You are on page 1of 80

WILLIAM BUTLER YEATS

ROZSTAJE (CROSSWAYS, 1889)


Ephemera
"Twe oczy, ktrym nigdy nie do byo moich, Pochyliy si w smutku za powiek zason, Bo nasza mio pierzchnie." Wtedy ona rzecze: "Cho to prawda, e nasza mio pierzchnie, stamy Jeszcze raz na samotnym wybrzeu jeziora, Obok siebie, w godzinie wielkiej agodnoci, Kiedy znuone dziecko, Namitno, zasypia, Jak dalekie s gwiazdy. Pierwszy pocaunek Jak daleki. I jake stare moje serce!" Zamyleni kroczyli przez uwide licie, A potem on, trzymajc jej rk w swej doni, Powiedzia z wolna: "Pomyl, te serca wdrowne, Nasze serca, Namitno nieraz utrudzia." Lasy byy dokoa. I poke licie Jak blade meteory przez pmrok spaday. Stary, kulawy krlik kutykal po ciece. Jesie bya nad nimi. I oto stanli Jeszcze raz na samotnym wybrzeu jeziora. Obrciwszy si, ujrza, jak umare licie Wilgotne jak jej oczy - w milczeniu zebrane, Rozrzucia na piersiach i wosach swych. "Nie pacz, emy znueni. Inne mioci spotkamy. Wci nienawi i mio, bez kresu i alu. Przed nami ley wieczno caa. Nasze dusze Mioci s i nieustannym poegnaniem."
przekad - Zygmunt Kubiak

Tam koo wierzbowych ogrodw


Tam koo wierzbowych ogrodw z najmilsz m si spotkaem; Przebiegy wierzbowe ogrody jej stpki niby nieg biae. Mwia, bym mio bra lekko, jak licie rosn w ogrodzie, A ja byem mody, szalony, nie nio mi si o zgodzie. Na polu nad rzek przy grobli razem z najmilsz m staem, Na moim ramieniu opara swe rce niby nieg biae. Mwia, bym ycie bra lekko, jak trawa ronie nad rzek, Lecz ja byem mody, szalony, teraz mnie gorzkie zy piek.
przekad - Leszek Engelking

Opodal ogrodw wikliny


Opodal ogrodw wikliny z kochan spotka si miaem: I przeszy przez zarola jej nki nienobiae. Chciaa, bym mio bra lekko, jak drzewo licie rodzi, A ja byem mody i gupi, nie chciaem na to si zgodzi. W polu nad rzek pync z moj kochan staem, Zoya mi na ramionach swe rce nienobiae. Chciaa, bym ycie bra lekko, jak trawa na grobli ronie, Lecz byem mody i gupi, i teraz pacz aonie.
przekad - Ludmia Marjaska

RA (THE ROSE, 1893)

Ra wiata
Kto to wynil, e pikno jako sen uchodzi? To dla warg tych czerwonych, smutnej dumnej twarzy -- Smutnej, bo ju si aden nowy cud nie zdarzy -Troja pona na wysokim aobnym stosie, A z rodziny Usnecha wyginli modzi. Z tym wiatem penym udrk wszyscy przemijamy, Pord wielu dusz ludzkich, co jak blade tonie Chwiej si, by odpyn w zimowej pogoni, Pod niebem rozpienionym mnogimi gwiazdami -- To wszystko yje w jej twarzy samotnej. Skocie si, archanioy, w swych sferach zamglonych, Bo zanim nastalicie, a serca zabiy Kto sta przy tronie Boga, dobry i bez siy; Jego wiat mia by traktem dla jej stp strudzonych, Traktem trawiastym, miym.
przekad - Tadeusz Rybowski

Ra pokoju
Zapomniaby Micha Archanio, Gdy si potyka Pieko z Niebem, e miecze dokoa szczkaj, Gdyby z Niebios spojrza na ciebie. Ju nie mylc o wojnach Boych Opuciby Niebios zagrod, By z gwiazd utka i woy Diadem na twoj gow. A ludzko widzc, jak si schyla, Jak lnisz gwiazdami rozwietlona, Do Boga wreszcie by wrcia Przez cieki proste prowadzona. Bg widzc dobro rzeczy wszystkich Walk by nakaza zaprzestanie, Rowy pokj by si zici, Nieba i Pieka pojednanie.
przekad - Bohdan Zadura

Innisfree, wyspa na jeziorze


Wstan teraz, by pj ku wyspie Inisfree, Chatka z gliny i z na rodku wyspy stanie: W dziewiciu rzdach groch i ul, i pszczoy, i Mieszkanie bd mia na penej pszcz polanie. I znajd spokj tam, gdzie wierszczy piewny gwar, Spokj z poranka mgie powoli spynie w kocu; Pnoc tam zawsze lni, byszczy poudnia ar, A purpurowy zmierzch peen jest skrzyde dzwocow. Wstan teraz, by pj, bo sysz fali gos, Cho plusk, gdy lie brzeg, ledwie si wscza w cisz; Jezdni pod stop bruk, chodnik czy asfalt szos, Sysz go w dzie i noc, na serca dnie go sysz.
przekad - Leszek Engelking

Koysanka
Nad tw poduszk, mj miy, Aniow gromada skrzydlata. Ju im si troch znudziy Jki umarych w zawiatach. Bg ma umiech na twarzy, Spogldajc na ciebie. Nawet Siedmiu eglarzy wieci janiej na niebie. Cauj twe drobne usteczka, Lecz wzdycham przy tym aonie. Zabraknie mi ciebie, syneczku, Kiedy mi wreszcie doroniesz.
przekad - Tomasz Wyyski

ao mioci

ao, ktrej nic nie wypowie, W sercu mioci si kryje: Na gocicach, na rynkach - ludzi mrowie, Chmury na niebie niczyje, Zimne wichry jesieni, omoczce I w drzwi, i w okna, i w ciany Wody szare, porod drzew pynce Gro gowie umiowanej.
przekad - Zygmunt Kubiak

Smutek mioci
Pod okapami strzech wrble wiergoty, Niebo brzemienne blaskiem srebrzystych promieni, piew lici w dreniu drzew jesieni zotych Zguszyy stary pacz znuonej ziemi. I wtedy przysza ty, z czerwieni warg bolesnych, A razem z tob wszystkie zy caego wiata, Wszystkie trudy okrtw z jego mrz bezkresnych, Jego nieprzeliczone, udrczone lata. I oto pod strzechami ptaszce wiergoty, Przepych srebrnego blasku, gwiadzistych promieni, piew lici w dreniu drzew jesieni zotych Napeniy si starym paczem biednej ziemi. przekad - Zygmunt Kubiak

Kiedy ju siwa twa gowa


Kiedy ju siwa twa gowa, osnuta snem, zamyleniem, Pochyli si nad kominkiem, we w rce t ksik i czytaj, Czytaj powoli i wspomnij, jak umiech twj niegdy rozkwita, I wspomnij, jakim gbokim oczy mroczyy si cieniem. I wspomnij jak wielu kochao umiech agodny i jasny, Kochao -- szczerze lub zudnie -- czar, co rado tw zdobi, Lecz jeden czowiek miowa dusz wdrown w tobie, I wtedy miowa najbardziej, gdy w smutku twe oczy gasy. Schylajc si tak, schylajc nad tlejcym ogniskiem, Pomyl, troche ze smutkiem, o tym, jak mio odesza. Czy odleciaa na skrzydach, by w grach wysokich zamieszka, Czy moze twarz sw ukrya w gwiazd zamieci srebrzystej.
przekad - Zygmunt Kubiak

Biae ptaki
O, by z tob wraz, ukochana, biaym ptakiem na morskiej kipieli! Mczy nas blask meteoru, co, nim zganie, pomieniem strzeli. Pomie gwiazdy bkitnej zmierzchu, zawieszonej na nieba krawdzi, Budzi smutek w sercach, najmilsza, ktrego nic nie odpdzi. Znuenie le lilia i ra, marzycielki ros okryte. Ukochana, nie nij o blasku gwiazdy barwionej bekitem Ni o plomieniu, ktrym spadajcy meteor strzeli. Chciabym si sta wraz z tob biaym ptakiem na morskiej kipieli! Spokoju nie daj mi wyspy, rozliczne wybrzea Danajw, Gdzie czas zapomniaby o nas, gdzie troski nie docieraj. Tam, z dala od ry i lilii, pomie tkn by si nie omieli, Ukochana, dwch biaych ptakw unoszonych na morskiej kipieli.
przekad - Ludmia Marjaska

WIATR PORD TRZCIN (THE WIND AMONG THE REEDS, 1899)


Niemiertelne gosy
Och, zamilknijcie, sodkie Niemiertelne Gosy; Kacie tym, co czuwaj nad niebiask trzod, By zstpili pomieniem z pomiennych niebiosw, Pki wreszcie bieg czasu cakiem nie ustanie; Skoro wiecie, e z naszych serc umkna modo, Czemu piewacie w wietrze, ktry mierzwi wrzosy, W ptakach, w szumie gazi, w spienionym bawanie? Och, zamilknijcie, sodkie Niemiertelne Gosy
przekad - Stanisaw Baraczak

Zakochany mwi o ry w swoim sercu


Wszystkie rzeczy brzydkie, zepsute, stare i zniszczone, Pacz dziecka obok drogi, wz, ktry skrzypi i zgrzyta, Cikie kroki oracza, co w bocie wiosennym tonie, Krzywdz twj obraz, ktry mi r w sercu zakwita. Ta krzywda rzeczy nieksztatnych nie da si w sowa uj, Pragn je stworzy od nowa i si na zielonym wzgrzu, Nad ziemi, niebem i wod -- nowymi jak zota szkatua Na obraz twj z moich snw, ktry mi w sercu zakwita r.
przekad - Ewa ycieska

W zmierzch
Serce sterane, w przebrzmiaym czasie, Wyrwij si z side dobrego i zego, Zamiej si znowu wrd zmierzchu szarego, Westchnij znw, serce, o porannej rosie. Nie wie twa matka Eire, co to staro, Zawsze lni rosa, zawsze zmierzch szarzeje, Cho mio mija i bledn nadzieje, Kiedy pomienie oszczerstwa je pal. Pjd, serce, gdzie pitrzy si stok nad stokiem, Bo tam mistyczny jest zwizek jedyny Soca z ksiycem, lasu i doliny, Tam rzeka drog dry wraz z potokiem.

I woa Bg samotnym rogu gosem, A czas i wiat jednako zawsze pierzcha, Mio jest mniej askawa od szarego zmierzchu, Nadzieja nie tak droga jak poranna rosa.
przekad - Ewa ycieska

Piosenka Aengusa Wdrowca


Schowaem si w cie leszczyny, Bo mi ogie pali gow, Witk z kory ostrugaem, Wbiem na haczyk jagod. Kiedy biaa ma pomyka, I ma gwiazd niebo zaciga, Na jagod ze strumyka Srebrzystego api pstrga. Pooyem go na ziemi, eby rozdmucha ognisko, Gdy cos smyrgno po ziemi I kto mnie zawoa z bliska. Mj pstrg ju dziewcz przerocze Z kwiatem jaboni w warkoczu. Zawoaa mnie, ucieka, W wit si blady przeobleka. Cho posiwiaem wrd drogi Po nizinach, po wyynach, Dowiem si, gdzie mi ucieka, Ucauj i przytrzymam. Pjd przez pstrokate trawy Zrywa, nim si czas dokoczy, Srebrne jabka ksiycowe I zociste jabka soca.
przekad - Ewa ycieska

Piosenka starej matki


Wstaj o wicie i klkam, i dmucham, A ziarnko ognia zbudz, odchucham. Potem ju czas szorowa piec, zamiata, Nim gwiazdy zaczn mruga, zerka do wiata. A mode dugo le, marz w ou, Jak wstki dobra, na pier, na czoo woy. Dzie cay pdz baamutnie, Niech im we wosy dmuchnie wiatr, ju smutne. Ja stara jestem, a musz pracowa, I sabnie, stygnie ziarenko ognia.
przekad - Ewa ycieska

Poeta Opakuje Zmian, Jakiej Ulegli On I Jego Ukochana, I Pragnie Koca wiata
Nie syszysz, jak ci woam, ani bezrona, czysta? Przemieniono mnie w charta z czerwonym jednym uchem. Wiedzie mnie las cierniowy i cieka kamienista. Kto wsun strach, nienawi, nadziej, dze guche Pod moje stopy, eby ciebie cigay stsknione. Mczyzna z witk leszczyny bezszelestnie si zakrad I z naga mnie przemieni, gdym patrzy w inna stron. A teraz moje woanie jest woaniem charta. I obok przepywaj czas, zmiana, narodzenie. O, niechby nadszed z Zachodu pozbawiony sierci odyniec I wyrwa z nieba soce, ksiyc i gwiazdy z korzeniem I leg w ciemnoci, chrzkajc, moszczc si na spoczynek.
przekad - Ludmia Marjaska

Poeta yczy ukochanej, eby zaznaa spokoju


Sysz konie z Krainy Cieni, rozwiane ich dugie grzywy, Kopyta cikie wzburzeniem, oczy yskaj biao, Pnoc nad nimi rozciga noc lepk, peznc pomau, Wschd swoj rado ukryt w przedwicie lkliwym, Zachd przejrzyst ros pacze i wzdycha, nim minie, Poudnie poncymi rami jak ogie zieje. O, marnoci jest sen, bezkresne pragnienie, nadzieje, Konie klski je zdepc, pogr w cikiej glinie; Przymknij oczy, kochana, niech twoje serce bije Tu przy moim, a wosy rozsyp na moich ramionach, Niech zatopi godzin mioci jak gsta zmierzchu zasona, Ktra rozwiane grzywy i ttnice kopyta skryje.
przekad - Ludmia Marjaska

Poeta wspomina zapomniane pikno


Gdy otaczam ci ramieniem, wraz z tob Obejmuj ca urod, Ktra dawno ze wiata znikna: W cie sadzawek korony i bera Odrzucone, gdy nie stao armii; Ba miosn, ktr niy czasem Damy haftujce j atasem Na tkaninie, ktr ml si lubi karmi; Re, ktre niegdy urocze Damy wpinay w warkocze; Chodne lilie, niesione w darze Przez wite korytarze, Gdzie w kadzide dymnym oboku Jeden Bg nie przesania wzroku. Bo ta biaa pier, senne rce, Bardziej z kraju marze s i wicej Kryj snw, inny czas je wyda. Kiedy pord pocaunkw wzdychasz, Sysz bia Pikno, jak z cicha Do chwil, kiedy wszystko zniknie, wzdycha, Prcz gbi nad gbie, pomienia w pomieniu, Prcz tronu nad trony, gdzie ni w pupieniu Z mieczami na kolanach, zsunwszy przybice, Jej samotne, wielkie tajemnice.
przekad - Ludmia Marjaska

Poeta pragnie szaty niebios


Gdybym mia niebios wyszywan szate Z nici zotego i srebrnego wiata, Ciemn i blad, i bkitn szat Ze wiata, mroku, pmroku, pwiata, Rozpostarbym ci t szat pod stopy, Lecz biedny jestem: me skarby -- w marzeniach, Wic ci rzuciem marzenia pod stopy; Stpaj ostronie, stpasz po marzeniach.
przekad - Leszek Engelking

Poeta pragnie szaty niebios


Gdybym mia niebios haftowane szaty, Zotym i srebrnym przetykane wiatem, Bkitne, ciemne, przydymione szaty Nocy i wiata, i pwiata, Rozpostarbym je pod twoje stopy. Lecz jestem biedny, mam tylko sny, Moje sny ciel pod twoje stopy, Stpaj wic lekko, bo stpasz po snach.
przekad - Ludmia Marjaska

W SIDMYM LESIE (IN THE SEVEN WOODS, 1904)

Pie Rudego Hanrahana o Irlandii


Wysoko nad Cummon Strand'em ami si stare gogi We wciekym wichrze, co z lewa dmie i spycha z drogi. Pka odwaga jak stary pie na wietrze pord nocy, Lecz mymy w sercach pochowali pomie oczu Cathleen, Houlihana cry. Wysoko nad Knocknarea wiatr spdzi sine chmury I piorun bi -- niech mwi Maeve, co chce -- w kamienie z gry Zoci, co s jak gromki szkwa, w sercach nam wr ukropem, Lecz kady niziuteko si pochyla, cauje ciche stopy Cathleen, Houlihana cry. Wysoko, het, na Clooth-na-Bare wezbray te wody, W lepkim powietrzu mokry wiatr nie daje ochody. Cikie jak ton wezbrana ciaa nasze i krew chya, Lecz bielsza od wysokiej wiecy u stp witego Krzya Jest Cathleen, Houlihana cra.
przekad - Ewa ycieska

Starcy wpatrzeni w swoje odbicia w wodzie


Usyszaem, jak starcy sdziwi mwili: "Wszystko si zmienia, Kady z nas coraz niej ku ziemi si chyli." Palce mieli jak szpony, a starcze kolana Wykrcone jak wierzba, wiekiem pochylana U wd strumienia Usyszaem, jak starcy sdziwi mwili: "Wszystko, co pikne, znika, znika w jednej chwili Jak nurt strumienia."
przekad - Stanisaw Baraczak

Pod Ksiycem
Ani o Bryselindzie marzenie mnie nie bawi, Ni Avalonu zielona kotlina czy Wyspa radoci, Gdzie oszalay Lancelot przez czas krtki goci, Ni Uladh, kiedy Naisi agiel na wiatr postawi, Ani krainy, zbyt bodaj mgliste, eby na sercu zaciy: Ta Pod Falami, gdzie siedem staruch przdzie bez koca Ni ycia dugowiecznych ze wiata ksiyca i soca, Kraina Wiey, ktrej bram Aengus rozwar wrzecidze, Las Dziww, gdzie wou zabijaj o witaniu, By o zmroku znale go na marach krytych zotogowiem. Mieszka tam Branwen i Guinewra, i inne krlowe, Najam, Laban i Fand, ktre zmieniaj si w wydr lub ani, I pani lasu, ktrej kochanek w jasnookiego jastrzbia zmieniony. I tak, czy bdz we snach lasem, brzegiem lub dolin, Czy po bezludnych falach z monarsz zaog pyn, Sysz, jak sawi je harfa, sysz rozmw przesmutne tony. To z winy opowieci wysuchanej pod chudym rokiem Ksiyca myliwych wiszcego midzy noc a witem, ni o kobietach, ktrych pikno groz bya spowita, Choby i w starej sadze, to pokarm dla mnie zbyt gorzki.
przekad - Ewa ycieska

ZIELONY HEM I INNE WIERSZE (THE GREEN HELMET AND OTHER POEMS, 1910)

Nie byo drugiej Troi


Czemu mam j potpia za to, e dni moje Wypenia cierpieniem i w czasie ostatnim Sposobia lud prosty do gwatu i boju, Gotowa wysa wskie zauki przeciw dzielnicom dostatnim. Czy odwaga i chci to s dwie rwnoci? C mogo j ukoi, j -- umys tak prosty Jak ogie, przetworzony czyst szlachetnoci, J -- pikno jak uk napity, ostry? Spotyka si je rzadko teraz, w naszej dobie, Pikno takie wyniose, samotne, surowe. C moga wic poradzi, bdc tylko sob? Czy bya jaka Troja do spalenia nowa?
przekad - Tadeusz Rybowski

Urok tego, co trudne


Urok tego, co trudne, wci wysusza soki W moich yach, wrodzon pogod odbiera I ywioow rado z serca mi wydziera. Co dolega rebcowi, chocia pod oboki Zwyk skaka na Olimpie od chmury do chmury, Cho wita krew w nim pynie. Gdy bicz dotknie skry, Dry, spywa potem, rzuca si na boki, Jakby wlk drog tucze. Wic przeklinam sztuki, Ktre znw po swojemu wystawi nieuki, Utarczki z kadym durniem i otrw wyskoki, Ten cay wiat teatru, kierowanie ludmi. Przysigam, jeszcze zanim wit sie zbudzi, Bd w stajni i wyrw z niej rygiel bez zwoki.
przekad - Ludmia Marjaska

O mdroci, co przychodzi z czasem


Korze jest jeden, cho lici tysice. Przez cay zakamany modoci dzie Kpaem swoje kwiaty, swoje licie w socu, Teraz si mog w prawdy usun cie.
przekad - Ewa ycieska

Wszystko mnie odwie moe


Wszystko mnie odwie moe od mego rzemiosa: Za modu twarz kobieca lub, co gorsze, wzniosa, Cho pozorna potrzeba okpionego kraju. Dzi inne sprawy znaczenia nie maj, Tylko ten trud pisania: do niego przywykem. Za modu szanse u mnie poeta mia nike, Jeli do zrozumienia nie dawa suchaczom, e chowa miecz w ukryciu, zaledwie pie zacz. Dzi, gdybym mg wybiera, to wolabym chyba By bardziej zimny, guchy i niemy ni ryba.
przekad - Ludmia Marjaska

OBOWIZKI (RESPONSIBILITIES, 1914)


Do przyjaciela, ktrego praca posza na marne
Gdy klska stanie przed tob, Wysuchaj prawdy w milczeniu, Bo jakze rwna ze sob Czowieka, w ktrego sumieniu Pojawi si nie moe Najmniejsze wstydu znami, Gdy ty, wychowany w honorze, Potrafisz dowie, e kamie? W trudniejszym wiczony mstwie, Na Triumf spojrzyj ze wzgard, I bd jak struna, w szalestwie Zmuszana do miechu przez barda Wewntrz budowli z kamienia, Bowiem najtrudniej na wiecie Zwycia pord milczenia I cieszy si z tego w sekrecie.
przekad - Tomasz Wyyski

Do Cienia
Jeli znw, blady Cieniu, bdzisz po tym miecie, Czy dlatego, e chciae na swj pomnik spojrze, (Ciekaw jestem, czy twrcy zapacono wreszcie?) Czy te z pogodn myl, bo ten dzie nad morzem Spdzie, pijc sony powiew i skkrzydlat Czered mew dokoa miae zamiast ludzi, A blask ponurym domom przyda majestatu -Niech ci to zadowoli: odejd, by nie wrci, Bo oni znw prbuj starych sztuczek. Czowiek Jak ty niegdy oddany, peen powicenia, Co pen garci dawa, aby ich synowie (Gdyby to chcieli poj!) poznali wzruszenia Sodsze, myli wniolejsze, co w ich yy La krew szlachetn - dzi wygnany z miasta, A za niezwyk szczodro niewdziczna nieaska. Twj wrg, plugawe garstwo, nasa ow sfor Na niego. Niespokojny wdrowcze, czas ruszy. Narzut z Glasgevinu na sw gow w por nasu, a pyem zasypie ci uszy. Nie czas jeszcze, by chwyta na ulicach gosy, eby smakowa sony morski powiew. Zanim umare, miae smutku dosy, Odejd stad! Jeste bezpieczniejszy w grobie.
przekad - Ludmia Marjaska

Trzej Pustelnicy
Przyszli kiedy na wybrzee Pustelnicy trzej wiekowi. Pierwszy mrucza swe pacierze, Drugi w szmatach j pchy owi. Trzeci, ktry mia sto lat I mcio mu si wszystko, Jak ptak na kamieniu siad. "Chocia Wrota mierci blisko I to, czego one strzeg, Trzykro co dzie lat swych brzemi Nios tutaj, lecz na brzegu Zamiast modli si, to drzemi." Tyle pierwszy. Rzek mu drugi: "Gdy si myli, czyny zway, Mamy wedle swej zasugi. Wic na pewno tak si zdarzy,

e witym mom pozwol Znw przej przez Wrota Narodzin, Cho zgrzeszyli sab wol. I znw ciba im dogodzi, A si zechc z niej wydosta." Tamtej jkn: "Lecz si trwo, e okropn wezm posta!" Drugi mia si: "Sowo Boe Miowali, wikszo przeto Wemie posta tak sam Cho moe ktry poet Sta si, krlem, nawet dam." Zgnit pch i znw zacz owi. Trzeci, ktry mia sto lat I mcio mu si w gowie, Nuci cicho niby ptak.
przekad - Ludmia Marjaska

Zimne Niebiosa
Nagle ujrzaem zimne niebo -- gawronw rado -Co, wypalone lodem, byo samym lodem, To niebo -- wyobrani, sercu byo zado I nawet najzwyklejsza myl o tym i owym Zanika, pozostaem z wspomnieniem mioci daremnej, Co powinno zanikn razem z krwi modoci, Wziem za wszystko win, cakiem niepotrzebnie, Rozpakaem si, drem, miotany aoci, Podziurawiony wiatem. O, gdy duch si budzi Po zamcie i zgieku oa miertelnego, Czy wdruje po drogach, nagi, jak mwi ludzie, Poraony srogoci sdu niebieskiego?
przekad - Tadeusz Rybowski

Trzej Krlowie
I w tej chwili, i zawsze mog ujrze ich w wyobrani: W barwnych i sztywnych szatach, bladzi, nienasyceni, Majacz w gbiach nieba, sdziwi i niewyrani, Z twarzami podobnymi do deszczem spukanych kamieni, Z szyszakami ze srebra unoszcymi si w grze, Z oczyma, co wci patrz, krwawym Kalwarii cierniem Nie nasycone - patrz, aby raz jeszcze ujrze Na bydlcym klepisku niepojte misterium.
przekad - Stanisaw Baraczak

DZIKIE ABDZIE W COOLE (THE WILD SWANS AT COOLE, 1919)

Dzikie abdzie w Coole


Drzewa jesienne wypikniay, Obeschy cieki lene, Padziernikowe niebo syci wod Pogodnych zmierzchem; Na wodzie, gadkiej a do ska krawdzi -Pidziesit dziewi abdzi. Ju dziewitnasta jesie, odkd Pierwszy raz je liczyem, Odkd przerway nagle mj rachunek Wzlotem pochyym I, zataczajc krzykliwe spirale, Odfruny gdzie dalej. Widz je znw, olniewajce, I skurcz mi serce dawi. Wszystko jest inne, ni w dzie, gdym raz pierwszy Na tym brzegu si zjawi, Sucha skrzyde bijcych jak dzwon pod obokiem I lejszym stpa krokiem. Para za par, niestrudzone, Pyn, niesione chodem Przyjaznych prdw, lub wzlatuj w niebo; Ich serca s wci mode; Gdzie chc, wdruj -- z pasj sw czy dz Wci im towarzyszc. Lecz dzi unosi je woda spokojna, Pikne tajemne ptaki; W jakim sitowiu bd wiy gniazda, Na skraju jezior jakich Zachwyc ludzkie oczy, gdy w ktry wit biay Ujrz, e odleciay?
przekad - Stanisaw Baraczak

Lotnik z Irlandii przeczuwa swa mier


Wiem, e do kresu zbli si przeznacze W chmurach przeszytych na nieboskonie; Nie nienawidz tych, z ktrymi walcz, Nie umiem kocha tych, ktrych broni. W Kiltartan Cross ojczyzn mam na ziemi, Moj siostr tamtejsza jest bieda; Ani jej losu klska nie odmieni, Ani zwycistwo szczcia jej nie da. Nie obowizek wzywa mnie do bitew, Patos ordzia czy poklask tumu, Wasne pragnienia porway mnie skryte W nieba wrzaw i obokw tumult. Wszystko zwayem i przywiodem na myl, Wielka otcha przyszo moj wchania. I przeszo w wielkiej way sie otchani Na szalach ycia i umierania.
przekad - Artur Midzyrzecki

Sowa Napisane w Przygnbieniu


Kiedy to raz ostatni ogldaem, kiedy Wielkie zielone oczy i smuke gitkie ciaa Czarnych lamparcic, ktre zamieszkuj ksiyc? Wszystkie szalone wiedmy, armia caa Tych dam szlachetnych mimo ich miote i ez, ez gniewu, prysa -- to mamido. Zniky te wite centaury z gr. Nic nie ma poza socem, a ono mi zbrzydo, Wygnana matka Luna te si schowaa. I dzi, gdy zbliam si ku pidziesitce, Znosi musz to mde, lkliwe soce. przekad - Ewa ycieska

Brzask
Chciabym byc w ignorancji podobny do brzasku, Ktry spoglda z gry Na wiekow krlow, co obmierzaa miasto Z pomoc cennej szpili, Na zasuszonych starcw, co ledzili W swym pedantycznym Babilonie Beztroskich planet tory I gwiazdy, ktre blaky w bliskoci ksiyca, A potem na tabliczkach obliczali wzory. Chciabym by podobny do brzasku, Ktry po prostu wzeszed, rozhuta peen blasku Powz ponad pochmurne grzbiety ciemnych koni. Chciabym -- bo caa wiedza niewarta dba somy -Jak brzask by pochy i tak niewiadomy.
przekad - Ludmia Marjaska

wit
Obym tak lepy by jak zorze witu, Co na star krlow spoglday z gry, Kiedy mierzya miasta mury Szpilk od broszy, I na kostycznych starcw Babilonu, Ktrzy wrd nieboskonu ledzili drogi pochych planet, Gwiazdy, co bledn, kiedy ksiyc wstanie, Na swych tabliczkach mnoc i dodajc. Obym tak lepy by jak zorze witu, Co tylko wsta i w lnicym wznis si rydwanie Nad chmurne grzbiety rumakw. Chc by lepy i pusty jak te zorze witu, Bo wiedza nie jest warta funta kakw.
przekad - Ewa ycieska

MICHAEL ROBARTES I TANCERKA (MICHAEL ROBARTES AND THE DANCER, 1921)

Wielkanoc 1916
Spotkaem ich, kiedy o zmroku Odeszli od biurek lub lad, Ich twarze jaskrawe wrd szarych Domw z osiemnastego wieku. Szedem rzucajc im ukon Lub sowa puste i grzeczne, Lub przystawaem na chwil, By sowa puste i grzeczne W myli przemienia ju w art Lub w opowiastk szydercz, Aby ni pniej przy ogniu Uraczy klubowych przyjaci, Pewien, e kostium bazeski Okrywa wszystko, co ywe; Zmienili, zmienili si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe. Ta pena dobroci kobieta W niewiedzy przeya swe dni, A w dugich nocnych debatach Jej gos przenikliwy si sta. Kt sodszy od niej mia gos, Gdy konno, pikna i moda, Pdzia z psami przez las? Ten czowiek szko zaoy, Nim dosiad naszego pegaza. Ten drugi, jego pomocnik I dobry przyjaciel zarazem, Mia umys wraliwy i czysty. Dorasta wanie i saw Dziki miaoci swej myli Osign mgby niebawem. Nastpny, zapity pyszaek, Cho skrzywdzi niegdy bolenie Kogo, kto yje w mym sercu, Te musi znale si w pieni. On take porzuci sw rol W tej przypadkowej komedii. On te si przeksztaci, przemieni, Kiedy zmieniali si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe.

Serca o jednej idei Lato i zima od roku Zaklina w kamie, by wzburza Nurty ywego potoku. Ko, ktry z drogi zstpuje, Jedziec, ptak, co na niebie Od chmury do chmury kouje, W kadej zmieniaj si chwili. Na potok pada cie chmury I z kad chwil si zmienia. Ko zelizguje ci z brzegu, Kopyta chlupi w strumieniu. Na bagnach pardwy nurkuj, Samica samca przyzywa, yj chwila po chwili: Porodku kamie spoczywa. Serce przemienia si w kamie, Zbyt dugo skadane w ofierze. O, kiedy Niebiosa j przyjm? To tylko od nich zaley. A nasza rola jedyna To szepta kolejne imiona, Jak matka, gdy dziecku sen spywa Na niespokojne ramiona. Czy nie jest to tylko noc ciemna? Nie, to nie noc, ale mier. A moe ich mier jest daremna? Bo Anglia, wbrew sowom i czynom, Moe dotrzyma nam wiary. Marzenia ich znamy - ludzkoci Wiadomo, e dla nich umarli. A jeli to nadmiar mioci Odurzy ich nagle i zabi? Wpisuj to wszystko w swj wiersz -MacDonagh i MacBride, I Connolly, i Pearse, Zawsze, gdziekolwiek na ziemi Zielone barwy s ywe, Zmieniaj, zmieniaj si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe. 25 wrzenia 1916
przekad - Tomasz Wyyski

W cieniu Saturna
Cho Saturn na mj nastrj ponury cie rzuca, nie myl, e mio stracona -- od myli mej nieodczna, Bo innej modoci nie mam -- tak mnie dzisiaj zasmuca. Bo czy mgbym zapomnie mdro i otuch, Ktre niegdy mi dae? Umys rusza w drog W galopie fantastycznym, a wspomnienia z dziecistwa Do bokw mego konia przykadaj ostrog: Stary, chytry Pollexfen; Middleton, ktrego Nie znasz nawet z imienia; rudy Yeats, co umar, Nim dorosem, cho stoi mi wyranie w pamici. Pamitasz, na gocicu, przy molu nad Sligo Parobek, ktry suy mym rodzicom, powiedzia -Nie, nie powiedzia, lecz wykrzykn: "Wrcie! Mino lat dwadziecia -- przyszed czas, by powrci." Rozmylam o przysidze, na prno zoonej w dziecistwie, e doliny mych ojcw nie wolno mi rzuci. Listopad 1919
przekad - Tomasz Wyyski

Modlitwa za m crk
Znw sztorm skowycze, gdy na p ukryte W swojej koysce, koderk przykryte pi moje dziecko. I adna przeszkoda, Oprcz lasu Gregorych i nagiego wzgrza, Nie powstrzyma wichury, ktra burzc stogi I dachy toczy si znad Atlantyku; Ju od godziny chodz i modl si w duchu, Gdy wielki smutek widz w mylach swoich. Modlc si za me dziecko chodziem godzin Syszc, jak morski wicher ponad wie wyje, Zawodzi w ukach mostu i wizu konarach Nad stromym brzegiem, gdzie rzeka wezbraa, Gdy niespokojny mj umys wci gorza Wizj lat przyszych, co si wynurzay Do wtru wielu bbnw rozedrganych Z dnej morderstwa niewinnoci morza. Oby zyskaa pikno, ale nigdy tak, Ktra dla oczu innych stanie si zatrat Lub dla jej wasnych oczu w zwierciadle, bo kiedy Zbyt pen staje si pikno kobiety, Sdzi ona, e sama ta pikno jest celem, Tracc wrodzon dobro, a z dobroci take Dar serc zbliania, ktry susznie kae Wybiera i nie bdzie jej nikt przyjacielem.

Helena, bstw wybranka, tylko nud znaa, A wreszcie w awantur z gupcem si wpltaa, Podczas kiedy krlowa, co wyrosa z piany, Bez ojca, mogc sama los wybra dany, Wolaa kuternog-kowala za ma. Pikne kobiety musz swe potrawy Szczypt szalestwa do smaku przyprawi I Obfitoci Rg wiatu odebra. Chciabym, by miaa w grzecznoci nauk: Serc nie bierze si darmo. Ci tylko je kupi, Ktrzy nigdy nie bd doskonale pikni. Wszak licznych, co przed piknem nieziemskim uklkli Niczym ostatni gupcy, czar w mdrcw przemieni. I niejeden nieszczsny, ktry tak si stara Kocha i by kochanym, e zmysy postrada, Od radosnej dobroci oczu nie oddzieli. Oby si staa jak kwitnce drzewo I kada myl jej bya podobna do piewu Ptakw; i oby za cel jeden miaa piew i w nim pikno gosu roztaczaa, I tylko dla zabawy zaczynaa sprzeczk, I tylko dla zabawy pdzia w pogoni. Oby tak ya jak laur zielony, Wronity ju na zawsze w ukochane miejsce. Umys mj -- e umysy i ten rodzaj pikna, Ktre ceni i kocham, nie maj dzi wzicia -Pocz wysycha, lecz wci jest wiadomy, e ze wszystkich zych trafw z pewnoci najgorszy To pozwoli zadawi si zej nienawici. Jeli od nienawici myl zostanie wolna, Wiatr wciekoci i furii nie zdoa pokona Ptaka ani go oderwa od zieleni lici. e za intelekt zsya najgorsz nienawi, Crka niech wie, e kltwa wisi nad uprzedzeniami. Czy nie widziaem najpikniejszej z kobiet. Jakie Rg Obfitoci zrodzi kiedykolwiek, Jak za spraw penego uprzedze umysu, Zamiast Rogu i zamiast wszystkiego, co ludzie agodni duchem za swoje przyjmuj, Wybraa miech rozdty wichrem nienawici? Bowiem kiedy nienawi do szcztu si wygna Dusza znw caa staje si niewinna, I wie, e sama sobie jest rdem radoci, Sama sobie umiarem, sama przezornoci I e jej sodka wola w niebie si zrodzia. Crka wic, choby ze twarze szydziy I choby zewszd wichry wcieke wyy, A miechy si pruy, wci bdzie szczliwa. I niech zamieszka z oblubiecem w domu, Gdzie zwyczaj i tradycja s czym uwiconym.

Zo i nienawi to zwykle towary, Ktrymi na gocicach ludnych si kramarzy. Gdzie jeli nie w grzecznoci i nie w obyczaju Rodz si dary pikna, dary niewinnoci? Grzeczno to imi Rogu Obfitoci, Obyczaj -- miano kwitncego lauru. Czerwiec 1919
przekad - Piotr Siemion

Drugie przyjcie
Koujc coraz to szersz spiral, Sok przestaje sysze sokolnika; Wszystko w rozpadzie, w odrodkowym wirze; Czysta anarchia szaleje nad wiatem, Wzdyma si fala mtna od krwi, wszdzie wok Zatapiajc obrzdy dawnej niewinnoci; Najlepsi trac wszelk wiar, a w najgorszych Kipi arliwa i porywcza moc. Tak, objawienie jakie si przyblia; Tak, Drugie Przyjcie chyba si przyblia. Drugie Przyjcie! Zaledwie wyrzekem te sowa, Ogromny obraz rodem ze Spiritus Mundi Wzrok mj poraa: gdzie w piaskach pustyni Ksztat o lwim cielsku i czowieczej gowie Z okiem jak soce pustym, bezlitosnym, Dwiga powolne apy, a wokoo kr Pustynnych ptakw rozdranione cienie. Znw mrok zapada; lecz teraz ju wiem, e dwadziecia stuleci kamiennego snu Rozkoysaa w koszmar dziecinna kolebka -I c za bestia, ktrej czas wreszcie powraca, Peznie w stron Betlejem, by tam si narodzi?
przekad - Stanisaw Baraczak

Rozmylanie w czasie wojny


W jednym krtkim ttnicy drgnieniu, Gdym przysiad na tym szarym kamieniu, Pod drzewem, co od wiatru wyroso krzywo, Pojem, e Czowiek jest ywy, A ludzko bezdusznym zmyleniem.
przekad - Ewa ycieska

WIEA (THE TOWER, 1928)

Rok tysic dziewiset dziewitnasty


I Przepado wiele cudnych, dziwnych rzeczy, Co si wyday wrcz cudem tumowi, Gdy ich nie dotkn nigdy krg miesiczny, Co zwyke wstrzsa rzeczy. Oliwkowy Sta staroytny posg z drewna miedzy Ornamentami z kamienia i brzu -Sawne Fidiasza marmury przepady I wszystkie zote pszczoy i owady. My te w dziecistwie mielimy zabawki: Nieprzekupne, nieulke prawo, Przyzwyczajenia, ktre krzywdy dawne Jak soce wosk stapiay, i tak trwa Tradycj, e wszystkie przysze dni przeyje Chyba; tak nam si wtedy wydawao. O, jake sprytniemy to pomyleli, e ju najgorsi otrzy wyginli. Wyrwano zby, sztuk si oduczono Starych, a wielka armia od parady Tylko. C z tego, e nie przerobiono Na lemiesz ni dziaa? A wadze uznay, e jeli prawdziw nie potrzsn broni, Choby trbacze pkli od trbienia, I tak bez chway bdzie; a by moe Gwardyjskie konie sennie si poo. Dzi dni s w jarzmie smokw, we snach mary, Zabit matk we krwi na jej progu Porzuci moe bez najmniejszej kary Spity odak. A noc si poci z trwogi Moe, jak wtedy, gdymy jeszcze miary Jednej caemu wiatu da nie chcieli Lub nawet myli w filozofi zoy, My, jak asiczki, ktre walcz w norze. Kto umie czyta znaki ni wykrwiony Nie tonie w blag narkotyku; kto wie, e nic si nie ostoi, cho strwoniono Spokj umysu, bogactwo i zdrowie Na dzieo rk czy myli, i e honor Zawsze na swoim zostanie pylonie, Temu pociech, e kade zwycistwo Byoby jego samotnoci klsk.

Ale czy znale pociech moemy? Czowiek si kocha, a kocha, co mija. C powiem wicej? Bo w caej tej ziemi (Choby kto pragn, nie przyzna si nijak) Bigota czy szaleca nigdzie nie znajdziemy, Co by podpali zgliszcza Akropolu Lub rozbi sawne historii skorupy. Czy przehandlowa owady i muchy II Kiedy tancerki chiskie rozwiny Byszczc sie, materii pynn wstg, Mylaby, e z powietrza smok Pord tancerek si zamiesza, e im wirowa kaza w krgi Lub na swej wciekej drodze pdzi. Tak i platoski rok Wykrca nowe zo i dobro, A w zamian wkrca stare; Tancerzem kady czowiek, jego krok Popdza barbarzyski gongu haas. III W poezji kiedy porwnano Dusz samotn do abdzia; Mnie porwnanie to wystarcza, Jeli zwierciado poruszone, Nim zganie krtki jego pomie, Pokae obraz jego stanu; Skrzyda do lotu wp rozpite, Pier w przd podana w dumie Czy dla igraszki, czy by si unie W wiatrach, co o nadchodzcej nocy dwicz. Czowiek w tajemnej medytacji Gubi si w labiryncie, ktry sam zbudowa W sztuce czy polityce; A platonista twierdzi, e na stacji, Gdzie by, odrzuci trzeba ciao, Przyzwyczajenia stare trwaj; I gdyby tylko, nasze dziea Znikay razem z naszym yciem, Dopiero mier by bya wyjciem, Bowiem tryumfy tylko szpec Nasz samotno czowiecz. abd ulecia w puste niebo: W takim obrazie jest szalestwo, By skoczy wszystko, by zakoczy, Co pracowite ycie wydumao, Nawet nie dopisan, wp pojt stron. A mymy przecie w jakiej chwili nili, e moe naprawimy

Wszelakie zo, co ludzko gnioto, Lecz teraz, gdy wiej wiatry zimy, Wiemy, e jak szaleni tomy nili. IV My, co o prawdzie i honorze. Mwilimy przed siedmiu laty, Teraz drzemy si z rozkoszy, Jeli nam uda si nastroszy W asicy skrt i w zb asicy. V Pjdmy szydzi z wielkich, Co taki ciar w duszy nieli I jake dugo pracowali, By pozostawi jaki pomnik, Wcale na wiatr niepomni, Co wszystko zwali. Pjdmy szydzi z mdrych Z kalendarzami, w ktre oczy Stare zbolae swe wlepili I nigdy nie zauwayli, Jak pory roku naprzd krocz, A dzi ich soce dziwi. Pjdmy szydzi z dobrych, Ktrym si zdao, e wesoa Moe by dobro, e zawoa Znudzona samotnoci, niechaj Bdzie bal. Wiatr zakwili -I c z nimi? Potem szydmy z szydercw, Co nawet nie ruszyli rk, By pomc dobrym, mdrym, wielkim, Odeprze wstrtny szturm, co nka wiat, bo my szyderstwem Handlujemy. VI Burza na drogach, burza koni, pikni Na kilku siedz jedcy, uwieczone U uszu mikkich i grzywy wzburzonej, Ale po dugim bieganiu bez siy Gn si i gin wszystkie, a zo wzbiera: To Herodiady crki powrciy, Nagle uderza piaskiem wiatr, a za nim Grzmienie stp i tumult wyobrae, A cel ich w wiatru labiryncie; I gdyby czyja do szalona Ktrej si z crek dotkn, odwaya, Z wrzaskiem miosnym albo z wrzaskiem gniewu,

Wszystkie si zwrc zaraz w tamt stron, Tylko podug wiatru, bo wszystkie s lepe. Lecz teraz cichnie wiatr, opada kurz; za czym Przemyka Robert Artisson, skrywajc Wielkie swe bez jednej myli oczy Pod gupiej strzechy wosw cieniem; Ten otr bezczelny, ktremu z mioci Nosia Lady Ketteler zocone Pawie pira, czerwone kogutw swych Grzebienie. 1919
przekad - Janusz A. Ihnatowicz

Noc Zaduszna
(Epilog Wizji) Ju pnoc, sycha, jak bije w Kociele Chrystusowym dzwon wielki, a z nim mniejszych tyle. Zaduszki dzisiaj, Dwie smuke szklanki kipi muskatelem Na moim stole. I moe za chwil Duch jaki si pojawi. Tak przez mier si wysubtelni, Z tak lekkiego jest ywiou, e opar wina spija potrafi znad stou, Gdy nasze grube garda pij wino pene. Umys musz mie taki, eby umia, Choby ze wszystkich wiata stron huczay dziaa, W zadum trwa spowity, Tak jak spowita w swj banda trwa mumia. Bo mam obwieci rzecz wspania, Prawdziwie znakomit, Tylko dla ywych godn kpiny I nie do wiary dla trzewego ucha, Kady wic, kto by mnie wysucha, mia si i paka mgby przez godzin. Hortona najpierw wzywam. On lubi myl niepospolit I zna t sodk, skrajno dumy Mioci platoniczn zwan, Wiedzia te, e na takich namitnoci szczytach Nie znajdzie ju po mierci swojej damy Lekarstwa na serdeczne rany. Prne wic byy wszelkie sowa, Jedna zostaa mu otucha, e odda ducha, Gdy ta lub przysza zima zetnie go surowa.

Dwie myli tak zaplta, em nie wiedzia, Czy waniejsza o Bogu, czy o niej myl bya, Mogem tylko przypuszcza, e patrzc wytrwale Okiem ducha ku grze, jeden obraz widzia: Oto duszeczka mia W swym boskim szale Tak sob rozjarza Wspaniaego domu ciany, Co nam w Pimie obiecany, Jak zota rybka szyby w przezroczystej czarze. Nastpn po nim Florence Emery przyzywam, Ona, kiedy znalaza pierwszych zmarszczek pitna Na swym cudownym czole I wiadoma udrki, jak przyszo skrywa Niosc jej pospolito, umniejszenie pikna, Wolaa uczy w szkole, Z dala od bliskich i znajomych, Wrd ciemnoskrych. Tam to Pozwolia upywa szpetnym latom, A do cichego koca yjc utajona. Z pewnej rozprawy wiatego Hindusa, Penej krtych metafor, zdya wyczyta Florence Emery jeszcze przed swym kocem O dusz wdrwce. Jak wiruje dusza Tam, gdzie dosiga ksiyca orbita, Nim si zanurzy w soce, A w nim, ju wolna i szybka jak mgnienie, Wyborem bdc na raz i Przypadkiem, Niepomna na swe popsute zabawki, Popada wreszcie w zachwycenie. I MacGregora przyzywam z zawiata, Trudn mojej modoci pierwszej przyja, Cho pod koniec ju zerwan. Troch za otra miaem go i za wariata, Nie kryjc tego, lecz przyja nie mija. C, czowiek z czasem zmienia zdanie I przyja razem z nirn si zmienia. Gdy mimo woli myli pyn Ku jego wielkodusznym czynom, Rad jestem ze swojego zalepienia! Bardzo by pilny na samym pocztku I zawadiacko miay, nim z osamotnienia Rozum utraci, Bo snucie niezbadanej myli wtku Zwizki z ludmi rozlunia i przemienia, Chway nie daje ani si opaci. Dzi by odtrci moj.szklank, Dla gospodarza nieaskawy. On, ktry lubi zjawy, Jako zjawa mg si sta wikszym arogantem.

Lecz c imiona? Kto, nie ma znaczenia, Bo tak si ywio jego wysubtelni, e opar wina znad szklenicy Bardziej upaja jego czue podniebienie Ni yjcego wino pene. Znam takie mumii tajemnice, Ktre dla ywych tylko kpin I nie s dla trzewego ucha, Kady wic, kto by ich wysucha, mia si i paka mgby przez godzin. Myl tak... myl tak myl, e niech nie ulata, Nim medytacja caej nie rozkruszy. I nic mojego nie wstrzyma spojrzenia, Pki nie dotrze ono mimo wiata A tam, gdzie potpione wyj dusze I gdzie tacz zbawieni. Myl tak, e w jej orbicie Nic wicej nie potrzebuj I umys mj wdruje Spowity; w ni jak mumia w miertelne spowicie. Oksford 1920
przekad - Ewa ycieska

Rozmylania podczas wojny domowej


I SIEDZIBY PRADZIADW Zapewne pord bujnych k monego pana, Wrd zb szelestu na uprawnych wzgrzach ycie przepywa bez ambitnych planw, A si wypeni jak w czas ddu kaua, Ktra im wicej deszczu, tym szerzej rozlana I tak, jak zechce, sama si wydua, Nigdy nie ukadajc si w ksztat narzucony Rzemiosem czy nakazem z czyjejkolwiek strony. Zwyke marzenia! Jednak Homer by nie piewa, Gdyby nie znalaz tej prawdy wrd bajek, e to z radoci ycia tryska i olniewa w szczodry strumie; cho teraz si zdaje, e tylko muszl cudn, lecz pust wylewa Nurt z mrocznych gbin nie skrzc si ruczajem Symbolicznego rda, skd by napywaa Odziedziczona antenatw chwaa.

Kto gwatowny, zgorzkniay, kto sprawny w rzdzeniu Sprowadzi architektw, malarzy, by oni, Gwatowni i zgorzkniali, wyryli w kamieniu T sodycz, co ku nocy i ku dniu si koni, T agodno, o ktrej nikt wyobraenia Nie ma; lecz gdy pan w grobie, kt myszy przegoni? I moe nawet prawnuk tego domu To tylko mysz wrd brzw i kolumn ogromu. Bo c, e ogrd, gdzie paw stpa z gracj Brzegiem tarasu lekkimi stopami, Gdzie Juno z jakiej urny krygowa si zacznie Przed znudzonymi ogrodem bstwami; C., e wir cieek, trawnik wacowany bacznie Wygodz krokom zachwianym mylami, A dzieciarni powcign w swobodnej zabawie, Jeli nas gwat ten godnoci pozbawi? I c, e chwaa wrt herbem znaczonych I murw, ktre wznis dumniejszy wiek, Spacery po parkietach woskiem zapuszczonych Przez wielkie sale i galerii bieg Z portretami czcigodnych przodkw; c, e one I kada rzecz, co kiedy miaa ludzki wdzik, Suy ma odtd blaskom wspaniaej oprawy, Jeli nas gorycz godnoci pozbawi? II MJ DOM Most starodawny, jeszcze starsza wiea, Zaciszny w swych cianach dwr, Zagon skib kamienistych, Gdzie krzew rany kwiatem si odwiea, Kosmate wizy, gstych cierni mur, Szum deszczu lub porywisty Szum wiatru, gdy dmie po boniach; Brodzca wodna kokosz, Co strug tnie niegbok Czapaniem krw przeposzona. Skrt schodw, izba z kamiennym sklepieniem, Szary kominek, ogie paleniska, wieca nad jedn z zapisanych kart. W podobnej izbie Milton ze znueniem Platosko wieci, jak tli si i byska w demoniczny ar Tak wiele przewidujcy. Przechodnie z targu spnieni Patrzyli zaskoczeni Na odblask wiecy o pnocy drcy.

Nas dwch tam byo. M zbrojny, Co formowa konnic i cae dnie spdza W tym miejscu rozdygotanym, A nocne zrywy i uparte wojny Rozproszyy mu oddzia i sta si jak ndzarz Niczego ju niepomny i sam zapomniany; I ja. A po mnie, po moim odejciu Mog nastpcy tu znale, Jeli samotn myl zechc ocali, Waciwy symbol nieszczcia. III MJ ST Na cikich kozach blat si wspiera, A obok pira, przy papierach, Ley dar Sato, miecz niezmienny, Co umoralnia ma codzienny Tryb mego ycia bezcelowy Wyhaftowany strzp osnowy Okrywa pochw z drwa toczon. Jeszcze nasz Chaucer oddechu nie wchlon, Gdy miecz ten kuto. W domu Sato Jak sierp ksiyca lnic powiat Ley od piciu ju stuleci. Jeli nie bdzie zmian, przestanie wieci; I tylko serce umczone Przechowa dzieo sztuki nie zmienione. wiate umysy pouczay, e gdzie i kiedy wykute zostay Cudownej pracy tajemnice W malarstwie albo w ceramice, Po ojcu syn i wnuk ocali, Nienaruszalne jak w miecz ze stali, I po stuleciach bd znane. Jeeli pikno jest tak uwielbiane, Nic w ludzkich sprawach nie zaguszy Nieodmienionych rysw duszy; Bo dziedzic najzacniejszych rodw Wie, e Niebieskich nie przekroczy progw, Jeli lubuje si w sztuce nietrwaej; I serce ma ju do zbolae, Aby, cho osawiony w caym kraju Z jedwabnych strojw i paskich zwyczajw, Wskrzesi myl. Z tamtej, zda si, strony Wrzaskliwie krzykn paw Junony.

IV MOI POTOMNI Odziedziczywszy rzeko umysow Po swoich przodkach, musz myle dalej Pozostawiajc matk i ojca za sob Z ich rzekoci umysu, a jednak si zdaje, e ledwo ycie zapachnie na nowo I ku blaskom poranka uniesie si w chwale, A ju opadym liciem ogrd ciele Jak sierp ksiyca lnic powiat le c, jeli li ten potomnym odbierze Zwyka ich maoduszno, ni go nie przechowa Nadmiar spraw, ktry dnia godzin nie mierzy, Lub zabaw albo gupich maestw zmowa? Wtedy te krte schody i ta dumna wiea Mog sta si ruin bez dachu, gdzie sowa Spkany mur zagniedzi i aosnym gosem Obwieci sw samotno samotnym niebiosom. Ale Primum Mobile, co nas ksztatowao, Sprawio te, e sowa nad dziupl kouje; Tak ja, ktremu szczcie dotychczas sprzyjao, Wiem, e mdo i przyja, jak zawsze czuj, To do, i e ssiadom z przyjaznych zapaw, A dziewczynie z mioci dom ten odbuduj I e jego kamienie w blasku czy w upadku Pozostan pomnikiem moim i ich w spadku. V DROGA U MYCH WRT Powstaniec ugrzeczniony, Na wzr Falstaffa ciko stpajcy, Przyszed kpic z wojny domowej, Jakby od kuli pa karabinowej Byo najlepsz zabaw pod socem. Ogorzay porucznik i gar jego ludzi, Nie cakiem narodowo umundurowanych, Stoi przy wrotach; zaczynam ich nudzi Plotc o zej pogodzie, o deszczu, o grudzie, O gruszach wiatrem amanych. Licz te kulki ciemno upierzone, Ktre prowadzi pardwa wzdu strumienia Bo chc uciszy zazdro w mylach obudzon; I do swej izby odchodz zmorzony, Spa w zimnych niegach marzenia.

VI GNIAZDO SZPAKA ZA OKNEM Pszczoa si krci w zaomach Rozchwianych cegie; matczyny dzib ptaka Zrzuca tam up swj akomy. Mur pka; o, miodne pszczoy, Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Zamknici; klucz przekrcony Za niepewnoci w nas samych; wie jaka, e pad kto lub dom spalony, Fakt jednak nie potwierdzony; Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Szace z kamieni i klocy; Od dni czternastu wojna na tych szlakach; Drog wieziono tej nocy onierza, ktry krwi broczy; Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Serce przywyke sny roi Jak gaz stwardnieje w tym, co je oplata; Wrogo nas bardziej zniewoli Ni mio; o, miodne pszczoy, Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. VII WIDZ UPIORY NIENAWICI NADMIARU UCZU I NADCHODZCEJ PUSTKI Wspinam si na szczyt wiey i wspieram na strzaskanym kamieniu; Mgy jak nieg wiatrem niesiony wszystko dokoa owiay, Doliny, rzeki i wizy pod ksiycowym rozlnieniem, Co zda si inne ni zwykle, co zda si tak bardzo stae Jak miecz poyskujcy ze wschodu. Podmuchy, poszumy I biaawej mgy paty, ktre si w nikym wietle przesuwaj. Oszoomienie tym dziwem pogra myli w zadumie; Straszliwie znane obrazy do wyobrani wpywaj. "Zemsta na tych mordercach -- podnosz si okrzyki -Zemsta za mier Molaya." W wyblakych achmanach, w galonach, W tknitych furi, drczonych furi, w godnych furii szykach onierz mci onierza ksajc w twarz lub ramiona I skaczc w nico; szeroko rce rozkada i palce, By obj nico; ja w rodku, myl w gowie si rozdwaja Wrd caej tej bezsensownej wrzawy, wrd tych gosw w walce, O zemst na mordercach Jakuba Molaya.

A tam dugonogie, smuke, z akwamaryn w oczach, Subtelne damy niesione przez magiczne jednoroce na grzbiecie. Damy spuszczaj zadumany wzrok. To nie jest wizja prorocza Bo z babiloskiego almanachu pamitacie przecie, Ze oczy niewiast przymknite, ich umys to tylko sadzawka, W ktrej nawet pragnienie tonie z wasnego nadmiaru; Jedynie cisza zostaje, gdy serca wypenia zagadka Wasnej sodyczy, a ciaa -- wasnego powabu. Wyblake jednoroce, oczy z akwamaryny, Trzepot przymknitych powiek, galony, zblake achmany I oczy furi rozbyse, ramiona za sabe na czyny, Zmieniaj si w tum obojtny, zmieniaj si w dobrze mi znany Mosiny piercie z sokoem. Ni samozadowolenie, Ani nienawi do jutra, ni al za dniem, co zachwyca, Nic tylko uchwyt szponw i oka uspokojenie, I bezustanny szum skrzyde, co gasi wiato ksiyca. Odwracam si i zamykam za sob drzwi, a na schodach krtych Myl, ile to razy mogem sam dowie swojej wartoci W czym, co byoby przez innych ze zrozumieniem przyjte; Lecz, och! ambitne serce, gdyby przyjaznych goci Pocign taki dowd, ukoi sumienie zrazu, Tym wicej wzbudziby pragnie. Abstrakcyjne radoci, Nie doczytana mdro demonicznych obrazw Tak samo staremu wystarczy jak kiedy chopcu, co ronie. 1923
przekad - Juliusz uawski

Listopad 1983 - stycze 1984

Leda i abd
Spad na ni nagym ciosem: nad oszoomion Trzepot ogromnych skrzyde, kark w twardym uchwycie Dzioba, uda pieszczone ap czarniaw bon, Pod jego piersi -- serca jej sposzone bicie. Jake maj jej palce paniczne i bdne Odepchn od sabncych ud pierzast chwa? Jak ciao, przygwodone obcym serca ttnem, Umkn ma przed naporem piersi nienobiaej? Dreszcz ldwi w jednej chwili ono jej zapadnia Zwalonym murem, dachem poncym i wie, mierci Agamemnona. Przebita tym dreszczem, Pod dzik krwi powietrza ulega, bezwadna, Czy razem z jego wadz przyja i wiedz, Zanim zobojtniay dzib puci j wreszcie?. 1923 przekad - Stanisaw Baraczak

Wiea
I Co z tym absurdem teraz pocz mam -Moje ty biedne serce -- z t karykatur, Z moj staroci? Tak jest przyczepiona Do mnie jak ciar do psiego ogona. A nigdy bardziej namitn i grn Nie yem wyobrani, nigdy wzrok i such Na niemoliwo bardziej nie czekay -Nie wtedy, kiedy, chopiec, z wdkami i much Czy skromniej, bo z robakiem, szedem na Ben Bulben I dzie, dugi jak ycie, by przede mn cay. Trzeba wic kaza pakowa si Muzie, Wybra przyjaci: Plotinus i Plato, A wyobrania i oko, i ucho Tezom, abstrakcjom pozwol si urzec. Wlok ten gruchot, ktry ze mnie drwi, A trudno chyba jest zgodzi i na to. II Na blankach wiey chodzc, fundamenty W dole ogldam lub nisko zaczty Jak czarny palec pie drzewa przy ziemi. I pki starczy mi dziennych promieni, Wysyam naprzd wyobrani w pogo. Kruche obrazy, wspomnienia zwouj, Ruiny, drzewa stare konsultuj, eby pomogy i ebym co poj. Tam, za t gr, sta dom pani French, Raz, kiedy migot profitek i wiec Zapala ciemne mahonie i wino, Sucy, ktry z tego wanie syn, e kad chtk odgad jasnej pani, Schwyci noyce, uszy obci szelmie, To jest dzierawcy, bo gada bezczelnie, I w salaterce zanis na st dla niej. Za lat modoci mojej pamitano Wiejsk dziewczyn w pieniach wychwalan, Ktra std bya, z naszej okolicy. Odcie jej cery, mwiono, by liczny. I w dzie jarmarku, jak to sam syszaem, W zwyczaju chopw byo, kiedy sza, Trca si szepczc, e to wanie ta: Bo wielk pie jej przynosia chwa.

A jacy, ktrym dokuczyy rymy, A moe zdrowia pite z jej przyczyny, Wstali od stou i zgodnie wrzasnli, e co jest warta, sprawdz tej niedzieli. Ale za duo ksiycowych byskw, Czy dzie, czy noc, im si popltao, Muzyka, we bach im zalga chaos I jeden zosta w Kluskim Torfowisku. To dziwne, pie uoy niewidomy. Cho znowu, patrzc na to z innej strony, Nic w tym dziwnego. Bo tragiczna era Wiedzie pocztek od lepca Homera. Nikt z ywych ufa nie mgby Helenie. O, gdyby wiato dnia i wiato nocy W jeden si promie sploty nierozczny! W szalecw ludzi, triumfujc, zmieni. To przecie ja stworzyem Hanrahana. Tutaj o wicie, trzewa czy pijana, cieka go wioda, gdzie z ssiednich chat. W sida starego czarownika wpad, Chwia si, potyka, bdzi tu i tam, Nogi zamane byy mu zapat, Obrzydy splendor poda, nic na to. Dwadziecia mija lat -- zmyliem to sam: Kumotrzy w karczmie tasowali karty I hultaj, kiedy bank mieli otwarty, Tak mign palcem, e talia, jak bya, Z wyjtkiem jednej karty w skok ruszya Zgraj myliwskich pieskw, z ujadaniem. Ostatni kart zamieni w zajca. Hanrahan w szale wszystkich poroztrca, Rzuci si w pogo za tym sfory graniem. Co gonic? Nie wiem, to s rzeczy dawne. Tu mieszka czowiek, przywoa go pragn, Ktremu mio ni obcite uszy Wroga, ni piewy nie cieszyy duszy. Tak sawny kiedy, a dzi nie ma komu Wieci przekaza i nie usyszycie, Kiedy i jak zakoczy psie ycie Zbankrutowany dziedzic tego domu. A nim ruina przysza, z brzkiem stali Przez wieki na te schody wstpowali W zbrojach czy z ydk opit rzemieniem. I takim Wielkim s dotd Wspomnieniem Niektrzy z nich, e ich obraz noc Nawiedza krzykiem, popiesznym oddechem Tych, ktrzy pi, i mur dudni echem, Bo grajc w koci drewnem w drewno grzmoc.

Pyta chc wszystkich, przybywaj, kto moe, Piknoci bdny przyjd, adoratorze, Prycerz, starzec z tob jest ubogi. I ty, rudzielcze, przez ciemne uroki Gnany wertepem. Pani French, co synne Dostaa ucho, niech jej nie zabraknie, Ni chopa, ktry utopi si w bagnie, Bo Muzy dziewk wybray na kpin. Biedni, bogaci, mczyni, kobiety, Ktrzy te skay deptali, szli tdy, Przeciw staroci bunt czy mieli w sobie, Czy si wciekali, jak to teraz robi? Ale odpowied daway mi oczy mierci stsknione. egnam was na zawsze. I Hanrahana tylko mi zostawcie, Bo jeszcze szukam u niego pomocy. Stary ajdaku, z twymi miostkami, Wyprowad z myli, przyno mi z otchani To, co odkrye nareszcie w mogile, Bo jestem pewien, e obliczasz, ile Pogre byo nie do przewidzenia, Kiedy czyj dotyk czy wilgotne oko, Czy pier, co wzdycha, wierzymy gboko, Wciga w labirynt cudzego istnienia. Czy wyobrani karmi nam sdzono Kobiet ju zdobyt, czy stracon? Jeli stracon, to przyznaj, e zosta W labiryncie nie chciae czy z tchrzostwa, Czy z dumy, moe z gupiej subtelnoci, Sumienia moe, jak to nazywano, e kiedy wraca pami, czarn plam Sonce powleka, dzie znika w ciemnoci. III Testament pisa czas. Wybieram szczerych ludzi, Ktrzy strumieniem pod prd Id i skoro wit Pod wodospadem u ska Wdk rzucaj w nurt Koo mokrego kamienia. Oni, owiadczam, dziedzicz Moj dum, bo s Z narodu, ktrego nikt Nie uwid, Sprawa ni Rzd. Nie z niewolnikw oplutych Ani z plwajcych tyranw. Nard Burkego, Grattana Daje, odmawia, wolny. Dum niech bior jak brzask I wiato zerwane z pt

Czy legendarny rg, Czy letni gwatowny deszcz W suchym oysku strumienia Albo godzin, gdy ganie Wieczorny promie i abd Pynie na jasny lad I tam, przed noc wd, piewa ostatni pie, Owiadczam, e wierz tak: Plotyna egna mj miech I Platonowi w twarz, Co tutaj poznaem, krzycz. Nie, ani mierci, ni ycia Nie byo, nim czowiek sam Wynalaz wszystko i wzi Ze swojej gorzkiej duszy. Tak, nawet soce i ksiyc, Tak, nawet mnogo gwiazd, I wierz, z martwych wstajemy Potg marze stwarzajc Nadksiycowy Raj. Spokojny, dzikuj wam, Uczone rzeczy Italii, Dumne kamienie Grecji, Poetw pikne zmylenia, Pamitki dawnej mioci, Pamitki kobiecych sw, Wszystkiemu, co w zwierciadlany Ponadczowieczy sen Rka czowieka przemienia. Jak tutaj w otworach strzelnic Kawki wrzeszczc i krc Badyle kad warstwami Na zapleniay gaz I matka puste budowle Sob zapenia i grzeje Wntrze ich dzikich gniazd. Zostawiam wiar i dum Szczerym i dzielnym modziecom, Niech id zboczami gr I ledwo wstanie wit, Wdk u ska zarzucaj. Ja byem z tego metalu, Zanim zamao mnie krzeso I pokrelony skrypt.

Teraz ju zajm si Dusz, zaprzgn j Do wicze w uczonej szkole, A ta ruina ciaa, Powolny rozkad krwi, Delirium starczych uroje, Zgrzybiao, cokolwiek mnie Ma spotka, jakie zo -mier przyjaci i mier Kadego wdzicznego oka, Co zapierao mi dech -Bd jak obok na niebie, Kiedy horyzont blednie, Albo jak senny gos ptaka, Tam gdzie ju coraz ciemniej. 1926
przekad - Czesaw Miosz

Odjazd do Bizancjum
I To nie jest kraj dla starych ludzi. Midzy drzewa Modzi id w ucisku, ptak leci w zieleni, Generacje miertelne, a kada z nich piewa, Skoki ososi, w morzach awice makreli. Cae lato wysawia bd chry ziemi Wszystko, co jest poczte, rodzi si, umiera. Nikt nie dba, t zmysow muzyk objty, O intelekt i trwae jego monumenty. II Ndzn rzecz jest czowiek na staro, nie wicej Ni achmanem wiszcym na kiju, i chyba Ze dusza pieni skada umie, klanie w rce, A od cielesnych zniszcze pieni jej przybywa. Tej wiedzy w adnej szkole piewu nie nabdzie, W pomnikach wasnej chway tylko j odkrywa. Dlatego ja morzami eglujc przybyem Do witego miasta Bizancjum. III O mdrcy, gorejcy w witym boskim ogniu Jak na mozaice u cian penych zota, Wyjdcie z pomienia, co arem was oblk, Nauczcie, jak mam piewa, podyktujcie sowa. Przepalcie moje serce. Chore jest, poda, I kiedy zwierz z nim sptane kona, Serce nic nie pojmuje. Zabierzcie mnie z wami W wieczno, ktr kunsztownie zmylilicie sami.

IV A kiedy za natury krain ju bd, Nigdy formy z natury wzitej nie przybior, Jak u greckich zotnikw, tak form wyprzd Wplatajcych w emali li i zot kor, Aeby senny Cesarz budzi si ze dworem, Albo t, jak w zotej wykuli gstwinie, eby piewaa panom i damom Bizancjum O tym, co ju mino czy mija, czy minie. 1927
przekad - Czesaw Miosz

Dwie pieni ze sztuki


I Kiedy boski Dionizos umiera, ujrzaem Przy nim dziewic o szalonym wzroku. I wydara mu serce z rozprutego boku, I zoya na doni, powstajc nad ciaem. I zabraa to serce, cho jeszcze si tuko, A wtedy wszystkie zapieway Muzy, I Magnus Annus z wiosny si wynurzy, Jakby mier Boga bya byle sztuk. Inn Troj wznie trzeba ponad Troi grobem, Inny rd musi sta si erem kruka I jaskrawszej byskotki musi zacz szuka Inne Argo z malowanym dziobem. Rzymskie Imperium wielki strach ogarn: Przestao wada wojn i pokojem, Gdy zawzita dziewica razem z gwiazd swoj Woaniem zamcia ciemno legendarn. II Litujc si nad ludzk myl zaciemnion On wszed na scen i z niej zeszed W wiat galilejskich zamieszek. Gwiadziste wiato Babilonu Wnioso bezksztatny mrok baniowo ciemny Wo krwi, gdy Chrystus na krzyu umiera, Sens tolerancji platoskiej odbiera, Czyni dorycki porzdek daremnym.

Wszystko, co czowiek zwyk powaa, Trwa dzie zaledwie, chwil jedn. Mioci, gdy spenione, bledn, A pdzel niszczy sny malarza. Okrzyk herolda czy krok armii Umierca saw, moc spopiela. Co ponad noc pomieniem strzela -ywic ludzkich serc si karmi.
przekad - Ludmia Marjaska

KRTE SCHODY I INNE WIERSZE (THE WINDING STAIR AND OTHER POEMS, 1933)

mier
Trwg i nadziei wyzbyta Jest mier zwierzcia w kniei; Czowiek koniec swj wita W trwodze, peen nadziei; On umar wiele razy, Raz w raz znowu powstaje. Wielki czowiek bez skazy Widzi mordercw zgraj, Drwina jest w jego dumie I drwic egna si yciem; On mier na pami umie -Czowiek: mierci stworzyciel.
przekad - Leszek Engelking

Rozmowa midzy Osob a Dusz


I Dusza moja: Wzywam ci oto ku pradawnym schodom; Skup wszystek umys na wspinaczce stromej, Na gruzach wiey przez czas pokruszonej, Przestworze, w ktrym duszne gwiazdy pon Na gwiedzie, ktra skryty biegun znaczy; Myl wdrujc obr ca w stron,

Kdy myl kada znajdzie wreszcie koniec: Czy kto w ciemnoci dusz sw zobaczy? Ja: To wite ostrze na kolanach kad: Dawny miecz Sato, wci taki jak niegdy, Ostry jak brzytwa, jak zwierciado pikny, Bez plam sprawionych czasu przemijaniem. Kawa jedwabiu haftowany w kwiaty, Wyrwany z sukni damy, okrcony Wok drewnianej miecza tego pochwy Wci jeszcze chroni, cho wyblaky barwy. Dusza moja: Dlaczego nagle wyobrania czeka Ju niemodego woa tu przedmioty, Co symbolami mioci i wojny? Pomyl o nocy przodkw, ktra czeka, A wyobrania porzuci t ziemi, Umys za skoczy prne wdrowanie Za tym i owym; noc, co gdy nastanie, Da od narodzin i mierci zbawienie. Ja: Pan Montashigi, trzeci z rodu, stworzy To sawne ostrze przed piciu wiekami. Przy klindze kwiaty z haftw zapomnianych -Purpura serca. Kad owe twory Naprzeciw wiey jako dnia symbole. Wiea noc znaczy. I onierskim prawem dam, bym mierci i narodzin dawne Popeni teraz mg na nowo zbrodnie. Dusza moja: Wiedz, w owej stronie trwa penia tak wielka, e gdy w cystern si wleje umysu, Czowiek wzrok traci, mow i dar suchu. Intelekt duej nie umie rozezna Jest od powinno, myli od jej gniazda -Tym samym czowiek wspina si w niebiosa: Umary, moesz przebaczenie dosta, Lecz sama myl ta jzyk mi poraa. II Ja: Kady, kto yw jest, lepy kropl pije. No i c z tego, e rw zars luzem? No i c z tego, e znowu powtrz Mk wzrastania, na nowo przeyj

Hab dziecistwa, katusze chopaka, Ktry w mczyzn z wolna si przemienia, Niedoskonao mczyzny, cierpienia Tego, kto poj, jak jest pokrak, Dorosy stan pord swoich wrogw? Jak, o Niebiosa, moe znosi czowiek asn, ohydn, nieksztatn powok, Ktr zwierciado zawistnego wzroku Ciska mu w oczy, by wreszcie uwierzy, I tamten obraz naley do niego? I na c zda si ucieczka od tego, Gdy honor spynie zimowym powiewem? Chc oto wszystko od pocztku przey, Nawet jeeli zepchnie mnie to ycie W abi skrzek rowu, bym jak lepiec kije W lepcw, co legli obok, gniewnie mierzy Nawet gdy zepchnie mnie w rw najstraszniejszy W szalestwo, ktre zjawia si, gdy czowiek Cierpic, wci pragnie posi z wszystkich kobiet T najdumniejsz, obc jego duszy. Z radoci przejd drog ku pocztkom Wszystkich mych myli i wszystkich wydarze, Przemierz los swj. Losowi wybacz! Gdy mnie podobni zo odrzuci mog, Rado tak wielka wzbiera zaraz w piersi e mia si, piewa chcemy, a wiat cay Naszym postaciom zda si bogosawi. Bogosawimy wzrokiem kadej rzeczy.
przekad - Piotr Siemion

Ksiyc i krew
I Bogosawiona ta ziemia, Bogosawiona ta wiea. Splamiona krwi, butna wadza Wyrosa z tego plemienia, Ptajc je, ujarzmiajc. Wyrosa, niby te mury Wrd chaup smaganych wichur -A ja ten wadzy emblemat Wzniosem szyderczo w mej pieni, I wic rymy z rymami, Szydz nim przed oczami Epoki zmartwiaej u szczytu.

II Wiea aleksandryjska bya wiatem przewodnim, a babiloska Obrazem ruchomych niebios, dziennikiem pokadowym ksiyca i soca. Shelley mia take swe wiee, moce umysem rzdzce. Ogaszam wie mym godem, spord caej natury To wanie ten wijcy si, obrotowy, spiralny kierat schodw jest mym dziedzictwem ponurym. Dziekan witego Patryka, Goldsmith, Berkeley i Burke wspinali si tdy do gry. Swift, bijcy si w piersi w rozpaczliwej wciekoci, Bo serce w skrwawionej piersi cigno go w d ku ludzkoci; Goldsmith, sczcy ze smakiem nektar wasnej mdroci; Burke, wyej noszcy gow, co dowid, e Pastwo jest drzewem, I e ten niezwyciony ptasi labirynt zrzuca wiek za wiekiem Martwe licie za kadym matematycznej rwnoci powiewem; Wybrany przez Boga Berkeley, co dowid, e sen jest konieczny, By cay ten pragmatyczny wiat-prosi, umysu pd niedorzeczny, Nie znikn w mgnieniu oka, cho trway si zdaje i wieczny; Saeva Indignatio i suszne wynagrodzenie; Moc, dajca krwi naszej swe wielkoduszne pragnienie; Wszystko, co nie jest Bogiem, spalane przez myli pomienie. III Bezchmurna czysto ksiycowej nocy Rzucia na podog srebrn strza blasku. Siedem wiekw mino, a ksiyc lni jasno, Nie splamiony niewinnie przelewan krwi. Ziemia krwi przesikaa, deptana stopami onierza, mordercy, kata, Lecz aden, w lepym strachu, dla ndznej zapaty Czy pord krwi przelanej z czystej nienawici Nie zdoa nigdy cisn ni kropli na ksiyc. Krwawy odr na stopniach schodw naszych przodkw! A my, chocia niewinni, stajemy porodku, Wzywajc gono ksiyc w pijanym szalestwie. IV W oknie, wrd lnienia zakurzonych szyb, Motyle-wie i motyle-pawie Na promieniach ksiyca zdaj si wisie prawie, A obok czasem przelatuj my. Czy kady wspczesny nard jest podobny do wiey Obumarej u szczytu? Niewane, co powiedziaem, Bo mdro jest wycznie umarych udziaem, Czym, co nie godzi si z yciem, wadza za naley, Tak jak wszystko, co tylko zbrukane jest krwi, Do yjcych, lecz nigdy nie moe si zdarzy, By krew dotkna ksiycowej twarzy, Gdy wyjrzy w chwale zza chmury.
przekad - Tomasz Wyyski

Coole Park, 1929


Rozmylam dzisiaj o jaskki locie, O pewnej starszej damie i jej domu, O jaworze i lipie w nocy zagubionych, Cho ta zachodnia chmura poblaskiem migoce, O wielkich dzieach wbrew naturze tam stworzonych Dla badaczy, poetw, tych, co przyjd po nas, Mylach, w myl jedn tak dugo splatanych, Tanecznej chwale, jak zrodziy te ciany. Tam Hyde, nim jeszcze przeku w proz. Szlachetne ostrze przypite przez Muzy, I ten, co przybra ma poz, Cho serce mia pochliwe, tam w nieskory, Mylom oddany John Synge, a z nim w parze Porywczy ludzie, Shawe-Taylor i Hugh Lane, Znaleli dum wspart na pokorze, Przewietne towarzystwo i waciw scen. Jak jaskki przybyli, jak jaskki pierzchli, A duch jednej kobiety potrafi sw si Wci umacnia jaskk w jej zamiarze pierwszym; Inne jaskki, co si w szyku wzbiy I wiroway niby nad ig kompasu, Znalazy pewno w tym sennym powietrzu, Sodycz rozumu pijc z owych wierszy, Ktre przebiy si przez gbie czasu. Dzi sta tutaj, poeto, wdrowcze, badaczu, Kiedy tych komnat i cieek ju nie ma, Las chwiejnych pokrzyw ich miejsce oznacza I mode drzewka rosn wrd zomw kamienia, I powi -- w ziemi kierujc swe oczy, Plecami odwrcony do jasnoci soca I zmysowej rozkoszy, jak cie ci nci -Jej skroni strojnej laurem minut pamici.
przekad - Ewa ycieska

Park w Coole i Ballylee, 1931


Pod moim oknem bystre wody pyn. Wydry w nich yj, nad nimi ptak botny. Rozlane fale Niebiosom w twarz byszcz, Nim, ciemne, spyn w Raftery'ego lochy. Bie pod ziemi, a znowu wytrysn We wociach Coole, gdzie skalny paskowy, Nowym jeziorem i znowu w gb run. Nie jeste woda wdrujc dusz?

Ponad brzegami jeziora las stoi Zimowym socem zmieniony w gszcz puchy. Wrd pni bukowych stoj zapatrzony: Natura wzua tragiczne koturny. Jej krzyk sceniczny -- echem myli moich. Gdy w grzmocie skrzyde abd biaopiry Wzbi si, spojrzaem tam, gdzie ga amie Jasny blask toni w jeziorze wezbranym. Nowy emblemat! Owa biel wzburzona Jest, zda si, niebem zgstniaym jedynie I, niby dusza, wzlatuje w przestworza, Nim zniknie witem bez dania przyczyny, I tak jest pikna, e naprawi zdoa Wszystko, co wiedza lub jej brak, skrzywiy: Jasno tak butna, i dziecko by mogo Chcie zabi ptaka atramentu kropl. Sycha stukanie laski o podog. Kto stpa z wolna od krzesa do krzesa. Wszdzie oprawne rk mistrza tomy, Stare obrazy, z marmuru popiersia, Komnaty, w ktrych dzieci i wdrowcy Znaleli rado. Idzie spadkobierca Tych, ktrych wadztwu nie zbywao sawy, Tych, co szalestwu nie dali si zdawi. Miejsce praojcw ywotw i zgonw, Niegdy od ycia drosze. Dawne drzewa, Strojne wspomnieniem aleje ogrodw Widziay rodw pakty i maestwa I oblubienic ambicje spenione. Dzi, kiedy wada moda i chimera, Drepczemy w miejscu -- zagina sawa -Podobni koczowniczej rodzinie Araba. Ostatni z romantykw, bralimy za temat Pikno stworzenia i tradycji wito, To, co niejeden przed nami poeta Wzi z ksigi ludu, wszystko, co najwiksz Czci otoczone, eby w rym obleka. Dzi ko bez jedca. Wszystko przemino, Cho niegdy Homer pochyla si w siodle, Gdzie ptak dryfuje w toni mroczniejcej.
przekad - Piotr Siemion

Wybr
Czowiek w rozumie swoim stoi na rozstaju Midzy doskonaoci w yciu lub dziaaniu; Jeli drugie wybiera, z gry rezygnuje Z niebiaskiego mieszkania, szaleje w otchani. C wic nam pozostaje, gdymy ju u kresu? W sukcesie lub porace wida lady mki. Chyba stary dylemat -- pusta kiesa Lub dnia prno i nocne sumienia udrki.
przekad - Tadeusz Rybowski

Bizancjum
Natok dziennych obrazw z wolna barwy traci; Zasypiaj pijani cesarscy odacy; Echo gongu katedry, piewu ladacznicy Cichnie w gbi nocnej ulicy; W wietle gwiazd lub ksiyca ogromna kopua Gardzi ludzi sprawami I caym ich zgmatwaniem, Na boto i na furi ludzkich y nieczua. Przede mn pynie obraz -- czowiek albo widmo, Widmo raczej, lecz bardziej obraz nili widmo; Mumie, szpule Hadesu ptnem owinite, Mog omota cieki krte; Wysche usta zwoaj, chocia tchu brak w piersi, Usta ywe, zdyszane; Witaj, nadludzki stanie; mierci-w-yciu nazywam ci i yciem-w-mierci. Cudowny ptak, zabawka ze zota wykuta, Bardziej cud ni ptak albo rzecz ze zota kuta, W wietle gwiazd posadzony na zotej gazi, Potrafi, draniony przez ksiyc, Pia jak kogut z Hadesu, albo, w glorii zota Trwalszego ni zwyke wiaty, Wyszydza ptaki i patki, Ca t gmatwanin ywej krwi i bota. Pnoc; ponad cesarski bruk wzlatuj ywo Pomyki, ktrym zbdny jest chrust czy krzesiwo, Ktrych nie zgasi burza; ogie z ognia zrodzon, Gdzie duchy z krwi zrodzone wchodz, Porzucajc zgmatwania, furi i udrki, I umieraj tacem, Paroksyzmem i transem, Pomieniem, ktry nawet nie osmali rki.

Mkn wierzchem na delfinach, na krwi, bocie ywym, Nieprzeliczone duchy! Wstrzymuj przypywy Kunie, gdzie zoto kuj zotnicy Cesarza! Marmur posadzek tam stwarza, Ktra wstrzymuje furi, zgmatwanie i groz, Te wizje, z ktrych nowe Rodzi si wizji mrowie, To delfinem rozdarte, gongiem bite morze. 1930
przekad - Stanisaw Baraczak

Wahanie
I Midzy ostatecznoci Wchodzi rodzc si czowiek: agiew, tchnienie pomienia W kocu kres kad Sprzecznoci Nocy i dnia. Ciao mierci to zowie, Serce -- wyrzutem sumienia. Jeeli maj racj -Czym jest rado? II Istnieje drzewo, ktre jest w poowie Migoccym promieniem, w drugiej zielonoci Zwilan ros, wspaniaym listowiem. Kade p jest poow, a przecie caoci. Co p na p pochon, odnawiaj obie. Kto midzy t jaskraw furi a bujnoci lepych lici -- Attisa wiesza wizerunek, Nie wie, czego on zazna, lecz nie zna, co smutek. III Gromad zoto i srebro, skoro tak kuszce, Zaspokajaj ambicje, niech jaka ponta Oywi dni banalne, wypeni je socem, Lecz o tych kilku zasadach pamitaj: W kobietach prniak budzi uczucia gorce, Chocia ich dziatwa musi by majtna. Nie ma jednak mczyzny, ktry miaby do Wdzicznoci dzieci, kobiecej mioci.

A kiedy ci uwolni letejskie listowie, Przygotuj si do mierci, do niej stosuj miary: Czterdzieci lat skoczywszy winien mierzy czowiek T myl kade dzieo umysu czy wiary, Wszystkie prace rk swoich i tworzone w sowie, Nazywa za te prace fantazji oparem -Co nie przystoj tym, ktrzy przed sob Kres widzc, id dumnie, z umiechem do grobu. IV No c, pidziesit lat ju mam, Mylaem, siedzc kiedy sam W londyskiej kawiarence. Stolika marmurowy blat Zdobi po filiance lad, Otwart ksik miaem w rce. Wtem, gdym przyglda si przechodniom, Ognist staem si pochodni: Dwadziecia minut ar mnie trawi Takiego szczcia, em na jawie Bogosawiony bogosawi. V Chocia soneczne wiato lata Zoci oboczne licie nieba, A zimowe pola powiata Ksiycowa zamieci zalewa, Nie mog patrze na nie w oddali, Tak bardzo ciy mi odpowiedzialno. Com rzek lub zrobi dawno temu I czegom nie rzek, nie uczyni, Cho mogem by (zmniejszajc winy), To wszystko ciy mi -- dnia nie ma, By nie wracao do mnie przypomnienie Sprawy trwocej prno lub sumienie. VI Zapach wieego siana Z pl nadrzecznych napyn W nozdrza Czou, boga i pana. Z gr wic sypn nien lawin: "Niech wszystkie sprawy min." Koa cignite przez biae osy, Gdzie Niniwa wzrosa i Babilon. cign lejce zdobywca; doniosy Gos do walk zmczonych spyn: "Niech wszystkie sprawy min."

Z nasikego krwi serca gazie Nocy i dnia si rozwin I jaskrawy zawinie w nich ksiyc. Jakie maj znaczenie pieni? "Niech wszystkie sprawy min." VII Dusza: Odkrywaj rzeczywisto, rzu wiat wyobrae. Serce: Jak to, nie mie tematu, gdy si jest pieniarzem? Dusza: Prcz wgli Izajasza, czeg pragnie czowiek? Serce: Oniemiay przez zwyczajny ogie; Dusza: Spjrz na ten ogie: zbawienie zawiera. Serce: Lecz to grzech pierworodny tematem Homera! VIII Musimy si rozsta, Von Hgel Tak podobni do siebie? Obaj wierzymy w cuda i czcimy witych w niebie. Ciao witej Teresy pod pyt toczon ley, Nietknite, skpane w olejkach, wydziela zapach wiey I uzdrawia zza grobu. Moe te same rce Zachoway na wieczno ciao wspczesnej witej, Co wygrzebay mumi Faraona? Ja -- choby sercu lej byo, Gdybym sta si chrzecijaninem i mg uwierzy z si W to, co najbardziej w mierci podane -- gram przeznaczon mi rol. Pogaskie serce Homera, Homer jest moim wzorem. Lew oraz plaster miodu, jak mwi Pisma strony? Ruszaj wic std, Von Hgel, lecz bd bogosawiony. 1932
przekad - Ludmia Marjaska

SOWA MOE DO MUZYKI (WORDS FOR MUSIC PERHAPS, 1933)


I. Gupia Jane i Biskup
Prowad, niech z pnocy dzwonem, Gdzie db osmalony gromem, (W grobie wszyscy pokj maj.) Kltw cign mu na gow Za to ycie Jakubowe. Krtk mu wypali mow: Czek solidny a fanfaron.

Nawet nie proboszcza przykaz Wygna Kub Czeladnika, (W grobie wszyscy pokj maj.) I nie biskupa, pamitam. Rzek -- a w rce ksiga wita -e yjemy jak zwierzta. Czek solidny a fanfaron. Biskup skr ma, Bg wiadkiem, Pomarszczon jak g apk (W grobie wszyscy pokj maj.) I nie skrywa czer ta Boa Czaplego garbu, a zgroza, A mj Kuba by jak brzoza! Czek solidny a fanfaron. Kuba mi zabra mj wianek, Woa mnie pod db, kochanek, (W grobie wszyscy pokj maj.) Sam wychodzi w nock ciemn, W cieniu si spotyka ze mn. Gdyby tamten przyszed -- kln go! Czek solidny a fanfaron.
przekad - Ewa ycieska

II. Gupia Jane skarcona


Nie dbam, co mwi eglarze, Caa ta czarna ulewa W grzmocie, w piorunowym arze -To to tylko niebo ziewa. Zbania si Europa, Wolaa byka od chopa. Fol de rol, fol de rol. By wycieli muszli zwoje, Gdzie si tajny szlak wykrawa Przez perowej masy soje -Samo niebo trzeszczy w stawach. Nie oddawaj serca temu Chwalipicie wdrownemu. Fol de rol, fol de rol.
przekad - Ewa ycieska

III. Gupia Jane w Dzie Sdu


"Mio jest caa Nienasycona, Jeli wszystkiego nie miaa, Ducha i ciaa." Tak rzeka Jane, rzeka ona. "Gorycz wybierasz! Mnie wybierajc, Mog wykpi, sponiewiera, Zaja i stera. Tak -- mwi on -- rzeczy si maj." "Naga si poo, Schowana w cie. Trawa mym oem W ten czarny dzie." Tak powiedziaa Jane. "C przynosimy? Czym jest prawdziwa mio? Wszystko si pozna da i nie zaginie, Niech tylko Czas przeminie. Tak -- mwi on -- na pewno tak byo."
przekad - Ewa ycieska

IV. Gupia Jane i Kuba Wdrowny Czeladnik


Wiem, cho gdy oczy si spotkaj, Dr a do szpiku koci: Im czciej drzwi nie bd zamykaa, Tym prdzej bdzie po mioci. Mio to tylko przdza rozmotana Od zmroku do pierwszej jasnoci. Samotnym duchem jest ten duch, Boe, co spocznie w Tobie. Ja -- ni mioci na ziemi spltana I moje ciao w grobie -Skocz na powrt w wiato Stracone w matki onie. I choby mnie samotn los Na puste oe rzuci, Dwa nasze duchy ni ta wie tak, e dokd on swe kroki zwrci Przechodzc drog w ow noc, Tam mj duch musi wrci.
przekad - Ewa ycieska

V. Gupia Jane o Bogu


Ten jednej nocy kochanek Wszed, bo tdy wioda droga, Wyszed, kiedy wstawa ranek. Czy mam ch, czy nie mam chci, Zawsze si tu jaki krci. Wszystko w rku Boga. Niebo chorgwiami skryte. Wojska tum, a bierze trwoga. Ko ry i bije kopytem, Wielka bitwa, wojsk bez liku W tym wskim przesmyku. Wszystko w rku Boga. A dom od dziecistwa znany -- Sami si przekona mog -Stary i nie zamieszkany, W jednej chwili staje w skrach Od piwnicy a po dach. Wszystko w rku Boga. Kochaam Kub niecnot. Tak jak droga Suy ludziom w skwar i sot, Moje ciao ani jknie, piewa piknie. Wszystko w rku Boga.
przekad - Ewa ycieska

VI. Gupia Jane rozmawia z Biskupem


Spotkaam biskupa na drodze, On swoje mi rzek, ja jemu swoje. "Paska twoja pier, zwida, Wprdce y wyschn zdroje, W niebieskim dworcu ci zamieszka, Nie w jakim chlewie, w gnoju." "Plugawe piknemu jest bratem, Potrzebne mu! -- zawoaam. -Zostaam sama, lecz tej prawdzie mier ni onica kamu nie zadaa, Uczy jej duma serca Jak i nikczemno ciaa."

"Kobieta mioci przejta Nosi si godnie i wie, ile warta, Lecz mio wzniosa sobie dwr Tam, gdzie kloaka otwarta. Bo nic nie moe by stae i cae, Co w przd nie byo rozdarte."
przekad - Ewa ycieska

VII. Postarzaa Gupia Jane przyglda si taczcym


Widziaam, jak ta posta biaozota Ze swoim chopcem w tacu gna, Lecz kiedy czarn kos jej omota, Jakby j zdawi chcia, nie miaam Bodaj drgn, zdja mnie niemota, Tak pod powiek renica paaa -Bo mio jest jak pazur lwa. Od razu, cho niejeden gada, e udawaa, wiedziaam, to nie gra, Gdy n dobya, eby mier mu zada, Mogam go tylko losowi zostawi. Niech sobie kady, co chce, opowiada, Nie masz to jak nasyci sw nienawi -Bo mio jest jak pazur lwa. On to zgin czy zgina ona? Zdao mi si czy zgasy ycia dwa? Mj Boe, wci jeszcze ja szalona Daabym wszystko w jednej chwili, Bylebym nogi miaa, by sprbowa Taca, ktry ci dwoje tam taczyli -Bo mio jest jak pazur lwa.
przekad - Ewa ycieska

XVII. Po dugim milczeniu


Mowa po dugim milczeniu; bo skoro Wszystkie inne kochanki odeszy lub zmary, Abaur zmikcza ostry blask lampy, a czarny Napr nocy pozosta za okienn stor, Skoro tak -- trzeba, bymy jako temat mieli Sztuk i Pie, najwysze z rzeczy tego wiata: Gdy ciao widnie, wzrasta mdro; w modych latach Kochalimy si wzajem i nic nie wiedzieli.
przekad - Stanisaw Baraczak

XVIII. Szalony jak mga i nieg


Zarygluj okiennice, Wiatr dmie, jakby si wciek: Dumajmy obaj, niech nam mwi Myli podwjny bieg, e wszystko, co na zewntrz nas, Szaleje jak mga i nieg. Na pce Homer i Horacy, Platona zoty brzeg I tom Tulliusza wp otwarty. Gdzie nasz chopicy wiek, Gdymy obydwaj, dzicy, modzi, Szaleli jak mga i nieg? Pytasz mnie, czemu wzdycham, czemu Cie mi na czoo leg? Wzdycham, gdy myl, przyjacielu, e wszystko, co Homer rzek, Nie przeczy temu, e i on by Szalony jak mga i nieg.
przekad - Stanisaw Baraczak

-- Kobieta moda i stara (A Woman Young and Old):

I. Ojciec i crka
Syszy, jak w st uderzam, Mwic, e nie wyjdzie spod prgierza, Bo jzyki mczyzn i kobiet Jej imi kojarz sobie Z mczyzn o zej sawie. Odpowiada mi na to, e on ma pikne wosy, A wzrok chodny jak marcowy powiew wiatru.
przekad - Ludmia Marjaska

II. Nim wiat zosta stworzony


Jeeli czerni sobie rzsy I szmink barwi usta, Jeli oczom przydaj blasku I chodz od lustra do lustra, Sprawdzajc, czy tak dobrze, To nie jest prno z mej strony: Szukam twarzy, jak miaam wwczas, Nim wiat zosta stworzony. I c, jeli patrz na mczyzn, Jak gdybym go kochaa, Cho zachowuj zimn krew I serce mam jak skaa? Czy pomyli, e jestem okrutna Lub e zosta zwiedziony? Chc, eby kocha t, ktr byam, Nim wiat zosta stworzony.
przekad - Ludmia Marjaska

III. Pierwsza spowied


Przyznaj si, e wrzosy Wpltane w moje wosy Krzywdy mi nie zrobiy. Moje drenie i omdlewanie Jedynie udawaniem I kokieteri byy. Pragn prawdy, lecz przyznam, e gdy jaki mczyzna Ku mnie zwraca zaloty -Cho moje lepsze ja gardzi T saboci -- tym bardziej Pragn jego pieszczoty. Widocznie ywo tak Przynis mi znak Zodiaku. Po c wic tyle pyta W oczach we mnie utkwionych? Niech zwrc si w inne strony, Gdy pusta noc je powita.
przekad - Ludmia Marjaska

IV. Jej triumf


Nim przyszede, wypeniaam wol smocz, Wyobraajc sobie mio do dziwacznie, Jako nag improwizacj lub gr: chcesz j rozpocz, Upu tylko chusteczk, a zaraz si zacznie. Najlepsze byo to wszystko, co mogo chwil zmieni Dowcipem w muzyk sfer, uskrzydli j w wyobrani. I nagle ty stane pord smoczych piercieni. Chocia drwiam, szalona, ty tego smoka ujarzmi. Jak pogaski Perseusz albo wity Jerzy Zerwae acuch, zdje z moich kostek ogniwa. Zdumieni patrzymy na morze, ktre przed nami ley, I nieznany, cudowny ptak krzykiem nas wzywa.
przekad - Ludmia Marjaska

VI. Wybr
Wybiera si udzia mioci. Tyle ju zrozumiaam, Usiujc znale obraz na szlaku Wirujcego Zodiaku. Ledwie dotkn mojego ciaa, Ledwie spyn z Zachodu w podziemia, Aeby znale wytchnienie Na piersi mojej, gdzie pi nocy cienie, A ju mi si objawi pod pnocn zorz, I zdawaam si wstawa, cho leaam w ou. Przeraona walczyam z okropnoci witu. Uczyniam ten wybr! Jeli zamna dziewczyna O najwysz rozkosz mnie pyta Doznan z mczyzn, wspominam Ow cisz, ktra burz koi, W ktrej serce jego byo moim, I obydwa nis cudowny prd strumienia, Gdzie -- jak gosi uczony astrolog -Zodiak si w kul przemienia.
przekad - Ludmia Marjaska

VIII. Jej widzenie w lesie


Pod listowiem bujnym suchy kawa drewna, O pnocy barwy wina w witym borze, Ju za stara na mio, staam gniewna O mczyznach mylc. W swym uporze Chcc mniejszym blem wielk m bole zaegna, Sprawdzi, czy wyscha ya jeszcze krwawi moe, Rozdrapaam swe ciao, by krwi barwy wina Zakry to, co kochanka wargi wci wspomina. A potem palce uniosam do gry; W paznokie barwy wina i w czer, ktra cieka Wzdu wyschych palcw, wbiam wzrok ponury. Wtem pochodnie zmieniy t czer w czerwie pieka, Limi oguszajce potrzsny chry: Druyna niosa na noszach czowieka I uderzajc w struny, szarpic je na zmian, piewaa o zwierzciu, co zadao ran. W rytm pieni szy kobiety koyszc si godnie, Wos rozpuszczony i twarz blem cita, Wyglday, jak ciba z ptna quattrocenta -- Myl Mantegny bez myli idca swobodnie -Wiecznie mode, czy musz myle lub pamita? A raptem zaraona rozpacz, wstrznita, Patrzc na pier mczyzny ca krwi zbryzgan Zorzeczy pieni zaczam tak samo. Ten stwr w krwi, w bocie, rozdarty przez zwierza, Unis si, utkwi we mnie swoje szkliste oczy, A gorzko-sodka mio powrcia wiea. Lecz orszak z malowida tak jak dotd kroczy, Nie dostrzeg, e krzyknam, e runam, le! Nie wiedzia -- piew jak wino ich wszystkich zamroczy -e nie symbol z legendy spoczywa na marach, Lecz kat mojego serca i ofiara.
przekad - Ludmia Marjaska

XI. Z 'Antygony'
Pokonaj, gorzka sodyczy, Mieszkanko dziewczcych lic, Bogacza i jego sprawy. Syte stada i yzne pola, Marynarzy, niwiarzy prostych, Pokonaj bogi Parnasu.

Pokonaj ich siedzib. Porusz Z miejsca niebo i ziemi, Skoro w jednakiej niedoli Brat z bratem, z rodzin rodzina, Przyjaciel z przyjacielem, Miasto z miastem walczy zaczyna W optanym dz sawy wiecie. Chc si modli, lecz tumic szloch piewa musz - Edypa dzieci Schodzi w nieczuy proch.
przekad - Ludmia Marjaska

PENIA KSIYCA W MARCU (From 'A FULL MOON IN MARCH', 1935)

Modlitwa na intencj staroci


Ustrze mnie, Boe, od tych myli, Co tylko w mzgu goszcz; Kto piewa pie naprawd trwa, Ten myli szpikiem i koci. To jedno w mdrych starcach jest Co warte; czemubym zatem, Jeli wymaga tego pie, Nie mia si wyda wariatem? Modl si wic - bo do mam sw Modnych i wol znw mody Bym si na staro wydawa mg Namitny i niemdry.
przekad - Stanisaw Baraczak

- Pieni nadprzyrodzone (Supernatural Songs):

I. Ribh u grobu Bailego i Aillinn


Poniewa mnie spotykasz w noc ciemn jak smoa Z otwart ksig, pytasz mnie, co czyni. Suchaj, przemyl opowie i przeka j dalej Tym, ktrzy nie widzieli dotd mej tonsury, Cho ju przez dziewidziesit lat zdzieram swj gos O Bailem i Aillinn nie musisz im mwi, Wszyscy znaj ich dzieje, znaj cis i jabo; Ktre spltanym gszczem lici i gazek Ocieniaj ich prochy. Mw, o czym nikt nie wie. Cud, ktry im tak wanie mier przeznaczy, Przeobrazi w substancj czyst to, co niegdy Byo koci i cignem. Kiedy takie ciaa cz si, nie ma pojedynczych dotkni, Wyczerpujcych ekstaz: cao czy si z caoci, Bo obcowanie aniow jest wiatem, W ktrym one na moment zdaj si zgubione. Tutaj, w ciemnoci trwajcej jak smoa Ponad drcym szelestem jabonki i cisu, Tutaj, w rocznic pierwszego ucisku, W kad rocznic mierci, kochankowie, Ktrych tragedia zdoaa oczyci, Znw piesz w swe objcia: ich oczy w to wiato Znowu wpatrzone, orlimi je czyni Woda i zioo, i samotne mody. Cho przeamane przez licie, to wiato Pada krgiem na traw i w nim wanie czytam, Przewracajc stronice mojej witej ksigi.
przekad - Ludmia Marjaska

V. Ribh uwaa mio chrzecijask za niewystarczajc


Czemu mam zgbia mio, szuka jej zawzicie? Jest od Boga i ludzkie przekracza pojcie. Ja studiuj nienawi z ogromn pilnoci, Bo t namitno mam w swej wadzy przecie, To co w rodzaju mioty, co z serca wymiecie Wszystko, co nie jest myl lub mdroci.

Czemu ludzi i zdarze nienawidzi musz? To wiato zapalone przez zazdrosn dusz, Wolne od strachu i kamstwa zalnio Ujawniajc nieczysto; za jego przyczyn Ujrz, jak dusza yje, gdy te sprawy min, Jak umiaa y dusza, gdy tych spraw nie byo. Moja zbawiona dusza wwczas si oczyci W tajemnej wiedzy, zdusi w nienawici Wszystkie, jakie ywia ludzko, myli Boe. Myl jest strojem, a dusza jest oblubienic, Nie moe kry jej mieci i wiecide nico: Nienawi Boga zwrci dusz Bogu moe. Z uderzeniem pnocy dusza nie ma siy Znie, e j myl i ciao tak wyposayy. C moe wzi, dopki nie przyjmie od Boga? Gdzie ma patrze, dopki On czego nie wskae? C pojmie, pki On jej zrozumie nie kae? Nim On w jej krwi oyje, czy y bdzie moga?
przekad - Ludmia Marjaska

VIII. Skd przywdroway


Wieczno jest namitnoci, chopiec i dziewczyna Woaj, kiedy pe ich radowa zaczyna: "Na zawsze, o, na zawsze." Gdy budz si, za to Nie wiedz, co mwiy Osoby Dramatu. dz porwany, uskrzydlony czowiek Zdania, o jakich nigdy nie myla, wypowie, Biczownik siecze batem po ldwiach, po plecach, Niewiadom, co w autor dramatu zaleca I jaki pan bicz stworzy. Skd przywdroway Bicz i rka, co zimn Rom pokonay? Jaki w jej ciele wzbiera dramat wity, Gdy ten, co wiat mia zmieni, Charlemagne, by poczty?
przekad - Ludmia Marjaska

IX Cztery pory ycia ludzkiego


Z pocztku z wasnym ciaem wojowa, Lecz przegra: ciao stoi pionowo. Pocz si z sercem zmaga o wszystko: Straci w tej walce spokj i czysto Potem z umysem walczy, jak umia: Odeszy ode hardo i duma. Nareszcie z Bogiem podj bj mny: Pnoc wybije i Bg zwyciy.
przekad - Stanisaw Baraczak

IX Cztery wieki czowieka


Z ciaem toczy walk, na koniec Zwyciyo: utrzymuje si w pionie. Potem z sercem zacz toczy boje: Koniec z niewinnoci i spokojem. Wtedy zacz walczy z rozumem: Poniecha serca dum. Teraz wojn z Bogiem rozpoczyna: Wygra Bg, gdy wybije godzina.
przekad - Ludmia Marjaska

X. Koniunkcje
Gdy si Jowisz z Saturnem schodzi, Jake matula pszenica obrodzi! Miecz jest krzyem: On na nim umiera. Na piersi Marsa bogini westchna.
przekad - Ludmia Marjaska

XII. Meru
Cywilizacj ciska obrcz, jest ujta W reguy, ujarzmiona pozornym pokojem Przez rnorak zud. Lecz yciem czowieka Jest myl; on - mimo strachu - nadal ciga swoje Zdobycze, wiek za wiekiem, wyrywa korzenie, Szarpie, poera z furi, chcc, by jego imi Zczono z rzeczywistym, jawnym spustoszeniem: Egipcie, Grecjo, egnaj! egnaj, Rzymie! Pustelnicy na grze Everest i Meru, Ktrzy noc w pieczarach pod niegami siedz, Znosz straszliw zim i wichry bez szmeru, Drczce nagie ich ciaa, bo wiedz, wiedz, e dzie przynosi noc, e jeszcze przed witem Minie sawa i ludzkie dziea znakomite.
przekad - Ludmia Marjaska

NOWE WIERSZE (NEW POEMS, 1938)

Spirale
Spirale! Cykle! Spojrzyj, Stary Jaskiniowcze: Nikt ju nie snuje nazbyt dugowiecznych marze, Ginie - e nazbyt cenne - wszystko, co najdrosze, A pradawne kontury skrela si i mae. Strugi krwi bezsensowne plami ziemi pociel; Empedokles w krg rozsia proch rzeczy i zdarze; Hektor nie yje, una bije sponad Troi; Nam, widzom, miech radoci tragicznej przystoi. C std, e koszmar dawi, e krew wieych udrk, Zmieszana z botem, ciao obolae plami? C std? Westchnienie wstrzymaj, z powcignij z trudem. Czas wspanialszy, askawszy pozosta za nami; Do ksztatw malowanych lub puzderek z pudrem, Skrytych w starych grobowcach, tskniem czasami, Lecz przestaem; i c std? Gdy dobiega wreszcie Gos z jaskini, zna jedno tylko sowo: "Ciesz si!"

Pospolicieje praca, duch, obyczaj, sowo C std? Ci, ktrych Stary Jaskiniowiec ceni, Mionicy wierzchowcw i kobiet, na nowo Z marmurw rozpkego grobu albo z cieni Gstniejcych pomidzy gryzoniem a sow Lub z kadej yznej, mrocznej i pustej przestrzeni Odgrzebi wyrobnika, witego, magnata I pomkn wtrnym cyklem wszystkie rzeczy wiata.
przekad - Stanisaw Baraczak

Lapis Lazuli
(Harry'emu Cliftonowi) Syszaem, jak w histerii mwiy kobiety, e do maj palety i smyczkw skrzypcowych, I niezmiennej radoci kadego poety, Gdy wie kady lub winien wbi sobie do gowy, e gdy zbyt dugo si gwatu nie czyni, Przychodz wkrtce Aeroplan i Zeppelin, By ciska bomby jak Oraczyk kule, A miasto zrwna si z powierzchni ziemi. Kady ma sw rol w tragedii, Oto bka si Hamlet, tam Lir, Ofelia znw i Kordelia, Lecz gdy w ostatniej ju scenie Spada bdzie wielka kurtyna, Jeli do rl tych doroli, Nie przerwie ich kwestii za. Hamlet - wiedz - i Lir s radoni, W radoci za niknie strach. Kady dy, znajdowa i traci; Olnienie; Niebios ar spywa do gowy: To tragedii granica najdalsza. I cho Lir szaleje i Hamlet, I ostatnia z ostatnich scen ganie W stu tysicach teatrw, tragedia Ju o cal ani uncj nie wzronie. Pieszo i na okrtw pokadach przybyli, Na koniach, na wielbdach, na osach, na muach, Stare cywilizacje ywot utraciy I wraz z mdroci swoj legy w gruzach. adne z arcydzie duta Kallimacha (Co jak brz marmur gi i strojw fady Ukada rzebom tak, e kiedy bryza Powiaa, zdalo si, e wzlatyway) Nie ostao si: lampa o kloszu wysmukym Niby pie palmy tylko dzie istniaa. Wszystko pada i znw jest odbudowywane, A budujcy maj rado w twarzach.

Oto Chiczycy dwaj, trzeci za nimi, Z lapis lazuli wyrzebieni bryy. Nad nimi dugonogi ptak si wznosi, Ktry symbolem jest dugowiecznoci. w trzeci, niewtpliwie suga, Instrument muzyczny dwiga. Kade miejsce, gdzie kamie zmieni barw, I kada z przypadkowych rys i szczerb Jest jak potoku bieg albo lawina Lub stok wysoki, gdzie zalega nieg. Lecz, co widoczne, kwiat wini czy liwy Chroni w may dom w poowie gry, Ku ktremu zdaj Chiczycy, tam gdzie - Jak sobie wyobraam - usid na progu I spojrz na wynios gr i na niebo, Na ca wielk tragedii tej scen. Potem ktry poprosi wprawne palce mistrza, By gra im melodie, w ktrych mieszka ao. W ich oczach pord zmarszczek, w ich oczach, W byszczcych starych oczach zna rado.
przekad - Piotr Siemion

Poletko trawy
Co pozostaje: obraz, ksika, Poletko trawy, by pomau Mc spacerowa i oddycha Teraz, gdy si ubywa ciau I stary dom, gdzie w nocnej ciszy Nic si nie rusza oprcz myszy. Moje pokusy s stateczne. Gdy ycie kresu ju dobiega, Ani bezadna wyobrania, Ani myn mzgu mielcego Odpadki, strzpy szmat i koci, adnej mi prawdy nie ogosi. Niech spynie na mnie starczy sza, Musz si wyrzec swej natury I sta si Lirem i Tymonem, Albo Williamem Blakiem, ktry Tak dugo wali pici w cian, A Prawda przysza na wezwanie;

Mie umys - mia go Micha Anio Ktry potrafi przez oboki Przenika lub, natchniony szaem, Zakca zmarych sen gboki; Umys, ktrego nie zapomni Rd ludzki: starca umys orli.
przekad - Stanisaw Baraczak

Co z tego?
e bdzie sawny, o tym wiedziano ju w szkole: Dla wspuczniw by wicej ni zwykym koleg; Wic cel sobie wytyczy i wyta wol, Modziecze lata spdzi w znoju i mozole; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" Ksiki, ktre napisa, znikay spod lady, Po ilu latach zdoby bez trudu wikszego Do pienidzy, by co dzie mc jada obiady, I przyjaci w potrzebie nie skpicych rady; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" Speni mu si nareszcie kady sen szczliwy Mia on, crk, syna, dom i ptakw wiergot W ogrdku, gdzie mg sadzi kapust i liwy, Wok siebie - poetw orszak haaliwy; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" "Speniem swe zadanie - pomyla na staro. Zgodnie z dziecinnym planem cae ycie zbiego; Cho gupcy si wciekali, wykazaem stao I w czym tam osignem przecie doskonao"; Ale duch jeszcze goniej zapiewa: "Co z tego?"
przekad - Stanisaw Baraczak

Pikne, wzniose istoty


Pikne, wzniose istoty: szlachetna gowa Johna O'Leary; mj ojciec na scenie Abbey, przed nim wzburzony tum: "Nasza Kraina witych... - i gdy ucich oklaskw szum ....gipsowych witych"; gowa swawolnie w ty odrzucona. Standish O'Grady, ciko balansujcy nad stoem, Goszcy pijanym suchaczom grne i bzdurne sowa;

Augusta Gregory, siedzca za wielkim zoconym stoem, Bliska osiemdziesitej zimy: "Grozi mi mierci znowu; Co wieczr od szstej do sidmej - odparam - tkwi za tym stoem, A story s podcignite"; Maud Gonne, jak Pallas Atena Czekajca na pocig, z wyniole wzniesion gow: Wszyscy mieszkacy Olimpu; co czego dzisiaj ju nie ma.
przekad - Stanisaw Baraczak

Kltwa Cromwella
Pytasz mnie, co znalazem, a id z daleka, wci dalej: Nic oprcz domu Cromwella i jego krwioerczej zgrai. Tancerze, kochankowie gliniaste maj lee, Gdzie ci niezwykli mczyni, gdzie jedcy, gdzie rycerze? Jest tylko ebrak-wczga, dumny ze swego stanu Jego ojce suyli ich ojcom, nim Pana ukrzyowano. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Przemin czas ssiedzkich, wesoych pogaduszek, Lecz nie ma si co skary, bo pienidz wci si puszy. Ten, kto si pnie do gry, wspina si po ssiadach. A my, te wszystkie Muzy, to bez znaczenia sprawa. Maj swe wasne nauki, ale ja je pomin. Czy mog to wiedzie, co my, znajcy mierci godzin? O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Lecz jeszcze inna wiedza niszczy me serce uparcie Jak w starej bajce lis niszczy serce chopaka w Sparcie Bo wykazuje, e co moe by i nie by zarazem, e towarzysz nam damy i rycerze okuci elazem, e pac za wiersz poecie, suchaj skrzypiec, drzemi, A ja wci jestem ich sug, cho dawno s pod ziemi. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Zdarzyo mi si wielki dom w rodku nocy napotka: Otwarty, jasny podjazd i owietlone okna, Przyjaciele moi tam byli, radonie mnie witali, Zbudziem si w starej ruinie, gdzie wiatr wy w pustej sali. Kiedy tak si wsuchuj, wstaj i id z nadziej Pomidzy psy i konie: one mnie rozumiej. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec?
przekad - Ludmia Marjaska

Szalony, sprony starzec


"Szalej za kobietami, Wic kady wzgrek mi drogi Rzek sprony, namitny starzec, Wdrujcy, gdzie nios nogi. Abym nie zdech na wasnym barogu I niech oczy mi zamkn twe rce, O to prosz Starca w niebiesiech, O to jedno, mia, nic wicej. Ju brzask, przygasa ogarek. Ciepe twoje sowa, mia, Wic reszty te nie wzbraniaj. Kto wie, kiedy stygn chtki, Ile przed starym kochania? Ja dam ci to, czego prno U jurnego szukasz modzika: Sowa, co serce przeszyj, Gdy on umie tylko dotyka." Ju brzask, przygasa ogarek. Sprony staruch z tgim kijem w rku Od dziewczyny usysza te sowa: "Nie w mojej mocy wzbrania Mioci lub j darowa. Starszemu j ca oddaam, Starzec w niebie jest moim wybracem. Nie mog zamkn ci oczu Rce zajte racem. Ju brzask, przygasa ogarek. "Ide wic swoj drog, id, Inaczej sobie poczn, Dziewczta na wybrzeu w lot Pojmuj sprawy mroczne. Ze starym sprone arty, Z modym rybakiem taniec, Gdy noc spowije wody, Rozkadaj posanie. Ju brzask, przygasa ogarek. W ciemnoci jestem mody, W dzie - sprony, szalony staruch, Z ktrego ko by si umia, Cho moc instynktu i czarw Znam najtajniejsze sprawy, Od wiekw w sercu skrywane, O ktrych nie ma pojcia Ich mody, pryszczaty kochanek. Ju brzask, przygasa ogarek.

Jak mao kto wiem o tym, e cierpi wszyscy ludzie, Czy wspili si na szczyt, Czy tkwi w przyziemnym trudzie. Wiolarz zgarbiony w odzi, Jedziec na grzbiecie konia, Tkacz przy swoim warsztacie, Dziecko w matczynym onie. Ju brzask, przygasa ogarek. Bo kto dobrze ma we bie, wie, e mk wypali moe wietlisty bysk zesany Przez tego Starca z przestworzy. Lecz ja gorsz czstk obraem, Stary gbur, i ju si nie zmieni: Tylko na piersi kobiecej Znajduj zapomnienie." Ju brzask, przygasa ogarek.
przekad - Ludmia Marjaska

Wielki dzie
Wiwat nam rewolucja i niechaj grzmi kanonada! ebrak na koniu batogiem pieszego ebraka okada. Znw wiwat rewolucja i znw niech zagrzmi dziaa! Pieszy zamieni si z konnym, lecz chosta trwa, jak trwaa.
przekad - Stanisaw Baraczak

O klsce
Klsk pieni przyjmuj, a zwycistwo trwog, Dookoa wre bitwa, wci od nowa staczana, Klska czeka me armie, mego krla i pana. Ku Zachodom i Wschodom stopy biegn mog, A ja o ten sam kamyk wci zawadzam nog.
przekad - Tomasz Wyyski

Ponowna wizyta w Galerii Miejskiej w Dublinie


I Dokoa mnie obrazy tych trzydziestu lat: Zbrojni chopi w zasadzce; pielgrzymi nad wod; Casement przed sdem, ledwo widoczny zza krat, Pod stra; Griffith, z dum histeryczn w oczach; Twarz Kevina O'Higgins, w ktrej byska lad agodnego pytania, kryjcy pod sob Dusz, ktra wytchnienia ani wstydu nie zna; Powstaniec, co przyklka do bogosawiestwa; II Arcybiskup lub Opat z doni uniesion Nad Trjbarwnym Sztandarem. Mwi wam: W przeszoci Irlandia bya martwa - dzi to kraj wyniony Przez poetw, straszliwy i peen radoci." Przed portretem kobiety staj urzeczony (... ? ) (... ? ) Spogldaem przez kwadrans na ten profil czysty. III Rozmylam o niej z sercem dawionym wzruszeniem, Chocia spokj powraca, gdy przymykam oczy, Gdziekolwiek dookoa padnie me spojrzenie, Widz wasne nietrwae lub trwale obrazy: Syn Augusty Gregory; Hugh Lane, jej siostrzeniec, Jakby to jemu Szekspir przypisa sonety; Hazel Lavery w yciu i gdy umieraa - Jak z ulicznej ballady ta historia caa. IV Portret Lady Gregory pdzla Manciniego, "Najwikszy po Rembrandcie", jak mawia John Synge. Portret kipicy yciem i wielki, na pewno. Lecz gdzie jest taki malarz, by odda cho cz Tej pokory i dumy, poczonych w jedno? I jestem dzi w rozpaczy, e moe przyj dzie, Gdy wrd gotowych wzorcw dla ludzi przyszoci Nikt nigdy, nie osignie tej doskonaoci.

V A redniowieczna aktywno moich kolan mija, Gdy myl o honorze, bdcym udziaem Jej domu, w ktrym cnota akncych karmia. "Tu me dzieci odnajd - bezdzietny, mylaem Soki pynce, z ziemi", po czym przysza chwila Kresu tego, co drogie pokoleniom caym. Lecz kiedy to si stao, nie pakaem wcale Legowiska borsuka aden lis nie skala. VI (Obraz jak z mowy ludu i wierszy Spensera.) Ja, Augusta Gregory i John Synge chcielimy Kade z naszych sw, pieni i czynw opiera Na ziemi, by przez styczno z tym prardem siy Mogy, niby Anteusz, nowych si nabiera. W naszych czasach my troje tylko sprawdzalimy Tym probierczym kamieniem kad rzecz na nowo O prbie tej ni ebrak i pan jednakowo. VII Wreszcie Synge, o korzeniach osadzonych w ziemi, "Niepomny mowy ludzkiej", powany i skryty. Jeli chcesz mnie osdza, nie osdzaj jedynie Tej czy innej z mych ksiek, lecz spjrz na portrety Mych przyjaci, wiszce tu jakby w wityni; Dzieje Irlandii przeled w ich twarzach wyryte, Pocztek i kres chway rozwa w rwnej mierze I mw, e moja chwaa z przyjaci si bierze.
przekad - Tomasz Wyyski

Czy jeste rad?


Wzywam tych, ktrzy zowi mnie prawnukiem, Wnukiem lub synem, Wujw i ciotki, i stryjecznych dziadw: Niech sdz moje czyny. Moe zniszczyem, ujmujc w sowa, To, co ich ldwie zesay na wiat? Oczy natchnione mierci mog wyrokowa, Ja nie mog, lecz nie jestem rad.

Ten, ktry w hrabstwie Sligo, w Drumcliff, Kamienny krzy ustawi, w rudowosy rektor z hrabstwa Down, Ten, co jedziectwem si wsawi, Sandymount Corbets, wybitny starzec William Pollexfen, znany wszdy Przemytnik Middleton, gdzie w tle Butlerowie, Ludzie na p z legendy. Stary i saby, miym towarzystwem Mgbym si dzi pokrzepi, Ja, ktry nigdy nie znosiem pracy, Do morza mgbym si umiecha Lub demonstrowa wasnym yciem To, na co Robert Browning wpad Mwic o starym owcy, co gada z Bogami. Ale nie jestem rad.
przekad - Ludmia Marjaska

([Wiersze z 'ON THE BOILER'], 1939)

Czemu to starzec nie ma by szalony


Czemu to starzec nie ma by szalony? Bywa, e i modzieniec, co z najlepszej strony Znany by i ze zdrowych wdkarskich wyczynw, Dzi jest zapitym dziennikarzyn. Dziewcz, ktre o Dantem rozprawiao grnie, Dzi rodzi dzieci, yjc z jakim durniem. Jaka Helena ze snu o reformie Krzyczy "Dobro spoeczne" stajc na platformie. Niektrzy za rzecz zwyk maj, i los godem Morzy dobrych, zym ludziom przyznajc nagrod, e - gdyby ci ukaza niby na ekranie Ssiadw - to nie znajdziesz na pewno (ich zdaniem) Ani jednego, co byby szczliwy, Nie musia zrezygnowa z osigni moliwych, Ktrego finisz byby godny startu. Dla modych takie sprawy s zakryt kart, Uwany starzec ju wszystkie je zgbi. Kto pozna dobrze mdre, stare ksigi, Wie, e na lepsze nic nie mona zmieni. Oto, dlaczego starcy musz by szaleni.
przekad - Ludmia Marjaska

Gupia Jane na grze


Dosy ju naklam si biskupa (Powiada gupia Jane), Ani ksig dziewi, ani czap dziewi, Nie zrobi z niego chopa. Cieszy ja teraz wos Na czworo mam rozdzieli. Mia krl kilku kuzynw, Gdzie oni si podzieli? Zatuczeni w piwnicy, A on si utrzyma na tronie. Leaam wczoraj w nocy Na wzgrzu (powiada Jane), A w powozie w dwa konie, Co na dwch koach si toczy, Jechaa Emer z wielkim pcherzem I ten wojownik, Pies Culanna, Zasiada przy jej boku. Zaraz tam, na grskim stoku, Upadam na kolana, Ucaowaam kamienie, Wycignam si w prochu I zy wypakaam na ziemi.
przekad - Ewa ycieska

WIERSZE OSTATNIE (LAST POEMS, 1936-1939)

U podna Ben Bulbenu


I Wierz mi, mdrcy mwi o tym Nad jeziorem Mareotis: Kogut wiedmy z gr Atlasu Pia, bo znaa sekret czasu. Kln si na owe damy, na konnych rycerzy, Ktrych ksztat wiadczy o nadludzkiej mierze, Na ich blade oblicza wynurzone z cienia, e t aur niemiertelnoci Daa im penia ich namitnoci. Dzi o zimowym brzasku dosiadaj koni Tu, gdzie Ben Bulben zboczem ich osoni. Oto istota ich znaczenia.

II Po wielekro umiera czowiek, by znw goci W yciu, gdzie wchodzi midzy dwie wiecznoci: Pochodzenia i wasnej istoty. Staroytna Irlandia wiedziaa ju o tym. Czy kto umiera w nocnej koszuli, Czy ponosi mier od kuli, Jedno go moe przejmowa lkiem: Krtka rozka z drogim czowiekiem. I chocia grabarz dugo si trudzi, Ostry ma szpadel, muskularne rami, Wtrca jedynie pogrzebanych ludzi Z powrotem w ludzk pami. III Ty, co sysza, jak Mitchel modli si do Boga: "Zelij, o Panie, w naszym czasie wojn!" Wiedz, e gdy wszystkie sowa powiedziano, A czowiek walczy wciekle, i niespokojny, Spada mu uska z oczu dotd lepych I stronnicze myli widzi lepiej, I przystaje na chwil z umiechem w oku, Rozluniony, bo w sercu ma pokj, W napiciu czasem najmdrzejszy czowiek Postpuje gwatownie, Zanim wypeni, co mu przeznaczone, Pozna sw prac lub wybierze on. IV Czy swoje dzieo, rzebiarzu, poeto, Niech modny malarz stojc przed palet Swych wielkich poprzednikw, nie krzywi si wrogo. Unocie dusz ludzk ku Bogu; Niech rd czowieczy godnie rozrasta si stara. Nasz potg zrodzia Miara: Ona ksztatuje mocn myl Egiptu, To, co subtelny Fidiasz dutem wyku, Micha Anio tej tajemnicy Dowid w Sykstyskiej Kaplicy, Gdzie pzbudzony Adam w tak wielk rozterk Wprawia niejedn globtroterk, e nagym arem pon jej zmysy. Dowd, e pracujce w ukryciu umysy Cel wyznaczony maj: Ziemsk doskonao ludzkiego rodzaju. Malujc Boga albo wit

W tle umieszczao quattrocento Ogrd, gdzie dusza znajduje wytchnienie; Gdzie wszystko, czym si wzrok napawa, Kwiaty, bezchmurne niebo, trawa, Podobne formom widzianym wczeniej Przez tych, co trwaj pzbudzeni we nie, I cho znikny, oni nadal wierz. Cho tylko w ku le, e otworzyo si niebo. A koa si tocz: Gdy to wiksze marzenie znikno nam z oczu. Calvert i Wilson, Blake i Claude gotowi Byli da odpoczynek boemu ludowi (Zdanie Palmera), lecz potem pomau Myl nasz ogarn chaos. V Irlandzki poeto, ucz si rzemiosa, Opiewaj rzeczy dobrze zrobione. To, co bezksztatne, co bez formy wzroso, Godne jest twojej pogardy, Jak nieudane, le urodzone Bezmylnych serc i gw bastardy. Opiewaj chopw, a zaraz po nich Ziemian nie schodzcych z koni, Wysawiaj mnichw witobliwo I gromki miech pijcych piwo, Wesoe damy i szlachetnych panw, Co pi pod glin udeptan Przez siedem bohaterskich wiekw. I sigaj myl w przeszo dalek, Abymy mogli by w przyszoci Nieugici w naszej irlandzkoci. VI Tu, gdzie Ben Bulben ysy eb obnay, Yeats ley w Drumcliff na cmentarzu. Przodek jego przed laty (mino ich wiele) By rektorem w pobliskim kociele. Przy drodze wiekowy krzy stoi. Utarty napis marmuru nie zdobi; Tylko na gazie wapiennym tej treci Wyryto sowa, ktre sam kaza umieci: Tak samo chodno spjrz Na ycie i na mier. Nie wstrzymuj konia, jed! 4 wrzenia 1938
przekad - Ludmia Marjaska

Nowiny dla Wyroczni Delfickiej


I Tu pozacane legy mamuty, Tam rosa srebrna, cicha. Morze wzdychao do mioci, Wiatr take do niej wzdycha. Wzdychaa przy Oisinie w trawie Najam do pieszczot skora, I wzdycha w tym miosnym chrze Wysmuky Pitagoras. I Plotyn przyszed, spojrza w krg, Na piersi sl mu byszczy, Ziewn, przecign si i leg, Wzdychajc tak, jak wszyscy. II Te Niewinitka na grzbietach delfinw Petwami podtrzymywane, Na mier powtrn czekajc, pyn, Otwarte znw ich rany. mieje si ekstatycznie morze I wzorem przodkw w tacu kbi, Syszc w ich krzyku dziwn sodycz. Delfiny za znikaj w gbi, A tam w zatoce pord ska, Gdzie chr miosny brodzi, nucc, Gotowy odda wity laur, Wreszcie swj ciar zrzuc. III Szczupy chopak z nimfy szatki zwleka: To Peleusz wpatrzony w Tetyd. Jej czonki delikatne jak powieka. Mio go olepia bezwstydem. A brzuch Tetydy sucha; Nagle z pieczary Pana Nieznona muzyka bucha, Spywa po grskich cianach. Oto wstrtny eb koza, rami, Barki bestii, brzuch, zad - na zmian Byska jak ryba. Nimfy z satyrami Spkuj w pianie.
przekad - Ludmia Marjaska

Dugonogi owad
Aby cywilizacji system Po bitwie przegranej nie upad, Uspokj psa, przywi konia Do odlegego supa; Cezar, nasz wdz, w namiocie siad Nad map rozpostart, Z oczyma utkwionymi w pustce, Z gow na doni wspart. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy sunie jego myl. Aby jej twarz pamitano, Gdy wypal si baszt fundamenty, Stpaj cicho, jeli musisz stpa, W tym pokoju pustym, zamknitym. wier kobieta, w trzech czwartych dziecko, Myli, e nikt nie patrzy; wiczy Drobn stop taneczny rytm Podpatrzony gdzie na ulicy. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy lizga si jej myl. By dziewczta, dojrzewajc, mogy W snach odnale pierwszego Adama, Nie wpuszczaj do wntrza tych dzieci, Niech si zamknie kaplicy brama. Tam, na samym szczycie rusztowa, Ley na wznak Buonarroti. Czynic szelest niky jak szmer myszy, Wodzi doni tam i z powrotem. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy sunie jego myl.
przekad - Stanisaw Baraczak

Gowa z brzu
Oto, w prawo od wejcia, gowa z brzu lana, Kobieca, lecz nadludzka, toczy ptasim okiem. Reszta twarzy wyschnita, jak u mumii martwa. C to za upir z grobw przepatruje wzrokiem Niebo (gdzie trwa co moe, cho w krg mierci topiel) Nic nie znajdujc, czym by zdawi przeraenie, T hysterica passio pustki wewntrz siebie?

Nie upiorem ciemnoci, lecz jasnym stworzeniem Bya niegdy: wietlist ponadziemskim blaskiem Najsubtelniejsz z kobiet. Kt umie powiedzie, Ktra z dwch form tych bya istoty jej ksztatem? Moe istota scala bieguny najdalsze? Tak myla by McTaggart, czujc wewntrz tchnienia Zczone przeciwiestwa mierci i istnienia. Lecz nawet zanim wiea ycie rozpocza, Co nieokieznanego niosa wewntrz siebie. y musiaa - sdziem - wizj przeraenia, Co wstrzsao jej dusz, a owo widzenie Nadao wyobrani brzmienie tak wysokie, e wszystko poza sob rzucia. Z udrk Bkaem si w szalestwie, "Dzieci moje" jczc. Albo moe sdziem, e jest ponadludzka, e inny przez jej oko wzrok wnikliwie patrzy Na zmierzch i na upadek wiata, ktry w brudach, Na rozkwit krwi cherlawej, na stary rd zgasy, Na pery przodkw, klejnot do chlewa ciskany, Na mstwo, przez ajdakw nurzane w szyderstwie - Dumajc, czy co jeszcze rze ocali zechce.
przekad - Piotr Siemion

Styl wysoki
Defilada na szczudach wysokich - tylko taka ma waciw wymow. C z tego, e mj pradziadunio mia szczuda siedmiometrowe, A ja piciometrowe zaledwie: nikt wspczesny na wyszych nie chodzi, A zreszt dawno z nich zrobi ognisko czy pot jaki zodziej. Skoro na nic srokate kucyki i lwy w klatkach, i taczce niedwiedzie, Skoro dzieci chc Wujcia Drgala widzie ponad gowami gawiedzi, Skoro ony, cerujc skarpetki, lubi piszcze, gdy na tle nieba Mignie twarz za szyb na pitrze - bra si musz do duta i hebla. Ja, Szczudonogi Malachiasz; com pozna, znw zapominam, Z jarzma na jarzmo, ze szczuda na szczudo, z ojca na syna Wci metafory, wci szczuda, Malachiaszu. A w grze g dzika Przez noc szybuje; noc pka i wit si z jej szczelin wymyka, I przez wiata straszliw nowin krocz na szczudach, krocz bez ustanku; A tam kami obnaonymi wielkie morsy miej si z poranku.
przekad - Stanisaw Baraczak

Ucieczka menaerii
I Szukaem tematu, szukaem daremnie, Miesic i wicej szukaem go co dzie; A moe wreszcie, kiedy zosta ze mnie Czowieka strzp, samo mi serce dogodzi, Cho do staroci rok cay niezmiennie Sw menaeri wystawiaem: modzie Koturnow i w rydwan lnicy, Lwa i kobiet, i Bg wie co wicej. II Czy mog wicej ni wyliczy sprawy Dawne? Wpierw Oisin, eglarz, przez zaczarowane Trzy wyspy wiedzion za nos: prn wrzaw, Prn walk, prne spoczywanie. Dla pieni dawnej lub dworskiej zabawy Rzeczy te chyba w goryczy stwarzane. Lecz cem si troszczy ja, com go wyprawi, Gdy mnie ku wrce, onie jego ogie trawi? A potem przeciwprawda mi si rozwina: Nazwaem j Cathleen. Litoci szalona Wydaa dusz swoj, lecz potne nieba Wkroczyy w spraw: bya ocalona. Mylaem, e tak m mi owadna Zo i nienawi, i jej dusza sponie, A to zrodzio nowy sen, co rycho Zawadn mioci m i ca myl. Cuchulaine walczy z gniewnym oceanem, Gdy lepiec z Gupcem chleby wykradali. Serc tajemnice tam; lecz c, wyznane By musi - to sam sen mi tak zapali: Posta przez czyn swj wyizolowana Chwyta teraniejszo i pami zniewoli. Aktorzy, scena - to m mio miao, Nie rzeczywisto, ktr przedstawiao. III Te mistrzowskie obrazy, e s dopenione, W czystym wzrosy umyle, lecz gdzie si poczy? Na kupie mieci z ulicy zmiecionych, Wrd starych dzbankw, rozbitych butelek, elastwa, koci, gdzie flejtuch szalony Kas ma. Gdy mi drabina znikna, Legn, gdzie si kada drabina zaczyna: We wstrtnym serca sklepie ze starzyzn.
przekad - Janusz A. Ihnatowicz

You might also like