Po chwili zastanowienia potrzsna gow. - Jeli da nam Wrony Burzy, zaskoczenie bdzie pewne. - A jeli ci zdradzi, zaskoczenie speznie na niczym. Dany ponownie spojrzaa na najemnika. Obdarzy j takim umiechem, e zaczerwienia si i odwrcia wzrok. - Nie zrobi tego. - Skd wiesz? Spojrzaa na kaway przypalonego misa, ktre smoki poeray kawaek po kawaku.

- Nazwaabym to dowodem jego szczeroci. Daario Naharis, przygotuj swe Wrony Burzy do uderzenia na yunkajskie tyy w tej samej chwili, gdy rozpocznie si mj atak. Czy zdoasz wrci bezpiecznie? - Jeli mnie zatrzymaj, powiem, e poszedem na zwiady, ale nic nie zauwayem. Tyroshijczyk wsta, pokoni si i wyszed. Ser Jorah Mormont zosta w namiocie. - Wasza Mio - zacz prosto z mostu - to by bd. Nic nie wiemy o tym czowieku... - Wiemy, e jest wielkim wojownikiem. - Chciaa powiedzie, wielkim samochwa. - Da nam Wrony Burzy. I ma niebieskie oczy. - Piciuset najemnikw, ktrych wierno nie jest pewna. - W czasach takich jak te niczyja wierno nie jest pewna - przypomniaa mu Dany. A mnie czekaj jeszcze dwie zdrady, za zoto i z mioci. - Daenerys, jestem od ciebie trzy razy starszy - nie ustpowa ser Jorah. - Wiem, jak faszywi potrafi by ludzie. Tylko niewielu z nich zasuguje na zaufanie i Daario Naharis do nich nie naley. Nawet jego broda ma faszywy kolor. Rozgnieway j jego sowa. - Podczas gdy ty masz uczciw brod. Czy to wanie chcesz mi zasugerowa? Czy jeste jedynym mczyzn, ktremu mog zaufa? Zesztywnia. - Tego nie powiedziaem. - Powtarzasz mi to codziennie. Pyat Pree to kamca, Xaro intrygant, Belwas samochwaa, Arstan skrytobjca... wydaje ci si, e wci jestem naiwn dziewic, ktra nie potrafi dostrzec w twych sowach drugiego dna? - Wasza Mio... Nie daa mu doj do sowa. - Bye dla mnie najlepszym przyjacielem, jakiego znaam, lepszym bratem ni Viserys. Jeste pierwszym w mojej Gwardii Krlowej, dowdc mojej armii, moim najbardziej zaufanym doradc i praw rk. Szanuj ci, powaam i darz sympati, ale ci nie pragn, Jorahu Mormont, i mam ju dosy tego, e prbujesz ode mnie odepchn wszystkich mczyzn na wiecie, bym musiaa polega jedynie na tobie. Tak by nie moe. W ten sposb nie zyskasz mojej mioci.

Gdy Dany zacza mwi, Mormont poczerwienia, kiedy jednak skoczya, jego twarz znowu zrobia si blada. Sta nieruchomo jak kamie. - Jak moja krlowa rozkae - oznajmi, krtko i zimno. Dany miaa wystarczajco wiele ciepa dla nich obojga. - Rozkae. Zajmij si swymi Nieskalanymi, ser. Masz bitw do wygrania. Kiedy wyszed, Dany rzucia si na poduszki obok Drogona, Viseriona i Rhaegala. Nie chciaa potraktowa ser Joraha tak ostro, lecz sw nieustann podejrzliwoci obudzi w kocu w niej smoka. Wybaczy mi - powtarzaa sobie. Jestem jego krlow. Zadaa sobie pytanie, czy trafnie ocenia Daaria. Poczua si nagle bardzo samotna. Mirri Maz Duur zapowiedziaa, e Dany nigdy ju nie urodzi ywego dziecka. Rd Targaryenw skoczy si na mnie. Zasmucia j ta myl. - Wy musicie by moimi dziemi - powiedziaa smokom. - Moimi trzema gwatownymi dziemi. Arstan mwi, e smoki yj duej ni ludzie, zostaniecie wic na wiecie, kiedy ja ju umr. Drogon wykrci dug szyj, by uszczypn j w do. Zby mia bardzo ostre, lecz podczas zabawy nigdy nie przebija jej skry. Dany wybuchna miechem i zacza turla smokiem we wszystkie strony, a rykn gono i uderzy ogonem niczym biczem. Jest duszy ni by - zauwaya. A jutro bdzie jeszcze duszy. Rosn teraz szybko, a gdy ju stan si due, bd miaa skrzyda. Dosiadajc smoka, bdzie moga poprowadzi swych ludzi do walki, tak jak w Astaporze. Na razie jednak byy za mae, by udwign jej ciar. Po pnocy nad jej obozem zapada cisza. Dany zostaa w namiocie razem ze sucymi. Strzegli jej Arstan Biaobrody i Silny Belwas. Najtrudniejsze jest oczekiwanie. Siedzc w namiocie z pustymi rkami, podczas gdy bitwa toczya si bez niej, Dany czua si niemal tak, jakby znowu bya dzieckiem. Godziny pyny w wim tempie. Nawet gdy Jhiqui rozmasowaa jej ramiona, Dany bya zbyt niespokojna, by moga zasn. Missandei zaproponowaa, e zapiewa jej koysank Ludzi Pokoju, Dany potrzsna jednak gow. - Przyprowad mi Arstana - polecia. Gdy staruszek przyszed, leaa zwinita pod skr hrakkara, ktrej stchy zapach przypomina jej Droga. - Nie mog spa, gdy ludzie za mnie gin, Biaobrody - rzeka. - Opowiedz mi co jeszcze o mym bracie Rhaegarze, jeli aska. Podobaa mi si ta historia, ktr usyszaam od ciebie na statku, o tym, jak postanowi, e musi zosta wojownikiem.

- Wasza Mio jest bardzo askawa. - Viserys mwi, e nasz brat zwyciy w wielu turniejach. Arstan pochyli z szacunkiem bia gow. - Nie godzi si, bym zaprzecza sowom Jego Mioci... - Ale? - przerwaa mu ostro Dany. - Powiedz mi. To rozkaz. - Ksi Rhaegar z pewnoci by waleczny, rzadko jednak wstpowa w szranki. Nigdy nie kocha muzyki mieczy, tak jak Robert albo Jaime Lannister. To byo co, co musia zrobi, zadanie, ktre postawi przed nim wiat. Wykonywa je dobrze, gdy wszystko robi dobrze. Leao to w jego naturze. Nie sprawiao mu to jednak przyjemnoci. Ludzie powiadali, e kocha sw harf znacznie bardziej ni kopi. - Ale z pewnoci wygra jakie turnieje? - zapytaa rozczarowana Dany. - W latach modoci Jego Mio spisa si bardzo dzielnie w turnieju w Kocu Burzy, pokonujc lorda Steffona Baratheona, lorda Jasona Mallistera, Czerwon mij z Dorne oraz tajemniczego rycerza, ktry okaza si osawionym Simonem Toyneem, hersztem banitw z krlewskiego lasu. Zama tego dnia dwanacie kopii w walce z ser Arthurem Dayneem. - Ale czy zosta zwycizc? - Nie, Wasza Mio. Ten zaszczyt przypad innemu rycerzowi z Gwardii Krlewskiej, ktry w finaowej walce wysadzi ksicia Rhaegara z sioda. Dany nie chciaa sucha o wysadzeniu Rhaegara z sioda. - Ale w jakich turniejach mj brat zwyciy? - Wasza Mio. - Staruszek zawaha si. - Wygra najwikszy turniej ze wszystkich. - A ktry? - zapytaa Dany. - Ten, ktry urzdzi lord Whent w Harrenhal, nad brzegami Oka Boga, w roku faszywej wiosny. To byo pamitne wydarzenie. Poza regularnym turniejem urzdzono druynow walk zbiorow w starym stylu, w ktrej uczestniczyo siedem zespow rycerzy, zawody ucznicze i w rzucaniu toporami, wycigi konne, turniej minstreli, przedstawienie komediantw, a take wiele uczt i zabaw. Lord Whent by bogaty i szczodry. Obiecane przez niego wysokie nagrody przycigny wielu uczestnikw. Do Harrenhal przyby nawet twj krlewski ojciec, ktry od wielu lat nie opuszcza Czerwonej Twierdzy. W tym turnieju brali udzia najwiksi lordowie i najlepsi rycerze w Siedmiu Krlestwach, a ksi Smoczej Skay pokona ich wszystkich. - To przecie by ten turniej, po ktrym ukoronowa Lyann Stark na krlow mioci i pikna! - zawoaa Dany. - Bya tam jego ona, ksina Elia, a mimo to mj brat przyzna

koron crce Starkw i potem ukrad j narzeczonemu. Jak mg to zrobi? Czy Dornijka traktowaa go a tak le? - Nie do mnie naley zgadywa, co dziao si w sercu twego brata, Wasza Mio. Ksina Elia bya dobr i pen gracji kobiet, cho jej zdrowie zawsze byo delikatne. Dany cianiej owina si lwi skr. - Viserys powiedzia kiedy, e to bya moja wina, bo urodziam si zbyt pno. Zaprzeczaa wwczas temu gwatownie. Pamitaa, e posuna si nawet do tego, e zarzucia Viserysowi, i to on jest winien, gdy nie urodzi si dziewczynk. Pobi j okrutnie za t zniewag. - Twierdzi, e gdybym urodzia si na czas, Rhaegar oeniby si ze mn, nie z Eli, i sprawy potoczyyby si inaczej. Gdyby mj brat by szczliwy ze sw on, nie potrzebowaby crki Starkw. - By moe, Wasza Mio. - Biaobrody umilk na chwil. - Nie jestem jednak pewien, czy Rhaegar w ogle potrafi by szczliwy. - Przedstawiasz go jako strasznego ponuraka - sprzeciwia si Dany. - Nie ponuraka, ale... ksi Rhaegar mia w sobie pewn melancholi, poczucie... Stary giermek znowu si zawaha. - Powiedz to... - nalegaa. - Poczucie... - ...zagady. Urodzi si pord aoby, moja krlowo, i ten cie wisia nad nim przez cae ycie. Viserys opowiada jej o narodzinach Rhaegara tylko raz. By moe ta historia napawaa go zbyt wielkim smutkiem. - To cie Summerhall nad nim wisia, prawda? - Tak. A mimo to Summerhall byo ulubionym miejscem ksicia. Jedzi tam od czasu do czasu, majc za towarzystwo jedynie sw harf. Nie byo przy nim wwczas nawet rycerzy Gwardii Krlewskiej. Lubi spa w ruinach, pod ksiycem i gwiazdami, a kiedy wraca, zawsze przywozi ze sob pie. Kady, kto sucha, jak gra na wysokiej harfie o srebrnych strunach i piewa o zmierzchach, zach i mierci krlw, mia wraenie, e Rhaegar piewa o sobie i o tych, ktrych kocha. - A co z uzurpatorem? Czy on rwnie gra smutne pieni? Arstan zachichota. - Robert? On lubi piosenki, przy ktrych mg si mia, im sproniejsze, tym lepiej. piewa tylko wtedy, gdy by pijany i najczciej byy to Beczuka ale, Pidziesit cztery baryki albo Niedwied i dziewica cud. Robert by bardzo... Jej smoki jak jeden podniosy gowy i rykny.

- Konie! - Dany zerwaa si na nogi, zaciskajc donie na lwiej skrze. Z dworu dobieg ryk Silnego Belwasa, a potem inne gosy i ttent licznych wierzchowcw. - Irri, zobacz, kto... Poa namiotu odsuna si i do rodka wszed ser Jorah Mormont. By pokryty pyem i plamami krwi, lecz poza tym nic mu si nie stao. Wygnany rycerz opad na jedno kolano przed Dany. - Wasza Mio, przynosz ci zwycistwo - rzek. - Wrony Burzy przeszy na nasz stron, niewolnicy poszli w rozsypk, a Drudzy Synowie byli za bardzo pijani, eby walczy, tak jak przewidywaa. Zgino okoo dwustu ludzi, gwnie Yunkaii. Niewolnicy rzucili wcznie i uciekli, a najemnicy poddali si. Wzilimy kilka tysicy jecw. - A jakie ponielimy straty? - Najwyej tuzin ludzi. Dopiero teraz pozwolia sobie na umiech. - Wsta, mj dobry, dzielny niedwiedziu. Czy Grazdan dosta si do niewoli? A Bkart Tytana? - Grazdan pojecha do Yunkai przekaza twoje warunki. - Ser Jorah wsta. - Mero uciek, gdy tylko zda sobie spraw, e Wrony Burzy zdradziy. Wysaem ludzi w pogo za nim. Powinni wkrtce go dopa. - Znakomicie - stwierdzia Dany. - Oszczdcie wszystkich, ktrzy zechc przysic mi wierno, czy to najemnikw, czy niewolnikw. Jeli wystarczajco wielu Drugich Synw zgodzi si do nas przyczy, zostawcie kompani nienaruszon. Nastpnego dnia pokonali dziewi mil drogi dzielcych ich od Yunkai. Miasto zbudowano z tej, nie z czerwonej cegy, lecz poza tym niczym si nie rnio od Astaporu. Byy tu takie same kruszce si mury, wysokie schodkowe piramidy oraz grujca nad miejsk bram wielka harpia. Na murach i na wieach roio si od kusznikw i procarzy. Ser Jorah i Szary Robak rozmiecili jej siy, Irri i Jhiqui rozbiy namiot, a Dany usiada i zacza czeka. Rankiem trzeciego dnia brama miejska otworzya si i wyoni si z niej dugi szereg niewolnikw. Dany dosiada srebrzystej, by ich przywita. Gdy przechodzili obok niej, Missandei mwia im, e zawdziczaj wolno Daenerys Zrodzonej w Burzy, Niespalonej, krlowej Siedmiu Krlestw Westeros i Matce Smokw. - Mhysa! - krzykn do niej jaki mczyzna o niadej skrze. Nis na barana dziecko, ma dziewczynk, ktra wykrzykiwaa cienkim gosikiem to samo sowo. - Mhysa! Mhysa! Dany popatrzya na Missandei. - Co oni woaj? - To znaczy matko po ghiscarsku, w starym, czystym jzyku.

Dany poczua lekko w piersi. Nigdy nie urodz ywego dziecka - przypomniaa sobie. Uniosa drc rk. By moe si umiechna. Z pewnoci tak, gdy mczyzna wyszczerzy radonie zby i powtrzy swj okrzyk. Podjli go inni. - Mhysa! - woali. - Mhysa! MHYSA! - Wszyscy umiechali si do niej, wycigali rce, klkali przed ni. - Maela - woali jedni. - Aelalla - krzyczeli inni. - Qathei. Tato. Bez wzgldu jednak na jzyk, znaczenie byo zawsze takie samo. Matko. Nazywaj mnie matk. Krzyki przybieray na sile, podejmowane przez coraz to nowych ludzi. Po chwili stay si tak gone, e sposzyy jej klacz, ktra cofna si, potrzsajc bem i zamiatajc srebrnosiwym ogonem. Haas sta si tak potny, e wydawao si, i wstrzsn tymi murami Yunkai. Z bramy wychodzili wci nowi niewolnicy, ktrzy przyczali si do chru. Biegli ku niej, przepychajc si i potykajc. Chcieli dotkn jej doni, pogaska grzyw jej wierzchowca, ucaowa jej stopy. Nieszczni bracia krwi Dany nie mogli powstrzyma wszystkich. Nawet Silny Belwas stka i warcza zatrwoony. Ser Jorah nalega, by si oddalia, Dany przypomniaa sobie jednak sen, ktry miaa w Domu Niemiertelnych. - Nie zrobi mi krzywdy - uspokoia go. - To moje dzieci, Jorahu. - Rozemiaa si, wbia pity w koskie boki i ruszya w stron tumu. Dzwoneczki w jej wosach gray sodk pie zwycistwa. Jechaa kusem, potem galopem, a pniej cwaem. Wyzwoleni niewolnicy rozstpowali si przed ni. - Matko - krzyczao sto, tysic, dziesi tysicy garde. - Matko - piewali, dotykajc palcami jej ng. - Matko, matko, matko!

ARYA Gdy Arya zauwaya majaczce w oddali wysokie wzgrze, lnice zocistym blaskiem w promieniach popoudniowego soca, natychmiast je poznaa. Wrcili na Wysokie Serce. O zmierzchu dotarli na szczyt i rozbili obz w miejscu, gdzie nie mogo ich spotka nic zego. Arya obesza wok krg czardrzewowych pniakw razem z giermkiem lorda Berica, Nedem. Zatrzymali si na tym, ktry zwraca si w stron nikncego ju za horyzontem soca. Widziaa std szalejc na pnocy burz, lecz wierzchoek Wysokiego Serca wyrasta ponad deszcz. Nie wyrasta jednak ponad wiatr, ktry d tu tak mocno, jakby kto szarpa j od tyu za paszcz. Gdy si odwrcia, nie zauwaya jednak nikogo. Duchy - przypomniaa sobie. Na Wysokim Sercu straszy. Rozpalili na szczycie wielkie ognisko i Thoros z Myr usiad przed nim ze skrzyowanymi nogami, wpatrujc si intensywnie w pomienie, jakby na caym wiecie nie istniao nic innego. - Co on robi? - zapytaa Neda Arya. - Czasem widzi w pomieniach rne rzeczy - wyjani jej giermek. - Przeszo. Przyszo. Co, co dzieje si daleko std. Przymruya powieki, usiujc wypatrzy w ogniu to, co widzia tam czerwony kapan, lecz oczy zaszy jej zami i po chwili odwrcia wzrok. Gendry rwnie obserwowa Thorosa. - Naprawd widzisz tam przyszo? - zapyta po chwili. Thoros odwrci z westchnieniem wzrok od ognia. - Nie tym razem. Czasami jednak Pan wiata zsya mi wizje. Gendry nie wyglda na przekonanego. - Mistrz mi mwi, e jeste pijakiem i szarlatanem, najgorszym kapanem na wiecie. - C za nieuprzejme sowa. - Thoros zachichota. - Prawdziwe, ale nieuprzejme. Kim by ten twj mistrz? Czy ci znam, chopcze? - Byem uczniem mistrza patnerskiego Tobho Motta ze Stalowej. Kupowae od niego miecze. - To prawda. Bra za nie dwa razy wicej, ni byy warte, a potem beszta mnie za to, e je pal. - Thoros rykn miechem. - Twj mistrz mia racj. Nie byem wzorem witoci. Urodziem si jako najmodszy z omiorga rodzestwa i ojciec odda mnie do Czerwonej wityni. Nie bya to droga, ktr sam bym dla siebie wybra. Odmawiaem modlitwy i recytowaem zaklcia, lecz zdarzao si rwnie, e zakradaem si do kuchni po smakoyki, a od czasu do czasu znajdowano w moich kach dziewczta. Strasznie psotne dziewczta. Nie

miaem pojcia, skd si tam bray. Obdarzono mnie jednak talentem do jzykw. A gdy spogldaem w pomienie, no c, od czasu do czasu co w nich dostrzegaem. Mimo to mieli ze mn wicej kopotw ni poytku i w kocu wysali mnie do Krlewskiej Przystani, bym nis wiato Pana optanemu przez Siedmiu Westeros. Krl Aerys tak kocha ogie, e uznali go za potencjalnego konwertyt. Niestety, jego piromanci znali lepsze sztuczki ode mnie. Za to krl Robert mnie polubi. Gdy po raz pierwszy stanem do walki zbiorowej z poncym mieczem w doni, ko Kevana Lannistera stan dba i zrzuci go na ziemi. Jego Mio mia si tak mocno, e baem si, i dostanie przepukliny. - Czerwony kapan umiechn si na to wspomnienie. - Twj mistrz mia jednak racj. Nie powinno si tak traktowa miecza. - Ogie pochania. - Lord Beric sta za nimi. W jego gosie brzmiao co, co kazao Thorosowi natychmiast zamilkn. - Pochania, a kiedy si dopali, nie zostaje nic. Absolutnie nic. - Bericu. Mj sodki przyjacielu. - Kapan dotkn przedramienia lorda byskawicy. - Co chciae mi powiedzie? - Nic, czego nie mwibym ju przedtem. Sze razy, Thorosie? To za duo. Odwrci si gwatownie. Noc wiatr zawodzi prawie jak wilk. Gdzie na zachodzie sycha te byo prawdziwe wilki, ktre udzielay mu lekcji. Na warcie stali Notch, Anguy i Merrit z Ksiycowego Miasta. Ned, Gendry i wielu innych spao ju smacznie, gdy Arya wypatrzya za lini koni ma, jasn posta wspart na skatej lasce. Rzadkie biae wosy kobiety powieway na wietrze. Nie moga mie wicej ni trzy stopy wzrostu. Jej oczy lniy w blasku ogniska jak lepia wilka Jona. On te by duchem. Arya podkrada si bliej i uklka w krzakach. Karlica usiada nieproszona przy ogniu, obok lorda Berica, Thorosa oraz Cytryna i skierowaa ku nim spojrzenie gorejcych jak wgle oczu. - Wgielek i Cytryna znowu zaszczycili mnie wizyt. A razem z nimi Jego Mio Lord Trupw. - To pechowe miano. Prosiem ci, by tak do mnie nie mwia. - To prawda. Ale bije od ciebie wiey smrd mierci, panie. - Kobiecie pozosta tylko jeden zb. - Dajcie mi wina albo sobie pjd. Moje koci s stare i kiedy wieje wiatr, bol mnie stawy, a tu, na grze, wiatr wieje zawsze. - Damy ci srebrnego jelenia za twoje sny, pani - rzek lord Beric z uprzejm powag. - I drugiego, jeli masz dla nas jakie wieci. - Nie zjem srebrnego jelenia ani nie zdoam go dosi. Bukak wina za moje sny, a za wieci pocaunek tego wielkiego gba w tym paszczu. - Zachichotaa. - Wilgotny

pocaunek, z jzyczkiem. Czekaam ju zbyt dugo, zbyt dugo. Jego usta bd smakoway cytrynami, a moje komi. Jestem za stara. - Tak - poskary si Cytryn. - Za stara na wino i pocaunki. Ode mnie moesz najwyej oberwa pazem miecza, starucho. - Wosy wychodz mi garciami i nikt mnie nie caowa od tysica lat. Trudno jest by tak star. No c, w takim razie dajcie mi pie. Pie Toma Sidemki za moje wieci. - Dostaniesz pie Toma - obieca lord Beric i poda jej bukak. Karlica pocigna spory yk, a wino spyno jej po podbrdku. Potem opucia naczynie i otara usta grzbietem pomarszczonej doni. - Kwane wino za kwane wieci. To by nawet pasowao - rzeka. - Krl nie yje. Czy to dla was wystarczajco kwane? Serce podeszo Aryi do garda. - Ktry krl, starucho? - warkn Cytryn. - Mokry. Krl krakenw, panowie. Wyniam jego mier i zgin, a teraz elazne kaamarnice walcz ze sob. Aha, lord Hoster te umar, ale o tym ju wiecie, prawda? W komnacie krlw siedzi drczony gorczk kozio. Lada chwila dopadnie go wielki pies. Staruszka pocigna drugi potny haust, wyciskajc wino z bukaka. Wielki pies. Czy chodzio o Ogara? A moe o jego brata, Gr, Ktra Jedzi? Arya nie bya tego pewna. Obaj mieli taki sam herb, trzy czarne psy na tym polu. Poowa ludzi, o ktrych mier si modlia, naleaa do ser Gregora Cleganea: Polliver, Dunsen, Raff Sodyczek, askotek i sam ser Gregor. Moe lord Beric powiesi ich wszystkich. - ni mi si wilk, ktry wy na deszczu, lecz nikt nie sysza jego aoby - mwia karlica. - ni mi si taki haas, e mylaam, i gowa mi pknie, bbny i rogi, piszczaki i krzyki, ale najsmutniejszy by dwik maych dzwoneczkw. nia mi si dziewczyna na uczcie. We wosach miaa fioletowe we, z ktrych kw skapywa jad. Potem przynia mi si znowu. Widziaam, jak zabija straszliwego olbrzyma w nienym zamku. - Odwrcia nagle gow i umiechna si prosto do ukrytej w mroku Aryi. - Przede mn si nie ukryjesz, dziecko. Chod tutaj. Po karku dziewczynki przebiego dotknicie zimnych palcw. Strach tnie gbiej ni miecze - powtrzya sobie. Wstaa i podesza ostronie do ognia, stpajc lekko na palcach, w kadej chwili gotowa do ucieczki. Karlica omiota j spojrzeniem ciemnoczerwonych oczu. - Widz ci - wyszeptaa. - Widz ci, wilcze dziecko. Dziecko krwi. Mylaam, e to jego lordowska mo cuchnie mierci... - Jej drobnym ciaem wstrzsno straszliwe kanie. -

Postpia okrutnie, przychodzc na moje wzgrze, okrutnie. Nasyciam si ju aob w Summerhall. Nie potrzebuj twojej. Uciekaj std, serce mroku. A kysz! W jej gosie pobrzmiewa strach tak wielki, e Arya cofna si o krok, zastanawiajc si, czy kobieta jest obkana. - Nie strasz dziecka - zaprotestowa Thoros. - Dziewczynka nie zrobia nic zego. Cytryn Cytrynowy Paszcz dotkn palcem zamanego nosa. - Nie bd tego taki cholernie pewien. - Jutro std odjedzie razem z nami - zapewni karlic lord Beric. - Zabierzemy j do Riverrun, do jej matki. - Nie - sprzeciwia si kobieta. - Nie zabierzecie. Nad rzekami panuje teraz czarna ryba. Jeli szukacie jej matki, musicie pojecha do Bliniakw. Ma tam si odby lub. - Znowu zachichotaa. - Popatrz w swe ognie, rowy kapanie, a to zobaczysz. Tylko nie tutaj, tutaj nie ujrzysz nic. To miejsce nadal naley do starych bogw... ich moc trwa tu jeszcze, tak samo jak ja, skurczona i saba, ale wci ywa. A oni nie kochaj pomieni. Db pamita od, od ni o dbie, a w obu yje pniak. Nie zapomnieli o Pierwszych Ludziach, ktrzy przyszli tu z ogniem w piciach. - Wypia reszt wina czterema dugimi ykami, odrzucia bukak i wskazaa lask na lorda Berica. - Zapa mi natychmiast. Chc usysze pie, ktr mi obiecae. Cytryn obudzi picego pod futrem Toma Siedem Strun i przycign go do ogniska, ziewajcego, z harf w rku. - Ta sama pie, co poprzednio? - zapyta minstrel. - Och, tak. Pie mojej Jenny. Czy jest jaka inna? Gdy Tom zacz piewa, karlica zamkna oczy. Koysaa si w przd i w ty, szepczc sowa i paczc. Thoros uj mocno Ary za rk i odcign j na bok. - Niech si nacieszy pieni w spokoju - powiedzia. - To wszystko, co jej zostao. Nie zrobiabym jej krzywdy - pomylaa dziewczynka. - O co chodzio z tymi Bliniakami? Moja matka jest w Riverrun, prawda? - Niedawno tam bya. - Czerwony kapan potar podbrdek. - Mwia co o lubie. Zobaczymy. Gdziekolwiek by bya, lord Beric j znajdzie. Niedugo pniej rozwaro si niebo. Uderzyy byskawice, nad wzgrzami przetoczy si huk gromw, a woda luna z gry gstymi strugami. Karlica znikna rwnie nagle, jak si pojawia, a banici zebrali gazie i sklecili z nich proste schronienia. Deszcz pada przez ca noc, a rankiem Ned, Cytryn i Watty Mynarz obudzili si przezibieni. Watty nie mg utrzyma w odku niadania, mody Ned za mia gorczk i

dra, a jego skra bya wilgotna w dotyku. P dnia jazdy na pnoc std znajdowaa si opuszczona wioska i Notch zasugerowa lordowi Bericowi, e lepiej by byo, gdyby przeczekali w niej najgorsze deszcze. Wspili si na sioda i zjechali z wysokiego wzgrza. Ulewa nie chciaa si skoczy. Jechali lasami i polami, przeprawiajc si w brd przez wezbrane strumienie, ktrych wody sigay koskich brzuchw. Arya postawia kaptur paszcza i zgarbia si w siodle, przemoczona i drca, lecz zdeterminowana nie okaza saboci. Merrit i Mudge zaczli wkrtce kasa rwnie paskudnie jak Watty, a biedny Ned z kad mil cierpia coraz bardziej. - Kiedy wo hem, deszcz bbni o stal i boli mnie od tego gowa - skary si. - Ale kiedy go zdejm, wosy robi mi si mokre i przylepiaj si do twarzy i ust. - Masz n - podpowiedzia mu Gendry. - Jeli wosy a tak ci przeszkadzaj, to ogol sobie ten cholerny eb. Nie lubi Neda. Aryi giermek wyda si sympatyczny. By moe troch niemiay, ale dobroduszny. Zawsze syszaa, e Dornijczycy s niscy i smagli, maj czarne wosy i mae, czarne oczka, Ned jednak mia due, niebieskie oczy, tak ciemne, e wydaway si niemal fioletowe. Wosy mia jasnoblond, raczej popielate ni miodowe. - Od jak dawna jeste giermkiem lorda Berica? - zapytaa, chcc mu pomc zapomnie o drczcych go dolegliwociach. - Wzi mnie na pazia, kiedy zarczy si z moj ciotk. - Chopak kaszln. - Miaem wtedy siedem lat. Kiedy skoczyem dziesi, zrobi mnie giermkiem. Zdobyem kiedy nagrod za trafianie kopi w piercienie. - Nie umiem walczy kopi, ale na miecze z pewnoci bym ci pokonaa - pochwalia si Arya. - Zabie ju kogo? - Mam dopiero dwanacie lat - odpowiedzia zdziwiony. Ja zabiam chopca, kiedy miaam osiem - omal nie powiedziaa dziewczynka. Powstrzymaa si jednak w ostatniej chwili. - Ale brae ju udzia w bitwach? - Tak. - Nie wydawao si, eby by z tego szczeglnie dumny. - Byem przy Brodzie Komedianta. Kiedy lord Beric wpad do rzeki, wycignem go na brzeg, eby si nie utopi, a potem strzegem go z mieczem w rku. Ale nie musiaem z nikim walczy. Sterczaa z niego zamana kopia, wic nikt nas nie niepokoi. Kiedy si przegrupowalimy, Zielony Gergen pomg mi wcign jego lordowsk mo na konia. Arya przypomniaa sobie chopca stajennego w Krlewskiej Przystani. Potem by stranik, ktremu poderna gardo w Harrenhal, i ludzie ser Amoryego z tej warowni nad

jeziorem. Nie wiedziaa, czy licz si te Weese i Chiswyck, a take ci, ktrzy zginli z powodu zupy asicowej... nagle zrobio si jej bardzo smutno. - Mj ojciec te si nazywa Ned - powiedziaa. - Wiem. Widziaem go na turnieju namiestnika. Chciaem podej i z nim porozmawia, ale nie wiedziaem, co powiedzie. - Ned zadra pod mokrym, jasnofioletowym paszczem. Bya na tym turnieju? Widziaem tam twoj siostr. Ser Loras Tyrell da jej r. - Opowiadaa mi o tym. - Wydawao si, e to tak dawno temu. - Jej przyjacika Jeyne Poole zakochaa si w twoim lordzie Bericu. - By obiecany mojej ciotce. - Ned mia zaenowan min. - Ale to byo, jeszcze zanim... Zgin? - pomylaa, gdy gos chopaka uton w krpujcej ciszy. Boto mlaskao pod kopytami ich koni. - Pani? - odezwa si wreszcie Ned. - Masz brata nieprawego pochodzenia... Jona Snow? - Jest na Murze z Nocn Stra. - Moe powinnam pojecha na Mur, a nie do Riverrun? Jona nie bdzie obchodzio, kogo zabiam i czy czesz wosy... - Jon przypomina mnie z wygldu, chocia jest bkartem. Lubi mierzwi mi wosy i nazywa siostrzyczk. - Aryi brakowao go najbardziej z caego rodzestwa. Zasmucia j ju sama myl o nim. - Skd wiesz o Jonie? - Jest moim mlecznym bratem. - Bratem? - Arya go nie zrozumiaa. - Ale ty jeste z Dorne. Jak moecie by z Jonem jednej krwi? - Mlecznym bratem. Nie krewnym. Moja pani matka nie miaa mleka, kiedy byem may, wic musiaa mnie karmi Wylla. Arya nadal nic z tego nie pojmowaa. - Kto to jest Wylla? - Matka Jona Snow. Nigdy ci o niej nie opowiada? Suya u nas dugie lata. Od czasw jeszcze przed moim urodzeniem. - Jon Snow nie zna swej matki. Nie wiedzia nawet, jak miaa na imi. - Obrzucia Neda podejrzliwym spojrzeniem. - Znasz j? Naprawd? - Czy sobie ze mnie artuje? - Jeli kamiesz, dostaniesz w nos. - Wylla bya moj mamk - powtrzy z powag. - Przysigam na honor mojego rodu. - Masz rd? - To byo gupie. By giermkiem, oczywicie, e musia mie rd. - Kim waciwie jeste?

- Pani? - Ned mia zawstydzon min. - Jestem Edric Dayne, lord... lord Starfall. Jadcy za nimi Gendry jkn gono. - Lordowie i damy - oznajmi z niesmakiem. Arya zerwaa z pobliskiej gazi zesche dzikie jabko i cisna nim we. Owoc odbi si od jego twardego, byczego ba. - Aj - poskary si. - To bolao. Ktra to dama rzuca w ludzi jabkami? - Niedobra dama - odpara nagle skruszona Arya. Ponownie zwrcia si w stron Neda. - Wybacz mi, panie. Nie wiedziaam, kim jeste. - To moja wina, pani. By bardzo uprzejmy. Jon ma matk. Wylla, nazywa si Wylla. Musi to zapamita, eby mu powtrzy, kiedy znw si spotkaj. Zastanawiaa si, czy dalej bdzie j nazywa siostrzyczk. Nie jestem ju ma dziewczynk. Bdzie musia wymyli co innego. Moe po powrocie do Riverrun napisze do Jona list, eby przekaza mu to, czego si dowiedziaa od Neda Daynea. - By kiedy Arthur Dayne - przypomniaa sobie. - Ten, ktrego nazywali Mieczem Poranka. - Mj ojciec by starszym bratem ser Arthura. Lady Ashara bya moj ciotk, ale jej nie znaem. Rzucia si do morza ze szczytu Miecza z Jasnego Kamienia, nim jeszcze si narodziem. - Dlaczego zrobia co takiego? - zapytaa zdziwiona Arya. Ned mia niepewn min. Moe ba si, e w niego te cinie jabkiem. - Pan ojciec nigdy ci o niej nie opowiada? - zapyta. - O lady Asharze Dayne ze Starfall? - Nie. Czy zna j? - To byo, nim jeszcze Robert zosta krlem. Spotkaa twojego ojca i jego braci w Harrenhal w roku faszywej wiosny. - Och. - Arya nie bya w stanie nic wicej powiedzie. - Ale dlaczego skoczya do morza? - Miaa zamane serce. Sansa westchnaby i uronia z nad prawdziw mioci, Arya jednak pomylaa, e to gupota. Ale nie moga powiedzie tego Nedowi, nie o jego ciotce. - A czy kto je zama? Zawaha si. - Moe nie powinienem... - Mw.

Popatrzy na ni zaenowany. - Moja ciotka Allyria mwi, e lady Ashara i twj ojciec zakochali si w sobie w Harrenhal. - Nieprawda. Mj ojciec kocha moj pani matk. - Jestem pewien, e kocha, pani, ale... - Jest jedyn kobiet, ktr kocha. - A tego bkarta to na pewno znalaz pod liciem kapusty - wtrci Gendry. Arya aowaa, e nie ma drugiego jabka, ktrym mogaby zdzieli go w gb. - Mj ojciec mia honor - rzucia gniewnie. - A zreszt nie mwilimy do ciebie. Dlaczego nie wrcisz do Kamiennego Septu zadzwoni w gupi dzwon tej dziewczyny? Gendry zignorowa jej sowa. - Twj ojciec przynajmniej wychowa swojego bkarta, nie tak jak mj. Nie wiem nawet, jak mia na imi. Pewnie by jakim mierdzcym pijakiem, tak jak inni, ktrych matka sprowadzaa do domu w piwiarni. Kiedy bya na mnie za, zawsze mwia: Gdyby twj ojciec tu by, zbiby ci do krwi. To wszystko, co o nim wiem. - Splun. - No c, gdyby tu teraz by, to moe ja bym go zbi do krwi. Ale on pewnie nie yje, tak samo jak twj ojciec, wic co to ma za znaczenie, kto z kim spa? Dla Aryi miao to znaczenie, cho nie potrafia powiedzie dlaczego. Ned prbowa j przeprasza za to, e wyprowadzi j z rwnowagi, nie chciaa go jednak sucha. Wbia pity w koskie boki i zostawia ich obu. Anguy ucznik jecha kilka jardw przed nimi. - Dornijczycy kami, prawda? - zapytaa, gdy go dogonia. - Syn z tego. - Mczyzna umiechn si. - Oczywicie, oni mwi to samo o nas, Pogranicznikach. W czym kopot? Ned to dobry chopak... - To gupi kamczuch. Arya zjechaa ze cieki, przeskoczya zbutwia kod i przejechaa pytki strumyk, ignorujc woajcych j banitw. Chc mi powiedzie nastpne kamstwa. Pomylaa, czyby nie sprbowa od nich uciec, byo ich jednak zbyt wielu i za dobrze znali okolic. Po co ucieka, jeli i tak j zapi? Na koniec podjecha do niej Harwin. - Dokd si wybierasz, pani? Nie powinna si oddala. W tych lasach s wilki i jeszcze gorsze stworzenia. - Nie boj si - odpara. - Ten chopak Ned mwi... - Wiem. Opowiedzia mi o tym. Lady Ashara Dayne. To stara historia. Syszaem j kiedy w Winterfell, kiedy miaem tyle lat, co ty teraz. - Uj jej konia za uzd i zawrci go

stanowczo. - Wtpi, by byo w tym co z prawdy. Ale jeli nawet, to co? Kiedy Ned pozna t dornijsk dam, jego brat Brandon y jeszcze i to on by zarczony z lady Catelyn, wic na honorze twojego ojca nie ma plamy. Nic nie rozgrzewa krwi tak jak turniej, moe wic noc w namiocie wyszeptano troch sw, kto to wie? Sowa, pocaunki, moe nawet co wicej, c w tym zego? Nadesza wiosna, a przynajmniej tak si im zdawao, i adne z nich nie byo obiecane innemu. - Ale ona si zabia - zauwaya niepewnym gosem Arya. - Ned mwi, e skoczya z wiey do morza. - To prawda - przyzna Harwin, prowadzc j z powrotem do grupy - ale id o zakad, e zrobia to z alu. Stracia brata, Miecz Poranka. - Potrzsn gow. - Zostawmy to, pani. Wszyscy oni ju nie yj. Zostawmy to... i prosz ci, kiedy wrcimy do Riverrun, nic nie mw matce. Wioska bya w miejscu, o ktrym mwi Notch. Skryli si w szarej kamiennej stajni. Zostaa na niej tylko poowa dachu, byo to jednak o poow wicej ni w jakimkolwiek innym budynku w wiosce. To nie jest wioska. To tylko czarne kamienie i stare koci. - Czy to Lannisterowie zabili mieszkacw? - zapytaa Arya, pomagajc Anguyowi wyciera konie. - Nie. - Wycign rk. - Popatrz, jak grubo mech porasta kamienie. Nikt nie rusza ich ju od duszego czasu. A z tej ciany wyrasta drzewo, widzisz? T wiosk puszczono z dymem ju dawno temu. - A kto to zrobi? - zapyta Gendry. - Hoster Tully. - Notch by chudym, przygarbionym, siwym mczyzn, ktry urodzi si w tych stronach. - To bya wioska lorda Goodbrooka. Gdy Riverrun opowiedziao si po stronie Roberta, Goodbrook dochowa wiernoci krlowi. Dlatego lord Tully ruszy na niego z ogniem i mieczem. Po Tridencie syn Goodbrooka zawar pokj z Robertem i lordem Hosterem, ale zabitym w niczym to nie pomogo. Zapada cisza. Gendry popatrzy dziwnie na Ary, po czym odwrci si i zaj szczotkowaniem konia. Deszcz nie przestawa pada. - Powinnimy rozpali ogie - oznajmi Thoros. - Noc jest ciemna i pena strachw. I do tego mokra, h? Stanowczo za mokra. Jack Szczciarz porba przegrod jednego z boksw na suche szczapy, a Notch i Merrit zebrali som na rozpak. Thoros osobicie roznieci iskr, a Cytryn osania ogie swym wielkim, tym paszczem, a rozpali si na dobre. Wkrtce w stajni zrobio si niemal gorco. Czerwony kapan usiad przed ogniem ze skrzyowanymi nogami, poerajc wzrokiem

pomienie, tak samo jak na Wysokim Sercu. Arya obserwowaa go uwanie. W pewnej chwili jego wargi si poruszyy. Wydawao jej si, e syszaa, jak wymamrota Riverrun. Cytryn chodzi, kaszlc, w t i we w t, a Tom Sidemka cign buty i masowa sobie stopy. - Chyba oszalaem, jeli chc wraca do Riverrun - utyskiwa minstrel. - Tullyowie nigdy nie przynosili szczcia staremu Tomowi. To Lysa wygnaa mnie na grski trakt, na ktrym ksiycowi ludzie zabrali mi zoto, konia, a do tego ubranie. Rycerze w Dolinie po dzi dzie opowiadaj sobie o tym, jak podszedem do Krwawej Bramy, osaniajc sw nago jedynie harf. Nim otworzyli bram, kazali mi piewa Chopca w dzie imienia i Krla bez odwagi. Jedyn pociech byo dla mnie to, e trzej z nich umarli ze miechu. Nigdy ju nie wrciem do Orlego Gniazda, a Krla bez odwagi nie zapiewam za cae zoto Casterly... - Lannisterowie - odezwa si nagle Thoros. - Czerwone i zote ognie. Zerwa si raptownie i podszed do lorda Berica. Cytryn i Tom bez zwoki ruszyli ku nim. Arya nie syszaa, co mwi, lecz minstrel co chwila zerka na ni, a Cytryn w pewnej chwili rozgniewa si tak bardzo, e a waln pici w cian. Wtedy wanie lord Beric wezwa j skinieniem. To byo ostatnie, na co miaaby ochot, ale Harwin dotkn doni jej plecw i pchn j naprzd. Postawia dwa kroki i zawahaa si poraona lkiem. - Panie. Czekaa na sowa lorda Berica. - Ty jej powiedz - rozkaza Thorosowi lord byskawica. Czerwony kapan przykucn obok niej. - Pani - zacz. - Pan zesa mi wizj Riverrun. Wygldao jak wyspa w morzu pomieni, ktre byy skaczcymi lwami o dugich karmazynowych pazurach. I jak ryczay! Morze Lannisterw, pani. Riverrun niedugo zostanie zaatakowane. Arya czua si tak, jakby kto uderzy j w brzuch. - Nie! - Sodziutka - rzek Thoros - pomienie nie kami. Czasami odczytuj je bdnie, jako e jestem tylko lepym gupcem. Tym razem jednak chyba si nie myl. Lannisterowie wkrtce obiegn Riverrun. - Robb ich pokona. - Miaa zacit min. - Pokona ich tak samo jak poprzednio. - Twojego brata moe tam nie by - wskaza Thoros. - I matki te. Nie widziaem ich w pomieniach. lub, o ktrym mwia staruszka, lub w Bliniakach... ona ma swoje sposoby zdobywania wiedzy. Czardrzewa szepcz jej do ucha, kiedy pi. Jeli powiedziaa, e twoja matka pojechaa do Bliniakw... Arya zwrcia si w stron Toma i Cytryna.

- Gdybycie mnie nie zapali, ju dawno bym tam bya. Byabym w domu. Lord Beric zignorowa jej wybuch. - Pani - zacz z pen znuenia uprzejmoci - czy poznaaby brata swego dziadka? Ser Bryndena, zwanego Blackfishem? A czy on by ciebie pozna? Przygnbiona Arya potrzsna gow. Syszaa, jak jej matka opowiadaa o ser Bryndenie Blackfishu, ale kiedy widziaa go na wasne oczy, bya za maa, by go zapamita. - Mae szanse, by Blackfish zapaci dobr sum za dziewczynk, ktrej nie zna stwierdzi Tom. - Ci Tullyowie to skwaszona, podejrzliwa zgraja. Na pewno pomyli, e chcemy mu sprzeda faszywy towar. - Przekonamy go - nie ustpowa Cytryn Cytrynowy Paszcz. - Ona albo Harwin. Riverrun ley najbliej. Mwi wam, e powinnimy j tam zabra, wzi zoto i uwolni si od niej raz na zawsze. - A jeli lwy capn nas, kiedy bdziemy w zamku? - zapyta Tom. - Nic nie sprawioby im wikszej radoci, ni powiesi jego lordowsk mo w klatce na szczycie Casterly Rock. - Nie dam si zapa - oznajmi lord Beric. Ostatnie sowo zawiso nie wypowiedziane w powietrzu. ywcem. Wszyscy je usyszeli, nawet Arya, mimo e nie wyszo z jego ust. Niemniej jednak nie moemy jecha tam na olep. Chc si dowiedzie, gdzie s armie. Zarwno wilki, jak i lwy. Sharna bdzie co wiedziaa na ten temat, a maester lorda Vancea bdzie wiedzia wicej. Do odziowego Dworu nie jest daleko. Lady Smallwood udzieli nam na pewien czas schronienia. Bdziemy mogli wysa zwiadowcw, ktrzy... Jego sowa uderzay w jej uszy niczym oskot bbna. Arya nie moga ju znosi tego duej. Chciaa Riverrun, nie odziowego Dworu. Chciaa matki i Robba, nie lady Smallwood czy jakiego wuja, ktrego nigdy w yciu nie widziaa na oczy. Odwrcia si i pobiega w stron wyjcia. Harwin prbowa j zapa za rami, lecz wymkna mu si, szybka jak w. Na dworze wci pada deszcz, a na zachodzie wida byo odlege byskawice. Arya biega tak szybko, jak tylko moga. Nie miaa pojcia, dokd ucieka, wiedziaa tylko, e chce by sama, daleko od wszystkich gosw, od czczych sw i zamanych obietnic. Chciaam tylko dotrze do Riverrun. To bya jej wina. Niepotrzebnie zabieraa z Harrenhal Gendryego i Gorc Buk. Lepiej by byo, gdyby ucieka sama. Wtedy banici na pewno by jej nie zapali i byaby teraz z Robbem i matk. Oni nie byli moj watah. Gdyby ni byli, nie zostawiliby mnie. Przebiega przez kau botnistej wody. Kto woa j po imieniu, zapewne Harwin albo Gendry, lecz jego gos zaguszy huk gromu, ktry nadszed p uderzenia serca po byskawicy.

Lord byskawica - pomylaa gniewnie. Moe i nie mg umrze, ale za to z pewnoci potrafi kama. Gdzie z lewej strony zara ko. Arya oddalia si od stajni najwyej o pidziesit jardw, lecz mimo to przemoka ju do suchej nitki. Wypada zza rogu, liczc na to, e omszae ciany zapewni jej oson przed deszczem, i omal nie wpada na jednego z wartownikw. Na jej ramieniu zacisna si zakuta w stalow rkawic do. - To boli - zaprotestowaa, prbujc si wyrwa. - Pu mnie. Miaam zamiar wrci... - Wrci? - miech Sandora Cleganea brzmia jak chrobot elaza zgrzytajcego o kamie. - Cauj mnie w dup, wilcza dziewczynko. Jeste moja. Potrzebowa tylko jednej rki, eby podnie j w gr i, nie zwaajc na jej wcieke wierzganie, wsadzi na czekajcego konia. Padajcy na nich zimny deszcz zaguszy krzyki dziewczynki. Arya moga myle jedynie o pytaniu, ktre kiedy jej zada. Czy wiesz, co psy robi wilkom?

You might also like