You are on page 1of 247

Jrr Tolkien Dwie Wiee

(1/2)
www.bookswarez.prv.pl

Synopsis
Oto druga cz trylogii Wadca Piercieni. Cz pierwsza - zatytuowana Wyprawa - opowiada, jak Gandalf Szary odkry, e Piercie, znajdujcy si w posiadaniu hobbita Froda, jest tym Jedynym, ktrzy rzdzi wszystkimi Piercieniami Wadzy; jak Frodo i jego przyjaciele uciekli z rodzinnego, cichego Shireu, cigani przez straszliwych Czarnych Jedcw Mordoru, a w kocu, dziki pomocy Aragorna, Stranika z Eriadoru, przezwyciyli miertelne niebezpieczestwo i dotarli do domu Elronda w dolinie Rivendell. W Rivendell odbya si Wielka Narada, na ktrej postanowiono, e trzeba zniszczy Piercie, Froda za mianowano powiernikiem Piercienia. Wybrano te wwczas omiu towarzyszy, ktrzy mieli Frodowi pomc w jego misji, mia bowiem podj prb przedarcia si do Mordoru w gb nieprzyjacielskiego kraju i odnale Gr Przeznaczenia, poniewa tylko tam mona byo zniszczy Piercie. Do druyny nalea Aragorn i Boromir, syn wadcy Gondoru - dwaj przedstawiciele ludzi; Legolas, syn krla lenych elfw z Mrocznej Puszczy; Gimli, syn Gloina spod Samotnej Gry - krasnolud; Frodo za swym sug Samem oraz dwoma modymi krewniakami, Peregrinem i Meriadokiem - hobbici, wreszcie - Gandalf Szary, czarodziej. Druyna wyruszya tajemnie z Rivendell, dotara stamtd daleko na pnoc, musiaa jednak zawrci z wysokiej przeczy Karadhrasu, niemoliwej zim do przebycia; Gandalf, szukajc drogi pod grami, poprowadzi omiu przyjaci przez ukryt w skale bram do olbrzymich kopal Morii, lecz w walce z potworem podziemi run w czarn otcha. Przewodnictwo obj wwczas Aragorn, ktry okaza si potomkiem dawnych krlw zachodu, i wywidszy druyn przez Wschodni Bram Morii skierowa j do krainy elfw Lorien, a potem w odziach z biegiem Wielkiej Rzeki Anduiny a do wodogrzmotw Rauros. Wdrowcy ju spostrzegli wtedy, e s ledzeni przez szpiegw Nieprzyjaciela i e tropi ich Gollum - stwr, ktry ongi posiada Piercie i nie przesta go poda. Druyna nie moga duej odwleka decyzji, czy i na wschd, do Mordoru, czy te wraz z Boromirem na odsiecz stolicy Gondoru, Minas Tirith, zagroonej wojn, czy te rozdzieli si na dwie grupy. Kiedy stao si jasne, e powiernik Piercienia nie odstpi od swego beznadziejnego przedsiwzicia i pjdzie dalej, a do nieprzyjacielskiego kraju, Boromis sprbowa wydrze Frodowi Piercie przemoc. Pierwsza cz trylogii koczy si wanie tym upadkiem Boromira, skuszonego przez zy czar Piercienia, ucieczk i znikniciem Froda oraz Sama, rozbiciem druyny, napadnitej znienacka przez orkw, wrd ktrych prcz onierzy Czarnego Wadcy Mordoru byli rwnie podwadni zdrajcy Sarumana z Isengardu. Zdawa by si mogo, e sprawa powiernika Piercienia jest ju ostatecznie przegrana. Z drugiej czci pod tytuem Dwie Wiee dowiemy si o losach poszczeglnych czonkw druyny od chwili jej rozproszenia a do nadejcia wielkich Ciemnoci i wybuchu Wojny o Piercie - o ktrej opowie cz trzecia i ostatnia.

Rozdzia 1 Poegnanie Boromira


ragorn spiesznie wspina si na wzgrze. Od czasu do czasu schyla si badajc grunt. Hobbici maj lekki chd i nieatwo nawet Stranikowi odszuka ich trop, lecz nie opodal szczytu potok przecina ciek i na wilgotnej ziemi Aragorn wypatrzy to, czego szuka. - A wic dobrze odczytaem lady - rzek sobie. - Frodo wspi si na szczyt wzgrza. Ciekawe, co stamtd zobaczy? Wrci jednak t sam drog i zszed na d. Aragorn zawaha si: mia ochot take doj na szczyt, spodziewajc si, e dostrzee z gry co, co mu uatwi trudny wybr dalszej drogi, ale czas nagli. Decydujc si byskawicznie, skoczy naprzd, wbieg na szczyt po ogromnych kamiennych pytach i schodami na stranic. Siad w niej i z wysoka spojrza na wiat. Lecz soce zdawao si przymione, ziemia daleka i osnuta mg. Powid wzrokiem wkoo - od pnocy do pnocy - nie zobaczy jednak nic prcz odlegych gr i gdzie, w dali, ogromnego ptaka, jak gdyby ora, z wolna zataczajcego w powietrzu szerokie krgi i zniajcego si ku ziemi. Kiedy tak patrza, czujny jego such zowi jaki gwar dochodzcy z lasw pooonych w dole, na zachodnim brzegu rzeki. Aragorn spry si cay: dosysza krzyki i ze zgroz rozrni midzy nimi ochrype gosy orkw. Nagle gbokim tonem zagra rg, a jego woanie odbite od gr roznioso si echem po zapadlinach tak potnie, e zaguszyo grzmot wodospadu. - Rg Boromira! - krzykn Aragorn. - Wzywa na pomoc! - Zeskoczy ze stranicy i pdem puci si ciek w d. - Biada! Zy los przeladuje mnie dzisiaj, cokolwiek podejmuj - zawodzi. Gdzie jest Sam? Im niej zbiega, tym wyraniej sysza wrzaw, lecz gos rogu z kad chwil sab i zdawa si coraz bardziej rozpaczliwy. naraz wrzask orkw buchn przeraliwie i dziko, a rg umilk. Aragorn by ju na ostatnim tarasie zbocza, nim jednak znalaz si u stp wzgrza, wszystko przycicho, a gdy Stranik skrciwszy w lewo pdzi w stron, skd dobiegay gosy - zgiek ju si cofa i oddala, a w kocu Aragorn nic ju nie mg dosysze. Doby miecza i z okrzykiem: Elendil! Elendil! pdem pomkn przez las. O jak mil od Parth Galen, na polance nie opodal jeziora znalaz Boromira. Rycerz siedzia oparty plecami o pie olbrzymiego drzewa, jakby odpoczywajc. Lecz Aragorn dostrzeg kilka czarnopirych strza tkwicych w jego piersi; Boromir nie wypuci z rki miecza, ostrze byo jednak strzaskane tu pod rkojeci, a rg, pknity na dwoje, lea obok na ziemi. Dokoa i u stp rycerza pitrzyy si trupy orkw. Aragorn przyklk. Boromir odemkn oczy. Zmaga si z sob chwil, nim w kocu zdoa szepn: - Prbowaem odebra Frodowi Piercie. auj... Spaciem dug. - Powid wzrokiem po trupach nieprzyjaci: pado ich co najmniej dwudziestu z jego rki. - Zabrali ich... niziokw. Orkowie porwali. Myl, e jednak yj. Zwizali ich... - Umilk i zmczone powieki opady mu na oczy. Przemwi jednak znowu: - egnaj, Aragornie. Id do Minas Tirith, ocal mj kraj. Ja przegraem... - Nie! - rzek Aragorn ujmujc go za rk i caujc w czoo. - Zwyciye, Boromirze. mao kto odnis rwnie wielkie zwycistwo. Bd spokojny. Minas Tirith nie zginie. Boromir umiechn si sabo. - Ktrdy tamci poszli? Czy Frodo by z nimi? - spyta Aragorn. Lecz Boromir nie powiedzia ju nic wicej. - Biada! - zawoa Aragorn. - Tak poleg spadkobierca Denethora, wadajcego Wie Czat. Jake gorzki koniec! Nasza druyna rozbita. To ja przegraem. Zawiodem ufno,

ktr we mnie pokada Gandalf. C poczn teraz? Boromir zobowiza mnie, ebym poszed do Minas Tirith, a moje serce tego samego pragnie. Ale gdzie jest Piercie, gdzie jego powiernik? Jake mam go odnale, jak ocali nasz spraw od klski? Klcza czas jaki i pochylony paka, wci jeszcze ciskajc rk Boromira. Tak go zastali Legolas i Gimli. Zeszli cichcem z zachodnich stokw wzgrza, czajc si wrd drzew jak na owach. Gimli trzyma w pogotowiu topr, Legolas - dugi sztylet, bo strza ju zabrako w koczanie. Kiedy wychynli na polan, zatrzymali si zdumieni; stali chwil skaniajc w blu gowy, od razu bowiem zrozumieli, co si tutaj rozegrao. - Niestety! - powiedzia Legolas zbliajc si do Aragorna. - cigalimy po lesie orkw i niejednego ubilimy, lecz widz, e tu bylibymy potrzebniejsi. Zawrcilimy, kiedy nas doszed gos rogu, za pno jednak! Obawiam si, e jeste ranny miertelnie. - Boromir poleg - rzek Aragorn. - Ja jestem nietknity, bo mnie tutaj nie byo przy nim. Pad w obronie hobbitw, kiedy ja byem daleko, na szczycie wzgrza. - W obronie hobbitw? - krzykn Gimli. - Gdzie tedy s? Gdzie Frodo? - Nie wiem - odpar ze znueniem Aragorn. - Boromir przed mierci powiedzia mi, e ich orkowie pojmali. Przypuszcza, e s jeszcze ywi. Wysaem go za Meriadokiem i Pippinem. Nie zapytaem zrazu, czy Frodo i Sam byli tutaj rwnie, za pno o tym pomylaem. Wszystko, cokolwiek dzisiaj podejmowaem, obracao si na ze. C teraz zrobimy? - Przede wszystkim przystoi nam pogrzeba towarzysza - rzek Legolas. - Nie godzi si zostawia go jak padlin midzy cierwem orkw. - Musimy si jednak pospieszy - zauway Gimli. - Boromir nie chciaby nas zatrzyma. Trzeba ciga orkw, jeeli zostaa nadzieja, e ktry z naszych druhw yje, chocia w niewoli. - Ale nie wiemy, czy powiernik Piercienia jest z nimi, czy nie - odezwa si Aragorn. Mamy wic go opuci? Czy raczej jego najpierw szuka? Ciki to wybr. - Zacznijmy od pierwszego obowizku - powiedzia Legolas. - nie ma czasu ani narzdzi, by pogrzeba przyjaciela jak naley i usypa mu mogi. Moglibymy jednak zbudowa kamienny kurhan. - Duga i cika praca! kamienie trzeba by nosi a znad rzeki - stwierdzi Gimli. - Zmy go wic w odzi wraz z jego orem i broni pobitych przez niego wrogw rzek Aragorn. - Zepchniemy d w wodogrzmoty Rauros, powierzymy Boromira Anduinie. Rzeka Gondoru ustrzee przynajmniej jego koci od sponiewierania przez nikczemne stwory. Spiesznie przeszukali trupy orkw zgarniajc szable, poupane hemy i tarcze na stos. - Spjrzcie! - zawoa Aragorn. - Oto mamy znamienne dowody! - Ze stosu morderczych narzdzi wycign dwa noe, o klingach wycitych w ksztat licia, dziwerowanych w zote i czerwone wzory; szuka jeszcze chwil, a dobra do nich pochwy, czarne, wysadzane drobymi szkaratnymi kamieniami. - Nie jest to bro orkw - powiedzia. musieli j nosi hobbici. Z pewnoci orkowie ograbili jecw, lecz nie omielili si zatrzyma tych sztyletw, bo si poznali, e to robota Numenorejczykw, a na ostrzach wyryte s zaklcia zgubne dla Mordoru. A wic nasi przyjaciele, jeeli nawet yj, s bezbronni. Wezm te bro, ufajc przeciw nadziei, e bd mg j kiedy zwrci prawym wacicielom. - A ja - rzek Legolas - pozbieram jak najwicej strza, bo koczan mam pusty. Znalaz w stosie ora i dokoa na ziemi sporo strza nie uszkodzonych, o drzewcu duszym ni miewaj strzay, ktrymi zazwyczaj posuguj si orkowie. Przyjrza im si uwanie. Aragorn tymczasem, patrzc na pobitych nieprzyjaci, rzek: - Nie wszyscy z tych, co tutaj padli, pochodz z Mordoru. Znam na tyle orkw i rozmaite ich szczepy, by odrni przybyszy z pnocy i z Gr Mglistych. Ale widz prcz tego innych, nieznanych. Rynsztunek maj te zgoa niepodobny do uywanego przez orkw.

Leeli rzeczywicie wrd zabitych czterej goblini wikszego ni przecitni orkowie wzrostu, smagej cery, kosoocy, o tgich ydach i grubych apach. Uzbrojeni byli w krtkie, szerokie miecze, nie w krzywe szable, ktrych orkowie powszechnie uywaj, uki za mieli z cisowego drzewa, dugoci i ksztatem zblione do ludzkich. Na tarczach widniao niezwyke godo: drobna, biaa do na czarnym polu; elazne hemy zdobi nad czoem runiczny znak S, wykuty z jakiego biaego metalu. - Nigdy jeszcze takich odznak nie spotkaem - powiedzia Aragorn. - Co te one mog znaczy? - S to inicja Saurona - rzek Gimli. - Nietrudno zgadn. - Nie! - odpar Legolas. - Sauron nie uywa alfabetu runicznego elfw. - Nie uywa te swego prawdziwego imienia i nie pozwala go wypisywa ani wymawia potwierdzi Aragorn. - Biel zreszt nie jest jego barw. Orkowie na subie w Barad-Dur maj za godo Czerwone Oko. - Chwil milcza w zadumie, potem rzek wreszcie: Zgaduj, e to S jest liter Sarumana. Co zego knuje si w Isengardzie, zachodnie kraje nie s ju bezpieczne. Sprawdziy si obawy Gandalfa: zdrajca Saruman jakim sposobem dowiedzia si o naszej wyprawie. Zapewne wie take o nieszczciu Gandalfa. Moe cigajcy nas wrogowie z Morii wymknli si straom elfw z Lorien albo te ominli te krain i dotarli do Isengardu inn drog. Orkowie umiej szybko maszerowa. Zreszt Saruman ma rozmaite sposoby zdobywania wiadomoci. Czy pamietacie tamte ptaki? - teraz nie ma czasu na rozwizywanie zagadek - powiedzia Gimli. - Zabierzmy std Boromira. - Potem jednak musimy rozwiza zagadk, jeeli mamy wybra waciw drog - odpar Aragorn. - Kto wie, moe waciwej drogi w ogle dla nas nie ma - rzek Gimli. Krasnolud swoim toporkiem naci gazi. Powizali je ciciwami i na tych prymitywnych noszach rozpostarli wasne paszcze. Tak przenieli nad rzek zwoki przyjaciela wraz ze zdobycznym orem zabranym z pola jego ostatniej bitwy. Droga bya niedaleka, okazaa si jednak uciliwa: Boromir by przecie rosym, potnym rycerzem. Aragorn zosta nad wod strzegc zwok, podczas gdy Legolas i Gimli pobiegli brzegiem w gr rzeki. Do Parth Galen bya std mila z okadem, sporo wic czasu trwao, nim zjawili si z powrotem, spywajc w dwch odziach, ostronie trzymajc si przy samym brzegu. - Przynosimy dziwn nowin - rzek Legolas. - Zastalimy tylko dwie odzie na czce. Po trzeciej ani znaku. - Czyby orkowie tam doszli? - spyta Aragorn. - Nie zauwaylimy adnych ladw - odpar Gimli. - Orkowie zreszt zabraliby albo zniszczyli wszystkie odzie, nie szczdzc te bagay. - Zbadam grunt, gdy tam wrcimy - rzek Aragorn. Zoyli Boromira na dnie odzi, ktra go miaa ponie w dal. Pod gow podcielili szary kaptur i paszcz elfw. Dugie, czarne wosy sczesali rycerzowi na ramiona. Zoty pas dar z Lorien - byszcza jasno. Hem umiecili u boku, pknity rg a take rkoje i szcztki strzaskanego miecza na piersi, or za zdobyty na wrogu - u stp zmarego. Zwizali dwie odzie - jedna za drug - siedli do pierwszej i wypynli na rzek. Najpierw wiosowali w milczeniu wzdu brzegu, potem trafili na rwcy ostro nurt i wkrtce minli zielon k Parth Galen. Strome zbocza Tol Brandir stay w blasku: soce odbyo ju p drogi od zenitu ku zachodowi. Pynli na poudnie, wic wprost przed nimi wzbija si i migota w zocistej mgle obok piany wodogrzmotw Rauros. pd i huk wody wstrzsa powietrzem.

Ze smutkiem odczepili aobn d: Boromir lea w niej cichy, spokojny, ukoysany do snu na onie ywej wody. Prd porwa go, podczas gdy przyjaciele wiosami wstrzymali wasn dk. Przepyn obok nich i z wolna oddala si, mala, a wreszcie widzieli tylko czarny punkt wrd zotego blasku; nagle znik im z oczu. Wodospad hucza wci jednostajnie. Rzeka zabraa Boromira, syna Denethora, i nikt ju odtd nie ujrza go w Minas Tirith stojcego na Biaej Wiey, na ktr zwyk by wchodzi co rano. Lecz przez dugie lata pniej opowiadano w Gondorze o odzi elfw, co przepyna wodogrzmoty i spienione pod nimi jezioro, niosc zwoki rycerza przez Osgiliath i dalej, rozgazionym ujciem Anduiny ku wielkiemu morzu, pod niebo iskrzce si noc od gwiazd. Trzej przyjaciele milczeli dug chwil gonic wzrokiem d Boromira. Wreszcie odezwa si Aragorn. - Bd go wypatrywali z Biaej Wiey - powiedzia - ale nie wrci ju ani od gr, ani od morza. I z wolna zacz piewa: W krainie Rohan pord pl, Wrd traw zielonoburych Zachodni z szumem wieje wiatr I w krg owiewa mury. O, jak, wietrze, niesiesz wie, Gdy dzie dobiega koca? Czy Boromira widzia cie W powiacie lnie miesica? Widziaem - siedem mija rzek, Dalekie mija bory, A wszed w krain Pustych Ziem, A krokiem dotar skorym Tam, kdy pnoc rzuca cie... Nie dojrz go ju oczy A moe sysza jego gos daleki wiatr pnocy. O, Boromirze, z blankw wie Patrzyem w mroczne dale Lecz nie wrcie z Pustych Ziem, Gdzie ludzi nie ma wcale. Z kolei podj pie Legolas: Od morza dmie poudnia wiatr, Od wydm i skalnej play, Kwilenie szarych niesie mew I szumem swym si skary. O, jak, wietrze, niesiesz wie, O, ulyj mej rozterce: Czy Boromira widzia - mw, Bo al mi ciska serce. Nie pytaj mnie o jego los Odpowiem ci najprociej: Pod czarnym niebem w piasku pla Tak wiele ley koci,

Tyle ich pynie nurtem rzek I ginie w morskiej fali! Niech ci pnocny powie wiatr, Jak si wieci chwali. O, Boromirze, tyle drg Ku poudniowi goni. A ty nie wracasz z krzykiem mew Od szarej morskiej toni! I znowu zapiewa Aragorn: Od wd krlewskich wieje wiatr I mija wodospady Z pnocy sycha jego rg Czy przyby tu na zwiady? O, jak mi przynosisz wie, O, powiedz, wietrze, szczerze: Czy Boromira widzia lad Na lenej gdzie kwaterze? Gdzie Amon Hen - syszaem krzyk, Tam walczy miaek mody; Pknita tarcza oraz miecz U brzegw wielkiej wody. Ach, dumn gow, pikn twarz W modzieczych dniu urodzie Raurosu ju unosi nurt Po zoto lnicej wodzie. O, Boromirze, odtd z wie Spoglda bd oczy Ku wodospadom grzmicych wd Raurosu na pnocy. Na tym skoczyli. Zawrcili i popynli, jak zdoali najspieszniej, pod prd z powrotem do Parth Galen. - Zostawilicie Wschodni Wiatr dla mnie - rzek Gimli - lecz ja nic o nim nie powiem. - Tak by powinno - odpar Aragorn. - Ludzie z Minas Tirith cierpi wiatr od wschodu, ale nie prosz go o wieci. Teraz jednak, gdy Boromir odszed w swoj drog, musimy pospieszy si z wyborem wasnej. - Rozejrza si szybko, lecz uwanie po zielonej ce, schylajc si, eby zbada grunt. - Nie byo tutaj orkw - rzek. - Nic wicej nie mog na pewno stwierdzi. lady wszystkich czonkw druyny krzyuj si w rne strony. Nie potrafi orzec, czy ktry z hobbitw wrci do obozu, odkd rozbieglimy si na poszukiwanie Froda. - Zszed na sam brzeg opodal miejsca, gdzie struga ciekaa ze rda do rzeki. - Tu widz wyrany trop - powiedzia. - Hobbit zbieg tdy do wody i wrci na k; nie wiem jednak, jak dawno to mogo by. - Co zatem mylisz o tej zagadce? - spyta Gimli. Aragorn zrazu nie odpowiedzia, lecz zawrci do obozowiska i przepatrzy bagae. - Dwch workw brak - rzek. - Na pewno nie ma worka Sama: by wikszy od innych i ciki. Mamy wic odpowied: Frodo odpyn dk, a z nim razem jego wierny giermek. Frodo widocznie wrci tu, gdy adnego z nas nie byo w obozie. Spotkaem Sama na stoku wzgrza i poleciem mu, eby szed za mn, ale jest oczywiste, e tego nie

zrobi. Odgad zamiary swojego pana i zdy przybiec nad rzek, nim Frodo odpyn. Frodo zobaczy, e nie tak atwo pozby si Sama! - Ale dlaczego nas si chcia pozby i to bez sowa? - spyta Gimli. - Postpi bardzo dziwnie. - I bardzo dzielnie - rzek Aragorn. - Zdaje si, e Sam mia racj. Frodo nie chcia adnego z przyjaci pocign za sob w mier, do Mordoru. Wiedzia jednak, e i tam musi. Gdy si z nami rozsta, przey co, co przemogo w nim strach i wszelkie wahania. - Moe spotka grasujcych orkw i uciek przed nimi? - powiedzia Legolas. - To pewne, e uciek - odpar Aragorn - nie sdz jednak, by uciek przed orkami. Nie zdradzi si z tym, co wiedzia o prawdziwej przyczynie nagej decyzji i ucieczki Froda. Dugo zachowywa w tajemnicy ostatnie wyznanie Boromira. - No, w kadym razie co nieco si wyjanio - rzek Legolas. - Wiemy, e Froda nie ma ju na tym brzegu rzeki: tylko on mg zabra dk. sam jest z nim: tylko on mg zabra swj worek. - Mamy zatem do wyboru - powiedzia Gimli - albo si w ostatni d i ciga Froda, albo pieszo ciga orkw. Obie drogi niewiele daj nadziei. Stracilimy ju kilka bezcennych godzin. - Pozwlcie mi si namyli - rzek Aragorn. - Obym wybra trafnie i przeama nie sprzyjajcy nam dzisiaj los! - Chwile sta, milczc w zadumie. - Pjd za orkami oznajmi wreszcie. - Zamierzaem prowadzi Froda do Mordoru i wytrwa przy nim do koca; lecz gdybym teraz chcia go szuka na pustkowiach, musiabym porzuci wzitych do niewoli hobbitw na pastw tortur i mierci. Nareszcie serce przemwio we mnie wyranie: los powiernika Piercienia ju nie jest w moich rkach. Druyna wypenia swoje zadanie. Lecz nam, ktrzymy ocaleli, nie wolno opuci towarzyszy niedoli, pki nam si starczy. W drog! Ruszajmy. Zostawcie tu wszystko prcz rzeczy najniezbdniejszych. Trzeba bdzie pospiesza dniem i noc. Wycignli ostatni d na brzeg i zanieli j midzy drzewa. Zoyli pod ni sprzt, ktrego nie mogli udwign i bez ktrego mona si byo obej. Potem ruszyli z Parth Galen. Zmierzch ju zapada, kiedy znaleli si z powrotem na polanie, gdzie zgin Boromir. Std mieli i dalej tropem orkw, atwym zreszt do wyledzenia. - adne inne plemi tak nie tratuje ziemi - zauway Legolas. - Orkowie znajduj jak gdyby rozkosz w deptaniu i tpieniu ywej rolinnoci, choby im nie zagradzao drogi. - Mimo to maszeruj bardzo szybko - rzek Aragorn - i s niezmordowani. Moe te bdziemy musieli pniej szuka cieek przez nagie, trudne tereny. - A wic spieszmy za nimi! - powiedzia Gimli. - Krasnoludy take umiej wawo maszerowa i nie s mniej ni orkowie wytrwali. Ale nieprdko ich dogonimy, wyprzedzili nas znacznie. - tak - odpar Aragorn - wszyscy musimy zdoby si na wytrwao krasnoludw. W drog! Z nadziej czy te bez nadziei, pjdziemy tropem nieprzyjaciela. Biada mu, jeeli okaemy si od niego szybsi! Ten pocig zasynie wrd trzech plemion: elfw, krasnoludw i ludzi. W drog, trzej owcy! I rczo jak jele skoczy naprzd. Biegli wrd drzew; Aragorn, odkd wyzby si rozterki, przodowa nieznuenie i pdzi jak wiatr. Wkrtce zostawili daleko za sob las nad jeziorem i wspili si dugim ramieniem zbocza na ciemny, ostro odcity od ta nieba grzbiet grski, purpurowy ju w blasku zachodu. Zapad zmrok. Trzy szare cienie wsiky w kamienny krajobraz.

Rozdzia 2 Jedcy Rohanu


rok gstnia. W dole pord drzew zalegaa mga snujca si po bladych brzegach Anduiny, lecz niebo byo czyste. Wzeszy gwiazdy. Malejcy ju ksiyc eglowa od zachodu, pod skaami kady si czarne cienie. Wdrowcy dotarli do podny skalistych gr i posuwali si teraz wolniej, bo lad ju nie tak atwo byo wytropi. Gry Emyn Muil cigny si z pnocy na poudnie podwjnym spitrzonym waem. Zachodnie stoki obu acuchw byy strome i niedostpne, wschodnie za to opaday agodniej, pocite mnstwem jarw i wskich lebw. Ca noc trzej przyjaciele przedzierali si przez ten kamienny kraj, wspinali si pierwszy, najwyszy grzbiet, a potem w ciemnociach schodzili ku ukrytej za nim gbokiej krtej dolinie. Tu zatrzymali si o zimnej godzinie przedwitu na krtki popas. Ksiyc dawno ju zaszed, niebo iskrzyo si od gwiazd, pierwszy brzask nowego dnia jeszcze si nie pokaza zza czarnych wzgrz. Aragorn znw si waha: lady orkw prowadziy w dolin, lecz giny tutaj. - Jak mylisz, w ktr stron std skrcili? - spyta Legolas. - Ku pnocy, najkrtsz drog do Isengardu lub Fangornu, jeli tam zdaj? Czy te na poudnie, ku Rzece Entw? - Dokdkolwiek zdaj, na pewno nie poszli ku rzece - odpar Aragorn. - Myl, e staraj si przeci pola Rohirrimw moliwie najkrtsz drog, chyba e w Rohanie dzieje si co niedobrego, a potga Sarumana bardzo wzrosa. Chodmy na pnoc! Dolina wrzynaa si kamiennym korytem midzy poszarpane wzgrza, a wrd gazw na jej dnie sczy si strumie. Z prawej strony pitrzyo si ponure urwisko, z lewej majaczyo agodniejsze zbocze, szare ju i zatarte w cieniu wieczoru. uszli co najmniej mil w kierunku pnocnym. Aragorn przygity do ziemi bada grunt zapadlisk i paroww u podny zachodniego stoku. Legolas wyprzedza towarzyszy o par krokw. nagle elf krzykn i wszyscy spiesznie podbiegli do niego. - Patrzcie! - rzek. - Dogonilimy ju kilku z tych, ktrych cigamy. - Wskaza u stp wzgrza szarzejce ksztaty, ktre na pierwszy rzut oka wzili za gazy, a ktre byy skulonymi trupami orkw. Piciu z nich leao tam martwych, rozsiekanych okrutnie; dwch miao gowy odrbane od tuowia. Ziemia wkoo nasika ciemn krwi. - Oto nowa zagadka - rzek Gimli. - eby j rozjani, trzeba by dziennego wiata, a nie moemy tu czeka do witu. - Jakkolwiek odczytamy ten znak, zwiastuje nam on pewn nadziej - powiedzia Legolas. - Wrogowie orkw powinni okaza si naszymi przyjacimi. Czy te gry s zamieszkane? - Nie - odpar Aragorn. - Rohirrimowie rzadko tu si zapuszczaj, a do Minas Tirith jest std daleko. Mogo si zdarzy, e jacy ludzie wybrali si w te strony z niewiadomych nam powodw. Ale nie przypuszczam, by tak byo. - C zatem sdzisz? - spyta Gimli. - Myl, e nasi nieprzyjaciele przyprowadzili z sob wasnych nieprzyjaci - odrzek Aragorn. - Ci tutaj to orkowie z dalekiej pnocy. Nie ma wrd zabitych ani jednego olbrzymiego orka z niezwykym godem biaej rki i runiczn liter S. Zgaduj, e wybucha jaka ktnia, rzecz midzy dzikusami do pospolita. Moe posprzeczali si o wybr drogi? - A moe o jecw? - powiedzia Gimli. - Miejmy nadziej, e nasi przyjaciele nie ponieli rwnie mierci przy tej sposobnoci. Aragorn przeszuka teren w szerokim promieniu wok tego miejsca, lecz nie znalaz adnych wicej ladw walki. Druyna ruszya znw naprzd. Niebo ju blado na

wschodzie, gwiazdy przygasy, a znad widnokrgu podnosi si szary brzask. Nieco dalej na plnocy trafili na parw, w ktrym krty, bystry potoczek obi kamienist ciek w gb doliny. na jego brzegach zieleniy si kpy zaroli i spachetki trawy. - Nareszcie! - rzek Aragorn. - Tutaj mamy poszukiwany trop. Wiedzie w gr strumienia. Tdy szli orkowie po zaatwieniu midzy sob krwawych porachunkw. Zawrcili wic i ruszyli now ciek, skaczc z kamienia na kamie tak lekko, jakby zaczynali dzie po dobrze przespanej nocy. Kiedy w kocu dotarli na gra szarego wzgrza, nagy powiew rozburzy im wosy i zaopota poami paszczy. wit dmuchn im chodem w twarze. Obejrzeli si i zobaczyli za sob na drugim brzegu rzeki odlege szczyty ju rozjarzone pierwszym blaskiem. Wstawa dzie. Czerwony rbek soca ukaza si znad ciemnego grzbietu gr. Ale przed oczami wdrowcw, na zachodzie, wiat wci jeszcze lea cichy, bezksztatny i szary; w miar jednak jak patrzyli, cienie nocy rozwieway si stopniowo, ziemia budzia si odzyskujc barwy: ziele rozlaa si po szerokich kach Rohanu, biae opary roziskrzyy si nad wodami, a gdzie daleko po lewej stronie, o trzydzieci albo i wicej staj, Biae Gry zabysy bkitem i purpur, wystrzelajc w niebo ostrymi szczytami, na ktrych olniewajca biel wiecznych niegw zabarwia si teraz rumiecem jutrzenki. - Gondor! Gondor! zawoa Aragorn. Obym ci ujrza znowu w szczliwszej godzinie! Dzi jeszcze moja droga nie prowadzi na poudnie, ku twoim wietlistym strumieniom. Gondor midzy grami a morzem. Tu wiewem D kiedy wiatr zachodni... Tu nad Srebrnym Drzewem W dawnych krlw ogrodach deszcz wiata trzepota. Mury, wiee, korono, o, tronie ze zota! Czy ludzie Drzewo Srebrne ujrz, o, Gondorze, I wiatr midzy grami d bdzie a morzem? - Chodmy ju! rzek, odrywajc wreszcie oczy od poudnia i zwracajc je na zachd i pnoc, gdzie wzywa go obowizek. Gra, na ktrej stali, opadaa stromo spod ich ng. O kilkadziesit stp niej szeroka, poszarpana pka skalna urywaa si ostr krawdzi nad przepacist, prostopad cian: to by Wschodni Mur Rohanu. Tu koczyy si wzgrza Emyn Muil, a dalej, jak okiem siegn, rozpocieray si ju tylko zielone rwniny Rohirrimw. - Patrzcie! krzykn Legolas wskazujc blade niebo ponad ich gowami. Znowu orze. Wzbi si bardzo wysoko. Wyglda mi na to, e odlatuje z powrotem na pnoc. Mknie jak strzaa. Patrzcie! - Nie, nawet moje oczy go nie dostrzeg, Legolasie odrzek Aragorn. Musi lecie rzeczywicie na wielkiej wysokoci. Ciekawe, z jakim poselstwem tak spieszy, jeli to ten sam ptak, ktrego przedtem zauwayem. Ale spjrzcie! Tu bliej widz co bardziej niepokojcego. Jaki ruch na rwninie. - Masz suszno odpar Legolas. Potny oddzia w marszu. Nic wicej jednak nie mog o nim powiedzie ani rozrni, co to za plemi. Dzieli nas od nich wiele staj, na oko wydaje si, e co najmniej dwanacie. W tym paskim krajobrazie trudno oceni odlego. - Myl, e bd co bd nie potrzebujemy ju teraz wypatrywa ladw, eby wiedzie, dokd si skierowa rzek Gimli. Szukajmy tylko cieki w d na rwnin, i to jak najkrtszej. - Wtpi, czy znajdziesz ciek krtsz od tej, ktr wybrali orkowie powiedzia Aragorn.

Teraz ju cigali nieprzyjaci w penym wietle dziennym. Wszystko wskazywao, e orkowie posuwali si w wielkim popiechu, bo druyna znajdowaa co chwila jakie pogubione lub odrzucone przedmioty: worki po prowiancie, kromki twardego, ciemnego chleba, achman czarnego paszcza, ciki podkuty but, zdarty na kamieniach. Trop wid na pnoc skrajem urwiska, a w kocu zatrzymywa si nad gbok rys, wyobion w cianie skalnej przez potok, spywajcy z gonym pluskiem w d. Brzegiem rysy wska, stroma jak drabina cieka prowadzia a na rwnin. U stp tej drabiny znaleli si nagle na kach Rohanu. Jak zielone morze faloway one u samych podny Emyn Muil. Potok grski gin w bujnych kpach rzeuchy i wszelkiego ziela, tylko cichy plusk zdradza jego drog w szmaragdowym tunelu; po agodnej pochyoci spywa ku moczarom doliny Rzeki Entw. Wdrowcy mieli wraenie, e zima zostaa za nimi, lgnc do wzgrz. Tu bowiem mikkie powietrze tchno ciepem i delikatnym zapachem i zdawao si, e wiosna jest ju blisko, a soki w trawach i liciach zaczynaj wzbiera. Legolas odetchn gboko, jakby po dugiej wdrwce przez jaow pustyni pi chciwie oywcz wod. - Ach, zapach zieleni! - rzek. - Lepsze to ni dugi sen. Biegnijmy teraz! - Lekkie stopy mog tutaj biec chyo - powiedzia Aragorn. - Szybciej pewnie ni obcione elazem nogi orkw. teraz moe uda si nam dopdzi nieprzyjaci. Pobiegli gsiego, mknc jak gocze psy za wieym tropem; oczy im rozbysy nowym zapaem. Szpetny lad wydeptany przez orkw wskazywa niemal wprost na zachd; gdziekolwiek przesza banda, sodka trawa Rohanu bya stratowana i sczerniaa. Nagle Aragorn krzykn i zatrzyma si w miejscu. - Stjcie! - zawoa. - na razie nie idcie za mn. Szybko skrci w prawo od gwnego szlaku. Dostrzeg bowiem odgaziajcy si trop: odciski drobnych, nie obutych stp. Niestety o kilka zaledwie krokw dalej trop gubi si wrd innych, znacznie wikszych, ktre rwnie odbiegay od szlaku, potem za znowu ku niemu powracay i giny w stratowanej zieleni. Tam, gdzie w nowy trop si koczy, Aragorn schyli si i podnis co z trawy. Potem wrci do przyjaci. - Tak jest - rzek. - To niewtpliwie lady stp hobbita. Zapewne Pippina, mniejszego od Meriadoka. Spjrzcie! Na wycignitej doni pokaza im znaleziony przedmiot, ktry byszcza w socu. Podobny by do ledwie rozwinitego brzozowego licia, a wyda si pikny i niespodziewany na tej bezdrzewnej rwninie. - Klamra od paszcza elfw! - wykrzyknli Legolas i Gimli jednoczenie. - Licie z drzew Lorien nie opadaj na prno - rzek Aragorn. - Ten nie zosta zgubiony przypadkiem. Pippin upuci go umylnie, eby zostawi znak dla tych, ktrzy bd szukali porwanych hobbitw. Myl, e po to wanie Pippin odczy si na chwil od gromady. - A wic o nim przynajmniej wiemy, e wzito go ywcem - stwierdzi Gimli. - I e nie straci przytomnoci umysu ani wadzy w nogach. Bd co bd jest to pewna pociecha. Nie cigamy bandy daremnie. - Miejmy nadziej, e nie przypaci zbyt drogo swej odwagi - rzek Legolas. - Dalej! Naprzd! Serce mi si ciska na myl o tych modych, wesoych hobbitach, pdzonych jak cielta za stadem. Soce podnioso si do zenitu, a potem z wolna osuno si po niebie. Znad odlegego morza, od poudnia, nadcigny lekkie oboki i odpyny z agodnym podmuchem wiatru. Soce zaszo. Za plecami wdrowcw wyrosy cienie i coraz duszymi ramionami sigay na wschd. Oni jednak wytrwale szli naprzd. Od mierci Boromira mina doba, lecz orkowie wci byli daleko przed nimi. Nie mogli ich nawet wzrokiem dosign na rozlegej, paskiej rwninie.

Kiedy zapady ciemnoci, Aragorn wstrzyma pochd. W cigu caego dnia ledwie dwa razy popasali, i to na krtko; od wschodniej ciany gr, na ktrej stali o wicie, dzielio ich teraz dwanacie staj. - Pora dokona trudnego wyboru - rzek Aragorn. - Czy odpocz przez noc, czy te i dalej, pki nam si starczy? - Jeeli my bdziemy ca noc odpoczywa, a nieprzyjaciel nie przerwie marszu, wyprzedzi nas znacznie - powiedzia Legolas. - Chyba nawet orkowie nie mog maszerowa bez wytchnienia - powiedzia Gimli. - Orkowie rzadko puszczaj si w biay dzie przez otwarte przestrzenie, a jednak tym razem wayli si na to - odpar Legolas. - Tym bardziej nie spoczn w nocy. - Ale noc nie moemy pilnowa ladu - rzek Gimli. - Jak sign wzrokiem, lad wiedzie prosto, nie skrca ani w lewo, ani w prawo stwierdzi Legolas. - Przypuszczam, e zdoabym was poprowadzi po ciemku nie zbaczajc z waciwego kierunku - rzek Aragorn. - Jelibymy wszake zbdzili lub gdyby tamci zboczyli ze szlaku, stracilibymy jutro duo czasu, nimby si udao odnale znowu trop. - W dodatku - powiedzia Gimli - tylko za dnia moemy dostrzec, czy jakie pojedyncze lady nie odczaj si od gromady. gdyby ktry z jecw zbieg z niewoli albo gdyby ktrego uprowadzono w bok, na wschd na przykad, w stron Wielkiej rzeki, w stron Mordoru, moglibymy min ten lad nie domylajc si niczego. - To prawda - przyzna Aragorn. - Lecz jeli dobrze odczytaem poprzednie lady, orkowie spod goda Biaej Rki wzili nad innymi gr i caa banda zmierza teraz do Isengardu. Dotychczas wszystko potwierdza moje przypuszczenie. - A jednak byoby nieroztropnie polega na tym - rzek Gimli. - Pamitajmy te o moliwoci ucieczki jecw. Czy zauwaylibymy tamten trop, ktry nas doprowadzi do klamry w trawie, gdybymy przechodzili po ciemku? - Orkowie z pewnoci odtd zdwoili czujno, a jecy s ju bardzo zmczeni powiedzia Legolas. - Nie bd prbowali ucieczki, chyba z nasz pomoc. Jak im pomoemy, nie sposb przewidzie, w kadym razie trzeba przede wszystkim docign band. - A jednak nawet ja, krasnolud, zaprawiony w wdrwkach i nie najsabszy w swoim rodzie, nie zdoam przebiec caej drogi do Isengardu bez wypoczynku - rzek Gimli. Mnie te serce boli na myl o losie pojmanych przyjaci i gdyby to ode mnie tylko zaleao, ruszybym wczeniej w pogo; lecz teraz musz wytchn, aby jutro biec tym szybciej. A jeli mamy odpoczywa, ciemna noc jest po temu najsposobniejsz por. - Powiedziaem na pocztku, e wybr jest trudny - rzek Aragorn. - Na czym wic zakoczymy t narad? - Ty nam przewodzisz - odpar Gimli - i jeste najbardziej dowiadczonym owc. Sam wic rozstrzygnij. - Serce pcha mnie naprzd - powiedzia Legolas. - Musimy jednak trzyma si w gromadzie. Zastosuj si do decyzji Aragorna. - Szukacie rady u zego doradcy - rzek Aragorn. - Od chwili gdy przepynlimy midzy supami Argonath, kady wybr, ktrego dokonaem, okazywa si bdny. Umilk i dugo patrza na pnoc i na zachd, w gstniejce ciemnoci. - Nie bdziemy szli noc - powiedzia wreszcie. - Z dwch niebezpieczestw groniejsze wydaje si przelepienie jakiego wanego tropu czy znaku. Gdyby ksiyc lepiej wieci, moglibymy skorzysta z jego blasku. Niestety, wschodzi teraz pno, jest w nowiu i blady. - Dzi na dobitk zasoni go chmury - szepn Gimli. - Szkoda, e pani z Lorien nie daa nam w podarunku wiata, jak Frodowi.

- Temu, kto go otrzyma, dar ten bardziej si przyda - rzek Aragorn. - W jego rku los wyprawy. Nam przypad tylko maleki udzia w wielkim dziele naszej epoki. Kto wie, czy od pocztku cay zamiar nie jest skazany na niepowodzenie, a mj wybr, dobry czy zy, niewiele moe tu pomc lub zaszkodzi. W kadym razie - postanowiem. Teraz wic skorzystajmy z wypoczynku jak si da najlepiej. Rzuci si na ziemi i usn natychmiast, bo od nocy spdzonej w cieniu Tol Brandir nie zmruy oka. Przed witem jednak ockn si i wsta. Gimli lea jeszcze pogrony w gbokim nie, ale Legolas czuwa wyprostowany i wpatrzony w ciemno, zamylony i cichy jak mode drzewo w bezwietrzn noc. - S ju bardzo daleko - powiedzia ze smutkiem zwracajc si do Aragorna. - Dobrze przeczuwaem, e nie spoczn na noc. Teraz tylko orze zdoaby ich dogoni. - Mimo to bdziemy ich cigali w miar naszych si - odpar Aragorn. Schyli si i dotkn ramienia krasnoluda. - Wstawaj, Gimli. Ruszamy dalej - rzek. - lad stygnie. - Ciemno jeszcze - powiedzia Gimli. - Nawet Legolas i nawet ze szczytu wzgrza nie dostrzegby ich, pki soce nie wzejdzie. - Obawiam si, e za daleko odeszli, abym ich mg dostrzec ze wzgrza czy z rwniny, przy ksiycu czy w socu - odpar Legolas. - Kiedy oczy zawodz, ziemia moe co powie uszom - rzek Aragorn - bo z pewnoci jczy pod ich nienawistnymi stopami. Wycign si na trawie, przytkn ucho do ziemi. Lea bez ruchu tak dugo, e Gimli ju zacz podejrzewa, i Aragorn omdla albo usn znowu. Niebo na wschodzie pojaniao, siwy brzask z wolna rozprasza mrok. Kiedy wreszcie Aragorn wsta, przyjaciele zobaczyli jego twarz poblad i zapadnit, w oczach wyczytali trosk. - Ziemia dry od niewyranych, niezrozumiaych odgosw - rzek. - Na wiele mil wkoo nie ma adnego oddziau w marszu. Tupot ng naszych nieprzyjaci ledwie sycha z wielkiej dali. Natomiast gono ttni kopyta koskie. Wydaje mi si, e syszaem je wczeniej ju, gdy spaem tej nocy na ziemi, i e ttent koni galopujcych na zachd mci moje sny. teraz jednak oddalaj si od nas, pdz na pnoc. Chciabym wiedzie, co te si dzieje w tamtych krajach. - Ruszajmy! - rzek Legolas. Tak zacz si trzeci dzie pocigu. Od rana do zmroku, to pod chmurami, to pod arem soca, to wycignitym krokiem, to biegiem parli naprzd, jakby gorczka trawica ich serca silniejsza bya od zmczenia. Mao ze sob rozmawiali. Sunli przez rozlege pustkowia, a paszcze elfw wtapiay si w to szarozielonych pl tak, e nikt prcz bystrookiego elfa nie dostrzegby ich z oddali nawet w penym blasku poudnia. Czsto te w gbi serca dzikowali pani z Lorien za lembasy, bo ywic si nimi w biegu, odzyskiwali nowe, niespoyte siy. Przez cay dzie trop wskazywa prosto na pnoco-zachd, nie zbaczajc ani nie skrcajc nigdzie. Wreszcie, kiedy poudnie chylio si ju ku wieczorowi, wdrowcy znaleli si na dugim, bezdrzewnym zboczu; teren przed nimi wznosi si falicie i agodnie ku majaczcym na widnokrgu kopulastym pagrkom. lad orkw prowadzi te ku nim, skrcajc nieco bardziej na pnoc i znaczc si mniej ni dotychczas wyranie, bo grunt by tutaj twardszy a trawa mniej bujna. daleko po lewej rce byszczaa pord zieleni krta, srebrna nitka Rzeki Entw. Nigdzie nie byo wida ywej duszy. Aragorn dziwi si, e nie spotykaj ladw zwierzt ani ludzi. Siedziby Rohirrimw skupiay si co prawda o wiele mil dalej na poudnie, pod lenym stropem Biaych Gr, ukrytych teraz we mgle i chmurach, lecz hodowcy koni trzymali dawniej ogromne stada we Wschodnim Emnecie, kresowej prowincji swojego krlestwa, i pasterze koczowali w tych stronach nawet zim, mieszkajc w szaasach lub namiotach. Teraz jednak caa ta kraina opustoszaa, a cisza, jaka nad ni panowaa, nie zdawaa si wcale boga ani spokojna.

O zmroku przyjaciele zatrzymali si znowu. Przeszli rwnin Rohanu dwakro po dwanacie staj i ciana Emyn Muil znikna im z oczu w cieniach wschodu. Wski sierp ksiyca wypyn na przymglone niebo, lecz wieci blado, a gwiazdy kryy si wrd chmur. - Teraz bardziej jeszcze auj kadej godziny, ktr stracilimy na odpoczynek i popasy w tym marszu - rzek Legolas. - Orkowie gnaj, jakby ich Sauron osobicie biczem popdza. Boje si, e zdyli dotrze do lasu i stokw grskich; moe w tej chwili wanie wchodz w cie drzew. Gimli zgrzytn zbami. - Oto gorzki koniec naszych nadziei i trudw - powiedzia. - Koniec nadziei - moe, ale trudw z pewnoci nie - rzek Aragorn. - Nie zawrcimy z drogi. Chocia bardzo jestem znuony. - Obejrza si na szmat ziemi, ktry przemierzyli, popatrza w mrok gstniejcy na wschodzie. - Co dziwnego dzieje si w tym kraju. nie ufam tej ciszy. Nie ufam nawet blademu ksiycowi. Gwiazdy wiec mdym blaskiem, a mnie ogarno takie znuenie, jakiego nie powinien zna Stranik na wytyczonym tropie. Jaka potna wola dodaje w biegu si naszym wrogom, a nam rzuca pod stopy niewidzialne zapory, obezwadnia zmczeniem serca bardziej ni nogi. - Prawd mwisz - rzek Legolas. - Czuem to od chwili, gdy zeszlimy z grani Emyn Muil. Ta potna wola jest bowiem przed nami, nie za nami. I gestem wskaza krain Rohanu ledwie rozwietlon nik ksiycow powiat i tonc w mroku na zachodzie. - Saruman! - mrukn Aragorn. - Nawet on nie zdoa nas zawrci z drogi. na razie jednak musimy si zatrzyma. Spjrzcie, ju i ksiyc znika za chmurami. Lecz jutro skoro wit ruszymy na pnoc, szlakiem midzy bagniskiem a wzgrzami. Nazajutrz tak samo jak w poprzednich dniach Legolas pierwszy zerwa si ze snu - jeeli w ogle spa tej nocy. - Wstawa! Wstawa! - woa. - Wschd ju si rumieni. Dziwy czekaj nas w cieniu lasu. Dobre czy ze, nie wiem, ale wzywaj w drog. Wstawa! Tamci obaj zerwali si na rwne nogi i nie tracc ani chwili trzej przyjaciele znw pomaszerowali przed siebie. Kady krok przyblia ich stopniowo ku wzgrzom i na godzin przed poudniem stanli pod zielonymi stokami, ktre pitrzyy si wyej w yse kopuy wycignite rwnym acuchem prosto na pnoc. U ich stp grunt by suchy, poronity nisk traw, lecz midzy pasmem wzgrz a rzek, przedzierajc si przez gszcz trzcin i sitowia, cigno si szerokie na dziesi mil zapadlisko. Pod najdalej na poudnie wysunitym wzgrzem, u jego zachodnich podny spostrzegli w trawie szeroki krg jakby wydeptany przez tysic cikich ng. Std lad orkw prowadzi dalej ku pnocy skrawkami suchego terenu pod wzgrzami. Aragorn zatrzyma si i zbada uwanie tropy. - Popasali tu czas krtki - rzek - i nawet lad wymarszu po odpoczynku jest ju do dawny. Niestety, przeczucie nie zawiodo ci, Legolasie, upyno trzykro dwanacie godzin od chwili, gdy orkowie przebywali na tym miejscu, do ktrego my doszlimy dopiero teraz. Jeeli potem nie zwolnili marszu, wczoraj o zachodzie soca osignli skraj Fangornu. - Patrzc na zachd i na pnoc nie widz nic prcz trawy toncej w dali we mgle - rzek Gimli. - Czy ze szczytu wzgrza dostrzeglibymy las? - Do lasu jeszcze std daleko - powiedzia Aragorn. - Jeeli pami mnie nie myli, pasmo wzgrz siga co najmniej na osiem staj, a za nimi, na pnoco-zachd od ujcia Rzeki Entw, trzeba przeby znw jakie pitnacie staj rwniny. - A wic w drog! - rzek Gimli. - Moje nogi musz odzwyczai si od liczenia staj. Byoby to dla nich atwiejsze, gdyby serce tak bardzo nie ciyo.

Soce ju si chylio, gdy wreszcie wdrowcy dotarli do ostatniego wzgrza w caym acuchu. Przez wiele godzin maszerowali bez odpoczynku. teraz posuwali si ju bardzo wolno, a Gimli a zgarbi si ze zmczenia. Krasnoludy maj elazn wytrzymao w pracy i wdrwkach, lecz ten nie koczcy si pocig utrudzi Gimlego tym bardziej, e nadzieja przygasa w jego sercu. Aragorn szed za nim w pospnym milczeniu, od czasu do czasu schylajc si, eby zbada jaki znak albo trop na ziemi. Tylko Legolas bieg lekko jak zawsze, ledwie muskajc stopami traw i nie odciskajc na niej ladw; chleb elfw wystarcza mu za cay posiek, a spa umia z otwartymi oczyma, w marszu, w penym wietle dnia; umys elfa odpoczywa bdzc po dziwnych ciekach marze, chocia ludzie nie nazwaliby tego spaniem. - Wejdmy na ten zielony pagrek - rzek. Wbieg pierwszy, a dwaj przyjaciele podyli za nim wspinajc si mozolnie dugim zboczem a na szczyt, zaokrglony na ksztat kopuy, gadki i nagi, nieco odosobniony od innych i stanowicy ostatnie od pnocy ogniwo acucha. Soce tymczasem zaszo, mrok wieczorny otuli wiat jak zasona. Trzej wdrowcy stali samotnie nad bezbrzen, bezksztatn rwnin, wrd jednostajnej szarzyzny krajobrazu. Tylko daleko na pnoco-zachodzie od ta dogasajcego nieba odcinaa si gbsz czerni linia Gr Mglistych i ciemnego lasu u ich stp. - Nic std nie wypatrzymy, co mogoby nam wskaza dalsz drog - powiedzia Gimli. W kadym razie trzeba teraz zatrzyma si na noc. Robi si bardzo zimno. - Wiatr dmie od nienej pnocy - rzek Aragorn. - Rano odwrci si i dmuchnie od wschodu - rzek Legolas. - Odpocznijmy, skoro czujecie si zmczeni. Ale nie tramy nadziei. Nie wiadomo, co nas jutro czeka. Bywa, e wraz ze wschodem soca zjawia si dobra rada. - Trzykro ju w tej pogoni ogldalimy wschd soca, a aden nie przynis nam rady rzek Gimli. Noc bya bardzo zimna. Aragorn i Gimli spali niespokojnie, a ilekro ktry z nich budzi si, stwierdza, e Legolas czuwa u wezgowia przyjaci albo przechadza si koo nich nucc z cicha w swoim ojczystym jzyku jak pie, a gdy elf tak piewa, na twardym, czarnym stropie niebios rozbyskuj biae gwiazdy. W ten sposb przesza noc. Wszyscy trzej ju rozbudzeni patrzyli, jak brzask powoli rozlewa si po niebie, czystym teraz i bezchmurnym, a wreszcie pokazao si soce. Wstao blade i jasne. Wiatr dmcy od wschodu zmit kby mgie. Rozlega kraina leaa przed nimi naga i pusta w surowym wietle ranka. Na wprost i ku wschodowi cigna si owiana wiatrem wyyna, paskowy Rohanu, ktry przed kilku dniami dostrzegali z daleka pync z nurtem Wielkiej Rzeki. Na pnoco-zachodzie czernia las Fangorn; jeszcze dziesi staj dzielio ich od cienistego skraju tej puszczy, a gry w jej gbi giny w bkitnej dali. Za Fangornem majaczy na widnokrgu jakby zawieszony w siwej chmurze biay czub smukego Methedrasu, ostatniego szczytu w acuchu Gr Mglistych. Z lasu spywaa ku wdrowcom Rzeka Entw, bystrym, wskim strumieniem toczc si midzy stromymi brzegami. Trop orkw skrca spod wzgrz ku rzece. ledzc wzrokiem trop biegncy nad rzek, a potem wzdu jej brzegw ku puszczy, Aragorn dostrzeg na dalekiej zielonej ce jaki ciemny, szybko poruszajcy si may punkcik. Rzuci si na ziemi i zacz pilnie wsuchiwa si w jej gos. Legolas jednak, ktry sta obok wyprostowany, osaniajc smuk doni swoje jasne oczy elfa, widzia nie punkcik, lecz chmar jedcw, drobne z oddali postacie ludzkie na koniach, i w ostrzach wczni brzask poranka jak migotanie malekich gwiazd niedosigych dla wzroku zwykych miertelnikw. Gdzie daleko za pdzcym oddziaem czarny dym wzbija si wskim, krtym supem ku niebu. Cisza panowaa nad pustk stepu taka, e Gimli sysza szelest kadej trawki.

- Jedcy! - krzykn Aragorn zrywajc si z ziemi. - Wielu jedcw na cigych koniach zblia si do nas. - Tak - rzek Legolas. - Jest ich stu piciu. Wosy maj jasne, a wcznie lnice. Przewodzi im m wysokiego wzrostu. Aragorn umiechn si. - Bystre s oczy elfa - powiedzia. - Niewielka sztuka - odpar Legolas. - Ci jedcy s przecie nie dalej ni o pi staj. - O pi staj czy o jedn - odezwa si Gimli - w kadym razie nie unikniemy spotkania na tym pustkowiu. Poczekamy na nich czy te pjdziemy w swoj drog? - Poczekamy - rzek Aragorn. - Jestem znuony, cigamy nieprzyjaci wci daremnie. A moe kto inny wczeniej ich dogoni? Bo przecie oddzia konny wraca tropem orkw. Moe jedcy bd mieli dla nas jakie wane nowiny? - Albo ostre wcznie - rzek Gimli. - Trzy konie nios puste sioda - powiedzia Legolas - ale hobbitw midzy ludmi nie ma. - Nie twierdz, e bd to pomylne nowiny - odpar Aragorn - ale na dobre czy ze trzeba tutaj poczeka. Trzej przyjaciele opucili szczyt wzgrza, gdzie na tle jasnego nieba stanowili zbyt dobrze widoczny z daleka cel, i z wolna zeszli pnocnym zboczem niej. Zatrzymali si jednak nie schodzc a do podny pagrka i przycupnli na stoku w przywidej trawie, owinici w szare paszcze. Czas pyn leniwie. Wiatr by ostry i przejmujcy. Gimli krci si niespokojnie. - Co ci wiadomo o tych jedcach, Aragornie? - spyta. - Moe czekamy tu na niechybn mier? - Przebywaem wrd nich - odpar Aragorn. - S dumni i uparci, lecz serca maj szczere, a myl i dziaaj szlachetnie; s zuchwali, lecz nie okrutni, mdrzy, chocia nieuczeni, nie pisz ksig, lecz piewaj wiele pieni, wzorek ludzkiego plemienia sprzed lat Ciemnoci. Nie wiem jednak, co tutaj dziao si w ostatnich czasach i co teraz postanowili Rohirrimowie, osaczeni z jednej strony zdrad Sarumana a z drugiej grob Saurona. Z dawna yli w przyjani z ludmi z Gondoru, jakkolwiek nie s tej samej co tamci krwi. W zamierzchych czasach Eorl Mody cign ich tutaj z pnocy, s spokrewnieni najbliej z plemionami Barda z dali i Beorna z Lenej Krainy, wrd ktrych czsto spotyka si po dzi dzie jasnowosych, rosych ludzi podobnych do jedcw Rohanu. W kadym razie nie kochaj orkw. - Ale Gandalf wspomina, e kr pogoski, jakoby pacili haracz Mordorowi - rzek Gimli. - Boromir w to nie uwierzy, ja take - odpar Aragorn. - Wkrtce dowiemy si prawdy - rzek Legolas. - Ju s blisko. Wreszcie Gimli te usysza guchy ttent galopujcych kopyt. Jedcy wci trzymajc si tropu orkw skrcili od rzeki ku pagrkom. Pdzili jak wiatr. Donone, rane okrzyki rozbrzmiay nad polami. Nagle jedcy wypucili konie, a ziemia zadudnia pod kopytami; rycerz jadcy na czele, zatoczy koniem, okrajc podne gry, i poprowadzi oddzia zachodnim jej skrajem w stron paskowzgrza. Trop w trop za wodzem cigna duga kolumna rycerzy zbrojnych, zwinnych, byszczcych stal; widok by grony i pikny zarazem. Konie mieli rose, silne i ksztatne, o lnicej sierci; dugie ogony rozwieway si na wietrze, splecione grzywy zdobiy dumne karki. jedcy zdawali si godni szlachetnych wierzchowcw, jak one dorodni i smukli; spod lekkich hemw jasne niby len wosy spyway im na plecy, twarze mieli surowe, spojrzenie bystre. W rkach dzieryli dugie jesionowe wcznie, malowane tarcze zawiesili na plecach, a miecze u boku; polerowane kolczugi sigay im po kolana.

Przemknli galopem, dwjkami, a chocia co chwila ktry prostowa si w strzemionach i rozglda na wszystkie strony, aden, jak si zdawao, nie dostrzeg trzech obcych wdrowcw, przycupnitych na stoku i przypatrujcych si w milczeniu kawalkadzie. Oddzia ju mija wzgrze, gdy nagle Aragorn wsta i gromkim gosem zawoa: - Co sycha w krajach pnocy, jedcy Rohanu? Byskawicznie, nad podziw sprawnie osadzili konie, zawrcili, rozwinli szereg i cwaem natarli prosto na wzgrze. W mig trzej wdrowcy znaleli si porodku ruchomego krgu wojownikw, ktrzy zachodzc od stoku, od podna, z bokw, ze wszystkich stron, coraz bardziej zacieniali piercie. Aragorn sta w milczeniu, dwaj jego towarzysze zastygli bez ruchu, czekajc w napiciu, jaki te obrt wemie to spotkanie. Bez sowa, bez okrzyku jedcy zatrzymali si nagle. Gszcz wczni jey si ostrzami wymierzonymi przeciw obcym podrnym. Kilku jedcw chwycio uki i ju nacigao je do strzau. Dowdca, grujcy wzrostem nad innymi, wysun si z szeregu; na hemie zamiast piropusza zatknity mia biay ogon koski. Zbliy si tak, e ledwie par cali dzielio ostrze jego wczni od piersi Aragorna. Lecz Aragorn nie drgn nawet. - Cocie za jedni i czego szukacie w tym kraju? - zapyta jedziec. Mwi Wspln Mow zachodu, stylem i tonem przypominajcym mow Boromira, rycerza Gondoru. - Nazywaj mnie Obieywiatem - odpar Aragorn. - przybywam z pnocy. Poluj na orkw. Jedziec zeskoczy z sioda na ziemi. Odda wczni jednemu ze swoich podwadnych, ktry przysunwszy si do wodza rwnie zsiad z konia; doby miecza i stan twarz w twarz przed Aragornem przygldajc mu si uwanie i nie bez podziwu. Wreszcie odezwa si znowu: - W pierwszej chwili mylaem, e sam jeste orkiem - rzek. - Teraz widz, e si omyliem. nie znasz orkw, jeeli polujesz na nich w ten sposb. banda bya liczna, chya i po zby uzbrojona. gdyby ich dogoni, oni to byliby myliwcami, a ty atw dla nich zwierzyn. Ale w tobie tkwi co dziwnego, Obieywiacie. - Rycerz zmierzy bystrym spojrzeniem posta Aragorna. - Imi, ktre podae, nie przystao takiemu jak ty czowiekowi. Strj take masz dziwny. Czy wyskoczye spod trawy? Jak to si stao, emy ci wczeniej nie dostrzegli? Moe jestecie z rodu elfw? - Nie - odpar Aragorn. - jeden z nas tylko jest elfem, Legolas z Lenego Krlestwa, z odlegej Mrocznej Puszczy. Ale po drodze zabawilimy w Lothlorien i od pani tej krainy otrzymalimy dary, widomy znak jej ask. Rycerz przyjrza si trjce przyjaci z nowym podziwem, lecz w jego jasnych oczach pojawi si twardy bysk. - A wic w Zotym Lesie naprawd yje pani, o ktrej baj stare legendy! - rzek. - Jak syszaem, mao kto wymyka si z jej side. Dziwne czasy! Jeeli u niej jestecie w askach, zapewne take snujecie sieci i rzucacie czary. - Nagle zwrci zimne spojrzenie na Legolasa i Gimlego. - Czemu to nie odzywacie si, milczkowie? - spyta. Gimli wsta, mocno zapar si na rozstawionych nogach; rk zacisn na trzonku topora, czarne oczy zaiskrzyy mu si gniewnie. - Powiedz mi swoje imi, mistrzu koni, a wwczas usyszysz moje i wiele innych rzeczy na dokadk - powiedzia. - Zwyczaj kae, by cudzoziemiec przedstawi si pierwszy - odpar rycerz, z gry spogldajc na krasnoluda. - Mimo to, wiedz, e jestem Eomer, syn Eomunda, a nosz tytu Trzeciego Marszaka Riddermarchii. - A wic, Eomerze, synu Eomunda, Trzeci Marszaku Riddermarchii, przyjmij od krasnoluda Gimlego, syna Gloina, przestrog i nie rzucaj na wiatr niewczesnych sw.

Oczerniasz bowiem t, ktrej piknoci nawet wyobrazi sobie nie umiesz. Tylko przez wzgld na sabo umysu mona ci usprawiedliwi. Eomerowi oczy rozbysy, a jedcy Rohanu z gronym pomrukiem zacienili krg wok cudzoziemcw i nastawili wcznie. - Obcibym ci gow razem z brod, moci krasnoludzie, gdyby nieco wyej sterczaa nad ziemi - rzek Eomer. - Gimli nie jest tu sam! - zawoa Legolas; ruchem szybszym ni tchnienie napi uk i zaoy strza. - Zginiesz, zanim twj miecz opadnie. Eomer podnis miecz i sprzeczka skoczyaby si krwawo, gdyby Aragorn z rk wzniesion nie skoczy midzy przeciwnikw. - Wybacz, Eomerze! - krzykn. - Zrozumiesz gniew moich przyjaci, gdy ci opowiem nasz histori. Nie ywimy zych zamiarw, nie chcemy skrzywdzi Rohanu i jego mieszkacw ludzi ani koni. Czy zgodzisz si wysucha mnie, zanim uyjesz ora? - Zgadzam si - odpar Eomer i spuci miecz. - Lecz podrni zapuszczajc si w tych niepewnych czasach na pola Riddermarchii powinni by mniej dufnie sobie poczyna. Przede wszystkim wyznaj mi swoje prawdziwe imi. - Przede wszystkim powiedz mi, komu suysz - rzek Aragorn. - Czy przyjacielem, czy wrogiem Saurona, pospnego wadcy Mordoru? - Jednemu tylko panu su: krlowi Marchii, Theodenowi, synowi Thengla - odpar Eomer. - Nie suymy potdze dalekiego Czarnego Kraju, lecz nie prowadzimy te z ni otwartej wojny. Jeli wic przed ni uciekacie, opucie lepiej nasz kraj. Na caym pograniczu szerzy si niepokj i jestemy zagroeni; pragniemy jednak tylko zachowa wolno i y tak, jak ylimy, poprzestajc na swoim, nie suc obcym panom, ani dobrym, ani zym. W lepszych czasach chtnie i przyjanie witalimy cudzoziemcw, lecz w tych niespokojnych dniach obcy, nieproszeni gocie musz si u nas spotyka z podejrzliwym i surowym przyjciem. Mwcie! Cocie za jedni? Komu suycie? Na czyj rozkaz cigacie orkw po naszym stepie? - Nie su adnemu wadcy - odpar Aragorn - ale sualcw Saurona cigam wszdzie, dokdkolwiek ich trop mnie zaprowadzi. Orkw znam tak, jak mao kto wrd miertelnych, a jeli na nich poluj w ten sposb, to dlatego, e nie mam wyboru. Banda, ktr cigamy, porwaa dwch naszych przyjaci. W takiej potrzebie czowiek nie zwaa, e nie ma konia, lecz idzie piechot, i nie pyta o pozwolenie, lecz spieszy tam, gdzie lad wskazuje drog. Nie liczy te gw nieprzyjaci, chyba ostrzem miecza. Nie jestem bezbronny. Odrzuci paszcz z ramion. Wykuta przez elfy pochwa zalnia jasno, a kiedy Aragorn doby z niej miecza, klinga Andurila rozbysa nagle jak biay pomie. - Elendil! - zawoa. - Nazywam si Aragorn, syn Arathorna, a zw mnie te Elessarem, kamieniem elfw, Dunadanem, spadkobierc Isildura, ktry by synem Elendila, wadcy Gondoru. Oto jest miecz, niegdy zamany i na nowo dzi przekuty. Czy chcesz mi pomc, czy te zagrodzi drog? Wybieraj! Gimli i Legolas ze zdumieniem patrzyli na swego przewodnika, bo takim, jak w tej chwili, jeszcze go nie widzieli. Zdawao si, e Aragorn urs nagle, podczas gdy Eomer zmala; przez wyrazist twarz przemkn odblask siy i majestatu kamiennych krlw. Przez okamgnienie Legolasowi zdawao si, e biay pomyk otoczy skronie Aragorna wietlist koron. Eomer cofn si o krok, a twarz jego przybraa wyraz trwonej czci. Spuci ku ziemi dumne spojrzenie. - Dziwne doprawdy czasy - mrukn. - Wcielone sny i legendy wstaj spod trawy. Powiedz mi, panie - rzek goniej, zwracajc si do Aragorna - co ci tu do nas sprowadza? Co znacz twoje niepojte sowa? Dawno temu Boromir, syn Denethora,

ruszy w wiat po wyjanienie tej zagadki, a ko, ktrego mu uyczylimy, wrci bez jedca. Jaki los przyszede nam zwiastowa? - Zwiastuj wam godzin wyboru - odpar Aragorn. - Powtrz moje sowa Theodenowi, synowi Thengla: czeka go otwarta wojna w szeregach Saurona lub przeciw niemu. Nikt ju dzi nie moe tak y, jak y dotychczas, i mao kto zachowa to, co uwaa za swoj wasno. Lecz o tych doniosych sprawach porozmawiamy pniej. Jeeli nic nie stanie na przeszkodzie, sam odwiedz waszego krla. W tej chwili jestem w cikiej potrzebie i prosz o pomoc albo przynajmniej o rad. Jak ju mwiem, cigamy orkw, ktrzy porwali naszych przyjaci. Co moesz mi o tej bandzie powiedzie? - Moesz zaniecha dalszego pocigu - odpar Eomer. - Banda jest ju rozgromiona. - A nasi przyjaciele? - Nie widzielimy innych istot prcz orkw. - Dziwne, bardzo dziwne - rzek Aragorn. - Czy szukalicie wrd polegych? czy na pobojowisku nie byo innych trupw prcz orkw? Nasi przyjaciele s maego wzrostu, mogliby wyda si dziemi; nie nosz obuwia, paszcze mieli szare. - Nie byo tam krasnoludw ani dzieci - odpar Eomer. - Przeliczylimy polegych i zabralimy bro oraz upy, potem za zgromadzilimy trupy na stos i spalili, wedle zwyczaju. Popioy jeszcze dymi. - Nie chodzi o krasnoludw ani o dzieci - odezwa si Gimli. - Nasi przyjaciele to hobbici. - Hobbici? - zdziwi si Eomer. - A co to takiego? Pierwszy raz sysz t dziwn nazw. - Dziwna nazwa dziwnego plemienia - powiedzia Gimli. - Lecz ci dwaj s nam bardzo drodzy. Moe syszelicie w Rohanie o przepowiedni, ktra zaniepokoia wadc z Minas Tirith. Jest w niej mowa o niziokach. To wanie hobbici. - Nizioki! - zamia si jedziec stojcy obok Eomera. - Nizioki! Ale te stworzonka istniej tylko w starych pieniach i bajkach, przyniesionych z pnocy. Czy znalelimy si w wiecie legend, czy te chodzimy po zielonej ziemi, w blasku dnia? - Mona y w obu tych wiatach naraz - rzek Aragorn. - Bo nie my, lecz ci, co przyjd po nas, stworz legend naszych czasw. Zielona ziemia, powiadasz? Jest w niej wiele tematw dla legendy, chocia j depczesz w penym blasku dnia. - Nie ma czasu do stracenia - rzek jedziec nie zwaajc na Aragorna. - Trzeba spieszy na poudnie, wodzu. Zostawmy tych dziwakw razem z ich mrzonkami. Albo te zwimy ich i zawiemy do krla. - Milcz, Eothainie! - rozkaza mu Eomer w jzyku Rohanu. - Chc porozmawia z nimi sam. Niech mj eored zbierze si na ciece i przygotuje do odmarszu w kierunku Brodu Entw. Mruczc co pod nosem Eothain oddali si i przekaza rozkaz oddziaowi. Po chwili Eomer zosta sam z trzema wdrowcami. - To, cos mi rzek, Aragornie, zdaje si bardzo dziwne - powiedzia. - A jednak mwisz prawd, nie wtpi o tym. Ludzie z Marchii nie kami, tote nieatwo daj si oszuka. Lecz nie powiedziae mi caej prawdy. Czy zechcesz teraz rzec mi co wicej o celu waszej wyprawy, abym mg osdzi, co mi wypada uczyni? - Wyruszyem z Imladris, jak nazywaj ten kraj stare pieni, przed wielu tygodniami odpar Aragorn. - By ze mn Boromir, rycerz z Minas Tirith. Zamierzaem towarzyszy synowi Denethora do jego rodzinnego grodu, by pomc temu plemieniu w wojnie z Sauronem. Ale reszta druyny, z ktr wdrowaem, miaa inne zadania do spenienia. O tym dzi nie wolno mi jeszcze mwi. Naszym przywdc by Gandalf Szary. - Gandalf! - zakrzykn Eomer. - Gandalf Szary znany jest w Marchii. Musz ci wszake przestrzec, e jego imi ju nie otwiera drogi do ask krla. Gandalf goci w naszym kraju wielekro za pamici ludzkiej, zjawiajc si wedle woli, czasem par razy do roku, czasem raz na wiele lat. Zawsze by zwiastunem niezwykych zdarze, a jak teraz

niektrzy twierdz, przynosi nieszczcie. To prawda, e od ostatnich jego odwiedzin tego lata sypny si na nas niepowodzenia. Wwczas to zaczy si kopoty z Sarumanem. Przedtem zaliczalimy go do naszych przyjaci, lecz przyby Gandalf i ostrzeg nas, e Isengard kipi od przygotowa wojennych i e Saruman knuje napa. Opowiada, e by wiziony w wiey Orthank i ledwie uszed z yciem. Baga o pomoc, ale Theoden nie chcia go wysucha, wic Czarodziej opuci nasz kraj. Nie wymawiaj imienia Gandalfa w obecnoci Theodena. Krl jest na niego zagniewany. Gandalf bowiem wzi sobie z krlewskich stajen wierzchowca, zwanego Gryfem, per krlewskiej stadniny, z rasy Mearasw, ktre tylko wadcom Marchii wolno dosiada. Gryf jest potomkiem sawnego konia Eorla, ktry zna ludzk mow. Przed tygodniem Gryf wrci, lecz to nie ugasio gniewu krla, bo ko zdzicza i nie daje do siebie przystpu nikomu. - A wic Gryf sam trafi do domu z dalekiej pnocy - rzek Aragorn - bo tam Gandalf rozsta si ze swym wierzchowcem. Niestety! Gandalf ju nigdy go nie dosidzie. padw ciemne otchanie kopalni Morii i ju si z nich nie wydosta na wiato dzienne. - Smutna to nowina - rzek Eomer. - Smutna przynajmniej dla mnie i dla wielu spord nas, lecz nie dla wszystkich, jak si zreszt przekonasz, gdy odwiedzisz krlewski dwr. - Nikt w waszym kraju poj nie zdoa, jak bardzo martwi si trzeba t nowin, chocia jej skutki pewnie kady z was odczuje bolenie, zanim ten rok upynie - rzek Aragorn. lecz gdy wielcy polegn, mniejsi musz zastpi ich na czele pochodu. Mnie przypado w udziale prowadzi druyn przez ca dalek drog z Morii. Szlimy przez Lorien - kraj, o ktrym powiniene dowiedzie si czego wicej, nim zechcesz znw o nim mwi. A potem wiele mil przepynlimy Wielk Rzek a do wodogrzmotw Rauros. Tam wanie Boromir poleg z rk tych samych orkw, ktrych wycie dzisiaj rozgromili. - Same aobne wieci przynosisz nam, Aragornie! - wykrzykn Eomer z rozpacz. mier Boromira to cios dla Minas Tirith i dla nas wszystkich. Mny to by rycerz, powszechnie go sawiono. Rzadko odwiedza Marchi, bo wiele czasu powici wojnom na wschodniej granicy, lecz spotkaem si z nim kiedy. Bardziej mi si wyda podobny do porywczych synw Eorla ni do statecznych mw z Gondoru, i pewnie okazaby si wielkim wodzem swego plemienia, gdyby doczeka swojej kolei i obj przywdztwo. Nie pojmuj, dlaczego z Gondoru nie doszy nas adne wieci o tym nieszczciu. jak dawno si to stao? - Dzi mija czwarty dzie od mierci Boromira - odpar Aragorn - a my wyruszylimy spod Tol Brandir wieczorem tego pamitnego dnia. - pieszo? - zakrzykn Eomer. - Tak jak nas widzisz. Eomer ze zdumienia szeroko otworzy oczy. - Obieywiat to zbyt skromne przezwisko, synu Arathorna - powiedzia. - ja bym ci raczej nazwa Skrzydlatym. O tym marszu trzech przyjaci bardowie powinni piewa pieni podczas rycerskich uczt. W niespena cztery doby przemierzylicie nogami czterdzieci pi staj. Dzielny jest rd Elendila! Teraz jednak powiedz mi, Aragornie, czego ode mnie dasz? Trzeba mi bowiem co tchu wraca do Theodena. W obecnoci moich podwadnych musiaem mwi ogldnie. Prawd rzekem, nie jestemy w otwartej wojnie z Czarnym Krajem i s na dworze nikczemni doradcy, ktrzy maj dostp do krlewskich uszu. Lecz wojna wisi w powietrzu. Nie zaprzemy si prastarego sojuszu z plemieniem Gondoru i gdy nasi sprzymierzecy walcz, przyjdziemy im z pomoc. tak ja powiadam i tak myl wszyscy, ktrzy ze mn trzymaj. Jako Trzeci Marszaek mam zlecon piecz nad Wschodni Marchi. kazaem nasze stada i pasterzy usun za Rzek Entw; tu zostan tylko strae i zwiadowcy. - A wic nie pacicie haraczu Sauronowi? - spyta Gimli.

- Nie, i nigdy nie pacilimy odpar Eomer z byskiem w oczach. Doszo do moich uszu, e kto to kamstwo rozsiewa po wiecie. Przed kilku laty wadca Czarnego Kraju chcia kupi od nas konie i ofiarowa za nie wielk cen, lecz odmwilimy, bo zwierzta zmusza do suenia zej sprawie. Wwczas nasa bandy orkw, ktre od tej pory rabuj, co im w rk wpadnie, a najchtniej porywaj konie czarnej maci, tak e niewiele nam ich pozostao. To wanie jest powodem naszej zawzitej nienawici do orkw. W tej chwili jednak najgorszych kopotw przysparza nam Saruman. Roci sobie prawa do wadzy nad caym tym obszarem i od kilku miesicy toczymy z nim wojn. Wzi na od orkw, wilkoakw i zych ludzi, zamkn przed nami Bram Rohanu, tak e znalelimy si jak w kleszczach, osaczeni i od zachodu, i od wschodu. Trudno walczy z takim przeciwnikiem. Saruman jest przecie czarodziejem, chytrym i biegym w swej sztuce, umie przedzierzga si w rne postacie. Mwi, e wczy si to tu, to tam, przebrany za starca w kapturze i paszczu; bardzo przypomina z pozoru Gandalfa, jak twierdz ci, co go pamitaj. Jego szpiedzy potrafi si przelizn przez wszystkie nasze sieci, zowrbne ptaki, ktre mu su, lataj ustawicznie nad naszym krajem. Nie wiem, na czym si to skoczy, ale w gbi serca drcz mnie ze przeczucia; jeeli si nie myl, nie tylko w Isengardzie ma Saruman sojusznikw. Sam zreszt przekonasz si, gdy odwiedzisz krlewski dwr. Czy odwiedzisz go? Czy te udz si tylko nadziej, e przysano ci tutaj, aby mnie poratowa w rozterce i cikiej potrzebie? - Stawi si na dworze krla Theodena, jak tylko bd mg rzek Aragorn. - Jed zaraz prosi Eomer. Dziedzic Elendila bdzie dla synw Eorla potnym sprzymierzecem w tych gronych czasach. Na polach Zachodniego Emnetu wre w tej chwili bitwa, boj si, e j przegramy. Wyznam ci, e podjem t wypraw na pnoc bez wiedzy krla, gdy ja bowiem ze swym oddziaem opuciem stolic, zostaa tam tylko nieliczna stra. Ale zwiadowcy przestrzegli mnie, e banda orkw przed trzema dniami zesza na nasze pola ze Wschodniego Muru i e niektrzy z napastnikw nosz biee godo Sarumana. Podejrzewajc, e stao si to, czego najbardziej si lkam, to znaczy, e midzy Orthankiem a Czarn Wie zawarty zosta sojusz, ruszyem na czele eoredu, oddziau zoonego z moich domownikw i sug. Dwa dni temu o zmierzchu wytropilimy orkw w pobliu Lasu Entw. Okrylimy band i wczoraj o wicie stoczylimy z ni bitw. Straciem w boju pitnastu ludzi i dwanacie koni. Niestety. Banda okazaa si liczniejsza, ni przewidywaem. Nowe posiki nadcigny bowiem ze wschodu, zza Wielkiej Rzeki, jak wiadczy wyrany lad, ktry odkrylismy nieco dalej na pnoc std. Inne bandy przyszy te na pomoc swoim od strony lasu: orkowie olbrzymy, rwnie znaczone biaym godem Isengardu, a to jest szczep najgroniejszy i najdzikszy. Mimo wszystko rozbilimy ich w puch. Lecz za dugo ju bawimy w tych okolicach. Jestemy potrzebni na poudniu i na zachodzie. Jed z nami. Jak widziae, mamy lune konie. Twj miecz nie bdzie prnowa. Tak, przyda si rwnie topr Gimlego i uk Legolasa, jeli twoi przyjaciele zechc mi wybaczy zbyt pochopny sd o Lenej Pani. Powtrzyem jedynie to, co wszyscy o niej mwi w naszym kraju, lecz chtnie zmieni zdanie, jeli od was dowiem si, e bdziem. - Dziki za te szlachetne sowa rzek Aragorn. Z serca pragnbym i z tob, ale nie mog opuci przyjaci, pki zostaje cho cie nadziei, e zdoam ich ocali. - Porzu nadziej odpar Eomer. Nie odnajdziesz swoich druhw na tym pnocnym pograniczu. - A jednak nasi przyjaciele nie zostali nigdzie po drodze. Opodal Wschodniego Muru znalelimy niewtpliwy dowd, e przynajmniej jeden y jeszcze wwczas i przechodzi tamtdy. Lecz midzy cian grsk, a tym paskowzgrzem nigdzie nie natrafilimy na

aden lad, nikt te nie odczy si od oddziau i nie zszed w bok od szlaku, chyba e zawodzi mnie sztuka odczytywania tropw, w ktrej wiczyem si z dawna. - C wic mogo si z nimi sta? - Nie wiem. Mylaem, e zginli w zamcie bitwy i ciaa ich razem z trupami orkw spony na stosie. Lecz skoro ty powiadasz, e to niemoliwe, wyzbyem si tej obawy. Wolno mi przypuszcza, e zawleczono ich do lasu jeszcze przed bitw, zanim twj oddzia otoczy band. Czy mgby przysic, e z twoich sieci nie wymkna si w ten sposb ywa dusza? - Przysign, e ani jeden ork nie wylizn si nam od chwili, gdy wypatrzylimy band rzek Eomer. Wczeniej ni orkowie dotarlimy na skraj lasu, potem za nie mg przedrze si przez piercie moich onierzy nikt, kto nie umie czarowa jak elfy. - Nasi druhowie mieli takie same paszcze jak my powiedzia Aragorn. A nas przecie mine w biay dzie nie podejrzewajc wcale naszej obecnoci. - tak, o tym zapomniaem przyzna Eomer. Wrd tylu dziww za nic rczy nie mona. Niepojte rzeczy dziej si teraz na wiecie. Elf z krasnoludem w parze wdruje przez nasze stepy. Czowiek, ktry rozmawia z Len Pani, stoi przede mn ywy i cay. Miecz zamany przed laty, zanim ojcowie naszych ojcw przybyli do Marchii, wraca, aby znw wojowa. Jak w takich osobliwych czasach rozezna, co si czowiekowi godzi czyni? - W osobliwych czasach, tak samo jak w zwykych, wiadomo, co si godzi rzek Aragorn. Dobro i zo nie zmienia si z biegiem lat. I to samo oznacza dla ludzi co dla krasnoludw albo elfw. Czowiek musi midzy dobrem i zem wybiera zarwno we wasnym domu jak w Zotym Lesie. - Prawd mwisz rzek Eomer. Lecz nie o tobie wtpiem ani o wyborze mego serca. Nie wolno mi jednak postpowa tak, jak bym sam pragn. Prawo nasze zabrania cudzoziemcom wdrowa na wasn rk po tym kraju, chyba e krl da im na to pozwolenie. W dzisiejszych gronych czasach zakaz przestrzegany jest bardziej ni kiedykolwiek surowo. Prosiem was, bycie zgodzili si dobrowolnie i z nami, lecz odmawiacie. Wzdragam si przed wszczciem bitwy w stu ludzi przeciw trzem obcoplemiecom. - Nie sdz, aby wasze prawo dotyczyo naszego przypadku odpar Aragorn. Nie jestem te dla was obcoplemiecem. Bywaem w tym kraju nieraz, walczyem w szeregach Rohirrimw, chocia pod innym imieniem i w innym stroju. Z tob nie spotkalimy si dotychczas, ale znaem twojego ojca Eomunda i rozmawiaem z Theodenem, synem Thengla. Nie mogo si za dawnych lat zdarzy, by szlachetny m i dostojnik Rohanu zmusza kogokolwiek do odstpienia od takich zamiarw, jakie ja ywi. Mj obowizek jest jasny: wytrwam przy nim. A ty, synu Eomunda, rozstrzygnij wreszcie, co wybierasz. Pom nam albo przynajmniej zostaw nam wolno. Albo sprbuj postpi wedle prawa. Jeli to zrobisz, ubdzie obrocw waszych granic i krla. Eomer chwil namyla si, w kocu rzek: - Obaj nie mamy czasu do stracenia. Mj oddzia niecierpliwi si, by rusza w dalsz drog, a twoja nadzieja z kad chwil blednie. Tote dokonaem wyboru. Odejdziecie wolni. Co wicej, uycz wam koni. Prosz tylko o jedno: gdy spenisz swoje zadanie lub gdy przekonasz si, e dalsze wysiki s daremne, przybd wraz z komi do Meduseld, wielkiego domu w grodzie Edoras, obecnej siedzibie Theodena. W ten sposb dasz krlowi dowd, e nie pobdziem w wyborze. Twemu sowu zawierzam moje dobre imi, moe nawet ycie. Nie zawied mnie. - Nie zawiod odpar Aragorn. Rohirrimowie z oddziau Eomera zdumieli si, gdy dowdca kaza odda zbywajce konie trzem obcoplemiecom; ten i w patrza na intruzw inieufnie spode ba, lecz tylko Eothain omieli si odezwa gono:

- Godzi si moe da wierzchowca temu dostojnemu panu, ktry, jak powiada, naley do plemienia Gondoru rzek ale nikt jeszcze nie sysza, eby konia z Marchii dosiada krasnolud. - Nikt nie sysza i nigdy nie usyszy, bd spokojny odpar Gimli. Wol chodzi piechot, ni wdrapywa si na grzbiet takiego wielkiego zwierzaka, nawet gdyby mnie prosi, a tym bardziej jeli mi go aujesz. - Musisz si zgodzi, inaczej opniaby pocig rzek Aragorn. - Nie trap si, Gimli, przyjacielu powiedzia Legolas. Sidziesz na jednego konia ze mn. Tak bdzie najlepiej. Nie tobie Rohirrimowie poycz wierzchowca i nie ty bdziesz si z nim para. Aragorn dosiad zaraz konia szpakowatej maci, ktrego mu przyprowadzono. - Wabi si Hasufel wyjani Eomer. Niech ci suy dobrze i z wikszym szczciem ni poprzedniemu panu, Garulfowi. Mniejszy i lejszy wierzchowiec, ofiarowany Legolasowi, zdawa si narowisty i pochliwy. Na imi mia Arod. Legolas poprosi jednak Rohirrimw, eby zdjli z niego siodo i uzd. - Mnie tego nie potrzeba rzek wskakujc lekko na koski grzbiet. Ku powszechnemu zdumieniu Arod nie tylko da si Legolasowi dosi bez oporu, lecz na jedno jego sowo posusznie spenia wszelkie yczenia. Tak bowiem elfy obaskawiaj kade szlachetne zwierz. Kiedy z kolei Gimlego posadzono na konia, krasnolud przylgn do przyjaciela, czujc si rwnie nieswojo jak niegdy Sam Gamgee w odzi. - Szczliwej drogi, obycie znaleli swoj zgub! zawoa Eomer. A wracajcie jak najprdzej i niech odtd nasze miecze byszcz ju zawsze w jednym szeregu! - Wrc! odkrzykn Aragorn. - ja take powiedzia Gimli. Jeszczemy z tob nie skoczyli rozmowy o Lenej Pani. Musz wrci, eby ci nauczy grzecznoci. - Zobaczymy odpar Eomer. Tyle dziwnych rzeczy zdarzyo si ostatnimi czasy, e moe nie powinienem si dziwi, jeli krasnolud toporkiem chce mi wbija do gowy cze dla piknych pa. Wracaj zdrowy! Tak si rozstali. cige byy konie ze stadnin Rohanu. Gdy po krtkiej chwili Gimli rzuci okiem wstecz, oddzia Eomera ledwie byo wida na widnokrgu. Aragorn nie oglda si za siebie; mimo pdu pilnie wypatrywa znakw na ziemi i cwaowa pochylony, z gow na szyi Hasufela. Wkrtce mknli brzegiem Rzeki Entw i tu odnaleli wydeptany ze wschodu, od paskowyu, drugi szlak, o ktrym wspomina Eomer. Aragorn zsiad z konia i z bliska przyjrza si tropom, potem znw wskoczy na siodo i odjecha w bok ku wschodowi, trzymajc si wci skraju wydeptanego szlaku i uwaajc, by nie zatrze ladw. Raz jeszcze zsiad, zbada dokadnie grunt i przeszed kawaek drogi tam i z powrotem piechot. - Niewiele si dowiedziaem rzek powrciwszy do towarzyszy. Na gwnym szlaku jedcy Rohanu zatarli kopytami koni lady orkw. Std banda cigna chyba w dalsz drog bliej rzeki. Lecz trop od wschodu jest wiey i wyrany. aden lad nie wskazuje, by kto zawrci nad Anduin. Trzeba teraz jecha wolniej i upewni si, czy nigdzie nie wida ladw odchodzcych w bok od gromady. Orkowie, gdy tu doszli, musieli ju wiedzie, e s cigani; moliwe, e prbowali pozby si jecw lub zabezpieczy ich w jaki sposb, nim stawili czoo przeciwnikom. Tymczasem pogoda zacza si psu. Niskie szare chmury nadpyny znad paskowyu. Mga przesonia soce. Lene stoki Fangornu majaczyy coraz bliej i coraz ciemniejsze, w miar jak soce chylio si ku zachodowi. Nie spostrzegli nigdzie ladw oddalajcych si od szlaku w prawo czy w lewo, tylko tu i wdzie natykali si na

trupy pojedynczych orkw, ktrych mier zaskoczya w ucieczce; siwe pira strza sterczay im z plecw lub gardzieli. Wreszcie, dobrze ju pod wieczr, dotarli do skraju lasu i na otwartej polanie midzy pierwszymi drzewami Fangornu ujrzeli wielkie pogorzelisko; popioy byy jeszcze gorce i dymiy. Opodal pitrzy si stos hemw, zbroi, strzaskanych tarcz, poamanych mieczy, ukw, strza, dzid i wszelkiego wojennego rynsztunku. Pordku tkwi zatknity na pal ogromy eb goblina; biae godo mona byo jeszcze rozrni na popkanym hemie. Nieco dalej, w miejscu, gdzie rzeka wypywaa z lasu, wznosi si kurhan, dopiero co, wida, usypany; bo nag ziemi okrywaa wieo wycita dar, w ktr wbito pitnacie wczni. Aragorn wraz z przyjacimi przeszuka dokadnie teren w szerokim promieniu wok pobojowiska, lecz ju zmierzchao si i wkrtce wieczr zapad ciemny i mglisty. Noc nadesza, a nie odkryli jeszcze ladu po Meriadoku i Pippinie. - Nic wicej nie da si zrobi - rzek ze smutkiem Gimli. - Niemao zagadek napotkalimy, odkd wyszlimy spod Tol Brandir, ale ta wydaje si jeszcze trudniejsza do rozwizania ni wszystkie poprzednie. Myl, e spalone koci hobbitw zmieszay si z popioami orkw. Bolesna to bdzie nowina dla Froda, jeli doyje, by si o niej dowiedzie; bolesna te dla starego hobbita, ktry czeka w Rivendell. Elrond sprzeciwia si udziaowi tych dwch modzikw w wyprawie. - Ale Gandalf by za tym, eby ich zabra - powiedzia Legolas. - Sam Gandalf te chcia i z anmi, a pierwszy zgin - odpar Gimli. - Zawiodo go jasnowidzenie. - Gandalf nie opiera swoich rad na pewnoci bezpieczestwa dla siebie ani dla innych rzek Aragorn. - S zadania, ktre lepiej podj ni odrzuci, choby u ich kresu czekaa zguba. Ale nie zgodz si jeszcze std odej. Zreszt musimy i tak czeka do witu. Opodal pobojowiska wybrali na nocleg miejsce pod rozoystym drzewem, ktre wygldao troch jak kasztan, lecz zachowao do tej pory mnstwo zeszorocznych lici, duych i brunatnych, podobnych do wyschych doni o dugich, rozcapierzonych palcach. Gazie szeleciy aonie w podmuchach nocnego wiatru. Gimlim dreszcz wstrzsn. Mieli z sob ledwie po jednym kocu. - Rozpalmy ognisko - rzek krasnolud. - Nie dbam ju o niebezpieczestwo. Niech si orkowie zlec jak my do wiecy. - Jeeli ci biedni hobbici bkaj si po lesie, ogie mgby ich do nas cign - popar przyjaciela Legolas. - Mgby nam cign na kark inne jeszcze stwory prcz orkw i hobbitw - powiedzia Aragorn. - Niedaleko std do podgrskich dziedzin zdrajcy Sarumana. Siedzimy na skraju Fangornu, a podobno niebezpiecznie jest rusza drzewa w tym lesie. - Rohirrimowie wczoraj zapalili ogromny stos - odpar Gimli - i zrbali, jak wida, sporo drzew na to ognisko. Spdzili jednak noc spokojnie obozujc tutaj po bitwie. - Byli w licznej kompanii - rzek Aragorn - i niestraszny im gniew Fangornu, bo rzadko si tu zapuszczaj, a midzy drzewa nie wchodz nigdy. Lecz nas droga pewnie zaprowadzi w samo serce lasu. Lepiej bdmy ostroni. Nie tykajmy ywych drzew. - Nie ma potrzeby - odpar Gimli. - Rohirrimowie zostawili do drew i chrustu, peno te na ziemi suchych gazi. Zaraz te ruszy zbiera susz, a potem zaj si uoeniem stosu i rozpaleniem ogniska; Aragorn siedzia tymczasem oparty plecami o potny pie i rozmyla w milczeniu, Legolas za sta nieco dalej na otwartej przestrzeni i, wychylony naprzd, czujnie wpatrywa si w ciemn gb lasu, jakby nasuchujc gosw wzywajcych z oddali. Kiedy krasnolud skrzesa iskr i may stos rozbysn jasnym pomieniem, wszyscy trzej obsiedli ognisko i skulili si nad nim w paszczach i kapturach, odgradzajc wasnymi osobami blask od nocy. Legolas podnis gow ku rozoonej w grze koronie drzewa.

- Spjrzcie! - powiedzia. - Drzewo ciszy si z ognia. Moe taczce cienie udziy ich wzrok, lecz wszyscy trzej mieli wraenie, e gazie chyl si ku pomieniom, e drzewo przygina konary, aby je zbliy do ogniska; brunatne licie zesztywniay i ocieray si o siebie, jak tum zzibnitych, szorstkich doni stsknionych do ciepa. Zapada cisza, bo nagle podrni odczuli mrok bliskiego a nieznanego lasu jak obecno jakiej wielkiej, pospnej osoby, zadumanej o wasnych sprawach. po chwili odezwa si znw Legolas. - Keleborn ostrzega, ebymy nie zapuszczali si w gb Fangornu - rzek. - Czy nie wiesz, dlaczego, Aragornie? jakie legendy o tych lasach zna Boromir? - Wiele rnych legend syszaem w Gondorze - odpar Aragorn. - Lecz gdyby nie przestrogi Keleborna, uwaabym je wszystkie za bajki, szerzce si wrd ludzi, odkd utracili mdro prawdziw. Wanie chciaem ciebie zapyta, ile jest prawdy w tych opowieciach. Jeeli leny elf nie wie tego, jake czowiek mgby go pouczy? - Wicej wiata przewdrowae ni ja - rzek Legolas. - W mojej ojczynie nic o Fangornie nie mwiono, piewano tylko pieni o dawnych tutejszych mieszkacach, onodrimach, ktrych ludzie zw entami. Fangorn bowiem jest lasem bardzo starym, nawet wedle rachuby czasu elfw. - Tak, jest rwnie stary jak las za Kurhanem, a znacznie od niego wikszy. Elrond powiada, e istnieje midzy nimi wi rodzinna; oba stanowi ostatnie bastiony potgi lenej z Dawnych Dni, kiedy Pierworodni wdrowali po wiecie, a plemi ludzi jeszcze spao. Ale Fangorn ma jaki wasny sekret. Jaki - tego nie wiem. - A ja wcale wiedzie nie chc - rzek Gimli. - Ktokolwiek tam mieszka, z mojej strony niech si nie obawia ciekawoci. Pocignli losy, eby ustali kolejno stray. Pierwsza warta przypada Gimlemu. Aragorn i Legolas pooyli si i zaraz sen ich zmorzy. - Pamitaj, Gimli - mrukn jeszcze sennie Aragorn - e niebezpiecznie jest obcina gazie czy bodaj gazki z ywych drzew Fangornu. Nie zapuszczaj si te dalej w las po chrust. Nawet gdyby ogie mia zgasn. A w razie czego, zbud mnie. Z tymi sowami usn. Legolas lea bez ruchu na wznak, biae rce skrzyowa na piersiach, oczy mia otwarte; elfy bowiem w najgbszym nie zespalaj si z yciem nocy. Gimli przycupn koo ogniska i w zamyleniu gaska ostrze toporka. Licie szeleciy. Poza tym nic nie mcio ciszy. Nagle Gimli podnis wzrok. Tam, gdzie wiato bijce od ogniska wsikao w mrok, majaczya sylwetka zgarbionego starca, opartego na lasce, otulonego paszczem; szerokoskrzydy kapelusz mia wcinity gboko na oczy. Gimli skoczy na rwne nogi. W pierwszym momencie ze zdumienia nie mg gosu doby, chocia od razu bysna mu myl, ze to Saruman wytropi ich obozowisko. Zbudzeni gwatownym ruchem krasnoluda, Aragorn i Legolas usiedli na ziemi i wbili wzrok w zagadkow posta. Starzec nie odzywa si ani nie dawa adnych znakw. - Czego wam potrzeba, dziadku? - spyta Aragorn zrywajc si szybko. - Zmarzlicie moe, podejdcie, ogrzejecie si przy ogniu. - Zrobi krok naprzd, ale starzec ju znikn. Nigdzie w pobliu nie mogli go wypatrzy, a dalej nie mieli zapuszcza si w ciemnoci. Ksiyc zaszed i noc bya czarna jak smoa. Nagle Legolas krzykn: - Konie! Konie! Konie ucieky. Wyrway paliki, do ktrych byy przywizane, i zbiegy. Przez dug chwil przyjaciele stali bez ruchu i bez sowa, oguszeni tym nowym ciosem. Byli oto na skraju Fangornu, niezmierzony step dzieli ich od ludzi z Rohanu, jedynych sprzymierzecw w caej tej rozlegej, niebezpiecznej krainie. W pewnej chwili wydao

im si, e z daleka, z nocnych mrokw dobiega renie i prychanie koni. Potem znw wszystko ucicho, tylko zimny wiatr szeleci wrd lici. - Stao si, konie umkny - rzek wreszcie Aragorn. - Ani ich znale, ani dogoni nie zdoamy. Jeli wic nie wrc z wasnej woli, musimy si bez nich obej. Wyruszylimy pieszo, a nogi na szczcie nam zostay. - Nogi? - powiedzia Gimli. - Nogi moe nas ponios, ale na pewno nie nakarmi. Dorzuci par gazek do ognia i skuli si znw przy nim. - Zaledwie kilka godzin temu nie chciae dosi wierzchowca Rohirrimw - zamia si Legolas. - Widz, e jeszcze z ciebie bdzie jedziec zawoany. - Wtpi, czy zdarzy si po temu sposobno - odpar Gimli. A po duszej chwili doda: Jeli chcecie wiedzie, co myl, to wam powiem: myl, e to by Saruman. Bo kt inny? Nie zapominajcie, co mwi Eomer, e wczy si po kraju w postaci staruszka w paszczu z kapturem. Wszystko si zgadza. Zabra nam konie albo je sposzy i popdzi w step. Piknie teraz wygldamy. Zapamitajcie moje sowa, nie skocz si na tym nasze kopoty. - Zapamitam twoje sowa - rzek Aragorn - ale zapamitaem te co innego: nasz staruszek mia na gowie kapelusz, a nie kaptur. Mimo to przypuszczam, e masz racj i e grozi nam tutaj niebezpieczestwo we dnie i w nocy. Tymczasem jednak nic lepszego nie moemy zrobi, jak odpocz, pki si da. Z kolei ja bd trzyma stra, a ty, Gimli, id spa. Mnie bardziej trzeba chwili namysu ni snu. Noc wloka si leniwie. Po Aragornie obj wart Legolas, ktrego zastpi znw Gimli, i tak czuwali na zmian. Nic si jednak nie zdarzyo do rana. Staruszek nie pokaza si wicej, konie za nie wrciy.

Rozdzia 3 Uruk-hai
ippina mczy ponury, koszmarny sen: zdawao mu si, e syszy wasny saby gos, rozlegajcy si echem w ciemnym podziemiu i woajcy: Frodo! Frodo! Lecz zamiast przyjaciela tum szkaradnych orkw szczerzy z mroku zby w zoliwym umiechu i setki wstrtnych ap wycigay si po niego ze wszystkich stron. Gdzie jest Merry? Pippin zbudzi si. Zimny wiatr dmucha mu w twarz. Lea na wznak. Wieczr zapada i niebo ju poszarzao. Hobbit odwrci gow i stwierdzi, e jawa niewiele jest lepsza od sennego koszmaru. Rce, kolana, kostki u ng mia sptane powrozem. Obok lea Merry, bardzo blady, z czoem przewizanym brudn szmat. Dokoa wszdzie siedzieli lub stali orkowie, caa banda. Szcztki wspomnie zaczy si z wolna ukada w obolaej gowie Pippinia i wreszcie hobbit zacz odrnia je od sennych przywidze. A wic tak: pobieg wraz z Merrym w las. Co ich tam pognao? Dlaczego rwali przed siebie nie zwaajc na woanie Obieywiata? Biegli spory szmat drogi, wci krzyczc, lecz Pippin nie mg sobie przypomnie, dokd si zapdzili ani jak dugo trwa ten bieg. Pamita tylko, e nagle wpadli prosto na oddzia orkw, ktrzy stali jak gdyby nasuchujc i wcale nie spostrzegajc dwch hobbitw, pki ci nie znaleli si niemal w ich ramionach. Wtedy dopiero wrzasnli, a na ten krzyk kilkudziesiciu ich pobratymcw wyskoczyo z gszczu. Dwaj hobbici chwycili za miecze, ale orkowie nie chcieli bi si z nimi, usiowali najwyraniej wzi ich ywcem, mimo e Merry rba nie na arty. Dzielny, kochany Merry. Wtem spomidzy drzew wypad Boromir. Zmusi orkw do walki. Usiek wielu, inni rozpierzchli si przed nim. Trzej przyjaciele zawrcili ku rzece, lecz nie uszli nawet kilku krokw, gdy nieprzyjaciel znw natar, tym razem ca chmar, a byli w niej midzy innymi orkowie olbrzymiego wzrostu; deszcz strza sypn si na osaczonych ze wszystkich stron - wszystkie za mierzyy w Boromira. Boromir zad w swj rg, a echo poszo po lesie. Orkowie zrazu zdumieli si i cofnli, gdy jednak na ten apel nikt nie odpowiedzia, zaatakowali ze zdwojon furi. Wicej nic z tego zdarzenia Pippin nie pamita. Zosta mu tylko w oczach ostatni obraz: Boromir, plecami oparty o pie drzewa, wycigajcy strza z wasnej piersi. Potem nagle ogarny hobbita ciemnoci. Pewnie dostaem pak po gowie - myla. - Czy Merry jest ciko ranny? Co si stao z Boromirem? Dlaczego orkowie nas obu nie zabili? Gdzie jestemy? Dokd idziemy? Nie znajdowa odpowiedzi na te pytania. Dra z zimna i czu si bardzo chory. Szkoda, e Gandalf przekona Elronda, ktry nie chcia nas puci na wypraw - myla. - Na c si przydaem w tej podry? Tylko zawadzaem w marszu. Byem pasaerem, gorzej: bagaem. A teraz mnie ukradziono i staem si tobokiem taszczonym przez orkw. Miejmy nadziej, e Obieywiat albo ktry z przyjaci odszuka nas i odbije. Ale czy wolno mi si tego spodziewa? Czy to nie pokrzyowaoby naszej druynie wszystkich planw? Ach, eby tak odzyska wolno! Sprbowa poderwa si z ziemi, lecz daremnie. Jeden z siedzcych obok orkw rozemia si i zaszwargota co w swoim obrzydliwym jzyku do kamrata. - Le spokojnie, pki ci pozwalamy - zwrci si do Pippina we Wsplnej Mowie, ktra jednak w jego ustach brzmiaa prawie tak samo szkaradnie jak bekot orkw. - Le spokojnie, durny ptaku. Bo wkrtce bdziesz mia okazje rozrusza kulasy. A nim dojdziemy do celu, poaujesz, e je masz. - ebym tak mg si z tob zabawi, jak bym chcia, to poaowaby nawet, e si urodzie - odezwa si drugi ork. - Zapiszczaby w mojej garci jak szczur, wyskrobku. - Pochyli si nad Pippinem szczerzc mu prosto w twarz te ky. W rku mia dugi, zbaty n. - Le spokojnie, bo ci poechc tym cackiem - sykn. - Radz ci, nie

przypominaj mi o sobie, bo mgbym zapomnie, jaki dostaem rozkaz. Zaraza na tych Isegardczykw! Ugluk u bagronk sha pushdug Saruman-glob bubhosh skai - zacz w swoim jzyku dug, gniewn przemow, ktr wreszcie zakoczy chrapliwym bekotem. Pippin wystraszony lea wic odtd cicho, chocia przeguby rk i kostki ng bolay go coraz dotkliwiej, a kamienie, na ktre go rzucono, wrzynay mu si w plecy. eby oderwa myli od wasnej niedoli, stara si jak najczujniej wsuchiwa we wszystko, co dochodzio do jego uszu z zewntrz. Gwar mnstwa gosw rozbrzmiewa dokoa; wprawdzie mowa orkw zawsze zdaje si zgrzyta zoci i nienawici, lecz Pippin zauway, e tym razem toczy si jaka sprzeczka, i to coraz gortsza. Ku swemu zdumieniu stwierdzi, e do duo z tego rejwachu rozumie, bo wielu orkw uywao Wsplnej Mowy. Widocznie spotkao si w bandzie kilka rnych szczepw, ktre w swoich gwarach nie mogy si porozumie. Kcili si o to, co dalej robi, ktr drog i i jak postpi z jecami. - Nie ma czasu, eby ich umierci jak naley - powiedzia ktry. - Nie mona sobie pozwoli na zabaw w tym marszu. - Trudno - rzek inny. - Ale zabi ich raz-dwa przecie by mona? Kopot z nimi diabelny, a nam si spieszy. Wieczr zapada, trzeba rusza w drog. - Mamy rozkaz - odezwa si trzeci gos, zgrzytliwy bas. - Mordujcie wszystkich prcz niziokw; tych ywcem dostawi jak najszybciej. Taki mamy rozkaz. - Na co oni komu potrzebni? - zapytao kilku naraz. - Dlaczego ywcem? Czy te pokraki nadaj si do jakiej szczeglnej zabawy? - Nie! Podobno jeden z nich ma przy sobie co, co jest bardzo potrzebne na wojnie, jaki sekret elfw. Dlatego kady hobbit bdzie brany na spytki. - Wicej nic nie wiesz? A gdyby tak ich obszuka? Moe znalelibymy to co i obrcili na wasny poytek? - Bardzo ciekawy pomys - zauway drwico gos, mniej prostacki ni inne, lecz bardziej ni wszystkie nikczemny. - Bd chyba musia o nim donie, gdzie trzeba. Jecw nie wolno rewidowa, nie wolno im te nic zabiera. Tak ja rozkazuj. - ja take - odezwa si ten sam bas, co poprzednio. - Powiedziano: ywcem i z tym wszystkim, z czym ich ujto. Nie tyka niczego. Tak rozkazuj! - Ale my nie posuchamy - zawoa ten, ktry pierwszy zada pytanie. - Idziemy szmat drogi od kopalni po to, eby zabi, pomci swoich. Chc ich zabi i wrci na pnoc. - Chcie moesz, co ci si podoba - odpar mu bas. - Ale bdzie tak, jak ja ka. Ugluk wam rozkazuje. A Ugluk wrci najkrtsz drog do Isengardu. - Kto rzdzi, Saruman czy Wielkie Oko? - spyta gos najbardziej nikczemny. - Mamy wraca niezwocznie do Lugburza. - Moe bymy to zrobili - rzek inny - gdyby mona przeprawi si za Wielk Rzek. Ale za mao nas, eby ryzykowa drog przez mosty. - A jednak ja si przeprawiem - powiedzia nikczemny. - Skrzydalty Nazgul czeka na pnoc std, u wschodniego brzegu. - Pewnie, pewnie! Ty polecisz z jecami, zgarniesz w Lugburzu wszystkie nagrody i pochway, a nas zostawisz, ebymy sobie radzili jak si da i na wasnych nogach wdrowali przez Kraj Koni. Nie! Musimy trzyma si wszyscy razem. To niebezpieczna okolica, roi si tu od buntownikw i zbjw. - tak, tak, musimy trzyma si razem - zachrypia Ugluk. - Nie dowierzam wam, wintuchy, wycie odwani tylko w swoim chlewie. Gdyby nie my, ucieklibycie z pola. To my, Uruk-hai - jestemy orki bojowe. To my zabilimy wielkiego wojownika. To my wzielimy jecw. My, sugi Sarumana Mdrego, Biaej Rki, ktra nas karmi ludzkim misem. My wyszlimy z Isengardu, eby was tu przyprowadzi, i my powiedziemy was z powrotem t drog, ktr sami wybierzemy. Ja wam to mwi, Ugluk.

- Za wiele mwisz, Ugluk - zadrwi nikczemny. - Wtpi, czy to si spodoba w Lugburzu. Moliwe te, e kto bdzie ciekawy, skd ci przyszy do ba te osobliwe myli. Czy moe saruman ci je podszepn? Za kogo on si uwaa, e chce rzdzi po swojemu i w oczy kuje tym swoim plugawym biaym godem? Moe w Lugburzu uwierz mnie, Grisznakowi, zaufanemu wysannikowi, gdy powiem: Saruman to gupiec, a co gorsza pody zdrajca. Ale Wielkie Oko pilnuje Sarumana. - wintuchami nas nazwa! ten gnojek, ten pacho maego, plugawego czarodzieja! Powiadam wam, Biaa Rka nie ludzkim, ale orkowym misem tych ajdakw pasie. Na to ozway si zewszd wrzaski w jzyku orkw i szczkny szable, dobywane z pochew. Pippin ostronie przeturla si na bok, eby zobaczy, co si dalej bdzie dziao. Stranicy porzucili jecw i przyczyli si do ktni. Wytajc w zmroku oczy Pippin dostrzeg ogromnego czarnego orka i domyli si, e to jest Ugluk. Twarz w twarz z olbrzymem sta pokraczny, przysadzisty stwr na krzywych nogach, z szerokimi barami i dugimi, zwisajcymi do ziemi ramionami - Grisznak. Tum mniejszych goblinw otacza w krg dwch przywdcw. Pippin zgadywa, e Grisznaka popiera plemi orkw z pnocy. Dobyli noy i szabel, nie mieli jednak jeszcze natrze na Ugluka. Ugluk krzykn. Gromada rosych orkw, niemal dorwnujcych mu wzrostem, podbiega do swego wodza. Znienacka, bez sowa, Ugluk run do ataku i byskawicznie rbn szabl raz i drugi; w gromadzie przeciwnikw dwie gowy potoczyy si na ziemi. Grisznak uskoczy w bok i znikn w ciemnociach. Reszta pierzcha. Jeden umykajc potkn si o bezwadne ciao Meriadoka. Zakl siarczycie, ale ten przypadek ocali mu zapewne ycie, bo odacy Ugluka przeskoczyli przez lecych na ziemi jecw, a cios szerokiej szabli, dla tamtego przeznaczony, ci gow innemu. W tym innym Pippin pozna wartownika, ktry przedtem straszy go swymi tymi kami. Lea teraz na nim, martwy, lecz w rku ciska n, dugi i zbaty jak pia. - Bro do pochew! - krzykn Ugluk. - Do tych awantur. Ruszamy prosto na zachd, schodami w d. Potem przez paskowy i brzegiem rzeki w las. Maszerujemy dniem i noc. Zrozumiano? Teraz albo nigdy - pomyla Pippin. - Zanim ten szkaradny ork zaprowadzi jaki ad w swojej bandzie, upynie troch czasu, a w takim razie - sprbuj szczcia. Ockna si w jego sercu odrobina nadziei. Ostrze czarnego noa drasno mu rami i osuno si ku przegubowi rki. Czu wprawdzie ciekajce na do krople krwi, ale czu take dotknicie zimnej stali. Orkowie zbierali si do wymarszu, cz jednak plemienia z pnocy nie zaniechaa oporu, tak e Isengardczycy zarbali jeszcze dwch buntownikw, zanim reszta poddaa si w kocu rozkazom Ugluka. Wkoo panowa zgiek, rozlegay si wrzaski i przeklestwa. Przez chwil nikt nie zwaa na Pippina. Hobbit mia nogi sptane, lecz rk, zwizanych w przegubach, nie wykrcono mu do tyu. Mg porusza nimi, jakkolwiek wizy wpijay si bolenie w ciao. Zepchn martwego orka na bok i cichcem, nieledwie wstrzymujc dech w piersiach, zacz przesuwa supe postronka tam i z powrotem po klindze noa. N by dobrze wyostrzony, a martwa rka orka trzymaa go mocno. Wizy puciy. Pippin szybko uchwyci koniec powroza palcami, splta w lun, podwjn bransolet i owin ni napistki. Potem znw lea nieruchomo. - Podnie jecw z ziemi! - wrzasn Ugluk. - Tylko bez gupich figli! Jeeli nie dojd na miejsce ywi, kto za to zapaci gardem. Jeden z orkw chwyci Pippina, wetkn gow miedzy jego sptane rce, zarzuci go sobie niby wr na plecy i ruszy z ciarem do szeregu. Drugi w ten sam sposb dwign Meriadoka. Pippin mia twarz wcinit w kark swego tragarza, apy orka niby elazne kleszcze trzymay go za ramiona, pazury wpijay si bolenie w ciao. Przymkn oczy i zapad znw w koszmarny sen.

Nagle poczu, e znw go rzucono na tward, kamienist ziemi. Noc bya jeszcze wczesna, lecz wski sierp ksiyca znia si ku zachodowi. Znajdowali si na skraju urwistej gry, u ktrej stp falowao morze bladej mgy. Gdzie w pobliu pluskaa woda. - Zwiadowcy wrcili nareszcie - powiedzia tu przy nim ktry ork. - Mwcie, co widzielicie? - zachrypia Ugluk. - Jednego jedynego konnego wojownika, ktry odjecha na zachd. Droga wolna. - Na razie. Ale czy na dugo? Gupcy! Trzeba go byo zabi. Gotw zaalarmowa swoich. Do rana ci przeklci koniarze bd wiedzieli o nas. Musimy tym bardziej przyspieszy pochd. Cie jaki schyli si nad Pippiniem. By to Ugluk. - Siadaj! - rozkaza. - Moi chopcy zmczyli si taszczeniem ci jak barana. Teraz czeka nas zejcie z urwiska, musisz pofatygowa si na wasnych nogach. Ruszaj si wawo. Tylko bez krzyku i nie prbuj ucieka. Potrafimy w razie potrzeby da ci tak nauczk, e odechce ci si na zawsze gupich artw, a wcale nie stracisz wartoci dla naszego wadcy. Przeci mu wizy na udach i w kostkach, podnis go za wosy i postawi na nogi. Pippin przewrci si. Ugluk znw dwign go za czupryn. Kilku orkw wybuchno miechem. Ugluk wetkn hobbitowi manierk midzy zby i wla w gardo jaki piekcy trunek. Ciepo rozlao si arem po wntrznociach. Bl w udach, ydkach i stopach znikn. Pippin mg ju teraz utrzyma si na nogach. - No, teraz nastpny! - rzek Ugluk. Pippin zobaczy, jak olbrzymi ork zblia si do Meriadoka i kopie go. Merry jkn. Brutalnym gestem Ugluk podnis jeca do pozycji siedzcej i zdar mu z gowy opatrunek. Wysmarowa ran jak ciemn maci, ktr bra z drewnianego pudeeczka. Merry krzykn i szarpn si gwatownie. Orkowie klaskali w rce i wrzeszczeli z uciechy. - Lekarstwa si boi! - wykrzykiwali szyderczo. - Nie rozumie, e to dla jego dobra! Hej bdziemy mieli z nim potem zabaw! Na razie jednak Ugluk nie myla o zabawie. Nie mia czasu do stracenia i chcia uagodzi przymusowych uczestnikw pochodu. Leczy Meriadoka na sposb orkw, a by to sposb rzeczywicie skuteczny. Kiedy bowiem wla przemoc w gardo jeca yk palcego trunku ze swej manierki, przeci mu wizy na nogach i podnis go z ziemi, Merry stan na wasnych nogach z twarz zacit i wyzywajc, lecz najzupeniej przytomny. Nie czu ju nawet rany na czole, chocia brunatna blizna zostaa mu na cae ycie. - Witaj, Pippinie! - rzek. - A wic ty take bierzesz udzia w tej majwce? Gdzie bdziemy nocowali i jedli niadanie? - Do! - wrzasn Ugluk. - Bez gupich dowcipw. Jzyk za zbami! Nie wolno wam z sob gada. O kadym wybryku dowie si ten, ktry na was czeka u celu pochodu, a ju on potrafi za wszystko wam zapaci. Ugoci was, nie bjcie si, a wam ta gocina bokiem wylezie. Banda zacza spuszcza si ciasnym lebem w d, ku zamglonej rwninie. Merry i Pippin, rozdzieleni przez kilkunastu co najmniej orkw, schodzili razem z innymi. Kiedy poczuli pod nogami traw, serca zabiy im now otuch. - A teraz prosto przed siebie! - wrzasn Ugluk. - Na zachd, nieco ku pnocy. Prowadzi Lugdusz. - Ale co zrobimy jak soce wzejdzie? - zaniepokoili si orkowie z pnocy. - Bdziemy szli dalej - odpar Ugluk. - A cecie myleli? e sidziemy sobie na trawie i poczekamy, a Biaoskrzy przyjd z nami zataczy? - Ale my przecie nie moemy maszerowa w dziennym wietle.

- Jak mnie poczujecie za swoimi plecami, to pomaszerujecie, a si bdzie kurzyo odpar Ugluk. - Biegiem! Bo inaczej nie zobaczycie ju nigdy swoich ukochanych jaski. Na Bia Rk! Co to by za pomys bra z sob na wypraw te grskie pokraki, ktrych nikt przedtem nie nauczy onierskiego rzemiosa jak naley. Biegiem, do pioruna! Biegiem, pki noc trwa! I caa banda pucia si biegiem, sadzc zwyczajem orkw dugimi susami. Nie pilnowali porzdku w marszu, popychali si wzajemnie, szturchali, klli w gos, ale, przyzna trzeba, szli ostro naprzd. Kadego hobbita pilnowao trzech stranikw. Jeden z nich mia w garci bicz. Pippin znalaz si do daleko na tyach bandy. Z niepokojem myla, czy dugo wytrzyma to szalone tempo; od witu nic nie jad. Tymczasem jednak czu jeszcze w sobie ciepo orkowego napoju i myl jego pracowaa gorczkowo. Co chwila stawa mu w pamici, chocia nie przyzywany, Obieywiat, i Pippinowi zdawao si, e widzi go, spieszcego niestrudzenie za tropem, z twarz skupion, czujnie schylon nad ziemi. Ale czy nawet bystre oczy Stranika dostrzeg na szlaku cokolwiek prcz zmieszanego, spltanego ladu mnstwa orkowych stp? lady dwch hobbitw niky, zadeptane podkutymi butami orkw, biegncych za nimi, przed nimi, wszdzie dokoa. Kiedy uszli niewiele ponad mil od urwiska, teren zacz opada agodnie ku rozlegemu, pytkiemu zagbieniu, w ktrym ziemia bya mikka i wilgotna. Biy od niej gste opary, poyskujce blado w ostatnich promieniach ksiycowego sierpa. Ciemne sylwetki orkw na przedzie pochodu przyblaky i rozpyny si we mgle. - Hej, czoo, zwolni kroku! - krzykn Ugluk, ktry zamyka pochd. Naga myl bysna w mzgu Pippina i posucha tej rady natychmiast. Uskoczy w bok, wywin si spod rki swego stranika i gow naprzd da nura w mg, a wyldowa plackiem w trawie. - Stj! - rykn Ugluk. W tumie orkw zakotowao si, chwil trwa zgiek i zamt. Pippin zerwa si i pomkn na olep. Lecz orkowie ju pdzili za nim, a kilku zabiego mu znienacka drog. Nie da si uciec - pomyla Pippin. - Ale przynajmniej zostawi na mokrym gruncie kilka wyranych ladw, ktrych tamci nie zadepcz. Zwizanymi rkami wymaca pod szyj na paszczu klamr i odpi j. Dugie ramiona orkw ju go chwytay, lecz zdy rzuci zapink na ziemi. Bdzie tu pewnie leaa do koca wiata - pomyla. - Nie wiem, po co to zrobiem. Tamci, nawet jeeli ocaleli, poszli bez wtpienia za Frodem. Bicz smagn go po ydkach, owin si wok kostek. Pippin zdusi krzyk w gardle. - Do! - wrzasn nadbiegajc Ugluk. - Ten ajdak bdzie jeszcze potrzebowa ng do dalszego marszu. Zmusi ich obu do biegu. Bata uywajcie tylko do poganiania. Ale nie myl, e si na tym skoczy - warkn zwracajc si do Pippina. - Nie zapomn ci tej sztuki. Kara odwlecze si, ale nie uciecze. A teraz, w drog! Ani Pippin, ani Merry nie zapamitali wiele z pniejszego etapu marszu. Straszne sny i rwnie straszne przebudzenia spltay si jakby w dugim czarnym tunelu udrki, a iskierka nadziei zostaa daleko w tyle i byszczaa coraz niklej. Biegli, biegli wci, usiujc dotrzyma kroku orkom, smagani co chwila nahajkami, ktrych oprawcy uywali z okrutn zrcznoci. Jeli ktry jeniec ustawa lub potyka si w biegu, kilku orkw chwytao go za ramiona i wloko przez czas jaki przemoc. Dobroczynne ciepo orkowego trunku wyparowao wkrtce. Pippin dygota z zimna i sab. W pewnej chwili run nagle twarz w traw. Twarde apy wpiy si ostrymi pazurami w jego ciao i dwigny go z ziemi. Znw ktry ork taszczy go niby tob na plecach i znw hobbita ogarny ciemnoci, nie wiedzia jednak, czy to nowa noc zapada nad wiatem, czy te on olep z wyczerpania.

Jak przez mg sysza wkoo gosy bagalne i jkliwe. Zrozumia, e wielu spord orkw domaga si chwili odpoczynku. Ugluk krzycza. Pippina rzucono na ziemi; lea tak, jak pad, i natychmiast usn kamiennym snem. Na krtko tylko uciek od cierpie, bezlitosne apy znw porway go w elazne kleszcze. Dugo tak znosi w odrtwieniu wstrzsy i szturchace, a stopniowo ciemnoci zrzedy, a Pippin ockn si i otworzy oczy: by ranek. Usysza wykrzykiwane wzdu kolumny pochodu rozkazy i znw pad, zrzucony z grzbietu orka na ziemi. Lea dug chwil, walczc z rozpacz. W gowie mu si krcio, lecz po gorcu rozlanym po ciele pozna, e napojono go po raz drugi palcym trunkiem. Ktry z orkw schyli si nad nim i cisn mu kawaek chleba i surowego suszonego misa. Hobbit zjad apczywie stchy szary chleb, lecz misa nie tkn. By godny, lecz nie tak wygodzony, by wzi do ust ten ochap z rki orka; ze zgroz odtrci narzucajce si pytanie, z jakiego stworzenia mogo pochodzi miso. Usiad i rozejrza si wkoo. Merry lea niedaleko od niego. Znajdowali si na brzegu wskiej, rwcej rzeki. Przed nimi majaczyy gry, strzelisty szczyt ju zowi pierwsze promienie soca. Na pobliskich stokach czernia las. W obozowisku wrzao od krzykw i sporw. Zdawao si, e lada chwila wybuchnie znw dzika ktnia midzy plemieniem z pnocy a Isengardczykami. jedni wskazywali na poudnie, skd przyszli, inni na wschd. - Dobrze wic - rzek Ugluk. - Zostawcie ich mnie! Zabija nie wolno, to wam ju mwiem. Lecz jeli chcecie porzuci zdobycz, po ktr szlimy taki szmat drogi, zrbcie to. Ja si nimi zajm. Bojowy szczep Uruk-hai jak zawsze wemie na siebie ca robot. Skoro boicie si Biaoskrych, umykajcie! Umykajcie! Tam jest las. W nim wasza nadzieja. Daleje, w nogi! A pospieszcie si, zanim znw kilka bw zetn, eby reszt rozumu nauczy. Przez chwil trwa zgiek przeklestw i szamotanina, potem wikszo orkw z pnocy setka czy moe wicej - wyrwaa si z tumu i pucia przed siebie, pdzc bezadnie brzegiem rzeki ku grom. Hobbici znaleli si wrd Isengardczykw. Byo ich co najmniej osiem dziesitkw, a wszyscy pospni i smagli, groni, kosoocy, uzbrojeni w ogromne uki i krtkie miecze o szerokich klingach. Garstka najrolejszych i najodwaniejszych orkw z pnocnego szczepu zostaa przy Ugluku. - Teraz rozprawimy si z Grisznakiem - rzek Ugluk. Ale nawet wrd jego wspplemiecw ten i w spoglda z niepokojem w stron poudnia. - Wiem - mrukn Ugluk. - Przeklci koniarze zwszyli nas. To twoja wina, Snagu. Powinienem uszy obci i tobie, i twoim zwiadowcom. Ale my jestemy bojowi Uruk-hai. Bdziemy wkrtce ucztowa i zakosztujemy koskiego misa, a moe innego, lepszego jeszcze. W tym wanie momencie Pippin zrozumia, co sobie orkowie pokazywali na wschodzie. Stamtd bowiem doleciay ochrype okrzyki i pojawi si Grisznak z kilkudziesiciu orkami swojego szczepu, krzywonogimi poczwarami o dugich, niemal do ziemi ramionach. Na tarczach mieli wymalowane czerwone oko. Ugluk wysun si na ich spotkanie. - A wic wracacie? - rzek. - Rozmylilicie si, co? - Wrciem, eby dopilnowa wykonania rozkazw i bezpieczestwa jecw - odpar Grisznak. - Doprawdy? - warkn Ugluk. - Prny trud. Ja tu dowodz i rozkazy bd na pewno wykonane. A moe wrcilicie po co wicej? Opuszczalicie nas w takim popiechu, moe zostawilicie tu przez roztargnienie co cennego? - Zostawilimy gupca - gniewnie odpar Grisznak. - Ale jest przy nim garstka dzielnych orkw, ktrych szkoda byoby straci. Wiedziaem, e ich prowadzisz do zguby. Przybyem, zeby ich ratowa.

- Pieknie! - zamia si Ugluk. - Jeli jednak nie palisz si do bitwy, obrae z drog. Trzeba byo uciec prosto do Lugburza. Biaoskrzy ju tu nadcigaj. Gdzie si podzia twj bezcenny Nazgul? Czyby sobie znalaz innego pasaera na lot za rzek? A moe go przyprowadzie za sob? Bardzo by si przyda, jeli te cae Nazgule nie s przechwalone. - Nazgule, Nazgule! - powtrzy Grisznak drc i oblizujc wargi, jakby to sowo miao dla niego smak przeraajcy i rozkoszny zarazem. - Mwisz o sprawach, ktrych nie zdoasz dosign nawet swoj nikczemn wyobrani, Ugluku - rzek. - Nazgule! Nazgule przechwalone! Poaujesz kiedy, e to powiedzia! Mapo! - warkn z wciekoci. - Czy nie wiesz, e to ulubiecy Wielkiego Oka? Ale nie czas jeszcze na skrzydlatych Nazgulw, jeszcze nie! Wadca nie chce, eby zobaczono ich na drugim brzegu Wielkiej Rzeki, pki nie wybije godzina. Przeznaczeni s do wojny - i do innych zada. - Troch, jak si zdaje, za duo wiesz - powiedzia Ugluk. - A to, jak syszaem, bywa niezdrowo. W Lugburzu kto moe bdzie ciekawy, skd masz tak wiele wiadomoci i po co je zbierae. No, tak, a tymczasem szczep Uruk-hai z Isengardu jak zwykle musi odwali najcisz robot. Nie stercz tu pytlujc jzorem na prno. Skrzyknij ten swj motoch. Tamte wintuchy ju drauj ku lasom. Radz ci i w ich lady. Do Wielkiej Rzeki nie dotarlibycie ywi. W drog! Prdzej! ja pocign w tylnej stray. Dwaj Isengardczycy znw porwali Meriadoka i Pippina i zarzucili ich sobie na plecy. Banda orkw ruszya dalej. Biegli niezmordowanie, godziny mijay bez popasu, ledwie na chwil zwalniali niekiedy kroku, eby przekaza jecw innym tragaom. czy to dlatego, e Isengardczycy byli szybsi i wytrwalsi, czy te Grisznak rozmylnie o to si postara, do e wspplemiecy Ugluka stopniowo wyprzedzali odakw z Mordoru, ktrzy wkrtce znaleli si na tyach pochodu. Malaa te stale odlego miedzy Isengardczykami a gromad orkw z pnocy, ktrzy wczeniej pognali naprzd. Las ciemnia coraz bliej. Pippin by posiniaczony i podrapany, a jego obolaa gowa ustawicznie ocieraa si o plugawe policzki i kudate uszy orka, ktry go dwiga. Przed oczyma mia zgite plecy orkw, ich krzepkie, grube nogi przebierajce tak niestrudzenie, jakby je ulepiono nie z ciaa i koci, lecz z drutu i rogu, wybijajce koszmarne sekundy nieskoczenie dugiego dnia. Po poudniu oddzia Ugluka przecign szczep z pnocy. Tamci sabli w blasku soca, ktre mimo zimowej pory jasno wiecio na bladym niebie. Gowy im opaday na piersi, jzory wywalili na wierzch. - Pokraki! - szydzili Isengardczycy. - Marny wasz los. Biaoskrzy przyapi was i por. Ju s blisko! Lecz w tym momencie Grisznak krzykn przeraliwie: zoliwy art okaza si prawd. Tylna stra rzeczywicie dostrzega ju jedcw pdzcych co ko wyskoczy. Byli jeszcze do daleko, lecz, szybsi od orkw, z kad chwil zwikszali swoj przewag nad nimi tak jak fala przypywu, gdy goni na paskim brzegu ludzi, grzzncych w sypkim piachu. Ku zdumieniu Pippina Isengardczycy zdwoili teraz jeszcze tempo, zdobywajc si na straszliwy chyba wysiek po tak dugim biegu. nagle zauway, e soce zachodzi i kryje si za Gry Mgliste; cienie wyduyy si na stepie. odacy Mordoru podnieli gowy i take przyspieszyli kroku. Czarna ciana lasu bya blisko. Ju mijali pojedyncze drzewa, forpoczty puszczy. teren wznosi si tutaj zrazu agodnie, potem coraz ostrzej, lecz to nie wstrzymao rozpdu orkw. Ugluk i Grisznak okrzykami przynaglali band do ostatniego zrywu. Gotowi si wymkn. Ocalej - myla Pippin. Udao mu si odwrci gow na tyle, by zerkn jednym okiem przez rami wstecz. Zobaczy daleko na wschodzie jedcw,

ktrzy ju byli na tej samej linii, co orkowie, i wycignitym galopem gnali przez rwnin. Zachodzce soce zocio ich wcznie i hemy, poyskiwao na jasnych, rozwianych wosach. Najwyraniej okrali orkw, nie pozwalajc im si rozproszy i zmuszajc band do trzymania si brzegu rzeki. Pippin bardzo by ciekaw, co to za lud. aowa, e w Rivendell nie postara si zdoby wicej wiadomoci o wiecie i nie przyjrza si pilniej mapom. Lecz wwczas by spokojny, e plan wyprawy jest w rkach osb mdrzejszych od niego; nie postao mu w gowie, e los moe go rozczy z Gandalfem i Obieywiatem. O Rohanie zapamita tylko tyle, e szlachetny wierzchowiec Gandalfa, Gryf, pochodzi z tego kraju. To zdawao si pomyln wrb, jesli wolno z jednego szczegu wysnuwa jakie nadzieje. Ale czy odrni nas od orkw? - myla. - Chyba nigdy tutaj nie syszano nawet o hobbitach. Powinienem waciwie cieszy si, e okrutnym orkom grozi zagada, ale wolabym mie nadziej na ocalenie wasnej skry. Jednake wszystko przemawiao za tym, e jecy zgin razem ze swymi przeladowcami, nim ludzie z Rohanu zd dwch hobbitw zauway. Wrd jedcw byli wida ucznicy, wywiczeni w strzelaniu w penym pdzie z konia. Wysuwajc si z szeregu posyali strzay orkom, ktrzy zamarudzili na tyach bandy, i niejednego kadli trupem; potem szybko wycofywali si ku swoim tak, e strzay wrogw, puszczanie na olep, nie mogy ich dosign. Powtarzali ten manewr kilka razy, a zdarzyo si, e strzay sypny si te midzy Isengardczykw. Ork biegncy tu przed Pippinem zachwia si, pad i nie wsta wicej. Noc nadcigaa, lecz jedcy Rohanu nie stawali do bitwy. Wielu orkw polego, zostao ich jednak jeszcze co najmniej dwie setki. O zmroku banda dotara do pagrka. Skraj lasu by bardzo blisko, nie dalej chyba ni o p mili, ale orkowie nie mogli ju posuwa si naprzd. Piercie jedcw zamkn si wok nich. Wbrew rozkazowi Ugluka oddzia orkw sprbowa przebi si do lasu. Tylko trzech z nich ocalao i wrcio do bandy. - Otomy si urzdzili! - rzek szyderczo Grisznak. - Dzikujemy wspaniaemu dowdcy. Mam nadziej, e wielki Ugluk teraz wyprowadzi nas z tych side. - Zrzu niziokw na ziemi! - rozkaza Ugluk nie zwaajc na sowa Grisznaka. - Ty, Lugduszu, dobierz sobie dwch kompanw i we trzech straujcie przy jecach. Nie umierca ich, chyba e ci podli Biaoskrzy nas zmiad do cna. Zrozumiano? Pki ja yj, oba nizioki s mi potrzebne. Ale nie pozwlcie im krzycze ani te nie dopucie, eby ich tamci odbili. Spta jecom nogi. Rozkaz speniono bezlitonie. Lecz po raz pierwszy Pippin znalaz si teraz tu obok Meriadoka. Orkowie haasowali okropnie, wrd wrzaskw i szczku broni dwaj przyjaciele znaleli sposobno, eby szeptem zamieni kilka sw. - Nie mam wiele nadziei - rzek Merry. - Ledwie si w skrze trzymam. Wtpi, czy zdoabym zawlec si daleko, nawet gdybym by wolny. - Lembasy! - szepn Pippin. - Mam jeszcze par. A ty? Te otry chyba niczego nam nie zabray prcz mieczy? - Tak, zostaa mi w kieszeni paczuszka - odpar Merry - ale pewnie zmielona na kasz. Zreszt i tak nie sign gb do kieszeni. - Bo nie bdziesz musia. Ja... Lecz w tym momencie brutalny kopniak powiadomi Pippina, e gwar w obozowisku ucich i e wartownicy znw czuwaj nad jecami. Noc bya zimna i cicha. Wok wzgrza, na ktrym skupili si orkowie, rozbysy ze wszystkich stron mae, zotoczerwone w ciemnociach ogniska; tworzyy zamknity krg. Znajdoway si w zasigu dobrego strzau z uku, ale aden wojownik Rohanu nie pokaza si na tle wiata i orkowie mierzc w pomienie zmarnowali mnstwo strza, a wreszcie Ugluk zabroni im tych daremnych prb. Od placwek Rohirrimw nie

dochodzi najlejszy bodaj szmer. Pniej, kiedy ksiyc wypyn spord mgie, mona byo od czasu do czasu dostrzec nike cienie przemykajce w biaawej powiacie: to kryy czujne patrole. - Czekaj przekltnicy na wschd soca! - mrukn jeden z wartujcych przy hobbitach orkw. - Dlaczego nie prbujemy przebi si zwart kup? Co ten Ugluk sobie myli, chciabym wiedzie. - Pewnie, e by chcia - zadrwi Ugluk wysuwajc si nagle zza jego plecw. - Moe ci si zdaje, e ja w ogle nie myl, co? ajdaku! Nie lepszy od reszty hooty, od tych niedojdw z pnocy i od map z Lugburza. czy z takim motochem mona prbowa natarcia? Zwialiby tchrze z miejsca, a na rwninie Biaoskrzy, ktrych jest wielka sia, roznieliby nas po prostu na kopytach. Jedno tylko trzeba tym niedojdom z pnocy przyzna: widz po ciemku niczym dzikie koty. Ale syszaem, e Biaoskrzy maj noc te wzrok bystrzejszy ni inni ludzie. Nie zapominaj przy tym o ich koniach! Te zwierzaki podobno dostrzegaj nawet drenie powietrza w ciemnociach. A jednak nie wszystko wiedz szlachetni wojacy: Mauhur ze swoim oddziaem siedzi w lesie i lada chwila przyjdzie nam z odsiecz. Sowa Ugluka doday otuchy Isengardczykom, lecz orkowie z innych szczepw nadal byli zgnbieni i skonni do buntu. Wystawiono czujki, wartownicy jednak przewanie kadli si na ziemi i odpoczywali w miych sobie ciemnociach. A noc bya znw czarna ja smoa, bo ksiyc skry si po zachodniej stronie nieba za grub warstw chmur. Pippin na kilka stp wok nic nie widzia. W krgu ognisk sam pagrek pozostawa w mroku. Jedcy Rohanu nie poprzestali jednak na oczekiwaniu witu i nie pozwolili wrogom zazna nocnego spoczynku. Nagy wrzask od wschodniego stoku wzgrza zaalarmowa oblonych. Kilku ludzi podjechao cichcem i, zostawiwszy konie na dole, zakrado si na skraj obozowiska, pooyo trupem kilku orkw i umkno bezkarnie. Ugluk skoczy w t stron, by umierzy panik. Pippin i Merry dwignli si z ziemi. Isengardczycy, ktrzy ich pilnowali, pobiegli za Uglukiem. Lecz jeli nawet hobbitom bysna w tym momencie nadzieja ucieczki - to prdko zgasa. Dugie kosmate apy chwyciy ich obu za karki i pocigny wstecz. W ciemnociach zamajaczya miedzy nimi dua gowa Grisznaka i jego ohydna twarz. Cuchncy dech owia policzki hobbitw, zimne, twarde paluchy zaczy ich obmacywa od stp do gw. Pippinowie ciarki przeszy po krzyu. - No, malcy - szepn agodnie Grisznak. - Jak wam si spao? Przyjemnie? Czy nie bardzo? Troch moe niewygodny nocleg: midzy szablami i nahajami z jednej strony a lasem brzydkich wczni z drugiej. May ludek nie powinien si miesza do spraw, ktre s wiksze od niego. Mwic to przebiera wci paluchami po ich ciaach. W gbi jego oczu byszczao wiateko, blade, ale gorce. Nagle Pippinowi zawitaa w gowie pewna myl, jakby mu j podszepna napita wola przciwnika: Grisznak wie o Piercieniu! Szuka go korzystajc z chwili. gdy Ugluk zajty jest czym innym. Pewnie poda go dla siebie. Serce w nim zamaro ze strachu, lecz nie tracc jasnoci umysu zacz si byskawicznie zastanawia, czy nie daoby si chciwoci Grisznaka obrci na wasny poytek. - Nie sdz, eby tym sposobem co znalaz - szepn. - Nie tak to atwo. - Co? - spyta Grisznak. Jego palce przestay bdzi po ciele Pippina, zacisny si mocno na jego ramieniu. - Co takiego? O czym mwisz, mj may? Przez chwil Pippin milcza. Potem nagle w ciemnociach doby z garda bulgotliwe: glum, glum. - Nic szczeglnego, mj skarbie - doda. Poczu, jak palce Grisznaka zadray.

- Aha! - sykn cichutko goblin. - A wic on o tym myli! Aha! Bardzo, bardzo niebezpieczny pomys, moi malecy. - By moe - odezwa si Merry, ktry w lot zrozumia myl Pippina. - By moe, niebezpieczny nie tylko dla nas. Ale sam wiesz to najlepiej. Chcesz tego czy nie? I co nam za to gotw jeste da w zamian? - Czy ja go chc? Czy chc? - powiedzia Grisznak jakby zdumiony. Ale rce mu si trzsy. - Co bym gotw za niego da? Jak to rozumiecie? - To - odpar Pippin dobierajc starannie sw - e macaniem po ciemku niewiele wskrasz. Moglibymy oszczdzi ci sporo czasu i trudu. Ale musiaby nam przede wszystkim rozci wizy na nogach. Inaczej nie zrobimy nic i niczego wicej od nas si nie dowiesz. - Biedne mae guptasy! - zasycza Grisznak. - Wszystko, co macie, i wszystko, co wiecie, wydusimy z was, kiedy przyjdzie na to pora. Bdziecie tylko aowali, e nie macie wicej do powiedzenia, aby zaspokoi ledczego. Na pewno! Przekonacie si o tym ju wkrtce. Nie bdziemy spieszyli si w ledztwie, nie! Jak wam si zdaje, po co oszczdzilimy wasze ycie? Moecie mi wierzy, kochani, e nie zrobilimy tego z dobroci serca. W tym wypadku nawet gupi Ugluk nie popeni bdu. - Wierzymy ci bez trudu - odpar Merry. - Ale jeszcze nie trzymasz zdobyczy w garci. I wcale si na to nie zanosi, eby j kiedykolwiek dosta. Jeli nas zaprowadz do Isengardu, Grisznak dostanie fig. Wszystko zabierze Saruman. Jeli chcesz co mie dla siebie, teraz jest ostatnia chwila, eby si z nami uoy. Grisznak zacz traci cierpliwo. Imi Sarumana podniecao go niemal do furii. czas upywa, zamt w obozowisku przycicha. Ugluk i jego Isengardczycy mogli wrci lada chwila. - Macie go przy sobie? Ma go ktry z was? - warkn. - Glum, glum - odpar Pippin. - Rozwi nam najpierw nogi - rzek Merry. Czuli, e ramiona orka dr jak w febrze. - Przeklte, pode, mae gady! - sykn. - Rozwiza wam nogi? Wolabym rozszarpa was na strzpki. Czy nie rozumiecie, e mog was przeszuka a do szpiku koci? Mao tego! Mog was posieka na miazg. Obejd si bez pomocy waszych ng, jeli zechc was porwa i mie wycznie dla siebie! Nagle porwa ich obu. Mia w dugich ramionach si straszliw. Wetkn sobie hobbitw pod pachy, brutalnie przycisn do eber, cikimi domi zatka im usta. Potem, zgity wp, skoczy naprzd. Szybko, cicho przebieg a na krawd pagrka. Wypatrzy luk midzy straami i jak upir pomkn w ciemno, zboczem w d, a potem na zachd, ku rzece wypywajcej z lasu. Od tej strony droga zdawaa si wolna, ledwie jedno ognisko byszczao wrd nocy. Po kilkunastu krokach zatrzyma si, rozejrza, posucha. Nic nie wypatrzy ani nie usysza. Pochylony skrada si dalej. Z uchem przy ziemi, znowu nasuchiwa chwil. Wreszcie podnis si i zaryzykowa szyki skok naprzd. Ale w tym samym momencie tu przed nim zamajaczya sylwetka jedca. Ko chrapn i stan dba, czowiek krzykn. Grisznak przypad do ziemi, rozpaszczy si na niej, nakrywajc hobbitw wasnym ciaem; potem wycign szabl. Niewtpliwie by zdecydowany raczej zabi swoich jecw ni dopuci, by uciekli albo zostali odbici. Szabla brzkna z cicha i mign w niej odblask ogniska, palcego si opodal. nagle z ciemnoci wisna strzaa; moe ucznik dobrze wycelowa, a moe los kierowa strza, do e przeszya prawe rami orka. Wrzasn i wypuci z rki szabl. W mroku zadudniy kopyta koskie, Grisznak poderwa si z ziemi i rzuci do ucieczki, lecz niemal w tym samym

okamgnieniu pad stratowany i przygwodony wczni. Okropny, rozedrgany jk doby si z jego garda, po czym ork znieruchomia i umilk. Pippin i Merry leeli plackiem w trawie tak, jak ich Grisznak zostawi. Drugi jedziec nadjecha pdem na pomoc towarzyszowi. Konie wida miay wzrok niezwykle bystry, a moe innym zmysem wyczuway hobbitw, bo przeskoczyy lekko nad nimi. Jedcy wszake nie dostrzegli drobnych postaci otulonych w paszcze elfw, tak w owej chwili rozbitych, tak przeraonych, e nie miay drgn z miejsca. W kocu jednak Merry poruszy si i szepn cichutko: - Jak dotd bardzo piknie, ale co robi, eby z kolei nas nie nadziali na sztych? Odpowied zjawia si jak na zawoanie. Przedmiertny wrzask Grisznaka zaalarmowa band. Z krzykw i zgieku, jaki powsta na wzgrzu, hobbici zorientowali si, e orkowie spostrzegli ich zniknicie. Ugluk zapewne strca znowu by z karkw swoich podkomendnych. Nagle od strony lasu i gr, spoza krgu ognisk oblegajcych obozowisko, na krzyk bandy odpowiedziay gosy orkw. A wic Mauhur przybywa Uglukowi z odsiecz i naciera na Rohirrimw! Rozleg si ttent kopyt. Jedcy zaciskali piercie wzgrza tu u jego stp; nieustraszenie naraali si na strzay z obozu, lecz nie zamierzali dopuci, by ktokolwiek wymkn si z puapki. Inny oddzia tymczasem ruszy odeprze nowych napastnikw. Nagle Pippin i Merry zrozumieli, e cho nie drgnli z miejsca, znaleli si poza krgiem oblenia; nic nie zagradzao im drogi do ucieczki. - Teraz - rzek Merry - moglibymy umkn, gdybymy mieli nogi i rce wolne. Niestety, nie mog wizw ani rozsupa, ani przegry. - Niepotrzebnie by si trudzi - odpar Pippin. - Chciaem wanie powiedzie, e od dawna mam rce wolne. Te sznury zostawiem tylko dla niepoznaki. Najpierw jednak warto by przeksi troch lembasa. Zsun z napistkw wizy i wycign z kieszeni paczuszk. Suchary byy pokruszone, lecz dobrze zachowane w opakowaniu z lici. Zjedli po dwa lembasy z trzech, ktre kady mia z zapasie. Smak ich przypomnia hobbitom pikne twarze, miechy, posilne jado, ktrym cieszyli si tak niedawno, za szczliwych dni w Lorien. Przez chwil siedzc w ciemnociach gryli suchary w rozmarzeniu, nie zwracajc uwagi na krzyki i zgiek pobliskiej bitwy. Pippin pierwszy ockn si i wrci do rzeczywistoci. - Trzeba std wia - rzek. - Ale czekaj jeszcze chwileczk! Szabla Grisznaka leaa tu, bya jednak za cika i nieporczna dla hobbita, wic Pippin podczoga si naprzd, odszuka trupa goblina, wycign z pochwy jego dugi, ostry n. Za pomoc tego narzdzia szybko uwolni siebie i przyjaciela z pt. - Teraz w drog - powiedzia. - Moe za chwil, gdy si w nas krew nieco rozgrzeje, nogi zechc nas dwiga i pomaszerujemy. Na razie, eby nie traci czasu, sprbujemy si czoga. Ruszyli wic w ten sposb. Grunt by mikki, ustpliwy, co uatwiao zadanie, lecz posuwali si niezmiernie wolno. Okryli z daleka ognisko rohaskiej stray i pezli mozolnie krok za krokiem, pki nie dotarli na skraj nadrzecznej skarpy. Woda pluskaa w nieprzeniknionych ciemnociach midzy wysokimi brzegami. Std hobbici obejrzeli si za siebie. Gwar ucich w oddali. Najwidoczniej oddzia Mauhura wycito w pie lub przeposzono. Rohirrimowie wrcili na stanowiska i w zowrogiej ciszy otaczali obz orkw na wzgrzu. Wkrtce zapewne sprawa rozstrzygnie si ostatecznie. Noc miaa si ju bowiem ku kocowi. Na wschodzie bezchmurne niebo zaczynao bledn. - Musimy si skry - powiedzia Pippin - eby nas nie wypatrzyli. Niewiele nam pomoe, jeeli ci dzielni wojacy po naszej mierci odkryj, e nie jestemy orkami! - Wsta, tupn par razy. - Powrozy pokaleczyy mi skr, ostre byy jak druty; ale czuje ju ciepo w nogach. Zdoam chyba pokutyka. A jak ty si czujesz, Merry?

Merry wsta. - Tak, ja te chyba zdoam pokutyka. Te lembasy rzeczywicie pokrzepiaj nadzwyczajnie. I daj jak zdrowsz si ni rozgrzewajcy trunek orkw. Ciekawe, z czego oni go przyrzdzaj. Lepiej moe nic o tym nie wiedzie. Napijmy si wody, eby spuka tamto wspomnienie. - Nie tutaj - odpar Pippin. - Tu brzeg jest za wysoki. W drog! Powdrowali z wolna, rami przy ramieniu, wzdu rzeki. Za nimi niebo na wschodzie z kad chwil bardziej si rozjaniao. Idc wymieniali wspomnienia i, zwyczajem hobbitw, mwili artobliwie o wszystkim, co przeyli w niewoli u orkw. - Spisae si dobrze, moci Tuku - rzek Merry. - Zasuye, moim zdaniem, na osobny rozdzia w ksidze starego Bilba, jeeli oczywicie bd mia sposobno zameldowa mu o twoich wyczynach. Pikna rozgrywka. Zaimponowae mi szczeglnie, kiedy odgade, co knuje ten kudaty podlec, i potrafie go zaszachowa. Ale ciekaw jestem, czy ktokolwiek natrafi na nasz lad i znajdzie twoj zapink. Nie chciabym swojej straci, bo co do twojej, obawiam si, e ju jej nigdy nie odzyskasz. Bd musia porzdnie wyciga nogi, eby ci dotrzyma kroku. Odkd kuzynek Brandybuck wysuwa si na czoo pochodu. Na niego teraz kolej. Zdaje mi si, e nie masz pojcia, gdzie jestemy. ja z wikszym poytkiem spdzaem czas w Rivendell ni ty. Ot znajdujemy si nad Rzek Entw. mamy przed sob ostatnie szczyty Gr Mglistych i las Fangorn. Wanie tu przed nimi wyrosa czarna ciana lasu. Noc jakby tam chronia si w cie olbrzymich drzew uciekajc przed nadchodzcym witem. - Prowad, moci Brandybucku, naprzd - rzek Pippin - albo wstecz! Ostrzegano nas przed lasem Fangorn. Zreszt hobbit, ktry tyle wiedzy pokn, na pewno nie zapomnia rwnie o tej przestrodze. - Nie zapomniaem - odpar Merry - lecz mimo wszystko las jest dla nas mniej grony ni powrt w sam wir bitwy. Poprowadzi przyjaciela pod grube konary drzew. Zdaway si stare jak wiat. Gste, spltane brody mchw i porostw zwisay z nich, koysane podmuchem wiatru. Schowani w ich cieniu hobbici wyjrzeli na step. Dwie drobne, przyczajone w pmroku figurki wyglday jak dzieci elfw za dawnych dni, gdy z gbi dziewiczej puszczy po raz pierwszy patrzay zdumione na wschd soca. Daleko za Wielk Rzek i Brunatnymi Polami, za rozpostart na wiele mil przestrzeni szarzyzny wstawao soce, czerwone jak pomie. na jego powitanie zagray gono myliwskie rogi. Jedcy Rohanu jakby si nagle zbudzili do ycia na gos pobudki; zewszd odpowiedziao granie. Merry i Pippin usyszeli wyrane w chodnym powietrzu renie bojowych koni. Z piersi wojakw buchna chrem pie. Rbek soca pomiennym ukiem podnis si w gr nad krawdzi ziemi. Wwczas gromkim okrzykiem jedcy Rohanu ruszyli od wschodu do ataku. Zbroje i wcznie lniy czerwonym odblaskiem. Orkowie wrzasnli i z wszystkich ukw, jakie im jeszcze zostay, wisn rj strza. Hobbici widzieli, jak kilku jedcw zwalio si z koni, lecz szereg nie zaama si prc stokiem na wzgrze, a pod szczyt, zataczajc krg, nacierajc raz jeszcze z bliska. Niedobitki bandy rozpierzchy si na wszystkie strony; jednego po drugim dopadali jedcy i kadli trupem. Lecz spord oglnego zamtu wysun si zwarty oddzia i z desperack si niby czarny klin przebija si zacz ku cianie lasu. Z impetem natar na strujcych u stp wzgrza wojownikw. par naprzd i zdawao si, e ujdzie cao z okrenia. Ju trzech jedcw, ktrzy mu zagrodzili drog, pado citych szablami orkw. - Za dugo przygldalimy si tej bitwie - rzek Merry. - Patrz, to Ugluk! Nie mam ochoty spotka si z nim znowu. Hobbici zawrcili i pomknli w ciemn gb puszczy. Tote nie zobaczyli ostatniego starcia, gdy jedcy dopadli Ugluka i osaczyli go pod sam cian lasu. Poleg z rki Eomera. Trzeci Marszaek Rohanu zeskoczy z konia

i z mieczem w doni natar na uzbrojonego w szable wodza Isengardczykw. Tymczasem bystre oczy jedcw tropiy na szerokim stepie ostatnich orkw, ktrzy jeszcze mieli si ucieka i ktrzy wszyscy teraz padli przygwodeni wczniami. Dopeniwszy tej krwawej roboty Rohirrimowie zebrali swoich polegych, usypali nad ich ciaami kurhan i odpiewali aobn pie. Na ogromnym stosie spalili trupy orkw i rozsypali prochy wrogw po pobojowisku. Taki by koniec bandy. Ani jeden wiadek klski nie uszed, eby zanie o niej wie do Mordoru czy Isengardu. Tylko dym znad stosu wzbi si wysoko pod niebo, gdzie dostrzegy go liczne czujne oczy.

Rozdzia 4 Drzewiec
waj hobbici, kierujc si na zachd, szli brzegiem strumienia, wci pod gr, coraz dalej w gb Fangornu, przyspieszajc kroku o tyle, o ile pozwala ciemny, spltany gszcz. Lecz w miar oddalania strach przed orkami przygasa, a wdrowcy zwalniali tempa. Ogarna ich duszno, jakby powietrze byo zanadto rozrzedzone lub dochodzio w gb lasu zbyt skpo. Wreszcie Merry przystan. - Nie sposb i dalej - wysapa. - Musz tchu chwyci. - Napijmy si przynajmniej wody - rzek Pippin. - Zascho mi w gardle. Wczoga si pod potny korze, ktry krtym ramieniem siga strumienia, i zaczerpn w zoone donie troch wody. Bya czysta i zimna; wypi chciwie kilka ykw. Merry poszed za jego przykadem. Woda odwieya ich troch i jakby dodaa otuchy. Przez chwil siedzieli na brzegu moczc obolae stopy i nogi po kolana. Rozgldali si te dokoa; drzewa otaczay ich milczcym krgiem, niezliczone szeregi pni cigny si we wszystkie strony bez koca i rozpyway w siwym pmroku. - Mam nadziej, e nie zdye jeszcze zabdzi, przewodniku? - rzek Pippin opierajc si o gruby pie. - W kadym razie moemy trzyma si brzegu tej rzeczki, Rzeki Entw, czy jak tam j nazywasz, a potem wrci tam, skd przyszlimy. - Pewnie. Jeeli nogi zechc nas nie i tchu wystarczy - odpar Merry. - Tak, bardzo tu ciemno i duszno - przyzna Pippin. - Przypomina mi si, nie wiem czemu, stara sala w Wielkim Dworze Tukw, w kraju, w naszym rozkosznym Tukonie. W starej sali od wielu pokole nie przestawiano ani nie zmieniano mebli. Tam podobno mieszka przez dugie lata sam Stary Tuk, sala niszczaa i starzaa si z nim razem, a od jego mierci, od wieku, nikt w niej niczego nie tkn. Stary Gerontius by moim prapradziadem, a wic ta historia siga zamierzchej przeszoci. Lecz wydaje si bardzo moda w porwnaniu ze staroci tego lasu. Spjrz na te brody, wsiska z mchw, jakie s powczyste, jakie bujne! A wikszo drzew pena poszarpanych, zeschych lici, ktre nie wiadomo czemu nie spady. Bardzo tu niechlujnie. Trudno sobie wyobrazi sobie wiosenne porzdki. - Ale soce bd co bd musi czasem zaglda - rzek Merry. - Zupenie inaczej tu ni w Mrocznej Puszczy, o ile pamitam opowieci Bilba. tamta jest mroczna, czarna, gnied si w niej ponure, czarne stwory. Ta - tylko cienista i jaka strasznie drzewna. Nie mona sobie wyobrazi, eby tu mieszkay czy przynajmniej przebyway zwierzta. - Albo hobbici - doda Pippin. - Wcale mi si te nie umiecha myl o wdrwce przez ten las. Jak si zdaje, w promieniu stu mil nic tu nie znajdziemy, co by mona na zb pooy. Jaki jest stan zapasw? - Mizerny - odpar Merry. - Nie wzilimy z sob nic prcz kilku lembasw, wszystko inne zostao nad Wielk Rzek. - Obejrzeli resztki prowiantu, w ktry ich zaopatrzyy elfy: okruchy mogy starczy na pi bardzo postnych dni. - Nie mamy te kocw ani adnych ciepych rzeczy - stwierdzi Merry. - W ktrkolwiek stron pjdziemy, w nocy bdziemy marzli. - Trzeba by ju teraz namyli si, dokd pjdziemy - rzek Pippin. - Czas pynie. W tym wanie momencie zauwayli, e nieco dalej w gbi lasu pojawio si zotawe wiato, jakby nagle promienie soneczne przebiy si przez strop lici. - Oho! - powiedzia Merry. - Widocznie soce schowao si za chmur, gdy wdrowalimy pod drzewami, a teraz znowu wyjrzao; albo moe wspio si do wysoko, eby przez jak dziur zajrze do lasu. Chodmy tam, to niedaleko. Okazao si jednak dalej, ni przewidywali. Teren wci wznosi si stromo i by coraz bardziej kamienisty. W miar jak si zbliali do celu, wiato roso, a wkrtce zobaczyli

przed sob cian skaln - stok jakiego wzgrza czy moe pojedyncz skak wystrzelajc tutaj od korzeni odlegych gr. Nie byo na niej drzew, a soce wiecio wprost w jej nag kamienn twarz. Drzewa rosnce u stp ciany wycigay sztywne, nieruchome gazie, jakby chciay zagrza si od jej ciepa. Las, ktry przedtem zdawa si taki wyniszczony i szary, tu lni wszdzie soczystymi odcieniami brzu i gadk czerni kory niby poyskliw skr. Pnie janiay mikk zieleni jak mokra trawa. Hobbitw otoczya wiosna czy moe tylko jej przelotne zudzenie. W skalnej cianie dostrzegli jak gdyby schody, zapewne przez sam przyrod wykute, wyobione przez wod i wichry w pkajcym lub zwietrzaym kamieniu, bo kolawe i nieregularne. Wysoko w grze, niemal na rwni z czubami drzew widniaa pod skak jak gdyby pka, naga, gdy tylko skpa trawa i troch zielska porastao jej krawd. na niej stercza stary pie z par przygitych do dou gazi; wyglda jak pokrcony od staroci dziadyga, wpatrzony w blask ranka. - Idziemy na gr! - zawoa radonie Merry. - Tam odetchniemy lej i rozejrzymy si po okolicy. Wspili si po kamiennych schodach z pewnym trudem, bo stopnie byy ogromne, nie na miar hobbickich ng. Zbyt przejci wspinaczk, nie zadawali sobie pytania, jakim to zdumiewajcym sposobem rany i sice, wyniesione z niewoli u orkw, zgoiy si tak szybko i skd nagle przybyo im nowych si. Wreszcie dotarli pod krawd skalnej pki, niemal wprost u stp starego pniaka. Wywindowali si jednym susem na pk, gdzie stanli, obrceni plecami do pagrka, oddychajc gboko i spogldajc ku wschodowi. Stwierdzili, ze nie zagbili si dalej ni na jakie trzy, cztery mile w las; przed nimi czuby drzew zstpoway po stoku w d na rwnin, a tam, opodal skraju puszczy, wzbijay si w niebo wysokie, skudlone supy czarnego dymu, ktry z powiewem wiatru pyn w stron Fangornu. - Wiatr zmieni si - rzek Merry. - Dmucha znw od wschodu. Tu, w grze, jest do chodno. - Tak - odpar Pippin. - Boj si, e pogoda nie potrwa dugo i wszystko na nowo zszarzeje. Szkoda! Ten stary gszcz leny zupenie inaczej wyglda w blasku soca. Mam wraenie, jakbym go niemal polubi. - On ma wraenie, jakby niemal polubi las! Dobre sobie! Bardzo askawie z twojej strony - przemwi jaki dziwny, obcy gos. - Odwrcie si i pokacie mi twarze. Mam wraenie, jakbym was obu nie lubi, ale nie chc sdzi zbyt pochopnie. Obrcie si, ywo! Ogromne, skate donie spady na hobbitw i agodnie, jakkolwiek stanowczo okrciy nimi w miejscu, po czym dwie wielkie, silne rce podniosy ich w powietrze. Ujrzeli tu przed sob zdumiewajc, niezwyk twarz. Naleaa do olbrzymiego ni to czowieka, ni to trolla, ktry mia ze czternacie stp wzrostu, a gow podun i osadzon niemal bezporednio na krzepkim tuowiu. Trudno byo zgadn, czy owinity jest w paszcz z jakiej zielonoszarej, podobnej do kory tkaniny, czy te jest to jego wasna skra. W kadym razie ramiona nieco poniej barku nie byy pomarszczone, lecz gadkie i brunatne. U kadej stopy mia siedem palcw. Doln cz twarzy zarastaa siwa broda, duga, gsta, krzaczasta, o wosach u nasady prawie tak grubych jak gazki, ale na kocach cieniejcych i puszystych niby mech. Zrazu jednak uwag hobbitw przykuy wycznie oczy olbrzyma, ktre wpatryway si w nich bez popiechu, uroczycie, ale zarazem bardzo przenikliwie. Oczy te byy gbokie, brzowe, rozwietlone zielonymi ctkami. Pippin nieraz pniej usiowa opisa, jaki na nim zrobiy wraenie w pierwszej chwili: Wyczuem poza nimi jak gdyby bezdenn studni pen odwiecznych wspomnie i dugich, powolnych, spokojnych rozmyla; na powierzchni ich wszake iskrzyo si odbicie teraniejszoci, jak odblask soca na liciach ogromnego drzewa albo na

zmarszczonej tafli bardzo gbokiego jeziora. Nie umiem tego wyrazi, ale wydawao mi si, e co, co wyrasta z ziemi, by tak rzec, upione, czy te tylko siebie czujce od korzeni po brzeek licia, midzy gbi ziemi a niebem, nagle ockno si i patrzyo na mnie z takim samym powolnym skupieniem, z jakim od niepamitnych lat rozwaao swoje wasne wewntrzne sprawy. - Hm, hm - szepn gos tak niski, jakby si dobywa z drewnianej basowej trby. Dziwne, bardzo dziwne. Nie sdmy pochopnie, to moja zasada. Gdybym jednak zobaczy was, nim usyszaem wasze gosy... bo gosy wasze spodobay mi si, wcale przyjemne macie gosiki; co mi przypominaj, ale nie wiem co... gdybym wic, zamiast usysze, najpierw was zobaczy, zdeptabym was pewnie, mylc, e to mali orkowie, a dopiero poniewczasie spostrzegbym omyk. Dziwne jakie stworzenia. I korzonki, i gazki bardzo dziwne. Pippin, chocia oszoomiony, otrzsn si ju z lku. Pod spojrzeniem tych niezwykych oczu dygota z ciekawoci, ale nie ze strachu. - Prosz ci bardzo - rzek - powiedz nam, kim i czym ty jeste? Stare oczy nagle przygasy jakby ze znuenia; bezdenna studnia zamkna si w ich gbi. - Hm, hm - zahucza basowy gos. - Jestem ent, tak mnie przynajmniej nazywaj. Tak, ent. Ent nad entami, jak bycie moe po swojemu powiedzieli. Jedni nazywaj mnie Fangornem, inni Drzewcem. Moecie mnie tak nazywa: Drzewiec. - Ent? - spyta Merry. - Co to znaczy? A jak ty sam siebie nazywasz? Jakie jest twoje prawdziwe imi? - Ho, ho! - rzek Drzewiec. - Ho, ho! Dugo by trzeba o tym gada, a wam odpowiada. Przyszlicie do mojego kraju. Kim wy jestecie? Nie mog jako przypi was do adnego plemienia. Chyba was nie ma w starym spisie, ktrego nauczono mnie za modych lat? Ale to byo dawno, dawno temu. Moe od tego czasu sporzdzono nowy spis. Zastanwmy si, zastanwmy... Jak to byo? Masz zapamita, kto yje na wiecie. Najpierw wymienisz cztery wolne szczepy: Najstarsze elfy, wszystkim przodujce; Potem w podziemiach ciemnych krasnoludy; Entowie z ziemi zrodzeni jak gry; Ludzie miertelni, co wadaj komi... - Hm... Hm... Hm... Bbr budowniczy, kozio, migy skoczek, Niedwied, pszcz zodziej, odyniec, co bodzie, Pies zawsze godny, zajc wystraszony... - Hm... hm... Orze na szczytach, a w na pastwisku, Jele rogaty, sok szybki w locie, abd najbielszy, najzimniejsza mija... - Hm... hm... Jak to idzie dalej? Ram-tam-tam, tam-tam-tam... Bardzo duga lista. No, ale wy nie pasujecie do adnego z tych plemion.

- Nie wiem, czemu si tak dziao, ale zawsze nas pomijano w starych spisach i w starych legendach - rzek Merry. - A jednak yjemy na tej ziemi od do dawna. Jestemy hobbici. - Moe by warto dorzuci nowy wiersz do starej listy? - powiedzia Pippin. - Hobbici niedorostki, co mieszkaj w norach. Dolicz nas do czterech wolnych szczepw, zaraz po ludziach, po Duych Ludziach, a wszystko bdzie w porzdku. - Hm! Nieza myl, wcale nieza - rzek Drzewiec. - To by zaatwio spraw. A wic mieszkacie w norach? Bardzo susznie, bardzo mdrze. A kto was nazwa hobbitami? Bo mi to nie wyglda na sowo z jzyka elfw. Wszystkie stare sowa pochodz od elfw, bo elfy pierwsze wymyliy mow. - Nikt inny tak nas nie nazywa, sami si nazwalimy hobbitami - odpar Pippin. - Hm, hm! No, no. powoli, powoli! Sami si nazwalicie hobbitami? Nie powinnicie tego tak pochopnie mwi kademu kogo spotkacie. Jeli bdziecie tacy nieostroni, zdradzicie swoje prawdziwe imiona. - My si z tym wcale nie kryjemy - rzek Merry. - Chtnie ci si przedstawi. Jestem Brandybuck, Meriadok Brandybuck, ale wszyscy mwi mi po prostu Merry. - A ja jestem Tuk, Peregrin Tuk, ale wszyscy mwi mi po prostu Pippin albo nawet Pip. - Hm, widz, e jestecie bardzo pochopni - rzek Drzewiec. - Zaszczyca mnie wasze zaufanie, ale nie powinnicie tak otwarcie mwi z nieznajomymi. Entowie, trzeba wiedzie, te bywaj rni. Istniej take inne stworzenia, ktre wygldaj podobnie jak entowie, a wcale entami nie s. Bd was nazywa Merry i Pippin, skoro pozwalacie. To adne imiona. Ale mojego prawdziwego imienia wam nie wyjawi, przynajmniej jeszcze nie teraz. - Dziwne zielone wiateko rozbyso w jego oczach, ktre przymruy na p porozumiewawczo, a na p artobliwie. - Przede wszystkim to jest bardzo dugie imi, bo roso z czasem, a e bardzo, bardzo dugo ju yj, wic uroso do caej historii. W moim jzyku, w starej mowie entw, jak wy bycie go nazwali, imi zawsze zawiera histori tego, kto je nosi. To bardzo pikny jzyk, ale trzeba mie duo czasu, eby nim co powiedzie, bo my mwimy naszym jzykiem tylko o tym, co warto bardzo dugo opowiada i czego warto bardzo dugo sucha. Ale teraz mwcie - doda i zwrci na nich spojrzenie prawie widrujce, tak mu oczy pojaniay i zmalay nagle - co si dzieje? Bo widz, sysz, a take czuj nosem i przez skr, wiele z tego... z tego... z tego a-lallalalla-rumba-kamanda-lind-or-burume... Darujcie, to tylko cz nazwy, jak tym sprawom nadaj w swoim jzyku. Nie mam pojcia, jak si one nazywaj w innych jzykach. Rozumiecie? To wszystko, o czym myl, kiedy stoj w pogodny ranek i patrz w socu na step za lasem, na konie, na chmury, na cay szeroki wiat. Co si dzieje? Jakie zamiary ma Gandalf? A tamci... burarum... - W gardle mu zahuczao zgrzytliwie, jakby kto uderzy faszywy akord na olbrzymich organach - ...tamci, orkowie, i mody Saruman w swoim Isengardzie? Lubi wiedzie, co si dzieje. Tylko nie mwcie za prdko. - Dzieje si bardzo wiele - odpar Merry. - Nawet gdybymy chcieli mwi prdko, zajaby ta historia sporo czasu. Ale doradzae nam ostrono. czy powinnimy tak od razu zwierza ci wszystko, co wiemy? czy obrazisz si, jeli spytamy najpierw, co zamierzasz z nami zrobi i po czyjej stronie stoisz? Czy znasz Gandalfa? - Tak, znam go, to jedyny czarodziej, ktry naprawd troszczy si o drzewa - rzek Drzewiec. - A wy go znacie? - Znalimy - odpar Pippin ze smutkiem. - By naszym serdecznym przyjacielem i przewodnikiem. - W takim razie odpowiem na pozostae wasze pytania - rzek Drzewiec. - Nic nie zamierzam zrobi z wami, a przynajmniej nie zamierzam nic zrobi bez waszej zgody. Wsplnie moemy zrobi wiele. Po czyjej stronie stoj? Nic mi o adnych stronach nie wiadomo. Id swoj wasn drog, moliwe jednak, e wasza droga przez jaki czas

bdzie rwnolega do mojej. Ale dlaczego mwicie o mistrzu Gandalfie tak, jakby nalea do historii, ktra ju si skoczya? - Mwimy tak - odpar ze smutkiem Pippin - bo chocia historia cignie si dalej, Gandalf z niej wypad. - Oho, ho, hm... - rzek Drzewiec. - Hm, ha, no, no... - Umilk i przez dug chwil przyglda si hobbitom. - Hm, ha... sam nie wiem, co powiedzie. Mwcie! - Jeeli yczysz sobie usysze o tym co wicej - rzek Merry - opowiemy ci chtnie. Ale to bdzie duga historia. Czy nie zechciaby nas przedtem postawi na ziemi? Moglibymy si we trzech i grza si na socu podczas tej opowieci. Pewnie si ju zmczye dwigajc nas na rkach. - Czy zmczyem si? Nieatwo si mcz. I nie siadam nigdy. Nie jestem bardzo... jak to si mwi?... gitki. Ale soce si chowa. Opumy t... zaraz, zaraz, jak wy to miejsce nazwalicie? - Wzgrze? - podpowiedzia Pippin. - Pka? Szczyt schodw? - prbowa Merry. Drzewiec w zamyleniu powtrzy ich sowa: - Wzgrze? Niech bdzie wzgrze. Ale to o wiele za krtka nazwa na co, co tu stoi, odkd uksztatowaa si ta cz wiata. Mniejsza z tym. Chodmy std, ruszajmy! - Dokd? - spyta Merry. - Do mojego domu, a raczej do jednego z moich domw. - Daleko std? - Bo ja wiem? Wam si wyda moe daleko. Czy to jednak ma jakie znaczenie? - Widzisz, stracilimy wszystkie rzeczy - odpar Merry. - Nic nam prawie nie zostao z prowiantu na drog. - Aha! Hm... Nie troszczcie si o to - rzek Drzewiec. - Dam wam napj, od ktrego dugo, dugo bdziecie zielenili si i roli. A jeeli postanowimy si rozsta, zanios was za granic mojego kraju na miejsce, ktre sami wybierzecie. Chodmy! Trzymajc hobbitw agodnie, lecz mocno w ramionach, Drzewiec unis do gry najpierw jedn, potem drug olbrzymi nog, przysuwajc si na krawd pki. Palcami stp jak korzeniami czepia si skay. Ostronie, statecznie schodzi stopie po stopniu w d. Kiedy znalaz si midzy drzewami, ruszy pewnym, dugim krokiem w gb lasu, trzymajc si wci w pobliu strumienia, wspinajc si coraz wyej po zboczu ku grom. Wiele drzew zdawao si jakby upionych; te nie zwracay na niego uwagi, podobnie jak na adne przechodzce lasem stworzenie; niektre jednak dray albo podnosiy gazie nad jego gow, kiedy si zblia. A Drzewiec idc wci co do siebie mrucza, z jego garda pyn nieprzerwany strumie dwicznych tonw. Hobbici czas jaki milczeli. Nie wiedzie dlaczego czuli si bezpiecznie i bogo, a mieli o czym myle i czemu si dziwi. Wreszcie Pippin odway si zagadn: - Przepraszam - rzek. - Czy pozwolisz, e ci o co spytam, Drzewcze? Dlaczego Keleborn ostrzega nas przed tym lasem? Mwi nam, ebymy nie naraali si na zbkanie tutaj. - Hm... Tak mwi? - mrukn Drzewiec. - A gdybycie szli w przeciwn stron, ja bym was pewnie ostrzeg przed zabkaniem w jego kraju. Nie naraajcie si na niebezpieczestwa lasw Laurelindorenan! Tak je niegdy elfy nazyway, chocia teraz skrciy nazw na Lothlorien. Moe i susznie, moe tamte lasy widn, nie rosn. Ongi, dawno temu, byy Dolin piewajcego Zota. Dzi s Kwiatem Marze. No, tak. Ale to tajemniczy kraj i nie kady moe si tam zapuci bezkarnie. Bardzo mnie dziwi, e stamtd wyszlicie cao, ale jeszcze bardziej mnie dziwi, ecie tam weszli. Od wielu lat adnemu cudzoziemcowi nie zdarzyo si nic podobnego. Bardzo tajemniczy kraj. Prawd rzek wam Keleborn, niejednego tutaj w naszym lesie spotkaa za przygoda.

Laurelindorenan lindelorendor malinornelion ornemalin - zanuci pod nosem. - Oni si tam chyba odgrodzili od wiata - rzek. - Ani ta puszcza, ani aden inny kraj poza Zotym Lasem nie jest ju dzisiaj taki, jakim go Keleborn zna za modu. A przecie Taurelilomea - tumbalemorna Tumbaletaurea Lomeanor - tak dawniej mawiay elfy. wiat si zmieni, lecz pozosta jeszcze gdzieniegdzie wierny. - Co chcesz przez to powiedzie? - spyta Pippin. - Kto jest wierny? - Drzewa i entowie odpar Drzewiec. Sam nie wszystko z tego, co si dzieje, rozumiem, wic nie mog wam wytumaczy. Niektrzy z nas s po dzi dzie prawdziwymi entami i na swj sposb maj duo ycia w sobie, wielu jednak ogarnia ju senno i drzewiej, jeli tak mona rzec. Wikszo drzew to po prostu tylko drzewa, lecz s midzy nimi na p zbudzone. A niektre zbudziy si na dobre i s, no... jak by to powiedzie?... entowate. I te przemiany dokonuj si cigle. Ot przekonacie si, e niektre spord drzew maj ze serca. Nie mam na myli sprchniaego rdzenia, nie, chodzi o co zupenie innego. Znaem na przykad kilka zacnych starych wierzb nad Rzek Entw; niestety, od dawna ju ich nie ma! Byy do cna zbutwiae w rodku, rozsypyway si w proch, ale zostay do koca ciche i agodne, jak wieo rozkwity li. A s w dolinach pod grami drzewa zdrowe jak rydz i mimo to na wskro zepsute. Szerzy si ta choroba coraz bardziej. Zawsze byy w tym kraju bardzo niebezpieczne okolice. I s tutaj po dzi bardzo ciemne miejsca. - Podobnie jak w Starym Lesie na pnocy, czy tak? spyta Merry. - Tak, tak, troch podobnie, ale znacznie gorzej. Nie wtpi, e tam, na pnocy, zostay cienie po Wielkich Ciemnociach, a take ze wspomnienia przekazane z dawnych czasw. W naszym kraju s jednak gbokie doliny, ktrych Ciemnoci nigdy nie opuciy, a drzewa s tam starsze ode mnie. Robimy wszake, co moemy. Bronimy wstpu obcym i lekkoduchom. Wychowujemy, uczymy, chodzimy wszdzie i pielemy chwasty. My bowiem, starzy entowie, jestemy pasterzami drzew. Niewielu nas ju zostao. Powiadaj, e z czasem owce staj si podobne do pasterzy, a pasterze do owiec; ale przemiana odbywa si powoli, a przecie ani owce, ani ich pasterze nie yj zbyt dugo. Z drzewami i z entami dzieje si to szybciej i wzajemny wpyw jest silniejszy, a przy tym wspyj z sob przez cae wieki. Entowie maj duo wsplnego z elfami; mniej ni ludzie interesuj si sob, a za to lepiej umiej zrozumie wewntrzne ycie innych stworze. Ale z ludmi te maj co wsplnego, bo mniej s od elfw zmienni, a bystrzej spostrzegaj barwy i ksztaty zewntrzne. Moe te s i od elfw, i od ludzi lepsi, poniewa wicej maj staoci; jeeli si czym raz zajm, to ju wytrwaj w tym bardzo dugo. Niektrzy moi wspplemiecy wygldaj dzi zupenie jak drzewa i nie lada trzeba przyczyny, eby ich poruszy; mwi te tylko szeptem. Ale znw niektre moje drzewa maj gazie gibkie i ruchliwe i wiele z nich umie ze mn rozmawia. Zapocztkoway to oczywicie elfy; one to budziy drzewa, uczyy je swojej mowy i zapoznaway si z ich jzykiem. Bo dawne elfy staray si porozumiewa z wszelkim stworzeniem. Dopiero gdy nadcigny Wielkie Ciemnoci, elfy odpyny za Morze albo ucieky do odlegych dolin, gdzie ukryy si, lecz dotychczas piewaj pieni o dawnych dniach, ktre ju nigdy nie wrc. Nigdy. Tak, tak, ongi puszcza cigna si std a po Gry Ksiycowe, a ten nasz las by tylko jej ostatnim zaktkiem na wschodzie. Byy to czasy swobody. Mogem wtedy cae dni przechadza si i piewa, a nie syszaem nic, prcz echa mojego wasnego gosu odbitego od gr. Nasza puszcza

podobna bya do lasu Lothlorien, ale bujniejsza, mocniejsza, modsza. A jak pachniao tutaj powietrze! Nieraz przez cay tydzie nie robiem nic innego, tylko oddychaem. Drzewiec umilk. Szed wci naprzd, lecz jego ogromne stopy posuway si niemal bezszelestnie. Po chwili zacz znw nuci, zrazu tylko do siebie, potem coraz goniej, a gos przeszed w piewny szept. Hobbici nastawiali uszu i w kocu zrozumieli, e to dla nich olbrzym piewa: Pod wierzbami, kami Tasarinan chodziem wiosn. Pikna bya i pachnca wiosna w Nantasarion. I rzekem sobie, e wiosna jest dobra. Pod wizami, po lesie wdrowaem latem w Ossiriandzie. Jasno byo, pie dzwonia latem nad Siedmiu Rzekami Ossiru. I pomylaem, e lato od wiosny jeszcze lepsze. Pod buki Neldoreth zaszedem jesieni. Zota bya i czerwona, limi wzdychajca jesie w Taur-na-neldor. I wspanialsza mi si zdaa ni wszystko na wiecie. Midzy sosny na wyynie Dorthonion wspiem si zim. Wiatrem szumiaa, niegiem bielaa zima nad Orod-na Thon. piewaem z radoci, a gos wzbija si pod niebo. Dzi wszystkie te krainy zalaa fala, A ja chodz po Ambaronie, Tauremornie i Aldalome, Po ojczystym kraju moim, po Fangornie, Gdzie korzenie w gb sigaj daleko, Gdzie lat wicej przemino ni lici W Tauremornalome. Zakoczy pie i dalej szed w milczeniu, a w caym lesie zalega taka cisza, e nawet listek nigdzie nie szeleci. Dzie chyli si ku zachodowi, zmrok osnuwa ju pnie drzew. Wreszcie hobbici zobaczyli majaczcy przed nimi stromy, czarny stok: znaleli si u podny gr, u zielonych korzeni wyniosego Methedrasu. Ze swego rda pod szczytem Rzeka Entw, z pluskiem przeskakujc skalne progi, biega na spotkanie wdrowcw. Na prawo od strumienia cigno si wyduone, trawiaste zbocze, szare w wieczornym zmierzchu. Nie rosy na nim drzewa, nic nie przesaniao nieba, po ktrym gwiazdy ju pyny przez czyste jeziora pomidzy brzegami chmur. Drzewiec wspina si ostro pod gr nie zwalniajc prawie kroku. Nagle hobbici ujrzeli przed sob jakby szerokie wrota. Dwa ogromne drzewa stay z dwch stron, niby ywe odrzwia, lecz drzwi midzy nimi nie byo, tylko splecione ze sob gazie. Kiedy stary ent zbliy si, drzewa podniosy i rozsuny gazie, a licie ich zadray i zaszeleciy. Bo drzewa te nie traciy o adnej porze roku lici, ciemnych i gadkich, byszczcych w mroku. Za ow bram otwieraa si rozlega paszczyzna, jakby posadzka wielkiej sali wykutej w zboczu gry. Po obu stronach ciany wznosiy si stopniowo ku grze, do wysokoci okoo pitnastu stp, a wzdu nich cign si szpaler drzew, coraz wyszych w miar jak biegy w gb, gdzie zamykaa sal poprzeczna ciana, stroma i naga, lecz u podna wyobiona w pytk kolib, nakryt sklepieniem; stanowio ono jedyny dach tej sali, nad ktr w gbi splatay si korony drzew, ocieniajc cay ten zaktek tak, e tylko porodku pozostawaa odkryta szeroka cieka. Ze rde w grze spada odgaziony od gwnego nurtu may potoczek i szemrzc perlicie na skalnej cianie rozpryskiwa si srebrnymi kroplami niby pikna

zasona u wejcia do sklepionej koliby. Woda zbieraa si w wielkiej kamiennej misie u stp drzew, a std przelewaa si i spywaa wzdu rodkowej cieki, by poczy si z Rzek Entw i z ni razem dalej wdrowa przez las. - Hm... Jestemy u celu rzek Drzewiec przerywajc dugie milczenie. Przeszedem z wami okoo siedemdziesiciu tysicy entowych krokw; ile to wypada w miarach waszego kraju, nie mam pojcia. W kadym razie znalelimy si blisko korzeni Ostatniej Gry. Cz nazwy tego miejsca brzmi w tumaczeniu na wasz jzyk: rdlana Sala. Bardzo j lubi. Spdzimy tutaj noc. Opuci hobbitw w traw midzy szpalerami drzew i na wasnych nogach poszli za nim ku wielkiemu sklepieniu w gbi. Teraz dopiero zauwayli, e idc Drzewiec prawie wcale nie zgina kolan, sunie jednak krokami olbrzyma. Stpa tak, e zawsze najpierw dotyka ziemi palcami ktre mia niezwykle due i szerokie zanim postawi na niej ca stop. Na chwil Drzewiec zatrzyma si pod deszczem kropel spadajcych ze ska i gboko wcign oddech w piersi, potem zamia si i wszed pod sklepienie. Sta tu porodku ogromny kamienny st, ale krzese nie byo. W gbi koliby panoway ju ciemnoci. Drzewiec przynis dwie due misy i postawi na stole. Wypeniaa je, jak si zdawao hobbitom, czysta woda, lecz kiedy Drzewiec wycign nad nimi rce, misy zaczy lni, jedna zocistym, a druga szmaragdowym wiatem; te dwa kolory zmieszane z sob rozjaniy grot, jakby soce zalao j blaskiem przesianym przez wiosenne licie. Hobbici obejrzeli si i zobaczyli, e na dworze drzewa take zalniy, zrazu nikym, lecz stopniowo rosncym blaskiem, a wkrtce licie otoczy wietlisty rbek, zielony, zoty lub miedziany, a kady pie zdawa si kolumn wyrzebion w roziskrzonym kamieniu. - No, teraz moemy znw troch pogawdzi rzek Drzewiec. Pewnie jestecie spragnieni. A moe take zmczeni. Skosztujcie naszego napoju. Poszed w gb groty, gdzie stay, jak si okazao, wysokie kamienne dzbany opatrzone cikimi pokrywami. Unis na jednym z nich pokryw, zanurzy wielki czerpak i napeni trzy kubki: jeden bardzo duy i dwa mniejsze. - To jest dom entw, nie ma w nim niestety krzese ani stokw rzek. Ale moecie usi na stole. I podnisszy hobbitw posadzi ich na wielkiej kamiennej pycie, wzniesionej na sze stp ponad dno groty. Tak siedzieli z nogami dyndajcymi w powietrzu i maymi ykami popijali z kubkw. Pyn wyglda jak woda i smakowa te niemal tak samo jak woda, ktr zaczerpnli z Rzeki Entw zaraz po wejciu w granice Fangornu, lecz mia jeszcze jaki dodatkowy zapach czy moe przypraw, nie znan hobbitom. Smak ten, bardzo zreszt niky, przypomina im wo len, pync z daleka w chodnym powiewie nocnego wiatru. Skutek za tego napoju odczuli najpierw w palcach u ng, a potem wraenie wieoci i niezwykej siy stopniowo ogarniao cae ich ciaa, a po czubek gowy; tak, bo nawet wosy podniosy im si na gowach, zafaloway, zwiny si w kdziory, zaczy rosn. Drzewiec tymczasem opuka nogi w misie pord drzew, a potem wychyli swj kubek powoli, jednym haustem. Trwao to tak dugo, i zdawao si, e nigdy nie oderwie od niego ust. W kocu jednak odstawi pusty kubek. - Aaa! westchn. Hm, hm, teraz moemy pogada swobodniej. Sidcie na ziemi, a ja si poo. W ten sposb napj nie pjdzie mi do gowy i nie upi mnie. Pod praw cian groty stao ogromne oe na niskich nkach, ledwie na par stp wzniesione nad ziemi, wymoszczone grubo sianem i limi paproci. Drzewiec schyli si nad nim powoli, niedostrzegalnie prawie gnc si w pasie, a leg na wznak, rce

podoy pod gow, oczy wbi w strop, po ktrym wiato migotao niby soce wrd lici. Merry i Pippin przycupnli obok na poduszkach z siana. - Teraz opowiedzcie mi swoj histori, ale nie za prdko rzek Drzewiec. Hobbici zaczli wic opowiada o wszystkich przygodach, jakie ich spotkay, odkd wyruszyli z Hobbitonu. Nie trzymali si zbyt cile porzdku, bo coraz to jeden drugiemu wpada w sowo, a Drzewiec te czsto przerywa mwicemu proszc, eby wrcili do jakiego wczeniejszego momentu lub skoczy naprzd i z gry wyjani dalszy bieg sprawy. Jednake o Piercieniu nie wspomnieli i nie tumaczyli ani dlaczego opucili kraj, ani dokd zmierzali. Drzewiec zreszt nie pyta o to wcale. ywo si wszystkim, co mwili, interesowa, zarwno Czarnymi Jedcami jak pobytem w Rivendell, wdrwk przez Stary Las, spotkaniem z Bombadilem, przejciem przez kopalni Morii i odpoczynkiem w Lothlorien w gocinie u pani Galadrieli. Kaza po wielokro sobie opisywa Shire i okolice. W pewnej chwili zada im niespodziane i dziwne pytanie: - A nigdzie w tamtych stronach nie spotkalicie... hm... hm... adnych entw? To znaczy, chciaem rzec, entowych kobiet? - Entowych kobiet? zdziwi si Pippin. Jake one wygldaj? Czy s do ciebie podobne? - Hm... hm... chyba nie bardzo. A waciwie sam nie wiem - odpar Drzewiec w zadumie. - Przyszo mi do gowy, e moe tam s, bo tak myl, e ten wasz kraj pewnie by si im spodoba. Szczeglnie jednak dopytywa si o wszystko, co dotyczyo Gandalfa, a poza tym o sprawki Sarumana. Hobbici szczerze aowali, e niewiele o tym wiedzieli, tyle tylko, ile im Sam powtrzy z przemowy Gandalfa na naradzie u Elronda. Nie ulegao wszake wtpliwoci, e Ugluk ze swoim oddziaem nadcign z Isengardu i e mwi o Sarumanie jako o swoim wadcy. - Hm... hm... - mrukn Drzewiec, gdy wreszcie w swej opowieci hobbici doszli do bitwy midzy band orkw a jedcami Rohanu. - No, no. Niemao nowin od was usyszaem. Nie powiedzielicie mi wszystkiego, nie, duo przemilczelicie. Ale nie wtpi, e postpujecie tak, jak by sobie Gandalf yczy. Widz te z tego, e dziej si wane rzeczy na wiecie, a co waciwie si dzieje, pewnie dowiem si w swoim czasie, w dobrej albo w zej godzinie. Na korze i gazk! Dziwy, dziwy! Wyrs nagle z ziemi may ludek, o ktrym nie ma ani sowa w starych spisach, i patrzcie! Dziewiciu zapomnianych jedcw zjawia si znowu, eby tych malcw tropi, a Gandalf zabiera ich na wielk wypraw, Galadriela podejmuje w Karas Galadhon, orkowie l za nimi w pogo swoje bandy het poza granice Dzikich Krajw. Porwaa ich w swj wir wielka burza. Miejmy nadziej, e z niej wyjd cao. - A jak bdzie z tob? - spyta Merry. - Hm... hm... Nie mieszaem si dotychczas do wielkich wojen. To sprawy przede wszystkim elfw i ludzi. A take czarodziejw, bo ci zawsze troszcz si o przyszo. Nie stoj po niczyjej waciwie stronie, bo nikt waciwie nie stoi po mojej, jeeli rozumiecie, co chc przez to powiedzie. Nikt ju nie dba o lasy tak, jak ja, nawet dzisiejsze elfy. Mimo to wicej ywi przyjani dla elfw ni dla innych plemion. To elfy przed wiekami uleczyy nas z niemoty, a mowa jest wielkim darem, nie zapomnimy im tego nigdy, chocia nasze drogi rozeszy si ju od dawna. S re na wiecie stwory, z ktrymi na pewno nigdy si nie sprzymierz, ktrym jestem z wszystkich si przeciwny: ci tam... burarum... - Drzewiec zamamrota basem z wielkim obrzydzeniem. - Orkowie i wadcy, ktrym orkowie su. Niepokoiem si, kiedy cie zalega Mroczn Puszcz, ale kiedy cofn si do Mordoru, przestaem si na jaki czas martwi. Mordor jest daleko std. Teraz jednak zdaje mi si, e wiatr dmie od wschodu i kto wie, moe ju zblia si koniec wszystkich lasw wiata. Stary ent nie moe nic zrobi, eby powstrzyma burz.

Musi j przetrwa albo zgin. Ale jest jeszcze Saruman! A Saruman to nasz ssiad. Tego mi nie wolno zapomnie. Z Sarumanem musz co zrobi. Wiele ostatnio mylaem, co by tu zrobi z Sarumanem. - Co to za jeden ten Saruman? - spyta Pippin. - Czy znasz jego histori? - Saruman jest czarodziejem - odpar Drzewiec. - Wicej nic wam o nim nie umiem powiedzie. Nie znam historii czarodziejw. Pojawili si pierwszy raz, gdy Wielkie Okrty nadpyny zza Morza, ale czy przybyli na tych okrtach, tego nie wiem. Saruman, jak syszaem, cieszy si midzy nimi wielkim powaaniem. Od pewnego czasu, wedle waszej rachuby od bardzo dawna, zaniecha wdrwek i przesta miesza si do spraw elfw i ludzi. Osiad na stae w Angrenost, czyli w Isengardzie, jak nazywaj to miejsce ludzie z Rohanu. Z pocztku siedzia cicho, ale z biegiem lat coraz goniej byo o nim na wiecie. Zosta podobno z wyboru gow Biaej Rady, ale nic dobrego z jej poczyna nie wyniko. Teraz myl, e moe Saruman ju wtedy knu jakie ciemne plany. W kadym razie ssiadom nie przyczynia kopotw. Nieraz z nim rozmawiaem. By taki czas, gdy lubi przechadza si po moim lesie. Grzecznie pyta wtedy zawsze o pozwolenie, przynajmniej jeli mnie spotka; sucha pilnie wszystkiego, co mwiem, a ja mu powiedziaem wiele rzeczy, ktrych by sam na pewno nie odkry. Nigdy mi jednak nie odwzajemnia si szczeroci za szczero. Nie pamitam, eby mi cokolwiek powiedzia. Zamyka si w sobie coraz bardziej. pamitam jego twarz, chocia od lat ju jej nie widziaem; staa si z czasem jak okno w kamiennym murze, zamknite od wntrza okiennicami. Zdaje mi si, e zgaduj, do czego Saruman teraz dy. Chce by Potg. Jemu w gowie metale i kka, o ywe stworzenia wcale nie dba, chyba, e moe posuy si nimi chwilowo. Dzisiaj to ju jasne jak soce, e Saruman jest nikczemnym zdrajc. Zbrata si z najpodlejszym plemieniem, z orkami. Brm, hm... Ba, gorzej jeszcze: odmieni orkw, zada im jaki niebezpieczny czar. Isengardczycy stali si bardzo podobni do ludzi, ale do zych, przewrotnych ludzi. Wszelkie ze stwory, ktre su Wielkim Ciemnociom, poznaje si po tym, e nie mog cierpie soca. Ale orkowie Sarumana znosz je, chocia na pewno ze wstrtem. Ciekawe, jak on to zrobi? Czy Isengardczycy s ludmi, ktrych on w orkw zakl, czy te mieszacami obu tych ras? Straszna byaby to podo Sarumana... Drzewiec mrucza co pod nosem przez dug chwil, jakby wymawia jakie najgbsze, podziemne przeklestwo w jzyku entw. - Nieraz dawniej dziwio mnie, e orkowie zapuszczaj si tak miao w mj las i przechodz tdy jakby nigdy nic - podj znowu. - Dopiero ostatnimi czasy zrozumiaem, e to sprawka Sarumana, ktry od lat wyledzi cieki i odkry moje tajemnice. Ten niegodziwiec i jego sugi pustosz las. Na skrajach rbi drzewa, dobre, zdrowe drzewa. Niektre zostawiaj zwalone, eby gniy na miejscu, po prostu ze zwykej orkowej zoliwoci. Ale wikszo pni zabieraj ze sob, eby nimi podsyca ognie Orthanku. Znad Isengardu stale teraz wzbijaj si dymy. Przeklte niech bd jego korzenie i gazie! Wiele spord tych drzew byo moimi przyjacimi, znaem je od orzeszka, od nasienia. Wiele z nich mwio swoim wasnym gosem, dzi na zawsze umilkym. Pustkowia, porby najeone pniakami i zarose cierniem szerz si tam, gdzie ongi piewa zielony las. Za dugo si leniem. Dopuciem do szkd. Trzeba temu kres pooy! Gwatownym podrzutem Drzewiec zerwa si z oa, wsta i cik rk pooy na stole, a misy wiata zadray i wystrzeliy z nich dwa supy pomieni. W oczach olbrzyma migotay zielone ogniki, a nastroszona broda zjeya mu si niby ogromna miota. - Poo temu kres - mrukn basem. - Wy pjdziecie ze mn. Bdziecie mi zapewne uyteczni. W ten sposb pomoecie te swoim przyjacioom, bo jeli nikt nie powstrzyma

Sarumana, Rohan i Gondor bd zagroone od zaplecza tak samo, jak s od frontu. Wsplna droga przed nami: do Isengardu! - Pjdziemy z tob - rzek Merry. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. - Tak! - rzek Pippin. - Chciabym wiedzie, jak Biaa Rka zostanie odrbana. Chciabym przy tym by, nawet gdybym nie na wiele mg si przyda. Nigdy nie zapomn Ugluka i tej drogi przez stepy Rohanu. - Dobrze! Dobrze! - powiedzia Drzewiec. - Ale mwiem troch zbyt pochopnie. Trzeba dziaa rozwanie. zanadto si rozgrzaem. Musz najpierw ochon i pomyle. Bo atwiej krzykn "hop!" ni przeskoczy. Podszed do wylotu groty i sta dug chwil pod rzsistym deszczem potoku. Zamia si i otrzsn, a krople rozpryskujc si po ziemi migotay czerwonymi i zielonymi skrami. Olbrzym wrci na oe i pogry si w milczcej zadumie. Po jakim czasie hobbici znw usyszeli jego szept. Zdao im si, e Drzewiec liczy co na palcach. - Fangorn, Finglas, Fladrif, tak, tak - mrucza. - Caa bieda, e niewielu nas zostao - westchn zwracajc si do hobbitw. - Trzech ledwie spord starych entw, ktrzy chadzali po lasach, nim nadcigny Ciemnoci: ja, czyli Fangorn, a poza mn Finglas i Fladrif - jak brzmi nasze imiona w mowie elfw. Moecie tych moich wspbraci nazywa Licieniem i Okorcem, jeli wolicie. Trzech nas jest, ale Licie i Okorzec nie bardzo nadaj si do tej roboty. Licie rozespa si, mona by rzec, zdrzewia. Stoi na p upiony i samotny przez cae lato w wysokiej trawie po kolana. Cay obrs licianym wosem. Dawniej budzi si na zim, ale ostatnio tak go sen zmorzy, e nawet zim daleko nie zajdzie. Okorzec mieszka na stokach gr, na zachd od Isengardu. Tam wanie najwicej byo zniszczenia. On sam dozna cikich ran z rki orkw, a wielu jego poddanych i pasterzy drzew zamordowano i wytpiono. Okorzec schroni si wyej, midzy brzozy, ktre szczeglnie kocha, i nie chce stamtd zej. Mimo to uzbiera si pewnie druyna jak si patrzy z modszych krewniakw, jeli bd umia wytumaczy im, jaka to pilna i wsplna potrzeba. Jeli zdoam ich poruszy, bo niezbyt pochopny jest nasz rd. Szkoda, szkoda, e tak nas mao. - Dlaczego tak was mao, skoro od bardzo dawna zamieszkujecie ten kraj? - spyta Pippin. - Czy tylu pomaro? - Ej, nie! - odpar Drzewiec. - aden nie umar od rodka, e si tak wyra. Niektrzy zginli w cigu tylu wiekw od zych przygd, to prawda. Ale jeszcze wicej po prostu zdrzewiao. Nigdy jednak nie byo nas wielu i rd si nie rozplenia. Nie ma potomstwa, nie ma entowych dzieci, jak bycie wy to powiedzieli, nie rodz si ju od bardzo dawna. Trzeba wam wiedzie: stracilimy ony. - To strasznie smutne! - powiedzia Pippin. - Wszystkie wymary? - Wymrze nie wymary - odpar Drzewiec. - Nie mwiem przecie, e umary. Powiedziaem: stracilimy ony. Zginy nam i nie moemy ich odnale. - Westchn. Mylaem, e wszystkie inne plemiona wiedz o tym. Wrd elfw i ludzi w Mrocznej Puszczy i Gondorze piewano pieni o entach, ktrzy szukaj swoich zagubionych on. Niemoliwe, eby ju wszystkie te pieni poszy w zapomnienie. - Niestety, nie dotary wida zza gr na zachd, do Shire'u - rzek Merry. - czy nie zechciaby nam opowiedzie o tym albo zapiewa ktrej z tych pieni? - Chtnie, chtnie - odpar Drzewiec, najwyraniej uradowany prob hobbita. - Ale nie bd mg opowiedzie wszystkiego dokadnie, tylko pokrtce, z grubsza. A potem trzeba bdzie zakoczy pogawdk, bo jutro musz zwoa narad i czeka mnie moc roboty, a kto wie, czy nie przyjdzie od razu wyruszy w drog. - Dziwna to historia i bardzo smutna - zacz po chwili namysu. - W dawnych czasach, kiedy wiat by mody, a puszcza rozlega i dzika, entowie wdrowali po niej i mieszkali razem ze swoimi kobietami, a byy wrd nich take liczne mdki... pamitam Fimbrethil, Gazink, jak lekko stpaa po lesie za tych dni modoci! Ale nasze serca

oddalay si od siebie coraz bardziej, bo entowie co innego kochali ni ich ony. Entowie kochali wielkie drzewa, dzik puszcz, stoki wysokich gr; pili wod z grskich potokw, a jedli tylko te owoce, ktre drzewa rzucay im pod nogi na ciek, a gdy nauczyli si od elfw mowy, rozmawiali z drzewami. Lecz ony entw upodobay sobie rzadkie zagajniki i soneczne ki na skrajach lasu, wypatryway ostryn w gszczu, wiosn - kwitncych dzikich jaboni i wisien, latem - zi pachncych nad wod, a jesieni - kosw wrd trawy. Nie chciay z tymi wszystkimi stworzeniami rozmawia, day tylko, eby ich suchay i speniay ich wol. ony entw kazay wszystkiemu rosn wedle swoich ycze, dostarcza sobie lici i owocw; lubiy bowiem porzdek, dostatek i spokj, a to wedle ich rozumienia znaczyo, e kada rzecz ma zostawa tam, gdzie one j umieciy. W ten sposb ony entw zaoyy ogrody i zamieszkay w nich. Entowie jednak dalej wdrowali po lasach i tylko od czasu do czasu wracali do ogrodw i do swoich on. Potem, kiedy Ciemnoci ogarny kraje pnocy, ony entw przeprawiy si za Wielk Rzek i zaoyy na drugim jej brzegu nowe ogrody, uprawiy nowe pola. Ju wwczas rzadziej je widywalimy. Gdy Ciemnoci odparto, kraina entowych on rozkwita bujnie, pola ich szumiay anami zb. Ludzie nauczyli si od naszych on niejednej umiejtnoci i bardzo je szanowali, lecz o nas, ich mach, nic prawie nie wiedzieli; bylimy tylko legend, tajemnic ukryt w gbi puszczy. A przecie my yjemy po dzi dzie, gdy ogrody naszych on, z dawna ju spustoszone, zmieniy si w ugory. Ludzie zw je teraz Brunatnymi Polami. Pamitam, przed laty - w czasach wojny midzy Sauronem a ludmi zza Morza zatskniem za moj Fimbrethil. Kiedy j widziaem ostatni raz, wydaa mi si bardzo pikna, chocia ju niepodobna do entowych on z dawnych czasw. Bo te nasze ony od cikiej pracy przygarbiy si, skra im ciemniaa, wosy spowiay na socu i nabray odcienia dojrzaego zboa, a policzki pokraniay jak jabka. Tylko oczy zostay takie, jakie zawsze w naszym plemieniu byway. Przeprawilimy si przez Anduin i zawdrowalimy a do kraju naszych on. Ale ujrzelimy tam pustyni, pogorzeliska i nag ziemi. Wojna bowiem przesza tamtdy. Po naszych onach nie znalelimy nawet ladu. Dugo nawoywalimy, dugo szukalimy. Kadego napotkanego stworzenia pytalimy, czy nie wie, dokd wywdroway entowe ony. Jedni powiadali, e widzieli, jak szy na zachd, inni - e na wschd, a jeszcze inni - e na poudnie. Lecz szukalimy wszdzie na prno. Wielki by nasz al, lecz puszcza wzywaa i wrcilimy do niej. Przez wiele lat wychodzilimy z lasw, wci na nowo podejmowalimy poszukiwania, wdrowalimy daleko, we wszystkie strony, wywoujc pikne imiona naszych on. Czas pyn, coraz rzadziej wychylalimy si poza las, coraz bardziej skracalimy te wyprawy. Dzi po naszych onach zostao nam tylko ju wspomnienie, brody wyrosy nam dugie i siwe. Elfy uoyy wiele pieni o entach poszukujcych swoich on i niektre z tych pieni ludzie przetumaczyli na swj jzyk. My piewajc nie dobieramy sw, wystarczaj nam pikne imiona, ktre ongi nadalimy swoim onom. Wierzymy, e kiedy znw spotkamy si z nimi i moe znajdziemy taki kraj, w ktrym bdziemy mogli y razem, ktry si i nam, i naszym onom zarwno spodoba. Wedle starej przepowiedni stanie si to jednak dopiero wwczas, gdy i my, i one utracimy wszystko, co dawniej posiadalimy. Kto wie, czy ju wreszcie nie zblia si ta godzina. Bo Sauron ju dawno spustoszy ogrody naszych on, a dzi Nieprzyjaciel grozi zniszczeniem lasw. Elfy uoyy pie, ktra o tym mwia, jeli j dobrze zrozumiaem. piewano j wszdzie na wybrzeach Wielkiej Rzeki. Zwacie, e nie bya to nigdy pie entw. W naszej mowie musiaaby cign si o wiele, wiele duej. Umiemy j jednak na pami i nucimy sobie od czasu do czasu. W waszym jzyku brzmiaaby mniej wicej tak: Ent

Gdy w bukach wiosn pka li I kry sok w gazkach; Gdy leny strumie w socu lni, Trzepoce w wietrze wstka Gdy peny oddech, dugi krok, A powiew w wiatr si zmienia Wr do mnie, mia, by mi rzec, e pikna moja ziemia! ona Enta Gdy wiosna goci pord pl, Gdy dbo nasieniu rade, Gdy okwiat niby lnicy nieg Krluje ponad sadem, Gdy soce i wiosenny deszcz Sad w wonny bukiet zmienia Zostan tutaj, bo i tu Te pikna moja ziemia! Ent Gdy lato ogarno wiat, A w poudniowym skwarze Pod dachem lici drzewa ni Sen najpikniejszych marze, Gdy w lesie groty wabi chd, A wieczr tonie w cieniach Wr do mnie, mia, by mi rzec, e lepsza moja ziemia! ona Enta Gdy lato grzeje owoc drzew I gdy dojrzewa w liwach, Gdy zote dbo i biay kos Gdy ju skoczone niwa, Gdy jabko rae, sodko mid I coraz wicej cienia Zostan tutaj, gdzie mj raj, Bo lepsza moja ziemia. Ent Gdy przyjdzie zima, kiedy mrz Pocina lodem rzeki, Gdy wstpi noc, bezgwiezdna noc Na nieba szlak daleki, Gdy mierci wionie wschodni wiatr, Zapukam do twej bramy -

I w mrony deszcz, o, mia ma, Na pewno si spotkamy! ona Enta Gdy przyjdzie zima, cichnie pie I wiat ogarn cienie, Gdy ga z hukiem trzanie w p, Zapukam wtedy do twych drzwi, A kiedy si spotkamy, Pjdziemy razem w mrony deszcz Za domu twego bramy. Oboje Pjdziemy razem drog drg Na zachd w obc stron I tam znajdziemy wreszcie kraj I szczcie wymarzone. Drzewiec umilk. - Tak brzmi ta pie - rzek po chwili. - Oczywicie, elfy j uoyy po swojemu: lekkomylnie, pochopnie. Ledwo si rozpiewasz, a ju i koniec pieni. No, ale jest do adna, jak mi si zdaje. Entowie, gdyby mieli czas, mogliby o tym znacznie wicej opowiedzie. Teraz jednak musz ju koniecznie wsta, eby si troch zdrzemn. A wy gdzie macie ochot posta? - My zwykle pimy na leco - rzek Merry. - Dobrze nam bdzie tu, gdzie jestemy. - Na leco sypiacie? - zdziwi si Drzewiec. - A tak, tak, oczywicie! Hm... hm... Zapomniaem. Pie przeniosa mnie w dawne czasy. Przez chwil wydawao mi si, e mwi do maych encit. No, tak... kadcie si na ou. ja postoj pod deszczem. Dobranoc. Merry i Pippin wygramolili si na oe i otulili w mikkie siano i paprocie. Posanie byo wiee, pachnce i ciepe. wiata przygasy i lnienie drzew przyblado, lecz u wejcia do groty widzieli sylwet starego Drzewca, ktry znieruchomia wyprostowany, z rkami wzniesionymi nad gow. Gwiazdy wzeszy na niebie i w ich blasku krople wody lniy jak srebrne pery sypic si na jego wosy i rce, spadajc deszczem a na stopy. Wsuchani w szelest kropel hobbici usnli. Kiedy si zbudzili, chodne soce rozjaniao polan i zagldao do koliby. Gr pdziy strzpy chmur gnane ostrym wiatrem od wschodu. Drzewca nigdzie w pobliu nie byo wida, lecz gdy Merry i Pippin kpali si w muszli przed grot, usyszeli jego pomruk i piosenk, a wkrtce i on sam ukaza si na ciece midzy drzewami. - Hm, hu, ho! Dzie dobry, Merry, dzie dobry, Pippinie! - hukn na ich widok. Zaspalicie. ja tymczasem zdyem ju od rana przej dobrych parset krokw. teraz napijemy si, a potem pjdziemy na Wiec. Napeni dla nich kubki czerpic z kamiennej stgwi, lecz teraz z innej ni poprzedniego wieczora. Smak napoju take by inny, bardziej jak gdyby ziemny, pokrzepiajcy i syccy jak jado. Gdy hobbici siadszy na brzegu oa popijali i zagryzali okruchami lembasw raczej z rozsdku tylko i zwyczaju uzupeniajc w ten sposb niadanie, bo nie czuli godu - Drzewiec sta podpiewujc jak pie entw czy moe elfw, w kadym razie w niezrozumiaym jzyku, i spoglda w niebo.

- Wysoko to na ten Wiec? - omieli si zapyta Pippin. - Co? Na Wiec? - odpar Drzewiec obracajc si ku niemu. - Wiec to nie gra, ale zgromadzenie entw, zreszt rzadko teraz ju zwoywane. Ale do duo wspbraci obiecao si stawi. Spotkamy si tam, gdzie zawsze dawniej wiecowalimy, w Zakltej Kotlinie - jak j ludzie nazwali. Ley ona na poudnie std. Musimy zdy na miejsce, nim soce dojdzie do poowy nieba. Wkrtce te ruszyli w drog. Drzewiec, tak samo jak poprzedniego dnia, wzi hobbitw na rce. Od bramy rdlanej Sali skrci w prawo, przeskoczy strumie i pomaszerowa na poudnie trzymajc si podny wysokich, stromych wzgrz, z rzadka porosych drzewami. Wyej na ich stokach wida byo kpy brzz i jarzbin, a ponad nimi ciemny, pncy si ku szczytom br wierkowy. Po niejakim czasie Drzewiec spod wzgrz zboczy w gsty las: tak wysokich, rozoystych i skupionych w zbit mas drzew jeszcze hobbici nie widzieli. Zrazu ogarna ich duszno, podobnie jak wwczas, gdy po raz pierwszy zagbili si w las Fangornu, lecz tym razem szybko odzyskali oddech. Drzewiec nic do nich nie mwi. Nuci sobie co pod nosem w zamyleniu, sw jednak hobbici nie mogli rozrni; brzmiao to jakby: bum, bum, rumbum, bur, bur, bum... i tak w kko, tylko ton i rytm zmienia si ustawicznie. Od czasu do czasu zdawao im si, e sysz z gbi lasu odpowied, pomruk czy drcy gos, dochodzcy jak gdyby spod ziemi czy moe z koron lici nad ich gowami, a moe z wntrza pni. Drzewiec wszake nie zatrzymywa si ani nie odwraca gowy. Szed tak do dugo; Pippin prbowa liczy entowe kroki, lecz bez powodzenia, bo ju po trzech tysicach, gdy Drzewiec nieco zwolni tempa, straci rachunek. Nagle ent stan, opuci hobbitw w traw, podnis do ust obie donie zwinite w trbk i zacz nawoywa po swojemu. Potne "hum, hum!" roznioso si basem niby gos rogu po lesie i jakby echem odbio pord drzew. Z daleka, ze wszystkich stron zabrzmiay w odpowiedzi; "hum, huum!" - wywoywane na rne tony. Drzewiec usadowi teraz hobbitw na swoich ramionach i ruszy znowu, co chwila jednak przystajc i pomrukujc, a za kadym razem odpowiedzi dolatyway blisze i goniejsze. Wreszcie stanli przed zwart, nieprzeniknion, jak si zdawao, cian zieleni. tego gatunku drzew nigdzie dotychczas hobbici nie spotkali; nie traciy na zim listowia, rozgaziay si tu nad ziemi, jakby od samych korzeni, i kry je taki gszcz ciemnych, poyskliwych lici, e wyglday jak ogromne ostrokrzewy pozbawione cierni; pord gazek sterczay sztywne pdy kwiatowe, z nabrzmiaymi, oliwkowymi pkami. Drzewiec skrci w lewo i po kilku zamaszystych krokach dotar do wskiego przejcia otwartego w tym olbrzymim ywopocie. Biega tdy wydeptana cieka, stromo opadajca w d dugim, spadzistym zboczem. Hobbici zorientowali si, e Drzewiec niesie ich w gb wielkiej kotliny, krgej jak miska, bardzo szerokiej i zaklsej, otoczonej na krawdzi strzelistym, ciemnozielonym murem ywopotu. Kotlina bya wysana mikk traw i bezdrzewna, tylko porodku, na samym jej dnie, rosy trzy pikne, smuke, srebrzyste brzozy. cieka, ktr obra Drzewiec, nie bya jedyn drog do tego zaktka; dwie inne widy od zachodu i wschodu. Sporo entw byo ju na miejscu, a wszystkimi trzema ciekami ju nadcigao ich wicej. Wreszcie hobbici mogli im si przyjrze z bliska. Spodziewali si, e zobacz gromad sobowtrw Drzewca, tak do siebie podobnych, jak hobbit do hobbita przynajmniej w oczach obcoplemieca - tote zdumieli si niezmiernie, stwierdzajc, e z entami sprawa przedstawia si zupenie inaczej. Rnili si midzy sob tak jak drzewa; niektrzy - jak drzewa tej samej nazwy, ktre jednak inaczej wyrosy i rne przeszy koleje losu; inni - jak drzewa odmiennych gatunkw, tak niepodobne jak brzoza do buka albo db do jody. Kilku sdziwych brodatych entw przypominao drzewa bardzo stare, ale zawsze zdrowe i krzepkie, aden z nich jednak nie zdawa si tak

wiekowy jak Drzewiec. Entowie wysokiego wzrostu, silni, zgrabni i gadcy jak najmodsze drzewka, byli niewtpliwie modsi, lecz dojrzali. Dzieci, nowych pdw, prno hobbici wypatrywali w tej gromadzie. A przecie zebrao si ju ze dwa tuziny entw na szerokiej, trawiastej polanie i drugie tyle nadcigao stokami kotliny. W pierwszej chwili oszoomia Meriadoka i Pippina przede wszystkim ta niezwyka rnorodno lenego plemienia, mnstwo rozmaitych kolorw, ksztatw, sylwetek wyszych i niszych, cieszych lub grubszych w pasie, o duszych lub krtszych ramionach i nogach, o rnej te iloci palcw u rk i stp: od trzech do dziewiciu. Paru zdawao si najbliej spokrewnionych z Drzewcem i przypominao buki czy moe dby. Lecz byli te zupenie inni entowie, podobni do kasztanowcw, brunatni, na krtkich, grubych nogach, o doniach szerokich i rozcapierzonych palcach; podobni do jesionw: smukli, wyprostowani, siwi, z mnstwem palcw u rk i z dugimi nogami; podobni do jody - najrolejsi; podobni do brzz, do jarzbin, do lip. Dopiero gdy entowie skupili si wok Drzewca i lekko pochylajc gowy szeptali co dwicznymi, spokojnymi gosami, wpatrujc si uwanie, przecigle w twarze dwch obcych goci - hobbici spostrzegli, e wszyscy maj jakie rodzinne podobiestwo i takie same oczy, nie tak stare wprawdzie i gbokie jak Drzewiec, lecz rwnie cierpliwe, uparte, zadumane i rozwietlone zielonymi skrami. Kiedy wreszcie caa gromada zebraa si w kotlinie i otoczya szerokim krgiem Drzewca, zacza si dziwna, niezrozumiaa dla hobbitw rozmowa. Entowie wszyscy zanucili z cicha: ktry zaintonowa pierwszy, drugi mu zawtrowa, a w kocu wszyscy wczyli gosy go chru. Powolny piew to wznosi si, to opada, czasem rozbrzmiewa wyraniej po jednej stronie krgu, by po chwili przycichn i znw wezbra potnie, lecz ju od innej strony. Pippin nie mg ani zrozumie, ani nawet odrni sw, domyla si tylko, e to jest mowa entw, i z pocztku wydaa mu si tak adna, e sucha jej z przyjemnoci; wkrtce jednak opanowao go roztargnienie. Czas pyn, pie wloka si bez koca, a hobbit zacz podejrzewa, e entowie w swoim "niepochopnym jzyku" nie zdyli jeszcze powiedzie sobie nawzajem "dzie dobry". Przyszo mu te do gowy, e jeli Drzewiec zechce przeprowadzi apel, wymienienie imion caego pogowia entw moe potrwa adnych kilka dni. "Ciekaw jestem, jak w ich mowie brzmi "tak" i "nie" - pomyla i ziewn. Drzewiec spostrzeg to natychmiast. - Hm, hm, mj Pippinie! - rzek, a wszyscy entowie przerwali piew. - Zapomniaem, e wy hobbici, naleycie do bardzo pochopnego plemienia. Zreszt kady by si szybko znudzi suchajc przemwie, z ktrych nic nie rozumie. Moecie si troch przej. Ju was przedstawiem entom, obejrzeli was, upewnili si, e nie jestecie orkami, i przyznali, e naley do spisu mieszkacw ziemi doda now linijk. Wicej jak dotd wiec nie uchwali, ale i to duo, jak na zebranie entw, szybko si dzi posuwamy. Jeeli macie ochot, pospacerujcie po kotlinie. Znajdziecie rdo tam, na pnocnej skarpie, woda jest czysta, napijcie si, to was odwiey. My musimy wymieni jeszcze par wstpnych sw, zanim wiec rozpocznie si na dobre. Odszukam was i powiadomi, jak sprawy stoj, gdy bdzie ju co postanowione. Postawi hobbitw na ziemi. Merry i Pippin, zanim odeszli, ukonili si grzecznie. ten gest ubawi entw ogromnie, jak mona si byo domyli z ich pomruku i z nagego bysku w oczach; zaraz jednak podjli znw narad. Hobbici wspili si ciek, ktra prowadzia z zachodniego stoku, i wyjrzeli przez furt za ywopot. Nad krawdzi kotliny wznosiy si zalesione zbocza, a w oddali, nad czubami wierkw porastajcych najdalsze wzgrza, ostro wystrzelay pod niebo nienobiae szczyty wysokiego grskiego acucha. Patrzc w lewo, w stron poudnia, widzieli tylko morze lasu spywajce w d i roztapiajce we mgle. na odlegym widnokrgu przewitywaa blada ziele: stepy Rohanu - jak domyla si Merry.

- Chciabym wiedzie, gdzie jest Isengard - powiedzia Pippin. - Nie wiem dokadnie, gdzie jestemy - odpar Merry. - Ten szczyt to zapewne Methedras, a jeli mnie pami nie myli, krg gr otaczajcy Isengard znajduje si w rozwidleniu czy raczej w gbokim kotle u koca grskiego acucha, a wic jest ukryty za tym ogromnym grzbietem. Wydaje mi si nawet, e dostrzegam dym albo jakie opary tam, na lewo od tego wierzchoka. - Jak wyglda Isengard? - spyta Pippin. - Zastanawiam si, czy entowie w ogle mog co zdziaa przeciw tej twierdzy Sarumana. - Ja si te nad tym zastanawiam - rzek Merry. - Isengard to, o ile mi wiadomo, paska przestrze otoczona krgiem ska, gr, ze sterczc porodku na wyspie czy na kamiennym cokole wie, zwan Orthankiem. Tam mieszka Saruman. W cianie gr jest brama, a take, jeli dobrze pamitam, przeom, przez ktry pynie rzeka. Spada ona od rde w grach ku Wrotom Rohanu. Trudno sobie wyobrazi, eby entowie mogli by niebezpieczni dla tak warownej fortecy. Ale nie jestem tego zupenie pewny. Entowie s troch zagadkowi, kto wie, moe groniejsi i wcale nie tacy, powiedzmy, zabawni, jak by si z pozoru wydawao; niby powolni, cierpliwi, dziwacy, niemal smutni. A mimo to sdz, e mona ich rozrusza. A jeeli raz si rusz, nie chciabym by w skrze ich przeciwnikw. - Tak! - odpar Pippin. - Rozumiem ci dobrze. Rnica mniej wicej taka, jak midzy star krow, przeuwajc flegmatycznie traw na pastwisku, a rozjuszonym bykiem. Zmiana moe nastpi w okamgnieniu. Ciekawe, czy Drzewiec zdoa ich rozrusza? Sam przecie rozrusza si nagle wczoraj wieczorem, ale natychmiast zdrtwia znowu. Zawrcili ku kotlinie. Gosy entw w dalszym cigu to podnosiy si, to opaday: narada trwaa. Soce stao ju tak wysoko, e zagldao ponad ywopotem i byszczao na czubach brzz, zalewajc zwrcone na pnoc stoki chodnym zotym wiatem. W jego blasku hobbici zauwayli mae migocce rdeko. Ruszyli w tym kierunku krawdzi kotliny pod ywopotem - przyjemnie byo poczu znw wie traw pod stopami i wdrowa bez popiechu - a potem zeszli w d, ku perlcej si wodzie. Bya czysta, zimna, orzewiajca; wypili po yku i przysiedli na omszaym kamieniu obserwujc, jak plamy soca poyskuj w trawie i jak cienie eglujcych obokw sun przez dno kotliny. Entowie mruczeli dalej. Cay ten zaktek wyda si hobbitom niezwyky, obcy, odlegy od wszystkiego, co kiedykolwiek przeyli. I nagle zatsknili gorco do twarzy i gosw przyjaci, a najbardziej do Froda, Sama i Obieywiata. Wreszcie entowie przerwali swj piew. Podnoszc gowy hobbici zobaczyli Drzewca idcego w ich stron z jakim drugim entem u boku. - Hm, hm... Jestem wreszcie - rzek Drzewiec. - Znudzilicie si pewnie? Uprzykrzyo wam si oczekiwanie, h? No, trudno, musicie si zdoby na jeszcze troch cierpliwoci. Skoczylimy pierwsz cz narady, ale teraz musz z kolei wytumaczy ca spraw tym, ktrzy mieszkaj daleko std i daleko od Isengardu, a take tym, ktrych nie zdyem odwiedzi przed wiecem, no, a dopiero potem zdecydujemy si, co robi. Jednake decyzja, co robi, nie zajmuje zwykle entom tak wiele czasu, jak przegld wszystkich faktw oraz zdarze, ktre wymagaj osdzenia. Mimo to nie ukrywam, e narada potrwa jeszcze do dugo, moe kilka dni. Dlatego przyprowadziem wam kompana. W jzyku elfw jego imi brzmi Bregalad. Ma tu w pobliu dom. Powiada, e ma ju zdanie wyrobione i nie potrzebuje wobec tego uczestniczy w dalszym cigu wiecu. Hm, hm... Bregalad, jak na enta, jest do pochopnego usposobienia. Powinnicie si z nim dogada. Do widzenia! Drzewiec obrci si i odszed. Bregalad sta przez chwil w milczeniu przygldajc si hobbitom, a hobbici przygldali mu si nawzajem, bardzo ciekawi, kiedy nareszcie zdradzi swoj "pochopno". Wzrostu by wysokiego i wyglda na modego jeszcze enta, bo skr na ramionach i nogach mia gadk, wargi rumiane, a wosy szarozielone.

Gi si i koysa jak smuke drzewo na wietrze. W kocu przemwi. Gos, chocia donony, brzmia czyciej i nie tak basowo jak w ustach Drzewca. - Hm, hm... Moe bymy si troch przeszli po lesie? - rzek. - Nazywam si Bregalad, co na wasz jzyk tumaczy si: wawiec. Ale to tylko przezwisko, oczywicie. Obdarzono mnie nim, gdy kiedy odpowiedziaem "tak!" pewnemu starszemu entowi, zanim dokoczy pytania. Pij te szybciej od moich wspbraci i zwykle wychodz, zanim oni zd kubek przechyli. Chodcie ze mn. Wycign smuke ramiona i kademu z hobbitw poda jedn rk. Cay dzie wdrowali z nim po lesie piewajc i miejc si, bo wawiec lubi si mia. mia si, kiedy soce wyjrzao zza chmur, mia si, kiedy spotkali na swej drodze potok albo rdo; zawsze wtedy pochyla si i oblewa sobie wod stopy i gow; mia si te z szeptw i szumu drzew. Ilekro za zobaczy jarzbin, przystawa, rozkada ramiona i zaczyna piewa, a piewajc koysa si agodnie. O zmroku zaprowadzi hobbitw do swego domu; co prawda by to tylko omszay gaz sterczcy z trawy na zielonej skarpie. Wkoo rosy jarzbiny, nie brakowao te oczywicie wody, jak zawsze w siedzibie enta: ze skarpy spywa szumicy potok. Gawdzili we trzech, patrzc jak noc ogarnia las. Z niezbyt odlegej kotliny wci jeszcze dochodziy gosy wiecujcych entw, brzmiay jednak coraz niszymi tonami i mniej ociale, a chwilami jeden wybija si nagle ponad milkncy chr wysok, yw nut. Bregalad tymczasem po cichu, niemal szeptem wci co opowiada w swojej rodzinnej mowie. Hobbici dowiedzieli si, e nowy przyjaciel naley do rodu Okorca i e kraina, ktr dawniej zamieszkiwa, zostaa spustoszona. Tote nie potrzebowali ju pyta, dlaczego wawiec jest bardziej ni inni entowie "pochopny", przynajmniej gdy chodzi o niech do orkw. - Rosy w moich ojczystych stronach jarzbiny - szepta Bregalad ze smutkiem - drzewa, ktre zapuciy w tej ziemi korzenie, gdy byem jeszcze maym dzieckiem, wiele, wiele lat temu, za dni pokoju. Najstarsze posadzili tam entowie, eby przypodoba si swoim onom, one jednak obejrzawszy je oznajmiy z umiechem, e znaj kraj, w ktrym kwitn pikniejsze kwiaty i rodz si dorodniejsze owoce. Ale dla mnie nie ma pikniejszych drzew nad jarzbiny. Rosy tak bujnie, e cie kadej z nich tworzy jak gdyby zielony dom, a jesieni gazie uginay si od jagd czerwonych i piknych nad podziw. Zlatyway si do nich ptaki. Lubi ptaki, nawet gadatliwe, a jarzbina ma owocw do, eby si z wszystkimi podzieli. Ale ptaki z czasem stay si nieprzyjazne i apczywe, oskubyway gazie, zrzucay jagody na ziemi, wcale ich nie jedzc. Potem przyszli orkowie z siekierami i cili moje drzewa. Na prno wywoywaem ich najmilsze imiona, nie drgn ani jeden listek, jarzbiny nie syszay mnie i nie odpowiaday. Leay martwe. O, Orofarne, Lassemista, Karnimirie! Jarzbino - kto twj dugi wos ustroi w biay kwiat. Jarzbino moja, twj lnicy strj ozdob zotych lat. Gazek ki i lekki li, agodny szum i szept, Twj rudy czub poczy lub z bkitem grnych nieb. Jarzbino - dzi ju martwy li - i kruchy, siwy wos, Bo nadszed dzie, e skrusza pie i cich na wieki gos. O, Orofarne, Lassemista, Karnimirie! Hobbici usnli suchajc agodnego gosu Bregalada, jego pieni opakujcej jak gdyby w wielu rnych jzykach mier drzew, ktre ent kocha. Nastpny dzie spdzili rwnie w towarzystwie wawca, lecz nie oddalali si od jego domu. Wiele godzin przesiedzieli w milczeniu w zacisznym kcie pod skarp, wiatr

bowiem dmucha chodem, a ciemne chmury nisko zawisy nad stropem lasu. Soce z rzadka tylko przewiecao, w oddali za gosy wiecujcych entw wci to podnosiy si, to opaday, niekiedy donone i silne, niekiedy ciche i smutne, chwilami przyspieszajc rytm, a chwilami zwalniajc uroczycie, jakby zawodziy pie aobn. Druga noc nadesza, lecz entowie radzili dalej pod chmurami, ktre z wiatrem mkny po niebie, w niepewnym, mrugajcym wietle gwiazd. Trzeci dzie wsta chodny i wietrzny. O wicie gosy wiecujcych entw wzbiy si nagle wielkim krzykiem, lecz zaraz potem znowu cichy. W miar jak pyny godziny poranka, wiatr uspokaja si i nad lasem powietrze stao si cikie, jakby naadowane oczekiwaniem. Hobbici spostrzegli, e Bregalad wsuchuje si w napiciu w dolatujce z kotliny gosy, ktre jednak im, siedzcym w zaciszu entowego domu, wydaway si bardzo nike. Nadeszo popoudnie i soce, wdrujc na zachd, ku grom, sao spomidzy chmur wyduone zote supy blasku. Nagle hobbici zauwayli, e wszystko wkoo nich znieruchomiao, jak gdyby cay las nasuchiwa w skupieniu. Tak, to gosy entw umilky zupenie. Co moga znaczy ta cisza? Bregalad sta wyprostowany i sprony, patrzc w stron pnocy, gdzie leaa Zaklta Kotlina. Nagle zagrzmia potny okrzyk: Ra - hum - raa! Drzewa zadray i przygiy si, jakby od podmuchu wichury. Znw zalega na chwil cisza, a potem odezway si bbny uroczystym rytmem marsza i nad ich werbel wzbi si chr gosw czystych i silnych. Naprzd, naprzd, bben nasz gra: ta-randa randa randa ram! Entowie ruszyli. Coraz bliej rozlegaa si pie: Naprzd, naprzd, bben dudni i rg gra: ta-runa runa runa ram! Bregalad wzi hobbitw na rce i take wyruszy ze swego domu. Po chwili hobbici ujrzeli zastp w marszu: entowie sadzili wielkimi krokami stokiem wzgrza w d. Na czele szed Drzewiec, za nim z p setki wspbraci, ktrzy postpowali dwjkami, w nog, wyklaskujc domi na udach regularny rytm. Byli ju tak blisko, e hobbici widzieli bysk i zielone skry w ich oczach. - Hum, hm! Ruszylimy hucznie, ruszylimy nareszcie! - zawoa Drzewiec spostrzegajc Bergalada i hobbitw. - Chodcie z nami, przyczcie si do gromady. Ruszylimy. Idziemy na Isengard! - Na Isengard! - odkrzykny liczne gosy. - Na Isengard! Na Isengard, na Isengard! Zy czeka los kamienn wo! Cho Isengard, jak hardy czart I gadki do, jak goa ko Dzi kady woj z nim stoczy bj I dwignie gaz i w dwierza prask! Ju pie si tli, pryskaj skry, Bj wzywa nas - idziemy wraz! Na Isengard, i mieczem w pier, Niesiemy mier, niesiemy mier! Tak piewali maszerujc na poudnie. Bregalad z ogniem w oczach podskoczy do szeregu i zaj miejsce w boku Drzewca. Stary ent wzi od niego hobbitw i znw

usadowi ich sobie na ramionach. Sunli wic dumnie na czele rozpiewanego pochodu, serca biy im mocno, gowy zadzierali wysoko. Oczekiwali, e stanie si co niezwykego, a mimo to zdziwio ich przeobraenie entw. Jakby nagle runy upusty, z dawna powstrzymywane przez potn zapor. - Jednake entowie namylili si do szybko, prawda? - omieli si zagadn Pippin, gdy po jakim czasie piew umilk i tylko tupot ng i klaskanie rk rozlegao si w ciszy. - Szybko? - rzek Drzewiec. - Hm... Rzeczywicie. Szybciej, ni si spodziewaem. Od wiekw nie widziaem ich tak wzburzonych. My, entowie, nie lubimy si burzy. I nie burzymy si nigdy, pki nie przekonamy si na pewno, ze naszym drzewom i nam samym grozi miertelne niebezpieczestwo. Nic podobnego nie zdarzyo si w tym lesie od czasu wojen midzy Sauronem a ludmi zza Morza. Caa wina spada na orkw, e niszczyli las z samej zoliwoci... rarum!... bo nie maj na swoje usprawiedliwienie nawet tego, e potrzebowali drew do podsycania ognia w swoich piecach. To nas najbardziej zgniewao, a take zdradziecki postpek ssiada, ktry powinien by nas wspiera. Od czarodziejw wymaga si czego wicej, i zazwyczaj inaczej te postpuj. na tak zdrad nie ma do strasznej kltwy, do nikczemnej nazwy w jzyku elfw, entw ani ludzi. Precz z Sarumanem! - Czy naprawd rozwalicie bramy Isengardu? - spyta Merry. - Hm, hm... by moe, by moe. Nie wiesz, jak mamy si. Czy syszae o trollach? S bardzo silni. A przecie to tylko poczwary, ktre za dni Wielkich Ciemnoci stworzy Nieprzyjaciel przedrzeniajc entw, tak samo jak na drwin z elfw wyhodowa orkw. My jestemy od trollw silniejsi, jestemy koci z koci Ziemi. Jak korzenie drzew, tak i my umiemy rozsadza gazy, ale robimy to szybciej ni one, znacznie szybciej, gdy wpadniemy w gniew. Jeeli nas siekierami nie zetn, ogniem nie spal albo nie zniszcz czarami, rozupiemy na drzazgi cay Isengard i obrcimy jego mury w perzyn. - Ale Saruman pewnie bdzie stara si was powstrzyma? - Hm, ha! Pewnie, e tak. Nie zapomniaem o tym. Dugo o tym rozmylaem. Ale, widzicie, wielu entw jest ode mnie modszych o kilka pokole drzew. Teraz wszyscy wzburzyli si i jedno im tylko w gowie: rozbi Isengard. Wkrtce wszake zaczn znw zastanawia si, ochon, kiedy przyjdzie pora na wieczorny kubek napoju. Okrutnie bdziemy spragnieni. A teraz niech maszeruj ze piewem. Daleka droga przed nami, wystarczy czasu do namysu. Najwaniejsze, e ju ruszylimy. Przez chwil Drzewiec maszerowa piewajc razem z innymi, potem gos zniy do szeptu i wreszcie umilk zupenie. Pippin widzia, e sdziwy ent czoa ma chmurne i zmarszczone. Kiedy wreszcie starzec podnis wzrok, hobbit dostrzeg w jego oczach wyraz smutku. Smutku, ale nie desperacji. wiato bowiem migotao w nich tak, jakby zielone pomyki zapady jeszcze gbiej w ciemn studni myli. - Oczywicie, bardzo by moe, drodzy przyjaciele - rzek wreszcie - bardzo by moe, e idziemy ku wasnej zgubie i e to ostatni marsz entw. Gdybymy jednak zostali w domu z zaoonymi rkoma, zguba i tak by nas tam znalaza prdzej czy pniej. Ta myl od bardzo dawna dojrzewa w naszych sercach i dlatego wanie ruszylimy dzisiaj. Nie waylimy si na ten krok pochopnie. Jeli to ma by ostatni marsz entw, nieche bdzie przynajmniej wart pieni. Tak, tak - westchn - moe chocia innym plemionom na co si przydamy, zanim przeminiemy. A swoj drog chciabym doy tego dnia, kiedy si speni przepowiednia i entowie odnajd ony. Radowabym si, gdybym mg znw zobaczy swoj Fimbrethil. Ale c, pieni, tak samo jak drzewa, daj owoce dopiero wtedy, gdy si ich czas wypeni, i na swj sposb, a bywa, e zwidn przedwczenie. Entowie maszerowali krokami olbrzymw. Przemierzyli ju dugi stok spadajcy na poudnie i zaczli si teraz wspina wci pod gr, pod gr, na wysoki zachodni grzbiet. Las zosta za nimi w dole, coraz rzadziej spotykali rozrzucone kpy brzz, a

wreszcie wydostali si na stok nagi, gdzie nie roso nic prcz mizernych sosenek. Soce skryo si przed nimi za ciemny acuch gr. Zmierzch zapad. Pippin obejrza si za siebie. Entw przybyo... czy moe stao si co jeszcze dziwniejszego? Szare, nagie zbocza, przez ktre dopiero co szli, faloway gstym lasem. Ten las porusza si, sun naprzd! Czyby drzewa Fangornu obudziy si, czyby caa puszcza ruszya ku grom na wojn? Pippin przetar oczy mylc, e udzi go sen i zmierzch. Ale wci widzia ogromne szare postacie wytrwale maszerujce pod gr. Szum si podnis jak w lesie, gdy wiatr szeleci w gaziach. Entowie zbliali si do szczytu grskiego grzebienia i nikt ju teraz nie piewa. Mrok zapad, cisza ogarna wiat. Nic nie byo sycha prcz guchego dudnienia ziemi pod stopami gromady entw i cichego szelestu, jak gdyby tysicy spadajcych lici. Wreszcie stanli na szczycie i spojrzeli w d, w czarn przepa: pod ich stopami u koca grskiego acucha zia gboki kocio, Nan Kurunir, Dolina Sarumana. - Noc ley nad Isengardem - rzek Drzewiec.

Rozdzia 5 Biay jedziec


rzemarzem do szpiku koci - powiedzia Gimli zabijajc ramiona i przytupujc. Nareszcie wsta dzie. O wicie wdrowcy przegryli co nieco na niadanie, a teraz, skoro si rozwidnio, zamierzali przeszuka znw teren w nadziei, e odnajd jaki lad hobbitw. - A nie zapominajmy o tym staruchu - rzek Gimli. - Bybym spokojniejszy, gdybym zobaczy odcisk jego butw na ziemi. - Dlaczego to miaoby ci uspokoi? - spyta Legolas. - Dlatego, e staruszek, ktrego nogi odciskaj lad na trawie, jest tym, na kogo wyglda, i niczym innym - odpar Gimli. - Moe - powiedzia elf - ale nawet ciki but niekoniecznie zostawiby po sobie lady; trawa jest tutaj bujna i sprysta. - Nie zmyliaby jednak oczu Stranika - rzek Gimli. - Aragorn odczyta prawd z jednego bodaj przygitego dba. Ale nie spodziewam si, ebymy tu znaleli jakie lady. To, co widzielimy w nocy, byo z zjaw Sarumana. Jestem tego pewny, nawet teraz, w wietle ranka. Moe w tej chwili take jego oczy szpieguj nas z Fangornu. - To do prawdopodobne - powiedzia Aragorn - lecz pewnoci nie mam. Myl o koniach. Powiedziae tej nocy, Gimli, e kto je sposzy. Mnie si zdaje, e byo inaczej. Czy sysza, jak uciekay, Legolasie? Czy zrobio to wraenie panicznej ucieczki? - Nie - odpar Legolas. - Syszaem wyranie. Gdyby nie ciemnoci i nasz wasny strach, powiedziabym, e zwierzta oszalay z nagej radoci. Ich gosy brzmiay tak, jak zwykle brzmi mowa koni, gdy spotykaj nie widzianego od dawna przyjaciela. - Mnie te si tak wydao - rzek Aragorn - ale nie rozwiemy tej zagadki, chyba e konie do nas wrc. Ruszmy si wreszcie. Dzie rozwidnia si szybko. Najpierw zbadajmy grunt, a potem bdziemy zgadywa. Zaczniemy tutaj, w pobliu miejsca naszego popasu; przeszukajmy dokadnie najblisz okolic, posuwajc si w gr zbocza pod las. Cokolwiek bymy myleli o naszym nocnym gociu, mamy przed sob waniejsze zadanie: odnale hobbitw. Jeeli szczliwym przypadkiem zdoali uciec, musieli ukry si wrd drzew, inaczej by ich dostrzeono. Gdybymy nie trafili na aden lad tutaj, midzy obozowiskiem a skrajem lasu, przeszukamy po raz ostatni pobojowisko, przetrzniemy nawet popioy. Ale tam niewiele mona si spodziewa. Jedcy Rohanu zbyt dobrze wykonali swoj robot. Przez czas jaki wszyscy trzej czogali si obmacujc dokadnie grunt. Drzewa stay nad nimi pospne, suche licie zwisay bezwadnie, szeleszczc na zimnym, wschodnim wietrze. Aragorn oddala si z wolna. Doszed a do popiow po ognisku czaty na brzegu rzeki i stamtd cofa si znw ku pagrkowi, wok ktrego toczya si bitwa. Nagle przystan i schyli si tak nisko, e twarz niemal dotkn trawy. Zawoa na towarzyszy. Podbiegli co prdzej. - Nareszcie jaki trop - rzek Ararorn. Podnis w gr oddarty kawaek duego, jasnozotawego licia, ktry widnc nabra brunatnego odcienia. - To li mallornu z Lorien, a na nim drobne okruchy. takie same okruszyny dostrzegam w trawie. A tam, patrzcie, strzpy przecitego powroza! - Jest take n, ktrym powrz przecito - powiedzia Gimli. Schyli si i z kpy trawy wycign krtki, zbaty sztylet, wdeptany w ziemi jak gdyby cikim butem. Trzonek, z ktrego wyrwano ostrze, lea opodal. - To bro orka - rzek Gimli trzymajc sztylet ostronie i przygldajc si z odraz rzebionemu trzonkowi. Wyobraa szkaradn gow z kosymi oczyma i szyderczym umiechem.

-P

- Oto najdziwniejsza z wszystkich dotychczasowych zagadek! - wykrzykn Legolas. Sptany jeniec umyka zarwno orkom jak i oblegajcym ich jedcom. Zatrzymuje si w otwartym polu i przecina swoje pta orkowym sztyletem. Jak to zrobi? Dlaczego? Jeeli nogi mia skrpowane, jakim sposobem doszed a tutaj? A jeeli mia zwizane rce, jak mg posuy si noem? Gdyby nie by sptany, po c by przecina powrozy? Zadowolony ze swej sztuczki usiad i z caym spokojem poywia si sucharami! Gdybymy nie mieli innego dowodu, a mianowicie licia mallornu, ten jeden wystarczyby, eby nie wtpi, e to by hobbit. Potem chyba przemieni swoje ramiona w skrzyda i piewajc pofrun midzy drzewa. W takim razie odnajdziemy go bez trudu, bylemy take nauczyli si lata. - Pewnie, e musiay tu dzia si jakie czary - rzek Gimli. - Co mia tutaj ten staruch do roboty? I co ty sdzisz, Aragornie, o domysach Legolasa? Czy moe umiesz lepiej odczyta te lady? - Moe umiem - odpar z umiechem Aragorn. - S bowiem dokoa inne jeszcze lady, ktrych dotychczas nie wzilicie w rachub. Zgadzam si, e jeniec niewtpliwie by hobbitem i e musia albo rce, albo nogi uwolni z pt, zanim tu przyszed. Zakadam, e mia raczej rce wolne, bo w ten sposb zagadka si upraszcza, a przy tym, sdzc ze ladw, jeniec zosta na to miejsce przyniesiony przez jakiego orka. O kilka krokw std jest plama przelanej krwi, krwi orkowej. Wszdzie wkoo dostrzegam gbokie odciski kopyt i pewne oznaki wskazuj, e wleczono po trawie jaki ciki przedmiot. A wic jedcy zabili tu orka i potem zawlekli jego ciao do ogniska. lecz hobbita nie zobaczyli; nie byo go atwo dostrzec w ciemn noc, zreszt mia na sobie paszcz elfw. By wyczerpany, godny, nie trzeba si zatem dziwi, e gdy przeci swoje wizy sztyletem zabitego wroga, odpoczywa chwil i zjad co, zanim poczoga si dalej. Bardzo pocieszajcy jest dowd, e zachowa troch lembasw w kieszeni, chocia uciek bez sprztu i bagaw. To take charakterystyczne dla hobbita. Mwi: hobbit, ale mam nadziej, e byli to dwaj hobbici, Pippin i Merry. Brak wszake dowodw na potwierdzenie tej mojej nadziei. - A jakim sposobem jeden z naszych przyjaci zdoa uwolni z pt rce? - spyta Gimli. - Nie wiem, jak si to stao - odpar Aragorn. - Nie wiem te, dlaczego ktry z orkw wynis hobbitw poza obozowisko. Bo na pewno nie zamierza dopomc im w ucieczce. Ale zaczynam teraz rozumie pewn zagadk, nad ktr od pocztku amaem sobie gow: dlaczego po zabiciu Boromira orkowie nie nastawali na ycie hobbitw, lecz tylko porwali ich w niewol. Nie szukali reszty druyny, nie atakowali naszego obozu nad rzek, ale pospiesznie ruszyli w stron Isengardu. Czy przypuszczali, e maj w rku powiernika Piercienia i jego wiernego sug? Nie sdz. Ich wadcy nie omieliliby si da orkom tak jasnych rozkazw, nawet gdyby sami o wszystkim dokadnie wiedzieli. Nie mwiliby im otwarcie o Piercieniu, bo nie mog ufa orkom. Myl, e rozkazali im tylko bra kadego napotkanego hobbita ywcem, i to za wszelk cen. Pniej kto jeszcze przed rozpoczciem bitwy usiowa wymkn si z okrenia unoszc cennych jecw. Moe zdrajca, bo tych nie brak w orkowym plemieniu. Ktry z wikszych i zuchwalszych orkw chcia moe uciec i wykra up dla osobistej korzyci. Tak ja odczytuj t histori. Mona te snu inne domysy. W kadym razie wiemy ju na pewno, e co najmniej jeden z naszych przyjaci ocala. Musimy go odnale i dopomc mu, zanim wrcimy do Rohanu. Nie wolno nam cofn si przed groz Fangornu, skoro zy los zapdzi hobbita w ciemn gb tej puszczy. - Wcale nie jestem pewny, czego si bardziej boj: Fangornu czy te draowania piechot przez wiele mil stepami Rohanu - rzek Gimli. - Chodmy wic w las! - powiedzia Aragorn. Lecz nim doszli do lasu, Aragorn wypatrzy nowe lady. W pobliu rzeki dostrzeg odciski stp hobbitw, tak jednak niewyrane, e niewiele z nich mona byo odczyta.

Nieco dalej, pod ogromnym drzewem na skraju puszczy, natrafi na podobny trop. Ziemia by wszake sucha i naga, nie zachowaa innych ladw. - Jeden hobbit niewtpliwie sta tutaj przez chwil i wyglda na step, a potem odwrci si i poszed w las - powiedzia Aragorn. - W takim razie my take pjdziemy w las - rzek Gimli. - Nie podoba mi si jednak ten Fangorn. Pamitajcie, e nas przed nim ostrzegano. Wolabym, eby lad prowadzi w inne strony. - Mimo wszystko, co si o nim mwi, ten las nie pachnie mi le - rzek Legolas. Sta na skraju puszczy wychylony do przodu, jak gdyby nasuchujc i przepatrujc gszcz szeroko otwartymi oczyma. - Nie, ten las nie jest zy, a jeli nawet czai si w nim co zego, to bardzo daleko std. Z ciemnych zaktkw, w ktrych serca drzew sczerniay, chwytam suchem zaledwie nike echa. Nie ma podoci nigdzie w pobliu nas, ale jest czujno i gniew. - Na mnie las nie ma o co si gniewa - rzek Gimli. - Nie zrobiem mu adnej krzywdy. - Tym lepiej dla ciebie - odpar Legolas. - Mimo to las dozna krzywd. W jego wntrzu co si dzieje albo moe stanie si niebawem. Czy nie wyczuwacie napicia? Mnie ono a dech zapiera. - Duszno tu - rzek krasnolud. - Ten las, chocia janiejszy od Mrocznej Puszczy, wydaje si zatchy i zniszczony. - Jest stary, bardzo stary - odpar elf. - Tak stary, e przy nim ja czuj si znowu mody, a nie zdarzyo mi si to, odkd wdruj w waszym towarzystwie, mokosy. Jest stary i peen wspomnie. Mgbym by szczliwy, gdybym trafi tu w dni pokoju. - Pewnie, e mgby by szczliwy - mrukn Gimli. - Jeste bd co bd lenym elfem, a zreszt wszystkie elfy s dziwakami. Dodae mi jednak ducha. Gdzie ty idziesz, tam i ja pjd. Ale trzymaj uk w pogotowiu, a ja te wysun nieco toporek zza pasa. Nie przeciw drzewom, nie! - doda pospiesznie, zerkajc na drzewo, pod ktrym stali. - Po prostu na wypadek niespodzianego spotkania z tamtym staruchem wol mie pod rk odpowied dla niego. No, chodmy! I na tym koczc rozmow trzech wdrowcw zapucio si w las Fangornu. Legolas i Gimli zdali szukanie tropw na Aragorna. Stranik jednak take niewiele mg tutaj wypatrzy, bo suchy grunt zacieay grube pokady lici. Domylajc si, e zbiegli jecy zapewne trzymali si w pobliu wody, Aragorn wci wraca nad potok. Dziki temu natrafili wreszcie na miejsce, gdzie Merry i Pippin gasili pragnienie i chodzili nogi. Odciski stp obu hobbitw - jedne nieco mniejsze - byy tutaj ju zupenie wyrane dla wszystkich. - Oto dobra nowina! - rzek Aragorn. - Ale to s lady sprzed dwch dni. Zdaje si te, e hobbici odchodzc std oddalili si od rzeki. - C wic teraz zrobimy? - spyta Gimli. - Nie moemy przecie ciga ich przez dzikie ostpy Fangornu. Jeeli nie odnajdziemy ich szybko, na nic si biedakom nie przydamy, chyba na to, eby usi przy nich i da dowd przyjani umierajc razem z godu. - Jeeli rzeczywicie nie sposb zdziaa nic wicej, zrobimy przynajmniej tyle - odpar Aragorn. - W drog! szli, a stanli przed stromym urwiskiem, z ktrego Drzewiec lubi wyglda na wiat, i podnoszc gowy zauwayli w skalnej cianie wyciosane stopnie prowadzce na pk. Soce przewiecao spoza wystrzpionych chmur i las zdawa si teraz mniej szary i jakby weselszy. - Wejdmy na gr i rozejrzyjmy si stamtd! - rzek Legolas. - Wci jeszcze trudno mi tu oddycha. Chciabym chocia przez chwil posmakowa wieego powietrza. Wspili si na pk skaln. Aragorn szed ostatni i pilnie przyglda si stopniom.

- Mgbym niemal rczy, e hobbici take si tdy wspinali - powiedzia. - S jednak rwnie inne lady, bardzo osobliwe, ktrych nie rozpoznaj. Moe z pki zobaczymy co, co pozwoli nam odgadn, jak drog dalej obrali. Wyprostowa si i rozejrza uwanie, lecz nie dostrzeg adnych znakw. Pka zwrcona bya na poudnie i na wschd, lecz jedynie od wschodu otwiera si szerszy widok. Patrzc w t stron zobaczyli morze drzew zstpujcych zwartymi szeregami ku rwninie, z ktrej tu przyszli. - Nadoylimy sporo drogi - rzek Legolas - a moglimy znale si tutaj wszyscy razem i bezpiecznie, gdybymy drugiego czy trzeciego dnia opucili Wielk Rzek i skrcili na zachd. Nikt prawie nie wie, dokd go zaprowadzi droga, pki nie stanie u celu. - Nie chcielimy przecie trafi do Fangornu - odpar Gimli. - A jednak trafilimy... i zapano nas zgrabnie w puapk - rzek Legolas. - Patrzcie! - Gdzie mamy patrze? - spyta Gimli. - Tam, midzy drzewa. - Gdzie? Nie kady ma oczy elfa. - Psst! Mw ciszej. Spjrz! - szepn Legolas pokazujc co palcem. - Tam w dole, w tej stronie, skd przyszlimy. To on. Czy nie widzisz? ten staruch! Ma na sobie brudne, szare achmany, dlatego nie spostrzeglimy go zrazu. Aragorn spojrza i zobaczy posuwajc si z wolna przygarbion posta. Jak gdyby stary ebrak kusztyka ciko, podpierajc si kijem. Gow mia spuszczon i nie patrza w ich stron. W innym kraju pozdrowiliby go yczliwym sowem, tu jednak milczeli wszyscy w penym napicia oczekiwaniu: zbliaa si do nich obca istota, obdarzona tajemn si, a moe bardzo grona. Staruch zblia si krok za krokiem, a Gimli, wpatrzony w niego, coraz szerzej otwiera oczy. Nagle, nie mogc duej powstrzyma wzburzenia, wybuchn: - Do broni, Legolasie. Napnij uk! Bd gotw! To Saruman. Nie czekaj, a przemwi, bo rzuci na nas czar. Strzelaj! Legolas chwyci uk. Naciga ciciw powoli, jakby zwalczajc opr jakiej obcej siy. Trzyma w rku strza, lecz jej nie zakada. Aragorn milcza. Na twarzy mia wyraz czujnoci i skupienia. - Na co czekasz? Co ci si stao? - spyta Gimli wiszczcym szeptem. - Legolas susznie si wzdraga - rzek spokojnie Aragorn. - Mimo podejrze i strachu nie godzi si znienacka, bez ostrzeenia i bez wyzwania, zabi tego starca. Czekajmy, co zrobi. W tym momencie starzec przyspieszy kroku i niespodzianie wawo podbieg do stp skalnej ciany. nagle podnis gow. Trzej wdrowcy zamarli na skalnej pce z oczyma utkwionymi w postaci nieznajomego. Cisza bya jak makiem zasia. Nie widzieli jego twarzy, mia bowiem kaptur nasunity gboko, a na kapturze szerokoskrzydy kapelusz, spod ktrego ledwie wystawa czubek nosa i siwa broda. Mimo to Aragornowi wydao si, e w cieniu kaptura dostrzega jasny, przenikliwy bysk oczu. Wreszcie starzec przemwi: - Bardzo pomylne spotkanie, drodzy przyjaciele! - rzek. - Chciaem z wami pogada. Czy zejdziecie na d, czy te ja mam przyj do was? I zanim co odpowiedzieli, zacz wspina si pod gr. - Teraz! - krzykn Gimli. - Zatrzymaj go, Legolasie! - Mwi przecie, e chc z wami pogada - rzek starzec. - Od uk, moci elfie! uk i strzay wysuny si z rk Legolasa, ramiona zwisy mu bezwadnie. - A ty, moci krasnoludzie, bd askaw zdj rk z trzonka topora, pki nie przyjd do was. Obejdziemy si bez tak mocnych argumentw. Gimli wzdrygn si i niemal skamienia, wpatrzony w starca, ktry sadzi po wielkich kamiennych stopniach ze zwinnoci kozicy. Poprzednia ociao jakby z niego

opada. Gdy stan na pce, szare achmany rozwiay si na mgnienie oka i bysna spod nich olniewajca biel, trwao to jednak tak krtko, e mogo by tylko przywidzeniem. Gimli wcign dech w puca, a wisno wrd guchej ciszy. - Bardzo pomylne spotkanie, jak ju rzekem - powiedzia starzec podchodzc bliej. Zatrzyma si o krok od trzech przyjaci, oparty na lasce, wychylony, z gow wysunit naprzd, i przyjrza im si spod kaptura. - Co te robicie w tych stronach? Elf, czowiek i krasnolud, a wszyscy w paszczach elfw! Z pewnoci kryje si za tym jaka ciekawa historia, ktrej bym rad posucha. Nieczsto widujemy tutaj takich goci. - Mwisz, jakby dobrze zna Fangorn - rzek Aragorn. - Czy tak? - Dobrze go nie znam - odpar starzec - bo trzeba by ycia kilku pokole, eby zgbi wszystkie jego tajemnice. Ale bywaem tu od czasu do czasu. - Czy zechcesz powiedzie nam swoje imi, a potem reszt tego, co masz do powiedzenia? - spyta Aragorn. - ranek mija, a my mamy przed sob zadanie, ktre nie moe czeka. - To, co mam do powiedzenia, juem powiedzia - rzek starzec. - Spytaem, co tutaj robicie i jak jest wasza historia. Jeli za chodzi o moje imi... - urwa i zamia si cicho, przecigle. Na dwik tego miechu ciarki przeszy Aragorna i wstrzsn nim dziwny, lodowaty dreszcz. A jednak nie by to strach ani zgroza, lecz taki uczucie, jakby nagy wiey podmuch albo strumie zimnego deszczu obudzi go z niespokojnego snu. - Moje imi! - powtrzy starzec. - Wic nie odgadlicie go jeszcze? Obio si wam chyba kiedy o uszy. Tak, tak, syszelicie je z pewnoci. Ale moe najpierw opowiecie swoj histori? Trzej wdrowcy stali bez ruchu i milczeli. - Kto inny na moim miejscu mgby pomyle, e przyszlicie tutaj w jakim podejrzanym celu - rzek starzec. - Ja na szczcie wiem o was co nieco. Szukacie ladw dwch modych hobbitw, jak mi si zdaje. Tak, wanie hobbitw. Nie wytrzeszczajcie oczu, jakbycie pierwszy raz w yciu syszeli t nazw. Znacie j dobrze, tak jak i ja. Wiedzcie, e hobbici byli na tym miejscu przedwczoraj i spotkali tu kogo bardzo niespodzianie. czy ta wiadomo cieszy was? Chcielibycie pewnie dowiedzie si, dokd ich zabrano. Moliwe, e na ten temat miabym co do powiedzenia. Ale czemu stoimy wszyscy? Wasze zadanie wcale nie jest ju takie pilne, jak wam si zdawao. Usidmy i pogawdmy spokojnie. Odwrci si i odszed par krokw, gdzie pod cian sterczc nad pk leao kilka gazw i odamkw skalnych. natychmiast, jakby z nich czar zdjto, trzej przyjaciele odetchnli i poruszyli si swobodniej. Gimli znw sign rk do trzonka topora, Aragorn doby miecza, Legolas podnis uk. Starzec nie zwracajc na to uwagi przysiad na niskim, paskim kamieniu. Szary paszcz rozchyli si i teraz ju bez adnych wtpliwoci zobaczyli, e nieznajomy ma na sobie nienobia szat. - Saruman! - krzykn Gimli i rzuci si na niego z toporem w rku. - Gadaj! Gdzie ukrye naszych przyjaci? Co z nimi zrobi? Gadaj albo ci tak toporkiem kapelusz naznacz, e nawet czary nie pomog! Lecz starzec by zwinniejszy od krasnoluda. Zerwa si i jednym susem wskoczy na szczyt skaki. Wyprostowa si, jakby urs nagle. Odrzuci szary achman i kaptur. Stan w olniewajcej bieli. Podnis lask. Topr z gonym szczkiem wypad z garci Gimlego na ziemi. Miecz zesztywnia w bezsilnej nagle rce Aragorna i rozbysn pomieniem. Legolas krzykn i strzaa z jego uku wzbia si prosto w gr, a potem rozsypaa si ognistymi skrami. - Mithrandir! - zawoa elf. - Mithrandir! - Mwiem przecie, e to pomylne spotkanie, Legolasie - odpar starzec.

Wszyscy wpatrzyli si w niego. Wosy mia biae jak nieg w socu. szata take olepiaa biel. Oczy pod wysokim czoem iskrzyy si jasne i przenikliwe jak pomienie soca. Jego rka miaa czarodziejsk wadz. W rozterce midzy zdumieniem, radoci i trwog nie znajdowali sw. Wreszcie ockn si pierwszy Aragorn. - Gandalf! - rzek. - Stracilimy ju nadziej, a przecie wracasz do nas w godzinie trudnej prby! Jakie uski zamiy mi wzrok? Gandalf! Gimli nie rzek nic, lecz pad na kolana i zasoni doni oczy. - Gandalf! - powtrzy starzec, jakby wywoujc z pamici dawno nie syszane sowo. Tak, tak brzmiao moje imi. Nazywaem si Gandalf. Zszed ze skay i podnisszy szary paszcz okry si nim znowu. Patrzcym wydao si, e soce nagle zaszo za chmury. - Tak, moecie mnie znowu nazywa Gandalfem - powiedzia gosem dawnego ich przewodnika i przyjaciela. - Wsta, mj zacny Gimli! Ani ty zawini, ani mnie krzywda nie spotkaa. aden z was, moi drodzy, nie ma broni, ktra by moga mnie zrani. Weselcie si, e znw jestemy razem. Odwrci si wiatr. Sroga burza nadciga, ale wiatr si ju odmieni. Pooy rk na gowie krasnoluda, a Gimli podnis ku niemu oczy i rozemia si nagle. - Gandalf! - zawoa. - To ty chodzisz teraz w bieli? - Tak, jestem teraz biay - odpar Gandalf. - Jestem Sarumanem, mona by rzec, ale takim, jakim Saruman by powinien. Najpierw wszake opowiedzcie mi o sobie. Odkd rozstaem si z wami, przeszedem przez ogie i gbok wod. Zapomniaem wiele z tego, co - jak mi si zdawao - wiedziaem; nauczyem si za to wiele z tego, co ongi zapomniaem. Widz mnstwo rzeczy dalekich, lecz nie dostrzegam mnstwa najbliszych. Mwcie mi o sobie! - Co chciaby usysze? - spyta Aragorn. - Dugo trzeba opowiada o wszystkich przygodach, ktre nas spotkay od chwili rozstania z tob na mocie. czy nie mgby przedtem powiedzie nam, co si dzieje z hobbitami? Czy ich odnalaz? Czy s bezpieczni? - Nie, nie odnalazem ich - odpar Gandalf. - Ciemno byo nad dolinami Emyn Muil, nic nie wiedziaem o ich niewoli, pki mi orze nie przynis o tym wieci. - Orze! - zawoa Legolas. - Widziaem ora wysoko i daleko na niebie przed trzema dniami, nad Emyn Muil. - A tak - rzek Gandalf. - By to Gwaihir, Wadca Wichrw, ten sam, ktry mnie kiedy wyzwoli z Orthanku. Wysaem go nad Wielk Rzek po wiadomoci. Wzrok ma bystry, lecz nie widzi wszystkiego, co dzieje si pod grami i pod drzewami. Pewne rzeczy wypatrzy, inne sam dostrzegem. Piercie znalaz si poza zasigiem mojej pomocy, nikt te spord druyny, ktra ruszya wsplnie z Rivendell, nie moe go ju ochroni. Omal nie zosta ujawniony oczom Nieprzyjaciela, ocala jednak. Troch si do tego przyczyniem, bo znajdowaem si podwczas na wysokiej grze i zmagaem si z Czarn Wie. Cie odstpi. Ale czuem si po tej walce straszliwie zmczony. Dugo wdrowaem osaczony przez czarne myli. - Wiesz zatem, co si dzieje z Frodem! - rzek Gimli. - Jak mu si wiedzie? - Nie mog wam na to pytanie odpowiedzie. Ocala z wielkiego niebezpieczestwa, lecz niejedno jeszcze czyha na jego drodze. Postanowi i do Mordoru i ruszy w tamt stron. Wicej nie dowiecie si ode mnie. - O ile nam wiadomo - rzek Legolas - Sam poszed razem z nim. - Doprawdy? - zakrzykn Gandalf. Oczy mu rozbysy, umiechn si radonie. Doprawdy? To nowina! Lecz nie niespodzianka. To dobrze! Bardzo dobrze! Kamie

zdjlicie mi z serca. Mwcie, co jeszcze wiecie! Usidcie przy mnie i opowiedzcie ca histori wdrwki. Przyjaciele usiedli u jego stp i Aragorn zacz opowie. Przez dugi czas Gandalf nie przerywa mu ani sowem, nie zada ani jednego pytania. Rce wspar o kolana i przymkn oczy. Kiedy wreszcie Aragorn opowiedzia o mierci Boromira i o jego ostatniej podry z biegiem Wielkiej Rzeki, starzec westchn. - Aragornie, mj przyjacielu, nie rzeke wszystkiego, co wiesz albo czego si domylasz powiedzia cicho. - Biedny Boromir! Nie mogem dostrzec, co si z nim stao. Cika to bya prba dla rycerza i wadcy wrd ludzi. Galadriela ostrzegaa mnie, e grozi mu niebezpieczestwo. Lecz wyszed z prby mimo wszystko zwycisko. To mnie cieszy. Nie na prno wzilimy z sob na wypraw modych hobbitw, dziki nim Boromir zwyciy. Ale ci dwaj nie tylko t jedn rol mieli do spenienia. Zawdrowali do Fangornu i przybycie ich poruszyo las tak, jak czasem dwa mae kamyczki spadajc mog poruszy lawin. Nawet w tej chwili, gdy my tu z sob rozmawiamy, sysz w oddali pierwsze grzmoty burzy. Lepiej byoby dla Sarumana, gdyby nie wczy si poza swoj wie w chwili, gdy zapora runie! - Pod jednym przynajmniej wzgldem wcale si nie zmienie - powiedzia Aragorn. Mwisz zagadkami! - Co takiego? Zagadki? - odpar Gandalf. - Nie! Po prostu mwiem gono do siebie. Prastary zwyczaj kaza zwraca si do najmdrzejszej osoby wrd obecnych, bo dugie wyjanienia, ktrych by trzeba udziela modym, s nudne. Rozemia si, ale teraz jego miech zdawa si ciepy i miy jak blask soca. - Nie jestem ju mody, nawet wedle rachunku mojego dugowiecznego rodu powiedzia Aragorn. - czy nie zechcesz wyjawi mi swoich myli wyraniej? - C ci mam powiedzie? - rzek Gandalf i zamyli si na chwil. - Przedstawi ci pokrtce i moliwie najjaniej, jak w tej chwili wyglda moim zdaniem caa sprawa. Nieprzyjaciel oczywicie od dawna ju wie, e Piercie jest w drodze i e niesie go hobbit. Wie take, ilu nas wyruszyo z Rivendell i do jakich naleymy plemion. Lecz dotychczas nie odgad jeszcze naszych zamierze. Przypuszcza, e wszyscy zdamy do Minas Tirith, poniewa tak on sam by postpi na naszym miejscu. Rozumie, e byby to dotkliwy cios dla jego potgi. Jest w strachu, bo sdzi, e lada chwila moe pojawi si wadca rozporzdzajcy czarem Piercienia i wyda mu wojn usiujc zrzuci go z tronu, eby zaj jego miejsce. Nie postaa mu w gowie myl, e my pragniemy go strci, ale wcale nie chcemy zastpi go kim innym. A w najczarniejszych nawet snach nie zawitao mu podejrzenie, e chcemy zniszczy Piercie. W tym, jak atwo dostrzeesz, jest nasza szansa i caa nadzieja. Bo wyobraajc sobie, e grozi mu wojna, sam j rozpta, przekonany, e nie ma czasu do stracenia. Wszak ten, kto na wojnie pierwszy uderzy dostatecznie mocno, moe ju nie potrzebowa zadawa drugiego ciosu. Dlatego Nieprzyjaciel wysya do boju swoje z dawna przygotowane siy wczeniej, ni planowa. Ale przechytrzy! Gdyby uy wszystkich si do obrony Mordoru i zamkn tym sposobem wstp do swego kraju, gdyby caej swej podstpnej sztuki uy do cigania Piercienia wwczas nie byoby dla nas nadziei. I Piercie, i powiernik Piercienia wkrtce by wpadli w jego rce. Lecz on, zamiast pilnowa wasnego kraju, oko ma utkwione w oddali, a przede wszystkim zwraca je na Minas Tirith. Lada dzie ca potg spadnie na ten grd jak burza. Ju wie, e jego wysacy, ktrzy mieli wcign nasz druyn w zasadzk, ponieli klsk. Nie znaleli Piercienia. Nie uprowadzili te adnego hobbita jako zakadnika. Gdyby tego dokonali, byaby to dla nas klska, nawet moe ostateczna zguba. Nie zatruwajmy jednak sobie serc myl o prbach, ktrym w Czarnej Wiey poddano by przyja i wierno hobbitw, gdyby wpadli w niewol. jak dotd Nieprzyjacielowi nie udao si urzeczywistni swoich planw. Dziki Sarumanowi.

- A wic Saruman nie jest zdrajc? - spyta Gimli. - jest zdrajc i to podwjnym - odpar Gandalf. - Czy to nie dziwne? Z wszystkich przeciwnoci, na jakie si ostatnio natykalimy, zdrada Isengardu zdawaa si najbardziej zowrbna. Saruman, nawet gdyby go ocenia jak zwykego wodza i wadc, zgromadzi znaczn potg. Zagraa Rohanowi i uniemoliwia Rohirrimom pjcie na pomoc ssiadom z Minas Tirith w momencie, gdy do ich stolicy zblia si niebezpieczestwo od wschodu. Lecz bro zdrady zawsze jest obosieczna. Saruman skrycie marzy o zdobyciu Piercienia na wasny uytek, a przynajmniej o porwaniu hobbitw dla swoich nikczemnych celw. I tak si stao, e wysiki obu naszych wrogw day tylko jeden nieoczekiwany wynik: Merry i Pippin w zdumiewajco szybkim czasie znaleli si w puszczy Fangornu, do ktrej nigdy by innym sposobem nie trafili! Poza tym zrodziy si w umyle obu wrogw wtpliwoci, zakcajce ich plany. Jedcy Rohanu postarali si, eby ani jeden wiadek bitwy nie wrci do Mordoru, lecz Czarny Wadca wie, e w Emyn Muil wzito do niewoli dwch hobbitw i e powleczono ich w stron Isengardu wbrew woli jego sualcw. Niebezpieczestwo grozi mu nie tylko ze strony Minas Tirith, lecz take od Isengardu. Jeeli Minas Tirith padnie, le bdzie z Sarumanem. - Szkoda tylko, e pomidzy nimi dwoma s nasi przyjaciele - rzek Gimli. - Gdyby Isengardu nie dzieli od Mordoru aden kraj, niechby si te dwie potgi tuky z sob. Moglibymy przyglda si temu spokojnie i czeka. - Zwycizca wyszedby z walki silniejszy ni kiedykolwiek i wolny od wtpliwoci odpar Gandalf. - Ale Isengard nie moe toczy wojny z Mordorem, jeeli Saruman nie zdobdzie przedtem Piercienia. A ju teraz nam wiadomo, e go nigdy nie zdobdzie. On jednak nie wie jeszcze, co mu grozi. O wielu rzeczach nie wie. Tak pilno byo mu pooy rk na zdobyczy, e zamiast czeka w domu, wybra si na spotkanie swoich wysannikw, chcc te wyledzi, czy wierni speniaj jego rozkazy. Przyby za pno, bitwa skoczya si, zanim tu dotar, i nic ju nie byo do uratowania. Nie zostawa tutaj dugo. Czytam w jego mylach i znam jego rozterk. W lesie Saruman le si czuje. Przypuszcza, e Rohirrimowie wycili w pie i spalili po bitwie wszystko, nikogo i niczego nie oszczdzajc. Ale nie wie, czy orkowie uprowadzili z sob jecw. Nie wie te o ktni miedzy swoimi sugami a orkami z Mordoru. Nie wie rwnie o Skrzydlatym Wysanniku. - Skrzydlaty Wysannik! - zawoa Legolas. - Puciem w niego strza z uku Galadrieli nad Sarn Gebir i strciem go z nieba. Bardzo nas przerazi. Co to za nowe straszydo? - Nie dosigniesz go adn strza - odpar Gandalf. - Przeszye tylko jego wierzchowca. Dobrze zrobie, lecz jedziec wkrtce otrzyma nowego. By to bowiem Nazgul, jeden z Dziewiciu, ktrzy teraz dosiadaj skrzydlatych koni. Niebawem groza tych skrzyde padnie cieniem na ostatnie zastpy naszych przyjaci i przesoni im soce. Dotychczas wszake nie pozwolono Skrzydlatym przekroczy Wielkiej Rzeki, tote Saruman nie wie o nowej postaci, jak przybray upiory Piercienia. Wszystkie jego myli skupiaj si na Piercieniu. czy by wrd bitwy? czy go znaleziono? Co si stanie, jeli zdobdzie go i pozna jego moc Theoden, wadca Riddermarchii? Tego niebezpieczestwa najbardziej si lka, tote pospieszy z powrotem do Isengardu, eby podwoi czy nawet potroi siy, ktre przygotowuje do napaci na Rohan. A tymczasem inne niebezpieczestwo grozi mu tu, pod jego progiem, lecz Saruman go nie widzi, zaprztnity swymi knowaniami. Zapomnia o Drzewcu. - Znowu mwisz do siebie - rzek Aragorn z umiechem. - Nie znam adnego Drzewca. Zaczynam ju rozumie podwjn zdrad Sarumana, ale wci jeszcze nie pojmuj, jaki poytek wynikn ze zjawienia si w lesie Fangornu dwch hobbitw, prcz tego, e nas to zmusio do uciliwego i daremnego pocigu.

- Chwileczk! - krzykn Gimli. - Pozwl, e najpierw spytam o co innego. Czy to ciebie, Gandalfie, czy te Sarumana widzielimy wczorajszej nocy? - Mnie z pewnoci nie widzielicie - odpar Gandalf. - A zatem trzeba si domyla, e by to Saruman. jestemy, jak si okazuje, tak podobni do siebie, e musz ci przebaczy nawet tj zamach na mj kapelusz. - Nie mwmy ju o tym! - rzek Gimli. - Ciesz si, e wwczas, w nocy, to nie bye ty. Gandalf rozemia si znowu. - Tak, mj zacny krasnoludzie - powiedzia - wielka to pociecha przekona si, e nie we wszystkim si omylilimy. Wiem o tym a nadto dobrze. Oczywicie, ani przez chwil nie miaem ci za ze nieyczliwego powitania. Jakebym mg si gniewa, skoro sam tyle razy powtarzaem przyjacioom, eby nawet wasnym rkom nie ufali, kiedy maj do czynienia z Nieprzyjacielem. Nie martw si, Gimli, synu Gloina! Moe kiedy ujrzysz nas obu razem i wwczas odrnisz mnie od Sarumana. - Ale co si dzieje z hobbitami? - wpad mu w sowa Legolas. - Przewdrowalimy kawa wiata szukajc ich, a ty, Gandalfie, wiesz, jak si zdaje, gdzie przebywaj Merry i Pippin. Powiedz wreszcie! - S wrd entw, z Drzewcem - odpar Gandalf. - Wrd entw! - wykrzykn Aragorn. - A wic prawd mwi stare banie o mieszkacach lenych ostpw, olbrzymich pasterzach drzew! Czy entowie po dzi dzie yj na wiecie? Mylaem, e to wspomnienia z dawnych dni, a moe tylko legenda Rohanu. - Legenda Rohanu! - zawoa Legolas. - Jake! Przecie kady elf w Dzikich Krajach zna pieni o starych onodrimach i odwiecznym ich kopocie. Lecz nawet wrd elfw yj oni jedynie we wspomnieniu. Poczubym si znw modzieniaszkiem, gdybym spotka onodrima chodzcego po ziemi. Drzewiec to nazwa Fangornu przetumaczona na Wspln Mow, a ty, Gandalfie, mwisz jakby nie o tej puszczy, ale o jakiej osobie. Kt to taki? - Nie, to za trudne pytanie! - odpar Gandalf. - Wiem o nim bardzo mao, ale nawet ta znikoma czstka jego pradawnej i rozwlekej historii wymagaaby tak dugiej opowieci, e nie ma na ni dzisiaj czasu. Drzewiec to Fangorn, opiekun tej puszczy, najstarszy nie tylko z entw, ale z wszystkich istot chodzcych jeszcze pod socem rdziemia. Mam nadziej, Legolasie, e si z nim kiedy spotkasz. Merry i Pippin mieli szczcie, natknli si na niego tutaj, na tym wanie miejscu. Byo to przed dwoma dniami. Drzewiec zabra ich obu do swojej siedziby, lecej u korzeni gr. Czsto przychodzi na t skak, zwaszcza gdy nurtuje go jaki niepokj albo gdy zaalarmuj go wieci z szerokiego wiata. Widziaem cztery dni temu, jak przechadza si wrd drzew; pewnie zauway mnie nawzajem, bo przystan; nie zagadaem jednak do niego, bo uginaem si pod brzemieniem cikich myli i byem bardzo wyczerpany po walce z Okiem Mordoru. On te nie zawoa mnie po imieniu. - Moe on te wzi ci za Sarumana - powiedzia Gimli. - Mwisz o nim jak o przyjacielu, a ja mylaem, e Fangorn jest grony. - Grony! - wykrzykn Gandalf. - ja take jestem grony, nawet bardzo. Z nikim groniejszym ode mnie nigdy si nie spotkacie, chyba e staniecie przed obliczem Czarnego Wadcy. Aragorn jest grony i Legolas jest grony. Otoczony jeste niebezpiecznymi istotami, Gimli, synu Gloina, a sam rwnie na swj sposb jeste grony. Las Fangorn z pewnoci jest niebezpieczny, tym bardziej dla tych, ktrzy wymachuj zbyt pochopnie toporkiem. Sam Drzewiec te jest grony, ale zarazem mdry i agodny. Dzi wszake jego powolny, z dawna wzbierajcy gniew kipi i przelewa si przez brzegi, wypeniajc cay las. Przybycie hobbitw i wieci przez nich przyniesione stay si kropl, ktra przepenia miar, wkrtce fala tego gniewu popynie jak rzeka; lecz nurt jej skieruje si przeciw Sarumanowi i siekierom Isengardu. Lada chwila zdarzy

si co, czego nie widziano w rdziemiu od dawnych dni: entowie zbudz si i przekonaj, e maj do jeszcze w sobie siy. - C zatem zrobi? - spyta Legolas ze zdumieniem. - Nie wiem - odpar Gandalf. - Myl, e oni sami tego rwnie nie wiedz. Chciabym zgadn. I Czarodziej umilk pochylajc w zamyleniu gow. Przyjaciele patrzyli na niego. Spomidzy pyncych po niebie chmur promie soca pad prosto na jego rce, spoczywajce na kolanach i odwrcone domi do gry; wydawao si, e pene s wiata, jak miska po wrby napeniona wod. Wreszcie podnis wzrok i spojrza ku socu. - Poudnie blisko - rzek. - Wkrtce musimy wyruszy. - Czy pjdziemy na poszukiwanie hobbitw i Drzewca? - spyta Aragorn. - Nie - odpar Gandalf. - Nie tam wiedzie nasza droga. Przemawiaem sowami nadziei. Lecz tylko nadziei. A nadzieja to jeszcze nie zwycistwo. Wojna wisi nad nami i nad wszystkimi naszymi przyjacimi. Jedynie uycie Piercienia daoby nam pewno zwycistwa. Przytacza mnie troska i lk, bo wiele trzeba bdzie zniszczy, a moe te wszystko utraci. Jestem Gandalf, Gandalf Biay, lecz Czarny jest jeszcze potniejszy ode mnie. Wsta i osaniajc oczy popatrzy na wschd, jak gdyby widzia w oddali co, czego aden z jego towarzyszy nie mg dostrzec. Potrzsn gow. - Nie! - rzek z cicha. - Znalaz si ju poza naszym zasigiem. Z tego przynajmniej powinnimy by radzi. Nie najdzie nas ju pokusa, by uy Piercienia. Pjdziemy stawi czoo niebezpieczestwu, a cho jest ono wielkie, moemy si pociesza, e gorsze, miertelne niebezpieczestwo odsuno si od nas. Odwrci gow. - Nie auj wyboru, ktrego dokonae w dolinie Emyn Muil, Aragornie, synu Arathorna! - powiedzia. - Nie nazywaj te tego pocigu daremnym. Wrd rozterki wybierae drog, ktra wydaa ci si suszna. Dobrze zrobie i wysiek twj zosta uwieczony powodzeniem. Bo dziki temu spotkalimy si w por, inaczej za mogo si to sta poniewczasie. Lecz teraz obowizek wobec hobbitw jest ju wypeniony. Dae sowo Eomerowi, ono wytycza kierunek twojej dalszej drogi. Pjdziesz do Edoras, odwiedzisz Theodena w jego Zotym Dworze. Tam bowiem jeste potrzebny. Anduril musi bysn wiatem w bitwie, na ktr z dawna czeka. W Rohanie toczy si wojna, a gorsze jeszcze od wojny zo osaczyo Theodena. - A wic nie zobaczymy naszych modych, wesoych hobbitw? - spyta Legolas. - tego nie powiedziaem - odpar Gandlaf. - Kto wie? Miejcie troch cierpliwoci. Idcie, gdzie was wzywa obowizek, i zachowajcie nadziej. W drog, do Edoras! Ja te tam si wybieram. - Daleka to droga dla pieszych, cika zarwno dla modych, jak dla starych - rzek Aragorn. - Obawiam si, e bitwa bdzie skoczona, zanim dotr na plac boju. - Zobaczymy, zobaczymy - powiedzia Gandalf. - Czy zechcesz wdrowa razem ze mn? - Moemy razem wyruszy - odpar Aragorn - lecz nie wtpi, e mnie wyprzedzisz, jesli taka bdzie twoja wola! - Wsta i przez dug chwil wpatrywa si w Gandalfa. Stali tak twarz w twarz, a Legolas i Gimli w milczeniu przygldali si tej scenie. Okryty szarym paszczem Aragorn, syn Arathorna, wysoki, powany niczym kamienny posg, z rk na gowicy miecza, wyglda jak krl, ktry z mgie morza wstpi na brzeg poledniejszego ludzkiego plemienia. Naprzeciw niego starzec w bieli wieccej teraz tak, jakby j od wntrza przewietla blask, zgarbiony i sdziwy, a przecie wadajcy si potniejsz ni wadza krlw. - Czy prawd rzekem, Gandalfie, e moesz znale si wszdzie, gdzie zechcesz, prdzej ni ja? - spyta wreszcie Aragorn. - A powiem ci wicej: ty jest naszym wodzem i

chorym. Czarny Wadca ma Dziewiciu. My - tylko jednego, lecz moniejszego od nich: Biaego Jedca. Przeszed on przez pomienie otchani i nieprzyjaciele musz dre przed nim. Pjdziemy, dokdkolwiek nas poprowadzi. - Tak, wszyscy pjdziemy za tob - rzek Legolas. - lecz przedtem, Gandalfie, zdjby mi kamie z serca, gdyby opowiedzia, co stao si z tob w Morii. czy zechcesz nam to powiedzie? Czy zechcesz przynajmniej wyzna przyjacioom, jakim sposobem zostae wyzwolony? - Zbyt ju dugo tutaj zabawiem - odpar Gandalf. - czas nagli. lecz nawet gdybymy mieli cay rok na rozmow, nie powiedziabym wam wszystkiego. - Powiedz tyle, ile chcesz i na ile pozwoli czas! - odezwa si Gimli. - Prosz ci, Gandalfie, powiedz, jak rozprawie si z Balrogiem? - Nie wymawiaj jego imienia! - zawoa Gandalf i na moment cie blu przesoni mu twarz. Milcza i zdawa si stary jak sama mier. - Dugo, dugo spadaem w d powiedzia wreszcie, a mwi z wolna, jakby z wysikiem odnajdywa w pamici przeszo. - Dugo spadaem, on za spada wraz ze mn. jego pomie owiewa mnie, przepala. Potem obaj zanurzylimy si w gbok wod i otoczyy nas ciemnoci. Woda bya zimna jak nurt mierci, zmrozia niemal moje serce. - Gboka jest otcha, nad ktr wznosi si most Durina, i nikt jej nie zmierzy powiedzia Gimli. - A jednak otcha ma dno, gdzie nie siga ani wiato, ani wiedza - rzek Gandalf. - Tam si znalazem, u kamiennych podstaw ziemi. On by wci ze mn. jego ogie zgas, lecz on sam przemieni si w oliz poczwar, silniejsz ni w dusiciel. Walczylimy z sob tam, w podziemiu ycia, gdzie nie liczy czasu. On wci mnie trzyma w ucisku, a ja wci odpychaem go, a w kocu uciek w tunel ciemnoci. Tych korytarzy nie budowao plemi Durinowe, wiedz o tym, Gimli, synu Gloina. Gboko, gboko pod najgbszymi pieczarami krasnoludw dr ziemi bezimienne stwory. nawet Saruman ich nie zna. Starsze s ni on. Ja tamtdy przeszedem, lecz nie chc zamiewa wiata dnia ich opisem. na dnie rozpaczy mj wrg by mi jedyn nadziej, za nim wic biegem chwyciwszy si jego stp. Tak wywid mnie w kocu z powrotem tajemnymi ciekami Khazad-dumu, bo on zna je wszystkie a nazbyt dobrze. Wspinalimy si wci pod gr i dotarlimy do Nieskoczonych Schodw. - Od dawna lad ich zagin - rzek Gimli. - Wielu twierdzio, e nigdy ich nie zbudowano, e nigdy ich nie zbudowano, e istniej jedynie w legendzie, inni za powiadali, e byy, ale zostay zniszczone. - Zbudowano je i nie s zniszczone - odpar Gandalf. - Wznosz si od najniszych lochw a po najwyszy szczyt, prowadz limakiem, wielu tysicami nieprzerwanych stopni, na Wie Durina, wyrzebion w ywej skale Zirak-zigila, na onieonym wierzchoku Srebrnej Gry. Tam, w cianie Kelebdila jest okno, a przed nim wska pka, zawieszone w powietrzu orle gniazdo grujce nad morzem mgie. Na szczycie soce wiecio jaskrawym blaskiem, niej jednak chmury przesaniay wiat. Skoczy przez to okno, ja za nim, ale w teje chwili on znowu stan w ogniu. Nie mielimy tam wiadka, gdyby nie to, przez wieki piewano by pieni o tej bitwie na szczycie. - Nagle Gandalf rozemia si. - C jednak opowiadaaby pie? Kto widziaby nas z daleka, pomylaby, e nad wierzchokiem gry rozszalaa si burza. Syszaby grzmoty, widziaby byskawice rozszczepiajce si na Kelebdilu i odskakujce od skay we wstgach pomieni. Czy to nie dosy? Otoczyy nas kby dymu, oboki gorcej pary. Sieko nas gstym gradem. Strciem przeciwnika, on za spadajc z wysokoci rozwali w gruzy cae zbocze. Wwczas ogarna mnie ciemno, straciem wiadomo i rachunek czasu i bkaem si dugo drogami, o ktrych wol nie mwi.

Nagi zostaem przywrcony wiatu na krtki tylko czas, pki nie dopeni swego zadania. Nagi leaem na szczycie Kelebdila. Wiea rozpada si za mn w proch, okno znikno. Osmalone od ognia i pokruszone skay zawaliy przejcie schodw. Byem sam, zapomniany, bez ratunku porzucony na kamiennym wierzchoku wiata. Patrzaem w niebo, po ktrym przesuway si gwiazdy, a kady dzie trwa tutaj wieki. Z dou dochodzi mnie stumiony gos wszystkich krajw ziemi: wiosennych przebudze i mierci, pieni i paczu, a take wiekuisty jk obcionych nad miar kamieni. A wreszcie odnalaz mnie po raz drugi Gwaihir, Wadca Wichrw, i znw zdj mnie z wyyn, by ponie w wiat. - Wida sdzone mi by zawsze twoim brzemieniem, przyjacielu, ktry zjawiasz si w najgorszej godzinie! - rzekem. - Wtedy bye brzemieniem - odpar - lecz nie dzi. Stae si lekki jak piro abdzie w moich szponach. Soce przez ciebie przewieca. Doprawdy, nie sdz, abym ci by potrzebny. Gdybym ci upuci, pofrunby z wiatrem. - Lepiej mnie nie upuszczaj! - szepnem przeraony, bo ju we mnie wstpowao nowe ycie. - nie mnie do Lothlorien. - Tak wanie rozkazaa mi pani Galadriela, ona to bowiem przysaa mnie po ciebie odpar. Tym sposobem przybyem do Karas Galaghon, lecz ju po waszym odejciu. Zagojono tam moje rany i odziano w biel. Dawaem rady i suchaem rad. Potem wdrowaem dziwnymi drogami a do tej puszczy. Kademu z was przynosz z Lothlorien wieci. Aragornowi kazano mi powtrzy takie oto sowa: Gdzie to Dunedainowie, o, Elessarze? Kt twoim krewnym w wdrwk i kae? To, co zgubione, ju z mgy si wyania, Z pnocy jedzie ju szara Kompania. Dla ciebie mroczna cieyna, ssiedzie; Trup strzee drogi, co ku morzu wiedzie. A Legolasowi polecia Galadriela rzec tak: O, Legolasie, dobrze ye w lesie W cigej radoci. Teraz morza strze si! Gdy krzyk usyszysz mewy o wieczorze, Serce twe nigdy nie spocznie ju w borze! Gandalf umilk i przymkn oczy. - A wic dla mnie nie przyniose nic od niej? - rzek Gimli spuszczajc gow. - Zagadkowe s jej sowa - powiedzia Legolas. - Niewiele z nich odgadn mog ci, dla ktrych s przeznaczone. - Maa to dla mnie pociecha - rzek Gimli. - Jake? - odpar Legolas. - Czy chciaby, eby otwarcie mwia o twojej mierci? - Tak, jeliby nic innego nie miaa do powiedzenia. - O co wam chodzi? - odezwa si Gandalf odmykajc oczy. - Zdaje mi si, e rozumiem, co chciaa przez to rzec. Wybacz, Gimli! Rozwaaem na nowo sowa Galadrieli. Ale mam jeszcze co dla ciebie i nie jest to ani zagadka, ani smutna przepowiednia. "Gimlego, syna Gloina - mwia - pozdrw ode mnie. Wszdzie, gdziekolwiek jest, moje myli biegn za nim. Niech jednak pamita zawsze uwanie obejrze drzewo, zanim na nie podniesie swj toporek".

- W szczliw godzin powrcie do nas, Gandalfie! - wykrzykn krasnolud skaczc i podpiewujc gono w swoim dziwnym krasnoludzkim jzyku. - Daleje! dalej! - woa wymachujc toporkiem. - Skoro gowa Gandalfa jest wita i nietykalna, poszukajmy innej, ktr by mi wolno byo rozupa. - Niedaleko trzeba bdzie szuka - rzek Gandalf wstajc. - W drog! Za dugo wicimy to przyjacielskie spotkanie. Nie wolno ju wicej traci ani chwili. Owin si w achmany starego paszcza i ruszy pierwszy. Za nim trzej przyjaciele zbiegli z wysokiej pki, a potem spiesznym krokiem poszli przez las w d, ku brzegom Rzeki Entw. Nie rozmawiali z sob, pki nie stanli w trawie na skraju Fangornu. Koni nie byo nigdzie ani ladu. - A wic nie wrciy! - rzek Legolas. - Ciki nas czeka marsz. - Nie pjd pieszo. Czas nagli - odpar Gandalf. Podnis gow i gwizdn przecigle, a tak czysto i dononie, e trzej towarzysze zdumieli si syszc t modziecz nut z ust siwobrodego starca. Po trzykro powtrzy gwizd, a od stepw doleciao wraz ze wschodnim wiatrem nike jeszcze w oddali renie konia. Czekali w podziwie. Wkrtce usyszeli ttent kopyt, zrazu tak stumiony jak lekkie drganie ziemi, dosyszalne jedynie dla uszu Aragorna, gdy je przytyka do trawy, potem coraz goniejsze, wyraniejsze, a szybkie w rytmie. - Koni jest kilka - rzek Aragorn. - Pewnie! - odpar Gandalf. - Za wielu nas na jednego. - Trzy! - rzek Legolas wpatrujc si w step. - Spjrzcie, jak mkn z wichrem, Hasufel, a przy nim mj przyjaciel Arod. Ale na przedzie cwauje inny jeszcze ko, ogromny. Nie spotkaem jeszcze w yciu takiego rumaka. - I nie zobaczysz drugiego - powiedzia Gandalf. - To Gryf. Przywdca Mearasw, ksit wrd koni. Nawet Theoden, krl Rohanu, nigdy lepszego rumaka nie widzia. Byszczy jak srebro, a mknie gadko jak ywy strumie. Po mnie przybywa, to wierzchowiec Biaego Jedca. Z nim razem rusz na wojn. Nim Czarodziej skoczy te sowa, ogromny rumak ju zacz wspina si ku nim po stoku wzgrza. Sier migotaa srebrem, grzywa powiewaa w pdzie. Dwa inne konie szy jego ladem. Na widok Gandalfa Gryf zwolni kroku i zara gono. Lekkim truchtem podbieg i schylajc dumn gow przylgn nozdrzami do szyi starca. Gandalf pogaska go. - Daleko std do Rivendell, przyjacielu! - rzek. - Mdrze jednak zrobie, e si pospieszy. A teraz ju razem ruszymy dalej w ten wiat i nie rozstaniemy si wicej! Zaraz te zbliyy si dwa pozostae konie i przystany, jakby czekajc na rozkazy. - Udamy si co prdzej do Meduseld, na dwr waszego wadcy Theodena - zwrci si do nich Gandalf z powag. Konie skiny gowami. - Nie ma czasu do stracenia, wic, jeli si zgadzacie, ruszymy natychmiast. prosimy was o popiech. Hasufel poniesie Aragorna, Arod za - Legolasa. Gimlego wezm przed siebie, Gryf zechce askawie dwiga nas obu. Teraz tylko napijemy si wody przed drog. - Zaczynam rozumie tajemnic wczorajszej nocy - rzek Legolas skaczc lekko na grzbiet Aroda. - Nie wiem, czy konie nasze zbiegy w popochu, czy nie, ale to pewne, e spotkay Gryfa, swego przywdc, i powitay go radonie. Czy wiedziae, e on jest w pobliu, Gandalfie? - Tak, wiedziaem - odpar Czarodziej. - Przyzywaem go myl i prosiem o popiech. Wczoraj bowiem by jeszcze daleko std, na poudniu. Oby mnie tam jak najprdzej zanis znowu! Powiedzia co do wierzchowca i Gryf ruszy z miejsca galopem, lecz miarkujc krok wedle moliwoci swoich dwch towarzyszy. W pewnej chwili skrci nagle i wybierajc miejsce, gdzie brzegi byy nisze, przeszed w brd rzek, potem za poprowadzi kawalkad na poudnie, krajem paskim, bezdrzewnym i otwartym. Jak okiem sign

trawa szar fal koysaa si na wietrze. aden lad nie znaczy drogi ani szlaku, lecz Gryf nie bdzi i nie waha si ani sekundy. - Kierujemy si na przeaj prosto ku dworowi Theodena u podny Biaych Gr - rzek Gandalf. - W ten sposb najszybciej tam staniemy. Grunt jest pewniejszy we Wschodnim Emnecie, kdy wiedzie gwny pnocny szlak przecinajcy rzek, ale Gryf zna drog przez wszystkie moczary i zapadliska. Mknli tak dugie godziny wrd k i rzecznych zaleww. W wielu miejscach trawa rosa tak bujnie, e sigaa jedcom nad kolana, a wierzchowce zdaway si pyn w szarozielonym morzu. Natykali si czasem na ukryte w zieleni stawy, na rozlege any trzcin szumicych nad zdradzieckimi bagnami, lecz Gryf znajdowa wszdzie bezpieczn ciek, a dwa konie szy za nim trop w trop. Z wolna soce chylio si na niebie ku zachodowi. Przez chwil jedcy widzieli je w wielkiej dali nad rozlegym stepem jak czerwony pomie zapadajcy w traw. Tu nad widnokrgiem zbocza gr zapaliy si czerwieni. Dymy wzbiy si od ziemi przesaniajc tarcz soneczn krwaw un , jakby zachodzc za krawd ziemi, soce podpalio stepow traw. - Tam jest Brama Rohanu - rzek Gandalf. - Niemal dokadnie na zachd od nas. Za ni ley Isengard. - Widz ogromne dymy - powiedzia Legolas. - Co to moe oznacza? - Bitw i wojn! - odpar Gandalf. - Naprzd!

Rozdzia 6 Krl ze Zotego Dworu


waowali, a tymczasem soce zaszo, zmrok zapad z wolna i nadcigna noc. Kiedy si wreszcie zatrzymali i zeskoczyli z siode, nawet Aragorn ciao mia odrtwiae i by znuony. Gandalf jednak ledwie przez par godzin pozwoli im odpoczywa. Gimli i Legolas usnli, Aragorn lea wycignity na wznak, lecz Gandalf sta, oparty na lasce, i wpatrywa si w ciemnoci, to na wschd, to na zachd. Cisza panowaa dokoa, nie pokazaa si i nie odezwaa adna ywa dusza. Kiedy wdrowcy wstali znowu, chmury dugimi pasmami przekrelay niebo sunc z chodnym podmuchem wiatru. Przy zimnej powiacie ksiyca mknli dalej rwnie szybko jak w blasku dnia. Godziny pyny, a jedcy pdzili wci naprzd. Gimli zdrzemn si i byby spad z konia, gdyby Gandalf nie chwyci go w por i nie potrzsn. Dwa konie mimo zmczenia ambitnie dotrzymyway kroku niezmordowanemu przywdcy, ktry pomyka przed nimi jak ledwie dostrzegalny szary cie. Tak przebyli wiele mil. Wreszcie ksiyc skry si na zachodzie w chmurach. Dmuchno przejmujcym chodem. Powoli ciemno na wschodzie blada przybierajc zimn, szar barw. czerwone supy blasku wystrzeliy zza czarnych cian odlegych wzgrz Emyn Muil. wit wstawa jasny, pogodny, wiatr dmucha w poprzek ich cieki, trawy chyliy si z szelestem. nagle Gryf stan i zara. Gandalf wycign rk. - Patrzcie! - zawoa. Wdrowcy podnieli zmczone oczy. Przed nimi pitrzyy si Gry Poudnia, ubielone szczyty, poznaczone czarnymi smugami. Ziele k sigaa wzgrz, ktre skupiy si u stp gr, a potem rozbiegaa si w mnstwo dolin, jeszcze w tej chwili zamglonych i mrocznych, nie tknitych wiatem brzasku, wciskajcych si krto midzy wzgrza. Tu przed wdrowcami najszersza z nich otwieraa si jak wyduona zatoka wrd gr. W gbi majaczy zwalisty masyw grski, nad ktrym wystrzela jeden tylko wysoki szczyt. W wylocie tej zatoki jakby na warcie stercza samotny pagrek. U jego stp wi si srebrn nitk potok spywajcy dolin; grzbiet pagrka owi ju zoty blask dalekiego jeszcze soca. - Mw, Legolasie - rzek Gandalf. - Mw, co widzisz przed nami. Legolas osoni oczy od poziomych promieni wschodu. - Widz biay potok spywajcy ze nienych pl - powiedzia. - Tam gdzie wychyla si z cieni doliny, od wschodniej strony zielenieje pagrek. Otacza go fosa i najeony cierniem ywopot. Wewntrz ogrodzenia widz dachy domw, a porodku, na zielonej terasie, dumny, wysoki, ogromny dwr, siedzib ludzi. Jeli mnie wzrok nie myli, ten dwr kryty jest zotem. Blask od niego bije szeroko w krg. Zote s take supy u jego bram. Czuwaj tam ludzie w byszczcych zbrojach, lecz wszyscy inni pi jeszcze. - Dziedziniec wok dworu zwie si Edoras - rzek Gandalf - z Zoty Dwr to Meduseld. Mieszka w nim Theoden, syn Thengla, krl Rohanu. Przybywamy wraz ze witem. Droga teraz przed nami prosta i widna. Musimy jednak posuwa si ostronie, bo w tych stronach trwa wojna, a Rohirrimowie, hodowcy i mistrzowie koni, nie pi wbrew pozorom. Radz, niech aden z was nie dobywa ora ani nie odzywa si wyniole, pki nie staniemy przed tronem Theodena. Ranek wieci ju jasno i ptaki pieway, gdy zajechali nad potok. Bystrym nurtem toczy si na rwnin, a opynwszy pagrek skrca szerokim ukiem i przecina drog wdrowcom, kierujc si ku wschodowi, eby gdzie w oddali zasili Rzek Entw, duszc si wrd trzcin i sitowia na moczarach. Kraj zieleni si dokoa, na wilgotnych kach i trawiastych brzegach potoku gsto rosy wierzby. Tu, na poudniu, koce wierzbowych gazek ju zabarwiay si czerwieni w przeczuciu bliskiej wiosny. Przez

potok prowadzi brd czc niskie brzegi stratowane koskimi kopytami. Jedcy przeprawili si i na drugim brzegu trafili na szerok wyobion drog, ktra wioda pod gr. U stp obronnego wzgrza droga biega w cieniu wyniosych zielonych kopcw. Ich zachodnie stoki zdaway si oprszone niegiem, tak gsto kwity na nich niezliczone drobne, podobne do gwiazdeczek kwiaty. - Spjrzcie! - powiedzia Gandalf. - Jak pikne s jasne oczy tych kwiatw wrd trawy. Nazwano je niezapominki, simbelmyne w jzyku tutejszych ludzi, bo kwitn przez cay rok na miejscu, gdzie spoczywaj zmarli. Wiedzcie, e znalelimy si wrd kurhanw, w ktrych pi przodkowie Theodena. - Siedem kopcw po lewej i dziewi z prawej strony - rzek Aragorn. - Wiele pokole ludzkich przemino, odkd zbudowano Zoty Dwr. - Piset razy czerwone licie opady z drzew w mojej ojczystej Mrocznej Puszczy od tamtych dni - powiedzia Legolas - lecz nam ten czas zdaje si jedn chwilk. - Ale dla Rohirrimw to okres tak dugi - rzek Aragorn - e po dniach budowy zostay tylko wspomnienia w pieni, a lata poprzednie gin we mgle przeszoci. Dzi ten kraj nazywaj swoj ojczyzn, ziemi rodzinn, a mow te rni si ju bardzo od swoich pobratymcw z pnocy. I zacz nuci jak pie w jzyku nie znanym elfowi i krasnoludowi. Suchali go jednak chtnie, bo melodia bya pikna. - Domylam si, e to jzyk Rohirrimw - rzek Legolas - bo przypomina ten kraj, gdzieniegdzie bujny i rozkoysany, a gdzieniegdzie surowy i powany jak gry. Nie mog jednak zgadn, co mwi ta pie, czuj tylko, e nabrzmiaa jest od smutku miertelnych ludzi. - Przetumacz j na Wspln Mow - odpar Aragorn - jak zdoam najwierniej. Gdzie teraz jedziec i ko? Gdzie rg, co graniem wid w pole? Gdzie jest kolczuga i hem I wos rozwiany na czole? O, gdzie jest harfa i do, Gdzie ogie zotoczerwony, Gdzie jest czas wiosny i niw, Gdzie zboa dojrzae i plony? Wszystko mino jak deszcz, Jak w polu wiatr porywisty, Na zachd odeszy dni Za gry mroczne i mgliste... Kt bdzie zbiera dym Martwego lasu, co zgorza, Lub patrza na przepyw lat, Co przybywaj od morza? Uoy t pie przed wiekami zapomniany poeta Rohanu, wspominajc, jak smuky i pikny by Eorl Mody, gdy przyby tu z pnocy. Jego wierzchowiec mia skrzyda u ng, a nazywa si Felarof, ojciec koni. Po dzi dzie piewaj o tym ludzie wieczorami. Tak mwi im Aragorn, a tymczasem wyjechali spomidzy milczcych kurhanw. Droga zwinita na ksztat limaka prowadzia teraz po zielonym zboczu na wzgrze, a wreszcie stanli przed szerok, wystawion na wiatr od stepw bram Edorasu. Zaraz te obskoczyli ich ludzie w byszczcych zbrojach i wczniami zagrodzili wjazd.

- Stjcie, nieznani cudzoziemcy! - krzyknli w jzyku Rohanu; po czym zaczli si dopytywa o imiona i cel podry. W oczach ich mona byo wyczyta podziw, lecz niezbyt przyjazny. Szczeglnie na Gandalfa spogldali podejrzliwie. - Rozumiem wasz mow - powiedzia w tym samym jzyku Gandalf. - Ale mao kto j zna wrd obcoplemiecw. Jeli pragniecie odpowiedzi, dlaczego nie uywacie Wsplnej Mowy, jak jest w zwyczaju na caym zachodzie? - Krl Theoden rozkaza nie otwiera bram nikomu, kto nie zna naszego jzyka i nie ejst nam przyjacielem - odpar jeden z wartownikw. - Niechtnie witamy w tych dniach wojny goci spoza wasnego plemienia, chyba e przybywaj z Mundburga, z Gondoru. Kim jestecie, e tak beztrosko podrujecie przez step w dziwacznych strojach, na wierzchowcach podobnych do naszych koni? Od dawna trzymamy tu stra i wypatrzylimy was z daleka. Nigdy jeszcze nie widziano tu jedcw tak niezwykych ani konia wspanialszego ni ten, ktrego dosiadasz. Jeeli oczu nam nie omami jaki czar, jest to jeden z Mearasw. Moe ty czarodziej, szpieg Sarumana albo widmo przez niego nasane? Mw, a ywo! - Nie jestemy widmami - odezwa si Aragorn - i oczy was nie myl. To s konie z waszych stadnin, pewnie je poznae, nim jeszcze zacze nas wypytywa. Zodziej wszake nie wracaby z koniem do stajni waciciela. Oto Hasufel i Arod, wierzchowce, ktrych uyczy nam ledwie przed dwoma dniami Eomer, Trzeci Marszaek Rohanu. Odprowadzamy je tak, jak przyrzeklimy. Czy Eomer nie wrci z wyprawy i nie zapowiedzia naszego przybycia? Wartownik zmiesza si wyranie. - Nic wam o Eomerze powiedzie nie mog - rzek. - Jeeli prawd mwicie, krl z pewnoci bdzie co o tym wiedzia. Moe wasze przybycie nie jest cakiem nieoczekiwane. Przed dwoma dniami wieczorem Smoczy Jzyk by tutaj i oznajmi, e z woli Theodena aden obcoplemieniec nie mie odtd przestpi tej bramy. - Smoczy Jzyk? - spyta Gandalf uwanie patrzc na wartownika. - Ani sowa wicej! Nie do niego, ale do wadcy Rohanu mam spraw. I to piln! Czy zechcesz i sam, czy te polesz kogo, aby o tym krlowi oznajmi? Oczy Gandalfa byszczay, gdy pochyliwszy si, spod cignitych brwi zaglda pilnie w twarz Rohirrima. - Pjd sam - odpar tamten po namyle. - Ale jakie imiona mam oznajmi krlowi? Co mu o was powiedzie? Zdajesz si stary i znuony, a jednak grony i srogi, wbrew pozorom. - Dobrze przyjrza si i susznie osdzi - rzek Czarodziej. - Jestem Gandalf. Wracam. I zwa: odprowadzam krlowi konia. To Gryf Wielki, ktrego niczyja rka prcz mojej nie okieza. Ze mn jest Aragorn, syn Arathorna, spadkobierca krlw, ktry dy do Mundburga. A oto Legolas, elf, i Gimli, krasnolud - nasi przyjaciele. Id i powiedz swemu panu, e stanlimy u jego bram i pragniemy z nim rozmowy, jeli dopuci nas na swj dwr. - Niezwyke wymienie imiona! Powtrz je wszake mojemu wadcy. Zobaczymy, co na to krl powie! - odpar wartownik. - Czekajcie na mnie, przynios wam odpowied, jak Theoden uzna za waciw. Nie obiecujcie sobie za wiele. czasy mamy teraz surowe. I odszed szybkim krokiem, pozostawiajc obcych pod czujn stra swoich towarzyszy. Wrci po chwili. - Chodcie ze mn - rzek. - Theoden pozwoli was wpuci, lecz wszelk bro, nawet kije, macie zoy u progu. Odwierny wam j przechowa. Pospne wrota otwary si wreszcie. Wdrowcy weszli przez nie gsiego, w lad za przewodnikiem. Znaleli si na szerokiej ulicy wybrukowanej ciosanym kamieniem, wznoszcej si wci pod gr, niekiedy limakiem, a niekiedy kilku stopniami starannie zbudowanych schodw. Minli mnstwo drewnianych domw i ciemnych drzwi.

Rwnolegle do ulicy perli si i szumia jasny potok, ujty w kamienne koryto. W kocu dotarli na szczyt wzgrza. Wysoki pomost growa nad zielon teras, u ktrej stp, spod kamienia wyrzebionego w ksztat koskiej gowy, tryskao wesoe rdeko. Woda ciekaa z niego do wielkiego zbiornika, a dalej do potoku. Przez teras wiody schody szerokie i ogromne, a na ostatnim stopniu stay z dwch stron wykute w kamieniu awy. Siedzieli tam krlewscy stranicy trzymajc na kolanach obnaone miecze. Zociste wosy mieli splecione w warkocze. Soce grao w ich zielonych tarczach i w jasnych, polerowanych pancerzach. Gdy si podnieli z aw, wdrowcy ujrzeli mw tak rosych, jak rzadko bywaj miertelnicy. - Drzwi s tu na wprost - rzek przewodnik. - Ja musz wraca do bramy na sub. egnajcie! Oby was krl raczy przyj askawie. Zawrci i odszed spiesznie. Wdrowcy wstpowali po ogromnych stopniach pod okiem stray. Gwardzici krla patrzyli na nich z gry bez sowa, pki Gandalf nie stan na kamiennym tarasie u szczytu schodw. Wwczas niespodzianie pozdrowili go chrem dwicznych gosw w swoim rodzinnym jzyku. - Witajcie, przybysze z dalekich stron - powiedzieli zwracajc miecze rkojeci do goci na znak pokojowych zamiarw. Zielone drogocenne kamienie zamigotay w socu. Potem jeden z gwardzistw wystpi z szeregu i odezwa si we Wsplnej Mowie: - Jestem odwiernym Theodena - rzek. - Nazywam si Hama. Prosz, odcie wszelki or, nim wejdziecie do paacu. Pierwszy Legolas zoy w jego rce swj sztylet o srebrnym trzonku, koczan i uk. - Strze pilnie mojej broni - powiedzia - bo pochodzi ona ze Zotego Lasu i dostaem j w darze od Pani z Lorien. Zdumienie bysno w oczach odwiernego. Pospiesznie odstawi bro pod mur, jak gdyby bojc si jej dotyka. - Obiecuj ci, e jej tu nikt nie ruszy - rzek. Aragorn waha si przez chwil. - Wola moja wzdraga si - rzek - przed odoeniem miecza i powierzeniem Andurila w rce innego czowieka. - Taka jest wola Theodena - powiedzia Hama. - Nie mam pewnioci, czy wola Theodena, syna Thengla, jakkolwiek jest on wadc Rohanu, powinna przewaa nad wol Aragorna, syna Arathorna, dziedzica Elendila z Gondoru. - Stoisz przed domem Theodena, nie za Aragorna, nawet gdyby w Aragorn by krlem Gondoru i zasiada na stolicy Denethora - odpar Hama, szybko stajc przed drzwiami i zagradzajc drog. Miecz zwrci teraz ostrzem ku gociom. - Jaowy spr - wmiesza si Gandalf. - danie Theodena jest zgoa niepotrzebne, lecz daremnie prbowabym sie sprzeciwia. Wola krla, suszna czy nie, rozstrzyga w jego wasnym paacu. - Prawda - rzek Aragorn - i chtnie spenibym yczenie gospodarza, choby nim by drwal w swoim szaasie, gdybym nosi u pasa inny miecz. Lecz to jest Anduril. - jakkolwiek zwie si twj or, od go tutaj - powiedzia Hama - jeli nie chcesz walczy sam jeden przeciw wszystkim mom w Edoras. - Nie walczyby sam jeden - odezwa si Gimli przesuwajc palcem po ostrzu toporka i gronie spogldajc na odwiernego, jakby to byo mode drzewko, ktre nadaje si do cicia. - Nie sam by walczy! - Spokj, spokj! - rzek Gandalf. - Jestemy wszyscy tu przyjacimi. A przynajmniej powinnimy by przyjacimi. Ktni nic nie zyskamy, tylko ucieszymy Mordor. Ja w kadym razie oddaj swj miecz, strze go, moci Hamo, dobrze, bo to Glamdring, wykuty przez elfy bardzo dawno temu. A teraz przepu mnie. Daleje, Aragornie! Z wolna Aragorn odpi pas i sam odstawi swj miecz pod cian.

- Zostawiam Andurila tutaj - rzek - lecz nie wa si, Hamo, dotkn go ani te nie pozwl, by go tkn ktokolwiek. W pochwie przez elfy sporzdzonej kryje si bowiem ostrze, ktre byo zamane i zostao na nowo przekute. Ongi wyku je Telchar w zamierzchej przeszoci. Prcz spadkobiercy Elendila kady, kto by jego miecza doby, padnie raony mierci. Odwierny cofn si o krok i ze zdumieniem spojrza na Aragorna. - Rzekby kto, e przybye z niepamitnych czasw na skrzydach legendy - powiedzia. - Bdzie, jak rozkazujesz. - Ano, w towarzystwie Andurila moe i mj toporek bez wstydu odpocz - mrukn Gimli i pooy or na ziemi. - Zrobilimy wszystko, czego od nas dae. Prowad teraz do swego krla! Lecz odwierny jeszcze si waha. - Masz lask - zwrci si do Gandalfa. - Wybacz, ale kij take musisz zostawi pod drzwiami. - Od rzeczy gadasz! - odpar Gandalf. - Co innego przezorno, a co innego grubiastwo. Jestem stary. Jeli nie pozwolisz mi wspiera si na lasce, sid tutaj i poczekam, aby Theoden raczy do mnie wyj na pogawdk. Aragorn zamia si. - Kady ma jaki skarb, ktry zanadto miuje, by go powierzy w cudze rce. czy kaecie starcowi wyzby si jedynej podpory? Pozwlcie nam wreszcie wej. - Laska w rku czarodzieja to pewnie co wicej ni tylko podpora staroci - odpar Hama. Uwanie przyjrza si jesionowej rdce, na ktrej opiera si Gandalf. - Lecz w przypadku wtpliwym wolno uczciwemu czowiekowi powodowa si wasnym sdem. Wierz, e jestecie nam przyjacimi, godnymi zaufania gomi, ktrzy nie ywi zych zamiarw. Wejdcie! Gwardzici odsunli cikie rygle i pchnli drzwi, ktre otworzyy si z wolna, ze zgrzytem zawiasw. Gocie weszli. Wntrze wydao si ciemne i gorce w porwnaniu z jasnoci i wieoci pagrka. Sie bya duga, obszerna, pena cieni i pwiate. Potne filary wspieray wysoki strop. lecz tu i wdzie snopy sonecznego blasku paday z okien zwrconych na wschd i umieszczonych w grze pod szerokimi okapami. Przez wycity w stropie otwr smuki dymu wzbijay si ku blademu bkitowi nieba. Gdy oczy przybyszw nawyky do pmroku, dostrzegli, e posadzka uoona jest z rnobarwnych kamieni i e znaki runiczne oraz dziwne napisy wij si po niej u ich stp. Zauwayli, e filary s bogato rzebione i lni matowym zotem mienic si przygaszonymi kolorami. Na cianach wisiay rozpite ogromne tkaniny, przedstawiajce postacie z dawnych legend, niektre spowiae ze staroci, a niektre zatarte w mroku. Lecz jeden z tych obrazw jania w penym sonecznym blasku; wyobraa on modego rycerza na biaym koniu. Modzieniec d w wielki rg, a zote wosy rozwiewa mu wiatr. Ko mia gow podniesion, czerwone nozdrza, szeroko rozdte, wszyy w oddali bitw. Pienista zielona i biaa woda sigaa mu burzliw fal do kolan. - Patrzcie! To Eorl Mody! - rzek Aragorn. - Tak wyglda, gdy wyrusza z pnocy, aby stoczy bitw nad Kelebrantem. Czterej przyjaciele szli dalej. Minli ogie poncy porodku sali na wyduonym kamiennym palenisku. Pod przeciwleg cian domu, za ogniskiem, na wprost wychodzcych na pnoc drzwi, trzy szerokie stopnie prowadziy na wzniesienie. Tam, we wspaniaym zoconym fotelu siedzia starzec, tak zgarbiony pod brzemieniem lat, e wyglda niemal jak karze. Dugie siwe wosy splecione w grube warkocze opaday spod wskiej zotej przepaski otaczajcej mu skronie. Osadzony porodku czoa lni jeden jedyny biay diament. Broda biaa jak nieg sigaa do kolan starca. Oczy tylko wieciy jeszcze ywym blaskiem i roziskrzyy si, kiedy wadca spojrza na przybyszy. Za jego

fotelem staa kobieta w biaej sukni. U ng, na stopniach wzniesienia przysiad chudy czowiek; twarz mia blad i chytr, a powieki opuchnite. Chwil trwaa cisza. Starzec nie drgn nawet w swoim fotelu. W kocu odezwa si Gandalf: - Witaj, Theodenie, synu Thengla! Wrciem. Albowiem burza nadciga i wszyscy przyjaciele powinni trzyma si w gromadzie, eby kadego z osobna nie powalia wichura. Starzec z wolna dwign si na nogi, ciko oparty na krtkiej czarnej lasce z bia kocian gak. teraz dopiero ci, co widzieli go po raz pierwszy, przekonali si, e mimo przygarbienia, Theoden jest mem olbrzymiego wzrostu, a za modu musia zadziwia wspania postaw. - Witaj - rzek. - Moe oczekiwae, e powitam ci radonie. Jeli wszake mam by szczery, twoje odwiedziny s wtpliw radoci dla tego domu, mistrzu Gandalfie. Zawsze jeste zwiastunem nieszcz. Troski cign za tob jak kruki, a za kadym twoim zjawieniem gorsze. Nie bd ci udzi: gdym usysza, e Gryf wrci z pustym siodem, ucieszyem si z odzyskania rumaka, lecz jeszcze bardziej ze zguby jedca. A gdy Eomer przynis wiadomo, e ty, Gandalfie, odszede wreszcie do swej wiekuistej ojczyzny, nie pakaem po tobie. Lecz wieci z daleka rzadko si sprawdzaj. Oto znw jeste tutaj! I przynosisz, jak mona si spodziewa, nowiny jeszcze bardziej zowrbne ni poprzednio. Czemu miabym si cieszy z twego widoku, Gandalfie, zwiastunie burzy? Odpowiedz! I powolnym ruchem krl opad znw na swj fotel. - Suszne s twoje sowa, panie! - odezwa si blady dworzanin siedzcy na stopniach u ng krla. - Ledwie pi dni upyno od aobnej wieci, e na polach Zachodniej Marchii poleg twj syn, Theodred, prawa rka krla i Drugi Marszaek Rohanu. Eomerowi nie sposb zaufa. Gdyby on tu rzdzi, niewielu zostaoby obrocw w murach twojej stolicy. A wanie z Gondoru doszy nas ostrzeenia, e Czarny Wadca gotuje napa od wschodu. W takiej to godzinie ten wczga zjawia si znw u nas. Jake moemy wita ci chtnym sercem, zwiastunie nieszczcia? Lathspell - takie daem ci imi: Za Nowina. Zy to go, ktry ze wieci przynosi. Zamia si szyderczo i podnoszc na moment cikie powieki bysn ku obcoplemiecom ponurymi czarnymi oczyma. - Uchodzisz za mdrca, Smoczy Jzyku, i niewtpliwie jeste wielk podpor krlowi odpar Gandalf cichym gosem. - Ale mona by zwiastunem zych wieci na rne sposoby. Mona by ich sprawc albo te przyjacielem, ktry w szczciu opuszcza, lecz w potrzebie zjawia si z pomoc. - Tak - odpar Smoczy Jzyk - jest rwnie trzecia odmiana. S ci, co ogryzaj koci, mieszaj si do cudzych spraw, drapiecy, tuczcy si na wojnach. Jak pomoc dae nam kiedykolwiek, kruku? Jak dzisiaj przynosisz? Kiedy bye tu ostatnim razem, szukae u nas pomocy dla siebie. Krl pozwoli ci wybra konia, byle std odjecha. Ku powszechnemu oburzeniu omielie si wybra Gryfa. Krla bardzo dotkno to zuchwalstwo. Lecz niejeden z nas sdzi, e warto zapaci kad cen, eby tylko pozby si ciebie. Pewny jestem, e i tym razem wyjdzie to samo szydo z worka i zadasz od nas pomocy zamiast jej nam udzieli. Czy przyprowadzie wojownikw? Czy masz konie, miecze, wcznie? To bowiem byaby pomoc i tego nam dzi potrzeba. Ale kt z tob przyszed? Trzech obdartusw w szarych achmanach, a ty bardziej jeszcze ni oni wygldasz na ebraka! - Widz, Theodenie, synu Thengla, e ostatnimi czasy grzeczno staniaa na twym dworze - rzek Gandalf. - Czy wartownik, ktrego od bramy przysaem, nie powiedzia ci imion moich towarzyszy? Rzadko wadcy Rohanu podejmowali w swoim domu rwnie godnych goci. Or, ktry zostawilimy na twoim progu, wart jest czci najmoniejszego

nawet miertelnika. Moi przyjaciele nosz paszcze szare, bo tak ich okryy elfy, aby mogli przemkn przez cienie straszliwych niebezpieczestw i dotrze a do tej sali. - A wic prawd mwi Eomer, e jestecie sojusznikami czarownicy ze Zotego Lasu? rzek Smoczy Jzyk. - Nie dziwi mnie to wcale, bo sieci zdrady zawsze motano w Dwimordenie. Gimli postpi krok naprzd, lecz rka Gandalfa spada na jego rami i powstrzymaa go w miejscu. Krasnolud stan jak skamieniay. W Dwimordenie, w Lorienie Rzadko ludzkie bdz cienie, Rzadko czowiek widzi blask, Ktry lni tam cay czas. Galadrielo, patrz, przejrzysta Woda w studni twej i czysta. Biaa gwiazda w biaej doni. Niezniszczalny, niesplamiony, Li i kraj - o pikne ziemie W Dwimordenie, w Lorienie, Ponad ludzkie rozumienie! Gandalf przepiewa z cicha, lecz wyranie t pie. nagle przeobrazi si cay. Odrzuci achman paszcza, wyprostowa si, nie korzystajc ju z podpory laski, i przemwi dwicznym, zimnym gosem: - Mdry czowiek mwi tylko o tym, na czym si zna, Grimo, synu Galmoda. Ty odezwa si jak bezrozumny gad. Milcz lepiej, trzymaj za zbami swj jadowity jzyk. Nie po to przeszedem przez ogie i wod, eby w oczekiwaniu na grom bawi si sporem z kamliwym sugusem. Podnis lask. Zahucza grzmot. Soce we wschodnich oknach zgaso i noc wypenia sal. Ogie na palenisku zblad i zszarza na popi. W mroku nie byo wida nic prcz postaci Gandalfa, smukej i biaej, grujcej nad poczerniaym ogniskiem. Gos Smoczego Jzyka zasycza w ciemnociach: - Czy nie radziem ci, krlu, by zabroni mu wej z lask? Dure Hama zdradzi nas! Bysno, jakby piorun rozszczepi strop. Potem zalega znw cisza. Smoczy Jzyk przypad twarz do ziemi. - Czy teraz zechcesz mnie wysucha, Theodenie, synu Thengla? - spyta Gandalf. - Czy przyszedem prosi was o pomoc? - Podnis lask i wskaza ni okno w stropie. Na niebie mrok jakby si rozprasza i wysoko w grze przewiecaa ju plama pogodnego bkitu. - Ciemnoci nie ogarny caego wiata. Nabierz ducha, wadco Rohanu, bo lepszej pomocy prno by szuka. Nie mam rad dla tych, ktrzy zrozpaczyli o ratunku. Ale tobie chc udzieli rady i przynosz ci sowa otuchy. Czy chcesz je usysze? Nie dla wszystkich uszu s przeznaczone. Bagam ci, wyjd ze mn przed prg i spjrz na swj kraj. Zbyt dugo ju lczysz w mroku dajc posuch kamliwym wiadomociom i przewrotnym podszeptom. Z wolna Theoden dwiga si z fotela. Nike wiato znw rozjanio sal. Kobieta w biaej sukni pospieszya do boku krla i uja go pod rami, gdy starzec chwiejnym krokiem zstpowa ze wzniesienia, a potem szed przez sal ku drzwiom. Smoczy Jzyk wci lea na pododze. Gdy zbliyli si do drzwi, Gandalf zapuka w nie. - Otwrzcie! - krzykn. - Krl idzie! Drzwi otworzyy si, a powiew wieego powietrza ze wistem wtargn do wntrza. Wiatr d na pagrku. - Odelij, panie, swoj przyboczn stra na nisze stopnie schodw - rzek Gandalf. - A ty, pani, zachciej nas zostawi samych z krlem. Obiecuj ci czuwa nad nim.

- Id, Eowino, crko mej siostry! - powiedzia sdziwy krl. - Czas trwogi ju przemin. Kobieta zawrcia wolnym krokiem do paacu. W progu obejrzaa si raz jeszcze. Oczy miaa powane i zadumane, a na krla patrzaa ze spokojn litoci. Bya bardzo pikna, wosy spyway na jej ramiona jak rzeka zota. W biaej sukni przepasanej srebrem wydawaa si smuka i wiotka, lecz zarazem mocna jak stal i dumna, jak przystao crce krlw. Tak si zdarzyo, e Aragorn w penym wietle dnia zobaczy Eowin, ksiniczk Rohanu, pikn i chodn jak poranek wczesnej wiosny, nie rozkwit jeszcze peni kobiecej urody. I w tej samej chwili ona dostrzega Aragorna; spadkobierca krlewskiego rodu, mdry mdroci wielu zim, chwa swoj kry pod szarym paszczem, lecz Eowina j wyczua. na sekund jakby skamieniaa w bezruchu, lecz zaraz ockna si, odwrcia i szybko odesza. - A teraz, krlu - rzek Gandalf - spjrz na swj kraj! Odetchnij znowu wieym powietrzem! Z podsienia na szczycie wysokiego tarasu otwiera si ponad potokiem widok na zielony step Rohanu gincy w szarej dali. Skone smugi deszczu, smaganego wiatrem, czyy niebo z ziemi. Od zachodu cigny ciemne chmury i gdzie daleko wrd niewidocznych szczytw co chwila migotay byskawice. lecz wiatr ju si zmieni, wia teraz od pnocy i burza, ktra nadesza od wschodu, cofaa si na poudnie, ku morzu. Nagle przez rozdarte chmury przebi si snop sonecznych promieni. Deszcz roziskrzy si jak srebro, a rzeka w oddali rozbysa jak lustrzana tafla. - Tutaj nie jest tak ciemno - rzek Thoeden. - Nie jest ciemno - odpar Gandalf - a wiek nie przytacza twoich ramion tak, jak niektrzy chcieliby ci wmwi. Odrzu lask! Czarna laska z brzkiem wypada z rki krla na kamienie. Theoden prostowa si z wolna, jak kto, kto odrtwia dwigajc przez dugi czas zbyt cikie brzemi. Sta teraz prosty i wysoki, a gdy spojrza w otwarte niebo, oczy jego byy znw bkitne. - Ponury sen drczy mnie ostatnimi czasy - powiedzia - lecz w tej chwili jakbym si zbudzi nareszcie. szkoda, e nie przyszed wczeniej, Gandalfie. Lkam si bowiem, e jest ju za pno i e przybye po to tylko, by ujrze ostatnie dni mojego rodu. Nie bdzie ju sta dugo ten wyniosy dwr, ktry wznis Brego, syn Eorla. Ogie zniszczy nasze grskie gniazdo. C jeszcze mona zdziaa? - Bardzo wiele - odpar Gandalf. - Przede wszystkim przywoaj Eomera. Bo chyba trafnie odgadem, e uwizie go za rad Grimy, ktrego wszyscy prcz ciebie zw Smoczym Jzykiem? - Tak jest - rzek Theoden. - Eomer zbuntowa si przeciw moim rozkazom i w moim domu grozi Grimie mierci. - A przecie mona kocha ciebie nie kochajc Smoczego Jzyka i jego rad - rzek Gandalf. - Moe masz suszno. Zrobi, czego sobie yczysz. Zawoaj tu Ham. Skoro okaza si niegodny zaufania jako odwierny, niech bdzie gocem. Winowajca sprowadzi drugiego winowajc na sd - rzek Theoden; chocia mwi to surowym gosem, umiechn si do Gandalfa, a w tym umiechu sie smutnych zmarszczek na jego twarzy wygadzia si i znikna bezpowrotnie. Gdy Hama przywoany pobieg wypeni zlecenie, Gandalf zaprowadzi Theodena na kamienn aw, a sam siad przy nim na najwyszym stopniu schodw. Aragorn i jego towarzysze stali opodal. - Nie starczy czasu, eby powiedzie ci wszystko, o czym powiniene usysze - rzek Gandlaf. - Jeli wszake nie udzi mnie nadzieja, wkrtce bd mg z tob pomwi obszerniej. Wiedz, krlu, e grozi ci niebezpieczestwo straszniejsze ni koszmary, ktrymi Smoczy Jzyk osnu twoje sny. Lecz teraz ju nie spisz. yjesz! Dwa kraje -

Gondor i Rohan - nie s osamotnione. Sia nieprzyjaciela przerasta nasze wyobraenie, a jednak przywieca nam nadzieja, o ktrej on nic nie wie. Gandalf zacz mwi szybko, gosem tak ciszonym, e nikt prcz krla nie sysza jego sw. Lecz w miar jak Czarodziej mwi, oczy Theodena zapalay si coraz ywszym blaskiem, a wreszcie krl wsta w caej okazaoci ogromnego wzrostu, eby z Gandalfem u boku spojrze z wyyny ku wschodowi. - Tak jest - rzek Gandalf gosem ju teraz doniosym i wyranym - w tej stronie, gdzie czai si najstraszniejsza groba, wita take nadzieja. Los way si na wtej nitce. Ale nadzieja istnieje i nie zganie, jeeli przynajmniej przez krtki jeszcze czas oprzemy si podbojowi. Wszyscy zwrcili oczy na wschd. Ponad rozlegymi otwartymi polami, tam, dalej ni siga wzrok, trwoga i nadzieja niosy ich myli, a za pospny wa gr, do krainy Cieni. Gdzie by w tej chwili powiernik Piercienia? Jake wta bya ta niteczka, na ktrej zawis los! Legolasowi, kiedy wyty swoje bystre oczy elfa, wydao si, e dostrzega jasny bysk: odbicie soca na szczycie odlegej Wiey Czat - Minas Tirith. A jeszcze dalej, nieskoczenie dalekie, a przecie bardzo bliskie niebezpieczestwo: niky jzyk pomienia. Theoden usiad ciko, jakby znuenie jeszcze wci walczyo w nim z wol Gandalfa. Podnis oczy na swj wspaniay dom. - Szkoda - powiedzia - e ze dni nastay za mojego wanie ycia i wtedy dopiero, kiedy si zestarzaem i oczekiwaem zasuonego odpoczynku. Szkoda mnego Boromira! Modzi gin, a zostaj uwidli starcy. cisn kolana pomarszczonymi rkami. - Twoje palce przypomn sobie dawn si, jeli dotkn znowu rkojeci miecza powiedzia Gandalf. Theoden wsta i sign rk do boku, lecz u jego pasa nie byo miecza. - Gdzie ten Grima schowa mj miecz? - mrukn do siebie. - We mj, ukochany krlu! - odezwa si jasny gos. - ten miecz zawsze tobie tylko suy! Dwaj mowie cicho weszli po schodach i stali ju o par zaledwie stopni od szczytu. Jednym z nich by Eomer. Nie mia na gowie hemu ani pancerza na piersi, lecz w rku trzyma obnaony miecz. Przyklk i poda go rkojeci naprzd swojemu wadcy. - Jake si to stao? - spyta surowo Theoden. Zwrci si do Eomera, a przybysze patrzyli zdumieni na krla, tak sta si wysoki, dumny i prosty. Gdzie podzia si zgrzybiay starzec, ktrego tak niedawno widzieli skulonego w fotelu albo ciko wspierajcego si na lasce? - Moja to sprawa - odpar drc Hama. - Zrozumiaem, e Eomer ma by uwolniony. Z nadmiaru radoci moe zbdziem. Lecz skoro odzyskuje wolno, a jest marszakiem Rohanu, zwrciem mu jego miecz, o ktry mnie prosi. - Po to, eby go zoy u twoich stp, krlu - rzek Eomer. Przez chwil trwao milczenie. Theoden z gry spoglda na klczcego przed nim rycerza. Nikt si nie poruszy. - Krlu, czy nie wemiesz tego miecza? - spyta Gandalf. Theoden powoli wycign rk. Kiedy palce jego dotkny rkojeci, patrzcym wydao si, e widz, jak nowa sia wypenia zwide rami. nagle krl podnis miecz do gry i zakrci nim myca, a sypny si skry i powietrze zafurkotao. Krzykn gono. czystym, dwicznym gosem rozbrzmiaa w jzyku Rohirrimw pobudka do broni: Wstacie, jedcy Theodena! czas drogi nadszed, chmurzy si wschd, Siodajcie konie, dmijcie w rogi!

Naprzd, Eorla plemi! Gwardzicie mylc, e to ich krl wzywa, pdem wbiegli po schodach. Ze zdumieniem spojrzeli na swego wadc i jak jeden m dobyli mieczy, eby je zoy u jego ng. - Prowad, krlu! - krzyknli. - Westu Theoden hal! - zawoa Eomer. - Co za rado ujrze ci znowu w peni si, panie! Nikt ju teraz nie omieli si gada, e Gandalf nie przynosi nic prcz trosk. - We swj miecz, Eomerze, synu mojej siostry - powiedzia krl. - A ty, Hamo, poszukaj mojego. Grima wzi go na przechowanie. Jego te tutaj przyprowad. Gandalfie, mwie, e masz dla mnie rad, jeli zechc j od ciebie przyj. Jaka twoja rada? - Jue jej posucha - odpar Gandalf - skoro zaufae Eomerowi, zamiast wierzy tamtemu przewrotnemu doradcy. Odrzucie al i strach. Postanowie dziaa. Wszystkich mw zdolnych dosi konia wypraw niezwocznie na zachd, jak radzi Eomer. Trzeba zaegna grob ze strony Sarumana, pki czas. Jeeli to si nie uda zginiemy. Jeeli si uda, stawimy z kolei czoo nastpnemu zadaniu. Ci, co zostan, kobiety, dzieci i starcy, niech uciekaj std do obronnych grodw, ktre masz w grach. S pewnie przygotowani na cikie godziny, jakie si teraz zbliaj. Powinni wzi z sob zapasy ywnoci, lecz nie wolno odkada ucieczki ani te obcia si skarbami, czy to bogatymi, czy te skromnymi. Gra idzie o ycie. - Rada zdaje si dobra - odpar Theoden. - Ogocie, niech lud zbiera si do drogi. lecz wy, moi gocie... Prawd rzeke, Gandalfie, e grzeczno staniaa na moim dworze. Jechalicie ca noc, a teraz zblia si ju poudnie. Nie pokrzepilicie si snem ani jadem! Ka natychmiast przygotowa gospod, musicie przespa si i naje. - Nie, krlu - rzek Aragorn. - Jeszcze nie pora nam odpoczywa. Wojownicy Rohanu siadaj na ko, z nimi bdzie nasz topr, uk i miecz. Nie po to przynielimy bro, aby prnowaa pod cian twego domu, wadco Rohanu. Przyrzekem Eomerowi, e u jego boku dobd miecza we wsplnej walce. - Teraz zaprawd mamy nadziej zwycistwa - rzek Eomer. - Nadziej mamy - powiedzia Gandalf. - Ale Isengard jest potny. Inne te niebezpieczestwa zbliaj si ku nam. Nie zwlekaj, Theodenie, po naszym odjedzie zaraz poprowad swj lud do Warowni Dunharrow, w gry. - Nie, Gandalfie! - odpar krl. - Nie znasz, jak widz, siy swoich lekw. Inaczej si stanie. Wyrusz razem z moimi wojownikami do walki i polegn w boju, jeli tak by musi. Lepszym wwczas zasn snem. - A wic nawet gdyby Rohan ponis klsk, pie j okryje chwa - rzek Aragorn. Zbrojni mowie stojcy opodal dobyli broni krzyczc: - Krl z nami! Naprzd, synowie Eorla! - Ale nie powiniene zostawia ludu bez broni i bez pasterza - rzek Gandalf. - Kt go poprowadzi i kto bdzie nim rzdzi? - Pomyl o wyborze swojego zastpcy, nim wyrusz - odpar Theoden. - Oto idzie mj doradca. Wanie z paacu wraca Hama, a za nim, skulony midzy dwoma eskortujcymi go ludmi, Grima Smoczy Jzyk. By bardzo blady. Wychodzc na soce zmruy oczy. Hama uklk i poda Theodenowi dugi miecz w pochwie ze zotymi okuciami i wysadzanej drogocennymi zielonymi kamieniami. - Oto, krlu, Herugrim, twj staroytny or - powiedzia. - Znalazem go w skrzyni Grimy. Wzdraga si odda mi klucze. Jest tam wiele innych rzeczy, ktre rnym osobom zginy. - Kamiesz! - zawoa Smoczy Jzyk. - Krl sam odda mi swj miecz na przechowanie. - A wic dzisiaj da zwrotu - rzek Theoden. - Czy ci to nie w smak?

- C znowu, krlu! - odpar Smoczy Jzyk. - Dbam o ciebie i twoje sprawy jak najtroskliwiej. Lecz nie przeceniaj swoich si. Zdaj na kogo innego zabawianie tych niemiych goci. Za chwil podadz obiad. Czy nie raczysz zasi do stou? - Racz - rzek Theoden. - I wraz ze mn zasid gocie. Wojsko dzi rusza w pole. Niech heroldowie otrbi pobudk. Wezwa wszystkich, kto yw w grodzie. Mczyni, modzi chopcy, ktokolwiek zdolny jest do noszenia broni, a ma wierzchowca, niech stawi si konno u bramy przed drug godzin popoudnia. - Krlu miociwy! - krzykn Smoczy Jzyk. - Sprawdzaj si moje obawy. ten czarodziej opta ci. czy nikt nie zostanie do obrony Zotego Dworu twoich przodkw i skarbca? Nikt nie bdzie strzeg bezpieczestwa krla Rohanu? - Jeli to optanie - odpar Theoden - wicej w nim zdrowia ni w twoich podszeptach. Gdybym twoich lekw duej zaywa, wkrtce bym pewnie chodzi na czworakach jak zwierz. Nie, nikt nie zostanie, nawet Grima. Grima pjdzie take. ywo! Moe zdysz jeszcze oczyci z rdzy twj miecz. - Litoci, panie! - jkn Smoczy Jzyk przypadajc do ziemi. - Zmiuj si nade mn! W twojej subie strawiem wszystkie siy. Nie oddalaj mnie od siebie. Nieche chocia ja stoj u twego boku, gdy wszyscy ci opuszcz. Nie odtrcaj swego Grimy! - Mam nad tob lito - rzek Theoden - i nie oddalam ci od mego boku. Ja bowiem ruszam wraz z moim wojskiem w pole. Wzywam ci, eby jecha ze mn i w ten sposb da dowd wiernoci. Smoczy Jzyk powid wzrokiem po twarzach obecnych. Oczy jego miay taki wyraz, jak lepia zaszczutego zwierzcia, gdy szuka wyomu w piercieniu osaczajcych go owcw. Dugim bladym jzykiem obliza wargi. - Mona byo spodziewa si takiego postanowienia po dostojnym dziedzicu Eorla, mimo jego sdziwych lat - rzek. - Lecz ci, ktrzy prawdziwie go miuj, powinni by szczdzi jego staroci. Widz jednak, e za pno przyszedem. Inni doradcy, ktrych mier mojego krla tak jak mnie nie zasmuci, ju go przecignli na swoj stron. Skoro nie mog odrobi tego, co tamci zrobili, wysuchaj, krlu, chocia jednej mojej proby. Zostaw w grodzie zastpc, ktry zna twoje zamysy i szanuje twoj wol. Wyznacz godnego namiestnika. Pozwl, by twj najwierniejszy doradca, Grima, strzeg porzdku, pki nie wrcisz - a bagam los, by da nam co rychlej ujrze ci z powrotem, jakkolwiek zdrowy rozsdek nie usprawiedliwia tej nadziei. Eomer rozemia si. - A jeli twoja proba nie wystarczy, eby uchroni ci od udziau w boju, szlachetny Grimo, jaki inny mniej zaszczytny urzd raczysz przyj? - spyta. - Moe zgodzisz si dwiga do grskiej warowni wory z mk, jeeli oczywicie znajdzie si kto, kto zechce je tobie powierzy. - Nie, Eomerze, nie poje w peni myli czcigodnego Smoczego Jzyka - powiedzia Gandalf zwracajc na zdrajc przenikliwe spojrzenie. - Smoczy Jzyk jest odwany i chytry. Igra nawet w tej chwili z niebezpieczestwem i wygrywa jeden przynajmniej rzut koci. Ju ukrada sporo mojego czasu. Na ziemi, gadzino! - krzykn nagle gromkim gosem. - Brzuchem w proch! Gadaj, od jak dawna suysz Sarumanowi? Jak ci przyrzek zapat? Kiedy inni mowie polegn, ty mia zosta i wybra swoj cz ze skarbca, a take wzi sobie t, ktrej podasz. Zbyt dugo przygldae si jej ukradkiem i ledzie kady jej krok. Eomer porwa za miecz. - Wiedziaem o tym - wyjka. - Dlatego wanie chciaem go wwczas zabi, nie pomnc na prawa krlewskiego domu. S wszake inne jeszcze powody. Wystpi naprzd, ale Gandalf chwyci go za rami. - Eowina jest ju bezpieczna - rzek. - Lecz ty, Smoczy Jzyku, robie dla swojego prawdziwego pana, co byo w twojej mocy. Zasuye na jak nagrod. Saruman jednak

atwo zapomina o przyrzeczeniach. Radzibym ci pospieszy do niego i przypomnie mu o nich, bo moe nie zechce pamita o twoich zasugach. - Kamiesz - powiedzia Smoczy Jzyk. - Zbyt czsto sowo to wraca na twoje usta - rzek Gandalf. - Ja nie kami. Widzisz, Theodenie, tego gada? Nie jest dla ciebie bezpiecznie bra go z sob ani te pozostawia w domu. Najsuszniej byoby ci mu eb. Ale nie zawsze by podym gadem jak dzi. Kiedy by czowiekiem i suy ci na swj sposb. Daj mu konia. Niech natychmiast odjedzie, dokd zechce. Osdzisz go, krlu, wedle wyboru, jakiego dokona. - Syszysz, Smoczy Jzyku? - spyta Theoden. - Wybieraj! Jed ze mn na wojn, a podczas bitwy przekonamy si o twojej wiernoci. Albo te jed, dokd chcesz, lecz jeli spotkamy si kiedy znowu, nie bd mia wwczas nad tob litoci. Smoczy Jzyk z wolna podnis si z ziemi. Popatrzy na zebranych spod cikich powiek. Na ostatku spojrza w twarz Theodena i otworzy usta, jakby chcc co powiedzie. nagle spry si cay. Zamacha rkami. Oczy mu rozbysy, a tyle w nich byo zoliwoci, e wszyscy cofnli si jak przed gadem. Wyszczerzy zby, wcign dech ze wistem i niespodziewanie strzykn lin tu pod nogi krla. Potem odskoczy na bok i puci si pdem po schodach w d. - Biegnij tam ktry za nim! - zawoa Theoden. - Przypilnowa trzeba, eby nikomu krzywdy nie wyrzdzi, ale nie bijcie go ani nie zatrzymujcie. Da mu konia, jeli zechce. - I jeli ktry ko zechce go nosi - rzek Eomer. Jeden z gwardzistw pobieg za zdrajc, inny przynis w hemie wod, zaczerpnit ze studzienki u stp tarasu, i starannie umy kamienie, splugawione lin Smoczego Jzyka. - A teraz prosz do stou, mili gocie - powiedzia Theoden. - Zjemy co si da naprdce. Wrcili do Dworu. Z dou ju dochodziy woania heroldw i gos wojennych rogw. Krl bowiem postanowi wyruszy, gdy tylko mowie z grodu i najbliszych osiedli zd si uzbroi i zgromadzi. Za stoem krlewskim zasiedli czterej gocie i Eomer, a usugiwaa krlowi jego siostrzenica, Eowina. Jedli i pili pospiesznie. Theoden rozpytywa Gandalfa o Sarumana, inni przysuchiwali si w milczeniu. - Kt zgadnie, kiedy wylga si zdrada? - rzek Gandalf. - Saruman nie zawsze by zy. Nie wtpi, e kiedy ywi szczer przyja dla Rohanu, a nawet potem, gdy ju w nim serce stygo, sprzyja wam, poniewa bylicie mu uyteczni. Lecz ju od wielu lat spiskowa na wasz zgub, udajc przyjaciela i cichcem gromadzc siy. Smoczy Jzyk mia wtedy atwe zadanie, a w Isengardzie wiedziano o wszystkim, co si u was dziao, bo kraj by otwarty, obcoplemiecy krcili si po nim do woli. Smoczy Jzyk wci szepta swoje rady do twego, krlu, ucha i zatruwa twoje myli, mrozi serce, osabia ciao, inni za widzieli to, lecz nic nie mogli zrobi, bo ten gad opanowa twoj wol. Kiedy uciekem z Orthanku i ostrzegem ci, maska opada z twarzy Sarumana, przynajmniej w oczach tych, ktrzy chcieli dostrzec prawd. odtd gra Smoczego Jzyka staa si niebezpieczna. Usiowa stale powstrzymywa ci od czynu, nie dopuszcza do skupienia wszystkich si Rohanu. Zrczny by: usypia czujno albo te podsyca strach, zalenie od okolicznoci. Czy pamitasz, jak uparcie nalega, eby ani jednego wojownika nie wysya przeciw urojonym grobom na pnocy, skoro bezporednie niebezpieczestwo grozi od wschodu? Wymg na tobie, e zabronie Eomerowi cigania grasujcych po stepie orkw. gdyby nie to, e Eomer odmwi posuchu rozkazom Smoczego Jzyka, przemawiajcego ustami krla, orkowie dotarliby spokojnie do Isengardu razem ze swoim bezcennym upem. Nie bya to wprawdzie zdobycz, ktrej Saruman ponad wszystko poda, ale bd co bd dwaj czonkowie naszej druyny, uczestnicy tajemnej nadziei, o ktrej nawet tobie, krlu, nie miem mwi otwarcie. Czy nie wzdragasz si na myl o strasznych mkach, jakie w tej chwili ci dwaj cierpieliby z

rk katw, albo na myl o tym, jakie tajemnice wydarby z nich Saruman, ku naszej nieuchronnej zgubie? - Wiele zawdziczam Eomerowi - rzek Theoden. - Czowiek wiernego serca nieraz miewa krnbrny jzyk. - Dodaj, krlu - odpar Gandalf - e prawda miewa skrzywione oblicze, jeli na ni patrz faszywe oczy. - Moje oczy byy zaiste niemal lepe - rzek Theoden. - Najwicej jednak wdzicznoci tobie jestem winien, miy gociu. Tym razem znowu zjawie si w sam por. Pragn ci ofiarowa jaki dar, zanim ruszymy w drog. Wybierz, co chcesz. Rozporzdzaj wszystkim, co mam. jedno tylko zastrzegam: swj miecz. - czy zjawiam si w por, to dopiero przyszo pokae - odpar Gandalf. - A co do podarku, wybieram, krlu, to, czego bardzo mi potrzeba: szybkiego i wiernego wierzchowca. Daj mi Gryfa. Przedtem poyczye go tylko, jeli mona to nazwa poyczk. Teraz jednak pojad na nim w bj bardzo niebezpieczny, rzuc do gry srebro przeciw czerni. Nie chciabym ryzykowa czym, co do mnie nie naley. A przy tym, jest ju midzy mn a tym koniem wi przyjani. - Dobrze wybrae - rzek Theoden. - Dam ci go bardzo chtnie. Ale to cenny dar. Nie ma drugiego takiego konia na wiecie. W nim odrodziy si wspaniae rumaki z dawnych dni. Lecz aden z nich nie wrci ju wicej. I ciebie, Gandalfie, i wszystkich goci prosz, by prcz tego wybrali sobie, co wyda im si przydatne z mojej zbrojowni. Miecz nie potrzebujecie, lecz s u nas hemy i zbroje piknej roboty, ktre przodkowie moi dostawali w darze od ssiadw z Gondoru. Zanim ruszymy, wecie, co wam si spodoba, i oby wam suyo na szczcie. Zaraz te ludzie krlewscy przynieli ze skarbca sprzt wojenny i ubrali Aragorna oraz Legolasa w lnice zbroje. Obaj te wybrali sobie hemy i krge tarcze ze zotymi guzami, wysadzane zielonymi, czerwonymi i biaymi kamieniami. Gandalf nie wzi zbroi, a Gimli nie potrzebowa jej, nawet gdyby si znalazo w Edoras co na jego miar, bo prno by szuka u ludzi kolczugi lepszej ni krtki pancerz z usek, ktry dla krasnala wykuto pod Samotn Gr na pnocy. Wybra sobie jednak czapk z elaza i skry, dobrze pasujc na jego okrg gow, a take ma tarcz. By na niej wymalowany biay ko w galopie na zielonym polu - godo rodu Eorla. - Niech ci osania skutecznie! - rzek Theoden. - Zrobiono t tarcz dla mnie za ycia krla Thengla, kiedy byem maym chopcem. Gimli skoni si nisko. - Z dum, krlu, bd nosi twoje godo na tarczy - powiedzia. - Wol doprawdy nosi konia ni go dosiada. Chtniej polegam na wasnych nogach. Moe jeszcze znajd si w takiej bitwie, gdzie bd mg walczy pieszo. - Bardzo by moe! - odpar Theoden. Krl wsta, Eowina za podesza do niego z pucharem penym wina. - Ferthu Theoden hal! - powiedziaa. - Przyjmij ten kielich i wypij za pomylno wyprawy. Jed szczliwie i wracaj w dobrym zdrowiu! Gdy Theoden upi nieco z pucharu, ksiniczka Rohanu podawaa go kolejno wszystkim gociom. Przed Aragornem zatrzymaa si na dug chwil i podniosa ku niemu byszczce oczy. Aragorn spojrza z umiechem w jej pikn twarz; gdy bra kielich, rce ich spotkay si i poczu, e ksiniczka zadraa. - Bd zdrw, Aragornie, synu Arathorna! - powiedziaa. - Bd zdrowa, ksiniczko Rohanu! - odpar, lecz twarz mu spochmurniaa i umiech znikn z warg. Wypili wszyscy, a potem krl ruszy przez sie ku drzwiom. Czekaa tam na niego przyboczna gwardia i heroldowie, a take wszyscy dostojnicy i wodzowie, ktrzy podwczas znaleli si w grodzie lub przybyli z najbliszych okolic.

- Suchajcie mnie uwanie! Ruszam w pole i bardzo by moe, e bdzie to moja ostatnia wyprawa - rzek Theoden. - Nie mam dzieci. Jedyny mj syn, Theodred, poleg. Mianuje tedy swoim dziedzicem Eomera, syna mojej siostry. Gdyby za aden z nas dwch nie wrci, wybierzcie nowego krla wedle wasnej woli. dzi wszake musz komu powierzy opiek nad ludem, ktry tu zostawiam, i sprawowanie rzdw w moim imieniu. Kto z was zostaje? aden z mw nie odezwa si na to. - Wymiecie imi tego, kogo chcielibycie widzie jako mojego namiestnika! Komu najbardziej ufa lud? - Rodowi Eorla - rzek Hama. - Eomera jednak potrzebuj na wyprawie, a zreszt nie zgodziby si zosta - odpar krl. - On za jest ostatnim z rodu. - Nie miaem na myli Eomera - rzek Hama - i nie jest on ostatnim. Ma przecie siostr, Eowin, crk Eomunda. To serce nieulke i szlachetne. Wszyscy j miuj. Niech ona panuje plemieniu Eorla przez czas twojej nieobecnoci, krlu! - Tak bdzie - odpar Theoden. - Heroldowie ogosz zaraz ludowi, e poprowadzi go ksiniczka Eowina. Po czym krl siad na awie przed drzwiami swego zotego domu, Eowina za uklka i wzia z jego rk miecz oraz pikny pancerz. - Bd zdrowa, crko mojej siostry - rzek Theoden. - W smutnej godzinie egnamy si, lecz moe jeszcze wrcimy razem do Zotego Dworu. W warowni Dunharrow lud dugo moe si broni, a gdybymy przegrali bitw, tam przyjd wszyscy, ktrzy nie polegn. - Nie mw tak, krlu! - odpowiedziaa. - Kady dzie bdzie mi si zdawa rokiem, dopki nie powrcisz. Ale mwic to spojrzaa na Aragorna, ktry sta obok. - Krl wrci - rzek Aragorn. - Nie lkaj si, Eowino. Nie na zachodzie, lecz na wschodzie los si dopeni. Z Gandalfem u boku zszed krl po schodach, a wszyscy za nimi. Wchodzc w bram Aragorn obejrza si raz jeszcze. Na szczycie schodw przed wejciem do krlewskiego domu Eowina staa samotna; miecz trzymaa oparty o ziemi, donie pooya na rkojeci. Miaa na sobie pancerz i w socu janiaa jak srebrny posg. Gimli szed w parze z Legolasem, a topr nis na ramieniu. - Nareszcie ruszamy! - rzek. - Ludzie nie mog obej si bez mnstwa sw, zanim wezm si do czynu. Toporek pali mi si ju w rku. Nie wtpi, e Rohirrimowie nie prnuj, kiedy ju raz przyjdzie do bitwy. Mimo to nie jest to wojna wedle mojego serca. Jake dostan si na pole walki? Wolabym i na wasnych nogach, ni trz si jak worek na siodle Gandalfa. - Bezpieczniejsze miejsce ni inne - rzek Legolas. - Ale Gandalf z pewnoci zgodzi si postwi ci na ziemi, kiedy zacznie si bitwa. Albo te sam Gryf o tym pomyli. Topr nie jest odpowiedni broni dla jedca. - A krasnolud nie jest jedcem. Chc cina gowy orkom, a nie goli gowy ludziom odpar Gimli poklepujc ostrze toporka. Przed bram zastali pokany oddzia ludzi, starych i modych, a wszystkich na koniach. Ponad tysic jedcw zgromadzio si tutaj. Wcznie jeyy si jak mody las. Gono, wesoo pozdrowili kla. Kto poda mu konia, ktry si zwa nienogrzywy, kto inny podprowadzi wierzchowce Aragornowi i Legolasowi. Gimli patrzy na to spode ba, mocno zaniepokojony, lecz Eomer podszed do niego wiodc za uzd konia. - Witaj, Gimli, synu Gloina! - zawoa. - Nie starczyo czasu na lekcje grzecznoci pod twoj rzg, jake mi obieca. Ale moe zgodzisz si odoy na pniej nasz spr? W kadym razie nigdy ju nie odezw si zym sowem o pani ze Zotego Lasu, to ci przyrzekam.

- Zapomn na razie o moim gniewie, synu Eomunda - odpar Gimli - jeli wszake zobaczysz kiedy na wasne oczy pani Galadriel, a nie przyznasz, e jest najpikniejsz wrd pa tego wiata, bdzie to kres naszej przyjani ju na zawsze. - Niech tak bdzie! - rzek Eomer. - Tymczasem jednak przebacz mi, a na dowd, e nie masz urazy, sid ze mn razem na konia. Gandalf z krlem pojedzie na czele oddziau, ale Ognisty, mj wierzchowiec, zechce nas dwiga, byle si ty na to zgodzi. - Dziki ci, Eomerze - odpar Gimli, szczerze zadowolony. - Chtnie pojad z tob, jeli Legolas, mj druh, bdzie jecha obok. - Tak postanowilimy - rzek Eomer. - Legolas pojedzie z lewej, Aragorn z prawej strony, a nikt nam si nie oprze! - Gdzie jest Gryf? - spyta Gandalf. - Hasa po stepie - odparo kilku ludzi. - Nikomu nie pozwala si tkn. Patrzcie, tam pomyka, nad brodem, jak cie midzy wierzbami. Gandalf gwizdn i gono zawoa konia po imieniu; Gryf podnis gow i z daleka odpowiedzia reniem. Jak strzaa puci si w stron bramy i oddziau. - Gdyby Wiatr Zachodu przybra widom posta, nie inaczej by wyglda - rzek Eomer, gdy ogromny rumak stan przed Czarodziejem. - Jak si zdaje, podarunek ju sobie wzie - powiedzia krl. - Ale niech wszyscy usysz! oto mianuj mego gocia, Gandalfa szarego, najmdrzejszego doradc, najmilej witanego wdrowca, ksiciem Rohanu i wodzem Eorlingw, a godno t ma piastowa, pki nasz rd nie zginie na ziemi. daj mu te w podarunku Gryfa, ksicia wrd koni. - Dziki, krlu Theodenie - rzek Gandalf. nagle odrzuci szary paszcz, zdj kapelusz, skoczy na siodo. Nie mia hemu ani pancerza. niene wosy rozwiay si na wietrze, biaa szata byszczaa olniewajco w socu. - Patrzcie! Oto Biay Jedziec! - zawoa Aragorn, a wszyscy jli powtarza jego okrzyk. - Nasz krl i Biay Jedziec! - woano. - Naprzd, plemi Eorla! Zagray trby. Konie ray i staway dba. Wcznie szczkay o tarcze. Krl podnis rk. szum powsta, jakby wicher potny zerwa si w stepie, i ostatnia armia Rohanu niby grom runa naprzd, na zachd. Dugo jeszcze w oddali na rwninie Eowina widziaa bysk wczni, gdy staa bez ruchu, samotna, przed drzwiami milczcego domu.

Rozdzia 7 Helmowy Jar


oce miao si ju ku zachodowi, gdy wyruszali z Edoras, i wiecio im prosto w oczy, zamieniajc szerokie stepy Rohanu w jeden ogromny, zocisty obok. U podny Biaych Gr bieg na pnoco-zachd bity gociniec, tdy wic jechali, to w gr, to w d zielonym, falistym krajem, przeprawiajc si czsto w brd przez mae, lecz bystre strumienie. Daleko po prawej rce majaczyy Gry Mgliste, a z kad przebyt mil zdaway si wysze i ciemniejsze. Przed jedcami soce z wolna zachodzio. Za nimi nadciga wieczr. Oddzia posuwa si szybko naprzd. Czas nagli. Bojc si zajecha na miejsce za pno, pdzili co ko wyskoczy i popasali z rzadka. mige i wytrwae s konie Rohanu. Lecz wiele mil miay do przebycia. Z Edoras do brodu na Isenie, gdzie spodziewano si zasta krlewskie wojska powstrzymujce napr armii Sarumana, byo w locie ptaka ponad czterdzieci staj. Ciemnoci ich ju ogarny, kiedy wreszcie zatrzymali si i rozbili obz. Po piciu godzinach jazdy znaleli si daleko na zachodniej rwninie, lecz dobre p drogi byo jeszcze przed nimi. Rozoyli si na biwak szerokim krgiem pod wygwiedonym niebem, w powiacie rosncego ksiyca. Ognisk nie rozpalali, bo czas by na to zbyt niespokojny, ale wystawili wok obozowiska strae, a zwiadowcy rozesani w step przemykali niby cienie kryjc si w bruzdach terenu. Noc wloka si pomau bez zdarze i alarmw. O wicie zagray rogi, a w godzin pniej oddzia szed znw naprzd. Na niebie nie pokazay si jeszcze chmury, ale powietrze zdawao si cikie; jak na t por roku byo niezwykle ciepo. Soce wzeszo omglone, a w lad za nim podniosa si z ziemi ku grze ciemno, jakby wielka burza cigna od wschodu. Daleko na pnoco-zachodzie u stp Gr Mglistych gstnia drugi wa mrokw, cie wypezajcy powoli z Doliny Czarodzieja. Gandalf cofn si a do szeregu, w ktrym kusowa Legolas obok Eomera. - Masz bystre oczy swojego szlachetnego plemienia, Legolasie - rzek - na staj odrnisz wrbla od uszczyka. Powiedz mi, czy widzisz co tam w stronie Isengardu? - Wiele mil nas dzieli - rzek Legolas wytajc wzrok i osaniajc oczy smuk doni. Widz ciemno. Poruszaj si w niej jakie postacie, ogromne postacie, ale daleko std, na brzegu rzeki. Co to za jedni - powiedzie nie mog. Nie przesania mi oczu mga ani chmura, lecz cie, ktry czyja potna wola rozpostara nad okolic i ktry posuwa si z wolna z biegiem wody. Wyglda to jak pmrok wrd tysica drzew spywajcy ze wzgrz. - A za nami zblia si straszna burza Mordoru - powiedzia Gandalf. - Czeka nas ciemna noc. Drugiego dnia marszu powietrze stao si jeszcze bardziej duszne. Po poudniu zaczy jedcw dogania czarne chmury, jakby aobny baldachim, na brzegach skbiony i nakrapiany skrami wiata. Soce zaszo krwawo w dymicych oparach. Ostrza wczni bysny ognicie, kiedy ostatnie promienie rozjarzyy strome ciany Trjroga; teraz bowiem tu nad gowami wojownikw wystrzelay na tle nieba trzy ostre, poszarpane szczyty zakaczajce od plnoco-zachodu wysunite rami Biaych Gr. W ostatnim czerwonym blasku przednia stra dostrzega czarny punkt: sylwetk jedca pdzcego na spotkanie oddziau. Wstrzymano konie czekajc na wieci. Wojownik zdawa si bardzo znuony; hem mia zaklsy, najwidoczniej od ciosu, a tarcz pknit. Z wolna osun si z konia i chwil sta chwytajc oddech, zanim przemwi. - Czy Eomer jest z wami? - spyta. - Nareszcie przybywacie, lecz za pno i w zbyt maej sile. Odkd Theodred pad, wszystko si dla nas na ze obrcio. Wczoraj odepchnito

nas za Isen, ponielimy cikie straty; wielu naszych zgino podczas przeprawy. Dzi w nocy na tamten brzeg nadcigny do nieprzyjacielskiego obozu posiki. Isengard zosta chyba pusty. Saruman uzbroi te dzikich grali i pasterzy z Dunlandu, zza gr; ca t zgraj rzuci przeciw nam. Zmiadyli nas liczebn przewag, mur naszych tarcz pk pod ich naporem. Erkenbrand z Zachodniej Bruzdy pozbiera niedobitkw i z nimi cofa si do warowni, ktr ma w Helmowym Jarze. Reszta wojsk rozpierzcha si po stepie... Gdzie jest Eomer? Powiedzcie mu, e nie ma po co i dalej. Niech lepiej zawrci do Edoras, pki tu nie dopadn go wilki z Isengardu. Theoden sucha dotychczas milczc, ukryty przed wojownikiem za szeregiem swojej gwardii, teraz jednak pchn naprzd konia. - Sta przede mn, Keorlu! - rzek. - Jestem i ja tutaj. Ostatnia armia Eorlingw wyruszya w pole. Nie odstpi bez bitwy. Twarz wojownika zajaniaa radoci i podziwem. Wyprostowa si, potem uklk i wycign miecz, rkojeci zwrcony do krla. - Rozkazuj, krlu! - zawoa. - Wybacz! Mylaem... - Mylae, e zostaem w Meduseld przygity do ziemi jak stare drzewo pod zimowym niegiem. Tak te byo naprawd, kiedy wyjedae na wojn. Ale wiatr od zachodu potrzsn gaziami - rzek Theoden. - Dajcie temu wojownikowi wypocztego konia! W drog, Erkenbrand czeka na odsiecz. Gdy Theoden mwi, Gandalf wysun si z koniem nieco naprzd i dugo wpatrywa si w stron Isengardu, na pnoc, potem za na zachd, w chylce si soce. Teraz wrci do oddziau. - Jed, Theodenie! - rzek. - Kieruj si do Helmowego Jaru. Nie jed do brodu na Isenie i nie marud na otwartym stepie. Ja na czas krtki musz ci opuci. Gryf poniesie mnie tam, gdzie wzywa pilna sprawa. - Zwracajc si do Aragorna, Eomera i caej krlewskiej wity, krzykn: - Strzecie krla, pki nie wrc! Czekajcie na mnie u Helmowych Wrt. A teraz, bywajcie! Szepn co Gryfowi i ogromny ko run naprzd jak strzaa wypuszczona z uku. Zanim si wojownicy spostrzegli, ju go nie byo, mign im jak bysk srebra w zachodzcym socu, jak wiatr w trawie, jak cie, co umyka i ginie z oczu. nienogrzywy chrapn i wspi si, gotw skoczy za ksiciem koni, lecz tamtego chyba tylko ptak mgby lotem dogoni. - Co to ma znaczy? - spyta ktry z gwardzistw zwracajc si do Hamy. - e Gandalf szary bardzo si spieszy - odpar Hama. - Zawsze odchodzi i przychodzi niespodzianie. - Smoczy Jzyk, gdyby tu by, pewnie bez trudu znalazby wyjanienie - rzek gwardzista. - Na pewno - odpar Hama. - Ale ja wol zaczeka, a znw zobacz Gandalfa. - Moe bdziesz musia na to dugo czeka - rzek tamten. Oddzia skrci wic z drogi prowadzcej do brodu na Isenie i skierowa si ku poudniowi. Noc zapada, Rohirrimowie wszake nie przerwali marszu. Gry byy blisko, lecz wysokie szczyty Trjroga ledwie majaczyy na pociemniaym niebie. O par mil dalej, po drugiej stronie Doliny Zachodniej Bruzdy, leaa jakby zielona, rozlega zatoka, a z niej w gb gr prowadzi wwz. Ludzie nazwali go Helmowym Jarem, od imienia Helma, bohatera dawnych wojen, ktry to miejsce obra sobie ongi na kryjwk. Jar zwa si i coraz bardziej stromo wspina w gr, biegnc od pnocy w cieniu Trjroga a pod urwiste skay, ktre sterczay nad nim z obu stron jak potne baszty, odcinajc go od wiata dziennego zupenie. W Helmowych Wrotach, u wejcia do Jaru, pnocna skaa wysuwaa naprzd jakby ostrog, na niej za wznosiy si wysokie mury z prastarego kamienia, a w ich obrbie staa strzelista wiea. Ludzie mwili, e w zamierzchych latach wietnoci Gondoru krlowie morza zbudowali t warowni rkoma olbrzymw. Nazywano j Rogatym Grodem, a kiedy trby gray na wiey, echo odbijao gos w Jarze i zdawao si,

e to zastpy dawno zapomnianych rycerzy wyruszaj z podgrskich pieczar na wojn. Ludzie w owych niepamitnych czasach zbudowali te mur midzy Rogatym Grodem a poudniowym urwiskiem, zagradzajc w ten sposb wstp do wwozu. Pod murem wybito przepust, przez ktry potok cieka dalej gbokim korytem, wyobionym porodku szerokiego trawiastego klina, agodnie opadajcego od Helmowych Wrt do Helmowego Szaca, a std przez Zielon Roztok w dolin Zachodniej Bruzdy. W takiej to warowni, w Rogatym Grodzie nad Helmowymi Wrotami, osiad teraz Erkenbrand, dziedzic Zachodniej Bruzdy na pograniczu Rohanu. Widzc za gromadzce si nad krajem chmury i rozumiejc grob wojny, dowiadczony ten wojownik naprawi skruszae mury i umocni twierdz. Jedcy byli w niszej czci doliny i jeszcze nie dotarli do Zielonej Roztoki, kiedy zwiadowcy, wysani naprzd, zaalarmowali oddzia krzykiem i graniem rogu. Z ciemnoci wisny strzay. Jeden ze zwiadowcw wrci galopem z wieci, e wilkoaki buszuj po dolinie i e banda orkw wraz z dzikimi ludmi cignie od brodu na Isenie kierujc si wyranie na poudnie, ku Helmowemu Jarowi. - Natknlimy si na liczne trupy naszych, ktrzy wida padli wycofujc si w t stron mwi. - Spotkalimy take rozbite oddziay, bkajce si bezadnie i bez dowdcy. Nikt nie umie powiedzie, co si stao z Erkenbrandem. Zanim dotrze do Helmowych Wrt, pewnie go orkowie dopadn, jeeli ju wczeniej nie poleg. - Czy nikt nie widzia Gandalfa? - spyta Theoden. - Owszem. Wielu ludzi widziao starca w bieli, ktry konno rwa jak wicher przez step. Niektrzy myl, e to Saruman. Powiadaj, e nim noc zapada, znikn z oczu pdzc w stron Isengardu. Wczeniej za dnia podobno Smoczy Jzyk w kompanii orkw take pospieszy na pnoc. - Biada Smoczemu Jzykowi, jeeli Gandalf go docignie! - rzek Theoden. - A wic opucili mnie obaj doradcy, dawny i nowy. Teraz jednak nie ma wyboru, trzeba i, tak jak Gandalf zaleca, do Helmowych Wrt, chobymy tam mieli nie zasta Erkenbranda. Czy wiadomo, jakimi siami cignie nieprzyjaciel z pnocy? - Bardzo znacznymi - odpar zwiadowca. - onierzowi, gdy ucieka, zawsze przeciwnik dwoi si w oczach, lecz wypytywaem mnych wojownikw. Nie mona wtpi, e siy wroga wielokrotnie przewyszaj nasze. - Tym bardziej wic spieszmy - rzek Eomer. - Musimy przebi si impetem przez nieprzyjaci, jeli ju s midzy nami a warowni. W Helmowym Jarze s pieczary, w ktrych setki ludzi mog przyczai si w zasadzce, a stamtd s tajemne przejcia w gry. - Nie naley ufa tajemnym drogom - powiedzia krl. - Saruman od dawna mia szpiegw w tym kraju. W kadym jednak razie dugo mona broni si w warowni. Naprzd! Aragorn i Legolas jechali teraz razem z Eomerem w przedniej stray. Posuwali si wrd nocy wci na poudnie, lecz coraz wolniej, w miar jak ciemnoci gstniay, a droga wspinaa si coraz wyej falistym terenem do podny gr. Wikszych si nieprzyjacielskich nie spotkali na szlaku. Par razy co prawda dostrzegli wasajce si mniejsze bandy orkw, ktrzy jednak umykali na widok Rohirrimw tak, e nie udao si adnego dosign ani wzi jzyka. - Obawiam si - rzek Eomer - e wiadomo o pochodzie krla na czele oddziau nie zachowa si dugo w tajemnicy przed nieprzyjacielskim wodzem, czy jest nim sam Saruman, czy te jaki jego namiestnik. W stepie zgiek wojenny potnia. Syszeli ju nawet ochrype piewy. Kiedy dotarli nad Zielon Roztok, obejrzeli si za siebie. Zobaczyli wiata pochodu, niezliczone ogniste punkciki, rozsiane w ciemnociach jak czerwone kwiaty lub te wijce si krtym sznurem z niziny ku grze. Tu i wdzie janiay wiksze ogniska.

- Ogromna armia ciga nas uparcie - rzek Aragorn. - Nios z sob ogie - powiedzia Theoden - i pal po drodze wszystko: stogi, szaasy i drzewa. To bogata dolina, wiele w niej jest ludzkich osiedli. Nieszczsny mj lud! - A my nie moemy po nocy spa jak burza z gry na t band! - rzek Aragorn. - Boli mnie, e musimy przed nimi uchodzi. - Nie bdziemy potrzebowali uchodzi daleko - odpar Eomer. - Helmowy Szaniec ju blisko, stara fosa i way przecinaj w poprzek dolin, o wier mili przed Wrotami. Tam moemy si zatrzyma i stawi czoo orkom. - Nie, za mao nas, eby broni Szaca - rzek Theoden. - Ma on wicej ni mil dugoci, a w dodatku przerwa midzy waami jest szeroka. - Przerwy musi broni tylna stra, jeli nieprzyjaciel bdzie nam nastpowa na pity powiedzia Eomer. Nie byo na niebie ani gwiazd, ani ksiyca, kiedy dojechali do przerwy w waach, przez ktr spywa z gry potok, a jego brzegiem biega droga z Rogatego Grodu. Szaniec zamajaczy przed jedcami znienacka niby olbrzymi cie nad czarn czeluci. Gdy oddzia zbliy si, z waw okrzykna go stra. - Krl Rohanu jedzie do Helmowych Wrt! - zawoa w odpowiedzi Eomer. - Mwi Eomer, syn Eomunda. - Oto pomylna a niespodziewana nowina! - odpar wartownik. - Pospieszajcie! Nieprzyjaciel ju blisko! Jedcy minli przerw midzy waami i zatrzymali si ponad ni na trawiastym stoku. Ucieszya ich wiadomo, e Erkenbrand zostawi dla obrony Helmowych Wrt spor zaog, do ktrej potem przyczyo si jeszcze wielu wojownikw spord cofajcych si od brodu oddziaw. - Zbierze si chyba tysic ludzi zdolnych do walki wrcz - powiedzia Gamling, stary wojownik, dowdca zaogi Szaca. - Lecz wikszo z nich - jak ja - dwiga na grzbiecie za wiele zim albo za mao - jak mj wnuk. Czy syszelicie co o Erkenbrandzie? Wczoraj mielimy wieci, e cignie ku Helmowemu Jarowi wraz z reszt swojej wyborowej piechoty. Dotychczas jednak nie przyby. - Boj si, e go nie zobaczymy - odpar Eomer. - Zwiadowcy nie przynieli o nim adnych wiadomoci, a ca dolin za nami zaj ju nieprzyjaciel. - Bardzo bym pragn, eby Erkenbrand ocala - rzek Theoden. - To dzielny czowiek. W nim odyo mstwo Helma, zwanego Motem. Ale nie moemy na niego tutaj czeka. Trzeba wszystkie nasze siy skupi za murami. Czy w grodzie s zapasy? Wieziemy z sob niewiele prowiantu, bo spodziewalimy si bitwy w otwartym polu, a nie oblenia. - W jaskiniach Jaru schronia si moc ludu z Zachodniej Bruzdy, starcw, dzieci i kobiet odrzek Gamling. - Ale zgromadzilimy take sporo ywnoci; jest nawet bydo i pasza dla niego. - To si dobrze stao - powiedzia Theoden. - orkowie pal i grabi wszystko, co znajd w dolinie. - Jeeli si poakomi na nasze mienie przechowywane za Helmowymi Wrotami, drogo za nie zapac - odpar Gamling. Krl ze swoim oddziaem pojecha dalej. Przed grobl, wzniesion nad potokiem, zsiedli z koni. Dug kolumn, gsiego, przeprowadzili wierzchowce i weszli w bram Rogatego Grodu. Tu rwnie powitano ich okrzykami radoci i rozbudzonej na nowo nadziei, bo dziki przybyciu krlewskiego oddziau w warowni znalazo si do ludzi, eby obsadzi zarwno sam grd, jak i zewntrzny mur obronny. Oddzia Eomera zaraz stan w pogotowiu. Krl ze wit zosta w Rogatym Grodzie, podobnie jak wielu wojownikw z Zachodniej Bruzdy. Eomer jednak rozstawi wiksz cz swoich ludzi na zewntrznym murze, w jego baszcie i tu za nim, poniewa to miejsce byo najtrudniejsze do obrony, gdyby nieprzyjaciel natar ca

potg. Konie odesano daleko w gb Jaru z paru zaledwie ludmi, eby nie uszczupla zaogi. Mur mia dwadziecia stp wysokoci, a tak by szeroki, e czterech wojownikw mogo w szeregu zmieci si na jego szczycie, osonitym parapetem, zza ktrego najrolejszym nawet mom gowa tylko wystawaa. Tu i wdzie midzy kamieniami ziay wskie szpary strzelnicze. Z zewntrznego dziedzica Rogatego Grodu, a take z tyu, z Jaru, prowadziy tutaj schody, lecz od czoa mur by cakiem gadki, a ogromne kamienie uoone tak, e nigdzie w spojeniach nie daway oparcia stopom, u szczytu za tworzyy przewieszk nad zawrotn przepaci. Gimli sta oparty o przedpiersie muru. Legolas siedzia wyej, na parapecie, z ukiem gotowym do strzau, z oczyma wpatrzonymi w ciemno. - To ju wol - powiedzia krasnolud przytupujc na kamieniach. - Zawsze serce mi ronie, kiedy si znajd bliej gr. Skaa tu dobra. Ta ziemia ma zdrowe koci. Poczuem je w nogach, gdy wspinalimy si od Szaca. Daj mi rok czasu i setk moich braci do pomocy, a zrobi z tego miejsca fortec, o ktr kada armia rozbije si jak woda. - Wierz ci - odpar Legolas. - No, c, jeste krasnoludem, a to plemi dziwakw. Mnie si ta okolica wcale nie podoba, a pewnie za dnia take nie wyda mi si pikniejsza. Ale dodajesz mi otuchy, Gimli, i ciesz si, e stoisz przy mnie na swoich krzepkich nogach, ze swoim ostrym toporkiem. szkoda, e nie ma z nami wicej twoich wspplemiecw. Jeszcze wiksza szkoda, e nie ma chocia setki wprawnych ucznikw z Mrocznej Puszczy. Bardzo by si przydali. Rohirrimowie na swj sposb niele szyj z ukw, ale za mao ich, o wiele za mao. - Dla ucznikw za ciemno teraz - rzek Gimli. - Waciwie pora nadaje si do spania. Och, spa! Chyba jeszcze nigdy adnemu krasnoludowi nie chciao si tak spa, jak mnie w tej chwili. Konna jazda okropnie mczy. Lecz toporek niecierpliwi si w mojej garci. Niech sie tylko nawinie pod rk kilka orkowych karkw i niech mam miejsce, eby si zamachn, a zaraz mnie i sen, i zmczenie odleci. Czas wlk si leniwie. Daleko w dolinie wci pony rozproszone ogniska. Isengardczycy posuwali si teraz wrd ciszy. wiata pochodni wspinay si pod gr niezliczonymi krtymi sznurami. Nagle od strony Szaca buchny wrzaski orkw i zapalczywe wojenne okrzyki ludzi. Ogniste gownie pokazay si nad krawdzi fosy i skupiy gsto w przerwie midzy waami. Potem rozpierzchy si i znikny. Przez pole i podjazd pod bramy Rogatego Grodu galopem gnali jedcy. To tylna stra, zoona z wojownikw Zachodniej Bruzdy, wracaa, odepchnita, ku swoim. - Nieprzyjaciel tu! - woali. - Nie mamy ju ani jednej strzay w koczanach, trupami orkw wypenia si fosa. Lecz nie na dugo ich to wstrzyma. Ju lez na wa jak mrwki. Oduczylimy ich przynajmniej wiecenia uczywem. Mina ju pnoc. Niebo byo zupenie czarne, a cisza w dusznym powietrzu zapowiadaa burz. Nagle olepiajca byskawica rozdara chmury. Piorun rozszczepi si na szczycie od wschodu. W olniewajcym rozbysku czuwajcy zobaczyli ca przestrze midzy grodem a szacem, zalan biaym wiatem, w ktrym kipiao i roio si mrowie orkw: jedni przysadzici, grubi, inni wysocy i chudzi, a wszyscy w spiczastych hemach i z czarnymi tarczami. Coraz to nowe setki wdzieray si przez Szaniec i cisny w przerwie waw. Ciemna fala wzbieraa od skay do skay a pod mur. Po dolinie przetoczy si grzmot. I jak deszcz gste wisny nad murem strzay, ze szczkiem i byskiem padajc na kamienie. Niejedna trafia w ywy cel. Rozpocz si szturm na Helmowy Jar, lecz z twierdzy nie odezwa si aden gos i nie odpowiedziano strzaami. Napastnicy zatrzymali si zbici z tropu milczc groz ska i murw. Raz za razem znw byskawica rozwietlaa ciemnoci. Orkowie wrzasnli, wywijajc dzidami i szablami; nowy rj strza sypn si na obrocw muru, ktrych byskawica ukazaa

oczom napastnikw. Wojownicy z pk jak gdyby piorunem rozcity, oni sami, odepchnici potnie, padali na miejscu trupem albo walili si z urwiska w d, w kamienne koryto potoku. ucznicy orkw chwil jeszcze strzelali na olep, potem uciekli take. Eomer i Aragorn na moment zatrzymali si pod bram. Grzmot hucza teraz gdzie bardzo daleko. Byskawice jeszcze migotay nad odlegymi grami poudnia. Przenikliwy wiatr d od pnocy. Chmury poszarpane pyny szybko, spord nich wyjrzay ju gwiazdy. nad wzgrzami od strony Zielonej Roztoki pokaza si ksiyc i lni ty na zmytym przez burz niebie. - Zjawilimy sie w sam por - rzek Aragorn przygldajc si bramie. Ogromne zawiasy i elazne zasuwy byy poskrcane i wygite, belki w wielu miejscach pky. - Nie moemy jednak zosta tu poza murami, eby ich broni - powiedzia Eomer. Patrz! - Wskaza grobl. Tum orkw i dzikich ludzi ju gromadzi si znowu na drugim brzegu potoku. Gwizdny strzay i kilka z nich upado na kamienie wok rycerzy. Chodmy std! Trzeba od wntrza podeprze i wzmocni bram gazami i belkami. Chodmy! Odwrcili si i pobiegli. W tej samej chwili kilkunastu orkw, ktrzy przyczaili si pord trupw, nagle zerwao si na nogi i milczkiem, chykiem pucio si za rycerzami w pogo. Dwaj rzucili si na ziemi zahaczajc znienacka nogi Eomera; pad i w okamgnieniu nakryli go swymi ciaami. Lecz nagle drobna, ciemna figurka wyskoczya z cienia, gdzie krya si nie dostrzeona przez nikogo, i rozleg si gardowy okrzyk: "Baruk Khazad! Khazad ai-menu!" mign w powietrzu toporek. Potoczyy si dwie orkowe gowy. Reszta napastnikw pierzcha. Eomer dwiga si ju z ziemi, kiedy Aragorn, zawrciwszy, bieg mu na ratunek. Zamknito furtk, umocniono bram od wewntrznej strony elaznymi sztabami i kamieniami. Gdy wszyscy znaleli si bezpiecznie za murem, Eomer rzek: - Dzikuj ci, Gimli, synu Gloina! Nie wiedziaem wcale, e brae udzia w tej naszej wycieczce. Czsto jednak go nie zaproszony okazuje si najcenniejszym towarzyszem. Jakim sposobem znalaze si tak w por na miejscu? - Poszedem za wami, eby rozczmucha si ze snu - odpar Gimli - ale kiedy zobaczyem dzikusw z gr, wydali mi si za wielcy dla mnie, wic przysiadem na kamieniu i przygldaem si robocie waszych mieczy. - Nie wiem, jak ci odpac - rzek Eomer. - Trafi si moe niejedna sposobno, zanim noc przeminie - zamia si krasnolud. Bardzo jestem rad. Dotychczas, od wyjcia z Morii, mj toporek nic nie rba prcz drew. wch! - oznajmi Gimli klepic ostrze toporka. Wrci wanie na dawne miejsce pod parapetem zewntrznego muru. - Dwch? - odpar Legolas. - Ja si lepiej spisaem; teraz jednak musz poszuka strza, bo koczan mam pusty. Myl, e pooyem co najmniej dwudziestu. Ale to ledwie kilka listkw, a zosta cay las! Niebo rozwidniao si szybko, a zachodzcy ksiyc wieci jasno. Lecz wiato nioso z sob niewiele nadziei dla rycerzy Rohanu. Szeregi nieprzyjaci nie zmalay, przeciwnie, urosy, od doliny za przez przerw w waach cisny si wci nowe posiki. Wycieczka na ska daa obrocom tylko krtk chwil wytchnienia. Teraz napastnicy szturmowali do bramy ze zdwojon furi. Pod zewntrznym murem tum Isengardczykw kipia jak morze. Orkowie i dzicy grale roili si u podny kamiennej ciany na caej jej dugoci. Liny opatrzone hakami zarzucali na parapet tak szybko, e obrocy nie mogli nady z odcinaniem ich, setki wysokich drabin przystawiano jednoczenie do muru. Wiele z nich strcono, lecz na miejsce kadej, ktra runa strzaskana, wyrastaa nowa, orkowie za wspinali si zwinnie jak mapy z ciemnych

-D

lasw poudnia. U stp muru zwa trupw, rannych i pogruchotanego drewna pitrzy si jak awica wiru na morskim brzegu po burzy. Straszliwe te zaspy rosy coraz wyej i wci przybywao napastnikw. Znuenie ogarno obrocw. Zuyli ju wszystkie strzay, koczany mieli puste, miecze wyszczerbione, tarcze spkane. Trzykro Aragorn i Eomer podrywali ich do boju, trzykro Anduril rozpomienia si w desperackim natarciu, trzykro odparto nieprzyjaci od muru. Nagle z gbi Jaru buchn wrzask. Orkowie jak szczury wpezli przez przepust, ktrym pod murem spywa potok. Zgromadzeni w cieniu urwisk czekali na chwil, gdy walka pod szczytem muru rozgorzaa najbardziej i gdy tam skupia si caa czujno i wszystkie siy obrony. Wtedy dopiero wyskoczyli z ukrycia. Cz bandy wdara si w gb Jaru, gdzie byy spdzone konie, i rzucia si na pilnujcych stadniny koniuchw. Jednym susem Gimli skoczy w d i dziki okrzyk: "Khazad! Khazad!" echem odbi si wrd ska. Topr mia tam wkrtce do roboty. - Hej! Hej! - krzykn Gimli. - Orkowie za murem! Hej! Bywaj, Legolasie! Starczy ich tutaj dla nas obu. Khazad ai-menu! Na gos krasnoluda, wzbjajcy si ponad zgiek bitwy, stary Gamling spojrza z baszty Rogatego Grodu. - Orkowie w Jarze! - krzykn. - Helm! Helm! Naprzd, plemi Helma! I z tym okrzykiem pdzi po schodach ze skay, a za nim biegli wojownicy z Zachodniej Bruzdy. Natarli z furi i tak niespodzianie, e orkowie zaamali si pod ich naporem. Zepchnici i osaczeni w najcianiejszym kcie Jaru napastnicy ginli od mieczy lub z wrzaskiem umykali w boczne przesmyki, gdzie czekaa ich mier z rk stray, strzegcych tajemnych pieczar. - Dwudziesty pierwszy! - zawoa Gimli i zamachem obu rk pooy ostatniego orka trupem u swoich ng. - A wic przecignem ci, moci elfie! - Trzeba zatka t szczurz dziur - rzek Gamling. - Podobno krasnoludy s mistrzami, gdy chodzi o budowle z kamieni. pom nam, mistrzu Gimli. - Nie uywamy co prawda do ciosania ska wojennych toporw ani te wasnych paznokci - odpar Gimli. - Ale zrobi, co si da. Zgarnli gazy i odamki skalne, jakie si nawiny pod rk, i pod kierunkiem Gimlego ludzie z Zachodniej Bruzdy zatkali wewntrzny wylot przeomu, zostawiajc tylko wsk szpar. Potok, ktry wezbra po deszczu, kipia i bulgota, zdawiony w ciasnej szczelinie, i z wolna rozlewa si zimnym stawem pomidzy dwoma urwiskami. - W grze bdzie suszej - rzek Gimli. - Chod, Gamlingu, zobaczymy, co si dzieje na murach. Wspi si po schodach; zasta na szczycie muru Legolasa wraz z Aragornem i Eomerem. Elf trzyma swj dugi sztylet. Chwilowo panowa tu spokj, napastnicy, po nieudanej prbie przedarcia si przez przeom potoku, zaniechali na razie szturmu. - Dwudziestu jeden - oznajmi Gimli. - Wspaniale! - odpar Legolas. - Ale ja tymczasem doliczyem ju do dwch tuzinw. walka tutaj sza na noe. Eomer i Aragorn znueni opierali si o miecze. W oddali, po lewej stronie, zgiek bitwy toczonej na skale wzmg si znowu. Lecz Rogaty Grd trwa niezomnie, jak wyspa pord morza. Bramy jego leay strzaskane, ale przez barykady z kd i gazw nie przedosta si ani jeden nieprzyjacielski onierz. Aragorn popatrzy w blade gwiazdy i w ksiyc, ktry zniy si teraz nad zachodnie stoki zamykajce dolin. - Ta noc duy si jak lata - rzek. - Kiedy nareszcie wstanie dzie? - wit ju blisko - powiedzia Gamling, ktry rwnie wszed na mur - ale wtpi, czy nam to pomoe.

- Jednake wit zawsze jest nadziej czowieka - rzek Aragorn. - Sualcy Isengardu, porkowie czy gobliny, nikczemne stwory, ktre sobie Saruman wyhodowa, nie ulkn si soca - powiedzia Gamling. - Nie boj si go take dzicy grale. Czy nie syszycie ich gosw? - Sysz - rzek Eomer - lecz brzmi w moich uszach jak skrzek ptasi albo ryk zwierzcy. - A przecie wielu onierzy Sarumana wykrzykuje w jzyku Dunlandczykw - odpar Gamling. - Znam ich mow. To dawny jzyk ludzki, uzywany ongi w zachodnich dolinach Riddermarchii. Posuchajcie! Nienawidz nas i ciesz si, bo nasza zguba wydaje im si nieuchronna. "Krl! - wrzeszcz. - Krl! Wemiemy do niewoli ich krla! mier Forgoilom! mier somianym bom! mier zbjom z pnocy!" To przezwiska, ktre nam nadali. Po piciu wiekach nie zapomnieli i nie przebaczyli, e wadcy Gondoru oddali Riddermarchi Eorlowi Modemu i zawarli z nim przymierze. Saruman rozjtrzy star nienawi. To lud dziki, jeli go podburzy. Nie ustpi ani o zmierzchu, ani o wicie, dopki nie wezm Theodena do niewoli lub nie polegn sami. - Mimo wszystko wit przyniesie mi nadziej - powiedzia Aragorn. Jeszcze nie skoczy mwi, gdy nagle zagrzmiay trby. Huk si rozleg, bysny pomienie, wzbi si obok dymu. Woda z Helmowego Potoku syczc i pienic si runa przez przeom: tama pucia, w murze ziaa ogromna dziura. Chmara czarnych orkw ju przez ni cisna si do Jaru. - Oto diabelska sztuczka Sarumana! - krzykn Aragorn. - Podpezali znw do przepustu, kiedy my tu z sob rozmawialimy, i podpalili ognie Orthanku tu u naszych stp. Elendil! Elendil! - zawoa biegnc ku wyomowi. Lecz w tym samym okamgnieniu sto drabin wysuno si nad parapet muru. Gr i doem zala go ostatni szturm jak czarna fala zatapiajca piaszczyst wydm. Furia ataku zmiota obrocw. Jedni cofali si coraz gbiej w Jar, znaczc odwrt gstym trupem wasnym i nieprzyjacielskim, bronic kadej pidzi i zmierzajc ku tajnym pieczarom. Inni wyrbywali sobie drog do twierdzy. Z Jaru na Ska a pod bram Rogatego Grodu wiody szerokie schody. Aragorn sta na jednym z najniszych stopni. W jego rku byszcza Anduril i przez cay czas jaka groza tego miecza wstrzymywaa nieprzyjaci, aby Rohirrimowie, ktrzy zdoali dotrze do schodw, mogli wspi si pod bram. Wyej nieco nad Aragornem przyklk Legolas. Nacign uk, lecz zostaa mu jedna strzaa; wychylony naprzd czeka, gotw ustrzeli pierwszego orka, ktry omieli si zbliy do schodw. - Wszyscy, ktrzy tu doszli ywi, s ju bezpieczni za murem twierdzy, Aragornie! zawoa. - Chod i ty na gr! Aragorn odwrci si i zacz biec po schodach, lecz by straszliwie zmczony i potkn si w biegu. Natychmiast skorzysta z tego nieprzyjaciel. Orkowie z wrzaskiem skoczyli ku rycerzowi, eby go pochwyci. Pierwszy pad z ostatni strza Legolasa w gardle, inni jednak przesadzili jednym susem trupa i biegli dalej. Nagle zepchnity z gry ogromny gaz run na schody i napastnicy stoczyli si w gb Jaru. Aragorn dopad bramy i zatrzasn j za sob. - Zy obrt bierze bitwa, przyjaciele - rzek ocierajc ramieniem pot z czoa. - Zy, ale nie beznadziejny - odpar Legolas - pki ty jeste wrd nas. A gdzie podzia si Gimli? - Nie wiem - rzek Aragorn. - Widziaem go ostatni raz, jak walczy w Jarze za murem, lecz potem nieprzyjaciel nas rozdzieli. - Niestety! Smutna to nowina! - powiedzia Legolas. - Gimli jest silny i dzielny - odpar Aragorn. - Miejmy nadziej, e ucieknie do pieczar. tam byby na razie bezpieczny. Bezpieczniejszy ni my. Schron podziemny przypadnie krasnoludowi do serca.

- T nadziej musz si pociesza - rzek Legolas. - Wolabym jednak, eby obra t sam co my drog. Chciaem powiedzie mu, e mam ju trzydziestu dziewiciu orkw na swoim rachunku. - Jeeli przedrze si do pieczar, pewnie po drodze odzyska nad tob przewag - zamia si Aragorn. - Nie widziaem, by kto lepiej wada toporkiem od tego krasnoluda. - Musz poszuka strza - rzek Legolas. - Oby wreszcie przemina ta noc! Przy wietle dziennym celniej strzela si z uku. Aragorn poszed do zamku. Ku wielkiej rozpaczy dowiedzia si, e Eomera nie ma w grodzie. - Nie, nie wrci na ska - rzek Aragornowi jeden z wojownikw z Zachodniej Bruzdy. Ostatni raz widziaem go, jak zbiera wok siebie ludzi i walczy u wylotu Jaru. Byli z nim Gamling i krasnolud, ja jednak nie zdoaem si tam przedrze. Aragorn min wewntrzny dziedziniec i wszed po schodach do komnaty mieszczcej si wysoko w wiey. Na tle okna odcinaa si ciemna sylwetka krla, ktry std patrza w dolin. - Jakie wieci przynosisz, Aragornie? - zapyta. - Mur zewntrzny wzity, wszyscy obrocy zepchnici, wielu jednak zdoao schroni si do Grodu. - Czy Eomer jest tutaj? - Nie, krlu, lecz znaczna cz twoich wojownikw cofna si w gb Jaru. Podobno midzy nimi by Eomer. W ciasnych przesmykach mog powstrzyma nieprzyjaciela i dotrze do pieczar. Jak tam znajd nadziej ratunku, nie wiem. - Lepsz ni my tutaj. Mwiono mi, e w pieczarach s zgromadzone due zapasy. Powietrze te jest zdrowe, bo dochodzi z gry, przez kominy otwarte wysoko w skaach. Nikt nie wedrze si do tych podziemi, jeli wstpu broni mni ludzie. Mog wytrwa bardzo dugo. - Orkowie jednak przynieli z Orthanku diabelskie sztuki - rzek Aragorn. - Maj ogie, co rozsadza skay: tym wanie sposobem zdobyli zewntrzny mur. Jeeli nie zdoaj wedrze si do pieczar, gotowi zamkn ich wylot i zamurowa ludzi w podziemiu. Ale teraz musimy wyty wszystkie siy ku wasnej obronie. - Dusz si w tym wizieniu - rzek krl. - Gdybym mg z wczni u sioda ruszy na czele moich wojownikw w pole, moe odnalazbym rado walki i skoczy chwalebnie ywot. Ale tutaj nie na wiele si przydaj. - Tutaj, krlu, jeste przynajmniej chroniony murami najpotniejszej twierdzy Rohanu odpar Aragorn. - Wicej masz nadziei, e si obronisz w Rogatym Grodzie, ni w Edoras czy nawet w grach, w Warowni Dunharrow. - Podobno nigdy jeszcze nieprzyjaciel nie zdoby Rogatego Grodu szturmem - rzek Theoden - ale dzi drczy mnie zwtpienie. wiat zmienia si, a to, co ongi byo potg, teraz moe okaza si sabe. Jaka baszta oprze si tak wielkiej liczbie napastnikw i tak zuchwaej nienawici? Gdybym by wiedzia, jak bardzo Isengard wzmg swoje siy, moe nie spieszybym tak pochopnie na ich spotkanie, mimo wszystkich czarw Gandalfa. Jego rady teraz wydaj si mniej dobre, ni byy w blasku poranku. - Nie sd, krlu, mdroci Gandalfa, pki nie skoczy si rozprawa - rzek Aragorn. - Koniec zapewne ju niedaleki - odpar Theoden. - Ale nie chc skoczy tutaj jak stary borsuk w puapce. nienogrzywy, Hasufel i wierzchowce moich gwardzistw s w grodzie, na zewntrznym dziedzicu. O wicie zwoam ludzi gosem Helmowego rogu i wyjad za mury, do bitwy. Czy pojedziesz ze mn, Aragornie, synu Arathorna? Moe sobie przerbiemy drog, a moe znajdziemy mier godn pieni... jeeli zostanie na tej ziemi kto, kto by o nas mg piewa w przyszoci. - Pojad z tob, krlu - rzek Aragorn.

Poegna Theodena i wrci na mury, obszed je w krg dodajc ducha wojownikom i wspierajc obrocw tam, gdzie orkowie atakowali najzaarciej. Towarzyszy mu Legolas. Ogniste wybuchy ustawicznie wstrzsay kamiennym murem. Zewszd na jego szczyt zarzucano haki, przystawiano drabiny. Nieprzyjaciel co chwila wdziera si na przedmurze, lecz za kadym razem obrocy strcali go na skay. Wreszcie Aragorn stan ponad gwn bram, nie zwaajc na nieprzyjacielskie strzay. Wpatrujc si przed siebie dostrzeg, e na wschodzie niebo zaczyna bledn. Podnis nie uzbrojon rk zwracajc j doni do napastnikw na znak, e chce parlamentowa. Orkowie odpowiedzieli szyderczym wrzaskiem. - Zle na d! Zle! - woali. - Jeeli chcesz z nami gada, zle tutaj! A przyprowad ze sob krla! My jestemy waleczni Uruk-hai. Wywleczemy go z nory, jeeli sam nie wyjdzie. Przyprowad krla, niech si nie wymiguje! - Krla wola, czy wyjdzie, czy zostanie na zamku - odpar Aragorn. - Po co tu przyszed, jeli tak? - pytali. - Czego tam wypatrujesz? czy chcesz nas policzy? My jestemy waleczni Uruk-hai! - Wypatruj witu - rzek Aragorn. - A c wam wit pomoe? - szydzili. - My jestemy waleczni Uruk-hai, nie przerywamy walki we dnie, w pogod ani podczas burzy. Przyszlimy zabija w wietle soca tak samo jak przy ksiycu. C wam pomoe wit? - Nikt nie wie, co mu nowy dzie przyniesie - rzek Aragorn. - Odstpcie, zanim wstanie dzie waszej zguby. - Za albo zestrzelimy ci z muru! - wrzasnli. - Nie chcemy takiego parlamentariusza. Nie masz nic do powiedzenia. - Owszem, powiem wam co jeszcze - rzek Aragorn. - Nigdy w dziejach aden nieprzyjaciel nie zdoby Rogatego Grodu. Odstpcie, jeeli nie chcecie wygin do nogi. Anie jeden nie ujdzie z yciem, eby zanie na pnoc wie o klsce. Nie wiecie nawet, co wam grozi. A kiedy tak Aragorn sta na gruzach bramy, samotny wobec zgrai nieprzyjaci, bio od niego tyle siy i majestatu, e niejeden dziki gral umilk i oglda si przez rami na dolin albo podnosi zaniepokojone oczy w niebo. Orkowie jednak mieli si gono. Grad pociskw i strza mign w gr ku szczytowi muru. Aragorn zeskoczy na dziedziniec. Huk si rozleg i buchny pomienie. Sklepienie bramy, na ktrym przed chwil jeszcze sta rycerz, pko i runo strzaskane w proch i py. jakby piorun roznis barykad. Aragorn pobieg do krlewskiej wiey. Lecz w tym samym momencie, gdy runa brama, orkowie za z wrzaskiem gotowali si do nowego natarcia, w dole za ich plecami szept si zerwa niby szelest nadcigajcego wiatru i rs z kad sekund, a wybuchn krzykiem mnstwa gosw, obwieszczajcych o wicie niezwyk nowin. Orkowie na skale, syszc ten trwony zgiek, zawahali si i obejrzeli za siebie. Nagle ze szczytu wiey nieoczekiwany i straszliwy rozbrzmia gos wielkiego rogu Helma. Na ten gos zadreli wszyscy. Wielu orkw rzucio si na twarze zatykajc uszy szponiastymi apami. Z gbi Jaru odpowiedziay echa, granie rogu powtarzao si zwielokrotnione, jakby na kadym urwisku, na kadym szczycie sta wspaniay herold. Obrocy spojrzeli z murw ku wiey i suchali w podziwie, echa bowiem nie milky. Muzyka rogw wci rozlegaa si wrd gr, coraz blisza, coraz goniejsza, jakby jeden drugiemu odpowiada bojowym, miaym wezwaniem. - Helm! Helm! - krzyknli Rohirrimowie. - Helm si zbudzi i wraca do boju! Helm walczy za krla Theodena.

Wrd tych okrzykw zjawi si krl na koniu biaym jak nieg, ze zot tarcz i dug wczni. Po jego prawej rce jecha Aragorn, spadkobierca Elendila, za nimi - dostojni rycerze rodu Eorla Modego. Niebo si rozjanio. Noc pierzcha. - Naprzd, plemi Eorla! Natarli z krzykiem i wielkim zgiekiem. Jak grzmot rwali od bramy, przez grobl, jak wicher rozgarniajcy traw zmiatali ze swojej drogi zastpy Isengardu. Z gbi Jaru buchny gromkie gosy wojownikw, ktrzy wybiegli teraz z pieczar i spychali przed sob nieprzyjacielsk zgraj. Z grodu wysypywali si wszyscy mczyni, ktrzy dotychczas zostawali w jego murach. A rogi wci gray i echo nioso si wrd gr. Krl ze swoj wit gna naprzd. Dowdcy i szeregowi padali albo uciekali przeraeni. Ani ork, ani czowiek aden nie stawi im czoa. Plecy nadstawili na miecze i wcznie jedcw, twarze zwrcili ku dolinie. Uciekali z wrzaskiem i jkiem, bo wraz z wstajcym nowym dniem strach pad na nich i niepojte dziwy. Tak wjecha krl Theoden przez Helmowe Wrota i utorowa sobie przejcie a do starego Szaca. Cay oddzia zatrzyma si tutaj. Dzie wok rozwidnia si ju na dobre. Snopy sonecznych promieni biy znad wzgrz na wschodzie i rozbyskiway w ostrzach wczni. Rycerze milczeli i z siode spogldali na Zielon Roztok. Kraj si odmieni. Gdzie przedtem zielenia si dolina, trawiastymi zboczami wspinajc si ku podnom gr, teraz czernia las. Ogromne drzew, nagie i milczce, spltane gszczem gazi, stay w niezliczonych szeregach i wznosiy sdziwe korony. Ich krte korzenie kryy si w bujnej trawie. Pod nimi panowa mrok. Szaniec od tego bezimiennego lasu dzielio niecae p mili otwartego pola. tam teraz zbiy si w popochu dumne zastpy Sarumana, zamknite midzy gronym krlem a groz drzew. cignli spod Helmowych Wrt, caa przestrze powyej Szaca bya wolna, oni jednak skupili si jak rj czarnych much na tym maym skrawku ziemi. daremnie prbowali czoga si i wspina na zbocza Roztoki szukajc drogi ucieczki. Od wschodu zbocza byy niedostpne i kamieniste, od zachodu zbliaa si ich zguba. Nagle na grzbiecie wzgrza ukaza si jedziec w bieli, lnicy w promieniach wschodzcego soca. Na dalszych niskich pagrkach zagray rogi. Za jedcem wyduonymi stokami w d schodzio tysic pieszych wojownikw; miecze trzymali w rku. Midzy nimi szed m wysokiego wzrostu, potnej budowy. Pancerz mia czerwony. Gdy zbliy si nad krawd doliny, przytkn do ust wielki czarny rg. Rozlega si dwiczna, silna nuta. - Erkenbrand! - krzyknli Rohirrimowie. - Erkenbrand! - Patrzcie! Biay Jedziec! - zawoa Aragorn. - Gandalf wraca! - Mithrandir! Mithrandir! - krzykn Legolas. - To czary nie lada. Chodmy, chciabym przyjrze si temu lasowi, zanim czar przeminie. Tum onierzy Isengardu zahucza, zafalowa, w rozterce zwracajc si to ku jednemu, to ku drugiemu niebezpieczestwu. Z wiey znw odezwa si gos rogu. Z gry, od przerwy midzy szacami, ruszy do natarcia oddzia krla. Z gry, od strony wzgrz, pdzi na czele swoich Erkenbrand, dziedzic Zachodniej Bruzdy. Z krawdzi Roztoki skoczy Gryf, jak kozica pewnie mknc wd gr. Dosiada go Biay Jedziec, a na jego widok szalestwo ogarno nieprzyjacielskie szeregi. Dzicy grale padali przed nim na twarz. Orkowie z wyciem i wrzaskiem ciskali na ziemi szable i dzidy. Gnali jak czarny dym pdzony gwatownym wiatrem. Z jkiem wpadali w cie drzew. Ani jeden ju stamtd nie wyszed.

Rozdzia 8 Droga do Isengardu


ak si stao, e w blasku pogodnego ranka krl Theoden i Gandalf, Biay Jedziec, znowu spotkali si na zielonej trawie nad Helmowym Potokiem. Byli te z nimi Aragorn, syn Arathorna, elf Legolas, Erkenbrand z Zachodniej Bruzdy i dostojnicy Zotego Dworu. Otaczali ich tumnie Rohirrimowie, jedcy Riddermarchii; zdumienie byo silniejsze jeszcze ni rado zwycistwa, tote wszystkie oczy zwracay si na las. Nagle rozlegy si gone okrzyki i od strony Szaca ukazaa si gromada tych spord obrocw muru, ktrzy zepchnici przez nieprzyjaciela wycofali si przedtem w gb Jaru. Szed wic Gamling Stary i Eomer, syn Eomunda, a z nimi Gimli, krasnolud. Nie mia hemu na gowie, przewizanej zakrwawionym opatrunkiem, ale gos jego dwicza dononie i mocno. - Czterdziestu dwch, moci Legolasie! - woa. - Niestety! Toporek mi si wyszczerbi. Czterdziesty drugi mia na szyi elazny konierz. A co ty powiesz? - Masz o jeden punkt przewag nade mn - odpar Legolas. - lecz chtnie ci uyczam zwycistwa, bo ciesz si bardzo, e wracasz na wasnych nogach. - Witaj, Eomerze, synu mojej siostry! - rzek Theoden. - Wielka jest moja rado, e cie ogldam w dobrym zdrowiu! - Witaj, krlu! - rzek Eomer. - Ciemna noc przemina, dzie jasny znw wieci. Dziwne ten dzie przynis nowiny! - Obejrza si i ze zdumieniem popatrza najpierw na las, a potem na Gandalfa. - A wic i tym razem zjawie si w godzinie najciszej prby i nieoczekiwanie! - rzek. - Nieoczekiwanie? - powtrzy Gandalf. - Obiecaem przecie, e wrc i e si na tym miejscu spotkamy. - Nie wyznaczye jednak godziny i nie zapowiedziae, jakim sposobem wrcisz. Osobliwe przyprowadzasz posiki. Wielki z ciebie czarodziej, Gandalfie Biay. - Moe to prawda. Ale jeszcze nie pokazaem siy moich czarw. Jak dotd daem wam tylko dobr rad w chwili niebezpieczestwa i posuyem si chyoci Gryfa. Wicej dokonao wasze wasne mstwo, a take krzepkie nogi wojownikw z Zachodniej Bruzdy, ktrzy maszerowali przez ca noc. Teraz ju wszyscy patrzyli na Gandalfa z tym wikszym zdumieniem. Ten i w spode ba zerka na las i przeciera rk czoa, jakby podejrzewajc, e oczy go myl. Gandalf rozemia si wesoo. - O te drzewa wam chodzi? - rzek. - Ale tak, widz je rwnie wyranie jak wy! Nie s jednak moim dzieem. To sprawa od Rady Mdrcw niezalena. Stao si lepiej, ni sobie uoyem i ni mogem si spodziewa. - Czyj zatem czar to sprawi, jeeli nie twj? - spyta Theoden. - Na pewno nie Sarumana. czyby istnia jeszcze potniejszy czarodziej, o ktrym do tej pory nic nie wiedzielimy? - Nie czar tutaj dziaa, lecz sia od wszystkich czarw starsza - odpar Gandalf. - Sia, ktra na ziemi istniaa, zanim pierwszy elf zapiewa i pierwszy mot zadzwoni. Nim kopano elazo, zanim drzewo cito, Gdy pagrek by mody pod modym miesicem, Zanim Piercie wykuto, wywoano bied To chodzi po lesie lat temu tysice. - Jakie jest rozwizanie tej zagadki? - spyta Theoden. - Jeeli chcesz je pozna, jed ze mn do Isengardu - odpar Gandalf. - Do Isengardu? - zakrzyknli wszyscy.

- Tak - rzek Gandalf. - Wracam do Isengardu, a kto zechce, niech jedzie ze mn. Napatrzymy si tam pewnie dziww. - nawet gdybym wszystkich rozproszonych zgromadzi i wszystkich rannych uzdrowi, nie ma w Rohanie do wojownikw, eby porwa si na warowni Sarumana powiedzia Theoden. - A jednak ja wybieram si do Isengardu - rzek Gandalf. - nie zabawi tam dugo. Czeka mnie droga na wschd. Wygldajcie mnie w Edoras, zanim ksiyc si odmieni. - Nie! - odpar Theoden. - W czarnej godzinie przed witem poddawaem si zwtpieniu, lecz teraz nie myl rozcza si z tob. Pojedziemy razem, skoro tak radzisz. - Chc rozmwi si z Sarumanem moliwie najrychlej - rzek Gandalf - poniewa za tobie, krlu, wyrzdzi on wiele za, przystoi, aby te by obecny przy tej rozmowie. Kiedy najwczeniej mgby wyruszy i jak szybko zdoasz jecha? - Ludzie s zmczeni po bitwie - odpar krl - a ja take. Odbyem dugi marsz i mao spaem. Niestety! Mj sdziwy wiek nie jest tylko zudzeniem ani skutkiem podszeptw Smoczego Jzyka. Staro to choroba, z ktrej cakowicie aden znachor nie uleczy, nawet ty, Gandalfie. - Pozwlmy wic wszystkim, ktrzy chc ze mn jecha, odpocz teraz - rzek Gandalf. Ruszymy dopiero o zmierzchu. Tak bdzie nawet lepiej, bo powinnimy od tej chwili wszystkie nasze ruchy i posunicia zachowywa w jak najcilejszej tajemnicy. Nie zabieraj ze sob wielu wojownikw, Theodenie. Jedziemy rokowa, a nie walczy! Krl wybrawszy kilku jedcw, ktrzy z bitwy wyszli nietknici i mieli cige konie, rozesa ich po wszystkich dolinach Riddermarchii z wieci o zwycistwie oraz z wezwaniem, aby mczyni, starzy zarwno jak modzi, zewszd pospieszyli do Edoras. Tam bowiem nazajutrz po peni ksiyca odbdzie si pod przewodem wadcy Riddermarchii wsplna narada wszystkich mw zdolnych do dwigania broni. W podr do Isengardu postanowi krl wzi z sob Eomera i dwudziestu przybocznych jedcw. Gandalfowi mieli towarzyszy Aragorn, legolas i Gimli. Mimo ran krasnolud za nic nie chcia pozosta w obozie. - Cios by do saby - oznajmi - a zreszt czapka mnie chronia. Czego wicej trzeba ni takie dranicie, eby mnie powstrzyma. - Opatrz ci t ran, nim ruszymy w drog - rzek Aragorn. Na razie krl wrci do Rogatego Grodu i przespa si snem prawdziwie spokojnym, jakiego od wielu lat nie zazna; wojownicy, ktrzy mieli jecha z krlem do Isengardu, zaywali rwnie spoczynku; inni, z wyjtkiem rannych, musieli wzi si do najciszej roboty, mnstwo bowiem polegych leao na polu albo w Jarze. Z orkw aden nie zosta ywy, trupw ich niepodobna byo zliczy. lecz wielu dzikich grali poddao si zwycizcom; ci bali si okropnie i bagali o ask. Rohirrimowie odebrali im bro i zapdzili do pracy. - Pomcie naprawi zo, do ktrego si przyczynilicie - powiedzia Erkenbrand - a potem zoycie przysig, e nigdy wicej nie przekroczycie zbrojnie brodu na Isenie ani te nie dacie si zacign w szeregi wrogw ludzi. Pod tym warunkiem odzyskacie wolno i wrcicie do swojego kraju. Saruman was oszuka. Wielu z was mierci przypacio wiar w jego obietnice; wiedzcie, e gdyby nawet on odnis zwycistwo, nie lepsz wzilibycie zapat. Ludzie z Dunlandu dziwili si niezmiernie, bo Saruman mwi im, e Rohirrimowie s okrutni i ywcem pal jecw. Porodku pola u stp Rogatego Grodu usypano dwa kurhany, pod ktrymi zoono zwoki wszystkich polegych obrocw, po jednej stronie jedcw ze wschodnich dolin, po drugiej - wojownikw z Zachodniej Bruzdy. W osobnej mogile w cieniu warowni spocz Hama, dowdca krlewskiej gwardii. Pad on w boju u bramy. Ciaa orkw zgromadzono w stosy z dala od ludzkich grobw, opodaj skraju lasu.

Rohirrimowie bardzo si trapili, bo nie byo sposobu ani pochowa, ani spali tak wielkiej iloci padliny. Drew na stos mieli mao, a nikt nie omieliby si tkn siekier niezwykych drzew, nawet gdyby Gandalf nie ostrzeg, e skaleczenie choby najmniejszej gazki grozi srogim niebezpieczestwem. - Zostawmy orkw - rzek Gandalf. - Moe jutro znajdzie si na to rada. Po poudniu krlewska kompania zacza przygotowywa si do drogi. Wtedy te odbyy si uroczystoci pogrzebowe. Theoden z wielkim alem egna Ham i sam rzuci pierwsz grud ziemi na jego mogi. - Cik krzywd wyrzdzi Saruman mnie i caemu krajowi - rzek. - Bd o tym pamita, gdy si z nim spotkamy. Soce ju si zniyo nad wzgrza po zachodniej stronie Roztoki, gdy wreszcie Theoden z Gandalfem i wit ruszy spod Szaca. Za nimi zebray si liczne zastpy jedcw, a take gromada ludzi z Zachodniej Bruzdy, starcw, modziey, kobiet i dzieci, ukrywajcych si podczas bitwy w pieczarach. Chr czystych gosw odpiewa pie zwycistwa, potem za wszyscy ucichli i czekali, co si dalej stanie, z trwog spogldajc na tajemnicze drzewa. Jedcy pojechali pod las i zatrzymali si, konie bowiem zarwno jak ludzie wzdrygay si wej w jego cie. Drzewa stay szare i grone, osnute cieniem czy moe mg. Koce dugich, powczystych gazi zwisay jak chciwe palce, korzenie sterczay z ziemi niby odna dziwacznych potworw, a pod nimi ziay ciemne jamy. Gandalf jednak ruszy pierwszy prowadzc cay oddzia. W miejscu, gdzie droga z Rogatego Grodu wchodzia w las, otwara si przed jedcami jakby olbrzymia brama pod sklepieniem grubych konarw. Gandalf wjecha w ni, inni za nim. Ze zdumieniem przekonali si, e droga biegnie dalej wrd drzew, obok niej pynie Helmowy Potok, a nad ni niebo wieci zotym blaskiem. lecz po obu stronach mrok ju zalega galerie lasu, a w ich gbi panoway nieprzeniknione ciemnoci. Jedcy syszeli stamtd trzask i szum gazi, i jakie dalekie krzyki, gwar bez sw i gniewne pomruki. Nigdzie jednak nie byo wida orkw ani adnej ywej duszy. Legolas i Gimli jechali teraz na jednym koniu i trzymali si jak najbliej Gandalfa, poniewa krasnolud ba si lasu. - Gorco tutaj - rzek Legolas do Gandalfa. - Kipi dokoa srogi gniew. czy nie czujesz, jak powietrze pulsuje ci w uszach? - Czuj - odpar Gandalf. - Co si stao z tymi ajdakami orkami? - spyta Legolas. - tego, jak mi si zdaje, nikt si nigdy nie dowie - odpar Gandalf. Chwil posuwali si w milczeniu, Legolas jednak wci rozglda si na boki i chtnie by przystan, eby posucha gosw z lasu, ale Gimli mu na to nie pozwala. - W yciu nie widziaem tak dziwnych drzew - powiedzia elf - a przecie wiele dbw znaem od odzia a do sprchniaej staroci. Chciabym midzy nimi powczy si swobodnie; maj gos, z czasem pewnie bym si nauczy rozumie ich myli. - Nie! Nie! - zawoa Gimli. - Wyjedmy std co prdzej. Ja rozumiem ju teraz ich myli: nienawidz wszelkich stworze chodzcych na dwch nogach. Mwi o miadeniu i duszeniu. - Mylisz si, wcale nie wszelkich dwunogw nienawidz - odpar Legolas - lecz tylko orkw. Nie znaj bowiem elfw ani ludzi, pochodzc z bardzo daleka, z gbin dolin Fangornu. Bo widzisz, Gimli, domylam si, e wanie stamtd przyszy. - A wic jest to najniebezpieczniejszy z wszystkich lasw rdziemia - rzek Gimli. Wdziczny jestem za to, czego dokonay, ale ich nie kocham. Moe tobie wydaj si cudowne, ja jednak widziaem w tym kraju wikszy dziw, pikniejsz rzecz ni puszcz i gaje caego wiata. Serce mam jeszcze pene zachwytu. C za dziwacy z tych Duych Ludzi! Maj tu jeden z cudw pnocy, a co mwi o nim? Pieczary! Dla nich to po prostu: pieczary! Schron podczas wojny i skad na pasz! Czy nie widziae, mj poczciwy Legolasie, jak ogromne i wspaniae s pieczary w Helmowym Jarze? Gdyby o

tym na wiecie wiedziano, krasnoludy pielgrzymowayby tutaj tumnie, eby je chocia zobaczy. Tak! Pacilibymy szczerym zotem za jedno krtkie spojrzenie! - Ja bym duo zapaci, eby ich nie oglda - rzek Legolas - a gdybym tam zabdzi, ofiarowabym podwjn cen, byle si stamtd wydosta. - Nie widziae ich, dlatego wybacz ci te arty - odpar Gimli. - Ale mwisz gupstwa. Czy nie jest pikny paac, w ktrym mieszka twj krl, pod gr w Mrocznej Puszczy, i ktry krasnoludowie przed wiekami pomagali wam budowa? A to po prostu ndzna buda w porwnaniu z tutejszymi jaskiniami! S tu olbrzymie sale, rozbrzmiewajce wieczn muzyk wody, ktra kroplicie cieka do jezior tak piknych, jak Kheled-zaram w blasku gwiazd. W dodatku, Legolasie, gdy zapalono uczywa i ludzie szli po piaszczystym dnie pod dzwonicymi od ech stropami, drogie kamienie, krysztay i yy bezcennego zota zalniy na gadkich cianach. wiato przewieca przez bryy marmuru mienice si perowo, przeroczyste jak ywe rce krlowej Galadrieli. Legolasie, tam s kolumny biae i szafranowe, i rowe jak jutrzenka, obione i wygite w ksztaty z marze sennych. Wyrastaj z rnokolorowej posadzki na spotkanie byszczcych sopli, ktre zwisaj od stropu niby skrzyda, sznury, zasony delikatne jak zamarznity obok, wcznie, sztandary, wieyczki napowietrznych zamkw. Ich obraz odbija si w cichych jeziorach; z ciemnych wd, pokrytych szkem lodu, wyziera migocca blaskami kraina, jakiej nawet Durin w najpikniejszym nie pewnie by nie wymarzy, sigajca alejami i krugankami w gb, do ciemnych czeluci, gdzie nigdy nie dosiga wiato. Nagle - plum! - spada srebrna kropla, w krgach zmarszczek na zwierciadle wiee gn si i chwiej jak wodorosty i korale w morskiej grocie. nadchodzi wieczr, obraz blednie i ganie, uczywa przechodz do nastpnej komnaty, ukazuje si inny sen. Otwieraj si coraz to nowe komory, sale, kopuy, schody, krte cieki prowadz wci dalej, a do serca gr. Pieczary! Pieczary Helmowego Jaru! Szczliwy los, ktry mnie do nich przywid! Pakaem, kiedy musiaem je opuci. - Skoro to dla ciebie taka rado, ycz ci, Gimli, eby wrci cay z wojny i znw te jaskinie zobaczy - rzek elf. - Ale nie opowiadaj o nich wszystkim swoim wspplemiecom! Sdzc z twoich sw, niewiele dla nich na wiecie zostao roboty. Moe tutejsi ludzie mdrze robi, e nie rozgaszaj wieci o tych cudach; przecie jedna rodzina pracowitych krasnoludw uzbrojonych w moty i duta wicej moe zburzy, ni plemi ludzkie zbudowao przez wieki. - Nie, nie rozumiesz nas - odpar Gimli. - Nie ma krasnoluda, ktrego by nie wzruszyo to pikno. aden z synw Durina nie zmieniby tych pieczar w kamienioomy ani w kopalnie kruszcu, choby kryy si w nich najcenniejsze brylanty i zoto. Czy ciby kwitncy wiosn gaj na opa? Nie zburzylibymy tego kamiennego grodu, roztoczylibymy nad nim opiek. Moe czasem, bardzo ostronie, stuknlibymy motkiem i odupali ma drzazg skay tu czy tam, a w cigu dugich lat powstayby tym sposobem nowe korytarze, otwaryby si nowe komnaty, dzi jeszcze tonce w ciemnociach tak, e ledwie mona si domyla ich istnienia, kiedy za jak szczelin w cianie wyczuwa si zionc pustk. A wiato, Legolasie! Wprowadzilibymy tam wiato, zrobilibymy takie lampy, jakie ongi wieciy w Khazad-dum. Moglibymy, gdybymy zechcieli, wypdzi noc, ktra tam zalega od dnia narodzin gr. - Wzruszasz mnie, Gimli - rzek Legolas. - Nigdy jeszcze nie syszaem z twoich ust takich sw. Niemal auj, e nie widziaem pieczar w Helmowym Jarze. Suchaj! Zawrzyjmy umow. Jeeli obaj ywi wyjdziemy z niebezpiecznych przygd, ktre nas jeszcze czekaj, bdziemy jaki czas wdrowali razem po wiecie. Ty zwiedzisz ze mn Fangorn, a potem ja z tob pjd obejrze tamte podziemia. - Gdyby to ode mnie zaleao, wybrabym inn drog - odpar Gimli - ale dobrze, przecierpi Fangorn, jeeli obiecasz mi, e wrcimy do pieczar i bdziesz je razem ze mn podziwia.

- Obiecuj! - rzek Legolas. - Niestety! Na razie musimy porzuci zarwno pieczary, jak las. Spjrz! Wyjedamy ju spord drzew. Gandalfie, jak daleko std do Isengardu? - Dla Sarumanowych krukw okoo pitnastu staj - odpar Gandalf. - Pi od wylotu Zielonej Roztoki do brodw, a potem dziesi od rzeki do bram Isengardu. Ale nie bdziemy dzisiejszej nocy odbywali caej tej drogi. - Co zobaczymy, gdy znajdziemy si u celu? - spyta Gimli. - Ty moe wiesz, ale ja na prno usiuj zgadn. - Na pewno i ja tego nie wiem - odpar Czarodziej. - Byem tam wczoraj o zmierzchu, wiele jednak mogo si zmieni od tego czasu. Mimo wszystko myl, e nie poaujecie tej podry i nie wyda wam si daremna... chocia musielicie dla niej porzuci Byszczce Pieczary Aglarondu. Wreszcie wyjechali spord drzew i stwierdzili, e s na dnie Roztoki w miejscu, gdzie droga z Helmowego Jaru rozgazia si na wschd - do Edoras - i na pnoc - do brodw na Isenie. Nim oddalili si od skraju lasu, Legolas wstrzyma konia i obejrza si z alem za siebie. nagle krzykn. - Tam s jakie oczy! - zawoa. - Oczy patrz z mroku, spod gazi! Takich oczu jeszcze nigdy nie widziaem. Inni jedcy, zaskoczeni tym okrzykiem, rwnie przystanli i spojrzeli na las. Legolas zawrci wierzchowca, gotw galopowa z powrotem. - Nie! Nie! - wrzasn Gimli. - Rb, co chcesz, skoro jeste szalecem, ale przedtem pozwl mi zsi z twego konia. Nie chc widzie tych dziwnych oczu. - Zosta, Legolasie - rzek Gandalf. - Nie wracaj do lasu, teraz tam nie wracaj. Jeszcze nie wybia twoja godzina. W tej samej chwili spomidzy drzew wysuny si trzy niezwyke postacie. Olbrzymie jak trolle, miay co najmniej dwanacie stp wzrostu, zdaway si krzepkie, silne jak mode drzewa, i byy ciasno opite w szaty czy moe skr szarobrunatnego koloru. Koczyny miay bardzo dugie, a palcw u rk mnstwo, wosy sztywne i brody szarozielone jak mech. Spoglday powanymi oczyma, lecz wcale nie na jedcw; wzrok miay zwrcony ku pnocy. Nagle podniosy dugie rce do ust i zaczy nawoywa dwicznie, gosem dononym jak granie rogu, ale bardziej melodyjnym i na rne tony. Z oddali odpowiedziay im podobne gosy; jedcy obrcili si znowu i zobaczyli, e od pnocy przez traw maszeruje wicej takich samych postaci. Zbliay si szybko, ruchami przypominay brodzce czaple, lecz stawiajc olbrzymie kroki posuway si naprzd tak prdko, e czapla nie dogoniaby ich nawet na skrzydach. Okrzyk zdumienia wydar si z piersi jedcw, a ten i w sign do miecza. - Or nie bdzie wam potrzebny - rzek Gandalf. - To przecie tylko pasterze. Nie s naszymi przyjacimi, po prostu wcale ich nie obchodzimy. atwo byo w to uwierzy, bo olbrzymie postacie nie spojrzawszy nawet na konny oddzia weszy w las i znikny w jego cieniu. - Pasterze! - powiedzia Theoden. - A gdzie trzoda? Co to za jedni, Gandalfie? Mw, bo wida z tego, e ty jeden spord nas nie po raz pierwszy z nimi si spotykasz. - Pasterze drzew - odpar Gandlaf. - A wic zapomniae ju bajek, ktrych suchae w dziecistwie przy kominku? Dzieci z twojego kraju umiayby wysnu odpowied na te pytania z zawiych wtkw legend. Widziae, krlu, entw, entw z lasu Fangorn, ktry przecie w waszym jzyku nazywa si Lasem Entw. Czy mylisz, e ta nazwa powstaa z samej fantazji? Nie, Theodenie, jest zupenie inaczej: to wy, Rohirrimowie, jestecie dla nich tylko przelotn bajk. Wszystkie lata, ktre upyny od Eorla Modego do Theodena Sdziwego wydaj si im ledwie chwil, a wszystkie czyny twojego rodu bahostk. Krl milcza.

- Entowie! - rzek wreszcie. - Poprzez mroki legendy zaczyna mi wita wyjanienie zagadki tych drzew. Dziwnych czasw doyem. Przez dugie lata hodowalimy zwierzta, uprawiali pola, budowali domy, wyrabiali narzdzia, a gdy trzeba byo pomc Gondorowi w jego wojnach, siadalimy na ko. I to wydawao nam si yciem ludzi, drog tego wiata. Niewiele troszczylimy si o wszystko, co dziao si poza granicami naszego kraju. Mwiy o tych sprawach nasze pieni, lecz my zapominalimy o nich, a jeeli uczylimy ich nasze dzieci, robilimy to po prostu tak, ze zwyczaju. A dzi pieni zjawiy si ywe wrd nas, przyszy ze swojej tajemniczej krainy i w widomej postaci chodz w biay dzie po ziemi. - Powiniene cieszy si z tego, krlu Theodenie - rzek Gandalf. - Dzi bowiem zagroone jest nie tylko wasze bahe ludzkie ycie, ale rwnie istnienie tych, ktrych przeczuwalicie jedynie w legendach. Nie jestecie sami, macie sprzymierzecw, chocia ich nie znacie. - Zarazem jednak powinienem si smuci - odpar Theoden - jakkolwiek bowiem rozstrzygn si losy wojny, czy nie moe zakoczy si na tym, e wiele rzeczy piknych i dziwnych na zawsze opuci rdziemie? - Moe - rzek Gandalf. - Za, ktre Sauron sieje, nie wytpimy cakowicie i nie zatrzemy doszcztnie jego ladw. W takich czasach kaza nam los y, na to nie ma rady. Ale teraz jedmy dalej, skoro wybralimy drog. Odwrciwszy si wic od Roztoki i lasu, jedcy ruszyli naprzd, ku brodom na Isenie. Legolas niechtnie pocign za oddziaem. Soce zaszo i skryo si ju za krawdzi ziemi, lecz kiedy wychynli z cienia gr i spojrzeli na zachd, gdzie otwieray si Wrota Rohanu, niebo byo nad nimi jeszcze czerwone, a pod eglujcymi gr obokami pono un. Na jej tle zobaczyli jedcy chmary czarnych ptakw. Wiele z nich przeleciao nad nimi z pospnym krzykiem, wracajc do swoich gniazd pomidzy skay. - Drapiene ptaki miay duo roboty na pobojowisku - rzek Eomer. Posuwali si teraz bez popiechu, a rwnin za nimi ogarnia mrok. Ksiyc rosncy ku peni wzeszed leniwie i w zimnej, srebrnej powiacie sfalowany step to wznosi si, to opada jak ogromne szare morze. Upyny ju ze cztery godziny, odkd jedcy ruszyli z rozstaju drg, i brody byy ju bardzo blisko przed nimi. Wyduone stoki stromo teraz spaday w d, ku rzece rozlanej szerok kamienist pycizn pomidzy wysokimi trawiastymi tarasami. Z wiatrem dolatywao dalekie wycie wilkw. Jedcy posuwali si z cikim sercem, bo pamitali, e wielu Rohirrimw polego w boju na tym miejscu. Droga wrzynaa si tu gboko midzy porose muraw skarpy przebijajc si przez tarasy nad rzek, a potem wznoszc si znowu na drugi jej brzeg. Pieszym uatwiay przepraw trzy rzdy paskich kamieni uoonych w poprzek nurtu, midzy nimi za byy brody dla koni sigajce od obu brzegw do nagiej wysepki porodku rzecznego koryta. Jedcom, gdy zobaczyli z gry to znajome miejsce, wydao si ono obce. Zwykle bowiem u brodw na kamieniach szumiaa gono woda, a dzisiaj panowaa tu gucha cisza. oysko rzeki niemal zupenie wyscho, ukazujc nagi wir i piasek. - Bardzo tu teraz ponuro - rzek Eomer. - Jaka straszna choroba wycieczya t rzek? Wiele piknych rzeczy zniszczy Saruman. Czyby poar te rda Iseny? - Zdaje si, e tak - powiedzia Gandalf. - Niestety! - rzek Theoden. - Czy nie moemy omin tej drogi, przy ktrej dzikie zwierzta i ptaki poeraj ciaa tylu szlachetnych wojownikw Riddermarchii? - Tdy nasza droga prowadzi - odpar Gandalf. - Bolesna jest mier twoich rycerzy, krlu, przekonasz si jednak, e nie poary ich zwok wilki. Ucztuj na cierwie swoich przyjaci orkw. Taka jest przyja midzy tymi nikczemnymi plemionami! Jedmy! Zjechali nad rzek, lecz nim si zbliyli, wilki ucichy i umkny. Strach pad na nie,

kiedy w blasku ksiyca ujrzay Gandalfa na lnicym srebrzycie koniu. Jedcy dotarli na wysepk. Z ciemnych brzegw ledziy ich yskajce blado wilcze lepia. - Patrzcie - rzek Gandalf. - dziaali tutaj wasi przyjaciele. Porodku wysepki wznosi si kurhan uwieczony koron kamieni, najeony zatknitymi w ziemi wczniami. - Tu le wszyscy wojownicy Riddermarchii, ktrzy polegli w pobliu brodw - rzek Gandalf. - Niech pi w spokoju! - powiedzia Eomer. - A nawet wwczas, gdy wcznie ich zbutwiej i zardzewiej, niech ta mogia strzee brodu na Isenie. - Czy to take twoje dzieo, Gandalfie, drogi przyjacielu? - spyta Theoden. - Niemaych rzeczy dokonae w cigu wieczora i jednej nocy! - Z pomoc Gryfa... i innych - odpar Gandalf. - Szybko jechaem i dalek odbyem drog. Lecz tu, u stp tej mogiy, chc ci, krlu, powiedzie co, co ci pocieszy. Wielu twoich rycerzy polego w bitwie u brodw, nie tylu jednak, ilu pogrzebaa pierwsza pogoska. Wicej ich rozpierzcho si, ni zgino. Wszystkich, ktrych zdoaem odszuka, zgromadziem na nowo; cz odesaem do Erkenbranda, cz wziem do tej roboty, ktrej wyniki tutaj ogldasz; ci s ju teraz z powrotem w Edoras. Spory oddzia wyprawiem te std ju wczeniej, eby strzeg twojego dworu. Wiedziaem, e Saruman rzuci wszystkie swoje siy przeciw tobie i e jego sudzy zaniechali wszelkich innych spraw, aby pomaszerowa na Helmowy Jar. Kraj zdawa si ogoocony z nieprzyjacielskich wojsk, lecz baem si, e wilkoakw i rabusiw skusi bezbronny dwr w Meduseld. teraz myl, e moesz si tego nie lka. Gdy wrcisz, twj dom powita ci radonie. - A ja uraduj si nawzajem jego widokiem - odpar Theoden - chocia niedugo ju pewnie w nim pomieszkam. Rozstali si po tych sowach z wysepk i kurhanem, przeprawili przez rzek i wspili na jej drugi brzeg. Ruszyli dalej wawo, radzi zostawi za sob ponure brody. Gdy si oddalali, wycie wilkw podnioso si znw wrd nocy. Od brodw prowadzi do Isengardu stary gociniec. Jaki czas bieg on wzdu rzeki, razem z ni skrcajc najpierw na wschd, a potem na pnoc. Wkrtce jednak odrywa si od Iseny i kierowa prosto do bram Isengardu, ktre znajdoway si u stp grskiej ciany po zachodniej stronie doliny, kilkanacie mil za jej wylotem. Jedcy trzymali si gocica, lecz nie jechali po nim, bo po obu jego bokach grunt by pewny i rwny, na przestrzeni wielu mil poronity krtk, spryst traw. Posuwali si teraz szybciej i okoo pnocy niemal pi staj dzielio ich ju od brodw. Zatrzymali si tutaj, bo krl czu si znuony. Byli ju blisko podny Gr Mglistych, dugie ramiona Nan Kurunir wycigay si jakby na ich spotkanie. Przed nimi dolina tona w ciemnociach, bo ksiyc posun si na zachd i gry przesaniay jego wiato. Lecz z gbi mrocznej doliny bi szeroki sup dymu i pary, ktry wznoszc si nasika blaskiem zachodzcego ksiyca i rozpywa si lnicymi, czarnymi i srebrnymi kbami po wygwiedonym niebie. - Co o tym sdzisz, Gandalfie? - spyta Aragorn. - Mona by pomyle, e caa dolina Sarumana ponie. - W ostatnich czasach dym stale bije z doliny Sarumana - odezwa si Eomer - lecz dzisiaj wyglda to inaczej ni zwykle. Kbi si nad Isengardem opary, a nie dymy. Saruman gotuje jakie piekielne sztuki na nasze powitanie. Moe to woda Iseny kipi tak i paruje? To by wyjanio, dlaczego rzeka wyscha. - Moe - odpar Gandalf. - Jutro dowiemy si, co Saruman robi. teraz, pki czas, odpocznijmy troch. Rozbili obz nad suchym korytem Iseny. Niektrzy jedcy przespali par godzin, lecz wrd nocy zbudzi wszystkich okrzyk wartownikw. Ksiyc znikn. W grze wieciy

gwiazdy, ale po ziemi peza ciemna chmura, ciemniejsza ni mrok nocy, i toczya si obu brzegami rzeki ku obozowisku ludzi, sunc na pnoc. - Nie ruszajcie si z miejsc! - rzek Gandalf. - Nie dobywajcie broni! Czekajcie, a chmura nas wyminie. Wok nich zgstniaa mga. Nad ich gowami wci jeszcze migotay blado gwiazdy. Lecz po obu stronach obozowiska wyrs mur nieprzeniknionych ciemnoci. Oddzia znalaz si w wskim przesmyku pomidzy dwiema ruchomymi basztami cienia. Ludzie syszeli gosy, szepty i pomruki, jakie przecige, szeleszczce westchnienia. Ziemia draa pod nimi. Zdawao im si, e bardzo ju dugo siedz tak w trwonym oczekiwaniu, w kocu jednak gwar ucich, a ciemno przesuna si i znika midzy ramionami gr. Daleko na poudniu, w Rogatym Grodzie, ludzie usyszeli o pnocy haas, jakby wicher wtargn w dolin. Ziemia draa. Zlkli si i nikt nie mia wyj z twierdzy na zwiady. Dopiero rankiem wyjrzeli z Jaru i stanli osupiali: wszystkie trupy orkw znikny, a po lesie take nie zostao ladu. Tylko trawa na wielkiej przestrzeni, a w gb Jaru, bya poamana i stratowana, jakby olbrzymi pasterze pali tutaj swoje niezliczone trzody. O mil poniej Szaca wykopana bya w ziemi ogromna jama i stercza spitrzony nad ni wysoki kopiec kamieni. Ludzie domylali si, e pochowano tam orkw polegych w bitwie; czy w tym grobie znalazy si rwnie trupy tych, ktrzy zbiegli do lasu, tego nikt si nie dowiedzia, a aden czowiek nie odway si wstpi na t kamienn gr. Nazwano j Wzgrzem mierci i trawa nigdy na niej nie wyrosa. Nigdy te nie zobaczono ju drzew w Zielonej Roztoce. Noc odeszy i wrciy do odlegych dolin Fangornu. Dokonay zemsty nad orkami. Krl i jego wita nie zmruyli ju tej nocy oczu, ale nie zobaczyli ani nie usyszeli wicej dziww, prcz jednego: rzeka nagle odzyskaa gos. fala wody z szumem spyna z gry po kamieniach i od tej chwili Isena znw pluskaa i pienia si w swoim oysku jak dawniej. O wicie oddzia przygotowa si do wymarszu. dzie zajania szary i blady, lecz jedcy nie widzieli wschodu soca. Powietrze wok byo duszne od mgy i przesycone jak przykr woni. Posuwali si z wolna, teraz ju samym gocicem, szerokim, twardym i dobrze utrzymanym. Wrd oparw od lewej strony majaczy niewyranie dugi grzbiet grski. Znaleli si ju w Nan Kurunir - Dolinie Czarodzieja. Dolin t z trzech stron zamykay gry, jedyny wylot z niej otwiera si na poudnie. Niegdy zielenia si piknie, a przecinajca j przez rodek Isena ju tutaj, przed osigniciem rwniny, bya gbok i potn rzek, bo zasilay j liczne rda i strumienie spywajce ze zlewanych czsto deszczem gr. Wszdzie te cigny si nad jej brzegami yzne, pogodne ziemie. Teraz zmienio si tutaj wszystko. Pod murami Isengardu zostay spachetki pl, uprawianych przez niewolnikw Sarumana, lecz wiksz cz doliny zarastay chwasty i ciernie. Kolczaste pdy rozpezy si po ziemi albo wspinay na krzaki i skarpy nadrzeczne, splatajc si w nastroszone groty, w ktrych gniedziy si drobne zwierzta. Drzewa tu nie rosy, ale wrd wybujaej trawy sterczay gdzieniegdzie wypalone lub zrbane pniaki, lad po dawnym lesie. Smutna to bya kraina i cisza panowaa w niej zupena, tylko bystra woda szumiaa na kamieniach. Dymy i opary snuy si cikimi kbami i zalegay po rozpadlinach. Jedcy posuwali si w milczeniu. Do niejednego serca zakrado si zwtpienie i niejeden zadawa sobie pytanie, jaki grony los czeka ich u celu tej podry. Kilka mil dalej bity gociniec zmieni si w szerok ulic wybrukowan paskimi kamieniami, ktre musiay obciosywa i ukada wprawne rce. Ani dba trawy nie byo wida midzy spoistym brukiem. Po obu stronach cigny si gbokie cieki, ktrymi spywaa woda. Nagle tu przed jedcami wyrs potny czarny sup. Tkwi na nim wielki kamie wyrzebiony i pomalowany tak, e wyglda jak

duga Biaa Rka. palce jej wskazyway na pnoc. Bya to zapowied, e bramy Isengardu s tu przed nimi, wic serca zaciyy tym bardziej w piersiach jedcw, chocia oczy ich nie mogy nic dostrzec poprzez mg. Od niepamitnych lat pod ramieniem grskim w Dolinie Czarodzieja sta grd, nazwany przez ludzi Isengardem. W znacznej mierze uksztatoway go same gry, a niemao przyczynili si te ongi do jego zabudowy ludzie z Westernesse, a Saruman, ktry od dawna tu zamieszkiwa, rwnie nie prnowa. Kiedy Saruman sta u szczytu swej potgi i uznawany by za przywdc wszystkich czarodziejw, Isengard wyglda tak: olbrzymi piercie kamienny, spitrzony jak urwisko, wysuwa si spod grskiej ciany i zatoczywszy krg wraca do niej. Wejcie byo tylko jedno, przez ogromn sklepion bram w cianie poudniowej. Brama miaa ksztat dugiego tunelu wykutego w czarnej skale i zamknitego z obu kocw potnymi elaznymi drzwiami. Drzwi osadzone na ogromnych zawiasach midzy stalowymi futrynami, wklinowanymi w kamienn cian, mona byo, gdy odsunito rygle, otworzy lekkim pchniciem ramienia zupenie bezszelestnie. kto by przez ten rozbrzmiewajcy echem tunel wydosta si na drug stron, ujrzaby gadkie, olbrzymie koo, nieco zaklse, jak wielka, pytka miska. Mierzyo ono w rednicy okoo mili. dawnymi czasy byo tutaj zielono od sadw, wiy si midzy nimi pikne aleje, a liczne potoki spyway z gr do jeziora. Lecz w pniejszym okresie panowania Sarumana wszelka ziele znikna std bez ladu. Drogi wybrukowano czarnym, twardym kamieniem i obsadzono nie drzewami owocowymi, lecz rzdami supw z marmuru, miedzi i elaza, czc je cikimi acuchami. Domy, komnaty, hale i korytarze wykuto w cianach grskich od wewntrznej strony tak, e krg kotlin otaczay wok niezliczone okna i drzwi. Mogy si tam pomieci tysice mieszkacw, robotnikw, sug, jecw i wojownikw, a take wielkie zbrojownie. W gbokich jamach u podny cian trzymano wilki. Caa kotlina bya zryta i podziurawiona. Daleko w gb ziemi sigay szyby, ktrych wyloty nakryto niskimi kopcami lub kamiennymi kopuami; w ksiycowej powiacie Krg Isengardu wyglda jak cmentarzysko, w ktrego grobach zbudzili si umarli, bo ziemia draa ustawicznie. Szyby pochylniami lub krconymi schodami prowadziy do gbokich lochw; tam Saruman mia swoje skarbce, skady, arsenay, kunie i wielkie piece. Nieustannie obracay si elazne koa i stukay moty. Noc piropusze dymu i pary unosiy si znad szybw, owietlone od spodu czerwonym, niebieskim lub jadowicie zielonym blaskiem. Wszystkie drogi zbiegay si midzy acuchami w rodku kotliny. Pitrzya si tam wiea przedziwnego ksztatu. Wznieli j budowniczowie dawnych wiekw, ktrzy te wyrwnali dno kotliny, ale patrzc na ni wierzy si nie chciao, e jest dzieem rk ludzkich; zdawao si, e wyrosa z koca ziemi, gdy w pierwotnych kataklizmach rodziy si gry. Bya to jakby skalna wyspa, czarna i poyskliwa. Skaday si na ni cztery potne filary z kamiennych wielobokw, spojone z sob, ale u szczytu rozchylone na ksztat wygitych rogw i zjeone wieyczkami ostrymi jak wcznie i oszlifowanymi na kantach jak noe. Pomidzy nimi miecia si niewielka pyta z paskich, gadkich kamieni, pokrytych tajemniczymi napisami; stojcy tu czowiek ujrzaby z wysokoci piciuset stp ca rwnin. Tak wygldaa cytadela Sarumana, ktrej nazwa, Orthank moe umylnie, a moe przypadkiem - miaa podwjne znaczenie. Orthank znaczy bowiem w jzyku elfw Gra-Kie, a w mowie Rohirrimw - Chytra Gowa. Ongi by Isengard nie tylko niezdobyt warowni, lecz rwnie bardzo pikn siedzib; mieszkali tu wspaniali rycerze, strzegcy zachodniej granicy Gondoru, i mdrcy ledzcy gwiazdy. Saruman jednak z czasem przeksztaci to miejsce dostosowujc je do swoich podstpnych zamierze. Myla, e je udoskonali, myli si wszake, bo chytre sztuki i przemylne sposoby, dla ktrych powici swoj dawn prawdziw mdro i ktre uwaa za wasny pomys, zostay mu podsunite z Mordoru. Cae jego dzieo byo

tylko zmniejszon kopi, budowl dziecka czy pochlebstwem niewolnika, naladownictwem olbrzymiej twierdzy, zbrojowni, wizienia, ognistego kota, wielkiej potgi Barad-Duru, Czarnej Wiey, ktra nie cierpiaaby rywala, miaa si z pochlebstw i czekaa spokojnie do czasu, czujc si bezpiecznie w swojej pysze i niezmiernej sile. Tyle o warowni Sarumana wiedzieli ludzie z Rohanu, a wiedzieli jedynie z krcych opowieci, bo za pamici tego pokolenia nikt z ich rodakw nie przekroczy bramy Isengardu, chyba Smoczy Jzyk, ktry tu bywa ukradkiem i nikomu o tym, co widzia, nie opowiada. Teraz Gandalf pierwszy dotar do kamiennego supa z Bia Rk i min go; wtedy dopiero jedcy ze zdumieniem spostrzegli czerwone paznokcie; rka nie bya ju wcale biaa, lecz poplamiona jak gdyby skrzep krwi. Gandalf odwanie posuwa si naprzd we mgle, inni, chocia niechtnie, jechali za nim. Okolica wygldaa tak, jakby przez ni przesza gwatowna powd, przy drodze rozleway si szerokie kaue, woda wypeniaa wszystkie zagbienia i cieka strugami wrd kamieni. Wreszcie Gandalf zatrzyma si i skin na towarzyszy. Przed nimi mga si rozwiaa, wiecio blade soce. Mino ju poudnie. Stanli u bram Isengardu. Ale brama leaa na ziemi, wyamana, pogita. Wszdzie wok rozrzucone w szerokim promieniu lub zwalone na bezadne kopce poniewieray si kamienie, strzaskane i poupane ostre drzazgi. Ogromny sklepiony uk trzyma si jeszcze, lecz za nim otwieraa si nie nakryta ju stropem jama; tunel by odsonity, a po obu stronach bramy w urwistych cianach ziay ogromne wyomy i szerokie szpary. Baszty zmieniy si w kupy gruzu. Gdyby Wielkie Morze unioso si gniewem i runo z burz na cian gr, nie dokonaoby wikszego spustoszenia. Cay wewntrzny krg, zalany bulgocc wod, wyglda jak kocio peen wrztku, w ktrym koysz si i miotaj przerne szcztki, belki, supy, skrzynie, beczki i rozbite narzdzia. pogite, wyamane filary sterczay rozszczepionymi gowicami z topieli, lecz drogi byy pod wod. Na p przesonita oparami skalista wysepka majaczya jakby w wielkiej dali. Wci jeszcze czarna i smuka wiea Orthank staa nie tknita przez burz. Jasna fala lizaa jej podna. Krl i jego towarzysze patrzyli na to w osupieniu. Rozumieli ju, e potga Sarumana lega w gruzach, lecz nie mogli poj, jak si to stao. Kiedy po chwili odwrcili wzrok ku sklepieniu nad rozbit bram, zobaczyli tu obok olbrzymie rumowisko, a na nim dwie drobne figurki, wycignite w swobodnych pozach, w szarych paszczach, ledwie widoczne na kamieniach. Przy nich stay butelki, miski i talerze, jak gdyby dopiero co zjedli obfity posiek i teraz odpoczywali po trudzie. Jeden, jak si zdawao, spa, drugi, oparty plecami o skalny zom, zaoywszy nog na nog, a rce pod gow, wydmuchiwa z ust dugie pasma i mae piercionki lekkiego, niebieskiego dymu. Theoden, Eomer i wszyscy Rohirrimowie dug chwil przygldali im si ze zdumieniem. By to rzeczywicie niezwyky obrazek wrd spustoszenia Isengardu. Zanim jednak krl zdy przemwi, maa osbka puszczajca kka dymu spostrzega nagle jedcw, ktrzy nieruchomi i milczcy wyaniali si z mgy, i zerwaa si na rwne nogi. By to jak gdyby modzieniec, lecz wzrostem dwa razy mniejszy, ni bywaj ludzie. Gow mia odkryt ukazujc bujn kasztanowat i kdzierzaw czupryn, ale spowija go mocno zniszczony paszcz tego samego kroju i koloru co paszcze, w ktrych przyjaciele Gandalfa przybyli do Edoras. Ukoni si bardzo nisko, kadc do na piersi. Potem, jak gdyby nie spostrzegajc wcale Czarodzieja i jego towarzyszy, zwrci si do Eomera i Theodena. - Witajcie w Isengardzie, dostojni panowie! - powiedzia. - Jestemy tu odwiernymi, Meriadok, syn Saradoka, do usug, a oto mj przyjaciel, ktrego niestety, zmogo zmczenie! - Tu znowu szastn nog w ukonie. - Nazywa si Peregrin, syn Paladina, z rodu Tukw. Pochodzimy z dalekiej pnocy. Czcigodny Saruman jest w domu, ale na

razie zajty rozmow z niejakim Smoczym Jzykiem. Gdyby nie to, z pewnoci wyszedby na powitanie tak znakomitych goci. - Z pewnoci! - zamia si Gandalf. - Czy to Saruman kaza wam pilnowa swojej rozwalonej bramy i wypatrywa goci w krtkich przerwach midzy jedn a drug butelk? - Nie, szlachetny panie, ten szczeg uszed jego uwagi - odpar Merry bardzo serio. - By zajty czym innym. Rozkaz otrzymalimy od Drzewca, ktry przej zarzd Isengardu. poleci mi przywita wadc Rohanu w stosownych sowach. Zrobiem to, jak umiaem najlepiej. - A nas, swoich druhw, nie witasz wcale? Mnie i Legolasowi nic nie powiesz? wybuchn Gimli, niezdolny ju duej panowa nad sob. - O ajdaki, wczykije, powsinogi kudate! adnie nas urzdzilicie! Z drugiego koca wiata gnamy przez bagna i puszcze, przez bitwy i mier na wasz ratunek. A wy tu sobie ucztujecie i leycie brzuchami do gry, a na domiar wszystkiego micie fajki! Fajki! Skd wytrzasnlicie fajkowe ziele, nicponie? Tam do licha! Tak mnie na przemian zo i rado rozpiera, e cud bdzie, jeeli nie pkn. - Z ust mi to wyje, Gimli - rzek miejc si Legolas. Z t rnic, e ja bym przede wszystkim spyta, skd wytrzasnlicie wino? - Czego jak czego, ale dowcipu wam przez ten czas nie przybyo - odezwa si Pippin otwierajc jedno oko. - Zastajecie nas na polu chway, wrd dowodw zwycistwa i zdobycznych upw, a pytacie, jak doszlimy do tej odrobiny dobrze zasuonych pociech. - Dobrze zasuonych? - spyta Gimli. - Trudno mi w to uwierzy. Jedcy mieli si suchajc tej rozmowy. - Nie ma wtpliwoci - rzek Theoden - e jestemy wiadkami spotkania kochajcych si przyjaci. A wic to s, Gandalfie, twoi zagubieni towarzysze? Sdzone mi w tych dniach oglda coraz to nowe dziwy. Wiele ich ju widziaem, odkd wyruszyem z domu, a teraz oto mam przed sob jeszcze jedno plemi znane tylko z legend. Czy si myl, czy te jestecie nizioki, a jak u was mwi: hobbitowie? - Hobbici, krlu, jeli aska - poprawi Pippin. - Hobbici? - powtrzy Theoden. - Dziwnie zmieniacie wyrazy, ale ta nazwa brzmi8 do adnie. Hobbici! Wszystko, co syszaem o was, blednie wobec rzeczywistoci. Merry ukoni si. Pippin take wsta i zoy krlowi niski ukon. - askawy jeste dal nas, krlu! Bo mam nadziej, e tak naley sobie twoje sowa tumaczy - rzek. - Ale mamy nowe dziwo. Przewdrowaem bowiem wiele krajw, odkd opuciem wasny, a nie spotkaem ludu, ktry by zna jakie opowieci o hobbitach. - Mj lud przyby przed laty z pnocy - odpar Theoden. - Nie bd ci jednak zwodzi: nie ma wrd nas legend o hobbitach. Mwi si tylko, e gdzie, bardzo daleko, za grami i rzekami, yje plemi niziokw, zamieszkujce nory wykopane w piaszczystych wydmach. Lecz legendy nie wspominaj o wspaniaych czynach tego plemienia, poniewa wie gosi, e nie lubi ono trudzi si i schodzi z oczu ludziom, umiejc znika byskawicznie, a take zmienia gos i wierka jak ptaki. Teraz widz, e mona by znacznie wicej o was powiedzie. - Z pewnoci, krlu - rzek Merry. - Na przykad - cign Theoden - nikt mi nie mwi, e hobbici puszczaj ustami dym. - W tym nic dziwnego - odpar Merry - bo sztuk t uprawiamy dopiero od kilku pokole. Tobold Hornblower z Longbottom, z Poudniowej wiartki, pierwszy wyhodowa w swoim ogrodzie prawdziwe fajkowe ziele okoo roku 1070, wedug naszej rachuby czasu. Jakim sposobem stary Toby to ziele zdoby...

- Nie wiesz nawet, krlu, co ci grozi - przerwa Gandalf. - Hobbici gotowi siedzc na ruinach rozprawia o uciechach stou lub rozpamitywa szczegy z ycia swoich ojcw, dziadkw, pra- i prapradziadkw oraz dalszych krewniakw a do kuzynw dziewitego stopnia, jeeli zachcisz ich do tego nadmiern cierpliwoci. Odmy histori fajkowego ziela do sposobniejszej chwili. Powiedz mi, Merry, gdzie jest Drzewiec? - Daleko std po stronie pnocnej - odpar Merry. - Poszed napi si wody, czystej wody. Wikszo entw jest tam z nim, ale jeszcze nie skoczyli roboty. Merry wskaza na dymice jezioro. Patrzc na nie, jedcy usyszeli odlegy oskot i turkot, jakby lawina toczya si ze zbocza gr. Gdzie w oddali rozlegao si pohukiwanie, przypominajce tryumfalny gos mnstwa rogw. - A wic Orthank zosta bez stray? - spyta Gandalf. - Wystarczyaby woda - rzek Merry. - Ale wawiec i paru innych entw czuwa. Nie wszystkie supy i filary widoczne na rwninie wbi tutaj Saruman. wawiec, jeli si nie myl, stoi pod ska, opodal podna schodw. - Tak, widz tam wysokiego, siwego enta - powiedzia Legolas. - Ramiona trzyma spuszczone i stoi nieruchomo jak sup. - Poudnie mino - rzek Gandalf - a my od witu nic w ustach nie mielimy. Mimo to chciabym pogada z Drzewcem moliwie bez zwoki. Czy nie zostawi dla mnie adnych polece, czy te moe wywietrzay wam z gowy przy butelce i penej misce? - Zostawi - odpar Merry - i wanie miaem ci to powiedzie, ale zasypalicie mnie innymi pytaniami. Kaza owiadczy, e jeli krl Riddermarchii i Gandalf zechc askawie pofatygowa si pod pnocn cian, zastan tam Drzewca, ktry rad ich powita. Od siebie dodam, e znajd tam rwnie obiad, i to najlepsze przysmaki, specjalnie wyszukane i dobrane przez waszego tu obecnego pokornego sug - zakoczy z ukonem. Gandalf rozemia si. - Od tego naleao zacz! - rzek. - No, co, Theodenie, czy chcesz jecha ze mn na spotkanie z Drzewcem? Trzeba okry jezioro, ale nie bdzie to daleka droga. Od Drzewca dowiesz si wielu ciekawych rzeczy. Bo to jest Fangorn, najstarszy i najdostojniejszy z entw, a z jego ust usyszysz mow najstarszych istot yjcych na wiecie. - Pojad z tob - odpar Theoden. - Do widzenia, hobbici! Chciabym was ujrze w swoim domu! tam sidziemy sobie wygodnie i opowiecie mi wszystko, co wam serce podyktuje, o swoich przodkach choby od stworzenia wiata, o Toboldzie Starym i o jego zioach. Do widzenia! Hobbici skonili si nisko. - A wic to jest krl Rohanu! - szepn Pippin. - Sympatyczny staruszek. Bardzo grzeczny.

Rozdzia 9 Zdobycze wojenne


andalf wraz z krlem odjecha skrcajc na wschd, aby okry piercie zwalonych murw Isengardu. Aragorn, Gimli i Legolas zostali przy ruinach bramy. Konie pucili luzem pozwalajc im poszuka sobie trawy, sami za usiedli obok hobbitw. - Tak, tak! - rzek Aragorn. - owy skoczone, spotkalimy si wreszcie znowu, i to w miejscu, do ktrego aden z nas nie spodziewa si zawdrowa. - A skoro wielcy oddalili si, eby omawia wielkie sprawy - powiedzia Legolas - my, skromni myliwi, moe postaramy si rozwiza nasze skromne zagadki. Odnalelimy wasz trop, ktry zaprowadzi nas do lasu, wiele jednak szczegw pozostao niezrozumiaych i bardzo chciabym je z wami wyjani. - My take chcielibymy dowiedzie si o was rnych szczegw - odpar Merry. - Co0 nieco opowiedzia nam stary ent Drzewiec, lecz o wiele za mao. - Zachowajmy waciwy porzdek - rzek Legolas. - Poniewa to my was tropilimy, wic wypada, ebycie wy odpowiedzieli przede wszystkim na nasze pytania. - Ale moe nie przed obiadem - zauway Gimli. - Mam rozbit gow i poudnie ju mino. Suchajcie, rabusie, wiele bym wam przebaczy, gdybycie nam udzielili jakiej czstki upw, o ktrych wspominalicie. jadem i napojem mona by wyrwna cz porachunkw midzy nami. - Dostaniesz je i pi - rzek Pippin. - czy wolisz, abymy ci podali obiad tutaj, czy te z wikszymi wygodami w szcztkach Sarumanowej kordegardy, tam, pod ukiem bramy? My musielimy przeksi pod goym niebem, eby nie spuszcza drogi z oczu. - O ile zauwayem, przymykalicie tu co najmniej jedno oko - odpar Gimli. - Noga moja nie postanie w adnym orkowym domu i nie tkn misa ani niczego, co orkowie mieli w apach. - Nikt te od ciebie tego nie wymaga - rzek Merry. - Czy mylisz, e nam te orkowie nie obrzydli na reszt ycia? W Isengardzie byy prcz nich rne inne plemiona. Saruman zachowa resztki rozsdku i nie ufa orkom. Do strzeenia bramy trzyma ludzi, wybierajc zapewne spord najwierniejszych sug. Ci mieli wyjtkowe przywileje i dostawali dobry wikt. - A take fajkowe ziele? - spyta Gimli. - Nie, chyba nie! - rozemia si Merry. - To ju zupenie inna historia, ktr usyszysz dopiero po obiedzie. - Chodmy wic teraz na obiad! - rzek krasnolud. Hobbici poprowadzili przyjaci pod ukiem bramy przez wielkie drzwi po lewej stronie, a potem na gr schodami do obszernej komnaty; na wprost wejcia byy drugie drzwi znacznie mniejsze, a pod boczn cian palenisko i komin. Komnata, wykuta w kamieniu, musiaa dawniej by ciemna, bo okna jej wychodziy na mroczny tunel, teraz jednak wiato wpadao tutaj przez rozwalony strop. Na kominie pono kilka szczap drzewa. - Zapaliem ogieniek - rzek Pippin. - Troch nas pociesza wrd tej mgy. Chrustu mielimy mao, drewno, ktre udao si w pobliu uzbiera, byo mokre. Ale komin cignie potnie. Wylot pewnie ma wysoko miedzy skaami, na szczcie nie zatkany. Przyda si ten ogie. Zrobi wam kilka grzanek, bo chleb, niestety, jest czerstwy, sprzed kilku dni. Aragorn, Legolas i Gimli siedli przy kocu dugiego stou, a hobbici zniknli za zewntrznymi drzwiami.

- Spiarnia mieci si tu na pitrze, wic powd jej nie zalaa - powiedzia Pippin, gdy wrci obadowany talerzami, miskami, kubkami, noami i mnstwem przernych prowiantw. - Nie kr nosem na te przysmaki, mj Gimli - rzek Merry. To nie jest arcie orkw, ale jado ludzkie, jak by powiedzia Drzewiec. Co wolisz, piwo czy wino? jest bardzo przyzwoita beczuka. A tu solona wieprzowina, pierwszorzdna. Jeeli sobie yczysz, mog przysmay par plasterkw boczku. Szkoda, e nie ma adnych jarzyn. Dostawy ostatnimi dniami zawiody. Na wety nic ci nie mog zaofiarowa prcz masa i miodu do chleba. czy to ci zadowoli? - Nawet bardzo - odpar Gimli. - Skrel z twego dugu do powan sumk. Wkrtce trzej przyjaciele zabrali si do jada. Hobbici bezwstydnie paaszowali drugi tego dnia obiad. - Wypada dotrzyma gociom kompanii - mwili. - Niezwykle jestecie dzisiaj uprzejmi - zamia si Legolas. - Ale gdybymy nie przyjechali, pewnie i tak jeden hobbit drugiemu musiaby przez grzeczno dotrzyma kompanii w powtrnym obiedzie. - Moe, moe. Czemu by nie? - rzek Pippin. - W niewoli u orkw podle nas karmiono, a przedtem te od do dawna skromnie si yo. Nie pamitam ju, kiedy ostatni raz najadem si do syta. - Nie wida, eby wam post zaszkodzi - rzek Aragorn. - Kwitniecie zdrowiem. - To prawda - potwierdzi Gimli, przygldajc im si znad kubka. - Wosy macie dwa razy bujniejsze i bardziej kdzierzawe ni przy rozstaniu nad Rzek, a nawet przysigbym, e obaj urolicie troch, jeeli to w ogle moliwe u hobbitw w tym wieku. Drzewiec bd co bd nie zmorzy was godem. - Nie - odpar Merry - ale entowie tylko pij, a napojami trudno si naje. Trunki Drzewca s zapewne bardzo odywcze, hobbitowi jednak potrzeba czego solidniejszego. Nawet lembasy mio czasem odmieni na inne potrawy. - Pilicie wod entw, prawda? - spyta Legolas. - W takim razie oczy Gimlego nie myl. Dziwne rzeczy opowiadaj stare pieni o wodzie Fangornu. - Duo dziwnych legend kry o tym lesie - rzek Aragorn. - Nigdy tam nie byem. Opowiedzcie mi o nim jak najwicej, a take o entach. - Entowie! - rzek Pippin. - Entowie... no, tak, entowie s bardzo rozmaici. To jedno. A poza tym maj takie oczy, takie przedziwne oczy! - Prbowa co jeszcze powiedzie, zajkn si jednak i umilk. - Zreszt - doda - widzielicie ju kilku entw z daleka, przynajmniej oni was dostrzegli i zawiadomili, e jestecie w drodze do Isengardu; pewnie zobaczycie ich z bliska, nim std odejdziecie. sami sobie wyrobicie o nich pojcie. - Do rzeczy, do rzeczy! - powiedzia Gimli. - Zaczynamy opowie od rodka. Chciabym j usysze po kolei, od pocztku, czyli od niesamowitego dnia, w ktrym rozpada si nasza druyna. - Wszystko opowiemy, jeeli czasu starczy - rzek Merry. - Najpierw jednak - skoro skoczylicie obiad - nabijcie fajki i zapalcie. Bdzie nam si chocia przez chwil zdawao, e wrcilimy szczliwie do Bree albo do Rivendell. Wydoby may skrzany kapciuch peen tytoniu. - Mamy tego dobrego w brd - powiedzia. - Jeeli chcecie, moecie, odjedajc std, zabra, ile dusza zapragnie. Dzi rano zabawialimy si z Pippinem wyawianiem zalanego powodzi dobytku. Pippin spostrzeg dwie niewielkie beczuki, ktre prawdopodobnie woda wypukaa z jakiego piwnicznego skadu. Kiedy je otworzylimy, okazao si, e jest w nich suszone ziele fajkowe najprzedniejszego gatunku i w doskonaym stanie. Gimli wzi szczypt na do, roztar i powcha.

- Wydaje si bardzo dobre i pachnie piknie - rzek. - Jest bardzo dobre! - odpar Merry. - Przecie to licie z Longbottom! Na beczukach byy znaki firmowe Hornblowerw. Jakim sposobem znalazo si tutaj, pojcia nie mam. Pewnie Saruman je sprowadza na swj osobisty uytek. Nie przypuszczaem, e wywozi si je do tak odlegych krajw. Ale przyda si teraz, co? - Przydaoby si - powiedzia Gimli - gdybym mia fajk. Niestety, zgubiem j w Morii czy moe nawet jeszcze wczeniej. Nie ma tam jakiej fajeczki midzy waszymi upami? - Obawiam si, e nie ma - odpar Merry. - Nie znalelimy nigdzie tutaj fajki, nawet w tej kordegardzie. Saruman wida zastrzeg takie zbytki wycznie dla siebie. A wtpi, czy opacioby si zapuka do drzwi Orthanku i poprosi go o fajeczk. Nie ma innej rady w tej biedzie, musimy po przyjacielsku podzieli si t jedn fajk. - Zaraz, zaraz! - powiedzia Pippin. Wsun rk za pazuch i wycign zawieszony na tasiemce may woreczek z mikkiej skry. - Trzymam na sercu kilka swoich skarbw, rwnie dla mnie cennych jak Piercie. Oto jeden z nich: moja stara drewniana fajka. Oto drugi: fajka zapasowa. Niosem j przez p wiata, sam nie wiedzc po co. Bo nie spodziewaem si znale po drodze fajkowego ziela, kiedy si wyczerpi podrne zapasy. A jednak przyda si teraz! - I poda Gimlemu fajeczk z szerok, pask gwk. czy to wyrwnuje rachunki midzy nami? - spyta. - Czy wyrwnuje? - krzykn Gimli. - Najzacniejszy z hobbitw! jestem odtd twoim dunikiem! - Co do mnie, chciabym wyj na wiee powietrze i sprawdzi, skd wiatr wieje i jak niebo wyglda - rzek Legolas. - Wyjdziemy wszyscy z tob - powiedzia Aragorn. Wyszli i rozsiedli si na kupie gruzw przed bram. Mieli std widok daleki w dolin, bo mga ju si podnosia i rozpywaa w lekkim wietrzyku. - Tu sobie odpoczniemy chocia chwil rzek Aragorn. Sidziemy na ruinach i bdziemy gadali, wedle sw Gandalfa, pki on sam zajty jest gdzie indziej. Nieczsto w yciu bywaem tak zmczony jak dzisiaj. Owin si szarym paszczem, zakrywajc zbroj, i rozprostowa swoje dugie nogi. Lec na wznak wypuszcza z ust cienki supek dymu. - Patrzcie! zawoa Pippin. Stranik Obieywiat wrci! - Nigdy was nie opuszcza odpar Aragorn. Jestem zarazem Obieywiatem i Dunadanem, nale zarwno do Gondoru, jak do pnocy. Przez dug chwil w milczeniu mili fajki, a soce owietlao ich skonymi promieniami, ktre paday w dolin spord biaych obokw pyncych wysoko po zachodniej stronie nieba. Legolas czas jaki lea bez ruchu patrzc bez zmruenia oka w niebo i w soce i podpiewujc z cicha. Wreszcie wsta. - No, przyjaciele! rzek. Czas ucieka, mga si rozwiaa i powietrze byoby czyste, gdybycie z dziwnym upodobaniem nie wdzili nas w dymie. Moe bymy zaczli opowie? - Moja historia zaczyna si od przebudzenia w ciemnociach, w ptach i pord obozowiska orkw rzek Pippin. Ale jaki to dzisiaj mamy dzie? - Pity marca wedug Kalendarza Shireu rzek Aragorn. Pippin policzy na palcach. - A wic byo to ledwie dziewi dni temu! powiedzia. Zdawao mi si, e rok upyn, odkd wpadlimy do niewoli. Poow tego czasu spdziem jak w koszmarnym nie, lecz pniej nastpia najstraszniejsza jawa. Merry mnie poprawi, jeli zapomn o jakim wanym zdarzeniu. Nie chc wdawa si w szczegy, mwic o nahajach, brudzie i smrodzie czy tym podobnych okropnociach. Lepiej tego nie wspomina. I Pippin opowiedzia wszystko po kolei: ostatni walk Boromira i marsz orkw z Emyn Muil a pod las Fangorn. Suchacze kiwaniem gowy przytakiwali, ilekro jaki szczeg zgadza si z ich domysami.

- Zaraz odzyskacie troch utraconych skarbw rzek Aragorn. Bdziecie chyba z tego radzi! Rozluni pas pod paszczem i wycign dwa sztylety w pochwach. - Patrzcie pastwo! zawoa Merry. Straciem nadziej, e je kiedykolwiek znowu zobacz. Tym oto noem naznaczyem kilku orkw, lecz Ugluk zabra nam bro. ypa przy tym oczyma okropnie. Mylaem, e mnie na miejscu zakuje, ale odrzuci oba sztylety daleko, jakby go parzyy. - Jest take twoja zapinka, Pippinie powiedzia Aragorn. Przechowaem j troskliwie, bo to cenna rzecz. - Wiem odpar Pippin. Rozstaem si z ni z wielkim alem, c jednak mogem zrobi innego? - Nic przyzna Aragorn. Kto nie umie w potrzebie rozsta si ze skarbem, jest jak niewolnik w ptach. Dobrze postpie. - Bardzo mi si te podoba ta sztuka z rozciciem wizw powiedzia Gimli. Sprzyja wam szczliwy przypadek, ale te chwycilicie go, mona by rzec, obu rkami. - A nam zadalicie trudn zagadk doda Legolas. Zastanawiaem si, czy nie wyrosy wam skrzyda. - Niestety, nie! odpar Pippin. Ale nie wiecie jeszcze nic o Grisznaku. Wstrzsn si i umilk, pozostawiajc Meriadokowi ostatni, najstraszniejsz cz opowieci: o apach obmacujcych hobbitw, o palcym oddechu i potwornej sile kudatych ramion Grisznaka. - Niepokoi mnie to, co mwicie o tych orkach z Mordoru, czyli Lugburza, jak oni go nazywaj rzek Aragorn. Czarny Wadca, a take jego sudzy, za duo ju wiedz. Grisznak po ktni bez wtpienia wysa jakie meldunki za Rzek. Czerwone Oko z pewnoci ledzi Isengard. Ale Saruman bd co bd wpad w puapk, ktr sam zastawi. - tak, ktrakolwiek strona wygra, widoki Sarumana s marne powiedzia Merry. Sprawy przybray zy dla niego obrt, z chwil gdy orkowie weszli na ziemie Rohanu. - Stary otr pokaza nam si pod lasem na stepie rzek Gimli. Przynajmniej tak wynika z napomknie Gandalfa. - Kiedy to byo? spyta Pippin. - Pi nocy temu odpar Aragorn. - Zastanwmy si... Ano, pora opowiedzie dalsze przygody, o ktrych jeszcze nic nie wiecie. Nazajutrz po bitwie spotkalimy Drzewca. Noc spdzilimy w rdlanej Sali, w jednym z domw starego enta. Nastpnego dnia poszlimy na wiec entw, bylimy wiadkami najdziwniejszego zgromadzenia na wiecie. Trwao ono cay dzie, a potem drugi. Noc midzy tymi dniami przespalimy u innego enta, zwanego wawcem. Wreszcie, pnym popoudniem drugiego dnia narady, entowie ruszyli si nagle. Byo to oszaamiajce wraenie. W lesie takie panowao napicie, jakby w nim burza wzbieraa. Potem nastpi wybuch. Szkoda, e nie syszelicie pieni, ktr piewali w marszu. - Gdyby j Saruman posysza, umknby sto mil std, choby piechot doda Pippin. Cho mocny jest i twardy, zimny jak gaz, nagi jak ko Isengard, Naprzd, entowie, wojna, wojna! Rba kamienie, wali mury! Pie bya znacznie dusza, ale przewanie obywaa si bez sw, brzmiaa jak muzyka rogw i bbnw. Szalenie nas zaciekawia. Mylaem jednak, e po prostu przygrywaj sobie tak do marszu i e to tylko pie. Tak mylaem, pki wraz z nimi nie doszedem tutaj. Teraz dopiero wszystko rozumiem. - Zeszlimy z ostatniego grzbietu do Nan Kurunir po zapadniciu nocy cign dalej Merry. Wwczas po raz pierwszy wydao mi si, e cay las ruszy za nami w drog.

Mylaem z pocztku, e przyni mi si sen o entach, ale Pippin take spostrzeg maszerujcy las. Bylimy obaj przeraeni, dopiero pniej wyjania nam si caa sprawa. Byli to huornowie, tak ich entowie nazywaj w skrconym jzyku. Drzewiec niechtnie o nich mwi, sdz jednak, e s to entowie, ktrzy upodobnili si niemal cakowicie do drzew, przynajmniej z wygldu. Stoj milczcy tu i wdzie wrd lasu albo na jego skrajach i niestrudzenie czuwaj nad drzewami; w gbi ciemnych dolin jest ich, zdaje si, wiele setek. Tkwi w nich ogromna sia, a potrafi kry si w cieniu i trudno zobaczy ich w ruchu. Jednake ruszaj si niekiedy. Ruszaj si nawet bardzo ywo, gdy wpadn w gniew. Na przykad rozgldasz si po niebie albo suchasz szelestu wiatru i nagle spostrzegasz, e otacza ci las, tum ogromnych drzew cinie si dokoa. Zachowali dotychczas gos i mog porozumiewa si z entami, ale zdziwaczeli i zdziczeli. S niebezpieczni. Babym si spotka z nimi, gdyby nie byo prawdziwych entw w pobliu. Jak wic mwiem, z wieczora dugim wwozem zesza w grny koniec Doliny Czarodzieja gromada entw, a w lad za ni szeleszczcy tum huornw. Nie widzielimy ich oczywicie, lecz powietrze wok pene byo skrzypienia i trzaskw. Noc zapada ciemna i pochmurna. Huornowie po zejciu z gr posuwali si niezwykle szybko i z gonym szumem, jakby porywistego wiatru. Ksiyc nie wypyn z chmur; wkrtce na wszystkich pnocnych stokach w krg nad Isengardem wyrs wielki las. Nieprzyjaciel nie pokazywa si i nie dawa znaku ycia. Tylko wysoko na wiey wiecio si jedno okno. Drzewiec wraz z kilku entami zaczai si w pobliu, w miejscu, z ktrego by widok na bram. Bylimy tam obaj z Pippinem. Siedzielimy na ramionach Drzewca i wyczuwaem, jak si stary ent pry w napiciu. Lecz entowie nawet w najwikszym wzburzeniu zachowuj ostrono i cierpliwo. Stali wszyscy jak kamienne posgi, ledwo oddychajc i pilnie nasuchujc. Nagle wybuchn przeraliwy zgiek. Zagray trby i gos ich odbi si echem wrd cian Isengardu. Mylelimy, e nas dostrzeono i e zaraz rozpocznie si bitwa. Nic podobnego! Armia Sarumana wychodzia z twierdzy. Niewiele wiem o tej wojnie i o jedcach Rohanu, lecz zdaje mi si, e Saruman chcia jednym potnym uderzeniem zniszczy krla i cae jego wojsko. Ogooci Isengard z zaogi. Widziaem przemarsz wojsk, niezliczone szeregi orkw, a midzy nimi puki jazdy na olbrzymich wilkach. Byy te oddziay zoone z ludzi. Nieli pochodnie, wic w blasku pomieni rozrniaem twarze. Wikszo stanowili zwykli ludzie, roli, ciemnowosi, pospni, lecz nie zdawali si do cna li. Byli jednak take inni, straszni: ludzkiego wzrostu, ale z gbami goblinw, smagli, kosoocy, zoliwie szczerzcy zby. Wiecie, przypomnia mi si na ich widok od razu ten poudniowiec z Bree, chocia tamten nie by tak wyranie podobny do orka jak wikszo tych odakw Isengardu. - Ja te wanie o nim mylaem rzek Aragorn. W Helmowym Jarze mielimy do czynienia z mnstwem takich porkw. Wydaje si niewtpliwe, e w poudniowiec z Bree by szpiegiem Sarumana. Czy jednak dziaa na rzecz Czarnych Jedcw, czy te wycznie dla Sarumana, nie wiem. Wrd tych nikczemnych istot nigdy nie wiadomo, kto jest z kim w sojuszu i kto kogo oszukuje. - Wszystkich razem musiao by co najmniej dziesi tysicy podj swoj opowie Merry. Godzin trwa przemarsz przez bram. Cz posza gocicem ku Brodom, a cz skrcia na wschd. O mile od twierdzy, w miejscu, gdzie rzeka pynie gbokim kanaem, zbudowano most. Gdybycie wstali, dostrzeglibycie go std. odacy piewali ochrypymi gosami, miali si, wrzeszczeli dziko. Pomylaem, e le moe si to skoczy dla Rohanu. Drzewiec jednak by niewzruszony. Powiedzia: Ja mam dzisiaj rozprawi si z Isengardem, z jego ska i kamieniem.

Nie widziaem w ciemnociach, co si dzieje, miaem jednak wraenie, e huronowie natychmiast po zamkniciu si bramy za orkowym wojskiem ruszyli w stron poudnia. Oni wida chcieli rozprawi si tego dnia z orkami. Rano byli ju daleko w niszej czci doliny, tak si przynajmniej domylaem, bo cie lea tam nieprzenikniony. Kiedy Sarumanowa armia odmaszerowaa, przystpilimy do ataku. Drzewiec postawi mnie i Pippina na ziemi, zbliy si do bramy i zacz w ni omota wzywajc Sarumana. Zamiast odpowiedzi sypny si z murw strzay i kamienie. Strzay jednak nie s grone dla entw. Kalecz ich oczywicie, a nade wszystko drani, lecz tak jak dokuczliwe muchy. Ent nadziany strzaami jak poduszka na szpilki wcale jeszcze nie czuje si ranny. Po pierwsze entowie nie s wraliwi na adne jady, a po drugie skr maj grub, twardsz od kory. Trzeba nie lada topora, eby ich naprawd zrani. Nie cierpi zreszt toporw. Ale przeciw jednemu entowi musiaoby walczy kilkunastu topornikw, bo kto raz go zadranie, nie powtrzy ciosu: pi enta zgniecie najhartowniejsz stal niby cienk blach. Gdy w ciele Drzewca tkwio ju kilka strza, stary ent rozgrza si tak, e mona by go niemal nazwa pochopnym, wedle jego ulubionego okrelenia. Krzykn gono swoje hum, hum! i kilkunastu entw podeszo pod bram. Ent bywa straszny w gniewie. Palczmi rk i ng wpija si w ska i drze j, jakby to bya skrka na bochnie chleba. Widziaem, jak w cigu krtkiej chwili dokonywali niszczycielskiej roboty, na ktr korzenie potnych drzew potrzebowayby wiekw. Darli, cignli, rwali, trzli, tukli. Po piciu minutach olbrzymia brama ze szczkiem i oskotem runa w gruzy. Inni tymczasem ju si wgryli w mury jak krliki w piaszczyst wydm. Nie wiem, czy Saruman rozumia, co si dzieje, w kadym razie nie umia na to nic poradzi. Moliwe, e ostatnio moc jego czarw osaba, myl jednak, e przede wszystkim straci hart ducha, prociej mwic, odwag, kiedy przeciwnik dopad go osamotnionego, bez gromady niewolnikw, odcitego od machin i temu podobnych rzeczy. Ani si umywa do Gandalfa! Zastanawiam si, czy caej sawy nie zawdzicza jedynie temu, e obra Isengard na swoj siedzib. - Nie! odpar Aragorn. By kiedy wielki, godny swojej sawy. Wiedz mia gbok, myl lotn, rce nad podziw zrczne. Posiada te niezwyk wadz nad umysami innych istot. Mdrcw przekonywa, prostaczkw obezwadnia strachem. T wadz z pewnoci po dzi dzie zachowa. Nawet teraz, kiedy ponis tak cik klsk, mao kto by mu si opar, gdyby z nim porozmawia w cztery oczy. Gandalf, Elrond, Galadriela ci by mu nie ulegli, skoro jego przewrotno wysza na jaw, lecz poza nimi mao kto. - O entw jestem spokojny rzek Pippin. Raz, o ile mi wiadomo, dali si obaamuci, ale nie powtrzy si to na pewno nigdy wicej. Zreszt Saruman ich nie doceni i popeni wielki bd, nie liczc si z nimi w swoich rachubach. Pomin ich knujc swoje plany, a kiedy stanli pod Isengardem, za pno byo, eby bd naprawi. Gdy przypucilimy szturm, resztka szczurw kryjcych si jeszcze w twierdzy zacza umyka wszystkimi dziurami, ktre entowie wybili w murach. Ludzi entowie puszczali z yciem, wypytawszy przedtem kadego dokadnie; byo ich ze dwa, trzy tuziny. Ale orkw niewielu chyba ocalao. W kadym razie adnemu nie darowali ycia huornowie, jeli ktry na nich si natkn, a byo to niemal nieuchronne, bo otaczali Isengard gstym lasem, pomimo e duy ich oddzia odszed w dolin. Kiedy pod ciosami entw wiksza cz poudniowego muru rozpada si w proch, a reszta odakw uciekaa opuszczajc wadc, Saruman umkn w popochu. By, jak si zdaje, przy bramie w chwili rozpoczcia szturmu, zapewne przyszed popatrze na wymarsz swojej wspaniaej armii. Dopiero gdy entowie wtargnli do twierdzy, wzi nogi za pas. Zrazu nikt go nie spostrzeg. Noc jednak rozpogodzia si i gwiazdy jasno wieciy, a to wystarcza oczom entw. Nagle wawiec krzykn: Morderca drzew! Morderca drzew! wawiec ma serce agodne, lecz dlatego wanie paa nienawici do

Sarumana, wielu bowiem jego wspbraci ucierpiao okrutnie od orkowych toporw. Pdem rzuci si naprzd po ciece prowadzcej do wewntrznych wrt, a biega bardzo szybko, gdy gniew go ponosi. Nika posta czarodzieja migaa nam w oczach, to wynurzajc si, to niknc w cieniu supw; Saruman dopad schodw pod wie w ostatnim momencie. Jeszcze chwila, a byby go wawiec dogoni i zmiady; by o krok za nim, gdy tamten wlizn si w drzwi i zatrzasn je byskawicznie. Saruman znalaz si wic bezpieczny w wiey i wkrtce potem uruchomi swoje ukochane machiny. Wielu entw byo ju wwczas wewntrz murw Isengardu; jedni pobiegli tropem wawca, inni wtargnli od pnocy i wschodu. Buszowali po kotlinie niszczc, co si dao. Nagle buchny pomienie i cuchnce dymy. Wszystkie otwory i szyby ziony ogniem. Niejeden ent dozna cikich oparze. Niejaki Brzozowiec, jeli dobrze zrozumiaem jego imi, wysoki, pikny ent, dosta si w strug tryskajcego pynnego ognia i spon jak pochodnia. Straszny to by widok. Entw ogarno istne szalestwo. Przedtem wydawali si wzburzeni, lecz w owej chwili przekonaem si, e to bya tylko przygrywka. Teraz dopiero zobaczyem, jak wyglda prawdziwy gniew entw. Zakotowao si wszystko. Ryczeli, pohukiwali, trbili tak, e od samego zgieku kamienie pkay. My obaj z Merrym leelimy na ziemi zatykajc paszczami uszy. Entowie za miotali si tam i sam po skaach wok Orthanku z hukiem, szumem i wyciem huraganu druzgocc supy, lawinami gazw zasypujc szyby; cikie kamienne pyty fruway niby licie w powietrzu. Wiea tkwia jak gdyby w oku cyklonu. Widziaem, jak elazne belki i bryy skalne wzlatyway na setki stp w gr walc w okna Orthanku. Drzewiec jednak nie straci gowy. Na szczcie nie tkny go pomienie. Nie chcia, eby jego wspbracia naraali si w furii walki na rany, i obawia si, e Saruman skorzysta z zamtu, eby uciec przez jak dziur. Tum entw napiera, lecz skaa Orthanku nie ulega. Gadka jest i twarda. Moe tkwi w niej jaka czarodziejska moc dawniejsza jeszcze i potniejsza ni wadza Sarumana. To pewne, e entowie nie mogli jej pokona ani nawet zadrasn, kaleczyli si tylko i tukli o jej ciany. Drzewiec wystpi na rodek i krzykn. Jego potny gos wybi si nad zgiek bitwy. Nagle zapada gucha cisza. I wrd tej ciszy z grnego okna wiey rozleg si przeraliwy, widrujcy miech. Dziwne to zrobio na entach wraenie. Przed chwil kipieli, teraz byskawicznie ostygli, ucichli, jakby cici lodem. Opucili plac przed wie, skupili si wok Drzewca, znieruchomieli. On za przemwi do nich w ich wasnym jzyku; myl, e tumaczy im plan z dawna uoony w jego sdziwej gowie. Potem wszyscy si po prostu rozpynli cicho w szarym brzasku. Bo dzie ju wtedy wita. Przypuszczam, e rozstawili czaty wok wiey, ale wartownicy tak si ukryli w cieniu i tak cicho si zachowywali, e nie mogem ich dostrzec. Inni odeszli ku pnocy. Przez cay dzie zajmowaa ich tam jaka robota i nie byo ich wida. O nas dwch nikt si nie troszczy. Dzie wlk si ponuro. Troch krcilimy si po kotlinie, lecz uwaajc, by nas z wiey nikt nie mg zobaczy, bo okna jej patrzay ku nam bardzo gronie. Sporo czasu zajo nam poszukiwanie jakiego prowiantu. Gawdzilimy te zastanawiajc si, co tymczasem dzieje si na poudniu, w Rohanie, i co mogo si sta z reszt naszej druyny. Od czasu do czasu dochodzi do naszych uszu z oddali grzechot walcych si kamieni i guchy oskot odbijajcy si echem wrd gr. Po poudniu wyszlimy poza krg murw, eby zbada, co si dzieje wkoo nas. U wylotu doliny czernia ogromny las huornw, drugi otacza pnocn cian. Nie odwaylimy si wej w jego cie. Sycha byo w gszczu jakie haasy, co tam rozdzierano, wleczono. Entowie i huornowie kopali ogromne jamy i rowy, budowali zbiorniki i tamy, czyli wody Iseny i wszystkich innych potokw czy strumieni. Zostawilimy ich przy tej robocie. O zmierzchu wrci pod bram Drzewiec. Podpiewywa, mrucza co do siebie,

zdawa si zadowolony. Przecign si, rozprostowa dugie ramiona i nogi, odetchn gboko. Zapytaem, czy jest zmczony. - Zmczony? powtrzy. Zmczony? Nie, nie jestem zmczony, tylko troch zdrtwiaem. Przydaby mi si yk wody z Rzeki Entw. Cik mielimy robot. Przez dugie lata nie naupalimy tyle kamieni, nie przerobili tyle ziemi, co przez dzisiejszy dzie. Ale wszystko ju prawie gotowe. Kiedy noc zapadnie, radz wam nie krci si w pobliu bramy ani w starym tunelu. Woda pewnie signie a tutaj, a bdzie to plugawa woda, przynajmniej na razie, dopki cay brud Sarumana nie spynie. Wtedy Isena znowu bdzie czysta. Mwic Drzewiec od niechcenia, jakby dla zabawy, rozbija dalej mur. Zastanawialimy si wanie, gdzie by tu najbezpieczniej pooy si do snu, gdy stao si co nieoczekiwanego. Od gocica zattniy koskie kopyta, jaki jedziec zblia si galopem. Obaj z Meriadokiem leelimy cichutko, a Drzewiec schowa si w cie pod sklepieniem bramy. Nagle midzy nas wpad niby srebrna strzaa ogromny rumak. Mimo zmroku widziaem wyranie twarz jedca. Zdawao si, e bije od niej blask, a caa posta ubrana bya w biel. Poderwaem si, wlepiem w niego oczy, otwarem usta. Chciaem krzykn, lecz nie mogem doby gosu. Dobrze, e nie krzyknem. Bo jedziec zatrzyma si tu i spojrza na nas z gry. - Gandalf! zdoaem wreszcie wymwi, chocia tylko szeptem. Czy mylicie, e odpowiedzia: Dobry wieczr, Pippinie! C za mia niespodzianka!? Wcale nie! Powiedzia: - Wstawaj, Tuku, bcwale jeden! Gdzie, u diaska, podziewa si Drzewiec wrd tego rumowiska? Mam do niego spraw. I to piln! Drzewiec pozna jego gos i zaraz wyszed z cienia. Osobliwe to byo spotkanie. Nie mogem si nadziwi, e aden z nich nie by nim zdziwiony. Najwidoczniej Gandalf spodziewa si zasta Drzewca na tym miejscu, a Drzewiec moe nawet dlatego marudzi pod bram, e liczy na przyjazd Gandalfa. A przecie opowiedzielimy staremu entowi o przygodzie w Morii. Przypomniaem sobie dopiero wtedy, e suchajc tej czci naszego sprawozdania Drzewiec dziwnie na nas jako patrza. Tylko tak mog to sobie tumaczy, e widywa si z Gandalfem albo mia o nim wiadomoci, lecz nie chcia nam o tym przedwczenie mwi. Nie bdmy zbyt pochopni to jego haso. Co prawda nikt, nawet elfy nie mwi o poczynaniach Gandalfa w jego nieobecnoci. - Hm, Gandalf! rzek Drzewiec. Ciesz si, e przyjechae. Z wod i lasem, z korzeniami i kamieniem sam sobie poradz, tu jednak trzeba si upora z czarodziejem. - To ja potrzebuj twojej pomocy odpar Gandalf. Zrobie duo, ale jest wicej jeszcze do zrobienia. Trzeba rozgromi dziesi tysicy orkw. Odeszli na bok, eby naradzi si w jakim zaktku. Musiao to Drzewcowi wyda si bardzo pochopne, bo Gandalfowi byo tak pilno, e zacz mwi strasznie szybko, zanim jeszcze znaleli si poza zasigiem naszych uszu. Narada trwaa kilkanacie minut, moe kwadrans. Potem Gandalf wrci do nas, zdawa si spokojniejszy, niemal wes. Wtedy nareszcie powiedzia, e cieszy si ze spotkania z nami. - Gandalfie! zawoaem. Gdziee ty bywa? Czy widziae naszych przyjaci? - Gdziekolwiek byem, wrciem! odpar po swojemu wesoo. Tak, spotkaem si te z innymi druhami. Ale nie czas teraz na pogawdk. Grona to noc, musz zaraz jecha. Moe wit przyniesie odmian, a w takim razie zobaczymy si znowu. Bdcie ostroni i trzymajcie si z dala od Orthanku. Do widzenia! Drzewiec po odjedzie Gandalfa pogry si w zadumie. Najoczywiciej dowiedzia si w tak krtkim czasie tylu nowin, e musia je przetrawi. Popatrzy na nas i rzek: - Hm, przekonuj si, e nie jestecie tacy pochopni, jak mylaem. Powiedzielicie mi troch mniej, ni moglicie, a na pewno nie wicej, ni wam byo wolno. Hm, nowiny, nowiny, nie ma co mwi! No, ale teraz Drzewiec wemie si znw do roboty!

Nim nas opuci, podzieli si z nami najwieszymi wiadomociami. Nie byy zbyt pocieszajce. Na razie jednak wicej mylelimy o was trzech ni o Frodzie i Samie czy o biednym Boromirze. Bo wiedzielimy, e wielka bitwa ju toczy si albo wybuchnie lada godzina i e wemiecie w niej udzia, i kto wie, czy z niej wyjdziecie ywi. - Huornowie pomog rzek Drzewiec. Potem odszed i nie zobaczylimy go a do dzisiejszego ranka. Noc bya ciemna. Lec na szczycie kamiennego usypiska nic wok nie widzielimy. Wszystko spowijay mgy czy moe cienie jak olbrzymia zasona. Otaczao nas powietrze gorce i cikie, pene szelestw, skrzypienia, szeptw, jakby unosiy si w nim jakie gosy. Myl, e setki huornw przecigny koo nas spieszc na odsiecz Rohirrimom. W pniejszych godzinach od strony poudnia grzmiao potnie i daleko nad Rohanem, niebo byskao od piorunw. W ich wietle ukazyway nam si od czasu do czasu odlege gry; czarne i biae szczyty nagle zjawiay si na tle nieba i zaraz znikay w ciemnoci. Z przeciwnej strony, znad Isengardu, take znikay w ciemnoci. Z przeciwnej strony, znad Isengardu, take rozlegay si grzmoty, ale inne. Chwilami caa dolina graa echem. Jako okoo pnocy entowie rozbili tamy i zgromadzona masa wody runa przez wyrw w pnocnym murze na Isengard. Cie huornw rozproszy si, grzmot oddali. Ksiyc znia si nad gry na zachodzie. Czarne strugi i kaue rozpezy si po caym krgu Isengardu. Poyskujc w ostatnich blaskach ksiyca, rozszerzay si i wypeniay kotlin. Tu i wdzie natrafiay na otwarte szyby i wyloty podziemnych przej; wzbijay si z nich biae syczce oboki, dym kbi si grubymi zwaami. Tryskay supy ognia. Ogromna smuga zwenionej pary dosiga Orthanku i owina si wok wiey, ktra sterczaa jak szczyt w chmurach, od dou rozwietlona un, od gry powiat ksiyca. Woda tymczasem wzbieraa i toczya si dalej, a cay Isengard zamieni si w olbrzymi, pask mis, dymic i bulgocc. - Zeszej nocy, gdy stanlimy u wylotu Nan Kurunir, widzielimy z daleka dymy i opary rzek Aragorn. Obawialimy si, e to Saruman przygotowuje w swoim kotle jakie diabelskie sztuki na nasze powitanie. - Nic podobnego! odpar Pippin. Ju wtedy nie myla o psich figlach, dusi si pewnie z wciekoci. Rano -wczoraj rano woda wypenia wszystkie dziury i kotlin zalega gsta mga. Schronilimy si do kordegardy w bramie, troch wystraszeni. Jezioro przelewao si przez brzegi i stary tunel ju by pod wod, ktra szybko wzbieraa sigajc schodw. Strach nas zdj, e wpadlimy razem z orkami w puapk. Znalelimy jednak za spiarni drugie krcone schody, ktre nas wyprowadziy na szczyt bramy. Ledwie si tam przecisnlimy, bo przejcia byy zawalone kamieniami i gruzem. Wreszcie usiedlimy wysoko ponad rozlan wod i spojrzelimy na zatopiony Isengard. Entowie wci jeszcze puszczali nowe fale wody, pki wszystkie pieczary nie wypeniy si i wszystkie ognie nie zgasy. Opary z wolna skupiay si i unosiy na ksztat olbrzymiego parasola z chmur, sterczcego co najmniej na mil ponad ziemi. Wieczorem nad wschodni cian gr pokazaa si ogromna tcza, a potem rzsisty deszcz spad na przeciwlege stoki i przesoni zachodzce soce. Zrobio si cicho, tylko gdzie daleko wyy wilki. W nocy entowie zamknli upusty i zawrcili Isen w jej dawne oysko. Byo po wszystkim. Potem wody zaczy opada. Pod ziemi musi by chyba jaki odpyw z lochw. Jeeli Saruman wyglda ktrym oknem z wiey, zobaczy ponury, brudny mietnik. Czulimy si bardzo samotni. Wrd gruzw nie pokaza si ani jeden ent, nie byo z kim pogada ani od kogo dowiedzie si nowin. Spdzilimy bezsenn noc na szczycie bramy, drc z zimna i wilgoci. Mielimy wraenie, e lada chwila stanie si co niezwykego. Saruman dotychczas jest w swojej wiey. W nocy syszelimy haas, jakby wicher d w dolinie. Myl, e to huornowie, ktrzy przedtem odeszli, powrcili; nie mam jednak pojcia, dokd chadzali. By mglisty, ddysty ranek, kiedy wreszcie zeszlimy na d i rozejrzeli

si wkoo; nikogo jednak nie byo w pobliu. Wicej ju chyba nie mam nic do opowiedzenia. Teraz, po wczorajszym zgieku i zamcie, Isengard wydaje mi si niemal zupenie spokojny, a w dodatku bezpieczny, skoro Gandalf jest znw z nami. Chtnie bym si przespa. Wszyscy na chwil umilkli. Gimli po raz drugi napcha tytoniem fajk. - Jednej jeszcze rzeczy nie rozumiem rzek krzeszc iskr za pomoc hubki i krzesiwa. Mwie Theodenowi, e Smoczy Jzyk jest u Sarumana. Jak si tam dosta? - Rzeczywicie, zapomniaem opowiedzie o tym odpar Pippin. Przyszed dopiero dzisiaj rano. Rozpalilimy wanie ogie i zjedli jakie takie niadanie, kiedy zjawi si Drzewiec. Usyszelimy jego gos, bo pohukiwa i woa nas po imieniu. - Przybywam, eby sprawdzi, co porabiacie rzek no i wyjani wam, co si dzieje. Huornowie wrcili. Wszystko poszo dobrze, tak, tak, nawet bardzo dobrze! ze miechem poklepa si po udach. Nie ma ju w Isengardzie orkw, nie ma iskier! A zanim ten dzie przeminie, bdziemy mieli goci z poudnia, miedzy nimi takich, ktrymi bardzo si ucieszycie. Ledwie skoczy mwi, na gocicu zattniy kopyta. Wybieglimy przed bram; wypatrywaem oczy, bo mylaem, e ujrz cwaujcych na czele armii Gandalfa i Obieywiata. Zamiast nich wychyn z mgy nieznajomy czowiek na starej, zmczonej szkapie, troch pokraczny. Jecha sam. Kiedy mga przed nim si rozstpia, zobaczy nagle bram w gruzach i rozwalony mur, wic stan jak wryty, a twarz mu niemal pozieleniaa. Tak by oszoomiony, e zrazu wcale nas nie zauway. Dopiero po chwili spojrza na nas, wrzasn i chcia zawrci konia, eby zwia. Drzewiec jednak zrobi trzy kroki naprzd, wycign swoje dugie rami i zdj go z sioda. Ko przeraony da szczupaka, czowiek znalaz si na ziemi. Lec plackiem przedstawi si jako Grima, przyjaciel i doradca krla; twierdzi, e Theoden przysa go z wanym poselstwem do Sarumana. - Nikt inny nie odwayby si jecha przez otwarty step, rojcy si od orkw mwi. Dlatego musiaem si tego podj sam. Jestem godny i znuony po niebezpiecznej podry. Nadoyem wiele drogi skrcajc na pnoc, bo cigay mnie wilki. Przyapaem jednak spojrzenie, ktre rzuca ukradkiem na Drzewca, i powiedziaem sobie: To kamca. Drzewiec przyglda mu si dug chwil, po swojemu uparcie i przecigle, a nieszcznik wi si pod tym wzrokiem jak piskorz. Wreszcie eny przemwi: - Ha, hm... Spodziewaem si ciebie, Smoczy Jzyku! Tamten wzdrygn si syszc to przezwisko. Gandalf przyby przed tob. Dziki niemu wiem o tobie tyle, ile wiedzie naley, i wiem te, jak z tob postpi. Zamknij wszystkie szczury w jednej puapce radzi mi Gandalf. Posucham jego rady. Isengardem ja teraz rzdz, lecz Saruman jest w swojej wiey. Moesz i tam do niego i powiedzie mu wszystko, co ci na myl przyjdzie. - Przepu mnie! rzek Smoczy Jzyk. Znam drog. - Znae j, o tym nie wtpi odpar Drzewiec. Ale troch si tutaj ostatnio zmienio. Wejd i zobacz! Przepuci go. Smoczy Jzyk pokusztyka pod bram, a my szlimy za nim. Kiedy znalaz si wewntrz krgu murw i zobaczy spustoszenie, ktre dzielio go od Orthanku, odwrci si do nas. - Pozwlcie mi std odej! zaskomli. Pozwlcie mi odej! Moje poselstwo nie ma ju teraz celu. - To prawda przyzna Drzewiec. Ale masz do wyboru albo czeka ze mn na przybycie Gandalfa i twojego krla, albo przeprawi si przez ten zalew. Co wolisz? Smoczy Jzyk zadra na wspomnienie krla i postpi krok naprzd zanurzajc jedn nog w wodzie. Zatrzyma si jednak.

- Nie umiem pywa rzek. - Woda nie jest gboka odpar Drzewiec. Bardzo tylko brudna, ale to nie powinno ci przeszkadza. Daleje! Wtedy nieszcznik wlaz w topiel. Zanim go straciem z oczu, nurza si ju po brod. Potem znw mign mi z daleka, przylepiony do jakiej starej beczki czy moe kody. Drzewiec wszake wszed za nim do wody i ledzi t eglug. - No, dosta si do Ortahanku powiedzia, gdy wrci do nas. Widziaem, jak wczogiwa si na schody niby zmoky szczur. Kto czuwa w wiey, bo wycigna si z niej rka i wcigna gocia do wntrza. Jest wic w Orthanku i mam nadziej, e przyjto go tam mile. Ale teraz musz si opuka ze szlamu i brudu. Gdyby kto o mnie pyta, bd na pnocnym stoku. Tutaj nie ma wody do czystej, eby ent mg si napi albo wykpa. Prosz was, trzymajcie tymczasem stra przy bramie, a wypatrujcie goci. Bdzie midzy nimi wadca stepw Rohanu. Powinnicie go przywita, jak umiecie najgodniej. Pamitajcie, e jego wojsko stoczyo wielk bitw z orkami. Myl, e lepiej ni entowie znacie sowa, ktrymi wypada przyj tak dostojnego krla. Odkd yj, wielu wadcw panowao nad zielonymi kami tego kraju, ale nie nauczyem si nigdy ich mowy ani nie zapamitaem imion. Bdzie trzeba poczstowa ich ludzkim jedzeniem, a na tym take znacie si z pewnoci lepiej ode mnie. Postarajcie si znale prowianty stosowne, waszym zdaniem, dla krla. Na tym koniec opowieci. Z kolei moe wy mnie powiecie, co to za jeden w Smoczy Jzyk. Czy naprawd by krlewskim doradc? - Tak odpar Aragorn ale zarazem szpiegiem Sarumana i jego sug w Rohanie. Los obszed si z nim surowo, lecz zasuy sobie na to. Sam widok ruin tej potgi, ktr uwaa za niezwycion i wspania, jest chyba dostateczn dla niego kar. Obawiam si jednak, e czeka go jeszcze gorsza. - I ja myl, e Drzewiec wyprawiajc go do Orthanku nie zrobi tego z dobroci serca powiedzia Merry. Miaem wraenie, e znajduje w tym jak ponur uciech, bo mia si do siebie odchodzc na poszukiwanie napoju i kpieli. Mielimy potem pene rce roboty wyawiajc z wody co si dao i szperajc po okolicy. W rnych miejscach nie opodal znalelimy par spiarni wzniesionych ponad poziom zalewu. Ale Drzewiec przysa entw, ktrzy zabrali sporo zapasw i wszelkiego dobra. - Potrzebujemy ludzkiego jedzenia dla dwudziestu piciu ludzi oznajmili. Z tego wida, e policzyli krlewsk kompani dokadnie jeszcze przed waszym przybyciem. Was trzech zamierzano oczywicie podejmowa razem z najdostojniejszymi gomi. Nie stracilicie jednak ucztujc z nami. Zatrzymalimy na wszelki wypadek poow zapasw. Nawet lepsz poow, bo w tamtej nie byo wina. - Wemiecie trunki? spytaem entw. - W Isenie jest woda odpowiedzieli. To wystarczy dla entw i ludzi. Mam nadziej, e entowie zdyli przyprawi po swojemu napoje z grskich rde i e Gandalf wrci do nas z brod bujniejsz i kdzierzaw. Po odejciu entw czulimy si bardzo zmczeni i godni, lecz nie narzekalimy, bo nasz trud przynis obfite owoce. Wanie przy poszukiwaniu prowiantw dla ludzi Pippin odkry najcenniejszy up: beczuki z pieczciami Hornblowerw. Fajka smakuje najlepiej po dobrym obiedzie stwierdzi. W ten sposb doszo do sytuacji, w ktrej nas zastalicie. - Teraz wszystko doskonale rozumiemy rzek Gimli. - Z wyjtkiem jednego szczegu powiedzia Aragorn. Jakim sposobem licie z Poudniowej wiartki dostay si do Isengardu? Im duej si nad tym zastanawiam, tym bardziej mnie to dziwi. W Isengardzie co prawda nigdy przedtem nie byem, ale znam dobrze wszystkie kraje lece midzy Rohanem a Shireem. Od wielu lat nie wedruj t drog ani podrni, ani towary, chyba e ukradkiem. Obawiam si, e Saruman ma w

Shire jakiego potajemnego sojusznika. Nie tylko na dworze krla Theodena mona spotka Smocze Jzyki! Czy na beczukach byy wypisane jakie daty? - Byy odpar Pippin. Licie pochodz z roku 1417, czyli z ostatnich zbiorw... Co te ja mwi! Z zeszego roku. Urodzaj by wtedy pikny. - No, tak. Jeli krya si w tym jaka nikczemno, naley ju bd co bd do przeszoci, a w kadym razie nie moemy na ni teraz zaradzi rzek Aragorn. Mimo wszystko wspomn o tym Gandalfowi, chocia wrd jego wielkich spraw ten szczeg moe wyda si bahy. - Ciekawe, co Gandalf tam robi tak dugo zastanawia si Merry. Wieczr si zblia. Chodmy si przej troch. Skoro nigdy tu nie bye, Obieywiacie, masz teraz, jeli chcesz, wolny wstp do Isengardu. Uprzedzam ci, e widok jest niewesoy.

Rozdzia 10 Gos Sarumana


rzeszli przez zburzony tunel i stanli na stosie gruzw, eby przyjrze si czarnej skale Orthanku i jej niezliczonym oknom, wci jeszcze wznoszcym si jak groba nad okolicznym spustoszeniem. Woda niemal zupenie ju opada. Tu i wdzie zostay ciemne kaue pene szumowin i szcztkw, lecz wiksza cz ogromnego krgu rozpocieraa si znw naga, oliza od muu, zasypana rumowiskiem, podziurawiona lecymi bezadnie i pogitymi supami czy filarami. Na krawdzi tej strzaskanej misy pitrzyy si rozlege stoki i kopce jak zway wiru i piargu wyrzuconego na brzeg przez straszliw burz. Dalej zielona i krta dolina zwaa si w dugi, czarny wwz, objty dwoma ciemnymi ramionami gr. rodkiem spustoszonej kotliny przedzieraa si grupa jedcw; zmierzali od pnocy i byli ju blisko Orthanku. - To Gandalf i Theoden ze swoj kompani rzek Legolas. Chodmy do nich! - Uwaajcie! ostrzeg Merry. Trzeba i bardzo ostronie. Peno tu chwiejnych pyt, jeli na ktr nastpicie, moe was odrzuci prosto w jak dziur! Trzymali si ladw dawnej drogi wiodcej od bramy do wiey i posuwali si wolno, bruk bowiem by spkany i olizy. Jedcy spostrzegszy idcych wstrzymali konie w cieniu skay i czekali, a Gandalf wysun si na ich spotkanie. - Odbyem z Drzewcem bardzo interesujc rozmow i uoylimy dalsze plany powiedzia. Zaylimy te bardzo podanego odpoczynku. Czas rusza znw w drog. Mam nadziej, e wy rwnie najedlicie si i odpoczli? - Owszem odpar Merry. Ale nasze rozmowy zaczy si od fajki i na fajce si skoczyy. Mimo to nasza zo na Sarumana nieco ostyga. - Doprawdy? rzek Gandalf. Moja jest rwnie gorca jak przedtem. Zanim std odjad, musz dopeni jednego jeszcze obowizku: zo Sarumanowi poegnaln wizyt. Niebezpieczna i prawdopodobnie daremna prba, lecz nie wolno jej zaniecha. Kto ma ochot, moe mi towarzyszy, pamitajcie jednak bez artw. Nie pora na to. - Ja pjd rzek Gimli. Chc go zobaczy i przekona si, czy rzeczywicie jest do ciebie podobny. - Jake si o tym przekonasz, moci krasnoludzie? odpowiedzia Gandalf. Saruman moe dla twoich oczu upodobni si do mnie, jeli to uzna za potrzebne, eby ci uy do swoich planw. Czy zmdrza ju na tyle, eby pozna si na jego oszustwach? Ano, zobaczymy. Moliwe te, e nie zechce pokaza si tak wielu rnym oczom naraz. Poleciem jednak entom usun si tak, eby ich nie widzia, moe wic da si namwi i wyjdzie z wiey. - Na czym polega niebezpieczestwo? spyta Pippin. Czy bdzie do nas strzela albo pray ogniem z okien, czy te rzuci urok z daleka? - To ostatnie niebezpieczestwo jest najbardziej prawdopodobne, jeeli podejdziesz pod jego prg z lekkim sercem odpar Gandalf. Nie sposb wszake przewidzie, jak ma jeszcze moc i czego zechce prbowa. Osaczona bestia zawsze jest grona. A Saruman rozporzdza wadz, o jakiej wy nie macie nawet pojcia. Strzecie si jego gosu! Stanli u stp Orthanku. Wznosi si czarny, a skaa lnia wilgoci. ciany kamiennego wieloboku miay krawdzie ostre, jak gdyby wieo wyszlifowane. Wcieky atak entw zostawi na nich ledwie par szram i odupanych, drobnych jak uska drzazg w podstawie wiey. Od wschodu, w naroniku utworzonym przez dwa filary, byy ogromne drzwi, wzniesione wysoko nad ziemi. Ponad nimi zasoniete okiennic okno otwierao si na ganek, chroniony elazn krat. Dwadziecia siedem szerokich stopni, wykutych niezwyk sztuk w jednym czarnym kamieniu, prowadzio na prg. Byo to jedyne wejcie do wiey, lecz mnstwo okien wyzierao z gbokich wnk na caej wysokoci

cian; najwysze wyglday niby oczy otwarte w gadkiej powierzchni wygitego na ksztat rogw szczytu. U stp schodw Gandalf i krl zsiedli z koni. - Ja wejd wyej rzek Gandalf. Byem w Orthanku i zdaj sobie spraw z niebezpieczestwa, jaki mi tutaj grozi. - Pjd z tob owiadczy krl. Jestem stary i nie lkam si ju niczego. Chc rozmwi si z przeciwnikiem, ktry wyrzdzi mi tyle zego. Eomer bdzie mi towarzyszy, wspierajc, gdyby moje stare nogi zawiody. - Twoja wola odpar Gandalf. Ze mn pjdzie Aragorn. Inni niech czekaj u stp schodw. Bd z tego miejsca syszeli i widzieli do, jeeli w ogle bdzie czego sucha i na co patrze. - Nie! zaprotestowa Gimli. Obaj z Legolasem chcemy wszystko widzie z bliska. Jestemy tu jedynymi przedstawicielami naszych plemion. Pjdziemy za tob. - A wic dobrze! zgodzi si Gandalf. Zacz wspina si po schodach, a krl szed u jego boku. Jedcy Rohanu, zgrupowani po obu stronach schodw, niespokojnie krcili si w siodach i pospnie patrzyli na wie, lkajc si o los swojego krla. Merry i Pippin przycupneli na najniszym stopniu; nie czuli si tutaj ani potrzebni, ani bezpieczni. - Std do bramy jest co najmniej p mili mrukn Pippin. Chtnie bym ukradkiem pomkn do naszej kordegardy. Po comy tu przyszli? Nikt nas nie potrzebuje. Gandalf stan przed drzwiami Orthanku i zapuka w nie rdk. Drzwi zadudniy gucho. - Sarumanie! Sarumanie! krzykn Gandalf gono i rozkazujco. Wyjd do nas, Sarumanie! Dugo nie byo odpowiedzi. Wreszcie w oknie nad wejciem uchyliy si okiennice, lecz nikt nie pokaza si w ciemnym otworze. - Kto tam? zapyta kto z wntrza. Czego chcecie? Theoden wzdrygn si. - Poznaj ten gos rzek. Przeklinam dzie, w ktrym go po raz pierwszy posuchaem. - Sprowad Sarumana, skoro zostae teraz jego sugusem, Grimo, Smoczy Jzyku! zawoa Gandalf. Nie tra na prno czasu. Okno zamkno si znowu. Czekali. Nagle z wiey przemwi inny gos, niski i melodyjny; samo jego brzmienie rzucao czar. Kto sucha nieopatrznie tego gosu, nie umia zwykle powtrzy zasyszanych sw, a jeli je powtarza, ze zdziwieniem stwierdza, e w jego wasnych ustach niewiele zachoway siy. Najczciej pamieta jedynie, e suchanie ich sprawiao mu rozkosz, e zdaway si mdre i suszne i e gorliwie pragn im przytakiwa, by okaza si rwnie mdrym. Wszystko, co mwili inni, brzmiao przez kontrast szorstko i prostacko, a jeli sprzeciwiao si gosowi Sarumana, wzniecao gniew w sercu oczarowanego. Nad niektrymi suchaczami czar panowa tylko dopty, dopki Saruman mwi do nich, kiedy za zwraca si do innych, umiechali si jak kto, kto przejrza na wylot sztuki kuglarza, budzce zachwyt i zdumienie w niedowiadczonych widzach. Wielu jednak sam dwik tego gosu ujarzmia, a jeli czar nimi zawadn, nawet z dala od Sarumana syszeli wci jego sodkie podszepty i natrtne polecenia. Nikt w kadym razie nie mg sucha tego gosu obojtnie. Nikt nie mg bez wielkiego wysiku umysu i woli odtrci jego prb czy rozkazw, dopki Saruman wada swoim czarodziejskim gosem. - O co chodzi? zapyta bardzo agodnie. Dlaczego zakcacie mj spoczynek? Czy nie dacie mi chwili spokoju w dzie ani w nocy? Mwi to wszystko tonem istoty dobrotliwej, rozalonej niezasuon zniewag. Zaskoczeni spojrzeli na wie, bo nie syszeli adnego szmeru, kiedy Saruman wychodzi na ganek. Sta u kraty, przygldajc im si z gry, spowity w obszerny paszcz, ktrego

koloru nie umieli okreli, bo mieni si w ich oczach za kadym poruszeniem coraz inn barw. Saruman twarz mi dug, czoo wysokie, oczy gbokie i ciemne, nieodgadnione, w tej chwili jednak zdaway si powane, yczliwe i troch znuone. W siwych wosach i brodzie pozostay jeszcze koo ust i uszu ciemne pasma. - Podobny i niepodobny mrukn Gimli. - Porozmawiajmy jednak cign dalej agodny gos. Dwch przynajmniej z was znam z imienia. Gandalfa znam nawet tak dobrze, e nie udz si nadziej, i szuka u mnie pomocy lub rady. Lecz ty, Theodenie, wadco Rohanu, syniesz ze szlachetnych czynw, a bardziej jeszcze z piknej odwagi, cnoty rodu Eorla. O, godny synu Thengla, po trzykro wsawionego! Czemu nie przybye tu wczeniej i jako przyjaciel? Gorco pragnem ujrze ci, najpotniejszy krlu zachodnich krajw, szczeglnie ostatnimi laty, chciaem bowiem ostrzec ci przed nieroztropnymi i zymi doradcami, ktrzy ci otoczyli. Czy dzi jest ju za pno? Mimo krzywd, ktre mi wyrzdzono, a do ktrych, niestety, ludzie z Rohanu przyoyli rwnie rki, gotw jestem ratowa ci i ocali od zguby, nieuchronnej, jeeli nie zawrcisz z obranej na swoje nieszczcie drogi. Wierz mi, tylko ja mog ci teraz pomc. Theoden ju otworzy usta, eby co odpowiedzie, lecz rozmyli si wida, bo nie rzek nic. Podnis wzrok w gr i popatrzy na wychylon z ganku twarz Sarumana, w jego ciemne, powane oczy; potem spojrza na stojcego tu obok Gandalfa. Wida byo, e krl jest w rozterce. Gandalf jednak nie drgn nawet. Sta milczcy, skamieniay, jak kto, kto cierpliwie czeka na wezwanie. Jedcy poruszyli si w siodach, zaczli szepta midzy sob, pochwalajc sowa Sarumana, ale po chwili umilkli i znieruchomieli urzeczeni. Myleli, e Gandalf nigdy nie przemawia do ich krla tak piknie i tak grzecznie. Wydao im si, e od pocztku traktowa Theodena szorstko i dumnie. Cie zakrad si do ich serc, strach przed okropnym niebezpieczestwem, przed zagad Rohanu, przed ciemnoci, ku ktrej popycha ich Gandalf, podczas gdy Saruman stoi u jedynych drzwi prowadzcych do szczliwej przyszoci i uchyla je, aby przepuci promie nadziei. Zapado cikie milczenie. Przerwa je nagle krasnolud Gimli. - Ten czarodziej uywa mowy na opak mrukn ciskajc trzonek toporka w garci. W jzyku Orthanku pomoc znaczy zguba, a ratowa znaczy zabija, to jasne. Ale my nie przyszlimy tu ebra. - Spokojnie rzek Saruman i na krtk chwil gos jego straci sodycz, a w oczach bysny pomyki. Tymczasem nie mwi jeszcze do ciebie, Gimli, synu Gloina. Ojczyzna twoje ley daleko std i mao ci obchodz sprawy tej krainy. Lecz wiem, e nie z wasnej ochoty zostae w nie uwikany, nie bd wic potpia ci za rol, ktr odegrae, zreszt bardzo mnie, o tym nie wtpi. Prosz ci jednak, nie przeszkadzaj, gdy rozmawiam z krlem Rohanu, moim ssiadem i do niedawna przyjacielem. C mi odpowiesz, Theodenie? Czy pragniesz pokoju midzy nami i wszelkiej pomocy, jakiej moe ci udzieli moja mdro, oparta na wiekowym dowiadczeniu? Czy chcesz, abymy wsplnie naradzili si, jak dziaa w tych dniach grozy, jak naprawi wyrzdzone sobie wzajemnie krzywdy i dooy najlepszej woli, eby oba nasze pastwa rozkwity pikniej ni kiedykolwiek? Theoden i tym razem nie odpowiedzia. Trudno byo odgadn, czy zmaga si z gniewem, czy te z wtpliwociami. Odezwa si natomiast Eomer. - Posuchaj mnie, krlu rzek. Zawiso nad nami niebezpieczestwo, przed ktrym nas przestrzegano. Czy po to walczylimy i zwyciyli, eby da si teraz obaamuci staremu kamcy, ktry miodem posmarowa swj jadowity jzyk? Tak samo przemawiaby wilk, osaczony przez sfor, gdyby umia mwi. Jak pomoc moe ci ofiarowa? Chodzi mu jedynie o to, by ocali wasn skr z tej klski. Czy zgodzisz si rokowa z tym oszustem i morderc? Wspomnij mogi Hamy w Helmowym Jarze.

- Skoro mowa o jadowitych jzykach, c powiedzie o twoim, moda mijo? rzek Saruman i tym razem pomie gniewu jeszcze wyraniej bysn w jego renicach. Ale nie unomy si, Eomerze, synu Eomunda doda agodzc znw gos. Kady ma swoje pole dziaania. Tobie przystoj zbrojne czyny i zasuye nimi na najwysz cze. Nie mieszaj si wszake do polityki, na ktrej si nie znasz. Moe, gdy sam zostaniesz krlem, zrozumiesz, e wadca musi by bardzo ostrony w wyborze przyjaci. Nie godzi wam si lekkomylnie odtrca Sarumana i potgi Orthanku, choby midzy nami byy w przeszoci urazy, suszne czy urojone. Wygralicie bitw, lecz nie wojn, a i to z pomoc sprzymierzeca, na ktrego nie moecie nadal liczy. Kto wie, czy nie ujrzycie wkrtce cieni lasu u wasnych progw. Las jest kapryny i bezrozumny, nie kocha te wcale ludzi. Czy zasuguj na miano mordercy, krlu Rohanu, dlatego tylko e w boju zginli twoi mni wojownicy? Skoro podje wojn niepotrzebnie, bo ja jej nie chciaem musiay by ofiary. Jeeli mnie z tego powodu uznasz za morderc, odpowiem, e ta sama plama ciy na caym rodzie Eorla. Czy bowiem rd ten nie toczy wielu wojen, czy nie zwalcza tych, ktrzy mu si przeciwstawiali? A przecie z niejednym przeciwnikiem zawiera po wojnie pokj i nie wychodzi le na takiej polityce. Raz jeszcze pytam, krlu Theodenie, czy chcesz pokoju i przyjani ze mn? Od ciebie to tylko zaley. - Chcemy pokoju rzek wreszcie Theoden, gosem zdawionym, jakby z wysikiem. Kilku jedcw krzykno radonie. Lecz krl podnis rk. Chcemy pokoju powtrzy czystym ju gosem i bdziemy go mieli, gdy rozgromimy ciebie i udaremnimy wszystkie zamysy twoje i twego ponurego wadcy, ktremu chcesz nas wyda w rce. Jeste kamc, Sarumanie, i trucicielem serc ludzkich. Wycigasz do mnie rk, lecz ja widz, e to s szpony Mordoru, okrutne i zimne! Choby by dziesiciokrotnie mdrzejszy, ni jeste, i tak nie miaby prawa rzdzi mn i moim ludem ku wasnej korzyci, jak to sobie planowae. Nie bya wic sprawiedliwa wojna, ktr przeciw mnie wszcze; lecz nawet gdyby jej cel umia usprawiedliwi, jak wytumaczysz si z poogi, w ktrej spony osiedla Zachodniej Bruzdy, jak zadouczynisz za mier pomordowanych tam dzieci? Twoi siepacze porbali martwe ju ciao Hamy, lece u bram Rogatego Grodu. Zawr pokj z tob i z Orthankiem dopiero wtedy, kiedy zawiniesz na haku w oknie swojej wiey, wydany na pastw drapienych ptakw, ktre ci dzisiaj su. Tak ci odpowiadam w imieniu rodu Eorla. Jestem tylko maym potomkiem wielkich krlw, lecz nie bd liza twojej rki. Gdzie indziej szukaj sug. Obawiam si jednak, e twj gos straci czarodziejsk moc. Jedcy patrzyli na Theodena, jakby ich nagle zbudzi z marze. Jego gos po muzyce sw Sarumana zabrzmia w ich uszach niby krakanie sdziwego kruka. Lecz Saruman na chwil da si ponie zoci. Wychyli si przez kraty gwatownie, jakby chcia krla uderzy sw rdk. Niektrym spord wiadkw tej sceny wydao si, e widz mij, spron i gotow ksa. - Szubienice i wrony! sykn, a dreszcz przej suchaczy, zaskoczonych tak nag i okropn zmian. Brednie starego ramola! Czyme jest dwr Eorla? Chaup, w ktrej zbje wdz si w dymie i pij, a ich bachory tarzaj si po pododze razem z psami. To was zbyt dugo omija stryczek. Ale ju zaciska si ptla, powoli j zarzucano, ale mocno i twardo cinie was w kocu. Bdziesz wisia, skoro chciae. W miar jak mwi, gos mu znowu agodnia. Saruman wida odzyskiwa zimn krew. Nie wiem, dlaczego okazuj wam tyle cierpliwoci i tak dugo was przekonuj. Nie jeste mi przecie potrzebny ani ty, Theodenie, mistrzu koni, ani twoja banda, rwnie skora do galopu w ucieczce jak w marszu naprzd. Przed laty ofiarowaem ci wspaniae pastwo, dar ponad miar twoich zasug i rozumu. Ofiarowaem ci je teraz powtrnie, eby podwadni, ktrych prowadzisz ku zgubie, jasno uwiadomili sobie, midzy jakimi dwiema drogami

masz wybr. Odpowiedziae mi przechwakami i obelgami. Niech tak bdzie. Wracajcie do swoich chaup! Ale ty, Gandalfie! Twoja postawa naprawd mnie zasmuca i boli mnie twoje ponienie. Jake moesz cierpie tak kompani? Jeste przecie dumny, Gandalfie, i susznie, bo masz umys szlachetny, a wzrokiem sigasz gboko i daleko. Czy nawet teraz nie zechcesz posucha mojej rady? Gandalf drgn i podnis wzrok. - Czy masz dzisiaj do powiedzenia co wicej ni podczas naszej ostatniej rozmowy? spyta. A moe chciaby odwoa co z tego, co wwczas mwie? Saruman milcza przez chwil. - Odwoa? powtrzy po namyle, jakby niezmiernie zdziwiony. Odwoa? Usiowaem radzi ci dale twojego dobra, lecz ty nie chciae mnie nawet wysucha. Jeste dumny, nie lubisz rad, majc zaprawd do wasnego rozumu. W tym przypadku jednak popenie bd, jak mi si zdaje, przez upr przekrcajc moje intencje. Niestety, tak bardzo pragnem ci przekona, e w zapale straciem cierpliwo. auj tego szczerze. Nie yczyem ci le, nawet teraz le ci nie ycz, chocia wrcie w kompanii gwatownikw i nieukw. Jake mgbym? Czy nie naleymy do tego samego staroytnego i zaszczytnego bractwa, do grona najdostojniejszego na obszarze rdziemia? Obaj skorzystamy, jeli zawrzemy przyja. Razem moemy zdziaa wiele i uleczy rany wiata. My dwaj zrozumiemy si na pewno, a podlejszych ras nie bdziemy pytali o zdanie. Niech czekaj na nasze rozkazy. W imi wsplnego dobra gotw jestem wymaza dawne spory i przyj ci w swoim domu. Czy zechcesz naradzi si ze mn? Czy wejdziesz do Orthanku? Tyle byo mocy w tych sowach Sarumana, e nikt nie mg sucha ich bez wzruszenia. Lecz czar teraz dziaa w inny sposb. Zdawao si wszystkim, e s wiadkami agodnych wymwek, ktre dobrotliwy krl robi swojemu zbkanemu, ale kochanemu dworzaninowi. Nie ich dotyczya ta przemowa, suchali nie dla nich przeznaczonych argumentw, jak le wychowane dzieci albo gupi sucy, gdy podsuchuj pod drzwiami i podchwytuj oderwane sowa ze sporu dorosych czy zwierzchnikw, usiujc odgadn, jak wpynie on na ich wasny los. Ze szlachetniejszej ni oni gliny ulepieni byli dwaj czarodzieje, czcigodni mdrcy. Nie dziw, e zawr sojusz. Gandalf wejdzie do wiey, aby w grnych komnatach Orthanku radzi z Sarumanem o doniosych sprawach, niepojtych dla umysw zwykych ludzi. Drzwi si zatrzasn przed nimi i bd czekali, by wyznaczono im prac albo wymierzono kar. Nawet przez gow Theodena przemkna cieniem zwtpienia myl: Gandalf zdradzi nas, wejdzie, bdziemy zgubieni. Nagle Gandalf wybuchn miechem. Czar rozwia si jak dym. - Ach, Sarumanie, Sarumanie! mwi wci miejc si Gandalf. Rozmine si z powoaniem. Powiniene zosta krlewskim trefnisiem, zarobiby na chleb, a moe take na zaszczyty, przedrzeniajc doradcw krla. Mwisz cign dalej, opanowujc wesoo e my dwaj zrozumiemy si z pewnoci. Obawiam si, e ty mnie nigdy nie zrozumiesz. Ale ja widz ci teraz na wylot. Dokadniej pamitam twoje argumenty i postpki, ni ci si wydaje. Kiedy odwiedziem ci poprzednio, bye dozorc wiziennym Mordoru i tam zamierzae mnie odesa. Nie! Go, ktry raz uciek z twojej wiey przez dach, dobrze si namyli, zanim wejdzie do niej powtrnie przez drzwi. Nie, nie przyjm twego zaproszenia. Ale ostatni raz pytam: czy nie zejdziesz tu midzy nas? Isengard, jak widzisz, jest mniej potny, ni si spodziewae i ni sobie uroie. Podobnie mog zawie ci inne potgi, ktrym dzi jeszcze ufasz. Moe warto by je opuci na czas jaki? Zwrci si ku nowym? Zastanw si dobrze, Sarumanie. Czy zejdziesz?

Cie przemkn po twarzy Sarumana, a potem okrya j miertelna blado. Nim zdy znw przybra mask, wszyscy dostrzegli i zrozumieli, e Saruman nie mie pozosta w wiey, lecz jednoczenie boi si opuci to schronienie. Przez chwil waha si, a wszyscy wstrzymali dech w piersiach. Gdy wreszcie przemwi, gos zabrzmia ostro i zimno. Pycha i nienawi wziy gr. - Czy zejd? powtrzy szyderczo. Czy bezbronny czowiek wyszedby paktowa ze zbjami przed swj prg? Std sysz doskonale, co macie mi do powiedzenia. Nie jestem gupcem i nie ufam ci, Gandalfie. Dzikie lene potwory nie stoj wprawdzie jawnie na schodach mojej wiey, lecz wiem, gdzie si czaj z twojego rozkazu. - Zdrajcy zwykle bywaj podejrzliwi odpar Gandalf ze znueniem. Ale moesz by spokojny o swoj skr. Nie chc ci zabi ani zrani, powiniene o tym wiedzie, gdyby naprawd mnie rozumia. Mam moc, eby ci obroni. Daj ci ostatni szans. Jeeli si zgodzisz, wolny opucisz Orthank. - To brzmi piknie! zadrwi Saruman. Jak przystoi sowom Gandalfa Szarego, nader askawie i dobrotliwie. Nie wtpi, e odchodzc uatwibym twoje plany i e w Orthanku znalazby wygodn siedzib. Ale nic mnie do odejcia std nie skania. Nie wiem te, co w twoich ustach znaczy wolny. Przypuszczam, e postawiby pewne warunki, czy tak? - Do odejcia mgby ci skoni choby widok, ktry ogldasz ze swoich okien powiedzia Gandalf. Inne powody rwnie chyba znajdziesz, jeli si zastanowisz. Sudzy twoi padli albo poszli w rozsypk. Z ssiadw zrobie sobie wrogw, a nowego swego pana oszukae albo zamierzae oszuka. Gdy zwrci w t stron oko, bdzie ono z pewnoci czerwone od krwawego gniewu. Mwic wolny miaem na myli wolno prawdziw, bez wizw, bez acuchw i bez rozkazw. Pozwol ci odej, dokd chcesz, choby do Mordoru, jeeli taka jest twoja wola, Sarumanie. Przedtem oddasz mi tylko klucz Orthanku i swoj rdk. Zatrzymam je jako zastaw i zwrc pniej, jeeli swoim zachowaniem na to zasuysz. Sarumanowi twarz posiniaa i wykrzywia si ze zoci, w oczach mu rozbysy czerwone wiateka. Zamia si dziko. - Pniej! zawoa podnoszc gos do krzyku. Pniej! Pewnie wtedy, kiedy zdobdziesz rwnie klucze do Barad-Duru, a moe take korony siedmiu krlw i rdki piciu czarodziejw, kiedy kupisz sobie buty znacznie wiksze od tych, w ktrych teraz chodzisz. Skromne plany! Spenisz je bez mojej pomocy. Mam co innego do roboty. Nie bd gupcem. Jeeli chcesz ze mn rokowa, pki jeszcze czas, odejd i wr, gdy wytrzewiejesz. I nie cignij za sob tych mordercw i caej tej haastry, ktra trzyma si twojej poy. Do widzenia! Odwrci si i znik z balkonu. - Wracaj, Sarumanie! rzek Gandalf tonem rozkazu. Ku zdumieniu wiadkw Saruman ukaza si znw na balkonie, lecz tak wolno podchodzi do elaznej kraty i tak ciko dysza opierajc si o ni, jakby jaka obca sia przywloka go tutaj wbrew jego woli. Twarz mia cignit i pooran zmarszczkami. Palce jak szpony wpija w masywn czarn laske. - Nie pozwoliem ci oddali si surowo rzek Gandalf. Nie skoczyem jeszcze. Oszalae, Sarumanie, lecz budzisz we mnie lito. Mgby nawet teraz porzuci szalestwo i zo i odda usugi dobrej sprawie. Wolisz zosta w swojej wiey i przeuwa resztki swoich dawnych zdradzieckich planw. Sied wic tam! Ostrzegam ci jednak, e nieatwo ci bdzie wyj pniej. Chyba e ciemne rce sug Saurona dosign ci i wywlok. Suchaj, Sarumanie! krzykn gosem potnym i wadczym. Nie jestem ju Gandalfem Szarym, ktrego zdradzie. Stoi przed tob Gandalf Biay, ktry powrci z krainy mierci. Ty nie masz ju teraz wasnej barwy, tote wykluczam ci z bractwa i Rady! Podnis rk i z wolna jasnym, chodnym gosem powiedzia: - Sarumanie,

twoja rdka jest zamana! Rozleg si trzask i rdka pka w rku Sarumana, a gwka jej upada do stp Gandalfowi. Precz! zawoa Gandalf. Saruman krzykn, cofn si i wyczoga z ganku. W tej samej chwili ciki kulisty pocisk cinity z gry bysn w powietrzu, trci elazn krat, od ktrej ledwie zdy odsun si Saruman, przelecia o wos od gowy Gandalfa i run na stopie schodw, tu pod stopy Czarodzieja. elazna krata zaamaa si ze szczkiem. Stopie rozsypa si w roziskrzone kamienne drzazgi. Lecz ciemna krysztaowa kula przewiecajca pomiennym jdrem, nie uszkodzona, spadaa po schodach niej. Kiedy w podskokach toczya si do rozlanej kauy, Pippin puci si za ni w pogo i chwyci j. - otr! Skrytobjca! krzykn Eomer. Gandalf jednak sta niewzruszony w miejscu. - Nie, tego pocisku nie rzuci ani te nie kaza rzuci Saruman rzek. Kula spada ze znacznie wyszego pitra. Jeli si nie myl, by to poegnalny strza Smoczego Jzyka, ale chybi celu. - Chybi pewnie dlatego, e nie mg si zdecydowa, kogo bardziej nienawidzi, ciebie czy Sarumana powiedzia Aragorn. - Bardzo moliwe odpar Gandalf. Ci dwaj niewiele znajd pociechy w przymusowym sam na sam; bd si wzajem ranili zym sowem. Ale suszna spotyka ich kara. Jeeli Smoczy Jzyk ujdzie z Orthanku ywy, bdzie mia szczcie, na ktre nie zasuy. - Eje, hobbicie, oddaj mi to! zawoa odwracajc nagle gow i spostrzegajc, e Pippin wspina si po schodach z wolna, jak gdyby nis niezwykle cikie brzemi. Nie prosiem ci, eby to podnosi! Zbieg na spotkanie hobbita, spiesznie wzi z jego rk ciemn kul, owin j w po paszcza. Ju ja si ni zaopiekuj rzek. Saruman z wasnej woli nigdy by jej nie wyrzuci. - Ale moe ma co innego do wyrzucenia powiedzia Gimli. Jeeli skoczye rozmow, wolabym odsun si stamtd co najmniej o rzut kamienia! - Skoczyem odpar Gandalf. Chodmy! Odwrcili si plecami do drzwi Orthanku i zeszli w d. Jedcy powitali swego krla z radoci, a Gandalfa z szacunkiem. Czar Sarumana prysn. Wszyscy bowiem widzieli, jak na rozkaz Gandalfa stawi si, a potem, odprawiony przez niego, posusznie odszed. - No, tak, jedno zadanie spenione rzek Gandalf. Teraz musz odszuka Drzewca i opowiedzie mu, jaki jest wynik rokowa. - Chyba sam odgad powiedzia Merry. Czy mona byo spodziewa si czego innego? - Nadzieja bya niewielka odpar Gandalf chocia wos mg przeway szal. Miaem jednak swoje powody, by mimo wszystko prbowa, niektre wielkoduszne, inne mniej. Po pierwsze przekonaem Sarumana, e czar jego gosu sabnie. Nie mona by zarazem tyranem i doradc. Spisek, gdy dojrzeje, nie da si utrzyma w tejemnicy. Jednake Saruman wpad w puapk i usiowa kad z upatrzonych ofiar omotywa z osobna, podczas gdy inne przysuchiway si temu. Po drugie daem mu po raz ostatni mono wyboru, i to uczciwie; zaproponowaem, eby poniecha zarwno sojuszu z Mordorem jak wasnych planw i naprawi bdy pomagajc nam w naszych zamierzeniach. Zna nasze trudnoci lepiej ni ktokolwiek. Mgby odda nam wielkie usugi. Lecz wola odmwi i zachowa panowanie nad Orthankiem. Nie chce suy, lecz rzdzi. Dry teraz ze strachu przed cieniem Mordoru, ale wci jeszcze udzi si, e przetrzyma nawanic. Nieszczsny szaleniec! Potga Mordoru zmiady go, jeeli jej rami dosignie Isengardu. My z zewntrz nie moemy zburzy Orthanku, ale Sauron... Kto wie, jak on moc rozporzdza? - Ale jeeli Sauron nie zwyciy? Co zrobisz z Sarumanem? spyta Pippin. - Ja? Nic mu nie zrobi odpar Gandalf. Nic. Nie pragn wadzy. Co si z nim wszake stanie? Nie wiem. Boli mnie, e tyle siy, niegdy dobrej, teraz w zej subie

niszczeje w tej wiey. Dla nas jednak uoyy si sprawy do pomylnie. Dziwnie toczy si koo losu. Czsto nienawi sama sobie zadaje rany. Myl, e nawet gdybymy zajli Orthank, nie znalelibymy tam skarbu cenniejszego ni ta kula, ktr Smoczy Jzyk rzuci, chcc nas ugodzi. Przeraliwy krzyk dobieg z otwartego wysoko w wiey okna. - Jak si zdaje, Saruman jest tego samego zdania rzek Gandalf. Zostawmy tych dwch wsplnikw samych. Powrcili do zburzonej bramy. Ledwie wydostali si za ni, z cienia pod stosem rumowisk wychyn Drzewiec, a za nim kilkunastu entw. Aragorn, Gimli i Legolas patrzyli na nich z podziwem. - Oto moi towarzysze rzek Gandalf zwracajc si do Drzewca. Mwiem ci o nich, lecz jeszcze ich nie widziae. I wymieni kolejno imiona przyjaci. Stary ent badawczo i dugo przyglda si kademu z osobna, witajc kilku sowy. Ostatniego zagadn Legolasa: - A wic przybye do nas z Mrocznej Puszczy, szlachetny elfie? Wielki to by kiedy las. - Wielki pozosta do dzi odpar elf. Lecz adnemu z jego mieszkacw nie uprzykrzyy si mimo to drzewa i wszyscy chtnie ogldaj nowe. Bardzo bym chcia pozna lepiej las Fangorna. Wdrowaem ledwie jego skrajem, a ju al byo mi go opuszcza. Oczy Drzewca bysny z radoci. - Mam nadziej, e speni si twoje yczenie, zanim te gry zd si postarze powiedzia. - Przyjd, jeeli los okae si askawy rzek Legolas. Zawarem umow z przyjacielem, e jeli wszystko pjdzie szczliwie, razem odwiedzimy Fangorn, oczywicie za twoim przyzwoleniem. - Kady elf, ktrego przyprowadzisz, bdzie dla nas miym gociem powiedzia Drzewiec. - Przyjaciel, o ktrym mwi, nie jest elfem odpar Legolas. To Gimli, syn Gloina. Gimli skoni si nisko i przy tym gecie toporek wysun mu si zza pasa, z gonym brzkiem padajc na ziemi. - Hm, hum. Aha. Krasnolud z toporem! rzek Drzewiec. Hm... Lubie elfy, ale ty za wiele ode mnie dasz. Osobliwa to przyja. - Moe wydaje si osobliwa powiedzia Legolas pki wszake Gimli yje, nie przyjd sam do Fangornu, wadco lasu. Ten krasnolud ci w bitwie czterdzieci dwa orkowe by. - Ho, ho! Tak powiadaj rzek Drzewiec. To mi si podoba. No, zobaczymy, co bdzie, to bdzie, nie trzeba si spieszy ani wyprzedza wypadkw. Teraz musimy znw rozsta si na czas jaki. Dzie chyli si ku wieczorowi, Gandalf mwi, e chce wyruszy przed zmrokiem, a krlowi Rohanu take pilno wraca do domu. - tak, musimy jecha, i to zaraz rzek Gandalf. Wybacz, e zabior twoich odwiernych. Mam jednak nadziej, e jako sobie bez nich poradzisz? - Moe sobie poradz powiedzia Drzewiec ale bdzie mi ich brakowao. Chyba na staro staj si pochopny, bo zaprzyjaniem si z nimi bardzo, mimo krtkiej znajomoci; wida z wiekiem modo wraca. Co prawda od wielu, wielu lat nie spotkaem nic nowego pod socem lub pod ksiycem, pki nie zobaczyem tych hobbitw. Nigdy te o nich nie zapomn. Ju doczyem ich imi do Dugiego Spisu. Entowie bd ich pamita. Entowie z ziemi zrodzeni, starzy jak gry, Co chodz lasami i wod si poj, I wesoe hobbity, aroczne jak myliwi,

Skore do miechu, a mae jak dzieci. Przyja midzy nami przetrwa, pki na wiecie bd si licie zieleniy co wiosn. Bywajcie zdrowi! Gdybycie w swoim miym ojczystym kraju zasyszeli jakie nowiny, przylijcie mi swko. Rozumiecie chyba, o co mi chodzi: czy nie widziano tam gdzie entowych on. A jeli zdarzy si sposobno, odwiedcie mnie koniecznie. - Odwiedzimy Fangorn na pewno! jednoczenie odpowiedzieli Merry i Pippin, po czym szybko odwrcili oczy. Drzewiec dug chwil patrza na nich w milczeniu i kiwa gow. Wreszcie zagadn Gandalfa: - A wic Saruman nie chce opuci Orthanku? Niczego innego nie spodziewaem si po nim. Serce ma zbutwiae jak czarny huorn. Swoj drog przyznam si, e gdyby mnie pokonano i wycito wszystkie drzewa, ja te bym nie odszed, pki zostaaby mi chocia jedna ciemna kryjwka. - Tak, ale ty nie knue spiskw, eby cay wiat obsadzi drzewami i zdusi wszelkie inne ycie na ziemi odpar Gandalf. Saruman zosta, by dalej hodowa swoj nienawi i w miar monoci snu nowe sieci zdrady. Ma klucz Orthanku. Lecz nie dajcie mu uciec. - Nie damy. Entowie go przypilnuj rzek Drzewiec. Saruman bez mego pozwolenia kroku nie zrobi poza t ska. Entowie bd trzymali stra. - Dobrze! powiedzia Gandalf. Na to liczyem. Mog wic opuci Isengard i zaj si innymi sprawami zrzuciwszy t trosk z serca. Musicie jednak czuwa pilnie. Woda ju opada. Strae wok wiey nie wystarcz. Na pewno s jakie podziemne lochy, ktrymi Saruman zechce moe wkrtce wydosta si niepostrzeenie. Jeeli nie wzdragacie si przed t cik prac, prosz was, zalejcie kotlin znowu wod i utrzymujcie powd, dopki Isengard nie zamieni si w stojc sadzawk albo dopki nie odkryjecie tajemnych przej. Jeeli podziemia bd zalane, a wyjcia zabarykadowane, Saruman bdzie musia siedzie na grze i tylko wyglda przez okna na wiat. - Zdaj to na entw rzek Drzewiec. Zbadamy dolin od szczytw do dna i zajrzymy pod kady kamie. Wrc do niej znw drzewa. Nazwiemy to miejsce Lasem Stranikw. Nawet wiewirka nie przemknie si tdy bez mojej wiedzy. Zdaj to na entw. Pki nie upynie siedemkro tyle lat, ile Saruman nas drczy, nie zejdziemy z warty.

Rozdzia 11 Palantir
oce ju zachodzio za wyduone rami gr, gdy Gandalf ze swoj druyn i krl ze swymi jedcami wyruszyli wreszcie z Isengardu. Gandalf wzi na konia Meriadoka, Aragorn za Pippina. Dwaj krlewscy wojownicy wyprzedzajc oddzia pucili si zaraz za bram w cwa i wkrtce zniknli towarzyszom z oczu. Reszta posuwaa si bez zbytniego popiechu. Entowie ustawili si szpalerem po obu stronach bramy wznoszc dugie ramiona poegnalnym gestem, lecz zachowali milczenie. Gdy ujechali krt drog do daleko w gr doliny, hobbici obejrzeli si za siebie. Na niebie jeszcze wiecio soce, ale nad Isengardem rozpostary si cienie i szare gruzy ledwie majaczyy w mroku. Drzewiec sta przed bram samotnie i z daleka wyglda jak pie starego drzewa. Hobbitom ten widok przypomnia pierwsze spotkanie z entem na sonecznej pce skalnej u skraju Fangornu. Zbliali si do supa z godem Biaej Rki. Sup sta po dawnemu, lecz rzebiona rka leaa strzaskana na ziemi. Porodku drogi biela dugi kamienny palec wskazujcy, a niegdy czerwony paznokie teraz pociemnia i sczernia. - Entowie nie pomijaj najdrobniejszych nawet szczegw rzek Gandalf. Ruszyli dalej wrd gstniejcych ciemnoci. - Czy bdziemy jechali przez ca noc? spyta po jakim czasie Merry. Nie wiem, Gandalfie, jak ty si czujesz z uczepion twojej poy haastr, ale haastra chetnie by si odczepia i pooya spa. - A wic syszae te obelgi? odpar Gandalf. Nie pozwl im jtrzy si w swoim sercu. Bd zadowolony, e Saruman nie poczstowa was duszym przemwieniem. Nigdy przedtem nie spotka hobbitw i nie wiedzia, w jaki ton uderzy zwracajc si do nich. Dobrze jednak wam si przyjrza. Jeeli to moe by plastrem na twoj zranion dum, to wiedz, e w tej chwili pewnie wicej myli o tobie i Pippinie ni o nas wszystkich. Kim jestecie? Jak si dostalicie do Isengardu i po co? Ile wiecie? Czy bylicie w niewoli, a jeli tak, jakim sposobem uratowalicie ycie, skoro orkowie wyginli co do nogi? Nad tymi zagadkami biedzi si teraz mdra gowa Sarumana. Szyderstwo z tych ust, Meriadoku, jest zaszczytem, jeli cenisz sobie jego zainteresowanie. - Dzikuj ci odpar Merry ale najwikszym zaszczytem jest dla mnie czepianie si twojej poy, Gandalfie. Po pierwsze dlatego, e dziki temu mog powtrzy raz jeszcze to samo pytanie: czy bdziemy jechali przez ca noc? Gandalf rozemia si. - Nie pozwolisz nikomu wykrci si sianem. Kady czarodziej powinien mie hobbita albo kilku hobbitw stale u boku; ju oni by go nauczyli wyraa si cile i nie buja w obokach. Przepraszam ci, Merry. Dobrze wic, pomwmy wic o tych przyziemnych szczegach. Bdziemy jechali jeszcze par godzin, bez popiechu zreszt, a do wylotu doliny. Jutro ruszymy szybciej. Zamierzaem z Isengardu wraca prosto przez step do krlewskiego domu w Edoras, ale po namyle zmienilimy plany. Wysalimy gocw do Helmowego Jaru, eby zapowiedzieli tam na jutro powrt krla. Stamtd Theoden z liczniejsz wit pojedzie do Warowni Dunharrow przebierajc si ciekami przez gry. Odtd bowiem nie bdziemy si w wikszej gromadzie pokazywa na otwartym polu we dnie ani w nocy, chyba e nie daoby si tego w aden sposb unikn. - Z tob tak zawsze: albo nic, albo wszystko na raz rzek Merry. Mnie tymczasem interesowa tylko dzisiejszy nocleg. Gdzie jest w Helmowy Jar i co to za miejsce? Pamietaj, e nie znam wcale tych okolic.

- A wic warto, by si o nich czego dowiedzia, jeeli chcesz zrozumie, co si dokoa nas dzieje. Ale nie ode mnie si tego dowiesz i nie w tej chwili. Za duo mam teraz pilnych spraw do przemylenia. - Dobrze, wezm na spytki Obieywiata podczas najbliszego popasu. On jest mniej obraliwy od ciebie. Ale powiedz mi przynajmniej, dlaczego musimy si kry? Mylaem, e wygralimy bitw. - Owszem, wygralimy, lecz to dopiero pierwsze zwycistwo, a odnisszy je, tym bardziej jestemy zagroeni. Midzy Isengardem a Mordorem istnieje jaka czno, ktrej nie podejrzewaem. Nie wiem dokadnie, w jaki sposb si porozumiewaj, lecz na pewno wymieniali wiadomoci. Oko Barad-Duru bdzie, jak sdz, z niecierpliwoci wpatrywao si w Dolin Czarodzieja, a take w stepy Rohanu. Im mniej zobaczy, tym dla nas lepiej. Z wolna posuwali si krt drog w d doliny. Isena w swoim kamiennym korycie to przybliaa si, to znw oddalaa. Noc zesza z gr. Mga ustpia ju zupenie. Dmuchn chodny wiatr. Ksiyc, bliski tego wieczora peni, rozlewa na wschodniej czci nieba blad, zimn powiat. Z prawej strony ramiona gry zniyy si opadajc nagimi stokami. Przed podrnymi ukazaa si szeroka, szara rwnina. Wreszcie zatrzymali si, a potem skrcili z gocica na mikk traw paskowyu. Przejechali niewiele ponad mil w kierunku na wschd i znaleli si w maej dolince, otwartej od poudnia, a wspartej o zbocza ostatniego w poudniowym acuchu kopulastego wzgrza Dol Baran, zanurzonego w zieleni i zwieczonego u szczytu kpami wrzosw. Stoki dolinki zarasta gszcz zeszorocznych paproci, wrd ktrych mocno zwinite wiosenne pdy ledwie si przebijay przez pachnc wieoci ziemi. Niej krzewiy si bujnie kolczaste zarola i w ich cieniu wdrowcy rozbili obz na dwie godziny przed pnoc. Rozpalili ognisko w wykrocie midzy rozcapierzonymi korzeniami gogu, wysokiego jak drzewo, pokrzywionego ze staroci, ale zdrowego i krzepkiego. Na kadej jego gazce ju nabrzmieway pczki. Wyznaczono strae, po dwch na kad wart. Reszta kompanii zjadszy wieczerz owina si w paszcze i posna. Hobbici leeli nieco odosobnieni w jakim zaktku na podcice z suchych paproci. Merry by senny, lecz Pippina ogarn dziwny niepokj. Paprocie trzeszczay i szeleciy pod nim, gdy krci si i przewraca ustawicznie. - Co ci jest? spyta Merry. Moe trafi na mrowisko? - Nie odpar Pippin ale okropnie mi niewygodnie. Usiuj sobie przypomnie, kiedy ostatni raz spaem w ku. Merry ziewn. - Policz na palcach rzek. Chyba wiesz, ile czasu upyno, odkd opucilimy Lorien? - Ech, to si nie liczy powiedzia Pippin. Myl o prawdziwej sypialni i ku. - W takim razie trzeba liczy od pobytu w Rivendell rzek Merry. Ale ja usnbym dzisiaj na kadym posaniu. - Szczciarz z ciebie odezwa si po chwili milczenia Pippin ciszonym gosem jechae razem z Gandalfem. - No to co z tego? - Moe z niego wydobye jakie wiadomoci i nowiny? - Nawet mnstwo. Wicej ni kiedykolwiek. Chyba jednak syszae, co mwi, bo jechalicie blisko nas, a my nie robilimy z nasze rozmowy sekretu. Skoro mylisz, e dowiesz si od Gandalfa wicej ni ja, usid jutro na jego konia. Oczywicie, jeeli Gandalf zgodzi si na zamian pasaera. - Ustpisz mi miejsca? wietnie. Ale Gandalf jest okropnie skryty. Nic si nie zmieni, prawda?

- Owszem, zmieni si odpar Merry, trzewiejc ze snu i troch ju zaniepokojony pytaniami przyjaciela. Jak gdyby urs. Jest zarazem bardziej dobrotliwy i bardziej grony, i weselszy, i uroczystszy ni dawniej. Zmieni si, ale dotychczas nie mielimy sposobnoci przekona si, jak gboko ta zmiana siga. Przypomnij sobie zakoczenie rozprawy z Sarumanem. Przecie Saruman by dawniej zwierzchnikiem Gandalfa, gow Rady... chocia nie wiem dokadnie, co to waciwie znaczy. By Sarumanem Biaym. A teraz Gandalf chodzi w bieli. Saruman stawi si na jego wezwanie, straci swoj rdk, a potem na jedno sowo Gandalfa wycofa si posusznie. - No tak, troch moe si Gandalf zmieni, ale skrytoci si nie oduczy, przeciwnie, nabra jej jeszcze wicej odpar Pippin. Na przykad ta historia ze szklan kul. Wida byo po nim, e si z tej zdobyczy ucieszy. Cos o niej wie albo przynajmniej czego si domyla. Ale czy nam co powiedzia? Ani swka. A przecie to ja j podniosem, gdyby nie ja, stoczyaby si do wody. Eje, hobbicie, oddaj mi to i na tym koniec. Ciekawa rzecz, co to za kula. Wydaa mi si okropnie cika. Ostatnie sowa Pippin wyszepta cichutko, jakby mwi do siebie. - Aha! rzek Merry. Wic to ci tak korci. Mj Pippinku kochany, przypomnij sobie, co Gildor powiedzia, a co Sam lubi powtarza. Nie wtrcaj si do spraw czarodziejw, bo s chytrzy i skorzy do gniewu. - Ale my od wielu miesicy nie robimy nic innego, tylko wtrcamy si do spraw czarodziejw odpar Pippin. Chtnie bym si narazi na niewielkie niebezpieczestwo, byle si czego dowiedzie. Chciabym te przyjrze si lepiej tej kuli. - pij wreszcie rzek Merry. Prdzej czy pniej dowiesz si wszystkiego. Zapewniam ci, e nigdy Tuk nie przewyszy Brandybucka ciekawoci, ale przyznaj, e teraz nie pora na te dociekania. - Dobrze. Ale c szkodzi przyzna si, e chciabym przyjrze si lepiej tej kuli? Wiem, e to niemoliwe. Gandalf siedzi na niej jak kokosz na jajach. Niewielka jednak dla mnie pociecha, kiedy od ciebie sysz, e skoro nie mog mie tego, o czym marz, powinienem i spa. - A c innego mog ci odpowiedzie? rzek Merry. Przykro mi, ale doprawdy musisz poczekac do rana. Po niadaniu bd nie mniej od ciebie zaciekawiony t tajemnic i pomog ci, jak bd umia, w wydobyciu od Czarodzieja jakiego wyjanienia. Tymczasem zanadto mi si oczy klej. Jeeli ziewn jeszcze raz, gba mi pknie od ucha do ucha. Dobranoc. Pippin nic ju na to nie odpowiedzia. Lea cicho, ale spa nie chciao mu si ani troch, nie dziaa nawet dobry przykad Meriadoka, ktry obok oddycha rwno i spokojnie, pogrony w gbokim nie. W ciszy nocnej myl o czarnej kuli opanowaa Pippina jeszcze natrtniej. Hobbit czu znowu ciar krysztau w rku, widzia tajemnicze czerwone jdro, ktre przez krtk chwil bysno mu z gbi. Krci si i przewraca z boku na bok, daremnie usiujc myle o czym innym. Wreszcie nie mg ju znie tej udrki. Wsta i rozejrza si dokoa. Ksiyc rozjania dolink zimn, bia powiat, pod krzewami leay czarne cienie. Wszyscy w obozie spali. Dwch wartownikw nie byo wida w pobliu; czuwali pewnie wyej na pagrku albo schowali si w paprociach. Sam nie rozumiejc, co go popycha, Pippin cichcem podkrad si do Gandalfa. Chwile patrza na niego. Czarodziej, jak si zdawao, spa, lecz powieki mia na p tylko przymknite; oczy przebyskiway spod dugich rzs. Pippin cofn si szybko. Gandalf jednak nie drgn nawet, wic hobbit raz jeszcze, niemal wbrew swojej woli, pchany nieodpart jak si, podpezn, zachodzc Czarodzieja od tyu, zatrzyma si o krok od jego gowy. Gandalf by spowity kocem, a paszcz rozpostar na wierzchu; midzy zgitym w okciu ramieniem a prawym bokiem zarysowywa si kulisty ksztat jakiego przedmiotu zawinitego w ciemne sukno; do

Czarodzieja jakby wanie przed chwil osuna si z zawinitka i leaa tu obok na ziemi. Wstrzymujc dech w piersiach, Pippin ostronie przybliy si do picego. Wreszcie uklk przy nim. Wycign rce i ukradkiem, powolutku zacz podnosi zawinitko do gry. Byo mniej cikie, ni si spodziewa. Pewnie jakie rupiecie pomyla z dziwnym uczuciem ulgi. Lecz nie odoy zawinitka z powrotem na miejsce. Sta chwil tulc je w rkach. W gowie zawita mu nowy pomys. Wycofa si na palcach, wyszuka spory kamie i wrci z nim. Szybko rozmota paczuszk, zawin w sukno kamie i przyklkajc pooy go u boku Czarodzieja. Dopiero wtedy spojrza na wydobyty z zawinitka przedmiot. Tak, to byo to, czego pragn: gadka krysztaowa kula, teraz ciemna i martwa, leaa w trawie u jego kolan. Podnis j spiesznie, owin po wasnego paszcza i wanie odwraca si, eby pobiec ze zdobycz na swoje wasne legowisko, gdy nagle Gandalf poruszy si we nie i mrukn co z cicha; Pippin mia wraenie, e byy to sowa jakiej obcej mowy. Rka Czarodzieja trafia po omacku na zawinity w sukno kamie i zacisna si na nim. Gandalf westchn i znieruchomia znowu. Gupcze! szepn sam do siebie Pippin. Chcesz sobie napyta biedy? Od to natychmiast. Lecz kolana mu si trzsy, nie mia zbliy si do Czarodzieja ani sign po zawinitko. Nie uda mi si teraz pomyla zbudz Gandalfa z pewnoci. A w takim razie mog tymczasem rzuci na ni okiem. Jednake nie tutaj. Wymkn si cichcem i przysiad na zielonej kepie nie opodal swego legowiska. Ksiyc wieci nad krawdzi dolinki. Pippin przykucn podcignwszy wysoko kolana i cisn kul midzy nimi. Pochylony nad ni chciwie, wyglda jak akome dziecko, ktre z pen misk ucieko w kt z dala od rwienikw. Odwin paszcz i spojrza. Powietrze dokoa jakby zastygo i stao, pene napicia. Zrazu kula bya ciemna, czarna jak agat, tylko jej powierzchnia lnia odblaskiem ksiyca. Potem w rodku kuli co drgno i rozjayo si lekko, a wietliste jdro przykuo wzrok hobbita tak, e ju nie mg oderwa oczu. Wkrtce cae wntrze pono, Pippin mia wraenie, e albo kula wiruje, albo te wiata w niej obracaj si z zawrotn szybkoci. Nagle wszystko zgaso. Hobbit krzykn, szarpn si, lecz na prno; nie mg wyprostowa grzbietu, zgity wp ciska oburcz kryszta. Schyla si coraz niej, a w kocu zdrtwia zupenie. Dug chwil porusza wargami, nim doby gosu. Z krtkim, zdawionym okrzykiem pad na wznak. Krzyk zabrzmia przeraliwie. Wartownicy pdem zbiegli ze zboczy. Cay obz zerwa si na rwne nogi. - Mamy zodzieja! rzek Gandalf. Spiesznie zarzuci paszcz na lec w trawie kul. I to ty, mj Pippinie! Bardzo przykra niespodzianka. Uklk przy zemdlonym hobbicie, ktry wycignity na wznak, nieprzytomnym wzrokiem patrza w niebo. Co za ajdactwo! Jak to bied cign na siebie i na nas ten nieborak? Czarodziej mwi z twarz chmurn i zatroskan. Uj rce Pippina, schyli si nad nim nadsuchujc oddechu, potem pooy do na jego czole. Hobbit zadra. Zamkn oczy. Krzykn, usiad i ze zdumieniem powid wzrokiem po twarzach otaczajcych go przyjaci, bladych w ksiycowym wietle. - Nie dla ciebie, Sarumanie! zawoa przenikliwym, bezdwicznym gosem, odsuwajc si od Gandalfa. Przyl po ni wkrtce. Zrozumiae? Powtrz tylko tyle. Szarpn si usiujc wsta i uciec, lecz Gandalf powstrzyma go agodnie, chocia stanowczo. - Peregrinie Tuku! rzek. Wr! Hobbit rozpry si i opad na ziemi, chwytajc za rk Czarodzieja. - Gandalfie! krzykn. Gandalfie! Przebacz! - Mam ci przebaczy? odpar Czarodziej. Najpierw powiedz, co waciwie zrobie?

- Wziem... wziem kul i patrzaem w ni wyjka Pippin i zobaczyem co, co mnie przerazio. Chciaem uciec, ale nie mogem. A wtedy przyszed on i zacz mi zadawa pytania. Patrza na mnie i... i wicej nic nie pamitam. - Tym si nie wykrcisz rzek Gandalf surowo. Co widzia i co mu powiedziae? Pippin przymkn oczy i zadra, lecz nie odpowiedzia. Wszyscy w milczeniu wpatrywali si w niego, jeden tylko Merry odwrci wzrok. Twarz Gandalfa nie zagodniaa jednak. - Mw! rozkaza. Pippin zacz gosem cichym i niepewnym, lecz w miar jak mwi, uspokaja si, a sowa jego brzmiay coraz wyraniej i dononiej. - Zobaczyem ciemne niebo i wysokie obronne mury rzek. i malekie gwiazdy. Wszystko zdawao si bardzo dalekie i dawne, mimo to jasne i ostre. W pewnej chwili gwiazdy zaczy to znika, to znw si pojawia, bo pod nimi przelatyway jakie skrzydlate stwory. Olbrzymie, jak mi si zdawao, chocia w krysztale wygldy nie wiksze ni nietoperze krce wok wiey. Jeli si nie myl, byo ich dziewi. Jeden lecia prosto na mnie, rs mi w oczach... Mia straszliwe... nie, nie! Nie mog o tym mwi. Chciaem uciec, bo miaem wraenie, e ten stwr wyfrunie z kuli, ale gdy przesoni ca jej powierzchni, nagle znikn. I wtedy przyszed on. Mwi do mnie, lecz nie syszaem gosu ani sw. Po prostu patrza, a ja czytaem w jego wzroku pytanie: A wic wrcie? Dlaczego nie zgaszae si tak dugo? Nic nie odpowiedziaem. Znowu spyta: Kto ty jest? Nie odpowiadaem, ale to bya mka, on nalega, cisn mnie, a w kocu rzekem: Hobbit. Jak gdyby dopiero wtedy mnie zobaczy, rozemia si szyderczo, okrutnie. Jakby mnie noami dga. Prbowaem si wyrwa. Ale on powiedzia: Czekaj no chwil. Spotkamy si znw niebawem. Powiedz Sarumanowi, e to cacko nie jest dla niego. Przyl po nie lada dzie. Zrozumiae? Powtrz tylko tyle. Wpija si we mnie wzrokiem. Miaem wraenie, e rozsypuj si w proch. Nie, nie! Wicej nic nie pamitam. - Spjrz na mnie! rzek Gandalf. Pippin spojrza mu prosto w oczy. Czarodziej przez dug chwil w milczeniu wpatrywa si w niego. Potem twarz mu zagodniaa, ukaza si na niej cie umiechu. Mikkim gestem pooy do na gowie hobbita. - W porzdku powiedzia. Moesz nic wicej nie mwi. Nie odniose powaniejszej szkody. Nie ma w twoich oczach kamstwa, a tego si najbardziej baem. Za krtko tamten z tob rozmawia. Zawsze bye postrzelony, ale jeste w dalszym cigu postrzelecem uczciwym, Peregrinie Tuku. Niejeden mdrzejszy od ciebie gorzej by wyszed pokiereszowany z takiego spotkania. Bd jednak ostrony. Ocalae, a wraz z tob ocaleli twoi przyjaciele jedynie szczliwym trafem, jak si to potocznie mwi. Nie licz drugi raz na podobne szczcie. Gdyby ci wzi na spytki, niemal pewne, e powiedziaby mu wszystko, co wiesz, na nasz wspln zgub. On jednak nie wypytywa ci zbyt natarczywie. Bardziej ni o wiadomoci chodzio mu o ciebie, chcia jak najszybciej dosign ci, cign do Czarnej Wiey i tam bez popiechu wydoby z ciebie wszystko. Nie dryj. Skoro wtrcasz si do spraw czarodziejw, musisz by przygotowany na takie przygody. No, niech tam. Przebaczam ci, Pippinie. Gowa do gry, bd co bd uniknlimy najgorszego. agodnie dwign Pippina i zanis go na poprzednie legowisko. Merry szed krok w krok za nim i usiad przy wezgowiu przyjaciela. - Le i odpoczywaj, a jeli moesz, zanij rzek Gandalf. Zaufaj mi. Jeli znw palce ci bd wierzbi, powiedz mi o tym. S na to lekarstwa. A w kadym razie prosz ci, mj hobbicie, nie wtykaj mi nigdy pod okie twardego kamienia. Tymczasem zostawiam was tu we dwch. To rzekszy Gandalf odszed i wrci do towarzyszy, wci jeszcze stojcych w zadumie i niepokoju nad krysztaem Orthanku.

- Niebezpieczestwo zjawia si noc i w chwili, gdy go nie oczekiwalimy rzek. Bylimy o wos od zguby. - Jak si czuje Pippin? spyta Aragorn. - Myl, e nic mu nie bdzie odpar Gandalf. Zbyt krtko by w mocy tamtego, a zreszt hobbici maj zadziwiajc odporno. Wspomnienie, a przynajmniej jego groza szybko zapewne zblednie. Nawet za szybko. Czy zgodzisz si, Aragornie, wzi kryszta Orthanku pod swoj opiek? Wiedz, e to niebezpieczne zadanie. - Niebezpieczne z pewnoci, ale nie dla wszystkich rzek Aragorn. Jest kto, kto ma do tego krysztau niezaprzeczalne prawo. Bo to przecie bez wtpienia palantir ze skarbca Elendila, powierzony stranicy Orthanku przez krlw Gondoru. Zblia si moja godzina. Tak, wezm palantir i bd go strzeg. Gandalf spojrza na Aragorna, a potem ku zdumieniu wiadkw podnis zawinity w paszcz kryszta i poda rycerzowi z niskim ukonem. - Przyjmij go, dostojny panie rzek jako zadatek innych skrbw, ktre bd ci zwrcone. Lecz jeeli pozwolisz, bym ci radzi w sprawach twojej niezaprzeczalnej wasnoci, posuchaj mnie i nie uywaj go, przynajmniej nie teraz jeszcze. Bd ostrony! - Czy byem kiedykolwiek niecierpliwy i nieostrony, ja, ktry czekaem i przygotowywaem si przez tak dugie lata? odpar Aragorn. - To prawda. Uwaaj wic, aby nie potkn si u kresu drogi rzek Gandalf. Zachowaj sekret! O to prosz te wszystkich obecnych. Nikt, a przede wszystkim Peregrin, nie powinien wiedzie, kto przechowuje kryszta. Pokusa moe wrci, bo hobbit niestety mia kul w rku i zaglda w ni, a to nie powinno byo si zdarzy. le si stao, e dotkn jej wtedy w Isengardzie; wyrzucam sobie, em nie do szybko mu j odebra. Byem jednak zaprztnity mylami o Sarumanie i za pno odgadem, jak moc ma pocisk, ktry zrzucono nam z wiey. Dopiero teraz wiem to na pewno. - Tak, nie ma co do tego wtpliwoci rzek Aragorn. Nareszcie wiemy, w jaki sposb Isengard utrzymywa czno z Mordorem. Wiele zagadek si wyjanio. - Zadziwiajca jest potga naszych wrogw i rwnie zadziwiajce s ich saboci powiedzia Theoden. Istnieje co prawda stare przysowie: zo czsto sama siebie zoci niszczy. - Nieraz tak bywao rzek Gandalf lecz tym razem los szczeglnie nam sprzyja. Kto wie, moe hobbit uchroni mnie przed gronym bdem. Zastanawiaem si bowiem, czyby nie wyprbowa tego krysztau, eby odkry, do czego suy. Gdybym to zrobi, ujawnibym si przed wrogiem. A nie jestem jeszcze gotw do tej prby, nie wiem nawet, czy kiedykolwiek bd do niej dostatecznie przygotowany. Nawet gdyby starczyo mi si, eby si w por cofn, on by mnie zobaczy, a to oznaczaoby dla nas klsk. Nie powinien o mnie nic wiedzie, pki nie wybije godzina, gdy tajemnica nie bdzie ju na nic potrzebna. - Myl, e ta godzina ju nadesza rzek Aragorn. - Jeszcze nie odpar Gandalf. Pozostaje krtki czas niepewnoci, ktr musimy wykorzysta. Nieprzyjaciel, to jasne, przypuszcza, e kryszta znajduje si w Orthanku. Skd mgby wiedzie, e jest inaczej? Sdzi wic, e hobbit tam przebywa uwiziony i e Saruman torturujc jeca zmusi go do spojrzenia w kryszta. W jego ponurym umyle utkwi gos i obraz hobbita, oczekuje teraz na skutki wydanych polece. Upynie troch czasu, nim zrozumie swoj omyk. Nie wolno nam tego czasu zmarnowa. Zbyt dugo zwlekamy. Trzeba si pospieszy. Nie naley marudzi w takim bliskim ssiedztwie Isengardu. Co do mnie, rusz std natychmiast i wezm z sob Peregrina Tuka. Lepiej, eby podrowa ze mn, zamiast lee w ciemnociach i czuwa wrd picych towarzyszy. - Ja zatrzymam Eomera i dziesiciu jedcw rzek krl. O wicie pojedziemy dalej. Aragorn niech obejmie dowdztwo nad reszt i rozstrzygnie, kiedy chce z nimi wyruszy.

- Twoja wola, Theodenie odpar Gandalf. Ale staraj si jak najprdzej schroni wrd gr, w Helmowym Jarze. Jeszcze nie skoczy tych sw, gdy dziwny cie pad na dolink. Co nagle odgrodzio jasny ksiyc od ziemi. Kilku jedcw krzykno i przysiado na trawie, osaniajc gowy rkami, jakby z gry zagraa cios; zimny dreszcz przej wszystkich i porazi trwog. Przyczajeni spojrzeli ukradkiem w niebo. Ogromny skrzydlaty ksztat niby czarna chmura przesuwa si na tle tarczy ksiyca. Zatoczy uk i skrci na pnoc lecc szybciej ni najszybsze wichry rdziemia. Gwiazdy przy nim gasy. Znikn. Ludzie w dolince podnieli si z ziemi oszoomieni. Gandalf wci patrza w niebo, ramiona wycign sztywno przed siebie i zaciska splecione donie. - Nazgul! krzykn. Wysannik Mordoru. Burza jest ju blisko. Nazgule przebyy granic Wielkiej Rzeki. W drog! W drog! Nie czekajcie witu! Nie ogldajcie si na maruderw! W drog! Odskoczy od gromady i biegnc przyzywa Gryfa. Aragorn pospieszy za Czarodziejem, ktry tymczasem dopad do legowiska hobbitw i podnis w ramionach Pippina. - Pojedziesz teraz ze mn rzek. Przekonasz si, jak niesie Gryf. Pedem wrci na miejsce, gdzie przedtem spa. Gryf ju tam na niego czeka. Zarzuciwszy na rami ma torb, w ktrej mieci si cay jego podrny dobytek, Czarodziej skoczy na konia. Aragorn poda mu Pippina, a Gandalf usadowi przed sob hobbita, otulonego w paszcz i pled. - Bdcie zdrowi! Pospieszajcie za mn! zawoa Gandalf. Ruszaj, Gryfie! Wspaniay rumak potrzasn bem, machn rozwianym ogonem, bysn srebrzycie w wietle ksiyca i skoczy naprzd, a grudki ziemi bryzny spod kopyt. mign z miejsca jak grski wiatr. - Pikna noc i znakomity odpoczynek powiedzia Merry zwracajc si do Aragorna. S na wiecie szczciarze! Pippin nie chcia spa, a mia ochot na jazd z Gandalfem. No i prosz! Pojecha, zamiast obrci si w kamie i stercze tu ku przestrodze potomnoci. - A gdyby tak ty, nie Pippin, podnis kryszta Orthanku, kto wie, co by si stao rzek Aragorn. Moe spisaby si jeszcze gorzej? Nic nie wiadomo... Teraz wic bdziesz podrowa na moim siodle. Jedziemy natychmiast dalej. Przygotuj si i pozbieraj wszystkie manatki Pippina. A pospiesz si, mj hobbicie. Gryf gna przez rwnin i nie trzeba byo nim kierowa ani te go popdza. W niespena godzin dotarli do brodw na Isenie i przeprawili si na drugi brzeg. Minli Kurhan Rohirrimw zjeony zimn stal wczni. Pippinowi siy wracay. Byo mu ciepo, lecz wiatr rzewi jego twarz chodem. Czu blisko Gandalfa. Groza krysztau i przeraajcego cienia, ktry zami nad dolink ksiyc, blada w jego pamici jak co, co zostao daleko we mgle gr albo zdarzyo si tylko we nie. Odetchn gboko. - Nie wiedziaem, e jedzisz na oklep, gandalfie rzek. Nie masz ani sioda, ani uzdy. - Na og nie jed na mod elfw, ale inna sprawa, gdy dosiadam Gryfa odpar Gandalf. Ten ko nie znisby wdzida. Nikt nie jest jego panem, niesie tylko tego, kogo chce nosi. A jeli chce, niczego wicej nie trzeba. Sam przypilnuje, ebys utrzyma si na jego grzbiecie, chyba e wyskoczyby w powietrze dobrowolnie. - Z jak szybkoci biegnie? spyta Pippin. Sdzc z podmuchu wiatru, mknie bardzo prdko, ale nie czuje si zupenie wstrzsw. Jake lekki ma chd. - Pdzi teraz tak, e najciglejszy ko z trudem dotrzymywaby mu kroku w penym galopie odrzek Gandalf lecz dla Gryfa to fraszka. Teren tutaj wznis si nieco i jest mniej rwny ni za rzek. Spjrz jednak na Biae Gry, jak zdaj si ju bliskie pod

gwiazdami. Tam niby czarne wcznie stercz szczyty Trjroga. Wkrtce znajdziemy si u rozstajnych drg i w Zielonej Rozterce, gdzie przed dwoma dniami rozegraa si bitwa. Pippin jeszcze przez dug chwil milcza. Sysza, e Gandalf co sobie z cicha nuci i mruczy jakie urywki wierszy w rnych jzykach. Tymczasem ziemia mila za mil umykaa spod koskich kopyt. Wreszcie Czarodziej zapiewa goniej, tak e hobbit zrozumia sowa pieni; kilka linijek wyranie dobiego do jego uszu poprzez szum wiatru: Wysokie statki, wysocy krle, Trzy razy trzy, C to przywieli z zapadych krain Przez morskie mgy? Siedem gwiazdeczek, siedem kamieni, Drzewo, co biel gazek lni. - Co mwisz, Gandalfie? spyta Pippin. - Przepowiadaem sobie z pamici par zwrotek Pieni Dziejw odpar Czarodziej. Hobbici pewnie o niej zapomnieli, jeli w ogle kiedykolwiek j znali. - Nie, nie zapomnielimy rzek Pippin. Mamy te podobne wasne pieni, chocia moe ciebie by one nie interesoway. Tej jednak, ktr nucie, nigdy nie syszaem. O czym to jest? Co to za siedem gwiazd i siedem kamieni? - Pie mwi o palantirach dawnych krlw powiedzia Gandalf. - Palantiry? Co to takiego? - Nazwa ta znaczy ten, ktry widzi daleko. Jednym z palantirw jest kryszta Orthanku. - A wic nie jest dzieem... Pippin zajkn si nie jest dzieem Nieprzyjaciela? - Nie odpar Gandalf. Ani te Sarumana. Bo ani jemu, ani Sauronowi nie starczyoby na to wiedzy i wadzy. Palantiry pochodz z dalekiego kraju, z Eldamaru. S dzieem Noldorw, moe nawet samego Feanora, ale to byo tak dawno temu, e nie sposb nawet przemierzy tego czasu latami. Nie ma jednak takiej rzeczy pod socem, ktrej by Sauron nie mg obrci na zy uytek. Na nieszczcie dla Sarumana! To bowiem, jak teraz zrozumiaem, przywiodo go do upadku. Dla kadego z nas niebezpieczne s narzdzia wiedzy gbszej ni ta, ktr sami posiadamy. Ale Saruman zawini take. Szalony! Chcia zachowa kryszta w tajemnicy, dla wasnej tylko korzyci. Nigdy ani sowem o nim nie wspomnia nikomu z czonkw Rady. Nie wiedzielimy wcale, e jeden z palantirw ocala z klski Gondoru. Poza Rad wszyscy wrd ludzi i elfw zapomnieli, e takie rzeczy istniay kiedy, jedynie rd Aragorna przechowa o nich pami w swojej Pieni Dziejw. - Do czego ludzie w dawnych czasach uywali tych palantirw? spyta Pippin, zachwycony i zdziwiony, e otrzymuje odpowiedzi na tak wiele pyta, i ciekawy, czy ten humor Czarodzieja dugo potrwa. - Widzieli za ich pomoc na wielk odlego i mogli wymienia z sob myli odpar Gandalf. Dziki temu przez dugie wieki strzegli bezpieczestwa i jednoci krlestwa Gondoru. Rozmiecili po jednym krysztale w Minas Anor, w Minas Ithil i w Orthanku, w krgu Isengardu. Najwaniejszy palantir, panujcy nad innymi, znajdowa si pod Gwiadzist Kopu, dopki nie zburzono Osgiliath, a trzy pozostae w bardzo odlegych krajach. Dzi mao kto wie, gdzie mianowicie, bo tego adna pie nie wyjawia. Lecz w domu Elronda powiadaj, e te trzy przechowywano w Annuminas, na Amon Sul i jednym z Wieowych Wzgrz, zwrconych ku Zatoce Ksiycowej, gdzie szare okrty miay swoj przysta. Kady palantir mg nawiza czno z drugim palantirem, lecz tylko kryszta z Osgiliath panowa nad wszystkimi jednoczenie. Okazuje si, e palantir z Orthanku

przetrwa na miejscu po dzi dzie, poniewa ta skaa opara si burzom dziejowym. Lecz sam, wobec zaginicia innych krysztaw, nie na wiele si zda, pokazywa jedynie malekie obrazy rzeczy odlegych i czasw zamierzchych. Niewtpliwie by uyteczny Sarumanowi, ale to go nie zadowalao. Siga poprzez palantir wzrokiem coraz dalej, a dosign Barad-Duru. W ten sposb wpad pod wadz Saurona. Kto wie, gdzie podziay si palantiry Gondoru i Arnoru, strzaskane, zakopane pod ziemi czy moe zatopione w gbinach? Lecz jeden co najmniej dosta si w rce Saurona, ktry posuguje si nim do wasnych celw. Przypuszczam, e to jest kryszta z Minas Ithil, bo t fortec od bardzo dawna zawadn i przeobrazi j w siedlisko za, zwane teraz Minas Morgul. atwo wyobrazi sobie, jak si stao, e zabkane oczy Sarumana trafiy do puapki, z ktrej ju nie mg si wyrwa; jak z dala nim kierowano, najpierw perswazj, a jeli nie skutkowaa perswazja postrachem. Nosi wilk, ponieli wilka! Sok wpad w szpony ora, pajk uwika si w stalowej sieci. Ciekaw jestem, od jak dawna by ju zmuszany zgasza si regularnie za porednictwem palantiru do apelu i po rozkazy; od jak dawna kryszta Orthanku tak cile by poczony z Barad-Durem, e kiedykolwiek w niego spojrza, jeli nie opar si niezomn si woli, przenosi si byskawicznie myl i spojrzeniem do twierdzy Czarnego Wadcy. A jak ten kryszta przyciga! Czy sam nie znaem jego siy? Nawet w tej chwili kusi mnie, eby wyprbowa potgi mojej woli, przekona si, czy nie zdoam go wyrwa spod wadzy Nieprzyjaciela i skierowa tam, gdzie pragn, ponad morzami wody i czasu zobaczy Tiriona Piknego, pozna niezgbion mdro Feanora i podpatrzy mistrzostwo jego rki przy pracy, ujrze wiat z tamtych dni, kiedy zarwno Biae jak Zote Drzewa kwity! Gandalf westchn i umilk. - Szkoda, e wczeniej tego wszystkiego nie wiedziaem rzek Pippin. Nie miaem pojcia, co robi! - Owszem, pewne pojcie miae odpar Gandalf. Wiedziae, e postepujesz le i gupio. Nawet mwie to sobie, ale sam siebie nie chciae sucha. A ja nie powiedziaem ci o tym wczeniej dlatego, e dopiero teraz, przed chwil, rozwaajc wszystkie zdarzenia ostatnich dni zrozumiaem jasno ca histori. Ale gdybym nawet przestrzeg ci zawczasu, nie uchronibym ci od pokusy ani nie uatwi jej odparcia. Przeciwnie! Musiae sparzy si, eby zapamita, e pomie piecze. Dopiero teraz przestroga przed ogniem trafia ci do rozumu. - Trafia przyzna Pippin. Choby przede mn pooono siedem krysztaw, zamknbym oczy i schowa rce do kieszeni. - Znakomicie! powiedzia Gandalf. Tego si wanie spodziewaem. - Chciabym jednak wiedzie... zacz Pippin. - Litoci! wykrzykn Gandalf. Jeeli na to, eby ci oduczy wcibstwa, musz odpowiada na wszystkie twoje pytania, nie bd mia ju do koca ycia czasu na adne inne zajcie. C ty chcesz jeszcze wiedzie? - Imiona wszystkich gwiazd i wszystkich stworze yjcych na wiecie, ca histori rdziemia, a take Krain nadniebnych i Mrz Rozki zamia si Pippin. Oczywicie! Czy mgbym chcie mniej? Ale nie spieszy mi si, nie dam tego wszystkiego dzisiejszej nocy. Na razie interesuje mnie gwnie Czarny Cie. Syszaem, jak krzyczae: Wysannik Mordoru! Kto to by? Po co spieszy do Isengardu? - To by Czarny Jedziec uskrzydlony, Nazgul odpar Gandalf. Chcia zabra ci do Czarnej Wiey. - Ale jego przecie nie po mnie wysano? drcym gosem spyta Pippin. Chyba nie wiedzia, e to wanie ja dorwaem si do... - Nie wiedzia rzek Gandalf. Lotem ptaka z Barad-Duru do Orthanku jest dwie setki staj, a moe wicej, nawet Nazgul na przebycie tej drogi potrzebuje kilku godzin. Ale

Saruman od dnia, w ktrym wyprawi orkw na wojn, nieraz pewnie zaglda w kryszta i wicej tego tajnych myli odczytano po drugiej stronie, ni zamierza ujawni. Wysano posa, eby zbada, co Saruman robi. A po zdarzeniach ostatniego wieczora przybdzie, jak sdz, nastpny wysannik, i to niebawem. Zaciska si potrzask, w ktry Saruman nieopatrznie wsadzi rce. Nie ma jeca, ktrego obieca dostarczy. Nie ma krysztau, a wic nie moe ani zobaczy, co si w oddali dzieje, ani odpowiedzie na wezwania wadcy. Sauron podejrzewa, e Saruman jeca zatrzyma sobie i e uchyla si od spojrzenia w kryszta. Nie uatwi to Sarumanowi rozmowy z posem. Jakkolwiek bowiem Isengard ley w gruzach, on cay i ywy siedzi w nietknitej wiey Orthank. Czy chce, czy nie chce, wyglda w oczach Saurona na buntownika. A przecie odtrci nasze propozycje, eby tego wanie unikn! Jak wybrnie z tych tarapatw, nie mam pojcia. Myl, e pki siedzi w Orthanku, ma do si, eby oprze si Dziewiciu Jedcom. Moliwe, e sprbuje oporu. Moliwe, e uwizi Nazgula albo przynajmniej zabije jego skrzydlatego wierzchowca. A wtedy Rohan niech dry o bezpieczestwo swoich stadnin! Nie umiem przewidzie, czy wyjdzie to nam na dobre, czy te na ze. Moe wa z Sarumanem pokrzyuje lub nawet unicestwi plany Nieprzyjaciela. Zapewne Sauron dowie si, e ja byem w Isengardzie i staem na schodach Orthanku, z hobbitami uczepionymi mojej poy. Tego najbardziej si lkam. Wiedz, e uciekajc przed jednym niebezpieczestwem pdzimy na spotkanie drugiego, jeszcze groniejszego. Kady skok Gryfa zblia nas do Krainy Cienia, Peregrinie Tuku! Pippin nie odpowiedzia, lecz zatuli si paszczem, jakby go nagle dreszcz przeszed. A tymczasem szara ziemia umykaa spod kopyt rumaka. - Spjrz! powiedzia Gandalf. Doliny Zachodniej Bruzdy otwieraj si przed nami. Wrcilimy na drog, ktra prowadzi ku wschodowi. Ta ciemna plama to wylot Zielonej Roztoki. Tam ley Aglarond i Kolorowe Groty. Ale o nich nie ja ci opowiem! Zapytaj Gimlego, a przynajmniej raz w yciu usyszysz odpowied zancznie obszerniejsz, niby pragn. Nie zobaczysz jednak grot, w kadym razie nie w tej jeszcze podry. Zostawimy je wkrtce za sob. - Mylaem, e zatrzymamy si w Helmowym Jarze! rzek Pippin. Dokd zmierzamy? - Do Minas Tirith, pki tej twierdzy morze wojny nie ogarnie. - Ha! A daleko std do Minas Tirith? - Wiele, wiele staj odpar Gandalf. Trzy razy dalej ni do dworu krla Theodena, a jego stolica znajduje si o sto mil na wschd std, w linii powietrznej, na przykad dla skrzydlatych posw Mordoru. Nasz Gryf musi biec dusz drog. Kto okae si szybszy? Nie zatrzymamy si do witu, to znaczy jeszcze przez par godzin. Potem nawet niestrudzony Gryf bdzie musia odpocz w jakiej kotlinie grskiej, a moe w Edoras. Radz ci, przepij si, jeli zdoasz teraz usn. Kto wie, czy w pierwszych promieniach brzasku nie ujrzysz zotego dachu dworu Eorla. A za dwa dni zobaczysz fioletowy cie pod gr Mindolluin i biae ciany wiey Denethora w blasku poranka. Naprzd, Gryfie! Pd, mj dzielny, jak nigdy jeszcze nie pdzie w yciu! Jestemy ju na twojej rodzinnej ziemi, znasz tutaj kady kamie. Pd, bo caa nadzieja w popiechu! Gryf podnis eb i zara gono, jakby usysza trby bitewne. Skoczy naprzd. Skry sypny si spod podkw, pru ciemno nocy jak byskawica. Zapadajc z wolna w sen Pippin mia dziwne wraenie, jak gdyby Gandalf z nim razem zastyg w kamienn posta na posgu pdzcego konia, a wiat cay ucieka im spod stp w potnym szumie wichru.

Jrr Tolkien Dwie Wiee


(2/2)
www.bookswarez.prv.pl

Rozdzia 1 Obaskawienie Smeagola


o, prosz pana, le z nami rzek Sam Gamgee. Sta zrozpaczony kulc si obok Froda i wytrzeszczonymi oczyma wpatrywa si w mrok. By wieczr trzeciego dnia ucieczki Froda z obozowiska druyny, tak przynajmniej im si zdawao, bo niemal stracili rachunek czasu, wytrwale wspinajc si i trudzc wrd nagich, kamienistych zboczy acucha Emyn Muil, czsto zawracajc, bo droga urywaa si przed nimi, nieraz stwierdzajc, e zatoczywszy krg znaleli si na tym samym miejscu, z ktrego przed wielu godzinami wyszli. Mimo wszystko posunli si znacznie na wschd, starali si wci w miar monoci trzyma zewntrznej krawdzi spltanego dziwacznie wza gr. Jednak najczciej zewntrzne zbocza okazyway si strome, wyniose, niedostpne, spitrzone nad rozleg rwnin; u ich stp spod rumowiska osypanych ska cigny si w sinych oparach zgnie bagna, na ktrych oko nie dostrzegao ladu ycia, nawet przelatujcego ptaka. Hobbici stali na skraju wysokiego, nagiego i ponurego urwiska, ktrego podna giny we mgle; za plecami wdrowcw wznosia si poszarpana ciana gr, nad nimi pyny chmury. Zimny wiatr d od wschodu. Wieczr ju zapada nad pospn okolic, zgnia ziele trzsawisk nabieraa o zmroku szarobrunatnej barwy. Po prawej stronie Anduina, ktra za dnia, ilekro soce przedzierao si przez chmury, poyskiwaa z oddali, teraz ukrya si w ciemnociach. Lecz wzrok hobbitw nie zwraca si na rzek ani wstecz, ku Gondorowi, ku przyjacioom i krajom yczliwych ludzi. Spogldali na poudnie i na wschd, gdzie na granicy nadcigajcej nocy rysowa si ciemny wa, jakby odlege pasmo gr albo nieruchoma smuga dymu. Od czasu do czasu w miejscu, gdzie ziemia spotykaa si z niebem, wzbijao si w gr czerwone wiateko. - Ale le z nami! powtrzy Sam. Z wszystkich krajw wiata, o ktrych syszelimy, tego jednego wolelibymy nigdy z bliska nie oglda. I wanie tam musimy si dosta. Co prawda bieda w tym, e chyba si nie dostaniemy. Co mi si zdaje, e wybralimy z drog. Zej na d nie sposb, a gdybymy nawet jako zleli, zao si, e pod t zieleni czeka nas paskudne bagno. Fe! Czuje pan, panie Frodo, jak cuchnie? Sam pocign nosem pod wiatr. - Czuj odpar Frodo, nie poruszy si jednak ani nie oderwa oczu od ciemnego wau na widnokrgu i od migoccych na jego tle pomykw. Mordor! szepn ledwie dosyszalnie. Skoro ju musz tam i, chciabym jak najprdzej znale si u celu i niechby si wreszcie to wszystko skoczyo. Zadra. Wiatr by lodowaty, a przy tym przesycony zimnym smrodem zgnilizny. No trudno rzek odwracajc w kocu wzrok czy z nami le, czy dobrze, w kadym razie nie moemy tu sta do rana. Trzeba wyszuka jaki zaciszniejszy kt i jedn wicej noc spdzi na biwaku. Moe jutro w wietle dnia znajdziemy ciek. - Moe jutro, a moe pojutrze albo popojutrze mrukn Sam a moe nigdy. Poszlimy z drog.

-N

- Nie wiem odpar Frodo. Myl, e skoro los chce, ebym zawdrowa do Krainy Cienia, droga si znajdzie. Ale czy pokae mi j przyjaciel, czy wrg? Jeli jest dla nas jaka nadzieja, to jedynie w popiechu. Kada chwila zwoki przewaa szal na korzy nieprzyjaciela i jak na zo wci wstrzymuj mnie rne przeszkody. Czy moe to wola Czarnej Wiey kieruje tak naszymi krokami? Wszystkie moje dotychczasowe decyzje okazay si bdne. Powinienem by znacznie wczeniej porzuci druyn, zaj od pnocy wschodnim brzegiem Anduiny i wschodnim skrajem gr Emyn Muil, przez twardy grunt rwniny, ktr nazwano Polem Bitwy, prosto do bram Mordoru. Teraz jednak nie odnajdziemy drogi powrotnej, a zreszt na wschodnim brzegu grasuj bandy orkw. Kady upywajcy dzie to strata cennego czasu. Jestem bardzo znuony, Samie. Nie wiem, co robi. Czy mamy jeszcze jakie zapasy ywnoci? - Tylko te, jak je tam zw, lembasy. Nawet sporo ich jeszcze zostao. Lepsze to bd co bd ni nic. Kiedy pierwszy raz wziem je do ust, nie mylaem, ze kiedykolwiek mi si uprzykrz. Ale teraz chtnie bym zjad dla odmiany choby kromk zwykego chleba z kwaterk czy niechby pkwaterkiem piwa dla spukania garda. Zabraem z ostatniego obozu cay sprzt kuchenny i taszcz go na plecach, ale, jak wida, niepotrzebnie. Przede wszystkim nie ma z czego ogniska rozpali, a poza tym nie ma nic, co by si dao do garnka woy, nawet trawy! Zawrcili, wyszukali kamienist jamk i zeszli na jej dno. Chmury przesaniay zachodzce soce, wic noc szybko zapada. Noc spdzili jak si dao, kulc si z zimna i przewracajc z boku na bok wrd ogromnych kamiennych drzazg sterczcych ze zwietrzaej skay. Bd co bd w zapadlinie byli osonici od wschodniego wiatru. - Widzia je pan znowu, panie Frodo? spyta Sam, gdy zdrtwiali i zzibnici podnieli si w szary chodny poranek i siedzieli ujc lembasy. - Nie odpar Frodo. Nic nie syszaem i nic nie widziaem ju od dwch nocy. - Ja te mwi Sam. Brr! Ciarki po mnie chodz, jak wspomn te lepia. Moe w kocu pozbylimy si tego paskudnego szpiega. Gollum! Ju on by zagulgota, ebym tak kiedy dobra si pazurami do jego gardzieli. - Mam nadziej, e nigdy nie bdziesz musia do niego si dobiera powiedzia Frodo. Nie wiem, jakim sposobem nas przedtem wytropi, ale moliwe, e, jak powiadasz, pozbylimy si go teraz. W tym suchym, jaowym kraju nie zostawiamy ladw stp na ziemi ani adnych tropw, ktre mgby wywszy swoim czujnym nosem. - Oby tak byo! rzek Sam. Chciabym, eby odczepi si od nas raz na zawsze. - Pewnie, e chciabym tego rwnie powiedzia Frodo ale nie Gollum jest moim najwikszym zmartwieniem. Przede wszystkim marz, eby wydosta si z tych gr. Nie cierpi ich. Tak si czuj, jakbym sta nagi, odsonity od wschodu, z dala widoczny na tej wysokoci, oddzielony tylko pust paszczyzn od Krainy Cienia. Stamtd przecie wypatruje mnie wrogie Oko. No, w drog! Musimy dzi jakim sposobem zej na d. Lecz dzie upyn, popoudnie chylio si ku wieczorowi, a dwaj hobbici wci wdrowali grzbietem gr nie mogc znale zejcia. Niekiedy wydawao im si, e w ciszy pustkowia sysz jakie szmery za sob, szelest osuwajcego si kamienia czy te moe czapice kroki wrd ska. Gdy jednak zatrzymywali si i wytali such, nic ju nie mogli zowi uchem prcz westchnie wiatru ocierajcego si o kamienn gra, ale ten gos przypomina im take oddech wiszczcy midzy ostrymi zbami. Tego jednak dnia zauwayli, e w miar jak posuwaj si mozolnie naprzd, acuch Emyn Muil stopniowo, lecz wyranie skrca na pnoc. Grzbiet by tutaj do szeroki, paski, zasypany rumowiskiem zwietrzaych ska, poprzeynany lebami, wskimi jak fosa, ostro opadajcymi po urwistej cianie w d. eby przedosta si przez coraz czstsze i coraz gbsze szczerby, Frodo i Sam musieli obchodzi je od lewej strony, oddalajc si od zewntrznej krawdzi; uszli par mil, nim si spostrzegli, e z wolna wprawdzie, lecz stale schodz coraz niej; gra bya lekko pochylona.

Wreszcie musieli si zatrzyma. Grzbiet w tym miejscu ostro skrca ku pnocy, a przed hobbitami zia wwz groniejszy ni wszystkie dotychczasowe. Po drugiej stronie pitrzya si nad wwozem ciana, prg na kilkadziesit stp wysoki i niedostpny, ogromna, szara skaa podcita ostro, jakby j kto noem odrba. Nie sposb byo i naprzd, mieli do wyboru pj na zachd albo na wschd. Ale wybierajc zachd musieliby si liczy z dalsz utrudzajc wspinaczk i strat czasu, bo wrciliby ku sercu gr. Od wschodu natomiast otwieraa si przepa. - Nie ma innej rady, trzeba spuci si w gb tego lebu, mj Samie rzek Frodo. Zobaczymy, dokd nas on zaprowadzi. - Zao si, e do jakiej paskudnej dziury odpar Sam. leb okaza si duszy i gbszy, ni si zrazu wydawao. Zszedszy nieco niej, napotkali kp skarlaych i kolawych drzew; byy to od kilku dni pierwsze drzewa na ich drodze, przewanie mizerne brzozy, ale trafia si wrd nich od czasu do czasu take wierk. Wiele midzy nimi byo martwych, wyschych, do rdzenia przeartych ostrym wschodnim wichrem. Kiedy, za lepszych dni musia tu szumie pikny, bujny las, teraz jednak ledwie garstka drzew zostaa, tylko stare, sprchniae pieki sterczay niemal a po krawd urwiska. leb cign si wzdu skalnego uskoku, dno mia piaryste i ostro spada w d. Kiedy doszli wreszcie do jego koca, Frodo przykucn i pochyli si nad krawdzi. - Popatrz! rzek do Sama. Albo uszlimy spory kawa drogi, albo te skaa si obniya. Std wydaje si znacznie bliej do rwniny i zejcie atwiejsze. Sam przyklkn obok Froda i bardzo niechtnie spojrza w d. Potem podnis wzrok na urwisko spitrzone nad ich gowami po lewej stronie. - atwiejsze! mrukn. No, z dwojga zego rzeczywicie atwiej zle ni wdrapa si na t gr. Kto nie umie fruwa, zawsze potrafi skoczy. - Skok rzeczywicie niemay powiedzia Frodo. Chwil mierzy wzrokiem cian. Bdzie ze sto, sto dziesi stp na oko. Nie wicej. - Wystarczy rzek Sam. Uf! Nie cierpi nawet patrze z wysokoci w d. A przecie patrze atwiej ni zazi. - Mimo wszystko myl, e tutaj mona by zle odpar Frodo. Patrz, ciana inna ni na caej dotychczasowej dugoci grzbietu. Nieco nachylona i popkana. Rzeczywicie krawd w tym miejscu nie obrywaa si prostopadle, lecz opadaa nieco ukonie, jak olbrzymi wa ochronny lub falochron, pod ktrym fundamenty si osuny i wskutek tego w nieregularnej, skrzywionej cianie powstay rysy, ostre szczerby, gdzieniegdzie tak niemal szerokie jak stopnie schodw. - Ale jeli chcemy dzisiaj sprbowa szczcia, nie ma na co czeka. ciemnia si dzisiaj wczenie. Mam wraenie, e zbiera si na burz. Osnuty dymem wa gr na wschodzie gin w gbszej ni zwykle ciemnoci, ktra ju wycigaa dugie ramiona ku zachodowi. Z daleka dochodzi stumiony jeszcze, guchy pomruk burzy. Frodo wystawi nos pod wiatr i nieufnie popatrza na niebo. Zacisn pas na paszczu i umocowa lekki worek na plecach, potem zbliy si do krawdzi. - Sprbuj powiedzia. - Niech bdzie! markotnie rzek Sam. Ale ja pjd pierwszy. - Ty? zdziwi si Frodo. Czemu to zmienie tak nagle zdanie? - Wcale nie zmieniem zdania, ale rozsdek dyktuje, e pierwszy musi i ten, kto najpewniej na eb na szyj poleci. Nie chc spa na pana, panie Frodo, po co jednym strzaem dwch od razu zabija. I zanim Frodo zdy go powstrzyma, Sam usiad, przerzuci nogi przez krawd, odwrci si i zawisn na rkach szukajc stopami jakiego punktu oparcia. Nigdy w yciu chyba nie zdoby si z zimn krwi na czyn rwnie bohaterski i rwnie niemdry.

- Nie! Nie! Samie, kochany stary ole! zawoa Frodo. Zabijesz si niechybnie zac w ten sposb, nawet nie wypatrzywszy przedtem drogi. Wracaj natychmiast! Chwyci Sama pod pachy i wywindowa z powrotem. Czekaj chwil, cierpliwoci! rzek. Pooy si na skale, wychyli gow i uwanie popatrzy w d. Soce jeszcze nie zaszo, lecz ciemniao si szybko dokoa. Myl, e damy rad powiedzia Frodo. Ja w kadym razie zlez, a ty take pod warunkiem, e nie stracisz gowy i bdziesz ostronie szed moim ladem. - Boj si, e pan jest zbyt pewny siebie, panie Frodo odpar Sam. Przecie w tej ciemnoci nawet nie wida, co pod nami. A jeli pan niej trafi na takie miejsce, gdzie nie bdzie o co ani ng, ani rk zaczepi? - No, to wrc na gr rzek Frodo. - atwo powiedzie! westchn Sam. Ja radz czeka do rana, a si rozwidni. - Nie! To ju byaby ostateczno! unis si nagle Frodo. Szkoda kadej godziny, kadej minuty. Zlez troch niej, zbadam drog. Ty nie id za mn, pki nie zawoam. Wczepi palce w kamienny prg i ostronie spuszcza si po cianie; ramiona ju mia wyprone w caej dugoci, gdy wreszcie zmaca stop may wystp skalny. - Pierwszy krok zrobiony! owiadczy. Ta peczka rozszerza si ku prawej stronie! Tam bd mg stan bez pomocy rk. Zaraz... Urwa nagle. Ciemno gstniejca z kad sekund gnaa z wiatrem od wschodu i ju ogarna cae niebo. Tu nad ich gowami suchy trzask gromu rozdar powietrze. Wraz z gwatownym podmuchem wichury, zmieszany z jej szumem rozleg si wysoki, przenikliwy okrzyk. Hobbici znali ten gos: syszeli go z oddali na Moczarach uchodzc z Hobbitonu, a nawet tam, w swojskich lasach rodzinnego kraju mrozi im krew w yach. Tu, daleko od ojczyzny, na pustkowiu, zabrzmia jeszcze straszniej, przeszy ich zimnym ostrzem grozy i rozpaczy. Na chwil zabrako im tchu, serca jakby ustay w piersiach. Sam pad plackiem na ziemi. Frodo mimo woli oderwa rce od skay, eby zasoni sobie uszy. Zachwia si, polizn i z przecigym jkiem osun w d. Sam usysza jk i podczoga si na sam skraj urwiska. - Panie Frodo! woa. Panie Frodo! Nie byo odpowiedzi. Sam trzs si cay, ale nabra tchu w puca i znowu krzykn: Panie! Wiatr wpycha mu gos z powrotem do garda, lecz wrd huku i szumu, rozbijajcego si echem po grach, do uszu Sama dolecia niky, znajomy gos. - W porzdku, w porzdku. Jestem tutaj. Ale nic nie widz. Frodo ledwie dobywa gosu. Nie by wcale daleko. Nie spad, lecz tylko osun si i wyldowa wprawdzie brutalnie, lecz na rwne nogi i na szerszej peczce skalnej, ledwie o kilkanacie stp niej. Szczciem ciana w tym miejscu bya odchylona, a wiatr przycisn do niej hobbita tak, e nie run w przepa. Chwil odpoczywa tulc twarz do zimnego kamienia; serce walio mu jak motem, nie rozumia, czy zapady nagle nieprzeniknione ciemnoci, czy tylko jemu mi si w oczach. Otaczaa go zewszd czarna noc. Przemkno mu przez myl, e olep. Zaczerpn w puca powietrze. - Niech pan wraca! Niech pan wraca! w ciemnoci, gdzie nad nim woa Sam. - Nie mog odpowiedzia. Nic nie widz. Nie znajduj adnego uchwytu w skale. Nie mog si na razie ruszy. - Jak panu pomc? Co robi?! krzycza Sam wychylajc si z naraeniem ycia przez krawd. Dlaczego Frodo nic nie widzia? Byo do ciemno, nie tak jednak, by nie mc rozezna najbliszego otoczenia. Sam widzia Froda, ma, samotn figurk przytulon do ciany. Nie mg jednak dosign go pomocnym ramieniem. Znw trzasn piorun i lun deszcz. Gste strugi ulewy zmieszanej z gradem smagay cian lodowatym biczem. - Zejd do pana! krzykn Sam, chocia nie mia pojcia, jakim sposobem zdoa pomc Frodowi.

- Nie! Nie! Czekaj! odkrzykn Frodo mocniejszym ju gosem. Ju troch wracam do siebie. Czekaj! Bez liny i tak mi nic nie pomoesz. - Lina! zawoa Sam. Rozgorczkowany i nagle podniesiony na duchu, zacz gada do siebie: - Zasuyem, eby zadynda na linie ku przestrodze innym pgwkom. Gb z ciebie, Samie Gamgee, susznie mi to mj Dziadunio powtarza, wite jego sowa. Lina! - Przesta ple! krzykn Frodo, odzyskujc na tyle siy, by zarazem zirytowa si i rozemia. Daj spokj swojemu Dziaduniowi. Czy chcesz wmwi sobie i mnie, e masz lin w kieszeni? Jeli tak, dawaj j tu! - Wanie, prosz pana, e mam w worku lin. Taszcz j setki mil, a na mier o niej zapomniaem. - No, to rusz si wreszcie i spu mi j prdko! Sam co prdzej rozwiza toboek i zacz w nim szpera. Rzeczywicie na dnie wymaca zwj jedwabistej szarej liny skrconej przez elfy z Lorien. Rzuci jej koniec Frodowi. W tym samym momencie albo ciemnoci zrzedy, albo hobbitowi w oczach pojaniao. Widzia szary sznur koyszcy si w powietrzu, a nawet wydao mu si, e dostrzega bijcy od niego niky srebrzysty blask. Mia ju punkt janiejszy wrd nocy, na ktrym mg wzrok skupi, i dziki temu zaraz przestao mu si w gowie krci. Odklei si od ciany, owiza w pasie lin, chwyci si jej mocno oburcz. Sam cofn si o krok czy dwa od krawdzi i zapar nogami o sterczcy pieniek. Troch o wasnych siach, a przede wszystkim cignity na linie, Frodo wreszcie wywindowa si na gr i pad na ziemi obok przyjaciela. Grzmoty przetaczay si ju gdzie dalej, deszcz jednak wci la jak z cebra. Hobbici podpezli w gb lebu, lecz i tam nie znaleli zbyt zacisznego schronienia. Zewszd cieky strugi wody, wkrtce dnem lebu pyn bystry, spieniony na kamieniach potok i przelewajc si przez krawd chlusta jak z rynny olbrzymiego dachu. - Zalaoby mnie albo spukao w przepa, gdybym zosta na tej pce rzek Frodo. Co za szczcie, e milimy lin! - Byoby jeszcze wiksze szczcie, gdybym sobie o niej w czas przypomnia powiedzia Sam. Moe pan pamita, e gdy opuszczalimy Lorien, elfy day do kadej odzi zwj liny. Tak mi si ta lina spodobaa, e jeden zwj wpakowaem do swojego worka. Zdaje si, e to byo nie wiedzie ile lat temu! Moe wam si przyda w niejednej potrzebie powiedzia ktry z elfw, Haldir chyba. Mia racj! - Szkoda, e nie przyszo mi na myl zabra jeszcze drugiego zwoju rzek Frodo. Rozstawaem si z druyn w takim popiechu i zamcie, e o tym nie pomylaem. Gdybymy mieli wicej liny, moglibymy jej uy do zjazdu w d. Ciekaw jestem, ile ta twoja lina ma dugoci? Sam z wolna zacz rozwija lin mierzc j ramieniem. - Pi, dziesi, dwadziecia... bdzie ze trzydzieci okci mniej wicej oznajmi. - No, no! Kto by si spodziewa! wykrzykn Frodo. - Ha! odpar Sam. Elfy to wspaniae plemi. Lina zdaje si cienka, ale jest bardzo mocna, a przy tym mikka i nie drapie rki. Zwija si ciasno, a lekka jak pirko. Wspaniae plemi, ani sowa! - Trzydzieci okci! w zamyleniu powtrzy Frodo. To chyba wystarczy. Jeeli burza ucichnie przed noc, sprbuj dzi jeszcze. - Deszcz prawie ju usta powiedzia Sam ale niech pan po ciemku nie ryzykuje, panie Frodo. Nie wiem, czy pan ju zapomnia, ale ja jeszcze mam w uszach krzyk, ktry z wichrem do nas dolecia. Taki gos maj Czarni Jedcy, ale ten chyba w powietrzu galopowa, bo krzyk szed znad gr. Na mj rozum trzeba w tej dziurze przeczeka do rana. - A na mj rozum ani chwili duej nie wolno marudzi na tym grzbiecie, gdzie nas oczy, patrzce z Czarnego Kraju poprzez bagniska, jak na doni zobacz odpar Frodo.

Z tymi sowy zerwa si i znowu zszed na skraj wwozu. Wyjrza przez krawd. Na wschodzie niebo si ju przetaro. Boczne skrzyda burzy, postrzpione i mokre, rozpraszay si; gwna bitwa stoczona zostaa na szerokim froncie ponad acuchem Emyn Muil, gdzie zatrzymay si duej ponure myli Saurona. Std poszo natarcie na dolin Anduiny, zasypujc j gradem i piorunami, potem czarny cie grob wojny pad na Minas Tirith. Wreszcie burza osuna si z gr i skbionymi chmurami przepyna z wolna nad Gondorem i pograniczem Rohanu; rycerze Theodena jadc na zachd widzieli z daleka nad rwnin jej czarne, pionowe smugi jak wiee sunce za socem. Tu jednak, nad pustkowiem bagien, otworzyo si czyste, ciemnoszafirowe wieczorne niebo i kilka bladych gwiazd bysno niby malekie, biae okienka w baldachimie rozpitym nad sierpem ksiyca. - Jak przyjemnie znw oglda wiat! powiedzia Frodo, wzdychajc gboko. Wyobra sobie, przez chwil miaem wraenie, e straciem wzrok. Od pioruna czy moe od gorszego jeszcze wstrzsu. Nic a nic nie widziaem, dopki nie spucie mi liny. Ta lina jakby wiecia wrd nocy. - Tak, w ciemnoci lni srebrem. Przedtem nigdy tego nie zauwayem. Co prawda nie pamitam, ebym si jej kiedy przyglda, odkd j zwinit wpakowaem do worka. Ale jeeli pan si upiera zjeda na linie, jak to zrobimy? Trzydzieci okci, to mniej wicej tyle, na ile pan oceni wysoko ciany, prawda? Frodo chwil si namyla. - Umocujesz lin wok tego pieka rzek. Tym razem speni twoje yczenie i pozwol ci zjecha pierwszemu. Bd po trochu zwalnia lin, a ty musisz tylko odpycha si rkami i stopami od skay. Swoj drog bd ci wdziczny, jeeli od czasu do czasu ulysz mi, stajc o wasnych siach na ktrej peczce. Jak ju bdziesz na dole, zjad do ciebie. Czuj si znw w dobrej formie. - Dobrze odpar Sam niezbyt ochoczo. Raz kozie mier. Owiza lin wok pnia sterczcego tu nad krawdzi. Drugim kocem owin si w pasie. Markotnie zwrci si ku przepaci, gotw po raz drugi przekroczy jej prg. Zjazd okaza si jednak mniej straszny, ni si Sam spodziewa. Lina jakby mu dodawaa ducha, chocia co prdzej zamyka oczy, ilekro zerkn w d. Jedno miejsce byo szczeglnie przykre; nie mg zmaca stopami adnej szczeliny w stromej, a nawet podcitej cianie; obsun si i zawis na srebrnej nici. Lecz Frodo opuszcza lin agodnie i pewnie, tak e wreszcie powietrzna jazda skoczya si szczliwie. Najbardziej lka si Sam, e liny nie starczy i e znajdzie si wwczas bezradny midzy niebem a ziemi; lecz Frodo mia jeszcze spor ptl w rku, gdy Sam stan u podna ciany i krzykn: Wyldowaem! Gos zabrzmia wyranie, Frodo jednak nie widzia przyjaciela, bo szary paszcz elfw stopi si ze zmierzchem. Frodowi zejcie zajo nieco wicej czasu. Zwj liny owin sobie w pasie, umocowa koniec wok pnia, tak miarkujc dugo, eby go podtrzymywaa, zanim stopami dotknie gruntu. Nie ryzykowa jednak zbytnio, stara si raczej schodzi ni zjeda, bo nie mia tej wiary co Sam w niezawodn moc cienkiej liny. Mimo to dwakro po drodze trafi na takie miejsce, gdzie musia cakowicie jej zaufa, bo na gadkiej cianie nawet krzepkie hobbickie palce nie znajdoway nic, czego by si mogy uczepi, a pki byy zbyt odlege jedna od drugiej. W kocu Frodo take stan na rwninie. - Udao si! krzykn. Umknlimy grom Emyn Muil. Pytam, co dalej? Kto wie, czy wkrtce nie zatsknimy do twardej skay pod nogami. Lecz Sam nie odpowiada; patrza uparcie do gry, ku szczytowi urwiska. - Och, pgwek ze mnie! Gamo! jkn. Moja pikna lina! Uwizana tam w grze do pnia, a my tutaj na dole! Nie moglimy dostarczy wygodniejszej drabiny dla tego

szpiega Golluma! Ju lepiej byo postawi drogowskaz z napisem Tdy droga! Przeczuwaem, e jakie szydo wylezie z worka, za atwo nam poszo. - Jeeli masz sposb, eby zjecha na linie i mie j nadal przy sobie, moesz mi odstpi tytu pgwka i gamonia, a take wszystkie inne, jakimi ci Dziadunio obdarzy rzek Frodo. Wle z powrotem na gra, odwi lin i zjed raz jeszcze, prosz bardzo. Sam podrapa si w gow. - Niech pan wybaczy, panie Frodo, nie znam takiego sposobu odpar. Ale przykro mi t lin zostawi mimo wszystko. Pogaska koniec liny i potrzsn ni z lekka. Ciko rozsta si z kad rzecz, ktra pochodzi z kraju elfw. Moe Galadriela sama sznur plota? Galadriela! szepn, ze smutkiem kiwajc gow. Spojrza znw do gry i po raz ostatni, jakby na poegnanie, pocign lin. Ku zdumieniu hobbitw wze puci. Sam pad na wznak, a dugie szare zwoje cicho osuny si i uoyy na jego brzuchu. Frodo wybuchn miechem. - Kto zacign tak dobrze wze? spyta. Szczcie, e nie puci wczeniej! Pomyle, e zawierzyem twojemu supekowi ca moj yw wag. Sam jednak nie mia si wcale. - Zgoda, prosz pana, e po grach wspina si nie umiem rzek uraonym tonem ale na linach i wzach znam si naprawd. To u nas, e tak powiem, rodzinne rzemioso. Mj dziadek, a po nim stryj Andy, najstarszy brat Dziadunia, prowadzili warsztat powroniczy przez dugie lata. Ani w Shire, ani gdzie indziej na wiecie nie ma mistrza, ktry by lepszy wze zaoy na ten pniak, ni ja zaoyem. - W takim razie lina musiaa si zerwa, przetrze na ostrej krawdzi skay powiedzia Frodo. - Zao si, e nie odpar Sam, jeszcze bardziej tym drugim przypuszczeniem dotknity. Nie, nie zerwaa si, nie przetara nawet jedna nitka. - A wic jednak supe zawini. Sam potrzsn gow nic nie odpowiadajc. W zamyleniu przesuwa lin w palcach. - Niech pan mwi, co chce, panie Frodo powiedzia wreszcie ale ja myl, e lina sama z siebie przybiega, kiedy na ni zawoaem. Zwin lin i pieczoowicie schowa do worka. - Jakimkolwiek sposobem to si stao, najwaniejsze, e jest stwierdzi Frodo. Teraz jednak trzeba si zastanowi nad nastpnym krokiem. Wkrtce noc zapadnie. Jakie liczne gwiazdy! Jaki pikny ksiyc! - To dodaje otuchy, prawda? rzek Sam podnoszc wzrok ku niebu. Gwiazdy przypominaj o elfach. Ksiyc ronie. Nie widzielimy go przez dwie ostatnie noce, bo byo chmurno. Teraz ju do jasno wieci. - Tak powiedzia Frodo ale w peni bdzie dopiero za kilka dni. Nie sdz, bymy mogli wdrowa przez bagnisko przy wietle pksiyca. Z zapadniciem nocnego mroku rozpoczli nowy etap marszu. Po jakim czasie sam obejrza si na przebyt drog. Wylot lebu znaczy si czarn plam na szarym urwisku. - Ciesz si, e cignlimy lin powiedzia. Przynajmniej zadalimy tej pokrace niez zagadk. Niech poprbuje czapa swoim sposobem z pki na pk po skalnej cianie. Od podny urwiska poszli dzikim pustkowiem, kluczc wrd gazw i kamieni, mokrych i olizych po ulewnym deszczu. Teren wci jeszcze opada do stromo. Nie oddalili si od gr wicej ni kilkadziesit krokw, gdy drog zagrodzia im szczelina, ktra znienacka ukazaa si tu przed nimi, ziejc czarn gbi. Nie bya zbyt szeroka, lecz nie tak wska, by odwayli si przez ni przeskoczy, i to po ciemku. Wydawao im si, e sysz bulgot wody na dnie. Na lewo od nich szczelina skrcaa ku pnocy, z powrotem pod gry, tdy wic w aden sposb i nie mogli, przynajmniej dopki noc trwaa.

- Trzeba chyba zawrci na poudnie wzdu urwiska rzek Sam. Moe znajdziemy jaki zaciszny kt albo nawet jaskini czy co w tym rodzaju. - Masz racj odpar Frodo. Jestem zmczony i nie miabym siy duej le wrd kamieni po nocy, mimo e kada chwila droga. Gdyby tak mie rwn ciek przed sob, maszerowabym, pki by si pode mn nogi nie ugiy! Droga wzdu podny Emyn Muil nie okazaa si wcale mniej uciliwa. Nie znaleli te nigdzie przytulnego schronu, nic prcz nagich kamiennych stokw, coraz wyszych i bardziej stromych w miar, jak cofali si na poudnie. W kocu wyczerpani rzucili si po prostu na ziemi pod oson gazu, sterczcego niemal u stp urwiska. Jaki czas siedzieli skuleni i smutni drc z zimna na kamieniach, lecz potem sen ich zmg, mimo e usiowali si przed nim broni. Ksiyc pyn wysoko po bezchmurnym ju niebie. Nika biaa powiata rozjaniaa skalne stoki i zalewaa chodnym blaskiem urwisko pod lebem tak, e ogromna ciana zdawaa si jasnoszar pacht poznaczon gdzieniegdzie czarnymi plamami. - Wiesz co, Samie rzek w pewnej chwili Frodo wstajc i otulajc si szczelniej paszczem przepij si troch i we tymczasem rwnie mj koc, a ja pospaceruj i bd peni wart. Nagle wzdrygn si i chwyci Sama za rkaw. Co to? szepn. Spjrz na urwisko! Sam spojrza i zachysn si z wraenia. - Tss! rzek. To on. Gollum. Do stu mij i padalcw! A ja si cieszyem, e zadalimy mu zagadk i e nie bdzie umia zle ze skay! Niech pan patrzy! Lezie jak obrzydy pajk po cianie. Po prostopadej i zupenie gadkiej, jak si zdawao w bladym wietle ksiyca, cianie spuszcza si may, ciemny stwr, lgnc do skay rozcapierzonymi koczynami. Moe jego mikkie, czepliwe rce i palce u ng znajdoway szpary i chwyty, ktrych aden hobbit nie zmacaby ani nie umia wykorzysta, wygldao to jednak tak, jakby speza po prostu na lepkich apach niby olbrzymi drapieny owad. Laz gow w d, wszc drog przed sob. Od czasu do czasu z wolna podnosi gow, obraca j na dugiej, chudej szyi, a wwczas hobbitom migay dwa blade, lnice wiateka: oczy Golluma na jedno mgnienie byskajce w powiacie ksiyca, co prdzej znw zasonite powiekami. - Czy pan myli, e on nas widzi? spyta Sam. - Nie wiem odpar Frodo cichutko sdz, e nie. Nawet przyjaznym oczom trudno rozrni w zmroku paszcze elfw. Ja ledwie dostrzegam ci z odlegoci dwch krokw. Syszaem te, e on nie znosi soca ani ksiyca. - To czemu zazi wanie w tym miejscu? spyta Sam. - Cicho! ostrzeg Frodo. Moliwe, e nas wyczu nosem. Such ma te, zdaje si, bystry jak elfy. Myl, e co usysza, moe nasze gosy. Nakrzyczelimy si niemao schodzc z gry, a przed chwil take gono gadalimy. - No, ja mam go ju wyej uszu rzek Sam. Tym razem przebra miark i w kocu powiem mu swko prawdy, jeeli go dopadn. I tak ju nie zdoalibymy wymkn mu si niepostrzeenie. I Sam nacignwszy szary kaptur na twarz zakrad si chykiem pod urwisko. - Ostronie! szepn Frodo idc za nim. Nie sposz go. Jest groniejszy, niby mona przypuszcza. Spezajcy czarny stwr mia ju za sob trzy czwarte drogi, znajdowa si o jakie pitnacie stp czy moe nawet mniej od podna ciany. Hobbici, przyczajeni bez ruchu w cieniu wielkiego gazu, nie odrywali od Golluma oczu. Syszeli sapanie, a nawet od czasu do czasu wiszczcy oddech, ktry brzmia jak przeklestwa. Kiedy podnosi gow, wydao im si, e pluje. Potem znw ruszy dalej w d. By ju tak blisko, e skrzekliwy, wiszczcy gos dochodzi zupenie wyranie.

- Sss! Ostronie, mj skarbie! Spiesz si powoli. Nie wolno nam naraa karku, mj skarbie, nie! Glum, glum! Znw podnis gow, zamruga w blasku ksiyca i szybko zamkn lepia. Wstrtne, wstrtne, zimne wiato... sss... szpieguje ci, mj skarbie, rani ci oczy. Im niej si opuszcza, tym lepiej rozrniali w jego syku sowa. - Gdzie si podzia mj skarb, mj ssskarb? Bo to nasz ssskarb, nasz wasssny, musimy go odebra. Zodzieje, zodzieje, wstrtne mae zodziejaszki. Gdzie si ssschowali z moim ssskarbem? Niech ich licho. Nienawidzimy ich. - Z tego by wynikao, e nie wie, gdzie jestemy szepn Sam. Co on nazywa swoim skarbem? Czyby...? - Cicho! szepn Frodo. Zblia si, mgby ju dosysze nasze szepty. Gollum rzeczywicie zatrzyma si nagle i chwia ogromn gow na chudej szyi z boku na bok, jakby nasuchujc. Na wp odemkn blade lepia. Sam pohamowa si, chocia rka go wierzbia. Z gniewem i wstrtem wlepi wzrok w obrzydego stwora, ktry znw si ruszy nie przestajc mrucze i sycze pod nosem. W kocu znajdowa si ju tylko o kilka stp od ziemi, wprost nad gowami hobbitw. ciana w tym miejscu opadaa gwatownie i bya podcita, nawet Gollum nie mg w niej znale punktu oparcia. Hobbici mieli wraenie, e potwr chce si odwrci gow ku grze, lecz w tym momencie odpad od ciany, run w d z przeraliwym wiszczcym wrzaskiem. Skuli si w powietrzu jak pajk, gdy pknie ni pajczyny, na ktrej zwisa. Sam poderwa si byskawicznie z kryjwki i w paru susach dopad podna urwiska. Nim Gollum dwign si z ziemi, hobbit siedzia mu na karku. Lecz Gollum, nawet zaskoczony znienacka i rozbity, okaza si gronym przeciwnikiem. Sam nie zdy przycisn stwora, gdy ju tamten oplt go dugimi ramionami i nogami, obezwadniajc rce, obejmujc mikkim, lecz straszliwym uchwytem, zacieniajc z wolna oplot jak stryczek; lepkie palce sigay hobbitowi do garda, ostre zby wpijay mu si w rami. Sam, nie mogc si broni inaczej, usiowa przynajmniej tuc okrg, tward gow w twarz Golluma. Stwr sycza i plu, ale nie rozlunia uchwytu. le zapewne skoczyaby si dla Sama ta przygoda, gdyby nie Frodo, ktry skoczy naprzd z obnaonym dekiem w garci. Lew rk zapa Golluma za rzadkie wosy, tak by blade, zionce jadem zoci oczy musiay spojrze prosto w niebo. - Pu mego przyjaciela, Gollumie rzek. To jest do. Jue je w yciu widzia przed laty. Pu mego przyjaciela, bo inaczej poznasz si z tym dekiem z bliska. Utn ci eb. Gollum nagle opad z si, zmik niby mokry postronek. Sam wsta obmacujc posiniaczone ramiona. Oczy pony mu gniewem, lecz nie mg si zemci, gdy nieszczsny przeciwnik lea na kamieniach kulc si i skamlc. - Nie rb nam krzywdy! Nie pozwl mu skrzywdzi nas, mj ssskarbie! Nie zechc nas przecie skrzywdzi dobre mae hobbity? Nie mielimy zych zamiarw, to oni rzucili si na nas jak kocury na biedn mysz. My tacy biedni, samotni, glum, glum. Bdziemy grzeczni, bardzo grzeczni, jeli mae hobbity dla nas bd take grzeczne... - No i co z tym paskudztwem zrobimy? spyta Sam. Ja radz spta dobrze nogi, eby nie mg duej za nami czapa. - Ale to byaby dla nas mier, mier chlipa Gollum. Okrutne mae hobbity. Spta nas chc i porzuci wrd zimnych kamieni, glum, glum. kanie bulgotao mu w gardle. - Nie! rzek Frodo. Jelibymy musieli go zabi, to jednym ciosem, na miejscu. Ale w tej sytuacji nie moemy go zabi. Nieszczsny stwr! Ostatecznie nic zego nam nie zrobi.

- Jak to? odpar Sam rozcierajc obolae rami. W kadym razie na pewno mia ku temu jak najlepsze chci, a zao si, e je ma w dalszym cigu. Udusi nas, gdy poniemy, o tym tylko marzy. - Zapewne masz suszno rzek Frodo. Ale nie w tym rzecz. Zamyli si na dug chwil. Gollum lea cicho, przesta chlipa. Sam sta nad nim, nie spuszczajc go z oczu. A Frodowi zabrzmiay w uszach wyrane, chocia odlege gosy przeszoci: Szkoda, e Bilbo nie przebi mieczem podego stwora, skoro mia sposobno! Szkoda: lito wstrzymaa jego rk. Lito i miosierdzie nie pozwoliy mu zabija bez koniecznej potrzeby. Nie czuj litoci dla Golluma. Zasuy na mier. Zasuy! Racja. Wielu z tych, ktrzy yj, zasuyo na mier. Niejeden te z tych, ktrzy zasuyli na ycie, umar. Czy moesz tym umarym zwrci ycie? Nie szafuj wic pochopnie mierci w imi sprawiedliwoci, bo narazisz wasne bezpieczestwo. Nawet najmdrzejsi mdrcy nie wszystko wiedz. - Dobrze odpowiedzia gono i opuci miecz. Boj si, ale jak widzisz, nie tkn tego stwora. Teraz, gdy go zobaczyem, poczuem nad nim lito. Sam zdziwiony patrza na swego pana, ktry przemawia jakby do kogo niewidzialnego. Gollum podnis gow. - Tak, tak, jestemy nieszczliwi zaskomla. Litoci, litoci! Hobbici nas nie zabij, dobrzy mali hobbici. - Nie zabijemy ci rzek Frodo lecz nie pucimy ci take na wolno. Bo po tobie mona si spodziewa tylko podstpw i zoliwoci, Gollumie. Pjdziesz z nami, bdziemy ci mieli na oku. Nic gorszego ci nie spotka, ale musisz nam pomc w miar swoich moliwoci. Odpa nam, emy ci darowali ycie. - Tak, tak, odpacimy zasycza Gollum. Zacne mae hobbity! Pjdziemy z nimi. Znajdziemy w ciemnociach bezpieczne cieki. Ale dokd to spieszycie przez te dzikie pustkowia, bardzo jestemy ciekawi, bardzo ciekawi? Podnis wzrok na hobbitw i chytry, ywy bysk mign mu w bladych, przymruonych oczach. Sam zmarszczy brew i zagryz usta. Czu jednak, e w postawie Froda jest co niezwykego i e adnym argumentem nie zmusi go do zmiany decyzji. Mimo wszystko zdumiaa go odpowied Froda. Frodo patrzy prosto w oczy Gollumowi, a nieszczsny stwr kuli si i wi pod tym spojrzeniem. - Wiesz duo albo przynajmniej domylasz si, Smeagolu, wielu rzeczy powiedzia surowym, spokojnym tonem. Zdamy oczywicie do Mordoru. A ty, jeli si nie myl, znasz drog do tego kraju. - Ach! Sss! sykn Gollum zatykajc uszy rkami, jak gdyby ta otwarta mowa, te gono wymawiane imiona raniy go. Domylalimy si, domylali szepn. I nie chcielimy, eby hobbici tam doszli. Nie, ssskarbie, mae, dobre hobbity nie powinny tam i. Popioy, popioy, prochy, susza, kopalnie, szyby, orkowie, tysice orkw. Dobre hobbity niech tam nie id, nie, to nie jest miejsce dla nich. - A wic ty tam bye? nalega Frodo. I cignie ci tam znowu, co? - Tak. Tak. Nie! wrzasn Gollum. Raz zaszlimy przypadkiem, prawda, mj skarbie, e to by przypadek? Ale nie wrcimy ju, nie! Nagle zmieni gos, a take jzyk i szlochajc mwi jak gdyby nie do hobbitw: - Zostaw mnie w spokoju, glum! Och, jak boli. Moje biedne rce, glum! Ja... my... ja nie chc wraca. Nie mog go odnale. Jestem zmczony. Ja... my nie moemy go znale, glum, glum, nigdzie go nie ma. Tamci czuwaj nieustannie. Krasnoludy, ludzie, elfy, straszliwe elfy ze wietlistymi oczyma. Nie mog. Ach! Wsta i zaciskajc dugie rce w kocisty, bezcielesny wze potrzsa nimi w stron wschodu. Nie! krzykn. Nie dla ciebie! Znw osab.

Glum, glum zachlipia przypadajc twarz do ziemi. Nie patrz na nas! Odejd! Id spa! - On nie odejdzie ani te nie zanie na twj rozkaz, Smeagolu rzek Frodo. Ale jeli naprawd chcesz si od niego znw uwolni, musisz mi pomc. W tym celu, niestety, trzeba znale najpierw ciek prowadzc do niego. Nie bd jednak od ciebie wymaga, eby szed z nami a do koca, a za bram tego kraju. Gollum usiad i popatrza na Froda spod przymruonych powiek. - On jest tam zaskrzecza. Jak zawsze. Orkowie zaprowadz ci na miejsce. Orkw bez trudu spotkasz na wschodnim brzegu rzeki. Nie pro o to Smeagola. Biedny, biedny Smeagol odszed bardzo dawno temu. Zabrali mu jego skarb i Smeagol jest zgubiony. - Moe go odnajdziemy, jeli pjdziesz z nami powiedzia Frodo. - Nie, nie, przenigdy! Straci swj skarb odpar Gollum. - Wsta! rozkaza Frodo. Gollum wsta i cofn si pod urwisko. - Mw! rzek Frodo. Czy atwiej ci wskaza nam drog za dnia, czy te noc? Jestemy zmczeni, ale jeli wolisz noc, ruszymy natychmiast. - Wielkie wiata ra nasze oczy, to boli jkn Gollum. Ta biaa twarz na niebie take przeszkadza, ale wkrtce schowa si za gry, wtedy pjdziemy. Teraz niech sobie dobre hobbity chwil odpoczn. - Siadaj wic i nie wa si ruszy rzek Frodo. Hobbici usiedli przy nim, biorc go midzy siebie; plecami oparli si o kamienn cian, nogi rozprostowali swobodnie. Obeszo si bez sw, obaj rozumieli, e adnemu z nich nie wolno oka zmruy ani na chwil. Ksiyc sun leniwie po niebie. Cie od gr wydua si i zatapia cay krajobraz przed nimi w mroku, ale nad ich gowami gsto i jasno wieciy gwiazdy. Wszyscy trzej trwali bez ruchu. Gollum, skulony, opiera brod o kolana, paskie donie i stopy pooy na ziemi, oczy mia zamknite; hobbici spostrzegli jednak, e stwr czuwa w napiciu, rozmylajc i nasuchujc. Frodo chykiem spojrza na Sama. Oczy ich spotkay si i porozumiay. Osunli si, odchylili gowy wstecz, przymruyli powieki. Po chwili ju obaj oddychali rwno, gono. Gollumowi rce zadray lekko. Niemal niedostrzegalnym ruchem obrci gow w lewo, w prawo, odemkn najpierw jedno, potem drugie oko. Hobbici nie drgnli nawet. Nagle ze zdumiewajc zwinnoci i szybkoci Gollum da susa, podrywajc si jak pasikonik czy te aba jednym zamachem z ziemi, i skoczy w ciemno. Ale Frodo i Sam na to wanie czekali. Gollum nie zdy zrobi drugiego kroku, gdy Sam ju siedzia mu na karku, a Frodo nadbiegajc szarpn go za nog i powali. - Twoja lina przyda nam si, Samie powiedzia. Sam wydoby lin z toboka. - Dokd to pan si wybiera w tej kamienistej i zimnej okolicy, panie Gollumie? mrukn. Bardzo jestemy tego ciekawi, bardzo ciekawi. Pewnie chciae poszuka swoich kumotrw orkw, co? Obrzydy zdrajco! Zasuye, eby ci sznur na szyj zaoy i przycign ptl. Gollum lea cicho i nie prbowa stawia oporu. Za ca odpowied rzuci Samowi szybkie, nienawistne spojrzenie. - Chodzi tylko o to, eby nam nie umkn powiedzia Frodo. Chcemy, eby szed z nami, wic nie mona pta mu ng ani rk, bo uywa ich na rwni niemal z nogami. Zawi mu w kostce jeden koniec liny, a drugi trzymaj mocno w garci. Sta nad Gollumem, podczas gdy Sam zaciga wze. Skutek tego zabiegu by dla obu hobbitw zgoa niespodziany: Gollum zacz wrzeszcze cienkim, rozdzierajcym gosem, trudnym dla suchaczy do zniesienia. Zwija si, usiowa zbami dosign kostki i przegry sznur. Krzycza coraz okropniej. Wreszcie Frodo musia uwierzy, e stwr naprawd cierpi nad siy. Nie mogy jednak sprawia mu takiego blu wizy.

Frodo zbada je uwanie, ptla nie bya wcale zbyt ciasno zacinita, a nawet zdawaa si zupenie luna. Sam mia rce znacznie agodniejsze ni jzyk. - Co ci jest? spyta Frodo. Skoro prbowae uciec, musimy ci zwiza, ale nie chcemy ci drczy. - Boli, boli! chlipa Gollum. Mrozem przejmuje, gryzie! Robota elfw, przekltych elfw! Och, niedobre, okrutne hobbity! Wanie dlatego chcielimy od nich uciec, mj skarbie. Przeczuwalimy, e to s okrutne, ze hobbity. Zadaj si z elfami, ze strasznym elfami, ktre maj wietliste oczy. Zdejmijcie to! Boli! - Nie, nie zdejm z ciebie wizw odpar Frodo chyba e... urwa i namyla si przez chwil chyba e istnieje taka przysiga, ktrej mgbym, gdyby j zoy, zaufa. - Przysigniemy, e bdziemy robili, co kaesz, tak, tak! powiedzia Gollum, wci wijc si i chwytajc za sptan kostk u nogi. Boli! - Przysigniesz? spyta Frodo. - Smeagol rzek Gollum niespodzianie wyranym gosem, otwierajc szeroko oczy i patrzc na Froda z dziwnym byskiem w renicach Smeagol przysignie na swj skarb. Frodo wyprostowa si i gdy przemwi, znowu zdumia Sama treci i surowym tonem swoich sw. - Na skarb? Czyby si omieli? rzek. Pomyl! Jeden, by wszystkimi rzdzi i w ciemnoci zwiza. - Czy zechcesz wobec niego zobowiza si, Smeagolu? Taka przysiga zwie ci na pewno. Ale on jest bardziej jeszcze nili ty zdradziecki. Moe przekrci twoje sowa. Strze si, Smeagolu. Gollum skuli si na ziemi. - Na skarb! Na skarb! powtarza. - A co przysigniesz? spyta Frodo. - e bd dobry, bardzo dobry! odpar Gollum. Czoga si u ng Froda, wi si, szepta ochrypym gosem, dygota, jakby do szpiku koci przejty groz wasnych sw: Smeagol przysignie, e nigdy, nigdy nie dopuci, eby go Tamten dosta. Nigdy. Smeagol was ocali. Ale musi przysic na swj skarb. - Nie! odpar Frodo spogldajc na Golluma z gry okiem surowym, lecz penym litoci. Chodzi ci tylko o to, eby go zobaczy i dotkn, chocia wiesz, e to ci moe przyprawi o szalestwo. Nie! Przysigniesz, ale tylko w jego obecnoci, nie kadc na nim rki. Wiesz, gdzie on jest. Wiesz, Smeagolu. Masz go przed sob. Przez moment zdawao si Samowi, e jego pan urs, a Gollum si skurczy. Wysoki, powany cie, wadca, ukrywajcy blask swej potgi pod szarym obokiem; u jego stp za may, skomlcy psiak. Lecz nie byli sobie mimo wszystko obcy, istniao midzy nimi dziwne jakie podobiestwo i rozumieli nawzajem swoje myli. Gollum podnis si i zacz siga rkoma do piersi Froda, aszc si u jego kolan. - apy przy sobie! rozkaza Frodo. Z teraz przyrzeczenie. - Przyrzekamy, tak, przyrzekamy powiedzia Gollum suy panu mojego skarbu. Pan dobry, Smeagol dobry, glum, glum. Nagle si rozpaka chwytajc zbami kostk u swej nogi. - Zdejmij wizy, Samie rzek Frodo. Sam posucha, chocia niechtnie. Gollum wyprostowa si byskawicznie jak zbity kundel, co suy na dwch apach, kiedy pan go wreszcie pogaszcze. Od tej chwili dokonaa si w nim jakby przemiana, ktra utrwalia si na pewien czas. Mniej sycza, mniej chlipa, mwi wprost do hobbitw, a nie do siebie nazywajc si skarbem. Kurczy si i cofa, gdy zbliali si do niego lub sposzyli go jakim ywszym ruchem, unika zetknicia z paszczami elfw, lecz zdawa si przyjazny i rozbrajajco zabiega o ich

aski. Ilekro ktry z hobbitw zaartowa lub gdy Frodo odezwa si do niego agodnie, Gollum wybucha gdaczcym miechem i bryka z radoci, a najlejsz nagan z ust Froda oblewa zami. Sam rzadko si do niego odzywa. Ufa mu jeszcze mniej ni przedtem, ten odmieniony Smeagol budzi w nim gorsze obrzydzenie ni dawny Gollum. - Ano, Gollumie, czy jak ci tam zw rzek jazda! Ksiyc zaszed, noc upywa. Ruszajmy. - Tak, tak przytakn Gollum podrygujc gorliwie. Idziemy. Jest tylko jedno przejcie midzy pnocnym a poudniowym trzsawiskiem. Ja je wypatrzyem. Orkowie tamtdy nie chodz, nie znaj cieki. Orkowie nie przeprawiaj si przez bagna, wol je okra na mile wkoo. Szczcie, e przyszlicie t wanie drog. Szczcie, e spotkalicie Smeagola. Smeagol was poprowadzi! Odbieg par krokw i obejrza si pytajco, jak pies, gdy zaprasza swego pana na przechadzk. - Czekaje! krzykn Sam. Nie wyprzedzaj nas zanadto. Bd ci depta po pitach, a link mam w pogotowiu. - Nie, nie! powiedzia Gollum. Smeagol przyrzek. Ruszyli w gbok noc pod jasnymi, surowymi gwiazdami. Zrazu Gollum prowadzi na pnoc, z powrotem drog, ktr tu przyszli, potem skrci skonie w prawo, oddalajc si od stromej krawdzi Emyn Muil piarystym stokiem, ktry zbiega ku rozlegym bagnom cigncym si w dole. Szybko, cicho sunli przez ciemnoci. Czarna cisza zalegaa ogromne pustkowia na przedprou Mordoru.

Rozdzia 2 Przez moczary


ollum szed rano, wysuwa szyj i gow naprzd, czsto pomaga sobie rkami. Frodo i Sam musieli dobrze wyciga nogi, eby mu dotrzyma kroku; zdawao si jednak, e stwr ju nie myli ucieka, ilekro bowiem hobbici zostali w tyle, przystawa i czeka na nich. Po pewnym czasie doprowadzi ich na skraj tej samej rozpadliny, ktr ju raz napotkali na swej drodze, lecz teraz w miejscu bardziej oddalonym od gr. - Tutaj! wykrzykn Gollum. Tak, tu jest cieka w d. Tdy dojdziemy a tam, daleko! tumaczy pokazujc na poudniowschd, ku trzsawiskom. Bi od nich smrd ciki i przykry nawet w chodnym nocnym powietrzu. Gollum krci si tam i sam wzdu krawdzi rozpadliny, wreszcie zawoa: - Tutaj! Mona zej. Smeagol raz ju przeszed t ciek. Schowa si przed orkami. Schodzi pierwszy, a hobbici za nim w gb ciemnego parowu. Zejcie okazao si nietrudne, bo rozpadlina miaa tu nie wicej ni pitnacie stp gbokoci, a ze dwanacie szerokoci. Na dnie pyna woda, jedna z wielu maych rzeczuek ciekajcych z gr do stojcych staww i rozlewisk na moczarach. Gollum skrci w prawo, mniej wicej na poudnie, i brn pytkim kamienistym potokiem czapic paskimi stopami. Cieszy si wod, chichota do siebie, a nawet prbowa skrzeczcym gosem nuci jak niby piosenk: Stopy nam pta I rani rce. Gazy jak gnaty, Ktre przed laty Byy czym wicej Lecz w stawie woda C za ochoda Rkom i stopom. Naszym yczeniem...

Ziemia zmarznita

- Aha! Czego sobie yczymy? rzek zerkajc z ukosa na hobbitw. Zaraz powiemy! zagdaka. On to kiedy odgad, Baggins odgad.

Oczy mu zalniy, a Samowi, ktry spostrzeg ten bysk w ciemnociach, nie wyda on si wcale przyjemny. Nie dyszy pier, Zimny jak mier; Nie aknie, a pije wci wicej, W kolczudze elazem nie brzczy; Sucha ziemia on tonie, Wyspa a on w tej stronie Widzi olbrzymi gr; Fontanna tryska w chmur On okiem swym W fontannie widzi dym.

O, c to za wesele! A dla nas chyba Jaka by ryba Poaskotaa gardziele...


Piosenka przypomniaa Samowi natrtnie pewn trosk, ktra nkaa go ju od chwili, gdy zrozumia, e jego pan chce Golluma wzi za przewodnika: spraw wyywienia. Nie przypuszcza, eby Frodo o tym myla, lecz podejrzewa, e Gollum myli na pewno. Czym ten stwr ywi si przez cay czas samotnej wdrwki? Nie jada za dobrze mwi sobie Sam wyglda na godomora. Nie jest wybredny, na bezrybiu zgodziby si sprbowa, jak smakuje hobbit, gdyby mu si udao przyapa nas we nie. Ale nie przyapie, chyba eby tu Sama Gamgee nie byo.

Maszerowali ciemnym, krtym wwozem do dugo, a przynajmniej marsz zdawa si dugi znuonym stopom Sama i Froda. Wwz skrca ku wschodowi, rozszerza si stopniowo i coraz by pytszy. Wreszcie niebo nad nimi zblado pierwszym szarym brzaskiem przedwitu. Gollum dotychczas nie zdradza zmczenia, teraz jednak podnis wzrok w gr i przystan. - Dzie ju bliski szepn, jakby dzie uwaa za niebezpieczn istot, ktra moe podsucha jego sowa i rzuci mu si do garda. Smeagol tu zostanie, ja tu zostan, eby ta Twarz mnie nie dostrzega. - Chtnie bymy zobaczyli soce rzek Frodo ale zostaniemy z tob, zbyt jestemy zmczeni, eby i dalej bez odpoczynku. - Niemdrze mwisz, e chtnie bycie zobaczyli t Twarz powiedzia Gollum. Ona by was pokazaa innym. Dobre, roztropne hobbity zostan ze Smeagolem. Tu wkoo peno orkw i zych stworze. Maj dobre oczy. Schowajcie si razem ze mn. Przycupnli wszyscy trzej pod skalist cian wwozu, ktra tutaj nie bya wysza od rosego czowieka; u jej podny leay kamienie paskie i suche; potok pyn wskim korytem bliej przeciwlegej ciany. Frodo i Sam siedli na jednym kamieniu, plecami oparci o ska. Gollum z pluskiem brodzi po wodzie. - Trzeba co przegry rzek Frodo. Pewnie jeste godny, Smeagolu? Niewiele mamy prowiantu, ale podzielimy si z tob, czym moemy. Na dwik sowa: godny zielonkawe wiateka bysny w bladych oczach Golluma, wytrzeszczonych tak, e niemal z orbit wyaziy pord mizernej, chudej twarzy. Na chwil wrci do dawnego swojego jzyka: - Godni jestemy, godni, mj ssskarbie zasycza. Co te oni jadaj? Moe maj sssmaczne rybki? Wysun jzyk spomidzy ostrych, tych zbw i obliza bezkrwiste wargi. - Nie, ryb nie mamy odpar Frodo. Tylko to rzek pokazujc kawaek lembasa no i wod, jeli tutejsza woda nadaje si do picia. - Tak, tak, dobra woda powiedzia Gollum. Pijcie, pijcie, pki moecie. Ale co oni tam maj, mj ssskarbie? Czy to kruche? Czy smaczne? Frodo uama ks suchara i poda mu na liciu, w ktry lembas by zawinity. Gollum powcha li i nagle zmieni si na twarzy; grymas obrzydzenia wykrzywi mu usta, w oczach mign wyraz dawnej zoliwoci. - Smeagol zna ten zapach! rzek. Licie z lasu elfw, fu! Cuchn. Smeagol wlaz tam na drzewo i nie mg pniej zmy zapachu z rk, ze swoich biednych, z naszych biednych rk. Odrzucajc li ukruszy odrobin lembasa i woy do ust. Splun natychmiast i zanis si kaszlem.

- Och, nie! krzykn plujc i prychajc. Chcecie otru, zadusi biednego Smeagola. Kurz, popi, tego nie moemy je. Smeagol musi godowa. Trudno, nie bdziemy si gniewa. Hobbity dobre. Smeagol przyrzek. Umrzemy z godu. Nie moemy je hobbickiego jedzenia. Umrzemy z godu. Biedny, chudy Smeagol. - Bardzo mi przykro powiedzia Frodo nic jednak nie mog na to poradzi. Myl, e te suchary poszyby ci na zdrowie, gdyby ich zechcia sprbowa. Ale pewnie nawet sprbowa nie moesz, jeszcze na to nie czas. Hobbici w milczeniu uli lembasy. Samowi od dawna smak ich nie wydawa si tak znakomity jak tego ranka, moe dlatego, e dziwne zachowanie si Golluma przypomniao mu o niezwykych waciwociach sucharw. Czu si jednak skrpowany, bo Gollum przeprowadza wzrokiem kady ks, ktry hobbici nieli do ust, niczym pies czekajcy pod stoem na resztki z obiadu pana. Dopiero gdy skoczyli posiek i zaczli si ukada na spoczynek, Gollum uwierzy wreszcie, e nie schowali przed nim adnych smakoykw. Oddali si o par krokw i siad samotnie, chlipic z cicha. - Prosz pana! szepn Sam do Froda, niezbyt zreszt dbajc, czy Gollum te dwa sowa usyszy, czy nie. Musimy troch si przespa koniecznie, ale nie obaj naraz, skoro jest tu obok ten stwr, bo przyrzeczenie przyrzeczeniem, a gd godem. Zao si, e chocia z Golluma przezwa si Smeagolem, lepszych obyczajw tak prdko nie nabierze. Niech pan teraz pi, panie Frodo, zbudz pana, kiedy ju w aden sposb nie bd mg oczu trzyma otwartych. On si przecie krci i wije tak samo jak przedtem, a jest nie uwizany. - Masz racj, Samie odrzek Frodo nie zniajc gosu. Zmieni si, nie jestem jednak pewny, jak gboko ta zmiana siga. W gruncie rzeczy myl, e nie ma powodu do obaw, przynajmniej tymczasem. Czuwaj, jeli chcesz. Pozwl mi przespa dwie godziny, nie wicej, a potem mnie obud. Frodo by tak zmczony, e zanim skoczy mwi, gowa ju mu opada na piersi i zasn natychmiast. Gollum jak gdyby wyzby si strachu. Zwinity w kbek, uoy si do snu nie pytajc o nic wicej. Oddycha z lekkim powistem przez zacite eby, lea jednak nieruchomo jak gaz. Sam zlk si po chwili, e regularne oddechy towarzyszy ukoysz jego take do snu, wic wsta i zacz si przechadza. Trci Golluma lekko nog. Tamtemu tylko rce drgny i rozwar zwinite pici, zaraz jednak znieruchomia znowu. Sam pochyli si i prosto w ucho szepn mu: - Ryba! lecz Gollum i na to haso ani si nie odezwa, ani nawet nie sapn goniej. Sam podrapa si w gow. - Chyba rzeczywicie pi mrukn do siebie. Gdybym ja by taki jak Gollum, nie zbudziby si ju nieborak nigdy. Zawitaa mu myl o mieczu i powrozie, lecz odtrci j i usiad u boku swego pana. Kiedy si ockn, niebo w grze byo szare i ciemniejsze ni wwczas, gdy jedli niadanie. Sam zerwa si na rwne nogi. Zdziwi si, e jest taki wawy i godny, a nagle zrozumia, e przespa cay dzie, co najmniej dziewi godzin. Frodo, wci jeszcze pogrony we nie, lea obok wycignity jak dugi. Golluma nigdzie w pobliu nie byo wida. Sam, czerpic z Dziaduniowego skarbca wyzwisk, robi sobie gorzkie wyrzuty, lecz pocieszy si myl, e Frodo, jak si okazao, mia suszno: na razie Gollum nie by niebezpieczny. Bd co bd obaj hobbici yli i nikt im we nie garde nie podern. - Biedaczysko! powiedzia z niejakim zawstydzeniem. Ciekawe, gdzie si podziewa? - Niedaleko, niedaleko! odpowiedzia mu gos z gry. Sam podnis wzrok i zobaczy na tle wieczornego nieba wielk gow Golluma i jego odstajce uszy. - Eje, co ty tam robisz? krzykn Sam, bo na ten widok nieufno ockna si znowu w jego sercu. - Smeagol jest godny rzek Gollum. Wkrtce wrci.

- Wracaj natychmiast! krzykn Sam. Eje! Wracaj! Ale Gollum ju znikn. Krzyk obudzi Froda. Usiad trc oczy piciami. - Co tam znowu? spyta. Czy si co zego stao? Ktra to godzina? - Nie wiem odpar Sam. Po zachodzie soca, jak si zdaje. Gollum poszed sobie. Mwi, e jest godny. - Nie martw si rzek Frodo. Nic na to nie poradzimy. Zobaczysz, on wrci. Przyrzeczenie jeszcze go jaki czas bdzie wizao. Zreszt nie zechce rozsta si ze swoim skarbem. Frodo wcale si nie przej, gdy mu Sam powiedzia, e obaj spali jak susy przez wiele godzin tu obok Golluma, w dodatku zgodniaego i nie sptanego. - Nie przemawiaj do siebie jzykiem swego Dziadunia rzek. Bye wyczerpany, a wreszcie wszystko dobrze si skoczyo: obaj jestemy wypoczci. Czeka nas cika, najcisza droga. - Myl, jak bdzie z zaprowiantowaniem rzek Sam. Ile czasu zajmie nam doprowadzenie naszej sprawy do koca? I co potem zrobimy, jak ju wykonamy zadanie? Ten chleb podrny elfw rzeczywicie krzepi nadzwyczajnie, ale, e tak powiem, brzucha nie napenia jak naley; przynajmniej mojego, bez obrazy szanownych osb, co te sucharki pieky. W kadym razie cho po trosze je co dzie trzeba, a lembasw nie przybywa. Licz, e zapas starczy najwyej na jakie trzy tygodnie, i to jeli bdziemy zaciskali pasw. Dotychczas szafowalimy jadem troch zbyt hojnie. - Nie wiem, ile czasu zajmie nam doprowadzenie sprawy do... do koca odpar Frodo. Zamarudzilimy niestety w grach. Ale, Samie Gamgee, hobbicie kochany, najukochaszy, najlepszy z przyjaci, nie sdz, ebymy potrzebowali troszczy si o to, co bdzie potem. Powiedziae: wykona zadanie. Czy wolno nam ywi nadziej, e je wykonamy kiedykolwiek? A jeli nawet to si uda, kto wie, co z tego wyniknie? Kiedy Jedyny zginie, a my zostaniemy w pobliu Ognia? Zastanw si, Samie, czy jest prawdopodobne, eby nam wwczas by chleb potrzebny? Myl, e nie. Zebra siy, eby dotrze do Gry Przeznaczenia oto wszystko, czego moemy od siebie wymaga. Ale to duo, obawiam si nawet, e za duo, przynajmniej dla mnie. Sam skin gow w milczeniu. Uj rk Froda, pochyli si nad ni. Nie pocaowa jej, lecz skropi zami. Potem odwrci si, otar nos rkawem, wsta, przeszed par krokw usiujc pogwizdywa i powtarzajc co chwila midzy jednym a drugim gwizdem: Gdzie si ta pokraka zawieruszya? Gollum zreszt zjawi si wkrtce z powrotem, nadszed jednak cichcem, tak e usyszeli go dopiero wwczas, gdy stan przed nimi. Palce i gb mia umazane botem. lini si i u jeszcze, ale co u hobbici nie pytali, a nawet woleli si nad tym nie zastanawia. Jakie gady, robaki, czy inne olize paskudztwa z bagien pomyla Sam. Brr! Obrzydliwy stwr. Nieszczsna pokraka. Gollum nic nie mwi, dopki nie napi si wody i nie umy w strudze. Potem zbliy si do hobbitw, oblizujc wargi. - Teraz mi lepiej powiedzia. Czy wypoczlimy? Czymy gotowi do drogi? Dobre hobbity, spay smacznie. Ufaj Smeagolowi, prawda? To dobrze, to bardzo dobrze. Nastpny etap marszu podobny by do poprzedniego. W miar jak si posuwali, wwz stawa si coraz pytszy, zbiega w d coraz agodniej. Dno byo nie tak ju kamieniste, grunt pod nogami mikszy, ciany zmieniy si w niewysokie ziemne skarpy. Wwz wi si i skrca. Noc miaa si ku kocowi, lecz chmury zasoniy i gwiazdy, i ksiyc tak, e wdrowcy poznawali blisko witu jedynie po rozlewajcym si z wolna nikym szarym brzasku. O zimnej godzinie przedwitu doszli do koca strumienia. Brzegi tu wznosiy si paskimi, porosymi mchem wzgrkami. Przez kamienny, wyszczerbiony prg strumie z bulgotem spada w brunatne bagnisko i gin. Suche trawy chwiay si i szeleciy, chocia wdrowcy nie czuli wcale wiatru.

Na prawo, na lewo i na wprost jak okiem sign cigny si w mtnym pwietle w stron poudnia i wschodu moczary i bagna. Znad czarnych, cuchncych rozlewisk podnosiy si kby mgy i oparw. Nieruchome powietrze nasycone byo duszcym smrodem. Daleko, niemal dokadnie na poudniu, majaczyy grskie ciany Mordoru niby czarny wa postrzpionych chmur zbitych nad gronym, zasnutym mg morzem. Hobbici byli teraz cakowicie zdani na ask i nieask Golluma. Nie wiedzieli i nie mogli zgadn w nikym, mtnym wietle, e znaleli si ledwie na pnocnym skraju bagien, ktrych gwny obszar cign si dalej na poudnie std. Gdyby znali okolic, mogliby, nieco opniajc marsz, zawrci, skrci na wschd i dotrze po twardym gruncie do jaowej rwniny Dagorlad, gdzie ongi rozegraa si wielka bitwa pod bramami Mordoru. Co prawda niewiele ta droga dawaa im nadziei. Nie byo si gdzie ukry na otwartej, kamienistej paszczynie, przez ktr prowadzi szlak orkw i onierzy nieprzyjacielskiej armii. Nawet paszcze z Lorien nie stanowiyby tutaj dla hobbitw ochrony. - Jaki teraz kurs obierzemy, Smeagolu? spyta Frodo. Czy musimy brn przez te cuchnce moczary? - Nie musimy odpar Gollum. Nie musimy, jeeli hobbici chc jak najszybciej doj do ciemnych gr i stan przed Wadc. Mona si troch cofn, obej koo zatoczy chudym ramieniem od pnocy na wschd i tward, zimn drog dojdziemy wprost do bram jego kraju. Tam mnstwo sug gospodarza wypatruje goci i z radoci prowadzi ich od razu do niego. Tak, tak. Jego Oko strzee tej drogi nieustannie. Dawno, dawno temu dostrzego na niej Smeagola. Gollum zadra. Ale od tego czasu Smeagol nie prnowa, tak, tak, pracoway moje oczy, nogi, nos. Teraz znam inne drogi. Trudniejsze, dalsze, powolniejsze, ale lepsze, jeeli nie chcemy, eby Tamten nas zobaczy. Idcie za Smeagolem! On was poprowadzi przez moczary, przez mgy, przez dobre, gste mgy. Idcie za Smeagolem ostronie, a moe zajdziecie daleko, bardzo daleko, zanim Tamten was zapie. Dzie ju by niemal biay, ranek bezwietrzny i pospny, nad bagnami kbiy si cikie opary. Ani jeden promie soca nie przebija niskiego puapu chmur, a Gollum przynagla, eby maszerowa dalej nie zwlekajc ani chwili. Tote po krtkim popasie ruszyli znw i zanurzyli si w ciemnym, milczcym wiecie, tracc z oczu wszystkie inne krainy, gry, z ktrych niedawno zeszli, i gry, ku ktrym zdali. Szli cicho, pojedynczym szeregiem: pierwszy Gollum, potem Sam, na kocu Frodo. Frodo zdawa si najbardziej zmczony i chocia posuwali si wolno, czsto zostawa w tyle. Hobbici wkrtce przekonali si, e obszar, ktry z dala wyglda jak jedno ogromne trzsawisko, jest w rzeczywistoci pokryty niezmierzon siatk rozlanych wd, mikkich bot i krtych, ledwie ciekncych strumieni. Bystre oko i zwinne nogi mogy wrd nich odnale ciek. Gollum z pewnoci mia i wzrok bystry, i nogi zwinne, i bardzo mu te przymioty byy tutaj uyteczne. Ustawicznie krci gow to w prawo, to w lewo, wszy i mrucza co pod nosem. Niekiedy podnosi rk zatrzymujc hobbitw, a sam szed naprzd na czworakach, prbujc gruntu rkami i stopami lub nasuchujc z uchem przycinitym do ziemi. Krajobraz by ponury i monotonny. Chodna, lepka zima trwaa jeszcze na tym pustkowiu. Nic si nie zielenio, prcz bladego koucha wodorostw na ciemnych zwierciadach mtnych, gstych wd. Zwida trawa i butwiejce trzciny sterczay z morza mgy jak ndzne pamitki po zapomnianym od dawna lecie. Okoo poudnia dzie si nieco rozwidni, a mgy podniosy wyej, rozcieczone i troch bardziej przejrzyste. Wysoko ponad zgnilizn i oparami tej krainy zote soce wdrowao piknym wiatem, ktrego fundament stanowiy olniewajce biae oboki, lecz tu, w dole, wdrowcy dostrzegali jedynie wyblake, nike, bezbarwne wiato, nie

dajce ciepa. Gollum wszake krzywi si i kuli nawet przed tak wtym dowodem obecnoci soca. Wstrzyma pochd, przycupnli na odpoczynek niby mae, zaszczute zwierztka na skraju wielkiej, brunatnej kpy sitowia. Cisza panowaa dokoa gboka, ledwie mci jej powierzchni kruchy szelest pustych piropuszy trzcin i poamanych traw, koyszcych si w lekkim podmuchu, niedostrzegalnym przez hobbitw. - Ani ptaszka! markotnie zauway Sam. - Ani ptaszka! powtrzy Gollum. Ptaszki dobre! Obliza si. Tu nie ma ptaszkw. S tylko we, gady, robaki w kauach. Mnstwo stworze, paskudnych stworze. Ale ptaszkw nie ma zakoczy aonie. Sam spojrza na niego z obrzydzeniem. Tak min trzeci dzie wdrwki hobbitw z Gollumem. Zanim w szczliwszych krajach wyduyy si wieczorne cienie, ruszyli dalej; posuwali si wytrwale naprzd, rzadko i na krtko zatrzymujc si w marszu, a i to nie tyle dla odpoczynku, ile przez wzgld na Golluma, bo tutaj ju i on musia by bardzo ostrony, i czsto waha si dug chwil nad wyborem drogi. Znaleli si w samym sercu Martwych Bagien i w zupenych ciemnociach. Szli wolno, pochyleni, jeden tu za drugim, naladujc pilnie kady ruch przewodnika. Teren by coraz bardziej podmoky, wszdzie dokoa rozleway si wielkie stojce kaue i z kadym krokiem trudniej byo miedzy nimi trafi na pewny grunt, gdzie by mona postawi nog nie zapadajc si w chlupoczce boto. Gdyby nie to, e wszyscy trzej wdrowcy nie wayli wiele, aden by nie przebrn przez trzsawisko. Noc zapada gboka, nawet powietrze wydawao si czarne i tak gste, e zapierao dech w piersiach. Gdy zjawiy si wiateka, Sam przetar oczy, podejrzewajc, e mu si co przywidziao ze zmczenia. Najpierw ktem lewego oka zobaczy jedno wiateko, bladozielony ognik, ktry zgas zaraz w oddali; potem wszake rozbysy nowe, niektre jak dym przewiecajcy czerwieni, inne jak przymglone pomyki rozchwiane nad niewidzialn wiec; tu i wdzie rozpocieray si nagle szeroko, jakby widmowe rce strzepyway je z upiornych caunw. Lecz ani Frodo, ani Gollum nie odzywali si sowem. Sam nie mg duej znie milczenia. - Co to jest? spyta szeptem Golluma. Co to za wiata? Otaczaj nas ze wszystkich stron. Czy to puapka? Kto j zastawia? Gollum podnis gow. Przed nim rozlewaa si ciemna woda, czoga si na czworakach to w jedn, to w drug stron, szukajc drogi. - Tak, otaczaj nas odszepn. Bdne ogniki. wiece umarych, tak, tak. Nie zwracaj na nie uwagi. Nie patrz na nie! Nie go ich! Gdzie jest pan? Sam obejrza si i stwierdzi, e Frodo znowu zamarudzi. Nie byo go wida wrd nocy. Sam cofn si o kilka krokw, nie miejc jednak oddala si ani nawoywa gono; ochrypym gosem powtarza tylko imi swego pana. Niespodzianie natkn si na niego w ciemnoci. Frodo sta zatopiony w mylach, wpatrzony w blade wiateka. Rece trzyma sztywno opuszczone wzdu ciaa, kapao z nich boto i woda. - Panie Frodo, chodmy rzek Sam. Nie wolno na nie patrze, Gollum mwi, e nie wolno. Musimy trzyma si Golluma i nie ustawa, pki nie przebrniemy przez te przeklte moczary... jeli w ogle przez nie przebrniemy. - Dobrze odpar Frodo, jakby zbudzony ze snu. Chodmy! Wracajc pospiesznie, sam potkn si zahaczywszy nog o jaki stary korze czy o sterczc kp. Upad ciko, wycigajc przed siebie rce, ktre zapady gboko w gst ma; twarz jego znalaza si tu nad powierzchni czarnego rozlewiska. Rozleg si syk, wiono cuchncym oparem, wiateka zamigotay, zataczyy, zawiroway. Przez jedno okamgnienie czarna tafla wody wydaa si oknem powleczonym ciemn, brudn glazur, przez ktre zajrza do wntrza. Wyszarpn rce z bota i odskoczy z krzykiem. - Tam s pod wod umarli! powiedzia ze zgroz. Trupie twarze! Gollum rozemia si.

- Tak, tak, Martwe Bagna, przecie tak si nazywaj! zaskrzecza. Nie trzeba w nie zaglda, kiedy si wiece pal. - Kto tam jest? Co? pyta Sam dygocc i odwracajc si do Froda, ktry sta teraz tu za nim. - Nie wiem odpar Frodo sennym gosem. Ale ja take co widziaem. W stawach, kiedy si wiece pal. Gboko, gboko pod czarn wod wida wszdzie blade oblicza. Widziaem. Twarze pospne, ze, inne za szlachetne i smutne. Wiele dumnych i piknych, wodorosty wpltay si w ich srebrzyste wosy. Ale wszystkie martwe, rozkadajce si, zgnie. Jarz si okropnym wiatem. Frodo zakry domi oczy. Nie wiem, kto to jest, zdawao mi si, e rozrniam ludzi i elfw, ale prcz nich take orkw. - Tak, tak rzek Gollum. Wszyscy martwi, wszyscy zgnili. Elfy, ludzie, orkowie. Martwe Bagna. Dawno, dawno temu odbya si tutaj wielka bitwa, opowiadano o niej Smeagolowi, kiedy by may, kiedy byem may, zanim skarb si znalaz. Wielka bitwa. Duzi ludzie, miecze, straszliwe elfy, wrzask orkw. Bili si na rwninie pod Czarn Bram przez dugie dni, przez cae miesice. Ale od tamtych czasw moczary rozlay si szerzej i pochony groby; wci dalej si rozlewaj, wci dalej. - Ale wieki miny od tamtej bitwy powiedzia Sam. Umarli nie mog naprawd by po dzi dzie tutaj. To chyba jakie ze czary Krainy Cienia? - Kto wie? Smeagol nie wie powiedzia Gollum. Nie mona ich dosign, nie mona ich dotkn. Prbowalimy kiedy, mj skarbie. Ja kiedy sprbowaem, ale nie mogem ich dosign. To s cienie, mona je tylko widzie, nie mona dotkn. Nie, mj skarbie. Oni wszyscy umarli. Sam ponuro spojrza na niego i wzdrygn si, bo mia wraenie, e odgad, po co Gollum usiowa dosign tych cieni. - Wolabym ich nie widzie nigdy wicej! owiadczy. Czy nie mylisz, e warto by prdzej std odej? - Tak, tak, chodmy, ale powolutku, powolutku odpar Gollum. Bardzo ostronie! Bo inaczej hobbici zapadn si w bagna i przycz si do umarych, i zapal swoje wieczki. Trzymajcie si Smeagola! Nie patrzcie na wiata! Czogajc si skrci w prawo w poszukiwaniu cieki okrajcej rozlan wod. Hobbici szli tu za nim, przychyleni do ziemi, czsto jego wzorem uciekajc si do pomocy rk. Jeli to potrwa duej, bdzie z nas trzech licznych Gollumw suncych gsiego myla Sam. Wreszcie dotarli do koca czarnego rozlewiska i przeprawili si za nie peznc lub skaczc z jednej zdradzieckiej kpy na drug. Czsto musieli brodzi po wodzie cuchncej jak gnojwka, czsto wpadali w ni po kolana lub nurzali w niej rce, a wreszcie byli od stp do gw umazani lepkim botem i kady czu, e jego towarzysze mierdz. Noc miaa si ku kocowi, gdy nareszcie wydostali si na pewny grunt. Gollum sycza i szepta do siebie, lecz zdawa si zadowolony; tajemniczym sposobem, dziki poczonym zmysom dotyku i powonienia, a take dziki niezwykej pamici odtwarzajcej w ciemnociach ksztaty raz widziane, poznawa miejsce, na ktrym si znaleli, i znw bez wahania wskazywa dalsz drog. - Teraz naprzd! powiedzia. Dobre hobbity! Dzielne hobbity! Bardzo, bardzo zmczone, pewnie, e zmczone. My take, mj skarbie. Ale trzeba jak najprdzej wyprowadzi naszego pana spord tych wiate, tak, tak, trzeba koniecznie! I z tymi sowy ruszy niemal biegiem, skrcajc w dug jak gdyby miedz, ktra dzielia dwie ciany wysokich trzcin. Hobbici podali za nim jak mogli najspieszniej. Gollum jednak po chwili przystan nagle i zacz podejrzliwie wszy wkoo, syczc i znw objawiajc niepokj czy moe niezadowolenie.

- Co tam znowu? fukn Sam, faszywie tumaczc sobie to zachowanie Golluma. Czemu krcisz nosem? Nawet zatykajc nos o mao nie mdlej od tego smrodu. Cuchniesz ty, cuchnie pan Frodo, wszystko tutaj cuchnie. - Tak, tak, Sam take cuchnie. Biedny Smeagol czuje, ale dobry Smeagol znosi to cierpliwie. Chce pomc dobremu panu. Nie o to chodzi. Wiatr si odwrci, pogoda si zmienia. Smeagol niepokoi si, martwi. Ruszy znw naprzd, ale wyranie by zaniepokojony, co chwila przystawa, prostowa grzbiet, krci szyj obracajc twarz to na wschd, to na poudnie. Hobbici jednak wci jeszcze nie syszeli ani nie czuli nic, co by tumaczyo obawy Golluma. Nagle stanli wszyscy trzej jak wryci i wytyli such. Frodowi i Samowi wydao si, e z daleka dolatuje przecigy, ponury krzyk, wysoki, przenikliwy i okrutny. Zadreli. W tym samym momencie wyczuli jaki ruch w powietrzu. Zrobio si bardzo zimno. Gdy stali tak, nadstawiajc uszu, usyszeli szum, jakby z oddali nadciga wicher. wiata we mgle zachybotay si, przymiy, zgasy. Gollum nie rusza si z miejsca. Trzs si i bekota cos do siebie, dopki podmuch wiatru nie owia ich wiszczc i huczc nad moczarami. Rozwidnio si na tyle, e widzieli, cho niewyranie, bezksztatne smugi mgy kbice si i przewalajce nad ich gowami. Podnieli wzrok i stwierdzili, e powaa chmur pka i rozprasza si szybko. Od poudnia spord strzpkw pdzcej chmury wychyn jasny ksiyc. Zrazu jego widok ucieszy Froda i Sama, lecz Gollum skuli si przy ziemi przeklinajc Bia Twarz. I wtedy hobbici patrzc w niebo i chciwie wdychajc wieszy powiew zobaczyli may oboczek nadlatujcy od wrogich gr, czarny cie oderwany od ciemnoci Mordoru, zowieszczy, skrzydlaty ksztat. Przemkn na tle ksiycowej tarczy i ze straszliwym okrzykiem oddali si na wschd przecigajc w pdzie wiatr. Padli na twarze, odruchowo przywarli do zimnej ziemi. Lecz grony cie zatoczy krg i wrci przelatujc tym razem niej, wprost nad nimi, zgarniajc potwornymi skrzydami cuchnce opary bagniska. Potem znikn, odlecia z powrotem do Mordoru, jakby gnany gniewem Saurona. Za nim z szumem pomkn wiatr opuszczajc ziemne pustkowie Martwych Bagien. Nag paszczyzn jak okiem sign, a po odleg gron cian gr, zalaa zwodnicza ksiycowa powiata. Frodo i sam wstali przecierajc oczy, jak dzieci zbudzone z koszmarnego snu, i ze zdumieniem stwierdzili, e noc spokojna i zwyczajna trwa nad wiatem. Gollum jednak lea wci na ziemi jakby oguszony. Z trudem go dwignli, lecz przez dug chwil jeszcze nie chcia podnie twarzy, klcza podpierajc si na okciach i wielkimi paskimi domi ciska gow. - Upiory! jcza. Skrzydlate upiory! Skarb jest ich panem. Widz wszystko, wszystko. Nic si przed nimi nie ukryje. Przeklta Biaa Twarz! I wszystko powiedz jemu. On widzi, on wie. Och, glum, glum, glum! Dopiero gdy ksiyc zaszed i skry si za Tolbrandirem, nieszczsny Gollum omieli si wsta i poruszy. Od tej przygody Sam zauway, e Gollum znowu si zmienia. asi si jeszcze gorliwiej i udawa yczliwo, lecz Sam spostrzeg ukradkowe, niewyrane spojrzenia, ktre rzuca niekiedy na hobbitw, szczeglnie na Froda, A poza tym Gollum znw bekota i uywa swoich dziwacznych wyrae. Nie byo to jedyne zmartwienie Sama: Frodo zdawa si bardzo zmczony, bliski zupenego wyczerpania. Nic nie mwi o tym, bo w ogle rzadko teraz si odzywa, nie skary si, lecz robi wraenie istoty obarczonej za cikim i z kad chwil ciszym brzemieniem. Wlk si teraz coraz wolniej, tak e Sam musia czsto prosi Golluma, eby zatrzyma si i poczeka, inaczej bowiem Frodo zostaby samotny na pustkowiu. Frodo rzeczywicie czu, jak z kadym krokiem zbliajcym go do bram Mordoru ronie i przytacza go do ziemi ciar Piercienia, ktry nis na acuszku u szyi.

Bardziej jeszcze ni to brzemi gnbia go myl o Oku, bo tak sobie nazwa Nieprzyjaciela. Nie tylko Piercie zgina mu kark, zmusza do kulenia si i garbienia w marszu. Oko! Coraz wyraniej, z coraz wiksz groz wyczuwa wrog, napit potnie wol, usiujc przebi ciemno i chmury, ziemi i ciao, eby go dostrzec, spta morderczym spojrzeniem, obnay i obezwadni. Osony, ktre go jeszcze dotychczas chroniy, stay si bardzo cienkie i sabe. Frodo wiedzia dokadnie, gdzie jest siedlisko i orodek tej woli. Wiedzia to tak, jak czowiek z zamknitymi oczyma umie pokaza, gdzie jest soce. Sta twarz w twarz z obc potg, promienie bijce od niej paday wprost na jego czoo. Gollum zapewne czu co bardzo podobnego. Lecz hobbici nie mogli zgadn, co si dzieje w jego udrczonym sercu, gdy si szamocze midzy rozkazami Oka, podliwoci, ktr budzi w nim blisko Piercienia, i wizami obietnicy, danej pod naciskiem strachu, pod groz miecza. Frodo o tym nie myla, a Sam przede wszystkim troszczy si o swego pana i nie zwaa nawet na ciemn chmur, ktra okrya jego wasne serce. Pilnowa, eby Frodo szed zawsze przed nim, nie spuszcza go ani na chwil z oka, gotw chwiejcego si podtrzyma ramieniem, pokrzepi zacnym, cho nieudolnym sowem. Gdy wreszcie zawita dzie, hobbici ze zdumieniem zobaczyli, jak bardzo zbliyy si do nich zowrogie gry. Byo zimno, w do czystym powietrzu ciany Mordoru, jakkolwiek wci jeszcze odlege, nie majaczyy mglist grob na widnokrgu, lecz pitrzyy si czarnymi wieami u drugiego kraca ponurego pustkowia. Doszli do granicy bagien, ktre tu przechodziy w rozleg paszczyzn torfowisk i wyschego, spkanego bota. Teren nieco si podnosi i wyduonymi, niskimi fadami, jaowy i bezlitosny cign si a ku pustkowiu, lecemu u bram Saurona. Pki szary dzie nie przemin, kryli si skuleni jak robaki pod czarnym kamieniem, eby nie wypatrzy ich okrutnymi oczyma przelatujcy skrzydlaty potwr. Reszta wdrwki zapada w cie strachu, w ktrym pami nie odnajdywaa pniej adnego janiejszego momentu. Dwie noce jeszcze brnli przez puste bezdroa. Powietrze, jak im si zdawao, nabrao dziwnej ostroci i przesycone byo gorzkim, przykrym zapachem, dusznym i wysuszajcym garda. Wreszcie pitego ranka wsplnego marszu z Gollumem zatrzymali si znw na popas. Przed nimi w nikym wietle brzasku olbrzymie gry sigay puapu chmur i dymw. Od ich podny wysuway si potne szkarpy i skalne rumowiska; od najbliszych z nich nie dzielio hobbitw wicej ni kilkanacie mil. Frodo ze zgroz rozglda si wok. Straszne byy Martwe Bagna i jaowe pustkowia Ziemi Niczyjej, lecz jeszcze okropniej przedstawia si kraj, ktry wstajcy dzie z wolna odsania przed jego przeraonymi oczyma. Nawet na rozlewiskach topielcw musiao o swojej porze zjawia si blade widmo wiosny, ale tutaj z pewnoci nigdy nie moga zakwitn wiosna ani lato. Nie byo ani ladu ycia, nawet marnych porostw czy grzybw, karmicych si zgnilizn. Sadzawki dymiy oparami, zasypane popioem i pene bota, sinobiae i szare, jakby gry wszystkie nieczystoci ze swoich trzewi wyrzygay na okoliczne pola. Wysokie kopuy spkanej i pokruszonej skay, olbrzymie stoki ziemi poznaczone ognistymi pitnami rdzy i trujcych jadw wznosiy si niby potworne nagrobki niezliczonymi szeregami, ktre wyaniay si stopniowo, w miar jak rozjania si z wolna dzie. Dotarli na granic spustoszonej ziemi u wrt Mordoru, by to wieczny pomnik niszczycielskiej pracy dokonanej przez niewolnikw Czarnego Wadcy, pomnik, ktry mia przetrwa nawet wwczas, gdy inne jego dziea zostan unicestwione; kraj splugawiony i skaony nieodwracalnie, chyba e Wielkie Morze wtargnoby tutaj i zatopio t ziemi w falach niepamici. - Mdli mnie od tego widoku powiedzia Sam.

Frodo milcza. Dug chwil stali tak, jak ludzie zatrzymuj si na krawdzi snu, w ktrym czaj si okropne koszmary, wiedzc jednak, e tylko przez ich mroki prowadzi droga do nastpnego jasnego ranka. Dzie rozwidnia si coraz ostrzejszym wiatem. Ziejce rozpadliny i zatrute wzgrza ukazay si w okrutnej jasnoci. Soce wzeszo wysoko, posuwao si wrd chmur i kbw dymu, lecz nawet blask soneczny by tutaj bezsilny. Hobbici nie powitali wiata z radoci, zdawao si bowiem nieprzyjazne, ujawniajce ca ich bezsilno; byli jak mae, kwilce widma zabkane wrd popielisk Czarnego Wadcy. Zbyt znueni, eby i dalej, wyszukali jakie zaciszniejsze miejsce na odpoczynek. Chwil siedzieli w milczeniu pod kopcem ula, lecz wypezay z niego cuchnce dymy, ktre wgryzay si w garda i zapieray oddech. Gollum wsta pierwszy. Splun, zakl i odsun si na czworakach bez sowa, bez spojrzenia w stron hobbitw. Frodo i Sam powlekli si za nim. Trafili na szeroki, niemal dokadnie kolisty lej, odgrodzony od zachodu wysok skarp. Ziao z niego chodem i pustk, a na dnie staa gsta, cuchnca, mienica si tczowo oleista ma. W tym wstrtnym dole ukryli si majc nadziej, e nie dosignie ich tutaj czujne Oko. Dzie upywa leniwie. Wdrowcom dokuczao pragnienie, lecz wypili tylko po kilka kropel wody z manierek, napenionych przed czterema dniami w wwozie, ktry teraz, gdy go wspominali, zdawa im si zacisznym i piknym zaktkiem. Hobbici kolejno penili wart. Zrazu mimo zmczenia obaj czuli, e nie zasn, ale potem, gdy soce zaczo si znia wrd powolnie przepywajcych chmur, Sam zdrzemn si wreszcie. Frodo mia czuwa. Lea oparty plecami o zbocze leja, ciar jednak nie zela wcale na jego piersi. Frodo patrzy w gr na zasnute dymami niebo i widzia na nim dziwne zjawy, ciemne sylwety jedcw, twarze znajome z przeszoci. Straci rachub czasu, chwil waha si midzy snem a jaw, a w kocu zapad w sen. Sam zbudzi si nagle: wydao mu si, e jego pan go woa. By wieczr. Frodo nie mg woa, bo spa i we nie osun si niej, niemal na dno leja. Gollum przysiad obok niego. Sam w pierwszej chwili myla, e Gollum usiuje obudzi Froda, lecz wkrtce spostrzeg, e dzieje si co zupenie innego. Gollum gada sam ze sob. Smeagol toczy spr z jak tkwic w nim drug istot, ktra przemawiaa jego wasnym gosem, ale nadajc mu skrzeczce i syczce brzmienie. - Smeagol przyrzek mwi jeden gos. - Tak, tak, mj skarbie zasycza drugi. - Przyrzeklimy, eby ocali skarb, nie dopuci do oddania go w rce Tamtego. Ale on do Tamtego zda. Tak, kady krok zblia go do Tamtego. Co hobbit zamierza zrobic ze skarbem, chcielibymy wiedzie, bardzo bymy chcieli wiedzie. - Nie wiem. Nic nie poradz. Pan ma go przy sobie. Smeagol przyrzek dopomc panu. - Tak, tak, bo to pan skarbu. Ale jeli to my bdziemy panem skarbu, moglibymy dotrzyma przyrzeczenia pomagajc sami sobie. - A Smeagol obieca, e bdzie bardzo, bardzo dobry. Hobbit dobry. Zdj okrutny powrz z nogi Smeagola. Zawsze do niego przemawia grzecznie. - Bardzo, bardzo dobry, mj skarbie! Bdmy dobrzy, dobrzy jak ryby, ale sami dla siebie. Nic zego nie zrobimy hobbitom, nie. - Ale skarb dotrzymuje przyrzeczenia powiedzia Smeagol. - Wic go sobie we odpar drugi gos. Wtedy my bdziemy panem skarbu, glum! Niech przed nami peza na brzuchu ten drugi hobbit, ten niemiy, podejrzliwy hobbit, glum! - Ale tego dobrego hobbita nie bdziemy kara? - Jeeli nie masz ochoty, to nie. Jednake to jest Baggins, mj skarbie, tak, Baggins. A Baggins ci okrad. Znalaz skarb i nie przyzna si do tego. Nienawidzimy Bagginsa. - Nie, nie tego przecie.

- Tak, tak, kadego Bagginsa. Kadego, kto ma w rku skarb. Musimy skarb odzyska. - Tamten zobaczy. Tamten si dowie. Tamten zabierze nam go znowu. - Tamten widzi. Wie. Sysza, jak skadalimy to gupie przyrzeczenie wbrew jego rozkazom. Musimy skarb odzyska. Upiory go szukaj. Trzeba go wzi. - Nie dla Tamtego. - Nie, mj najmilszy. Pomyl, skarbie, jak bdziesz go mia, moesz uciec, nawet przed Tamtym. Moe nabierzemy te siy wielkiej, wikszej, ni maj Upiory. Ksi Smeagol. Gollum Wielki. Sawny Gollum. Co dzie wiea ryba, trzy razy dziennie wiee ryby, prosto z morza. Mj przeliczny Gollumku! Musisz go dosta. Chcemy, chcemy, chcemy go mie. - Hobbitw jest dwch. Obudz si przed czasem i zabij nas jkn Smeagol, sprzeciwiajc si ostatnim jeszcze wysikiem. Nie dzi. Nie teraz. - Chcemy go mie! Ale... Gos urwa i dug chwil milcza, nim podj znowu: - Nie teraz? Moe racja. Ona mogaby nam potem pomc. Mogaby, tak, tak. - Nie, nie! Nie chc w ten sposb! zaskomli Smeagol. - Tak! Chcemy go mie! Chcemy! Za kadym razem, gdy przemawia ten drugi skrzeczcy gos, dugie ramie Golluma wysuwao si z wolna naprzd, peznc ku piersi Froda, lecz cofao si gwatownie, gdy odzywa si gos Smeagola. W kocu obie rce z drgajcymi, zakrzywionymi palcami signy hobbitowi do garda. Sam lea bez ruchu zafascynowany tym dwugosem, lecz spod pprzymknitych powiek czujnie ledzi kady ruch Golluma. W prostocie ducha uwaa dotychczas, e Gollum moe by niebezpieczny tylko dlatego, poniewa by godny; ba si, e stwr zechce wreszcie zje hobbitw. Dopiero teraz zrozumia, e nie na tym polega groba. Gollum odczuwa straszliwy czar Piercienia. Tamten to by oczywicie Czarny Wadca, ale kogo mia na myli Gollum mwic: ona pomoe? Zapewne w swoich wdrwkach zawar przyja z jak nikczemn poczwar. Sam nie mia jednak czasu zastanawia si duej nad t zagadk, bo sytuacja staa si zbyt grona. Musia dziaa. Ciki bezwad przykuwa go do ziemi, ale hobbit zdoby si na wysiek i usiad. Instynkt ostrzeg go, e trzeba zachowa wielk ostrono i nie wolno zdradzi, e sysza narad Golluma ze Smeagolem. Westchn gono i ziewn potnie. - Ktra to godzina? spyta zaspanym gosem. Gollum sykn przez zby przecigle. Zerwa si i chwil sta napity, grony, potem zwiotcza nagle, opad na czworaki i dopezn na skraj leja. - Dobre hobbity! powiedzia. Dobry Sam. piochy, piochy. Spay pod opiek Smeagola. Ale ju jest wieczr. Ciemno. Czas rusza. Wielki czas! pomyla Sam. Czas te, ebymy si rozstali. Ale potem przyszo mu do gowy, e Gollum bkajcy si po wiecie nie bdzie dla hobbitw mniej niebezpieczny ni w roli przewodnika i towarzysza wdrwki. Licho go nadao! Szkoda, e si wasn lina nie udawi mrukn Sam. Zsun si po zboczu niej i obudzi swego pana. Ku wasnemu zdziwieniu Frodo czu si znacznie pokrzepiony. Mia sny. Czarny Cie oddali si, a hobbita na tej spustoszonej ziemi nawiedzia wietlista zjawa. Nic z niej nie zostao w jego pamici, mimo to byo mu weselej i lej na sercu. Brzemi nie ciyo tak strasznie jak przedtem. Gollum powita przebudzenie Froda radonie, jak pies powracajcego pana. Chichota, gada, prztyka w palce, ociera si o kolana hobbita. Frodo umiechn si do niego. - Suchaj no! rzek. Bye przewodnikiem dobrym i wiernym. Zaczyna si ostatni etap wdrwki. Poprowad nas do Bramy, niczego wicej od ciebie nie bdziemy dali. Podprowad nas do Bramy, a potem id, dokd chcesz, byle nie do naszych wrogw.

- Do Bramy? zaskrzecza Gollum, jakby zdziwiony i przeraony. Do Bramy, powiada nasz pan? Tak, tak powiedzia. Dobry Smeagol robi wszystko, co pan kae. Tak. Ale jak podejdziemy bliej, zobaczymy, zobaczymy, co wtedy pan powie. Nie bdzie to pikny widok, nie, o nie! - Przesta skrzecze rzek Sam i ruszajmy wreszcie. O zmierzchu wygramolili si z gbi leja i z wolna zaczli torowa sobie drog przez martwy kraj. Wkrtce jednak ogarn ich znw ten sam lk, ktrego zaznali, kiedy skrzydlaty upir przelecia nad bagniskiem. Zatrzymali si, przypadli do cuchncej ziemi, lecz nie zobaczyli nic na ponurym wieczornym niebie i groza szybko przemina; potwr lecia zapewne bardzo wysoko i spieszy si, wysany z jakim rozkazem z BaradDuru. Po chwili Gollum wsta i pomrukujc, drc na caym ciele powlk si dalej. W godzin mniej wicej po pnocy cie grozy spad na nich po raz trzeci, lecz zdawa si jeszcze bardziej odlegy, jakby przemkn nad chmurami pdzc ze straszliw szybkoci ku zachodowi. Golluma jednak obezwadni lk, nieszcznik trzs si, przewiadczony, e s ledzeni i e Nieprzyjaciel wie o ich obecnoci. - Trzy razy! chlipa. Trzy razy to ostrzeenie. Wyczu nas, wyczuli skarb. Skarb jest ich panem. Nie mona dalej i t drog. Nie mona, nie! Nic nie pomagay proby ani agodne sowa. Dopiero gdy Frodo gniewnym tonem wyda rozkaz i rk opar na gowicy miecza, Gollum dwign si z ziemi, ale burcza pod nosem i szed przed hobbitami niby obity pies. Tak wlekli si do koca ponurej nocy, pki nie zawita nowy dzie trwogi; szli w milczeniu, ze spuszczonymi gowami, nie widzc nic, nie syszc nic prcz wichru wiszczcego im koo uszu.

Rozdzia 3 Czarna Brama jest zamknita


im zawita nowy dzie, skoczyli swj marsz do Mordoru. Za sob mieli bagna i pustkowia. Przed sob potne, czarne gry, hardo wznoszce gowy na tle bladego nieba. Od zachodu strzeg Mordoru mroczny acuch Efel Duath, Gr Cienia, od pnocy - poszarpane szczyty i yse grzbiety Ered Lithui, Gr Popielnych, szare jak popi. Dwa te acuchy stanowiy dwie ciany jednego muru opasujcego pospne rwniny Lithlad i Gorgoroth wraz z rozlanym pord nich olbrzymim gorzkim jeziorem czy morzem wewntrznym Nurnen, w miejscu za, gdzie si stykay, wysuway dugie ramiona ku pnocy; midzy tymi ramionami otwiera si gboki wwz. To by Kirith Gorgor, Straszny Przesmyk, wejcie do kraju Nieprzyjaciela. Z dwch stron pitrzyy si nad nim urwiska, a wstpu broniy dwie pionowe skay, czarne i nagie. Na nich sterczay Zby Mordoru, dwie potne, wysokie wiee. Ongi wznieli je ludzie z Gondoru, dumni i silni po obaleniu Saurona i jego ucieczce; z tych wie miay czuwa strae, by go nie dopuci, gdyby kiedykolwiek prbowa wrci do swego krlestwa. Lecz potga Gondoru zmierzcha, ludzie zgnunieli, na wiele lat wiee opustoszay. Wwczas powrci Sauron. Rozsypujce si w gruzy stranice odbudowa, uzbroi, obsadzi czujn zaog. Z kamiennych cian czarne okna patrzay na pnoc, na wschd i zachd, a w kadym z nich zawsze czuway bystre oczy. Wylot wwozu od urwiska zagrodzi Czarny Wadca kamiennym szacem. Bya w nim jedna jedyna brama, caa z elaza, a po jej blankach nieustannie przechadzali si stranicy. W skale u podny gr wywiercono z obu stron setki jaski i lochw, w ktrych czaiy si zastpy orkw, gotowe na jeden znak Wadcy wypezn niby armie czarnych mrwek na wojn. Zby Mordoru zmiadyyby kadego, kto by sprbowa midzy nimi si przemkn, chyba e szedby na wezwanie Saurona lub zna tajemne haso, otwierajce Morannon, Czarn Bram tego krlestwa. Frodo i Sam z rozpacz patrzyli na wiee i obronny szaniec. Nawet z dala i w mtnym porannym wietle wida byo ruch czarnych stranikw na murach i warty pod bram. Hobbici wygldali zza krawdzi skalistej rozpadliny, gdzie leeli ukryci w cieniu najdalej na pnoc wysunitej skarpy Gr Cienia. Kruk mknc przez zamglone powietrze z tej kryjwki wprost na czarny szczyt najbliszej wiey miaby mniej ni wier mili do przelecenia. Cienka, krta smuga dymu bia z niej w gr, jakby u jej fundamentw we wntrzu skay tli si ogie. Dzie wsta, zblake soce ukazao si zza martwego grzbietu Gr Popielnych. Nagle wrzask buchn z mosinych gardzieli trb, z wie straniczych odezwa si hejna, a zewszd z tajemnych kazamat i wysunitych placwek odpowiedziano trbieniem; w dali za, odlege, lecz gbokie i zowieszcze, zadudniy zwielokrotnione echem wrd wydronych gr bbny i zagray wojenne rogi Barad-Duru. Nowy dzie trwogi i trudu wita dla Mordoru; nocne strae odwoane zeszy do swoich podziemnych kwater, a na ich miejsca nadcignli odacy o srogich, okrutnych oczach i objli wart. Blanki warownej bramy zalniy stal. - Ano, doszlimy! - rzek Sam. - Jestemy pod Bram, ale zdaje mi si, e dalej nie zajdziemy. Aleby mi Dziadunio wygarn sowa prawdy, gdyby mnie tu zobaczy. Nieraz powtarza, e le skocz, jeeli nie bd ostroniejszy. Co prawda wtpi, czy jeszcze w yciu z Dziaduniem si spotkam. Straci okazj tryumfowania "a co, nie mwiem"? Szkoda. Chtnie bym si zgodzi wysucha wszystkiego, co miaby do powiedzenia, niechby gdera ile si w pucach, bylebym znw mg popatrze w twarz mojego staruszka. Musiabym tylko wykpa si przedtem, boby mnie nie pozna...

Myl, e nie trzeba ju pyta, ktrdy dalej pjdziemy; nie ruszymy ani kroku dalej, chyba e poprosimy orkw o pomoc. - Nie, nie! na nic! - powiedzia Gollum. - Nie mona i dalej. Smeagol wam to mwi: dojdziemy do Bramy, a tam zobaczymy. Zobaczylimy. Tak, tak, mj skarbie, zobaczylimy. Smeagol z gry wiedzia, e hobbici tdy przej nie mog. tak, tak, Smeagol wiedzia. - To po jakie licho tutaj nas przyprowadzie? - rzek Sam, zbyt rozalony, eby si zdoby na rozsdek i sprawiedliwo. - Pan kaza. Pan powiedzia: prowad do Bramy. Dobry Smeagol posucha pana. Pan kaza, pan mdry. - Kazaem - przyzna Frodo. Twarz jego miaa wyraz surowy i zacity, ale nieulky. By brudny, wyndzniay, ledwie ywy ze zmczenia, lecz trzyma si teraz prosto i oczy wieciy mu jasno. - Kazaem, bo postanowiem wej do Mordoru, a nie znam innej drogi. Tote pjd przez Bram. adnego z was nie prosz, eby mi towarzyszy. - Nie, nie, panie! - jkn Gollum wycigajc do niego rce z rozpacz. - Tdy nie mona! To na nic! Nie zano skarbu Tamtemu! Tamten wszystkich nas pore, jeli dostanie skarb, pore cay wiat. zachowaj skarb, dobry panie, i zlituj si nad Smeagolem. Nie oddawaj skarbu Tamtemu. Albo odejdmy std, powdrujemy do piknych krajw, a skarb zwr maemu Smeagolowi. Tak, tak, panie, zwr skarb Smeagolowi! Smeagol bdzie go strzeg pilnie. Zrobi wiele dobrego, a najwicej dobrym hobbitom. Hobbici niech id do domu. Niech si nie zbliaj do tej Bramy! - Kazano nam i do Mordoru, wic pjd - rzek Frodo. - Jeli jest tylko jedna jedyna droga, nie mam wyboru. Niech si stanie, co si sta musi. Sam milcza. Patrzc w twarz Froda zrozumia, e sowa na nic si nie zdadz. W gruncie rzeczy od pocztku nie mia nadziei na szczliwe zakoczenie wyprawy, lecz jako dzielny i pogodny hobbit obywa si bez nadziei, dopki mg odsuwa od siebie rozpacz. Teraz nadszed kres wysikw. Sam przez ca drog wytrwa wiernie przy swoim panu, po to waciwie z nim poszed, by wic zdecydowany nie opuci go do koca. jego pan nie pjdzie do Mordoru samotnie. On bdzie mu towarzyszy, tyle przynajmniej zyskaj, e pozbd si wreszcie Golluma. Gollum jednak wcale nie chcia si z nimi rozsta, jeszcze nie. Uklk przed Frodem zaamujc rce i skrzeczc. - Nie tdy, panie! - baga. - Jest inna droga. Naprawd jest! Inna, ciemniejsza, trudniejsza do odszukania, bardziej ukryta. Ale Smeagol j wam wskae. - Inna droga? - z powtpiewaniem spyta Frodo patrzc z gry badawczo w oczy Golluma. - Tak, tak! naprawd! Bya inna droga. Smeagol j znalaz. Chodmy, przekonamy si, czy jeszcze jest. - Nic o tym przedtem nie wspominae. - Nie. Pan nie pyta. Pan nie mwi, jakie ma zamiary. Nic nie mwi biednemu Smeagolowi. Powiedzia: zaprowad do Bramy, a potem id, gdzie chcesz. Smeagol mgby teraz odej, uczciwie mgby odej. Ale teraz pan mwi: postanowiem pj do Mordoru przez Bram. Wic Smeagol bardzo si przestraszy. Nie chce straci dobrego pana. Obieca, pan mu kaza obieca, e ocali skarb. Ale pan chce skarb zanie Tamtemu, i prosto w czarne rce Tamtego. Smeagol musi ocali i pana, i skarb, dlatego przypomnia sobie o innej drodze, ktra kiedy na pewno bya. Dobry pan. Smeagol take dobry, bardzo dobry, zawsze pomaga. Sam zmarszczy brwi. Gdyby mg wzrokiem przewierci Golluma na wylot, stwr byby ju dziurawy jak sito. Hobbita osaczyy wtpliwoci. Pozory przemawiay za tym, e Gollum jest szczerze zrozpaczony i gorco pragnie pomc Frodowi. Lecz Sam pamita podsuchany dwugos i nie mg uwierzy, by Smeagol, przez tak dugie lata ujarzmiany,

wzi teraz gr nad Gollumem. Nie jego przecie gos wypowiedzia ostatnie sowo w dyspucie. Sam przypuszcza, e dwie poowy tego stwora, Smeagol i Gollum (czy te Krtacz i mierdziel, jak ich w mylach przezwa), zawary rozejm i chwilowy sojusz. aden z nich nie chcia, eby Piercie dosta si Nieprzyjacielowi. Obaj chcieli ustrzec Froda od wpadnicia Tamtemu w rce i woleli nie spuszcza go z oka jak najduej, w kadym razie dopty, pki Gollumowi nie uda si zdoby skarbu. W istnienie innej drogi do Mordoru Sam nie bardzo wierzy. "Dobrze chocia, e ani jedna, ani druga poowa tego starego otra nie wie, co pan Frodo naprawd zamierza zrobi - myla. - Gdyby Gollum wiedzia, e pan Frodo bdzie si stara zniszczy ten jego skarb raz na zawsze, niedugo czekalibymy na awantur. mierdziel tak si trzsie ze strachu przed Nieprzyjacielem - a w jaki sposb jest czy przynajmniej by od jego rozkazw zaleny - e raczej nas zdradzi, ni da si przyapa na udzielaniu nam pomocy, a moe te bdzie wola nas wyda tamtemu w apy, ni pozwoli, by jego skarb stopnia w ogniu. Na mj rozum tak to wyglda. Miejmy nadziej, e pan Frodo namyli si, zanim co postanowi. Rozumu przecie mu nie brakuje, tylko serce ma za mikkie. aden Gamgee nie zgadnie, co panu Frodowi moe przyj do gowy". Frodo nie od razu odpowiedzia Gollumowi. Podczas gdy Sam w swojej sprytnej, lecz nieco powolnej mzgownicy rozwaa te wtpliwoci, Frodo sta z oczyma zwrconymi ku czarnym urwiskom Kirith Gorgor. Rozpadlina, do ktrej si schronili, bya wydrona w stoku niewielkiego wzgrza, nieco powyej poziomu rwniny. Midzy wzgrzem a wysunit skarp grskiej ciany cigna si duga na ksztat rowu dolina. W wietle ranka wyranie std byo wida szare, zapylone drogi zbiegajce si pod Bram Mordoru; jedna z nich wia si krto na pnoc, druga zbaczaa ku wschodowi w mg czepiajc si podny Gr Popielnych; trzecia za ostrym ukiem otaczaa zachodni wie stranicz, a potem prowadzia wzdu doliny do stp pagrka, na ktrego zboczu przyczaili si hobbici, i przebiegaa o kilka zaledwie stp pod ich kryjwk. Nieco dalej skrajem grskiego ramienia skrcaa na poudnie w gboki cie osaniajcy cay zachodni skon Gr Cienia i gina z oczu na wskim pasie ziemi, dzielcym acuch gr od Wielkiej Rzeki. Patrzc tak Frodo wyczu niezwyky ruch na rwninie. Jak gdyby caa ogromna armia ruszya przez ni marszem, lecz ukryta za zason oparw i dymw unoszcych si nad bagniskiem i pustkowiem. Tu i wdzie przebyskiway jednak wcznie i hemy, a paskimi polami wzdu drg przemykay oddziay konne. Frodowi stan w pamici widok ogldany z Amon Hen ledwie kilka dni temu, chocia tamta godzina zdawaa mu si teraz odlega o lata cae. Zrozumia, e nadzieja, ktra na krtk chwil oszoomia jego serce, bya zwodnicza. Trby zagray nie na pobudk do boju, lecz na powitanie. To nie zastpy ludzi z Gondoru nacieray na twierdz Czarnego Wadcy, to nie polegli przed wiekami mni rycerze szukali pomsty za dawn klsk. Ludzie z obcych plemion, osiadych na rozlegych przestrzeniach wschodu, zbierali si na rozkaz swego wodza; armie, ktre obozoway przez noc u jego Bramy, teraz miay wej przez ni, by powikszy jeszcze rosnc potg Mordoru. Jakby nagle uwiadamiajc sobie groz pooenia i teraz dopiero spostrzegajc, e stoi w wietle ranka tak blisko straszliwego Nieprzyjaciela, Frodo szybko nacign cienki szary kaptur na gow i cofn si w gb rozpadliny. Zwrci si do Golluma: - Smeagolu, raz jeszcze ci zaufam. Zdaje si, e to los kae mi przyj pomoc od ciebie, od istoty, od ktrej najmniej tego oczekiwaem, a tobie kae, by udzieli pomocy hobbitowi, ktrego tak dugo tropie z jak najgorszymi zamiarami. Jak dotd oddae mi wielk przysug i dotrzymae wiernie obietnicy. Tak, gotw jestem to potwierdzi doda zerkajc na Sama bo dwakro bylimy zdani na twoje wol i nie zrobie nam krzywdy. Nie prbowae nawet odebra mi tego, czego szukae i pragne od dawna.

Oby po raz trzeci udaa si sztuka! Ostrzegam ci jednak, Smeagolu: jeste w niebezpieczestwie. - Tak, tak, panie! odpar Gollum. W okropnym niebezpieczestwie! Smeagol trzsie si cay ze strachu, ale nie ucieka. Musi pomc dobremu panu. - Nie mam na myli niebezpieczestwa, ktre nam wszystkim trzem grozi powiedzia Frodo. Jest inne, ktre ciebie wycznie dotyczy. Zaprzysige na to, co nazywasz swoim skarbem. Pamitaj! Sia tego skarbu wie ci i zmusza do dotrzymania sowa, ale bdzie staraa si na swj przewrotny sposb zwie ci, ku twej zgubie. Ju si dae uwie. I gupio si z tym zdradzie. Powiedziae: zwr skarb Smeagolowi. Nigdy wicej nie powtrz tego! Nie pozwalaj tej myli zagniedzi si w twojej gowie. Nie odzyskasz go nigdy. Ale jeli bdziesz go poda, moesz bardzo le skoczy. Powiadam ci: nie odzyskasz go nigdy. W ostatecznym niebezpieczestwie wo go na palec, Smeagolu, on za, ktry tak dugo mia nad tob wadz, ujarzmi ci znowu. Cokolwiek ci wwczas rozka, posuchasz mnie, skoczysz w przepa albo rzucisz si w ogie. Bo taki dam rozkaz. Ostrzegam ci, pamitaj Smeagolu! Sam spojrza na Froda z uznaniem a zarazem ze zdumieniem, bo takiego wyrazu na jego twarzy nigdy jeszcze nie widzia i nigdy nie sysza takiego tonu w jego gosie. Zawsze w gbi duszy myla, e niepojta dobro pana Froda wypywa z pewnego zalepienia. Oczywicie, nie wtpi mimo to, wbrew logice, e pan Frodo jest najmdrzejsz osob pod socem, ma si rozumie, jeli pomin Gandalfa i starego pana Bilba. Tym bardziej mg podobn omyk popeni Gollum, ktry Froda zna krcej i atwo da si zudzi biorc dobro za zalepienie. Niespodziane sowa hobbita przeraziy go i zgnbiy. Przypad do ziemi i bekota niezrozumiale, wci tylko powtarzajc: dobry pan! Frodo chwil czeka cierpliwie, potem odezwa si nieco mniej surowo: - A teraz, Gollumie czy Smeagolu, jeli wolisz to imi, powiedz, jaka jest ta inna droga, i wytumacz mi, jeli moesz, czy daje ona do nadziei, ebym mia prawo zboczy dla niej z prostej cieki. Mw, bo czas nagli! Lecz Gollum by zanadto oszoomiony, pogrka z ust Froda zamcia mu w gowie zupenie. Trudno byo wydoby od niego jakie zrozumiae wyjanienie, tak chlipa, skrzecza, urywa w p sowa, czogajc si u ng hobbitw i bagajc ich obu o lito nad biednym maym Smeagolem. Dopiero po dugiej chwili, gdy si nieco uspokoi, Frodo zdoa z jego bekotu zrozumie, e idc drog skrcajc ku zachodowi od Gr Cienia trafi wreszcie na rozdroe w krgu ciemnych drzew. Stamtd w prawo wiedzie droga do Osgiliath i mostu na Anduinie; druga za droga, rodkowa, prowadzi daleko na poudnie. - Daleko, daleko, daleko mwi Gollum. Nigdy t drog nie szlimy, ale mwi, e biegnie sto mil, a nad wielk wod, ktra nigdy nie przestaje si burzy. Tam jest mnstwo ryb i ogromnych ptakw, ktre jedz ryby. Dobre ptaki. Ale mymy tam nigdy nie byli, niestety, nie! Nie mielimy tego szczcia. A jeszcze dalej podobno s kraje, gdzie ta Twarz bardzo mocno grzeje, gdzie rzadko wida chmury, gdzie mieszkaj ludzie o ciemnych twarzach, wielcy wojownicy. Nie chcemy wcale pozna tych krajw. - Nie! rzek Frodo. Ale do rzeczy. Dokd prowadzi trzecia droga? - Tak, tak, jest trzecia droga przyzna Gollum. Skrca w lewo. Od razu wspina si pod gr, wije si i pnie ku ogromnym cieniom. A kiedy okry czarn ska, zobaczysz, nagle zobaczysz tu nad sob i zechcesz si schowa choby pod ziemi. - Co zobacz? Co takiego? - Star, bardzo star twierdz, teraz bardzo straszn. Syszelimy opowieci o niej od podrnych z poudnia, dawno temu, kiedy Smeagol by mody. Tak, tak, suchalimy wielu opowieci wieczorami, siedzc nad brzegiem Wielkiej Rzeki w cieniu wierzb, kiedy rzeka take bya jeszcze moda, glum, glum.

Zacz paka i mrucze. Hobbici czekali cierpliwie. - Opowieci z poudnia - podj znowu Gollum - o wysokich ludziach z byszczcymi oczyma, o domach jak gry z kamieni, o srebrnej koronie krla i o jego Biaym Drzewie. Pikne opowieci! Duzi Ludzie budowali wysokie wiee; jedna bya srebrnobiaa, przechowywano w niej kamie jasny jak ksiyc, a dokoa opasyway j grube mury. Tak, mnstwo opowieci syszelimy o Ksiycowej Wiey. - To pewnie Minas Ithil, wiea, ktr zbudowa Isildur, syn Elendila - rzek Frodo. Isildur wanie obci palec Nieprzyjacielowi. - Tak, tak, ma tylko cztery palce u Czarnej Rki, ale i cztery mu wystarczaj - powiedzia wzdrygajc si Gollum. - Znienawidzi grd Isildura. - Czy on nie nienawidzi wszystkiego? - rzek Frodo. - Ale co ma wsplnego Wiea Ksiycowa z nasz drog? - Wiea, panie, bya i jest, wielka wiea, biae domy i mury, ale teraz ju nie pikne, nie dobre. Tamten podbi je dawno temu. Teraz to okropne miejsce. Podrni dr na jego widok, uciekaj, unikaj nawet jego cienia. Ale pan musiaby tamtdy i. To jedyna inna droga. Bo tam gry s nisze, a stara droga pnie si wyej, wyej, a na ciemn przecz i potem spada w d, w d, znowu do Gorgoroth. - Gollum zniy gos do szeptu i dygota cay. - Co to nam pomoe? - spyta Sam. - Nieprzyjaciel z pewnoci zna swoje gry i strzee tej drugiej drogi, tak jak i tej przez Bram. Wiea chyba nie stoi pustk? - O, nie, nie! - odpar Gollum. - Wydaje si pusta, ale nie jest, nie! Mieszkaj w niej okropne stwory, orkowie, tak, orkowie, s tam zawsze, ale prcz nich gorsze stwory, gorsze s tam take. Droga wspina si prosto w cie murw i prowadzi przez bram. Nikt na niej kroku nie zrobi, eby go nie dostrzegli. Ci, co siedz w wiey, wszystko widz. Milczcy Wartownicy. - A wic ty radzisz odby nowy dugi marsz na poudnie po to, eby wpa w taka sam albo gorsz puapk jak tutaj - rzek Sam. - Jeeli w ogle doszlibymy tak daleko. - Nie, nie! - powiedzia Gollum. - Hobbici musz si zastanowi, zrozumie. Tamten nie spodziewa si ataku od strony Ksiycowej Wiey. Jego Oko jest okrge, ale niektrych miejsc pilnuje czujniej ni innych. Wszystkiego naraz nie moe widzie, nie, jeszcze nie moe. Podbi cay kraj na zachd od Gr Cienia a po Rzek i ma w swoim rku mosty. Myl, e nikt nie moe podej pod Wie Ksiycow bez wielkiej bitwy na mostach albo te bez odzi, ktre on by na Rzece zawczasu dostrzeg. - Ty, jak si zdaje, wiesz duo o nim i jego mylach - rzek Sam. - Czy z nim niedawno rozmawia? Czy te nasuchae si plotek od swoich kumotrw orkw? - Niedobry hobbit, nieroztropny - odpar Gollum, z gniewem odwracajc si od Sama do Froda. - Smeagol rozmawia z orkami, tak, rozmawia, zanim spotka pana, rozmawia z rnymi stworami. Mwi to, co sysza od wielu. Najwiksze niebezpieczestwo grozi Tamtemu od pnocy, wic nam take tu najniebezpieczniej. Tamten wyjdzie przez Czarn Bram, moe ju wkrtce, lada dzie. Tylko tdy moe wyj wielkie wojsko. Ale od zachodu Tamten niczego si nie boi, tam czuwaj Milczcy Wartownicy. - Ot to! - powiedzia Sam nie dajc si zbi z tropu. - A my pjdziemy tam, zapukamy do bramy i spytamy grzecznie, czy jestemy na waciwej drodze do Mordoru. Czy moe ci wartownicy s tak milczcy, e nic nam nie odpowiedz? Bzdura. Z tym samym powodzeniem moemy tutaj prbowa szczcia, przynajmniej ng oszczdzimy. - Nie kpij - sykn Gollum. - To nie arty, nie, nie zabawa. W ogle nie trzeba wchodzi do Mordoru. Ale jeeli pan powiada, e musi tam wej, e chce, to trzeba prbowa jakiej drogi. Ale pan nie powinien i do tych strasznych wie. Nie, nie! I w tym pomoe mu Smeagol, dobry Smeagol, chocia nikt mu nie chce wytumaczy, po co to wszystko. Smeagol raz jeszcze pomoe. Smeagol znalaz. Wie. - Co znalaze? - spyta Frodo.

Gollum skuli si i znw zniy gos do szeptu. - Ma cieynk, ktra prowadzi pod gr, a potem schody, wskie schodki, tak, tak, bardzo dugie, bardzo wskie. I jeszcze jedne schody. A potem - szepta coraz ciszej tunel, ciemny tunel i w kocu ma szczelin i ciek wysoko nad przecz. tamtdy Smeagol wydosta si z ciemnoci. Ale to byo dawno, dawno temu. Moe cieki ju nie ma. A moe, moe jest... - Wszystko to wcale mi si nie podoba - rzek Sam. - Nie moe to by takie atwe, jak gadasz. Jeeli cieka po dzi dzie istnieje, na pewno jest strzeona. czy dawniej nie bya strzeona? Mw, Gollumie! Gdy to mwi, spostrzeg, czy moe wydao mu si, e w oczach Golluma bysno zielone wiateko. Gollum mrucza, lecz nie odpowiada. - Czy nie jest strzeona? - spyta surowo Frodo. - Czy to prawda, e ty, Smeagolu, ucieke z kraju ciemnoci? Czy nie wyszede raczej za pozwoleniem i z polecenia Nieprzyjaciela? tak przecie sdzi Aragorn, ktry ci przed paru laty odnalaz na Martwych Bagnach. - Kamstwo! - sykn Gollum, a na dwik imienia Aragorna znw oczy zawieciy mu zoci. - On nakama o mnie, tak, nakama. Uciekem o wasnych siach, biedny Smeagol uciek. Kazano mi szuka skarbu, to prawda, tote szukaem, szukaem. Ale nie dla Czarnego, nie dla Tamtego. Skarb jest nasz, by mj, przecie ci to mwiem. Uciekem. Frodo by dziwnie przewiadczony, e w tym wypadku Gollum nie odbiega od prawdy tak daleko, jak mona by z pozoru przypuszcza; wierzy, e Gollum znalaz drog do Mordoru, czy te przynajmniej udzi si, e wydosta si stamtd dziki wasnej przemylnoci. Przede wszystkim Frodo zauway, e Gollum powiedzia "ja", a to byo oznak rzadk , lecz do pewn, e resztki dawnej prawdomwnoci bior w nim chwilowo gr nad znikczemnieniem. Ale nawet gdyby Gollumowi mona byo co do tego szczegu zaufa, Frodo nie zapomnia o podstpach Nieprzyjaciela. Moliwe, e czuwajcy w Czarnej Wiey wadca umylnie pozwoli Gollumowi uciec albo nawet sam t ucieczk uoy i wszystko o niej wiedzia. W kadym razie Gollum na pewno wiele zatai. - Raz jeszcze pytam - rzek - czy owa tajemna droga nie bya strzeona? Gollum jednak, odkd wspomniano Aragorna, zaci si i straci ch do rozmowy. Mia obraon min kamcy, ktremu nie wierz, gdy raz wyjtkowo powiedzia prawd czy przynajmniej cz prawdy. Nie odpowiada. - Czy nie jest strzeona? - powtrzy Frodo. - Moe, moe. W tym kraju nie ma bezpiecznych miejsc - odpar ponuro Gollum. - Nie ma. Ale pan musi albo sprbowa tej cieki, albo zawrci do domu. Innej drogi nie ma. Wicej nic z niego nie zdoali wydoby. Nie umia czy te moe nie chcia powiedzie, jak si nazywa to straszliwe miejsce i przecz pod nim. A nazywao si Kirith Ungol i miao okropn saw. Aragorn mgby hobbitom pewnie t nazw wyjawi i wytumaczy jej znaczenie. Gandalf ostrzegby ich przed ni. Lecz tu byli zdani na wasne siy, Aragorn przebywa bardzo daleko, Gandalf sta wrd ruin Isengardu i zmaga si ze zdrajc Sarumanem, ktry umylnie stara si go jak najduej przetrzyma. Co prawda nawet w chwili gdy wymawia ostatnie sowa do Sarumana, gdy palantir pad krzeszc skry na schodach pod Orthankiem, Gandalf pamita o Frodzie i samie, poprzez wielkie dzielce ich przestrzenie sa ku nim myli, usiujc natchn hobbitw nadziej i wesprze wspczuciem. Moe Frodo wyczu to bezwiednie, tak jak przedtem na Amon Hen, chocia myla, e Gandalf odszed na zawsze w ciemnoci Morii, w najdalsz drog. Hobbit siedzia na ziemi dug chwil i z gow spuszczon na piersi w milczeniu usiowa przypomnie sobie wszystko, co Gandalf mu kiedykolwiek mwi. Lecz nie mg w pamici odnale nic, co by mu teraz

pomogo w wyborze. Za wczenie zabrako im przewodnictwa Gandalfa, o wiele za wczenie, nim jeszcze zbliyli si do Czarnego Kraju. Gandalf nie pouczy ich, jakim sposobem maj wej w jego granice. Moe sam nie wiedzia. Do pnocnej twierdzy Nieprzyjaciela, Dol Guldur, Gandalf kiedy dotar. Czy jednak zawdrowa do Mordoru, na Gr Ognia, do Barad-Duru, odkd Czarny Wadca wzmg si ponownie na siach? Frodo przypuszcza, e raczej nie. I oto on, may nizioek z Shire'u, prosty hobbit z cichego kraiku, mia znale drog, na ktr nie umia czy nie way si wstpi nikt z wielkich. Srogi mu przypad los. Lecz Frodo zgodzi si na ten los dobrowolnie, wtedy, we wasnym domu, owego dnia zeszorocznej wiosny, tak dzi odlegej, jak rozdzia z legendy o modoci wiata, kiedy to zote i srebrne drzewa kwity na ziemi. Wybr by trudny. Ktr drog powinien pj? A jeli obie prowadz w groz i mier, czy warto zastanawia si nad wyborem? Dzie upywa. Gboka cisza zalegaa nad ma, szar jamk, w ktrej przycupnli, tu nad granic krainy trwogi; cisza niemal namacalna, jak gsta zasona oddzielajca ich od reszty wiata. Blada kopua nieba poznaczona smugami dymu zdawaa si wysoka i odlega, jakby ku niej spogldali z wielkiej gbi, poprzez cikie od smutnych myli powietrze. Nawet orze, gdyby zawis pod socem, nie wypatrzyby w tej kryjwce hobbitw, skulonych pod brzemieniem losu, milczcych, nieruchomych, owinitych w cienkie, szare paszcze. Moe przez jedno mgnienie zatrzymaby wzrok na drobnej, pasko na ziemi rozpostartej postaci Golluma, lecz wziby j pewnie za szkielet zamorzonego godem ludzkiego dziecka, okrytego resztk achmanw, z nogami i ramionami bielejcymi jak ko i wychudymi do koci; ta odrobina misa niewarta bya nawet dziobnicia. Frodo skoni twarz na kolana, ale Sam lea na wznak, podoywszy rce pod gow, i spod kaptura patrza w pustk nieba. Bo niebo przez duszy czas byo puste. Nagle Samowi wydao si, e dostrzega ciemn sylwetk ptaka, ktry zatacza koa w promieniu dostpnym jego oczom, zawisa w powietrzu, kry znowu, oddala si, wraca. Potem przyczy si do niego drugi ptak, trzeci, czwarty... Z daleka wydaway si malekie, lecz Sam poznawa, chocia nie wiedzia po czym, e s olbrzymie, skrzyda maj szeroko rozpite i lataj bardzo wysoko. Zasoni oczy i skurczy si, przywar do ziemi. Zdj go ten sam strach, ktry kiedy ostrzeg hobbitw o zblianiu si Czarnych Jedcw, to samo bezradna przeraenie, ktrym przej ich okrzyk, niesiony wiatrem, i cie migajcy na tle ksiycowej tarczy. Tym razem jednak strach by nie tak przytaczajcy, mniej natarczywy. Niebezpieczestwo grozio z dala. Grozio wszake niechybnie. Frodo rwnie je wyczu. Myli zmciy si w jego gowie. Poruszy si, zadra, lecz nie podnis oczu. Gollum zwin si w kbek jak sposzony pajk. Skrzydlate stwory zatoczyy koo i zniajc ostro lot zawrciy do Mordoru. Sam odetchn gboko. - Jedcy znowu si krc, ale teraz w powietrzu - powiedzia ochrypym szeptem. Widziaem ich. czy mylisz, e mogli nas dostrzec? Byli bardzo wysoko. Jeeli to s ci sami Czarni Jedcy, nie widz dobrze przy wietle dziennym, prawda? - Nie, chyba niewiele widz - odpar Frodo. - Ale ich wierzchowce widz. Te skrzydlate stwory, ktrych teraz dosiadaj, zapewne maj wzrok bystrzejszy ni wszystkie inne istoty na wiecie. To jakby olbrzymie drapiene ptaki. Czego szukaj, obawiam si, e Nieprzyjaciel jest zaalarmowany. Uczucie grozy mino, lecz zasona ciszy pka. Przez pewien czas hobbici czuli si odcici od wiata jak gdyby na niewidzialnej wyspie; teraz znw byli odsonici, wystawieni na niebezpieczestwo. Mimo to Frodo nie odzywa si do Golluma, nie oznajmia, co postanowi. Przymkn oczy, jakby drzema albo zaglda w gb wasnego serca i pamici. W kocu otrzsn si i wsta; Sam by pewien, e jego pan wymwi rozstrzygajce sowo, lecz Frodo niespodziane szepn:

- Suchaj. Co to jest? Na nowo ogarn ich strach. Usyszeli piew i chrypliwe krzyki. Zrazu zdaway si bardzo dalekie, rosy jednak z kad chwil i wyranie zbliay si ku nim. Wszystkim trzem bysna myl, e Czarne Skrzyda wyledziy ich i nasay zbrojnych onierzy, by ich porwali w niewol. Dla straszliwych sug Saurona nie istniay przecie odlegoci ani przeszkody. Hobbici i Gollum przywarli do ziemi nasuchujc. Gosy i szczk ora dochodziy ju z bardzo bliska. Frodo i sam wysunli mieczyki z pochew. O ucieczce nie byo co myle. Gollum podnis si z wolna i jak robak wypez na krawd rozpadliny. Ostronie, cal za calem posuwa si w gr, a znalaz miejsce, gdzie mg wyjrze na wiat spomidzy dwch odamkw skay. Dug chwil trwa bez ruchu, wstrzymujc niemal oddech. Zgiek teraz znw si oddala i cichn stopniowo. daleko, na murach Morannonu zadto w rg. Gollum bezszelestnie osun si z powrotem na dno kryjwki. - To ludzie. Nowe wojska przybyy do Mordoru - rzek cicho. - Ciemne Twarze. takich ludzi nigdy jeszcze nie widzielimy, nie, Smeagol nie widzia. S straszni. Maj czarne oczy i dugie czarne wosy, i zote kolczyki w uszach. Tak, duo piknego zota. Niektrzy s wymalowani na policzkach czerwon farb i ubrani w czerwone paszcze. Nios czerwone chorgwie i wcznie z czerwonymi ostrzami. Tarcze maj okrge, te i czarne, najeone mnstwem wielkich kolcw. Niedobrzy ludzie. Okrutni, li ludzie. Prawie tak samo dzicy jak orkowie, ale jeszcze wiksi od orkw. Smeagol myli, e to ludzie z poudnia, zza ujcia Wielkiej Rzeki, bo przyjechali drog z tamtej strony. Ju s za Czarn Bram, ale mog nadcign inni, ludzie wci przybywaj do Mordoru. Kiedy wszyscy tam si znajd. - A czy widziae olifanty? - spyta Sam, z ciekawoci zapominajc o strachu, bo zawsze by chciwy wiadomoci o dalekich krajach. - A co to jest te olifanty? - odpowiedzia Gollum pytaniem. sam wsta, zaoy rce za plecy, jak zawsze, gdy deklamowa wiersze, i zacz: Szary jestem jak szczur, Wielki - jak mur, Mj nos jak w, jak trba. Kiedy rd trawy stpam, Dokoa ziemia dry I drzewa trzeszcz. W pysku mi byszcz ky Zowieszczo, A uszy kapi - kap, Gdy na poudnie czapi - czap! Od ilu, ilu lat Przemierzam wiat Lecz nawet w mierci chwili, Gdy mi si eb pochyli Nikt mnie nie ujrzy, bym si kad! Ja jestem O-li-fant, Pustyni pan, Olbrzymi, stary Olifant... Kto raz mnie ujrza, taki czek, Zachowa obraz mj przez wiek. Kto mnie nie widzia, bdmy szczerzy W istnienie moje nie uwierzy, Bom Olifant, co rzadziej

Wdruje, ni si kadzie. - To jest wierszyk, ktry wszyscy znaj w Shire - owiadczy na zakoczenie. - Moe gupstwo, a moe nie. Mamy swoje legendy i take co nieco syszelimy o krajach na poudniu. Za dawnych dni hobbici od czasu do czasu wypuszczali si w szeroki wiat. Nie wszyscy i nie we wszystko, co opowiadano, wierzyli. Jest nawet porzekado: "nowinki z Bree" i "tyle prawdy, ile w plotkach z Shire". Ale syszaem opowieci o duych ludziach z poudnia. Nazywamy ich Swertami w tych legendach. Podobno dosiadaj olifantw, kiedy jad na wojn. na grzbietach olifantw stawiaj domy i wiee, i rne rzeczy, a te olifanty wyrywaj drzewa i skay i rzucaj nimi. Wic kiedy powiedziae, e jad ludzie z poudnia w czerwieni i w zocie, spytaem, czy widziae te olifanty. Bo gdyby one tam byy, niech tam, zaryzykowabym i wytknbym gow, eby je zobaczy. No, ale pewnie ju nie bd mia w yciu okazji. Moe zreszt wcale nie ma adnych olifantw. I Sam westchn. - Nie, nie ma olifantw - rzek Gollum. - Smeagol nigdy o nich nie sysza. Nie chce ich widzie. Nie chce, eby byy na wiecie. Smeagol chce odej std i schowa si w bezpieczniejszym miejscu. Smeagol chce, eby pan std odszed. Dobry pan, czy nie pjdzie za Smeagolem? Frodo wsta. Kiedy Sam recytowa stary wierszyk, tylekro powtarzany w Shire wieczorem przy kominku, Frodo mimo wszystkich trosk mia si szczerze, a miech wyzwoli go z rozterki. - Szkoda, e nie mamy tysica olifantw, a na ich czele Gandalfa na biaym olifancie rzek. - Wtedy moe bymy sobie utorowali drog do tego zego kraju. Ale nie mamy nic prcz wasnych zmczonych ng. Trudno. No, Smeagolu, do trzech razy sztuka, moe ta trzecia prba okae si z wszystkich najpomylniejsza. Pjd za tob. - Dobry pan, mdry pan, miy pan! - krzykn uradowany Gollum gaszczc kolana Froda. - Dobry pan. Niech teraz dobre hobbity odpoczn w cieniu tego kamienia, jak najbliej kamienia. Przepijcie si, pki ta Twarz nie zniknie. potem pjdziemy prdziutko. Cicho, prdko, musimy biec jak cienie.

Rozdzia 4 O zioach i potrawce z krlika


dpoczywali przez par godzin, pki trwa dzie, przesuwajc si w miar, jak soce wdrowao po niebie, a wreszcie cie zachodniej krawdzi wyduy si i wypeni mrokiem ca rozpadlin. Wwczas hobbici zjedli po ksku lembasa i popili odrobin wody. Gollum nie jad nic, lecz wod przyj chtnie. - Wkrtce bdzie wiea woda - powiedzia oblizujc wargi. - Dobra woda pynie potokami do Wielkiej Rzeki, smaczna jest woda w okolicach, do ktrych teraz idziemy. Moe Smeagol znajdzie te co do jedzenia. Jest godny, bardzo godny, glum, glum. Przycisn wielkie, paskie donie do zapadnitego brzucha, a w jego oczach zatlio si zielone wiateko. Mrok by gsty, kiedy wreszcie ruszyli wypezajc z rozpadliny przez zachodni krawd i znikajc niby zjawy w nierwnym terenie na skraju drogi. Do peni brakowao ju tylko trzech dni, ale ksiyc dopiero okoo pnocy wychyn zza gr i noc bya bardzo ciemna. Wysoko na jednej z wie, zwanych Zbami Mordoru, byszczao samotne czerwone wiateko, lecz poza tym aden sygna ani gos nie zdradza, e na Morannonie czuwa bezsenna stra. Przez wiele mil cigao ich jakby czerwone oko, gdy biegli potykajc si wrd kamieni i rumowisk zalegajcych t jaow ziemi. Nie odwayli si i drog, lecz trzymali si jej lewego skraju i w miar monoci starali si posuwa rwnolegle do niej w pewnym nieznacznym oddaleniu. Wreszcie pod koniec nocy, kiedy wdrowcy porzdnie ju byli zmczeni, bo pozwalali sobie na krtkie tylko chwile wytchnienia w marszu, oko zmalao, zmienio si w drobny ognisty punkcik, a potem zniko: znaczyo to, e okryli ju ciemne pnocne rami gr i skrcili wprost na poudnie. Zatrzymali si na odpoczynek z uczuciem dziwnej ulgi w sercach, lecz nie na dugo. Gollum nagli do popiechu. Wedle jego rachuby od Morannonu do rozdroa nad Osgiliathem byo okoo trzydziestu staj i mia nadziej, e przebd je w cigu czterech nocy. Znowu wic ruszyli i szli, pki brzask nie zacz z wolna rozlewa si nad szerokim, szarym pustkowiem. Przebyli prawie osiem staj, hobbici wyczerpani nie mogli duej maszerowa, nawet gdyby si nie lkali wiata dziennego. Kiedy si rozwidnio, zobaczyli wok krajobraz mniej tutaj nagi i spustoszony ni na pnocy. Gry gronie pitrzyy si po lewej stronie, lecz bliej wia si droga na poudnie, w tym miejscu do oddalona od podny grskiego acucha i skosem odbiegajca nieco ku zachodowi. Za ni, na zboczach, drzewa ciemniay niby chmury, po drugiej jednak stronie falowa step porosy wrzosem, ostr traw i rozmaitymi krzewami, ktrych nawet hobbici nie znali. Tu i wdzie wystrzelay kpy smukych sosen. Mimo zmczenia wdrowcom znowu raniej si troch zrobio na sercu; powietrze, wiee i wonne, przypominao im wyyn dalekiej Pnocnej wiartki. Czuli si tak, jakby cicy nad nimi wyrok odroczono, i cieszy ich widok krainy, ktra od kilku lat dopiero znalazszy si pod jarzmem Czarnego Wadcy nie ulega jeszcze spustoszeniu. Nie zapomnieli jednak o niebezpieczestwie i o Czarnej Bramie, przesonitej ponur cian, lecz bardzo bliskiej. Rozejrzeli si za jak kryjwk, aby si schroni przed wrogimi oczyma, dopki noc nie zapadnie. Dzie spdzili niezbyt wygodnie. Leeli w bujnych wrzosach liczc wlokce si leniwie godziny nie przynoszce prawie zmian; byli jeszcze wci pod oson Gr Cienia, soce wiecio blado. Frodo od czasu do czasu zasypia gboko i spokojnie; moe ufa Gollumowi, a moe po prostu zanadto by zmczony, eby si o cokolwiek troszczy. Sam jednak ledwie si troch zdrzemn, usn nie mg nawet wtedy, gdy si upewni, e Gollum pi jak suse, pochlipujc i drc, jakby go drczyy koszmary. Nieufno, a

bardziej jeszcze gd spdzay sen z powiek hobbita; od dawna tskni do porzdnego, ciepego posiku. Kiedy z nadejciem wieczoru wszystko wok poszarzao i zataro si w mroku, ruszyli znowu. Wkrtce Gollum wyprowadzi ich na poudniow drog i odtd mimo zwikszonego niebezpieczestwa posuwali si szybciej. Pilnie nadstawiali uszu, czy za sob lub przed sob nie usysz ttentu kopyt, lecz noc mina, a nie pojawi si w zasigu ich wzroku i suchu ani pieszy, ani konny nieprzyjaciel. Drog t zbudowano w zamierzchych czasach; na odcinku trzydziestu mil od Morannonu bya widocznie naprawiona niedawno, lecz im dalej na poudnie, tym bardziej dzika przyroda braa gr nad dzieem ludzi z pradawnych pokole. lad ich sztuki mona byo jeszcze odnale w prostej, pewnie wytyczonej linii tego szlaku, ktry tu i wdzie przecina stok wzgrza lub miaym ukiem mosty przeprawia si nad strumieniem. Lecz w miar jak hobbici posuwali si naprzd, coraz rzadziej natrafiali na resztki kamiennej budowy, a w kocu nie zostao z niej nic prcz zgruchotanych supw sterczcych spord gszczu krzeww lub omszaego bruku przewiecajcego gdzieniegdzie spod zielska i mchu. Wrzosy, drzewa, paprocie zarosy skarpy, a nawet wdzieray si na rodek drogi. Zwaa si wreszcie tak, e wygldaa na rzadko uywan polna drk, lecz nie krya i nie bdzia, biega w dalszym cigu prosto i najkrtszym szlakiem prowadzia podrnych do celu. Tak dotarli do pnocnego pogranicza kraju, ktry ludzie niegdy nazywali Ithilien, piknego kraju wzgrz, lasw i bystrych potokw. Noc rozpogodzia si, bysny gwiazdy, ksiyc wieci peni, a hobbitom zdawao si, e powietrze pachnie coraz pikniej i coraz mocniej. Z pomrukw i sapania Golluma wywnioskowali, e on take to czuje i e wcale si z tego nie cieszy. O pierwszym brzasku zatrzymali si znowu. Doszli do koca gbokiego i dugiego wwozu, ktrym droga wrzynaa si midzy stromymi cianami w kamienny grzbiet grski. Wspili si na zachodni skarp, eby wyjrze na okolic. Niebo ju si rozwidniao i w rannym wietle hobbici stwierdzili, e znacznie oddalili si od gr, ktre wygitym ukiem cofay si ku wschodowi i giny z oczu na widnokrgu. Zwracajc si na zachd widzieli agodne wzgrza opadajce ku odlegej rwninie owianej zocist mg. Wok widzieli niewielkie laski, rozdzielone duymi polanami, a wrd pachncych ywic drzew prcz jode, cedrw i cyprysw rozrniali inne jeszcze odmiany, nie znane w Shire; wszdzie te roso mnstwo wonnych zi i krzeww. Duga wdrwka z Rivendell przywioda ich daleko na poudnie od ojczystego kraju, lecz dopiero w tej bardziej odsonitej okolicy hobbici odczuli rnic klimatu. Tutaj wiosna ju si zacza, mode pdy wystrzelay spord mchw i darni, modrzewiom rosy jasnozielone palce, drobne kwiatki otwieray si w trawie, ptaki pieway. Ithilien, ogrd Gondoru, dzi wyludniony, zachowa mimo opustoszenia urok driady. Od poudnia i zachodu zwrcony ku ciepym dolinom Anduiny, od wschodu osonity cian Efel Duathu, lecz na tyle od niej odlegy, e nie paday na cienie gr, od pnocy chroniony przez pasmo Emyn Muil, kraj ten sta otworem dla powieww poudnia i wilgotnych wiatrw od dalekiego morza. Wiele olbrzymich drzew, zasadzonych w niepamitnej przeszoci, starzao si bez opieki wrd tumu swego niedbaego potomstwa; w zarolach i gajach stay zbit gstw tamaryszki, aromatyczne drzewa terpentynowe, oliwki i wawrzyny. Rs take jaowiec i mirt, tymianek krzewi si bujnie i rozpeza zdrewniaymi pdami wrd kamieni okrywajc je grubym kobiercem; rozmaite odmiany szawi kwity bkitem, czerwieni lub jasn zieleni; obok majeranku i pietruszki Sam dostrzega rozmaite wonne zika, ktrych nie spotka w swojej ogrodniczej praktyce w ojczynie. ciany i rozpadliny pstrzyy si od rozpezych skalnych pnczy. Prymule i anemony kwity wrd poszycia lenego, asfodele i rne kwiaty liliowate koysay w trawie na p otwartymi koronami, a ciemniejsza ziele

otaczaa jeziorka, rozlane w miejscach, gdzie spadajce z gr potoki zatrzymyway si w chodnych zagbieniach na swej drodze ku Anduinie. Wdrowcy odwrcili si od drogi i zeszli niej. Kiedy przedzierali si przez zarola i brodzili w trawie, sodkie zapachy biy im w nozdrza. Gollum krztusi si i prycha, ale hobbici wcigali powietrze w puca jak mogli najgbiej, a Sam w pewnej chwili zamia si w gos, po prostu z nadmiaru radoci. Trzymali si biegu strumienia, ktry rano spywa w d, a doprowadzi ich do czystego jeziorka w pytkiej kotlinie; woda lnia wrd ruin starego kamiennego zbiornika, jego rzebione obmurowanie zaroso niemal cakowicie mchem i gogiem. Kosace otaczay je wkoo kwiecistymi szablami, lilie wodne rozkaday paskie licie na ciemnej, porysowanej drobnymi zmarszczkami tafli; jezioro byo gbokie i chodne, a u jego drugiego koca nurt odpywa dalej przez kamienny prg. Hobbici umyli si i napili do syta czystej, wieej wody. Potem zaczli rozglda si za jakim zacisznym schronieniem, bo chocia ten kraj tchn jeszcze takim urokiem, nalea ju teraz do terytorium Nieprzyjaciela. Wdrowcy nie odeszli daleko od drogi, a przecie nawet na tej niewielkiej przestrzeni natknli si na lady dawnych wojen i na wiee rany, zadane tej ziemi przez orkw i innych nikczemnych sualcw Czarnego Wadcy: jam odkryt, pen nieczystoci i mieci, drzewa podcite w niszczycielskiej pasji i zostawione na pastw powolnej mierci, inne naznaczone runami lub zowieszczym godem Oka wyrytym na ywej korze. Sam zapuci si poniej ujcia jeziora wchajc i ogldajc nieznane kwiaty i drzewa; nie myla przez t chwil o Mordorze, lecz niebezpieczestwo przypominao mu o swej bliskiej obecnoci. Natrafi niespodzianie na krg wypalonej trawy, a porodku zobaczy stos osmalonych, potrzaskanych koci i czaszek. Bujnie krzewice si ciernie, gogi i powoje ju zdyy przesoni zieleni to straszliwe miejsce rzezi i uczty, lecz lady ognia byy do wiee. Sam popiesznie wrci do towarzyszy, nic im jednak o swoim odkryciu nie powiedzia. Wola, eby koci zostawiono w spokoju i eby w nich Gollum nie przebiera apami. - Poszukajmy jakiego kta, gdzie by si pooy rzek ale nie w dole, raczej tam, w grze. Nieco powyej jeziora znaleli mikkie posanie w kpie suchych zeszorocznych paproci. Nad ni gszcz drzew laurowych o lnicych ciemnych liciach pi si po stromym zboczu uwieczonym gajem starych cedrw. Tu hobbici postanowili spdzi dzie, ktry zapowiada si pogodny i ciepy. W taki dzie mio byoby spacerowa po lasach i polankach Ithilien, lecz orkowie, chocia boj si sonecznego blasku, mogli mie tu swoje kryjwki i strae, a prcz orkw wiele innych wrogich oczu zapewne czuwao nad t krain. Sauron ma mnstwo rnych sug. Gollum w kadym razie nie zgodziby si ruszy, pki wiecia ta Twarz. Soce wkrtce miao wyjrze zza ciemnego grzbietu gr, a wtedy Gollum osabnie i skuli si unikajc wiata i ciepa. Sam ju od dawna powanie si niepokoi o zaopatrzenie w ywno. Teraz, kiedy groza niedostpnej Bramy zostaa daleko za nimi, Sam nie by ju tak jak pan oboejetny na wszystko, co moe si z nimi zdarzy po dopenieniu misji; w kadym razie rozsdek nakazywa oszczdza chleba elfw na najgorsze godziny, ktre ich jeszcze czekay. Tydzie prawie min od dnia, gdy Sam wyliczy, e nawet przy wielkiej oszczdnoci lembasw nie starczy na duej ni trzy tygodnie. Nie zanosi si na to, ebymy w tym czasie doszli na Gr Ognia myla. A moe jednak zechcemy wrci. Kto wie? W dodatku po caonocnym marszu, po kpieli i odwieeniu garda Sam by jeszcze bardziej godny ni zwykle. Marzyo mu si porzdne niadanie czy raczej kolacja w starej kuchni domku przy Bagshot Row. Zawita mu w gowie pewien pomys, wic

ywo zwrci si do Golluma. Gollum wanie swoim zwyczajem wymyka si chykiem na czworakach przez paprocie. - Ej! Gollumie! zawoa Sam. Dokd si wybierasz? Na polowanie? Suchaj, stary grymaniku, tobie nie smakuj nasze suchary, ale wiedz, e ja take chtnie bym dla odmiany co innego wzi na zb. Twoje najnowsze haso brzmi: zawsze do usug gotowy. Czy nie mgby znale czego odpowiedniejszego dla godnego hobbita? - Tak, tak, moe znajd odpar Gollum. Smeagol zawsze pomaga, jeeli go prosz... grzecznie prosz. - No, dobrze powiedzia Sam prosiem ci grzecznie, a jeli to jeszcze za mao, prosz unienie. Gollum znikn. Nie byo go przez czas duszy; Frodo zjad par okruchw lembasa, zakopa si gboko w brunatne paprocie i usn. Sam przyjrza si swemu panu. wiato dnia ledwie dosigao cienia pod drzewami, lecz widzia bardzo wyranie twarz Froda i rce nieruchomo spoczywajce na ziemi po obu jego bokach. Przypomniay mu si tamte dni, kiedy Frodo lea upiony w domu Elronda. Ju wtedy czuwajc przy nim Sam spostrzeg, e od czasu do czasu ciao hobbita przewieca jak gdyby od wewntrz nike wiateko; teraz wiato byo jeszcze janiejsze i silniejsze. Frodo twarz mia spokojn, wyraz lku i troski znik z niej zupenie; wydawaa si jednak stara, stara i pikna, jakby dugie lata wyrzebiy j delikatnym dutem i wydobyy niewidoczne przedtem szlachetne rysy, chocia w zasadzie twarz si nie zmienia. Sam Gamgee co prawda nie okreli tej zmiany tak wymylnie. Pokiwa gow, jakby sowa nic tu nie mogy pomc, i szepn do siebie: Kocham go. Jest, jaki jest, a czasem przewieca dziwnie. Ale tak czy owak, kocham go. Gollum wrci cichcem i zajrza przez rami Sama. Popatrza na Froda, przymkn lepia i wycofa si bezszelestnie. Sam poszed za nim. Zasta go ujcego co i mamroczcego pod nosem. Na ziemi przy nim leay dwa mae krliki, na ktre Gollum zerka chciwie. - Smeagol zawsze pomaga rzek. Przynis krliki, dobre krliki. Ale pan pi, Sam pewnie take chce spa. Sam pewnie nie chce ju teraz je krlikw? Smeagol stara si pomc, ale nie moe upolowa zwierzyny na zawoanie. Sam jednak wcale nie uwaa, e ju za pno na niadanie, i jasno to Gollumowi oznajmi. Zwaszcza jeli s widoki na potrawk z krlika! Wszyscy hobbici umiej oczywicie gotowa, bo t sztuk wpajaj im rodzice jeszcze przed abecadem - do abecada zreszt nie kady dochodzi - Sam wszake by wyjtkowo dobrym kucharzem nawet wrd hobbitw i naby dodatkowej wprawy przyrzdzajc polowym sposobem posiki w czasie wdrwki, ilekro mia co do garnka woy. Nie tracc nadziei wci nosi w swoim worku sprzt kuchenny: hubk, dwa mae pytkie rondelki tak dobrane, e jeden mieci si w drugim, a prcz tego drewnian yk, krtki dwuzbny widelec i par szpikulcw; na dnie toboka w paskim drewnianym pudeeczku mia schowany skarb, cenny i ju mocno nadszarpnity: szczypt soli. Potrzebowa jeszcze ognia i pewnych dodatkw. Wycign n, otar go do czysta, naostrzy na kamieniu i zacz oprawia krliki zastanawiajc si, co dalej zrobi. Nie chcia zostawi picego Froda samego ani na chwil. - Wiesz co, Gollum - rzek. - Mam dla ciebie nastpn robot. Id i zaczerpnij wody do tych rondelkw. - Smeagol przyniesie wod, tak - odpar Gollum. - Ale na co hobbitowi woda? Napi si ju i umy. - Mniejsza z tym - powiedzia Sam, - Jeeli nie zgade, to dowiesz si wkrtce. Im prdzej wrcisz z wod, tym wczeniej bdziesz to wiedzia. I nie zgub ani nie rozbij mi garnkw, bo ci posiekam na kotlety.

Gollum znikn, a Sam znowu popatrzy na swego pana. Frodo spa w dalszym cigu spokojnie, lecz Sama uderzya niezwyka chudo jego twarzy i rk. "Chudy, wymizerowany - mrukn do siebie. - Czy to tak hobbit powinien wyglda? Jak tylko ugotuj potrawk, zbudz go". Zgarn kopczyk najsuchszych paproci, nazbiera na pobliskim stoku troch chrustu i drewek, na wierzch stosu przeznaczy zaman ga cedrow, ktra moga dugo podtrzyma ogie. Wszystko to umieci w wygrzebanym u stp zbocza doku, z dala od kpy uschych paproci. Wprawnie, szybko skrzesa ogie za pomoc hubki i krzesiwa. May ogieniek nie dymi prawie wcale, za to roztacza miy zapach. Sam wanie klcza pochylony nad ogniem osaniajc go i dokadajc po trosze drewek coraz grubszych, gdy zjawi si Gollum; nis ostronie rondle pene wody i mamrota co do siebie. Postawi rondle na ziemi i nagle zobaczy dzieo Sama. Krzykn cienkim, skrzeczcym gosem, jakby przeraony i gniewny. - Och! Sss! - sycza. - Nie! Niemdre hobbity, nieroztropne, tak, nieroztropne! Nie trzeba tego robi. - Czego nie trzeba robi? - zdziwi si Sam. - Tych wstrtnych czerwonych jzorw! - sykn Gollum. - Ogie! Ogie! To bardzo niebezpieczne. pali, zabija. I moe cign nieprzyjaci, tak, tak! - Chyba nie - odpar Sam. - Nie powinno si to zdarzy, jeli nie dooysz do ognia mokrych lici, bo wtedy by si dymio. Zreszt niech si dzieje co chce. zaryzykuj. Musz ugotowa krliki. - Ugotowa? - jkn Gollum z rozpacz. - Zepsu dobre miso, ktre Smeagol wam odda, biedny godny Smeagol! I po co? Po co, gupi hobbicie? Krliki s mode, mikkie, smaczne. Zjedz je, zjedz je tak. Chwyci krlika, ju odartego ze skry i lecego przy ognisku. - Uspokj si - rzek Sam. - Co jednemu mid, drugiemu trucizna. Tobie w gardle staje nasz chleb, a nam twoje surowe miso. Jeeli dajesz mi w prezencie krlika, wolno mi go ugotowa, skoro tak chc. Nikt ci nie kae przyglda si, jak bd go zjada. Zap sobie drugiego i zjedz po swojemu, w jakim kcie, aby nie na moich oczach. Ty nie bdziesz widzial ognia, a ja nie bd widzia ciebie, co nam obu sprawi przyjemno. Przypilnuj, eby ognisko nie dymio, jeeli ci na tym zaley. Gollum oddali si mruczc i znikn w paprociach. sam zaj si garnkami. "Hobbitowi do potrawki z krlika - myla - potrzeba troch zieleniny i przypraw korzennych, a jeszcze bardziej ziemniakw, nie mwic ju o chlebie. Tym razem musz, zdaje si, poprzesta na zioach". - Gollum! - zawoa z cicha. - Mam do ciebie trzeci prob. Poszukaj zi! Gollum wytkn gow z paproci, lecz min mia nieprzyjazn i najwyraniej nie by skory do pomocy. - Par listkw laurowych, troch tymianku i szawi wystarczy, ale chc je mie, zanim si woda zagotuje. - Nie! - odpar Gollum. - To si Smeagolowi wcale nie podoba. Smeagol nie lubi pachncych zi. Nie jada trawy ani korzeni, nie, mj skarbie, chyba e umiera z godu albo jest bardzo chory, biedny Smeagol. - Ugotuj Smeagola na mikko w tym garnku, jeeli nie zrobi tego, o co go grzecznie prosz - fukn Sam. - Sam wpakuj twj eb do wrztku, mj skarbie. Gdyby nie pora roku nieodpowiednia, posabym biednego Smeagola rwnie po rzep, ziemniaki i marchew. Zao si, e w tym kraju rosn dziko rne dobre jarzynki. A duo bym da za kilka ziemniakw. - Smeagol nie pjdzie, nie, mj skarbie, teraz nie - zasycza Gollum. - Smeagol boi si i jest bardzo zmczony, hobbit niedobry, nie, niedobry. Smeagol nie bdzie kopa korzeni, marchwi ani ziemniakw. A co to jest, mj skarbie, ziemniaki?

- Ziemniaku, czyli kartofelki - odpar Sam - to ulubiona potrawa Dziadunia i najlepszy sposb zapenienia pustego odka. Tu i teraz na pewno by ich nie znalaz, wic nie szukaj. Bd tylko askaw przynie troch zieleniny, a nabior o tobie lepszej opinii. Co wicej, jezeli si poprawisz i wytrwasz w dobrych obyczajach, obiecuj ci kiedy ugotowa ziemniaki tak, e bdziesz palce liza. Smaone ziemniaki i rybka to specjalno Sama Gamgee. Zao si, e nie pogardziby tym daniem. - Owszem, pogardzibym! Zepsuby smaczn rybk smac j na patelni. Daj mi ryb na surowo, a te ziemniaki zjedz sobie sam. - Nie ma na ciebie rady - rzek Sam. - Id spa. W kocu musia obej si bez pomocy Golluma, ale nie chodzi daleko po upragnione zioa, znalaz je na szczcie w pobliu, gdy nie chcia spuszcza z oka picego Froda. Jaki czas siedzia pilnujc ognia i czekajc, eby woda zakipiaa. Godziny pyny, dzie by jasny i ciepy, rosa wyscha na trawie i liciach. Wkrtce potrawka z krlika gotowaa si w rondelkach wraz z pczkiem zi. Sam niemal drzema. Zostawi garnki na ogniu przez godzin bez maa, prbujc od czasu do czasu widelcem, czy miso zmiko, a yk, czy sos smaczny. Gdy uzna, e potrawka gotowa, odstawi j i wczoga si midzy paprocie do Froda. Frodo na p odemkn oczy, kiedy Sam nad nim stan, a potem zbudzi si ze snu; a mia sen miy, bezpowrotnie stracony sen o spokoju. - Co tam, Samie? - spyta. - czemu nie pisz? Czy co si stao? Ktra godzina? - Ranek ju biay - odpar Sam. - Wedle zegara w Shire byoby pewnie p do dziesitej. Nic si nie stao zego, ale najlepiej te nie jest, bo nie ma cebulki, talerzy ani ziemniakw. Zaraz panu podam potrawk i zup, to panu dobrze zrobi. Bdzie pan musia je z kubka albo prosto z garnka, jak troch ostygnie. Nie wziem z sob porcelany ani nakry jak si naley. Frodo przecign si i ziewn. - Powinien by si przespa - powiedzia. - Nie trzeba byo rozpala tu ogniska. Ale godny jestem porzdnie. Hm... Co to tak pachnie? Co ty ugotowa? - Prezent od Smeagola - odpar Sam - par modych krlikw; zdaje si, e Gollum auje teraz swojej szczodrobliwoci. Tylko e do potrawki nic nie ma prcz zieleniny. Siedli razem w gszczu paproci i jedli potrawk prosto z rondli, dzielc si starym widelcem i yk. Pozwolili sobie zagry kawakiem lemabasa. dawno nie zaznali podobnej uczty. - Hej, Gollum! - zawoa Sam i gwizdn z cicha. - Chod no tutaj. Ostatnia chwila, eby si rozmyli. Zostao troch potrawki, jeeli chcesz skosztowa. Nie byo odpowiedzi. - No, trudno, pewnie poszed, eby co sobie upolowa. Skoczymy bez niego - rzek Sam. - A potem musisz si przespa - powiedzia Frodo. - Ale niech pan si nie zdrzemnie, pki ja bd spa. Nie jestem cakiem pewny Smeagola, ten drugi, mierdziel, wci w nim tkwi i znowu chyba bierze gr. A jakby co do czego przyszo, zao si, e mnie pierwszego by udusi. Niedobrana z nas para, Smeagol nie lubi Sama, nie, mj skarbie, wcale go nie lubi. Zjedli wszystko i sam poszed nad strumyk, eby umy naczynia. Kiedy si wyprostowa po tej robocie i odwrci, spojrza w gr na stok. Wanie soce podnioso si znad oparw czy mgie, czy moe cieni zalegajcych widnokrg na wschodzie i promienie zociy drzewa i polany dokoa. nagle Sam spostrzeg cienk smug niebieskawego dymu, doskonale widoczn w blasku sonecznym, bijc w niebo znad gszczu na zboczu. Z przeraeniem uwiadomi sobie, e to jego kuchenka polowa dymi, poniewa zaniedba wygaszenia ognia.

- adna historia! Kto by si spodziewa, e tak bdzie dymio! - mrukn i pdem puci si z powrotem na gr. Lecz nagle stan i nadstawi uszu. Czy mu si zdawao, czy kto gwizdn? Moe to by gos jakiego nieznanego ptaka? Gwizd w kadym razie dochodzi nie od zaroli, w ktrych siedzia Frodo. Znowu kto gwizdn z innej strony. sam pobieg, ile si w nogach. Stwierdzi, e od gazi sterczcej z ogniska zapalia si sucha papro, a z kolei od niej zatlia si trawa. Co prdzej zadepta resztk ognia, rozmit popi, przykry cae to miejsce wilgotn darni. Potem wlaz midzy paprocie do legowiska Froda. - Sysza pan ten gwizd przed chwil i drugi, ktry mu odpowiedzia? - spyta. - Miejmy nadziej, e to byy ptaki, ale gos brzmia na mj rozum tak, jakby kto naladowa ptaka. Niestety, mj ogieniek narobi troch dymu. Jeeli cignem na nas bied przez swoje niedbalstwo, nigdy sobie tego nie daruj. Pewnie zreszt nie bd ju mia okazji, nawet ebym chcia. - Cicho! - szepn Frodo. - Zdaje mi si, e sysz jakie gosy. Dwaj hobbici zwinli toboki, eby byy gotowe na wypadek ucieczki, i wpezli gbiej w paprocie. Tu przycupnli nasuchujc. Nie mogli duej wtpi, gosy dochodziy wyranie, przyciszone i ostrone, ale bliskie, coraz blisze. - Tu! Std podnosi si dym! - mwi kto. - na pewno w tym miejscu. W tym gszczu paproci wemiemy ich jak krliki w potrzask. Przekonamy si, co to za jedni. - I dowiemy si, co wiedz - doda drugi gos. Czterech ludzi naraz weszo z czterech stron w paprocie. Ani uciec, ani ukrywa si duej nie byo sposobu, wic Frodo i Sam zerwali si na rwne nogi, wsparli o siebie plecami i dobyli mieczykw. Widok, ktry im si ukaza, bardzo ich zdziwi, ale napastnicy zdumieli si jeszcze bardziej. Czterech rosych ludzi stano przed hobbitami. Dwch miao w rkach wcznie osadzone na grubym jasnym drzewcu, dwch nioso uki niemal tak wysokie jak oni sami, w koczanach za dugie strzay z jasnozielonymi pirami. Wszyscy mieli u boku miecze; ubrani byli w kolory zielone i brunatne rnych odcieni, jakby po to, eby niepostrzeenie przemyka przez polany Ithilien. Donie te niky w zielonych rkawicach, a twarze pod kapturami i zielonymi maskami, tylko oczy z nich wieciy jasne i bystre. Frodowi stan w pamici Boromir, bo ludzie ci byli do niego podobni ze wzrostu i postawy, a take z mowy. - Nie to znalelimy, czegomy szukali rzek jeden z nich. Ale co waciwie znalelimy? - Nie orkw powiedzia drugi zdejmujc rk z gowicy miecza, do ktrej sign, gdy mu bysno deko Froda. - Elfy? z powtpiewaniem spyta trzeci. - Nie! Nie elfy odpar czwarty, najwyszy i jak si zdawao najstarszy midzy nimi rang. Elfy nie chadzaj teraz po Ithilien. Elfy zreszt, jak syszaem, s bardzo pikne. - Czyli e my urod nie grzeszymy, jeli dobrze zrozumiaem rzek Sam. Dzikujemy za komplement. Jak skoczycie t rozmow na nasz temat, bdcie askawi nam powiedzie, kto wy jestecie i dlaczego zakcacie odpoczynek strudzonym podrnym? Wysoki zielony czowiek zamia si ponuro. - Nazywam si Faramir, kapitan wojsk Gondoru owiadczy. Ale w tym kraju nie bywaj podrni, s tylko sudzy wiey Czarnej albo Biaej. - My nie jestemy niczyimi sugami odezwa si Frodo. Jestemy podrnymi, chocia kapitan Faramir nie chce w to, jak widz, uwierzy. - Powiedzcie wic prdko, jak si zwiecie i po cocie przyszli? rzek Faramir. Mamy swoj robot, nie czas i nie miejsce tutaj na zagadki i pogawdki. Mwcie! Gdzie jest trzeci wasz kompan? - Trzeci?

- Tak, ten, co si tam czai nad wod, e ledwie mu nos wystawa. le mu z oczu patrzao. Pewnie szpieg, jaka odmiana orkowego plemienia albo ich suga. Wylizn nam si lisim sposobem. - Nie wiem, gdzie si podzia odpar Frodo. To przypadkowy towarzysz podry, ktrego spotkalimy po drodze; za niego nie mog odpowiada. Jeeli go zapiecie, prosz, nie rbcie mu krzywdy. Przyprowadcie albo przylijcie do nas. Nieszczsny, ndzny stwr, ale chwilowo poczuwam si do opieki nad nim. Co do nas, jestemy hobbici z Shireu, z dalekiego kraju na pnoco-zachodzie, zza wielu rzek. Ja nazywam si Frodo, syn Droga, a to jest Sam, syn Hamfasta, zacny hobbit na subie u mnie. Odbylimy dug drog z Rivendell, czyli Imladris, jak t dolin zw niektrzy. Gdy Frodo wymwi t nazw, Faramir drgn, wyranie poruszony. Mielimy siedmiu towarzyszy; jednego stracilimy w Morii, z innym rozstalimy si na ce Parth Galen, nad wodogrzmotami Rauros, a byli wrd nich dwaj nasi wspplemiecy, jeden krasnolud, jeden elf i dwch ludzi: Aragorn i Boromir, ktry pochodzi z Minas Tirith, z grodu na poudniu. - Boromir! krzyknli wszyscy czterej ludzie naraz. - Boromir, syn Denethora? spyta Faramir, a twarz jego przybraa dziwnie powany wyraz. Wdrowalicie z Boromirem? Wielka to nowina, jeli prawdziwa. Wiedzcie, mali cudzoziemcy, e Boromir, syn Denethora, by Najwyszym Stranikiem Biaej Wiey, naszym wodzem. Bardzo go opakujemy. Cocie wy za jedni i co mielicie z nim wsplnego? Mwcie ywo, bo soce ju wysoko. - Czy znane wam s zagadkowe sowa, ktrych wyjanienia Boromir szuka w Rivendell? spyta Frodo. Znajd miecz, ktry by zamany, Szukaj go w Imladris. - Znamy te sowa odpar Faramir zdumiony. A jeli wy znacie je rwnie, to ju niejako dowd, e mwicie prawd. - Aragorn, ktrego wymieniem przed chwil, nosi u boku miecz, ktry by zamany rzek Frodo. My jestemy nizioki, o ktrych wspomina pie. - To widz powiedzia z namysem Faramir. A przynajmniej widz, e przystaje do was ta nazwa. A co jest Zgub Isildura? - To jeszcze wci tajemnica odpar Frodo lecz niewtpliwie ona te wyjani si z czasem. - Musimy dowiedzie si czego wicej o tym i o sprawach, ktre was sprowadziy tak daleko na wschd, a pod ten cie rzek wskazujc gry, lecz nie wymieniajc ich nazwy. Lecz teraz nie czas po temu. Mamy piln robot. Jestecie w niebezpieczestwie, nie zaszlibycie dzisiaj daleko ani drog ani bezdroem. Nim bowiem dzie ten dojrzeje do poudnia, niedaleko std rozegra si ostra bitwa. Wybr mielibycie midzy mierci albo szybk ucieczk z powrotem nad Anduin. Zostawi dwch ludzi przy was na stray, zarwno dla waszego jak i dla mojego bezpieczestwa. Rozum wzbrania ufa zbytnio obcym, spotkanym przypadkowo w tych okolicach. Jeeli wrc, pogadamy. - Wracaj szczliwie rzek Frodo kaniajc si nisko. Cokolwiek mylisz o mnie, jestem przyjacielem nieprzyjaci naszego jedynego Nieprzyjaciela. Poszlibymy z tob razem, gdybymy mogli spodziewa si, e mae nizioki przydadz si dzielnym i silnym duym ludziom, i gdyby pozwala na to mj obowizek. Niech soce wieci w waszych mieczach. - Niewiele wiem o niziokach, ale widz, e plemi wasze zna rycerskie obyczaje odpar Faramir bdcie zdrowi.

Hobbici znowu usiedli, lecz milczeli, nie dzielc si mylami i wtpliwociami. Tu obok w koronkowym cieniu laurowego drzewa zostali dwaj wartownicy. Co chwila zdejmowali zielone maski dla ochody, bo dzie by ju gorcy, Frodo wic zobaczy ich twarze, smutne, dumne i dobrotliwe, jasn cer, ciemne wosy i siwe oczy. Rozmawiali midzy sob przyciszonym gosem, zrazu we Wsplnej Mowie, ale jakby starowieckim stylem, potem przeszli na wasny jzyk, a Frodo ze zdumieniem stwierdzi, e niewiele si on rni od jzyka elfw; spojrza na wartownikw z podziwem, zrozumia bowiem, e musz to by Dunedainowie z poudnia, ludzie z plemienia nad Westernesse. Po jakim czasie sprbowa ich zagadn, odpowiadali jednak powcigliwie i ostronie. Przedstawili si jako Mablung i Damrod, onierze Gondoru, wyznaczeni do straowania w Ithilien, bo przodkowie ich tutaj mieszkali, dopki kraju nie zagarn Nieprzyjaciel. Z takich to ludzi krl Denethor tworzy oddziay, ktre przeprawiay si tajemnie przez Anduin (ale jakim sposobem, nie chcieli hobbitom wyjawi), by nka orkw i inne nieprzyjacielskie bandy grasujce midzy rzek a Grami Cienia. - Std do wschodniego brzegu Anduiny jest bez maa dziesi staj rzek Mablung. Nieczsto zapuszczamy si tak daleko. Tym razem wszake otrzymalimy szczeglne zadanie. Mamy czeka w zasadzce na ludzi z Haradu. Bodaj ich pieko pochono! - Przeklci poudniowcy! doda Damrod. Pono midzy Gondorem a krlami Haradu z dalekiego poudnia bya ongi ssiedzka zayo, chocia nigdy do wielkiej przyjani nie doszo. Nasze granice podwczas sigay na poudniu za ujcie Anduiny, Umbar za, najblisze z tamtejszych krlestw, uznawao nasze zwierzchnictwo. Lecz to dawne czasy. Wiele pokole ludzkich przemino, odkd witalimy u siebie ostatnich goci z tamtych krajw lub ktry z naszych do nich si udawa. Ostatnio doszy nas suchy, e Nieprzyjaciel by u nich i e przeszli czy moe wrcili na jego stron, poniewa zawsze atwo ulegali jego woli, jak zreszt wiele plemion na wschodzie. Nie wtpi, e dni Gondoru s policzone, mury Minas Tirith skazane na zagad, wielka jest bowiem potga i przewrotno Czarnego Wadcy. - Mimo to nie zamierzamy siedzie z zaoonymi rkami i nie pozwolimy mu na wszystko, czego by pragn rzek Mablung. Przeklci poudniowcy cign star drog, eby wzmocni zaog Czarnej Wiey. Tak, uyli do tego drogi zbudowanej niegdy przez budowniczych Gondoru. Maszeruj, jak nam powiadano, bez stray, dufni, e potga ich nowego pana tak jest wielka, i sam cie jego gr starczy im za ochron. Przybylimy, eby da im nauczk. Par dni temu donieli nam zwiadowcy, e liczne puki d ku pnocy. Jeden z nich, wedle naszych oblicze, przejdzie jeszcze przed poudniem grnym szlakiem, ktry przecina drog ukryt w wwozie. Na tym rozstaju bd mieli niespodziank. Nie przejd, pki kapitan Faramir stoi na czele swego oddziau. On teraz zawsze prowadzi na najniebezpieczniejsze wyprawy. Jego ycia broni jaki czar, moe te los szczdzi go w boju, przeznaczajc mu inny koniec. Rozmowa urwaa si, ludzie i hobbici milczeli nasuchujc. Wkoo panowaa cisza pena jakby napicia. Sam przycupnwszy na skraju gstwiny paproci wyjrza na swiat. Bystrym okiem dostrzeg w pobliu wielu onierzy. Skradali si na stokach w pojedynk lub dugimi szeregami, zawsze w cieniu drzew i krzeww, niekiedy peznc w trawie i paprociach, gdzie w swej zielonobrunatnej odziey byli prawie niewidzialni. Wszyscy mieli kaptury, maski i rkawice, uzbrojenie za takie jak Faramir i jego towarzysze. Wkrtce zniknli posuwajc si dalej. Soce ju niemal dosigo szczytu nieba. Cienie skurczyy si znacznie. Ciekawe, gdzie si ten zatracony Gollum podziewa? myla Sam czogajc si z powrotem w gb chaszczy. atwo moe si zdarzy, e wezm go za orka albo e go ta Twarz ywcem upiecze. Da sobie chyba rad bez mojej pomocy. Uoy si obok Froda i zasn.

Ockn si pod wraeniem, e zbudzio go granie rogw. Usiad. Byo samo poudnie. Stranicy czujni i wypreni stali w cieniu laurowych drzew. Nagle rogi odezway si wyraniej, a gos ich dochodzi bez wtpienia z gry, zza szczytu wzgrza. Samowi wydao si, e syszy rwnie krzyki i dzikie wycie, ale bardzo nike, jakby dobywajce si z odlegej jaskini. Potem zgiek bitewny wybuchn tu nad kryjwk hobbitw. Sam odrnia wyranie zgrzyt stali cierajcej si ze stal, szczk mieczy spadajcych na elazne hemy, guchy dwik ostrza napotykajcego opr tarczy. Ludzie krzyczeli, a jeden jasny gos wzbija si nad innymi woajc: - Gondor! Gondor! - Mylaby kto, e stu kowali naraz kuje na kowadle powiedzia Sam do Froda. Wolabym, eby bliej ju si do nas nie przysuwali. Lecz zgiek zblia si coraz bardziej. - Id! krzykn Damrod. Patrzcie! Gromada poudniowcw wyrwaa si z puapki i pdzi do drogi. Ku nam id! Nasi za nimi, a kapitan na przedzie. Sam, ciekawy widoku, przyczy si do stranikw. Wdrapa si nawet na ga rozoystego lauru. Migay mu przed oczyma smage twarze ludzi w czerwieni mkncych w d stokiem, a w pewnej odlegoci za nimi zielone ubrania cigajcych, mccych w pdzie mieczami. Strzay gsto wiszczay w powietrzu. Nagle ktry wojownik run z krawdzi wzgrza, osaniajcej kryjwk w paprociach, i druzgocc swoim ciarem wte krzewy zwali si niemal wprost na hobbitw. Pad o par stp od nich w gszcz paproci, twarz do ziemi. Spod zotego konierza sterczaa mu na karku strzaa z zielonym pirem. Szkaratny kaftan by podarty, pancerz z mosinych usek pogity i spkany; czarne wosy przeplecione zotymi nimi w warkocze, nasiky krwi. W brunatnej doni ciska jeszcze rkoje zamanego miecza. Sam po raz pierwszy w yciu widzia walk ludzi z ludmi i widok ten nie przypad mu wcale do smaku. Rad by, e przynajmniej nie zobaczy twarzy zabitego. Jakie tez imi nosi ten czowiek, skd pochodzi, czy naprawd mia serce do gruntu ze, czy te moe kamstwa lub groby wywabiy go z domu w ren daleki marsz? Kto wie, czy nie wolaby gdyby mia wybr zosta spokojnie wrd swoich? Wszystkie te pytania przemkny Samowi przez gow, lecz nie zadomowiy si w niej, bo wanie w chwili, gdy Mablung zrobi krok naprzd, eby podej do lecego poudniowca, buchna na nowo wrzawa. Rozlegy si krzyki i nawoywania, a wrd nich Sam dosysza przenikliwy ryk, jakby trby. Potem ziemia zadraa i zadudnia gucho jak pod ciosami olbrzymich taranw. - Czuwaj! Czuwaj!- krzykn Damrod do swego towarzysza. Oby ich Valarowie odpdzili w bok! Mumak! Mumak! Ku zdumieniu, zgrozie, a wreszcie i radoci Sama spomidzy drzew wychyn ogromny zwierz i puci si pdem ze wzgrza w d. Wielki, wikszy ni dom, znacznie wikszy wyda si hobbitowi; szara ruchoma gra. Strach i podziw, by moe, powikszay stwora w oczach Sama, lecz mumak z Haradu by naprawd olbrzymi besti; na caym rdziemiu nie spotyka si nic podobnego. Dzi yjce jego potomstwo daje ledwie sabe wyobraenie o wzrocie i majestacie przodkw. Bieg prosto na kryjwk hobbitw, w ostatniej chwili zakoysa si i odsun byskawicznie, mijajc ich ledwie o par krokw. Ziemia pod nim draa, nogi mia grube jak drzewa, uszy rozpostarte niby agle, nos wyduony na ksztat wa prcego si do skoku, mae czerwone oczka ponce gniewem. Wygite, podobne do rogw ky byy ozdobione zotymi wstgami, lecz ociekay krwi. Czaprak ze szkaratu i zota zwisa na boki w strzpach. Ruiny jakby wiey wojennej chwiay mu si na grzbiecie i rozsypyway coraz bardziej, gdy wciekle pdzc przeciska si midzy drzewami. Lecz wysoko na karku tkwia jeszcze aosna, drobna posta ciao krzepkiego wojownika, ktry wrd Swertw uchodzi za wielkoluda. Olbrzymi zwierz par przed siebie jak burza, olepiony gniewem nie zwaa na gszcze ani rozlewiska. Strzay odbijay si bezsilne od jego grubej skry. Ludzie

pierzchali przed nim na wszystkie strony, wielu wszake dopdzi i zmiady wdeptujc w ziemi. Wkrtce znikn hobbitom z oczu, tylko gos trby i grzmot krokw dugo dochodzi jeszcze z oddali. Sam nigdy nie dowiedzia si, jaki los spotka potem mumaka, czy uszed i czas jaki y na swobodzie, pki nie zgin z dala od ojczystego kraju lub nie wpad w jak gbok jam; czy moe w szale rzuci si w wody Wielkiej Rzeki i zaton. Sam westchn gono. - Olifant! powiedzia. A wic olifanty istniej i jednego z nich widziaem na wasne oczy. Co za wiat! Ale w domu i tak nikt mi nie uwierzy. No, skoczyo si widowisko, teraz si troch przepi. - pij, pki mona rzek Mablung. Wkrtce kapitan nadejdzie, jeli wyszed z bitwy cao. A wtedy pewnie zaraz kae nam std rusza. Bo gdy wie o zasadzce dotrze do Nieprzyjaciela, niechybnie wyle za nami pocig. Nie mamy czasu do stracenia. - Idcie, skoro musicie rzek Sam. Ale mnie nie potrzebujecie z tego powodu budzi. Ca noc maszerowaem. Mablung odpowiedzia miechem. - Nie myl, eby kapitan chcia was tutaj zostawi rzek. Zobaczymy!

Rozdzia 5 Okno na zachd


am mia wraenie, e ledwie zdy si zdrzemn, kiedy ju go zbudzono; popoudnie miao si ku kocowi, Faramir nie tylko wrci, lecz przyprowadzi z sob gromad ludzi. Wszyscy uczestnicy wyprawy, ktrzy z niej uszli z yciem, zebrali si na pobliskim zboczu; byo ich dwie, a moe trzy setki. Rozsiedli si szerokim pokrgiem, a w jego ramionach Faramir siad na ziemi, Frodo za sta przed nim. Wygldao to prawie jak przesuchanie jeca. Sam wypez z gszczu paproci, nikt jednak nie zwrci na niego uwagi, zaj wic miejsce u koca pkola, tak by wszystko dobrze widzie i sysze. Patrza i sucha pilnie, gotw w kadej chwili skoczy na pomoc swemu panu, gdyby zasza potrzeba. Widzia twarz Faramira, bo rycerz zdj mask; miaa wyraz surowy i wadczy, a w przenikliwym spojrzeniu jarzyo si wiato bystrego rozumu. Szare oczy nieufnie wpatryway si we Froda. Sam prdko zrozumia, e kapitan nie jest przekonany opowieci Froda i e wiele szczegw budzi jego podejrzenia; wypytywa, jak rol Frodo gra w druynie, ktra wyruszya z Rivendell, dlaczego rozsta si z Boromirem, dokd teraz zmierza. Ze szczegln natarczywoci wraca wci do zagadki Zguby Isildura. Najwyraniej wyczu, e Frodo zataja przed nim jak niezwykle donios spraw. - Przecie wanie z pojawieniem si niziokw Zguba Isildura miaa znw nam zagrozi, tak trzeba wnioskowa ze sw przepowiedni nalega. Jeli wic wy jestecie owymi niziokami, z pewnoci przynielicie z sob ow rzecz, cho nie wiem, co to by moe, na Rad u Elronda, o ktrej wspominae. Tak wic musia j Boromir widzie. Czy zaprzeczasz temu? Frodo nie odpowiedzia. - A wic tak! rzek Faramir. Z kolei chc si od ciebie czego wicej dowiedzie. Wszystko bowiem, co dotyczy Boromira, bardzo mnie obchodzi. Stare opowieci mwi, e Isildura zabia strzaa z orkowego uku. Lecz takich strza s tysice, widok jednej z nich nie mg by poczytany za zapowied Losu przez Boromira, ksicia Gondoru. Czy t rzecz masz przy sobie? Powiedziae, e jest ukryta. Czy moe z wasnej woli j ukrywasz? - Nie odpar Frodo nie moja w tym wola. Ta rzecz nie naley do mnie. Nie naley do nikogo ze miertelnych, wielkich czy maych. Gdyby ktokolwiek mg do niej roci prawa, to chyba tylko Aragorn, syn Arathorna, ktrego te wymieniem jako przywdc druyny na drodze z Morii do wodogrzmotw Rauros. - Dlaczego nie przewodzi wam Boromir, ksi kraju, ktry zaoyli sdziowie Elendila? - Poniewa Aragorn wywodzi si w prostej linii od Isildura, syna Elendila. Miecz, ktry nosi u boku, otrzyma w dziedzictwie po Elendilu. Szmer zdziwienia obieg krg ludzki. Ten i w gono wykrzykiwa: - Miecz Elendila! Miecz Elendila wraca do Minas Tirith! Wielka to nowina. Lecz twarz Faramira pozostaa niewzruszona. - Moe to prawda rzek lecz Aragorn, jeli przybdzie rzeczywicie do Minas Tirith, bdzie musia tak wysokie roszczenia uzasadni i poprze niezbitymi dowodami. Wyruszyem z grodu przed szeciu dniami i wiem, e do tego czasu ani on si nie zjawi, ani aden z twoich towarzyszy. - Boromir nie wtpi o prawach Aragorna odrzek Frodo. Gdyby Boromir tu by, odpowiedziaby na wszystkie twoje pytania. Przed kilku dniami dotar do wodogrzmotw Rauros i zamierza stamtd prosto i do waszego grodu; myl wic, e gdy tam wrcisz, niezadugo zaspokoisz ciekawo. Boromir wie, tak samo jak wszyscy

uczestnicy wyprawy, jak w niej miaem rol do spenienia, gdy wyznaczy mi j Elrond, dziedzic Imladris, w obecnoci caej Rady. Powierzono mi obowizek i on to przywid mnie w te strony, lecz nie wolno mi go wyjawi nikomu, prcz czonkw druyny. Powiem ci tylko, e kto walczy z Nieprzyjacielem, nie powinien stawia przeszkd na mojej drodze. Cokolwiek dziao si w sercu Froda, gos jego brzmia bardzo godnie, i Sam podziwia swego pana. Faramira wszake dumny ton nie zaspokoi. - A wic tak! rzek. Innymi sowy radzisz mi, ebym pilnowa wasnych spraw i odszed do domu, tobie za pozwoli i swoj drog. Boromir, gdy wrci, wyjani wszystko. Gdy wrci, powiadasz. Czy bye Boromirowi przyjacielem? Frodowi stana ywo w pamici napa Boromira i zawaha si na chwil. Faramir surowo patrza mu w twarz. - Boromir by mnym towarzyszem naszej wyprawy powiedzia wreszcie Frodo. Tak, byem mu przyjacielem. Faramir umiechn si pospnie. - A wic zmartwiaby ci wiadomo, e Boromir nie yje? - Zmartwiaby mnie bardzo rzek Frodo, lecz nagle czytajc w oczach Faramira, zajkn si i powtrzy: - Nie yje? Czy to znaczy, e Boromir nie yje? Wiesz, e on nie yje? Czy te zastawiasz tylko puapk ze sw i drwisz ze mnie? A moe chcesz mnie kamstwem usidli? - Nawet orka nie usidlabym kamstwem rzek Faramir. - Jak mierci zgin, tego spodziewamy si dowiedzie od przyjaciela i towarzysza jego ostatniej drogi. - By zdrw i krzepki, gdy si rozstawalimy. Wedle moich wiadomoci powinien y w dobrym zdrowiu. Lecz wiele niebezpieczestw czyha na wiecie. - Wiele niebezpieczestw rzek Faramir a zdrada nie jest wrd nich najmniejszym. Sama, gdy sucha tej rozmowy, coraz wiksza ogarniaa niecierpliwo i zo. Ostatnie sowo przebrao miar i nie mogc ju si pohamowa Sam skoczy na rodek krgu i podbieg do pana. - Z przeproszeniem paskim, panie Frodo rzek ale za dugo ju przeciga si ta gawda. Ten czowiek nie ma prawa odzywa si do pana tym tonem. Mao to pan wycierpia dla jego dobra, dla dobra wszystkich Duych Ludzi, jak i dla innych plemion. A pan, panie kapitanie, niech posucha! To mwic Sam stan przed Faramirem z zadart gow, z rkoma na biodrach, z tak min, jakby przemawia do modocianego hobbita, ktry omieli si odpowiedzie mu zuchwale na pytanie, dlaczego si krci po cudzym sadzie. Pomruk oburzenia da si sysze wrd ludzi, lecz niejeden umiechn si, bo widok kapitana siedzcego na ziemi oko w oko z hobbitem, ktry mocno rozparszy krtkie nogi kipia gniewem, by rzeczywicie niecodzienny. - Niech pan sucha, kapitanie! rzek Sam. Do czego pan zmierza? Skoczmy z tym, zanim wszystkie orki z Mordoru na kark nam spadn. Jeeli pan podejrzewa, e mj pan zabi Boromira i uciek, to pan ma le w gowie, ale przynajmniej niech pan mwi otwarcie, co pan myli. I niech pan otwarcie powie, co pan chce z nami zrobi. Bardzo to smutne, e ludzie, ktrzy podobno zwalczaj Nieprzyjaciela, przeszkadzaj innym w przyoeniu na swj sposb rki do tej walki i chc koniecznie wtrca si w ich sprawy. Tamten pewnie by si ucieszy, gdyby nas tu w tej chwili zobaczy. Pomylaby, e zyska nowego sprzymierzeca. - Uspokj si! odpar Faramir, lecz bez gniewu. Nie zabieraj gosu w obecnoci swego pana, bo on jest od ciebie mdrzejszy. Od adnego z was nie potrzebuj przypomnienia o niebezpieczestwie. Nie mam wiele czasu, lecz nie auje go na sprawiedliwe rozpatrzenie trudnej sprawy. Gdybym by tak niecierpliwy jak ty, od razu bym was umierci, bez dugich namysw. Mam bowiem rozkaz nie ywi nikogo, kto po tym kraju wczy si bez pozwolenia wadcy Gondoru. Nie zabijam jednak ani ludzi,

ani zwierzt bez potrzeby, a nawet gdy musz, nie sprawia mi to przyjemnoci. Nie rzucam te sw na wiatr. Bd spokojny. Sid obok swego pana i milcz. Sam, mocno zaczerwieniony, usiad ciko. Faramir zwrci si znowu do Froda. - Pytae, skd wiem, e syn Denethora nie yje. aobne wieci maj wiele skrzyde. Noc czsto przynosi ze nowiny, powiada przysowie. Boromir by moim bratem. Cie smutku przemkn przez jego twarz. - Czy pamitasz jaki szczeglny znak, ktry Boromir nosi przy sobie? Frodo zastanawia si chwil, bojc si nowej puapki i zadajc sobie pytanie, jak si skoczy ta rozprawa. Z trudem zdoa obroni Piercie przed dumn zachannoci Boromira, ale czy oprze si takiej przewadze ludzi zbrojnych i silnych? W gbi serca jednak czu, e Faramir, chocia bardzo do brata podobny, jest od niego mniej zarozumiay, moe surowszy, lecz take mdrzejszy. - Pamitam, e Boromir nosi rg u pasa - rzek wreszcie. - Dobrze to zapamita, musiae go widzie rzeczywicie - powiedzia Faramir. Sprbuj przywoa przed oczy pamici ten wielki rg bawoli, okuty srebrem i zapisany staroytnym pismem. Rg ten przechodzi w naszym rodzie z ojca na najstarszego syna od wielu pokole. Legenda mwi, e jeli zagra gdziekolwiek na obszarach dawnego krlestwa Gondoru, wzywajc w potrzebie na pomoc, gos jego musz usysze przyjaciele. Na pi dni przed wyruszeniem na t wypraw, a wic dokadnie co do godziny jedenacie dni temu, usyszaem gos tego rogu; granie dolatywao od pnocy, stumione, jakby echo tylko odbijao je w moich mylach. Obaj z ojcem przyjlimy to za zy omen, tym bardziej e Boromir ani razu nie da znaku ycia, odkd opuci dom, a strae nie spostrzegy go nigdzie, gdy przekracza granice. W trzy dni pniej zdarzyo mi si co jeszcze dziwniejszego. Pnym wieczorem, w szarej pomroce przy ksiycowym nowiu, siedziaem nad Anduin patrzc w jej wiecznie toczcy si naprzd nurt; trzciny szeleciy smutno. Zawsze noc straujemy pod Osgiliath nad rzek, bo nieprzyjaciel opanowa czciowo drugi brzeg i czsto stamtd le napaci, by upi nowe ziemie. Lecz owego dnia o pnocy wiat cay spa wrd ciszy. I wtedy zobaczyem, a przynajmniej wydao mi si, e zobaczyem, ma, poyskujc szar dk dziwacznego ksztatu, z wysoko wzniesion ruf; spywaa z nurtem, u wiose ani u steru nie byo w niej nikogo. Zdj mnie lk, bo otaczao j blade wiato. Zszedem ze skarpy na sam brzeg, a potem do wody, bo ta d cigna mnie nieodparcie. Zbliya si, wolniuteko przesuna si koo mnie tak blisko, e mogem j rk dosign, lecz nie miaem dotkn burty. Zanurzaa si gboko, jakby bardzo obciona, i wydao mi si, e jest niemal pena przeroczej wody, od ktrej bije blask, w tej wodzie za spoczywa upiony rycerz. Na kolanach jego lea zamany miecz. Ciao okryte byo mnstwem ran. To by Boromir, mj brat, martwy. Poznaem zbroj i miecz, poznaem jego kochan twarz. Brakowao tylko rogu; jedna rzecz w jego stroju zdaa mi si obca: pikny pas, jakby spleciony ze zotych lici. Boromirze! - zawoaem. - Gdzie zgubie rg? Dokd pyniesz? O, Boromirze! Lecz on ju znikn. d porwana prdem oddalaa si wiecc w ciemnociach. By to jak gdyby sen, ale nie sen, bom si po nim nie zbudzi. I nie wtpi, e brat mj umar i popyn z biegiem rzeki na morze. - Niestety! - powiedzia Frodo. - Musia to by naprawd Boromir, opis si zgadza. Zoty pas dosta w Lorien od pani Galadrieli. Ona bowiem przyodziaa nas w szare paszcze, ktre widzisz. Klamra przy nich take jest roboty elfw. Pokaza zielonosrebrny li spinajcy mu paszcz pod szyj. Faramir obejrza klejnot z bliska. - Pikne! - rzek. - Tak, to robota tych samych mistrzw. A wic przechodzilicie przez Lorien? Z dawnych lat nazywalimy t krain Laurelindorenan, od wiekw wszake

ludzie nic ju o niej nie wiedz - doda agodniej, patrzc na Froda z nowym podziwem w oczach. - Zaczynam rozumie rne rzeczy, ktre w tobie zdaway mi si niepojte. Czy zechcesz opowiedzie co wicej? Gorzka bowiem jest dla mnie myl, e Boromir zgin tak blisko granic swego ojczystego kraju. - Niemal wszystko, co mogem, ju ci opowiedziaem - odpar Frodo. - Lecz twoja opowie przeja mnie trwog. Myl, e bya to zjawa tylko, cie zego losu, ktry czai si w przyszoci lub ju si dopeni. A moe nawet kamstwo, podsunite czarami Nieprzyjaciela. Na Martwych Bagnach widziaem w rozlewiskach pod wod twarze szlachetnych rycerzy z dawnych czasw, lecz to take byo moe zudzenie, ktre tamten swoj zowieszcz sztuk wywoa. - Nie - rzek Faramir. - Zjawy, ktre tamten zsya, napeniaj serca wstrtem, lecz moje serce wezbrao alem i litoci. - Jake jednak mogo si to zdarzy prawdziwie? - spyta Frodo. - Zalana d nie przebyaby kamiennych progw poniej Tolbrandiru. Boromir zreszt zamierza i do domu przeprawiajc si przez Rzek Entw, a potem stepami Rohanu. Czy d mogaby spyn przez spienione, olbrzymie wodospady, nie zaton w kipieli u ich stp, tym bardziej e, jak powiadasz, bya pena wody? - Nie wiem - odpar Faramir. - Skd pochodzia d? - Z Lorien - przyzna Frodo. - W trzech takich odziach spynlimy Anduin a po wodogrzmoty. odzie rwnie byy przez elfy budowane. - Przeszede przez Ukryty Kraj - powiedzia Faramir - ale zdaje si, e niewiele poj z jego czarw. Ludzie, ktrzy maj do czynienia z Mistrzyni Magii mieszkajc z Zotym Lesie, wiedz, e czeka ich mnstwo dziwnych zdarze. Niebezpiecznie jest dla miertelnego czowieka wychodzi poza granice podsonecznego wiata, dawnymi laty mao kto wraca stamtd nieodmieniony, jak u nas mwi... Boromirze! Boromirze! krzykn nagle. - C rzeka ci pikna pani, nad ktr mier nie ma wadzy? Co ci przepowiedziaa? Co zbudzia w twoim sercu? Czemu zabdzie do Laurelindorenan zamiast prost, wasn drog pocwaowa konno przez step Rohanu i stan o poranku w progu rodzinnego domu? Znw zwracajc si do Froda mwi agodnym ju teraz gosem: - Myl, e na te pytania mgby mi odpowiedzie, Frodo, synu Droga. Moe jednak nie teraz i nie tutaj. eby nie sdzi, e wszystko, co ci mwiem, byo przywidzeniem, wiedz, e rg Boromira w kocu wrci do kraju, a to ju dowd, ktry mona wzi w rk. Rg wrci, lecz pknity na p, jakby rozrbany toporem czy mieczem. Dwie jego czci osobno wyrzucia woda na brzeg; jedn znaleziono w sitowiu, gdzie kryli si na czatach onierze Gondoru, na pnocnej granicy, poniej ujcia Rzeki Entw. Drug dostrzeg pync na fali jeden z naszych wartownikw strzegcych rzeki. najdziwniejszymi sposobami zbrodnia zawsze na jaw wychodzi. Teraz strzaskany rg, dziedzictwo pierworodnego syna, ley na kolanach Denethora, ktry w swojej stolicy czeka dalszych wieci. Czy o tym strzaskanym rogu nic mi nie moesz powiedzie? - Od ciebie dopiero usyszaem, e zosta strzaskany - odpar Frodo. - Jeli wszake nie mylisz si w rachunku, syszae gos rogu tego samego wanie dnia, w ktrym rozczylimy si, w ktrym ja z Samem opuciem druyn. Tote groz przejmuje mnie twoja opowie, skoro bowiem Boromir znalaz si wwczas w niebezpieczestwie i poleg, lkam si, e zginli wszyscy moi towarzysze. A byli to moi bliscy krewni i przyjaciele. Czy teraz zgodzisz si zaniecha podejrze i zwolnisz mnie, abym mg odej swoj drog? Jestem zmczony, zbolay, wylky. Mam jednak do spenienia zadanie; moe nie zdoam go wykona, musz jednak przynajmniej sprbowa, zanim take zgin. Tym bardziej powinienem si spieszy, jeeli z caej druyny tylko my dwaj, hobbici, pozostalimy ywi. Wracaj do swego kraju, dzielny kapitanie Gondoru, bro swego grodu, a mnie pozwl odej tam, gdzie los wzywa.

- Ja nie znalazem pociechy w rozmowie z tob - rzek Faramir - ty jednak wycigasz z niej wnioski znacznie gorsze, niby naleao. Kt bowiem zoy Boromira w odzi? Nie myl, eby przyszy odda mu t ostatni posug elfy z Lorien, na pewno te nie zrobili tego orkowie ani sudzy Tamtego. A wic musia wyj z yciem kto z twojej druyny. Cokolwiek wszake stao si tam, na naszym pnocnym pograniczu, nie ywi ju podejrze co do twojej roli, mj Frodo. Gorzkie dowiadczenie nauczyo mnie sdzi sprawiedliwie ludzi z ich sw i z twarzy; myl, e na niziokach take umiem si pozna. Co prawda - doda z umiechem - jest w tobie co niesamowitego, Frodo, co z elfa. Lecz z tej naszej rozmowy wicej wyniko, ni si spodziewaem. Powinienem was teraz zabra z sob do Minas Tirith, abycie zoyli zeznania Denethorowi; jeeli to, co dzisiaj postanowi, wyjdzie na zgub mego kraju, nara te wasne ycie. Nie chc wic rozstrzyga pochopnie, co dalej robi. Std wszake trzeba rusza nie zwlekajc. Zerwa si i wyda rozkazy. onierze natychmiast rozdzielili si na mae grupki i zaczli si rozprasza rnymi drogami, znikajc szybko w cieniu ska i drzew. Wkrtce zostali tylko Mablung i Damrod. - Wy pjdziecie ze mn i z moj przyboczn stra - rzek Faramir do Froda i Sama. Gocicem poudniowym i tak nie moglibycie i, jeli nawet tamtdy prowadzi wasza droga. Przez kilka najbliszych dni byoby to zbyt niebezpieczne, po naszej dzisiejszej zasadzce Nieprzyjaciel strzec bdzie tego szlaku ze zdwojon czujnoci. Zreszt nie zaszlibycie dzi daleko, jestecie bardzo zmczeni. My rwnie. Zdamy do kryjwki, ktr mamy o niespena dziesi mil std. Orkowie i szpiedzy Nieprzyjaciela nic jak dotd o niej nie wiedz, a gdyby j nawet odkryli, moglibymy broni si tam dugo przeciw wielkiej sile. Przepimy si, odpoczniemy wszyscy, wy razem z nami. Jutro rano rozsdz, co powinienem uczyni dal swojego i waszego dobra. Frodo nie mia wyboru, musia zgodzi si na to zaproszenie, ktre byo waciwie rozkazem. Co prawda na razie nic lepszego nie mgby zrobi, bo po wypadzie wojownikw Gondoru droga przez Ithilien grozia wikszym ni kiedykolwiek niebezpieczestwem. Ruszyli niezwocznie, Mablung i Damrod szli pierwsi, a hobbici z Faramirem za nimi. Okrywszy jezioro od tej strony, po ktrej poprzednio wdrowcy kpali si i czerpali wod, przeprawili si przez strumie, wspili na wyduony stok i zagbili w zielony cie lasu, opadajcego ku zachodowi. Pospieszajc o tyle, o ile hobbici mogli ludziom nady, rozmawiali ciszonym gosem. - Przerwaem dzi z wami rozpraw - rzek Faramir - nie tylko dlatego, e czas nagli, jak susznie Sam Gamgee przypomnia, lecz rwnie dlatego, e zbliylimy si do sedna spraw, ktrych nie trzeba roztrzsa otwarcie w obecnoci zbyt wielu wiadkw. Z tego wanie powodu zwrciem rozmow na inne tory i mwiem o moim bracie zamiast wypytywa o Zgub Isildura. Nie bye ze mn cakiem szczery, Frodo! - Nie powiedziaem kamstwa, a prawdy wyjawiem tyle, ile mi byo wolno - odpar Frodo. - Nie mam ci tego za ze - rzek Faramir. - W najtrudniejszym momencie znajdowae sowa zrczne i rozumne, jak mi si wydaje. Lecz dowiedziaem si z nich lub domyliem wicej, ni pozornie mwiy. Nie byo przyjani midzy tob a Boromirem, a w kadym razie nie rozstalicie si jak przyjaciele. I ty, i Sam Gamgee taicie jak uraz. Kochaem mojego brata serdecznie i rad bym pomci jego mier, lecz znaem go dobrze. Zguba Isildura... Jestem pewny, e Zguba Isildura staa si koci niezgody i przyczyn sporw w waszej druynie. Cenne to dziedzictwo, a takie rzeczy czsto maca zgod midzy sprzymierzecami; pouczaj nas o tym stare opowieci. Czy trafiem w sedno? - Blisko odpar Frodo lecz jeszcze nie w sedno. W druynie do sporw nie doszo, bya jedynie rozterka, bo nie wiedzielimy, jak dalsz drog obra z Emyn Muil.

Cokolwiek si wwczas stao, pamitajmy przestrog starych opowieci i nie rzucajmy zbyt pochopnie sw, gdy chodzi o sprawy takie, jak dziedzictwo. - A wic zgadem! Z samym tylko Boromirem miae kopoty. Brat mj chcia pewnie, eby w przedmiot zanis do Minas Tirith. Niestety. Przewrotny los pieczci tajemnicy zamyka usta tego wanie, kto ostatni rozmawia z Boromirem, i kae mu ukry przede mn wiadomo najbardziej upragnion: co dziao si w sercu i mylach mego brata w przedmiertnej godzinie. Nawet jeli Boromir zbdzi, jestem przewiadczony, e umar dobr mierci, speniajc jaki szlachetny czyn. Twarz bowiem mia pikniejsz ni za ycia. Wybacz mi, Frodo, e zrazu tak nalegaem, by mwi mi, co wiesz o Zgubie Isildura. Nieroztropnie zrobiem, nie byo to miejsce ani pora stosowna. Nie miaem czasu zastanowi si spokojnie. Stoczylimy srog bitw, o niczym innym nie mogem przez dzie cay myle. Lecz ju podczas rozmowy z tob, gdy wyczuem, e zbliam si do sedna sprawy, umylnie od niego odbiegem. Trzeba ci bowiem wiedzie, e wrd rzdzcych naszym krajem przechowao si wiele ze starodawnej tajemnej wiedzy, o ktrej poza naszymi granicami nikt nie ma pojcia. Nasz rd nie wywodzi si od Elendila, jakkolwiek w yach naszych pynie krew numenorejska. Przodkiem naszym by Mardil, godny namiestnik, ktry rzdzi w zastpstwie krla, gdy ten wyrusza na wojn. Mardil piastowa wadz w imieniu Earnura, ktry nie wrci nigdy z wyprawy i nie zostawi potomstwa, tak e na nim wygasa linia Anariona. Odtd, to znaczy od wielu ju pokole ludzkich, po dzi dzie pastwem naszym rzdz namiestnicy. Pamitam, jak w dziecistwie, gdy obaj uczylimy si historii naszego rodu i kraju, Boromir zyma si gniewnie, e nasz ojciec nie jest krlem. Ile wiekw trzeba czeka, eby namiestnik mg zosta krlem, jeli krl nie wraca? spyta. W innych krajach krlowie s mniej dostojni, wystarczyoby pewnie kilka lat odpowiedzia mu ojciec. W Gondorze i dziesiciu tysicleci byoby mao. Biedny Boromir. Przyznaj, e to wspomnienie z jego chopicych lat mwi o nim wiele. - Tak rzek Frodo. Mimo to zawsze odnosi si z nalen czci do Aragorna. - Nie wtpi powiedzia Faramir. Jeli przekonano go, jak mwie, o susznoci praw Aragorna, musia go czci gboko. Lecz nie doszo do najciszej prby. Nie wkroczyli razem do Minas Tirith ani te nie wspzawodniczyli z sob w boju na czele wojsk Gondoru... Znw jednak odbiegam od rzeczy. Ot w rodzie Denethora z dawnej tradycji wiemy duo o tajemnej staroytnej wiedzy, a ponadto w skarbcu przechowujemy ksigi, tablice, zke pergaminy, a take kamienie, ba, nawet srebrne i zote licie pokryte napisami w rnych jzykach, znakami rnych alfabetw. S wrd nich takie, ktrych nikt dzi odczyta nie potrafi, reszta za dostpna jest dla nielicznych tylko uczonych. Mnie uczono tej sztuki, lecz jedynie cz starych dokumentw zdoam odcyfrowa. Wanie te zgromadzone u nas pamitki zwabiy do Gondoru Szarego Pielgrzyma. Pierwszy raz zobaczyem go, gdy byem maym chopcem, potem dwa czy moe trzy razy goci u nas znowu. - Szary Pielgrzym? spyta Frodo. Czy mia jakie imi? - Na mod elfw nazywalimy go Mithrandirem odpar Faramir i to mu si podobao. Wiele mam rnych imion w wielu rnych krajach mwi. Mithrandir dla elfw, Tharkun dla krasnoludw; Olorinem zwano mnie za niepamitnych czasw mojej modoci na dalekim zachodzie; Inkanusem na poudniu, Gandalfem na pnocy. Na wschd za nie zapuszczaem si nigdy. - Gandalf! rzek Frodo. Tak te mylaem. Gandalf Szary, ukochany doradca, przewodnik wyprawy, zgin w Morii. - Mithrandir zgin? zakrzykn Faramir. Zy los, jak widz, przeladowa wasz druyn. Uwierzy trudno, e mdrzec tak wielkiej wiedzy i potgi bo niezwykych rzeczy dokazywa w naszym kraju mg zgin! Z nim razem zabraknie wiatu

znajomoci wielu tajemnic. Czy jeste pewny, e Mithrandir zgin? Moe tylko porzuci was odchodzc swoj wasn drog? - Niestety! odpar Frodo. Widziaem, jak run w otcha. - Straszliw i gron histori masz, jak widz, do opowiedzenia rzek Faramir lepiej wszake nie mwi o tym przed noc. Teraz dopiero zrozumiaem, e Mithrandir by nie tylko mistrzem tajemnej wiedzy, lecz rwnie przywdc, ktry kierowa wielkimi dzieami naszych czasw. Gdyby przebywa w naszym kraju, gdy biedzilimy si nad zagadk snu, ktry nas nawiedzi, wyjaniby nam z pewnoci wszystko i nie musielibymy wyprawia Boromira z poselstwem. Moe jednak Mithrandir nic by nam nie powiedzia, bo podr bya sdzona Boromirowi. Mithrandir nigdy nie odsania przed nami tajemnic przyszoci ani nie zwierza si ze swoich planw. Nie wiem, jakim sposobem uzyska od Denethora wstp do naszego skarbca; co nieco skorzystaem z jego poucze, chocia rzadko mi ich chcia udziela. Bardzo by zajty badaniem dokumentw i wypytywa nas przede wszystkim o Wielk Bitw, stoczon na polach Dagorladu w czasach, gdy powstao krlestwo Gondoru, a Tamten, ktrego imienia nie wymawiamy, strcony zosta ze swego tronu. Bardzo by ciekawy historii o Isildurze, lecz o tym niewiele moglimy mu powiedzie; nic pewnego nie wiadomo o jego mierci. Faramir zniy gos do szeptu. Czego jednak dowiedziaem si lub domyliem, a strzegem pilnie sekretu tego odkrycia: Isildur zabra jaki przedmiot, zanim opuci Gondor, by nigdy ju nie ukaza si wrd miertelnych ludzi. Myl, e to jest wanie odpowied na pytania Mithrandira. Lecz wwczas zdawao mi si, e to sprawa wana jedynie dla badaczy starej tajemnej wiedzy. Nawet wtedy, gdy roztrzsalimy zagadk sw zasyszanych we nie, nie przyszo mi do gowy, e chodzi o Zgub Isildura. Wedle bowiem jedynej legendy, ktr znalimy, Isildur zgin od strzay orka, a Mithrandir nic wicej o tym mi nie powiedzia. Wci jeszcze nie odgadem, co to naprawd jest, lecz musi to by dziedzictwo zwizane z wielk wadz i z wielkim niebezpieczestwem. Moe jaka straszliwa bro wynaleziona przez Wadc Ciemnoci. Jeli to jest co, co daje przewag w boju, atwo zrozumie, e Boromir, dumny i nieustraszony, popdliwy, spragniony zwycistwa dla Minas Tirith a take wraz z chwa ojczyzny wasnej chway mg tej rzeczy poda i e go ona kusia. Nieszczsny dzie, gdy wyruszy w sw podr. Wybr ojca padby z pewnoci na mnie, lecz Boromir sam si ofiarowa, przypominajc, e jest starszy i dzielniejszy, co zreszt prawda, i nie chcia ustpi. Lecz teraz moesz si wyzby lku. Ja tej rzeczy nie wezm, nie schylibym si po ni, gdyby leaa na gocicu. Nawet gdyby Minas Tirith chwiaa si w posadach i gdybym ja tylko mg j uratowa uywajc ora Czarnego Wadcy dla jej dobra i ku wasnej sawie. Nie, nie pragn takich tryumfw, wiedz o tym, Frodo, synu Droga. - Nie pragna ich rwnie Rada rzek Frodo i nie pragn ja. Wolabym nic nie mie wsplnego z takimi sprawami. - Co do mnie - powiedzia Faramir - pragnbym tylko ujrze znw Biae Drzewo, kwitnce na dziedzicu krlewskim, powrt Srebrnej Korony i Minas Tirith zaywajc pokoju; chciabym, eby Minas Anor jak ongi janiaa wiatem, smuka i pikna, jak krlowa wrd innych krlowych; nie chciabym, eby bya pani mnstwa niewolnikw, nawet gdyby bya agodn pani dobrowolnych niewolnikw. Wojna jest nieuchronna, skoro trzeba broni ycia przed niszczycielem, ktry wszystkich nas by poar; ale nie kocham lnicego miecza za ostro jego stali, nie kocham strzay za jej chyo ani onierza za wojenn saw. Kocham tylko to, czego broni miecze, strzay i onierze: kraj ludzi z Numenoru. I chc, eby go kochano za jego przeszo, za staroytno, za pikno i za dzisiejsz mdro. Nie chc, eby si go lkano, chyba tak tylko, jak lkaj si ludzie czcigodnego, rozumnego starca. Nie bj si mnie. Nie dam, by mi wicej wyjawi. Nie prosz nawet, eby mi powiedzia, czy teraz zbliyem si do sedna sprawy. Jeli wszake zaufasz mi, moe

bd mg suy ci rad w trudnym zadaniu, ktre stoi przed tob, nie pytajc, na czym ono polega; kto wie, moe nawet mgbym ci pomc. Frodo nie odpowiedzia. Omal nie uleg tsknocie do pomocy i rady, mia ochot wyzna wszystko temu powanemu modziecowi, ktrego sowa zdaway si mdre i szlachetne. Co jednak wstrzymao go w ostatniej chwili. Na sercu ciyo mu brzemi trwogi i troski. Jeeli z dziewiciu pieszych wdrowcw tylko on i Sam pozostali na wiecie - jak mona byo si obawia - nikt prcz niego nie zna w peni tajemnicy jego posannictwa. Lepiej zawini niesuszn podejrzliwoci ni pochopnymi sowy. Wspomnienie Boromira i okropnej przemiany, ktrej uleg rycerz pod wpywem uroku Piercienia, oyo w pamici Froda, gdy patrza na Faramira i sucha jego gosu, bo Faramir, chocia tak bardzo rni si od brata, by przecie do niego jak brat podobny. Szli przez dug chwil w milczeniu wrd szarych i zielonych cieni u stp starych drzew, przemykajc bez szelestu midzy pniami; nad ich gowami wiergotao mnstwo ptakw, soce zocio wypolerowany strop ciemnych lici w wiecznie zielonych lasach Ithilien. Sam nie bra udziau w rozmowie, chocia przysuchiwa jej si, nadstawiajc jednoczenie swoich czujnych hobbickich uszu na agodne gosy lenej krainy. Zauway, e midzy Faramirem a Frodem nie pado ani razu imi Golluma. Sam by z tego rad, ale czu, e udziby si prn nadziej, gdyby myla, e nigdy wicej o Gollumie nie usyszy. Wkrtce te zorientowa si, e jakkolwiek wdruj sami z Faramirem, w pobliu jest mnstwo ludzi, nie mwic ju o Damrodzie i Mablungu, ktrzy to wynurzali si, to znikali w cieniu przed nimi; po obu stronach lasem przemykali si onierze, wszyscy dc spiesznie tajnymi ciekami do jakiego wytknitego wsplnego celu. W pewnej chwili obejrza si nagle, jakby na karku poczu ukucie szpiegujcego spojrzenia, i wydao mu si, e dostrzeg drobn, ciemn sylwetk przyczajon za pniem drzewa. Otworzy usta, eby powiedzie o tym Frodowi, ale rozmyli si mwic sobie: Nie jestem pewny, czy mi si nie przywidziao. Po co przypomina o starym ajdaku, jeeli pan Frodo i Faramir wol o nim nie pamita? Szkoda, e ja nie mog take zapomnie. Wreszcie las dokoa zrzed, a teren zacz coraz stromiej opada. Skrcili w prawo i po kilku krokach znaleli si nad maym strumieniem pyncym w wskim jarze. By to ten sam strumie, ktry daleko w grze wypywa z kolistego jeziora; tu nabra rozpdu i bystrym nurtem rwa przez kamienne, gboko wcite oysko, nad ktrym rozpocieray cienie skalne dby i ciemne krzewy bukszpanu. Patrzc ku zachodowi wdrowcy widzieli w wietlistych oparach cignc si w dole nizin i rozlege ki, a w wielkiej dali byszczc w ostatnich promieniach soca szerok wstg Anduiny. - Teraz, niestety, musz uchybi grzecznoci - rzek Faramir. - Mam jednak nadziej, e wybaczycie to czowiekowi, ktry dotychczas wbrew rozkazom okaza wam tyle wzgldw, e ani gw wam nie uci, ani nie spta was jako jecw. Nie wolno bowiem nikomu, nawet Rohirrimom, walczcym u naszego boku, wstpi na ciek, ktr odtd pjdziemy, z nie zawizanymi oczyma. Musz wam da przepaski na oczy. - Twoja wola - odpar Frodo. - Nawet elfy tak postpuj niekiedy; z zawizanymi oczyma przeprowadzono nas przez granic piknego Lothlorien. Krasnolud Gimli bardzo si burzy, ale hobbici znieli to cierpliwie. - Ja prowadz was do mniej piknego schronienia - rzek Faramir - lecz rad jestem, e si zgadzacie po dobroci, bo przykro byoby zadawa wam gwat. Zawoa z cicha, natychmiast spord drzew wysunli si Damrod i Mablung podbiegajc do kapitana. - Zawicie gociom naszym oczy - powiedzia Faramir. - Szczelnie, ale tak, by im przepaska nie dokuczaa. Rk nie trzeba im pta. Dadz sowo, e nie bd si starali

nic podpatrzy. Mgbym im zaufa, e nie otworz oczu nawet bez opaski, ale oczy same mrugaj, kiedy noga si potyka. Prowadcie ich ostronie, eby nie ucierpieli w drodze. Stranicy zawizali hobbitom oczy zielonymi chustkami i nasunli im kaptury na twarze. Potem Mablung wzi jednego, a Damrod drugiego pod rk i ruszyli naprzd. O ostatniej mili wdrwki Sam i Frodo wiedzieli wic tylko tyle, ile odgadli po omacku. Wkrtce zauwayli, e cieka ostro opada w d; po jakim czasie tak si zwaa, e trzeba byo posuwa si gsiego, stranicy wic kierowali krokami jecw idc za nimi i trzymajc rce na ich ramionach. Niekiedy w najtrudniejszych miejscach podnosili hobbitw w powietrze, by po chwili znw postawi na ziemi. szum wody wci dochodzi od prawej strony, coraz bliszy i goniejszy. W kocu pochd si zatrzyma. Mablung i Damrod obrcili hobbitw kilka razy w kko, wskutek czego jecy stracili cakowicie orientacj. Potem jeszcze wspinali si nieco ku grze; owia ich chd, a szum potoku przycich. Znowu stranicy chwycili ich w ramiona i nieli po schodach dugo, dugo, w d, a nastpnie wzili ostry zakrt. Nagle usyszeli plusk i szum, bardzo gony i bliski. Mieli wraenie, ze woda otacza ich zewszd, na doniach i policzkach czuli drobniutkie krople deszczu. Znowu postawiono ich na ziemi. Chwil stali oszoomieni, troch wystraszeni, nie majc pojcia, gdzie si znajduj. Nikt si nie odzywa. Wtem gos Faramira zabrzmia tu za nimi. - Zdj opaski! - rozkaza. Stranicy rozsupali zielone chusty i odsunli im z twarzy kaptury. Hobbici olnieni a zachysnli si z podziwu. Stali na mokrych, wypolerowanych kamieniach jak gdyby w progu wyciosanej w skale bramy, ktrej czarny otwr zia za ich plecami. Przed nimi zwisaa przerocza zasona wody, tak blisko, e Frodo mg jej dosign rk. Brama otwieraa si ku zachodowi. Poziome promienie zachodzcego soca paday na wodn kurtyn i czerwone wiato rozszczepiao si w kroplach na migotliwe tczowe kolory. Hobbitom zdawao si, ze stoj w oknie zaczarowanej wiey elfw przed zason usnut z drogocennych klejnotw, ze srebra, zota, rubinw, szafirw i ametystw, arzc si zimnym ogniem. - Szczliwym przypadkiem zdylimy na t por, by piknym widokiem nagrodzi wasz cierpliwo - rzek Faramir. - To jest Okno Zachodzcego Soca, Henneth Annun, najpikniejszy wodospad Ithilien, krainy tysica rde. Mao kto spord cudzoziemcw oglda ten cud. aden paac krlewski nie moe si z nim rwna. Wejdcie. Ledwie skoczy mwi, gdy soce si skryo, ogie zgas w strumieniach wody. Hobbici odwrcili si i przeszli pod niskim, gronym ukiem bramy. Znaleli si w komorze skalnej, rozlegej, topornie wyciosanej pod nierwnym, nawisym stropem. Kilka pochodni rozjaniao mtnym wiatem poyskliwe ciany. Byo tu ju mnstwo ludzi, a wci nowi przybywali po dwch, po trzech zza wskich drzwiczek widocznych w jednej ze cian. Gdy wzrok ich oswoi si z ciemnoci, hobbici stwierdzili, e pieczara jest wiksza, ni im si zrazu wydao, i e peno w niej ora, a take zapasw. - Oto nasz schron rzek Faramir. Nie ma tu wielkich wygd, lecz noc mona spdzi bezpiecznie, jest sucho i nie brak jada, chocia ognia nie rozpalimy. Niegdy woda pyna tymi lochami i wydostawaa si przez bram, lecz nasi sprawni robotnicy zmienili jej bieg przed wiekami, ujmujc nurt u rde, kierujc wwozem i z dwakro wikszej wysokoci spuszczajc wodospadem ku nowemu oysku. Potem uszczelnili wszystkie drogi wiodce do tej groty tak, e ani woda, ani aden nieprzyjaciel wtargn tu nie moe. Zostay dwa tylko wyjcia: przez korytarz, ktrym was przeprowadzilimy, i przez okno zasonite wodn kurtyn, ale pod nim w gbokiej niecce penej wody je si ostre jak noe skaki. Odpocznijcie chwil, zanim przygotuj nam wieczerz.

Odprowadzono hobbitw w zaciszny kt i wskazano niskie ko, na ktrym mogli odpocz. Ludzie tymczasem sprawnie i szybko krztali si po pieczarze. Spod cian wysunito lekkie stoy na kozach i nakryto je do posiku. Zastawa bya skromna, przewanie nieozdobna, lecz porzdna i starannie wykonana: okrge pmiski, kubli i talerze z polewanej brunatnej gliny lub wytoczone z bukszpanowego drzewa, gadkie i czyste. Tu i wdzie byszcza puchar lub miska z lnicego brzu, a przed miejscem kapitana, porodku gwnego stou, kielich ze srebra. Faramir przechadza si midzy wojownikami, kadego nowego przybysza wypytujc ciszonym gosem. Wracali ci, ktrzy cigali rozproszonych przeciwnikw, na kocu za zjawili si zwiadowcy, pozostawieni do ostatka na stray przy drodze. Wszystkich poudniowcw wytropiono, lecz nikt nie odnalaz mumaka, czyli olifanta, i nie wiedziano, co si z nim stao. Nie zauwaono te adnych ruchw nieprzyjacielskich, nawet szpiegw w okolicy nie byo wida. - Nic nie widziae ani nie syszae, Anbornie? spyta Faramir ostatniego wchodzcego do pieczary onierza. - Nie, kapitanie odpar. W kadym razie nie wypatrzyem ani jednego orka. Lecz widziaem lub zdawao mi si, e widz, jakie dziwaczne stworzenie. Zdarzyo si to o szarej godzinie, kiedy wszystko wydaje si oczom wiksze, ni jest naprawd. Moliwe, e bya to po prostu wiewirka. Na te sowa onierza Sam nadstawi uszu. - Jeeli wiewirka, to czarna i bez ogona cign dalej Anborn. Migno mi co niby cie przy samej ziemi, skryo si za pniem drzewa, gdy podszedem bliej, i pomkno midzy gazie w gr tak zwinnie jak wiewirka. Nie pozwalasz nam zabija bez potrzeby zwierzt lenych, wic nie uyem uku. Zreszt w zmroku strza byby niepewny, tym bardziej e stworzenie to w okamgnieniu skryo si wrd lici. Staem jednak do dugo pod drzewem, bo rzecz wydaa mi si dziwna, wreszcie odszedem. Kiedy si odwrciem, miaem wraenie, e z drzewa dochodzi jakby syk. Moe to bya dua wiewirka. Moe w cieniu Nienazwanego jakie zwierzaki z Mrocznej Puszczy zakrady si do naszych lasw. Tam podobno yj wielkie, czarne wiewirki. - Moe powiedzia Faramir ale zy byby to omen, gdyby trafnie odgad. Nie chcemy zbiegw z Mrocznej Puszczy w Ithilien. Samowi wydao si, e mwic to Faramir z ukosa spojrza w stron hobbitw. aden z nich jednak nie odezwa si; obaj leeli jaki czas na wznak patrzc na ponce uczywa i na krztajcych si i porozumiewajcych szeptem ludzi. W pewnej chwili Frodo nagle zasn. Sam w rozterce mwi sobie w duchu: Moe to czowiek uczciwy, a moe nie. Pikne sowa kryj czasem niepikne serce. Ziewn. Tydzie mgbym przespa i jeszcze nie miabym do. Czy zda si na co czuwanie? Ja jeden, a tych duych ludzi caa gromada. Pewnie, e nie dabym rady. Mimo to, Samie Gamgee, bdziesz czuwa, nie wolno ci usn. Udao mu si odpdzi sen. W bramie pieczary wiato przygaso, szara zasona wody zmtniaa i znika w mroku. Tylko szum wodospadu trwa niezmienny, monotonny, rankiem taki sam jak wieczorem czy noc. Szemra mile i namawia do snu. Sam wetkn kuaki do oczu, eby si nie zamkny. Zapalono wicej pochodni. Przytoczono beczk wina spod wodospadu, niektrzy myli rce. Faramirowi przyniesiono mosin miednic i biay rcznik. - Zbudcie goci rozkaza i dajcie im take wod, niech si umyj. Czas si do stou. Frodo siad na posaniu, przecign si i ziewn. Sam, nie przyzwyczajony, eby mu usugiwano, ze zdumieniem spojrza na rosego onierza, ktry pochyliwszy si w ukonie trzyma przed nim miednic. - Prosz, niech pan to postawi na ziemi rzek hobbit. Bdzie nam obu wygodniej.

Ku zdumieniu i wesooci ludzi zanurzy gow w zimnej wodzie, zla ni kark i uszy. - Czy w waszym kraju jest taki zwyczaj, eby przed wieczerz my gowy? spyta onierz usugujcy hobbitom. - Nie, robimy to raczej przed pierwszym niadaniem odpar Sam. Ale niewyspanego zimna woda rzewi jak deszcz zwid saat. No, teraz mam nadziej nie zasn, nim si najem. Usadowiono ich obok Faramira, na okrytych skrami barykach, znacznie wyszych ni awy dla ludzi, tak e hobbici w sam raz wygodnie sigali do stou. Kapitan i wszyscy wojownicy przed zabraniem si do jedzenia chwil stali milczc, zwrceni ku zachodowi. Faramir da znak obu gociom, e powinni w tym naladowa ludzi. - Zawsze tak robimy rzek, gdy znowu usiedli. Zwracamy oczy w stron Numenoru, ktry przemin, poza Numenor ku ojczynie elfw i dalej jeszcze, poza ni, ku tej krainie, ktra nie przemija. Czy wasze plemi nie zna tego zwyczaju? - Nie odpar Frodo, ktry nagle poczu si nieokrzesanym prostakiem. Ale gdy jestemy w gocinie, kaniamy si gospodarzowi, a wstajc po jedzeniu dzikujemy mu. - Tak my rwnie postpujemy rzek Faramir. Po dugiej wdrwce i popasach pod goym niebem, po tylu dniach spdzonych na odludnych pustkowiach wieczerza wydaa si hobbitom wspania uczt; pili bowiem jasnozociste, chodne i aromatyczne wino, jedli chleb z masem, solone miso, suszone owoce, doskonay czerwony ser, a w dodatku mieli czyste rce, czyste noe i czyste talerze. Ani Frodo, ani Sam nie odmwili adnego dania, ktrym ich czstowano, nie uchylili si nawet od drugiej i trzeciej porcji. Wino rozgrzao krew w yach rozpywajc si po zmczonych czonkach, serca poweselay; hobbici nabrali humoru, jakiego nie mieli jeszcze od dnia opuszczenia Lorien. Po wieczerzy Faramir zaprowadzi ich w gb pieczary do wnki, czciowo odgrodzonej zason. Przyniesiono tu fotel i dwa stoki. W niszy staa zapalona gliniana lampka. - Wkrtce pewnie zechcecie spa powiedzia Faramir zwaszcza poczciwy Sam, ktry przed posikiem oka nie zmruy nie wiem, czy dlatego, e lka si straci wspaniay apetyt, czy te ze strachu przede mn. Nie jest zdrowo spa natychmiast po jedzeniu, tym bardziej gdy si jado pierwszy raz do syta po dugim pocie. Pogawdzimy troch. Wdrujc z Rivendell przeylicie niewtpliwie mnstwo przygd wartych opowieci. Wy ze swej strony na pewno te pragniecie od nas dowiedzie si czego o krajach, do ktrych trafilicie. Mwcie jak najwicej o moim bracie Boromirze, o starym Mithrandirze, o szlachetnym plemieniu z Lothlorien. Frodo, ju wyspany, by chtny do rozmowy. Ale cho jedzenie i wino rozwizay mu jzyk, nie wyzby si cakowicie ostronoci. Sam umiecha si i nuci pod nosem, gdy jednak Frodo zacz mwi, przysuchiwa si milczc i tylko czasem dorzuca jaki wykrzyknik na potwierdzenie sw swego pana. Frodo opowiada rne historie, wci jednak omija spraw Piercienia i zadania, ktrego podja si druyna, szeroko natomiast rozwodzi si nad mstwem Boromira i podkrela oddane przez niego usugi czy to podczas spotkania z wilkami, czy w zaspach nienych pod Karadhrasem, a take w walce z orkami w kopalni Morii, gdzie zgin Gandalf. Najbardziej wzruszya Faramira opowie o walce na mocie. - Musiao to wzburzy Boromira, e przyszo mu ucieka przed orkami rzek czy nawet przed straszliwym potworem, ktrego nazywacie Balrogiem. Boromir musia kipie gniewem, mimo e uciek ostatni. - Ostatni przyzna Frodo. Pamita jednak trzeba, e Aragorn nie mia prawa naraa si, on jeden bowiem po stracie Gandalfa zna drog i mg wyprowadzi nas z podziemi. Gdyby nie byo nas, maoludw, ktrymi musieli opiekowa si, rcz, e nie uciekby wwczas z pola bitwy ani Boromir, ani Aragorn.

- Moe byoby dla Boromira lepiej, gdyby by tam poleg razem z Mithrandirem powiedzia Faramir zamiast i dalej na spotkanie losu, ktry go czeka nad wodogrzmotami Rauros. - Moe. Ale teraz opowiedz mi o swoich przygodach rzek Frodo, znowu odwracajc rozmow od niebezpiecznego tematu. Chciabym co wicej wiedzie o Minas Ithil, Osgiliath i niezdobytej Minas Tirith. Jakie macie nadzieje na utrzymanie grodu w razie dugiej wojny? - Jakie mamy nadzieje? odpar Faramir. Od dawna poniechalimy wszelkiej nadziei. Miecz Elendila, jeeli powrci, moe na nowo jej iskr wykrzesze, lecz nie sdz, by zdziaa co wicej ponad to, e odroczy dzie klski; chyba e zjawi si inna jeszcze nieoczekiwana pomoc ze strony elfw albo ludzi. Nieprzyjaciel bowiem wzrasta w siy, a my wci sabniemy. Nard nasz przeywa zmierzch, jesie, po ktrej ju nie rozkwitnie wiosna. Ludzie z Numenoru yli na rozlegych obszarach wybrzey i nadmorskich krajw, lecz w wikszoci popadli w zepsucie i szalestwa. Wielu rozmiowao si w ciemnociach i czarnej magii. Niektre plemiona cakowicie odday si prniactwu i uciechom ycia, inne za biy si midzy sob, a wreszcie osabionymi przez lenistwo lub niezgod zawadny ze, dzikie ludy. Nikt nie powie, e w Gondorze kiedykolwiek praktykowano czarn magi lub wymawiano bodaj z czci imi Nienazwanego. Dawna mdro i pikno przyniesione z zachodu dugo yy w krlestwie synw Elendila i po dzi dzie tam przetrway. Lecz nawet sam Gondor take cign na siebie upadek, gnuniejc po trosze i udzc si, e Nieprzyjaciel pi, podczas gdy on by wprawdzie przepdzony z tych stron, wcale jednak nie zmiadony. mier wci bya wrd nas, poniewa Numenorejczycy, jak zawsze, jak za dawnych lat krlestwa, ktre wskutek tego utracili, marzyli o nie koczcym si i niezmiennym yciu. Krlowie budowali grobowce wspanialsze nili domy dla yjcych, z wiksz radoci wymawiali prastare imiona swoich przodkw ni imiona potomkw. Bezdzietni wadcy zasiadali w starodawnych paacach rozmylajc o zamierzchej wietnoci swego rodu. W tajemnych komnatach uczeni przyrzdzali potne czarodziejskie napoje lub z wysokoci smukych zimnych wie rzucali pytania gwiazdom. Ostatni krl z linii Anariona nie zostawi dziedzica. Namiestnicy wszake byli roztropniejsi i szczliwsi. Roztropniejsi, bo werbowali do si zbrojnych ludzi z krzepkich plemion nadmorskich i dzielnych grali z Ered Nimrais. Zawarli te sojusz z dumnym ludem pnocy, ktry czsto szarpa nasze granice i by wojowniczy, ale z dawna zwizany z nami pokrewiestwem, nie tak obcy jak dzicy Easterlingowie lub okrutni Haradrimowie. Dziki temu za czasw Kiriona, Dwunastego Namiestnika (ojciec mj jest dwudziestym szstym z kolei), pobratymcy z pnocy przybyli nam z odsiecz i brali udzia w wielkiej bitwie na polach Kelebrantu, kiedy to zniszczylimy nieprzyjaci, ktrzy zagarnli nasze pnocne prowincje. Tych sojusznikw nazywamy Rohirrimami, mistrzami koni; odstpilimy im prowincj Kalenardhon, ktra odtd zwie si Rohanem. Kraj ten bowiem przez dugie wieki by niemal bezludnym pustkowiem. Rohirrimowie stali si naszymi sprzymierzecami, zoyli wiele dowodw wiernoci, wspierajc nas w potrzebie i strzegc pnocnego pogranicza oraz Wrt Rohanu. Przejli z naszych obyczajw i nauk, ile chcieli, co dostojniejsi wrd nich wadaj nasz mow, lecz na og trzymaj si we wszystkim wzorw, ktre im zostawili przodkowie, i wasnych tradycji, mwi za swoim jzykiem, przyniesionym z pnocy. S nam mili ci roli mowie i pikne niewiasty, nie mniej dzielne od mw, plemi zotowose, jasnookie i krzepkie. Przypominaj nam modo czowiecz z Dawnych Dni. Nasi uczeni w ksigach powiadaj, e czy nas z Rohirrimami prastare pokrewiestwo, nale bowiem do jednego z tych samych Trzech Rodw co Numenorejczycy, pochodz

wszake nie od Hadora Zotowosego, Przyjaciela Elfw, lecz od jednego z jego synowcw czy krewnych, ktrzy nie wywdrowali za morze uchylajc si od wezwania. My bowiem w naszych dziejach rozrniamy ludzi Wyyn, albo ludzi Zachodu, czyli Numenorejczykw; ludzi rednich, albo ludzi Pmroku, i do tych zaliczamy Rohirrimw oraz pokrewne im plemiona zamieszkujce po dzi dzie na dalekiej pnocy; wreszcie Dzikich, czyli ludzi Ciemnoci. Teraz wszake, gdy Rohirrimowie pod wielu wzgldami do nas si zbliyli, wywiczyli w rnych umiejtnociach i ogadzili obyczaje, my za upodobnilimy si do nich, nie moemy ju roci prawa do nazwy ludzi Wyyn. Jestemy dzi rednimi ludmi, ludmi Pmroku, lecz przechowujemy pami lepszych dni. Tak samo jak Rohirrimowie kochamy obecnie wojn i odwag dla nich samych, zarwno ze wzgldu na cel, ktremu su, jak na radoci, ktrych pozwalaj nam zaznawa. Wprawdzie wci jeszcze wierzymy, e wojownik powinien mie inn jeszcze wiedz i umiejtnoci prcz wadania bron i onierskiego rzemiosa, lecz cenimy onierzy ponad ludzi trudzcych si innymi sprawami. Taki jest nakaz chwili. Tote Boromir dla swego wojennego mstwa cieszy si w Gondorze najwyszym uznaniem. By naprawd dzielny. Od dawna Minas Tirith nie miao dziedzica rwnie wytrwaego na trudy i rwnie mnego w boju; nikt te tak potnie jak on nie umia zad w Wielki Rg. Faramir westchn i umilk na dug chwil. - Mao byo o elfach w tych wszystkich opowieciach odezwa si Sam, nagle nabierajc odwagi. Zauway, e Faramir wspomina elfy zawsze z szacunkiem, i to przejednao Sama, uspokajajc jego podejrzliwo skuteczniej ni grzeczne sowa, jado i wino. - Mao rzek Faramir bo nie zgbiaem historii elfw i niewiele wiem o tym plemieniu. To wanie jedna z tych zmian, jakie zaszy w nas, kiedy z Numenoru przesiedlilimy si do rdziemia. Skoro Mithrandir by towarzyszem waszej wyprawy i rozmawialicie po drodze z Elrondem, wiecie zapewne, e przodkowie Numenorejczykw walczyli u boku elfw w zamierzchych wojnach, za co w nagrod otrzymali krlestwo pord morza, w zasigu spojrzenia z Ojczyzny Elfw. Lecz na obszarach rdziemia za dni ciemnoci ludzie stracili czno z elfami na skutek podstpw Nieprzyjaciela a take z powodu nurtu czasu, ktry nis kade plemi w inn stron po jego wasnej drodze. Dzi ludzie lkaj si elfw i nie ufaj im, niewiele o nich wiedzc. My za w Gondorze tak samo jak Rohirrimowie stalimy si podobni do innych ludzi. Rohirrimowie bowiem, chocia s wrogami Wadcy Ciemnoci, nie ufaj elfom i mwi o Zotym Lesie ze zgroz. Jednake s jeszcze wrd nas ludzie podtrzymujcy z elfami w miar monoci znajomo i niekiedy ten i w wymyka si potajemnie do Lorien, a mao ktry wraca. Ja do tych miakw nie nale. Sdz, e w naszych czasach niebezpiecznie jest dla miertelnikw z wasnej woli szuka porozumienia z Najstarszym Plemieniem. Ale zazdroszcz tym, ktrzy widzieli Bia Pani. - Pani z Lorien! Galadriel! wykrzykn Sam. Ach, gdyby j pan mg ujrze! Ja, prosz pana, jestem prosty hobbit, ogrodnik z zawodu, nie znam si na poezji, w kadym razie nie umiem wierszy ukada, chyba e jaki arcik rymowany mi si uda, a i to rzadko, na prawdziwy poemat nigdy bym si nie zdoby... No, wic nie umiem powiedzie tego, co bym chcia. To trzeba zapiewa. eby tu by Obieywiat, czyli, chciaem rzec, Aragorn, albo stary pan Bilbo, ci by umieli! Szkoda, e nie potrafi o niej uoy pieni. Jest pikna, urocza! Czasem jak ogromne drzewo w kwiatach, czasem jak biay narcyz, drobny i smuky. Twarda jak diament, agodna jak wiato ksiyca. Ciepa jak promie soca, zimna jak gwiazda. Dumna i daleka jak szczyt w niegach, wesoa jak wiejska dziewczyna, ktra wiosn wplata stokrotki w warkocze. Ale ja gadam i gadam, a wszystkich sw za mao, eby jej odda sprawiedliwo. - Musi by naprawd urocza rzek Faramir. Niebezpiecznie pikna.

- Nic nie wiem o tym, eby bya niebezpieczna odpar Sam. Uwaam, e ludzie bior niebezpieczestwo z sob do Lorien, znajduj tam tylko to, co sami przynieli. Moe zreszt susznie widz w niej istot niebezpieczn, bo ma w sobie wielk si. Mona si o ni rozbi jak d na skale, mona zaton jak hobbit w rzece; ale czy wolno wini ska albo rzek? A wanie Boro... Sam urwa i obla si rumiecem. - Tak? Boromir? Co chciae powiedzie? podchwyci Faramir. Czy Boromir z sob przynis do Lorien niebezpieczestwo? - Tak, z przeproszeniem paskim, przynis je z sob, chocia taki by z niego wspaniay czowiek, jeli wolno tak si wyrazi. Pan zreszt od pocztku by na tropie. Dobrze si Boromirowi przygldaem i pilnie go suchaem przez cay czas wdrwki z Rivendell. Musiaem strzec mego pana, rozumie si, nie znaczy to wcale, ebym do Boromira nie mia zaufania. I myl, e wanie w Lorien Boromir jasno zrozumia to, czego ja si ju przedtem domyliem, i zrozumia to, czego pragnie. A pragn Piercienia, pragn go, odkd go zobaczy. - Sam! krzykn Frodo przeraony. Zamyli si na dug chwil i nagle ockn z zadumy, lecz ju poniewczasie. - Rety! jkn Sam blednc i zaraz potem czerwieniejc gwatownie. Znowu palnem gupstwo. Racj mia Dziadunio, kiedy mwi: Ile razy otworzysz usta, lepiej zatkaj je prdko, choby wasn pit. O, rety, rety! - Niech pan sucha, kapitanie zwrci si do Faramira zbierajc ca odwag, na jak go byo sta. Prosz, niech pan nie wykorzysta przeciw mojemu panu gupoty jego sugi. Pan tak piknie mwi o elfach i tak dalej, e zapomniaem si wreszcie. Ale nie sztuka piknie mwi, trzeba piknie postpowa jak powiada hobbickie przysowie. To bdzie prba paskiej wspaniaomylnoci. - Tak i ja sdz odpar Faramir z wolna i bardzo agodnie, umiechajc si dziwnie. A wic mamy rozwizanie wszystkich zagadek. Jedyny Piercie, o ktrym mniemano, e zgin raz na zawsze dla wiata. I Boromir chcia go odebra przemoc? A ty uciek? Biege tyle mil, eby wpa prosto w moje rce! W grach, na pustkowiu, mam was w swojej mocy, dwch niziokw przeciw setce onierzy, ktrych mog skrzykn w jednej chwili, i Piercie nad piercieniami. Pikny dar losu! Faramir, kapitan Gondoru, ma w tej prbie da miar swej wspaniaomylnoci. Ha! Wsta, wyprostowa si, ogromny, a szare jego oczy rozbysy. Frodo i Sam zerwali si ze stokw, skoczyli pod cian, wsparli si o ni plecami; rce ich gorczkowo signy mieczy. Zapada cisza. Wszyscy zebrani w pieczarze wojownicy przerwali rozmowy i ze zdumieniem patrzyli na hobbitw. Lecz Faramir usiad z powrotem, zamia si z cicha i zaraz znowu spowania. - Biedny Boromir! Za cika dla niego bya ta prba! odezwa si w kocu. Dorzucilicie jeszcze cisze brzemi do mego alu, dziwni przybysze z dalekich krajw, przynoszcy niebezpieczestwo midzy ludzi! Ale okazuje si, e ja lepiej umiaem pozna si na niziokach ni nizioki na czowieku. My, ludzie z Gondoru, jestemy prawdomwni. Rzadko si chepimy, a jeli co przyrzekamy, raczej zginiemy, ni zamiemy sowo. Powiedziaem: Nie schylibym si po niego, nawet gdyby lea na gocicu. Tote nawet gdybym by czowiekiem zdolnym poda takiej rzeczy, i jakkolwiek mwic to nie wiedziaem jeszcze, czym ona jest naprawd, uwaabym, e te sowa mnie wi, i nie postpibym wbrew wasnemu owiadczeniu. Mnie jednak wcale nie kusi ta rzecz. Moe po prostu do mam wiedzy, eby rozumie, i s pewne niebezpieczestwa, od ktrych czowiek powinien ucieka. Siadajcie, bdcie spokojni. Pociesz si, Samie. Wygadae si mimo woli, widocznie los tego chcia. Serce masz mdre zarwno jak wierne, ono widzi janiej ni twoje oczy. Bo jakkolwiek wyda wam si to dziwne, nie narazilicie si na adne niebezpieczestwo,

wyjawiajc mi t tajemnic. Kto wie, Samie, moe wanie tym sposobem pomoge swemu panu, ktrego tak kochasz. Twj bd wyjdzie wam na dobre, o ile to ode mnie bdzie zaleao. Pociesz si, samie. Lecz nigdy wicej nie wymawiaj nazwy tej rzeczy gono. Ten jeden raz wystarczy. Hobbici wrcili na swoje miejsca i siedzieli cichutko. onierze znowu zajli si popijaniem wina i rozmow, sdzc, e ich dowdca artowa z gomi i e ta zabawa si skoczya. - Teraz nareszcie rozumiemy si wzajemnie dobrze, mj Frodo! rzek Faramir. Jeeli wzie t rzecz w powiernictwo, nie pragnc jej, posuszny probie innych osb, zasuye na mj szacunek i na moje wspczucie. Podziwiam ci te, e trzymasz j w ukryciu i nie uywasz jej. Jestecie dla mnie istotami z nieznanego plemienia i nieznanego wiata. Czy wszyscy wasi wspplemiecy s do was podobni? Wasz kraj musi by dziedzin spokoju i pogody, ogrodnicy za ciesz si pewnie wielkim powaaniem. - Nie wszystko jest u nas doskonae odpar Frodo lecz ogrodnikw rzeczywicie bardzo szanujemy. - Nawet tam, w swoich ogrodach, znacie pewnie zmczenie, jak kada istota pod socem. C dopiero tutaj, z dala od domu i po dugiej podry. Do na dzisiaj rozmw. Unijcie obaj spokojnie, jeli zdoacie. Nie bjcie si, ja nie chc tej rzeczy zobaczy ani dotkn, nie chc te wiedzie o niej wicej, nie wiem (wiem ju za wiele!), aby nie skusia mnie podstpem i abym si w tej prbie nie okaza gorszy ni Frodo, syn Droga. Idcie teraz spocz, lecz przedtem powiedzcie tylko, jeeli moecie, dokd zamierzacie std si uda i co robi. Ja bowiem musz czuwa, czeka, rozmyla. Czas upywa. Rankiem kady z nas pospieszy swoj drog. Frodo po pierwszym wstrzsie strachu przez dug chwil dra cay. Teraz ogromne zmczenie mg przysonio mu oczy. Nie mia ju siy duej udawa i opiera si pytaniom. - Szukaem drogi do Mordoru powiedzia sabym gosem. Szedem ku Gorgoroth. Musz odnale Gr Ognia i rzuci t rzecz w Szczeliny Zagady. Tak kaza Gandalf. Ale myl, e nigdy nie dojd do celu. Faramir chwil patrza na niego z powag i zdumieniem. Widzc, e hobbit chwieje si na nogach, dwign go agodnie w ramionach, zanis na legowisko i otuli ciepo. Frodo natychmiast zapad w gboki sen. Tu obok ustawiono drugie ko dla jego sugi. Sam zawaha si na moment, po czym z niskim ukonem zwrci si do Faramira: - Dobranoc! Wygrae, szlachetny panie. - Doprawdy? spyta Faramir. - Kruszec okaza si najwyszej prby. Faramir przyj to z umiechem. - miaego sug ma Frodo! rzek. Ale niech tam! Pochwaa z zacnych ust jest najwysz nagrod. Nie zasuyem na ni jednak. Nie miaem bowiem pokusy ani chci postpi inaczej. - Wierz odpar Sam. Powiedziae, szlachetny panie, e mj pan ma w sobie co z elfa. To prawda. Ja wszake powiem, e w tobie, panie, jest te co, co mi przypomina... no tak! Czarodzieja Gandalfa! - To moliwe rzek Faramir. Moe wyczuwasz daleki wiew powietrza Numenoru. Dobranoc!

Rozdzia 6 Zakazane jezioro


udzc si Frodo ujrza schylonego nad sob Faramira. Na mgnienie oka zawadn nim dawny strach i hobbit usiad cofajc si pod cian. - Nie masz si czego obawia rzek Faramir. - Czy to ju rano? spyta ziewajc Frodo.
- Jeszcze nie, lecz noc ma si ku kocowi, a ksiyc zachodzi. Czy chcesz go zobaczy? Chciabym te w pewnej sprawie zasign twojej rady. Przykro mi, e musiaem przerwa ci spoczynek. Czy pjdziesz ze mn?

- Pjd odpar Frodo wstajc. Dreszcz nim wstrzsn, gdy wychyn z ciepych kocw i futer. Zimno byo w pieczarze, gdzie nie palono ogniska. Szum wody rozlega si gono wrd ciszy. Hobbit zarzuci paszcz i poszed za Faramirem. Sam budzc si nagle, jakby ostrzeony czujnym instynktem, od razu spojrza na puste legowisko swego pana i zerwa si na rwne nogi. Zobaczy dwie ciemne sylwetki, Froda i wysokiego mczyzny rysujce si na tle sklepionej bramy, ktr teraz wypeniao blade, biaawe wiato. Pobieg ku nim midzy rzdami wojownikw, picych na siennikach wzdu cian. Mijajc bram spostrzeg, e Zasona wyglda teraz jak olniewajcy welon jedwabny, przetykany perami i srebrem, jak topniejce sople ksiycowej powiaty. Nie zatrzyma si jednak, eby podziwia ten widok, i skrci za swoim panem w wskie drzwiczki, otwarte w cianie pieczary. Szli najpierw ciemnym korytarzem, potem po mokrych stopniach schodw w gr, a znaleli si na maej, paskiej platformie wyciosanej w skale i rozjanionej bladym wiatem, pyncym z nieba przez otwr wycity wysoko u szczytu dugiego szybu. Std schody rozchodziy si: jedne, jak si zdawao, prowadziy na stromy brzeg potoku, drugie zwrcone byy w lewo. Tam wanie prowadzi hobbitw Faramir. Schody zbudowane byy jak w wiey, na ksztat zwinitej spirali. Wreszcie wydostali si z ciemnoci kamiennych cian i rozejrzeli wkoo. Stali na szerokiej, paskiej skale, niczym nie ogrodzonej. Z prawej strony, od wschodu, potok z pluskiem zeskakiwa z nielicznych tarasw, dalej za spywa po strominie gadko wyobionym korytem; ciemna, wzburzona woda pienia si i toczya wrd wirw niemal tu u ich stp i znikaa na podcitej krawdzi przepaci, ktra ziaa po prawej stronie. Nad jej brzegiem zapatrzony w jej gb sta milczcy wojownik. Frodo przez chwil ledzi wzrokiem krte i strome przesmyki wodne, potem spojrza gr w dal. wiat by cichy, chodny, jakby zblia si ju brzask. Nad zachodnim widnokrgiem ksiyc znia si, peny i jasny. Blade opary migotay w rozlegej dolinie; szeroki parw kipia srebrn mg, a jego dnem toczyy si w nocnym chodzie fale Anduiny. Za rzek kbiy si czarne ciemnoci, a w nich tu i wdzie poyskiway zimne, ostre, obce i biae jak zby upiora szczyty Ered Nimrais, Biaych Gr Krlestwa Gondoru, okryte wiecznym niegiem. Dug chwil Frodo sta na tym kamiennym wzniesieniu i dreszcz przej go na myl, e moe tam, pord przesonitych ciemnoci rozlegych przestrzeni, jego przyjaciele wdruj lub moe pi, jeli nie le martwi pod caunem mgy. Po co Faramir przywid go tutaj i wyrwa z bogiego zapomnienia snu? Sam stawia sobie rwnie to pytanie i nie mg powstrzyma si od szepnicia paru sw, udzc si, e nikt prcz Froda ich nie usyszy: - Pikny widok, panie Frodo, trudno zaprzeczy, ale zib przejmuje do koci, nie mwic ju o sercu. Co si dzieje? Faramir usysza i odpowiedzia:

- Ksiyc zachodzi nad Gondorem. Pikny Ithil, opuszczajc rdziemie, spoglda raz jeszcze na biae kdziory sdziwej Mindolluiny. Widok wart jest paru dreszczy. Lecz nie dla tego widoku sprowadziem was tutaj, a prawd mwic, sama w ogle nie prosiem na t przechadzk: jeli mu zimno, paci cen wasnej zbytniej czujnoci. yk wina szybko was potem rozgrzeje. Patrzcie! Posun si na krawd przepaci i stan obok wartownika. Frodo poszed za nim, lecz Sam nie ruszy si z miejsca. Nawet z dala od brzegu, na tej wilgotnej, wysokiej platformie czu si nieswojo. Faramir i Frodo patrzyli w d. Daleko pod stopami widzieli bia wod, ktra wlewaa si do ogromnej, kipicej misy i wirowaa w przepacistym owalnym zagbieniu pord ska, pki nie znalaza ujcia przez wski przesmyk; tdy uciekaa z szumem i pluskiem ku spokojniejszym, bardziej rwninnym okolicom. Skone promienie ksiyca sigay jeszcze podna wodospadu i lniy na sfalowanej tafli jeziora. Nagle Frodo spostrzeg na bliszym jego brzegu skulonego, maego stwora, lecz w teje chwili stwr da nura do wody i znikn tu pod kipiel wodospadu, rozcinajc czarn to tak cicho i gadko jak strzaa z uku lub oby kamyk. Faramir zagadn wartownika: - Co teraz powiesz o tym, Anbornie? Wiewirka czy zimorodek? Czy nad ciemnymi sadzawkami Mrocznej Puszczy yj czarne zimorodki? - Nie wiem, co to za stwr, lecz z pewnoci nie ptak odpar Anborn. Ma cztery apy i nurkuje na sposb czowieczy. Trzeba przyzna, e mistrz w tej sztuce nie lada! Czego on szuka? Drogi poprzez Zason do naszej pieczary? Zdaje si, e tym razem nasz schron zosta wykryty. Mam z sob uk, a na obu brzegach rozstawiem te co najlepszych ucznikw. Czekamy tylko na twj rozkaz, eby wypuci strzay, kapitanie. - Co powiesz? Mamy strzela? spyta Faramir odwracajc si ywo do Froda. Frodo przez chwil nie odpowiada. - Nie! rzek wreszcie. Nie! Prosz was, nie strzelajcie! Samowi nie ochoty, lecz miaoci zabrako, eby goniej i szybciej krzykn: Tak! Nie widzia wprawdzie stwora, o ktrym bya mowa, lecz bez trudu odgad, kogo Frodo zobaczy w dole. - A wic znasz tego stwora? powiedzia Faramir. teraz, skoro go obaj widzielimy, wytumacz, dlaczego, twoim zdaniem, naley go oszczdzi. W dugich rozmowach tylko jeden raz wspomniae o trzecim, przygodnym towarzyszu, a ja chwilowo nie wypytywaem o niego. Czekaem, a go moi ludzie schwyc i sprowadz do mnie. Wysaem najlepszych owcw na poszukiwania, on wszake wszystkim si wymyka tak, e nikt go nawet nie widzia prcz tu obecnego Anborna, ktremu wczoraj wieczorem mign o zmroku. Dzi jednak w otrzyk dopuci si gorszego przestpstwa nili owienie na wyynie krlikw w sida: omieli si wtargn do Henneth Annun. Przypaci zuchwalstwo yciem. Nie pojmuj tego stwora! Tak skryty i zmylny, a przychodzi kpa si w jeziorku pod naszym oknem. Czy myli, e ludzie noc pi nie rozstawiajc wart? Dlaczego on to zrobi? - Mona da na to pytanie dwie odpowiedzi odpar Frodo. Po pierwsze, nie zna ludzi, a chocia jest chytry, moe wcale nie wie, e tu si ukrywacie; wasz schron dobrze jest zamaskowany. Po drugie, przypuszczam, e cigno go tutaj nieodparte podanie, silniejsze od przezornoci. - Mwisz, e go tutaj co przyciga? spyta Faramir ciszajc gos. czy to moliwe, eby wiedzia o brzemieniu, ktre dwigasz? - Tak. Poniewa on dwiga je przez dugie lata. - On je dwiga? powtrzy Faramir tumic okrzyk zdumienia. Sprawa wika si w coraz to nowe zagadki! A wic czyha na t rzecz? - By moe. Jest mu droga i cenna. Ale nie to miaem na myli.

- Czeg zatem szuka tutaj? - Ryb rzek Frodo. Patrz! Spojrzeli w d ku ciemnemu jezioru. U dalekiego brzegu ukazaa si maa, czarna gowa, ledwie wychylona z gbokiego cienia pod skaami. Mign srebrzysty bysk, drobniutkie krgi rozeszy si po wodzie. Stwr dopyn do brzegu i z nieprawdopodobn zwinnoci jak aba wyskoczy z wody na wysok skarp. Usiad i zacz si wgryza w may, srebrzysty przedmiot, ktry poyskiwa przy kadym ruchu jego palcw, bo ostatnie promienie ksiyca paday spoza kamiennej ciany na ten koniec jeziora. Faramir rozemia si z cicha. - Ryb! powiedzia. Ten gd jest mniej niebezpieczny. A moe nie! Ryby z jeziorka Henneth Annun mog kosztowa go bardzo drogo. - Mam go na ostrzu strzay odezwa si Anborn. czy nie wolno mi jej wypuci, kapitanie? Prawo karze mierci kadego, kto bez pozwolenia wejdzie w t dolin. - Czekaj, Anbornie odpar Faramir. Sprawa jest trudniejsza, ni ci si zdaje. Co powiesz, Frodo? Dlaczego mamy go oszczdzi? - Jest nieszczliwy i godny powiedzia Frodo i nic nie wie o grocym niebezpieczestwie. Gandalf, wasz Mithrandir, prosiby ci, eby mu darowa ycie, choby dla tych powodw, zarwno jak dla innych jeszcze. Elfom zaleci go oszczdzi. Nie wiem dokadnie, dlaczego: troch si domylam, lecz nie mog teraz o tym mwi. Ten stwr jest w jaki sposb zwizany z moim zadaniem. Dopki nas nie wykry i nie uprowadzi z sob, on by naszym przewodnikiem. - Przewodnikiem? zdumia si znw Faramir. Nowe dziwy! Na wiele jestem dla ciebie gotw, mj Frodo, tego jednak nie mog zrobi; jeli zostawi na wolnoci chytrego wczg i pozwol mu i, gdzie zechce, moe przyczy si do ciebie w dalszej drodze, a moe wpadnie w apy orkw, ktrym wypiewa pod groz tortur wszystko, co wie. Trzeba go zabi albo wzi do niewoli. Zabi, jeeli nie da si szybko pochwyci. Jake jednak docign stwora tak zwinnego i przemylnego inaczej ni strza z uku? - Pozwl, ebym cichutko zszed do niego rzek Frodo. Trzymajcie uki napite i zastrzelcie przynajmniej mnie, jeeli mj sposb zawiedzie. Na pewno nie uciekn. - Id, a pospiesz si! odpar Faramir. Jeeli wyjdzie z tej przygody ywy, powinien ci wiernie suy do koca swych ndznych dni. Anbornie, sprowad Froda na d, ale idcie bardzo ostronie. Ten stwr ma wch i such. Wezm twj uk. Anborn mrucza z niezadowolenia, lecz poprowadzi hobbita krtymi schodami na nisz platform, a z niej drugimi schodami dalej, a doszli do wskiego wyjcia zaronitego gstw krzakw. Frodo bezszelestnie przedar si przez nie i stan na wysokim poudniowym brzegu grujcym nad jeziorem. Byo ju teraz ciemno, wodospad przyblad i zszarza, odzwierciedlajc ledwie niky pobrzask, ktry ksiyc zostawi na zachodnim niebie. Golluma std nie widzia. Posun si kilka krokw naprzd. Anborn cicho szed za nim. - Dalej! szepn Frodowi do ucha. Uwaaj, po prawej stronie brzeg. Jeeli wpadniesz do wody, nikt ci nie wyratuje, chyba twj przyjaciel zimorodek. Pamitaj, e ucznicy stoj bardzo blisko, chocia ich pewnie nie widzisz. Frodo wzorujc si na Gollumie, pomaga sobie rkami, eby pewniej trzyma si gruntu i wymacywa przed sob drog. Skay byy tu przewanie paskie i gadkie, lecz liskie. Zatrzyma si i nasuchiwa. Zrazu nie sysza nic prcz nieustannego szumu wodospadu za sob.. nagle blisko przed nim rozleg si wiszczcy szept: - Ryby, dobre ryby. Biaa twarz znika, mj skarbie, wreszcie znika, tak. Teraz moemy spokojnie zje rybk. Nie, nie, mj skarbie, nie, spokojnie! Bo zgin nam skarb. Zgin. Pode hobbity, zoliwe hobbity. Poszy sobie, zostawiy nas samych, glum. Zabray

skarb. Biedny Smeagol samiuteki. Nie ma skarbu. li ludzie zabior go, ukradn mj skarb. Zodzieje. Nienawidzimy ich. Ryby, dobre ryby. Dodadz nam si. Bdziemy mieli bystre oczy, mocne palce, tak, tak. Zadusimy ich wszystkich, ebymy tylko mieli sposobno. Dobre ryby, dobre ryby! Ten jego pomruk by niemal tak nieustanny jak szum wody, przerywany jedynie mlaskaniem i bulgotem. Frodo suchajc tych odgosw wzdryga si z litoci i wstrtu. Marzy, by ten bekot usta wreszcie, by nie musia go nigdy ju sucha. Anborn przyczai si tu. Wystarczyoby cofn si do niego, szepn, eby kaza ucznikom wypuci strzay. Nie chybiliby pewnie, bo Gollum, jedzc apczywie, nie myla o ostronoci. Jeden trafny strza i Frodo na zawsze pozbyby si tego nieszczsnego, wstrtnego gosu. Ale nie mg tego zrobi. Gollum mia pewne prawo do jego opieki. Suga ma prawo do opieki pana, nawet jeli suy pod przymusem strachu. Gdyby nie Gollum, hobbici zginliby na Martwych Bagnach. Frodo czu w gbi serca, e Gandalf na pewno nie yczyby sobie takiego postpku. - Smeagolu! - zawoa cicho. - Ryby, dobre ryby - sycza Gollum. - Smeagolu! - troch goniej powtrzy Frodo. Gollum umilk. - Smeagolu, twj pan przyszed po ciebie. Twj pan jest tutaj. Zbli si, Smeagolu. Zamiast odpowiedzi usysza lekki syk, jakby Gollum przez zby wciga oddech. Chod tutaj, Smeagolu - rzek Frodo. - Jestemy w niebezpieczestwie. Ludzie zabij ci, jeeli tu ci znajd. Chod prdko, jeeli chcesz unikn mierci. Chod do swego pana. - Nie! - odpar gos. - Pan niedobry. Porzuci Smeagola i odszed z nowymi przyjacimi. teraz niech pan czeka. Smeagol nie skoczy ryby. - Nie ma czasu do stracenia! - rzek Frodo. - We ryb z sob i chod. - Nie. Musz skoczy ryb. - Smeagolu! - zawoa Frodo z rozpacz. - Skarb si na ciebie pogniewa. Powiem skarbowi: spraw, eby pokn o i udawi si na mier. Nigdy wicej nie skosztujesz ryb. Chod, skarb na ciebie czeka! Rozleg si przenikliwy syk. Z ciemnoci wypezn na czworakach Gollum niby pies przywoany z wczgi do nogi pana. Jedn na p zjedzon ryb trzyma w zbach, drug ciska w garci. Zbliy si do Froda niemal nos w nos i obwcha go. Blade oczy lniy. Nagle wyj z ust ryb i wyprostowa si przed hobbitem. - Dobry pan! - szepn. - Dobry hobbit, wrci po biednego Smeagola. Dobry Smeagol przyszed do pana. Chodmy teraz prdko, tak. Midzy drzewami, pki obie Twarze nie wiec. tak, chodmy! - Pjdziemy - odpar Frodo - ale nie zaraz. Pjd z tob tak, jak przyrzekem. Powtarzam obietnic! Ale nie zaraz. Jeszcze nie jeste bezpieczny. Uratuj ci, musisz jednak mi zaufa. - Zaufa mojemu panu? - nieufnie spyta Gollum. - Dlaczego? Gdzie jest ten drugi hobbit, ten zy, ordynarny hobbit? Gdzie on jest? - Tam na grze - odpar Frodo wskazujc wodospad. - Nie zostawi go tutaj samego. Musimy po niego wrci. Serce mu si cisno. Te namowy zbyt byy podobne do wcigania w puapk. Nie obawia si, co prawda, eby Faramir pozwoli zabi Golluma, lecz przypuszcza, e kae go uwizi i spta, a wwczas nieszczsny, zdradziecki stwr na pewno poczuje si zdradzony przez hobbita. Nigdy moe nie zrozumie ani nie uwierzy, e Frodo ocali mu ycie i e nie byo innego sposobu ratunku. C bowiem mg zrobi Frodo, jeli chcia obu stronom w miar monoci dochowa wiary? - Chod, Smeagolu - rzek - bo skarb rozgniewa si, jeli mnie nie posuchasz. Wracamy w gr strumienia. Id pierwszy.

Gollum przepezn kawaek drogi tu nad krawdzi, chlipic i wszc podejrzliwie. nagle zatrzyma si i podnis gow. - Tu kto jest! - powiedzia. - Nie tylko hobbit. - Odwrci si znienacka. W wyupiastych oczach migotao zielone wiateko. - Niedobry pan! - sykn. - Zy! Podstpny! Faszywy! - Splun i wycign dugie rami zakoczone biaymi, chwytliwymi palcami. W tym samym okamgnieniu ogromna, ciemna sylwetka Anborna wynurzya si tu za nim. Czowiek dopad Golluma, siln, cik rk chwyci go za kark i przygi do ziemi. Stwr byskawicznie skrci si cay; wilgotny i olizy wi si niczym wgorz, a gryz i drapa napastnika jak kot. Lecz z mroku ju wybiego dwch onierzy spieszc z pomoc Anbornowi. - Ani si rusz - powiedzia jeden z nich do Golluma - bo naszpikujemy ci tak, e si w jea zmienisz. Ani si rusz! Gollum opad bezsilnie, jczc i paczc. Ludzie zwizali go do brutalnie. - Nie tak ostro! - odezwa si Frodo. - ten biedak nie moe si z wami mierzy na siy. Starajcie si nie sprawia mu blu. On wwczas take spokojniej si zachowa. Smeagolu! Nie bj si, oni ci nic zego nie zrobi. Pjd razem z tob, nie spotka ci od ludzi adna krzywda. Chyba e ja take zgin z ich rk. Zaufaj swojemu panu. Gollum odwrci si i splun hobbitowi pod nogi. onierze podnieli go z ziemi, nasunli mu na gow kaptur i powlekli z sob. Frodo szed za nimi, bardzo zgnbiony. Przez ukryty w gszczu otwr, a potem schodami i korytarzami wrcili do pieczary. Pono kilka pochodni, ludzie krztali si, ju zbudzeni. Sam, ktry tu czeka na Froda, obrzuci zagadkowym spojrzeniem bezwadny tumok wleczony przez onierzy. - Zapali go? - spyta. - Tak. Waciwie nie. Nie zapali - odpar Frodo. - Przyszed dobrowolnie do mnie, bo zaufa memu sowu. Nie chciaem, eby go tak porwano zwizanego. Mam nadziej, e wszystko si dobrze skoczy, ale przykro mi okropnie, ze tak si to odbywa. - Mnie te przykro - rzek Sam - ale z t nieszczsn pokraka nic si nie moe odbywa przyzwoicie. Jeden z onierzy skin na nich i zaprosi do wnki w gbi pieczary. Faramir siedzia w fotelu, a nad jego gow wiecia umieszczona w niszy latarnia. Wskaza hobbitom stoki, a gdy siedli, rzek do podwadnego: - Podaj gociom wino i ka przyprowadzi jeca. Przyniesiono wino, a po chwili zjawi si Anborn niosc w ramionach Golluma. Zdj z jego gowy kaptur, postawi go na ziemi i zosta przy nim, by go podtrzymywa na nogach. Gollum mruy oczy maskujc chytre spojrzenie pod cikimi, bladymi powiekami. Wyglda aonie, przemoczony do nitki, ocieka wod i cuchn rybami; jedn z nich ciska wci jeszcze w garci. Rzadki kosmyki jak zbutwiae wodorosty zwisay mu nad kocistym czoem i pociga zasmarkanym nosem. - Rozwicie! Rozwicie! - bekota. - Sznur nas rani, tak, rani nas, a przecie nic zego nie zrobilimy. - Nic zego nie zrobie? - rzek Faramir patrzc na nieszcznika przenikliwie, lecz z kamienn twarz, w ktrej nie byo ani gniewu, ani zdumienia czy te litoci. - Tak powiadasz? Nigdy nie popenie nic takiego, eby zasuy na wizy lub jeszcze cisz kar? Jednake nie do mnie naley sd nad tob za tamte sprawy. Dzi ujlimy ci tam, gdzie nie wolno wchodzi pod groz mierci. Za ryby z tej sadzawki trzeba drogo paci. Gollum wypuci ryb z rki. - Nie chc ryb - powiedzia. - cena nie jest naoona na ryby - rzek Faramir. - Karzemy mierci za wtargnicie w ten zaktek gr, za jedno spojrzenie na jezioro. Darowaem ci dotychczas ycie na prob Froda, ktry twierdzi, e ma wobec ciebie jakie dugi wdzicznoci. Ale musisz si

przede mn usprawiedliwi. Jak si nazywasz? Skd przyszede? Dokd idziesz? Czego szukasz? - Zabkani jestemy, zabkani - odpar Gollum. - Nie mamy imienia, niczego nie szukamy, stracilimy skarb, nie zostao nam nic. Tylko pustka. Tylko gd, tak, gd. Za kilka rybek, za marne ociste rybki, chc biedne stworzenie kara mierci. taka jest ich mdro, taka sprawiedliwo, taka wielka sprawiedliwo. - Moe nie jestemy bardzo mdrzy - powiedzia Faramir - ale sprawiedliwi z pewnoci na tyle, na ile nasza niewielka mdro pozwala. Rozwi mu pta, Frodo! Faramir wycign zza pasa may noyk i poda go Frodowi. Gollum, na swj sposb rozumiejc ten gest, wrzasn i pad na ziemi. - Spokojnie, Smeagolu! - rzek Frodo. - Powiniene mi zaufa. Nie opuszcz ci w biedzie. Odpowiadaj na pytania, jak umiesz najuczciwiej. To ci nie zaszkodzi, lecz wanie pomoe. Przeci powrz krpujcy napistki i kostki Golluma, podnis go z ziemi. - Podejd bliej! - rozkaza Faramir. - Patrz mi w oczy! Czy wiesz, jak si nazywa to miejsce? Czy bye tu ju kiedy? Gollum z wolna podnis powieki, niechtnie zwrci ku Faramirowi lepia; nie tlia si w nich teraz ani odrobina wiata, blade i matowe spoglday przez chwil w jasne, nieustraszone oczy rycerza z Gondoru. Zalega gucha cisza. Nagle Gollum spuci gow, skurczy si i przypad do ziemi dygocc na caym ciele. - Nie wiemy, nie chcemy wiedzie - zajcza. - Nigdy tu nie bylimy. Nigdy wicej nie przyjdziemy. - S w twoim umyle zatrzanite drzwi i zamknite okna, a za nimi ciemne komory rzek Faramir. - Powiedziae jednak, jak sdz, prawd. Na twoje szczcie. Jak przysig zoysz, eby mi zarczy, e nigdy tutaj nie wrcisz i e nigdy sowem ani znakiem nie wskaesz drogi do tego miejsca adnemu ywemu stworzeniu? - Mj pan wie - odpar Gollum zerkajc z ukosa na Froda. - Tak, pan wie. Przyrzeklimy naszemu panu, jeli nas uratuje. Przysigniemy skarbowi, tak! - Przyczoga si do stp Froda. - Uratuj nas, dobry panie! - zaskomla. - Smeagol obiecuje skarbowi, obiecuje uczciwie. Nigdy nie wrci, nie powie ani sowa. Tak, skarbie! - czy tobie to wystarcza, Frodo? - spyta Faramir. - Tak - rzek Frodo. - Masz do wyboru albo zadowoli si t przysig, albo postpi, jak wymaga twoje prawo. Nic bowiem innego od tego jeca nie usyszysz. lecz ja mu przyrzekem, e nie dozna krzywdy, jeli pjdzie ze mn. Nie chciabym, eby si zawid na moim sowie. Faramir dug chwil milcza zamylony. - Dobrze - powiedzia wreszcie. - Oddaj ci w rce twojego pana. Frodo, syn Droga, niech powie, co chce z tob zrobi. - Ale ty, szlachetny kapitanie, jeszcze nie powiedziae, co zamierzasz zrobi z Frodem! - odpar z ukonem hobbit. - Pki za Frodo nie zna twojej woli, nie moe ukada planw dla siebie i swoich towarzyszy. Odroczye wyrok do rana, lecz dzie ju wita. - Ogosz wic swoj wol - rzek Faramir. - Co do ciebie, Frodo, to na mocy wadzy, udzielonej mi przez mego wadc, przyznaj ci swobod ruchw w granicach Gondoru a po najdalsze kresy starego krlestwa. zastrzegam jedynie, e ani ty, ani aden z twych towarzyszy nie ma prawa bez wyranego wezwania powrci do tej kryjwki. Daj ci ten przywilej na jeden rok i jeden dzie od dzi, potem nie bdzie ci ju przysugiwa, chyba e przed upywem wyznaczonego terminu stawisz si w Minas Tirith przed obliczem wadcy, namiestnika krlestwa. Wtedy bowiem poprosz go, by zatwierdzi i przeduy na cae twe ycie przywilej, ktry ode mnie otrzymae. Tymczasem kady, kogo wemiesz pod sw opiek, bdzie mia we mnie rwnie opiekuna, a tarcze Gondoru go osoni. Czy to ci starczy za odpowied?

Frodo ukoni si nisko. - Tak jest - rzek - i oddaj si na twoje usugi, jeli mog one mie jak cen w oczach tak szlachetnego i wielkiego rycerza. - Cenie je wysoko - odpar Faramir. - A teraz powiedz: czy bierzesz pod opiek tego oto Smeagola? - Bior Smeagola pod swoj opiek - owiadczy Frodo. Sam westchn gono. Nie by to objaw zniecierpliwienia wobec przydugiej wymiany uprzejmoci, bo Sam, jak przystao hobbitowi, pochwala ceremonie tego rodzaju. Podobna rozmowa w Shire nie obeszaby si bez wikszej jeszcze iloci sw i ukonw. - A wic suchaj!~- zwrci si Faramir do Golluma. - Zapad nad tob wyrok mierci, lecz pki bdziesz si trzyma Froda, wos ci nie spadnie z gowy, a przynajmniej nikt z nas ci nie tknie. Gdyby wszake spotka ci ktry z onierzy Gondoru wasajcego si bez Froda, wykona wyrok. I niechaj ci mier dosignie, w granicach tego krlestwa lub poza nim, jeeli bdziesz le suy swojemu panu. Teraz odpowiedz: dokd zamierzasz i? Frodo powiadczy, e bye jego przewodnikiem. Dokd go prowadzisz? Gollum milcza. - Musz to wiedzie - rzek Faramir. - Odpowiedz albo odwoam uaskawienie. Gollum wci milcza. - Ja odpowiem za niego - odezwa si Frodo. - Na moje danie zaprowadzi mnie do Czarnej Bramy, lecz okazao si, e nie mona jej przekroczy. - Nie ma otwartych wrt do Bezimiennego Kraju - powiedzia Faramir. - Widzc to zawrcilimy na drog poudniow - cign dalej Frodo - przewodnik bowiem mwi, e jest, a przynajmniej moe by, cieka dostpna w pobliu Minas Ithil. - Minas Morgul - rzek Faramir. - Nie wiem dokadnie - powiedzia Frodo - lecz podobno cieka wspina si pod gr pnocnym stokiem doliny, nad ktr stoi stary grd. Wznosi si na wysok przecz, a potem schodzi do... do krainy lecej za grami. - Czy znasz nazw tej przeczy? - spyta Faramir. - Nie - odpar Frodo. - To jest Kirith Ungol. Gollum sykn przenikliwie i zacz mamrota pod nosem. - czy tak brzmi nazwa przeczy? - spyta Faramir zwracajc si do niego. - Nie! - wrzasn Gollum piskliwie, jakby go ukuto. - Tak, tak, syszelimy kiedy t nazw. Ale c dla nas nazwa znaczy? Pan powiedzia, e musimy si tam dosta. Trzeba szuka jakiej drogi. A nie ma innej, nie, nie ma. - Nie ma innej? - rzek Faramir. - Skd wiesz? Kto zbada wszystkie pogranicza krlestwa ciemnoci? Dugo, z namysem przyglda si Gollumowi. Potem odezwa si znowu: Odprowad jeca, Anbornie. Traktuj go agodnie, lecz nie spuszczaj z oka. A ty, Smeagolu, nie prbuj skaka w wodospad. Skay tam maja tak ostre zby, e zginby przedwczenie. Id std, a we t swoj ryb. Anborn wyszed popychajc przed sob skulonego Golluma. Nad wejciem do wnki zacignito zason. - Myl, mj Frodo, e nieroztropnie postpujesz - rzek Faramir. - Nie powiniene trzyma przy sobie tego przewodnika. To stwr nikczemny. - Nie, nie jest nikczemny na wskro - odpar Frodo. - Moe nie na wskro - powiedzia Faramir - lecz zo przeera go jak rak, coraz gbiej. On ci nie doprowadzi do niczego dobrego. Jeeli si z nim rozstaniesz, dam mu list elazny i eskort do tego miejsca na granicy Gondoru, ktre sobie sam wybierze. - Nie zgodziby si na to - odpar Frodo. - Poszedby za mn tak, jak idzie ju od dawna moim tropem. Przyrzekem zreszt i wiele razy powtrzyem przyrzeczenie, e wezm go

w opiek i pjd, dokd mnie prowadzi. Nie dasz chyba ode mnie, abym zama sowo? - Nie - rzek Faramir. - Lecz serce moje tego pragnie. Co innego samemu nie dochowa wiary, a co innego radzi przyjacielowi, aby zama sowo, szczeglnie, kiedy bezwiednie na wasn zgub zwiza si przyrzeczeniem. Ale - nie! Musisz Golluma cierpie przy sobie, jeli zechce i z tob. Nie sdz wszake, aby by obowizany do wyboru drogi przez przecz Kirith Ungol, o ktrej twj przewodnik nie powiedzia ci wszystkiego, co wie. To wyczytaem jasno w jego mylach. Nie id na Kirith Ungol. - Gdzie wic mam i? - spyta Frodo. - Z powrotem do Czarnej Bramy i zda si na ask lub nieask wartownikw? Co wiesz o tej przeczy, e nazwa jej budzi w tobie tyle grozy? - Nie wiem nic pewnego - odpar Faramir. - My, ludzie z Gondoru, nie zapuszczamy si tymi czasy na wschd od gocica, nikt spord modego, mojego pokolenia tak daleko nie by ani te nie wspina si na Gry Cienia. Znamy je tylko ze starych opowieci i pogosek, ktre przetrway z dawnych lat. To jednak pewne, e na przeczach nad Minas Morgul czyhaj jakie zowrogie, straszne moce. Starcy i uczeni, ktrzy zbadali tajniki wiedzy, bledn i milkn na dwik nazwy Kirith Ungol. Dolina pod Minas Morgul bardzo dawno temu popada we wadz zych si; nawet wwczas, gdy wygnany Nieprzyjaciel przebywa jeszcze daleko, a wiksza cz Ithilien naleaa do nas, stamtd wiao groz i strachem. Jak ci wiadomo, sta tam ongi grd pikny i warowny, Minas Ithil, blini brat naszej stolicy. Zawadnli nim jednak ludzie nikczemni i dzicy, ktrych Nieprzyjaciel w pierwszym okresie swojej potgi ujarzmi i wzi na sub; ci po jego upadku bkali si bezdomni i bezpascy. Mwi, e przywdcami ich byli Numenorejczycy o spodlonych sercach; Nieprzyjaciel obdarzy ich piercieniami wadzy i wyniszczy tak, e zmienili si w ywe upiory, straszne i ze. Po jego wygnaniu zajli Minas Ithil, osiedli tam, obrcili grd i ca okolic w ruin. Zdawaa si pusta, lecz wrd gruzw y strach. Tych dziewiciu wodzw przygotowao skrycie powrt swego wadcy i pomogo mu; sami te wzmogli si znw na siach. Dziewiciu Jedcw wyruszyo w wiat przez straszn bram, a my nie moglimy im zagrodzi drogi. Nie zbliaj si do ich twierdzy! Bdziesz ledzony nieustannie. tam czuwa nigdy nie usypiajca za moc, stamtd patrzy sto par nigdy nie przymykajcych si oczu. Nie id t drog. - Dokd wic radzisz i? - spyta Frodo. - Powiedziae, e nie moesz mi wskaza ani cieki ku grom, ani przej przez gry. lecz ja musz si poza ich wa dosta, bo zobowizaem si uroczycie wobec caej Rady, e znajd drog lub szukajc jej zgin. Gdybym zawrci wzdragajc si przed ostatni, najcisz prb, jake mgbym stan przed elfami i ludmi? Czy przyjby mnie w Gondorze, gdybym tam zjawi si z tym brzemieniem, ktre nosz i ktre optao szalestwem twojego brata? Jaki urok rzucioby na Minas Tirith? kto wie, czy wwczas dwie wiee Minas Morgul nie spogldayby ku sobie ponad spustoszonym, zalanym zgnilizn krajem. - Tego bym nie chcia - rzek Faramir. - C wic chcesz, abym zrobi? - spyta Frodo. - Nie wiem. Ale nie chc, eby szed na mier lub mk. Nie myl te, by Mithrandir wybra dla ciebie t drog. - Skoro on zgin, musz sam i jedyn ciek, ktr znalazem. Nie mam czasu na szukanie lepszej. - Srogi przypad ci los, beznadziejne zadanie - rzek Faramir. - Pamitaj przynajmniej moj przestrog: nie ufaj przewodnikowi, nie ufaj temu Smeagolowi. ma ju na sumieniu morderstwo. Wyczytaem to w jego oczach. - Faramir westchn. - Tak wic spotka si nasze cieki i znw si rozchodz, Frodo, synu Droga. Ciebie nie trzeba udzi prnymi sowy. Wiedz, e nie mam nadziei ujrze ci kiedykolwiek pod socem tej

ziemi. Bd jednak odtd przyjacielem twoim i caego twojego plemienia. A teraz odpocznij, my tymczasem przygotujemy ci prowiant na drog. Bardzo jestem ciekaw, jakim sposobem ten pokurcz Smeagol znalaz si w posiadaniu owego skarbu, o ktrym wspominae, i jak go pniej straci; nie bd jednak trudzi ci wypytujc dzi o te sprawy. Jeeli mimo wszystko wrcisz do krainy ywych i sidziesz pod cian w blasku soca miejc si z minionych trosk, bdziesz musia mi opowiedzie ca histori dokadnie. Pki nie nadejdzie ten dzie lub jaki inny, ktrego nawet czarodziejski kryszta Numenoru nie moe nam objawi, egnaj. Faramir wsta, ukoni si nisko Frodowi i rozsuwajc zason przeszed do pieczary.

Rozdzia 7 Ku Rozstajowi Drg


rodo i Sam wrcili do swoich legowisk i czas jaki odpoczywali w milczeniu; dzie ju si zaczyna i ludzie krztali si dokoa. Wreszcie przyniesiono hobbitom wod do mycia i zaproszono do stou nakrytego na trzy osoby. Faramir siad z nimi do niadania. Nie kad si ani na chwil od poprzedniego dnia, w ktrym jego oddzia stoczy bitw, lecz nie zdawa si wcale zmczony. Gdy si posilili, wsta. - Gd nie dokuczy wam w drodze - rzek. - Wasze zapasy wyczerpay si, ale troch prowiantu, stosownego w podry, kazaem zapakowa wam do workw. Na brak wody nie bdziecie si uskara, pki bdziecie szli przez Ithilien, nie pijcie jednak ze strumieni, ktre spywaj z Imlad Morgul, z Doliny ywej mierci. Chc wam jeszcze co powiedzie: Moi zwiadowcy i stranicy wrcili wszyscy, a niektrzy z nich dotarli w poblie Morannonu. Przynieli dziwne wieci. Caa okolica w krg opustoszaa. Na drogach nie widzieli ywej duszy, nie syszeli krokw, gosu rogu ani nawet dwiku naciganej ciciwy. Cisza pena oczekiwania zalega nad Bezimiennym Krajem. Nie wiem, co to znaczy. Na pewno jednak zblia si moment wielkiej rozprawy. Nadciga burza. Spieszcie pki czas! Jeeli jestecie gotowi, wyruszymy natychmiast. Wkrtce soce zawieci nad krlestwem cienia. Przyniesiono hobbitom ich toboki, znacznie teraz cisze, a take dwie grube laski z wygadzonego drzewa, okute elazem i opatrzone rzebionymi gwkami, przez ktre przecignite byy rzemienne paski. - Nie mam dla was darw godnych tej chwili poegnania - rzek Faramir - wecie jednak te laski. Mog si przyda w wdrwce przez gry i puszcze. Takich kijw uywaj mieszkacy Biaych Gr, lecz te przycito na wasz miar i okuto na nowo. Zrobiono je z piknego drzewa lebethron, ktre jest ulubionym tworzywem naszych stolarzy i cieli, a maj one ten dar, e zgubione wracaj zawsze do wacicieli. Oby nie straciy tej zalety i nie zawiody was w mrocznej krainie, do ktrej idziecie! Hobbici skonili si w pas. - Najgocinniejszy gospodarzu! - rzek Frodo. - Elrond Pelf przepowiedzia mi, e w podroy spotkam przyja ukryt w gbi serca i nieoczekiwan. Prawd mwi, bo nie mogem spodziewa si od ciebie tyle przyjani, ile mi okazae. dziki tej niespodziance ze zej przygody wyniko wiele dobrego. Zaczli si zbiera do wymarszu. Z jakiego zakamarka przyprowadzono Golluma, ktry wyranie nabra ju otuchy, chocia w dalszym cigu trzyma si jak najbliej Froda unikajc wzroku Faramira. - Twemu przewodnikowi musimy zawiza oczy - rzek Faramir - tobie jednak zarwno jak twojemu sucemu chtnie oszczdzimy tej przykroci, jeli sobie tak yczycie. Gollum skrzecza, wykrca si, czepia Froda, kiedy onierze podeszli, by zawiza mu oczy. Frodo wic powiedzia: - Zacie nam wszystkim trzem opaski, a zacznijcie ode mnie, wwczas Smeagol przekona si, e nie macie zych zamiarw. Tak te zrobiono, po czym wyprowadzono ca trjk z Henneth Annun. Jaki czas wdrowali przez korytarze i schody, a w pewnej chwili owiaa ich rzeka, mia wieo poranka. Szli dalej, wci jeszcze nic nie widzc, pod gr i znowu agodnym skonem w d. Wreszcie Faramir kaza im odsoni oczy. Stali znowu pod sklepieniem lasu. Szum wodospadu nie dochodzi do ich uszu, bo od rozpadliny, w ktrej pyn potok, dzielio ich wycignite na poudnie dugie rami wzgrza. Od zachodu pomidzy drzewami przewitywao wiato, jakby tam, za lasem, wiat si koczy i poza jego krawdzi nie byo nic prcz nieba.

- Tu ostatecznie rozchodz si nasze drogi - rzek Faramir. - Jeeli posuchacie mojej rady, nie skrcicie std zaraz na wschd. Pjdziecie prosto, w ten sposb bowiem wiele jeszcze mil przebdziecie pod oson lasu. Od zachodu teren obrywa si nad dolinami niekiedy stromo, niekiedy agodniej, wyduonym, pochyym zboczem. Trzymajcie si wci w pobliu tej krawdzi i skraju lasu. Zrazu moecie, jak sdz, wdrowa nawet w wietle dziennym. Caa okolica jest upiona i pozornie spokojna, ze oczy na chwil odwrciy si od niej. Bdcie zdrowi i pospieszajcie, pki mona. Ucisn hobbitw, zwyczajem swego plemienia pochylajc si nad nimi, kadc rce na ich ramiona i caujc w czoa. - yczliwa myl wszystkich ludzi dobrej woli towarzyszy wam w drodze! - powiedzia. Ukonili si a do ziemi. Faramir zawrci i nie ogldajc si ju za siebie odszed ku dwm onierzom, ktrzy czekali w pewnym oddaleniu. Hobbici z podziwem patrzyli, jak szybko umiej porusza si ci ludzie w zielonych ubraniach, zniknli bowiem niemal w okamgnieniu wrd drzew. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwil sta Faramir, teraz by tylko las, pusty i pospny; mona by myle, e rycerz Gondoru przywidzia im si we nie. Frodo westchn i odwrci si twarz na poudnie. Gollum, jakby umylnie okazujc wzgard dla poegnalnych ceremonii, rozgrzebywa ziemi pod korzeniem drzewa. "mierdziel ju znowu chyba godny? - pomyla Sam. - Ano, zaczyna si caa zabawa od nowa." - Poszli sobie nareszcie? - spyta Gollum. - li, wstrtni ludzie. Smeagola jeszcze kark boli, tak, boli jeszcze. Chodmy std! - Chodmy - rzek Frodo. - Ale jeli umiesz tylko zorzeczy ludziom, od ktrych doznae aski, nie mw lepiej nic. - Mj pan dobry - zaskrzecza Gollum. - Smeagol artowa. Zawsze przebacza, nie chowa urazy, tak, nawet do dobrego pana, ktry go zawid. Tak, pan dobry, Smeagol te dobry. Ani Frodo, ani Sam nic na to nie odpowiedzieli. Zarzucili toboki na plecy, cisnli kije w garci i ruszyli naprzd przez las Ithilien. Dwakro w cigu tego dnia odpoczywali posilajc si odrobin prowiantu, ktry do ich workw kaza zapakowa Faramir. Byli zaopatrzeni w suszone owoce i solone miso na czas duszy, chleba za dostali tyle, ile mogli zje przez pierwsze dni, pki nie straci wieoci. Gollum nie tkn jada. Soce podnosio si na niebie i przesuno nad stropem lasu niewidzialne, potem zaczo si chyli zocc pnie drzew od zachodniej strony, a wdrowcy wci szli w chodnym zielonym cieniu, w niezmconej ciszy. Nawet ptakw nie byo sycha, jakby wszystkie std odleciay albo oniemiay. Zmrok wczenie ogarn milczce lasy; wdrowcy zatrzymali si jeszcze przed zapadniciem nocy, bardzo zmczeni, bo przebyli co najmniej siedem staj od wyjcia z pieczary. Frodo przespa noc na mikkiej ziemi pod starym drzewem. Sam lea obok niego, lecz nie zazna spokoju, budzi si, co chwila rozglda i nasuchiwa. Gollum znikn chykiem, gdy hobbici rozoyli si na spoczynek. Nie przyzna si, czy zasn w jakiej pobliskiej norze, czy te bka si polujc wrd ciemnoci po lesie, w kadym razie o pierwszym brzasku wrci i obudzi hobbitw. - Trzeba wstawa, tak, trzeba wstawa! - mwi. - Mamy jeszcze dalek drog, na poudnie i na wschd. Hobbici musz si spieszy! zie przemin niemal tak samo jak poprzedni, z t jedynie rnic, e cisza zdawaa si wok jeszcze gbsza, a powietrze bardziej parne i w lesie zrobio si duszno. Zbierao si jakby na burz. Gollum czsto przystawa wszc, mrucza co pod nosem i przynagla do popiechu. Na trzecim etapie dziennego marszu, pod wieczr, weszli w rzadszy las, gdzie drzewa rosy wiksze, lecz rozproszone. Ogromne dby skalne o potnych pniach stay,

cieniste i godne, pord szerokich polanek, tu i wdzie przemieszane z sdziwymi jesionami i olbrzymimi dbami, na ktrych wanie rozkwitay brunatnozielone pki. U ich stp w jasnej, modej trawie bielay kwiaty jaskczego ziela i anemonw, o tej porze zamykajce ju kielichy do snu. Na mil w krg zieleniy si licie lenych hiacyntw, smuke odyki kwiatw ju przebijay si przez pulchn gleb. Nie byo wida nigdzie ywej duszy, zwierzyny ani ptactwa, mimo to Golluma na otwartej przestrzeni zdj strach i wdrowcy posuwali si bardzo ostronie, chykiem przebiegajc od drzewa do drzewa. Dzie ju dogasa, kiedy dotarli na skraj lasu. Usiedli pod starym, skatym dbem, ktry wyciga pokrtne niby we korzenie w d po stromej, osypujcej si skarpie. Mieli przed sob gbok, mroczn dolin. Na jej przeciwlegym brzegu las znowu sta si gsty, szarobkitny w pospnym wieczornym zmierzchu i cign si a po widnokrg na poudnie. Po prawej stronie, na zachodzie, majaczyy odlege gry Gondoru rozjarzone odblaskiem uny, zalewajcej niebo. Z lewej strony panowaa ju noc i pitrzya si czarna ciana Mordoru. Z ciemnoci wyaniaa si duga dolina i opadaa stromo rozszerzajcym si stopniowo korytem ku Anduinie. Dnem jej pyn bystry potok. Frodo sysza jego kamienny gos, wyrany w wieczornej ciszy. Wzdu potoku, na drugim jego brzegu wia si krt, blad wstk droga ginc w zimnej szarej mgle, ktrej nie przenikay promienie zachodzcego soca. Hobbitowi zdawao si, e rozrnia w oddali wyrastajce jakby z morza cieni omglone szczyty i poszczerbione wieyczki prastarych twierdz, ciemnych i opustoszaych. Odwrci si do Golluma. - Czy wiesz, gdzie jestemy? - spyta. - Tak, panie. W niebezpiecznym miejscu. To droga z Wiey Ksiycowej do zburzonego grodu nad Rzek; zburzony grd, tak, tak, ze miejsce, pene nieprzyjaci. Niedobrze zrobilimy suchajc rady tamtego czowieka. Hobbici oddalili si bardzo od cieki. teraz musz i w stron majaczcego w zmierzchu acucha grskiego. - Nie mona i t drog. Nie. T drog spod Wiey chodz okrutni nieprzyjaciele. Frodo spojrza z gry na drog. W tej chwili w kadym razie nie byo na niej nikogo. Zdawaa si bezludna, opuszczona, a zbiegaa w d ku pustce ruin ukrytych we mgle. Lecz co zego czaio si nad ni w powietrzu, jakby rzeczywicie snuy si tam jakie niedostrzegalne dla oczu istoty. Froda dreszcz przebieg, gdy spojrza znowu na ledwie ju widoczne w ciemnoci odlege wiee, a plusk wody wyda mu si zimny i okrutny; by to przecie gos Morgulduiny, zatrutego potoku spywajcego z Doliny Upiorw. - Co teraz zrobimy? - spyta. - Przeszlimy dzi wiele mil. Moe cofniemy si w las i poszukamy jakiego zaktka, eby odpocz w ukryciu? - W nocy kry si nie trzeba odpar Gollum. To w dzie hobbici musz si odtd chowa, tak, w dzie. - Daje spokj! powiedzia Sam. Musimy troch odpocz, chobymy nawet mieli ruszy znw po pnocy. Bdziemy wtedy mieli jeszcze wiele godzin do witu, zdymy przej porzdny kawa drogi, oczywicie jeeli t drog znasz. Gollum zgodzi si niechtnie na popas i zawrci pomidzy drzewa kierujc si na wschd skrajem lasu. Nie pozwoli hobbitom rozoy si do snu na ziemi w tak bliskim ssiedztwie drogi, wic po krtkiej naradzie postanowili wspi si wszyscy trzej na pie ogromnego dbu i usadowi w rozwidleniu konarw; grube, rozoyste gazie osaniay ich dobrze, a kryjwka stanowia zarazem do wygodne schronienie. Gdy noc zapada, pod koron drzewa ciemno bya nieprzenikniona. Frodo i Sam napili si wody i przegryli chlebem oraz suszonymi owocami, lecz Gollum od razu zwin si w kbek i usn. Hobbici nie zmruyli tej nocy oczu. Jako wkrtce po pnocy Gollum si zbudzi; nagle bysn ku nim bladymi otwartymi lepiami. Chwil nasuchiwa i wszy, tym bowiem sposobem, jak ju zauwayli od dawna, rozpoznawa zwykle por dnia.

- Czy odpoczlimy? Czy wyspalimy si dobrze? spyta. Idziemy! - Nie odpoczlimy i nie spalimy odburkn Sam. Ale pjdziemy, skoro trzeba. Gollum skoczy zwinnie z gazi spadajc na cztery apy, hobbici nieco wolniej zsunli si po pniu. Ledwie stanli na ziemi, ruszyli w drog za przewodnictwem Golluma, kierujc si w ciemnociach opadajcym w d zboczem ku wschodowi. Niewiele widzieli, noc bowiem bya tak gboka, e nieraz dopiero w ostatniej chwili dostrzegali pie drzewa, nim si na niego natknli. Teren by nierwny, marsz utrudniony, lecz Gollum szed pewnie. Prowadzi hobbitw przez gszcze i kolczaste zarola, czasem skrajem gbokiej rozpadliny albo czarnej jamy, czasem osuwajc si w gb ciemnego, zarosego krzakami jaru, by potem wspina si na jego drugi brzeg. Schodzili niekiedy w d, lecz kady nastpny stok growa nad poprzednim i by od niego bardziej stromy. Tote wznosili si coraz wyej. Na pierwszym postoju, gdy obejrzeli si za siebie, ledwie dostrzegli strop lasu, z ktrego wyszli, rozpostarty niby gsty, ogromny cie, plama nocy ciemniejcej pod mrocznym, pospnym niebem. Od wschodu peza z wolna jak gdyby ogromna czarna chmura pochaniajc nike, przymione gwiazdy. Ksiyc chylc si ku zachodowi umkn przed jej pocigiem, lecz spowijaa go w krg obwdka zgniotej mgy. W kocu Gollum odwrci si do hobbitw. - Dzie ju blisko rzek. Hobbici musz si spieszy. Nie jest bezpiecznie sta tak na otwartym miejscu w tej okolicy. Prdzej! Przyspieszy kroku, oni za mimo znuenia podali za nim. Wkrtce zaczli wspina si na ogromny grzbiet pagrka, poronitego gszczem kolczolici, borwek i niskiej, szorstkiej tarniny; gdzieniegdzie tylko otwieray si w zieleni yse polany, wypalone wieo ogniem. Im bliej szczytu, tym wicej byo kolczastych krzeww, bardzo starych i wysokich, od dou nagich i wtych, lecz w grze rozronitych bujnie i ju rozkwitajcych tymi pczkami, ktre janiay wrd ciemnoci i rozsieway delikatn, sodk wo. Pierwsze gazie wyrastay z pni tak wysoko, e hobbici mogli i przez te zarola wyprostowani, jak przez dugie galerie wysane suchym, grubym, szorstkim chodnikiem. Gdy dotarli do koca szerokiego grzbietu, zatrzymali si i szukajc kryjwki wpezli pod zbity wa tarniny. Jej powykrcane gazie zwisay a do ziemi, a z ziemi piy si na nie spltan mas dzikie gogi. Gboko w tym gszczu otwieraa si pusta przestrze, jak gdyby altana podparta suchymi gaziami i nakryta stropem modych lici oraz wiosennych pdw. Tu wdrowcy leeli dug chwil, zbyt zmczeni, eby myle o jedzeniu, i przez otwierajce si w cianach schronu szpary patrzyli, jak z wolna wita nowy dzie. Lecz dzie nie zawita jasny, po niebie rozla si tylko bury, pospny pmrok. Na wschodzie ciemnoczerwona una wiecia pod niskim puapem chmur; nie bya to zorza poranna. Oddzielone od nich szerok, strom dolin pitrzyy si gry Efel Duath, czarne i bezksztatne u podny, osonitych nieprzemijajc noc, ostre, poszarpane i zjeone gronie u szczytw, widocznych na tle krwawego blasku. Dalej na prawo czerniao pord mroku ogromne rami grskie, wysunite ku wschodowi. - Ktrdy std pjdziemy? spyta Frodo. Czy tam, za tym czarnym masywem otwiera si zejcie do doliny Morgul? - Po co teraz o tym myle? odpar Sam. Z pewnoci nie ruszymy si z miejsca przed kocem dnia, jeeli w ogle mona to dniem nazwa. - Moe, moe powiedzia Gollum. Ale musimy spieszy si do Rozstaja Drg. Tak, tak, do Rozstaja. Tamtdy pjdziemy, tak, tamtdy mj pan pjdzie. Czerwona una przygasa nad Mordorem. Pmrok zgstnia, gdy ze wschodu podniosy si opary i zasnuy ca okolic. Frodo i Sam zjedli co nieco i uoyli si do snu, lecz Gollum krci si niespokojnie. Nie chcia tkn jada, przyj od nich tylko yk wody, a potem czoga si wrd krzakw wszc i pomrukujc. W pewnej chwili znikn nagle.

- Poszed pewnie na polowanie rzek Sam ziewajc. Wedle umowy on teraz mia si przespa, wkrtce te zapad w gboki sen. nio mu si, e jest w Bag End i szuka czego w ogrodzie, ale ma na plecach ciki wr, ktry go przygniata do ziemi. Ogrd by zachwaszczony i zaronity, ciernie i paprocie wtargny na grzdki pod ywopotem u stp pagrka. - Tyle roboty, a ja taki zmczony mwi sobie. Naraz przypomniao mu si, czego szuka. Gdzie moja fajka? powiedzia i obudzi si w tym momencie. - Ole! rzek sam do siebie otwierajc oczy i dziwic si, dlaczego ley w krzakach. Masz j przecie w swoim toboku! Wtedy dopiero uprzytomni sobie po pierwsze, e wprawdzie fajka jest w toboku, ale ziela do niej nie ma, a po drugie, e setki mil dziel go od ogrodu w Bag End. Usiad. Byo niemal ciemno. Dlaczego Frodo pozwoli mu spa duej, ni wypadao z umowy, a do wieczora? - Pan wcale si nie przespa, panie Frodo? spyta. Ktra to godzina? Musi by ju bardzo pno? - Nie, ale dzie zamiast si rozjania, ciemnieje coraz bardziej odpar Frodo. Jeli si nie myl, nie ma jeszcze poudnia, a ty spae zaledwie trzy godziny. - Nie rozumiem, co si wici rzek Sam. Moe zbiera si na burz. W takim razie bdzie to burza nie na arty. Lepiej by nam byo w jakiej gbokiej norce ni w tych krzakach! Nasuchiwa chwil. Co to jest? Grzmot, warkot bbnw czy jeszcze co innego? - Nie wiem powiedzia Frodo. Sysz to od dawna. Czasem mam wraenie, e ziemia dry, czasem, e to parne powietrze tak dudni w uszach. Sam rozejrza si wkoo. - Gdzie Gollum? spyta. Czy jeszcze nie wrci? - Nie odpar Frodo. Nie pokaza si i nie odezwa dotychczas. - Prawd mwic nie tskni do niego rzek Sam. Nigdy chyba nie miaem z sob w podry nic takiego, co bym porzuci z mniejszym alem na drodze. Ale to wanie do niego podobne, eby po przejciu tylu mil znikn teraz, kiedy najbardziej jest potrzebny... oczywicie, jeeli mona w ogle spodziewa si jakiego poytku z tej pokraki, o czym miem wtpi. - Zapominasz, jak byo na Bagnach! rzek Frodo. Mam nadziej, e nie spotkao go nic zego. - A ja mam nadziej, e nie spata nam psiego figla powiedzia Sam. Bd co bd nie chciabym, eby wpad tamtym w apy. Bo wtedy z nami byoby krucho. Nagle odgos grzmotw czy bbnw rozleg si goniejszy i gbszy. Zdawao si, e ziemia dry pod hobbitami. - Ju jest z nami krucho powiedzia Frodo. Obawiam si, e zblia si kres naszej wdrwki. - Moe odpar Sam ale pki ycia, pty nadziei, jak mawia mj Dziadunio, a czsto dodawa: i pty je trzeba. Niech pan co przegryzie, panie Frodo, a potem si przepi. Popoudnie, o ile Sam dobrze orientowa si w czasie, dobiegao koca. Wygldajc z gszczu widzia tylko pospny krajobraz bez wiate i cieni, z wolna zanurzajcy si w bezksztatnym i beznadziejnym zmierzchu. Byo duszno, ale nie gorco. Frodo spa niespokojnie przewracajc si i szamoczc we nie, czasem co szepczc z cicha. Dwa razy Sam mia wraenie, e syszy w tym szepcie imi Gandalfa. Czas wlk si nieznonie. Nagle Sam usysza syk i gdy si obejrza, zobaczy Golluma, ktry na czworakach wpatrywa si w hobbitw wieccymi oczyma. - Wstawa! Wstawa, piochy! szepn. Wstawa. Nie ma czasu do stracenia. Musimy i zaraz. Nie ma czasu do stracenia. Sam popatrza na niego nieufnie. Gollum zdawa si wystraszony czy moe podniecony.

- I? Zaraz? Cos ty wykombinowa? Jeszcze nie pora. Nikt nawet jeszcze nie je podwieczorku, oczywicie w przyzwoitych krajach, gdzie si w ogle jada podwieczorki. - Gupi hobbit! sykn Gollum. Nie jestemy w przyzwoitym kraju. Czas ucieka, tak, ucieka szybko. Nie ma chwili do stracenia. Trzeba rusza. Niech mj pan zbudzi si wreszcie! Szarpn Froda, a hobbit poderwa si z ziemi, usiad i chwyci go za rami. Gollum wyrwa mu si i odskoczy. - Nie bdcie gupi sycza. Trzeba i. Nie ma czasu do stracenia. Nic wicej nie mogli si od niego dowiedzie. Nie chcia powiedzie, gdzie chadza ani te co go skania do popiechu. Sam by peen podejrze i okazywa je niedwuznacznie, lecz Frodo niczym nie zdradzi swoich myli. Westchn, zarzuci toboek na plecy i gotw by wyruszy wrd gstniejcego mroku. Gollum prowadzc ich po zboczu w d zachowywa szczegln ostrono, stara si trzyma osony krzeww, a przez otwarte przestrzenie bieg zgity niemal przy ziemi. Wieczr co prawda tak by ciemny, e najbystrzejsze nawet oko nie dostrzegoby hobbitw otulonych w kaptury i szare paszcze, najczujniejszy zwierz nie usyszaby ich cichych krokw. Ani gazka nie trzasna, ani li nie zaszeleci, gdy przemykali si lekko i szybko. Szli tak godzin, wci w milczeniu, gsiego, przygnbieni mrokiem i guch cisz, ktr zakca tylko od czasu do czasu daleki grzmot czy moe warkot bbnw dochodzcy spomidzy gr. Zeszli ju znacznie poniej kryjwki w tarninie i skrcili na poudnie starajc si trzyma prosto wytknitego kierunku, o ile na to pozwala dugi, wyboisty stok wznoszcy si ku cianie gr. W niewielkim oddaleniu przed nimi czarnym murem rysowa si pas drzew. Podchodzc bliej stwierdzili, e drzewa s olbrzymie, bardzo stare i wystrzelaj wysoko, chocia czuby maj poamane i ogoocone, jak gdyby burza z piorunami przesza nad nimi, lecz nie zdoaa ich zabi ani wstrzsn korzeni sigajcych gboko w ziemi. - Rozstaje, tak szepn Gollum. Byo to pierwsze sowo, ktre wymwi, odkd wychynli z gstwy cierni. T drog trzeba i. Skrci teraz na wschd i prowadzi pod gr. Nagle ukazaa si Poudniowa Droga okrajca podna gr i niknca w wielkim piercieniu drzew. - To jedyna droga szepn Gollum. Nie ma cieki, tylko ta droga. Nie ma cieki. Trzeba i do Rozstaja. Prdko! Cicho! Skradajc si, jak zwiadowcy do obozu nieprzyjaciela, zsunli si ku drodze i pomknli jej zachodnim brzegiem pod kamienn skarp, szare sylwetki wrd szarych gazw, stpajce bezszelestnie niby koty na owach. Wreszcie dotarli do drzew, otaczajcych wielki, otwarty pod ciemnym niebem krg; przestrze midzy potnymi pniami tworzya jakby olbrzymie sklepione okna zburzonej paacowej sali. Porodku krzyoway si cztery drogi. Wdrowcy mieli za sob drog z Morannonu, ktra std wybiegaa naprzd daleko na poudnie; z prawej strony wspinaa si droga ze starego grodu Osgiliath i przeciwszy skrzyowanie wioda ku wschodowi, w ciemno. T wanie drog mieli pj. Frodo dug chwil sta u Rozstaja przejty groz, gdy nagle spostrzeg wiato. Jego odblask pada na twarz Sama. Szukajc rda wiata Frodo poprzez okno sklepione z konarw zwrci wzrok na drog do Osgiliath, ktra niby napita tama opadaa w d ku zachodowi. Na dalekim widnokrgu, poza smutn ziemi Gondoru otulon w mrok, zachodzce soce trafio wreszcie na skrawek nieba nie zasonity przez ogromny skbiony caun chmur i wiecc zowieszcz poog zniao si ku nieskalanemu jeszcze morzu. Blask owietli na chwil ogromny posg przedstawiajcy siedzcego mczyzn, dostojnego i spokojnego jak kamienni krlowie z Argonath. Zb czasu skruszy ten pomnik i okaleczyy go brutalne rce. Zamiast gowy kto na drwin

umieci okrgy, grubo ciosany gaz i namalowa na nim niezdarnie twarz wyszczerzon w szyderczym umiechu, z jednym jedynym wielkim czerwonym okiem porodku czoa. Nagryzmolone i wydrapane napisy, bezmylne zygzaki i wstrtne goda, rozpowszechnione wrd dalekich ludw Mordoru, pokryway kolana, wspaniay tron i cok posgu. Nagle ostatnie poziome promienie soca wskazay Frodowi odrban gow kamiennego krla: poniewieraa si opodal drogi na ziemi. - Spjrz, Samie! krzykn Frodo zdumiony. Spjrz! Krl odzyska koron! Oczodoy ziay pustk, rzebione kdziory brody byy spkane, lecz wysokie surowe czoo otaczaa srebrna i zota korona. Pncze o drobnych, biaych, podobnych do gwiazd kwiatach oploty skronie, jak gdyby skadajc hod obalonemu wadcy, a wrd kamiennych pukli wosw kwity te rozchodniki. - Nie zosta pokonany na zawsze! rzek Frodo. W tym momencie ostatni promie zgas. Soce zanurzyo si w morzu i zniko; jakby kto zdmuchn lampk nad wiatem, od razu zapada czarna noc.

Rozdzia 8 Schody Kirith Ungol


ollum cign Froda za po paszcza syczc ze strachu i niecierpliwoci. - Trzeba i mwi. Nie mona tutaj sta. Prdzej! Frodo niechtnie odwrci si od zachodu i poszed za przewodnikiem w ciemno, na wschd. Wyszli z krgu drzew i posuwali si wzdu drogi prowadzcej ku grom. Droga z pocztku biega prosto, potem jednak wygia si nieco na poudnie i wkrtce przywioda wdrowcw tu pod ogromne skaliste rami gr, ktre od dawna widzieli z daleka. Czarny, niedostpny grzbiet pitrzy si teraz nad ich gowami mas zagszczonego mroku na tle mrocznego nieba. Droga cigna si w jego cieniu i okrajc go skrcaa znw wprost na wschd, ostro pod gr. Frodo i Sam szli z wysikiem, serca ciyy im tak, e nie mogli ju nawet myle o grocych niebezpieczestwach. Frodo mia gow spuszczon; brzemi, ktre nis, znw cigno go ku ziemi. Pki przebywali w Ithilien, nie czu prawie ciaru Piercienia, odkd jednak minli Rozstaje, Piercie zdawa si z kad chwil przybiera na wadze. Wyczuwajc pod stopami coraz ostrzejsz stromizn, hobbit dwign zmczon gow, by spojrze na czekajc go ciek. Wwczas tak jak mu to Gollum przepowiedzia ujrza nagle grd Upiorw. Skuli si przywierajc do kamiennej skarpy. Duga, stromo wznoszca si dolina wspinaa si gbokim ciemnym wwozem w gry. U jej dalekiego koca, midzy jej dwoma ramionami, wysoko na czarnym skalistym cokole pod szczytami Gr Cienia wznosiy si mury i wiea Minas Morgul. Niebo i ziemia dokoa tony w ciemnoci, lecz z wiey bio wiato. Nie bya to powiata miesiczna, uwiziona wrd marmurowych cian dawnej Minas Ithil, Wiey Ksiyca, pikna i radosna, rozjaniajca ongi ten zaktek gr. To wiato zdawao si bledsze ni ksiyc zamierajcy na powolne zamienie, rozchwiane i mtne jak opar nad zgniym bagnem; trupie wiato, ktre nie owietlao niczego. W murach i w wiey mnstwo okien otwierao si niezliczonymi czarnymi dziurami, za ktrymi ziaa pustka. Lecz sam szczyt wiey obraca si to w jedn, to w drug stron niby ogromna upiorna gowa wypatrujca czego wrd nocy. Przez chwil trzej wdrowcy stali w osupieniu; wiea przykuwaa ich oczy. Pierwszy ockn si Gollum. Znw szarpn hobbitw za paszcze, tym razem jednak bez sowa. Nieomal pocign ich przemoc z miejsca. Nogi odmawiay posuszestwa, czas jak gdyby zwolni biegu, zdawao si, e midzy oderwaniem stopy a postawieniem jej znw na ziemi potrzeba kilku minut, by zwalczy opory. Z wolna dowlekli si do biaego mostu. Tu droga, poyskujca nikym wiatem, przeprawiaa si przez potok pyncy rodkiem doliny i biega dalej zakosami pod gr ku bramie grodu, otwierajcej si czarn czeluci w zewntrznym piercieniu murw od pnocy. Z obu stron potoku szerokim pasem cigny si cieniste ki, usiane biaawymi kwiatami. Kwiaty te rwnie lniy wiatem i byy pikne, lecz zarazem straszne, jak bywaj przedmioty obdnie znieksztacone w koszmarnym nie. Unosia si nad nimi mda, trupia wo, wszystko wok cuchno rozkadem. Most spina dwie ki. U jego przyczkw stay posgi zmylnie wyrzebione w ksztat ludzi lub zwierzt, lecz okaleczone i szkaradne. Woda pyna cicho i parowaa, para wszake kbica si i snujca nad mostem bya lodowato zimna. Frodowi krcio si w gowie, czu, e traci przytomno. Nagle, jakby pchnity jak si niezalen od jego woli, poderwa si, zacz biec przed siebie, z wycignitymi w ciemno rkoma; gowa chwiaa mu si bezwadnie na karku. Sam i Gollum dogonili go. Wierny suga chwyci pana w ramiona, gdy ten potkn si i omal nie upad na progu mostu.

- Nie tdy! Nie tdy! zasycza przewodnik, lecz oddech dobywajc si spomidzy zbw rozdar cisz tak przenikliwym powistem, e wystraszony Gollum przypad do ziemi. - Niech si pan wstrzyma, panie Frodo! szepn Sam na ucho swemu panu. Niech pan wraca! Nie tdy droga! Gollum tak mwi, a ja wyjtkowo tym razem zgadzam si z nim. Frodo przetar rk czoo i oderwa wzrok od wzniesionego na skale grodu. wietlisty szczyt wiey urzeka go i hobbit musia z wszystkich si walczy z szalonym pragnieniem, ktre cigno go na lnic drog, ku bramie. Wreszcie przezwyciy si, zawrci, chocia w tym momencie Piercie zaciy mu straszliwie i stawiajc opr zacisn acuch na jego szyi. Oczy te, gdy je odwrci od wiey, zabolay go i jak gdyby na chwil olepy. Mia przed sob nieprzeniknion noc. Gollum, czogajc si po ziemi niby przeraone zwierz, ju znika w ciemnociach. Sam podtrzymujc i prowadzc chwiejcego si Froda poda za przewodnikiem jak mg najspieszniej. Niedaleko od brzegu strumienia w kamiennym murze nad drog otwieraa si szczelina. Przedostali si przez ni na wsk ciek, ktra na pocztku lnia nikle, tak jak gwna droga, dalej jednak, gdy wspia si ponad k trupich kwiatw, przygasa i ciemniaa, wijc si w skrtach pod gr na pnocne zbocze doliny. T ciek wlekli si dwaj hobbici rami przy ramieniu, lecz Golluma, ktry szed przodem, nie widzieli przed sob; tylko od czasu do czasu, gdy odwraca si, eby ich przywoa, dostrzegali jego oczy wiecce jasnozielonymi pomykami moe odbiciem strasznego blasku Morgulu, a moe jakim wewntrznym, wzbudzonym przez ten blask ogniem. Frodo i Sam wci czuli obecno tego trupiego blasku i spojrzenie czarnych oczodow, tote ustawicznie z lkiem ogldali si za siebie, ustawicznie wytali wzrok wypatrujc przed sob cieki w ciemnoci. Z wolna brnli naprzd. Kiedy wspili si wyej, ponad cuchncy opar zatrutego strumienia, odetchnli lej i rozjanio im si troch w gowach; byli jednak zmczeni tak okrutnie, jakby przez noc ca maszerowali z wielkim ciarem na plecach lub pynli przeciw potnemu nurtowi rzeki. Wreszcie musieli zatrzyma si na odpoczynek. Frodo przysiad na jakim kamieniu. Znajdowali si na szczycie wysokiego garbu nagiej skay. Przed nimi w zboczu doliny otwieraa si jakby wklsa zatoka i jej brzegiem biega cieka tworzc wziutk pk, nad citym z prawej strony urwiskiem; cieka pia si dalej stromo po zwrconej ku poudniowi litej cianie gry i znikaa gdzie wysoko w gstych ciemnociach. - Musz chwilk odpocz, Samie szepn Frodo. Nie umiem ci powiedzie, chopcze kochany, jak strasznie ciy mi moje brzemi. Zaczynam wtpi, czy dugo jeszcze zdoam je nie. W kadym razie musz odpocz, zanim sprbuj i dalej, tam! I wskaza wsk, strom ciek pod gr. - Tss! Tss! sykn Gollum wracajc spiesznie do hobbitw. Palec trzyma na ustach, trzs gow, przynaglajc bez sw do popiechu; chwyta Froda za rkaw i wskazywa drog, lecz hobbit nie ruszy si z miejsca. - Za chwil! mwi. Za chwil! Przytaczao go zmczenie i nie tylko zmczenie; jakby urok obezwadni jego ciao i ducha. Musz odpocz mrucza. Golluma jednak, kiedy usysza t odpowied, ogarn taki strach, e w podnieceniu zagada syczc i przesaniajc usta rk, jakby chcia zatai sowa przed niewidzialnymi, rozproszonymi wok suchaczami. - Nie tu! Nie wolno odpoczywa tutaj! Gupcy! Tu widz nas Oczy. Przyjd na most i zobacz nas! Chodcie std! Pod gr, pod gr! Prdko! - Niech pan wstanie, panie Frodo rzek Sam. Ta pokraka znowu ma racj. Nie mona tu marudzi. - Dobrze odpar Frodo gosem pprzytomnym, jakby przez sen. Sprbuj.

I z wysikiem dwign si z kamienia. Lecz byo ju za pno. W tym samym bowiem momencie skaa zakoysaa si i zadraa pod ich stopami. Potny grzmicy huk, goniejszy ni wszystkie poprzednie, przetoczy si w gbi ziemi i rozbi echem wrd gr. Wielka czerwona byskawica rozjarzya si znienacka. Strzelia w niebo daleko spoza wschodniej ciany gr i rozbryzna szkaratn un po niskim puapie chmur. W tej dolinie cieni i zimnego trupiego wiata czerwie byskawicy zdawaa si nie do zniesienia jaskrawa i okrutna. Na pomiennym tle czarne kamienne szczyty rysoway si niby zbate noe wbite w krwawice niebo nad rwnin Gorgoroth. Potem z oguszajcym trzaskiem spad piorun. Twierdza Minas Morgul odpowiedziaa. Z wiey i otaczajcych j szczytw strzeliy ku pospnym chmurom byskawice i rozdwojone jzyki bkitnych pomieni. Ziemia jkna, zza murw grodu rozleg si krzyk. Zmieszany z ostrym, wysokim wizgiem drapienych ptakw, z przenikliwym reniem koni, oszalaych z gniewu i strachu, krzyk ten rozdziera uszy, potnia z kad chwil i wznosi si ku przeraliwej najwyszej nucie, ju niedostpnej suchowi miertelnikw. Hobbici padli na ziemi zatykajc uszy. Straszliwy krzyk, opadajc przecigym skowytem, umilk wreszcie; Frodo podnis z wolna gow. Po drugiej stronie wskiej doliny, niemal na wysokoci oczu hobbita, wznosiy si mury zowrogiego grodu, a czelu bramy, na ksztat paszczy rozdziawionej i zjeonej zbami, staa teraz otworem. Z bramy cigny zastpy wojska. Wszyscy onierze ubrani na czarno, mroczni jak noc. Na tle szarawych murw i wieccego bruku gocica Frodo widzia drobne czarne sylwetki, maszerujce w szeregach krokiem cichym i spiesznym, wypywajce z bram twierdzy nie koczcym si strumieniem. Piechot poprzedza liczny oddzia konnych suncy niby chmara widm w szyku bojowym, a na czele jecha jedziec od wszystkich rolejszy, cay w czerni, tylko na okrytej kapturem gowie poyskiwa zowrogim blaskiem hem na ksztat korony. Zblia si ju do mostu w dole; Frodo ledzi go szeroko otwartymi oczyma, niezdolny przymkn powiek ani odwrci spojrzenia. Czy nie by to wdz Dziewiciu Jedcw, ktry powrci na ziemi, eby poprowadzi upiorne wojsko do bitwy? Tak, Frodo nie mg wtpi. Widzia znw tego samego widmowego krla, ktrego lodowata rka ugodzia powiernika Piercienia morderczym sztyletem. Bl ody w starej ranie, zimny dreszcz dosign serca Froda. W momencie, gdy myli te przemykay przez gow hobbita i przeszyway go zgroz, jedziec tu przed mostem zatrzyma si nagle, a cae wojsko znieruchomiao za jego plecami. Zalega miertelna cisza. Moe Wdz Upiorw dosysza zew Piercienia i zawaha si na chwil wyczuwajc obecno drugiej, obcej potgi w dolinie. Ciemna gowa w hemie i koronie grozy obrcia si w prawo, potem w lewo, niewidzce oczy przeszukay ciemnoci dokoa. Frodo nie mg si poruszy, czeka jak ptak, do ktrego zblia si mija. Nigdy jeszcze tak silnie jak w tej chwili nie czu pokusy wsunicia Piercienia na palec. Lecz mimo natarczywoci pokusy nie by skonny jej ulec. Wiedzia, e Piercie z pewnoci oszukaby go tylko, a nawet gdyby go woy, nie miaby siy zmierzy si z krlem Morgulu, jeszcze nie! Mimo poraenia strachem, wola jego nie odpowiadaa ju teraz na rozkaz, ktry hobbit odczuwa jedynie jako atak potnej siy z zewntrz. Ta obca sia zawadna jego rk; nie przyzwalajc, lecz w napiciu oczekujc, co si stanie, tak jakby patrza na akcj rozgrywajc si gdzie bardzo daleko i bardzo dawno temu, Frodo ledzi ruch wasnej doni zbliajcej si z wolna do zawieszonego na szyi acuszka. Lecz w tym momencie ockna si w nim wola; przemoc, wbrew oporowi, cofn rk, skierowa j ku innemu celowi, ku drobnemu przedmiotowi, ktry mia na piersi. Przedmiot w wyda mu si twardy i zimny, kiedy wreszcie zacisn na nim palce: by to dar Galadrieli, flakonik, od tak dawna

pieczoowicie przechowywany i niemal zapomniany a do tej chwili. Kiedy go dotkn, wszystkie myli o Piercieniu rozpierzchy si, hobbit odetchn i schyli gow. W tym samym okamgnieniu Krl Upiorw odwrci si, spi wierzchowca ostrog i ruszy na most, a caa armia za nim. Moe kaptur elfw ochroni Froda przed jego wzrokiem, moe pokrzepiona wola maego przeciwnika odpara atak wrogiej woli. Jedziec spieszy si, godzina ju wybia, grony Wadca rozkaza wojenny pochd na zachd. Wkrtce znikn niby cie rozpywajc si wrd cieni na krtej drodze, a czarne szeregi przeszy jego ladem przez most. Od czasw wietnoci Isildura nigdy jeszcze rwnie potna armia nie przekroczya progw tej doliny; nigdy jeszcze rwnie dzikie i rwnie grone zbrojne zastpy nie dotary nad brzegi Anduiny; a przecie bya to tylko jedna z wielu armii, ktre Mordor pcha do walki, wcale nie najwiksza z wszystkich. Frodo drgn. Nagle wspomnia Faramira i serce mu zabio silniej. A wic burza wreszcie wybucha pomyla. ten las wczni i mieczy cignie pod Osgiliath. Czy Faramir zdy uj za rzek? Przewidywa wojn, czy jednak przewidzia j co do godziny? Kto obroni przepraw przez Anduin teraz, gdy Krl Upiorw zblia si nad jej brzegi? Za tymi pierwszymi pjd dalsze puki. Zapniem si w drodze. Wszystko stracone. Zanadto marudziem. Wszystko stracone. Nawet jeli speni zadanie, nikt si ju o tym nigdy nie dowie. Nie pozostanie nikt, komu bym mg o swoim wyczynie opowiedzie. Cay trud pjdzie na marne. Ogarna go sabo i zapaka. A tymczasem zastpy Mordoru wci szy przez most. W tej jednak chwili z wielkiej dali, jakby w gbi wspomnie o kraju rodzinnym, o sonecznych porankach w Shire, gdy dzie wstawa i drzwi si otwieray, dobieg do uszu Froda gos Sama: - Niech si pan zbudzi, panie Frodo! Niech si pan zbudzi! Frodo nawet by si nie zdziwi, gdyby Sam doda: niadanie na stole! Sam nalega: - Niech si pan zbudzi, panie Frodo! Tamci ju przeszli, nam te pora w drog. Kto tam jeszcze zosta w starym grodzie, kto, kto ma oczy albo inny sposb ledzenia okolicy. Im duej bdziemy tkwili na jednym miejscu, tym prdzej nas wytropi. Chodmy std, panie Frodo! Frodo podnis gow, a potem wsta. Rozpacz nie opucia go, lecz moment saboci przemin. Zdoby si nawet na niewesoy umiech; przez chwile przewiadczony by o czym wrcz przeciwnym, teraz jednak nie mniej jasno rozumia, e to, do czego si zobowiza, musi speni, e musi do tego dy w miar si i e nie jest wcale wane, czy Faramir, Aragorn, Elrond, Galadriela, Gandalf lub ktokolwiek inny na wiecie pozna kiedykolwiek jego histori. cisn lask w jednej rce, a flakonik w drugiej. Gdy zobaczy, e jasne wiato ju przebija poprzez jego palce, ukry flakonik pod kurtk, na sercu. Odwracajc si od Wiey Morgul, ktra teraz ledwie szar powiat majaczya nad ciemn dolin, hobbit gotw by wspina si dalej. Gollum w momencie, gdy bramy Minas Morgul otwarto, poczoga si skrajem pki skalnej wstecz i znikn w mroku zostawiajc hobbitw samych. Teraz wychyn znw z ciemnoci dzwonic zbami i wyamujc palce. - Szalecy! Gupcy! sycza. Prdzej! Niech si hobbici nie udz, e niebezpieczestwo mino. Nie! Prdzej! Nie odpowiedzieli mu nic, ale pospieszyli za jego przewodem strom pk pod gr. Wspinaczka, nawet po tylu niebezpiecznych dowiadczeniach, nie wydaa im si atwa, lecz na szczcie nie trwaa dugo. Wkrtce pka skalna doprowadzia ich na szeroki kolisty zakrt, za ktrym stok znw zagodnia, po czym niespodziewanie znaleli si przed wsk szczelin w cianie gry. Bya to pierwsza cz schodw, o ktrych wspomina im Gollum. Panoway tu niemal zupene ciemnoci, wzrok hobbitw nie

przenika ich dalej ni na odlego wycignitej rki. Lecz lepia Golluma lniy blado o kilka stp nad nimi, gdy przewodnik odwrci si szepczc: - Ostronie! Schody. Mnstwo schodw. Trzeba bardzo uwaa. Rzeczywicie ostrono bya konieczna. Z pocztku Frodo i Sam czuli si nieco pewniej majc po obu stronach ciany skalne, schody jednak byy strome jak drabina, a im wyej si po nich wspinali, tym przykrzejsza stawaa si wiadomo ziejcej u ich stp czarnej przepaci. Stopnie przy tym byy wskie, nieregularne, czsto zdradzieckie, starte na krawdziach i olize, niekiedy spkane, niekiedy tak kruche, e trcone nog rozsypyway si w gruz. Hobbici szli mozolnie naprzd, a wreszcie musieli czepia si rozpaczliwie palcami rk stopni nad swymi gowami i podciga z wysikiem obolae, zesztywniae w kolanach nogi. W miar za jak schody wrzynay si coraz gbiej w stok gry, skaliste ciany pitrzyy si po obu stronach coraz wyej. W kocu ogarno ich takie znuenie, e nie czuli si ju zdolni i dalej, lecz w tej chwili wanie Gollum znw odwrci si i bysn ku nim lepiami. - Koniec! szepn. Pierwsze schody ju za nami. Dzielni hobbici zaszli bardzo wysoko. Jeszcze par krokw i koniec! Saniajc si z wyczerpania, Sam i Frodo przeczogali si przez ostatnie stopnie i usiedli, rozcierajc kolana i ydki. Gollum wszake nie pozwoli im odpoczywa dugo. - Przed nami nastpne schody powiedzia. Jeszcze dusze. Odpoczniecie, kiedy je przejdziemy. Nie teraz! Sam jkn. - Jeszcze dusze, powiadasz? spyta. - Tak, tak, jeszcze dusze odpar Gollum. Ale nie takie trudne. Hobbici ju przeszli Proste Schody. Teraz bd Krte Schody. - A potem? spyta Sam. - Potem zobaczymy odpar Gollum. O, tak, zobaczymy. - Jeli si nie myl, mwie co o tunelu rzek Sam. Jest jaki tunel czy co w tym rodzaju, prawda? - Tak, tak, jest tunel powiedzia Gollum. Ale hobbici bd mogli odpocz, zanim sprbujemy tamtdy si przedosta. A jeeli si przedostaniemy, bd ju blisko szczytu. Bardzo blisko. Jeeli si przedostaniemy. Tak, tak! Froda dreszcz przeszed. Spoci si podczas wspinaczki, lecz teraz ciao mia zzibnite i lepkie, a ciemnym korytarzem cign od niedostrzegalnych szczytw mrony podmuch. Wsta i otrzsn si energicznie. - Chodmy! powiedzia. Tutaj rzeczywicie nie mona siedzie. Korytarz cign si mile cae, a zimny powiew nie ustawa, lecz w miar jak si posuwali, d coraz silniej i przenika mrozem. Zdawao si, e gry chc miakw poskromi swoim zabjczym tchnieniem, nie dopuci do tajemnic wyyn i strci z powrotem w ciemne przepacie. Wdrowcy byli bliscy ostatecznego wyczerpania, gdy nagle wyczuli, e po prawej rce nie ma ju ciany. Nie widzieli nic prawie. Olbrzymie, czarne, bezksztatne bryy i gbokie, szare cienie wznosiy si nad nimi i wok nich, lecz od czasu do czasu mtne, czerwonawe wiato migotao pod niskimi chmurami i w jego przebyskach hobbici dostrzegli przed sob i po obu bokach wyniose szczyty niby filary podpierajce rozlegy, zaklsy strop. Znaleli si na wysokoci kilkuset stp, na szerokiej platformie. Od lewej strony pitrzyo si nad ni urwisko, od prawej ziaa przepa. Gollum prowadzi tu pod urwiskiem. Nie musieli teraz wspina si pod gr, lecz marsz po nierwnym, wyboistym terenie grozi w ciemnociach mnstwem niebezpieczestw, a gazy i rumowiska skalne zagradzay drog. Posuwali si z wolna i ostronie. Ani Sam, ani Frodo nie zdawali ju sobie sprawy, ile godzin upyno, odkd weszli do Doliny Morgul. Noc duya si bez koca.

Wreszcie znowu zamajaczya przed nimi ciana i otwary si drugie schody. Stanli na chwil, potem rozpoczli wspinaczk, dug i bardzo mozoln, lecz tym razem schody nie wrzynay si lebem w masyw gry. Stok tutaj by podcity, a cieka jak w wia si po nim w skrtach. W pewnym momencie spezaa na sam krawd czarnej otchani, a Frodo zerkajc w d ujrza u swych stp kotlin u kraca Doliny Morgul, rozwart niby ogromna bezdenna studnia. W jej gbi byszczaa jakby usiana wietlikami zaczarowana upiorna droga z Martwego Grodu na Bezimienn Przecz. Frodo co prdzej odwrci oczy. Schody wiy si wci pod gr, a w kocu ostatni ich odcinek, krtki i prosty, wyprowadza na nastpn platform. cieka, oddalona ju znacznie od gwnego szlaku przez wielki jar, biega swoim wasnym niebezpiecznym torem po dnie mniejszego lebu ku najwyszym strefom Gr Cienia. Hobbici z trudem rozrniali w ciemnociach wysokie filary i postrzpione kamienne ostrza sterczce po obu stronach, a midzy nimi szerokie rozpadliny i szczeliny, czerniejce wrd nocy, zasypane rumowiskiem gazw, ktre nigdy nie ogldajc soca skruszay i rozpady si, rzebione od zamierzchych czasw dutem nieprzemijajcej zimy. Teraz czerwone wiato janiej rozbyso na niebie, lecz wdrowcy nie wiedzieli, czy to surowy poranek wita naprawd nad t krain cienia, czy te j rozwietlaj pomienie, ktre Sauron roznieci w swoich straszliwych kuniach na paszczynie Gorgoroth za grami. Bardzo jeszcze daleko przed sob i nad sob Frodo podnoszc wzrok zobaczy, jak mu si zdawao, kres i szczyt uciliwej cieki. Na tle matowej czerwieni wschodniego nieba rysowaa si w najwyszym grzbiecie grskim szczelina wska, wcita gboko midzy dwa czarne ramiona; z kadego z nich sterczaa jak zb ostra skaa. Frodo przystan i rozejrza si uwaniej. Skaa na lewym ramieniu bya wysoka, smuka i jarzya si czerwonym wiatem, albo moe to una znad pooonego za grami kraju przewiecaa przez jej szczeliny. Hobbit uwiadomi sobie, e to jest Czarna Wiea czuwajca nad przecz. Dotkn ramieniem Sama i pokaza mu palcem ska. - To mi si bardzo nie podoba rzek Sam. A wic ta twoja tajemna droga jest jednak strzeona mrukn zwracajc si do Golluma. Pewnie wiedziae o tym od pocztku. - Wszystkie drogi s strzeone, tak, tak odpar Gollum. Pewnie, e s strzeone. Ale hobbici musz ktrej z tych drg sprbowa. Ta jest moe najmniej strzeona. Moe caa zaoga posza na wielk wojn. Moe! - Moe! gniewnie powtrzy Sam. W kadym razie jeszcze to do daleko przed nami i do wysoko trzeba si wspi, zanim tam dojdziemy. Czeka nas te przejcie przez tunel. Uwaam, e powinien pan teraz odpocz, panie Frodo. Nie mam pojcia, ktra jest godzina dnia czy nocy, ale to wiem, e maszerujemy od wielu godzin. - Tak, trzeba odpocz rzek Frodo. Znajdmy sobie jaki kcik zasonity od wiatru i zbierzmy siy przed ostatnim skokiem. Tak bowiem w tym momencie ocenia sytuacj. Niebezpieczestwa krainy za grami i zadania, ktre tam mia speni, zdaway mu si jeszcze odlege, zbyt dalekie, eby si o nie ju teraz troszczy. Wszystkie myli skupia na trudnociach przejcia przez ten niedostpny mur i ominicia czuwajcych na nim stray. Gdyby si udao dokona tej nieprawdopodobnej sztuki, dalsz cz misji speni tak czy inaczej tak mu si przynajmniej zdawao w owej cikiej godzinie, gdy znuony pi si z trudem wrd kamiennych cieni pod Kirith Ungol. Usiedli w ciemnej szczelinie midzy dwoma wielkimi filarami skalnymi. Frodo i Sam usadowili si w gbi, Gollum przycupn w pobliu wylotu rozpadliny. Hobbici zjedli co nieco mylc, e pewnie ostatni to posiek przed zejciem w Bezimienn Krain, a moe w ogle ostatni wsplny na tej ziemi. Zjedli troch prowiantu otrzymanego od ludzi z Gondoru i troch podrnego chleba elfw, popili wod. Wody jednak bardzo oszczdzali, pozwolili sobie ledwie zwily zeschnite wargi.

- Ciekawe, gdzie w dalszej drodze znajdziemy wod zastanawia si Sam. Chyba nawet w tym kraju mieszkacy co pij. Orkowie przecie pij. - Tak rzek Frodo. Ale nie mwmy o tym. Nie dla nas ich napoje. - Tym bardziej wobec tego warto by napeni manierki stwierdzi Sam. Tu co prawda nigdzie nie wida rde, nie sycha szumu potokw. Faramir zreszt ostrzega przed wod Morgulu. - Nie pijcie wody pyncej z Imlad Morgul, tak powiedzia rzek Frodo. teraz ju jestemy ponad dolin, gdybymy spotkali strumie, pynby do niej, a nie z niej. - Nie miabym i tak do tej wody zaufania odpar Sam wolabym umrze z pragnienia. Caa ta okolica wydaje si zatruta. I pocigajc nosem doda: - Pachnie te brzydko, stchlizn. Wcale mi si tu nie podoba. - Mnie te, wcale a wcale rzek Frodo. Nie podoba mi si ziemia ani kamienie, powietrze ani niebo. Wszystko wydaje si przeklte. Ale c robi, skoro tu nas przyprowadzia cieka. - No, tak przyzna Sam. Pewnie te nigdy bymy si tu nie znaleli, gdybymy przed ruszeniem na wypraw wiedzieli wicej o tych krajach. Chyba tak zawsze si dzieje. Wspaniae czyny, o ktrych mwi legendy, przygody, jak je niegdy nazywaem, tak wanie wyglday naprawd. Dawniej mylaem, e dzielni bohaterowie legend specjalnie owych przygd szukali, e ich pragnli, bo s ciekawe, a zwyke ycie bywa troch nudne, e uprawiali je, e tak powiem, dla rozrywki. Ale w tych legendach, ktre maj gbszy sens i pozostaj w pamici, prawda wyglda inaczej. Bohaterw zwykle los mimo ich woli wciga w przygod, doprowadza ich do niej cieka, jak pan to wyrazi. Pewnie kady z nich podobnie jak my mia po drodze mnstwo okazji, eby zawrci, lecz nie zrobi tego. Gdyby ktry zawrci w p drogi, no, to bymy nic o tym nie wiedzieli, pami by o nim zagina. Wiadomo tylko o tych, ktrzy wytrwali do koca, cho nie zawsze ten koniec by szczliwy, przynajmniej w oczach uczestnikw, bo stojc z boku nieraz widzi si rzecz inaczej ni biorc w niej udzia. Na przykad jeli kto jak stary pan Bilbo z wyprawy wrci cay, zostanie wszystko niby w porzdku, chocia niezupenie takie, jak przedtem byo. Dla suchaczy czsto nie te historie s najciekawsze, ktre bohaterom najlepiej si powiody. Ciekaw jestem, w jaki rodzaj historii my dwaj si zapltalimy?
- Ja te jestem tego ciekawy rzek Frodo ale nie wiem. I tak by musi w prawdziwej historii. W jednej z tych, ktre zawsze szczeglnie lubie. Suchacze opowieci mog wiedzie czy przynajmniej zgadywa z gry, jak si ona rozwinie, czy skoczy si pomylnie, czy te smutno, lecz bohaterowie jej nic o tym nie wiedz; nikt nawet by nie chcia, eby wiedzieli.

- Pewnie, prosz pana. Na przykad Berenowi nawet w gowie nie witao, e zdobdzie Silmaril z elaznej korony w Thangorodrimie, a przecie go zdoby i znalaz si w gorszym jeszcze kraju i w groniejszym niebezpieczestwie ni my tutaj. Ale to duga historia, mieci si w niej i szczcie, i smutki, i co wicej jeszcze, a potem Silmaril dosta si do rk Earendila. A na dobitk... e te mi to wczeniej na myl nie przyszo! Przecie my... pan, panie Frodo, ma czstk jego wiata w tym gwiedzistym szkieku, ktre daa panu Galadriela. A wic my jestemy bohaterami dalszego cigu tej samej historii! Czy wielkie historie nigdy si nie kocz?
Sama historia nie koczy si odpar Frodo lecz osoby, biorce w niej udzia, odchodz, gdy skoczy si ich rola. Nasza rola take si skoczy, prdzej czy pniej.

- A wwczas bdziemy mogli odpocz i wyspa si wreszcie rzek Sam. Zamia si ponuro. Dosownie: tego tylko pragn, odpocz i wyspa si najzwyczajniej w wiecie, a potem zbudzi si i zabra do roboty w ogrodzie. Zdaje si, e przez cay czas o niczym

innym nie marzyem. Nie nadaj si do wielkich, wanych spraw. Ale mimo wszystko ciekaw jestem, czy bd kiedy o nas opowiadali legendy albo piewali pieni. Oczywicie, e uczestniczymy w niezwykej historii, ale nie wiadomo, czy z tego powstanie opowie, powtarzana przy kominku albo zapisana czarnymi literami w grubej ksidze i odczytywana po wielu, wielu latach. Moe kiedy hobbici bd mwili: Opowiedz histori Froda i Piercienia, a jaki malec zawoa: Tak, tak, to moja ulubiona historia. Frodo by bardzo dzielny, prawda, tatusiu? Oczywicie, synku, Frodo jest najsawniejszy wrd hobbitw, a to co znaczy! - Gruba przesada! odpar Frodo miejc si gono i serdecznie. Takiego miechu nie syszano w tych okolicach, odkd Sauron zjawi si w rdziemiu. Samowi wydao si, e wszystkie kamienie nasuchuj i e szczyty pochyliy si zaciekawione. Frodo jednak na nic nie zwaajc mia si dalej. Wiesz, Samie powiedzia kiedy sucham twoich sw, ogarnia mnie taka wesoo, jakby caa historia ju bya opisana w ksidze. Ale zapomniae o jednej z czoowych postaci, o mnym Samie. Tatusiu, opowiedz co wicej o samie. Dlaczego w legendzie tak mao zapisano jego przemwie? Strasznie je lubi, zawsze mona si z nich pomia. Prawda, tatusiu, e Frodo niedaleko by zaszed bez Sama? - Nie powinien pan obraca tego w art, panie Frodo rzek Sam. Ja mwiem powanie. - Ja take powiedzia Frodo. Jak najpowaniej. Ale obaj troch si zagalopowalimy. Na razie tkwimy w najgorszym miejscu caej historii i bardzo jest prawdopodobne, e kiedy w przyszoci may hobbit powie: Zamknij, tatusiu, ksik, nie chc sucha dalszego cigu. - Moe odpar Sam ale ja na jego miejscu tak bym nie powiedzia. Dawne, minione dzieje, gdy si stan czci historii, przedstawiaj si zupenie inaczej. Kto wie, moe nawet Gollum wyda si w opowieci dobry, w kadym razie lepszy ni jest. Jeeli mona mu wierzy, podobno kiedy lubi legendy. Ciekaw, czy uwaa si za bohatera, czy za czarny charakter? Ej, Gollumie! zawoa. Chciaby by bohaterem? Ale gdzie on si znowu podziewa? Ani u wejcia do szczeliny, ani nigdzie w pobliu nie byo wida Golluma. Jak zwykle nie przyj od hobbitw prowiantu, wypi tylko troch wody, a potem skuli si na ziemi jakby do snu. Gdy poprzedniego dnia znikn na czas duszy, hobbici pocieszali si, e jeli nie wycznym, to przynajmniej gwnym celem jego wyprawy byo poszukiwanie odpowiedniego jada. Dzi najoczywiciej wymkn si znowu, gdy si zagadali. Po co tym razem? - Nie lubi, kiedy si tak wymyka bez sowa rzek Sam. Zwaszcza tutaj i teraz. Tu przecie nie moe spodziewa si, e upoluje co do jedzenia, chyba e ma apetyt na kamienie. Nawet dba mchu nie znajdzie. - Nie ma co martwi si teraz o niego odpar Frodo. Nie dotarlibymy tak daleko, nie zobaczylibymy w ogle tej przeczy, gdyby nie Gollum, musimy wic pogodzi si z jego dziwnymi obyczajami. Jeli jest faszywy, no, to trudno. - Mimo wszystko wolabym go mie stale na oku rzek Sam. Tym bardziej, jeeli jest faszywy. Pamita pan, e on za nic nie chcia powiedzie, czy to przejcie jest strzeone. Teraz widzimy wie nad przecz, moe przez Nieprzyjaciela opuszczon, a moe nie. Nie przypuszcza pan, e poszed tam, eby cign nam na kark orkw czy inne poczwary? - Nie, tego nie przypuszczam odpar Frodo. nawet jeli rzeczywicie knuje jak zoliwo, co wydaje mi si do prawdopodobne. Ale nie myl, eby ta zoliwo na tym miaa polega. Nie, nie sprowadzi orkw ani innych sug Nieprzyjaciela. Gdyby takie mia zamiary, po c czekaby tak dugo, trudzi si mozoln wspinaczk i podchodzi tak blisko do kraju, ktrego si straszliwie boi? Odkd si z nim spotkalimy,

mia z pewnoci wiele okazji, eby nas zdradzi i wyda orkom. Nie! Myl, e ma raczej jaki wasny plan, ktrego tajemnicy z nikim nie chce dzieli. - Myl, e pan ma racj rzek Sam ale niewielka to pociecha. Nie udz si, wiem, e mnie wydaby orkom z pocaowaniem rczek. Ale pamitajmy o skarbie. Jemu od pocztku i zawsze chodzi przede wszystkim o to, eby biedny Smeagol odzyska swj skarb. Nie wiem, jakie psie figle knuje, ale na pewno we wszystkich ten jeden cel mu przywieca. Chocia doprawdy nie pojmuj, dlaczego nas a tak daleko przyprowadzi. Czyby to mu uatwiao spraw? - On sam pewnie te tego nie pojmuje rzek Frodo. Wtpi, eby w jego zmtniaym umyle powsta jaki jasno okrelony plan. Sdz, e po prostu stara si, pki moe, nie dopuci, by skarb wpad w rce Nieprzyjaciela. To bowiem byoby dla niego take ostateczn klsk. A poza tym gra na zwok i czeka na okazj. - Krtacz i mierdziel, zawsze to wiedziaem rzek Sam. Im bliej do wrogiego kraju, tym gorzej Krtacz mierdzi. Niech pan zapamita moje sowa: jeeli w ogle dobrniemy na przecz, nie pozwoli nam zanie skarbu w granice nieprzyjacielskiego kraju bez jakiej grubszej awantury. - Jeszczemy do tej granicy nie dobrnli powiedzia Frodo. - Nie, ale trzeba ju teraz oczy mie wci otwarte. mierdziel prdko by sobie z nami poradzi, gdyby nas zaskoczy we nie. Mimo to moe pan si na razie zdrzemn bezpiecznie. Byle tu przy mnie! Chciabym bardzo, eby pan troch odpocz. Bd nad panem czuwa pilnie, a jeli pan pooy si bliziutko, ebym mg pana obj ramieniem, nie uda si nikomu tkn pana bez mojej wiedzy. - Spa! westchn Frodo z utsknieniem, jakby na pustyni ujrza mira zielonej oazy. Och, tak, mgbym usn nawet tutaj! - Nieche pan pi! A gow niech pan pooy na moich kolanach. Tak zasta hobbitw Gollum, gdy po kilku godzinach wrci chykiem, skradajc si ciek w d z ciemnych szczytw. Sam siedzia opary o gaz, z gow przechylon na bok, oddychajc ciko. Na jego kolanach spoczywaa gowa upionego Froda; suga jedn niad rk trzyma na bladym czole, drug na piersi swego pana. Na twarzach obu malowa si spokj. Gollum patrza na nich. Dziwny wyraz przemkn przez jego chud, wygodnia twarz. wiateka w renicach przygasy, oczy zmatowiay, nagle poszarzae, stare i znuone. Gollum skuli si w bolesnym skurczu, odszed par krokw spogldajc w stron przeczy i trzsc gow, jakby szarpany wewntrzn rozterk. Potem wrci, wycign z wolna drc rk i bardzo ostronie, niemal pieszczotliwie dotkn kolana Froda. Gdyby w tym okamgnieniu ktry ze picych ockn si i zobaczy Golluma, pomylaby zrazu, e stoi przed nim bardzo sdziwy, zmczony hobbit, skurczony ze staroci, ktra przecigna ponad miar jego ycie, tak e osta si poza swoj epok, bez przyjaci i krewnych, z dala od k i strumieni modoci biedny, aosny, zagodzony staruszek. Lecz pod jego dotkniciem Frodo poruszy si i z cicha krzykn przez sen, a Sam natychmiast wytrzewia z drzemki. Zobaczy Golluma dobierajcego si jak pomyla do pana Froda. - Eje! powiedzia ostro. Co robisz? - Nic, nic agodnie odpowiedzia Gollum. Pan dobry. - Myl, e dobry rzek Sam ale gdziee ty si wczy? Wymkne si jak zodziej i jak zodziej wrcie, stary ajdaku. Gollum cofn si, zielone wiateka bysny pod jego cikimi powiekami. Teraz, gdy przycupn na zgitych nogach i wytrzeszczy oczy, wyglda niemal jak pajk. Dobra przelotna chwila mina bezpowrotnie.

- Jak zodziej! Jak zodziej! sykn. Hobbici zawsze s grzeczni. Och, dobrzy hobbici! Smeagol prowadzi ich tajemnymi drogami, ktrych nikt prcz niego nigdy nie znalaz. Pomaga im, wyszukuje cieki, a za to oni mwi: zodziej! Dobrzy przyjaciele, mj skarbie, tak, tak, dobrzy! Sam mia lekkie wyrzuty sumienia, ale w dalszym cigu nie ufa Gollumowi. - Przepraszam! powiedzia. Przepraszam, ale zaskoczye mnie znienacka we nie. Nie powinienem by zasn, dlatego obudziem si troch zy. Pan Frodo jest taki zmczony, e prosiem go, by si przespa. No i tak si to zoyo jedno z drugim. Przepraszam. Ale gdziee bywa? - Na zodziejskiej wyprawie odpar Gollum. Zielone wiateka nie znikay z jego renic. - Nie chcesz odpowiedzie, to nie rzek Sam. Zreszt pewnie niedalekie to od prawdy. A teraz wymknijmy si po zodziejsku wszyscy razem. Ktra to godzina? Czy to jeszcze dzi, czy ju jutro? - Jutro rzek Gollum. Byo ju jutro, kiedy hobbici posnli. Bardzo niemdrze, bardzo niebezpiecznie, gdyby biedny Smeagol nie czuwa w pobliu swoim zodziejskim sposobem. - Chyba wszystkim nam ju si to swko uprzykrzyo rzek Sam. Ale mniejsza o to. Trzeba zbudzi pana. Delikatnie odgarn Frodowi wosy z czoa i pochylajc si szepn agodnie: - Niech si pan zbudzi, panie Frodo, niech si pan zbudzi! Frodo drgn, otworzy oczy i na widok twarzy Sama schylonej nad nim umiechn si przyjanie. - Tak wczenie mnie budzisz, Samie rzek. Przecie jeszcze ciemno. - Tutaj zawsze ciemno odpar Sam. Ale Gollum wrci, prosz pana, i mwi, e ju jest jutro. Trzeba rusza w drog. Ostatni skok! Frodo odetchn gboko i usiad. - Ostatni skok! powtrzy. Witaj, Smeagolu! Znalaze co do jedzenia? Odpocze? - Ani jada, ani snu, niczego Smeagol nie uy powiedzia Gollum. Jest zodziejem. Sam achn si zniecierpliwiony, lecz pohamowa gniew i zmilcza. - Nie nadawaj sobie przezwisk, Smeagolu rzek Frodo prawdziwych ani faszywych. Nie trzeba! - Smeagol przyj, czym go obdarzono odpar Gollum. askawy pan Sam, przemdrzay hobbit, da mu to przezwisko. Frodo spojrza na Sama. - Tak, prosz pana rzek Sam. Wypsno mi si to swko, kiedy nagle zbudzony ze snu zobaczyem go przy nas. Przeprosiem, ale, jak tak dalej pjdzie, moe i odwoam przeprosiny. - Wic lepiej zapomnijmy o tym rzek Frodo. Suchaj, Smeagolu, musimy si rozmwi. Powiedz mi, czy moemy reszt drogi znale sami? Przecz ju std wida, jest niedaleko, jeeli zdoamy trafi sami, moemy uzna nasz umow za dopenion. Dotrzymae obietnicy, jeste wolny, moesz wrci do krajw, gdzie nie zabraknie ci jedzenia ani snu, dokdkolwiek, byle nie do sug Nieprzyjaciela. Moe kiedy bd mg ci nagrodzi, a jeli nie ja, to kto z przyjaci, kto bdzie mnie pamita. - Nie, nie, jeszcze nie! jkn Gollum. Nie! Hobbici sami nie znajd drogi, nie! Teraz trzeba i przez tunel. Smeagol musi pj z wami dalej. Nie wolno mu spa. Nie wolno mu je. Jeszcze nie!

Jaskinia Szeloby

Rozdzia 9

oliwe, e by ju dzie, jak twierdzi Gollum, ale hobbici nie dostrzegali miedzy dniem a noc wikszej rnicy, chyba tylko t, e cikie niebo zdawao si nieco mniej czarne i przypominao raczej strop gstego dymu, a zamiast nieprzeniknionej nocy, zalegajcej wci jeszcze w szczelinach i zagbieniach, szary, metny cie osnuwa cay kamienny wiat dokoa. Gollum szed przodem, hobbici za nim rami przy ramieniu, i tak wspinali si dugim wwozem pomidzy filarami i kolumnami poszarpanych, zwietrzaych ska, sterczcych po obu stronach niby olbrzymie bezksztatne posgi. Cisza panowaa zupena. O mile mniej wicej przed sob widzieli ogromn szar cian, ostatnie wielkie spitrzenie grskiego acucha. ciana ta odcinaa si ciemniejsz plam na tle mroku i rosa, w miar jak si do niej zbliali, a wreszcie spitrzya si tu przed nimi przesaniajc cakowicie widok krainy, ukrytej za grami. Gboki cie zalega u jej stp. Sam pokrci nosem. - Uf! Co za smrd! mrukn. Cuchnie tu coraz potniej. Stali w cieniu skay i zobaczyli porodku niej otwarty wylot jaskini. - Tedy droga cicho szepn Gollum. To wejcie do tunelu. Nie powiedzia im jego nazwy: Torech Ungol Jaskinia Szeloby. Bi od niej smrd, gorszy ni mdy zaduch zgnilizny na polach Morgulu, ohydna wo, jakby w mrocznym wntrzu nagromadziy si grube zway nieopisanego plugastwa. - Czy to jedyna droga, Smeagolu? spyta Frodo. - Tak, tak odpar Gollum. Tak, trzeba i tdy. - czy rzeczywicie przeszede kiedy przez te lochy? spyta Sam. No c, tobie pewnie smrd nie przeszkadza. Gollumowi oczy rozbysy. - Hobbit nam nie dowierza, mj skarbie sykn. Nie chce nam wierzy. Ale Smeagol duo zniesie. Ta. Przeszed tdy, tak, a na drug stron. To jedyna droga. - Co tam tak cuchnie? dziwi si Sam. Przypomina... Nie, lepiej nie mwi o tym. Wstrtna jaskinia orkw, moim zdaniem, z nagromadzonym od setek lat orkowym paskudztwem. - Niech tam rzek Frodo. Czy siedz w niej orkowie, czy nie, skoro innej drogi nie ma, musimy i tdy. Zaczerpnli tchu i weszli do jaskini. Ledwie posunli si kilka krokw, gdy ogarna ich czarna, nieprzenikniona noc. Frodo i Sam w yciu swoim nie spotkali tak straszliwych ciemnoci, bo nawet w pozbawionych wiata korytarzach Morii mrok nie by tak gboki i gsty. Tam przynajmniej przewiew porusza niekiedy powietrzem, odzywao si echo, wdrowcy wyczuwali wok siebie przestrze. Tu powietrze nieruchome i cikie tumio kady dwik. Szli jak gdyby w czarnych oparach, unoszcych si z samego jdra ciemnoci, a gdy je z oddechem wcigali w puca, zdawao im si, e lepota opanowuje nie tylko ich oczy, lecz take umysy, tak i nawet wspomnienie barw, ksztatw i wiata zamiera w ich pamici. Noc bya zawsze i nigdy nie przeminie, nie istnieje nic prcz nocy. Zrazu jednak nie stracili cakowicie czucia, a nawet przeciwnie, zmys dotyku w ich stopach i palcach zaostrzy si niemal do blu. Ku swemu zdumieniu stwierdzili, e ciany tunelu s gadkie, a dno, na og wyrwnane, wznosi si regularnie do stromo ku grze; czasem tylko pochylnie przerywao par stopni schodw. Korytarz by tak wysoki i szeroki, e hobbici ledwie dosigali wycignitymi rkami cian, a chocia szli obok siebie, mieli wraenie, e s rozdzieleni i odcici od siebie, kady zdany na samotny marsz w ciemnociach.

Gollum wyprzedzi ich, lecz zdawao im si, e jest tu, o par krokw przed nimi. Dopki jeszcze byli zdolni zwraca uwag na takie szczegy, syszeli jego wiszczcy i zachystujcy si oddech w pobliu. Po pewnym wszake czasie zmysy ich jakby odrtwiay, zarwno such jak dotyk stpia, a jeli szli wytrwale po omacku dalej, to jedynie wysikiem woli, ktra kazaa im przekroczy prg jaskini, dy wytrwale do celu, do wyniosej bramy za grami. Stracili ju rachub czasu i orientacj w przestrzeni, zapewne jednak nie uszli zbyt daleko, gdy Sam pod praw rk zamiast ciany wyczu pustk, otwarte w t stron boczne przejcie; na krtk chwil owiono go nieco wiesze powietrze, lecz nie zatrzymujc si poszed dalej. - Jest tu wicej korytarzy szepn z wysikiem, bo dobycie dwiku z garda zdawao si tutaj nieatw sztuk. Ani chybi, jaskinia orkw. Potem zmaca jeszcze jedn przerw w cianie z prawej strony, Frodo za z lewej natrafi na drug, a w miar jak si posuwali na kilka nastpnych, szerszych lub wszych; nie wahali si jednak w wyborze drogi, bo korytarz, ktrym szli, by prosty, nie zakrca nigdzie i ustawicznie wznosi si pod gr. Ale nie mieli pojcia, jak jest dugi, ile jeszcze bd musieli wycierpie i czy im starczy si. Im wyej si wspinali, tym byo duszniej, a niekiedy mieli wraenie, e walcz z oporem jakiej materii bardziej zgszczonej ni cuchnce powietrze. Brnc przez ni naprzd czuli od czasu do czasu na gowach i rkach municie jakby ocierajcych si macek czy moe zwisajcych z puapu porostw. Ohydna wo dokuczaa coraz bardziej. Potgowaa si z kad chwil i zdawao si hobbitom, e spord wszystkich zmysw zachowali jedynie powonienie, lecz zmienio si ono dla nich w narzdzie tortur. Nie zdawali sobie sprawy, ile czasu trwa ten marsz przez ciemne lochy; godzin, dwie czy trzy... Godziny duyy si jak dni cae, jak tygodnie. Sam odsuwajc si od cian tunelu przylgn do Froda, chwycili si za rce i szli odtd trzymajc si jak najbliej siebie. W kocu Frodo wymacujc lew rk cian natrafi nagle znw na pustk. Omal nie wpad w ni z rozpdu. Otwr w skale by tym razem znacznie szerszy od wszystkich poprzednich; a cign z niego smrd tak odraajcy i tchna obecno tak napitej zoliwej woli e Frodo dozna zawrotu gowy. Jednoczenie Sam zachwia si i pad twarz naprzd; usiujc opanowa sabo i strach Frodo chwyci Sama za rk. - Wstawaj! szepn ochryple, niemal bezgonie. Cay smrd i niebezpieczestwo skupione s wanie tutaj, w tym bocznym korytarzu. Prdko! Dalej! Zbierajc resztki si i odwagi dwign Sama i postawi na nogi; zmusi wasne omdlae ciao do marszu. Sam potykajc si szed u jego boku. Jeden krok, drugi, trzeci... Sze! Nie wiedzieli, czy minli wylot niewidzialnego korytarza, lecz nagle odzyskali swobod ruchw, jakby wroga wola na chwil rozlunia narzucone im pta. Brnli naprzd, wci trzymajc si za rce. Raptem jednak natknli si na now przeszkod. Tunel rozwidla si, a przynajmniej tak im si zdawao, w kadym razie po ciemku nie mogli si zorientowa, ktry z dwch korytarzy jest szerszy i ktry bliszy wytknitego kursu. Gdzie powinni skrci, w prawo czy w lewo? Nie mieli adnych wskazwek, wybra musieli na olep, a przecie zdawali sobie spraw, e bd w wyborze oznacza niechybn mier. - Ktrym korytarzem poszed Gollum? szepn bez tchu Sam. Dlaczego na nas nie poczeka? - Smeagolu! sprbowa zawoa Frodo. Smeagolu! Ale gos zaamywa si w gardle, imi Smeagola ledwie dosyszalne dobyo si z jego ust. Nikt nie odpowiedzia, nawet echo, powietrze wok nie drgno. - Tym razem, jak mi si zdaje, odszed ju na dobre mrukn Sam. Moe z gry uplanowa sobie, e wanie w to miejsce nas zapdzi. Gollum! Jeli kiedy dostan go w swoje rce, gorzko zapacze pokraka.

Wreszcie stwierdzili obmacujc w ciemnociach ciany, e korytarz odbiegajcy w lewo jest zablokowany albo stanowi lepka wnk, albo te zagrodzi go jaki zwalony wielki gaz. - Droga nie moe prowadzi tamtdy szepn Frodo. Musimy i w prawo, nie ma wyboru. - Chodmy, i to prdko wysapa Sam. Tutaj czai si jaki stwr gorszy od Golluma. Czuj, e kto na nas patrzy. Nie uszli daleko, gdy dogoni ich niezwyky gos, niespodziany i przeraajcy w tej guchej ciszy: jak gdyby bekot i bulgot, przecigy zoliwy syk. Odwrcili si, lecz nie zobaczyli za sob nic. Osupiali, przykuci do miejsca, wpatrywali si w mrok czekajc nie wiedzie na co. - To puapka rzek Sam i pooy rk na gowicy miecza. Wspomnia przy tym ciemno Kurhanu, z ktrego or pochodzi. Ach gdyby teraz Tom Bombadil by gdzie w pobliu! pomyla. Gdy tak sta, otoczony noc, z sercem penym czarnej rozpaczy i gniewu, wydao mu si nagle, e dostrzega wiato, lecz widzia je tylko oczyma duszy; zrazu olnio go, jak promie soca olepia wzrok winia po dugim przebywaniu w lochu bez okien. Potem rozszczepio si na kolory i zagrao zieleni, zotem, srebrem, biel. W dali, jak gdyby na malekim obrazku wymalowanym zrcznymi palcami elfa, zobaczy pani Galadriel stojc na ce Lorien z podarunkami w rkach. Dla ciebie, powierniku Piercienia usysza jej gos, odlegy, lecz wyrany przygotowaam ten oto dar. Bekotliwy syk zblia si, a towarzyszyo mu skrzypienie, jakby w mroku jaki olbrzymi stawong o skrzypicych stawach sun z wolna, lecz zdecydowanie naprzd, lc przed siebie fale odraajcej woni. - Panie Frodo! Panie Frodo! krzykn Sam odzyskujc nagle gos i energi. Dar pani Galadrieli! Gwiadziste szkieko! wiato, ktre ci zawieci w ciemnoci, jak obiecaa pani elfw. Gwiadziste szkieko! - Gwiadziste szkieko? powtrzy Frodo jakby przez sen, nie bardzo rozumiejc, o czym Sam mwi. Ach, prawda! Jak mogem o nim zapomnie! wiato, gdy wszystkie inne wiata zgasn. Tak, teraz tylko wiato moe nam dopomc. Z wolna wsun rk za pazuch i z wolna wydoby flakonik Galadrieli. Kryszta chwilk lni blado niby gwiazda, gdy wschodzi i z trudem przebija gste mgy zalegajce nad ziemi, potem, w miar jak wzmagaa si moc zaczarowanego szkieka, a jednoczenie nadzieja krzepa w sercu Froda, rozarzy si, zapon srebrnym pomieniem jak malekie serduszko olniewajcego blasku; mona by pomyle, e to Earendil we wasnej osobie zstpi ze swoich sonecznych, podniebnych szlakw z ostatnim Silmarilem wieccym nad czoem. Ciemno cofaa si przed blaskiem bijcym z wntrza krysztaowej, czarodziejskiej kuli, a rka, ktra j trzymaa, iskrzya si biaym ogniem. Frodo z podziwem patrza na ten cudowny podarunek, ktry nosi od tak dawna na sercu, nie znajc jego wielkiej wartoci i mocy. Rzadko myla o nim w podry, dopki nie znalaz si w Dolinie Morgul, i nigdy go nie uy dotychczas, bojc si, e wiato zdradzi ich przed oczyma nieprzyjaci. Aiya Earendil Elenion Ankalima! krzykn nie zdajc sobie sprawy z wymawianych sw, jakby czyj obcy gos przemwi przez jego usta, dwiczny, nie stumiony cikim, zatrutym powietrzem lochw. Ale istniej w rdziemiu inne siy, potgi nocy, prastare i bardzo mocne. Ta, ktra skradaa si w ciemnociach ku hobbitom, znaa sprzed wiekw haso elfw, lecz nie lkaa si go nigdy, a teraz take nie daa si nim poskromi. Okrzyk jeszcze nie przebrzmia, gdy Frodo poczu skupion na sobie zoliw wol i mordercze spojrzenie. W tunelu, midzy hobbitami a wylotem korytarza, przed ktrym obaj zachwiali si i omdleli, zabysy oczy, dwa grona maych oczek, kade zoone z wielu renic; czajce

si niebezpieczestwo wreszcie pokazao swoje oblicze. Blask gwiezdnego szkieka zaama si odbity od tysica owadzich oczu, lecz powierzchnia ich lnia morderczym biaym ogniem, pomieniem rozarzonym w otchaniach przewrotnej, zoliwej myli. Byy to oczy potworne, odraajce, bestialskie, zarazem pene skupionej woli i wstrtnej radoci, wpatrzone z okrutn rozkosz w ofiary, zamknite w puapce, z ktrej nie istniaa moliwo ucieczki. Frodo i Sam w przeraeniu zaczli si cofa, nie mogc oderwa wzroku od straszliwych zowrogich oczu poczwary; w miar jednak, jak si cofali, straszne oczy posuway si naprzd. Frodowi rka, trzymajca wietlisty flakonik, omdlaa i z wolna opada. Potem nagle oczy jakby dla zabawy zwolniy ich na chwil z uwizi i hobbici obaj odwrciwszy si przebiegli w lepej panice kilkanacie krokw naprzd. Frodo jednak w biegu obejrza si i ze zgroz stwierdzi, e oczy zbliaj si do nich gwatownymi skokami. Owion ich trupi zaduch. - Stj! Stj! krzykn w rozpaczy. Ucieczka nie zda si na nic. Oczy skraday si coraz bliej. - Galadrielo! zawoa i zbierajc resztki odwagi podnis znw w gr krysztaowy flakonik. Oczy si zatrzymay. Na moment spojrzenie ich przygaso, jakby zmcone przelotnym zwtpieniem. Wwczas w piersi Froda serce zapono mstwem i hobbit bez namysu, nie zastanawiajc si, czy to, co robi, jest szalestwem, aktem rozpaczy czy mstwa, chwyci flakonik w lew rk, a praw wycign z pochwy mieczyk. deko zabyso, ostra stal elfw roziskrzya si srebrnym wiatem, lecz z klingi wystrzeliy niebieskie pomyki. Z czarodziejskim krysztaem wzniesionym nad gow, z mieczem w doni Frodo, hobbit z dalekiego, cichego kraju, szed nieustraszenie na spotkanie wrogich oczu. Oczy zadray. Im bliej byo wiato, tym wyraniej mtniay w rozterce. Nigdy jeszcze nie olni ich rwnie potny blask. Od soca, ksiyca i gwiazd kryy si zawsze pod ziemi, teraz jednak gwiazda zesza w gb lochw. Zbliaa si cigle, oczy ulky si jej. Ju zgasy wszystkie. Ogromne cielsko zawrcio w tunelu uchodzc poza zasig wiata, zagradzajc mu drog swoim olbrzymim cieniem. Oczy znikny. - Panie Frodo! Panie Frodo! krzykn Sam. Szed krok w krok za swym panem, rwnie z obnaonym mieczem w rku. Chwaa gwiazdom! Ale pikn pie uoyyby o tym spotkaniu elfy, gdyby si o nim dowiedziay. Obym doy tej chwili, eby im opowiedzie wszystko, a potem posucha ich piewu. Niech si ju pan zatrzyma, panie Frodo! Niech pan nie idzie w gb jamy! Teraz mamy ostatni szans. Umykajmy z tej wstrtnej nory! Raz jeszcze zawrcili, z pocztku idc, potem biegnc; tunel wznosi si ostro w gr i z kadym krokiem wydobywali si wyej ponad ohydny zaduch bijcy od ukrytego w ciemnoci legowiska poczwary, tote nowa otucha i nowe siy wstpoway w serca hobbitw. W pewnej chwili na ich spotkanie dmuchn powiew chodnego rozrzedzonego powietrza. Wylot, drugi koniec tunelu, mieli wreszcie tu przed sob. Zdyszani, stsknieni do nieba nad gow, rzucili si naprzd, lecz nagle ku swemu zdumieniu zachwiali si i cofnli. Wylot by zamknity, chocia nie przywalony kamieniem; zagradzaa go mikka, jak si z pozoru zdawao do ustpliwa, lecz w rzeczywistoci mocna i nieprzenikniona zasona; powietrze przedostawao si przez ni, ale nie dopuszczaa promieni wiata. Raz jeszcze hobbici natarli na przeszkod i znw zostali odepchnici. Podnoszc w gr krysztaowy flakonik Frodo zobaczy szar zason; blask gwiezdnego szkieka nie przebija jej i nie rozwietla, bya jak gdyby utkana z cienia, ktry nie powsta ze wiata i ktrego wiato nie mogo rozproszy. W poprzek, na ca wysoko tunelu, rozsnuta bya ogromna tkanina podobna w regularnym rysunku do sieci olbrzymiego pajka, lecz gstsza i wiksza, a nici jej miay grubo postronkw.

Sam zamia si ponuro. - Pajczyna! rzek.- Tylko pajczyna! Ale c za pajk j osnu! Naprzd, zniszczmy j co prdzej! Z furi zacz rba mieczem, ale nici nie pkay pod ciosami. Uginay si lekko i wracay na swoje miejsce niby ciciwy uku, odpychajc bro i dzierce j rami. Trzykro Sam naciera z wszystkich si, a wreszcie jedna jedyna spord niezliczonych nici pka i zwina si, ze wistem przecinajc powietrze. Luny jej koniec chlasn Sama po rku. Hobbit krzykn z blu, odskoczy i odruchowo przytkn rk de ust. - Tym sposobem nie otworzymy sobie drogi nawet przez tydzie - rzek. - Co robi? Czy te lepia znw nas goni? - Nie wida ich - odpar Frodo - ale czuj, e patrz na mnie albo cigaj mnie myl. Pewnie poczwara knuje nowy podstp. Gdyby wiato osabo albo zgaso, wrciaby na pewno w jednej chwili. - Zapali nas w ostatnim momencie w potrzask! - z gorycz stwierdzi Sam; gniew znw bra w nim gr nad zmczeniem i rozpacz. - Jak muchy w sieci! Oby kltwa Faramira dosiga Golluma i to jak najprdzej. - Nam by to w tej chwili nie pomogo - rzek Frodo. - Daleje! Sprbujmy, czego deko dokae w potrzebie. Przecie to ostrze elfw. W ciemnych jarach Beleriandu, gdzie je wykuto, byy take straszliwe pajczyny. Ty, Samie, pilnuj tymczasem, eby oczy si nie zbliyy. Masz tu gwiezdne szkieko. Nie bj si, trzymaj je wysoko i czuwaj. Frodo podsunwszy si pod szar pajcz zason rbn z caych si i jednym zamachem przeci ostrzem przez cay splot gsto usnutej sieci, po czym odskoczy szybko. Bkitnawe, lnice ostrze przeszo przez sie jak kosa przez an trawy, a szare postronki drgny gwatownie, zwiny si i zwisy. W zasonie otworzya si spora dziura. Cios za ciosem zadawa hobbit, pki ostatnia pajcza ni w zasigu jego ramienia nie zostaa przecita. Grna cz rozdartej zasony powiewaa luno jak welon na wietrze. Potrzask by otwarty. - naprzd! - krzykn Frodo. - naprzd! Szalona rado, e oto wymykaj si z rozpaczliwej puapki, napenia nagle jego serce. W gowie zaszumiao mu jak od mocnego wina. Krzyczc, jednym susem wypad z jaskini. Po kilku godzinach spdzonych w samym siedlisku nocy wiat wyda si jego oczom niemal jasny. Ogromne dymy podnosiy si ku grze i przerzedziy, koczy si wanie mroczny dzie; krwawa una Mordoru zblada w pospnym zmierzchu, Frodowi jednak zdawao si, e przed nim wita poranek nieoczekiwanej nadziei. Dotar niemal na szczyt grskiego wau. Jeszcze jedno tylko ostatnie wzniesienie. Widzia przed sob przecz Kirith Ungol jak ciemn szczerb wycit w czarnym grzbiecie, a po obu jej stronach sterczce ku niebu zjeone skay. Krtki bieg, ostatni wysiek i znajdzie si poza cian gr. - Przecz, Samie! - krzykn nie zwaajc na to, e jego gos, wyzwolony wreszcie z zaduchu podziemi, rozlega si przenikliwie i dononie. - Przecz! Biegiem! Za chwile bdziemy po drugiej stronie, nikt nas ju teraz nie zdoa powstrzyma! Sam poda za swym panem ile si w nogach, lecz mimo radoci wyzwolenia z lochu nie czu si wcale bezpieczny i wci zerka przez rami ku czarnej bramie jaskini, w strachu, e oczy lub jaki niewiadomy koszmarny stwr lada chwila wyskoczy z niej w pogo za uciekinierami. Ani on, ani jego pan nie znali siy i przebiegoci Szeloby. Miaa ona niejedno wyjcie ze swego legowiska. Mieszkaa tu od wiekw ta za istota, odmiana olbrzymiej pajczycy, z gatunku rozpowszechnionego ongi w kraju elfw na zachodzie, teraz zatopionym przez morze; z takimi wanie pajkami walczy Beren w Grach Zgrozy, w Doriath, i podczas jednej z tych swoich wypraw przed laty ujrza na zielonej polanie midzy modrzewiami pikn Luthien w blasku ksiyca. Nie wiadomo, jakim

sposobem Szeloba uciekszy spord ruin zawdrowaa w te strony, bo z Czarnych Lat niewiele zachowao si opowieci. W kadym razie mieszkaa tu od dawna, zanim jeszcze zjawi si Sauron i pooono pierwsze kamienie pod mury Barad-Duru. Nie suya nikomu, tylko sobie samej, pia krew ludzi i elfw, pucha i tya trawic gnunie swoje samotne uczty i snujc w cieniu sieci; kade ywe stworzenie byo jej straw, a rzygaa czarn ciemnoci. Sabsze od matki liczne dzieci, bkarty spodzone z nieszczsnymi samcami, ktrych mordowaa, yy rozproszone po dolinach Gr Cienia a po dalekie gry na wschodzie, po Dol Guldur i dzikie ostpy Mrocznej Puszczy. aden wszake z potomkw nie mg si rwna z Szelob Wielk, ostatni crk Ungolianta, ktra przetrwaa na nieszczcie dla wiata. Przed laty spotka si z ni Gollum, trafi do niej Smeagol zamiowany w szperaniu po najciemniejszych jaskiniach, i wwczas ju, za dawnych dni, zoy jej pokon i odda hod; odtd jej przewrotna wola i zowrogie siy towarzyszyy mu stale w tuaczce nie dopuszczajc do niego wiata ani skruchy. Przyrzek jej dostarcza eru. Lecz nie podziela jej akomstwa. Szeloba nie wiedziaa bowiem nic o wieach, piercieniach i przemylnych dzieach ludzkich rk, nie dbaa o te rzeczy, pragna tylko dla wszystkich innych istot mierci, mierci na ciele i duszy, dla siebie za samotnego ycia i sytoci; chciaa je i puchn, tuczy si, tak by wreszcie gry nie mogy jej pomieci ani ciemnoci obj. Ale do spenienia tych marze byo jeszcze daleko, od dawna godowaa kryjc si w swojej jaskini, podczas gdy moc Saurona rosa, a wszelkie yjce stworzenia unikay jego krainy. Grody nad dolin stay martwe, nie zblia si tutaj czowiek ani elf, czasem tylko zabkany ork trafia w sieci Szeloby. Marna to bya strawa i nieatwa do zowienia. Pajczyca musiaa co je, chocia wic orkowie pracowicie budowali coraz to nowe zawie cieki z przeczy do swojej Wiey, umiaa zawsze jakim podstpem usidli ofiary. Tsknia jednak do smaczniejszego misa. I wreszcie Gollum dostarczy jej upragnionych przysmakw. - Zobaczymy, zobaczymy - powtarza, ilekro wpada w najgorszy humor podczas wdrwki z wzgrz Emyn Muil do Doliny Morgul. - Zobaczymy. Kto wie, tak, moe si zdarzy, kiedy ona odrzuci koci i puste ubrania, e znajdziemy nasz skarb, zapat dla biednego Smeagola za smaczne jado. Uratujemy skarb, dotrzymamy przyrzeczenia. Tak, tak. A kiedy skarb bdziemy mieli zabezpieczony, ona te dowie si o tym, jej take odpacimy z nawizk. Tak rozmyla w najskrytszym zaktku chytrego mzgu, spodziewajc si, e zdoa przed Szelob zatai wasne plany, gdy korzystajc ze snu hobbitw poszed, eby si przed ni pokoni. Co do Saurona, to wiedzia on, gdzie si gniedzi Szeloba. By zadowolony, e osiedlia si w bliskoci jego twierdzy, godna, lecz nieposkromiona w swej przewrotnoci; strzega starej cieki do jego kraju lepiej ni wszystkie strae i zapory, jakie by mg tam postawi. Orkw jej nie aowa, bo chocia jako niewolnicy byli mu uyteczni, mia ich niezliczone tysice. jeli od czasu do czasu Szeloba zowia ktrego, eby zaspokoi swj apetyt, Sauron nie ywi do niej pretensji, jeden ork wicej czy mniej nic nie znaczy. Jak czowiek rzuca niekiedy ochap swojej kocicy (nazywajc j "swoj" kotk, lecz nawzajem nie przyznajc jej prawa do siebie), tak Sauron czasem posya Szelobie w darze jecw, z ktrych nie mg mie adnego poytku. Kaza nieszcznikw wrzuca do jaskini i opowiada sobie potem, jak si pajczyca z nimi zabawiaa. yli wic oboje, kade zajte wasnymi planami, nie lkajc si napaci, buntu ani wstrzsu, ktry by mg ich nikczemnej wadzy pooy kres. Nigdy jeszcze nawet mucha nie wymkna si z sieci Szeloby, a w ostatnich czasach pajczyca bya bardziej ni kiedykolwiek rozjuszona i godna.

Biedny sam nic jednak nie wiedzia o zych siach, ktre przeciw sobie rozptali, czu tylko rosncy strach przed niewidzialnym niebezpieczestwem; ten strach tak mu ciy, e bieg uginajc si pod jego brzemieniem i nogi mia jak z oowiu. Zewszd otaczaa go groza, przed nim na przeczy czuway nieprzyjacielskie strae, a ukochany pan pdzi jak urzeczony na ich spotkanie, nie zachowujc adnych ostronoci. Odwracajc wzrok od cieni, ktre zostawia za sob, i od gbokiego mroku zalegajcego po urwiskiem od lewej strony, sam spojrza przed siebie i zobaczy dwie rzeczy, ktre tym bardziej spotgoway jego trwog. Spostrzeg, e miecz, wci obnaony i wzniesiony w rku Froda, lni bkitnym pomieniem, spostrzeg te, e chocia niebo w oddali ciemniao, w oknie wiey byszczy krwawe wiato. - Orkowie! - jkn Sam. - Przebojem nic tu nie zwojujemy. Wkoo peno orkw, a moe gorszych jeszcze potworw. Szybko nawracajc do starego nawyku skrytoci, zacisn pi na cennym flakoniku Galadrieli, ktry wci trzyma w rku. Do przez chwil przebyskiwaa czerwieni ywej krwi. Hobbit jednak zaraz wsun wieccy zdradziecko kryszta gboko do kieszeni na piersi i zatuli si szczelnie szarym paszczem elfw. Sprbowa przyspieszy kroku. Odlego midzy nim a Frodem rosa, ju ich dzielio ze dwadziecia dugich krokw; Frodo mkn jak cie, jeszcze chwila, a zniknie swemu sudze z oczu roztapiajc si w szarzynie wiata. Ledwie sam zdy ukry blask gwiezdnego szkieka, gdy pojawia si Szeloba. Nieco na lewo przed sob ujrza Sam znienacka najobrzydliwsz stwor, jak z yciu spotka, okropniejsz od najstraszliwszych sennych koszmarw. Z budowy podobna do pajka, lecz wiksza od najwikszych drapienych zwierzt, zdawaa si bardziej od nich przeraajca, poniewa w jej bezlitosnych oczach czai si zowrogi, wiadomy zamys. Oczy, wbrew zudzeniom hobbitw nieposkromione i nieulke, wieciy znowu zym blaskiem. Biega z wysunit naprzd gow, z ktrej sterczay wielkie rogi; za krtk, masywn szyj cign si ogromny, spczniay kadub z wypitym, wydtym brzuchem, obwisym i koyszcym si miedzy nogami. Cielsko cae byo czarne, upstrzone sinymi plamami, lecz brzuch, biaawy i wieccy, zia okropnym smrodem. Nogi miaa przygite, z wielkimi supami staww sterczcymi a ponad grzbiet, owosione szczecin tward jak stalowe kolce, a na kadej ostry pazur. Gdy raz zdoaa przecisn mikki, rozpuchy kadub i pogite koczyny przez grny wylot swej jaskini, poruszaa si z przeraajc zwinnoci, to biegnc na skrzypicych nogach, to sadzc susami. Znalaza si midzy Samem a jego panem. Albo nie spostrzega Sama, albo wolaa go na razie pomin jako tego, ktry mia przy sobie wieccy kryszta, bo wszystkie siy skupia na pocigu za jedn ofiar, za Frodem, pozbawionym wieccego szkieka i biegncym zuchwale rodkiem cieki, niewiadomym jeszcze grocego niebezpieczestwa. Pdzi, ale Szeloba bya szybsza od niego. Jeszcze par susw, a pochwyci go niechybnie. Sam jkn i dobywajc resztek si z piersi wrzasn: - Uwaga! Panie Frodo, niech pan si obejrzy! Ja... Nagle gos uwiz samowi w gardle. Duga, lepka rka zatkaa mu usta, jakie macki oploty mu nogi. Zaskoczony pad wstecz, prosto w ramiona napastnika. - Mamy go! sykn Gollum nad jego uchem. Wreszcie go mamy, mj skarbie, mamy w garci wstrtnego hobbita. Tego sobie zatrzymamy. Ona wemie drugiego. Tak, tak, jego wemie Szeloba, nie Smeagol, bo Smeagol przyrzek, e nie tknie, nie skrzywdzi dobrego pana. Ale ciebie Smeagol ma w garci, wstrtny, pody zodzieju. I plun na kark Samowi. Oburzony zdrad, zrozpaczony, e wstrzymano go w pdzie, gdy bieg na ratunek zagroonemu miertelnie panu, Sam znalaz w sobie zapa i siy, ktrych Gollum nigdy si nie spodziewa po flegmatycznym, gupim hobbicie, za jakiego go uwaa. Nawet Gollum nie umiaby zwinniej wywija si z ucisku i zawziciej walczy ni Sam w tej

chwili. Szarpn gow wyzwalajc si od kneblujcej usta apy, da nura i znw rzuci si gwatownie naprzd usiujc uwolni si od drugiej apy Golluma, zacinitej na jego karku. Miecz trzyma wci w garci, a na lewym ramieniu, zawieszon na rzemiennej ptli, mia lask od Faramira. Rozpaczliwie prbowa odwrci si i dgn sztychem przeciwnika, lecz Gollum by bardzo zwinny. Byskawicznie wycign prawe rami i chwyci Sama za przegub rki. Palce mia twarde jak elazne kleszcze; z wolna, nieubaganie zgina do hobbita, a Sam z okrzykiem blu wypuci miecz na ziemi. Druga rka Golluma przez cay czas zaciskaa si na jego gardle. Wwczas Sam sprbowa fortelu. Odchyli si od Golluma i z wszystkich si zapar si nogami o ziemi, po czym nagle odpychajc si stopami od gruntu run z rozmachem na plecy. Nie spodziewajc si tak prostej sztuki, Gollum pchnity znienacka pad take, a krpy hobbit caym swoim ciarem przycisn mu brzuch. Gollum sykn przeraliwie i na okamgnienie rozluni uchwyt palcw na gardle Sama, lecz nie puci przegubu jego prawej rki. Sam szarpn si, odsun przeciwnika, wsta, okrci si byskawicznie wok rki, uwizionej w ucisku Golluma. Lew rk chwyci lask i mign ni z rozmachem po wycignitym ramieniu przeciwnika trafiajc go tu pod okciem. Gollum zawy i wypuci z garci napistek Sama. Wtedy Sam przeszed do ataku. Nie tracc czasu na przerzucanie laski z lewej do prawej rki, rbn z furi po raz drugi. Gollum zwinny jak jaszczurka skrci si cay, tote cios przeznaczony dla jego gowy spad na grzbiet. Laska pka z trzaskiem. Tego ju byo Gollumowi za wiele. Z dawna wywiczy si w napaciach zza plecw i rzadko zawodzia go ta sztuka. Tym razem zalepiony zoci popeni bd: pozwoli sobie gada i chepi si, nim obie rce zacisn ofierze na gardle. Cay jego pikny plan zaama si, odkd w ciemnociach niespodzianie bysno straszliwe wiato. A teraz znalaz si twarz w twarz z rozwcieczonym przeciwnikiem, niewiele od niego mniejszym. Nie lubi takiej walki. Sam chwyci z ziemi miecz i podnis go w gr. Gollum wrzasn i odskakujc na czworakach w bok, da susa niby aba. Zanim Sam do niego dobieg, ju by daleko pdzc z zawrotn szybkoci z powrotem w stron tunelu. Z mieczem w rku Sam ruszy za nim. Przez chwil zapomnia o caym wiecie, czerwona mga przesonia mu oczy, wiedzia tylko jedno: e chce zabi Golluma. Lecz Gollum znikn. Dopiero na widok czarnego wylotu jamy i owiany bijcym z niej smrodem, sam nagle oprzytomnia. Jak piorun porazia go myl o Frodzie ciganym przez poczwar. Zawrci na picie i co si w nogach puci si ciek pod gr wykrzykujc imi pana. Ale ju byo za pno. Przynajmniej ta cz planu Golluma nie zawioda.

Rozdzia 10 Sam w rozterce

rodo lea twarz do ziemi, a poczwara schylaa si nad nim, tak zajta jecem, e nie zwracaa uwagi na krzyk Sama, pki hobbit nie znalaz si tu przy niej. Nadbiegajc stwierdzi, e Frodo ju jest zwizany postronkami, oplatajcymi go od kostek do ramion, a poczwara ogromnymi przednimi koczynami ju go dwiga, eby powlec do swej jamy.

Miecz roboty elfw byszcza u boku Froda na ziemi, tak jak wypad mu z rki, nim zdy sprbowa obrony. Sam nie mia czasu zastanawia si, co robi, ani te stawia sobie pytania, czy popycha go do czynu mstwo, wierno wobec Froda, czy te wcieky gniew. Z wrzaskiem skoczy naprzd, chwyci lew rk miecz swego pana. Wtedy natar. Takiej furii nie widzia chyba nigdy wiat nawet wrd zwierzt, gdy doprowadzone do rozpaczy mae stworzonka uzbrojone ledwie w kilka zbw rzuca si samotnie na okrytego rogow usk i grub skr smoka, ktry stoi nad jego powalonym towarzyszem. Jakby zbudzona tym wtym okrzykiem z lubienego rozmarzenia, Szeloba z wolna obrcia na Sama okrutne, zoliwe spojrzenie. Lecz zanim zdya zrozumie, e czeka j rozprawa z mstwem, jakiego od niepamitnych czasw nie spotkaa u swych przeciwnikw, lnice ostrze dosigo jej stopy odrbujc pazur. Sam skoczy midzy nogi poczwary i byskawicznym ruchem dgn w straszliwe oko, ktrego mg dosign, bo poczwara miaa gow pochylon. Jedno oko zgaso. May przeciwnik znalaz si wic pod jej kadubem i na razie nie moga go dosign dem ani pazurami. Ogromny jej brzuch lni nad hobbitem, a bijcy od cielska pajczycy smrd przyprawia go niemal o omdlenie. Starczyo mu mimo to zaciekoci na jeden jeszcze cios, a potem, nim Szeloba moga zmiady go i zdusi w nim wraz z yciem pomie jego odwagi, Sam z si rozpaczy chlasn drug rk, w ktrej dziery wasny mieczyk, po podbrzuszu poczwary. Ale Szeloba nie miaa, jak smoki, nie opancerzonych miejsc na swym ciele prcz oczu. Jej skra w cigu wiekw okrya si obrzydliwymi guzami, lecz wskutek nawarstwienia caych pokadw naroli staa si jeszcze grubsza. Ostrze naznaczyo skr okropn szram, lecz jej odraajcych fadw nie moga przebi sia czowieka, nie dokonaaby tego nawet rka Berena czy Turina uzbrojona w stal wykut w kuniach elfw lub krasnoludw. Szeloba wzdrygna si pod ciosem i zakoysaa olbrzymim worem brzucha wysoko nad gow Sama. Z rany wysczy si kroplisty, spieniony jad. Rozsuwajc nogi poczwara opucia kadub, eby zmiady miaka. Lecz pospieszya si zanadto. Sam trzyma si jeszcze prosto na nogach i porzuciwszy wasny miecz chwyci oburcz miecz elfw, nastawi go ostrzem do gry, by przebi nim potworny strop nad swoj gow; Szeloba w morderczych zamiarach opucia tuw i z impetem, jakiego by nie mia cios wymierzony przez najpotniejszego nawet wojownika, sama nadziaa si na ostry stalowy kolec. Wpija si on coraz gbiej w jej cielsko, w miar jak hobbit, z wolna przyciskany, chyli si ku ziemi. W cigu wiekw swego przewrotnego ywota Szeloba nigdy nie zaznaa rwnie okrutnego blu ani nawet nie wyobraaa sobie podobnego cierpienia. Najtsi rycerze prastarego Gondoru, najdziksi zowieni w sie orkowie nigdy nie zadali jej takiego ciosu i nikt dotd nie wrazi ostrego elaza w to cielsko, ktre poczwara kochaa i pielgnowaa. Dreszcz j przebieg. Dwigajc znw kadub w gr, usiujc uciec od blu, przygia nogi i konwulsyjnym susem odskoczya wstecz.

Sam pad na kolana tu obok gowy Froda. Zmysy mci mu ohydny zaduch, ale ciska wci oburcz gowic miecza. Przez mg zasaniajc oczy widzia niewyranie twarz Froda i uporczywie walczy teraz z wasn saboci, eby otrzsn si z omdlenia. Powoli unis gow i zobaczy, e Szeloba zatrzymaa si o kilka zaledwie krokw od niego, ledzc go wzrokiem; z pyska kapay jej krople jadu, z ranionego oka ciekaa zielona ropa. Przycupna, rozdygotanym, mikkim cielskiem przylgna do ziemi, pogite nogi dray. Zbieraa si do skoku, tym razem gotowa jednym zamachem zmiady i zaku na mier przeciwnika. Zwykle wsczaa tylko ma dawk trucizny w ciao ofiary, eby j obezwadni, lecz dzi pona przede wszystkim dz mordu, by dopiero martwe ciao rozedrze na sztuki. Sam take przysiad i patrza, widzc niechybn mier wyzierajc z oczu poczwary. W tym momencie zawitaa mu pewna myl, jakby podszepnita z oddali przez czyj obcy gos; sign lew rk za pazuch i znalaz to, czego szuka: zimny, twardy, oporny wyda mu si pod palcami krysztaowy flakonik Galadrieli, kiedy go cisn w rku pord koszmarw tego zowrogiego kraju. - Galadrielo! szepn sabo i usysza gosy odlege, lecz czyste i wyrane: okrzyki elfw wdrujcych pod gwiazdami w miych, cienistych lasach Shireu, muzyk elfw przygrywajc mu niegdy do snu w domu Elronda. Gilthoniel A Elbereth! Jzyk mu si rozluni, sam zawoa w mowie elfw, chocia wcale nie wiedzia, e j zapamita: A Elbereth Gilthoniel O menel palan-diriel, Le nallon si dinguruthos! A tiro nin, Fanuilos! Z tym woaniem dwign si, stan i znw by sob, hobbitem, Samem, synem Hamfasta. - Chod no tu, wstrtna poczwaro! krzykn. Zrania mego pana, bestio, zapacisz mi za to. Pilno nam w dalsz drog, ale z tob rozprawimy si zaraz. Chod no, niech ci jeszcze poechc tym dekiem. Flakonik Galadrieli nagle rozjarzy si niby biaa pochodnia w jego rku, jakby nieujarzmiony duch hobbita udzieli mu swego aru. Kryszta pon jak gwiazda, gdy spadajc rozcina ciemno nocy olniewajcym blaskiem. Nigdy jeszcze tak grony ogie z niebios nie zawieci Szelobie w oczy. Jego pomienie przenikajc do zranionej gowy pajczycy pieky nieznonie, a groza wiata wzmagaa si pomnoona w mnstwie renic. Szeloba cofna si trzepic przednimi koczynami w okropnych mczarniach. Wreszcie odwrcia zbola gow, odsuna si na bok, drapic pazurami ska zacza si czoga ku ziejcemu w czarnym urwisku wylotowi jaskini. Sam szed za ni. Zatacza si jak pijany, ale szed wytrwale. Szeloba, wreszcie poskromiona, skurczona ze strachu, podrygiwaa i miotaa si usiujc jak najprdzej uciec przed hobbitem. Dotara do wylotu nory i wcisna si do wntrza znaczc lad tozielon posok; nim znika, sam zdoa jeszcze raz rbn mieczem po wlokcych si za kadubem tylnych odnach. Potem wyczerpany pad na ziemi. Szeloba znikna. Nie naley do tej historii opowie o dalszych jej losach: moe przetrwaa w swej kryjwce dugie lata, wcieka i nieszczliwa, a z wolna wrd nocy zagoiy si jej wntrznoci, wyzdrowiay oczy, a wwczas miertelny gd znw kaza jej snu straszliwe sieci na ciekach i w dolinach Gr Cienia.

Sam zosta na pobojowisku, a kiedy wieczr Bezimiennego Kraju zapad, powlk si do swego pana. - Panie Frodo, ukochany mj panie! woa, lecz Frodo nie odzywa si ani sowem. Kiedy bowiem bieg upojony wolnoci, Szeloba dopdzia go i byskawicznie wbia zatrute do w jego kark. Lea teraz blady, nie sysza nic, nie porusza si wcale. - Panie, ukochany mj panie! powtrzy Sam i dug chwil czeka wrd ciszy na odpowied. Na prno! Wwczas jak mg najprdzej poprzecina obezwadniajce Froda wizy i przytkn twarz najpierw do jego piersi, potem do ust; nie wyczu jednak tchnienia ycia ani najlejszego bodaj drgnicia serca. Ustawicznie rozciera mu rce i stopy, dotyka czoa, lecz czoo Froda pozostao zimne. - Frodo! Panie Frodo! woa. Nie opuszczaj mnie! Usysz, to twj Sam ci wzywa! Nie odchod tam, dokd nie mog i z tob. Zbud si! Zbud si, kochany panie Frodo! Zbud si, wsta! Gniew zakipia w sercu Sama, hobbit zacz si miota wok ciaa swego pana z furi siekc mieczem powietrze, rbic kamienie, krzykiem wyzywajc nieprzyjaci. Wreszcie wrci do Froda, pochyli si i zapatrzy w jego twarz blad w szarzynie zmierzchu. Nagle spostrzeg, e jest w tej chwili postaci z obrazu, ktry mu objawio kiedy zwierciado Galadrieli w Lorien. Widzia przecie wtedy Froda pobladego, pogronego w gbokim nie pod ogromnym urwiskiem skalnym. Wwczas myla, e Frodo pi. Ale on umar! powiedzia sobie teraz. To nie sen, to mier! I w tym momencie, jakby tymi sowami wspomg si trucizny, wydao si Samowi, e blado na twarzy Froda przybraa sinozielony odcie. Ogarna go czarna rozpacz. Skuli si na ziemi, nasun szary kaptur na czoo, noc zawadna jego sercem i straci przytomno. Gdy wreszcie ta czarna noc przemina, sam otworzy oczy: otaczay go cienie i nie wiedzia, ile minut czy moe godzin upyno na wiecie od tamtego momentu. Siedzia na tym samym miejscu; a Frodo lea obok niego martwy. Gry nie zawaliy si, ziemia nie rozsypaa si w gruzy. - Co teraz poczn, co poczn! rzek. czy zaszedem tak daleko za moim panem na prno? Nagle zabrzmia mu w uszach wasny gos wymawiajcy sowa, ktrych podwczas na pocztku wyprawy nie mg zrozumie: Zanim si skoczy wdrwka, bd mia ja take co do zrobienia. Musz by z panem do koca, niech pan to wie, panie Frodo! - Ale co mog zrobi? Zostawi pana Froda martwego, bez pogrzebu, tu, wrd gr, i wraca do domu? Czy i dalej? Dalej? powtarza; na chwil opanoway go zwtpienie i strach. I dalej? Czy to powinienem zrobi? Opuci Froda? W kocu zacz paka. Uoy ciao Froda jak do wiecznego spoczynku, skrzyowa jego zimne rce na piersi, owin paszczem, wasny miecz da mu do boku, a z drugiej strony lask dan na drog przez Faramira. - Jeli mam i dalej powiedzia musz wzi paski miecz, panie Frodo, niech mi pan wybaczy. Swj za to poo przy panu, wedle obyczaju dawnych krlw picych pod Kurhanami. Ma pan te na sobie pikn zbroj z mithrilu, dar starego pana Bilba. Gwiezdne szkieko, ktrego mi pan uyczy, zatrzymam, bdzie mi bardzo potrzebne, bo odtd zawsze ju bd szed w ciemnociach. To dar zbyt pikny dla mnie, pani Galadriela daa go panu, panie Frodo, ale moe zrozumie i wybaczy. Pan wybacza, prawda? Musz przecie i dalej. Nie mg si jednak zdoby na wyruszenie w dalsz drog, jeszcze nie. Klcza trzymajc Froda za rk, nie wypuszcza jej z ucisku. Czas pyn, a Sam trwa tak na klczkach tulc do swego pana, z rozterk w duszy. Usiowa zebra siy, eby oderwa si i ruszy na samotn wdrwk w imi zemsty. Gdyby raz wyruszy z miejsca, gniew nisby go wszystkimi drogami wiata,

dopki nie odnalazby w kocu Golluma. Wtedy Gollum zginby z jego rki. Ale przecie nie po to podjto wypraw. Dla takiego celu nie byoby warto opuszcza Froda. Zemsta go nie wskrzesi. Nic go ju nie wskrzesi. Lepiej umrze z nim razem. Ale to by take oznaczao samotn dalek podr. Spojrza na lnicy koniec miecza. Pomyla o miejscach w grach, gdzie spod czarnej krawdzi otwiera si pustka przepaci. Nie, to nie bya droga ucieczki. To by oznaczao wyrzeczenie si wszelkiego czynu, a nawet aoby. Nie po to Sam wyruszy z domu. - Co pocz?! krzykn gono i wydao mu si, e syszy wyranie odpowied: wytrwa do koca. I dalej w now samotn drog, gorsz ni wszystkie dotychczasowe. Jak to? Samotnie i do Szczelin Zagady? Wzdraga si przed t decyzj, ale ju mu si narzucaa z ca si. jak to? Zabra panu Frodowi Piercie? Ja? Przecie Rada jemu go powierzya! Lecz odpowied nasuna si byskawicznie: Rada przydaa mu te towarzyszy podry, aby zadanie zostao spenione bez zawodu. Ty jeste ostatnim towarzyszem, ktry przy nim wytrwa. Zadanie musi by spenione. - Czemu to ja zostaem z nim jako ostatni towarzysz! jkn Sam. Czemu nie stary Gandalf lub kto inny z kompanii! Czemu to ja wanie musz rozstrzyga teraz o wszystkim bez niczyjej pomocy i rady! Z pewnoci omyl si w wyborze. Wcale te si nie godzi, ebym to ja nis Piercie i siga po pierwsz rol! Ale to nie ty po ni signe, to los wypchn ci na czoowe miejsce. Racja, e nie jeste do wan i odpowiedni osob, ale nie by ni te, prawd rzekszy, ani Frodo, ani Bilbo. Nie z wasnej ochoty wzili na siebie ten obowizek. - No, niech bdzie. Musz si wic zdecydowa. Zdecyduj co. Ale z pewnoci pobdz. Sam Gamgee nie ma gowy do takich spraw. Zastanwmy si: jeeli tu przyapi mnie albo znajd pana Froda i przy nim Piercie, zagarnie go Nieprzyjaciel. To by oznaczao koniec dla nas wszystkich, dla Lorien, Rivendell, Shireu i reszty naszego wiata. Nie ma czasu do stracenia, bo tak czy owak wszystko si zawali. Wojna ju zaczta, a bardzo prawdopodobne, e Nieprzyjaciel bierze w niej gr. Nie mog wrci po rad i penomocnictwa. Mam do wyboru albo siedzie tu i czeka, a otry przyjd i zabij mnie nad ciaem mego pana, a Piercie zabior, albo wzi Piercie i z nim pomaszerowa dalej. Sam westchn gboko. No, wic bior go i ruszam w drog. Schyli si nad Frodem. Delikatnym gestem rozpi mu klamr u szyi i wsun rk pod kurtk; drug rk unis jego gow, ucaowa zimne czoo i ostronie zdj acuszek. Uoy znw gow jak do snu. Spokojna twarz Froda nie drgna, i to bardziej ni wszystkie inne objawy przekonao Sama, e jego pan naprawd umar i zaniecha swojej misji. - egnaj, mj panie ukochany! szepn. Przebacz swojemu Samowi. Sam wrci tutaj, gdy speni zadanie... jeeli je zdoa speni! Wwczas ju ci nie opuci. pij spokojnie, pki nie wrc. Mam nadziej, e nie zbliy si tu do ciebie adne nikczemne stworzenie. Jeli pani Galadriela syszy mnie i zechce speni moje yczenie, to mam tylko jedno jedyne: ebym mg wrci i odnale ciebie. egnaj! Schylajc gow zarzuci sobie acuszek na szyj. W pierwszej chwili a przygi si pod brzemieniem, Piercie niby ciki kamie cign go ku ziemi. Z wolna jednak ciar mala czy moe Samowi si przybywao, do e wyprostowa gow, a potem z wysikiem podnis si na nogi. Stwierdzi, e moe si porusza i e udwignie brzemi. Na chwilk wyj z ukrycia gwiezdne szkieko i spojrza na swego pana; dar Galadrieli jania agodnym blaskiem, jak wieczorna gwiazda w noc letni, w tym wietle twarz Froda miaa znw pikn barw, blad, lecz, podobnie jak twarze elfw, szlachetn bladoci istot, ktre odbyy dug wdrwk przez ciemnoci. Unoszc w sercu aosn

pociech tego ostatniego spojrzenia, Sam odwrci si, schowa kryszta i ruszy naprzd w gstniejcy mrok. Nie mia dalekiej drogi. Tunel zosta za nim, a przed nim ciemnia leb odlegy o kilkaset zaledwie krokw. ciek widzia wyranie, wydeptana od wiekw wrzynaa si gbok kolein wrd ska i wznosia si agodnie dugim jarem midzy urwistymi cianami. Jar zwa si znienacka. Sam znalaz si u stp szerokich schodw o do niskich stopniach. Wiea orkw pitrzya si teraz wprost nad jego gow, grona i czarna, z jednym jedynym wieccym czerwono okiem. Hobbita na razie kry jej cie. Wspi si na szczyt schodw i wreszcie stan na przeczy. - Postanowiem nieodwoalnie powtarza sobie, ale nie mg si wyzby wtpliwoci. Przemyla decyzj jak umia najsumienniej, to wszake, co robi, sprzeciwiao si jego najgbszej naturze. Moe si omyliem? mrucza. Jak naleao postpi? Gdy strome ciany lebu zamykay si wok niego, zanim dotar na waciwy szczyt i spojrza wreszcie na ciek, ktra miaa go sprowadzi w d na drug stron gr, do Bezimiennego Kraju, odwrci si raz jeszcze. Przez chwil znieruchomia szarpany rozterk i patrza na przebyt drog. Widzia std jeszcze wylot tunelu niby czarny punkcik w narastajcych ciemnociach; mia wraenie, e dostrzega te albo przynajmniej odgaduje miejsce, gdzie ley Frodo; zdawao mu si, ze tam na ziemi co lni jasno, moe jednak wprowadziy go w bd zy, wzbierajce w oczach, gdy patrza na ten kamienny, wzniesiony wysoko skrawek ziemi, na ktrym cae jego ycie rozsypao si w proch. - eby chocia spenio si moje yczenie! westchn. ebym chocia mg tam wrci i odnale Froda. Wreszcie odwrci si twarz do czekajcej go dalszej cieki i postpi kilka krokw naprzd; nigdy jeszcze aden krok w yciu nie kosztowa go tyle wysiku. Tylko kilka krokw, jeszcze kilka nastpnych, a zacznie schodzi w d i nigdy ju nie ujrzy tego kamiennego wzniesienia pod urwiskiem. Nagle usysza jakie gosy i krzyki. Stan jak wryty. To byy gosy orkw. Musieli by wszdzie: przed nim i za nim. Tupot ng i ochrype wrzaski: orkowie podchodzili na przecz od drugiego stoku, zapewne od ktrej z bram wiey. Tupot ng i nawoywania od drugiej strony. Sam odwrci si w miejscu. Zobaczy czerwone wiateka, pochodnie migocce daleko w dole: orkowie wychodzili z tunelu. Puapka si zamyka. A wic czerwone oko wiey nie byo lepe. Sam zrozumia, e jest zgubiony. Chybotliwe wiata pochodni i szczk stali zbliay si do niego od drugiego stoku bardzo szybko. Za chwil znajd si na szczycie i pochwyc go. Za wiele czasu straci na namysy, teraz wszystko przepado. Jake zdoa si wymkn, uratowa siebie i Piercie? Piercie! Sam nie uwiadamia sobie adnych myli, nie podejmowa wiadomie decyzji. Nie wiedzc kiedy i jak, cign przez gow acuszek i wzi Piercie do rki. Tu przed nim ukazay si ju zza grzbietu gry pierwsze szeregi orkw. I w tym momencie Sam wsun Piercie na palec. wiat si nagle odmieni, w jednej sekundzie przemkny hobbitowi przez gow myli dugiej godziny. Zda sobie spraw, e such ma teraz wyostrzony, a wzrok przymiony, lecz inaczej ni podczas wdrwki przez jaskini Szeloby. Wszystko wkoo wydawao si nie ciemne jak przedtem, lecz mtne. Znajdowa si w wiecie szarej mgy jak czarny solidny kamie, a Piercie obciajcy jego lew rk by jak gdyby krkiem rozpalonego zota. Sam nie czu si niewidzialny, lecz przeciwnie, przeraajco, cakowicie odsonity. Zrozumia, e gdzie czuwa Oko, ktre go szuka. Sysza trzask pkajcych kamieni i szmer wody w odlegej Dolinie Morgul, i z oddali, spod ziemi, skowyt nieszczsnej Szeloby bkajcej si na olep po zakamarkach tunelu; sysza gosy z lochw Wiey i krzyki orkw wychodzcych z jaskini, i oguszajcy, dudnicy w uszach tupot ng, i rozdzierajcy zgiek orkw, ktrzy cignli ku niemu zza gr. Przylgn do ciany urwiska. Tamci tymczasem maszerowali jak

zastp upiorw; szare, zamazane sylwetki, niosce blade pomienie, zdaway si we mgle widmami strachu. Gdy przechodzili obok niego, sam skulony usiowa wcisn si w jak szczelin i znikn. Nasuchiwa. Orkowie cigncy od strony tunelu i drugi oddzia, schodzcy dug kolumn z przeczy na spotkanie pierwszego, zobaczyli si wzajemnie i z krzykiem biegli ku sobie. Sysza wyranie ich gosy i rozumia, co woali. Moe Piercie pozwala rozumie wszystkie jzyki, a moe tylko przenika myli, zwaszcza sug Saurona, swego twrcy, w kadym razie Sam, jeli chcia, rozumia i tumaczy sobie na wasn mow to, co tamci krzyczeli. Piercie wida nabra tym wikszej potgi znalazszy si tak blisko miejsca, z ktrego pochodzi, ale nie mia mocy obdarzenia tego, kto go nosi, cnot odwagi. Sam w tej chwili myla wycznie o tym, eby si ukry, przyczai i przeczeka, pki nie wrci cisza i spokj. Z trwog wyta such. Nie umia okreli, z jakiej odlegoci dochodz gosy orkw, zdawao mu si, e ich sowa rozbrzmiewaj w jego uszach. - Hej, Gorbag. Co tu robisz w grach? Czy ci si ju sprzykrzya wojna? - Taki dostaem rozkaz, durny Szagracie. A co ty tutaj robisz! Znudzio ci si siedzie w murach? Zachciao ci si wojowa? - Nic ci do tego. Tu na przeczy ja rozkazuj, wic odzywaj si grzeczniej. Co masz do zameldowania? - Nic. - Hej! Hej! Hoj! wrzask przerwa rozmow dwch dowdcw. Orkowie, ktrzy zeszli pod przecz, zauwayli co niezwykego. Pucili si nagle pdem. Inni pobiegli ich ladem. - Hej! Hola! Tu co jest! Cos ley na drodze. Szpieg! Szpieg! Zagray zgrzytliwe rogi, podnis si zgiek i wrzawa. Jakby piorun zbudzi Sama z osupienia. Orkowie spostrzegli Froda! Co z nim zrobi? Nieraz sysza o orkach opowieci mroce krew w yach. Nie, do tego nie mona dopuci! W okamgnieniu Sam wyrzek si podjtej misji, wszystkich niedawnych postanowie, a razem z nimi wyzby si nagle strachu i zwtpienia. Ju wiedzia, gdzie jest jego miejsce: u boku kochanego pana, jakkolwiek nie mia pojcia, co bdzie mg zrobi w jego obronie. Zbieg szybko po stopniach i dalej ciek z powrotem w d. "Ilu ich jest? - myla. - Trzydziestu, czterdziestu w oddziale z Wiey, wicej ni drugie tyle w tym, ktry nadszed z tunelu. Ilu zdoam ukatrupi, zanim mnie obezwadni? Gdy wycign miecz z pochwy, zobacz jego bysk i prdzej czy pniej zapi mnie. Ciekawe, czy te kiedy jaka pie wspomni, jak Sam poleg na grskiej przeczy kadc wa z trupw nieprzyjaci wok zwok swojego pana. Nie, nie bdzie takiej pieni. Oczywicie! Orkowie znajd Piercie i nie bdzie ju na wiecie adnych pieni. Trudno. Moje miejsce jest przy panu. Musz to zrozumie wszyscy: Elrond, caa Rada, wielcy rycerze i panie, s przecie mdrzy. Ich plany zawiody. ja nie nadaj si na powiernika Piercienia. Bez pana Froda jestem do niczego". Tymczasem orkowie zniknli sprzed jego zamglonych oczu. sam dotd nie zwaa na wasne zmczenie, lecz nagle uwiadomi sobie, e jest niemal u kresu si. Nogi odmawiay mu posuszestwa. Posuwa si o wiele za wolno. Mia wraenie, e cieka wycigna si na cae mile przed nim. Gdzie w tej mgle podziali si orkowie? Zobaczy ich znowu po chwili. Byli ju daleko. Ca gromad cisnli si wok lezcego na ziemi ciaa. Kilku rozbiego si na wszystkie strony jak psy wszce trop. Sam z trudem poderwa si do szybszego biegu. - ywo, Samie - mwi sobie - bo znw si spnisz! Obluni miecz w pochwie. Za chwil dobdzie go, a wtedy... Buchn dziki wrzask, pohukiwania i miechy; orkowie dwigali ciao z ziemi. - Ya hoi! Ya horri hoi! Nue!

Potem pojedynczy gos krzykn: - Bierzcie go! najkrtsz drog do Dolnej Bramy. Szeloba z pewnoci nie bdzie nam dzi przeszkadzaa. Orkowie ca band ruszyli z miejsca. Porodku czterech nioso wysoko w ramionach ciao Froda. - Ya hoi! Zabrali Froda. Zniknli. sam nie mg ich docign. Wlk si z wysikiem za nimi, lecz orkowie ju dotarli do wylotu tunelu i wchodzili w podziemia: czterech dwigajcych ciao hobbita na przedzie, reszta za nimi cisnc si i toczc bezadnie. Sam wci brn naprzd. Doby miecza, ktry bkitnym blaskiem wieci w jego drcej rce, ale orkowie nic nie spostrzegli. kiedy bez tchu Sam dobiego wreszcie do wylotu tunelu, ostatni szereg orkw ju znika w czarnej jamie. Przez chwil Sam sta dyszc ciko i rk przyciskajc serce. Potem przesun rkawem po twarzy ocierajc kurz, pot i zy. - otry przeklte! - jkn i skoczy za nimi w ciemno. Teraz jednak ciemno tunelu nie wydaa mu si tak czarna jak poprzednio, mia tylko wraenie, e z lekkiej mgy wszed w gciejsz. Z kad chwil bardziej czu si znuony, ale zacina si tym mocniej w uporze. Zdawao mu si, e dostrzega przed sob do niedaleko pochodnie, lecz mimo wysikw nie mg ich dogoni. Orkowie poruszaj si szczeglnie zwinnie w podziemiach, a ten tunel w dodatku znali dobrze, bo mimo strachu przed Szelob czsto musieli go uywa jako najkrtszej drogi z Martwego Grodu na drug stron gr. Nie wiedzieli, jak dawno w zamierzchej przeszoci powsta gwny tunel i wielki okrgy szyb, ktry od wiekw Szeloba obraa sobie za siedzib; sami jednak zbudowali liczne boczne korytarze i wyjcia na rne strony, eby umoliwi sobie ratunek przed napaci pajczycy, gdy z rozkazu swego wadcy musieli tdy przechodzi. tego wieczora nie zamierzali zapuszcza si daleko w gb jaskini, spieszyli prosto do korytarza, ktry prowadzi do wiey straniczej na urwisku. Wikszo cieszya si i gono tryumfowaa z powodu dokonanego odkrycia, tote biegnc, zgodnie ze zwyczajem swojego plemienia, objawiaa rado bekotem i wrzaskiem. Sam sysza gwar ochrypych gosw, bezdwiczny i stumiony w nieruchomym zaduchu podziemi, i rozrnia pord chru dwa gosy prowadzce z sob rozmow. Gosy te brzmiay dononiej i bliej ni inne. Dowdcy obu oddziaw zamykali najwidoczniej pochd gawdzc w marszu. - czy nie mgby uciszy tej swojej hooty, Szagracie? - gniewnie mwi pierwszy gos. cign nam Szelob na kark. - Daje spokj, Gorbagu. Twoi haasuj tak samo jak moi - odpar drugi gos. - Niech si chopcy naciesz. Na razie, o ile mi wiadomo, Szeloba nie jest grona. Jak si zdaje, siada na gwodziu. Nie bdziemy z tego powodu pakali, co? Czy nie zauway ladw posoki na caej drodze od wejcia a do tej przekltej dziury? Ten jeden raz pozwlmy si chopakom pobawi. Niech si miej. Mielimy szczcie, wreszcie znalelimy co, czego Lugburz szuka. - Lugburz tego szuka, naprawd? A co to waciwie za stwr? Troche wyglada na elfa, ale za may. Czy taki pokurcz moe by niebezpieczny? - Nie wiem, pki mu si lepiej nie przyjrz. - Aha! Wic nie powiedziano ci wyranie, czego masz szuka? Nam nie mwi si nigdy wszystkiego. Nawet poowy tego, co wiedz zwierzchnicy. Ale i oni czasem si myl, nawet ci najwysi. - Ciszej, Gorbacie! Szagrat zniy gos tak, e Sam mimo niezwykle wyostrzonego suchu ledwie go sysza. Moe si czasem myl, ale wszdzie maj oczy i uszy, dbym gow, e nie brak ich nawet wrd naszych onierzy. Jedno jest pewne, e zwierzchnicy maj jakie kopoty. Wedle wieci, ktre przyniose z dolin, Nazgulowie s

zaniepokojeni, a ja wiem, e w Lugburzu take si czym kopocz. Co omal nam si nie wymkno. - Omal, powiadasz! rzek Gorbag. - Tak, ale pogadamy o tym pniej odpar Szagrat. Poczekaj, a znajdziemy si na Dolnej ciece. Tam jest taki kcik, gdzie mona bezpiecznie pogawdzi, kiedy chopcy pjd naprzd. W chwil potem uczywa znikny sprzed oczu Sama. Co zgrzytno i hukno, a gdy Sam podbieg bliej, rozleg si guchy oskot. Domyla si, e orkowie skrcili i poszli tym samym bocznym korytarzem, na ktry hobbici natknli si w drodze przez tunel stwierdzajc, e jest zawalony ogromnym gazem. Gaz by w dalszym cigu na miejscu. Orkowie jednak ominli go jakim sposobem, bo sycha byo ich gosy w korytarzu. Biegli naprzd, coraz dalej w gb gry, wracajc do Wiey. Sama ogarna rozpacz. Unosili przecie ciao jego pana, z pewnoci w nikczemnych zamiarach, a on nie mg za nimi pody. Rzuci si na gaz prbujc go odepchn, lecz przeszkoda nie ustpia. Nagle po drugiej stronie, bardzo blisko, jak si wydao hobbitowi, zabrzmiay znw gosy dwch dowdcw, cigncych sw pogawdk. Sam znieruchomia i nadstawi uszu w nadziei, e z tej rozmowy dowie si czego uytecznego. Myla te, e Gorbag, ktry nalea, jak wynikao z jego sw, do zaogi Minas Morgul, zechce moe wrci i wwczas otworzy mu drog do korytarza. - Nie wiem mwi Gorbag. Na og wiadomoci dochodz szybciej, niby ptak dolecia. Nie pytaem jednak, jakim sposobem to si dzieje. Bezpieczniej nie pyta. Brr! Ciarki po mnie chodz, kiedy widz tych Nazgulw. Jak spojrz na ciebie, to masz wraenie, e ci oczyma ze skry obupili, e si znalaze na zimnie i w ciemnociach, z dala od swoich. Ale on ich lubi, to teraz jego ulubiecy, wic nie pomog skargi. Powiadam ci, suba w stolicy to dzisiaj ciki kawaek chleba. - Sprbowaby ycia w tych grach, w najbliszym ssiedztwie Szeloby! odpar Szagrat. - Wolabym si znale z dala i od Nazgulw, i od niej. Ale teraz mamy wojn, potem moe bdzie lej. - Na wojnie dobrze si nam wiedzie, jak mwi. - Mwi, co chc mrukn Gorbag. Zobaczymy. W kadym razie, jeli powiedzie si rzeczywicie, bdzie dla nas wicej miejsca na wiecie. Jak mylisz, gdyby si trafia sposobno, warto by we dwch wywdrowa cichcem z kilku dobranymi, zaufanymi chopakami i na wasn rk urzdzi si w jakim wygodnym zaktku, gdzie o up atwo, a wielcy zwierzchnicy nie depc po pitach. - Ha! rzek Szagrat. Przypomniayby si dawne czasy. - Wanie. Nie ciesz si jednak przedwczenie. Troch jestem niespokojny. Jak ci mwiem, nawet najwysi zwierzchnicy... Gorbag zniy gos do szeptu: - Tak, nawet ci na samej grze mog si pomyli. Powiedziae, e co omal nam si nie wymkno. A ja ci powiadam, e co nam si wymkno na dobre. Musimy tego teraz szuka. Kiedy trzeba naprawia czyje bdy, zawsze biednych Urukw gna si do najciszej roboty i nawet nie podzikuje im nikt, jak by naleao. Pamitaj te, e przeciwnicy nienawidz nas tak samo jak jego, i jeliby go zwyciyli, czeka nas marny koniec... Powiedz no, kiedy dostae rozkaz, eby wyj z oddziaem na przecz? - Przed godzin, na krtko przed naszym spotkaniem. Przysano wiadomo. Nazgul zaniepokojony. Niebezpieczestwo szpiegw na Schodach. Zdwoi czujno. Wysa zwiad na szczyt Schodw. No, wic ruszyem z onierzami natychmiast. - Co tu jest nie w porzdku rzek Gorbag. Wiem na pewno, e nasi Milczcy wartownicy ju dwa dni temu, jeli nie dawniej, byli zaniepokojeni. Ale mnie wyprawiono z patrolem wczoraj dopiero i nie wysano adnego raportu do Lugburza; moe dlatego,

e wcignito na maszt Wielki Sygna, e Najwyszy Nazgul wyrusza na wojn i tak dalej. Podobno Lugburz nie przyjmowa adnych wiadomoci przez do dugi czas. - Oko byo zajte czym innym zapewne rzek Szagrat. Mwi, e na zachodzie dziej si wane rzeczy. - To wiadomo mrukn Gorbag ale tymczasem nieprzyjaciele zakradli si na Schody. Co ty robi na swojej wiey! Masz przecie obowizek trzyma stra nad przecz, nie czekajc na szczeglne rozkazy. Od czego jeste? - Daj spokj. Nie prbuj mnie uczy moich obowizkw. Nie pimy na wiey, wiedzielimy, e dzieje si co dziwnego. - Nawet bardzo dziwnego! - No tak, zauwaylimy wiato i krzyki. Ale Szeloba wylaza z jaskini. Moi chopcy widzieli j i jej Suk. - Jej Suk? Co za jeden? - Chyba go znasz: may, czarny, chudy stwr, troch take do pajka podobny, ale bardziej jeszcze do zagodzonej aby. By u nas ju kiedy. Przed laty po raz pierwszy wyszed z Lugburza i mielimy rozkaz od najwyszego dowdztwa, eby go przepuci. Potem wraca par razy na Schody, ale go nie zaczepialimy: zawar chyba jaki ukad z Jej Ksic Moci. Przypuszczam, e nie nadaje si do jedzenia, bo w przeciwnym razie Szeloba nie uszanowaaby rozkazw naszych wadz. Czuwalimy jednak nad dolin pilnie, wiemy, e Suka Szeloby odwiedzi j w przeddzie caej tej awantury. Widzielimy go wczoraj z wieczora, przed noc. Moi zwiadowcy donieli, e Jej Ksica Mo czeka goci i przygotowuje si tam zabawa; zadowoliem si t wiadomoci, pki nie dostaem rozkazu z gry. Mylaem, e Suka postara si dla niej o rozrywk albo moe wy z dolin przysalicie jej podarunek, jeca wojennego czy co w tym rodzaju. Nie wtrcam si do jej zabaw. Wiadomo, e kiedy Szeloba poluje, adna zwierzyna nie wymknie si ywa z tunelu. - Tak mylisz? Czy nie widzia tego pokurcza pod urwiskiem? Powtarzam ci: jestem mocno zaniepokojony. Nie wiem, co to za jeden, ale skoro doszed do Schodw, wydosta si wida ywy z tunelu i umkn sprzed nosa Szelobie. Przeci zapor z pajczyny i wyszed z jaskini. To daje do mylenia, przyznaj. - W kocu przecie go dopada. - Dopada go? Tego malca? Gdyby prcz niego nie byo nikogo, zawlokaby go od razu do swojej spiarni i tam by zosta. A skoro z Lugburza upominaj si o niego, musiaby go tam szuka. Nie zazdrocibym ci zadania! Nie, z pewnoci byo ich wicej. Sam w tym momencie zainteresowa si rozmow orkw i przycisn ucho do kamienia. - Kto przeci pta, ktrymi go Szeloba omotaa, Szagracie? Ten sam, kto przeci pajczyn w drzwiach. Czy to nie bije w oczy? Kto wbi szpikulec w brzuch Jej Ksicej Moci? Wci ten sam miaek. A gdzie on si podzia? Mw, gdzie on jest, Szagracie! Szagrat nie odpowiedzia. - Warto si nad tym zastanowi, to nie przelewki. Wiesz chyba rwnie dobrze jak ja, e nikt dotychczas nie zdoa wbi Szelobie szpilki pod skr. Pewnie, trudno ubolewa, e to j spotkao, ale to znaczy, e kry tu gdzie nieprzyjaciel groniejszy od wszystkich buntownikw, jacy od dni wielkiego oblenia pokazali si na naszym pograniczu. Co nam si wymkno! - Ale co to jest? stkn Szagrat. - Sdzc z oznak, kapitanie Szagracie, jest to wielki wojownik, najprawdopodobniej elf, w kadym razie uzbrojony w miecz elfw, a moe te w topr. Kry cay i zdrw po okolicy, nad ktr powierzono ci stra, a ty go nie wytropi. Bardzo dziwna sprawa! Gorbag splun, a Sam umiechn si niewesoo syszc ten swj rysopis. - Ty zawsze wszystko widzisz w czarnych kolorach rzek Szagrat. Oznaki mona sobie rozmaicie tumaczy, tak jak ty je odczytae albo zupenie inaczej. Rozstawiem

warty wszdzie dokoa i bd wszystkie sprawy zaatwia po kolei. Na razie musz si zaj tym intruzem, ktrego zapaem, a potem dopiero zaczn si martwi o innych. - Jeli si nie myl, nie bdzie wielkiej korzyci z tego przyapanego jeca rzek Gorbag. Moe on nie ma nic wsplnego z waciw spraw. Tamten siacz z mieczem nie przywizywa wida wagi do osoby tego malca, skoro go zostawi nieprzytomnego pod urwiskiem. To na pewno podstp, jak znam elfw. - Zobaczymy. Teraz czas w drog. Za dugo gadamy. Chodmy i przyjrzyjmy si lepiej jecowi. - Co z nim zamierzasz zrobi? Nie zapominaj, e to ja pierwszy go spostrzegem. Jeeli bdzie wolno z nim pohula, ja i moi chopcy musimy mie take udzia w zabawie. - Poczekaj, poczekaj! odburkn Szagrat. Mam wyrane rozkazy. A za ich zamanie odpowiadabym wasn skr i twoj take. Kady obcy wczga ujty przez nasze strae ma by ywcem przetrzymany w wiey. Jeca mam zrewidowa, odebra mu wszystko, co przy nim znajd. Dokadny opis kadego przedmiotu, czci odziey, broni, listw, piercieni czy drobiazgw musz przesa natychmiast do Lugburza i tylko tam. Jeca nie wolno tkn pod kar mierci, gow rcz za jego cao wszyscy dozorcy, pki on nie przyle po niego albo nie przybdzie osobicie, eby go wybada. Rozkaz jasny, wykonam go oczywicie. - Masz go do naga obedrze? rzek Gorbag. Take z zbw, paznokci i wosw, co? - Nie. Przecie ci powiedziaem, e jeniec naley do Lugburza. Ma by tam dostarczony ywy i cay. - Troch bdzie trudno wykona ten rozkaz zamia si Gorbag. To ju zimne cierwo. Co w Lugburzu zrobi z tak zdobycz, nie mam pojcia. Rwnie dobrze mona go wsadzi do garnka. - Gupcze! mrukn Szagrat. Gadasz niby mdrze, ale nie wszystkie rozumy zjade, nie wiesz nawet tego, co prawie kady ork wie. Trafisz do garnka Szeloby, jeli bdziesz taki nieostrony. cierwo! A wic nie znasz sztuczek Jej Ksicej Moci? Kiedy peta ofiar, to znaczy, e przeznacza j do zjedzenia. A Szeloba nie jada cierwa i nie pije krwi trupw. Ten pokurcz jest ywy. Sam zachwia si i opar o gaz. Wydao mu si, e cay czarny wiat zakoysa si i zawirowa wok niego. Wstrzs by tak silny, e hobbit omal nie pad zemdlony; walczc z ogarniajc go saboci mwi sobie w gbi duszy: Ach, gupi Samie, przecie serce szeptao ci, e on yje, a ty uwierzye, e umar. Nigdy nie ufaj swojej gowie, bo ta najmniej udana cz twego ciaa. W tym rzecz, e od pocztku nie miae nadziei. Co teraz robi? Chwilowo nic, wystarcza oprze si o ten nieruchomy gaz i posucha jeszcze wstrtnych orkowych gosw. - Ba! mwi Szagrat. Szeloba ma niejedn trucizn. Kiedy poluje, zwykle tylko raz dgnie ofiar dem w kark, a to wystarcza, eby kade stworzenie zmiko jak ryba po wyjciu oci i eby moga z nim zrobi, co chce. Pamitasz starego Uftaka? Zgin i nie wraca od wielu dni. Znalelimy go w kcie jaskini: wisia, ale by przytomny i oczy mia otwarte. Ale si wtedy umialimy! Szeloba pewnie o nim zapomniaa, mimo to wolelimy go nie rusza, eby si nie naraa na jej gniew. Ten may pokurcz zbudzi si za kilka godzin zdrw zupenie, co najwyej bdzie go na razie troch mdlio. No i zdrw zostanie, dopki si nim w Lugburzu nie zajm. Nie bdzie nic wiedzia, gdzie si znajduje i co si z nim stao. - I nie przeczuje, co go czeka! zamia si Gorbag. Jeeli nie wolno nic wicej, opowiemy mu przynajmniej par historyjek na ten temat. Nigdy pewnie dotychczas nie by w piknym Lugburzu, wic nie wyobraa sobie, jakich tam zazna przyjemnoci. Zabawa bdzie lepsza, ni si spodziewaem. Chodmy! - Powiadam ci, e adnej zabawy nie bdzie odpar Szagrat. Jecowi wos z gowy spa nie moe albo my obaj poegnamy si z gowami.

- No, niech tam. Ale ja na twoim miejscu wolabym schwyta tamtego siacza, ktry umkn, zanimbym wysa meldunek do Lugburza. Nie ma si czym chwali, e zapae koci, jeli lew uciek. Gosy zaczy si oddala. Sam sysza cichncy tupot ng. Otrzsn si z pierwszego oszoomienia i z kolei ogarn go dziki gniew. - Wszystko popltaem! krzycza. Wiedziaem, e tak bdzie. Teraz porwali Froda, maj go w swoich apach otry przeklte. Nigdy, nigdy nie wolno sudze opuszcza pana! Tej zasady nie powinienem by ama. Czuem to w gbi serca. Czy mj pan mi przebaczy? Musz go wyzwoli. Tak czy inaczej, musz! Znw doby miecza i prbowa stuka w kamie rkojeci, lecz gaz jkn tylko gucho i nie drgn z miejsca. Ostrze za to rozbyso tak jasno, e hobbit mg si lepiej rozejrze po jaskini. Ze zdumieniem stwierdzi, e kamie ma ksztat cikich drzwi, dwa razy niemal wyszych od niego. W grze miedzy grn krawdzi gazu a niskim stropem korytarza ziaa szeroka szpara. Drzwi miay zapewne chroni orkw od napaci Szeloby i byy od wntrza zamknite na zasuw i rygle, ktrych pajczyca mimo swej chytroci nie moga dosign ani otworzy. Resztkami si Sam podskoczy i uchwyci si grnej krawdzi gazy, wlaz na ni i spuci si na drug stron. Z lnicym mieczem w rku pobieg na olep przez krty korytarz. Wiadomo, e pan jego yje, pobudzia Sama do ostatniego zrywu i kazaa mu zapomnie o zmczeniu. Nie widzia drogi przed sob, bo nowe korytarze wci wiy si i skrcay, lecz zdawao mu si, e ju dogania dwch orkw, bo ich gosy sysza wyraniej, jak gdyby z bardzo bliska. - Tak zrobi mwi Szagrat gniewnym tonem. Wpakuj go do najwyszej izby. - Dlaczego? mrukn Gorbag. Czy nie macie zamykanych lochw? - Musz go strzec, ju ci tumaczyem odpar Szagrat. Nie rozumiesz? To cenny jeniec. Nie ufam ani moim, ani twoim chopcom, ani nawet tobie, bo zanadto lubisz zabaw. Umieszcz go tam, gdzie chc i gdzie ty si nie dostaniesz, jeli nie bdziesz si zachowywa przyzwoicie. Na samej grze. Tam bdzie bezpieczny. - Czyby? powiedzia Sam. Zapomniae o wielkim siaczu, o elfie, ktry kry w pobliu! Z tym sowy obieg pdem ostatni zakrt; niestety przekona si, e zwid go chytrze zbudowany tunel lub moe wyostrzony dziki Piercieniowi such i e omyli si w ocenie odlegoci. Dwaj orkowie byli jeszcze daleko przed nim. Widzia ich czarne sylwetki na tle czerwonego blasku. Korytarz bieg tutaj nareszcie prosto i wznosi si pod gr. U jego koca widniay otwarte na ocie szerokie dwuskrzydowe drzwi prowadzce zapewne do gbokich podziemnych komr pod wysok wie. Orkowie nioscy jeca ju weszli do wntrza. Gorbag i Szagrat ju osignli prg. Sam z krzykiem wywija dekiem, lecz jego saby gos gin w straszliwej wrzawie. Nikt na niego nie zwrci uwagi. Wielkie drzwi zatrzasny si z oskotem: bum! elazne sztaby zapady si ze szczkiem. Brama bya zamknita. Sam z impetem rzuci si na zaryglowan spiow zapor i pad zemdlony. Lea pod drzwiami wrd ciemnoci. Frodo y, ale by jecem Nieprzyjaciela.

You might also like