You are on page 1of 8

1

Micha Heller Wydzia Filozoficzny PAT Krakw

Fizyka i meta-fizyka1

1. Myl wstecz Olaf Pedersen powiedzia kiedy, e kto nie przeszed przez szko filozofii scholastycznej, ten nie moe by dobrym filozofem. Warunek Olafa speniem podczas studiw w Seminarium Duchownym w Tarnowie. Byo to w latach przedsoborowych, kiedy w seminariach uczono jeszcze "twardego" tomizmu. A w Tarnowie ton studiom filozoficznym nadawa ks. prof. Stanisaw Adamczyk, wyjtkowo "twardy" tomista. Modemu, chonnemu umysowi odpowiada ukad wynika, sprawnie funkcjonujcy wewntrz systemu. A moja "wiedza zewntrzna" bya jeszcze na tyle nika, e nie zagraaa tej misternej konstrukcji. Sytuacja ulega zmianie podczas studiw na KUL-u. Tam oczywicie take uczono tomizmu, ale w nieco innej, bardziej otwartej wersji. Metafizyk budowa ojciec Krpiec, a metodologicznie podbudowywa j ksidz Kamiski. Konkurencj jednak stanowia wiedza przyrodnicza, zwaszcza fizyka, na specjalizacji filozofii przyrody wykadana przez prof. Wacawa Staszewskiego. Trudno mi dzi oceni, na ile odtwarzam stan faktyczny z tamtych lat, a na ile tak to sobie dzi wyobraam, ale wydaje mi si, e pierwsz rys na moich tomistycznych pogldach byo odczucie niezwykej konkretnoci wiedzy fizycznej w zestawieniu ze spekulatywnoci Krpcowej metafizyki. W kadym razie stosunkowo szybko zdaem sobie spraw z tego, e filozofia (neo)tomistyczna zupenie nie przystaje do tego, co z fizyki wiemy o wiecie. Proces odchodzenia od metafizyki nastpowa szybko. Zastanawiam si dzi, w jakim stopniu wpyn na to wczesny neopozytywizm. Bya to pierwsza poowa lat szedziesitych. Wpywy neopozytywizmu byy cigle silne, komunistyczna cenzura czynia je jeszcze bardziej atrakcyjnymi, a echa zapowiadajcego si kryzysu neopozytywizmu byy w Polsce bardzo sabe. Metodologia neopozytywistyczna imponowaa swoj precyzyjn ascez. Byem bardzo daleki od pokus neopozytywizmu jako yciowej filozofii, ale neopozytywistyczny stosunek do nauk niewtpliwie mi si podoba. Dlatego, gdy
1

Tekst opublikowany w: Ponad demarkacj, red.: W Kowalski, S. Wszoek, Biblos, Tarnw 2008, ss. 93-101.

2 znacznie pniej przypito mi etykietk "chrzecijaskiego pozytywisty", nie oponowaem przeciwko temu. Gdy koczyem studia na KUL-u, byem zdecydowanym przeciwnikiem metafizyki w ogle; przychylaem si do pozytywistycznego sloganu, i jest ona "bezsensownym bekotem". Ale nie byem przeciwnikiem filozofii. Uwaaem, e trzeba j uprawia (by moe nawet stworzy) na miar wspczesnych czasw, w cisym kontakcie z naukami przyrodniczymi. Z czasem ten stan "odreagowywania" na tomizm stopniowo agodnia. W miar coraz wikszego angaowania si we wasne prace dostrzegem, e fizyka jest znacznie bardziej metafizyczna ni w swojej naiwnoci sdziem do niedawna. Zaamanie si neopozytywizmu po latach szedziesitych niewtpliwie take mi uwiadomio (przynajmniej tak to teraz widz) znaczenie filozofii w trudzie rozumienia wiata. Nieco pniej, gdy wzrosy moje zainteresowania histori nauki, zrozumiaem, e okres scholastyki by wanym etapem przygotowawczym do powstania nauk przyrodniczych. Nie polega on tylko na wiczeniach w abstrakcji i sztuce rozumowania, lecz rwnie wiele kluczowych dla nauk poj dojrzewao w tamtym okresie. Nie znaczy to, e wrciem do tomizmu. Po prostu doceniem jego rol w ewolucji ludzkiej myli. Pozostaa mi silna niech do systemw filozoficznych, gdy system kojarzy mi si z zamknitym ukadem poj i wyjanie, czyli z generowaniem wyjanie systemowych, czyli takich wyjanie, ktre poza systemem niczego nie wyjaniaj. Z czasem ukuem sobie formuk, i wierz tylko w jeden system filozoficzny; jest nim historia filozofii jako pewien mylowy cig ewolucyjny. Pogldy poszczeglnych mylicieli, a take rozmaite szkoy i systemy filozoficzne ukadaj si w ten sposb, e mona z niego wybra w miar logiczny cig. I kade odpowiedzialne filozofowanie dokonuje si wewntrz, lub na przedueniu, tego cigu. Mylc na jego przedueniu, nie chc tworzy adnego systemu. Po prostu rozmylam nad wiatem i nad nauk, ktr staram si uprawia, zadaj sobie pytania i - jeeli to moliwe - prbuj na nie docieka odpowiedzi. Z wanym zastrzeeniem: na niektre pytania nie musz zna odpowiedzi, lub: nie musz ju teraz zna odpowiedzi, czy nawet waciwego sformuowania pytania. Wanie na tym polega postp w nauce i filozofii, e najpierw si czego nie wie, a dopiero potem zdobywa si wiedz. A moe by i tak, e odpowiedzi w ludzkim zasigu w ogle nie ma, ale samo pytanie mwi co wanego. Wwczas jest to znak, e pytanie jest filozoficzne. 2. Epistemologia, ale jaka?

Ambicj wielu filozofw byo stworzy cakowicie pewn teori rzeczywistoci (czsto mwi si o wiedzy bezzaoeniowej). Pewne jest to, co opiera si na mocnym fundamencie. Konstrukcj tego fundamentu nazywa si przedsiwziciem metafizycznym 2. Ale jeeli ten fundament ma by pewny, to musz zada sobie pytania: Skd wiem, e moje dotarcie do fundamentu jest pewne? Jak tej pewnoci dowie? Do jakich odwoa si kryteriw? Pytania te nieuchronnie prowadz do epistemologii. W ten sposb metafizyka sprzga si z teori poznania. Rni autorzy rnie przydzielaj pierwszestwo tym dwom dyscyplinom, ale jeeli chc zbudowa system, nie mog unikn uwikania si w obydwie. Wydaje mi si, e istniej dwie drogi (nie liczc rnych odgazie) dokopywania si do fundamentu: albo opiera wszystko na bezporednich danych zmysowych, albo doszukiwa si czego niepodwaalnego w naszych kategoriach poznawczych (np. jako warunku kadego dowiadczenia) lub w najbardziej podstawowych pokadach naszej wiadomoci. Te dwie drogi wydaj si jedynie susznymi drogami do wiedzy o podstawach naszego poznania, ale nadchodzi epoka - ju jest! - w ktrej nie wystarczy wmyliwanie si, choby najbardziej subtelne, w procesy poznawcze i podnoszenie rezultatw tego, co wymylimy, do rangi niepodwaalnych faktw. obecnie dziki badaniom naukowym o mechanizmach poznania zmysowego i funkcjonowania mzgu wiemy bardzo duo, o genezie i funkcjonowaniu wiadomoci nie tyle, ile bymy chcieli, ale cakiem sporo i wiedzy tej nieustannie przybywa. Jeeli chcielibymy dzi budowa teori poznania z pominiciem tych osigni, stawialibymy si w sytuacji miaka, ktry chce pokona ocean przy pomocy latawca, podczas gdy do tego celu od dawna ju su odrzutowce. Z pewnoci nasz mzg nie funkcjonuje tak jak nasze dzisiejsze komputery, ale na pewno w dziaaniu mzgu naley wyrni odpowiednik hardware i odpowiednik software. Hardware naszego mzgu nie jest oparty na krzemowych chipach lecz na biochemii, ale przekaz elektronw pomidzy synapsami neuronw jest bardzo podobny do elektroniki naszych komputerw i u jego podstaw najprawdopodobniej te ley kod zero-jedynkowy (zero - nie ma sygnau, jeden - jest sygna). Nie wiemy, czy software naszego mzgu jest algorytmiczny, czy czciowo niealgorytmiczny, ale nie ulega adnej wtpliwoci, e funkcjonuje on w oparciu o pewne prawidowoci typu matematycznego.
2

W tym szkicu nie chc wdawa si w detale rozrnie pomidzy metafizyk a ontologi. Wielu autorw uywa tych terminw zamiennie; dla innych granica midzy nimi jest pynna; jeszcze inni wprowadzaj ostre rozrnienie midzy metafizyk a ontologi. W dalszym cigu bd mwi o metafizyce raczej ni o ontologii, by zwrci uwag na fakt, e chodzi mi o poznanie, ktre ma by pierwotniejsze od poznania naukowego: w tym przypadku "meta" ma znaczy nie "po", lecz przed-fizyk.

4 Trzeba przyzna, e specjalici od mzgu i neuroscience s w trudnej sytuacji. Wyobramy sobie speca od elektroniki (moe z innej planety), ktry nigdy nie widzia naszego komputera i nic nie wie na temat komputerowych programw. Ale oto postawiono przed nim "peceta", kazano rozbiera na czci i nie tylko odkry jak dziaa, ale grzebic tylko w "hardwerze", zrekonstruowa cae oprogramowanie. W podobnej sytuacji jestemy, badajc mzg i jego funkcjonowanie: mamy do dyspozycji objawy funkcjonowania mzgu i musimy z nich wywnioskowa co o programie, ktrego s rezultatem. Mamy przed sob bioneurologiczn maszyneri, badamy neurony, synapsy, ich moliwe poczenia i na tej podstawie mamy zrekonstruowa program, na mocy ktrego to wszystko dziaa. Specjalici od mzgu wierz, e jest to moliwe dziki temu, e "numeryczne operacje, wykonywane przez sie neuronow [w naszym mzgu] s w peni i cakowicie zdeterminowane przez architektur i natenie wzajemnych sprze (coupling strength) rnych pocze"3. Wiemy dzi, e istotnie neurony ukadaj si w mzgu w rozmaite "mapy", ktre reprezentuj rne cechy (kolor, ksztat...) poznawanego obiektu, ale take rne nasze wasne stany wewntrzne. Jest to niewtpliwie "neuronalna baza" poznania i wiadomoci. Prawd jest jednak, e do dzi pozostaje wielk tajemnic, jak si to dzieje, e sygnay elektryczne przekazywane przez neurony (pod cis kontrol przeksztace matematycznych) do kory mzgowej zamieniaj si na akty wiadomoci. Faktem jednak jest, e nasza wiadomo nie pozostaje w jakim tajemniczym bezporednim kontakcie z "zewntrznym wiatem" (do ktrego naley zaliczy wasne stany wiadomoci), lecz jedynie z neuronalnymi odwzorowaniami tego wiata. Z wanym zastrzeeniem, e przez neuronalne odwzorowania rozumiem tu nie tylko map pocze neuronalnych, lecz rwnie cay software z ni stowarzyszony. Pociga to za sob daleko idce konsekwencje dla teorii poznania. Nie maj racji rnego rodzaju "krytyczni realici", ktrzy swj realizm poznawczy opieraj na bezporednich danych zmysowych, utrzymujc, e pomidzy bodcem zmysowym a jego akceptacj poznawcz "nie ma miejsca" na wdarcie si bdu, dyskwalifikujcego pewno poznania. Ale nie maj racji rwnie ci, ktrzy usiuj budowa bezzaoeniow wiedz na danych "czystej wiadomoci", do ktrej usiuj dotrze przy pomocy rnego rodzaju mentalnych zabiegw. Ilekro podejmujemy tak prb, docieramy tylko do neuronowych reprezentacji tego, co uwaamy za "obiektywn rzeczywisto".

W. Singer, "The Transition from Biological to Cultural Evolution", w: Science and Future of Mankind, Pontificiae Academiae Scientiarum Scripta Varia, 99, 2001, p. 354.

5 Racj wic mia Kant, ktry twierdzi, e nie jestemy w stanie dotrze do "rzeczy samych w sobie", poniewa wraenia, docierajce do nas z zewntrz porzdkujemy, upychajc je do wasnych "kategorii poznawczych". Myli si tylko w tym, e kategorie te nie s, jak sdzi, aprioryczne, lecz s wynikiem takiej a nie innej ewolucji naszego gatunku. I wanie tu pojawia si argument za realizmem. Bo nasz mzg, a wraz z nim cay nasz aparat poznawczy, wyewoluowa w cigym procesie oddziaywania ze rodowiskiem. Gdyby nasze neuronowe reprezentacje rzeczywistoci nie daway nam poznania, przynajmniej w dobrym stopniu zgodnego z rzeczywistoci, nasz gatunek nie przetrwaby w walce o byt. Mamy wic uzasadnienie realizmu poznawczego, chocia nie dotarlimy do adnego "bezzaoeniowego fundamentu", bo takiego fundamentu nie ma. Jest to uzasadnienie naturalistyczne i opierajca si na nim teoria poznania jest naturalistyczn teori poznania, w tym sensie, e jest ona budowana takimi metodami, jakie s stosowane w naukach przyrodniczych. I pewno, jak ta teoria poznania daje, jest tak pewnoci, jakiej s w stanie dostarczy nauki przyrodnicze. Jakiego rodzaju to pewno? Na ten temat wiod dugie dysputy filozofowie nauki i do tych dysput trzeba by si w tym punkcie odwoa. Najoglniej mwic, wszystko sprowadza si do metody prb i bdw. Prby zakoczone sukcesem - a takich, o dziwo!, jest bardzo wiele - wzmacniaj stopie wiarygodnoci wyjciowych zaoe; bdy (hipotezy sfalsyfikowane) nakazuj wycofa si i szuka na innej drodze. Historia nauki przekonuje, e strategia ta nie daje w efekcie popltanego labiryntu, z ktrego nie ma wyjcia, lecz cakiem wyranie prowadzi w do dobrze okrelonym kierunku. Filozoficzny wtek nie jest czym z boku caego tego procesu, lecz bierze w nim czynny udzia. 2. Jeszcze o matematycznoci wiata Dla jednego z gwnych twierdze mojej metafizyki przyja si nazwa "teza o matematycznoci wiata". Nie jest to teza aprioryczna, lecz sformuowana w oparciu o sukcesy matematyczno-empirycznej metody nauk o wiecie i jej historyczny rozwj. A wic zgodnie z tym, co powiedziaem wyej - naley jej przypisa tak pewno, do jakiej upowania jej sukces. Tezy o matematycznoci wiata nie bd tutaj objania; robiem to wielokrotnie4. Pragn tylko zwrci uwag na jeden bd, jaki si czsto popenia w polemice z moj tez. Chcc wykaza trywialno tej tezy, zwraca si uwag, e teorie konkuruj ze sob (dziaa pomidzy nimi mechanizm podobny do doboru naturalnego) i nic dziwnego, e
4

Najobszerniej w: Filozofia i Wszechwiat, Universitas, Krakw 2006, cz 2.

6 odnosz sukces te, ktre w tej konkurencji wygrywaj. Na czym polega nieporozumienie? Teza o matematycznoci wiata jest szczeglnym przypadkiem tezy o racjonalnoci wiata. Godnym filozoficznej refleksji jest pytanie: dlaczego wiat daje si bada racjonalnymi metodami? I dlaczego racjonalno typu matematyczno-empirycznego jest tak skuteczna. Powoywanie si na ide konkurencji teorii jest tu cakowicie bezsilne, poniewa zakada to, co miao okaza si trywialnym. W wiecie irracjonalnym, nie poddanym adnym "ograniczeniom na racjonalno" konkurencja nie tylko nie mogaby by skuteczna, lecz w ogle nie mogaby mie miejsca. Co wicej, sama idea konkurencji (czy doboru naturalnego) jest matematyczna, gdy od pocztku do koca jest oparta na grze prawdopodobiestw i prawach statystyki, a rachunek prawdopodobiestwa i statystyka s bardzo porzdnymi dziaami matematyki. Pozostaje wic gboko nietrywialne pytanie: dlaczego wiat jest racjonalny raczej ni nie? Nieprzypadkowo nadaem temu pytaniu posta analogiczn do postaci synnego pytania Leibniza: dlaczego istnieje raczej co ni nic? Bo te dwa pytania odsaniaj dwa oblicza tego samego, albo mocniej - s tym samym pytaniem. To jest kolejna teza mojej metafizyki: co, co jest nieracjonalne, nie moe istnie. Scholastyk by powiedzia: rationalitas et esse convertuntur. Drugi zarzut przeciwko mojej tezie o matematycznoci wiata dotyczy problemu przyczynowoci. To e fizyka posuguje si matematycznymi modelami, nie jest bardziej tajemnicze ni to, e moemy opisywa wiat przy pomocy jzyka. Matematyka jest rodzajem jzyka, ktry te tylko opisuje pewne zjawiska lub procesy zachodzce w wiecie. Co wicej, matematyka nie moe by niczym wicej, jak tylko opisujcym jzykiem, abstrakcyjne byty matematyczne nie mog bowiem wywoa adnych skutkw w materialnym wiecie. Pomidzy "wiatem matematyki" a rzeczywistym wiatem nie ma adnego zwizku przyczynowego. Albo inaczej: byty matematyczne s "przyczynowo bezwadne". Michael Dennet, prezentujc to stanowisko (z ktrym sympatyzuje), pisze: "Powszechnym zarzutem dotyczcym abstrakcyjnych obiektw jest to, e bdc pozbawione jakiejkolwiek mocy przyczynowej, nie s w stanie wyjani niczego i e wiat wygldaby dokadnie tak samo gdyby ich w ogle nie byo; nie mamy wic adnej podstawy, by wierzy w ich istnienie"5. Odpowiem na ten zarzut, powoujc si na Leibniza. Niejako przewidujc ten zarzut, Leibniz odwrci cay tok rozumowania. Napisa on krtko: "Zatem gdy w gr wchodzi

M. Dummett, "What is Mathematics About?", w: Philosophy of Mathematics, An Antology, red.: D. Jacquette, Blackwell, Oxford 2002, s. 22.

7 poszukiwanie rda rzeczy, materi naley zastpi obszarem prawd wiecznych"6. W terminologii Leibniza "poszukiwanie rda rzeczy" ma jeszcze mocniejszy wydwik ni nasze odwoywanie si do przyczyn. Gdy wic chcemy - zdaniem Leibniza - myle "rdowo", musimy nie tylko wyjania wiat "prawdami wiecznymi" czyli matematyk, lecz wrcz zastpi wiat materialny "obszarem prawd wiecznych". Aeby odczyta myl Leibniza, trzeba odwrci argumentacj przytoczon przez Dummetta: materia sama w sobie zdaniem Leibniza jest pozbawiona jakiejkolwiek "mocy przyczynowej"; caa jej zdolno przyczynowania pochodzi od matematyki. Jeeli na przykad dwie czstki elementarne zderzaj si i produkuj kaskad innych czstek, to dzieje si tak nie dlatego, e czstki te s wyposaone w jak tajemnicz moc i tylko tak si akurat szczliwie zoyo, e jaki matematyczny model trafnie (zapewne tylko w przyblieniu) to zjawisko opisuje, lecz dlatego, e czstki s realizacj pewnej matematycznej struktury (ktr my moemy ewentualnie zna tylko w przyblieniu) i wykonuj dokadnie to, co w tej strukturze jest zakodowane. Gdyby nie byo matematycznej struktury, nie byoby czstek. W tym sensie "materi naley zastpi obszarem prawd wiecznych". Dobrze t myl uchwyci autor popularnonaukowej ksiki, gdy pisa: "Wyniki czysto teoretycznych rozwaa, na pierwszy rzut oka nie majce nic wsplnego ze sob ani ze wiatem fizycznym, cz si i podporzdkowuj sobie rzeczywisto fizyczn, zmuszajc j do zachowania si w odpowiedni sposb." Jest to ksika o dokonaniach Archimedesa 7; ju wtedy metoda naukowa nakazywaa "materi zastpi obszarem prawd matematycznych". 3. Przeciw epistemologicznej schizofrenii Wspczesne wysiki, by zrozumie wiat, s bardzo rozczonkowane. Istnieje ogromna przepa pomidzy przedstawicielami nauk przyrodniczych i cisych z jednej strony, a przedstawicielami nauk humanistycznych i filozofami z drugiej. W samym obozie filozofw istnieje nieustannie pogbiajcy si podzia na filozofw analitycznych i humanistycznych. Nazwy te s dosy umowne, poniewa kada z nich odnosi si do rnej maci szk i kierunkw. Oczywicie, rnorodno musi istnie. Jest ona zreszt poznawczo niezwykle ciekawa; mwi co o naturze rzeczywistoci, o jej bogactwie i wieloaspektowoci. Ale kryje si w niej te grone niebezpieczestwo - niebezpieczestwo epistemologicznej schizofrenii, ktra dzieli rzeczywisto na odrbne i zupenie nieprzystajce do siebie sektory,
6

Teodycea, przek.: M. Frankiewicz, Biblioteka Klasykw Filozofii, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2001, s. 138, podkrelenie Leibniza. 7 R. Netz, W. Noel, Kodeks Archimedesa, Magnum, Warszawa 2007, ss. 134-135.

8 budujc pomidzy nimi nieprzepuszczalne, cho fikcyjne, ciany. Mamy wic i korzyci, i niebezpieczestwa wieloaspektowoci, ale - jak si wydaje - bardziej ulegamy niebezpieczestwom ni czerpiemy korzyci. Niestety, chcc pozosta realist, trudno oczekiwa, eby ten stan rzeczy, w przewidywalnej przyszoci, mia ulec zmianie. Pragnbym jednak zachci tych wszystkich, ktrzy naprawd chc przybliy si do zrozumienia wiata, by bdc naukowcami, uprawiali nauki "w kontekcie filozofii", a bdc filozofami, uprawiali filozofi "w kontekcie nauk". Nie mona tego robi "na ywio", wyniole ignorujc metodologiczne ustalenia, gdy wwczas to, co miao by lekarstwem na epistemologiczn schizofreni, stanie si przyczyn pogorszenia choroby. Rzeczywisto jest jednak jedna, cho kontekstowa i dlatego swj horyzont poznawczy trzeba zawsze umieszcza w kontekcie innych horyzontw.

You might also like