Professional Documents
Culture Documents
Ra wiata
Kto to wynil, e pikno jako sen uchodzi? To dla warg tych czerwonych, smutnej dumnej twarzy -- Smutnej, bo ju si aden nowy cud nie zdarzy -Troja pona na wysokim aobnym stosie, A z rodziny Usnecha wyginli modzi. Z tym wiatem penym udrk wszyscy przemijamy, Pord wielu dusz ludzkich, co jak blade tonie Chwiej si, by odpyn w zimowej pogoni, Pod niebem rozpienionym mnogimi gwiazdami -- To wszystko yje w jej twarzy samotnej. Skocie si, archanioy, w swych sferach zamglonych, Bo zanim nastalicie, a serca zabiy Kto sta przy tronie Boga, dobry i bez siy; Jego wiat mia by traktem dla jej stp strudzonych, Traktem trawiastym, miym.
przekad - Tadeusz Rybowski
Ra pokoju
Zapomniaby Micha Archanio, Gdy si potyka Pieko z Niebem, e miecze dokoa szczkaj, Gdyby z Niebios spojrza na ciebie. Ju nie mylc o wojnach Boych Opuciby Niebios zagrod, By z gwiazd utka i woy Diadem na twoj gow. A ludzko widzc, jak si schyla, Jak lnisz gwiazdami rozwietlona, Do Boga wreszcie by wrcia Przez cieki proste prowadzona. Bg widzc dobro rzeczy wszystkich Walk by nakaza zaprzestanie, Rowy pokj by si zici, Nieba i Pieka pojednanie.
przekad - Bohdan Zadura
Koysanka
Nad tw poduszk, mj miy, Aniow gromada skrzydlata. Ju im si troch znudziy Jki umarych w zawiatach. Bg ma umiech na twarzy, Spogldajc na ciebie. Nawet Siedmiu eglarzy wieci janiej na niebie. Cauj twe drobne usteczka, Lecz wzdycham przy tym aonie. Zabraknie mi ciebie, syneczku, Kiedy mi wreszcie doroniesz.
przekad - Tomasz Wyyski
ao mioci
ao, ktrej nic nie wypowie, W sercu mioci si kryje: Na gocicach, na rynkach - ludzi mrowie, Chmury na niebie niczyje, Zimne wichry jesieni, omoczce I w drzwi, i w okna, i w ciany Wody szare, porod drzew pynce Gro gowie umiowanej.
przekad - Zygmunt Kubiak
Smutek mioci
Pod okapami strzech wrble wiergoty, Niebo brzemienne blaskiem srebrzystych promieni, piew lici w dreniu drzew jesieni zotych Zguszyy stary pacz znuonej ziemi. I wtedy przysza ty, z czerwieni warg bolesnych, A razem z tob wszystkie zy caego wiata, Wszystkie trudy okrtw z jego mrz bezkresnych, Jego nieprzeliczone, udrczone lata. I oto pod strzechami ptaszce wiergoty, Przepych srebrnego blasku, gwiadzistych promieni, piew lici w dreniu drzew jesieni zotych Napeniy si starym paczem biednej ziemi. przekad - Zygmunt Kubiak
Biae ptaki
O, by z tob wraz, ukochana, biaym ptakiem na morskiej kipieli! Mczy nas blask meteoru, co, nim zganie, pomieniem strzeli. Pomie gwiazdy bkitnej zmierzchu, zawieszonej na nieba krawdzi, Budzi smutek w sercach, najmilsza, ktrego nic nie odpdzi. Znuenie le lilia i ra, marzycielki ros okryte. Ukochana, nie nij o blasku gwiazdy barwionej bekitem Ni o plomieniu, ktrym spadajcy meteor strzeli. Chciabym si sta wraz z tob biaym ptakiem na morskiej kipieli! Spokoju nie daj mi wyspy, rozliczne wybrzea Danajw, Gdzie czas zapomniaby o nas, gdzie troski nie docieraj. Tam, z dala od ry i lilii, pomie tkn by si nie omieli, Ukochana, dwch biaych ptakw unoszonych na morskiej kipieli.
przekad - Ludmia Marjaska
W zmierzch
Serce sterane, w przebrzmiaym czasie, Wyrwij si z side dobrego i zego, Zamiej si znowu wrd zmierzchu szarego, Westchnij znw, serce, o porannej rosie. Nie wie twa matka Eire, co to staro, Zawsze lni rosa, zawsze zmierzch szarzeje, Cho mio mija i bledn nadzieje, Kiedy pomienie oszczerstwa je pal. Pjd, serce, gdzie pitrzy si stok nad stokiem, Bo tam mistyczny jest zwizek jedyny Soca z ksiycem, lasu i doliny, Tam rzeka drog dry wraz z potokiem.
I woa Bg samotnym rogu gosem, A czas i wiat jednako zawsze pierzcha, Mio jest mniej askawa od szarego zmierzchu, Nadzieja nie tak droga jak poranna rosa.
przekad - Ewa ycieska
Poeta Opakuje Zmian, Jakiej Ulegli On I Jego Ukochana, I Pragnie Koca wiata
Nie syszysz, jak ci woam, ani bezrona, czysta? Przemieniono mnie w charta z czerwonym jednym uchem. Wiedzie mnie las cierniowy i cieka kamienista. Kto wsun strach, nienawi, nadziej, dze guche Pod moje stopy, eby ciebie cigay stsknione. Mczyzna z witk leszczyny bezszelestnie si zakrad I z naga mnie przemieni, gdym patrzy w inna stron. A teraz moje woanie jest woaniem charta. I obok przepywaj czas, zmiana, narodzenie. O, niechby nadszed z Zachodu pozbawiony sierci odyniec I wyrwa z nieba soce, ksiyc i gwiazdy z korzeniem I leg w ciemnoci, chrzkajc, moszczc si na spoczynek.
przekad - Ludmia Marjaska
Pod Ksiycem
Ani o Bryselindzie marzenie mnie nie bawi, Ni Avalonu zielona kotlina czy Wyspa radoci, Gdzie oszalay Lancelot przez czas krtki goci, Ni Uladh, kiedy Naisi agiel na wiatr postawi, Ani krainy, zbyt bodaj mgliste, eby na sercu zaciy: Ta Pod Falami, gdzie siedem staruch przdzie bez koca Ni ycia dugowiecznych ze wiata ksiyca i soca, Kraina Wiey, ktrej bram Aengus rozwar wrzecidze, Las Dziww, gdzie wou zabijaj o witaniu, By o zmroku znale go na marach krytych zotogowiem. Mieszka tam Branwen i Guinewra, i inne krlowe, Najam, Laban i Fand, ktre zmieniaj si w wydr lub ani, I pani lasu, ktrej kochanek w jasnookiego jastrzbia zmieniony. I tak, czy bdz we snach lasem, brzegiem lub dolin, Czy po bezludnych falach z monarsz zaog pyn, Sysz, jak sawi je harfa, sysz rozmw przesmutne tony. To z winy opowieci wysuchanej pod chudym rokiem Ksiyca myliwych wiszcego midzy noc a witem, ni o kobietach, ktrych pikno groz bya spowita, Choby i w starej sadze, to pokarm dla mnie zbyt gorzki.
przekad - Ewa ycieska
ZIELONY HEM I INNE WIERSZE (THE GREEN HELMET AND OTHER POEMS, 1910)
Do Cienia
Jeli znw, blady Cieniu, bdzisz po tym miecie, Czy dlatego, e chciae na swj pomnik spojrze, (Ciekaw jestem, czy twrcy zapacono wreszcie?) Czy te z pogodn myl, bo ten dzie nad morzem Spdzie, pijc sony powiew i skkrzydlat Czered mew dokoa miae zamiast ludzi, A blask ponurym domom przyda majestatu -Niech ci to zadowoli: odejd, by nie wrci, Bo oni znw prbuj starych sztuczek. Czowiek Jak ty niegdy oddany, peen powicenia, Co pen garci dawa, aby ich synowie (Gdyby to chcieli poj!) poznali wzruszenia Sodsze, myli wniolejsze, co w ich yy La krew szlachetn - dzi wygnany z miasta, A za niezwyk szczodro niewdziczna nieaska. Twj wrg, plugawe garstwo, nasa ow sfor Na niego. Niespokojny wdrowcze, czas ruszy. Narzut z Glasgevinu na sw gow w por nasu, a pyem zasypie ci uszy. Nie czas jeszcze, by chwyta na ulicach gosy, eby smakowa sony morski powiew. Zanim umare, miae smutku dosy, Odejd stad! Jeste bezpieczniejszy w grobie.
przekad - Ludmia Marjaska
Trzej Pustelnicy
Przyszli kiedy na wybrzee Pustelnicy trzej wiekowi. Pierwszy mrucza swe pacierze, Drugi w szmatach j pchy owi. Trzeci, ktry mia sto lat I mcio mu si wszystko, Jak ptak na kamieniu siad. "Chocia Wrota mierci blisko I to, czego one strzeg, Trzykro co dzie lat swych brzemi Nios tutaj, lecz na brzegu Zamiast modli si, to drzemi." Tyle pierwszy. Rzek mu drugi: "Gdy si myli, czyny zway, Mamy wedle swej zasugi. Wic na pewno tak si zdarzy,
e witym mom pozwol Znw przej przez Wrota Narodzin, Cho zgrzeszyli sab wol. I znw ciba im dogodzi, A si zechc z niej wydosta." Tamtej jkn: "Lecz si trwo, e okropn wezm posta!" Drugi mia si: "Sowo Boe Miowali, wikszo przeto Wemie posta tak sam Cho moe ktry poet Sta si, krlem, nawet dam." Zgnit pch i znw zacz owi. Trzeci, ktry mia sto lat I mcio mu si w gowie, Nuci cicho niby ptak.
przekad - Ludmia Marjaska
Zimne Niebiosa
Nagle ujrzaem zimne niebo -- gawronw rado -Co, wypalone lodem, byo samym lodem, To niebo -- wyobrani, sercu byo zado I nawet najzwyklejsza myl o tym i owym Zanika, pozostaem z wspomnieniem mioci daremnej, Co powinno zanikn razem z krwi modoci, Wziem za wszystko win, cakiem niepotrzebnie, Rozpakaem si, drem, miotany aoci, Podziurawiony wiatem. O, gdy duch si budzi Po zamcie i zgieku oa miertelnego, Czy wdruje po drogach, nagi, jak mwi ludzie, Poraony srogoci sdu niebieskiego?
przekad - Tadeusz Rybowski
Trzej Krlowie
I w tej chwili, i zawsze mog ujrze ich w wyobrani: W barwnych i sztywnych szatach, bladzi, nienasyceni, Majacz w gbiach nieba, sdziwi i niewyrani, Z twarzami podobnymi do deszczem spukanych kamieni, Z szyszakami ze srebra unoszcymi si w grze, Z oczyma, co wci patrz, krwawym Kalwarii cierniem Nie nasycone - patrz, aby raz jeszcze ujrze Na bydlcym klepisku niepojte misterium.
przekad - Stanisaw Baraczak
Brzask
Chciabym byc w ignorancji podobny do brzasku, Ktry spoglda z gry Na wiekow krlow, co obmierzaa miasto Z pomoc cennej szpili, Na zasuszonych starcw, co ledzili W swym pedantycznym Babilonie Beztroskich planet tory I gwiazdy, ktre blaky w bliskoci ksiyca, A potem na tabliczkach obliczali wzory. Chciabym by podobny do brzasku, Ktry po prostu wzeszed, rozhuta peen blasku Powz ponad pochmurne grzbiety ciemnych koni. Chciabym -- bo caa wiedza niewarta dba somy -Jak brzask by pochy i tak niewiadomy.
przekad - Ludmia Marjaska
wit
Obym tak lepy by jak zorze witu, Co na star krlow spoglday z gry, Kiedy mierzya miasta mury Szpilk od broszy, I na kostycznych starcw Babilonu, Ktrzy wrd nieboskonu ledzili drogi pochych planet, Gwiazdy, co bledn, kiedy ksiyc wstanie, Na swych tabliczkach mnoc i dodajc. Obym tak lepy by jak zorze witu, Co tylko wsta i w lnicym wznis si rydwanie Nad chmurne grzbiety rumakw. Chc by lepy i pusty jak te zorze witu, Bo wiedza nie jest warta funta kakw.
przekad - Ewa ycieska
Wielkanoc 1916
Spotkaem ich, kiedy o zmroku Odeszli od biurek lub lad, Ich twarze jaskrawe wrd szarych Domw z osiemnastego wieku. Szedem rzucajc im ukon Lub sowa puste i grzeczne, Lub przystawaem na chwil, By sowa puste i grzeczne W myli przemienia ju w art Lub w opowiastk szydercz, Aby ni pniej przy ogniu Uraczy klubowych przyjaci, Pewien, e kostium bazeski Okrywa wszystko, co ywe; Zmienili, zmienili si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe. Ta pena dobroci kobieta W niewiedzy przeya swe dni, A w dugich nocnych debatach Jej gos przenikliwy si sta. Kt sodszy od niej mia gos, Gdy konno, pikna i moda, Pdzia z psami przez las? Ten czowiek szko zaoy, Nim dosiad naszego pegaza. Ten drugi, jego pomocnik I dobry przyjaciel zarazem, Mia umys wraliwy i czysty. Dorasta wanie i saw Dziki miaoci swej myli Osign mgby niebawem. Nastpny, zapity pyszaek, Cho skrzywdzi niegdy bolenie Kogo, kto yje w mym sercu, Te musi znale si w pieni. On take porzuci sw rol W tej przypadkowej komedii. On te si przeksztaci, przemieni, Kiedy zmieniali si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe.
Serca o jednej idei Lato i zima od roku Zaklina w kamie, by wzburza Nurty ywego potoku. Ko, ktry z drogi zstpuje, Jedziec, ptak, co na niebie Od chmury do chmury kouje, W kadej zmieniaj si chwili. Na potok pada cie chmury I z kad chwil si zmienia. Ko zelizguje ci z brzegu, Kopyta chlupi w strumieniu. Na bagnach pardwy nurkuj, Samica samca przyzywa, yj chwila po chwili: Porodku kamie spoczywa. Serce przemienia si w kamie, Zbyt dugo skadane w ofierze. O, kiedy Niebiosa j przyjm? To tylko od nich zaley. A nasza rola jedyna To szepta kolejne imiona, Jak matka, gdy dziecku sen spywa Na niespokojne ramiona. Czy nie jest to tylko noc ciemna? Nie, to nie noc, ale mier. A moe ich mier jest daremna? Bo Anglia, wbrew sowom i czynom, Moe dotrzyma nam wiary. Marzenia ich znamy - ludzkoci Wiadomo, e dla nich umarli. A jeli to nadmiar mioci Odurzy ich nagle i zabi? Wpisuj to wszystko w swj wiersz -MacDonagh i MacBride, I Connolly, i Pearse, Zawsze, gdziekolwiek na ziemi Zielone barwy s ywe, Zmieniaj, zmieniaj si wszyscy: Rodzi si pikno straszliwe. 25 wrzenia 1916
przekad - Tomasz Wyyski
W cieniu Saturna
Cho Saturn na mj nastrj ponury cie rzuca, nie myl, e mio stracona -- od myli mej nieodczna, Bo innej modoci nie mam -- tak mnie dzisiaj zasmuca. Bo czy mgbym zapomnie mdro i otuch, Ktre niegdy mi dae? Umys rusza w drog W galopie fantastycznym, a wspomnienia z dziecistwa Do bokw mego konia przykadaj ostrog: Stary, chytry Pollexfen; Middleton, ktrego Nie znasz nawet z imienia; rudy Yeats, co umar, Nim dorosem, cho stoi mi wyranie w pamici. Pamitasz, na gocicu, przy molu nad Sligo Parobek, ktry suy mym rodzicom, powiedzia -Nie, nie powiedzia, lecz wykrzykn: "Wrcie! Mino lat dwadziecia -- przyszed czas, by powrci." Rozmylam o przysidze, na prno zoonej w dziecistwie, e doliny mych ojcw nie wolno mi rzuci. Listopad 1919
przekad - Tomasz Wyyski
Modlitwa za m crk
Znw sztorm skowycze, gdy na p ukryte W swojej koysce, koderk przykryte pi moje dziecko. I adna przeszkoda, Oprcz lasu Gregorych i nagiego wzgrza, Nie powstrzyma wichury, ktra burzc stogi I dachy toczy si znad Atlantyku; Ju od godziny chodz i modl si w duchu, Gdy wielki smutek widz w mylach swoich. Modlc si za me dziecko chodziem godzin Syszc, jak morski wicher ponad wie wyje, Zawodzi w ukach mostu i wizu konarach Nad stromym brzegiem, gdzie rzeka wezbraa, Gdy niespokojny mj umys wci gorza Wizj lat przyszych, co si wynurzay Do wtru wielu bbnw rozedrganych Z dnej morderstwa niewinnoci morza. Oby zyskaa pikno, ale nigdy tak, Ktra dla oczu innych stanie si zatrat Lub dla jej wasnych oczu w zwierciadle, bo kiedy Zbyt pen staje si pikno kobiety, Sdzi ona, e sama ta pikno jest celem, Tracc wrodzon dobro, a z dobroci take Dar serc zbliania, ktry susznie kae Wybiera i nie bdzie jej nikt przyjacielem.
Helena, bstw wybranka, tylko nud znaa, A wreszcie w awantur z gupcem si wpltaa, Podczas kiedy krlowa, co wyrosa z piany, Bez ojca, mogc sama los wybra dany, Wolaa kuternog-kowala za ma. Pikne kobiety musz swe potrawy Szczypt szalestwa do smaku przyprawi I Obfitoci Rg wiatu odebra. Chciabym, by miaa w grzecznoci nauk: Serc nie bierze si darmo. Ci tylko je kupi, Ktrzy nigdy nie bd doskonale pikni. Wszak licznych, co przed piknem nieziemskim uklkli Niczym ostatni gupcy, czar w mdrcw przemieni. I niejeden nieszczsny, ktry tak si stara Kocha i by kochanym, e zmysy postrada, Od radosnej dobroci oczu nie oddzieli. Oby si staa jak kwitnce drzewo I kada myl jej bya podobna do piewu Ptakw; i oby za cel jeden miaa piew i w nim pikno gosu roztaczaa, I tylko dla zabawy zaczynaa sprzeczk, I tylko dla zabawy pdzia w pogoni. Oby tak ya jak laur zielony, Wronity ju na zawsze w ukochane miejsce. Umys mj -- e umysy i ten rodzaj pikna, Ktre ceni i kocham, nie maj dzi wzicia -Pocz wysycha, lecz wci jest wiadomy, e ze wszystkich zych trafw z pewnoci najgorszy To pozwoli zadawi si zej nienawici. Jeli od nienawici myl zostanie wolna, Wiatr wciekoci i furii nie zdoa pokona Ptaka ani go oderwa od zieleni lici. e za intelekt zsya najgorsz nienawi, Crka niech wie, e kltwa wisi nad uprzedzeniami. Czy nie widziaem najpikniejszej z kobiet. Jakie Rg Obfitoci zrodzi kiedykolwiek, Jak za spraw penego uprzedze umysu, Zamiast Rogu i zamiast wszystkiego, co ludzie agodni duchem za swoje przyjmuj, Wybraa miech rozdty wichrem nienawici? Bowiem kiedy nienawi do szcztu si wygna Dusza znw caa staje si niewinna, I wie, e sama sobie jest rdem radoci, Sama sobie umiarem, sama przezornoci I e jej sodka wola w niebie si zrodzia. Crka wic, choby ze twarze szydziy I choby zewszd wichry wcieke wyy, A miechy si pruy, wci bdzie szczliwa. I niech zamieszka z oblubiecem w domu, Gdzie zwyczaj i tradycja s czym uwiconym.
Zo i nienawi to zwykle towary, Ktrymi na gocicach ludnych si kramarzy. Gdzie jeli nie w grzecznoci i nie w obyczaju Rodz si dary pikna, dary niewinnoci? Grzeczno to imi Rogu Obfitoci, Obyczaj -- miano kwitncego lauru. Czerwiec 1919
przekad - Piotr Siemion
Drugie przyjcie
Koujc coraz to szersz spiral, Sok przestaje sysze sokolnika; Wszystko w rozpadzie, w odrodkowym wirze; Czysta anarchia szaleje nad wiatem, Wzdyma si fala mtna od krwi, wszdzie wok Zatapiajc obrzdy dawnej niewinnoci; Najlepsi trac wszelk wiar, a w najgorszych Kipi arliwa i porywcza moc. Tak, objawienie jakie si przyblia; Tak, Drugie Przyjcie chyba si przyblia. Drugie Przyjcie! Zaledwie wyrzekem te sowa, Ogromny obraz rodem ze Spiritus Mundi Wzrok mj poraa: gdzie w piaskach pustyni Ksztat o lwim cielsku i czowieczej gowie Z okiem jak soce pustym, bezlitosnym, Dwiga powolne apy, a wokoo kr Pustynnych ptakw rozdranione cienie. Znw mrok zapada; lecz teraz ju wiem, e dwadziecia stuleci kamiennego snu Rozkoysaa w koszmar dziecinna kolebka -I c za bestia, ktrej czas wreszcie powraca, Peznie w stron Betlejem, by tam si narodzi?
przekad - Stanisaw Baraczak
Ale czy znale pociech moemy? Czowiek si kocha, a kocha, co mija. C powiem wicej? Bo w caej tej ziemi (Choby kto pragn, nie przyzna si nijak) Bigota czy szaleca nigdzie nie znajdziemy, Co by podpali zgliszcza Akropolu Lub rozbi sawne historii skorupy. Czy przehandlowa owady i muchy II Kiedy tancerki chiskie rozwiny Byszczc sie, materii pynn wstg, Mylaby, e z powietrza smok Pord tancerek si zamiesza, e im wirowa kaza w krgi Lub na swej wciekej drodze pdzi. Tak i platoski rok Wykrca nowe zo i dobro, A w zamian wkrca stare; Tancerzem kady czowiek, jego krok Popdza barbarzyski gongu haas. III W poezji kiedy porwnano Dusz samotn do abdzia; Mnie porwnanie to wystarcza, Jeli zwierciado poruszone, Nim zganie krtki jego pomie, Pokae obraz jego stanu; Skrzyda do lotu wp rozpite, Pier w przd podana w dumie Czy dla igraszki, czy by si unie W wiatrach, co o nadchodzcej nocy dwicz. Czowiek w tajemnej medytacji Gubi si w labiryncie, ktry sam zbudowa W sztuce czy polityce; A platonista twierdzi, e na stacji, Gdzie by, odrzuci trzeba ciao, Przyzwyczajenia stare trwaj; I gdyby tylko, nasze dziea Znikay razem z naszym yciem, Dopiero mier by bya wyjciem, Bowiem tryumfy tylko szpec Nasz samotno czowiecz. abd ulecia w puste niebo: W takim obrazie jest szalestwo, By skoczy wszystko, by zakoczy, Co pracowite ycie wydumao, Nawet nie dopisan, wp pojt stron. A mymy przecie w jakiej chwili nili, e moe naprawimy
Wszelakie zo, co ludzko gnioto, Lecz teraz, gdy wiej wiatry zimy, Wiemy, e jak szaleni tomy nili. IV My, co o prawdzie i honorze. Mwilimy przed siedmiu laty, Teraz drzemy si z rozkoszy, Jeli nam uda si nastroszy W asicy skrt i w zb asicy. V Pjdmy szydzi z wielkich, Co taki ciar w duszy nieli I jake dugo pracowali, By pozostawi jaki pomnik, Wcale na wiatr niepomni, Co wszystko zwali. Pjdmy szydzi z mdrych Z kalendarzami, w ktre oczy Stare zbolae swe wlepili I nigdy nie zauwayli, Jak pory roku naprzd krocz, A dzi ich soce dziwi. Pjdmy szydzi z dobrych, Ktrym si zdao, e wesoa Moe by dobro, e zawoa Znudzona samotnoci, niechaj Bdzie bal. Wiatr zakwili -I c z nimi? Potem szydmy z szydercw, Co nawet nie ruszyli rk, By pomc dobrym, mdrym, wielkim, Odeprze wstrtny szturm, co nka wiat, bo my szyderstwem Handlujemy. VI Burza na drogach, burza koni, pikni Na kilku siedz jedcy, uwieczone U uszu mikkich i grzywy wzburzonej, Ale po dugim bieganiu bez siy Gn si i gin wszystkie, a zo wzbiera: To Herodiady crki powrciy, Nagle uderza piaskiem wiatr, a za nim Grzmienie stp i tumult wyobrae, A cel ich w wiatru labiryncie; I gdyby czyja do szalona Ktrej si z crek dotkn, odwaya, Z wrzaskiem miosnym albo z wrzaskiem gniewu,
Wszystkie si zwrc zaraz w tamt stron, Tylko podug wiatru, bo wszystkie s lepe. Lecz teraz cichnie wiatr, opada kurz; za czym Przemyka Robert Artisson, skrywajc Wielkie swe bez jednej myli oczy Pod gupiej strzechy wosw cieniem; Ten otr bezczelny, ktremu z mioci Nosia Lady Ketteler zocone Pawie pira, czerwone kogutw swych Grzebienie. 1919
przekad - Janusz A. Ihnatowicz
Noc Zaduszna
(Epilog Wizji) Ju pnoc, sycha, jak bije w Kociele Chrystusowym dzwon wielki, a z nim mniejszych tyle. Zaduszki dzisiaj, Dwie smuke szklanki kipi muskatelem Na moim stole. I moe za chwil Duch jaki si pojawi. Tak przez mier si wysubtelni, Z tak lekkiego jest ywiou, e opar wina spija potrafi znad stou, Gdy nasze grube garda pij wino pene. Umys musz mie taki, eby umia, Choby ze wszystkich wiata stron huczay dziaa, W zadum trwa spowity, Tak jak spowita w swj banda trwa mumia. Bo mam obwieci rzecz wspania, Prawdziwie znakomit, Tylko dla ywych godn kpiny I nie do wiary dla trzewego ucha, Kady wic, kto by mnie wysucha, mia si i paka mgby przez godzin. Hortona najpierw wzywam. On lubi myl niepospolit I zna t sodk, skrajno dumy Mioci platoniczn zwan, Wiedzia te, e na takich namitnoci szczytach Nie znajdzie ju po mierci swojej damy Lekarstwa na serdeczne rany. Prne wic byy wszelkie sowa, Jedna zostaa mu otucha, e odda ducha, Gdy ta lub przysza zima zetnie go surowa.
Dwie myli tak zaplta, em nie wiedzia, Czy waniejsza o Bogu, czy o niej myl bya, Mogem tylko przypuszcza, e patrzc wytrwale Okiem ducha ku grze, jeden obraz widzia: Oto duszeczka mia W swym boskim szale Tak sob rozjarza Wspaniaego domu ciany, Co nam w Pimie obiecany, Jak zota rybka szyby w przezroczystej czarze. Nastpn po nim Florence Emery przyzywam, Ona, kiedy znalaza pierwszych zmarszczek pitna Na swym cudownym czole I wiadoma udrki, jak przyszo skrywa Niosc jej pospolito, umniejszenie pikna, Wolaa uczy w szkole, Z dala od bliskich i znajomych, Wrd ciemnoskrych. Tam to Pozwolia upywa szpetnym latom, A do cichego koca yjc utajona. Z pewnej rozprawy wiatego Hindusa, Penej krtych metafor, zdya wyczyta Florence Emery jeszcze przed swym kocem O dusz wdrwce. Jak wiruje dusza Tam, gdzie dosiga ksiyca orbita, Nim si zanurzy w soce, A w nim, ju wolna i szybka jak mgnienie, Wyborem bdc na raz i Przypadkiem, Niepomna na swe popsute zabawki, Popada wreszcie w zachwycenie. I MacGregora przyzywam z zawiata, Trudn mojej modoci pierwszej przyja, Cho pod koniec ju zerwan. Troch za otra miaem go i za wariata, Nie kryjc tego, lecz przyja nie mija. C, czowiek z czasem zmienia zdanie I przyja razem z nirn si zmienia. Gdy mimo woli myli pyn Ku jego wielkodusznym czynom, Rad jestem ze swojego zalepienia! Bardzo by pilny na samym pocztku I zawadiacko miay, nim z osamotnienia Rozum utraci, Bo snucie niezbadanej myli wtku Zwizki z ludmi rozlunia i przemienia, Chway nie daje ani si opaci. Dzi by odtrci moj.szklank, Dla gospodarza nieaskawy. On, ktry lubi zjawy, Jako zjawa mg si sta wikszym arogantem.
Lecz c imiona? Kto, nie ma znaczenia, Bo tak si ywio jego wysubtelni, e opar wina znad szklenicy Bardziej upaja jego czue podniebienie Ni yjcego wino pene. Znam takie mumii tajemnice, Ktre dla ywych tylko kpin I nie s dla trzewego ucha, Kady wic, kto by ich wysucha, mia si i paka mgby przez godzin. Myl tak... myl tak myl, e niech nie ulata, Nim medytacja caej nie rozkruszy. I nic mojego nie wstrzyma spojrzenia, Pki nie dotrze ono mimo wiata A tam, gdzie potpione wyj dusze I gdzie tacz zbawieni. Myl tak, e w jej orbicie Nic wicej nie potrzebuj I umys mj wdruje Spowity; w ni jak mumia w miertelne spowicie. Oksford 1920
przekad - Ewa ycieska
Kto gwatowny, zgorzkniay, kto sprawny w rzdzeniu Sprowadzi architektw, malarzy, by oni, Gwatowni i zgorzkniali, wyryli w kamieniu T sodycz, co ku nocy i ku dniu si koni, T agodno, o ktrej nikt wyobraenia Nie ma; lecz gdy pan w grobie, kt myszy przegoni? I moe nawet prawnuk tego domu To tylko mysz wrd brzw i kolumn ogromu. Bo c, e ogrd, gdzie paw stpa z gracj Brzegiem tarasu lekkimi stopami, Gdzie Juno z jakiej urny krygowa si zacznie Przed znudzonymi ogrodem bstwami; C., e wir cieek, trawnik wacowany bacznie Wygodz krokom zachwianym mylami, A dzieciarni powcign w swobodnej zabawie, Jeli nas gwat ten godnoci pozbawi? I c, e chwaa wrt herbem znaczonych I murw, ktre wznis dumniejszy wiek, Spacery po parkietach woskiem zapuszczonych Przez wielkie sale i galerii bieg Z portretami czcigodnych przodkw; c, e one I kada rzecz, co kiedy miaa ludzki wdzik, Suy ma odtd blaskom wspaniaej oprawy, Jeli nas gorycz godnoci pozbawi? II MJ DOM Most starodawny, jeszcze starsza wiea, Zaciszny w swych cianach dwr, Zagon skib kamienistych, Gdzie krzew rany kwiatem si odwiea, Kosmate wizy, gstych cierni mur, Szum deszczu lub porywisty Szum wiatru, gdy dmie po boniach; Brodzca wodna kokosz, Co strug tnie niegbok Czapaniem krw przeposzona. Skrt schodw, izba z kamiennym sklepieniem, Szary kominek, ogie paleniska, wieca nad jedn z zapisanych kart. W podobnej izbie Milton ze znueniem Platosko wieci, jak tli si i byska w demoniczny ar Tak wiele przewidujcy. Przechodnie z targu spnieni Patrzyli zaskoczeni Na odblask wiecy o pnocy drcy.
Nas dwch tam byo. M zbrojny, Co formowa konnic i cae dnie spdza W tym miejscu rozdygotanym, A nocne zrywy i uparte wojny Rozproszyy mu oddzia i sta si jak ndzarz Niczego ju niepomny i sam zapomniany; I ja. A po mnie, po moim odejciu Mog nastpcy tu znale, Jeli samotn myl zechc ocali, Waciwy symbol nieszczcia. III MJ ST Na cikich kozach blat si wspiera, A obok pira, przy papierach, Ley dar Sato, miecz niezmienny, Co umoralnia ma codzienny Tryb mego ycia bezcelowy Wyhaftowany strzp osnowy Okrywa pochw z drwa toczon. Jeszcze nasz Chaucer oddechu nie wchlon, Gdy miecz ten kuto. W domu Sato Jak sierp ksiyca lnic powiat Ley od piciu ju stuleci. Jeli nie bdzie zmian, przestanie wieci; I tylko serce umczone Przechowa dzieo sztuki nie zmienione. wiate umysy pouczay, e gdzie i kiedy wykute zostay Cudownej pracy tajemnice W malarstwie albo w ceramice, Po ojcu syn i wnuk ocali, Nienaruszalne jak w miecz ze stali, I po stuleciach bd znane. Jeeli pikno jest tak uwielbiane, Nic w ludzkich sprawach nie zaguszy Nieodmienionych rysw duszy; Bo dziedzic najzacniejszych rodw Wie, e Niebieskich nie przekroczy progw, Jeli lubuje si w sztuce nietrwaej; I serce ma ju do zbolae, Aby, cho osawiony w caym kraju Z jedwabnych strojw i paskich zwyczajw, Wskrzesi myl. Z tamtej, zda si, strony Wrzaskliwie krzykn paw Junony.
IV MOI POTOMNI Odziedziczywszy rzeko umysow Po swoich przodkach, musz myle dalej Pozostawiajc matk i ojca za sob Z ich rzekoci umysu, a jednak si zdaje, e ledwo ycie zapachnie na nowo I ku blaskom poranka uniesie si w chwale, A ju opadym liciem ogrd ciele Jak sierp ksiyca lnic powiat le c, jeli li ten potomnym odbierze Zwyka ich maoduszno, ni go nie przechowa Nadmiar spraw, ktry dnia godzin nie mierzy, Lub zabaw albo gupich maestw zmowa? Wtedy te krte schody i ta dumna wiea Mog sta si ruin bez dachu, gdzie sowa Spkany mur zagniedzi i aosnym gosem Obwieci sw samotno samotnym niebiosom. Ale Primum Mobile, co nas ksztatowao, Sprawio te, e sowa nad dziupl kouje; Tak ja, ktremu szczcie dotychczas sprzyjao, Wiem, e mdo i przyja, jak zawsze czuj, To do, i e ssiadom z przyjaznych zapaw, A dziewczynie z mioci dom ten odbuduj I e jego kamienie w blasku czy w upadku Pozostan pomnikiem moim i ich w spadku. V DROGA U MYCH WRT Powstaniec ugrzeczniony, Na wzr Falstaffa ciko stpajcy, Przyszed kpic z wojny domowej, Jakby od kuli pa karabinowej Byo najlepsz zabaw pod socem. Ogorzay porucznik i gar jego ludzi, Nie cakiem narodowo umundurowanych, Stoi przy wrotach; zaczynam ich nudzi Plotc o zej pogodzie, o deszczu, o grudzie, O gruszach wiatrem amanych. Licz te kulki ciemno upierzone, Ktre prowadzi pardwa wzdu strumienia Bo chc uciszy zazdro w mylach obudzon; I do swej izby odchodz zmorzony, Spa w zimnych niegach marzenia.
VI GNIAZDO SZPAKA ZA OKNEM Pszczoa si krci w zaomach Rozchwianych cegie; matczyny dzib ptaka Zrzuca tam up swj akomy. Mur pka; o, miodne pszczoy, Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Zamknici; klucz przekrcony Za niepewnoci w nas samych; wie jaka, e pad kto lub dom spalony, Fakt jednak nie potwierdzony; Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Szace z kamieni i klocy; Od dni czternastu wojna na tych szlakach; Drog wieziono tej nocy onierza, ktry krwi broczy; Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. Serce przywyke sny roi Jak gaz stwardnieje w tym, co je oplata; Wrogo nas bardziej zniewoli Ni mio; o, miodne pszczoy, Zbudujcie gniazdo w pustym domu szpaka. VII WIDZ UPIORY NIENAWICI NADMIARU UCZU I NADCHODZCEJ PUSTKI Wspinam si na szczyt wiey i wspieram na strzaskanym kamieniu; Mgy jak nieg wiatrem niesiony wszystko dokoa owiay, Doliny, rzeki i wizy pod ksiycowym rozlnieniem, Co zda si inne ni zwykle, co zda si tak bardzo stae Jak miecz poyskujcy ze wschodu. Podmuchy, poszumy I biaawej mgy paty, ktre si w nikym wietle przesuwaj. Oszoomienie tym dziwem pogra myli w zadumie; Straszliwie znane obrazy do wyobrani wpywaj. "Zemsta na tych mordercach -- podnosz si okrzyki -Zemsta za mier Molaya." W wyblakych achmanach, w galonach, W tknitych furi, drczonych furi, w godnych furii szykach onierz mci onierza ksajc w twarz lub ramiona I skaczc w nico; szeroko rce rozkada i palce, By obj nico; ja w rodku, myl w gowie si rozdwaja Wrd caej tej bezsensownej wrzawy, wrd tych gosw w walce, O zemst na mordercach Jakuba Molaya.
A tam dugonogie, smuke, z akwamaryn w oczach, Subtelne damy niesione przez magiczne jednoroce na grzbiecie. Damy spuszczaj zadumany wzrok. To nie jest wizja prorocza Bo z babiloskiego almanachu pamitacie przecie, Ze oczy niewiast przymknite, ich umys to tylko sadzawka, W ktrej nawet pragnienie tonie z wasnego nadmiaru; Jedynie cisza zostaje, gdy serca wypenia zagadka Wasnej sodyczy, a ciaa -- wasnego powabu. Wyblake jednoroce, oczy z akwamaryny, Trzepot przymknitych powiek, galony, zblake achmany I oczy furi rozbyse, ramiona za sabe na czyny, Zmieniaj si w tum obojtny, zmieniaj si w dobrze mi znany Mosiny piercie z sokoem. Ni samozadowolenie, Ani nienawi do jutra, ni al za dniem, co zachwyca, Nic tylko uchwyt szponw i oka uspokojenie, I bezustanny szum skrzyde, co gasi wiato ksiyca. Odwracam si i zamykam za sob drzwi, a na schodach krtych Myl, ile to razy mogem sam dowie swojej wartoci W czym, co byoby przez innych ze zrozumieniem przyjte; Lecz, och! ambitne serce, gdyby przyjaznych goci Pocign taki dowd, ukoi sumienie zrazu, Tym wicej wzbudziby pragnie. Abstrakcyjne radoci, Nie doczytana mdro demonicznych obrazw Tak samo staremu wystarczy jak kiedy chopcu, co ronie. 1923
przekad - Juliusz uawski
Leda i abd
Spad na ni nagym ciosem: nad oszoomion Trzepot ogromnych skrzyde, kark w twardym uchwycie Dzioba, uda pieszczone ap czarniaw bon, Pod jego piersi -- serca jej sposzone bicie. Jake maj jej palce paniczne i bdne Odepchn od sabncych ud pierzast chwa? Jak ciao, przygwodone obcym serca ttnem, Umkn ma przed naporem piersi nienobiaej? Dreszcz ldwi w jednej chwili ono jej zapadnia Zwalonym murem, dachem poncym i wie, mierci Agamemnona. Przebita tym dreszczem, Pod dzik krwi powietrza ulega, bezwadna, Czy razem z jego wadz przyja i wiedz, Zanim zobojtniay dzib puci j wreszcie?. 1923 przekad - Stanisaw Baraczak
Wiea
I Co z tym absurdem teraz pocz mam -Moje ty biedne serce -- z t karykatur, Z moj staroci? Tak jest przyczepiona Do mnie jak ciar do psiego ogona. A nigdy bardziej namitn i grn Nie yem wyobrani, nigdy wzrok i such Na niemoliwo bardziej nie czekay -Nie wtedy, kiedy, chopiec, z wdkami i much Czy skromniej, bo z robakiem, szedem na Ben Bulben I dzie, dugi jak ycie, by przede mn cay. Trzeba wic kaza pakowa si Muzie, Wybra przyjaci: Plotinus i Plato, A wyobrania i oko, i ucho Tezom, abstrakcjom pozwol si urzec. Wlok ten gruchot, ktry ze mnie drwi, A trudno chyba jest zgodzi i na to. II Na blankach wiey chodzc, fundamenty W dole ogldam lub nisko zaczty Jak czarny palec pie drzewa przy ziemi. I pki starczy mi dziennych promieni, Wysyam naprzd wyobrani w pogo. Kruche obrazy, wspomnienia zwouj, Ruiny, drzewa stare konsultuj, eby pomogy i ebym co poj. Tam, za t gr, sta dom pani French, Raz, kiedy migot profitek i wiec Zapala ciemne mahonie i wino, Sucy, ktry z tego wanie syn, e kad chtk odgad jasnej pani, Schwyci noyce, uszy obci szelmie, To jest dzierawcy, bo gada bezczelnie, I w salaterce zanis na st dla niej. Za lat modoci mojej pamitano Wiejsk dziewczyn w pieniach wychwalan, Ktra std bya, z naszej okolicy. Odcie jej cery, mwiono, by liczny. I w dzie jarmarku, jak to sam syszaem, W zwyczaju chopw byo, kiedy sza, Trca si szepczc, e to wanie ta: Bo wielk pie jej przynosia chwa.
A jacy, ktrym dokuczyy rymy, A moe zdrowia pite z jej przyczyny, Wstali od stou i zgodnie wrzasnli, e co jest warta, sprawdz tej niedzieli. Ale za duo ksiycowych byskw, Czy dzie, czy noc, im si popltao, Muzyka, we bach im zalga chaos I jeden zosta w Kluskim Torfowisku. To dziwne, pie uoy niewidomy. Cho znowu, patrzc na to z innej strony, Nic w tym dziwnego. Bo tragiczna era Wiedzie pocztek od lepca Homera. Nikt z ywych ufa nie mgby Helenie. O, gdyby wiato dnia i wiato nocy W jeden si promie sploty nierozczny! W szalecw ludzi, triumfujc, zmieni. To przecie ja stworzyem Hanrahana. Tutaj o wicie, trzewa czy pijana, cieka go wioda, gdzie z ssiednich chat. W sida starego czarownika wpad, Chwia si, potyka, bdzi tu i tam, Nogi zamane byy mu zapat, Obrzydy splendor poda, nic na to. Dwadziecia mija lat -- zmyliem to sam: Kumotrzy w karczmie tasowali karty I hultaj, kiedy bank mieli otwarty, Tak mign palcem, e talia, jak bya, Z wyjtkiem jednej karty w skok ruszya Zgraj myliwskich pieskw, z ujadaniem. Ostatni kart zamieni w zajca. Hanrahan w szale wszystkich poroztrca, Rzuci si w pogo za tym sfory graniem. Co gonic? Nie wiem, to s rzeczy dawne. Tu mieszka czowiek, przywoa go pragn, Ktremu mio ni obcite uszy Wroga, ni piewy nie cieszyy duszy. Tak sawny kiedy, a dzi nie ma komu Wieci przekaza i nie usyszycie, Kiedy i jak zakoczy psie ycie Zbankrutowany dziedzic tego domu. A nim ruina przysza, z brzkiem stali Przez wieki na te schody wstpowali W zbrojach czy z ydk opit rzemieniem. I takim Wielkim s dotd Wspomnieniem Niektrzy z nich, e ich obraz noc Nawiedza krzykiem, popiesznym oddechem Tych, ktrzy pi, i mur dudni echem, Bo grajc w koci drewnem w drewno grzmoc.
Pyta chc wszystkich, przybywaj, kto moe, Piknoci bdny przyjd, adoratorze, Prycerz, starzec z tob jest ubogi. I ty, rudzielcze, przez ciemne uroki Gnany wertepem. Pani French, co synne Dostaa ucho, niech jej nie zabraknie, Ni chopa, ktry utopi si w bagnie, Bo Muzy dziewk wybray na kpin. Biedni, bogaci, mczyni, kobiety, Ktrzy te skay deptali, szli tdy, Przeciw staroci bunt czy mieli w sobie, Czy si wciekali, jak to teraz robi? Ale odpowied daway mi oczy mierci stsknione. egnam was na zawsze. I Hanrahana tylko mi zostawcie, Bo jeszcze szukam u niego pomocy. Stary ajdaku, z twymi miostkami, Wyprowad z myli, przyno mi z otchani To, co odkrye nareszcie w mogile, Bo jestem pewien, e obliczasz, ile Pogre byo nie do przewidzenia, Kiedy czyj dotyk czy wilgotne oko, Czy pier, co wzdycha, wierzymy gboko, Wciga w labirynt cudzego istnienia. Czy wyobrani karmi nam sdzono Kobiet ju zdobyt, czy stracon? Jeli stracon, to przyznaj, e zosta W labiryncie nie chciae czy z tchrzostwa, Czy z dumy, moe z gupiej subtelnoci, Sumienia moe, jak to nazywano, e kiedy wraca pami, czarn plam Sonce powleka, dzie znika w ciemnoci. III Testament pisa czas. Wybieram szczerych ludzi, Ktrzy strumieniem pod prd Id i skoro wit Pod wodospadem u ska Wdk rzucaj w nurt Koo mokrego kamienia. Oni, owiadczam, dziedzicz Moj dum, bo s Z narodu, ktrego nikt Nie uwid, Sprawa ni Rzd. Nie z niewolnikw oplutych Ani z plwajcych tyranw. Nard Burkego, Grattana Daje, odmawia, wolny. Dum niech bior jak brzask I wiato zerwane z pt
Czy legendarny rg, Czy letni gwatowny deszcz W suchym oysku strumienia Albo godzin, gdy ganie Wieczorny promie i abd Pynie na jasny lad I tam, przed noc wd, piewa ostatni pie, Owiadczam, e wierz tak: Plotyna egna mj miech I Platonowi w twarz, Co tutaj poznaem, krzycz. Nie, ani mierci, ni ycia Nie byo, nim czowiek sam Wynalaz wszystko i wzi Ze swojej gorzkiej duszy. Tak, nawet soce i ksiyc, Tak, nawet mnogo gwiazd, I wierz, z martwych wstajemy Potg marze stwarzajc Nadksiycowy Raj. Spokojny, dzikuj wam, Uczone rzeczy Italii, Dumne kamienie Grecji, Poetw pikne zmylenia, Pamitki dawnej mioci, Pamitki kobiecych sw, Wszystkiemu, co w zwierciadlany Ponadczowieczy sen Rka czowieka przemienia. Jak tutaj w otworach strzelnic Kawki wrzeszczc i krc Badyle kad warstwami Na zapleniay gaz I matka puste budowle Sob zapenia i grzeje Wntrze ich dzikich gniazd. Zostawiam wiar i dum Szczerym i dzielnym modziecom, Niech id zboczami gr I ledwo wstanie wit, Wdk u ska zarzucaj. Ja byem z tego metalu, Zanim zamao mnie krzeso I pokrelony skrypt.
Teraz ju zajm si Dusz, zaprzgn j Do wicze w uczonej szkole, A ta ruina ciaa, Powolny rozkad krwi, Delirium starczych uroje, Zgrzybiao, cokolwiek mnie Ma spotka, jakie zo -mier przyjaci i mier Kadego wdzicznego oka, Co zapierao mi dech -Bd jak obok na niebie, Kiedy horyzont blednie, Albo jak senny gos ptaka, Tam gdzie ju coraz ciemniej. 1926
przekad - Czesaw Miosz
Odjazd do Bizancjum
I To nie jest kraj dla starych ludzi. Midzy drzewa Modzi id w ucisku, ptak leci w zieleni, Generacje miertelne, a kada z nich piewa, Skoki ososi, w morzach awice makreli. Cae lato wysawia bd chry ziemi Wszystko, co jest poczte, rodzi si, umiera. Nikt nie dba, t zmysow muzyk objty, O intelekt i trwae jego monumenty. II Ndzn rzecz jest czowiek na staro, nie wicej Ni achmanem wiszcym na kiju, i chyba Ze dusza pieni skada umie, klanie w rce, A od cielesnych zniszcze pieni jej przybywa. Tej wiedzy w adnej szkole piewu nie nabdzie, W pomnikach wasnej chway tylko j odkrywa. Dlatego ja morzami eglujc przybyem Do witego miasta Bizancjum. III O mdrcy, gorejcy w witym boskim ogniu Jak na mozaice u cian penych zota, Wyjdcie z pomienia, co arem was oblk, Nauczcie, jak mam piewa, podyktujcie sowa. Przepalcie moje serce. Chore jest, poda, I kiedy zwierz z nim sptane kona, Serce nic nie pojmuje. Zabierzcie mnie z wami W wieczno, ktr kunsztownie zmylilicie sami.
IV A kiedy za natury krain ju bd, Nigdy formy z natury wzitej nie przybior, Jak u greckich zotnikw, tak form wyprzd Wplatajcych w emali li i zot kor, Aeby senny Cesarz budzi si ze dworem, Albo t, jak w zotej wykuli gstwinie, eby piewaa panom i damom Bizancjum O tym, co ju mino czy mija, czy minie. 1927
przekad - Czesaw Miosz
Wszystko, co czowiek zwyk powaa, Trwa dzie zaledwie, chwil jedn. Mioci, gdy spenione, bledn, A pdzel niszczy sny malarza. Okrzyk herolda czy krok armii Umierca saw, moc spopiela. Co ponad noc pomieniem strzela -ywic ludzkich serc si karmi.
przekad - Ludmia Marjaska
KRTE SCHODY I INNE WIERSZE (THE WINDING STAIR AND OTHER POEMS, 1933)
mier
Trwg i nadziei wyzbyta Jest mier zwierzcia w kniei; Czowiek koniec swj wita W trwodze, peen nadziei; On umar wiele razy, Raz w raz znowu powstaje. Wielki czowiek bez skazy Widzi mordercw zgraj, Drwina jest w jego dumie I drwic egna si yciem; On mier na pami umie -Czowiek: mierci stworzyciel.
przekad - Leszek Engelking
Kdy myl kada znajdzie wreszcie koniec: Czy kto w ciemnoci dusz sw zobaczy? Ja: To wite ostrze na kolanach kad: Dawny miecz Sato, wci taki jak niegdy, Ostry jak brzytwa, jak zwierciado pikny, Bez plam sprawionych czasu przemijaniem. Kawa jedwabiu haftowany w kwiaty, Wyrwany z sukni damy, okrcony Wok drewnianej miecza tego pochwy Wci jeszcze chroni, cho wyblaky barwy. Dusza moja: Dlaczego nagle wyobrania czeka Ju niemodego woa tu przedmioty, Co symbolami mioci i wojny? Pomyl o nocy przodkw, ktra czeka, A wyobrania porzuci t ziemi, Umys za skoczy prne wdrowanie Za tym i owym; noc, co gdy nastanie, Da od narodzin i mierci zbawienie. Ja: Pan Montashigi, trzeci z rodu, stworzy To sawne ostrze przed piciu wiekami. Przy klindze kwiaty z haftw zapomnianych -Purpura serca. Kad owe twory Naprzeciw wiey jako dnia symbole. Wiea noc znaczy. I onierskim prawem dam, bym mierci i narodzin dawne Popeni teraz mg na nowo zbrodnie. Dusza moja: Wiedz, w owej stronie trwa penia tak wielka, e gdy w cystern si wleje umysu, Czowiek wzrok traci, mow i dar suchu. Intelekt duej nie umie rozezna Jest od powinno, myli od jej gniazda -Tym samym czowiek wspina si w niebiosa: Umary, moesz przebaczenie dosta, Lecz sama myl ta jzyk mi poraa. II Ja: Kady, kto yw jest, lepy kropl pije. No i c z tego, e rw zars luzem? No i c z tego, e znowu powtrz Mk wzrastania, na nowo przeyj
Hab dziecistwa, katusze chopaka, Ktry w mczyzn z wolna si przemienia, Niedoskonao mczyzny, cierpienia Tego, kto poj, jak jest pokrak, Dorosy stan pord swoich wrogw? Jak, o Niebiosa, moe znosi czowiek asn, ohydn, nieksztatn powok, Ktr zwierciado zawistnego wzroku Ciska mu w oczy, by wreszcie uwierzy, I tamten obraz naley do niego? I na c zda si ucieczka od tego, Gdy honor spynie zimowym powiewem? Chc oto wszystko od pocztku przey, Nawet jeeli zepchnie mnie to ycie W abi skrzek rowu, bym jak lepiec kije W lepcw, co legli obok, gniewnie mierzy Nawet gdy zepchnie mnie w rw najstraszniejszy W szalestwo, ktre zjawia si, gdy czowiek Cierpic, wci pragnie posi z wszystkich kobiet T najdumniejsz, obc jego duszy. Z radoci przejd drog ku pocztkom Wszystkich mych myli i wszystkich wydarze, Przemierz los swj. Losowi wybacz! Gdy mnie podobni zo odrzuci mog, Rado tak wielka wzbiera zaraz w piersi e mia si, piewa chcemy, a wiat cay Naszym postaciom zda si bogosawi. Bogosawimy wzrokiem kadej rzeczy.
przekad - Piotr Siemion
Ksiyc i krew
I Bogosawiona ta ziemia, Bogosawiona ta wiea. Splamiona krwi, butna wadza Wyrosa z tego plemienia, Ptajc je, ujarzmiajc. Wyrosa, niby te mury Wrd chaup smaganych wichur -A ja ten wadzy emblemat Wzniosem szyderczo w mej pieni, I wic rymy z rymami, Szydz nim przed oczami Epoki zmartwiaej u szczytu.
II Wiea aleksandryjska bya wiatem przewodnim, a babiloska Obrazem ruchomych niebios, dziennikiem pokadowym ksiyca i soca. Shelley mia take swe wiee, moce umysem rzdzce. Ogaszam wie mym godem, spord caej natury To wanie ten wijcy si, obrotowy, spiralny kierat schodw jest mym dziedzictwem ponurym. Dziekan witego Patryka, Goldsmith, Berkeley i Burke wspinali si tdy do gry. Swift, bijcy si w piersi w rozpaczliwej wciekoci, Bo serce w skrwawionej piersi cigno go w d ku ludzkoci; Goldsmith, sczcy ze smakiem nektar wasnej mdroci; Burke, wyej noszcy gow, co dowid, e Pastwo jest drzewem, I e ten niezwyciony ptasi labirynt zrzuca wiek za wiekiem Martwe licie za kadym matematycznej rwnoci powiewem; Wybrany przez Boga Berkeley, co dowid, e sen jest konieczny, By cay ten pragmatyczny wiat-prosi, umysu pd niedorzeczny, Nie znikn w mgnieniu oka, cho trway si zdaje i wieczny; Saeva Indignatio i suszne wynagrodzenie; Moc, dajca krwi naszej swe wielkoduszne pragnienie; Wszystko, co nie jest Bogiem, spalane przez myli pomienie. III Bezchmurna czysto ksiycowej nocy Rzucia na podog srebrn strza blasku. Siedem wiekw mino, a ksiyc lni jasno, Nie splamiony niewinnie przelewan krwi. Ziemia krwi przesikaa, deptana stopami onierza, mordercy, kata, Lecz aden, w lepym strachu, dla ndznej zapaty Czy pord krwi przelanej z czystej nienawici Nie zdoa nigdy cisn ni kropli na ksiyc. Krwawy odr na stopniach schodw naszych przodkw! A my, chocia niewinni, stajemy porodku, Wzywajc gono ksiyc w pijanym szalestwie. IV W oknie, wrd lnienia zakurzonych szyb, Motyle-wie i motyle-pawie Na promieniach ksiyca zdaj si wisie prawie, A obok czasem przelatuj my. Czy kady wspczesny nard jest podobny do wiey Obumarej u szczytu? Niewane, co powiedziaem, Bo mdro jest wycznie umarych udziaem, Czym, co nie godzi si z yciem, wadza za naley, Tak jak wszystko, co tylko zbrukane jest krwi, Do yjcych, lecz nigdy nie moe si zdarzy, By krew dotkna ksiycowej twarzy, Gdy wyjrzy w chwale zza chmury.
przekad - Tomasz Wyyski
Ponad brzegami jeziora las stoi Zimowym socem zmieniony w gszcz puchy. Wrd pni bukowych stoj zapatrzony: Natura wzua tragiczne koturny. Jej krzyk sceniczny -- echem myli moich. Gdy w grzmocie skrzyde abd biaopiry Wzbi si, spojrzaem tam, gdzie ga amie Jasny blask toni w jeziorze wezbranym. Nowy emblemat! Owa biel wzburzona Jest, zda si, niebem zgstniaym jedynie I, niby dusza, wzlatuje w przestworza, Nim zniknie witem bez dania przyczyny, I tak jest pikna, e naprawi zdoa Wszystko, co wiedza lub jej brak, skrzywiy: Jasno tak butna, i dziecko by mogo Chcie zabi ptaka atramentu kropl. Sycha stukanie laski o podog. Kto stpa z wolna od krzesa do krzesa. Wszdzie oprawne rk mistrza tomy, Stare obrazy, z marmuru popiersia, Komnaty, w ktrych dzieci i wdrowcy Znaleli rado. Idzie spadkobierca Tych, ktrych wadztwu nie zbywao sawy, Tych, co szalestwu nie dali si zdawi. Miejsce praojcw ywotw i zgonw, Niegdy od ycia drosze. Dawne drzewa, Strojne wspomnieniem aleje ogrodw Widziay rodw pakty i maestwa I oblubienic ambicje spenione. Dzi, kiedy wada moda i chimera, Drepczemy w miejscu -- zagina sawa -Podobni koczowniczej rodzinie Araba. Ostatni z romantykw, bralimy za temat Pikno stworzenia i tradycji wito, To, co niejeden przed nami poeta Wzi z ksigi ludu, wszystko, co najwiksz Czci otoczone, eby w rym obleka. Dzi ko bez jedca. Wszystko przemino, Cho niegdy Homer pochyla si w siodle, Gdzie ptak dryfuje w toni mroczniejcej.
przekad - Piotr Siemion
Wybr
Czowiek w rozumie swoim stoi na rozstaju Midzy doskonaoci w yciu lub dziaaniu; Jeli drugie wybiera, z gry rezygnuje Z niebiaskiego mieszkania, szaleje w otchani. C wic nam pozostaje, gdymy ju u kresu? W sukcesie lub porace wida lady mki. Chyba stary dylemat -- pusta kiesa Lub dnia prno i nocne sumienia udrki.
przekad - Tadeusz Rybowski
Bizancjum
Natok dziennych obrazw z wolna barwy traci; Zasypiaj pijani cesarscy odacy; Echo gongu katedry, piewu ladacznicy Cichnie w gbi nocnej ulicy; W wietle gwiazd lub ksiyca ogromna kopua Gardzi ludzi sprawami I caym ich zgmatwaniem, Na boto i na furi ludzkich y nieczua. Przede mn pynie obraz -- czowiek albo widmo, Widmo raczej, lecz bardziej obraz nili widmo; Mumie, szpule Hadesu ptnem owinite, Mog omota cieki krte; Wysche usta zwoaj, chocia tchu brak w piersi, Usta ywe, zdyszane; Witaj, nadludzki stanie; mierci-w-yciu nazywam ci i yciem-w-mierci. Cudowny ptak, zabawka ze zota wykuta, Bardziej cud ni ptak albo rzecz ze zota kuta, W wietle gwiazd posadzony na zotej gazi, Potrafi, draniony przez ksiyc, Pia jak kogut z Hadesu, albo, w glorii zota Trwalszego ni zwyke wiaty, Wyszydza ptaki i patki, Ca t gmatwanin ywej krwi i bota. Pnoc; ponad cesarski bruk wzlatuj ywo Pomyki, ktrym zbdny jest chrust czy krzesiwo, Ktrych nie zgasi burza; ogie z ognia zrodzon, Gdzie duchy z krwi zrodzone wchodz, Porzucajc zgmatwania, furi i udrki, I umieraj tacem, Paroksyzmem i transem, Pomieniem, ktry nawet nie osmali rki.
Mkn wierzchem na delfinach, na krwi, bocie ywym, Nieprzeliczone duchy! Wstrzymuj przypywy Kunie, gdzie zoto kuj zotnicy Cesarza! Marmur posadzek tam stwarza, Ktra wstrzymuje furi, zgmatwanie i groz, Te wizje, z ktrych nowe Rodzi si wizji mrowie, To delfinem rozdarte, gongiem bite morze. 1930
przekad - Stanisaw Baraczak
Wahanie
I Midzy ostatecznoci Wchodzi rodzc si czowiek: agiew, tchnienie pomienia W kocu kres kad Sprzecznoci Nocy i dnia. Ciao mierci to zowie, Serce -- wyrzutem sumienia. Jeeli maj racj -Czym jest rado? II Istnieje drzewo, ktre jest w poowie Migoccym promieniem, w drugiej zielonoci Zwilan ros, wspaniaym listowiem. Kade p jest poow, a przecie caoci. Co p na p pochon, odnawiaj obie. Kto midzy t jaskraw furi a bujnoci lepych lici -- Attisa wiesza wizerunek, Nie wie, czego on zazna, lecz nie zna, co smutek. III Gromad zoto i srebro, skoro tak kuszce, Zaspokajaj ambicje, niech jaka ponta Oywi dni banalne, wypeni je socem, Lecz o tych kilku zasadach pamitaj: W kobietach prniak budzi uczucia gorce, Chocia ich dziatwa musi by majtna. Nie ma jednak mczyzny, ktry miaby do Wdzicznoci dzieci, kobiecej mioci.
A kiedy ci uwolni letejskie listowie, Przygotuj si do mierci, do niej stosuj miary: Czterdzieci lat skoczywszy winien mierzy czowiek T myl kade dzieo umysu czy wiary, Wszystkie prace rk swoich i tworzone w sowie, Nazywa za te prace fantazji oparem -Co nie przystoj tym, ktrzy przed sob Kres widzc, id dumnie, z umiechem do grobu. IV No c, pidziesit lat ju mam, Mylaem, siedzc kiedy sam W londyskiej kawiarence. Stolika marmurowy blat Zdobi po filiance lad, Otwart ksik miaem w rce. Wtem, gdym przyglda si przechodniom, Ognist staem si pochodni: Dwadziecia minut ar mnie trawi Takiego szczcia, em na jawie Bogosawiony bogosawi. V Chocia soneczne wiato lata Zoci oboczne licie nieba, A zimowe pola powiata Ksiycowa zamieci zalewa, Nie mog patrze na nie w oddali, Tak bardzo ciy mi odpowiedzialno. Com rzek lub zrobi dawno temu I czegom nie rzek, nie uczyni, Cho mogem by (zmniejszajc winy), To wszystko ciy mi -- dnia nie ma, By nie wracao do mnie przypomnienie Sprawy trwocej prno lub sumienie. VI Zapach wieego siana Z pl nadrzecznych napyn W nozdrza Czou, boga i pana. Z gr wic sypn nien lawin: "Niech wszystkie sprawy min." Koa cignite przez biae osy, Gdzie Niniwa wzrosa i Babilon. cign lejce zdobywca; doniosy Gos do walk zmczonych spyn: "Niech wszystkie sprawy min."
Z nasikego krwi serca gazie Nocy i dnia si rozwin I jaskrawy zawinie w nich ksiyc. Jakie maj znaczenie pieni? "Niech wszystkie sprawy min." VII Dusza: Odkrywaj rzeczywisto, rzu wiat wyobrae. Serce: Jak to, nie mie tematu, gdy si jest pieniarzem? Dusza: Prcz wgli Izajasza, czeg pragnie czowiek? Serce: Oniemiay przez zwyczajny ogie; Dusza: Spjrz na ten ogie: zbawienie zawiera. Serce: Lecz to grzech pierworodny tematem Homera! VIII Musimy si rozsta, Von Hgel Tak podobni do siebie? Obaj wierzymy w cuda i czcimy witych w niebie. Ciao witej Teresy pod pyt toczon ley, Nietknite, skpane w olejkach, wydziela zapach wiey I uzdrawia zza grobu. Moe te same rce Zachoway na wieczno ciao wspczesnej witej, Co wygrzebay mumi Faraona? Ja -- choby sercu lej byo, Gdybym sta si chrzecijaninem i mg uwierzy z si W to, co najbardziej w mierci podane -- gram przeznaczon mi rol. Pogaskie serce Homera, Homer jest moim wzorem. Lew oraz plaster miodu, jak mwi Pisma strony? Ruszaj wic std, Von Hgel, lecz bd bogosawiony. 1932
przekad - Ludmia Marjaska
Nawet nie proboszcza przykaz Wygna Kub Czeladnika, (W grobie wszyscy pokj maj.) I nie biskupa, pamitam. Rzek -- a w rce ksiga wita -e yjemy jak zwierzta. Czek solidny a fanfaron. Biskup skr ma, Bg wiadkiem, Pomarszczon jak g apk (W grobie wszyscy pokj maj.) I nie skrywa czer ta Boa Czaplego garbu, a zgroza, A mj Kuba by jak brzoza! Czek solidny a fanfaron. Kuba mi zabra mj wianek, Woa mnie pod db, kochanek, (W grobie wszyscy pokj maj.) Sam wychodzi w nock ciemn, W cieniu si spotyka ze mn. Gdyby tamten przyszed -- kln go! Czek solidny a fanfaron.
przekad - Ewa ycieska
"Kobieta mioci przejta Nosi si godnie i wie, ile warta, Lecz mio wzniosa sobie dwr Tam, gdzie kloaka otwarta. Bo nic nie moe by stae i cae, Co w przd nie byo rozdarte."
przekad - Ewa ycieska
I. Ojciec i crka
Syszy, jak w st uderzam, Mwic, e nie wyjdzie spod prgierza, Bo jzyki mczyzn i kobiet Jej imi kojarz sobie Z mczyzn o zej sawie. Odpowiada mi na to, e on ma pikne wosy, A wzrok chodny jak marcowy powiew wiatru.
przekad - Ludmia Marjaska
VI. Wybr
Wybiera si udzia mioci. Tyle ju zrozumiaam, Usiujc znale obraz na szlaku Wirujcego Zodiaku. Ledwie dotkn mojego ciaa, Ledwie spyn z Zachodu w podziemia, Aeby znale wytchnienie Na piersi mojej, gdzie pi nocy cienie, A ju mi si objawi pod pnocn zorz, I zdawaam si wstawa, cho leaam w ou. Przeraona walczyam z okropnoci witu. Uczyniam ten wybr! Jeli zamna dziewczyna O najwysz rozkosz mnie pyta Doznan z mczyzn, wspominam Ow cisz, ktra burz koi, W ktrej serce jego byo moim, I obydwa nis cudowny prd strumienia, Gdzie -- jak gosi uczony astrolog -Zodiak si w kul przemienia.
przekad - Ludmia Marjaska
XI. Z 'Antygony'
Pokonaj, gorzka sodyczy, Mieszkanko dziewczcych lic, Bogacza i jego sprawy. Syte stada i yzne pola, Marynarzy, niwiarzy prostych, Pokonaj bogi Parnasu.
Pokonaj ich siedzib. Porusz Z miejsca niebo i ziemi, Skoro w jednakiej niedoli Brat z bratem, z rodzin rodzina, Przyjaciel z przyjacielem, Miasto z miastem walczy zaczyna W optanym dz sawy wiecie. Chc si modli, lecz tumic szloch piewa musz - Edypa dzieci Schodzi w nieczuy proch.
przekad - Ludmia Marjaska
Czemu ludzi i zdarze nienawidzi musz? To wiato zapalone przez zazdrosn dusz, Wolne od strachu i kamstwa zalnio Ujawniajc nieczysto; za jego przyczyn Ujrz, jak dusza yje, gdy te sprawy min, Jak umiaa y dusza, gdy tych spraw nie byo. Moja zbawiona dusza wwczas si oczyci W tajemnej wiedzy, zdusi w nienawici Wszystkie, jakie ywia ludzko, myli Boe. Myl jest strojem, a dusza jest oblubienic, Nie moe kry jej mieci i wiecide nico: Nienawi Boga zwrci dusz Bogu moe. Z uderzeniem pnocy dusza nie ma siy Znie, e j myl i ciao tak wyposayy. C moe wzi, dopki nie przyjmie od Boga? Gdzie ma patrze, dopki On czego nie wskae? C pojmie, pki On jej zrozumie nie kae? Nim On w jej krwi oyje, czy y bdzie moga?
przekad - Ludmia Marjaska
X. Koniunkcje
Gdy si Jowisz z Saturnem schodzi, Jake matula pszenica obrodzi! Miecz jest krzyem: On na nim umiera. Na piersi Marsa bogini westchna.
przekad - Ludmia Marjaska
XII. Meru
Cywilizacj ciska obrcz, jest ujta W reguy, ujarzmiona pozornym pokojem Przez rnorak zud. Lecz yciem czowieka Jest myl; on - mimo strachu - nadal ciga swoje Zdobycze, wiek za wiekiem, wyrywa korzenie, Szarpie, poera z furi, chcc, by jego imi Zczono z rzeczywistym, jawnym spustoszeniem: Egipcie, Grecjo, egnaj! egnaj, Rzymie! Pustelnicy na grze Everest i Meru, Ktrzy noc w pieczarach pod niegami siedz, Znosz straszliw zim i wichry bez szmeru, Drczce nagie ich ciaa, bo wiedz, wiedz, e dzie przynosi noc, e jeszcze przed witem Minie sawa i ludzkie dziea znakomite.
przekad - Ludmia Marjaska
Spirale
Spirale! Cykle! Spojrzyj, Stary Jaskiniowcze: Nikt ju nie snuje nazbyt dugowiecznych marze, Ginie - e nazbyt cenne - wszystko, co najdrosze, A pradawne kontury skrela si i mae. Strugi krwi bezsensowne plami ziemi pociel; Empedokles w krg rozsia proch rzeczy i zdarze; Hektor nie yje, una bije sponad Troi; Nam, widzom, miech radoci tragicznej przystoi. C std, e koszmar dawi, e krew wieych udrk, Zmieszana z botem, ciao obolae plami? C std? Westchnienie wstrzymaj, z powcignij z trudem. Czas wspanialszy, askawszy pozosta za nami; Do ksztatw malowanych lub puzderek z pudrem, Skrytych w starych grobowcach, tskniem czasami, Lecz przestaem; i c std? Gdy dobiega wreszcie Gos z jaskini, zna jedno tylko sowo: "Ciesz si!"
Pospolicieje praca, duch, obyczaj, sowo C std? Ci, ktrych Stary Jaskiniowiec ceni, Mionicy wierzchowcw i kobiet, na nowo Z marmurw rozpkego grobu albo z cieni Gstniejcych pomidzy gryzoniem a sow Lub z kadej yznej, mrocznej i pustej przestrzeni Odgrzebi wyrobnika, witego, magnata I pomkn wtrnym cyklem wszystkie rzeczy wiata.
przekad - Stanisaw Baraczak
Lapis Lazuli
(Harry'emu Cliftonowi) Syszaem, jak w histerii mwiy kobiety, e do maj palety i smyczkw skrzypcowych, I niezmiennej radoci kadego poety, Gdy wie kady lub winien wbi sobie do gowy, e gdy zbyt dugo si gwatu nie czyni, Przychodz wkrtce Aeroplan i Zeppelin, By ciska bomby jak Oraczyk kule, A miasto zrwna si z powierzchni ziemi. Kady ma sw rol w tragedii, Oto bka si Hamlet, tam Lir, Ofelia znw i Kordelia, Lecz gdy w ostatniej ju scenie Spada bdzie wielka kurtyna, Jeli do rl tych doroli, Nie przerwie ich kwestii za. Hamlet - wiedz - i Lir s radoni, W radoci za niknie strach. Kady dy, znajdowa i traci; Olnienie; Niebios ar spywa do gowy: To tragedii granica najdalsza. I cho Lir szaleje i Hamlet, I ostatnia z ostatnich scen ganie W stu tysicach teatrw, tragedia Ju o cal ani uncj nie wzronie. Pieszo i na okrtw pokadach przybyli, Na koniach, na wielbdach, na osach, na muach, Stare cywilizacje ywot utraciy I wraz z mdroci swoj legy w gruzach. adne z arcydzie duta Kallimacha (Co jak brz marmur gi i strojw fady Ukada rzebom tak, e kiedy bryza Powiaa, zdalo si, e wzlatyway) Nie ostao si: lampa o kloszu wysmukym Niby pie palmy tylko dzie istniaa. Wszystko pada i znw jest odbudowywane, A budujcy maj rado w twarzach.
Oto Chiczycy dwaj, trzeci za nimi, Z lapis lazuli wyrzebieni bryy. Nad nimi dugonogi ptak si wznosi, Ktry symbolem jest dugowiecznoci. w trzeci, niewtpliwie suga, Instrument muzyczny dwiga. Kade miejsce, gdzie kamie zmieni barw, I kada z przypadkowych rys i szczerb Jest jak potoku bieg albo lawina Lub stok wysoki, gdzie zalega nieg. Lecz, co widoczne, kwiat wini czy liwy Chroni w may dom w poowie gry, Ku ktremu zdaj Chiczycy, tam gdzie - Jak sobie wyobraam - usid na progu I spojrz na wynios gr i na niebo, Na ca wielk tragedii tej scen. Potem ktry poprosi wprawne palce mistrza, By gra im melodie, w ktrych mieszka ao. W ich oczach pord zmarszczek, w ich oczach, W byszczcych starych oczach zna rado.
przekad - Piotr Siemion
Poletko trawy
Co pozostaje: obraz, ksika, Poletko trawy, by pomau Mc spacerowa i oddycha Teraz, gdy si ubywa ciau I stary dom, gdzie w nocnej ciszy Nic si nie rusza oprcz myszy. Moje pokusy s stateczne. Gdy ycie kresu ju dobiega, Ani bezadna wyobrania, Ani myn mzgu mielcego Odpadki, strzpy szmat i koci, adnej mi prawdy nie ogosi. Niech spynie na mnie starczy sza, Musz si wyrzec swej natury I sta si Lirem i Tymonem, Albo Williamem Blakiem, ktry Tak dugo wali pici w cian, A Prawda przysza na wezwanie;
Mie umys - mia go Micha Anio Ktry potrafi przez oboki Przenika lub, natchniony szaem, Zakca zmarych sen gboki; Umys, ktrego nie zapomni Rd ludzki: starca umys orli.
przekad - Stanisaw Baraczak
Co z tego?
e bdzie sawny, o tym wiedziano ju w szkole: Dla wspuczniw by wicej ni zwykym koleg; Wic cel sobie wytyczy i wyta wol, Modziecze lata spdzi w znoju i mozole; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" Ksiki, ktre napisa, znikay spod lady, Po ilu latach zdoby bez trudu wikszego Do pienidzy, by co dzie mc jada obiady, I przyjaci w potrzebie nie skpicych rady; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" Speni mu si nareszcie kady sen szczliwy Mia on, crk, syna, dom i ptakw wiergot W ogrdku, gdzie mg sadzi kapust i liwy, Wok siebie - poetw orszak haaliwy; "Co z tego? - duch Platona zapiewa. - Co z tego?" "Speniem swe zadanie - pomyla na staro. Zgodnie z dziecinnym planem cae ycie zbiego; Cho gupcy si wciekali, wykazaem stao I w czym tam osignem przecie doskonao"; Ale duch jeszcze goniej zapiewa: "Co z tego?"
przekad - Stanisaw Baraczak
Augusta Gregory, siedzca za wielkim zoconym stoem, Bliska osiemdziesitej zimy: "Grozi mi mierci znowu; Co wieczr od szstej do sidmej - odparam - tkwi za tym stoem, A story s podcignite"; Maud Gonne, jak Pallas Atena Czekajca na pocig, z wyniole wzniesion gow: Wszyscy mieszkacy Olimpu; co czego dzisiaj ju nie ma.
przekad - Stanisaw Baraczak
Kltwa Cromwella
Pytasz mnie, co znalazem, a id z daleka, wci dalej: Nic oprcz domu Cromwella i jego krwioerczej zgrai. Tancerze, kochankowie gliniaste maj lee, Gdzie ci niezwykli mczyni, gdzie jedcy, gdzie rycerze? Jest tylko ebrak-wczga, dumny ze swego stanu Jego ojce suyli ich ojcom, nim Pana ukrzyowano. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Przemin czas ssiedzkich, wesoych pogaduszek, Lecz nie ma si co skary, bo pienidz wci si puszy. Ten, kto si pnie do gry, wspina si po ssiadach. A my, te wszystkie Muzy, to bez znaczenia sprawa. Maj swe wasne nauki, ale ja je pomin. Czy mog to wiedzie, co my, znajcy mierci godzin? O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Lecz jeszcze inna wiedza niszczy me serce uparcie Jak w starej bajce lis niszczy serce chopaka w Sparcie Bo wykazuje, e co moe by i nie by zarazem, e towarzysz nam damy i rycerze okuci elazem, e pac za wiersz poecie, suchaj skrzypiec, drzemi, A ja wci jestem ich sug, cho dawno s pod ziemi. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec? Zdarzyo mi si wielki dom w rodku nocy napotka: Otwarty, jasny podjazd i owietlone okna, Przyjaciele moi tam byli, radonie mnie witali, Zbudziem si w starej ruinie, gdzie wiatr wy w pustej sali. Kiedy tak si wsuchuj, wstaj i id z nadziej Pomidzy psy i konie: one mnie rozumiej. O, c z tego, c z tego, Co wicej mona rzec?
przekad - Ludmia Marjaska
Jak mao kto wiem o tym, e cierpi wszyscy ludzie, Czy wspili si na szczyt, Czy tkwi w przyziemnym trudzie. Wiolarz zgarbiony w odzi, Jedziec na grzbiecie konia, Tkacz przy swoim warsztacie, Dziecko w matczynym onie. Ju brzask, przygasa ogarek. Bo kto dobrze ma we bie, wie, e mk wypali moe wietlisty bysk zesany Przez tego Starca z przestworzy. Lecz ja gorsz czstk obraem, Stary gbur, i ju si nie zmieni: Tylko na piersi kobiecej Znajduj zapomnienie." Ju brzask, przygasa ogarek.
przekad - Ludmia Marjaska
Wielki dzie
Wiwat nam rewolucja i niechaj grzmi kanonada! ebrak na koniu batogiem pieszego ebraka okada. Znw wiwat rewolucja i znw niech zagrzmi dziaa! Pieszy zamieni si z konnym, lecz chosta trwa, jak trwaa.
przekad - Stanisaw Baraczak
O klsce
Klsk pieni przyjmuj, a zwycistwo trwog, Dookoa wre bitwa, wci od nowa staczana, Klska czeka me armie, mego krla i pana. Ku Zachodom i Wschodom stopy biegn mog, A ja o ten sam kamyk wci zawadzam nog.
przekad - Tomasz Wyyski
V A redniowieczna aktywno moich kolan mija, Gdy myl o honorze, bdcym udziaem Jej domu, w ktrym cnota akncych karmia. "Tu me dzieci odnajd - bezdzietny, mylaem Soki pynce, z ziemi", po czym przysza chwila Kresu tego, co drogie pokoleniom caym. Lecz kiedy to si stao, nie pakaem wcale Legowiska borsuka aden lis nie skala. VI (Obraz jak z mowy ludu i wierszy Spensera.) Ja, Augusta Gregory i John Synge chcielimy Kade z naszych sw, pieni i czynw opiera Na ziemi, by przez styczno z tym prardem siy Mogy, niby Anteusz, nowych si nabiera. W naszych czasach my troje tylko sprawdzalimy Tym probierczym kamieniem kad rzecz na nowo O prbie tej ni ebrak i pan jednakowo. VII Wreszcie Synge, o korzeniach osadzonych w ziemi, "Niepomny mowy ludzkiej", powany i skryty. Jeli chcesz mnie osdza, nie osdzaj jedynie Tej czy innej z mych ksiek, lecz spjrz na portrety Mych przyjaci, wiszce tu jakby w wityni; Dzieje Irlandii przeled w ich twarzach wyryte, Pocztek i kres chway rozwa w rwnej mierze I mw, e moja chwaa z przyjaci si bierze.
przekad - Tomasz Wyyski
Ten, ktry w hrabstwie Sligo, w Drumcliff, Kamienny krzy ustawi, w rudowosy rektor z hrabstwa Down, Ten, co jedziectwem si wsawi, Sandymount Corbets, wybitny starzec William Pollexfen, znany wszdy Przemytnik Middleton, gdzie w tle Butlerowie, Ludzie na p z legendy. Stary i saby, miym towarzystwem Mgbym si dzi pokrzepi, Ja, ktry nigdy nie znosiem pracy, Do morza mgbym si umiecha Lub demonstrowa wasnym yciem To, na co Robert Browning wpad Mwic o starym owcy, co gada z Bogami. Ale nie jestem rad.
przekad - Ludmia Marjaska
II Po wielekro umiera czowiek, by znw goci W yciu, gdzie wchodzi midzy dwie wiecznoci: Pochodzenia i wasnej istoty. Staroytna Irlandia wiedziaa ju o tym. Czy kto umiera w nocnej koszuli, Czy ponosi mier od kuli, Jedno go moe przejmowa lkiem: Krtka rozka z drogim czowiekiem. I chocia grabarz dugo si trudzi, Ostry ma szpadel, muskularne rami, Wtrca jedynie pogrzebanych ludzi Z powrotem w ludzk pami. III Ty, co sysza, jak Mitchel modli si do Boga: "Zelij, o Panie, w naszym czasie wojn!" Wiedz, e gdy wszystkie sowa powiedziano, A czowiek walczy wciekle, i niespokojny, Spada mu uska z oczu dotd lepych I stronnicze myli widzi lepiej, I przystaje na chwil z umiechem w oku, Rozluniony, bo w sercu ma pokj, W napiciu czasem najmdrzejszy czowiek Postpuje gwatownie, Zanim wypeni, co mu przeznaczone, Pozna sw prac lub wybierze on. IV Czy swoje dzieo, rzebiarzu, poeto, Niech modny malarz stojc przed palet Swych wielkich poprzednikw, nie krzywi si wrogo. Unocie dusz ludzk ku Bogu; Niech rd czowieczy godnie rozrasta si stara. Nasz potg zrodzia Miara: Ona ksztatuje mocn myl Egiptu, To, co subtelny Fidiasz dutem wyku, Micha Anio tej tajemnicy Dowid w Sykstyskiej Kaplicy, Gdzie pzbudzony Adam w tak wielk rozterk Wprawia niejedn globtroterk, e nagym arem pon jej zmysy. Dowd, e pracujce w ukryciu umysy Cel wyznaczony maj: Ziemsk doskonao ludzkiego rodzaju. Malujc Boga albo wit
W tle umieszczao quattrocento Ogrd, gdzie dusza znajduje wytchnienie; Gdzie wszystko, czym si wzrok napawa, Kwiaty, bezchmurne niebo, trawa, Podobne formom widzianym wczeniej Przez tych, co trwaj pzbudzeni we nie, I cho znikny, oni nadal wierz. Cho tylko w ku le, e otworzyo si niebo. A koa si tocz: Gdy to wiksze marzenie znikno nam z oczu. Calvert i Wilson, Blake i Claude gotowi Byli da odpoczynek boemu ludowi (Zdanie Palmera), lecz potem pomau Myl nasz ogarn chaos. V Irlandzki poeto, ucz si rzemiosa, Opiewaj rzeczy dobrze zrobione. To, co bezksztatne, co bez formy wzroso, Godne jest twojej pogardy, Jak nieudane, le urodzone Bezmylnych serc i gw bastardy. Opiewaj chopw, a zaraz po nich Ziemian nie schodzcych z koni, Wysawiaj mnichw witobliwo I gromki miech pijcych piwo, Wesoe damy i szlachetnych panw, Co pi pod glin udeptan Przez siedem bohaterskich wiekw. I sigaj myl w przeszo dalek, Abymy mogli by w przyszoci Nieugici w naszej irlandzkoci. VI Tu, gdzie Ben Bulben ysy eb obnay, Yeats ley w Drumcliff na cmentarzu. Przodek jego przed laty (mino ich wiele) By rektorem w pobliskim kociele. Przy drodze wiekowy krzy stoi. Utarty napis marmuru nie zdobi; Tylko na gazie wapiennym tej treci Wyryto sowa, ktre sam kaza umieci: Tak samo chodno spjrz Na ycie i na mier. Nie wstrzymuj konia, jed! 4 wrzenia 1938
przekad - Ludmia Marjaska
Dugonogi owad
Aby cywilizacji system Po bitwie przegranej nie upad, Uspokj psa, przywi konia Do odlegego supa; Cezar, nasz wdz, w namiocie siad Nad map rozpostart, Z oczyma utkwionymi w pustce, Z gow na doni wspart. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy sunie jego myl. Aby jej twarz pamitano, Gdy wypal si baszt fundamenty, Stpaj cicho, jeli musisz stpa, W tym pokoju pustym, zamknitym. wier kobieta, w trzech czwartych dziecko, Myli, e nikt nie patrzy; wiczy Drobn stop taneczny rytm Podpatrzony gdzie na ulicy. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy lizga si jej myl. By dziewczta, dojrzewajc, mogy W snach odnale pierwszego Adama, Nie wpuszczaj do wntrza tych dzieci, Niech si zamknie kaplicy brama. Tam, na samym szczycie rusztowa, Ley na wznak Buonarroti. Czynic szelest niky jak szmer myszy, Wodzi doni tam i z powrotem. Jak po wodzie dugonogi owad, Tak po ciszy sunie jego myl.
przekad - Stanisaw Baraczak
Gowa z brzu
Oto, w prawo od wejcia, gowa z brzu lana, Kobieca, lecz nadludzka, toczy ptasim okiem. Reszta twarzy wyschnita, jak u mumii martwa. C to za upir z grobw przepatruje wzrokiem Niebo (gdzie trwa co moe, cho w krg mierci topiel) Nic nie znajdujc, czym by zdawi przeraenie, T hysterica passio pustki wewntrz siebie?
Nie upiorem ciemnoci, lecz jasnym stworzeniem Bya niegdy: wietlist ponadziemskim blaskiem Najsubtelniejsz z kobiet. Kt umie powiedzie, Ktra z dwch form tych bya istoty jej ksztatem? Moe istota scala bieguny najdalsze? Tak myla by McTaggart, czujc wewntrz tchnienia Zczone przeciwiestwa mierci i istnienia. Lecz nawet zanim wiea ycie rozpocza, Co nieokieznanego niosa wewntrz siebie. y musiaa - sdziem - wizj przeraenia, Co wstrzsao jej dusz, a owo widzenie Nadao wyobrani brzmienie tak wysokie, e wszystko poza sob rzucia. Z udrk Bkaem si w szalestwie, "Dzieci moje" jczc. Albo moe sdziem, e jest ponadludzka, e inny przez jej oko wzrok wnikliwie patrzy Na zmierzch i na upadek wiata, ktry w brudach, Na rozkwit krwi cherlawej, na stary rd zgasy, Na pery przodkw, klejnot do chlewa ciskany, Na mstwo, przez ajdakw nurzane w szyderstwie - Dumajc, czy co jeszcze rze ocali zechce.
przekad - Piotr Siemion
Styl wysoki
Defilada na szczudach wysokich - tylko taka ma waciw wymow. C z tego, e mj pradziadunio mia szczuda siedmiometrowe, A ja piciometrowe zaledwie: nikt wspczesny na wyszych nie chodzi, A zreszt dawno z nich zrobi ognisko czy pot jaki zodziej. Skoro na nic srokate kucyki i lwy w klatkach, i taczce niedwiedzie, Skoro dzieci chc Wujcia Drgala widzie ponad gowami gawiedzi, Skoro ony, cerujc skarpetki, lubi piszcze, gdy na tle nieba Mignie twarz za szyb na pitrze - bra si musz do duta i hebla. Ja, Szczudonogi Malachiasz; com pozna, znw zapominam, Z jarzma na jarzmo, ze szczuda na szczudo, z ojca na syna Wci metafory, wci szczuda, Malachiaszu. A w grze g dzika Przez noc szybuje; noc pka i wit si z jej szczelin wymyka, I przez wiata straszliw nowin krocz na szczudach, krocz bez ustanku; A tam kami obnaonymi wielkie morsy miej si z poranku.
przekad - Stanisaw Baraczak
Ucieczka menaerii
I Szukaem tematu, szukaem daremnie, Miesic i wicej szukaem go co dzie; A moe wreszcie, kiedy zosta ze mnie Czowieka strzp, samo mi serce dogodzi, Cho do staroci rok cay niezmiennie Sw menaeri wystawiaem: modzie Koturnow i w rydwan lnicy, Lwa i kobiet, i Bg wie co wicej. II Czy mog wicej ni wyliczy sprawy Dawne? Wpierw Oisin, eglarz, przez zaczarowane Trzy wyspy wiedzion za nos: prn wrzaw, Prn walk, prne spoczywanie. Dla pieni dawnej lub dworskiej zabawy Rzeczy te chyba w goryczy stwarzane. Lecz cem si troszczy ja, com go wyprawi, Gdy mnie ku wrce, onie jego ogie trawi? A potem przeciwprawda mi si rozwina: Nazwaem j Cathleen. Litoci szalona Wydaa dusz swoj, lecz potne nieba Wkroczyy w spraw: bya ocalona. Mylaem, e tak m mi owadna Zo i nienawi, i jej dusza sponie, A to zrodzio nowy sen, co rycho Zawadn mioci m i ca myl. Cuchulaine walczy z gniewnym oceanem, Gdy lepiec z Gupcem chleby wykradali. Serc tajemnice tam; lecz c, wyznane By musi - to sam sen mi tak zapali: Posta przez czyn swj wyizolowana Chwyta teraniejszo i pami zniewoli. Aktorzy, scena - to m mio miao, Nie rzeczywisto, ktr przedstawiao. III Te mistrzowskie obrazy, e s dopenione, W czystym wzrosy umyle, lecz gdzie si poczy? Na kupie mieci z ulicy zmiecionych, Wrd starych dzbankw, rozbitych butelek, elastwa, koci, gdzie flejtuch szalony Kas ma. Gdy mi drabina znikna, Legn, gdzie si kada drabina zaczyna: We wstrtnym serca sklepie ze starzyzn.
przekad - Janusz A. Ihnatowicz