You are on page 1of 166

OPOWIADANIA

Sawomir Mro ek Opowiadania

Sawomir Mro ek OPOWIADANIA


Wydanie II poszerzone

Wydawnictwo Literackie Krakw

Sawomir Mro ek Opowiadania

P R A C W O O N W P R Z Y G O T O W A N I E W E R S J I E L E K T R O N I C Z N E J D E D Y K U J W S Z Y S T K I M P O S Z U K U J C Y M M D R O C I

Obwolut i okadk projektowa ANDRZEJ DAROWSKI Redaktor IRENA SMORG Printed in Poland Wydawnictwo Literackie, Krakw 1974 Wyd. II. Nakad 30 000+283 egz. Ark. wyd. 15. Ark. druk. 18,25 Papier offs. imp. kl. III, 82X104, 80 g Oddano do skadania 19 XII 1973 Podpisano do druku 13 V 1974 Druk ukoczono w lipcu 1974 Zam. nr 896/73. S-63-17. Cena z 40. Drukarnia Narodowa, Krakw, Manifestu Lipcowego 19

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPIS TRECI

PPANCERZE PRAKTYCZNE Ppancerze praktyczne ............................................................................................. 7 Sprawa porucznika C.: opowiadanie Arkadego N. ................................................... 9 Sztabskapitan Hipolit................................................................................................. 11

SO Z ciemnoci ............................................................................................................... 13 Chc by koniem ....................................................................................................... 14 Dzieci......................................................................................................................... 15 abdzie .................................................................................................................... 17 May........................................................................................................................... 18 Lew ............................................................................................................................ 20 Przypowie o cudownym ocaleniu .......................................................................... 22 Monolog .................................................................................................................... 23 O ksidzu proboszczu i orkiestrze stra ackiej........................................................... 24 *** ............................................................................................................................. 27 To epoki.................................................................................................................... 29 W szufladzie .............................................................................................................. 31 Fakt ............................................................................................................................ 32 Wyznania o Zygmusiu............................................................................................... 34 Przygoda dobosza ...................................................................................................... 36 Spdzielnia Jeden ................................................................................................. 38 Zote myli i sentencje............................................................................................... 40 Ostatni husarz ............................................................................................................ 42 Koniki ........................................................................................................................ 44 Poezja ........................................................................................................................ 46 Droga obywatela........................................................................................................ 48 Z gawd wuja ............................................................................................................ 50 Pastor ......................................................................................................................... 53 ycie wspczesne..................................................................................................... 55 Zdarzenie ................................................................................................................... 56 W podr y ................................................................................................................. 58 Sztuka ........................................................................................................................ 60 Zakochany gajowy..................................................................................................... 61 Wiosna w Polsce........................................................................................................ 63 Weteran pitego puku............................................................................................... 65 Sceptyk ...................................................................................................................... 67 So............................................................................................................................ 68 Kronika obl onego miasta ....................................................................................... 70

Sawomir Mro ek Opowiadania

WESELE W ATOMICACH Muchy do ludzi.......................................................................................................... 76 O nagoci ................................................................................................................... 77 Spotkanie ................................................................................................................... 79 Odjazd........................................................................................................................ 81 Ni ej .......................................................................................................................... 83 Rkopis znaleziony w lesie ....................................................................................... 85 Profesor Robert.......................................................................................................... 86 Podanie ...................................................................................................................... 89 Przygoda w czasie ferii.............................................................................................. 90 Wina i kara ................................................................................................................ 93 Przeja d ka................................................................................................................ 95 Kto jest kto?............................................................................................................... 97 Wesele w Atomicach ................................................................................................. 99 Wspomnienia z modoci........................................................................................... 101

DESZCZ May przyjaciel.......................................................................................................... 105 Gral .......................................................................................................................... 108 Wspczucie .............................................................................................................. 110 Ptaszek ugupu ............................................................................................................ 111 Ad astra...................................................................................................................... 114 Nadzieja ..................................................................................................................... 124 Wierny str .............................................................................................................. 127 Upadek orlego gniazda .............................................................................................. 130 Na biwaku.................................................................................................................. 138 Jak walczyem ........................................................................................................... 140 Testament optymisty ................................................................................................. 144 Mon gnral............................................................................................................... 145 Ten gruby, co si mia.............................................................................................. 150 Interwa...................................................................................................................... 152 Szach.......................................................................................................................... 155 Pasa er ....................................................................................................................... 161

Sawomir Mro ek Opowiadania

PPANCERZE PRAKTYCZNE

Sawomir Mro ek Opowiadania

PPANCERZE PRAKTYCZNE Jestem starym subiektem i widziaem w swoim yciu wiele towarw niechodliwych, ale eby a tak... Gdy otwieralimy paczki z ostatniego transportu bysk metalu pozwala przypuszcza, e s to aluminiowe garnki. Tymczasem diabli wiedz co si stao w dystrybucji czy planowaniu. Nasz Dom Towarowy otrzyma czterysta nowych ppancerzy, model XVI wiek, u ywany swego czasu przez landsknechtw. Zdaje si, e byy one przeznaczone do rekwizytorni jakiego teatru, ale nawet gdyby tak byo, to po co jednemu teatrowi tyle ppancerzy? Nie byo jednak rady. Towar jest towarem i musi by sprzedany. Kolega nasz, Eugeniusz, ktrego uwa alimy za specjalist od reklamy, umieci kilka ppancerzy na wystawie, zaopatrujc je sloganami: Ppancerz w ka dym domu Jeli harcerz kup ppancerz Nie pomo e ko ni wie a jeli nie masz ppancerza (Haso dla szachistw) Na razie jednak nikt nie da ppancerzy. Przeciwnie klienci odnosili si do ppancerzy z lekcewa eniem a nawet z wesooci. Nie pomogy dalsze pocignicia kolegi Eugeniusza, ktry ogosi, e co dziesity ppancerz, nabyty w naszym Domu wygrywa w charakterze premii czapeczk krakowsk z pawim pirem, a co dwunasty Pirnik z napisem: Pamitka z Zakopanego. Tymczasem zbli a si okres remanentw i sytuacja stawaa si powa na. Wtedy wanie zgosi si do nas staruszek, ktry w zamian za udostpnienie mu kupna czajniczka do herbaty podj si sprzeda cay zapas ppancerzy. Propozycja zostaa przyjta. Staruszek zacz od tajnej konferencji z panem Eugeniuszem, a nazajutrz, w godzinach najwikszego ruchu, zjawi si w PDT, podszed do lady i rzek do kolegi Genia: Prosz o dwadziecia ppancerzy. Niestety, sprzedajemy tylko po dwie sztuki. Ale ja potrzebuj dwadziecia sztuk. Niestety, wykluczone. Jako pierwszy zwrci na nich uwag pospny blondyn ze zamanym nosem. Zatrzyma si obok i sucha ciekawie. Panie, chocia pitnacie sztuk, ja mam dzieci baga staruszek. Nie mog, askawy panie, nie mog bi si w piersi sprzedawca. Ju po chwili otacza ich may tumek. Porodku klcza staruszek i ze zami w oczach prosi o pi sztuk ppancerzy. Eugeniusz zasania oczy rkoma, lecz nie ustpowa. Gdzie si pani pcha?! zawoa nagle pospny blondyn. Na drugi dzie, gdy przechodziem koo tandety, zauwa yem pospnego blondyna, ktry woa monotonnie: Plastyczne, elastyczne, ppancerze praktyczne!!! W czasie przerwy obiadowej przybieg do mnie kolega Eugeniusz, zadyszany, w przekrconym krawacie i prosi o pomocnika. Sprzedano pierwsze partie ppancerzy. Niektrzy wychodzili od nas byszczc kadubami odzianymi w stal, z wyrazem zadowolenia na twarzach, inni natomiast, tylko w marynarkach, wymykali si upokorzeni, obiecujc sobie jednak przyj nazajutrz. Zapas by na wyczerpaniu. W parku, na ulicach, zaczli pojawia si modzi ludzie w eleganckich ppancerzach, ktrzy spotkawszy znajomych mru yli jedno oko i mwili niedbale: Gdzie kupiem? Prywatnie. Kosztowao? Nooo, naturalnie... 7

Sawomir Mro ek Opowiadania

Staruszek zosta moim przyjacielem i chtnie spdzalimy czas na pogawdkach. I pewnego razu, kiedy owilimy ryby w Wile, usyszelimy tak rozmow: Dokd to pani idzie, pani Modrzejewska? Do PeDeTu! Po co! Tam nic nima! Byam wczoraj, pytaam si o te ppancerze. Nima, syszaa pani? Nima, nima! 1951 r.

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPRAWA PORUCZNIKA C.: OPOWIADANIE ARKADEGO N. Wielu spord nas zacz Arkady N., wieloletni czonek stuosobowego chru mskiego Eol polski spotkao si prawdopodobnie z takimi wypadkami, ktre nale aoby rozpozna jako objawy kumoterstwa. Aby dowie, jak nie sprzyja kumoterstwo pomylnemu funkcjonowaniu danej instytucji, a wprost zgubne jest dla samego protegowanego opowiem nastpujc histori: Dziao si to pidziesit lat temu. Prezesem towarzystwa piewaczego Eol polski by wwczas pan B., czowiek znany, dobrze widziany w Wiedniu. Prezes B. mia bratanka, porucznika C. Porucznik C. na skutek wybuchu beczki z prochem straci such, lecz postanowi powici si karierze piewaczej. Dziki stanowisku swego stryja, prezesa B. porucznik C., zrzuciwszy mundur, wstpi do towarzystwa piewaczego Eol polski. Porucznik C nie mia suchu kompletnie. Jedyn melodi, jak zna, pamitajc j jeszcze z wojska, byo: Cru, co ty tam z huzarem. Piosenk t piewa zawsze, ilekro nasz chr wystpowa, bez wzgldu na to, co byo w programie. Rzecz jasna, e przy takim stanie rzeczy jego nadzieje na szybk karier okazayby si zawodne, gdyby nie pewien przypadek. Mianowicie na skutek po aru porucznik C. zacz si jka. Obecnie nie piewa Cru, co ty tam z huzarem, ale Ccc-r-ru-co-oooo-tty-ttam-z-huz-aa-rem. Dziki temu szczliwemu zbiegowi okolicznoci sowa jego piosenki nie brzmiay ju tak wyrazicie, ale rozcigay si na pojedyncze zgoski i dlatego czsto udawao si nam je zagusza, gdy nasz chr piewa na przykad uroczyste Veni Creator albo Czy to w dzie, czy o zachodzie. Oczywicie zawsze musielimy piewa forte. W ten sposb pozycja porucznika C. w naszym chrze znacznie si poprawia. Na niektrych wystpach udawao si nawet tak dalece, e publiczno w ogle go nie syszaa. Jednak nale y wtpi, aby porucznik C. si wybi, gdyby nie zrzdzenie losu. Mianowicie pod wpywem przestrachu spowodowanego ywioow klsk powodzi porucznik C. oniemia. Odtd ju nie byo wtpliwoci, e zrobi karier. Prezentowa si wspaniale postawny, szeroki w ramionach, zawsze sta na rodku, w pierwszym rzdzie. Jego krucze wosy, zaczesane na bok, lniy, biay gors nieskazitelnego fraka przykuwa uwag. Nie wydajc adnego gosu rusza do taktu ustami. Oczywicie, w naszym stuosobowym chrze nie robio to adnej r nicy i nikt nam nie zarzuci, e piewa nas tylko dziewidziesiciu dziewiciu. Poza tym skoczyo si raz na zawsze Cru, co ty tam z huzarem i nawet zaczlimy o tej piosence z wolna zapomina. Porucznik C. ruszy w drog od zaszczytu do zaszczytu. Prezes B. za porednictwem ksicia V. wyjedna mu wysokie odznaczenie. Order ten, wykonany w zocie wyglda szczeglnie efektownie na piersi porucznika C., na tle szerokiej, bkitnej szarfy. W poczeniu z byskiem jego pysznych, biaych zbw jedna mu powszechn uwag i uznanie. Nie nale y zapomina, e dziki pozbyciu si owego Cru, co ty tam z huzarem nasz chr w przecigu krtkiego czasu zrobi znaczne postpy. Dlatego wic nazwisko porucznika C. tym atwiej przenikno do recenzji. Potem zaczto pisa recenzje tylko o nim, chwalc jego gos i technik piewu. Oczywicie byo to nadu ycie, poniewa aden z recenzentw nie mg sysze jego gosu. Mijay lata. Hod skadano nie tylko jego sztuce, ale i jego skromnoci, poniewa porucznik C. z wiadomych przyczyn nigdy nie udziela adnych wywiadw, a jego milczenie w rozmowach prywatnych przypisywano trosce o gos. Wreszcie sam porucznik C. doszed do przekonania, e jest prawdziwym, sawnym piewakiem. Dziki jego stryjowi, prezesowi B., nie moglimy mu niczego odmwi. Gdy pewnego razu obieca zapiewa na imieninowej garden-party u barona D. musielimy tam pj wszyscy razem z nim, dziewidziesiciu dziewiciu, aby wrd murawy, w blasku lampionw 9

Sawomir Mro ek Opowiadania

zawieszonych na starych jaworach odpiewa z nim: Przepikna, cicha noc majowa i Na twe abdzie ono dr ce. Potem wszyscy zebrani, a tak e baronostwo D., entuzjastycznie gratulowali mu sukcesu, jemu jednemu. Innym razem, kiedy nie przyszed na prb, poniewa przezibi sobie gardo, musielimy poczeka, a wyzdrowieje, cho jasne byo, e jego obecno nie bya a tak konieczna. Mijay lata. Prezes B. zmar i zosta pochowany na cmentarzu w N., a nad grobem jego bratanek, porucznik C., odpiewa wspaniale, jak mniemano, w obecnoci tumw Requiescat in pace. Oczywicie stojc w pierwszym rzdzie naszego chru Eol polski. O tym Requiescat dugo jeszcze potem mwiono. By to jednak najwietniejszy wystp porucznika C. Wszystko, co dziao si od mierci stryja jego, prezesa B., zapowiadao nieuchronny upadek naszego piewaka. W zalepieniu swoim przyj zaproszenie na gocinny wystp w miecie P. Na dworzec przyszo nas tylko szedziesiciu. Przecie prezes B. ju nie y. Nastpnie zgodzi si piewa na przyjciu u hrabiego Y. Stary totumfacki hrabiego, czek niezwykle skrupulatny, ktry liczy nawet y eczki podawane do stou przed ka dym przyjciem, przeliczy tak e chrzystw przybyych z porucznikiem C. Okazao si, e byo nas tylko dwudziestu siedmiu. Porucznik C. zorientowa si wreszcie w sytuacji. Ale sawie swojej, osignitej tylko przez protekcj, nie mg ju zapobiec. Zaproszenia na wystpy otrzymywa w dalszym cigu, a nawet podejrzewam, e niektre z nich, cho jeszcze nie wszystkie, wysyane byy do niego przez zwyk zoliwo. Jednak opinia o nim, jako o artycie, bya u r nych wpywowych osb nadal wymienita. A wreszcie nadszed dzie jego pierwszego jubileuszu. Jubileuszu jego pracy na polu sztuki. Sala Filharmonii bya pena. Jubilata przystrajano kwiatami, wygaszano do niego przemwienia, wreszcie poproszono, eby co zapiewa. Stao si to, co si sta musiao. Z caego stowarzyszenia piewaczego Eol polski stan przy nim tylko jeden jedyny chrzysta, w dodatku fatalnie zachrypnity. Porucznik C., stojc twarz w twarz z ogromn publicznoci, porusza bezradnie ustami. Tak skoczya si jego kariera. * Obywatel Arkady N. skoczy swe opowiadanie. Siedzielimy w milczeniu. Wreszcie Arkady powsta i rzek: Dzi wanie przypada dzie drugiego jubileuszu porucznika C., ofiary protekcji na polu sztuki. Powstamy i odpiewajmy jak piosenk. Mo e akurat porucznik C. przechodzi ulic i w i d z i przez okno, jak piewamy? Niech sobie staruszek u yje po raz ostatni. Powstalimy i odpiewalimy Jak szybko mijaj chwile.

10

Sawomir Mro ek Opowiadania

SZTABSKAPITAN HIPOLIT O, nie! Nie od razu zosta sztabskapitanem. Kiedy powoano go do su by w Cesarskim Wojsku, w roku 1844 nie by nawet sztabsporucznikiem. Co mwi! Nawet sztabskapralem, sztabsstarszym szeregowcem nawet. Zamierza studiowa filozofi. Dopiero na pocztku roku 1854 spotkao go pierwsze wyr nienie. Armata przejechaa mu nog i zosta wymieniony w spisie chorych. Pocztkowo otrzymywa listy od przyjaci. Krztanina koszarowa wypeniaa mu ycie. A to upa, a to powsta, a to Niech yje Najjaniejszy Dom!, zakrzykn. Tpia. W roku 1859, przed defilad, nie pozwolono mu nosi okularw. Po co? pytano si go. Surowe byo jego ycie. W roku 1867 kopn go ko od lawety. Zacz traci pami. Z uczu ludzkich zostaa mu tylko gorca mio do zwierzt. W roku 1872 przez zapomnienie ubra skarpetki. Nasano na dwa puki andarmerii konnej. Przejechali go. Leczy si w szpitalu wojskowym. W roku 1880 umar, ale dosta powtrne powoanie. Musia si stawi. Stwardnia ju zupenie. Kiedy w roku 1893 przyjecha na pierwszy urlop, za da na obiad tylko wody z bagna. Jeszcze w roku 1914 u ywano go jako oki w taborach. A potem nikt ju nie sysza o sztabskapitanie Hipolicie. Taka to historia.

11

Sawomir Mro ek Opowiadania

SO

12

Sawomir Mro ek Opowiadania

Z CIEMNOCI Straszna nas na tej wsi guchej ciemnota ogarnia i zabobon. Ot i ja wyszedem na stron za wasn potrzeb, ale teraz nietoperze-gacki caymi stadami, jak licie w padzierniku, lataj, o szyby skrzydami bij, boj si, e mi si ktry do wosw na wiek wiekw wkrci. Wic siedz, wyj nie mog, cho mi pilno i sprawozdanie do was, towarzysze, pisz. Zatem, co si tyczy skupu zbo a: od kiedy diabe si we mynie ukaza i czapk si piknie pokoni procenty spadaj. A czapk mia kolorow: czerwon, bia i niebiesk, z napisem Tour de la Paix po francusku. Chopi myn omijaj, za kierownik myna i jego ona rozpili si ze zgryzoty i ju si zdawao, e przeomu adnego nie bdzie, kiedy mynarz mynarzow wdk obla i podpali, a sam si puci a do uniwersytetu ludowego, eby si tam zapisa, bo, jak powiada, dosy ju tych pierwiastkw irracjonalnych ma i chce co przeciwstawi. Za mynarzowa spona i przybya nam jeszcze jedna strzyga. Bo trzeba wam wiedzie, e u nas nocami co tak wyje... e a si serce kurczy. Jedni mwi, ze to duch biedniaka Karasia tak zawodzi na kuakw, inni e to bogacz Krzywdo po mierci tak si skar y na obowizkowe dostawy. Ot, zwyczajna walka klasowa. A moja chata samotna pod lasem stoi, noc czarna i las czarny i myli moje jak kruki. Ssiad mj Jusienga raz pod lasem na pniaku siedzia i czyta Horyzonty techniki, a tak go co zaszo od tyu, e trzy dni chodzi z oczami w sup. Poradcie, towarzysze, my tu sami jedni w rodku kraju le ymy, a dookoa wiorsty i mogiy. Mwi mi lenik jeden, e kiedy penia na duktach i przesiekach same gowy bez tuowiw tocz si i goni, w czoa zimne si pukaj i turlaj, jakby dokd chciay, a kiedy wit wszystko znika i tylko chojary szumi, ale nie za gono, bo si boj. Bo e jedyny! Za nic teraz nie wyjd, nawet za najwiksz potrzeb. I tak ze wszystkim jest. Wy nam mwcie: Europa. A tu, co postawimy mleko na kwane, to skd wya garbate karzeki i szczaj nam do garnkw. Raz stara Glusiowa si obudzia cakiem zlana potem. Patrzy a tu na pierzynie kredyt maluki siedzi, co go jeszcze przed wyborami przyznali na wybudowanie mostku, a zaraz potem umar bez ostatniego pocieszenia siedzi, cay zielony, mieje si i dusi. Baba w krzyk. Ale nikt nawet z domu nie wyjdzie. A bo to zawsze wiadomo, kto krzyczy? Z jakich pozycji krzyczy? A na tym miejscu, gdzie mia by mostek, z powodu jego braku, utopi si artysta. Mia dopiero dwa lata, ale to by geniusz i jakby wyrs, to by wszystko poj i opisa. A tak, to tylko lata i fosforyzuje. Rzecz jasna, e przez te wszystkie wypadki w naszej psychice zachodz zmiany. Ludzie daj wiar gusom i zabobonom. W utopcw, w upiory, nawet w czarownice wierz. Owszem, jest u nas taka jedna baba, co krowom mleko odbiera i kotuny sprowadza. Jak e one tymi skrzydami opoc, Bo e uchowaj, jak lataj, jak piszcz: Pi pi i Pi pi znowu! Hej, nie ma to, jak te wielkie budowle, wszystko tam jest pewnie pod dachem i nie trzeba wychodzi pod las. Ale to wszystko nie jest najgorsze. Gorzej, e jak to pisz, drzwi si otwary, wiski ryj si w nich ukaza i tak jako dziwnie na mnie patrzy, patrzy... A nie mwiem, e u nas inna specyfika?

13

Sawomir Mro ek Opowiadania

CHC BY KONIEM Mj Bo e, jak bardzo chciabym by koniem... Gdybym tylko zobaczy w lustrze, e zamiast ng i rk mam kopyta, z tyu ogon i autentyczn kosk gow natychmiast udabym si do urzdu mieszkaniowego. Prosz o nowoczesne, du e mieszkanie powiedziabym. Niech pan zo y podanie i czeka na swoj kolej. Ha ha! zamiabym si. Czy panowie nie widz, e ja nie jestem zwyczajnym, takim sobie, szarym czowiekiem? Ja jestem kim innym, kim ekstra! I zaraz otrzymabym nowoczesne, du e mieszkanie z azienk. Wystpowabym w kabarecie i nikt by nie mg powiedzie, e jestem niezdolny. Nawet wtedy, gdyby moje teksty byy niedobre. Przeciwnie. Jak na konia, to znakomite chwalono by mnie. Ten ma eb mwiliby inni. Nie mwi ju o korzyciach, jakie wycignbym z przysw i porzekade: koskie zdrowie, umia si jak ko, ko ma cztery nogi i te si potknie... Oczywicie, b y c i e koniem miaoby pewne strony ujemne. Moim wrogom dabym now bro do rki. Piszc do mnie anonimy, zaczynaliby w ten sposb: Pan jest ko? Pan Jest kucyk! Kobiety interesowayby si mn. Pan jest taki inny... mwiyby. Idc do nieba otrzymabym, si faktu, skrzyda. Stabym si wtedy pegazem. Skrzydlaty ko! Czy mo e by co pikniejszego dla czowieka?

14

Sawomir Mro ek Opowiadania

DZIECI Tej zimy napadao tyle niegu, ile kto chcia. Na rynku dzieci lepiy bawanka. Rynek by obszerny, wiele osb codziennie przechodzio tamtdy. Okna licznych urzdw patrzyy na rynek. A rynek nic sobie z tego nie robi, tylko rozciga si. Na samym rodku tego rynku dzieci, wrd wrzawy i uciechy, lepiy ze niegu pocieszn figur. Najpierw utoczyy du kul. By to brzuch. Potem mniejsz to byy plecy i barki. Potem jeszcze mniejsz i zrobiy z niej gow. Guziczki zrobiy bawankowi z czarnych wgielkw, eby mg zapina si cay od gry do dou. Nos mia z marchwi. By to wic zwyczajny bawanek ze niegu, jakich kilkanacie tysicy powstaje rokrocznie w caym kraju, o ile opady nie ne dopisuj. Wiele zabawy miay przy tym dzieci. Byy bardzo szczliwe. R ni ludzie przechodzili, ogldali bawanka i szli dalej. Urzdy urzdoway, jakby nic nie zaszo. Ojciec cieszy si bardzo, e jego dzieci tak baraszkuj na wie ym powietrzu, e policzki im od tego r owiej i apetyt przybiera na sile. Ale wieczorem, gdy ju wszyscy siedzieli w domu, kto zapuka do drzwi. By to sprzedawca gazet, ktry na rynku mia swoj budk. Przeprasza, e tak pno, e taki kopot, ale uwa a za swj obowizek podzieli si z ojcem uwagami. Bo to dzieci, jak wiadomo, s jeszcze mae, ale trzeba pilnowa, bo inaczej nic z nich nie wyronie. I dlatego on by si nigdy nie omieli z tym przyj gdyby nie wzgld na dobro dzieci. Wychowawczo. W sprawie tego nosa z marchwi, co go dzieci zrobiy bawankowi. e czerwony. On sam, sprzedawca gazet, ma wanie czerwony nos. No bo sobie odmrozi. Wcale nie z wdki. Ale czy to ju zaraz powd, eby tak publicznie robi przytyk do jego czerwonego nosa? Wiec on prosi eby wicej tego nie byo. Tak sobie, wychowawczo. Ojciec bardzo si przej tymi uwagami. Rzeczywicie dzieci nie powinny naigrawa si, nawet je eli kto ma czerwony nos. One jeszcze tego nie rozumiej. Przywoa dzieci i zapyta surowo, wskazujc na sprzedawc: Czy to prawda, e, majc na myli tego pana, naumylnie zrobiycie bawankowi czerwony nos? Dzieci byy szczerze zdumione, najpierw nie rozumiay nawet, o co chodzi. Gdy wreszcie pojy, odpary, e nic podobnego. Ale tatu na wszelki wypadek, za kar, nie da im kolacji. Sprzedawca podzikowa i poszed. W drzwiach zetkn si z prezesem gminnej spdzielni. Prezes przywita si z panem domu, ktremu mio byo powita u siebie tak znaczn, bd co bd, osob. Ujrzawszy dzieci prezes zmarszczy si, fukn i rzek: Dobrze, e je tu widz, te smyki. Pan je powinien krtko trzyma. Mae to, ale zuchwae. Patrz ja dzisiaj z okna naszego magazynu na rynek i widz co widz? One sobie najspokojniej lepi bawana ze niegu. Ach, panu o ten nos chodzi... domyli si tatu. Nos gupstwo, ale wyobra pan sobie, one najpierw lepi jedn kul, potem drug kul, potem trzeci kul i co? T drug stawiaj na tej pierwszej, a t trzeci na tej drugiej. Czy to nie oburzajce? Poniewa ojciec nie rozumia, wic prezes zdenerwowa si jeszcze bardziej. Jak to, przecie to jasne, co one w ten sposb chciay da do zrozumienia. Chciay da do zrozumienia, e w tej gminnej spdzielni jeden zodziej siedzi na drugim. Ale to jest oszczerstwo. Nawet je eli do prasy daje si takie rzeczy, to trzeba na to mie dowody, a co dopiero gdy daje si to do zrozumienia publicznie, na rynku. Ale on, prezes, ma

15

Sawomir Mro ek Opowiadania

wzgld na mody wiek, na nierozwag. Nie bdzie da sprostowania. Tylko eby wicej tego nie byo. Dzieci, zapytane, czy istotnie, kadc jedn kul niegow na drugiej, chciay da do zrozumienia, e w gminnej spdzielni siedzi zodziej na zodzieju day odpowied przeczc i rozpakay si. Jednak na wszelki wypadek, za kar, ojciec postawi je w kcie. Nie na tym skoczy si w dzie. Na dworze rozlegy si dzwoneczki u sanek, a potem nagle umilky przed samym domem. Do drzwi zapukay jednoczenie dwie osoby. Jedn z nich by gruby nieznajomy w ko uchu, a drug sam przewodniczcy rady narodowej. My tu w sprawie waszych dzieci powiedzieli chrem od progu. Ojciec by ju obyty z takimi odwiedzinami, wic podsun im krzesa, eby usiedli. Przewodniczcy spojrza z ukosa na nieznajomego, dziwic si, kto to mo e by, po czym zacz pierwszy: Zdumiewam si, e pan toleruje w swoim domu tak wrog robot. Pan chyba nie jest upolityczniony? Niech si pan przyzna od razu. Ojciec nie rozumia, dlaczego miaby by nieupolityczniony. Bo to zaraz wida po paskich dzieciach. Kto robi satyr na organa wadzy ludowej? Paskie dzieci robi. One postawiy tego bawana akurat przed oknami mojej kancelarii. Rozumiem szepn ojciec niemiao e to niby zodziej na zodzieju... Zodzieje to gupstwo! Ale czy pan nie wie, co oznacza ulepienie bawana tu przed oknem przewodniczcego rady narodowej? Ja dobrze wiem, co ludzie o mnie mwi. Dlaczego paskie dzieci nie lepi bawana pod oknem Adenauera na przykad? Co? Ha, milczy pan! To milczenie jest wymowne. Ja z tego mog wycign konsekwencje. Na dwik sowa konsekwencje gruby nieznajomy powsta i rozgldajc si, ukradkiem, na palcach, wycofa si z pokoju. Za oknem znowu rozlegy si dzwoneczki od sanek i, cichnc stopniowo, umilky w oddali. Tak, drogi panie, radz panu nad tym pomyle cign dalej przewodniczcy. Aha, i jeszcze jedno. To, e ja chodz po domu porozpinany, to ju jest moja prywatna sprawa. Paskie dzieci nie maj prawa robi z tego artw. Te guziki od gry do dou na bawanie, to rwnie jest dwuznaczne. A ja panu powtarzam, e jak mi si spodoba, to bd po domu chodzi w ogle bez spodni i paskie dzieci nie maj nic do tego. Zapamitaj pan to sobie. Oskar ony wezwa swoje dzieci z kta i za da, aby si natychmiast przyznay, e lepic bawanka ze niegu miay na myli pana przewodniczcego, a przybierajc go guzikami od gry do dou zrobiy dodatkowy, niesmaczny art na temat faktu, i pan przewodniczcy chodzi po domu porozpinany. Dzieci wrd szlochw i ez zapewniay, e bawanka ulepiy tylko tak sobie, dla zabawy, bez adnych ubocznych myli. Jednak na wszelki wypadek ojciec, za kar, nie tylko pozbawi je kolacji i postawi do kta, ale kaza im rwnie klcze na twardej pododze. Kilka osb ponadto pukao tego wieczoru do drzwi, ale gospodarz ju nie otwiera. Nazajutrz przechodziem koo ogrdka i tam zobaczyem dzieci. Na rynku nie pozwolono im si bawi. Dzieci zastanawiay si wanie, jak by wybra zabaw. Ulepimy bawanka powiedziao jedno. Eee, takiego zwykego bawanka, to nie jest adna zabawa rzeko drugie. No to ulepimy pana, co sprzedaje gazety. Zrobimy czerwony nos. On ma czerwony nos, bo pije wdk. Sam wczoraj powiedzia owiadczyo trzecie. Eee, ja wol ulepi spdzielni! A ja wol pana przewodniczcego, bo on jest bawan. I mo na mu zrobi guziki, bo chodzi porozpinany. Dzieci zaczy si kci. Wreszcie postanowiy ulepi wszystko po kolei. Ochoczo zabray si do pracy. 16

Sawomir Mro ek Opowiadania

ABDZIE W parku znajdowa si staw. Ozdob parku by abd. Pewnego razu abd zgin. Ukradli go chuligani. Zarzd Zieleni Miejskiej postara si o nowego abdzia. Aby zabezpieczy go przed losem poprzednika zgodzono do specjalnego str a. Str em zosta may staruszek, od lat samotny. Gdy obj swoj posad akurat zaczy si zimne wieczory. Nikt nie przychodzi do parku. Staruszek kr y wok stawu i dawa baczenie na abdzia, a czasem spoglda w gwiazdy. Byo mu zimno. Pomyla, e dobrze byoby wstpi do maej gospody poo onej niedaleko od parku. Ju skierowa by kroki w tamt stron, gdy przypomnia sobie o abdziu. Przelk si, e w czasie jego nieobecnoci kto mo e ukra abdzia. W tym wypadku straciby posad. Zaniecha wic gospody. Ale zimno dokuczao mu coraz bardziej i potgowao jego samotno. Wreszcie postanowi pj do gospody i zabra abdzia ze sob. Nawet je eli kto przyjdzie do parku rozumowa aby odetchn piknem przyrody, to i tak nie zauwa y od razu braku abdzia. Noc jest gwiezdna, ale bezksi ycowa. A my tymczasem wrcimy zakonkludowa. Zabra wic abdzia ze sob. W gospodzie panowao mie ciepo i unosia si wo sma onych potraw. Staruszek posadzi abdzia na krzele, po drugiej stronie stolika, eby go mie na oku. Potem zamwi skromny posiek i szklaneczk wdki na rozgrzewk. Gdy tak spo ywa baranin z ochot i zadowoleniem zauwa y, e abd patrzy na niego jako szczeglnie. al mu si zrobio ptaka. Nie mg je, gdy czu na sobie jego wzrok, peen wyrzutu. Przywoawszy wic kelnera, zamwi dla abdzia bia bueczk, maczan w mocnym, grzanym piwie z cukrem. abd powesela i po skoczonym posiku obaj, rzecy i zadowoleni, wrcili na posterunek. Nastpny wieczr by rwnie chodny. Tym razem gwiazdy wieciy niezwykle jasno, a ka da gwiazda bya niczym zimny gwd, wbity do ciepego, samotnego serca staruszka. On jednak wzbrania si przed odwiedzeniem gospody. Na rodek stawu wypyn abd. agodnie wieci bia plam. Myl o tym, jaki dreszcz musi przenika ka dego, kto w tak noc zetknie si z wod, poruszya staruszka. Biedny abd, czy mu si nic od ycia nie nale y? By niemal pewny, e abd chtnie poszedby gdzie do ciepego kta, zjadby co... Wzi wic abdzia pod pach i zanis do gospody. I znowu nadszed wieczr, i znowu przebi staruszka ostrzem melancholii. Lecz tym razem starowina postanowi nie i ju do gospody. Wczoraj, gdy wrcili do parku, abd taczy i wypiewywa niestworzone rzeczy. Gdy siedzia tak na brzegu, wpatrzony w niebo, w parku pustym i przenikliwym poczu delikatne szarpnicie za nogawk. To abd, podpynwszy do brzegu, upomina si o co. Poszli. W miesic potem wyrzucono z posady staruszka razem z abdziem. abd zatacza si na wodzie w biay dzie. Matki maych dzieci, ktre przychodziy do parku wypoczywa i oglda ptaka wniosy za alenie. Ze wzgldu na dzieci. Najskromniejsze nawet stanowisko wymaga pionu moralnego.

17

Sawomir Mro ek Opowiadania

MAY By pewien zesp teatralny liliputw, wystpujcy pod szyldem Tyci. Zesp solidny, stay, dajcy przedstawienia nie rzadziej ni cztery razy w tygodniu, miao nawizujcy do wszystkich zagadnie nic dziwnego, e z czasem zosta przez ministerstwo kultury podniesiony do rangi wzorcowego teatru liliputw i otrzyma now nazw, ktra w poszerzonej wersji brzmiaa: Centralny Tyci. Zapewniao mu to dobre warunki pracy i otrzymanie posady w tym teatrze stao si marzeniem ka dego liliputa, czy to amatora, czy to zawodowca. Zesp jednak by skompletowany, rozporzdza wietnymi siami. Do najjaniejszych jego gwiazd nale a liliput, ktry grywa role amantw i bohaterw, poniewa by najmniejszy. Zarabia dobrze, mia powodzenie, krytyka podkrelaa jego znakomite rzemioso. Raz nawet udao mu si zagra Hamleta tak doskonale, e mimo i chodzi po scenie, widownia w ogle go nie zauwa ya, taki by may, taki rasowo, niedocignienie may. N a s z w treci, a lilipuci w formie. Je eli teatr sta, to przede wszystkim dziki niemu. Pewnego razu, charakteryzujc si w garderobie, a byo to przed premier Bolesawa miaego, w ktrej gra gwn rol zauwa y, e lustro nie odbija zotej korony, ktr mia na gowie. W chwil potem, wychodzc, zawadzi koron o grn framug drzwi, tak e spada na podog i potoczya si z metalowym oskotem jak elazna fajerka. Podnis koron i uda si na scen. Wracajc po pierwszym akcie do garderoby instynktownie schyli si. Budynek Centralnego Tyciego stawiany by specjalnie dla zespou i wedug jego proporcji. Przedstawienia Bolesawa miaego szy, nasz aktor przyzwyczai si ju do pochylania gowy, kiedy opuszcza garderob lub do niej wchodzi. Raz jednak przyapa na sobie spojrzenie starego fryzjera teatralnego, rwnie liliputa, nie tak jednak maego, ktry, bdc za du y, nie gra na scenie, ale spenia funkcje pomocnicze; rozgoryczony, w duszy zazdroci wszystkim i wszystkiego. Spojrzenie byo uwa ne i ponure. Wyszed na scen z niedobrym uczuciem. Nie opuszczao go jeszcze jaki czas; z tym uczuciem nie uwiadomionym budzi si i zasypia, cho usiowa je oddali. Sam przed sob udawa, e go nie dostrzega, podwiadomie broni si przed podejrzeniem, ktre w nim poczo kiekowa. Jednak czas nie przynis mu uspokojenia. Przeciwnie. Nadszed dzie, kiedy, wychodzc z garderoby, musia si schyli, pomimo e by bez nakrycia gowy. Na korytarzu min si z fryzjerem. Tego dnia postanowi spojrze prawdzie w oczy. Ju powierzchowne pomiary dokonane u siebie, w eleganckim apartamencie przy zapuszczonych storach powiedziay wszystko. Nie mo na si ju byo udzi. Rs. Wieczr spdzi jak sparali owany, w fotelu, przy szklance grogu, wpatrzony nieruchomo w fotografi swojego ojca, rwnie liliputa. Nazajutrz ci obcasy. Mia nadziej, e proces ma charakter przejciowy, e mo e nawet pniej przyjdzie regresja. Przez jaki czas cite obcasy pomagay. Ale wreszcie, gdy wychodzi z garderoby w obecnoci starego fryzjera, umylnie wyprostowany, nabi sobie guza na czole. W oczach tamtego dojrza szyderstwo. Dlaczego rs? Dlaczego nagle, po tylu latach, jego hormony obudziy si z letargicznego snu? Uczepi si pewnej hipotezy. Pamita, e w propagandzie czsto spotyka si z hasem: U nas ludzie rosn... Zwykli ludzie? Tak, ale czy i liliputy? Na wszelki wypadek przesta sucha radia, zarzuci czytanie gazet. Wmawia sobie, e jest jednostk aspoeczn, ba, usiowa nawet, mimo obrzydzenia do samego siebie, sta si apologet imperializmu, ale wszystko to byo sztuczne, bo dziaa w nim niezawodny instynkt klasowy, ktry z jego ojca, liliputa-biedniaka, przeszed na syna. Wic zrozpaczony rzuci si z jednej ostatecznoci w drug, hula po przedszkolach i pi caymi

18

Sawomir Mro ek Opowiadania

naparstkami, byle zaguszy swoje nieszczcie. Ale bezlitosny czas, powoli, lecz cigle, dokada milimetr po milimetrze do jego wzrostu. Czy zesp ju wiedzia? Kilkakrotnie widzia starego fryzjera, jak w zakamarkach kulis szepta z aktorami; szepty milky, gdy zbli a si do nich i nastpowaa banalna wymiana zda. Uwa nie ledzi twarzyczki kolegw, ale niczego z nich nie mg wyczyta. Na ulicy coraz rzadziej zwracay si do niego starsze panie: Chopczyku, czy zgubie mamusi? Kiedy kto powiedzia do niego po raz pierwszy: Prosz pana. Wrci potem do domu, rzuci si na tapczanik i dugo le a bez ruchu, wpatrujc si w sufit. Ale w kocu musia zmieni pozycj, bo nogi zdrtwiay mu wystaway z tapczanika, ktry ju sta si dla niego za krtki. Wreszcie nie mg ju mie wtpliwoci co do kolegw z Centralnego Tyciego. Wiedzieli albo domylali si. Mia wra enie, e entuzjastyczne dawniej recenzje jakby milky, e coraz rzadziej ukazyway si pochlebne wzmianki. A mo e to tylko jego rozgorczkowana wyobrania dopatrywaa si wszdzie spojrze wspczujcych lub szyderczych? Na szczcie dyrekcja nie zmienia stosunku do niego. W Bolesawie miaym odnis przecie znaczny sukces, wprawdzie nie taki jak w Hamlecie, niemniej jednak du y. Bez wahania, jak zawsze, powierzono mu rol tytuow w sztuce, ktra niebawem miaa wej na afisz, w Zawiszy Czarnym. Przez okres prb mczy si bardzo, jednak bez szczeglnych trudnoci doszo do premiery. Siedzia przed lustrem nie patrzc we, ju ucharakteryzowany, gotw. Na dzwonek inspicjenta podnis si ci ko i rozbi gow lamp u sufitu. Odwrci si do drzwi. W korytarzu jasno owietlonym sta pkolem prawie cay zesp, z fryzjerem porodku. Obok fryzjera drugi amant zespou, rwnie bardzo zdolny, ktrego jednak zawsze dotd bi o par centymetrw. Przez chwil patrzyli sobie w oczy. Musia rozsta si z teatrem. Pniej ima si kolejno r nych zawodw, w miar tego jak przybywao mu wzrostu. Jaki czas statystowa w Teatrze Modego Widza, potem by chopcem na posyki. Przekada te wajch na skrzy owaniu linii tramwajowych. Sta na skrzy owaniu nieruchomo, w ko uchu czowiek redniego wzrostu. Ale gwnie y z wyprzeda y zasobw nabytych w okresie wietnoci. Potem troch jeszcze podrs i tak ju pozosta. Jak cierpia? Co odczuwa? Nazwisko jego dawno znikno z afiszw i okryo si pyem zapomnienia. Zosta urzdnikiem w Ubezpieczalni. Po latach, w sobot, pragnc spdzi jako dzie wolny od pracy, trafi do teatru liliputw. Siedzc na widowni mia si, w miar rozbawiony, w miar zainteresowany, odwijajc mitowe cukierki z papierka. Potem w szatni, gdy dopina dugie, granatowe palto, sapn do siebie, zadowolony, poniewa czekaa go kolacja: Owszem, zabawni malcy.

19

Sawomir Mro ek Opowiadania

LEW Ju Cezar da znak. Podniosa si krata i jakby grzmot coraz to pot niejszy zacz si wydobywa z czarnego lochu. Chrzecijanie zbili si w gromadk na rodku areny. Tum powsta z miejsc, eby lepiej widzie. Chrapliwy pomruk, toczcy si jak lawina gazw po osypisku grskim, gwar peen podniecenia i krzyki lku. Pierwsza lwica, prdko i mikko przebierajc apami, wybiega z tunelu. Igrzyska rozpoczy si. Dozorca lww, Bondani Kajus, uzbrojony w dug erd, sprawdzi, czy wszystkie zwierzta wziy udzia w strasznej zabawie. Ju by odetchn z ulg, kiedy dostrzeg, e przy samej bramie zatrzyma si lew i nie kwapic si do wyjcia na aren, spokojnie je marchewk. Kajus zakl, poniewa do jego obowizkw nale ao pilnowanie, aby aden drapie nik nie krci si po cyrku bezu ytecznie. Zbli y si wic na odlego przewidzian przepisami o bezpieczestwie i higienie pracy, i uku erdzi lwa w poladek, eby go podra ni. Ku jego zdziwieniu lew odwrci si tylko i machn ogonem. Kajus uku go po raz drugi, troch silniej. Odczep si powiedzia lew. Kajus podrapa si w gow. Lew da niedwuznacznie do zrozumienia, e nie chce agitacji. Kajus nie by zym czowiekiem, ale ba si, e nadzorca, widzc jego zaniedbywanie si w pracy, wrzuci go midzy skazanych. Z drugiej strony nie mia ochoty kci si z lwem. Sprbowa go wic namawia. Mgby to zrobi dla mnie powiedzia do lwa. Nie ma gupich odrzek lew nadal zajadajc marchewk. Bondani zni y gos. Nie mwi, eby od razu kogo po era, ale eby chocia troch pokrci si i porycza, tak dla alibi. Lew machn ogonem. Czowieku, mwi ci: nie ma gupich. Zobacz mnie tam i zapamitaj, a potem i tak nikt ci nie uwierzy, e nikogo nie zjade. Dozorca westchn. Zapyta z odcieniem alu: Ale waciwie dlaczego nie chcesz? Lew spojrza na niego uwa nie. U ye sowa alibi. Czy nie przyszo ci do gowy, dlaczego ci wszyscy patrycjusze sami nie biegaj po arenie i nie po eraj chrzecijan, zamiast posugiwa si nami, lwami? Nie wiem. Zreszt to przewa nie ludzie starsi, astma, zadyszka... Starsi... mrukn z politowaniem lew. Nic si nie znasz na polityce. Oni po prostu chc mie alibi. Niby przed kim? Przed pierwiastkiem nowego, ktre kiekuje. W historii zawsze trzeba si orientowa wedug tego, co nowe, co kiekuje. Czy nigdy nie mylae o tym, e chrzecijanie mog doj do wadzy? Oni do wadzy? A tak. Trzeba tylko umie czyta midzy wierszami. Co mi si wydaje, e Konstantyn Wielki prdzej czy pniej dogada si z nimi. I co wtedy? Rewizje, rehabilitacje. Wtedy tym w lo ach atwo bdzie powiedzie: To nie my. To lwy. Rzeczywicie, nie pomylaem o tym. Widzisz. Ale mniejsza z nimi. Mnie chodzi o moj skr. Jak przyjdzie co do czego, to wszyscy widzieli, e jadem marchewk. Chocia , midzy nami, marchewka to wielkie wistwo. A jednak twoi koledzy jedz tych chrzecijan a mio powiedzia zoliwie Kajus. Lew skrzywi si:

20

Sawomir Mro ek Opowiadania

Prymityw. Krtkowzroczni koniunkturalici. Id na byle co. Element bez zmysu taktycznego. Ciemnota kolonialna. Suchaj zajkn si Kajus. No? Jakby ci chrzecijanie, wiesz... Co chrzecijanie? No, doszli do wadzy... No? To mgby wtedy zawiadczy, e ja ci do niczego nie zmuszaem? Salus rei publicae summa lex tibi esto powiedzia sentencjonalnie lew i zabra si z powrotem do swojej marchewki.

21

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZYPOWIE O CUDOWNYM OCALENIU ...Aby za atwiej skruszy serca wasze opowiem wam dzi wydarzenie prawdziwe, ktre wiadczy o tym, jak niezbadanymi drogami Bg prowadzi nas ku ocaleniu. Przed wojn minion y w naszym miecie Hamburgu czowiek pewien imieniem Eryk Kraus. Czowiek ten mia on i czworo dzieci. Ale koledzy wywierali zy wpyw na niego i Eryk wtpi w suszno i sprawiedliwo zarzdze Bo ych. Zamiast z pokor poddawa si wyrokom Bo ym mdrkowa i by pacyfist. Wonczas a by to rok 1939 powoano go do wojska. Eryk bardzo sobie krzywdowa. Woa, e nie chce odchodzi z domu swego. Buntowa si przeciw zarzdzeniom wadzy, dopatrywa si w nich jakowego nieszczcia, a tym samym podawa w wtpliwo istot boskich zarzdze, jako e bez woli Boga nic na wiecie si nie dzieje. Tak wic, wcielony do piechoty, z wielkim lamentem a narzekaniem na los swj, odjecha eszelonem. Najpierw by w Polsce. Ka dy dzie oddala go od Hamburga. A przeszed przez Polsk i stan na granicy rosyjskiej. A cigle myla o swym rodzinnym Hamburgu i aowa, e tak jest ode daleko. Przez nastpne lata Eryk Kraus w dalszym cigu oddala si od Hamburga. Z natury wty i nie zahartowany kaprysi i narzeka na niedogodnoci podr y, a przede wszystkim oskar a wojn, jak gdyby wojna nie nale aa do wyrokw Bo ych. Blunic w ten sposb, posuwa si coraz dalej i dalej na Wschd. Kiedy dotar do Kaukazu, jego niezadowolenie z ycia osigno punkt szczytowy. Verflucht! mwi. Na co mi to wszystko? Wiele bym da, ebym teraz mg siedzie w moim Hamburgu. Zupenie nie rozumiem, po co mnie a tutaj zawloka ta przeklta wojna! Takie i tym podobne rzeczy mwi Eryk Kraus, jak ka dy zreszt niedowiarek, z tych, co to wiecznie s niezadowoleni z losu przeznaczonego im przez Boga. A wtedy okazao si, dlaczego pan Bg w nieskoczonej dobroci swojej dowiadczy Eryka. Eryk otrzyma zawiadomienie z Hamburga, e pewnej nocy w kamienicy, gdzie przemieszkiwa wraz z rodzin, pod wpywem bombardowania zawali si sufit, grzebic jego on i czworo dzieci. Przeczytawszy ten list, Eryk pad na kolana i wznoszc rce ku niebu zawoa: Dziki Ci, o, Panie! Teraz ju wiem, dlaczego stworzye Wehrmacht i t ca wojn, w jakim celu wywiode mnie jak najdalej od Hamburga, nie baczc na moje gupie sprzeciwy. Zrobie to po to, aby mnie ocali. Abym nie zgin niespodziewanie, przywalony sufitem, w rozkwicie moich grzechw. A ja, niegodny, narzekaem i zorzeczyem. Przebacz mi, o, Panie! Eryk Kraus powrci do Hamburga. Ale jak e gruntownie si zmieni! Nie narzeka ju na nieprzewidziane zarzdzenia wadz i zawsze bdzie gosowa na Chrzecijask Parti Demokratyczn. Nie jest ju pacyfist, bo pamita o swoim cudownym ocaleniu. O eni si i wanie urodzio mu si czwarte dziecko. Codziennie, przy niadaniu, powiada wpatrujc si w sufit: Moje dzieci, pamitajcie, e gdy tylko zajdzie potrzeba i pan kanclerz Adenauer ogosi mobilizacj, wasz ojciec pierwszy ruszy w pole. Za o Wehrmachcie nie da sobie zego sowa powiedzie. A wy, bracia i siostry, a wy?

22

Sawomir Mro ek Opowiadania

MONOLOG Panno Stasiu, jeszcze dwie gbsze. Szkodzi? Mnie te szkodzi. Prosz ci. Lato mino. Ostatnie kukuki przestaj kuka. Mam do ciebie prob... Czy mgby by tak uprzejmy i zakuka par razy? Bd dobrym koleg. Nie kukasz? Ja te nie kukam. Tak, bracie. Mickiewicza znowu stawiaj na nogi. I co? zapytuj. A bo ja wiem, co... Waciwie to nie mam nic przeciwko niemu. Czowiek jak i inni. Zapalisz? Nie palisz? Ja te nie pal. Waciwie zima ma swoje dobre strony. Hajda, trojka, snieg puszistyj!... Siedzisz i pdzisz przez pola. Mijasz sioa. Ale mimo to... mwisz co? Ja te nic nie mwi. A jednak przyroda jest najwa niejsza. Postawisz sobie pelargoni, patrzysz... A potem kierownik biura obcina ci premi albo tramwaj obcina ci nog. A pelargonia trwa. Nasze zdrowie. Nie jeste zdrowy? Ja te nie. Kiedy byem may, nie lubiem orkiestry symfonicznej. mieszyo mnie to. Czy pamitasz: Si, si, si to wczgi serenada? Wtedy miaa by wojna z Litw czy co takiego. Sanacja. Wszystko mino szczliwie. Hej kolego, wicej ycia! Kochaem lekk piosenk. Teraz s te spywy Wis. Spyw Wis to nie taka prosta rzecz. Wisa to krlowa naszych rzek. Dwadziecia metrw w najw szym miejscu. I woda. Wszdzie woda. Du o wody. W rodku Wanda. Panno Stasiu, prosimy o dwie takie same. Historia nasza obfituje w szczegy. Taki Grunwald. Czowiek wiedzia, na co go sta. Ja osobicie wol porzeczki. Mniej zachodu. Tylko za du o je nie mo na, bo mdli. Najwa niejsze, ebymy wszyscy byli zdrowi. A ja jestem roztargniony. Kiedy wszedem do toalety i rozpiem konierzyk. Trzeba umie y. Wemy te gbiny morskie. Pywaj tam meduzy, wgorze, paszczaki. I chciayby si czego napi. Rozgldaj si, a tu nie ma dosownie nic do picia. W sytuacji o ile lepszej my si znajdujemy. Nie pijesz? Ja te nie pij. Zak serkiem. To pikny serek, pikny jak Capri albo Luwr. Nie lubisz Luwru? Ja te nie. Czuj do niego odruchow niech. Tote trzymam si z daleka. Kto wie, czy nie widzimy si po raz ostatni. Przenios si do Wieliczki. W Wieliczce jest najciekawsza w Europie kopalnia soli. Trzeba si czego trzyma. Wieczorami bd patrzy na un wiate nad Krakowem. Tam czuwaj pomyl sobie. Konno nie umiem jedzi. wietnie je d tramwajem. Ale te miaem wypadek. Gupstwo, nie warto wspomina. Kto mnie zapyta: O co panu waciwie chodzi? I nie umiaem odpowiedzie. Panno Stasiu, dwie. Ja nie z soli ani z roli... Zby mnie bol. Sztuka a ycie. Mo na by du o mwi. Na przykad taki jamnik. Siedzi jamnik na drzewie i ludziom si dziwuje, czemu aden z nich nie wie, gdzie si szczcie znajduje. To z Asnyka. I tak byo. Panno Stasiu, jeszcze raz. Znaem jednego re ysera. Zdolny by. Czy uwierzysz, e ja mam ju reumatyzm? To od wody. ywioy mog nam zrobi wiele zego, jeli chc. Bardzo lubi zalesia. Ka de wito lasu jest moim witem. Las to zdrowie i mleko. Panno Stasiu jak wy ej. Ja, bracie, nigdy nie cierpiaem. Owszem, czasem trafi si jaki szakal. Takiemu nie podaj rki. W gruncie rzeczy mo emy si cieszy, o ile mamy z czego. ysiejesz? Ja te ysiej. Wsio praszo, poriedie moj woos. Ko izdoch, opustie nasz dwor... To z Jesienina. W tym co jest, jak powiedzia kto wskazujc na trumn, w ktrej le a jego ojciec. Panno Stasiu... 23

Sawomir Mro ek Opowiadania

O KSIDZU PROBOSZCZU I ORKIESTRZE STRA ACKIEJ Pne, sobotnie popoudnie. We wsi przed kocioem zebraa si stra acka orkiestra. W koronach kwitncych lip uwijaj si pracowite pszczoy. Coraz to ktra z nich wpadnie do mosi nej trby, poobija si chwil o ni i z gniewnym brzczeniem ucieka w swoj stron. A orkiestra zebraa si, eby da koncert. Wie jest maa i na ka dym jej kocu sycha bardzo wyranie gos trby. Wieniacy siedz na progach, na przyzbach, a bogatsi na aweczkach. Suchaj. Ju kapelmistrz da znak:

odezway si instrumenty. Gos ich dolecia do plebanii. Mieszka tam proboszcz staruszek. Do polityki si nie miesza. Herboryzowa jedynie. Usysza ksidz proboszcz wieck muzyk:

Sign po lask, bez ktrej coraz trudniej byo mu chodzi. Podrepta alejk od plebanii do kocika Otworzy ksidz staruszek furtk prowadzc na majdan kocielny. Zardzewiaa bya, stara. Na dziedzicu zatrzyma si. Rk przyo y do ucha

zagrali teraz. wieckie pieni przed bo ym przybytkiem graj... A nicponie!...

24

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ha, dam ja im zagrzewa si poczciwina. Dotar do drugiej furtki, z dziedzica kocielnego na placyk. Wida std byo orkiestr jak na doni. Szeciu stra akw z trbami, w hemach. Kapelmistrz mia piro na hemie. Wiadomo: mody, lubi si pokaza.

Urwisy... Ale przecie ... ja te byem mody. I przypomniao si staruszkowi, jak w seminarium jeszcze, na podwrku, grali w palanta. Nale aoby ich jednak skarci. Stoj przecie i graj wieckie pieni. Tu przed kocioem.

Lipy mocno pachniay. W krtkich przerwach midzy strofkami, gdy stra acy wcigali powietrze w puca, sycha byo brzczenie pszcz. Wielkie wyrozumienie dla czowieka i jego saboci zalao serce staruszka. On sam... ile ju prze y... Czy nie powinnimy poba a uomnoci blinich? Czy cierpienie, z ktrym rodzi si i umiera czowiek, nie rwnowa y tych maych swawoli?

Lecz mimo wszystko nie powinni tego robi. Bo jak e to?... gniewa si jeszcze.

25

Sawomir Mro ek Opowiadania

Skrzypna furtka. Stra acy obejrzeli si. Przestali gra. Proboszcz zbli y si do nich. Siwiuteki, o lasce... Pokonili si pokornie. A on przystan, podnis palec i kiwajc nim to do gry, to na d, powiedzia: Ej!... Ej!... Ale bya przy tym w jego niebieskich oczach figlarno jakby. Po czym skrci do ogrodu plebaskiego.

grali stra acy.

26

Sawomir Mro ek Opowiadania

*** ...Kiedy zobaczyem j po raz pierwszy, znajdowaa si w towarzystwie pukownika, ktry, zbli ywszy si do niej, jedn rk podkrci wsa, a drug wo y gboko za jej dekolt. Jestem chopcem ufnym i pogodnym, tote nie zdziwio mnie to wcale, poniewa sdziem po prostu, e pukownik co zgubi i jest rzecz zupenie naturaln, i pragnie swoj zgub odszuka. Na myl, e gest ten mg mie podo e erotyczne, naprowadziy mnie dopiero sowa wypowiedziane przez wojskowego: No co, malutka? Ach! pomylaem sobie nie jest wic tak nieprzystpna, jak mi si wydawao! Odkrycie to zdawao si by potwierdzone przez fakt, e nazajutrz widziaem j konno w towarzystwie trzech porucznikw. Wtedy to zakiekowao we mnie zuchwae pragnienie, aby okaza si m czyzn. Przez nastpny tydzie zbieraem si w sobie, wyczekujc na chwil odpowiedni do zuchwalstwa. Chwila taka wnet nastpia. Przeamawszy wszystkie opory, ukoniem si jej na promenadzie i mimo i przera ony wasn bezczelnoci powiedziaem z miym umiechem: Dzie dobry! Zaczepiona tak bezkompromisowo, skina gow i zmarszczywszy wyniole brwi, przesza mimo. Sponem ze wstydu. Jak mo na byo zachowa si tak brutalnie? Dobrze mi wic, mnie gupiemu. Gdyby to nie byo jeszcze wiksz gruboskrnoci, jak e chtnie pobiegbym teraz za ni i proszc o przebaczenie stara si j przekona, e nie jestem taki nachalny, jak to na skutek mojego brzydkiego postpku na pewno jej si wydawao. Na wszelki wypadek przez kilka dni nie pokazywaem si jej na oczy. Tote wiadomoci o ruchach wojsk w okolicy kojarzyem jedynie z jakimi ich manewrami lub czym takim. Wychodziem z domu tylko wieczorami, zapuszczaem si w puste aleje, eby tam oddawa si rojeniom i postanowieniom. To, e widziaem j tam, przedzierajc si przez chaszcze, byo tylko dzieem przypadku. Na szczcie nie bya sama. Inaczej musiabym przezwyci y moje skrpowanie, stanbym wobec koniecznoci decydowania, eby podej i uwie j. Obecno szwadronu kawalerii uwalniaa mnie od tego. Kilka dni odosobnienia miao jednak ten ujemny skutek, e straciem rozeznanie, gdzie i kiedy mgbym j spotka, poza krzewami; na jakim przyjciu, polowaniu lub uroczystoci powicenia kamienia wgielnego, a wic w warunkach, ktre mi si wydaway najodpowiedniejsze dla rozwinicia mojej uwodzicielskiej dziaalnoci. Los jednak przyszed mi z pomoc. W rozmowie z pewnym znajomym cywilem pado jej imi. Okr n drog, udajc najwy sz obojtno i chd, daem wyraz swojemu zainteresowaniu jej osob. Znajomy wychyli si przez okno i gwizdn przecigle trzy razy. Potem odwrci si do mnie i powiedzia: Trzymam j na podwrzu, eby mi nie przeszkadzaa. Kiedy przysza na gr, mj znajomy dokona prezencji. Pocaowaem j w rk, mimo e przeszya mnie hardym spojrzeniem i natychmiast rozwinem mistern koronk dowcipu, dosypujc cae narcza point. Tymczasem ciemnio si i zagrzany wasn wymow postanowiem posun si dalej ni kiedykolwiek: nieznacznie, cal po calu, wysunem ku niej rk. Jaka bya moja rado, kiedy napotkana do nie cofna si. Upojony tym pierwszym zwycistwem mwiem coraz pikniej, koncentrujc si w rzeczywistoci na delikatnych pieszczotach doni. Moje upojenie byoby niewtpliwie wiksze, gdyby nie okazao si, e do, ktr znalazem tak blisko jej kibici, i z anatomicznego punktu widzenia nie mogem mie wtpliwoci, e jest jej doni, nale aa w istocie do mojego druha. Pniej jednak nie aowaem tego tak dalece jak w pierwszej chwili. Bowiem kiedy w p roku potem, podczas wsplnej akademii, ujem jej do, tym razem autentyczn, 27

Sawomir Mro ek Opowiadania

wycofaa j agodnie, lecz stanowczo, dodajc przyjacielsko, acz surowo, e tego si po mnie nie spodziewaa. Bardzo mnie zawstydzia. Nastpnego dnia zaniosem jej kwiaty. W ciemnym przedpokoju potknem si o bben, jaki zwykle nosz pukowi dobosze i upadem, tukc si bolenie. I tak zreszt nie mogaby mnie wtedy przyj, gdy , jak mi powiedziaa nastpnego dnia, le aa, cierpic na zoliwe przezibienie. Wreszcie, a byo to ju jako na drug wiosn, owiadczya mi mimochodem, e przyjdzie do mnie o zmierzchu po yczy zapaki. Przedtem spotkaem j w sumie kilkanacie razy na rozmaitych polowaniach, przyjciach i powiceniach kamieni wgielnych. Postanowiem by bezwzgldnie brutalny. Odwoaa si jednak do mojego poczucia honoru i daa wyraz swojemu rozczarowaniu, e jestem jak inni m czyni, podczas kiedy zawsze cenia mnie wy ej i nie chciaaby si omyli. Nastpnie domagaa si zapaek. Poniewa zupenie zapomniaem o zapakach, musiaem wyj po nie, wrci i po yczy jej. Skina mi gow, ze wzruszenia zasalutowaem, i posza. Nie powinienem jednak si skar y. Podobno wyra a si o mnie przychylnie. Mwi, e jestem bardzo subtelny.

28

Sawomir Mro ek Opowiadania

TO EPOKI Wprowadziem si do domu przy ulicy, ktra ju przed kilkudziesiciu laty bya jedn z gwnych arterii miasta. Sufit w pokoju by wysoki, dwa parterowe okna te wysokie i wskie jak strzelnice, drzwi rwnie nadmiernie wydu one, klamki brudno te i ozdobne. W pokoju byo szaro, mrok niezwyci ony przez cay dzie w poudnie cofa si tylko nieznacznie do ktw i pod ten wysoki sufit, a bezczelnie wyazi z powrotem ju wczesnym popoudniem. Okna ukazyway tylko rzdy takich samych okien naprzeciwko, lepych, poniewa w ich wntrzach panowa taki sam mrok. Nad parapetem pyny nakrycia gowy przechodniw, jakby gdzie utono miasto i teraz prd unosi nieprzerwanie kapelusze damskie i mskie, ktre zostay na powierzchni po topielcach. Nieustanny szelest krokw, przenikajcy przez szyby, te sprawia, e czsto mylaem o rzece. Pewnego razu na powierzchni przepyn midzy innymi kapelusz niepodobny do innych czarny melonik. Przepyn i znikn, strumie pyn dalej. Ale kiedy w minut potem kto zadzwoni do drzwi i kiedy je otworzyem odnalaz si na gowie starszego pana, ktry, wycierajc nogi, cho od tygodnia panowaa susza i przed drzwiami nie byo wycieraczki, uchyli ten swj kapelusz i zapyta, czy mo e wej. Kiedy wszed, rozejrza si i zagadn, wyjmujc z kieszeni podu nie zo on gazet: Przyniosem rozwizanie. Jakie? Wycign do mnie gazet. Miaa barw starych pytek do gry w domino, wykonanych z koci. Drukowana bya czcionkami o kroju dzi ju nie stosowanym: literki na wtych i wysokich n kach, ich stopy i gwki zaznaczone cienkimi, poziomymi kreseczkami. Wpada mi w oczy data korespondencji: 6 czerwca 1906. Bie cy tydzie w BadenBaden... Rebus podsun, widzc, e si nie orientuj. Po drugiej stronie by rebus. Obok starannie napisane rozwizanie chemicznym, linionym owkiem. Widz. Cay rozwizany. Tak. Przyniosem do redakcji, wedug adresu. Wolaem sam przynie. Ale zdaje si, e tu ju nie ma redakcji doda przygldajc si meblom. Istotnie, ju nie ma. Teraz jest tutaj prywatne mieszkanie. Szkoda. Rozwizaem wszystko. A gdzie teraz jest redakcja? Wzruszyem ramionami. Kiedy si wprowadzaem, przede mn te byo prywatne mieszkanie. A jeszcze przedtem? Nie wiem. Zdaje si, e przedtem te byo prywatne mieszkanie. Wielka szkoda. Sam rozwizaem. Mo e tu kiedy bya redakcja, ale dawno powiedziaem zoliwie. Kiwn gow. Tak, pidziesit lat temu. Ten pinteligent zacz mnie wyprowadza z rwnowagi. Co pan ze swoim rebusem! Chyba pan wie, e od tego czasu du o si zmienio! Trudno, nie jestem profesorem, prosz pana. Sam do wszystkiego doszedem powiedzia obra ony. Chwil milczelimy, potem przeczytaem tytu tej jego gazety. Oburzyem si. Czy pan wie, e paskie pismo byo organem realizujcym perfidn polityk monarchii, separujcej mniejszoci narodowe? 29

Sawomir Mro ek Opowiadania

To byo w niedziel. Przyszed do nas stryj i mia w kieszeni t gazet. Siedzielimy w ogrodzie, bo byo gorco. Ojciec i stryj powiedzieli, e bd grali w karty. Chciaem zagra z nimi, ale ojciec mi nie pozwoli, bo mwi, e jestem za mody i e jak dorosn, to bd gra. Potem zdjli marynarki i zostali w kamizelkach. Zaczli gra, a ja wycignem t gazet z kieszeni, bo marynarka stryja wisiaa na sku czereni. Takem zacz sobie rozwizywa. I dopiero teraz pan skoczy... dopowiedziaem uszczypliwie. To byo bardzo trudne, prosz pana. Czy pan wie, co to jest adekwatny? A tam byy jeszcze gorsze. Panie, a pierwsza wojna wiatowa? przypomniaem sobie. Mnie reklamowali. mieszny pan jeste. Taki przewrt, taki kolosalny skok, republika weimarska, plebiscyty... Pan myli, e to tak atwo. My w dziewiset dziesitym jeszcze nie bardzo wiedzielimy, co znaczy Zeppelin. Poziomo. Dopiero jak mi wyszo welocyped i ziele wie pan, inaczej rolina to dopiero wtedy na to wpadem. A jednak pan mi dziaa na nerwy. Kryzys w dwudziestym dziewitym, a pan cigle z tym rebusem... Mo e nie jestem specjalnie uzdolniony, prosz pana. Mo e si panu wydaje, e miaem za du o czasu. Ale ja musiaem pracowa, prosz pana, i rozwizywaem przewa nie wieczorami. A Hitler pana nie obchodzi? Ani Hiszpania? Co pan wtedy robi? Przecie mwi panu, e sam wszystko rozwizywaem. Byo du o obcych sw. Ale od czego gowa? Pan jest Salomon kpiem zimno. Pewnie w czasie drugiej wojny te pan nad tym siedzia? Pan jest Einstein, ale bomby atomowej pan nie wymyli. Nie umia pan! Bomba bomb. Ja nad tym nie pracowaem. Czy pan myli, e starszemu czowiekowi tak atwo? Wszystko, co ze szkoy, to si pozapominao i troski ma si inne. Ale mog powiedzie, e si nie daem. miaem si gono, zoliwie. Sposzy si, potem wsta i powiedzia: Prosz si nie mia. To nie ja wymyliem bomb, ale co na to mo na poradzi? W dziewiset czternastym mnie reklamowali, ale i tak mnie trafio rykoszetem w gow, tylko e jeszcze wczeniej, w Czarnogrze. Pan si mieje, ale myl ludzk trzeba szanowa, prosz pana. Oto rebus. Myl ludzka nie zgina.

30

Sawomir Mro ek Opowiadania

W SZUFLADZIE Dzisiaj rano, kiedy wysunem rodkow szuflad biurka, eby znale okulary zobaczyem, e yj w niej mali ludzie. Midzy futeraem na okulary a kopert ze zdjciami staa niedu a, ale mia i moda para. On wielkoci poowy mojej doni, umiechnity, o jasnych oczach, ona jak mj palec serdeczny, zgrabna i zota. Wosy spite na karku, przypominajce byszczcy wirek, muskay jej plecy. Wpatrywali si w siebie, a kiedy otworzyem szuflad sposzonym, jednoczesnym ruchem obrcili gowy w moj stron, przy czym musieli patrze od razu do gry. Byem wobec nich wielki jak Bg i ci ki. Umiechnem si, a mj umiech musia by dla nich tym, czym zmiana pogody na niebie. Zreszt nie okazywali trwogi. Wziwszy si za rce, zbli yli si o kilka centymetrw do mojej klatki piersiowej, odzianej w granatowy weniany sweter, o ktr wspieraa si wysunita szuflada. Pod ich stopami szeleci tygodnik ilustrowany, ktrym wysane jest jej dno. Nachyliem si, czujc, e ka de moje poruszenie mo e by dla nich trzsieniem ziemi. Nie mogem spostrzec wyrazu ich oczu, bo byy zbyt mae: jak ciemne ziarenka. Wyjanili mi swobodnie, e maj kopoty. Jej matka nie chce si zgodzi na ma estwo. Wygldao to na prob o pomoc. Byem po niadaniu, w doskonaym humorze. W mojej szufladzie kryy si wiaty, uczucia, problemy. Bo to by przypadek, e ujrzaem najpierw ich dwoje. Okazao si, e maj rodziny bli sze i dalsze, e mieszkaj w malekich domkach, rwnie mieszczcych si w mojej szufladzie, e jest tam nawet maa uliczka, a mo e co wicej. W ka dym razie szuflada moja zawsze bya pena tsknot, mioci i niechci, co odkryem ze zdumieniem. Mieli swoje sprawy a nagle znaleziona relacja midzy ich yciem a moimi rkami, moim gosem, mn sprawia mi dziwn i nie znan dotd przyjemno. Bo staem si niespodziewanie nieograniczon si, ktra ni std, ni zowd zahaczywszy o bieg ich prze y, moga na nie wpywa. Byli tak mali, e w gruncie rzeczy byli dla mnie niczym; ja mogem by dla nich wszystkim. Powtarzam, e byem w wietnym humorze i zaraz zajem si ich probami. Obiecaem pomwi z matk malekiej zotowosej. Z gry cieszyem si myl, jak wielkim autorytetem bd dla niej. Wpatrzywszy si lepiej w szuflad, zobaczyem tam te horyzont, ktrego istnienia w tym maym drewnianym pudle nawet nie podejrzewaem. Byem askawy i przyjacielski. Sierpniowy dzie zapowiada si pogodnie. artowaem z nimi, miaem si, a nawet podszedem do lustra, eby zobaczy moje oczy szarozielone, nieprzyzwoite i wielkie w porwnaniu z elegancj ich drobnych, ziarenkowych oczu. Wreszcie, delikatnie dawszy im do zrozumienia, e musz wyj udaem si do miasta. W kawiarni widziaem si z kim, kto sdzi, e trzeba si udzi w stosunku do mnie. Akurat zachmurzyo si i spad deszcz. Potem, kiedy wracaem do domu, ju nie padao, ale na le brukowanej ulicy zostay kau e. Przeje d ajca ci arwka rozpryskiwaa rzadkie boto. Odszedem pod mur, ale bezskutecznie, bo moje nowe, jasne spodnie, na ktrych bardzo mi zale ao, i tak zostay pochlapane. W domu otworzyem szuflad szukajc szczotki. Sta tam mj znajomy mody czowiek i dawa mi znaki. Umiechajc si niemiao, tumaczy, e wanie teraz jest sposobna pora, abym im pomg, e... Zmiotem ich wszystkich jednym, niecierpliwym ruchem rki.

31

Sawomir Mro ek Opowiadania

FAKT Spowiadam si tobie, ojcze duchowny... Ach, nie wiem czy potrafi... Czy ojciec mo e... Mam m a. ...? Sucham? Ach, nie, nie, skd e znowu? Polubiam go oczywicie. Organy gray i miaam dugi, dugi, biay welon. I byo kadzido, i lilie. I powiedziaam: tak i wszyscy si cieszyli, i mama pakaa, i... ...? Zaraz, zaraz dojd. Ja byam mod, biedn dziewczyn. Miaam du e oczy i dugie warkocze. On przyjecha samochodem. By wielki i mocny. Prowadzi mnie na wzgrze i mwi dononym i dwicznym gosem o przyszoci. By peen planw. Tuliam si do jego byszczcych guzikw z metalu. Lubiam je dotyka policzkiem, mogam si w nich przeglda jak w lusterkach... ...? Tak, tak, oczywicie, prosz ojca, wiem, to bya pr no, tak, bardzo auj. Potem pobralimy si. ...? Och, nie, nie zmieni si i po lubie. Zawsze by stanowczy, ale delikatny. Oczywicie, zdarzay si nieporozumienia, ale niegrone. Prawie nigdy nie rozstawalimy si na dugo... ...? Ale , prosz ojca, co te ojciec znowu... Tak, syszaam o tym, ale on nie, to jest... Nigdy, jak e , nic podobnego. ...? Mo e, nie wiem. Ale przecie to ja si spowiadam, a nie on. To ja... to ja przychodz... ja... potrzebuj... pomocy... rady... po... cie... Nie, nie pacz. Niech ojciec wemie t rk. ...? Oczywicie, e wyszam za niego z mioci. Co ja biedna jestem winna? Prosz spyta, kogo ojciec chce, wszyscy go szanowali, by taki zdolny, taki zasu ony!... ...? Prosz? ...? Ja? Nigdy! Naprawd nigdy. Nie zdradziam go ani razu, ani nawet myl. Byam mu wierna. Czy ojciec uwierzy? ...? Nie. ...? Nie. ...? Te nie. ...? Wic o co chodzi? Ach, ojcze, przyszam tutaj... To zbyt trudne do uwierzenia. Po siedmiu latach po ycia... W tym roku pojechalimy na letnisko. Namwiam go, eby odpocz. Jest na stanowisku, praca, kraj, ogromna odpowiedzialno. Siedzimy rano przy niadaniu, naprzeciw siebie. Za nim byo otwarte okno z widokiem na ogrd, drzewa. Pokj obity tapet w malutkie, r owe kwiatki, dziesitki tysicy malutkich, r owych kwiatkw. W chwili kiedy podnosi fili ank, spojrzaam na niego. Jedno z tych zwykych, nie zamierzonych spojrze. I wtedy zobaczyam... ...? Wanie co? Jak, dlaczego, przecie przez siedem lat dzieliam z nim st i o e, dlaczego dopiero teraz? Niech ojciec poradzi, bo jeli to grzech... 32

Sawomir Mro ek Opowiadania

...? Wtedy, dopiero wtedy zobaczyam, e on jest z plasteliny. ...? Tak. Cay. Sztuczny. Pochyliam si nad nim. Widocznie miaam szeroko otwarte oczy, bo odstawi fili ank i zapyta spokojnym gosem: Co si stao? A przecie nie myl si ju teraz. On by zawsze, on jest z plasteliny. Cay! Dlaczego przekonaam si o tym dopiero teraz?! No i co bdzie?! ...? Uniewa nienie ma estwa? Ale , prosz ojca, to gupstwo! Ale ja mam z nim dzieci!

33

Sawomir Mro ek Opowiadania

WYZNANIA O ZYGMUSIU Nadszed nowy rok szkolny, nie od rzeczy bdzie powiedzie w kocu, co wiem o Zygmusiu. Zygmu nachodzi mnie nie od dzi. Gdy pojawi si ostatnio, musiaem usi w trzcinowym fotelu i wygosi monolog o Zygmusiu. By to pierwszy wieczr ksi ycowy po nocach jasnych, ale posugujcych si tylko gwiazdami. Dzisiaj ju nawet wiem, jak Zygmu wyglda. Blady, z du gwk na cienkiej szyjce, ma odstajce uszka, pod grzywk wosw pracuje mylce czko. Pierwszym tematem, ktry uwid moj biedn wyobrani, uwizi j i przyku do Zygmusia na zawsze bya sprawa limaka. Ka demu si wydaje, e wie, co to jest limak. A jednak Zygmu podszed do limaka w sposb tylko sobie waciwy. Otwrzmy jego kajecik. Pod nagwkiem Szcz Bo e przeczytamy wypracowanie: limak jest to stworzonko, ktre utrzymuje si za pomoc wystawiania rogw, w zamian za co otrzymuje pewn ilo sera, z ktrego wyrabia pierogi. W szkole Zygmu zapyta: A jak limak idzie na przechadzk i chce kogo kopn, to ktr nog? Na to nauczyciel: Zygmusiu, przecie limak ma tylko jedn nog. Dlaczego nie uwa ae, kiedy bralimy o limaku? Aha, ju przypominam sobie: bo siedziae wtedy pod awk. Ale Zygmu nie jest zbity z tropu. Trzeba przyzna otwarcie: Zygmu kamie. Przyszedszy do domu, tak odpowiedzia na pytanie, co byo w szkole: Pan profesor mwi, e limak kopie lew nog, ale ja mu powiedziaem, e to nieprawda, bo limak ma tylko praw nog. Ale on nie uwa a, bo siedzia pod awk. Jednak limak zaj Zygmusia. Po kilku dniach Zygmu zapyta wujaszka: A jak limak ma i do poboru wojskowego i chce mie dwie nogi, eby go uznali, to on nie mo e sobie drugiej nogi po yczy od kolegi? Nie mo e, Zygmusiu, bo kolega te ma tylko jedn nog i sam by nic nie mia. A ten drugi kolega nie mo e sobie po yczy od trzeciego? Nie, bo znowu trzeci byby bez niczego. A ten trzeci od czwartego? Zygmusiu, jest ju pno, id spa. A ten czwarty od pitego? Zygmusiu, id bawi si na podwrko! A ten pity od szstego? Zygmusiu! Wujaszku... No? Jak ja bym by limakiem, to bym mia trzy nogi i bym po ycza kolegom. To adnie, Zygmusiu, to znaczy, e masz dobre serduszko. Rzeczywicie. Pewnego razu, kiedy rudy Tomek mczy zwierzta, Zygmu powiedzia: Czekaj, czekaj! Jak ci Pan Bg zapie, to ci poka e!... A jednak jest w nim co, co wnosi nastrj wzajemnej nieufnoci i niedomwie. Kiedy, wchodzc do klasy, nie zdj berecika. Nauczyciel upomnia go: Zygmusiu, dlaczego nie zdje berecika? Bo mamusia mwi, ebym nie zdejmowa berecika, bo si przezibi. A znowu po powrocie do domu rzek: Mamusiu, ja ju jestem przezibiony, bo pan nauczyciel kaza mi zdj berecik. I nazajutrz nie przyszed do szkoy. Potem nauczyciel zapyta go: Zygmusiu, dlaczego nie bye wczoraj w szkole?

34

Sawomir Mro ek Opowiadania

Bo mamusia mwi, e wszdzie dobrze, ale najlepiej w domu. W miar przerabiania materiau nauczyciel wykada, jak to czowiek dla ochrony przed zimnem z czasem nauczy si po ytkowa wen zwierzc i wkna rolin, sporzdzajc sobie z nich ciepe odzienie i nakrycia gowy. Zygmu zamyli si i owiadczy: Mj tatu nosi kapelusz, bo mwi, e jakby kiedy szed nad jeziorem i wpad do wody, to kapelusz zostanie na wodzie i bd wiedzieli, w ktrym miejscu maj tatusia szuka. I po namyle doda: My ju mamy wykupione miejsce w grobowcu rodzinnym. Ciocia mwi, e zawsze razem najraniej. Taki jest Zygmu. Strze cie si go. Miy, ale... Wkrtce znowu zaczn si wieczory ksi ycowe.

35

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZYGODA DOBOSZA Kochaem mj bben. Nosiem go na szerokim pasie zao onym na kark. Bben by du y, biem w jego matowo- ty wierzch paeczkami z dbowego drzewa. Paeczkom moje palce naday z czasem poysk, wiadczcy o mojej pracowitoci i ochocie. Szedem sobie z tym bbnem gocicami to biaymi od kurzu, to czarnymi od bota, a wiat po obu stronach bywa zielony, zoty, brunatny i biay, zale nie do pory roku; nad wszystkim jednak bez przerwy turkota wartko gos mojego bbna, poniewa moje rce nie nale ay do mnie, ale do niego i kiedy bben milcza czuem si niezdrw. Bbniem sobie wanie wawo pewnego wieczora, kiedy podszed do mnie genera. Genera ukaza si w stroju niepenym, w kurtce mundurowej rozpitej pod szyj i w kalesonach. Przywita si, pochrzka, pochwali rzd i pastwo, wreszcie rzek jakby od niechcenia: A wy tak cigle bbnicie? Tak jest! wrzasnem, uderzajc w bben z podwjn si. Ku chwale ojczyzny! Susznie, susznie przytakn, ale jako smtnie. A dugo jeszcze tak bdziecie? Pki starczy si, wasza towarzysko! odwrzasnem radonie. Ot, zuch! pochwali genera i podrapa si w gow. A na dugo wam jeszcze starczy? A do koca! zawoaem dumnie. No no... zdziwi si genera i zamilk na chwil, mylc nad czym. Potem zacz z innej beczki: Pno ju powiedzia. Pno jest tylko dla wroga, dla nas nigdy! krzyknem. Jutro nale y do nas! Bardzo susznie, bardzo susznie zgodzi si genera, lekko poirytowany. Ja mwi, e jest pno w znaczeniu: pna godzina. Godzina walki, ktra wybia! Niech zabrzmi dziaa, niech bij dzwony! krzyczaem w szlachetnym uniesieniu prawdziwego dobosza. Nie, nie, dzwony nie! zawoa pospiesznie genera. To jest dzwony owszem, ale od czasu do czasu. Susznie, obywatelu generale! podchwyciem, cay ponc. Na co nam dzwony, kiedy mamy werble. Gdy odezwie si mj werbel, niech zamilkn dzwony! I na potwierdzenie zadudniem jak do szturmu. Nigdy odwrotnie, prawda? zapyta genera niepewnie, dyskretnie przysaniajc sobie usta. Nigdy! huknem. Nasz werbel bdzie grzmia nieustannie, generale, mo ecie polega na waszym doboszu! Czuem, e ogarnia mnie i ponosi ognista fala zapau. Nasza armia mo e by dumna z was rzek genera kwano. Trzs si nieco, bo na biwak spada nocna mga. Z siwego oparu stercza jedynie sto ek namiotu generalskiego. Tak jest, dumna. Nie ustaniemy, chobymy mieli maszerowa, tak... maszerowa, panie, dniem i noc. A ka dy nasz krok... tak, krok... ... Ka dy nasz krok, to nieustajcy werbel zwycistwa! wyrzuciem z siebie omoczc w bben. O, to, to mrukn genera. Tak. Wanie tak i poszed w kierunku swego namiotu. Zostaem sam. Ale osamotnienie wzmogo jeszcze bardziej moj ofiarno i poczucie odpowiedzialnoci jako dobosza. Odszede, generale mylaem ale wiesz, e twj wierny dobosz czuwa. Ty w skupieniu, z czoem przeoranym zmarszczkami, obmylasz strategiczne plany, chorgiewkami wyznaczasz na mapie drog naszego wsplnego zwycistwa. I ty, i ja obaj zdobdziemy jutrzenk, to jasne jutro, ktre ja w twoim i swoim imieniu obwieszcz oskotem werbla. I taka mnie ogarna 36

Sawomir Mro ek Opowiadania

tkliwo dla generaa, taka wola powicenia dla sprawy, e biem w bben jeszcze szybciej i goniej o ile to byo mo liwe. Noc ju zapada gboka, a ja z caym arem modoci, nasycony ide, oddawaem si memu zaszczytnemu trudowi. Czasem tylko, midzy poszczeglnymi uderzeniami paeczek, syszaem od strony generalskiej paatki skrzypienie spr ynowego materaca jakby kto, nie mogc zasn, przewraca si z boku na bok. Wreszcie koo pnocy biaa posta zamajaczya na tle namiotu. By to genera w koszuli nocnej. Gos mia ochrypy. Wic powiadacie, e tego... e bdziecie jeszcze bbni, co? zagadn. Wzruszyo mnie, e chciao mu si chodzi do mnie po nocy. Prawdziwy ojciec dla onierzy! Tak jest, generale! Nie pokona mnie ani chd, ani senno, gotw jestem bbni pki ycia, jak nakazuje mi mj obowizek i sprawa, o ktr walczymy, jak ka e regulamin i honor dobosza! Dalibg! Kiedy to woaem, nie przywiecaa mi ani ch wykazania mojej su bistoci generaowi, ani przypodobania mu si. Nie byy to czcze przechwaki obliczone na awans albo odznaczenie. Nawet przez myl mi nie przeszo, e mo na by to w ten sposb poj. Zawsze byem szczerym, prostolinijnym i do kroset! dobrym doboszem. Genera zgrzytn zbami. Mylaem, e to z zimna. Potem rzek gucho: Dobrze, bardzo dobrze. I odszed. Wkrtce potem aresztowano mnie. Ront, ktry wykonywa ten rozkaz, otoczy mnie w milczeniu, zdj mi z szyi bben, wyj z osabych, zzibnitych rk paeczki. W dolinie rozlega si cisza. Nie mogem si porozumie z towarzyszami, ktrzy mnie wzili midzy bagnety i prowadzili gdzie poza obz. Nie pozwala na to regulamin. Tylko jeden z nich da mi do zrozumienia, e zostaem aresztowany z rozkazu generaa pod zarzutem zdrady. Zdrady! Wanie zaczo wita. Pojawiy si pierwsze, r owe oboczki. Witao je tylko zdrowe chrapanie, ktre wyranie syszaem, kiedy mijalimy namiot generaa.

37

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPDZIELNIA JEDEN Kierownik podnis suchawk. Halo... tak... tak... ulica Zwycizcw? Tak jest, przyjte. Zaraz pol dy urnego. Odo y suchawk. Widzi pan powiedzia nie narzekamy na brak klientw. Musz wyj na chwil do personelu. Mo e pan mi towarzyszy, je eli pan ma ochot. Biuro Spdzielni Jeden miecio si w dawnym mieszkaniu prywatnym, teraz naprdce przerobionym. Z pokoju kierownika od frontu, z balkonem przeszlimy do korytarza, a stamtd do nastpnego pomieszczenia. Bya to niegdy azienka, ale bardzo obszerna, z urzdze pozostaa tylko wanna, piecyk gazowy usunito i ciana ziaa ceglast wnk po wydartych rurach. Wzdu kafelkowych cian, w tym wietle arwki, siedzieli albo le eli na awkach wyblakli m czyni w brudnych ubraniach. Wikszo spaa, kilku jado drugie niadanie skadajce si z korniszonw i barszczu. Ktry nastpny? zawoa kierownik stajc w drzwiach. Z awki podnis si czowiek w rednim wieku, o wosach przerzedzonych i powiekach zapuchnitych. Jaki adres, szefie? zapyta ochryple. Zwycizcw trzy. Wiadomo w sklepie. W porzdku mrukn opuchnity, zapinajc guziki. Wrcilimy do pokoju administracji. Na cianie wisia plakat Roku Mickiewiczowskiego. Organizacyjne zasady s proste wyjani mj gospodarz. Niskie opaty skadane przez naszych klientw pokrywaj tylko koszta manipulacji, telefonu, czynszu i staej pensji dla kierownictwa, buchaltera i sprztaczki. Nadwy ki przekazujemy na Fundusz Budowy Szk. A pracownicy? To zale y. Zasadniczo bazujemy na pracownikach-amatorach, ktrych pan widzia w dy urce. Oni stanowi skad pogotowia, czynnego ca dob bez przerwy. Pracuj na zasadzie odpatnoci w naturze, czyli po prostu tylko za porednictwo. Ponadto jednak dysponujemy kadr pracownikw specjalnych i kwalifikowanych. Jak doszo do powstania Spdzielni? O, prosz pana! Ilu jest ludzi, ktrzy w danej chwili potrzebuj towarzystwa! Ka dy z nas zna z dowiadczenia te chwile, kiedy ma ochot wypi, ale nie ma z kim. Pije pan z koleg, potem kolega musi odjecha. Odprowadza go pan na dworzec, wraca z dworca, i co? Straszna samotno. Albo ma pan wolny dzie, przedpoudnie, znajomi w pracy, knajpy jeszcze puste. Co pana czeka? Osamotnienie. Albo gbok noc gryzie pana troska, wszyscy pi, kupi pan p litra i siedzi pan przy pustym stole. Tak czy inaczej wymieniem tylko niektre z nie koczcego si szeregu sytuacji, kiedy samotno, tak nieznona dla ludzi pijcych, mo e da si we znaki. Ot usugi naszej Spdzielni polegaj na tym, e oferujemy wyjcie proste i skuteczne. Nie ma ju trwogi przed opuszczeniem, nie ma gorczkowego i mozolnego poszukiwania znajomych, ktrzy przecie nie zawsze chc i mog z nami pi. Po prostu nakrcamy odpowiedni numer telefonu i podajemy adres. Natychmiast zjawia si jeden z ludzi naszego pogotowia, gotowy, oddany, serdeczny, kole eski, wspczujcy, chtny do pomwienia o wszystkim, do u alenia si, taki, ktry nigdy nie powie: nie. Pogotowie rekrutuje si z ludzi fachowych, ktrzy te pragn w danej chwili wypi, ale nie maj za co. My tylko dajemy klucz do wzajemnego porozumienia. Dziki nam odnajduj si ci, ktrzy chc i maj, i ci, ktrzy nie maj, ale chc. Gdyby nie my jedni i drudzy mijaliby si na ulicach obojtnie, spragnieni i smutni, ale bez szansy porozumienia, jak zimne wiata odlegych galaktyk. Wic humanizm. 38

Sawomir Mro ek Opowiadania

Tak, ale nie tylko. Odgrywamy te pewn rol gospodarcz, przyczyniajc si do zwikszenia obrotu w handlu monopolowym. Niech pan pomyli o tych litrach dodatkowych, ktrych by nie wypito, gdyby nie my. Wiadomo przecie , e w towarzystwie pije si lepiej, chtniej, wicej. W tej chwili rozlego si gone trzaniecie drzwi wejciowych i matowy gos mski zanuci w korytarzu: Nie chod, Marysiu, do lasa. Pan wybaczy powiedzia kierownik ale wanie jeden z naszych dy urnych wraca z terenu. Musz przyj raport. Do pokoju wniesiono funkcjonariusza Spdzielni Jeden. Kierownik wprawnym ruchem wyla na niego wiadro wody. Z Alei Bohaterw dwanacie meldowa przybyy. Eksportowa zakrapiana. ona go porzucia, mia ci kie dziecistwo, w czterdziestym smym przechodzi zapalenie puc. Ep! Mwi, e wiat jest pikny, tylko ludzie s li. Prosz zwrci si do mnie znw kierownik, kiedy spracowany funkcjonariusz opuci nas i piewajc Bkitne fale Renu uda si do pokoju dla dy urnych. Jeszcze jeden czowiek uratowany przed samotnoci. Wspomnia pan o pracownikach specjalnych i kwalifikowanych? Tak. Zdarzaj si klienci wybredniejsi. S tacy, ktrzy wszystko prze ywaj bardzo lirycznie. Do nich wysyam pijcych poetw. Dzwoni do nas profesor, specjalista od kultury Majw, przecie nie polemy mu byle kogo. Inni przy kieliszku lubi dysputy religijne. Mam na to w pogotowiu jednego niedoszego duchownego, ktry opuci przed ukoczeniem seminarium. Sowem utrzymujemy stay kontakt ze specjalistami, ktrzy pracuj dla nas na zlecenia. Na biurku zadzwoni aparat. Kierownik rzuci si do suchawki. Halo, tu Spdzielnia Jeden, czyli Na jednego. Sucham? W miar jak przyjmowa telefon, jego twarz przybieraa wyraz coraz bardziej zatroskany. W kocu zakry rk suchaw i rzek do mnie pgosem: Dzwoni jaki klient z placu Wszystkich witych. Chce mie kogo, ale takiego, eby mg z nim pomwi o perspektywach rozwoju moralnoci socjalistycznej. Skd ja mu takiego wezm? A co jest do picia? zapytaem. Chwileczk powiedzia kierownik do suchawki. Czy mo e pan nas poinformowa, jakim gatunkiem trunku pan dysponuje? Po wysuchaniu odpowiedzi znowu zakry suchawk i rzek do mnie: Ajerkoniak i Cherry Cordial. To ja pjd zaproponowaem. wietnie! ucieszy si kierownik. W sam raz mam wolny etat! I do suchawki: Przyjte.

39

Sawomir Mro ek Opowiadania

ZOTE MYLI I SENTENCJE ... O Murzynach: Tam-tam odpowied, jak da nam Murzyn-jkaa zapytany o drog.

Dobrze wychowany (kulturalny) krajowiec nie mwi Twoja by (np. Twoja by biaa), ale: Paska by (np. Paska by biaa).

piewacy murzyscy piewaj najczciej gosami lekko zachrypnitymi, a to z powodu chrypki, ktrej nabawiaj si na skutek fatalnych warunkw mieszkaniowych. ... Spoeczne: Obsesja sesja nad rzek Ob.

Chopiec na posyki, ktry si zestarza starzec na posyki.

Haso postkomunizmu: Ludzie wszystkich planet, czcie si! ... O florze, faunie i w ogle wiecie przyrody: nieg: woda w proszku.

Nie w ka dej muszli sycha morze.

Sero venientibus ossa! okrzyk, ktry wydziera si psu pno przychodzcemu na obiad.

Ziemia posiada ksztat balona. Kto go z niej zrobi? O sztuce: Ulubiona technika krasnoludkw-plastykw: grzyboryty.

Przezwisko wrd literatw: Ty brudnopisie!

Rolniku! Myj zby! ... O czowieku: Czowiek myli sobie to i owo, ale jednak najczciej to.

40

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ojciec czowiek, ktry by przedtem. ... Kulinarne: Czy zrazy la Nachimow nie s jednak lepsze? ... Sanitarne: Mie pluskwy nawet w okularach. ... Historyczne: Atylla pejcz bo y. ...Transcendentalne: Samobjstwo: je eli kto przyo y sobie do gowy pistolet zamiast suchawki telefonicznej.

wiatowiec, gdy umrze: zawiatowiec.

Ojciec-upir o swoim synu-upiorze (pochlebnie): Ten chopiec to prawdziwa zota czaszka.

Zawd miosny: gdy nekrofil znajdzie partnera, ktry jest w letargu.

Wic to na zawsze... westchnienie, jakie wydaje si po przybyciu do pieka.

41

Sawomir Mro ek Opowiadania

OSTATNI HUSARZ Lucusia spowijaa mga tajemnicy i wa noci. R ni ludzie, znajomi, wiedzieli o tym mniej lub wicej, ale w s z y s t k o wiedzieli tylko niektrzy. W s z y s t k o wiedziaa tylko ona Lucusia, mama Lucusia i babka Lucusia. Pozostali krewni Lucusia, ba, nawet jego dzieci skazani byli na domysy. ona Lucusia, codziennie, gdy dzieci ju poszy spa, a Lucu siedzia przy lampie, w pantoflach, z gazet w rce zbli aa si do niego, kada mu gow na kolanach i dugo, dugo patrzc mu w oczy szeptaa: Na mio bosk, Lucusiu, uwa aj na siebie... Lucu nie lubi rosou na kociach cielcych i ustroju. Lucu jest bohaterem. Zdarza si, e przychodzi do domu rozpromieniony, milczcy, ale domowi wiedz, e gdyby chcia i mg, to miaby wiele do powiedzenia. Wieczorem ona pyta go niemiao, z nie tajonym podziwem: Znw?... Lucu kiwa gow i przeciga si w ramionach. Caa jego posta wyra a msko i si. Gdzie?... zapytuje dalej ona, przejta wasnym zuchwalstwem. On wstaje, podchodzi do drzwi, otwiera je nagym ruchem i sprawdza, czy nikt nie podsuchuje. Sprawdza tak e rolety na oknach. Odpowiada ciszonym gosem: Tam, gdzie zwykle... Ty... powiada ona. W tym sowie jest wszystko. Wrd bliskich znajomych Lucusia, jak ju wspomnielimy, kr y niejasna, podniecajca fama: Lucu musi uwa a... Czy Lucusiowi co grozi?... Ach, ten Lucu... Lucu im daje, no no... Jego mama niepokoi si o Lucusia, ale jest z niego dumna. Nie mwi o nim inaczej jak mj syn. Natomiast babka Lucusia, niezomna matrona, mieszkajca osobno, jest tylko dumna. adnych obaw nie okazuje na zewntrz. Mwi do swojej crki, matki Lucusia: W naszych czasach trzeba si nara a. Sprawie potrzebni s ludzie nieustraszeni. Gdyby Eustachy y, dziaaby tak samo jak Lucu. W rozmowie z prawnuczkami robi tak e aluzje: Cieszcie si, e macie takiego ojca i pokazuje im obrazki przedstawiajce rycerzy w piropuszach, galopujcych przez rwniny. Wasz ojciec mgby tak samo. On si nie zaama. Tymczasem Lucu wstpuje do szaletu publicznego. Starannie zamyka si w kabinie. Po upywie chwili z tygrysim wiatem w oczach rozglda si raz jeszcze czy jest sam? po czym byskawicznie wyjmuje z kieszeni owek i pisze na cianie: Precz! Wypada z ustpu, wskakuje do pierwszej lepszej doro ki lub takswki i kluczc ulicami wraca do domu. Wieczorem ona zapytuje go niemiao: Znw?... Lucu dziaa od dawna i chocia ycie tak intensywne szarpie mu nerwy i przyprawia o bezsenno nie rezygnuje. Lucu jest ostro ny, zmienia charakter pisma. Od czasu do czasu po ycza tak e w biurze wieczne piro od swojego zwierzchnika. Je eli zidentyfikuj, do kogo nale y piro, ktrym to napisaem... Ha ha... i mieje si gronie na myl, jak z pyszna bdzie si mia kierownik biura i jak w bd zostan wprowadzeni jego, Lucusia, przeladowcy. Czasami sytuacja cina krew w yach Lucusia. Zdaje si, e nie ma wyjcia. Na przykad pewnego razu, gdy pisa na cianie: Katolicy si nie dadz kto gwatownie zaomota do drzwi. Serce Lucusia zamaro. By pewien, e to oni. Gorczkowo star wie y napis. omotanie nie ustawao. Lucu pokn jeszcze owek i dopiero wtedy otworzy. Wpad tgi m czyzna z teczk (czy by prokurator? przemkno Lucusiowi 42

Sawomir Mro ek Opowiadania

przez myl), czerwony na twarzy, bez sowa wypchn Lucusia i sam si zamkn. Ale Lucu dugo pamita t chwil. Rwnie fizjonomie babci klozetowych przyprawiay go o niepokoje. A nu to jedynie charakteryzacja? A pewnego zimowego dnia, kiedy zmierza ku zwykemu polu bitwy, przystan i zamar. Drzwi publicznego szaletu byy zamknite. A na nich, w poprzek, widnia brutalny napis kred, niewtpliwie uczyniony rk siepacza: REMONT. Lucu poczu si jak husarz, ktremu w wirze batalii nagle wytrcono koncerz rozglda si i nie znajduje swej broni. Postanowi jednak walczy nadal. Poszed na dworzec kolejowy. Ale wanie z peronu wychodzia kompania onierzy i wielu z nich skierowao si tam, gdzie i Lucu. W Lucusiu zrodzio si podejrzenie. A wic nie tylko u yli zdradzieckiego chwytu REMONT, ale wprowadzaj stan wyjtkowy. W Lucusiu powstaa wizja wszystkich peronw i ustpw publicznych obsadzonych przez wojsko. Nie, Lucu jest zbyt przebiegy, Lucu pozna si na tym. Tak Lucusia nie wezm. Nie wtpi, e o n i obsadzili ju wszystkie pozostae obiekty w miasteczku; a wic s ju w hotelu ,,Polonia i w punkcie wy ywienia zbiorowego Gastronom I. Ale postanowi, e ostatnie sowo bdzie nale ao do niego. Wsiad do pocigu, cho tam te by ostro ny. Wysiad na nastpnej stacji. Opodal le aa niewielka, uboga wioska. Dobrnwszy do pierwszego domu, zapyta o ubikacj. Czego? zdziwiono si. My, panie, chodzimy do lasu... W zagajniku byo ju mroczno. Tym lepiej pomyla Lucu. Wszed w sam rodek krzakw i napisa patykiem na niegu: Genera Franco wam poka e. Wrci do domu. Tego wieczoru dugo sta przed lustrem, sprawdzajc, czy do jego ramion nadawayby si orle skrzyda.

43

Sawomir Mro ek Opowiadania

KONIKI Musiaem pojecha do N. w sprawie rodzinnej. Dostaem stamtd list napisany nieortograficznie, rk widocznie nie nawyk do pira: jaki nieznany poczciwiec donosi mi, e prochy mojego dziadka, powstaca z 63 roku, zostay usunite z reprezentacyjnego grobowca przez dyrektora pastwowej stadniny, ktry na ich miejscu pochowa swoj sekretark, o ktrej wszyscy wiedzieli, e bya jego kochank. Autor listu nie podpisa si, dajc do zrozumienia, e i tak si nara a, informujc mnie o fakcie. Uzyskawszy dwa dni urlopu, przybyem do N. Byo to miasteczko, ktrego nigdy przedtem nie widziaem. Po wyjciu ze stacji odszukaem od razu dom miejscowego grabarza. Nie zastaem go jednak, gdy , jak powiedziaa mi jego ona, poszed wanie do kuni podku konia. Postanowiem poczeka i usiadem na awce pod murem cmentarnym. Wreszcie grabarz pojawi si na cie ce. By to ogromny, ponury chop, prowadzcy za uzd konia, a waciwie maego, piknego kucyka o lnicej sierci, brzczcego nowymi podkowami o tu i wdzie napotkane kamienie. Dowiedziawszy si, z czym przyjechaem, grabarz spochmurnia jeszcze bardziej, rzuci na mnie ze spojrzenie i owiadczy, e o niczym takim nie wie. Potem odwrci si do mnie plecami i znikn za bram cmentarn. Wobec tego udaem si do Miejskiej Rady Narodowej. Przed budynkiem sta, przywizany do supka, malutki konik. Zostaem przyjty przez przewodniczcego. Powiedziaem, o co chodzi. W odpowiedzi zacz si wykrtnie tumaczy nawaem innych spraw, a kiedy nie ustpowaem, zaczerpn z innej beczki: Nie wiem, czy wam wiadomo, e i tak mielimy uchwa Miejskiej Rady, na miejscu waszego dziadka pochowa specjalnie sprowadzone zwoki nieznanego onierza. I popatrzy mi badawczo w oczy. Wzburzony opuciem Miejsk Rad i pobiegem wprost do Rady Powiatowej. Przewodniczcy by energicznym, modym czowiekiem o jasnym spojrzeniu. Kiedy opowiedziaem mu o przebiegu poprzedniej wizyty, sam si oburzy: Tak. Wiele jest jeszcze niedocigni w ni szych instancjach. Tak. Wasz dziadek? Tak, co nieco syszelimy o tej sprawie. Tak, postaramy si j wyjani. Ale... ...Ale? Ale to musi potrwa, tak potrwa... W tej chwili spoza drzwi, prowadzcych z gabinetu do nastpnego pomieszczenia, rozlego si donone, dziarskie r enie r enie, jakie wydaje tylko may konik p o n y , zwany powszechnie kucykiem. Oczy przewodniczcego zataczyy niespokojnie. Serce cisn mi lodowaty chd przeczucia. Odwrciem si i wybiegem. Grabarz z kucykiem, kucyk przed Miejsk Rad, to r enie w Powiatowej Radzie. Te kucyki zaczy mi si kojarzy z oporem, na jaki napotykaem wszdzie, gdzie chciaem wyjani spraw prochw mojego dziadka rotmistrza. Musia istnie jaki zwizek midzy amaniem praworzdnoci a ras tych maych koni. Szedem ze spuszczon gow w stron Komitetu Frontu. Ale doszedszy na miejsce, stanem jak wryty. Przed bram staa bryczka zaprz ona w dwa pikne, rasowe kucyki. Odwrciem si i powoli ruszyem z powrotem. Przesadziwszy mur, znalazem na grzdkach prezesa Samopomocy Chopskiej wyrane lady maych kopytek. Prezes Zwizku Bojownikw i kierownik Delikatesw te od jakiego czasu mieli kucyki. Ale co z tego? Pokonany opuszczaem N. Przed stacj legitymowa mnie milicjant. Milicjant by na kucyku. Dopiero w jaki czas potem wpada mi w rce gazeta z notatk: Dyrektor pastwowej stadniny w N. zosta karnie przeniesiony na inne stanowisko do D. za trwonienie majtku pastwowego. Wysanych na miejsce kontrolerw spoecznych usiowa przekupi, ofiarujc im po kucyku. 44

Sawomir Mro ek Opowiadania

Potem otrzymaem wiadomo, e zamieszkujca w D. w domu starcw moja babka, weteranka ruchu emancypantek, zostaa brutalnie usunita przez dyrektora stadniny, ktry na jej miejscu ulokowa swoj babk, by nierzdnic z Klondike. Pojechaem do D. Bram domu starcw otworzy mi dozorca karze. Za uzd trzyma ogromnego perszerona. Odwrciem si bez sowa i odjechaem.

45

Sawomir Mro ek Opowiadania

POEZJA Pani nauczycielka kazaa wyj zeszyty. Uczennica z pierwszej awki, wzorowa pod ka dym wzgldem, natychmiast wypenia polecenie. Wycigna z teczki nowiutki zeszyt ceglastej barwy i poo ya go przed sob. Byo to dziecko ani za grube, ani za chude, wygldaa tak wanie, jak wyglda posuszna creczka, ktra je po ywne obiady i nie grymasi. Warkoczyki miaa dokadnie zaplecione ani mowy o tym, eby kosmyki wosw rozsypyway si nieadnie. Poczochy cile obcignite, bez brzydkich obwarzankw, a buciki tak czyste, e ka dy od razu wiedzia: o, ta dziewczynka nie wchodzi naumylnie w kau e, kiedy wraca ze szkoy, na pewno nie! Postawiwszy kropk po ostatnim sowie napisanym na tablicy pani nauczycielka wytumaczya dzieciom, co to jest poezja. Mianowicie je eli wyrazy kocz si tak samo, to znaczy, e dzieci odczytujce te wyrazy maj do czynienia z poezj. Jako przykad pani nauczycielka podaa: szkoa woa, dzwonek ogonek, domek Tomek. Nastpnie przez kilka minut dzieci zgadyway, jaka jest poezja do rozmaitych sw podawanych przez pani nauczycielk. Celowaa w tym nasza wzorowa uczennica. Pani nauczycielka woaa na przykad: Kuleczka! Stworzenie to natychmiast odpowiadao: Bueczka!, a jej chabrowe oczki rozjaniay si radoci, e oto nie mina jeszcze poowa lekcji, a ona ju umie co nowego. Pewne zamieszanie zdarzyo si tylko z Jzefkiem, ktry siedzia w ostatniej awce. Zagadnity sowem kijaszek zamiast odpowiedzie zgodnie z prawidami sztuki: wujaszek odpowiedzia trbka. Wszyscy zdziwili si, a pani nauczycielka zgania go za to. Ale on upiera si ponuro: trbka przy czym wyglda bardzo miesznie poniewa wosy rosy mu do przodu. Pniej pani nauczycielka powiedziaa: Moje dzieci, wiecie ju , co to jest poezja. Ot najwikszym poet by Adam Mickiewicz. Na tablicy macie napisany jeden wiersz poety Adama Mickiewicza. Prosz go przepisa czysto do zeszycikw, a w domu nauczy si na pami. Wzorowa uczennica natychmiast przystpia do zadania. Skrzypic now stalwk pisaa w czyciutkim zeszycie absolutnie bez olich uszu, prosto i wyranie: Litwo! Ojczyzno moja! ty jeste jak zdrowie; Ile ci trzeba ceni, ten tylko si dowie, Kto ci straci. Lekcja skoczya si i dzieci poszy do domw. Rwnie nasza malutka, starannie omijajc kau e, skierowaa si do domu. Ucaowaa mamusi i tatusia, zjada rosoek i gulasz, aby po godzinie ciszy poobiedniej zasi do odrabiania lekcji. Otworzya zeszyt i zamylia si. Teraz dopiero zauwa ya, e w zeszycie znajduj si dwa wiersze. Jeden przepisany z tablicy: Litwo! Ojczyzno moja ty jeste jak zdrowie; ile ci trzeba ceni, ten tylko si dowie, kto ci straci i drugi, wydrukowany du ymi literami przez wytwrni zeszytw na okadce: Czy wiesz, e z gnidy bya, jest i bdzie wesz? Ktry z nich zosta zadany przez pani nauczycielk? Biedne dziecko ani rusz nie mogo sobie przypomnie. Oba byy dobre. Jeden: zdrowie dowie; a drugi: wiesz wesz.

46

Sawomir Mro ek Opowiadania

W kocu, poniewa zawsze przyzwyczajano j do porzdku, wic nauczya si wedug kolejnoci, od lewej strony do prawej, tego wiesz wesz, po czym udaa si na przechadzk z mamusi. Nazajutrz, wywoana przez pani nauczycielk, wyrecytowaa to, czego si nauczya i ku swojemu zdumieniu i rozpaczy po raz pierwszy w yciu otrzymaa not niedostateczn. Reszta lekcji mina spokojnie, pewne zamieszanie byo tylko z Jzefkiem, ktry niczego si nie nauczy. Nikt nie wiedzia, e zmiana w usposobieniu maej zasza w tym wanie dniu. Po drodze do domu zauwa ya napis w oknie wystawowym: Oszczdzajc prac ony jedz gotowe makarony! ony makarony powtarzaa sobie brnc z satysfakcj przez kau e. W domu przegldna starannie okadki wszystkich zeszytw; na ka dej byo co nadrukowane, cho nie zawsze byy to wiersze. Na przykad na jednej byo napisane tylko: Trzymaj czysto! Pamitajc o wskazwkach pani nauczycielki, dziecko dopisao swym niewyrobionym pismem: Zotych ci sto, a wieczorem miao gorczk. Mj Bo e, jak to dziecko si zmienio! Skoczyo si spo ywanie potraw bez grymasw. Teraz zamawiao wedug fantazji to paprykarz, to ledzia po japosku, to sos tatarski i nigdy nie byo zadowolone z obiadu. Codziennie to samo trzaskao drzwiami i wychodzio do restauracji. Zamiast wczenie spa do pierwszej w nocy czytywao Andersena albo Bajki polskie wujka Czesia. A kiedy przychodzili gocie, to zamiast powiedzie: Dzie dobry witao ich wierszem: Kredyt umar, zabili go du nicy, O czym donosz smutni aobnicy. Postanowia zosta poetk. W osobnym kajeciku pisywaa wiersze: Po yteczny jest i zdrowy Polski Zwizek Motorowy. eby tgim zuchem by zawsze naprzd, nigdy w ty! Gdy nie mazgaj zbieraj zom, bo inaczej bdzie srom. Oraz wiele innych. W szkole przyzwyczajono si do niej. Tylko koo Jzefka byo zamieszanie. Cigle nic nie umia.

47

Sawomir Mro ek Opowiadania

DROGA OBYWATELA W zaktku kraju, mimo e oddalonym, ale znacznym tak samo zmieniay si pory roku, paday deszcze, wiay wiatry i wiecio soce, a pod tym wzgldem nie rozr niby tego skrawka ziemi od stolicy, i a dziwno i straszno, skd ta inicjatywa. W penym jednak tego uznaniu zao ono tam stacj meteorologiczn, niewielki jakby ogrdek prostoktny, ogrodzony biaym potkiem, ze skrzynk na instrumenty porodku, stojc na wysokich, cienkich n kach. Obok zamieszka kierownik placwki, ktry poza staraniem o hydrografy i aerometry wysya mia raporty do wadzy zwierzchniej, w ktrych stan pogody musia by dokadnie opisany, eby wadza, je eliby j kto zapyta o pogod, nie musiaa si czu zbita z pantayku, a tylko na biurko okiem rzuciwszy od razu wiedziaa, co powiedzie. Kierownik by czowiekiem sumiennym. Raporty pisa kaligraficznie, du ymi literami i tak, jak byo: je eli pada deszcz, to nie spocz, dopki ze wszystkich stron nie opisa tego deszczu a kiedy, a ile tego, czy dugo padao... Je eli soce to samo. R nicy adnej nie robi. Wiedzia, e pastwo ci ko pracuje, eby zdoby ten grosz dla niego, wic si przykada. Robot mia stale, bo na jego terenie zawsze bya taka czy inna pogoda. Tyle e pnym latem zaczy tamtdy przechodzi czste burze, przetykane deszczami. Zgodnie z prawd opisywa je szczegowo i przesya wszystko do centrali. Burze nie ustaway. Ktrego dnia zabawi u niego w przejedzie stary meteorolog. Przyjrzawszy si pracy swojego gospodarza, tak napomkn mu na odchodnym: Wiecie, kolego, te wasze raporty czy troch nie za smutne? Jak to? zdziwi si kierownik. Przecie pan kolega sam widzi, e leje! No tak, owszem, ale to przecie wszyscy wiedz. Rozumiecie jednak, do wszystkiego trzeba podchodzi wiadomie. Naukowo. No nie, mnie nic do tego, ale ja tak z yczliwoci, po kole esku. Stary meteorolog wo y kalosze i odjecha, krcc gow, a mody zosta i pisa sprawozdania. Z trosk patrzy w niebo, ale pisa dalej. W tym czasie niespodziewanie otrzyma wezwanie do wadzy. Nie tej najwikszej wprawdzie, ale zawsze do wadzy. Wzi parasol i pojecha. Wadza przyja go w piknym domu. Deszcz puka o dach. Wezwalimy was powiedziaa wadza bo dziwi nas jednostronno w waszych raportach. Od jakiego czasu przewa a w nich ton pesymistyczny. niwa id, a wy wci o deszczu. Czy wy pojmujecie odpowiedzialno waszej roboty? Kiedy pada... usprawiedliwia si wezwany. Nie prbujcie si wykrca zmarszczya si wadza i uderzya rk o st, na ktrym le a plik papierw. My tu mamy wszystkie wasze ostatnie raporty, to s fakty! Jestecie dobrym pracownikiem, ale brakuje wam krgosupa. Defetyzmu nie bdziemy tolerowa. Po wyjciu od wadzy meteorolog zo y parasol i wrci do domu jakby nigdy nic. Jednak mimo dobrej woli strasznie zmk, dosta kataru i musia si poo y. Nie dopuszcza wszak e do siebie myli, e to od deszczu. Bardzo si te ucieszy, kiedy na drugi dzie wypogodzio si troch. Zaraz napisa raport: Zupenie przestao pada, chocia tak naprawd to nigdy specjalnie nie padao. Ot, e tam czasem pokropio tu i wdzie... Ale za to jakie soce! Istotnie. Soce bysno, byo gorco i ziemia zacza parowa. Nucc, kierownik stacji krzta si koo swoich obowizkw. Po poudniu z wolna nadcigny chmury, schroni si wic pod dach. Mo e by nawet zosta pod goym niebem, ale ba si grypy. Zbli aa si godzina raportu. Krcc si na krzele napisa: Soce, jak to soce ju Kopernik udowodni, e zachodzi tylko pozornie. w istocie bowiem ono wieci zawsze, a jedynie...

48

Sawomir Mro ek Opowiadania

W tym miejscu zrobio mu si ci ko na duszy. I kiedy uderzy pierwszy piorun, otrzsn si z oportunizmu i napisa wprost: Godzina 17 burza z piorunami. Na drugi dzie znowu grzmiao. Napisa o tym. Na trzeci nie grzmiao, ale spad grad. Napisa. Czu si dziwnie spokojny, a nawet zadowolony. Dopiero kiedy listonosz przynis wezwanie przygas. Tym razem wzywaa go wadza centralna. Gdy wrci z powrotem do swojej stacji nie byo ju w nim rozterki. Kilkanacie nastpnych raportw pod rzd mwio o piknej, sonecznej pogodzie w jego rejonie. Co jaki czas pisa raporty dialektyczne. Na przykad: Niekiedy przelotne m awki, ktre spowodoway pewne wylewy. Mimo to nic nie zamie bojowej postawy naszych saperw i ekip ratowniczych. Potem znw pyny opisy sonecznej pogody. Niektre nawet wierszem. A dopiero po dwch miesicach zdarzyo mu si napisa raport, ktry musia zastanowi wadz. Brzmia on tak: Oberwaa si sakramencka chmura. I pod spodem, dopisane ju owkiem, w widocznym popiechu: Ale ten chopak, co si urodzi wdowie we wsi, dobrze si ma, a wszyscy ju myleli, e kipnie lada moment. Jak wykazay badania, w raport napisa upiwszy si za pienidze uzyskane z poktnej sprzeda y aerometru i hydrometru. Drug cz raportu dopisa w ostatniej chwili, ju na poczcie. A potem ju nic nie mcio piknej, sonecznej pogody w jego okolicy. Zgin od pioruna, kiedy w czasie burzy obchodzi pola z cudownym dzwonkiem z Lourdes, ktrym chcia rozproszy chmury. Bo w gruncie rzeczy by uczciwym czowiekiem.

49

Sawomir Mro ek Opowiadania

Z GAWD WUJA Siulim. Gralimy raz w karty ze szwagrem i jemu karta nie sza. Jak ju wszystkie sztony byy przy mnie, to jemu si odbio i powiedzia: Trca to pies! Patrzymy, a tu drzwi si otwieraj, wchodzi pies z Gry witego Bernarda i barytonem pyta: O co chodzi? ubudu. Wy nie pamitacie takiej rezurekcji, jak ja pamitam. Co to byo za wito! Biskup mia przyjecha z praatami, ludzie si poschodzili... Ale jak przyszo do dzwonienia, to nawet nie brzko. Sowo wam daj. Byo paru ateistw w miecie i oni po kryjomu zdjli dzwony, a na ich miejsce powiesili filcowe kapelusze. Ja bym na to nie wpad. Zasadniczo tak. Wic powiadacie, e on umie naladowa kukuk? No c , s tacy, ktrzy potrafi i tacy, ktrzy nie potrafi. Ale on potrafi. No. * Pamitam, miaem przyjaciela z awy szkolnej, Zygmusia. Wesoy by chopak. Bardzo zdolny, bardzo zdolny. wietny matematyk, doskonale rusza uszami i wspaniale naladowa wod. Siedzia w pierwszej awie i musieli go przesadzi, bo wszyscy profesorowie dostawali reumatyzmu. A na wiczeniach fizyki stary Sieczko powiada: Ty, Zygmunt, nie siadaj koo barometru, bo opada. Ale to jeszcze nic. Czasem, jakemy go poprosili, to Zygmu wchodzi na dach i spywa rynn, cicho szemrzc. Taki ju by. Lu. * Hej, Puaski to by wdz. A i o przyja, mimo wszystko, nie jest dzisiaj tak trudno. Id ja raz ulic, a mrz by silny, bo zima. Dwch modych ludzi spostrzegem. Nagle, jak si jeden nie obrci, jak nie uderzy drugiego... Szli tak i ten pierwszy bi raz po raz. Zby dzwoniy, a ten drugi nic. Wreszcie potar zapuchnite oko i zapyta: No jak? Ju ci cieplej? * Te Deum. lub i wesele byy pikne. Panna moda otrzymaa mnstwo podarkw lubnych. Midzy nimi znalaz si te odbiornik radiowy na sze lamp. Ofiarodawc by kolega panny modej, Franio, towarzysz zabaw jej dziecinnych. Wszyscy w dar podziwiali, zaraz te podczono go do sieci i pierwsze, co zapano, to by walc Nad piknym, modrym Dunajem. Nowo ecy, rodzice, druhny i dru bowie oraz zaproszeni gocie rzeko usiedli przy dugim stole. Pan mody usiad po prawej stronie swej modej ony, za w mody czowiek, ktry ofiarowa radio po lewej. Przy saatce francuskiej rodzice oblubienicy, rozrzewnieni, wspominali jej dziecinne i dziewicze lata. Zawsze bya miym dzieckiem, prawda, panie Franiu? Mody czowiek przytakn. Staruszkowie byli szczliwi z okazji lubu, a poza tym hojny gest Frania, jako ofiarodawcy, zobowizywa ich niejako do traktowania go ze szczegln atencj. Dlatego te czsto si do niego zwracali. Mj Bo e westchna mama przez zy rozczulenia. Jakie toto byo przylepne, jakie zdolne, prawda, panie Franiu? Pan Franio przytakn. Uczya si doskonale, cho do zdrowej rozrywki zawsze te bya pierwsza podja mama. Pamitam, ile to byo radoci, kiedy po maturze kupilimy jej rower. A 50

Sawomir Mro ek Opowiadania

jedzi umiaa ju przedtem. Pan Franio j nauczy na podwrku. Od razu si nauczya. Prawda, panie Franiu? Pan Franio przytakn. Taki rower to dobra rzecz o ywi si ojciec. Pamitam... Jednak matka, rozmarzona, cigna dalej: Modo, wesoo, piew, ycie, rado. Cho za moich czasw modzi nie mieli tego, co wy. Sport, wycieczki, ot, wskakujecie na siodeko i do lasu! Na ca niedziel! To byo w Zielone witki powiedzia pan Franio, nakadajc sobie porcj saatki. W Zielone witki zawsze leje odezwa si pan mody. O, przeciwnie! zawoaa mama. Przewa nie jest liczna pogoda. Prawda, panie Franiu? Pan Franio przytakn. Skoczya si ju melodia Nad piknym, modrym Dunajem. Nastpny walc nazywa si ycie artystw. Pan mody z zadowoleniem myla, e mio bdzie posucha radia sam na sam z on, kiedy ju wszyscy sobie pjd. Std nawet powstao przysowie: Cieszy si jak pan mody z radioodbiornika. * Wuala. Przyjecha kiedy do mnie mj daleki kuzyn, misjonarz. Cay w sutannie. Ucaowalimy si z dubeltwki, on za kilka dni mia w moim domu pozosta, dla wie ego powietrza. Wypytywaem go, co i jak w tych murzyskich krajach, ale on dopiero si tam wybiera, tak wic du o mi nie mg powiedzie. Ciekawo mnie wzia niezmierna. Kupiem u pachciarza ksi k pod tytuem: Dux misjonarski, w ktrej r ne sposoby byy opisane. Nieraz, bywao, siedzimy sobie z kuzynem na werandzie i czytamy a do zmroku. Najciekawsze byo o tym, jak to Murzyni lubi misjonarzy. Wiadomo, ludzie s r ni. Jeden zje rumsztyk i jest zadowolony, a dla drugiego nie ma obiadu bez ksidza. Czytalimy te a do zmroku, cho komary ciy i chd wieczorny nieraz ju porzdnie dokucza. Czasem nas obu zapa porywa, a przestawalimy czyta i woaem do kuzyna: Suchaj, Wacek, nawrcisz ty ich? A on na to: Nawrc! ciskaem go wtedy i obu nam si rzewnie robio. Wszystkiego tak si pomau poduczyem o tej Afryce. O lwach na przykad mgbym recytowa choby obudzony w rodku nocy. A liany to dla mnie jakby rodzeni bracia, tak dobrze je poznaem. Czsto te si wsplnie zastanawialimy, jak podej do takiego Murzyna, eby go gadko nawrci. Czasami, jakemy si zapalili, to i prby robilimy. Ja stawaem na rodku werandy i udawaem Murzyna, a Wacek mnie nawraca. Trzeba przyzna, e mia spryt do tego i bywao, e chobym nie wiem jak si wykrca, to on mnie i tak w kocu nawrci. A ja te si nie dawaem lekko i nieraz Wacek a si spoci, zanim mu si udao. Potem, tak gdzie w poowie lata, ju emy si w tym powiczyli i na odmian ja prbowaem nawraca, a Wacek pozorowa Murzyna. Chocia troch si krzywi na to z pocztku, pniej sam si rozkrci i mwi, e to nawet pozwala mu lepiej pozna psychologi murzysk. Ja za tak si poduczyem, e sam jeden bym mg nawrci z p setki Murzynw dziennie, a przy dobrej pogodzie to i wicej. Dopiero koo sierpnia troch jakbymy ustali. Wacek jak Wacek, mg si tym zajmowa godzinami, ale u mnie przecie nie to jedno na gowie. niwa byy, omoty... W tym okresie troch go zaniedbaem, ja szedem w pole, a Wacek na borwki albo si huta 51

Sawomir Mro ek Opowiadania

w ogrodzie. Raz przy kolacji napomknem, e Murzynw najlepiej nawraca si pod jesie. W ogle jak si lepiej zastanowi, to co si tyczy ich zwyczajw kuchennych niemo liwe przecie , eby czasem nie zjedli te czego jarskiego. Wic jakby zabra ze sob borowiki w occie, troch suszonego makaronu, da im poprbowa, pokaza, jak si co przyrzdza to na pewno by si przyuczyli i na misjonarzy nie byliby tacy za arci, no i zdrowsi by byli, bo jakie tam w misjonarzach mog by witaminy. Nawet si ofiarowaem, e cho u mnie si nie przelewa sam Wackowi wszystko na drog przyszykuj. Ale tak jako schodzio i Wacek nie wyje d a. Zaczlimy nawet grywa w szachy, bo wieczory staway si du sze. Od czasu do czasu, kiedy zabiera mi dam albo konia, napomykaem, e jak si takiego Murzyna nie nawrci przed witym Marcinem, to potem ju trudniej, bo Murzyni niczego nie lubi zaczyna od Nowego Roku. Wic zaczlimy grywa w szedziesit sze, ale i w kartach Wacek mia szczcie jak rzadko kto. Nieraz patrzc w swoje karty i widzc jakiego ndznego waleta, znajdowaem, e by bardzo podobny do Murzyna. I mwiem: eby takiego Murzyna porzdnie nawrci, trzeba si do tego zabra jak najwczeniej. Potem jest za mao czasu, bo zawsze co wypadnie, a nie ma nic gorszego ni taki do poowy nawrcony Murzyn. Zawsze jednak byem delikatny, dopiero w padzierniku zdarzyo mi si, e powiedziaem nieopatrzne sowo i do dzi nie mog sobie tego darowa. Siedzielimy wanie przy wczesnej kolacji, ale ju , rozumie si, nie na werandzie ze wzgldu na chody. Wacek prosi, ebym mu poda sl. Ja wtedy: Sl sol, a Murzyni Murzynami. Co chcesz przez to powiedzie? zapyta Wacek i przesta je zup. Ja ze zoci wbiem widelec w kawaek woowiny i nic. Milcz. A Wacek: Jak ci przeszkadzam, to sobie pjd. Patrz, a on rzeczywicie wsta i poszed do ogrodu. Usiad sobie nad stawkiem, tyem do domu i siedzi. Obrazi si. Ja nic te si zaciem. Skoczyem je, fajk zapaliem i udaj przed sob, e nic mnie nie obchodzi. Nawet pogwizduj z cicha, dla dodania sobie kontenansu. Tymczasem ciemnio si ju na dobre, a Wacek nie wraca. Wtedy zaczem si niepokoi. Przykro mi si zrobio, zawsze to przecie Wacek. No i wyszedem wreszcie na dwr i woam z cicha: Wacek! Cisza. Wacek! Co tam bdziesz siedzia! Waciwie to masz czas, zreszt oni i tak si sami nawrc! Ale nikt nie odpowiada, wic zdjty strachem pobiegem nad stawek. Rany boskie! Nikogo nie ma. Tylko tataraki chwiej si, a muliste dno niezgbione. I do dzisiaj nie wiem: polizn si Wacek i wpad do szlamu, czy te pojecha do Afryki? Najgorsza jest ta niepewno.

52

Sawomir Mro ek Opowiadania

PASTOR Pastor by modym czowiekiem. Nosi okulary w cienkiej oprawie; mikkie i rzadkie wosy zaczesywa po lewej stronie gowy. A do czasu swojej misji nigdy nie wyje d a z San Francisco. Ojciec pastora by rwnie pastorem, a tak e radc prawnym kocioa, ktremu su y. Wygasza kazania dla drobnych urzdnikw, z ktrych skadaa si wikszo wyznawcw tego kocioa. Prowadzi biuro prawne i posiada akcje eglugi przybrze nej. Potem umar. Stao si to w chwili, kiedy syn opuszcza kolegium misyjne. Przeo eni, ktrzy wysali modego pastora, postpili susznie. Jako inteligencja zbyt mierna nie nadawa si na kierownika, ale mg zaj miejsce katechety w szkce dla kolorowych. Pojecha do Tokio. Drog t przeby modlc si i rozmylajc o swoim posannictwie. Ojciec wychowa go surowo i tych modlitw, ktre chopiec odmwi w cigu caego swojego ycia byo bardzo wiele. W Tokio referent powiedzia: Przeznaczone ci jest dzieo ci kie, ale i szczeglnie mie Panu. Pojedziesz do Hiroszimy. Nazw t pozna z ogromnych nagwkw w gazetach, letniego dnia, kiedy mia szesnacie lat. Mody pastor Peters posmutnia, kiedy znalaz si na miejscu. To miasto nie byo podobne do San Francisco. Dugo i starannie przygotowywa si do pierwszego kazania. Stacja misyjna miecia si wrd domkw wyrosych przy autostradzie. Mody pastor Peters, mimo tego, e nic nie rozumia nie umia jednak mwi kazania bez koncepcji. Uformowa sobie dwie tezy: tez o obronie wiernych przed grzechami jakie im gro w ich ndzy, i tez rwnoleg, e ndza ta, bdca wynikiem wojennego zniszczenia, jest wanie kar za grzechy. Za najbardziej odpowiedni osnow uzna rozdzia XXIV z Ksig w. Mateusza. Owi wierni, w liczbie kilkudziesiciu, rekrutowali si z tubylcw zamieszkujcych okoliczne domki. Kazania odbyway si raz na tydzie w kaplicy. Wierni pojawiali si tylko na kazaniu. Siadali milczco na awkach, a wysuchawszy kazania do koca, udawali si na dziedziniec, gdzie podawano im zup misn. Potem znikali a do nastpnej niedzieli. Trzeba powiedzie, e mody pastor Peters mia trem, kiedy wchodzi na kazalnic. Ale znajome sowa z XXIV rozdziau przywrciy mu dobre samopoczucie. Podniesionym gosem czyta: ...Iza nie widzicie tego wszystkiego? Zaprawd, powiadam wam, nie zostanie tu kamie na kamieniu, ktry by nie by rozwalony... Spojrza na sal. Siedzieli szarzy i pokurczeni. ...I usyszycie wojny i wieci o wojnach: patrzcie , abycie sob nie trwo yli. Albowiem musi to wszystko by. Ale jeszcze nie tu jest koniec. Albowiem powstanie nard przeciwko narodowi i krlestwo przeciw krlestwu, i bd gody i mory, i trzsienia ziemi miejscami. Tedy was podadz w udrczenie i bd was zabija. Podnis gow, poniewa usysza kroki. Midzy awkami przepychaa si ku wyjciu lepa dziewczyna. Wycignitymi rkami trafiaa na twarze i ramiona. Zdziwi si i oburzy, ale powrci do kart otwartych na pulpicie: ...A kto na dachu, niechaj nie zstpuje, aby co wzi z domu swego. A kto na roli, niechaj si nazad nie wraca, aby wzi szaty swe.

53

Sawomir Mro ek Opowiadania

ladami dziewczyny inni ruszyli ku wyjciu, na ulic. Wychodzili w porzdku, nie toczc si. Stojcy dalej od drzwi czekali, a przejcie bdzie wolne, a potem odwracali si i w skupieniu opuszczali sal. Mody pastor Peters tkwi na ambonie z otwartymi ustami. Jednak nie darmo przez tyle lat spo ywany posiek musia poprzedza modlitw. Dlatego i teraz jedynym sposobem, jedyn si zdoln zatrzyma odchodzcych wydao mu si Sowo, to Sowo, ktre czernio si w znakach drukarskich na kartach otwartej przed nim ksigi. ...A biada brzemiennym i piersiami karmicym w owe dni!... Przeto mdlcie si, aby nie byo uciekanie wasze w zimie albo w sabat! Albowiem naonczas bdzie wielki ucisk, jaki nie by od pocztku wiata a dotd, ani potem bdzie. Gdyby nie byy skrcone one dni, nie byoby zbawione adne ciao... Znowu oderwa oczy od ksi ki i spojrza wok siebie oczami dziecka, ktrego rodzice, wbrew solennej obietnicy, nie chc zabra do kina. Sala bya ju pusta. Na rodku klcza jeden tylko czowiek starzec chylcy czoo ku pododze. W pustym lokalu dr a dwik dalekiego motoru i pachniaa misna zupa. Wic doczyta ostatni cytat: ...Ale kto wytrwa a do koca, ten zbawion bdzie. Zamkn Bibli. Zwrci si ku ostatniemu wiernemu. By to ysy staruszek, ktry kiwa si i chybota, jakby za chwil mia upa, po czym znowu odzyskiwa rwnowag. Spa. Wojna zabraa mu such.

54

Sawomir Mro ek Opowiadania

YCIE WSPCZESNE Jako lojalista postanowiem jeden dzie prze y w duchu jzyka pozytywnych zalece. Dzie pierwszy Obudziem si pot nym ciosem w czaszk, tym sposobem bijc si o ukoczenie snodoby przed terminem. Mimo lekkiego oporu, jaki prbowaem sobie jeszcze stawia, kilka nastpnych uderze zrzucio mnie z posania na podog, gdzie przytrzymaem si nelsonem. Proces ubrania si przeszed ju gadko, nie liczc kilku pomniejszych potyczek. W ten sposb wygraem bitw o wstanie. Ale ju wkrtce z azienki, do ktrej si udaem, rozlega si nagle seria broni maszynowej. To ja, wyposa ony w lekki karabin maszynowy, biem si o umycie zbw. Widocznie z tej walki wyszedem zwycisko, bo wkrtce ukazaem si w drzwiach, dajc wesoe znaki. Reszta bya ju tylko kwesti kilku strzaw. Po trupie dozorcy wyszedem na ulic. Chciaem zje niadanie. Kasjerk w barze mlecznym pokonaem na punkty. Niosc zdobyczne bloczki skierowaem si do bufetu. Tam nie obyo si bez torpedy. Celnie wymierzona, szybkobie na, nowoczesna torpeda ostatecznie uwieczya powodzeniem moj walk o jajecznic z trzech jajek. Potem biem si jeszcze o mnstwo rzeczy. W walce na bia bro wygraem bitw o ubranie kapelusza na gow. Dwa granaty rczne wystarczyy, eby do koca przeprowadzi moj akcj w ustpie publicznym. Papierosy kupiem z wie yczki czogowej, dopiero po pgodzinnej walce i spaleniu budki kioskarza ogniem bezporednim. Wreszcie bijc si o wszystko, wygrawszy bitwy o wszystko i majc nadziej, e nastpne bitwy tak e wygram, wrciem do domu. Po lekkim starciu o poo enie si do ka, przy ktrym skaleczyem si szabl, zasnem, szczliwy, aczkolwiek dziwnie zmczony. Dzie drugi Dzi rano, wyjrzawszy przez okno, zobaczyem, e na podwrku, przed bram, stoi zagadnienie. Kiedy potem wychodziem z domu, stao cigle, nie zmieniwszy pozycji. Po poudniu zastaem je bez zmian. Dopiero pod wieczr przestpio z nogi na nog. Poo yem si spa z niepokojem, wspczujc biednemu zagadnieniu. Jako nazajutrz mo na je byo znowu zobaczy, stojce jak i dnia poprzedniego. Wyniosem skadane krzeseko, eby sobie usiado cho na chwil. Ale nie, stao jak przedtem, tylko od czasu do czasu robio przysiady. To dopiero zagadnienie! pomylaem sobie. Mieszkacy domu co chwil odrywali si od swoich zaj, eby wyjrze na podwrko, czy zagadnienie jeszcze stoi. Przyzwyczailimy si ju do niego. Matki daway je za przykad dzieciom, m czyni zazdrocili mu. Tote wielkie byo poruszenie, kiedy pewnego ranka, podbiegszy do okna, stwierdziem, e zagadnienie le y. Nie cierpiao ju dugo. Sprawilimy mu pogrzeb na koszt Komitetu Blokowego. Dziaacz, ktry je kiedy mimochodem postawi, zjawi si na cmentarzu i wygosi mow po egnaln, stawiajc przy okazji kilka nowych zagadnie. Ale Komitet nie ma ju pienidzy na te pogrzeby.

55

Sawomir Mro ek Opowiadania

ZDARZENIE Siedziaem w kawiarni, starej i pustej, i piem swoj herbat, kiedy zauwa yem, e przez stolik idzie to, co mo na by nazwa krasnoludkiem. Bardzo may osobnik, w szarej marynarce, z teczk. Byem tak zaskoczony, e w pierwszej chwili nie umiaem si znale. Widzc wreszcie, e przechodzie szybko mija pudeko z papierosami, zmierzajc do przeciwlegej krawdzi stolika, i nie zwraca na mnie uwagi zawoaem: Halo! Zatrzyma si i spojrza na mnie bez zdziwienia. Widocznie istnienie ludzi tego formatu co ja byo dla niego spraw od dawna oczywist i udokumentowan. Halo! powtrzyem niezrcznie. Wic... hm... wy jestecie?... Wzruszy ramionami. Uwiadomiem sobie swj nietakt: Tak, no... oczywicie, naturalnie. Dorzuciem szybko: Zupenie proste... I, chcc jako wybrn, dodaem: Co sycha? Pytanie przyj najzwyczajniej, odpowiadajc: Po staremu. Tak, tak podchwyciem chytrze, na wszelki wypadek. Jasne. Jednak w gbi duszy nie umiaem si pozby tego uczucia niezwykoci, podniecenia, ktre ogarno mnie od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyem. Dzie by zwyczajny, starzaem si miarowo, jestem obywatelem kraju niedu ego, ale i nie najmniejszego, zarabiam na utrzymanie, ale bez perspektywy jakiej wikszej fortuny. Nie miaem bynajmniej ochoty teraz, kiedy nadarzya mi si okazja uchwycenia gbszego sensu ycia, rezygnowa z niej. Zebrawszy si w sobie, zaczem ukadnie: Po staremu. Ale jednak, wie pan, czasami mi si wydaje, e caa powszednio jest tylko pretekstem, powierzchni, pod ktr zaszyfrowane s znaczenia inne i szersze, i gbsze. Albo w ogle jakie znaczenia. Wprawdzie zbyt bliski kontakt z elementami nie pozwala nam na skonfrontowanie si z caoci, ale chyba mo na to przeczu. Spojrza na mnie obojtnie. Prosz pana powiedzia my jestemy proste krasnoludki, co my mo emy wiedzie? Tak, zgoda nacieraem. Ale czy nie trapi pana wra enie, niepokj, e wszystko jest w gruncie rzeczy inne, ni sdzimy, pomijajc ju to, e na pewno otacza nas wicej zjawisk, ni dostrzegamy? e nasze drobne, zwyke dowiadczenia to nie to? Czy nigdy nie mia pan ochoty przebi si przez ten mikki opar, ktry zasania nam waciwe pole widzenia, eby stwierdzi, co si za nim znajduje? Pan wybaczy, e ja tak nachalnie; tak jednak rzadko zdarza mi si rozmawia z kim paskiego pokroju... O, nie szkodzi odpar z konwencjonaln uprzejmoci. A co do tego, co pan mwi doprawdy, czowiek jest zbyt zalatany, eby sobie nabija gow takimi sprawami. Trzeba y, pan sam wie. Nie mogem jednak w to uwierzy. Za nic w wiecie nie wyrzekbym si teraz tej rozmowy, ktra chocia by dziki samej sytuacji, ustawieniu partnerw dawaa mi tyle mo liwoci poznania, nawet w pewnym sensie empirycznego. Nieraz, prosz pana kontynuowaem, chwyciwszy go delikatnie paznokciami za guzik przychodzi mi do gowy, e jednak nale y rozwizywa tajemnice. Tu zwracam si do sztuki. Czuj, e sztuka jest pograniczem nie umiem jednak powiedzie: pograniczem midzy czym a czym? O, wyobramy sobie, e to jedno co to ja, a to drugie co to pan. W takim razie, gdzie jest sztuka? Nie jestem wyksztacony, prosz pana powiedzia, daremnie usiujc uwolni swj guzik. Byem od niego okoo pidziesit razy wikszy. Mo e pan ma i racj, ale

56

Sawomir Mro ek Opowiadania

wie pan tyle jest r nych kierunkw. Jedno, co czowiekowi zostaje, to bra ycie po prostu. Jak e po prostu?! krzyknem. Oto miaem przed sob kogo, kto przez sam fakt swojego istnienia by dla mnie ogromnym krokiem naprzd. Musiaem to wykorzysta. A co pan sdzi, na przykad eby si nie rozdrabnia o odpowiedzi na pytanie: czym jest ycie? Prosz pana perswadowa agodnie. Powiedziaem ju przecie , e my jestemy proste krasnoludki, skd my mamy to wszystko wiedzie? Ot, ycie mija, dzie idzie za dniem, ka dy z nich trzeba jako prze y. Przecie pan jest dorosy. Wanie: ycie mija! Nigdy nie uwierz, e mija tak sobie, przecie musz by jakie subtelnoci, podwjne dna, zote ziarno, prawda? Panie, spjrz pan na mnie powiedzia krasnoludek mniej zniecierpliwiony, ni mo na si byo spodziewa. Czy ja wygldam jako tak, e pan mnie o to pyta? Czy ja jestem ksidz albo profesor? Dziwnoci ycia, prosz pana, to dobre w ksi kach, ale nie dla nas, zwykych krasnoludkw, ktrym z nieba nic nie spadnie. Wic nie powie pan, nie chce pan powiedzie! opada ze mnie fala uniesienia, atwo zrozumiaego w tych okolicznociach. Wiedziaem, e co trac. Puciem guzik. Byem rozczarowany i przygnbiony. Pan myli, e ja przez zoliwo? zmartwi si poczciwiec. Ale sowo panu daj, nawet je eli czasem si co pomyli w tym rodzaju, co pan, to i tak trudno do czego doj, poniewa ograniczeni jestemy, prosz pana, przez konkretn rzeczywisto o twardo zarysowanych konturach. Oto co si liczy. Niech pan sobie nie nabija gowy jakimi nadzwyczajnociami. Sowo? upewniem si, nieco pocieszony. Sowo honoru. Ale teraz przepraszam, musz i: ycie. Do zobaczenia. Do zobaczenia. Zakoczy swoj wdrwk przez stolik i znik w zakamarkach kanapy.

57

Sawomir Mro ek Opowiadania

W PODR Y Zaraz za N. wjechalimy midzy paskie, podmoke ki, wrd ktrych nieliczne r yska wieciy jak gowy rekrutw. Kolaska pdzia rano, mimo wybojw i bota. Daleko, na wysokoci uszu koskich, cigno si pasmo boru. Dokoa byo pusto, jak zwykle o tej porze roku. Dopiero, gdymy ju jechali czas jaki, zobaczyem przed nami sylwetk czowieka, ktr coraz lepiej mogem rozpozna w miar jakemy si do niego zbli ali. By to m czyzna o pospolitej twarzy, w mundurze funkcjonariusza poczt. Sta nieruchomo przy drodze, a kiedymy go mijali, obrzuci nas obojtnym spojrzeniem. Ledwo straciem go z oczu, gdy przed nami ukaza si nastpny, w podobnym uniformie, rwnie stojcy bez poruszenia. Przyjrzaem mu si uwa nie, ale wkrtce ju wyoni si trzeci, a za nim czwarty. Wszyscy stali zwrceni twarzami do szosy, oczy mieli apatyczne, mundury wyszarzae. Zaintrygowany uniosem si nad siedzeniem, eby ponad plecami wonicy lepiej dojrze drog. Rzeczywicie ju z daleka zobaczyem nastpn wyprostowan figur. Po dalszych dwch ogarna mnie niezwalczona ciekawo. Stali w odlegociach do znacznych od siebie, ale na tyle blisko, e mogli si nawzajem widzie, w jednakowych na og postawach, nie zwracajc na kolask uwagi wikszej, ni zwracaj na podr nych przydro ne supy. Wyt yem wzrok, ale wci i wci , po ka dym, ktrego minlimy pojawia si nowy. Ju miaem otworzy usta, eby zapyta stangreta, co to ma znaczy, gdy ten, wskazujc biczyskiem na kolejnego, powiedzia, nie odwracajc gowy: Na su bie. I znowu przed nami ukazaa si nieruchoma posta wpatrzona obojtnie przed siebie. Jak to? zapytaem. Ano zwyczajnie. Stoj na su bie. Wio, gniady, wio! Furman nie zdradza ochoty do dalszych wyjanie, a mo e uwa a je za zbyteczne. Pokrzykiwa na konie, od czasu do czasu poruszajc odruchowo batem. Przydro ne je yny, kapliczki i samotne wierzby wychodziy nam na spotkanie i odchodziy wstecz, a midzy nimi co jaki czas odnajdywaem znajom mi ju sylwetk. Na jakiej su bie? dopytywaem si. Na jakiej e by? Na pastwowej. Telegraficzna linia. Jak e to?! krzyknem, Przecie do telegrafu potrzebne s druty, supy! Wonica spojrza na mnie, a potem wzruszy ramionami. Wida, e pan z daleka powiedzia. To przecie ka dy wie, e do zwykego telegrafu drut jest potrzebny i supy. Ale to jest telegraf bez drutu. W planie mia by taki z drutem, ale supy ukradli, a drutu nie ma. Jak to nie ma? Zwyczajnie. Nie ma. Wio, siwy, wio! Milczaem zaskoczony. Nie miaem jednak zamiaru koczy rozmowy. No jak e tak, bez drutu? A jak e by? Jeden do drugiego woa, co potrzeba, tamten znw do trzeciego, trzeci do czwartego i tak sobie powtarzaj, a telegram dojdzie na miejsce. Teraz nie nadaj, ale jakby co byo, to by pan sam usysza. I taki telegraf dziaa? Co by nie mia dziaa? Dziaa. Tylko e czsto przekrcaj depesze. Najgorzej, jak sobie ktry podpije. Wtedy dla fantazji r ne sowa od siebie dodaje i tak ju idzie. A tak, co do reszty to nawet to lepszy ni zwyczajny telegraf z drutami i supami. Wiadomo, ywi ludzie zawsze inteligentniejsi. I burza nie uszkodzi, i oszczdno jest na drzewie, a przecie lasy u nas w Polsce okrutnie przetrzebione. Tylko zim wilki troch przerywaj. Wio! No, a ci ludzie zadowoleni? dziwiem si. 58

Sawomir Mro ek Opowiadania

A czemu by nie? Robota nieci ka, tyle e obce wyrazy trzeba zna. A teraz nawet nasz poczmistrz pojecha do Warszawy wzgldem usprawnienia. Tulejki nowoczesne maj im da, eby sobie puc nie zdzierali. Hetta! A jak ktry jest guchy? Guchych si nie przyjmuje ani seplenicych. Raz jeden jkajcy dosta si przez kumoterstwo, ale go zdjli, bo lini blokowa. Powiadaj, e na dwudziestym kilometrze stoi jeden po szkole teatralnej ten najwyraniej woa. Zamilkem znowu, pomieszany tymi argumentami. Na ludzi przy drodze ju nie zwracaem uwagi. Kolaska podskakiwaa na rozdoach toczc si ku lasowi, ktry by coraz bli ej. No dobrze zapytaem ostro nie a nie chcielibycie nowego telegrafu, na supach i z drutami? Bro nas Bo e! poruszy si furman gwatownie. Przez to teraz w naszym powiecie o posad atwo, w telegrafie znaczy si. I jeszcze na boku mo e sobie taki stopszczyk dorobi, bo jak komu specjalnie zale y, eby mu depeszy nie przekrcili, to bierze bryczk, jedzie na dziesity, pitnasty kilometr i ka demu co po drodze do rki daje. No, telegraf bez drutu to zawsze co innego ni z drutem. Postpowsze. Wio! Przez szemranie k dolecia nas jakby saby okrzyk, ni to powiew, ni to dalekie zawodzenie. Brzmiao to mniej wicej jak: Oooeeeuuuaaaoooaaa... Furman obrci si na kole i nadstawi ucha. Nadaj powiedzia. Staniemy, to bdzie lepiej sycha. Prrr! Gdy usta monotonny terkot wielka cisza zawisa nad polem. W tej ciszy coraz wyraniej nioso si ku nam woanie, podobne do zewu ptactwa na moczarach. Stojcy najbli ej nas supkarz zwin do i przyo y j do ucha. Zaraz dojdzie do nas szepn wonica. I rzeczywicie. Ledwo przebrzmiao ostatnie z kolei aaa, kiedy zza kpy, ktr wanie minlimy, rozlego si przecige: Ooojcieeec uuumaaar pooogrzeeeb rooodaaa! Wieczne odpoczywanie westchn furman i zaci konie. Wje d alimy ju w las.

59

Sawomir Mro ek Opowiadania

SZTUKA Sztuka wychowuje. Dlatego pisarze musz zna ycie. Najlepszy dowd: Proust. Ale te Proust nie zna ycia. Izolowa si. Zamkn si w pokoju, ktrego ciany byy wyo one korkiem. Skrajny przykad. Nie mo na pisa w pokoju o cianach wyo onych korkiem. Nic nie sycha. Co wy teraz piszecie? Opowiadanie na konkurs. Mam ju pomys. Gucha wie przeobra ajca si z trudnoci. May Janek pasie krowy w su bie u bogatego gospodarza. Nagle nad jego gow rozlega si warkot. To stalowy ptak, samolot. Janek patrzy w gr i marzy: eby tak kiedy samemu polecie. Wtem o, dziwo! samolot obni a lot i ju po chwili lduje na ce. Z kabiny wyskakuje czowiek w skrzanym kombinezonie i okularach lotniczych. Janek puszcza si pdem. Przybysz umiecha si do zadyszanego chopca i pyta, gdzie tu jest kunia. Mia may defekt, ktry trzeba naprawi. Janek sprowadza pomoc. Po naprawieniu maszyny czowiek w okularach dzikuje Jankowi, a widzc, e oczy chopca byszcz ciekawoci i zainteresowaniem, pyta: Chciaby i ty tak polecie, co? Chopiec kiwa gow, wzruszenie odjo mu mow. Rozlega si warkot motoru i ju po chwili stalowy ptak szybuje nad k. Z kabiny wychyla si twarz pilota, ktry umiecha si i kiwa Jankowi na po egnanie. Min jaki czas. Janek po dawnemu pas krowy. Nie mg jednak zapomnie o tej przygodzie. Wreszcie pewnego razu listonosz, zbli ajc si do chaty, gdzie mieszka Janek wraz z matusi-wdow, ju z daleka macha bia kopert i umiecha si. Byo to wezwanie do szkoy lotniczej. Czowiek w okularach nie zapomnia o nim. Janek nie posiada si z radoci. Pojecha wic do miasta i ukoczy szko. Potem dosiad maszyny. Ju po chwili jego stalowy ptak oderwa si od ziemi i poszybowa w przestworza. Jego matka wysza na prg chaty i przesonia oczy doni. Janek zatoczy koo nad wsi rodzinn i pokiwa jej. Jego marzenie spenio si. Tak. Je eli pisarz zna ycie, to nieraz nawet zdarza si, e jego dzieo jest postpowe, cho wiadomo samego pisarza mo e nie nad a. Typowy przykad Balzak. Mia on pewne skonnoci do apoteozowania arystokracji i monarchii, jednak jego realistyczne dzieo mwi co innego. Zdaje si, e czytaem wasze opowiadanie w ostatnim numerze? Tak. Przygoda Frania. Napisaem na zamwienie wydawnictwa. Chodzi o pewne typowe zagadnienia psychologiczne z ycia modzie y. Grupa chopcw wybiera si na wycieczk. Wszyscy piewaj maszerujc. Jeden tylko Franio wymyka si ukradkiem. Odrzuca towarzystwo kolegw, chce sam przej przez las. Wkrtce bdzi, a potem wpada do doka. Prbuje z niego wyj, ale nie udaje mu si to. Wreszcie zaczyna woa o pomoc. Sysz to koledzy, znajduj go, i wrd artw i docinkw pomagaj mu wyj z doka. Odtd Franio nie oddala si od kolegw. Tak. Sztuka ma zaszczytne zadanie: wychowywa czowieka. Dlatego rola pisarza w naszym spoeczestwie jest odpowiedzialna. Pisarze s in ynierami dusz ludzkich, a krytycy s in ynierami dusz pisarzy. Po yczcie mi piset zotych. Nie mam. Mog trzysta. Niech bdzie trzysta.

60

Sawomir Mro ek Opowiadania

ZAKOCHANY GAJOWY W pewnym majtku na wschodzie y gajowy z niezwykle du ymi wsami. Wsy te byy jego dum. Piknie z nimi wyglda. Gajowy kocha si w panience ze dworu. Aby znale pozr widywania si z panienk, zabija rokrocznie wielkie iloci zajcy i zanosi te ubite zajce do dworu. Na comber powiada do kucharki. Zreszt nie zawsze udawao mu si przy tym widywa panienk, bo czsto przebywaa ona w bibliotece lub asowaa w kredensie. Bywao gdy dziedzice i rezydenci schodzili si do stou, odnosili si niechtnie do potraw z zajca. Nieraz pani matka mawiaa z naciskiem, wpatrujc si przy tym w twarz panienki: Znowu t e n zajc. Panienka kraniaa i opuszczaa gow. Gajowy by niemiay. Zreszt r nica pozycji spoecznych nie pozwalaa zbli y si do niej. A raz wydawao mu si, e marzenia jego si speni. Gajowy akurat przyszed do dworu, niosc zajca. Ale nie szed drog od ganku, jeno bokiem, od strony parku. Ujrza, e w maej altance siedzi panienka. Sama. Rce poo ya na otwartej ksi ce i o czym duma. Wosy jej opady na czko, usteczka rozchyliy si i pier unosi si w szybkim oddechu. Tak by oczarowany tym widokiem, e ju mia poo y zajca byle gdzie, choby i w mrowisko go cisn, a samemu pot przesadzi, przypa dziewczciu do stpek i miowanie swe jej wyzna. I w tej chwili z oficyny wysza pani dziedziczka, a za ni su ebna, niosc kosz z wypran bielizn. Pani dziedziczka wszystkiego lubia dogldn sama. Bez dozoru pies dziczeje, a beze ranie dom marnieje mawiaa, gdy zwracano jej uwag, e nazbyt si przemcza. Rozgldna si i w tej e samej chwili spostrzega, e sznurki, na ktrych zwykle wieszano bielizn, zostay w lamusie. Postjcie chwil zawoaa do gajowego, po czym jeden koniec jego ogromnie dugich wsw przywizaa do jednego drzewa, a drugi do drugiego. Musi dzisiaj wyschn usprawiedliwiaa si. Idzie chmura, mo e zaraz lun. Mj m doliczy wam to do pensji. Nastpnie kazaa su ebnej wiesza bielizn na wypr onych wsach gajowego. Su ebna wykonaa polecenie, po czym zabraa pusty kosz i odesza. Gajowy pozosta sam, midzy dwoma drzewami, do ktrych przywizane byy jego wsy. Maciejwk mia nasunit na oczy, w rku trzyma zajca. Jak e tu teraz pj ku umiowanej? A ona wci siedziaa, wpatrujc si w dal, nieruchomo, jakby midzy niebem a ziemi dostrzega co nieokrelonego, nieznajomego ludziom, a wiadomego jedynie dziewczcemu sercu. Targnby gajowy wsem raz i drugi, ej, targnby! Ale c , nawet odetchn si ba, eby go panienka teraz nie zobaczya. I nawet nie o to mu szo, e zapdzono go do nieprzystojnej dla m czyzny roboty. To by znis w zamian za jedno jej spojrzenie. Ale ta bielizna... to bya bielizna panienki. Tak bardzo si wstydzi, tak bardzo ba si, e panienka spojrzy na niego, e pragnc zachowa si jak najciszej sta na palcach. Rumieniec na jego twarzy zaognia si jeszcze i jeszcze, a zaczy cichutko sycze, parujc, zy, ktre opaday z wolna na jego ponce policzki. A panienka wolno zamkna ksi k. Wstaa. Pync nad trawnikami, udaa si ku sadzawce i tam karmia abdzie. Oczy jej cigle byy te same, zamylone, odlege... Czy widziaa, co si stao z biednym gajowym? Nie wiadomo. Kt odgadnie tajemnic kobiecego serca? 61

Sawomir Mro ek Opowiadania

Za gajowego spotkano onegdaj na jarmarku sprzedajcego ubite zajce. Nosi ju krtko przystrzy one, angielskie wsiki. Z takimi krtkimi wsikami byo mu bardzo nie do twarzy. Dziewczta miay si z niego.

62

Sawomir Mro ek Opowiadania

WIOSNA W POLSCE Kwiecie tego roku by bardzo ciepy i gdzie na pocztku miesica, przed poudniem, tum poruszajcy si Krakowskim Przedmieciem i Alejami sta si wiadkiem niezwykego widowiska. Ponad dachami, w zwykym popielatym trenczu, z teczk pod pach, w kapeluszu, zupenie bez pomocy adnych narzdzi, jedynie lekko poruszajc ramionami unosi si, jak ptak, jaki m czyzna. Zatoczy krg nad Klubem Midzynarodowej Prasy i Ksi ki, raz nawet zni y lot, jakby co dojrza na jezdni, a stojcy na trotuarach, zdumieni mieszkacy stolicy cofnli si odruchowo ju mo na byo zupenie wyranie zobaczy bysk jego piercionka i stan zelwek jego butw ale poderwa si znowu, wydajc ostre, przenikliwe kwilenie, wzbi si na poprzedni wysoko i raz jeszcze zatoczywszy majestatyczny uk nad rdmieciem odlecia na poudnie. Jest rzecz zrozumia, e wypadek ten wywoa liczne komentarze. Mimo e wstrzymano wiadomo o nim w prasie poniewa nie wiadomo byo, z jakich pozycji lata w m czyzna to jednak wkrtce cay kraj wiedzia o wszystkim. W ka dym razie zdarzenie na dugo zostaoby w pamici, gdyby nie zatar go nastpny wypadek, ktry mia miejsce kilka dni pniej. Mianowicie, prawie w tym samym miejscu pojawili si znowu, szybko przecinajc chmury w kierunku poudniowym, dwaj m czyni z teczkami. Wiosna sza, przynoszc dni coraz cieplejsze. A nad Warszaw, potem za i nad miastami wojewdzkimi, a nawet powiatowymi coraz czciej ukazyway si podniebne sylwetki w paszczach, z teczkami, po dwie, po trzy, najczciej jednak pojedynczo, szybujce w napowietrznych piruetach, aby wreszcie znikn na poudniu. Spoeczestwo domagao si prawdy, zreszt du ej ukrywa jej nie byo sensu. Ogoszono komunikat stwierdzajcy, e w zwizku z podwy szeniem si temperatury, wiosennym ociepleniem i otwieraniem okien przy urzdnikach pastwowych w r nych biurach i instytucjach wielu, wielu z nich, ulegajc swej orlej naturze, opuszcza miejsca pracy i wylatuje przez okna. Komunikat koczy si apelem do wszystkich urzdnikw i funkcjonariuszy, aby, pamitajc o szczytnych zadaniach planu picioletniego, przezwyci ali w sobie zew krwi i pozostawali na miejscach. W nastpnych dniach odbyy si maswki, na ktrych pracownicy zobowizali si walczy ze sob i nie wylatywa. I oto zacz si tragiczny konflikt. Mimo ich najlepszej woli pozostania liczba wzbijajcych si nad stolic i innymi miastami urzdnikw nie zmniejszaa si. Bujali w biaych kumulusach, przewracali kozioki w sonecznym bkicie, tarzali si w zachodach soca, upajajc si potg swojego lotu gnali przed czoem wiosennej burzy. Nurkowali, to znw wzbijali si na wysokoci niedostpne ludzkiemu oku. Raz po raz spaday z nieba na gowy przechodniw kamasze albo okulary, zgubione w szaleczym locie. Praca w pustoszejcych urzdach kulaa. Z Tatr nadeszy alarmujce wieci. Posterunki su by grskiej donosiy o masowym pojawieniu si na graniach i szczytach urzdnikw przelatujcych z turni na turni, przynoszcych szkody w zwierzostanie. Mno yy si skargi. W Nowotarskiem, w jednym tylko tygodniu, znikno bez ladu dwadziecia osiem jagnit, w Muszynie jaki orze, w ktrym rozpoznano wicedyrektora jednego z departamentw, dokona niesychanie zuchwaego napadu, porywajc prosi. Spadali z powietrza jak byskawice. Tymczasem zbli a si maj i wszdzie w urzdach otwierano okna. Powag sytuacji potgowa fakt, e najwicej wypadkw zorlenia notowano wrd wadz naczelnych. Im wy sza instancja, tym wikszy procent tych krlewskich ptakw. Cierpia na tym presti , gdy raz po raz obywatele widzieli jakiego dygnitarza, dotd znanego im tylko z trybuny czy fotografii, machajcego nogami w powietrzu, toczcego si jak balonik.

63

Sawomir Mro ek Opowiadania

Przyszo wic zarzdzenie o zamykaniu okien w biurach i instytucjach, bez wzgldu na temperatur. Odtd okna zamykano, ale niewiele to pomogo, bo prawdziwy orze potrafi wylecie nawet przez lufcik. Prbowano rozmaitych rodkw. Niektrym przywizywano do butw oowiane kule; daremnie odlatywali w skarpetkach. Podejrzanych przymocowywano do biurek sznurkami, ale rozdziobywali sznurki. Coraz to jaki urzdnik wzdycha, jeszcze si opiera, poczucie obowizku walczyo w nim z gosem natury, w kocu stawa na parapecie, kaszla z zakopotaniem i wzlatywa, nierzadko dojadajc jeszcze w locie drugie niadanie i dopijajc herbat. W tych warunkach zaatwianie spraw urzdowych bardzo si komplikowao. Urzdnik, ktry odlatywa, przewa nie zabiera ze sob w teczce wszystkie akta spraw mu podlegajcych. Sam zaatwiem pewn spraw u referenta G. tylko dziki znajomym gajowym, ktrzy mi donieli, e referenta G. widziano w okolicach Morskiego Oka, walczcego z kozic. Petenci zorganizowali cae ekspedycje do miejsc, w ktrych spodziewali si znale gniazda czy tereny owieckie odnonych urzdnikw. Alpinistyka rozwina si pomylnie, niemniej ycie administracyjne kraju ulego zakceniu. Su ba lena otrzymaa polecenie apania zbiegych. Ale kto ich tam zapie lotnych, migych, chybkich i miaych! Nadspodziewanie dobre wyniki daa jedynie metoda zastawiania sieci koo kas przed pierwszym. Caymi stadami zlatywali si wtedy nad wydziay finansowe, kr yli, wydajc przenikliwe okrzyki pene podniecenia, parci silniejszym od nich instynktem. Ale zaraz po pierwszym znikali, a ci, ktrych udao si zapa, albo marnieli, albo uciekali powtrnie. Tak mina wiosna, tak przeszo lato, gorce, buchajce wolnoci, pene wzlotw. I niepostrze enie, jak choroba, zjawia si jesie, przygasia soce. W grach coraz trudniej byo o po ywienie. Ostatnia szkolna wycieczka na winic znalaza w zaomach ska jakiego referenta, pierwszego, ktry nie poderwa si na widok zbli ajcych si ludzi, ale patrzy na nich osowiaym wzrokiem. Brod ukry w postawionym konierzu cienkiego, postrzpionego paszcza, w ktrym widocznie wylecia na wiosn. Dopiero gdy zbli ali si tu -tu , przebieg niezgrabnie kilka krokw, wyda chrapliwy okrzyk, unis si i odlecia ci ko w kierunku Piciu Staww. Zatara go mga. Dzisiaj pada pierwszy nieg. Mokre patki cicho opadaj na gontowe dachy Podhala, na strzechy Mazurw. Za pod dachami snuje si pie gminna, pena podziwu o urzdnikach rozmaitych, o tych wodzach naszych orach prawdziwych.

64

Sawomir Mro ek Opowiadania

WETERAN PITEGO PUKU Na tym samym pitrze mieszka dziarski staruszek. Mijajc jego drzwi syszaem, jak podpiewywa: Gdy pobudka nas wezwie na way, Los grenadiera i Czoem, dziewczta, my do was, my do was. Spotykaem go w sklepiku, gdzie obaj kupowalimy chleb, nabia i kiszone ogrki. Mia chyba ponad siedemdziesitk, ale trzyma si prosto. Pniej, jesieni, poznaem go bli ej. Wychodziem wtedy z domu. Przekrcaem klucz, kiedy on otworzy swoje drzwi i poprosi mnie do siebie na chwil rozmowy. Znalazem si w pokoju pustym i zimnym, gdzie by tylko st, elazne ko, krzeso i ogromna rzebiona szafa z ciemnego dbu. Wiatr w zamyleniu bbni palcami o czarne okna. Przez chwil stalimy milczc naprzeciw siebie. Potem on rzek wolno i dobitnie, patrzc mi w oczy: To ja byem chor ym pitego puku. Aha rzekem. Tak. Pitego puku powtrzy z naciskiem. Stalimy tak jeszcze przez czas jaki, a widzc, e jego sowa nie wywary na mnie oczekiwanego wra enia, opuci gow. Nie wiedziaem nic o pitym puku. Dzisiaj jest wito pukowe. To by najsawniejszy puk w kraju. Pan jest za mody, eby to pamita. Rozo yem rce gestem bezradnoci. Walczy? spytaem pojednawczo. Maszerowa! Ach, jak mymy umieli maszerowa! Jakie mymy robili defilady! Dzi nie ma ju nikogo z pitakw. Sprawdzaem. Jestem ostatni. Wic... Dzi wito mojego puku. W ka de wito pukowe odbywaa si wielka defilada, o ktrej dugo potem pisay gazety. To by puk przyboczny wodza. Su yem w nim zawodowo. Nikt nie umia tak krzycze jak ja: Niech yje! Hura! hura! hura! Wypr y si na baczno i, przyo ywszy donie do szww zbyt obszernych spodni, zapatrzy si w okno wzrokiem, jaki miewaj zakurzone, wypchane jastrzbie. Przepraszam, niech yje kto? zapytaem. Hura! hura! hura! Nowa fala deszczu zastukaa o szyby jak echo oklaskw. Podszed do szafy. Jej drzwi, pokryte paskorzeb przedstawiajc kicie winnego grona, otwary si z ci kim skrzypieniem. Zajrzaem mu przez rami. Jedyn zawartoci szafy byo drzewce z owinit wok pacht. Stary stukn obcasami, uj drzewce i wydoby je. By to sztandar. W mdej powiacie arwki, zawieszonej wysoko u sufitu penego zaciekw, rozwina si zbutwiaa materia. Zoty lew trzyma w pysku cyfr 5. Stara, ciemniaa purpura zagraa na tle sinonagich, plamistych cian pokoju. Chodmy powiedzia. Pj? A dokd? zdziwiem si. Opar sztandar o szaf i zo y rce jak do modlitwy. Zaklinam, niech pan nie odmawia. To niedaleko... Bardzo prosz... Nie odmwiem. Sztandar owin gazetami i zabra ze sob. Ostatni tramwaj dowiz nas do placu Centralnego. Deszcz to przechodzi drobnymi falami, to znika na cae kwadranse. Przy placu Centralnym wysiedlimy. Przed nami rozpocieraa si ogromna paszczyzna czarnego asfaltu, po ktrej lizgay si byski licznych lamp, koysanych wiatrem. Tutaj odbyway si dawniej wszystkie pochody i manifestacje. Stary wci wyjania: ...Puk specjalny, galowy, na wita pastwowe... i najwiksza orkiestra dta w kraju. Co to bya za orkiestra!... Wstrzymywani, to znw popychani zmiennym wiatrem dotarlimy na rodek placu. Trybuny tu ju nie byo. 65

Sawomir Mro ek Opowiadania

Prosz stan na tym wskaza mi jaki ksztat opodal. By to blaszany pojemnik na mieci. Wlazem na to, dopinajc paszcz, bo wiatr przenika zewszd. Poni ej czerniaa sylwetka chor ego z drzewcem sztandaru jeszcze zwinitego, sterczcym jak kopia. Wic zaczynamy! zawoa. W jego gosie dr ao szczcie. Dziki panu bd mg jeszcze raz przedefilowa, jeszcze raz stan w szeregach. To chyba bdzie ostatnia moja defilada. Ale ... niech pan tak nie mwi zaprzeczyem grzecznie. Wiao okropnie. Wyprostowa si i krzykn ostro sam do siebie: Zbirka! Oddali si. Zostaem sam. Pode mn le a bezludny plac Centralny. W samotnoci zaczy mnie nachodzi myli o tym, jak niemdre jest moje poo enie. Minuty przecigay si. Trudno byo utrzyma rwnowag, stojc na wysokim, blaszanym kuble. Nagle od lewej strony wiatr przynis woanie ledwo dosyszalne jak szept: Lewa, lewa, trzy, cztery, lewa!... W migotliwym wietle lamp ukaza si chor y pitego puku. A nad nim opota rozwinity sztandar, targajc na wszystkie strony drzewcem niepewnie trzymanym wtymi rkami. Zbli a si. Paradny krok. Stopy, niezdarnie i miesznie podnoszone wysoko, opaday miarowo pukajc o asfalt, wywoujc odgos nie silniejszy od uderzenia dziecinnej pistki. Niech yje wdz! Hura! hura! hura! Wiatr tumi starcze woanie i roznosi je po ogromnym, pustym placu. Wdz! Wdz! Wdz! Gdy znalaz si o kilka krokw ode mnie, podnis gow i krzykn falsetem: Na prawoooooooo!... Potem przepyn przede mn trzy razy, pochylajc sztandar ze zotym lwem dzier cym w pysku cyfr 5. Jedn rk przytrzymujc po paszcza, drug powoli podniosem do nausznikw i zasalutowaem.

66

Sawomir Mro ek Opowiadania

SCEPTYK Wic mwicie, e na innych planetach tak e s ludzie? Mo e i s; gdzie musz by w kocu. Ale ja w to nie wierz. Czytaem ksi k o astronomii. Patrzcie, deszcz dzisiaj pada i pada... A wic o tych mgawicach, kulach ognistych. Gdzie by czowiek wytrzyma w takich warunkach? Nie, to niemo liwe. Kanay na Marsie? Zgoda. Nikt inny, tylko mylce istoty mogy je zbudowa. A mylce istoty, to przecie , jak wiadomo, ani psy, ani koty, tylko ludzie. Tak, ale kto ich tam widzia? I czy to w ogle prawda? Nale aoby podstawi beczk pod rynn. Szkoda deszczwki. Inna rzecz: uczeni maj argumenty silniejsze. Cay wszechwiat skada si z tej samej materii. Oni potrafi zrobi z czowieka motocykl albo kredk do ust. To ju jest sprawa powa niejsza. A je eli motocykle i kredki mog by na ziemi, tym samym mog by i w niebie. Ale z tego jeszcze nie wynika, e na innych planetach tak e yj ludzie. Ciekawym, czy si dzisiaj przetrze. A taki adny zachd soca mielimy wczoraj... Latajce talerze? Tak, syszaem. Ale dowodw nie ma, absolutnie nie ma. Zdaje si, e si przejania. Co? Naprawd?! Nie, o tym jeszcze nie wiedziaem! Wic to s fakty?! No no... Wic jednak na innych planetach tak e yj istoty rozumne... No, teeek... Ale p o c o yj?

67

Sawomir Mro ek Opowiadania

SO Kierownik ogrodu zoologicznego okaza si karierowiczem. Zwierzta traktowa tylko jako szczebel do wybicia si. Nie dba tak e o nale yt rol swojej placwki w wychowaniu modzie y. yrafa w jego ogrodzie miaa krtk szyj, borsuk nie posiada nawet swojej nory, wistaki, zobojtniae na wszystko, wistay nadmiernie rzadko i jakby niechtnie. Niedocignicia te nie powinny mie miejsca, tym bardziej e ogrd bywa czsto odwiedzany przez wycieczki szkolne. By to ogrd prowincjonalny, brakowao w nim kilku podstawowych zwierzt, midzy innymi sonia. Usiowano go na razie zastpi, hodujc trzy tysice krlikw. Jednak w miar jak rozwija si nasz kraj planowo uzupeniano braki. Wreszcie przysza kolej i na sonia. Z okazji 22 Lipca ogrd otrzyma zawiadomienie, e przydzia sonia zosta ostatecznie zaatwiony. Pracownicy ogrodu, szczerze oddani sprawie, ucieszyli si. Tym wiksze byo ich zdziwienie, kiedy dowiedzieli si, e dyrektor napisa do Warszawy memoria, w ktrym zrzeka si przydziau i przedstawi plan uzyskania sonia sposobem gospodarczym. Ja i caa zaoga pisa zdajemy sobie spraw, e so jest wielkim ci arem na barkach polskiego grnika i hutnika. Pragnc obni y koszty wasne, proponuj zastpi sonia wymienionego w odnonym pimie soniem wasnym. Mo emy wykona sonia z gumy, w odpowiedniej wielkoci, napeni go powietrzem i wstawi za ogrodzenie. Starannie pomalowany, nie bdzie si odr nia od prawdziwego, nawet przy bli szych ogldzinach. Pamitajmy, ze so jest zwierzciem oci aym, nie wykonuje wic adnych skokw, biegw i nie tarza si. Na ogrodzeniu umiecimy tabliczk wyjaniajc, e jest to so szczeglnie oci ay. Pienidze zaoszczdzone w ten sposb mo emy obrci na budow nowego odrzutowca albo konserwacj zabytkw kocielnych. Prosz zwrci uwag, e zarwno inicjatywa jak i opracowanie projektu jest moim skromnym wkadem we wspln prac i walk. Pozostaj uni enie i podpis. Widocznie memoria trafi do rk bezdusznego urzdnika, ktry biurokratycznie traktowa swoje obowizki i nie wnikn w istot sprawy, ale kierujc si tylko wytycznymi w zakresie obni ki kosztw wasnych zaakceptowa ten plan. Otrzymawszy odpowied zezwalajc, dyrektor ogrodu zoologicznego poleci wykona ogromn powok z gumy, ktr nastpnie wypeni miano powietrzem. Mieli dokona tego dwaj woni przez nadmuchiwanie powoki z dwch przeciwnych kocw. Aby rzecz utrzyma w dyskrecji, caa praca musiaa by ukoczona w cigu nocy. Mieszkacy miasta dowiedzieli si ju , e ma przyby prawdziwy so i chcieli go zobaczy. Poza tym dyrektor nagli, poniewa spodziewa si premii, o ile jego pomys zostanie uwieczony powodzeniem. Zamknli si w szopie, w ktrej urzdzony by podrczny warsztat i zaczli nadmuchiwanie. Jednak po dwch godzinach wysiku stwierdzili, e szara powoka tylko nieznacznie uniosa si nad podog, tworzc bulwiasty, spaszczony ksztat, w niczym jeszcze nie przypominajcy sonia. Noc postpowaa, gosy ludzkie uciszyy si, jedynie z ogrodu dolatywao woanie szakala. Zmczeni, przerwali na chwil pilnujc, eby powietrze ju nadmuchane nie ucieko. Byli to starsi ludzie, nie przyzwyczajeni do takiej roboty. Jak tak dalej pjdzie, skoczymy dopiero rano rzek jeden z nich. Co ja powiem onie, kiedy wrc do domu? Nie uwierzy mi przecie , je eli jej powiem, e przez ca noc nadmuchiwaem sonia. Rzeczywicie zgodzi si drugi. Sonie nadmuchuje si rzadko. Wszystko przez to, e nasz dyrektor jest lewak. Po dalszej pgodzinie poczuli si zmczeni. Kadub sonia powikszy si, ale daleko byo mu jeszcze do penych ksztatw. 68

Sawomir Mro ek Opowiadania

Coraz ci ej idzie stwierdzi pierwszy. W samej rzeczy przytakn drugi. Jak po grudzie. Odpocznijmy troch. Kiedy odpoczywali, jeden z nich zauwa y kurek gazowy, wystajcy ze ciany. Pomyla, czy nie daoby si wypeni sonia do reszty gazem zamiast powietrzem. Powiedzia o tym koledze. Postanowili zrobi prb. Zaczyli kurek do sonia i ku ich uradowaniu ju po krtkiej chwili na rodku szopy stano zwierz w caej wysokoci. Byo jak ywe. Zwalisty tuw, supiaste nogi, wielkie uszy i nieodczna trba. Dyrektor, nie zmuszany ju do liczenia si z adnymi wzgldami, a powodowany ambicj posiadania w swoim ogrodzie okazaego sonia postara si, eby model by bardzo du y. Pierwszorzdny owiadczy ten, ktry wpad na pomys z gazem. Mo emy i do domu. Rankiem przeniesiono sonia do umylnie urzdzonego dla wybiegu, w centralnym punkcie, koo klatki z mapami. Ustawiony na tle naturalnej skay wyglda gronie. Przed nim umieszczono tablic: Szczeglnie oci ay w ogle nie biega. Jednymi z pierwszych goci tego dnia byli uczniowie miejscowej szkoy, przyprowadzeni przez nauczyciela. Nauczyciel zamierza przeprowadzi lekcj o soniu w sposb pogldowy. Zatrzyma ca grup przed soniem i zacz wykad: ...So jest rolino erny. Za pomoc trby wyrywa mode drzewka i objada je z lici. Uczniowie skupieni przed soniem ogldali go peni podziwu. Czekali, eby so wyrwa jakie drzewko, ale on tkwi za ogrodzeniem bez ruchu. ...So pochodzi w prostej linii od zaginionych ju dzisiaj mamutw. Nic wic dziwnego, e jest najwikszym z yjcych zwierzt ldowych. Pilniejsi uczniowie notowali. ...Tylko wieloryb jest ci szy od sonia, ale ten yje w morzu. Mo emy wic miao powiedzie, e krlem puszczy jest so. Przez ogrd powia lekki wiatr. ...Waga dorosego sonia waha si od czterech do szeciu tysicy kilogramw. Wtem so drgn i unis si w powietrze. Przez chwil koysa si tu nad ziemi, ale podtrzymany wiatrem ruszy do gry i ukaza ca sw pot n posta na tle bkitu. Jeszcze chwila i mknc coraz wy ej zwrci si ku patrzcym z dou czterema kr kami rozstawionych stp, pkatym brzuchem i koniuszkiem trby. Potem, niesiony przez wiatr poziomo, po eglowa ponad ogrodzenie i znikn wysoko za wierzchokami drzew. Osupiae mapy patrzyy w niebo. Sonia znaleziono w pobliskim ogrodzie botanicznym, gdzie spadajc nadzia si na kaktus i pk. A uczniowie, ktrzy wtedy byli w ogrodzie zoologicznym, opucili si w nauce i stali si chuliganami. Podobno pij wdk i tuk szyby. W sonie nie wierz w ogle.

69

Sawomir Mro ek Opowiadania

KRONIKA OBL ONEGO MIASTA Miasto jest obl one. Okoliczni chopi nie mog si przedosta przez rogatki, dziki czemu ceny nabiau niepomiernie wzrosy. Przed ratuszem stoi armata. Woni magistratu odkurzaj j starannie przy pomocy zajczych apek i pkw pir. Kto radzi ciera kurze na mokro. Ale kto by tam sucha rad w zamieszaniu wojennym? Ka demu, kto spieszc przez miasto, zobaczy t armat serce cisno si niepokojem. Niejeden wzruszy ramionami: ludzie butw nie czyszcz, a tu... Ale w obawie przed donosicielami uda, e to swdz go plecy i podnoszc barki drapie si midzy opatkami. e to niby nigdy nic. Co do mnie o nic nie mam alu. Przykuty do swojej izdebki i do swojego miasta ograniczonoci mojego losu, wiem, e tak samo nie zostan marszakiem, jak nie jestem hrabi. Staruszek, ktry mieszka pod schodami, ogromnie si cieszy. Przez cae ycie przedstawia si jako strzelec wyborowy. Bdzie mg si pokaza. Od rana przeciera swoje okulary w drucianej oprawie. Ma zapalenie spojwek. Po poudniu przez otwarte drzwi na przedmieciu wpad may pocisk i zabi dwie rybki w akwarium. Mimo to postanowiono urzdzi pogrzeb pokazowy. Przez ca noc w katedrze, wok czarnego katafalku, paliy si wiece. W trumnie na katafalku le ay dwie srebrne rybki, trzeba si byo dobrze nachyli, eby je zobaczy w tym czarnym pudle, gbokim jak przepa. Pniej szstka koni od karawanu, nie czujc ci aru, co chwila ponosia. Penomocnik odpowiedzialny za pogrzeb usiowa im wytumaczy, e dobro miasta wymaga od nich dostojnego, aobnego kroku. Stangreci bili je ukradkiem po chrapach i to odnosio skutek. Stojc nad grobem arcybiskup wygosi pomienne przemwienie, ale potkn si o alb i wpad do dou. Przysypano go przez pomyk, poniewa nikt nie zauwa y jego zniknicia, mimo e wszyscy mieli twarze pene skupienia. Odkopano go zreszt natychmiast i grabarze musieli go przeprasza. By w dostatecznie zym humorze. Jednak po tym pogrzebie powszechna nienawi do wroga znacznie wzrosa. Tego dnia staruszek postrzeli o zmierzchu dozorc zapalajcego lampy gazowe. Tumaczy si, e to na skutek skpego owietlenia, poniewa mierzy dokadnie wprost we wroga. Przysiga, e zapalenie spojwek zaraz mu przejdzie. W nocy w piwnicy naszego domu rozleg si gony huk. To eksplodoway butelki z fermentujcym winem domowym, nieprawidowo zakorkowane. Postawilimy stra . Kiedy na skutek tego wypadku zbiegalimy wszyscy do piwnicy, eby si przekona, co tam si dzieje zobaczyem, e ssiadka ma koszul nocn we wzorek ywo przypominajcy drobne, jesienne listki. Powiedziaem jej to. Od razu nasuna nam si jesie i zrobio si nam tak smutno, e, mimo i wszyscy poszli z powrotem spa, usiedlimy we dwoje na tylnych schodkach, prowadzcych na podwrze i do ogrdka. Tam wyrzekalimy na t nieprzyjemn por roku. Ale przypomniaem sobie, e mam kodr w proste, lecz mie, wiosenne kwiatki. Przyniosem kodr i okryem ni ssiadk. Od razu zrobio si nam weselej. Rano sensacja. Jeden z patriotw znalaz przy niadaniu, w kawie, torped. Natychmiast zawiadomi. Kaw wylano. Jest zalecenie, eby kaw pi tylko przez rurk. Zwaszcza, odkd kefir jest zaminowany. Podobno s to nasze kontrminy. Gazeta nawouje do wyt enia si. Nawouje tak e do czynw, ktre przynosz chwa i awans. Genera w ka dym domu! takie jest haso dnia. Wyt yem siy, ale szelki mi pky. Moja gosposia zrzdzi: Na co mi genera! Ani to butw porzdnie nie wytrze, ani czapki nie zdejmie... Na wystawie, trzy ulice od nas, jest pokazany wzorcowy genera. Podobno mo na tam tez dosta piklingi. Ale nie mog wyj z domu przez te szelki. Prbowaem czyta, ale naprzeciw mojego okna ulokowa si w staruszek, ktry tak si cieszy, e nareszcie mo e da z siebie wszystko. Pierwszym pociskiem rozbi mi lamp. Zapdzi mnie pod kanap, gdzie wzgldnie bezpiecznie mog oddawa si lekturze. 70

Sawomir Mro ek Opowiadania

Czytam Sindbada eglarza. Jednak w pewnej chwili pomylaem, e to nie jest tekst godny czasw, jakie prze ywamy. Czogajc si, wyjem z pki nieco ju po ky tom: Tryumfalny pochd pompy ssco-toczcej w instalacjach u ytkowych. Kule brzcz o spr yny w kanapie. Spr yny wydaj dugi, wibrujcy ton. Okoo poudnia staruszkowi wyczerpaa si amunicja, a mo e poszed do okulisty. Gosposia wrcia z wiadomoci, e w zakadach fotograficznych skonfiskowano wszystkie zdjcia przedstawiajce m czyzn z brod. Na pytanie: Dlaczego? nie umiaa da odpowiedzi. Naprawia mi szelki. Ale wiadomo nie dawaa mi spokoju. wie a lektura o pompach uczynia mj umys badawczym. Przyprawiem sobie sztuczn brod i wyszedem na ulic. Ju na rogu zatrzymali mnie dwaj z andarmerii polowej. Zaprowadzili mnie do fotografa, zrobili zdjcie, wywoali je i natychmiast skonfiskowali. Tej nocy znowu nie moglimy zasn, bo po dachu jedzio auto pancerne i legitymowao koty, ktre tam o tej porze si wcz. Podobno tylko jeden mia legitymacj, ale jego te zabrano. Zwyky kot, ktry ni std, ni zowd posiada prawdziw legitymacj to musiao wzbudzi zrozumiae podejrzenia. Ssiadka wysza dzi do miasta w sukni w zielone groszki. Trzydziestu ludzi od rana zamalowuje na czarno byszczc dotd kopu ratuszow. Kopua iskrzya si w dni nawet niezbyt soneczne, ale jak obl enie, to obl enie. Jeden z malarzy na moich oczach zsun si z pochyej powierzchni i spad na ulic. Mia zaman nog. Za ojczyzn! krzykn, gdy go podnieli. Syszc to i widzc, jaki przechodzcy tamtdy obywatel wyrwa innemu przechodniowi lask i jednym uderzeniem zama sobie nog. Ja te chc! woa Nie mog pozosta w tyle! Ten okrzyk podnieci jego samego jeszcze bardziej, tak ze dodatkowo stuk sobie rwnie okulary. W cyrku graj od dzisiaj tylko patriotyczne numery i to nie wszystkie. W rodzinie dozorcy domu, w ktrym mieszkam zaczynaj si ju typowe objawy zwizane z trudnociami ywnociowymi obl enia. Wracajc do domu przechodziem koo otwartego okna sutereny i syszaem, jak dozorca mwi do swojego synka: Jak bdziesz niegrzeczny, to ci tatu zje obiad. Gos peen by le tumionego akomstwa. Wzruszyem ramionami. Dlaczego ojciec nie przyzna si po prostu, e jest godny? Dziecko na pewno by zrozumiao. Ta hipokryzja oburzya mnie do gbi. Gospodyni przywitaa mnie now wiadomoci: Czy pan wie powiedziaa e w tym roku nie bdzie Bo ego Narodzenia? Choinki maj by przeznaczone na barykady. Ach, z tymi choinkami, to niech si pani nie martwi przerwaem jej. Powiesi si baki na asparagusie. Na asparagusie?! Jezus kochany! zawodzia. Widzia to kto kiedy?! Trudno, prosz pani, lepiej na asparagusie ni na niczym. Zastanawiaa si chwil. Tak, ma pan racj powiedziaa. Ale jak asparagusy te wezm na barykady? Na to nie umiaem jej odpowiedzie. Ulicami pdz w charakterze gocw pocztowe jamniki. Widocznie znowu co si stao. Pierwsze posiedzenie sztabu generalnego. Podobno zarysowaa si r nica zda co do u ycia armaty, ktr widziaem przed ratuszem. Zgadzajc si oglnie z tym, e trzeba strzeli z niej do wroga, jedni chc jednak strzeli w dniu wita pastwowego, inni w dniu wita kocielnego. Wyonio si centrum, ktre uwa a, e najlepszym wyjciem jest ustanowienie nowego wita pastwowego, ktre by nieznacznie przypado na jakie wito kocielne. Lewica natychmiast rozpada si na dwie grupy. Jedna proponuje wic wzi poprawk centrum pod rozwag, druga ustosunkowaa si od razu do tej poprawki nieprzychylnie, traktujc j jako przejaw oportunizmu. Wkrtce i ultralewica rozpada si na dwa dalsze ugrupowania. Jedno domagao si wydania rezolucji potpiajcej i odcinajcej si, drugie zalecao ograniczenie si do oglnikowego zastrze enia w nie 71

Sawomir Mro ek Opowiadania

zobowizujcej formie na u ytek wewntrzny. Analogicznie zreszt jak i w obozie obstajcym za strzelaniem w wito kocielne, ktry rozwarstwi si wnet wedug stanowiska zajmowanego przez poszczeglne odamy wobec propozycji centrum. Po poudniu znowu mi pky szelki. Wstyd mi ju prosi gospodyni, eby je naprawia. Ta kobieta ma w kocu prawo do osobistego ycia. Siedz wic w domu i robi notatki z Tryumfalnego pochodu. Wieczorem poczuem si zmczony. Pomylaem, e po wyt onej pracy umysowej nale y mi si jaka rozrywka. Omieli mnie mrok na ulicy, zapalacz znajduje si nadal w szpitalu. Na pi krokw nie wida, e mam pknite szelki. Wymknem si do gospody, gdzie przy kontuarze poznaem bardzo miego czowieka, ktry okaza si kanonierem od naszej armaty. Zwierzy mi si, e nie ma pojcia, jak si z niej strzela, poniewa jest z zawodu hodowc jedwabnikw, a do obsugi dziaa przydzielono go przez pomyk w kartotekach. Co do mnie, podnoszc szklank do ust, przytrzymywaem spodnie lew rk. Czas pyn nam szybko. Wkrtce obejmowalimy si serdecznie. Niestety, nie mogem go ciska oburcz, jak on mnie. Baem si wic, e wemie mnie za natur osch i skryt. Wracaem, peznc pod murami, poniewa w pustych ulicach gwizday kule krtkowzrocznego staruszka. Okazao si, e gospodyni zamkna drzwi od wewntrz na haczyk. Niezdecydowany, snuem si po ogrodzie, zagldajc do okien. W niektrych jeszcze palio si wiato, midzy innymi w oknie mojej ssiadki. Widziaem j, bya tak lekko ubrana, e dr aa z zimna. Omal si nie rozpakaem z alu. Zreszt, jak mo na tak nie uwa a na siebie? Poniewa pno poszedem spa spaem do poudnia. W poudnie dwie wa ne nowiny. Pierwsza: z drugiego posiedzenia sztabu generalnego, na ktrym z kolei zaczo si rozpada centrum, zale nie od pogldu jego czonkw na stosunek do stanowisk zajtych zarwno przez oba ugrupowania ultralewicy jak i lewicy jak i trzech wyaniajcych si grup z prawego skrzyda. I druga nowina: w ratuszu odbya si uroczysto. Nasz staruszek, w uznaniu za sw ochotnicz, czujn walk z wrogiem, otrzyma order i nowy karabin z lunet. Natychmiast pobiegem do apteki i zaopatrzyem si w jodyn i szarpie, ktre odtd bd stale nosi przy sobie. Natomiast nie obyo si bez maego skandalu. Na skutek krtkowzrocznoci staruszek przypi sobie medal do gry nogami. Na zwrcon mu uwag odpowiedzia ogniem. Z krzykiem, e nie przepuci ani jednemu wrogowi, pobieg na miasto. Wyr nienie wzmogo jego ofiarno. Jaka penia szlachetnych chci w tym czowieku, jaki zapa! Jednak ycie w miecie mczy mnie. Sdz, e czas, by pj na majwk. Pole e gdzie w trawie, majc nad sob tylko wolno pynce oboki. Czy pogoda wytrzyma? Mj Bo e, w moim miecie jest tyle piknych katedr i pomnikw. Pory roku zmieniaj si tak cudownie, jakby przyroda sama dbaa o nieustajcy teatr dla nas, tak subtelnie zmieniajcy dekoracje. Jestem pewien, e wyszedszy na mury, gdzie na kracach obwarowa, mo na patrze na poudnie, zobaczy wiat niczym nie ograniczony. Czy jest co pikniejszego, ni stan nad brzegiem morza o godzinie pitej rano, w letni dzionek morza, ktrym popyniemy za chwil na poudnie i wci na poudnie? Na pewno jest i wanie ta pewno nas skania, ebymy wesoo skakali, wdrujc coraz to dalej i dalej. Oczywicie, tak sobie tylko mylaem. Brak porzdnych szelek dokucza mi coraz bardziej. Moja nieznajomo ycia praktycznego nie pozwalaa mi na zaradzenie temu osobicie, wstyd powstrzymywa przed prob o pomoc. Zreszt co chwila nastpoway nowe wypadki. Wydano oficjalny komunikat o tym, e strzelenie z armaty do wroga odbdzie si ostatecznie nazajutrz. Pocigao to za sob mnstwo zabiegw, krztaniny. Jedna z instrukcji przewidywaa, e ka dy powinien stara si we wasnym zakresie o hem, w ktrym mo na wystpi w nim w Dniu Strzelenia. Byo z tym zamtu, moja gospodyni co prua i szya, a potem wesza do mojego pokoju w filcowym hemie, skrojonym ze starego beretu w ktrym 72

Sawomir Mro ek Opowiadania

chodzia jeszcze do szkoy, kiedy bya maa. Berecik ten wyja z kufra na strychu. pachnia jeszcze naftalin. Czy dobrze? zapytaa niepewnie, jakby wstydzc si. Byem zaskoczony, poniewa wszystkich przygotowa dokonaa w cichoci, nie zrzdzc i nie narzekajc gono jak to miaa we zwyczaju, ilekro wykonywaa jakie zarzdzenia wadzy, a co by mnie uprzedzio. Dobrze rzekem wyglda w tym pani, powiedziabym, zupenie modo. Tylko, wie pani, troch za mao sztywne. Hem powinien by twardy. Co ja zrobi? zmartwia si. Pocerowaam, jak mogam. Nie o to chodzi prbowaem jej agodnie zwrci uwag wie pani, to na wypadek, gdyby... Zreszt ma pani chyba kawaek jakiej blachy, choby brytfann, mo e jaki stary, niepotrzebny czajnik... Jeli chodzi o mnie, poradziem sobie najprociej. Gdy wysza, wyrzuciem asparagus z doniczki i doniczk nao yem na gow. Nie zapewniao to wprawdzie bezpieczestwa nawet przed odamkami, ale nie dbaem o to, chciaem mie spokj na wypadek kontroli. Przez chwil tylko trapia mnie myl, co bdzie, je eli asparagus istotnie bdzie nam potrzebny na Bo e Narodzenie. Wieczorem, pragnc si nieco odpr y po dniu penym przygotowa, udaem si na przechadzk po cmentarzu. Rzeczywicie, znalazem to, czego si spodziewaem: spokj, cisz tak kojc po wdrwce ulicami napenionymi rozgorczkowanym tumem, przewa nie ju w hemach. Wszyscy spieszyli si, pragnc zaatwi na czas sprawunki przed jutrzejszym witem, kiedy sklepy bd zamknite. Posuwajc si wolno alej, natknem si na nie dokoczony obelisk, wznoszony na reprezentacyjnym grobie dwch rybek, polegych w pierwszym dniu obl enia. Mwi z przyzwyczajenia: rybek, cho to jest sprzeczne z treci tablicy nagrobkowej. Ku mojemu zdziwieniu spotkaem tam ssiadk, ktra widocznie tak jak i ja wymkna si na chwil z rozgwaru i zamieszania. Spod maego hemeczka z blachy falistej wymykay si wosy. Ogarna mnie niemiao. Jak cicho powiedziaem, stojc naprzeciw niej. Jak cicho potwierdzia. Jutro strzelaj. Tak, podobno. Wyja lusterko i poprawia sobie hem. Strzelenie z armaty nie udao si. Doniosa mi o tym moja gospodyni, poniewa oficjalnego komunikatu nie wydano. Pomylaem, e mj znajomy kanonier mwi prawd, zreszt podobno nie byo w tym adnej jego winy, zupenie mo liwe, e byy inne powody; ludzie mwili o tym do du o. W kocu zaprztnity byem czym innym, poniewa chciaem wreszcie uda si na majwk. Jak wiadomo, w tym czasie nie wychodziem na ulic w dzie z powodu szelek. Przed gospodyni tumaczyem si, e bol mnie nogi i e mam du o pracy. Wskazywaem na rozo one na stole studium o Tryumfalnym pochodzie pompy ssco-toczcej w instalacjach u ytkowych i notatki. Co si tyczy samej majwki, liczyem na to, e na peryferiach i tak si nikogo nie spotka, poza tym miaem zamiar wyruszy pnym popoudniem. Wieczorem, w Dniu Strzelenia, te nie wychodziem z domu, bo oddawaem si planom i marzeniom o wycieczce. Zgasiwszy wiato, dugo staem w oknie. Kiedy obudziem si nazajutrz rano, usyszaem, e moja gospodyni pacze w kuchni. Le aem przez chwil zaskoczony, na pr no starajc si domyli, co mogo jej sprawi tak przykro. Dopiero razem ze niadaniem przyniosa mi obok kanapek, ktre miaem ze sob zabra gazety. Zostawia to wszystko na stole i ucieka szlochajc. Na pierwszej stronie gazety bya moja fotografia oraz zawiadomienie, e w ogle wszystkiemu zawsze byem i jestem winien ja.

73

Sawomir Mro ek Opowiadania

Mniej mnie to wszystko zdziwio, ni sam si spodziewaem. Ostatecznie skd mo na wiedzie na pewno, czy to naprawd nie ja jestem wszystkiemu winien? Nie wychodziem z domu, ale tym razem cieszyem si skrycie z defektu szelek, ktry by tego powodem. Byoby mi nieprzyjemnie pokazywa si ludziom, je eli to ja jestem wszystkiemu winien, a oni s o tym przekonani. Szkoda, e przyjemno majwki miaem zakcon Kiedy wychodziem z domu, jedn rk, jak zwykle, przytrzymywaem spodnie, drug podaem dozorcy. Wszystkie moje ksi ki, zarwno Przygody Sindbada eglarza jak i Tryumfalny pochd pompy sscotoczcej w instalacjach u ytkowych podarowaem gospodyni. Prosia, ebym pisywa do niej od czasu do czasu. Cieszyem si, e byo ju szaro. Zapalacz lamp jeszcze nie wyzdrowia. Zaszedem na podwrko, w tej nadziei, e zobacz ssiadk przez okno. Nie zobaczyem jej, syszaem tylko, jak z kim rozmawiaa. Po gosie poznaem mojego znajomego kanoniera. Skierowaem si na poudnie. Naprawd kochaem moje miasto. Mury tchny agodnym, gbokim ciepem, jakie wydaj kamienie u schyku upalnego dnia. Zawsze miaem podziw dla prawdziwej architektury, dla wszystkiego, co jest mdre i proste, co naturalnie wynika, a co jest wielkie i pikne dziki jakby naturalnemu odruchowi. Tote z przyjemnoci yj, o ile to jest mo liwe. Upatrzyem sobie okolice starej cytadeli, dawno opuszczonej. Zmierzaem ku jej staro ytnym, ale jeszcze wyniosym waom, zielenicym si bujn, tu przed drugim sianokosem traw. Rozgwar ulic ucich znacznie poza mn, zapuszczaem si midzy milczce bastiony, ktre z wiekiem przybray posta okrgych garbw. Uleciaa z nich caa wojownicza tre, zostawiajc sielankowe, acz nie pozbawione pewnego niepokoju pagry. Radowao mnie, e moje przewidywania okazay si suszne. Mao kto mnie widzia po drodze, bez skrpowania mogem przytrzymywa spodnie jedn rk. W drugiej niosem kanapki. Zmczony troch szybkim marszem, usiadem na chwil w dolinie midzy dwoma bardzo wysokimi, rwnolegymi waami, cigncymi si a w dalek perspektyw. Ju od dugiego czasu szedem wzdu tego wwozu, jego dnem, teraz widziaem nad sob tylko pas ciemniejcego nieba. Wpatrujc si we, dostrzegem niezwykle ostro odcinajc si na jego tle sylwetk czyszczc karabin, ozdobion maym, byszczcym kkiem medalu na piersi. Tam, w grze, byo jeszcze sonecznie, podczas gdy w mojej brudzie le a ju granatowy cie. By to oczywicie staruszek z zapaleniem spojwek, tak zacity w ciganiu nieprzyjaciela. I teraz najwidoczniej kr y po kracach miasta, bez spoczynku, w swej dobrowolnej su bie. Przejty podziwem dla jego wytrwaej pasji niemniej baem si, e cho o ywiony najszlachetniejszymi intencjami uomny poczciwina mo e si pomyli. Na szczcie nie dostrzeg mnie. Starajc si nie czyni adnego szelestu, na palcach ruszyem wzdu doliny. Wkrtce ju miaem go za plecami. Mgbym porusza si znacznie szybciej, ale przeszkadzay mi opadajce spodnie, ktre stale przytrzymywaem. Gdybym mia nie uszkodzone szelki! mieszne skrupuy nie opuszczay mnie i teraz. Przecie w tej dolinie byem sam, kogo wic miabym si wstydzi? A potem on jednak strzeli. Le c ju w trawie twarz do ziemi, czuem, e serce boli mnie tpo, gucho i gupio.

74

Sawomir Mro ek Opowiadania

WESELE W ATOMICACH

75

Sawomir Mro ek Opowiadania

MUCHY DO LUDZI Padziernik, trzecia dekada Widzicie? Ju nas prawie nie ma. Sami chcielicie tego. Ile to nasuchaymy si waszych przeklestw! A ty, co teraz poruszasz si w gbi pokoju, ogromny i niezgrabny, dobrze pamitasz, jak zrzdzie przez cae lato: Te Pan Bg mia pomys eby robakom dawa skrzyda... Powtarzam: nie ma nas i rankami mo ecie si wylegiwa spokojnie, na p pic, z otwartymi ustami, z nagimi ramionami rozrzuconymi na kodrze. Dla nas skoczyo si jak e przyjemne siadywanie na waszych nosach, pene finezji kr enie wok ucha, kto wie, czy nie dajce wicej radoci ni bezporednie wpadanie z gonym brzczeniem wprost do waszych nozdrzy. Dzi jednak, kiedy ju wszystko mino, mo emy sobie bez gniewu powiedzie, kim i gdzie jestemy. Tak wic nas ju prawie nie ma, zgodnie z waszym yczeniem, wypowiadanym z akcentem wciekoci przez p roku, po kilka razy dziennie. Ale co na tym zyskalicie? Jak cen musielicie zapaci? Nie ma nas, ale nie ma tak e dugich dni, pla y, gorcych zmierzchw i nie ma ju nadziei. Resztki byle jakich lici na drzewach s jedynie ndzn parodi przeszoci, zachowan po to tylko, eby wasze upokorzenie byo dotkliwsze. Koniec, koniec... a piszc te sowa, przyznaj, odczuwam gorzkie zadowolenie, e wraz ze mn, uskrzydlonym robakiem, jak bye askaw si wyrazi, ginie wasza pikna i szlachetna nadzieja. Jest nas trzy, tu, midzy szybami okna, szpary ju szczelnie zasonite wakami z drzewnej weny, zaklejone starannie paskami papieru. Z jednej strony widz mroczn gbi pokoju, z biaaw plam twojej twarzy, z drugiej przestwr nieba. Po tej ostatniej stronie brzczy jeszcze jedna z kole anek. Druga ju le y w dole nieruchomo z wycignitymi wszystkimi szecioma apkami. Bo jakkolwiek jestemy skrzydlatymi robakami po mierci wygldamy adniej ni wy. Cicho tu jest i biao, i bardzo jasno. Nigdy ju nie zjem ci ani okruszynki sera przy niadaniu, ani te , gdy golisz si przed lustrem, wykrzywiony zabawnie i podobny wtedy do psa, ktry wykonuje pewn absorbujc i pocieszn czynno, nie sid ci na nagim barku. Za to, kiedy patrzysz teraz na mnie, cay w kosmatym swetrze, wiesz, e moja malutka, czarna i wyschnita mier na biaej framudze jest w rzeczywistoci czy chcesz tego, czy nie wielka i pena majestatu, jak to wszystko, czego si spodziewae na pocztku maja. Pamitasz przecie , jak wiele obiecywae sobie po nadcigajcym niebezpiecznym lecie. Jak wstpowao w ciebie lato, a ty mylae, e uda ci si mu sprosta. Warto te byo potem patrze na ciebie, jak znowu zaklejae szpary w oknie, znowu po raz ktry w yciu. Pokonany. Z tego wszystkiego pozosta ci tylko mj trupek. I czy opacio si tak przeklina, kiedy w lipcu chciaam przej si troszeczk po twojej nodze? egnaj, mj ty du y, odziany w habic flanel! Wesoych wit i Nowego Roku! Oto rozstrzygno si, co pikniej: czy umiera razem z Wielkim Niespenionym, ktre przecie byo tak blisko, czy maodusznie zapomnie, odda si w lenno nausznikom i kaloszom. Mnie wieci ostatni zachd soca. Tobie arwka, szedziesitka.

76

Sawomir Mro ek Opowiadania

O NAGOCI Ojciec mj wszed do przedpokoju, odruchowo wycierajc nogi o drug z kolei wycieraczk, szlachetniejsz, ktra znajdowaa si ju wewntrz mieszkania. Pierwsza, zgrzebna, le aa pod drzwiami, na klatce schodowej. Przedpokj by zazwyczaj ciemny. wiato padao tylko z drzwi prowadzcych do sypialni, ktre byy do poowy oszklone matow szyb. Jednak jaki nowy blask, a cilej mwic odcie blasku, ktry zaledwie zaznacza swoje istnienie, lecz nie rozprasza mroku musia go dosign i zaniepokoi. Zatrzyma si w palcie koloru marengo i szuka rda swojego niepokoju. Znalaz je dopiero po chwili, jak zawsze, kiedy nie znany nam, a poszukiwany przedmiot znajduje si powy ej poziomej linii naszego wzroku. W grze, wyaniajc si z najgstszych, podsufitowych ciemnoci, zwiesza si ostrzem pionowo w d nagi miecz. W tym wielkim pomieszczeniu o kwadratowej powierzchni zostawiano kalosze i okrycia na stojcym wieszadle, w kcie stay te kufry zawierajce rozmait starzyzn. Wszystko to byy formy bryowate, nijakie, zamazane pmrokiem. Teraz unosi si nad nimi doskonale prosty, z podu nym obkiem wzdu klingi, jasny i chodny zapewne. Zbiega si cay w spiczastym zakoczeniu, w jednym punkcie tak intensywnym, na pograniczu metalu i powietrza, e patrzc na niego, doznawao si swdzenia w karku. Wisia tak na wosku, nad samym rodkiem przedpokoju. Ojciec oburzy si. Zaniedbanie czy gupie figle? Jednak pokaza po sobie, jak mocno go to obeszo, znaczyoby da satysfakcj sprawcom. Niech Franciszka to sprztnie! rzuci w gb kuchni z pozorn niedbaoci. Przemykajc si pod cian dotar do wieszaka i zostawi na nim swj paszcz. Potem znikn w stoowym. Ca t scen obserwowaem z azienki, a zarazem ubikacji, ktrej nie owietliem. Zakradem si tam po kartki powieci, ktrej tre nie nadawaa si dla dzieci, gdy , mimo e niezrozumiaa, rozbudzaa w nich przedwczesne niepokoje. Aby j zniszczy i nie dopuci do moich rk, rodzice wybrali drog rwnie praktyczn, co jak si okazuje zawodn. Przez chwil przedpokj by pusty. Sam stojc w ciemnoci cakowitej byem wiadkiem, jak w niewzruszonoci i pmroku ostrze unosio si nad czarnym szkliwem linoleum, odbyskujcym sabo jak podziemne jezioro. Su ca nie usuna korda. Za wysoko mamrotaa. Wybucha awantura. Franciszka odesza. Byem dzieckiem. Fakt, e ojciec sam nie umia zaradzi a czsto przecie , z zawinitymi rkawami koszuli, majstrowa co przy zlewie albo korkach w liczniku ani te , e nie przyszli monterzy i nie dokonali tego z zawodow wpraw i bezstronnoci nie wywoa u mnie adnych refleksji. Nie mg obudzi mojego zdziwienia. Le c na dywanie w stoowym bya to moja ulubiona pozycja czytaem strzpy zakazanej powieci i przez uchylone drzwi spogldaem w mrok przedpokoju. Tak oczekiwaem na powroty ojca. Wyciera nogi haaliwie, pragnc nie dopuci do postronnych podejrze, e przepenia go lk. Goci, ktrzy co prawda rzadko u nas bywali, lojalnie ostrzegano: Prosz pod cian, tdy. Trzymamy go na wszelki wypadek, a i dla ozdoby rwnie . Gdyby nie to, e podogi froterowano szczotk na dugim kiju, miejsce na rodku przedpokoju pozostaoby nie zapastowane. Lnio jednak zawsze czarnym poyskiem i nie odcinao si inaczej, jak tylko w mojej wyobrani. Le c na dywanie, sam niewielki, wrzucony midzy ornamentalne wzory, raczej dotykaem ni czytaem t t ksi k, o ktrej nie wiedziaem nawet, jak si nazywa, zaczyna i koczy. Dziki pilnoci w ledzeniu wszystkiego, w co zaopatrywano azienk, doczekaem si te ilustracji. Biaa, naga posta przekadaa nog przez balustrad balkonu. 77

Sawomir Mro ek Opowiadania

Druga, rwnie naga, cho nieco inna, zaamywaa rce. W alkowie ko. Na niebie ksi yc sierp. W kolorach czarnym i biaym. Zdarzao si, cho nieczsto, e zostawaem sam w mieszkaniu podczas dugich popoudni. Otwieraem wtedy wszystkie drzwi prowadzce do przedpokoju. Z ka dego zakamarka mieszkania, z jego gbi, widziaem w pmroku wyrane, proste i zawsze nieruchome ostrze, o blasku tak gbokim, czystym, e nie lnio wulgarnie, a doskonaa jedno jego ksztatu, tworzywa i wewntrznego wiata bardziej mnie przycigaa ni czerwony i wrzaskliwy odblask zachodw soca w lustrze, w sypialnym. Ojciec udawi si ryb podczas kolacji. Byo jednak co enujcego w tym, e zakrztusi si oci, a w ssiednim przedpokoju zwisa na wosku, u poway nagi miecz.

78

Sawomir Mro ek Opowiadania

SPOTKANIE Droga bya pusta. Okrelajc j w ten sposb, chc powiedzie, e nie byo na niej czowieka ani zwierzcia, ani te przedmiotu. Szedem t drog. Ja jestem czowiekiem. Ale rozgldajc si nie zauwa yem nikogo. Tak byo tylko do pewnego czasu. W jakiej chwili ukaza si kto, kto szed mi naprzeciw. Troch wy szy ode mnie, o wiele szerszy w ramionach, mia rwnie kapelusz, podczas kiedy ja kapelusza nigdy nie nosz. Przybraem odpowiedni wyraz twarzy, aby wyda si energicznym i piknym. Mylaem, e wszystko odbdzie si jak zwykle. Ja wstrzymam na chwil oddech, eby powietrze roztrcone nieznajomym i otaczajce go nie przenikno mi do puc i miniemy si. Ale on zagrodzi mi drog i powiedzia: Prosz si zatrzyma. Jutro, dokadnie o sidmej, przyjdzie pan do mnie posprzta mieszkanie. Byem tak zdziwiony, e zapytaem tylko: Ja? Oczywicie, e pan. Ale co to ma znaczy?! Odnalazem wreszcie waciwy sposb odpowiadania na zaczepki. Co pan sobie wyobra a?! Prosz mnie przepuci! Niech si pan nie unosi. Prosz posucha: woda bie ca jest na miejscu, rwnie i ciereczki. Czy pan naprawd sdzi, e ja... Praca z pozoru wydaje si ci ka, nie przecz, ale jest przecie odkurzacz. Jaki odkurzacz?! Doskonay odkurzacz, operowanie nim to prawdziwa przyjemno. Zreszt mo na trzepa na dole, na podwrku. Ktre pitro? Pewnie szste. Ale nie! Czwarte. W dodatku jest winda. Sam pan widzi, jakie warunki. Ale z jakiej racji ja mam panu sprzta mieszkanie?! Bo ju jest brudne i trzeba koniecznie troch odwie y. Dostanie pan fartuch. Zreszt prosz nie robi uwag. Ale co to ma znaczy waciwie?! No bo przecie nie bdzie pan sprzta bez fartucha. Zreszt jak pan chce. Nie, nie, koniecznie fartuch. Ale... jak pan mie! W komrce obok azienki znajdzie pan mioteki, wiato musi pan zapali w przedpokoju, bo w komrce spalia si arwka. Nie, to doprawdy niesychane!... Przydayby si szmaty filcowe... Ale za kogo mnie pan bierze waciwie, co?! Szmat nie ma, s tylko pantofle na wojoku, znajdzie je pan tak e w komrce. Tylko prosz mi nie zu ywa za du o pasty do podogi. Wszystkiego wychodzi tyle, e nie mo na nad y. A pan myli, e mo na zby byle czym? Jak si robi, to trzeba tyle, ile trzeba, nic nie da si oszuka, a jak pan myli... Prosz nie dyskutowa. Pastowa lekko, poczeka, a przeschnie. Froterk po yczy pan od ssiadw. Jak to, nie ma pan swojej froterki? Nie mo na byo sprawi? To nie nale y do pana. Do ssiadw dzwoni tylko przed sm, bo potem wszyscy wychodz. Powiedzie, e to ode mnie. W kuchni, na kredensie, le y ementaler, prosz sobie wzi kawaek, tylko nie wszystko. Zlew przetka, geranium podla, linoleum zwin, obcych nie wpuszcza. 79

Sawomir Mro ek Opowiadania

A ciepa woda? Zimn nie bd my. Mam reumatyzm. Prosz nie ple gupstw. Woda grzeje si w piecyku gazowym. Trzeba tylko przekrci odpowiednie kurki. Jest pan dorosy. To i gaz jest? Prosz nie zadawa nieinteligentnych pyta. Jasne, e jest. Ja si boj. Mo na si otru. Gupstwa. Brudne serwety zo ysz pan w jednym miejscu. Szafy odsun, materace przetrzepa, firanki zdj, klamki proszkiem, cian nie ochlapa, okna potem na sucho trze dugo, bo sprawdz, radio wyczy i nie sucha, bo rozprasza. No, to by byo mniej wicej tyle. Do widzenia. Odszed, nie ogldajc si, krokiem sportowca. Spogldaem za nim, dopki nie znikn. Kipiaa we mnie obra ona duma, krzyczaa zraniona godno osobista. Nagle zrobio mi si gupio, poczuem si bezradny, bezbronny... nie zostawi mi przecie adresu.

80

Sawomir Mro ek Opowiadania

ODJAZD Oto dzi dzie odjazdu. Dosy ju prze yem w tym domu. Dosy, je eli jest si mn. Dla kogo innego kwestia: ile prze yem jest obojtna i mo na j zaatwi polubownie z ka dym z osobna. Tak, tak, wiele prze ye. Albo: To jeszcze nie tak wiele. Wszystko zale y od okolicznoci, a tak e od mojej argumentacji. Ko czeka osiodany na podwrzu. Nigdy nie jedziem konno, ale kiedy chodzi o to, eby odjecha i ju tu nigdy nie wrci nic nie jest trudne. Tak wanie mwiem do siebie, krztajc si po kuchni i przylegajcym do niej korytarzyku. Niedorzeczna myl, eby nie zapomnie o pieprzu, nie dawaa mi spokoju. Na c , u licha, potrzebny mi jest w drodze pieprz? Ostatecznie w przygodnych gospodach doskonale mog si obej bez niego. Zy byem na t mask, za ktr zrcznie ukrya si boja przed podr . Ostatecznie powiedziaem sobie je eli ulegn, to jeszcze o niczym nie bdzie wiadczyo. Wa ne jest tylko to, eby wyjecha. Wic wszystko kadc na karb mojej nerwowoci, wyjem z kredensu t drewnian baryk wielkoci pici Jeszcze wizerunek dzikiego czowieka z kkami w uszach, wypalony na jej wypukoci, prbowa mnie odstraszy okropnym grymasem. Daremnie. Odsypawszy nieco tego zgryliwego proszku do woreczka, zamknem na powrt baryk wraz z jej dzikim. Ulegem przezornoci po to, ebym opdzajc si przed ni, nie musia podejrzewa siebie o lk przed wyjazdem. Zreszt soce ju wstao na dobre i dom, przeszyty na wylot prawie poziomymi smugami, mwi: Jestem absolutnie wesoy. Nie martw si o mnie. Jed. Koszyki, sakwy i kuferki gromadziem, jak genera sw armi przed bitw, pod oknem, na stole z surowych desek. Czyniem to nie bezinteresownie zapewne, cho bezwiednie. Chodzio o to, e wszystkie ptna, rzemyki, pakowna skra, chrzszczenie i szorstko, caa ta zgrzebna rzeczowo wiejskiej podr y godzia si z urod niezgrabnego mebla. Bo trzeba wyzna, e st ten zrobiem kiedy wasnorcznie, nie bez mozou i nadzwyczaj nieudolnie. Nigdy nie mogem na niego patrze, cho patrzyem wanie na zo jemu, ktry by wiadectwem mojej klski. Udawaem przed sob, e jestem wy szy ponad jakie tam pospolite stolarstwo. Dzisiaj, odje d ajc, nie mogem pomin stou. Jak on trzeszczy pod ci arem przyborw podr nych... Przez tyle lat mia do mnie pretensje o swoj uomno. Dzisiaj sam widzi, e to nie ma adnego znaczenia. Odje d aem na zawsze. Kto wie, mo e nawet dlatego nie chciao mi si kiedy zrobi go porzdnie, poniewa ju wtedy nosiem w sobie plany odjazdu? Co taki st mo e wiedzie... Wychodz do sieni, eby oczyci buciki. W drodze pokryj si znowu kurzem, ale to ju bdzie droga, kurz podr ny. Nie ma powodu, ebym zabiera py z tego obejcia, gdzie tyle razy dawaem je kurom. Klkam na zimnej posadzce. Trzeba to o niej powiedzie bez ogrdek, zasuguje na to, poniewa nigdy, jak pamitam, nie bya inna zawsze zimna. Kiedy wchodzio si na ni boso, wprost z upau, choby mylao si nie wiadomo o czym, zawsze jej zoliwy chd sprawia, e trzeba byo pomyle tylko o niej. Jest betonowa i gupia, gadka, z wielkim biaawym krgiem i rozchodzcymi si od niego, rwnie biaawymi, niby to promieniami, grubymi, ka dy w ksztacie mocno spaszczonej elipsy. Niby to wyobra enie kwiatu, dla ozdoby. Brudna degeneracja mozaiki, o ktrej uczyem si w szkole, kiedy bya mowa o Bizancjum. U ywajc do tego wicej energii ni potrzeba, pdziem szczotk kurz na jej szaro-biaaw powierzchni. Tak wic stanem wreszcie na podworcu, w obliczu dnia, drzew orzewianych wiatrem, bramy otwartej na ocie , domu, ktrego biaa ciana pikniaa z ka d chwil od blasku sonecznego. Czas byo wyruszy. Tysice maych radoci skakao we mnie i taczyo, a ich tum by wanie t jedn, wielk radoci. Zostawiajc to wszystko, miaem zdoby inne, nieskoczone wszystko, w porwnaniu z ktrym tamto pierwsze i minione byo piaskiem.

81

Sawomir Mro ek Opowiadania

Soce mkno w gr na wiwat dla mnie. Zagajnik kotowany wiatrem macha do mnie milionem zielonych chusteczek. W tych warunkach krzywy z mojej winy st, sie czy dziki czowiek na baryce pieprzu to nie miao adnego znaczenia. Przeszedem podwrze na ukos, a moje nogi, dugie i mocne, wiedziay niezawodnie, gdzie maj stpa. Ostatnie spojrzenie. Paszcz przerzucony przez rami nadaje mi ju tajemnicze szlachectwo podr y, czyni mnie kim, kto z podniesionym czoem, spokojnie, wyrusza poza obrb pogodnego dnia, w przysz burz i deszcze. Tak mylaem, przemierzajc podwrze szerokimi krokami. Nie mogem sobie odmwi przyjemnoci egnania si z ka dym kawakiem tego, co ju miaem za przeszo, z osobna. Stawaem wic przed wy szymi ode mnie sonecznikami i naigrawaem si z nich. Ndzne, czarne twarze! Zostaniecie tutaj, niezgrabnie tkwic na swoich jedynych, rurastych nogach i wszystko, na co was sta to tylko powiewanie przy po egnaniu pomiennymi bokobrodami. Wyszydziem te pot, siny i zielony od zbutwiaoci, poni yem drewutni, protekcjonalnie odniosem si do studni. Maszerujc tam i z powrotem, coraz spr yciej, przypomniaem sobie, e warto by si jeszcze przejrze w lustrze. Z niecierpliwoci minem sie i stajc przed zwierciadem dugo nie mogem si zdecydowa, czy nosi paszcz podr ny na prawym, czy te na lewym ramieniu. Z prawej strony byem jakby przystojniejszy, wzgldy praktyczne przemawiay za ramieniem lewym trzeba zostawi prawej rce swobod ruchw. Cofajc si najpierw o kilka krokw, podchodziem potem energicznym marszem pod lustro, eby sprawdzi, jakie wra enie odniesie kto, przed kim wyoni si znienacka. Przybieraem rwnie poz nieruchom, pprofilem, pragnc uzyska wyraz sekretnego skupienia. Komponowaem si te cakiem z bliska, odymajc wargi, nadajc sobie odcie znu enia, to znw oczarowujc si wspaniaym umiechem. A poczuem, e tamto chodzenie po podwrzu, jak rwnie ci ka praca ng przed lustrem zmczyy mnie i owadna mn ch, eby usi na chwil. Nikt nie ka e mi wyjecha natychmiast. Wiedziaem tak e, e ju za chwil stan si godny. eby jednak wypeni ten krtki moment, zanim gd rozwinie si z przeczucia i stanie si dostatecznie silny, postanowiem zamie posadzk w sieni. Ostatecznie udowadniaem je trzeba, teraz czy potem, a moje poczucie estetyki, zamiowanie do czystoci i porzdku jest tak silne, e nie zawsze mog mu si oprze. Powiesiwszy mj dzielny paszcz podr ny w szafie, eby si nie zmi i nie zakurzy, zabraem si do roboty. Krztanina przedu ya si i kiedy zmiataem ostatnie okruszki bota na mietniczk, gd, ku memu cichemu zadowoleniu, wyoni si ju zupenie wyranie, zmczone nogi natarczywie domagay si spoczynku. Wynoszc zawarto mietniczki na dwr, po drodze rozsiodaem konia, eby si nie mczy, a potem zakrciem si w kuchni. Poudnie musiao ju min, bo ywo odczuwaem anomali takiej pory obiadowej. Zacz si paciorek maych czynnoci, czynnostek raczej, potrzebnych do tego, ebym w kocu mg usi przy moim, nie najlepiej wykonanym stole. Ostatni z nich byo podo enie skrawka zwinitego papieru pod jedn, krtsz nog stou, eby si nie kiwa. Przez okno wida byo soneczniki, znieruchomiae, bo wiatr ju umilk. Soce, ju nie tak usilne jak w poudnie, opado midzy drzewa i tylko niektrym sonecznikom pony te uszy jak dzieciom o zachodzie soca. Posiliwszy si, siedziaem jeszcze chwil, a potem zapaliem wiec, bo zaczo si zmierzcha. W blasku wiecy wyjem z kredensu baryk z wypalon na niej brunatn gow dzikiego i przesypaem do niej z powrotem z podr nego woreczka zapas pieprzu. eby nie wywietrza do jutra.

82

Sawomir Mro ek Opowiadania

NI EJ Czy zauwa ye powiedzia Artur e droga si obni a? Rzeczywicie, od godziny posuwalimy si cigle w d. Dachy domostw, ktre od czasu do czasu mijalimy, staway si coraz bardziej paskie. Coraz wicej tarasw. Dlaczego mi si tak przypatrujesz? zapytaem Artura. Twoje czoo powiedzia twoje biedne czoo. Spojrzaem do lusterka. Czoo obni yo mi si znacznie. Linia, od ktrej zaczynay si wosy, wypadaa prawie tu nad brwiami. W porzdku mruknem, cho to opanowanie byo tylko pozorne. Patrz lepiej na swoje nogi. Zdaje si, e nigdy nie miae tak niskiego podbicia. To jest chyba ojciec wszystkich platfusw. Artur krzykn. Przekona si, e stopy mia teraz spaszczone jak opatki i to zjawisko wci przybierao na sile. Posuwalimy si teraz, cakiem ju wyranie, po pochyoci. Nie mo na waciwie rzec zastanowiem si e nie ma tu wzniesienia. Przeciwnie, ono jest cay czas. Tak jednak jako wychodzi, e my nic z tego nie mamy i raczej musimy mimo wszystko przyzna, e zje d amy. Jestemy wic, eby tak to wyrazi, na podszewce tego, co nazywamy growatoci. Tu mign nam jaki przechodzie o spaszczonej czaszce. Artur milcza. Najwidoczniej co przetrawia w sobie. Nagle o ywi si. Czy znasz t histori o wdowie i kominiarzu? Ot pewna wdowa... Przesta odparem przesta w tej chwili. Wiem dobrze, co mi chcesz opowiedzie: paski dowcip! Artur nadsa si. Horyzont po bokach prost lini przechyla si w jedn stron, zaczyna si wprawdzie porodku mojej jednej renicy, ale przebiega ju pod drug, poni ej, trzeba byo przechyla gow. Wywoywao to uczucie nikego, ale staego znu enia. Miaem wra enie, e zmierzamy ku czemu. Artur! zawoaem. Co si waciwie z nami dzieje?! Podnis na mnie oczy, ale Jako tak pasko, ukonym ruchem w paszczynie nachylonej. A waciwie dlaczego nie?! zawoa zuchwale. Uszy mu dr ay. Waciwie dlaczego nie dosy tej przekltej trjwymiarowoci? Skup si, a zrozumiesz, e poziom i tylko poziom te mo e zawrze cae pikno. Wtedy stwierdziem z blem, e Ju po nim. Co do mnie, byem jeszcze w stanie opiera si przez jaki czas. Czowieku! Przecie je eli zniknie trjwymiarowo, a mo e nawet w ogle wymiarowo, no to zniknie i nie bdzie jej, jak e wic chcesz, eby bya tam, gdzie jej nie bdzie i jak mo esz nawet mwi, e bdzie, kiedy nie bdzie. Przesta bredzi o jakim poziomie i caym piknie. A widzisz! upiera si zwycisko Artur. Sam mwisz, e je eli jej nie bdzie, to nie bdzie. Poziom zawrze wszystko, bo poza nim nie bdzie nic i niczego! Ale ja wiem, ja czuj, e poza nim, e nie tylko on! Ja mam to w gowie, e w gr i w d, w prawo i w lewo! Artur rozemia si. Nie sposb byo z nim teraz rozmawia. Grupa kobiet sza obok drogi. Na ramionach niosy koromysa, obrobione, drewniane, jakby ramiona wagi su ce do noszenia wiader. Wspomniaem smukych wojownikw z wczniami, ktrych spotykalimy dawniej. Jak piknie pi si prosty wysoki las wczni, jakie pikne akcenty pionowe. Nigdy nie mielimy ju ich zobaczy. Koromysa rwnolege do ziemi, do widnokrgu, do wszystkiego, zowr bnie poziomiy krajobraz. Czuem, e mi opadaj poczochy. 83

Sawomir Mro ek Opowiadania

Gdybym mia paski browning, zastrzelibym ci bez namysu powiedziaem gorzko. Poziom... powtarza Artur z rozrzewnieniem. W odwiecznym zatargu pionu i libelli, czy wasserwagi, jestem po stronie tej ostatniej. Pion! C za ohyda! Ten ow na tym szpagacie! Dlatego kocham morze! Morze jest najdoskonalsz tsknot do paszczyzny! Gry! Co wstrtnego! Najwy ej paskowy ! Arturze! prbowaem go ratowa, cho czuem, e wierzch czaszki przywiera mi do podniebienia. Zastanw si! Za my nawet, e masz racj. Wemy wic przykad, ktry powinien ci odpowiada: nieboszczyk na powierzchni i nieboszczyk w grobie. W obu wypadkach mamy do czynienia z doskona pozycj poziom, twj idea osignity. Dobrze. Ale eby od pierwszej doprowadzi do drugiej potrzebny jest wektor pionowy, zmaterializowany w opacie grabarza, skierowanej pionowo, w glin. A wic pion, Arturze, jednak pion! Mknlimy teraz przez las coraz bardziej pochyy, rosy w nim grzyby, ale tylko same kapelusze, bez n ek. Artur mia si jakby szalony. Pion! szydzi. Nie pojmujesz, e nie ma dwch poziomw, ni szego i wy szego, jest tylko jeden wspaniay, absolutny poziom. Dusza, dusza, mj chopcze, jest pozioma! Las si skoczy i Artur krzykn z zachwytu. Przed nami by dugi most, a na nim stado dugich jamnikw na malekich i w dodatku zakrzywionych n kach. Jamniki! Nie yrafy! zawoa i pad na kolana. Naprzd! Na czworaki! Wzdu ! Uczuem, e pot na sia ka e mi zrobi to samo. Resztk wiadomoci stwierdziem bez zdziwienia, e mam horyzont w krgosupie. Ostatnim spojrzeniem przestrzennym ujrzaem Artura, ktry w oczach stawa si ju tylko poziomiejc kresk, a potem zmienilimy si obaj w dwie proste rwnolege i pobieglimy w nieskoczono, aby tam si przeci.

84

Sawomir Mro ek Opowiadania

RKOPIS ZNALEZIONY W LESIE Pisz to dr c rk, poniewa akurat mamy trzsienie ziemi. Jest to naiwne kamstwo, ktre ma usprawiedliwi skleroz. Wolabym nie oznacza dokadnie ani miejsca, ani czasu, w ktrym si znajduj. Wizienie, gdzie nas niegdy zamknito, dawno zostao opuszczone przez stra nikw i dyrekcj. Widzielimy, jak przed kancelari zajechay wozy meblowe. Nie tak sobie wyobra alimy to wszystko. Nikt nie opala ju budynkw. Dookoa wizienia rozciga si las. Czasem wychodz, eby nazbiera nieco chrustu. Do wozw meblowych adowano fotele z zielonymi obiciami, o zotych porczach. Okropnie nieprzytulne jest takie opuszczone wizienie, zwaszcza wieczorem. Instalacja elektryczna te przestaa dziaa. Na rodku celi rozpalam niedu e ognisko, spokojny. Przecie podoga jest z betonu. Wglem rysuj na cianie to, co mi przychodzi do gowy, ale najczciej nic nie rysuj. Nie wiadomo tylko, czy w tym lesie s zwierzta. Dyrekcja w oklnikach twierdzia, e nie ma. Dopiero dzisiaj na podwrku pojawi si kret. To znaczy kretowisko, ale je eli kretowisko, to musi by i kret. Wiem, e gmach jest zamieszkay. Upewniaj mnie w tym dalekie szmery, od czasu do czasu kroki. Na tym samym pitrze, o kilkanacie cel ode mnie, przebywa jaki kolega. Czasem widujemy si na przeciwlegych kocach korytarza. Wwczas kaniamy si sobie z daleka i odwracamy si od siebie. Nieraz z jego celi dobiega regularne, niezbyt gone, cho trwajce po kilka godzin stukanie, jakby motkiem o co twardego. Obecnie nasta okres piknej pogody i peni. Nocami ksi yc niezwykle ostro odcina na podwrku wiato i cie, cie i wiato. Kontury dachw s jakby srebrne, cho twardsze. W nocy nie wychodz, ale te , kiedy przychodzi penia i niebo jest bez chmur, wtedy nie zapalam ogniska. Le na pryczy. Cela, jak i podwrko, caa jest pokrojona na czarne i zielone romby. Ich krawdzie przechodz przeze mnie i cigle si przesuwaj. Nieraz widz, jak delikatnie zaczynaj si zoci i zieleni moje stopy, potem wpadaj w czer, wiato podchodzi mi do garda. W dugich odstpach czasu, w gmachu, gdzie w jego gbi, sycha jakby stpanie, to znowu jakby uderzenie stalowych drzwi, wszystko owinite echem, poniewa korytarze s puste i kamienne. W odlegych skrzydach tak e kto na pewno pozosta, ale ja tam nie chodz. Raz, kiedy w poudnie wygldaem na podwrko, kto szed tamtdy i co nis. Z pitra wida wierzchoki drzew, ustawione ciasno, jeden obok drugiego i jeden za drugim a w nieskoczono. Koysz si zawsze, choby nieznacznie, nawet podczas ciszy. Na ppitrze mijam zawsze uchylone drzwi dawnej wartowniczej izby. Raz tam zajrzaem niechccy. Zobaczyem kawaek koca, wy ej obrazek od pierwszej komunii witej, cay blador owy i bladoniebieski. Kiedy zdarzyo si, e wchodzc do korytarza na parterze, ujrzaem na przeciwlegym kocu tego koleg, co stuka. Szed ku mnie i te mnie zauwa y. Odwrcilimy gowy, ale i tak musielibymy si spotka, gdyby nie nisza, w ktr skrciem, niby czego tam szukajc. W tej niszy nic nie byo. Zreszt on te zawrci. Teraz ju lato, ale pewne oznaki ka przypuszcza, e lato wnet si skoczy. Potem bdzie jesie i zima.

85

Sawomir Mro ek Opowiadania

PROFESOR ROBERT Zauwa yem go od razu, mimo e na przyjciu u W. spotkaem wiele innych osb, rwnie mi nieznajomych. Mo e zwrciy moj uwag jego oczy, gboko osadzone, o wyrazie bolesnego napicia, i policzki, tak zapadnite, e wydawao si, jakby nosi mikki i ciemny zarost, cho by starannie wygolony. Zudzenie to potgowao si przy pewnych ukadach owietlenia. Wyr niaa go poza tym aureola srebrnych wosw. By to profesor Robert N. i wydawao si, e pozostali wiedz o nim wicej ode mnie. Otaczali go nastrojem rewerencji, nawet uwielbienia. Nie podawano jeszcze do stou i zebrani podzielili si na kilka ugrupowa, zale nie od dyskutowanego tematu. Stali albo siedzieli w solennych postawach, jakie zawsze przybiera si przed kolacj. Nie znajdowaem si w krgu otaczajcym profesora N., ale mogem dosysze, e rozmawiali o muzyce. Jak si domyliem ju po chwili, Robert N. by kompozytorem. Nie jestem biegy w tej dziedzinie sztuki, lecz bdc wiadom tej mojej niewiedzy, wcale nie byem skonny nisko szacowa profesora N. Przeciwnie: zachowanie si jego rozmwcw, forma, w jakiej si do niego zwracali, milknicie wszystkich, kiedy on zabiera gos wskazywao, e profesor N. zajmowa w wiecie muzyki wybitne miejsce. Wyt ajc such, a w zdawkowej rozmowie o trzeciej wojnie wiatowej, ktr prowadziem z jednym z zaproszonych, ograniczajc si jedynie do potakiwania byem w stanie nad a za wtkiem dysputy w ssiednim gronie. Stopniowe wychowywanie artysty, cierpliwa troska o jego dojrzewanie dowodzi profesor, gos mia rwny i twardy oto sedno. Udzielanie mu bodcw rozwojowych, poba liwo i dugoterminowy kredyt, twarda dla szkoa, aby okrzep oto jak tworzy si artyst. Mo na wtrci Gucio, lekkoduch i birbancik. By ju lekko podpity mimo wczesnej pory. Mo na, ale waciwie po co? Zapado nage milczenie. Tylko z pozostaych czci salonu dobiega gwar rozmw. Gucio, wiadomy nietaktu poniewczasie, rozglda si z nonszalancj, majc pokry niepokj. Wrd ciszy Robert N. poo y mu rk na ramieniu. Mody czowieku powiedzia i te dwa sowa, ktre nastpnie wyrzek, miay wag metalu: Sam zobaczysz. Oto teoria pro domo sua odezwa si tu za mn niski gos. Odwrciem si gwatownie. To doktor P., koneser, dyletant i cynik. A jednak, drogi doktorze odpowiedziaem, majc jeszcze w uszach ten stalowy dwik. Co w tym musi by. Nie jestem au courant wydarze w wiecie muzycznym, wydaje mi si jednak, e profesor Robert N. jest nie lada autorytetem, sdzc choby po sposobie, w jaki odnosz si do niego najt sze nawet umysy. He he he! zamia si doktor. Nie przecz, e pan Robert N. cieszy si wielkim powa aniem jako kompozytor. Czy pan jednak jest pewien, czy pan wie dokadnie, jakie s tego rda? Sam pan przyznaje, e paska znajomo muzykologii jest raczej powierzchowna. A wic niech pan si dowie, e Robert N. jest autorem jednej tylko kompozycji, miernej i rzadko grywanej. Ale , doktorze! wykrzyknem. Musz pana uspokoi dorzuci szybko doktor. Te ukony, spojrzenia, cay szacunek, ktry go otacza, jest prawdziwy, szczery i w pewnym sensie niewtpliwie suszny. Robert N. umie przesuwa przedmioty, z daleka, nie dotykajc ich. Nie jest wic muzykiem? Ale jest! Jednak nie zwyczajnym, jak Beethoven, Mozart, Bach i tylu innych przed nim. Profesor Robert N. by dzieckiem wtym, rodzice postanowili odda go do szkoy muzycznej. Jako najsabszy ucze w klasie mo e by nie uzyska poparcia nauczycieli, gdyby nie jego pilno niezomne postanowienie, e zostanie artyst. Kt pomaga 86

Sawomir Mro ek Opowiadania

uczniom celujcym? Ci radz sobie sami. Z miernot inna sprawa. Proste zadanie, ktre zdolny ucze rozwizuje lew rk, nie wzbudzajc tym niczyjego uznania, je eli zostanie, po mce twrczej, wykonane przez beztalencie ciga na nie ogln uwag i wzbudza rado. Wychowywa! C za szczytne zadanie! Tym bardziej e may Robert powzi nieodwoaln decyzj, eby zosta kompozytorem i to postanowienie zbiego si z nie zaspokojonym instynktem wychowawczym tylu pedagogw! Miar trudnoci, jakie musia jednak pokonywa, gdy pokonywa musia swoj wasn natur, kwalifikujc go raczej do zupenie innego zawodu by fakt, e ju po pierwszych latach umia przenosi l ejsze przedmioty na krtkie odlegoci, a cilej mwic: powodowa ich przenoszenie jak na przykad owki z pulpitu na pulpit, sam tylko siln wol, nie wyjmujc rk z kieszeni. Sia woli, wyrabianej ustawicznie w walce o podstawowe wiadomoci z zakresu muzykologii, wyr niaa go spomidzy masy zdolnych kolegw. Wkrtce umia przesuwa popielniczk gociom w ssiednim pokoju, oddzielony od nich murem, a dzie, w ktrym, nie zbli ajc si do niego, poda nauczycielowi palto i lask, sta si dniem jego tryumfu i zadecydowa o narastaniu fali jego sukcesw. Kiedy opuszcza konserwatorium, by ju bardzo popularny, a szczyt kariery cho trzeba zaznaczy: dotd nie opuci si poni ej tego poziomu osign, kiedy wyda sw kompozycj i unis si w powietrze na wysoko dwch metrw osiemdziesit, pozostajc w zawieszeniu w cigu p minuty...! Jego niezomna wola, aby zosta uznanym artyst, przyniosa mu pene zwycistwo. Rzuciem okiem na doktora. Znajc przyjemno, jak znajdowa w napaciach na pojcia i osoby oglnie szanowane, skonny byem krytycznie przyj jego wypowied. Jednak nawet i to, co mwi, byo dostateczn przyczyn, abym powzi w stosunku do profesora Roberta rodzaj podziwu, pomieszanego z poczuciem wasnej ni szoci. Podejrzewaem, e nawet sam doktor, mimo e sili si na lekki ton, nie by wolny od wra enia, jakie wywieraa na wszystkich osoba profesora. Zreszt nie mogem nad tym zastanawia si du ej, poniewa w tym wanie momencie cae towarzystwo zostao zaproszone do stou. Posadzono mnie do daleko od profesora, tak jednak, e mogem sysze jego sowa, a rwnie pochyliwszy si nieco i prowadzc nieobowizujc rozmow z rektorow B. o rozprz eniu wrd modzie y widzie go, ywo rozmawiajcego. Udao mi si w ten sposb podchwyci, e rwnie przy stole profesor odcina si od otoczenia i postpowa nieodwracalnie wedug jakiej swojej osobistej metody twrczej, ktrej zarysy mogem przedstawi sobie na podstawie tego, co opowiedzia mi doktor, oraz wasnych spostrze e. Ot , kiedy wniesiono zakski, profesor zwrci si do gospodyni uprzejmie, ale stanowczym tonem, aby zamiast ososia w galarecie podano mu szpinak bez niczego. By to, jak wyjani krtko, jego zwyczaj wynikajcy z systemu, wypracowanego w cigu dugich lat pracy nad sob. Podano mu wic szpinak. Solidaryzowaem si z rektorow w oburzeniu na szczegln demoralizacj modych dziewczt. Narzekaem, w zwizku z tym, na niemo no odnalezienia wsplnej z nimi paszczyzny wiatopogldowej, w czym niemao znaczya moja niech do ich niskiego poziomu umysowego. Temat ten, jak rwnie sowa wspczucia ze strony rektorowej, zajy mi nastpny kwadrans i zmusiy do odwrcenia uwagi od profesora. Rwnie wysiki ze strony Gucia, ktry pragn nawiza ze mn porozumienie w sprawie win serwowanych, trzeba to przyzna, do skpo, rozpraszay mnie do pewnego stopnia. Nic te dziwnego, e kiedy w pewnej chwili od strony, gdzie siedzia profesor Robert N., rozlego si gone dzwonienie o kieliszek, byem rwnie zaskoczony jak pozostali biesiadnicy. Profesor powsta. W jadalni zapanowaa cisza, przerywana jedynie brzkiem naczy w kuchni i stumionymi odgosami pojazdw ulicznych. Jego srebrne wosy wichrzyy si. Oczy pony. Zadzwoni jeszcze raz y eczk o szklank, potem skoni si lekko w stron Gucia i powiedzia: 87

Sawomir Mro ek Opowiadania

Przed p godzin by pan askaw wyrazi wtpliwoci co do mojej teorii sztuki. Obecnie pragn zo y dowd, ktry powinien okaza si wystarczajcym zarwno dla pana jak dla ka dego, kto zechciaby podzieli paskie zdanie. O ile si nie myl tu zwrci si do pani domu obecnie su ba ma poda g. Prosz zadysponowa, aby jej nie przynoszono. Pmisek z gsi sam znajdzie si na tym stole. Po krtkich grzecznociowych wzdraganiach pani domu odprawia z powrotem do kuchni su c, ktra wanie ukazaa si w drzwiach, niosc pmisek z gsi. By to du y, zocicie przypieczony ptak, otoczony mgiek aromatu. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Odniesiono go do kuchni. Raz, dwa, trzy! zawoa profesor i zacisn po wieki. Mino kilka sekund i w kuchni rozlego si brzknicie. Idzie! Idzie! da si sysze wrzask kucharki. Gucio jednym haustem opr ni kieliszek i wlepi wzrok w drzwi prowadzce z jadalni do salonu. Chwila ciszy i lekki szelest. Cisza i znowu dwik. Znowu cisza. Profesor uchwyci krawd stou. Dwik powtrzy si. Rektor B. podskoczy i wybieg. Wrci za chwil. Ju jest w korytarzu! rzuci nerwowo. Przerwy midzy szmerami stay si nieco du sze. Z wolna na czoo profesora zaczy wystpowa krople potu. Doktor P. nachyli si do mnie: Strasznie pomau szepn. A taki jestem godny. Pssss! odparem. Nie przeszkadzajmy profesorowi. Ten jednak jakby znalaz nowe siy. Przez dobre p minuty szmery nie ustaway i g najwidoczniej przybli aa si, potem nagle nastpia pauza. Profesor zebra si w sobie. Obrus marszczy si wolno pod jego zbielaymi palcami. Nastpio kolejno kilka haasw, jakie wydaje porcelana przesuwana po pododze. Gucio na olep szuka butelki. Nagle wszystko ucicho. Sekundy mijay. Profesor wyranie goni resztkami si. Cigle ta cisza. Profesor, zupenie blady, kurczowo zaciskajc powieki, nie poruszajc gow, zapyta: Co tam jest? Hall. Mo e zaczepia si o co? Rektor B. wybieg. Nie wraca dugo. Ukaza si nareszcie. Przeczco potrzsn gow. Na samym rodku, na parkiecie powiedzia cicho. Patrzylimy teraz wszyscy na profesora. Zostao jeszcze p hallu i cay salon. O tym profesor wiedzia rwnie dobrze jak i my. Profesor Robert sta jeszcze przez chwil, jeszcze nie chcia uwierzy w klsk. Potem opad na krzeso. Mia pan racj powiedzia gucho do Gucia. Skoczone. Ju nigdy nie dotkn fortepianu.

88

Sawomir Mro ek Opowiadania

PODANIE Prosz uprzejmie o oddanie mi wadzy nad wiatem. Prob moj uzasadniam tym, e jestem lepszy, mdrzejszy i bardziej osobisty od wszystkich ludzi. Owiadczam, e nasz powiat jest ubogi, same piaski, a jarmarki zostay zlikwidowane, bo bdzie industrializacja. Tak e u mnie w domu si nie przelewa, bo zi ma na utrzymaniu, poza mn, jeszcze osiem osb, w tym dwoje z inteligencji. Nie mam wic ani pienidzy, ani wojska, eby moj prob poprze. Dlatego zwracam si o zwolnienie mnie od obowizku posiadania broni atomowej. Jeli bdzie potrzeba, odpowiednie zawiadczenie z parafii przedo . Ja rozumiem, e w tej sytuacji bdzie ci ko da mi panowanie do rki. Nie trac jednak nadziei, e zarwno entuzjazm narodw jak i rozwj historii wespr moj prob. Poza tym licz tak e na Opatrzno. Po pierwsze, jak ju powiedziaem, jestem lepszy od wszystkich ludzi. Bardzo mo liwe, e znajd si tacy, co temu zaprzecz, bo powiedz, e to oni s najlepsi. Ale ich argumenty nie maj adnego znaczenia, bo oni nie s mn, to skd mog wiedzie, jaki ja jestem dobry? Ja myl, e dla wszystkich byoby lepiej, ebym ja by wadc wiata. Jestem ofiarny, to mog si tego podj. Za modu r nie ze mn bywao, ale teraz przyszedem na swoje i mog poprowadzi. Nie ma u nas w domu ani jednego pancernika. Nawet o durszlak jest ci ko i crka cedzi kluski, jak umie, biedactwo. Ale co z tego? Przecie panuje si nad wiatem dlatego, e jest si najlepszym, a nie dlatego, e ma si wojsko. Ka dy, kto ma wojsko, mwi, e to zbieg okolicznoci. Nikt nie chce panowa nad wiatem dlatego, e ma wojsko, tylko dlatego, e jest najlepszy. Moje szanse s wic rwne, a nawet wiksze, bo nie mam wojska, a jestem najlepszy. Na co mnie okrt wojenny? Tylko koszt niepotrzebny i zawadza to w domu, szczeglnie e crka znowu rodzi bdzie. Zreszt mnie nie o siebie chodzi, tylko o ludzko. Nieraz, jak chowam si w ogrdku za domem, bo ogrdek jeszcze mamy swj, chwaa Bogu, a to porzeczk skubn, a to ca gar oberw i nagle co mnie kolnie, jakby palcem. Ty tu porzeczk, a tam ludzko!! Wtedy by czowiek wszystko rzuci i lecia, eby panowa. Wczoraj zi mnie zamkn, bo mwi, e za du o jem. Mam wic troch czasu, to pisz, cho dawno ju si do tego zabieraem, tylko muchy si topiy w kaamarzu, a nieprzyjemnie byo piro umacza. Teraz dopiero, pod jesie, jest ich jakby mniej. Cae szczcie, e ja jestem w sobie i wiem, e to nikt nie jest mn. Strach pomyle, e mgbym by kim innym i wtedy bym patrzy na siebie i nie wiedzia, jaki to ja jestem. Zi idzie. Ja rozumiem, e wszystko kosztuje, ale po co zaraz bi? Oczekuj przychylnego zaatwienia mej proby.

89

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZYGODA W CZASIE FERII Mj przyjaciel R. zaprosi mnie do siebie na wie. Po roku spdzonym na pilnych studiach, wrd gwaru i bujnoci uniwersyteckiego ycia chtnie powitaem ten wyjazd do pl i lasw, obiecujc sobie, e zaznam spokoju, wie oci i tej sodyczy, jaka pynie z obcowania z natur. Nie zawiodem si. Mj przyjaciel, chopiec prostolinijny, szczery, wesoy, a przy tym wra liwy i nie pozbawiony skonnoci do refleksji, stara si, poczciwy, o to, ebym jak najprdzej zapomnia o wielkomiejskim przesyceniu. Proste potrawy, du o ruchu na wie ym powietrzu, czste, dalekie wycieczki. Wanie czas by przepikny, wiosna przechodzca w lato. Pewnego dnia, to rozmawiajc na tematy powa ne, to znowu z wesoym okrzykiem przesadzajc poty i gonic si wrd ruin, po to, aby za chwil, zdyszani, przysi na miedzy i rozkoszowa si widokiem kwitncej coraz to peniej przyrody oddalilimy si do znacznie od domu, zapuszczajc si w okolic jeszcze mi nie znan. Nielimy ze sob czerwone obrcze do gry w serso, ktrej mionikami bylimy ju od dawna, a ktra zbli ya nas podczas pierwszego roku studiw. To rzucajc, to apic obrcze, ani spostrzeglimy, jak znalelimy si na wirowanej alei, prowadzcej w gb starego parku. Korony drzew czyy si w grze, dajc przyjemny chd i cie, a szumic przy tym radonie stwarzay nadzwyczaj miy nastrj. Wkrtce spotkalimy inwalid, ktry idc naprzeciw obrzuci nas spojrzeniem starczo wyblakych oczu. Odziany by w surdut wojskowy, wypowiay, szczelnie zapity pod szyj. Siwe wosy mia krtko strzy one przy samej skrze, a drewniana proteza, na ktrej wspiera si oby kikut kolana, wypolerowana bya i lnia jak heban, widocznie u ywana od dziesitkw lat. Na aweczkach, ktre pojawiy si po obu stronach alei, ujrzelimy dwch jednorkich za w gbi parku, na hutawce zawieszonej midzy konarami starych kasztanw koysa si czowiek pozbawiony obu ng. Wszyscy mieli powierzchowno podobn: ubog, lecz schludn. Ukazaa si nam brama szeroko otwarta i dajca wstp na rozlege podwrze, rwnie dokadnie wysypane wirem. Porodku sta skromny paacyk, tynkowany ciemno to, ale gadko, bez zaciekw. Okna, do wskie i jednakowe, co poredniego midzy surowoci strzelnic fortecznych a wymogami mieszczastwa, uszeregowane na dwch do niskich pitrach, ciemne i pozbawione firanek. Pod cian mo na byo zobaczy pieki starannie wykarczowanej, dzikiej winoroli. Stalimy na rodku dziedzica, gdy spoza budynku dobiegy nas dwiki fletu. Kto gra niewymyln melodi w takcie marszowym, akcentowanym miarowymi uderzeniami w bbenek. Piosenka bya skoczna, jedna z tych, jak piewaj onierze cigncy do odlegych, yznych krain po pewne, a przynoszce chwa zwycistwo, wrd kurzawy drg, przy chodnym wietrze, blasku soca i penych manierkach. Nie mogc si oprze modzieczemu zaciekawieniu, obeszlimy budynek i ujrzelimy gospodarskie podwrko: kilka szop, narzdzia do gracowania cie ek uo one rwno pod murem, a w najdalszym zaktku, gdzie ju zaczyna si gszcz, altana, skd wanie dolatywaa muzyka. To, co nastpnie zobaczylimy, rwnie nie zasuguje na wiar, a jednak do dzisiaj pamitam ten obraz. W altanie, rwnie troskliwie oczyszczonej z winoroli, siedzia mocny, gruby m czyzna, w szarej mycce na gowie, w kurtce podobnej do tych, jakie widzielimy na uprzednio spotkanych inwalidach, ale rozpitej i ukazujcej bia koszul bez konierzyka. Palcami jednej rki przebiera na otworach piszczaki, drug rk wybija takt na maym bbenku, za trzeci wyciga po kufel z piwem, stojcy przed nim na stoliku. Bowiem w czowiek mia trzy rce. Przycigani jakby magnetyczn si, podeszlimy ku altanie. Niezwyky muzykant jeszcze nie zwrci na nas uwagi, jego twarz z pkatym, misistym nosem wyra aa zasuchanie i ten szczeglny rodzaj radoci, ktra nie pynie z niczego, ale jest substancj 90

Sawomir Mro ek Opowiadania

czyst, sam w sobie, jak rudy elaza albo miedzi zo one w onie ziemi. Lecz kiedy znalelimy si o par krokw zaledwie, spojrza na nas nagle, odo y piszczak, drug rk zapi kurtk na jeden guzik, a trzeci wspar si o st i powsta na nasze powitanie. Panowie studenci? zapyta, lustrujc nasze mundury i oznaki. Prosz, prosz... i pokiwa gow z uznaniem i niedowierzaniem. Bylimy wci jeszcze tak zaskoczeni, e wydobycie z siebie jakiegokolwiek sowa wydawao mi si niemo liwoci. Za to on zachowywa si swobodnie, szerokim gestem wszystkich rk zaprosi nas do wntrza, a byo to, si rzeczy, tak nadzwyczajnie wymowne, e sami, nie wiedzc jak, przekroczylimy stopnie altanki i usiedlimy na awie. On za zawirowa wszystkimi rkami i ju brzkny przed nami kufle, a jednoczenie napeniaa je brunatna struga piwa, pienic si przyjemnie. Ja tam czowiek nieuczony powiedzia, zacierajc dwie rce, a trzeci plaskajc si w kolano ale swoje umiem. Niewtpliwie odezwa si mj przyjaciel. Pan na pewno z niejednego pieca chleb jada. Nasz gospodarz zamia si rubasznie, lecz wesoo. Dobrze powiedziane rzek. Prosz wybaczy omiela si coraz bardziej mj przyjaciel. Prosz wybaczy, je eli nasze przybycie nie jest panu na rk, lecz... tu utkn i zacz czerwienie. Ale nic podobnego! zakrzykn piwosz. Jestemy tu odcici od wiata. Mao kto odwiedza biednych inwalidw. Nie wiedzc, co na to odpowiedzie, w milczeniu podnielimy kufle. Panowie tu na stae? omieliem si ja z kolei, odstawiajc szklanic i ocierajc pian wierzchem drugiej doni. Czuem przy tym dziwne ubstwo mojego ciaa. Panowaa atmosfera napitej nieparzystoci. A dokd e to mielibymy pj? zdziwi si gospodarz, splatajc donie i gadzc podbrdek. W drodze tutaj spostrzeglimy wielu inwalidw powiedziaem. To znaczy ludzi pozbawionych koczyn zaczem si miesza. W ktrkolwiek stron chciabym skierowa rozmow, zawsze, w obliczu trjrkiego, musiay wynikn nieporozumienia. Ale jest tych urwipociw, ile pan zechce! zawoa. Po ostatniej wojnie arcyksi , prawdziwy ojciec dla onierzy, odda swj paacyk myliwski na schronisko dla tych, ktrzy w boju stracili rk albo nog. yjemy tu daleko, wrd lasw, ale to i lepiej, bo okolica zdrowa. Pan by na wojnie?! zakrzykn mj towarzysz. Pochodzi z rodziny, ktra wydaa wielu oficerw i sprawy wojskowoci zawsze zajmoway go ywo. Poczuem zniecierpliwienie. Czy nasza to wina, e najniewinniejsze sowa przybieray w tych okolicznociach charakter dra liwy? Jego trzecia rka odwracaa kierunek myli najbardziej pospolitych, wycigaa si wprost w tej tajemniczej przestrzeni, ktra znajduje si midzy jednym nazwaniem a drugim. Nazwania, mimo ich mnogoci, wci wiruj w niej, daleko od siebie. Czy byem? zamia si wesoo, rubasznie. Od pacholcia nie zajmowaem si niczym innym jak tylko wojaczk. A je eli chodzi panom o to... tu podnis wszystkie trzy rce do gry, jak trjramienny wiecznik ...byem zawodowym onierzem przez cae ycie, nie jak tamci jedn z rk wskaza na budynek ...i miaem wicej okazji do tego, eby straci cho jedn rk ni oni wszyscy razem. Powiecie, panowie, e to jednak niesprawiedliwo. By mo e, ale do kroset! Nie mogem przecie sam odstrzeliwa ich sobie. Ale oczywicie, to byoby szalestwo! zawoa mj przyjaciel, oburzony.

91

Sawomir Mro ek Opowiadania

Urodziem si w grach Harzu. Mylicie, panowie: trzy rce to za du o. Ale mj ojciec by krzepkim gralem. Rozpieraa go taka rado ycia, taka junacko, zdrowie i nadmiar, e spodzi chopaka takiego wanie jak ja. adna z tych rk nie jest mniej sprawna. Przeciwnie: zostaem obdarzony niezwykym zdrowiem, staym zadowoleniem z ycia i niepowszedni zrcznoci wszystkich trzech rk. Nie mo na mwi o jakiej uomnoci, ale o nadmiarze. Cyganki, stare, chytre ropuchy, ktre zawodz: Powr y z rki, panie uciekay przede mn kiedy wycigaem znienacka wszystkie trzy i pytaem: Z ktrej? Trzecia szabla dawaa mi w szermierce przewag nad ka dym przeciwnikiem. W grabie y miast, ktremy zdobywali, rwnie nie miaem rwnych. Panowie rozumiej, w takich okazjach ka dy jedn rk apie gsior, a drug cignie za wosy upatrzon brank. Ja, nie wyrzekajc si tych przywilejw zdobywcy, zawsze miaem jeszcze mo liwo zagarnicia czego bardziej trwaego od wina i kobiet. Jasne przytaknlimy. Byem zawsze w ogniu, w samym rodku bitwy, i nie rozumiem, dlaczego nigdy nie zostaem nawet ranny. Po ka dej kampanii, kiedymy wracali do stolicy, kobiety obrzucay kwiatami byle ciur, ktremu urwao rk, kiedy wanie jad zup w taborach. A ja, ktry wtedy braem szace, zamykaem si w szynku i przepijaem to, co zdobyem na wojnie dziki moim dodatkowym zdolnociom. Dlatego te , kiedy skoczya si wojna, byem ndzarzem. Nie miaem ju krewnych, w bojach zestarzaem si i nie umiaem nic poza rzemiosem onierskim. Po rozpuszczeniu armii umarbym z godu, gdyby nie pami wdzicznego arcyksicia. Niegdy uratowaem mu ycie. Podczas jednego ze szturmw zauwa yem, e olbrzymi grenadier z wrogiego oddziau, przebiwszy na wylot naszego chor ego rzuca si na arcyksicia, ktry sania si w siodle. Jedn rk cinam grenadiera, drug podnosz nasz sztandar, a trzeci podtrzymuj arcyksicia. To odwrcio losy bitwy. Wic kiedy po wojnie, niedo ny i bezbronny, znalazem si bez rodkw do ycia, arcyksi znalaz mi tu miejsce. Nie poszo to atwo. Demokraci interpelowali w parlamencie. Znalelimy jednak kruczek prawny. W czasie kontrmarszu pod Janwk pocisk dziaowy przelecia nade mn tak blisko, e ci mi wszystkie wosy, wraz z korzonkami. Nikt nie mo e zaprzeczy, e jestem miertelnie ysy. Patrzcie, panowie! i zdj czapk. ysina zalnia agodnie. Zreszt, czasem wydaje mi si, e co mnie czy z tymi tam... znw wskaza na budynek. A poza tym, gdybym straci jedn rk, czy to by wystarczyo? Znam ludzi, wierzcie mi, panowie na pewno nie. Straci dwie rce tak, to by ju byo co, w sam raz dla wiata, ale dla mnie, dla mnie czy nie za du o? A wreszcie, ktra rka jest ta trzecia, ta zbdna? Tak czy inaczej z trzema rkami, z dwoma czy z jedn, zawsze istniaaby rozbie no midzy zdaniem otoczenia a moim, zawsze jakie niedopowiedzenia, r nice w osdach, niezgodno uczu. Do zmierzchu byo ju niedaleko, wic po egnawszy si wracalimy cie k wskazan nam przez weterana, na bli sze. Za nami znw rozlegy si dwiki piszczaki i bbenka. Kiedy mijalimy jedn z szop, usyszelimy wysoki, przecigy, dzwonicy zgrzyt. Zajrzelimy do wntrza przez szpar midzy deskami. Zgromadzeni wok szlifierki bezrcy i beznodzy w skupieniu ostrzyli szeroki, lnicy tasak. Przyspieszylimy kroku, eby jeszcze przed zmrokiem zd y na kolacj.

92

Sawomir Mro ek Opowiadania

WINA I KARA Cichy, liliowy pokj dziecinny. Na eczku, nie zmwiwszy paciorka, zasypia smacznie may chopczyk. Na uboczu, zhabiony, z wypiekami wstydu, przysaniajc sobie twarz doni bezradny anio str . Chopczyk przez cay dzie brn znowu od jednego za do drugiego. Wyjada konfitury, garbi si, nie uwa a i biega. Anio daremnie otacza go bagalnym powiewem skrzyde, szepta mu wskazwki o yciu czystym i prawym. Od garbienia si do garbienia si, od biegania do biegania, od stuczonego kolana do rozdartego ubranka stacza si may nieszcznik. Nic nie mogo go powstrzyma. Ani przypomnienie, e tatu tak nie robi, ani powoywanie si na Piotrusia Pokrowskiego, maego bohatera. Ani ciche nucenie agodnych pieni, ani strcenie w przepa znanego w dzielnicy garbusa, co miao uwolni chopczyka od zego przykadu. Sta anio str bezsilny. Oto wyczerpa wszystkie rodki dostpne anioom str om. Dobro, sodycz, agodna perswazja, ukojenie, cisza... Na nic. Oto le y ten nieporuszony w bdzie swoim, w pysze, paciorka nie zmwi, guchy na gos dobra, zasypia rozmylajc o tym pewnie, jak to jutro bdzie si garbi. I nagle gorycz wezbraa w aniele. Jak e to? Czy by Prawo w caym swoim agodnym majestacie nic nie znaczyo wobec woli jednego malca? Fala uwielbienia dla Prawa wezbraa w nim i poruszya rwn fal niechci do za. Nadesza chwila, gdy mae serce su ebnika w mioci dla Sprawy zabio silniej ni wielkie serce Sprawy samej. Z mioci do Prawa przekroczy Prawo. To miara ofiarnoci. Oderwa do od czoa, podszed cicho do eczka i silnie wypali chopczyka w ucho. Ten zerwa si przestraszony. Pod wpywem ciosu odmwi pospiesznie paciorek i mruczc co niezrozumiale poo y si i zasn. Anio, dr cy i zachwycony, dugo, nieruchomo wpatrywa si w noc. Nasta ranek wie y i krzepicy. Sen zatar w chopczyku wspomnienie wczorajszego wieczoru. Podano mu niadanie. Jak zwykle nie chcia pi mleka. Od mleka byo mu niedobrze. Wtem odczu dotkliwe kopnicie. Zrozumia. W milczeniu wypi mleko. Po egnawszy si z mamusi ruszy do szkoy. Grzecznie przechodzi przez ulice, nie przystawa, nie rozglda si. Mia si na bacznoci. Jednak nie by jeszcze pewny. Gdy znalaz si sam w pustej alei, rozejrza si i byskawicznie zgarbi. Silna blacha w czoo natychmiast przywrcia go do porzdku. Nie mg mie wtpliwoci. To bi go anio str . Dobry duch zasmakowa w nowej metodzie. atwo, z jak teraz osiga to, co dawniej byo nieosigalne, mimo du ego nakadu dobrej woli i cierpliwoci, olnia go. Wkrtce odkry, e metod mo na znacznie udoskonali, r nicujc ciosy i znajdujc w tym przyjemno podobn do tej, jak odczuwa pobo ny organista, gdy zrcznie naciska odpowiednie klawisze organw. A wic: za niedojedzenie obiadu do koca cios tak zwany piwniczny, za garbienie si blacha w czoo, za niezmwienie paciorka faja, za bieganie i pocenie si hak, za chodzenie po kau ach hak z makuta, za haasowanie, kiedy tatu pracuje byk, i inne. Metoda najwidoczniej dawaa doskonae wyniki. Upokorzenie ju nie zapdzao anioa str a wieczorami do ktw, gdzie by musia kry twarz w doniach. Przeciwnie: wygodnie usadowiony, masujc sobie praw do lub bbnic palcami po stole, nadzorowa z zadowoleniem posuszne i biege odmawianie. Czasami ogarniaa go nawet pewna nuda i wtedy z podwjn czujnoci zwa a na posunicia chopczyka, pragnc jednym, umiejtnie dobranym ciosem przypomnie mu o przewadze dobra nad zem. Zdarzyo si nawet kilkakrotnie, e nawet wtedy, gdy nie dawa ku temu adnych powodw chopczyk odczuwa bolesne uderzenie. A wic anio bi go ju dla wprawy, na wszelki wypadek.

93

Sawomir Mro ek Opowiadania

Chopczyk bardzo si zmieni na lepsze. Nie biega, nie garbi si, nie haasowa, odmawia, dojada. Zmieni si tak e zewntrznie. Na skutek dojadania obiadw i gwatownego picia mleka bo rodzice, widzc, e wypija teraz ca szklank, myleli, e polubi mleko i dolewali mu bez koca uty bardzo i poblad. Wyrzekszy si wszystkich przestpstw wieku dziecicego, rozporzdza teraz du iloci wolnego czasu i nauczy si kierowa siy na ycie wewntrzne. Spowa nia. Zacz obserwowa otoczenie. Nastpnie zainteresowa si chemi. Niejednokrotnie, gdy siedzia w parku na awce, gruby i spokojny, tajemniczo zamknity w sobie, nie prbujc nawet biega, bo wiedzia, e natychmiast odczuje bolesnego haka inne dzieci goniy si po murawie, a on, pochylony nad podrcznikiem, wnika w tajemniczy wiat moleku. Uparta, gboko ukryta myl oraa jego dziecice czko. Poczto uwa a, e jest cudownym dzieckiem i bardzo wszyscy si cieszyli. On za pracowa wytrwale. Tatu sprawi mu warsztacik i da skromne rodki. Czas mija. Pewnego razu, w nocy, pot ny sup ognia trysn nad miastem i gony huk targn okolic. To wylecia w powietrze dom rodzinny maego, wysadzony nad podziw umiejtnie, cho po amatorsku zbudowan min z domowego trotylu. Chopczyk oddala si polami. Dwiga uprzednio przygotowany plecak z maym zapasem ywnoci i pienidzy oraz kart okrtow do Ameryki Poudniowej. Za nim gna przez orne pole anio str , by mu da bodaj haka.

94

Sawomir Mro ek Opowiadania

PRZEJA D KA Po uroczystoci i bankiecie naczelnik, zaszyty w niedwiedzi szub, mkn saniami do domu. Na piersi jego wysokie odznaczenie, a ca dusz wypeniao poczucie dobrze spenionego obowizku. Kaza zwolni, by wszystko stosowao si do jego wewntrznego, uspokojonego rytmu. Niebo byo bez gwiazd, powietrze lodowe, czyste i nieruchome. Godzina pna, mie ciepo szuby i szampana ogarniao naczelnika. Jak wszyscy wysocy urzdnicy, tak i on posiada niedu rezydencj za miastem, gdzie gwar i szum nie przeszkadzay mu w pracy, jeli poza godzinami su bowymi myla o sprawach publicznych. Lecz chcc przedu y te rozkoszne chwile gdy to, majc za sob spenione zadanie, napawamy si zasu on nagrod poleci stangretowi skrci w bok, gdzie rozcigay si bezmierne pola, ciche jak sama tajemnica wszechbytu i ze szcztem zanie one. nieg myla naczelnik uderzony t ogromn cisz i biel, ktra nagle si przed nim rozwara co roku pada ywioowo. Wyobrazi sobie chmury biaych ptakw miotane na pochmurnym, popoudniowym niebie, pospne zawodzenie wichru. Nie da si zaprzeczy, e z tego pynie jakie mczce uczucie, sekret. Dookoa jednak byo, jak na otwart rwnin, cakiem bezwietrznie. Je eli to prawda, a to niewtpliwie prawda, e ka de zjawisko zaopatrzone jest w swoje przeciwiestwo to co z tego? zapyta sam siebie i z ymn si. Im gbiej sanie zapuszczay si w pola, tym bardziej samotniay w biaej pustce. Dzwonkom zaprzgu odpowiadao zza horyzontu echo psiego szczekania. Kto wie, czy to widok piorunw nie natchn czowieka do wynalezienia strzelby? Czym wic mo e jeszcze natchn ludzi, obywateli, widok nagich zagajnikw w parowach, samotnej gruszy w onie onym polu? Tego nikt nie wie. Jedyne wyjcie, to rama porzdkujca to wszystko, jakie specjalne biuro. Uporzdkowa. Rama? Ot co jest potrzebne, i to jak najszybciej, pki nie jest jeszcze za pno. Nada ram... powiedzia pgosem. Zwycistwo czowieka nad lepym padaniem. O ile atwiej byoby obywatelom, gdyby, przycignici do okien widokiem wirujcych patkw nie ycy, mogli powiedzie sobie ze spokojem: Ju ich w tym gowa! Obywatele... nieg... Poczu ze zdziwieniem, e wzbiera w nim ni to zdanie orzekajce, ni to zapiew, jak choroba, ktrej przecie sobie nie yczymy, ale ktra sama przychodzi. Te pola zasnuway go powoli, jak chmury zasnuwaj ksi yc. Ech, przysypao ci niegiem, ojczyzno rzek mimo woli. I doda: ... Przysypao... Jaki czas jechali spokojnie, a nagle naszy go sowa starej piosenki: Wonico, koni nie poganiaj. Nie spieszno mi donikd, skoczona moja mio... Szybciej! obruszy si i pocign wonic za rkaw. Konie ruszyy wawiej. Raniej zabrzmiay janczary i ostrzej zasyczay pozy. Ale teraz, gdy jechali szybciej, inna znowu melodia dogonia naczelnika: Jednostajnie brzmi dzwonki pocztowe wrd bezdro y i lasw, i pl...

95

Sawomir Mro ek Opowiadania

wiata osady powoli odchodziy wstecz, niky. Coraz wiksza pustka pochaniaa zaprzg i naczelnika. Jeszcze w nim woao czasem ostrzegawczo: Nada temu ramy! ale ju skd pynce tony jy przybiera w nim pozr jakby cygaskich, sowackich skrzypiec, smutnych, uwodzcych, oszukaczych... Noc stawaa si gbsza, pola nie ystsze. Po ptoragodzinnej jedzie dojechali do samotnej, czarnej gruszy. Chop na kole odwrci si, eby zapyta w prawo maj jecha czy w lewo. Obejrza si i prze egna: naczelnika nie byo. Tylko na pustym, byle jak zapadnitym futrze spoczywao wysokie odznaczenie, lnice w nikym odblasku niegw jak jedyna gwiazda w tej bezgwiezdnej nocy. A co dziwniejsze adnych ladw stp dookoa, na nie nej bieli.

96

Sawomir Mro ek Opowiadania

KTO JEST KTO? Wsiadem do pocigu i umieciem si w przedziale. Znajdowali si tam: oficer artylerii, dorastajca panienka, brodacz z wygldu kupiec, brat zakonny, starzec o szlachetnych rysach i garbus, prawie krasnal, a w kcie skromny, mizerny czowiek. Kiedy pocig ruszy, panienka, waciwie dziecko jeszcze, plasna w rce i, podskakujc na awce z prostej, naiwnej radoci, woaa: Jedziemy! Jedziemy! Warkoczyki podlatyway jej przy tym do gry. Mnich wykona znak krzy a. Szeroki brunatny rkaw zesun mu si na przegubie rki, ukazujc opalon skr, a na przedramieniu fragment tatua u. Nabierajc rozpdu, pocig wpad na elazny most. Rozleg si nieprzyjemny oskot. W dole migotaa rzeka. W modoci hutaem si na krzele i za bardzo przechyliem si do tyu wyjani garbus. Jego skwapliwo wydaa mi si nie na miejscu. Wtem napotkaem spojrzenie mizernego pasa era o bladej, zmczonej twarzy. Nie spuszcza oczu z obecnych. By w nich strach. Wszystko w rku Boga: krzeso, fotel, eta erka westchn brat zakonny nawet najdrobniejsza pka. Brodacz, ktry niewtpliwie by zamo nym kupcem, wspar rce na grubych udach. Wida mia weso, szerok natur, ktra nie lubia rozmw smutnych ani zbyt zasadniczych. Mo e by tak co zapiewa? zapyta potoczystym basem. U nas, w Je owym Polu, zawsze piewamy, jak jedziemy. Potrzsn czarnymi, gstymi wosami. Mia poczciw, cho nie pozbawion chytroci twarz. Zapiewa! Zapiewa! zaklaskaa znw w rce panienka. Zasadniczo piewa si tylko w marszu odezwa si wojskowy. Wiem to jako oficer. Na to starzec: piew jest przywilejem modoci. Jak e szlachetnie wyglda z domi na gace starowieckiej laski. Tylko modo znieprawiona boi si pieni, jak zbrodniarz, ktry unika miejsc jasnych i czystych, przebywajc najchtniej na skraju boru. agodne sowa starca w nieoczekiwany sposb przeraziy milczcego pasa era. Wcisn si dalej w kt, oczy rozwary mu si szerzej. Zakoysa si, hej! zakoleba dzwon mosi ny... zaproponowa kupiec. Pastwo to znaj? Dzwon! plasna panienka. Poczuem, e jaki przedmiot twardy i kanciasty uwiera mnie w bok za ka dym jej podskokiem. Zakoysa si, hej! zakoleba dzwon mosi ny... ojciec z biaej wie y nasz... zaintonowa kupiec. Dzwony przetapia na armaty domaga si oficer. Kupiec piewa basem, gadkim, cho jakby nieco sztucznym. Nagle co okropnego stao mu si w gardle. Bas skoczy si i piewak nastpn nut wycign sopranem, czystym jednak i dwicznym. Nie zauwa ywszy tego, piewa jeszcze przez chwil, upojony, a spostrzeg si i przerwa. Zachrzkn. To zawsze tak na pogod. Na nw i na susz powiedzia, usiujc jednoczenie poprawi sztuczn brod, ktra zacza mu si odkleja. A ja bym w jereasza! zawoa oficer, pragnc widocznie za egna nieprzyjemn sytuacj. Pukowa gra! 97

Sawomir Mro ek Opowiadania

Nie ma na czym zauwa y staruszek. Mo na na mnie! zawoa garbus. Stan sobie porodku, a pastwo bd przebijali kartami na mnie. Umiem sta rwno. Znowu doznaem wra enia, e ten czowiek manifestuje si zbyt wyranie. Nie mam kart owiadczy oficer po chwili poszukiwa w kieszeniach szynela. Zostay na froncie. Byo jednak co zastanawiajcego w ich ostentacji... Wtem, zupenie niespodzianie, ogarna nas zupena ciemno. Pocig wpad w tunel. omotao znieksztacone echo. Straciem poczucie kierunku. Jaka rka szukaa mojego ramienia, a znalaza i ucisna je lekko. Na lito bosk, wyjdmy teraz std rozleg si szept. Wstaem, nie majc pojcia, gdzie jestem. Prowadzony, wiedziaem tylko, e otworzylimy i zamknlimy za sob drzwi. Bylimy najprawdopodobniej na korytarzu. Kim pan jest?! Ciszej, to zawodowcy. Czy pan myli, e oficer to oficer, a garbus to garbus? Nie, oni wszyscy udaj jedni drugich. Jad z nimi od pierwszej stacji. Dlaczego udaj? Myl si nawzajem. Wszyscy s pracownikami wywiadw, kontrwywiadw oraz tajnej su by. Wszyscy? Wszyscy. Dawniej owszem, udawalimy jedni przed drugimi to i owo, ale nigdy nie tak, nie na tyle. Jak e rozwino si ostatnio udawanie. Czowiek pierwotny niczego nie udawa. No, dobrze zapytaem, uderzony znienacka pewn myl. A my? Znowu zrobio si jasno. Stalimy twarzami do siebie. Pocig zwalnia. Jacy my? No, my dwaj. Pan i ja... Stalimy jeszcze przez chwil, potem obaj, jako tak bokiem, odwrcilimy si i rozeszli, niby nigdy nic, ka dy w inn stron korytarza. Pocig zatrzyma si na maej stacyjce. Ot, budka w stepie, nic wicej. Pomylaem, e lepiej bdzie wysi nie na peron, ale po przeciwnej stronie. Opuszczajc si z wysokiego stopnia na wir, ujrzaem ukradkiem, e mj rozmwca czyni to samo na przeciwlegym kocu wagonu. Nastpnie, naciskajc kapelusze na oczy, skuleni, pomknlimy w przeciwnych kierunkach, obaj w szczere pole, oddalajc si od pocigu i od siebie.

98

Sawomir Mro ek Opowiadania

WESELE W ATOMICACH Hej, wysoko ci u nas technika stana, wysoko... Pan mody mia pod lasem niezy kawa laboratorium i co ze dwa reaktory wedle cesarskiego gocica, za w samym obejciu niedu y, ale schludny zakad chemicznej syntezy. Pannie modej ojciec dawa w posagu ca siowni, w dobrym punkcie, w samym rodku wsi, przy kociele. A do tego miaa w malowanym kufrze chyba ze sze patentw z dziedziny biochemii. Nic dziwnego, e modzi byli dobrani i rodzice obojga wnet si na ma estwo zgodzili. I ogoszono w Atomicach wesele. Akurat- em walcowa blach na zimno, jak brat panny modej przyszed na wesele mnie zaprasza. By ci to postawny uczony, kolega mj jeszcze z katedry. Boga pochwali, bose nogi na somiance wytar i na zydlu przysiad. Troch trudno nam byo rozmawia, bo tego roku odrzutowce szczeglnie jako licznie si zleciay i pola startowe za stodo sobie uwiy, coraz te ktry w powietrze wzlatywa i gonym wiegotem swoim sowa nasze tumi. Ano, wydajemy j za m westchn go. Ino eby awantury jakiej na weselu nie byo doda strapiony. Coby miaa by odpowiedziaem. Przecie to jest wesele pokoju, no nie? Posiedzielimy jeszcze z kwadrans, popatrzyli, jak dzieci wracaj drog z uniwersytetu, jak stary Jzwa zwozi do stodoy paliwo, a potem po egna si i poszed. Nadszed dzie wesela. Troch nieporcznie wypado, bo akurat w tym czasie zaczli u nas przeksztaca przyrod. To, co byo zalesione, ucywilizowano, ale za to zmelioryzowano, za pustynie zalesiono. Rzek zawrcono, eby pyna w drug stron. W zwizku z tym droga do kocioa wypada nieco dalej, za u mnie na podwrku powstaa wielka tama o powa nym znaczeniu gospodarczym, tak e drzwi si cakiem nie odmykay i z trudnoci mo na byo wyj z domu. Kiedym na miejsce przyszed, akurat zaczynay si oczepiny. Druhny pieway: Jak ci bd czepi, spojrzyj do poway, eby twoje dzieci czarne oczka miay. Potem zrobiy jej elektroliz i wyprowadziy do komory cinie. Tymczasem goci przybywao. Wszyscy byli w ludowych termostatach nao onych na granatowe garnitury kort-tenis. Niektrym ju si kurzyo ze skafandrw. Na podwrku podchmieleni piloci trzaskali z rur wydechowych. Psy szczekay. Ale dopiero po kociele zacza si prawdziwa zabawa. Staem na przyzbie, eby przedwieczornym powietrzem odetchn. Z izby dochodziy r ne dwiki muzyki dodekafonicznej, to znw syntetycznej. Coraz to buchay przypiewki a przytupywania. Kbiy si, wrzay jurne siy wytwrcze. Na niebie pojawia si gwiazda. Dzieci rzucay w ni kamieniami. Wesele trwao w peni, gdy jako przed jedenast wyskoczy na rodek mody Smyga zza rzeki, tancerz zawoany, pieniarz i filut. Okrci si par razy, stan przed orkiestr i zapiewa na poczekaniu: Ju si przed wsi nasz jasna przyszo moci, przez szczcie spoeczestwa do szczcia ludzkoci! Oj, dana, oj, dana! 99

Sawomir Mro ek Opowiadania

Bardzo si to wszystkim spodobao. Powsta miech i gone brawa. Ale ju mody Pieg odbi si, wyci houbca, czapk na bok skrci i zapiewa w odpowiedzi: Najpierw trzeba zacz od spraw moralnoci: do szczcia spoeczestw przez ducha czystoci! Hop, dzi! Na to znowu miech i brawa. Poniektrzy zaczli krzycze na Smyg, eby Piegowi si odci. Ale ten nic nie rzek, jeno cichaczem Piega zaszed i niespodziewanie wypali go gowic atomow, co j mia schowan za pazuch. Pieg zatoczy si i zacz promieniowa, ale zd y jeszcze guzik u surduta nacisn i z wyrzutni, co j mia ukryt w prawej nogawce, rakiet redniego zasigu prosto w czoo tamtemu puci. Byby niewtpliwie Smyg wykoczy, gdyby nie to, e mu ostatni czon rakiety nie odpali i przez to nastpia dewiacja z kursu. Cofn si Smyga, zakoysa i opar o barier ciepln, ale ta pka i Smyga polecia w gb temperatury, przy stale wzrastajcym jej wspczynniku. Ludzie, co robita?! zawoa ojciec panny modej wskazujc na starowiecki, cienny licznik Geigera. Ale ju gwat si podnis i rwetes, i na rodku izby zaczy szybko wyrasta ogromne niebieskie paprocie zwyczajna rzecz przy wzmo onej radioaktywnoci w zamknitym pomieszczeniu. Ju i inne rakiety lata zaczy, jeden tylko Babua zachowa przyzwoito i konwencjonalnie r n no em. Wtem gwizd ostry si rozleg. To gospodarz, widzc, e inaczej goci nie uspokoi, skoczy do domowego rezerwuaru, odkrci kurek i gazy bojowe na izb puszczajc, rozpocz zaka anie. Rzucili si wszyscy do kombinezonw, ale mj okaza si nieszczelny, ponadto picy ju troch byem, wic postanowiem zaniecha zabawy i pomau do domu si zbiera. Noc bya jasna, bo od zagrody, gdzie odbywao si wesele takie promieniowanie bio, e bez trudu drog znajdywaem. Szo si rzeko, bo deszczyk radioaktywny te skropi raz i drugi. Troch mi tylko to przeszkadzao, e czuem ssanie w organizmie, no, ale po zabawie to rzecz zwyczajna no i to, e zaczy mi wyrasta dodatkowe n ki, po trzy pary z ka dej strony, zielony rg na czole, a na grzbiecie chitynowy pancerzyk. Jako jednak dobrnem do chaupy, przelazem przez szpar w ramie okiennej i znalazszy sobie zaciszne miejsce na listwie za szaf, z dala od pajkw zasnem spokojnie, rozpamitujc, jak to byo na tym hucznym weselisku.

100

Sawomir Mro ek Opowiadania

WSPOMNIENIA Z MODOCI W sposb niespodziewany staem si wiadkiem tego wydarzenia, o ktrym dosy gono byo przez czas jaki a potem ucicho. Byem wtedy jeszcze skromnym agronomem-praktykantem i do czsto przeo eni wysyali mnie do odlegych zaktkw. Tak si zo yo, e pn jesieni miaem si uda do D-skiego powiatu, gdzie nale ao pomierzy grunta pewne. Pamitam, e dziwny we mnie powsta jaki opr, jakbym przeczuwa, e czekaj mnie niezwyczajne prze ycia. Ale jecha byo trzeba. Wic ju na trzeci dzie podr y znalazem si w stolicy D-skiego powiatu, miasteczku R. Tutaj, by dalej mc jecha, konie nale ao naj. W tym celu zaszedem do gospody, gdzie najatwiej rozpyta si o podwod. Miaem si uda do majtku Z., ktry dawniej do hrabiego, a dzisiaj do pastwa, czyli do ludu nale y. Podszedem do szynkwasu i spytaem stojcej tam gromady wonicw, czy ktry do Z. wanie nie wraca. W samej rzeczy znalaz si jeden, chop o lisiej twarzy, nie bez targu zgodzi si mnie na bryk zabra. Ledwo jednak dobilimy do zgody, kiedy od okna powsta czowiek samotnie siedzcy i ku mnie si zbli y. Odziany by z wielkomiejska, zamo nie, wosy mia dugie jak artysta, czoo gadkie. Zapyta mnie grzecznie, czyby do mnie mg si przyczy, bo on rwnie z daleka przybywa i do Z. musi, a sam, jako obcy i powiatu nie znajcy, poradzi sobie i furmana zgodzi nie umie. Przystaem tedy chtnie, bo nieznajomy napeni mnie szacunkiem i zaciekawieniem, a zreszt w podr y zawsze co dwu, to nie jeden. Rwnie i wonica-chytrus, gdy nieznajomy przed nim stan, widocznie by wyrazem szlachetnoci bijcym z caego tego oblicza pora ony i pomieszany, bo jakby straci rezon, czapk tylko w rku mi i gosem spokorniaym na pierwsz nasz cen przysta. Chopstwo, co si dotd przy szynkwasie bezadnie skupiao, uciszyo krzyki i z szacunkiem mimowolnym przed obcym si rozstpio, co wszystkim wydao si tym dziwniejsze, e nikt go przecie tu nie zna. Takie wida dostojestwo i duch z jego powa nych oczu wyzieray. Wonica nawet szklanki nie dopi, co ju najwicej niezwykoci caej sprawie przydao, tylko siedzenie obficiej nam wymoci, na kozio skoczy, na konie cmokn i ruszylimy. Wtedy dopiero, jak grzeczno ka e, dokonalimy prezencji i dowiedziaem si, z kim to droga mi wypada. Tak wic los zrzdzi, e byo mi dane jecha ze synnym podwczas poet ze zwizku literatw, czowiekiem znacznym w kraju, nawet za poniektr granic. Nie by on z tych, co to napisz to, napisz owo. O, nie! Zreszt wystarczyo spojrze na t postaw, na t twarz pielgrzymi, ktre nawet niewiadomych tak uderzay. Znany by z tego, e nie pisa dla siebie, a dla narodu. Tote dziwiem si, dlaczego w zib i pluch w gb powiatu zmierza, kiedy w stolicy ciepo ma i opiek. Nie miaem pyta, ale musiao by w moim gosie czy oczach to pytanie, bo sam pierwszy si odezwa: Wybaczcie, e ja tak prosto z mostu, ale powiedzcie, czy w tym tu powiecie bardzo kradn? Odparem, e jestem nietutejszy, ale tak, na oko, to dosy. Ja, widzicie mwi pisarz cho prywatnie, to jakby urzdowo. Wy jestecie agronomem pl, a ja agronomem dusz ludzkich. Chodzi mi szczeglnie o ten majtek Z., do ktrego obaj jedziemy. Jutro czyta tam bd wiersze swoje ludziom tamtejszym, eby im w pracy ul y. To i chciabym wiedzie, z czym walczy. Powiedziaem, e bardzo si ciesz, bo i ja posucham, jako e obowizki rwnie w Z. przez jutro mnie zatrzymaj. Na tym prawie rozmowa si urwaa, bo pisarz zapad w zamylenie, co raz tylko papier z kieszeni wyciga i pisa. Ja za, cho to ju pmrok by, kiedy przed front dawnego paacu zaje d alimy od razu zobaczyem e nie jest dobrze. Nawet kamienie z podjazdu gdzie wynieli. 101

Sawomir Mro ek Opowiadania

Przewodniczcy, kuternoga ry y, skar c si na ze urodzaje, przyj nas z wielkim uszanowaniem, ale wida byo, e kpi w ywe oczy; rce zaciera, oczy mru y. Wnet kaza poda chudej polewki, ktr przyniosa babina wygodzona na wir i milczca, bo niemowa, jak to si okazao. Potem poszedem z pisarzem do pokoju gocinnego, gdzie tynk by zeskrobany. Tam znw si okazao, e jest tylko jedno ko, bo drugie a jeszcze przed poudniem byy dwa zabrali. Trudna rada. Dostojnemu gociowi miejsce na ku zostawiwszy, sam buchnem w kcie na derk i zasnem jak kamie. nio mi si, e kto spode mnie derk wyciga, ale rano obudziem si rzeki i wesoy. Pisarz za wsta milczcy i powa ny jaki, polewki, ktr nam niemowa przyniosa ledwo tkn. Ale e robota na mnie czekaa, wic, podjadszy, czapk porwaem i na dwr wyruszyem. Odrobiem tego dnia niewiele, bo od razu to pole, gdzie pomiary nale ao zdj gdzie si zagubio. Miao by koo lasu, dugo szukaem, a e si okazao, e tego lasu ju nie ma i wtedy dopiero pole odnalazem, ale jakby mniejsze. Wic mierzy je musiaem od samego pocztku, a zmordowany i zy, bo roboty wicej i nie chciao si zgodzi, pod wieczr do majtku wrciem. W caym gmachu ju byo o ywienie i krztanina, co modsi znosili do wietlicy awki bez opar, a w samej wietlicy kto podrzuci nawet z powrotem ze trzy deski z dawnej podogi, eby pisarzowi nie cigno po nogach. Wida przewodniczcy wszystkim zapowiedzia, e odbdzie si uroczyste zebranie literackie. Samego pisarza zastaem w nastroju jeszcze powa niejszym ani eli rano. Mo e nawet czeka na mnie, bo ledwo zzuem buty, on odwrci si od okna, przez ktre wyglda na karczowisko po sadzie, i rzek, a gos mia stroskany: To mi nie pierwszyzna, ale tutaj co mi si wydaje, e trzeba wstrzsn sumieniami ludzkimi. Odczytuj zazwyczaj rozdzia powieci pod tytuem Droga ku wiatu. Jest to opowie szlachetna, czysta, tote nic dziwnego, e budzi tsknot, aby sta si lepszym. W trudniejszych rodowiskach odczytuj wiersze, ktre oprcz tsknoty budz tak e porywy. Nawet w nich wiksza sia umoralniajca. Mam jednak co, czego jeszcze nie stosowaem, bardzo mocne: poemat proz pod tytuem: Majestatycznie razem. Co o tym sdzicie? Nie chciaem go przestraszy, wic zapytaem, przestajc wykrusza na znak uszanowania boto od podeszwy: Czy wolno mi zapyta mo e by co jeszcze? Poza tym mam jeszcze tylko aforyzmy. Staem, opuciwszy gow, a wzrok mj pad na karakona. Nie byo tu co ukrywa: Ja bym ich od razu tym mocnym i jeszcze aforyzmami. Tak mylicie... wyszepta tak mylicie... Ale ja wierz w czowieka. W wietlicy byo toczno, jak to na zebraniu. Kiedy wszed pisarz, wszyscy skonili si jakby, tak mia twarz niby posaca jakiego. On za, nie zwlekajc, rozwin arkusz i zacz czytanie. Poznaem, i zacz od wierszy. Cisza zrobia si jeszcze gbsza i tylko czasem gdzie westchnienie zaszelecio, jak ptak umierajcy. Bo dzisiaj jeszcze, na wspomnienie tego, same lotne sowa mi si cisn. Nie byy to utwory oderwane od ycia, o, nie! Trafiay prosto do serc ludzkich, budziy tsknot, aby sta si lepszym, eby ulepszy siebie, ssiada, a potem to choby lecie przed siebie i ulepsza, co si nawinie. Patrzyem na wietlic. Siedzieli jakby wmurowani. Coraz to rozlegao si krtkie kanie, co tu du o mwi mnie samemu zrobio si tak jako, jakbym co mia na sumieniu, cho przecie byem przyjezdny. Ale przecie em z tego si otrzsn i kiedy pisarz skoczy, wszyscy siedzieli tak, jak siedzieli i patrzyli cho owszem, niektrzy nawet, a zwaszcza baby, zapakani czy ju mo na i do domu. Ale on wtedy zacz czyta to najmocniejsze. Poprawiem si na awie. O, z tym ju artw nie byo. Bia z tego taka szlachetno, tak to przemylnie byo napisane, takie to speniao zadanie, e nie tylko tsknota, nie tylko 102

Sawomir Mro ek Opowiadania

porywy, ale wprost dza dobrego i to nie dla siebie, ale dla spoeczestwa apaa czowieka za gardo. Teraz ju szlochy jawne na sali rozlega si zaczynay. Szum wzbiera, a nagle rumor i oskot pot ny przerway czytanie. Wszystkie gowy tam si zwrciy. To ksigowy na ziemi si zwali i czoem bi. Bilans, bilans woa. Za trzy ubiege lata faszowaem, do wasnej kieszeni pienidze spoeczne kadem, ooo! Ju do niego wiceprzewodniczcy przypad. Rce od twarzy ze zami mu odrywa. Bracie woa ty przecie nie sam, ale za moim poduszczeniem, za zyskiem moim i zgod ty grzeszy, jam winny, jam winny! i w pier szerok si bi. Tu dzie sdny si zacz. Pisarz gos podnis i podj nieubagane czytanie, a chostani nim winowajcy jeden po drugim padali. Coraz to w innym kcie huk si rozlega i lament a zawodzenie wybuchao. Po ksigowym i zastpcy pomniejsi i sabsi si amali. Od dbe i gwodzi, od kur i gsi ten woa, e ukrad psa i aowa, i kary na siebie da, tamten prosi, eby mu w twarz rzuci, jako skoble wynosi, a potem grubsi nieco i zatwardzialsi, od byda, koni i plonw a ja czekaem, a do onego pola dojdzie, bobym si dowiedzia, ile go by powinno, mierzy bym od nowa nie musia i mordgi bym zaoszczdzi. Byli i tacy, co za czapkami si ogldali, eby na posterunek lecie i od razu zezna. Ale trzeba te powiedzie, e nie wszystkich jeszcze dosigo; ci na twarzach byli czerwoni albo bladzi, siowali si ze sob, oczy szkliwem im zaszy i zacici coraz to porywy szlachetne w sobie tumili, jak mogli. Ale wida byo, e sabn, e obrona dugo trwa nie mo e, za koca czytania poematu wcale jeszcze wida nie byo, jak za wiedziaem, e w zapasie s jeszcze aforyzmy. W tym to zamcie, jako obcy w powiecie spokojniejsz od innych gow majc, ciekawie si rozgldaem i wnet zobaczyem, e co najt sze tuzy, ktrym pewnie i las, i pole, i Bg wie co jeszcze dziwne nie byy pod cian si zebrali i si zmawiaj. Wida, e ich te czytanie szczerbi, e ich wtli, ale taka w nich sia nadludzka bya, taka zatwardziao, e nie tylko dotd si nie przyznali, ale swoje do siebie szeptali, jakby radzc, a midzy nimi wiecia przewodniczcego gowa. Lecz w tej chwili uwag odwrci musiaem, bo jaki staruch bolenie na nog mi pad, bekocc co o dylach jakich, co je wsplnie z synowcem Maciejem przy peni wycigali. Przez chwil trwao, a em stop spod skruszonego dziada wyszarpn, a potem jeszcze rozciera j musiaem. I dopiero na krzyk nagy, powszechny, gow podniosem. Przez mgnienie jeszcze pisarza widziaem, jak arkusz z poematem w rku trzyma, cigle czytajc, a na gow worek zgrzebny mu zarzucono a potem wiato zgasili. Zerwaem si, lecz cios ostry od dou otrzymaem i pogr yem si w mroku i nicoci. Chcecie wiedzie, panowie, jaki obrt ta przygoda z moich lat modzieczych przybraa? Ot, zwyczajnie. Do siebie przyszedszy, roboty ukoczyem, pole, acz nie bez mozou, wymierzyem i najpierw do miasteczka R., a potem do naszego tu wojewdzkiego powrciem. Co si za pisarza tyczy, to znaleziono go w trzy dni potem, daleko, w wierzbie przydro nej, w pniu wyprchniaym. Gow mia obwizan workiem i rce do tyu wykrcone i skrpowane. Jcza, wic konie si poszyy i tam go znalaz ksidz kapelan, do egzorcyzmw sprowadzony. Suchy chodz, e nie jest ju ten sam, po piwnicach chodzi, pisze ksi ki smutne i niezrozumiae, nie oddziaywajce na ycie.

103

Sawomir Mro ek Opowiadania

DESZCZ

104

Sawomir Mro ek Opowiadania

MAY PRZYJACIEL Pewnego razu zobaczyem, jak okrutny pies goni kotka. Poniewa jestem mionikiem zwierzt, wic pochwyciem du y kamie i przywaliem psu, a si przewrci i jaki czas le a nieruchomo. Bezdomny kotek, biedaczek, ledwo y ze zmczenia. Niewiele mylc przygarnem go. By to adny kot o puszystej sierci i lnicych oczkach. Zamknem go w domu i oddaliem si na hulank. Jakie byo moje zdziwienie, kiedy, obudziwszy si nastpnego dnia po przepitej nocy i skrzywdzeniu pewnej sieroty, wcale nie odczuwaem adnych przykrych objaww, ktre, niestety, s nieuniknionym zwykle nastpstwem podobnych wykrocze. Ani ladu zwykego blu gowy czy te zawrotw i kurczw. Przeciwnie: czuem si rzeki, wyspany. Przyjemno, ktr zawdziczaem oszoomieniu i niegodziwoci i za ktr spodziewaem si ci ko odpokutowa, pozostaa w mej pamici nadal ywa i wabica, kary za nie doznaem adnej. Nie odczuwaem rwnie adnych wyrzutw sumienia w zwizku z sierot. Musz powiedzie, e sierot krzywdziem niechtnie, poniewa znam siebie i wiem, e przed gryzcymi wyrzutami sumienia uj si nie da. Tymczasem nie tylko nie odczuwaem adnych, najsabszych nawet wymwek wewntrznych, adnego niesmaku po wstrtnym czynie, ale wrcz odwrotnie. Ledwo otworzyem oczy, ju rozgldaem si dookoa w poszukiwaniu nastpnej sieroty, by j ochoczo skrzywdzi. Wzrok mj pad na kotka. Jaka zmiana w tym zwierzciu, wczoraj jeszcze tak zdrowym i wesoym! Oko mu zmtniao, sier poszarzaa. Zatacza si z wszelkimi objawami silnego zatrucia alkoholowego. W dodatku od czasu do czasu miaucza cicho, jakby dotknity ci kim duchowym strapieniem. Pogwizdujc, wyszedem z domu. Czy mo na si dziwi, e nie hamowany przykrym samopoczuciem, ktre, jak to bywao przedtem, powstrzymywaoby mnie, przynajmniej na kilka dni, od nowych upadkw, natychmiast oszoomiem si ponownie trunkiem i wyrzdziem niewybaczaln krzywd pewnej wdowie? A kiedy w cudownym nastroju obudziem si dnia nastpnego, obca mi bya jakakolwiek wtpliwo natury moralnej czy te najdrobniejsza choby dolegliwo fizjologiczna. Za to kotek przedstawia widok aosny. Sania si bekoczc, czka, cierpia, a w jego zmtniaych renicach odbija si bolesny wyrzut sumienia. Skoczyem po piwo dla kotka, nalaem je do miseczki i, patrzc, jak chciwie je chepce, zaczem si zastanawia. Nie ulegao wtpliwoci, e czy to przez wdziczno, czy z pobo noci kotek bra na siebie wszystkie moje grzechy, a raczej tylko ich moralne i fizyczne nastpstwa, cz najbardziej atrakcyjn pozostawiajc mnie. By mo e, mimo r nicy gatunkw, ale jako, bd co bd, tak e zwierz, znajdowa si w jakim pokrewiestwie z owym kozem, ktrego, gdy ju by dostatecznie obarczony ich grzechami, staro ytni ydzi wyganiali na pustyni, a on oczyszcza ich w ten sposb i uwalnia od plugawego ci aru. Spojrzaem bacznie na kotka. Mimo objaww nie ytu odka i pora enia nerwu rwnowagi wyglda wci na dorodnego i silnego kota, na ktrym zmiecioby si jeszcze niejedno. O adnym wyganianiu nie mogo by mowy. Nastay teraz dni, ktre zawsze wspominabym z czuoci, gdyby mi zostao troch wicej czasu. Wracaem przewa nie nad ranem. Jk krzywdzonych sierot i wdw rozlega si po okolicy. W cigu krtkiego czasu popeniem tak wielk ilo wystpkw tak soczystych, e wtpi, czy znalazbym kogo rwnego sobie w tym wzgldzie, gdy nikt nie sprostaby mi ani fizycznie, ani moralnie. Ka dego musiaoby zabi wycieczenie oraz obrzydzenie do samego siebie. A ja wci byem jednakowo wie y, wawy i radosny, gotw do nastpnych, jeszcze ohydniejszych uczynkw, a czysty jak anio. Wszystko bra na siebie kotek, mj may przyjaciel.

105

Sawomir Mro ek Opowiadania

Schud. Ju po niedugim czasie jego sier pokrya si parchami, wiadczcymi dobitnie o poziomie etycznym moich postpkw. Kiedy zmalwersowaem wyskakiwa mu nowy ropie na ciele. Kiedy skamaem pucha mu morda, kiedy rzucaem przeklestwo dostawa wypukych piegw, kiedy bluniem popada w konwulsje, kiedy nie uszanowaem starszego lub przeo onego odpada mu ogon. Kiedy po daem czego, co nale ao do kogo innego, ony albo jakiej rzeczy dotykaa go padaczka, kiedy si ob arem dwunastnica odmawiaa mu posuszestwa. Ka de moje przeniewierstwo oznaczao nowy wrzd dla niego, moje szachrajstwa na wycigach konnych obsypay go kaszakami, w okresie gdy powiciem si szczeglnie porubstwu straci ca sier. Tak, to prawda, ja pluskaem si w grzechu bezkarnie, za to on przedstawia coraz aoniejszy widok. Wreszcie musiaem zwolni tempo. Wyglda coraz gorzej i nale ao go troch oszczdza, o ile nie chciaem go wykoczy w krtkim czasie. A wcale tego nie chciaem. Pozwalaem sobie teraz z rzadka i to z najwikszym ryzykiem. Stopniowo wycofywaem si z grzechw gwnych, ograniczaem si do drobnych, skpo dawkowanych, a i to dr aem, e kotek skoczy si lada chwila. Eksploatowaem go naukowo, opracowaem tabel zwizkw midzy wa niejszymi grzechami a stanem zdrowia zwierztka. Wszystko to mogo jedynie opni proces, podczas gdy nale ao znale wyjcie. Chtnie teraz dzielibym si z kotkiem choby i p na p, ale on, nieubaganie, w dalszym cigu przyjmowa wycznie na siebie ka de moje wistwo. Wreszcie musiaem si powstrzyma zupenie. Na kotku zostao miejsce tylko na jeden wystpek, i to drobny jaki, ot byle co mogo go teraz dobi. yem wzorowo, gorczkowo przy tym obmylajc sposoby. Prbowaem leczy kotka dobrymi uczynkami. Par dobrych uczynkw pomylaem sobie a kotkowi oczyci si skra i bdzie mo na zacz na nowo. W tym celu przeprowadziem staruszk na drug stron ulicy i daem jamu n ebrakowi. Ale widocznie kotek dziaa tylko w jedn stron i nic mu si nie poprawio. Byo w nim co z owych mrocznych, twardych zasad Reformacji, co z determinizmu, z pogldu, e grzech, raz popeniony, nie mo e by zmyty. Wobec tego chciaem skopa staruszk i da w ucho ebrakowi, ale w por przypomniaem sobie, e kotek z pewnoci by tego nie prze y i powstrzymaem si. Wieczory spdzaem w domu, by za wszelk cen unika pokus. Trzewy, z rkami przy sobie, cnotliwy i ewangelicznie dobry, siadywaem naprzeciw niego, i, eby mu zrobi przyjemno, haftowaem fartuszki dla przytuku podrzutkw-Murzynitek. On patrzy na mnie, jakby chcia powiedzie: Prosz bardzo, dobij mnie, gwa, pal, kam, prosz bardzo. Mylaem, e mu dam w pysk, ale to byoby te nieadnie, popenibym grzech niewdzicznoci i na pewno by zdech. Nienawidziem go. Nocami obliczaem pospnie, o ile wicej by si na nim zmiecio i na jak dugo by wystarczy, gdyby by wielkim kotem, tygrysem, a nie zwyczajnym, maym kotkiem. W kocu jednak wymyliem: postanowiem go rozmno y. Wprawdzie nie nale ao si spodziewa, aby jego potomkowie byli wiksi od niego, ale korzy tkwiaby w liczbie. Za my, e bdzie sze sztuk. Je eli wszystkie odziedzicz jego waciwoci, to jedna odchowana sztuka powinna, przy oszczdnym postpowaniu, wystarczy mi na jakie p roku, razem mam pene trzy lata, a je eli tamte tak e z kolei si rozmno ... Powstaem olniony. Racjonalna hodowla takich kotw umo liwi mi bezkarne tarzanie si w wystpku do koca moich dni, a kto wie mo e i pniej tak e. Natrafiem jednak na nieprzezwyci on trudno. Z powodu jego niechci do wszystkiego, co nie su y celom duchowym oraz wrodzonej wstydliwoci nie wiadomo byo, jakiej jest pci. Po drugie: z tych samych przyczyn kategorycznie wzbrania si przed 106

Sawomir Mro ek Opowiadania

jakimkolwiek rozmna aniem. Po trzecie: ze wzgldu na jego straszliwy stan aden inny, zdrowy kot, obojtne jakiej pci, nie chcia z nim mie nic wsplnego. Poczekaem jednak, a nadesza wiosna. Liczyem na to, e pot ny zew natury przezwyci y jego opr i osabi zastrze enia ewentualnych partnerw. Pitnastego marca wieczorem, gdy byo parno i ciepo, otworzyem okno i postawiem go na parapecie. Spojrza na mnie z pogard, wzrokiem najwyraniej mwicym: Nigdy! i powrci do kta. Poczuem si bezsilny. Dotd zawsze byo tak, e ja uprawiaem nierzd, a on ponosi konsekwencje. Jak e miaem go teraz zmusi do zajcia postawy czynnej? Mogem wprawdzie sam wyj na dach i prbowa szczcia, ale usiowanie takie byoby pozbawione sensu z punktu widzenia moich zamierze, aby rozmno y kotka. Ach, ty pobo ny kocie! mylaem w przypywie zimnej pasji. Nareszcie dopie celu. Zaszachowae mnie. Ale mam ju dosy tego szanta u. Teraz ja ci poka , co to jest szanta . Szybko rozwa yem w myli bie ce mo liwoci. Pno jest... Wszystko pozamykane... Chwyciem kota za kark i zapukaem do drzwi ssiada, chorowitego staruszka. Kiedy otworzy, witajc mnie wesoo, wszedem, zamknem drzwi za sob, puciem kota i zapaem staruszka za gardo. Albo si rozmna asz powiadam do kota albo udusz tego staruszka, a nie masz chyba wtpliwoci, e takiego grubego kawaka nie przetrzymasz, dobrze wiesz, e teraz byle co mo e ci wykoczy, wystarczyoby mi porzdnie zakl par razy albo splun na jak wito narodow, eby zdech bez ratunku. On nic, a staruszkowi oczy wyszy na wierzch. Bdziesz si rozmna a, czy nie? pytam. Nie zareagowa, wic cisnem ssiada troch mocniej, dla efektu. Nie doprowadzaj mnie do ostatecznoci mwi. W kocu rozmna anie si, to nie grzech. Co innego, gdyby gustowa w rozpucie, ale tak? Chyba wiesz, co mam na myli. Kotek jakby mnie nie sysza. Udaje myl sobie. Chce mnie wzi na przetrzymanie. Wojna nerww. Dobrze wie, e nie mog udusi tego starca, bo za nic nie chc dopuci, aby zdech mj drogocenny koteczek. Ano, zobaczymy, kto kogo przetrzyma. Biedny staruszek, cay ju siny, zaraz go puszcz. Nic mu nie bdzie, a zaami tego kota. Za chwil poleci si rozmna a. Niestety, ja i kotek przetrzymalimy, ale staruszek nie przetrzyma. Tak? myl sobie. Tak? No, to ju teraz wszystko jedno! I skoczyem jeszcze naprzeciwko troch pogwaci i spali to i owo. Kotek prawdopodobnie nie prze y tego wszystkiego. Bo gdyby y, jego by jutro mieli wiesza zamiast mnie. Wziby to wszystko na siebie.

107

Sawomir Mro ek Opowiadania

GRAL Bawic w podgrskiej miejscowoci byem wiadkiem wypdu owiec na hale. Towarzystwo nasze siedziao na werandzie, pijc herbat ze mietank i przegryzajc petit beurre, za drog szy weniste gromady, prowadzone przez rosych grali. Trzeba doda, e coroczny wypd owiec na hale ma charakter uroczysty i jest wa nym wydarzeniem w yciu tubylczej ludnoci Tote tej czynnoci, par excellence gospodarczej, towarzyszyy piewy i granie na miejscowych skrzypcach. Panie okrzykami podziwu witay pojawienie si regionalnych strojw, doprawdy zaskakujcych malowniczoci. Melodyjne brzczenie dzwonkw wypeniao dolin. Kiedy ju pochd zdawa si koczy, uwag nasz zwrci juhas idcy w ariergardzie, budow i powierzchownoci odbiegajcy od pozostaych. Cer mia blad z odcieniem tawym, by nikego wzrostu, o zapadej piersi, w binoklach. Co za odr niao go zdecydowanie od reszty, to fakt, e nie pdzi ani jednej owcy i szed zupenie sam. Po widoku dorodnych synw gr, a ka dy z nich otoczony by pobekujcym, swawolcym stadem, obraz tego juhasa przygnbiajce sprawia wra enie. Pamitam, e towarzystwo umilko i sycha byo tylko martwy dwik fili anek i y eczek, a e w gral zamyka pochd i dlatego nie nale ao oczekiwa szybkiej odmiany nastroju, kto zaproponowa wycieczk do pobliskich wodogrzmotw, co zostao przyjte z aplauzem. Pami o tym nie przetrwaaby zapewne dugo w gwarnym kurorcie, gdzie ka dy dzie przynosi nowe gry i zabawy, gdyby nie zdarzenie, ktre nastpio w jaki czas pniej, a wynikno wanie z owej beztroski, waciwej letniskowym rodowiskom. Oto, ufajc piknej pogodzie postanowilimy zapuci si w wy sze partie gr, aby ze szczytw ogarn spojrzeniem szersze horyzonty. Panie ochoczo podjy t inicjatyw i wczesnym rankiem nasza rozbawiona gromadka, zaopatrzona w suchy prowiant, wyruszya na podbj skalnej fortecy. Ale ju w poowie drogi cae towarzystwo rozpado si na pomniejsze grupki, zale nie od si i ochoty do marszu, tak e okoo poudnia znalazem si sam, prowadzc dwie spord naszych pa, su c im jednoczenie jako przewodnik i causeur. Tymczasem ani zauwa ylimy, jak niebo pociemniao i pierwszy guchy grzmot rozleg si w majestatycznym amfiteatrze gr. W dodatku zmylilimy drog i znalelimy si w poaci zupenie nieznanej, zagro eni przez kaprys nieobliczalnej przyrody. Ju wydawao si, e nic nas nie uchroni przed zbkaniem i wilgoci, kiedy niespodziewanie otwara si przed nami obszerna panorama grskiej ki z pasterskim szaasem. Panie wyday lekki okrzyk radoci, po czym, cigani przez pierwsze krople d d u, tam wanie znalelimy schronienie. Wtedy okazao si, e w szaasie mieszka samotnie w juhas w binoklach, ktry onegdaj zwrci by nasz uwag. Trzeba jednak przyzna, e robi, co mg, eby stan na wysokoci zadania. Widzc nas schowa ksi k, ktr studiowa, pod stert zgliwiaego sera. Wielkie zapasy tego ostatniego wypeniay szaas w sposb, powiedziabym, nazbyt ostentacyjny. Dyskretnie zdj rwnie kalosze i zabra si do rozniecania ognia. Gdy wyszed po drwa, syszelimy, jak odchrzkn i zajodowa. Kiedy jednak, na prob pa, chcia odtaczy taniec zbjnicki dookoa ogniska, bolenie zwichn nog w kostce i zapanowao przykre milczenie. To, jak rwnie zupeny brak owiec, tak w szaasie jak i w jego okolicy i dalej, stworzyo atmosfer ci k i naadowan niedomwieniami. Tymczasem niebo zacigno si na dobre chmurami i ulewa zapowiadaa si na ca noc. O powrocie nie mogo by na razie mowy. Wobec tego odstpilimy paniom szaas, a sami rozo ylimy si wygodnie na hali, dyskomfortowani jedynie przez ulewne potoki deszczu. Gral co chwil przeciera binokle, zalewane deszczwk. Byem ju na pograniczu snu, ale syszaem, e on cigle przewraca si niespokojnie w kau ach. 108

Sawomir Mro ek Opowiadania

Nie mo e pan zasn? zapytaem z uprzejmoci cho miaem wielk ochot pogr y si w zdrowy sen, na ktry zasu yem przecie caodzienn wspinaczk. E, tam, panie! Przecie owce licz odpar sztuczn nieco gralszczyzn. To jest sposb na insomnyj. Jak e to? Darujcie, juhasie, ale kiedycie ju sami o tych owcach zaczli... Dawno ju si dziwowalimy, e u was owiec nie widzimy, cho szaas i wszystko inne jest. A, bo wy z dolin jeno nasze guki i serdaki widzicie, ale ycia duchowego, wiata nienamacalnego, problemw umysowych naszego ycia juhaskiego o, to nawet o to nie pytacie! Wielu ludzi cierpi na bezsenno. Ano, wielu powiedzia, obracajc si na bok, unoszc na okciu i wylewajc sobie wod z ucha. Ale ja wam, panie, nie wymawiajc, prawd powiem. Wy tam po kawiarniach o prdach rozprawiacie, ale konsekwencyi intelektualnej lkacie si. Nie trzeba to wnioskw ze swojej sytuacyi wewntrznej wyciga i odpowiedzialno podejmowa? A wy co do miejskich ek na spr ynach si kadziecie po to, eby sobie, zasn nie mogc, dzikie, grskie ki wyobra a i owce skaczce liczy. Wasza sytuacyja wewntrzna swoj drog, a ycie swoj. Potem rogaliki rano jecie. Tfy! Splun, ale tak padao, e nie mogem stwierdzi, w jakim kierunku. No no... prbowaem argumentowa. Istniej przecie towarzystwa turystyczne, wycieczki... Kompromis, panie, kompromis, odwagi intelektualnej brak, ot co! Spjrzcie na mnie: to prawda, e od maego nerwowy jestem i zasn trudno mi przychodzi, dlatego, zaprzeczy si nie da, owce w gowie licz. Alem ja swojej prawdzie w oczy spojrza i jak owce, to owce powiedziaem sobie. Co wieczr dochodz od trzech do szeciu tysicy sztuk i wicej, to ju nie s arty, panie! Wic ja si nie wykrcam, jeno kapelusz na gow i jak tylko sezon przyjdzie co rok na hal, panie, do szaasu. Jaka wewntrzna sytuacyja, taka zewntrzna konsekwencyja. I nikt tu paln si doni po parzenicy nikt nie mo e powiedzie, em si przed ni cofn, haj! By taki dumny, natarczywy wyrzut w jego gosie zachrypym od deszczu i bezsennoci., em wyjka: Ja... Ja zawsze zasypiam od razu. Umilk, a potem powiedzia, ani to z wy szoci, ani to markotnie: Chyba e tak, panie, chyba e tak... Po czym odwrci si tyem do mnie. Wkrtce istotnie zapadem w sen, ukoysany jednostajnym szumem ulewy i bbelkami wodnymi, ktre wesoo skakay mi po gowie, przypominajc o wiecznej obecnoci natury. Rwno ze wschodem soca la przestao i przecudny, grski poranek obudzi nas i nasze panie, ktre niezwocznie wczuy si w pikno zjawiska. Ale Juhas, mruknwszy tylko, e doi pora, oddali si w kosodrzewin.

109

Sawomir Mro ek Opowiadania

WSPCZUCIE Na skutek niepowodze yciowych popadem w depresj. Wtedy moj uwag zwrcio ogoszenie przypadkowo przeczytane w gazecie: Jeste smutny? Nie wiedzie ci si? Uwa asz si za pokrzywdzonego przez los? Ulica Ulgi Emeryckiej 13, oficyna na prawo. Pod wskazanym adresem panowa tok. Nale ao wykupi bilet w kasie, nastpnie poczeka. Wpuszczano tylko po dziesi osb. Kiedy nadesza kolej na moj dziesitk, wony wprowadzi nas do wntrza. Byo to ohydne, jednoizbowe pomieszczenie. Na ndznym wyrku wio si w konwulsjach kilkoro dzieci. Emaliowane tabliczki na cianach informoway: Prosimy pali i plu i tak ju nic nie zaszkodzi oraz: Drzwi nie zamyka po co? Przy stole siedzia m czyzna bez jednej nogi, o zapadych policzkach. Gdymy si ju jako tako rozmiecili w tej norze, m czyzna spojrza na zegar elektryczny, odchrzkn i zacz mwi. Bya to spowied jego ycia. Prosz wybaczy nieobecno mojej ony powiedzia na wstpie przebywa w szpitalu. A teraz w krtkich sowach zapoznam pastwa z moj sytuacj. W miar jego sw odzyskiwaem dobry humor. Bo te w porwnaniu z jego yciem moje niepowodzenia musiay si wyda bahostk. Byo to jedno pasmo klsk i chorb. Ju przy opisie okolicznoci, w ktrych zosta sierot, twarze klientw o ywiy si nieco, a gdy przeszed do historii swej pierwszej grulicy wyranie poweselay. Od czasu do czasu wydawa okrzyki blu, pod koniec przeszed w cichy pacz, A kiedy skoczy spojrza po naszych rozpromienionych twarzach i wyzna, e w dodatku jest alkoholikiem i za osobn dopat gotw si zalkoholizowa na poczekaniu, co mu dodatkowo zaszkodzi. Kilka osb z tego skorzystao. Opuciem lokal znacznie podniesiony na duchu. W jaki czas potem, kiedy wracaem wieczorem do domu, spotkaem tego czowieka na mocie. Sta wpatrzony w powolny nurt rzeki. Wyglda na strapionego. Podszedem bli ej. Jakie nowe zmartwienie? zapytaem. Zatrucie? Egzema? A mo e, nie daj Bo e, syfilis? E, gdzie tam westchn ci ko. Nie mwmy o interesach. Po prostu mi smutno. Wpatrywa si w odmt tak ponuro, e nie mogem znie tego du ej. Wie pan co? powiedziaem. Nie wiem, co to mo e by, ale od du szego czasu co mnie kuje w boku. E, naprawd? o ywi si. Tak, a poza tym tego lata na wsi strzeli we mnie piorun. Rozpogodzi si tak znacznie, e nawet mnie to troch dotkno. Wic dodaem: Ale nie trafi. Spochmurnia. A bolao? Co? zapyta z nadziej. Byo tyle proby w jego gosie, e odparem z dobrego serca: Bardzo. No, to ja lec powiedzia prawie wesoo. Jako to bdzie, nie? I odszed pogwizdujc. Od tego czasu mam u niego zni k.

110

Sawomir Mro ek Opowiadania

PTASZEK UGUPU Kiedy byem may, starszy brat posadzi mnie na rozpalonej blasze. To dao mi przedwczesny impuls do rozwa a o zagadnieniu czowiek a natura. Wpyw temperatury na nasze zachowanie, cho to on wanie sta si bodcem, bynajmniej nie wyczerpa zakresu pyta, na ktre postanowiem znale odpowied. Jakie jest miejsce czowieka w wielkim kole przyrody? Jaka rola? Porcj kalorii, ktr otrzymaem wtedy, tam, na blasze, oddaem z kolei atmosferze po przeksztaceniu energii cieplnej w fonetyk, czyli, jak sdz, w energi kinetyczn, zwa ywszy, e gos polega na drganiach, czyli ruchu. W ten sposb ju w zaraniu ycia uderzy mnie fakt, e jestem ogniwem w obiegu natury. Kiedy czowiek wcza si w gr ywiow, eby sta si jej czstk, a kiedy zachowuje odrbno? Sowem pogranicze, powizanie i przenikanie midzy czowiekiem a natur miao sta si dla mnie, dziki bratu, namitnoci ju od wczesnego dziecistwa. Jej zaspokojenie wymagao wysikw czysto praktycznych, opanowania wiedzy. Nie szukajc daleko, jako kryptonim natury przyjem jej form najbardziej rzucajc si w oczy botanik, a przede wszystkim zoologi. Nieustanne d enia, dowiadczenia i usiowania, ktrych motorem bya moja tajemna pasja, mnie tylko wiadoma, przysporzyy mi wobec wiata do znacznej sawy uczonego. Ja jednak, daleki od zaspokojenia, nie ustawaem. adne z moich dotychczasowych rozwiza nie wydawao mi si wystarczajce. Temu nienasyceniu, wiecznemu brakowi zadowalajcych odpowiedzi nale y przypisa, e w pidziesitym roku ycia znalazem si na kolejnej placwce naukowej, w gbi dziewiczego obszaru, w towarzystwie jednego tylko czowieka. Klimat tam by piekielny. Fauna i flora zadziwiajco bujne. Za siedzib posu y nam domek na palach, wzniesiony opodal bagniska, w rodku puszczy. W towarzystwie jedynego asystenta, porucznika C., trwaem od wielu miesicy, walczc z tysicem plag tej okolicy i nieustpliwie prowadzc badania nad zagadnieniem, ktre mnie pasjonowao najbardziej tajemnic wsp ycia i wspzale noci rozmaitych gatunkw. Porucznik C. by modym, dzielnym czowiekiem. Znosi trudy, umia spojrze w twarz niebezpieczestwu, a przy tym okaza si bystrym obserwatorem. Prowadzilimy straszn egzystencj. Upa, opary unoszce si nad pobliskim bagnem, niespodziewane ulewy, mnogo jadowitych stworze i rolin, choroby, brak jakiejkolwiek cznoci ze wiatem cywilizowanym, r norakie drapie ce w takich okolicznociach musielimy nie tylko y, ale i przeprowadza wyczerpujce badania. Wkrtce, chcc nie chcc, musielimy przystosowa si do otaczajcej nas rzeczywistoci, upodobni si, zbli y zewntrznie i wewntrznie do natury. Twarze zarosy nam dugim wosem. Nie obcinane paznokcie czyniy wra enie szponw. Mowa staa si chropawa, gwatowna, nieartykuowana. Co do stanu umysw, zapomnielimy o subtelnociach intelektu, zachowujc jedynie sta wiedz fachow. Chcc wydrze przyrodzie jej tajemnice, musielimy czciowo zatrze r nice midzy nami a ni. Wtedy jeszcze nie lkaem si chwilowego z ni kompromisu. Wydawao mi si, e zawsze bdzie czas na odwrt, e po wypenieniu zadania bdziemy umieli powrci do cywilizacji. Najwikszych udrk doznawalimy midzy godzin jedenast rano a trzeci po poudniu, kiedy na skutek nieznonego upau trzeba byo przerywa prac. Ka dy spdza ten czas odmiennie. Ja, zupenie wycieczony, kadem si na pryczy, a mj mody przyjaciel oddala si w gszcz, gdzie, jak twierdzi, byo nieco chodniej. Jak ju wspomniaem, prowadzilimy badania nad wsp yciem wrd zwierzt. Podstaw naszej obserwacji sta si rodzaj nosoro ca, gdzie indziej doszcztnie ju wytpiony. Jeden jedyny okaz zamieszkiwa wrd bagien w pobli u naszej placwki. By to samotny, olbrzymi osobnik, jak wiedzielimy z dawnych opisw i wasnych dowiadcze bardzo dziki i niebezpieczny. Tote prowadzi obserwacje moglimy tylko na odlego, przy pomocy lunet i z zachowaniem wszelkich rodkw ostro noci. 111

Sawomir Mro ek Opowiadania

Do rycho zauwa ylimy, e koo nosoro ca krci si pewien lisek, may i niepozorny, ktry do czsto przemyka si w kierunku bagniska. Potem widzielimy ich razem, jak szli w puszcz. Rozwizanie tej zagadki zabrao nam dobre par tygodni. Ot lisek, biegnc przodem, wskazywa olbrzymowi miejsca, gdzie rosy w ziemi korzenie dzikiego chrzanu, ulubiony przysmak kolosa. Nosoro ec jednym tupniciem przebija powierzchni gleby, otwierajc jednoczenie dojcie do podziemnych nor borsuczych. Wtedy lisek natychmiast wskakiwa do nory i odbywa szybk kopulacj z samic, korzystajc z nieobecnoci samca, ktry w tym czasie znajdowa si w gbi lasu. W ten sposb nosoro ec znajdowa ulubiony chrzan, za lisek unika odpowiedzialnoci zwizanej z zao eniem wasnej rodziny. Byem wstrznity. Jako zoolog znaem bezwzgldno i bezwstyd natury, ale tu, w pierwotnych warunkach, nabieray one intensywnoci trudnej do zniesienia. Nakreliem dalszy plan dziaania. Nale aoby sprawdzi, skd lisek wie, o ktrej godzinie borsuki wychodz z domu. Bez tego nie posuniemy si ani kroku dalej. Najpierw przypuszczalimy, e to myszy lene w jaki sposb informuj liska, rozumiejc, e w ich interesie le y, aby ycie erotyczne pochaniao mu jak najwicej czasu i odwracao jego uwag od kwestii racjonalnego od ywiania si. Jak wiadomo, liski ywi si rwnie i myszami. Przypuszczenie byo mylne. Natura okazaa si bardziej wyrafinowana. Liskowi dostarczay informacji samice pawianw. Przebiege te stworzenia donosiy mu o wszystkich nadarzajcych si okazjach, gdy znajc wysoko rozwinity instynkt naladowczy swoich m w, daway im okazj do wiernego kopiowania zachowania si liska. To straszne! mwiem wieczorem do mojego towarzysza. Dwa uczucia dominuj we mnie. Pierwsze to wstrt i groza, drugie to mimowolny podziw dla doskonaej organizacji natury. Mnie imponuje przede wszystkim organizacja odrzek modzieniec w zamyleniu. Kiedy kontynuowaem w ten acuch zale noci w przyrodzie wkroczy czowiek. Wniesie on w bezmylny ywio instynktw pierwiastek wartoci moralnych. Nie naruszajc obiegu natury, przeciwnie: stajc si jego wiadomym ogniwem, nada mu now szlachetniejsz tre. Nastpne pytanie nie dawao nam spokoju. Po co borsuki wychodz tak czsto do lasu, je eli mog przypuszcza, e ich nieobecno daje fatalne rezultaty z punktu widzenia rozwoju biologicznego ich gatunku? Pytanie tym trudniejsze, e czsto musiaem pracowa sam. Porucznik zacz si skar y na ble i zawroty gowy, czsto bekota jak w febrze albo zapada w ci ki, kamienny sen, pochrapujc. Nie mogem du ej zaprzta sobie tym gowy, bo dokonalimy nastpnego, wstrzsajcego odkrycia. Oto z nieuwagi pawianw, prowokowanej haniebnym postpowaniem liska korzysta pyton, ktry zakrada si i porywa mae pawianitka. To potworne! zauwa yem wieczorem. Porucznik le a na pryczy. Tego dnia szczeglnie le si czu i nawet godziny, ktre zwykle powica na wdrwk w gb puszczy od jedenastej do trzeciej po raz pierwszy spdzi w bungalowie. To ciemno! mwiem. Ach, gdybym wiedzia, gdzie w tym wiecie nagiej dzy i godu jest miejsce czowieka! Co pan o tym sdzi? A bo ja wiem... odpar sennie porucznik. Nagle pot ny wstrzs zakoysa nasz chatk. Porwaem sztucer i wyjrzaem: w blasku ksi yca olbrzymi nosoro ec naciera na pale, dwigajce ca konstrukcj. Nie byo chwili do stracenia. Zo yem si... Nie strzela! krzykn dziko porucznik i podbi luf sztucera do gry. Czy pan sysza o maym ptaszku, zwanym u g u p u ?! 112

Sawomir Mro ek Opowiadania

Pan oszala! May ptaszek u g u p u zginie, je eli pan zastrzeli nosoro ca! Nonsens! Pyton po era maego ptaszka u g u p u , chyba e jest zajty maymi pawianitkami! No to co z tego?! Je eli nosoro ec przestanie chodzi z liskiem na dziki chrzan, pawiany bd miay wicej czasu dla dzieci i pyton po re maego ptaszka u g u p u ! Miaem tego dosy. Posuchaj pan! krzyknem. Co mnie obchodzi ptaszek u g u p u ? Za chwil nosoro ec rozwali nasz chatk! Ptaszek u g u p u to nie jest zwyky ptaszek. On od ywia si specjalnymi limi i po przetrawieniu... Gos mu si zaama. ...daje alkohol dokoczy szeptem. Jedno deko suszonego nawozu ptaszka u g u p u na p litra wody. Zaczo mi wita w gowie. A co robi za to nosoro cowi? zawoaem, przystawiajc mu sztucer do piersi. Mw, mw natychmiast! Masowaem go codziennie od jedenastej do trzeciej. On po masa u zawsze ma apetyt na dziki chrzan. Zrozumiaem. Tego dnia porucznik zbyt dugo bawi u ptaszka u g u p u i zaniedba nosoro ca. Pozbawiony masa u nosoro ec przyszed si upomnie. W p godziny potem, wymasowany na moich oczach przez porucznika, odszed zadowolony. Porucznik odmwi powrotu do cywilizacji. Wchona go natura. Natomiast znacznie pniej dowiedziaem si, dlaczego borsuki tak czsto wychodziy z nor do lasu: dla witego spokoju.

113

Sawomir Mro ek Opowiadania

AD ASTRA Pewnego razu powieciopisarz uda si do baru mlecznego, czciowo dla wypicia mleka, czciowo dla przyczyn oglnych. Tam zwrci uwag na modzieca, ktry tu przed nim sta w kolejce. Modzieniec ten nie wyr niaby si niczym, gdyby nie niezwyka blado i oznaki wycieczenia na twarzy i caym ciele. Wzrok mia przymglony, odzienie pomite, cho skdind schludne, jakby co dopiero ukoczy podr bardzo dalek i wyczerpujc. Kiedy nadesza jego kolej, powiedzia do pracownicy gosem cichym, ale wyranym, dykcj starann, ale nie przesadn: Prosz szedziesit buek i jedno mleko. W dobie, kiedy wycieczki dostpne s dla ka dego i mieszkacy najdalszych zaktkw swobodnie przemierzaj kraj w grupach, takie zamwienie nikomu nie musiao wyda si dziwne. A jednak powieciopisarz jeszcze ywiej zainteresowa si modym czowiekiem. Pobrawszy swoje fil z burakw, ktre mu byo przysugiwao po uiszczeniu odpowiedniej opaty w estetycznie urzdzonej kasie, umieci si w ten sposb, eby modzieca nie spuszcza z oka. Modemu czowiekowi dr ay rce, kiedy wypija pierwszy yk po ywnego napoju od krowy. Natychmiast blade rumiece wystpiy na jego woskow dotd twarz. Wtedy gwatownym ruchem, jakby ulegajc nieprzepartej sile, wycign wieczne piro i zacz pisa na papierowych serwetkach. Pisa bez przerwy, czasem tylko gryzc buk albo lunatycznym ruchem podnoszc kubek do ust. Najwidoczniej ka dy ks dodawa mu si, bo piro coraz to szybciej biegao po papierze. Kiedy kubek by ju pusty, a buka zjedzona, rozejrza si dookoa, jakby zbudzony, a nastpnie schowa piro i wybieg na ulic, zabierajc ze sob pozostae pidziesit dziewi buek. Ledwo zamkny si za nim drzwi, powieciopisarz zagarn pozostawione na stoliku kartki. Wprawnym okiem przejrza ich tre. By to kompletny szkic powieci, ktry, mimo pewnych niedocigni i wad, stanowi niewtpliwie dzieo geniuszu. Powieciopisarz rzuci si w lad za modziecem, cho mao mia nadziei na docignicie go w tumie ulicznym. Ujrza, jak oddala si bardzo szybko. Ale wtem modzieniec przystan. Wyraz wewntrznej walki odmalowa si na jego twarzy. Nastpnie zwrci si ku awce na pobliskim skwerze i gorczkowo zacz pisa na pomitym arkuszu papieru, w ktry zawinito mu buki. Powieciopisarz stan za nim i zajrza mu przez rami. To, co zd y przeczyta, wprowadzio go w zdumienie. Byo to rozwinicie szkicu napisanego przedtem na serwetkach, usunicie niektrych jego wad i w ogle przedstawiao ju znaczny postp. Powieciopisarz przedstawi si. Modzieniec podnis na niego chmurne oczy, w ktrych pali si pomie geniuszu. Powieciopisarz przeczuwa niedaleki ju kres po latach wyczerpujcej pracy, opromienionej blaskiem talentu, tote chtnie opiekowa si modymi; pragnc z nich uczyni swoich nastpcw, pomaga im w zdobyciu sawy. Nie mo e pan tutaj zosta! zawoa w podnieceniu. Prosz do mnie, prosz zostawi to pieczywo. Modzieniec z wyran niechci odnis si do zaproszenia. Szura nogami, kania si, ale chcia odej. Byo to tym dziwniejsze, e bynajmniej nie sprawia wra enia niemiaego. Powieciopisarz si prawie zaprowadzi go do swojego mieszkania. Po drodze kreli modziecowi wspaniae widoki na przyszo i obiecywa mu swoj pomoc. Modzieniec milcza i obrzuca go twardym, zagadkowym spojrzeniem. Wydawao si, e jedynie dziki temu, i pidziesit dziewi buek krpuje mu ruchy nie stawia czynnego oporu. 114

Sawomir Mro ek Opowiadania

Nie uszo to uwadze powieciopisarza. Biedny, dziki, genialny... myla ze wzruszeniem trzeba si nim zaj, trzeba go pilnowa. Kiedy doszli do domu, zamkn go w swoim gabinecie. Nie wspomnia ju o bukach i pozwoli modziecowi zatrzyma je przy sobie. Nie zamierza zbyt gwatownie wystpowa przeciwko jego dziwnym przyzwyczajeniom, nabytym zapewne w ci kim, dotychczasowym okresie. Natomiast poleci swojej gospodyni, eby przygotowaa obfity i smaczny obiad. Kiedy modzieniec spo ywa obiad w zamkniciu, powieciopisarz telefonowa gorczkowo do znajomych, donoszc im o swoim zdumiewajcym odkryciu. Potem zawoa gospodyni. Co on tam robi? zapyta. Zjad, a teraz siedzi i pisze. Oj, jeszcze pan sobie biedy napyta... dodaa, egnajc si. Bya to prosta kobieta z ludu. To dobrze, to dobrze! zawoa powieciopisarz, zacierajc rce. Mino poudnie. Mody wci pisa. Wieczorem wiato pono w gabinecie. Po niezwykym dniu powieciopisarz wczenie poczu si zmczony. Klucz od gabinetu schowa pod poduszk, poo y si i zasn. Obudzi si nagle z uczuciem, e stao si co niewaciwego. Narzuci czerwony szlafrok z chiskiego, surowego jedwabiu i pobieg do gabinetu. Rce mu dr ay, kiedy przekrca klucz w zamku. Gabinet zalany by promieniami wschodzcego soca. W zacisznym wietle poranka, ktre jakby zapowiadao pocztek nowego, radoniejszego ycia, barw szlachetnej koci poyskiway kartki drogiego papieru, szczelnie wypenione pismem, porzucone niedbale na biurku. Ale w pokoju nie byo nikogo. Powieciopisarz przypad do biurka. Niewiele czasu byo potrzeba, eby si zorientowa w tym, co zawieray. To, co objawio si w pierwszym, niepewnym, cho ju genialnym ksztacie w mlecznym barze, to, co w mocniejszych konturach ujte zostao pniej na skwerze, tutaj okrzepo i bysno olepiajcym ogniem skoczonego arcydziea. Widocznie w miar przyjmowania pokarmw wycieczony organizm modzieca szybko reprodukowa jego siy umysowe i tylko brak niezbdnych kalorii i witamin przeszkadza mu dotd w tworzeniu. Obfity obiad podany w gabinecie dokona ostatecznego przeomu. Drzwi otwarte na balkon wskazyway drog ucieczki. wie y wiatr porusza firankami. Widocznie przed chwil nieznany geniusz zsun si po pnczach dzikiego wina, przeskoczy ogrodzenie i znalaz si na ulicy. Uciekajc zabra ze sob buki. Pisarz szybko przebra si w bugarski pko uszek i zbieg po schodach. Pierwszym jego informatorem by inwalida w budce z gazetami i przyborami do pisania. Owszem, widzia modego czowieka, a nawet z nim rozmawia, poniewa ten e kupowa u niego papier kancelaryjny. Widzia go nastpnie zamiatacz ulic, jak oczekiwa na pobliskim przystanku tramwajowym. Mody ci by i liczny jak r a doda. A cigle tylko wyjmowa papier z kieszeni i pisa. Powieciopisarz, mimo popiechu i zdenerwowania, nie mg powstrzyma sw zachwytu: Nawet w czasie ucieczki pisze! Tak, odkryem kogo, kto rodzi si raz na sto lat i teraz ten bezcenny wyjtek miaby si zatraci? Ze zdwojon energi postanowi dalej prowadzi poszukiwania. Tramwaj, do ktrego, wedug zezna zamiatacza, wsiad by fenomenalny modzieniec, mg jecha tylko w kierunku dworca kolejowego i tylko o jeden przystanek dalej, poniewa tam koczya si linia. Peen niepokoju powieciopisarz znalaz si na dworcu. Wiele pocigw odje d ao std w rozmaite strony, uciekinier mg by ju daleko, i nic nie wskazywao na to, e kiedykolwiek uda si go odszuka. Powieciopisarz zwrci si ku wejciom na perony, gdy uwag jego zaprztn kolejarz, ktrego obowizkiem byo sprawdzanie, czy podr ni s zaopatrzeni w odpowiednie bilety. Tymczasem funkcjonariusz co czyta, a jego twarz wyra aa naj ywsze i zmienne uczucia. To umiecha si, to wpada w zadum, czasem nawet ociera z, a podr ni wychodzili i wchodzili, jak chcieli. Powieciopisarz zbli y si i zobaczy w rkach kolejarza kartki 115

Sawomir Mro ek Opowiadania

zwykego kancelaryjnego papieru pokryte pismem nierwnym, jakby rka piszcego dr aa na skutek podskokw i wstrzsw tramwaju. Skd pan to ma? zapyta gosem cinitym przez niejasne, a niedobre przeczucie. Kolejarz z trudem oderwa si od lektury i du o czas upyno, zanim zrozumia to pytanie. Widocznie daleko przebywa, w wiecie opisanym na kartkach. Najpierw dugo wykrzykiwa: Ale on ci go! A to ci dopiero! Ale ci! zanim wreszcie powrci do rzeczywistoci. Niechtnie wyjani, e ten rkopis otrzyma od jakiego modego czowieka z bukami, ktry przechodzi tdy na perony. Po tym wyjanieniu natychmiast, z widoczn po dliwoci, wrci do czytania. Nie czekajc na nic du ej powieciopisarz wybieg na tory. Kilka podmiejskich skadw stao tu i wdzie, kilka lokomotyw sapao sennie. Powieciopisarz nie mia wiele trudnoci, eby przejrze wagon za wagonem, przedzia za przedziaem. O ile nie ukry si pod awk pomyla to nie rozumiem, gdzie si mg podzia. Sprawdzi jeszcze rozkad jazdy. Ale, jak wykazyway obliczenia, aden pocig nie odjecha w czasie, ktry upyn od chwili, kiedy modzieniec przechodzi obok kolejarza a do bie cej minuty. Bezradny, peen alu, wolno szed peronami. Wiedzia ju , e wystawi si na mieszno telefonujc do znajomych i opowiadajc im o nieznanym geniuszu. C std, e pozosta mu dowd w postaci zapisanych arkuszy? Caa sprawa musiaa si wyda ka demu mtna i podejrzana. Prawie by pewien, e posdz go o umylne napisanie arcydziea i wymylenie bajeczki o jego nieznanym, modym autorze. W ten sposb powiedz chcia zwrci na siebie uwag. Bdzi ju po peryferiach stacji. Lune wagony, skady towarowe, nie spieszce si donikd, czekay tutaj w pnie. Wanie przechodzi koo pojedynczego wagonu, kiedy usysza rodzaj szumu z pasieki, ale z ca pewnoci nie wydawanego przez pszczoy ani przez adne ywe stworzenie. Studiujc ycie, powieciopisarz spdzi pewien okres na wsi i zagadnienia przyrody tak e nie byy mu obce. Dziwaczny ten dwik wydobywa si z osobno stojcego, krytego wagonu towarowego, jakich si zazwyczaj u ywa do przewozu koni albo towarw wymagajcych zamknicia i troskliwego obchodzenia si z nimi. Powieciopisarz przyo y ucho do desek pachncych terem, wglowym miaem i przestrzeni. Dwik nadzwyczajnie si wzmg, wic z ca pewnoci wydawany by przez co, co znajdowao si za ciank, wewntrz wagonu. Zasuwane drzwi znajdoway si po drugiej stronie, powieciopisarz obszed wic wagon, przekroczy szyny i oto co zobaczy... Drzwi byy odsunite. W gbi wagonu siedzieli modzi ludzie i pisali zawzicie. Byo ich szedziesiciu. Byskawicznie biegajce po papierze pira wydaway w cichy dwik, ni to skrzypienie, ni to buczenie trzmieli, ni to szelest milionw mrwek poruszajcych si w trawie. Tu na skraju siedzia mody uciekinier, piszc podobnie jak pozostali. Wszyscy bardzo mao r nili si od siebie. Odziani w takie same, schludne, skromne, nieco wymite podr garnitury. Twarze, mimo pewnych cech indywidualnych, czy jaki wsplny wyraz szlachetnoci, pitno geniuszu. Powieciopisarz szarpn uciekiniera za rk. Chcia co powiedzie, zapyta si o co, ale zanim zd y, tamten spojrza na niego jakby z niezmiernej dali, jakby spoza kuli ziemskiej samej. Bya taka straszliwa obojtno, nieobecno, niepojte zamylenie w tych oczach, e powieciopisarz zblad, opuci rk i, potykajc si o szyny i progi, pocz ucieka od wagonu. Goni go nieustanny poszum, powist, szeleszczenie pir. Zatrzyma go nareszcie starzec w kolejarskim mundurze, ktry ciekawie mu si przyglda. Spojrzenie tych oczu, nieporuszonych, wyblakych, przywrcio go nieco do przytomnoci.

116

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ten wagon?... zapyta, ci ko dyszc i wskazujc za siebie. Co to ma znaczy? Starzec westchn. A, przywieli ich w zaplombowanym wagonie skd, nie wiadomo skd. Pisz? A tak, cay czas pisz. Jak tylko my otworzyli wagon, to ani Boga nie pochwalili, ani dzie dobry, nic w ogle, tylko chycili za pira. Mnie si wydaje, e oni w drodze ju troch pisali, ale sabo, bo byli godni. Wida z daleka s, bo zjedli wszystko, co mieli na drog. Ale teraz jeden skoczy po buki, ka dy dosta jedn, wod popi i dalej e! zaraz im szybciej idzie. Kto ich tam wie... dokoczy w zamyleniu stary zwrotniczy. Dzikuj wam wyszepta powieciopisarz. Nie ma za co. U nas, wajchowych, r ne rzeczy si zdarzaj... Rado znikna bez ladu z duszy powieciopisarza. Ze zwieszon gow, zatopiony w mylach niejasnych, ale penych niepokoju, wolno opuszcza peron. Byo dopiero wczesne przedpoudnie, ale ze znu eniem myla o udaniu si do swych zaj. Jak gdyby nosi podeszwy z oowiu, tak ci ko i opornie szed ku miastu. Wszed do restauracji. Kelner zaproponowa mu obfity wybr zaksek i da, on jednak, po namyle, kaza sobie poda tylko zwyczajn buk wodn. I kieliszek wdki doda po pewnej chwili. Spodziewa si, e alkohol przyspieszy w nim proces krystalizacji jakiej myli, jakiego niepokoju, ktry go dr y, a ktrego bezksztatno tak go mczya. Co si tyczy buki mia w tym swoje cele. Jeszcze jedn buk za da po jakim czasie. ...I jeszcze jedn wdk. Na obiad zjad znowu trzy buki i nic poza tym popijajc wdk, ale drczca go niejasno nie ustpia. Po poudniu widziano go tu i tam, coraz mniej trzewego. Tego dnia nie wrci w ogle do domu, przebywajc to w piekarni, to w barze. Pnym wieczorem doszed do sumy pitnastu buek, ale wicej ju nie mg. Wobec tego ograniczy si tylko do alkoholu. Noc spdzi w lokalu rozrywkowym. Tylko pitnacie mwi do barmana. Jednostka jest niczym wobec kolektywu. Panie Jziu, bc go w migda! Wreszcie znajomi zanieli go do domu. Rano nie dane mu byo wyspa si i wypocz, cho bardzo tego potrzebowa. Obudzi go telefon, potem drugi i trzeci. Dzwonili jego znajomi powieciopisarze. Ich glosy byy pene podniecenia. Z wiadomoci, ktre odbiera midzy jednym a drugim zapadniciem w ci ki, opuchnity alkoholem sen, midzy wyrwami w wdrujcych chmurach zatrutej podwiadomoci, w bolesnej gonitwie dalekich skojarze i wyranie dotykalnej nicoci utworzy si koo poudnia nastpujcy obraz wydarze: Przed gmach wydawnictwa specjalizujcego si w publikowaniu powieci zajechaa takswka. Wysiado z niej czterech modych ludzi w skromnej, lecz schludnej odzie y. Przywieli ze sob okoo szedziesit kilogramw ARCYDZIE. Jeden z nich mia werbel. Miarowym krokiem, przy akompaniamencie werbla, wkroczyli do wydawnictwa. Zachowywali si powcigliwie, z surow rezerw, cho grzecznie. Nazwiska nic nie mwice. Dyrektor wydawnictwa, nie posiadajc si z zachwytu, z miejsca zaofiarowa im najwy sz stawk, oni jednak za dali tylko zwrotu kosztw papieru i diet na spartaskie utrzymanie. Podpisawszy umowy wyszli i odjechali t sam takswk. Pracownicy, ktrzy rzucili si do okien, przysigali, e ju w samochodzie wyjli wieczne pira i zaczli pisa. Natomiast lektorzy, ktrzy od razu przystpili do pracy nad przywiezionym materiaem, owiadczyli, e nigdy w yciu nie czytali czego TAK DOSKONAEGO. Ten dzie mia by bardzo ci ki dla powieciopisarza. W miar upywu godzin wraca do zdrowia po wczorajszym nadu yciu alkoholu. Ale telefony, coraz liczniejsze, wskazyway na to, e na miecie dziaa si jaka sensacja. Telefonowali coraz to nowi znajomi i coraz to dalsi, jakby w obliczu niezwykego niebezpieczestwa potrzeba 117

Sawomir Mro ek Opowiadania

oglnego porozumienia, oparcia si wzajemnego nagle staa si u wszystkich koniecznoci. Dzwonili tak e znajomi, ktrych powieciopisarz powiadomi przedwczoraj o swoim odkryciu. Przedwczoraj, kiedy sprawy nie przybray jeszcze tak nieoczekiwanego obrotu. Wzburzonymi gosami domagali si szczegw, pytali, co si dzieje z modocianym geniuszem, a kiedy dowiadywali si, e uciek, wydawali okrzyki i nagle rzucali suchawk, jakby dokd si spieszyli, prawdopodobnie do kawiarni. Tymczasem gospodyni powieciopisarza nie odpowiadaa na adne wezwania i nie przychodzia, a pragnienie mczyo go nieznonie. Nareszcie zadzwoni krytyk, znany z przenikliwego i zimnego rozumu. By to pierwszy telefon, ktry wprowadzi jaki element adu w dotychczasow burzliwo i niejasno. Krytyk za da, aby powieciopisarz dostarczy mu rkopis zbiegego modzieca celem przeprowadzenia analizy. Saniajc si jeszcze powieciopisarz poszed do gabinetu. Ale rkopisu nie znalaz. Przeszuka najpierw biurko, potem cay pokj. Daremnie. Nie znalaz rwnie w sypialni ani w salonie, chocia spodziewa si, e, by mo e, tam w zamroczeniu zanis rkopis i zapodzia. W ostatecznoci dotar do kuchni. Zasta gospodyni siedzc na ku, zaczytan w poszukiwanym rkopisie. Nie wierzy wasnym oczom. Ta prosta kobieta staa zawsze z dala od nurtu czytelniczego. A poza tym ruszenie czegokolwiek, co znajdowao si na biurku pana, dotd rwnoznaczne byo dla niej ze witokradztwem. Powieciopisarz prbowa jej odebra rkopis, ale zacza stawia opr. Przytrzymywaa arkusze oburcz, wci zagldajc do nich, czytajc wiersz za wierszem tak wadz ma nad nie ska on natur PRAWDZIWE arcydzieo. W czasie szamotania pchn j zbyt silnie, upada i uderzya gow o metalow porcz. Le aa, przyciskajc do piersi skrawek, ktry oddar si od arkusza, kiedy mimo wszystko chciaa czyta cig dalszy. Niema, cicha bogo malowaa si na jej twarzy. Powieciopisarz narzuci wietnamsk kamizelk i wybieg z odzyskanym rkopisem pod pach. Analiza potwierdzia przewidywania. Byo to arcydzieo w cudownie artystycznej formie, speniajce wszystkie postulaty, jakie kiedykolwiek stawiano literaturze. Wicej: co nieziemsko, niezrozumiale doskonaego uderzao w ka dym zdaniu. amao granice i sigao w sfery dotd nawet nie przeczuwane. Jednoczenie zdawao si wypowiada zupenie wystarczajco sens wszechbytu, a przy tym zostawiao dosy niedopowiedze, aby wciga, kusi i nigdy nie zaspokaja dostatecznie tsknoty. Jedno byo pewne: po autorze tej klasy nikt ju nie mg mie nic do powiedzenia. Praktyka nastpnych dni potwierdzia z kolei wyniki analizy. Arcydziea, zo one w wydawnictwie przez delegacj czterech geniuszy, ukazay si na rynku ksigarskim w niesychanie krtkim czasie, a to dziki temu, e wszystkie inne powieci, znajdujce si aktualnie w druku, zostay wstrzymane i ustpiy miejsca nowym, niedocignionym utworom. Wielka rado i o ywienie zapanoway w ruchu wydawniczym. Po okresie, kiedy z wysikiem trzeba byo tropi utwory, by mo e i bardzo dobre, ale przecie niedoskonae, szuka ich po pracowniach pisarzy, zazdronie i dumnie udzielajcych owocw swej mudnej pracy niespodziewanie pojawia si obfito arcydzie DOSKONAYCH, przy ktrych adne poprawki nie byy nawet do pomylenia. Pierwszy nakad zosta natychmiast wykupiony, zarwno przez lud, jak i przez wysublimowanych znawcw. Nie tylko powieciopisarze, ale i krytycy poczuli si zagro eni. Arcydziea byy tak bezsporne, e znikny wszelkie niuanse, punkty zaczepienia, podstawy do jakichkolwiek artykuw. Nawet ordynarne zachwalania okazay si bez sensu, po prostu nie byy potrzebne. Oracze odrywali si od puga, eby czyta, podorywki byy zapnione, poplony w niebezpieczestwie, hodowla saba. A tymczasem oprcz nastpnych wyda pierwszego rzutu lada chwila nale ao oczekiwa nowych ksi ek, tej samej jakoci, poniewa delegacja geniuszy ponownie odwiedzia wydawnictwo, tym razem takswk baga ow, dostarczajc kilkaset kilogramw dalszych arcydzie. Dotychczasowe powieci poszy w 118

Sawomir Mro ek Opowiadania

kt, zapomniane przez wszystkich, nagle zamione, zszarzae, niepotrzebne. Kraj czyta tylko nowych, tajemniczych autorw. Zaledwie w tydzie po opisanych na pocztku wypadkach powieciopisarz zmierza do pewnego wydawnictwa, zajmujcego si drukowaniem poezji. Jak dotd jedynie dziedzina powieci dotknita zostaa klsk tego niesamowitego urodzaju. W teczce nis kilka swoich wierszy, napisanych z niemaym trudem, poniewa musia przeama opory obcego sobie gatunku. Mia jednak nadziej, e uda mu si podj zaliczk. Nie widzia innego wyjcia. Po drodze spotka znajomego, znakomitego poet. Nie masz tam po co i ostrzeg go poeta ponuro. Oni tam ju s. Teraz przysza na nas kolej. Okazao si, e wczoraj ruszya ich sekcja poetycka. Przez jaki czas szli w milczeniu obok siebie. Niebo byo pochmurne, zacz pada deszcz. Mo e bymy poszli do teatru? powiedzia wreszcie powieciopisarz. Mam pewien pomys na sztuk, jeszcze z dawnych czasw. Skrcili w ulic, przy ktrej mieci si teatr. Okazao si, e rwnoczenie z sekcj poetyck ruszya sekcja dramaturgiczna i scenariuszy filmowych, a tak e sekcje: utworw estradowych, librett wszelkiego rodzaju, krtkich monologw cyrkowych, a nawet literatury dziecicej. Teatry satyryczne byy ju opanowane. Tego samego dnia wyniesiono z nich kilkanacie osb, ktre niebezpiecznie przemiay si. By to sygna do ostatecznej rozprawy. Ptactwo ukadao si do snu wrd gazi, kiedy powieciopisarz wysiad na maej, prowincjonalnej stacji. Rozejrza si i ruszy wyboist drog przez las. Zewszd rozlega si trzask suchych gazek, amanych niewidzialnymi stopami, odgosy krokw, szelest rozgarnianych lici. Ju na pobliskiej przesiece przyczy si do grupy innych pisarzy. Tutaj dramaturg prbowa nog kadki przerzuconej przez ruczaj. wdzie znw grobl parli jacy przedni krytycy. Bajkopisarz pomyka leszczyn. Z modnika dolatywao skrzeczenie sojki. To awangardzici zwoywali swoich umwionym znakiem. Autentyci szli tak, jak stali. Tu jaki realista w marszu obserwowa ycie mrwek, tam znowu pisarka dla dzieci wyposzya z norki liska-kocmouszka lub plskaa w dziupl. Modzi walili starodrzewem, obgryzajc kor do wysokoci czowieka i bobkujc silnie. Czyje pohukiwanie sycha byo z duktu. Tak wali ten nard, gwarny, jurny a buczuczny, zewszd przybyway wci nowe watahy, niektrzy wprost od udoju, inni od obrzdku, od obejcia, jak kogo zastay wici. A wszystko kupio si na polanie w zameczku myliwskim, gdzie ju sala obrad bya przygotowana i noclegi. Kiedy ju ostatni spniony wyoni si z lasu, zdyszany, z listowiem we wosach zamknito drzwi. Kilku najczujniejszych krytykw stano na pikiecie, od strony grobli. Nastrj panowa powa ny, dyscyplina wzorowa. Goci zrewidowano, ale paru osobnikw zdoao ju wyssa alkohol z odzi. Tym posano w alkierzyku. Przewodniczcy zagai pokrtce. Przypomnia, e zjazd w tym odlegym zaktku zosta zwoany oficjalnie jako akademia ku czci pewnego ludowego poety, ktry w prostych sowach opiewa niegdy pikno rejonu. Jednak nie akademia sama cigna gwnie tak licznych uczestnikw. Dlatego proponuj powiedzia od razu uczci poet, a potem przej do sprawy. Zebrani zgodzili si. Po uczczeniu poety podnis si jeden z czonkw komisji. Przypado mi w udziale oglne nawietlenie naszego poo enia tak zacz sdz jednak, e jest ono wszystkim znane a nadto dobrze. Jedynym pocieszajcym zjawiskiem jest podanie sobie rk, oglna zgoda... Gos z sali: Rysiek jest obuz! ...Oglna zgoda, powtarzam. Widz tu i modzie , i weteranw. Realistw, jak rwnie zwolennikw najdalej wysunitego szpica. A teraz ustalmy fakty. 119

Sawomir Mro ek Opowiadania

Do literatury weszy utwory nowych, morderczo utalentowanych autorw. Kim e s ci przybysze? Odpowied na to, spodziewam si, dla wszystkich bdzie rewelacj: oto nieraz spodziewano si przybyszw z Kosmosu. Przypisywano im z gry r ne fantastyczne postacie i najdziwniejszych rzeczy od nich oczekiwano. Ale nikt nie przeczu, e mog si pojawi wycznie jako literaci ABSOLUTNIE GENIALNI, ktrych sowo bdzie sowem ABSOLUTU. Nie tajemnicze promienie, nie nowy rodzaj energii i zdumiewajca konstrukcja maszyn, ale genialno w dziedzinie sztuki literackiej. Przybycie ich okazao si dla nas, fachowcw sowa, rwnie mia d ce, jak okazaoby si ono dla naszych ziemskich in ynierw, gdyby przypadkiem pojawili si z Kosmosu jacy genialni technicy i konstruktorzy. Na nasze nieszczcie los pad na nas, a nie na in ynierw. Gosy z sali: Precz z Politechnik!... ...Nie mo emy si wic dziwi, e wydawcy i dyrektorzy odrzucaj nasze prace, a zajmuj si tylko tamtymi. Powiedzmy to sobie otwarcie. Wszyscy, jak tu jestemy. W obliczu ABSOLUTU, w obliczu ZAGADKI WSZECHBYTU nikt z nas nie jest, jeden od drugiego, bardziej utalentowany ani lepszy. Gosy z sali: Prosz mwi tylko za siebie! Haba! Kto nie jest lepszy?! Co?! Kto nie jest zdolny? A pozytywizm? ...A teraz kilka sw wyjanienia, dlaczego nie moglimy naszego zebrania zwoa otwarcie, bez uciekania si do okolicznociowego uczczenia poety. Ot cay kraj czyta tylko nowych autorw, stali si oni ulubiecami wszystkich, nawet rodziny, ktre dotd yy zgodnie, wydzieraj sobie nawzajem egzemplarze ich dzie, brat wydziera bratu, drukarnie nie mog nad y. Wic zwa cie, koledzy jak by to wygldao. Przez cae nasze ycie mozolnie d ymy ku doskonaoci, tajemnicy. miem twierdzi, e dlatego wanie otacza nas jaki taki szacunek. A tu nagle zjawiaj si ci, ktrzy speniaj nasze marzenia, ktrzy od progu s sam doskonaoci, tajemnic. Wtedy my, zamiast si ukorzy, zamiast zapiewa hosanna, oto osignito oto objawiono, oto stworzono nagle zaczynamy si dsa, co nam si nie podoba i w kocu zwoujemy nawet zebranie przeciwko wysacom ABSOLUTU. Jak by to wygldao? Co by na to powiedziaa opinia publiczna? Zapytacie: w tajemnicy czy nie, takie zebranie przecie zwoujemy, jak e tedy wygldamy wobec samych siebie? Pozwlcie, e nie odpowiem publicznie na to pytanie, pozostawi je ka demu z was do rozstrzygnicia... Gosy: W wydawnictwach jest kumoterstwo!... Oddaj mi pan blok-notes!... Co jest?! ...I powtarzam raz jeszcze, e jestemy rwni wobec ABSOLUTU... Gosy: A co ze stypendiami?!... Po tym krtkim wystpie pragn, bymy nie tracc wicej czasu na roztrzsanie spraw, ktre za nas przesdzio przeznaczenie obmylali ju tylko sposoby obrony, cho jej szanse, przyznaj to, s bardzo nike. Wielkie poruszenie zapanowao na sali. Nikt nie spa. Niektre gosy woay: Lecie Lecie! Gdzie jest Kazik?! inni mitygowali. Za oknem ju noc zapada i br sta czarn cian. Wniesiono arwki elektryczne. Krytycy na czatach nawoywali si przecigym: Czuuuwaaaj... czuuuwaaaj... Co godniejsi odwijali chleb z papieru. Nastpnie referowa rzecz kierownik sekcji wywiadu przy zarzdzie. W przeciwiestwie do przedmwcy nie skania si ku jakiej oglnej syntezie, zreszt nie tego od niego oczekiwano. Cichym, dobitnym gosem, operujc faktami i statystyk, rzeczowo udzieli informacji. Zebrani dowiedzieli si wic, e modzi geniusze byli skoszarowani i dzielili si na cztery podstawowe jednostki, tak zwane skryptony, po pitnastu ludzi w ka dym skryptonie. Z kolei ka dy skryptem dzieli si na pisatki, po piciu ludzi. Dwa skryptony tworzyy szrajb. Do miasta wychodzili tylko w zorganizowanych oddziakach i tylko wtedy, kiedy mieli dostarczy transport gotowych arcydzie. Po podpisaniu umowy i zainkasowaniu zaliczki oddziaek we wzorowym porzdku wycofywa si do cytadeli. 120

Sawomir Mro ek Opowiadania

Gosy: Ile oni bior za arkusz?! Jak zeznali wywiadowcy, geniusze pisz rwno, stosuj przy tym metod zaczerpnit z regulaminu wyszkolenia bojowego piechoty. Regulamin ten przewiduje, e w natarciu jedna tyraliera posuwa si skokami, podczas gdy druga, le c, osania j ogniem, potem na zmian. Podobnie geniusze dziel si na dwie zmiany. Podczas gdy jedni pisz, drudzy czytaj to, co tamci napisali i w ten sposb szkol si i rozwijaj jeszcze bardziej. Tak wic nadzieja, e przy tak intensywnej produkcji jako z czasem osabnie, a to z braku samoksztacenia, okazaa si ponna. Jednoczenie ten system zapewni im samowystarczalno. Gosy: ...A jakby z nimi popi? Mwca wyjani rwnym, beznamitnym gosem, e geniusze od ywiaj si skromnie, ale zdrowo. Unikaj zadymionych lokali, przed spaniem uprawiaj przechadzki, gimnastykuj si i nigdy nie kad si po pnocy. Pij za tylko wod i to w maych dawkach, po przegotowaniu. Dopiero teraz, zda si, wszyscy pojli groz sytuacji. Przejmujca cisza zalega na sali. Ksi yc wznis si za weneckimi oknami. Kto nienaturalnym gosem za da, eby rozjani arwki. W dalszym cigu mwca zda sprawozdanie z prb, jakie poczyniono celem zmniejszenia popularnoci geniuszw. Odwa ni, zdecydowani na wszystko pisarzeochotnicy udawali si do bibliotek publicznych w czytelniczym przebraniu i tam prbowali obrzydza arcydziea. Spotykali si z ostr odpraw. Byo to wszystko, co zdoali przedsiwzi. Zwrci si wic do zebranych, aby zgaszali propozycje. Kto domaga si, eby po prostu bi czytelnikw. Tu jednak wsta powieciopisarz i na przykadzie zajcia, ktre mia ze swoj gospodyni, udowodni bezskuteczno tej metody. Przystpiono wic do obrad nad popraw rodzimej twrczoci. Wicej natchnienia pisa tylko przy wiecach! Wyrzuci Wadka ze zwizku! Bardziej dopuszcza! Ot i cay plon burzliwej narady. Wtedy powsta czowiek, ktry dotd siedzia by jakby na uboczu, w gbi nieco, lecz mimo e dotychczas gosu nie zabiera, zebrani z szacunkiem ku niemu spozierali. By to m susznego wzrostu, osiwiay w pisaniu, z twarz pooran pomysami do sztuk i nowel. Szmer przeszed po sali. On za spojrza najpierw okiem jasnym, a potem zawoa gosem piersiowym: Koledzy, bracia! Sejm nasz koca dobiega, a to powiedzie nam trzeba, e chocia wiele tu susznych uwag syszelimy, myli jednej, przewodniej, skleci z nich nie sposb. Tedy, w imi powszechnego sprawy naszej ratowania, przedsiwzicie w nasze rce bierzemy. Cisza znw si zrobia i wszyscy wzrokiem wpili si w Hetmana. On za z karafki popi i tak rzecz swoj dalej prowadzi: Jak nam zagoczycy nasi tu powiedzieli, geniusze razem a rwno pisz, my za w rozproszeniu, w pojedynk, harcownikw mod dziaamy. Jedn widz drog: siy nasze zczy, kupi si, prywaty poniecha. Tedy niechaj ka dy si sposobi i do miejsca, ktre wska emy, niezwocznie rusza. Tam obz warowny zao ymy. Tam, w myli i talentw koncentracji, we wzajemnej tematw i pogldw wymianie, w dyskusjach i sesjach, wykujemy dziea krzepkie, rywalom odpr, czasowy choby, da mogce. A zatem: do obozu! Do obozu! huknli wszyscy chrem i jakby nowy duch wstpi w umysy, przed chwil jeszcze osabione zwtpieniem. Do obozu! ten okrzyk wstrzsn murami starego zameczku, na majdan si wydosta i odbi od czarnej ciany boru, a psy wy poczy, a smolarz, co w samym rodku puszczy prowadzi ywot pczowieka, pzwierzcia, z barogu si porwa, rk po cianie z bierwion za toporem maca. Oni za ciskali si nawzajem i paka poczli; zaiste pikny to by widok. Tu wrogowie odwieczni w ramiona sobie padali, przyja wzajem zaprzysigajc, tam pachol ciskao 121

Sawomir Mro ek Opowiadania

starca, wdzie znw m w sile wieku niewiast, jak siostr rodzon, obejmowa. Pacz i rado uczyniy si powszechne. Powieciopisarz, co w tylnych rzdach si znajdowa, wrd najwikszej wrzawy na stron wyszed. Noc przyja go lodowat, zielon ksi yca powiat. Wtem wzdrygn si i obla sobie nogawk. To puszczyk na wie y pohukiwa aonie. Ze przeczucie ogarno powieciopisarza. Okolicami cignli pisarze ku miejscu oznaczonemu, z dobytymi maszynami do pisania, a nawet onami. Hetmaski wybr pad na miejsce z dawna ju z tego znane, e ku natchnieniu nadzwyczaj byo sposobne. Z jednej strony rzeka szeroko wrd ach piaszczystych i wiklin dusz radowaa, z drugiej strony wwozy i wzgrza pkolem do niej przypieray. W tym za pkolu wznosio si miasteczko, ktrego obronno zamki starodawne dwukrotnie zabezpieczay. Szy wic pochody wrd sadw biaych, lubnych, na drogach pylnych kurz spod kopyt si podnosi. Chopstwo wybiegao przed chaty, oczy mru c, bo blask od okularw i cz wysokich bi, dziwujc si strojom cudzoziemskim, rzdom i szykom. Oni za szli weseli, jakby nie ku trudom, ale ku zabawie, artami sypic, sprzgami haftowanymi cudnie igrajc, stentorom swym dajc folg. Tak radowa si mog tylko dzieci lub wybracy, ktrym przywilej niewinnoci na du sze lata u yczony zosta. A jednak... Dziwne poczucie winy drczyo dusz powieciopisarza. Obowizki swe spenia, w patio siedzia, gos zabiera, rami przy ramieniu walczy. Nikt zego sowa, zego spojrzenia nawet mu nie rzuci, on jednak pamita, jak to pocztkw za sigaa jego obecno, tam, wtedy w barze, i trapi si. Wida nie czyny o przewinie wiadczyy, ale istnienie samo w sobie, tu i wdzie. Jako w drugim miesicu obl enia, pod wieczr, Hetman obchodzi dziaa na waach. Nie byo ich wiele, za to byy dobrze okopane. Od dawna ju adna wie z gbi kraju nie przedostaa si do garstki obl onych. Kolejno szli ochotnicy z utworami na sztorc i przepadali bez wieci. I w samym obozie nie dziao si dobrze. Brakowao tematw, tez, idei, pomysw, wtkw... Te, ktre jeszcze pozostay, kaza Hetman zmagazynowa w loszku i wydziela racje najbardziej potrzebujcym. Gdzieniegdzie wybuchay niesnaski. Wszyscy wprawdzie jeszcze pisali, ale pytanie: o czym? nkao niejednego, cho na zewntrz duch by dobry. Mgy wstaway z gw, mlecznym oparem zapeniay wwozy. Opodal kroczyli namiestnicy. Powieciopisarz, przydzielony do kompanii jako stalwkowy, nis za Hetmanem jego ci kie, bojowe piro. Peganicy znowu szemraj rzek chor y. Skar si, e za ma maj racy. Nic to. Nie takie racye byway, lud to ciemny na to Hetman. Ale co to takiego? Obony przej perspektyw. Nie widz, Wasza Przewielebno. Z kolei dyrektor armaty spojrza przez lunet. Ni to, ni owo stwierdzi. Wszyscy spojrzeli po sobie w milczeniu. Pmrok zstpowa ju ze wzgrz, rzeka przybraa barw oowian. Wiatr przynosi od kwater wrzaski obozowych ciurw. Powieciopisarz wystpi ku przodowi. Pozwlcie, panie powiedzia. Ja pjd. Przedr si. Hetman dugo mu patrza w oczy, wreszcie poo y rk na jego ramieniu. Id powiedzia. Jeszcze przed pnoc, szczliwie ominwszy gi, w szuwary si zapad. Czasem chmury, galopujce po niebie, odsaniay ksi ycow tarcz, wtedy zamiera bez ruchu, starajc si do wodnego ptaka upodobni, w trzcin si zmieni, do dna przypa.

122

Sawomir Mro ek Opowiadania

Wstrzymywa wtedy oddech i nasuchiwa, a kiedy oboki weniste, kosmate, na powrt noc czarn czyniy, posuwa si mozolnie naprzd, ostro nie stpajc. Co zapluskao opodal. Brzana? Kurka wodna? A mo e... Kroplisty pot wystpi mu na czoo. Stado chmur wanie przemkno i rzeka zalnia tysicem w owych usek. Wspomnia pisarz swj gabinet zaciszny, lamp swoj agodn, prac swoj literack, pen usterek i saboci, ale przecie ludzk, a nie straszn owym zimnym tchnieniem doskonaoci, co przysza skd, z prochw gwiezdnych. Teraz znowu jakby gowa ucita oczami gorejcymi przewraca, jzyk siny wyciga, mieje si... Odwagi! Byle tylko na brzeg wysoki si przedosta! Ot i brzeg. Gdy wspi si na zbocze, pierwszy promyk nadziei zawita. Obejrza si. Obz pozosta daleko w tyle, widoczny ju tylko po nielicznych ogniach, palonych przez stra e. Serce mu si cisno. Tam oto pi koledzy jego serdeczni, wypoczywaj przed jutrzejszym pisarskim znojem. Teraz tylko przez polan przeskoczy. Lecz co to? Rozstpuj si chmury? Ksi yc wyania si swoj ohydn peni i na jasnej polanie powieciopisarz stoi oko w oko z ABSOLUTEM. Cofa si powieciopisarz. Za nim db olbrzymi, rozo ysty. Opiera si o plecami. Przynajmniej od tyu co go okreli. Wyszarpn swojego wiernego Watermana i oburcz go cisn. Cho nie ma ju nadziei nie podda si, bdzie polemizowa z ABSOLUTEM. Pierwsze skrzypnicia chy ych pir rozlegy si w dbrowie.

123

Sawomir Mro ek Opowiadania

NADZIEJA Pewnego razu otrzymaem list. Nie byoby w tym nic szczeglnego, gdyby nie dziwaczna tre tego listu, a raczej brak treci. Rozerwaem kopert jak zwykle i znalazem bia kartk papieru, zupenie czyst, nie zapisan ani z jednej, ani z drugiej strony. Koperta nosia tylko mj adres brak byo adresu nadawcy i stempel pocztowy znanej miejscowoci. Czyje roztargnienie albo gupi art. W par dni potem otrzymaem tak sam przesyk. To chyba nie roztargnienie, raczej gupi dowcip powiedziaem z niesmakiem, wrzucajc list do kosza. w gest umylnej pogardy, wy szoci i dystansu wyda mi si od razu podejrzany. Przeciwko komu go uczyniem? Przecie nadawca listu, autor artu, nie znajdowa si w pokoju i nie mg by wiadkiem manifestacji. Gest by wic na mj wasny, wewntrzny u ytek, widocznie czuem si w gbi duszy omieszony swoj niewczesn ciekawoci, dotknity, e mnie nabrano. Poni ony, e daem si nabra. Postanowiem nie otwiera wicej t a k i c h listw. Ale jak si przekona, czy list jest t a k i , czy zwyczajny, nie otwierajc go najpierw? Wikszo listw w ogle przychodzia w jednakowych, nieprzezroczystych kopertach. Bd je poznawa wedug miejscowoci na stemplu pocztowym pomylaem. Ale ta miejscowo bya do du ym miastem. Mogo si zdarzy, e kto, kto naprawd mia mi co do powiedzenia, napisze do mnie list stamtd. Byoby co najmniej nierozsdkiem przez jednego trefnisia pozbawia si kontaktu ze wiatem. W ten sposb otrzymaem jeszcze trzy dalsze czyste kartki papieru. Za ka dym razem dowiadczaem tego samego, obel ywego rozczarowania. Wszyscy wiemy, jak rado sprawia czowiekowi ta chwila, kiedy odbieramy z rk listonosza jeszcze nieznan, ale tylko nam spomidzy wszystkich ludzi przeznaczon przesyk. Mogoby si wydawa, e kto postanowi oduczy mnie brutalnie wszelkiej ciekawoci, oczekiwania, a tym samym pozbawi mnie sensu ycia, czyli zabi, zostawiajc mnie pozornie ywym i unikajc w ten sposb ledztwa i kary. Rozdra niony, skorzystaem z pierwszej sposobnoci i pojechaem do tamtego miasta. Liczyem, e mo e spotkam znajomych, ktrzy swoim zachowaniem si, niepowcigliwoci twarzy, ruchw czy jzyka zdradz si, przyznaj si do autorstwa tych dolegliwych listw. Nie mwic nic nikomu wykonaem swj zamiar. Ju na dworcu, zaledwie pocig stan, wygldaem podejrzliwie na perony, jak gdyby w tumie podr nych, niekoniecznie przecie mieszkacw tego miasta, mg si znajdowa przeladowca. Kiedy w hotelu przystpiem do formalnoci meldunkowych, portier, usyszawszy moje nazwisko, powiedzia: Jest tu co dla pana i sign do przegrdki po list. Otworzyem ten list odruchowo, bo trudno si byo spodziewa, e znowu znajd pust kartk. A jednak to bya znowu pusta kartka. Jestem ledzony pomylaem od razu. Ale data stempla wiadczya, e list by wysany dwa dni temu. Z piecztki rwnie wynikao, e list nadano w miejscowoci, ktr wanie przed paroma godzinami opuciem. To nic. I dat, i piecztk mo na sfaszowa. Ale skd wiedziano, e tu przyjad? Portier twierdzi, e list czeka ju na mnie od wczoraj. Nie zwrcono go, sdzc, e znam nadawc i sam podaem mu nazw hotelu, w ktrym si zatrzymam. Zreszt nadawca by nieznany. Portier rwnie mg by z nimi w zmowie. Przeprowadzenie tak zo onej operacji wymagao udziau nie jednej, ale wicej osb. art nie wchodzi ju w rachub. Za wielki nakad wysiku i przedsibiorczoci, eby to mg by art. Nie art, wic co? Na to pytanie szukaem odpowiedzi jeszcze tej samej nocy, w pocigu, unoszcym mnie z powrotem, a tak e kilka nastpnych dni. Rozumowaem tak: je eli art wykluczony, 124

Sawomir Mro ek Opowiadania

to odpada mo liwo, e list nic nie znaczy, e by tylko rodkiem, sam w sobie, bez intencji. Trzeba wic powrci do mniemania, e ka da pusta kartka papieru zawieraa w zamierzeniu jak tre indywidualn, ka da inn. Sympatyczny atrament! Pismo utajone, ktre uka e si dopiero pod wpywem odpowiednich odczynnikw chemicznych! Zerwaem si. Prby laboratoryjne wykazay niezbicie: to byy tylko czyste kartki papieru, nic wicej. A jednak musiay ukrywa jakie treci. Je eli zawiody prby dosownego ich odczytania, to nale ao doj do okrelenia ich natury drog wnioskowania o psychologii pobudek, ktre mogy kierowa nadawc. Niemiae wyznanie miosne? Ale tak! Mo e powodowana potrzeb wyzna, a powstrzymywana wstydem, nieznana mi kobieta adresowaa do mnie te puste kartki. Kompromis midzy uczuciem a przyzwoitoci przybra form in blanco. To odkrycie bardzo mnie pocieszyo. Kupiem sobie nowy krawat i przez dwa dni nuciem przy goleniu. Wobec nieznajomej odczuwaem pewien rodzaj yczliwej poba liwoci, penej za enowania i dobrego humoru. Biedna maa... mylaem z lisim, protekcjonalnym umieszkiem niemiaa i namitna zarazem, ile w tym uroku. Maa? Zastanowiem si. Nie, kto, kto rozporzdza takimi rodkami, by mo e ca organizacj, nie zasuguje na to miano. To jaka wielka dama, kto na skal midzynarodow. Tym niezwyklejszy przypadek! Jak silne musi by uczucie, ktre porazio nawet kobiet tak nieprzecitn, zamienio j w pensjonark. Trzeba sobie kupi jeszcze kamaszki. Ten radosny nastrj rozwiewa si stopniowo i opad zupenie, w miar jak otrzymywaem dalsze puste kartki. Za dugo ju trwa ten flirt, aby nie nale ao wtpi, czy to jest sprawa serca w ogle. Nawet najbardziej oniemielony podlotek mg wysa ukochanemu jedn, najwy ej dwie takie kartki i nie powstrzymaby si przed mniej aluzyjnym wyznaniem w drugiej albo w trzeciej. Wtedy nasun mi si domys zupenie innego, niestety, rodzaju. Szanta ! Nadawca domaga si okupu. Ju sam fakt, e kartki byy czyste, wiadczy o sprycie, perfidii i ostro noci zoczycw. Nie byy to prymitywne, byle jakie, kulfonowate pogr ki w rodzaju: Je eli pan nie zo y tam i tam sumy takiej a takiej, to... Miaem wida do czynienia z wytrawnym gangiem, ktry nie dawa si zapa za rk. Dobre samopoczucie ustpio. Pojawi si strach. Co noc barykadowaem drzwi. A uwiadomiem sobie, e tak du ej nie mo na. e zaczynam pada ofiar wasnych majacze. e je eli nie zastanowi si nad tym wszystkim trzewo, je eli nie przedsiwezm odpowiednich krokw, to kto wie, jakich jeszcze znacze doszukam si w tych niemych listach. Przede wszystkim nale ao na jaki czas uwolni si od nich. O, gdyby w ktrym z kolejnych, pustych listw byo napisane chocia : Ty, gwniarzu! od razu poczubym si lepiej. Przyjbym chtnie nawet obelgi, byle artykuowane. Te listy nie mwiy nic, a jednak dziki samej swojej istocie zobowizyway mnie do czego, czego wanie nie mogem przenikn. Bo bya w nich przecie jaka wiadomo, mo e polecenie, mo e wezwanie, mo e czego ode mnie chciano, dano, potrzebowano, ale ja nie mogem temu sprosta i czuem si winny. Zobowizanie bez ograniczenia, przymus bez rozkazu to bardzo mczce. Dlatego skwapliwie przyjem zaproszenie do wzicia udziau w polowaniu na dzikie kaczki, ktre miao si odby porodku wielkich bagnisk, w jednym z najdalszych zaktkw kraju. Po tym obszarze wielkoci sporego wojewdztwa mo na si byo porusza jedynie cznami. Odpowiadao mi ycie pene trudu i emocji oraz brak jakiegokolwiek urzdu pocztowego. Siedzielimy zaczajeni na maej wysepce, soce zachodzio i nadciga klucz wodnego ptactwa. Przewodnik, znajcy na wylot obyczaje zwierzyny, przysoni oczy doni. 125

Sawomir Mro ek Opowiadania

Dziwne powiedzia wreszcie nie dabym gowy, czy ten przedostatni, z lewej, to dzika kaczka. Wyt yem wzrok, ale nie mogem si rwna z orl spostrzegawczoci strzelca. Pochwyciem lornet i skierowaem j na ptaki. Jako przedostatni z lewej lecia gob pocztowy. Nie tracc czasu zamieniem lornet na strzelb i, dobywajc caej umiejtnoci, wypaliem. Gob wypad z klucza i wirujc bezwadnie zgin w wodach jeziora daleko od wysepki. Sposzone kaczki zmieniy kierunek lotu i znikny za horyzontem. Koledzy, ktrym mj przedwczesny strza zepsu polowanie, przeklinali mnie gono. Soce ju zaszo, kiedy rozleg si plusk przy brzegu, zafaloway oczerety i wygrzeba si z nich mj poczciwy wy e niosc w pysku martwego pocztyliona. Nieznacznie zaczem si czoga w stron czna. Hej! To do ciebie! zawoali koledzy, machajc niebiesk kopert. Ceratowy woreczek uchroni j przed zamoczeniem. Udajc, e chc przeczyta list na osobnoci, poszedem na sam brzeg. Tak, to bya ta sama koperta. Zbyt dobrze znaem ju charakter pisma, ktrym je wszystkie adresowano, ebym mg si udzi. Nie otwierajc, podarem j na drobne strzpy i rozsypaem je midzy trzciny. Byo ju prawie ciemno. Le elimy przy roznieconym ognisku. Czy to co wa nego? zapytali mnie towarzysze. E, nie odparem i nagle uwiadomiem sobie, e nie wiem, czy kami, czy te mwi prawd. Zerwaem si i pobiegem na brzeg. Wszedem do wody. Brodziem, zapadaem si po pas, po ramiona, gorczkowo rozgarniaem trzciny. Za pno. ciemniao si z ka d chwil, papierki rozmiky i poszy na dno, leniwe prdy rozniosy je po jeziorze, wpltay w korzenie wodnych rolin. No c , mo e tam nic nie byo, na pewno nie... Dlaczego by miao co by tym razem? Nie byo nic. A je eli?

126

Sawomir Mro ek Opowiadania

WIERNY STR Po zawiedzionej mioci kupiem sobie psa. Chciaem, eby by moim wiernym przyjacielem. W tym celu kupiem psa cakiem maego, szczeniaka. Dorosy pies, o wyrobionym pogldzie na ycie, skrystalizowanych sdach i znajomoci charakterw, mgby powzi jakie podejrzenie. Liczyem na jego modo. Pies by z rasy owczarkw. Ile to wynalazkw poczynia ludzko od czasu, kiedy jego przodkowie uczyli si pilnowania owiec! Wodocigi, kanalizacja... Nie wspominajc ju o postpie filozofii. Pies by zupenie may i saby. Wzrusza mnie bardzo i wzbudza uczucie tkliwoci, opiekuczo. Celowo nie nabyem nosoro ca ani hipopotama. Rozczulaj nas tylko mae pieski, kotki i pszczki, sowem wszystko to, o czym wiemy, e w razie czego damy sobie z tym rad. Wszystko, co sabsze. Piesek chowa si dobrze. ywy i wesoy, nie wykazywa adnych niepokojcych objaww. M nia w oczach. Poniewa ja sam ju dawno przeszedem przez zenit rozwoju biologicznego z pewn zazdroci patrzyem, jak t eje mu kark, pot niej barki, powiksza si wzrost. Sta si wielkim, mocnym psem. Nie byo ju co ukrywa, e bardzo znacznie przewy sza mnie sprawnoci fizyczn, bijc mnie na gow zarwno si jak i szybkoci. Szczeglnie za znaczna r nica midzy nami na jego korzy zasza w uzbieniu. I teraz dopiero, na szczcie, ujawnia si w caej peni poczciwo jego natury. By wierny, ulegy, oddany, lojalny, co cieszyo mnie tym bardziej, im szczerzej podziwiaem wy szo jego organizmu. Czerpaem z tego pociech w chwilach zaamania. Ale, niestety, z kocem ostatniej zimy, dokadnie w chwili, kiedy osign dojrzao, co go zaczo drczy. Czasami kad mi gow na kolanach i dugo patrzy w oczy, najwidoczniej pragnc przekaza mi swoj trosk. le sypia, wzdycha. A przecie by ju dorosym, przepysznie rozwinitym owczarkiem o elaznym zdrowiu. Widocznie to, co go gnbio, tkwio w sferze psychiki. Pod jego brzowymi oczami, penymi teraz niepokoju, pojawiy si cienie. Bardzo mnie to martwio, ale nie wiedziaem, jak mu pomc. Jego zgryzota rosa w miar zbli ania si wiosny. A kiedy pierwsza ru pokrya skwery, osigna takie nat enie, e nie mogem ju patrze na jego cierpienia. Pewnego ranka siedziaem, jak zwykle, w swoim gabinecie. Poprzez drzwi, szeroko otwarte na ogrd, napywao agodne powietrze, niosc zapach poruszonej ziemi. Wtem poczuem, e zimny nos delikatnie, ale stanowczo trca mnie w plecy. Niedbale wycignem do za siebie, mylc, e zadowol go zwykym drapaniem w okolicy ucha. Nacisk nie ustpowa. eby nie zosta zepchnitym z krzesa, wstaem. Ej, ty, ty! pogroziem mu palcem. Co to za figle od samego rana! I podskoczyem przera ony, bo szczekn na mnie krtko, rozkazujco, a w oczach lnio mu podniecenie i determinacja. Postpujc za mn krok za krokiem, wyprowadzi mnie do ogrodu. Mia na tyle delikatnoci, e wybra najdalszy kt, niewidoczny dla ssiadw. Tam odbya si jeszcze krtka walka, w ktrej chodzio o to, e ja chciaem zachowa pozycj stojc, podczas gdy on zmusza mnie do przyjcia pozycji horyzontalnej. Wynik by z gry przesdzony. Dopiero kiedy padem na czworaki, rozpogodzi si, zacz skaka koo mnie radonie i przepraszajco. Co chwila dotykajc nosem wie ej, apetycznej trawki, zachca mnie do niej niedwuznacznie. Nie popadajmy w histeri powiedziaem do siebie o zachodzie soca, wstajc ze zdrtwiaych kolan, otrzepujc spodnie i wycierajc rce pobrudzone ziemi. Ostatecznie instynktu nie mo na stumi zupenie. Sprzedawca, ktry gwarantowa za czysto jego rasy, okaza si uczciwym czowiekiem. Chciaem przecie prawdziwego owczarka. Spenione yczenie doskonaoci daje nie zawsze po dane rezultaty, przydaaby 127

Sawomir Mro ek Opowiadania

si odrobina jakiej skazy, no, ale ju za pno. Pies jest zdrowym, normalnym okazem, a yje w miecie, w warunkach nienaturalnych, gdzie o adnych owcach nie mo e by mowy. Zreszt, czy w ten sposb nie okazuje mi, najlepiej jak umie, swojego przywizania? We wasnym sumieniu wywizuje si ze swoich obowizkw bez zarzutu. Wic nie robi tego tylko dla siebie. Cechy moralnie dodatnie, jak: poczucie obowizku i ch su enia okazay si silniejsze od szacunku dla pana. Czy wolno go za to potpia? Traktowa to inaczej byoby czystym okruciestwem, zncaniem si nad zwierztami. Jestem istot mylc, a wic spoczywa na mnie odpowiedzialno wobec ni szych stworze. Po to zostaa mi dana wiadomo, podwiadomo i nadwiadomo, a ebym odpowiednio umia przyjmowa proste, szczere odruchy stworzenia pozbawionego tych darw. A poza tym jak e wielka i korzystna zmiana zasza w jego wygldzie i samopoczuciu! Ju to samo choby byo dla mnie dostateczn nagrod. Sta si na powrt psem tryskajcym radoci ycia z urod prawdziwego owczarka. W ten sposb doszlimy do porozumienia. Z mojej strony graa rol mio do zwierzt oraz przywilej istoty mylcej, ktra, rozumiejc zo ono zjawisk, kieruje si wedug skomplikowanych wytycznych, dostarczonych jej przez boski aparat wiadomoci. Za jego wkadem do naszej spki by instynkt i szlachetne przywizanie. Mo liwe, e jaki prostak, nieinteligent, przybraby wobec tej sprawy postaw mniej subteln, odruchowo odmwiby psu, mo e nawet stosujc drastyczn przeciwakcj. Jednak przy tak rozbudowanej jani, jak ja reprezentowaem, rzecz musiaa si uo y tak wanie, jak si uo ya. A w kocu ju od dawna by o wiele silniejszy ode mnie. Obserwowaem go niejednokrotnie, udajc, e jestem zajty jak kp mleczu lub szczawiu. Wyrobi si smacznie od czasu pierwszych prb. To niezawodny instynkt wskaza mu drog doskonalenia si w pasterskim rzemiole. Obiega mnie umiejtnie, pilnie wietrzy, czy kto si nie zbli a. Je eli uzna, e za dugo przebywam w jednym miejscu ze szkod dla obfitoci i konsystencji mojego po ywienia przepdza mnie troskliwie na inn poa ogrodu. Mielimy ustalon godzin wypdu. Wracalimy do domu rwnie z regularnoci wyznaczan odwiecznym zajciom pasterskim przez rytm przyrody, ruch ziemi i gwiazd. Je eli pada deszcz, pozwala mi zabiera paszcz nieprzemakalny. Moja praca zawodowa nie doznawaa uszczerbku. Rytmicznie jednostajne, spokojne nachylanie si w cigu dugich godzin nad traw, ogldanie z najbli szej odlegoci tajemnic mikro ycia, ktre tak bujnie pleni si pod naszymi stopami, najczciej, niesusznie, nie zauwa ane wszystko to sprzyjao rozmylaniom i pracy koncepcyjnej. Poza tym, dziki jego czujnoci rasowego str a trzody, nie dociera do mnie w czasie wypasu nikt, kto by mi mg zakci tok medytacji. Odpdza listonoszy z pilnymi depeszami, znajomych, ktrzy przyszli uci pogawdk. Liczyem nawet na to, e na wypadek wojny odpdzi tak e posaca z kart mobilizacyjn. Ukryty za krzewami patrzyem, jak jeden po drugim uciekaj przed jego wcale nie pr nymi grobami. Obawiaem si jedynie reumatyzmu. eby go ucieszy, kupiem sobie dzwonek na szyj. Szala z radoci. Byo to jednak posunicie nierozwa ne. Mj postp, tak znaczny, na drodze do naszego wsplnego ideau, zdopingowa go do jeszcze wikszych stara. Mo e to bya kwestia zaostrzonej ambicji z jego strony, ale wtedy wanie wykry, e, buszujc na pozr akomie wrd traw, udaj jedynie odgryzanie i prze uwanie jej smakowitych pdw. Od tej chwili przypatrywa mi si z bliska i tak bacznie, e musiaem uczyni ten jeszcze jeden krok, do zasadniczy, anga ujcy mnie ju cakowicie w pen realizacj naszego zwizku. Wielkie usugi w tym trudnym okresie oddawao mi studiowanie dowiadcze wegetarianw i lektura dzie fachowych o paszach. 128

Sawomir Mro ek Opowiadania

Zauwa yem tak e, e z ca pewnoci wzbudzam w nim uczucie tkliwoci. Wzruszaem go najwyraniej. Tak wic, oglnie rzecz biorc, uo yy si stosunki midzy nami, gdy pewnego razu zebrao si u mnie do liczne grono ludzi powa nych, kulturalnych. Wywizaa si ciekawa dyskusja. Byo to przed godzin wypdu, ale gocie tak dobrze si czuli, rozmowa staa si tak interesujca, e ukradkowo i z niepokojem zaczem spoglda na zegarek. Co do mnie, gotw byem zrezygnowa z wypasu, ale wiedziaem, e mj poczciwiec, kierowany poczuciem prostego obowizku i lojalnoci, nie ustpi w adnym wypadku. Raz i drugi napomknem o zadziwiajcej szybkoci, z jak upywa czas, ale nie zwrcono na to uwagi. Sytuacja stawaa si grona. Nie majc innego wyjcia, ju zamierzaem sign do rodkw radykalnych, kiedy rozlego si wadcze skrobanie do drzwi. Ach, nie wiedziaam, e pan ma pieska! zawoaa znana aktorka. Dlaczego pan go nie chce wpuci? Biedactwo, chce by z nami. To mwic, zanim zd yem przeszkodzi, otworzya drzwi. W progu sta on. Rozejrza si i taka rado odmalowaa si na jego pysku, e od razu domyliem si wszystkiego. Stado, trzoda oto, co jest potrzebne owczarkowi z prawdziwego zdarzenia. By mo e, oszukiwa si jako tako pojedynczym egzemplarzem, mn, ale teraz zrozumiaem, e zawsze dusi w sobie tsknot za wielkim redykiem. Wiedziaem ju , e adna sia go nie odwiedzie od skorzystania z tej okazji. Trzeba przyzna, e da z siebie wszystko. Ju po kilku minutach znalelimy si w ogrodzie. Wracajc do El Greca... podj mecenas skubic macierzank. Sdz, e jego wpywy na nowoczesn sztuk sigaj o wiele dalej, ni nam si wydaje. Mhmmm odparem niewyranie, bo jaki badyl dosta mi si midzy zby. O zachodzie soca gocie po egnali si chodno. Tak, byem w jego wadzy. Tak, to prawda, e miaem ograniczon swobod. By mo e, e rozwijaem si zbyt jednostronnie, o czym wiadczyo choby to beczenie, jakie zaczynaem wydawa od pewnego czasu. Ale za to jaki spokj spyn na mnie, od kiedy poddaem si opiece prostodusznego zwierzcia-str a. Mwiem ju o listonoszach, znajomych i w ogle wszystkich, ktrzy chcieliby przyj do mnie i zakci moje ycie, wnie zamieszanie, pobudza ambicj, pragnienia, wyobrani, niepokoi. Nadmieni o jeszcze jednym wypadku. Wanie wypasaem si, jak zwykle, kiedy jaka posta ukazaa si na kocu alei. Podniosem gow znad soczystej trawy, a by to okres drugich sianokosw i nagrzany ogrd pachnia ju jakby latem. Poznaem j z daleka. Bya to wanie ta kobieta, o ktrej przez omwienie wspomniaem na pocztku. Ostatni raz widziaem j w zimie i teraz byem zaskoczony jej letni sukienk. odek cisn mi si dokuczliwie, nie przyzwyczaiem si nale ycie do zielonej paszy. Zapominajc o wszystkim podparem si rkami, eby powsta z czworakw. Sza ku mnie alej, umiechajc si, nie wiem: do mnie czy do siebie, nie wiem dlaczego... Owczarek speni swj obowizek wiernego str a. Opadem twarz na traw. Po dbach chodziy ni to muszki, ni to mszyce. Kiedy przesta szczeka i podniosem gow, w alei nie byo ju nikogo. Wyczerpany patrzyem na niego. Dugo. On na mnie. Twarz w mord, morda w twarz. Na hal! powiedziaem wreszcie ochryple. Na hal nam i, braciszku, w gry, nie ma co... I dodaem: Nie ma co...

129

Sawomir Mro ek Opowiadania

UPADEK ORLEGO GNIAZDA Z kocem marca otrzymaem zaproszenie od ksicia. Wzywa mnie, abym, o ile pozwol mi na to moje zajcia w dalekim i zadymionym miecie na rwninach stary orze grski zawsze wyra a si o nich z pewnym lekcewa eniem i pogard przyby do jego zamku wznoszcego si wysoko, wrd acucha szczytw, na poudniu. List koczy si zdaniem: Pogadamy, a tak e zapolujemy sobie troch. To zdanie nieco mnie zaskoczyo. O ile rozeznawaem si w tej dziedzinie, na wiosn wszystkie zwierzta znajduj si pod cis ochron. Nie widziaem ksicia od wielu lat, ale dobrze go znaem. Polowa rzadko i tylko w miar, tyle, eby uczyni zado obyczajom swego stanu. Teraz zdziwi mnie jego zapa do strzeleckich czynw. Mo liwo spdzenia kilku dni w odwie ajcym powietrzu gr bardzo mnie ncia. Uporzdkowawszy wic naprdce wszystkie moje sprawy, wnet ruszyem w drog. Jeszcze bdc do oddalony od grskiego masywu, czuem ju i widziaem zbawienn r nic klimatyczn. Rzeko jaka i soneczno mnie przenikay, im dalej zapuszczaem si w pogrze. Wiosna panowaa ju niepodzielnie, niegu ani ladu i tylko szczyty raziy na widnokrgu olniewajc biel. Wrd szumu strumieni i wierkania ptactwa dotarem do miejsca poo onego o jeden dzie drogi od celu podr y. By to niewielki, schludny hotelik utrzymywany przez Szwajcara. Po sonecznym, prawie upalnym dniu powia chd od szczytw. Znu ony drog obiecywaem sobie gboki sen. Ale ledwo pogr yem si w lubym odpoczynku, kiedy zbudziy mnie odgosy jakby pochodu, chrzsty i mikkie stpania, chrupice kroki. Nasuchiwaem, dopki zmczenie nie przewa yo ciekawoci, i zasnem powtrnie. Obudziy mnie cudowne promienie soca. Podbiegem do okna. Dalekie turnie stay w biaym ogniu dnia. Uradowany, ju rzuciem si do odzie y, gdy gona rozmowa su by na korytarzu kazaa mi zamrze w bezruchu. Syszaem, jak pokojwka mwia: Znowu szy i szy przez noc ca. eby jakiej biedy nie napyta odpowiedzia jej starczy i gderliwy gos odwiernego. Jezus Krist nie dopu... E, co wy? A bo ja wiem? Ze nie pi. W grach jak to w grach. Szajsen. Uchyliem drzwi, ale na korytarzu ju nie byo nikogo, tak e i pniej, przy niadaniu, kiedy prbowaem skierowa rozmow na nocne odgosy, Szwajcar oddali si pod pozorem gospodarskiej koniecznoci, pozostawiajc mnie bez odpowiedzi. Dugo nie zaprztaem tym sobie gowy. Pogoda bya tak pikna, zreszt tego samego jeszcze dnia miaem ujrze dawno nie widzianego przyjaciela... Jako ujrzaem go w dobrym zdrowiu, pysznym humorze i oczekujcego z niecierpliwoci. Niespodziank bya jedynie obecno w zamku modej panny o wielkiej urodzie, ktr ksi przedstawi jako swoj siostrzenic spdzajc w grach wiosenne ferie dla wzmocnienia zdrowia. Zauwa yem istotnie blado dziewczyny. Odzywaa si rzadko, jakby j gnbia myl jaka ukryta. Jako nie aowaem zaj porzuconych w rodzinnym miecie ani trudw podr y. Wieczr ju zapada. Zamek, jak orle gniazdo uczepiony najdumniejszych szczytw pozwala ogarn okiem ca t krain wynios a po zachodnie zorze. Po kolacji usiedlimy we troje przy kominku, wspartym na dwch rzebionych gryfach. Za fotelem ksicia, milczc, stan suga osobliwy. Nie by to kamerdyner, lecz ulubiony strzelec ksicia, stary jeger o twarzy pooranej, ogorzaej, ciemnej. Niepodobna byo okreli wyrazu jego oczu, gdy przysaniay je na p opuszczone, ci kie powieki. No, mj drogi! zawoa ksi wesoo, dajc jednoczenie znak sudze, aby napeni pucharki. Za pomylny twj pobyt w naszym skalnym ustroniu! Jako czowiek

130

Sawomir Mro ek Opowiadania

z rwnin zadziwisz si tu niejednym. Oby za nic nie spotkao si ze zbytni surowoci twojego osdu, ktry wiesz, jak wysoko ceni! Odpowiedziaem dwornie, e nic nie jest w stanie zadziwi mnie bardziej ni pikno jego siostrzenicy, nawet pewne tajemnicze zjawiska. Tu opowiedziaem im o prze yciach ostatniej nocy. Na to ksi trzepn si po udzie z wielkiej uciechy, za panna wzdrygna si i szczelniej otulia szalem, jakby nage zimno j przeszyo. Tylko suga pozosta nieporuszony. A to dobre! wykrzykn ksi . Zapewniam ci, e i tej nocy posyszysz niejedno! Wuju! odezwaa si panna proszco, ale on w swoim rozbawieniu zdawa si nie zwraca na to uwagi i woa: Donosz mi z dolin, e w samej rzeczy rozpocz si exodus. Jutro na polowanie! Nie mam strzelby zauwa yem. Chyba e po yczysz mi ktr ze swojej zbrojowni, ksi . Strzelb? zdumia si ksi . Nie, my bdziemy polowali na niegusy. Przyznaem si do niewiedzy o tego rodzaju zwierzynie. niegusy? Nigdy nie syszae o niegusach? Nie, nie uwierz. Na pewno w dziecistwie sam ulepie niejednego. Bawanki nie ne domyliem si. Mo na i tak. Ale to nazwa dziecinna. Mska, owiecka nazwa, to niegus. Schneemann, a tu, w grach, po naszemu wintercwergi. Wuju! zawoaa po raz wtry pikna siostrzenica. Tym razem ksi zwrci si do niej: Moja panno! Zaprosiem przyjaciela na polowanie i nie spodziewasz si chyba, e zawiod jego oczekiwania. Tym bardziej musz go wprowadzi w ca spraw. Johann! Jeger szybko dopeni szklenice. Zauwa yem, e za jego zbli eniem panienka wcisna si w gb fotela, ze strachem i wstrtem, jakby nie przed czowiekiem, ale inn jak istot. Nic jednak nie daem zna po sobie. He he! woa podochocony ksi . Jedni poluj na daniele, inni na kozice, ale aden szlachcic nie mo e si pochwali tak wyszukan rozrywk: na niegusy poluj tylko ja! Ja i moi gocie. Wiesz zapewne cign, odstawiajc pust szklank, ktr czujny Johann natychmiast napeni e podczas dugiej zimy w caym naszym kraju, dla igraszek i figli, powstaj, za przyczyn rozbawionej modzie y, w ka dym miecie i siole zastpy niegusw. Zdobi one podwrka i place, stoj wzdu gocicw, a ka da nie yca i ka de popoudnie wolne od nauki i zaj mno y ich szeregi. Jedne okazae i kunsztowne, inne niezdarne i prostackie, wszystkie utoczone z krzepkiego niegu trwaj w tym pomylnym i zdrowym dla nich okresie. Ale oto zbli a si wiosna. Pierwsze promienie soca niemiao przebijaj si przez opocz chmur, robi si coraz cieplej, a modzie , znudzona dugotrwa zim, porzuca dotychczasowe zabawy i z utsknieniem oczekuje nowej pory roku. niegusy dobrze wiedz, e przychodzi ich kres i, jak wszystko w naturze, prbuj walczy o ycie. Co wic robi? Nocami, kiedy wracaj jeszcze przymrozki ruszaj w dalek drog. Skruszae, nadtopione, prowadzone niezawodnym instynktem, kieruj si na poudnie, ku grom, gdzie utrzymuje si jeszcze krlestwo zimy. Wdruj najpierw pojedynczo. niegusy z najdalszych stron, znad samego morza, ze rodkowych rwnin, przebywaj setki mil, we dnie zatrzymuj si byle gdzie, w miejscach ocienionych, parowach i zagajnikach, aby z nastaniem kolejnej nocy ruszy dalej, wci na poudnie. Niektre, zaskoczone wschodem soca, z dala od jakiejkolwiek zbawczej osony gin, ale inne id niepowstrzymanie naprzd. Im bli ej gr, tym ich wicej, cz si teraz w gromady. I wreszcie wytrwao zostaje nagrodzona, wkraczaj w krain chodu, cauj paty niegu le cego wrd wierkw i jode, a najsilniejsze okazy przenikaj nawet 131

Sawomir Mro ek Opowiadania

do strefy wiecznych lodw. Wtedy radosne o ywienie ogarnia nasz owieck dru yn. Nie ma to jak polowanie na niegusy, przybywasz w sam por. Nastpnie ksi opisa mi technik polowania. Strzelcy, uzbrojeni w prymusy spirytusowe, jakich czsto u ywa si do podgrzewania naprdce wody, parzenia kawy lub herbaty, nacierali na Schneemanna, uprzednio osaczonego przez nagonk, i podgrzewali go z bliska. Czsto nale ao zapuszcza si w ciemne i chodne groty, szczeglnie ulubione kryjwki niegusw. Dosy! ostry krzyk dziewczcia rozleg si w komnacie. Wstaa i wzburzona przyciskaa szal do falujcej piersi, a krwisty blask paleniska cofa si przed bladoci jej twarzy. Dosy! powtrzya. Czy nigdy wiat nie dowie si prawdy? Ale , dziecko... zacz ksi . Powiedz mu! Powiedz mu... wszystko! zawoaa, lecz nagle gos jej si zaama i wybiega z komnaty. Sentymentalne serduszko rozemia si ksi nieszczerze. Ma mi to za ze, e poluj na Schneemanny. Kobiety nigdy tego nie zrozumiej. O tym mylae, nawoujc mnie, abym zawczasu powcign surowo mojego sdu? zapytaem. Przyznam si, e tak. Cho nie mam sobie nic do wyrzucenia, ludzie z miast inaczej zapatruj si na niejedno. No, c ? Polowanie, jak polowanie odparem. Wiedziaem, e odpowiesz jak prawdziwy m czyzna! zawoa ksi z widoczn ulg. Johann! Ale wesoy nastrj ju nie powrci i wkrtce rozstalimy si, yczc sobie dobrej nocy. niadanie podano w sklepionej sali. Nie wstajc od stou mo na byo napawa si widokiem najbardziej dzikich turni. Ksi kaza przeprosi za nieobecno doglda ostatnich przygotowa przed polowaniem. Panna milczaa. Po wczorajszym uniesieniu pozostaa jej tylko blado. Prawie nie tkna po ywienia. Siedziaa naprzeciw mnie, na drugim kocu mahoniowego stou, wyprostowana, bdzc spojrzeniem gdzie poza murami. Czasem z dziedzica dolatywao wesoe pokrzykiwanie hajdukw, w caym zamku szykowano si do wyprawy. Powodowany nie tyle przyjani do ksicia gdy uwa aem, e przyja nie obowizuje mnie do mieszania si w jego stosunki bd co bd rodzinne, cho nie przypominaem sobie, aby kiedykolwiek przedtem wspomina mi o swojej siostrzenicy ile wspczuciem dla modej osoby, pragnc rozproszy to, co po czci uwa aem za wytwr jej przesadnej i niepotrzebnej egzaltacji, i przez to skoni j do pogodniejszych myli rzekem: Niepotrzebnie nabija sobie pani gwk tymi strasznociami, ktre, dalibg, nie s takie straszne. Polowanie byle uprawiane wedug pewnych zasad, zawsze byo uznawane, nawet przez Koci. Och, nie mwmy o tym... szepna. Jak pani sobie yczy, ale nie chciabym, aby pani zbyt pochopnie i modzieczo osdzaa swego wuja. Skdind ma on gobie serce. Znany jest przecie jako najwikszy, najszlachetniejszy w caej Rzeszy opiekun i dobroczyca sierot. Ledwo wypowiedziaem te sowa, ju ich po aowaem. W jednej chwili jej twarz zmcia si tak szczeglnym wyrazem, e zerwaem si z krzesa, mniemajc, i potrzebna jest jej pomoc. Dobrze powiedziaa spokojnie, powstrzymujc mnie ruchem rki. Nie chciaam o tym mwi, ale skoro pan sam poruszy spraw tych sierot... Zreszt pan, wanie pan, powinien zna ca prawd. Odpowiedziaem, e niczego bardziej nie pragn.

132

Sawomir Mro ek Opowiadania

Tak, wuj jest opiekunem sierot. Po caym kraju rozsiane s zakady opiekucze jego imienia. A czy pan wie, dlaczego? Czy zdaje pan sobie spraw, co si dzieje za murami tych sierocicw? Ledwo szary, zimowy wit rozjani podwrza, bezlitosna pobudka wyrywa dzieci ze snu. Pod komend opiekunw i wychowawcw, lepo oddanych wujowi, wychodz parami na dwr. Zaczyna si lepienie bawanw ze niegu, niegusw, jak mwi wuj. To ju nie zabawa! Ile bawankw mo e ulepi dziecko dla igraszki? Dwa, trzy? Tam lepi si bawany od witu do nocy, z krtk tylko przerw na obiad, lepi si je na gwizdek i rozkaz. Przemarzaj, omdlewaj dziecinne rczki, a w gbi parkw, na obszarach umylnie ogrodzonych i przeznaczonych na ten cel, przez ca zim rosn szeregi wci nowych i nowych niegusw. Pan myli, e niegusy lepione w kraju, podczas zwyczajnej, dobrowolnej zabawy, wystarczyyby do zaspokojenia tych... namitnoci wuja? Ile ich przecie ginie po drodze! Ile takich zwyczajnych, naturalnych bawanw lepi si w ogle? Wuj nie kama, opisujc wczoraj wielki imponujcy pochd tych biaych stracecw, ale zapomnia doda, kto stoi za tym wszystkim. To nie szlachetna walka czowieka z elementami natury, gra przypadku. To rze, ukartowana od samego pocztku, od stworzenia ofiar samych, to... Umilka. Milczenie przecigao si. Sadysta? dokoczyem. Nagy rumieniec obla jej policzki, szyj i piersi. Wtedy zaszed niespodziewany wypadek, ktry nie tyle sam w sobie wyda mi si wa ki, ile pewne jego okolicznoci. Do sali wpad Johann w poszukiwaniu ksicia. Podnieceni kucharze donieli, e olbrzymi niegus, ktrego, wida, ciepy poranek zaskoczy na drodze, zakrad si i zamkn w lodwce, liczc pewnie na to, e uda mu si tam pokrzepi siy i dotrwa do nastpnej nocy. Wyjtkowo du y i biay stwierdzi Johann oblenie, kierujc te sowa, jak mi si zdawao, nie tyle do mnie, ile do panny. Rumieniec z jej twarzy ustpi znowu bladoci, jeszcze silniejszej ni wczorajsza. Johann oddali si. Niespodziewanie dla samego siebie zapytaem: Czy pani powiedziaa mi wszystko? Nic nie odrzeka i wysza z pokoju. Ze niegusem w lodwce nie robiono wiele ceregieli Nawet jej nie otwierajc ksi kaza j podgrza z zewntrz pakuami nasyconymi smo, a sam, majc mnie u boku, wyjecha przed bram, by dokona ostatniego przegldu kawalkady ruszajcej na owy. Pikny to by widok. Strzelcy i doje d acze wysypywali si z zamku barwnym korowodem. Soce lnio w miedzianych kolbach prymusw, mikko kado si na ciepych kocach doje d aczy. Nagonka ruszya ju wczeniej. Min nas ostatni jedziec. Ju mielimy obrci komi i pogna na czoo, gdy pod sklepieniem ukazaa si szczupa figurka na pysznym gniadoszu, odziana po msku, w zgrabnym toczku na gowie. Krucyfiks! zawoa ksi pod nosem, z nut podziwu, nie dowierzajc wasnym oczom. Nietrudno si domyli, e panienka dotd nie braa udziau w polowaniach na niegusy. Dlaczego nagle zmienia zamiar? Nie wyjawia nam tego. Zatoczya koniem, a zetkny si nasze strzemiona. Ksi nie by w stanie ani ukry, ani opanowa swojej radoci. Na pr no szukaem w jej rysach czegokolwiek, co by przypominao j z naszej tak niedawnej rozmowy, zdradzao stan jej obecnych uczu lub zapowiadao cokolwiek w przyszoci. Polowanie zaczo si. Szli przodem naganiacze, przykadajc donie do ust i pohukujc: Ciepo! Ciepo! Rany Boskie, jak grzeje! Woania te pyny i powtarzay si echem a po odlegych zboczach, gdzie w zielonych, iglastych, gbokich gstwinach kryy si niegusy. Wystraszone, ponad 133

Sawomir Mro ek Opowiadania

wszystko obawiajce si wzrostu temperatury, nie sprawdzay wiarygodnoci tych gromkich oznajmie, lecz podnosiy si z bezpiecznych, cienistych ostpw i cigny w kierunku przeciwnym do nagonki, tym samym speniajc yczenie przeladowcw. Teraz polowanie wkraczao w drug faz, w ktrej decydujc rol grali doje d acze. Ci miali chopcy, dobierani spord najzrczniejszych i najodwa niejszych, byli pierwszymi, ktrzy stawali ze niegusami oko w oko. Gdy niegus, jeszcze przera ony okrzykami, wynurza si na polan, doje d acz, nie zsiadajc z konia, w galopie, przechyla si z kulbaki i narzuca na niego ciepy koc. Sniegus, nadtopiony rosnc pod tym okryciem temperatur, stawa si atwiejszym upem dla strzelcw-prymunikw, ktrzy pieszo, aw lub pojedynczo, z prymusami o poncych ju palnikach, przystpowali i koczyli dzieo. Po godzinie jazdy ksi nakaza milczenie. Zbli alimy si do ostpw. Wreszcie zsiedlimy z koni i oddali cugle masztalerzom. Dalsz drog, a do stanowisk strzeleckich, mielimy odby pieszo, z zachowaniem najdalej idcych rodkw ostro noci. W pewnej chwili ksi przystan i tylko za pomoc znakw rozkaza dru ynie podkrci palniki. Byem bez prymusa, wymwiwszy si nieumiejtnoci obchodzenia si z t broni paln. Ksi z wpraw i widoczn przyjemnoci nis prymus dwupalnikowy, mosi ny, inkrustowany macic perow. Dotarlimy na skraj lasu i zastygli w nieruchomym, bezszelestnym oczekiwaniu. Puls bi mi w skroniach. Przed nami ukonie, na ostrym, stromym stoku, le aa polanka, pokryta niegiem. Guche, niewyrane jeszcze woania nagonki dolatyway nas zza przeciwlegej ciany jode, nie goniejsze na razie ni uroczysty szum lasw. Id szepn ksi ciskajc prymus. Nic jeszcze nie syszaem, ale wyt yem wzrok. Gdzie tam, z boku, kryli si doje d acze. Dopiero po dugiej chwili rozr niem te same mikkie chrzsty, ktre tak mnie zaciekawiy owej nocy, spdzonej w ober y. Ciepo, ciepo! Rany Boskie, jak grzeje! hukny nagle gosy naganiaczy, zupenie blisko, i stado niegusw wpado na polan. Ciepo, ciepo! odkrzykn ksi z caych puc, a za nim dru yna. Przera one niegusy zaryy si w miejscu. Zattniy w lesie kopyta, doje d acze jak wicher wyskoczyli z gstwiny od lewej strony, pochyleni w kulbakach, jodujc, rozpocierali koce. Wrd osaczonych niegusw zauwa yem jednego, ktry podczas gdy inne, po chwilowym osupieniu, rozbiegy si po polanie szukajc ocalenia ledwo poruszy si o krok. Nietrudno byo dostrzec przyczyn jego opieszaoci. Wiosenny krokus przebi mu si przez nie ny odwok czynic go kalek. Widocznie na ostatnim postoju niegus niepostrze enie zatrzyma si w miejscu, w ktrym ten pr ny kwiat, zdolny przebi najtwardsz powok niegu, speni swoj powinno, nakazan mu przez natur. Zasycza dwupalnikowy prymus, grzejc zoliwie bkitnym pomieniem i ksi , z dziwnym umiechem na wskich wargach, skierowa si ku uomnemu nieszcznikowi, ktry, nie mogc si skutecznie odsun, bezradnie oczekiwa spenienia swego losu. Ale zanim rozleg si syk topionego niegusa, jaki cie przesoni polank. Spojrzelimy wszyscy ku przeciwnej cianie boru. Sta tam kto, kto ju od chwili wpatrywa si w ksicia czarnym spojrzeniem. Ogromny, niewiarygodnej wprost wielkoci niegus wyoni si z gszczy jeszcze chwiay si za nim gazie. Jak e by pikny w swym ogromie, gdy growa u szczytu polanki, na ktrej na mgnienie oka tylko cisza zapada zupena. Dwa czyste wgielki kamienne tkwice w pot nej, kulistej gowie, niepokalanie biaej czyy smoliste lnienie z ow delikatn matowoci, waciw szlachetnym gatunkom wgla. Blask i zamienie ostro powierzchni i mga gbi nadaway im niespotykany urok. Dugi nos ze zdrowej, czerwonej marchwi nie z jakiej tam sparciaej, zimujcej jarzyny, wznosi si midzy czarnymi oczami jak amarantowy grot. Caa gowa, osadzona na zwartym, olepiajco biaym kadubie z litego jak stal niegu, o mocarnej, doskonale zarysowanej linii. 134

Sawomir Mro ek Opowiadania

Warm! Warm! wrzasnli naganiacze, ale byo ju za pno. Krlewski Schneemann przechyli si jak padajca katedra i z guchym oskotem pad na bok, a potem, wirujc coraz szybciej, na ksztat ruchomego wau, stacza si pocz na ksicia i towarzyszy. W jednej chwili drgny i poruszyy si poacie zesztywniaego niegu, ama si zaczy i spitrza, on za w pdzie porywa je ze sob, obrasta w nie i, przybrawszy posta lawiny, mkn ku nam wrd huku i tumanw nie nego pyu, ktry, zmieszany ze socem, raz po raz zapala si prawdziw tcz. Jeszcze kto prbowa dotrzyma pola, kto jeszcze zawoa: Kocem go, kocem!... ale ju nagonka, doje d acze i prymunicy, zmieszani w dzikim popochu, rzucili si na boki. Objem kurczowo pie najbli szego wierka. Wrd narastajcego huku lawiny ujrzaem szeroko otwarte, nieobecne oczy panny, ktra, wyprostowana, wpatrywaa si w kierunku, ktrego okreli nie umiaem, z uczuciem, ktrego nie umiaem nazwa. Kiedy ostatnie pomruki lawiny umilky w dolinie, podnielimy si z kryjwek. Ksi zarzdzi odwrt. Nieodstpny Johann uratowa mu by ycie, odcigajc go na czas z drogi, ktr przeszy szar ujce niegusy. Korzystajc z lawiny, wszystkie, pod przewodnictwem olbrzyma, wydostay si bezpiecznie z obawy. Powrotn drog przebylimy w milczeniu, cho ksi prbowa nadrabia min. Przed kolacj, przebrani i odwie eni, spotkalimy si znw koo kominka. Panna nie bya jeszcze gotowa. W oczekiwaniu na ni odbylimy prawdziwie msk rozmow w obokach tytoniowego dymu, ze szklankami w rce. Wiem wszystko powiedziaem. Wszystko? odezwa si na p z szyderstwem, na p z niepokojem. Masz racj poprawiem si. Ale wiem du o, przynajmniej jeli chodzi o nie, tam... wskazaem rk ku grom za oknami, gdzie powoli wsczaa si ciemno. Czy kiedykolwiek zastanawiae si powa nie nad tym? Owszem, wiadomo, e bawany byy, s i bd, to nieuniknione. Ale dobrze wiesz, e gdyby tylko o to chodzio, nie zabierabym gosu. Widz, e przekrcia ci ju po swojej myli prbowa nadal si broni, obracajc wszystko w art, udajc, e nie rozumie. Ach, te kobiety... Nie, mj drogi odparem. Po pierwsze: j wyczmy z rozmowy. Znasz mnie chyba na tyle, aby nie mie zudze, nie poprzestaj tylko na atwych spostrze eniach. Polowanie, sentymentalna dziewczyna i egzaltowany protest o tym, tylko o tym mo esz mwi z kim innym. Z drugiej strony mam zbyt wiele szacunku, a za mao wiadomoci, abym, jakimikolwiek powodowany pobudkami, prbowa... Dosy zreszt. Oto zagadnienie: czy moralne jest nie poprzestawa na bawanach naturalnych, ale powoywa je niejako, i to rkami sierot, stwarza je, houbi i dogadza, a gdy zima minie, bezlitonie je tpi na wiosn, kiedy i tak s ju niepotrzebne, omieszone, poza sezonem? Robi bawana i u ycza mu niejako swego ksi cego autorytetu, a tym samym obiecywa mu, przez sam akt stworzenia choby wieczn nie ysto, po to tylko, aby pniej, nie dowierzajc jego naturalnej zagadzie, przypieszy j ponc maszynk spirytusow? Odpowiedz? Zamiast odpowiedzie ksi zapatrzy si w okno i dopiero po chwili zacz wolno, jakby ze smutkiem: Lud wierzy, e polowanie na niegusy, szukajce u nas schronienia, przynosi nieszczcie... Nie lubi mnie tu, w grach. Wrd gminu istnieje nawet legenda, rodzaj przepowiedni: Gdy wielki, biay tuman przyjdzie z gr, zginie Orle Gniazdo. Nie wiem, czy syszae doda e tak nazywaj moj siedzib? Wszystko to powiedzia gosem cichym, jakby nieobecnym, ale zaraz powrci do dawnego tonu i, umiechaa si przekornie i buczucznie, gono zawoa: 135

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ale chyba ty nie wierzysz nieokrzesanym prostakom?! Ostatecznie ten ogromny niegus, ktry dzisiaj przyszed z gr, nie by w stanie uczyni nam nic zego, nastraszy tylko moich prymunikw! Zrozumiaem teraz, dlaczego ludzie w ober y nie chcieli rozmawia ze mn o niegusach. Kto tu? zawoa nagle ksi . W pmroku staa jaka posta. Ksi porwa agiew z komina i podnis j wysoko. Migotliwy pomie owietli twarz Johanna. Zauwa yem, e po raz pierwszy powieki nie zakryway jego renic, tych i okrgych. Panienka znikna oznajmi Johann. Nie ma jej w caym zamku. Ksi podszed do niego, i pochwyciwszy go za odzie na piersi, rzek zduszonym gosem: Gdzie ona? Ty wiesz! Wiem powiedzia jeger. Niech janie pan ka e zwoa dru yn. Jedcy z pochodniami posuwali si grsk cie k. Przodem Johann, tu za nim ksi i ja. Zaiste, ludzie z dolin egnali si w tej chwili zapewne z zabobonn trwog, widzc te gownie w oddali ponce, wspinajce si w zygzakach ku niebu. witao ju , gdymy dotarli do najwy szych ustroni. Konie dawno pozostay w dole. Ksi z garstk wybranych prymunikw wszed w krain wiecznego lodu. Przed nami otwaro si wejcie do groty. Sta! Ja sam! zawoa ksi . Prymunicy zbili si w gromadk. Ksi , podkrciwszy obydwa palniki, zapuci si w grot. Postpowaem o kilka krokw za nim. Ale niepotrzebna bya mu bro. To, co ujrzelimy, wymagao raczej hartu duszy ni or a. Porodku groty klczaa panienka, obejmujc wodza niegusw i tulc do niego twarz. Ale jaka zmiana zasza w tym krlewskim Schneemannie. Ogromna, krzepka brya, ktra tak gronie poczynaa sobie z nami na polanie, stopia si od gorcych uciskw dziewicy. Tylko oczy pozostay te same, lnice i matowe, wglowe i tkliwe i nos midzy nimi z dorodnej, dugiej i czerwonej marchwi. Spojrzaem na ksicia. Zapalenie puc, ktre si wywizao, wymagao opieki lekarskiej. Zreszt nie chciaa le e w zamku, wyznajc to w malignie ze staoci zadziwiajc u kogo, kto woa w gorczce. Odwiedziem j znacznie pniej, w szpitalu, na nizinach. By to ju okres powolnego powrotu do zdrowia. Spoczywaa z wdzikiem, ple c, przywitaa mnie yczliwie, z prostot. A adnie to tak dugo zapomina o chorej! zawoaa artobliwie. Mylaam, e pan uciek na zawsze! Nie chciaem przeszkadza innym w odwiedzinach odparem. Jak to? Nie wiedzia pan, e nikt do mnie nie przychodzi? Spojrzaem na ogromny bukiet czerwonych r w wazonie przy jej ku, tak wystawny, e tylko kto niezwyczajny mg go jej przysa. Zabia go pani powiedziaem cicho. A... czy nie sysza pan czego o wuju? zapytaa po chwili. Podobno opuci zamek. Nic wicej nie wiem... Wszystko taje dodaem, chcc przerwa milczenie. Czasami... uzupeniem, spogldajc na r e. Po egnaem si szybciej, ni to byo uprzednio w moim zamiarze. Ksi rzeczywicie porzuci zamek. Nikt nie umia udzieli o nim adnych wiadomoci. W lad za nim rozproszya si jego dru yna. Opuszczone przez wszystkich Orle Gniazdo chyli si ku ruinie. Wiatr gwi d e po pustych komnatach. Tylko jeden czowiek tam mieszka Johann. Ale w dolin schodzi rzadko, a i grale okoliczni nie

136

Sawomir Mro ek Opowiadania

kwapi si do spotkania i schodz mu z drogi, ilekro ktry zobaczy go czasem bdzcego po lesie.

137

Sawomir Mro ek Opowiadania

NA BIWAKU Opowiadanie kryminalne Czuem si zagro ony. Lk towarzyszy mi stale. Baem si ludzi. Tskniem za poczuciem bezpieczestwa tak bardzo, e stopniowo myl o azylu staa si moj obsesj. Bdc czowiekiem wolnym, nie cieszyem si tym przywilejem, jak nale y. Czego mogem oczekiwa od ka dego napotkanego czowieka? Narzucali mi swoj obecno po kolei, ale nie zdradzali si ze swoimi prawdziwymi zamiarami. To jeszcze zwikszao mj niepokj. Z wewntrznym dr eniem, skurczem, przygotowywaem si na ka de spotkanie. Kiedy na przykad staem na jakim skwerze, a z daleka widziaem przybli ajc si posta, twarz ju skadajc si do powitalnego umiechu, rk ju wycignit, wtedy przez mgnienie oka miaem rozpaczliw nadziej, e mo e on zawrci, e zostawi mnie samego. Zawsze jednak dochodzio do spotkania, do wsplnoty, przystosowa, a ciemna groba unosia si nad nami, choby pogoda w tym dniu bya nie wiem jak askawa. Wyjecha gdzie na pustkowie? Ale to jeszcze gorzej. Nie. Po to na bezludzie, a eby caymi dniami wypatrywa, czy jaki czowiek nie nadchodzi drog? Niebezpieczestwo nacierao zewszd, a wreszcie stao si nie do zniesienia. Kupiem namiot, r noraki sprzt niezbdny do obozowania i udaem si do komendy policji. W kcie wartowni, opodal balustrady, za ktr dniem i noc czuwa dy urny sier ant, zao yem biwak. W lokalu byo duszno. Podoga, nasycona pyochonn mazi i brudem, wydawaa niemiy zapach. Okno wychodzio na lepy mur. Nawet w dzie panowa tam pmrok, noc naga arwka o bolesnym blasku ukazywaa ka d rys i plam na brunatnych cianach. Midzy sztachetami przegrody dzielcej wartowni widziaem stale zakurzone buty sier anta, obcas lewego buta by bardziej city ni prawego. Ale czuem, e po raz pierwszy doznaj bezpieczestwa, opieki, spokoju. Na ulicy, nawet w pobli u komendy, nawet na schodach, ka dy mgby mnie okra, uderzy w twarz, przewrci. C z tego, e wtedy wezwabym policj, c nawet z tego, e zjawiaby si w por i uja napastnika? Tutaj nareszcie mogem odpocz. By sob. Do wartowni wprowadzono ludzi, ktrych sam widok gdzie indziej przyprawiby mnie o paroksyzmy strachu. Zodziei, pijakw, awanturnikw o muskularnych ramionach. Tutaj nie tylko ich si nie baem byli ujarzmieni ale, co wicej, zaczynaem czerpa z ich widoku osobliw przyjemno. Oto nieraz noc, kiedy patrzyem na nich, oczekujcych na awie swej kolei do przesuchania, dostrzegaem w ich oczach wyraz mki, jak w nich budzi mj schludny obozik. Jakie uczucia maloway si na tych twarzach napitnowanych wystpkiem i brakiem wstrzemiliwoci, kiedy spogldali na moje kolorowe pledy, lnice rondelki, plastykowe kubki, cae to moje podrczne obejcie, tchnce zdrowiem, pogod, czystym i higienicznym sposobem ycia. Nienawi, zawodowe po danie, udrka brutalnej i niszczycielskiej mocy, teraz obezwadnionej. Patrzyem na nich godzinami, le c na materacu przemylnie nadmuchanym, pod czyst bia powczk, podcignit pod brod. Nieprawo ogarniaa mnie. Sadyzm czowieka sabego, chronionego przez sztuczn, urzdow potg. Doszo do tego, e czuem si rozczarowany, je eli chwilami policjanci nie mieli nic do roboty. Z o ywieniem oczekiwaem ka dej nocy z soboty na niedziel. Wtedy pomieszczenie zapeniao si od ciany do ciany, a ja parzyem turystycznie herbat w metalowym jajeczku z dziurkami tu pod nogami ludzi o silnych namitnociach, ktrych burzliwe fale nocy wyrzuciy tutaj skd, z otchani miasta, czajcego si poza przytulnymi cianami wartowni. Byli to przecie zbrodniarze.

138

Sawomir Mro ek Opowiadania

Jednej z takich wanie nocy przyprowadzono pijanego m czyzn o powierzchownoci wyjtkowo odra ajcej. Mapie, szerokie barki, oczy ukryte pod nisko nawisajcym czoem. Przed chwil zabi czowieka. Jestem niewinny powiedzia od razu na pocztku przesuchania. Tak? na to sier ant. To mo e powiecie nam wobec tego, kto zabi? On powiedzia przestpca i wskaza na mnie. On! Oskar enie byo oczywicie niedorzeczne. Myl, e policjanci chyba zdawali sobie z tego spraw. Otwieraem wanie puszk z d emikiem konserwowanym, kiedy go wyprowadzono. Mj Bo e, do czego by to doszo, gdyby wierzy ka demu mordercy! On, to on! krzycza tamten w celi. Wychodz za wasn potrzeb, zaraz wrc powiedziaem do sier anta. Przyczaiem si na korytarzu. Stwierdziem z ulg, e na zewntrz nie ma wartownika. Porzucajc mj obozik, urzdzony tak pracowicie uciekem. Uciekem w ciemno, pen wilgotnego wiatru i koysania ulicznych lamp.

139

Sawomir Mro ek Opowiadania

JAK WALCZYEM Wychodzc rankiem po mleko zauwa yem, e przed moim domem, na ulicy, stoi barykada. Musieli j wznie niedawno, poniewa kiedy wstawaem koo czwartej jeszcze jej nie byo. Co za niespodzianka pomylaem sobie. Najlepiej w ogle nie ka si do ka. Barykada, jak to zwykle bywa, zbudowana bya z najr niejszych przedmiotw. Jej centrum stanowia ogromna, akacjowa szafa, przyo ona arkuszem blachy pancernej. Pomidory, ktre zazwyczaj trzyma si na szafie, eby dojrzay, rozsypay si tu i wdzie. Kiedy zbli yem si, wrd ludzi umacniajcych t wojenn budowl wanie trwaa ktnia. Do diaba! mwi wysoki, opalony, wygldajcy na przywdc. Odpowiedz wreszcie wyranie: czy chcesz umrze za spraw, czy nie?! Zagadnity, may czeczyna oparty na dugiej strzelbie, duba zapak w zbach, widocznie pragnc zyska na czasie. Jeli nie chcesz, to nikt ci do tego nie zmusza! krzycza wysoki. Jak sobie pocielesz, tak si wypisz! Mog zgodzi si may pojednawczo. Gdzie mam stan? Dowodzcy wskaza mu miejsce. Ogarna mnie zazdro. Zawsze buntowaem si przeciw szaroci, codziennemu rytmowi ycia bez perspektyw. Ka dego ranka wychodzi po mleko, potem wraca, stawia je na kwane, potem to mycie garnka... Chciaem walczy. Zreszt nie miaem wtedy adnej posady. Pragnbym walczy zwrciem si do komendanta. Na mier i ycie dodaem znaczco. Komendant zmierzy mnie spojrzeniem. Inteligent? zapyta krtko. Tak jest. Ale nie mo na powiedzie, ebym du o czyta odparem. Potrzeba nam inteligentw uci komendant. Poo ycie si tutaj wskaza miejsce na barykadzie. Strzela nie umiecie, natomiast czaszk macie dosy tward, eby ugrzzy w niej bezsilnie kule siepaczy. Nie bjcie si, oni nie podsypuj du o prochu. Proch kradn ich dostawcy i oficerowie. Garnek te si przyda. Speniem rozkaz. Poo yem si na wskazanym miejscu, wzdu barykady. Koo mojej prawej strony sterczay drzwi szafy, nogami dotykaem wypchanego niedwiedzia. Dzie zapowiada si przeliczny. Na barykadzie wci trwaa krztanina. Zadowolony, e przydzielono mi ju zadanie, przypatrywaem si do woli moim towarzyszom broni i obserwowaem ssiednie kamienice. W jednym z okien na drugim pitrze, po prawej stronie, kto wywiesi bia chorgiew. Patrol, wysany tam przez komendanta, wrci z wiadomoci, e bia flag wywiesi jaki daltonista. Wszczto ledztwo. Soce wzbijao si coraz wy ej. Przed bram wyszed znajomy dozorca. Przywoaem go cichym psykniciem. Podszed z min zatroskan i powa n. Zamierzaem go posa na gr, eby mi przynis jasiek, poniewa kant szafy zacz mnie mocno uwiera w gow. W ostatniej chwili rozmyliem si, z obawy przed dowdztwem, ktre mogoby na to krzywo patrze. Zapytaem go wic tylko, co o tym wszystkim sdzi. Pierwszorzdne powiedzia ostro nie dozorca. I po chwili doda: Kto to bdzie potem sprzta to wszystko? Nadjecha wz z warzywami, zd ajcy do centrum miasta, na targ. Widziaem, e komendant rozmawia chwil z furmanem. Furman przysta natychmiast i wkrtce kosze ziemniakw, kapusty, marchwi i kalarepy wzmocniy nasz barykad. Podwy szyo j to o dobre p okcia. 140

Sawomir Mro ek Opowiadania

Ledwo uporali si z umieszczeniem warzyw, kiedy zza wga ukaza si pochd. Szo przedszkole z wychowawczyni na czele. Ka de dziecko nioso lalk, misia albo kaczuszk z drzewa. Ustawiy si w dwuszeregu i odliczyy do dwch. Potem pani wychowawczyni zasalutowaa, meldujc komendantowi, e przedszkole pragnie si przyczyni do dania oporu wrogowi, ofiarujc swoje zabawki celem wzmocnienia barykady. Komendant przyj raport przeszed przed frontem przedszkolaczkw i zapyta, czy ju przerobiy walk na bagneciki. Potem oddzia odmaszerowa, tupic n kami. Misiami i lalkami wzmocniono prawe skrzydo. Niech tylko sprbuj powiedzia do mnie stary wiarus ruszajc gronie wsami. Mia na myli nieprzyjaci. Wstacie i pom cie przesun t szaf. Szafa bya ci sza, ni mo na si byo spodziewa. Kiedy ukoczylimy wiarus skrci papierosa i poczstowa mnie. Musielimy jednak zgasi, bo wanie przyniesiono pergaminy z Archiwum i Muzeum Historycznego, a wkrtce potem tak e ksi ki z Akademii Umiejtnoci. Wzmocnione nimi lewe skrzydo wydawao si teraz nie do zdobycia. Wrg mia nadej lada chwila. Nie byo jeszcze dziesitej, a ju nasza barykada sigaa pierwszego pitra. Co chwila nadcigay nowe transporty materiaw budowlanych. Od strony wroga uczynilimy znakomite przedpiersie z materacy cignitych z pobliskiego szpitala. Le aem teraz prawie zupenie wygodnie, widok miaem coraz rozleglejszy. Komendant wydawa si bardzo zadowolony. W czasie kolejnej inspekcji przystan koo mnie. W porzdku stwierdzi, ogldajc moje uo enie. Ci barbarzycy s na pewno gotowi strzela do was. Kanalie! odparem z caym przekonaniem. otry! dorzuci komendant i stwierdziem, e ogarnia mnie ciepe uczucie braterstwa broni. Tego wanie mo na si po nich spodziewa. Odszed do swych obowizkw, ja za poczuem si tak dumny, e myl o jaku odrzuciem ostatecznie jako niegodn. Zreszt materace ze szpitala nie byy najgorsze. Panorama barykady urozmaicaa si stopniowo. Zwizek inwalidw nadesa swoje protezy. Umieszczone w centrum i przeplecione gsto workami z grysikiem wyglday naprawd imponujco. Przewrciem si na wznak i patrzyem w niebo. Od pewnego czasu nie miaem z kim rozmawia, bo stary wiarus, wraz z czci zaogi, poszed zarekwirowa pociel. Wkrtce pokana gra r noci z ktrej bylimy coraz bardziej dumni, podwy szya si o wa pierzyn i koder. Na mj sektor wypady jednak maszyny do szycia; musiaem to przyzna przed sob samym uwieray mnie niemiosiernie. Jednak tumaczyem sobie to koniecznoci strategiczn. Powiedzmy dowodziem w duchu e nieprzyjaciel uderza akurat na mj odcinek. Liczy na to, e trafi na pociel. A tu nie pociel broni mu dostpu, ale wanie maszyny do szycia. Jaka konfuzja dla jego generaw! A w konsekwencji jaka klska! Wedug ostatnich wiadomoci wrg mia nadcign koo poudnia. Nie nudziem si, bo z mojego posterunku jak wiadomo, le aem stale na szczycie miaem wgld w mieszkanie na trzecim pitrze. Z powodu wzmagajcego si upau okna byy otwarte. W ka dym pomieszczeniu ju czego brakowao. Na przykad pod szesnastym, w oknie koo rynny, dwch jednorkich grao w szachy. Przy tym robili to, le c na pododze. Wszystkie sprzty stamtd dawno ju wyniesiono na nasz barykad. Jeden z grajcych, pewnie cichy wsplnik wroga, pokaza mi jzyk. Powiedziaem o tym staremu wiarusowi, ktry zaraz wysa patrol. Szachownic rzucono na wierzch barykady i nie bez satysfakcji patrzyem, jak jednorcy, nie majc teraz co robi, apali muchy albo nieudolnie prbowali gra w chowanego lub rzeczowniki. Jak e daleko mogem ju sign wzrokiem! Przede mn ulica, koczca si maym skwerkiem z aweczkami stamtd wanie mia nadej wrg. Po prawej i po lewej stronie rynny, w ktrych co za uczucie swobody i wyniesienia! mogem dostrzec 141

Sawomir Mro ek Opowiadania

odamki dachwek, szlam, a nawet nie ywego wrbla. Dalej dachy, kominy, blaszane dziwolgi od wentylatorw, obracajce si z wiatrem, anteny, a jeszcze dalej czubki wie kocielnych. Je eli spojrzaem w d, pod ogromnym, stromym stokiem, usypiskiem przedmiotw, widziaem pracowite mrowisko; nie koczce si szeregi obywateli znoszcych, zwo cych, pchajcych i toczcych na barykad wszystko, czym rozporzdzali: lampy, czci karuzel elazo, tektur, lak, soje, wst ki, fotografie, bielizn i gramofonowe pyty. Serce roso na ten widok i prawie yczy sobie nale ao, eby nadszed wrg nadszed i rozsypa si w proch przed nasz pot n barykad. Czasem wprawdzie trapia mnie myl, e wrg nie nadejdzie, ale nie wyra aem tej myli gono, eby nie by ukaranym za defetyzm. By mo e podobne wtpliwoci nachodziy mnie pod wpywem godu, ktry pocztkowo niemiao, pniej jednak coraz bardziej natarczywie zacz mi dawa znaki o sobie. Kilkakrotnie te prbowaem sobie uzmysowi, gdzie te mo e by w tej chwili mj garnek na mleko. Pocieszyem si myl, e plan dowdcy niezawodnie rzuci go w miejsce, gdzie najskuteczniej speni swoj rol fortyfikacyjn do koca. Popoudniowe soce, nieustanna, cho oddalona wrzawa, tam, w dole, poza mn, le cym na wysunitym posterunku, pewne osabienie sprawiay, e od czasu do czasu zapadaem w psen. Wydawao mi si wtedy, e jest ju po bitwie i widz mj garnek stojcy w szeregu, odznaczony za udzia w bitwie i waleczno orderem, lnicym na jego niebiesko emaliowanej wypukoci. To znw widziaem go inaczej: na piecyku gazowym, z bielutekim kr kiem mleka porodku, mleka nagrzewajcego si powoli i pachncego. Budziy mnie bolesne pacnicia w ucho albo w nos. Zrywaem si, przekonany, e to ju wrg, ale to tylko jednorcy strzelali do mnie grochem ze szklanych rurek. Starego wiarusa nie byo w pobli u, pocieszaem si zreszt tym, e nawet ziarenka grochu, kierowane do mnie przez zoliwo i ch zemsty powikszay w jaki sposb nasz barykad. Bardzo chciaem, eby wrg nadszed, choby do godziny siedemnastej, a niechby i siedemnastej trzydzieci. Tymczasem okazao si, dlaczego szafa bya tak ci ka. Wykryto w niej starszego czowieka, ktry si by ukry, nie chcc wzi udziau w budowie barykady. Tumaczy si, e przedtem bra ju udzia w trzech wojnach i e nogi go bol. Rozpra ony niezdrowo caodziennym socem, syszaem, jak poza mn awanturowa si czowiek z dug strzelb: Nie rozumiem doprawdy! woa podniecony. Obiecalicie, e umr za spraw. Chyba ju najwy szy czas, spjrzcie na zegarek! Czy to si nazywa solidno? Sami powiedzcie! Nadstawiem ucha. Cierpliwoci przedkada mu stary wiarus. Wszystko chcielibycie od razu. Spjrzcie na mnie. Ja jestem stary wiarus, a przecie te mi si jeszcze nic nie stao. Zreszt to nie moja wina, ale wroga. Nic mnie to nie obchodzi upiera si ten ze strzelb, jak dziecko. Podszed do nich komendant. Co si tu dzieje? zapyta ostro. Mnie nie wierzycie? Daj wam sowo, e wrg nadejdzie, chobym mia sam szturmowa barykad. Do broni! Je eli tak, to w porzdku zamrucza malkontent. Stary wiarus zbli y si do mnie. Gowa mnie boli powiedzia zniechcony. Nie widzielicie gdzie proszkw od blu gowy? Proszki od blu gowy s koo maszyn do szycia przypomniaem sobie. Gdzie koo drugiego pitra, pod betoniarkami. Ruch na zapleczu barykady prawie usta. Czasem tylko dowo ono jakie rzadkie przedmioty, ktrymi dotd pogardzano: akwaforty, mumie, farbk do bielizny... Chciao mi si pi. 142

Sawomir Mro ek Opowiadania

Zbli a si zmierzch. Miasto miao zosta bez wiata. arwki, o ile dobrze pamitaem, wzmacniay barykad gdzie w samym jej rodku. Byo ju cakiem ciemno, kiedy, pomagajc sobie palcami ng i rk, ktrymi odnajdywaem wystpy i zaczepienia, zaczem ostro nie opuszcza si w d. W pewnej chwili znalazem si oko w oko ze starym wiarusem, ktry duba co uczepiony midzy warstw betoniarek a maszyn do szycia. Minem go w milczeniu. Widziaem rwnie komendanta. Dobiera sobie kapelusz. Szukaem dugo. Brodzc, skaczc, czogajc si. Czasem wpezaem w gb barykady, w sam jej tre, gdzie zo a nie przystaway zbyt ciasno do siebie, wiem si midzy jej elementami, to znw, skaczc po zewntrznych wykuszach, staraem si odr ni porcelan od bakelitu, len od weny, wiklin od trzciny, mied od elaza przez smak, dotyk czy wch. Mijaem tysice powierzchni i zapachw, szorstkoci i ksztatw, a w wietle wschodzcego ksi yca bysna mi znajoma, niebieska emalia. Szarpnem. Najpierw rozleg si cichy stuk, gdzie w gbi, potem syczcy szmer, jakby strumienia piasku osypujcego si z wydmy. Pamitam, e, unoszc mj garnek na mleko, uciekaem co tchu w boczn uliczk. Za mn walia si barykada.

143

Sawomir Mro ek Opowiadania

TESTAMENT OPTYMISTY Pewnego razu, kiedy wyszedem na przechadzk wrd drzew, wiatr przynis mi pod nogi kartk papieru, zapisan pismem nierwnym, Jak gdyby kto stawia litery w ciemnoci albo co najmniej w mroku. Jak si okazao, by to pamitnik optymisty, czowieka, ktry dostrzega nie tylko przykre strony ycia, ale stara si nawietli je wielostronnie. Czasami u ywa skrtw literowych, w intymnych pamitnikach to normalne. Tre kartki cytuj: Wszystko idzie dobrze. Wczoraj Wiktor odda mi pienidze. Kataru ju ani ladu. Noga Geni zrosa si prawie idealnie. Rwnie pogoda ustalia si na dobre, po okresie uporczywych deszczw nareszcie zawiecio soce, nastay dni bkitne i zotawe. Wprawdzie M. si odgra a, ale W. mwi, e to tylko pr ne gesty, sowa bez pokrycia, argumenty bez podstawy. Co najwa niejsze, wujek wczoraj powrci z Podhala i powiada, e tak piknych widokw na okolic dawno nie zazna, cho jako byy uaw umia przecie niejedno. Czerstwy jest i opalony, warsztat bdzie uruchamia. Wino tylko bdziemy pili, a i to umiarkowanie. Rzymianie i Grecy wielk kultur wydali, nie znajc otpiajcego dziaania spirytusu, wic z okowit precz. Dach si zaata, wszystko ju umwione. Sabcia ronie coraz wy sza, wnet ju ciotuni do ramion signie, warkocz ma gruby. Kawusi pies pogryz, ale wcale nie by wcieky i Kawusia mieje si z tego. Ja myl, e te C. w zimie te da si zaatwi, to to bdzie u ywanie! Martwiaby mnie troch sytuacja u A. Tatara, ale takie rzeczy nieraz si ju zdarzay i on sam, jak mnie spotka, mwi, eby uszy trzyma do gry, zreszt R. tam by, mwi, e ju si znacznie poprawio i waciwie wnet bd wynosi. Rzeko jest, jak Boga kocham! Jednego tylko nie bardzo mog zrozumie: dlaczego czterech m czyzn niesie mnie w drewnianej skrzyni, na le co, z wiekiem przybitym silnie, na gucho... Tyle rkopis. Pozdrowienia.

144

Sawomir Mro ek Opowiadania

MON GNRAL Zimno byo i na zanie onych alejach parku nie spotykaem nikogo. Mo e to i nie bya sposobna pora do przechadzki. Panoway ostre mrozy, zima w peni. Cho niedawno mino poudnie, zmierzch wasa si w pobli u. Ja jednakowo umys miaem peen obrazw ze sonecznej Hellady, ktrej mionikiem staem si, rzec mo na, od urodzenia zamiowanie, pniej utwierdzone wyksztaceniem i rodzajem zajcia. Idc gwn alej zbli yem si a ku okolicy, gdzie pawilon stoi, latem peen gwaru i miechw, rozbrzmiewajcy dwikami orkiestry, obecnie opustoszay. Okrgy dach wspiera si na joskich kolumnach. Wstpiem na podest i melancholijnie spojrzaem w gb parku. Wtem, za sieci nagich prtw, gazek i konarw, ujrzaem jakie miganie, ruch wahadowy i do szybki. Rycho rozpoznaem posta wojskowego, ktry na niezbyt odlegym jeziorku, grubo zamarznitym, za ywa samotnie lizgawki. Widok ten wzbudzi we mnie odruch pewnej niechci, poniewa z natury jestem mizantropem, uwa am si za czowieka wtego i skonnego do odosobnionych zamyle i dlatego wszelakie rodzaje zdrowej zabawy, szczeglnie na wie ym powietrzu, sprawiaj mi pewn przykro. Tym bardziej, e chodzi tu o wojskowego, a wic jednostk uosabiajc szczeglnie zdrowie i t yzn. Szybko jednak pokonaem ten mimowolny odruch tumaczc sobie, e nic zwyklejszego, ani eli onierz na lizgawce i e to adn miar nie powinno zakci toku moich rozmyla. Po czym spokojnie oddaem si mojej ulubionej medytacji o silnej woli Demostenesa, ktry pokona wad swojej wymowy, kadc sobie kamienie do jamy ustnej. Dowd tak wielkich mo liwoci samoksztacenia i korygowania natury ju po chwili napeni mnie, jak zwykle, nadziej, e ja, przy odpowiednich wysikach, stan si wkrtce innym czowiekiem. Niestety, wtedy wanie mimo woli zauwa yem, e y wiarz gdy krelc za a urowym parawanem krzeww wawe esy-floresy przybli y si bardziej w moj stron nie nosi zwyczajnego munduru, lecz jest oficerem. Spostrze enie to zakcio moj co dopiero osignit rwnowag wewntrzn, a to spowodowao jeszcze wiksz moj irytacj, bo przecie nie ma powodu, aby fakt, e lizgajcy si osobnik jest oficerem, a nie szeregowym, mia jakiekolwiek wiksze znaczenie. Tym bardziej e nie uznaj sztucznej hierarchii. Z pewnym wysikiem pogr yem si z powrotem w staro ytnoci, tym razem jednak nie by to Demostenes, ale wspaniae czyny Herkulesa. atwo, z jak ten mitologiczny bohater pokona, na przykad, w a, napenia mnie podziwem i otuch, jako oczywisty dowd, e nawet ja przy pewnej dozie odwagi bd kiedy w stanie przezwyci y wszelkie trudnoci. Jaki jednak nerw mojego wzroku dziaa prawdopodobnie bez mojej woli, bo ju po chwili przekaza mi spostrze enie, e nie jest to pospolity oficer, ale oficer wy szy, najprawdopodobniej sztabowy. A niech tam bdzie i sztabowy achnem si. To i co z tego? Sztabowy nawet wicej ruchu potrzebuje, bo caymi dniami lczy przy mapach, strategi obmyla, c dziwnego w tym, e lubi si lizga? Rwnoczenie jednak palce moje ku guzikom palta si wycigny i sprawdziy, e jeden guzik zapity, a dwch brakowao, wobec tego tylko fular poprawiem. Nikogo nie byo dookoa, ale taki jest autorytet wadzy, e nawet w pustyni czowieka pora a, mimo i wolny umys zaraz potem mnie znowu w staro ytno przenis. Mo e nawet a nazbyt odleg, bo signem ku przykadom Minotaura, ktry, bdc pbykiem, rozporzdza demonicznym zasobem si ywotnych. Ju po krtkiej chwili rozmylania te natchny mnie nadziej... Lecz wtek nie snu si ju gadko, bo posta y wiarza przycigaa moj uwag. Piknie y wuje stwierdziem, obserwujc sylwetk w epoletach, ktra pynnie przemieszczaa si to tu, to tam, migajc barwami za arabesk martwych gazi. Ledwo to zdoaem pomyle, gdy jaki przytumiony trzask si rozleg i ruchoma do tej pory sylwetka znikna nagle i jakby si zapada. 145

Sawomir Mro ek Opowiadania

Tu nie byo co wiele rozmyla. Porzuciwszy pawilon, pdem puciem si przez krzaki do jeziorka, w sam czas, eby zobaczy, jak ze wie o powstaej przerbli wystaj dwa rkawy w zotych galonach i palce, z tego jeden z sygnetem zotym, wczepione w krawd lodow. Rozejrzaem si dookoa. Nic, ani ywej duszy w niebieszczejcym parku. To pewne, e tylko ja mog go poratowa, a nawet powinienem. Trzeba zaznaczy, e nie jestem czowiekiem czynu, inaczej mwic: nie umiem znajdowa si w centrum wydarze i najlepiej by byo, eby wyoni si kto trzeci, kto by wycign nieszcznika z topieli, a ja wtedy mgbym go i to nawet z chci potrzyma za bezwadn nog albo co. Niestety nikogo takiego nie nale ao si spodziewa, wic zy byem. Ten za nie chce si puci, jeno krawdzi si trzyma i tylko baki z gbiny na powierzchni puszcza, w iloci zdumiewajcej, pkajce z tajemniczym gulgotem. Pocignem sztabowego y wiarza najpierw za galony, potem za faworyty i epolety, a kiedy le a ju na twardej powierzchni, twarz zwrcony ku niebu, jak ow z mlekiem, przedwieczornemu wtedy dopiero pojem wag zdarzenia. Oto le a by przede mn sam nasz Jego Ekscelencja Genera-Gubernator, ktry, snad chcc incognito za y lizgawki, omal nie przypaci yciem tej potrzeby ruchu i odpr enia. Niestety, jedyne oddychanie, jakie mu mogem zastosowa, byo sztuczne. Wspominam o tym z przykroci, bo wiadomo, e jako Ekscelencja naturalnym porzdkiem rzeczy zawsze mia wszystko prawdziwe i podnoszc mu rytmicznie i opuszczajc ramiona miaem takie samo uczucie niestosownoci, jakiego bym dozna podajc mu na przykad mid sztuczny, faszowany, a nie prawdziwy, pszczeli, wprost z ula. Tote , gdy tylko otworzy oczy, zdjem kapelusz i stanem obok w postawie penej uszanowania. Ekscelencja wod z brody i wsw wy , usiad i notes z kieszeni wycign. Nigdy nie zapomn, e ocali mi pan ycie powiedzia. W tym celu zapisz paskie nazwisko i adres. Czy ma pan jakie yczenie? Jak si powodzi? y nie jest lekko ja na to. Szczeglnie stosunki midzy ludmi s niedobre. Nie yczliwi wzajemnie s. Co do mnie, staram si podnie na wy szy szczebel, na podstawie rozmaitych przykadw ze staro ytnoci. Pracuj nad sob. Ale reszta? Czy mo na od ka dego wymaga znajomoci antyku? To znaczy co? zapyta Genera. Wychowa by ludzi trzeba ja na to. Inaczej jeden na drugiego wlezie. Wemy choby moje ycie. Samotny si czuj, zagubiony i bezradny. Nigdzie oparcia, pomocy znikd. Czowiek tskni za opiek, obron, oparciem... Wtedy i osobowo rozwin by si moga, i lk przed ludmi by zanikn. A tak co? Wychodzi czowiek na ulic albo i na schody, i nawet nie wie, czy po mordzie za przeproszeniem Waszej Ekscelencji nie dostanie. Rwnie jako metafora. Jednostka saba jest i w nadrzdnoci oparcia szuka. Ja to wszystko zapisz powiada Ekscelencja i w samej rzeczy pilnie zapisuj w mokrym notesie. Potem y wy odpi, na plecy je sobie zarzuci i, rk mi podawszy, w stron swojego paacu si oddali. A ja, du ej ju w parku nie zabawiajc, ku miastu wrciem. Jak ju wspomniaem, zazwyczaj, aby si podtrzyma na duchu, nie ulega zwtpieniu i wadnej saboci, eby si nie ba zagro enia i oglnoludzkiej anarchii adu szukaem w wiecie sztuki. Ale teraz wiedzc, ze jestem pod bezporedni opiek samej Ekscelencji, krzepiem si t wiadomoci o wiele skuteczniej ni najpikniejszymi dzieami artyzmu. Niedo ne moje mo liwoci bytu jako jednostki, skazanej na indywidualn nieporadno, krucho i niezupeno, zostay teraz dopenione potg wysokiej organizacji. Jednostka plus Ekscelencja mylaem sobie. To jest dopiero co... Jeszcze przed Ekscelencj bilard by drug po staro ytnoci ostoj mej rwnowagi. Nie tyle z potrzeby Ekscelencja by teraz ze mn ile z przyzwyczajenia spdziem w knajpce z bilardem reszt tego dnia. I, jak zwykle, ani si spostrzegem, jak zapad pny 146

Sawomir Mro ek Opowiadania

wieczr. Okoliczno przykra z tego powodu, e bram czynszwki gdzie odnajmowaem pokj, otwiera str nocny o usposobieniu nadzwyczaj gburowatym, ponury chop wszechstronnie nieu yty, dopominajcy si nachalnie o wygrowane napiwki i jawnie l cy lokatorw. Szczeglnie za niechtnie odnosi si do tych, co, pno wracajc, przerywali mu sen. Rad nierad, bo mrz pali coraz mocniej, ca uwag koncentrujc mimo wszystko na Atenach Peryklesa, skierowaem si ku fatalnej bramie i z najwiksz obaw i dr eniem pocignem za koatk raz i drugi. Dzwonek o nieprzyjemnym brzmieniu rozleg si w gbi domostwa, po czym usyszaem znajome, ci kie czapanie i przeklestwa. Ledwo jednak zaskrzypiay wierzeje i na progu ukazaa si ogromna posta w biaych kalesonach, gdy z mroku wyania si elegancki adiutant Sztabu Generalnego i z rozmachem leje draba trzykrotnie w pysk, a nastpnie salutuje mi z uszanowaniem i znika. Zaskoczony str parokrotnie baga mnie, bym nie odmwi mu aski i raczy wej. Zadouczyniem probie. U siebie, na grze, rzucam si na ko i porzdkuj wra enia. Ekscelencja dotrzyma sowa. Tak, niewtpliwie, moje dzisiejsze spotkanie ze str em wolne byo od niedomwie. Nasz wzajemny stosunek zosta okrelony przez adiutanta sztabowego z przepikn czystoci. Postanowiem wycign, jeszcze tego wieczora, jak najwicej korzyci z aski Ekscelencji i nie zwlekajc rozwin moj osobowo. Bowiem najwikszym zyskiem z tak szybko okazanej wdzicznoci Generaa by fakt, e tego wieczora przeniosem przez prg bramy moj osobowo nie tknit upokorzeniem i pomieszaniem, jakie mnie nieodmiennie dotychczas spotykay przy tej okazji ze strony str a-brutala. Nadarzya si wic wymienita szansa, aby tak nareszcie nie tknit osobowo rozwin. Chciaem si zaraz zabra do tego, ale pno ju byo i niechccy zasnem. Jeszcze na pjawie ni std, ni zowd pomylaem, e z jednym adiutantem jest mo e niezrcznie czy niedelikatnie i e ostatecznie mogliby by tak e dwaj adiutanci i jeden by bi drugiego, podczas gdy str otwieraby mi drzwi, a ja bym wchodzi. Oczywicie wolabym w tym wypadku, eby ten adiutant od str a by sabszy i przegra. Nad ranem obudziem si, wstaem i udaem si za wasn potrzeb. Bdc psenny, nie od razu zorientowaem si, e otworzywszy drzwi od sieni stanem bos stop na dwch lejtnantw, ktrzy drzemali na somiance. Zerwali si natychmiast, zasalutowali jak nale y i przeprosiwszy mnie zapytali, kogo bi. Czy ja wiem... odparem w zadumie. Okoo smej przychodzi mleczarz. Mo e jego? Prawd mwic, w stosunku do niego rwnie mam kompleks. Wchodzi a na czwarte pitro, eby mi przynie mleko i podejrzewam, e tego nie lubi. Nieraz powiadam do niego: Ale wysoko, co? Pewnie si pan zasapa, co? A on nie, tylko potakuje, ale farby nie puszcza, tajemniczy taki. Wic mo e by jego? Mo na. Dla nas wszystko jedno odpowiadaj grzecznie. Zuchy, sokoy moje opiekucze! Poo yem si jeszcze troch, ale ju zasn nie mogem. Cigle mi si zdawao, e sysz ju kroki mleczarza na schodach. Przewracaem si z boku na bok, a wstaem i nacignem spodnie. Ja znowu powiadam do lejtnantw, ktrzy ju si nie kadli. Zjadem wczoraj co, czy co... I mrugam do nich, niby to artuj czy co takiego. Na to oni: Prosimy, prosimy... Potem w korytarzu skrciem na schody i biegiem na d. W otwartej ju bramie sta dozorca i patrzy na ulic. Chciaem si cofn, ale nie zrobiem tego. Tymczasem on si nie odwraca, ja stoj za jego plecami i tak si to wszystko przeciga. No, i jak tam? mwi wreszcie, ale na nieszczcie za cicho i mao dobitnie jako, wic zauwa yem, e mam sznurowado rozwizane i schyliem si, eby je

147

Sawomir Mro ek Opowiadania

zawiza, a wtedy akurat on si obrci i mnie zobaczy, wic ja ju nie wizaem, tylko o framug si oparem jakby niechccy i na ulic patrz. Jakby mleczarz szed, to prosz mu powiedzie, e dzisiaj mleka nie trzeba... i krzyknem niespodziewanie: Zrozumiano?! I tu, nie wiadomo dlaczego, kiedy ju krzyknem, uniosem si okropnie i nawet zamachnem si na str a, ktry sta, ale w ostatniej chwili udaem, e co mi wpado na konierz i z wielkim drapaniem si za konierzem, powstaym z tego zamachu, uciekem z powrotem na gr, zamknem si w ubikacji i wpadem w rozpacz, a serce mi bio. Bo nie chodzio ju nawet o str a, ale o mleczarza. Byem niezmiernie przywizany do mleczka na niadanie ale o to tak e nie chodzio w tej chwili. Nienawi do mleczarza wybuchna teraz we mnie z nieznan si. W mojej gowie powsta idealny plan. Oto mleczarz powinien nie przyj z mlekiem, aby nie zosta pobitym, ale powinien przyj bez mleka, aby zosta pobitym, za to, e kazaem mu, aby nie przychodzi z mlekiem czy bez mleka, boby zosta pobity. A przede wszystkim za to moje drapanie si za konierzem. Poza tym obawiaem si, e lejtnanci czego si domyl. Zdyszany, zastaem na dole str a jak przedtem patrzcego na ulic. By? zapytaem na pozr obojtnie. Nie by odpar str tak po prostu, e zachwiaem si na nogach. Jakby by, to niech mleko tu zostawi, a sam niech przyjdzie na gr. Co? dodaem, bo wydawao mi si, zanim on co powiedzia, e on co powiedzia. Ale on w ogle nie powiedzia nic, przeto, wykonujc wymachy ramionami i przysiady (zamierzaem sprawi na str u wra enie, e powtrnie zjawiem si na dole tylko dla odbycia wicze), wbiegem na schody. Lejtnanci stali przy drzwiach, wpatrzeni w klatk schodow, gadcy i uwa ni. To ja! zawoaem z daleka na wszelki wypadek. Staraem si wymin ich spr ycie i z wdzikiem, aby da do zrozumienia, e jestem tak e swj czowiek. I wtem, razem ze skurczem strachu, bysna mi myl, e si domylaj, e moja zadyszka nie mo e uj ich uwadze. Odwrci ich przypuszczenia, a jednoczenie wkupi si artem, spoufali, poczy z nimi, przej do nich to stao si nagle moim celem. Nie maj panowie pojcia zarechotaem jak si czowiek zadyszy, zanim si... he he!... tego... no, wiecie, panowie! Ponc ze wstydu wcisnem twarz pod poduszk. To powinno by w ich stylu powtarzaem sobie onierska rubaszno, dlaczego si nie miali? Ani tak, ani siak. Czekali na mleczarza. Ja czekaem rwnie . Okoo smej kto rzeczywicie stpa po schodach. Zaraz go bd bili pomylaem z ulg. Nic jednak si nie dziao, nastpia dugotrwaa cisza. Wreszcie, nie mogc si ju opanowa, uchyliem drzwi i wyjrzaem do sieni. Nie byo go zameldowali posusznie. Owszem, wszed tu jaki osobnik, pokrci si, pokrci i poszed. Ale mleka nie mia przy sobie. Dzikuj panom. Na pewno jeszcze przyjdzie skamaem i wycofaem si z powrotem do ka. Siedzc na nim, tpo wpatrywaem si w cian. Cay mj zawiy plan, ktry kosztowa mnie tyle mentalnych mk, nie mwic o bieganiu po schodach, leg w gruzach od pierwszego z prostym mleczarzem zetknicia. Wic nic nie jestem wart powtarzaem sobie. Je eli pitrowa budowla intelektualna zaamuje si w zetkniciu z tak pospolit rzeczywistoci jak mleczarz. Udao mu si odej bezkarnie, tak zwyczajnie, tak po prostu! Klska, pora ka, dno. Oszuka, zakpi sobie ze mnie! woaem. Czuem si poni ony. Okoo poudnia zdobyem si na opuszczenie mieszkania. Id na miasto rozwija osobowo oznajmiem lejtnantom. Panowie bd askawi poczeka jeszcze na niego. Czasami przychodzi nawet po poudniu, a jak mu nie jest po drodze, to i wieczorem. 148

Sawomir Mro ek Opowiadania

Reszt dnia spdziem na pracowitym zapominaniu o porannych klskach. O zmierzchu poczuem wyran popraw. Pal sze! mwiem sobie. Co byo, to byo. Za to dzisiaj znowu zadzwonimy sobie do bramy. Ja i adiutant. Na myl o czekajcym mnie oczyszczeniu poweselaem. Umylnie zwlekaem z pjciem do domu. Im pniej, tym bardziej str bdzie mnie przeklina w duchu, tym peniejsze, bardziej soczyste stanie si moje wieczorne odkupienie. Dopiero kiedy ostatni gocie opuszczali sal bilardow, wyszedem i ja. Jeszcze ocigajc si, przystajc tu i wdzie, aby rozkosznie napawa si tymi subtelnociami w coraz lepszym humorze dotarem pod moj kamienic. Brama bya zamknita, ulica pusta i skpana w ksi ycu. Zatarem rce z umiechem i, czujc niemal rozkoszny dreszcz, zadzwoniem. Rozlegy si znajome, ci kie kroki. Przestpiem z nogi na nog z niecierpliwoci. Zazgrzyta rygiel. W bramie staje ogromna posta w biaych kalesonach i w tej samej chwili zza wga ukazuje si elegancki adiutant Sztabu Generalnego i z rozmachem wali mnie po trzykro w pysk. Zanim ochonem ze zdumienia, brama zamkna si za mn i znalazem si w korytarzu owietlonym tylko przenon latarni stojc na posadzce, obok koczyny str a odzianej w szar biao, jak sup marmurowy wspierajcy partenosk wityni. Po chwili milczenia sprbowaem niemiao postawi nog na pierwszym stopniu. Nie rusza si, to znaczy wolno mi byo wstpi na schody i odej na gr, do siebie. Szedem ci ja przez park dzisiaj odzywa si on nagle, jako tak piewnie. I... wiesz ty, kotku, co? Nasz Pan Ekscelencja Jego Genera-Gubernator... tu oderwa si od ciany i stan prosto w pozie uszanowania i czci ...na lizgawce si topi, to i ja jego uratowaem. Znowu? pomylaem, a gono powiedziaem: Rozumiem, midzyludzka anarchia, brak si i oparcia... I... nie! na to str . W pierwszym rzdzie opowiedziaem mu o lokatorach. Jego dostojno wszystko zanotowa. Aha! Mon Gnral zauwa yem ni std, ni zowd. No, to ja ju id. Str leniwie opar si znowu o cian. A id, id, kotku, id! Tam ju czekaj na grze. Ci sami, co rano. Przystanem, ale tylko na chwil. Potem, mocno obejmujc porcz i zaciskajc powieki, ruszyem na gr krok za krokiem, starajc si ze wszystkich si uwierzy w przygod Orfeusza.

149

Sawomir Mro ek Opowiadania

TEN GRUBY, CO SI MIA Czowiek, ktry si zbli a, ju z daleka wydawa si niezwykle gruby. Mia kamizelk rozpit na przestronnych piersiach, konierzyk rozpity na otyej szyi, spodnie rozpite na kolosalnym brzuchu. Na zgiciu kapitalnego okcia, wrd zwaw ramienia i przedramienia, nis koszyczek, przeznaczony zapewne na zakupy, potrzebne do prowadzenia gospodarstwa, a nade wszystko dobrej kuchni. Nie to jednak byo zaskakujce, ale miech, ktry wstrzsa nim caym. Grubas przeszed mimo nie zwracajc na mnie uwagi, cay powicony wstrzsajcemu nim miechowi. Podskakiway wszystkie pagry i doeczki jego ciaa, ktre byo jak wielkie pastwo, samo nie wiedzce dokadnie o swoich granicach. Min mnie i miech jego zacz si oddala w kierunku placu targowego. Ja natomiast szedem dalej schludn jak gdyby alej, gdzie domki i wille w ogrodach nad wyraz przyjemny daway nastrj tak mieszkacom, jak i przechodniom. Dodajmy do tego pogod soneczn i zielono miesica maja, a otrzymamy obraz i zapach tamtego dnia. Wtem usyszaem znowu gromkie miechy i zobaczyem dwch niezmiernych grubasw w niebieskich drelichach, r nokolorowo poplamionych, i takich e czapeczkach, ktrzy malowali na zielono drucian siatk odgradzajc jeden z domkw od ulicy. Za siatk rs gsty ywopot, a spoza niego dolatyway chichoty i szczkanie ogrodniczych no yc. Grubi malarze zataczali si ze miechu i machali pdzlami, a ka demu ich miechowi odpowiada miech z tamtej strony. Przystanem, a potem zajrzaem przez uchylon furtk. Zobaczyem bardzo obszerny dom, raczej gruby ni wysoki, o cianach pomalowanych na beztroskie, pastelowe kolory, z framugami okien wie o lakierowanymi biel. Za czystymi szybami firanki i kwiaty. A na czerwonym dachu kogut z polerowanej srebrzystej blachy wydawa mi si dosy zaokrglony, prawie podobny do kr ka. Za ywopotem trzech tuciochw w sztruksowych spodniach, spazmatycznie opinajcych ich szerokie krzy e, w szelkach przycinao gazki, ale musieli dobrze uwa a na palce, bo miali si i trzli jak szaleni. Dziwny to jest dom pomylaem. Czy jeszcze kto w nim mieszka, a je eli tak, to czy cierpi na t sam otyo? I dlaczego tak si miej? Tak bardzo chciaem si o tym przekona, e korzystajc z wesoej i pracowitej nieuwagi otylcw, mimo e nie lubi si narzuca, przedostaem si poza ogrodzenie. Sprbuj zajrze tylnym wejciem powiedziaem sobie. Je eli mnie zauwa , udam, e jestem mleczarzem. Spodziewaem si tego, jednak kiedy, ju zbli ajc si do wga, usyszaem nowe miechy, poczuem rwnoczenie zadowolenie i lk. Wychyliem si ostro nie. Zobaczyem du y ogrd, ale nie warzywny, tylko kwiatowy, a raczej r any, bo nie przypominam sobie, ebym kiedykolwiek przedtem widzia na raz tyle krzeww r y. W odlegoci kilkudziesiciu krokw ode mnie czterech grubasw, zaprzgnitych do ogrodniczego walca, walcowao wirowan alejk jak w owych starowieckich zaprzgach, kiedy jeszcze podr owao si czwrkami. Stroje mieli barwne, koszule w krat, co potgowao jeszcze ich szeroko czterej chichoczcy, bardzo grubi panowie. Poniewa byem teraz bardziej wyczulony na sprawy miechu, wic wyranie ju odr niaem niskie hu-hu jednego od szczerego ha-ha drugiego; sceptyczne, intelektualizujce he-he trzeciego od prostodusznego ho-ho czwartego. Stwierdziem tak e, e tak samo jak ci przy ywopocie i ci przy siatce nie miali si pojedynczo i niezale nie, ale jakby w porozumieniu, z czego wsplnie im wiadomego. Nic nie mwili, tylko raz po raz wybuchali miechem i wystarczyo, eby jeden spojrza na drugiego, jakby co przypominajc, a wesoo przybieraa na sile. Drepcc i sapic w maych przerwach midzy wybuchami pocignli walec w gb ogrodu. 150

Sawomir Mro ek Opowiadania

Skorzystaem z tego i zakradem si do ciemnej sieni. Std wiody drzwi na wprost i na prawo. Spoza tych na wprost dochodzio stukanie, mielenie, skrobanie, szum bulgotanie i chralny miech. Zajrzaem przez dziurk od klucza. Wielka biaa kuchnia, a w niej piciu kucharzy ogromnej tuszy krztao si wawo, pkajc ze miechu. Blask i jasno szy od kafelkw i aluminiowych naczy, wyczyszczonego mosidzu i srebrnych nakry. Pchnem drzwi na prawo. Tam dugi korytarz prowadzi w gb mieszkania. Kiedy zamknem drzwi za sob, nie syszaem ju ani miechu, ani innych haasw i nagle stao si zupenie cicho. Lniy woskowane, ciemne parkiety. Mijaem liczne drzwi po prawej i lewej stronie, niektre z nich otwarte na ocie i ukazujce pokoje mieszkalne tuciochw: szerokie tapczany, poduszki, szezlongi, sofy, otomany. Doszedem do koca korytarza. Pod ostatnimi drzwiami le a wielki pies, ale bardzo gruby, zbyt gruby, eby go cokolwiek obchodzio. Wydawao mi si nawet, e ziewa w pewien okrelony sposb, waciwy psom: kciki paszczy rozcignite, jakby tak e si mia. Wic otworzyem ostatnie drzwi. W pokoju story opuszczono, ale poudniowe soce przewietlao te ptna prostoktne, w pasy ciemno te i na przemian rude. W gbokim, skrzanym fotelu zapach skrzanych obi wypenia chodne, zaciemnione wntrze siedzia czowiek ylasty i szczupy. Twarz mia pocig, such, cignit, charci. Przed nim sta na stoliku globus. A wic jest ich tylko osiemnastu pomylaem z ulg. Razem z psem, kurkiem na dachu i globusem: osiemnastu grubasw. Chudy patrzy na mnie bez sowa smutnymi oczami. Z czego oni si tak miej? zapytaem. Chudy odwrci oczy. Cienkim, dugim, kocistym palcem trci globus, ktry obrci si lekko i wolno na osi. Jak to: z czego? powiedzia wreszcie. Ze mnie.

151

Sawomir Mro ek Opowiadania

INTERWA Nastpia dugo oczekiwana walka midzy dwoma wielkimi zapanikami. Spotkali si: Szatan-Maty i Gross-Pyton. Ju na pocztku widzowie zauwa yli, e aden z nich nie mo e uzyska decydujcej przewagi. Rwnego ci aru, podobnej budowy, obaj dotychczas nie zwyci eni, obaj w ataku spotykali si z rwnie pot n obron, obaj w obronie dorwnywali gwatownoci ataku. Ruchy ich, szybkie na pocztku spotkania, staway si powolniejsze w miar, jak oplatali si wzajemnie, jak ich ciaa tworzyy sploty coraz bardziej zawie. Rzekby, e to nie dwaj m czyni walczcy ze sob, ale jeden potwr, obdarzony podwjn iloci tych czonkw, jakimi zwykle rozporzdza czowiek. Do pewnej jeszcze chwili sdzia, speniajc swoje obowizki, docieka, ktra stopa lub palec nale y do ktrego zapanika. Ale potem, na skutek oglnej zawioci, penienie roli rozjemcy stao si niemo liwe bez uciekania si do pomocy szpilki, ktr sdzia nakuwa wtpliw cz, eby po okrzyku blu rozpozna jej waciciela. Zauwa yli to jednak humanici i udaremnili. Dalsze sdziowanie stao si wrcz czcz formalnoci. Publiczno, ktra po brzegi wypenia hal pod wielk kopu, pocztkowo zachystywaa si potg tego spotkania, unosia si z miejsc, krzyczaa, na wszelkie sposoby dajc wyraz swoim namitnociom. Jednak po upywie dugiego czasu, kiedy szanse obu zapanikw nadal byy rwne i oczekiwanie na jak nag zmian w ukadzie si nie przynosio wyniku, tu i wdzie daway si zauwa y oznaki, je eli nie zobojtnienia, to w ka dym razie znu enia. Widowisko stawao si doprawdy nazbyt statyczne. Na ringu, w biaym wietle, nieruchomiaa coraz bardziej kula napitych do ostatecznoci muskuw, od czasu do czasu nieznacznym drgniciem, przemieszczeniami ledwo dostrzegalnymi, i to coraz rzadziej, dajca zna o niesychanym wysiku dziejcym si w niej. Pierwsze objawy niezadowolenia zaczli okazywa ludzie o ubogim yciu wewntrznym, potrzebujcy gwatownych podniet, ale ju inteligencja tak e zacza wyra a niemiae sprzeciwy. Godziny przedu ay si, a nadesza chwila, kiedy kula na ringu, niczym poza coraz silniejszym blaskiem potu: jakby niklowana nie objawiaa tragicznego, a stale wzrastajcego napicia walki. Tymczasem bya ju najwy sza pora, eby pj na kolacj i do ka. Miaa to by walka a do skutku, do ostatecznej przegranej jednej ze stron, ciekawo trzymaa jeszcze widzw na miejscu, gdy o przerwaniu rozgrywki nie mogo by mowy. Powszechne niezadowolenie, zmczenie, gd doskwierajcy tumom, nieprzyjemna myl o bardzo pnym powrocie do domu wszystko to gromadzio si z wolna przeciw wadzom sportowym. Ju i okrzyki jakie pady, ju i sdziemu co tam krzyknito przykrego. W tych okolicznociach, kiedy walka ani nie moga trwa dalej, ani nie mo na byo jej przerwa nale ao znale jakie trzecie wyjcie. Po krtkiej naradzie sdziowie ogosili przez goniki, e takie wyjcie znaleziono. Walka bdzie wznowiona w dniu jutrzejszym. Jak jednak zapewni si walczcym dokadnie t sam pozycj, w ktrej mecz zostanie dzi zawieszony? Jak sprawiedliwie zachowa si te przewagi, wzgldnie ustpstwa, jakie dotychczas wywalczyli na sobie wzajemnie zawodnicy? Obaj zostan opiecztowani tak, jak s, i pozostawieni na ringu a do wznowienia. Nazajutrz, po zerwaniu plomb, nastpi rozstrzygnicie. Rozwizanie przyjto oklaskami. Tum zapeni wyjcia, a komisja przystpia do opiecztowania zawodnikw. Sala opustoszaa, wiata w wikszoci pogasy. Jeszcze tylko sprztaczki krztay si w gbi, ale wkrtce i one opuciy paac sportu. Na ringu pozostaa kula, zo ona z zawodnikw, starannie pokryta pieczciami. Poniewa ich gosy znajdoway si wewntrz tej konstrukcji, jak stworzyli w wyniku caodniowych zmaga, wic mogli porozumiewa si wzgldnie atwo, nie podnoszc gosu. W stanie rozprostowanym obydwaj zaskakiwali olbrzymim wzrostem, nietrudno 152

Sawomir Mro ek Opowiadania

byo jednak wtedy zauwa y, e czaszki mieli nieproporcjonalnie mae. Zaprawieni w walkach, nigdy nie wdawali si w adne rozwa ania praca umysu bya dla nich dziedzin nieznan, w zamian za co osigali tak wspaniae wyniki w zmaganiach. Teraz dopki rzdzi nimi jeszcze zapa, cho unieruchomieni, wydawali wci piersiowe pochrapywania i wyzwiska, ktre w opuszczonej sali guchym echem odbijay si pod kopu. Jednak, jakkolwiek bardzo silny by duch walki, okolicznoci zaczy bra nad nimi gr. Chd powoli wkrada si do wielkiej, pustej i mrocznej sali, razem z obecnoci widzw utracili rdo podniet. Stygli powoli i wreszcie po ostatnim przeklestwie nastpia przedu ajca si cisza. Wtrceni w nowe, nieznane im warunki, ci ko dyszc, szukali czego w sobie. Pyton... odezwa si wreszcie Szatan-Maty. Co? odpowiedzia Gross-Pyton. Jeste? Jestem. Ja te na to Szatan i znowu zapado milczenie. Jednak czy to niemo no du szego trwania obok siebie dwch istot bez wzajemnych kontaktw jakiegokolwiek rodzaju, czy to Gross-Pyton pozazdroci przeciwnikowi pierwszestwa w artykuowaniu, do e po chwili rozleg si gos Pytona, ktry zo on drog, wrd barkw, goleni, stp, ldwi, tricepsw i mini kapturowych, dotar do ucha Szatana-Maty. Ja, to ja... stwierdzi stanowczo Pyton. Szatan-Maty zdziwi si. Ja, to ja wyrazi sprzeciw a nie ty. Ty, to cakiem co innego. Ju wiem! ucieszy si tym odkryciem Gross-Pyton. Po prostu jest nas dwch. To mo liwe, ale za to mnie si te co przypomina zastanowi si Szatan-Maty. Dwa... zaraz... zaraz... i zamyli si a do blu. Du e pomieszczenie, ja w nim, cakiem may, dziecko, otwarte okna, wiosenny dzie i kobieta koo czarnej powierzchni, rodzaj tablicy, co na niej pisze... Byy tam tak e inne dzieci... Mo e to jeszcze z wojska? prbowa mu pomc Gross-Pyton. Nie, to byo wczeniej. Ju wiem! zawoa Gross-Pyton w olnieniu. To szkoa! Chodzi o dwa wicej dwa! Skd wiesz? zapyta nieufnie Szatan-Maty. Rzeczywicie! Teraz przypomniae mi, e ona to pisaa na tablicy czym, jakby biaym kamyczkiem... Ale skd wiesz doprawdy? Sam nie wiem... zawstydzi si dumnie Pyton. Tak mi jako przyszo do gowy. Rozmowa toczya si dalej. To jasne. eby zabi nud dugich, nocnych godzin opiecztowania, wypeni czym pustk, ktr stworzya bezczynno mini, rozprawiali troch. Inaczej trudno by im byo znie chd i cisz panujce pod ogromn kopu. Sabe, awaryjne wiato wydobywao z ciemnoci tylko ring z ow kul splecion z ludzkich czonkw, pokryt gsto czerwonymi plamami pieczci. Po pnocy ozibio si jeszcze i na kuli mo na byo dojrze wyranie gsi skrk. Gos w jej wntrzu mwi: Pyton, ty mi powiedz. Je eli kupiec kupi p tuzina jabek po trzy grosze, sprzeda dwa jabka po pi groszy, a reszt po cztery, to ile zarobi? Zaraz odpowiem, ale ty mi najpierw powiedz o dwch pocigach. Jakich pocigach? Z punktu A wyje d a jeden pocig i jedzie. Drugi wyje d a z punktu B i jedzie tamtemu naprzeciw. Ten z punktu A jedzie pidziesit trzy kilometry na godzin, a ten z

153

Sawomir Mro ek Opowiadania

punktu B siedemdziesit pi. W ktrym miejscu si spotkaj i po jakim czasie, je eli odlego pomidzy punktami A i B wynosi czterysta osiemdziesit kilometrw? Samotna ma wpada do hali i trzepotaa si wok reflektora, nie zwracajc uwagi na kul. A ta gwarzya co do siebie, szeptaa, spieraa si o co. Mijay godziny w ciszy, chodzie, ciemnoci. Brya na ringu odpowiadaa sobie, ledwo syszalny, daleko gdzie w jej wntrzu stumiony gos pulsowa, opada, cich, podnosi si. Poruszano r ne sprawy rozmaite paday pytania i odpowiedzi, niektre coraz trudniejsze. Wysoko, pod kopu, gdzie dach by szklany, stana ju blada, wta powiata. Pyton, co jest lepiej: by czy te nie by? zagadn wreszcie Szatan-Maty. To zale y na to z zastanowieniem Gross-Pyton. Co jest szlachetniejsze to znaczy przezwyci a trudnoci i mimo wszystko kontynuowa, czy te sprowokowa koniec, choby za pomoc kawaka elaza. Najgorsza jest ta niepewno podj Szatan-Maty przy niemym akompaniamencie witu, ktry coraz wyraniej wypenia przestrze pod kopu. Bo nie wiadomo, co potem. Gdyby to byo wiadome, to kto by znosi to dokuczanie ze strony osb o zym charakterze, nieposzanowanie prawa czy te bezczelno wadzy. Ju coraz ni ej sigao wiato poranka, gwatownie mizerniay lampy ringu. Namitny szept Pytona wydobywa si spod pieczci: A jakby tak wzi mas i da j do kwadratu, a potem: trzask! pomno y j przez prdko wiata, to by ci byo dopiero!... Ale byo ju za pno. Pierwsi odwierni wchodzili na sal.

154

Sawomir Mro ek Opowiadania

SZACH Dzie by pochmurny. Mnie tam wszystko jedno, ale spotkaem koleg, ktry wydawa si tym bardzo zatroskany. Mam pocztki reumatyzmu. Trudno. Na to nie zwracabym jeszcze uwagi. Gorzej, e przezibiem si niedawno. Wystarczy, ebym dzisiaj zmokn. Na razie to pocztki grypy. W kociach mnie zaczyna ama. Ale co potem? Nikt nie mo e przewidzie, czy nie nastpi niebezpieczne powikania. Odpowiedziaem, e przecie wcale nie musi mokn. Wystarczy deszczowy czas przeczeka pod dachem. Dachw, chwali Boga, mamy pod dostatkiem. Dobrze ci tak mwi. Ty, ktry nie masz zobowiza na wolnym powietrzu. Ale ja pracuj, witek czy pitek, i to wanie pod goym niebem. Trzeba y. Zapytaem, gdzie obecnie pracuje. Znalimy si od dawna. Razem kiedy grywalimy w teatrze jako statyci. Zawodw imalimy si niepewnych, zawsze zale nych od okolicznoci. Dostarczyciele, przyboczni, poowiczni str e, odsiadywacze, czternaci do stou, chwilowi pocieszyciele, przelotni bywalcy i zawodowi gocie. Wyjani, e teraz znalaz prac wzgldnie lekk i gdyby nie jego przyrodzona wra liwo na skoki temperatury, cakiem byby z niej zadowolony. Czy wiesz, co to s ywe szachy? To samo, co zwyczajne, tyle e rozgrywane nie na maej szachownicy le cej na stole, ale na wielkiej, wytyczonej wprost na powierzchni jakiego placu. Zamiast martwych, maych figur szachowych u ywa si ludzi przebranych za figury. Oczywicie, gracze musz zasiada na podwy szeniach, na przeciwnych kracach szachownicy, eby mogli ogarnia wzrokiem wszystkie pola na raz. ywe szachy urzdza si w ramach zabaw i festynw na wolnym powietrzu ze wzgldu na walor widowiskowy. Publiczno chtnie przyglda si zapasom. Ile osb mo e wygodnie ledzi przebieg rozgrywki na maej szachownicy? Trzy, pi najwy ej, a przy tym przeszkadzaj grajcym. Natomiast ywym szachom mo e przyglda si dowolna ilo osb a gracze, oddzieleni od tumu, bez przeszkd zastanawiaj si nad zagadnieniami zwycistwa. Dodajmy do tego urok barwnych kostiumw, a zrozumiemy, dlaczego ywe szachy s nccym widowiskiem. ywe szachy bywaj tak e w zamknitych klubach, rozporzdzajcych odpowiednim terenem. ...Oczywicie, poza warunkami terenowymi potrzebna jest tak e obsuga. Szesnastu ludzi dla biaej strony i szesnastu dla czarnej, kilku w rezerwie (ludzie s tylko ludmi), a tak e odpowiedni park kostiumowy. Ochotnicy nie zdaj egzaminu. Ju po kilkunastu minutach rozbawienie, ktre gwnie skonio ich do zgoszenia swego udziau w grze, przemija. Szybko si mcz, zaczynaj si niecierpliwi, potem pod byle jakim pozorem (mier kogo z rodziny, nie wyczone elazko w domu, rzekomy bl gowy) wycofuj si i psuj ca, nieraz ciekawie rozwinit parti. Potrzebni s ludzie wynajci. Tylko tacy, ktrzy od pocztku nie interesuj si spraw, nie s nara eni na utrat zainteresowania i zapewniaj swj udzia w sprawie do koca, w stopniu rwnomiernym, nie podlegajc ani zaamaniom, ani wzlotom. Pracuj za wynagrodzeniem i jako zawodowcy zapewniaj odpatnie wymagany poziom figuranctwa. ...Praca ta jest wzgldnie lekka, to znaczy, e jej uci liwo zale y od rozmaitych i zmiennych uwarunkowa. W lecie, podczas sonecznej pogody, mo e wyda si cakiem przyjemna, o ile kto nie cierpi na uraz soneczny. Jesieni, podczas dugotrwaych szarug, mo e przyprawi o katar i melancholi. Najgorzej jest zim. Bywaj partie, podczas ktrych, na skutek zamieci nie nych, nie wida dalej jak na dwa pola i trzeba dobrze uwa a, eby nie zbi swego zamiast obcego. ...Na razie jednak mamy lato, tyle e pochmurne. ...Nie narzekabym zakoczy mj przyjaciel gdyby nie te chmury i moje wra liwe migdaki. Je eli dzisiaj nie pjd do pracy, mog mnie wyrzuci. Wystpuj tam 155

Sawomir Mro ek Opowiadania

jako laufer. Po dugich staraniach i nie bez zawici kolegw doszedem do tego stanowiska. Zastp mnie, prosz, tylko dzi. Jutro mo e pogoda si poprawi. Caa dniwka przypadnie tobie. Laufrom pac lepiej, bo wicej biegania. Zreszt wszystkim figurom lepiej pac, wedug starszestwa. Mo e pod koniec lata zostan krlem. Nie mog odparem bardzo si le czuj wszdzie tam, gdzie mnie oglda tum. Ju wtedy, w teatrze, miaem trudnoci, pamitasz? Patrzcy tum wzbudza we mnie wstydliwo, a to, poprzez zrozumiae dziaanie odwrotne, zmusza mnie do otwartego, wrcz zbyt szczerego zachowania si. Poza tym wydaje mi si, e skoro ju przyszli, eby mnie oglda, to byoby nieuczciwoci nie pokazywa im wszystkiego. Dlatego wyrzucono mnie z teatru po tym, jak na premierze, pod wpywem tylu spojrze, pokazaem publicznoci czyrak. A sam powiedziae, e ywe szachy to tak e widowisko. O to mo esz by spokojny zapewni mnie przyjaciel. W tym wypadku nie chodzi o widowisko. Pracuj dla dwch starszych panw, ktrym lekarz zaleci ruch na wie ym powietrzu. Porzucili wic szachy domowe i zajli si ywymi. Prywatna gra. Poza personelem nie spotkasz tam nikogo, adnego gapia. Zastanowiem si. Ostatecznie i tak nic innego nie miaem w tym dniu do roboty. Odda przysug przyjacielowi, przy tym zarobi nie ma powodw, eby tak mo liwo odrzuca. Dobrze zgodziem si ale czy ja potrafi? To jest zupenie proste, a kilku najpotrzebniejszych wskazwek udzieli ci ko. Jestem w biaych, stoimy z nim razem na lewym skrzydle. Ssiadujemy, wic zawsze, zanim partia si rozwinie i nas rozdziel, zamieniamy par sw. No to id! Id. Ja kad si do ka. Po egnalimy si. Gry odbyway si na dziedzicu, zamknitym ze wszystkich stron galeriami dwupitrowych kru gankw. By to dziedziniec wewntrzny zabytkowego paacu. Przeszedem przez bram tej gruboci, e bya raczej sieni ni bram, prawie e tunelem. Popielaty prostokt nieba nakrywa wntrze tego ogromnego puda, tak obszernego, e wielko szachownicy le cej na jego dnie, cho nadzwyczajna, nie sprawiaa niezwykego wra enia. Na murach tu i wdzie rozpite pionowe jeziora dzikiego wina; te nieregularne, ciemnozielone plamy zatapiay cz kru gankw. Mo e dlatego cay dziedziniec ton w szmaragdowym pmroku, ktrego nasycenie zmieniao si zale nie od przebiegu chmur i mgie tam, w grze. Porodku zobaczyem krcce si figury, dziwnie mae, a to dziki naszemu przyzwyczajeniu, e postacie widziane we wntrzach zawsze wydaj si nam do du e ze wzgldu na ograniczone odlegoci. Tutaj jednak znalazem si pod goym niebem wprawdzie, ale i we wntrzu jak gdyby, tak zrcznie architektura skojarzya przestwr z zamkniciem. A przecie w rzeczywistoci niektre z tych figur przybray rozmiary nadnaturalne przez nao enie kostiumw. O ile ywe pionki najmniej r niy si od wzrostu i objtoci przecitnego czowieka, o tyle laufry, wie e, konie byy olbrzymie. Tylko stopy, wystajce spod fantastycznych konstrukcji, pozostay zwyczajne, obute w r norakie, zniszczone obuwie. Wy ej koskie karki, pyski o zbach wyszczerzonych, z ktrych ka dy by wielkoci kafla, surowe, geometryczne desenie murarki i strzelnice na wie ach, wsprodkowe, talerzowate kryzy laufrw. Mimo woli przystanem oniemielony na skraju paszczyzny, ktr miaem przeby u wylotu sieni, ciemnej przecie i penej nieprzyjemnej gotowoci do odbicia echem najcichszego szelestu, ktra naraz wydaa mi si swojska i przytulna. Nie zauwa yem, kiedy stana za mn czarna wie a. Nie wolno powiedzia gos z jej wntrza. Z bliska dostrzegem namalowane bia farb dugie poziome i krtkie pionowe kreski, niby to zcza cegie. Odruchowo 156

Sawomir Mro ek Opowiadania

spojrzaem w gr, na blanki, chocia wiedziaem, e gowa mwicego powinna si znajdowa mniej wicej na wysokoci mojej gowy. Grzecznie wyjaniem, e nie jestem przygodnym gapiem, ale przychodz w zastpstwie chorego kolegi. Wie a staa nade mn, milczc, potem wydoby si z niej odgos podobny do splunicia i oddalia si skrzypic na wirze grubo elowanymi trzewikami. Wkroczyem na dziedziniec. Na lewym skrzydle biaych dostrzegem konia, ktrego opiece poleci mnie mj przyjaciel. Przemwiem do niego, a on odwrci ci ko masywne kby piersi z papier-mch i zastyg w malowniczym wzburzeniu grzyw, tak e otwarte chrapy znalazy si nade mn. Dobrze powiedzia pomog ci si przebra. Masz papierosa? W pracy nie wolno pali, ale zanim si zacznie, mo na sobie pozwoli. Trzeba tylko wiedzie, co robi, eby dym nie szed do gry, bo wtedy wida i starszy mo e si przyczepi. Dym nale y wdmuchiwa sobie za spodnie, wtedy wylatuje nogawk u dou i wszystko jest w porzdku. Musisz si uczy takich rzeczy. Pod kierunkiem konia wstpiem do wntrza lauferskiej powoki. W rodku byo duszno i ciemno. Przez otwory na oczy widziaem brzeg mojej krezy i cz dziedzica toncego w zielonkawym pmroku. Tak, bracie mwi ko tutaj te trzeba wiedzie, co i jak. Na przykad teraz. Mo na sobie jeszcze zapali, byle ostro nie, mo na tak e zje sobie niadanie z p a p i e r a , byle p a p i e r a nie rzuca pod siebie. Potem ju jest gorzej. Po mojej prawej stronie stana dama. Odruchowo spojrzaem na nogi krlowej. Zobaczyem wystrzpione mankiety spodni i stare szkoty z popkanymi wierzchami. Dalej majestatycznym konturem wznosia si sylwetka krla. Wystaway spod niej nogi w teniswkach. Za krla najwicej pac opowiada ko bo jest najci szy. Ale pomimo tego gra go starszy facet, bo co prawda figura jest ci ka, ale za to mao chodzenia, a to si liczy w pniejszym wieku. Na staro przydaje si par groszy wicej. Jakby widzia, e na niego kolej, a on si nie rusza, to zastukaj mu w cian, jak bdziesz blisko. Czsto zasypia na stojco, tam, w rodku. Tak mamy z nim umow. Ponad gstniejcym szykiem czarnych widziaem kru ganki. Powietrze, przesycone wilgoci, nie byo przejrzyste, pochmurno przygasia wszystko, szeroki okap ocienia elewacj budynku. Dziki temu kolumnada, uki i balustrady, tu i wdzie rozmazane w zaciekach dzikiego wina, sprawiay wra enie narysowanych rozchwianymi kreskami z mgy, wszystko na jednej paszczynie. Oho powiedzia pionek przede mn. Prawy laufer czarnych znowu jest na bani. Nie powinien tego robi zauwa y ko laufer lata po prostej. Co innego, je eli si pracuje w koniach. Nawet jak ci troch zniesie przy ruchu, to specjalnie nie podpada. Wiadomo, e ko skacze na boki. Uwaga, zaczynamy! ostrzeg nas pionek. Grywaem kiedy w szachy, nawet niele, ale nie trzeba byo wielkiej znajomoci rzeczy, eby zauwa y niski poziom tej gry, w ktrej teraz wypado mi wzi udzia. Przede wszystkim na ka de posunicie czekalimy tak dugo, e w przerwach midzy ruchami wypadao wtpi, czy przypadkiem gracze nie zasnli albo nie odeszli, zapominajc nas o tym uprzedzi. Ukryci w kru gankach namylali si w nieskoczono, a nam nogi cierpy. Owocem ich myli byy posunicia mizerne, bezadne, nie zdradzajce jakiej oglnej koncepcji ani z jednej, ani z drugiej strony. Kilka razy, podobnie jak innych, przesunito mnie tam i z powrotem bez wikszego skadu, co mnie ostatecznie zaniepokoio. Co jest? zapytaem szeptem konia, kiedy znowu znalazem si koo niego.

157

Sawomir Mro ek Opowiadania

Skleroza odszepn jeszcze niedawno umieli si uwin w jakie pi, sze godzin, ale widocznie im si pogorszyo. Ktry lepszy? Bez r nicy. Dlatego wanie tak ci ko. Bywa i tak, e nie dadz rady rozegra przed zmrokiem, wic zostawiaj nas na noc, tak jak stoimy, i dopiero na drugi dzie robi dogrywk. Boj si, eby dzisiaj nie byo tak samo. Co im sabo idzie, a pogoda niepewna. azilimy po szachownicy tam i sam, zajmujc coraz to inne pola. Zbito kilka pionkw. Z zazdroci patrzylimy, jak schodz z szachownicy. Tymczasem zacz pada deszcz, drobny na pocztek. Takie deszcze nie mijaj szybko. Zaczynaj z rozwag, maj w zapasie par dni, wic si nie spiesz, powoli nabieraj rozpdu. Na razie chroni mnie tekturowy kostium. Martwiem si tylko o nogi w lekkich pbucikach. Widzisz t wie w trzewikach? wskaza mi ko jedn z czarnych wie . Uwa aj na niego. Przy zbijaniu lubi kopa w kostk, a poza tym donosi, kiedy czasem nogi ci za bardzo bol i chcesz sobie kucn. To patriota. Nie daj Bo e, eby czarne przegryway. Wtedy jest najgorszy. Nieraz nawet pacze, tak si przejmuje. Jego szachy, czy co? Nie jego, ale jest namitny. Co mi zaczo kapa za konierz. Kopuka nad moj gow, z tekturowej masy, rozkleia si w jednym miejscu i przepuszczaa wod. Krople byy dokuczliwie zimne. Przerwy midzy posuniciami stay si niewiarygodnie dugie, widocznie gracze z coraz wikszym trudem orientowali si w poo eniu. Gargulce, ozdobne wyloty rynien, wysoko, w grze, zaczy cieniutko piewa, najpierw niemiao, potem coraz goniej, kiedy deszcz nieco zgstnia. Zewszd dolatyway r norakie, szemrzce odgosy kropel, spadajcych z r nych wysokoci, na tle rozlegego, deszczowego szumu. Czarny laufer, ktremu ju przeszo mie podniecenie alkoholowe, oklap najwyraniej, kiwa si smutnie o dwa kwadraty ode mnie. Konia mi gdzie znowu zabrali. Zo mnie ogarna. Oni wszyscy, starzy pracownicy szachowi, przyzwyczaili si ju do takich niewygd. Ale mnie zaczo si robi mokro w butach i nie umiaem si z tym pogodzi. Wcale nie zanosio si na zakoczenie rozwlekej gry. Mo e mnie kto zbije? przyszo mi do gowy. Poszedbym sobie do domu. Szczliwy przypadek, nie mog na to liczy. Wic co mi pozostaje? Tylko czeka. A je eli zostawi nas na noc? Ko mwi, e to si zdarza. Widziaem tyle mo liwoci przyspieszenia gry, ktre przeoczono... Najbardziej oczywiste, rzucajce si w oczy szanse byy dokadnie i obustronnie marnowane. Na myl, e przez t nieudolno mog dosta zapalenia puc, zociem si jeszcze wicej. Nie mogc du ej tego znie, postanowiem na wasn rk przyspieszy rozstrzygnicie. Malekie oszustwo, samowolne przesunicie si o jedno, dwa pola, powiedzie si na pewno. Dookoa panowaa oglna gnuno. Sklerotycy, zajci sob, nie powinni niczego zauwa y. Nieznacznie, przenoszc ci ar ciaa z pit na palce i na przemian, zaczem si przesuwa po prostoktnej na ssiedni kwadrat. Byle tylko nie przesadza, zachowa elementarn przyzwoito i nie zmienia bezczelnie barwy pola, bo wiadomo, e laufer od pocztku do koca stoi na jednej barwie a musi si uda. Teraz nale ao uczyni krok decydujcy. Odwa y si i na wasn rk zbi czarnego laufra, znalazszy si na tej samej, co i on, przektnej. Ryzykowaem, e je eli nawet nie dostrzeg mojego ruchu poza kolejk, to graczowi od czarnych mo e przyj do gowy zbi mnie tym czarnym laufrem, oczywicie je eli nas zobaczy, ustawionych naprzeciw siebie. Ale nie byo rady. Musiaem odczeka, nie chciaem si za czsto krci po szachownicy. Minuty mijay, nic si nie dziao. Policzyem do stu i, stawiajc wszystko na jedn kart, stanowczo przekroczyem dzielcy nas kwadrat i podszedem do czarnego. Jestecie zbici, kolego powiedziaem. Mo ecie i do domu. 158

Sawomir Mro ek Opowiadania

Wybierajc wanie jego na pierwsz ofiar, miaem na wzgldzie i t okoliczno, e otpiay od wypitki jeszcze mniej ni inni zajmowa si przebiegiem wypadkw. Jako zachwia si tylko, z wntrza kostiumu rozlego si guche chrzknicie. Nie ukrywa radoci. No to lec! zawoa. Co? Mo e piwka mi te nie wolno? doda znienacka, zaczepnie, i nie czekajc odpowiedzi umkn z szachownicy. Zajem jego miejsce, jak gdyby nigdy nic. Moje obliczenia okazay si suszne. Panowao tak powszechne znudzenie, taka obojtno, e nikt nie wiedzia ani si nie zastanawia, czy czarni maj ruch, czy biali. Co do samych graczy, to widocznie od czasu do czasu cierpieli na okresowe zapaci, sprzyja mi tak e deszcz i pmrok. Przyczaiem si jednak, dopki nie nabraem pewnoci. Potem sprztnem dwa czarne pionki pod rzd. Ani pisnli, potulnie zbiegajc z szachownicy z widoczn ulg. Dziaajc we wasnym interesie jednoczenie oddawaem przysug kolegom. Zwycistwo biaych, dla ktrego w ten sposb pracowaem, nic mnie nie obchodzio. Chciaem tylko przypieszy rozwizanie. Spodziewaem si, e kiedy wykocz czarnym wszystkie figury, to wtedy nawet najwikszy kretyn bdzie umia da mata goemu krlowi. Stopniowo rozzuchwalaem si i zbijaem, co popado, robic coraz krtsze przerwy. Wystrzegaem si tylko czarnej wie y w grubych trzewikach. Nie tylko zostawiaem j w spokoju, ale staraem si dziaa jak najdalej od niej, eby niczego nie zauwa ya. Wanie szykowaem si na jednego z czarnych koni, kiedy si zorientowaem, e co nie jest w porzdku. Ot , pomimo moich wysikw, stosunek ilociowy obu stron pozostawa bez zmian. Owszem, wprawdzie na szachownicy zrobio si bardzo przestronnie, ale biaych ubywao tyle samo, co czarnych. Czy by gracz dowodzcy czarnymi ockn si nagle i dozna przypywu przedsibiorczoci? Zaczem si uwa niej przyglda temu, co si dziao naokoo. I odkryem, e czarna wie a, ta w grubych trzewikach, tak e szachruje. Zrozumiaem teraz, dlaczego nie zostaem przez ni zdemaskowany, nawet je eli co podejrzewaa. Sama miaa nieczyste sumienie. Robia to samo co ja, ale z innych pobudek jedyny na placu szowinista. Moje wysiki szy na marne. Rwnowaga midzy stronami zostaa utrzymana i wcale nie przybyo szans na zakoczenie gry. Czarna wie a poczynaa sobie coraz bezczelniej. Widziaem, jak brutalnie i, prawie nie zachowujc pozorw, podskoczya do naszej damy i zbia j, kopic przy tym niemiosiernie podkutymi zelwkami w jej biedne, stare pbuciki. Nie wolno mi byo pozosta w tyle, wic, nie zwlekajc, usunem czarn dam. Nie ulegao wtpliwoci, e czarna wie a wie o mnie, ale miaem dowd, e ona zdaje sobie spraw, e i ja o niej wiem. Ona rwnie unikaa spotkania ze mn. Wiedziaem tak e, e mnie nienawidzi. Z naszych, poza mn i krlem oczywicie, tylko mj przyjaciel ko i kilka pionkw pozostao na szachownicy. U nich tak samo. Ja si nie wtrcam powiedzia ko ale radz ci uwa a. Pomgbym ci, ale jestem etatowym pracownikiem. Je eli ja wpadn, to mnie wylej. Nie chc traci posady. Ty co innego, ciebie mog nakry i nic ci si nie stanie, bo ty pracujesz na dniwce. Au! krzykn niemal, bo w tej samej chwili czarna wie a zakradszy si z boku, zbia go, kopic swoim zwyczajem. Cze! zawoa do mnie, schodzc z szachownicy. On jeden wiedzia, co si dzieje. Nie mogem si z nim, niestety, po egna, bo musiaem, natychmiast pobiec i usun czarnego konia. Potem przysza kolej jeszcze na pionki. Uporalimy si z nimi szybko, prawie si ju nie krpujc. Na szachownicy zostay dwa krle, czarna wie a i ja. Oszukiwa si ju nie dao na otwartej, pustej przestrzeni. Deszcz rozpada si na dobre. Sflaczay, napczniay deszczem moje kryzy, w butach chlupao. Rozmiky blanki na wie y, a na krlach pucia farba. Podziaa si gdzie 159

Sawomir Mro ek Opowiadania

wymylna orkiestracja kropel i stru ek, pochonita przez jednostajny szum wypeniajcy dziedziniec. Gracze wykonali jeszcze kilka prymitywnych posuni, szachujc sobie nawzajem krlw, co, oczywicie, nie mogo przynie adnego rozwizania. Potem trwaa kolejna przerwa i doprawdy nie byo ju wiadomo, czy gracze jeszcze s, czy si rozeszli. Stalimy tak we czwrk, nasikajc wod, i widziaem z rozpacz, e partia zostaje nie rozegrana. Co gorsza, mo e zdarzyo si to, o czym mwi ko, e gracze zostawili nas na noc, udzc si zamiarem dogrywki nazajutrz rano. Byo coraz ciemniej i pluskao coraz goniej. Bacznie ledziem wie . Byem zdecydowany kopn j pierwszy, gdyby tylko zbli ya si do mnie. Widocznie wiedziaa o tym, bo trzymaa si z daleka. Przez jaki czas obserwowalimy si nieruchomo. Wreszcie daa za wygran, bo zwrcia si do biaego krla. Szach! powiedziaa ochryple. Postanowiem z tym skoczy. Suchajcie, kolego powiedziaem nie bujajmy si ju . Jest ciemno i leje. Oni pewnie ju poszli. Rozumiem, e jestecie patriot i zale y wam na zwycistwie, ale sami widzicie, e partia jest nie rozegrana. Remis. Chodmy lepiej do domu. Jak mwi szach, to szach odpar ponuro. Pojem, e tu nie ma co dyskutowa. Mj krl nie poruszy si, widocznie zasn mimo wilgoci. Nie dabym gowy, czy rozwcieczony tym czarny nie zrobi mu jakiej krzywdy. Zastukaem mu wic w ciank. H? Co jest? odezwa si rozbudzony starzec. Szach, dziadku! Nie syszelicie? A, id, ju , id. Przedrepta na ssiedni kwadrat. Wie a natychmiast zaszachowaa go znowu. Ostro nie, uwa ajc przede wszystkim, eby si jej nie nadstawi, popychaem krla agodnie ku brzegowi szachownicy. Cisz utkan z szumu i plusku przerywao raz po raz ochrype szach. Idziemy do domu zd yem rzuci po cichu czarnemu krlowi, gdymy, kwadrat po kwadracie, przesuwali si koo niego. Ziewn, powiedzia dobranoc i poszed. Byo ju tak ciemno, e zacietrzewiona wie a niczego nie zauwa ya. Kiedymy stanli na skraju, nagle pchnem staruszka poza obrb szachownicy i, pocigajc go za sob, puciem si biegiem w stron kru gankw. Zdyszani, ukrylimy si za kolumn. Kazaem krlowi by cicho i nadstawiem uszu. Lao strumieniami, niewidoczny dziedziniec klska i gra jednostajnym, szerokim szumem. Spodziewaem si zgrzytania wiru pod okutymi butami, ale nic takiego nie byo sycha. Odczekalimy dobr chwil. Koniec powiedziaem. Idziemy. Szach! rykno w ciemnoci, tu za naszymi plecami. Porwalimy si do ucieczki, na przeaj, ku bramie. Biegnc co si, odkryem jego podstp. Obszed nas naokoo, podcieniami, w skarpetkach, zdjwszy buty. Biegem ju bram-tunelem. Dopadem jej zbawczego wylotu i stwierdziem, e starzec, obci ony wiekiem i kostiumem, podwjnie ci kim od wody, pozosta w tyle. Pod sklepieniem, wzmocniony echem jak megafon, hucza jego oddech i czapanie teniswek. Uwiadomiem sobie, e tak nie umkniemy. Wtedy sdz, e to strach sprowadzi na mnie olnienie wpadem na ten pomys. Zrzuciem kostium, zawrciem i zaczem gorczkowo ciga ze staruszka krlewsk powok. Potem cisnem j jak najdalej od siebie. Sztywna, wielka kuka stukna o posadzk. Odskoczylimy. Tamten ju nadbieg i natkn si na to, czego po da. Zatrzyma si, bo kroki ucichy. Za to teraz w czarnym echu uwielokrotniy si tryumfalnie guche ciosy, jakie zadaje n przebijajcy manekina pusty zewok krlewski z rozmokej tektury i papieru. Odeszlimy powoli. Ju nie byo powodu si spieszy.

160

Sawomir Mro ek Opowiadania

PASA ER Po wielu wahaniach, po okresie niepewnoci, zdecydowaem si nareszcie na t podr . Mimo e niedostpne miay by dla mnie jej najbardziej polecane rozkosze: swobodne bdzenie wzrokiem po bezbrze ach oceanu, ledzenie gry chmur i zmiennoci fal, liczyem jednak, e co nieco i mnie si dostanie. Rzeki podmuch morski, na przykad, te nie by do pogardzenia. A przecie powodem mojej decyzji bynajmniej nie bya tsknota za takimi doznaniami. Za oceanem podobno mogem si wyleczy. Byem prawie... chciabym to powiedzie jak najogldniej... lepy. Jednak przy wyborze statku bardzo kaprysiem. Prawdopodobnie chciaem w ten sposb wynagrodzi sobie przymus wyranego postanowienia co do samej podr y. Zachwiana zostaa we mnie rwnowaga midzy tak i nie, naruszony potencja owego miego i tak potrzebnego mo e. Do na tym, e staem w biurze okrtowym nie mogc powzi decyzji, na ktr z przedstawionych mi propozycji si zgodzi. Wybr statku okaza si jednoczenie wyborem wsppasa erw, a przynajmniej jednego z nich, cho rwnie dobrze mo na by odwrci to stwierdzenie. Bo kiedy tak staem, wci niepewny, usyszaem obok chrapliwy gos kogo, kto widocznie, o ile wolno mi u y tego sowa, ogldajc prospekt zawoa: A c to za pikny statek, jaka sylwetka zupenie jak kaczy kuper! Na grzeczn odpowied urzdnika, e, o ile w statek nie podoba si komentatorowi, wwczas mo e on otrzyma bilet na inny, ten sam gos odpar: Przecie mwi, e pikny! O co chodzi? O kaczy kuper? To mj ulubiony kontur, ha ha! Ha ha! zamia si grzecznie urzdnik. Ale klient ju mia w rkach, jak si domyliem, prospekt innego statku, bo rozleg si okrzyk: A co temu znowu tak leci z komina? Dym odpar uprzejmie urzdnik. Dym para, Bg wiara. Ja jestem ateista. Mo e ma pan dla mnie co innego. W ten sposb wysuchaem zoliwych uwag o wszystkich statkach, jakie miay w najbli szej przyszoci wyruszy na morze. Klient szydzi z ka dego z osobna, szkalowa ich pokady, barwy, konstrukcje, nawet z danych, tak jaowych wydawaoby si, jak tona i liczby oznaczajce szybko w milach morskich czy data budowy, umia wycign jak piekc aluzj, jaki druzgoccy docinek. Wreszcie wykpiwszy wszystkie korabie, zdecydowa si na jeden, nie bez uwagi: ...I w balii pywa ksi Walii zapaci i wyszed, zapytujc na odchodnym urzdnika, czy zna on kapitana eglugi wielkiej, Krup. Natychmiast zakupiem bilet na ten sam statek. Postaram si wyjani, dlaczego. Mo e innym ludziom ju sama myl o towarzystwie tego czowieka w cigu szeciu czy siedmiu dni podr y wydaaby si uci liwa. Ja jednak przypominam o mojej uomnoci. Kto inny, patrzc na jaki przedmiot czy krajobraz, byby tylko podra niony natrtnymi uwagami takiego ssiada. A byo jasne, e cierpia on po prostu na jaki nag komentowania wszystkiego, co mu wpado przed oczy i to jeszcze w taki sposb! Mnie jednak, poniewa sam nie mogem widzie, jego oczna rozpusta nie tylko nie razia, ale do pewnego stopnia przycigaa. Wrd ludzi dobrze wychowanych skazany byem zawsze na dyskretne wzmianki, jakie wymieniali midzy sob ci, ktrzy mogli wszystko widzie. Ludzie dobrze wychowani unikaj mwienia oczywistoci. Ten za nie tylko ich nie unika, ale dodatkowo opatrywa ka d oczywisto komentarzem, zawsze penym ci. Przebywajc w jego towarzystwie mogem by pewien, e po pierwsze; wszystko, co znajdzie si w zasigu jego wzroku, a wic i w mojej bliskoci, zostanie stwierdzone na gos. Po drugie: wszystko zostanie skomentowane w w specyficzny sposb, niezbyt kulturalny, przyznaj, ale nazbyt podobny do zncania si nad wiatem widzianym przez innych, ebym mg si tego wyrzec, co rwnie wyznaj ze szczeroci i smutkiem. Podczas zaokrtowania i pniej, kiedy statek odbija od nadbrze a, a zebrani przy odbrze nej burcie pasa erowie wymieniali z tymi, ktrzy zostali, po egnalne okrzyki, prawdopodobnie machajc przy tym domi i chusteczkami, nie natknem si na owego 161

Sawomir Mro ek Opowiadania

wsppasa era, pomimo e, posugujc si moj lask, przemierzaem wszystkie trzy pokady. Nigdzie nie syszaem jego gosu, a nie przypuszczaem, eby milcza przy tak wymienitej okazji. Raczej spni si na statek albo zmieni plany. Tak si jednak nie stao. Podczas pierwszego posiku, wrd wielu gosw i przede wszystkim szczkania porcelany i metalu, ktre przy posikach jest o wiele goniejsze, ni to si wydaje widzcym, usyszaem oczekiwany gos od ssiedniego stolika: Niech pani zje ledzia. Kto je ledzie, ten zajedzie. ledziem oczywicie, he he! Rozpromieniem si i wziem wesoy udzia w rozmowie przy stole, a zwrcio to uwag moich wspbiesiadnikw, ktrzy, doznawszy z kolei ulgi, e mj nastrj nie obci y podczas podr y ich samopoczucia (postanowili mie jak najlepsze samopoczucie, jak to bywa na pocztku pasa erskiego rejsu), ale zawstydzeni swoj ulg i poszukujc za ni zadouczynienia, zaofiarowali mi pomoc w znalezieniu dogodnego do le akowania miejsca na pokadzie. Tak zacza si nasza przeprawa. Odtd nie byo mi trudno trzyma si, je eli nie w bezporednim towarzystwie, to w zasigu gosu wybranego przeze mnie wsppasa era. Na statku, mimo e tak wielkim, jest zaledwie kilka zakrelonych powierzchni, na ktrych ukada si ycie, o czym nie bez rozczarowania przekonuj si pasa erowie ju wkrtce po opuszczeniu portu. Pocztkowo kr bezadnie i nieustannie tam i sam, rozkoszujc si zudzeniem nieograniczonoci, swobody, ktre kojarzy si ze wszystkim, co oceaniczne. Wnet jednak z tego wszystkiego pozostaje albo melancholijna kontemplacja rozlegoci oceanu, paradoksalnie niedostpnego, albo konsekwentna ucieczka w gb zamknicia, do cocktail-baru i palarni. A e czowiek, ktrego szukaem, stosowa si do oglnego rytmu, jakiemu podlegaa ludno statku: le akowanie przed poudniem, palarnia po obiedzie, bar przed kolacj i po kolacji, wystarczyo tak samo podda si temu rytmowi, eby nie traci z nim kontaktu. Syszaem jego gos donony, cho chrapliwy, nieustannie kpicy z wszystkiego i wszystkich. Trzeba zaznaczy, e nie opowiada dowcipw nie zwizanych z dan sytuacj, nie by wic bezinteresownym humoryst, ale szyderc. Biaa jak polarna paa mawia o czcigodnej, siwej, wzgldnie ysej, tego nie udao mi si stwierdzi, gowie pewnego zamo nego d entelmena. Ta, ta, ta! woa na widok bosmana, dodajc, e krzywe nogi eglarza i jego chd ywo przypominaj mu kaczk. Czsto zreszt miewa skojarzenia z kaczk, chocia , kiedy raz podano na obiad kaczk, nazwa j paso ytem. Poprosz jeszcze o kawaek paso yta powiedzia przy stole. Jakiego paso yta? zdziwi si jego ssiad. Paso yta, co si pyta odpar. Ciekaw byem jego powierzchownoci. Jak wyglda ten pan? zapytaem raz starsz dam, samotnie podr ujc, ktra szczeglnie mn si opiekowaa, wiele z tego czerpic dla siebie zadowolenia. Siedzielimy w sali barowej. Nie musiaem dokadniej okrela, kogo miaem na myli; od kontuaru rozlegaa si podniesiona chrypka: Pij pan, mo e panu zaszkodzi! Ach, ten? zawoaa z pogard. Prosz nie zwraca na niego uwagi. On powiedzia o panu... Co takiego powiedzia? podchwyciem. Ach, nic takiego. A jednak prosz powtrzy nalegaem. Nie, nie mog. A jak wyglda? Wysoki, chudy, nigdy si nie umiecha. Nawet kiedy si mieje? Pan to nazywa miechem? Ten obrzydliwy rechot? Nie, nawet wtedy on si nie umiecha. To wstrtny typ! Wiedziaem, skd si wzio jej oburzenie. Syszaem, jak raz zwrci si do niej z powodu jej peruki, zapewne rudej: Co pani tak zardzewiaa? Nic wic dziwnego, e bardzo szybko sta si na statku postaci rwnie znan, co unikan. Dopki miano zudzenia, e wyra a si on zoliwie tylko o tych, ktrzy nie mogli go sysze, a ktrzy znajdowali si w polu widzenia towarzystwa, w ktrym bie co przebywa, wszystko byo jako tako w porzdku. Ale wkrtce okazao si ponad wszelk wtpliwo, e zmieniwszy towarzystwo szydzi z tych, ktrych przed chwil opuci. Co 162

Sawomir Mro ek Opowiadania

gorsza, satyryzowa rwnie w obrbie aktualnych rozmwcw. Wtedy zrozumieli wszyscy, e nikt nie mg czu si bezpieczny. Obja go oglna anatema. Domylaem si tego, syszc, jak jego gos rozlega si z coraz to r nych stron, w coraz to krtszym czasie. Zaledwie zd y zbli y si do jednej grupy i powiedzie jeden zjadliwy dowcip, a ju wok niego powstawaa pr nia. Wkrtce otoczenie doszo do takiej wprawy, e zaledwie zd y wypowiedzie jedno sowo, a ju nie mia suchaczy. Pdzi wic gdzie indziej, gdzie oczywicie musia zaczyna od pocztku, bo jaki efekt daoby wypowiedzenie samej tylko pointy przed nowymi suchaczami, ktrzy nie znali wstpu? Ale znowu nie pozwalano mu skoczy. Kr y wic, cay brzemienny stumionymi, martwo urodzonymi pointami. Jedynie czas wsplnych posikw przynosi mu pewn ulg. Pewnego popoudnia le aem na pokadzie, w do licznym towarzystwie, zwracajc twarz do soca. Od dwch dni trwaa cakowita nieruchomo powietrza, a na rodkowej czci statku, osonitej od kierunku naszego kursu, nawet ruch statku nie wywoywa najl ejszego powiewu. Komentujc to zjawisko kto zauwa y, e jaka chorgiewka zwisa bezwadnie z masztu. Wtem za naszymi plecami rozleg si matowy, zadyszany gos: A to, co wisi... Szuranie gwatownie odsuwanych le akw nie pozwolio mu skoczy. Usiad przy mnie. Tupot oddalajcych si stp ucich. ...To jest dla Jadwisi dokoczy ponuro. Ha ha! zamiaem si natychmiast. Ale tu nastpia pierwsza niespodzianka. Zamiast skwitowa mj miech wdzicznoci zapyta opryskliwie: Z czego pan si mieje? Jak to? zmieszaem si. Przecie powiedzia pan: to, co wisi... Wiem, wiem przerwa mi. Pan myli, e ja mwi to do miechu? Oni te tak myl. Rzeczywicie przyznaem si. Sdziem, e pan to opowiada dla dowcipu. Tak. Pewnie, e tak wycofa si nagle. Nie przecz. Widzi pan te trzy mewy nad anten? Ach, prawda, pan nie widzi. Zapewniem go, e nie czuj si dotknity i prosiem, eby sobie nie przerywa. No, to one wygldaj, jak nie wiem co. I zamilk. Milcza potem jeszcze dugo, ale ju mnie nie opuci. Tego wanie si spodziewaem, jeszcze w biurze okrtowym. Dostaem go na wasno. Byem jedynym, ktry nie tylko nie unika jego obecnoci, ale nawet jej oczekiwa. Nie tylko nie przerywaem toku jego charakterystycznych spostrze e i uwag, ale wrcz go do nich zachcaem, czasem jakim pytaniem, czasem daniem dodatkowego wyjanienia, a zawsze piln gotowoci do wysuchania go. W zamian za to musia nieco zmieni metod. Nieporwnanie wicej dba teraz o jej cz opisow. Tego wymagaa nasza symbioza. Na przykad, chcc powiedzie co zoliwego o pasa erce, przechadzajcej si po pokadzie, musia najpierw powiadomi mnie o samym fakcie jej przechadzki, nastpnie opisa jej powierzchowno, ze szczegowym uwzgldnieniem tego, co miao by odbiciem dla jego zgryliwego wniosku. Mo e byo to dla niego uci liwe, ale nie mia innego wyjcia. Straci szans na pozyskanie innych suchaczy. Przy tym, nauczony dowiadczeniem, nie reagowaem na jego dowcipy miechem, co zreszt przychodzio mi z najwiksz atwoci. Obawiaem si musz nawet doda zanim doszo do naszego zwizku, e takiej wanie reakcji, przymilnego miechu, bdzie wymaga ode mnie. Zwolnienie od podobnego zobowizania przyjem ze znaczn ulg. Widocznie chodzio mu tylko o suchacza, uznania nie szuka. Przebywajc z nim stale upewniem si w dawniejszym domyle, e swoj zoliwo kierowa on na rwni przeciwko ludziom, jak i zwierztom, a nawet przedmiotom. W zamian za ow dbao o stron opisow, o ktrej wspomniaem, otrzyma cakowit 163

Sawomir Mro ek Opowiadania

swobod w doborze tematu. Ot dziki temu, nie krpujc si wobec mnie, czciej ni na pocztku rejsu szydzi teraz ze wiata zwierzt i przyrody nieo ywionej. Pamitam druzgoccy paszkwil na grup delfinw igrajcych niewinnie na tropie statku. Biedne delfiny! Po czym takim nigdy ju nie powinny wynurzy si na powierzchni. W trzecim dniu podr y pogoda, dotychczas soneczna, zmienia si. Pojawia si niespokojna fala, statek po raz pierwszy zacz si koysa. Mimo pochmurnego nieba i ochodzenia siedzielimy obaj, jak zwykle, na najwy szym pokadzie, w miejscu, ktre zawsze wybiera mj towarzysz, poniewa mg stamtd obserwowa znaczn cz statku, cho pust o tej porze i przy zej pogodzie. Wanie umilk po gwatownej kpinie z kilku napczniaych, cytrynowych skrek i kilku desek po opakowaniach, ktre, jak to przedtem dokadnie opisa, pojawiy si na falach, cakiem blisko, kiedy znienacka oguszya nas syrena okrtowa. Znajdowalimy si gdzie opodal niej, bo omal nie zgniota nam puc. Na szczcie po przerywanej serii umilka, natomiast wzdu caego statku odezway si dzwonki. Co to jest? zapytaem. Ale on, zamiast odpowiedzie, zacz si krztusi ze miechu. Tam... powiedzia wreszcie. Pod nami. Ten stary z wsami. Idzie w pi amie. Ha ha ha! Dlaczego w pi amie? zapytaem, ale widocznie pojawio si wicej obiektw jego zainteresowania, bo nagle zacz mwi szybko, nie nad ajc za tym, co widzia. Tam, na lewo... Nie, jak sowo daj! Zgubi panam. Staje. Wraca si. Nie! Idzie dalej. Niedoga, chyba nie zauwa y, czy co... A tam... Nie, nie mog, ha ha ha! Chce otworzy drzwi do zejcia, ale cignie w z stron, ale szarpie! No, nareszcie! Nie! Kto pchn z drugiej strony, zderzyli si. Jeden si przewrci! Ale fajnie! Szkoda, e pan nie mo e tego zobaczy! Gdzie oni id? zapytaem, peen niedobrych przeczu. Na d odpar. Pierwszorzdna satyra. Dzwonki rozlegay si bez przerwy. Mj towarzysz jka si ze miechu. Widocznie pojawi si cay tum, bo syszaem tupot licznych stp. Najhecniej... Ojej, nie mog!... Najhecniej wygldaj w tych pasach, ha ha ha! Ci grubi! A jak jeszcze ktry nie mo e si dopi! W jakich pasach?! zawoaem goniej, ni to byo potrzebne. W ratunkowych, ha ha ha! Idziemy! krzyknem. Krtkie milczenie. Potem on, zmienionym gosem: Ja nie id. Przecie to alarm! Wiem o tym, ale ja nie id. Tego si nie spodziewaem. Mylaem, e to tylko niedostatek inteligencji dyktowa mu tak gupie zachowanie. Rozwa yem sytuacj. Najpierw nale ao zej po stalowych, stromych schodach, zwykle on mi w tym pomaga. A potem, eby dosta si do szalup, przez system korytarzy i schodw. Korkowy pas zosta w kabinie. Pan zwariowa powiedziaem z gbokim przekonaniem. Nagle rozgniewa si. A pan co sobie wyobra a?! Tak, pan jest wariat! Powinienem o tym wiedzie od pierwszej chwili, jeszcze w biurze okrtowym, kiedy robi pan gupie dowcipy o statkach! I potem, kiedy nie mg pan prze y piciu minut, eby si z czego nie namiewa. Co panu winne delfiny? Pan jest wariat! Nie, nie jestem. To nie dlatego. A co do zych dowcipw, to pan myli, e tak atwo jest stale mwi dobre, kiedy si je mwi bez przerwy od dwudziestu lat? Gupie dowcipy! 164

Sawomir Mro ek Opowiadania

Pan myli, e ja o nich nie wiem? e mnie jest przyjemnie, kiedy powiem co kretyskiego? Czasem wolabym si zakrztusi ze wstydu. Wic po co pan to robi? Dzwonki nie ustaway, ale, na szczcie, pokad nie koysa si bardziej ni przedtem. Jego nachylenia nie zmieniay si. Chyba, e woda wdziera si od razu przez wszystkie burty pomylaem. Prawdopodobnie odpado od razu cae dno. Zdarzay si takie wypadki, szczeglnie liniowcom budowanym seryjnie w czasie wojny. Bo nie chc by mieszny. Pan nie chce by mieszny? Pan? Od trzech dni cay statek nabija si z pana, pomijajc, e przed panem ucieka. To doprawdy szczyt miesznoci! Co pan w ogle wie o miesznoci?! Panu si wydaje, e to, co ludzie mog myle czy szepta o mnie albo o panu, albo o sobie nawzajem, to ju jest mieszno? Ze wystarczy nie wo y porzdnie koszuli do spodni, eby od razu by cakowicie, naprawd miesznym? Jak to? Przecie pan sam, paskie dowcipy... O moich dowcipach ju mwilimy. Robi, co mog. Atakuj, pierwszy walcz, chc uprzedzi cios, ale ta walka jest beznadziejna, z gry przegrana. Pan walczy? Z czym? Z prawdziw miesznoci. Z t, ktra, cho prawdziwa, wcale nie jest jednak tak bardzo zabawna. I jak pan mo e w tej sprzecznoci wymaga dobrych dowcipw? Z prawdziw? A gdzie ona jest, ta paska prawdziwa mieszno, jeli aska? Wszdzie. We mnie, w panu. W tym, e jestemy. Bo, istniejc, z gry pretendujemy do czego. Ale nie umiemy porzdnie odpowiedzie, do czego, nie wiemy, do czego. I przez to ju nara amy si na mieszno, bo udajemy, choby nawet samych siebie, a ka de udawanie jest z natury mieszne, pretensjonalne. Ja te jestem, niech pan wybaczy, kalek. Bo przyszedem ju na wiat ze zmysem tej immanentnej miesznoci. Widz j w ka dym czowieku, a tak e kiedy patrz na zwierz czy przedmiot. To nie wynik intelektualnej spekulacji. Widz j tak, jak podobno niektrzy maj przeklty dar widzenia szkieletu w ywym czowieku, widz j zmysowo. I pan chce, eby przy takiej nierwnowadze si moje dowcipy byy zawsze dobre! eby w ogle byy dobre! Zapaem pana! Wymieni pan tak e zwierzta. Czowiek zgoda. Ale czy zwierzta te pretenduj do czego? Czy robi wok siebie jakie filozoficzne zamieszanie? Nie, one po prostu s, a wic niczego nie udaj, a wic gdzie jest ich immanentna mieszno? Nie zapa mnie pan. To prawda, e zwierzta, delfiny na przykad, tylko s, nie podlegaj wic miesznoci, ale wycznie midzy sob. Jeszcze nikt nie sysza, eby jeden ko pka ze miechu widzc na pastwisku drugiego konia albo krow. Ale niech pan w ten ukad wpuci czowieka, mnie. Przecie patrzenie na jakiego cisawego ogiera nie uwalnia mnie od miesznoci. Przeciwnie, jego niewinno j podkrela, potguje. I ko natychmiast zamienia mi si w szyderstwo, bdce co prawda tylko moj projekcj, odbiciem, ale dla mnie co to za r nica? W tej samej chwili znowu hukna wielka syrena. Nie umiaem du ej opiera si panice. Ale samozachowawczy instynkt mi podpowiedzia, e musz z szalecem postpowa umiejtnie, je eli chc go nakoni, eby mi pomg dosta si do szalup. Nale ao nacisn ambicj wariata, ktry zaprzecza, e jest wariatem, eby, sprowokowany, da dowody normalnoci. A jednak pan jest wariat powiedziaem zimno. Jak to, po tym wszystkim, co powiedziaem? Czy pan nie rozumie, e ja tylko si broni? Czy to, co pan powiedzia, zaprzecza paskiej normalnoci, czy te j powiadcza, to sprawa dalsza. Ale mam jeden niezbity dowd. 165

Sawomir Mro ek Opowiadania

Jaki, jeli mo na wiedzie? zapyta ura ony, jak tego oczekiwaem. Rozumiem wszystko. Nie chce pan zej, bo tylko nico jest powa na, nie jest mieszna. A przeto czynne unikanie nicoci, ucieczka przed ni, a wic nie tylko pozostawanie w miesznoci, ale aktywne ratowanie jej, utrwalanie si w niej i to jeszcze za cen wysiku, to ju mieszno spotgowana do kwadratu, nie do zniesienia dla pana. Oczywicie, gdy taka idzie gra, nawet prosty ludzki odruch, jak uratowanie kaleki, nie ma dla pana znaczenia. Ale nie, nie o mnie chodzi, nie mwmy o mnie. To wszystko rozumiem, wiem, co chce mi pan powiedzie. Ale wie pan, po czym poznaje si wariata? e pod wpywem najprostszych bodcw reaguje nienormalnie. Tylko wariat nie baby si w takiej chwili, tylko wariat nie ruszyby z miejsca, kiedy statek tonie. Milczenie. A po chwili: Kto panu powiedzia, e ja si nie boj? Wic na co pan czeka? Tak skoczya si ta rozmowa. Potykajc si, biegnc, rzucilimy si na d, do szalup. W korytarzach, na schodach, w przejciach, na pokadach, byo ju pusto. Nierwno, samotnie stukay tylko nasze kroki. Syszaem jego gony oddech, jego rka bya mokra od potu. Chwilami prawie mnie wlk. Byy momenty, kiedy si baem, e mnie porzuci. W bardzo krtkich odstpach midzy przypywami wasnego strachu mylaem ze zdziwieniem: Jak na wariata boi si cakiem przyzwoicie. Nagle zatrzyma si jak wryty i szarpn mnie za rami. Co si stao? zapytaem. Bya to najgorsza chwila i trwaa dugo, zanim nie otrzymaem odpowiedzi. Wracaj powiedzia. Wszyscy wracaj. To by prbny alarm, dla pasa erw. Widocznie tak si zawsze robi na pocztku rejsu. Ja nie mog czyta kapitaskich ogosze zauwa yem. Naga ulga stworzya we mnie pustk, do ktrej wdara si zoliwo. Ale on nie zwraca ju na mnie uwagi, mwi tylko do siebie: To znaczy, e znowu do miechu. Wszystko do miechu... To przez pana! Puci moj rk, gwatownie, a zatoczyem si na metalow cian i odszed. Nie spotkaem go ju do koca podr y. Maa szkoda. Ostatecznie, gdyby alarm by prawdziwy, omal nie stracibym ycia przez niego. A on widocznie rwnie mia mi co do zarzucenia.

KONIEC

166

You might also like