You are on page 1of 7

EWA KOPSIK UKAD Z PANEM BOGIEM

[fragment]

Powietrze w ogrodzie rozdar przeraliwy krzyk, miertelne woanie o pomoc, prymitywne, wrcz zwierzce. cierka wpada do miski z wod, rozchlapujc j na boki; krople znikny w mikkim wczkowym dywanie akurat w tym miejscu, gdzie wzr tworzy t pup misia Puchatka. Krystyna pdzia na olep przez wski korytarz, ciemny, bo wysiada arwka. Biega dawiona przeraeniem tak samo archaicznym jak krzyk, ktry je spowodowa. Runa rozdygotana na stojcy w drzwiach rower Kamilki i wraz z nim jak jedno ciao potoczya si po schodkach na wyoone betonowymi pytami mae podwrko. Wci obejmowaa rkoma koo, a jej nogi utkny pomidzy ram i acuchem. Co oznacza ten krzyk? Sycha w nim przeraenie, groz, ostateczno, nieodwoaln katastrof. Rozbiegany wzrok lizga si po sadzie; nieznaczny ruch lici i motyli w rozarzonym powietrzu. Niby wszystko w porzdku, wiato i cie, cisza popoudnia. Promienie soca ukonie paday na ziemi, mcc krople niewidzialnej mawki, i przebijay si przez szpaler przycitych grzybiasto krzeww. Koczyy swj bieg w starej studni, ktrej nikt tak naprawd nie dostrzega i obok ktrej wszyscy przechodzili obojtnie, nawet z lekcewaeniem, le oceniajc jej miercionony potencja. Krystyna rzucia si w stron ocembrowanego otworu. Nieposuszne ciao sztywniao. Walczya z powietrzem stawiajcym wbrew zasadom fizyki zbyt duy opr, jakby tkwia przed ni niewidzialna ciana z przeroczystego budyniu. Dugowosy kundel, bezmylnie szczekajc, z trudem przecisn si przez sztachety i podrygiwa tyln czci tuowia jak ryba ogonem. Trzeba zajrze! W cholern otcha, skd ju po sekundzie nadejdzie odpowied. Jeszcze dwie sekundy, potem jedna, ostatnia, po ktrej bdzie musiaa

si pochyli nad niskim murkiem i przebi penym lku spojrzeniem mrok dugiego lochu, sigajc dna. Sekunda wyduaa si. Kobieta zatrzymywaa j, a czas by jej posuszny, da si uprosi. Pies kwili u nogi, deszcz kropi natrtniej. Zdya jeszcze zaczerpn tchu jak przed mierteln walk i spojrzaa Skrawek czerwonej bawenianej sukienki Kamilki dziurawi czarn przestrze studni, krwawi jasnym rubinem, dalekim od poezji, bardziej szyderczym ni piknym. Krystyna krzykna w gb wydronej ziemi. Gos uwiz w mrocznych czeluciach, zaton w powietrzu poraonym drgajc fal. W nozdrza buchna wilgo i stchlizna, odraajce jak oddech gbinowego potwora. Odwrci gow i udawa, e zobaczya jedynie pustk? Zreszt moga niczego nie zauway albo zauway dopiero za p godziny, kiedy szanse dziecka skurcz si do minimum, a jej rozrosn, spotniej. Pdzce sekundy decydoway za ni, ju ich nie zatrzymywaa, niech biegn, zaraz bdzie po wszystkim. Nad gow Krystyny brzczaa cisza, borowaa oszalay mzg, eby wydry go z myli. Na dnie studni lea piasek, brudny, szary, ale mikki; moe crka ma jeszcze niewielk szans? Zaraz, zaraz, a co z jej szans? Szansa Kamilki niweczy jej szans bo nie da si ich pogodzi. Sprzeczno interesw. Jednak przecie jest matk! Matka musi zareagowa wanie tak jak naley! Dopada aparatu telefonicznego. Nowa lekcja ycia, nieoczekiwana, bo wszystko, co do tej pory planowaa, zaprzepacia jednym telefonem. Ale nie aowaa. Powietrze przynioso wreszcie odlege, sabo syszalne dwiki syreny, obietnic ycia. Kobieta przysiada na schodach i koysaa si delikatnie w rytm kropel deszczu wpadajcych do rynny. Kto lekko, lecz stanowczo pooy rk na jej ramieniu. Krystyna bez sowa wskazaa studni. Nawoywania straakw, podniesiony gos lekarki, przemykajce obok niej postacie, wiele spoconych zmczonych twarzy, niespokojne ruchy rk wszystko wirowao wok kobiety, krcio si zapamitale i potem znikno. Dziewczynka leaa na noszach. Jej wosy dziwnie byszczay, janiay na tle szarego koca, cho przecie oblepia je mokry piasek. Skd si wzi ten zocie na kosmykach? Wyschnita studnia rysowaa si blado i agodnie, prawie malowniczo na tle drcego w deszczu sadu. Jej suche istnienie dopiero teraz zaczo nabiera sensu.

Dzie

za

oknem

poszarza,

zastyg

zamknity

jednej

sekundzie.

Znieruchomiay licie, dzib posrebrzanego gobia zawis nad betonem. Rado te moe zastygn, nawet na zawsze, a jej miejsce zajmie strach, ktry upodoba sobie gbiny odka. Za drzwiami, tymi czy innymi, przepywao ycie, czasem wolno, czasem pdzc na olep. Krystyna prawie wycofaa si z niego. Niech czas pynie, ona nic nie traci, moe jedynie gadko policzkw i napicie skry na podbrdku. Nie wiadomo czy to duo. Wystarczya cielesna obecno. Czua poladki wciskajce si w niewygodny fotel, lekko przybrudzony przy zagwku. Obok niej natrtnie szemraa fontanna pokojowa. Kobieta zamierzaa jednym zdaniem zburzy wypielgnowany obraz dobrej matki i ony, porzdnej obywatelki chodzcej co niedziel na msz. Wystarczy, e powie, co waciwie przeywa, okreli uczucie, ktre pali j od kilku lat, zawieszone pomidzy nienawici i mioci, przecinajce jej dusz wielokrotnie jak wahado zegara, odchylajc si to w jedn, to w drug stron. Adamski pozosta niewzruszony. Nieraz ju sysza podobne wyznania, nawet gorsze. Profesjonalna powaga, pokerowy wyraz twarzy. Jego nieksztatne donie, cae w guzkach i dokach, poprzecinane sieci yek i zmarszczek, pracowicie przesuway si po zapisanych kartkach. Irytujce! Krystyna podniosa gow, jej broda opucia wreszcie przytuln mikko spoconej szyi. to-czerwone wietlne smugi przebijajce si przez firanki zawisy na doniach lekarza. Denerwoway j te rce, mapie, ze zbyt dugim kciukiem. Kobiet dziwia reakcja terapeuty na to, co powiedziaa, a raczej brak reakcji, jakby nic do niego nie dotaro. Mczyzna nie okazywa adnych emocji albo by nieuwany. To po co te nieprzespane noce, wilgotne i zimne, monologi wygaszane w ciemno za oknem, przed milczcym Bogiem?! Jego baa si szczeglnie. Adamski znalaz wreszcie jak niewielk kartk, odoy j na krawd biurka i zapyta, co jej najbardziej przeszkadza? Pytanie pado tak po prostu, bez zdziwienia, bez cienia nagany w gosie, bez wyrzutu w lekko skonych, jasnoniebieskich jak u husky oczach. Krystyna zastanowia si. Zawsze draniy j wszdobylskie donie crki, wic od tego zacznie. Pulchne, z doeczkami, niezgrabnie chwytajce kubek z herbat, natrtne, zaborcze i nieustpliwe, sigajce po pdzel, rozchlapujce farby na zagruntowanym ptnie. Malarstwo pasja Krystyny. Gorca fala entuzjazmu ogarna jej zmysy jak zwykle na sam myl

o palecie kawaku drewna z szaem kolorw i odcieni, nawet tych nieistniejcych. Lekarz patrzy przenikliwie. da kolejnych wyjanie, po kawaku wyciga z jej wntrza ca tajemnic, jak rzenik wiskie flaki. Kobieta brna dalej w zwierzeniach, posuwaa si do gbi swoich przemyle, do niewiarygodnego stwierdzenia, e chciaaby odda dziecko, tak jak si oddaje kupione dzie wczeniej spodnie. Mwi si, e byy przeznaczone dla siostry i nie pasuj albo e to mia by prezent, ale si nie podoba. Trudno. Zwyczajnie odda lub przynajmniej wymieni na inne, na szykowniejszy model. Spojrzaa pytajco na mczyzn, szukajc oznak zdziwienia, i znowu si zawioda. Sucha jej wynurze, jakby opowiadaa o czym zupenie zwyczajnym. Gdzie jest granica midzy tym, co jeszcze normalne, cho wisi na krawdzi normalnoci, a tym, co ju nie przystaje do wzoru? Norma czy odstpstwo od niej? Oczy Adamskiego wydaway bezgone polecenie: prosz mwi dalej, opowiada, nie przestawa mwi. Nareszcie zacz chon, kiwa bezwiednie gow, raz potakujc, to znowu przeczc, a nawet zapisa kilka zda w gadkim zeszycie z okadk w maki. Kolor makw by nienaturalny, obrzydliwie sodki, prawie lepki, a kwiaty paskie, pozbawione gbi. Maki rozproszyy jej uwag, zakciy i tak ju niepoukadane myli. Zastanowia si krtko. Zdecydowanie nie znosi, kiedy crka j dotyka, kiedy przytula si do niej pulchnym ciepym ciaem, kiedy szuka pocieszenia i mioci, kiedy patrzy jej w oczy z oczekiwaniem i dziecinn zachannoci. Posiedzenie si przeduao, stawao si nieznone dla Krystyny. Najchtniej zakoczyaby je, wymylajc jaki banalny powd. Znowu pytanie, moe ju ostatnie. Czy pewna jest swojego uczucia? Czy rzeczywicie jest to tylko nienawi, czy moe obok niej jest te miejsce na mio? Nie wiedziaa, przecie dlatego do niego przysza: po odpowied. Fotel by niewygodny, jego mikko nieprzyjazna, sukienka kobiety lepia si do skaju. Psychoterapeuta z kasy chorych, nie sta go na porzdn kozetk. Krystyna zmieniaa pozycje, ale w adnej nie czua si komfortowo. A jednak lekarz zna swj fach, bo niespodziewanie przerwa rozmow, widzc cignite usta pacjentki i rce oparte na kolanach, sygnalizujce ch ucieczki. Zanim wysza, zapyta j jeszcze o wiek dziecka. Pi rzucia ju prawie z korytarza, szczliwa, e jest na zewntrz, poza zasigiem jego zimnego wzroku.

Twarz Krystyny spita dziwnym grymasem, czym pomidzy zoci i wstydem, dugo jeszcze nie moga si rozluni, nawet kiedy kobieta wysza z budynku i kroczya bulwarami nad Dunajem. Wiede zoci si ostatnimi promieniami wieczoru, przeszywajcymi rozoyste konary akacji w zatoczkach. Miasto nie cieszyo jej tak jak na pocztku, gdy przyjechaa tu z jedn tylko torb i ogromnym zapasem nadziei. Wwczas olepio j przepychem kontrastujcym ze sklepow pustk w Polsce, smutn i wydawao si wtedy nie do przezwycienia. Pierwsze kontakty na obczynie, pozostajce oczywicie w polskim krgu, te cechowa swego rodzaju entuzjazm z jej strony. Mamia j swojsko, znajomy jzyk i obyczaje, ale byy to jedynie pozory wsplnoty, pozory wzajemnego uznania i niesienia sobie pomocy. Potem, kiedy wreszcie rozpracowaa system, dojrzaa dziaania w grupach i podgrupach. Wysza na jaw caa skomplikowana machina wzajemnych ukadw i odniesie. Gdy Krystyna wiedziaa ju, ktry sznurek porusza ktr kukiek, zacza unika kontaktw z rodakami z tak sam konsekwencj, z jak pocztkowo ich szukaa. Jakie szanse ma Bg? Szans na prawdziw, szczer modlitw, nie tak klepan w popiechu, czysto mechanicznie, a nawet bezmylnie. Ludzie zawsze o co prosz, natrtnie bagaj, zanudzaj, a potem zniecierpliwieni posuwaj si do da, jakby si im wszystko naleao. W niedziel tum wiernych dugim pochodem sunie do kocioa, nierzadko tylko po to, aby w nim poby i wypowiedzie sowa, ktrych sensu nikt nie zgbia, czasem uklkn, kiedy trzeba. Postoj wewntrz lub na zewntrz, a potem lec na piwo albo na ploty. Bg moe liczy jedynie na zewntrzn prezentacj postawy katolika fizyczne uczestniczenie we mszy w niedziel i wita, spowied przynajmniej przed Boym Narodzeniem, Wielkanoc, lubem, chrzcinami i naturalnie mierci. Wszystko na pozr poprawnie, zgodnie ze zwyczajem, bez gbi, bez wiary. Krystyna mylaa, e jest inna, naprawd wierzca, o ile to naprawd w ogle istnieje. Bo co to waciwie znaczy? Co jest prawdziwe, a co nie? Potem gania si za pych, za przypisywanie sobie ponadprzecitnych cech charakteryzujcych ludzi gbokiej wiary i wieczorem przy lampce dobrego wina rozmylaa o swojej witoci. Co j wyodrbniao spord tego kolorowego, przesadnie czysto i schludnie ubranego tumu w kociele i znowu bya mile zaskoczona takim stwierdzeniem, ale co prawda, to prawda. Czy nie wyrniaa jej wiara? Troch inna, bo wierzya gorco, ale po swojemu. To znaczy, e potrafia zinterpretowa sobie kade zagadnienie bez

kurczowego trzymania si Pisma witego, e potrafia si sama rozgrzeszy albo ukara, nie we wszystko wierzy, nie lepo jak inni. Z powodu swej niekanonicznej interpretacji nauk kocielnych kobieta pozwalaa sobie od czasu do czasu na grzech, bo to takie ludzkie. Kady jest dzieckiem Kaina, wic jak mona da od nas bezgrzesznego ycia, bez pychy i zazdroci? Moe wiara to jedynie wyuczony stan emocjonalny, ktry Krystyna przeja, bo wszyscy we wsi byli wierzcy, wic nie istniaa inna moliwo? Nie, nie, malarka szybko odrzucaa tak alternatyw. Z pewnoci miaa zaufanie, bo tak nazwaaby to nieokrelone uczucie dla Stwrcy, dziki ktremu wiedziaa, e wyjdzie z kadego zakrtu na prost. To zaufanie byo dziwne, jak do najlepszego kumpla, na ktrym zawsze mona polega, jak do tej pory. Tak byo do tamtego ponurego zimnego dnia, kiedy z crk na rku wesza do lnicego biel i czystoci gabinetu na pierwszym pitrze eleganckiej kamienicy. Stojc w drzwiach, jeszcze si lekko umiechaa, patrzc ciepo na dziecko. Lekarka dokadnie zbadaa Kamilk, odoya na biurko stetoskop i spojrzaa na matk. Wwczas pokj straci sw przeraliw biel, zszarza, skurczy si do tego stopnia, e Krystyna czua napr cikiego gorcego powietrza. Potem z trudem usiowaa zrozumie pojedyncze sowa pani doktor, wciskajce si do jej uszu na si, chocia nie chciaa tego sucha, bo tracia wtedy ostatni szans, eby siebie pocieszy. Jakie nie cakiem jasne wyrazy, terminy, ktre brzczay w gowie natrtnie jak mucha. Kobieta poja jednak ich sens, odczytaa go z oczu lekarki, penych zakopotania gestw i miny, smutnej i yczliwej. Wysza z przylepionym do twarzy paczliwym umiechem. Zapamitaa tylko oczy pani doktor i drzwi odcinajce si lekkim brzem na tle biaych cian. Wspomnienie tych cikich drzwi towarzyszyo jej potem zawsze, kiedy pomylaa o wizycie. Nie moga zrozumie, dlaczego akurat one tak si wryy w jej pami; cholernie cikie masywne drzwi, obite ciemnym drewnem.

You might also like