You are on page 1of 258

Terry Pratchett

ups!
Przeoy Piotr W. Cholewa

Wydanie oryginalne
Tytu oryginau: Thud! Data wydania: 2005

Wydanie polskie
Data wydania: 2009 Ilustracja na okadce: Paul Kidby Przeoy Piotr W. Cholewa Wydawca: Prszyski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Garaowa 7 www.proszynski.pl ISBN 978-83-7648-130-2

Wydanie elektroniczne
Trident eBooks

Pierwsza rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa siebie. Druga rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa Prawa. Trzecia rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa wiat. Czwarta rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa jaskini. Pita rzecz, ktr zrobi Tak, to spisa geod, jajo z kamienia. I oto w pmroku ujcia jaskini geoda pka i narodzili si Bracia. Pierwszy Brat poszed w stron wiata i stan pod otwartym niebem. I od tego wyrs za wysoko. By to pierwszy Czowiek. Nie znalaz adnych praw i sta si owiecony. Drugi Brat poszed w stron ciemnoci i stan pod kamiennym sklepieniem. I od tego zyska prawidowy wzrost. By to pierwszy Krasnolud. Znalaz Prawa spisane przez Taka i sta si ociemniony. Ale cz yjcego ducha Taka pozostaa uwiziona w kamiennym jaju i staa si pierwszym trollem, ktry wdruje po wiecie nieproszony i niechciany, bez duszy ani celu, pojcia ani zrozumienia. Bojc si wiata i ciemnoci, przez wieczno wczy si w pmroku, nie wiedzc niczego, nie uczc si niczego, nie tworzc niczego, bdc niczym... fragment Gd Tak Gar (Rzeczy, ktre spisa Tak), przek. prof. W.W.W. Wildblood, Wydawnictwa Niewidocznego Uniwersytetu, cena 8 AM$ (w oryginale ostatni paragraf cytowanego tekstu wydaje si dopisany o wiele pniej)

Jemu co gry kruszy jemu nie Jemu co soce jego zatrzyma jemu nie Jemu co mot jego rozbija jemu nie Jemu co ogie jego przerazi jemu nie Jemu co gow jego podnosi nad jego serce Jemu diament On diament tumaczenie trollowych piktogramw wyrytych na bazaltowym bloku, znalezionym na najniszym pokadzie ankhmorporskich kopalni melasy, w zoach melasy szacowanych na 500 000 lat

ups!... Taki dwik wydaa cika maczuga, kiedy zderzya si z gow. Ciao zadygotao i osuno si na wznak. I rzecz si staa, niewidziana i niesyszana doskonae zakoczenie, doskonae rozwizanie, doskonaa opowie. Ale, jak mawiaj krasnoludy, gdzie s kopoty, zawsze znajdzie si trolla. Troll widzia. *** Dzie zacz si idealnie. Sam dobrze wiedzia, e wkrtce przestanie by idealny, ale przez te kilka minut mona byo udawa, e nie. Sam Vimes si goli. By to jego codzienny akt buntu, potwierdzenie, e jest... no, zwykym Samem Vimesem. Owszem, goli si w swojej rezydencji, a kamerdyner czyta mu artykuy z Pulsu, ale to tylko... no, okolicznoci. Nadal spoglda na niego z lustra Sam Vimes. Zy bdzie to dzie, kiedy zobaczy tam diuka Ankh. Diuk to tylko zakres obowizkw roboczych, nic wicej. Prawie wszystkie wiadomoci dotycz obecnej sytuacji... krasnoludziej, sir rzek Willikins. Vimes zmaga si z tym trudnym regionem pod nosem. Nadal uywa morderczej brzytwy swojego dziadka to bya jeszcze jedna kotwica mocujca go do rzeczywistoci. Poza tym stal bya wtedy o wiele lepsza od dzisiejszej. Sybil, przejawiajca dziwaczny entuzjazm dla nowoczesnych zabawek, sugerowaa, e powinien uywa jednej z tych nowych golarek, w ktrych siedzia taki may czarodziejski chochlik z wasnymi noyczkami i bardzo szybko cina, co naley. Ale Vimes twardo odmawia. Jeli ju kto ma wymachiwa ostrzem przy jego twarzy, to tylko on sam. Dolina Koom, dolina Koom... mrucza do swojego odbicia. Co nowego? Waciwie nie stwierdzi Willikins i wrci do pierwszej strony. Jest artyku o przemwieniu, jakie wygosi grag Combergniot. Pisz, e potem nastpiy zamieszki. Kilka krasnoludw i trolli odnioso rany. Przywdcy obu spoecznoci zaapelowali o spokj.

Vimes star pian z ostrza. Ha! Pewnie, e zaapelowali. Powiedz, Willikins, czsto si bie w modoci? Naleae do jakiego gangu albo co? Miaem zaszczyt nalee do Niegrzecznych Chopcw z Faszonogiej, sir odpar kamerdyner. Powanie? Na Vimesie zrobio to wraenie. Pamitam, e to byli prawdziwi twardziele. Dzikuj, sir rzek spokojnie Willikins. Musz si pochwali, e zwykle oddawaem troch wicej, ni dostaem, kiedy musielimy rozstrzyga cigle draliwe kwestie terytorialne z modymi ludmi z Powroniczej. O ile sobie przypominam, ich ulubion broni byy sztauerskie haki. A wasz? spyta zaciekawiony Vimes. Wyostrzone pensy wszyte w rondo kapelusza, sir. W nerwowych czasach zawsze przydatne narzdzie. Na bogw, czowieku! Czym takim mona kogo pozbawi oka! Przy odpowiedniej starannoci, sir, tak, istotnie. Willikins bardzo skrupulatnie zoy rcznik. A teraz stoisz tutaj w tych swoich prkowanych spodniach i kamerdynerskim surducie, byszczcy jak smalec i tuciutki jak maso, myla Vimes, docinajc miejsca pod uszami. A ja jestem diukiem. Jak ten wiat si zmienia... I czy kiedykolwiek syszae, eby kto powiedzia: Zrbmy jakie zamieszki? Nigdy, sir. Willikins znw sign po Puls. Ja te nie. To si zdarza tylko w azetach. Vimes zerkn na banda na rku. No c, mimo wszystko potrafi zamiesza... Pisz tam, e szarowaem osobicie? Nie, sir. Ale pisz, e przeciwne strony zostay rozdzielone dziki mnej postawie stray. Naprawd uyli sowa mna? Tak, sir, naprawd. No to niele przyzna niechtnie Vimes. A czy napisali, e dwch naszych funkcjonariuszy trafio do Darmowego Szpitala, jeden w do cikim stanie? Trudno to wytumaczy, sir, ale nie. Hm... Typowe. No trudno. Czytaj dalej. Willikins chrzkn po kamerdynersku. Gdyby zechcia pan opuci brzytw, sir... Lady Sybil miaa do mnie pretensje o to zeszotygodniowe dranicie. Vimes popatrzy, jak jego odbicie wzdycha, i opuci brzytw. No dobra, Willikins. Nie oszczdzaj mnie. Azeta za jego plecami zaszelecia profesjonalnie.

Nagwek na stronie trzeciej brzmi: Wampirzy funkcjonariusz w stray? oznajmi kamerdyner i na wszelki wypadek cofn si o krok. Niech to demony! Kto im powiedzia? Nie mam pojcia, sir. Pisz tu, e jest pan przeciwny wampirom w stray, ale dzisiaj bdzie pan rozmawia z rekrutem. I jeszcze, e sprawa jest rdem ywych kontrowersji. Zajrzyj na stron sm, dobrze? poprosi Vimes. Azeta zaszelecia znowu. I co? spyta. Tam zwykle daj gupi karykatur polityczn, zgadza si? Odoy pan brzytw, prawda? upewni si Willikins. Tak. Moe byoby lepiej, sir, gdyby zechcia si pan odsun od umywalki. Mnie narysowali, tak? mrukn ponuro Vimes. Istotnie, sir. Rysunek przedstawia maego i zdenerwowanego wampira oraz pask posta, jeli wolno mi tak powiedzie, wiksz ni w rzeczywistoci, jak pochyla si nad biurkiem z ogromnym kokiem w rku. A podpis brzmi: Liczysz na krwawe zbrodnie, co?, sir, co jest humorystycznym nawizaniem do znanych wampirzych apetytw... Tak, chyba udao mi si jako to zauway rzek ze znueniem Vimes. Jest jaka szansa, e zdysz tam pobiec i kupi orygina, zanim zrobi to Sybil? Za kadym razem, kiedy wydrukuj moj karykatur, ciga j i wiesza w bibliotece. Pan, ehm, Fizz rzeczywicie potrafi uchwyci podobiestwo, sir przyzna kamerdyner. I z przykroci musz poinformowa, e lady Sybil ju polecia mi uda si do redakcji Pulsu w jej imieniu. Vimes jkn. Co wicej, sir cign Willikins lady Sybil zasugerowaa, by przypomnie, e ona i Mody Sam spotkaj si z panem w studiu sir Joshuy punktualnie o jedenastej, sir. Jak rozumiem, obraz znalaz si na wanym etapie. Ale ja... Bya bardzo stanowcza, sir. Powiedziaa, e jeli komendant stray nie moe sobie wzi wolnego, to kto moe? *** Tego dnia w roku 1802 malarz Methodia Rascal zbudzi si ze snu, poniewa z szuflady jego nocnej szafki rozlega si gwar bitewny. Znowu. ***

Jedna saba lampka owietlaa piwnic, czyli, inaczej mwic, nadawaa ciemnoci inn faktur i rozdzielaa cienie od mroczniejszych cieni. Postacie byy ledwie widoczne. Normalne oczy nie byy w stanie pozna, ktra z nich si odzywa. To nie moe si wyda, zrozumiano? Przecie on nie yje! To sprawa krasnoludw! Wiadomo nie powinna dotrze do Stray Miejskiej. Nie ma tu dla nich miejsca! Czy kto z nas chce ich tutaj, na dole? Wrd funkcjonariuszy maj krasnoludw... Ha... Drkza. Za dugo tkwi na socu. Teraz s ju tylko niskimi ludmi. Czy myl po krasnoludzku? A Vimes bdzie kopa i kopa, i wymachiwa tymi gupimi szmatami i mieciami, ktre nazywaj tu prawem. Dlaczego mamy dopuci do takiego skandalu? Poza tym to przecie adna zagadka. Tylko troll mg tego dokona, zgadzamy si chyba? Pytaem, czy si zgadzamy. To wanie si stao powiedziaa jedna z postaci. Gos miaa cienki, drcy i, prawd mwic, niepewny. Rzeczywicie, to by troll rozleg si inny gos, niemal identyczny z poprzednim, ale mwicy troch bardziej pewnie. Zapada cisza, sycha byo jedynie zawsze obecny odgos pomp. To mg by tylko troll stwierdzi gos, ktry wczeniej namawia do zachowania tajemnicy. Bo czy nie jest powiedziane, e za kad zbrodni znajdzie si trolla? *** Kiedy Sam Vimes dotar do Pseudopolis Yard, przed komend stray zebra si niewielki tumek. Do tej chwili trwa miy, soneczny dzie. Teraz nadal by soneczny, lecz ju cakiem niemiy. Ludzie trzymali plakaty. Pijawki wynocha!, przeczyta Vimes; adnych kw!. Twarze zwracay si ku niemu z ponurym, na wp zalknionym wyzwaniem. Zakl pod nosem, ale nieprzesadnie cicho. Otto Chriek, ikonografik z Pulsu, sta w pobliu, trzyma parasol i wyglda na przygnbionego. Pochwyci wzrok Vimesa i podszed smtnie. Po co ci to, Otto? spyta Vimes. Przyszede zrobi obrazek jakich porzdnych rozruchw? To vieci, komendancie odpar Otto, wpatrujc si w swoje bardzo byszczce buty. Kto ci da zna? Ja tylko robi obrazki, komendancie. Otto spojrza na Vimesa z uraz. Zreszt gdybym navet viedzia, i tak bym nie mg poviedzie. Z povodu Volnoci Prasy. Raczej wolnoci dolewania oliwy do ognia.

Taka to ju volno. Nikt nie tvierdzi, e bdzie mia. Ale... przecie ty te jeste wampirem! Podoba ci si to, co widzisz? Komendant machn rk na tum. To jednak noviny, komendancie stwierdzi potulnie Otto. Vimes raz jeszcze przyjrza si protestujcym. Byli to gwnie ludzie. Sta wrd nich jeden troll, cho prawdopodobnie doczy z powodw oglnych, po prostu dlatego, e co si dziao. Wampir potrzebowaby wierta do muru i ogromnej cierpliwoci, eby zrobi trollowi krzywd. Mimo wszystko miao to pewn zalet, jeli mona tak to okreli takie drobne przedstawienie odwracao uwag od doliny Koom. Dziwne, e ty im jako nie przeszkadzasz, Otto zauway, ju troch uspokojony. Vie pan, ja nie jestem oficjalny wyjani Otto. Nie mam miecza ani odznaki. Nie zagraam. Tyram tylko, jak oni. I ich rozmieam. Vimesowi nigdy wczeniej nie przyszo to do gowy, ale tak... may, zapracowany Otto w swojej kamizelce z czerwon podszewk i kieszeniami na cay osprzt, z jego lnicymi czarnymi butami, wosami wycitymi w staranne V na czole i nie najmniej wanym miesznym akcentem, ktry stawa si bardziej lub mniej wyrany, zalenie od rozmwcy... Otto nie wydawa si grony. Wydawa si zabawnym, jakby artobliwym, wodewilowym wampirem. Dopiero dzisiaj Vimes odkry, e moe to on sobie artuje. Niech si miej, to nie bd si bali. Skin mu gow i wszed do rodka. Sierant Cudo Tyeczek staa na skrzynce przy zbyt wysokim biurku dyurnego, nowiutkie galony byszczay jej na rkawie. Vimes zanotowa w pamici, eby zrobi co z t skrzynk. Niektrzy z krasnoludzich funkcjonariuszy byli troch przeczuleni na punkcie jej uywania. Przydaoby si paru chopcw przed drzwiami, Cudo powiedzia. Nic prowokacyjnego, po prostu dyskretne przypomnienie, e pilnujemy tu porzdku. To chyba nie bdzie potrzebne, panie Vimes. Nie chciabym zobaczy w Pulsie obrazka, na ktrym pierwszy rekrut spord wampirw jest atakowany przez demonstrantw, kap... sierancie odpar surowo Vimes. Tak wanie mylaam, e pan by nie chcia, sir. Dlatego poprosiam sierant Angu, eby j wprowadzia. Weszy tylnymi drzwiami ju p godziny temu. Angua oprowadza j po budynku. Teraz s chyba w szatni. Poprosia o to Angu? Serce Vimesa zamaro. Tak, sir. Cudo zaniepokoia si nagle. Eee... to jaki problem? Vimes patrzy na ni w milczeniu. To dobry, sprawny funkcjonariusz. I zasugiwaa na awans, bogowie wiadkami. Ale przypomnia sam sobie pochodzi przecie z berwaldu, prawda? Powinna pamita o... sytuacji... midzy wampirami i wilkoakami. A moe to moja wina? Cay czas im powtarzam, e stranicy to tylko stranicy... Co? Och, nie powiedzia. Chyba nie.

Wampir i wilkoak w jednym pokoju, myla, wspinajc si po schodach do swojego gabinetu. No trudno, musz sobie z tym jako poradzi. Zreszt to tylko jeden z naszych problemw. A pana Pesymala zaprowadziam do pokoju przesucha, sir! zawoaa jeszcze Cudo. Vimes znieruchomia w p stopnia. Pesymala? Ten rzdowy inspektor, sir podpowiedziaa Cudo. Ten, o ktrym mi pan mwi... A tak, pomyla Vimes. Drugi z naszych problemw. *** Chodzio o polityk. Vimes nigdy jako nie mg sobie poradzi z polityk, ktra bya pena puapek na uczciwych ludzi. Ta zatrzasna si w zeszym tygodniu, w gabinecie lorda Vetinariego, podczas zwykego cotygodniowego spotkania... Ach, Vimes rzek jego lordowska mo, kiedy komendant stray stan w progu. Jak mio, e pan przyszed. Czy nie pikny mamy dzi dzie? A do teraz, pomyla Vimes, gdy zobaczy obecne w gabinecie dwie inne osoby. Wzywa mnie pan, sir? Krzemowa Liga przeciw Zniesawieniom zorganizowaa marsz przez ulic Wodn, wic musiaem zamkn dla ruchu cay teren a do Najmniejszej Bramy... Jestem pewien, e to moe zaczeka, komendancie. Tak, sir. Na tym polega kopot, sir. To wanie robi. Vetinari ze znueniem machn rk. Wyadowane wozy blokujce ulice, Vimes, s znakiem postpu owiadczy. Tylko w metaforycznym sensie, sir. No c, w kadym razie jestem pewien, e pascy ludzie dadz sobie rad. Vetinari wskaza mu wolne krzeso. Ma pan ich teraz tak wielu... Taki koszt... Niech pan siada, komendancie. Zna pan pana Johna Smitha? Mczyzna siedzcy przy stole wyj z ust fajk i rzuci Vimesowi maniakalnie przyjazny umiech. Nie wwwydaje mi si, ebymy mieli t przyjemno rzek, wycigajc rk. Wydawao si, e nie da si wymawia w w taki sposb, niemal warczco, ale John Smith to potrafi. Poda rk wampirowi? Nigdy w yciu, uzna Vimes, nawet tak okryt rkawem niezbyt zrcznie robionego na drutach swetra. Zasalutowa wic. Mio mi pana pozna, sir rzek, stajc na baczno. Ten sweter by naprawd straszny. Mia przyprawiajcy o mdoci, zygzakowaty dese w wielu dziwnych, nieszczliwych kolorach. Wyglda jak co, co zrobia na prezent

niewidoma ciotka co takiego, czego czowiek boi si wyrzuci na mietnik, by mieciarze nie miali si z niego i kopniakami nie przewracali mu pojemnikw. Pan Smith jest... zacz Vetinari. Prezesem Ankhmorporskiej Misji berwaldzkiej Ligi Wstrzemiliwoci dokoczy Vimes. Sdz, e towarzyszca mu dama to pani Doreen Winkings, skarbnik tej samej misji. Chodzi o przyjcie wampira do stray, prawda, sir? Znowu... Tak, Vimes, wanie o to zgodzi si Patrycjusz. I rzeczywicie znowu. Moe jednak wszyscy usidziemy? Vimes? Osuwajc si niechtnie na krzeso, Vimes wiedzia, e nie ma ucieczki. I tym razem wiedzia, e przegra. Vetinari zapdzi go w lepy zauek. Zna wszystkie argumenty za zatrudnianiem w stray rnych gatunkw. To byy dobre argumenty. Niektre argumenty przeciwne byy zymi argumentami. W stray suyy trolle, mnstwo krasnoludw, jeden wilkoak, trzy golemy, Igor i nie najmniej wany kapral Nobbs*, wic czemu nie wampir. A liga wstrzemiliwoci bya faktem. Wampiry noszce ligow czarn wsteczk (Ani kropli) take byy faktem. Owszem, te, ktre zrezygnoway z krwi, byway czasem dziwaczne, ale te inteligentne i sprytne, a wic potencjalnie wartociowe dla spoeczestwa. Natomiast stra to najlepiej widoczna instytucja rzdowa w miecie. Dlaczego nie moe da przykadu? Poniewa, odpowiedziaa poharatana, ale wci dziaajca dusza Vimesa, nienawidzisz tych przekltych wampirw. adnych faszywych usprawiedliwie, adnego mydlenia oczu w stylu spoeczestwo tego nie zaakceptuje czy to nie jest odpowiedni moment. Nienawidzisz tych piekielnych wampirw, a to jest twoja piekielna stra. Panie Vimes zacza pani Winkings. Trutno nam nie zauvay, e vci nie zaangaowa pan v stray atnego z naszych czonkw... Czemu nie powiesz normalnie zauway, myla Vimes. Wiem, e potrafisz. Niech ta dwudziesta czwarta litera alfabetu wkroczy w twoje ycie. Popro Johna Smitha, on ma ich w nadmiarze. Zreszt... wymyliem nowy argument. Bardzo policyjny. Pani Winkings powiedzia gono. aden wampir nie zoy proby o przyjcie do stray. Po prostu nie s psychicznie dostosowani do policyjnego stylu ycia. I jestem komendantem Vimesem, bardzo dzikuj. Mae oczka pani Winkings bysny susznym gniewem. Aha, chce pan poviedzie, e vampiry z... gupie? zapytaa. Nie, pani Winkings, twierdz, e s inteligentne. I tu napotykamy kopot, wanie w tym punkcie. Dlaczego mdra osoba miaaby si codziennie naraa na kopniaki w wo... gow za trzydzieci osiem dolarw miesicznie plus dodatki? Wampiry maj klas, wyksztacenie oraz

Vimes musia przyzna, e troch to obraliwe dla Nobbyego. Nobby by czowiekiem, tak samo jak wielu innych funkcjonariuszy. Tylko e on jedyny musia nosi certyfikat, by tego dowie.

von przed nazwiskiem. Mog mie setki zaj o wiele ciekawszych ni aenie po ulicach jako gliniarz. Niby jak chcecie to zaatwi, si wcieli ich do si policji? Czy nie zaproponowwwano by im stopnia oficerskiego? spyta John Smith. Twarz byszczaa mu od potu, a ten permanentny umiech wyglda maniakalnie. Plotka gosia, e dotrzymywanie Zobowizania przychodzi mu z wyjtkow trudnoci. Nie. Kady zaczyna na ulicy. Nie bya to cakiem prawda, ale pytanie Vimesa urazio. I na nocnej zmianie. To dobra szkoa. Najlepsza z moliwych. Tydzie deszczowych nocy, kiedy podnosz si mgy, woda cieka za konierz, a z mroku rozbrzmiewaj jakie dziwne odgosy... No wic wtedy wanie odkrywamy, czy trafi nam si prawdziwy glina... Zrozumia, gdy tylko to powiedzia. Wszed prosto w puapk. Musieli znale kandydata... No vitz vietnie zi zkada owiadczya pani Winkings i wyprostowaa si z dum. Vimes mia ochot ni potrzsn i krzykn: Nie jeste wampirem, Doreen! Jeste on wampira, owszem, ale zosta nim w wieku, w ktrym moliwo, e chciaby ci uksi, przekracza ludzkie wyobraenie! Wszyscy prawdziwi czarnowstkowcy staraj si zachowywa normalnie i nie rzuca w oczy! adnych powiewajcych peleryn, adnego wysysania i absolutnie adnego zrywania krynolin z modych dziewczt! Wszyscy wiedz, e John Wcale-Nie-Wampir-Skd Smith by kiedy hrabi Vargo St Gruet von Vilinus! Ale teraz pali fajk, nosi te potworne swetry, kolekcjonuje banany i buduje z zapaek modele ludzkich organw, bo uwaa, e hobby czyni go bardziej ludzkim! Ale ty, Doreen? Urodzia si na Kogudziobnej! Twoja matka bya praczk! Nikt nie zdarby z ciebie nocnej koszuli, chyba e dwigiem! Ale tak bardzo... tak bardzo si starasz, co? To takie nieszczsne hobby! Starasz si wyglda na wampira bardziej ni wampiry! A nawiasem mwic, te sztuczne szpiczaste zby stukaj ci, kiedy mwisz... Vimes? Hm? Vimes zda sobie spraw, e co mwili. Pan Smith ma dobr wiadomo wyjani Patrycjusz. Www samej rzeczy zgodzi si John Smith, maniakalnie rozpromieniony. Mamy dla pana rekruta, komendancie! Wwwampira, ktry chce by www stray! I oczyvicie notz nie ztanovi problemu owiadczya tryumfalnie Doreen. My jeztemy notz! Chce mi pan powiedzie, e musz... zacz Vimes. Vetinari przerwa mu natychmiast. Ale skd, komendancie. W peni szanujemy pask autonomi jako komendanta stray. To oczywiste, e musi pan zatrudnia tych, ktrych uzna za odpowiednich. Prosz tylko, by kandydat zosta przesuchany, zgodnie z duchem rwnych praw dla wszystkich.

Tak, akurat, myla Vimes. A stosunki polityczne z berwaldem stan si troszeczk atwiejsze, prawda, jeli bdziesz mg powiedzie, e mamy nawet czarnowstkowca w stray. Za to jeli go odrzuc, bd musia wyjani dlaczego. I podejrzewam, e Po prostu nie lubi wampirw, jasne? jednak nie wystarczy. Oczywicie rzek. Prosz go przysa. Waciwie to on jest ni wyjani lord Vetinari. Zajrza do papierw. Salacia Deloresista Amanita Trigestatra Zeldana Malifee... Urwa, przerzuci kilka kartek i doda: Moemy chyba cz opuci, koczy si to na von Humpeding. Ma pidziesit jeden lat, ale... doda szybko, nim Vimes zdy wykorzysta t informacj ...to aden wiek dla wampira. Aha, i chce, eby mwi do niej po prostu Sally. *** Pomieszczenie szatni nie byo dostatecznie due. Nic by nie byo dostatecznie due. Sierant Angua staraa si nie nabiera powietrza. Dua sala byaby dobra. A otwarta przestrze jeszcze lepsza. Potrzebowaa miejsca na oddech. A cilej mwic, potrzebowaa miejsca, eby nie oddycha wampirem. Przeklta Cudo! Ale przecie nie moga jej odmwi, to by fatalnie wygldao. Moga tylko si umiecha, znosi to i tumi narastajc pokus, by zbami rozerwa dziewczynie gardo. Musi przecie wiedzie, e to robi, mylaa. Musz wiedzie, e wydzielaj t atmosfer naturalnej swobody, pewni siebie w kadym towarzystwie, wszdzie na swoim miejscu, a u wszystkich innych wzbudzaj poczucie skrpowania i niszej klasy. Och, jej... Prosz mnie nazywa Sally, te mi co... Przepraszam za to powiedziaa, starajc si zmusi woski na karku, by nie staway sztorcem. Troch tu duszno. Zakaszlaa. No, w kadym razie to wanie to. Nie przejmuj si, tutaj zawsze tak pachnie. I nie mcz si z zamykaniem szafki, wszystkie klucze s takie same, a zreszt wiksza cz drzwiczek odskakuje, jeli w odpowiedni sposb uderzy w ram. Nie trzymaj tam nic cennego, tutaj wszdzie jest peno glin. I nie denerwuj si za bardzo, jeli kto podrzuci ci drewniany koek albo wod wicon. Czy co takiego jest prawdopodobne? spytaa Sally. Nie prawdopodobne odpara Angua. Pewne. Ja na przykad znajdowaam tu psie obroe i psie sucharki w ksztacie koci. Poskarya si? Co? Nie! Nie skarysz si na takie rzeczy! warkna Angua. aowaa, e nie moe przesta oddycha. I tak ju bya pewna, e jej wosy wygldaj okropnie. Ale mylaam, e stra jest... Suchaj, to nie ma nic wsplnego z tym, kim jeste... kim jestemy, jasne? Gdyby bya krasnoludem, znalazaby par butw na platformach albo drabin, albo jeszcze co, chocia

ostatnio nie zdarza si to tak czsto. Zwykle prbuj z kadym. To taka policyjna zabawa. A potem obserwuj, co zrobisz, rozumiesz. Nikt si nie przejmuje, czy jeste trollem, gnomem, zombi czy wampirem... W kadym razie nie za bardzo, dodaa w mylach. Ale nie pozwl im uzna ci za marud albo donosiciela. Zreszt te sucharki byy cakiem nieze, prawd mwic... Aha, spotkaa ju Igora? Wiele razy zapewnia Sally. Angua umiechna si z przymusem. W berwaldzie czowiek bez przerwy spotyka Igory. Zwaszcza jeli by wampirem. Ale tego tutaj? spytaa. Nie, raczej nie. Aha. Dobrze. Angua staraa si unika laboratorium Igora, poniewa zapachy, jakie stamtd dolatyway, byy albo bolenie chemiczne, albo przeraliwie, sugestywnie organiczne, ale teraz bdzie je wcha z ulg. Podesza do drzwi nieco szybciej, ni tego wymagaa uprzejmo. Zastukaa. Drzwi otworzyy si ze skrzypieniem. Kade otwierane przez Igora drzwi skrzypiay. To taki dar... Cze, Igor rzucia wesoo Sally. Przybij szstk! Angua zostawia ich, zajtych pogawdk. Igory byy naturalnie sualcze, wampiry naturalnie nie. Idealnie do siebie pasowali. A ona moga przynajmniej wyj na powietrze. *** Otworzyy si drzwi. Pan Pesymal, sir oznajmia Cudo, wprowadzajc do gabinetu Vimesa mczyzn niewiele wyszego od niej. A tu jest subowy egzemplarz Pulsu. Pan Pesymal by schludny. A waciwie przeszed ju poza schludno. By osobnikiem z rodzaju ukadajcych. Garnitur mia tani, ale bardzo czysty, a jego mae buty a si skrzyy. Wosy te mu byszczay, jeszcze mocniej ni buty. Miay na rodku przedziaek i byy tak przylizane, e wyglday jak namalowane na gowie. Wszystkie dziay miejskiej administracji od czasu do czasu podlegaj kontroli, wyjani Vetinari. Nie byo powodw, by w tych procedurach omija stra, prawda? W kocu bardzo intensywnie drenowaa miejsk szkatu. Vimes zauway, e rzeczy drenowane zwykle s wyrzucane. Pomimo to, powiedzia wtedy Vetinari. Tylko pomimo to. Nie mona si spiera z pomimo to. Rezultatem okaza si pan Pesymal zbliajcy si do Vimesa. Byszcza przy kadym kroku. Vimes nie potrafi inaczej tego opisa. Kady jego ruch by... no, schludny. Portmonetka podkwka i okulary na tasiemce, pomyla; mog si zaoy.

Pan Pesymal zoy si na krzele przed biurkiem Vimesa i z dwoma cichymi trzaskami otworzy klamry swojej teczki. Z pewn ceremonialnoci zaoy okulary. Rzeczywicie, byy na czarnej tasiemce. To mj list uwierzytelniajcy od lorda Vetinariego, wasza askawo powiedzia, podajc kartk papieru. Dzikuj, panie... A.E. Pesymal. Vimes zerkn tylko i odoy list na bok. W czym mgbym panu pomc? A przy okazji: komendant Vimes, kiedy jestem w pracy. Potrzebny mi bdzie gabinet, wasza askawo. I wgld we wszystkie paskie papiery. Jak pan wie, moim zadaniem jest przekazanie jego lordowskiej moci penego przegldu oraz analizy kosztw/zyskw stray, oraz wszelkich sugestii udoskonale na wszystkich jej polach dziaania. Paska wsppraca bdzie przyjta z wdzicznoci, ale nie jest konieczna. Sugestie udoskonale, tak? rzek jowialnym tonem Vimes. Tymczasem stojca za krzesem A.E. Pesymala sierant Tyeczek ze zgroz przymkna oczy. Po prostu wietnie. Zawsze znany byem ze swojej chci do wsppracy. Wspominaem ju o tym diuku, prawda? Tak, wasza askawo odpar sztywno A.E. Pesymal. Pomimo to jest pan diukiem Ankh i niewaciwe byoby zwracanie si do pana w inny sposb. wiadczyoby o braku szacunku. Rozumiem. A jak powinienem si zwraca do pana, panie Pesymal? zapyta Vimes. Ktem oka zauway, e deska podogi na drugim kocu pokoju unosi si ledwie dostrzegalnie. A.E. Pesymal bdzie cakiem odpowiednie, wasza askawo odpar inspektor. To A oznacza...? Vimes na moment oderwa wzrok od deski. Po prostu A, wasza askawo wyjani cierpliwie A.E. Pesymal. A.E. Pesymal. Chce pan powiedzie, e nie dosta pan imienia, tylko inicjay? Ot to, wasza askawo. A jak zwracaj si do pana przyjaciele? A.E. Pesymal wyglda, jakby w tym zdaniu pojawio si jedno wane zaoenie, ktrego nie zrozumia. Dlatego Vimesowi zrobio si go troch al. No c, sierant Tyeczek si panem zajmie zapewni z udawan serdecznoci. Sierancie, znajdcie panu A.E. Pesymalowi jaki pokj. I pokacie wszelkie papiery, jakich zada. I to jak najwicej, pomyla. Zasypcie go nimi, byle trzyma si ode mnie z daleka. Dzikuj, wasza askawo. Bd te musia odby rozmowy z niektrymi funkcjonariuszami. Po co? zdziwi si Vimes. By zagwarantowa, e mj raport bdzie kompletny, wasza askawo wyjani spokojnie A.E. Pesymal. Mog panu powiedzie wszystko, czego chce si pan dowiedzie.

Tak, wasza askawo, ale nie tak przebiega kontrola. Musz dziaa cakowicie niezalenie. Quis custodiet ipsos custodes, wasza askawo. To znam stwierdzi Vimes. Kto pilnuje stranikw? Ja, panie Pesymal. Ach, ale kto pilnuje waszej askawoci? spyta inspektor z przelotnym umiechem. Te ja. Przez cay czas. Moe mi pan wierzy. No tak, wasza askawo. Pomimo to musz w tej sprawie reprezentowa interes publiczny. Postaram si nie wchodzi w drog. To mio z paskiej strony, panie Pesymal rzek Vimes, kapitulujc. Nie zdawa sobie sprawy, e ostatnio tak bardzo irytowa Vetinariego. To wygldao jak jedna z jego gierek. No dobrze. ycz panu miego, i mam nadziej, krtkiego pobytu u nas. Prosz mi wybaczy, ale dzisiaj czeka mnie sporo pracy z ca t przeklt dolin Koom i w ogle. Wejd, Fred! Tej sztuczki nauczy si od Vetinariego. Gociowi trudno byo przedua pobyt w gabinecie, gdy wszed ju kolejny interesant. Poza tym Fred mocno si poci przy tej pogodzie a by mistrzem pocenia. A przez wszystkie te lata nigdy nie wpad na to, e kiedy kto stanie przed drzwiami, deska podogi przechylaa si lekko na belce i unosia akurat w miejscu, gdzie Vimes mg to zauway. Deska podogowa opada na miejsce i drzwi si otworzyy. Nie wiem, jak pan to robi, panie Vimes stwierdzi pogodnym tonem sierant Colon. Wanie miaem zapuka. Kiedy ju znudzi ci si podsuchiwanie, pomyla Vimes. Ale z satysfakcj zauway, e A.E. Pesymal marszczy nos. O co chodzi, Fred? zapyta. Nie, nie przejmuj si, pan Pesymal wanie wychodzi. Pamitajcie, co mwiem, sierancie Tyeczek. Miego dnia, panie Pesymal. Gdy tylko Cudo wyprowadzia inspektora za drzwi, Fred Colon zdj hem i otar czoo. Znowu si robi upa powiedzia. Jak nic bdziemy mieli burz z piorunami. Owszem, Fred. A jak masz do mnie spraw, konkretnie? Vimes da do zrozumienia, e co prawda Fred zawsze jest miym gociem, ale akurat teraz chwila nie jest najlepsza. Eee... co duego toczy si po ulicy, sir owiadczy Fred z powag, tonem czowieka, ktry nauczy si tego zdania na pami. Vimes westchn. Fred, chcesz powiedzie, e co si dzieje? Tak, sir. To krasnoludy, sir. Chodzi mi o naszych chopakw. Jest coraz gorzej. Cay czas rozmawiaj w grupkach. Gdzie si spojrzy, sir, tam idzie takie grupowanie. Tylko e milkn, kiedy podejdzie kto inny. Milkn i rzucaj mu spojrzenie, sir. A trolle robi si od tego nerwowe. Trudno si dziwi. Na tej komendzie nie bdzie adnego odgrywania doliny Koom, Fred rzek Vimes. Wiem, e miasto a si ni gotuje, bo zblia si rocznica, ale spadn jak tona prostoktnych

rzeczy do budowania na kadego glin, ktry sprbuje w szatni zabawy w rekreacj historii. Wyleci na dup, zanim si zorientuje. Dopilnuj, eby wszyscy to rozumieli. Tajest. Ale mnie nie o takie sprawy chodzi, sir. Tyle wszyscy wiemy zapewni Fred Colon. To co innego, wieego, od dzisiaj. Czuj co niedobrego, sir, a mnie ciarki przechodz. Krasnoludy co wiedz. Co, czego nie mwi. Vimes si zawaha. Fred Colon powolny, flegmatyczny, bez wielkiej wyobrani nie by najwikszym darem dla suby policyjnej. Ale czapa po ulicach od tak dawna, e wyry ju na nich bruzdy, a gdzie wewntrz tej gupiej gowy kryo si co bardzo sprytnego, co wchao wiatr, suchao brzczenia ulicy i czytao napisy na cianach, cho zapewne poruszajc wargami. Pewnie ten przeklty Combergniot znowu ich podburzy uzna Vimes. Sysz, jak w tej swojej mowie powtarzaj jego nazwisko, sir, pewno, ale sowo daj, jest w tym co wicej. Znaczy, naprawd wygldaj niespokojnie, sir. To co wanego, sir. Czuj to w swojej wodzie... Vimes rozway moliwo dopuszczenia wody Freda Colona jako Dowodu Rzeczowego A. Nie byo to co, czym chciaby wymachiwa w sdzie, ale gbokie wewntrzne przeczucie starego ulicznego potwora, takiego jak Fred, mocno si liczyo midzy glinami. Gdzie jest Marchewa? zapyta. Ma wolne, sir. By na subie przez nocn i porann zmian, przy Kopalni Melasy. Wszyscy teraz cign na podwjnych dyurach, sir doda Colon z wyrzutem. Przykro mi, Fred, ale sam wiesz, jak to jest. Jak tylko wrci, powiem, eby si tym zaj. Jest krasnoludem, bdzie wiedzia, co w trawie piszczy. Obawiam si, e na t traw moe by ciut za wysoki, sir odpar Colon jakim dziwnym tonem. Vimes przechyli gow w bok. Dlaczego tak mwisz, Fred? Colon pokrci gow. Takie przeczucie, sir. A potem doda gosem, w ktrym rozbrzmieway wspomnienia i zniechcenie: Byo nam lepiej, kiedy bylimy tylko pan, sir, ja, Nobby i mody Marchewa, co? W tamtych czasach wszyscy wiedzielimy, kto jest kim. Wiedzielimy, co ktry myli... Tak, Fred. Mylelimy: Chciabym, ebymy chocia raz mieli przewag. Widzisz, Fred, ja wiem, e wszystko to troch nas douje, ale wanie dlatego potrzebuj was, dowiadczonych funkcjonariuszy, ebycie si temu oparli. Jasne? Jak ci si podoba twj nowy gabinet? Colon si rozpromieni. Bardzo adny, sir. Tylko z tymi drzwiami troch szkoda. Znalezienie odpowiedniej niszy dla Freda Colona stanowio powany problem. Na pierwszy rzut oka wyglda jak kto, kto na przykad spadajc w przepa, musi si

zatrzymywa i pyta o drog w d. Freda Colona trzeba byo zna. A nowsi gliniarze go nie znali. Widzieli tylko tchrzliwego, gupawego grubasa, co prawd mwic byo mniej wicej prawd. Ale nie ca prawd. Fred spojrza emeryturze prosto w twarz i nie yczy sobie takich rzeczy. Vimes omin ten kopot, przydzielajc mu stanowisko podoficera aresztowego, ku powszechnemu rozbawieniu*, oraz gabinet w Orodku Szkoleniowym Stray po drugiej stronie uliczki, w miejscu, ktre byo znane i prawdopodobnie bdzie znane ju zawsze jako dawna fabryka lemoniady. Dorzuci mu jeszcze funkcj podoficera cznikowego, poniewa nazwa dobrze brzmiaa, a nikt nie wiedzia dokadnie, co znaczy. Dooy mu take kaprala Nobbsa kolejnego niewygodnego we wspczesnej stray dinozaura. To dziaao. Nobby i Colon posiedli uliczn wiedz o Ankh-Morpork dorwnujc wiedzy samego Vimesa. Spacerowali sobie, na pozr bezcelowo i nikomu nie zagraajc, i nasuchiwali miejskiego odpowiednika dunglowych tam-tamw. A czasami tam-tamy przychodziy do nich. Kiedy duszny pokoik Freda by miejscem, gdzie kobiety z nagimi ramionami mieszay wielkie porcje takich napojw jak Sarsaparilla, Malinowa Lawa czy Imbirowa Soda. Teraz zawsze grza si tam czajnik i by to dom otwarty dla wszystkich kumpli, dawnych stranikw i dawnych oszustw czasami byy to te same osoby. Vimes bez oporw podpisywa rachunki za pczki pochaniane masowo, kiedy zagldali tam, by wyrwa si spod nadzoru on. Warto byo. Dawni gliniarze mieli oczy szeroko otwarte, a plotkowali jak praczki. W teorii jedynym problemem ycia Freda byy drzwi. Gildia Historykw twierdzi, e powinnimy zachowa jak najwicej ze starej fabryki, Fred przypomnia Vimes. Wiem, sir, ale... Ale Dyrdymalnia, sir? No powanie... Przecie to adna mosina tabliczka, Fred. Podobno nazwa wzia si od syropu bdcego podstaw napojw. Wany fakt historyczny. Mgby zalepi napis kawakiem papieru. Tak robimy, sir, ale chopcy zrywaj go i chichocz. Vimes westchn. Zaatw to jako, Fred. Dowiadczony sierant poradzi sobie z tak spraw. To wszystko? No, niby tak, sir, waciwie... Ale... Daj spokj. Mam ciki dzie. Sysza pan o panu Bysku, sir? Czyci si nim oporne powierzchnie? Eee... co takiego, sir? spyta Fred. Nikt nie potrafi wyrazi osupienia lepiej od Freda Colona. Vimes troch si zawstydzi.
Jak przy Stary Fred myla, e bdzie mg dojada resztki, wic si zgosi na ochotnika. Poniewa jest to przykad humoru biurowego, wcale nie musi by zabawny.
*

Przepraszam, Fred, Nie, nie syszaem o panu Bysku. A czemu? No... nic takiego, waciwie. Pan Bysk, on diament!... Widziaem to ostatnio par razy na murach. Trollowe graffiti. Wie pan, wyryte gboko. Chyba budzi jakby brzczenie wrd trolli. Moe co wanego? Vimes przytakn. Napisy na murach mona byo ignorowa na wasne ryzyko. Czasami miasto starao si w ten sposb przekaza co, co tkwi moe nie w jego wrzcym umyle, ale w pkajcym sercu. Nasuchuj, Fred. Polegam na tobie, e nie dopucisz, by takie brzczenie zmienio si w dlenie rzek Vimes z dodatkow dawk pewnoci, by poprawi sierantowi samopoczucie. A teraz musz pogada z naszym wampirem. Powodzenia, Sam. Obawiam si, e czeka nas ciki dzie. Sam, pomyla Vimes, kiedy stary sierant wyszed. Bogowie wiadkami, e sobie na to zasuy, ale nazywa mnie Samem tylko wtedy, kiedy naprawd si czym martwi. My wszyscy si martwimy. Czekamy na pierwsze odgosy burzy... Rozoy Puls, ktry Cudo zostawia mu na biurku. Zawsze czyta go w pracy, eby pozna wiadomoci, ktre Willikins uzna za zbyt niebezpieczne przy goleniu. Koom, dolina Koom... Przeglda azet i wszdzie widzia dolin Koom. Przeklta dolina Koom. Oby bogowie rzucili kltw na to paskudne miejsce, chocia najwyraniej ju to zrobili przeklli j, a potem opucili. Z bliska byo to jeszcze jedno skaliste pustkowie w grach, w teorii znajdujce si bardzo daleko. Jednak ostatnio zdawao si, e jest coraz bliej. Dolina Koom nie bya po prostu miejscem, ju nie. Bya stanem umysu. Nagie fakty wyglday tak, e pewnego niesawnego dnia pod nieaskawymi gwiazdami w dolinie Koom krasnoludy wcigny w puapk trolle i/lub trolle wcigny w puapk krasnoludy. Pewnie, walczyy ze sob od dnia Stworzenia, o ile Vimes to rozumia, ale od bitwy w dolinie Koom ta wzajemna nienawi staa si tak jakby oficjalna. A jako taka, stworzya co w rodzaju ruchomej geografii. Gdziekolwiek krasnolud walczy z trollem, tam bya dolina Koom. Nawet jeli chodzio o bjk w barze, bya to dolina Koom. Staa si elementem mitologii obu ras, zawoaniem bojowym, odwieczn przyczyn, dla ktrej nie mona wierzy tym niskim i brodatym/wielkim i skalistym draniom. Od tamtej pierwszej zdarzyo si bardzo wiele dolin Koom. Wojna midzy trollami i krasnoludami bya starciem si natury, jak wojna pomidzy wiatrem i falami. Miaa wasny pd. W sobot przypada Dzie Doliny Koom i Ankh-Morpork byo pene trolli i krasnoludw. I ciekawostka: im dalej te trolle i krasnoludy odchodziy od gr, tym waniejsza stawaa si dla nich ta przeklta, nieszczsna dolina Koom. Parady byy w porzdku; stra nabraa wprawy w rozdzielaniu ich, a poza tym odbyway si zwykle rano, kiedy wszyscy byli mniej wicej trzewi. Ale kiedy wieczorami pustoszay trollowe bary i krasnoludzie bary, pieko wychodzio na przechadzk z podwinitymi rkawami.

Za dawnych lat stra znajdowaa sobie zajcie gdzie indziej i zjawiaa si na miejscu, dopiero kiedy opady emocje. cigali winiark i aresztowali kadego trolla i krasnoluda, ktry by zbyt pijany, nieprzytomny albo martwy, eby si rusza. Prosta sprawa. Tak byo wtedy. Teraz mieli zbyt wiele krasnoludw i trolli nie, poprawka, miasto wzbogaciy rosnce, dynamiczne spoecznoci krasnoludw i trolli i coraz wicej unosio si w powietrzu... tak, nazwijmy to jadem. Za duo staroytnej polityki, za duo uraz przekazywanych z pokolenia na pokolenie. I za duo pijastwa. A potem, kiedy czowiek sdzi ju, e gorzej nie bdzie, wyskakiwa nagle grag Combergniot i jego kumple, gbinowcy, jak ich nazywano, krasnoludy tak fundamentalistyczne jak skaa macierzysta. Pojawili si miesic temu, zajli jaki stary dom przy Kopalni Melasy i zatrudnili miejscow ekip, eby otworzy piwnice. To byli gragowie. Vimes dostatecznie dobrze zna krasnoludy, by wiedzie, e grag oznacza uznanego mistrza krasnoludziej tradycji. Combergniot jednak opanowa t tradycj w swoim wasnym, szczeglnym stylu. Gosi wyszo krasnoludw nad trollami, i e obowizkiem kadego krasnoluda jest podanie ladem przodkw i staranie si o usunicie trollowego rodzaju z powierzchni Dysku. Podobno zostao to zapisane w jakiej witej ksidze, a zatem byo cakiem rozsdne i prawdopodobnie obowizkowe. Mode krasnoludy suchay go, poniewa mwi o historii, przeznaczeniu i uywa wszystkich innych sw, ktre zawsze si wyciga, eby nada rzeziom troch blichtru. Te hasa uderzaj do gowy, tyle e mzgi nie bior w tym udziau. Tacy szkodliwi idioci jak on byli powodem, dla ktrego widywao si ostatnio krasnoludw chodzcych po ulicach nie tylko z kulturowym toporem bojowym, ale w cikich kolczugach, z acuchami, morgensternami, mieczami... cae to gupie, wyzywajce puszenie si, ktre okrelano klangiem. Trolle suchay take. Widywao si wicej mchu, wicej klanowego graffiti, wicej rzebie w ciele i wleczone po bruku o wiele, wiele wiksze maczugi. Nie zawsze tak byo. Przez ostatnie mniej wicej dziesi lat napicie bardzo spado. Krasnoludy i trolle jako rasy nigdy pewnie nie byyby przyjacimi, ale miasto przemieszao ich dokadnie i Vimes mia wraenie, e jako to przeyli z powierzchownymi tylko obtarciami. A teraz w tyglu znowu pojawiy si grudy. Niech demony porw tego Combergniota. Vimesa a rce wierzbiay, eby go aresztowa. Formalnie nie robi nic zego, ale to przecie adna przeszkoda dla gliniarza, ktry zna si na rzeczy. Z pewnoci daoby si go przymkn za Zachowanie Groce Zakceniem Spokoju Publicznego. Jednak Vetinari by temu przeciwny. Twierdzi, e to tylko zaogni sytuacj ale jak bardzo moe si ona pogorszy?

Vimes przymkn oczy, przypominajc sobie t niewielk posta ubran w grub, skrzan odzie i z kapturem, by nie popeni zbrodni zobaczenia dziennego wiata. Niewielka posta, ale pena wielkich sw. Pamita je: Strze si trolla. Nie ufaj mu. Odpd go od swoich drzwi. Jest niczym, jedynie przypadkowym dziaaniem si, niezapisanym, nieczystym, bladym echem ywych, mylcych istot w zazdrosnym wiecie mineraw. W jego gowie skaa, w sercu kamie. Nie buduje, nie kopie, nie sieje ani nie zbiera. Narodzi si z kradziey i kradnie wszdzie, gdzie zawlecze swoj maczug. A gdy nie kradnie, planuje kradzie. Jedynym celem jego ndznego ycia jest zakoczenie go, uwolnienie tej ndznej skay od zbyt cikiego brzemienia myli. Mwi to ze smutkiem. Zabicie trolla nie jest morderstwem. W najgorszym razie to akt miosierdzia. Mniej wicej wtedy motoch wdar si do sali. Tak wanie moe by gorzej... Vimes zamruga, wpatrujc si w azet. Tym razem szuka czegokolwiek, co prbowaoby sugerowa, e mieszkacy Ankh-Morpork nadal yj w wiecie rzeczywistym. Niech to demon! Poderwa si i zbieg po schodach. Cudo skulia si niemal, syszc jego gniewne kroki. Wiedzielimy o tym? zapyta, ciskajc azet na ksig meldunkw. O czym, sir? spytaa Cudo. Vimes dgn palcem w krtki, ilustrowany artyku na stronie czwartej. Widzisz to? warkn. Ten ptasi mdek, ten idiota z poczty wypuci znaczek z dolin Koom! Krasnoludka nerwowo przeczytaa artyku. Dwa znaczki, sir zauwaya. Vimes przyjrza si dokadniej. Wczeniej nie zwrci uwagi na szczegy, poniewa czerwona mga przesonia mu oczy. No tak, dwa znaczki. Byy niemal identyczne. Oba ukazyway dolin Koom skalisty teren otoczony grami. Ale na jednym mae figurki trolli cigay krasnoludy od prawej na lew, a na drugim krasnoludy goniy trolle od lewej do prawej. Dolina Koom, gdzie trolle wcigny w zasadzk krasnoludy, a krasnoludy wcigny w zasadzk trolle. Vimes jkn. Wybierz wasn histori, dziesi centw za skrawek, eksponat kolekcjonerski. Dolina Koom, wydanie pamitkowe przeczyta. Ale przecie nie chcemy, eby o niej pamitali! Chcemy, eby zapomnieli! To tylko znaczki, sir! Nie ma adnego prawa zakazujcego znaczkw... Ale powinno by takie, ktre zakazuje bycia przekltym durniem! Gdyby byo, codziennie musielibymy bra nadgodziny powiedziaa z umiechem Cudo. Vimes uspokoi si troch.

I nikt nie potrafiby tak szybko dostawia cel. Pamitasz ten zeszomiesiczny znaczek o zapachu kapusty? Wylijcie przebywajcym daleko synom i crkom znajome odory domowe? Zapalay si, jeli kto pooy za duo w jednym miejscu. I wci nie mog si pozby tego zapachu z ubrania, sir. Syszaem, e s ludzie mieszkajcy setki mil std, ktrzy te nie mog. Co w kocu zrobia z tym paskudztwem? Schowaam do szafki na dowody rzeczowe numer 4 i zostawiam klucz w zamku wyjania. Ale Nobby Nobbs zawsze kradnie wszystko, co... zacz Vimes. Zgadza si, sir rozpromienia si Cudo. Nie widziaam ich ju od tygodni. Od strony bufetu rozleg si trzask, a po nim krzyki. Co wewntrz Vimesa by moe wanie ta cz, ktra czekaa na pierwsze oznaki burzy pchna go przez gabinet i korytarzem w d, do drzwi bufetu, tak szybko, e pozostawi za sob nad podog spirale kurzu. Przed sob zobaczy scen we wntrzu w rnych odcieniach poczucia winy. Jeden ze stow lea przewrcony. Jedzenie i tanie cynowe nakrycia rozsypay si na pododze. Po jednej stronie stowki sta funkcjonariusz troll Mika, aktualnie przytrzymywany z obu stron przez funkcjonariuszy Bluejohna i upka. Po drugiej znalaz si funkcjonariusz krasnolud Zomotarcz, aktualnie podnoszony z podogi przez kaprala prawdopodobnie czowieka Nobbsa oraz funkcjonariusza niewtpliwie czowieka Haddocka. Przy innych stolikach siedzieli inni stranicy, wszyscy pochwyceni w akcie wstawania. I w absolutnej ciszy, syszalny tylko dla wyczulonych uszu czowieka, ktry go szuka, brzmia dwik doni zatrzymywanych o cal nad ulubion broni i bardzo powoli opuszczanych. No dobra powiedzia Vimes w dwiczcej prni. Kto bdzie pierwszy, kto rzuci jak ciem? Kapral Nobbs? No wic, panie Vimes... zacz Nobby, opuszczajc milczcego Zomotarcza na podog ...eee... Ten tutaj Zomotarcz... wzi Miki... tak, wzi Miki kubek, przez pomyk, znaczy... No i... wszyscy zauwaylimy, wic podskoczylimy, prawda... Nobby przyspieszy, widzc, e udao mu si pokona najbardziej dramatyczne bzdury. I dlatego przewrci si st... No bo... W tym miejscu twarz Nobbyego przybraa wyraz cnotliwego imbecylizmu; widok by naprawd przeraajcy. Bo naprawd by mu zaszkodzio, jakby tak sobie ykn trollowej kawy, sir. Vimes westchn w duchu. Jak na gupie i kulawe wytumaczenia, to nie byo nawet takie ze. Przede wszystkim miao zalet cakowitej niewiarygodnoci. aden krasnolud nawet by si nie zbliy do kubka trollowego espresso, bdcego mieszank stopionych chemikaliw, posypanych na wierzchu rdz. Wszyscy to wiedzieli i tak samo wiedzieli, e Vimes zobaczy, jak Zomotarcz trzyma nad gow topr, a funkcjonariusz Bluejohn znieruchomia w akcie wyrywania Mice maczugi. Wszyscy te wiedzieli, e w tym nastroju Vimes skonny

jest wyrzuci kadego nieszczsnego idiot, ktry wykona niewaciwy ruch, a pewnie te wszystkich stojcych blisko. Czyli to wanie si stao, tak? spyta Vimes. Czyli nikt nie wygosi adnej zoliwej uwagi o ktrym funkcjonariuszu i innych z jego rasy? adnej odrobiny gupoty, ktra dokada si tylko do tego baaganu, jaki mamy na ulicach? Ale nic podobnego, sir zapewni Nobby. Zwyka... pomyka. Niemal grony wypadek, tak? Tajest, sir. No wic nie chcemy tu gronych wypadkw, prawda, Nobby? Nie, sir! Nikt tutaj nie chciaby gronych wypadkw, jak podejrzewam. Vimes rozejrza si po sali. Niektrzy funkcjonariusze, co stwierdzi z ponur satysfakcj, pocili si z wysiku, by si nie poruszy. A bardzo atwo mog si zdarzy, jeli nie jestecie cakowicie skoncentrowani na pracy. Zrozumiano? Zabrzmiay niewyrane pomruki. Nie sysz was! Tym razem rozlegy si wyraniejsze motywy na temat Tajest, sir. I dobrze burkn Vimes. A teraz wynocie si std i utrzymujcie spokj, bo niech mnie demony, tutaj tego nie zrobicie! Rzuci specjalne spojrzenie na funkcjonariuszy Zomotarcza i Mik, po czym wyszed do gwnej sali, gdzie niemal si zderzy z sierant Angu. Przepraszam, sir, wanie przyprowadziam... zacza. Zaatwiem to, nie martw si przerwa jej. Ale niewiele brakowao. Niektre krasnoludy naprawd s rozdranione, sir. Czuj to owiadczya. Ty i Fred Colon... I nie wydaje mi si, e to tylko historia z Combergniotem. To co... krasnoludziego. No wic nie mog z nich tego wycign. I akurat kiedy dzie nie mgby chyba gorzej si uoy, to jeszcze musz porozmawia z tym przekltym wampirem. Za pno zauway ostrzegawcze spojrzenie Angui. Aha... Myl, e chodzi o mnie odezwa si wysoki gos za jego plecami. *** Fred Colon i Nobby Nobbs, zmuszeni do zakoczenia przydugiej przerwy na kaw, postanowili przewietrzy troch mundury i teraz szli wolno Broad-Wayem. Biorc pod uwag ostatnie wypadki, chyba lepiej byo znikn na jaki czas z Yardu. Szli jak ludzie, ktrzy maj przed sob cay dzie. Bo mieli cay dzie. Wybrali t wanie ulic, poniewa bya toczna i szeroka, a w tej czci miasta nie spotykao si zbyt

wielu trolli i krasnoludw. Rozumowanie byo bez zarzutu obecnie w wielu regionach miasta krasnoludy i trolle wczyy si grupami, a niekiedy stay w miejscu grupami, na wypadek gdyby te wczce si dookoa dranie prboway w tej okolicy rozrabia. Od tygodni zdarzay si drobne starcia. W takich okolicach, uznawali Fred i Nobby, nie pozostao zbyt wiele spokoju, wic dbanie o te resztki byoby tylko marnowaniem si. Przecie nikt nie trzymaby owcy w miejscu, gdzie wszystkie owce zostay poarte przez wilki, prawda? Rozsdek mwi jasno, e takie dziaanie byoby gupie. Podczas gdy na wielkich ulicach, takich jak Broad-Way, byo wiele spokoju, ktry naturalnie powinno si utrzymywa. Zdrowy rozsdek podpowiada im, e to prawda. Bya tak wyrana, jak nos na twarzy, zwaszcza na twarzy Nobbyego. Marnie to wyglda stwierdzi Colon, idc krok za krokiem. Nigdy jeszcze nie widziaem takich krasnoludw. Tu przed dolin Koom zawsze si robi ciko, sierancie zauway Nobby. Tak, ale Combergniot na powanie doprowadzi ich do wrzenia, nie ma co. Colon zdj hem i wytar czoo. Powiedziaem Samowi o mojej wodzie i zrobio to na nim wraenie. No, nic dziwnego zgodzi si Nobby. Na kadym by zrobia wraenie. Colon stukn palcem w bok nosa. Nadchodzi burza, Nobby. Na niebie nie ma ani chmurki, sierancie. To takie powiedzenie, Nobby, takie powiedzenie. Colon westchn i zerkn na przyjaciela. Kiedy znw si odezwa, mwi z wahaniem, jak czowiek, ktrego drczy jaki problem. Szczerze powiem, e jest pewna sprawa, o ktrej jako takiej chciaem pogada jak czowiek z... waha si tylko przez uamek sekundy ...czowiekiem. Tak, sierancie? Wiesz, Nobby, e zawsze interesowaem si twoj moralnoci, jako e nie masz taty, ktry by ci pokierowa na waciw ciek... To fakt, sierancie. Bdzibym bez koca, gdyby nie pan zapewni szlachetnie Nobby. No i wiesz, opowiadae mi o tej dziewczynie, z ktr wychodzisz, zaraz, jak jej byo... Pova, sierancie. Trafie tego... krliczka. Mwie, e pracuje w klubie, tak? Zgadza si. To jaki problem, sierancie? zapyta nerwowo Nobby. Nie jako taki. Ale kiedy miae dzie wolny, Nobby, mnie i funkcjonariusza Jolsona wezwali do Klubu Rowego Kociaka. Wiesz? S tam tace na drgu, tace na stoach i tego rodzaju rzeczy. Znasz pani Spudding, co mieszka na Nowej Szewskiej? Stara pani Spudding z drewnianymi zbami, sierancie?

Ta sama, Nobby potwierdzi autorytatywnie Colon. Ona tam sprzta. I kiedy przysza o smej rano, jak ju nikogo nie byo, to wiesz, Nobby, nie chciabym o tym mwi, ale chyba wpado jej do gowy, eby zakrci si na drgu... Milczeli przez chwil, gdy Nobby wywietli ten obraz w kinie swojej wyobrani i pospiesznie odesa du jego cz na podog pokoju montaowego. Przecie ona ma chyba z siedemdziesit pi lat, sierancie! rzek, z przeraon fascynacj wpatrujc si w pustk. Dziewczyna moe przecie marzy, Nobby, moe marzy. Jasne, zapomniaa, e nie jest ju taka gitka jak za dawnych lat, a jeszcze stopa si jej zapltaa w dugie reformy, no i kobita wpada w panik, kiedy sukienka opada jej na gow. Marnie z ni byo, gdy wreszcie przyszed kierownik, bo przez trzy godziny wisiaa gow w d, a jej sztuczne zby wypady na podog. Nie chciaa te puci tego drga. Niezbyt pikny widok... Mam nadziej, e nie musz ci go dokadnie opisywa. W kocu Cennik Jolson musia wyrwa ten drg od gry i od dou, dopiero wtedy j zsunlimy. Miaa minie jak troll, sowo daj, Nobby. A potem, kiedy prbowalimy j na zapleczu doprowadzi do przytomnoci, zjawia si taka moda dama ubrana w dwa cekiny i sznurwk, i mwi, e jest twoj przyjacik! Nie wiedziaem, gdzie oczy podzia! Nigdzie nie powinien ich pan podziewa, sierancie. Powinny by przy panu, bo ochroniarze mog pana wyrzuci. Nie mwie mi, e ona taczy na drgu, Nobby! jkn Fred. Niech pan nie mwi w ten sposb, sierancie! Nobby wydawa si troch uraony. To nowe czasy. A Pova ma klas, nie ma co. Przynosi nawet wasny drg. adnych kantw. Ale przecie... znaczy... Pokazuje swoje ciao w sposb lubieny, Nobby! Taczy tam bez niczego na grze i prawie niczego na dole! Czy to odpowiednie zachowanie? Nobby przyjrza si temu gbokiemu, metafizycznemu problemowi pod wieloma ktami. No... tak? sprbowa. A poza tym mylaem, e cigle chodzisz z Verity Pushpram. Cakiem miy ma ten straganik z owocami morza stwierdzi Colon, jakby usiowa koleg przekona. Och, Mot to mia dziewczyna, jeli czowiek trafi na jej dobry dzie, sierancie zgodzi si Nobby. Znaczy taki dzie, kiedy nie mwi ci, eby spada, i nie goni ci po ulicy, ciskajc krabami? Wanie taki, sierancie. Ale dobry czy zy, nie moe si pozby zapachu ryby. I oczy ma za daleko od siebie. Chodzi o to, e trudno si spotyka z dziewczyn, ktra pana nie widzi, jeli stanie pan przed ni... Ta twoja Pova te ci raczej z bliska nie zobaczy! wybuchn Colon. Ma prawie sze stp wzrostu i ono jak... No, to dua dziewczyna, Nobby.

Czu si zagubiony. Nobby Nobbs i tancerka z wielkimi wosami, wielkim umiechem i... i oglnie wielkim wszystkim? No spjrzmy na ten wizerunek, a potem na ten... Czowiekowi gowa zaczyna dymi, naprawd... Brn dalej. Powiedziaa mi, Nobby, e bya Miss Maja na rozkadwce Panienek, Ploteczek i Podwizek. No wic... Ale o co panu chodzi, sierancie? A tak w ogle to nie bya tylko Miss Maja, ale te pierwszego tygodnia czerwca zauway Nobby. Tylko w ten sposb znaleli do miejsca. Eee, no wic chciaem, eby si zastanowi... Fred si zajkn. Czy dziewczyna, ktra za pienidze pokazuje swoje ciao, bdzie odpowiedni on dla gliny? Odpowiedz sobie na to. Po raz drugi w cigu piciu minut to, co uchodzio za twarz Nobbyego, zmarszczyo si w zamyleniu. To jakie podchwytliwe pytanie, sierancie? odezwa si w kocu. Bo wiem z ca pewnoci, e Haddock ma jej obrazek przypity w swojej szafce i kiedy j otwiera, mwi: No popatrzcie na.... A w ogle to jak j poznae? przerwa mu szybko Colon. Co? No, nasze oczy si spotkay, kiedy wsuwaem jej weksel za podwizk, sierancie odpar rozpromieniony Nobby. I... nie oberwaa akurat czym po gowie albo co? Nie wydaje mi si, sierancie. Nie jest... chora, jakby? Fred Colon usiowa zbada kad moliwo. Nie, sierancie! Jeste pewien? Ona mwi, e moe jestemy dwiema powkami tej samej duszy, sierancie owiadczy Nobby rozmarzony. Colon znieruchomia ze stop uniesion nad chodnikiem. Wpatrywa si w pustk i bezgonie porusza wargami. Sierancie... odezwa si niespokojnie Nobby. Tak... no tak mrucza Colon, praktycznie do siebie. Tak, to moliwe. Pewnie, nie to samo w obu powkach, raczej jakby... przesiane... Stopa opada. Do mnie! Byo to raczej beczenie ni krzyk, a dobiego z drzwi Krlewskiego Muzeum Sztuki. Wysoki, chudy czowiek macha na stranikw, ktrzy zbliyli si spokojnie. Sucham, sir? zapyta Colon, unoszc do do hemu. Mielimy thu wamhanie, panie sthraniku! Wam chamie? oburzy si Nobby.

Och, drogi panie... Colon ostrzegawczo pooy do na ramieniu kaprala. Co zgino? Thak. Myl, e hwanie dlathego tho wamhanie, wie pan. Czowiek przypomina zatroskanego kurczaka, ale Fred Colon by pod wraeniem. Ledwie potrafi go zrozumie, taki by elegancki. Uywa nie tyle mowy, ile raczej modulowanego ziewania. Jestem sir Reynold Szyty, kustosz dziau Sztuk Piknych, i szedem sobie Ghwn Galheri i... o bogowie, ukradli Rascala! Spojrza na dwie otpiae twarze. Methodia Rascal podpowiedzia. Bitwa w dolinie Koom. Bezcenne dzieo szthuki! Colon podcign pas. Aha rzek. Powana sprawa. Lepiej si mu przyjrzymy. Eee... to znaczy miejscu, gdzie by umieszczony. Thak, thak, oczyhwicie mamrota sir Reynold. Prosz thdy. Jak rozumiem, hwspczesna sthra wiele pothrafi si dohwiedzie z samych ogldzin miejsca, gdzie znajdohwa si obiekt, prawda? Na przykad e znikn? domyli si Nobby. O thak. W tym jestemy dobrzy. Ehm... No thak rzek sir Reynold. Prosz thdy. Stranicy szli za nim. Oczywicie, byli ju w muzeum. Jak wikszo obywateli w dni, kiedy nie pojawiao si nic ciekawszego. Pod rzdami lorda Vetinariego muzeum prezentowao mniej wystaw sztuki nowoczesnej, gdy jego lordowska mo ywi Opinie, ale powolny spacer midzy zakurzonymi gobelinami oraz pokymi obrazami by miym sposobem spdzenia popoudnia. No i zawsze przyjemnie jest popatrzy na portrety duych rowych kobiet bez adnego ubrania. Nobby wyranie czego nie rozumia. O co tu chodzi, sierancie? szepn. To brzmiao, jakby on cay czas ziewa. Co to jest gal heria? Galeria, Nobby. To takie mwienie najwyszej klasy. Prawie go nie rozumiem! Tym wanie pokazuje wysok klas, Nobby. Nie na wiele by si przydaa, gdyby tacy jak ty potrafili wszystko zrozumie, prawda? Suszna uwaga, sierancie przyzna Nobby. O tym nie pomylaem. Wykry pan kradzie dzi rano, sir? zapyta Nobby, gdy szli za kustoszem przez galeri zastawion drabinami i zasonit pokrowcami. Thak, w isthocie! Wic kradzie nastpia w nocy? Sir Reynold si zawaha.

Ehm... niekohecznie, niesthety. Osthatnio odnahwialimy Gwn Galheri. Obraz by zbyt hwielki, by go przenie, nathuralnie, wic przez osthatni miesic by przykryty grubymi zasonami. A kiedy zdjlimy je dzisiaj rano, zosthaa tylko rama! Spjrzcie! Rascal zajmowa w przeszoci, bo ju nie teraz, oczywicie ram wysokoci okoo dziesiciu i szerokoci pidziesiciu stp, ktra to rama sama bya niemal dzieem sztuki. Wci tam staa, ukazujc w sobie jedynie nierwny i zakurzony tynk. Myl, e ma go theraz jaki bogaty prywatny kolekcjoner jcza sir Reynold. Ale jak zdoa to zachowa w thajemnicy? To ptno naley do najbardziej znanych obrazw na hwiecie! Kady cyhwilizowany czohwiek od razu si zorientuje! A jak wyglda? spyta Fred Colon. Sir Reynold dokona ostrej redukcji zaoe, co byo normaln reakcj na konwersacj z przedstawicielami Chluby Ankh-Morpork. Zapehwne uda mi si znale kopi, ale orygina ma pidziesit sthp dugoci. Nigdy pan go nie hwidzia? No, niby pamitam, e mi go pokazywali, jak byem cakiem may, ale po prawdzie to by za dugi. Nie mona go tak naprawd zobaczy. Znaczy, jak ju czowiek dojdzie do koca, to zapomina, co byo wczeniej, tak jakby. Niesthety, sierancie, z blem przyznaj, e to prahwda. A co rzeczyhwicie irythujce, to e cay remont suy themu, by zbudohwa specjaln okrg sal i umieci tham Rascala. Jego ide, jak hwiecie, byo, aby patrzcy stha si cakohwicie otoczony przez mural i czu si thak, jakby stha w samym centhrum akcji, e thak pohwiem. Znalazby si w dolinie Koom... Nazywa to sztuk panoskopiczn. Mwcie co chcecie o biecym hwzrocie zaintheresohwania, ale dodathkowi gocie umolihwiliby hwystawienie obrazu thak, jak sdzimy, e chciaby go hwystawi. A tu co thakiego! Jeli chcielicie go przenie, sir, to czemu nie zdjlicie go i nie wsadzilicie gdzie elegancko i bezpiecznie? Znaczy, eby go zhwin? Sir Reynold by wstrznity. Tho by spohwodowao sthraszne szkody! Och, zgroza! Nie, na przyszy thydzie planohwalimy bardzo ostron operacj, hwykonywan z najhwysz osthronoci. Zadra. Kiedy pomyl, e ktho zhwyczajnie hwyrn obraz z ramy, sabo mi si robi... Hej, to musi by lad, sierancie! zawoa Nobby, ktry wrci do swych zwykych dziaa, polegajcych na wczeniu si dookoa i szturchaniu rnych rzeczy w celu sprawdzenia, czy s wartociowe. Prosz spojrze, kto wywali tu stos cuchncych starych mieci! Sta przy cokole, na ktrym rzeczywicie kto chyba zoy stos achmanw. Prosz thego nie dothyka! Sir Reynold podbieg nerwowo. To Nie mw mi o poniedziaku! Najbardziej konthrohwersyjna praca Daniellariny Pouter! Niczego pan thu nie rusza, prahwda? Dzieo jest dosohwnie bezcenne, a ona ma osthry jzyk!

To tylko stare szmaty! zaprotestowa Nobby, cofajc si niespokojnie. Szthuka jest czym hwicej ni zaledhwie sum shwych mechanicznych skadnikw, kapralu upomnia go kustosz. Przecie nie pohwie pan, e Trzy due rowe kobiety i jeden kawaek tiulu Caravatiego to tylko, ehm, kupa stharej farby... No a co z tym? Nobby wskaza ssiedni postument. To tylko wielki pal z wbitym w niego gwodziem! To te ma by sztuka? Wolno? Gdyby thrafia na rynek, prahwdopodobnie uzyskaaby cen trzydziestu thysicy dolarw stwierdzi sir Reynold. Za kawaek drewna z wbitym gwodziem? zdumia si Fred Colon. Kto zrobi takie co? Po obejrzeniu Nie mw mi o poniedziaku lord Vetinari askahwie nakaza przybi pani Pouther za ucho do pala. Jednake pod hwieczr zdoaa si uhwolni. Zao si, e bya wcieka uzna Nobby. Nie, kiedy ju zdobya za tho kilka nagrd. O ile hwiem, planuje przybija si the do innych przedmiotw. To moe by bardzo interesujca hwystawa. W takim razie co szanownemu panu doradz powiedzia usunie Nobby. Moe zostawi pan t ram na miejscu i da jej now nazw, na przykad Kradzie sztuki? Nie odpar chodno sir Reynold. Tho by byo niemdre. Krcc gow nad szalestwami wspczesnego wiata, Fred Colon podszed wprost do ciany, tak okrutnie, czy te okruthnie pozbahwionej swej zasony. Nie myla zbyt szybko, ale pewna sprawa wydaa mu si dziwna: jeli kto mia na zwinicie obrazu cay miesic, to czemu spapra robot? Fred mia policyjny pogld na ludzko taki, ktry w pewnych istotnych punktach rni si od pogldu kustosza. Nigdy nie mwi, e ludzie czego by nie zrobili, niezalenie od tego, jak dziwne by si to wydawao. Prawdopodobnie istnieli jacy obkani i bogaci ludzie, ktrzy kupiliby obraz, nawet jeli potem mogliby go oglda jedynie w odosobnieniu wasnej rezydencji. Ludzie tacy bywaj. wiadomo, e to ich wielka tajemnica, budzia w nich pewnie ten cudowny dreszczyk... Ale zodzieje wycili obraz tak, jakby si wcale nie przejmowali moliwoci sprzeday. Pozostao kilka trjktnych strzpw wzdu... Zaraz... Fred si cofn. Wskazwka. Bya tam, tu przed nim... Poczu ten cudowny dreszczyk. Ten obraz oznajmi. Ten obraz... znaczy: ten obraz, ktrego tu nie ma, oczywicie, zosta ukradziony przez... trolla. Hwielkie nieba, skd pan tho hwie? zdumia si sir Reynold. Ciesz si, e pan o to pyta, sir odpar Fred Colon, ktry rzeczywicie si ucieszy. Wydetektowaem, rozumie pan, e gra tego okrgego murielu zostaa ucita bardzo blisko ramy. Wskaza palcem. Ot troll bez trudu signie tam noem, prawda, i utnie wzdu brzegu ramy na grze i jeszcze troch w d po obu stronach. Ale troll nie umie si dobrze schyla, wic kiedy przyszo mu ci u dou, prawda, troch popsu robot i zostawi

poszarpany brzeg. No i w kocu tylko troll mgby ten obraz wynie. Znaczy, nawet dywan na schodach jest ciki, a zwinity muriel byby jeszcze o wiele ciszy. Rozpromieni si. Brahwo, sierancie powiedzia z uznaniem kustosz. Niele pomylane, Fred pochwali Nobby. Dzikuj wam, kapralu odpar askawie Colon. Albo mogo to by dwch krasnoludw z drabin cign uprzejmie Nobby. Ci od remontu zostawili tu par. Wszdzie stoj. Fred Colon westchn. Widzisz, Nobby rzek takie wanie publicznie wygaszane komentarze s powodem, dla ktrego ja jestem sierantem, a ty nie. Gdyby to byy krasnoludy, ciyby rwno ze wszystkich stron. To oczywiste. Czy budynek jest na noc zamykany, panie sir Reynoldzie? Oczywicie. Mamy nie thylko dobre zamki, ale i kraty. Sthary John bardzo o to dba. Mieszka na sthrychu, hwic moe zmieni muzeum w prahwdziw forthec. To pewnie tutejszy dozorca? Bdziemy musieli z nim porozmawia. Ale oczyhwicie, mog panohwie zapewni nerwowo sir Reynold. Theraz hwydaje mi si, e pehwne dane dothyczce dziea moemy mie w naszym magazynie. I... thego... pjd i, no... poszukam. Pospieszy do niskich drzwi. Zastanawiam si, jak go wynieli mrukn Nobby, kiedy zostali sami. A kto powiedzia, e wynieli? To wielki budynek, peno tu strychw, piwnic i rnych zakamarkw. No to czemu by nie wcisn gdzie muriela i zaczeka? Rozumiesz, wchodzisz ktrego dnia jako go, chowasz si pod pacht, noc zdejmujesz muriela, ukrywasz gdzie, a nastpnego dnia wychodzisz z gomi. Proste, nie? Fred Colon spojrza z dum na Nobbyego. Trzeba przechytrzy umys przestpcy, rozumiesz. Tylko e mogli te rozwali drzwi i zwia z tym murielem w rodku nocy zauway Nobby. Po co kombinowa z chytrym planem, kiedy wystarczy cakiem prosty? Fred westchn. Widz, e to bdzie skomplikowana sprawa, Nobby. Powiniene spyta Vimesa, czy moemy j wzi odpar Nobby. No wiesz, znamy ju fakty, nie? W powietrzu zawiso niewypowiedziane: Gdzie chciaby przebywa przez najblisze kilka dni? Na ulicy, gdzie pewnie zaczn lata topory i maczugi, czy tutaj, bardzo starannie przeszukujc wszystkie strychy i piwnice? Zastanw si. No i to nie bdzie tchrzostwo, nie? Bo przecie taki sawny muriel na pewno jest czci dziedzictwa narodowego, nie? Nawet jeli to tylko obraz masy trolli i krasnoludw, ktre si tuk.

Chyba napisz odpowiedni raport i zasugeruj panu Vimesowi, e to my powinnimy si tym zaj owiadczy wolno Fred Colon. Sprawa wymaga uwagi dowiadczonych funkcjonariuszy. Znasz si na sztuce, Nobby? Jeli trzeba, sierancie. Daj spokj, Nobby! No co? Pova twierdzi, e to, co robi, jest Sztuk, sierancie. A ma na sobie wicej ubrania ni mnstwo tych kobiet na cianach tutaj, wic nie rozumiem, czemu na to wybrzydza. No tak, ale... Fred Colon zawaha si nieco. Co w gbi serca mwio mu, e krcenie si gow w d na drgu, w kostiumie o cznej powierzchni maej chustki do nosa, stanowczo nie jest Sztuk, natomiast leenie na ou, majc na sobie jedynie niewielk ki winogron, to Sztuka porzdna i solidna. Ale dlaczego? Dokadne tumaczenie wydawao si do trudne. Nie ma urn owiadczy w kocu. Jakich urn? zdziwi si Nobby. Nagie kobiety s Sztuk tylko wtedy, kiedy gdzie tam jest urna. Nawet Colonowi argument wydawa si troch saby. Albo cok. Oczywicie najlepiej, jeli oba. To taki sekretny znak, ktry tam umieszczaj, eby mwi: to Sztuka i mona spokojnie na ni patrzy. A co z rolin doniczkow? Te moe by, jeli jest w urnie. A jeli nie ma tam urny, postumentu ani roliny doniczkowej? Masz co na myli, Nobby? spyta podejrzliwie Fred. Tak. Bogini Anoia* powstajca spomidzy sztucw odpar Nobby. Maj j tutaj. Namalowa j go z trzema i w nazwisku, co brzmi bardzo artystycznie, moim zdaniem. Liczba i jest wana, Nobby stwierdzi z powag sierant Colon. Ale w takich sytuacjach musisz sam siebie zapyta: gdzie jest cherubin? Jeli znajdziesz tam maego, tustego, rowego dzieciaka trzymajcego lustro, wachlarz czy co w tym rodzaju, to nadal wszystko w porzdku. Nawet jeli si umiecha. Oczywicie nie mona wszdzie stawia urn. No dobrze. Ale przypumy... zacz Nobby. Trzasny jakie drzwi i po marmurowej posadzce zbliy si sir Reynold z ksik pod pach. Ach, obahwiam si, e nie ma tu kopii obrazu stwierdzi. Najhwyraniej kopia, kthra oddahwaaby dzieu sprahwiedliwo, byaby thrudna do hwykonania. Ale, hm, then do sensacyjny trakthat zahwiera sporo precyzyjnych szkicw. Obecnie prakthycznie kady odhwiedzajcy ma egzemplarz. Czy hwiecie, e na podstawie zbroi albo znakw na ciele mona zidentyfikhowa ponad dhwa thysice cztherysta dziewidziesit indyhwidualnych
*

Anoia jest ankhmorporsk bogini Rzeczy, ktre Utykaj w Szufladach.

trolli i krasnoludw? Praca nad tym obrazem doprohwadzia nieszczsnego Rascala do obdu. Zaja mu szesnacie lat! To jeszcze nic wtrci uprzejmie Nobby. Ten oto Fred nie dokoczy jeszcze malowania kuchni, a zacz dwadziecia lat temu! Dzikuj ci, Nobby rzek lodowatym tonem Colon. Wzi od kustosza ksik. Nosia tytu Kodeks doliny Koom. Jakiego obdu? spyta. No hwic zaniedba inne shwoje prace. Bezusthannie zmienia khwatery, poniehwa nie mg zapaci czynszu. Musia zathem hwlec za sob tho giganthyczne pthno. Hwyobraacie sobie? Musia ebra o farby na ulicy, co zajmohwato mu duo czasu, jako e niehwielu przechodniw nosi przy sobie thub umbry. Thwierdzi te, e do niego przemahwia. Wszystko tho znajdziecie w ksice. Mocno udramathyzowane, niestety. Obraz do niego przemawia? Sir Reynold skrzywi si nieco. Sdzimy, e tho mia na myli. Ale thak naprahwd nie hwiemy. Nie mia adnych przyjaci. By przekonany, e jeli noc zanie, zmieni si w kurczaka. Zostahwia dla siebie kartheczki, mhwice Nie jesthe kurczakiem, cho czasami hwydawao mu si, e kamie. Pohwszechnie uhwaa si, e thak mocno si koncentrohwa na obrazie, a dostha czego w rodzaju gorczki. Pod koniec by ju pehwien, e thraci rozum. Thwierdzi, e syszy bithw. Skd pan to wie? zdziwi si Fred Colon. Mwi pan, e nie mia przyjaci. Ach, ten czujny umys policjanta! Sir Reynold umiechn si lekko. Zostahwia do siebie liciki, sierancie. Cay czas. Kiedy osthatnia gospodyni hwesza do jego pokoju, znalaza ich setki, wcinitych w sthare hworki z ziarnem dla kur. Na szczcie nie umiaa czytha, a poniehwa wbia sobie w gohw, e lokathor jest shwego rodzaju geniuszem, a zathem moe mie co, co zdoa sprzeda, hwic hwezwaa ssiadk, pann Adelin Naszczsn, ktra malohwaa akhwarele, panna Naszczsna za hwezwaa przyjaciela, ktry oprahwia obrazy, a then z kolei pospiesznie przyhwoa Efraima Dowstera, znanego pejzayst. Od ohwego dnia uczeni sthudiuj te notki, szukajc jakiego zrozumienia udrczonego umysu thego nieszcznika. Widzicie, one nie s poukadane kolejno. A niekthre hwydaj si... bardzo dzihwne. Dziwniejsze ni Nie jeste kurczakiem? upewni si Fred. Tak zapewni sir Reynold. Och, hwspomina tham o gosach, omenach, duchach... W dodathku pisa swj dziennik na przypadkohwych kahwakach papieru, rozumiecie, i nigdy nic nie hwskazywao na dath ani miejsce pobythu, eby kurczaki go nie odnalazy. Uywa te bardzo osthronych sformuowa, poniehwa nie chcia, by kurczaki co odkryy. Przepraszam, ale mwi pan, e to on uwaa si za kur... zacz Colon. Ktho zdoa zgbi procesy mylowe czowieka smuthnie niezrwnohwaonego, sierancie? przerwa mu ze znueniem sir Reynold.

Eee... a czy ten obraz mwi? zainteresowa si Nobby Nobbs. Zdarzay si dziwniejsze rzeczy, nie? Ahaha... nie. Przynajmniej nie za moich czasw. Odkd hwydano th ksik, w godzinach othwarcia zawsze sthoi thu sthranik i thwierdzi, e obraz nigdy nie hwymwi nahwet sohwa. Nathuralnie, nieodmiennie fascynuje ludzi. I nieodmiennie powtharzane s histhorie o ukrythym tham skarbie. Hwanie dlathego ponohwnie hwydano t ksik. Ludzie uhwielbiaj sehkrety, prahwda? Nie my stwierdzi Colon. Nie wiem nawet, co si robi z takim suchym kretem. Nobby kartkowa Kodeks. Zaraz... Syszaem o tej ksice. Mj kumpel Dave, ktry prowadzi sklep ze znaczkami, mwi mi, e to taka historia o krasnoludzie, tak, ktry przyby do miasteczka niedaleko doliny Koom ponad dwa tygodnie po bitwie, cay poharatany, bo wpad w zasadzk trolli, i wygodzony, tak, tylko e nikt nie zna krasnoludziego, ale wydawao si, jakby chcia, eby za nim poszli, i bez przerwy powtarza to sowo, ktre jak si okazao, po krasnoludziemu znaczy skarb, tak, no wic oni poszli za nim do doliny, tylko e on umar po drodze i nic nie znaleli, tak, a potem ten malarz znalaz co... no, co znalaz w dolinie Koom, a miejsce, gdzie to znalaz, ukry jako na obrazie, ale dosta od tego fioa. Jakby byo nawiedzone, mwi Dave. I e rzd wyciszy spraw. No tak, ale twj kumpel Dave zawsze powtarza, e rzd wszystko wycisza przypomnia koledze Fred. Bo to prawda. Tylko e on zawsze o tym jako usyszy, a jego nie wyciszaj. Wiem, e zawsze lubi pan ku palcem drwiny, sierancie, ale wiele dzieje si rzeczy, o ktrych nie mamy pojcia. A jakich konkretnie? odparowa Colon. Wymie jedn rzecz, ktra si dzieje, a o ktrej nie masz pojcia. No wanie, nie potrafisz, co? Sir Reynold odchrzkn. Z pehwnoci jest to jedna z theoryj przyzna. Mwi wolno, jak czsto ludzie, ktrzy wysuchali burzy argumentw Trustu Mzgowego Colon-Nobbs. Niesthety, nothatki Methodii Rascala hwspieraj prakthycznie kad hwyobraaln theory. Przyczyn obecnej popularnoci malohwida jest, jak przypuszczam, fakt, i ksika isthotnie przypomina dawn opohwie o ukrytym na ptnie hwielkim sekrecie. Jaki to sekret? zainteresowa si Fred Colon. Nie mam pojcia. Pejza zostha oddany w najdrobniejszych szczegach. Moe co tam hwskazuje ukryth jaskini? Co w ustahwieniu hwalczcych? Kr najrniejsze theorye. Do dziwaczne osoby zjahwiaj si thu z thamami mierniczymi i niepokojco skupionymi minami, ale nie sdz, eby co znaleli. Moe ktry z nich zwin obraz? zgadywa Nobby.

Hwtpi. S tho do skrythe indyhwidua. Przynosz thermosy, kanapki i zosthaj przez cay dzie. Tho ludzie, kthrzy kochaj anagramy, thajemne znaki, maj shwoje mae theorye i pryszcze. Prawdopodobnie cakiem nieszkodliwi, chyba e wzgldem siebie nawzajem. Zreszt po co kra? Lubimy, kiedy ludzie intheresuj si szthuk. Nie wydaje mi si, eby ktho thaki zabra obraz do domu, bo jest za duy, eby si zmieci pod kiem. Wiecie, panowie, Rascal napisa, e niekiedy noc sysza krzyki. Odgosy bithwy, naley podejrzehwa. Bardzo smutna histhorya. Czyli nie jest to co, co czowiek powiesiby sobie nad kominkiem uzna Fred Colon. Oth tho, sierancie. Nahwet gdyby mona byo mie kominek szeroki na pidziesit sthp. Dzikuj panu. I jeszcze jedno pytanie: ile drzwi prowadzi do tego budynku? Throje odpar natychmiast sir Reynold. Ale dwoje zawsze s zaryglowane. Gdyby jednak troll... ...albo krasnoludy... wtrci Nobby. Albo, jak podpowiada mj modszy kolega, krasnoludy, prboway co wynie... Gargulce oznajmi z dum sir Reynold. Dhwa na budynku naprzeciw bezusthannie obserhwuj gwne hwejcie, a po jednym sthoi przy obu pozosthaych. No i w dzie s thu pracohwnicy. Panu to pytanie moe si wyda niemdre... ale czy wszdzie szukalicie? Personel szuka przez cay ranek, sierancie. To byby bardzo hwielki i ciki zwj. Jest thu mnsthwo zakamarkw, ale co thakiego raczej thrudno ukry. Colon zasalutowa. Bardzo dzikuj. Rozejrzymy si zatem, jeli nie ma pan nic przeciw temu. Rozejrzymy si za urnami sprecyzowa Nobby. *** Vimes usadowi si w fotelu i spojrza na przekltego wampira. Dziewczyn mona by wzi za szesnastolatk; naprawd trudno byo uwierzy, e jest niewiele modsza od Vimesa. Miaa krtkie wosy, jakich nigdy jeszcze nie widzia u wampira, i wygldaa jeli ju nie jak chopak, to jak dziewczyna, ktra nie ma nic przeciwko temu, e kto j z chopcem pomyli. Przepraszam za... t uwag na dole powiedzia. Mamy ciki tydzie, a z godziny na godzin jest gorzej. Nie musi pan by wystraszony odpara Sally. Jeli to w czym pomoe, mnie to si nie podoba tak samo jak panu. Nie jestem wystraszony owiadczy surowo Vimes.

Przykro mi, panie Vimes, ale pachnie pan wystraszeniem owiadczya. Niezbyt mocno dodaa szybko ale troch. I puls ma pan przyspieszony. Przepraszam, jeli uraziam. Chciaam tylko pana rozluni. Vimes opar si w fotelu. Prosz nie stara si mnie rozlunia, panno von Humpeding rzek. Robi si nerwowy, kiedy ludzie tego prbuj. Zreszt nie mam niczego zacignitego, co mgbym rozlunia. I prosz powstrzyma si od komentarzy na temat mojego zapachu. Bd wdziczny. Aha, i prosz si do mnie zwraca: komendancie. Albo: sir. Zrozumiano? Nie: panie Vimes. A ja wolaabym, gdyby nazywa mnie pan: Sally poinformowaa wampirzyca. Spogldali na siebie, oboje wiadomi, e spotkanie nie przebiega dobrze, oboje niepewni, czy mog to jako naprawi. No wic... Sally... chcesz by glin? spyta Vimes. Policjantk? Tak. Miaa w rodzinie jakie tradycje pracy policyjnej? To byo standardowe pytanie otwierajce. Zawsze lepiej, jeli rekrut wnosi z domu jakie pojcie o pracy gliniarza. Nie, tylko gryzienie garde odpara Sally. Znowu zapada cisza. Vimes westchn. Wiesz, chciabym dowiedzie si jednego: czy John Wcale-Nie-Wampir-Skd Smith i Doreen Winkings ci w to wcignli? Nie odpara Sally. To ja si do nich zwrciam. I jeli ma to panu pomc, sir, nie sdziam, e narobi tyle zamieszania. Vimes zrobi zdziwion min. Przecie chciaa wstpi... Tak, ale nie rozumiem, skd si bierze takie... zainteresowanie. Nie do mnie te pretensje. To bya wasza Liga Wstrzemiliwoci. Doprawdy? W codzienniku cytowali waszego lorda Vetinariego. Wszystko to o braku dyskryminacji gatunkowej nalecym do najpikniejszych tradycji stray. Ha! burkn Vimes. No wic to prawda. Jeli o mnie chodzi, to gliniarz jest gliniarzem. Ale najpikniejsze tradycje stray, panno von Humpeding, to przede wszystkim chowanie si gdzie przed deszczem, krcenie si przy barach w nadziei na darmowe piwo i koniecznie prowadzenie dwch notesw! Czyli nie chce mnie pan? spytaa Sally. Wydawao mi si, e potrzebujecie wszystkich rekrutw, jacy si wam trafi. Prosz posucha, jestem prawdopodobnie silniejsza ni ktokolwiek na waszej licie pac, kto nie jest trollem, jestem cakiem bystra, nie boj si cikiej pracy i doskonale widz w ciemnoci. Mog si przyda. Chc si przyda.

A potrafisz si zmieni w nietoperza? To j zaszokowao. Co to niby za pytanie? Chyba jedno z atwiejszych. A poza tym moe to by cakiem przydatna umiejtno. Potrafisz? Nie. No trudno, mniejsza z tym. Potrafi si zmieni w stado nietoperzy poinformowaa Sally. Jeden nietoperz jest trudny, bo trzeba jako rozwiza kwesti zmiany masy ciaa, a to niemoliwe dla kogo od pewnego czasu Zreformowanego. Poza tym gowa mnie od tego boli. Gdzie pracowaa poprzednio? Nigdzie. Ale byam muzykiem. Vimes ucieszy si wyranie. Naprawd? Niektrzy chopcy mwili ostatnio o zaoeniu orkiestry stray. Przyda im si wiolonczela? Raczej nie. Vimes zabbni palcami o biurko. No c, nie rzucia mu si jeszcze do garda, prawda? Ale oczywicie na tym wanie polega problem. Wampiry s cakiem mie a do momentu, kiedy nagle ju nie s. Ale prawd mwic, w tej chwili musia to przyzna: potrzebowa kadego, kto potrafi stan prosto i dokoczy zdanie. Caa ta sytuacja zaczynaa ich wyczerpywa. Potrzebowa ludzi na ulicach przez cay czas tylko po to, eby utrzymywali wrzenie pod pokrywk. Pewnie, w tej chwili chodzio tylko o jakie przepychanki, rzucanie kamieniami, wybijanie szyb i ucieczk, ale wszystko to spitrzao si jak patki niegu na lawinowym zboczu. W takich chwilach ludzie powinni wszdzie widzie gliny. Gliniarze dawali zudzenie, e nie cay wiat popad w szalestwo. A Liga Wstrzemiliwoci pilnowaa i wspieraa swoich czonkw. W ich wsplnym interesie leao, by nikt nie znalaz si w obcej sypialni z uczuciem krpujcej sytoci. Bd na ni uwaa... W stray nie ma miejsc dla pasaerw rzek. Obecnie mamy zbyt wiele pracy, by zaproponowa ci co wicej ni to, co dowcipnie nazywamy szkoleniem na stanowisku roboczym. Od pierwszego dnia wychodzisz na patrole... Ehm... Jak sobie radzisz z dziennym wiatem? Nie przeszkadza mi, jeli mam dugie rkawy i szerokie rondo. Zreszt nosz zestaw. Vimes kiwn gow. Maa szufelka, zmiotka, fiolka zwierzcej krwi i kartka z napisem:

Pom. Rozsypaam si i nie mog powsta. Prosz, zamie mnie w stosik i rozbij fiolk.

Jestem czarnowstkowcem i nie zrobi ci krzywdy. Z gry dzikuj.

Znowu zastuka o blat. Patrzya na niego spokojnie. No dobra. Jeste przyjta powiedzia w kocu. Na pocztek na okres prbny. Wszyscy tak zaczynaj. Zaatwisz wszystkie papiery z sierant Tyeczek na dole, potem zgosisz si do sieranta Detrytusa po ekwipunek i wykad motywacyjny. Staraj si nie mia. A teraz, kiedy dostaa ju to, czego chciaa, i nie rozmawiamy oficjalnie... Wytumacz mi dlaczego. Przepraszam? Wampir, ktry chce zosta glin? Vimes odchyli si do tyu. Trudno mi w to uwierzy, Sally. Pomylaam, e to ciekawa praca na wieym powietrzu, dajca moliwo pomagania ludziom, komendancie. Hmm... Jeli potrafisz to powiedzie z powan min, moe jednak bdzie z ciebie glina. Witamy w stray, modsza funkcjonariusz. Mam nadziej, e... Trzasny drzwi. Kapitan Marchewa zrobi dwa kroki do wntrza pokoju, zauway Sally i zawaha si. Modsza funkcjonariusz von Humpeding wanie do nas doczya, kapitanie wyjani Vimes. Eee... wietnie... bardzo mi mio, panienko... powiedzia szybko Marchewa, po czym zwrci si do Vimesa. Sir, kto zabi Combergniota! *** Dwuosobowa Chluba Ankh-Morpork zmierzaa wolno z powrotem do Yardu. Co ja bym zrobi? rzek Nobby. Bym poci malunek na mae kawaki, takie... no, po par cali. W ten sposb mona si pozby kradzionych diamentw, nie obrazu. No dobrze, to moe tak... Tniemy tego muriela na kawaki wielkoci normalnego obrazka, tak? A potem malujemy malunek na drugiej stronie kadego, wkadamy w ramy i wieszamy w caym budynku. Nikt nie zwrci uwagi na dodatkowe obrazy, nie? A potem mona tam wej i je zwin, kiedy ju haas ucichnie. A jak je wyniesiesz, Nobby? No wic najpierw trzeba mie troch kleju i bardzo dugi kij, i... Fred Colon pokrci gow.

Jako tego nie widz, Nobby. No dobra, w takim razie zdobywamy troch farby tego samego koloru co ciany, przyklejamy obraz do ciany gdzie, gdzie pasuje, a potem zamalowujemy nasz farb do cian, tak e wyglda cakiem jak ciana. Mylisz o jakim konkretnym kawaku ciany? Moe we wntrzu ramy, ktra ju tam wisi, sierancie? Colon stan jak wryty. Niech mnie licho, Nobby! To naprawd sprytne! Dzikuj, sierancie. Z paskich ust te sowa wiele dla mnie znacz. Ale przecie i tak musisz obraz wydosta... Pamita pan te wszystkie pokrowce, sierancie? Mog si zaoy, e za par tygodni dwch goci w kombinezonach bdzie mogo wyj z wielkim biaym zwojem pod pachami i nikt nie zwrci na nich uwagi, bo przecie wszyscy bd wiedzie, e muriela kto ukrad par tygodni wczeniej. Przez dug chwil trwaa cisza. Potem sierant Colon owiadczy ciszonym gosem: Masz bardzo niebezpieczny umys, Nobby. Naprawd niebezpieczny. Ale jak si pozbdziesz nowej farby? Och, to atwe. Wiem te, gdzie mona zdoby malarskie fartuchy. Nobby! krzykn zaszokowany Colon. No dobrze, sierancie. Ale nie moe pan mie pretensji, e czowiek sobie marzy. Moemy z tego mie piro na kapeluszach, Nobby. A na pewno by si nam teraz przydao. Znowu si odezwaa paska woda, sierancie? Moesz si mia, Nobby, ale wystarczy si rozejrze. Teraz mamy tylko walki gangw, ale bdzie gorzej, zapamitaj moje sowa. Wszystkie te bjki o co, co si zdarzyo tysice lat temu! Nie wiem, czemu nie wracaj tam, skd przyszli, jeli tak im zaley! Teraz wikszo pochodzi std przypomnia Nobby. Fred parskn niechtnie na ten zwyky fakt geograficzny. Wojna, Nobby... Ha! Na co ona komu? zapyta. Nie wiem, sierancie. Moe eby wyzwoli niewolnikw? Abso... No, moliwe. W obronie przed totalitarnym najedc? Dobra, przyznaj, ale... Ratowanie cywilizacji przed hord... Na dusz met nic dobrego nie przynosi, to wanie chciaem powiedzie, Nobby, gdyby zechcia sucha przez pi sekund rzuci surowo Fred Colon. Tak, ale na dusz met co przynosi, sierancie?

*** Powiedz to jeszcze raz, zwracajc uwag na kade sowo, dobrze? poprosi Vimes. Nie yje, sir. Combergniot nie yje. Krasnoludy s tego pewne. Vimes zerkn na Sally. Wydaem wam rozkaz, modsza funkcjonariusz Humpeding. Idcie wstpowa do stray, biegiem! Kiedy dziewczyna wysza, zwrci si do Marchewy. Mam nadziej, e te jestecie tego pewni, kapitanie. Wiadomo rozchodzi si wrd krasnoludw jak... zacz Marchewa. Alkohol? podpowiedzia Vimes. W kadym razie bardzo szybko ustpi Marchewa. Podobno wczoraj w nocy jaki troll wdar si do jego mieszkania przy Melasowej i zatuk Combergniota na mier. Syszaem, jak niektrzy chopcy o tym rozmawiaj. Marchewa, przecie bymy wiedzieli, gdyby co takiego si stao, prawda? Ale w mylach komendanta ponownie zabrzmiay kasandryczne przestrogi Angui i Freda Colona. Krasnoludy co wiedz. Krasnoludy s niespokojne. A nie wiemy, sir? Przecie wanie panu powiedziaem. No to dlaczego ludzie nie krzycz o tym na ulicach? Zabjstwo polityczne i takie tam? Czy nie powinni nawoywa do zemsty? Kto ci powiedzia? Funkcjonariusz elazom i kapral Ringfunder, sir. To solidne chopaki. Ringfunder pewnie niedugo awansuje na sieranta. Ehm... jest co jeszcze, sir. Spytaem, dlaczego nie syszelimy o tym oficjalnie, i elazom powiedzia... to si panu nie spodoba, sir... powiedzia, e stra nie miaa by powiadamiana. Marchewa pilnie przyglda si Vimesowi. Trudno byo dostrzec zmian wyrazu twarzy komendanta, ale niektre drobne minie zesztywniay. Z czyjego rozkazu? zapyta Vimes. Kogo, kto nazywa si Twardziec, podobno. Jest... tumaczem Combergniota, tak chyba mona go okreli. Uwaa, e to sprawa krasnoludw. Ale to jest Ankh-Morpork, kapitanie. A morderstwo to morderstwo. Tak jest, sir. A my jestemy Stra Miejsk cign Vimes. Tak jest napisane na drzwiach. Waciwie to w tej chwili na drzwiach jest napisane gwnie Gliny to pranie, ale posaem ju kogo, eby to oczyci. No i... To znaczy, e jeli kto zostaje zamordowany, my za to odpowiadamy. Rozumiem, o co panu chodzi, sir zapewni ostronie Marchewa. Vetinari wie? Nie wyobraam sobie, eby nie wiedzia.

Ja te nie. Vimes zastanowi si. A co z Pulsem? Pracuje u nich sporo krasnoludw. Bybym zdziwiony, gdyby przekazay co ludziom, sir. Ja dowiedziaem si tylko dlatego, e jestem krasnoludem, a Ringfunder bardzo chce awansowa, no i szczerze mwic, podsuchaem ich przypadkiem, ale nie wierz, eby krasnoludy z drukarni wspomniay o tym redaktorom. Chcecie mi wmwi, kapitanie, e krasnoludy w stray zachowayby morderstwo w tajemnicy? Marchew wstrzsna taka sugestia. Ale skd, sir! To dobrze. Zachowayby je w tajemnicy tylko przed ludmi. Przykro mi, sir. Najwaniejsze, to eby teraz nie wrzeszcze, myla Vimes. eby nie... jak oni to mwi? Nie dosta szau. Potraktujmy to jak interesujcy projekt badawczy. Sprawdzimy, czemu wiat nie jest taki, za jaki go uwaalimy. Zbierzemy fakty, przetrawimy informacje, rozwaymy wnioski. Dopiero potem dostaniemy szau. Ale precyzyjnie. Kapitanie, krasnoludy zawsze byy praworzdnymi obywatelami owiadczy. Pac nawet podatki. I nagle przychodzi im do gowy, e mona nie zawiadamia o moliwym morderstwie? Marchewa spostrzeg w oczach komendanta bysk stali. No wic chodzi o to... zacz. Tak? Bo widzi pan, sir, Combergniot jest gbinowym krasnoludem. Ale naprawd gbinowym. Nienawidzi wychodzenia na powierzchni. Podobno mieszka na poziomie podpodpodpiwniczenia... Wiem o tym. Wic? Wic jak gboko siga nasza jurysdykcja, sir? spyta Marchewa. Co? Tak gboko, jak chcemy! Eee... A czy to jest gdzie napisane, sir? Wikszo tutejszych krasnoludw pochodzi z Miedzianki, z Llamedos i z berwaldu. Te okolice maj prawa powierzchniowe i prawa podziemne. Wiem, e tutaj jest inaczej, ale... Oni tak widz wiat, sir. I oczywicie krasnoludy Combergniota to sami gbinowcy, a wie pan, sir, jak zwyke krasnoludy takich traktuj. S wciekle bliscy oddawania im czci, pomyla Vimes. Roztar grzbiet nosa i przymkn oczy. Po prostu jest coraz gorzej i gorzej... No dobrze, ale jestemy w Ankh-Morpork i mamy tutaj wasne prawa. Nic si nie stanie, jeli tylko sprawdzimy stan zdrowia brata Combergniota. Moemy zapuka do drzwi,

prawda? Powiedzie, e mamy powody, by pyta. Wiem, e to tylko plotka, ale jeli wystarczajco wielu ludzi w tak plotk uwierzy, nie zdoamy opanowa sytuacji. Dobry pomys, sir. Przeka Angui, eby posza z nami. I jeszcze... no, Haddock. I moe Ringfunder. Ty te, oczywicie. Ehm... A to nie jest dobry pomys, sir. Przypadkiem wiem, e wikszo gbinowcw jest troch nerwowa w mojej kwestii. Uwaaj, e jestem za ludzki, eby by krasnoludem. Naprawd? Sze stp i trzy cale w samych rajtuzach, myla Vimes. Adoptowany i wychowany przez krasnoludy w niewielkiej grskiej kopalni. Jego krasnoludzie imi brzmi Kzad-bhat, to znaczy upacz Gow. Odkaszln. Skd mogo im przyj do gowy co takiego, nie rozumiem stwierdzi. No dobrze. Wiem, e jestem... technicznie czowiekiem, sir, ale wzrost nigdy nie by elementem krasnoludziej definicji krasnoluda. W kadym razie grupa Combergniota nie jest mn zachwycona. Przykro mi to sysze. W takim razie zabior Cudo. Czy pan zwariowa, sir? Wie pan przecie, co oni sdz o krasnoludzich kobietach, ktre si do tego przyznaj... W porzdku. Zabior sieranta Detrytusa. W niego uwierz bez problemw. To moe by troch prowokacyjne, sir... zacz z powtpiewaniem Marchewa. Detrytus jest ankhmorporskim glin, kapitanie, jak pan albo ja. Mam nadziej, e ja jestem do przyjcia, co? Tak, sir, oczywicie. Myl jednak, e troch ich pan niepokoi. Tak? Hm... Vimes zawaha si. To nawet lepiej. A Detrytus jest przedstawicielem prawa. Wci mamy tu jakie prawo. I jeli o mnie chodzi, siga ono w d. Bardzo gboko. *** Idiotyczne haso, myla Vimes pi minut pniej, kiedy maszerowa po ulicy na czele swojego maego oddziau. Przeklina si za to, e je wypowiedzia. Gliniarze zostawali przy yciu dziki oszustwu. Tak to dziaao. Mieli te swoje komisariaty z niebieskimi latarniami na zewntrz i dbali, eby w wanych miejscach publicznych zawsze krcili si mocno zbudowani funkcjonariusze. Spacerowali po miecie takim krokiem, jakby byli wacicielami tych ulic. Ale nie byli wszystko to tylko dym i lustra. Starali si wczarowa maego policjanta do gowy kadego mieszkaca. Polegali na tym, e tamci ustpi, e znaj zasady. Ale w rzeczywistoci setka dobrze uzbrojonych ludzi

mogaby zetrze z powierzchni Dysku ca stra. Kiedy jaki szaleniec odkryje, e zaatakowany z zaskoczenia glina umiera tak samo jak kady, czar zostanie zamany. Krasnoludy Combergniota nie wierzyy w stra? To moe okaza si problemem. By moe zabranie ze sob trolla wydaje si prowokacyjne, ale Detrytus jest obywatelem, na bogw, tak samo jak kady. Jeli czowiek... Duddle-dum-duddle-dum-duddle-dum! A tak. Niewane, jak za jest sytuacja, zawsze istnieje moliwo, by staa si o t odrobin gorsza... Wyj z kieszeni eleganckie brzowe pudeko i otworzy wieczko. Szpiczastouchy pyszczek maego zielonego chochlika spojrza na niego z aosnym, bezradnym umiechem, ktry w rozmaitych wersjach ju rozpoznawa i nauczy si go obawia. Dzie dobry, Wstaw Swoje Imi! Jestem De-Terminarz Mark Pi, Gooseberry. Jak mgbym... zacz chochlik szybko, by przekaza jak najwicej przed nieuniknionym przerwaniem. Przysigbym, e ci wyczyem owiadczy Vimes. Grozie mi motkiem! rzek oskarycielskim tonem chochlik i potrzsn kart. Suchajcie wszyscy! Ten go grozi motkiem szczytowemu osigniciu technomancji! zawoa. Nie wypeni nawet karty rejestracyjnej! Dlatego musz go nazywa Wstaw Swo... Mylaam, e si pan go pozby, sir rzeka Angua, kiedy Vimes zatrzasn wieczko. Zdawao mi si, e mia... wypadek. Akurat! dobieg zduszony gos z pudeka. Sybil zawsze daje mi nowy. Vimes skrzywi si niechtnie. I lepszy. Ale jestem pewien, e ten by wyczony. Klapka odskoczya. Wczam si na Alarmy! pisn chochlik. Dziesi dwukropek czterdzieci pi, pozowanie do tego piekielnego portretu! Vimes jkn. Portret u sir Joshuy. Bdzie mia kopoty, to pewne. Opuci ju dwie sesje. Ale te krasnoludy... to wana sprawa. Nie dam rady... mrukn. W takim razie czy zechcesz skorzysta z wygodnej i prostej w uyciu Zintegrowanej Usugi Komunikacyjnej Bluenose? A na czym to polega? spyta podejrzliwie Vimes. Cig posiadanych De-Terminarzy okaza si cakiem sprawny w prawie e rozwizywaniu wszystkich problemw, ktre wynikay przede wszystkim z ich posiadania. No, w zasadzie na tym, e bardzo szybko biegn z wiadomoci do najbliszej wiey sekarowej wyjani z nadziej chochlik. A potem wracasz? W Vimesie take zbudzia si nadzieja. Absolutnie!

Dzikuj, nie odpar Vimes. A moe zagrasz w Splong!, gr specjalnie zaprojektowan dla Modelu Pitego? baga chochlik. Mam tu paletki... Nie? To moe wolisz zawsze popularn Zgadnij Moj Wag W Prosiakach? Albo mgbym zagwizda jedn z twoich ulubionych melodii? Moja funkcja i NU pozwala zapamita do tysica piciuset najbardziej... Mgby si pan nauczy go uywa, sir uznaa Angua, gdy Vimes znowu zatrzasn wieczko, ucinajc gone protesty. Uywaem jednego. Tak. Jako odbojnika drzwi zadudni z tyu Detrytus. Po prostu nie znam si na tej caej technomancji, jasne? burkn Vimes. Koniec dyskusji. Haddock, pobiegnij na alej Ksiycowego Stawu, co? Przeka moje przeprosiny lady Sybil, ktra czeka tam w pracowni sir Joshuy. Powiedz, e bardzo mi przykro, ale wysza ta sprawa i wymaga szczeglnego traktowania. To prawda, pomyla, kiedy ruszyli dalej. Pewnie wymaga nawet wicej szczeglnego traktowania, ni mam ochot jej powici. Ale do demona z tym. To ju przesada, kiedy trzeba bardzo uwaa nawet przy sprawdzaniu, czy w ogle popeniono morderstwo. Ulica Melasowa leaa w okolicy, jakie zwykle kolonizuj krasnoludy na granicy tych mniej przyjemnych czci miasta, ale jeszcze nie tam. Czowiek atwo dostrzega krasnoludzie dzielnice: nierwno ustawione okna wskazyway, e dwukondygnacyjny budynek zosta przerobiony na trzykondygnacyjny, zachowujc jednak dokadnie t sam wysoko, pojawiaa si spora liczba kucykw cigncych wozy... no, bardzo niscy ludzie z brodami i w hemach take stanowili wyran sugesti. Krasnoludy kopay te w gb. Jak zwykle krasnoludy. Tutaj w grze, daleko od rzeki, mogy prawdopodobnie dotrze poniej poziomu piwnic, nie wpadajc przy tym po szyj do wody. Dzisiejszego ranka kryo ich wicej ni zwykle. Nie byli jako specjalnie wzburzeni, o ile Vimes mg cokolwiek okreli, gdy jedyny dostpny mimice obszar pomidzy brwiami i wsem mia ledwie kilka cali kwadratowych. Ale nieczsto si zdarzao, eby krasnoludy po prostu stay. Zwykle pracoway ciko, na og dla siebie nawzajem. Nie, nie byy wzburzone, ale byy zaniepokojone. Nie trzeba widzie twarzy, eby to wyczu. Krasnoludy na og nie byy zachwycone azetami, traktujc tego rodzaju wieci mniej wicej tak, jak mionik piknych winogron traktuje rodzynki. O nowinach dowiadyway si od innych krasnoludw, pewne, e s nowe, wiee, z charakterem, a w procesie opowiadania na pewno zyskay liczne uzupenienia. Ten tum niepewnie czeka na wiadomo, e ma si sta rdem zamieszek. Na razie jednak rozstpowa si, by ich przepuci. Obecno Detrytusa budzia fal pomrukw, ktrych troll rozsdnie postanowi nie sysze. Czuje pan to? spytaa Angua, kiedy szli ulic. Przez stopy?

Nie mam waszych zmysw, sierancie odpar Vimes. Takie nieustajce ups, ups! pod ziemi. Ulica dygocze. To chyba pompa. Moe osuszaj kolejne poziomy piwnic? zgadywa Vimes. Wygldao to na powane przedsiwzicie. Jak gboko mogy zej? Ankh-Morpork byo przecie zbudowane gwnie na Ankh-Morpork. Miasto leao tutaj od zawsze. Kiedy czowiek si przyjrza, zauwaa, e nie jest to przypadkowy tum. To bya kolejka stojca wzdu ulicy i przesuwajca si bardzo powoli w stron bocznych drzwi. Czekaj na spotkanie z gragami... Prosz, przyjd i wymw sowa mierci nad moim ojcem... Dorad mi w sprawie sprzeday mojego warsztatu... Prowad mnie w interesach... Znalazem si daleko od koci moich przodkw, pom mi pozosta krasnoludem... Chwila nie jest odpowiednia, by by drkza. cile mwic, wikszo ankhmorporskich krasnoludw bya drkza; znaczyo to nie tak naprawd krasnolud. Nie mieszkali gboko pod ziemi i wychodzili nie tylko noc, nie wydobywali metalu, pozwalali crkom demonstrowa przynajmniej kilka cech kobiecych, byli troch niedbali, jeli chodzi o niektre ceremonie. Ale w powietrzu unosi si zapach doliny Koom i nasta czas, by by gwnie krasnoludem. Dlatego naleao pilnie sucha gragw. Pomagali trzyma si czystej yy. I a do teraz Vimesowi to nie przeszkadzao. Jednak a do teraz gragowie w miecie powstrzymywali si od zachcania do mordw. Lubi krasnoludy. Byli z nich solidni funkcjonariusze i z natury szanowali prawo, w kadym razie pod nieobecno alkoholu. Ale teraz wszyscy na niego patrzyli. Czu nacisk ich spojrze. Stanie i gapienie si na ludzi stanowio oczywicie gwne zajcie mieszkacw AnkhMorpork miasto byo znaczcym eksporterem ponurych spojrze. Ale te naleay do niewaciwej odmiany. Odnosi wraenie, e ulica jest nie tyle wroga, ile raczej obca. A przecie to ulica w Ankh-Morpork... Jak moe czu si tutaj obco? Nie powinienem sprowadza trolla, pomyla. Ale do czego to doprowadzi? Wybierz sobie gliniarza z tabeli? Przed domem Combergniota stay na warcie dwa krasnoludy. Byy ciej uzbrojone ni przecitny krasnolud, o ile to w ogle moliwe, ale przygaszenie nastrojw chyba powodoway czarne skrzane szarfy. Tym, ktrzy potrafili je rozpozna, ogaszay, e ci dwaj pracuj dla gbinowych krasnoludw i przejmuj czstk tej magii, many, szacunku czy lku, jaki gbinowi wywouj w przecitnym krasnoludzie amicym tradycje. Zaczli obrzuca Vimesa wzrokiem typowym dla wszystkich wartownikw gdziekolwiek, a oznaczajcym w skrcie: sytuacja domylna jest taka, e nie yjesz; jedynie moja cierpliwo stoi temu na przeszkodzie. Ale Vimes by na to gotowy. W samym piekle wiedzieli, e sam tego wzroku skutecznie uywa. Ripostowa wic roztargnionym spojrzeniem kogo, kto nie zauway warty.

Komendant Vimes, Stra Miejska poinformowa, pokazujc swoj odznak. Musz si natychmiast zobaczy z gragiem Combergniotem. Nikogo nie przyjmuje odpar jeden z wartownikw. Aha. Czyli rzeczywicie nie yje? Wyczu odpowied. Nie potrzebowa nawet leciutkiego skinienia Angui. Krasnoludy bay si tego pytania i pociy obficie. Ku ich zdumieniu, przeraeniu, a take troch wasnemu zaskoczeniu Vimes usiad na schodach midzy nimi i wyj z kieszeni paczk tanich cygar. Nie poczstuj was, chopcy, bo wiem, e nie wolno wam pali na subie powiedzia jowialnym tonem. Moim chopakom te na to nie pozwalam. Mnie to uchodzi tylko z tego powodu, e nie ma mi kto zabroni, cha, cha. Dmuchn smuk bkitnego dymu. Ot jak wam wiadomo, jestem dowdc Stray Miejskiej. Tak? Oba krasnoludy wpatryway si prosto przed siebie, ale niemal niedostrzegalnie skiny gowami. Dobrze pochwali Vimes. A to znaczy, e wy obaj utrudniacie mi wykonywanie obowizkw. Co daje mi, ho, ho, cay zakres moliwoci. Ta, o ktrej teraz myl, polega na wezwaniu funkcjonariusza Dorfla. Jest golemem. I moecie mi wierzy, jemu nic nie przeszkodzi w wykonywaniu obowizkw. Przez cae tygodnie bdziecie zbiera z podogi odamki tych drzwi. A na waszym miejscu nie prbowabym stawa mu na drodze. Aha, i bdzie to zgodne z prawem, co oznacza, e jeli kto zacznie walczy, zrobi si naprawd ciekawie. No wic mwi wam o tym, bo przez dugie lata odstaem swoje na warcie, i wiem, e s takie chwile, kiedy dziaa udawanie twardziela, a s takie... i ta, moim zdaniem, wanie do nich naley... kiedy rozsdnym posuniciem jest pjcie i spytanie kogo w rodku, co powinnicie zrobi. Nie moemy zej z posterunku owiadczy krasnolud. Tym si nie przejmuj uspokoi go Vimes, wstajc. Postoj za ciebie. Nie moesz! Vimes schyli mu si do ucha. Jestem komendantem stray sykn, ju bez przyjaznych tonw. Wskaza kamienie bruku. To jest moja ulica. Mog sta, gdzie mi si podoba. A ty stoisz na mojej ulicy. To droga publiczna. Co oznacza, e jest przynajmniej dziesi powodw, dla ktrych mog ci aresztowa. Bd kopoty, jasna sprawa, ale ty znajdziesz si w samym ich rodku. Dlatego posuchaj dobrej rady jednego stranika dla drugiego: skocz szybko i pogadaj z kim wy... dalej w hierarchii, co? Zobaczy niespokojne oczy wygldajce spomidzy bujnych brwi i obfitych wsw, i dostrzeg drobne oznaki, ktre ju umia rozpoznawa. No, dalej doda droga pani.

Krasnolud zaomota w drzwi. Odsuna si klapka. Wymieniono kilka szeptw. Drzwi si otworzyy. Krasnolud wlizn si do wntrza. Drzwi si zamkny. Vimes odwrci si, zaj stanowisko przed nimi i stan na baczno troch bardziej teatralnie, ni byo to konieczne. Zabrzmiay jeden czy dwa chichoty. W Ankh-Morpork ludzie i krasnoludy te zawsze chcieli zobaczy, co stanie si potem. Nie wolno nam pali na subie! sykn drugi wartownik. Oj, przepraszam. Vimes wyj cygaro z ust i wsun je za ucho, na pniej. To wzbudzio kolejne chichoty. Niech si miej, pomyla. Przynajmniej niczym nie rzucaj. Soce wiecio. Tum sta bez ruchu. Sierant Angua spogldaa w niebo z twarz starannie pozbawion wyrazu. Detrytus zapad w absolutny, skalny bezruch trolla, ktry chwilowo nie ma nic do roboty. Tylko Ringfunder by nieswj. Prawdopodobnie nie jest to najlepszy czas i miejsce dla krasnoluda z odznak, myla Vimes. Ale dlaczego? Przez ostatnie tygodnie nie robilimy nic prcz powstrzymywania dwch band idiotw przed pozabijaniem si nawzajem. A teraz jeszcze to... Dzi rano niele si nasucha, chocia przecie Sybil nigdy nie krzyczaa. Mwia tylko ze smutkiem, co byo o wiele gorsze. Ten przeklty portret rodzinny to by cay kopot. Wydawao si, e wymaga ogromnej liczby pozowa, ale tak nakazywaa tradycja w rodzinie Sybil i koniec dyskusji. W kadym pokoleniu by to mniej wicej taki sam portret: szczliwa grupa rodzinna na tle panoramy ich falujcych posiadoci. Vimes nie mia adnych posiadoci, tylko obolae stopy, ale jako dziedzic fortuny Ramkinw by te jak odkry wacicielem Crundells, wielkiej i okazaej rezydencji za miastem. Jeszcze jej nawet nie widzia. Osobicie nie mia nic przeciwko terenom wiejskim, jeli tylko zachowyway si spokojnie i nie atakoway, ale lubi czu bruk pod nogami i nie zaleao mu, eby wystpi na portrecie jako jaki ziemianin. Jak dotd preteksty, by unika tych nieskoczonych sesji, wydaway si rozsdne, ale wiedzia, e balansuje na krawdzi. Mija czas. Niektre krasnoludy spord gapiw sobie poszy. Vimes nie poruszy si, nawet kiedy klapka w drzwiach odsuna si na moment, a potem zatrzasna znowu. Prbowali go przeczeka... Cza-cza-rym-cydle-tidle-midle-czam-czam! Nie patrzc w d, zachowujc to nieruchome, tysicmilowe spojrzenie wartownika, Vimes wyj De-Terminarz z kieszeni i unis do ust. Wiem, e bye wyczony mrukn. Wyskakuj na Alarmy, nie pamitasz? Jak mog zrobi, eby przesta?

Poprawna formua sowna znajduje si w instrukcji, Wstaw Swoje Imi odpar z godnoci chochlik. A gdzie jest instrukcja? Wyrzucie j, Wstaw Swoje Imi. Zawsze wyrzucasz. Dlatego nigdy nie uywasz waciwych polece i wanie z tego powodu nie poszedem wczoraj wsadzi swojego gupiego ba w kaczy kuper. Za p godziny masz spotkanie z lordem Vetinari. Bd zajty wymamrota Vimes. Chcesz, eby przypomnie ci ponownie za dziesi minut? Powiedz, ktrej czci wsad swj gupi eb w kaczy kuper nie zrozumiae? odpar Vimes i wsadzi pudeko do kieszeni. Czyli mino p godziny. P godziny wystarczy. Rozwizanie bdzie drastyczne, ale widzia, jakim wzrokiem krasnoludy obrzucaj Detrytusa. Plotka to straszna trucizna. Zrobi krok naprzd, gotw pj i przywoa Dorfla oraz wszystkie problemy, ktre wynikn z wzicia tego budynku szturmem, kiedy za jego plecami otworzyy si drzwi. Komendant Vimes? Moe pan wej. W progu sta krasnolud. Vimes ledwie rozrnia w mroku jego sylwetk. I po raz pierwszy zauway symbol wykrelony kred na murze nad wejciem: koo, a w nim poziom lini. Sierant Angua bdzie mi towarzyszy owiadczy. Znak wyda mu si odrobin niepokojcy; sprawia wraenie pieczci waciciela, nieco bardziej empatycznej ni na przykad niewielka tabliczka z napisem Mon Repos. Troll zostaje na zewntrz owiadczya stanowczo posta. Sierant Detrytus stanie na stray, razem z kapralem Ringfunderem odpar Vimes. Przeformuowanie faktu zostao chyba zaakceptowane, co sugerowao, e krasnolud wiedzia moe nawet cakiem sporo o aronii, ale bardzo mao o ironii. Drzwi otworzyy si szerzej i Vimes wszed do rodka. Korytarz by pusty, jeli nie liczy kilku ustawionych jedna na drugiej skrzynek. A pachniao tu... czym? Stch ywnoci... Starymi pustymi domami. Zamknitymi pokojami. Strychem. Cay budynek by strychem, myla. To ups, ups! z dou byo tutaj wyranie syszalne. Jak ttno. Tdy prosz. Krasnolud wprowadzi Vimesa z Angu do bocznego pokoju. Tutaj te jedynym umeblowaniem byy jakie drewniane skrzynie i kilka mocno zuytych opat. Nieczsto przyjmujemy goci. Prosz o cierpliwo powiedzia krasnolud i wycofa si. W zamku szczkn klucz. Vimes usiad na skrzyni. Uprzejmie ocenia z ironi Angua.

Vimes przyoy do do ucha, po czym wskaza kciukiem poplamiony, wilgotny tynk. Przytakna. Wymwia bezgonie sowo zwoki i wskazaa w d. Na pewno? spyta Vimes. Angua stukna si w nos. Nie mona dyskutowa z wchem wilkoaka. Vimes opar si o wiksz skrzyni. Bya to wielka wygoda dla czowieka, ktry nauczy si spa oparty o jakikolwiek dostpny mur. Tynk na przeciwlegej cianie si sypa, pozieleniay od wilgoci i przesonity zakurzonymi pajczynami. Kto jednak wydrapa na nim symbol tak mocno, e wypady kawaki zaprawy. Byo to nastpne koo z dwoma liniami przecinajcymi je po przektnych. Woono w niego pewn pasj co, czego czowiek nie spodziewa si u krasnoludw. Bardzo dobrze pan to przyjmuje, sir przyznaa Angua. Musi pan wiedzie, e to wiadoma nieuprzejmo. Taka nieuprzejmo nie narusza prawa. Vimes nacign hem na oczy i spuci gow. Mae demony! Chc ze mn gra w durnia, tak? Prbuj mnie nakrci, tak? Nie zawiadamia stray, co? W tym miecie nie ma zakazanych rewirw. Przypilnuj, eby si o tym przekonali. O tak... Ostatnio w Ankh-Morpork pojawiao si coraz wicej gbinowcw, cho raczej nie spotykao si ich poza dzielnicami krasnoludw. Zreszt nawet tam nie widywao si ich jako takich po prostu czasem mona byo zauway czarn zakurzon lektyk dwigan wrd przechodniw przez cztery krasnoludy. Lektyki nie miay okien na zewntrz nie byo nic, co taki gbinowiec mgby zechcie obejrze. Miejskie krasnoludy traktoway ich z respektem, szacunkiem i trzeba to przyzna z pewnym zakopotaniem, jak szacownego, ale troch pomylonego krewniaka. Bo gdzie w gbi umysu kadego miejskiego krasnoluda rozbrzmiewa cichy gos, powtarzajcy: powiniene y w kopalni, powiniene siedzie w grach, nie powiniene chodzi pod otwartym niebem, powiniene by prawdziwym krasnoludem. Inaczej mwic, nie powiniene pracowa u swojego wuja, w fabryce farb i barwnikw przy Siostrach Dolly. Jednake, skoro ju to robisz, mgby chocia postara si myle jak porzdny krasnolud. A porzdny krasnolud sucha wskazwek gbinowcw tych najprawdziwszych z prawdziwych krasnoludw, ktrzy yj mile pod powierzchni i nigdy nie ogldaj soca. Tam w dole, w mroku, kryje si istota krasnoludzkoci. Oni j znaj i mog ci poprowadzi... Vimes nie potpia takiego mylenia. Miao nie mniej sensu ni cokolwiek, w co wierzyli ludzie, a krasnoludy byy na og wzorowymi obywatelami, choby i w skali dwa do trzech. Ale uznanie, e morderstwo powinno zosta w rodzinie? myla. Nie w mojej stray! Po dziesiciu minutach znowu szczkn zamek i do rodka wszed inny krasnolud. By ubrany jak kto, kogo Vimes okrela mianem standardowego krasnoluda miejskiego, co

oznaczao prosty hem, skr, kolczug i topr bojowy lub oskard grniczy. Ten jednak trzyma nabijan kolcami maczug. Nosi te czarn szarf. Wyglda na wzburzonego. Komendancie Vimes! C mog powiedzie? Najmocniej przepraszam za takie traktowanie! Pewnie, e przepraszasz, pomyla Vimes. Na gos. A kim pan jest? Przepraszam ponownie! Nazywam si Helmutuk i jestem... najblisze znaczeniowo okrelenie to chyba dzienna twarz... Pracuj ponad ziemi. Przejdmy do mojego gabinetu, prosz. I wyszed, nie sprawdzajc, czy pjd za nim. Gabinet mieci si w piwnicy z kamiennymi cianami i wyglda cakiem przytulnie. Pod jedn cian leay stosy skrzy i workw. W gbokich jaskiniach trudno przecie o ywno; proste ycie krasnoludw w gbinach okazywao si moliwe dziki cakiem skomplikowanemu yciu bardzo wielu krasnoludw na powierzchni. Helmutuk wydawa si kim wicej ni tylko sug, pilnujcym, by jego pracodawcy mieli co je, ale te pewnie wyobraa sobie, e jego praca jest o wiele waniejsza. Zasona w kcie pewnie skrywaa ko; krasnoludy nie dbay o luksusy. Papiery pokryway cae biurko. Obok, na nieduym stoliku, staa omioktna plansza zastawiona maymi figurkami. Vimes westchn; nie cierpia gier. Sprawiay, e wiat wydawa si zbyt prosty. Grywa pan, komendancie? spyta Helmutuk z wygodniaym wyrazem twarzy prawdziwego entuzjasty. Vimes zna takie typy. Wystarczy okaza uprzejme zainteresowanie, a czowiek spdzi tu ca noc. Lord Vetinari grywa. Mnie to nigdy nie interesowao* powiedzia. Helmutuk nie jest czsto spotykanym nazwiskiem... Nie jest pan przypadkiem spokrewniony z Helmutukami z Zauka ojowego? Miaa to by zaledwie niekontrowersyjna uwaga dla przeamania lodw, ale rwnie dobrze mgby zakl. Helmutuk spuci wzrok. Eee... tak wymamrota. Ale dla... graga, nawet nowicjusza, caa krasnoludzko jest... rodzin. Nie byoby... nie byo... Zamilk niepewnie, a wtedy jaka inna cz jego mzgu przeja kontrol. Ucieszony podnis gow. Moe kawy? Zaraz przynios. Vimes ju otwiera usta, by odmwi, ale zrezygnowa. Krasnoludy parzyy dobr kaw, a jej aromat napywa z ssiedniego pomieszczenia. Poza tym Helmutuk wypi jej chyba do sporo, co sugerowaa emanujca z niego nerwowo. Nie zaszkodzi go zachci, eby napi
Vimes nigdy nie radzi sobie z adn gr bardziej skomplikowan ni strzaki. W szczeglnoci szachy zawsze go irytoway. To przez ten gupi upr, z jakim pionki ruszay naprzd i zabijay inne, bratnie pionki, podczas gdy krlowie obijali si z tyu i nic nie robili. Gdyby tylko pionki si zjednoczyy, moe te przekonay wiee, caa plansza mogaby si sta republik w dwunastu ruchach.
*

si jeszcze. Zawsze powtarza swoim funkcjonariuszom: jeli tylko gliniarz zna si na swojej robocie, ludzie denerwuj si w jego obecnoci, a ludzie roztrzsieni za duo zdradzaj. Kiedy krasnolud wyszed, Vimes rozejrza si dokadniej. Zauway sowa Kodeks doliny Koom na grzbiecie ksiki, na wp ukrytej pod papierami. Znowu ta przeklta dolina, tym razem z dodan tajemniczoci. Oczywicie Sybil kupia t ksik, podobnie jak wikszo umiejcych czyta mieszkacw miasta, i zawloka Vimesa do Krlewskiego Muzeum Sztuki, eby obejrza obraz tego biedaka. Obraz z tajemnic? Ach tak? A jak to si stao, e jaki obkany, mody ludzki artysta sprzed stu lat zna sekret bitwy stoczonej tysice lat wczeniej? Sybil mwia, e wedug ksiki malarz znalaz co na polu bitwy, ale byo to nawiedzone i gosy wpdziy go w szalestwo, wic uwierzy, e jest kurczakiem. Albo co w tym rodzaju. Helmutuk przynis kubki, ale rce mu dray i odrobina kawy wylaa si na biurko. Drogi panie, musz si zobaczy z gragiem Combergniotem oznajmi Vimes. Przykro mi, ale to niemoliwe. Odpowied bya spokojna i obojtna, jakby krasnolud wiczy j wczeniej. Ale Vimes dostrzeg bysk w jego oku i spojrza w gr, na bardzo du kratk w cianie. W tym momencie Angua zakaszlaa lekko. No dobra, pomyla Vimes; kto sucha. Panie Helmu... tuk rzek. Mam powody, by przypuszcza, e na terenie AnkhMorpork zostao popenione bardzo powane przestpstwo. I doda: To znaczy, cilej mwic, pod nim. Ale jednak w Ankh-Morpork. I znowu Helmutuka zdradzi dziwny spokj. Jednak spoglda udrczonym wzrokiem. Przykro mi to sysze. Jak mgbym pomc w ledztwie? No tak, pomyla Vimes. Mwiem, e nie lubi gier. Pokazujc to martwe ciao, ktre trzymacie na dole rzek. I dozna obscenicznej radoci, widzc, e Helmutuk oklap. Czas rusza do szturmu... Wyj odznak. Oto moje uprawnienia, panie Helmutuk. Przeszukam ten budynek. Wolabym to zrobi za paskim pozwoleniem. Krasnolud dra ze strachu albo zoci, a prawdopodobnie i ze strachu, i ze zoci. Wtargniecie na teren naszej posesji? Nie wolno wam! Krasnoludzie prawo... To jest Ankh-Morpork odpar Vimes. Do samej gry i do samego dou. Wtargnicie nie jest problemem. Naprawd chce mi pan powiedzie, e nie mog przeszuka piwnic? Prosz mnie zaprowadzi do graga Combergniota czy kogo innego, kto tu rzdzi! Ale ju! Ja... odmawiam spenienia paskiej proby! To nie bya proba! I oto dotarlimy do wasnej, maej doliny Koom, myla Vimes, patrzc Helmutukowi w oczy. Nie mona si cofn. Obaj uwaamy, e mamy racj. Ale on nie ma!

Jaki ruch kaza mu spojrze w d. Helmutuk drcym palcem rozmaza wylan kaw narysowa piercie, ktry potem przekreli dwoma skonymi liniami. Vimes spojrza mu w oczy, wytrzeszczone z gniewu, lku... i tylko sugestii czego jeszcze... Aha. Komendant Vimes, prawda? odezwaa si posta w drzwiach. Rwnie dobrze mg to powiedzie Vetinari ten sam obojtny ton wskazujcy, e czowiek zosta dostrzeony i e w pewien niezbyt istotny sposb jest koniecznym ciarem. Lecz to nie by lord Vetinari, tylko krasnolud... prawdopodobnie, chocia nosi sztywny, szpiczasty czarny kaptur, w ktrym wyrasta na wysoko przecitnego czowieka. By cakowicie przesonity to dobrze dobrane okrelenie zachodzcymi na siebie uskami z czarnej skry, majcymi jedynie wsk szczelin na wysokoci oczu. Gdyby nie ta spokojna pewno gosu, posta stojc przed Vimesem mona by wzi za bardzo pospn strzeeniowiedmow dekoracj. A pan jest...? spyta Vimes. Nazywam si Twardziec, komendancie. Helmutuk, wracaj do swoich zaj. Kiedy dzienna twarz wysza z popiechem, Vimes odwrci si na siedzeniu tak, e przesun doni po lepkim symbolu i star go z blatu. I te chciaby pan pomc? upewni si. Jeli potrafi. Zechce pan pj ze mn. Byoby lepiej, gdyby sierant panu nie towarzyszya. Czemu? Z oczywistych powodw. Jest przecie tak otwarcie kobieca... I co z tego? Sierant Angua stanowczo nie jest krasnoludem! Nie moecie wymaga, eby wszyscy stosowali si do waszych regu! Dlaczego nie? zdziwi si Twardziec. Pan to robi. Ale czy moglibymy razem przej na chwil do mojego gabinetu i porozmawia? Mnie to nie przeszkadza, sir zapewnia Angua. To chyba najlepsze rozwizanie. Vimes sprbowa zachowa spokj. Wiedzia, e sam siebie podkrca. Ci milczcy gapie na ulicy dziaali mu na nerwy, a spojrzenie, jakie rzuci Helmutuk, wymagao przemylenia. Ale... Nie powiedzia. Nie zgodzi si pan na niewielkie ustpstwo? spyta Twardziec. Moe mi pan wierzy, e zgodziem si ju na kilka cakiem duych. Ukryte pod szpiczastym kapturem oczy przyglday mu si przez kilka sekund. Bardzo dobrze zdecydowa w kocu Twardziec. Prosz za mn. Odwrci si i otworzy drzwi za sob, po czym wszed do nieduego, kwadratowego pokoiku. Skin na nich, a kiedy byli ju wewntrz, pocign dwigni. Pokoik zadygota lekko, ciany zaczy sun w gr. To jest... zacz Twardziec.

...winda przerwa mu Vimes. Tak, wiem. Widziaem takie, kiedy byem z wizyt u dolnego krla w berwaldzie. Wspomnienie o krlu nie przynioso spodziewanych efektw. Dolny krl nie jest tu... szanowany owiadczy Twardziec. Mylaem, e jest wadc wszystkich krasnoludw. To czste nieporozumienie. Aha, jestemy na miejscu. Szarpnicie windy byo ledwie wyczuwalne. Vimes wytrzeszczy oczy. Ankh-Morpork byo zbudowane na Ankh-Morpork, wszyscy o tym wiedzieli. Ju dziesi tysicy lat temu budowano tutaj z kamienia. Jednak Ankh wylewaa co roku, zostawiajc kolejne warstwy muu, wic miasto wznosio si na swych murach, a strychy staway si piwnicami. Nawet na poziomie suteren, mwiono, czowiek z kilofem i dobrym wyczuciem kierunku mgby przej z jednego koca miasta na drugi, wybijajc sobie drog przez podziemne ciany pod warunkiem e potrafiby oddycha botem. Co byo tu kiedy? Paac? witynia boga, ktry pniej jako wypad wszystkim z pamici? Pomieszczenie byo rozlege i ciemne jak sadza, ale widzieli lnienie, ktre zdoao ukazywa przepiknie sklepiony strop w grze. Dziwne lnienie. Vurmy wyjani Twardziec. Z gbokich jaski w grach wok Llamedos. Przywielimy je ze sob, a one szybko si tutaj rozmnaaj. Wasz mu okaza si dla nich bardzo poywny. Jestem pewien, e bardziej byszcz. Lnienie si przesuwao. Nie owietlao zbyt wiele, ale pokazywao ksztat rzeczy; przepywao w stron windy, sunc po tym piknym sklepieniu. Kieruj si do ciepa i ruchu, nawet teraz stwierdzi zakapturzony krasnolud. Dlaczego? Twardziec zamia si krtko. Na wypadek gdyby pan umar, komendancie. Bior pana za szczura czy maego jelonka, ktry zapuci si do ich groty. Trudno w Gbinach znale poywienie. Powietrze, ktre pan wydycha, to ywno. A kiedy w kocu odda pan ducha, one... opadn. S bardzo cierpliwe. Zostawi jedynie koci. Nie mam zamiaru oddawa tu ducha zapewni Vimes. Oczywicie, e nie. Chodmy zatem. Twardziec przeprowadzi ich przez due, okrge drzwi. Po drugiej stronie byo takich drzwi wicej, a take kilka otwartych wylotw tuneli. Jak gboko jestemy? Niezbyt. Okoo czterdziestu stp. Dobrze nam idzie kopanie. W tym miecie? zdumia si Vimes. To wszystko powinno by zalane wod. Chocia nazwanie tego wod to naprawd niezasuona pochwaa.

Dobrze nam idzie take usuwanie wody. Niestety, o wiele gorzej wychodzi nam powstrzymywanie Samuela Vimesa. Krasnolud wszed do mniejszego pokoju, z grub warstw janiejcych vurmw pod sufitem. Wskaza im dwa krzesa krasnoludzich wymiarw. Prosz usi. Czy mog czym pastwa poczstowa? Nie, dzikuj. Vimes usiad ostronie, unoszc kolana niemal pod brod. Twardziec zaj miejsce za niewielkim biurkiem zbudowanym z kamiennych pyt. A potem, ku zdumieniu komendanta, zdj nakrycie gowy. Wyglda cakiem modo i co zaskakujce mia przystrzyon brod. Jak daleko sigaj te tunele? zapyta Vimes. Nie zamierzam pana informowa odpar spokojnie Twardziec. Czyli podkopujecie moje miasto? Och, komendancie... By pan w jaskiniach w berwaldzie. Widzia pan, jak potrafi budowa krasnoludy. Jestemy fachowcami. Prosz si nie obawia, paski dom si nie zapadnie. Ale przecie wy nie tylko budujecie tunele! Wykopujecie co! W pewnym sensie. Powiedzmy, e szukamy dziur. Przestrze, komendancie, to jest to, co wykopujemy. Tak, szukamy dziur... Chocia nasze widry trafiy na gbokie zoa melasy, co pewnie uzna pan za interesujce... Nie moecie tego robi! Nie moemy? Ale robimy i tak owiadczy chodno krasnolud. Ryjecie pod wasnoci innych ludzi? Krliki ryj, komendancie. My kopiemy. I owszem, wanie tak. Jak daleko w gb siga prawo wasnoci? I jak daleko w gr? Uspokj si, myla Vimes. Nie zdoasz tego rozwiza. To musi rozstrzygn Vetinari. Trzymaj si tego, co wiesz. Trzymaj si tego, z czym sobie radzisz. Prowadz ledztwo w sprawie doniesie o zgonie... A tak. Grag Combergniot. Straszne nieszczcie stwierdzi Twardziec ze spokojem, ktry doprowadza do szau. Syszaem, e byo to brutalne morderstwo. Mona to uzna za cisy opis. Przyznaje pan? upewni si Vimes. Chc wierzy, e mia pan na myli Czy przyznaj, e miao miejsce morderstwo?, komendancie. Tak, miao. I pracujemy nad tym. Jak? Dyskutujemy o wyznaczeniu zadkrdga wyjani Twardziec, splatajc donie. To znaczy ten, ktry wytapia. Ten, ktry znajduje czyst rud prawdy w ulu pozorw. Dyskutujecie? A czy zabezpieczylicie ju miejsce przestpstwa?

Wytapiacz moe to nakaza, komendancie, ale ju wiemy, e zbrodni dokona troll. Na twarzy Twardca pojawi si wyraz wzgardliwego rozbawienia, ktry Vimes z radoci by z niej star. A skd to wiecie? Byli wiadkowie? Nie w cisym sensie. Ale obok ciaa znaleziono trollow maczug. I to wszystko, co macie? Vimes wsta. Do tego. Sierant Angua! Sir? Angua stana przy nim. Idziemy! Trzeba zbada miejsce przestpstwa, dopki zostay tam jeszcze jakiekolwiek lady! Nie macie nic do roboty w niszych regionach! Twardziec poderwa si z miejsca. A jak mnie pan powstrzyma? A jak si pan przedostanie za zamknite drzwi? A jak chcecie si dowiedzie, kto zabi Combergniota? Przecie powiedziaem, e znaleziono przy nim trollow maczug! I to wszystko? Znalelimy maczug, wic troll jest winien? Czy ktokolwiek w to uwierzy? Jestecie gotowi takim gupstwem wywoa wojn w moim miecie? Moe mi pan wierzy, to wanie nastpi, jeli wiadomo si rozejdzie. Prosz tylko sprbowa mnie powstrzyma, a aresztuj pana! I wywoa pan wojn w swoim miecie? spyta Twardziec. Krasnolud i czowiek patrzyli na siebie gniewnie, nerwowo apic oddechy. Na suficie nad ich gowami zbieray si vurmy, ucztujc na linie i wciekoci. Dlaczego ktokolwiek prcz trolla miaby zabi graga? spyta Twardziec. wietnie! Zadaje pan pytania! Jeli naprawd chce pan pozna odpowiedzi, prosz otworzy te drzwi. Nie! Nie moe pan tam wej, dyurny klasowy Vimes! Nawet w sowa morderca dzieci krasnolud nie zdoaby woy wicej jadu. Vimes wytrzeszczy oczy. Dyurny klasowy... Owszem, by nim, w maej szkce ponad czterdzieci lat temu. Mama si upara. Bogowie tylko wiedzieli, skd zdobywaa pensa dziennie, bo taki by koszt, cho pani Slightly na og chtnie przyjmowaa zapat w uywanej odziey, drewnie na opa albo najchtniej w dinie. Cyfry, litery, wagi i miary trudno to nazwa bogatym programem nauczania. Vimes uczszcza tam przez jakie dziewi miesicy, dopki ulice nie zaday, by opanowa trudniejsze i bardziej bolesne lekcje. Ale na pewien czas powierzono mu rozdawanie rysikw i cieranie tablicy. Och, to uderzajce do gowy, oszaamiajce poczucie wadzy, kiedy czowiek ma sze lat... Czy pan zaprzeczy? pyta Twardziec. Niszczy pan zapisane sowa? Przyzna si pan do tego wobec dolnego krla w berwaldzie! To by art zapewni Vimes.

Tak? A wic pan zaprzecza? Co? Nie! Zrobiy na nim wraenie moje tytuy, wic dorzuciem jeszcze jeden dla... dla zabawy. Czyli wypiera si pan przestpstwa? naciska Twardziec. Przestpstwa? cieraem tablic, eby potem znowu na niej pisa! Jakie to przestpstwo? Nie przejmowa si pan, gdzie trafiaj sowa? Czym miaem si przejmowa? To by tylko py kredowy! Twardziec westchn i przetar oczy. Cika noc? spyta Vimes. Komendancie, rozumiem, e by pan mody i pewnie nie zdawa sobie sprawy, co robi. Ale musi pan wiedzie, e dla nas wydaje si pan dumny ze wspudziau w najbardziej ohydnej zbrodni: niszczeniu sw. Sucham? cieranie Ala ma Asa to taka wielka zbrodnia? Dla prawdziwego krasnoluda byaby nie do pomylenia. Doprawdy? Ale zyskaem zaufanie samego dolnego krla owiadczy Vimes. Tak syszaem. Ale pod nami jest jeszcze szeciu szacownych gragw, komendancie, i w ich oczach dolny krl oddali si od czystej yy. Jest... Twardziec wyrzuci z siebie staccato krasnoludzich sw, zbyt szybkie, by Vimes zrozumia. A potem przetumaczy: Mdy. Niebezpiecznie liberalny. Pytki. Zobaczy wiato. Twardziec obserwowa go uwanie. Z tego, co Vimes zapamita, dolny krl i jego krg byli typami raczej zaskorupiaymi. A ci tutaj uwaaj ich za ckliwych liberaw. Mdy? powtrzy. W istocie. Sugeruj, by z tego stwierdzenia wywnioskowa pan co na temat natury tych poniej, ktrym su. Aha, pomyla Vimes. Co w tym jest. Tylko sugestia... Przyjaciel Twardziec to myliciel. Kiedy mwi pan zobaczy wiato, brzmi to, jakby chodzio panu o zepsucie. Co w tym rodzaju, istotnie. Rne wiaty, komendancie. Tu, w dole, nierozsdnie byoby ufa wasnym metaforom. Zobaczy wiato to da si olepi. Wie pan, e w ciemnoci oczy otwieraj si szerzej? Prosz mnie zaprowadzi do ludzi na dole rzek Vimes. Nie bd pana sucha. Nawet na pana nie spojrz. Nie maj nic wsplnego ze wiatem Powyej. Uwaaj, e to jakby zy sen. Nie omieliem si opowiedzie im o waszych azetach, drukowanych kadego dnia i wyrzucanych jak mieci. Szok mgby ich zabi.

Ale to krasnoludy zbudoway pras drukarsk, myla Vimes. Tylko e najwyraniej by to nieodpowiedni rodzaj krasnoludw. Widziaem te, jak Cudo wyrzuca azet do kosza... Mam wraenie, e prawie wszystkie krasnoludy s nieodpowiedniego rodzaju... Czym dokadnie si pan zajmuje, panie Twardziec? Jestem gwnym cznikiem ze wiatem Powyej. Przedstawicielem, mona powiedzie. Mylaem, e to praca Helmutuka... Helmutuk? Zamawia jedzenie, przekazuje moje polecenia, paci grnikom i tak dalej. Zaatwia te wszystkie uciliwe obowizki wyjani wzgardliwie Twardziec. Jest nowicjuszem i jego praca polega na tym, by robi, co mu ka. To ja przemawiam w imieniu gragw. W imieniu gragw rozmawia pan ze zymi snami? Mona chyba tak to okreli. Ale gragowie nigdy nie pozwol, by dumny morderca sw zosta wytapiaczem. Sam pomys byby obrzydliwy. Patrzeli na siebie gniewnie. I znowu trafilimy do doliny Koom, westchn Vimes. Oni nie... Czy wolno zgosi propozycj, sir? odezwaa si cicho Angua. Dwie gowy odwrciy si w jej stron. Dwoje ust powiedziao: No... Ten... wytapiacz. Poszukiwacz prawdy. Czy musi by krasnoludem? Oczywicie zapewni Twardziec. W takim razie co z kapitanem Marchew? Jest krasnoludem. Wiemy o nim. Jest... anomali. Jego krasnoludzko jest... dyskusyjna. Ale wiksza cz krasnoludw w miecie godzi si, e kapitan jest krasnoludem odpara Angua. I jest policjantem. Twardziec opad z powrotem na krzeso. Dla waszych tutejszych krasnoludw owszem, jest krasnoludem. Dla gragw bdzie nieakceptowalny. adne krasnoludzie prawo nie stwierdza, e krasnolud nie moe mie wicej ni sze stp wzrostu. Gragowie s prawem, kobieto! warkn Twardziec. Interpretuj zasady sigajce dziesitkw tysicy lat w przeszo. Nasze nie sigaj przyzna Vimes. Ale morderstwo wszdzie jest morderstwem. Wieci si rozeszy. Ju teraz krasnoludy i trolle piknie bulgocz, a to doprowadzi ich do wrzenia. Chce pan wojny? Z trollami? To...

Nie, z miastem. Uwaa pan, e moe istnie miejsce wewntrz murw, gdzie nie siga prawo? Jego lordowska mo nigdy si na to nie zgodzi. Nie omieli si pan! Prosz mi spojrze w oczy zaproponowa Vimes. Krasnoludw jest o wiele wicej ni stranikw przypomnia Twardziec, ale z jego twarzy znikn wyraz rozbawienia. Wic chce mnie pan przekona, e prawo to tylko kwestia liczebnoci? zdziwi si Vimes. A mylaem, e wy, krasnoludy, wrcz wielbicie koncepcj prawa. Czyli tylko liczba jest istotna? W takim razie przyjm wicej ludzi. Trolli rwnie. S obywatelami miasta, tak samo jak ja. Jest pan pewien, e kady krasnolud stanie po waszej stronie? Powoam regimenty. Bd musia. Wiem, jak wszystko dziaa w Llamedos i berwaldzie, ale tutaj jest inaczej. Jedno prawo, panie Twardziec. Tyle mamy. Jeli pozwol, eby ludzie zatrzaskiwali przed nim drzwi, rwnie dobrze mog od razu rozwiza stra. Podszed do drzwi. To moja oferta. A teraz wracam do Yar... Prosz zaczeka! Twardziec wpatrywa si w blat biurka, bbnic o niego palcami. Nie mam tu... starszestwa. Niech mi pan pozwoli spotka si z waszymi gragami. Obiecuj, e nie bd ciera adnych sw. Nie! Nie bd z panem rozmawia. Nie rozmawiaj z ludmi. Czekaj na dole. Dostali ju wiadomo o paskim przybyciu. S przestraszeni. Nie ufaj ludziom. Dlaczego? Bo nie jestecie krasnoludami wyjani Twardziec. Bo jestecie... jakby snem. Vimes pooy mu donie na ramionach. W takim razie zejdmy na d, gdzie moe im pan opowiedzie o koszmarach. I moe pan wskaza, ktry z nich jest mn. Przez dug chwil trwaa cisza. No dobrze ustpi wreszcie Twardziec. Robi to pod przymusem, pan rozumie. Z radoci zanotuj ten fakt. Dzikuj za pask gotowo do wsppracy. Twardziec wsta i wyj spod szaty kko ze skomplikowanymi kluczami. *** Vimes stara si zapamitywa drog, ale nie byo to atwe. Mijali zakrty i uki, a w ciemnych tunelach wszystko wygldao tak samo. Nigdzie nie zauway nawet ladu wody. Jak daleko sigay te korytarze? Jak gboko? Krasnoludy kuy tunele w granicie. Przez rzeczny mu mogy pewnie i spacerkiem.

W wikszoci miejsc zreszt krasnoludy nie tyle kopay, ile sprztay domy, usuwajc mu i przekuwajc przejcia z jednego wilgotnego, pradawnego pokoju do nastpnego. I woda jakim cudem znikaa. W ciemnych przejciach, ktre mijali, migotay jakie przedmioty, prawdopodobnie magiczne. Sycha byo dziwne piewy. Vimes zna krasnoludzi, cho raczej na poziomie Topr mojej ciotki tkwi w twojej gowie, ale te piewy wcale nie brzmiay podobnie. Brzmiay raczej jak sowa wyrzucane z wielk prdkoci. I za kadym zakrtem czu, jak powraca gniew. Kryli w koo, prawda? I bez adnego powodu, tylko eby go zirytowa. Twardziec sun przodem, a Vimes brn za nim i od czasu do czasu uderza si w gow. Wrzaa w nim wcieko. To byy zwyke wykrty! Krasnoludy nie przejmuj si prawem, nim, wiatem na powierzchni. Podkopuj nasze miasto i nie przestrzegaj naszych praw! Popeniono morderstwo! On to przyzna! Dlaczego wic godz si na to... to gupie przedstawienie? Mijali kolejny wylot tunelu, tym razem zagrodzony przybit w poprzek desk. Vimes wycign miecz i wrzasn: Ciekawe, co tam jest! A potem wyama desk i ruszy w gb, majc za plecami Angu. Czy to rozsdne, sir? szepna. Nie. Ale pana Twardca mam ju po dziurki w nosie burkn Vimes. I mwi ci, jeszcze jeden krty tunel, a wrc tu z ciko uzbrojon grup, polityka czy nie. Niech si pan uspokoi, sir. Przecie wszystko, co on robi i mwi, to obelga. Krew si we mnie gotuje! Vimes maszerowa naprzd i nie zwraca uwagi na krzyki Twardca za sob. Przed nami s jakie drzwi, sir! Dobrze... Przecie nie jestem lepy. Tylko plepy. Wycign rk. Due okrge drzwi miay w rodku koo i cae byy pokryte wypisanymi kred krasnoludzimi runami. Umiecie to przeczyta, sierancie? miertelne niebezpieczestwo! Grozi zalaniem! Nie wchodzi! odczytaa Angua. Mniej wicej. To hermetyczne drzwi, sir. Widziaam ju takie w innych kopalniach. I umocowane acuchami. Vimes wycign rk. Wygldaj na lite elazo... Au! Sir? Skaleczyem si o gwd! Vimes wbi rk do kieszeni, gdzie niezawodna Sybil dopilnowaa, by codziennie wsuwano mu czyst chusteczk. Gwodzie w elaznych drzwiach, sir? zdziwia si Angua. No to nit. Nic nie widz po ciemku. Po co oni...

Musicie i za mn. To jest kopalnia! Zdarzaj si zagroenia! owiadczy Twardziec, ktry wanie ich dogoni. Cigle was zalewa? spyta Vimes. Mona byo si tego spodziewa. Umiemy sobie radzi! A teraz trzymajcie si blisko mnie. Bybym bardziej skonny, eby tak uczyni, drogi panie, gdybym wierzy, e idziemy prost tras rzek Vimes. W przeciwnym razie mog zacz szuka skrtw. Jestemy ju prawie na miejscu, komendancie pocieszy go Twardziec, odchodzc. Prawie na miejscu! *** Bez celu, bez nadziei, wlk si troll... Nazywa si Cega, ale w tej chwili o tym nie pamita. Gowa go bolaa. Naprawd bolaa. Ten skrob tak go zaatwi. Co to mwi? Jak kto spadnie tak, e zaczyna gotowa skrob, to jest ju tak nisko, e karaluchy musz si schyla, eby na niego naplu. Wczoraj w nocy... Co si dziao? Ktre kawaki widzia, ktre kawaki zrobi, ktre kawaki byy realne w tym omoczcym, gorcym kotle jego mzgu? Ten kawaek z wielkimi wochatymi soniami nie, one chyba nie byy prawdziwe. Wiedzia prawie na pewno, e w tym miecie nie ma adnych wielkich wochatych soni, bo jakby byy, toby je zauway, a jeszcze na ulicach by leay wielkie i dymice kupy, nie da si takich przegapi... Nazywa si Cega, poniewa urodzi si w miecie, a trolle, jako zbudowane ze ska metamorficznych, czsto przyjmuj natur miejscowych z. Skr mia brudnopomaraczow, z siatk pionowych i poziomych linii. Gdyby stan blisko muru, trudno byoby go zauway. Ale wikszo ludzi i tak go nie zauwaaa. Sama jego egzystencja bya obelg dla porzdnych ludzi, przynajmniej w ich opinii. Ta kopalnia z krasnoludami... moe ona bya prawdziwa? Si idzie i si znajduje miejsce, eby sobie polee i pooglda adne obrazki, nie, i nagle si budzi w krasnoludziej dziurze? To nie moga by prawda. Tylko... mwili na ulicach, e jaki troll wlaz do krasnoludziej dziury, a teraz wszyscy go szukali i nie po to, eby mu do ucisn... Podobno Brekcja bardzo chce go znale, i chyba nie s zadowoleni. Niezadowoleni, bo jakiego krasnoluda, co to le gada o klanach, zaatwi jaki troll. Powariowali? Chocia waciwie to niewane, powariowali czy nie, bo mieli sposoby zadawania pyta, ktre nie goiy si miesicami, wic lepiej nie wazi im w drog. Z drugiej strony... krasnolud to przecie nie odrni jednego trolla od drugiego, nie? A nikt inny go nie widzia. Wic trzeba zachowywa si normalnie, jasne? Nic mu nie bdzie. Nic mu nie bdzie. A zreszt to przecie nie mg by on...

Cegle tak, to moje imi, cay czas em pamita przyszo do gowy, e wci ma jeszcze troch biaego proszku na dnie worka. Trzeba teraz znale jeszcze wystraszonego gobia i alkohol, cakiem dowolny alkohol, i bdzie dobrze. Tak. wietnie. adnych powodw do zmartwienia... Ta... *** Gdy Vimes wyszed na jaskrawe wiato dnia, przede wszystkim odetchn gboko. Zaraz potem wycign miecz i skrzywi si, gdy bolca do zaprotestowaa. wiee powietrze, to najwaniejsze. Pod ziemi troch krcio mu si w gowie, a drobne zadrapanie na doni swdziao jak obkane. Musi pokaza je Igorowi. W tym bocku na dole mona pewnie co zapa. Aha, ju lepiej. Powoli dochodzi do siebie. Powietrze w tych tunelach powodowao, e czu si naprawd dziwnie. Tum teraz bardziej przypomina tuszcz, ale drugi rzut oka przekona go, e to raczej co, co nazywa niedzieln tuszcz. Nie trzeba wielu osb, eby zaniepokojony, zalkniony tum zmieni w co takiego. Tu jaki okrzyk, tam szturchnicie... i przy pewnej starannoci kady wahajcy si, zdenerwowany osobnik zostaje wcignity do wikszoci, ktra realnie nie istnieje. Detrytus wci sta jak posg, pozornie niewiadomy narastajcego gwaru. Ale Ringfunder... Niech to demony! Kci si zapalczywie z ludmi w pierwszych szeregach. Nie wolno si kci! Nie wolno da si wciga! Kapral Ringfunder! rykn. Do mnie! Krasnolud odwrci si w chwili, kiedy nad gowami tumu przeleciaa powka cegy i z brzkiem trafia go w hem. Zwali si jak koda. Detrytus ruszy tak szybko, e przebi si przez poow tumu, nim jeszcze krasnolud uderzy o bruk. Zanurzy rk midzy ciaa i wycign wyrywajc si posta. Zawrci przez luk, ktra nie zdya si jeszcze zamkn, i stan obok Vimesa, zanim hem Ringfundera znieruchomia. Dobra robota, sierancie mrukn Vimes samym kcikiem ust. Mielicie jaki plan na potem? em jest taki bardziej taktyczny, sir. No dobra. W takich chwilach czowiek nie dyskutuje i si nie cofa. Vimes wyj i podnis do gry odznak. Ten krasnolud jest aresztowany za napa na funkcjonariusza stray! krzykn. Przepucie nas w imieniu prawa!

Ku jego zdumieniu tum ucich jak grupa dzieci, ktre wyczuwaj, e tym razem nauczyciel jest naprawd, ale to naprawd zy. Moe to sowa na odznace, pomyla Vimes. Nie da si ich zetrze. I w tej ciszy krasnoludowi pod bardzo cis stra Detrytusa wypada z doni druga powka cegy. Po wielu latach Vimes wci mg zamkn oczy i sysze chrzst, z jakim uderzya o bruk. Angua wyprostowaa si, trzymajc na rkach nieprzytomnego Ringfundera. Tylko wstrzs poinformowaa. Sugeruj te, sir, eby si pan obejrza. Na chwil. Vimes zaryzykowa szybki rzut oka. Twardziec a przynajmniej przesonity skr krasnolud, ktry mgby nim by sta w cieniu wejcia. Tum patrzy tylko na niego. Pozwala nam odej? mrukn. Myl, sir, e chodzi wanie o odejcie. Prawda? Susznie, sierancie. Detrytus, nie wypuszczaj tego ptaka. Wracamy na komend, i to szybko. Z ledwie syszalnym pomrukiem tum rozstpi si, eby ich przepuci. A cisza podaa za nimi a do komendy stray... ...gdzie na ulicy czeka Otto Chriek z Pulsu z gotowym do akcji ikonografem. O nie, Otto, nic z tego powiedzia Vimes, kiedy si do niego zbliyli. Stoj na drodze publicznej, panie Vimes wyjani potulnie ikonografik. Poprosz o umiech. I zrobi obrazek funkcjonariusza trolla trzymajcego w grze krasnoluda. No tak, pomyla Vimes. Pierwsz stron mamy ju zaatwion. I pewnie te satyryczny rysunek na kocu... *** Jeden krasnolud w celi, jeden pod czu opiek Igora, myla Vimes, wspinajc si po schodach do swojego gabinetu. A bdzie tylko gorzej. Tamte krasnoludy suchay Twardca, tak? A co by zrobiy, gdyby pokrci gow? Rzuci si na fotel z takim impetem, e przesun go o stop do tyu. Spotka ju gbinowe krasnoludy dziwakw, ale jako sobie z nimi radzi. Dolny krl by gbinowcem, a Vimes dogadywa si z nim cakiem dobrze, kiedy ju przyj do wiadomoci, e ten bajkowy krasnolud z wiedmikoajow brod jest w rzeczywistoci chytrym politykiem. Krasnoludem z wizj. Stawia czoo wiatu. Ha, widzia wiato. Ale ci z nowej kopalni... Nie widzia ich, cho siedzieli w pomieszczeniu janiejcym ostrym wiatem setek wiec. Co wydawao si dziwne, poniewa sami gragowie byli cakowicie przesonici czarn

skr. Ale moe bya to jaka mistyczna ceremonia, a wtedy kto szukaby sensu? Moe wrd wiata zyskuje si wicej witej ciemnoci? Im janiejsze wiato, tym czarniejszy cie? Twardziec mwi w jzyku, ktry przypomina krasnoludzi, a spod czarnych kapturw rozbrzmieway odpowiedzi i pytania, wszystkie wywarkiwane takimi samymi ostrymi sylabami. W pewnym momencie Vimesa poproszono, by streci swoje owiadczenie, jakie wygosi na grze, ktra wydawaa si teraz bardzo odlega. Zrobi to i rozgorzaa duga dyskusja w jzyku, ktry zacz w mylach okrela jako gboki krasnoludzi. I przez cay czas czu, e pilnie obserwuj go oczy, ktrych nie widzi. Nie pomagao, e wciekle bolaa gowa, a ostre ukucia blu przesuway si w gr i w d wzdu ramienia. I to byo wszystko. Zrozumieli go? Nie wiadomo. Twardziec powiedzia, e zgodzili si, cho z wyranymi oporami. Czy rzeczywicie? Nie mia pojcia, adnego pojcia o tym, co rzeczywicie zostao uzgodnione. Czy Marchewa uzyska dostp do miejsca zbrodni i nikt nie bdzie si miesza do jego pracy? Hm, mrukn Vimes. Jak mylicie, chopcy i dziewczta? cisn grzbiet nosa, a potem przyjrza si prawej doni. Igor bardzo dugo opowiada mu o malekich niewidzialnych ftworzonkach i uy jakiej zjadliwej maci, ktra prawdopodobnie zabia wszystko, niezalenie od rozmiaru i widzialnoci. Przez pitnacie minut szczypaa jak siedem piekie, ale potem to mino i chyba zabrao te bl. W kadym razie najwaniejsze byo to, e stra oficjalnie prowadzia dochodzenie. Zauway kartk lec na szczycie stosu w tacy dokumentw przychodzcych*. Stkn, podnoszc j do oczu. Do: Jego askawoci sir Samuela Vimesa, komendanta Stray Miejskiej Od: p. A.E. Pesymala, prowadzcego inspekcj Stray Miejskiej Wasza askawo, Mam nadziej, e zechce pan moliwie szybko przekaza mi odpowiedzi na nastpujce pytania: 1. Czemu suy kapral Nobby Nobbs? Dlaczego zatrudnia pan znanego zodziejaszka? 2. Obserwowaem dwch funkcjonariuszy na Broad-Wayu i w okresie jednej godziny nie dokonali ani jednego aresztowania. Dlaczego naley to uzna za ekonomiczne wykorzystanie ich czasu? 3. Stopie przemocy uywanej przez funkcjonariuszy trolli wobec aresztowanych trolli wydaje si nadmierny. Czy zechce pan to skomentowa?

Vimes mia trzy tace: Przychodzce, Wychodzce i Wkurzajce. Na t ostatni odkada wszystko, przy czym by zbyt zajty, zirytowany, zmczony albo zdumiony, eby cokolwiek zrobi.

...i tak dalej. Czyta z rozdziawionymi ustami. No dobra, ten go nie jest glin stanowczo nie ale przecie ma dziaajcy mzg. Wielkie nieba, zauway nawet comiesiczn niezgodno stanu gotwki w pudeku na drobne wydatki! Czy A.E. Pesymal zrozumie, jeli Vimes mu wyjani, e zasugi Nobbyego przez lata z nadwyk rekompensoway te przypadkowe niewielkie kradziee, ktre czowiek traktowa jako rodzaj drobnej niedogodnoci? Czy byoby to ekonomiczne wykorzystanie mojego czasu? Nie sdz. Kiedy odkada kartk, zauway t lec pod spodem, zapisan pismem Cudo. Sign po ni i przeczyta. Dwa krasnoludy i jeden troll odday dzi rano swoje odznaki, powoujc si na powody rodzinne. Szlag... W tym tygodniu stracilimy ju siedmiu funkcjonariuszy. Przeklta dolina Koom wciskaa si wszdzie. Pewnie, to adna zabawa, bogowie wiadkami, kiedy jest si trollem i odpiera band innych trolli, bronic takiego krasnoluda jak zmary Combergniot. Prawdopodobnie nie jest to zabawniejsze ni bycie krasnoludem i dowiedzenie si, e jaki uliczny gang trolli pobi twojego brata z powodu tego, co ten idiota powiedzia. Niektrzy pewnie pytaliby, po czyjej stronie stoisz. Jeli nie jeste z nami, jeste przeciw nam. Ha. Jeli nie jeste jabkiem, to jeste bananem... Marchewa wszed cicho i pooy na biurku talerz. Angua mi opowiedziaa, sir rzek. Dobra robota, sir. Co to znaczy, dobra robota? Vimes spojrza na kanapk penic funkcj zdrowego drugiego niadania. O mao nie doprowadziem do wojny! Ale oni nie wiedzieli, e pan blefuje. Bo prawdopodobnie nie blefowaem. Vimes ostronie unis grn cz kanapki z bekonem, saat i pomidorem, i umiechn si w mylach. Dobra, niezawodna Cudo. Wiedziaa, o co chodzi w BSP Vimesa. Chodzio o to, e trzeba unie cakiem sporo kruchutkiego bekonu, eby znale smtne, skulone jarzyny. Mona nawet wcale ich nie zauway. Zabierzcie ze sob na d Angu powiedzia. I... tak, modsz funkcjonariusz Humpeding. Nasz ma Sally. Akurat zajcie dla wampira, ktry szczliwym przypadkiem trafi do nas w odpowiednim momencie, co? Przekonamy si, czy jest dobra. Tylko je obie, sir? No tak. Obie bardzo dobrze widz w ciemnoci. Vimes spojrza na kanapk i wymamrota: Nie moemy zabiera na d sztucznego wiata. Dochodzenie w sprawie morderstwa w ciemnoci, sir? Nie miaem wyboru tumaczy gorczkowo Vimes. Potrafi pozna draliwy punkt, kapitanie. adnego sztucznego wiata. No wic jeli chc gra ze mn w durnia, nie ma sprawy. Znacie si na kopalniach, a obie panie maj wbudowane nocne widzenie. No, wampir ma, a Angua praktycznie widzi nosem. I tyle. Korytarze s pene tych demonicznych lnicych robakw. Powinny pomc.

Maj vurmy? zdziwi si Marchewa. Aha. No c, znam par sztuczek z vurmami, sir. Dobrze. Syszaem, e wielki troll to zrobi i uciek. Zrb z tym, co chcesz. Mog by jakie protesty co do Sally, sir zauway Marchewa. Czemu? Wykryj, e jest wampirem? Nie, sir, nie wydaje mi si... Wic im nie mw. Jeste... wytapiaczem. Od ciebie zaley, jakich, ehm, narzdzi uywasz. Widziae to? Pomacha raportem o trzech funkcjonariuszach, o ktrych stara si nie myle jak o dezerterach. Tak, sir. Zamierzaem z panem o tym porozmawia. Moe by pomogo, gdybymy troch zmienili skad patroli. O co ci chodzi? atwo byoby ustawi patrole w taki sposb, eby trolle i krasnoludy nie musiay wychodzi razem, sir. No bo... Niektrzy chopcy mwi, e byliby troch bardziej zadowoleni, gdyby nie musieli... Zdanie cicho powoli pod kamiennym wzrokiem. Przy ukadaniu planu sub nigdy nie zwracalimy uwagi na gatunek funkcjonariusza, kapitanie rzek zimno Vimes. Oprcz gnomw, naturalnie. Czyli jest jednak precedens... zacz Marchewa. Nie bdcie durniem, kapitanie. Typowy pokj gnoma ma rozmiar mniej wicej dwch pudeek po butach. Przecie sami rozumiecie, e ten pomys to szalestwo. W dodatku niebezpieczne szalestwo. Musielibymy posya na patrole trolle z trollami, krasnoludy z krasnoludami i ludzi z ludmi... Niekoniecznie, sir. Ludzie mogliby patrolowa z jednymi i drugimi. Vimes pochyli si do przodu razem z fotelem. Nie, nie mogliby! Tu nie chodzi o rozsdek, tu chodzi o strach. Jeli troll zobaczy czowieka z krasnoludem na patrolu, pomyli To wrogowie, dwch na jednego. Nie widzicie, do czego to prowadzi, kapitanie? Kiedy glina znajdzie si w trudnej sytuacji i dmuchnie w gwizdek, wzywajc wsparcie, nie chc, eby wymaga odpowiedniego ksztatu tego wsparcia! Uspokoi si troch. Wyj notatnik i rzuci go na blat. A skoro ju o ksztatach mowa, wiecie, co to znaczy? Zauwayem to w kopalni, a krasnolud Helmutuk wyrysowa to rozlan kaw... I wiecie, chyba nie do koca zdawa sobie spraw, e to robi. Marchewa przez chwil uwanie przyglda si symbolowi. Grniczy znak, sir powiedzia. Oznacza Nadchodzca ciemno. A co to znaczy? No, e sytuacja na dole jest do paskudna, sir wyjani z powag Marchewa. Ojojoj...

Odoy notatnik bardzo powoli, jakby si ba, e wybuchnie. Przecie mieli tam morderstwo, kapitanie przypomnia Vimes. Tak jest, sir. Ale to moe oznacza co gorszego, sir. Grnicze znaki to bardzo dziwne zjawisko. Podobny znak by te nad drzwiami, z tym e tam bya tylko jedna kreska i biega poziomo doda Vimes. Och, pewnie runa Dugiej Ciemnoci, sir odpar z lekcewaeniem Marchewa. To tylko symbol kopalni. Nie ma powodu do zmartwienia. Ale przy tym drugim s powody? Czy ma to co wsplnego z gragami siedzcymi w pokoju w otoczeniu poncych wiec? Zawsze przyjemnie byo zaskoczy Marchew, a tym razem wyglda na zdumionego. Jak pan to odgad, sir? To tylko sowa, kapitanie. Vimes machn rk. Nadchodzca ciemno nie brzmi dobrze. Moe to waciwy czas, eby siedzie w wietle? Kiedy si z nimi spotkaem, byli otoczeni wiecami. Pomylaem, e moe to jaka ceremonia. Moliwe zgodzi si ostronie Marchewa. Dzikuj za informacj, sir. Pjd przygotowany. I kiedy otwiera ju drzwi, Vimes rzuci za nim: Jeszcze jedno, kapitanie! Tak, sir? Vimes nie podnis wzroku znad kanapki, w ktrej delikatnie oddziela kawaki S i P od smakowitego B. Pamitaj, e jeste glin powiedzia. *** Sally wiedziaa, e co jest nie w porzdku, kiedy tylko wesza do szatni w swoim nowym, byszczcym napierniku i hemie w ksztacie talerza. Gliniarze rnych gatunkw stali dookoa i usiowali wyglda nonszalancko. Gliniarzom nigdy to nie wychodzi. Przygldali si, jak podchodzi do swojej szafki. Wobec tego otworzya drzwiczki ostronie. Na pce lea stos czosnku. Aha. Zaczyna si, i to tak szybko! Dobrze, e bya przygotowana... Tu i tam za sob syszaa delikatne kaszlnicia i chrzknicia ludzi, ktrzy bardzo staraj si nie mia. Byy te wzgardliwe umieszki; jeli czowiek si wsucha, taki umieszek take wydaje delikatny odgos. Oburcz signa w gb szafki i wyja dwie wielkie gwki. Wszyscy gliniarze patrzyli na ni, wszyscy stali nieruchomo, a ona przesza wolno dookoa pokoju.

Odr czosnku by silny na modym funkcjonariuszu, ktrego szeroki umiech nagle w kcikach ust zadra nerwowo. Wyglda jak typowy dure, ktry zrobi wszystko, by rozmieszy kolegw. Przepraszam, funkcjonariuszu, jak si nazywacie? spytaa grzecznie. Eee... Fittly, panienko. To od was? spytaa. Pozwolia, by ky wyduyy jej si akurat tyle, by to zauway. No... to taki art, panienko... Nie ma w tym nic zabawnego owiadczya sodko Sally. Lubi czosnek. Kocham czosnek. Wy nie? Eee... tak zapewni nieszczsny Fittly. To dobrze. Tak szybko, e a drgn wystraszony, wbia sobie gwk czosnku do ust i ugryza mocno. Przez chwil w szatni sycha byo tylko chrupanie. Przekna. Ojej, gdzie moje maniery, funkcjonariuszu... Podaa mu drug gwk. Ta jest dla was. Zabrzmiay miechy. Gliny s jak kada inna grupa. Sytuacja si odwrcia, a z tej strony okazaa si jeszcze zabawniejsza. W kocu mona si troch pomia, prawda? Nic w tym zego. No, Fittly odezwa si kto. Bdmy uczciwi! Ona swj zjada! A kto inny, bo kto taki zawsze si znajdzie, zacz klaska i zachca: Jedz! Jedz! Inni podjli woanie, zachceni tym, e twarz Fittlyego nabraa jaskrawoczerwonej barwy. Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Jedz! Fittly nie mia wyboru. Chwyci gwk czosnku, wcisn sobie do ust i zagryz przy akompaniamencie oklaskw. W chwil pniej Sally zobaczya, e wytrzeszcza oczy. Modsza funkcjonariusz Humpeding? Odwrcia si. W progu sta mody czowiek o boskich proporcjach ciaa*. W przeciwiestwie do mundurw innych funkcjonariuszy, jego napiernik byszcza, a kolczuga bya cakiem pozbawiona rdzy. Wszystko w porzdku? Mody czowiek zerkn na Fittlyego, ktry osun si na kolana i wykaszliwa czosnek na cay pokj. Jednak jako zupenie nie zdoa go zauway. Eee... Doskonaym, sir zapewnia zdziwiona Sally, gdy Fittly zacz wymiotowa. Ju si poznalimy. Wszyscy nazywaj mnie kapitanem Marchew. Prosz za mn. Kiedy wyszli, Marchewa zatrzyma si i odwrci.
*

W kadym razie proporcjach tych bogw lepszej klasy. Nie tych z mackami, naturalnie.

No dobrze, modsza funkcjonariusz... Mielicie wczeniej przygotowan gwk, tak? Nie patrzcie tak na mnie, na placu stoi dzi wzek z warzywami. Nietrudno si domyli. No... Sierant Angua mnie ostrzega... Wic? Wic wyrzebiam czosnek z rzodkiewki, sir. A ta gwka, ktr dalicie Fittlyemu? Och, to te rzebiona rzodkiewka. Staram si nie dotyka czosnku, sir wyjania Sally. O bogowie, jest naprawd atrakcyjny. Doprawdy? Tylko rzodkiewka? Wyglda, jakby mu zaszkodzia. Woyam do niej nasiona wieego chili. Myl, e ze trzydzieci. Tak? A czemu to zrobilicie? No wie pan, sir... Sally a promieniaa niewinnoci. W kocu mona si troch pomia, prawda? Nic w tym zego. Wydawao si, e kapitan rozwaa te sowa. W takim razie zostawmy t spraw uzna w kocu. A teraz, modsza funkcjonariusz, powiedzcie: widzielicie kiedy martwe ciao? Sally czekaa, by si przekona, czy mwi powanie. Najwyraniej tak. cile mwic, nie, sir odpara. *** Vimes denerwowa si przez cae popoudnie. Oczywicie, czekay papiery. Zawsze czekay papiery. Tace na biurku byy tylko pocztkiem. Cae stosy papierw wyrastay oskarycielsko pod cian i zleway si z wolna*. Wiedzia, e musi si nimi zaj. Nakazy, wezwania, rozkazy, podpisy... wszystko to, co czynio stra formacj policyjn, a nie band do brutalnych, dociekliwych z natury typw. Papiery... Musi ich by duo. I wszystkie podpisane przez niego. Podpisa dziennik aresztowa, dziennik zgosze oraz ksig rzeczy zagubionych. Ksiga rzeczy zagubionych! Za dawnych czasw nigdy czego takiego nie mieli. Jeli zjawia si kto ze skarg, e straci jaki drobiazg, trzeba byo tylko potrzsn Nobbym trzymanym gow w d, a potem posortowa to, co wypado. Jednak w tej chwili nie zna prawie dwch trzecich gliniarzy, ktrych zatrudnia nie zna w takim sensie, e nie wiedzia, kiedy wytrzymaj, a kiedy uciekn, nie rozpoznawa drobnych zachowa zdradzajcych, kiedy kami, a kiedy s miertelnie przeraeni. To ju nie bya naprawd jego stra. To Stra Miejska. On ni tylko kierowa.
Vimes opanowa w kocu polityk Czystego Biurka. Natomiast strategia Czystej Podogi sprawiaa mu chwilowe trudnoci.
*

Przejrza raporty podoficerw dyurnych, raporty z patroli, raporty chorobowe, raporty dyscyplinarne, rozliczenia kasowe... Duddle-dum-duddle-dum-duddle... Vimes cisn terminarz na biurko i chwyci nieduy bochenek krasnoludziego chleba, ktry od kilku lat suy mu za przycisk do papierw. Wycz si albo gi! warkn. No... Widz, e jeste troch zdenerwowany rzek chochlik, patrzc od dou na wiszcy w powietrzu bochenek. Ale chciabym ci prosi, eby spojrza na to z mojego punktu widzenia. To moja praca. Tym wanie jestem. Jestem, wic myl. A myl, e moglibymy rewelacyjnie si dogadywa, gdyby tylko przeczyta instru... Prosz, nie! Naprawd mog ci pomc! Vimes znieruchomia w poowie ciosu, po czym ostronie odoy bochenek. Jak? zapyta. le dodajesz liczby owiadczy chochlik. Nie zawsze przenosisz dziesitki. A niby skd to wiesz? Bo mruczysz do siebie. Podsuchiwae! To moja praca! Nie potrafi wyczy sobie uszu! Musz sucha! Dziki temu wiem o umwionych spotkaniach! Vimes podnis rozliczenie kasowe i spojrza na nierwne kolumny liczb. Zawsze by dumny z umiejtnoci robienia tego, co od dziecistwa nazywa sumami. Owszem, zdawa sobie spraw z tego, e tu i wdzie si zaplta, ale w kocu dotar do celu. Mylisz, e potrafiby lepiej? zapyta. Wypu mnie tylko i daj owek! odpar chochlik. Vimes wzruszy ramionami. W kocu dzie i tak by ju dziwny. Otworzy mae drzwiczki klatki. Chochlik by bladozielony i pprzezroczysty, zbudowany prawie wycznie z zabarwionego powietrza ale zdoa chwyci krciutki ogryzek owka. Potem przebieg w gr i w d kolumny liczb w ksidze kasowej, cay czas czego Vimes sucha z satysfakcj mruczc do siebie. Brakuje trzech dolarw i piciu pensw zameldowa po kilku sekundach. No to w porzdku. Ale pienidze nie s rozliczone! Owszem, s odpar Vimes. Zostay wykradzione przez Nobbyego Nobbsa. Jak zawsze. Nigdy nie kradnie wicej ni cztery dolary pidziesit. Czy mam wprowadzi termin na rozmow dyscyplinarn? zapyta z nadziej chochlik.

Oczywicie, e nie. Zamykam spraw. No i... dzikuj. Czy moesz podsumowa inne rozliczenia? Absolutnie! rozpromieni si chochlik. Vimes zostawi go, jak bazgra radonie, i podszed do okna. Nie uznaj naszego prawa i podkopuj nasze miasto. To nie jest zwyka banda gbinowcw, ktrzy przybywaj, eby inne krasnoludy utrzymywa na drodze cnoty. Jak daleko sigaj te tunele? Krasnoludy kopi jak szalone. Ale czemu tutaj? Czego szukaj? To pewne jak demony z dowolnie wybranego pieka, e pod miastem nie ma ukrytego skarbu, nie ma picego smoka ani zaginionego krlestwa. Jest tylko woda, boto i ciemno. Jak daleko sigaj? Ile... Zaraz, przecie my wiemy, wiemy to, prawda? Znamy dane i liczby w dzisiejszych raportach... Chochlik! Tak, Wstaw Swoje Imi? Widzisz ten wielki stos papierw w kcie? Vimes wskaza palcem. Gdzie tam s raporty stray przy bramach z ostatnich szeciu miesicy. Moesz je porwna z zeszotygodniowymi? Porwnaj liczb szambiarek opuszczajcych miasto. Nie znaleziono szambiarka w Sowniku Gwnym. Przeszukuj Sownik Slangu. Mip... mip... mip... Szambiarka, rzecz.: wz sucy do usuwania nocnych nieczystoci (por. take szambowz, giewz, nocny ekspres, gongwz i ich warianty) powiedzia chochlik. Zgadza si potwierdzi Vimes, ktry nocnego ekspresu jeszcze nie zna. Moesz? Oczywicie! Dzikuj za skorzystanie z De-Terminarza Mark Pi Gooseberry, najbardziej zaawansowanego... Nie ma o czym mwi. Sprawd dane z Bramy Osiowej. Jest najbliej Melasowej. W takim razie sugeruj, Wstaw Swoje Imi, eby si cofn. Dlaczego? Chochlik skoczy na stos. Co zaszelecio, wybiega para myszy i papiery eksplodoway. Vimes wycofa si pospiesznie, kiedy arkusze wzleciay w powietrze, unoszone na bardzo bladej zielonkawej chmurze. Vimes wprowadzi rejestracj ruchu przez bramy nie dlatego, e bardzo go interesoway wyniki, ale eby da chopakom co do roboty. Przecie te dyury nie miay wpywu na bezpieczestwo. Ankh-Morpork byo otwarte tak szeroko, e a si rozdziawiao. Ale spis wozw okaza si przydatny. Nie pozwala stranikom spa na posterunku i dawa im pretekst, by byli wcibscy. Trzeba wywozi nieczystoci. To wane. To jest miasto. A w miejscach dalekich od rzeki najlepszym sposobem byy wozy. Niech to, pomyla. Powinienem go poprosi, eby sprawdzi, czy nie nastpi wzrost liczby adunkw kamienia i drewna... Kiedy ju wykopie si dziur w bocie, trzeba jako utrzyma j otwart.

Wirujce, fruwajce papiery opady z powrotem na stosy. Zielona mga skurczya si z cichym zzzp i w jej miejscu stan may chochlik, gotw eksplodowa z dumy. Dodatkowe jeden przecinek jeden szambiarki na noc powyej wynikw sprzed szeciu miesicy! oznajmi. Dzikuj, Wstaw Swoje Imi! Cogito ergo sum, Wstaw Swoje Imi. Istniej, wic sumuj! Tak, dobrze, dzikuj ci mrukn Vimes. Hm... Troch powyej jednego wozu co noc? Mieci si na nich po par ton, maksimum. To nie wystarczy na wiele... Moe ludzie mieszkajcy w okolicach tej bramy ostatnio mocno chorowali na odki? Ale... Co by waciwie zrobi, gdyby by na miejscu krasnoludw? Na pewno nie wysyaby urobku przez najblisz bram, to jasne. Na bogw, jeli ryli tunele w innych miejscach, mogli to boto wywala gdziekolwiek! Chochliku, czy mgby... Zawaha si. Suchaj, nie masz jakiego imienia? Imienia, Wstaw Swoje Imi? zdziwi si chochlik. Ale nie. Jestem stwarzany na tuziny, Wstaw Swoje Imi. Prawd mwic, imi byoby troch gupie. W takim razie nazw ci Gooseberry. No wic, Gooseberry, moesz mi poda te same wyliczenia dla wszystkich miejskich bram? A take liczb wozw z drewnem i kamieniem? To troch potrwa, Wstaw Swoje Imi, ale tak. Bd zachwycony! A przy okazji sprawd, czy s tam jakie meldunki o osuniciach gruntu. Padajce mury, pkajce budynki, takie rzeczy. Oczywicie, Wstaw Swoje Imi. Moesz na mnie polega, Wstaw Swoje Imi! To bierz si do roboty! Tak jest, Wstaw Swoje Imi! Dzikuj, Wstaw Swoje Imi! O wiele lepiej myl poza pudekiem, Wstaw Swoje Imi! Zzzp! Papiery pofruny do gry. No, kto by si spodziewa, myla Vimes. Ta przeklta zabawka moe si jednak na co przyda... wisna rura komunikacyjna. Zdj j z haka. Vimes powiedzia. Mam tu wieczorne wydanie Pulsu poinformowa stumiony gos sierant Tyeczek. Wydawaa si zaniepokojona. Dobrze. Przylij je na gr. S te dwie osoby, ktre chc z panem porozmawia, sir. Tym razem w jej gosie zabrzmia ton ostronoci. I mog ci sysze? domyli si Vimes. Zgadza si, sir. Trolle. Upieraj si, eby pomwi z panem osobicie. Mwi, e maj dla pana wiadomo. Zapowiadaj kopoty? W kadym calu, sir.

Ju schodz. Vimes odwiesi rur. Trolle z wiadomoci. Trudno si spodziewa, e bdzie to zaproszenie na podwieczorek literacki. Gooseberry! zawoa. I znowu zielonkawa mga skondensowaa si w rozpromienionego chochlika. Znalazem liczby, Wstaw Swoje Imi. Teraz nad nimi pracuj. Dobrze, ale wa z powrotem do pudeka, co? Wychodzimy. Naturalnie, Wstaw Swoje Imi! Dzikuj, e wybrae... Vimes wcisn pudeko do kieszeni i zszed na d. Gwna sala miecia nie tylko biurko dyurnego, ale te kilka mniejszych, przy ktrych siadali stranicy, kiedy musieli si zaj naprawd trudn czci pracy policyjnej, jak na przykad poprawne stosowanie interpunkcji. Z sal czyy si liczne pokoje i korytarze. Kade zdarzenie tutaj natychmiast zwracao uwag wielu osb, co byo bardzo wygodne. Jeli dwa trolle, rzucajce si w oczy na rodku, zamierzay sprawia jakie kopoty, to wybray sobie zy moment. Wanie zmieniay si dyury. W tej chwili bez sukcesu usioway zachowywa si zawadiacko, stojc w miejscu, obserwowane podejrzliwie przez siedmiu czy omiu funkcjonariuszy o rnych ksztatach. Same to na siebie cigny. Bo to byy baaardzo ze trolle. A przynajmniej chciay, by kady tak myla. Tyle e wszystko pokrciy. Vimes widywa ju ze trolle i te nawet nie byy podobne. Prboway. Och, staray si... Mech porasta ich gowy i ramiona. Klanowe graffiti zdobio ciaa, a jeden mia nawet rzebione rami, co musiao bole. Wszystko, by robi wraenie twardego, luzackiego trolla. Noszenie tradycyjnego pasa z ludzkich albo krasnoludzich czaszek skutkowaoby tym, e pity nosiciela ryyby bruzdy a do najbliszego posterunku, a czaszki mapie naraay na wcignicie w zasadzk przez krasnoludy bez adnej wiedzy o antropologii kryminologicznej. Zatem te trolle... Vimes umiechn si lekko. Ci chopcy zrobili, co mogli, z... oj... czaszkami owiec i kz. Brawo, chopaki, jestecie naprawd przeraajce. Waciwie to smutne. Dawne ze trolle nie dbay o takie szczegy. Po prostu tuky kogo w gow jego ramieniem, a zrozumia, o co im chodzi. Sucham, panowie odezwa si. Jestem Vimes. Trolle stoczyy pojedynek spojrze poprzez pltanin mchu i jeden z nich przegra. Pan Chryzopraz chce ci widzie oznajmi ponuro. Doprawdy? Chce ci widzie ju doda troll. Przecie wie, gdzie mieszkam odpar Vimes. Tak. Wie dobrze. Trzy sowa walny cisz jak ow. Chodzio o sposb, w jaki troll je wymwi. Sposb samobjczy.

Zazgrzytay rygle wsuwajce si na miejsca, a potem gono szczkno. Trolle si obejrzay. Sierant Detrytus wyjmowa klucz z zamka w wielkich, grubych podwjnych drzwiach komendy stray. A potem odwrci si i jego wielkie apska opady trollom na ramiona. Westchn. Chopcy powiedzia. Gdyby przyznawali doktorat za bycie tpakiem, i tak bycie nie mogli znale owka. Troll, ktry wygosi tamt niezbyt zawoalowan grob, popeni kolejny bd. Zapewne jego rce przesuna groza albo tpy odruch demonstracyjnej odwagi. Nikt majcy w mzgu cho jeden dziaajcy neuron nie wybraby takiej wanie chwili, eby unie rce do tego, co dla trolli byo pozycj ataku. Pi Detrytusa rozmazaa si od szybkoci, a trzask jej zetknicia z czaszk trolla sprawi, e zadygotay meble. Vimes otworzy usta i zamkn je znowu. Trollowy by jzykiem bardzo fizycznym. No a przecie trzeba szanowa tradycje kulturowe, prawda? Nie tylko krasnoludom wolno je mie. Poza tym czaszki trolla nie da si rozbi nawet motem i dutem. A on grozi twojej rodzinie, usysza jeszcze Vimes gos rozsdku. Sam si prosi. Poczu ukucie z rany na doni, a po nim uderzenie blu gowy. Do demona... Przecie Igor mwi, e to paskudztwo zadziaa... Trafiony troll koysa si przez sekund czy dwie, a potem run do przodu, sztywno i nieruchomo. Detrytus podszed do Vimesa, w przejciu kopnwszy lecego. Przepraszam za to, sir powiedzia, a jego do brzkna o hem w salucie. Nie maj manier. No dobrze, wystarczy. Vimes zwrci si do drugiego, nagle bardzo samotnego posaca. Po co Chryzopraz chce mnie widzie? By tego przecie nie powiedzia braciom tpolom, nie? Detrytus umiechn si przeraajco. W posacu nie pozostao ju ani ladu zawadiactwa. emy tylko wiedzieli, e idzie o zabicie tego horuga wymamrota, szukajc ucieczki w zgryliwoci. Na dwik tego sowa oczy wszystkich patrzcych krasnoludw zmruyy si troch bardziej to byo bardzo niedobre sowo. Oj chopie, oj chopie, oj... Detrytus si zawaha. ...chopie rzuci Vimes samym kcikiem ust. ...chopie dokoczy tryumfalnie Detrytus. Znajdujesz sobie przyjaci jak nie wiem co... Gdzie to spotkanie? spyta Vimes.

W skadzie przyszej wieprzowiny odpar troll. Ty masz przyj sam... Urwa, gdy dotara do niego wiadomo wasnej sytuacji. Jeli mona prosi dokoczy. Id i powiedz swojemu szefowi, e moe zechc si przespacerowa w tamtej okolicy rzek Vimes. A teraz wyno si. Wypucie go, sierancie. I zabierz swoje mieci! rykn Detrytus. Zatrzasn drzwi za trollem zgitym pod ciarem nieprzytomnego towarzysza. No dobra rzuci Vimes, kiedy napicie opado. Syszelicie tego trolla. Zatroskany obywatel chce pomc stray. Pjd sprawdzi, co takiego... Zauway pierwsz stron rozoonego na biurku Pulsu. Niech to demony, pomyla ze znueniem. No to mamy... W takiej chwili! Funkcjonariusz troll trzyma krasnoluda, ktry nogami nie siga ziemi... Dobry obrazek Detrytusa, sir zauwaya nerwowo sierant Tyeczek. Dugie rami prawa przeczyta gono Vimes. To niby ma by zabawne? Pewnie jest dla tych, ktrzy pisz tytuy stwierdzia Cudo. Combergniot zamordowany. Stra prowadzi ledztwo. Podnis azet. Skd oni to bior? Kto im mwi? Niedugo bd musia przeczyta Puls, eby si dowiedzie, co tego dnia zrobi... Rzuci azet na biurko. Co wanego, o czym powinienem teraz wiedzie? zapyta. Sierant Colon melduje, e dokonano kradziey w Krlewskim... zacza Cudo, ale Vimes machn tylko rk. Chodzio mi o co powaniejszego ni kradziee. Ehm... Jeszcze dwch funkcjonariuszy zrezygnowao od czasu, kiedy przesaam panu notatk, sir oznajmia Cudo. Kapral Ringfunder i funkcjonariusz upek na Flaku. Obaj mwi, e to, no... z powodw osobistych, sir. upek by dobrym stranikiem... zahucza Detrytus i pokrci gow. Wyglda na to, e postanowi by raczej dobrym trollem mrukn Vimes. Wyczu za sob poruszenie nadal mia suchaczy. C, pora na przemwienie. Wiem, jak trudno jest teraz funkcjonariuszom krasnoludom i trollom powiedzia, zwracajc si do wszystkich obecnych. Wiem, e przyoenie pak komu ze swojej rasy, bo prbuje kopn was w rozkrok, moe budzi uczucie, e pomagacie nieprzyjacioom. Dla ludzi to te nie jest zabawne, ale dla was gorsze. Odznaka wydaje si troch cika, co? Widzicie, jak wasi patrz na was i zastanawiaj si, po czyjej stronie stoicie. Prawda? No wic stoicie po stronie ludzi, czyli tam, gdzie powinno by prawo. I mam na myli wszystkich ludzi, ktrzy stoj tam za motochem, ktrzy s wystraszeni, nie rozumiej, co si dzieje, i boj si wychodzi po zmroku. Zabawne, ale ci idioci, ktrzy stoj przed wami i zmuszaj do samoobrony, te s ludmi. Jednak wyranie o tym nie pamitaj, wic c, wywiadczycie im przysug, kiedy troch ich ostudzicie. Pamitajcie o tym i trzymajcie si razem. Mylicie,

e lepiej byoby zosta w domu i dopilnowa, eby nic si nie stao waszej mamie? Ale co poradzicie przeciwko motochowi? Razem moemy nie dopuci, by sprawy zaszy tak daleko. Sytuacja sama si uspokoi. Wiem, e jestecie zmczeni, ale w tej chwili potrzebuj kadego, a w zamian dostaniecie dem jutro i darmowe piwo na dodatek. Moe nawet na chwil strac wzrok przy podpisywaniu kwitw z nadgodzin. Jasne? Ale chc, ebycie wszyscy, kimkolwiek jestecie, wiedzieli jedno: nie mam cierpliwoci dla idiotw, ktrzy wlok dawne urazy przez piset mil i tysic lat. Jestemy w Ankh-Morpork! To nie jest dolina Koom. Wiecie, e czeka nas cika noc. Ja bd na subie. Jeli wy take, chc mie pewno, e mog na was polega, kiedy bdziecie pilnowa moich plecw, a ja waszych. Jeli nie, to nie chc was widzie przy sobie. Jakie pytania? Zapada krpujca cisza, jak zwykle w takich sytuacjach. Po chwili podniosa si rka. Naleaa do krasnoluda. Czy to prawda, e troll zabi graga? Wrd stranikw rozleg si gwar, a krasnolud dokoczy, ju nie tak niemiao: No przecie sam prosi. Kapitan Marchewa prowadzi ledztwo odpar Vimes. W tej chwili jeszcze bdzimy w ciemnoci. Ale jeli rzeczywicie miao miejsce zabjstwo, to niezalenie od tego, jakiego morderca jest rozmiaru i ksztatu, kim jest i gdzie moe si ukrywa, dopilnuj, eby dosiga go sprawiedliwo. Macie na to moj osobist gwarancj. Wystarczy? Oglna zmiana atmosfery powiedziaa mu, e tak. Teraz idcie i bdcie glinami rzek. Sala opustoszaa. Pozostali tylko ci, ktrzy nadal mczyli si z trudnym problemem, gdzie naley postawi przecinek. Mog co powiedzie, sir? Detrytus podszed bliej. Vimes patrzy na niego i myla: Kiedy pierwszy raz ci spotkaem, bye przykuty acuchem do ciany, jak pies podwrzowy, i niewiele si odzywae poza stkniciami. Rzeczywicie, lampart moe si pozby swoich ctek. Tak, oczywicie. Nie mwi pan powanie, co? Nie chce pan naprawd biega za takim koprolitem jak Chryzopraz, sir, prawda? A co najgorszego moe mi zrobi? Urwa panu gow, sir, przemieli, a z koci ugotowa zup odpowiedzia troll. A gdyby pan by trollem, to jeszcze kazaby wybi panu zby i zrobi sobie z nich spinki. Tylko czemu miaby to robi wanie teraz? Mylisz, e chce z nami wojny? To nie w jego stylu. Zreszt raczej nie umawiaby si ze mn na zabjstwo, prawda? Chce ze mn porozmawia. To musi mie jaki zwizek ze spraw. Moe co wiedzie. Nie omiel si nie i. Ale chc mie ci ze sob. Dobierz oddzia, co? Oddzia bdzie rozsdny, przyzna w mylach. Ulice s w tej chwili troch... nerwowe. Ustpi Detrytusowi i zabra ze sob wszystkich, ktrzy akurat nic nie robili.

O stray mona powiedzie, e jest reprezentatywna. Jeli kto opiera swoj polityk na tym, jak wygldaj ludzie drugiej strony, to nie moe twierdzi, e stra stoi po stronie jakiegokolwiek ksztatu. I warto si tego trzyma. Na zewntrz wydawao si spokojniej; widzieli mniej ludzi ni zwykle. Nie by to dobry znak. Ankh-Morpork potrafio wyczuwa kopoty z wyprzedzeniem, tak jak pajki jutrzejszy deszcz. *** Co to takiego? Stworzenie pywao w umyle. Widziao ju tysice umysw od pocztku wszechwiata, ale w tym byo co dziwnego. Wyglda jak miasto. Widmowe, falujce budynki pojawiay si wrd nocnej mawki. Oczywicie, adne dwa umysy nie byy takie same... Stworzenie byo stare, cho dokadniejsze byoby stwierdzenie, e istniao od bardzo dugiego czasu. Gdy na pocztku wszechrzeczy pierwotne chmury myli skupiy si w bogw, demony i dusze wszelkich poziomw, ono znalazo si wrd tych, ktre nie spyny w poblie znaczcego przyrastania. Wkroczyo wic do wszechwiata bez celu, bez funkcji ani przynalenoci pywajcy swobodnie strzp istnienia, dopasowujcy si, gdzie to moliwe rodzaj skomplikowanej myli szukajcej odpowiedniego umysu. Obecnie to znaczy od jakich dziesiciu tysicy lat znajdowao prac jako przesd. A teraz znalazo si w tym dziwnym, mrocznym miecie. Wok trwa ruch. To miejsce yo. I pada deszcz. Przez moment, wanie wtedy, stworzenie wyczuo otwarte drzwi, spazm wciekoci, ktrego mogo uy. Ale kiedy skoczyo, by skorzysta z okazji, co niewidzialnego i mocnego zapao je i odrzucio. Dziwne. Z machniciem ogona znikno w zauku. *** Magazyn przyszej wieprzowiny by... jedn z tych rzeczy to znaczy rzeczy tego rodzaju, jakie si pojawiaj, kiedy miasto zbyt dugo yje z magi. Argumentacja okultystyczna, jeli mona w ten sposb j okreli, brzmiaa tak: wieprzowina jest istotnym dla miasta towarem. Przysza wieprzowina, a by moe te wieprzowina jak dotd nienarodzona, rutynowo staje si przedmiotem handlu. A zatem musi gdzie istnie. I tak zaistnia magazyn przyszej wieprzowiny o lodowato zimnym wntrzu, gdzie wieprzowina

dryfuje pod prd czasu. Byo to popularne miejsce dla zamraania rnych rzeczy, a take dla trolli, ktre chciay szybko myle. Nawet tutaj, z daleka od wzburzonych regionw, ludzie na ulicy byli... czujni. Teraz obserwowali, jak Vimes i jego naprdce zebrany oddzia rozstawiaj si przy jednej z bram. Uwaam, e przynajmniej jeden by powinien z panem i zadudni Detrytus, opiekuczy niczym kwoka. Chryzopraz nie przyjdzie sam, to si mog zaoy. Zdj z plecw Piecmakera, kusz, jak wasnorcznie zbudowa z dawnej machiny oblniczej. Wystrzeliwane z niej wizki betw miay tendencj do rozpadania si w powietrzu wskutek samych napre przyspieszenia. Potrafiy usun drzwi nie tylko z futryny, ale te ze wiata obiektw wikszych ni zapaka. Czci uroku Piecmakera by te wyjtkowy brak celnoci. Reszta oddziau bardzo szybko stana za plecami trolla. W takim razie wy, sierancie zdecydowa Vimes. Reszta wchodzi, tylko jeli usyszy krzyk. To znaczy mj krzyk. Zawaha si, po czym wyj Gooseberryego, ktry nadal nuci pod nosem. I adnego gadania, jasne? Tak jest, Wstaw Swoje Imi. Hmm, hum, hmm... Vimes otworzy drzwi. Z jego ust wraz z oddechem natychmiast buchny kby pary. Wok popyno martwe, lodowate powietrze. Gruba warstwa szronu skrzypiaa pod nogami. Nienawidzi magazynu przyszej wieprzowiny. Wiszce w powietrzu pprzejrzyste paty jeszcze nie misa, z kadym dniem nabierajce realnoci, budziy w nim dreszcze, niemajce nic wsplnego z temperatur. Chrupicy bekon uwaa za samodzieln grup poywienia, a widok jej podrujcej wstecz przez czas wywraca mu odek na niewaciw stron. Zrobi kilka krokw i rozejrza si w wilgotnej, zimnej szaroci. Komendant Vimes poinformowa, czujc si troch jak gupiec. Tutaj, z daleka od drzwi, lodowata mga sigaa kolan. Dwa trolle brny przez ni w jego stron. Wicej mchu, jak zauway. Wicej klanowego graffiti. Wicej owczych czaszek. Tu zostawi bro zahucza jeden. Beee! odpowiedzia Vimes i przeszed midzy nimi. Za sob usysza szczk stali i delikatn melodi stalowych linek, napronych, ale tsknicych za wolnoci. Detrytus przyoy kusz do ramienia. Moecie prbowa mi j zabra, jakbycie tak chcieli zaproponowa. Gbiej w kbach mgy Vimes zauway grup trolli. Jeden czy dwch wygldao na wynajtych osikw. Za to pozostae... westchn tylko. Gdyby Detrytus wystrzeli w tamtym kierunku, spora cz zorganizowanej przestpczoci miasta zostaaby bardzo zdezorganizowana, podobnie jak Vimes, jeli nie zdyby pa na ziemi. Ale nie mg na to pozwoli. Istniay zasady sigajce gbiej ni prawo. A poza tym czterdziestostopowa dziura w cianie magazynu wymagaaby pewnych wyjanie. Chryzopraz siedzia na oszronionej skrzyni. Nawet w tumie zawsze mona byo go rozpozna. Nosi garnitury, kiedy niewiele trolli aspirowao do czego wicej ni jaki strzp

skrzanej przepaski. Nosi te krawat z diamentow spink. A dzisiaj nawet narzuci na ramiona futro. Pewnie na pokaz, bo przecie trolle lubi niskie temperatury. Szybciej potrafi myle, kiedy ich mzgi stygn. Wanie dlatego Chryzopraz tutaj wyznaczy spotkanie. No dobra, pomyla Vimes, starajc si opanowa szczkanie zbw; kiedy nastpi moja kolej, spotkamy si w saunie. Pan Vimes! Mio, e pan przyszed odezwa si dobrodusznie Chryzopraz. Ci dentelmeni to szanowani ludzie interesu, moi znajomi. I pewnie potrafi pan dopasowa nazwiska do twarzy. Tak. Brekcja. No ale panie Vimes, przecie pan wiesz, e ona nie istnieje owiadczy niewinnie troll. Tylko zbieramy si razem, coby poprzez liczne akcje dobroczynne promowa w miecie interesy trolli. Mona powiedzie, e jestemy przywdcami spoecznoci. Nie ma powodw, by tak brzydko nas okrela. Przywdcy spoecznoci, myla Vimes. Ostatnio wiele si mwio o przywdcach spoecznoci, jak na przykad przywdcy spoecznoci zaapelowali o spokj tej frazy Puls uywa tak czsto, e drukarze pewnie zostawiali j zoon. Zastanawia si czasem, kim oni s i jak si ich wyznacza, a take czy apelowanie o spokj nie oznacza mrugania i mwienia: Nie uywajcie tych byszczcych nowych toporw bojowych, schowanych w tamtej szafie... Nie, nie tamtej, tej obok. Combergniot by przywdc spoecznoci. Mwie, e chcesz ze mn porozmawia sam na sam rzuci i skin w stron niewyranych postaci. Niektre staray si ukrywa twarze. Tak jest. Ach, ci dentelmeni za mn? Zaraz nas zostawi. Chryzopraz machn na nich rk. S tu, coby pan zrozumia, e jeden troll, czyli paski szczerze oddany, mwi za wielu. A te paski dzielny sierant, a mj stary przyjaciel Detrytus, pewnie wyjdzie zapali, em zgad? Ta rozmowa jest midzy nami albo jej nie ma. Vimes odwrci si i skin na Detrytusa. Z wahaniem, rzuciwszy Chryzoprazowi grone spojrzenie, sierant si wycofa. Tak samo jak trolle. Buty zachrzciy na szronie, a potem zatrzasny si wrota. Vimes i Chryzopraz spogldali na siebie w dosownie lodowatej ciszy. Sysz, jak dzwoni panu zby stwierdzi Chryzopraz. To miejsce jest dobre dla trolla, ale w panu to ono zamrozi wszystko, co? Dlatego em przynis to futro. Zsun je z ramion. Jestemy tylko my dwa, nie? Duma to jedna sprawa, ale nie czu wasnych palcw to cakiem inna. Vimes otuli si piknym, ciepym futrem. Dobrze. Nie ma co gada z kim, komu zamarzy uszy, nie? Chryzopraz wyj ogromn cygarnic. Pierwsze: em sysza, e jeden z moich chopakw nie pokaza uszanowania. em sysza, e sugerowa, e jestem takim trollem, co to chowa osobiste urazy, co to by rk podnis na pask pikn dam i malucha, co tak piknie ronie. Czasami

rozpacz mnie ogarnia, kiedy patrz na dzisiejsze mode trolle. Nie maj szacunku. Nie maj stylu. Nie maj finezji. Jak pan chce nowy skalny ogrdek przed domem, wystarczy jedno sowo. Co? Dopilnuj tylko, ebym go wicej nie oglda odpar krtko Vimes. To nie problem. Troll wskaza ustawione za skrzynk niedue pudo, mniej wicej stop na stop. Byo o wiele za mae, eby pomieci caego trolla. Vimes stara si je ignorowa, co nie byo atwe. Tylko po to chciae mnie widzie? Usiowa powstrzyma wyobrani, by na wewntrznych powierzchniach gaek ocznych nie pokazywaa mu amatorskich horrorw. Cygaro, panie Vimes? Chryzopraz otworzy cygarnic. Te po lewej s dobre dla ludzi. Najlepszy gatunek. Mam swoje. Vimes wyj z kieszeni pomite pudeko. O co chodzi? Mam mao czasu. Chryzopraz zapali cygaro. Zapachniao palon cyn. Tak, bardzo mao, bo ten krasnolud martwy stwierdzi, nie patrzc na Vimesa. I co? Nie troll to zrobi. Skd wiesz? Troll spojrza prosto na komendanta. Gdyby tak, to ju bym si dowiedzia. em zadawa pytania. My te. Ja em zadawa goniej. I dostawaem odpowiedzi. Duo. Czasem dostaj odpowiedzi na pytania, co ich jeszcze nie zadaem. Nie dziwi si, pomyla Vimes. Ja musz przestrzega regu. Dlaczego ci interesuje, kto zabi krasnoluda? Panie Vimes... em jest uczciwym obywatelem. Zainteresowanie to mj obywatelski obowizek! Chryzopraz obserwowa twarz Vimesa, eby sprawdzi, jak to dziaa. Wyszczerzy zby. Caa ta gupia dolina Koom le robi na interesy. Ludzie si denerwuj, wtykaj nosy, pytaj. I ja te siedz i si robi nerwowy. I nagle sysz, e mj przyjaciel, pan Vimes, prowadzi spraw, i tak sobie myl, e ten pan Vimes bywa czasem bardzo nieczuy na nie-anse trollowej kultury, ale jest prosty jak strzaa i nie ma na nim much. On zobaczy, gdzie ten tak zwany troll zostawi po sobie swoj maczug, i pewnie pka ze miechu, takie to przejrzyste jak szko! Jaki krasnolud to zrobi i chce, eby trolle le wyglday. Kuu Ee Dee. Wyprostowa si. Jak maczug? zapyta cicho Vimes. Co?

Nic nie mwiem o maczudze. W azecie nic nie pisali o trollowej maczudze. Drogi panie Vimes, tak mwi te trawnikowe ozdoby. I krasnoludy mwi to tobie, co? Troll w zamyleniu spojrza w gr i dmuchn dymem. W kocu tak... powiedzia. Ale to szczeg. Tak midzy nami, tu i teraz. My rozumiemy te sprawy. To jasne jak cokolwiek, e te powariowane krasnoludy si pobiy albo ten krasnolud umar od tego, e za dugo by ywy, albo... ...albo zadae mu kilka pyta? To naprawd niepotrzebne, panie Vimes. Ta maczuga to tylko dla zmyki. Krasnoludy j tam podoyy. Albo troll dokona morderstwa, rzuci maczug i uciek powiedzia Vimes. Albo by sprytny i pomyla: Nikt nie uwierzy, eby troll by taki gupi i zostawi maczug, wic jeli j zostawi, to wszystko bdzie na krasnoludy. Dobrze, e tutaj tak zimno, bybym cakiem nie nady! rozemia si Chryzopraz. Ale wtedy ja pytam: Troll wazi do gniazda tych paskudnych gbinowcw i zaatwia tylko jednego? A w yciu... Przywaliby tylu, ilu by zdy, ups, ups! Zauway zdziwienie Vimesa i westchn. Rozumiesz pan: troll, ktry tam wpadnie, to bdzie szalony troll. Wie pan, jak te dzieciaki s nakrcone? Ludzie karmili ich historiami z honorem, chwa i przeznaczeniem, taki koprolit przeera mzg szybciej ni slab. A nawet szybciej ni spad. Z tego, co syszaem, krasnolud oberwa fachowo, szybko i cicho. My tak nie robimy, panie Vimes. Gra pan w to, wie pan. Troll w rodku kupy krasnoludw to jak lis w tym... z tymi rzeczami ze skrzydami, co znosz te rzeczy takie okrge... Lis w kurniku? A tu to jak... wie pan, futro, due uszy... Krlik? Wanie. Waln jednego i uciec? Troll na jednym nie skoczy, panie Vimes. To jak wy, ludzie, i fistaszki. Ta gra dobrze to pokazuje. Jaka to gra? Nigdy pan nie gra w upsa? Chryzopraz zdziwi si wyranie. Ach, to... Nie, nie lubi gier. A co do slabu, to przecie ty prowadzisz najwikszy kana dostawczy. Tylko midzy nami, tu i teraz. Nie, rzucam ju to wszystko. Chryzopraz lekcewaco machn cygarem. Mona powiedzie, em zrozumia swoje bdy. Od tej chwili czyste ycie bez zbaczania na boki. Nieruchomoci i usugi finansowe, to jest waciwa droga. Mio sysze. Poza tym dzieciaki mi wchodz w interes cign troll. Osadowe miecie. Mieszaj slab ze zymi siarczanami, doprawiaj chlorkiem elazowym i innymi paskudztwami. e pan

myla, e slab jest zy? No to niech pan sprawdzi spad. Po slabie troll idzie sobie, siada i gapi si na te wszystkie liczne kolory, cicho i spokojnie. Ale po spadzie czuje si jak taki najsilniejszy, najmocniejszy troll na wiecie, spania mu nie trzeba, jedzenia mu nie trzeba... A po paru tygodniach ycia te mu nie trzeba. To nie dla mnie. Susznie, po co zabija klientw? Niski cios, panie Vimes, bardzo niski. Nie, te nowe dzieciaki poow czasu same a na spadzie. Za duo walk, za duo braku szacunku. Zmruy oczy i pochyli si. Znam imiona i miejsca. Wic twoim obowizkiem, jako uczciwego obywatela, jest powiedzie mi o nich rzek Vimes. Na bogw, za kogo on mnie bierze? Ale potrzebuj tych nazwisk. Z opisu sdzc, ten spad to straszne wistwo. W tej chwili trolle w bitewnym szale s nam potrzebne jak dziura w gowie, z ktr pewnie skoczymy. Nie mog powiedzie. To cay kopot. Pora nie jest dobra. Pan wie, co si tam dzieje. Jak te gupie krasnoludy chc si bi, to my potrzebujemy kadego trolla. To wanie mwi. Powtarzam swoim: Dajmy szans panu Vimesowi. Bdcie dobrzy obywatele, nie bujajcie pod odzi. Ludzie cigle jeszcze suchaj mnie i moich... partnerw. Ale to ju nie za dugo. Mam nadziej, e pan kierujesz t spraw, panie Vimes? Kapitan Marchewa prowadzi ledztwo. Chryzopraz znowu zmruy oczy. Marchewa elaznywadsson? Wielki krasnolud? Miy chopak, bystry jak strumyk, ale powiem szczerze, dla trolli nie bdzie to dobrze wyglda. Dla krasnoludw te nie wyglda dobrze, jeli ju o tym mowa. Ale to moja stra. Nikt mi nie bdzie mwi, kogo mam przydzieli do sprawy. Pan mu ufa? Tak! No dobra, on kombinuje, on byskotliwy. Ale... elaznywadsson? Krasnoludzie imi. I to jest problem. A imi Vimes... Takie imi duo znaczy. Nie da si przekupi, kiedy aresztowa Patrycjusza, nie najostrzejszy n w szufladzie, ale uczciwy jak nie wiem co, i nie przestanie kopa. Zauway min Vimesa. Tak mwi. Chciabym, coby Vimes wzi si za t spraw, bo jest jak ja, chopak z ulicy. I szybko wygrzebie prawd. A jemu powiadam: aden troll tego nie zrobi, nie tak. Nie myl o tym, e gada ulicznym trollowym, upomina sam siebie Vimes. Wydaje si porzdnym starym trollem. Ale to Chryzopraz. Wykurzy std gangsterw starej daty, ktrzy sami byli cakiem ostrymi graczami, a Gildi Zodziei powstrzymuje jedn rk. I to nawet nie siedzc w zaspie nienej. Ale... nie najostrzejszy n w szufladzie? No, dzikuj uprzejmie! A kapitan Marchewa jest byskotliwy, tak? Umys Vimesa zawsze szuka powiza i teraz podpowiedzia:

Kim jest pan Bysk? Chryzopraz siedzia absolutnie nieruchomo. Tylko smuka zielonkawego dymu unosia si spiral z czubka cygara. Kiedy wreszcie si odezwa, mwi nietypowo dobrodusznie. On? Och, to taka historyjka dla dzieciakw. Jakby trollowa legenda z dalekich, przyszych czasw*. Taki ludowy bohater? Co w tym rodzaju, tak. Taka gupota, co to ludzie j sobie opowiadaj, kiedy czasy s trudne. Ale to taki bd ognika, nieprawdziwy. To nowoczesne czasy. I to chyba byo wszystko. Vimes wsta. No dobrze. Syszaem, co mwie owiadczy. A teraz musz i do pracy. Chryzopraz zacign si cygarem i strzepn popi na szron. Zaskwierczao. Pan wraca na komend przez Kolejnego Zakrtu? Nie, to cakiem nie... Vimes urwa. W gosie trolla zabrzmia cie sugestii. Niech pan przekae wyrazy uszanowania tej damie obok cukierni. Tak zrobi, prawda? odpar troch zaskoczony Vimes. Sierancie! Wrota na kocu hali otworzyy si z trzaskiem i wbieg Detrytus z kusz gotow do strzau. Vimes wiadom, e jedn z niewielu wad trolla jest niezdolno do rozumienia wszystkich implikacji terminu bezpiecznik powstrzyma przeraajce pragnienie, by rzuci si na ziemi. Idzie czas, kiedy wszyscy musimy wiedzie, gdzie stoimy mrucza Chryzopraz, jakby zwraca si do suchajcej widmowej wieprzowiny. I kto stoi obok nas. A kiedy Vimes szed ju do wyjcia, doda jeszcze: Daj pan futro swojej pani, panie Vimes. Z yczeniami ode mnie. Vimes stan jak wryty i spojrza na paszcz wiszcy mu na ramionach. Uszyty by z jakiego srebrzystego futra, cudownie ciepego, ale nie tak, jak wzbierajca w nim wcieko. Prawie e wyszed w tym paszczu. Tak niewiele brakowao... Strzsn paszcz z ramion i zwin go w kul. Zapewne aby go uszyto, zgino kilkadziesit rzadkich i piszczcych zwierztek. A teraz Vimes mg dopilnowa, by ich mier w pewnym sensie nie posza na marne. Cisn zawinitko w gr, krzykn Sierancie! i rzuci si na ziemi. Usysza szczk kuszy, gos roju oszalaych pszcz, brzdk, brzdk, brzdk! to odamki strza zmieniay krg metalowego dachu w sito. Poczu zapach palonej sierci. Wsta. Wok niego opadao co w rodzaju wochatego niegu. Spojrza na Chryzopraza. Prba przekupstwa funkcjonariusza stray to powane przestpstwo owiadczy. Troll mrugn.
Trollowa tradycja uznaje, e ywe istoty w rzeczywistoci przesuwaj si w czasie do tyu. To skomplikowane.
*

Uczciwy jak nie wiem co, tak im mwi. To bya mia pogawdka, panie Vimes. Kiedy byli ju na zewntrz, Vimes wcign Detrytusa do zauka, o ile wciganie trolla dokdkolwiek w ogle byo moliwe. Co wiesz o spadzie? zapyta. Trollowi bysny oczy. em sysza plotki... Pjdziecie na Kopalni Melasy, sierancie, i zbierzecie grup uderzeniow. Potem ruszycie do alei Kolejnego Zakrtu, za Szorami. Jest tam taki piekarz tortw weselnych, o ile pamitam. Macie nosa do narkotykw. Powtykajcie go tu i tam. Tajest odpar Detrytus. Co si pan dowiedzia, sir? Powiedzmy tyle, e szczerze prbowano mnie przekona o dobrych intencjach. To dobrze, sir. A kto si szczerzy? No... Kto, kogo znamy, chce nam pokaza, jakim jest dobrym obywatelem. Bierz si do tego. Detrytus zarzuci sobie kusz na rami, by atwiej j przenosi, i poczapa szybko przed siebie. Vimes opar si o mur. To bdzie dugi dzie... A teraz... Na murze, troch powyej wysokoci gowy, jaki troll wyrysowa schematyczny obrazek diamentu. atwo mona byo rozpozna trollowe graffiti robili je paznokciem i zawsze sigao przynajmniej na cal gboko w mur. Obok diamentu wypisano BYSK. Ehm... odezwa si cichy gos z jego kieszeni. Vimes westchn i cigle wpatrujc si w litery, sign po Gooseberryego. Tak? Mwie, eby ci nie przeszkadza... zacz ostronie chochlik. I co? Co masz mi do powiedzenia? Jest za jedenacie minut szsta, Wstaw Swoje Imi owiadczy chochlik zalkniony. Na bogw! Czemu nic nie mwie? Bo powiedziae, e mam ci nie przeszkadza! pisn chochlik. Tak, ale nie... Vimes urwa. Jedenacie minut. Nie dobiegnie na czas, nie o tej porze. Szsta jest... wana. Tego mi nie mwie! Chochlik zapa si za gow. Powiedziae tylko, eby nie przerywa! Naprawd, naprawd bardzo mi przykro! Zapominajc o Bysku, Vimes rozejrza si po okolicznych budynkach. Tutaj, gdzie dzielnica rzeni stykaa si z dokami, mao kto potrzebowa sekarw, ale zauway du wie semaforow nad budynkiem dyrekcji dokw. Biegnij tam! rozkaza, otwierajc pudeko. Powiedz, e przychodzisz ode mnie i e wiadomo ma najwyszy priorytet, jasne? Maj przekaza do Pseudopolis Yardu, skd

wyruszam. Przekrocz rzek Bezprawnym Mostem i dalej pjd przez Dumy! W Yardzie bd wiedzieli, o co chodzi! Biegnij! Chochlik natychmiast przeskoczy od rozpaczy do entuzjazmu. Tak jest! Zintegrowana Usuga Komunikacyjna Bluenose nie zawiedzie ci, Wstaw Swoje Imi! Natychmiast przeprowadz poczenie! Zeskoczy i zmieni si w znikajc zielon smug. Vimes zbieg na nabrzee i ruszy wzdu rzeki, mijajc statki. W dokach zawsze by tok, a droga przypominaa tor przeszkd z belami, linami i stosami skrzy, i z ktniami co pi sni. Ale Vimes by urodzonym biegaczem i zna wszystkie sposoby pozwalajce porusza si po zatoczonych ulicach miasta. Pochyla si, przeskakiwa, kluczy i wymija, a w razie koniecznoci przepycha. Potkn si o lin, przetoczy i wsta. Zderzy si z dokerem, powali go jednym ciosem i popdzi dalej, na wypadek gdyby tamten mia w pobliu kumpli. To byo wane... Z Mapiatej wyjechaa lnica czterokonna karoca; z tyu stao dwch lokajw. Vimes przyspieszy w rozpaczliwym zrywie, zapa uchwyt, podcign si midzy nimi, wpez na rozkoysany dach i zeskoczy na kozio obok modego wonicy. Stra Miejska! oznajmi i bysn odznak. Jed prosto! Ale powinienem przecie skrci w lewo na... zacz mody czowiek. I zakr no batem, jeli mona przerwa mu Vimes. To wane! Ach, jasne! Przeraajcy pocig z najwysz prdkoci? U wonicy wzbiera entuzjazm. Pewno! Do tego si nadam! Trafi pan na waciwego czowieka, sir! Wie pan, potrafi przejecha t karoc dwadziecia pi sni na dwch koach! Tylko starsza panna Robinson mi nie pozwala. Prawa strona czy lewa, prosz tylko powiedzie sowo! Heja! Heja! Posuchaj, wystarczy... zacz Vimes, gdy bat strzeli mu nad gow. Oczywicie, prawdziwa sztuka to zmusi konie do biegu na dwch nogach. Waciwie to raczej podskakuj, mona powiedzie cign wonica. Odwrci czapk na gowie, by do minimum zmniejszy opr powietrza. Chce pan zobaczy peny zwrot? Niespecjalnie. Vimes patrzy prosto przed siebie. Spod kopyt mniej strzelaj iskry, powanie. Heja! Pejza si rozmywa. Przed nimi by przejazd na Dok Dwuipkwartowy. Zwykle prowadzi tam zwodzony most... Zwykle. W tej chwili by podniesiony. Vimes widzia maszty statku odnotowywanego od nabrzea na rzek. Prosz si tym nie przejmowa, sir! krzykn wonica. Przejedziemy nabrzeem i przeskoczymy! Nie da si skoczy czterokonnym powozem nad dwumasztowcem! Na pewno si da, jeli wymierzy midzy maszty! Heja! Heja!

Przed karoc przechodnie rozbiegali si na boki. Z tyu lokaje zaczli sobie szuka innego zajcia. Vimes pchn chopaka na bok, porwa lejce, opar obie stopy o dwigni hamulca i szarpn. Koa si zablokoway. Konie zaczy skrca. Karoca wpada w polizg, elazne obrcze k wysay strumienie iskier, chrapliwie zazgrzyta metal. Konie skrciy jeszcze kawaek. Karoca suna dalej, cignc je za sob, krcc jak wierzchowcami w wesoym miasteczku. Ich kopyta kreliy na bruku ogniste smugi. W tym momencie Vimes puci wszystko, jedn rk chwyci siedzenie od spodu, drug zapa porcz, zamkn oczy i czeka, a ucichnie haas. I na szczcie ucich. Rozbrzmiewa jeszcze tylko jeden cichy dwik, zirytowane stukanie o dach karocy, powodowane zapewne przez lask. Da si sysze gderliwy, starczy damski gos: Johnny? Znowu jechae za szybko, modziecze? Zwrot przemytnika... szepn Johnny, spogldajc na zaprzg czterech parujcych koni, skierowanych teraz w stron, skd przyjechay. Jestem pod wraeniem... Odwrci si do Vimesa, ktrego ju tam nie byo. Ludzie holujcy statek rzucili liny i rozbiegli si na widok karocy z zaprzgiem suncej drog w ich stron. Wyjcie z doku byo wskie. Czowiek atwo mg wdrapa si po linie na pokad, przebiec do drugiej burty i zjecha na bruk po przeciwnej stronie. I wanie to czowiek zrobi... Biegncy Vimes widzia, e Bezprawny Most bdzie problemem. Przeadowany wz z sianem zaklinowa si midzy szopami, ktre stay po obu stronach, zerwa czyje piterko i rwnoczenie zgubi cz adunku. Trwaa ktnia midzy furmanem a niewzruszonym wacicielem nowego bungalowu. Cenne sekundy miny na przeciskaniu si nad i przez bele siana, a wreszcie Vimes znowu bieg obok czekajcych wozw na przeciwny koniec mostu. Przed sob widzia szerok arteri, znan jako Dumy, zastawion pojazdami i cay czas prowadzc pod gr. Nie uda si... Na pewno mina ju za pi szsta... Sama myl o tym, wspomnienie maej buzi... Panie Vimes! Obejrza si. Dylians pocztowy wanie wyjecha za nim na drog i zblia si truchtem. Marchewa siedzia obok wonicy i macha do niego gorczkowo. Prosz na stopie, sir! krzykn. Nie ma pan duo czasu! Vimes raz jeszcze ruszy biegiem, a kiedy dylians go dogoni, wskoczy na schodek przy drzwiach i chwyci si mocno. Czy to nie pocztowy do Quirmu?! zawoa, gdy wonica popdzi konie do kusa. Zgadza si, sir! potwierdzi Marchewa. Wyjaniem, e chodzi o spraw najwyszej wagi.

Vimes wzmocni uchwyt. Dylianse miay zawsze dobre konie. Szprychy k, niezbyt od niego odlege, ju teraz rozmazyway si od prdkoci. Jak si tu dostalicie tak szybko?! wrzasn. Skrtem przez Aptekarskie Ogrody, sir! Co? Ta cieka nad rzek? Przecie jest za wska na taki powz! Troch byo ciasno, sir, rzeczywicie. Zrobio si atwiej, kiedy cio nam lampy! Vimes przyjrza si, w jakim stanie jest burta dyliansu. Na caej dugoci miaa zdart farb. Dobrze! krzykn. Powiedz wonicy, e pokryj koszty, oczywicie! Ale to na nic, Marchewa! O tej porze aleja Parkowa jest zablokowana na gucho! Prosz si nie martwi, sir! Na paskim miejscu bym si mocno trzyma, sir! Vimes usysza strza z bata. To by prawdziwy pocztowy dylians worki z poczt nie dbaj o wygody. Czu przyspieszenie. Aleja Parkowa jest ju niedaleko. Vimes niewiele widzia, gdy oczy mu zawiy od pdu powietrza, ale przed dyliansem znajdowa si jeden z najpopularniejszych korkw miasta. O kadej porze dnia wyglda fatalnie, lecz wieczorami stawa si wyjtkowo straszny, a to dziki zakorzenionemu w Ankh-Morpork przekonaniu, e pierwszestwo jest przywilejem najciszego pojazdu albo najbardziej bojowego wonicy. Drobne stuczki zdarzay si bez przerwy, prowadzc nieodmiennie do blokady przejazdu przez oba powozy, gdy wonice zeskakiwali z kozw i przystpowali do dyskusji na tematy bezpieczestwa ruchu drogowego z odwoaniami do pierwszej broni, jaka wpada im w rce. I wanie w ten maelstrom przeciskajcych si koni, przebiegajcych pieszych i przeklinajcych wonicw pdzi dylians pocztowy, najwyraniej w penym galopie. Vimes zamkn oczy, ale po chwili syszc zmian dwiku k zaryzykowa uchylenie powiek. Dylians przemkn skrzyowaniem. Vimes przez moment widzia ogromn kolejk, wciek i krzyczc na par nieruchomych funkcjonariuszy trolli. Potem pdzili ju dalej, do alei Scoonea. Zamkne ulic? Zamkne ulic! wrzasn, przekrzykujc wiatr. I Krlewsk Drog take, sir! Na wszelki wypadek! zawoa Marchewa. Zablokowae dwie gwne trasy? Dwie piekielne trasy? W godzinie szczytu? Tak, sir! To by jedyny sposb! Vimes wisia u drzwiczek oniemiay. Czy on sam by si na to odway? To wanie cay Marchewa mieli problem, a teraz ju go nie byo. Owszem, w tej chwili cae miasto jest zablokowane wozami, ale to ju cakiem inny problem. Dotrze do domu na czas. Czy jedna minuta miaaby znaczenie? Zapewne nie, chocia zdawao si czasem, e Mody Sam dysponuje bardzo dokadnym wewntrznym zegarem. Moe i dwie minuty nie zaszkodz. Nawet trzy. Niewykluczone, e mona to przecign do

piciu. Ale to ju koniec. Jeli mona doj do piciu minut, to mona i do dziesiciu, potem do p godziny, do kilku godzin... i nie zobaczy syna przez cay wieczr. Tak e ju nie duej. Punktualnie o szstej. Codziennie. Czyta Modemu Samowi. adnych usprawiedliwie. Absolutnie adnych. Kiedy czowiek ma jakie dobre usprawiedliwienie, otwiera drzwi zym usprawiedliwieniom. Mia koszmary o tym, e si spnia. Mia wiele koszmarw dotyczcych Modego Sama. Zawieray puste eczka i ciemno. To byo za... za dobre. W cigu kilku krtkich lat on, Sam Vimes, wznis si do gry niczym balon. Zosta diukiem, komendantem Stray Miejskiej, mia wadz, by mem kobiety, na ktrej wspczucie, mio i zrozumienie nie zasugiwa, na dodatek by te bogaty jak Kreozot. Fortuna sypaa szczciem, a on okaza si czowiekiem z wielk chochl. I wszystko to wydarzyo si tak szybko... A potem pojawi si Mody Sam. Z pocztku wszystko ukadao si wietnie. Niemowlak by... no, jak niemowlak: bezwadna gowa, odbijanie po jedzeniu, niezogniskowany wzrok, cakowite uzalenienie od matki. A nagle, pewnego dnia, syn odwrci si i spojrza wprost na Vimesa oczami, ktre dla ojca byszczay mocniej ni wszystkie latarnie wiata. I w ycie Sama Vimesa potn fal wlaa si trwoga. Caa ta rado, cae szczcie... Z pewnoci wszechwiat nie moe pozwoli, by tyle dobrego spotkao jednego czowieka; z pewnoci przedstawi mu rachunek. Gdzie tam wzbiera ogromna ciemna fala, a kiedy zaamie si nad jego gow, porwie wszystko. W niektre dni by pewien, e syszy jej odlegy ryk. Wykrzykujc niezborne podzikowania, zeskoczy, gdy tylko konie zwolniy, zamacha rkami, by utrzyma rwnowag, i ostro skrci na podjazd. Drzwi frontowe otwieray si ju, gdy pdzi ku nim, wyrzucajc spod butw wir; w progu sta Willikins i trzyma w rku ksik. Vimes porwa j i pogna schodami w gr w chwili, kiedy na miecie zegary zaczy wybija rne przyblienia godziny szstej. Sybil twardo si upieraa, e nie potrzebuj opiekunki. Vimes przynajmniej ten jeden raz jeszcze bardziej si upiera, e potrzebuj, a take jakiej dziewczyny na gwn jaskiniow, ktra zajmie si rodowodowymi smokami w zagrodach. W kocu czowiek nie moe sam robi wszystkiego. Wygra. Kiedy wpad do pokoju, Purity ktra wydawaa si porzdn dziewczyn wanie koczya ukada Modego Sama w eczku. Zdya zareagowa mniej wicej jedn trzeci dygu, nim zauwaya jego zbola min i przypomniaa sobie zeszotygodniowy, zaimprowizowany wykad o prawach czowieka. Wybiega pospiesznie. To wane, by nie byo tu nikogo innego. Ten moment w czasie zarezerwowany by wycznie dla Samw. Mody Sam podcign si o porcz eczka i powiedzia: Da! Sowo zabrzmiao mikko.

Vimes pogadzi syna po wosach. Waciwie to zabawne. Cay dzie wrzeszcza, krzycza, mwi i rycza a tutaj, w tej spokojnej chwili, pachncej (dziki Purity) mydem, nigdy nie wiedzia, co powiedzie. W towarzystwie czternastomiesicznego dziecka sowa wizy mu w gardle. Wszystko, co przychodzio mu do gowy w stylu No i gdzie jest tatusiowy synu? brzmiao przeraajco faszywie, jakby uczy si takich zda z podrcznika. Nie mia nic do powiedzenia ani te w tym cichym, pastelowym pokoju niczego mwi nie musia. Co stkno pod eczkiem drzema tam liniak, smok. Bardzo stary, cakiem bez ognia, z wystrzpionymi skrzydami i bezzbny, codziennie wspina si po schodach i obejmowa swj posterunek. Nikt nie wiedzia dlaczego. Pogwizdywa cicho przez sen. Szczliwa cisza otulia Vimesa, ale nie moga trwa dugo. Musia przedsiwzi Czytanie Ksiki z Obrazkami. Taki by sens godziny szstej. To bya wci ta sama ksieczka, kadego dnia. Stronice rzeczonej ksieczki stay si zaokrglone i mikkie w miejscach, gdzie Mody Sam je przeu, ale dla jednej osoby w tym pokoju stanowia ona ksig ksig, najwspanialsz histori, jak opowiedziaa ludzko. Vimes nie musia ju czyta zna j na pami. Miaa tytu: Gdzie jest moja krwka?. Niezidentyfikowany skarcy zgubi gdzie krow. I to waciwie caa historia. Pierwsza strona zaczynaa si obiecujco.
Gdzie jest moja krwka? Czy to moja krwka? Mwi Beee!. To owieczka! To nie moja krwka!

Potem autor zaczyna mierzy si z materi opowieci.


Gdzie jest moja krwka? Czy to moja krwka? Mwi Ihaha!. To konik! To nie moja krwka!

W tym momencie autor osiga stan twrczej agonii i zaczyna pisa z udrczonych gbi wasnej duszy.
Gdzie jest moja krwka?

Czy to moja krwka? Mwi Hruumgh!. To hipopotam! To nie moja krwka!

To by dobry wieczr. Mody Sam umiecha si ju szeroko i gaworzy wraz z postpami fabuy. W kocu krwka zostanie znaleziona. Tylko to mogo porwa czytelnika. Oczywicie, pewne napicie wzmaga fakt, e wszystkie pozostae zwierzta przedstawiono w sposb, ktry mgby prawdopodobnie zmyli kociaka dorastajcego w ciemnym pokoju. Ko sta przed wieszakiem na kapelusze, jak przecie czsto robi konie, a hipopotam jad ze obu, o ktry stay oparte odwrcone widy. Ogldany z niewaciwego kta, mg przez sekund przypomina krow... Ale Mody Sam j uwielbia. Bya to chyba najbardziej tulona ksika na wiecie. Niepokoia jednak Vimesa, chocia naprawd dobrze oddawa dwiki i w swej prezentacji Hrumgh! mgby zmierzy si z kadym. Ale czy to ksika odpowiednia dla miejskiego dziecka? Kiedy Mody Sam w ogle usyszy takie odgosy? W miecie jedynym dwikiem wydawanym przez wymienione zwierzta byo skwierczenie. Jednake pokj dziecinny peen by dowodw powszechnego spisku zewszd spoglday beee-owieczki, pluszowe misie i puchate kaczuszki. Pewnego wieczoru, po cikim dniu, wyprbowa Vimesowsk wersj uliczn:
Gdzie jest mj tatu? Czy to jest mj tatu? Mwi Demoniszcze! Tysicletnia wskazwka i krewetki!. To Paskudny Stary Ron! To nie mj tatu!

Szo cakiem dobrze, gdy nagle Vimes usysza znaczce ciche chrzknicie od drzwi, gdzie staa Sybil. Nastpnego dnia Mody Sam, z bezbdnym dziecicym wyczuciem takich kwestii, powiedzia do Purity demoisce. I to by koniec, chocia Sybil nigdy nie poruszaa tego tematu, nawet gdy byli sami. Od tego dnia Sam trzyma si cile wersji autoryzowanej. Wyrecytowa j dzisiaj, gdy wiatr stuka okiennicami, a may wiat dziecinnego pokoju ze swym rowo-niebieskim spokojem, ze stworzonkami, ktre byy bardzo mikkie, kudate i puszyste zdawa si obejmowa ich obu. Na zegarze maa wenista owieczka hutaa si, odmierzajc sekundy. Ockn si w pmroku, z postrzpionymi pasmami mrocznych snw wci wypeniajcymi umys. Patrzy wok, nic nie rozumiejc. Ogarna go panika. Co to za

miejsce? Skd si tu wziy te wszystkie umiechnite zwierzta? Co ley mu na stopie? Kto zadaje te pytania i dlaczego jest przykryty niebieskim kocem w kaczuszki? A potem napyny bogosawione wspomnienia. Mody Sam spa mocno, tulc do siebie hem Vimesa jak pluszowego misia. liniak, zawsze szukajcy ciepego miejsca do drzemki, opar gow na Vimesowym bucie skr pokrywaa ju lepka lina. Vimes ostronie zabra synowi hem, otuli si kocykiem i zwlek na d, do gwnego holu. Zobaczy wiato pod drzwiami do biblioteki, wic pchn je, cigle jeszcze troch zamroczony. Dwoje stranikw wstao natychmiast. Sybil odwrcia si na fotelu przed kominkiem. Vimes poczu, e kaczuszki wolno zsuwaj mu si z ramion i kocz w kbku na pododze. Pozwoliam ci spa, Sam owiadczya lady Sybil. Dzi rano wrcie dopiero o trzeciej... Wszyscy maj podwjn sub, moja droga odpar, wzrokiem rzucajc Marchewie i Sally wyzwanie, by choby pomyleli o zdradzeniu komukolwiek, e widzieli szefa owinitego niebieskim kocykiem w kaczuszki. Musz dawa dobry przykad. Jestem pewna, e prbujesz, Sam, ale wygldasz raczej jak przeraajce ostrzeenie. Kiedy ostatnio jade? Zjadem kanapk z saat, pomidorem i bekonem, moja droga odpar, prbujc tonem zasugerowa, e bekon by tylko dodatkiem, a nie grubym plastrem, ledwie przykrytym kromk chleba. Tak, zjade rzeka Sybil, nieco wyraniej wyraajc tonem fakt, e nie wierzy w ani jedno sowo. Kapitan Marchewa chce ci co przekaza. Siadajcie, a ja sprawdz, co si stao z kolacj. Wysza energicznym krokiem, a Vimes spojrza na swych podwadnych i przez moment si zastanawia, czy nie umiechn si z zakopotaniem i nie przewrci oczami, co midzy mczyznami oznacza zwykle Ech, te kobiety. Zrezygnowa jednak, poniewa grupa podwadnych skadaa si z modszej funkcjonariusz Humpeding, ktra uznaaby go za durnia, oraz kapitana Marchewy, ktry by nie zrozumia, o co chodzi. Ograniczy si zatem do: No wic? Zrobilimy, co byo mona, sir rzek Marchewa. Miaem racj. Ta kopalnia jest bardzo nieszczliwym miejscem. Miejsca zbrodni zwykle takie s, to prawda. Szczerze mwic, nie sdz, ebymy odnaleli miejsce zbrodni, sir. Nie widzielicie ciaa? Widzielimy, sir. Tak myl. Doprawdy, sir, powinien pan tam by... ***

Chyba tego nie wytrzymam sykna Angua, kiedy znw szli Melasow. A o co chodzi? spyta Marchewa. Angua wskazaa kciukiem ponad ramieniem. O ni. Wampiry i wilkoaki to ze towarzystwo. Przecie jest czarnowstkowcem zaprotestowa delikatnie Marchewa. Na pewno nie... Ona nie musi niczego robi! Ona po prostu jest! Dla kogo z nas przebywa w pobliu wampira to jak przeywa dzie, kiedy wosy cakiem ci nie suchaj. A wierz mi, wilkoaki wiedz, na czym to polega. Zapach? Nie jest dobry, ale chodzi o co wicej. Jest taka... opanowana. Taka perfekcyjna. Podchodz do niej i czuj si... zaronita. Nic nie poradz, to siga tysicy lat w przeszo! Chodzi o wizerunek. Wampiry zawsze s takie rozlunione, takie zrwnowaone, gdy tymczasem wilkoaki to tpe zwierzta. Ptaki. Przecie to nieprawda! Wielu czarnowstkowcw to totalni neurotycy. A ty jeste taka wraliwa, dobrze wychowana i... Nie wtedy, kiedy znajd si przy wampirach. One co we mnie uwalniaj! Moesz przesta by w tej kwestii logiczny, co? Nie cierpi, kiedy jeste w stosunku do mnie logiczny! Dlaczego pan Vimes ustpi? Dobrze, dobrze, panuj nad tym. Ale jest mi ciko i tyle. Jestem pewien, e jej take nie jest atwo... zacz Marchewa. Angua rzucia mu Spojrzenie. Cay on, uznaa. On naprawd tak myli. Tylko e nie rozumie, kiedy powiedzenie czego takiego jest naprawd fatalnym pomysem. Nie jest jej atwo? A mnie kiedy byo? Ona przynajmniej nie musi chowa ubra na zmian po caym miecie! Pewnie, przejcie na zimnego nietoperza nie jest przyjemne, ale my zaliczamy zimnego nietoperza co miesic! A kiedy w ogle mog rozerwa jakie gardo? Poluj na kury! I jeszcze z gry za nie pac. Czy ona cierpi na ZNPT? Nie wydaje mi si! Bogowie, ju przecie sporo po pierwszej kwadrze i czuj, jak ronie mi sier! Przeklte wampiry! Tyle robi zamieszania z tego, e nie s ju morderczymi krwiopijcami! I zdobywaj ogln sympati! Nawet jego! Wszystko to przemkno jej przez myli w jednej sekundzie, ale powiedziaa: Zejdmy tam na d, zaatwmy spraw i wyjdmy, co? W pobliu wejcia wci tkwi tum gapiw. Wrd nich kry Otto Chriek, ktry powita Marchew lekkim wzruszeniem ramion. Wartownicy stali na posterunku, lecz byo jasne, e kto ju z nimi porozmawia. Kiwnli gowami trjce nowo przybyych, a jeden nawet bardzo grzecznie otworzy przed nimi drzwi. Marchewa skin na obie straniczki.

Wszystko, co tu powiemy, bdzie podsuchane, jasne? uprzedzi. Wszystko. Wic bdcie ostrone. I pamitajcie, jeli o nich chodzi, to w ciemnoci nic nie widzicie. Wprowadzi je do rodka. Za progiem czeka Helmutuk, rozpromieniony i zdenerwowany. Witaj, upaczu Gow powiedzia. Ehm... Jeli mwimy po morporsku, wolabym kapitan Marchewa odpar Marchewa. Jak sobie yczysz, wytapiaczu zgodzi si krasnolud. Winda ju czeka. Po chwili jechali ju w d. Co j napdza, jeli wolno spyta? Mechanizm odpar Helmutuk. Duma pokonaa jego zdenerwowanie. Naprawd? Duo tu macie mechanizmw? Piast i sztab redniujc. Sztaba redniujca? Nigdy takiej nie widziaem, tylko o nich syszaem. Mamy szczcie. Z radoci ci poka. Jest nieoceniona przy szykowaniu jedzenia papla Helmutuk. A w dole mamy te troch szecianw o rnej mocy. Niczego nie wolno ukrywa przed wytapiaczem. Nakazano mi pokaza ci wszystko, co zechcesz zobaczy, i wyjawi wszystko, co chcesz wiedzie. Dzikuj rzek Marchewa, gdy winda zatrzymaa si w czerni rozjanianej tylko trupim lnieniem vurmw. Jak rozlege s tutaj wasze chodniki? Tego ci powiedzie nie mog odpar szybko Helmutuk. Nie wiem. Ach, jest Twardziec. Wrc na gr... Nie, Helmuduku, zosta z nami, prosz odezwa si ciemniejszy cie w mroku. Ty rwnie powiniene to zobaczy. Witam, kapitanie Marchewa i was... Angua wyczua pewien element niesmaku ... panie. Prosz za mn. Przepraszam za brak wiata. By moe, oczy wam si przyzwyczaj. Z przyjemnoci opisz wam kady obiekt, ktrego dotkniecie. A teraz poprowadz was do miejsca, gdzie to straszne zdarzenie... si zdarzyo. Gdy szli, Angua rozgldaa si w tunelu. Zauwaya, e Marchewa musi w marszu ugina lekko kolana. upacz Gow, co? Zabawne, e nigdy nie wspominasz o tym chopakom... Mniej wicej co pi sni Twardziec zatrzymywa si przed okrgymi drzwiami, nieodmiennie otoczonymi przez vurmy, i przekrca koo. Drzwi skrzypiay i otwieray si z powolnoci sugerujc wielki ciar. Tu i tam w tunelach mijali... mechaniczne obiekty wiszce na cianach najwyraniej w jakim celu. Wok nich wieciy vurmy. Nie miaa pojcia, do czego te obiekty su, ale Marchewa przyglda si im z entuzjastyczn radoci, jak uczniak. Macie tu dzwony powietrzne i wodne buty, panie Twardziec! Dotd tylko o nich syszaem!

Wychowywa si pan w porzdnych skaach Miedzianki, kapitanie, prawda? Kopanie na tej podmokej rwninie przypomina wiercenie tuneli w morzu. A te elazne drzwi s wodoszczelne, prawda? Tak, rzeczywicie. Wodoszczelne take. Zadziwiajce! Bardzo chciabym znw odwiedzi to miejsce, kiedy ju skoczy si ta paskudna sprawa. Krasnoludzia kopalnia pod miastem? Nie tak atwo uwierzy! Jestem przekonany, e uda si to zorganizowa, kapitanie. Tak wanie pracowa Marchewa. Potrafi mwi tonem tak niewinnym, tak przyjaznym, tak... gupim, w stylu szczeniaka, a potem nagle zmienia si w wielki blok stali i czowiek na niego wpada. Sdzc po zapachu, Sally obserwowaa go z zaciekawieniem. Bd rozsdna, tumaczya sobie Angua. Nie pozwl, eby wampir wyprowadzi ci z rwnowagi. Nie zacznij wierzy, e jeste gupia i owosiona. Myl jasno. Przecie masz mzg. Ludzie chyba dostaj obdu, yjc w tym mroku... Angua odkrya, e jest atwiej, jeli zamkn oczy. Tu, w dole, nos dziaa lepiej, jeli nic nie odwracao jej uwagi. Przy zamknitych oczach przez jej mzg wolno taczyy sabe kolory. Jednak bez smrodu tego przekltego wampira mogaby wykry wicej. Skaa kade wraenie. Nie, czekaj, nie myl w ten sposb, pozwalasz, eby umys myla za ciebie... nie, co nie tak... W kcie nastpnej komory, cakiem sporej, zauwaya saby kontur. Wyglda jak... jak kontur. Kredowy. Lnicy kredowy kontur. Jak rozumiem, to przyjta metoda wyjani Twardziec. Wie pan z pewnoci o nocnej kredzie, kapitanie? Robi si j ze sproszkowanych vurmw. Lnienie trwa mniej wicej dzie. Na pododze tutaj zobaczycie, a raczej wyczujecie maczug, ktr zadano miertelny cios. Prosto pod pana rk, kapitanie. Jest na niej krew. Przykro mi z powodu tej ciemnoci, ale nie dopuszczalimy tu vurmw. Zaczyby si ywi, rozumie pan. Angua zobaczya, jak Marchewa wyrysowany permanentnym zapachem myda wymacuje sobie drog przez komor. Jego rka trafia na kolejne metalowe drzwi. Dokd one prowadz, drogi panie? zapyta, stukajc w nie palcem. Do innych pomieszcze. Czy byy otwarte, kiedy troll zaatakowa graga? Naprawd zakadasz, e troll to zrobi? zastanowia si Angua. Myl, e tak uzna Twardziec. W takim razie chciabym otworzy je i teraz, prosz. Nie mog si zgodzi na t prob, kapitanie. To nie miaa by proba, panie Twardziec. Po ich otworzeniu chc wiedzie, kto by w kopalni w chwili, kiedy wdar si tu troll. Chc z nimi porozmawia. A take z tym, kto odkry zwoki. Harag, jkargra.

Dla Angui zapach Twardca pod licznymi warstwami odziey si zmieni. Krasnoluda ogarna niepewno. Sam si w to wpakowa... Teraz waha si przez kilka sekund, nim odpowiedzia: Postaram si speni twoj pro... danie, wytapiaczu. Teraz ci opuszcz. Chodmy, Helmutuk. Grz davaj? odezwa si Marchewa. Kzakraj? Dj hragna radj! Twardziec si zbliy; jego niepewno rosa. Wycign przed siebie rce domi w d. Przez moment, nim rkaw si zsun, Angua zauwaya na prawym przegubie janiejcy sabo symbol. Kady gbinowiec nosi draht jako osobisty dowd tosamoci w tym wiecie zasonitych postaci. Syszaa, e wykonuj je metod tatuau krwi vurmw. Zapewne byo to do bolesne. Marchewa uj na moment jego rce, po czym je wypuci. Dzikuj powiedzia, jakby to krasnoludzie interludium w ogle nie miao miejsca. Oba krasnoludy odeszy spiesznie. Stranicy zostali sami w gbokim mroku. O co w tym chodzio? spytaa Angua. Chciaem tylko doda mu otuchy odpar z satysfakcj Marchewa. Sign do kieszeni. Teraz, kiedy ju dotarlimy na miejsce, przyda nam si troch wiata, prawda? Angua wyczua, e jego rka przesuwa si energicznie po cianie raz i drugi, jakby co malowa. Unis si aromat... wieprzowiny? Zaraz bdzie widniej stwierdzi. Kapitanie Marchewa, to nie jest... zacza Sally. Wszystko w swoim czasie, modsza funkcjonariusz przerwa jej stanowczo. Na razie tylko obserwujcie. Ale musz powiedzie... Pniej, modsza funkcjonariusz rzek Marchewa odrobin goniej. Vurmy pyny przez otwarte drzwi, przez ktre tu weszli, i ponad kamieniem. A przy okazji, Sally... czy nie bdzie ci przeszkadza, jeli obejrzymy ciao? Pewno, pomylaa Angua; troszcz si o ni. Ja codziennie mam do czynienia z krwi. Sprbuj przej mil z moj wraliwoci na zapachy! Stara krew to nie problem, sir zapewnia Sally. I jest jej tu troch. Ale... Przypuszczam, e zorganizowali kostnic powiedzia szybko Marchewa. Rytuay mierci s do skomplikowane. Kostnica? Dla ciebie to jak dom z dala od domu, moja droga, warkn wewntrzny wilk Angui. Vurmy rozprzestrzeniay si, wyranie celowo pezy po cianie... Przykucna, by zbliy nos do podogi. Wyczuwam krasnoludy, duo krasnoludw, mylaa. Trudno wywcha trolle, zwaszcza pod ziemi. Krew na maczudze niczym kwiat.

Krasnoludzi zapach na maczudze, ale krasnoludzi zapach jest wszdzie... Wyczuwam... Zaraz, to co znajomego... Podoga pachniaa gwnie muem i iem. Wyrniay si odciski stp Marchewy, a take jej. Byo duo zapachu krasnoludw i nadal potrafia sabo wyczu ich niepokj. Czy zatem tutaj znaleli ciao? Ale ta plama bota, o tam, jest inna. Zostaa wdeptana w podoe, lecz pachniaa cakiem jak cika glina z okolic alei Kamienioomw. Kto mieszka przy alei Kamienioomw? Gwnie trolle... lad. Umiechna si w szarzejcym wolno mroku. A cay kopot ze ladami, jak mawia czsto pan Vimes, polega na tym, e tak atwo je zostawi. Kilkanacie takich obuzw mona spokojnie nosi w kieszeni. Ciemno odpywaa, poniewa wiato byo mocniejsze. Angua uniosa gow. Wielki, jasny symbol jarzy si na cianie w miejscu, gdzie wczeniej dotyka jej Marchewa. Przejecha po niej misem, pomylaa. I przybyy na uczt... Wrci Twardziec, z wlokcym si z tyu Helmutukiem. Dotar a do: Drzwi tutaj mona znowu otworzy, ale niestety... ...i urwa. To byy szczliwe vurmy. Wedug skali zielonkawego lnienia byy wrcz jaskrawe. Za Marchew pojawio si teraz janiejce koo przecite dwoma ukonymi liniami. Oba krasnoludy patrzyy na nie jak zaczarowane. No wic moe si przyjrzymy? zaproponowa Marchewa, najwyraniej nie dostrzegajc nic nadzwyczajnego w ich zachowaniu. My, niestety, woda... woda... nie cakiem szczelne... te drugie drzwi... troll spowodowa zalania... mamrota Twardziec, nie odrywajc wzroku od wiata. Ale mwicie, e moemy przynajmniej tamtdy przej? Marchewa grzecznie wskaza zamknite drzwi. Eee... No tak. Tak. Oczywicie. Helmutuk wyj klucz. Odblokowane koo dao si przekrci bez trudu. Angua a nadto wyranie dostrzegaa, jak minie na goych ramionach Marchewy napiy si i poruszyy, kiedy odciga metalowe drzwi. Och, nie, jeszcze nie, na pewno! Powinna mie jeszcze co najmniej dzie. To ten wampir, to przez ni stoi tam i tak niewinnie wyglda... Niektre czci ciaa Angui chciay zmieni si w wilka, natychmiast, eby si broni... Po drugiej stronie drzwi bya sala podparta supami. Pachniaa wilgoci i niedokoczeniem. Pod sufitem wieciy vurmy, ale podoe byo botniste i mlaskao pod stopami.

Angua zauwaya nastpne krasnoludzie drzwi na drugim kocu i po jednych w obu bocznych cianach. Wykopan ziemi wynosimy na wysypisko wyjani Twardziec. Hm... sdzimy, e troll dosta si wanie tamtdy. To niewybaczalne przeoczenie z naszej strony. Wci by wyranie zdenerwowany. I nikt tego trolla nie widzia? zdziwi si Marchewa, kopic nog w boto. Nie. Te komory s ju ukoczone. Kopacze odeszli gdzie indziej, ale po zdarzeniu przybiegli jak najszybciej. Uwaamy, e grag przyby tu, szukajc samotnoci. eby zgin z przypadkowej rki ohydztwa... Ten troll mia szczcie, prawda? wtrcia ostrym tonem Angua. Przypadkiem si tu zabka i akurat trafi na Combergniota? Marchewa butem zaczepi o co metalicznego. Odgarn jeszcze troch bota. Pooylicie tory? zdziwi si. Musielicie przerzuca sporo ziemi. Lepiej pcha, ni dwiga stwierdzi krtko Twardziec. Przygotowaem... Zaraz, a co to takiego? przerwa mu Marchewa. Przykucn i pocign co jasnego. Wyglda jak kawaek koci. Na sznurku. Tu jest mnstwo starych koci odpar Twardziec. Teraz... Ko z mlaniciem wysuna si z bota i wyszczerzya do nich w sabym wietle. Nie wyglda na bardzo star stwierdzi Marchewa. Angui wystarczy jeden wdech. To czaszka owcy owiadczya. Martwej od jakich trzech miesicy. Nastpny lad, dodaa w mylach. Wyrany i bardzo wygodny, akurat do znalezienia. Mg j zgubi troll stwierdzi Marchewa. Troll? Twardziec cofn si lkliwie. Nie takiej reakcji spodziewaa si Angua. Twardziec ju wczeniej by zdenerwowany, ale teraz, pod tymi wszystkimi warstwami, jego stan zblia si do paniki. Przecie mwi pan, e graga zaatakowa troll... Ale nigdy... nigdy tego nie widzielimy! Dlaczego nie znalelimy tej czaszki wczeniej? Moe on wrci? Wszystkie drzwi s zamknite przypomnia cierpliwie Marchewa. Prawda? Moe zamknlimy go tutaj z nami. Gos Twardca to by praktycznie skrzek. Ale wiedzielibycie przecie! Trolle tak jakby... wystaj. Musz wezwa strae! owiadczy Twardziec, cofajc si ku jedynym otwartym drzwiom. On moe by wszdzie! W takim razie moe pan wanie biegnie w jego stron zauwaya Angua. Twardziec znieruchomia na moment, po czym wyda z siebie cichy jk i pogna w ciemno. Helmutuk bieg tu za nim.

No wic jak waszym zdaniem nam poszo? spytaa Angua z przeraajcym umiechem. I co waciwie powiedziae mu po krasnoludziemu? Wiesz, e jestem krasnoludem w braterstwie wszystkich krasnoludw? Ehm... Z empatyczn pewnoci znasz mnie. Przestrzegam rytuaw krasnoludw. Czym/kim jestem? Jestem Brami zjednoczonymi powiedziaa wolno Sally. Brawo, modsza funkcjonariusz! pochwali Marchewa. To znakomite tumaczenie. Tak. Uksia kogo mdrego? spytaa Angua. Jestem czarnowstkowcem, sierancie odpara grzecznie Sally. I mam wrodzone zdolnoci jzykowe. A skoro zostalimy sami, kapitanie, czy mog powiedzie co jeszcze? Naturalnie zgodzi si Marchewa, sprawdzajc koo rygla na zamknitych drzwiach. Wydaje mi si, sir, e bardzo wiele rzeczy si tu nie zgadza. Jest co bardzo dziwnego w reakcji Twardca na t czaszk. Skd wzi mu si pomys, e ten troll cigle tu jest, cho mino tyle czasu? Troll, ktry dostanie si do krasnoludziej kopalni, moe narobi wielkich szkd, zanim zostanie powstrzymany wyjani Marchewa. Twardziec naprawd nie spodziewa si tej czaszki, sir upieraa si Sally. Syszaam, jak szybko bije mu serce. By przeraony. Ehm... i co jeszcze, sir. Jest tu wielu miejskich krasnoludw, sir. Dziesitki. Ich serca te wyczuwam. I szeciu gragw. Ich serca bij bardzo powoli. S te inne krasnoludy. Dziwne. I tylko kilka. Moe dziesiciu. Dobrze to wiedzie, modsza funkcjonariusz. Bardzo dzikuj. Pewnie. Nie wiem, jak sobie radzilimy, zanim przysza burkna Angua. Szybko przesza na drugi koniec wilgotnej komory, eby nie mogli zobaczy jej twarzy. Potrzebowaa wieego powietrza, nie tego wszechobecnego, zatchego smrodu piwnicy. W mylach krzyczaa bezgonie. Liga Wstrzemiliwoci? Ani kropli? Czy ktokolwiek wierzy w to choby przez chwil? Tylko e kady chcia da si oszuka, bo przecie wampiry s takie czarujce. Pewnie, e s! To element bycia wampirem! Jedyna metoda skonienia kogo, eby zosta na noc w straszliwym zamczysku! Kady wie, e lampart nie moe si pozby swoich ctek. Ale tutaj to co innego, wystarczy przypi sobie t gupi czarn wsteczk, nauczy si sw Kropla herbaty wystarczy i ludzie za kadym razem daj si nabra. A wilkoaki? C, to tylko smutne monstra, prawda? Niewane, e ycie jest codzienn walk z wewntrznym wilkiem, niewane, e przy kadej latarni trzeba si zmusza, by przej obok, niewane, e przy kadym irytujcym sporze trzeba z wysikiem tumi ch, by rozstrzygn go jednym kapniciem zbw... Niewane, poniewa wszyscy wiedz, e stworzenie bdce poczeniem czowieka i wilka to co w rodzaju psa. Psy powinny by grzeczne. Cz jej umysu krzyczaa, e to nieprawda, e to tylko ZNPT i zwyke efekty obecnoci wampira w pobliu, ale jako teraz, kiedy zapach wok niej stawa si tak silny, e niemal dotykalny, nie chciaa sucha. Chciaa wcha wiat, wic

praktycznie wpezaa do wasnego nosa. Przecie wanie dlatego znalaza si w stray, prawda? Ze wzgldu na swj nos. Nowy zapach, nowy zapach... Wyrane poszarzae bkity mchw, brzy i purpury starego cierwa, odcienie drewna i skry... nawet jako peny wilk nigdy nie smakowaa powietrza tak analitycznie jak teraz. Co jeszcze, ostre i chemiczne... Powietrze wypenia zapach wilgoci i krasnoludw. Ale te niewielkie lady przebijay si jak gos trbki przez requiem i formoway jedno... Troll wychrypiaa. Troll. Troll z pasem czaszek i gowlokami. Na slabie albo czym podobnym! Troll! Niemal szczekaa na zamknite drzwi. Otworzy! Tdy! Praktycznie nie potrzebowaa oczu ale zauwaya, e na metalowej powierzchni drzwi kto wyrysowa wglem koo przekrelone dwoma ukonymi liniami. Nagle obok znalaz si Marchewa. Mia przynajmniej tyle przyzwoitoci, eby nie pyta Jeste pewna?, ale od razu szarpn za wielkie koo. Drzwi byy zamknite. Nie sdz, eby za nimi bya woda stwierdzi. Naprawd? wykrztusia Angua. Wiesz przecie, e... nie chcieli nas tam dopuci... Marchewa odwrci si i zobaczy, jak biegnie w ich stron oddzia krasnoludw. Kieroway si ku drzwiom, jakby wcale nie dostrzegajc obecnoci stranikw. Nie pozwl im wej pierwszym sykna Angua przez zacinite zby. Trop jest... saby! Marchewa doby miecza, a drug rk unis do gry odznak. Stra Miejska! hukn. Opucie bro, jeli mona prosi! Dzikuj! Oddzia zwolni, co oznaczao zgodnie z natur rzeczy e ci z tyu wpadli na tych wahajcych si w przednich szeregach. To miejsce przestpstwa oznajmi Marchewa. A ja nadal jestem wytapiaczem! Panie Twardziec, jest pan tam? Ma pan wartownikw po tamtej stronie drzwi? Twardziec przecisn si midzy krasnoludami. Nie, raczej nie powiedzia. Czy ten troll nadal si za nimi chowa? Marchewa zerkn na Sally, ktra wzruszya ramionami. Wampiry nigdy nie wyrobiy w sobie umiejtnoci nasuchiwania trollowych serc. To nie miao sensu. Moliwe, ale nie sdz rzek Marchewa. Prosz je otworzy. Moemy jeszcze znale tam jaki trop. Kapitanie Marchewa, wie pan chyba, e najwaniejsze jest zawsze bezpieczestwo kopalni! owiadczy Twardziec. To oczywiste, e musi pan podj pocig. Ale najpierw trzeba otworzy te drzwi i upewni si, e nie ma za nimi adnego zagroenia. Musi pan da nam t moliwo. Pozwl szepna Angua. Bd mie wyraniejszy zapach. Nic mi nie grozi. Marchewa kiwn gow. Dobra robota szepn w odpowiedzi.

Pod skr poczua, e ogon ma ochot zamerda. Chciaa Marchew poliza po twarzy. Teraz psia jej cz zajmowaa si myleniem. Dobry pies. To wane, eby by dobrym psem. Marchewa odcign j na bok, kiedy dwa krasnoludy stanowczym krokiem podeszy do drzwi. Ale on ju dawno znikn mrukna, kiedy zbliyy si dwa nastpne. Zapach ma co najmniej dwanacie godzin... Co oni robi? mrukn ze zdziwieniem Marchewa, gwnie do siebie. Te dwa nowe krasnoludy od stp do gw okrywaa skra, jak Twardca, ale oba nosiy na wierzchu kolczugi; pozbawione wszelkich ozdb hemy osaniay im cae twarze i gowy, pozostawiajc otwart tylko wsk szczelin na oczy. Kady z nich mia na plecach duy czarny pakunek, a przed sob trzyma lanc. Och, nie... jkn Marchewa. Chyba nie tutaj... Pad krtki rozkaz i drzwi otworzyy si, odsaniajc jedynie ciemno. Lance pluny ogniem dugimi, tymi jzykami pomienia, a czarne krasnoludy szy za nimi powoli. Powietrze wypeni ciki, tusty dym. Angua zemdlaa. *** Ciemno... Sam Vimes brn pod gr, miertelnie zmczony. Byo ciepo, cieplej, ni si spodziewa. Pot szczypa go w oczy. Woda chlupaa pod nogami i buty lizgay si w bocie. A przed nim, w grze zbocza, krzyczao dziecko. Wiedzia, e sam te krzyczy. Sysza oddech wiszczcy w krtani, czu, e porusza wargami, ale nie sysza sw, ktre powtarza raz za razem. Ciemno oblewaa go jak zimny tusz. Jej wici cigny jego umys i ciao, spowalniay go, wloky z powrotem... A teraz zaatakoway pomieniami... Vimes zamruga i zorientowa si, e patrzy w kominek. Pomienie faloway spokojnie. Zaszelecia suknia to Sybil wrcia do pokoju, usiada i signa po robtk. Vimes przyglda si jej tpo. Cerowaa jego skarpety. Mieli suce, a ona cerowaa mu skarpety. Zreszt przecie nie brakoby im pienidzy, gdyby nawet codziennie kupowa now par. Ale Sybil jako wbia sobie do gowy, e to obowizek ony, wic cerowaa. Z jakiego niezrozumiaego powodu byo to krzepice. Szkoda tylko, e tak naprawd cerowanie jej nie wychodzio, wic w skarpetach Sama pity byy wielkimi szramami wypenionymi przecinajcymi si wknami weny. Nosi je jednak i nigdy o tym nie wspomina. Bro, ktra strzela ogniem powiedzia wolno. Tak, sir przyzna Marchewa. Krasnoludy maj bro, ktra strzela ogniem.

Gbinowcy uywaj takich lanc, eby powodowa wybuchy gazu kopalnianego wyjani kapitan. Nie mylaem, e zobacz je tutaj. To jest bro, jeli jaki dra z niej do mnie celuje! stwierdzi Vimes. Ile gazu spodziewaj si znale pod Ankh-Morpork? Sir, nawet rzeka si zapala w czasie letnich upaw. No dobrze, dobrze, przyznaj zgodzi si niechtnie Vimes. Prosz dopilnowa, by rozesza si taka wiadomo. Do kadego, kogo zobaczymy z czym takim na powierzchni, bdziemy najpierw strzela, a potem nie bdzie ju sensu o nic pyta. Na bogw, tego tylko nam trzeba... Macie jeszcze co do przekazania, kapitanie? No wic potem pokazali nam ciao Combergniota powiedzia Marchewa. Co mog powiedzie? Na przegubie mia draht, ktry go identyfikowa, a jego skra bya blada. Mia potworn ran w tyle gowy. Mwili, e to Combergniot. Nie mog tego udowodni. Mog tylko stwierdzi, e nie zgin tam, gdzie powiedzieli, e zgin, ani wtedy, kiedy powiedzieli, e zgin. Dlaczego? zdziwi si Vimes. Krew, sir wyjania Sally. Tam wszdzie powinna by krew. Przyjrzaam si ranie. To, co trafia w gow ta maczuga, byo ju trupem. I nie zgin w tym tunelu. Vimes kilka razy odetchn gboko. Dowiedzia si tylu niedobrych rzeczy, e powinien przyjmowa je po jednej zgrozie naraz. Niepokoj si, kapitanie rzek. Wie pan dlaczego? Bo mam przeczucie, e cakiem niedugo zostan poproszony, by potwierdzi istnienie dowodw na to, i troll popeni ten czyn. A to, przyjacielu, bdzie jak ogoszenie wybuchu wojny. Kaza nam pan zbada t spraw... Tak, ale nie spodziewaem si, e przyjdziecie z niewaciwymi rezultatami! Caa ta sprawa mierdzi! Glina z alei Kamienioomw bya tam podrzucona, co? Musiaa by. Trolle rzadko wycieraj nogi, ale nosi boto na podeszwach przez cay dzie? Nie ma szans. No i nie zostawiaj swoich maczug mrukn Vimes. Czyli sprawa jest ustawiona. A tymczasem okazuje si, e tam naprawd by troll! Angua bya pewna? Oczywicie, sir zapewni Marchewa. Zawsze ufalimy jej nosowi. Prosz o wybaczenie, sir, ale musiaa i zaczerpn wieego powietrza. Wytaa wszystkie zmysy, a potem wcigna pene puca tego dymu. Wyobraam sobie. Niech to pieko, myla Vimes. Bylimy ju na takim etapie, na ktrym mogem powiedzie Vetinariemu, e wszystko to wyglda jak le przygotowana robota od wewntrz, upozorowana na atak trolla. I nagle odkrywamy, e by tam troll. Ha! Oto jak mona wierzy dowodom... Sally chrzkna uprzejmie.

Twardziec by zaskoczony i przeraony, kiedy kapitan znalaz czaszk, sir powiedziaa. Nie udawa. Jestem tego pewna. Bliski omdlenia ze zgrozy. Tak samo zreszt Helmutuk, przez cay czas. Dzikuj wam, modsza funkcjonariusz rzuci ponuro Vimes. Podejrzewam, e czubym si tak samo, gdybym zszed tam z megafonem i wrzasn: Hej, chopaki, witamy w powtrce doliny Koom! Chodcie, rozegramy j tutaj, w miecie!. Nie wydaje mi si, eby to byo dobre porwnanie, sir uzna Marchewa. No tak. Skoro ju pan o tym wspomnia, to pewnie starabym si by bardziej subtelny. I byaby to przynajmniej szesnasta z okrelanych jako bitwa w dolinie Koom cign Marchewa. A nawet siedemnasta, jeli doliczy t na przeczy Vilinus, cho to bya raczej potyczka. Tylko trzy z nich miay miejsce w oryginalnej dolinie Koom, tej uwiecznionej na obrazie Rascala. Podobno jest cakiem dokadny. Oczywicie, Rascal malowa go przez wiele lat. Niezwyke dzieo zauwaya Sybil, nie unoszc wzroku znad cerowania. Wiecie, naleao kiedy do mojej rodziny, zanim przekazalimy je muzeum. Czy postp nie jest czym cudownym, kapitanie? spyta Vimes, wlewajc w te sowa moliwie duo sarkazmu, poniewa Marchewa z trudem go rozpoznawa. Kiedy bdziemy mieli wasn dolin Koom, nasz przyjaciel Otto w cigu uamka sekundy wykona kolorowy ikonogram. Cudownie. Wiele czasu mino, odkd ostatni raz to miasto zostao spalone do goej ziemi. Powinien rzuci si do akcji. Dawno temu pewnie by tak zrobi. Ale teraz powinien moe wykorzysta cenne chwile, by jeszcze przed rzuceniem si pomyle, co chce zrobi. Prbowa. Nie myl o tej sytuacji jak o jednym wielkim wiadrze penym wy. Myl o jednym wu naraz. Sprbuj jako je rozplta. A wic co zrobi najpierw? Wszystko. No dobrze, sprbujemy inaczej. O co chodzi z tymi znakami grniczymi? zapyta. Helmutuk tak jakby narysowa taki dla mnie. Widziaem podobne na cianie. I pan te taki zrobi. Nastpujca ciemno. Tak. Jest nabazgrany wszdzie w korytarzach. Co oznacza? Ostrzeenie, e stanie si co strasznego wyjani z powag Marchewa. No wic jeli ktry z tych maych drani choby wyjrzy na powierzchni z t ogniow broni w rku, bdzie to prawda. Ale chce pan powiedzie, e rysuj ostrzeenie na cianach? Marchewa przytakn. Musi pan zrozumie, czym jest krasnoludzia kopalnia, sir. To jakby... ...emocjonalna cieplarnia tak Vimes to pojmowa, chocia aden krasnolud tak by jej nie okreli. Ludzie dostaliby obdu, gdyby musieli tak y: w ciasnocie, bez adnej prywatnoci, bez prawdziwej ciszy, widzc codziennie te same twarze, przez lata. A e

wszdzie leao sporo ostrej broni, tylko kwesti czasu byo, by sklepienia zaczy ocieka krwi. Krasnoludy nie dostaway obdu. Pozostaway zamylone, powane, skupione na pracy. Ale rysoway znaki. Przypominao to nieoficjalne gosowanie poprzez graffiti. Wyraenie swojej opinii o tym, co si dzieje. W ciasnocie kopalni kady problem by problemem wszystkich, napicie przeskakiwao od krasnoluda do krasnoluda. Znaki byy uziemieniem. Daway ujcie, uwolnienie, sposb okazania swoich uczu bez dranienia nikogo (z powodu tej ostrej broni). Nastpujca Ciemno ze strachem oczekujemy tego, co nastpi. Inne tumaczenie mogoby brzmie: Okacie skruch, grzesznicy! Setki run oznaczaj ciemno mwi Marchewa. Niektre oczywicie nale do zwykego krasnoludziego, na przykad Duga Ciemno. Jest ich bardzo wiele. Ale niektre s... Mistyczne? podpowiedzia Vimes. Niewyobraalnie mistyczne, sir. Powstay o nich ksigi, wiele ksig. A to, jak krasnoludy myl o ksigach i sowach, i runach... No, nie uwierzyby pan, sir. No... Uwaaj, e wiat by spisany. Wszystkie sowa maj ogromn moc. Zniszczenie ksiki jest dla gbinowca gorsze ni morderstwo... Domyliem si tego zapewni Dyurny Klasowy Vimes. I niektrzy gbinowcy wierz, e te mroczne znaki s prawdziwe. No wiesz, skoro widzimy napis na cianie... Prawdziwe w sensie ywe, sir ucili Marchewa. Jakby istniay gdzie w gbi, w ciemnoci pod wiatem, i to one sprawiay, e zostaj napisane. Jest Czekajca Ciemno... to ciemno, ktra wypenia nowy szyb. Zamykajca Ciemno... o tej nic nie wiem, ale jest rwnie Otwierajca Ciemno. Oddychajca Ciemno, raczej rzadka. Woajca Ciemno, bardzo niebezpieczna. Mwica Ciemno, Chwytajca Ciemno... Tajemna Ciemno... t widziaem. Wszystkie mog by. Ale Nastpujca Ciemno to bardzo niedobry znak. Syszaem kiedy, jak starsze krasnoludy o tym rozmawiay. Mwiy, e moe pogasi lampy i jeszcze gorzej. Jeli ludzie zaczynaj rysowa ten znak, sytuacja staa si bardzo niedobra. To wszystko bardzo ciekawe, ale... W tej kopalni wszyscy s zdenerwowani jak demony. Napici jak liny. Angua mwia, e potrafi to wyczu, ale i ja potrafiem, sir. Dorastaem w kopalni. Kiedy co jest nie tak, kady to apie. W takie dni, sir, mj ojciec zwykle przerywa wszystkie prace grnicze. Zbyt wiele zdarza si wtedy wypadkw. I powiem szczerze, sir, tutaj krasnoludy szalej z niepokoju. Wszdzie wida znaki Nastpujcej Ciemnoci. Prawdopodobnie grnicy, ktrych zatrudnili po przybyciu tutaj, czuj, e jest co bardzo niedobrego, a jedyn moliw dla nich reakcj jest taki znak. Hm, zabili ich gwnego graga...

Wyczuwam atmosfer kopalni, sir. Kady krasnolud wyczuwa. Ona a cuchnie strachem, groz i straszn niepewnoci... A s w Gbi rzeczy jeszcze gorsze od Nastpujcej Ciemnoci. Vimes przez moment mia wizj mciwej ciemnoci wzbierajcej w jaskiniach jak fala, szybciej ni zdoa ucieka czowiek... To gupie. Przecie ciemnoci nie wida. Chocia zaraz... Czasami wida. Za dawnych czasw, kiedy cigle mia nocne suby, pozna wszystkie odcienie ciemnoci. I czasami trafiaa si tak gsta, a czowiek mia wraenie, e musi si przez ni przeciska. To byy te noce, kiedy konie si poszyy, psy skomlay, a w dzielnicy rzeni zwierzta wyryway si z zagrd. Pojawiay si niewytumaczalnie, tak samo jak noce cakiem jasne i srebrzyste, chocia na niebie nie wieci ksiyc. Vimes nauczy si wtedy, by nie uywa swojej maej straniczej latarenki. Tylko olepiaa. Czowiek patrzy w ciemno, dopki nie mrugna. Wygrywa pojedynek spojrze. Troch si w tym gubi, kapitanie przyzna Vimes. Nie wychowywaem si w kopalni. Czy te znaki si pojawiaj, poniewa krasnoludy myl, e wydarzy si co zego i chc temu zapobiec, czy myl, e kopalnia zasuguje na co zego, czy moe chc, eby co zego si wydarzyo? To moe by wszystko naraz. Marchewa si skrzywi. Kiedy w kopalni le si dzieje, uczucia bywaj bardzo gwatowne. Wielkie nieba! Och, bywa strasznie, sir. Moe mi pan wierzy. Ale nikt nigdy nie narysowaby najgorszego ze znakw, chcc, by si zdarzy. Zreszt samo rysowanie nic nie da. Trzeba pragn, by to si stao, pragn do ostatniego tchu. A jaki to znak? Och, nie chce pan tego wiedzie, sir. Chc, przecie spytaem. Nie. Naprawd pan nie chce, sir. Naprawd. Vimes mia ju zacz krzycze, ale powstrzyma si i zastanowi. Waciwie nie, chyba faktycznie nie chc ustpi. Tu chodzi o histeri i mistycyzm. To tylko dziwaczny folklor. Krasnoludy w to wierz. Ja nie. Zatem, kapitanie... jak pan skoni vurmy, eby uoyy ten znak? To atwe, sir. Wystarczy posmarowa cian kawakiem misa. Dla vurmw to prawdziwa uczta. Chciaem troch potrzsn Twardcem. Chciaem, eby si zdenerwowa, tak jak mnie pan uczy. I pokaza, e wiem o znakach. Jestem przecie krasnoludem. Kapitanie, pora nie jest chyba odpowiednia, eby pana przekonywa, lecz... Och, wiem, e ludzie si miej. Szeciostopowy krasnolud? Ale wie pan, sir, by czowiekiem znaczy po prostu mie ludzkich rodzicw. To atwe. By krasnoludem to niekoniecznie mie krasnoludzich rodzicw, cho to niezy pocztek. Chodzi raczej o pewne

ceremonie. Przestrzegaem ich. Dlatego jestem czowiekiem i krasnoludem. Gbinowcom trudno si z tym pogodzi. Znowu mistyka, co? zapyta ze znueniem Vimes. O tak, sir. Marchewa zakaszla. Vimes rozpozna to szczeglne kaszlnicie. Oznaczao, e kapitan ma ze wieci i zastanawia si, jak je uoy, by zmieciy si w dostpnej w gowie komendanta przestrzeni jeszcze-niedostawania-szau. Prosz mwi, kapitanie. Ehm... Pojawi si ten maluch. Marchewa otworzy do. Chochlik Gooseberry usiad. Pdziem przez ca drog, Wstaw Swoje Imi oznajmi z dum. Zauwaylimy go, jak bieg wzdu rynsztoka wyjani Marchewa. Nietrudno byo, bo jarzy si bladozielono... Vimes wyj z kieszeni pudeko i pooy je na pododze. Chochlik wlaz do rodka. Ooo, jak przyjemnie westchn. Nie mwicie mi tylko o szczurach i kotach! Goniy ci? zdziwi si Vimes. Przecie jeste istot magiczn! One tego nie wiedz! burkn chochlik. Co to ja... A tak. Pytae mnie o usuwanie nocnych nieczystoci, Wstaw Swoje Imi. Przez ostatnie trzy miesice adunek dodatkowych szambowozw dawa rednio czterdzieci ton co noc. Czterdzieci ton? To by wypenio duy pokj! Czemu nic o tym nie wiedzielimy? Wiedziae, Wstaw Swoje Imi. Tylko e one wyjeday wszystkimi bramami, wic prawdopodobnie aden stranik nie widzia nigdy wicej ni jednego czy dwch dodatkowych wozw. No tak, ale co noc pojawiay si w raportach! Dlaczego nie zauwaylimy? Zapado niezrczne milczenie. Chochlik odchrzkn. Nikt tych raportw nie czyta, Wstaw Swoje Imi. S chyba tym, co w naszym fachu nazywamy dokumentami tylko do zapisu. Ale kto chyba powinien je czyta! zirytowa si Vimes. Znowu zapada cisza. Wydaje mi si, e ty, kochanie powiedziaa Sybil, skupiona na cerowaniu. Ja tam dowodz! zaprotestowa Vimes. Tak, kochanie. O to wanie chodzi. Nie mog caego czasu powica na przekadanie papierw! Wic wyznacz kogo innego, eby to robi, kochanie. Mog? Tak jest, sir potwierdzi Marchewa. Pan dowodzi. Vimes zerkn na chochlika, ktry umiechn si z entuzjazmem. Czy mgby przejrze moj tac z dokumentami przychodzcymi...

Podog mrukna Sybil. ...i powiedzie, co tam jest wanego? Z radoci, Wstaw Swoje Imi. Mam tylko jedno pytanie, Wstaw Swoje Imi. Co jest wane? No... fakt, e szambonurkowie wywo z miasta o wiele wicej nieczystoci, jest naprawd wany, nie mylisz? Nie mam pojcia, Wstaw Swoje Imi odpar chochlik. Ja w sensie cisym nie myl. Ale przypuszczam, e gdybym miesic temu zwrci na ten fakt twoj uwag, kazaby mi wetkn gow w kaczy kuper. To prawda. Vimes pokiwa gow. Pewnie bym kaza. Kapitanie? Sir! Marchewa wyprostowa si na krzele. Jaka jest sytuacja na ulicach? Gangi trolli wczyy si po miecie przez cay dzie. Teraz liczne krasnoludy krc si w okolicach placu Sator, a znaczna liczba trolli gromadzi si przy placu Pknitych Ksiycw. O jak wielkich grupach mwimy? Okoo tysica, liczc oglnie. Wszyscy pili, naturalnie. Czyli akurat w nastroju do bjki? Tak, sir. Akurat dosy pijani, by zachowywa si gupio, ale zbyt trzewi, by si przewraca. Interesujce spostrzeenie, kapitanie mrukn Vimes w zadumie. Tak, sir. Podobno maj zacz o dziewitej. Jak rozumiem, dokonano pewnych ustale. W takim razie uwaam, e przed zmierzchem bardzo duo glin powinno si znale na Chrupie, pomidzy nimi. Jak sdzisz? Przekacie wiadomo na komisariaty. Ju to zrobiem, sir zapewni Marchewa. I postarajcie si o jakie barykady. Zorganizowaem to, sir. Wezwalicie specjalnych? Godzin temu przesaem wiadomo, sir. Vimes si zawaha. Musz tam by, kapitanie. Powinnimy mie wystarczajc liczb ludzi, sir. Ale nie bdziecie mieli wystarczajcej liczby komendantw odpar Vimes. Kiedy jutro Vetinari przecignie mnie po rozarzonych wglach z powodu powanych rozruchw w centrum miasta, nie chc mu tumaczy, e wanie spdzaem cichy wieczr w domu. Obejrza si na on. Przepraszam, Sybil. Lady Sybil westchna.

Chyba porozmawiam z Havelockiem na temat godzin pracy, do jakich ci zmusza owiadczya. To wcale na ciebie dobrze nie wpywa. Sam wiesz. Taka praca, moja droga. Przykro mi. Kazaam w kuchni przygotowa ci termos zupy. Naprawd? Oczywicie. Znam ci, Sam. I jeszcze torb z kanapkami. Kapitanie Marchewa, ma pan dopilnowa, eby zjad jabko i banana. Doktor Lawn twierdzi, e musi je co najmniej pi owocw albo warzyw dziennie! Vimes patrzy nieruchomo na Marchew i Sally, starajc si przekaza ostrzeenie, e pierwszego funkcjonariusza, ktry si umiechnie albo wspomni komu o tym kiedykolwiek, kiedykolwiek... czekaj naprawd cikie chwile. A przy okazji, keczup nie jest warzywem dodaa Sybil. Nawet ten zaschnity na czubku butelki. No... na co jeszcze czekacie? *** Jest co jeszcze, sir... Nie chciaem o tym mwi przy lady Sybil powiedzia Marchewa, gdy szybko szli w stron Yardu. Ehm... Hitherto nie yje. Kto to jest Hitherto? Modszy funkcjonariusz Horacy Hitherto, sir. Wczoraj wieczorem uderzony w ty gowy. Kiedy bylimy na tym mityngu. Kiedy nastpiy, te... zamieszki. Wysany do Darmowego Szpitala. O bogowie... westchn Vimes. Wydaje si, e min ju tydzie. By w stray dopiero par miesicy... W szpitalu powiedzieli, e jego mzg umar, sir. Jestem pewien, e zrobili wszystko, co moliwe. A czy my take? zastanawia si Vimes. Ale to bya oglna bijatyka, brukowiec nadlecia znikd. Mg trafi mnie, mg trafi Marchew. Ale trafi tego dzieciaka. Co powiem jego rodzicom? Zgin podczas penienia obowizkw? Ale te obowizki nie powinny obejmowa powstrzymywania bandy zidiociaych obywateli przed wymordowaniem innej bandy zidiociaych obywateli. Wszystko wymkno si spod kontroli. Jest nas za mao. A teraz jest nas jeszcze o paru mniej. Musz jutro i pogada z jego mam i ta... zacz, a wtedy jego ociaa pami wreszcie zaskoczya. Czy on ma... mia brata w stray? Tak, sir potwierdzi Marchewa. Modszy funkcjonariusz Hektor Hitherto, sir. Zacignli si razem. Pracuje na Flaku.

Wic zap jego sieranta i przeka, e Hektor ma dzisiaj zakaz wychodzenia na ulic, jasne? Chc, eby si zapozna z rozkoszami dokumentacji. W piwnicy, jeli to moliwe. I w bardzo grubym hemie na gowie. Rozumiem, sir. Co z Angu? Dojdzie do siebie, kiedy troch poley, sir. Ta kopalnia mocno ni wstrzsna. Naprawd, naprawd mi przykro... zacza Sally. Nie wasza wina, modsza funkcjonariusz... Sally uspokoi j Vimes. Moja. Wiedziaem, co si dzieje midzy wampirami i wilkoakami, ale potrzebowaem na dole was obu. To jedna z tych trudnych decyzji... Sugeruj, ebycie wzili sobie wolny wieczr. Nie, to rozkaz. Dobrze si spisalicie pierwszego dnia. A teraz zcie gdzie gow... czy co tam jeszcze. Odprowadzili j wzrokiem, nim ruszyli dalej. Jest bardzo dobra, sir przyzna Marchewa. Szybko si orientuje. Tak, bardzo szybko. Widz, e bdzie przydatna przyzna zamylony Vimes. Czy nie wydaje si to panu dziwne, kapitanie? Wyskakuje znikd, akurat kiedy jest potrzebna? Mieszka w Ankh-Morpork od kilku miesicy przypomnia Marchewa. A Liga za ni rczy. Kilka miesicy to mniej wicej taki sam okres, jaki przebywa tutaj Combergniot zauway Vimes. A gdyby kto chcia si czego dowiedzie, to nie jestemy z instytucj, w ktrej warto si znale. Moemy oficjalnie wtyka nosy w rne sprawy. Sir, nie sdzi pan chyba... Och, nie wtpi, e jest czarnowstkowcem, lecz wtpi, by jaki wampir zjawi si tu a z berwaldu tylko po to, eby gra na wiolonczeli. No ale jednak, jak sam pan mwi, robi dobr robot. Przez chwil Vimes wpatrywa si w pustk, po czym zapyta: Czy jeden z naszych specjalnych nie pracuje dla kompanii sekarowej? To bdzie Andy Hancock, sir. Na bogw... Chodzi panu o Dwumiecznika? O niego, sir. Ostry chopak. Tak, widziaem kwity. Manekin szkoleniowy wytrzymuje zwykle par miesicy, kapitanie. Nikt nie powinien w p godziny porba trzech! Bdzie teraz w Yardzie, sir. Chce pan z nim porozmawia? Nie. Ty z nim porozmawiasz. Vimes zniy gos. Marchewa rwnie. Szeptali przez chwil. Potem Marchewa odezwa si goniej: Czy to cile legalne, sir? Nie widz powodw. Przekonajmy si, co? Nie prowadzilimy tej krtkiej rozmowy, kapitanie.

Zrozumiano, sir. Na bogw, byo o wiele lepiej, kiedy stawalimy tylko we czterech przeciwko temu wciekle wielkiemu smokowi, myla Vimes, kiedy szli dalej ulic. Pewnie, par razy niewiele brakowao, eby nas spali ywcem, ale przynajmniej nic si nie komplikowao. To by naprawd ogromny smok. Widzielimy, e si zblia. Nie wyskakiwa nagle z polityk. Zanim dotarli do Pseudopolis Yard, zacz pada drobny, przenikliwy deszcz. Vimes z najwysz niechci musia przyzna, e Marchewa jest dobrym organizatorem. Na komendzie panowa ruch. Z dawnej fabryki lemoniady wyjeday cae wozy to-czarnych barier. Stranicy docierali tu wszystkimi ulicami. Tym razem naprawd przygotowaem wszystkie rodki, sir zapewni Marchewa. Uznaem, e to wane. Susznie, kapitanie pochwali go Vimes, kiedy tak stali niby ostatnie wyspy w powodzi. Ale chyba pozosta pewien drobiazg dotyczcy planowania na przyszo, ktry mg pan przeoczy. Naprawd, sir? zdziwi si Marchewa. Myl, e zajem si wszystkim. Vimes klepn go w rami. Prawdopodobnie nie tym powiedzia. I doda, ale ju tylko do siebie: Poniewa, kapitanie, nie jest pan draniem. *** W oszoomieniu i bez celu troll wdruje po wiecie... W gowie Cegy naprawd dzwonio. Nie chcia tego robi, ale wpad w ze towarzystwo. Czsto wpada w ze towarzystwo, uwiadomi sobie, cho czasami cay dzie musia go szuka. Bo by absolutn ofiar. Troll bez klanu czy gangu, nawet przez inne trolle uwaany za tpaka, musia korzysta z kadego zego towarzystwa, na jakie zdoa trafi. W tym przypadku spotka Totalnie Szlak, Tucznia i Duego Marmura, no i atwiej byo si z nimi zabra, ni postanowi, e nie, a potem oni spotkali si z innymi trollami i teraz... Mona na to popatrze tak, myla, kiedy czapa z nimi i piewa pieni gangw, troch spniajc rytm, bo nie zna sw... Pewno, e tkwi w rodku tego tumu trolli to nie to, co si ukrywa, jasna sprawa. Ale Totalnie Szlaka powiedzia, e podobno stra te szuka trolla, co by na dole w tej kopalni, nie? A jak tak dobrze pomyle, to najlepsza kryjwka dla trolla, nie, jest w kupie innych trolli. No bo stra bdzie pcha nosy do tych piwnic, gdzie siedz prawdziwe ze trolle, nie, a tutaj nie bd szuka. A jakby tak chcieli, nie, i jakby ruszyli go choby palcem, to ci bracia trolle mu pomog. W najwikszej gbi serca nie by pewien tego ostatniego. Jego zapewne ujemne IQ, cakowity brak wiarygodnoci na ulicy, a przede wszystkim niezmienna skonno, by wciga, wsysa, poyka albo gry wszystko, co obiecywao, e mzg mu zaiskrzy,

oznaczay, e by odrzucany nawet przez gang Nie Mamy Pomysu na Nazw z ulicy Dziesitego Jajka, podobno tak ociay umysowo, e jeden z ich czonkw by kawakiem betonu na linie. Nie, trudno sobie wyobrazi trolla, ktry by si przejmowa losem Cegy. Ale w tej chwili byli brami, a dodatkowo jedyn zabaw w miecie. Szturchn trolla z czaszkami na szyi, zdobionego graffiti, poronitego mchem i wlokcego cik maczug, maszerujcego stoicko obok. Szaclun, bro powiedzia, zaciskajc pokryt strupami pi. Czemu nie pjdziesz si ghugh, Cega, ty kawaku koprolitu? wymrucza troll. Ju lec! zgodzi si Cega. *** Gwna sala bya gsto zatoczona, ale Vimes, rozpychajc si i pokrzykujc, dotar do biurka dyurnego, ktre znajdowao si w stanie oblenia. To wyglda gorzej, ni jest, sir! zawoaa Cudo, przekrzykujc gwar. Detrytus i funkcjonariusz Bluejohn s teraz na Chrupie, razem z trzema golemami. Zaczlimy rozstawia bariery! Obie grupy s za bardzo zajte wzmacnianiem bojowego nastroju! Dobra robota, sierancie! Cudo pochylia si do niego i zniya gos. Vimes musia trzyma si biurka, by nie porwa go tum. Fred Colon rejestruje specjalnych w starej fabryce lemoniady, sir. A o pana pyta pan de Worde z Pulsu. Przepraszam, sierancie, ale nie dosyszaem ostatniej kwestii! odpowiedzia gono Vimes. Fabryka lemoniady, tak? W porzdku! Odwrci si i niemal potkn o pana A.E. Pesymala, ktry trzyma rwny plik papierw. Ach, wasza askawo, mam tu kilka drobnych spraw, ktre chciabym z panem omwi. Vimes rozdziawi usta. I uwaa pan, e to odpowiednia chwila? wykrztusi w kocu, wyrwany z osupienia zderzeniem z funkcjonariuszem nioscym wizk mieczy. No wic tak, gdy natrafiem na kilka problemw proceduralnych i finansowych odpar spokojnie A.E. Pesymal. I uwaam, e to niezwykle istotne, bym dokadnie zrozumia, co... Vimes umiechn si przeraajco i chwyci go za rami. Tak! Susznie! Absolutnie! zawoa. Mj drogi panie Pesymal, co ja myl? Musi mnie pan zrozumie! Prosz za mn!

Na wp wywlk oszoomionego inspektora tylnymi drzwiami, po drodze przez podwrze unis go z ziemi i odsun z drogi toczcego si wzka, a potem wepchn na dziedziniec starej fabryki, gdzie przygotowywali si specjalni. Formalnie byli obywatelsk milicj, ale jak zauway Fred Colon lepiej niech zsikuj si tutaj, ni eby byli tam i sikali na nas. Funkcjonariusze specjalni byli mczyznami zwykle ktrzy mogli peni sub jako gliny w sytuacjach bezporedniego zagroenia, ale zostali wykluczeni z formalnego czonkostwa w stray z powodu ksztatu, zawodu, wieku albo niekiedy mzgu. Wielu zawodowcw za nimi nie przepadao, Vimes jednak doszed ostatnio do wniosku, e kiedy naprawd trzeba pchn sprawy naprzd, lepiej, eby wspobywatele pchali razem z nimi. A skoro tak, to lepiej ich nauczy, jak si trzyma miecz, aby odcita niezrcznie rka nie naleaa do niego. Vimes cign A.E. Pesymala za sob, a dotar do Freda Colona. Sierant wydawa hemy jednego rozmiaru, ktre wcale nie pasoway na wszystkich. Mam dla ciebie nowego czowieka, Fred oznajmi Vimes. Pan A.E. Pesymal albo po prostu A.E., jeli zdoa si z kim zaprzyjani. Jest rzdowym inspektorem. Wydaj mu ekwipunek, peen zestaw, i nie zapomnij o tarczy. Nasz A.E. chce zrozumie policj, wic uprzejmie zgosi si jako penicy obowizki funkcjonariusza przy barierach, razem z nami. A ponad gow A.E. Pesymala mrugn do Freda bardzo wyranie i znaczco. Aha, to wietnie. W migotliwym blasku pomieni Fred umiechn si niewinnie jak czowiek, ktry ma wanie zmieni czyje ycie w niewielki tygiel bulgoczcej zgrozy. Pochyli si nad blatem. Wiecie, jak si uywa miecza, penicy obowizki funkcjonariusza Pesymal? zapyta i opuci inspektorowi na gow hem, ktry a si zakrci. No wic ja waciwie... zacz inspektor, kiedy sierant przysun mu bardzo stary miecz, a po nim cik pak. No a tarcza? Jak sobie radzicie z tarcz? Fred pchn za mieczem taki wanie duy element wyposaenia. Ja waciwie nie chciaem... powtrzy A.E. Pesymal, prbujc utrzyma miecz i pak, i upuszczajc jedno i drugie, a potem miecz, pak i tarcz, i upuszczajc wszystko. A dacie rad przebiec pidziesit sni w dziesi sekund? W tym? cign Fred. Poszarpana kolczuga niczym worek wy zsuna si powoli z blatu i wyldowaa na byszczcych bucikach A.E. Pesymala. Uhm, nie sdz... A sta bez ruchu i biega do toalety bardzo szybko? spyta Fred. Zreszt niewane, szybko si nauczycie. Vimes obrci inspektora, podnis trzydzieci pi funtw przeartej rdz kolczugi i rzuci mu w ramiona, a A.E. Pesymal zgi si wp.

Przedstawi pana niektrym obywatelom, ktrzy bd dzisiaj walczy z panem rami w rami, dobrze? zaproponowa, gdy may czowieczek kutyka za nim nerwowo. To jest Willikins, mj kamerdyner. adnych zaostrzonych pensw w kapeluszu, Willikins? Nie, sir zapewni Willikins, przygldajc si walczcemu z ekwipunkiem A.E. Pesymalowi. Mio to sysze. To jest penicy obowizki funkcjonariusza Pesymal. Vimes mrugn. To zaszczyt was pozna, penicy obowizki funkcjonariusza, sir rzek z powag Willikins. Teraz, kiedy sir jest z nami, jestem przekonany, e niegodziwcy szybko znikn. Czy sir mia ju okazj walczy sir-na-jednego z trollem? Zatem drobna rada, sir. Najwaniejsze to stan przed nim i uchyli si przed pierwszym ciosem. One zawsze si odsaniaj, wic sir moe wtedy skoczy szybko naprzd i wybra odpowiedni dla sira cel. Eee... A co jeli... jeli nie jestem przed nim, kiedy prbuje mnie zaatakowa? spyta A.E. Pesymal, jakby zahipnotyzowany tym opisem. Znowu upuci miecz. A jeli zdarzy si tak, e on bdzie za mn? No c, obawiam si, e w takim przypadku sir musi si wrci i zacz od pocztku. A jak... no, jak si to robi? Tradycyjnie pierwszym krokiem s narodziny, sir. Willikins potrzsn gow. Vimes skin mu i pocign drcego Pesymala dalej przez rozgadany tum. Pada drobny deszcz, unosia si mga i migotay pochodnie. Dobry wieczr, sir! rozleg si wesoy gos. Sta tam... tak, to specjalny funkcjonariusz Hancock, przyjazny brodacz z przyjaznym umiechem i majcy na sobie tyle sztucw, e zagraao to zdrowiu psychicznemu Vimesa. Na tym polega problem z niektrymi specjalnymi: okazywali autentyczny entuzjazm. Kupowali wasny sprzt, ktry zawsze by lepszy od subowego ekwipunku stray. Niektrzy dzwonili nawet goniej od krasnoludw, noszc patentowane kajdanki, skomplikowane paki, wygodne wycieane hemy i owki, ktre pisz pod wod. A specjalny funkcjonariusz Hancock mia dwa przypite na plecach, zakrzywione agatejskie miecze. Ci, ktrzy omielili si zajrze na plac szkoleniowy, kiedy ich uywa, twierdzili, e robi wraenie. Vimes sysza, e agatejski ninja potrafi ogoli i ostrzyc much w locie, ale wcale nie czu si od tego lepiej. O, witaj... Andy powiedzia. Myl... Rozmawiaem z kapitanem Marchew. Specjalny funkcjonariusz Hancock mrugn porozumiewawczo. Zajm si tym! To dobrze. Vimes by przeraajco wiadom, e znalaz si w trudnej sytuacji zwizanej z koniecznoci zasugerowania, i moe jeden miecz by wystarczy. Ehm... Staniecie przeciwko trollom, przynajmniej na pocztku. Nie zapominajcie tylko, e obok was s ludzie, co? Pamitajcie o specjalnym funkcjonariuszu Piggleu, co?

Ale przyzna pan uczciwie, sir, e to byo czyste cicie broni si Hancock. Igor mwi, e nigdy niczego tak atwo mu si nie przyszywao. Mimo to dzisiaj uywamy tylko paek, Andy, dopki nie wydam innego rozkazu. Jasne? Oczywicie, panie komendancie. Prawd mwic, wanie przyniosem now pak. Jaki szsty zmys kaza Vimesowi powiedzie: Naprawd? Mog j zobaczy? Prosz, sir. Hancock wyj co, co dla Vimesa wygldao cakiem jak dwie paki poczone kawakiem acucha. To agatejskie numknuty, sir. adnych ostrych krawdzi. Vimes machn na prb i uderzy si w okie. Odda je pospiesznie. Lepiej ty ni ja, chopcze. Ale mam wraenie, e nawet trolla skoni, eby zatrzyma si i zastanowi. Pesymal patrzy ze zgroz, ktrej nie najmniej wanym powodem byo to, e kapryne drewno mino go o wos. Aha, to jest pan Pesymal, Andy przedstawi inspektora Vimes. Chce zobaczy, jak tu pracujemy. Pan Hancock to jeden z naszych... najostrzejszych funkcjonariuszy specjalnych, panie Pesymal. Bardzo mi mio, panie Pesymal powiedzia Hancock. Gdyby potrzebowa pan jakich katalogw, prosz od razu do mnie! Vimes szybko ruszy dalej, na wypadek gdyby Hancock znw wycign miecze. I wpad na troch bardziej pokrzepiajc posta. A tutaj mamy pana Boggisa powiedzia. Mio pana widzie. Pan Boggis jest przewodniczcym Gildii Zodziei, panie Pesymal. Pan Boggis zasalutowa dumnie. Przyj od Freda kolczug, ale adna sia z tego wiata nie zmusiaby go do rozstania z brzowym melonikiem. Dowolna sia, ktra jednak chciaaby sprbowa, musiaaby zmierzy si z dwoma mczyznami o zmruonych oczach i wysunitych szczkach, stojcych po obu stronach Boggisa. Obaj zrezygnowali z wszelkiej broni czy pancerzy... Jeden wanie czyci brzytw paznokcie. W niezwyky, ale bardzo wyrany sposb wygldali na o wiele groniejszych ni specjalny funkcjonariusz Hancock. Mamy te tutaj, jak widz, Vinnyego Bezuchego Ludda i Harryego Nie Pamitam Jego Ksywy Jonesa cign Vimes. Przyprowadzi pan swoj ochron, panie Boggis? Vinny i Harry lubi czasem wyj na wiee powietrze, panie Vimes wyjani Boggis. A pan te ma tu swojego ochroniarza? Spojrza rozpromieniony na A.E. Pesymala. Trzeba uwaa na takich kogucikw, panie Vimes, mog w mig wyci czowiekowi nos z twarzy. O tak, na pierwszy rzut oka potrafi rozpozna zabjc... ycz powodzenia, panie Pesymal. Vimes pocign oszoomionego inspektora za sob, zanim bg przesady porazi pana Boggisa na miejscu. I niemal zderzy si z jednym specjalnym, ktry na pewno nie bdzie mwi za wiele.

A tutaj, panie Pesymal, mamy uniwersyteckiego bibliotekarza powiedzia. Dobry podczas walki w tumie, co? Przecie to nie jest czowiek! To orangutan! Pongo-pongo, yjcy na BhangBhangduc i okolicznych wyspach! Uuk! stwierdzi bibliotekarz, poklepa pana Pesymala po gowie i wrczy mu skrk od banana. Brawo, panie Pesymal pochwali go Vimes. Niewielu potrafi to rozpozna. Wlk inspektora przez tum mokrych i uzbrojonych ludzi, przedstawiajc go na prawo i lewo. Potem wepchn go w kt i mimo zduszonych, niepewnych protestw, przecign mu kolczug przez gow. Prosz si trzyma tu za mn, panie Pesymal powiedzia, gdy inspektor sprbowa si poruszy. Pniej moe si zrobi troch ciasno. Trolle s na Pknitych Ksiycach, a krasnoludy na Sator. Jedni i drudzy pij dla dodania sobie odwagi do porzdnej bijatyki. Dlatego wanie ustawimy si na Chrupie, akurat midzy nimi. Takie cienkie brzowe pasmo, cha, cha. Krasnoludy preferuj topory, trolle wol maczugi. Nasz broni pierwszoliniow bd paki, a broni ostatniej szansy nasze nogi. Inaczej mwic, wiejemy jak najszybciej. Ale, ale... macie miecze wykrztusi pan Pesymal. Mamy miecze, penicy obowizki funkcjonariusza, zgadza si. Ale wykluwanie dziur w obywatelach to brutalno stray, a tego przecie w tej chwili nie chcemy, prawda? No, ruszajmy. Nie chciabym niczego przegapi. I znw pocign inspektora za sob, na ulic, gdzie kolumna stranikw zmierzaa na Chrup. Poza tym byo pusto. Mieszkacy Ankh-Morpork mieli instynkt pozostawania w domach, kiedy na zewntrz pojawiao si za wiele toporw i maczug z kolcami. Chrup by po prostu bardzo, bardzo szerok drog, kiedy przeznaczon na ceremonialne defilady smtna pozostao z czasw, kiedy miasto miao wiele powodw do ceremonii. Teraz wypeniaa j tylko mawka, ktra niewiele robia poza zwilaniem chodnikw i odbijaniem wiate pochodni wzdu barier. Bariery... W stray nazywali je barykadami. Ha! Kawaki drewna pomalowane w czarnote pasy i uoone na kozach to adne barykady, nie dla kogo, kto sta za tak prawdziw, zbudowan z gruzu, mebli, beczek, strachu i skrcajcego jelita wyzwania. Nie, te proste obiekty byy fizycznym symbolem idei. Byy lini na piasku. Mwiy: dotd i nie dalej. Mwiy: tu wanie jest prawo. Przekrocz t lini, a znajdziesz si poza prawem. Sprbujcie przekroczy t lini ze swoimi masywnymi toporami, wielkimi morgensternami i cikimi, bardzo cikimi kolczastymi maczugami, a my nieliczni, my szczliwi nieliczni, ktrzy stoimy tu z naszymi drewnianymi pakami, my... my... ...moe lepiej nie przekraczajcie tej linii, co? Czarno-te granice prawa ustawiono w dwch liniach, jakie dwanacie stp od siebie, co dawao do miejsca dla dwch szeregw stranikw stojcych twarzami na zewntrz.

Vimes wcign pana Pesymala na sam rodek Chrupu, pomidzy szeregi, i tutaj wypuci. Jakie pytania? rzuci, kiedy spnieni nowo przybyli przebiegli obok, by zaj stanowiska. May czowieczek spojrza ku Pknitym Ksiycom, gdzie trolle rozpaliy wielkie ognisko. Potem odwrci si w drug stron, do placu Sator, gdzie krasnoludy rozpaliy kilka ognisk. Z daleka sycha byo piewy. A tak, najpierw piewaj. W tym momencie chodzi tylko o to, eby krew pyna szybciej, rozumie pan tumaczy Vimes. Pieni o bohaterach, wielkich zwycistwach, zabijaniu swoich wrogw i piciu z ich ciepych czaszek. Takie tam. A moe obejd nas bokiem, co? zapyta z nadziej A.E. Pesymal. Wtpi. Nie bd w nastroju do wskich uliczek. Bd myleli w liniach prostych. Pd i wrzeszcz, powiedz, bo nie leszcz. Ach, tam przecie stoi uniwersytet owiadczy A.E. Pesymal, jakby pierwszy raz w yciu zauway potn bry Niewidocznego Uniwersytetu. Magowie na pewno mog... ...magicznie wyrwa im bro z rk, by moe pozostawiajc wszystkie palce? Przenie ich czarami do aresztu? Zmieni we fretki? A co potem, panie Pesymal? Vimes zapali cygaro, osaniajc zapak domi tak, e pomyk na moment rozjani jego twarz. Czy podymy tam, gdzie nas prowadzi magia? Machniemy rdk, eby odkry, kto jest winien i jakiego przestpstwa? Zaczarujemy ludzi, eby byli dobrzy? Niewinni nie mieliby si czego obawia, myli pan? Nie postawibym na to nawet pensa, panie Pesymal. Magia jest taka troch ywa, troch podstpna. I kiedy ju pan myli, e trzyma j za gardo, ona gryzie pana w tyek. adnej magii w mojej stray, panie Pesymal. Uywamy tylko dobrej, starowieckiej roboty policyjnej. Ale ich jest bardzo duo, komendancie. Razem okoo tysica, jak oceniam odpar spokojnie Vimes. Plus kto wie, ilu jeszcze, ktrzy si wcz, jeli stracimy kontrol nad sytuacj. W tej chwili to tylko zapalecy i gangi. Ale... ale nie moe pan, no... zostawi ich, eby to zaatwili midzy sob? Nie, panie Pesymal, poniewa nastpioby to, co w stray nazywamy cakowitym i absolutnym krwawym chaosem. A ten chaos by trwa i bardzo szybko si rozprzestrzenia. Nie, musimy to skoczy od razu, wic... Od placu Pknitych Ksiycw dobieg guchy huk. By dostatecznie gony, by odbi si echem od cian budynkw. Co to byo? Pan Pesymal rozejrza si nerwowo. Och, mona si byo tego spodziewa odpar Vimes. Pan Pesymal uspokoi si troch. Mona?

Tak. To gahanka, trollowy rytm wojenny. Podobno dziesi minut po jego usyszeniu czowiek jest martwy. Za plecami Pesymala Detrytus umiechn si szeroko, a wiato pochodni zmienio jego diamentowe zby w rubiny. To prawda? zapyta inspektor niepewnie. Nie wydaje mi si. A teraz przepraszam na chwil, penicy obowizki funkcjonariusza Pesymal. Zostawiam was w dobrych rkach sieranta Detrytusa, musz pogada z moimi ludmi. Usztywni im cigna, e tak powiem. Vimes odszed pospiesznie. Powtarza sobie, e nie powinien tego robi inspektorowi to tylko urzdnik i prawdopodobnie nie jest zym czowiekiem. Kopot polega na tym, e trolle na Pknitych Ksiycach te nie byy zymi trollami, a krasnoludy na Sator zymi krasnoludami. Ludzie, ktrzy prawdopodobnie nie s li, mog zabi. Trollowy rytm zahucza nad miastem w chwili, kiedy Vimes stan obok Freda Colona. Widz, e postanowili da nam gahanka, panie Vimes stwierdzi sierant z nerwow dobrodusznoci. Tak. Pewnie niedugo rusz do szturmu. Vimes zmruy oczy, prbujc dostrzec wok dalekiego ognia jakie postacie. Trolle nie szturmoway szybko, ale kiedy ju ruszay, wygldao to jak suncy mur. Jeli wycignie si rk i stanowczym gosem krzyknie Sta!, to prawdopodobnie nie wystarczy. Myli pan o innej barykadzie, panie Vimes? spyta Fred. Hmm... mrukn Vimes, odsuwajc mylow wizj siebie wprasowanego w ulic. Barykady, sir podpowiedzia Colon. Ponad trzydzieci lat temu... Vimes sztywno skin gow. O tak, pamita Wspania Rewolucj. Tak naprawd to nie bya rewolucja, a za wspania mgby j uzna tylko kto, kto uwaa, e przedwczesny grb jest wspaniay. I ludzie te tam ginli z powodu innych ludzi, ktrzy poza jednym czy dwoma prawdopodobnie nie byli zymi ludmi... Tak przyzna. Wydaje si, e to byo wczoraj. Kadego dnia, pomyla, wydaje si, e to byo wczoraj. A pamita pan sieranta Keela? Tamtej nocy wykrci par sztuczek. Gos sieranta Colona, podobnie jak wczeniej pana Pesymala, brzmia dziwnie zachcajco. Vimes przytakn. A przypadkiem nie chowa pan jednej czy dwch w rkawie, sir? cign Fred, z nag ju i bezwstydn nadziej. Znasz mnie, Fred. Zawsze chtnie si czego ucz odpowiedzia do niejasno Vimes. Poszed dalej. Skinieniem pozdrawia stranikw, ktrych zna, innych klepa po plecach i stara si nie da pochwyci adnemu spojrzeniu. Kada twarz bya w jakim sensie

odbiciem twarzy Freda Colona. Praktycznie widzia ich myli, gdy w bbenki wali jak motem huk piciuset maczug uderzajcych rwnoczenie o kamienie. Wymyli pan co, prawda, panie Vimes? Nie bdziemy tu tkwi cinici jak miso w kanapce, prawda? To jaka sztuczka, prawda? Sztuczka, sir? Sir? Mam nadziej, e tak, myla Vimes. Ale sztuczka czy nie, stra musi tu by. I taka jest prawda. Co si zmienio w rytmie gahanka. Trzeba byo uwanie si wsucha, lecz niektre maczugi uderzay o ziemi odrobin za szybko albo troch spnione. Aha... Dotar do Cuda i Marchewy, ktrzy wpatrywali si w dalekie ogniska krasnoludw. Chyba uzyskujemy rezultat, sir zauway Marchewa. Mam nadziej, do demona! Co si dzieje z krasnoludami? Mniej piewaj, sir zameldowaa Cudo. Mio to sysze. Ale dalibymy im rad, prawda, sir? zapyta Marchewa. Z funkcjonariuszami golemami po naszej stronie? Gdyby przyszo co do czego? Oczywicie, e nie, podsun odpowied umys Vimesa. Moglibymy najwyej zgin bohatersko. Widziaem gincych bohatersko ludzi. To nie ma przyszoci. Nie chc, eby co przychodzio do czego, kapitanie... Vimes urwa. Zobaczy ciemniejszy cie w mroku. Podaj haso! zawoa pospiesznie. Niewyrana posta w obszernej pelerynie z kapturem zawahaa si. Hafo? Momencik, gdzief je fobie zapifaem... zacza. W porzdku, Igorze, moesz przechodzi rzuci Marchewa. Fkd pan wiedzia, e to ja, fir? zdziwi si Igor, schylajc si pod barier. Twj pyn po goleniu wyjani Vimes, mrugajc do kapitana. Jak poszo? Tak jak pan fdzi, fir. Igor zrzuci kaptur. A przy okazji, dobrze zefkrobaem blat, a mj kuzyn Igor czeka gotw do pomocy. Gdyby zafo cof nieprzewidzianego, fir... Dzikuj, e o tym pomylae, Igorze rzek Vimes, tak jakby Igory w ogle mylay o czym innym. Mam nadziej, e nie bdzie potrzebny... Spojrza w obie strony Chrupu. Deszcz pada gciej. Przynajmniej raz ten dobry przyjaciel gliny pojawi si wtedy, kiedy naprawd mg si przyda. Deszcz zwykle tumi bojowy zapa. Kto widzia Nobbyego? Jestem, panie Vimes odezwa si gos z ciemnoci. Stoj tu od piciu minut. To czemu nic nie gadasz? Nie mogem sobie przypomnie hasa, sir. Pomylaem, e zaczekam i podsucham, jak Igor je mwi. No to wa. Jak poszo?

Lepiej, ni mgby pan sobie wyobrazi, sir zapewni Nobby. Deszcz cieka mu z peleryny. Vimes popatrzy wok. No dobra, chopcy, to by byo tyle. Marchewa i Cudo, wy prowadzicie do krasnoludw, ja i Detrytus wemiemy trolle. Znacie zasady. Szeregi maj si przesuwa powoli. I adnej ostrej broni. Powtarzam: adnej ostrej broni, chyba e zagrozi nam mier. Zaatwimy to po policyjnemu, jasne? Na mj sygna! Pospieszy z powrotem wzdu podwjnej linii barier tak szybko, jak suno poruszenie w szeregach stranikw. Detrytus czeka ze stoickim spokojem. Maczugi wanie wziy przestay, sir zameldowa. Syszaem, sierancie. Vimes zdj naoliwiony skrzany paszcz i powiesi na barierze. Musia mie wolne rce. A przy okazji, jak poszo na Kolejnego Zakrtu? Och, cudownie, sir odpar rozmarzony Detrytus. Szeciu alchemikw i pidziesit funtw wieego spadu. Wejcie, wyjcie, szybko i mio, wszyscy siedz na Tantach. Nie wiedzieli nawet, co ich trafio, co? Detrytus zrobi lekko uraon min. No nie, sir powiedzia. em dopilnowa, coby wiedzieli, em to ja ich trafi. Vimes zauway pana Pesymala, w miejscu gdzie go zostawi. Twarz inspektora bya bladym krgiem w mroku. No, wystarczy ju tej zabawy. Moe ten may dure czego si nauczy, tkwic na deszczu i czekajc, a znajdzie si midzy dwoma grupami wciekego motochu. Moe mia czas pomyle, jak to jest, kiedy ycie staje si cigiem wanie takich chwil. To troch trudniejsze od przesuwania papierw, co? Na paskim miejscu zaczekabym tutaj, panie Pesymal powiedzia moliwie agodnie. Tam moe si miejscami zrobi gronie. Nie, komendancie. A.E. Pesymal unis wzrok. Co? Uwaaem na to, co zostao powiedziane, i chc zmierzy si z wrogiem, komendancie owiadczy A.E. Pesymal. Prosz posucha, panie Pe... Posuchaj mnie, A.E. rzek Vimes, kadc mu do na ramieniu. I urwa. A.E. Pesymal trzs si tak bardzo, e jego kolczuga lekko podzwaniaa. Jednak Vimes nie zrezygnowa. Lepiej id do domu, co? To nie jest twoje miejsce. Kilka razy klepn to rami, cakiem zakopotany. Komendancie Vimes! rzek stanowczo inspektor. Sucham. A.E. Pesymal zwrci do niego twarz bardziej wilgotn, ni mg to usprawiedliwi deszcz. Jestem penicym obowizki funkcjonariusza, prawda? No tak, wiem, e tak mwiem, ale nie sdziem, e potraktuje to pan powanie...

Jestem powanym czowiekiem, komendancie. I nie ma takiego miejsca, w ktrym wolabym teraz by zamiast tutaj zapewni penicy obowizki funkcjonariusza Pesymal, szczkajc zbami. I takiej chwili, w ktrej chciabym by tutaj, zamiast teraz. Zaatwmy to naleycie, dobrze? Vimes zerkn na Detrytusa, ktry wzruszy potnymi ramionami. Co si tam dziao w gowie maego czowieczka, ktremu pewnie jedn rk mgby przetrci kark. No dobrze, skoro si upierasz mrukn Vimes bezradnie. Syszelicie inspektora, sierancie. Zaatwmy to. Detrytus kiwn gow. Odwrci si w stron dalekiego obozowiska trolli, unis donie do ust i wykrzykn cig trollowych sw rozbrzmiewajcych gono midzy cianami budynkw. Moe co, co bymy wszyscy rozumieli? zaproponowa Vimes, kiedy ucichy echa. A.E. Pesymal wystpi naprzd i nabra tchu. No chodcie, jeli wam si wydaje, e jestecie twardzi! wrzasn na cae gardo. Vimes odchrzkn. Dzikuj, panie Pesymal rzek sabym gosem. Sdz, e to powinno wystarczy. *** Ksiyc chowa si gdzie za chmurami, lecz Angua nie musiaa go widzie. Marchewa zamwi kiedy dla niej na urodziny specjalny zegar. Z maym ksiycem, ktry obraca si na zmian ciemn i jasn stron, co dwadziecia osiem dni. Musia sporo kosztowa i Angua nosia go teraz na obroy jedynym elemencie odziey, ktrego moga uywa przez cay miesic. Nie powiedziaa Marchewie, e zegar nie jest jej potrzebny. I tak wiedziaa, w jakiej ksiyc jest fazie. W tej chwili te bardzo dobrze to wiedziaa, poniewa mylaa nosem. To by problem z tym czasem wilka: nos przejmowa kontrol. Przeszukiwaa zauki wok ulicy Melasowej, oddalajc si po spirali od wejcia do kopalni krasnoludw. Krya przez wiat kolorw; zapachy nachodziy na siebie, dryfoway i utrzymyway si. Nos jest take jedynym organem, ktry potrafi spojrze wstecz przez czas. Odwiedzia ju stos odpadkw na wysypisku i odkrya zapach trolla. Wydosta si tamtdy, ale nie warto byo poda za tropem tak wystygym. Przecie setki ulicznych trolli nosiy ostatnio mech i czaszki. Ale to ohydne, oleiste paliwo... ten zapach tkwi jej w pamici. Te mae demony musiay mie jakie inne wejcia, prawda? I jako trzeba przemieszcza powietrze w kopalni. Wic lad tego oleju wydostanie si na zewntrz razem z powietrzem. Zapach nie bdzie mocny, ale nie potrzebowaa mocnego. Wystarczy najmniejszy lad. Wystarczy z nawizk.

Kiedy biega przez zauki i przeskakiwaa przez mury na ciemne dziedzice, trzymaa cinit w paszczy niedu skrzan sakw, niezbdn kademu wilkoakowi, ktry musi pamita, e ubranie nie poda za nim magicznie. W torbie bya lekka jedwabna sukienka i dua butelka pynu do ust, ktry Angua uwaaa za najwikszy wynalazek ostatnich stu lat. To, czego szukaa, znalaza za Broad-Wayem: wyrniao si na tle znajomych, organicznych zapachw miasta jak wska czarna wsteczka smrodu, ktra pozostawiaa w powietrzu zygzaki, kiedy przecigay j tu i tam przypadkowe podmuchy wiatru i przejedajce wozy. Zacza porusza si ostroniej. Ta okolica nie przypominaa ulicy Melasowej; tutaj mieszkali ludzie z pienidzmi, a te pienidze czsto wydawali na wielkie psy i tabliczki Nieproporcjonalna reakcja na podjazdach. Rzeczywicie, Angua syszaa brzki acucha i od czasu do czasu skomlenie. Nie cierpiaa, kiedy atakowa j agresywny pies. Zawsze zostawa baagan, a woda do ust nigdy potem nie bya dostatecznie mocna. lad smrodu pyn przez parkany Empirycznego Sierpu, jednego z wielkich pszlachetnych kamieni architektury. Trudno byo znale ludzi skonnych tu zamieszka, mimo e okolica naleaa do atrakcyjnych. Lokatorzy rzadko zostawali duej ni kilka miesicy, wyprowadzali si pospiesznie, czsto zostawiajc wszystkie swoje rzeczy*. Bezgonie i swobodnie przeskoczya nad parkanem i wyldowaa na czterech apach na tym, co kiedy byo wirow ciek. Mieszkacy uliczki rzadko kiedy pracowali w ogrodzie, bo nawet jeli czowiek posadzi cebulki, nigdy nie wiedzia, w czyim ogrodzie wyrosn. Angua podya za wskazaniami nosa do grzdki wybujaych ostw. Byo tam kilka uoonych w krg popkanych cegie pozostaoci studni. Oleisty smrd wisia tu ciko, ale pojawi si te wieszy, o wiele bardziej zoony zapach, od ktrego Angui zjeyy si wosy na karku. Tam w dole by wampir. Kto odcign na bok zielsko i odpadki, wrd nich gnijcy materac i rozpadajcy si fotel*. Sally? Co by tutaj robia?
Empiryczny Sierp ley tu obok alei Parkowej, w rejonie oglnie wysokich czynszw. Byyby jeszcze wysze, gdyby nie nieprzerwane istnienie Empirycznego Sierpu, ktry mimo cigych wysikw Towarzystwa Ochrony Zabytkw Ankh-Morpork wci nie zosta zburzony. Zbudowa go Bergholt Grimwald Johnson, lepiej znany historii jako Bezdennie Gupi Johnson, czowiek, ktry poczy w jednym kruchym ciele taki entuzjazm, samooszukiwanie i kreatywny brak talentu, e na wiele sposobw sta si jednym z wielkich bohaterw architektury. Tylko Bezdennie Gupi Johnson mg wynale 13-calow stop i trjkt z trzema ktami prostymi. Tylko Bezdennie Gupi Johnson potrafi przekrci zwyk materi przez wymiary, w ktre nie powinna si zanurza. I tylko Bezdennie Gupi Johnson mg to wszystko zrobi przypadkiem. Wanie takie wysoce oryginalne, wielowymiarowe podejcie do geometrii odpowiadao za Empiryczny Sierp. Z zewntrz bya to zwyczajna pkolista ulica z domami typowymi dla tego okresu, zbudowanymi z kamienia barwy miodu, czasem z przymocowanym do muru cherubinem czy kolumn. A wewntrz drzwi frontowe numeru 1 otwieray si w tylnej sypialni pod numerem 15, okno na parterze numeru 3 ukazywao widok odpowiedni dla pokoju na drugim pitrze pod numerem 9, a dym z kominka w jadalni numeru 2 wylatywa przez komin numeru 19. * Mieszkaniec Empirycznego Sierpa mg spokojnie wyrzuca mieci do ogrodu, poniewa to najprawdopodobniej nie by jego ogrd, do ktrego je wyrzuca.
*

Z murszejcej cembrowiny Angua wyja ceg i pozwolia jej spa. Zamiast plusku usyszaa wyrany, drewniany stuk. No c... Wrcia do czowieczestwa, by zej na d; pazury s wygodne, lecz z pewnymi rzeczami mapy radz sobie lepiej. ciany byy oczywicie olize, ale przez lata wypado z nich tak wiele cegie, e zejcie okazao si nadspodziewanie atwe. Studnia miaa tylko szedziesit stp gbokoci; zbudowano j w czasach, gdy ludzie powszechnie wierzyli, e woda, w ktrej yje wiele malutkich wsatych stworzonek, musi by zdrowa. Na dnie leay wiee deski. Kto a przecie mogy to by tylko krasnoludy przebi si do studni od dou i pooy tu par desek. Dokopay si tak daleko i przerway. Dlaczego? Z powodu studni? Tu pod deskami bya brudna woda. Albo wodopodobna ciecz. Tunel troch si rozszerza, a krasnoludy byy tu pocigna nosem kilka dni temu, nie wicej. Tak. Krasnoludy trafiy tutaj, pogrzebay dookoa, a potem odeszy wszystkie naraz. Nawet nie zaday sobie trudu, eby sprztn. Wyczuwaa to, jakby widziaa obraz. Suna naprzd; mapa tuneli rysowaa si w jej nozdrzach. Nie byy tak solidnie wykoczone jak te, po ktrych porusza si Twardziec. Byy nierwne, z caym mnstwem zygzakw i lepych zaukw. Szorstkie deski i belki powstrzymyway cuchnce boto rwnin, ktre jednak i tak przesczao si wszdzie. Te tunele nie miay przetrwa dugo. Powstay dla jakiej szybkiej i stanowczo brudnej roboty; miay wytrzyma, dopki nie zostanie wykonana. No wic... Kopacze czego szukali, ale nie byli pewni, gdzie to jest, dopki nie znaleli si w odlegoci... jakiej? Okoo dwudziestu stp, a wtedy... wyczuwali to? Wykrywali? Ostatni odcinek do studni by idealnie prosty. Czyli wtedy wiedziay ju, dokd id. Angua przekradaa si coraz dalej, zgita wp, by zmieci si pod niskim stropem. W kocu zrezygnowaa i wrcia do formy wilka. Tunel znowu si wyprostowa. Od czasu do czasu mijaa boczne odgazienia, ale ignorowaa je, cho pachniay jak dugie. Zapach wampira wci by irytujcym tematem nosowej symfonii i niemal zaciera odr sczcej si ze cian brudnej wody. Tu i tam sklepienie skolonizoway vurmy. I nietoperze. I nagle, kiedy przechodzia obok wylotu tunelu, pojawi si nowy zapach. By do saby, ale rozrnia w nim wyrany powiew zgnilizny. wiea mier... Trzy wiee mierci. Na kocu krtkiego bocznego tunelu leay ciaa dwch, nie, trzech krasnoludw, na wp zalane botem. Jarzyy si. Vurmy nie miay zbw, jak tumaczy jej Marchewa. Czekay, a ich przyszy posiek sam z siebie stanie si niemal pynny. A pki czekay, witoway ten najszczliwszy traf, na jaki mogy liczy. Tutaj, w wiecie bardzo dalekim od ulic, krasnoludy rozpuszczay si w wietle. Pocigna nosem. Raczej bardzo wiee... Co znalazy odezwa si gos za ni. A potem to ich zabio. Angua skoczya.

*** Skok nie by zamierzony. Tyomzgowie zrealizowao go cakiem samodzielnie. Paty czoowe, ktre wiedziay, e sieranci nie powinni bez prowokacji wypruwa flakw modszym funkcjonariuszom, prboway zatrzyma ten skok w powietrzu, ale tutaj rzdzia ju prosta balistyka. Angua zdoaa tylko skrci ciao w locie i uderzya o mikk cian ramieniem. Niedaleko zatrzepotay skrzyda i zabrzmia przecigy organiczny dwik nioscy sugesti, e czowiek w rzeni mia pewne problemy z niewygodnym fragmentem chrzstki. Wam, wilkoakom, atwiej mwia Sally, jakby nic si nie wydarzyo. Zostajecie w jedynym ciele i masa tego ciaa nie sprawia wam kopotw. Czy wie pani, sierancie, w ile nietoperzy musz si zmieni przy mojej wadze? Ponad sto pidziesit, nic mniej. I zawsze trafi si jeden, ktry poleci nie w t stron albo gdzie si zgubi. Nie da si myle rozsdnie, dopki nie zbierze si wszystkich swoich nietoperzy. I nawet nie zamierzam porusza kwestii reasymilacji. To jakby najwiksze kichnicie, jakie mona sobie wyobrazi. Wstecz. W tych ciemnociach na dole skromno nie miaa sensu. Angua zmusia si do przemiany powrotnej wszystkie neurony w jej mzgu wsplnymi silami staray si przegosowa ky i pazury. Gniew pomaga. Dlaczego tu jeste, do demona? spytaa, kiedy miaa ju dziaajce usta. Nie mam suby. Pomylaam, e zobacz, co da si znale. Sally wynurzya si z mroku. Bya cakiem naga. Nie moga mie takiego szczcia warkna Angua. Och, nie mam pani nosa, sierancie. Sally umiechna si sodko. Ale korzystaam ze stu pidziesiciu piciu cakiem niezych latajcych, a one potrafi zbada spory teren. Mylaam, e wampiry potrafi rematerializowa odzie stwierdzia Angua. Otto Chriek potrafi! Kobiety nie potrafi. Nie wiemy czemu. To pewnie ma jaki zwizek z przejrzystymi koszulami nocnymi. I tu znowu pani ma przewag. Kiedy jest si w ciaach stu pidziesiciu nietoperzy, trudno pamita, by zmusi dwa do zabierania pary spodni. Sally spojrzaa w gr i westchna. Suchaj, wiem, do czego to prowadzi. Pojawi si kwestia kapitana Marchewy, tak? Widziaam, jak si do niego umiechaa! Przepraszam! Bywamy cakiem sympatyczne. Wampiry ju takie s. Chciaa zrobi na nim wraenie, co? A ty nie? To taki czowiek, na ktrym kady chciaby zrobi wraenie! Przyglday si sobie czujnie. Wiesz, e on jest mj owiadczya Angua, czujc pod paznokciami ucisk rodzcych si pazurw.

Ty jeste jego, chciaa powiedzie. Wiesz, e tak to dziaa. Wczysz si za nim! Przykro mi, ale wilkoaki ju takie s! wrzasna Angua. Zaczekaj! Sally w gecie pokoju wycigna przed siebie rce. Jest co, co powinnymy zaatwi, zanim ta sprawa rozwinie si dalej! Tak? No tak. Obie nie mamy nic na sobie, stoimy w czym, co, jak pewnie zauwaya, coraz bardziej zmienia si w boto, i szykujemy si do walki. W porzdku. Ale czego tu brakuje, prawda? A to co to...? Publiczno pacca za bilety. Mogybymy zbi majtek. Sally mrugna. Albo moemy zaj si tym, co nas tu sprowadzio. Angua z wysikiem rozlunia minie. Ona powinna to powiedzie przecie bya sierantem, prawda? Dobra, dobra mrukna. Zostawmy to. Mwia, e krasnoludy zabio jakie... co ze studni? Moliwe. Ale jeli tak, uyo topora. Przyjrzyj si, zdrap troch bota. Sczy si na nich, odkd przyszam. Pewnie dlatego to przeoczya dodaa Sally wielkodusznie. Angua wydobya jednego z krasnoludw z janiejcej mazi. Widz stwierdzia i pucia ciao. Ten jest martwy od niecaych dwch dni. Ale zauwayam, e nikt specjalnie nie stara si ich ukry. Czemu mia si przejmowa? Przestali wypompowywa wod z tych tuneli, szalunki wygldaj na prowizoryczne, boto wlewa si z powrotem. A kto byby tak gupi, eby tu schodzi? Fragment ciany zsun si w d i plasn o ziemi z lepkim, organicznym dwikiem krowiego placka. Wszdzie rozbrzmieway ciurkania i plunicia podziemia Ankh-Morpork stopniowo odzyskiway to, co do nich naleao. Angua skoncentrowaa si, zamkna oczy. Odr mazi, zapach wampira i woda, gboka ju do kostek, staray si odwrci jej uwag, ale nadesza chwila prby. Nie moga pozwoli, by wampir obj przewodnictwo. To byoby takie... tradycyjne. Byy tu inne krasnoludy wymruczaa. Dwa... nie, trzy... eee... cztery. Wyczuwam... czarny olej. Dalek krew. W gbi tunelu. Wyprostowaa si tak gwatownie, e o mao nie uderzya gow w strop. Chodmy! Robi si troch niebezpiecznie... Moemy rozwiza t spraw! Chod! Chyba nie boisz si umrze? Angua ruszya tunelem. A tobie si wydaje, e spdzenie paru tysicy lat pod szlamem bdzie takie zabawne?! zawoaa Sally, ale zwracaa si ju tylko do kapicej wody i cuchncego powietrza. Zawahaa si, jkna i pobiega za Angu.

Dalej w gbi od gwnego tunelu odchodziy kolejne chodniki. Po obu stronach wypyway z nich ju rzeki bota niby zimna lawa. Brodzc, Sally przesza obok czego, co wygldao jak wielka mosina trbka wirujca delikatnie w nurcie. Tunel by tu zbudowany solidniej ni fragmenty blisze studni. A tam, na jego kocu, jarzyo si blade wiato. Angua przykucna przy duych, okrgych krasnoludzich drzwiach. Sally nie zwracaa na ni uwagi. Ledwie zerkna na krasnoluda siedzcego bezwadnie z plecami opartymi o d drzwi. Patrzya na symbol nabazgrany na metalowej powierzchni. By wielki, prymitywny i mg przedstawia okrge, wytrzeszczone oko z ogonem. Lni zielonkawym blaskiem vurmw. Narysowa to krwi stwierdzia Angua, nie podnoszc gowy. Zostawili go jak trupa. Umiera. Doczoga si a tutaj, ale zabjcy zatrzasnli drzwi. Drapa o nie... tu zapach... i star sobie paznokcie. A potem narysowa ten znak wasn krwi i zaciskajc ran, patrzy, jak przybywaj vurmy. Moim zdaniem nie yje od jakich osiemnastu godzin. Hm? Powinnymy natychmiast si std wynie stwierdzia Sally i cofna si o krok. Wiesz, co to za symbol? Wiem, e to znak grniczy, nic wicej. A ty go znasz? Nie, ale wiem, e to jeden z tych naprawd niedobrych. I le jest go tutaj zobaczy. Co robisz? Sally cofna si dalej. Prbuj odkry, kim by odpara Angua, przeszukujc ubranie krasnoluda. Rozumiesz, w stray robimy takie rzeczy. Nie stoimy bezczynnie i nie martwimy si bazgroami na cianach. O co chodzi? W tej chwili? mrukna wampirzyca. On... troch cieknie. Skoro ja mog to wytrzyma, ty te moesz. W tej robocie czsto widuje si krew. Nie prbuj jej pi, to moja rada. Angua wci szukaa. Aha... Ma runiczny wisior. I jeszcze... Wyja rk z kaftana zabitego krasnoluda. Nie bardzo da si to obejrze, ale wyczuwam atrament, czyli to moe by list. No dobra. Wynomy si std. Obejrzaa si na Sally Syszysz mnie? Ten znak wyrysowa kto konajcy stwierdzia wampirzyca. I co? W takim razie to prawdopodobnie kltwa. Co z tego? Nie mymy go zabiy. Mylisz, e j to obchodzi? spytaa rzeczowo Sally. Angua wstaa z pewn trudnoci. Pynne boto sigao jej do kolan. Nie. Ale wydaje mi si, e przez ten ostatni tunel, ktry minymy, moe prowadzi inna droga na zewntrz. Angua wycigna rk. Kolumna vurmw ze lep determinacj peza po kapicym stropie niemal tak szybko jak pynce w dole boto. Janiejcym strumieniem suna do bocznego tunelu.

Sally wzruszya ramionami. Warto sprbowa, nie? Odeszy, a mlaskanie ich krokw szybko ucicho. Wkrtce boto podnioso si wyej, szumic w ciemnoci. Linia vurmw powoli gasa w grze. Jednak te, ktre tworzyy znak, pozostay, poniewa taka uczta bya warta, by dla niej zgin. Lnienie gaso stopniowo, jeden vurm po drugim. Ciemno pod wiatem piecia znak, ktry rozbysn czerwieni i umar. Ciemno pozostaa. *** Tego dnia roku 1802 malarz Methodia Rascal prbowa wcisn to pod stos starych workw, na wypadek gdyby zbudzio kurczaki. Dokoczy ostatniego trolla, uywajc najcieszego pdzelka, by namalowa oczy. *** Bya pita rano. Deszcz spywa z nieba niezbyt gsto, ale z delikatnym uporem. Na placu Sator i na placu Pknitych Ksiycw sycza na biaych popioach ognisk, niekiedy odsaniajc pomaraczowy ar, ktry przez chwil skwiercza i pryska. Rodzina gnolli wszya dookoa, a kade wloko za sob wzek. Kilku funkcjonariuszy miao na nich oko. Gnolle nie byy wybredne w kwestii tego, co zbieray, pod warunkiem e si nie bronio, a nawet jeli... kryy rne pogoski. Ale tolerowano je. Nic nie sprztao tak dobrze jak gnolle. Z tego miejsca przypominay mae trolle, kady z wielkim stosem kompostu na plecach. Ten stos stanowi cay ich majtek, a cay ich majtek w wikszoci gni. Sam Vimes skrzywi si, czujc bl w boku. Zwyky pech. Dwch gliniarzy rannych w caej tej nieszczsnej akcji, i akurat on musia by jednym z nich? Igor zrobi, co mg, ale poamane ebra to poamane ebra, wic minie tydzie czy dwa, zanim podejrzana zielona ma zrobi jak rnic. Mimo to grza si w ciepym blasku satysfakcji. Sprawdzia si metoda dobrej, starowieckiej policyjnej roboty, a e dobrzy, starowieccy policjanci s nieodmiennie w mniejszoci, zastosowa te dobre, starowieckie metody sprytu, przebiegoci i dowolnej broni, jaka wpadnie w rk. Waciwie trudno to nazwa starciem. Krasnoludy gwnie siedziay i pieway ponure pieni, poniewa przewracay si, kiedy prboway wsta, a teraz leay i chrapay. Trolle za to gwnie stay, ale paday, kiedy si je pchno. Jeden czy dwa, nie tak bardzo otumanione, prboway stan do ociaej i miechu wartej walki, jednak runy po wykorzystaniu

najbardziej starowieckiej ze wszystkich policyjnych metod: dobrze wymierzonego buta. No, w kadym razie wikszo z nich. Vimes zmieni pozycj, by stumi bl w boku; powinien tego jednego zauway. No, ale wszystko dobre, co si dobrze koczy, prawda? adnych ofiar, a eby dooy wisienk do tortu, mia wanie w rku poranne wydanie Pulsu, w ktrym autor wiodcego artykuu rozpacza nad gangami krcymi po miecie i zastanawia si, czy stra zdoa oczyci ulice. No wic uwaam, e zdoa, ty nadty dupku. Vimes uderzy zapak o cok i zapali cygaro dla uczczenia tego niewielkiego, ale pospnie satysfakcjonujcego tryumfu. Bogowie wiadkami, e go potrzebowali. Stra zbieraa cigi w caej tej sprawie doliny Koom, dobrze wic da chopakom co, z czego dla odmiany mog by dumni. W kocu bez wtpienia osignli sukces. Patrzy na cok. Nie pamita, jaki posg na nim sta. Teraz stanowi pamitk po generacji artystw graffiti. Zdobi go element trollowego graffiti, zacierajcy wszystko, czego dokonali twrcy korzystajcy ze zwykej farby. Vimes przeczyta:

PAN BYSK ON DIAMENT


Grniczy znak, miejski napis, pomyla. Sytuacja le si ukada i ludzie odczuwaj potrzeb pisania na murach. Komendancie! Odwrci si. Kapitan Marchewa w byszczcym pancerzu spieszy ku niemu, a jego twarz jak zwykle promieniaa stuprocentowo czystym zapaem. Zdawao mi si, e wszystkim funkcjonariuszom poza penicymi sub w areszcie kazaem troch si przespa, kapitanie przypomnia Vimes surowo. Chciaem tylko wyczyci par spraw, sir odpar Marchewa. Lord Vetinari przesa do Yardu wiadomo. Oczekuje raportu. Pomylaem, sir, e lepiej panu to przeka. Tak si zastanawiam, kapitanie rzek serdecznym tonem Vimes. Moe wmurujemy jak niedu tablic? Mogaby stwierdza co w rodzaju: W tym miejscu 5 grunea roku Krewetki nie stoczono bitwy w dolinie Koom. A moe namwi ich, eby wydali jaki znaczek? Jak sdzicie? Myl, e pan te powinien si przespa, komendancie. I oficjalnie Dzie Doliny Koom wypada dopiero w sobot. Naturalnie, pomniki bitew, ktre nie miay miejsca, s ide troch nacigan, ale znaczek...

Lady Sybil naprawd si o pana martwi, sir. Marchewa wrcz ocieka zatroskaniem. Szum w gowie Vimesa przycich. Jakby zbudzeni wspomnieniem o Sybil, wierzyciele jego ciaa ustawili si w kolejce, wymachujc swoimi zalegymi wekslami; stopy: miertelnie zmczone i pragnce kpieli; brzuch: burczcy; ebra: w ogniu; plecy: obolae; mzg: pijany wasnymi truciznami. Kpiel, sen, jedzenie... dobre pomysy. Ale mia jeszcze to i owo do zaatwienia. Jak tam nasz pan Pesymal? zapyta. Ju poskadany przez Igora, sir. Troch jest zdziwiony caym zamieszaniem. Sir, ja wiem, e nie mog panu rozkaza i na spotkanie z jego lordowsk moci... Nie, nie moe pan, poniewa to ja jestem komendantem, kapitanie. Vimes cigle odczuwa lekkie zamglenie umysu i oszoomienie bdce skutkiem wyczerpania. ...ale jego lordowska mo moe i to zrobi, sir. A kiedy tylko pan wyjdzie, przed paacem bdzie czekaa paska kareta. To rozkaz lady Sybil, sir. Marchewa odwoa si do wadzy wyszej. Vimes obejrza si na brzydk bry paacu. Czysta pociel wydaa mu si tak cudownym pomysem... Nie mog tam pj w takim stanie mrukn. Rozmawiaem z sekretarzem Drumknottem, sir. W paacu bd czekay gorca woda, brzytwa i duy kubek kawy. Pomylae o wszystkim, Marchewa... Mam nadziej, sir. A teraz prosz... Ale ja te o czym pomylaem, co? Vimes koysa si radonie. Lepiej pijany do nieprzytomnoci ni pobity do nieprzytomnoci, co? To klasyczny podstp, sir zapewni Marchewa. Nadaje si do podrcznikw historii. A teraz prosz rusza, sir. Ja sam bd musia poszuka Angui. Nie spaa w swoim ku. Ale w tym okresie miesica... Wiem, sir. Nie spaa te w swoim koszyku. *** W wilgotnej piwnicy, ktra kiedy suya za strych, a teraz bya na wp wypeniona botem, vurmy wyleway si przez niewielki otwr w przegniych deskach. Pi przebia je od dou. Wilgotne drewno rozpado si i rozkruszyo. Angua podcigna si w now ciemno, po czym signa w d, by pomc Sally. No to nastpne bagno... stwierdzia wampirzyca. Miejmy nadziej odpara Angua. Myl, e musimy si przedosta przynajmniej o jeszcze jeden poziom wyej. Tam jest przejcie. Chod!

Miay za sob ju zbyt wiele lepych zaukw, zapomnianych i cuchncych sal, faszywych nadziei, a przede wszystkim o wiele za duo paskudnej mazi. Przechodziy i przedzieray si od jednego mierdzcego pomieszczenia do nastpnego, na zaboconych cianach szukajc ukrytych drzwi, wypatrujc choby malekiego punkciku wiata na sufitach obwieszonych interesujcymi, ale obrzydliwymi porostami. Po pewnym czasie zapach sta si niemal dotykalny, a potem udao mu si zmieni w jeszcze jeden element ciemnoci. Teraz usyszay muzyk. Pi minut brnicia i lizgania doprowadzio je do zamurowanego przejcia, ale e zamurowano je przy uyciu bardziej nowoczesnej ankhmorporskiej zaprawy z piasku, koskiego nawozu i obierek, kilka cegie zdyo ju wypa. Sally jednym ciosem usuna wikszo pozostaych. Przepraszam za to powiedziaa. Wampiry ju takie s. Piwnica za zdemolowan cian skrywaa kilka beczek i wygldaa, jakby bya regularnie uywana. Miaa te normalne drzwi. Spomidzy desek stropu sczya si powolna, monotonna muzyka. Bya tam klapa. No dobra mrukna Angua. Na grze s ludzie. Wyczuwam ich... Naliczyam pidziesit siedem bijcych serc stwierdzia Sally. Angua rzucia jej Spojrzenie. Wiesz, na twoim miejscu t szczegln umiejtno zachowaabym raczej dla siebie. Przepraszam, sierancie. To nie jest co, co ludzie chcieliby sysze cigna Angua. Rozumiesz, ja bez trudu mog zgnie w szczkach czaszk czowieka, ale nie przechwalam si tym dookoa. Zapamitam to sobie, sierancie obiecaa Sally z pokor, cakiem moliwe, e udawan. No dobrze... Jak wygldamy? Jak potwory z bagien? Tak, sierancie. Pani wosy s straszne. Jak wielka brya zielonego luzu. Zielonego? Obawiam si, e tak. A moja sukienka awaryjna ley gdzie tam na dole... I jest ju po wschodzie soca. Czy moesz, ehm... przej w nietoperze? W wietle dnia? Sto pidziesit pi moich zdezorientowanych kawakw? Nie. Ale pani, sierancie, mogaby wyj jako wilk, prawda? Tylko e wolaabym nie by potworem z bagien, ktry przebija si przez podog, jeli ci to nie przeszkadza. Tak, rozumiem... Taka reklama si nie opaca. Sally strzepna bryk luzu. Fuj, ale to paskudztwo.

Czyli moemy tylko mie nadziej, e kiedy zaczniemy ucieka, nikt nas nie rozpozna stwierdzia Angua i zgarna z wosw grud trzscej si zielonej materii. Przynajmniej... Och, nie! Co si stao? zapytaa Sally. Nobby Nobbs! Jest na grze! Wyczuwam go! Kapral Nobbs? upewnia si Sally. May, z pryszczami? Chyba nie jestemy pod komisariatem... Angua rozejrzaa si przeraona. Raczej nie. Sdzc po odgosach, kto tam taczy. Ale jak moe pani wywcha jednego czowieka w takim... wszystkim? Uwierz mi, to si zapamituje na zawsze. Zapachy starej kapusty, maci na trdzik i niezoliwej choroby skrnej w kapralu Nobbsie ulegay transmutacji w dziwny odr, ktry kad si na nosie jak pia na harfie. Nie by nieprzyjemny w cisym sensie, ale przypomina swojego waciciela: dziwaczny, przenikliwy i piekielnie trudny do zapomnienia. To przecie take funkcjonariusz, prawda? Pomoe nam chyba? Jestemy nagie, modsza funkcjonariusz! Tylko w sensie technicznym. To boto jest strasznie lepkie. Chodzi mi o pod botem warkna Angua. No tak, ale w ubraniu te pod nim jestemy nagie! zauwaya Sally. To nie jest odpowiednia chwila na logik! To jest chwila, eby nie widzie, jak Nobby si do mnie szczerzy! Ale przecie widzia pani w postaci wilka, prawda? I co z tego? No wic technicznie jest pani wtedy naga... Nigdy mu tego nie mw! *** Nobby Nobbs cie w ciepym, czerwonawym pmroku szturchn sieranta Colona. Nie musi pan zamyka oczu, sierancie szepn. Wszystko jest legalne. Chodzi o artystyczn celebracj kobiecego ciaa, jak mwi Pova. A zreszt jest przecie ubrana. Dwa frdzle i zoona chustka do nosa to nie ubranie, Nobby owiadczy Fred, kulc si na krzele. Rowy Kociak! Trzeba uczciwie przyzna: Fred suy w wojsku i w stray, a nie da si spdzi tylu lat w mundurze, eby czowiek nie zobaczy przy tym jednego czy drugiego... albo i trzeciego, jak sobie wanie przypomnia. To prawda, jak zauway Nobby, e tancerki w operze te niewiele pozostawiay wyobrani, w kadym razie nie Nobbyego. Jednak czowiek musi doj do wniosku, e balet to sztuka, nawet jeli troch w nim brakuje cokow

i urn, a to dlatego, e ogldanie go jest raczej kosztowne, no i baleriny nie krc si gow w d. A co najgorsze, zdy ju wypatrzy wrd widzw dwch znajomych. Na szczcie go nie zauwayli, bo kiedy tylko dyskretnie na nich zerka, obaj patrzyli w zupenie przeciwnym kierunku. Teraz bdzie naprawd trudny kawaek szepn swobodnie Nobby. Naprawd? Fred Colon znowu zamkn oczy. O tak. Nazywa si potrjna ruba... Suchaj, czy kierownictwo nie ma nic przeciw temu, e tu przychodzisz? wyszepta Fred, zsuwajc si jeszcze niej na siedzeniu. Nie, skd. Odpowiada im, kiedy na sali jest stranik. Nobby nie odrywa wzroku od sceny. Uwaaj, e ludzie si lepiej zachowuj. Zreszt przychodz, tylko eby potem odprowadzi Betty do domu. A Betty to...? Pova to jej pseudonim nadrgowy. Mwi, e nikt by si nie zainteresowa egzotyczn tancerk, ktra ma na imi Betty. Bo uwaa, e to brzmi tak, jakby lepiej jej szo z wyrabianiem ciasta. Colon znw zamkn oczy, prbujc usun mylowe skojarzenie tej opalonej, gitkiej postaci na scenie oraz misy z ciastem. Chyba przyda mi si troch wieego powietrza wykrztusi. Nie, jeszcze chwil, sierancie! Nastpna bdzie Brokoli. Ona potrafi dotkn si stop z tyu gowy... Nie wierz! owiadczy Colon. Potrafi, sierancie, sam widziaem... Nie wierz, e jest tancerka, ktra si nazywa Brokoli... No, kiedy si nazywaa Candi, ale potem kto jej powiedzia, e brokuy s zdrowe... Kapralu Nobbs! Zdawao si, e gos dobieg spod stou. Nobby popatrzy na Freda Colona, po czym spojrza w d. Tak? zapyta ostronie. Tu sierant Angua oznajmia podoga. Och... odpar Nobby. Co to za lokal? Klub Rowego Kociaka, sierancie poinformowa Nobby posusznie. O bogowie... Z dou dobiegy odgosy rozmowy, po czym Angua zapytaa: S tam jakie kobiety? Tak, sierancie. Eee... Co pani tam robi, sierancie? Wydaj ci rozkazy, Nobby. Czyli s tam kobiety? Tak, sierancie. Mnstwo.

Dobrze. Popro ktr, eby zesza do piwnicy z piwem. Potrzebujemy dwch wiader ciepej wody i rcznikw. Zrozumiae? Nobby zauway, e orkiestra przestaa gra, a Pova znieruchomiaa w poowie zjazdu z rozwarciem. Wszyscy suchali gadajcej podogi. Tak, sierancie. Zrozumiaem zapewni. I jakie czyste ubrania. I... Znowu podziemne szepty. Moe lepiej czterech wiader wody. I szczotki. I grzebienia. I drugiego grzebienia. I wicej rcznikw. Aha, i dwch par butw, rozmiar sze i... cztery i p? Powanie? No dobrze. I czy jest z tob Fred Colon, czy to moe gupie pytanie? Fred odchrzkn. Jestem tu, sierancie przyzna. Ale przyszedem tylko dlatego... Dobrze. Chc poyczy komplet paskich paskw. Mam nieprzyjemne przeczucie, e przez najblisze kilka godzin bdzie mi zaleao, by nikt nie zapomnia o tym, e jestem sierantem. Zapamitalicie wszystko obaj? Jest penia szepn Fred do Nobbyego, jak mczyzna do mczyzny. A potem powiedzia gono: Tak, sierancie. To moe chwil potrwa... Nie! Nie potrwa! Bo macie tu na dole wilkoaka z wampirem, jasne? Mnie zupenie si wosy nie suchaj, a j bol zby. W takim klubie z dziewczynkami na pewno nie ma burakw! Co? No dobrze, a jabko wystarczy? Nobby, modsza funkcjonariusz Humpeding pilnie potrzebuje jabka. Albo czego innego, co moe uksi. A teraz rusz si! *** Kawa bya jedynie sposobem kradziey czasu, ktry zgodnie z prawem powinien nalee do troch starszego Vimesa. Vimes wypi dwa kubki, umy si i przynajmniej sprbowa ogoli, dziki czemu poczu si zasadniczo czowiekiem, o ile tylko ignorowa te swoje czci, ktre wydaway si napenione ciep wat. W kocu uzna, e lepiej ju si czu nie bdzie i e prawdopodobnie jest w stanie rozumie do dugie pytania i zosta wprowadzony do Podunego Gabinetu Patrycjusza Ankh-Morpork. Ach, komendancie... Po odpowiednio dugim milczeniu lord Vetinari unis gow i odsun na bok jakie papiery. Dzikuj, e pan przyszed. Jak syszaem, gratulacje byyby jak najbardziej na miejscu. Tak mi mwiono. A to czemu, sir? Vimes przybra specjalny, tpy wyraz twarzy, uywany do rozmw z Vetinarim. Niech pan da spokj, Vimes. Wczoraj wydawao si, e w samym rodku miasta wybuchnie wojna midzygatunkowa, i nagle jej nie ma. Te gangi byy cakiem grone, jak rozumiem.

W wikszoci spali, kiedy przybylimy, sir stwierdzi Vimes. Musielimy ich tylko uprztn. W samej rzeczy zgodzi si Vetinari. To byo doprawdy zadziwiajce. Niech pan sidzie, nawiasem mwic. Naprawd nie ma powodu, eby sta pan tu przede mn jak kapral na subie. Nie wiem, o co panu chodzi, sir oznajmi Vimes i z wdzicznoci zwali si na krzeso. Nie? Mwiem, Vimes, o szybkoci, z jak obie grupy zdoay w tym samym czasie pozbawi si si za pomoc mocnych trunkw. Nic mi o tym nie wiadomo, sir. To bya reakcja automatyczna. Dziki niej ycie stawao si atwiejsze. Nie? Wydaje si, Vimes, e szykujc si do nadchodzcej potyczki, i trolle, i krasnoludy weszy w posiadanie czego, co, jak zakadam, uwaay za piwo...? Przez cay dzie staray si na... upi, sir. Istotnie, Vimes. Moe wanie dlatego grupa krasnoludw bya mniej ni ostrona podczas obfitego spoywania piwa, ktre zostao znaczco... wzmocnione? Pewne obszary na placu Sator, jak rozumiem, lekko pachn jabkami, Vimes. Mona zatem doj do wniosku, e to, co piy, byo raczej mieszank mocnego piwa i jabkownika, ktry, jak pan wie, jest destylowany z jabek... Gwnie z jabek, sir podpowiedzia Vimes. Rzeczywicie. Koktajl taki znany jest podobno jako Puszek. Co do trolli, mona si domyla, e trudno znale co, co uczynioby ich piwo jeszcze groniejszym, ni chyba jest normalnie. Nie wiem jednak, czy pan sysza, Vimes, e mieszanina rozmaitych soli metali tworzy napj zwany luglarr albo Wielki Mot? Trudno powiedzie, ebym sysza, sir. Vimes, niektre kamienie brukowe na placu s wytrawione przez t ciecz! Bardzo mi przykro, sir. Vetinari zabbni palcami po stole. Co by pan zrobi, Vimes, gdybym zada panu bezporednie pytanie? Odpowiedziabym oczywistym kamstwem, sir. A wic tego nie zrobi. Vetinari umiechn si blado. Dzikuj, sir. Ja rwnie nie. Gdzie s winiowie? Rozprowadzilimy ich na dziedzice komisariatw, sir wyjani Vimes. Kiedy si budz, spukujemy ich do czysta wod, zapisujemy nazwiska, wydajemy pokwitowanie na odebran bro oraz co gorcego do picia, a potem wyrzucamy ich na ulic. Ta bro ma dla nich wielkie znaczenie kulturowe stwierdzi Vetinari.

Tak. Wiem o tym, sir. Osobicie jestem silnie kulturowo uprzedzony wobec rozwalenia mojego mzgu i odrbania mi kolan. Vimes stumi ziewnicie i sykn cicho, gdy zaprotestoway poamane ebra. No tak... Czy w starciu ponielimy jakie straty? Nic, co si nie zagoi, sir. Musz jednak zameldowa, e pan A.E. Pesymal dozna zamania rki i licznych stucze. Vetinari naprawd wyglda na zdumionego. Inspektor? Co on robi? Hm... atakowa trolla, sir. Przepraszam, ale... pan Pesymal atakowa trolla? Tak, sir. Caego trolla? Tak jest, sir. Zbami, sir. A.E. Pesymal? Vetinari wci nie mg uwierzy. Wanie on, sir. Pan A.E. Pesymal? Jest pan pewien? Niewysoki? Bardzo czyste buty? Tak jest, sir. Vetinari porwa sensowne pytanie z ich gromadzcego si tumu. Dlaczego? Vimes odchrzkn. No wic, sir... *** Tum trolli przypomina nieruchomy obraz. Trolle stay, siedziay albo leay tam, gdzie si znalazy, kiedy uderzy Wielki Mot. Byo wrd nich kilku wolniej absorbujcych, ktre stawiay saby opr, a jeden, ktremu zostaa butelka ukradzionej sherry, walczy do jej ostatniej kropli, a w kocu funkcjonariusz golem Dorfl podnis go i par razy uderzy jego gow o ziemi. Vimes szed przez to wszystko, a oddzia wlk albo przetacza drzemice trolle i ustawia w rwne rzdy, by czekay na wozy. I wtedy... Dzie wcale nie wydawa si coraz lepszy. Cega wypi piwo. No, moe nawet wicej ni jedno. Ale co niby w tym zego? A teraz, akurat przed nim, w takim paskudnym hemie i wszystkim, sta... tak, to mg by krasnolud, o ile skwierczce, szumice cieki jego mzgu w ogle byy zdolne do rozpoznania czegokolwiek. Ale niech to pieko pochonie, uzna, to przecie nie troll, a o to wanie chodzi, nie? A tu zaraz bya jego maczuga, akurat w rku...

Wiedziony instynktem Vimes odwrci si i zobaczy czerwone lepia trolla, ktry zamachn si maczug. Za wolno, za wolno prbowa odskoczy, poczu, jak maczuga trafia go w bok, unosi w gr i rzuca na ziemi. Sysza krzyki, gdy troll potoczy si naprzd ze wzniesion maczug, by uczyni Vimesa jednoci ze ska macierzyst. Cega uwiadomi sobie, e co go atakuje. Przerwa to, czym si zajmowa, i poprzez skwierczce w mzgu iskry spojrza na prawe kolano. Jaki may gnom czy co innego uderzao go tpym mieczem, kopao i wrzeszczao jak jakie wariactwo. Pomyla, e to przez picie, tak samo jak to uczucie, e wypuszcza uszami pomienie. No wic strzepn tego gnoma jednym machniciem rki. Bezradny Vimes patrzy, jak A.E. Pesymal turla si po placu, a troll wraca do bezporedniego walenia maczug. Ale pojawi si Detrytus, chwyci trolla jedn rk wielkoci opaty i zaraz, niczym gniew boy, nadleciaa pi Detrytusa. Dla Cegy zapada ciem... *** Chce pan, abym uwierzy, e pan A.E. Pesymal wasnorcznie zaatakowa trolla? rzek lord Vetinari. Uy obu wasnych rk, sir. I stp take. Wydaje mi si rwnie, e usiowa go gry. Czy to nie oznacza pewnej mierci? Zdawao si, e go to nie martwi, sir. Kiedy ostatnio Vimes go widzia, A.E. Pesymal by opatrywany przez Igora. Umiecha si na wp wiadomie. Stranicy podchodzili przez cay czas, eby powiedzie co w rodzaju Niele, chopie! i klepn go w plecy. Dla A.E. Pesymala wiat si odwrci. Czy mog spyta, Vimes, dlaczego jeden z moich najbardziej skrupulatnych i bardzo stanowczo cywilnych urzdnikw znalaz si na pozycji umoliwiajcej mu takie dziaanie? Vimes poruszy si niepewnie. Prowadzi inspekcj. Chcia si wszystkiego o nas dowiedzie, sir. Rzuci Vetinariemu spojrzenie, ktre mwio: Jeli posuniesz si dalej, bd musia kama. Vetinari odpowiedzia mu takim, ktre mwio: Wiem! A pan nie jest powanie ranny? zapyta Patrycjusz. Tylko kilka otar, sir odpar Vimes. Vetinari rzuci mu spojrzenie mwice: Poamane ebra. Jestem pewien. Vimes odpowiedzia mu takim, ktre mwio: Nic. Vetinari podszed do okna i spojrza na budzce si miasto. Przez pewien czas milcza, a potem westchn.

Taka szkoda, moim zdaniem, e wielu z nich tutaj si urodzio stwierdzi. Vimes milcza. Zwykle to wystarczao. Moe powinienem podj jakie dziaania przeciwko temu nieszczsnemu krasnoludowi? cign Vetinari. Tak, sir. Myli pan? Rozsdny wadca dwa razy si zastanowi, nim zastosuje wobec kogo przemoc tylko dlatego, e nie podoba mu si, co w kto mwi. Vimes nadal powstrzymywa si od komentarzy. Osobicie codziennie i z pewn doz entuzjazmu stosowa przemoc wobec ludzi tylko dlatego, e nie podobao mu si, co mwi na przykad Oddaj mi swoje pienidze! albo No i co mi zrobisz, glino?. Ale moe wadcy musz myle w inny sposb. Kto inny si nie zastanawia powiedzia gono. Dzikuj za to, Vimes. Patrycjusz odwrci si gwatownie. A odkrylicie ju, kto to by? ledztwo wci trwa, sir. Ta sprawa z ostatniej nocy chwilowo je przerwaa. Czy s jakie dowody, e zrobi to troll? S... zagadkowe dowody, sir. My... ukadamy amigwk, mona powiedzie. Tylko e nie mieli adnych krawdzi, a pomogoby, gdyby znaleli wieko pudeka, doda do siebie. A e na twarzy Vetinariego wci dostrzega wyraz zachannoci, mwi dalej: Jeli spodziewa si pan, sir, e wycign z hemu magicznego krlika, to bdzie ugotowany. Krasnoludy s pewne, e to troll. Nie potrzebuj dowodw. Mwi im to tysice lat historii. A trolle nie uwaaj, e to troll, ale pewnie by tego chciay. Tu nie chodzi o morderstwo, sir. Co w nich przeskoczyo i nadesza pora, by wszyscy dzielni ludzie... wie pan, sir, o co mi chodzi... stanli do walki w dolinie Koom. W tej kopalni dzieje si co jeszcze. Wiem o tym. Co powaniejszego ni morderstwo. Po co im te tunele? I kamstwa... Umiem wyczu kamstwa, a jest ich tam peno. Wiele od tego zaley, Vimes owiadczy Vetinari. Ta sprawa jest powaniejsza, ni mgby pan sdzi. Dzi rano odebraem sekara od Rhysa Rhyssona, dolnego krla. Oczywicie, kady polityk ma swoich wrogw. Dziaaj, tak je nazwijmy, frakcje, ktre nie zgadzaj si z nim, z jego polityk wobec nas, jego pojednawczym podejciem do klanw trolli, stanowiska zajmowanego wobec caej tej nieszczsnej sprawy Haak... A teraz kr pogoski, e troll zabi graga, a take, owszem, e stra grozia krasnoludom... Vimes otwiera ju usta, by zaprotestowa, ale Vetinari unis blad do. Musimy pozna prawd, Vimes. Prawd komendanta Sama Vimesa. Moe si liczy bardziej, ni pan sobie wyobraa. Na Rwninach, naturalnie, ale i o wiele dalej. Ludzie pana znaj, komendancie. Potomek stranika, ktry wierzy, e jeli skorumpowany sd nie skae zego krla na cicie, stranik powinien wasnymi rkami... To by tylko jeden krl! zaprotestowa Vimes.

Sam Vimes aresztowa mnie kiedy za zdrad przypomnia chodno Vetinari. I aresztowa kiedy smoka. Sam Vimes powstrzyma wybuch wojny midzy dwoma pastwami, aresztujc oba sztaby. To aresztujcy go. Goymi rkami zabi wilkoaka. I niesie przed sob prawo jak wiato... Skd pan to wszystko wzi, sir? Stranicy z poowy kontynentu uwaaj e Sam Vimes jest prosty jak strzaa, nie da si przekupi ani powstrzyma, nigdy nie wzi apwki. Prosz mnie posucha. Jeli Rhys upadnie, nastpny dolny krl nie bdzie skonny do rozmw z trollami. Czy mog wyjani to panu w prosty sposb? Klany, ktrych przywdcy rozmawiali z Rhysem, najprawdopodobniej uznaj, e zrobiono z nich durniw, obal tych przywdcw i zastpi ich trollami zbyt wojowniczymi i gupimi, by by durniami. I wybuchnie wojna, Vimes. Dotrze a tutaj. To nie bdzie potuczka gangw, do jakiej nie dopuci pan ostatniej nocy. Nie zdoamy trzyma pozycji ani zachowa neutralnoci, poniewa mamy wasnych gupcw, o czym z pewnoci pan wie, ktrzy bd nalega, bymy stanli po ktrej ze stron. Dolina Koom bdzie wszdzie. Znajdcie mi morderc, Vimes. Wytropcie go i wycignijcie na wiato dnia. Troll, krasnolud czy czowiek, to bez znaczenia. Wtedy przynajmniej bdziemy znali prawd i moemy jako j wykorzysta. W tej chwili naszymi wrogami s plotka i niepewno. Tron dolnego krla dry, Vimes, a wraz z nim dr fundamenty naszego wiata. Vetinari przerwa i starannie wyrwna papiery na swoim biurku, jakby ogarno go uczucie, e posun si za daleko. Jednake nie chc wywiera na pana jakichkolwiek naciskw, komendancie zakoczy. W zamglonym, letnim mzgu Vimesa na powierzchni wypyno jedno sowo. Potuczka? Sekretarz lorda Vetinariego pochyli si i szepn co do ucha zwierzchnika. Ach, zapewne miaem na myli potyczk wyjani spokojnie Patrycjusz. Vimes wci usiowa jako przyswoi ten skrt informacji midzynarodowych. Wszystko to z powodu jednego morderstwa? zdziwi si, usiujc stumi ziewnicie. Nie, Vimes. Sam pan powiedzia, tu chodzi o tysice lat napi, walk o wadz i politycznych star. W ostatnich latach sprawy uoyy si w pewien okrelony sposb, powodujc zmian ukadu si. S tacy, ktrzy chcieliby przesun je z powrotem, nawet jeli dawny ukad powrci na fali krwi. Kogo obchodzi jeden krasnolud? Ale jeli jego mier mona wykorzysta jako casus belli... w tym miejscu lord Vetinari spojrza w senne oczy Vimesa i podj gadko: ...czyli powd do wojny, to nagle ten jeden staje si najwaniejszym krasnoludem na wiecie. Kiedy ostatnio porzdnie si pan wyspa, Vimes? Vimes wymamrota co na temat cakiem niedawno. To prosz przespa si jeszcze troch. A potem znale mi morderc. Szybko. ycz miego dnia.

Nie tylko trony dr, zdoa pomyle Vimes. Twj stoek te si troch koysze. Niedugo ludzie zaczn pyta: Kto w ogle wpuci tutaj tych krasnoludw? Podkopuj nasze miasto i nie przestrzegaj naszych praw. I te trolle! Kiedy trzymalimy je na acuchu jak psy podwrzowe, a teraz pozwala si im chodzi po ulicach i grozi prawdziwym ludziom! Pewnie ju si gromadz intryganci, ludzie, ktrzy na przyjciach rozmawiaj cicho po ktach, ludzie, ktrzy wiedz, jak przekuwa opinie w sztylety. Nocna awantura zmienia si w komedi, ktra pewnie zniechcia tych ludzi, ale drugi raz ta sztuczka si nie uda. Kiedy ju konflikt zacznie si rozlewa, kiedy zginie kilka osb, nie trzeba ju bdzie rozmawia za zamknitymi drzwiami. Motoch bdzie wrzeszcza w imieniu tych ludzi. Podkopuj nasze miasto i nie przestrzegaj naszych praw... Wspi si do powozu na nogach, ktre tylko marginalnie byy pod jego kontrol. Wymamrota polecenie, by jecha do Pseudopolis Yardu, i zasn. *** W miecie nieustannego deszczu wci panowaa noc. Nigdy nie byo tutaj nienocy. Nie wschodzio adne soce. Istota leaa zwinita w zauku. Co si tu bardzo powanie nie zgadzao. Istota spodziewaa si oporu. Zawsze pojawia si opr, a ona zawsze go pokonywaa. Ale nawet teraz, kiedy niewidoczna krztanina miasta zwolnia, nadal nie byo drogi wejcia. Raz za razem miaa ju pewno, e znalaza jaki punkt zaczepienia, jaki przypyw wciekoci, ktry moe wykorzysta... i raz za razem odbijao j z powrotem tutaj, do tego ciemnego zauka z przelewajcymi si rynsztokami. To nie by zwyczajny umys. Istota walczya. Ale aden umys jeszcze jej nie pokona. Zawsze istnia sposb... *** Przez gruzy wiata brnie troll... Cega wytoczy si z komisariatu przy Siostrach Dolly. Jedn rk trzyma si za gow, w drugiej ciska woreczek zawierajcy tyle jego zbw, ile tylko Detrytus zdoa odnale. Sierant zachowa si bardzo przyzwoicie, uzna Cega. Detrytus wytumaczy mu te dokadnie, co by si wydarzyo, gdyby trafi czowieka drugim ciosem, bardzo obrazowo sugerujc, e szukanie zbw Cegy byoby kwesti wtrn wobec szukania gowy, by je tam wstawi. Ale za to potem powiedzia jeszcze, e w stray moe si znale miejsce dla kadego trolla, ktry potrafi usta po Wielkim Mocie, i e Cega mgby kierowa swoim przyszym zachowaniem, majc to w pamici.

Czyli, myla Cega o ile mona uy tego okrelenia dla dowolnej aktywnoci mzgowej w cigu dwch dni po Wielkim Mocie przyszo rysowaa si tak jasna, e musia i z zamknitymi oczami... Chocia to pewnie znowu za spraw Wielkiego Mota. Ale... Sysza, co mwi trolle. I stranicy te. Cae to gadanie o trollu, co zabi krasnoluda w tej ich nowej kopalni... No wic Cega by pewny, e adnego krasnoluda nie zabi, nawet po p uncji skrobu. Raz po raz odtwarza sytuacj w tym, co obecnie pozostao z jego umysu. Problem w tym, e stra miaa dzisiaj takie chytre sztuczki, znaczy, a potrafili zgadn, co kto jad na niadanie, jak tylko popatrzyli na jego talerz. W dodatku by pewny, e zgubi na dole czaszk. Znaczy, wystarczy im j powcha i bd wiedzie, e to on! Tylko e to nie on, jasne? Bo przecie mwili, e troll rzuci maczug, a on cigle mia swoj maczug, no bo przyoy ni temu stranikowi, czyli moe to jest co, co oni nazywaj alli-bi? Nie? Mimo mzgowego bulgotu Wielkiego Mota, odpywajcego z wyszych funkcji mzgu, Cega podejrzewa, e jednak nie. Zreszt jak oni szukaj trolla, co to zrobi, i si dowiedz, em tam by, em straci czaszk i w ogle, a ja powiem dobra, em by, ale em w ogle adnemu krasnoludowi nie przywali, to oni powiedz, we rzu czym innym, ten ma dzwonki. W tym miejscu, w tym momencie Cega poczu si bardzo samotnym trollem. Nic si nie da zrobi. Tylko jedna osoba moga mu teraz pomc. Za duo mylenia jak na jednego trolla... Przemykajc si zaukami, przyciskajc do murw, z opuszczon gow, unikajc wszystkich ywych istot, Cega zacz szuka pana Byska. *** Angua zdecydowaa, by wraca prosto do Pseudopolis Yardu, a nie do najbliszego komisariatu. Tam w kocu znajdowa si sztab gwny, a poza tym zawsze trzymaa w swojej szafce zapasowy mundur. Irytujce byo to, e Sally tak swobodnie sza na szeciocalowych obcasach. Jak to wampiry... Angua swoje musiaa zdj i niosa w rku w przeciwnym razie pewnie skrciaby nog. Klub Rowego Kociaka dysponowa do ograniczonym wyborem obuwia. Co do odziey, jej zakres te by raczej wski, jeli pod sowem odzie rozumie co, co rzeczywicie prbuje cokolwiek zakrywa. Angua bya zaskoczona odkryciem, e ta dziwna garderoba zawiera te damski uniform stray, ale ze skpym pancerzem z papier mch i spdniczk o wiele za krtk, by cokolwiek osaniaa. Pova wyjania do ostronie, e mczyni lubi czasem popatrze na adn dziewczyn w mundurze. Dla Angui, ktra dobrze wiedziaa, e zatrzymywani mczyni nigdy si nie ciesz na jej widok, by to materia do przemylenia. Na razie wybraa zocist,

wyszywan cekinami sukienk, ktra jednak wyranie si nie sprawdzaa. Sally zdecydowaa si na co prostego w bkicie i z rozciciem do uda, co oczywicie wygldao oszaamiajco od chwili, gdy to woya. Kiedy wic Angua wesza przed Sally do gwnej sali i zatrzasna za sob drzwi, zabrzmia ironiczny gwizd, a nierozsdny stranik odkry, e jest odpychany do tyu, a uderzy plecami o cian. Poczu przycinite do szyi dwa ostre szpice. Angua zawarczaa: Chciaby tu wilka, co? Powiedz: Nie, sierancie Angua. Nie, sierancie Angua! Nie? Czyli pewnie mi si wydawao, e gwizdne? Dwa ostrza nacisny mocniej. W wyobrani stranika twarde jak stal pazury miay wanie rozerwa mu ttnic. Nie jestem pewien, sierancie Angua! Nerwy mam teraz ciut napite zaskowyczaa Angua. Nie zauwayem, sierancie Angua! Wszyscy jestemy dosy zdenerwowani, co? To zawsze jest prawda, sierancie Angua! Angua pozwolia, by stranik butami dotkn podogi. W jego bezwadne donie wcisna par czarnych, lnicych i wyranie zaostrzonych szpilek. Czy mgby wywiadczy mi naprawd wielk przysug i zanie je do Klubu Rowego Kociaka? spytaa sodko. Nale chyba do kogo, kto nazywa si Cudnee. Bd wdziczna... Odwrcia si i podesza do biurka dyurnego, skd z rozdziawionymi ustami obserwowa j Marchewa. Zdajc sobie spraw z rozbrzmiewajcych wok szeptw, przesza obok zaszokowanej widowni i rzucia na ksig raportw zabocony wisior. Cztery krasnoludy zamordowane przez inne krasnoludy na dole w Dugiej Ciemnoci poinformowaa. Wasny nos za to daj. To naleao do jednego z nich. Mia te to... Obok wisiora upada brudna koperta. Troch jest upaprana, ale da si przeczyta. Pan Vimes dostanie szau. Spojrzaa w bkitne oczy Marchewy. Gdzie on jest? pi na materacu w swoim gabinecie. Marchewa wzruszy ramionami. Lady Sybil wiedziaa, e nie wrci do domu, wic przysaa Willikinsa, eby tutaj przygotowa mu posanie. Nic si wam nie stao? Wszystko w porzdku, sir zapewnia Sally. Zaczynaem si powanie martwi... Cztery trupy, kapitanie przerwaa mu Angua. Krasnoludy z miasta. Raczej tym powinien si pan martwi. Trzy na wp zalane botem, jeden si odczoga. Marchewa wzi wisior i odczyta runy.

Lars Mocnogi mrukn. Chyba znam t rodzin. Jeste pewna, e zosta zamordowany? Podernite gardo. Trudno uzna to za samobjstwo. Ale nie umar od razu. Dotar do tych przekltych drzwi, ktre zatrzasnli, i wasn krwi wyrysowa jeden z tych ich znakw. Potem siedzia i czeka, a umrze w ciemnoci. W tej piekielnej ciemnoci, Marchewa! To byy pracujce krasnoludy! Miay opaty i taczki! Tam na dole wykonyway swoj robot, a kiedy nie byy wicej potrzebne, kto je zaatwi! Poci i zostawi w bocie! Moe ten jeden y jeszcze, kiedy pan Vimes i ja tam zeszlimy! Kona za tymi piekielnie grubymi drzwiami! A wiesz, co to znaczy? Wyja spod gorsu zoon kartk i wrczya Marchewie. Menu drinkw? zdziwi si. Otwrz warkna Angua. Przepraszam, musiaam rysowa szmink. Nie znalazymy nic lepszego. Marchewa otworzy kart. Kolejny mroczny symbol? zdziwi si. Tego chyba nie znam. W sali byo jeszcze kilku funkcjonariuszy krasnoludw. Marchewa podnis kartk do gry. Czy ktokolwiek tutaj wie, co to oznacza? Kilka gw w hemach poruszyo si przeczco, a kilka krasnoludw si cofno. Za to od drzwi zabrzmia gboki gos: Tak, kapitanie Marchewa, przypuszczam, e wiem. Czy wyglda jak oko z ogonem? Tak... eee... sir. Marchewa wytrzeszczy oczy. Cie si przesun. Zosta nakrelony w ciemnoci? Przez konajcego krasnoluda? Jego wasn krwi? To Przyzywajca Ciemno, kapitanie, i bdzie si przemieszcza. Dzie dobry panu. Jestem pan Bysk. Marchewa otworzy usta; stranicy odwrcili si wszyscy, by spojrze na przybysza. Sta przy drzwiach, niemal rwnie szeroki jak wysoki, w czarnym paszczu z kapturem, ktry ukrywa twarz. Ten pan Bysk? upewni si. Niestety tak, kapitanie. I czy mog prosi o dopilnowanie, eby nikt w tym pomieszczeniu nie wychodzi przez kilka minut po moim odejciu? Chciabym, by moje poruszenia pozostay... spraw osobist. Nie sdziem, e jest pan rzeczywisty, sir! Uwierz mi, mody czowieku, naprawd auj, e nie udao si utrzyma ci w tym szczliwym stanie umysu stwierdzi zakapturzony osobnik. Jednake nie miaem wyboru.

Pan Bysk wszed dalej, cignc za sob wychud posta. To by troll, ktrego ponure, wyzywajce spojrzenie nie mogo cakiem zamaskowa trzscej kolanami grozy. To jest Cega, kapitanie. Oddaj go z powrotem pod osobist opiek waszego sieranta Detrytusa. Posiada uyteczne dla was informacje. Wysuchaem jego opowieci. Wierz mu. Musicie dziaa szybko. Przyzywajca Ciemno zapewne znalaza ju reprezentanta. Co jeszcze...? A tak, prosz dopilnowa, by symbol nie by przechowywany w ciemnym miejscu. Przez cay czas niech pada na niego wiato. A teraz, jeli wybaczy pan te teatralne efekty... Czarny paszcz zafalowa. Ostre, biae, olepiajce wiato na moment zalao sal, a kiedy zgaso, nie byo ju pana Byska. Na brudnej pododze zosta tylko duy, jajowaty kamie. Marchewa zamruga, ale szybko wzi si w gar. Syszelicie wszyscy powiedzia, zwracajc si do oywionej nagle sali. Nikomu nie wolno i za panem Byskiem, zrozumiano? I za nim, kapitanie? odezwa si jaki krasnolud. Nie zwariowalimy. Zgadza si potwierdzi troll. Mwi, e on moe tak niby sign komu do rodka i mu zatrzyma serce! Pan Bysk? spytaa Angua. To ten, o ktrym pisz na murach? Na to wyglda odpar krtko Marchewa. I powiedzia, e nie mamy wiele czasu. Pan... Cega, tak? Trolle Chryzopraza potrafiy zawadiacko sta w miejscu, natomiast Cega zdoa toczy si jednoosobowo. Zwykle trzeba do tego co najmniej dwch osb, ale oto sta przed nimi troll, ktry prbowa si za sob schowa. Inna rzecz, e nikt nie zdoaby si ukry za Ceg jak na trolla by chudy jak patyk, do granic guzowatoci. Mech mia tani i popltany, wcale nie ten prawdziwy, ale pewnie zrobiony z odyg brokuw gdzie w bocznych zaukach alei Kamienioomw. Pas z czaszkami przynosi mu wstyd niektre byy wyranie zabawkami z papier mch, jakie mona kupi w kadym sklepie z przebraniami. Jedna miaa czerwony nos. Rozejrza si nerwowo. Maczuga wypada mu z rki z gonym stukniciem. em jest w gbokim kopro, nie? zapyta. Na pewno musimy z tob porozmawia odpar Marchewa. Chcesz dosta adwokata? Nie, ju jadem. Zjadasz adwokatw? zdziwi si kapitan. Cega patrzy na niego tpo, dopki nie zmobilizowa do pracy odpowiednio duej czci mzgu. A jak si nazywa to, co si tak jakby kruszy, jak si to zjada? zapyta. Marchewa spojrza na Detrytusa i Angu, sprawdzajc, czy z ich strony nadejdzie jaka pomoc. Moe by adwokat przyzna.

Si robi takie namoknite, jak je w co wsadzi tumaczy Cega, jakby referowa wyniki analizy kryminologicznej. To chyba raczej biszkopty zasugerowa Marchewa. Moe by. Takie paczki w papierze. Tak, biszkopty. Chodzio mi o to wyjani Marchewa e kiedy bdziemy z tob rozmawiali, czy chcesz, eby kto by po twojej stronie? Tak, prosz. Wszyscy odpar natychmiast Cega. Znalezienie si w centrum uwagi caej sali stranikw byo jego najgorszym koszmarem... Nie, zaraz, najgorszy to raczej bdzie wtedy, kiedy wzi ten faktycznie brudny slab, co go zmieszali z azotanem amonu? Uuuch... egnajcie, paty! Tak! No wic to jest jego drugi najgorszy kosz... Nie! Bo jak si zastanowi, to raczej wtedy, kiedy wzi ten towar, co go Tucze rbn Jednookiemu Przekltowi, juuu, tak! Kto wie, co tam byo! Wszystkie te taczce zby! No wic to by jego... Czekaj no, a wtedy, co e jad skroba i rce ci odleciay? Jasne, wtedy byo paskudnie, wic teraz jest... Nie, moment, nie mona zapomnie tego, kiedy e si napa skrawka i wcigne nosem proszek cynku i e myla, e wyrzygasz wasne stopy? Aaargh, a potem znowu idzie ten czas, kiedy e... aaargh, nie, kiedy e... Aaargh... Cega doszed a do dziewitnastego najgorszego koszmaru, nim gos Marchewy uci ten wtek. Panie Cega? Eee... to cigle ja? upewni si Cega. Naprawd, ale naprawd przydaoby mu si troch slabu... Na og adwokat to jedna osoba tumaczy Marchewa. Musimy zada panu kilka trudnych pyta. Ma pan prawo wskaza kogo, kto bdzie panu pomaga. Moe mgby pan wezwa kogo z przyjaci? Cega rozway t kwesti. Jedynymi osobami, ktre przychodziy mu do gowy w takim kontekcie, byli Totalnie Szlaka i Wielki Marmur, cho tak dokadnie to wpadali raczej do kategorii tych, co nie rzucali w niego niczym i czasem pozwalali waln troch slabu. W tej chwili to nie byy chyba idealne kwalifikacje. Wskaza sieranta Detrytusa. On owiadczy. Pomg mi z zbami. Nie jestem pewien, czy funkcjonariusz w czynnej subie jest... zacz Marchewa. Zgaszam si na ochotnika do tej roli, kapitanie odezwa si cienki gos. Marchewa wyjrza nad brzegiem biurka. Pan Pesymal? Chyba nie powinien pan jeszcze wstawa z ka. Uhm... Jestem waciwie penicym obowizki modszego funkcjonariusza, kapitanie poprawi go A.E. Pesymal uprzejmie, ale stanowczo. Przyszed o kulach. Co? A tak. Nadal jednak uwaam, e powinien pan by w ku.

Mimo to musimy przestrzega zasad sprawiedliwoci. Cega pochyli si i przyjrza inspektorowi. To ten gnom z wczoraj w nocy powiedzia. Nie chc go! Nikt ci nie przychodzi do gowy? spyta Marchewa. Cega zastanowi si i wreszcie troch powesela. Pewno, e przychodzi owiadczy. To atwe. Kto, eby mi pomaga odpowiada na te pytania, tak? Zgadza si. Prosta sprawa. Jakbycie tak cignli tego krasnoluda, co em go widzia w tej nowej krasnoludziej kopalni, toby mi pomg. W sali zapada martwa cisza. A dlaczego miaby to zrobi? zapyta ostronie Marchewa. By powiedzia, czemu wali tego drugiego krasnoluda po gowie wyjani Cega. Znaczy si, ja nie wiem. Ale pewnie by nie przyszed, a to dlatego, em jest trollem. No wic bd si trzyma sieranta, jak to wam nie przeszkadza. Myl, e tego ju zbyt wiele, kapitanie! zaprotestowa pan Pesymal. W ciszy, jaka potem zapada, odpowied Marchewy wydaa si bardzo gona. Myl, panie Pesymal, e to jest ten punkt, w ktrym budzimy komendanta Vimesa. *** Jest takie stare wojskowe powiedzenie, ktrego uywa Fred Colon, by opisa absolutne oszoomienie i zagubienie. Osobnik w takim stanie, wedug Freda, nie potrafi odrni wasnej dupy od pory niadaniowej. To stwierdzenie zawsze wydawao si Vimesowi zagadkowe. Zastanawia si, czy dokonano jakichkolwiek bada. Nawet w tej chwili, gdy czu w ustach smak odgrzanego dnia wczorajszego, a wszystko w polu widzenia wydawao si dziwnie ostre, uwaa, e atwo by pozna rnic. Na przykad tylko jedna z tych moliwoci zawieraaby kubek kawy. Wanie trzyma taki w rku, a zatem bya to pora niadaniowa. Blisza raczej obiadowej, ale szczegy nie miay znaczenia. Troll, znany wszystkim a czasem nawet i sobie jako Cega, siedzia w jednej z duych cel przeznaczonych dla trolli. Jednak w uznaniu faktu, e nikt nie potrafi powiedzie, czy jest, czy nie jest winiem, drzwi celi zostawiono otwarte. Oglne zaoenie byo takie, e jeli tylko nie sprbuje wyj, nikt nie bdzie mu wyjcia utrudnia. Cega pochania wanie trzeci misk bogatego w mineray bota, ktre dla trolla byo poywn zup. Co to jest skrob? zapyta Vimes, siadajc wygodniej w jedynym zapasowym krzele w tym pomieszczeniu i patrzc na Ceg tak jak zoolog na fascynujcy, ale wysoce

nieprzewidywalny nowy gatunek. Kamienne jajo od tajemniczego pana Byska pooy na stole obok miski, by sprawdzi, czy wywoa jak reakcj, ale troll nie zwraca na nie uwagi. Skrob? Nieczsto si go teraz widuje, jak slab jest taki tani zadudni Detrytus, ktry spoglda na swoje nowe znalezisko z min waciciela, tak jak kwoka mogaby patrzy na kurczaka, ktry wanie ma opuci gniazdo. To jest to, co si wyskrobuje, tak? Troch slabu jakoci rynsztokowej, gotowane w puszce z alkoholem i odchodami gobi. Co takiego robi uliczne trolle, jak im braknie forsy i... czego jeszcze im braknie, Cega? yka znieruchomiaa. Onym brakuje szacunku do siebie, sierancie odpowiedzia Cega jak kto, komu przez dwadziecia minut wykrzykiwano t lekcj prosto do ucha. Na Io, zaapa! ucieszy si Detrytus i klepn chudego Ceg w plecy tak mocno, e mody troll upuci yk w dymic papk. Ale ten chopak mi obieca, e wszystko ju za nim i teraz jest cakiem czysty, a to z powodu mojego jednostopniowego programu! Dobrze mwi, Cega? Dla tego chopaka ju koniec ze slabem, skrobem, skib, spadem, spawem, ssaw i skrawkiem, tak? Tak, sierancie zgodzi si posusznie Cega. Sierancie, dlaczego nazwy trollowych narkotykw wszystkie zaczynaj si na S? spyta Vimes. No, coby atwiej byo zapamita. Detrytus z mdr min pokiwa gow. Ach, rzeczywicie. Nigdy bym nie odgad. Vimes zwrci si do Cegy. Czy sierant Detrytus wyjani ci, dlaczego nazywa to programem jednostopniowym? Eee... Bo nie mam okazji le postawi nogi, sir? odpowiedzia Cega, jakby czyta z kartki. A Cega ma panu jeszcze co do powiedzenia, co, Cega? zapyta macierzyski Detrytus. No ju, powiedz panu Vimesowi. Cega wpatrywa si w blat stou. Przepraszam, em prbowa pana zabi, pani Vimes wyszepta. No, pomylimy o tym, prawda rzek Vimes z braku lepszych pomysw. A przy okazji, chodzio ci pewnie o pana Vimesa, ale wol, kiedy panem Vimesem nazywaj mnie tylko ci, ktrzy walczyli razem ze mn. No, technicznie to Cega walczy... zacz Detrytus. Vimes energicznie odstawi kubek. ebra go bolay. Nie. Walczy razem ze mn, to znaczy obok mnie, a nie przeciwko mnie. To nie to samo, sierancie. Powanie. To naprawd nie jego wina tumaczy Detrytus. To bya pomylona to-e-samo. Sugerujecie, e nie wiedzia, kim jestem? upewni si Vimes. To jako go nie...

Nie, sir. Nie wiedzia, kim on jest, sir. Myla, e jest kup wiate i fajerwerkw. Prosz mi wierzy, sir. Ale chyba co mgbym z niego jeszcze zrobi. Sir, by po Wielkim Mocie, a jednak chodzi! Vimes patrzy przez chwil na Detrytusa, a potem zerkn na Ceg. Panie Cega, prosz mi opowiedzie, jak si pan dosta do kopalni, dobrze? powiedzia. em mwi temu drugiemu polisantowi... zacz Cega. A teraz gadaj panu Vimesowi! warkn Detrytus. Ju! Trwao to dusz chwil, z przerwami na to, by fragmenty mzgu Cegy wsuny si na miejsca, ale Vimes poskada co takiego: Nieszczsny Cega przyszykowa skrob z kilkoma innymi rynsztokowymi trollami w starym skadzie, gdzie w labiryncie uliczek za alej Parkow. Zawdrowa do piwnicy, szukajc chodnego miejsca, eby tam oglda pokaz, a podoga si pod nim zaamaa. Po odgosach sdzc, spada bardzo daleko, ale oceniajc po naturalnym stanie trolla, prawdopodobnie spyn w d lekko jak motyl. Skoczy w tunelu, takim jak w kopalni, znaczy, z caym tym drewnem trzymajcym sufit, no i powlk si nim, bo mia nadziej, e doprowadzi go z powrotem na powierzchni albo do czego jadalnego. Zacz si martwi dopiero wtedy, kiedy dotar do tunelu o wiele wspanialszego, a sowo krasnoludy osigno te czci jego mzgu, ktre nie miay nic lepszego do roboty, ni sucha. Troll w krasnoludziej kopalni zaczyna szerzy zniszczenie. To jeden z pewnikw niczym byk w skadzie porcelany. Ale Cega wydawa si odwieajco wolny od nienawici do kogokolwiek. Jeli tylko wiat dostarcza wystarczajcej iloci rzeczy zaczynajcych si na S, od ktrych gowa robia bzzz! a w miecie ich nie brakowao to nie przejmowa si specjalnie, co robi poza tym. Cega w rynsztoku spad poniej nawet takiego horyzontu, wic nic dziwnego, e ludzie Chryzopraza nie zdoali go schwyta. Cega by czym, nad czym si przestpuje. Kiedy sta tak w ciemnoci, syszc w dali gosy krasnoludw, mogo mu nawet przyj do gowy, eby si ba. Ale potem zobaczy przez due, okrge drzwi, jak jeden krasnolud trzyma drugiego i wali go po gowie. Panowa jaskiniowy mrok, lecz trolle dobrze widz w nocy, a poza tym zawsze s te vurmy. Troll nie rozpozna zbyt wielu szczegw, ale te specjalnie si nie przypatrywa. Kogo obchodzi, co krasnoludy robi sobie nawzajem? Dopki nie robiy tego jemu, nie widzia problemw. Ale potem krasnolud, ktry bi, zacz krzycze, a wtedy pojawi si problem wielki jak ycie. Due metalowe drzwi obok otworzyy si nagle i uderzyy go w twarz. Kiedy zza nich wyjrza, zobaczy, jak obok przebiega kilka uzbrojonych krasnoludw. Nie interesowao ich, co moe si chowa za drzwiami, w kadym razie jeszcze nie. Robili to, co zwykle robi wszyscy, to znaczy biegli w stron rda krzykw. Ceg za to interesowao jedynie jak

najszybsze oddalenie si od krzykw, a tu obok mia otwarte drzwi. Skorzysta z nich i pobieg, i nie zatrzymywa si, pki nie dotar na wiee powietrze. Nie byo pogoni. Vimesa to nie zdziwio. eby by wartownikiem, niezbdny jest szczeglny rodzaj umysu. Umysu gotowego przebywa w ciele, ktre stoi i na nic waciwie nie patrzy, czsto przez dugie godziny. Taki umys nie zarabia wysokich pensji. Taki umys raczej nie zacznie poszukiwa od sprawdzenia tunelu, ktrym wanie przyby. Nie bdzie najostrzejszym noem w szufladzie. I tak, bezcelowo, bez takiego zamiaru, bez zej woli czy choby ciekawoci, wdrowny troll zawdrowa do krasnoludziej kopalni, z zabarwionymi narkotykiem zmysami by wiadkiem morderstwa, a potem wywdrowa na powierzchni. Kto mgby co takiego zaplanowa? Gdzie w tym logika? Gdzie sens? Vimes przyjrza si wodnistym oczom, przypominajcym sadzone jajka, zabiedzonej sylwetce, struce bogowie wiedz czego ciekajcej z zaskorupiaego nozdrza. Cega nie kama. Cega mia do kopotw z tym, co nie zostao wymylone. Opowiedz panu Vimesowi o wukwuk zachci go Detrytus. A tak... W tej jaskini by wielki wukwuk. Odnosz wraenie, e trac jaki wany wtek... mrukn Vimes. Wukwuk to takie co, co si robi z drzewnego wungla, saletry i slabu wyjani sierant. Wszystko zwinite w papier jak cygaro, wie pan... Mwi, e... Nazywamy je wukwuk, bo one wygldaj jak... no, jak wukwuk wtrci Cega z zakopotanym umiechem. Tak, mam ju oglny obraz rzuci Vimes ze znueniem. I prbowae to wypali? Nie, psze pana... Wielkie byo. Cae zwinite w tej ich jaskini, akurat przy tym paskudnym tunelu, co em do niego wpad. Vimes usiowa jako wkomponowa to w swoje wnioskowania, ale na razie zostawi na boku. Czyli... zrobi to krasnolud? Jasne. W tej chwili wierzy Cegle, cho kube ab byby pewnie lepszym wiadkiem ni chudy troll. I nie ma sensu mocniej go naciska, przynajmniej w tej chwili. No dobra. Schyli si i podnis kamie, ktry tajemniczy przybysz zostawi na pododze w komendzie. Kamie mia jakie osiem cali rednicy, ale by dziwnie lekki. Opowiedz mi o panu Bysku. To twj przyjaciel? Pan Bysk jest wszdzie! zapewni gorczkowo Cega. On diament! No, p godziny temu przebywa w tym budynku przypomnia Vimes. Detrytus? Sir? odpowiedzia sierant z min winowajcy. Co wiecie o panu Bysku? Eee... on to jest troch jak taki bg trolli wymamrota Detrytus.

Zasadniczo bogowie tutaj nie bywaj. Kto zwin sekret ognia, czy nie widzielicie moich zotych jabek? A dziwne, jak czsto nie widzimy takich przestpstw w raportach. Jest trollem, tak? No, taki... krl powiedzia Detrytus tonem, jakby kade sowo wyrywano z niego przemoc. Mylaem, e trolle nie maj krlw. Wydawao mi si, e kady klan sam si rzdzi. Zgadza si, zgadza przyzna Detrytus. Rozumie pan, panie Vimes, on pan Bysk. Nie mwimy o nim duo. Na twarzy trolla malowao si cierpienie i bunt rwnoczenie. Vimes postanowi uderzy w sabszy cel. Gdzie go znalaze, Cega? Chc tylko... On przyszed, coby panu pomc! warkn Detrytus. Co pan robi, panie Vimes? Czemu pan cigle pyta? Z krasnoludami to na paluszkach, nie mona zezoci, o nie, ale co pan robi, jak to trolle, co? Z kopa wzi nie problem! Pan Bysk daje Ceg, daje dobr rad, a pan rozmawia, jakby to by zy troll! Sysz, jak kapitan Marchewa opowiada krasnoludom on Dwaj Bracia. I pan myli, e si ciesz? My znamy te kamliwe krasnoludzie kamstwa, o tak! I jczymy na te kamstwa, tak! Pan chce spotka pana Byska, pan okazuje pokor, okazuje szacunek, tak! Znowu dolina Koom, pomyla Vimes. Nigdy jeszcze nie widzia Detrytusa tak rozzoszczonego, przynajmniej na niego. Troll zawsze by na miejscu, zawsze pewny i godny zaufania. W dolinie Koom spotkay si dwa plemiona i nikt nie mrugn. Vimes mrugn. Przepraszam powiedzia. Nie wiedziaem. Nie chciaem nikogo urazi. Susznie! rzek Detrytus i potn pici waln w biurko. yka wyskoczya z pustej miski Cegy. Tajemnicza kamienna kula z nieuniknionym cichym turkotem przetoczya si po blacie, spada na podog i pka na dwoje. Vimes przyjrza si rwnym czciom. Jest peen krysztaw zauway. Schyli si. W jednej z migotliwych pkul zauway kawaek papieru. Podnis go i przeczyta: Pointer & Pickles, Krysztay, Mineray i Artykuy Toczce, ul. Dziesitego Jajka 3, Ankh-Morpork Ostronie odoy karteczk i podnis obie czci kamienia. Zoy je razem i poczy; pozostaa tylko cieniutka rysa i ani ladu, by stosowano wczeniej jaki klej. Spojrza na Detrytusa. Wiedziae, e co takiego si stanie?

Nie odpar troll. Ale se myl, e pan Bysk wiedzia. Poda mi swj adres, sierancie. Tak. Moe chce, eby go pan odwiedzi przyzna Detrytus. Wielki zaszczyt, nie ma co. To nie pan znajduje pana Byska. To pan Bysk znajduje pana. A jak znalaz pana, panie Cega? zainteresowa si Vimes. Cega rzuci Detrytusowi przeraone spojrzenie. Sierant wzruszy ramionami. Zabra mnie ktrego dnia, da je wymamrota Cega. Pokaza, gdzie i po jeszcze. Mwi, eby nie bra towaru. Ale... Tak...? zachci go Vimes. Cega zamacha par chudych ramion. Ten gest mwi o wiele wyraniej, ni potrafiby on sam, e po jednej stronie sta cay wszechwiat, a po drugiej samotny Cega i co mona zrobi przy takiej przewadze? I dlatego zosta przekazany Detrytusowi. A to troch wyrwnywao szanse. Vimes wsta i spojrza na Detrytusa. Powinienem co zabra, sierancie? Troll si zastanowi... Nie. Ale moe troch mylenia by pan mg zostawi tutaj. *** To ja powinienem prowadzi szturm na kopalni, myla Vimes. Bo moemy jednak doprowadzi do wojny i ludzie na pewno chcieliby wiedzie, e kto z gry by na miejscu, kiedy to si wydarzyo. No wic czemu uwaam, e jest waniejsze, bym si spotka z panem Byskiem? Kapitan Marchewa nie marnowa czasu. Miejskie krasnoludy go lubiy. Dlatego zrobi co, czego nie mgby zrobi Vimes a przynajmniej nie mgby tego zrobi dobrze. To znaczy zabra zabocony wisior na Now Szewsk i opowiedzia parze krasnoludzich rodzicw, gdzie go znaleziono. Potem wszystko dziao si ju szybko. Kolejnym powodem do popiechu by fakt, e kopalnia zostaa zamknita. Wartownicy, robotnicy i krasnoludy szukajce duchowego przewodnictwa na ciece krasnoludzkoci zastali zamknite drzwi. Pienidze nie zostay zapacone, a krasnoludy maj bardzo stanowcze pogldy w kwestii takich zjawisk jak kontrakty. Spora cz bogatej krasnoludziej tradycji powicona jest kontraktom. Powinny by dotrzymywane. Do polityki, powiedzia sobie Vimes. Kto zabi czterech krasnoludw, naszych, nie jakiego obkanego podegacza, i zostawi ich tam w ciemnoci. Nie obchodzi mnie, kto to by wywlek go na wiato dnia. Postawi przed obliczem sprawiedliwoci. Do samego dou i do samej gry.

Ale musz to zaatwi krasnoludy. Krasnoludy wejd do tej studni i jeszcze raz wykopi to boto. I przynios dowd. Wszed do gwnej sali. By tam Marchewa i szeciu funkcjonariuszy krasnoludw. Mieli ponure miny. Wszystko gotowe? spyta Vimes. Tak, sir. Spotkamy si z pozostaymi na Empirycznym Sierpie. Macie dosy kopaczy? Wszystkie krasnoludy s kopaczami, sir zapewni z powag Marchewa. Jedzie ju do nas drewno i wycigarki. Niektrzy grnicy, jacy si do nas przyczyli, pomagali kopa ten tunel, sir. Znali tych chopakw. S troch zdezorientowani i rozgniewani. Trudno si dziwi. Czyli nam wierz, tak? No... mniej wicej, sir. Ale jeli nie znajdziemy cia, wpadniemy w powane kopoty. To prawda. Czy twoi chopcy wiedz, czego tamci szukali? Nie, sir. Dostawali tylko rozkazy od tych czarnych krasnoludw. I rne zespoy kopay w rnych kierunkach. Bardzo daleko w rnych kierunkach. Sdz, e a do alei Forsoapki i ulicy Buawnikw. To spory kawa miasta! Tak, sir. Ale byo w tym co dziwnego. Prosz mwi dalej, kapitanie zachci go Vimes. Jestemy przyzwyczajeni do dziwnoci. Co jaki czas wszyscy musieli przerwa prac, a te cudzoziemskie krasnoludy nasuchiway przy cianach z tak du... no, takim czym podobnym do trbki. Sally znalaza co podobnego, kiedy bya na dole. Nasuchiway? W tym mokrym bocie? Czego? piewajcych ddownic? Krasnoludy nie wiedz, sir. Sdzili, e szukali uwizionych grnikw. To do sensowne. Dua cz tuneli prowadzia przez stare mury i pewnie jest moliwe, by inni grnicy ugrzli gdzie, gdzie jest powietrze. Ale przecie nie przetrwaliby caych tygodni, prawda? I po co kopa w rne strony? To prawdziwa amigwka, sir, trudno zaprzeczy. Ale szybko dotrzemy do rozwizania, sir. Wszyscy s peni zapau. Dobrze. Ale niech stra bdzie dyskretna. Mamy tu grup zaniepokojonych obywateli, ktrzy staraj si odszuka swoich bliskich, gdy uzyskali informacj o katastrofie w kopalni. Jasne? Stranicy tylko im pomagaj. Chce pan powiedzie, ebym pamita, e jestem krasnoludem, sir? Dzikuj ci za to, Marchewa. Wanie tak. A teraz id spotka si z legend, ktra nazywa si jak puszka pasty do polerowania. Kiedy wychodzi, zauway jeszcze symbol Przyzywajcej Ciemnoci. Karta drinkw z Klubu Rowego Kociaka zostaa starannie ustawiona na pce przy oknie, gdzie miaa

najwicej wiata. Lni. Moe dlatego, e Oszroniona Ra Gorcych Warg zostaa zaprojektowana tak, by zobaczy j w zatoczonym barze przy sabym owietleniu... ale znak zdawa si pywa nad och, jake miesznymi nazwami drinkw, takimi jak Tylko Seks, Pussy Galore czy Bezmzgowiec, ktre wskutek tego wydaway si wyblake i nierzeczywiste. Kto a nawet kilku ktosiw, mona przypuszcza na czas nocy zapali przed znakiem wiece. Nie moe pozostawa w mroku, pomyla Vimes. Ja te bym tak chcia. *** Lokal Pointer & Pickles wydawa si przede wszystkim zakurzony. Kurz by podstawowym tonem sklepu. Vimes musia tdy przechodzi z tysic razy by to wanie taki sklep, obok ktrego si przechodzi. Kurz i martwe muchy leay w nieduym oknie wystawowym, na ktrym jednak dostrzeg w gbi kaway ska, take pokryte kurzem. Kiedy wszed do mrocznego wntrza, dzwonek nad drzwiami wyda zakurzone brzknicie. Dwik ucich i pojawio si wyrane wraenie, e oznacza koniec rozrywek na dzisiaj. Po chwili w gbokiej ciszy narodzio si odlege szuranie. Okazao si, e jego rdem jest bardzo stara kobieta, ktra na pierwszy rzut oka wydawaa si rwnie zakurzona jak te kamienie, ktre zapewne sprzedawaa. Vimes mia pewne wtpliwoci nawet w tej kwestii tego rodzaju sklepy czsto traktoway sprzeda towaru jak zdrad witego powiernictwa. Jakby na potwierdzenie jego wtpliwoci, dwigaa maczug z wbitym gwodziem. Kiedy zbliya si dostatecznie dla prowadzenia rozmowy, odezwa si Vimes. Przyszedem, aby... Czy wierzysz w uzdrawiajc moc krysztaw, modziecze? warkna, gronie unoszc maczug. Co? Jaka uzdrawiajca moc? zdziwi si Vimes. Starucha umiechna si krzywo i opucia maczug. Dobrze pochwalia. Lubimy, jak nasi klienci traktuj geologi z powag. W tym tygodniu mamy troch trollitu. wietnie, ale... To jedyny minera, ktry przesuwa si w czasie do tyu. Przyszedem, eby si spotka z panem Byskiem wyjani Vimes. Panem jakim? Staruszka przyoya do do ucha. Panem Byskiem powtrzy, czujc, jak ganie w nim nadzieja. Nigdy o nim nie syszaam, kochany. Da mi to. Vimes pokaza jej dwie powki kamiennego jaja.

Ametystowa geoda. Bardzo adny egzemplarz. Dam ci za niego siedem dolarw, modziecze zaproponowaa staruszka. Jest pani, hm, Pickles czy Pointer? Vimes uzna, e nie pozostao mu ju nic wicej. Jestem pann Pickles, kochany. Panna Poin... Urwaa. Zmieni si wyraz jej twarzy, staa si troch modsza i wyranie bardziej czujna. A ja jestem pann Pointer, kochany przedstawia si. Nie przejmuj si Pickles, ona tylko kieruje tym ciaem, kiedy ja mam inne zajcia. Komendant Vimes? Vimes wytrzeszczy oczy. Chce pani powiedzie, e jest pani dwoma osobami? W jednym ciele? Tak, kochany. Podobno to choroba, ale chc zaznaczy, e zawsze yymy w zgodzie. Ale nie mwiam jej o panu Bysku. Nigdy do ostronoci. Chodmy tdy. Poprowadzia go midzy zakurzonymi krysztaami i kamiennymi bryami na ty sklepu, skd bieg szeroki korytarz z pkami na cianach. Krysztay wszelkich rozmiarw mrugay do niego. Trolle zawsze interesoway geologw, jako e s zbudowane ze ska metamorficznych mwia swobodnym tonem panna Pointer/Pickles. A pan nie jest przypadkiem kolekcjonerem, komendancie? Zdarzao si, e niekiedy rzucano we mnie jakim kamieniem przyzna Vimes. Ale nigdy nie chciao mi si sprawdza, jaki to rodzaj. Ha. Jaka szkoda, e mieszkamy tutaj na iach westchna kobieta. Cichy gwar gosw si nasili. Otworzya drzwi i odsuna si na bok. Wynajmuj im sal wyjania. Prosz wej. Vimes zobaczy kilka stopni schodw prowadzcych w d. A niech to, pomyla, znw schodzimy do podziemia. Ale w dole widzia wiato, a gwar rozbrzmiewa goniej. Piwnica okazaa si dua i chodna. Wszdzie stay stoliki, a przy kadym siedziay dwie osoby pochylone nad kraciast plansz. Sala gier? Graczami byy krasnoludy, trolle i ludzie, ale wszystkich czyo wyranie widoczne skupienie. Niektrzy spogldali obojtnie na Vimesa, ktry zatrzyma si w poowie schodw, a potem wracali do rozgrywki. Po chwili zszed do poziomu podogi. To pewnie jest wane, prawda? Pan Bysk chcia mu to pokaza. Ludzie to znaczy ludzie, trolle i krasnoludy graj w gry. Od czasu do czasu ktra dwjka spogldaa na siebie i podawaa sobie rce. Po czym jeden z graczy przechodzi do innego stolika. Co pan tu zauway, panie Vimes? odezwa si gboki gos za jego plecami. Vimes zmusi si, by odwrci si powoli. Posta siedzca w cieniu obok schodw bya cakowicie okryta czerni. Wydawaa si o dobr gow wysza od Vimesa. Wszyscy s modzi? prbowa zgadn. I doda: Pan Bysk? Ot to! A jeszcze wicej modych przychodzi wieczorami. Ale prosz usi. Dlaczego przyszedem si z panem spotka, panie Bysk?

Poniewa chce si pan dowiedzie, dlaczego pan przyszed si ze mn spotka odpara mroczna posta. Poniewa bdzi pan w ciemnoci. Poniewa pan Vimes, ze swoj odznak i swoj pak, jest peen gniewu. To znaczy bardziej ni zwykle. Niech pan uwaa na ten gniew, panie Vimes. Mistyka, pomyla Vimes. Chciabym zobaczy, z kim rozmawiam owiadczy. Kim pan jest? Nie zobaczyby mnie pan, gdybym zdj kaptur odpar pan Bysk. W kwestii tego, kim jestem, zadam panu pytanie: Czy to prawda, e kapitan Marchewa, cho zadowolony ze stanowiska oficera stray, jest w rzeczywistoci prawowitym krlem Ankh-Morpork? Mam pewne kopoty z terminem prawowity. Tak syszaem. To moe by jeden z powodw, dla ktrych jeszcze nie zdecydowa si ujawni. Ale to nieistotne. No wic jestem prawowitym... prosz wybaczy... i bezdyskusyjnym krlem trolli. Doprawdy? mrukn Vimes. Nie bya to moe najlepsza odpowied, ale w tych okolicznociach nie mia zbyt wielu opcji. Tak. I kiedy mwi, e bezdyskusyjnym, dokadnie to mam na myli. Ukrywajcy si ludzcy krlowie musz wykorzystywa magiczne miecze i legendarne czyny, by odzyska swoje dziedzictwo. Ja nie. Mnie wystarczy to, e jestem. Sysza pan o koncepcji ska metamorficznych? Chodzi panu o to, e trolle wygldaj jak pewne odmiany ska? Tak jest. upek, Mika, Ioupek i tak dalej. Nawet Cega, ten biedny mody Cega... Nikt nie wie, dlaczego tak si dzieje, a uyto tysicy sw, by to powiedzie. Zreszt do demona z tym, jak zwyk pan mawia. Zasuy pan na spojrzenie. Prosz osoni oczy. Ja, panie Vimes... Wycigno si rami w czarnej szacie, zsuna si czarna aksamitna rkawica. Vimes zdy zamkn oczy, ale wewntrzne strony powiek rozjarzyy si czerwieni. ...jestem diamentem dokoczy pan Bysk. Blask przygas nieco i Vimes zaryzykowa leciutkie uchylenie powiek. Rozrni ksztat doni, a kady poruszajcy si palec migota jak pryzmat. Gracze unieli gowy, ale ju to widywali. Szron szybko osiada zauway pan Bysk. Kiedy Vimes odway si spojrze, do migotaa jak samo serce zimy. Ukrywa si pan przed jubilerami? zapyta poruszony. Ha! Trzeba przyzna, e to miasto jest idealnym miejscem dla tych, ktrzy nie chc by widziani, panie Vimes. Mam tu przyjaci. I mam zdolnoci. Przekonaby si pan, jak trudno mnie znale, jeli chc pozosta niedostrzegalny. Jestem rwnie, wyznam szczerze, inteligentny, i to inteligentny przez cay czas. Nie potrzebuj skadu przyszej wieprzowiny.

Mog odbija ciepo i w ten sposb regulowa temperatur mzgu. Diamentowe trolle s bardzo rzadkie, a kiedy ju si pojawiamy, krlestwo jest naszym przeznaczeniem. Vimes czeka. Odnosi wraenie, e pan Bysk ktry wanie wciga z powrotem rkawic ma chyba jakie plany. Najrozsdniej bdzie pozwoli mu mwi, a wszystko nabierze sensu. A wie pan, co si dzieje, kiedy ju zostajemy krlami? spyta pan Bysk, znowu bezpiecznie okryty. Dolina Koom? domyli si Vimes. Brawo. Trolle si jednocz i mamy znowu t sam star wojn, a po niej cae wieki star. To smtna, bezsensowna historia trolli i krasnoludw. A tym razem wojna ogarnie te Ankh-Morpork. Wie pan, e populacja trolli i krasnoludw w miecie pod wadz Vetinariego ogromnie wzrosa. No dobrze, ale jeli jest pan krlem, nie moe pan zwyczajnie zawrze pokoju? Tak po prostu? Do tego trzeba czego wicej. Kaptur pochyli si ze smutkiem. Tak naprawd niewiele pan o nas wie, panie Vimes. Widzi pan nas na rwninach, kiedy powczymy nogami i mwimy em. Nie wie pan o piewie historii, o Dugim Tacu ani o kamiennej muzyce. Widzi pan tylko zgarbionego trolla, ktry wlecze maczug. To wanie zrobiy dla nas krasnoludy, dawno temu. Zmieniy nas, w waszych umysach, w bezmzgie potwory. Prosz na mnie nie patrzy, kiedy pan to mwi oburzy si Vimes. Detrytus to jeden z moich najlepszych funkcjonariuszy! Zapada cisza. Po chwili znowu odezwa si pan Bysk. Czy mam powiedzie, czego moim zdaniem szukay krasnoludy, panie Vimes? Czego nalecego do nich. To rzecz, ktra mwi. Znalazy t rzecz i sdz, e to, co miaa do powiedzenia, stao si bezporedni przyczyn piciu zgonw. Wydaje mi si, e wiem, jak odkry tajemnic doliny Koom. Za kilka tygodni kady zdoa to zrobi. Ale wtedy, jak sdz, bdzie ju za pno. Pan rwnie musi rozwiza t zagadk, zanim wojna ogarnie nas wszystkich. Skd pan to wie? Poniewa jestem magiczny odpowiedzia gos spod kaptura. No c, jeli tak pan... Cierpliwoci, komendancie. Ja tylko... uprociem. Prosz wic uzna, e jestem bardzo... bystry. Mam analityczny umys. Studiowaem histori i tradycje moich dziedzicznych wrogw. Mam przyjaci, ktrzy s krasnoludami. Bardzo mdrymi krasnoludami. Cakiem... potnymi krasnoludami, ktrzy tak samo jak ja chc zakoczy t gupi wa. A take kocham gry i amigwki. Kodeks nie by zbyt trudnym wyzwaniem. Jeli ma mi to pomc znale zabjcw tych krasnoludw w kopalni, powinien mi pan powiedzie, co wie!

Ale czemu ma pan wierzy w to, co powiem? Jestem trollem, jestem stronniczy. Moe zechc skierowa paskie domysy na bdn ciek. A moe ju pan to zrobi! odpowiedzia gniewnie Vimes. Wiedzia, e robi z siebie durnia, i zocio go to jeszcze bardziej. Dobrze, oto bojowy duch! pochwali go pan Bysk. Prosz sprawdza wszystko, co panu mwi! Gdzie bymy si znaleli, gdyby komendant Vimes opiera si na magii? Nie, tajemnica doliny Koom musi by odkryta poprzez obserwacj, analiz i fakty, fakty, fakty. Moe pomagam panu odkry j odrobin szybciej. Musi pan myle o wszystkim, co pan wie, komendancie. A tymczasem zagramy partyjk? Podnis stojce obok krzesa pudo i wysypa zawarto na st. Mae kamienne figurki potoczyy si po blacie. To jest ups, panie Vimes. Krasnoludy przeciwko trollom. Osiem trolli i trzydzieci dwa krasnoludy nieustannie toczce swoje mae bitwy w kartonowej dolinie Koom. Zacz rozstawia figury. Donie w czarnych rkawicach poruszay si z nietrollow szybkoci. Vimes odsun krzeso. Mio si rozmawiao, ale sysz od pana tylko zagadki i... Prosz usi, komendancie. Cichy gos mia w sobie nauczycielskie tony, od ktrych pod Vimesem ugiy si nogi. Dobrze rzek pan Bysk. Osiem trolli, trzydzieci dwa krasnoludy. Krasnoludy zawsze zaczynaj. Krasnolud jest may i szybki, wic moe si przesun przez dowoln liczb kwadratw w dowolnym kierunku. Troll... poniewa jestemy gupie i wleczemy ze sob maczugi, jak wszyscy wiedz... porusza si tylko o jedno pole w dowolnym kierunku. S te inne typy posuni, ale co pan rozumie do tej pory? Vimes prbowa si skupi. Nie byo to atwe to przecie gra. To nie jest naprawd. Poza tym odpowied bya tak oczywista, e nie moga by prawidowa. Wyglda na to, e za kadym razem musz wygra krasnoludy sprbowa. No tak, to naturalne podejrzenie. Podoba mi si. Jednake wrd najlepszych graczy panuje opinia o lekkiej przewadze trolli. Przede wszystkim dlatego, e w odpowiednich okolicznociach troll moe wyrzdzi wielkie szkody. A przy okazji, jak paskie ebra? wietnie. Dziki, e pan zapyta odpar kwanym tonem Vimes. Zapomnia o nich na dwadziecia bogosawionych minut, a teraz znw go bolay. To dobrze. Ciesz si, e Cega trafi na Detrytusa. Ma niezy mzg, jeli tylko da si przekona, eby go co p godziny nie wysmaa. Wracajmy jednak do naszej gry. Ot przewaga ktrejkolwiek ze stron nie ma waciwie znaczenia, poniewa pena gra skada si z dwch bitew. Jedn musi pan rozegra krasnoludami, drug trollami. Jak mona si spodziewa, krasnoludom atwo jest gra stron krasnoludw, wymagajc strategii i metod ataku, ktre przychodz im naturalnie. To samo stosuje si do trolli. Ale aby wygra, musi pan zagra po obu stronach. Musi pan myle jak paski odwieczny wrg. Naprawd zdolny gracz... Prosz spojrze, komendancie. Niech pan popatrzy o tam, gdzie mj przyjaciel Fyllit toczy rozgrywk z Nilsem Mysiomotem.

Vimes si odwrci. Na co mam patrze? Na to, co pan widzi. No wic ten troll, tam daleko, nosi co, co wyglda jak wielki krasnoludzi hem... Tak, dosta go od jednego gracza krasnoluda. Mwi te cakiem niele po krasnoludziemu. I pije z rogu, tak jak krasnoludy... Zamwi taki zrobiony z metalu. Trollowe piwo rozpucioby naturalny rg. Nils natomiast potrafi zapiewa cakiem sporo trollowych pieww historii. Prosz spojrze na Gabro, o tam. Dobry trollowy chopak, ale wie te praktycznie wszystko o krasnoludzim pieczywie bojowym. Wydaje mi si wrcz, e przy nim na stoliku ley bumerangowy croissant. Wycznie do celw ceremonialnych, naturalnie. Komendancie? Hm? mrukn Vimes. Co takiego? Krasnolud drobnej budowy, siedzcy przy jednym ze stolikw, obserwowa go z zaciekawieniem, jakby Vimes by jakim fascynujcym stworem. Pan Bysk parskn miechem. Aby studiowa przeciwnika, musi pan wej w jego skr. A kiedy jest pan ju w jego skrze, zaczyna pan widzie wiat jego oczami. Gabro tak dobrze gra krasnoludami, e cierpi na tym jego trollowa rozgrywka. Zamierza wybra si do Miedzianki i uczy si u tamtejszych krasnoludzich upsmajstrw. Mam nadziej, e mu si uda i naucz go gra jak troll. aden z tych chopcw nie by wczoraj na zewntrz i nie prbowa walczy po pijanemu. W taki sposb wyrwnujemy gry. Woda cieka na kamie, rozpuszcza go i wypukuje. Kropla za kropl zmieniaj ksztat wiata. Woda na kamieniu, komendancie. Woda pynca pod ziemi i wypywajca w niespodziewanych miejscach. Obawiam si, e potrzebny bdzie silniejszy strumie stwierdzi Vimes. Nie sdz, eby grupka ludzi grajcych w jak gr zdoaa w rozsdnym czasie zniwelowa gr. Zaley od tego, gdzie upadnie kropla. Z czasem moe uda si im przynajmniej wypuka dolin. Powinien pan sam siebie zapyta, czemu tak panu zaleao, eby dosta si do tej kopalni. Bo tam popeniono morderstwo! To by jedyny powd? zapyta pan Bysk. Oczywicie! A wszyscy wiedz, e krasnoludy to straszni plotkarze. No c, na pewno zrobi pan wszystko, co moliwe, komendancie. I mam nadziej, e schwyta pan mordercw, zanim dopadnie ich XCiemno. Panie Bysk, niektrzy z moich funkcjonariuszy zapalili wiece przy tym nieszczsnym symbolu! Dobry pomys, uwaam.

Wic naprawd pan wierzy, e to jakie zagroenie? A niby skd pan tyle wie o znakach grniczych? Studiowaem je. Akceptuj fakt ich istnienia. Niektrzy z paskich ludzi w nie wierz. Wikszo krasnoludw wierzy gdzie w gbi ich skatych duszyczek. Szanuj to. Mona wyprowadzi krasnoluda z ciemnoci, ale nie da si usun ciemnoci z krasnoluda. Te symbole s bardzo stare. Maj prawdziw moc. Kto wie, jakie pradawne zo istnieje w gbokiej ciemnoci pod grami? adna inna ciemno jej nie dorwna. Ale gliniarzy te da si nabra stwierdzi Vimes. Panie Vimes, mia pan ciki dzie. Tyle si dziao, a tak mao byo czasu na mylenie. Pora na refleksj nad wszystkim, co pan wie. Ja sam jestem osob skonn do refleksji. Komendant Vimes? Gos nalea do panny Pickles/Pointer stojcej w poowie schodw. Taki wielki troll o pana pyta. Jaka szkoda westchn pan Bysk. To na pewno sierant Detrytus. Obawiam si, e nie ma dobrych wieci. Gdybym mia zgadywa, powiedziabym, e trolle posay taka-taka. Musi pan i, panie Vimes. Jeszcze si spotkamy. Nie sdz, ebym si z panem zobaczy rzek Vimes. Wsta. Jeszcze tylko jedno pytanie, dobrze? Tylko adnych pokrtnych odpowiedzi. Dlaczego pomg pan Cegle? Czemu si pan przej jakim napanym rynsztokowym trollem? A czemu pan si przejmowa zabitymi krasnoludami? zapyta pan Bysk. Bo kto musi! No wanie. Do widzenia, panie Vimes. Vimes wbieg po schodach i wszed za pann Pickles/Pointer do sklepu. Detrytus sta midzy kawakami mineraw i wydawa si niepewny jak czowiek w kostnicy. O co chodzi? spyta Vimes. Detrytus niepewnie przestpi z nogi na nog. Przepraszam, panie Vimes, ale em by jedyny, co wiedzia, gdzie... Tak, w porzdku. Chodzi o taka-taka? Skd pan to wie, sir? Nie wiem. Co to jest taka-taka? To taka sawna wojenna maczuga trolli. Vimes, wci jeszcze mylc o tym, co widzia na dole, zapyta odruchowo: A jak nie ma czuga, to co ma? Jednak takie hasa marnoway si przy Detrytusie. On dowcipy uwaa za ludzk aberracj, ktr mona pokona, mwic powoli i cierpliwie. Nic, sir. Kiedy klany trolli przesyaj sobie taka-taka, to jest wezwaniem na wojn. Niech to... Dolina Koom? Tak, sir. I em sysza, e dolny krl i krasnoludy z berwaldu s ju w drodze do doliny Koom. W miecie wszyscy o tym mwi.

Ehm... dzy, dzy, dzy...? odezwa si cichy, nerwowy gosik. Vimes wyj Gooseberryego i spojrza gronie. W takiej chwili... Co jest? warkn. Jest dwadziecia dziewi minut po pitej, Wstaw Swoje Imi odpar niepewnie chochlik. Wic? Pieszo, o tej porze, musisz ruszy ju teraz, eby zdy na szst do domu. Patrycjusz chce pana widzie, sir, i sekary przychodz, i w ogle nalega Detrytus. Vimes patrzy nieruchomo na wyranie zakopotanego chochlika. Id do domu oznajmi i ruszy naprzd. Ciemne chmury przewalay si po niebie, zwiastujc kolejn letni burz. Znaleli trzy zabite krasnoludy niedaleko studni, sir opowiada Detrytus, czapic za nim. Wyglda, e te inne krasnoludy ich pozabijay, jasna sprawa. Wszystkie gragi znikny. Kapitan Marchewa ustawi strae przy wszystkich wyjciach, co je znalaz... Ale oni kopali, myla Vimes. Kto wie, dokd signy tunele? ...i prosi o zgod na wywalenie tych wielkich elaznych drzwi przy Melasowej, sir cign Detrytus. Bo tamtdy si mog dosta do ostatniego krasnoluda. A co na to krasnoludy? rzuci przez rami Vimes. Znaczy te ywe? No, duo ich widziao, jakemy wynosili zabite krasnoludy. Se myl, e wikszo to mu chtnie poda om. Zrbmy przedstawienie dla motochu. Chwymy go za sentymentalne serce. A zreszt nadchodzi burza, nie ma co si martwi o dodatkow kropl deszczu. No dobra rzek. Przeka mu, e wiem, e na pewno jest tam Otto z tym swoim przekltym obrazkowym pudekiem, wic kiedy wyrw te drzwi, niech to robi krasnoludy, jasne? Obrazek peen krasnoludw? Tajest, sir! A jak tam mody Cega? Zoy zeznanie pod przysig? Zrozumie, o co chodzi? Se myl, e moe, sir. Przed krasnoludami? Tak, jak go poprosz, sir stwierdzi Detrytus. Tyle mog obieca. Dobrze. I niech kto pchnie sekarami wiadomo do kadej stray miejskiej i kadego wiejskiego posterunku std do gr. Niech wypatruj grupy czarnych krasnoludw. Jestem pewien, e znalazy to, czego szukay, a teraz prbuj uciec. Pan chce, eby oni ich zatrzymali? spyta sierant. Nie! Niech nikt nawet nie prbuje! Przeka, e maj bro, ktra strzela ogniem! Niech tylko dadz zna, dokd tamci si kieruj. Tak im powiem, sir.

A ja id do domu, powtrzy w mylach Vimes. Kady czego chce od Vimesa, chocia nie jestem najostrzejszym noem w szufladzie. Do demona, pewnie jestem raczej yk. Ale mam zamiar by Vimesem, a o szstej Vimes czyta Modemu Samowi Gdzie jest moja krwka?. Ze wszystkimi odgosami. Dotar do domu ranym krokiem, wykorzystujc wszystkie znane sobie niewielkie skrty. Jego umys falowa wte i wewte jak rzadka zupa, a ebra szturchay go od czasu do czasu, by powiedzie: Tak, nadal tu jestemy i kujemy. Stan przed drzwiami w chwili, gdy Willikins je otworzy. Przeka lady Sybil, e ju pan wrci, sir! zawoa, gdy Vimes bieg na gr po schodach. Czyci zagrody smokw. Mody Sam sta w swoim eczku i obserwowa drzwi. Dzie Vimesa sta si mikki i rowy. Na krzele leay ulubione chwilowo zabawki szmaciana pieczka, niedua obrcz i weniany w z jednym okiem z guzika. Vimes zepchn je na dywan, usiad i zdj hem. A potem cign wilgotne buty. Kiedy Sam Vimes ciga buty, nie trzeba ju byo ogrzewa pokoju. Na cianie tyka zabawkowy zegar, a z kadym ykniciem i akniciem nad parkanem przeskakiwaa tam i z powrotem maa owieczka. Sam otworzy mocno wyssan i mocno przeut ksieczk. Gdzie jest moja krwka? oznajmi, a Mody Sam zachichota. Deszcz bbni o szyby.
Gdzie jest moja krwka? Czy to moja krwka?

...Rzecz, ktra mwi, myla, gdy oczy i usta wykonyway najpilniejsze zadanie. Musz si wicej dowiedzie. Dlaczego sprawia, e krasnoludy chciay si wzajemnie pozabija?
Robi Beee!. To owieczka!

...Dlaczego poszlimy do tej kopalni? Bo syszelimy, e popeniono tam morderstwo, dlatego!


To nie moja krwka!

...Wszyscy wiedz, e krasnoludy plotkuj. Gupio byo kaza im zachowa to przed nami w tajemnicy! To wanie cali gbinowcy wydaje im si, e wystarczy co powiedzie, a to ju staje si prawd!

Gdzie jest moja krwka?

...woda ciekajca na kamie...


Czy to moja krwka?

Gdzie ja ostatnio widziaem tak plansz do upsa?


Robi Ihaha!.

A tak, u Helmutuka. Bardzo si denerwowa, prawda?


To konik!

On mia plansz. Powiedzia, e jest zapalonym graczem.


To nie moja krwka!

Ten krasnolud y w napiciu, trudno nie zauway. Wyglda, jakby wrcz umiera z chci powiedzenia mi czego...
Gdzie jest moja krwka?

To jego spojrzenie...
Czy to moja krwka?

Byem taki wcieky! Nie mwi stray? Czego oni si spodziewali? Mona by sdzi, e bd wiedzieli...
Robi Hruumgh!.

Wiedzia, e dostan szau!


To hipopotam!

On chcia, ebym si rozzoci!

To nie moja krwka!

Do demona, on chcia, ebym si rozzoci! Vimes prycha i parska przez ca reszt zoo, nie pomijajc ani jednego warknicia czy pinicia, a na kocu uoy syna i pocaowa go na dobranoc. Z dou dobieg brzk tuczonego szka. O, kto upuci szklank, stwierdziy czoowe paty mzgu. Ale tylna cz mzgu, ktra od ponad pidziesiciu lat sterowaa nim bezpiecznie po wrogich ulicach, szepna: Akurat, upuci! Kucharz mia wolny wieczr, Purity jest pewnie w swoim pokoju, Sybil karmi smoki. Pozostawa zatem Willikins. Kamerdynerzy niczego nie upuszczaj. Z dou dobiego ciche ugh!, a potem ups! czego uderzajcego w miso. Miecz Vimesa wisia na haku na drugim kocu holu, poniewa Sybil nie lubia, kiedy nosi go w domu. Jak najciszej rozejrza si po pokoju, szukajc czego, czegokolwiek, co mogoby suy za bro. Niestety, wybierajc zabawki dla Modego Sama, cakowicie zaniedbali cay obszar twardych przedmiotw o ostrych krawdziach. Krliczki, ludki i prosiaczki byy licznie reprezentowane, ale... Aha! Vimes zauway co, co mogo si nada, wyrwa to i cisn mocno. Sunc bezgonie na grubych, grubo pocerowanych skarpetach, zszed schodami na d. Drzwi do piwnicy z winem byy otwarte. Vimes ju teraz nie pi, ale Willikins, wypeniajc kamerdynerskie zobowizania wobec pokole, ktre dopiero si pojawiy albo dopiero nadejd, dba o ni i uzupenia niekiedy o obiecujce roczniki. Czy to chrzst deptanego sza? Zaraz si przekona. Dotar do sklepionej piwniczki i ostronie wysun si poza plam wiata wpadajcego tu z korytarza. Teraz wyczuwa lekki odr czarnego oleju. Mae dranie! W dodatku widz w ciemnoci, tak? Grzeba w kieszeni, szukajc zapaek, a puls dudni mu w uszach. Palce natrafiy na zapak. Nabra tchu. Jaka do chwycia go za przegub, a kiedy szaleczo uderzy ciemno tyln nog konia na biegunach, ona take zostaa mu wyrwana. Kopn odruchowo i usysza stknicie. Poczu, e rce ma wolne, a gdzie sponad podogi rozleg si gos Willikinsa, dosy zduszony: Prosz wybaczy, sir, ale chyba wpadem na pask stop. Willikins? Co si tu dzieje, do demona? Kilku krasnoludzich dentelmenw zoyo wizyt, kiedy by pan na grze, sir. Kamerdyner prostowa si powoli. Zjawili si przez cian piwnicy. Z przykroci stwierdzam, e uznaem za konieczne potraktowanie ich do surowo. Obawiam si, e jeden z nich moe by martwy. Vimes rozejrza si dookoa.

Moe by martwy? A oddycha jeszcze? Tego nie wiem, sir. Willikins z wielk ostronoci przytkn zapak do maego ogarka. Syszaem, jak bulgocze, ale teraz wydaje si, e przesta. Przepraszam, lecz spotkali si ze mn, kiedy opuszczaem komrk z lodem, zostaem wic zmuszony, by broni si pierwsz rzecz, jaka wpada mi w rk. To znaczy? Noem do lodu, sir odpar spokojnie Willikins. Unis osiemnacie cali ostrej zbatej klingi przeznaczonej do cicia lodu w porczne bloki. Tego drugiego dentelmena zawiesiem na haku na miso, sir. Chyba nie... zacz przeraony Vimes. Tylko za ubranie, sir. Przepraszam, e podniosem na pana rk, sir, ale obawiaem si, e ten paskudny olej moe by palny. Mam nadziej, e dostaem ich wszystkich. I chciabym skorzysta z okazji i przeprosi za baagan... Vimes by ju w poowie piwnicznych schodw. W holu poczu, e serce mu zamaro. Niska czarna figura na szczycie schodw wanie znikaa w drzwiach pokoju dziecinnego. Szerokie, okazae schody wznosiy si przed nim stopnie na sam szczyt nieba. Pogna nimi, syszc wasne wrzaski: Zabijcizabijcizabijcizabijzabij zabij zabij zabij... Dawia go straszliwa furia, wcieko i przeraenie rozpalay puca, a schody wci si rozwijay. Nie miay koca. Cigny si w nieskoczono, gdy on tymczasem spada w d, do pieka. Ale pieko wynosio go, dawao skrzyda wciekoci, posyao z powrotem... A wreszcie, gdy oddech by ju tylko dugim blunierczym krzykiem, dotar do ostatniego stopnia... Krasnolud wybieg z drzwi sypialni Sama tyem, uderzy w balustrad, przeama j i run na podog w dole. Vimes bieg dalej, lizgajc si po wypolerowanym drewnie, z polizgiem skrci do pokoju dziecinnego, bojc si, co zobaczy... Zobaczy Modego Sama, ktry spa spokojnie. Maa owieczka na cianie odmierzaa czas nocy. Sam Vimes podnis syna, otuli niebieskim kocykiem i osun si na kolana. Nie nabiera oddechu przez cay ten bieg po schodach i teraz jego ciao realizowao weksle, w potnych, szarpicych szlochach zasysajc powietrze i odkupienie. zy pyny mu z oczu; dygota... Przez t rozmazan, wilgotn mg zauway co na pododze. Na dywanie, tam gdzie upady, leay szmaciana pika, obrcz i weniany w. Pika przetoczya si mniej wicej na rodek obrczy. W lea czciowo rozwinity, z gow na jej brzegu. Razem, w sabym wietle, mogy si wydawa wielkim okiem z ogonem. Sir! Czy wszystko w porzdku?

Vimes unis gow i skupi wzrok na zaczerwienionej twarzy Willikinsa. Eee... tak... co? Tak... dobrze... dziki... wykrztusi, przywoujc rozbiegane zmysy. W porzdku, Willikins, dzikuj. Ktry musia mnie jako omin w ciemnoci... H? Tak, to wyjtkowa niedbao. Vimes podnis si, wci tulc do siebie syna. Zao si, e wikszo kamerdynerw w tej okolicy zaatwiaby wszystkich trzech jednym trzepniciem ciereczki do kurzu, co? Dobrze si pan czuje, sir? Bo... Ale ty uczszczae do Faszonogiej Szkoy Karmerdynerw! Vimes zachichota. Kolana mu dray. Cz jego umysu zdawaa sobie spraw, co zaszo. Po zgrozie nadchodzio uczucie upojenia, kiedy czowiek uwiadamia sobie, e nadal yje, i wszystko wydawao mu si mieszne. No wiesz, inni kamerdynerzy zwyczajnie wiedz, jak powali kogo jednym spojrzeniem, ale ty, Willikins, wiesz, jak ich powali... Prosz posucha, sir! On jest na dworze, sir! przerwa mu niespokojnie Willikins. Lady Sybil rwnie! Umiech Vimesa sta. Czy mam wzi modego panicza? Willikins wycign rce. Vimes cofn si. Troll z omem i beczk smaru nie wyrwaby mu syna z rk. Nie! Ale daj mi ten n! A potem id i sprawd, czy nic si nie stao Purity! Przyciskajc do siebie Modego Sama, bieg na d, przez hol i do ogrodu. To byo gupie, gupie, gupie. Tak powiedzia sobie pniej. Ale w tej chwili myla tylko w kolorach podstawowych. Byo mu trudno, bardzo trudno wej do pokoju dziecinnego, wobec tych wszystkich obrazw, jakie toczyy si w jego wyobrani. Nie mia zamiaru ju nigdy tego przeywa. I wcieko napyna znowu, ju atwo, ju pod kontrol... Gadka jak rzeka ognia. Znajdzie ich wszystkich, wszystkich co do jednego, i bd pon... Do najwikszej smoczej szopy dao si teraz dotrze, tylko zygzakujc midzy trzema wielkimi, odlanymi z elaza deflektorami pomieni, ustawionymi ledwie dwa miesice temu. Hodowla smokw nie jest zajciem dla maminsynkw ani ludzi, ktrym przeszkadza to, e od czasu do czasu musz odnawia ca boczn cian domu. Po obu stronach szopy znajdoway si due elazne wrota. Vimes skierowa si do bliszych, wpad do wntrza i zaryglowa je za sob. Tutaj zawsze byo ciepo, poniewa smokom stale si odbijao gdyby nie to, wybuchayby, co zreszt take niekiedy si zdarzao. Sybil w penym kombinezonie do opieki nad smokami sza wolno midzy zagrodami z wiadrami w obu rkach. Za ni przeciwne drzwi otwieray si powoli i pojawia si niska ciemna posta, i trzymaa prt z malutkim pomykiem zaponu na kocu, i... Uwaaj! Za tob! krzykn Vimes. ona popatrzya na niego, odwrcia si, upucia wiadra i zacza co woa.

I wtedy rozkwit pomie. Trafi Sybil w pier, trysn nad zagrodami i zgas nagle. Krasnolud spojrza w d i zacz rozpaczliwie stuka w rur. Kolumna ognia, ktra bya lady Sybil, powiedziaa stanowczym gosem, ktry nie dopuszcza adnego sprzeciwu: Po si, Sam. Natychmiast. Po czym sama opada na piaszczyste klepisko, a w caej linii zagrd na dugich smoczych szyjach unosiy si smocze gowy. Nozdrza im faloway. Smoki nabieray tchu. Zostay wyzwane. Zostay obraone. A wanie jady kolacj. Grzeczne chopaki powiedziaa Sybil z ziemi. Dwadziecia sze strumieni odwetowego smoczego ognia nie zawiodo oczekiwa. Vimes, lecy na ziemi tak, by ciaem osania Modego Sama, czu, jak przypalaj mu woski na karku. To nie bya przydymiona czerwie krasnoludziego ognia to byo co, co daje si wytworzy tylko w odku smoka. Pomienie wydaway si prawie niewidoczne. Przynajmniej jeden z nich musia trafi bro krasnoluda, poniewa nastpia eksplozja i co wyleciao przez dach. Smocze szopy byy zbudowane jak fabryka sztucznych ogni bardzo grube mury i dach moliwie cienki, by zapewni atwiejsze przejcie do nieba. Kiedy ucich huk ognia, zastpiony wielokrotn podniecon czkawk, Vimes zaryzykowa rzut okiem. Sybil podnosia si troch niezgrabnie z powodu odziey ochronnej, ktr nosi kady hodowca smokw*. elazo dalszych drzwi jarzyo si czerwono wok czarnej sylwetki krasnoluda. A kawaek przed nimi para elaznych butw styga od biaego aru w kauy roztopionego piasku. Brzkn metal. Lady Sybil uniosa donie w cikich rkawicach i zdusia pomyki kilku plam oleju na swym skrzanym fartuchu. Potem zdja hem. Z guchym stukiem wyldowa na piasku. Och, Sam powiedziaa cicho. Nic ci si nie stao? Mody Sam jest cay i zdrowy. Musimy si std wydosta. Och, Sam... Sybil! Musisz go wzi ode mnie! Vimes mwi powoli i wyranie, by przebi si przez szok. Mog tu by jeszcze inni! Oczy lady Sybil si zogniskoway. Oddaj mi go. A sam we Raj! Vimes spojrza w miejsce, gdzie wskazywaa. Zamruga do niego mody smok z obwisymi uszami i wyrazem lekko oszoomionego dobrego humoru. To by zocisty wouter, rasa o pomieniu tak mocnym, e jednego z nich uyli kiedy zodzieje, by wytopi sobie przejcie do bankowego skarbca.
*

cilej mwic, kady hodowca smokw, ktry nie zajmuje obecnie niewielkiej artystycznej urny.

Vimes podnis go ostronie. Do mu wgla polecia Sybil. To chyba dziedziczne, myla Vimes, wsuwajc bryy antracytu w akom gardziel Rai. Przodkinie Sybil mnie wspieray swych mw w oblonych dalekich ambasadach, rodziy na grzbietach wielbdw albo w cieniu powalonych soni, czstoway czekoladkami w zotej folii, gdy trolle prboway wedrze si do rezydencji, albo po prostu zostaway w domach i pielgnoway te fragmenty mw i synw, ktre zdoay powrci z niezliczonych drobnych wojen. Rezultatem bya taka odmiana kobiety, ktra na wezwanie obowizku zmieniaa si w lit stal. Vimes drgn, gdy Raja czkn cicho. To by krasnolud, prawda? spytaa Sybil, koyszc na rkach Modego Sama. Jeden z tych gbinowych? Tak. Dlaczego prbowa mnie zabi? Jeli ludzie prbuj ci zabi, to znaczy, e robisz co, jak naley. To bya regua, wedug ktrej y Sam Vimes. Ale to... Nawet prawdziwy kamienny zabjca, taki jak Chryzopraz, nie prbowaby czego takiego. To przecie szalestwo. Bd pon. Bd pon! Myl, e przestraszyli si tego, co mog odkry stwierdzi. Wszystko im poszo nie tak i teraz usiuj mnie powstrzyma. Czy mog by a tak gupi? zastanowi si. Zabita ona? Zabite dziecko? Wyobraali sobie, e mnie to cho na chwil powstrzyma? A teraz, kiedy zapi tego, kto to zleci, mam nadziej, e bdzie ze mn kto, kto mnie powstrzyma. Bo bd pon za to, co zrobili. Och, Sam szepna Sybil; jej elazna maska zsuna si na moment. Przepraszam. Nie spodziewaem si czego takiego. Odstawi smoka i obj j ostronie, niemal lkliwie. Wcieko bya tak wielka... Obawia si wrcz, e wyrosn mu kolce albo e popka w ostre odamki. W dodatku bl gowy powraca niby kawa oowiu przybity tu nad oczami. Co si stao z tym caym, no wiesz, z hej-ho, hej-ho i z opiekowaniem si biednymi, bdzcymi po lesie sierotkami? szepna Sybil. Willikins jest w domu powiedzia. Purity te. No to chodmy ich poszuka. Sybil umiechna si troch zawo. Wolaabym, eby nie przynosi pracy do domu, Sam. Tym razem sama za mn przysza odpar ponuro. Ale moesz mi wierzy, zaatwi to szybko. Bd po... Nie. Bd wytropieni w kadej dziurze, w ktrej sprbuj si ukry, i wycignici, by stanli przed obliczem sprawiedliwoci. Chyba e (och, bagam!) sprbuj stawia opr przy aresztowaniu...

Purity staa w holu obok Willikinsa. Bez wikszego przekonania ciskaa w doniach zdobyczny klatchiaski miecz. Kamerdyner uzupeni swj ekwipunek o dwa tasaki do misa, ktre trzyma z niepokojc wpraw. Na bogw, czowieku! Cay jeste we krwi! wykrzykna Sybil. Tak, wasza askawo zgodzi si Willikins. Chciabym doda dla uspokojenia, e nie naley ona do mnie. Krasnolud by w szopie dla smokw owiadczy Vimes. Jakie lady innych? Nie, sir. Ten w piwnicy posiada urzdzenie do wyrzucania ognia, sir. Ten, ktrego widzielimy, te takie mia. Nie na wiele mu si przydao. Doprawdy, sir? Osobicie zaznajomiem si z jego obsug, sir, i sprawdziem swoje zrozumienie, odpalajc je do tunelu, ktrym przybyli, dopki nie skoczy si jego ogniotwrczy sok, sir. Na wszelki wypadek, gdyby byo ich tam wicej. Z tego wanie powodu, jak przypuszczam, pon w tej chwili krzaki pod numerem pitym. Vimes nie spotka Willikinsa, kiedy obaj byli modzi. Ryczce Chopaki z Kogudziobnej mieli ukad z Faszonog, co pozwalao im ignorowa t flank i koncentrowa si na powstrzymaniu agresji terytorialnej Gangu Zdechej Pazurczatki ze wiskiej Grki. Teraz cieszy si, e nie stan naprzeciw modego Willikinsa. Pewnie przebili si tam na powierzchni, eby doprowadzi powietrze stwierdzi. Jeffersonowie s na wakacjach. C, jeli nie s przygotowani na takie wypadki, to w ogle nie powinni sadzi rododendronw orzeka Sybil. Co teraz, Sam? Przeniesiemy si na noc do Pseudopolis Yardu zdecydowa Vimes. I nie k si. Ramkinowie nigdy przed nikim nie uciekali oznajmia Sybil. A Vimesowie wiali przez cay czas odpar Vimes, dyplomatycznie nie wspominajc przodkw, ktrzy wracali do domu w kawakach. To znaczy, e walczysz tam, gdzie chcesz walczy. Teraz wszyscy pjdziemy, zapakujemy si do karety i pojedziemy do Yardu. Kiedy ju tam bdziemy, przyl tu ludzi po rzeczy. Tylko na jedn noc, zgoda? Co mam zrobi z gomi, sir? zapyta Willikins, zerkajc z ukosa na lady Sybil. Jeden istotnie nie yje. Jak pan pamita, musiaem pchn go noem do lodu, ktry akurat trzymaem, gdy wycinaem ld do kuchni doda z nieruchom twarz. Wrzu go na dach powozu. Ten drugi take wydaje si martwy, sir. Przysigbym, e nic mu nie dolegao, kiedy go wizaem, sir, gdy przeklina mnie w swojej mowie. Nie uderzye go chyba za mocno... zacz Vimes i urwa. Gdyby Willikins chcia kogo zabi, nie braby go do niewoli. To musiaa by paskudna niespodzianka przebi si do piwnicy i spotka kogo takiego jak Willikins. Zreszt do demona z nimi! Po prostu... umar? zapyta.

Tak, sir. Czy krasnoludy maj naturalnie zielon lin? Co? Pozielenia wok ust. Moim zdaniem to moe by lad. No dobra, jego te wrzu na dach. Ruszajmy ju. Vimes musia nalega, eby Sybil jechaa w rodku. Zwykle stawiaa na swoim, a on bez sprzeciww ustpowa, ale niewypowiedziana umowa midzy nimi bya taka, e kiedy mu naprawd zaleao, suchaa. To takie maeskie sprawy. Vimes jecha na kole obok Willikinsa. Kaza mu si zatrzyma w poowie drogi ze wzgrza, gdzie jaki czowiek sprzedawa wieczorne wydanie Pulsu, wilgotne jeszcze, prosto spod prasy. Obrazek na pierwszej stronie ukazywa tum krasnoludw. Wywaali te wielkie, okrge, elazne drzwi kopalni, ktre wisiay ju wyrwane z zawiasw. Porodku grupy, trzymajc brzeg drzwi, sta kapitan Marchewa z napronymi muskularni, lnicy od potu i bez koszuli. Vimes mrukn co z satysfakcj, zoy azet i zapali cygaro. Drenie ng byo ju ledwie zauwaalne. Ognie straszliwej furii przygasy, ale wci si arzyy. Wolna prasa, Willikins. Nie da si jej pokona stwierdzi. Czsto syszaem z paskich ust takie uwagi, sir odpar Willikins. *** Istota peza po mokrych od deszczu ulicach. Znowu nic! A ju si przebijaa wiedziaa to dobrze! Zostaa usyszana! Ale za kadym razem, kiedy prbowaa pody za sowami, co j odrzucao. Przejcie blokoway kraty, otwarte drzwi rygloway si, gdy podchodzia. I co to niby takiego? Jaki marnej klasy onierz! Normalnie miaaby ju berserkerw rozgryzajcych tarcze na poowy! Ale nie na tym polega gwny problem. Bya obserwowana. A co takiego nie zdarzyo si jeszcze nigdy. *** Przed Yardem kbi si tum krasnoludw. Nie wyglday wojowniczo to znaczy nie bardziej wojowniczo, ni normalnie wyglda gatunek, ktrego przedstawiciele tradycyjnie nosz wielkie i cikie hemy, kolczugi i elazne buty, a take topory. Ci jednak sprawiali wraenie zagubionych, zdezorientowanych i niepewnych, co waciwie tu robi. Vimes kaza Willikinsowi wjecha przez bram na dziedziniec i zanie ciaa napastnikw Igorowi, ktry zna si na takich kwestiach jak ludzie konajcy z zielonymi ustami.

Sybil, Purity i Mody Sam zostali zaprowadzeni do czystego gabinetu. To ciekawe, myla Vimes, patrzc, jak Cudo i grupa funkcjonariuszy krasnoludw zachwyca si Modym Samem. Nawet teraz a waciwie zwaszcza teraz, kiedy w napitej atmosferze wszyscy wracali do dawnych pewnikw nie by pewien, ile ma w stray krasnoludzich kobiet. Wielkiej odwagi bowiem musiaa by kobieta ujawniajca ten fakt w spoeczestwie, w ktrym noszenie choby przyzwoitej, dugiej do ziemi sukni z kolczugi zamiast nogawic stawiao czowieka moralnie daleko poza Pov i jej ciko pracujcymi koleankami z Klubu Rowego Kociaka. Ale wystarczy wprowadzi do pokoju gaworzce dziecko, a mona je rozpozna natychmiast, mimo wszystkich gronych brzkw metalu i mimo brd, w ktrych mgby zabdzi szczur. Marchewa przecisn si do niego i zasalutowa. Wiele si wydarzyo, sir! Co takiego! Rzeczywicie? spyta Vimes z maniakalnym entuzjazmem. Tak, sir. Wszyscy byli mocno... zagniewani, kiedy wynielimy z kopalni zabitych krasnoludw, a w rezultacie otworzenie tych wielkich drzwi przy Melasowej okazao si bardzo popularne. Gbinowcy zniknli, sir, oprcz jednego... To pewnie Helmutuk. Vimes skierowa si do swojego gabinetu. Marchewa zdziwi si wyranie. Zgadza si, sir. Siedzi w celi. Jeli mona, chciabym, eby pan na niego spojrza. Paka, jcza i dygota w kcie, cay obstawiony zapalonymi wiecami. Znowu wiece? Moe si boi ciemnoci? Moliwe, sir. Igor uwaa, e ma kopoty z gow. Nie pozwl, eby prbowa przyszy mu now! uprzedzi szybko Vimes. Zejd tam jak najszybciej. Prbowaem z nim rozmawia, ale on tylko patrzy tpo, sir. Skd pan wiedzia, e wanie jego znajdziemy? Mam ju par fragmentw brzegw i kilka kawakw o ciekawych ksztatach odpar Vimes, siadajc za biurkiem. A poniewa Marchewa nie rozumia, musia wyjani: Z ukadanki, kapitanie. Ale jest bardzo duo kawakw nieba. Jednak sdz, e jestem ju blisko celu, bo chyba dostaem naronik. Co mwi pod ziemi? Sir? Wiemy przecie, e krasnoludy nasuchiway czego pod ziemi. Zastanawia si pan, czy moe kto zosta uwiziony w korytarzu, prawda? Ale czy istnieje... bo ja wiem... co stworzonego przez krasnoludy, co potrafi mwi? Marchewa zmarszczy czoo. Nie pyta pan chyba o szecian, prawda? Nie wiem. A pytam? Niech pan mi to powie.

Gbinowcy mieli kilka w swojej kopalni, sir, ale jestem pewien, e adna nie jest zakopana tutaj. Na og znajduje si je w twardych skaach. Zreszt nie daoby si ich znale, nasuchujc. Nigdy nie syszaem, eby szecian mwi, kiedy si go znajdzie. Niektre krasnoludy powiciy lata, uczc si uywa choby jednego! Co to jest szecian? zapyta Vimes, zerkajc na stos dokumentw. Dobrze; nie byo adnych notatek od A.E. Pesymala. Hm... jest jakby ksik, sir. Ktra mwi. Myl, e to co takiego jak paski terminarz Gooseberry. Wikszo zawiera interpretacje krasnoludzich tradycji, omawiane przez staroytnych mdrcw. To bardzo stara... magia, jak przypuszczam. Przypuszcza pan? No, technomantyczne Mechanizmy wygldaj na co, co zostao zbudowane, wie pan, z... Kapitanie, wolniej, bo si zgubiem. Co to za Mechanizmy i dlaczego wymawia je pan przez due M? Szeciany to typ Mechanizmu, sir. Nikt nie wie, kto je skonstruowa i w jakim oryginalnie celu. Mog by starsze ni wiat. Znajduje si je w wulkanach i w najgbszych skaach. Wikszo jest w posiadaniu gbinowcw. Trafiaj si w rnych... Chwileczk. To znaczy, e kiedy si je wykopie, s w nich gosy krasnoludw sprzed milionw lat? Przecie krasnoludy nie... Nie, sir. Krasnoludy wkadaj tam swoje gosy dopiero pniej. Nie orientuj si za dobrze. Wydaje mi si, e zaraz po znalezieniu wikszo zawiera dwiki naturalne: pync wod, ptaki, przesuwajce si skay. Gragowie znajduj sposb, eby si tego pozby i zrobi miejsce dla sw. Tak myl. Syszaem o takim, w ktrym byy odgosy lasu. Dziesi lat gosu w szecianie o krawdzi poniej dwch cali. I te Mechanizmy s cenne? Niewiarygodnie cenne, sir, zwaszcza szeciany. Warte przekopania caej gry granitu, jak u nas mwi... Ehm... To byo krasnoludzie nas, nie policyjne, sir. Czyli przekopanie paru tysicy ton ankhmorporskiego bota by si opacao? eby zdoby szecian? Tak! O to chodzio? Ale jak on si tu znalaz? Przecitny krasnolud moe przez cae ycie adnego nie zobaczy. Uywaj ich tylko gragowie i wielcy wodzowie! I dlaczego miaby mwi? Wszystkie krasnoludzie mona oywi jedynie kluczowym sowem. Nie mam pojcia. A jak one wygldaj? Poza tym, e s pewnie szecienne? Widziaem tylko kilka, sir. Maj krawd dugoci do szeciu cali, przypominaj stary brz i migocz. Zielono i niebiesko? spyta ostro Vimes. Tak, sir. Mieli ich kilka w kopalni przy Melasowej.

Chyba je widziaem. I przypuszczam, e teraz maj o jeden wicej. Gosy z przeszoci, tak? A jak to si stao, e jeszcze o nich nie syszaem? Marchewa si zawaha. Jest pan bardzo zajtym czowiekiem, sir. Nie moe pan wiedzie wszystkiego. Vimes wyczu w tym odrobin czsteczki wyrzutu. Chce pan powiedzie, e jestem czowiekiem o ograniczonych horyzontach, kapitanie? Ale nie, sir. Interesuj pana wszystkie aspekty pracy policyjnej i kryminologii. Czasami z twarzy kapitana niczego nie dao si odczyta. Vimes nawet nie prbowa. Co tu mi ucieka przyzna. Ale chodzi o dolin Koom, wiem o tym. Prosz powiedzie, jaka jest tajemnica doliny Koom. Nie wiem, sir. Nie wydaje mi si, eby bya jaka tajemnica. Przypuszczam, e wielka zagadka to ta, ktra strona zaatakowaa pierwsza. Jak pan wie, sir, obie twierdz, e zostay wcignite w puapk przez przeciwnikw. Czy to takie strasznie ciekawe? Czy teraz miaoby znaczenie? Kto zacz? Myl, e tak, sir! owiadczy Marchewa. Wydawao mi si, e walczyli od pocztku czasu... Tak. Ale dolina Koom bya pierwszym oficjalnym starciem, sir. Kto wygra? Sir? To nie jest trudne pytanie, prawda? Kto wygra pierwsz bitw w dolinie Koom? Chyba mona powiedzie, e przerwa j deszcz, sir. Przerwali takie starcie z powodu deszczu? Z powodu strasznego deszczu, sir. Rozptaa si burza w grach ponad dolin, rwce potoki niosy gazy, powalay walczcych i poryway z prdem. Pioruny waliy... To popsuo cay dzie uzna Vimes. No dobrze. Kapitanie, czy mamy pojcie, dokd dranie mogli uciec? Mieli przygotowany tunel ucieczkowy... Jasne. ...i zawalili go za sob. Wysaem ludzi do kopania... Niech pan ich wycofa. Bandyci mog teraz siedzie w jakiej kryjwce, mog ucieka wozem... Do demona, przecie mog nosi hemy i kolczugi, udawa zwyke miejskie krasnoludy! Do tego, bo wykoczymy naszych ludzi. Dajmy na razie spokj. Myl, e uda si odnale ich znowu. Tak, sir. Gragowie uciekli tak szybko, e zostawili inne Mechanizmy. Zabezpieczyem je dla miasta. Musieli by bardzo wystraszeni. Wzili tylko szeciany i uciekli. Dobrze si pan czuje, sir? Wyglda pan na troch wzburzonego. Prawd mwic, kapitanie, jestem w niewytumaczalnie dobrym nastroju. Chce pan posucha, jak min mj dzie?

*** Cae miasto mwio o prysznicach na komendzie stray. Vimes sam za nie zapaci, kiedy Vetinari wygosi jak kliw uwag na temat kosztw. Wyglday do prymitywnie i tak naprawd byy to sitka konewek podczone do paru zbiornikw z wod pitro wyej. Ale po nocy spdzonej w podziemiach Ankh-Morpork myl o prawdziwej czystoci wydawaa si bardzo atrakcyjna. Mimo to Angua si wahaa. Cudownie! westchna Sally, obracajc si powoli pod strumieniem wody. Co z tob? Radz sobie, jasne? burkna Angua stojca tu poza zasigiem prysznica. Jest penia, tak? No wic wilk jest dosy silny. Sally przerwaa szorowanie. Ach, rozumiem... Tu chodzi o K..P.I.E.L.? Musiaa to powiedzie, prawda? Angua zmusia si, by stan na kafelkach. No a jak to robisz normalnie? Sally podaa jej mydo. Zimn wod i udaj, e to deszcz. I nie prbuj nawet si mia. Zmieniamy temat, ale ju! Dobrze, dobrze. Co mylisz o tej dziewczynie Nobbyego? O Povej? Sympatyczna. adna. Moe raczej: perfekcyjne fizyczne pikno? Oszaamiajce proporcje? ywa klasyczna rzeba? No... tak. Waciwie tak przyznaa Angua. I jest dziewczyn Nobbyego Nobbsa? Ona chyba tak uwaa. Nie wmwisz mi, e zasuguje na Nobbyego owiadczya Sally. Wiesz, Verity Pushpram te nie zasuguje na Nobbyego, chocia ma dziwacznego zeza, ramiona jak tragarz i utrzymuje si z gotowania may. Tak ju bywa. To jego poprzednia dziewczyna? Tak zwykle mwi. O ile wiem, fizyczna strona ich zwizku polega na tym, e ile razy Nobby sprbuje si do niej zbliy, ona tucze go mokrymi rybami. Angua wycisna z wosw resztk mazi. Nieatwo byo si jej pozby. Niektre kawaki walczyy, by nie spyn do cieku. Wystarczy. Nie lubia dugo siedzie pod P.R.Y.S.Z.N.I.C.-em. Jeszcze sze, moe siedem sesji, a zapach cakiem zniknie. Teraz trzeba pamita, eby uy rcznika, a nie otrzepywa si do sucha. Mylisz, e zeszam na d, eby zrobi wraenie na kapitanie Marchewie, prawda? odezwaa si z tyu Sally.

Angua znieruchomiaa z gow owinit rcznikiem. No c, prdzej czy pniej musiao do tego doj... Nie powiedziaa. Twoje bicie serca mwi co innego stwierdzia ostronie Sally. Ale nie martw si. Nie miaabym adnych szans. Jego serce bije szybciej, gdy jeste obok, a twoje traci rytm, kiedy go zobaczysz. No dobrze, wic to teraz, uzna wilk, ktry nigdy nie by zbyt daleko. Rozstrzygniemy to od razu, pazury przeciwko kom... Nie! Nie suchaj wilka! Ale byoby atwiej, gdyby ta gupia suka przestaa sucha nietoperza. Trzymaj si z daleka od cudzych serc warkna. Nie mog. Ty te nie moesz wyczy nosa, prawda? Prawda? Chwila wilka mina. Angua rozlunia si troch. Serce bije mu szybciej, tak? Nie przyznaa. Nie mog. Czy kapitan kiedy ci widzia bez munduru? Bogowie! pomylaa Angua i podesza do ubrania. No... pewnie... wymamrotaa. Chodzio mi o to, czy wkadasz czasem co innego. Na przykad... sukienk? cigna Sally. Daj spokj, kady glina spdza troch czasu poza mundurem. Dziki temu wiesz, e nie jeste na subie. Ale to waciwie robota na dwadziecia cztery godziny, osiem dni w tygodniu. Zawsze jest... Chcesz powiedzie, e jest taka dla niego, bo on tak lubi, a ty si go trzymasz? spytaa wampirzyca i te sowa przebiy si przez osony Angui. To moje ycie! Dlaczego mam sucha rad wampira? Bo jeste wilkoakiem odpara Sally. Tylko wampir omieli si ci ich udzieli. Nie musisz chodzi mu przy nodze przez cay czas. Ju to przerabiaam, rozumiesz? Takie ju s wilkoaki. To nasza natura! Natura? Pomyl o mnie! Czarnej wsteczki nie dostaje si za podpisanie zobowizania. I ona nie oznacza, e nie pragn ju krwi. Po prostu nic w tej kwestii nie robisz. Nocami gonisz kury. Zapada lodowata cisza. Po chwili odezwaa si Angua: Wiesz o kurach? Tak. Pac za nie, rozumiesz... Jestem pewna, e tak. I przecie nie kadej nocy... Jestem tego pewna. Ale wiesz, e yj tu ludzie, ktrzy by chtnie i z wasnej woli... dotrzymali wampirowi towarzystwa przy kolacji? Pod warunkiem e wszystko odbdzie si w

odpowiednim stylu? I to nas uwaaj za dziwacznych... Pocigna nosem. A przy okazji, czym umya wosy? Grzeczna Dziewczynka!, szampon przeciwpchelny braci Willard. Wzmacnia poysk wyjania niechtnie Angua. Posuchaj, wyjanijmy to sobie od razu, co? Przez cae godziny aziymy w bocie pod miastem, no i rzeczywicie, par razy wzajemnie uratowaymy sobie ycie, ale to nie znaczy, e si przyjanimy, jasne? Po prostu przypadkiem... byymy tam w tym samym czasie. Potrzebujesz troch wolnego uznaa Sally. I tak chciaam postawi drinka Povej, eby jej podzikowa, a Cudo ma ochot si przyczy. Co ty na to? Na razie nas wycofali. Moe si troch zabawimy? Angua usiowaa zapanowa nad wrzcymi, sprzecznymi emocjami. Pova bya bardzo mia i pomoga im o wiele bardziej, ni mogy oczekiwa od kogo noszcego sze cali obcasw i cztery cale kwadratowe ubrania. No chod zachcaa Sally. Nie wiem, jak u ciebie, ale ja bd musiaa si dobrze postara, eby usun z ust smak tego bota. Niech bdzie! Ale to nie znaczy, e nawizujemy bliskie stosunki. Jasne. Jasne. Nie jestem stosunkow osob dodaa Angua. Tak, tak zgodzia si Sally. To widz. *** Vimes wpatrywa si w swj notes. Zapisa w nim: Mwicy szecian i zakreli kkiem. Ktem ucha sysza szum budzcej si stray gwar na dziedzicu dawnej fabryki lemoniady, gdzie na wszelki wypadek znowu zbierali si specjalni; turkot winiarki; oglny pomruk gosw spod podogi... Po chwili namysu dopisa: Stara studnia i te zakreli. Razem z innymi dzieciakami podkrada liwki w ogrodach przy Empirycznym Sierpie. Poowa domw staa pusta i nikt si nimi nie przejmowa. Owszem, bya tam studnia, ale od bardzo dawna zasypana rnymi mieciami, nawet wtedy. Trawa j zarosa. Znaleli cegy obmurowania tylko dlatego, e ich szukali. Powiedzmy wic, e cokolwiek zagrzebanego na samym dnie, dokd zmierzay krasnoludy, musiao by tam wyrzucone, no... jakie pidziesit, szedziesit lat temu. Nawet czterdzieci lat temu w Ankh-Morpork rzadko widywao si krasnoludy, zreszt absolutnie nie byy tak bogate ani potne, by mie wasny szecian. Pracoway ciko w nadziei a nu si uda... na lepsze ycie. Zatem: jaki czowiek wyrzuciby warte gr zota mwice pudeko? Musiaby by totalnie obkany...

Vimes siedzia sztywno, wpatrzony w gryzmoy na kartce. Z oddali dobiegy krzyki Detrytusa wydajcego jakie rozkazy. Czu si jak czowiek, ktry przekracza rzek po kamieniach. Dotar ju prawie do poowy, ale nastpny kamie, lecy odrobin za daleko, mgby osign jedynie kosztem powanego naprenia pachwin. Mimo to jego stopa koysaa si ju w powietrzu. Albo to, albo kpiel... Napisa: Rascal i zakreli to sowo kilka razy; owek wbija si w papier. Rascal musia by w dolinie Koom. Przypumy, e znalaz tam szecian, kto wie, w jaki sposb... Tak sobie lea? W kadym razie przywiz go do domu. Namalowa swj obraz i wpad w obd, ale gdzie po drodze szecian zacz do niego przemawia. Vimes zapisa: SPECJALNE SOWO. Narysowa kko tak mocno, e a zama owek. Moe Rascal nie znalaz sowa dla przesta mwi? W kadym razie wrzuci szecian do studni... Sprbowa napisa: Czy Rascal mieszka kiedy przy Empirycznym Sierpie?, ale zrezygnowa i postara si to zapamita. No i... w kocu Rascal umar, a jaki czas pniej napisano t przeklt ksik. Nie sprzedano wielu egzemplarzy, lecz ostatnio zostaa wydana po raz drugi i... Ach, ale teraz w miecie yje bardzo wielu krasnoludw. Niektrzy j przeczytali i jako odgadli, e tajemnica tkwi w tym szecianie. Chc wic odkry, gdzie on jest. Jak? Do licha... Czy ksika nie stwierdza, e tajemnica doliny Koom jest na obrazie? No dobra. Moe Rascal... na tym obrazie jako zaszyfrowa wiadomo, gdzie ley szecian? Ale co z tego? Czego tak bardzo nie powinno si sysze, e trzeba zabi czterech biedakw, ktrzy usyszeli? Chyba niewaciwie na to patrz. To nie jest moja krwka, to owieczka z widami. Niestety, robi kwa. Chyba si pogubi. Biega w kko. Ale postawi czubek stopy na kolejnym kamieniu i czu, e posuwa si naprzd. Tylko do jakiego celu? To znaczy, co by si naprawd stao, gdyby znalaz si dowd, e powiedzmy krasnoludy zastawiy puapk na trolle? Nic, co ju si nie dzieje, prawda? Zawsze da si znale jakie wytumaczenie, ktre wasna strona uzna, a kogo obchodzi, co myli nieprzyjaciel? W rzeczywistym wiecie nie zrobioby to adnej rnicy. Usysza sabe pukanie do drzwi takie, jakiego si uywa, gdy pukajcy w sekrecie ma nadziej, e nikt mu nie odpowie. Vimes poderwa si z krzesa i otworzy drzwi. W progu sta A.E. Pesymal. Ach, A.E. powiedzia Vimes, wrci do biurka i odoy owek. Wejd, prosz. Co mog dla ciebie zrobi? Jak tam rka? Ehm... Czy mgbym zaj panu chwil, wasza askawo? Wasza askawo, pomyla Vimes. Ale tym razem nie mia serca, by protestowa.

Usiad przy biurku. A.E. Pesymal wci mia na sobie kolczug i odznak specjalnego funkcjonariusza. Nie wyglda schludnie uderzenie Cegy przetoczyo go po placu jak pik. Ehm... zacz. Bdziesz musia zacz od modszego funkcjonariusza, ale czowiek o twoich zdolnociach powinien w cigu roku awansowa do sieranta. I moesz mie wasny gabinet. A.E. Pesymal zamkn oczy. Skd pan wiedzia? szepn. Zaatakowae zbami pijanego trolla. Pomylaem wtedy: oto czowiek zrodzony do odznaki wyjani Vimes. I tego zawsze chciae, pomyla. Ale bye za may, za saby, za wstydliwy, eby zosta stranikiem. Tylko e wielkich i silnych mog kupi wszdzie. W tej chwili potrzebny mi kto, kto wie, jak trzyma owek, eby go nie poama. Bdziesz moim adiutantem mwi dalej. Zajmiesz si dokumentami. Bdziesz czyta raporty i sprbujesz odkry, co w nich jest wanego. A eby wiedzie, co jest wane, bdziesz musia zaliczy co najmniej dwa patrole tygodniowo. A.E. Pesymalowi za spyna po policzku. Dzikuj, wasza askawo wyszepta chrapliwie. Gdyby A.E. Pesymal mia moliw do wypinania pier, byaby teraz wypita. Oczywicie najpierw musisz dokoczy swoj kontrol stray doda Vimes. To sprawa midzy tob a jego lordowsk moci. A teraz wybacz, ale musz wraca do pracy. Czekam niecierpliwie, a zaczniecie pracowa dla mnie, modszy funkcjonariuszu Pesymal! Dzikuj, wasza askawo! Aha... nie bdziesz si do mnie zwraca wasza askawo. Vimes zastanowi si i uzna, e Pesymal na to zasuy. Wystarczy panie Vimes. I tak robimy postpy, powiedzia do siebie, kiedy pan Pesymal wyszed. A jego lordowskiej moci si to nie spodoba, wic sytuacja nie ma tu adnych minusw. Quis custodiet ipsos custodes, eee, qui custodes custodient? Czy tak bdzie poprawnie dla Kto pilnuje stranika, ktry pilnuje stranikw?. Pewnie nie. A jednak... Paski ruch, wasza lordowska mo. Znowu myla nad swoim notatnikiem, kiedy drzwi otworzyy si bez wstpnego stuknicia. Wesza Sybil z talerzem w rku. Za mao jesz, Sam stwierdzia. A tutejszy bufet to skandal. Wszystko tuste i mczne. Obawiam si, e ludzie tak wanie lubi wyjani zawstydzony Vimes. Wyczyciam przynajmniej termos na herbat dodaa z satysfakcj. Wyczycia termos? szepn gucho Vimes. To jakby si dowiedzie, e kto star patyn z piknego i starego dziea sztuki.

Tak. W rodku by jak smoa. Na skadzie nie macie tu porzdnego jedzenia, ale udao mi si zrobi dla ciebie kanapk z bekonem, pomidorem i saat. Dzikuj, moja droga. Vimes ostronie unis zamanym owkiem brzeg kromki. Wewntrz byo chyba za duo saaty, czyli, inaczej mwic, bya saata. Wielu krasnoludw przyszo si z tob zobaczy, Sam powiedziaa Sybil, jakby j to drczyo. Vimes poderwa si tak gwatownie, e przewrci krzeso. Mody Sam jest bezpieczny? zapyta. Tak. To s miejskie krasnoludy. Wydaje mi si, e znasz ich wszystkich. Mwi, e chcieliby z tob porozmawia o... Ale Vimes pdzi ju po schodach, w biegu wycigajc miecz. Krasnoludy toczyy si niespokojnie przy biurku podoficera dyurnego. Demonstroway zdobno elementw metalowych, gadko brd i obfito obwodw, co wyrniao ich jako krasnoludy, ktrym dobrze si powodzi, a przynajmniej powodzio si a do teraz. Vimes pojawi si przed nimi niczym wir susznego gniewu. Wy miecie, wy szczuroerne robaki! Wy pogarbione tuptacze w ciemnoci! Cocie przynieli do mojego miasta? O czym mylelicie? Czy chcielicie tu gbinowcw? Czy mielicie do odwagi, by potpi to, co wygadywa Combergniot, t jego i jego stare kamstwa? Czy moe mwilicie: No c, nie zgadzamy si z nim, oczywicie, ale co w tym jest? Mwilicie: Och, posuwa si troch za daleko, ale najwyszy czas, eby kto powiedzia to gono? A teraz przyszlicie tu, eby umy rce i zapewni, e to straszne i e nie ma z wami nic wsplnego? Czy nie jestecie przywdcami spoecznoci? Dokd j doprowadzilicie? I czemu jestecie tu teraz, wy paskudne, biadolce pokurcze? Czy to moliwe, czy moliwe, e teraz, kiedy ochroniarze tego drania prboway wymordowa moj rodzin, przyszlicie tu si poskary? Czybym zama jak tradycj, nadepn na prastary odcisk? Do demona z tym! Niech pieko pochonie was wszystkich! Czu, jak sowa cisn si, walcz, by si wyrwa. Wysiek powstrzymywania ich wypeni odek kwasem i zbudzi puls blu w skroniach. Wystarczy jedna skarga, myla. Jeden napuszony jk! No ju... Tak? spyta gronie. Krasnoludy wyranie si cofny. Vimes zastanowi si, czy moe usyszay jego myli z pewnoci dostatecznie gono rozbrzmieway echami w gowie. Jeden z krasnoludw odchrzkn. Panie komendancie... zacz. Jeste Pors Wrcemocny, tak? przerwa mu Vimes. Poowa Burleigha i Wrcemocnego? Robicie kusze? Tak, komendancie, i...

Zcie bro! Ca! I wszyscy! warkn Vimes. W sali zapada cisza. Ktem oka Vimes zauway, e dwch funkcjonariuszy krasnoludw, ktrzy przed chwil udawali zajtych papierami, teraz podrywa si z krzese. Jaka cz umysu zdawaa sobie spraw z tego, e zachowuje si niebezpiecznie gupio, lecz w tej chwili chcia tylko zrani jako krasnoluda, a nie wolno mu byo uy do tego stali. Wikszo broni, ktr zwykle nosili, i tak suya gwnie do brzczenia, ale przecie krasnolud raczej zrzuci spodnie, ni odoy topr. A tu mia przed sob powane miejskie krasnoludy, zasiadajce w gildiach i w ogle. Na bogw, posuwa si chyba za daleko. No dobra burkn. Moecie sobie zostawi topory. Wszystko inne zcie na biurku. Dostaniecie pokwitowanie. Przez chwil do dug chwil mia nadziej, e odmwi. Ale ktry z nich, gdzie w rodku grupy, powiedzia: Myl, e powinnimy to zrobi dla komendanta. Nasta trudny czas i naley si do niego dopasowa. Vimes wrci do gabinetu, syszc za sob stuki i brzki, i rzuci si na fotel tak gwatownie, e odama kko. Pokwitowanie byo paskudnym zagraniem. By z niego dumny. Na biurku, na niewielkiej podstawce, ktr specjalnie w tym celu zrobia Sybil, leaa jego oficjalna urzdowa paka. Miaa ten sam rozmiar co zwyczajna policyjna, tyle e wykonano j z palisandru i srebra zamiast z gwajakowca albo dbu. Zachowaa jednak odpowiedni ciar. Dostateczny, by sowa Obroca Krla Attribut odbiy si tyem do przodu na krasnoludziej czaszce. Krasnoludy weszy do gabinetu. Wyglday na troch mniej cikie. Wystarczy jedno sowo, myla Vimes, gdy burzy si w nim kwas. Jedno nieszczsne sowo. No, dalej! Choby niewaciwy oddech! No wic dobrze. W czym mgbym panom pomc? zapyta. Um... Jestem pewien, e zna pan nas wszystkich zacz Pors, prbujc si umiechn. Prawdopodobnie. Krasnolud obok pana to Grabpot Gromowydech, ktry wanie wypuci Sekrety Damy, now lini perfum i kosmetykw. Moja ona uywa ich regularnie. Gromowydech w tradycyjnej kolczudze, trjrogim hemie i z ogromnym toporem bojowym na plecach z zakopotaniem kiwn gow. Vimes przesun spojrzenie dalej. A pan to Setha Staloskrka, waciciel sieci piekarni o tej wanie nazwie. Pan za to z pewnoci widro widro, waciciel dwch popularnych krasnoludzich delikatesw oraz nowo otwartego Jo, Szczur! na ulicy Antycznej Pszczoy. Zmierzy wzrokiem zebranych, jednego po drugim, a wrci do pierwszego rzdu i krasnoluda w skromnej jak na krasnoluda odziey, ktry przyglda mu si uwanie.

Vimes mia niez pami do twarzy i t z pewnoci widzia cakiem niedawno, chocia nie potrafi jej umiejscowi. Moe krya si za celnie rzucon powk cegy... Pana chyba nie znam stwierdzi. Och, nie bylimy sobie oficjalnie przedstawieni, komendancie odpar grzecznie krasnolud. Ale bardzo si interesuj teori gier. ...albo w Akademii upsa u pana Byska, zastanawia si Vimes. Gos krasnoluda brzmia tak jak ten, ktry musia to przyzna okaza si dyplomatycznie pomocny na dole. Krasnolud mia na sobie prosty okrgy hem, prost skrzan kurt z narzucon standardow kolczug, a brod nosi przystrzyon do czego bardziej uadzonego ni typowy efekt krzak jaowca. W porwnaniu z innymi krasnoludami wyglda... gadko. Vimes nie dostrzeg nawet topora. Doprawdy? zapyta. Ja waciwie nie grywam. A jak paskie nazwisko? Niemial Niemialsson, komendancie. Grag Niemialsson. Vimes bez sowa sign po pak i obrci j w palcach. Nie w podziemiach? zapyta. Niektrzy z nas id z postpem. Niektrzy z nas uwaaj, e ciemno to nie gboko, ale stan umysu. To mio z paskiej strony pochwali go Vimes. Czyli teraz jestemy przyjani i postpowi, tak? A gdzie by wczoraj? Tylko e teraz to ja mam wszystkie asy. Ci dranie zamordowali cztery miejskie krasnoludy! Wdarli si do mojego domu, prbowali zabi moj on! A teraz wzili nogi za pas! Ale dokdkolwiek uciekli, ja ich zaatwi. Odoy pak na podstawk. Co mog dla was zrobi... panowie? Mia uczucie, e wszyscy zwracaj si fizycznie albo w mylach do Niemialssona. Rozumiem, pomyla. Mamy tutaj tuzin mapek i jednego kataryniarza... Co my moemy dla pana zrobi, komendancie? zapyta grag. Vimes patrzy na niego nieruchomo. Moglicie ich powstrzyma tak moglibycie mi pomc. I nie gapcie si teraz ponuro. Moe nie powiedzielicie tak, ale pewne jak demony, e nie powiedzielicie te nie!, w kadym razie nie do gono. Nic wam nie jestem winien, zupenie nic. Wic nie przychodcie do mnie po rozgrzeszenie. W tej chwili? Moglibycie wyj na ulic, podej do najwikszego trolla w polu widzenia i serdecznie ucisn mu do. Albo po prostu wyj na ulic. Prawd mwic, panowie, jestem raczej zajty, a wycigi konne to nie czas, eby naprawia bariery. Kieruj si w stron gr powiedzia Niemialsson. Omin z daleka berwald i Lancre. Nie s pewni, czy spotkaj tam przyjaci. To znaczy, e musz wybra drog przez Llamedos. Jest tam wiele jaski.

Vimes wzruszy ramionami. Widzimy, e jest pan zdenerwowany, panie Vimes odezwa si Wrcemocny. Ale my... Mam w kostnicy dwch martwych zamachowcw przerwa mu Vimes. Jeden umar od trucizny. Co wiecie na ten temat? I jestem komendantem Vimesem, bardzo dzikuj. Mwi si, e zanim rusz na wan misj, przyjmuj wolno dziaajc trucizn owiadczy Niemialsson. Nie ma odwrotu, co? To ciekawe. Ale w tej chwili bardziej interesuj mnie ywi. Vimes wsta. Musz si zobaczy z aresztowanym krasnoludem, ktry nie chce ze mn rozmawia. A tak. To pewnie Helmutuk domyli si Niemialsson. Urodzi si tutaj, komendancie, ale ponad trzy miesice temu wyjecha studiowa w grach, wbrew yczeniom rodzicw. Jestem pewien, e nie chcia, by co takiego si wydarzyo. Prbowa odnale siebie. No to moe zacz szuka w celi burkn Vimes. Czy mog by obecny podczas przesuchania? spyta grag. Po co? No, na przykad moe to powstrzyma plotki, e by le traktowany. Albo je zapocztkowa? Kto pilnuje stranikw, zapyta sam siebie Vimes. Ja! Niemialsson spojrza na niego chodno. Mgbym... zaagodzi sytuacj, komendancie. Nie mam zwyczaju bi winiw, jeli co takiego pan sugeruje... I jestem pewien, e nie chciaby pan zaczyna dzisiaj. Vimes otwiera ju usta, by wyrzuci graga z budynku, ale milcza. Bo ten bezczelny may obuz trafi w punkt. Od chwili, kiedy wyjechali z domu, Vimes by bliski wybuchu. Czu mrowienie skry, ucisk w odku, ostry, paskudny bl gowy... Kto powinien zapaci za to... za t wszystko, ale przecie to nie musi by taki pomylony trzecioplanowy aktorzyna jak Helmutuk. Kiedy wymierzana jest sprawiedliwo, musi by widziana, wic dopilnuj, eby zostaa wymierzona jak naley. Panowie rzek, nie spuszczajc wzroku z graga, ale zwracajc si do wszystkich. Znam was i wy mnie znacie. Jestecie szanowanymi krasnoludami, inwestujcymi w tym miecie. Chc, bycie porczyli za graga Niemialssona, poniewa spotykam go po raz pierwszy w yciu. Prosz, Setha. Znamy si od lat. Co powiesz? Zabili mojego syna oznajmi Staloskrka. Jakby n wpad Vimesowi do gowy. Zsun si wzdu tchawicy, przebi serce, rozpru odek i znikn. Tam, gdzie bya wcieko, pozosta chd.

Przykro mi, komendancie rzek cicho Niemialsson. To prawda. Nie sdz, eby Gunder Staloskrka interesowa si polityk, rozumie pan. Zacz pracowa w kopalni, poniewa chcia si poczu jak prawdziwy krasnolud i przez kilka dni popracowa opat. Zostawili go w bocie powiedzia Staloskrka gosem dziwnie wypranym z emocji. Udzielimy kadej pomocy, jakiej pan potrzebuje. Kadej. Ale kiedy pan ich znajdzie, niech pan zabije wszystkich. Vimes nie wiedzia, co mgby powiedzie prcz: Zapiemy ich. Nie powiedzia: Zabi ich? Nie. Nie, jeli si poddadz, jeli nie przyjd do mnie uzbrojeni. Wiem, dokd to prowadzi. W takim razie odejdziemy i pozwolimy panu spokojnie pracowa owiadczy Wrcemocny. Grag Niemialsson istotnie jest nam znany. Moe troch zbyt nowoczesny. Troch za mody. Nie taki grag, do jakich bylimy przyzwyczajeni, ale... Tak, moemy za niego rczy. Dobrej nocy, komendancie. Wychodzili kolejno, a Vimes wpatrywa si w blat biurka. Kiedy unis gow, grag nadal sta przed nim z cierpliwym umiechem na twarzy. Nie wyglda pan na graga. Wyglda pan jak zwyczajny krasnolud uzna Vimes. Czemu nigdy o panu nie syszaem? Bo jest pan policjantem, moe? podpowiedzia agodnie Niemialsson. No dobra, przyznaj, e to jest jaki powd. Ale nie jest pan gbinowcem? Niemialsson wzruszy ramionami. Potrafi myle gbokie myli. Urodziem si tutaj, komendancie, tak jak Helmutuk. Nie wierz, bym musia mie gr nad gow, eby by krasnoludem. Vimes kiwn gow. Miejscowy chopak, nie jaki mdrala z gr. I bystry. Nic dziwnego, e przywdcy krasnoludw go lubi... No dobrze, panie Niemialsson, moe pan pj ze mn owiadczy. Ale pod dwoma warunkami, zgoda? Pierwszy: ma pan pi minut, eby zdoby zestaw do gry w upsa. Myl, e da pan rad. Ja te tak sdz. Krasnolud umiechn si lekko. A ten drugi warunek? Ile czasu zajmie panu nauczenie mnie tej gry? Pana? Nigdy pan nie gra? Nie. Pewien troll pokaza mi upsa niedawno, ale ja, odkd dorosem, nie graem w adne gry. Chocia jako dzieciak byem cakiem niezy we wlane szczury*. Myl, e kilka godzin powinno... zacz Niemialsson. Nie mamy tyle czasu przerwa mu Vimes. Daj panu dziesi minut.

Synny ankhmorporski sport rynsztokowy, ustpujcy popularnoci jedynie wycigom zdechych szczurw. Kupkowe pogonie chyba cakiem zaniky, mimo prby wprowadzenia ich na wyszy segment rynku z now nazw misie-kupisie.

*** Impreza zacza si Pod Kubem przy Byskotnej w pubie dla glin. Waciciel, pan Cheese, rozumia gliniarzy. Lubili pi w miejscach, gdzie nie widzieli niczego, co by im przypominao, e s gliniarzami. Nie zachca do zabawy. Pova zaproponowaa, eby si przeniosy do Dziki Bogom Otwarte. Angua nie bya w nastroju, ale nie miaa serca odmwi. Oczywisty fakt by taki, e Pova miaa ciao, za ktre kada kobieta powinna j znienawidzi, a eby dopeni tej obrazy, okazaa si te bardzo sympatyczna. To dlatego, e miaa poczucie wasnej wartoci mniej wicej takie jak gsienica oraz co czowiek odkrywa po krtkiej z ni rozmowie mniej wicej tyle samo mzgu. Moe jako si to rwnowayo, moe jakie dobrotliwe bstwo powiedziao jej: Przykro mi, maa, bdziesz tpa jak beczka smalcu, ale dobra wiadomo jest taka, e to nie bdzie miao znaczenia. Miaa te odek z elaza. Angua si zastanawiaa, ilu penych nadziei mczyzn zgino, prbujc j upi tak, by spada pod st. Alkohol jakby w ogle nie uderza jej do gowy. Moe nie mg jej znale. Ale stanowia mie, niekrpujce towarzystwo, pod warunkiem e czowiek unika aluzji, ironii, sarkazmu, ripost, satyry i sw duszych ni kurczak. Angua bya rozdraniona, poniewa marzya o piwie, a mody czowiek za barem uwaa, e kufel winkles to nazwa koktajlu. Biorc pod uwag, jakie oferowali tu drinki, pewnie trudno si dziwi. Co to jest... Angua przegldaa kart Szaleczy Orgazm? Oj, dziewczyno westchna Sally. Wyglda na to, e spotkaymy si w sam por. Nie mrukna Angua, gdy pozostae si rozemiay. To bya taka wampirza odpowied... Chodzio mi o to, z czego jest zrobiony. Almonte, wahlulu, whiskey cream Bearhuggera i wdka odpara Pova, ktra znaa chyba przepis na kady koktajl, jaki kiedykolwiek powsta. I jak to dziaa? spytaa Cudo, wycigajc szyj, by wyjrze zza baru. Sally zamwia cztery, po czym zwrcia si do Povej: No wic... Ty i Nobby Nobbs, co? Jak to jest? Trzy pary uszu zastrzygy. Inna rzecz, do ktrej czowiek si przyzwyczaja w obecnoci Povej, to cisza. Gdziekolwiek posza, milky rozmowy. Aha, i jeszcze spojrzenia. Milczce spojrzenia. Tylko czasami gdzie w cieniu westchnienie. Same boginie byyby gotowe zabi, by wyglda jak Pova. Jest miy powiedziaa. Rozmiesza mnie i trzyma rce przy sobie. Trzy twarze znieruchomiay w wyrazie koncentracji. O Nobbym mowa?! Tak wielu pyta na pewno nie zadadz...

Pokaza ci sztuczki, ktre robi ze swoimi pryszczami? spytaa Angua. Tak. Mylaam, e si posiusiam! Jest taki zabawny! Angua wpatrzya si w swojego drinka. Cudo zakaszlaa. Sally studiowaa kart. Mona na nim polega powiedziaa Pova. I jakby niejasno zdajc sobie spraw z faktu, e to nie wystarczy, dodaa ze smutkiem: Jeli ju musicie wiedzie, to pierwszy chopak, ktry mnie gdzie zaprosi. Sally i Angua odetchny razem. Co zaczo im wita. Czyli na tym polega problem... I to naprawd fatalny przypadek. To znaczy, wosy wszdzie mi wa, mam za dugie nogi i wiem, e moje ono jest za... mwia dalej Pova, ale Sally przerwaa jej, unoszc do. Przede wszystkim, Pova... Naprawd mam na imi Betty. Pova wytara nos tak cudowny, e najwikszy rzebiarz wiata popakaby si, gdyby mg go wyrzebi. Brzmiao to blort!. A wic przede wszystkim... Betty powtrzya Sally ...adna kobieta poniej czterdziestu piciu lat... ...pidziesiciu... poprawia j Angua. Susznie, pidziesiciu. adna kobieta poniej pidziesiciu lat nie uyje sowa ono, by okreli cokolwiek zwizanego ze sob. Tak si po prostu nie mwi. Nie wiedziaam zaszlochaa Pova. To fakt zgodzia si Angua. Ojej, jak zacz wyjania, na czym polega syndrom palanta? Komu takiemu jak Pova, do ktrej imi Betty pasowao jak w do karety? To nie by przypadek syndromu palanta, to by sam syndrom, jego kwintesencja, klasyczny, czysty platoski przykad, ktry naleao wypcha, oprawi i zachowa jako pomoc naukow dla studentw na przysze wieki. A ona bya szczliwa z Nobbym! Musz ci teraz powiedzie... zacza i wycofaa si przed tym niemoliwym zadaniem. Chodzi o to... Suchajcie, moe jeszcze si czego napijemy? Jaki jest nastpny koktajl na licie? Cudo zerkna w kart. Wielki, Rowy i Drcy przeczytaa. Klasa! Wemiemy cztery! *** Fred Colon zajrza przez krat. Trzeba przyzna, e by niezym dozorc: zawsze mia przygotowan gorc herbat, na og by przyjanie nastawiony do wikszoci ludzi, a przy tym zbyt powolny, by atwo da si oszuka. Klucze do cel trzyma w blaszanym pudeku w

dolnej szufladzie swojego biurka, cakowicie poza zasigiem dowolnego kija, rki, psa, zrcznie zarzuconego paska albo wytresowanego mapiego pajka z Klatchu*. Ten krasnolud troch go niepokoi. Rni siedzieli tu w areszcie, czsto nawet troch wrzeszczeli, ale z tym tutaj nie wiedzia, co gorsze szloch czy milczenie. Postawi wiec na stoku przy kracie, poniewa krasnolud zaczyna si niepokojco zachowywa, jeli nie mia dostatecznego wiata. W zadumie pomiesza herbat i poda kubek Nobbyemu. Moim zdaniem mamy tu jakiego dziwolga stwierdzi. Krasnolud, ktry si boi ciemnoci? Musi mie co poprzestawiane w gowie. Nie dotkn nawet herbaty i kanapki. Co o tym mylisz? Myl, e zjem jego kanapk. Nobby sign do talerza. A w ogle to skd si tu wzie? zdziwi si Fred. Jestem zdumiony, e nie gapisz si na mode kobiety. Pova dzisiaj pije z dziewcztami wyjani Nobby. Ach, powiniene j ostrzec. Sam wiesz, co si dzieje w centrum, kiedy ludzie wychodz z pubw i klubw. Wymioty, wrzaski, zachowanie nieuchodzce damom, ciganie gorsetw i sam nie wiem co jeszcze. To si nazywa... poskroba si po gowie ...picie na pomr. Posza tylko z Angu, Sally i Cudo, sierancie. Nobby wzi drug kanapk. Ojoj, Nobby, lepiej uwaaj. Kobiety, ktre zbieraj si przeciw mczyznom... Fred zastanowi si. Wampir i wilkoak na tej imprezie? Posuchaj mojej rady, chopcze, i nie wychod wieczorem na ulic. A jeli zaczn si zachowywa... Urwa, bo od spiralnych kamiennych schodw dobieg gos Sama Vimesa, za ktrym poda jego waciciel. Czyli nie mog dopuci, eby uformoway blok, tak? Tak, jeli gra pan trollami odpowiedzia kto. Zwarta grupa krasnoludw to ze wieci dla trolli. Trolle pchaj, krasnoludy rzucaj. Zgadza si. I skaa centralna... Nikt nie moe jej przeskoczy, tak? Tak. Nadal uwaam, e krasnoludy mog zrobi, co chc. Zobaczymy. Najwaniejsze to... Vimes zatrzyma si, gdy zobaczy Nobbyego i Colona. W porzdku, chopcy. Porozmawiam z winiem. Co z nim? Fred wskaza naron cel, gdzie na wskiej pryczy siedziaa przygarbiona posta. Kapitan Marchewa prbowa z nim gada prawie p godziny, a wie pan, e ma podejcie do ludzi. Ale z tego tutaj nie wycign ani jednego zdania. Odczytaem mu jego
*

Co prawdopodobnie czynio Freda Colona absolutnym wyjtkiem w annaach suby wiziennej.

prawa, ale prosz nie pyta, czy cokolwiek zrozumia. W kadym razie nie chcia herbaty ani kanapki. To prawa 5 i 5b doda, mierzc wzrokiem Niemialssona. Prawo 5c przysuguje mu tylko wtedy, kiedy mamy mieszank herbatnikow. Moe chodzi? spyta Vimes. Tak jakby szura nogami, sir. No to wyprowad go poleci Vimes. A widzc, jak Fred obserwuje Niemialssona, doda jeszcze: Ten dentelmen jest tutaj, by si upewni, e nie uyjemy gumowej paki. Nie wiedziaem, e mamy gumow, panie Vimes zdziwi si Fred. Nie mamy. Po co bi czym, co odskakuje? Spojrza na Niemialssona, ktry umiechn si znowu tym swoim dziwnym umieszkiem. Na stole palia si wieca. Z jakiego powodu Fred uzna za stosowne drug postawi na stoku przy jedynej zajtej celi. Troch tu ciemno, Fred zauway Vimes, odsuwajc zway kubkw i starych azet pokrywajce prawie cay blat. Tak, sir. Krasnoludy przyszy i zwiny nam wiece, eby je postawi dookoa tego poga... tego paskudnego znaku wyjani Fred, zerkajc nerwowo na Niemialssona. Przepraszam, sir. Nie rozumiem, czemu nie moemy go zwyczajnie spali mrucza Vimes, rozkadajc upsow plansz. Teraz, kiedy Przyzywajca Ciemno jest na wiecie, byoby to niebezpieczne rzek Niemialsson. Wierzy pan w to wszystko? Czy wierz? Nie zapewni grag. Ja wiem, e ona istnieje. Figury trolli stawia si dookoa centralnego kamienia podpowiedzia. Rozstawienie maych wojownikw na planszy zajo troch czasu, podobnie te doprowadzenie Helmutuka. Fred Colon sterowa nim, delikatnie trzymajc za rami, a krasnolud szed jak kto pogrony we nie. Oczy mia wywrcone, wida byo same biaka. elaznymi butami drapa kamienn podog. Fred usadzi go ostronie na stoku i postawi przy nim drug wiec. Niemal magicznie krasnolud skupi wzrok na kamiennych armiach, z wykluczeniem wszystkiego innego w areszcie. Zagramy, panie Helmutuk oznajmi cichym gosem Vimes. Moe pan wybra stron. Helmutuk wycign drc rk i dotkn figury trolla... Krasnolud wola gra trollami. Vimes spojrza pytajco na stojcego z tyu Niemialssona i uzyska w odpowiedzi kolejny umiech.

No dobra, mamy duo tych maych drani w formacji obronnej, tak? Vimes zawiesi na chwil do nad plansz, po czym przesun krasnoluda na drugi koniec. Stukniciu, kiedy go stawia, natychmiast odpowiedziao echo nastpnego, kiedy Helmutuk przestawi trolla. Krasnolud wydawa si senny, ale jego rka poruszaa si z szybkoci kobry. Kto zabi czterech krasnoludw w kopalni, panie Helmutuk? zapyta Vimes cicho. Kto zabi chopcw z miasta? Zamglone oczy spojrzay na niego, a potem znaczco na plansz. Vimes przesun pierwszego z brzegu krasnoluda. Czarni onierze szepn Helmutuk, gdy may troll wyldowa ze stukiem. Na czyj rozkaz? Znowu to spojrzenie, znowu ruch przypadkowego krasnoluda, a po nim ruch trolla tak szybki, e zdawao si, i stukny o plansz rwnoczenie. Na rozkaz graga Combergniota. Dlaczego? Klik/klik. Syszeli, jak to mwi. Szecian? Klik/klik. Tak. Zosta wykopany. Mwi, e przemawia gosem Bhriana Krwawego Topora. Vimes usysza, jak Niemialsson nabiera tchu. Pochwyci spojrzenie Freda. Skin gow w stron drzwi aresztu i bezgonie uformowa wargami kilka sw. Czy to ten sawny krl krasnoludw? zapyta na gos. Klik/klik. Tak. Dowodzi krasnoludami w dolinie Koom odpar Helmutuk. I co powiedzia? spyta Vimes. Klik/klik. Trzecie kliknicie zabrzmiao z tyu, kiedy Fred Colon zaryglowa drzwi i stan przed nimi z niewzruszon min. Nie wiem. Twardziec mwi, e opowiada o bitwie. Mwi, e to byy kamstwa. Kto zabi graga Combergniota? Klik/klik. Nie wiem. Twardziec wezwa mnie na spotkanie i powiedzia, e wybucha straszliwa bitwa midzy gragami, jeden z nich zabi w ciemnociach graga Combergniota motkiem grniczym, ale nikt nie wie kto. Wszyscy szamotali si razem. Wszyscy tak samo ubrani, myla Vimes. Tylko sylwetki, jeli nie mona obejrze ich przegubw... Dlaczego chcieli go zabi? Klik/klik.

Musieli go powstrzyma przed zniszczeniem stw! Krzycza i wali w szecian motkiem! Szecian... ma czue miejsce i jeli dotknie si ich w niewaciwej kolejnoci, cay dwik moe znikn szepn Niemialsson. Vimes obejrza si na niego. Motek pewnie zaatwi spraw niezalenie od tego, w co trafi stwierdzi. Nie, komendancie. Mechanizmy s bardzo wytrzymae. Musz by! rzek Helmutuk. Vimes zwrci si do planszy. Niesuszne jest niszczenie kamstw, ale nie szkodzi, jeli si zabija grnikw? zapyta. Klik. Usysza westchnienie Niemialssona. No fakt, moe daoby si to lepiej wyrazi. Ruch na planszy nie nastpi. Helmutuk zwiesi gow. le jest zabija grnikw szepn. I czemu nie niszczy kamstw? Ale niedobrze jest myle takie myli, wic ja... milczaem. Starzy gragowie byli zagniewani i zagubieni, wic Twardziec przej dowdztwo. Powiedzia, e jeden krasnolud zabi drugiego pod ziemi, a wic jest oczywiste, e to nie sprawa dla ludzi. Powiedzia, e on to zaatwi. Powiedzia, e wszyscy musz go sucha. Poleci czarnym stranikom przenie ciao do nowej, zewntrznej komory. I... i kaza mi przynie moj maczug... Vimes zerkn na Niemialssona i bezgonie wymwi sowo maczuga?. Odpowiedzi byo energiczne kiwnicie gow. Helmutuk siedzia przygarbiony i milczcy. Po chwili wycign rk i przesun trolla. Klik. Klik/klik. Klik/klik. Klik/klik. Vimes stara si wydzieli na gr kilka komrek mzgu, gdy tymczasem reszta umysu usiowaa jako poskada te przypadkowe informacje, jakimi zasypywa go Helmutuk. Czyli... wszystko zaczo si wtedy, kiedy zjawili si tu w poszukiwaniu magicznego szecianu, ktry umie mwi... Czemu przybyli do miasta? Skd wiedzieli, e szecian jest tutaj? Klik/klik. Kiedy ruszyem tam, by zacz nauk, zabraem ze sob Kodeks. Twardziec go skonfiskowa, ale potem wezwali mnie na spotkanie, powiedzieli, e to bardzo wane i e uczyni mi zaszczyt, pozwalajc i ze sob do miasta. Twardziec tumaczy, e to wspaniaa okazja i e grag Combergniot ma misj. Nie wiedzieli o obrazie? yli pod gr. Wierz, e ludzie nie s rzeczywici. Ale Twardziec jest sprytny. Wedug niego od dawna ju opowiadano, e co wyszo z doliny Koom.

Zao si, e jest sprytny, myla Vimes. No wic zjawiaj si tutaj, zajmuj lekk robot duszpastersk i podeganiem, no i szukaniem szecianu w bardzo krasnoludzim stylu. Znajduj go. Biedacy, ktrzy kopali, sysz, co szecian ma do powiedzenia. A kady wie, e krasnoludy plotkuj, wic czarni stranicy dopilnowuj, eby ta czwrka nie miaa takiej szansy. Klik/klik. Klik/klik. Potem naszemu przyjacielowi Combergniotowi te si nie podoba to, co usysza. Chce zniszczy szecian. W ciemnoci nastpuje szamotanina. Ktry z gragw wywiadcza wiatu przysug i wali Combergniota w makwk. Ale, och nie, to duy bd, bo motoch bdzie tskni za nim i jego wesoymi zachtami do hurtowej rzezi trolli. Wiadomo, jak krasnoludy plotkuj, a przecie nie mona pozabija wszystkich. No wic pki jestemy tylko my w ciemnoci, musimy wymyli jaki plan. Wystpuje pan Twardziec, ktry mwi: Ja wiem! Wyniesiemy zwoki do tunelu, do ktrego troll mgby si dosta i rozbi mu czaszk maczug. Troll to zrobi. Jaki rozsdnie mylcy krasnolud mgby uwierzy w cokolwiek innego? Klik/klik. Po co wiece? spyta Vimes. Kiedy ich spotkaem, starzy gragowie siedzieli w ostrym blasku wiec! Klik/klik. To na ich rozkaz szepn Helmutuk. Bali si, co moe przyj po nich w ciemnoci. A co takiego mogoby przyj? Klik... Do Helmutuka znieruchomiaa w powietrzu. Przez kilka sekund w niewielkim krgu tego wiata nie poruszao si nic prcz samych pomieni; w ciemnoci poza nimi cienie wycigay szyje, by lepiej sysze. Ja... nie mog powiedzie szepn krasnolud. Klik... Klik/klik... klik... klik. Vimes spojrza na plansz. Skd si tu wzi ten troll? Helmutuk w jednym ruchu usun z gry trzy krasnoludy! Twardziec powiedzia, e zawsze jest jaki troll. Troll dosta si do kopalni mwi Helmutuk. Gragowie powiedzieli, e tak musiao by. Ale znali prawd? Klik/klik... klik... klik. Kolejne trzy krasnoludy strcone, ot tak... Prawda jest tym, co grag uzna za prawd. wiat pod socem to i tak tylko zy sen. Twardziec zabroni o tym mwi. Mnie kaza powiedzie stranikom... o trollu. Zrzuci win na trolla, myla Vimes. Dla krasnoluda to cakiem naturalne. Wielki troll to zrobi, a potem uciek. To nie ddownice si tak wij, to przeklte gniazdo mij!

Patrzy na plansz. Niech to demon, trafiem na lepy mur. Co waciwie mi zostao? Cega widzia, jak krasnolud tucze innego krasnoluda, ale to nie byo morderstwo to by Twardziec lub kto inny nadajcy zwokom Combergniota wygld ofiary trolla. I wcale nie jestem pewien, czy to powane przestpstwo. Morderstwo zostao dokonane w ciemnoci, przez jednego z szeciu krasnoludw, a pozostaa pitka moe nawet nie wiedzie, kto je popeni. No dobrze, powiem moe, e spiskowali w celu ukrycia przestpstwa, ale... chwileczk... Ale to nie Twardziec zabroni zawiadamiania stray powiedzia. To pan, prawda? Chcia pan, ebym si rozzoci, panie Helmutuk? Przesun krasnoluda. Klik! Helmutuk spuci wzrok. Poniewa odpowied nie padaa, Vimes przechwyci wdrownego trolla i zdj z planszy. Nie wierzyem, e pan przyjdzie... Gos Helmutuka by ledwie syszalny. Combergniot by... myl... ja nie... Twardziec powiedzia, e nie bdzie si pan przejmowa, bo grag stanowi zagroenie. Powiedzia, e to grag rozkaza zabi tych grnikw, wic teraz sprawa jest zakoczona. Ale ja pomylaem, e... tak nie mona. e to niedobrze! Syszaem, e jest pan peen dumy, wic chciaem pana... zainteresowa... On... Myla pan, e sam si nie zainteresuj? Troll oskarony o zamordowanie krasnoluda, w takiej chwili, a ja si nie zainteresuj? Twardziec mwi, e nie, bo ludzie nie s zamieszani. Mwi, e pan nie dba o to, co si zdarza krasnoludom. Powinien czciej wychodzi na powietrze! Helmutukowi cieko ju z nosa i oczu; krople kapay na plansz. Deszcz powstrzyma bitw, pomyla Vimes. Krasnolud zapaka. T maczug da mi troll, pan Bysk, za wygranie piciu partii z rzdu! szlocha. By moim przyjacielem! Powiedzia, e jestem taki dobry jako troll, e powinienem mie maczug! Tumaczyem Twardcowi, e to wojenne trofeum! Ale on mi j zabra i wali w tego biednego trupa! Woda cieka na kamie, myla Vimes. I wszystko zaley od tego, gdzie upadnie kropla. Prawda, panie Bysk? Co dobrego przynioso to temu biedakowi? Mia nieodpowiedni prac; nie mg sobie pozwoli na wtpliwoci. No c, panie Helmutuk, bardzo panu dzikuj. Wyprostowa si. Mam jeszcze tylko jedno pytanie. Czy wie pan, kto posa krasnoludy do mojego domu? Jakie krasnoludy? Vimes spojrza w zapakane, zaczerwienione oczy. Albo ich waciciel mwi prawd, albo wiat sceny przeoczy wybitny talent. Przybyli, by napa na mnie i moj rodzin.

Ja... syszaem, jak Twardziec rozmawia z kapitanem stranikw wymamrota Helmutuk. Co o... ostrzeeniu. Ostrzeenie? To pan nazywa... zacz Vimes i urwa, gdy zauway, jak Niemialsson krci gow. Susznie, susznie. Nie warto czepia si tego biedaka, i tak ledwie si trzyma. S teraz bardzo wystraszeni cign Helmutuk. Nie rozumiej miasta. Nie rozumiej, dlaczego wpuszcza si tutaj trolle. Nie rozumiej ludzi, ktrzy ich nie... rozumiej. Boj si pana. Teraz boj si ju wszystkiego. Dokd uciekli? Nie wiem. Twardziec powiedzia, e i tak by wyjechali, bo maj ju szecian i obraz. Powiedzia, e obraz pokae, gdzie s kolejne kamstwa, by mona byo je zniszczy. Ale najbardziej boj si Przyzywajcej Ciemnoci, komendancie. Czuj, e przybywa po nich. To tylko rysunek odpar Vimes. Nie wierz w to. Ja wierz owiadczy spokojnie Helmutuk. Jest w tym pomieszczeniu. Skd si tu wzia? Przybywa w ciemnoci, w zemcie i w przebraniu. Vimes poczu dreszcz. Nobby rozejrza si po ponurych kamiennych cianach. Niemialsson siedzia sztywno wyprostowany. Nawet Fred Colon nerwowo przestpowa z nogi na nog. To tylko mistyczne bajki, tumaczy sobie Vimes. I nawet nie ludzkie mistyczne bajki. Nie wierz w nie. Tylko dlaczego nagle zrobio si tu chodniej? Odchrzkn. Kiedy si ju zorientuje, e odeszli, zapewne wyruszy za nimi. Przyjdzie te po mnie rzek Helmutuk tym samym spokojnym tonem. Zaoy rce na piersi. Po pana? Nikogo pan nie zabi! Nie rozumie pan! Oni... oni... Kiedy zabili grnikw, jeden nie by jeszcze cakiem martwy i... i... i syszelimy, jak tucze piciami o drzwi, a ja staem w tunelu i pragnem, eby umar, eby usta ten haas, ale... ale kiedy ju ucich, dalej rozbrzmiewa mi w uszach, bo ja mogem, mogem, mogem przekrci koo, ale baem si czarnych stranikw, ktrzy nie maj dusz, i dlatego teraz ciemno zabierze moj... Umilk. Nobby zakaszla nerwowo. No c, dzikuj raz jeszcze rzek Vimes. Wielkie nieba, ale pomieszali w gowie temu biedakowi! A ja nie mam niczego... Mgbym dorwa Twardca pod zarzutem faszowania dowodw. Nie mog postawi Cegy na miejscu dla wiadkw, bo udowodni tylko, e w kopalni by troll. Mam jedynie tego modego Helmutuka, ktry nie jest w stanie zeznawa. Obejrza si na Niemialssona i wzruszy ramionami.

Myl, e zatrzymamy naszego przyjaciela jeszcze na t noc, dla jego dobra. Nie wyobraam sobie, eby mia dokd pj. Oczywicie, zeznanie jest objte... Jego gos cich z wolna. Odwrci si znowu i spojrza badawczo na aosnego Helmutuka. Jaki obraz? Obraz bitwy w dolinie Koom, pdzla Methodii Rascala odpar krasnolud, nie podnoszc gowy. Jest bardzo wielki. Ukradli go z muzeum. Co?! zawoa Fred Colon, ktry w kcie parzy herbat. To oni? Jak to? Wiedziae o tym, Fred? zapyta gronie Vimes. My... Tak, panie Vimes, napisalimy raport... Dolina Koom! Dolina Koom! Dolina Koom! rykn Vimes i uderzy pici w st tak mocno, e a podskoczyy lichtarze. Raport?! Do demona, po co komu raport? Czy ja ostatnio mam czas na czytanie raportw? Dlaczego nikt mi o tym nie powie... Jedna wieca sturlaa si na podog i zgasa. Ju na krawdzi blatu Vimes prbowa zapa drug, ale wymkna mu si i knotem w d wyldowaa na kamieniach. Ciemno opada jak topr. Helmutuk jkn. By to gboki, rozdzierajcy jk, jakby miertelne charczenie z ywych jeszcze ust. Nobby! wrzasn Vimes. Zapal natychmiast t piekieln zapak i to jest piekielny rozkaz! W ciemnoci rozlego si gorczkowe szuranie, a potem gwka zapaki rozjarzya si jak supernowa. Dawaj j tutaj, czowieku! woa Vimes. Zapalaj wiece! Helmutuk wci wpatrywa si w st, gdzie to wywoane zoci uderzenie przewrcio figury pod koniec gry. Kiedy zapaliy si pomyki wiec, Vimes zerkn na plansz. Jeli czowiek mia skonno do widzenia znakw, mgby uzna, e krasnoludy i trolle upady mniej wicej w krgu wok centralnego gazu, a kilka dodatkowych krasnoludw przetoczyo si dalej w jednej linii. Mona by wrcz powiedzie, e utworzyy kontur okrgego oka. Z ogonem. Helmutuk westchn lekko i osun si bokiem na podog. Vimes poderwa si, by mu pomc, ale w ostatniej chwili przypomnia sobie o zasadach. Opanowa si, odstpi z rkami uniesionymi w gr. Panie Niemialsson... rzuci. Ja nie mog go dotkn. Prosz... Grag skin gow i przyklkn obok Helmutuka. Nie ma pulsu, serce nie bije poinformowa po kilku sekundach. Przykro mi, komendancie. Czyli wyglda na to, e jestem w paskich rkach.

Istotnie. W rkach krasnoluda. Grag wsta. Komendancie Vimes, przysign, e w mojej obecnoci Helmutuk traktowany by z szacunkiem i trosk. I e by pan wobec niego a za bardzo yczliwy. Nie ma pan jego mierci na sumieniu. Wezwaa go Przyzywajca Ciemno. Krasnoludy zrozumiej. Ale ja nie rozumiem! Dlaczego go zabia? Co ten nieszcznik zrobi zego? Raczej naleaoby stwierdzi, i umar ze strachu przed Przyzywajc Ciemnoci odpar Niemialsson. Zostawi uwizionego grnika, sysza w ciemnoci jego krzyki... i nie zrobi nic. Dla wszystkich krasnoludw to straszna zbrodnia. Tak straszna jak starcie sowa? zapyta kwano Vimes. By wstrznity bardziej, ni mia ochot przyzna. Niektrzy powiedz, e o wiele straszniejsza. Strach i wasne sumienie zabiy Helmutuka. Cakiem jakby mia w gowie swoj Przyzywajc Ciemno. W pewnym sensie, oczywicie, wszyscy j mamy, komendancie. Albo co podobnego. Wasza religia naprawd moe ludziom zaszkodzi. To przesadne stwierdzenie, jeli porwnamy z tym, co sami robi sobie nawzajem. Grag skrzyowa martwemu krasnoludowi rce na piersi. Zreszt to nie religia, komendancie. Nasz tak spisa Prawa i wiat, a potem odszed. Nie wymaga, bymy o Nim myleli, tylko bymy myleli. Wsta. Wyjani moim rodakom sytuacj, komendancie. A przy okazji, chciabym prosi, eby zabra mnie pan ze sob do doliny Koom. Czybym jako zasugerowa, e wybieram si do doliny Koom? zdziwi si Vimes. No dobrze odpar grag spokojnie. Powiedzmy zatem, e gdyby ogarna pana ochota na wycieczk do doliny Koom, zabierze mnie pan? Znam to miejsce. Znam histori. Wiem nawet sporo o znakach grniczych, zwaszcza Gwnych Ciemnociach. Mog si przyda. I da pan tego za samo powiedzenie prawdy? Oczywicie nie. Jds hasfak ds. Czyli pertraktuj bez topora w doni. Powiem prawd niezalenie od tego, co pan postanowi. Jednake skoro nie wybiera si pan do doliny Koom, komendancie, nie bd nalega. To bya taka przypadkowa myl. *** Zabawa... Po co komu zabawa? Nie jest to przyjemno, rado, rozkosz, wesoo czy zadowolenie. To pytki, okrutny i zoliwy may dra, sowo oznaczajce co, czego szuka si z par miesznych czukw na gowie i napisem Chc Tego! na koszulce; zwykle zostawia czowieka budzcego si z twarz przyklejon do ulicy.

Angua zdobya jako purpurowe boa z pir. Nie byo jej. Nie byo niczyje. Po prostu si pojawio. Jego otchanna sztuczno j przygnbiaa. Angu bardzo irytowao, e nie wie, co to takiego. Skoczyy w Katafalkach, a ona wiedziaa, e tak bdzie. By to bar dla nieumarych, ale tolerowa kadego, kto nie by nazbyt normalny. Z pewnoci tolerowa Pov. Ta dziewczyna po prostu nie rozumiaa, prawda? Nie rozumiaa powodw, dla ktrych mczyni nigdy jej nie zagadywali. Kopot polega na tym, mylaa Angua, e Nobby nie jest tak naprawd zym... z osob. Jako tak. O ile wiedziaa, zawsze by wierny pannie Pushpram, co oznacza, e jeli chodzio o bicie ryb, a potem obrzucanie maami, nigdy nie myla o adnej innej. Waciwie mia dusz romantyczn, niestety osadzon w czym, co mona nazwa jedynie... Nobbym Nobbsem. Sally posza z Pov do damskiej, zawsze szokujcej ludzi, ktrzy wczeniej jej nie widzieli. Angua patrzya na list koktajli nad barem, wymalowan, bardzo chwiejnym pismem przez Igora*, ktry stara si poda z zeitgeistem albo staraby si, gdyby wiedzia, co to sowo znaczy ale zupenie nie zrozumia subtelnoci nowoczesnego koktajlbaru, wic wrd proponowanych drinkw znalazy si:
CIOS CUCHNCOM PICHOM W ZEMBY GOWA PRZYBITA DO DRZWI KOPNIAK W ROZKROK RUBA SZYJNA

Angua musiaa przyzna, e ruba Szyjna nie jest za. Przepraszam odezwaa si Cudo, koyszc si na barowym stoku ale o co chodzi z t Pov? Widziaam, jak ty i Sally kiwacie do siebie gowami. Och, to syndrom palanta. Angua przypomniaa sobie, z kim rozmawia, i dodaa: Krasnoludy pewnie tego nie maj. To znaczy... czasami kobieta jest taka pikna, e kady mczyzna, majcy chocia poow mzgu, nawet nie sprbuje si z ni umwi. Bo to oczywiste, e jest zbyt wspaniaa dla niego. Nadasz? Chyba tak. Taka jest Pova. A dla celw tej ilustracji, Nobby nie ma poowy mzgu. Jest tak przyzwyczajony do kobiet, mwicych mu nie, kiedy je zaczepia, e nie obawia si odrzucenia. Dlatego zaczepia j, bo myli sobie: czemu nie? A ona, ktra zaczyna ju wierzy, e co z ni nie w porzdku, jest taka wdziczna, e si zgadza. Ale ona go lubi.
Ten Igor nie by Igorem, tylko mia tak na imi. Lepiej byo nie artowa z nim na temat imienia, a ju zwaszcza nie prosi, eby z powrotem przyszy rozmwcy gow.
*

Wiem. W tym miejscu wszystko robi si dziwne. U krasnoludw jest o wiele atwiej stwierdzia Cudo. Tak podejrzewam. Ale pewnie nie tak zabawnie dodaa Cudo z wyranym smutkiem. Wracaa ju Pova. Angua zamwia trzy ruby Szyjne, a Cudo z nadziej negocjowaa Szaleczy Orgazm*. Potem, niekiedy z pomoc Sally, Angua wyjania Povej... no... wszystko. Zajo to troch czasu. Musiaa zmienia ksztat zda, by wpasoway si w dostpne aktualnie miejsce w mzgu Povej. Jednak mocno trzymaa si wiary, e dziewczyna nie moe by a tak gupia. Pracowaa przecie w nocnym klubie, prawda? No bo jak mylisz, czemu mczyni pac, eby oglda ci na scenie? spytaa. Bo jestem bardzo dobra odpara natychmiast Pova. Kiedy miaam dziesi lat, dostaam nagrod tancerki roku w klasie taca i stepu panny Deviante. Stepowaa? Sally si umiechna. A waciwie czemu nie prbujesz robi tego w czasie wystpu? Angua zamkna umys przed wizj stepujcej Povej. Cay klub pewnie by spon do goej ziemi. Sprbujemy inaczej zaproponowaa. I mwi ci to jako kobie... osoba pci eskiej... Pova suchaa w skupieniu i nawet sposb, w jaki wygldaa na zaciekawion, by nieuczciwy wobec reszty jej pci. Angua skoczya i z nadziej popatrzya na ten anielski wyraz twarzy. Czyli mwisz... powiedziaa Pova e chodzenie z Nobbym jest jak wyjcie do eleganckiej restauracji i zjedzenie tylko bueczki? Ot to! ucieszya si Angua. Zaapaa! Ale ja si nigdy nie spotykam z mczyznami. Babcia mi mwia, e nie mog si zachowywa jak ulicznica. I uwaasz, e praca w... zacza Angua, ale przerwaa jej Sally. Czasami trzeba si przej ulic stwierdzia. Czy zdarzyo ci si wej czasem do baru i wypi drinka z mczyzn? Nie. Jasne. Wampirzyca osuszya swoj szklank. Nie smakuj mi te ruby Szyjne. Chodmy gdzie i... otwrzmy umys na mohlioci. ***

Cierpliwo jest cnot krasnoludw.

Dziwnie byo mie Sybil w Pseudopolis Yardzie. Zanim przekazaa ten budynek Stray Miejskiej, bya to jedna z rezydencji Ramkinw. Tutaj Sybil spdzia bya dziewczce lata. To by kiedy jej dom. Pewna wiadomo tego przesczya si do poobijanych, zbrukanych dusz stranikw. Mczyni, ktrzy nie byli znani z elegancji i wykwintnych manier, nagle zaczli odruchowo wyciera nogi przed wejciem i z szacunkiem zdejmowa hemy. Mwili te inaczej: powoli i z wahaniem, nerwowo wyszukujc w zdaniach sw niecenzuralnych, by je wykasowa. Kto nawet znalaz miot i pozamiata, a w kadym razie przesun brud w miejsce, gdzie mniej rzuca si w oczy. Na grze, w pokoju sucym dotd jako kasa, Mody Sam spa spokojnie w prowizorycznym eczku. Pewnego dnia Vimes mu opowie, jak to pilnowao go czterech trolli. Byli po subie, ale zgosili si na ochotnika i a wierzbiay ich rce na myl, e przyjd krasnoludy. Vimes mia nadziej, e na chopcu zrobi to wraenie. W kocu inne dzieci mogy liczy najwyej na anioy. Vimes zaj bufet, poniewa by tam odpowiednio duy st. Rozoy na nim map miasta. Spor cz reszty blatu zajmoway stronice z Kodeksu. Kodeksu doliny Koom. To nie bya gra, to bya amigwka. Rodzaj... tak, rodzaj puzzli. I powinienem by w stanie j uoy, myla, bo mam wszystkie rogi. Ulica Buawnikw, aleja Forsoapka, Paczmaa, Dziedziniec Plotki, Jeebies, Bonne Schody powiedzia Wszdzie tunele. Mieli szczcie, e go znaleli po szukaniu w ledwie trzech czy czterech. Pan Rascal zamieszkiwa chyba na co drugiej ulicy w tym rejonie. Take na Empirycznym Sierpie! Ale dlaczego? zdziwi si sir Reynold Szyty. Znaczy, po c kopali hwszdzie thunele? Wytumaczcie mu, Marchewa. Vimes wyrysowa lini przez miasto. Poniewa to krasnoludy, sir, a w dodatku gbinowcy rzek Marchewa. Nie przyszoby im do gowy, eby nie kopa. Zreszt i tak sprowadzao si to gwnie do oczyszczenia jakich zasypanych pokojw. Dla krasnoluda to spacer. Kadli te szyny, wic wydobywan ziemi mogli wyrzuca gdziekolwiek. No thak, ale z pehwnoci... zacz sir Reynold. Nasuchiwali. Szukali czego, co mwi na dnie starej studni tumaczy Vimes, wci pochylony nad map. Jaka bya szansa, e to co wci jest widoczne? A ludzie robi si troch nerwowi, kiedy gromada krasnoludw zaczyna im kopa dziury w ogrodzie. To by si dziao bardzo pohwoli, nieprahwda... No tak, sir. Ale odbywaoby si w ciemnoci, pod ich kontrol i potajemnie odpar Marchewa. Mogli dotrze wszdzie, gdzie chcieli. Mogli zygzakowa, jeli nie byli pewni, mogli sun na wprost, jeli tak im wskazaa ta rura do suchania, i wcale nie musieli rozmawia z ludmi ani widzie wiata dnia. Ciemno, poczucie wadzy, tajemnica. Gbinowcy w skrcie podsumowa Vimes.

To bardzo podniecajce entuzjazmowa si sir Reynold. I przekopali si do pihwnicy w moim muzeum? Ty wytumacz, Fred rzuci Vimes i wyrysowa na mapie nastpn lini. Ju si robi zacz Fred Colon. Eee... Nobby i ja odkrylimy to dopiero par godzin temu. Uzna, e rozsdniej bdzie nie dodawa: kiedy pan Vimes na nas nawrzeszcza, kaza opowiedzie wszystko ze szczegami, a potem wysa z powrotem i powiedzia, czego szuka. Byli bardzo sprytni, sir. Nawet zaprawa wygldaa na brudn. Zao si, e mwi pan sobie teraz Ahah... Mhwi? zdumia si sir Reynold. Normalnie pohwiedziabym raczej Hwielkie nieba!. Spodziewam si, e mwi pan sobie: Aha, ale jak mogli zabudowa cian, kiedy ju wynieli muriel. No wic uwaamy... No hwic hwyobraam sobie, e jeden krasnolud zostha z thyu, zrobi shwoje, przyczai si, jak to hwy mhwicie, i hwywdrowa rankiem stwierdzi sir Reynold. Ludzie hwchodzili i hwychodzili przez cay czas. Przecie szukalimy hwielkiego malohwida, nie osoby. Tak jest, sir. Uwaamy, e jeden krasnolud zosta z tyu, zrobi swoje, przyczai si i wywdrowa rankiem. Ludzie wchodzili i wychodzili przez cay czas. Przecie szukalicie wielkiego malowida, nie osoby wyjani Fred Colon. By bardzo dumny z tej swojej teorii, wic zamierza opowiedzie o niej gono choby nie wiem co. Vimes stukn palcem w map. A tutaj, sir Reynoldzie, jest miejsce, gdzie troll Cega wpad przez podog w jakiej piwnicy do ich tunelu. Powiedzia nam te, e w ich gwnej kopalni zauway co, co z opisu wyglda na Rascala. Ale niesthety, nie udao si hwam go odzyska? Przykro mi, sir Reynoldzie. Prawdopodobnie ju dawno zosta wywieziony z miasta. Dlaczego? Kustosz nie mg zrozumie. Mogli go w muzeum oglda do woli! Osthatnio jesthemy bardzo intheraktywni! Interaktywni? powtrzy Vimes. Co pan ma na myli? No hwic ludzie mog... oglda obrazy, ile thylko chc wyjani sir Reynold nieco zirytowany. Ludzie nie powinni zadawa takich pyta. A co robi obrazy? Ehm... hwisz, komendancie odpar sir Reynold. To oczyhwiste. Czyli chodzi panu o to, e ludzie mog przychodzi i oglda obrazy, a obrazy s ogldane? Co w tym rodzaju, thak. Kustosz zastanowi si i wiadom, e to chyba nie wystarczy, doda jeszcze: Ale w sposb dynamiczny.

Chce pan powiedzie, e ludzie s poruszeni tym, co zobacz? podsun Marchewa. Thak! wykrzykn sir Reynold z widoczn ulg. Brahwo! Thak hwanie si dzieje! A przecie Rascal by hwystawiony przez latha! Mamy tam nahwet drabin, na hwypadek gdyby ktho chcia si przyjrze grom. Czasami przychodz ludzie z thak obsesj, e kthry z hwalczcych pokazuje jak ledhwie hwidoczn groth czy co thakiego. Szczerze, gdyby by tam jaki sekret, ju dahwno bym go odkry. Ta kradzie nie miaa sensu! Chyba e kto odkry ten sekret i nie chcia, eby inni go poznali mrukn Vimes. To byby niezhwyky zbieg okolicznoci, nie sdzi pan, komendancie? Przecie nic si tam osthatnio nie zmienio. Pan Rascal nie przyszed i nie domalohwa jeszcze jednej gry! I chocia hwolabym nie mhwi thego gono, hwystarczyoby zniszczy obraz, prahwda? Vimes obszed st dookoa. Wszystkie kawaki, myla. Na pewno mam ju wszystkie kawaki. Zacznijmy od legendy o tym krasnoludzie, ktry zjawi si ledwie ywy par tygodni po bitwie i mwi o skarbie. No dobrze, to mg by ten gadajcy szecian, myla. Krasnolud przey bitw, ukry si gdzie, mia ten szecian, ten wany. Powinien go przenie w bezpieczne miejsce... A moe ludzie powinni go wysucha? Oczywicie, krasnolud nie zabra go ze sob, bo pewnie po okolicy krciy si trolle, przypuszczalnie w takim nastroju, eby najpierw wali maczugami, a dopiero potem prbowa wymyli jakie pytania. Czyli krasnolud potrzebuje ochrony... Udaje mu si przekona kilku ludzi, ale kiedy prowadzi ich do miejsca, gdzie ukry szecian, umiera. Przesuwamy si o dwa tysice lat do przodu. Czy szecian tak dugo wytrzyma? Do demona, przecie wypywaj nawet w roztopionej lawie! Wic ten szecian sobie ley. Zjawia si Methodia Rascal, szukajc... adnego widoku czy czego takiego, patrzy pod nogi i znajduje to pudeko. Pewnie tak, bo przecie je skania do mwienia, kto moe wiedzie, w jaki sposb. Ale nie potrafi go zatrzyma, wic wrzuca do studni. Krasnoludy je znajduj. Suchaj, ale nienawidz tego, co usyszay. Nienawidz tak bardzo, e Combergniot kae zabi czterech grnikw tylko dlatego, e te syszeli. Tylko co ma do tego obraz? Pokazuje to, o czym mwi pudeko? I gdzie ono jest? Przecie jeli ma si je w rku, to wanie tam. Zreszt kto powiedzia, e przemawia w nim Krwawy Topr? To mgby by kady. Dlaczego czowiek ma wierzy w to, co zostao powiedziane? Vimes zorientowa si, e sir Reynold rozmawia z Marchew. ...thumaczyem hwaszemu sieranthowi Colonowi, e obraz pokazuje miejsce odlege o kilka mil od thego, gdzie thoczya si bithwa. W cakiem niehwaciwej czci doliny Koom! To chyba jedyna khwestia, co do kthrej obie sthrony si zgadzaj. Wic dlaczego akurat tam malowa? wtrci Vimes. Patrzy na st, jakby mia nadziej, e si woli uzyska od niego jakie wskazwki.

Kto hwie? To dolina Koom. Ma prahwie dhwiecie pidziesit mil khwadratowych. Podejrzehwam, e hwybra miejsce, kthre po prosthu hwyglda dramathycznie. Napijecie si moe herbaty, panowie? odezwaa si od drzwi lady Sybil. Czuj si bezrobotna, wic zaparzyam w dzbanku. A ty powiniene si troch przespa, Sam. Sam Vimes spojrza przeraony czowiek z autorytetem przyapany w sytuacji rodzinnej. Och, lady Sybil, ukradli nam Rascala! oznajmi sir Reynold. Hwiem, e by pani krewnym. Mj dziadek mawia, e to tylko utrapienie odpara Sybil. Ale pozwala mi rozwija obraz na pododze w sali balowej. Wszystkim krasnoludom nadawaam imiona. Szukalimy tajemnicy, bo dziadek powiedzia, e jest tam ukryty skarb i obraz pokazuje, gdzie jest schowany. Oczywicie nic nie znalelimy, ale przynajmniej nie marudziam w deszczowe popoudnia. Och, to nie bya hwielka sztuka przyzna sir Reynold. A then czowiek by cakiem obkany, oczyhwicie. Ale obraz jako przemawia do ludzi. Chciabym, eby i do mnie si odezwa mrukn Vimes. Naprawd nie musisz robi herbaty dla ludzi, moja droga. Ktry z funkcjonariuszy... Nonsens. Musimy by gocinni odpara Sybil. Oczyhwicie, prbohwano go skopiowa mwi kustosz, biorc filiank. Doprahwdy, efekty byy sthraszne! Obraz szeroki na pidziesit sthp i hwysoki na dziesi jesth prakthycznie niemolihwy do skopiowania z jak rozsdn dokadnoci... Nie, jeli rozoy si go w sali balowej i kae komu zrobi pantograf stwierdzia Sybil. Ten dzbanek to prawdziwa zgroza, Sam. Gorszy ni termos. Czy w ogle kto go kiedy czyci? Przyjrzaa si ich minom. Powiedziaam co niewaciwego? Zrobia pani kopi Rascala? upewni si sir Reynold. O tak. Cao w skali jeden do piciu. Miaam wtedy czternacie lat i to by projekt szkolny. Przerabialimy histori krasnoludw, rozumie pan, a e mielimy ten obraz, nie mogam przepuci okazji. Wie pan, co to jest pantograf, prawda? To bardzo prosty sposb wykonywania zwikszonych albo zmniejszonych kopii obrazw przy uyciu geometrii, kilku drewnianych dwigni i zaostrzonego owka. Waciwie to zrobiam pi paneli dziesi na dziesi stp, peny wymiar, eby mie pewno, e odwzorowaam wszystkie szczegy, a potem jeszcze wersj pi razy mniejsz, eby j wystawi tak, jak biedny pan Rascal zaplanowa. Dostaam od panny Turpitude najwysz ocen. Uczya nas matematyki, a wosy nosia zwinite w kok, z wbitymi w niego cyrklem i linijk. Mawiaa zawsze, e dziewczyna, ktra umie uywa ekierki i ktomierza, zajdzie w yciu daleko. Jaka szkoda, e nie ma ju pani tej kopii westchn sir Reynold. Czemu pan tak uwaa, sir Reynoldzie? Jestem pewna, e nadal gdzie u nas ley. Przez jaki czas wisiaa pod sufitem w moim pokoju. Niech pomyl... Czy wzilimy j ze sob,

kiedy si przeprowadzalimy? Jestem pewna, e... Umiechna si. A tak. Bye kiedy tutaj na strychu, Sam? Nie przyzna Vimes. Najwyszy czas. *** Nigdy jeszcze nie byam na takim dziewczcym wieczorku owiadczya Cudo, kiedy niezbyt pewnie szy noc przez miasto. Czy ten ostatni fragment te powinien si zdarzy? Jaki fragment? zdziwia si Sally. Ten fragment, kiedy bar si zapali. Zwykle nie przyznaa Angua. Nigdy jeszcze nie widziaam, eby mczyni walczyli o kobiet mwia dalej Cudo. Tak, to byo nieze, prawda? mrukna Sally. Odprowadziy Pov do domu. Dziewczyna bya wyranie zamylona. A przecie ona tylko si do kogo umiechna dodaa Cudo. Tak zgodzia si Angua. Staraa si skoncentrowa na chodzeniu. Ale troch bdzie szkoda Nobbyego, jeli ona wemie sobie to wszystko do serca mwia Cudo. Ratujcie mnie od gadatliwych pijniczek... pijaczkw... pijaczek, mylaa Angua. No tak, ale co z pann Pushpram? spytaa. Przez lata cisna w Nobbyego sporo cakiem drogich ryb. Zadaymy cios w imieniu brzydkiej kobiecoci oznajmia gono Sally. Buty, mczyni, trumny... nigdy nie bierz pierwszych, ktre si trafi. Och, buty! zawoaa Cudo. O butach moemy pogada. Ktra widziaa u Yana Skaomota nowe czenka z penej miedzi? My nie chodzimy po obuwie do kowala, moja droga owiadczya Sally. Oj... Chyba mi niedobrze... To nauczka za picie... wina stwierdzia zoliwie Angua. Och, cha, cha odpowiedziaa z mroku wampirzyca. Absolutnie mi nie przeszkadza sarkastyczna pauza przed sowem wino, dziki za wspczucie! Ja nie powinnam pi tych lepkich drinkw z nazwami wymylonymi przez ludzi, ktrzy maj jeszcze mniejsze poczucie humoru ni... o, nieeee... Nic ci nie jest? wystraszya si Cudo. Wanie wyrzygaam ma, bardzo mieszn papierow parasolk. Ojej... I zimny ogie. To pani, sierancie Angua? odezwa si gos w mroku.

Latarnia owietlia twarz funkcjonariusza Wizytuja, ktry nis pod pach gruby plik ulotek. Cze, Kocio powiedziaa Angua. Co jest? ...wyglda na plasterek cytryny... mrukn kto w cieniu chrapliwym gosem. Pan Vimes poleci mi szuka pani w barach niegodziwych i ndznych miejscach grzechu wyjani Wizytuj. A ta literatura? spytaa Angua. A przy okazji, sowa nic osobistego tak atwo mogy by dodane na kocu ostatniego zdania. Poniewa miaem odwiedza witynie wystpku, sierancie, pomylaem, e przy okazji mog wykonywa wite dzieo Oma odpar Wizytuj, ktrego niestrudzony ewangelizacyjny entuzjazm tryumfowa nad wszelkimi przeciwnociami*. Zdarzao si, e ludzie w zatoczonych barach leeli na pododze przy zgaszonych wiatach, gdy tylko syszeli, e zblia si ulic. W ciemnoci kto wymiotowa. Biada tym, co naduywaj wina owiadczy funkcjonariusz Wizytuj. Zauway min Angui i doda: Nikogo nie uraajc. I my przeszymy przez to wszystko... jkna Sally. Czego on chce, Kocio? Znw chodzi o dolin Koom. Macie wrci do Yardu. Przecie da nam wolne! jkna Sally. Przykro mi odpar z satysfakcj Wizytuj. Jak rozumiem, znowu jestecie szybkie. Historia mojego ycia... westchna Cudo. No trudno, trzeba rusza uznaa Angua, starajc si nie okazywa ulgi. Kiedy mwi historia mojego ycia, to oczywicie nie chodzi mi o ca histori mruczaa Cudo, pozornie do siebie, kiedy wloka si za nimi przez wiat cudownie pozbawiony zabawy. *** Ramkinowie nigdy niczego nie wyrzucali. W ich strychach byo co niepokojcego i wcale nie to, e lekko pachniay dawno zdechym gobiem. Ramkinowie opisywali rzeczy. Vimes by na wielkim strychu przy alei Scoonea, eby znie stamtd konia na biegunach i eczko oraz ca skrzyni starych, ale bardzo mocno kochanych pluszowych zabawek pachncych naftalin. Niczego, co mogo jeszcze kiedy si przyda, nie wyrzucano starannie to opisano i wyniesiono na strych.

Mwi, e jest taki jeden na kadym komisariacie. Funkcjonariusz Wizytuj Bezbonych z Wyjaniajcymi Broszurami wystarcza za dwch.

Jedn rk odgarniajc pajczyny, a w drugiej trzymajc latarni, Sybil prowadzia ich obok skrzy z Butami mskimi, rnymi, Zabawnymi kukiekami, marionetkami i pacynkami oraz Modelem teatru z dekoracjami. Moe std wanie brao si ich bogactwo: kupowali takie rzeczy, ktre wytrzymyway bardzo dugo, wic teraz ju rzadko musieli kupowa cokolwiek. Oprcz jedzenia, naturalnie, ale Vimes nie byby zdziwiony, gdyby znalaz pudo z etykiet Ogryzki jabek, rne czy Resztki, wymagaj dojedzenia*. Aha, tutaj jest stwierdzia Sybil. Odsuna pk floretw szermierczych oraz kijw do lacrosse i przycigna do wiata dug, grub tub. Nie pokolorowaam go, naturalnie powiedziaa, gdy nieli znalezisko do schodw. To by trwao ca wieczno. Zniesienie cikiej tuby do bufetu wymagao pewnego wysiku i sporej dawki przepychania, ale w kocu uoono j na stole i usunito trzeszczc oson. Kiedy sir Reynold rozwija wielkie, dziesiciostopowe kwadraty, by si nimi zachwyci, Vimes wyj stworzon przez Sybil kopi w niewielkiej skali. Rysunek by akurat tak may, eby si zmieci na stole; z jednego koca obciy go brudnym kubkiem, na drugim postawi solniczk. Notatki Rascala stanowiy przygnbiajc lektur. I trudn, poniewa wiele byo na wp spalonych, a i tak charakter pisma by taki, jakiego mona by si spodziewa u pajka na batucie podczas trzsienia ziemi. Ten czowiek wyranie by obkany, piszc notatki, ktre chcia zachowa w tajemnicy przed kurczakami; czasami przerywa w p zdania, kiedy sdzi, e jaki kurczak podglda. Zapewne przykro byo na niego patrze, dopki nie chwyta pdzla, bo wtedy zaczyna pracowa cakiem spokojnie i z dziwnym blaskiem na twarzy. To byo jego ycie: jedno wielkie ptno. Methodia Rascal urodzi si, namalowa synny obraz, myla, e jest kurczakiem, umar. Biorc pod uwag, e ten czowiek wasnego siedzenia nie umiaby znale, jak mona zrozumie cokolwiek, co napisa? Jedyn notk, ktra wydawaa si treciwa, cho przeraajca, bya ta, ktr powszechnie uznawano za ostatni, gdy znaleziono j pod jego bezwadnym ciaem. Brzmiaa:

Awk! Awk! Nadchodzi! NADCHODZI!

Kiedy to usysza od ony i by troch zaskoczony. Przy obiedzie Sally oznajmia: Wieczorem bdzie wieprzowina, wymaga dojedzenia. Vimes nigdy nie mia z tym problemw, poniewa zosta wychowany tak, by zjada to, co przed nim postawi, i robi to szybko, zanim kto inny mu to porwie. By po prostu zdziwiony sugesti, e istnieje midzy innymi po to, by jedzeniu wywiadczy przysug.

Zadawi si. W gardle mia peno pir. A na ptnie scha jeszcze farba po ostatnich pocigniciach pdzla. Wzrok Vimesa przycigna notatka, oznaczona do przypadkowo numerem 39: Mylaem, e to dobra wrba, ale krzyczy po nocach. Czego wrba? A co z numerem 143: Ciemno, w ciemnoci jak gwiazda w acuchach? Vimes zapamita j sobie. Zapamita te wiele innych. Ale najgorsze w nich albo najlepsze, jeli kto kocha tajemnice byo to, e mogy oznacza cokolwiek. Kady mg sobie wybra wasn teori. Ten czowiek niemal godowa i miertelnie ba si kurczakw yjcych w jego gowie. Rwnie dobrze mona by szuka sensu w kroplach deszczu. Vimes odsun kartki na bok i przyjrza si dokadnemu szkicowi. Nawet w tym rozmiarze mg zaszokowa. Z przodu twarze byy tak wielkie, e dao si zobaczy pory na nosie krasnoluda. Na dalekim planie Sybil starannie skopiowaa postacie wzrostu wierci cala. Wymachiwano toporami i maczugami, wysuwano wcznie, byy ataki, kontrataki i pojedyncze starcia. Na caej dugoci obrazu krasnoludy i trolle zwary si w zacitej bitwie, rbic i tukc. Kogo brakuje? pomyla Vimes. Sir Reynoldzie, moe mi pan pomc? zapyta cicho, by rodzca si myl nie podkulia ogona i nie ucieka. Thak, komendancie? Kustosz podszed natychmiast. Doprahwdy, lady Sybil hwykonaa bezbdn... Jest bardzo dobra, rzeczywicie zgodzi si Vimes. Prosz mi wyjani, skd Rascal to wszystko wiedzia. Isthnieje hwiele krasnoludzich pieni na then themat. I kilka trollohwych opohwieci. Och, take kilku ludzi byo hwiadkami. Czyli Rascal mg o tym przeczyta? O thak. Poza thym, e umieci bithw w niehwaciwej czci doliny, przedstahwi j cakiem dokadnie. Vimes nie odrywa wzroku od papierowej bitwy. Czy zatem kto wie, czemu umieci j nie tam, gdzie si odbya? Isthnieje kilka theoryj. Jedna sthwierdza, e zmyli go fakt, i zhwoki krasnoludw palono na thym kocu doliny. Po burzy tham hwanie hwiele cia dopyno. Tham the mieli hwicej drehwna na stosy. Ale ja uhwaam, e hwybra ten koniec, bo hwidok sthamtd jest o hwiele lepszy. Gry hwygldaj thak dramathycznie... Vimes usiad. Patrzy na szkic, jakby da od niego wydania sekretw. Pan Bysk mwi, e za kilka tygodni wszyscy poznaj t tajemnic. Dlaczego? Sir Reynoldzie, czy w cigu najbliszych paru tygodni z obrazem miao si wydarzy co niezwykego?

O thak odpar kustosz. Mielimy go przenie do nohwego pomieszczenia. Po co? Mhwiem paskiemu sieranthowi przypomnia kustosz z lekk przygan. To pomieszczenie jest okrge. Rascal chcia, eby malohwido hwidziane byo dookoa. eby ogldajcy znalaz si jakby na miejscu akcji. Ja te jestem ju prawie na miejscu, uzna Vimes. Myl, e szecian wyjawi krasnoludom co na temat doliny Koom powiedzia w zadumie. Czu si tak, jakby ju by na polu bitwy. Przekona ich, e wane jest miejsce, gdzie zosta znaleziony. Nawet Rascal uwaa, e jest wane. Potrzebowali mapy, a Rascal j namalowa, nawet jeli nie zdawa sobie z tego sprawy. Fred? Tajest, sir? Krasnoludy nie przejmoway si uszkodzeniem dolnego brzegu obrazu, bo na dole nie ma niczego istotnego. Tylko ludzie. Ludzie si zmieniaj. Z caym szacunkiem, komendancie, podobnie te gazy zauway sir Reynold. Nie maj znaczenia. Niewane, jak bardzo zmieni si dolina, ten obraz nadal bdzie dziaa owiadczy Vimes. W jego umyle rozjarzy si ciepy blask zrozumienia. Ale nahwet rzeki przesuhwaj si w cigu lat, a z gr na pehwno sthoczya si caa masa kamieni. Mhwiono mi, e ta okolica obecnie hwcale thak nie hwyglda. Mimo to ta mapa bdzie skuteczna przez tysice lat rzek Vimes tym samym sennym gosem. Ona nie wyznacza gazu, zagbienia czy groty. Wyznacza punkt. Mgbym go wskaza dokadnie, jak szpilk... gdybym mia szpilk. Ja mam! zawoa tryumfalnie sir Reynold, sigajc do klapy surduta. Zauhwayem j hwczoraj na ulicy i oczyhwicie hwszyscy znamy sthare przysohwie Znajd szpilk i podnie j, a przez cay dzie.... Tak, dzikuj przerwa mu Vimes. Wzi szpilk, podszed do stou, chwyci brzeg obrazu i zawin do drugiego koca. Spi oba brzegi, tworzc z obrazu piercie, i opuci go sobie na gow. Prawda tkwi w grach owiadczy. Przez lata patrzylimy na lini szczytw. A tak naprawd to krg szczytw. Ale ja to hwiedziaem! wykrzykn sir Reynold. W pewnym sensie, ale nie rozumia pan tego a do teraz, prawda? Rascal sta w jakim wanym miejscu. No thak. W jaskini, komendancie. Wyranie wspomina o jaskini. Dlathego ludzie zahwsze szukali hwzdu brzegw doliny. Obraz jest hwidziany ze rodka, w pobliu rzeki. A zatem czego nadal nie wiemy uzna Vimes, zirytowany, e jego wielka chwila tak atwo zostaa pomniejszona. Dowiem si czego, kiedy ju tam si znajd. No wanie. Powiedzia to gono. Ale wiedzia przecie, e tam wyruszy, wiedzia... od jak dawna? Zdawao si, e od zawsze, ale czy wczoraj te si zdawao, e od zawsze? A dzi

po poudniu? Oczyma duszy widzia ju to miejsce. Vimes w dolinie Koom! Praktycznie smakowa jej powietrze. Sysza ryk wody w rzece zimnej jak ld! Sam... zacza Sybil. Nie, trzeba to rozstrzygn przerwa jej pospiesznie. Nie obchodzi mnie ten gupi sekret. Ale gbinowcy zamordowali naszych krasnoludw. Zapomniaa? Uwaaj, e obraz to mapa, ktr mog wykorzysta, i dlatego musz tam jecha za nimi. Posuchaj mnie, Sam. Jeli... Nie moemy dopuci do wojny midzy trollami a krasnoludami, moja droga. Ta sprawa z wczorajszej nocy to bya zwyka bjka gangw! Prawdziwa wojna w Ankh-Morpork zniszczy miasto! A wszystko jest jako z tym powizane! Zgadam si! Ja te chc jecha! wrzasna Sybil. Poza tym to cakowicie bezpieczne, o ile... Co? Vimes wytrzeszczy oczy na on, gdy tymczasem tryby umysu przeskoczyy na wsteczny bieg. Nie, to zbyt niebezpieczne! Samie Vimes, przez cae ycie marzyam o zobaczeniu doliny Koom, wic nawet nie myl, e bdziesz tam ciga jakie mirae, a mnie zostawisz w domu! Nie cigam adnych miray! Nie znam adnych miray! To ma by policyjny pocig! A niedugo wybuchnie tam wojna! W takim razie wyjani im, e nie jestemy zaangaowani odpara Sybil chodno. To nie poskutkuje! W takim razie nie poskutkuje te w Ankh-Morpork stwierdzia Sybil tonem gracza, ktry sprytnie zbija w jednym ruchu cztery krasnoludy. Sam, dobrze wiesz, e przegrasz. Nie warto si kci. Poza tym mwi po krasnoludziemu. Zabierzemy te Modego Sama. Nie! No to wszystko ustalone uznaa, najwyraniej poraona nagym atakiem guchoty. Jeli chcesz dogoni te krasnoludy, sugeruj, ebymy wyruszyli jak najwczeniej. Sir Reynold sucha z otwartymi ustami. Ale lady Sybil! wykrztusi w kocu. Tham ju zbieraj si hwojska! To nie miejsce dla damy! Vimes si skrzywi. Sybil podja decyzj. To byo jakby patrze na tamtego krasnoluda, jeszcze raz spopielanego przez smoka. ono lady Sybil, ktre wolno jej byo mie, wezbrao, kiedy nabraa tchu. Zdawao si, e unosi j lekko nad podog. Sir Reynoldzie powiedziaa dobrze zmroonym gosem. W Roku Mszyc moja prababka wasnymi rkami przygotowaa bankiet na osiemnacie osb w wojskowej reducie okronej przez dnych krwi Klatchian. Podaa nawet sorbet i orzechy. Moja babka w Roku Spokojnej Mapy bronia przed motochem naszej ambasady w Pseudopolis bez adnej pomocy prcz tej, jakiej mogli jej udzieli ogrodnik, tresowana papuga i patelnia gorcego oleju. Moja zmara ciotka, kiedy nasz powz by zatrzymany przez dwch zbrojnych w kusze

i zdesperowanych rozbjnikw, tak im nagadaa, e uciekli z paczem, woajc mamusi, sir Reynoldzie. Mamusi! Niebezpieczestwo nie jest dla nas niczym dziwnym, sir Reynoldzie. Mog te przypomnie, e prawdopodobnie poowa krasnoludw walczcych w dolinie Koom bya damami! Nikt im nie kaza zostawa w domach! Czyli zaatwione, pomyla Vimes. Wyruszy... A niech to! Kapitanie powiedzia. Prosz kogo posa, eby poszuka graga Niemialssona, dobrze? Niech mu przekae, e komendant Vimes przesya pozdrowienia i wyjeda z miasta wczesnym rankiem. Hm... Tak jest, sir. Zaatwione odpar Marchewa. Skd on wiedzia, e pojedziemy? zastanawia si Vimes. To pewnie byo nieuniknione. Ale mg nas zaatwi, gdyby powiedzia, e le potraktowalimy krasnoluda. Mog si zaoy, e jest jednym z uczniw pana Byska. Moe warto mie go na oku... *** Czy Vetinari w ogle sypia? Prawdopodobnie musi kiedy skada gow, myla Vimes. Przecie kady czasem pi. Szybkie drzemki mog wystarczy na jaki czas, ale wczeniej czy pniej czowiek potrzebuje solidnych omiu godzin, prawda? Bya ju prawie pnoc, a Vetinari siedzia przy biurku wieutki jak stokrotka i chodny jak poranna rosa. Jest pan przekonany, Vimes? Marchewa zadba o sprawy biece. Zreszt uspokoio si ostatnio. Podejrzewam, e wikszo powanych awanturnikw wyruszya do doliny Koom. Mona uzna, e to dobry powd, by pan tam nie jecha, Vimes. Mamy... agentw do takich spraw. Ale chcia pan, ebym ich dopad, sir! zaprotestowa Vimes. W dolinie Koom? W takiej chwili? Wysanie tam naszych si moe mie daleko idce konsekwencje, Vimes! To dobrze. Kaza mi pan wycign ich na wiato dzienne. Jeli o mnie chodzi, to wanie ja jestem daleko idc konsekwencj! Rzeczywicie zgodzi si Vetinari, uprzednio patrzc na Vimesa o wiele duej, ni byo to komfortowe. Ale kiedy mnie signie pan tak daleko, bdzie pan potrzebowa przyjaci. eby dopilnowali, by dolny krl przynajmniej wiedzia o paskiej obecnoci. Prosz si nie martwi, szybko si dowie warkn Vimes. O tak. Nie wtpi, e si dowie. Ma agentw w naszym miecie, tak jak ja mam w jego. Dlatego wywiadcz mu uprzejmo i oficjalnie poinformuj o tym, o czym i tak bdzie wiedzia. To si nazywa polityka, Vimes. To co, co prbujemy robi w rzdzie. Ale... szpiedzy? Mylaem, e jestemy z dolnym krlem zaprzyjanieni!

Oczywicie zgodzi si Patrycjusz. A im wicej bdziemy wiedzie o sobie nawzajem, tym mocniejsza bdzie nasza przyja. Szkoda traci energi na szpiegowanie wrogw. Jaki by to miao sens? Czy lady Sybil nie ma nic przeciwko paskiemu wyjazdowi? Jedzie ze mn. Upara si. To bezpieczne? A czy tutaj jest bezpiecznie? Vimes wzruszy ramionami. Krasnoludy wdary si do nas przez podog! Prosz si nie martwi, ona i Mody Sam bd si trzyma z dala od wszystkich zagroe. Zabior Freda i Nobbyego. Chc te wzi Angu, Sally, Detrytusa i Cudo. Wielogatunkowo sir. To zawsze pomaga w polityce. A Przyzywajca Ciemno? Co z ni, Vimes? Och, prosz tak na mnie nie patrzy. Wszystkie krasnoludy o tym mwi. Jak syszaem, jeden z konajcych rzuci kltw na kadego, kto by w tej kopalni. Nic mi o tym nie wiadomo, sir. Vimes uciek si do drewnianego wyrazu twarzy, ktry ju tak wiele razy mu pomaga. To mistyka. W stray nie zajmujemy si mistyk. To nie s arty, Vimes. Jak rozumiem, to bardzo stara magia. Tak stara, e wikszo krasnoludw przestaa j uwaa za magi. I jest potna. Bdzie ich ciga. W takim razie bd si rozglda za wielkim latajcym okiem z ogonem, dobrze? To powinno mi uatwi spraw. Vimes, wiem, e jest pan wiadom rnicy midzy symbolem a samym obiektem... Tak, sir, jestem wiadom. Ale w policyjnej robocie nie ma miejsca na magi. Nie korzystamy z niej, eby znajdowa winnych. Nie korzystamy, eby uzyskiwa zeznania. Bo nie mona jej wierzy, sir. Ma wasn wol. I jeli kltwa ciga tych drani, to trudno, jej sprawa. Ale jeli ja dopadn ich pierwszy, bd moimi winiami i kltwa bdzie musiaa mnie omin. Vimes, nadrektor Ridcully mi mwi, e jego zdaniem jest to quasi-demoniczna istota krca po wszechwiecie od niewiadomych milionw lat. Powiedziaem ju, co o tym myl, sir. Vimes wpatrywa si w punkt tu nad gow Patrycjusza. Obowizek nakazuje mi ciga tych ludzi. Sdz, e mog pomc nam w ledztwie. Ale nie ma pan adnych dowodw. A bd potrzebne bardzo mocne. Zgadza si. Dlatego zamierzam sprowadzi ich tutaj z powrotem, niezalenie od jakich oczu na sznurku. I tych przekltych czarnych stranikw. Kto na pewno co powie. I uzyska pan rwnie satysfakcj osobist? zapyta ostro Vetinari. Czy to pytanie podchwytliwe, sir? Brawo, brawo... rzuci cicho Patrycjusz. Lady Sybil to wyjtkowa kobieta, Vimes. Tak jest, sir. Bardzo zgodzi si Vimes. I wyszed.

Po chwili zjawi si gwny sekretarz Vetinariego. Podszed bezszelestnie i postawi na biurku filiank herbaty. Dzikuj, Drumknott. Suchae? Tak, sir. Komendant wydawa si bardzo wzburzony. Wdarli si do jego domu. Istotnie, sir. Vetinari opar si wygodnie i spojrza w sufit. Powiedz mi, Drumknott, czy masz skonno do hazardu? Nie przecz, e zdarza mi si czasem postawi niewielk kwot, sir. W kwestii konfliktu midzy quasi-demonicznym wcieleniem czystej zemsty z jednej strony a komendantem z drugiej, na kogo by postawi powiedzmy... jednego dolara? Nie postawibym, sir. Moim zdaniem w tej sprawie nie dojdzie do rozstrzygnicia. No tak... Vetinari w zadumie spoglda na zamknite drzwi. Tak, rzeczywicie. *** Nie uywam magii, myla Vimes, idc w deszczu w stron Niewidocznego Uniwersytetu. Ale czasami kami. Omin gwne wejcie i moliwie dyskretnie skierowa si do Pasau Magw, gdzie w poowie alejki kilka obluzowanych cegie otwierao publiczny dostp na tereny uniwersytetu. Pokolenia ajdacko pijanych studentw wykorzystyway je, by pn noc wraca z miasta. Pniej stawali si bardzo wanymi i potnymi magami, o obfitych brodach i jeszcze obfitszych brzuchach, ale nigdy nie kiwnli nawet palcem, by naprawi mur. W kocu bya to Tradycja. Na og okolica nie bya te patrolowana przez homarw*, ktrzy wierzyli w Tradycj jeszcze bardziej ni magowie. Jednak teraz jeden z nich ukrywa si w mroku i podskoczy, kiedy Vimes stukn go w rami. Och, komendancie Vimes! To ja, Wiggleigh. Nadrektor czeka na pana w szopie ogrodnika, sir. Prosz za mn. Tylko cichutko. Vimes ruszy za Wiggleighem przez mokre, botniste trawniki. Dziwne, ale nie by ju tak zmczony. Tyle dni nie dosypia, a jednak czu si cakiem wieo, cho myla nieco mglicie. Bo ju ruszy w pocig. Pniej za to zapaci... Wiggleigh rozejrzawszy si najpierw z min konspiratora, ktra natychmiast zwrciaby uwag kadego, kto by go zobaczy otworzy drzwi do szopy. Wewntrz czeka ju potny osobnik. Ach, komendancie! zahucza radonie. Niezy kawa, co? Taki paszcz i sztylet!

Homary to uniwersyteccy portierzy, czyli pedle, penicy te z wikszym nawet entuzjazmem funkcj stranikw. Swoje przezwisko zyskali ze wzgldu na to, e mieli grub skorup, w upale czerwienieli oraz ze wszystkich znanych istot mieli najmniejszy mzg w stosunku do swoich rozmiarw.

Tylko ulewny deszcz mgby ewentualnie stumi gos nadrektora Ridcullyego, kiedy by w serdecznym nastroju. Czy mgby pan mwi nieco ciszej, nadrektorze? poprosi Vimes, szybko zamykajc za sob drzwi. Przepraszam! To znaczy: przepraszam. Prosz siada, te worki z kompostem s cakiem wygodne. Jak mog ci pomc, Sam? Czy moemy si chwilowo zgodzi, e pan nie moe? zaproponowa Vimes. Intrygujce. Prosz dalej. Ridcully pochyli si lekko. Wie pan, e nie pozwalam w stray na uywanie magii cign Vimes. Kiedy usiad w pmroku, zwinity w ogrodowy zaatakowa go z gry, jak to maj w zwyczaju takie we. Po krtkiej walce Vimes cisn nim o podog szopy. Wiem, mj panie, i szanuj to. Cho s i tacy, ktrzy z tego powodu uwaaj pana za nieszczsnego durnia. No tak... Vimes postara si zapomnie o nieszczsnym durniu. Musz si bardzo szybko dosta do doliny Koom. Naprawd bardzo szybko. Mona wrcz powiedzie: magicznie szybko? upewni si Ridcully. Owszem. Vimes wierci si nerwowo. Nie cierpia takich sytuacji. I na czym waciwie usiad? Mmm... mrucza Ridcully. Ale, jak podejrzewam, bez adnych znaczcych hokuspokus? Czyby byo panu niewygodnie? Vimes tryumfalnie podnis du cebul. Przepraszam rzek i odrzuci j na bok. Nie, stanowczo adnego pokus. By moe odrobina hokus. Potrzeba mi jakiej przewagi. Oni wyruszyli dzie przede mn. Rozumiem. Podruje pan sam? Nie, bdzie nas jedenacie osb. Dwa powozy. Niech mnie... Zniknicie w kbie dymu, eby pojawi si znowu w innym miejscu, jest... Wykluczone. Potrzebuj tylko... ...przewagi. Tak. Czego magicznego w swej przyczynie, ale nie w skutkach. Nic nazbyt oczywistego. I adnej szansy, eby kto zamieni si w ab albo co takiego uzupeni pospiesznie Vimes. Oczywicie zgodzi si Ridcully. Klasn w donie. No c, komendancie, obawiam si, e nie moemy panu pomc. Wtrcanie si w takie sprawy nie jest funkcj magii. Zniy gos i mwi dalej: W szczeglnoci nie bdziemy mogli panu pomc, jeli oba powozy, puste, podjad od tyu za... powiedzmy, za godzin. Tak? No... dobrze. Vimes prbowa nady. Ale nie zmienicie ich w latajce powozy ani nic takiego?

Nic z nimi nie zrobimy, komendancie! Ridcully klepn go przyjanie w plecy. Mylaem, e to ju ustalone. Powinien pan ju i, cho oczywicie tak naprawd wcale tu pana nie byo. Ani mnie. Musz przyzna, e te szpiegowskie sztuczki s cakiem chytre, co? Kiedy Vimes wyszed, Mustrum Ridcully opar si o cian z desek i zapali fajk. Tknity nagym impulsem, t sam zapak zapali te wiec w latarni na stole z donicami. Ogrodnik bywa mocno zgryliwy, jeli kto baagani mu w szopie, wic moe warto troch sprztn... Znieruchomia, patrzc na podog, gdzie w ogrodowy i rzucona cebula utworzyy co, co dla przypadkowego widza mogo wyglda jak due oko z ogonem. *** Deszcz chodzi Vimesa. Chodzi te ulice. Trzeba by prawdziwym entuzjast, by w deszczu wszczyna zamieszki. Poza tym wieci o wczorajszej nocy ju si rozeszy. Oczywicie nikt nie by pewny, a Puszek i Wielki Mot podziaay tak, e wielka, cho raczej podstawowa szkoa mylenia nie potrafia odgadn, co zaszo. Obudzili si z marnym samopoczuciem, tak? Czyli co musiao si wydarzy. A poniewa dzisiaj od rana lao, lepiej nie wychodzi z barw. Vimes szed przez wilgotn, szepczc ciemno. Umys mu pon. Jak szybko mog podrowa krasnoludy? Niektre chyba byy stare chocia pewnie stare i czerstwe. Ale drogi w tamtym kierunku wyglday do marnie. Ile potrzsania moe kto wytrzyma? No a Sybil chciaa zabra Modego Sama. To gupie, tylko e... wcale niegupie, nie po tym ataku krasnoludw na ich dom. Dom to miejsce, gdzie czowiek czuje si bezpiecznie. Jeli jest inaczej, to budynek przestaje by domem. Wbrew zdrowemu rozsdkowi Vimes zgadza si z on. Dom to co, gdzie s razem. Wysaa ju priorytetowego sekara do jakiej dawnej koleanki, ktra mieszkaa niedaleko doliny. W ogle zachowywaa si, jakby chodzio o rodzinn wycieczk. Na rogu ulicy staa grupa uzbrojonych po zby krasnoludw. Moe w barach brakowao ju miejsc, a moe te musiay si troch ochodzi. adne prawo nie zakazuje stania na rogu, prawda? Nieprawda, mrukn do siebie Vimes, podchodzc bliej. No ju, chopaki. Powiedzcie co nie tak. Signijcie po bro. Ruszcie si troch. Odetchnijcie goniej. Dajcie mi co, co mona nacign do w obronie wasnej. Bdzie moje sowo przeciwko waszemu, a wierzcie mi, chopaki, maa szansa, ebycie zdoali jeszcze co wykrztusi. Krasnoludom wystarczyo jedno spojrzenie na wizj zbliajc si w aureoli mgy i blasku pochodni. Wzili nogi za pas. Susznie!

*** Istota znana jako Przyzywajca Ciemno mkna po ulicach wiecznej nocy, mijajc zamglone, falujce od jej przejcia budowle pamici. Ju docieraa, naprawd, przebijaa si... Musiaa zmieni tysicletnie przyzwyczajenia, ale znajdowaa ju drogi wejcia, nawet jeli nie byy wiksze ni dziurki od klucza. Nigdy jeszcze nie musiaa pracowa tak ciko, przemieszcza si tak prdko. To byo... ekscytujce. Ale przez cay czas, gdy tylko zatrzymaa si przy jakiej kratce lub niepilnowanym kominie, syszaa za sob pogo. Powoln, lecz cig. Wczeniej czy pniej j dopadn. *** Grag Niemialsson mieszka w podzielonej piwnicy przy Taniej. Czynsz nie by wysoki, ale musia to przyzna odpowiedni do kwatery. Kiedy lea na swojej bardzo wskiej pryczy, mg dotkn wszystkich czterech cian, a raczej trzech cian i cikiej kotary, ktra oddzielaa jego niewielk przestrze osobist od dziewitnastoosobowej rodziny krasnoludw zajmujcej pozosta cz pomieszczenia. Za to posiki byy wliczone, a ssiedzi szanowali jego prywatno. To jednak byo co mie graga za lokatora, nawet jeli by do mody i pokazywa twarz. Po drugiej stronie kotary kciy si dzieci, pakao niemowl, unosi si zapach zapiekanki ze szczura i kapusty. Kto ostrzy topr. A kto inny chrapa. Dla krasnoluda w Ankh-Morpork samotno bya czym, co naleao praktykowa wewntrz siebie. Ksiki i papiery zalegay przestrze, ktra nie bya kiem. Za biurko suya Niemialssonowi leca na kolanach deska. Czyta podniszczony tom w popkanej, pachncej stchlizn okadce, a runy, po ktrych przesuwa wzrok, mwiy: Nie ma w tym wiecie adnej siy. Aby wypeni dowolny cel, Przyzywajca Ciemno musi znale reprezentanta yw istot, ktr zdoa nagi do swej woli... Westchn. Przeczyta to zdanie ju kilkanacie razy w nadziei, e skoni je, by znaczyo co innego ni to, co oczywiste. Na wszelki wypadek przepisa te sowa do notesu. Potem wsun notes do sakwy, sakw zarzuci na rami, wysun si zza kotary, zapaci Toinowi Nogotupaczowi za dwa tygodnie z gry i wyszed na deszcz. *** Vimes nie pamita, kiedy kad si spa. Nie pamita spania. Wypyn na powierzchni, kiedy Marchewa potrzsn go za rami. Powozy czekaj na dziedzicu, panie Vimes!

Ssojis? wymamrota Vimes, mrugajc w wietle. Kazaem ludziom je zaadowa, sir, ale... Ale co? Vimes usiad. Lepiej niech pan sam to zobaczy, sir. *** Kiedy Vimes wyszed na wilgotny wit, na dziedzicu istotnie stay dwa powozy. Oparty o piecmakera Detrytus obserwowa zaadunek. Marchewa podszed szybko. Sir, magowie, co zrobili... Wedug Vimesa powozy wyglday cakiem normalnie, co powiedzia gono. Och, z wygldu nic im nie dolega, sir zgodzi si kapitan. Schyli si i pooy do na stopniu. Ale robi tak. I unis wyadowany powz nad gow. To nie powinno by moliwe... Zgadza si, sir. Marchewa delikatnie postawi powz na bruku. Nie robi si ciszy, nawet kiedy wsid ludzie. A gdyby podszed pan tutaj, sir... Widzi pan, oni zrobili te co z komi. Jaki pomys, co takiego zrobili, kapitanie? Absolutnie adnego, sir. Powozy stay przed uniwersytetem. Haddock i ja przejechalimy nimi tutaj. S bardzo lekkie, naturalnie. Ale najbardziej niepokoi mnie uprz. Prosz spojrze, sir. Widz, e skra jest bardzo gruba stwierdzi Vimes. I co to za miedziane gaki? S magiczne? Moliwe, sir. Co si dzieje przy trzynastu milach na godzin. Nie wiem co. Marchewa klepn burt powozu, czym odsun go troch na bok. Chodzi o to, sir, e nie wiem, jak to daje przewag. Co takiego? Przecie niewaki powz z pewnoci... Och, to pomaga, sir, zwaszcza na podjazdach. Ale konie mog biec tylko z okrelon szybkoci przez okrelony czas, sir, a kiedy rozpdz powz, taki toczcy si ciar nie wymaga ju wielkiego wysiku. Trzynacie mil na godzin... zastanawia si Vimes. Nieze tempo. Obecnie na wielu trasach dylianse pocztowe osigaj rednio dziewi do dziesiciu mil na godzin odpar Marchewa. Ale drogi znacznie si pogorsz, kiedy ju znajdziecie si bliej doliny Koom. Ale nie sdzisz, e zaczn lata, co? Myl, sir, e magowie by uprzedzili, gdyby co takiego miao si zdarzy. Ale zabawne, e pan o tym wspomina, sir, bo pod kadym powozem przybito siedem miote...

Co?! Wic dlaczego po prostu nie wyfrun z dziedzica? Magia, sir. Chyba te mioty tylko kompensuj ciar. Na bogw, jasne! e te sam na to nie wpadem mrukn kwano Vimes. Wanie dlatego nie lubi magii, kapitanie. Bo to magia. Nie mona zadawa pyta, bo to magia. Nigdy niczego nie wyjania, bo to magia. Nie wiadomo, skd si bierze, bo to magia. To wanie mi si w magii nie podoba, e wszystko w niej dzieje si magicznie! To rzeczywicie istotny czynnik, nie ma wtpliwoci przyzna Marchewa. Dopilnuj jeszcze pakowania, jeli wolno. Vimes patrzy niechtnie na powozy. Pewnie nie powinien miesza do tego magw, ale jaki mia wybr? Och, prawdopodobnie mogliby przesa Sama Vimesa w kbach dymu i w mgnieniu oka, ale kto by naprawd si tam pojawi i kto by wrci? Skd miaby wiedzie, e to nadal on? By pewien, e ludzie nie powinni tak sobie znika. Sam Vimes by z natury piechurem. Dlatego postanowi zabra ze sob take Willikinsa, ktry umia powozi. Zademonstrowa te Vimesowi umiejtno rzucenia zwykym noem do ryb tak, e trudno byo potem wyrwa ostrze ze ciany. W takich chwilach Vimes lubi, gdy kamerdyner potrafi takie rzeczy. Przepraszam, sir odezwa si z tyu Detrytus. Mog na swko? W sprawie osobistej... Tak, oczywicie. Ja, tego, no... mam nadziej, e co em powiedzia wczoraj w areszcie, to nie za bardzo... Nie pamitam ani sowa, sierancie przerwa mu Vimes. Detrytus przyj to z ulg. Dzikuj, sir. E... bo ja bym chcia zabra ze sob modego Ceg, sir. Nie ma tu krewnych, nie wie nawet, z jakiego jest klanu. Jak go spuszcz z oka, znowu si w co wpakuje. I nigdy nie widzia gr. Nawet za miastem nigdy nie by! Troll patrzy bagalnie. Vimes przypomnia sobie, e jego maestwo z Ruby jest szczliwe, ale bezdzietne. Wiesz, ciar chyba nie bdzie problemem przyzna. No dobrze. Ale bdziesz na niego uwaa, jasne? Tajest, sir! wykrzykn radonie Detrytus. Si postaram, coby pan nie aowa, sir! Sam, niadanie! zawoaa Sybil od drzwi. Vimesa ogarno straszne podejrzenie. Podbieg do drugiego powozu, gdzie Marchewa mocowa ostatni kufer. Kto pakowa jedzenie? Sybil? Chyba tak, sir. Czy byy tam... owoce? Vimes postanowi zmierzy si z najgorszym. Wydaje mi si, e tak, sir. Nawet sporo. I jarzyn.

Ale te troch bekonu, prawda? Vimes niemal baga. Bardzo dobry na dugie podre jest bekon. Dobrze si wozi. Obawiam si, sir, e dzisiaj zostaje w domu stwierdzi Marchewa. Musz pana uprzedzi, sir, e lady Sybil odkrya ustalenia dotyczce kanapek z bekonem. Kazaa panu przekaza, e zabawa skoczona, sir. Ja tu jestem komendantem, jak pan wie, kapitanie oznajmi Vimes z ca godnoci, na jak byo go sta z pustym odkiem. Tak jest, sir. Ale lady Sybil potrafi w bardzo spokojny sposb by stanowcza. Potrafi, prawda? mrukn Vimes, kiedy z Marchew szli wolno w stron budynku. Miaem ogromne szczcie doda jeszcze na wypadek, gdyby kapitan odnis niewaciwe wraenie. Tak, sir. Rzeczywicie pan mia. Kapitanie! Odwrcili si. Kto wszed szybkim krokiem przez bram. Mia na plecach umocowane dwa miecze. Aha, funkcjonariusz specjalny Hancock stwierdzi Marchewa, ruszajc mu na spotkanie. Macie co dla mnie? Eee... Tak, kapitanie. Hancock zerkn nerwowo na komendanta. To oficjalna sprawa, Andy uspokoi go Vimes. Niewiele tego jest, sir, ale troch popytaem. Moda dama wysaa w zeszym tygodniu co najmniej dwie autokodowane wrzutki do Bzyku. To znaczy, e sekar trafia do gwnej wiey i zostaje przekazany kademu, kto zjawi si z odpowiedni autoryzacj. Nie musimy wiedzie, kto to taki. Dobra robota pochwali go Marchewa. Jaki rysopis? Moda dziewczyna z krtkimi wosami. Tylko tyle udao mi si ustali. Podpisywaa wiadomoci Aicalas. Vimes wybuchn miechem. To chyba zamyka kwesti. Bardzo wam dzikuj, funkcjonariuszu specjalny Hancock. Przestpstwa sekarowe bd coraz wikszym problemem, sir owiadczy smtnie Marchewa, kiedy znowu zostali sami. Bardzo moliwe, kapitanie zgodzi si Vimes. Ale w tej chwili wiemy, e nasza Sally nie jest z nami cakiem szczera. Nie ma pewnoci, e to ona, sir. Nie? zdziwi si ucieszony Vimes. To naprawd zabawne. Chodzi o jedn z mniej znanych saboci wampirw. Nikt nie wie, skd si to bierze. Naley do tej samej grupy, co wielkie okna w zamku albo atwe do zerwania zasony. Choby nie wiadomo jak wampir by sprytny, nie potrafi uwierzy, e kto rozpozna jego imi, jeli bdzie zapisane wspak. Idziemy.

Vimes ju mia wej do budynku, gdy zauway krasnoluda czekajcego cierpliwie przy drzwiach. Wygldajcego, jakby by cakiem zadowolony z czekania. Vimes westchn. Pertraktuj bez topora w doni, tak? niadanie, panie Niemialsson? zaproponowa. *** Pamitasz, kiedy ostatnio bylimy na wakacjach, Sam? zapytaa Sybil godzin pniej, kiedy powozy ruszyy do bram miasta. To waciwie nie byy wakacje, moja droga stwierdzi Vimes. Nad nimi Mody Sam koysa si w maym hamaku i gaworzy. W kadym razie byy bardzo ciekawe. Tak, moja droga. Wilkoaki prboway mnie zje. Vimes opar si wygodnie. Powz mia mikk tapicerk i dobre resory. W tej chwili, kiedy sun w ulicznym ruchu, magiczna utrata ciaru bya praktycznie niezauwaalna. Czy bdzie miaa znaczenie? Jak szybko moe podrowa banda starych krasnoludw? Jeli naprawd wzili ciki wz, to powinni ich dogoni ju jutro, gdy gry bd jeszcze cigle dalek perspektyw. A tymczasem moe przynajmniej troch odpocz. Wyj podniszczon ksieczk zatytuowan Pieszo przez dolin Koom autorstwa Erica Wheelbracea czowieka, ktry w Bliskich Ramtopach przeszed chyba wszystko, co byo szersze od owczej cieki*. W ksice zamieszczono map jedyn realn map doliny Koom, jak Vimes widzia. Eric nie by zym rysownikiem. Dolina Koom bya... No, dolina Koom bya w zasadzie ciekiem, niczym wicej prawie trzydzieci mil mikkiego wapienia otoczonego grami z twardszej skay, wic to, co powstao, mona by nazwa wwozem, gdyby nie byo tak szerokie. Jeden koniec siga niemal linii wiecznych niegw, drugi wtapia si w rwnin. Podobno nawet chmury trzymaj si z dala od tego pustkowia, jakim jest dolina Koom. Moe i tak, ale to bez znaczenia. Dolina zbiera wod z topniejcych niegw i z setek wodospadw spywajcych po jej cianach z otaczajcych gr. Jeden z nich, zy Krla, ma p mili wysokoci. Rzeka Koom nie tylko pynie przez dolin. Take skacze i taczy. Zanim dociera do poowy drogi, jest pltanin grzmicych potokw, bezustannie czcych si i rozdzielajcych. Ich wody nios i tocz wielkie gazy, bawi si caymi przewrconymi drzewami z wilgotnych lasw, ktre porosy piargi usypane przy skaach. Strumienie z bulgotem wpadaj do otworw w ziemi i cae mile dalej wypywaj znowu jako rda. Nie
A i tak zaczepia grskie kozice na pozornie niedostpnej cianie urwiska i kiedy wok sypay si kamienie, oskara je o utrudnianie mu korzystania z Prawa do Wdrwki. Eric bardzo stanowczo wierzy, e Ziemia Naley do Ludu oraz e on jest Ludem bardziej ni ktokolwiek inny. Wszdzie chodzi z map owinit w materia wodoszczelny, noszon na sznurku na szyi. Takich osb nie wolno lekceway.
*

maj okrelonych koryt silniejsza burza w grach moe fal powodzi cign skalne bloki wielkoci domu albo poow wyrwanego lasu, tworzc tamy. Niektre potrafi przetrwa dugie lata, staj si niewielkimi wyspami wrd bystrych wd, miejscem dla maych zagajnikw, nieduych k i kolonii wielkich ptakw. A potem przypadkowy prd przesunie jak kluczow ska i w cigu godziny wszystko znika. W dolinie nie yo nic, co nie umiao lata w kadym razie nie za dugo. Krasnoludy prboway j poskromi jeszcze przed pierwsz bitw, ale nic z tego nie wyszo. Setki krasnoludw i trolli zmya sawna powd; wielu nigdy nie odnaleziono. Dolina Koom wcigna wszystkich w swe spywy, do swych komr i pieczar, i tam zatrzymaa. Byy w dolinie takie miejsca, gdzie wrzucony do wiru korek po dwudziestu minutach wypywa ze rda pi sni dalej. Vimes wyczyta, e sam Eric widzia t sztuczk w wykonaniu przewodnika, ktry zada za pokaz p dolara. O tak, ludzie odwiedzali dolin turyci, poeci i malarze szukajcy natchnienia w tym surowym, okrutnym pustkowiu. Byli te przewodnicy, ktrzy prowadzili ich tam za solidn opat, a za par dodatkowych dolarw opowiadali dziwn histori. Mwili, e wiatr w skaach i ryk wd nios odgosy pradawnej bitwy, trwajcej nawet po mierci. To trolle i krasnoludy nadal walcz w dole, w mrocznym labiryncie jaski i huczcych strumieni. Pewien przewodnik wyzna Ericowi, e w dziecistwie, podczas chodnego lata, kiedy niegi nie topniay szybko i wody byy do niskie, opuci si na linie do jednego ze spyww (poniewa, jak wszystkie takie opowieci, historia doliny Koom nie byaby pena bez legend o czekajcych w ciemnoci wielkich skarbach) i sam usysza ponad szumem wody odgosy bitwy i woania krasnoludw, nie, sir, naprawd, sir, krew mi staa, sir, naprawd, och, serdecznie dzikuj, sir... Vimes wyprostowa si gwatownie. Czy to prawda? Gdyby ten czowiek posun si troch dalej, czy znalazby may gadajcy szecian, ktry Methodia Rascal na wasne nieszczcie zabra do domu? Eric zlekceway t opowie, uzna j za prb wyudzenia kolejnego dolara i pewnie mia racj, ale... Nie, szecianu na pewno ju dawno tam nie ma. Mimo to myl bya intrygujca. Odsuna si klapka w okienku wonicy. Jestemy za miastem, sir, przed nami pusta droga zameldowa Willikins. Dzikuj. Vimes przecign si i spojrza na Sybil. No wic teraz si przekonamy. Pilnuj Modego Sama. Mustrum nie naraziby Sama na adne niebezpieczestwo owiadczya Sybil. Tego nie jestem pewien. Vimes otworzy drzwiczki. Na pewno by tego nie chcia. Z niewielk pomoc Detrytusa podcign si na dach. Powz sun gadko. wiecio soce. Po obu stronach traktu kapuciane pola zasnuway powietrze swym delikatnym aromatem.

Vimes usadowi si obok kamerdynera. Gotowe powiedzia. Wszyscy si czego trzymaj? Dobrze. Pogo je. Willikins strzeli z bata. Nastpio lekkie szarpnicie, gdy konie wycigny nogi. Vimes poczu, e przyspieszyli. I to chyba byo wszystko. Spodziewa si czego bardziej niezwykego. Jechali stopniowo coraz szybciej, ale samo w sobie nie wydawao si to specjalnie magiczne. Robimy jakie dwanacie mil na godzin, sir owiadczy Willikins. To cakiem niele. Dobrze biegn bez... Co si dziao z uprzami. Miedziane dyski iskrzyy. Prosz spojrze na kapusty, sir! zawoa Detrytus. Po obu stronach drogi gwki kapusty wybuchay pomieniem i wystrzeliway z ziemi. A konie pdziy coraz szybciej. Chodzi o moc! zawoa Vimes, przekrzykujc wiatr. Jedziemy na kapustach! I jeszcze... Urwa. Dwa tylne konie delikatnie uniosy si w powietrze. A zaraz potem uniosa si te para prowadzca. Zaryzykowa i obejrza si. Drugi powz dotrzymywa tempa Vimes wyranie widzia row twarz Freda Colona sta w wyrazie grozy. Kiedy znowu si odwrci i spojrza przed siebie, wszystkie konie biegy ju ponad gruntem. A z nimi bieg te pity ko, wikszy i przezroczysty. By widoczny tylko dziki obokom kurzu i z rzadka byskowi wiata na boku. Tak naprawd by tym, co powstaje, jeli zabierze si konia, ale pozostawi ruchy konia, prdko konia... ducha konia, t cz konia, ktra oywa w pdzie wiatru. T, ktra w rzeczywistoci jest Koniem. Panowaa niemal cakowita cisza. Zapewne dwik nie mg nady. Sir... odezwa si Willikins. Tak? Vimesowi zawiy oczy. Ostatnia mila zaja nam nieca minut. Mierzyem czas midzy kamieniami milowymi, sir. Szedziesit mil na godzin? Nie szalej, czowieku! Powz nie moe tak szybko jecha! Skoro pan tak twierdzi, sir... Obok przemkn kolejny kamie milowy. Ktem ucha Willikins sysza, jak Vimes liczy pod nosem, a do chwili, kiedy niezbyt dugo potem minli nastpny kamie. Magowie, co? powiedzia Vimes sabym gosem, znowu wpatrujc si przed siebie. W samej rzeczy, sir zgodzi si Willikins. Czy mog zaproponowa, by po miniciu Quirmu skierowa si na przeaj przez rwniny? Drogi s tam do fatalne...

Tak syszaem, sir. Jednake nie bdzie to miao znaczenia. Czemu? Jeli sprbujemy jecha z tak prdkoci po wybojach... W ten poredni sposb odnosiem si do faktu, sir, e cile mwic, nie jedziemy ju po ziemi. Vimes mocno zapa reling i wychyli si na bok. Koa obracay si powoli. Droga pod nimi zmienia si w rozmazan smug. A przed nimi cwaowa duch konia. Wok Quirmu jest sporo zajazdw, prawda? zapyta. Moglibymy zatrzyma si na obiad? Na pne niadanie, sir! Przed nami dylians pocztowy! Prosz si mocno trzyma! Nieduy kwadratowy klocek na drodze powiksza si szybko. Willikins delikatnie szarpn lejce, przez moment Vimes mia wizj stajcych dba koni, a potem dylians by ju tylko znikajcym punktem, wkrtce przesonitym przez dymy poncej kapusty. Te kamienie milowe migaj bardzo szybko, sir zauway swobodnie Detrytus. Za nim Cega lea na dachu powozu, mocno zaciskajc powieki; wok dachu biega mosina barierka i Cega zostawia na niej odciski palcw. Moe sprbujemy hamulcw? spyta Vimes. Uwaga! Wz! Tylko koa przestay si krci! zawoa Willikins, gdy wz z sianem przemkn obok z szumem i znikn z tyu. Sprbuj troch cign lejce! Przy tej prdkoci, sir? Vimes odsun klapk za sob. Sybil trzymaa Modego Sama na kolanie i wcigaa mu przez gow weniany sweterek. Wszystko w porzdku, kochanie? zapyta niepewnie. Uniosa gow i umiechna si do niego. Cudowna, pynna jazda, Sam. Ale czy nie pdzimy troch za szybko? Czy mogaby usi plecami do koni? I mocno trzyma Modego Sama? Moe by troch... wyboicie. Zaczeka, a si przesidzie. Potem zasun okienko i krzykn do Willikinsa: Ju! Zdawao si, e nic si nie dzieje. W opinii Vimesa kamienie milowe przemykay obok z cichym zzzip! zzzip!. A potem pdzcy wiat zwolni, na polach z obu stron setki poncych gwek kapusty strzeliy w niebo, wlokc za sob smugi oleistego dymu. Ko z powietrza i wiata znikn, a prawdziwe konie opady delikatnie ku drodze, przechodzc bez potknicia od mkncych w powietrzu posgw do zwierzt w penym cwale. Usyszeli krtki krzyk, gdy drugi powz przemkn obok i skrci na pole kalafiorw, gdzie w kocu stan wrd dwikw mlaskania k. I nasta bezruch, zakcony jedynie z

rzadka guchym uderzeniem spadajcej kapusty. Detrytus pociesza Ceg, ktry tak zesztywnia z przeraenia, e przypomina zamarznity gaz. Bezpieczny ponad zagonami kapusty, pod bkitnym niebem piewa skowronek. W dole, pomijajc jki Cegy, panowaa cisza. Vimes z roztargnieniem cign z hemu na wp ugotowany li i rzuci go na bok. Nieza zabawa owiadczy nieco oszoomiony. Zsiad ostronie i otworzy drzwiczki. Wszystko w porzdku? zapyta. Tak uspokoia go Sybil. Czemu si zatrzymalimy? Skoczyo si... no, skoczyo si po prostu odpar Vimes. Sprawdz, czy nikomu nic si nie stao. Kamie milowy w pobliu informowa, e od Quirmu dziel ich jeszcze dwie mile. Vimes wyowi z kieszeni Gooseberryego. Obok pacna o ziemi rozgrzana do czerwonoci kapusta. Dzie dobry! powita wesoo zdumionego chochlika. Ktra jest teraz godzina? No... za dziewi minut sma, Wstaw Swoje Imi. To daje nam troch powyej mili na minut... mrukn Vimes. Cakiem niele. Chwiejnie jak lunatyk przeszed na pole po drugiej stronie drogi i ruszy pasem zgniecionych, parujcych jarzyn, a dotar do drugiego powozu. Wysiadali z niego ludzie. Wszyscy cali? zapyta. Na niadanie dzisiaj mamy gotowan kapust, pieczon kapust i smaon kapust... Odsun si zrcznie, gdy parujcy kalafior uderzy o ziemi i eksplodowa. I kalafiorow niespodziank. Gdzie Fred? Szuka spokojnego miejsca, eby zwymiotowa poinformowaa Angua. Zuch. Odpoczniemy tu minutk czy dwie... Po czym Sam Vimes podszed do kamienia milowego, usiad, obj go oburcz i tuli do siebie, dopki nie poczu si lepiej. *** W ten sposb moemy dogoni krasnoludy, na dugo zanim dotr do doliny Koom. Wielkie nieba, z tak prdkoci trzeba uwaa, eby nie wjecha w nich od tyu! Ta myl nkaa go, gdy Willikins w bardzo spokojnym tempie wyprowadzi powz z Quirmu, a potem, na pustym odcinku drogi, uwolni ukryt moc i teraz pdzili jakie czterdzieci mil na godzin. Wydawao si, e to dostatecznie szybko. W kocu nikomu nic si nie stao. A do doliny Koom dojad jeszcze przed wieczorem. Owszem, ale nie taki by plan. No dobra, myla, ale jaki waciwie jest ten plan? Oczywicie, bardzo pomocny okaza si fakt, e Sybil znaa waciwie wszystkich, a dokadniej kadego, kto by kobiet w odpowiednim wieku i kto uczszcza do Quirmskiej Pensji dla Modych Panien w tym samym

czasie co ona. Takich osb byy chyba setki. Zdawao si, e wszystkie nosz takie imiona, jak Krliczek albo Bbelek, starannie utrzymuj kontakty, s onami wpywowych lub potnych mczyzn, wszystkie ciskaj si nawzajem przy spotkaniu i wspominaj pikne czasy w klasie 3b czy co w tym stylu. Gdyby dziaay wsplnie, mogyby rzdzi wiatem. Albo co przychodzio czasem Vimesowi do gowy ju to robiy. Byy to Damy, ktre Organizuj. Vimes bardzo si stara, ale nie potrafi si zorientowa w ich liczbie. czya je sie korespondencji i zawsze zdumiewaa go zdolno Sybil, by martwi si kopotami z dzieckiem kobiety, ktr ostatnio spotkaa dwadziecia pi lat temu; dzieckiem, ktrego nie widziaa na oczy. Kobiety ju takie s. Teraz mieli si zatrzyma w miasteczku niedaleko ujcia doliny, u damy znanej mu obecnie jako Pusia, ktrej m by lokalnym sdzi pokoju. Wedug Sybil mieli tam wasne siy policyjne. W zaciszu swej gowy Vimes przetumaczy to na wasn band ajdackich, bezzbnych i cuchncych apaczy, poniewa takie wanie grupy spotykao si zwykle w maych miasteczkach. Poza tym... nie mia adnych planw. Zamierza odszuka krasnoludy, jak najwicej z nich wyapa i przewie do Ankh-Morpork. To jednak bya intencja, nie plan. Ale bardzo stanowcza intencja. Zamordowano piciu ludzi. Od czego takiego nie mona si odwrci plecami. Zacignie ich z powrotem, zamknie, rzuci w nich wszystkim, co ma, i zobaczy, co si przyklei. Nie sdzi, eby mieli jeszcze zbyt wielu przyjaci. Oczywicie, wejdzie w to polityka, zawsze wchodzi, ale przynajmniej wszyscy bd wiedzieli, e zrobi, co mg, a to najlepsze, na co mona liczy. Przy odrobinie szczcia zniechci to wszystkich innych do takich gupich pomysw. Pozostawa jeszcze ten nieszczsny sekret, ale przyszo mu do gowy, e jeli go znajdzie i sekret okae si dowodem, e to krasnoludy wcigny w zasadzk trolle albo trolle wcigny w zasadzk krasnoludy, albo obie strony zwabiy si w zasadzk rwnoczenie, no to rwnie dobrze moe go upuci do jakiej dziury. Nic si waciwie nie zmieni. Maa jest szansa, e bdzie to garniec zota ludzie rzadko zabieraj na pole bitwy pienidze, bo niewiele mona tam za nie kupi. W kadym razie pocztek by niezy. Udao im si wyrwa nieco straconego czasu. Mogli teraz utrzymywa mocne tempo i zmienia konie w kadym zajedzie, prawda? Ale waciwie czemu prbowa sam siebie przekonywa? Rozsdek nakazywa jecha wolniej. Szybka jazda jest niebezpieczna. Jeli utrzymamy tempo, moemy by na miejscu pojutrze, prawda? zwrci si do Willikinsa, kiedy jechali midzy anami modej kukurydzy. Skoro tak pan uwaa, sir odpar Willikins. Vimes wyczu dyplomatyczny ton. A ty nie uwaasz? spyta. Powiedz szczerze! No wic, sir, te krasnoludy staraj si dosta tam jak najszybciej, prawda?

Pewnie tak. Na pewno nie chc zwleka. I co? I jestem troch zdziwiony, sir, e paskim zdaniem bd korzysta z drogi. Przecie mog uy miote, prawda? Chyba tak przyzna Vimes. Ale nadrektor by mi powiedzia, gdyby czego takiego prbowali. Za pozwoleniem, sir, czemu niby miaby cokolwiek wiedzie? Oni nie musieli przecie zwraca si do dentelmenw z uniwersytetu. Wszyscy wiedz, e najlepsze mioty produkuj krasnoludy z Miedzianki. Powz toczy si dalej. Po chwili Vimes odezwa si tonem czowieka gboko zamylonego. Musieliby jednak lecie tylko noc. Inaczej kto by ich zauway. Szczera prawda, sir zgodzi si Willikins, obserwujc drog. Znowu zapada cisza wypeniona intensywnym myleniem. Mylisz, e czym takim da si przeskakiwa ogrodzenia? spyta Vimes. Z przyjemnoci to sprawdz, sir. Wydaje mi si, e magowie dobrze wszystko przemyleli. A jak prdko to pojedzie, tak z ciekawoci? Nie wiem, sir. Ale mam przeczucie, e bardzo prdko. Sto mil na godzin, by moe? Naprawd tak sdzisz? To znaczy, e za par godzin bylibymy ju w poowie drogi. No, mwi pan przecie, sir, e chce tam dotrze szybko. Tym razem milczenie trwao duej. W kocu Vimes odezwa si znowu. No dobrze, zatrzymaj si gdzie. Chc, eby wszyscy zdawali sobie spraw z tego, co zamierzamy zrobi. Z przyjemnoci, sir odpar Willikins. Skorzystam z okazji, eby uwiza sobie kapelusz. *** Vimes najlepiej zapamita z caej podry a tak wiele z niej chciaby zapomnie cisz. I mikko. Pewnie, czu wiatr na twarzy, ale lekki, cho ziemia w dole bya ju tylko pask, zielon smug. Powietrze ksztatowao si jako przed powozem, bo kiedy Vimes na prb podnis kawaek papieru o stop nad gow, podmuch natychmiast wyrwa mu go z rki. Kukurydza te wybuchaa. Przy zblianiu si powozu zielone pdy wyskakiway z ziemi jak cignite z du si, a potem eksplodoway niczym fajerwerki. Pas upraw kukurydzy przeszed w regiony hodowli byda, kiedy odezwa si Willikins. Wie pan, sir, on sam si steruje. Prosz spojrze.

Opuci lejce, widzc zbliajcy si zagajnik. Krzyk ledwie zdy si uformowa w krtani Vimesa, gdy powz zatoczy uk wok lasku i delikatnie skrci, wracajc na pocztkowy kurs. Nie rb tego wicej, prosz. Oczywicie, sir. Ale powz sam sob steruje. Nie sdz, eby udao si go zmusi do zderzenia z czymkolwiek. Nie prbuj ostrzeg szybko Vimes. I przysigbym, e widziaem za nami wybuchajc krow! Trzymaj nas z daleka od ludzi i miasteczek, dobrze? Za powozem rzepy i kamienie wyskakiway w powietrze, a potem toczyy si we wszystkie strony. Vimes mia nadziej, e nie bd mieli przez to kopotw*. Inne zjawisko, jakie zauway, to e pejza przed nimi by dziwnie niebieskawy, a z tyu zyskiwa wyranie czerwony odcie. Wola o tym nie wspomina, na wypadek gdyby brzmiao zbyt dziwacznie. Dwa razy musieli si zatrzyma, by spyta o drog, a o wp do szstej znaleli si dwadziecia mil od doliny Koom. By tam zajazd. Usiedli na dziedzicu. Nikt si waciwie nie odzywa. Oprcz Willikinsa, ktry najwyraniej kocha prdko, jedynymi osobami, ktrymi ta podr nie wstrzsna, byli Sybil i Mody Sam, wyranie cakiem zadowolony, oraz Detrytus, ktry z niezwyk uciech patrzy, jak wiat pdzi obok. Cega wci lea twarz w d na dachu powozu i trzyma si z caej siy. Dziesi godzin... rzek Fred Colon. W tym obiad i przystanek, kiedy nam byo niedobrze. Trudno uwierzy... Ludzie nie powinni tak szybko jedzi jkn Nobby. Mj mzg jest chyba jeszcze w domu! Wiesz, Nobby, jeli mamy czeka, a nas dogoni, to moe kupi dom w okolicy, co? Nerwy s napite, umysy biegn z tyu... Dlatego wanie nie lubi magii, myla Vimes. Ale jestemy tutaj i to zadziwiajce, jak piwo w zajedzie pomaga odzyska spokj. Moe nawet uda si jeszcze rzuci okiem na dolin Koom przed zmrokiem owiadczy do wtru oglnych jkw. Nie, Sam! Wszyscy potrzebuj posiku i odpoczynku stwierdzia Sybil. Pojedmy do miasta jak porzdni ludzie, mio i powoli, a wszyscy jutro bdziemy jak nowi. Lady Sybil ma racj, komendancie zgodzi si Niemialsson. Nie radzibym odwiedzania doliny noc, nawet o tej porze roku. Bardzo atwo si zgubi. W dolinie? zdziwi si Vimes. O tak, sir popara graga Cudo. Zobaczy pan dlaczego, sir. A przede wszystkim jeli czowiek si zgubi, to ginie. ***
*

Jak si okazao, win za wszystko przypisano ludziom z innego wiata, wic sprawa skoczya si dobrze.

W czasie spokojnej jazdy do miasta, i poniewa bya ju szsta, Vimes przeczyta Modemu Samowi Gdzie jest moja krwka. Waciwie by to wsplny wysiek. Cudo uprzejmie podoya dwiki kur dziedzina, w ktrej Vimes mia pewne braki. Detrytus wygosi Hruumgh!, ktre zatrzso oknami. Grag Niemialsson, wbrew oglnym oczekiwaniom, cakiem sprawnie naladowa wink. Dla Modego Sama, ogldajcego to wszystko wielkimi jak spodki oczami, by to Spektakl Roku. *** Pusia nie spodziewaa si ich tak szybko, ale Damy, ktre Organizuj, rzadko bywaj zaskoczone zbyt wczesnym przybyciem goci. Okazao si, e Pusia jest w rzeczywistoci Berenice Waynesbury, ku powszechnej uldze, z domu Mousefather, e ma zamn crk mieszkajc pod Quirmem i syna, ktry wskutek kompletnego nieporozumienia musia w popiechu wyjecha do Czteriksw, ale teraz zaj si hodowl owiec, no i miaa nadziej, e Sybil, i jego askawo oczywicie, bd mogli zosta do soboty, bo zaprosia chyba wszystkich, a czy mody Sam nie jest po prostu cudowny... i tak dalej, a do ...i oczycilimy jedn ze stajni dla waszych trolli wypowiedziane z radosnym umiechem. Zanim Sybil lub Vimes zdyli powiedzie cho sowo, Detrytus zdj hem i skoni si grzecznie. Bardzo pani dzikujemy rzek z powag. Wie pani, ludzie czasem zapominaj je wczeniej sprztn. Te drobiazgi robi rnic. No... dzikuj rzeka Pusia. To czarujce. Ja... no, jeszcze nigdy nie widziaam trolla noszcego ubranie... Mogem je zdj, jak pani woli zapewni Detrytus. W tym miejscu Sybil delikatnie uja Pusi pod rami. Chod, przedstawi ci pozostaych zaproponowaa. Pan Waynesbury, sdzia pokoju, nie by takim apownikiem, jakiego spodziewa si Vimes. Wysoki, chudy, niewiele mwi; w domu zwykle przebywa w gabinecie penym ksiek prawniczych, fajek i ekwipunku wdkarskiego. Rankami wymierza sprawiedliwo, popoudniami owi. askawie wybaczy Vimesowi cakowity brak zainteresowania muchami. Miasteczko Ham-nad-Koom utrzymywao si z rzeki. Kiedy Koom spywaa na rwniny, rozszerzaa si i zwalniaa, bardziej pena ryb ni puszka sardynek. Po obu jej stronach cigny si mokrada z gbokimi, ukrytymi jeziorkami, gdzie yy i ywiy si niezliczone ptaki. Aha... i byy czaszki. Jestem te koronerem poinformowa Vimesa pan Waynesbury, otwierajc drzwi szafki pod biurkiem. Kadej wiosny znajdujemy troch koci niesionych przez wod a

tutaj. Gwnie turystw, oczywicie. Niestety, oni naprawd nie chc sucha rad. Ale czasem trafiaj si obiekty bardziej... historycznej natury. Na krytym skr blacie pooy czaszk krasnoluda. Ma okoo stu lat. Z ostatniej wielkiej bitwy, mniej wicej sto lat temu. Niekiedy trafi si te kawaek zbroi. Wszystko skadamy w kostnicy. Od czasu do czasu krasnoludy albo trolle zjawiaj si z wzkiem, sortuj znaleziska i wywo swoj cz. Traktuj to bardzo powanie. Jaki skarb? spyta Vimes. Ha... Nic, o czym by mi powiedziano. A usyszabym, gdyby to byo co duego. Sdzia westchn. Co roku przybywaj poszukiwacze. Niektrzy maj szczcie. Znajduj zoto? Nie, ale wracaj ywi. A inni? Kiedy przyjdzie czas, woda wynosi ich z jaski. Ze stojaka na biurku wybra fajk i zacz j nabija. Jestem zdumiony, e ktokolwiek uznaje za konieczne zabieranie ze sob broni. Dolina zabija czowieka dla kaprysu. Wemie pan ktrego z moich chopakw, komendancie? Mam wasnego przewodnika odpar Vimes i doda: Ale dzikuj panu. Sdzia Waynesbury pykn z fajki. Jak pan sobie yczy, naturalnie rzek. W kadym razie bd obserwowa rzek. *** Angu i Sally pooono we wsplnej sypialni. Angua staraa si przyj to z humorem. Gospodyni przecie nie powinna si niczego domyli. Poza tym przyjemnie byo pooy si w czystej pocieli, nawet jeli pokj odrobin pachnia stchlizn. Wicej stchlizny, mniej wampira, mylaa; patrzmy na to od janiejszej strony. W ciemnoci otworzya jedno oko. Kto przesuwa si cicho po pokoju. Nie wydawa dwiku, ale jego przejcie poruszao powietrze i zmieniao delikatn faktur nocnych odgosw. Teraz sta przy oknie. Byo zamknite, a cichy zgrzyt to pewnie odcigana zasuwka. atwo byo stwierdzi, kiedy okno si otworzyo do pokoju wlay si nowe zapachy. Nastpi trzask, ktry moe tylko wilkoak mg usysze, a potem nagy szelest wielu skrzastych skrzyde. Malekich skrzastych skrzyde. Co za bezczelna dziewczyna! Moe ju jej nie zaley? Nie warto jej goni. Angu kusio, by zamkn okno i zaryglowa drzwi, bo ciekawe, jakie Sally wymyli usprawiedliwienie, ale zrezygnowaa z tego pomysu. I na razie nie warto nic mwi panu Vimesowi. Co mogaby udowodni? Wszystko przypisz niechci wilkoakw wobec wampirw... ***

Dolina Koom rozcigaa si przed Vimesem i teraz rozumia, czemu nie przygotowa adnych planw. Nie mona byo kreli planw dla doliny Koom. Wymiaaby je. Odepchnaby je tak, jak odpychaa drogi. O tej porze roku wyglda najlepiej wyjania Cudo. Najlepiej to znaczy, e...? zachci j Vimes. No wic nie prbuje nas fizycznie zamordowa, sir. I s ptaki. A kiedy soce jest w odpowiednim miejscu, pojawiaj si cudowne tcze. Ptakw byo mnstwo. Owady mnoyy si jak szalone w szerokich, pytkich jeziorkach i rozlewiskach, ktre pn wiosn leay gsto na dnie doliny. Wikszo pewnie wyschnie do pnego lata, ale na razie dolina Koom bya prawdziwym zimnym bufetem penym bzyczcych stworze. Ptaki przylatyway z rwnin tutaj na uczt. Vimes nie zna si specjalnie na ptakach, ale te wyglday jak jaskki miliony jaskek. Ich gniazda byy na niedalekim urwisku i dochodzi stamtd gony wiergot. Tu i tam spomidzy spitrzonych drzew i kamieni strzelay mode pdy i rosy licie. Poniej wskiej cieki, ktr szli, z licznych jaski wpyway strumienie i czyy si w jeden dziki wodospad sigajcy rwnin. Wszystko jest takie... yjce stwierdzia Angua. Mylaam, e zobaczymy tylko nagie skay. Tak to wyglda na polu bitwy powiedzia Detrytus. Krople wody byszczay na jego skrze. Tata mnie tu zabra, jakemy odchodzili do miasta. Pokaza mi te wszystkie skay, przyoy po bie i powiedzia Pamitaj. Co pamitaj? zainteresowaa si Sally. Nie mwi. No wic ja tak jakby em pamita oglnie. Nie spodziewaem si tego, myla Vimes. Jest taka... chaotyczna. No trudno, wyjdmy chocia spod tego urwiska. Te potwornie wielkie gazy skd si tutaj wziy. Czuj dym oznajmia po chwili Angua. To ogniska w grnej czci doliny uznaa Cudo. Pierwsi przybysze, jak sdz. Chcesz powiedzie, e ustawiaj si w kolejce, eby mie miejsca w bitwie? zdziwi si Vimes. Uwaaj na ten gaz, jest liski. O tak. Walka nie zacznie si przed Dniem Doliny Koom. To jutro. Do licha, zgubiem szlak. To jako wpynie na nas tutaj, w dole? Niemialsson odchrzkn uprzejmie. Nie wydaje mi si, komendancie. Ten region jest zbyt niebezpieczny, eby tu walczy. Tak, widz. Byoby straszne, gdyby kto zrobi sobie krzywd. Vimes wspi si na poduny stos gnijcego drewna. Co takiego mogoby wszystkim popsu cay dzie. Rekreacja historyczna, myla ponuro, kiedy wybierali drog w poprzek, nad, pod albo przez gazy i brzczce od owadw stosy poamanego drewna, wrd pyncych wszdzie

strumykw. Tylko e my to robimy z ludmi, ktrzy si przebieraj i biegaj dookoa ze stpion broni, kiedy inni sprzedaj kiebaski w buce, a dziewczta wszystkie s nieszczliwe, bo mog si przebiera tylko za ladacznice, jako e ladacznica bya jedynym fachem dostpnym wtedy dla kobiet. Ale krasnoludy i trolle walcz naprawd. Tak jakby wierzyli, e kiedy stocz t walk dostatecznie wiele razy, w kocu j rozstrzygn. Na ciece przed nimi pojawi si wielki otwr, na wp przesonity zimowymi szcztkami, ale wci potraficy pokn cay strumie, ktry spywa spieniony w gbiny. Z dou dobiega gony huk. Vimes przyklkn i zanurzy palce w wodzie. Okazaa si lodowato zimna. Prosz uwaa na takie spywy, komendancie ostrzeg Niemialsson. To wapie. Woda szybko go wymywa. Prawdopodobnie zobaczymy o wiele wiksze. Czsto s zakryte gnijcymi odpadkami. Prosz patrze, gdzie pan stawia nogi. Nie zatykaj si? Ale tak. Widzia pan, jak wielkie gazy si tutaj tocz. To musi wyglda jak gigantyczna gra w bilard. Co w tym rodzaju, przypuszczam potwierdzi ostronie Niemialsson. Po dziesiciu minutach Vimes usiad na kodzie, zdj hem, wycign wielk czerwon chustk i wytar czoo. Robi si gorco stwierdzi. A w tej przekltej dolinie wszystko wyglda tak samo... Au! Klepn si w przegub. Komary bywaj bardzo dokuczliwe, sir przyznaa Cudo. Podobno wyjtkowo mocno ksaj przed burz. Oboje spojrzeli w stron gr. Drugi koniec doliny przesaniaa tawa mgieka, a midzy szczytami widzieli chmury. wietnie mrukn Vimes. Mam wraenie, e ugryz mnie a do koci. Nie martwiabym si za bardzo, komendancie pocieszya go Cudo. Wielk burz w dolinie Koom pamita si do koca ycia. Czyli cakiem niedugo, jeli czowieka zapie stwierdzi Vimes. Musz przyzna, e to miejsce zaczyna mnie irytowa. Przez ten czas dogonia ich reszta oddziau. Sally i Detrytus wyranie cierpieli od upau. Wampirzyca bez sowa usiada w cieniu wielkiego gazu. Cega pooy si przy lodowatym strumieniu i wsadzi gow do wody. Obawiam si, e niewiele mog pomc, sir odezwaa si Angua. Wyczuwam krasnoludy, ale to waciwie tyle. Wszdzie jest za duo tej przekltej wody. Moe damy sobie rad bez twojego nosa. Vimes zdj z ramienia tub, w ktrej nis rysunek Sybil. Rozwin go i spi koce.

Pom mi, Cudo poprosi. Reszta moe troch odpocz. I nie miejcie si. Opuci sobie na gow piercie gr. Usysza kaszlnicie Angui, ale uda, e je ignoruje. No dobrze... Przesuwa sztywny papier, by prawdziwe gry widzie tu nad ich wyrysowanymi sylwetkami. Tam mamy Miedziank, a Cori Celesti tam... I bardzo adnie pasuj do obrazu. Jestemy ju prawie na miejscu! Nie cakiem, komendancie odezwa si z tyu Niemialsson. Obie s prawie czterysta mil std. Bd wyglda praktycznie tak samo z kadego miejsca w tej czci doliny. Musi pan poszuka bliszych szczytw. Vimes si odwrci. Jasne. A ten, ktry wyglda na cakiem pionowy po lewej stronie? To Krl, sir owiadczya Cudo. Jakie dziesi mil std. Naprawd? Wydaje si bliszy. Odnalaz szczyt na rysunku. A ta maa gra, o tam? Ta z dwoma czubkami? Nie wiem, jak si nazywa, ale widz, o ktr panu chodzi. S za mae i za blisko siebie... mrucza Vimes. Wic niech pan idzie w ich stron, sir. Ale prosz uwaa po czym. Niech pan stawia stopy tylko na nagiej skale. Trzeba unika wszystkich rumowisk i szcztkw. Grag ma racj, mog zasania jak dziur i moe pan si przebi na d. No dobrze. Mniej wicej w poowie drogi midzy nimi jest taka zabawna skaa. Skieruj si prosto na ni. A ty patrz, na czym stawiam nogi, co? Starajc si rwno trzyma papier, potykajc si o kamienie i chlapic wod w lodowatych strumykach, Vimes ruszy dolin... Niech to demony porw! Sir? Wyjrza ponad brzegiem papierowej obrczy. Zgubiem Krla. Zasoni mi go ten wielki grzebie gazw. Czekaj... Widz tak gr z wyrwanym z boku kawakiem... Wszystko wydawao si takie proste. I byoby proste, gdyby dolina Koom bya paska i niezasypana mieciami niczym tor krglowy bogw. Z niektrych miejsc musieli si wycofywa, poniewa przejcie blokowa wa popltanych, cuchncych, rojcych si od komarw gazi. Albo barier tworzy mur ska, dugi jak ulica. Albo szeroki, wypeniony wodnym pyem, huczcy kocio spienionych wd, ktry gdzie indziej miaby nazw w rodzaju Tygla Demonw, ale tutaj pozostawa bezimienny, poniewa bya to dolina Koom, a w dolinie Koom nie wystarczao demonw i nie miay dostatecznie wielu tygli. Ksay komary, wiecio soce, a gnijce drewno, wilgo i brak wiatru tworzyy lepkie bagienne wyziewy, ktre zdaway si osabia minie. Nic dziwnego, e walka si odbywaa

na drugim kocu doliny, myla Vimes. Tam jest powietrze i wiatr. Przynajmniej da si wytrzyma. Czasami trafiali na rozlegy gadki teren, ktry wyglda jak fragment scenerii namalowanej przez Methodi Rascala, ale pobliskie gry nie cakiem pasoway, wic znowu zagbiali si w labirynt przej. Okrali przeszkody, a potem nastpne przeszkody na tych okrnych drkach. W kocu Vimes usiad na zbielaym, wyschnitym pniu i odoy papier. Musielimy to min stwierdzi zdyszany. Albo Rascal niedokadnie przedstawi gry. Albo moe w ktrej przez ostatnie sto lat osuna si warstwa. To moliwe. Moemy by o dwadziecia stp od tego, czego szukamy, a i tak to przeoczy. Zabi komara na doni. Prosz si nie martwi, sir pocieszya go Cudo. Myl, e jestemy ju cakiem blisko. Skd ci to przyszo do gowy? Vimes otar czoo. Bo wydaje mi si, e siedzi pan na obrazie, sir. Jest bardzo brudny, ale moim zdaniem wyglda jak zwinite ptno. Vimes poderwa si szybko i obejrza kod. Jeden rg tego, co wzi za taw kor, odchyli si, odsaniajc po drugiej stronie farb. A te paliki... zacza Cudo, ale urwaa, bo Vimes przyoy palec do ust. Rzeczywicie, leay tu cienkie, pozbawione gazi sosnowe pieki. Pewnie by ich nie zauway, z niczym nie skojarzy, gdyby nie byo obok zwinitego ptna. Tamci zrobili to samo co my, pomyla. Pewnie byo im atwiej, jeli tylko mieli do krasnoludw do podtrzymywania obrazu; gry byy kolorowymi wizerunkami, nie tylko owkowymi szkicami, i na pewno przedstawionymi bardziej szczegowo na wikszym ptnie. Poza tym nie spieszyo si im; wierzyli, e maj nade mn przewag. Martwili si tylko jakim nieszczsnym mistycznym symbolem. Doby miecza i skin na Cudo, by sza za nim. Czyli s tu nie tylko czarne krasnoludy, myla, skradajc si wok ska. Na pewno nie stayby tutaj w wietle dziennym. No to przekonajmy si, ilu trzyma wart... aden, jak si okazao. Vimes by prawie rozczarowany. Za skaami znalaz punkt, ktry byby wyznaczony krzyykiem, gdyby by tam krzyyk. Musieli by naprawd pewni siebie, uwiadomi sobie Vimes. Na oko sdzc, przesunli cae tony kamieni i drewna, czego dowodem byy lece tam omy. Chwila jest wyjtkowo odpowiednia, uzna, eby dogonili nas Angua i caa reszta. Przed sob zobaczy szeciostopow dziur w ziemi. Przerzucono nad ni elazn sztab, umieszczon w dwch wieo wykutych rowkach. Z niej opadaa w d gruba lina. Z gbi dobiega huk ciemnych wd. Pan Rascal musia by odwanym czowiekiem, skoro tu stan stwierdzi Vimes.

Podejrzewam, e sto lat temu by tu zakorkowany otwr odpara Cudo. Wiesz co? Vimes kopn kamyk, ktry polecia w ciemno. Moe udawaj, e w ogle niczego nie wiem o jaskiniach, co? Tak si dzieje, kiedy co zablokuje otwr tumaczya cierpliwie Cudo. Pan Rascal musia pewnie tylko zej na d na korek z odamkw. To jest to miejsce... Tutaj znalaz gadajcy szecian, myla Vimes. Nie zwaajc na protesty Cudo, bo przecie to on by tutaj komendantem, zawis na linie i opuci si kilka stp niej. I tu, pod krawdzi otworu, przyrdzewia do skay jaki gruby kawa elaza. Wisiao na nim kilka ogniw rwnie zardzewiaego acucha. piewa w swych acuchach... Zostawi notk, e ta rzecz bya w acuchach oznajmi gono. No wic mam tu kawaek acucha i co, co wyglda jak uamek noa. Krasnoluda stal, sir, dugo wytrzymuje odpowiedziaa Cudo z wyrzutem. A tak dugo? O tak. Przypuszczam, e przez te lata po wizycie Rascala spyw sta si rdem i woda wypchna korek. To cigle si zdarza w dolinie Koom. Co pan robi, sir? Vimes patrzy w ciemno. W dole pienia si niewidoczna woda. Czyli... posaniec wspi si i wyszed tym otworem, myla. Gdzie mona bezpiecznie ukry szecian? Na grze mogy czeka trolle... Ale wojownik krasnolud na pewno mia ze sob sztylet, a kolczugi przecie kochaj. Tak. To byoby dobre miejsce. Zreszt i tak przecie niedugo mia tu wrci... Starcy zeszli po tej linie? zapyta, spogldajc w ciemno pod sob... Stare krasnoludy, sir. Jestemy silni jak na nasz wzrost. Ale nie zejdzie pan na d, prawda? W dole jest boczny tunel... W dole musi by boczny tunel owiadczy Vimes. Grom przetoczy si nad grami. Ale reszta zaraz tu bdzie, sir! Nie spieszy si pan chyba tak bardzo... Nie czekaj na nich... Nie bd czeka. Powiedz, eby szli za mn. Suchaj, tracimy czas. Nie mog tak wisie cay dzie. Cudo zawahaa si, po czym wyja co z mieszka u pasa. W takim razie prosz przynajmniej wzi to, sir powiedziaa. Chwyci niewielk paczuszk, zanim spada. Okazaa si zaskakujco cika. Nawoskowane zapaki, sir. Nie zmocz si. A opakowanie bdzie pon jak pochodnia przynajmniej przez cztery minuty. Jest tam rwnie may bochenek chleba krasnoludw.

No wiesz... dzikuj powiedzia Vimes, zwracajc si do niespokojnego, zaokrglonego cienia na tle tego nieba. Suchaj, sprawdz, czy na dole jest jakie wiato. Jeli nie, natychmiast wracam. Nie jestem durniem. Zsun si kawaek po linie. Co kilka stp wyczuwa wzy. Po upale w dolinie, tutaj powietrze wydawao si mrone. Z dou unosi si drobny py wodny. Tunel by sporo ponad huczc wod. Vimes potrafi niemal sam siebie przekona, e w oddali dostrzega wiato. Ale przecie nie jest gupcem. Musi... Pu... Donie rozluniy uchwyt. Nie mia nawet czasu, by zakl, nim zamkna si nad nim woda. *** Otworzy oczy. Po chwili, wolno przesuwajc bolc rk, odnalaz swoj twarz i przekona si, e powieki ma istotnie otwarte. Ktry kawaek ciaa go nie bola? Sprawdzi... Nie, chyba takich nie byo. ebra gray melodi cierpienia, ale kolana, okcie i gowa take dodaway swoje trele i arpeggia. Za kadym razem, kiedy zmienia pozycj, by zagodzi mk, przenosia si gdzie indziej. Gowa bolaa go tak, jakby kto od rodka tuk motem w gaki oczne. Jkn i kaszln wod. Pod sob czu szorstki piasek. W pobliu sysza szum wody, ale sam piasek by tylko wilgotny. Nie wydawao si to waciwe. Zaryzykowa przewrcenie si, co wyrwao z niego znaczc liczb stkni. Pamita lodowat wod. Nie byo nawet mowy o pywaniu. Mg tylko zwin si w kbek, gdy prd ciska nim po stole bilardowym, jakim jest dolina Koom. By pewien, e przynajmniej raz spad z podziemnego wodospadu i zdy wcign powietrze, nim nurt porwa go dalej. A potem bya gbia i cinienie i ycie zaczo przewija mu si przed oczami, a ostatni myl byo: Prosz, prosz, czy moemy przeskoczy ten kawaek z Mavis Trouncer... A teraz lea tutaj na niewidocznej play, daleko od wody. Jak to si stao? Przecie w tym miejscu na pewno nie ma pyww... Czyli kto by w tej czerni i go obserwowa. Na pewno tak. Wycignli go z wody, a teraz czekali, co zrobi... Znowu otworzy oczy. Cz blu odesza, pozostawiajc na pamitk sztywno. Mia wraenie, e min pewien czas. Ze wszystkich stron naciskaa ciemno gsta jak aksamit. Przetoczy si znowu, przy wtrze kolejnych jkw, ale tym razem udao mu si stan na czworakach. Kto tam jest? wymamrota i bardzo ostronie podnis si na nogi.

Pionowa pozycja jako pchna mzg do dziaania. Jest tu kto? Ciemno pochona dwik. A zreszt co by zrobi, gdyby w odpowiedzi usysza Tak? Doby miecza i trzyma go przed sob. Po kilkunastu krokach klinga brzkna o ska. Zapaki wymrucza. Mam zapaki! Znalaz nawoskowan paczuszk. Wolno operujc zmarznitymi palcami, wyj jedn zapak. Zdrapa kciukiem wosk z gwki i potar ni o kamie. Bysk rani oczy. Patrze, szybko! Pynca woda, gadki piasek, wychodzce z wody odciski doni i stp tylko jeden zestaw? Tak. ciany wyglday na suche, niedua jaskinia, tam ciemno, wyjcie... Kulejc, ruszy do owalnego otworu jak najszybciej. Zapaka pryskaa i skwierczaa. Dalej bya wiksza jaskinia, tak wielka, e czer w niej zdawaa si wysysa cae wiato zapaki, ktra sparzya go w palce i zgasa. Cika ciemno otulia go znowu jak kotara, ale teraz rozumia ju, o czym mwiy krasnoludy. To nie by mrok pod kapturem czy w piwnicy, czy nawet w ich pytkiej maej kopalni. Znalaz si gboko pod powierzchni i ciar tej ciemnoci go przygniata. Co jaki czas sysza plink! kropli wody spadajcej do jakiej niewidocznej sadzawki. Zataczajc si, szed naprzd. Wiedzia, e krwawi. Nie mia pojcia, dlaczego idzie, ale wiedzia, e musi. Moe znajdzie wiato dnia. Moe znajdzie jak kod, ktra tu wpada, i wypynie na niej spod ziemi. Nie mg umrze tutaj, w ciemnoci, daleko od domu. Duo wody kapao w tej grocie. W tej chwili spora jej cz spywaa mu po karku, ale plink! sysza ze wszystkich stron. Ha... Woda ciekajca za konierz i dziwne odgosy wrd cieni... No wic wtedy si przekonujemy, czy mamy prawdziwego glin, tak? Tylko e tutaj nie byo cieni. Brakowao wiata. Moe szed tdy ten nieszczsny krasnolud... Ale on znalaz wyjcie. Moe zna drog, moe mia lin, moe by mody i zwinny... i w kocu wydosta si, konajcy, ukry skarb i zszed do doliny, idc po grobach. To moe czowieka dobi. Pamita pani Oldsburton, ktra oszalaa, kiedy umaro jej dziecko, i szorowaa wszystko, co byo w domu, kady kubek, cian, sufit, yeczk, nie widziaa nikogo ani niczego nie syszaa, tylko pracowaa cay dzie i ca noc. Co w gowie pkao i czowiek znajdowa sobie co do roboty, cokolwiek, byle przesta myle. Lepiej przesta myle, e droga wyjcia, ktr znalaz krasnolud, to moe wanie ta, ktr Vimes tu wpad i teraz nie mia pojcia, jak do niej wrci. Moe mgby znowu wskoczy do wody, tym razem wiedzc, co robi, i moe wypynby z rzek, zanim burzliwe prdy poobijaj go na mier... Moe...

Dlaczego, do demona, puci t lin? To byo jak ten cichy gos, ktry szepcze Skocz, kiedy czowiek stoi nad przepaci, albo Dotknij pomienia. Czowiek nie sucha, oczywicie. Przynajmniej wikszo ludzi przez wikszo czasu. No ale jemu ten gos powiedzia Pu i on... Wlk si dalej, obolay i pokrwawiony, a ciemno zwijaa ogon wok niego... *** Niedugo wrci, na pewno przekonywaa Sybil. Choby nawet w ostatniej minucie. W holu wielki zegar z wahadem wanie skoczy wybija wp do szstej. Na pewno zgodzia si Pusia. Kpay Modego Sama. Nigdy si nie spnia cigna Sybil. Mwi, e jeli czowiek spni si z dobrego powodu, to wkrtce si spni ze zego. Zreszt ma jeszcze p godziny. Mnstwo czasu przyznaa Pusia. Fred i Nobby zabrali konie do doliny, prawda? Tak, Sybil. Patrzya przecie, jak odjedaj. Pusia spojrzaa nad gow przyjaciki na ma, ktry sta w drzwiach do holu. Bezradnie wzruszy ramionami. Par dni temu wbiega po schodach, kiedy zegary wybijay ju szst opowiadaa Sybil, spokojnie namydlajc Modego Sama gbk w ksztacie misia. W ostatniej sekundzie. Przekonasz si. *** Chcia spa. Nigdy jeszcze nie czu si tak zmczony. Osun si na kolana, a potem upad na bok na piasek. Kiedy z wysikiem otworzy oczy, zobaczy nad sob blade gwiazdy i po raz kolejny dozna uczucia, e kto tu jest. Z grymasem blu odwrci gow i zobaczy na piasku niedue, ale jasno owietlone skadane krzeseko. Siedziaa na nim wygodnie jaka posta w czarnej szacie. Czytaa ksik. Obok tkwia wbita w piasek kosa. Biaa kocista do przewrcia kartk. Jeste mierci, tak? odezwa si Vimes po chwili. ACH, PAN VIMES, PRZENIKLIWY JAK ZAWSZE. TRAFI PAN OD RAZU, odpar mier. Zamkn ksik, zakadajc palcem czytan stron. Ju ci kiedy widziaem. SZEDEM PRZY PANU WIELE RAZY, PANIE VIMES.

To ju, prawda? CZY NIGDY NIE PRZYSZO PANU DO GOWY, E KONCEPCJA PISANEJ NARRACJI JEST NIECO DZIWNA? spyta mier. Vimes potrafi pozna, kiedy kto prbuje unikn tematu, o ktrym naprawd nie chce mwi. Tak? upiera si. To ju teraz? Tym razem umr? MOLIWE. Moliwe? Co to za odpowied? BARDZO DOKADNA. WIDZI PAN, OCIERA SI PAN WANIE O MIER, JAK TO MWI. Z KONIECZNOCI WYNIKA Z TEGO, E I JA MUSZ OTRZE SI O VIMESA. PROSZ NIE ZWRACA NA MNIE UWAGI I ROBI TO, CO PLANOWA PAN ROBI. MAM KSIK. Vimes przetoczy si na brzuch, zacisn zby i znowu podcign si na kolana i donie. Pokona kilka sni, zanim znw si osun. Usysza dwik przesuwanego krzeseka. Czy nie powiniene by gdzie indziej? JESTEM, zapewni mier i usiad ponownie. Ale jeste tutaj! RWNIE. mier odwrci kartk i jak na osob, ktra nie oddycha wyda z siebie cakiem udane westchnienie. JAK SI ZDAJE, SPRAWC BY KAMERDYNER. Czego sprawc? TO WYMYLONA HISTORIA. BARDZO DZIWNE. WYSTARCZY TYLKO ZAJRZE NA OSTATNI STRON, GDZIE WYDRUKOWANA JEST ODPOWIED. JAKI ZATEM JEST SENS WIADOMEJ NIEWIEDZY? Dla Vimesa brzmiao to jak bekot, wic zignorowa te sowa. Niektre jego ble ucichy, cho w gowie nadal walio jak motem. Wszdzie ogarniao go uczucie pustki. Chcia tylko zasn. *** Ten zegar jest dokadny? Obawiam si, e tak, Sybil. Wyjd na dwr i tam na niego zaczekam. Przygotuj ksik owiadczya lady Sybil. Nie pozwoli, eby co go powstrzymao. Jestem pewna, e nie zgodzia si Pusia. Chocia bywaj w dolinie bardzo zdradzieckie miejsca, zwaszcza o tej porze... zacz jej m, ale wzrok ony odebra mu mow. Bya za sze szsta.

*** Ob oggle uug soggle! Cichy, bulgoczcy dwik dobiega z kieszeni spodni. Po kilku chwilach do czasu, by sobie przypomnie, e ma dwie rce i spodnie Vimes z niejakim wysikiem uwolni z kieszeni terminarz Gooseberryego. Obudowa bya pogita, a chochlik, kiedy Vimes otworzy klapk, wydawa si mocno blady. On ogle soggle! Vimes patrzy. To byo mwice pudeko. I o co mu chodzio. Woggle soggle lon! Powoli przechyli pudeko. Z wntrza wylaa si woda. Nie suchae! Krzyczaem, a ty nie suchae! ali si chochlik. Jest za pi szsta! Czytanie Modemu Samowi! Vimes pooy sobie protestujce pudeko na piersi i wpatrzy si w blade gwiazdy. Musz czyta Modemu Samowi wymamrota i zamkn oczy. I natychmiast otworzy je znowu. Musz czyta Modemu Samowi! Gwiazdy si przesuway. To nie byo niebo! Jak mogoby to by niebo? To przecie przeklta jaskinia, prawda? Jednym ruchem przetoczy si i poderwa na nogi. Gwiazd pojawio si wicej; suny po cianach. Vurmy poruszay si celowo. Nad jego gow zmieniy si ju w rozjarzon rzek. I chocia troch migotay, jednak zapalay si znowu wiateka w gowie Vimesa. Rozejrza si w tym, co przestao by ciemnoci, zmienio si w gboki mrok, a mrok by niczym jasny dzie po ciemnoci, jaka panowaa wczeniej. Musz czyta Modemu Samowi... wyszepta, zwracajc si do groty ogromnych stalaktytw i stalagmitw, wszystkich lnicych wilgoci. Czyta... Modemu Samowi... Potykajc si, lizgajc w pytkich kauach, przebiegajc czasem po atach biaego piasku, Vimes ruszy za wiatami. *** Minutowa wskazwka na stojcym w holu zegarze dotara ju prawie do dwunastki i draa. Sybil staraa si nie patrze na zmartwione twarze swego gospodarza i gospodyni. Gwatownie otworzya drzwi frontowe. Nie byo tam Sama. Nikt te nie galopowa drog. Zegar wybi godzin. Usyszaa, e kto staje cicho obok niej. Czy yczy sobie pani, ebym poczyta modemu paniczowi, madame? zaproponowa Willikins. By moe, mski gos zdoa...

Nie. Ja tam pjd odpara spokojnie Sybil. Ty zaczekaj tu na mojego ma. Bdzie niedugo. Tak, prosz pani. Prawdopodobnie bdzie si bardzo spieszy. Zaprowadz go natychmiast, prosz pani. Bdzie tu, wiesz przecie! Tak, prosz pani. Choby musia przechodzi przez ciany! Wspia si na schody w chwili, gdy zegar skoczy wybija godzin. Ten zegar le chodzi. To przecie oczywiste. Mody Sam zosta umieszczony w dawnym pokoju dziecinnym do ponurym pomieszczeniu, caym w szarociach i brzach. By tu naprawd przeraajcy ko na biegunach, ze strasznymi zbami i obkanymi szklanymi oczami. Chopczyk sta ju w eczku. Umiecha si, ale umiech zmieni si w wyraz zdziwienia, kiedy Sybil przysuna sobie krzeso i usiada. Tatu poprosi mamusi, eby ci dzisiaj poczytaa, Sam oznajmia wesoo. Bdzie zabawnie, prawda? Serce nie mogo jej pkn, poniewa byo ju rozbite na drobne kawaeczki. Ale i tak jkno cicho, gdy chopczyk popatrzy na ni, na drzwi, znowu na ni, a potem zacz gono paka. *** Potkn si i upad do pytkiej sadzawki. Odkry, e przewrci si o krasnoluda. Martwego. Bardzo martwego. Tak bardzo martwego, e kapica woda zbudowaa na nim niewielki stalagmit, a warstewk mlecznego kamienia umocowaa go do skay, przy ktrej siedzia. Musz czyta dziecku wyjani z powag Vimes pociemniaemu hemowi. Kawaek dalej, na piasku, lea krasnoludzi topr. To, co dziao si obecnie w gowie Vimesa, trudno okreli jako spjne myli. Sysza jednak przed sob ciche odgosy, a instynkt tak stary jak myl uzna, e nie istnieje co takiego jak nadmierna sia rbania. Vimes podnis bro pokrywaa j tylko cieniutka warstewka rdzy. Wok zauway inne garby i wzgrki na podou jaskini. Teraz, kiedy przyjrza si im dokadniej, wszystkie chyba... Nie ma czasu! Trzeba czyta ksik! Na kocu groty teren podnosi si troch, nieco zdradziecki z powodu kapicej wody. Broni si przed Vimesem, ale topr pomaga w marszu. Jeden problem naraz. Wspina si. Trzeba czyta ksik!

I wtedy usysza pacz. To jego syn paka. Krzyk wypeni umys. Bd pon... Schody wpyny w jego wizj schody sigajce w nieskoczon ciemno. Krzyk dobiega stamtd. Stopy si zelizny. Ostrze topora wgryzo si w mleczny kamie. kajc i klnc, zsuwajc si przy kadym kroku, Vimes dotar na szczyt zbocza. Otworzya si przed nim ogromna jaskinia. Wszdzie krztay si krasnoludy. Wygldao to jak kopalnia. Czterech stao cakiem niedaleko Vimesa, w ktrego wizjach podskakiway mae owieczki. Krasnoludy wpatryway si w t krwaw, chwiejc si zjaw, sennie machajc mieczem w jednej rce i toporem w drugiej. Oni te mieli topory. Ale zjawa spojrzaa na nich gronie i zapytaa:
Gdzie... jest... moja... krwka?

Cofnli si.
Czy to moja krwka? dopytywa si stwr, ruszajc chwiejnie naprzd.

Smutnie pokrci gow. Robi Beee! zatka. To... owieczka. Osun si na kolana, zacisn zby i zwrci twarz ku grze. Jak czowiek traccy zmysy od cierpie, zaklinajcy bstwa fortuny i burzy, rykn:
To! Nie!! Moja!!! Krwka!!!!

Woanie rozbrzmiao echem w jaskini, a tak wielka moc je wysaa, e przebio si przez zwyk ska, przetopio przez zwyke gry, zahuczao przez dugie mile... A w ponurym dziecinnym pokoju Mody Sam przesta paka i rozejrza si, nagle szczliwy, cho zdziwiony. I powiedzia, zaskakujc sw zrozpaczon matk: Kuf! Krasnoludy cofay si po zboczu. Nad nimi przeleway si vurmy lnice zielono. Gdzie jest moja krwka? Czy to moja krwka? zapyta intruz. We wszystkich zakamarkach groty krasnoludy przerway prac. Atmosfer wypenia niepewno. To by przecie tylko jeden czowiek. W wielu umysach pojawio si pytanie: Co kto zamierza z tym zrobi? Nie przeformowao si jeszcze w: Co ja mam zamiar z tym zrobi? I gdzie ta krwka? Na dole nie byo adnych krwek.
Robi Ihaha!. To konik! To nie moja krwka!

Krasnoludy spoglday po sobie. Gdzie w takim razie jest konik? Czy kto sysza konia? Moe kto jeszcze kry tu pod ziemi? Czterej wartownicy weszli do groty, szukajc rady i wsparcia. Zebrao si tu ju kilku gbinowcw, ktrzy pogreni w gorczkowej rozmowie, nerwowo zerkali na zbliajcego si czowieka. W migoczcej wizji Vimesa pojawiay si te kudate krliczki i puszyste kaczuszki.

Znowu osun si na kolana i zapaka, wpatrzony w ziemi. Szeciu osonitych czerni stranikw odczyo si od grupy. Jeden z nich wysuwa przed sob ogniow bro i ostronie zblia si do przybysza. Pomyk zaponu na czubku by najjaniejszym punktem w jaskini. Intruz unis gow; pomyk odbija si czerwieni w jego oczach. Czy to moja krwka? warkn. A potem cisn toporem znad ramienia, prosto w stranika. Topr uderzy w ogniow bro, ktra wybucha.
Robi Hruumgh!

Hg! powiedzia Mody Sam, kiedy matka tulia go, wpatrzona w cian. Poncy olej rozprysn si w ciemnoci. Kilka kropli chlapno Vimesowi na rk. Bl, ostry bl by daleki i obojtny. Vimes zdawa sobie spraw, ale tak jak zdawa sobie spraw z istnienia ksiyca. To nie moja krwka! stwierdzi, wstajc. Ruszy przed siebie, ponad poncym olejem, przez czerwieniejc na obrzeach chmur dymu, obok krasnoludw tarzajcych si po ziemi w desperackiej prbie zduszenia ognia. Zdawao si, e czego szuka. Jeszcze dwch stranikw pobiego w jego stron. Pozornie ich nie zauway, ale przyklkn i zatoczy krg mieczem. Maa owieczka koysaa si przed jego oczami. Jaki bardziej przytomny krasnolud znalaz kusz i celowa, lecz musia przerwa, by odpdzi przelatujce przed nim nietoperze. Wymierzy ponownie, obejrza si, syszc trzask, jakby uderzyy o siebie dwa kaway misa, po czym zosta podniesiony i rzucony w ciemno przez nag kobiet. Zaszokowany grnik zamachn si toporem na umiechnit dziewczyn, ktra jednak znikna w chmurze nietoperzy. Wszdzie rozlegay si krzyki. Vimes nie zwraca na nie uwagi. Krasnoludy nadbiegay z dymu, ale odtrca je tylko na boki. Znalaz to, czego szuka.
Czy to moja krwka? Robi Muuu!.

Podnis kolejny porzucony topr i ruszy biegiem.


Tak! To jest moja krwka!

Gragowie kryli si za piercieniem gwardzistw, zbici w gorczkow gromadk. Vimesowi pony oczy i pomienie faloway za hemem. Krasnolud trzymajcy miotacz rzuci bro na ziemi i uciek.
Hurra, hurra, cudowny to dzie, bo znalazem moj krwk!

I moe to przewayo, jak mwiono pniej. Przed berserkerem nie ma adnej obrony. Krasnoludy przysigay, e bd walczy do mierci, ale przecie nie do takiej mierci. Najwolniejszy z czterech gwardzistw pad pod ciosami topora i miecza, pozostali rozpierzchli si i uciekli. A Vimes zatrzyma si przed skulonymi, starymi krasnoludami, unoszc nad gow bro.

I stan, koyszc si jak posg... *** Noc, noc trwajca wieczno. Ale wrd niej miasto, mroczne i rzeczywiste tylko na pewne sposoby. Istota skulia si w swoim zauku, gdzie wznosia si mga. To nie mogo si zdarzy! A jednak si zdarzyo. Ulice wypeniy si... stworzeniami. Ptakami! Zmieniajcymi ksztaty! Wrzeszczcymi jak optane! A ponad nimi, wysza ni dachy, owieczka przeskakiwaa tam i z powrotem szerokimi, powolnymi ruchami, dudnic po bruku ulic. Potem opady prty kraty, trzasny o kamienie, a istota zostaa odepchnita. A przecie byo ju tak blisko! Ocalia stworzenie, przebijaa si, zaczynaa zyskiwa kontrol... a teraz to... W ciemnoci, goniejsze ni szum deszczu, zabrzmiay kroki. Jaka posta pojawia si we mgle. Zbliaa si. Woda spywaa z metalowego hemu i natartego olejem skrzanego paszcza. Posta si zatrzymaa. Z cakowitym spokojem uniosa donie do twarzy i zapalia cygaro. Zapaka upada na bruk, zasyczaa i zgasa, a posta powiedziaa: Czym jeste? Istota poruszya si jak pradawna ryba w gbokim stawie. Bya zbyt zmczona, by ucieka. Jestem Przyzywajc Ciemnoci. Nie by to waciwie dwik, ale gdyby by, przypominaby syczenie. A kim ty jeste? Jestem Stranikiem. Oni zabiliby twoj rodzin! Ciemno rzucia si naprzd i napotkaa opr. Pomyl, ilu ju zabili! Kim jeste, eby mnie powstrzymywa? On mnie stworzy. Quis custodiet ipsos custodes? Kto pilnuje stranikw? Ja. Pilnuj go. Zawsze. Nie zmusisz go, eby dla ciebie mordowa. Co to za czowiek, ktry stwarza wasnego policjanta? Ten, ktry boi si ciemnoci. I powinien stwierdzia istota z satysfakcj. To prawda. Ale chyba nie zrozumiaa. Nie jestem tu po to, by nie dopuci ciemnoci do wntrza. Jestem po to, eby jej nie wypuszcza. Brzkno, kiedy mglisty Stranik unis lep latarni i uchyli klap. Pomaraczowe wiato rozcio czer. Moesz mnie nazywa... Strzegc Ciemnoci. Wyobra sobie, jaki musz by silny. Przyzywajca Ciemno cofaa si rozpaczliwie w gb zauka, ale wiato podao za ni, ranio j...

A teraz rzek Stranik wyno si z miasta. *** ...i run, kiedy wilkoak wyldowa mu na plecach. Angui lina ciekaa z kw. Sier na grzbiecie sterczaa jak zby piy. Wargi odsuway si niczym fala. Warkot dobiega jakby z gbi nawiedzonej jaskini. Wszystko to przekazywao mzgowi dowolnej istoty mapoksztatnej, e kady ruch oznacza mier. I cho bezruch take oznacza mier, to jednak nie natychmiastow, nie w tej sekundzie, i e pojawi si jako wybr dla sprytniejszych map. Vimes nie mg si poruszy. Warkot sprawi, e stay mu minie. Groza panowaa nad ciaem. Pozdrawiam ci, odezwaa si myl, ktra nie bya jego myl, a potem odczu nagy brak czego, czego obecnoci nie zauwaa. W ciemnoci za oczami przesuna si ciemna petwa. Usysza jk i zniko co, co go przygniatao. Zobaczy bledncy w powietrzu prymitywny rysunek oka z ogonem. Rysunek zapad si w nico, a wszechogarniajca ciemno z wolna ustpia pomieniom i lnieniu vurmw. Przelano krew, wic spyway po cianach. Czu... Min pewien czas. Vimes ockn si nagle. Przeczytaem mu powiedzia, gwnie po to, by si pocieszy. Tak, sir potwierdzia stojca z tyu Angua. I to bardzo wyranie. Bylimy ponad sto sni dalej. Dobra robota, sir. Pomylelimy, e powinien pan odpocz. Jak robot dobrze wykonaem? spyta Vimes, prbujc usi. Ruch wypeni jego wiat cierpieniem, ale zdy rzuci okiem, nim znw opad na plecy. W jaskini byo peno dymu, ale tu i tam migotay te normalne pochodnie. W pewnej odlegoci zauway te bardzo wielu krasnoludw; niektrzy siedzieli, inni stali w grupkach. Dlaczego jest tu ich tylu, sierancie? zapyta. I czemu nie usiuj nas pozabija? To ludzie dolnego krla, sir. Jestemy jego winiami... tak jakby... tylko e niezupenie. Rhysa? Do demona z tym! Vimes sprbowa wsta. Kiedy uratowaem mu ycie! Stan na nogach, ale zaraz by upad, gdyby Angua nie chwycia go i nie usadzia delikatnie na kamieniu. Ale przynajmniej siedzia. Niezupenie winiami powtrzya Angua. Nie moemy nigdzie std pj, ale poniewa nie wiedzielibymy, dokd i, nawet gdybymy mogli, wszystko to jest raczej teoretyczne. Przepraszam, e jestem w samej bielinie, sir, ale wie pan, jak to bywa. Krasnoludy obiecay przynie mj ekwipunek. Ehm... Wszystko zrobio si polityczne, sir. Krasnolud, ktry dowodzi, jest porzdnym gociem, sir, ale sytuacja go przerasta, wic

trzyma si tego, co wie. Tylko e... no, nie wie zbyt wiele. Pamita pan, co si w ogle dziao? By pan nieprzytomny przez dobre dwadziecia minut. Tak. Byy tu... kudate owieczki... Vimes ucich na chwil. W jaki sposb to, co wanie powiedzia, chwycio piercie wiarygodnoci i wrzucio go do bardzo gbokiej dziury. Nie byo kudatych owieczek, prawda? adnej nie zauwayam odpara Angua powoli. Widziaam za to biegncego wrzeszczcego szaleca, sir. Ale w dobrym znaczeniu dodaa szybko. Wewntrzny Vimes przyjrza si swoim wspomnieniom, ktrych sobie nie przypomnia za pierwszym razem. Ja... zacz. Wszystko jest... tak jakby w porzdku, sir uspokoia go Angua. Ale niech pan to obejrzy. Niemialsson mwi, e powinien pan widzie wszystko. Niemialsson... To ten krasnolud mdrala, tak? Widz, e pami panu wraca, sir. To dobrze. On troch si o to martwi. Vimes sta teraz troch pewniej. Prawa rka bolaa jak demony, a wszystkie inne dolegliwoci, ktre zebray si w cigu dnia, powracay teraz i machay do niego. Angua poprowadzia go ostronie midzy kauami i kamieniami liskimi jak wilgotny marmur, a zatrzymali si przed stalagmitem. Mia jakie osiem stp wysokoci. To by troll. Nie gaz w ksztacie trolla, ale troll. Po mierci tylko bardziej kamieniej, Vimes wiedzia o tym, ale ten mia ksztaty zaokrglone mleczn ska kapic mu na gow. Prosz spojrze na to, sir powiedziaa Angua. Oni chcieli je zniszczy. Drugi stalagmit lea obok w kauy. Zosta odupany u podstawy. I to by... krasnolud. Krasnoludy rozsypuj si po mierci tak jak ludzie, ale przez ca zbroj, pancerze, kolczugi i grub skr dla przypadkowego widza nie stanowi to wielkiej rnicy. Pynca skaa pokrya wszystko poyskujcym caunem. Vimes wyprostowa si i rozejrza po jaskini. Ksztaty wyrastay w pmroku a do niedalekiej ciany, gdzie cieknca woda przez wieki uformowaa perfekcyjny, stay w czasie wodospad z koci soniowej. Jest ich wicej? Okoo dwudziestu, sir. Poow zdyli przewrci, zanim pan... przyby. Prosz popatrze tutaj, sir. Mona ich rozrni. Siedz oparci o siebie plecami. Vimes przyjrza si postaciom pod glazur. Potrzsn gow. Krasnolud i troll, razem, skamienieli pod ska. Macie co do jedzenia? zapyta. Nie byy to szczeglnie podniose sowa, lecz pyny z odka pene emocji. Nasze racje zgubiy si w tym zamieszaniu, sir. Ale krasnoludy podziel si swoimi. Nie s nieprzyjani, s tylko ostroni. Podziel si? Maj chleb krasnoludw?

Obawiam si, e tak, sir. Wydawao mi si, e nie wolno podawa go jecom. Chyba jednak zaczekam, dzikuj. A teraz, sierancie, moecie mi opowiedzie o tym zamieszaniu. *** To waciwie nie bya zasadzka. Krasnoludy po prostu ich dogoniy. Dowdca otrzyma do lune polecenie podania za Vimesem i jego grup... Relacje troch si ochodziy, gdy odkry, e grupa ma w skadzie take dwa trolle to przecie bya dolina Koom. Vimes troch mu wspczu. Krasnolud dosta do wykonania proste zadanie, ktre nagle stao si bardzo polityczne. Byem tam, zaliczyem to, kupiem podkoszulk... Wkracza grag Niemialsson, ktry umie uywa sw. Poniewa i tak zmierzaj w tym samym kierunku... Zmierzali dugo. Niedaleko od wejcia do tunelu uciekajce krasnoludy zawaliy za sob strop. Na drog, ktra zaja Vimesowi kilka minut, cigajcy powicili wiksz cz dnia, nawet z pomoc Sally prowadzcej rozpoznanie. Angua opowiadaa o grotach jeszcze wikszych ni ta, o potnych wodospadach w ciemnoci. Vimes odpowiedzia, e tak, wie. A potem w dolinie Koom zahuczay sowa z Gdzie jest moja krwka?. Wstrzsny pradawnymi skaami, a stalaktyty zadwiczay wspczuciem. Reszta bya ju tylko kwesti biegu... Przypominam sobie, e czytaem Modemu Samowi powiedzia Vimes. Ale byy te... dziwne obrazy. Pojawiay si w moich mylach. Przerwa. Gniew, a raczej palca wcieko spyna z niego szerok strug, bez wiadomej myli. Zabiem tych nieszczsnych onierzy. Wikszo z nich, sir potwierdzia z sympati Angua. Jest te paru grnikw, ktrzy weszli panu w drog i bdzie ich bolao miesicami. Wszystko powracao w pamici. Vimes wolaby, eby nie wracao. W ludzkim mzgu zawsze jest taka czstka, ktra sprzeciwia si walce z krasnoludami. S wzrostu dziecka. Pewnie, s silne co najmniej jak mczyzna, bardziej wytrzymae, a w starciu wykorzystaj kad okazj. Jeli czowiek ma szczcie, uczy si walczy z uprzedzeniem, zanim straci nogi od kolan w d. Ale ten sprzeciw zawsze dochodzi do gosu... Pamitam te stare krasnoludy powiedzia Vimes. Wiy si przede mn jak robaki. Miaem ochot je zmiady. Opiera si pan przez prawie cztery sekundy, sir. Potem pana przewrciam. I to dobrze, tak? O tak. Dlatego nadal pan tu jest, komendancie owiadczy Niemialsson, wynurzajc si zza stalagmitu. Ciesz si, e wraca pan do siebie. To historyczny dzie! A pan nadal ma swoj dusz. Czy to nie mie?

Posuchaj no... Nie. Niech pan mnie posucha, komendancie. Tak, wiedziaem, e wyruszy pan do doliny Koom, poniewa Przyzywajca Ciemno zechce tu trafi. Potrzebowaa pana, eby j dostarczy. Nie, prosz sucha, bo nie mamy zbyt wiele czasu. Symbol Przyzywajcej Ciemnoci kieruje istot star jak wszechwiat. Nie ma ona fizycznego ciaa ani fizycznej siy; moe w mgnieniu oka pokona miliony wymiarw, ale ledwie jest w stanie przej przez pokj. Dziaa za porednictwem ywych stworze, ktre uzna za... ulege. Znalaza pana, komendancie, prawdziwy tygiel gniewu, i w delikatny, subtelny sposb zadbaa o to, by znalaz si pan tutaj. Ja mu wierz, sir zapewnia Angua. To istota przywoana jako kltwa przez jednego z grnikw. Pamita pan? Tego, ktry wyrysowa symbol wasn krwi na zaryglowanych drzwiach. A pan... Byy takie drzwi, ktre mnie zakuy, kiedy ich dotknem. To pamitam przyzna Vimes. Chcecie mi powiedzie, e za tymi drzwiami on... No nie... On ju wtedy nie y, sir, jestem tego pewna uspokoia go Angua. Nie moglimy go uratowa. Helmutuk mwi... zacz Vimes. Niemialsson musia dostrzec wzbierajc w jego wzroku panik, bo chwyci jego obie rce i rzek z naciskiem: Nie! Nie zabi go pan! Nawet go pan nie dotkn! Ba si pan, ebym pana nie oskary o uycie siy. Pamita pan? On pad trupem! Ile siy do tego trzeba?! krzykn Vimes. Krzyk odbi si echem. By tam ten symbol, prawda? To prawda, e... stwr ma skonno do pozostawiania swojego podpisu na wydarzeniach, ale musiaby go pan dotkn! A nie dotkn pan! Nie podnis pan rki! Myl, e nawet wtedy by si pan opar. Opar si i wygra! Syszy mnie pan? Spokojnie... Ju spokojnie. On umar ze strachu i z powodu wyrzutw sumienia. Musi pan to zrozumie. Jaki mia powd do wyrzutw sumienia? Bardzo wiele powodw jak na krasnoluda. Ta kopalnia bardzo mu ciya. Grag zwrci si do Angui. Sierancie, moecie przynie komendantowi troch wody? W tych sadzawkach jest czysta jak nigdzie na wiecie... To znaczy, jeli wybierze pani tak bez pywajcego w niej trupa. Mg pan sobie darowa to ostatnie zdanie mrukn Vimes. Usiad na kamieniu. Dygota. A potem przywiozem to drastwo tutaj? spyta cicho. Tak, komendancie. A ono prowadzio te pana. Cudo mwi, e widziaa, jak spada pan w spienione wody jakie p mili std. Nawet znakomity pywak by tego nie przey. Ocknem si na piasku... Przyzywajca Ciemno tam pana dostarczya. Pyna za panem.

Ale byem cay poobijany! Ona nie bya paskim przyjacielem, komendancie. Musiaa tylko doprowadzi tu pana w jednym kawaku. Niekoniecznie kawaku, ktry zdrowo wyglda. A potem... rozczarowa j pan, komendancie. Bardzo j pan rozczarowa. A moe jej zaimponowa? Trudno powiedzie. Chodzi o to, e nie chcia pan uderzy bezbronnego. Opiera si pan. Prosiem pani sierant, eby pana powalia, gdy obawiaem si, e ta wewntrzna walka oderwie panu cigna od koci. To byli tylko przeraeni starcy. I teraz wydaje si, e pana uwolnia mwi krasnolud. Zastanawiam si dlaczego. Historia mwi, e kady, kto znalaz si we wadzy Przyzywajcej Ciemnoci, umiera obkany. Vimes wzi od Angui kubek wody. Bya tak zimna, e a cierpy zby. Nigdy w yciu nie pi nic lepszego. Jego umys pracowa szybko, wykorzystujc awaryjne rezerwy zdrowego rozsdku jak zwykle ludzkie umysy, prbujce skonstruowa potn kotwic w normalnoci i udowodni sobie, e to, co si wydarzyo, wcale si nie wydarzyo, a jeli nawet si wydarzyo, to nie za bardzo. To sama mistyka i tyle. Pewnie, moga by prawdziwa, ale po czym to pozna? Trzeba trzyma si tego, co mona zobaczy. No i trzeba sobie cay czas o tym przypomina. Tak, to wszystko. Bo co si tak naprawd wydarzyo? Par znakw? No, przecie wszystko moe wyglda tak, jak czowiek zechce, jeli tylko jest dostatecznie zdenerwowany, prawda? Owca moe wyglda jak krowa, prawda? Ha! Co do reszty... c, Niemialsson wyglda na porzdnego gocia, ale przecie nie trzeba od razu kupowa jego wiatopogldu. To samo z panem Byskiem. Takie sprawy mog czowiekowi namiesza w gowie. Denerwowa si o Modego Sama i kiedy zobaczy tych przekltych gwardzistw, oczywicie rzuci si na nich. Ostatnio za mao sypia. Wydawao si, e kada godzina przynosi nowy problem. Dlatego wanie umys robi mu dziwaczne sztuczki. Przey w podziemnej rzece? atwe. Musia jako utrzymywa si na powierzchni. Istnieje bardzo wiele rzeczy, ktre ciao woli robi zamiast umierania. No wanie. Wystarczy logicznie pomyle, a mistyka staje si... no, cakiem prosta. Czowiek moe przesta si czu jak marionetka i znowu jest kim majcym wasne cele. Vimes odstawi pusty kubek i wsta celowo. Id zobaczy, jak si czuj moi ludzie. Pjd z panem zaproponowa szybko Niemialsson. Myl, e nie potrzebuj asysty odpar Vimes moliwie spokojnie. Na pewno nie zgodzi si krasnolud. Ale kapitan Gud jest troch nerwowy. Zdenerwuje si jeszcze bardziej, jeli mi si nie spodoba to, co zobacz. Tak. I wanie dlatego z panem id.

Vimes ruszy przez jaskini krokiem troch szybszym, ni sam uznawa za swobodny. Grag podbiega co kilka krokw, by nady. Chyba mnie pan nie zna, panie Niemialsson burkn Vimes. Prosz nie myle, e zlitowaem si nad tymi draniami. Prosz nie myle, e okazaem ask. Nie zabija si bezbronnych. Po prostu nie. Czarni stranicy nie mieli chyba adnych oporw zauway Niemialsson. Ot to! zawoa Vimes. A nawiasem mwic, panie Niemialsson, co to za krasnolud, ktry nie nosi topora? No c, jako grag przede wszystkim uywam swojego gosu odpar grag. Topr jest niczym bez rki, a rka niczym bez umysu. Wyszkoliem si w myleniu o toporach. Jak dla mnie brzmi to mistycznie. Pewnie tak. Ale jestemy na miejscu. Miejsce okazao si terenem zajtym przez nowo przybye krasnoludy. Bardzo militarnie, uzna Vimes. Kwadrat obronny. Nie jestecie pewni, kto jest nieprzyjacielem... Ja te nie. Najbliej stojcy krasnolud rzuci mu odrobin wyzywajce, odrobin niespokojne spojrzenie, ktre Vimes nauczy si rozpoznawa. Kapitan Gud si wyprostowa. Vimes spoglda ponad jego ramieniem, co nie byo trudne. Tam dalej siedzia Nobby i Fred Colon, oba trolle, a nawet Cudo, wszyscy zbici w ciasn grupk. Czy moi ludzie s aresztowani, kapitanie? zapyta. Rozkazano mi zatrzyma wszystkich, ktrych tu znajd odpar krasnolud. Vimes podziwia jego obojtny gos. Oznacza: w tej chwili nie interesuje mnie dialog. Jakie ma pan tu uprawnienia, kapitanie? Moje uprawnienia maj potrjne pochodzenie: dolny krl, prawo kopalniane i szedziesiciu uzbrojonych krasnoludw owiadczy Gud. A niech to, pomyla Vimes. Zapomniaem o prawie kopalnianym. To powany problem. Myl, e trzeba przekaza komu odpowiedzialno. Dobry dowdca uczy si przekazywa odpowiedzialno. A zatem przeka odpowiedzialno za ten problem kapitanowi Gudowi. Dobra odpowied, kapitanie pochwali. I szanuj j. Wymin krasnoluda i ruszy do swoich stranikw. Znieruchomia, gdy za sob usysza brzk dobywanego metalu. Podnis rce i powiedzia: Gragu Niemialsson, zechce pan wyjani kapitanowi sytuacj? Wszedem pod jego nadzr, nie wyszedem spod niego. A nie jest to czas ani miejsce odpowiednie dla pochopnych dziaa. Ruszy dalej, nie czekajc na odpowied. Owszem, oparcie si na przekonaniu, e jeli go zabij, kto bdzie mia powane kopoty, prawdopodobnie kwalifikuje si jako pochopne dziaanie, ale bdzie musia jako z tym y. Albo nie, oczywicie. Podszed do Nobbyego i Colona.

Przepraszamy, panie Vimes odezwa si Fred. Czekalimy przy ciece z paroma komi, a oni si tak jako pojawili. Cho pokazalimy odznaki, nie chcieli nas sucha. Rozumiem. A ty, Cudo? Pomylaam, e lepiej trzyma si razem, sir. Susznie. Co z wami, De... Vimes spojrza w d i pozwoli, by wezbraa w nim zo. I Detrytus, i Cega mieli skute acuchem nogi. Pozwolilicie im si zaku?! No wic to si jakby porobio za bardzo poli-tykne, panie Vimes odpar Detrytus. Ale starczy sowo, a ja i Cega moemy si uwolni, aden problem. To tylko polowe kajdany. Moja babcia by moga je zerwa. Vimes czu rosncy gniew, ale si opanowa. W tej chwili Detrytus okaza si rozsdniejszy od swego komendanta. Spokojnie, dopki nie powiem, eby to zrobi rzek. Gdzie s gragowie? Pilnuj ich w ssiedniej jaskini, panie Vimes wyjania Cudo. I grnikw. Sir, mwi, e dolny krl tutaj zmierza! Dobrze, e to dua grota, inaczej byoby troch ciasno mrukn Vimes. Wrci do kapitana, schyli si i powiedzia: Zaku pan w acuchy mojego sieranta. Jest trollem. A to jest dolina Koom odpar spokojnie kapitan. Tyle e nawet ja potrafibym zerwa taki cienki acuch... Rzuci okiem na Sally i Angu, ktre znowu wyglday przyzwoicie w przyzwoitych zbrojach i obie obserwoway go uwanie. Tamte dwie funkcjonariuszki to wampir i wilkoak rzek wci tym samym spokojnym tonem. Wiem, e pan to wie, ale bardzo rozsdnie nie prbowa pan nawet ich tkn. A Niemialsson jest gragiem. Ale mojemu sierantowi zaoy pan sabe acuchy, eby mg je zerwa jednym palcem, a pan mgby go zabi i tumaczy, e chcia uciec. Prosz nawet nie myle o zaprzeczaniu. Na pierwszy rzut oka potrafi rozpozna brudn sztuczk. Mam teraz wyjani, co zrobi? Dam panu szans okazania braterskiej mioci i uwolnienia trolli, tu i teraz. I caej reszty. W przeciwnym razie, jeli mnie pan nie zabije, zatruj pask przysz karier tak bardzo, jak tylko potrafi. A nie omieli si pan mnie zabi. Kapitan patrzy na niego nieruchomo, ale tej gry Vimes nauczy si ju dawno. A potem krasnolud zsun wzrok na rk Vimesa, jkn, cofn si o krok i wystraszony unis do. Tak! Zrobi to! Tak! Mam nadziej. Vimes troch si zdziwi. Potem sam spojrza na wewntrzn cz przegubu... Co to jest, na demony? zapyta, zwracajc si do Niemialssona. Ach, zostawia na panu swj znak, komendancie odpar uprzejmie grag. Tak jakby ran wylotow.

Na mikkiej skrze gorzaa czerwona blizna krelca znak Przyzywajcej Ciemnoci. Vimes przyglda si jej z rnych stron. Bya realna? Tak. Ale jestem pewien, e ju odesza. Jest w panu pewna rnica... Vimes roztar blizn. Nie bolaa, bya po prostu zaczerwienion, spuchnit skr. Nie wrci, prawda? zapyta. Wtpi, czy zaryzykuje, sir wtrcia Angua. Vimes ju otworzy usta, by spyta, co ma oznacza ta sarkastyczna uwaga, ale do groty wkroczyo nagle jeszcze wicej krasnoludw. Ci byli najwysi i najpotniejsi ze wszystkich, jakich widzia. Inaczej ni wikszo, nosili proste kolczugi i po jednym toporze jednym solidnym, duym i cudownie wywaonym toporze. Inne krasnoludy jeyy si dziesitk sztuk broni. Te jeyy si jedn sztuk; rozbiegy si i sprawnie rozstawiy w jaskini wedug linii obserwacji, pilnujc cieni oraz w przypadku czterech z nich zajmujc stanowiska za Ceg i Detrytusem. Kiedy w kocu znieruchomieli, z tunelu wynurzya si kolejna grupa. Vimes rozpozna Rhysa, dolnego krla krasnoludw. Wadca przystan, rozejrza si, rzuci okiem na Vimesa i przywoa do siebie kapitana. Mamy wszystko? Sire? odpar nerwowo Gud. Wiecie, o co mi chodzi, kapitanie. Tak, ale nic przy nich nie znalelimy, sire! Przeszukalimy ich i trzy razy sprawdzilimy grunt! Przepraszam... wtrci Vimes. Komendant Vimes! zawoa krl serdecznie, jakby wita dawno zaginionego syna. Mio znw pana widzie! Zgubilicie ten przeklty szecian? spyta Vimes. Po tym wszystkim? O jakim szecianie pan mwi, komendancie? zapyta krl. Vimes musia podziwia jego zdolnoci sceniczne. O tym, ktrego szukalicie odpar. Wykopanym w moim miecie. Tym, ktry jest powodem caego zamieszania. Nie wyrzuciliby go, bo s gragami, prawda? Nie mona niszczy sw. To najgorsza ze zbrodni. Dlatego trzymaj go przy sobie. Dolny krl spojrza na kapitana Guda, ktry mrukn nerwowo: Nie ma go w tej jaskini. Ale nie zostawiliby go nigdzie indziej stwierdzi Vimes. Nie teraz. Czyli kto musia go znale. Pechowy kapitan bagalnym wzrokiem szuka u swego krla pomocy.

Kiedy przybylimy, sire, wszdzie panowaa panika! Ludzie biegali i krzyczeli, wszdzie si palio! Absolutny chaos, sire. Mamy jedynie pewno, e nikt std nie wyszed. A przeszukalimy wszystkich, sire! Przeszukalimy wszystkich! Vimes zamkn oczy. Wspomnienia blaky szybko, gdy rozsdek zamurowywa wszystkie ewentualnoci, ktre nie mogy si zdarzy; pamita jednak przeraonych gragw skulonych nad jakim przedmiotem. Czy rzeczywicie dostrzeg tam migotanie niebieskich i zielonych plamek? Trzeba zaryzykowa. Kapralu Nobbs, prosz do mnie! zawoa. Prosz go przepuci, kapitanie. Nalegam! Gud nie protestowa. Jego duch zosta zamany. Tak, panie Vimes? Nobby zbliy si z ociganiem. Kapralu Nobbs, czy zdobylicie ten cenny przedmiot, ktry kazaem wam pozyska? Co pan ma na myli, panie Vimes? Serce Vimesowi zabio szybciej. Twarz Nobbyego bya otwart ksig, aczkolwiek z tego rodzaju, ktry w niektrych krajach jest zakazany. Nobby, s chwile, kiedy godz si na twoje wyskoki. Ta do nich nie naley powiedzia. Czy znalaze to, czego kazaem ci szuka? Nobby spojrza mu w oczy. Ja... Och? Och. O tak, sir... Ja... Tak... Wbieglimy, rozumie pan, rozumie pan, znaczy... A ludzie biegali dookoa i wszdzie by taki, no, jakby dym... Oczy Nobbyego zaszkliy si, a wargi poruszyy bezgonie w twrczej agonii. I ja... no, walczyem mnie, kiedy nagle co widz? Tak byszczc kostk, ktra toczy si i kopi j, no wic myl sobie: Zao si, e to ta sama byszczca rzecz, ktrej pan Vimes bardzo konkretnie kaza mi szuka... I tu j mam, cakiem bezpieczn. Wyj z kieszeni i poda na doni nieduy, lekko migoczcy szecian. Vimes by szybszy od krla. W uamku sekundy jego do wystrzelia naprzd, zamkna si na szecianie i zacisna w pi. Dzikuj, kapralu Nobbs, za tak konsekwentne wykonywanie moich polece powiedzia i zdusi umiech na widok nienagannie strasznego salutu Nobbyego. Wydaje mi si, e to wasno krasnoludw, komendancie Vimes zauway spokojnie krl. Vimes otworzy do. Niewielki szecian poyskiwa na zielono i niebiesko. Metal wyglda jak brz, skorodowany przez lata w pikne desenie zieleni, bkitu i brzu. Prawdziwy klejnot. Rhys jest krlem, myla Vimes. Krlem na tronie chwiejnym jak ko na biegunach. I wcale nie jest miy. W tym fachu uprzejmo nie pomaga przetrwa. Wprowadzi nawet szpiega do mojej stray! Nie bd wierzy krlom. A waciwie, komu w tej chwili ufam?

Sobie. Jedno, co wiem, to e aden przeklty demon nie wpakowa mi si do gowy, niewane, co mi wmawiaj. Nie kupibym takiego gadania, nawet gdyby dorzucili zapas kapusty na cae ycie. Nikt nie wazi do mojej gowy oprcz mnie! Ale trzeba gra tym, co si trafi w rozdaniu... Prosz j wzi powiedzia, otwierajc do. Na przegubie jarzya si Przyzywajca Ciemno. Prosz, eby mi pan j odda, komendancie rzek Rhys. Prosz wzi powtrzy Vimes. I pomyla: Przekonamy si, w co wierzysz... Krl sign po szecian, zawaha si, a potem cofn rk. Z drugiej strony powiedzia takim tonem, jakby ta myl dopiero teraz wpada mu do gowy moe lepiej zostawi to pod pask szacown opiek, komendancie Vimes. Tak. Chciabym posucha, co ma do powiedzenia. Vimes zamkn do. Chc wiedzie to, co niebezpiecznie jest wiedzie. Oczywicie. Ja rwnie owiadczy krl krasnoludw. Wemiemy to do miejsca, gdzie... Prosz si rozejrze, sire przerwa mu Vimes. Tutaj umieray trolle i krasnoludy. Nie walczyy. Stay obok siebie. Widzi pan, sire? To miejsce wyglda jak jaka piekielna plansza do gry! Czy to ich testament? W takim razie wysuchajmy go tutaj! Tutaj i teraz! A jeli to, co ma do powiedzenia, bdzie straszne? spyta krl. Wysuchamy tego! Jestem krlem, Vimes! Nie masz tu adnej wadzy! To nie jest twoje miasto! Przeciwstawiasz mi si, majc tylko garstk ludzi, a on z dzieckiem niecae dziesi mil std... Rhys urwa. Echa odbiy jego gos w dalekich grotach, krzyujc si ze sob i gasnc, a cisza zadzwonia jak stal. Za sob Vimes usysza cichy okrzyk Sally: Ups...!. Niemialsson podszed szybko i szepn co krlowi do ucha. Wyraz twarzy Rhysa zmieni si jak to moliwe tylko u politykw w ostron sympati. Nic nie zrobi, myla Vimes. Bd tylko tak sta... Z prawdziw radoci zobacz znowu lady Sybil zapewni Rhys. I paskiego syna, oczywicie. To dobrze. Zatrzymaa si w domu przyjaciki niecae dziesi mil std odpar Vimes. Sierancie Tyeczek? Tak, sir? Wecie ze sob modsz funkcjonariusz Humpeding i wracajcie do miasta. Przekacie lady Sybil, e jestem cay i zdrowy. Vimes nie spuszcza krla z oczu. Ruszajcie zaraz.

Kiedy obie funkcjonariuszki znikny, krl umiechn si i rozejrza wok groty. Westchn. C, nie mog sobie pozwoli na spr z Ankh-Morpork. Nie w tej chwili. Dobrze wic, komendancie. Czy wie pan, jak skoni szecian do mwienia? Nie. A pan? To jest gra, prawda? myla Vimes. Krl nie przyjby takiego gadania od nikogo, zwaszcza e ma dziesiciokrotn przewag. Spr? Wystarczyoby powiedzie, e w dolinie Koom zapaa nas burza, tak bywa, wszyscy wiedz. Bdzie nam go brakowao i z ca pewnoci przekaemy jego ciao, jeli tylko gdzie wypynie... Ale nie bdziesz prbowa takich sztuczek, bo jestem ci potrzebny. Wiesz co o tej jaskini, prawda? I jeli cokolwiek si zdarzy, chcesz, eby dobry, niezbyt ostry, ale na bogw uczciwy do blu Sam Vimes przekaza wiatu wieci... adne dwa szeciany nie s takie same wyjani Rhys. Zwykle wystarcza sowo, ale to moe by oddech, dwik, temperatura, miejsce na Dysku, zapach deszczu. Cokolwiek. Jak syszaem, jest wiele szecianw, ktre nigdy nie przemwiy. Naprawd? Ale ten papla bez przerwy. A kto, kto kaza go wynie z doliny, chcia, by by syszany. Dlatego wtpi, czy szecian mwi tylko wtedy, kiedy za dziewicy spadnie na niego w ciepy wtorek w lutym. Zacz bardzo duo mwi do czowieka, ktry nie zna ani sowa po krasnoludziemu. Ale mwicy na pewno by chcia, eby usyszay go krasnoludy! zaprotestowa krl. To legenda sprzed dwch tysicy lat. Kto moe wiedzie, kto czego chcia? A ty czego chcesz? Ostatnie sowa skierowane byy do Nobbyego, ktry podszed i z zaciekawieniem przyglda si szecianowi. Jak to... Jak on si przedosta przez moj ochron? zdziwi si krl. Nobbsowie przesuwaj si niepostrzeenie wyjani Vimes. A kiedy dwjka zakopotanych stranikw opucia cikie donie na chude ramiona Nobbyego, doda: Zostawcie go. Nobby, powiedz co, co skoni ten szecian do mwienia. Eee... Gadaj, bo le si to dla ciebie skoczy! Nieze przyzna Vimes. Sto lat temu w Ankh-Morpork, sire, nie sdz, by kto zna cho sowo z krasnoludziego albo trollowego. Moe wiadomo bya przeznaczona dla ludzi? Musiaa tam by jaka osada na rwninie, tyle tam ptakw i ryb. Moe zatem jakie ludzkie sowa, Nobby? zaproponowa krl. Prosz. Otwrz si, mw, powiedz co, gadaj, piewaj, syp... Nie, nie, panie Vimes, on le to robi! zawoa Fred Colon. To byo za dawnych dni, tak? To musz by dawne sowa, jak... bde otworzon! Vimes zamia si, kiedy wpad mu do gowy nowy pomys. Ciekawe, uzna. To moliwe. Przecie nie chodzi o sowa, ale o dwiki. Gosy...

Niemialsson obserwowa ich prby z niepewn min. Jak bdzie po krasnoludziemu otwrz si? zapyta go Vimes. W sensie otworzenia ksiki? To bdzie dhwe, komendancie. Hm... To na nic. To moe... powiedz? Aargk albo, w trybie rozkazujcym, cork, komendancie. Wie pan, nie wydaje mi si... Przepraszam! zawoa gono Vimes. Gwar ucich. Awk! powiedzia Vimes. Niebieskie i zielone wiateka przestay migota, przesuny si po metalu, tworzc dese niebieskich i zielonych kwadratw. Mylaem, e w artysta nie zna krasnoludziego zdziwi si krl. Nie zna, ale pynnie mwi po kurczaczemu odpar Vimes. Pniej wyjani... Kapitanie, sprowadcie gragw rzuci krl. Jecw take, nawet trolle. Wszyscy tego wysuchaj! Powierzchnia szecianu zdawaa si porusza na doni Vimesa. Niektre z zielonych i niebieskich kwadratw wysuny si nieco nad metalow paszczyzn. Pudeko przemwio. Zabrzmia warkot, przypominajcy troch krasnoludzi, cho Vimes nie mg rozpozna nawet jednego sowa. Po nim rozlegy si gone stuknicia. Osiowy krasnoludzi z okresu Drugiej Konwokacji stwierdzi Niemialsson. Waciwy dla tego okresu. Ktokolwiek mwi, powiedzia wanie: Azali dziaa rzecz owa?. Gos odezwa si ponownie. Kiedy spyway dawne, zgrzytliwe sylaby, Niemialsson tumaczy dalej: Pyerwsza rzecz, ktr zroby Tak, to spysa siebie; druga rzecz, ktr zroby Tak, to spysa Prawa; trzecia rzecz, ktr zroby Tak, to spysa wiat; czwarta rzecz, ktr zroby Tak, to spysa yaskini; pyta rzecz, ktr zroby Tak, to spysa geod, yayo z kamienia; y oto w pmroku uycia yaskini geoda pka i narodzili si Bracia; pyerwszy Brat poszed w stron wyata i stan pod otwartym niebem... To jest opowie o Rzeczach, ktre spisa Tak szepna Vimesowi Cudo. Vimes wzruszy ramionami, patrzc, jak kilku ochroniarzy Rhysa wprowadza do krgu gragw, wrd nich Twardca. Nie jest nowe ani nic? zapyta rozczarowany. Kady krasnolud to zna, sir. ...by to pyerwszy krasnolud tumaczy Niemialsson. Znalaz Prawa spysane przez Taka i sta si ociemniony. Trzeszczcy gos mwi dalej. I nagle Niemialsson, ktry w skupieniu zamyka oczy, otworzy je zdumiony.

Uch... Y wtedy Tak spoyrza na kamie, ktry stara si oy; i umyechn si Tak i zapysa: Wszystkie rzeczy d mwi Niemialsson, podnoszc gos, bo gwar narasta dookoa. I za przysug, yak kamie mu odda, uformowa z niego pyerwszego trolla i zachwyci si yciem, ktre poyawio si niewzywane. To s rzeczy, ktre spysa Tak! Niemialsson krzycza teraz, gdy wok narasta haas. Vimes czu si jak intruz. Odnis wraenie, e kc si wszyscy prcz niego. Wymachiwano toporami. JA, KTRY MWI TERAZ DO WAS, JESTEM BHRIANEM KRWAWYM TOPOREM, PRZEZ PRAWO KAMIENIA KAISERA KRLEM WSZYSTKICH KRASNOLUDW! wrzasn Niemialsson. W jaskini ucicho i tylko daleka ciemno odpowiedziaa echem na ten krzyk. Nagy wylew strci nas do tych jaski. Odszukalimy si wzajemnie, gosy w ciemnoci. Umieramy. Nasze ciaa poamane s przez straszne wody o zbach... z kamienia. Jestemy zbyt sabi, by si wspina. Woda otacza wszystko. Ten testament powierzymy modemu Wrcemocnemu, ktry wci jest wawy, w nadziei e dotrze do wiata. Albowiem historia tego dnia nie moe by zapomniana. Nie taki mia by skutek! Przybylimy tutaj, by podpisa traktat! To by sekret, efekt wielu lat pracy! Szecian przesta mwi. Ale sycha byo ciche jki i szum wody gdzie dalej. Sire, nie wolno tego sucha! wykrzykn Twardziec spomidzy gragw. To nic innego ni kamstwa za kamstwami. Nie ma w tym ani sowa prawdy! Jaki mamy dowd, e to gos Krwawego Topora? Kapitan Gud wydaje si do niepewny, uzna Vimes. Krlewscy gwardzici? W wikszoci wygldaj na solidnych, tacy pozostaj lojalni i nie powicaj uwagi polityce. Grnicy? Gniewni i zagubieni, poniewa starzy gragowie krzycz. Sytuacja si bardzo szybko pogarsza. Stra Miejska, do mnie! zawoa. Dochodzce z szecianu chaotyczne dwiki umilky i odezwa si inny gos. Detrytus unis gow. To starotrollowy! powiedzia. Niemialsson waha si tylko przez chwil. Ehm... Jestem diamentowym krlem trolli przetumaczy, patrzc bagalnie na Vimesa. Istotnie, przybylimy, by zawrze pokj. Ale mga nas ogarna, a kiedy si uniosa, niektre trolle i krasnoludy krzykny: Zasadzka!. Rzucili si do walki i nie suchali naszych rozkazw. I tak troll walczy z trollem, krasnolud z krasnoludem, a gupcy zrobili gupcw z nas wszystkich. I walczylimy, by powstrzyma wojn, a zniechcone niebo zmyo nas z powierzchni Dysku. A jednak mwimy tyle: tutaj, w tej grocie na kocu wiata, midzy krasnoludem i trollem zosta zawarty pokj i razem pomaszerujemy poza donie mierci. Albowiem nieprzyjacielem nie jest troll ani nie jest krasnolud, ale s nim ci

zowrodzy, zoliwi i tchrzliwi, naczynia nienawici, ci, ktrzy le czyni, a nazywaj to dobrem. Z nimi dzi walczylimy, ale uparty gupiec jest wieczny i powie... To oszustwo! wykrzykn Twardziec. ...powie, e to oszustwo tumaczy dalej Niemialsson. Dlatego prosimy: zejdcie do jaski pod dolin, a znajdziecie tam nas, w pokoju, ktry nie moe by zamany. Dudnicy gos z szecianu umilk. Znowu zabrzmia szum ledwie syszalnych dwikw, a potem cisza. Mae kwadraty przesuway si przez chwil, jak przy ukadaniu klockw amigwki. I potem wrci dwik, ale teraz z szecianu wydobyway si krzyki i brzk stali. Vimes obserwowa twarz krla. Cz z tego ju wiedziae, myla. Nie wszystko, ale nie wygldasz na zdziwionego, e to mwi Krwawy Topr. Pogoski? Dawne opowieci? Co w kronikach? Nigdy mi nie powiesz... Hadra rzuci Niemialsson i szecian zamilk. To znaczy stop, komendancie doda. No wic jestemy pod dolin Koom prychn wzgardliwie Twardziec. I co znajdujemy? Znajdujemy ciebie odpar Niemialsson. Zawsze znajdujemy ciebie. Martwe trolle. Martwe krasnoludy. I nic wicej ni tylko gos mwi Twardziec. Jest tu Ankh-Morpork. Oni s podstpni. Te sowa mogy by wypowiedziane wczoraj! Krl obserwowa Twardca i Niemialssona. Podobnie jak wszystkie krasnoludy. Nie musicie si kci! chcia krzykn Vimes. Po prostu zakujcie tych drani, a reszt rozstrzygniemy pniej! Ale w byciu krasnoludem najwaniejsze s sowa i prawa. To s szacowni gragowie. Twardziec wskaza okryte czerni postacie za sob. Studiowali Historie! Studiowali Mechanizmy! Tysice lat wiedzy stoi oto przed wami! A ty? Co ty wiesz? Przyszlicie, eby zniszczy prawd rzek Niemialsson. Nie mielicie odwagi, by jej zaufa. Gos jest tylko gosem, ale ciaa to dowd. Przybylicie, by je zniszczy. Twardziec wyrwa jakiemu grnikowi topr i zamachn si, nim gwardzici zdyli zareagowa. Kiedy uwiadomili sobie, co si dzieje, nastpi oglny ruch naprzd. Nie! zawoa Niemialsson, unoszc rce. Sire, prosz! To dyskusja midzy gragami! Dlaczego nie nosisz topora? warkn Twardziec. Nie potrzebuj topora, eby by krasnoludem owiadczy Niemialsson. Nie musz te nienawidzi trolli. Jaka to istota okrela si poprzez nienawi? Uderzasz w nasze korzenie! rzek Twardziec. W same korzenie!

Wic ty uderz w ich obronie. Niemialsson wycign puste rce. I prosz schowa miecz, komendancie Vimes doda, nie odwracajc gowy. To sprawa krasnoludw. Suchaj mnie, Twardziec! Nadal tu stoj. W co wierzysz? Haak! Ga strak jaada! Twardziec rzuci si naprzd, unoszc topr. Niemialsson poruszy si byskawicznie, zabrzmia odgos uderzenia, a potem wszyscy zobaczyli scen tak nieruchom, jak te zadumane postacie wok jaskini. By Twardziec ze wzniesionym toporem. By Niemialsson klczcy na jednym kolanie, z jedn doni niemal przyjanie opart o pier Twardca, a krawdzi drugiej przycinit do jego krtani. Twardziec otworzy usta, z ktrych wydoby si tylko cichy skrzek i strumyczek krwi. Zrobi kilka krokw w ty i pad na plecy. Topr uderzy w may, wilgotny, kamienny wodospad i przebi si przez tysice lat kapania. Odpryski czasu posypay si dookoa. Niemialsson wsta i roztar do. To jakby uy topora powiedzia, nie zwracajc si do nikogo konkretnego. Ale bez topora. Podnis si tumult. Nagle przez tum przecisn si nowy, ociekajcy wod krasnolud. Sire, oddzia trolli nadchodzi dolin! Pytaj o ciebie! Mwi, e chc pertraktowa! Rhys przestpi nad ciaem Twardca, spogldajc uwanie na otwr w kamiennym wodospadzie. Dotkn go, a wtedy wypad jeszcze jeden kawaek. Czy ich przywdca jest jaki szczeglny? zapyta z roztargnieniem, wci wpatrujc si w nowo odsonit ciemno. Tak, sire! Jest cay... byszczcy! Aha. Dobrze. Bdziemy pertraktowa. Sprowad go tutaj na d. Czy moe to by troll, ktry zna bardzo potnych krasnoludw? zapyta Vimes. Dolny krl przez chwil patrzy mu w oczy. Tak, wydaje mi si, e tak. Podnis gos. Niech kto mi poda pochodni! Komendancie Vimes, zechce pan... Niech pan na to spojrzy, dobrze? W gbinie odsonitej groty co byszczao. *** Tego dnia w roku 1802 malarz wrzuci migoczcy przedmiot do najgbszej studni, jak zna. Nikt go ju wicej nie usyszy. Kurczak ciga Methodi Rascala a do domu. ***

Byoby atwiej, myla Vimes, gdyby to bya tylko opowie. Kto wycignie miecz z kamienia albo wrzuci magiczny piercie w morskie gbiny i wrd powszechnej radoci wiat si zmienia. Ale to byo prawdziwe ycie. wiat si nie zmieni, tylko zatrzs. Nadszed Dzie Doliny Koom, lecz w dolinie Koom nie odbywaa si bitwa. Jednak to, co si dziao, trudno by te nazwa pokojem. Dziao si... No, waciwie to dziay si komitety. Trway negocjacje. Zreszt, o ile Vimes si orientowa, a do negocjacji jeszcze si nie posunli. Nie zakoczyli nawet rozmw na temat spotka w sprawie delegacji. Jednak nikt nie zgin, chyba eby umar z nudw. Naleao spru wielki kawa historii, a na tych, ktrzy nie byli bezporednio zaangaowani w t delikatn dziaalno, czekaa wymagajca okieznania dolina Koom. Dwaj mityczni bohaterowie znajdowali si w jaskini, a wystarczya jedna porzdna burza i kilka pechowo zablokowanych strumieni, eby rwca woda, niosca miadce wszystko gazy, stara cae to miejsce. To jeszcze nie nastpio, ale wczeniej czy pniej dynamiczna geografia wemie si do pracy. Dlatego doliny Koom nie mona byo zostawi jej wasnemu losowi ju nie. Gdziekolwiek czowiek spojrza, ekipy krasnoludw i trolli mierzyy, przekierowyway, przegradzay i wierciy. Zajmoway si tym od dwch dni, ale praca nie miaa koca, poniewa kada zima zmieniaa plansz tej gry. Dolina Koom zmuszaa ich do wsppracy. Piekielna dolina Koom... Vimes uwaa, e wszystko ukada si zbyt gadko, ale natura ju taka bywa. Niektre zachody soca s tak rowe, e trudno o wiksze bezgucie. Jedno tylko zdarzyo si szybko tunel. Krasnoludy wykuy drog w mikkim wapieniu i teraz mona byo dotrze do groty spacerem, cho najpierw trzeba byo odczeka swoje w kolejce trolli i krasnoludw. Schodzcy w d spogldali na siebie co najmniej niepewnie. Wracajcy na gr czasami byli zagniewani, czasami bliscy ez, a czasem po prostu szli przed siebie, wpatrzeni w ziemi. Kiedy wyszli, czsto zbijali si w ciche grupki. Sam, z Modym Samem na rkach, nie musia czeka. Wszed do rodka, mijajc trolle i krasnoludy zajte starannym odnawianiem poamanych stalagmitw (nie wiedzia, e to moliwe, ale podobno za piset lat bd jak nowe). A potem wszed do jaskini, ktr zaczto ju nazywa Grot Krlw. I siedzieli tu, trudno zaprzeczy. Krl krasnoludw osun si na plansz, zaszklony wiecznie cieknc wod, z brod zmienion w kamie, zespolony ze ska. Ale diamentowy krl nawet po mierci sta prosto, cho skra mu zmtniaa. Wci dao si zobaczy przed nim figury. Mia wykona ruch zdrowy may stalaktyt zwisa z jego wycignitej doni. Poamali mae stalagmity, eby zrobi figury, ktre unieruchomi czas. Wydrapane na kamiennej planszy linie stay si prawie niewidoczne, ale gracze w upsa z obu gatunkw

analizowali ju t parti, a jej schemat ukaza si w Pulsie. Diamentowy krl gra krasnoludami. Najwyraniej obie strony miay jeszcze szans na zwycistwo. Mwili, e kiedy ju wszystko si skoczy, zamuruj t grot. Krasnoludy uwaay, e zbyt wielu odwiedzajcych w ywej jaskini w pewnym sensie j zabija. A wtedy krlowie pozostan w ciemnoci, by dokoczy sw gr w miejmy nadziej pokoju. Woda ciekaa na kamie i zmieniaa ksztat wiata, kropla po kropli, spukujc dolin. No tak, pomyla Vimes, ale to przecie nigdy nie bdzie proste. Raz na kilka pokole trzeba bdzie znowu otworzy t jaskini, aby wszyscy zobaczyli, e to prawda. Dzisiaj jednak grota bya otwarta dla Sama i Modego Sama, ktry mia na gowie zabawn wenian czapk z pomponem. Na posterunku stali Cega i Sally, wraz z dwjk krasnoludw i jeszcze dwoma trollami. Patrzyli na odwiedzajcych i na siebie nawzajem. Vurmy pokryway sklepienie. Plansza i figury lniy. Co zapamita Mody Sam? Pewnie tylko poysk. Ale trzeba mu to pokaza. Gracze byli prawdziwi, co do tego zgadzay si obie strony. Rzebienia na Diamencie byy dokadne, a pancerz i klejnoty Krwawego Topora takie, jak zapisano w kronikach. Obok niego lea nawet poduny bochenek chleba krasnoludw, ktry zabiera do bitwy i ktrym mg roztrzaska czaszk trolla. Krasnoludzcy uczeni delikatnie i ostronie, tpic przy tym pitnacie brzeszczotw pi, odcili maleki kawaek. Okazao si, e chleb jest w cudowny sposb tak samo niejadalny jak w dniu, kiedy go upieczono. Minuta to mniej wicej waciwy czas na ten historyczny moment, uzna Vimes. Mody Sam by w wieku, kiedy apa wszystko, a nie daliby mu spokoju, gdyby jego syn zjad fragment zabytku. Mog prosi na swko, modsza funkcjonariusz? zwrci si do Sally, kiedy ju wychodzi. Za chwil bdzie zmiana warty. Oczywicie, sir odpara Sally. Vimes stan w kcie jaskini i zaczeka, a Nobby i Fred Colon wmaszerowali na czele kolejnego oddziau. Jestecie zadowolona, e wstpilicie do stray? zapyta, kiedy podbiega. Bardzo, sir. To dobrze. Wyjdziemy na powietrze? Posza za nim na gr, w wilgotn upaln dolin Koom. Usiad na kamieniu. Mody Sam bawi si u jego stp. Czy moe co chcielibycie mi powiedzie, modsza funkcjonariusz? A powinnam, sir? Niczego nie mog udowodni... ale jeste agentk dolnego krla. Prawda? Szpiegowaa mnie. Czeka, a Sally rozway moliwe reakcje. Jaskki pikoway caymi eskadrami.

Ja, tego... nie ujabym tego w ten sposb powiedziaa w kocu. Miaam uwaa na Combergniota i syszaam o kopaniu pod miastem, a potem, kiedy zaczo si robi gorco... ...wstpienie do stray wydao si niezym pomysem, co? Liga wie o tym? Nie! Prosz mi wierzy, sir, nie szpiegowaam pana... Zawiadomia go, e zmierzam do doliny Koom. A w noc naszego przybycia posza si przelecie. Tylko po to, eby rozrusza skrzyda? Sir, to nie jest normalnie moje ycie! przekonywaa Sally. Wstpiam do nowej formacji policyjnej w Bzyku. Staramy si co tam osign. Tak, chciaam pojecha do AnkhMorpork, bo przecie, no... wszyscy chc. eby si uczy, wie pan. Zobaczy, jak si to panu udaje. Wszyscy tylko pana chwal! A nagle wezwa mnie dolny krl, a ja pomylaam: Co w tym zego? Combergniot tam te narozrabia. Ale nigdy tak naprawd pana nie okamaam, sir. Rhys ju wczeniej wiedzia o sekrecie, prawda? Nie, sir, nie wszystko. Cho sdz, e mia jakie powody, by podejrzewa, e na dole co jest. To dlaczego zwyczajnie nie pojecha sprawdzi? Krasnoludy kopice w dolinie Koom? Trolle... by dostay szau, sir. Ale nie wtedy, gdyby krasnoludy baday tylko, dlaczego gliniarz z Ankh-Morpork ciga w jaskiniach uciekajcych przestpcw. Mam racj? Nie, jeli ten gliniarz to dobry stary Sam Vimes, o ktrym wszyscy wiedz, e jest prosty jak strzaa, nawet jeli to nie najostrzejszy n w szufladzie. Nie da si przekupi Sama Vimesa, ale po co si mczy, jeli mona zamydli mu oczy? Sir, wiem, jak si pan czuje, ale... No, paski synek bawi si w dolinie Koom, dookoa stoj trolle i krasnoludy... I nie walcz! Zgadza si? Nie kamaam, ja tylko... byam troch cznikiem. Nie byo warto, sir? Ha, naprawd pan ich zaniepokoi, kiedy pan poszed do magw. Bysk nie wyjecha jeszcze z miasta! Rhys musia dostarczy go na miotle, nocnym lotem! Wszystko, co tak naprawd zrobili, to szli paskim tropem. Jedyn osob, ktra prbowaa pana oszuka, byam ja, a i tak si okazuje, e nie byam w tym dobra. Potrzebowali pana, sir. Wic niech si pan teraz rozejrzy i powie, e nie byo warto. Pidziesit sni dalej gaz wielkoci domu toczy si po skale, popychany i kierowany przez dwanacie trolli. Wpad do spywu i zatka go szczelnie jak jajko w kieliszku. Zabrzmiay oklaski. Mog jeszcze co doda, sir? spytaa Sally. Wiem, e za mn stoi Angua. Dla ciebie sierant Angua odezwaa si Angua tu za jej uchem. Mnie te nie nabraa. Mwiam ci, e nie lubimy w stray donosicieli. Ale, sir, ona pachnie, jakby mwia prawd. Wci masz kontakt z dolnym krlem? spyta Vimes. Tak, i jestem pewna, e... zacza pospiesznie Sally.

Wic to s moje dania. Gragowie i ci, ktrzy zostali jeszcze z ich ochrony, wracaj ze mn do Ankh-Morpork. To dotyczy rwnie Twardca, cho podobno min jeszcze tygodnie, zanim znw bdzie mg mwi. Stan przed Vetinarim. Musz speni obietnic i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Ciko bdzie postawi im te najpowaniejsze zarzuty, ale do demona, na pewno sprbuj. Co prawda zao si o wasny obiad, e Vetinari tkwi w tym wszystkim, to pewnie i tak zapakuje ich i wyle z powrotem Rhysowi. Nie sdz, ebymy mieli cel dostatecznie gbok, eby czu si pewnie. Zrozumiano? Tak jest, sir. A inne dania? Takie same jak pierwsze, tylko powtrzone o wiele goniej. Zrozumiano? Absolutnie, sir. Potem zo rezygnacj, oczywicie. Vimes zmruy oczy. Zoycie rezygnacj, kiedy wam ka, modsza funkcjonariusz! Wzilicie krlewskiego szylinga, pamitacie? I zoylicie kltw. No to idcie i cznikujcie. Chce pan j zatrzyma? spytaa Angua, gdy wampirzyca znika za skaami. Sama mwia, e dobry z niej glina. Zobaczymy. Och, nie rbcie takich min, sierancie. Szpiegowanie u przyjaci to ostatni krzyk mody w polityce. Tak syszaem. I powtrz za ni: rozejrzyjcie si dookoa. To troch do pana niepodobne, sir stwierdzia wyranie zaniepokojona Angua. Rzeczywicie nie zgodzi si Vimes. Dzi w nocy dobrze si wyspaem. Mamy pikny dzie. Nikt aktywnie nie usiuje mnie zabi, co jest mie. Dzikuj wam, sierancie. ycz miego wieczoru. Vimes wynis Modego Sama na blask pnego popoudnia. Bardzo dobrze, e dziewczyna pracowaa dla Rhysa, myla. Inaczej byoby do ciko, trudno zaprzeczy. Zatrzyma j? Moliwe. Przydaje si, nawet Angua to przyznaje. Poza tym zosta praktycznie zmuszony, by przyj szpiega w czasie mniej wicej wojny. Jeli dobrze to rozegra, nikt ju nigdy nie sprbuje mu dyktowa, kogo ma przyj do stray. Doreen Winkings moe grzechota faszywymi kami, ile tylko zechce! Hm... Czy to w ten sposb myli Vetinari? Przez cay czas? Usysza, e kto go woa. Powz toczy si po skale, a Sybil machaa rk z okna. To by kolejny wielki krok naprzd nawet powozy mogy tu teraz wjecha. Nie zapomniae o dzisiejszym bankiecie, prawda? spytaa z odrobin podejrzliwoci w gosie. Nie, moja droga. Vimes nie zapomnia, ale mia nadziej, e bankiet rozwieje si jako, jeli nie bdzie o nim myla. Mia by Oficjalny, z oboma krlami oraz spor grup pomniejszych krlw i wodzw klanw. Oraz, niestety, ze specjalnym przedstawicielem Ankh-Morpork... czyli z Samem Vimesem, porzdnie wyszorowanym.

Przynajmniej nie musia wkada rajtuzw ani piropuszy nawet Sybil nie bya a tak przewidujca. Niestety jednak, w miasteczku by cakiem przyzwoity krawiec, bardzo chtny do zuycia caych zotych galonw, jakie kupi przypadkiem rok temu. Zanim wrcimy, Willikins przygotuje ci kpiel powiedziaa Sybil, gdy powz ruszy z miejsca. Tak, moja droga. Nie bd taki smtny. Pamitaj, e masz podtrzymywa honor Ankh-Morpork. Doprawdy, moja droga? A co bd robi drug rk? Vimes usadowi si na aweczce. Och, kochanie... Dzi wieczorem bdziesz spacerowa z krlami! Wolabym raczej przespacerowa si o trzeciej nad ranem cakiem sam po Kopalni Melasy, myla Vimes. W deszczu, wzdu przepenionych rynsztokw... Ale ony ju takie s. Sybil bya taka... taka z niego dumna... Nigdy nie mg zrozumie dlaczego. Zerkn na swoj rk. Przynajmniej t zagadk rozwiza. Rana wylotowa, akurat... Po prostu poncy olej chlapn mu na skr. Moe i przypomina to ten przeklty symbol dostatecznie, eby nastraszy krasnoludy ale jego samego nic nie przekona do jakiego fruwajcego oka. Zdrowy rozsdek i fakty, to zawsze dziaa! Dopiero po chwili zauway, e wcale nie jad do miasta. Zjechali w d, prawie do poziomu jeziorek, a teraz skrcili na ciek wzdu urwiska. Widzia, jak pod nimi otwiera si dolina. Krlowie zapdzili swych poddanych do cikiej pracy, zgodnie z teori, e zmczeni wojownicy s mniej chtni do walki. Ekipy robocze roiy si wrd ska jak mrwki. Moe i by w tym jaki plan. Pewnie tak. Ale gry wymiej go na nowo kadej zimy. Trzeba przez cay czas utrzymywa tutaj robotnikw, trzeba obserwowa zbocza, wyszukiwa i rozbija ogromne gazy, zanim narobi szkd... Pamitaj o dolinie Koom! Bo jeli nie, twoja historia bdzie... histori. A moe, wrd grzmotu i ryku podziemnych wd, usyszysz miech martwych krlw. Powz si zatrzyma, Sybil otworzya drzwiczki. Wysiadaj, Sam rozkazaa. adnych dyskusji. Pora na twj portret! Tutaj? Ale przecie... zacz Vimes. Dzie dobry, komendancie odezwa si uprzejmie Otto Chriek, stajc obok powozu. Ustaviem aveczk, a viato jezt doskonae dla koloru. Vimes musia przyzna mu racje. W wietle byskawic szczyty jarzyy si zotem. Niezbyt daleko zy Krla spaday w d lini migotliwego srebra. Jaskrawo ubarwione ptaki migay w powietrzu. A nad ca dolin, a po jej grny kraniec, rozwijay si tcze. Dolina Koom w Dzie Doliny Koom... Musia tu by. Jeli lady Sybil zechtze usi z tym maym chopczykiem na kolanach, a pan, komendancie, ztanie z doni na jej ramieniu...? Otto zakrztn si przy swoim wielkim ikonografie.

Przyjecha tu robi obrazki dla Pulsu szepna Sybil. Wic pomylaam, e teraz albo nigdy. Galeria portretw nie moe zosta przerwana. Ile czasu to zajmie? zapyta Vimes. Tylko uamek zekundy, komendancie. Vimes powesela. To ju brzmiao bardziej rozsdnie. Oczywicie, to nigdy nie jest prawda. Ale byo ciepe popoudnie i Vimes wci mia dobry humor. Siedzieli wic i patrzyli przed siebie z tymi staymi umiechami ludzi, ktrzy zastanawiaj si, czemu uamek sekundy trwa p godziny. Otto tymczasem stara si poustawia wszechwiat w sposb wedug siebie odpowiedni. Wiesz, Havelock bdzie si zastanawia, jak ci wynagrodzi szepna Sybil, gdy zaaferowany wampir krci si wok. No to niech si zastanawia odpar Vimes. Mam wszystko, czego pragn. Umiechn si. Pstryk! *** Szedziesiciu nowych funkcjonariuszy? powtrzy lord Vetinari. Cena pokoju, sir odpar z przekonaniem kapitan Marchewa. Jestem pewien, e komendant Vimes nie zgodzi si na mniejsz liczb. Naprawd nie wystarcza nam si. Szedziesiciu ludzi... i krasnoludw, i trolli, oczywicie... to wicej ni trzecia cz waszego obecnego stanu osobowego stwierdzi Patrycjusz, stukajc lask o bruk. Pokj przedstawia do pokany rachunek, kapitanie. Oraz kilka dywidend, sir zauway Marchewa. Spojrzeli na znak przekrelonego poziom lini koa nad wejciem do kopalni, tu ponad czarno-t lin uywan przez stra, by nie dopuszcza intruzw. Kopalnia przypada nam domylnie? spyta Vetinari. Tak si wydaje, sir. O ile si orientuj, waciwy termin to wywaszczenie. A tak. Oznacza otwart kradzie w wykonaniu rzdu. Ale gragowie wykupili prawo wasnoci, sir. Raczej nie bd teraz protestowa. Susznie. Czy krasnoludy naprawd potrafi budowa wodoszczelne tunele? O tak. Sztuczka jest niemal tak stara jak grnictwo. Zechce pan wej do rodka, sir? Ale obawiam si, e winda chwilowo nie dziaa. Lord Vetinari obejrza tory i mae wzki, ktrymi krasnoludy przewoziy wydobyt ziemi. Dotkn suchych cian. Wrci na gr i zmarszczy czoo, kiedy tonowy blok elaza przebi cian, wirujc, przemkn mu przed twarz, wybi otwr w drugiej cianie i zagrzeba si na ulicy. Czy co takiego powinno si zdarzy? zapyta, strzepujc z szaty okruchy tynku.

Ale ma moment! zawoa jaki podniecony gos za nimi. To niemoliwe! Zadziwiajce! Jaki osobnik przeszed przez rozbit cian. Dygoczc z podniecenia, podbieg do kapitana Marchewy. Obraca si raz na 6,9 sekundy, ale moment obrotowy jest ogromny! Wyrwao klamry! Co go napdza? Nikt chyba nie wie odpar Marchewa. W berwaldzie... Przepraszam, ale o co tutaj chodzi? przerwa im Vetinari, rozkazujco unoszc do. Osobnik spojrza na niego, a potem na Marchew. Kto to? zapyta. Lord Vetinari, wadca miasta. Czy pozwoli pan sobie przedstawi, sir... To jest pan Pony z Gildii Mechanikw powiedzia szybko Marchewa. Panie Pony, prosz pokaza jego lordowskiej moci piast. Pony niechtnie poda Vetinariemu przedmiot, ktry wyglda jak dwa szeciocalowe szeciany poczone cian, jakby dwie kostki do gry sklejone szstkami. Jedna z nich obracaa si wzgldem drugiej bardzo, bardzo powoli. Och powiedzia chodno Patrycjusz. Mechanizm. Jak mio. Mio? obruszy si Pony. Nie rozumie pan? Nie przestaje si krci! Wraz z Marchew spojrzeli wyczekujco. A to dobrze, tak? upewni si Patrycjusz. Marchewa odkaszln. Tak, sir. Takie urzdzenie zasila jedn z najwikszych kopalni w berwaldzie. Wszystkie pompy, wiatraki do wymiany powietrza, wzki przewoce rud, miechy w kuniach, windy... wszystko. Tylko jedno takie urzdzenie. To inny rodzaj Mechanizmu, jak szeciany. Nie wiemy, jak s zbudowane, wystpuj bardzo rzadko, ale te trzy, o ktrych syszaem, nie przestay dziaa od setek lat. Nie zuywaj paliwa. Niczego nie potrzebuj. Po prostu si krc. Bardzo interesujce przyzna Vetinari. Cign wzki? Pod ziemi, mwi pan? O tak potwierdzi Marchewa. Nawet z siedzcymi w nich grnikami. Przemyl t spraw rzek Patrycjusz, starannie unikajc wycignitej rki Ponyego. A co moglibymy w ten sposb robi w naszym miecie? On i Marchewa spojrzeli pytajco na pana Pony, ktry wzruszy ramionami. Wszystko! *** Plink! Kropla wody spada na gow bardzo dawno zmarego krla Krwawego Topora.

Jak dugo bdziemy musieli to robi, sierancie? zapyta Nobby, obserwujc dug kolumn sunc obok martwych krlw. Pan Vimes wezwa z domu drugi oddzia odpar Fred Colon, przestpujc z nogi na nog. Kiedy czowiek wchodzi do groty, wydawaa si cakiem ciepa, ale po chwili wilgo przenikaa wszystko. Na Nobbyego to nie wpywa, pomyla Fred, gdy Nobby zosta przez natur pobogosawiony naturalnie wilgotn i lepk skr. Ju mnie ciarki od tego przechodz, sierancie. Nobby wskaza obu krlw. Jeli ta rka si poruszy, zaczn wrzeszcze. Pomyl, e w ten sposb Jeste Tutaj, Nobby. Przecie zawsze gdzie jestem, sierancie. No tak, ale kiedy ju bd pisa ksiki do historii... Fred Colon zastanowi si przez chwil. Musia przyzna, e pewnie nawet nie wspomn o nim i o Nobbym. No, twoja Pova bdzie z ciebie dumna, w kadym razie. Nic z tego nie wyjdzie, sierancie westchn smutnie Nobby. To mia dziewczyna, ale chyba bd musia j troch zostawi. Niemoliwe! Niestety tak, sierancie. Par dni temu zrobia mi kolacj. Prbowaa ugotowa cierpicy pudding, taki jak mama gotowaa. Plink! Fred Colon umiechn si szeroko od samego odka. O tak. U nikogo pudding tak nie cierpia jak u twojej mamy, Nobby. To byo okropne, Fred. Nobby zwiesi gow. A jej opadek... Nie, nie chc do tego wraca. Ta dziewczyna nie umie nic zrobi przy piecu... Za to umie przy drgu, Nobby. Taka jest prawda. No wanie. I pomylaem, e chocia Motek, no sam wiesz, nigdy nie wiadomo, w ktr stron patrzy, ale jej mae na maseku, c... Nobby westchn. Myl o tym moe czowieka rozgrza w chodne noce zgodzi si Fred. I wiesz, ostatnio, kiedy trzepnie mnie mokr ryb, to nie boli ju tak jak kiedy. Myl, e dochodzimy do porozumienia. Plink! Potrafi pici rozupa homara zauway Colon. To bardzo wygodny talent. No wic mylaem, e pogadam z Angu owiadczy Nobby. Moe mi poradzi, jak delikatnie zerwa z Pov. Dobry pomys, Nobby pochwali go Colon. Prosz nie dotyka, drogi panie, bo bd musia odrba panu paluchy! Ostatnie zdanie skierowane byo przyjaznym tonem do krasnoluda, ktry w zachwycie wyciga rk do planszy.

Ale pozostaniemy przyjacimi, oczywicie owiadczy Nobby, gdy krasnolud cofn si szybko. Przynajmniej tak dugo, dopki bd mg wej za darmo do Klubu Rowego Kociaka. Zawsze bd przy niej, gdyby potrzebowaa jakiego hemu do wypakiwania. Bardzo nowoczesne podejcie, Nobby pochwali Colon. Umiechn si w pmroku. W jaki sposb wiat znowu znalaz si na waciwym kursie. Plink! *** Wdrujcy przez wiat wieczny troll... Cega maszerowa za Detrytusem, wlokc maczug. No... Szed w gr w wiecie, ni ma co. Mwili, e boli, kiedy si rzuca towar, ale Ceg zawsze co bolao i teraz wcale nie byo tak le. Pewno, troch dziwnie byo doj do koca zdania i jeszcze pamita pocztek. No i dostawa jedzenie, co to je nawet zacz lubi, kiedy ju przesta nim rzyga. Sierant Detrytus, ktry wiedzia wszystko, obieca, e jak Cega dalej bdzie czysty i troch zmdrzeje, moe kiedy zosta nawet modszym funkcjonariuszem i zarabia kup szmalu... Nie by pewny, co si waciwie dziao, e tak wyszo. Tak sobie myla, e nie jest ju w miecie; troch si bili, a sierant Detrytus pokaza mu tych jakby nieywych ludzi, trzepn go po bie i powiedzia Pamitaj. No to Cega bardzo si stara, ale obrywa ju po bie o wiele mocniej i duo razy, wic to by drobiazg. Ale sierant Detrytus mwi, e tak w ogle to chodzi o to, coby ju nie nienawidzi krasnoludw, a to w porzdku, bo waciwie Cega nigdy nie mia do energii, eby j marnowa na nienawidzenie... Od tego, co dziao si w tej dziurze, wiat by lepszejszym miejscem, powiedzia sierant Detrytus. Kiedy zapachniao jedzenie, Cegle wydao si, e sierant Detrytus mia absolutn racj. *** Trolle i krasnoludy zbudoway w dolinie Koom wielk rotund, uywajc gigantycznych gazw na ciany i poowy powalonego lasu na dach. Wewntrz, w palenisku dugim na trzydzieci stp, pon ogie. Wok na dugich awach siedzieli krlowie ponad stu krasnoludzich kopalni i przywdcy osiemdziesiciu trollowych klanw, wraz ze swymi orszakami, sub i gwardzistami. Gwar ogusza, dym by gsty, ar uderza jak motem. To by dobry dzie. Zosta dokonany postp. Dwie grupy goci nie mieszay si ze sob, to prawda, ale te nie prboway si pozabija. To obiecujce zjawisko. Zawieszenie broni byo przestrzegane.

Przy gwnym stole krl Rhys wyprostowa si na zaimprowizowanym tronie i powiedzia: Krlom nie przedstawia si da. Krlom przedstawia si proby, ktre s askawie speniane. Czy on tego nie rozumie? Myl, e jego to nie traka, sire, jeli wolno by wulgarnym odpar stojcy przy nim grag Niemialsson. A najbardziej szanowane krasnoludy z miasta w tej kwestii popr go bezwarunkowo. Nie do mnie naley decyzja, sire, ale doradzabym zgod. I to wszystko, czego chce? adnego zota, srebra, darowizn? To wszystko, czego on chce, sire. Ale podejrzewam, e niedugo odezwie si lord Vetinari. O, tego moemy by pewni. Krl westchn. To nowy wiat, gragu, ale pewne rzeczy si nie zmieniaj. Hm... Ta istota go opucia, prawda? Uwaam, e tak, sire. Nie masz pewnoci? Grag umiechn si lekko i dyskretnie. Powiedzmy tyle, sire, e lepiej bdzie speni t jego cakiem rozsdn prob. Suszna uwaga, gragu. Dzikuj ci. Krl Rhys odwrci si, pochyli nad dwoma pustymi miejscami i odezwa do diamentowego krla: Czyby co mu si przydarzyo? Mina szsta! Bysk umiechn si, zalewajc wiatem poow hali. Podejrzewam, e zatrzymay go sprawy najwyszej wagi. Waniejsze ni to? zdziwi si dolny krl. ...a poniewa pewne rzeczy s wane, w miasteczku przed domem sdziego pokoju sta powz. Konie parskay niecierpliwie. Wonica czeka. W powozie lady Sybil cerowaa skarpet, poniewa pewne rzeczy s wane. Umiechaa si lekko. Z otwartego okna na pitrze dobiega gos Sama Vimesa. Robi Hruuugh!, To hipopotam! To nie moja krwka! Mimo to gos by teraz dostatecznie bliski.

You might also like