You are on page 1of 104

Inwazja gigantów z planety X

Historia kina fantastycznego do Odysei Kosmicznej

Jerzy Stachyra
2
1. WPROWADZENIE ................................................................................... 5
2. TAK SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO ........................................................ 7
Podróż na Księżyc ............................................................................................................................. 7
Le Voyage Dans la Lune (1902)
Aelita ......................................................................................................................................................... 10
Aelita (1924)
Zaginiony świat ................................................................................................................................. 13
The Lost World (1925)
Metropolis ............................................................................................................................................. 15
Metropolis (1927)
Kobieta na księżycu ........................................................................................................................ 18
Frau Im Mond (1929)
Rok 1980 ................................................................................................................................................. 20
Just Imagine (1930)
F.P. 1 nie odpowiada ...................................................................................................................... 22
F.P. 1 antwortet nicht (1933)
King Kong ............................................................................................................................................. 24
King Kong (1933)
Flash Gordon ...................................................................................................................................... 27
Flash Gordon (1936)
Rok 2000 ................................................................................................................................................. 30
Things To Come (1936)
3. NADCHODZI ZŁOTY WIEK............................................................... 32
Kierunek księżyc .............................................................................Błąd! Nie zdefiniowano zakładki.
Destination Moon (1950)
Rakieta X-M ........................................................................................................................................ 36
Rocketship X-M (1950)
Przybysz z innego świata ............................................................................................................ 38
The Thing FromAnother World (1951)
Dzień, w którym Ziemia zamarła ......................................................................................... 41
The Day the Earth Stood Still (1951)
Kiedy zderzają się światy ........................................................................................................... 44
When Worlds Collide (1951)
Najeźdźcy z Marsa .......................................................................................................................... 47
Invaders from Mars (1953)
To przybyło z kosmosu ................................................................................................................ 49
It Came from Outer Space (1953)
3
Wojna światów ................................................................................................................................... 51
War of the Worlds (1953)
Bestia z głębokości 20 000 sążni ............................................................................................. 54
The Beast From 20,000 Fathoms (1953)
Potwór z Czarnej Laguny .......................................................................................................... 57
Creature From the Black Lagoon (1954)
Godzilla ................................................................................................................................................... 59
Gojira (1954)
One! ............................................................................................................................................................ 63
Them! (1954)
Zemsta kosmosu ................................................................................................................................ 66
The Quatermass Xperiment (1954)
Wyspa Ziemia ..................................................................................................................................... 68
This Island Earth (1955)
Zakazana planeta ............................................................................................................................. 70
Forbidden Planet (1956)
Inwazja porywaczy ciał ................................................................................................................ 73
Invasion of the Body Snatchers (1956)
Diabelski wynalazek ....................................................................................................................... 76
Vynález zkázy (1958)
Dzień końca świata .......................................................................................................................... 79
Day the World Ended (1956)
Plan 9 z kosmosu............................................................................................................................... 81
Plan 9 From Outer Space (1958)
Milcząca gwiazda ............................................................................................................................. 84
Der Schweigende Stern / Milcząca gwiazda (1960)
Wehikuł czasu ..................................................................................................................................... 88
The Time Machine (1960)
4. WSZYSTKO, CO NAJLEPSZE MUSI SIĘ SKOŃCZYĆ ................ 90
Dr Strangelove albo jak przestałem się martwić i pokochałem bombę .... 90
Dr. Strangelove, or How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb (1964)
Fahrenheit 451.................................................................................................................................... 94
Fahrenheit 451 (1966)
Fantastyczna podróż ...................................................................................................................... 97
Fantastic voyage (1966)
Indeks Filmów ................................................................................................................................. 101

4
1. Wprowadzenie

W obecnym kinie fantastyka zajmuje poczesne miejsce. Filmy science-fiction okupują pierwsze
miejsca list oglądalności, głównie za sprawą rozbudowanych do granic możliwości i zapierających
dech w piersi efektów specjalnych. Twórcy prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych
sposobów filmowania tego, co nigdy nie będzie nam dane zobaczyć w rzeczywistości. Komputery
stają się najważniejszym elementem procesu produkcyjnego, a wiele obrazów powstaje głównie po
to, by zadziwić widza swoją warstwą wizualną i w ten sposób przyciągnąć go do sal kinowych.
Dostępne w dniu dzisiejszym możliwości techniczne dają wspaniałe możliwości, jedynym
ograniczeniem staje się wyobraźnia twórcy.
Dzisiejszy wielbiciel kina fantastycznego może więc odnieść wrażenie, że rozwój tego gatunku
rozpoczął się równocześnie z rozwojem techniki komputerowej, a za najbardziej pionierskie próby
przedstawienia fantastyki w kinie uznać może Gwiezdne Wojny, a co najwyżej Odyseję Kosmiczną,
chociaż i one dla wielu młodszych widzów należą już do zamierzchłej przeszłości.
Jednak historia tego gatunku jest prawie równie długa, jak historia kina w ogóle. Próby
stworzenia filmów, które bez wątpienia można zaliczyć do fantastycznych, podejmowane były już
w kilka lat po pierwszych pokazach ruchomych obrazów. W okresie międzywojennym powstało
kilka wyjątkowych pozycji, które przeszły do historii kina fantastycznego i historii kina w ogóle.
Nie było ich jeszcze zbyt wiele, ale nawet dzisiaj mogą zadziwić swoją oryginalnością i poziomem.
Współczesny widz może również uważać, że jest świadkiem rozkwitu gatunku, który możemy
zawdzięczać ogromnemu tempu rozwoju środków technicznych. Jednak wrażenie to jest całkowicie
błędne. Złoty wiek kina science-fiction miał już swoje miejsce i trzeba być już dość wiekowym
człowiekiem, żeby go pamiętać. Niestety, polski wielbiciel fantastyki nie miał okazji być
obserwatorem tego wspaniałego zjawiska, bo działo się to w latach pięćdziesiątych ubiegłego
wieku, głównie w Stanach Zjednoczonych. Był to okres ogromnego rozkwitu gatunku.
Okres, w którym powstała większość z pomysłów eksploatowanych w kinie aż do dzisiaj. W latach
sześćdziesiątych fantastyka w kinie straciła na świeżości, wytraciła swój impet i wydawało się, że
gatunek będzie przeżywał swój zmierzch. I wtedy nastąpił przełom, który spowodował wstrząs,
zmienił postrzeganie fantastyki i wyprowadził ją na zupełnie nowy tor.
Zdarzeniem, które wywołało zwrot była premiera filmu 2001, Odyseja Kosmiczna. Do tej pory
fantastyka filmowa traktowana była jako gatunek podrzędny, mniej wartościowy i skierowany
głównie do nastolatków. Film Stanley’a Kubricka nadał mu nowego, bardziej intelektualnego
wymiaru, ale z drugiej strony, zamknął jego naiwny, może nieco tandetny okres. Okres, który
jednak wniósł do gatunku bardzo wiele, stworzył go, zbudował mocne podstawy i bez wątpienia
wart jest przypomnienia.
Polscy entuzjaści z oczywistych powodów nie znają wielu klasycznych pozycji kina
fantastycznego. W okresie socjalizmu prezentowane było ono w naszym kraju w stopniu
ograniczonym. Zdecydowana większość filmów tego typu powstawała w USA, często straszyły one
amerykańskiego obywatela komunistyczną inwazją, jeszcze częściej ostrzegały przed
konsekwencjami wyścigu zbrojeń i niewłaściwego stosowania energii atomowej. Na takie filmy nie
było miejsca w naszym kraju. Mogły one osłabić ducha i zachwiać wiarę w wyższość socjalizmu
i nieomylność władz.

5
Złoty okres kina fantastycznego przypada na lata pięćdziesiąte, kiedy to komunistyczna
propaganda wściekle walczyła z wszelkimi przejawami „imperialistycznej zgnilizny”. Zabronione
było nawet słuchanie jazzu, nie było więc mowy, by na ekranach pojawił się jakikolwiek film, który
nie byłby pochwałą trudu ciężkiej pracy robotnika i chłopa budujących jedyny sprawiedliwy ustrój
społeczny. W późniejszych latach fantastyka częściej trafiała na nasze ekrany, ale zwykle działo się
to z kilkuletnim nawet opóźnieniem, polski widz nie mógł więc być na bieżąco z tym, co działo się
w światowej kinematografii. Skrajnym przykładem może być tu japoński film Rodan – ptak
śmierci, który trafił na nasze ekrany po jedenastu latach od swej premiery, mającej miejsce w roku
1956. Jednak wiele z filmów fantastycznych w ogólne nie trafiło na nasze ekrany.
Na szczęście kraje socjalistyczne nie odcięły się całkowicie od fantastyki. Również tutaj
powstawały filmy sf, jednak ich ilość jest nieporównanie mniejsza. Niejednokrotnie były to dzieła
bardzo interesujące, przewyższające swoim poziomem większość produkcji zachodnich, ale próby
podjęcia tematu fantastycznego w kinematografii socjalistycznej nie należą do powszechnych.
Niniejsza książka próbuje przypomnieć i przybliżyć niezwykle interesujące kino fantastyczne
od jego początku, aż do przełomowego momentu pojawienia się Odysei Kosmicznej, kiedy to
weszło ono w nową, po prostu inną epokę. Postaram się zachować chronologiczny porządek, który
mam nadzieję pomoże czytelnikowi wyrobić sobie obraz drogi, jaką kino fantastyczne przeszło
w tym okresie. Drogi, którą chciałbym pokazać głównie opisując poszczególne filmy i komentując
je w nieco szerszym kontekście. Nie ukrywam, przy wyborze filmów kierowałem się głównie
swoim prywatnym, często emocjonalnym do nich stosunkiem. Pojawią się tu obrazy bardzo
znamienne, ale również nieco mniej znane i być może mniej istotne. Jednak moim zdaniem każdy
z nich miał swoje znaczenie dla gatunku jako całości, a przynajmniej jest reprezentatywny dla
pewnych istotnych tendencji i obszarów.
Nie sposób jest zawrzeć w jednej pracy wszystkie filmy fantastyczne, bo powstało ich naprawdę
wiele, ale też nie to było zadaniem, jakie sobie wyznaczyłem. Chciałbym jedynie podzielić się
pewnymi spostrzeżeniami i zachęcić entuzjastów gatunku do jego głębszego poznania. W obecnym
świecie dostęp do nieosiągalnych wcześniej filmów i nieogarniętej wcześniej wiedzy staje się
wyjątkowo łatwy. Warto więc skorzystać z otwierających się możliwości i zgłębić interesujące
i nieznane nam wcześniej obszary fantastyki.
Książka ta ma być przede wszystkim zapisem spostrzeżeń wielbiciela starej fantastyki filmowej.
Jeżeli po jej przeczytaniu ktoś z czytelników zada sobie trud sięgnięcia po jeden z opisanych tu
filmów, moje zadanie zostanie wykonane, a trud nagrodzony.

6
2. Tak się wszystko zaczęło

Podróż na Księżyc
Le Voyage Dans la Lune (1902)

Prawdopodobnie nigdy nie uda się jednoznacznie stwierdzić


kiedy powstał pierwszy film fantastyczny, przede wszystkim ze
względu na trudność zdefiniowania gatunku. Podejmowano wiele
prób opisania, czym tak naprawdę jest fantastyka naukowa, ale
wydają się być one skazane na niepowodzenie. Granice fantastyki
są bardzo szerokie i płynne. Gatunek ten często przeplata się
z innymi, przede wszystkim z horrorem. Często trudno jest
zdecydować, czy film należałoby przyporządkować do jednego,
czy drugiego gatunku, bo na przykład historia Frankensteina,
zaliczana do horroru, nosi wszystkie cechy fantastyki naukowej. Mamy przecież do czynienia
z naukowcem, eksperymentem i jego skutkami. Nie ma tu działania mocy nadprzyrodzonych.
To prawda, że monstrum zostaje ożywione piorunem, co nie jest oparte na mocnych podstawach
naukowych, ale właściwie prawie każdy z filmów fantastycznych opiera się na irracjonalnych,
czasem wręcz śmiesznych założeniach.
Próby umieszczenia gatunku w jakichkolwiek ramach wydają się więc być daremne, a przede
wszystkim niepotrzebne. Zupełnie wystarczającym jest zdanie się na powszechne wyczucie widza,
jego intuicję i wyrobienie. To zadziwiające, że nikt nie potrafi precyzyjnie opisać, czym jest
fantastyka naukowa, choć wszyscy doskonale to wiedzą. Który więc film można uznać za pierwsze
dzieło fantastyczne? Krytycy twierdzą, że jest to czternastominutowy film czarodzieja kina niemego
Georgesa Mélièsa z 1902 roku, czyli Podróż na Księżyc. Warto przypomnieć, że Mélièsowi
przypisywane jest również stworzenie w 1896 roku pierwszego w historii filmu grozy, będącego też
pierwszym obrazem o temacie wampirycznym – Le Manoir du Diable. Méliès był jednym
z najbardziej płodnych i najbardziej pomysłowych twórców początków kina. Podobno stworzył
ponad pięćset filmów, które w tamtym okresie były rozpowszechniane również na rynku
amerykańskim i to z dużym powodzeniem. Niestety, nie wytrzymał szybko rosnącej konkurencji,
zarzucił tworzenie filmów i poznał smak biedy. Nie zmienia to jednak faktu, że był pierwszym
wielkim twórcą kina, obdarzonym wyjątkową pomysłowością i zdolnością do realizacji swoich
projektów. Już w listopadzie 1896 roku, w trakcie
realizacji filmu Escamotage d'une dame au
théâtre Robert Houdin Méliès zatrzymał kamerę,
a w miejscu stojącej przed nią kobiety postawił
szkielet. Uznaje się, że było to pierwsze
zastosowanie zdjęć trikowych w historii kina.
Nie był to jednak jedyny pomysł francuskiego czarodzieja. Praktycznie każdy z jego filmów był
pokazem efektów, malowanych plansz, popisów tancerek i akrobatów.
Podróż na Księżyc uznana została za pierwszy film fantastyczny, bo wcześniej nie było dzieła,
które tak kompletnie wpisywałoby się w ramy gatunku. Już sam temat podróży kosmicznej jest
znamienny, ale chodzi nie tylko o temat. Fabuła poprowadzona jest w sposób, który w zasadzie
niczym nie różni się od późniejszych, sztandarowych dzieł gatunku.

7
Otwierająca scena przedstawia zjazd towarzystwa astronomicznego, na którego czele stoi
profesor Barbenfouillis, grany przez samego Mélièsa. Profesor przedstawia członkom towarzystwa
swój pomysł wyprawy na Księżyc, pomysł, który po sprzeczce z jednym z astronomów, zostaje
zaakceptowany. Pięciu śmiałków decyduje się wziąć udział w podróży. Przyszli astronauci
odwiedzają zakłady, gdzie trwa produkcja pocisku, w którym mają zostać wystrzeleni w kierunku
Księżyca. Cała załoga ma okazję obserwować też proces odlewania działa służącego jako
wyrzutnia. W następnej scenie astronauci zajmują miejsca w swojej „rakiecie” i zostają wystrzeleni.

Naukowcy sprawdzają postęp produkcji pocisku który już niedługo zabierze ich w podróż na księżyc
Księżyc zbliża się coraz bardziej, i okazuje się, że zgodnie z tym, co może wydawać się
z Ziemi, jest on wielką twarzą a pocisk ląduje w środku księżycowego oka (to jedna z najbardziej
charakterystycznych i najbardziej rozpoznawalnych scen wczesnego kina niemego). Kiedy załoga
wychodzi na powierzchnię, następuje potężny wybuch, a podróżnicy zapadają w sen, w trakcie
którego powierzchnia satelity pokryta zostaje śniegiem. Bohaterowie budzą się prawie zamrożeni
i postanawiają skryć się w kraterze, przez który dostają się do podziemnego królestwa
zamieszkanego przez Selenitów. Astronauci bronią się przed ich napaścią za pomocą parasoli.
W końcu jednak zostają schwytani i zaprowadzeni przed oblicze króla. Udaje im się jednak uciec
i podróżnicy wracają do pocisku, który zostaje zepchnięty z krawędzi Księżyca i opada ku Ziemi
lądując w oceanie, po czym zostaje wyłowiony przez parowiec. Jak na czternaście minut to chyba
niemało.
W tym krótkim filmie znaleźć można wiele bardzo ciekawych elementów. Przede wszystkim
zadziwia on swoją stroną wizualną. Wspaniałe, pomysłowe dekoracje, zdumiewające połączenie
obrazów, techniki, tańca i akrobacji sprawiają, że film jest wyjątkowo żwawy i przykuwa uwagę.
Warto przyjrzeć się pierwszej scenie, w której profesor Barbenfouillis wyjaśnia swój pomysł lotu
na Księżyc. Obok niego stoi tablica, na której profesor rozrysowuje swój plan. Dokładnie taką samą
scenę można odnaleźć w wielu znacznie późniejszych filmach, jak choćby Rakieta X-M, czy
Kierunek Księżyc W tym drugim idea lotu na Księżyc (znów Księżyc!) wyjaśniona zostaje
przemysłowcom w jeszcze jeden interesujący sposób - za pomocą animowanego filmu z Woody
Woodpeckerem, popularnym bohaterem kreskówek.

8
Warte odnotowania jest też lądowanie w oceanie. Zapewne Méliès nie zdawał sobie sprawy,
że kiedyś w taki właśnie sposób powracać będą ziemscy astronauci. Nie miał też na pewno
świadomości, że właśnie otwiera drogę nowemu gatunkowi, który kiedyś podbije ekrany całego
świata. Zapewne w jego założeniu Podróż na Księżyc miała być tylko prostą rozrywką, zabawną
ciekawostką, zwłaszcza, że film ma wiele elementów komediowych.
Księżyc będący wielką twarzą, w której oku lądują naukowcy, wpadanie zadkiem do wiadra
z kwasem, fikający koziołki Selenici, wszystko to świadczy o zdecydowanie komicznym
charakterze filmu. Fantastyczny temat, mnogość przygód i efektów specjalnych miała zapewne
stanowić dodatkowy atut. Już wtedy genialny mistrz zauważył, że zdjęcia trikowe mogą być
znakomitym pretekstem do tego, by przyciągnąć widza na pokaz „żywych obrazów”. A trzeba
przyznać, że pokazy George Mélièsa miały wielką siłę.

Krajobraz księżycowy z Ziemią w tle Przykład wspaniałych dekoracji stosowanych przez Melisa.
Po Podróży na Księżyc, w pierwszych latach dwudziestego wieku, powstawały jeszcze inne
kilkunastominutowe utwory, bardziej lub mniej nawiązujące do pomysłów fantastycznych.
Opowiadały historie cudownych wynalazków i szalonych naukowców. Ich autorzy nie zdawali
sobie jeszcze sprawy z tego, że tworzą podwaliny gatunku, jaki zostanie wyodrębniony
kilkadziesiąt lat później i stworzy własne, niepowtarzalne środki wyrazu.
Większość z tych filmów nie zachowała się do dzisiaj, ale nie miały one jeszcze siły wystarczającej
do tego, by przerodzić się w szersze zjawisko. Pierwsze większe produkcje pojawiły się kilkanaście
lat później i nie były dziełem największych kinematografii. Do roku 1920 powstały właściwie tylko
dwa pełnometrażowe filmy – stworzony przez duńskiego reżysera Foresta Holger-Madsena
Statek niebiański (1917) i Pierwsi ludzie na Księżycu (1919) angielskiego twórcy J. V. Leigha.
Przez kilka następnych lat próżno jednak było szukać naśladowców.

9
Aelita
Aelita (1924)

W pierwszej połowie lat dwudziestych


w Niemczech rozwinął się gatunek, który okazał się
bardzo interesujący dla wielbicieli kina fantastycznego,
określany jako ekspresjonizm. Filmów takich nie
powstało może zbyt wiele i tworzone były one przez
stosunkowo krótki okres, ale znamienny jest ich wpływ
na późniejsze produkcje spod znaku fantastyki,
czarnego kryminału i całe mnóstwo horrorów
tworzonych przez firmę Universal w latach
trzydziestych i czterdziestych dwudziestego wieku.
Filmy uznawane dziś za najściślejszą klasykę horroru,
takie jak Frankenstein (1931), Narzeczona Frankensteina (1935), Wilkołak (1941) i dziesiątki
innych produkcji, całymi garściami czerpią z niemieckiego ekspresjonizmu i prawdopodobnie to
właśnie w dużym stopniu zadecydowało o ich sukcesie komercyjnym i artystycznym.
Ekspresjonizm w kinie usiłował przedstawić wewnętrzne doznania swych bohaterów poprzez
jak najbardziej sugestywne obrazy wywierające możliwie największy wpływ na widza. Praktycznie
każda scena przedstawiała obraz przerysowany, wyrażający skrajne odczucia i mocno oddziałujący
na odbiorcę. Energia i potrzeba wyrażenia siebie wręcz eksplodowały na ekranie, rodząc jedne
z najbardziej interesujących i oryginalnych filmów w historii kina, których znaczenie trudno jest
przecenić. Zdeformowana scenografia, wspaniała gra świateł i cieni, bardzo wyrazista gra aktorska
tworzyły zupełnie niesamowitą atmosferę.
Z naszego punktu widzenia interesująca jest
przede wszystkim tematyka tych filmów.
Prawie wszystkie obrazy niemieckiego
ekspresjonizmu zawierają wątki wyraźnie
fantastyczne. Nie są to jeszcze elementy
fantastyki naukowej, a raczej baśni, najczęściej
pochodzące z tradycji literackiej. Jednak
zainteresowanie zjawiskami ponadnaturalnymi,
niesamowitymi i fantastycznymi jest tu
bezsporne. Nosferatu, Golem, czy Faust są
najlepszym dowodem na to, że niemieckich
twórców fascynowały raczej tematy odległe od
rzeczywistości. W nurcie tym trudno jest znaleźć
dzieło, które było pozbawione tej fascynacji.
Chyba jedynie Portier z Hotelu Atlantyk
przedstawia świat zbliżony do ówczesnej
rzeczywistości, ale nawet tutaj, nie jest to obraz
niemieckiej ulicy. Mimo że akcja toczy się w na
pozór normalnym mieście, wszystkie sceny realizowane były przy użyciu specjalnie zbudowanych
dekoracji i przy zastosowaniu zupełnie nowatorskich technik. Dzięki temu widz otrzymał obraz
stwarzający niepokojące wrażenie, że tylko na pierwszy rzut jest to świat zza sali kinowej, bo
przedstawiona rzeczywistość jest zdeformowana plastycznie i bardziej przypomina sen.

10
Niemiecki ekspresjonizm próbował analizować najbardziej tajemnicze i ciemne zakamarki
ludzkiej duszy, wydobyć ludzkie obawy, czasem zabobony, musiał więc posłużyć się starymi
przypowieściami, wampirami i nadnaturalnymi mocami, by w końcu zamknąć swój dorobek
filmem tym razem wybiegającym w przyszłość i będącym już bardzo blisko prawdziwej fantastyki
naukowej, jakim było wielkie i znaczące dzieło - Metropolis.
Jednak paradoksalnie, pierwszy film fantastyczny estetycznie nawiązujący do ekspresjonizmu
powstał dwa lata przed Metropolis i w cale nie był dziełem twórców niemieckich. W 1924 roku
radzieccy filmowcy stworzyli Aelitę, obraz, który być może ustępował filmom niemieckim, ale
bezsprzecznie nawiązywał do ich dorobku i co najciekawsze, miał wyraźnie fantastyczną wymowę.
Niestety, film ten nie uwolnił się od piętna czasu i miejsca w którym powstał, ale w ówczesnym
Związku Radzieckim nie mogło być inaczej. Docenić jednak trzeba to pionierskie dokonanie, które
mimo wyraźnie propagandowego celu, potrafiło podjąć fantastyczny temat i zachować dość wysoki
poziom artystyczny.
Stacje radiowe na Ziemi zaczęły odbierać dziwne sygnały, tworzące niezrozumiałe słowa
„Anta Odeli Uta”. Sygnały te dotarły również do Moskwy, gdzie pracuje radziecki inżynier Łoś.
Wysuwa on śmiałą hipotezę – sygnały pochodzą z Marsa, ale jego podwładni nie traktują poważnie
tych przypuszczeń. Hipoteza inżyniera Łosia nie wzięła się z nikąd. Jako niepoprawny marzyciel,
Łoś marzy o podróży na Czerwoną Planetę, a jego wyobraźnia podsuwa mu obrazy marsjańskiego
królestwa, z którego obserwuje go piękna królowa Aelita, będąca członkiem rządzącej kasty.
Wraz ze swoim współpracownikiem, Spiridonowem, Łoś nocami pracuje nad pojazdem, który
ma pozwolić na realizację marzeń. Jednak życie na Ziemi dalekie jest od tego, co można by sobie
wymarzyć. Do Moskwy, podobnie jak tysiące innych, przyjeżdża towarzysz Erlich i zostaje
zakwaterowany w mieszkaniu Łosiów. Erlich okazuje się kanalią, byłym burżujem, spekulantem,
a co najgorsze, za wszelką cenę próbuje uwieść żonę inżyniera.
Niefortunne zbiegi okoliczności pozwalają inżynierowi uwierzyć w zdradę żony, która nie miała
miejsca. Skłócony z żoną, Łoś wyjeżdża pracować w inne miejsce, ale nie przestaje marzyć
o Marsie i Aelicie. Jednak jego wyśniony Mars nie jest miejscem idealnym. Większość
społeczeństwa to robotnicy, traktowani przez rządzącą Radę Starszych jak niewolnicy, albo wręcz
przedmioty. Rada zdecydowała, że część robotników nie jest potrzebna i musi zostać zamrożona.
Postacie ze spuszczonymi głowami wędrują do lodówek, gdzie mają czekać na lepsze czasy.
Tymczasem, po sześciu miesiącach delegacji i na krótko przed jej zakończeniem, Łoś otrzymuje
wiadomość, w której Spiridonow pisze, że na zawsze opuszcza Moskwę, a powierzone mu rysunki
rakiety schował w kominku mieszkania Łosia. Nasz bohater wypełnił swoje zadanie w terenie
i pełen nadziei wraca do domu. Niestety, ponownie pada ofiarą złego losu, który jeszcze raz rzuca
podejrzenie na czystość intencji małżonki. To zbyt wiele dla nerwów kochającego Łosia. Zamiast
powitalnych kwiatów, żona otrzymuje śmiertelną kulę. Ale nawet taka tragedia nie jest w stanie
odwieść Łosia od zamiaru dotarcia ma Marsa. Przebrany za Spiridonowa, uczestniczy w pogrzebie
swojej żony, po którym wykrada plany rakiety ukryte w kominku. W międzyczasie pojawia się
detektyw-amator – Krawcow, dla którego zabójstwo kobiety jest doskonałą okazją udowodnienia
swego talentu przed naczelnikiem policji. Dzięki obywatelskiej czujności, Krawcow odnajduje ślad
mordercy i dociera do warsztatu zlokalizowanego na przedmieściach Moskwy, gdzie właśnie
zakończona została budowa rakiety. W tym czasie Łoś razem ze zdemobilizowanym
czerwonoarmistą, który na ochotnika zgłosił się jako członek załogi, czynią ostatnie przygotowania
do startu. Krawcow wchodzi do rakiety w poszukiwaniu dowodów, Łoś uruchamia silniki... i cała
trójka rozpoczyna podróż ku Czerwonej Planecie. Niestety, Marsjanie zauważyli lot rakiety
i postanowili unicestwić ziemskich podróżników. Aelicie udaje się przejąć Zimian zaraz po
lądowaniu, a w jej głowie rodzi się nikczemny plan – ona i Łoś będą rządzić Marsem.

11
Łoś i Aelita oddają się manifestowaniu swoich uczuć, ale czerwonoarmista Gusiew nie traci
czasu i organizuje rewolucję marsjańskiego proletariatu przeciwko Radzie Starszych i tworzy
Związek Socjalistycznych Republik Marsa. Aelita chce stanąć na czele rewolucji, ale Gusiew nie
wierzy w szczerość jej intencji. I ma rację. Aelita każe ludziom złożyć broń, a potem rozkazuje
armii otworzyć ogień do robotników. Zrozpaczony Łoś zrzuca Aelitę w przepaść i ... budzi się
z zadumy. Wokół niego rozklejane są plakaty grzmiące ”Kupujcie opony tylko marki Anta Odeli
Uta. Rozszyfrowujemy tajemnicze sygnały – to marka naszych opon”. Wokół toczy się normalne
życie. Łoś postanawia wrócić do domu, a tam czeka na niego kochająca żona, bo jak się okazało,
kula chybiła. Zaraz potem, do domu wkracza milicja i aresztuje Erlicha, który jak się okazuje, zabił
Spiridonowa, żeby zabrać jego kosztowności. Inżynier Łoś wyjmuje plany rakiety i wrzuca je
w płomienie buchające w kominku „Czeka na nas inna, prawdziwa robota”.
Film właściwie można podzielić na dwie, zupełnie różne części. Większość scen rozgrywa się
w Moskwie, gdzie nasi bohaterowie prowadzą normalne życie, i gdzie rozwija się wątek
domniemanej zdrady. Jednak o sile filmu stanowią sceny rozgrywające się na Marsie. Decyduje
o tym przede wszystkim wspaniała, śmiała i oryginalna scenografia, oraz równie uderzające
kostiumy. Państwo marsjańskie wygląda jak wielkie kubistyczne obrazy, po których poruszają się
równie pomysłowe postacie. Akcja filmu na dobre przenosi się w scenerię marsjańską dopiero
w końcowej części filmu, ale widz nie musi się obawiać, że Mars został pokazany za pomocą
jednego tylko, choć interesującego wnętrza. Obrazuje go szereg scenerii, a wszystkie wyglądają
równie wspaniale i nierealnie. Marsjanie noszą śmiałe, bardzo sugestywne kostiumy, wykonane
nawet z przezroczystego plastiku, czy drutów. Ciekawe są sceny, w których marsjańska armia
atakuje tłum czymś w rodzaju laserów, imitowanych przez mrugające lampki zamocowane na
nadgarstku żołnierzy. Część scen zrealizowano z udziałem wielu statystów, wspaniale
wyglądających w abstrakcyjnej scenografii. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Fritz Lang musiał
oglądać Aelitę przed realizacją swojego wielkiego dzieła Metropolis. Choć z drugiej strony,
radziecki reżyser Jakow Protazanow, musiał też znać dzieła niemieckiego ekspresjonizmu, bo
wpływ tego nurtu na Aelitę jest bardzo wyraźny i bardzo dobrze się jej przysłużył.
Nie sposób nie odnotować też bardzo ważnej, propagandowej strony filmu. Bezsprzecznie
jednym z celów jego powstania było krzewienie idei rewolucji proletariackiej, co powoduje, że film
momentami jest infantylny, naiwny, a jego fantastyczność traci na sile. Kiedy podróżnicy lądują na
Marsie, agent Krawcow nie dziwi się zupełnie obcym widokom, nie obawia się nowego świata.
Za to natychmiast odnajduje oddział wojska i uradowany krzyczy „Towarzysze, czy wy nie
jesteście z milicji? Trzeba aresztować jednego człowieka”. Czerwonoarmista Gusiew za swój
naturalny obowiązek uważa zorganizowanie rewolucji klasowej, której otwarciem jest scena
z płonącą datą Rewolucji Październikowej, a potem następuje scena kucia sierpa i młota. Gusiew
krzyczy z mównicy: „Za naszym przykładem organizujcie towarzysze jedną, wspólną rodzinę
Związku Socjalistycznych Republik Marsa”. Wyraźny jest też podział postaci na prawych ludzi
radzieckich i pasożytów będących wrogami ludu. Radziecki inżynier, choć nadmierny marzyciel,
jest uczciwy i kompetentny. Jego żona opiekuje się sierotami i organizuje propagandowe teatrzyki.
Czerwonoarmista to wesoły, silny młodzieniec, dusza towarzystwa i człowiek czynu
rewolucyjnego. Za to będący kiedyś bogaczem Erlich, reprezentuje wszystkie przywary
poprzedniego ustroju, okrada obywateli z cukru, uwodzi cudze żony, bierze udział w tajnych
rautach i nie może uniknąć zasłużonej kary. Wszystko jest proste i nie ma miejsca na jakiekolwiek
wątpliwości. Mimo to, obrazy Marsa nie tracą na sile i robią wrażenie również i dzisiaj, a Aelita
pozostaje bardzo interesującym przykładem niezbyt przecież rozległego fantastycznego kina
niemego.

12
Zaginiony świat
The Lost World (1925)

Edward E. Malone to przeciętny reporter,


którego narzeczona okazuje się być na tyle
okrutna, że nie chce za niego wyjść, dopóki
ten nie stanie twarzą w twarz ze śmiertelnym
niebezpieczeństwem. Edward pracuje jako
reporter w jednej z londyńskich gazet
i otrzymuje trudne zadanie – ma wziąć udział
w spotkaniu z profesorem Challengerem,
powszechnie wyśmiewanym za swoje teorie
i pasjami wręcz nie cierpiącym prasy.
Każdy dziennikarz, który próbuje choćby
porozmawiać z profesorem, w najlepszym wypadku zmuszony jest ratować się ucieczką. Jednak
Edwardowi udaje się dostać na spotkanie z Challengerem, na którym to ekscentryczny profesor
twierdzi, że w dalekiej Amazonii żyją jeszcze dinozaury. Profesor obiecuje udowodnić swoje tezy
i poprowadzić wyprawę w poszukiwaniu prehistorycznych gadów. Edward w wyprawie upatruje
swoją szansę sprostania wymaganiom narzeczonej, kiedy jednak w trakcie spotkania odkrywa
swoją tożsamość, ledwie uchodzi z życiem. W końcu jednak profesor Challenger ulega
i przedstawia Edwardowi pannę Paulę White. Jak się okazuje, profesor nie wyssał swoich teorii
z palca. Panna White uczestniczyła w ekspedycji, która odkryła istnienie żyjących dinozaurów.
Niestety, jej ojciec nie miał szczęścia i nie wrócił z ekspedycji.
Malone wpada na świetny pomysł. Jego gazeta może sfinansować wyprawę ratunkową
w zamian za wyłączność do relacji. Profesor Challenger, Paula White, znany podróżnik Sir John
Roxton i Edward ruszają poszukiwaniu ojca Pauly, a właściwie żyjących dinozaurów. Po kilku
tygodniach podróży nasi bohaterowie docierają w pobliże miejsca, w którym zaginął Maple White,
by ujrzeć szybującego nad ich głowami pterodaktyla.
Udało się!!! Nie ma już wątpliwości, że zaginiony świat istnieje. Jednak aby dotrzeć do jego
serca, podróżnicy muszą jeszcze wejść na skalisty cypel, z którego przedostaną się przez wąską
szczeliną na wysoko położony i niedostępny płaskowyż o pionowych ścianach. Do tego celu nasi
bohaterowie wykorzystują zwalone drzewo, ale niestety jeden z dinozaurów przewraca
prowizoryczną kładkę i droga powrotu zostaje odcięta! Teraz nasza grupa może oddać się
podziwianiu zaginionego świata, a w międzyczasie rodzi się uczucie pomiędzy Edwardem i Paulą.
Na szczęście odkrywcy nowych światów nie będą musieli spędzić reszty życia na odciętym od
świata płaskowyżu. Część z pozostałych na dole członków wyprawy zdołało wykonać
wystarczająco długą drabinkę, a sprytna małpka wspięła się po pionowej ścianie i pomogła w jej
dostarczeniu na płaskowyż. Wszystkim udaje się bezpiecznie zejść, a na dole znajduje się również
Brontozaur, który w czasie walki z innym olbrzymem został zepchnięty z urwiska i szczęśliwie
upadł w błoto, co pozwoliło mu przeżyć.
Sir John Roxton nie może przegapić takiej okazji i postanawia zrobić wszystko, by żywy gad
dowieziony został do Londynu. Tak też się dzieje, ale w trakcie wyładunku pękają liny, a klatka
rozpada się – Londyn musi stanąć w oko z rozwścieczonym potworem! Brontozaur sieje postrach
na ulicach miasta, by wreszcie dotrzeć do Tower Bridge. Niestety, most nie wytrzymuje ciężaru
potężnego zwierzęcia i wali się. Dinozaur wpada do Tamizy i odpływa. Profesor Challenger obronił
swoje szalone teorie, ale nie udało mu się zatrzymać żywego dowodu ich prawdziwości.

13
Scenariusz filmu powstał na podstawie powieści Sir Arthura Conan Doyle’a, choć kinowa
wersja przygód profesora Challengera nie jest wiernym odtworzeniem zdarzeń opisanych
w książce. Akcja jest pełna wydarzeń, przedstawionych w sposób przykuwający uwagę widza
i trzymający go w napięciu. Jednak to nie scenariusz decyduje o wartości Zaginionego świata.
Reżyserem filmu był Harry Hyot, ale tak naprawdę nikt chyba o tym nie pamięta, bo film był
przede wszystkim dziełem jednej z najważniejszych postaci kina sf – Willisa H. O’Briena.
Willis O’Brien był twórcą poklatkowej metody filmowania, która na długi czas stała się
podstawowym sposobem tworzenia efektów specjalnych. W latach 50-tych i 60-tych większość
ekranowych potworów ożywała dzięki pomysłowi ojca efektów specjalnych. Właściwie wszystkie
filmy o wielkich monstrach, tak wtedy popularne, wykorzystywały tę właśnie technikę. Jedynie
Japończycy wypracowali własną, kontynuowaną praktycznie do dzisiaj metodę straszenia wielkimi
monstrami. Po raz pierwszy zastosowano ją w roku 1954 w Godzilli, gdzie aktor ubrany w gumowy
kostium udawał wielkiego potwora niszcząc całe osiedla miniaturowych modeli imitujących Tokio.
Po Godzilli powstało w Japonii bardzo wiele bliźniaczych filmów, ale tym zajmiemy się osobno,
w dalszej części książki.
W 1915 roku Willis O’Brien stworzył pierwszą sekwencję poklatkową, animując walkę
bokserską, w której wykorzystał gliniane figurki zawodników. O’Brien filmował jedną zaledwie
klatkę, po czym odrobinę zmieniał pozycję modelu i robił kolejne zdjęcie. W ten sposób tworzył
sekwencje pojedynczych klatek, z których każda przedstawiała pośredni moment ruchu. Gdybyśmy
więc chcieli tą metodą zmusić lalkę, żeby na filmie podnosiła rękę, musielibyśmy odrobinę
podnieść jej rękę, zrobić zdjęcie, potem znów odrobinę ją podnieść, zrobić kolejne zdjęcie i tak cała
operacja musiałaby zostać powtórzona kilka lub
kilkanaście razy. Oczywiście Sir O’Brien do
przygotowania każdej klatki musiał bardzo starannie
i tylko odrobinę zmieniać położenie wielu
elementów, potem sfilmowane sekwencje ruchu
modeli wyświetlane być mogły jako tło, na którym
grali aktorzy. Cały dzień pracy z modelami
owocował zaledwie 20 – 30 sekundową sekwencją
filmową. A jeszcze zanim można było przystąpić do
filmowania, trzeba było najpierw zaprojektować
i stworzyć wykorzystywane w filmie modele.
Podobno stworzenie 49 modeli wykorzystywanych
w Zaginionym świecie, zajęło Willisowi dwa lata.
Miały one metalowe szkielety, dzięki czemu
ułatwione było ich poruszanie. Sama animacja
zajęła 14 miesięcy, i dopiero wtedy mogły zacząć
się zdjęcia z udziałem aktorów. Wynik takiego
działania był bardzo widowiskowy, odkrywczy,
a dla ówczesnych widzów wręcz oszałamiający.
Wielkie gady ożywione przez O’Briena wyglądają
bardzo realistycznie i dużo lepiej niż w wielu, znacznie późniejszych filmach. Szczególnie zapadają
w pamięci sceny, w których wielki brontozaur spaceruje ulicami Londynu, wywołując panikę
i zniszczenie, by w końcu spaść z Tower Bridge do Tamizy. Są to sceny bardzo widowiskowe
i znakomicie zrealizowane technicznie, ale są one dopiero zapowiedzią filmu, który stal się
kulminacją geniuszu Willisa O’Briena. Osiem lat po premierze Zaginionego świata powstanie
King Kong – film, który stworzył jedną z ikon pop kultury.

14
Metropolis
Metropolis (1927)

Istnieją filmy, które potrafią wyryć w umyśle trwałe


ślady. Filmy, których kadry pozostają przed oczami na
zawsze i nie można się od nich uwolnić w żaden znany
ludzkości sposób. Filmy, których magia jest wręcz
namacalna. Tym właśnie jest Metropolis. Tak, wiem, że
można wiele zarzucić dziełu Fritza Langa. Jego
przesłanie jest naiwne, wręcz infantylne. Typowa dla
eksresjonizmu przesadna gra aktorów też nie dodaje
powagi, ale sceny przemiany robota w Marię, marszu
robotników i monumentalne widoki wielkiego miasta
nie da się porównać z niczym innym.
Metropolis to wielkie miasto, którego architektura
odzwierciedla strukturę społeczeństwa. W olśniewająco
pięknych, będących cudami techniki wieżowcach, wygodne życie wiodą bogaci mieszkańcy,
podczas gdy dolna część metropolii zamieszkała jest przez rzeszę robotników, ciężko pracujących,
by ten wielki organizm mógł istnieć. Dzień pracy trwa tu 10 godzin, podczas których robotnicy
nawet na chwilę nie mogą odejść od swoich stanowisk. Zmęczeni, sfrustrowani, wiodą życie
pozbawione większego sensu. W równych szeregach, niczym roboty maszerują do wind wiozących
ich do codziennego kieratu.
Zamieszkała przez nich część miasta nie
przypomina strzelistych budynków
lśniących ponad miastem robotników
w którym nie ma prawie nic prócz
wielorodzinnych domów, będących
pozbawionymi ozdób prostymi bryłami.
Tymczasem inna część społeczeństwa
pędzi wesołe życie, korzystając z pełnych
przepychu stadionów, ogrodów i klubów.
Na czele tego organizmu stoi sprawny
technokrata Joh Fredersen, którego syn
Freder, nieświadomy podziałów
społecznych, korzysta z uciech górnych
poziomów. Pewnego razu, do ogrodu w którym Freder beztrosko spędza czas na zabawie, wkracza
grupka dzieci robotników prowadzona przez opiekującą się nimi młodą i piękną Marię.
- To wasi bracia. – mówi Maria do swoich podopiecznych wskazując na bawiącą się grupkę. Dzieci
szybko zostają przepędzone, ale Freder zauroczony dziewczyną podąża za nią do miasta
robotników, w którym zaskoczony odkrywa, że wiodą oni pozbawione nadziei życie, całkowicie
poświęcone katorżniczej i niebezpiecznej pracy. Wrażliwy młodzieniec biegnie do biura ojca, by
podzielić się z nim swoimi odczuciami. Jednak ojciec nie podziela współczucia syna. Bardziej
zaprząta go informacja, którą właśnie otrzymał, że na dolnych poziomach może wybuchnąć bunt.
Freder wraca do podziemia w poszukiwaniu Marii, a Joh Fredersen udaje się po pomoc do
tajemniczego Rotwanga, trochę naukowca, trochę czarnoksiężnika, mieszkającego w odosobnieniu
dziwaka. Okazuje się, że Joh i Rotwang w młodości rywalizowali o względy tej samej kobiety,

15
ta jednak wybrała Fredersena. Hel, bo tak nazywała się owa kobieta, zmarła przy porodzie Fredera.
Rotwang nigdy nie przestał kochać Hel i na jej podobieństwo stworzył mechaniczną kobietę,
piękną, zimną i fascynującą. Obaj mężczyźni postanawiają wykorzystać robota do realizacji swoich
celów. Tymczasem młody Freder będąc w podziemnej części miasta zastępuje jednego
z robotników obsługujących maszynę. Zakłada jego ubranie i z trudem wytrzymuje do końca
dziesięciogodzinnej zmiany. W kieszeni kombinezonu młodzieniec odnajduje plan podziemia
i z jego pomocą dociera do katakumb, w których zbierają się robotnicy na swego rodzaju wiecach.
Podczas spotkania Maria opowiada historię budowy wieży Babel, podczas której tysiące
robotników traktowane były w ten sposób, w jaki traktowani są nieuprzywilejowani mieszkańcy
Metropolis. Maria jednak nie jest zaciekłą rewolucjonistką. Twierdzi jedynie, że pomiędzy
robotnikami, a elitą potrzebny jest mediator i zrozumienie. Dziewczyna jest dla tłumu autorytetem
i potrafi nad nim panować. Po zebraniu Freder i Maria padają sobie w objęcia i ich miłość zostaje
przypieczętowana pocałunkiem.
Niestety, plan katakumb dostał się również w ręce Rotwanga, który razem ze starym
Fredersenem dociera do miejsca spotkań i porywa Marię. Freder pod domem Rotwanga słyszy
Marię wołającą o pomoc, wbiega do chaty, lecz zostaje uwięziony w jej wnętrzu i nie jest w stanie
pomóc ukochanej. W tym czasie Rotwang dokonuje niesamowitej przemiany robota. Obraz Marii
za pomocą skomplikowanej, sprawiającej niesamowite wrażenie maszynerii zostaje przeniesiony na
robota, który zamienia się w sobowtóra dziewczyny.
Podczas następnego spotkania w katakumbach fałszywa Maria wzywa robotników do buntu.
Scenę tę obserwuje również Freder, który zdołał wydostać się z domu Rotwanga i postanowił
odszukać ukochaną. – To nie jest Maria! - krzyczy młodzieniec. Ale jest już za późno. Podburzony
tłum odkrywa, że słowa te wypowiada syn władcy Metropolis i postanawia swoją złość w pierwszej
kolejności skierować przeciwko niemu. Freder uchodzi z życiem, ale ginie robotnik, który stanął
w jego obronie. Tłum niszczy główną maszynę, nie bacząc na to, że powoduje to zalanie dolnej
części miasta. Ogarnięty jest jedynie żądzą zemsty. Mężczyźni i kobiety zajęci rewolucją
zapominają o swoich dzieciach, które pozostały w domach zalewanych przez wodę.
Na szczęście prawdziwej Marii udaje się uciec z niewoli. Dziewczyna zachowuje więcej
rozsądku niż jej przyjaciele. Z pomocą Fredera ratuje dzieci gromadząc je na obelisku znajdującym
się na głównym placu miasta robotników. Woda nie dociera tak wysoko. W końcu zbuntowani
ludzie przypominają sobie o swoich dzieciach i zdają sobie sprawę, że Maria poprowadziła ich do
własnej zguby. Teraz tłum obraca się przeciwko swojej przywódczyni. Fałszywa Maria zostaje
złapana w klubie Yoshiwara, gdzie świętuje upadek miasta. Robotnicy ustawiają stos przed
drzwiami miejskiej katedry i palą na nim fałszywą Marię. Ogień trawi ciało odkrywając metalowy
korpus robota. Prawda wychodzi na jaw, ale to nie koniec niebezpieczeństw. Rotwang próbuje
złapać prawdziwą Marię, jednak w porę zjawia się Freder. Rotwang ucieka na dach katedry, skąd
spada podczas bójki z Frederem. Robotnicy zdają sobie sprawę, że rewolucja, która ma tylko
niszczyć nie jest żadnym wyjściem z ich trudnej sytuacji. Ostatni napis w filmie brzmi: „Między
głową, a rękami musi być jeszcze serce”. Takim sercem ma być Freder, który rozumie potrzeby obu
warstw społecznych i jest otwarty na rozwiązywanie ich problemów.
Metropolis w swoim przesłaniu może uchodzić wręcz za manifest socjalistyczny, w którym
Fritz Lang nawołuje do porozumienia między klasami i społecznej wrażliwości. Jednak nie jest to
nachalna próba propagowania idei Rewolucji Październikowej. Wręcz przeciwnie. Lang
przekonuje, że ślepa rewolucja przynieść może jedynie zniszczenie i nienawiść. Najlepszą drogą ma
być dostrzeżenia innego człowieka i próba uświadomienia sobie jego sytuacji. Znajomość
problemów niższej klasy prowadzić ma do zrozumienia, próby pojednania i rozwiązania problemów
zwykłych ludzi.

16
Jednak błędem byłoby rozpatrywanie Metropolis tylko w warstwie społecznej. Bardzo
rozbudowana jest w nim również część symboliczna. Mamy tu bowiem do czynienia z wieloma
nawiązaniami religijnymi. Robotnicy spotykają się w katakumbach i w tajemnicy, podobnie jak
pierwsi chrześcijanie, a miejsce, z którego przemawia Maria otoczone jest strzelistymi krzyżami.
Robotnicy miasta porównani są do niewolników budujących wieżę Babel. Imię głównej bohaterki
też nie jest dobrane przypadkowo.
Dla współczesnego widza
Metropolis jest chyba przede
wszystkim wspaniałą wizją miasta
pełną niesamowitych obrazów
będących połączeniem gotyku
i kultu maszyny. Langowi udało
się stworzyć bardzo sugestywny
wizerunek miasta przyszłości,
ogromnych budynków sięgających
chmur, ruchliwych ulic nad
którymi krążą niezliczone pojazdy
latające. Śmiałe architektonicznie,
pełne przepychu i bogactwa
budynki stworzyły archetyp
miasta, od którego chyba nie uda się już uciec innym twórcom. Wspaniałe też są elementy czystej
science fiction. Wideofon, pierwszy w kinie robot, ogromne maszyny. Jest to film na tyle
sugestywny, że wielu współczesnych twórców bez wstydu przyznaje się do tworzenia pod jego
wpływem. Nie ma wątpliwości, że najbardziej chyba znany robot kina, C3PO będący jednym
z głównych bohaterów Gwiezdnych Wojen, wzorowany był na robocie stworzonym przez
Rotwanga.
Realizacja Metropolis była ogromnym przedsięwzięciem i mało nie doprowadziła niemieckiej
wytwórni UFA do bankructwa. W momencie premiery film trwał mniej więcej trzy i pół godziny,
jednak Niemcy szybko dokonali reedycji filmu i pół roku później trafił on ponownie do kin
w znacznie skróconej wersji. Oryginalna, najdłuższa wersja niestety nie zachowała się i nie mamy
już szansy obejrzeć filmu tak, jak chciałby tego reżyser. W ostatnich latach na rynku pojawiło się
wiele wersji tego dzieła. Różnice w ich jakości i długości trwania są bardzo duże. Często wynikają
one na przykład z różnej prędkości odtwarzania filmu. Niektóre edycje przedstawiają film
wyświetlany z prędkością 25 klatek na sekundę, podczas gdy inne z prędkością 20 klatek na
sekundę. Najbardziej jednak godne polecenia jest niemieckie, dwupłytowe wydanie DVD,
prezentujące film odrestaurowany przez Fundację Friedricha Murnaua. Jakość obrazu jest wręcz
rewelacyjna i jest to najbardziej kompletne wydanie prezentujące chyba wszystkie sceny, jakie
przetrwały do naszych czasów.
Metropolis jest jednym z najbardziej znanych filmów niemych, na pewno najbardziej znanym
z przedwojennych filmów fantastycznych. Przede wszystkim pamiętamy go i podziwiamy za
stworzenie niezwykle sugestywnego, zadziwiającego i pięknego obrazu wielkiego miasta, pełnego
ruchu i olbrzymich budynków. Miasta będącego obrazem i symbolem społeczeństwa podzielonego
pomiędzy bogate elity i niewolniczo pracujących robotników, dzięki którym cały ten organizm
może istnieć. Kino stworzyło, i ciągle tworzy, dziesiątki wizji wielkich metropolii, ale każda z nich
ma swoje źródło w Metropolis, które stało się elementem wspólnej świadomości i od którego nie da
się już chyba uciec.

17
Kobieta na księżycu
Frau Im Mond (1929)

Profesor Georg Manfeldt jest astronomem. Mieszka na


poddaszu w mieszkaniu przypominającym norę, gdzie
głównymi sprzętami są książki, a ściany pełne są naukowych
zapisków, obrazów księżyca i notatek prasowych.
Od trzydziestu lat odrzucony przez środowisko za swoje
śmiałe tezy, nie stracił godności i ciągle walczy o to, by je
udowodnić. Nie jest to jednak sprawa łatwa, bo profesor
twierdzi, że Księżyc pełen jest złota, które bez większego
trudu można by wydobywać. Co więcej, wierzy on, że
nadejdzie dzień, w którym księżycowe złoto będzie sprowadzane na Ziemię. Taki pogląd przyniósł
mu jedynie drwiny, odrzucenie i skrajną biedę.
Jednak profesor nie jest całkowicie osamotniony w swoim zapale. Inżynier Wolf Helius
uwierzył w teorię Manfeldta i prowadzi projekt budowy statku kosmicznego, który pozwoli
udowodnić szalone tezy i przywrócić dobre imię profesora. W badaniach naukowych uczestniczy
również drugi inżynier i przyjaciel Heliusa – Windegger, ale między dwoma mężczyznami stoi
trudna do pokonania przeszkoda. Obydwaj kochają piękną panią astronom Friede Welten.
Jak się okazuje, o projekcie dowiedziała się również grupa bogatych i bezwzględnych ludzi,
kontrolujących handel złotem na Ziemi. Ich agentowi udaje się wykraść notatki profesora, a także
dokumentację rakiety. Helius otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – albo poleci na Księżyc jako
przedstawiciel grupy bogaczy, albo oni zrobią wszystko, by misja nie doszła do skutku. Po namyśle
zgadza się, a towarzyszyć mają mu Friede, Windegger, agent bogatego syndykatu Nick Turner
i oczywiście profesor Manfeldt. Niedługo po starcie okazuje się jednak, że nie jest to cała załoga,
bo w rakiecie ukrył się pasażer na gapę – młody chłopak, zafascynowany Księżycem za sprawą
fantastycznych magazynów komiksowych. W końcu podróż w przestrzeni kosmicznej dobiega
końca i cała grupa bezpiecznie ląduje na powierzchni Księżyca. Jednak pełen napięcia okres
lądowania ujawnił prawdę, która mocno skomplikuje całą wyprawę – inżynier Windegger okazuje
się potwornym tchórzem i od tej pory obsesyjnie myśli o jak najszybszym i za wszelką cenę
powrotem na Ziemię. Profesor Manfeldt też uległ emocjom i jeszcze przed sprawdzeniem
atmosfery księżycowej, niepostrzeżenie wymyka się z rakiety i wspomagając się różdżką samotnie
wyrusza na poszukiwanie złota. Odważnie zdejmuje swój hełm by przekonać się, że na Księżycu
można oddychać tak, jak na Ziemi. Turner rusza śladem profesora, a reszta grupy zajmuje się
naprawą uszkodzeń. Kiedy jednak mija kilka godzin, a los profesora pozostaje nieznany, Helius
wraz z chłopcem postanawia poszukać Manfeldta i Turnera. Profesor nie zamierzał wracać do
pojazdu, dopóki nie znajdzie potwierdzenia swoich teorii. I okazuje się, że miał rację! Księżycowe
jaskinie pełne są czystego złota. Profesor zaślepiony i oszalały z żądzy bogactwa wpada w przepaść
i traci życie, a widząc to, Turner najszybciej jak potrafi wraca do rakiety, by podjąć próbę jej
porwania i powrotu na Ziemię, pozostawiając resztę załogi na pewną zagładę. Dzielna Friede
próbuje go powstrzymać, na szczęście w samą porę wraca Helius. Padają strzały, pada również
nikczemny agent bogaczy. Niestety kule niszczą też połowę zapasu tlenu. Dwóch uczestników
wyprawy zostało już wyeliminowanych, ale to i tak o jednego za dużo, by tlenu wystarczyło dla
wszystkich. Zdecydować musi więc los, mężczyźni rozstrzygną sprawę ciągnąc zapałki. Windegger
przegrywa i wydaje się, że wszystko skończy się tak, jak powinno. Friede z Heliusem odlecą,
zostawiając tchórzliwego i podłego Windeggera. Ale nasi bohaterowie są zbyt szlachetni.

18
Helius dolewa środka usypiającego do napoju i podaje go Windeggerowi i Friede, a sam postanawia
zostać na Księżycu. Rakieta odlatuje pilotowana przez młodego skauta, ale jak się okazuje, równie
szlachetna Friede nie wypiła napoju, za to po cichu wymknęła się z pojazdu i postanowiła zostać
z Heliusem. Pięknie, prawda?
Kobieta na Księżycu z pewnością zasługuje na uwagę, choć jest dziś filmem mało znanym. Być
może jest tak, ponieważ Hitler kazał zniszczyć wszystkie kopie dostępne w Niemczech i wcale nie
był to czyn wariata. Przy Kobiecie na Księżycu po raz pierwszy zaangażowani zostali naukowcy.
Profesor Hermann Oberth, który pracował jako konsultant naukowy, później brał udział w pracach
nad niemiecką bronią rakietową typu V1 i V2. Sceny z filmu były na tyle realistyczne i oparte na
ówczesnej wiedzy konsultantów, że Hitler uznał je za niebezpieczne. To chyba najlepiej świadczy
o tym, że Kobieta na Księżycu była pierwszą chyba fantazją, którą można nazwać naukową, mimo
wszystkich niedorzeczności.
Nie ukrywam, że w mojej ocenie jest to film wyjątkowo fascynujący, dziejący się na wielu
płaszczyznach, łączący różne gatunki filmowe. Film wizjonerski, śmiały i będący dużym krokiem
do przodu. Mamy w nim do czynienia z wątkiem kryminalnym, fantastyczno naukowym, ale
i romansem. Wszystko jest zgrabnie połączone, opowiedziane w interesujący sposób i bardzo
atrakcyjne wizualnie.
To prawda, że może niepotrzebnie wprowadzone zostały elementy niedorzeczne naukowo –
przede wszystkim cel wyprawy, jakim jest szukanie złota na Srebrnym Globie, poza tym mocno
wyeksponowano wątek romansowy, ale w tamtym okresie było to niezbędne, by przyciągnąć
uwagę widza, a i tak, nie przysłania to elementów naukowych, które są fascynujące, jeżeli
weźmiemy pod uwagę rok powstania filmu.
Prawdziwa uczta dla oka zaczyna się
w momencie startu rakiety. Część filmu
przedstawiająca przygotowania do startu
i wystrzelenie rakiety jest wykonana bardzo
starannie i z wielką dbałością o szczegóły.
Sceny są długie, monumentalne i bardzo
realistyczne. Pojazd powoli wyjeżdża
z hangaru na specjalnej konstrukcji.
Zgromadzony w oddali tłum wiwatuje,
sprawozdawca radiowy z wielkim przejęciem
relacjonuje każdy szczegół operacji. Następnie rakieta częściowo zanurzona zostaje w specjalnym
basenie, dzięki czemu w czasie startu może być utrzymana w pionie. Następuje zapłon i pojazd
zostaje wystrzelony w kierunku Księżyca. Ale to nie koniec ciekawostek. Przede wszystkim rakieta
w przestrzeni kosmicznej odrzuca jeden człon! Poza tym pasażerowie znajdują się w stanie
nieważkości. A jak sobie z nim radzą? Otóż pod sufitem kabiny zawieszone jest mnóstwo
uchwytów przypominających te tramwajowe, a w podłodze równie dużo podobnych zaczepów,
w które astronauci mogą wsunąć swoje stopy. W filmie zobaczyć też można scenę doskonale znaną
z relacji z prawdziwych podróży kosmicznych. Jeden z pasażerów wyjmuje butelkę z napojem,
potrząsa nią, a z szyjki wylatują bąbelki płynu, które szybują między zdziwionymi pasażerami.
Ale to jeszcze nie koniec. Rakieta przed lądowaniem obraca się o 180 stopni i ląduje na
powierzchni Księżyca hamując swoimi silnikami.
Warto również zwrócić uwagę na problem, przed którym stanęli bohaterowie. Mogą wrócić, na
Ziemię, ale nie wszyscy, bo usterka techniczna ogranicza ilość członków załogi. Wiele razy
spotkamy się później z podobnym problemem na ekranie i w literaturze. To przecież najczystsza
postać twardej science-fiction.

19
Rok 1980
Just Imagine (1930)

Rok 1980 jest filmem dziś już prawie


zapomnianym, a jednak godnym uwagi i to z kilku
względów. Przede wszystkim jest to pierwszy
dźwiękowy film fantastyczny, ale to również
rzadko podejmowana próba połączenia science-
fiction z komedią, a przede wszystkim z music-
hallem. O dziwo, próba całkiem udana. Elementy
muzyczne nie są bowiem zbyt nachalne, nie
deformują i nie karykaturują fantastycznej
konwencji, a humorystyczne gagi, często rodem
z komedii slapstikowej, dodają filmowi wigoru.
Rzecz dzieje się w odległej przyszłości, na tyle odległej, że ludzie nazywani są już nie
imionami, a kodem alfanumerycznym, dzieci pobiera się w automacie ulicznym, a małżeństwo
wymaga zgody sądu. Ta niewiarygodnie odległa przyszłość (przynajmniej dla ówczesnego widza)
to rok 1980. Młody i przystojny J-21 kocha z wzajemnością uroczą LN-18. Niestety, sąd sprzeciwia
się ich małżeństwu, bo o zgodę na ślub z LN-18 wystąpił również MT-3, a jako człowiek bogaty
i mający osiągnięcia, to on właśnie uzyskał licencję na ożenek z dziewczyną. Zanim jednak decyzja
sądu uprawomocni się, J-21 ma cztery miesiące na udowodnienie, że to on jest bardziej godny
pięknej dziewczyny. Sprawa jest jednak beznadziejna. Tylko cud może połączyć kochanków.
I cud się zdarza. J-21 spotyka sławnego wynalazcę Z-4, który proponuje mu udział w śmiertelnie
ryzykownej, pierwszej w historii ludzkości, wyprawie na Marsa. Ryzyko jest wielkie, ale to jedyna
nadzieja na to, by udowodnić światu, a przede wszystkim sędziemu, swoją wielkość.
Zakochany młodzieniec wyrusza w nieznane, a resztę załogi stanowią wierny przyjaciel RT-42
i wesoły kompan Single Zero, człowiek przywrócony do życia przez naukowców po 50 latach od
śmierci.
Cała trójka szczęśliwie ląduje na Marsie, gdzie spotyka grupę wesołych i przyjaznych Marsjan.
Astronauci mile spędzają czas w wesołym towarzystwie władczyni Loo-Loo i dowódcy jej straży
Loko, jednak okazuje się, że każdy z Marsjan ma swojego bliźniaka i zawsze jedno z dzieci jest
dobroduszne i wesołe, a drugie złe i okrutne. Dobrzy bliźniacy zamieszkują jedną część planety,
a źli drugą. Nasi bohaterowie zostają więc porwani i uwięzieni przez tę gorszą część społeczeństwa.
Tragedia wisi w powietrzu, bo astronauci muszą wystartować w drogę powrotną w określonym
czasie, który zbliża się wielkimi krokami. Jednak ostatecznie udaje się im zbiec z pomocą Loo-Loo
i Loko, a to, że wybawiciele Ziemian mają swoich sobowtórów, rodzi całą masę zabawnych
pomyłek, gagów i pogoni. Szczęśliwie, podróżnikom udaje się w porę dotrzeć do rakiety,
wystartować i w ostatniej chwili dotrzeć do sądu.
Żeby jednak sąd dał wiarę opowieści J-21, sąd potrzebuje dowodu, a astronauci nie zdążyli
zabrać z Marsa niczego, co potwierdzałoby ich przygody. Sytuację ratuje Single O, który jak się
okazuje, zabrał ze sobą złego sobowtóra Loko. Teraz już nikt nie ma wątpliwości, że J-23, jako
największy z ziemskich podróżników, zasługuje na piękną LN-18.
Trzeba przyznać, że film ogląda się z przyjemnością. Przypomina mi on nieco przedwojenne
polskie komedie, pełne może niezbyt wyszukanego, ale skutecznego humoru, bowiem w Roku
1980 mamy, walczącą się przeciwnościami, ale w końcu spełnioną miłość, rasowego amanta i
piękną dziewczynę, mezalians, gagi sytuacyjne i miłe dla ucha piosenki.

20
Czy jednak film spełnia kryteria filmu fantastycznego? Be zwątpienia tak. I to nie tylko dlatego,
że jego akcja rozgrywa się pięćdziesiąt lat w przyszłości. Scenografia, kostiumy i urządzenia
techniczne są starannie zaprojektowane i cieszą oko. W filmie mamy wideofony, rakietę, samoloty
używane zamiast samochodów i miasto przyszłości. Wielu Amerykanów uważało nawet, że zdjęcia
miasta zostały zaczerpnięte z filmu Metropolis, co jest chyba najlepszą laurką. Scenografia Marsa
robi może mniejsze wrażenie, ale i tutaj, twórcy spróbowali stworzyć interesującą wizję.
Fabuła rozwija się w sposób obiecujący, choć widać wyraźnie, że twórcy nie bardzo wiedzieli,
jakie przygody powinny czekać na podróżników na Marsie. Ta część filmu jest nieco słabsza.
Historia o bliźniaczych mieszkańcach czerwonej planety jest dość absurdalna, ale w tej music-
hallowo-komediowej konwencji wydaje się ona być do obrony.

Wnętrze rakiety niosącej bohaterów Roku 1980 na Marsa


Postacie są wyraziste i budzą sympatię. Warto przypomnieć, że grająca LN-18 Maureen
O’Sullivan zasłynęła niedługo później jako odtwórczyni roli Jane w najbardziej chyba znanej serii
filmów o Tarzanie, w których rolę władcy małp grał Johnny Weismuller. Interesującą kreację
stworzyła również Marjorie White, grająca energiczną i pełną pomysłów D-6. Jej pełne życia
i humoru wykonania piosenek pozostają w pamięci.
Rok 1980 to film dość nietypowy dla gatunku. Wydawać by się mogło, że pomysł na
fantastyczną rewię jest ryzykowny i nie może dać dobrego rezultatu. Jednak film ten udowadnia, że
czasem dobrze jest wyrwać się ze sztywnych ram gatunku. Szkoda tylko, że trudno doszukać się
podobnego przykładu w latach późniejszych. Być może taki eksperyment mógł się udać tylko
w tamtych czasach, kiedy piosenka w filmie była czymś dość naturalnym, a fantastyka nie
wypracowała jeszcze swoich reguł. Chociaż kto wie, może i dziś, udałoby się stworzyć podobny
obraz, chociaż boję się, że dzisiejsza publiczność mogła by się śmiać w innych momentach, niż
spodziewaliby się tego twórcy.

21
F.P. 1 nie odpowiada
F.P. 1 antwortet nicht (1933)

Analizując przedwojenne kino fantastyczne trudno


oprzeć się wrażeniu, że wyjątkowo duży udział w jego
rozwoju odegrała kinematografia niemiecka. Metropolis
i Kobieta na Księżycu, były tego doskonałymi
przykładami, ale często zapominamy, że w Niemczech,
również i później powstawały filmy fantastyczne.
Dwa wymienione dzieła stworzone zostały przez
wybitnego twórcę, jakim niewątpliwie był Fritz Lang,
ale warto zapamiętać nazwisko jeszcze jednego
człowieka, który na początku lat trzydziestych stworzył kilka bardzo interesujących obrazów.
Karl Hartl, bo o nim mowa, w 1933 roku wyreżyserował film o wielkiej platformie
zakotwiczonej na samym środku oceanu, która miała służyć jako lądowisko samolotów.
Jak to często bywało, film łączy wątek miłosny i szpiegowski, ale eksponuje również zdecydowane
elementy fantastyczne.
Film otwiera scena balu, podczas którego przystojny mężczyzna dzwoni do bliżej nieokreślonej
osoby z informacją, że dziś w nocy w stoczni Lenartz wydarzy się coś, co na pewno zainteresuje
gazety. Rozmowę tę słyszy młoda kobieta, która natychmiast wybiega z balu, i jak się okazuje,
zrządzenie losu sprawia, że jest to pani Claire Lennartz, współwłaścicielka stoczni.
Tajemniczy mężczyzna, którym jak się później dowiadujemy jest major Ellissen, pod bramą
stoczni uruchamia alarm pożarowy, a kiedy zjawiają się strażacy i reporterzy, korzystając
z zamieszania przedostaje się na teren zakładu. W archiwum stoczni mężczyzna otwiera szufladę
z literą F i wyciąga z niej dużą teczkę z napisem F.P.1.
Claire oczywiście zdaje sobie sprawę z tego, kto jest sprawcą kradzieży i na szczęście zna
tożsamość sprawcy. Natychmiast udaje się do Ellissena i żąda zwrotu dokumentów. Sprawa jest
wyjątkowo tajemnicza, bo major, który jest
jednym z najlepszych pilotów i podróżnikiem
twierdzi, że teczka ciągle znajduje się w stoczni,
w biurze nad archiwum. Co dziwne okazuje się
prawdą, że Ellissen wykradł dokumenty tylko
po to, by zanieść je do biura na następnym
piętrze budynku. Okazuje się, że major jest
przyjacielem niejakiego komandora Droste,
twórcy projektu F.P.1, a cała intryga miała
jedynie zwrócić uwagę prasy i przemysłu na
śmiały, lecz odrzucony projekt budowy wielkiej
platformy na środku oceanu.
Akcja przyniosła skutek, bo realizacja śmiałego przedsięwzięcia zostaje rozpoczęta, a z czasem
zawiązuje się uczucie pomiędzy Claire i majorem. Niestety Ellissen jest lekkoduchem i nade
wszystko ceni przygodę. Zamiast spokoju u boku ukochanej wybiera kolejną przygodę. Tym razem
ma być to krótki wypad i próba przelotu dookoła świata bez lądowania, major jednak nie wraca,
a Claire przenosi swoje zainteresowanie na pana Droste, który nadzoruje budowę. Po dwóch latach
projekt pomyślnie dobiega końca, mimo prób sabotażu. Platforma jest już na morzu, a jej kapitanem
zostaje Droste.

22
Sprawy jednak nie układają się całkiem dobrze, bo kapitan odkrywa coraz to nowe próby
sabotażu, a w końcu odnajduje łódź przygotowaną do tego, by zabrać sabotażystę po wykonaniu
swojego zadania. W końcu złoczyńca zostaje przyłapany na gorącym uczynku, co prowadzi do
strzelaniny w sterowni. Wszystko dzieje się w momencie, gdy Claire ze swoimi braćmi podejmuje
próbę nawiązania kontaktu radiowego z platformą. Zrozpaczona dziewczyna wie, że na oceanie
dzieje się coś złego i postanawia natychmiast i za wszelką cenę dotrzeć do miejsca zdarzeń.
Natomiast kilka dni wcześniej, po dwuletniej nieobecności wraca Ellissen i jest on jedyną osobą, do
której dziewczyna może zwrócić się z prośbą o pomoc. Oboje docierają na platformę, na której nie
lądował jeszcze żaden samolot, by ujrzeć przerażający obraz. Wszyscy członkowie załogi leżą na
podłodze otruci gazem. Na szczęście po pewnym czasie wszyscy wracają do zmysłów, okazuje się
również, że Droste żyje i po opatrzeniu ran może wrócić do swoich obowiązków.
Szybko okazuje się, że kiedy wszyscy leżeli pozbawieni świadomości, sabotażysta otworzył
zawory zbiorników balastowych i platforma powoli zanurza się coraz głębiej. Zamknięcie zaworów
sterowanych silnikami spalinowymi jest niemożliwe, bo cały zapas ropy został wylany. Ludzie
wpadają w panikę i większość z nich odpływa w łodziach ratunkowych. Jakby mało było
nieszczęść, samolot Ellissena podczas lądowania uległ uszkodzeniu.
Pozostałej garstce udaje uruchomić się jeden z samolotów pokładowych, a Ellissen po krótkim
locie odnajduje przepływający w pobliżu statek. Dzięki pożyczonej ropie udaje się uruchomić
zawory i uratować konstrukcję. Ellissen
zawiedziony tym, że Claire wybrała uczucie
jego przyjaciela, dołącza do załogi statku.
W ostatniej, bardzo widowiskowej
scenie widzimy w pełni już otwartą
platformę, nad którą przelatują samoloty
i do której przycumowana jest cała masa
statków. Znów ludzki rozum triumfuje i
szlachetni ludzie doprowadzają swoją śmiała
wizję do szczęśliwego końca.
Ciekawe, że F.P.1 nie odpowiada
kręcono równocześnie w trzech wersjach językowych – niemieckiej, angielskiej i francuskiej, każda
z innymi aktorami, co nie było wtedy wcale taką rzadkością. Film spotkał się z bardzo dobrym
odbiorem i przyniósł niezłe dochody.
Rok po realizacji F.P.1, Karl Hartl nakręcił co najmniej równie interesujący film pod tytułem
Złoto. Historia ta opowiada o naukowcu, który odkrył tajemnicę zamiany ołowiu w złoto. Film był
na tyle atrakcyjny wizualnie, że wiele z jego finałowych scen wykorzystano prawie dwadzieścia lat
później w Magnetycznym potworze, a naprawdę w najmniejszym stopniu nie sprawiały one
wrażenia trącających myszką.
Powstanie nazizmu w Niemczech zmusiło wielu wybitnych twórców do emigracji. Karl Hartl
został w Wiedniu, gdzie pracował jako dyrektor wytwórni Wien-Film. Miał wyraźne polecenie
tworzenia filmów propagandowych, ale dzięki zręcznym wybiegom i przekupstwom, przez siedem
lat jego przewodnictwa wytwórni udało się uniknąć doprowadzenia projektów propagandowych do
końca, dzięki czemu Hartl stał się wzorem oporu wobec hitlerowskiego reżimu. Aż żal pomyśleć,
ile wspaniałych filmów mogłoby powstać, gdyby władza w Niemczech nie dostała się w ręce
Hitlera.

23
King Kong
King Kong (1933)

Na dobrą sprawę można by się spierać, czy


zrealizowany w 1933 roku Kong Kong powinien
znaleźć się w niniejszym opracowaniu. Bo przecież
właściwie jest to typowy film przygodowy, bardziej
przypominający na przykład Park Jurajski, niż rasowy
film fantastyczny. Owszem, postać głównego bohatera,
czyli wielkiej małpy żyjącej na nieznanej wyspie
pozwala zakwalifikować to dzieło do interesującego nas
gatunku, ale na pewno nie jest to typowa historia
głównego nurtu. Jednak King Kong jest jedną z
ważniejszych pozycji dla kina sf, przede wszystkim ze względu na wpływ, jaki film wywarł na
rozwój gatunku. Wykorzystana w nim fotografia poklatkowa osiągnęła szczyt doskonałości i przez
wiele następnych lat nie miała sobie równych. Jednak przede wszystkim King Konga należy uznać
za prekursora bardzo popularnych w późniejszych latach filmów o ogromnych potworach. W latach
pięćdziesiątych dwudziestego wieku powstawało całe mnóstwo filmów o ogromnych monstrach,
w których zdjęcia trikowe realizowane były tą samą techniką. Efekty w wielu z nich tworzone były
przez innego czarodzieja ekranu Ray’a Harryhausena.
Od strony technicznej, jest to sztandarowe dzieło Willisa H. O’Briena, znanego nam już
z Zaginionego Świata W tym obrazie O’Brien osiągnął perfekcję, której wielu twórców nie było
w stanie powtórzyć przez wiele następnych lat. Technika poklatkowa wykorzystana do ożywienia
Konga i innych potworów była powszechnie stosowana jeszcze w latach sześćdziesiątych, ale
większość tworzonych w ten sposób potworów nie mogło się równać ze swoim pierwowzorem.
Właściwie tylko Ray Harryhausen, który był uczniem i współpracownikiem O’Briena, potrafił
tworzyć równie sugestywne monstra.
Fabuła filmu to właściwie typowa historia przygodowa w stylu Tarzana. Carl Denham wyrusza
statkiem w podróż, podczas której ma powstać jego kolejny film przygodowy. Statek wypełniony
jest sprzętem i załogą, ale nikt oprócz reżysera nie zna miejsca, do którego wszyscy mają dotrzeć.
Denham wyznaczył jedynie punkt na środku Oceanu Indyjskiego, po dotarciu do którego ujawni
docelowe miejsce podróży. Statek powinien jak najszybciej opuścić port, zanim wyda się, że na
pokładzie znajdują się materiały wybuchowe, ale najpierw trzeba znaleźć aktorkę, która zgodzi się
wziąć udział w projekcie. Do tej pory żadna dziewczyna nie chciała zaryzykować udziału w tak
tajemniczym przedsięwzięciu. Denham postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i sam wyrusza na
poszukiwania. Szczęście mu dopisuje i udaje mu się zatrudnić piękną, choć biedną dziewczynę, dla
której propozycja reżysera jest jedyną szansą uniknięcia głodu.
Statek odbija od brzegu, a po dotarciu do umówionego miejsca, Denham ujawnia swoje plany.
Okazuje się, że reżyser zdobył tajemniczą mapę od kapitana norweskiego statku. Mapa
przedstawiała wyspę, do której można przybić tylko w jednym miejscu, bo jej pozostała część
otoczona jest wysokim, brzegiem. Dostępna część wyspy odgrodzona jest od jej reszty potężnym
murem, za którym znajdować się ma tajemnicze monstrum.
Wkrótce załoga statku przekonuje się, że wyspa naprawdę istnieje i grupa kilkunastu osób,
a wśród nich piękna Ann Darrow, ląduje na jej brzegu. Oczom podróżników ukazuje się wielki
mur, w który wbudowane są wielkie i mocne wrota. Obok nich odbywa się dziwny obrzęd. Tubylcy
tańczą rytualny taniec wokół młodej, prawie nagiej dziewczyny.

24
Kiedy wódz zauważył grupę białych, jego uwagę przykuła przede wszystkim Ann Darrow
i urzeczony jej urodą zaproponował wymianę jasnowłosej Ann na sześć kobiet z wioski. Biali rzecz
jasna odmówili i pośpiesznie wrócili na statek. Jednak w nocy Ann zostaje porwana. Kiedy załoga
rusza na ratunek, zastaje dziewczynę już za wielkim murem, przywiązaną do drewnianej
konstrukcji postawionej na skraju dżungli.
I wtedy pojawia się ON – olbrzymi goryl, wyższy od drzew i przerażający. Kong. Chwyta
dziewczynę w dłoń i odchodzi. Połowa białych zostaje przy bramie, a druga połowa rusza w ślad
potwora. Okazuje się, że Kong nie jest jedynym cudem znajdującym się na wyspie, bo grupa
pościgowa spotyka również dinozaury, a wielki goryl musi nawet walczyć z jednym z nich
w obronie swojej zdobyczy o blond włosach. We wspaniale zrealizowanej scenie Kong zrzuca
prawie wszystkich ścigających go mężczyzn w przepaść. Na szczęście jednemu z marynarzy,
zakochanemu w dziewczynie Driscollowi, udaje się przeżyć ten straszny atak. Driscoll dociera do
kryjówki potwora, a kiedy ten zajęty jest walką z ogromnym Pterodaktylem, unosi Ann i przy
wielkim szczęściu dociera do przerażonych towarzyszy. Kong rusza w pościg za utraconą
oblubienicą, której wcale nie chciał zjeść, przedostaje się przez bramę i sieje spustoszenie
w wiosce, zabijając i zjadając jej mieszkańców. Na szczęście Denham przezornie zabrał bomby
gazowe, którymi oszałamia i unieruchamia Konga. W głowie reżysera rodzi się szalony plan
przewiezienia goryla do Nowego Jorku, gdzie monstrum byłoby wielką atrakcją.
Plan udaje się i Kong wystawiony zostaje jako wielka atrakcja, za której obejrzenie każdy
skłonny jest zapłacić parę dolarów. W trakcie przedstawienia, flesze fotoreporterów doprowadzają
Konga do wściekłości. Potwór uwalnia się z więzów i rusza na poszukiwania swojej Ann, po
drodze siejąc spustoszenie i paniczny strach. Odnajduje dziewczynę, a potem unosi ją na sam szczyt
największego budynku – Empire State
Bulding, mając nadzieję znaleźć tam
spokój i bezpieczeństwo. Jednak
znajduje tylko śmierć zadaną przez
karabiny aeroplanów. Kong, spada z
wielkiej wysokości odbijając się od
ścian budynku, a tłum otacza jego ciało
leżące na ulicy. Na szczęście przed
śmiercią wypuścił Ann z dłoni, kładąc ją
dachu.
Nad brodzącym krwią ciałem Konga
jeden z policjantów i Denham
wypowiadają znamienne słowa: „Cóż
panie Denham, zestrzeliły go samoloty”. „O nie, to nie samoloty, to Piękna zabiła Bestię.”
Jak widać, w filmie dzieje się wiele, ale interesująca i śmiała fabuła wsparta jest wspaniałymi
zdjęciami trikowymi. King Kong animowany jest w doskonały sposób. Warto zwrócić uwagę na
świetne łączenie scen realizowanych za pomocą animacji poklatkowej ze scenami z udziałem
aktorów. W większości ujęć aktorzy występują na tych samych kadrach, co wielki Kong.
To połączenie wygląda bardzo naturalnie i widowiskowo. Wspaniałą i przerażająca jest scena,
w której ścigający wielką małpę marynarze wchodzą na zwalony pień, by przejść nad przepaścią.
Kiedy mężczyźni znajdują się w połowie drogi, goryl chwyta koniec pnia i wymachując nim strąca
ludzi w otchłań. Wszystkie elementy tej sceny zostały wspaniale połączone i tworzą pełen grozy
i zarazem fascynujący obraz. Podobno zrealizowana została scena, w której leżących na dnie
przepaści atakowały monstrualne skorpiony, ale została ona wycięta jako zbyt brutalna.

25
Jedna z najlepszych i najbardziej przerażających scen
Jednak i tak w filmie nie brakuje momentów wyjątkowo przerażających jak na czasy, w których
film powstał. Na ekranie widzimy zbliżenia, w których ludzie bezradnie miotają się w paszczy
goryla. W innej scenie bestia dosłownie wgniata człowieka stopą w ziemię, również
w sugestywnym zbliżeniu. Kong ukręca kark dinozaurowi i z zapałem zabija ludzi. Jest demonem
destrukcji. Niszczy pociąg pełen pasażerów i budzi paniczne przerażenie.
Kiedy jednak spada z wielkiego wieżowca i leżąc na chodniku broczy krwią, widz nie odczuwa
ulgi, nie ma wrażenia, że mądry i ucywilizowany człowiek położył kres niszczycielskiemu
żywiołowi natury. Odczuwa raczej współczucie i żal, że miłość Bestii do Pięknej skończyła się
w tak tragiczny sposób. Większym złem jest człowiek, który bez pardonu wtargnął do dziewiczej
dżungli i zaburzył jej naturalną równowagę, a potem zagrał na uczuciu jej króla.
Warto również pamiętać, że King Kong odegrał istotną rolę dla rozwoju złotej ery kina
fantastycznego. Otóż w roku 1953 film po raz kolejny trafił na ekrany amerykańskich kin i okazał
się być wielkim przebojem. (Pierwsza reedycja miała miejsce już w roku 1938, ale wtedy wycięto
kilka scen, które uznane zostały za zbyt brutalne). Wkrótce pojawiła się cała masa filmowanych
poklatkowo potworów, które straszyły Londyn, Kopenhagę, no i oczywiście trzy-czwarte terenów
Stanów Zjednoczonych. Bez tej reedycji, złota era filmowej fantastyki mogła by się skończyć,
zanim na dobre się rozpoczęła. King Kong był stymulatorem, dowodem na to, że zapotrzebowanie
na monstra jest bardzo duże. Wbrew pozorów, w latach pięćdziesiątych film taki można było
stworzyć szybko i przy małym nakładzie środków. Wiele wytwórni zwietrzyło szansę i zaczęło
masowo produkować tanie obrazy, nastawione głownie na krótkotrwały sukces głównie wśród
nastolatków.
King Kong z pewnością pozostanie obrazem o dużej wartości historycznej, ale
i niezaprzeczalnych walorach wizualnych. Jego ogromny sukces zapewnił niewielkiej wytwórni
RKO dochody, dzięki którym mogła istnieć przez szereg następnych lat. Wielki goryl stał się jedną
z najbardziej rozpoznawalnych ikon popkultury dwudziestego wieku, zajmując w niej miejsce obok
Elvisa i Godzilli.

26
Flash Gordon
Flash Gordon (1936)

Zastanawiałem się, czy w niniejszym


opracowaniu powinny znaleźć się również seriale
i doszedłem do wniosku, że chyba jednak nie.
Z jednej strony, większość z nich ma drugorzędne
znaczenie dla rozwoju fantastyki (choć
oczywiście są wyjątki) i w większości powielają
te same, zgrane do granic możliwości schematy.
Z drugiej, powstało ich tak wiele, że rzetelne
opisanie tego zjawiska byłoby zajęciem bardzo
żmudnym, wymagającym osobnego opracowania.
W tym przypadku zrobię jednak wyjątek.
W drugiej połowie lat trzydziestych i w latach
czterdziestych fantastyka filmowa była w odwrocie. Praktycznie od roku 1936 do 1950 nie powstał
żaden znaczący film. Jednak gatunek nie zniknął z ekranów, ale został opanowany przez 12, 13, czy
15 częściowe seriale, pokazywane w kinach raz w tygodniu jako dodatek do głównego filmu, albo
jako atrakcja poranków dla młodszej publiczności.
Praktycznie wszystkie one były tworzone według tego samego schematu. Pozytywny bohater,
najczęściej z grupą przyjaciół, walczy z arcyprzestępcą i jego bandą lub tyranem z innej planety, by
w ostatnim odcinku zwyciężyć i uratować Ziemię przed śmiertelnym zagrożeniem. Każdy
z odcinków kończył się sceną, w której superbohater leciał w przepaść uwięziony we wnętrzu
samochodu, wpadał w szpony krwiożerczego potwora, lub ginął w wybuchu. Tydzień później,
oszołomieni widzowie, mogli odetchnąć z ulgą, bo okazywało się, że bohater zdążył wyskoczyć
z samochodu na sekundę przed tragedią, dzięki swojej sile lub czyjejś pomocy pokonał potwora,
a wybuch uszkodził wszystko oprócz naszego obrońcy ludzkości.
Flash Gordon jest typowym przykładem tego typu filmu, jednym z pierwszych i najbardziej
popularnych. Fabuła filmu to niekończący się ciąg przedziwnych przygód.
Wszystko zaczyna się od strasznej wiadomości, która elektryzuje cały świat. Nieznana planeta
zbliża się ku Ziemi i niechybnie w nas uderzy powodując zagładę. Naukowcy są bezsilni. Jedynie
doktor Zarkov widzi nadzieję, twierdząc, że zbudowana przez niego rakieta może dotrzeć do
pędzącej i prawdopodobnie zamieszkałej planety, a wtedy jest nadzieja na zmianę biegu wydarzeń.
Teoria ta uważana jest za niedorzeczną.
W tym czasie młody, silny i przystojny Flash Gordon leci samolotem pasażerskim, a z nim,
przypadkowa towarzyszka podróży – piękna Dale Arden. Jednak deszcz meteorytów spowodowany
przez dziwną planetę, zmusza pasażerów do opuszczenia samolotu na spadochronach. Dale i Flash
lądują w pobliżu laboratorium doktora Zarkova, gdzie stoi gotowa do lotu rakieta. Cała trójka
postanawia natychmiast wystartować, po czym bezpiecznie ląduje na nieznanej planecie. Zarkov
miał rację. Planeta Mongo jest zamieszkana i rządzona przez okrutnego imperatora Minga, który
postanawia uwięzić doktora Zarkova i zmusić go do pracy dla siebie, sam zaś chce poślubić piekną
Dale, a Flasha oddać na pewną zagładę w ręce trzech mutantów. Flash pokonuje przeciwników,
jednak Ming wydaje rozkaz zabicia ziemskiego siłacza. Zauroczona nim córka imperatora,
księżniczka Aura, postanawia ratować Flasha, ale przypadkowo uruchomiona dźwignia otwiera
zapadnię. Aura i Flash spadają w bezkresną otchłań. Publiczność krzyczy z rozpaczy, ale w tym
właśnie momencie kończy się pierwsza część serialu.

27
W drugim odcinku, po krótkim
przypomnieniu treści poprzedniego,
okazuje się, że chcąc ocalić swą córkę,
w ostatniej chwili Ming uruchamia kolejną
dźwignię, którą na końcu zapadni rozwija
specjalną siatkę. Flash i Aura lądują w niej
bezpiecznie, tuż ponad krwiożerczymi
potworami.
W kolejnych przygodach Flash
zaprzyjaźnia się z władcami Ludzi Lwów
i Ludzi Sokołów, a także z księciem
Baronem. Nowi sprzymierzeńcy będą
towarzyszyć mu w dalszych przygodach.
Flash odwiedza miasta zanurzone głęboko pod wodą i zawieszone wysoko w powietrzu, walczy
z wieloma potworami i żołnierzami Minga. Przez cały czas wspomaga go doktor Zarkov, którego
genialne, nie wiadomo kiedy tworzone wynalazki wielokrotnie ratują skórę ziemskim bohaterom.
Tempo filmu jest zawrotne. W każdym z dwudziestominutowych odcinków Flash walczy
z żołnierzami Minga, potworami, znajduje nowych sojuszników i wymyśla nowe fortele. Gołymi
rękami potrafi pokonać armię trzymającą w szachu całą planetę. Czasem trudno jest wręcz nadążyć
za rozwijającą się fabułą, śledząc liczne pościgi, pojedynki i punkty zwrotne. To tylko tani serial,
ale mamy w nim monstra, rakiety, walki w kosmosie, pistolety laserowe, mutantów, roboty, obce
rasy i wielkie miasta. Czasem jest to dość tandetne, często naiwne, ale nie pozbawione uroku.
A jeżeli jesteś dzieckiem siedzącym w kinowym fotelu, Flash Gordon staje się dla Ciebie idolem,
a po wyjściu z kina marzyć będziesz tylko o tym, by przeżyć podobne przygody.
Postać Flasha grał popularny wówczas aktor Buster Crabbe , który w 1939 roku zagrał również
rolę Bucka Rogersa. Aby maksymalnie zmniejszyć budżet filmu, jego twórcy wykorzystali
scenografię z innych znanych produkcji wytwórni Universal, między innymi jednego z najlepszych
horrorów w historii kina Narzeczona Frankensteina .
Dwa lata później powstał drugi serial z tym samym bohaterem – Podróż Flasha Gordona na
Marsa, a po kolejnych dwóch latach, w roku 1940, trzeci – Flash Gordon podbija Wszechświat.
Każdy z nich utrzymany był w tej samej, fantastyczno-przygodowej konwencji.
Flash Gordon był jednym z pierwszych najbardziej popularnych bohaterów, choć nie byłą to
postać wymyślona prze filmowców. Jego twórcą był Alex Daymond, który w 1934 zaczął tworzyć
i publikować opowieści komiksowe z udziałem Flasha. Warto przypomnieć, że druga połowa lat
trzydziestych to także złota era komiksu. Większość z komiksowych superbohaterów popularnych
do dziś, takich jak Batman, Superman, czy Green Lantern wymyślona została właśnie w tamtym
okresie. Przygody niektórych z nich szybko przeniesione zostały na ekran, a pomysł wprowadzenia
komiksu do kina ciągle ma swoich zagorzałych zwolenników. Iluż z superbohaterów można dzisiaj
oglądać na ekranie. Superman, Batman, Spiderman, X-Men, Daredevil, Hulk i wielu innych byli
bohaterami nieskończonych ekranizacji i wygląda na to, że zobaczymy jeszcze wiele nowych
projektów tego typu.
Przypomnijmy również inne stare seriale fantastyczne, takie jak Buck Rogers (1939), czy
Kapitan Marvel (1940). Były one tworzone według tego samego schematu, dużo było w nich
tandety, ale trafiały one do gustu młodszej publiczności. Ta forma przetrwała do początku lat
pięćdziesiątych, kiedy w obliczu rozwoju telewizji w USA, ich istnienie przestało mieć sens.

28
Jednak seriale kinowe prawie natychmiast zostały zastąpione przez telewizyjne, takie jak
Kosmiczny patrol, czy Rocky Jones kosmiczny strażnik. Oglądane głównie przez dzieci, były
doskonałym narzędziem do reklamowania różnego typu produktów skierowanych do młodych
użytkowników telewizorów. Te same tytuły miały również swoje życie radiowe.
Audycje opowiadające przygody kosmicznych bohaterów były bardzo popularne w latach
pięćdziesiątych. Emitowane raz w tygodniu, najczęściej półgodzinne programy, gromadziły przed
odbiornikami rzesze młodych kandydatów na dowódców gwiezdnych eskadr. Podobne audycje,
których bohaterami byli między innymi Superman i Buck Rogers, podbijały dziecięce serca już pod
koniec lat trzydziestych, kiedy radio było co najmniej równie popularne, jak obecnie telewizja.

Lądowanie na planecie Mongo


Dzięki komiksowi, radiu, ale przede wszystkim serialom, Flash Gordon stał się jednym
z najbardziej znanych bohaterów, postacią, która na trwałe wpisała się w światową kulturę masową.
W roku 1980 powstał remake pierwszego serialu. W tej wersji muzykę stworzył słynny zespół
Qeen, a rolę Minga zagrał Max von Sydov. Flash Gordon i Buck Rogers wywarli swoje piętno na
kinie w jeszcze jeden, niezwykły sposób. Filmy z udziałem tych bohaterów z zapartym tchem
oglądał mały chłopiec - George Lucas, który zafascynowany ich przygodami, wiele lat później
stworzył Gwiezdne wojny. Lucas sam twierdził, że zabierając się za swoje przełomowe dzieło
chciał stworzyć film w takim właśnie stylu. Zresztą widać to wyraźnie. Podobnie jak Flash
Gordon, Gwiezdne wojny łączą loty kosmiczne z walką na miecze, rozwiniętą technikę
z atakującymi potworami, przygodę z fantastyką.

29
Rok 2000
Things To Come (1936)

To chyba najlepszy film fantastyczny spośród tych, które powstały przed rokiem 1950.
Oszałamiający wizualnie, monumentalny, proroczy. Czasem aż trudno uwierzyć, że to, co widzimy
na ekranie powstało jeszcze przed drugą wojną światową. Zacznijmy od fabuły, ale pamiętajmy –
film wyświetlany był w roku 1936!
Jest Wigilia Bożego Narodzenia - rok 1940. Cała społeczność miasta Everytown radośnie
świętuje. Zabiegani ludzie wydają się nie zauważać plakatów porozklejanych na ścianach
budynków i tramwajach, bez zainteresowania przechodzą obok nagłówków: GROŹBA WOJNY,
EUROPA SIĘ ZBROI. Wszyscy zajęci są Świętami i zabawą. Jednak nie każdy grzeszy taką
beztroską. John Cabal, dobrze prosperujący przedsiębiorca, obawia się, że groźby staną się
rzeczywistością, ale jego przyjaciel – Pippa Passworthy nie podziela pesymizmu Johna.
Jednak ta straszna chwila nadchodzi. Na Everytown spadają bomby, ludzie w panice chowają
się w metrze, walczą o maski gazowe rozdawane przez wojsko. Radość Świąt zamienia się
w koszmar wojny. Jakiś dżentelmen w smokingu grozi pięścią nadlatującym bombowcom, a zaraz
potem ginie w eksplozji. Miasto zamienia się w ruinę.
Wojna wydaje się nie mieć końca, aż w roku 1966 wróg zostaje pokonany na morzu i lądzie,
chociaż ciągle niedobitki floty powietrznej zrzucają bomby rozsiewające śmiertelną chorobę.
W końcu zarazę udaje się opanować, głównie dzięki natychmiastowemu zabijaniu jej nosicieli, ale
zaraza pochłonęła połowę istnień ludzkich. Do tego czasu społeczeństwo uległo już degradacji,
obdarci ludzie mieszkają wśród ruin. Niedobitki intelektualistów, jak choćby doktor Harding,
próbują odwrócić ten stan, ale ich działania skazane są na niepowodzenie. W roku 1970 Everytown
rządzone jest przez samozwańczego przywódcę, który jest prawem, sądem i wodzem w jednej
osobie. Ludzie nie protestują, bo kacyk daje pozory porządku, ładu i rozwoju.
Wydaje się, że sytuacja zmierza do swoistej stabilizacji, aż pewnego dnia na obrzeżach miasta
ląduje dziwny samolot, którego pilotem okazuje się być mocno już postarzały John Cabal. Jak się
okazuje, Cabal reprezentuje szybko rozwijającą się organizację ludzi nauki, którzy rozpoczęli
budowę nowoczesnej floty powietrznej. Wings Over the World, bo tak właśnie nazywa się ta
organizacja, planuje pokojową odbudowę cywilizacji i wprowadzenie ładu poprzez rozwój techniki
i handlu. W poczuciu zagrożenia, przywódca Everytown aresztuje Cabala, ale z pomocą staremu
inżynierowi przychodzą jego towarzysze, którzy z ogromnych samolotów zrzucają na miasto gaz
usypiający i bez jednego wystrzału opanowują Everytown. Nauka pokonała tępą siłę. Nadeszła
nowa era, czas rozumu i postępu technicznego. Świat będzie teraz rządzony przez rozumnych
technokratów, którzy swą energię
skierują ku budowie lepszego świata,
a nie destrukcji i żądzy władzy.
W roku 2036 Everytown jest już
przeniesione do wnętrza okolicznej góry.
Ludzie beztrosko mieszkają w pięknym,
nowoczesnym mieście, w niczym nie
przypominającym przedwojennej
metropolii. Zajmują się głównie nauką
i sztuką. Czas wolny od wojen pozwolił
na dokonanie ogromnego skoku
cywilizacyjnego i społecznego.
30
Jednak nawet w tym, wydawałoby się doskonale zorganizowanym społeczeństwie, są i tacy, którym
nie podoba się ciągłe dążenie do jeszcze większego rozwoju. Wśród malkontentów jest rzeźbiarz
Theotocopulos, a jego szczególny sprzeciw budzi projekt wysłania ludzi na Księżyc. Theotocopulos
twierdzi, że człowiek nie powinien wdzierać się na tereny, które nigdy nie były dla niego
przeznaczone i wywołuje bunt wśród społeczeństwa. Wzburzony tłum biegnie do ogromnej
wyrzutni, by udaremnić projekt, ale jest już za późno. Pocisk wystrzelony z wyrzutni zmierza już ku
niebu, unosząc w swym wnętrzu dwoje młodych ludzi.
Niektórzy twierdzą, że Herbert George Wells był wspaniałym pisarzem, ale pisząc scenariusz
Roku 2000 nie do końca rozumiał język filmu, co skutkowało nazbyt napuszonymi
i moralizatorskimi dialogami i przesadnym jak na kino podkreśleniem będącego sednem tego
obrazu konfliktu między rozumem, a siłą. Podobno film nie potrafi się dzisiaj obronić i wydaje się
nieco pretensjonalny, ale ci co tak
twierdzą, chyba nie widzieli Roku
2000. Sceny nalotu ogromnych
bombowców, budowy miasta we
wnętrzu góry, czy ogromnej wyrzutni
zdumiewają i budzą podziw. Można je
chyba tylko porównać z obrazami
oglądanymi w Metropolis, ale tutaj są
one przedstawione w sposób bardziej
naukowy, można by rzec industrialny.
Widać tu charakterystyczny dla epoki
kult maszyny i nauki. Urządzenia
mechaniczne są nie tylko narzędziami
w ręku człowieka, ale także budzą
podziw i dumę, są potężne, ale i piękne, są symbolem postępu. Postępu, jaki ma być źródłem
rozwoju nie tylko technicznego, ale i mentalnego. Postępu, który ma popchnąć ludzkość ku
doskonałości.
Zadziwiające jest, jak wiele proroczych wizji znalazło się w tym obrazie. Przede wszystkim
sama wojna, która miała rozpocząć się w 1940 roku, być skrajnie wyniszczająca, doprowadzić do
zdziczenia ludzkości. Jednak ostatecznie przeważa optymizm, ludzkość ma podnieść się z gruzów
i odrodzić wyciągając wnioski z przeszłości. Właściwie, jeżeli spojrzymy na dzisiejsze
społeczeństwa przynajmniej części naszego świata, ich rozwój techniczny, ekonomiczny
i społeczny, okazuje się, że wizja tego obrazu spełnia się nie tylko w odniesieniu do czasów wojny,
a przecież fabuła filmy trwa do roku 2036. Być może w filmie tym powinniśmy szukać dalszych
losów naszej rasy. Zauważmy też pewne drobne, acz zaskakujące elementy. Na przykład
bohaterowie filmu poruszają się śmigłowcem, na długo zanim pierwszy tego typu pojazd
rzeczywiście uniósł się nad ziemię.
Rok 2000 był w owym czasie filmem wyjątkowo ambitnym. Jego twórcy podjęli śmiałą
technicznie próbę stworzenia obrazu bardzo widowiskowego, a zarazem niosącego przesłanie.
Potępiającego wojnę, przekonującego o jej katastrofalnych skutkach i zachęcającego do
pokojowego rozwoju dla dobra ludzkości. Nie jest to film doskonały, ma swoje wady, ale jest to
prawdziwe dzieło, prawdziwy klasyk fantastyki, na pewno wart tego, by zajmował istotne miejsce
w sercu wielbiciela gatunku.

31
3. Nadchodzi złoty wiek

W latach czterdziestych dwudziestego wieku kino fantastyczne prawie nie istniało. Nie powstał
wtedy żaden znaczący film. Ostatni serial z Flashem Gordonem nakręcony został w roku 1940
i wtedy też na ekrany kin trafił serial o Kapitanie Marvelu. Rok wcześniej widzowie podziwiali
przygody Bucka Rogersa. Jednak w tamtym okresie, oprócz bardzo podobnych do siebie i niezbyt
poważnych seriali, właściwie nie powstał żaden film fantastyczny.
Później było jeszcze gorzej, bo do końca lat czterdziestych nawet seriale kinowe prawie nie
były już produkowane. Można by przypuszczać, że było to naturalną konsekwencją wybuchu
wojny. Nie jest to jednak takie oczywiste, bo w tym samym okresie powstało na przykład niemało
horrorów. Jednak ekranowa fantastyka nikogo nie interesowała, a przynajmniej nie trafiała do
realizacji. Wydawało się, że gatunek ten zginie, a właściwie nie będzie miał szansy powstania.
I wtedy zdarzył się cud. Po długim okresie posuchy, nagle kino science-fiction wdarło się
przebojem na ekrany. Wybuchło z siłą wulkanu i zaczęło się rozwijać z nieprawdopodobną
prędkością, wkraczając w swój złoty wiek, rozwijając nieskończoną ilość pomysłów, powielając
pomysły już sprawdzone i zalewając ekrany w niezmierzonych ilościach.
Bez wątpienia, złoty wiek kina fantastycznego przypada na lata pięćdziesiąte. Wtedy właśnie
powstawało najwięcej filmów i najważniejsze dzieła gatunku. Współczesni twórcy w większości
jedynie powielają schematy wymyślone w tamtym okresie. Eksploracja kosmosu, spotkanie z obcą
cywilizacją, inwazja istot pozaziemskich, przejęcie ludzkiej świadomości, atak olbrzymiego
monstrum, mutanci, konflikt nuklearny, bunt robotów, to wszystko już było i zostało wprowadzone
do ekranowej fantastyki właśnie w jej złotym okresie. Powstawało wtedy również wiele
podgatunków, które nie przetrwały do dziś, a w tamtym czasie zalewały kina.
Niestety nasi rodacy nie mieli okazji śledzić rozwoju kinowej fantastyki w jej najbardziej
interesującym okresie. Kiedy amerykańska młodzież mogła przeżywać kolejne inwazje z kosmosu,
jej rówieśnicy w krajach socjalistycznych musieli borykać się z trudami codziennego życia
i podawani byli natrętnej propagandzie. Nic co amerykańskie nie mogło przedrzeć się przez stalową
kurtynę, a na pewno nie filmy, które przedstawiały cokolwiek innego niż trud chłopa i robotnika,
którzy ramię w ramię wylewali pot, by zbudować szczęście zwane socjalizmem. Jak bardzo polskie
kina w latach pięćdziesiątych różniły się od kin amerykańskim można dostrzec choćby w cytacie
z książki Jerzego Giżyckiego Jak powstaje film wydanej w 1951 roku.
Oto fragment rozdziału zatytułowanego „Komu i czemu służy film”:
„Trzymając w swych rękach przemysł filmowy i wykorzystując niezwykłą popularność kina
wśród najszerszych mas społeczeństwa producenci i potentaci filmowi na Zachodzie – za pomocą
ekranu rozpoczęli prowadzić sprytnie zamaskowaną robotę polityczną... W kraju zwycięskiego
socjalizmu, w Związku Radzieckim jeszcze w ogniu Rewolucji Październikowej film oceniono
i uznano za wspaniały i wartościowy środek wychowania nowego człowieka. Lenin powiedział:
Najważniejszą ze wszystkich sztuk jest dla nas film.”
W takich warunkach nie było mowy o dopuszczeniu amerykańskich filmów do dystrybucji.
Kiedy filmy fantastyczne zaczęły pojawiać się na polskich ekranach, choć cieszyły się dużą
popularnością, złoty wiek miały już za sobą.

32
Trudno doszukać się jednego czynnika, który spowodował tak nagły rozkwit gatunku w latach
pięćdziesiątych. Na pewno miała na to wpływ rosnąca popularność czasopism poświęconych
fantastyce naukowej, choć w swojej historii fantastyka filmowa udowodniła, że jest zjawiskiem
niezależnym od literatury, rozwijającym się własnym rytmem i posługującym odrębnymi środkami
przekazu. Coraz większym powodzeniem cieszyły się również audycje radiowe poświęcone
fantastyce. Na początku lat pięćdziesiątych powstawało wiele cotygodniowych słuchowisk,
scenariusze niektórych z nich tworzone były przez najlepszych pisarzy sf, takich jak Robert
Heinlein, czy Ray Bradbury.
Nie należy zapominać o jeszcze jednym, społecznym fenomenie. Pod koniec lat czterdziestych
do amerykańskiego społeczeństwa zaczęły docierać relacje osób twierdzących, że widziały
niezidentyfikowane obiekty latające, które nie mogły być pochodzenia ziemskiego. Wkrótce głośno
zaczęto mówić o latających spodkach. Relacje naocznych świadków były coraz częstsze i coraz
bardziej niesamowite, a przeciętny obywatel zaczął dopuszczać myśl, że bezkres kosmosu może
być zaludniony cywilizacjami podobnymi do naszej, albo nawet znacznie przewyższającymi nas
poziomem rozwoju technicznego.
Fantastyka zaczęła istnieć w świadomości społeczeństwa. Twórcy filmów szybko zdali sobie
sprawę, że może być ona źródłem pokaźnych, a przede wszystkim pewnych dochodów.
Szybko okazało się, że wbrew pozorom, tego typu filmy mogły powstawać przy minimalnym
nakładzie kosztów, a zawsze zapewniały wpływy na określonym poziomie, mając grono swoich
wiernych, najczęściej bardzo młodych wielbicieli. Zawsze byli oni gotowi byli kupić bilet, jeżeli
tylko plakat reklamujący film przedstawiał wystarczająco okropnego potwora, albo eskadrę
latających spodków.
W latach pięćdziesiątych powstało wiele prawdziwych klasyków kina sf, filmów na wysokim
poziomie technicznym, wyznaczających drogę następnym pokoleniom twórców. Obok nich, co
roku tworzono kilkadziesiąt filmów kręconych w ciągu kilku tygodni, albo nawet dni.
Efekty specjalne ograniczały się do paru prostych trików, albo pokazania potwora, który czasem
wyglądał na stworzonego ze starych szmat w przydomowym garażu. Obsada ograniczała się zwykle
do kilku nieznanych aktorów. Wszystko to gwarantowało niskie koszty produkcji i pewny zwrot.
Z pewnością rozwojowi tanich filmów science fiction sprzyjała też wyjątkowa popularność kin
samochodowych. Pomysł oglądania filmów z samochodu zrodził się w latach trzydziestych, ale
prawdziwy bum na tego typu rozrywkę miał miejsce również w latach pięćdziesiątych, kiedy to
w Stanach Zjednoczonych działało kilka tysięcy takich przybytków. Zwykle wyświetlano w nich
dwa filmy jeden po drugim z przerwą na małą przekąskę. Samochody ustawiały się na dużym placu
na wprost ekranu. Obok każdego stanowiska znajdował się stojak z głośnikiem, a głośnik wkładało
się do wnętrza samochodu. Z tamtego też czasu wywodzi się określenie „film klasy B”.
Dziś jednoznacznie kojarzone jest ono z filmem o niskim poziomie artystycznym, a wtedy po
prostu był to drugi film seansu, niekoniecznie gorszy od filmu A. Kina samochodowe były dla
nastolatków doskonałym miejscem na randkę, czy wypad z paczką znajomych, ale była to
popularna forma spędzania niedzielnego popołudnia również dla całych rodzin. Filmy fantastyczne
doskonale nadawały się do wyświetlania w takich miejscach.

33
Kierunek księżyc
Destination Moon (1950)

Przełom nastąpił w roku 1950, kiedy to


hollywódzki producent George Pal
postanowił stworzyć film opowiadający o
wyprawie grupy naukowców na Księżyc.
Pochodzący z Węgier producent,
zajmujący się wcześniej animacją
poklatkową, bardzo poważnie podszedł do
tego projektu. Miało być to dzieło oparte
na ówczesnej wiedzy i możliwie
najbardziej realistycznie przedstawiające
wyprawę w kosmos. Ekipa realizacyjna
zgromadziła wyjątkowe osobowości.
Scenariusz został stworzony przez
wybitnego autora powieści science-fiction, Roberta Heinleina na podstawie własnego opowiadania.
Konsultantem technicznym był Hermann Oberth, niemiecki ekspert rakietowy, który wcześniej
doradzał Fritzowi Langowi przy realizacji Kobiety na Księżycu. Doskonałe obrazy księżycowego
krajobrazu namalował Chelsey Bonestell, twórca okładek magazynu Astounding. Z pewnością więc
można powiedzieć, że przy realizacji tego przełomowego dzieła pracowała idealnie dobrana ekipa
ludzi zafascynowanych możliwością stworzenia obrazu przyszłości, a kiedy grupa pasjonatów
zabiera się za realizację swoich wizji, ich wysiłek musi zostać uwieńczony czymś wyjątkowym.
Film zaczyna się w sposób, który wielokrotnie będzie powielany w latach kolejnych. Oto
jesteśmy świadkami startu rakiety, zakończonego niestety niepowodzeniem. Prowadzący projekt
Jim Barnes i generał Thayer nie potrafią zrozumieć przyczyny niepowodzenia, a Barnes podejrzewa
nawet sabotaż. Dwa lata później generał odwiedza Jima, który porzucił prace nad rakietami i zajął
się produkcją samolotów. Jak się okazuje, Thayer przybył z fantastyczną propozycją realizacji
projektu lotu na Księżyc. Wyprawa ma być przedsięwzięciem na tyle poważnym, że wymagać
będzie zaangażowania pieniędzy i mocy produkcyjnych największych prywatnych przemysłowców.
Projekt miałby być realizowany bez udziału rządu. Mimo że propozycja wydaje się być zupełnie
szalona, entuzjazm generała udziela się młodszemu koledze, który zgadza się poprowadzić projekt.
Wkrótce zorganizowane zostaje spotkanie z najbogatszymi przemysłowcami Stanów
Zjednoczonych. Jim Barnes wyjaśnia zebranym ideę lotu na Księżyc, a generał przekonuje
wszystkich do udziału w projekcie odwołując się głównie do ich poczucia patriotyzmu.
Rusza budowa pojazdu kosmicznego, który ma być napędzany energią atomową. Jednak
władze, powołując się na zagrożenie wynikające z użycia takiego źródła energii, nie wydają zgody
na wykonanie prób silnika rakietowego. Zdesperowany Barnes podejmuje decyzję o pominięciu
prób i przyśpieszeniu startu. Siedemnaście godzin później pojazd odrywa się od Ziemi, by następnie
opuścić jej orbitę. Załogę stanowi czterech mężczyzn – Jim Barnes, generał Thayer, doktor Charles
Cargraves i zwerbowany w ostatniej chwili Joe Sweeney. Na początku podróż przebiega bez
zakłóceń, ale wkrótce okazuje się, że antena radaru jest zablokowana i nie ma możliwości jej
wysunięcia. Trzej członkowie załogi postanawiają wyjść w przestrzeń kosmiczną w celu dokonania
naprawy. Ku przerażeniu pozostałych astronautów, przez swoją nieuwagę, Sweeney odrywa się od
rakiety i powoli zaczyna się od niej oddalać.

34
Na szczęście, generał szybko przynosi butlę z tlenem, którą niczym konia dosiada Barnes i lekko
uchylając zawór wykorzystuje ją jako niewielki silnik rakietowy, by dotrzeć do dryfującego kolegi,
a potem z powrotem do statku
Cała czwórka szczęśliwie ląduje na
powierzchni Księżyca, gdzie wykonuje
serię zdjęć i pobiera próbki geologiczne.
Okazuje się jednak, że niezbyt dobrze
wykonane lądowanie pochłonęło zbyt
dużo paliwa i powrót na Ziemię staje się
poważnym problemem.
Szybkie obliczenia wykazują, że
jedynym ratunkiem jest poważne
zmniejszenie masy rakiety. Z pojazdu
wyrzucone zostaje wszystko, co nie jest
niezbędne do lotu. Kilkanaście minut
przed ostatecznym dopuszczalnym
czasem opuszczenia Srebrnego Globu okazuje się, że należy zrzucić jeszcze 55 kilogramów.
Astronauci stają przed trudną decyzją pozostawienia jednego z nich. Ostatecznie wpadają na
genialny pomysł. Należy wyrzucić radio i ostatni z kombinezonów. Do tej pory nie można było
pozbyć się ostatniego z kombinezonów, bo jeden z mężczyzn musiał zamknąć właz rakiety, a potem
dopiero sprężyć komorę ciśnieniową i wejść do pomieszczeń. Jednak Sweeney przywiązuje ciężką
butlę do linki i trzymając jej koniec, spuszcza ciężar przez właz. Następnie zamyka właz, butla
dynda na zewnątrz rakiety, a drugi koniec linki jest w komorze ciśnieniowej. Sweeney spręża
komorę, zdejmuje kombinezon i przywiązuje go do końca linki znajdującego się wewnątrz.
Po opuszczeniu komory ciśnieniowej uruchomiony zostaje przycisk otwierający właz rakiety.
Właz otwiera się, a ciężar butli wyciąga kombinezon na zewnątrz. Teraz można zamknąć właz
i bezpiecznie startować. Załoga jest uratowana.
Chociaż w przeszłości podejmowano już próby zekranizowania podróży kosmicznej, Kierunek
Księżyc był filmem pionierskim. Po raz pierwszy miał to być obraz spełniający wymagania twardej
fantastyki, w zasadzie całkowicie oparty na naukowych podstawach i całkowicie skupiający się na
wątku fantastycznym. Poprzednie filmy, stworzone wiele lat wcześniej, fantastykę przeplatały
z elementami romansu, filmu szpiegowskiego, czy utopii. Po raz pierwszy twórcy zaryzykowali
porzucenie elementów, które miałyby uratować film, gdyby publiczność nie była zainteresowana
czystą fantazją
Kierunek Księżyc nie jest filmem wybitnym, choć został bardzo solidnie zrealizowany. Dużą
wagę przywiązano do nakręcenia scen na powierzchni Księżyca i na zewnątrz rakiety. Akcja nie
rozgrywa się w zawrotnym tempie, ale nie powoduje też ziewania i walki z opadaniem powiek.
Co istotne, film podobał się publiczności. Zarobił pięć milionów dolarów i został uhonorowany
Oscarem za efekty specjalne. To wystarczyło, by inni filmowcy dostrzegli potencjał drzemiący
w gatunku, przede wszystkim z komercyjnego punktu widzenia. Pierwszy krok w złotą erę kina
fantastycznego został zrobiony.

35
Rakieta X-M
Rocketship X-M (1950)

Opisywany wcześniej Kierunek Księżyc wszedł


na ekrany poprzedzony szeroko zakrojoną kampanią
reklamową. Zostało to sprytnie wykorzystane przez
Kurta Neumanna w innym filmie Rakieta X-M.
Kiedy zdjęcia do pierwszego obrazu były już mocno
zaawansowane, Neumann rozpoczął reżyserować
swój projekt o bardzo podobnej fabule. Tym razem
rakieta miała jednak zmienić kurs w wyniku awarii
i wylądować na Marsie, zamiast na Księżycu. Jednak
produkcja ta tworzona była znacznie szybciej, przy
dużo mniejszych nakładach finansowych i mniejszej dbałości o szczegóły. Efekty specjalne
ograniczono do minimum, wyeliminowano również budowę dekoracji imitującej powierzchnię
planety, a rolę Marsa odegrała pustynia w stanie Kalifornia. Dzięki temu, film wszedł na ekrany
dwa miesiące wcześniej niż Kierunek Księżyc.
Fabuła obu produkcji jest podobna. W Rakiecie X-M już na samym początku widz przeniesiony
zostaje w samo centrum wydarzeń. Pierwsza scena rozgrywa się na osiemnaście minut przed
startem rakiety. W ciągu tych kilkunastu minut załoga zdąży przeprowadzić konferencję prasową,
udzielić kilku szybkich wywiadów, dojechać do platformy startowej i zająć swoje miejsca na dwie
minuty przed startem. W wyprawie na Księżyc udział bierze pięć osób: Karl Eckstrom – projektant
rakiety i dowódca misji, Lisa Van Horn – chemik, specjalista od paliwa rakietowego, Floyd Oldham
– pilot, Harry Chamberlin – astronom i major William Corrigan – inżynier.
Kiedy już rakieta zostaje wyniesiona na orbitę ziemską, silniki ulegają awarii i nie można ich
uruchomić. Dowódca dochodzi do wniosku, że powodem problemów jest paliwo i po dokonaniu
obliczeń dokonuje przełączeń zbiorników paliwa, co zmienia jego mieszankę. Silniki zostają
uruchomione, ale przyśpieszenie jest tak gwałtowne, że po chwili cała załoga traci przytomność.
Kiedy astronauci odzyskują świadomość, ku swemu przerażeniu odkrywają, że pojazd pędzi
z ogromną prędkością i obecnie znajduje się w pobliżu Marsa. Lądowanie odbędzie się więc na
powierzchni Czerwonej Planety. Wszystko
przebiega bez problemów i rakieta X-M
ląduje bez szwanku. Cała grupa opuszcza
pojazd i udaje się na rekonesans. Wkrótce
oczom astronautów ukazują się dziwne, ale
opuszczone i zrujnowane budowle.
Jak twierdzi Eckstrom, na budynkach
widać ślady wybuchów i wysokiej
temperatury, a w ich okolicy panuje duże
napromieniowanie. Wszystko wskazuje na
to, że jakaś bardzo zaawansowana
cywilizacja uległa zagładzie w wyniku wojny nuklearnej. Po ciężkim dniu załoga postanawia
spędzić noc w odnalezionej jaskini. Kiedy wszyscy śpią, stojący na straży zauważa grupę
humanoidalnych postaci przypominających ludzi pierwotnych. Po chwili grupa znika, ale zbudzona
już załoga rakiety postanawia pójść jej śladem. Wtedy tajemnicze postacie pojawiają się ponownie,
biegnąc po szczytach okolicznych wzgórz. Jedna z nich niespodziewanie zsuwa się ze zbocza

36
i zatrzymuje niedaleko Ziemian. Jej oczy zasnute są bielmem. Kobieta zaczyna krzyczeć i po chwili
zostaje zabrana przez współplemieńców. Przerażony dowódca wyprawy konkluduje „Od ery atomu
do ery kamienia”. Nagle wypadki przyjmują przerażający obrót. Jaskiniowcy zrzucają lawinę
kamieni. Teraz widać, że są to osobnicy zmutowani w przerażający sposób. William ginie pod
wielkim głazem, zaraz potem pada również doktor Eckstrom. W ostatnich słowach zwraca się do
pozostałych przy życiu: „Musicie wrócić na Ziemię i opowiedzieć o tym, co tu odkryliśmy.”
Pozostałej trójce udaje się dotrzeć do rakiety, ale Harry jest ciężko ranny. Po chwili statek odrywa
się od powierzchni planety.
W czasie podróży powrotnej przyjaźń pomiędzy pozostałymi przy życiu Lisą i Floydem
zamienia się w uczucie. Nie zostanie jednak ono spełnione, bo powracający na Ziemię członkowie
załogi również skazani są na pewną śmierć. Strzałka wskazująca poziom paliwa dotarła do zera i
nie ma możliwości wykonania bezpiecznego lądowania na Ziemi. Floyd z przerażeniem stwierdza,
że świat nie pozna prawdy. Jednak udaje się jeszcze nawiązać kontakt radiowy z Ziemią i na krótko
przez śmiercią astronauci mogą przekazać swoje doświadczenia i ostrzec świat przed losem
podobnym do tego, który spotkał cywilizację marsjańską.
Ostatnia scena przedstawia doktora Fleminga kierującego misją z Ziemi, który odbiera
wiadomość o rozbiciu rakiety. Mimo bólu Fleming stwierdza: „Nie, misja nie zakończyła się
porażką. Udowodniła, że lot w kosmos jest możliwy. Jutro rozpoczniemy budowę rakiety X-M 2.”
Rakieta X-M kosztowała dziewięćdziesiąt cztery tysiące dolarów, a przyniosła ponad
milionowy zysk. W ten sam sposób tworzonych będzie wiele filmów w latach nieco późniejszych.
W ciągu kilku tygodni i za kilkadziesiąt tysięcy dolarów filmowcy produkować będą obrazy
skierowane do stałej grupy, najczęściej młodych odbiorców, którzy tworzyć będą może
ograniczoną, ale pewną publiczność zapewniającą zysk.
Trzeba jednak powiedzieć, że film Neumanna broni się dobrze. Akcja toczy się szybko, sceny
na Marsie są interesujące, choć kręcone były w ciągu zaledwie trzech dni. Równie ciekawe jest
wnętrze rakiety, które wcale nie robi wrażenia przygotowanego na potrzeby taniego filmu.
Dla wielu kinomanów film ten lepiej przetrwał próbę czasu, niż Kierunek Księżyc, głównie dlatego,
że stawia na przygodę bardziej niż na doskonałość techniczną. Owszem, wiele w nim rażących
niedociągnięć. Na przykład w stanie nieważkości znajdują się tylko niektóre przedmioty i to tylko
przez chwilę, by za chwilę całe wnętrze rakiety zachowywało się tak, jak w warunkach grawitacji.
Widać wyraźnie, że do tych „latających” przedmiotów przywiązane są żyłki, we wnętrzu rakiety
mknącej przez przestrzeń kosmiczną słychać szum wiatru. Mimo to, Rakietę X-M ogląda się
z przyjemnością i z pewnością jest to film znacznie lepszy niż wiele późniejszych tanich produkcji.
Trudno również nie zauważyć przesłania płynącego z filmu. W latach następnych będzie to główny
temat fantastyki w kinie, ale to właśnie Rakieta X-M podjęła go po raz pierwszy, choć może jeszcze
w sposób nieco naiwny i nie do końca świadomy.
W późniejszych latach Kurt Neumann wyreżyserował jeszcze inne godne uwagi filmy science-
fiction, jak choćby Kronos (1957), czy Mucha (1958). Z kolei wśród aktorów występujących
w obsadzie Rakiety X-M znalazła się postać znamienna dla późniejszych produkcji fantastycznych.
Chyba żaden inny aktor nie pojawiał się w filmach sf równie często co Morris Ankrum. Co więcej,
większość z tych filmów to pozycje naprawdę klasyczne, takie które zapisały się w kanonie
gatunku. Wystarczy wspomnieć choćby Lot na Marsa (1951), Najeźdźców z Marsa (1953), Ziemia
kontra latające spodki (1956), Mózg z planety Arous (1957) i wiele innych. Aparycja i osobowość
Ankruma predysponowały go do roli wysokich rangą wojskowych i w prawie wszystkich z tych
filmów wcielał się on w takie właśnie postacie. Nie był może wybitnym aktorem, ale z pewnością
jest to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci gatunku.

37
Przybysz z innego świata
The Thing FromAnother World (1951)

W 1951 roku pojawił się wreszcie film,


który pozbawiony był wad swoich
poprzedników i w pełni zasługiwał na
honorowe miejsce w kanonie science
fiction. Film o dobrym scenariuszu, świetnie
zagrany i wyreżyserowany, ukazujący
możliwości rozwijającego się gatunku.
Przybysz z innego świata ma interesującą
fabułę, bardzo szybkie tempo, świetnie
buduje napięcie i może służyć za wzór
najlepszym nawet thrillerom.
Historia oparta jest na mikropowieści
Johna W. Campbella Kim jesteś?
Film odbiega nieco od swojego literackiego pierwowzoru, ale scenarzyści zrobili dobrą robotę
adaptując utwór na potrzeby ekranu.
Wszystko dzieje się w pełnej naukowców bazie arktycznej, do której przylatuje kapitan Patrick
Hendry z rozkazem zbadania dziwnego obiektu, jaki rozbił się kilkadziesiąt kilometrów od bazy.
Kapitanowi towarzyszy kilkoro podległych mu żołnierzy i rozpaczliwie szukający tematu
dziennikarz Ned Scott. Okazuje się, że obiekt może mieć masę 20 tysięcy ton, a jego zmienny tor
lotu przed uderzeniem w ziemię jednoznacznie wskazuje, że nie może być to meteor.
Grupa żołnierzy i naukowców, którym przewodniczy ekscentryczny doktor Arthur Carrington, leci
samolotem na miejsce zdarzenia, żeby rozwikłać zagadkę. Z kabiny samolotu grupa obserwuje
dziwny ślad, na końcu
którego, pod lodem,
spoczywa okrągły obiekt.
Nad powierzchnię lodu
wystaje tylko koniec
wielkiego statecznika.
Mężczyźni postanawiają
stopić lód wokół dziwnego
pojazdu stosując bomby
termiczne. Zastosowanie
tej metody powoduje
wybuch pojazdu i jego
zniszczenie. Po chwili
okazuje się, że pod lodem
spoczywa też dziwna
sylwetka przypominająca bardzo dużego mężczyznę. Żołnierze wykuwają blok lodu, w którym
spoczywa przybysz i przewozi go do bazy.
Doktor Carrington chce natychmiast wydobyć stwora z bloku i poddać go badaniom, ale kapitan
Hendry stanowczo się temu sprzeciwia i postanawia czekać na dalsze rozkazy. Jednocześnie bryła
lodu umieszczona zostaje w zimnym pomieszczeniu, strzeżona przez ludzi kapitana. Z czasem
powierzchnia lodu wygładza się ukazując sylwetkę przerażającego humanoida.

38
Pilnujący go strażnik przykrywa bryłę kocem, próbując uspokoić nieco swoje nerwy i zapada
w drzemkę. Okazuje się, że elektryczny koc, przyniesiony dla strażnika był podłączony do prądu i
z bloku lodu zaczyna sączyć się woda. Kiedy strażnik budzi się, widzi nad sobą ogromnego stwora.
Przerażony żołnierz oddaje kilka strzałów, ale potwór zamiast paść trupem, ucieka przez okno, a po
chwili zostaje zaatakowany przez psy, którym również wyrywa się i znika w śniegu.
Za potworem rusza grupa pościgowa, która znajduje ramię odgryzione przez psy. Badanie
tkanki ujawnia zadziwiającą prawdę – przybysz nie posiada układu krążenia, ani zakończeń
nerwowych i zbudowany jest z tkanki
roślinnej. Wielki obcy okazuje się być
inteligentną i agresywną rośliną.
Doktor Carrington odkrywa również
pełne nasion torebki nasienne.
Stwór nie mógł oddalić się od
bazy, bo to groziłoby zamarznięciem.
Zaczynają się poszukiwania w bazie.
Grupa naukowców dociera w końcu do
pomieszczenia, w którym uprawiane są
rośliny. W jednej ze skrzyń znajduje
zabitego psa, z którego wytoczona
została krew. Po tym zdarzeniu doktor Carrington umieszcza w ziemi ziarenka z torebek nasiennych
potwora, a ziemię nawozi krwią. Rośliny rozwijają się z ogromną szybkością.
Kiedy grupa żołnierzy rozmawia o całej sytuacji, do pomieszczenia wbiega jeden z naukowców
krzycząc, że potwór wrócił do pomieszczenia z roślinami. W ciszy i skupieniu żołnierze staja pod
drzwiami i kiedy je gwałtownie otwierają, w progu stoi potwór, ryczący i gotowy do ataku.
W ułamku sekundy drzwi zostają zamknięte i zabarykadowane. Potwór zasiał już swoje ziarna
i czeka na potomstwo. Na pewno będzie potrzebował krwi, niezbędnej do uprawy swoich dzieci.
Załoga jest jednak przygotowana i chce podjąć próbę „ugotowania” morderczego warzywa.
Wszyscy zgromadzeni są w jednym pomieszczeniu i w napięciu czekają na atak. Wkrótce słychać
dźwięki tłuczonego szkła, drzwi otwierają się z impetem i pojawia się stwór. Natychmiast zostaje
oblany benzyną i płonie jak ogromna pochodnia. Jednak znów udaje mu się wyskoczyć przez okno
i wrócić do swojego potomstwa.
Załoga stacji wpada na kolejny pomysł. Potwora można usmażyć korzystając z elektryczności.
Pod wejściem do szklarni montowana jest druciana siatka podłączoną do transformatora.
Pełni napięcia, ludzie czekają na ponowne pojawienie się potwora. W końcu ta chwila nadchodzi,
ale doktor Carrington za wszelką cenę chce podjąć próbę komunikacji i odcina zasilanie.
W ostatniej chwili udaje się obezwładnić naukowca i usmażyć monstrum.
W ostatniej scenie dziennikarz Ned Scott nadaje przez radio swoją korespondencję. W ostatnich
słowach pada ostrzeżenie dla całego świata. „Strzeżcie się nieba” dramatycznym tonem mówi Scott,
„strzeżcie się nieba”.
Przybysz z innego świata to doskonały film. Potwór pojawia się w nim co kilkanaście minut, ale
zawsze ukazany jest tylko przez ułamek sekundy, lub w sposób, który ukazuje tylko jego zarysy.
Kiedy żołnierze skradają się pod drzwi szklarni, napięcie sięga zenitu. Kiedy zaś po chwili drzwi
zostają uchylone i niespodziewanie pojawia się w nich monstrum natychmiast przystępujące do
ataku, każdy z widzów co najmniej podskoczy na swoim krześle. Podobne emocje towarzyszą
każdemu wejściu przybysza. Widz nie ma okazji przyjrzeć się obcemu. Trochę więcej widać
dopiero w ostatnich scenach, ale nawet wtedy monstrum nie jest zbyt mocno wyeksponowane.

39
Kiedy wiele lat później rozpowszechnione zostały pozowane zdjęcia Przybysza w charakteryzacji,
okazało się, że jego widok jest mało przerażający, a wręcz rozczarowuje. Okazuje się, że sama
postać potwora to za mało, żeby stworzyć interesujący film. Liczy się historia i sposób jej
przedstawienia, o czym w późniejszych latach, kiedy straszydła z kosmosu zalewały ekrany,
wielokrotnie zapominano.
Atmosfera budowana jest
również przez miejsce, w którym
toczy się akcja. Zamknięta baza
arktyczna, w której pomieszczenia
połączone są niskimi korytarzami,
przypomina nieco wnętrze kopalni
i powoduje uczucie klaustrofobii.
Tu nie ma gdzie uciec i bitwa
pomiędzy człowiekiem i najeźdźcą
z kosmosu musi zakończyć się
pokonaniem jednej ze stron. Bardzo
ważną rolę odgrywa też sposób
realizacji filmu. Wszystkie sceny są
bardzo wiarygodne, głównie dzięki doskonałym dialogom, prowadzonym są w bardzo inteligentny,
ale i bardzo naturalny sposób. Postacie przerywają sobie nawzajem i widać w ich zachowaniu
ogromną dawkę adrenaliny.
Film można rozpatrywać na jeszcze jednym poziomie. Widoczny jest tu konflikt między
naukowcem, który za wszelką cenę chce ocalić przybysza dla nauki, nawet kosztem życia
mieszkańców stacji, a kapitanem wojska, który widzi w kosmicie zagrożenie i przede wszystkim
chce je wyeliminować. W tej konfrontacji twórcy filmu rację przyznali temu drugiemu, którego
sprawna i skuteczna reakcja pozwoliła uniknąć śmiertelnego zagrożenia ze strony najeźdźcy,
mającego nieograniczone możliwości szybkiej reprodukcji.
Od wielu lat trwa dyskusja, kto był prawdziwym twórcą filmu. Czołówka wymienia Christiana
Nyby jako reżysera, ale wszystko wskazuje na to, że największy wkład w powstanie tego działa
Howard Hawks, który wymieniany jest jako producent filmu. Jest to bardzo prawdopodobne, bo
Hawks wyreżyserował później tak uznane obrazy jak Mężczyźni wolą blondynki, czy Rio Bravo.
Natomiast Nyby nie stworzył już niczego godnego uwagi, koncentrując się na reżyserowaniu
pomniejszych filmów, w tym telewizyjnego serialu Bonanza.
W przeciwieństwie do wielu innych współczesnych sobie filmów, Przybysz z innego świata
opiera się działaniu czasu. Nawet dziś ogląda się go z wielką przyjemnością i nie razi
anachronizmami. Zawdzięcza to szybkiej akcji, doskonałemu scenariuszowi, dobrym aktorom. Jego
siłą nie są efekty specjalne, bo jest ich tu niewiele, nie ma tu zadziwiających dekoracji, które
mogłyby nadrobić inne braki, ale nie ma też wulgarnej tandety, która dałaby argumenty
przeciwnikom fantastyki.

40
Dzień, w którym Ziemia zamarła
The Day the Earth Stood Still (1951)

To wyjątkowo inteligentny i solidny film.


Niestety w Polsce prawie zapomniany
i niedoceniany, choć w Stanach Zjednoczonych
uznawany jest za jeden z najbardziej wartościowych
i najpopularniejszych przedstawicieli swojego
gatunku. Warto przypomnieć jego niezaprzeczalne
zalety i miejsce w historii.
Film intryguje od pierwszych chwil, już od
tytułowego napisu, kiedy w tle pojawiają się obrazy
przestrzeni kosmicznej i rozbrzmiewa niesamowita
muzyka. Zaraz potem dowiadujemy się, że na
jednym z wojskowych radarów pojawia się dziwny obiekt, pędzący z prędkością czterech tysięcy
mil na godzinę. Wiadomość natychmiast zajmuje pierwsze miejsce w programach informacyjnych
radia i telewizji. Chwilę potem widać już świetlisty dysk przelatujący nad Waszyngtonem. Latający
spodek ląduje w środku metropolii i natychmiast zostaje otoczony kordonem wojska i gapiów.
Wszyscy są przerażeni i czekają na rozwój wydarzeń. W końcu w powierzchni pojazdu ukazuje się
otwór, w którym pojawia się szczupła sylwetka w dziwnym ubraniu i jeszcze dziwniejszym hełmie.
Obcy podchodzi do żołnierzy i wyciąga dłoń, w której trzyma jakiś przedmiot. Jeden z żołnierzy nie
wytrzymuje napięcia i pada strzał. Ranny kosmita pada na ziemię mówiąc, że był to prezent dla
prezydenta. Wtedy staje się rzecz przerażająca. Ze statku powoli wychodzi wielki, humanoidalny
robot i laserowym promieniem sprawia, że karabiny i czołgi dosłownie wyparowują.
Ambulans zabiera Kosmitę do szpitala, a robot zostaje nieruchomy przy statku. Kiedy do sali
szpitalnej wkracza sekretarz prezydenta USA, obcy przedstawia się jako Klaatu i prosi
o organizację spotkania z udziałem władz wszystkich krajów. Twierdzi, że ma do spełnienia ważną
misję, która może mieć wpływ na los ludzkości. Niestety, ze względu na napiętą sytuację
międzynarodową i wzajemne uprzedzenia, spotkanie nie może dojść do skutku.
Klaatu postanawia bliżej poznać nasz świat i przyczynę takiej sytuacji. Ucieka ze szpitala,
przyjmuje nazwisko Carpenter i wynajmuje pokój w domu, w którym mieszka kilkoro typowych
przedstawicieli amerykańskiego społeczeństwa, między innymi Helen Benson ze swoim synem
Bobbym. Tymczasem miasto ogarnia panika. Radio i gazety informują, że potwór z kosmosu jest na
wolności i może stanowić zagrożenie.
Kiedy Helen chce spędzić dzień ze swoim narzeczonym, Klaatu deklaruje chęć zaopiekowania
się jej synem. Kosmita obiecuje zabrać chłopca do kina i w zamian za dwa dolary oferuje
Bobbiemy kilka kamieni przypominających diamenty. Klaatu postanawia spotkać się z doktorem
Barnhardtem, którego Bobby uważa za najmądrzejszego człowieka na świecie. Naukowiec
proponuje, by cel wizyty gościa z kosmosu został przedstawiony grupie naukowców z całego
świata, jednak by przekonać świat o powadze sytuacji, Klaatu obiecuje przygotować spektakularną,
choć nieszkodliwą demonstrację siły.
Następnej nocy kosmita wymyka się w nocy do swojego pojazdu, by przygotować uzgodniony
z doktorem plan. Jednak każdy jego krok jest śledzony przez Bobbiego. Przerażony chłopiec
opowiada o wszystkim swej matce i jej narzeczonemu Tomowi Stevensowi. Na dowód swoich słów
pokazuje diamenty.

41
Następnego dnia Klaatu odwiedza Helenę w jej pracy i prosi o zachowanie wszystkiego
w tajemnicy. Kiedy rozmawiają ze sobą w windzie, nagle odcięty zostaje dopływ prądu.
Klaatu uspokaja Helenę, twierdząc, że zasilanie zostanie przywrócone po trzydziestu minutach.
Na całym świecie wszystkie urządzenia zasilane energią elektryczną przestają działać, samochody
i pociągi stają, przestaje funkcjonować wszystko, co funkcjonuje dzięki prądowi, z wyjątkiem
urządzeń szpitalnych i urządzeń samolotów znajdujących się w powietrzu. Na pół godziny świat
zamiera, po czym wszystko wraca do normy. Jednak rząd mylnie odbiera tę demonstrację
i postanawia schwytać Klaatu żywego lub martwego. Niestety Tom Stevens, żądny sławy
i pieniędzy dzwoni do władz wojskowych i ujawnia miejsce pobytu kosmity. W ostatniej chwili
Helen zabiera Klaatu do taksówki i próbuje uchronić go przed niebezpieczeństwem. Jednak
samochód jest ścigany przez wojsko i nie ma już szansy ucieczki. Kiedy sytuacja staje się
nieodwracalna, kosmita zwraca się do Helen z prośbą, by udała się do robota i powtórzyła mu
słowa, które przeszły do historii kina fantastycznego: „Klaatu baruda nikto”.
Moc Gorta jest niewyobrażalna i może spowodować zagładę Ziemi, jeżeli ktoś go nie powstrzyma.
Dziewczyna spełnia prośbę. Gort zanosi ją do statku kosmicznego, a sam udaje się po ciało Klaatu
złożone w więziennej celi. Wewnątrz pojazdu przywraca go do życia. W tym czasie na zewnątrz
pojazdu zbiera się już grupa naukowców gotowych wysłuchać słów przybysza. W drzwiach statku
ukazuje się Klaatu i w dramatycznej przemowie stwierdza, że przybył by ostrzec wszystkich
Ziemian. Bardziej rozwinięte cywilizację powołały międzyplanetarną policję, która ma strzec
pokoju we wszechświecie. Jeżeli któryś ze światów stanowi zagrożenie dla istnienia innych poprzez
rozwijanie broni jądrowej, policja ta, której przedstawicielem jest Gort, może doprowadzić do
zniszczenia całej planety dla dobra wszechświata. Ludzkość musi się opamiętać, albo zostanie
zniszczona.

Klaatu wyciąga prezent dla prezydenta, w tle latajacy talerz.

42
Dzień, w którym Ziemia zamarła ma wyjątkową atmosferę stworzoną przez postacie Klaatu
i Gorta, sceny wewnątrz pojazdu, mocne przesłanie i niesamowitą, w dużej części elektroniczną
muzykę. Wszystko razem tworzy niepowtarzalny nastrój zupełnie nie z tego świata i wciągającą
opowieść. W późniejszych filmach przesłanie Klaatu będzie wielokrotnie powtarzane, ale nigdy
chyba nie będzie miało takiej mocy i nie będzie równie wiarygodne.
Filmowi często przypisywano posiadanie głębokiej warstwy symbolicznej, nawiązującej do
Biblii. Klaatu jest szczupły, wyważony i mądry. Przybysz z dalekich gwiazd jest dużo bardziej
ludzki niż wszyscy, których spotkał na swojej drodze. Przybywa do nas z misją, misją ocalenia nas
przed zagładą. By ją zrealizować poświęca własne życie i zmartwychwstaje, jak sam twierdzi, na
krótki okres. Wszystko to prowadziło do porównywania go z Chrystusem. Jednak reżyser Robert
Wise twierdzi, że były to zbieżności nie zamierzone i przy tworzeniu filmu nikt nie zdawał sobie
z nich sprawy. Trudno jednak zaprzeczyć istnieniu takich paralel.

Gort przywraca Klaatu do życia.


Warto zwrócić uwagę na statek kosmiczny, którym przylecieli emisariusze z gwiazd. Do tej
pory podobny pojazd pojawił się tylko raz, rok wcześniej w filmie Latający talerz, ale tamten film
trudno uznać za należący do fantastyki. Przedstawiony w nim pojazd był wytworem ludzkim
i właściwie był w filmie prawie niewidoczny. Tym razem statek obcych jest dobrze
wyeksponowany, ma interesujący kształt i stanowi coś więcej niż tylko atrakcyjne tło, bo mamy
okazję zajrzeć również do jego wnętrza, a jest to wnętrze świetnie zaprojektowane i doskonale
fotografowane. Kiedy Gort przywraca Klaatu do życia, wnętrze pojazdu pomaga stworzyć
niesamowitą atmosferę miejsca zupełnie obcego, a przez to również przerażającego. Podobnie
kostium robota dopełnia wrażenia niesamowitości. Zwłaszcza jego głowa z przesłoną otwierającą
się tylko wtedy, gdy odsłaniany jest niszczycielski laser.
Nic dziwnego, że Dzień, w którym Ziemia zamarła służyć może a najlepszy przykład
poważnej, inteligentnej i sprawnie zrealizowanej fantastyki, skoro reżyserem filmu był Robert Wise,
ten sam, który wcześniej współpracował z Orsonem Wellesem i był edytorem takich dzieł jak
Obywatel Kane, a w późniejszych latach reżyserował West Side Story, a nawet pierwszy
pełnometrażowy film Star Trek.

43
Kiedy zderzają się światy
When Worlds Collide (1951)

Trudno zliczyć ile powstało filmów,


w których mieszkańcy Ziemi dowiadują
się, że istnienie planety ma zostać
zakończone na ich własnych oczach.
Najczęściej koniec świata spowodowany
jest przez mknące ciało niebieskie
zmierzające do pewnej kolizji, wybicie
z orbity, albo wojnę nuklearną. Zwykle
tragedii udaje się uniknąć dzięki
ludzkiemu geniuszowi, albo katastrofa nie
prowadzi do całkowitego końca ludzkości.
Jest jednak film, którego twórcy
kompletnie zniszczyli Ziemię, pozwalając
na szczęście, by grupka wartościowych jednostek zasiała zalążek nowego życia na obcej planecie.
Co ciekawsze, był to pierwszy film opowiadający tego typu historię i znów pionierem
w podejmowaniu na ekranie zupełnie nowych tematów okazał się niezawodny George Pal.
Kiedy zderzają się światy od samego początku przenosi widza w sam środek akcji, nie kryje
przed nim sedna swojej fabuły, by powoli odsłaniać przerażającą prawdę, bo nie ma takiej potrzeby.
Od pierwszych scen rozpoczyna się wyścig. Wyścig o istnienie ludzkości.
Oto doktor Bronson z obserwatorium astronomicznego w Ameryce Południowej wzywa
specjalnego kuriera Dave’a Randalla i zleca mu dostarczenie przesyłki do Nowego Jorku. Paczka
ma być przekazana do rąk własnych doktora Hendrona. Nie jest to jednak zwykłe zadanie, bo
wszystko musi być utrzymane w ścisłej tajemnicy. Walizka zostaje przypięta kajdankami do ręki
Randalla, a on sam otrzymuje zdjęcia adresata, by przesyłka na pewno dotarła do właściwej osoby.
Doktor Bronson wydaje się być bardzo zmartwiony i twierdzi, że już niedługo nawet pieniądze nie
będą miały na tym świecie żadnego znaczenia. Podczas lotu do Nowego Jorku Dave otrzymuje
telegram, w którym jedna z gazet proponuje mu pięć tysięcy w zamian za ujawnienie zawartości
czarnej walizeczki.
W porcie lotniczym czeka już piękna córka doktora Hendrona, która zabiera kuriera do swojego
ojca. Podczas krótkiej podróży samochodem, Joyce Hendron pyta Randalla, czy nie wolałby nie
wiedzieć o tym, że wkrótce nastąpi koniec świata. Zdezorientowany Dave powoli zaczyna
domyślać się znaczenia swojej misji. Kiedy już znajdujące się w walizce zdjęcia z teleskopu zostają
przekazane adresatowi, doktor Hendron wyjaśnia ich znaczenie. Są to zdjęcia nieba przedstawiające
dwa ciała niebieskie. Jedno z nich to gwiazda dziesięciokrotnie większa od Ziemi – Bellus. Wokół
niej krąży planeta podobna do naszej – Zyra. Najpierw Zyra przeleci w pobliżu Ziemi powodując
trzęsienia ziemi, ogromne fale i wybuchy wulkanów. Dziewiętnaście dni później uderzenie Bellus
spowoduje całkowite zniszczenie naszej planety.
Obydwaj naukowcy przedstawiają swoje ustalenia na zgromadzeniu Narodów Zjednoczonych.
Twierdzą również, że Zyra jest bardzo podobna do Ziemi i najprawdopodobniej posiada atmosferę
i jakieś formy życia. Proponują, by natychmiast rozpocząć budowę rakiet, które mogłyby zabrać
grupę ludzi na Zyrę i zapoczątkować nowy rozdział w historii ludzkości. Do zderzenia zostało tylko
nieco ponad osiem miesięcy. Apel spotyka się z kpinami, niedowierzaniem i zarzutami o szukanie
popularności.

44
Doktor Hendron postanawia rozpocząć budowę pojazdu na własną rękę korzystając z pieniędzy
swoich bogatych przyjaciół. Jednak do sfinansowania projektu potrzeba więcej pieniędzy. Udaje się
zdobyć od zgorzkniałego, skrajnie aroganckiego, jeżdżącego na wózku inwalidzkim milionera
Stantona, który chce kupić sobie ocalenie na wypadek, gdyby spekulacje okazały się prawdą.
W międzyczasie między Randallem i Joyce nawiązuje się silne uczucie. Żeby usatysfakcjonować
swoją córkę, Hendron angażuje Dave’a jako swojego asystenta.

Trwa budowa rakiety - arki


Przygotowania ruszają pełną parą. Sześciuset najzdolniejszych, młodych ludzi bierze udział
w projekcie. Spośród nich wylosowane zostanie później 40 osób, które stanowić będą załogę arki.
Oprócz nich na pokładzie znajdą się zwierzęta, mikrofilmy najważniejszych książek i rzeczy
niezbędne do rozpoczęcia nowego życia. Czasu jest mało. Harmonogram prac rozpisany jest co do
godziny. W tym czasie, władze oficjalnie przyznają już, że katastrofa jest nieunikniona.
Nadchodzi dzień sądu. Dokładnie w wyznaczonym terminie Zyra przelatuje na tyle blisko
Ziemi, że powoduje to bardzo poważne skutki. Większość lądu jest zalana, ocaleni ludzie koczują
na wyżej położonych terenach, jednak do całkowitej zagłady zostało już niewiele dni. Coraz
większa część nieba przesłonięta jest tarczą gwiazdy. Kilkanaście godzin przed uderzeniem odbywa
się losowanie załogi. Oczywiście kilka miejsc jest zarezerwowanych dla twórców projektu. Kiedy
wybrańcy zaczynają wchodzić na pokład, wybucha bunt. Większość z pozostałych nie chce zostać
na pewną śmierć. Jednak statek szczęśliwie startuje i bezpiecznie wchodzi w przestrzeń kosmiczną.
Na ekranie monitora załoga obserwuje ostateczną zagładę planety Ziemia.
Rakieta szczęśliwie dociera do Zyry i ląduje na jej powierzchni. Kiedy otwiera się właz, przed
oczyma załogi rozpościera się wschód słońca nad pięknym, zielonym światem. Arka dała
schronienie małej części świata i przeniosła ją w nowe miejsce, gdzie wszystko będzie mogło
zacząć się od nowa.
W filmie dzieje się dużo i nie ma czasu na rozbudowane dialogi, dłużyzny i rozwijanie zbyt
wielu wątków. Akcja prowadzona jest liniowo z punktu A do punktu B, a widz cały czas jest
w centrum szybko dziejących się wydarzeń. Szybkie tempo nie pozwala na odwrócenie uwagi,

45
która pobudzana jest jeszcze sprawnymi efektami przedstawiającymi katastrofalne zdarzenia
i scenami budowy wielkiej rakiety. Jak zwykle w przypadku filmów, których producentem jest
George Pal, efekty stoją na wysokim poziomie, choć budżet filmu był nieduży.

Zejście na powierzchnię nowej planety


Zostały one docenione, bo film otrzymał Oscara za efekty specjalne. Aż żal pomyśleć, co by było,
gdyby na realizację przeznaczono więcej środków i czasu. Mimo oczywistych nonsensów
naukowych, wydarzenia przedstawione są w wiarygodny sposób, z dbałością o szczegóły.
Zachowano odpowiednie proporcje pomiędzy poważnymi i mniej poważnymi scenami, widz
odczuwa powagę i tragizm sytuacji, ale przeważa nadzieja. Tym bardziej, że w tak trudnej sytuacji
twórcy filmu nie pozbawili ludzkości godności. Mimo że statek zostaje zaatakowany przez
pragnący go przejąć tłum, jest to raczej akt rozpaczy. Przedstawiono za to cały szereg dowodów
wielkiego humanitaryzmu. Prawie wszyscy, którzy finansowali projekt zrezygnowali z roszczenia
sobie prawa do uczestnictwa w podróży, Dave Randall również chce oddać swoje miejsce
w rakiecie i zostaje przekonany dopiero przez lekarza, który posługując się wybiegiem perswaduje,
że misja będzie zagrożone bez udziału Dave’a. Lekarz ten to niedoszły narzeczony Joyce, który
potrafi odłożyć swoje własne pretensje na bok i zrzec się swojego szczęścia na rzecz szczęścia swej
ukochanej. Mimo bardzo napiętego harmonogramu, uczestnicy projektu nie zapominają też
o innych ludziach, którzy po pierwszym katakliźmie pozostali przy życiu i organizują im pomoc.
Wszystko to składa się na obraz ludzkości, który pozwala wierzyć w zwycięstwo dobra,
zachowanie godności w obliczu śmierci i daje nadzieję na przyszłość. To typowe podejście dla
filmów George’a Pala, który często próbował przemycić wątki religijne. Film zaczyna się od cytatu
z Biblii, a misja rakiety porównana zostaje do misji Arki Noego. Nie jest to jednak obraz
moralizatorski, a dobra rozrywka na wysokim poziomie, która również i dzisiaj może być
atrakcyjną propozycja dla miłośnika fantastyki.

46
Najeźdźcy z Marsa
Invaders from Mars (1953)

Rok 1953 był dobrym rokiem dla


kinowej fantastyki. Do amerykańskich kin
trafiło wtedy około 20 filmów, większość
z nich była na przyzwoitym poziomie,
a kilka z nich zdecydowanie przekroczyło
poziom przeciętności.
Pojawiły się nowe pomysły, a nawet filmy
dające początek nowym podgatunkom, jak
choćby Bestia z głębokości 20 000 sążni,
która zapoczątkowała powstawanie
niezliczonej ilości obrazów o ogromnych
potworach demolujących wielkie miasta. Pojawiły się fantastyczne komedie (Abott i Costello lecą
na Marsa) i co ciekawe, obok filmów dobrych, świat ujrzał również filmy przerażająco słabe.
Filmy tak słabe i irytujące, że paradoksalnie, z biegiem lat doczekały się swoistego kultu, jako
przykłady nieprawdopodobnego braku kompetencji, dzięki któremu odróżniały się od wszystkich
innych produkcji. Przybysz z kosmosu, gdzie obcy odziany jest w kostium goryla dopełniony
hełmem do nurkowania i antenkami, a inwazję Ziemi przeprowadza za pomocą maszyny do
robienia baniek mydlanych, czy Płaskowyż zaginionych kobiet są tak absurdalne, że ich oglądanie
może stanowić przyjemność dla widza, który z uśmiechem politowania przeciera oczy ze
zdziwienia. Później takich filmów będzie więcej.
Zanim jednak przyjrzymy się wielkim produkcjom z tego samego roku, zatrzymajmy się przy
filmie bardziej kameralnym, choć niezwykłym i cenionym wśród fanów. Najeźdźcy z Marsa, to
obraz, który udowadnia, że mając do dyspozycji niewielki środki można stworzyć wartościowy,
a do tego efektowny obraz inwazji z kosmosu. Po raz kolejny, William Cameron Menzies
udowodnił swój geniusz, tworząc minimalistyczną, ascetyczną wręcz scenografię, która
paradoksalnie zadziwia swoją siłą wyrazu, niesamowitością i obcością.
Historia jest prosta. Mały David Maclean pasjonuje się astronomią, a jego ojciec pracuje nad
projektem atomowej rakiety, która ma być początkiem eksploracji kosmosu. Kiedy mały David
budzi się w środku nocy by prowadzić obserwacje nieba, zamiast gwiazd widzi latający talerz, który
ląduje za jego domem i kryje się pod ziemią. Przerażony chłopiec budzi ojca, który idzie sprawdzić
co się stało. Kiedy George Maclean nie
wraca do rana, jego żona zawiadamia
policję. Funkcjonariusze idą na miejsce
zdarzenia, by po chwili zniknąć.
W końcu pojawia się George, ale jest
wyraźnie zmieniony. Jest nieprzyjemny,
agresywny, a na jego nogach znajduje
się tylko jeden kapeć. David zauważa
dziwny ślad karku ojca, jakby świeżej
rany. Pokazują się też policjanci, ale ich
zachowanie też uległo nagłej zmianie.
George nalega, by jego żona poszła
z nim za dom, po czym oboje znikają.

47
Mały David, przerażony nagłą i całkowitą zmianą ojca szuka pomocy na posterunku policji.
Kiedy chce złożyć relację komendantowi, na jego karku zauważa znajomą bliznę. Nie pomaga
natychmiastowa próba ucieczki i chłopiec zostaje zamknięty w celi. Na szczęście posterunkowy jest
ciągle sobą i zaniepokojony zachowaniem małego, wzywa piękną doktor Pat Blake. Zrównoważona
i życzliwa pani doktor dzwoni do doktora Kelstona z pobliskiego obserwatorium astronomicznego,
który zna chłopca i zaświadcza o jego zimnym, naukowym podejściu do rzeczywistości. Kiedy po
Davida zgłaszają się rodzice, Pat nie pozwala im go zabrać pod pretekstem choroby chłopca.
Pat Blake i David udają się do Kelstona, który poważnie traktuje opowieści o lądowaniu obcych.
Żołnierze lokalizują miejsce, pod którym ukryty jest statek obcych, ale zanim zdołają dostać się do
wykonanych przez obcych korytarzy, ziemia pod nogami Pat i Davida obsuwa się, a oni sami
zostają porwani przez mutantów, którzy zabierają ich do statku obcych. Tutaj doktor Blake poddana
ma zostać operacji wszczepienia odbiornika, dzięki któremu będzie pod całkowitą kontrolą
Marsjan. Na szczęście w porę nadciągają żołnierze, którzy ratują niedoszłe ofiary, a potem
podkładają ładunki wybuchowe. Kiedy grupa opuszcza podziemną bazę, statek zaczyna wynurzać
się z ziemi, ale zaraz następuje wybuch. I wtedy... David budzi się, wbiega do sypialni rodziców
i opowiada całą historię. Rozbawieni rodzice odprowadzają chłopca do jego pokoju. Po chwili
błyskawica przeszywa ciemne niebo, a za oknem swojego pokoju David obserwuje...lądowanie
latającego talerza.
Rok później film wszedł również na ekrany brytyjskich kin, ale uznano, że jego zakończenie nie
jest odpowiednie dla publiczności na wyspach. Zostało więc ono zmienione i tym razem kiedy
pojazd wybucha (teraz będąc już w powietrzu), Pat i Kelston odprowadzają Davida do jego łóżka
i mówią, że z ciał jego rodziców wyjęto już marsjańskie odbiorniki.
Zakończenie brytyjskiej wersji odbiera filmowi sens, bo cały obraz zrealizowany jest tak, jakby
widz oglądał właśnie sen małego chłopca zafascynowanego komiksowymi opowieściami o inwazji
zielonych ludzików. Wnętrza przedstawione w filmie są nienaturalne, z nadmiernie dużymi
i bardzo nielicznymi sprzętami, Ścieżka prowadząca wzdłuż płotu do miejsca lądowania kosmitów
przypomina scenę z Gabinetu doktora Caligari, w której Cezar niesie w ramionach kobietę.
Miejsce to wygląda niepokojąco, dziwnie. Kiedy David obserwuje lądowanie talerza, niebo
przeszywają błyskawice i słychać głośne grzmoty. Przejęci przez kosmitów ludzie zachowują się
sztucznie, beznamiętnie, choć raczej agresywnie. Kamera często zawieszona jest znacznie powyżej
poziomu podłogi, obserwując wydarzenia z góry. Wszystko to tworzy niesamowitą, atmosferę i to
właśnie ta atmosfera jest największym atutem filmu.
Efekty specjalne zastosowane w Najeźdźcach z Marsa są nieliczne i tak naprawdę nie mają
większego znaczenia dla uzyskanego efektu. Wartość filmu tworzy warstwa plastyczna, fabuła i gra
aktorów. Mutanci będący na usługach Marsjan to wysocy mężczyźni ubrani w zielone stroje, które
robią wrażenie obcisłych piżam uszytych ze starych zasłon okiennych. Zamiast oczu mutanci
wydają się mieć połówki piłeczek pingpongowych. Ale nie psuje to efektu, wręcz przeciwnie,
dobrze komponuje się z całością.
Niepowtarzalną atmosferę buduje też pomysłowo wykorzystana oprawa muzyczna. Sceny,
w których nie ma bezpośredniego zagrożenia ilustrowane są przyjemną, lekką i sielską wręcz
muzyką, ale kiedy w Davidzie rodzi się strach, zastępują ją dźwięki przypominające odgłosy
z nawiedzonego domu. Tym razem nie wykorzystano elektronicznych efektów, ale nieco
zniekształcony śpiew szesnastoosobowego chóru. Rezultat takiego działania jest piorunujący.
Najeźdźcy z Marsa to jeden z najbardziej cenionych filmów fantastycznych lat pięćdziesiątych.
Jego atmosfera, fabuła, scenografia pozostawiają niezatarte wrażenie wśród większości fanów
gatunku. Mimo skromnych środków, jego twórcy udowodnili, że w fantastyce najważniejsza jest
wizja, a niewielu innych potrafiło dowieść tego równie skutecznie.

48
To przybyło z kosmosu
It Came from Outer Space (1953)

To przybyło z kosmosu pod wieloma


względami jest obrazem przełomowym. Był to
pierwszy film zrealizowany przez znaczące studio
w technologii 3-D, pierwszy z dźwiękiem
stereofonicznym, pierwszy, którego akcja toczy się
na pustynnych terenach południa Stanów
Zjednoczonych i pierwszy film science-fiction
wyreżyserowany przez Jacka Arnolda. Najlepiej
jednak jest całkowicie zapomnieć o tych w sumie
statystycznych danych, wygodnie rozsiąść się
w fotelu i oddać niewątpliwej przyjemności
oglądania filmu. Wtedy przekonamy się, że swój
status klasyka zawdzięcza świetnemu scenariuszowi i doskonałej realizacji, a nie pionierskości.
Nic dziwnego, skoro całą historię wymyślił Ray Bradbury i jego materiał stanowił podstawę
scenariusza, a reżyserem filmu został Jack Arnold będący jednym z najlepszych i najbardziej
płodnych reżyserów gatunku. Arnold był twórcą szeregu filmów, z których praktycznie wszystkie
wyróżniały się wysokim poziomem, nieosiągalnym dla większości filmów sf z tamtego okresu.
Wystarczy wymienić kilka z nich – Potwór z Czarnej Laguny Wyspa Ziemia, Tarantula, Człowiek,
który się niesamowicie zmniejszał znalazły poczesne miejsce wśród najbardziej uznanych obrazów
fantastycznych.
Młody pisarz i astronom, John Putnam mieszkający w domu położonym obok niewielkiego
miasteczka stanu Arizona, spędza miły wieczór w towarzystwie swojej dziewczyny Ellen Fields,
kiedy z nieba spada ogromny meteor. Następnego dnia podekscytowany John wraz z Ellen pilotem
śmigłowca udają się na miejsce zdarzenia, gdzie ich oczom ukazuje się ogromny krater. John
schodzi do jego wnętrza i widzi dziwny, częściowo przysypany, kulisty pojazd. Po chwili kamienie
osypują się i całkowicie zakrywają statek kosmiczny. Dzień później miejsce zdarzenia roi się już od
dziennikarzy, ale ani oni, ani mieszkańcy miasteczka nie wierzą w opowieść o obcych.
Kiedy Ellen i John jadą samochodem, po drodze mijają dwóch pracowników zajmujących się
instalacją telefoniczną Franka i George’a. Po chwili John postanawia zawrócić i sprawdzić, czy
mężczyznom nie przytrafiło się nic złego. Ich ciężarówka stoi zaparkowana przy drodze, ale jest
pusta. Na szczęście z zarośli wychodzi George, ale jest dziwnie zmieniony. Sztywny, mówiący
nieswoim głosem, zachowuje się w sposób nienaturalny. John dostrzega rękę drugiego z mężczyzn
wystającą zza kamienia. Natychmiast wsiada do samochodu i jedzie zawiadomić szeryfa. W tym
czasie Frank, który był nieprzytomny, odzyskuje świadomość i widzi dwie identyczne postacie,
obie wyglądające jak jego towarzysz. „Fałszywy” George wyjaśnia, że jest istotą potrafiącą
przybrać każdą postać, ale że nie chce nikogo skrzywdzić. Musi jednak na jakiś czas przybrać
ziemską tożsamość.
Kiedy szeryf dociera na miejsce zdarzenia, nie ma już żadnych śladów świadczących
o czyjejkolwiek obecności. Jednak wieczorem wzywa on Johna do swojego biura, gdzie są już żony
Franka i Georga. Kobiety są przerażone, bo ich mężowie zachowują się w dziwny sposób,
a wieczorem po prostu wyszli z domów twierdząc, że mają pilną robotę. Firma telefoniczna
zaprzecza jednak otrzymaniu takiego zlecenia. Poza tym okazuje się, że w miasteczku okradziony

49
został sklep z artykułami przemysłowymi, a naukowiec badający krater i jego asystent zniknęli
w tajemniczych okolicznościach. Szeryf zaczyna przekonywać się do opowieści pisarza.
Tego samego wieczoru obcy telefonicznie informują Johna, że porwali Ellen i żądają, by
przybył do starej kopalni znajdującej się przy kraterze. Kiedy szeryf czeka przy samochodzie, John
rozmawia z jednym z przybyszów, który wyjaśnia cel ich pobytu. Statek kosmiczny uległ awarii
i wymaga naprawy. Kosmici muszą dokonać naprawy, potrzebują do tego trochę sprzętu, a przede
wszystkim czasu. Nie mogą się ujawnić, bo ludzkość nie jest jeszcze gotowa na spotkanie
i wszystko, co inne traktowane jest jako niebezpieczeństwo. Dlatego przybysze muszą podszywać
się pod ludzi. Nie zamierzają
jednak nikogo skrzywdzić
i uwolnią ludzi, kiedy będą
gotowi do odlotu. Jeżeli jednak
ktoś spróbuje im przeszkodzić,
może dojść do wielkiej tragedii.
John ma utrzymać wszystkich
z dala od miejsca lądowania.
Szeryf z oporem, ale zgadza się
w tym pomóc, jednak pod
wpływem impulsu zmienia
decyzję, zbroi mieszkańców
i rusza w kierunku pojazdu.
Po drodze „podmieniony” Frank
zostaje zastrzelony.
W tym czasie John wchodzi do kopalni, gdzie zastaje grupę kosmitów w trakcie pracy, którzy
jednak postanawiają zniszczyć swój statek. Nie chcą dostać się w ręce ludzi, choć spowoduje to
katastrofę. John przekonuje ich, by w dowód dobrej woli wypuścili przetrzymywanych ludzi. Kiedy
grupka opuszcza kopalnię, John wysadza wejście, blokując dostęp do pojazdu. Przekonuje to
pościg, że obcy zostali uwięzieni wewnątrz i skazani na zagładę. Wkrótce wszyscy obserwują, jak
spod ziemi wyłania się kulisty, płonący obiekt, który wznosi się coraz wyżej i znika na niebie.
Pewnie kiedyś jeszcze wróci, ale tym razem ludzkość nie była gotowa na przyjacielskie spotkanie.
Po raz pierwszy twórcy filmowi przedstawili obcych, którzy próbują zająć miejsce zwykłych
obywateli przeciętnego miasteczka, przyjmując ich tożsamość. Ten motyw będzie powtarzał się
wielokrotnie. Zwykle będzie to akt wrogiej inwazji, związany z całkowitą eliminacją ludzkiej
jednostki, która posłużyła za pierwowzór. Tym razem jednak obcy zachowują Ziemian przy życiu,
ukrywając ich jedynie na jakiś czas, a sam fakt przybrania ludzkiej postaci jest koniecznością, którą
woleliby uniknąć. Co więcej, w obliczu zagrożenia, obcy uwalniają przetrzymywanych ludzi, choć
można byłoby przypuszczać, że lepiej dla nich byłoby wykorzystać Ziemian jako zakładników.
Są to istoty szlachetne, przewyższające nas rozwojem technologicznym i mentalnym. Przybranie
ludzkiej postaci jest niezbędne, bo ludzkość nie jest gotowa na spotkanie z przedstawicielami obcej
cywilizacji. Nie chodzi tu o zacofanie technologiczne, ale o rozwój duchowy i moralny.
Według wszelkich ziemskich standardów przybysze wyglądają po prostu obrzydliwie i w oczach
każdego z ludzi uchodzić muszą za żądne krwi potwory. Kontakt wiązałby się więc ze śmiertelnym
niebezpieczeństwem. Nie jesteśmy jeszcze gotowi na odrzucenie swoich uprzedzeń, musimy więc
jeszcze trochę poczekać.

50
Wojna światów
War of the Worlds (1953)

Pamiętam pewien wieczór z dzieciństwa.


Miałem zaledwie kilka lat, ale w mojej pamięci
ciągle jest wspomnienie tej chwili, kiedy
zasiadłem przed ekranem naszego czarno-białego
telewizora, by obejrzeć wieczorny film. Nie wiem
o czym był to film, nie pamiętam żadnej z postaci,
ani tytułu. Pamiętam za to długie, łabędzie szyje,
majestatycznie podnoszące się ponad poziomem
ziemi, które nagle, z okropnym sykiem wyrzucały
z siebie śmiertelne, niszczycielskie promienie.
Widok ten był tak paraliżujący, przerażający
i sugestywny, że przez wiele następnych dni w
mojej głowie nie było miejsca na nic innego poza obrazem śmiertelnych laserów. Kiedy wiele lat
później zasiadłem w wygodnym fotelu, by zobaczyć Wojnę światów, doznałem olśnienia.
Znów ujrzałem strumienie promieni wyrzucane z długich, wysuwających się ku górze laserów.
Znów poczułem dreszcz i emocje, nie mniejsze chyba niż wtedy, gdy bałem się pójść do swojego
pokoju. Wrażenia, jakie towarzyszyły mi podczas seansu w dorosłym już życiu były niewiele
słabsze niż wtedy, gdy byłem małym chłopcem.
Film zaczyna się od komentarza, dzięki któremu dowiadujemy się, że nasza staruszka Ziemia od
wielu lat obserwowana jest przez rozumne istoty zamieszkujące Mars. Ku naszemu nieszczęściu,
Ziemia jest jedyną planetą w układzie słonecznym, która może zostać wykorzystana przez Marsjan
w celu kolonizacji. W kolejnych latach filmy science-fiction bardzo często rozpoczynać się będą
w podobny sposób, od komentarza wprowadzającego widza w środek akcji, budującego napięcie
i podsycającego jego ciekawość.
Chwilę później znajdujemy się w typowym amerykańskim miasteczku, którego mieszkańcy
obserwują upadek wyjątkowo dużego meteoru. Kiedy wiadomość o zdarzeniu dociera do
obozujących niedaleko naukowców, specjalista od fizyki astronuklearnej, doktor Clayton Forrester,
postanawia przyjrzeć się obiektowi. Meteor jest olbrzymi i rozgrzany do czerwoności, ale wykazuje
dziwne cechy – krater po upadku jest zdecydowanie zbyt mały, a sam obiekt emituje
promieniowanie. Z dokładnymi oględzinami trzeba poczekać do następnego dnia, kiedy
temperatura powinna być już znacznie niższa. Wszyscy wracają do domów, a przy kraterze
pozostaje trzech strażników. Doktor Forrester razem z poznaną rano dziewczyną – Sylvią Van
Buren spędza wieczór na potańcówce. Tymczasem z leżącym nieopodal meteorem zaczynają się
dziać dziwne rzeczy. Okazuje się, że posiada on właz, który nagle zaczyna się otwierać. Pilnujący
go mężczyźni są przerażeni, ale pokonują strach i wyposażeni w białą flagę postanawiają nawiązać
kontakt z przybyszami. Z otworu powoli wysuwa się coś, co przypomina szyję kobry, a po chwili
wystrzela strugę promieni, które zamieniają Ziemian w parę wodną.
Tymczasem w mieście gasną światła, a jego mieszkańcy dostrzegają pożar, który wybuchł
w miejscu spoczynku meteoru. Kiedy na miejsce dociera Forrester i dwóch policjantów, widzą
cienie pozostałe po mężczyznach i zniszczoną ciężarówkę. Po chwili zniszczony zostaje samochód
policyjny, a niebo przeszywa ślad kolejnego pojazdu.
Okazuje się, że podobne obiekty wylądowały również w innych miejscach całego świata,
z których docierają raporty o zniszczeniach. Tymczasem armia przygotowuje atak, jednak okazuje

51
się on całkowitą klęską. Pojazdy Marsjan otoczone są polem siłowym, przez które nie może
przeniknąć żaden pocisk. Doktor Forrester i Sylvia zdołali uciec przed atakiem korzystając
z niewielkiego samolotu, ale ich maszyna rozbija się, a oni sami szukają schronienia na pobliskiej,
opuszczonej farmie. W nocy farma zostaje zniszczona przez kolejny, lądujący na ziemi pojazd.
Doktor i dziewczyna przerażeni czekają na rozwój wypadków w ruinach budynku, kiedy przez
okno wsuwa się wężowata macka zakończona kamerą. Foresterowi udaje się odciąć kamerę, ale po
chwili jeden z Marsjan postanawia osobiście zbadać sytuację. Na szczęście bez swojej technologii,
najeźdźcy okazują się być raczej bezsilni. Doktor porywa kamerę, kawałek szmaty z krwią obcego
i razem z Sylvią ucieka z farmy. Tymczasem Marsjanie w szybkim tempie opanowują Ziemię,
pozostawiając za sobą jedynie zgliszcza. Nie powstrzymała ich nawet bomba atomowa.
W ciągu sześciu dni powinni opanować cały glob, eliminując ludzi z jego powierzchni. Zdobycze
Forrestera mogą być nadzieją dla ludzkości na znalezienie skutecznej broni. Nadzieje okazują się
płonne. Kiedy pojazdy najeźdźców zbliżają się do Los Angeles, naukowcy pracujący nad środkami
obrony bezskutecznie próbują się ewakuować, ale przerażony tłum nie daje im szans. Podobny los
spotyka doktora, który jako ostatni miał zabrać resztki sprzętu z laboratorium, uciec w góry i tam
spotkać się z kolegami i z Sylvią. Kiedy wojenne maszyny równają miasto z ziemią.
Forrester dociera do kościoła, w którym schronienie znalazła również Sylvia. Zgromadzeni
modlą się w spokoju, gotowi na śmierć, która spotka ich już za chwilę. I wtedy dzieje się coś
niezrozumiałego. Zawieszone w powietrzu pojazdy zaczynają bezwładnie spadać i nieruchomieć.
Kiedy grupka zgromadzonych w kościele ludzi podchodzi do jednego z nich, w kadłubie statku
otwiera się właz, a z jego wnętrza powoli wychyla się ręka obcego, po czym nieruchomieje.
Podobna sytuacja ma miejsce na całym świecie. Dziwne zdarzenia wyjaśnia komentarz: ”Kiedy już
zawiodły wszystkie działania, jakie mógł podjąć człowiek, Marsjanie zostali zniszczeni, a ludzkość
ocalona, przez najmniejsze stworzenia, jakie Bóg w swej mądrości umieścił na tej Ziemi”.

Śmiercionośny pojazd Marsjan. Piękny, prawda ?

52
Okazuje się, że marsjańska technologia, której człowiek nie mógł się przeciwstawić
w najmniejszym nawet stopniu, zawiodła w obliczu zagrożenia, jakie dla najeźdźców stanowiły
ziemskie bakterie. Ich organizmy nie były przygotowane do kontaktu z ziemską atmosferą. Nawet
największa potęga techniczna nie znaczy wiele w konfrontacji z najprostszym nawet dziełem
Stwórcy.
Wielkimi atutami filmu są szybka, trzymająca w napięciu akcja i bardzo dobre efekty specjalne,
mimo stosunkowo niewielkiego budżetu. Faktem jest, że czasami wyraźnie widać sznurki, na
których zawieszone były makiety marsjańskich pojazdów, ale w żaden sposób nie burzy to
wrażenia realności inwazji. Projekt samych pojazdów zaliczyć można do jednego z najlepszych
wśród wszystkich maszyn przedstawianych w filmach science-fiction. Statki Marsjan mają dość
prostą, zwartą bryłę, z jednej strony są bardzo pomysłowe, zdecydowanie nieziemskie, ale z drugiej,
nie odpychają swoim nadmiernym udziwnieniem. Warto podkreślić też, że atak maszyn jest
świetnie połączony z towarzyszącymi mu dźwiękami. Każdy wystrzał śmiertelnych promieni
wysyłanych przez wężowatą mackę
to nie tylko potworne uderzenie
światła, ale równie sugestywny,
syczący i przenikający dźwięk.
Pojazdy Marsjan emitują też
zielone, krótkie promienie ze
swoich boków, którym towarzyszą
równie uderzające, znacznie niższe
dźwięki. Kiedy grupa kilku maszyn
niszczy budynki Los Angeles,
wrażenie dźwiękowe jest równie
mocne, jak przy ataku całej armii
czołgów i artylerii. W ten sposób
destrukcja i zagrożenia zostały
podkreślone i spotęgowane.
To już trzeci film fantastyczny, wyprodukowany przez Georg’a Pala, a co więcej, nie ostatni.
To też trzecia nominacja do Oscara za efekty wizualne i druga wygrana. Do realizacji filmu Pal
zatrudnił bardzo sprawnego reżysera Byrona Haskina i nie będzie to ostatnie spotkanie tych dwóch
panów. Dwa lata później ich współpraca zaowocuje powstaniem Podboju kosmosu i Z Ziemi na
Księżyc (1958). Później jeszcze Haskin wyreżyserował uznany film Robinson Crusoe na Marsie
(1964), tym razem bez pomocy Pala.
W historii kina wiele było obrazów przedstawiających inwazję z obcej planety. Ale rzadko widz
miał okazję oglądać atak na taką skalę. Zwykle obce siły składały się z jednego pojazdu, co
najwyżej kilku, a zasięg działania obcych rzadko wykraczał poza teren jednego miasta. Stworzenie
obrazu globalnej destrukcji wymagało odwagi i wyobraźni. Wojna światów jest chyba najlepszym
przykładem efektywnego wykorzystania możliwości, jakie daje pomysł ataku na wielką skalę.
To doskonały, bardzo efektowny film, który miał niebagatelny wpływ na późniejszych twórców.
Takie filmy jak Dzień Niepodległości, czy remake filmu zrealizowany przez Stevena Spielberga
z 2005 roku wyrastają z tradycji Wojnie światów, a to najlepiej chyba świadczy o walorach tego bez
wątpienia klasycznego dzieła.

53
Bestia z głębokości 20 000 sążni
The Beast From 20,000 Fathoms (1953)

To kolejny film, który trudno nazwać


wybitnym, a który miał duże znaczenie dla rozwoju
kina science-fiction. Kiedy Eugene Lourié
reżyserował Bestię, pewnie nawet nie przypuszczał,
że właśnie daje życie odrębnego podgatunkowi,
który zaowocuje bardzo dużą ilością obrazów,
zostanie z powodzeniem rozwinięty na innym
kontynencie i przetrwa, choć w ograniczonym
zakresie, do naszych czasów. Co prawda nie jest to
wcale pierwszy film o ogromnym gadzie siejącym
zniszczenie wśród ludzkich miast, bo podobne
sceny można było zobaczyć prawie trzydzieści lat
wcześniej w Zaginionym świecie, ale to właśnie Bestii z głębokości 20 000 sążni zawdzięczamy
powstanie niezliczonej ilości filmów o ogromnych, prawie niezniszczalnych monstrach, które
zmiatały z powierzchni ziemi całe miasta. Pomysł ten eksploatowany był w późniejszych latach
w takich obrazach jak Dwadzieścia milionów mil od Ziemi, Ogromny Behemoth, Gorgo, czy
Reptilicus. W każdym z nich, ogromny, kilkudziesięciometrowy, dinozauropodobny stwór swą
ogromną masą niszczy ludzkie osiedla i wielkie miasta, zgniatając wielkie domy jakby były
kartonowymi pudełkami. Praktycznie zawsze kataklizm spowodowany jest działaniem ludzkim.
Potwór zostaje zbudzony ze snu próbnym wybuchem bomby atomowej, wykopany w trakcie prac
archeologicznych, albo nawet przywieziony z Wenus. Tak naprawdę powód jego pojawienia się jest
drugorzędny. Najważniejsze jest pokazanie jego niszczycielskiej mocy w jak najbardziej
widowiskowych scenach, które mają przyciągnąć do kin przede wszystkim młodą publiczność.
Nawet zmasowany ostrzał nie jest w stanie zatrzymać monstrum, dopiero specjalne środki mogą
unicestwić olbrzyma, a i to nie zawsze.
Jednak największa fala naśladownictwa zalała Azję. Rok po Bestii w Japonii powstała Godzilla,
film, który rozwiązał bezdenny worek z wielkimi potworami. W Japonii powstało kilkadziesiąt
filmów, które często niewiele się od siebie różniły. Fabuła była tylko pretekstem, a publiczność
i tak przez połowę filmu czekała tylko na pojawienie się potwora i rozpoczęcie demolki. Jednak
azjatyckimi produkcjami zajmiemy się w sekcji poświęconej Godzilli.
Tymczasem wróćmy do Bestii z głębokości 20 000 sążni. Pierwsze sceny rozgrywają się daleko
na północy, za kołem polarnym. Grupa naukowców przeprowadza próbny wybuch bomby
atomowej. Kiedy dwóch naukowców udaje się do punktów pomiarowych, by zebrać dane po
wybuchu, ich oczom ukazuje się ogromne, prehistoryczne zwierzę. Lawina wywołana przez
olbrzyma zasypuje jednego z mężczyzn, ale drugi zostaje odnaleziony i przewieziony do szpitala
w Nowym Jorku. Tam jednak nikt nie wierzy opowieściom Thomasa Newsbitta. Kiedy jednak
Thomas odnajduje w gazecie wzmiankę o zatopieniu kutra rybackiego i o tym, że jedyny ocalały
mówi o ataku potwora, postanawia udać się do największego autorytetu w dziedzinie paleontologii
po pomoc. Doktor Thurgood Elson uważa, że uwolnienie z lodów żywego prehistorycznego stwora
jest niemożliwe.
Kiedy media donoszą o kolejnym zatopieniu statku w podobnych okolicznościach, u Thomasa
zjawia się młoda i piękna asystentka doktora Elsona. Wśród zaprezentowanych przez nią rysunków
wymarłych stworów Thomas odnajduje obrazek przedstawiający widziane przez siebie zwierzę.

54
Młodzi naukowcy postanawiają udowodnić istnienie gada. Odnajdują jedynego marynarza
ocalałego z zatopionego kutra i w obecności doktora Elsona pokazują mu ten sam zestaw rysunków,
który analizował Thomas. Marynarz bez wahania wskazuje ten sam obrazek. Sceptycyzm Elsona
zaczyna ustępować entuzjazmowi.
Wkrótce mają miejsce następne wypadki. Zburzona zostaje latarnia morska, ginie kolejny
statek. Wszystkie te zdarzenia mają miejsce wzdłuż prądu arktycznego, który dopływa do Nowego
Jorku. Na razie jednak wszystko wskazuje na to, że bestia znajduje się teraz w podmorskich
kanionach, w których znaleziono jedyne szczątki jego przodków. Doktor Elson postanawia zejść
pod wodę w poszukiwaniu zwierzęcia i jego plan udaje się. Niestety widok żywego dinozaura jest
ostatnim w życiu doktora.

Bestia atakuje Nowy York

Niedługo potem Bestia pojawia się w dokach Nowego Jorku. Wychodzi na ląd i sieje
zniszczenie na ulicach metropolii. Armia nie jest w stanie jej zatrzymać, bo kule ześlizgują się po
grubym pancerzu. Zwierzę zostało jedynie zranione i z zatłoczonych ulic przeniosło się do
opustoszałego lunaparku. Jakby wszystkiego było mało, okazuje się, że krew bestii jest skażona
i zabicie potwora konwencjonalnymi środkami może spowodować rozprzestrzenienie się choroby.
Thomas wpada na pomysł, by w ranę bestii wystrzelić radioaktywny izotop, który zniszczy skażoną
tkankę. Dwójka śmiałków wspina się na drewnianą konstrukcję olbrzymiej kolejki, wśród której
odpoczywa potwór. Strzał jest celny, ale zaraz po nim konstrukcja staje w ogniu. Bestia kona
w płomieniach uwalniając ludzkość od niebezpieczeństwa.

55
Potwór przedstawiony w filmie to model animowany poklatkowo. Technika ta ma swoje wady.
W ten sposób nigdy nie uda się stworzyć doskonałego złudzenia rzeczywistości, ale Bestia
z głębokości 20 00 sążni udowadnia, że taka animacja może dać bardzo widowiskowe efekty.
W tym przypadku są one dziełem jednego z najbardziej znanych specjalistów w tej dziedzinie.
Ray Harryhausen, pracował wcześniej z Willisem O’Brienem, a Bestia była jego pierwszym
samodzielnym filmem pełnometrażowym. Trzeba przyznać, że jego kunszt nie ustępuje
umiejętnościom mistrza, za to Harryhausen miał więcej okazji do udowodnienia swojej wielkości.
Jego dziełem są takie spektakularne widowiska jak To przybyło z głębi morza, gdzie gigantyczna
ośmiornica schodzi na ląd by zaatakować ludzi, czy Ziemia kontra latające spodki, w którym cała
armia latających talerzy niszczy Waszyngton. Harryhausen nie bał się żadnych wyzwań, a jego
nazwisko zawsze gwarantowało wysoki poziom efektów specjalnych. Stworzone później filmy
o ogromnych potworach, przynajmniej te realizowane w USA i Europie, wykorzystywały tę samą
technikę animacji, jednak żaden z nich nie dorównuje technicznie swojemu pierwowzorowi.
Jeżeli przez chwilę zapomnimy o efektach, okazuje się, że Bestia z głębokości 20 000 sążni nie
jest filmem szczególnie dobrym. Scenariusz należy do przeciętnych, dialogi są jeszcze słabsze,
aktorzy nie rażą brakiem kompetencji, ale też nie zachwycają. Mimo to, film ogląda się
z przyjemnością i w momencie premiery spotkał się z dużym zainteresowaniem.
Jest jeszcze jedna rzecz warta odnotowania. Potwór zostaje uwolniony spod lodu i przywrócony
do życia przez wybuch bomby atomowej. Atom stanie się słowem kluczowym, integralnym
elementem i symbolem lat pięćdziesiątych, a kina science-fiction z tego okresu w szczególności.
Prawie wszystkie potwory, insekty, plagi i nieszczęścia przedstawione w tym okresie na ekranie
wywołane zostały przez energię atomową nieopatrznie uwolnioną przez człowieka. Każda rakieta,
obojętnie czy ziemska, czy z obcej planety, napędzana była silnikiem atomowym. Energia atomowa
mogła służyć każdemu celowi, jaki tylko twórcy byli w stanie sobie wyobrazić. Wiara w nią
i obawa przed nią naznaczyły kino fantastyczne w sposób szczególny. Kolejnym bez przerwy
powtarzanym elementem było zagrożenie ze strony komunistów. Jeżeli gdzieś pojawiał się latający
talerz, pierwszą, oczywistą myślą było przeświadczenie, że być może jest to tajna broń ze Związku
Radzieckiego. Nawet jeżeli Ziemia atakowana była przez najeźdźców z obcej planety, wielu
widzów i krytyków przekonanych było, że jest to parafraza najazdu grożącego ze strony
komunistów.
Bestia z głębokości 20 tysięcy sążni to film, który ciągle potrafi sprawić widzowi wiele radości.
Efekty specjalne nie są w stanie oszołomić dzisiejszego widza, ale bez wątpienia znakomita praca
Harryhausena pozwoliła stworzyć atmosferę i wciągnąć widza. Przede wszystkim jednak Bestia
pamiętana będzie jako film, który zapoczątkował szaloną popularność olbrzymich monstrów, które
zaatakowały kina całego świata w późniejszych latach.

56
Potwór z Czarnej Laguny
Creature From the Black Lagoon (1954)

Autorzy filmu nie dają widzowi czasu na rozgrzewkę i już


w pierwszej scenie pokazują przedziwną, skamieniałą rękę
nieznanego zwierzęcia wystającą z wapiennej ściany. Jest to
znalezisko dokonane podczas badań naukowych prowadzonych
przez doktora Thomposna w Amazonii. Natychmiast
zorganizowana zostaje wyprawa w celu odnalezienia pozostałej
części szkieletu, a w niej, oprócz doktora Thomsona, udział
biorą między innymi młody i przystojny naukowiec David
Reed, jego narzeczona, również naukowiec, Kay Lawrence,
a także dyrektor instytutu Mark Williams.
Kiedy poszukiwania reszty szkieletu okazują się bezowocne, naukowcy dochodzą do wniosku,
że część skały zawierająca szkielet mogła spaść do rzeki i w końcu z jej nurtem dotrzeć do laguny
zamykającej tę odnogę. Gdy grupa dociera na nowe miejsce poszukiwań, Kay wskakuje do wody,
by zażyć kąpieli. Jednak nie zdaje sobie sprawy z tego, że pod powierzchnią wody jest śledzona
przez wyraźnie zafascynowanego nią potwora. Kiedy już dziewczyna wchodzi na pokład, w sieć
przymocowaną do statku dostaje się coś na tyle dużego i silnego, by rozerwać więzy i uciec.
David i Mark schodzą pod wodę, żeby zrobić kilka zdjęć. Wtedy też stwór zostaje ugodzony
harpunem, ale znów ucieka, a zdjęcia pokazują jedynie wodorosty. Niedługo potem potwór
wchodzi na pokład i zabija jednego z członków załogi. Kapitan statku proponuje rozsypać na
wodzie specjalny narkotyk, który usypia ryby i stosowany jest do połowu. Środek oszałamia
stwora, ale nie unieszkodliwia go. David i Mark dopływają za nim do jaskini będącej siedliskiem
potwora, ale ten wydostaje się z pieczary i usiłuje porwać dziewczynę. Jednak odurzony
narkotykiem pada i zostaje umieszczony w klatce. W nocy potwór uwalnia się, zabijając przy tym
strażnika. Po ostrej wymianie zdań, naukowcy postanawiają nie ryzykować, opuścić lagunę i wrócić
z lepszym wyposażeniem. Nie jest to jednak takie łatwe. bo wyjście z laguny zatarasowane jest
pniem drzewa, najwyraźniej umieszczonym celowo przez rządnego zemsty mieszkańca laguny.
Żeby usunąć przeszkodę trzeba zejść pod wodę. W czasie tej operacji ginie Mark Williams, ale pień
w dalszym ciągu zamyka drogę ucieczki. David ponownie schodzi pod wodę, uzbrojony w butlę
tlenową napełnioną roztworem tego samego narkotyku, który wcześniej udowodnił już swoją
skuteczność. Dzięki temu Davidowi
udaje się zaczepić linę za pień
zwalonego drzewa, ale potwór
wykorzystał okazję, by wejść na
pokład i porwać Kay. David
natychmiast rusza na ratunek i mało
nie przypłaca tego życiem.
W ostatniej chwili do jaskini
nadciąga reszta załogi uzbrojona
w strzelby. Mimo kilku ran, stwór
chwiejnym krokiem oddala się
i znika w ciemnościach. Niechybnie
nie jest to koniec jego przygód,
choć film niestety się kończy.

57
Potwór z Czarnej Laguny odniósł wielki sukces i jest jednym z bardziej rozpoznawalnych
filmów z lat pięćdziesiątych. Kiedy porównamy go z innymi, podobnymi produkcjami z tamtych lat
okaże się, że historyjka o człokokształtnym potworze ukrytym wśród nieodkrytych lasów Amazonii
równie dobrze mogłaby stać się filmem bardzo marnym, niewartym większej uwagi, bo jakże wiele
prób przedstawienia podobnych zdarzeń kończyło się żałosnym wręcz efektem. Jednak Potwór to
jeden z najlepszych tego typu filmów. Co więc zdecydowało o jego sukcesie? Na pewno udany
scenariusz, który z banalnej przygody w dżungli, jakich wcześniej powstało już wiele, zrobił pełen
napięcia thriller, trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny. Aktorzy są kompetentni,
choć nie błyszczą szczególnym blaskiem. Jednak jak to zwykle bywa z fantastyką, nie jest to
element decydujący o wartości filmu. Szczególnie udanym elementem, chyba decydującym
o wielkim powodzeniu, był sam Potwór. Doskonale zaprojektowany kostium świetnie łączył
zwierzęce i humanoidalne elementy. Nie ma wątpliwości, że jest to zwierzę, ale jest w nim coś
niepokojąco ludzkiego, coś, co pozwalana nam wierzyć, że Potworem targają ludzkie uczucie w nie
mniejszym stopniu, niż przeciętnym przedstawicielem naszej rasyj. Widz jest przekonany, że
fascynacja kobietą, gniew, żądza zdrady są dla stwora zupełnie naturalne. Dzięki temu fabuła może
pozostać poważną i wiarygodną. Poza tym, stwór jest bardzo wiarygodny od strony fizycznej.
Wygląda bardzo naturalnie i widz ma wrażenie, że w filmie występuje nie aktor, a prawdziwe, żywe
zwierzę. Kostium wykorzystany w filmie należy do najbardziej udanych w historii filmów
o monstrach. Wykonany został bardzo starannie, z dbałością o najdrobniejszy element. Dzięki temu
twórcy filmu mogli pokazać duże zbliżenia bez obawy o utratę efektu, a kiedy widz staje twarzą
w twarz z panem Czarnej Laguny, ciarki na plecach są powszechną reakcją. Wykonane zostały dwa
stroje, jeden cięższy, bardziej dokładny do zdjęć na powierzchni i drugi, lżejszy i bardziej wygodny
do zdjęć podwodnych. A właśnie zdjęcia
podwodne to kolejny, bardzo udany
element filmu. Ich głównym bohaterem
nie są atrakcyjne podwodne krajobrazy,
a pełna gracji i tajemnicy bestia.
W sekwencjach tych grał ją Ricou
Browning, który był doskonałym
pływakiem i potrafił wstrzymać oddech
na pięć minut. Wielkie wrażenie robi
scena, w której stwór płynie płytko pod
powierzchnią, prawie dotykając nie
zdającej sobie z niczego sprawy Kay.
Sukces Potwora z Czarnej Laguny musiał zostać wykorzystany finansowo Już rok później na
ekrany trafiła kontynuacja opowieści zatytułowana Zemsta potwora. Atutem filmu było
przeniesienie akcji na Florydę, gdzie schwytany stwór stanowi atrakcję dla turystów
odwiedzających oceanarium i jest przedmiotem badań dwójki wyjątkowo przystojnych
naukowców. Cykl zamknięty został trzecią częścią Potwór kroczy między nami, która powstała
w 1956 roku. Powszechnie uznaje się, że kolejne części nie dorównują pierwszej, a nawet, że
w żadnym stopniu nie zbliżają się do jej jakości. Nie do końca mogę się zgodzić z tą opinią.
Szczególnie druga odsłona jest ciągle interesującą i solidnie zrealizowaną produkcją, ale i ostatnia
jest warta obejrzenia, zwłaszcza dla fanów filmów o potworach. Szkoda tylko, że żaden z trzech
filmów nie był kolorowy.

58
Godzilla
Gojira (1954)

Bestia z głębokości 20 000 sążni


zapoczątkowała modę na olbrzymie monstra, ale
najbardziej znany potwór w historii kina
niespodziewanie nadciągnął z zupełnie innej części
świata. Wypłoszony ze swojego naturalnego,
nieznanego ludzkości środowiska, i zmutowany
wybuchem bomby atomowej Godzilla stał się
najbardziej rozpoznawalnym olbrzymem kina.
Polskiemu widzowi znany jest głównie z filmów
tworzonych w drugiej połowie lat sześćdziesiątych
i siedemdziesiątych, kiedy to filmy z Godzillą
w roli głównej przyciągały do kin rzesze młodych
widzów, budząc ich zachwyt i oddanie, które dla wielu nie minęło do dziś.
W produkcjach tych Godzilla zgniata stopami budynki Tokio zamieniając je w pył, jednak
wielki potwór raczej bawi, niż straszy, wykonuje podskoki, rozmawia z innymi potworami,
popisuje się chwytami karate i budzi sympatię. Jednak kiedy wielki dinozaur powstawał w roku
1954, jego natura była zgoła inna. Był ucieleśnieniem najstraszniejszych żywiołów, gniewem
i zemstą natury, z którą igrał nieostrożny człowiek, karą za głupotę, okrucieństwo
i krótkowzroczność, narzędziem ludzkiej samodestrukcji.
Godzilla zaczyna się w taki sam sposób, jak większość podobnych filmów. Kiedy
w tajemniczych okolicznościach tonie statek floty handlowej, natychmiast na miejsce zdarzenia
wysłane zostają kolejne jednostki, ale i one giną bez żadnego wyraźnego powodu. Tymczasem do
jednej z wysp dopływa rozbitek, który stwierdza, że za wszystkim kryje się potwór. Następnej nocy
nad wyspą rozpętuje się burza, a wioska zostaje zniszczona. Zeznający przed specjalną komisją
mieszkańcy uważają jednak, że to nie sztorm jest winien tragedii, a jakieś ogromne zwierzę. Kiedy
grupa badawcza dociera na miejsce zdarzenia, by zbadać jego przyczyny okazuje się, że teren jest
napromieniowany, a pomiędzy zniszczonymi chatami odciśnięte są olbrzymie ślady. Wkrótce
pojawia się sprawca całego zamieszania, większy od góry, wyglądający jak dinozaur potwór.
Wypędzone atomowym wybuchem ze swojego naturalnego środowiska, zmutowane
i napromieniowane zwierzę budzi przerażenie i sieje zniszczenie.
Armia postanawia wyeliminować zagrożenie i wysyła flotę, by zabić Godzillę bombami
głębinowymi. Potworowi nie staje się żadna krzywda, a on sam wkrótce pojawia się w Zatoce
Tokijskiej, gdzie wyładowuje swoją frustrację równając z ziemią budynki. Nic nie jest w stanie
zatrzymać olbrzyma, bo ludzka broń nie czyni mu żadnej krzywdy.
Żeby zabezpieczyć się przed kolejnymi atakami, wzdłuż brzegu zainstalowane zostają linie
wysokiego napięcia o wysokości trzydziestu metrów. Ale i to nie stanowi żadnej przeszkody.
Godzilla bezlitośnie równa z ziemią stolicę Japonii i wraca do morza. Wydaje się, że dla ludzkości
nie ma nadziei, ale z pomocą przychodzi młody naukowiec Serizawa. Wynalazł on urządzenie,
które w mgnieniu oka eliminuje cały tlen znajdujący się w wodzie. Organizmy znajdujące się
w jego pobliżu natychmiast zamieniają się nicość. Serizawa nie chciał ujawnić swojego odkrycia
w obawie przed strasznymi konsekwencjami, ale w obliczu takiego zagrożenia postanawia pokazać
go światu. Naukowiec schodzi pod wodę, a jego „oxygen destroyer” zamienia Godzillę w pył
atomów. Razem z potworem ginie Serizawa, który tajemnicę strasznej broni zabiera ze sobą na dno.

59
Godzilla jest nie tyle wielkim widowiskiem, co filmem z głębokim i trafiającym do widza
przesłaniem. Rozpaczliwym protestem przeciwko wojnie i jej okrucieństwu. Równie wymowny
film nie mógł powstać w żadnym innym kraju, bo przecież zaledwie kilka lat wcześniej na Japonię
zrzucono atomowe bomby. Sceny po ataku Godzilli przypominają filmy dokumentalne nakręcone
w Hiroszimie i Nagasaki. Szpitale pełne okaleczonych i smutnych ludzi, gruzy zniszczonego miasta
wyglądają zawsze tak samo, bez względu na to, czy powodem tragedii jest potwór, czy drugi
człowiek. Jednak reżyser filmu Inoshiro Honda nikogo wyraźnie nie oskarża. Próbuje raczej
pokazać problem, traktując go w sposób bardziej uniwersalny. Godzilla nie jest filmem
antyamerykańskim, a głosem wołającym o opamiętanie. Jedyna osoba, która jest w stanie pokonać
potwora, Serizawa, staje przed wielkim dylematem. Czy ma ujawnić swoją broń? A jeżeli tak zrobi,
czy i tak nie doprowadzi to w konsekwencji do samozagłady? Ratunek dla świata może okazać się
jego zgubą. Jeżeli jednak zachowa swój sekret dla siebie, ludzkość i tak zginie, przegrywając
w starciu z wyzwolonym przez siebie żywiołem. Ten nierozwiązywalny problem może
wyeliminować tylko ofiara z życia złożona przez Serizawę, ofiara tym bardziej trudna, że on sam
okaleczony został w wojnie. Mógłby mieć więc wystarczająco poważne powody osobiste, by stanąć
z boku i przyglądać się tragedii, albo może właśnie wykorzystać swój wynalazek w poszukiwaniu
zemsty. Jednak młody naukowiec okazuje się człowiekiem na wskroś szlachetnym, potrafiącym
odrzucić własne słabości i uprzedzenia, by ratować ludzkość, ludzkość, która zadała mu ból
i cierpienie, ludzkość, która mogła pozbawić go wiary w człowieka.
Godzilla jest filmem poważnym, momentami wręcz smutnym. Kiedy w ostatniej scenie
zgromadzeni na statku żołnierze zdejmują czapki, by oddać hołd Serizawie, niejeden widz uroni łzę
lub dwie. Należy traktować go w kategoriach filmu z przesłaniem, ale nie sposób też przeoczyć
jego walorów widowiskowych. Eiji Tsubaraya, najsłynniejszy z japońskich speców od efektów
specjalnych, nie zdecydował się na użycie animacji poklatkowej i po prostu za potwora przebrał
żywego człowieka, nakładając na niego wykonany z gumy kostium. To z pewnością mniej
wyrafinowana technika, ale jej efekt jest bardzo udany, przynajmniej w tym filmie. Dzięki temu
można było uniknąć nieco kanciastych ruchów, które zawsze związane są z poklatkowym
animowaniem postaci. Godzilla wygląda bardziej naturalnie i straszy z większą jeszcze mocą.
Japończycy zawsze byli mistrzami w budowaniu miniatur i burzone przez Godzillę modele nie
sprawiają wrażenia przewracanych
domków z klocków. Efekt jest
naturalny i tworzy odpowiednią
atmosferę katastrofy. Być może w
uzyskaniu takiego efektu pomogło
i to, że większość scen ataku
rozgrywa się w nocy. Ten sam
sposób animacji potworów
stosowany będzie w Azji przez
wiele następnych lat, będąc tanim,
szybkim i w sumie skutecznym
sposobem realizacji tego typu
filmów.
Godzilla odniósł spektakularny sukces na całym świecie. Dwa lata po premierze trafił również
na amerykańskie ekrany pod nieco zmienionym tytułem Godzilla król potworów. Niestety
Amerykanie zmienili nie tylko tytuł, ale co gorsza, postanowili dostosować film do potrzeb
amerykańskiej publiczności. Dokręcone zostały sceny z amerykańskim aktorem, które zostały
wklejone w oryginalny film, a wiele oryginalnych ujęć zostało wyciętych.

60
W tej wersji głównym bohaterem staje się amerykański reporter, który prowadzi relację z wydarzeń
w Japonii. Antywojenne przesłanie w dużym stopniu zostało zatarte, film stał się jednym z wielu
obrazów, gdzie wielki potwór po prostu atakuje Bogu ducha winnych ludzi. Amerykanie ten sam,
barbarzyński zabieg stosowali jeszcze wiele razy, najczęściej zupełnie niepotrzebnie kompletnie
psując oryginał. Japońskie sceny zastąpione zostały sztywnymi, nudnymi i przegadanymi scenami
z amerykańskimi żołnierzami i naukowcami w roli głównej. Owszem, dzięki temu zabiegowi, to
Amerykanie w dużej mierze zostali bohaterami ratującymi świat, ale skutki dla filmu i jego
atrakcyjności były wręcz tragiczne.

Zapora z ogromnych słupów podtrzymujacych linie wysokiego napięcia nie jest w stanie zatrzymać Godzilli
Nie więcej szczęścia do amerykańskiego rynku mieli twórcy czechosłowaccy. W doskonałym
filmie Diabelski wynalazek amerykańscy dystrybutorzy nie wiadomo dlaczego zmienili początek
zamieniając go kompletnie nie pasującą do reszty sceną, w której amerykański aktor daje wykład
wprowadzający widza w tematykę filmu. To przejaw traktowania swojej publiczności jako niezbyt
rozgarniętą masę. W innym czechosłowackim filmie Ikarie XB-1 kompletnie zmieniono tytuł na
Podróż na koniec wszechświata i zakończenie. Najśmieszniejsze jest jednak to, że amerykański
widz pewnie nawet nie zdawał sobie sprawę z tego, że ogląda film pochodzący zza żelaznej
kurtyny, bo nazwiska w czołówce zostały zangielszczone.
Najdziwniejsza historia spotkała jednak dwa, skądinąd bardzo ciekawe filmy radzieckie,
Kosmos wzywa i Planeta burz. Zafascynowany ich efektami specjalnymi, Roger Corman zakupił
obydwa filmy i jako producent, stworzył z nich aż cztery inne. W pierwszym z nich, Podróż na
prehistoryczną planetę, Corman zmontował na nowo Planetę Burz zamieniając w niej pewne
sceny dokrętkami zrealizowanymi z udziałem znanych aktorów Faith Domergue i Basila Rathbone.
W rok później ten sam radziecki film ponownie trafił na amerykańskie ekrany jako zupełnie nowa
produkcja zatytułowana Podróż na planetę prehistorycznych kobiet. Tym razem dodano kilka scen
z Kosmos wzywa, poprzednio wklejone dokrętki zastąpiono nowymi, prezentującymi wyginające
się dziewoje w strojach kąpielowych. Efekt był tragiczny, choć reżyserem tej wersji był Peter
Bogdanovich. Z kolei Kosmos wzywa został uzupełniony scenami z idiotycznie wyglądającymi
potworami przypominającymi ludzkie genitalia, radzieckie gwiazdy na kadłubach rakiet zasłonięto
innymi znakami i taki produkt trafił na ekrany pod tytułem Bitwa poza słońcem. Zadziwiać może
61
fakt, że reżyserem tego „dzieła” był bardzo wtedy młody Francis Ford Coppola. Ostatnim
z czterech filmów była podobnie zrealizowana Królowa krwi.
Wracając do Godzilli, sukces filmu sprawił, że zaledwie sześć miesięcy później pojawił się
kolejny z jego udziałem. To nic, że potwór został unicestwiony w pierwszym filmie. Jego brat
bliźniak, nazywany tak jak i swój pierwozór, znów niszczył Japonię, ale tym, razem, przede
wszystkim walczył z podobnym do siebie, równie wielkim potworem. Był to już zupełnie inny
obraz, pozbawiony przesłania, stawiający głównie na przygodę i widowisko związane z siłą
Godzilli. Prawdziwa rewolucja przyszła w roku 1963, kiedy do rozpowszechniania trafiła trzecia
z kolei odsłona – King Kong przeciwko Godzilli. Po raz pierwszy Godzilla podziwiany mógł być
w kolorze, a stawić czoło musiał nie byle komu, bo samemu King Kongowi, który w bardzo
niewielkim stopniu przypominał amerykański pierwowzór. Godzilla natomiast zatracił resztki
swojej powagi i zamienił się w wesołego, choć wielkiego łobuza, który w wielu następnych filmach
ciosami karate będzie starał się pokonać swoich kolejnych oponentów. Najlepiej świadczy o tym
scena, w której wielki G fruwa trzymając się pęku balonów.
W ciągu pięćdziesięciu lat od premiery powstało prawie trzydzieści pełnometrażowych filmów
z cyklu o Godzilli. Ich poziom był bardzo różny, choć nigdy nie zbliżył się już do pierwowzoru.
Godzilla skakał, latał wykorzystując swój oddech jako silnik odrzutowy, rozmawiał z innymi
potworami i ciągnął swoich przeciwników za ogony. Cykl sięgnął dna takimi filmami jak Godzilla
kontra Megalon, albo Zemsta Godzilli, chociaż w późniejszych filmach starano się powrócić do
obrazu potwora będącego bezlitosną karą za ludzkie błędy. Ostatnie pozycje cyklu prezentują już
wyższy poziom, choć są prawie nieznane polskiemu widzowi.
Pamiętać jednak należy, że filmy o Godzilli miały wielu naśladowców w Japonii, ale i w innych
krajach Azji. Takie filmy jak Rodan ptak śmierci, Varan, czy Mothra masowo powstawały
w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a nawet później. Wszystkie powielały ten sam schemat
fabularny, choć i tak widzów fabuła nie bardzo interesowała. Czekali na sceny, w których potwory
depczą budynki, równają z ziemią miasta i walczą między sobą. Wszystkie te filmy łączył
kompletny brak sensu, ale nikomu to nie przeszkadzało.
Pamiętajmy jednak, że japońskie kino fantastyczne to nie tylko wielkie potwory. Japończycy
tworzyli spektakularne widowiska fantastyczne, w których bohaterami byli na przykład kosmici,
a nie ogromne monstra. Ostrzeżenie z kosmosu, Tajemniczy przybysze (bardziej znany polskim
fanom jako The Mysterians), Atragon i wiele innych, to pełne fajerwerków, laserów, rakiet, walk
w kosmosie i na Ziemi widowiska, często pełniejsze wigoru niż produkcje amerykańskie i często
mogące się pochwalić lepszymi efektami specjalnymi.
Japońskie kino fantastyczne ma może ograniczone, ale bardzo wierne grono fanów, którzy bez
końca mogą oglądać podobne do siebie sceny niszczenia Tokio, lub walk potworów. Nie ukrywam,
że sam do nich należę. Paradoksalnie, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych mieliśmy
w Polsce znacznie lepszy przegląd japońskiej fantastyki niż obecnie. Godzilla królował w kinach
przyciągając rzesze głównie młodszych widzów. Takie filmy ciągle powstają, ale teraz musimy je
kupować na płytach DVD za granicą lub oglądać dzięki uprzejmości innych fanów. Trochę szkoda,
że nie trafiały one do szerszej dystrybucji w Polsce, bo być może wcale nie musiałyby być skazane
na finansową klapę.
I jeszcze jedno. W 1998 roku Amerykanie również stworzyli film pod tytułem Godzilla,
w którym stworzony komputerowo prehistoryczny dinozaur atakował Nowy Jork. Produkcja ta
jedynie udowodniła, że Godzilla nie może powstać nigdzie poza Japonią i przez fanów wielkiego G
została przyjęta z wielką niechęcią.

62
One!
Them! (1954)

To kolejny film, który wywołał szeroką falę


naśladownictwa, pozostając najlepszą pozycją swojego
podgatunku. One! wprowadził nowy typ potwora. Tym
razem nie jest to wielki dinozaur, ani zamieniony w
monstrum człowiek. Zagrożeniem stają się stworzenia,
które nigdy nie podejrzewalibyśmy o to, że mogą być
dla nas śmiertelnym niebezpieczeństwem. Stworzenia,
które wnormalnych warunkach są tak małe, że
wystarczyłby ludzki but, by zniszczyć ich niemały
oddział. Jednak i tym razem, człowiek był na tyle
nierozsądny, by dopuścić do ich strasznej mutacji, która
niewielkie żyjątka zamieniła w gigantyczne maszyny do zabijania. Mrówki, modliszki, skorpiony,
tarantule, osy, czy koniki polne poddane promieniowaniu najczęściej w wyniku prób nuklearnych,
zamieniają się w większe od ludzi potwory z apetytem na ludzkie mięsko. Nie są odporne na kule
karabinowe, ale zagrożeniem jest ich zdolność ukrycia się i rozmnażania.
Trzeba przyznać, że pomysł wart jest uwagi i daje twórcom duże możliwości, przynajmniej na
jeden dobry film. Big-bug movies, czyli filmy o wielkich robalach, dziś już są gatunkiem raczej
zapomnianym, ale w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku święciły triumfy.
Zacznijmy od fabuły filmu, która z raczej niewielkimi zmianami będzie powtarzana
w kolejnych tego typu produkcjach. Policyjny patrol przemierzający pustynię spotyka błąkającą się
kilkuletnią dziewczynkę. Dziecko znajduje się w szoku i nie jest w stanie wypowiedzieć słowa.
Chwilę potem funkcjonariusze otrzymują zgłoszenie o samochodzie z przyczepą kempingową
stojącym samotnie przy drodze. Przyczepa wygląda jak po wybuchu, w jej wraku policjanci
znajdują rozsypany cukier, a obok, dziwny ślad odciśnięty w piasku. Kiedy później zatrzymują się
przy stojącym samotnie sklepie, w jego wnętrzu zastają zwłoki właściciela leżące
w zdemolowanym lokalu. Drewniana ściana budynku jest wyłamana dziwną i wielką siła. Również
tutaj, na podłodze rozsypany jest cukier.
Sekcja zwłok wykazuje, że martwy sklepikarz w swoim ciele miał kwas mrówkowy w ilości
zdolnej zabić dwudziestu dorosłych ludzi. Kiedy odcisk śladu przekazany zostaje do Instytutu
Rolnictwa, na miejsce zdarzeń przybywa doktor Harold Medford wraz ze swoją córką, która
również jest naukowcem. Oboje mają pewne podejrzenia, ale nie chcą się nimi dzielić, zanim nie
potwierdzą swojej teorii. Najpierw doktor Medford podsuwa pod nos znalezionej dziewczynki
butelkę z kwasem mrówkowym. Milczące do tej pory dziecko zaczyna krzyczeć: To one!
Naukowiec natychmiast udaje się na miejsce, w którym znaleziono zdemolowany samochód.
Wtedy staje się rzecz straszna i nieprawdopodobna. Grupa prowadzących śledztwo zostaje
zaatakowana przez trzymetrową mrówkę, na szczęście wielki owad zostaje zabity.
Jak twierdzi Medford, ogromne mrówki to efekt mutacji spowodowanej przez pierwsze próby
broni jądrowej, które prowadzone były w tym rejonie dziewięć lat wcześniej. Natychmiast
rozpoczyna się poszukiwanie gniazda, szybko uwieńczone sukcesem. Wojsko wrzuca do niego
bomby z trującym gazem, a trójka śmiałków schodzi do mrowiska, by upewnić się, że żaden
z mutantów nie przeżył ataku. Ku przerażeniu naukowców okazuje się, że na krótko przed atakiem
gniazdo opuściły dwie nowo narodzone królowe, które właśnie szukają miejsca do założenia
nowego siedliska.

63
Pierwsza z królowych gnieździ się w ładowni statku. Jej dzieci atakują załogę, na szczęście
statek znajdował się na pełnym morzu i można było go zatopić po uratowaniu resztki załogi.
Niestety poszukiwania drugiej królowej nie przynoszą rezultatu, a przewiduje się, że
w sprzyjających warunkach wielkie mrówy potrzebowałyby zaledwie roku, by zająć dominujące
miejsce ludzi. W końcu z Los Angeles przychodzi wiadomość o kradzieży czterdziestu ton cukru
z wagonu kolejowego. Wygląda to na robotę mrówek, ale nikt nie wie, gdzie może znajdować się
ich gniazdo. Zaraz potem znaleziono zwłoki mężczyzny, który z dziwnymi obrażeniami jechał
samochodem, by w końcu uderzyć w drzewo. Okazuje się, że mężczyzna wyjechał rano z dwoma
synami, ale po dzieciach nie ma śladu. W końcu dzięki zeznaniom pijaka udaje się ustalić, że
mrówki wychodzą w nocy z wielokilometrowej sieci kanałów burzowych.

Za chwilę ta mrówka przerazi niczego nie spodziewającą się ponią doktor.


Przy wejściu do kanałów znaleziono model samolotu, którym mężczyzna z samochodu bawił
się ze swoimi dziećmi. Armia wkracza do tuneli, odnajduje żywych jeszcze chłopców i
w mrożącym krew w żyłach ataku niszczy gniazdo mrówek.
Bez względu na to jak bardzo niedorzeczny może się wydać pomysł trzymetrowych mrówek
zjadających ludzi z braku innego pożywienia, One! okazuje się być bardzo dobrym filmem, który
wcale nie razi tandetą, mimo bardzo ograniczonych wtedy środków technicznych. Tym razem brak
koloru okazał się korzystny dla filmu, który do pewnego stopnia utrzymany jest w konwencji
paradokumentalnej relacji ze zdarzenia, które swój początek miało na niezaludnionej pustyni,
a finał w wielkiej metropolii. Świetnie rozwijana jest tajemnica dziwnych zabójstw.
Dopiero po pewnym czasie widzowie mogą domyślać się, co jest powodem zdarzeń, a pierwszy
atak jest niespodziewany i emocjonujący. Śmiałe sceny wejścia do gniazda i pościgu w kanałach
Los Angeles zrealizowano w świetny sposób i w dobrym tempie. Twórcy osiągnęli wrażenie
rzeczywistego zagrożenia, które osiąga moment kulminacyjny w momencie ogłoszenia stanu
wyjątkowego.

64
Film był jednym z najbardziej kasowych pozycji w 1954 roku i temat ataku wielkich insektów
został szybko podchwycony przez innych. Już niedługo ekrany kinowe zalane zostały atakami
najbardziej paskudnych insektów. Szybko jednak okazało się, że temat ataku budzących
obrzydzenie gigantycznych robaków trudno jest rozwinąć w sposób, który mógłby jeszcze
kogokolwiek zaskoczyć. Kolejne filmy powielały ten sam schemat, zamieniając tylko owady.
Różne za to były sposoby ich ożywiania Mrówki będące głównymi bohaterami filmu One! były
wielkimi kukłami poruszanymi przez stojących za nimi ludzi. Jednak trzeba przyznać, że uzyskano
w ten sposób zadziwiająco korzystny efekt. Mrówki są wyraźnie mniej ruchliwe niż ich siostry
o normalnej wielkości, potrafią jednak przebijać się przez ściany, atakować ludzi, ruszać szczękami
i wyglądać groźnie. Podobną technikę zastosowano w filmie Potwór z zielonego piekła, gdzie
zmutowane osy zaszyły się w dżungli i nękały tubylców, jednak ze zdecydowanie gorszym
efektem. Również wielka modliszka z filmu Śmiertelna modliszka była kukłą. Z kolei Czarny
skorpion, chyba najlepszy film tego typu po One!, wykorzystywał animację poklatkową. Chyba
najdziwniejszy projekt spod znaku „big-bug movies” lat pięćdziesiątych to film Początek końca,
w którym koniki polne walczą w lesie z amerykańską armią, a potem atakują Chicago, gdzie
spacerują po ulicach miasta i ścianach wieżowców. Tym razem wykorzystane zostały prawdziwe
koniki polne, które dzięki fotografii trickowej zostały zamienione w kilkumetrowe monstra.
W filmie jest wiele scen, w których na jednym kadrze widać ludzkie postacie i ogromne koniki.
Wyglądają one przedziwnie, jak obrazy z niezbyt mądrego snu. Najbardziej zabawny jest jednak
sposób, w jaki sfilmowano owady chodzące po ścianach budynków. Koniki polne po prostu
spacerowały nawet nie po makiecie, ale po zdjęciu budynków, taki zabieg chyba już nigdy nie
został powtórzony w kinie, choć nie ma czego żałować.
Filmy o wielkich robakach miały krótki żywot. Już po kilku latach podobne obrazy przestały
powstawać, ale miały grono oddanych wielbicieli, a ich wpływ na kino zauważalny jest do dziś.
W latach siedemdziesiątych powstawały nieco podobne filmy o inwazji morderczych pszczół (Rój),
albo pająków (Królestwo pająków). Występujące w nich stworzenia miały swoje normalne
rozmiary, występowały za to w olbrzymich ilościach, a ich agresja stanowiła dla ludzi równie
wielkie zagrożenie. Natomiast w 1998 roku powstał bardzo dobry film Żołnierze kosmosu,
w którym widzowie mogli podziwiać powrót wielkich robali. Tym razem nie były one produktem
ludzkich eksperymentów z bronią atomową, ale przedstawicielami obcej rasy. Jednak ich związek
ze starszymi o ponad czterdzieści lat wielkimi mrówkami wydaje się być wyraźny.

65
Zemsta kosmosu
The Quatermass Xperiment (1954)

Analizując historię klasycznych filmów science-fiction nie


sposób pominąć produkcji będących dziełem kinematografii
brytyjskiej, która zrodziła co najmniej kilka nadzwyczaj
ciekawych i oryginalnych obrazów. Najlepszym dowodem na
prawdziwość tej tezy są filmy o doktorze Quatermassie.
Wszystko zaczęło się w 1953 roku, kiedy BBC zaczęła
emisję sześcioodcinkowego serialu traktującego o przygodach
profesora Quatermassa, szefa projektu zajmującego się
dotyczącego podróży kosmicznych. Był to pierwszy serial
science-fiction w brytyjskiej telewizji i od razu zyskał sobie
ogromną rzeszę wielbicieli. Co ciekawe, każdy odcinek
nadawany był dwukrotnie, a aktorzy grali na żywo, jedynie
pewne fragmenty przygotowane były wcześniej i emitowane
z taśmy. Co prawda, odcinki były nagrywane w trakcie emisji,
ale odbywało się to w ten sposób, że kamera skierowana była na ekran odbiornika utrwalając to, co
było na nim wyświetlane. Do naszych czasów przetrwały jedynie dwa pierwsze odcinki,
w nienajlepszej jakości, a podczas jednego z nich na taśmie przez dłuższy czas utrwalony został
zwabiony światłem owad.
Dwa lata później BBC wyemitowała drugą serię zatytułowaną Quatermass II. Świetna muzyka,
doskonały scenariusz i sprawna realizacja sprawiły, że kontynuacja była nawet lepsza od
pierwowzoru. W 1959 roku powstał trzeci serial Quatermass i otchłań. Prawdopodobnie po raz
pierwszy i ostatni w historii kina, a właściwie telewizji, druga seria była lepsza niż pierwsza,
a trzecia lepsza niż druga.
Każda z sześcioodcinkowych produkcji została przeniesiony na duży ekran, jako zupełnie
nowy, zrealizowany od nowa film. Wszystkie wersje kinowe z pewnymi modyfikacjami powtarzały
historię przedstawioną w serialu, oferując lepsze efekty specjalne i bardziej zwarty scenariusz.
Fabuła Zemsty z kosmosu będącej kinową wersją pierwszego serialu jest następująca. Pewnego
spokojnego wieczoru, na obrzeżach spokojnego miasteczka awaryjnie ląduje, a właściwie rozbija
się, pierwsza wystrzelona w kosmos rakieta. Na miejsce zdarzenia przybywa człowiek, który
odpowiedzialny jest za kosmiczny projekt – profesor Quatermass. Kiedy udaje się otworzyć właz
pojazdu, z jego wnętrza wyczołguje się jeden z trzech członków załogi. Jest na skraju wyczerpania
i trzęsie się, a jedyne słowa, jakie jest w stanie wydobyć z siebie to „Pomóżcie mi.”. Po pozostałych
członkach załogi zostały jedynie puste kombinezony, ich ciała zniknęły, choć nie było fizycznej
możliwości usunięcia ich z rakiety.
Ocalony Viktor Carroon przewieziony zostaje do ośrodka rakietowego, ale udaje się z nim
nawiązać kontaktu. Jego ciało wykazuje oznaki dziwnej przemiany. Skóra jest szorstka i zimna,
zmienił się kształt twarzy, a serce bije w sposób nie spotykany u innych ludzi. Odciski palców
zdjęte przez policję mają kształt, jaki nie wystąpił nigdy u żadnego człowieka. Viktor siedzi
sztywno niczym posąg, wpatrując w jeden punkt. Nie mówi ani słowa, a wyraz jego twarzy to
mieszanka przerażenia i czegoś demonicznie strasznego.
Viktor zostaje przewieziony do kliniki, gdzie ma być pilnie strzeżony. Tymczasem w rakiecie
znaleziono galaretowatą masę, która zawiera komórki mogące pochodzić od człowieka. Na tej
podstawie i po obejrzeniu filmu z zapisem wydarzeń wewnątrz rakiety, doktor Quatermass wysuwa
66
teorię, że rakieta dostała się w obłok energii będącej formą życia dryfującą w otchłani kosmosu.
Ta nieznana i niewidzialna istota wchłonęła dwóch astronautów, a trzeci został jej nosicielem.
W tym samym czasie żona Viktora
postanawia wykraść go ze szpitala.
Kiedy wynajęty przez nią oprych
wyprowadza astronautę, Viktor uderza
ręką w stojący na stoliku kaktus, potem
zabija oprycha i ucieka. Jego ręka
zaczyna zamieniać się w coś, co jest
połączeniem ludzkiej tkanki i kaktusa.
Następnie Viktor włamuje się do apteki,
gdzie kradnie związki mające
przyśpieszyć jego przemianę, a potem
udaje się do zoo, gdzie absorbuje
również tkanki zwierząt. Zaczyna się
jego przemiana w potwora będącego połączeniem człowieka, rośliny i dzikich zwierząt.
Po szeroko zakrojonych poszukiwaniach, potwór zostaje odnaleziony w Opactwie Westminster,
gdzie spoczywa na rusztowaniach i czeka na rozpoczęcie cyklu szybkiej reprodukcji, dzięki czemu
będzie mógł szybko opanować Londyn, a potem pewnie i całą Ziemię. Na szczęście w porę udaje
się podłączyć do rusztowania przewody wysokiego napięcia i potwór zostaje spalony.
Zemsta z kosmosu została poważnie potraktowana przez swoich twórców, dzięki czemu film
jest wiarygodny i poważnie traktowany przez widza. Kiedy w pierwszych scenach wokół rakiety
prowadzona jest akcja ratownicza, ma się wrażenie, że tak właśnie zachowywaliby się strażacy,
gdyby podobna sytuacja miała miejsce w rzeczywistości.
Viktor Carroon jest nosicielem wielkiego zagrożenia, ale jednocześnie tragiczną postacią, która
nie ma tak wielkiej siły, by walczyć z opanowującą go istotą. W każdej scenie na jego twarzy widać
wielką walkę, jaką musi toczyć. Oczywiście ulega i poddaje się, ale budzi u widza wielkie
współczucie. Tak wiarygodny obraz tej walki mógł zostać stworzony dzięki doskonałej kreacji
Richarda Wordswortha. Jego rola często porównywana jest do roli Borisa Karloffa w słynnym
Frankensteinie. Trzeba przyznać, że jest wiele zbieżności pomiędzy tymi postaciami. Obydwie nie
wypowiadają żadnego słowa (no dobrze, Viktor mówi „pomóżcie mi”, ale to wiemy z relacji żony,
bo on ledwo mamrocze w ambulansie), obydwie są bezsilnymi ofiarami sił, które zdecydowały
o ich tragicznym losie i przede wszystkim, obydwie zostały doskonale zagrane. Kiedy Wordsworth
siedzi nieruchomo w laboratorium, jego widok jest przejmujący i poruszający. Można by rzec, że
równie dobrze mogłaby zagrać kukła, bo grana przez niego postać jedynie siedzi na krześle
i wpatruje się jeden punkt, ale ta nieruchoma twarz jest wyjątkowo wymowna i buduje atmosferę
całej sceny.
Wszystkie trzy filmy fabularne prezentują naprawdę wysoki poziom i ogląda się je z wielką
przyjemnością. Quatermass II zrealizowany był równie sprawnie, a przedstawiona w nim historia
jest jeszcze bardziej atrakcyjna i wciągająca. Tym razem Ziemia zaatakowana zostaje przez miliony
małych istot, które zdołały już opanować czołowych polityków i bliskie są przemienienia Ziemi
w sprzyjające im, choć śmiertelne dla ludzi środowisko. Trochę to przypomina historię
przedstawioną w prawie równolegle stworzonym filmie Inwazja porywaczy ciał, ale w przypadku
Quatermassa, inwazja z kosmosu odbywa się na większą skalę i jest bliższa powodzeniu.
Ostatni z filmów kinowych, Quatermass i otchłań, nieco odbiegał od poprzednich przede
wszystkim stylem wizualnym, chyba głównie dlatego, że jako jedyny zrealizowany został
w kolorze i dopiero w 1968 roku.

67
Wyspa Ziemia
This Island Earth (1955)

Choć w latach pięćdziesiątych powstało bardzo


dużo filmów fantastycznych, niewiele z nich
traktowało o podróży na odległą planetę. Owszem,
filmowcy wysyłali astronautów na Księżyc, Marsa
i Venus, ale rzadko cel podróży znajdował się poza
układem słonecznym. Powodem były pewnie
głównie aspekty techniczne. Stworzenie
wiarygodnego obrazu obcej planety wymagałoby
dużego wysiłku i znacznych środków. Takiego
wyzwania podjęto się jednak podczas realizacji
filmu Wyspa Ziemia, a wynik tych działań był
naprawdę imponujący.
Młody, przystojny i bardzo zdolny naukowiec Cal Meacham przeprowadza eksperymenty
z energią atomową, ale do tej pory wyniki jego pracy nie są zadowalające z powodu zbyt niskiej
wytrzymałości kondensatorów. Ku jego zdziwieniu, kondensatory z nowej dostawy mają
zadziwiająco wysokie parametry, a firma będąca dostawcą tego typu elementów zaprzecza, by
w ogóle otrzymała zlecenie na ich dostawę. Po kilku dniach do laboratorium dostarczona zostaje
paczka zawierająca katalog części potrzebnych do budowy nieznanego urządzenia zwanego
interociterem. Cal składa zamówienie na dostawę tych części i do jego laboratorium dostarczone
zostają skrzynie, na których nie ma żadnego adresu zwrotnego. Dzięki wiedzy i inteligencji
naukowca, udaje się zbudować skomplikowane urządzenie, choć jego przeznaczenie jest nieznane.
W końcu okazuje się, że jest to komunikator, za pomocą którego Cal kontaktuje się z dziwnym
osobnikiem o imieniu Exeter, a ten proponuje współpracę. Cal z umówionego miejsca zabrany
zostaje przez bezzałogowy samolot do miejsca, w którym zgromadzono grupę najlepszych
naukowców. Exeter wyjaśnia, że pracują oni nad tym, by położyć kres wojnie. Okazuje się, że
większość z naukowców poddana została zabiegowi pozbawiającemu ich własnej woli. Cal i piękna
doktor Ruth Adams uciekają
z dziwnego miejsca, ale gdy
znajdują się już w małym
samolocie, zostają wciągnięci
do ogromnego latającego
talerza. Statek dowodzony jest
przez Exetera, który wyjaśnia
cel całego przedsięwzięcia.
Exeter pochodzi z planety
Metaluna, która z trudem
odpiera ataki z wrogiej
planety Zahgon. Metalunę
chroni pole siłowe, które
wymaga ogromnych ilości
energii atomowej, a ziemscy naukowcy mieli pomóc w znalezieniu sposobu na jej dostarczenie.
Kiedy statek ląduje na planecie, rządzący nią Monitor nakazuje poddać Ziemian zabiegowi
pozbawienia woli. Operacja nie dochodzi do skutku, bo właśnie nadchodzi koniec Metaluny.

68
Monitor ginie, a Exeter postanawia zabrać Cala i Ruth z powrotem na Ziemię. Niewiele brakuje, by
plan zakończył się niepowodzeniem, bo cała trójka zostaje zaatakowana przez potwornego mutanta,
który jest przedstawicielem rasy zniewolonej przez Metalunian. Kiedy wszyscy znajdują się już na
pokładzie latającego talerza, kolejnemu mutantowi udaje się dostać do wnętrza statku. Pomiędzy
Ziemią i Metaluną panuje ogromna różnica ciśnień i w trakcie podróży pasażerowie muszą przejść
zmianę metabolizmu w specjalnych komorach. Podczas takiego zabiegu następuje atak mutanta, ale
zostaje on w porę zniszczony przez zmieniające się ciśnienie. Pojazd dociera do Ziemi, a Cal i Ruth
mogą opuścić go docierając na powierzchnię w swoim samolocie, który ciągle znajduje się
w hangarze. Niestety energia napędzająca pojazd jest na ukończeniu i wielki pojazd Metalunian
uderza w powierzchnię morza. Exeter nie chce ratować się z dwójką Ziemian i postanawia podzielić
los swojego statku.
Wyspa Ziemia to przede wszystkim wspaniała, barwna i wciągająca przygoda. W kampanii
reklamowej twórcy twierdzili, że efekty specjalne do filmu tworzone były przez ponad dwa lata, co
jak na tamte czasy było naprawdę długim okresem. I rzeczywiście w warstwie wizualnej film
potrafi oszołomić jak mało który film z tego okresu. Kiedy latający spodek ląduje na powierzchni
Metaluny, mamy okazję podziwiać pełne wyobraźni krajobrazy. Po raz pierwszy obca planeta nie
jest ziemską pustynią, nie jest stworzona za pomocą kilku prostych środków, ani nie ogranicza się
do skromnych wnętrz. Chyba po raz pierwszy możemy poczuć, że naprawdę znajdujemy się
w obcym, fascynującym świecie, zupełnie innym nisz nasza Ziemia. Przedziwne budowle
połączone tunelami komunikacyjnymi, super szybkie windy, wnętrza z oknami, za którymi widać
nieziemską powierzchnię, a wszystko pełne smaku i wyobraźni. Starannie zaprojektowane wnętrze
pojazdu, kostiumy, postacie obcych i przede wszystkim wygląd Metaluny tworzą interesujące
obrazy, które czasami wyglądają jakby
żywcem wyciągnięte z najpopularniejszych
i najlepszych magazynów komiksowych.
Pewien zgrzytem w tej pięknej wizji
stanowi pojawienie się mutantów.
Ich obecność w scenariuszu jest niczym nie
uzasadniona i wynika z przekonania, że
film lepiej sprzeda się, jeżeli będzie w nim
potwór. Wygląd mutanta jest dość
interesujący, ale stanowi jednak pewien
dysonans z bardzo estetyczną i starannie
dopracowaną scenografią. To niepotrzebny
element tandety w filmie, który prezentuje
wysoki poziom wizualny.
Wyspa Ziemia to doskonały i jeden z najbardziej efektownych filmów science fiction. Niestety,
bardzo mały znany w Polsce, a zasługuje na większą uwagę naszych fanów. Jeżeli więc będziecie
mieć okazję przeżycia tej wielkiej przygody, koniecznie z niej skorzystajcie.

69
Zakazana planeta
Forbidden Planet (1956)

Co jakiś czas prowadzone są rankingi


najlepszych filmów fantastycznych w historii
kina. Łatwo można zgadnąć, że najwyższe
pozycje w takich zestawieniach okupowane są
przez Gwiezdne Wojny, Łowcę Androidów,
Odyseję kosmiczną 2001 i inne wielkie dzieła,
które na trwałe zapisały się w pamięci
widzów. Jednak zawsze na jednym
z najwyższych miejsc, a często nawet na
pierwszej pozycji, znajduje się film, który
powstał już 50 lat temu i który nie funkcjonuje
w świadomości polskiego widza na równi ze
znacznie młodszymi przebojami. To wielka szkoda, bo film ten zasługuje na szczególną uwagę,
a nawet pojawiał się w ostatnich latach w polskiej telewizji. Jeżeli więc jeszcze kiedyś zobaczycie
w programie telewizyjnym, że któraś ze stacji planuje emisję Zakazanej planety, to zarezerwujcie
sobie czas, by w spokoju, z uwagą i mam nadzieję wielką przyjemnością, zobaczyć film przez
niektórych uważany za najlepszy w stuletniej historii kinowych fantazji.
Międzyplanetarny krążownik dowodzony przez Johna Adamsa bierze udział w misji ratunkowej
na planetę Altair-4. Dwadzieścia lat wcześniej wylądował tam statek z kilkunastoosobową załogą,
która nigdy już nie dała znaku życia. Kiedy krążownik dociera na orbitę planety, jego załoga
nawiązuje radiowy kontakt z jedynym ocalałym członkiem pierwszej misji doktorem Morbiusem,
który usiłuje przekonać Adamsa, że pomoc jest zbędna, a statek powinien natychmiast zawrócić.
Jednak grupa ratunkowa ląduje na powierzchni. Na jej spotkanie wychodzi robot, który każe mówić
do siebie Robby i zabiera trzech członków załogi do siedziby Morbiusa. Doktor wyjaśnia, że jego
towarzysze zostali zabici przez nieznaną siłę, tylko on i jego żona w jakiś dziwny sposób byli
odporni na jej działanie, prawdopodobnie dlatego, że pokochali ten świat od pierwszego momentu,
w którym postawili na nim stopę. Żona Morbiusa również zmarła, jednak z przyczyn naturalnych,
ale zdążyła jeszcze powić córkę. Piękna Alta, która nigdy nie widziała nikogo poza swym ojcem,
natychmiast wzbudziła zainteresowanie męskiej załogi krążownika..
W tym samym czasie na pokład statku dostaje się niewidzialny intruz, który dokonuje sabotażu.
Podczas kolejnej wizyty Morbius wyjaśnia, że Altair-4 zamieszkany był przez istoty o poziomie
intelektualnym zdecydowanie przekraczającym poziom ludzkości. Stworzyły one społeczeństwo
bez wojen, niesprawiedliwości, biedy i głupoty. W swym rozwoju dotarły do etapu, w którym miały
posiąść możliwość kontroli nad swym otoczeniem bez potrzeby użycia jakichkolwiek urządzeń.
Zanim jednak weszły w ten najwyższy etap rozwoju, cała populacja planety przestała istnieć
w ciągu jednej nocy. Morbius zabiera dowódcę i dwóch innych członków załogi w podziemia
planety, gdzie znajdują się olbrzymie, sięgające kilkudziesięciu kilometrów, urządzenia. Przetrwały
one dwa tysiące wieków i ciągle działają zasilane z nieznanego źródła. Przeznaczenie tej
gigantycznej maszynerii nie jest znane, a w jednym z laboratoriów znajduje się urządzenie, które
mierzy poziom inteligencji i potrafi wyświetlać obrazy znajdujące się w mózgu. Kiedy Ziemianie
sprawdzają poziom swojego intelektu, wskaźnik instrumentu ledwie się przesuwa na wielkiej skali.
Maszyna może również znacznie zwiększyć poziom inteligencji, choć jej wykorzystanie przez
umysł tak słaby jak ludzki może mieć śmiertelne konsekwencje.

70
Na kolejną noc statek zostaje zabezpieczony za pomocą ogrodzenia wytwarzającego pole
siłowe, ale niewidzialny intruz przedostaje się na pokład i morduje jednego z członków załogi.
Kolejna noc to kolejny atak. Tym razem odparty przez laserowe działka, ale kolejne trzy osoby
tracą życie. Adams postanawia opuścić planetę zabierając Morbiusa i Altę. Tymczasem inny
członek załogi porucznik Ostrow podłącza swój mózg do maszyny zwiększającej inteligencję.
Przypłaca to życiem, ale przed śmiercią wyjawia wiedzę, którą posiadł w wyniku swojego kroku.
Ostrow twierdzi, że mieszkańcy planety zakończyli swój projekt z powodzeniem, ale zapomnieli
o potworach ukrytych w podświadomości. Adams odkrywa tajemnicę planety. Podziemne
urządzenia służą do materializowania myśli, nawet tych ukrytych, z których sami możemy nie
zdawać sobie sprawy. Potwór, który atakował załogi obydwu statków jest wytworem
podświadomych lęków Morbiusa, a jego moc jest praktycznie nieograniczona, bo pochodzi
z potężnych urządzeń. Teraz potwór atakuje Adamsa, kierowany podświadomą zazdrością
Morbiusa o córkę. Cała trójka kryje się wewnątrz starożytnego laboratorium, ale nic nie jest
w stanie zatrzymać potwora. Kiedy już los Ziemian zdawał się być przesądzony, Morbius pada
i umiera, a wraz z nim umierają potwory jego podświadomości. W ostatnim desperackim akcie
Morbius instruuje Adamsa w jaki sposób uruchomić sekwencję samozniszczenia wielkich urządzeń.
Kosmiczny krążownik opuszcza Altair-4 zabierając Altę i Robota Robbiego.
Zakazana planeta posiada bardzo dojrzałą, poważną i inteligentną fabułę. Nie jest to film
o inwazji zielonych ludzików, ani ataku wielkiego dinozaura, który ma chęć na ludzkie mięso.
Zakazana planeta podejmuje temat znacznie głębszy, temat ludzkiej duszy, ludzkich lęków, które
w najmniej oczekiwanym momencie mogą okazać się śmiertelnie niebezpieczne, nawet wbrew woli
osoby, w której mózgu powstały. Morbius jest człowiekiem o nieprzeciętnym intelekcie, oddanym
nauce, którego walory moralne na pewno nie są mniejsze niż walory każdego innego, przeciętnego
człowieka. Mimo to, głęboko skrywane emocje, z których pewnie Morbius nie zdaje sobie nawet
sprawy, powodują katastrofę na kosmiczną skalę. Każdy inny człowiek mógłby być przyczyną
podobnych zdarzeń. Przecież nawet istoty, które znajdowały się na znacznie wyższym etapie
rozwoju niż ludzie nie potrafiły oprzeć się zagrożeniu płynącemu z ich genialnego wynalazku.

Wiemy, że były one moralnie prawie doskonałe. Ich społeczeństwo potrafiło zlikwidować
niesprawiedliwość, żądze i biedę, ale nawet w ich doskonałych umysłach, gdzieś w najgłębszych
zakamarkach kryły się pierwotne uczucia, które zostały opanowane tylko pozornie. Stara
cywilizacja Altair-4 padła ofiarą swojej cywilizacyjnej i technicznej doskonałości.
Ta wyrafinowana koncepcja fabularna ubrana jest w wyjątkowo atrakcyjną szatę wizualną.
Sceny, w których Morbius pokazuje olbrzymie urządzenia, przestrzeń kosmiczna, lądowanie i sceny
na powierzchni planety to jedne z najpiękniejszych i najdoskonalszych obrazów w historii sf.

71
Śmiem nawet twierdzić, że przewyższają one pod względem technicznym i estetycznym obrazy
generowane współcześnie przez najbardziej zaawansowane technicznie komputery. Współcześni
filmowcy praktycznie mają nieograniczone możliwości kreowania światów, ale uważny widz
przyzna, że komputerowe efekty nie są tak doskonałe, jak próbuje nam się to wmówić. Nawet
w najdoskonalszych produkcjach takich jak Matrix, czy Gwiezdne Wojny, postacie ludzkie
tworzone komputerowo poruszają się w sposób mało naturalny, a fantastyczne krajobrazy bywają
nazbyt dwuwymiarowe. Czasem wyglądają jak film animowany. Tymczasem podziemne
urządzenia na Altair-4 zapierają dech w piersiach. Spacerujący między nimi ludzie wydają się
naprawdę tam być, nie sprawiają wrażenia doklejonych do tła. Poza tym obrazy te są doskonałe
estetycznie, oddające specyficzny klimat graficzny wspaniałych lat pięćdziesiątych, chyba niewielu
wielbicieli fantastyki mogłoby wyobrazić sobie równie wspaniałe widoki. Efekty specjalne
osiągnęły największe wyżyny, całkowicie niedostępne dla innych filmów z tej samej epoki.
Jednym z elementów takich efektów jest również Robby,
fantastyczny robot, który potrafi zduplikować każdą
substancję w dowolnych ilościach, posiada doskonały
logicznie pozytronowy mózg i bez żadnych oporów stosuje
się do praw robotyki. To jeden z najdoskonalszych,
najbardziej rozpoznawalnych i ukochanych robotów kina.
Tak, ukochanych, bo Robby po prostu budzi podziw i wielka
sympatię, a poza tym wygląda uroczo i elegancko.
Jego obracające się antenki i przeszklona kopuła odsłaniająca
część mechanizmu działają na wyobraźnię. Robby ma
w sobie coś z naiwności i uroku dziecka, a przede wszystkim
ma osobowość. Jest dla Alty swego rodzaju matką, która
opiekuje się dziewczyną i bez irytacji zaspokaja jej kaprysy.
Postać robota była na tyle udana, że została wykorzystana
ponownie w filmie Niewidzialny chłopiec, skierowanym
raczej do dziecięcej widowni, ale również inteligentnym
pełnym wdzięku. Robby pojawił się również dziesięć lat
później w jednym z odcinków popularnego serialu
Zagubieni w kosmosie.
Atmosfery filmu dopełnia muzyka. Mocno eksperymentalna, elektroniczna, wręcz
psychodeliczna, była dużym ryzykiem dla studia MGM. Dlatego też film został pokazany przed
premierą małej grupie widzów, którzy orzekli, że świetnie pasuje do obrazu. To prawda, muzyka
dopełnia wrażenia przebywania na obcej planecie, skrywającej tajemnicę potężnej i obcej
cywilizacji.
Zakazana planeta to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów fantastycznych, będący
doskonałym przykładem wspaniałych efektów specjalnych, rozbudowanego i inteligentnego
scenariusza, oraz wyjątkowo interesującej scenografii. Szkoda tylko, że zwłaszcza dzisiaj, tak
niewiele powstaje filmów, które dorównywałyby jej poziomem. Obecne środki techniczne
pozwalają przedstawić każdy obraz, jaki mógłby powstać w ludzkim umyśle, ale najwidoczniej to
jeszcze za mało, by stworzyć wielkie dzieło.

72
Inwazja porywaczy ciał
Invasion of the Body Snatchers (1956)

Inwazja porywaczy ciał udowadnia, że można zrobić


doskonały film science-fiction praktycznie bez uciekania
się do efektów specjalnych. Co dziwniejsze, film ten
przedstawia inwazję z kosmosu i wydawać by się mogło,
że trudno jest stworzyć przekonujący obraz poruszający
taką tematykę bez zaangażowania dużych kosztów
i wielu skomplikowanych tricków.
Tymczasem Inwazja wyjątkowo mocno trafia do widza,
potrafi wywołać w nim lęk i wiarę, że za oknami naszych
domów przedziwna rasa szykuje się już do przejęcia
naszej planety. Świetna realizacja pozwala przekonać, że
opowiedziana historia dzieje się naprawdę, a w czasach, kiedy amerykański obywatel był
nieustannie straszony widmem czającego się za rogiem komunizmu, efekt był naprawdę
piorunujący. Zdjęcia trwały tylko dziewiętnaście dni, a budżet był typowym budżetem filmu B i nie
pozwalał na zatrudnienie gwiazd. Mimo to, udało się stworzyć doskonały film, który wolny jest od
grzechów innych tanich produkcji i uznawany za jeden z największych klasyków kina sf.
Doktor Miles Bennel przyjeżdża do swojego miasteczka wezwany z konferencji medycznej
przez pielęgniarkę. Kobieta zaniepokojona jest dużą ilością pacjentów, którzy koniecznie chcą
widzieć się z Bennelem i nie dają się namówić, by pójść do innego lekarza. W przychodni jednak
okazuje się, że pacjenci nagle odwołali swoje wizyty, pojawia się natomiast Becky Driscoll, stara
miłość Milesa, która wróciła do miasteczka po pięcioletnim pobycie w Londynie. Becky prosi, by
Miles spotkał się z jej kuzynka, bo dziewczyna twierdzi, że wychowujący ją wujek nie jest już jej
wujkiem. Chwilę później przyprowadzony zostaje chłopiec, który to samo twierdzi o swojej matce.
Wieczorem Becky i Miles wybierają się na kolację, a po drodze spotykają znajomego
psychiatrę, który twierdzi, że podobnych przypadków pojawiło się ostatnio wiele, ale powinny być
one traktowane jako zbiorowa histeria. Chwilę później Miles zostaje wezwany przez swojego
przyjaciela Jack’a. W jego domu leży dziwne ciało, które nie wiadomo w jaki sposób się tam
znalazło. Ciało wydaje się przedstawiać „nieskończonego” człowieka, którego rysy są niewyraźne,
a odciski palców pozbawione są linii papilarnych. Jednak w nocy ciało nabiera rysów Jacka, a on
sam, wraz z żoną ucieka do domu Miles’a. Nagle doktora ogarnia przerażające uczucie. Kiedy
odprowadzał Becky do domu, jej ojciec wychodził z piwnicy, mimo, że było już bardzo późno.
Miles natychmiast jedzie do domu dziewczyny, gdzie w piwnicy znajduje nie skończony jeszcze
duplikat. Po cichu wchodzi do jej pokoju, porywa śpiącą Becky i zabiera do swojego mieszkania.
Następnego dnia Miles odkrywa w swojej szklarni cztery ogromne kokony, czy też torebki
nasienne, z których wykluwają się cztery duplikaty mające zastąpić Miles’a, Becky, Jacka i jego
żonę. Przyjaciele postanawiają działać. Jack ma wydostać się z miasta, a Miles zadzwonić po
pomoc z zewnątrz. Jednak telefonistka cały czas twierdzi, że wszystkie linie są zajęte.
Miles i Becky usiłują opuścić miasteczko, w końcu jednak zmuszeni są ukryć się w biurze
Miles’a. Rano przez okno obserwują jak cała populacja miasta zbiera się na jego głównym placu,
by dokonać dystrybucji kokonów mających podmienić kolejnych obywateli. Operacja zaczyna
zataczać coraz szersze kręgi. Nagle drzwi biura otwierają się i staje w nich Jack z policjantem.
Szybko okazuje się, że to duplikaty. Na szczęście Miles i Becky uciekają, ale w końcu gonią ich
prawie wszyscy mieszkańcy.

73
Całe miasto w pogoni za opierajacymi się wrogiej inwazji
Pościg udaje się zgubić, ale kiedy Miles oddala się od Becki, dziewczyna zasypia i jej miejsce
zajmuje obca istota. Przerażony Miles ucieka na autostradę, gdzie próbuje zatrzymać któryś
z samochodów. W ostatnich scenach widzimy Miles’a w szpitalu psychiatrycznym, gdzie lekarze
i policjanci traktują jego opowieści jako objaw szaleństwa. Jednak po chwili pojawia się policjant
twierdząc, że przed chwilą wydarzył się wypadek, w którym uczestniczyła pewna ciężarówka.
Z jej skrzyni rozsypały się dziwne kokony. Lekarz natychmiast kontaktuje się z FBI, jest więc
nadzieja, że inwazję uda się odeprzeć.
Nieco paradoksalnie dla filmu fantastycznego, Inwazja porywaczy ciał zyskuje dzięki bardzo
naturalnej scenerii, w której dzieją się opisane wydarzenia. Bohaterem jest zwykły człowiek
zamieszkujący przeciętne, niczym nie wyróżniające się miasteczko. Najeźdźcy nie mają
potwornego wyglądu, nie atakują w spektakularny sposób i nie prowadzą swoich działań z ukrytego
w lesie pojazdu. Jednak udaje im się szybko i niepostrzeżenie opanować całe miasto, a ich
następnym krokiem będzie pewnie podbicie reszty planety. Ich wygląd nie budzi niczyjego
obrzydzenia i nie zwraca uwagi. Ludzie nie zdają sobie sprawy z inwazji, dopóki nie staną się jej
ofiarami. Tym bardziej sprzyja to budowaniu u widza uczucia osaczenia i paranoi. Byś może
wszyscy, którzy siedzą obok wtuleni w kinowe fotele są jedynie ludzką imitacją, a w pomieszczeniu
obok rośnie już moja kopia, która wyjdzie z kina zamiast mnie. Podobnych historii doszukać się
można w starszych o trzy lata Najeźdźcami z Marsa lub w filmie To podbiło świat.
Jednak w tamtych obrazach obcy mają konkretny, przerażający kształt i jedynie kontrolują umysły
zaatakowanych przez siebie ludzi. Tym razem mamy do czynienia z systematyczną, szybką
podmianą ludzkich osobników na wielką skalę i okazuje się, że najbardziej obcy i przerażający są
najeźdźcy, którzy na pozór niczym nie różnią się od nas samych. Nowe jednostki wydają się
zmierzać do starannie zaplanowanego celu. Nie wiadomo kiedy to miałoby nastąpić, ale przybysze
mogą przejąć władanie nad naszą planetą, a widz ma wrażenie, że jest świadkiem tego przejęcia,
a w końcu stanie się jego ofiarą.

74
W latach pięćdziesiątych często sugerowano, że przedstawiane w nieskończoność inwazje
obcych są aluzją do inwazji, jaką potajemnie próbują przeprowadzić komuniści. Inwazja porywaczy
ciał miałby być wyraźnym przykładem takiej aluzji do działań Rosjan, którzy po cichu
i systematycznie infiltrują niczego nie spodziewające się społeczeństwo. Jednak nawet reżyser
filmu odżegnywał się od takich twierdzeń. Don Siegel twierdził, że takie pozbawione uczuć kokony
przebywają między nami, co sugerowałoby, że film jest raczej odniesieniem do ludzkiej alienacji
i znieczulicy, a nie do zagrożenia komunizmem. To prawda, że w tym czasie w społeczeństwie
amerykańskim chorobliwie wręcz utrwalano przekonanie o zagrożeniu ze strony Związku
Radzieckiego, nieustannie wiszącym nad głowami prawych Amerykanów, którzy muszą zwierać
szeregi w obronie swoich wartości i wolności. W takiej atmosferze, filmy fantastyczne o wrogiej
inwazji trafiały na podatny grunt i były odbierane w bardzo emocjonalny sposób. Jednak raczej
wątpię, by twórcy tych filmów świadomie próbowali tworzyć atmosferę antykomunizmu, pewnie
raczej chcieli po prostu opowiedzieć ciekawą historię, która mogła trafić do świadomości i emocji
widza. Owszem, w wielu filmach występują radzieccy żołnierze, którzy prowadzą wrogie działania.
Zawsze przedstawiani są jako ludzie bez skrupułów, reprezentujący zło, kierujący się niskimi
pobudkami i sięgający po najbardziej niegodziwe środki, by zaszkodzić Zachodowi. Nie wydaje się
jednak, by głównym celem powstawania filmów science-fiction były względy propagandowe.
Wyjątkiem niewątpliwie jest Inwazja USA, film przede wszystkim propagandowy, pełny
patetycznych przemówień i scen, w których prawi Amerykanie w bohaterski sposób oddają swoje
życie w obronie swobód obywatelskich. Film ten, opowiadający o radzieckiej inwazji atomowej na
Stany Zjednoczone, żywi się ludzkimi obawami, świadomie budzi lęk i nienawiść. Jest jednak
chyba jedynym przykładem szeroko rozpowszechnianego filmu fantastycznego, który przede
wszystkim stawia sobie bardzo wyraźne cele propagandowe.
Natomiast w niejednym filmie z tamtych lat możemy dostrzec wyraźnie zamierzone wątki
religijne. Są one obecne w filmach George’a Pala, choćby w Kiedy zderzają się światy, który
zaczyna się od cytatu z Pisma Świętego, czy w Wojnie Światów. Jednak najbardziej jaskrawym
przypadkiem agitacji religijnej jest film Czerwona planeta Mars, w którym młody naukowiec
nawiązuje radiowy kontakt z wysoko rozwiniętą cywilizacją z Marsa. Zszokowana ludzkość
dowiaduje się, że Marsjanie dysponują potężną energią atomową, ale nie ma tam zagrożenia wojną,
dzięki oddaniu Bogu, z którym Marsjanie bez problemu kontaktują się. Co więcej, twierdza oni, że
Jezus został wysłany z Marsa, ale ludzie odrzucili jego naukę. Informacje te powodują rewolucję
wśród ludzi na całym świecie. W Związku Radzieckim ludzie wyciągają ukryte kiedyś symbole
religijne i zaczynają się modlić. Komunistyczny rząd zostaje obalony, a szefem kraju zostaje
patriarcha Moskwy. Ziemia staje się światem pełnym szczęścia i dobra, oddanym miłości do Boga.
Inwazja porywaczy ciał to małe arcydzieło szeroko uznawane za jeden z najbardziej
interesujących filmów science-fiction, o czym świadczy choćby fakt, że doczekała się aż dwóch
remaków, pierwszy zrealizowany był w 1978 roku, a drugi w 1993.

75
Diabelski wynalazek
Vynález zkázy (1958)

Zdecydowana większość prezentowanych tu


filmów powstała w Stanach Zjednoczonych i nie
ma wątpliwości, że przynajmniej od lat
trzydziestych, kraj ten przodował w produkcji
fantastyki. Jednak błędem byłoby sądzić, że
w krajach socjalistycznych ten gatunek filmowy
nie istniał. Wręcz przeciwnie. Filmów takich nie
powstawało wiele, ale często były to bardzo
interesujące propozycje, wyraźnie odróżniające
się od produkcji amerykańskich. Za jeden z
najciekawszych przykładów takich działań
uznać trzeba czechosłowacki film Diabelski
wynalazek. Można by mieć wątpliwości, czy
aby na pewno jest to film fantastyczny, ale jeżeli za fantastykę można uznać 20 000 mil
podmorskiej żeglugi, to wszelkie wątpliwości należałoby natychmiast porzucić.
Film nie wnosi wiele nowego od strony fabularnej. Jest to po prostu historia oparta na kilku
powieściach Jules’a Verne, zgrabnie opowiedziana, ale to nie ona pełni w filmie rolę
pierwszoplanową. Jego wyjątkowość tworzy absolutnie niepowtarzalna i zadziwiająco urzekająca
warstwa wizualna. Reżyser Karel Zeman, który był wybitnym przedstawicielem czeskiej szkoły
animacji, ożywił ilustracje do powieści Verne’a i zrobił to w doskonały technicznie i pełen wdzięku
sposób. Jeżeli widzieliście stare wydania tych książek ilustrowane pięknymi rycinami, to
wyobraźcie sobie, że obrazy te nagle ożywają, by przedstawić wydarzenia opisane na kartach
powieści. Nie myślcie jednak, że jest to film animowany. Żywi aktorzy są pięknie wkomponowani
w scenografię i tworzą z nią doskonale sharmonizowaną, idealnie uzupełniającą się całość.
Aż trudno uwierzyć, że zabieg taki jest możliwy, a pamiętajmy, film powstał w 1958 roku.
Inżynier Simon Hart powraca z podróży do siedziby profesora Roche, który pracuje nad
odkryciem natury czystej energii. Simon jest asystentem profesora. Jednak w nocy do położonej
nad brzegiem morza rezydencji podpływa statek, z którego wychodzi na ląd banda rzezimieszków
i porywa obu naukowców. Zaalarmowane władze wkrótce rozpoczynają poszukiwania, ale nie
udaje się odnaleźć zaginionych, nawet mimo tego, że statek porywaczy został dokładnie
przeszukany, bo w czasie rewizji obaj więźniowie ukryci byli na pokładzie łodzi podwodnej.
Niedługo potem, okręt podwodny atakuje statek pasażerski, a potem nurkowie plądrują jego wrak.
Z ataku wychodzi cało tylko jedna osoba, młoda dziewczyna o imieniu Jana, która zostaje
wciągnięta na pokład nieświadoma, że została uratowana przez sprawców swojego nieszczęścia.
W końcu statek i łódź podwodna docierają do siedziby hrabiego Artigasa, który jest sprawcą
porwania i planuje wykorzystać wiedzę profesora do stworzenia super broni.
Poczciwy i nieświadomy niecnych zamiarów Roche podejmuje współpracę z hrabią, a Simon
przetrzymywany jest w maleńkiej chatce położonej na skałach. Profesor nie wie nawet, że wraz
z nim porwany został jego asystent. Artigas postanawia przekonać do współpracy również młodego
inżyniera kusząc go poprzez urządzenie w chatce laboratorium. Jednak Simon wykorzystuje sprzęt
do zbudowania małego balonu, do którego podczepia butlę z wiadomością. Balon szczęśliwie
dociera do odpowiednich ludzi i zorganizowana zostaje wyprawa wojenna przeciwko hrabiemu.
Zanim jednak okręty docierają do ukrytej bazy, Simon zgadza się, by podjąć próbę naprawienia
76
uszkodzonego kabla podwodnego. W podwodnym spacerze towarzyszą mu dwaj strażnicy.
Kiedy zostają oni zaatakowani
przez olbrzymią ośmiornicę,
inżynier wykorzystuje okazję
do ucieczki, jednak powietrze
w jego butlach zaczyna się
kończyć. Na szczęście zostaje
uratowany przez niewielki
okręt podwodny, który
wykonywał rekonesans na
terenie wroga. Niestety pojazd
zostaje zatopiony, ale Simon
wydostaje się na powierzchnię
i dostaje się do pokoju Jany.
Dziewczyna postanawia pomóc
mężczyźnie.
Tymczasem hrabia Artigas szykuje się już do obrony. Wielka armata będąca efektem pracy
profesora jest gotowa do strzału, a jej mocy nie oprze się żaden okręt. Simon i Jana przebrani za
pilotów dostają się do balonu obserwacyjnego i unoszą się ponad wyspą. Na dole profesor Roche
uświadamia sobie, że jego wiedza ma być wykorzystana przeciwko ludzkości. Zrozpaczony
naukowiec zrzuca ogromny pocisk ze zbocza, na którym zbudowana została armata, a ten
eksploduje doszczętnie niszcząc wyspę. Ponad wielkim grzybem wybuchu spokojnie unosi się
balon, w którym ku wolności podążają Simon i Jana.
Historia opowiedziana w filmie jest pełna dystansu, subtelnego humoru i wdzięku, jaki mógł
być dziełem tylko czechosłowackiej kinematografii. Nastawiona na osiągnięcie sukcesu i wyrosła
z zupełnie innej tradycji kinematografia zachodnia nie byłaby w stanie stworzyć obrazu równie
mocno zorientowanego na efekt artystyczny. Zeman dba o najmniejszy nawet detal, dzięki czemu
stworzone przez niego kadry są doskonałe wizualnie i nie można się w nich dopatrzyć
najmniejszego choćby defektu technicznego. W filmie zastosowano chyba wszystkie znane techniki
trikowe, odpowiednio dobierając je do efektu, jaki miał być uzyskany. Jedynie może tempo filmu
jest nieco zbyt wolne.
Diabelski wynalazek był rozpowszechniany w USA pod tytułem Wspaniały świat Juliusza
Verne i jak to zwykle bywa, Amerykanie uznali, że trzeba go nieco dostosować do potrzeb
i możliwości własnego widza,
dokręcili więc kilkuminutowe
wprowadzenie, w którym lektor
tłumaczy, że w ciągu krótkiego czasu
ludzkość wprowadziła w życie wiele
niesamowitych wynalazków, takich
jak choćby łódź podwodna,
a większość z nich została już
wcześniej wymyślona przez
wielkiego wizjonera, jakim był
Verne. Oczywiście wstęp ten
zrealizowany był tradycyjną technika
filmową i pasował do reszty filmu
jak pięść do nosa.

77
Czechosłowacka kinematografia wydała jeszcze jeden, bardzo ciekawy i należący do głównego
nurtu film. Ikaria XB-1 przedstawia historię lotu olbrzymiego statku kosmicznego,
przemierzającego przestworza w poszukiwaniu nowego świata. Film koncentruje się nie tyle na
perypetiach i problemach, jakie przyjdzie pokonać załodze, choć i tego nie brakuje, ale raczej na
przedstawieniu codziennego życia wewnątrz zamkniętego społeczeństwa, jakie tworzy
kilkusetosobowa załoga statku, składająca się z kobiet i mężczyzn. Uczestnicy lotu zajmują się
codziennymi czynnościami, uprawiają sporty i urządzają potańcówki, targają nimi ludzkie
namiętności i tęsknota za pozostawionymi bliskimi. Taki sposób przedstawienia podróży
kosmicznej pojawił się w kinie chyba po raz pierwszy.
Wnętrze pojazdu zostało ciekawie zaprojektowane, podobnie jak kostiumy kosmonautów. Film
może nie odznacza się wyjątkowo wartką akcją, ale wart jest wzmianki i obejrzenia. Również i ten
obraz trafił na amerykańskie ekrany i również po pewnej edycji. Amerykanie nadali angielskie
brzmienie nazwiskom twórców filmu, zmienili zakończenie i tytuł, który brzmiał teraz Podróż na
koniec wszechświata.
Wśród krajów socjalistycznych najmocniejszą pozycję miał jednak Związek Radziecki.
Również tam filmów fantastycznych nie powstawało wiele, ale trzeba przyznać, że Rosjanie
stworzyli kilka ciekawych filmów. Warto w tym miejscu wspomnieć o czterech filmach. Dramat w
kosmosie (1958) i Kosmos wzywa (1959) to typowe przykłady twardej fantastyki, w których dzięki
ludzkiemu rozumowi, ludzie biorą udział w kosmicznych podróżach. W filmie Kosmos wzywa
warte uwagi są świetne efekty specjalne przedstawiające kosmiczną stację, start i lot rakiet
biorących udział w wyścigu na Marsa. W 1962 roku w Związku Radzieckim powstał kolejny
ciekawy film zatytułowany Planeta Burz. W tym przypadku ponownie opowiedziana zostaje
historia podróży kosmicznej, tym razem na Wenus, jednak po wylądowaniu na powierzchni
planety, opowieść staje się mniej naukowa. Kosmonauci muszą zmierzyć się z wielkimi i groźnymi
roślinami i agresywnymi pterodaktylami. Potem natrafiają na ślady wymarłej cywilizacji. Kiedy ich
rakieta unosi się już nad powierzchnią Wenus, okazuje się, że odlot Ziemian śledzony jest przez
przedstawiciela tej cywilizacji. Warto zwrócić uwagę na robota będącego jednym z bohaterów
filmu. Jest to bardzo ciekawa konstrukcja, która daleka jest od infantylności podobnych tworów
kinematografii zachodnich. Mechaniczny członek załogi ratuje nawet swoich ludzkich towarzyszy
przed niechybną śmiercią. Kosmos wzywa i Planeta burz kilka lat później prezentowane były w
kinach amerykańskich, choć pewnie nikt z widzów nie zdawał sobie sprawy z tego, że ogląda
produkcję zza żelaznej kurtyny, bo Amerykanie stworzyli z nich aż cztery różne filmy, dodając
dokręcone przez siebie sceny i wklejając je pomiędzy sceny radzieckich produkcji.
W 1961 roku Rosjanie stworzyli jeszcze jeden film, który odróżniał się nieco od opisanych
powyżej. Diabeł morski, to opowieść o profesorze Salvatorze i jego synu Ichtianderze. Profesor
wszczepił choremu na gruźlicę młodzieńcowi skrzela rekina, dzięki czemu prowadzi on życie
głównie w głębinach oceanu. Miejscowi rybacy nie wiedzą o istnieniu chłopca i biorą go za
groźnego diabła morskiego. Miłość do dziewczyny, powoduje fatalne w skutkach konsekwencje.
Ichtiander zostaje złapany i uwięziony. Udaje się go wyrwać z więzienia, ale ponieważ zbyt długo
przetrzymywany był w wodzie, jego płuca uległy degradacji i Ichtiander musi już na zawsze
pozostać pod powierzchnią oceanu. Kręcony w scenerii Morza Czarnego film ma niezaprzeczalny
urok i cieszył się dużą popularnością w krajach socjalistycznych. Niewątpliwie miała na to wpływ
uroda głównych bohaterów.
Twórcy w krajach socjalistycznych pracowali odizolowani od większości fantastycznych
produkcji z Zachodu. Paradoksalne miało to pozytywny wpływ na ich filmy, bo pozwoliło stworzyć
swój odrębny, nie pozbawiony uroku i wartości styl. Szkoda tylko, że filmów fantastycznych
powstawało w bloku wschodnim tak niewiele, i że tak niezmiernie rzadko mamy okazję je oglądać.

78
Dzień końca świata
Day the World Ended (1956)

Jeżeli ktoś mnie zapyta, dlaczego właśnie ten film


wybrałem jako przykład twórczości Rogera Cormana,
będę się tłumaczył, że to bardzo typowa pozycja dla
tego reżysera i że to jeden z lepszych filmów
z wczesnego okresu jego twórczości. Poza tym, to
pierwsza próba Cormana na polu science-fiction.
Jednak nie byłbym do końca szczery w takich
twierdzeniach, bo właściwie równie dobrze możnaby
w tym miejscu opisać dziesięć innych filmów.
A dlaczego? Otóż w latach pięćdziesiątych Roger
Corman, nazywany królem klasy B, stworzył
kilkadziesiąt filmów, z których właściwie żaden nie
wyróżniał się od innych. Wszystkie kręcone były
w ciągu dosłownie kilku dni, z kilkuosobową obsadą
i praktycznie bez żadnych efektów specjalnych. Zdarzało się nawet, że Corman kręcił dwa filmy
równocześnie, wykorzystując w większości ten sam plan. Prawie zawsze fabuła oparta była na tym
samym szkielecie. Kilkoro ludzi znajduje się w sytuacji kryzysowej, wśród nich jest piękna kobieta,
która nawiązuje bliższe relacje z jednym z bohaterów lub była się z nim w związku już wcześniej.
Kryzys narasta, by w kulminacyjnym momencie doprowadzić do spotkania ze strasznym potworem
będącym najeźdźcą z kosmosu lub radioaktywnym mutantem. Potwór mógł wyglądać nawet
najbardziej idiotycznie, ważne, by wydawał się straszny i był tani. Budżet tych filmów był
wyjątkowo niski i powstawały one wręcz taśmowo.
Na przykład w 1957 roku Corman wyreżyserował aż dziewięć filmów, a w okresie od 1954 do
1960 roku był reżyserem lub producentem prawie czterdziestu pozycji. Najbardziej znane z nich to
Nie z tej Ziemi, To podbiło świat, Kobieta osa, czy Atak gigantycznych pijawek. Już same tytuły
jasno sugerują tematykę i poziom tych widowisk.
Na początku lat sześćdziesiątych Corman zaczął podejmować się znacznie bardziej ambitnych
i dużo lepszych artystycznie realizacji. Zasłynął wtedy ekranizacjami dzieł Edgara Allan Poe,
w których główne role grał doskonały aktor Vincent Price. Przez kolejne dziesięciolecia Corman
był bardzo aktywnym i płodnym twórcą. W ciągu swojej długiej kariery był producentem kilkuset
filmów i reżyserem kilkudziesięciu. Ma też na swoim koncie wiele niewielkich ról aktorskich w tak
znanych produkcjach jak Milczenie owiec, czy Apollo 13.
Z naszego punktu widzenia, najbardziej interesujące są wcześniejsze filmy, które szczerze
mówiąc nie odznaczają się niczym szczególnym i potwornie cierpią na niedostatek budżetu.
Corman bardzo dobrze radził sobie w takich warunkach i potrafił wypracować własny,
rozpoznawalny styl. Trzeba jednak przyznać, że jego filmy nie imponują niczym szczególnym
i zęsto zieją nudą. Bezsprzecznie mają one swoje trwałe miejsce w historii fantastyki i grono
wiernych fanów. Nie są to jednak wielkie dzieła, które dorównywałyby najlepszym
przedstawicielom gatunku.
Przyjrzyjmy się teraz typowemu filmowi z wczesnego okresu twórczości, jakim niewątpliwie
jest Dzień końca świata. W wyniku konfliktu nuklearnego większość ludzkości została zmieciona
z owierzchni Ziemi i tylko nieliczne jednostki zdołały przeżyć, głównie dzięki szczęśliwym
zbiegom okoliczności. Wśród garstki ocalonych jest przystojny geolog Rick, równie przystojny

79
Tony i jego nieco podstarzała kochanka Ruby, starszy człowiek imieniem Pete ze swoim
przyjacielem osłem, a także cierpiący na chorobę popromienną Radek. Wszyscy oni trafiają do
ukrytego w dolinie domu, w którym kapitan Maddison i jego córka Louis dobrze przygotowani
czekają na lepsze dni. Po siedmiu tygodniach wszyscy zaczynają martwić się topniejącymi
zapasami żywności, Tony okazuje się być łobuzem, który planuje pozbyć się współtowarzyszy
zwiększając swoje szanse na przeżycie, a Rick i Louis stają się sobie coraz bardziej bliscy.
Jednocześnie wokół domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. W okolicy pojawiają się
niezidentyfikowane ślady, Louis ogarnia niepokój i uczucie, że jest śledzona. Radek, który dawno
powinien umrzeć na chorobę popromienną ciągle żyje, ale do domu wraca tylko na noc, natomiast
w ciągu dnia poluje na dzikie zwierzęta, które łapie w wyżej położonej skażonej strefie i zjada.
Jak sam twierdzi, w skażonej strefie dzieją się wspaniałe rzeczy, ale po zmroku musi kryć się
w domu, bo ma potężnego wroga. Wypadki zaczynają toczyć się coraz szybciej Pewnej nocy znika
osioł Pete’a, a próbujący przekonać go do powrotu kapitan zostaje poddany śmiertelnemu
promieniowaniu. Radek ginie zamordowany przez zmutowanego stwora, którego ręka miażdży mu
czaszkę. Z kolei Tony w napadzie złości
zabija swoją towarzyszkę. Następnej nocy
Louis zostaje porwana przez potwora. Rick
rusza w pogoń, a kiedy dogania mutanta, kule
karabinowe okazują się nieskuteczne. Sytuację
ratuje przypadek, bo w tej chwili zaczyna
padać deszcz. Jak się okazuje, po kilku
tygodniach od wybuchów, woda deszczowa
jest już pozbawiona skażeń i zabójcza dla
potwora, który wyrósł z promieniowania,
żywił się napromieniowanymi zwierzętami i
mógł istnieć tylko w napromieniowanym
środowisku. Strugi deszczu dosłownie rozmywają zdeformowanego stwora. W tym samym czasie
Tony próbuje dobrać się do resztek zapasów, ale ginie z ręki zbliżającego się do końca swych dni
kapitana. Jednak nagle, po kilku tygodniach ciszy, w odbiorniku radiowym słychać ludzkie głosy.
Jest więc nadzieja, że pozostali przy życiu Rick i Louis, niczym Adam i Ewa przyczynią się do
odbudowy ludzkości.
Dzień końca świata, to film dość solidny. Jest to typowa dla Cormana prosta historyjka z dość
tandetnym potworem w finale, jakich stworzy jeszcze bardzo wiele. Jednak filmy takie zaleją
wkrótce ekrany i trafiać będą w gusta amerykańskich nastolatków, spragnionych emocji i niezbyt
wyszukanych, choć ekscytujących historii. Nastolatków wychowanych na komiksach,
fantastycznych czasopismach, telewizji i opowiadaniach o latających talerzach. Niewątpliwie filmy
takie miały wpływ na kształt kina fantastycznego zwłaszcza w drugiej połowie lat pięćdziesiątych.
Wkrótce ten typ obrazu stał się dominujący, wypierając bardziej ambitne produkcje, które
pochłaniały znacznie większe środki, zapewniając zyski niekoniecznie większe niż taśmowo
produkowane opowiastki o zmutowanych potworach. Przez kolejne kilka, a nawet kilkanaście lat
niewiele pojawi się obrazów, którym z czystym sumieniem można byłoby nadać miano klasyków
i uznać za wartościowe, choć kino fantastyczne wcale nie było w odwrocie. Jednak studia filmowe
zaczynały stawiać na ilość, a nie koniecznie na jakość takich filmów.
Na koniec warto jeszcze dodać, że również i ten film doczekał się remaku i to dość szybko.
W 1968 roku historia ocalałej z katastrofy jądrowej grupy szczęśliwców została opowiedziana
ponownie w filmie W roku 2889, ale jak to zwykle bywa przeróbka okazała się gorsza od
oryginału.

80
Plan 9 z kosmosu
Plan 9 From Outer Space (1958)

Bardzo nie lubię, kiedy film określa się zdecydowanie


nadużywanym mianem kultowego, ale chyba mało który obraz
w równym stopniu zasługuje na takie określenie. Zadziwiające
jest jednak to, że Plan 9 z kosmosu zdobył sobie grono
oddanych wielbicieli nie ze względu na jego wyjątkowe
wartości, ale na ich kompletny brak. Plan 9 powszechnie
uważany jest za najgorszy film w historii kina. Film wręcz
poraża swoim poziomem. Co dziwniejsze, w momencie
premiery Plan 9 spotkał się raczej z niewielkim odzewem,
a odkryty na nowo został dopiero pod koniec lat
siedemdziesiątych. Trzeba jednak przyznać, że film jest
wyjątkowy, nawet wśród najbardziej wyśmiewanych produkcji, a o tej wyjątkowości zadecydowały
przedziwne osobowości jego twórców.
Przede wszystkim film jest „dziełem” Edwarda Wood’a Jr. To jeden z najdziwniejszych
reżyserów, często podawany za przykład idealnego antygeniusza, człowieka, który miał duszę
artysty filmowego, przy kompletnym braku talentu, lub choćby podstawowej wiedzy. Wood od
zawsze interesował się kinem i bardzo chciał zostać twórcą filmowym. Kiedy jednak udało mu się
zrealizować pierwsze filmy, aż trudni było uwierzyć, że ktokolwiek mógłby nie zauważyć błędów
produkcyjnych, które nie istniały dla samego twórcy. Wood był postacią niezwykle ekscentryczną,
transwestytą rozmiłowanym w sweterkach z angory. Jego kariera filmowa trwała zaledwie kilka lat,
a jej owocem było ledwie kilka filmów, wśród których żaden nie wyróżniał się bardziej niż
pozostałe. Prawdopodobnie nie zdołałby nic nakręcić, gdyby nie przyjaźń z Belą Lugosi, który
szczyt swojej kariery miał już dawno za sobą, ale ciągle nosił nazwisko pozwalające liczyć na
zainteresowanie widzów. W latach pięćdziesiątych nikt nie chciał już zatrudnić wyeksploatowanego
i uzależnionego od morfiny Belę, więc obaj byli sobie równie potrzebni. Co dziwne, kiedy Plan 9
był kręcony, Bela Lugosi nie żył już od jakiegoś czasu, ale w filmie wykorzystane zostało mniej
więcej pięć minut scen nakręconych z aktorem na krótko przed jego śmiercią, które miały zostać
wykorzystane w zupełnie innym filmie. Do tej pary wyrazistych i ekscentrycznych postaci dołączył
chyba jeszcze bardziej pokręcony Amazing Criswell, prorok, wizjoner i szołmen. Był on postacią
znaną z lokalnej telewizji, gdzie prowadził program, w którym prezentował swoje niesamowite
objawienia. Twierdził, że sypia w trumnie, a w swoich książkach zapowiadał, że w Denver uderzy
promień z kosmosu, który wszystkie elementy metalowe zamieni w gumę, a 18 sierpnia 1999 roku
nastąpi koniec świata poprzedzony rozprzestrzenieniem się kanibalizmu. W Planie 9 z kosmosu
Criswell gra samego siebie, wizjonera, który występuje we wstępie i zakończeniu, a poza tym pełni
rolę narratora, czytającego swoje kwestie nienaturalnym, skrajnie przesadzonym i nawiedzonym
głosem. Ta dziwna menażeria uzupełniona została przez Tora Johnsona, z pochodzenia Szweda,
który wcześniej brał udział w walkach zapaśniczych. Potężny, łysy mężczyzna wystąpił
w kilkunastu filmach ze względu na swoje warunki, a przede wszystkim bardzo mocny akcent, grał
zwykle rolę chodzącej scenografii, wielkiego siłacza, który jedynie przechadzał się po planie
i wydawał z siebie groźne ryki. Dokładnie taką samą rolę przydzielono Torowi w Planie 9, gdzie
majestatycznie kroczy unosząc porwaną kobietę, wytrzeszczając oczy i wykrzywiając rozdziawione
usta. Taka grupa ekscentryków i w dużej mierze nieudaczników stworzyła film, który przeszedł do
historii kina obarczony mianem gorszego niż wszystkie inne.

81
Plan 9 z kosmosu to mieszanka horroru i science-fiction będąca połączeniem historii o żywych
trupach i inwazji z kosmosu. Historia zaczyna się od sceny pogrzebu dziewczyny, żegnanej przez
kochającego mężczyznę i garstkę przyjaciół. W następnym ujęciu piloci samolotu pasażerskiego ze
zdziwieniem obserwują przelot latającego talerza, który ląduje na cmentarzu. Chwilę potem,
pogrzebana niedawno dziewczyna przechadza się pomiędzy nagrobkami. Niedługo umiera również
załamany stratą ukochanej mężczyzna. Ożywiona dziewczyna obserwuje pogrzeb swojego
zmarłego kochanka. Wkrótce na cmentarzu zjawia się policja, bo na terenie nekropolii znaleziono
ciała dwóch grabarzy. Wizyta policji okazuje się tragiczna w skutkach, bo kończy się śmiercią
inspektora Clay’a z rąk niedawno złożonej w grobie pary. Tymczasem w kosmicznej bazie obcych
trwa rozmowa odpowiedzialnego za misję na Ziemi Erosa i jego towarzyszki Tanny z Jego
Ekscelencją, który tłumaczy, że rządy Ziemi nie chcą uznać istnienia latających talerzy. Podjęta
więc zostaje decyzja o wdrożeniu planu nr 9, czyli ożywienia zmarłych, którzy kontrolowani za
pomocą zdalnych elektrod (cokolwiek to znaczy) przejmą kontrolę nad światem. Tymczasem
wskrzeszeni Ziemianie już działają. W nocy zombie odwiedza żonę pilota, który wcześniej widział
UFO, a mieszka niedaleko cmentarza. Kobieta ucieka między groby, a tam czai się już wskrzeszony
inspektor Clay. Na szczęście z pomocą przychodzi przejeżdżający obok mężczyzna. Wkrótce potem
sprawę ponownie bada policja, która odkrywa, że grób inspektora jest pusty.

To nie jest warsztat pana Janka, tylko wnętrze stacji kosmicznej


Tymczasem za sprawę bierze się również armia, która przejęła wiadomości od kosmitów.
W tych przekazach obcy twierdzą, że ludzkość rozwinęła wiedzę o materiałach wybuchowych,
która może być niebezpieczna dla całego wszechświata i musi zostać powstrzymana. Na miejsce
zdarzeń wysłany zostaje pułkownik Tom Edwards. Ma on nawiązać kontakt i ustalić powód ataku.
Czas zaczyna być ważnym czynnikiem, bo kosmici planują już, że zombie wkrótce rozpoczną
marsz na wszystkie stolice świata. Pułkownik zaczyna śledztwo od wizyty u pilota i jego żony.
Podczas rozmowy następuje atak jednego z umarłych, ale ma to być tylko ujawnienie ludziom
strasznej broni kosmitów, bo kule pistoletowe nie robią krzywdy napastnikowi, natomiast zostaje

82
on unicestwiony promieniem ze znajdującego się na terenie cmentarza pojazdu. Kiedy wszyscy
udają się w kierunku latającego talerza, żona pilota zostaje porwana przez zmarłego inspektora,
natomiast reszta wchodzi do pojazdu, w którego wnętrzu czekają już Eros i Tanna. Eros wyjaśnia,
że wkrótce ludzkość może wynaleźć solaronit, bombę, która spowoduje wybuch słońca,
a konsekwencje tego wybuchu dosięgną każdego miejsca, do którego docierają promienie
słoneczne. Dlatego ludzkość należy powstrzymać. Chwilę potem Tanna niechcący przyznaje, że
wymaga to zniszczenia całej planety. Wywiązuje się bójka, Ziemianie uciekają, a płonący pojazd
unosi się w powietrze i eksploduje. W tym samym czasie dwóch policjantów ratuje kobietę
porwaną przez inspektora Clay’a.
Nie ma wątpliwości, że film jest skrajnie tandetny. Latające talerze wykonane były podobno
z odpowiednio spreparowanych papierowych talerzy, które poruszane były za pomocą szarpnięć
przywiązanych do nich sznurków. Linki te są doskonale widoczne w większości ujęć, a pojazdy
animowane są wyjątkowo niewprawną ręką, podskakując konwulsyjnie po każdym zbyt
gwałtownym ruchu. Wygląda to tak, jakby ktoś przywiązał kawałek nitki do pomalowanego talerza,
a potem na stojąco, z wyprostowanym ramieniem poruszał gwałtownie takim „modelem” na tle
niewielkiego rysunku. Wnętrze stacji kosmicznej to prawie puste pomieszczenie, którego tylną
ścianę tworzy zasłona z tkaniny. Na drewnianym stole umieszczono kilka przypadkowych urządzeń
i to wszystko. Latający talerz to równie wyrafinowana scenografia. Spontaniczny śmiech budzi
pozdrowienie kosmitów, którzy na powitanie klepią się obiema rękami w ramiona. Cmentarz to
kilka tekturowych nagrobków i drzewek, a grobowiec przypomina raczej dużo pudło po meblach.
Sceny, które dzieją się o tej samej porze po każdym cięciu są na zmianę kręcone za dnia i nocą.
Powoduje to pełną konsternację. Generał kierujący ostrzałem wrogich kosmitów przez duży oddział
stoi samotnie na tle białej ściany. Gra aktorska często niewiele przewyższa przedstawienie
jasełkowe wystawiane w remizie. Scenariusz natomiast kompletnie się nie klei i wiele z wydarzeń
jest kompletnie nielogiczna. Pomysł podbicia Ziemi przez trójkę nieruchawych, nieuzbrojonych
zombi, którzy mają wkroczyć do stolic i zniszczyć ludzkość wprawia w osłupienie. Największą
drwinę budzą jednak zawsze dialogi, które są źródłem nieskończonych cytatów i dowcipów. Są tak
niedorzeczne, że nie da się ich brać na poważnie i trudno uwierzyć, iż Wood nie zdawał sobie
sprawy z ich zabawności.
Wszystko to jest prawdą. Plan 9 z kosmosu jest nielogiczny, scenariusz i reżyseria to popis
niekompetencji i można przecierać oczy ze zdumienia, ale to właśnie zdecydowało o jego
popularności. Jego entuzjaści twierdzą, że film jest tak okropny, że jego oglądnie dostarcza
niepowtarzalnych wrażeń i przyjemności, których próżno szukać w największych produkcjach
z Hollywood. Istnieją ludzie, którzy z największym entuzjazmem oddają się oglądaniu podobnych
produkcji, których jest naprawdę niemało, a termin „kultowy” odnosi się właśnie do takich starych
obrazów, które w zadziwiający sposób przyciągają uwagę najczęściej niezbyt wielkich
i zamkniętych grup wielbicieli, którzy hołubią je za ich odmienność, a nie do najnowszych
produkcji, które okupują najwyższe miejsca list przebojów i budzą podziw małolatów przez tydzień
lub dwa. Takie filmy jak Przybysz z kosmosu , Zontar z Wenus, Nastolatkowie z kosmosu, filmy
Wooda, czy Cormana są często nie do strawienia przez przeciętnego widza, potrafią jednak
oczarować i magnetycznie przyciągać spragnionych czegoś nowego młodych ludzi. A wracając do
Planu 9, chyba nie zasługuje on na miano najgorszego filmu w historii, które zyskał pewnie dzięki
osobie reżysera. Owszem, momentami jest beznadziejnie słaby i tandetny. Ale niski poziom
produkcji filmowych jeszcze przez wiele lat nie był niczym wyjątkowym i wiele filmów mogłoby
spokojnie przejąć palmę pierwszeństwa pod tym względem. Ed Wood przynajmniej oddawał się
swojej pasji i traktował ją poważnie, a że nigdy mu nie wychodziło? No cóż, większości z nas
najczęściej nie wychodzi.

83
Milcząca gwiazda
Der Schweigende Stern / Milcząca gwiazda (1960)

Polscy fani powinni pamiętać, że nasza rodzima


kinematografia również potrafiła wnieść pewien
wkład w kino sf. Tematy fantastyczne podejmowane
były przez naszych filmowców rzadko, ale jeden
obraz bez wątpienia zasługuje na uwagę. Milcząca
Gwiazda warta jest zapamiętania i to nie tylko z
patriotycznego obowiązku. Powstała w kooperacji z
Niemiecką Republiką Demokratyczną oparta była na
powieści Stanisława Lema pod tytułem Astronauci.
Dziś jest to już film prawie zapomniany, praktycznie
nieobecny w naszej telewizji i trochę wstyd, że polski
wielbiciel fantastyki może poznać go jedynie z niemieckich lub amerykańskich wydań DVD.
Najpierw przyjrzyjmy się sytuacji gatunku na świecie w okresie, w którym Milcząca gwiazda
ruszyła na podbój ekranu. Po 1956 roku kino sf zaczęło wyhamowywać swój impet. Co prawda
ilość powstających filmów nie zmniejszała się, a nawet rosła, ale ich jakość pozostawała na stałym,
niestety dość niskim poziomie. Do 1960 roku nie pojawił się żaden naprawdę znaczący film, a kina
zalewały podobne do siebie filmy o wszelkiej maści potworach stanowiących zagrożenie dla
ludzkiej rasy. Powielane schematy, niskobudżetowe i mało ambitne produkcyjne nastawione na
łatwy zysk z biletów sprzedawanych nastolatkom stanowiły jednolitą, niezbyt interesującą masę.
Kino sf szybko zaczęło rozwijać się w Japonii, gdzie powstawały solidne i dość interesujące filmy,
ale było to kino specyficzne, niezdolne chyba wydać z siebie coś naprawdę zaskakującego, coś, co
mogłoby dać nowy impuls do rozwoju artystycznego gatunku. Fantastyka wyraźnie dreptała
w miejscu, ciągle bardzo popularna, jednak skończyły się czasy, w których każdego prawie roku
powstawało kilka filmów, które pchały ją w nowe kierunki i wnosiły coś więcej niż tylko mało
wartościową rozrywkę. Na tle tych produkcji, Milcząca gwiazda wypada dobrze, zrealizowana
z dużym rozmachem, a przy tym podejmująca próbę zawarcia pewnego przekazu.

Krajobraz planety Wenus


W niedalekiej przyszłości, czyli w roku 1985 podczas nawadniania pustyni Gobi odnaleziona
została dziwna skała, która wzbudziła zainteresowanie naukowców. Okazało się, że w jej wnętrzu
znajduje się przedmiot o bez wątpienia pozaziemskim pochodzeniu. Badania wykazały, że zawiera
on elektromagnetyczny zapis informacji, które miały być przekazane Ziemianom.

84
Naukowcy przypomnieli sobie również o meteorze tunguskim, który prawie osiemdziesiąt lat
wcześniej, w stosunkowo niewielkiej odległości od pustyni Gobi, zniszczył ogromne połacie terenu
i stanowił wielką zagadkę. Naukowcy postanowili ponownie zająć się tą sprawą i stwierdzili, że
w ziemię uderzył nie ogromny meteor, a statek kosmiczny, którego kapitan, wiedząc o zbliżającej
się katastrofie, postanowił zrzucić swój najcenniejszy ładunek. Tym ładunkiem był właśnie
odnaleziony zapis, a trajektoria lotu wskazuje bezsprzecznie, że statek pochodził z planety Wenus.
Międzynarodowa grupa największych autorytetów natychmiast uzyskuje dostęp do najbardziej
nowoczesnego komputera, który ma pomóc w odkodowaniu wiadomości. Równocześnie,
w kierunku Wenus nadane zostają sygnały radiowe, jednak pozostają one bez odpowiedzi.
W związku z zaistniałą sytuacją, postanowiono, by zbudowany właśnie super nowoczesny pojazd
kosmiczny Kosmostrator skierować ku milczącej ciągle planecie, choć jego pierwotnym celem miał
być Mars. Kosmostrator zostaje wystrzelony i bezpiecznie dociera do wyznaczonego celu, mimo
pewnych perypetii, takich jak choćby uderzenie meteoru, które wymusiło konieczność naprawy
uszkodzonej powłoki. Na krótko przed lądowaniem udaje się odkodować ostatnią część
wiadomości pozostawionej przez Wenusjan Okazuje się, że planowali oni inwazję i podbój Ziemi,
coś jednak poszło nie tak i do ataku nie doszło.

Krótko po lądowaniu, w tle Kosmostrator


Wyprawa ląduje na powierzchni Wenus, gdzie zastaje dziwny, zwęglony las i napromieniowaną
atmosferę. W powierzchni planety wkopana jest ciągle aktywna linia energetyczna, prowadząca do
dziwnej budowli w kształcie wielkiej piłki golfowej, jednak nigdzie nie ma śladów życia. Badania
zapisów pozostawionych przez mieszkańców planety wykazują, że w przeszłości doszło do wielkiej
tragedii, która doprowadziła cywilizację do zagłady. Dziwny las nie jest tworem organicznym,
a wielkim projektorem energii, potężną bronią, która miała być wykorzystana przeciwko Ziemi,
a doprowadziła do katastrofy Wenus.
Załoga postanowiła zapuścić się w dalsze części planety. W ciągu siedmiogodzinnej podróży
łazikami kosmonauci mijają zwęglone szczątki potężnej cywilizacji i docierają do centrum
sterowania projektora energii. Część grupy odkrywa dwie okrągłe wieże, które oplata spiralna
półka. Nagle, powierzchnia planety wokół nich zamienia się w bulgoczącą, rozprzestrzeniającą się
masę, która zmusza badaczy do ucieczki na szczyt jednej z wież. Kiedy droga dalszej ucieczki
zostaje odcięta, w akcie desperacji jeden z Ziemian strzela w kierunku rozlewającej się masy, która
nagle cofa się i uspokaja. Strzał rozpoczął reakcję łańcuchową i w tym samym momencie
energetyczny las uaktywnia się, powodując wielkie wyładowania i zakłócenia.

85
Kosmonauci wracają do Kosmostratora, ale instrumenty rakiety nie reagują. Tchen Yu i Taluna
postanawiają wrócić do centrum sterowania i wyłączyć urządzenia. Udaje się to, ale statek zostaje
wypchnięty przez masę energii i musi opuścić planetę. Kolejny członek wyprawy Blinkman
wyrusza jeszcze na ratunek dwóm przyjaciołom, ale efekt jest taki, że cała trójka pozostaje na
Wenus, podczas gdy reszta zmuszona jest opuścić planetę. Lądowanie na Ziemi to mieszanka
euforii i żalu. Wyprawa powiodła się, ale kilkoro ludzi przypłaciło to życiem. 1

Lądowanie na Ziemii
Pod koniec lat sześćdziesiątych na większości produkcji fantastycznych odbite było piętno
braku pomysłu, a przede wszystkim niskiego budżetu. Na tym tle, Milcząca gwiazda była
wyjątkiem, przynajmniej pod względem rozmachu. Prawdopodobnie film był traktowany jako
prestiżowa produkcja bloku komunistycznego, o czym świadczy choćby międzynarodowy skład
ekipy i duża staranność z jaką realizowano sceny na Wenus. Planeta przedstawiona jest w sposób
śmiały i widowiskowy. Sprawia wrażenie zupełnie obcego świata, a przy tym unika tandety
i pozwala uwierzyć, że świat ten naprawdę istnieje. Efekty specjalne są bardzo dobre, co należy
docenić tym bardziej, że Polska, czy NRD nie miały doświadczeń w tej materii. Jednak start
rakiety, sceny na powierzchni Wenus i ucieczka przed rozprzestrzeniającą się masą są wykonane
bardzo sprawnie i dają dużą przyjemność dla oka.
Wnętrze rakiety, kosmiczne kombinezony i inne gadżety, jak choćby nie dający się ograć
w szachy robot, też są dziełem udanym. Może nie wszystkie efekty specjalne zrealizowano z równie
dobrym skutkiem. Sceny przedstawiające stan nieważkości byłyby dość interesujące, gdyby nie
zbyt ewidentne sznurki, którymi unoszono pasy bezpieczeństwa po ich odpięciu, jednak ogólna
ocena technicznego poziomu filmu musi być wysoka. Uwagę widza szczególnie przykuwa rakieta,
która wyniosła kosmonautów w przestworza. To konstrukcja dość nietypowa dla ówczesnego kina
i wyjątkowo piękna. Trzy szeroko rozstawione silniki i smukła sylwetka nadają jej przyciągający
wzrok wygląd, szczególnie atrakcyjny podczas scen startu.
Niestety film traci z powodu statycznej gry aktorów i niezbyt wartkiej akcji. Jego antywojenne
przesłanie również nie przebija się na pierwszy plan. Najlepiej chyba charakteryzują go opinie
amerykańskich recenzentów, którzy stwierdzili, że film jest spektakularny, choć nie zadziwia
niczym szczególnym. Do jego pełnego sukcesu zabrakło chyba umiejętności opowiadania ciekawej
historii, która potrafiłaby porwać widza i chyba niezbyt dobre rozumienie konwencji. Dialogi są
raczej napuszone i dużo jest pseudonaukowego mądrzenia się.

1
Opis oparty został na amerykańskim wydaniu DVD, mogą więc istnieć różnice pomiędzy prezentowanym
opisem, a wersją wyświetlaną w polskich kinach.

86
Stanisław Lem wyrażał się o Milczącej gwieździe w sposób bardzo negatywny, ale jego
stosunek był podobny praktycznie do wszystkich filmów stworzonych na podstawie swych dzieł.
Przygoda polskiej kinematografii z fantastyką nie skończyła się na Milczącej gwieździe, choć
późniejsze próby były mniej spektakularne (pamiętajmy, że analizujemy okres do roku 1968).
Kolejna wyprawa w świat fantazji miała miejsce w filmie Wielka, większa i największa
przedstawiającym przygody dwójki dzieci, którym towarzyszy mówiący samochód marki Opel –
Kapitan. Mówiące słuchawki telefoniczne, inteligentne odbiorniki radiowe i samoloty to może zbyt
mało, by uznać film za coś więcej niż tylko bajkę, ale trzecia z przygód rozwiewa wątpliwości.
W ostatniej, największej przygodzie Ika i Groszek zabrani zostają na obcą planetę, gdzie spotykają
przedstawicieli pozaziemskiej cywilizacji. Ta część filmu wyraźnie odróżnia się od pozostałych
i bez wątpienia zaliczyć ją można do czystej fantastyki. Obca planeta przedstawiona jest w sposób
może dość skromny, ale na pewno interesujący. W 1968 roku w Polsce powstał jeszcze jeden godny
uwagi film – Przekładaniec, również oparty na utworze Stanisława Lema. Jego fantastyczność
ogranicza się do warstwy fabularnej. Otóż w opisywanej przyszłości medycyna posunęła się tak
daleko, że transplantacje wszelkich ludzkich organów stają się tak powszechne, jak tabletka
przeciwbólowa. Kierowca rajdowy, który ulegał już wielu wypadkom i wielokrotnie zmieniał
narządy na nowe twierdzi, że w związku z tym jest już inną osobą, również od strony prawnej.
Przekładaniec jest przede wszystkim groteską, spojrzeniem na przyszłość z przymrużeniem oka
i jego twórcy nie musieli uciekać się do stosowania efektów specjalnych. Jest to jednak dość
interesujący i rzadki przykład fantastyki.

87
Wehikuł czasu
The Time Machine (1960)

Kiedy poziom filmów fantastycznych uległ wyraźnemu


obniżeniu w drugiej połowie lat pięćdziesiątych wydawało się,
że trudno będzie odwrócić tę tendencję. Gatunek zaczął się
nieco wypalać, zaczęło brakować mu świeżości, nowych
pomysłów i nakładów. I wtedy znów z pomocą przyszedł
weteran kina sf George Pal. Po raz kolejny postanowił
wykorzystać powieść H.G. Wellsa.pozostawiając akcję,
przynajmniej w początkowej i końcowej części, w realiach
wiktoriańskiej Anglii, co nadało filmowi stylowego wyglądu
i dodało mu atrakcyjności. Dzięki temu podkreślona została
różnica czasu pomiędzy pierwszymi scenami filmu i jego
dalszym ciągiem. Poza tym, bohater mógł zatrzymać się w
naszych czasach i spojrzeć na nie z pewnego dystansu.
Jest 5 stycznia 1900 roku i czterech przyjaciół zasiadło przy stole w domu swego przyjaciela
Georga, ale nie ma z nimi gospodarza domu. Zaproszeni goście zaczynają być nieco podirytowani,
gdy nagle drzwi pokoju otwierają się i staje w nich George, zasapany, zmęczony i w podartym
ubraniu. Gospodarz przypomina, że kilka dni wcześniej, w ostatni dzień 1899 roku, spotkali się
w tym samym składzie i George przekonywał swoich przyjaciół, że istnieje możliwość poruszania
się również w czwartym wymiarze, zaprezentował też pewien eksperyment. Umieścił na stole mały
model urządzenia, które miało służyć do podróży w czasie. Model zniknął z oczu zebranych, ale
mężczyźni nie byli skłonni uwierzyć, że rzeczywiście przeniósł się w przyszłość, a przede
wszystkim nie widzieli komercyjnego zastosowania dla takiego wynalazku. W niezbyt przyjemnej
atmosferze mężczyźni opuścili dom, w którym został tylko najbliższy przyjaciel George’a – David
Filby. David próbował przekonać wynalazcę, by zniszczył maszynę, zanim ona zniszczy jego, ale
ten nie chciał o tym słyszeć. Mówił, że chce udać się w przyszłość i uwolnić od świata, którym
rządzą wojny i nienawiść. George poprosił Davida, by za pięć dni przyszedł do niego na obiad
i zabrał ze sobą pozostałych. Tymczasem Gerge udał się do swojego laboratorium, zasiadł za
sterami wehikułu czasu i uruchomił go.
Teraz możemy śledzić przygody, jakie George przerzył w przyszłości. Świat wokół zaczyna się
szybko zmieniać. Słońce wschodzi i zachodzi, wokół rozkwitają i więdną kwiaty. George
zatrzymuje maszynę w roku 1917 i wychodzi na spacer. Na ulicy spotyka mężczyznę bardzo
podobnego do Davida i okazuje się, że to syn przyjaciela. David umarł rok wcześniej w trwającej
wojnie. Wynalazca wraca do swego domu i kontynuuje podróż. W roku 1940 ciszę przerywają
wybuchy i George zdaje sobie sprawę, że trwa kolejna wojna. Wehikuł znów zatrzymuje się w roku
1966, ale i teraz świat ogarnięty jest konfliktem, jednak jego skutki są jeszcze bardziej tragiczne bo
ziemia pęka i wylewają się z niej potoki lawy. George zmuszony jest ratować się szybką podróżą
w przyszłość i zatrzymuje się dopiero w roku 802701.
Wokół rozpościera się piękna, zielona kraina zamieszkała przez pozbawionych trosk, młodych
ludzi. Jednak kiedy młoda dziewczyna zaczyna się topić, nikt nie zwraca na to najmniejszej uwagi.
George ratuje tonącą, co nie wzbudza żadnego zainteresowania jej współtowarzyszy. Weena
wyjaśnia, że jej naród nazywa się Eloi, nie ma rządu, praw i nie musi pracować. Kiedy George pyta
o książki, jeden z mieszkańców prowadzi go do zrujnowanej biblioteki, gdzie od wieków nie
używane tomy rozsypują się w palcach.
88
Eloi nie są zainteresowani wiedzą, ich życie jest całkowicie puste i pozbawione sensu. George
postanawia wrócić do swoich czasów i prawdziwych ludzi, ale jego pojazd został wciągnięty do
wnętrza budowli, do której wejście zagrodzone jest wielkimi, zamkniętymi drzwiami.
Wtedy pojawia się Weena i wyjaśnia, że
za drzwiami znajdują się niebezpieczni
Morlockowie, a potem zabiera wynalazcę
do swego rodzaju muzeum, w którym
odnajdują nagrane na dziwnych
pierścieniach zapisy. Okazuje się, że
kilkaset lat temu zakończyła się wojna,
po której część populacji zeszła pod
ziemię, a inna część pozostała na
powierzchni.
Nagle rozlega się głos syreny i ludzie jakby w transie zaczynają wchodzić do wnętrza budowli,
za której drzwiami pozostał wehikuł. Nagle drzwi znów się zamykają, ale Weena znajduje się już
w środku. George wykorzystuje przypominające studnie szyby i dostaje się do podziemnych jaskiń,
gdzie przekonuje się, że Morlockowie wykorzystują Eloi jako pożywienie. George wdaje się
w walkę, a zachęceni jego przykładem Eloi występują przeciwko swoim oprawcom i uciekają przez
prowadzące ku górze szyby. Wynalazca zrzuca płonącą pochodnię, wywołując pożar.
W następnej scenie drzwi budowli stoją otworem, a za nimi znajduje się wehikuł czasu. George
siada za jego sterami, ale zostaje zaatakowany przez rannego Morlocka. Drzwi ponownie się
zamykają, ale wynalazcy udaje się uruchomić maszynę i skierować ją w przeszłość, wracając na
kolację z przyjaciółmi. Zebrani nie wierzą w słowa George’a, a kiedy ten opuszcza pokój, chwilę
później z laboratorium dobiega dziwny dźwięk. Kiedy zebrani wbiegają do laboratorium, nie ma
w nim ani wehikułu, ani jego twórcy. Widać jedynie ślady maszyny przesuwanej poza zamknięte
drzwi budowli Morlocków.
Wehikuł czasu nie jest filmem przełomowym, ale wyróżnia się spośród innych produkcji z tego
okresu. Opowiedziana w nim historia wymyślona została wiele lat wcześniej, ale z drugiej strony,
temat podróży w czasie nie był jeszcze eksploatowany w kinie, co wkrótce miało się zmienić.
Mimo dość wielu efektów specjalnych, budżet filmu był stosunkowo niewielki i nie pozwolił
w pełni rozwinąć skrzydeł swoim realizatorom. Jednak, efekty były na tyle przekonujące
i nowatorskie, że film otrzymał w tej kategorii Oscara. George Pal potrafił sprawnie ukryć
niedostatki budżetu. Film jest kolorowy, dobrze zagrany i miły dla oka. Posiada trudną do
uchwycenia atmosferę, która sprawia, że jest odbierany z nostalgią i zainteresowaniem. Duży wkład
ma tu zapewne sam wehikuł. Urządzenie służące do podróży w czasie ma stylowy wygląd swojej
epoki, przypominający raczej bujany fotel babuni, albo bogato zdobione sanie niż wyrafinowane
urządzenie, ale nie razi to widza, dobrze wpisuje się w styl plastyczny całego filmu i dodaje mu
romantycznego uroku. Postacie Morlocków są może przesadnie brzydkie i różne od pięknych Eloi,
ale kino ma swoje prawa i brak potwora trzeba było czymś zastąpić, choćby częściowo.
Wehikuł czasu był dobrze przyjęty przez krytykę i publiczność. Do tej pory jest to jeden
z niewielu filmów science-fiction uznawanych nie tylko przez wielbicieli gatunku. Jak prawie
każdy klasyk z tego okresu doczekał się remaku zrealizowanego w roku 2002. Trzeba zauważyć, że
o ile większość z wcześniejszych ważnych filmów doczekała się ponownej realizacji, to Wehikuł
czasu był chyba ostatnim z takich obrazów. Filmy powstałe po roku 1960 nie są już tak chętnie
powtarzane przez innych reżyserów, co chyba również świadczy o pewnej tendencji i zmierzchu
złotego wieku.

89
4. Wszystko, co najlepsze musi się skończyć

Dr Strangelove albo jak przestałem się martwić i pokochałem


bombę
Dr. Strangelove, or How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb (1964)

Kiedy nadeszły lata sześćdziesiąte, złoty wiek kina


science-fiction praktycznie należał już do przeszłości.
Ciągle powstawało dużo filmów, ale nie wnosiły one
nic nowego i z reguły stały na niskim, albo nawet
bardzo niskim poziomie. Rok 1960 dawał jeszcze
nadzieje na złapanie drugiego oddechu. Powstał wtedy
Wehikuł czasu i bardzo dobry film brytyjski Wioska
przeklętych, który doczekał się kontynuacji, a nawet
remaku w reżyserii Johna Carpentera. Rok później
świat ujrzał może nie doskonałą, ale obdarzoną
pokaźnym budżetem Podróż na dno morza. Film miał wartką akcję i był dużym sukcesem
kasowym. Doczekał się nawet kontynuacji w serialu. W roku 1962 do kin trafił Dzień, w którym
Ziemia stanęła w ogniu, inteligentny film, który odróżniał się od innych produkcji o zbliżającym
się końcu świata, jednak nie spotkał się z dużym zainteresowaniem ze strony widzów.
W następnym roku widzowie mogli podziwiać Dzień Tryfidów, rok później Pierwszych ludzi na
Księżycu, a w roku 1965 pierwszy pełnometrażowy film oparty na bardzo popularnym serialu
brytyjskim zatytułowany Doktor Who i Dalekowie. Można więc powiedzieć, że co roku powstawał
jakiś interesujący i często cieszący się popularnością film, jednak czasy, gdy w jednym roku można
było oglądać kilka naprawdę przełomowych pozycji odeszły już w niepamięć. Były to filmy
przyciągające uwagę widza, ale nie wnosiły one wiele nowego do gatunku. Fantastyka wchodziła
w okres relatywnej stagnacji. Nigdy już nie miał powtórzyć się okres lat czterdziestych, kiedy to
była prawie nieobecna na kinowych ekranach, ale również najbardziej twórczy i rozwojowy okres
fantastyka miała już za sobą. Liczba powstających filmów było ciągle imponująca, ale ilość nie szła
w parze z jakością, poza tym zmieniły się chyba oczekiwania widza i filmowych producentów
w stosunku do gatunku. Trwała mało ryzykowna eksploatacja znanych już wątków.
Natomiast filmem, który niewątpliwie wyróżniał się spośród produkcji pierwszej połowy lat
sześćdziesiątych był Dr Strangelove albo jak przestałem się martwić i pokochałem bombę. Nie jest
to typowy obraz science-fiction, nie traktuje o kosmicznej wyprawie, inwazji z obcej planety, czy
podróży w czasie, choć nie sam temat stanowi o wyjątkowości filmu, ale podejście do niego.
Dr Strangelowe opowiada o wojnie atomowej, ale nie zajmuje się losami pozostałej przy życiu
garstki ludzi, co zwykle dominuje w podobnych filmach, a opisuje okoliczności, w jakich doszło do
kryzysu. Dodajmy, że okoliczności te są skrajnie idiotyczne. Widz pozostaje z uczuciem bólu
i wstydu zdając sobie sprawę, że los ludzkości może stanąć na włosku w tak niedorzecznych,
a jednak prawdopodobnych, okolicznościach. Mimo nieskończonego łańcucha zabezpieczeń
i procedur, które mają zapewnić, że bomby zostaną zrzucone tylko w sytuacji ostatecznej

90
o nieuchronności wojny, działanie jednego człowieka może doprowadzić do tragedii, do której
znacznie przyczynią się właśnie podejmowane środki ostrożności. W ten sposób człowiek jest
w stanie zdać sobie sprawę z tego, w jak idiotycznej sytuacji tkwi od lat, i że stał się niewolnikiem
własnej głupoty usprawiedliwianej wątpliwą troską o losy świata. To właśnie ta rzekoma troska
o pokój stawia nas nad krawędzią przepaści, z której możemy spaść choćby przez nieuwagę.
Pamiętajmy, że film powstał w zupełnie innych realiach, w czasie zimnej wojny, kiedy to Stany
Zjednoczone i Związek Radziecki zarzucały sobie nawzajem dążenia imperialistyczne twierdząc, że
stoją na straży światowego pokoju i to tylko dzięki temu, iż mają środki wystarczające by
zakończyć istnienie tego świata. Obydwie strony wyliczały ile to razy Ziemia mogłaby zostać
całkowicie zniszczona za pomocą arsenału przeciwnika, zapominając o swoich magazynach broni.
Film Stanleya Kubricka walczy z tą hipokryzją stosując najsilniejszą broń, jaką jest ostrze satyry.
By ludzie uświadomili sobie bezsens zbrojeń nuklearnych, trzeba było im uprzytomnić w jak
głupiej sytuacji zostali postawieni i jak prymitywną propagandą są karmieni.
Fabuła filmu jest wartka i pełna nieoczekiwanych zwrotów. Najpierw dowiadujemy się, że
wśród najwyższych przedstawicieli władz krajów zachodnich krąży pogłoska, jakoby Związek
Radziecki budował broń ostateczną – ukrytą gdzieś u podnóża gór arktycznych maszynę zagłady.
W następnej scenie pułkownik Mandrake, brytyjski oficer przebywający w ramach wymiany
oficerów w amerykańskiej bazie sił powietrznych i pełniący obowiązki zastępcy dowódcy bazy
generała Jacka Rippera, otrzymuje od swojego pryncypała rozkaz ogłoszenia czerwonego alarmu,
wydania przebywającym w powietrzu bombowcom B-52 rozkazu wykonania planu R
i skonfiskowania wszystkich odbiorników radiowych. Ripper twierdzi, że Rosjanie zaatakowali
Stany Zjednoczone. Grupa bombowców leci już w kierunku wyznaczonych celów, a dowódca
jednego z nich, major Kong, zakłada kowbojski kapelusz i w przemowie do swojej załogi mówi
o obowiązku wobec Ojczyzny. Mandrake w jednym z odebranych odbiorników radiowych słyszy
wesołą muzykę, więc twierdzenia Rippera o wojnie nie mogą być prawdą. Jednak generał prowadzi
prywatną wojnę, przeświadczony o swojej misji uwolnienia świata od komunistów.

Generał Jack Ripper za chwilę uwolni ludzkość od komunistów

91
Tymczasem w Pentagonie trwa narada z udziałem prezydenta. Generał Turgidson wyjaśnia, że
plan R to specjalny plan awaryjny, w którym rozkaz użycia bomb w przypadku braku komunikacji
może wydać nie tylko prezydent, ale również wysoki rangą oficer. Przewiduje on, że załogi
bombowców mają blokować odbieranie wszystkich sygnałów z zewnątrz, by nie dopuścić do
przesyłania fałszywych wiadomości, które mogłyby wprowadzić załogi w błąd. Do samolotów
dotrzeć mogą tylko wiadomości poprzedzone specjalnym trzyliterowym kodem, który zna tylko
generał Ripper. Prezydent USA dzwoni do premiera Związku Radzieckiego, który jest w trakcie
libacji i niezbyt nadaje się do rozmowy. Prezydent ujawnia cele samolotów i prosi, by jego
samoloty zostały zestrzelone. Okazuje się, że rosyjska maszyna zagłady już działa i w przypadku
ataku jądrowego na Związek Radziecki uruchomi działania odwetowe, które zniszczą wszelkie
życie na Ziemi, a czas połowy rozpadu nowego materiału jądrowego wynosić będzie ponad
dziewięćdziesiąt lat. Tymczasem pobliska jednostka obrony cywilnej atakuje bazę, w której od
świata odgrodził się Ripper. W końcu baza zostaje zdobyta, ale generał Ripper strzela sobie
w głowę, by nikt nie mógł wyciągnąć z niego tajnych kodów.

Generał Turgidson wyjaśnia prezydentowi zawiłe założenia polityki obronnej USA


Na szczęście Mandrake drogą dedukcji odkrywa kody, jednak oficer obrony cywilnej nic nie
wie o trwającym ataku i nie pozwala mu skontaktować się z dowództwem. W końcu jednak udaje
się przekonać oficera i korzystając z budki telefonicznej, Mandrake próbuje dodzwonić się do
prezydenta, ale brakuje mu drobnych. Oficer obrony cywilnej daje się przekonać, by rozbić automat
z kolą i zabrać monety, ale ze śmiertelną powagą oświadcza: „To prywatna własność i jeżeli nie uda
się panu skontaktować z prezydentem, odpowie pan przed Coca-Cola Company”.
Kod okazuje się właściwy i misja bombowców zostaje odwołana. Jednak maszyna majora
Konga jest uszkodzona pociskiem i jej radio nie działa. Załoga nie mogła więc otrzymać kodu
anulującego zadanie. Rosjanie znają jej cel podróży i mają podjąć próbę zestrzelenia maszyny, lecz

92
samolot traci paliwo i postanawia zmienić cel na bliższy aktualnej pozycji bombowca. Jest jeszcze
szansa ocalenia, bo luk bombowy jest zacięty, ale bohaterski major Kong schodzi do luku,
odblokowuje go i niczym kowboj dosiada pocisku, by razem z nim poszybować ku wrogiemu
celowi. Wybuchy i grzyby atomowe nie pozostawiają wątpliwości, że cel został trafiony.
W siedzibie Pentagonu doradca prezydenta, będący kiedyś współpracownikiem Hitlera doktor
Strangelove, twierdzi, że duża grupa ludzkości może przetrwać okres promieniowania schodząc na
sto lat do głębokich szybów kopalnianych. Dla zapewnienia szybkiego odrodzenia społeczeństwa,
trzeba byłoby zabrać pod ziemię dziesięć razy więcej kobiet niż mężczyzn i oczywiście liderów
politycznych i wojskowych. Zgromadzonym bardzo podoba się ten pomysł. Choć maszyna zagłady
została uruchomiona, w Pentagonie nic się nie zmieniło, generał Turgidson twierdzi, że komuchy
na pewno zostawili sobie w zapasie kilka pocisków nuklearnych, a radziecki ambasador po cichu
robi zdjęcia amerykańskiego centrum dowodzenia.
Dr Strangelove to świetny film. Co kilka minut następuje zwrot akcji i sytuacja na ekranie
pozwala mieć nadzieję na rozwiązanie kryzysu, by za chwilę wprowadzić kolejną komplikację.
Dosłownie każda scena jest bezlitosną satyrą na ówczesnych polityków i dowódców. W bazie
wojskowej wszędzie widzimy transparenty z napisem „Pokój to nasza profesja”. Major Kong
prowadzi akcję nalotu w kowbojskim kapeluszu. Wrażenie kabaretu dopełniają doskonałe dialogi,
które są zabawne, a bardzo trafnie oddają paranoidalny charakter całej sytuacji.
Film bardzo zyskuje dzięki bardzo wyrazistym, ostro zarysowanym postaciom. Wyraźnie widać
tu rękę genialnego Stanley’a Kubricka. Mandrake jest stuprocentowym Brytyjczykiem, który nawet
w sytuacji największego zagrożenia dla całej ludzkości nie traci flegmy i dobrego wychowania,
wyjątkowo niekomfortowo czując się w sytuacji, w której musi wejść w konfrontację z szalonym
generałem. Ripper to szaleniec, który twierdzi, że komuniści zatruwają amerykańskie
społeczeństwo poprzez dodawanie fluoru do wody. Generał Turgidson odpowiedzialny jest za
bezpieczeństwo całego świata, ale z rozkoszną satysfakcją twierdzi, że amerykańscy piloci są tak
dobrze wyszkoleni, że nie zostaną wykryci przez radzieckie radary. To nic, że doprowadzi to do
zagłady, ale przynajmniej komuchom się dostanie. Prezydent USA jest zakłopotany, ma drżący głos
i nie bardzo wie, jak ma zakomunikować premierowi Związku Radzieckiego, że za chwilę jego
piloci zrzucą bomby atomowe, za to doktor Strangelove jest tak podniecony perspektywą wojny, że
wstaje z wózka inwalidzkiego z okrzykiem Mein Führer. Jednak postacie te zyskują nie tylko dzięki
świetnemu scenariuszowi, ale przede wszystkim dzięki znakomitym kreacjom aktorskim, co
w filmach science-fiction nie jest zjawiskiem powszechnym. W potrójnej roli Mandrake’a,
prezydenta i doktora Strangelove wystąpił doskonały aktor Peter Sellers. Jego postacie są
przerysowane, dzięki temu bardzo charakterystyczne i wyraziste, ale zarazem autentyczne i budzące
emocje. Sellers wciela się aż w trzy role, ale większośc widzów nie rozpozna w nich tego samego
aktora, co świadczy o jego możliwościach. Trzeba jednak przyznać, że pozostałe postacie też są
świetnie zagrane. Turgidson ciągle coś żuje, jest ogarnięty obsesją komunistycznego spisku, ale
jego zachowanie nie odbiega zbyt mocno od stereotypu zachowań wojskowych, jaki istnieje
w świadomości społeczeństwa. Jednak pewne szczegóły zostały świetnie wydobyte i podkreślone.
Podobnie rzecz ma się z szalonym generałem Ripperem. To wariat, ale taki wariat, który mógłby
ukryć się w szeregach zupełnie normalnych ludzi.
Dr Strangelove to przede wszystkim satyra pokazująca, że ówczesne społeczeństwo żyło
w świecie paranoi kontrolowanej przez szaleńców i głupków. Do przedstawienia tej tezy
wykorzystuje sytuację, jaka mogłaby się wydarzyć w niedalekiej przyszłości, lub nawet za chwilę.
Czy więc jest to film fantastyczny? Chyba jednak tak, a na pewno jest to film bardzo dobry.

93
Fahrenheit 451
Fahrenheit 451 (1966)

Lata sześćdziesiąte to właściwie okres


przejściowy. Pełen entuzjazmu i pomysłów okres kina
lat pięćdziesiątych został już zamknięty, a czas
bardziej ambitnego i społecznie zaangażowanego
społecznie kina lat siedemdziesiątych jeszcze nie
nadszedł. Jak łatwo zauważyć w niniejszym
opracowaniu zawarłem tylko trzy filmy
wyprodukowane po roku sześćdziesiątym uznając je
za godne uwagi i wnoszące coś więcej niż tylko
rozrywkę.
Niewątpliwie pozycją taką jest Fahrenheit 451, który chyba po raz pierwszy przedstawił na
ekranie rasową antyutopię, temat, który w następnym dziesięcioleciu stanie się przewodnim.
To film dość szczególny, pokazujący społeczeństwo przyszłości, ale przyszłość ta na pierwszy rzut
oka niewiele odbiega od naszej teraźniejszości. Ludzie ubrani są w sposób, który nie zdziwiłby
nikogo, przynajmniej wtedy, gdy film powstawał. Jeśli by wyjrzeć przez okno, to zobaczylibyśmy
właściwie tę samą rzeczywistość, którą możemy oglądać w filmie. Budynki wyglądają zupełnie
zwyczajnie, sprzęty domowe nie zadziwiają futurystycznym kształtem, niewiele jest też technologii.
O tym, że nie mamy do czynienia ze współczesnością świadczy raczej sposób, w jaki
zorganizowane jest społeczeństwo. O jego odmienności dowiadujemy się krok po kroku,
obserwując zachowania zwykłych ludzi i działania władz.
Głównym bohaterem filmu jest Montag, zwykły zjadacz chleba, który pracuje jako strażak.
Jednak zadania straży pożarnej są zupełnie inne, niż mogłoby się nam wydawać. Ubrani w mundury
i wyposażeni w miotacze ognia strażacy zaciekle tropią posiadaczy książek, a potem aresztują ich
i palą zabronione przez prawo, niosące demoralizację i alienację książki. W drodze z pracy do
domu Montag spotyka młodą dziewczynę z sąsiedztwa, która nawiązuje z nim przynajmniej na
razie nic nie znaczącą znajomość. Clarisse okazuje się być otwartą i rozgadaną osobą, która nie boi
się zapytać Montaga o to, czy kiedyś przeczytał którąś z palonych przez siebie książek. W domu na
strażaka czeka piękna żona, która całymi dniami oddaje się przyjemności oglądania telewizji. Tego
dnia jest wyjątkowo podekscytowana, bo ma brać udział w interaktywnej audycji. Otępiona
niemądrymi programami i środkami stymulującymi Linda nie jest w stanie zauważyć, że cały show
jest niezbyt nawet skrywanym oszustwem. Wydaje się, że Montag jest raczej outsiderem i nie
ekscytuje się popularnymi rozrywkami, stroni też od powszechnie stosowanych pigułek.
Aż pewnej nocy Montag wstaje z łóżka, w którym leży uśpiona Linda, wyciąga ukrytą książkę
i przy niewielkiej lampce, z niejakim trudem, odczytuje pierwsze stronice. Następnego dnia strażak
ponownie spotyka dziewczynę i przyznaje się, że właśnie przeczytał książkę. Od tej pory życie
Montaga ulega znaczącej zmianie. Każdy wieczór spędza na lekturze powieści, encyklopedii
i wszystkiego, co udaje mu się wykraść podczas akcji. Coraz mniej chętnie wykonuje swoją pracę
i zaczyna dostrzegać otaczający go świat w zupełnie innym świetle. Jednak żona znajduje ukryte
w domu książki i żąda ich usunięcia. Montag odmawia twierdząc, że są one dla niego tym, czym dla
Lindy jest telewizja.
Podczas następnej akcji strażacy znajdują tajną bibliotekę, a gdy jej właścicielka odmawia
opuszczenia domu, palą budynek wraz z jej właścicielką. W nocy rewizja przeprowadzona zostaje
również w domu Clarisse, ale dziewczynie udaje się uciec przez okienko w dachu.

94
Montag czeka pod domem Clarisse, która rzeczywiście pojawia się, by jak się okazuje, zniszczyć
informacje mogące być powodem kłopotów innych ludzi. Dziewczyna opowiada o grupach ludzi-
książek, którzy mieszkają samotnie z dala od miasta i uczą się na pamięć książek. Postanawia
dołączyć do nich i namawia, by Montag zrobił to samo. On jednak postanawia zostać.
Zdesperowana Linda postanawia zadenuncjować męża, a potem wynosi się. Montag nie wie, że
celem kolejnej akcji jest jego własny dom. Kiedy kapitan każe mu spalić własne książki, ten
w akcie rozpaczy kieruje płomień miotacza na dowódcę, a potem ucieka. Mimo szeroko zakrojonej
akcji pościgowej, udaje mu się dotrzeć do ludzi-książek. Państwo nie prowadzi przeciwko nim
wrogich działań, bo oni również niszczą ksiązki, ale wcześniej uczą się ich na pamięć. Każdy
przyjmuje imię tytułu utworu, którego się nauczył i jest odpowiedzialny za przechowanie jego
treści. Ludzie spędzają czas na recytacji, a w ostatniej scenie konający mężczyzna uczy swego
wnuka zapamiętanej przez siebie powieści, by następne pokolenie mogło przechowywać jej treść.

To nie skrzynka pocztowa, tylko pojemnik na donosy.


Fahrenheit 451 to bardzo poetycki film, który próbuje zawrzeć humanistyczny przekaz
i uświadomić go widzowi. Właściwie główna, widoczna na pierwszy rzut oka różnica pomiędzy
społeczeństwem przedstawionym w filmie i tym, które znamy z naszego codziennego życia to
właśnie brak książek. Dzięki temu zaczynamy zdawać sobie sprawę z wpływu literatury na nasze
życie, na naszą wrażliwość i postrzeganie świata. W filmie mamy wyraźny rozdział ludzi na dwie
grupy. Pierwsza z nich to zdecydowana większość społeczeństwa, urabiana przez głupkowate
programy telewizyjne, obrazkowe gazety pozbawione choćby jednego słowa, środki
farmakologiczne i presję powszechnie przyjętego stylu życia. To ludzie powierzchowni, pozbawieni
głębszych uczuć i sensu życia. Obojętni na drugiego człowieka i jego problemy. Do drugiej grupy
zaliczają się stojący z boku wrażliwi ludzie, którzy ryzykują wiele dla możliwości przeżycia chwili
wzruszenia. Otwarci na człowieka i dostrzegający wartości stanowią odrzuconą na margines
i tępioną przez władze mniejszość. Władze te dostrzegają znaczenie słowa pisanego, uczuć
i zdolności niezależnego myślenia. Dlatego właśnie z taką zaciekłością starają się zniszczyć resztki
literatury. Upowszechnione zostało przekonanie, że książki wprowadzają w ludziach niepotrzebny
niepokój, odsuwają ich od społeczeństwa i propagują antyspołeczne, szkodliwe treści. Jednak ducha
humanizmu i jego wartości nie da się wyrugować. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą gotowi
poświęcić dla nich życie.

95
Prawdziwy obraz odhumanizowanego społeczeństwa odkrywamy raczej powoli i dopiero
z czasem możemy się przekonać jak inny i straszny jest to świat. W kolejnych scenach
dowiadujemy się, że by być dobrze postrzeganym w towarzystwie, trzeba mieć kilka jak
największych odbiorników telewizyjnych, że środki farmakologiczne są powszechnie nadużywane,
a pogotowie ratunkowe zajmuje się głównie płukaniem żołądków. Strażacy nie tylko nękają
podejrzane już osoby, ale robią też łapanki w miejscach publicznych, dokonując rewizji
przypadkowych przechodniów. Grupy prawych obywateli łapią długowłosych i publicznie golą im
głowy, co z dumą relacjonuje telewizja, a każdy obywatel może w łatwy sposób złożyć donos na
swojego sąsiada albo członka rodziny korzystając z powszechnie dostępnych, specjalnych skrzynek.
Dla tego reżimu słowo pisane ma tak duże znaczenie, że w filmie nie zobaczymy dosłownie jednej
choćby litery. Gazety to tylko zestawy obrazków, żaden obiekt nie jest opisany, a by podkreślić
jeszcze ten aspekt, film pozbawiony jest napisów, a tytuł filmu i obsada czytane są przez lektora.

Para niepoprawnych idealistów


Fahrenheit 451 to przejmująca historia o człowieczeństwie, jednostce, która zaczyna
dostrzegać jego znaczenie i o niebezpieczeństwach, jakie czyhać mogą na nas ze strony
wszechogarniającej kultury obrazkowej. To fantastyczne przedstawienie fikcyjnego społeczeństwa,
ale jeżeli głębiej zastanowimy się nad naszą dzisiejszą rzeczywistością, to różnice pomiędzy
światem Montaga i światem przeciętnego człowieka współczesnego zaczynają się zacierać.
Czy rzeczywiście jesteśmy choćby odrobinę lepsi i mniej odczłowieczeni, niż ludzie przedstawieni
w filmie? Czy nasze rozrywki, styl życia i wartości są inne? A czy my sami nie zaczynamy oddalać
się od książek i wartości w nich zapisanych? Może wcale nie potrzeba do tego aparatu represji,
a jedynie sprytne sterowanie poprzez ekrany telewizorów i komputerów. Być może czasem warto
zastanowić się nad tym, czym karmi nas współczesna popkultura i czy powinniśmy się ograniczyć
jedynie do roli konsumenta.

96
Fantastyczna podróż
Fantastic voyage (1966)

Społeczna fantastyka przedstawiona


w filmie opisywanym powyżej była
w kinie dość nowa i na ekranach ciągle
królowały obrazy nastawione bardziej na
przygodę. Najczęściej była to przygoda
raczej mało interesująca, a przede
wszystkim przedstawiona w sposób
czasem wołający o pomstę do nieba.
Na szczęście pojawił się film, który
potrafił opowiedzieć świetną, zupełnie
niezwykłą historię i zrobić to w sposób
sprawny, doskonały technicznie
i przykuwający uwagę nawet najbardziej
wymagającego widza.
Do Stanów Zjednoczonych specjalnym samolotem przylatuje profesor Benes, który natychmiast
zostaje przejęty przez silną eskortę. Jednak wrogie siły, którym udało się odbić profesora, nie śpią
i kolumna zostaje zaatakowana. Samochód uderza w pojazd Benesa.
Teraz akcja filmu koncentruje się na młodym i przystojnym mężczyźnie nazwiskiem Grant,
który organizował ucieczkę Benesa. W środku nocy Grant zostaje zabrany przez agentów
rządowych i przewieziony w nieznane sobie miejsce. Ku swemu zdumieniu odkrywa, że w niczym
nie wyróżniającej się okolicy znajduje się potężny i świetnie ukryty ośrodek badawczy, w którym
czeka już generał Carter. Generał wyjaśnia, że profesor doznał poważnego urazu mózgu, który
spowodował powstanie skrzepu nie dającego się operować z zewnątrz. Dowiadujemy się również,
że ośrodek badawczy z powodzeniem zajmuje się miniaturyzacją wszelkich obiektów.
Niestety nie udaje się jeszcze w pełni kontrolować procesu, który po 60 minutach powoduje
powrót zmniejszonych obiektów do ich normalnych rozmiarów. Technologia ta pozwoli zmniejszyć
do rozmiarów bakterii niewielką łódź podwodną, na której pokładzie światowej sławy chirurg,
profesor Duval, będzie mógł wniknąć w głąb ciała i usunąć skrzep mózgu specjalnym laserem od
wewnątrz. W tym czasie temperatura ciała Benesa zostanie obniżona, by zwolnić krążenie
i umożliwić podróż wewnątrz ciała. Władze nie są jednak pewni lojalności lekarza i Grant ma
zapewnić, że Duval zajmie się leczeniem, a nie doprowadzeniem do śmierci Benesa, który posiadł
tajemnicę całkowitej kontroli nad miniaturyzacją. W wyprawie udział weźmie również asystentka
chirurga Cora Peterson, specjalista od krążenia doktor Michaels i kapitan Owens pilotujący pojazd.
Proces miniaturyzacji przebiega bez przeszkód i ekipa ratunkowa zostaje wstrzyknięta do
krwioobiegu Benesa. Teraz ma sześćdziesiąt minut na przeprowadzenie operacji. Przed oczyma
załogi ukazują się niepowtarzalne obrazy wnętrza ciała i wydaje się, że misja rokuje duże nadzieje,
a poza tym będzie wielkim wydarzeniem naukowym. Jednak wkrótce łódź zostaje niespodziewanie
porwana przez bardzo silny prąd krwi. Okazuje się, że poprzez przetokę łódź dostała się do żyły
szyjnej. Powrót jest niemożliwy, a na dalszej drodze stoi serce, przez które nie da się bezpiecznie
przepłynąć. Jednak lekarze zatrzymują serce Benesa na sześćdziesiąt sekund, co pozwala na
pokonanie tej przeszkody.

97
Misja jest kontynuowana, ale pojawiają się niespodziewane przeszkody. Jeden ze zbiorników
powietrza zostaje opróżniony za sprawą zwarcia, a laser nie był właściwie umocowany i ulega
uszkodzeniu. Obydwie usterki uniemożliwiają kontynuowanie podróży. Jednak pomysłowość
Granta pozwala odżyć nadziejom. Powietrze zostaje uzupełnione po przebiciu się specjalnym
wężem do płuc, a laser zostaje naprawiony częściami z nadajnika radiowego. Niestety, wiąże się to
z koniecznością uszkodzenia radia i pozbawienia się kontaktu ze światem zewnętrznym. Jednak
załoga jest skłonna podjąć takie ryzyko. Kiedy obrana droga okazuje się być zbyt długa, pada
decyzja o przejściu przez ucho wewnętrzne. Jednak hałas z zewnątrz może spowodować wibracje,
które mogłyby nawet zniszczyć pojazd. Na szczęście czekający przy stole operacyjnym lekarze są
świadomi zagrożenia i zastygają w bezruchu. Jednak przypadkowo upada jedno z narzędzi,
powodując wielkie wstrząsy wewnątrz ucha.

To właśnie organizm który ma być celam fantastycznej podróży


Po wielu perypetiach udaje się dotrzeć do skrzepu, ale do końca okresu miniaturyzacji pozostaje
zaledwie sześć minut, z czego dwie minuty potrzebne są by dotrzeć do punktu w którym pojazd ma
zostać wyjęty z organizmu. Michaels każe zaniechać operacji i skierować łódź do punktu wyjścia,
ale Grant sprzeciwia się. Duval, Cora i Grant wychodzą na zewnątrz i kilkoma sprawnymi strzałami
lasera usuwają skrzep. Okazuje się, że wśród załogi znajduje sabotażysta, ale nie jest nim Duval,
jak podejrzewano przed rozpoczęciem wyprawy, a Michaels, który atakuje kapitana Owensa,
przejmuje stery pojazdu i kieruje go w stronę komórek nerwowych. Grant w ostatniej chwili strzela
laserem w łódź. Udaje mu się jeszcze wyciągnąć Owensa, ale Michaels utkiwł w statku, który
prawie natychmiast zostaje strawiony. Ocaleni członkowie załogi docierają nerwem wzrokowym do
oka. Na szczęście generał Carter ponownie popisał się domyślnością i ocaleni zostają wyjęci z oka
wraz ze łzą, po czym powracają do swych naturalnych rozmiarów. Mimo wielu przeciwności, misja
kończy się sukcesem.
Bez względu na to, jak niedorzecznie może brzmieć opis wydarzeń przedstawionych w filmie,
Fantastycznej podróży udaje się uniknąć naciąganego kiczu, powszechnego w innych produkcjach
z tamtego okresu. Na pewno mogło się to udać dzięki znacznie większemu budżetowi, ale jak uczy
wiele przykładów, ilość środków przeznaczonych na film nie decyduje o jego wartości.
Temat podróży wewnątrz ludzkiego ciała jest szczególnie ryzykowny, bo wymaga zastosowania
wielu efektów specjalnych, wyjątkowej i trudnej do realizacji scenografii. Wszelkie półśrodki
mogłyby sprawić, że film zamiast podziwu wywoływałby uśmiech politowania. W takim obrazie
nie wystarczy przebrać kogoś za zmutowanego potwora, każdej scenie trzeba poświęcić wiele
uwagi i pracy i Fantastyczna podróż broni się właśnie bardzo staranną realizacją. Pojazd i jego
wnętrze robią wrażenie autentyczności, laboratorium jest bogato i mądrze wyposażone.

98
Cały personel podchodzi do problemu miniaturyzacji i podróży wewnątrz ciała w sposób poważny
i profesjonalny. Cały proces pomniejszania jest starannie przemyślany i logicznie skonstruowany.
Można by uwierzyć, że gdzieś w tajnych laboratoriach rzeczywiście prowadzone są takie projekty
i to z pełnym powodzeniem.
Śmiały pomysł przedstawienia wnętrza ludzkiego ciała równie dobrze może być atutem filmu,
jak i jego przekleństwem, bo realizatorzy filmu mogą stanąć również przed niebezpieczeństwem
ziania nudą. Bo komu nie znudziłoby się oglądanie przez godzinę szybujących nad głowami ciałek
krwi. Jednak i to zagrożenie udało się wyeliminować dzięki urozmaiceniu organów, przez które
mknie pomniejszona łódź podwodna, wprowadzeniu wątków sensacyjnych i namnożeniu
problemów, jakie musi pokonać załoga.
Jednak największy wkład w wartość i wiarygodność filmu mają sceny wewnątrz ciała.
Realizatorzy filmu dołożyli wielkich starań, by przedstawić ludzkie tkanki w możliwie największej
zgodzie z wiedzą medyczną i w sposób, który pozwoli uniknąć śmieszności. W czasie filmu widz
zostaje zabrany w podróż przez układ krwionośny, serce, płuca i mózg. Wszystkie te miejsca są
zainscenizowane w przemyślany i bardzo widowiskowy sposób. Efekty specjalne wykorzystane
w filmie stoją na bardzo wysokim poziomie, co potwierdzone zostało przyznanym Oscarem.
Możliwe to było tylko dzięki zatrudnieniu konsultantów naukowych, którzy mogli dopilnować, by
cienka granica absurdu nie została przekroczona.

Za chwilę rozpocznie się operacja.


Film nie unika też pewnych wątków politycznych. Oczywiście „ta druga strona” prowadzi
podobne badania i trwa wyścig miniaturyzacji. Jednak szlachetny profesor Benes, który
najwyraźniej przybył zza żelaznej kurtyny, woli przekazać swój sekret szlachetnemu społeczeństwu
amerykańskiemu, przez co ryzykuje swoje życie i rezygnuje z zaszczytów i uznania własnych
władz. Z kolei przeciwnik nie cofa się przed niczym, by tajemnica nie dostała się w ręce
Amerykanów. Za wszelką cenę próbuje doprowadzić do śmierci profesora, wszędzie ma swoich
agentów, a jego najstraszniejszą bronią jest sabotaż.
Oczywiście można by powiedzieć, że wyprawa w głąb ciała mogłaby się odbyć w innych
okolicznościach, niekoniecznie z powodów politycznych, ja jednak odrzuciłbym taki zarzut.
Wątek sensacyjno-szpiegowski przyśpiesza akcję, powoduje komplikacje i znacznie zwiększa
zainteresowanie widza. Dzięki temu film jest doskonale przygotowaną mieszanką akcji, przygody
i sensacji, którą z przyjemnością ogląda się również i dzisiaj.

99
Do końca lat sześćdziesiątych kino fantastyczne przeszło długą drogę, pełną wzlotów
i upadków, naznaczoną prawdziwymi dziełami i wieloma naprędce skleconymi, tandetnymi
opowiastkami. Gatunek ten towarzyszy kinu praktycznie od jego zarania. W pierwszych
dziesięcioleciach dwudziestego wieku próby przedstawienia fantastycznej wizji na kinowym
ekranie były jeszcze nieliczne, ale często starania te wieńczone były powodzeniem, dając obrazy,
które zdumiewały rozmachem. Po okresie posuchy w latach czterdziestych, kino science-fiction
wybuchło ze zdumiewającą siłą, stając się gatunkiem popularnym i szeroko rozpoznawalnym. Złoty
okres lat pięćdziesiątych zaowocował bardzo ciekawymi filmami, z których wiele przeszło do
ścisłego kanonu gatunku. Nawet po zakończeniu złotego wieku, kino sf było ciągle popularne,
ciągle powstawało wiele filmów przyciągających do kin szerokie rzesze publiczności.
Przez sześćdziesiąt pięć lat swojego istnienia fantastyka filmowa nabrała kształtu, okrzepła
i ustanowiła swoje standardy. Zaistniała jako wyraźnie rozpoznawalny, odrębny gatunek i zdobyła
szerokie grono oddanych wielbicieli, którzy z wielkim zainteresowaniem śledzili jej rozwój. Przez
te lata wypracowane zostały pewne konwencje, metody tworzenia efektów specjalnych i fabuły.
Powstało bardzo wiele podgatunków, czasem tak specyficznych, że ich żywot trwał ledwie kilka lat,
a czasem na tyle nośnych, że przetrwały do dnia dzisiejszego i mają się zupełnie nieźle. Wbrew
temu, co mogłyby myśleć osoby słabo znające kinowe sf, zawsze wpisane ono było w określony
kontekst społeczno-polityczny i odzwierciedlało obawy, nadzieje i marzenia społeczeństwa. Było
też projekcją dziecięcych marzeń i lęków. Niestety najczęściej traktowano je jako produkt czysto
rozrywkowy, pozbawiony ambicji artystycznych. Ten pełen romantyzmu, zdumiewającego uroku
i pewnej naiwności okres kina fantastycznego kończył się pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy
fantastyka ekranowa odkryła nowe możliwości i nowe środki przekazu. Nie chcę wartościować
żadnego z tych okresów. Nie twierdzę, że kino science-fiction zmieniło się na lepsze, czy gorsze.
Uważam jednak, że na pewno się zmieniło i to radykalnie. Ta zmiana dotyczyła tematyki i sposobu
realizacji, ale najbardziej zmieniła się pewna nieuchwytna atmosfera, którą nie sposób oddać
w dzisiejszych czasach. Zakończył się pewien czas, który w wielu wywołuje dziś trudną do
uzasadnienia nostalgię i poczucie utraty czegoś, co było jednak ważne. Po prostu świat, w którym
powstawały te filmy był innym światem, niż ten, w którym przyszło nam żyć obecnie. Na szczęście
pozostały nam filmy, do których możemy wracać i odkrywać je na nowo.
O emocjonalnym przywiązaniu do tamtych lat świadczy choćby ilość remaków, które
zrealizowano wiele lat później. Aż trudno uwierzyć, jak wiele z filmów ze złotego wieku zostało
zrealizowanych powtórnie. Można by twierdzić, że to jedynie łatwy sposób na scenariusz
i powtórzenie sprawdzonego schematu, ale to chyba nie było decydującym czynnikiem.
Najważniejsze jest chyba oddanie hołdu tym poruszającym filmom, na których wychowało się
większość współczesnych reżyserów realizujących filmy sf. Wielu z nich nie ukrywa, że
dzieciństwo spędzili na oglądaniu filmów o Flashu Gordonie i zmutowanych potworach.
Gdybyśmy szukali momentu przełomowego, który zdecydował o zakończeniu starej ery kina sf
i otwarciu zupełnie nowego rozdziału w jego historii, to trudno oprzeć się wrażeniu, że było nim
pojawienie się Odysei kosmicznej 2001. Był to zupełnie inny film niż to, co mogliśmy oglądać do
tej pory. Bardziej wysublimowany i doskonały technicznie, oferujący przekaz bardziej filozoficzny
i mniej bezpośredni. Jest to przekaz czasem wręcz psychodeliczny i momentami trudny w odbiorze,
ale wyrobiony fantasta potrafi dostrzec jego siłę i piękno. Nadeszło nowe, zamykając pewien
rozdział, który pozostanie ważny, i który zawsze będzie mieć swoich zwolenników. Warto wracać
do tych obrazów i warto zdać sobie sprawę z ich nie tylko sentymentalnej wartości.

100
Indeks Filmów
2
20 000 mil podmorskiej żeglugi Doktor Who i Dalekowie
20 000 Leagues Under The Sea, 76 Dr. Who and the Daleks, 90
20 Million Miles from Earth Dr Strangelove albo jak przestałem się martwić i pokochałem
Dwadzieścia milionów mil od Ziemi, 54 bombę
2001: Odyseja kosmiczna Dr. Strangelove, or How I Learned to Stop Worrying and Love
2001: A Space Odyssey, 5,6,70,100 the Bomb, 90-93
Dramat w kosmosie
A Ya byl sputnikom Solntsa, 78
Dwadzieścia milionów mil od Ziemi
Abott i Costello lecą na Marsa 20 Million Miles to Earth, 54
Abott and Costello Go to Mars, 47 Dzień końca świata
Aelita, 10-12 Day the World Ended, 79-80
Apollo 13, 79 Dzień Niepodległości
Atak gigantycznych pijawek Independence Day, 53
Attack of the Giant Leeches, 79 Dzień Tryfidów
Atragon The Day of the Triffids, 90
Kaitei Gunkan, 62 Dzień, w którym Ziemia stanęła w ogniu
The Day the Earth Caught Fire, 90
B Dzień, w którym Ziemia zamarła
Beginning of the End The Day the Earth Stood Still, 41-43
Początek końca, 65
Bestia z głębokości 20 000 sążni E
The Beast from 20 000 Fathoms, 47,54-56, 59 Earth vs. the Flying Saucers
Bitwa poza Słońcem Ziemia kontra latające spodki, 37,56
Battle Beyond the Sun, 61 Escamotage d'une dame au théâtre Robert Houdin, 7
Black Scorpion, The
Czarny skorpion, 65
Bladerunner F
Łowca androidów, 70 F.P. 1 nie odpowiada
Bonanza (serial TV), 40 F.P. 1 antwortet nich, 22-23
Bride of Frankenstein Fabulous World of Jules Verne, The
Narzeczona Frankensteina, 10, 28 Wspaniały świat Jules'a Verne, 77
Buck Rogers, 28 Fahrenheit 451, 94-96
Fantastyczna podróż
C Fantastic Voyage, 97-100
Faust, 10
Captain Marvel First Men in the Moon
Kapitan Marvel, 28 Pierwsi ludzie na Księżycu, 9, 90
Chikyu Boeigun Flash Gordon
Tajemniczy przybysze, 62 Flash Gordon, 27-29
Citizen Kane Flash Gordon podbija Wszechświat
Obywatel Kane, 43 Flash Gordon Conquers the Universe, 28
Conquest of Space Flash Gordon's Trip to Mars
Podbój kosmosu, 53 Podróż Flasha Gordona na Marsa, 28
Creature from the Black Lagoon Flight to Mars
Potwór z Czarnej Laguny, 49, 57-58 Lot na Marsa, 37
Czarny skorpion Fly, The
The Black Scorpion, 65 Mucha, 37
Czełowiek-amfibija Flying Saucer, The
Diabeł morski, 78 Latający talerz, 43
Czerwona planeta Mars Forbidden Planet
Red Planet Mars, 75 Zakazana planeta, 70-72
Człowiek, który się niesamowicie zmniejszał Frankenstein, 10, 67
The Incredible Shrinking Man, 49 Frau Im Mond
Kobieta na Księżycu, 18-19, 22, 34
D From the Earth to the Moon
Daikaiju Baran Z Ziemi na Księżyc, 53
Varan, 62
Day the Earth Stood Still, The G
Dzień, w którym Ziemia zamarła, 41-43 Gabinet doktora Caligari
Deadly Mantis, The Das Kabinett des Dr Caligari, 47
Śmiertelna modliszka, 65 Gentlemen Prefer Blonds
Destination Moon Mężczyźni wolą blondynki, 40
Kierunek Księżyc, 8, 34-35, 36, 37 Giant Behemoth
Diabelski wynalazek Ogromny Behemoth, 54
Vynález zkázy, 61, 76-78 Godzilla
Diabeł morski Gojira, 14, 54, 59-62
Czełowiek-amfibija, 78

101
Godzilla król potworów Kronos, 37
Godzilla King of the Monsters, 60 Królestwo pająków
Godzilla kontra Megalon Kingdom of Spiders, 65
Gojira tai Megaro, 62 Królowa krwi
Gojira-Minira-Gabara Oru Kaiju Daishingeki Queen of Blood, 62
Zemsta Godzilli, 62
Gold L
Złoto, 23
Golem Latający talerz
Der Golem, 10 The Flying Saucer, 43
Gorgo, 54 Lätzte Man, Der
Gwiezdne wojny Portier z Hotelu Atlantyk, 10
Star Wars, 17, 29, 70, 72 Le Manoir du Diable, 7
Le Voyage Dans la Lune
Podróż na Księżyc, 7-9
H
Lost in Space (serial TV)
Himmelskibet Zagubieni w kosmosie, 72
Statek niebiański, 9 Lost World, The
Zaginiony świat, 13-14, 24, 54
I Lot na Marsa
Flight to Mars, 37
Ikaria XB-1
Ikarie XB-1, 61, 78
Ł
In the Year 2889
In the W roku 2889, 80 Łowca androidów
Independence Day Bladerunner, 70
Dzień Niepodległości, 53
Invaders from Mars M
Najeźdźcy z Marsa, 37, 47-48, 74
Invisible Boy, The Magnetyczny potwór
Niewidzialny chłopiec, 72 The Magnetic Monster, 23
Inwazja porywaczy ciał Matrix
Invasion of the Body Snatchers, 67, 73-75 Matrix, 72
Inwazja USA Mesa of Lost Women
Invasion U.S.A., 75 Płaskowyż zaginionych kobiet, 47
It Came from Beneath the Sea Metropolis, 11, 12, 15-17, 21, 22
To przybyło z głębi morza, 56 Mężczyźni wolą blondynki
It Came from Outer Space Gentlemen Prefer Blonds, 40
To przybyło z kosmosu, 49-50 Milcząca gwiazda, 84-87
It Conquered the World Milczenie owiec
To podbiło świat, 74, 79 The Silence of the Lambs, 79
Monster from Green Hell
Potwór z zielonego piekła, 65
J
Mothra
Just Imagine Mosura, 62
Rok 1980, 20-21 Mózg z planety Arous
The Brain from Planet Arous, 37
K Mucha
The Fly, 37
Kabinett des Dr Caligari, Das
Gabinet doktora Caligari, 47 N
Kaitei Gunkan
Atragon, 62 Najeźdźcy z Marsa
Kapitan Marvel Invaders from Mars, 37, 47-48, 74
Captain Marvel, 28 Narzeczona Frankensteina
Kiedy zderzają się światy Bride of Frankenstein, 10, 28
When Worlds Collide, 44-46, 75 Nastolatkowie z kosmosu
Kierunek Księżyc Teenagers from Outer Space, 83
Destination Moon, 8, 34-35, 36, 37 Nie z tej Ziemi
King Kong Not of This Earth, 79
King Kong, 14, 24-26 Niebo zovyot
King Kong przeciwko Godzilli Kosmos wzywa, 61, 78
Kingukongu tai Gojira, 62 Niewidzialny chłopiec
Kobieta na Księżycu The Invisible Boy, 72
Frau Im Mond, 18-19, 22, 34 Nosferatu - eine Symphonie des Grauens, 10
Kobieta osa Not of this Earth
The Wasp Woman, 79 Nie z tej Ziemi, 79
Kosmiczny patrol
Space Patrol, 29
Kosmos wzywa
Niebo zovyot, 61, 78

102
O Revenge of the Creature
Zemsta potwora, 58
Obywatel Kane Robinson Crusoe na Marsie
Citizen Kane, 43 Robinson Crusoe on Mars, 53
Ogromny Behemoth Robot Monster
Giant Behemoth, 54 Przybysz z kosmosu, 47, 83
One! Rocket Men from the Moon
Them!, 63-65 Ludzie Rakiety z Księżyca, 28
Ostrzeżenie z kosmosu Rocky Jones kosmiczny strażnik
Uchujin Tokyo ni Arawaru, 62 Rocky Jones the Space Ranger, 29
Rodan ptak śmierci
P Sora no Daikaiju Radon, 6, 62
Pierwsi ludzie na Księżycu Rok 1980
First Men in the Moon, 9, 90 Just Imagine, 20-21
Plan 9 from Outer Space Rok 2000
Plan 9 z kosmosu, 81-83 Things to Come, 30-31
Planeta burz Rój
Planeta burz, 61, 78 The Swarm, 65
Płaskowyż zaginionych kobiet
Mesa of Lost Women, 47 S
Początek końca Silence of the Lambs, The
Beginning of the End, 65 Milczenie owiec, 119
Podbój kosmosu Sora no Daikaiju Radon
Conquest of Space, 53 Rodan ptak śmierci, 7, 93
Podróż Flasha Gordona na Marsa Space Patrol
Flash Gordon's Trip to Mars, 28 Kosmiczny Patrol, 29
Podróż na dno morza Star Trek
Voyage to the Bottom of the Sea, 90 Star Trek - The Motion Picture, 43
Podróż na koniec wszechświata Star Wars
Voyage to the End of the Universe, 61, 78 Gwiezdne wojny, 17, 29, 70, 72
Podróż na Księżyc Starship Troopers
Le Voyage Dans la Lune, 7-9 Żołnierze kosmosu, 65
Podróż na planetę prehistorycznych kobiet Statek niebiański
Voyage to the Planet of Prehistoric Women, 61 Himmelskibet, 9
Podróż na prehistoryczną planetę Swarm, The
Voyage to the Prehistoric Planet, 61 Rój, 65
Portier z Hotelu Atlantyk
Der Lätzte Man, 10
Potwór kroczy między nami Ś
The Creature Walks Among Us, 58 Śmiertelna modliszka
Potwór z Czarnej Laguny The Deadly Mantis, 65
Creature from the Black Lagoon, 49, 57-58
Potwór z zielonego piekła T
Monster from Green Hell, 65
Przekładaniec, 87 Tajemniczy przybysze
Przybysz z innego świata Chikyu Boeigun / The Mysterians, 62
The Thing from Another World, 38-40 Tarantula
Przybysz z kosmosu Tarantula, 49
Robot Monster, 47, 83 Teenagers from Outer Space
Nastolatkowie z kosmosu, 83
Q The Creature Walks Among Us
Potwór kroczy między nami, 58
Quatermass Experiment (serial TV), 66 The Incredible Shrinking Man
Quatermass i otchłań Człowiek, który się niesamowicie zmniejszał, 49
Quatermass and the Pit, 67 Them!
Quatermass i otchłań (serial TV) One!, 63-65
Quatermass and the Pit, 66 Thing from Another World, The
Quatermass II, 67 Przybysz z innego świata, 38-40
Quatermass II (serial TV), 66 Things to Come
Quatermass Xperiment, The Rok 2000, 30-31
Zemsta kosmosu, 66-67 This Island Earth
Queen of Blood Wyspa Ziemia, 49, 68-69
Królowa krwi, 62 Time Machine, The
Wehikuł czasu, 88-89
R To podbiło świat
It Conquered the World, 74, 79
Rakieta X-M To przybyło z głebi morza
Rocketship X-M, 8, 36-37 It Came from Beneath the Sea, 56
Red Planet Mars To przybyło z kosmosu
Czerwona planeta Mars, 75 It Came From Outer Space, 49-50
Reptilicus, 54

103
U Wielka, większa i największa, 87
Wilkołak
Uchujin Tokyo ni Arawaru The Wolf Man, 10
Ostrzeżenie z kosmosu, 62 Wioska przeklętych
Village of the Damned, 90
V Wojna światów
Varan The War of the Worlds, 51-53, 75
Daikaiju Baran, 62 Wspaniały świat Jules'a Verne
Village of the Damned The Fabulous World of Jules Verne, 77
Wioska przeklętych, 90 Wyspa Ziemia
Voyage to the Bottom of the Sea This Island Earth, 49, 68-69
Podróż na dno morza, 90
Voyage to the End of the Universe, Z
Podróż na koniec wszechświata, 61, 78 Z Ziemi na Księżyc
Voyage to the Planet of Prehistoric Women From the Earth to the Moon, 53
Podróż na planetę prehistorycznych kobiet, 61 Zaginiony świat
Voyage to the Prehistoric Planet The Lost World, 13-14, 24, 54
Podróż na prehistoryczną planetę, 61 Zagubieni w kosmosie (serial TV)
Vynález zkázy Lost in Space, 72
Diabelski wynalazek, 61, 76-78 Zakazana planeta
Forbidden Planet, 70-72
V Zemsta Godzilli
Ya byl sputnikom Solntsa Gojira-Minira-Gabara Oru Kaiju Daishingeki, 62
Dramat w kosmosie, 78 Zemsta kosmosu
The Quatermass Xperiment, 66-67
Zemsta potwora
W
Revenge of the Creature, 58
W roku 2889 Ziemia kontra latające spodki
In the Year 2889, 80 Earth vs. the Flying Saucers, 37, 56
War of the Worlds, The Złoto
Wojna światów, 51-53, 75 Gold, 23
Wasp Woman, The Zontar z Wenus
Kobieta osa, 79 Zontar the Thing from Venus, 83
Wehikuł czasu
The Time Machine, 88-89 Ż
West Side Story
West Side Story, 43 Żołnierze kosmosu
When Worlds Collide Starship Troopers, 65
Kiedy zderzają się światy, 44-46, 75

104

You might also like