Professional Documents
Culture Documents
SOFISTA
POLITYK
Przełożył
WŁADYSŁAW WITWICKI
Kęty 2 0 0 2
Wydawnictwo A N T Y K
Wydanie na podstawie: Platon, Dialogi, Wydawnictwo A N T Y K , Kęty 1999
ISBN 83-88524-47-6
1
TEODOR
SOKRATES
GOŚĆ Z ELEI
TEAJTET
2
Teodor: Zgodnie z wczorajszą umową Sokratesie, przychodzimy i
sami, jak się należy, i przyprowadzamy kogoś jeszcze: tego oto Gościa. 216
3
O n pochodzi z Elei; bliskie mu są koła związane z Parmenidesem
4 5
i Z e n o n e m i to jest wielki miłośnik wiedzy.
Sokrates: A może ty sam nie wiesz Teodorze, że nie gościa, tylko
jakiegoś boga prowadzisz, jak to H o m e r powiada? O n mówi, że nie- B
jeden bóg ludziom towarzyszy, którzy mają w sobie wstyd i uczciwość,
a nie najmniej bóg-opiekun gości. Z góry patrzy na dobre szelmostwa
6
i dobre postępki. Więc kto tam wie — może tak i z tobą ktoś taki
z wyższych sfer chodzi, żeby z góry patrzeć, jak my tu nic myśleć nie
umiemy, i żeby nas kłaść w dyskusjach — jakiś taki bóg pogromca
w dysputach?
Teodor: T o nie jest charakter naszego Gościa, Sokratesie. O n zna
miarę we wszystkim, lepiej niż ci, co się zawodowo zajmują sporami.
1
Teodor z Cyreny (gr. Kyrene) to sławny matematyk grecki, który na starość
mieszkał w Atenach i żył w przyjaźni z Sokratesem.
2
Teodor nawiązuje do dialogu z poprzedniego dnia, czyli do Platonowego Teaj-
teta (210D), który kończy się słowami Sokratesa „Jutro rano, Teodorze, spotkamy się
tutaj znowu".
3
Parmenides z Elei (ok. 540 — po 480 p.n.e.), grecki filozof, twórca szkoły ele-
ackiej. Autor poematu filozoficznego O naturze. Przyjmował wyłącznie istnienie bytu
— jednego, wiecznego, niezmiennego, nieruchomego. Przeczył możliwości istnienia nie
bytu, dowodził, że nie ma stawania się i zmiany. Utożsamiając byt z myśleniem kwe
stionował samą możliwość myślenia o niebycie. I właśnie wokół tego zagadnienia bę
dzie się toczyć najważniejsza w tym dialogu część dyskusji. Zob. Wstęp tłumacza do dia
logu Parmenides, w: Platon Dialogi, Wydawnictwo ANTYK, Kęty 1999 t. II ss.245-248.
4
Zenon z Elei (ur. ok. 490 p.n.e.), grecki filozof, uczeń Parmenidesa. Autor
prawdopodobnie jednego tylko dzieła O naturze. Zajmował się głównie dialektycznym
zbijaniem twierdzeń przeciwników szkoły eleackiej. Wykazywał, że niemożliwa jest
wielość, ruch, stawanie się i przemijanie.
5
Kim jest Gość z Elei, bliżej nie wiadomo. Zwykle poprzestaje się na podanej tu cha
rakterystyce. Jedynie Marsilio Ficino w swoim komentarzu do Sofisty doszukał się w Gościu
filozofa Melissosa, o którym wspomina Sokrates w Teajtecie (180E i 183E—184A), zestawia
jąc go w parze z Parmenidesem. Pomysł Ficina nie wydaje się jednak uzasadniony.
6
Por. Odyseja XVII 4 8 5 - 7 ; IX 271.
8 Platon 216 B
I mam wrażenie, że bogiem ten człowiek nie jest w żadnym razie, ale
C coś boskiego w nim jest. Bo ja to mówię o wszystkich filozofach.
Sokrates: T o ładnie, przyjacielu. Ale ten rodzaj bodaj że jakoś nie
łatwiej rozpoznać niż rodzaj boga, żeby tak powiedzieć, bo ci ludzie
7
w przeróżnych postaciach grody przebiegają, korzystając z tego, że
ich nikt nie zna. Nie tacy malowani, ale prawdziwi filozofowie, patrzą
z góry, z wysoka, na to życie tutaj na dole i jednym ludziom się zdaje,
D że nie są nic warci, a drugim, że są godni wszystkiego. I raz się zjawiają
jako politycy, raz jako sofiści, a zdarza się też, że mogą się komuś przed
stawiać jako skończeni obłąkańcy. Więc ja bym się chętnie od naszego
17 Gościa dowiedział, gdyby był taki łaskaw, co też to w tamtych stro
nach o tym myślano i jak to nazywano.
Teodor: Ale o czym właściwie?
8
Sokrates: O sofiście, o polityku i o filozofie.
Teodor: Ale co właściwie i czego takiego tyś o nich dobrze nie wie
dział, więc chciałeś się zapytać?
Sokrates: Tego: czy oni tam to wszystko uważali za jedno, czy za
dwie rzeczy, czy też tak jak nazwy są trzy, tak i trzy rodzaje rozróż
niali i z każdą nazwą łączyli jeden rodzaj?
Teodor: N o , ja myślę, że on nie będzie skąpił tej informacji. C z y
też jak powiemy, Gościu?
B Gość: Tak jest, Teodorze. O skąpstwie nie ma mowy i to nie trudna
rzecz powiedzieć, że uważali to za trzy rzeczy. Ale jasno określić każdą
z osobna, co to właściwie jest, to nie jest ani mała, ani łatwa robota.
Teodor: Doprawdy, Sokratesie, przypadkiem zaczepiłeś o ten sam
temat, o który myśmy go też pytali, zanimeśmy tu przyszli. I on się
wtedy wobec nas zasłaniał tak samo jak teraz wobec ciebie. B o prze
cież mówi, że nasłuchał się dość i pamięta dobrze.
II Sokrates: W takim razie, Gościu, nie odmawiaj nam tej pierwszej
łaski, o którąśmy poprosili. A tylko to nam powiedz: Czy wolisz zwy-
7
Por. Odyseja XVII 4 8 5 - 7 .
8
Na podstawie tego ustępu (zob. też 253E, 254B) przyjmuje się, że Platon zamie
rzał napisać trylogię złożoną z dialogów Sofista, Polityk, Filozof. Powstały tylko dwa
pierwsze. (Brak ostatniego uważa się niekiedy za nieprzypadkowy: nie mógł powstać,
ponieważ filozof jest zbyt doskonały, żeby o nim pisać — „A filozof w swoich rozu
mowaniach oddaje się zawsze oglądaniu postaci bytu wiecznego. Koło niego jest tak
jasno, że w żaden sposób dojrzeć go niełatwo"). Ze względu na podobny zestaw osób
dialogu i konsekwentny ciąg myślowy zestawia się też często tetralogię Teajtet, Sofi
sta, Polityk, Filozof. Sofistę i Polityka łączy się też ze wcześniejszym Parmenidesem
i Teajtetem w grupę tzw. dialogów eleackich. Krótkie zestawienie zawodów sofisty,
polityka i filozofa zob. Timaios 19E i nast.
217 C Sofista 9
kle sam, na własną rękę, dawać dłuższy wykład, mówiąc to, co byś chciał
komuś wyłożyć, czy też wolisz metodę pytań? Tak jak to swojego czasu
i Parmenides się nią posługiwał i bardzo piękne myśli rozwijał. Byłem
przy tym jako młody człowiek, a on był już wtedy bardzo stary.
Gość: Jeżeli ktoś, Sokratesie, pozwala się w dyskusji bez problemów
prowadzić, to łatwiej tak, z kimś drugim. A jak nie, to już lepiej samemu. D
Sokrates: T o ż możesz sobie wybrać kogo bądź z obecnych; wszyscy
ci będą powolni i łagodni. A gdybyś mojej rady posłuchał, tobyś sobie
wybrał kogo z młodych; ot, tego, Teajteta, albo i z tych innych, jeżeli
ci ktoś odpowiada.
Gość: Sokratesie, ja się trochę wstydzę — bo teraz pierwszy raz się
z wami zetknąłem — nie prowadzić rozmowy drobnymi krokami: ja słów
ko, ktoś słówko, tylko samemu ciągnąć długą przemowę, choćby i do kogoś E
drugiego, jakby człowiek popis urządzał. Bo doprawdy to zagadnienie,
rzucone w tej chwili, to nie jest taki drobiazg, jakby się to mogło komuś
przedstawiać przy zadawaniu pytania, to wymaga bardzo długiego wywo
du. A znowu nie spełnić twojej prośby i tych innych — tym bardziej, żeś 218
to mi tak powiedział — wydaje mi się, że gościowi tak nie wypada i to
byłoby nieprzyzwoicie. Teajteta przyjmuję jako partnera dyskusji, bo już
i przedtem z nim rozmawiałem, i ty mi to w tej chwili doradzasz.
Teajtet: T o zrób tak, Gościu, a jak mówi Sokrates, zrobisz przyjem
ność wszystkim.
Gość: Zdaje się, Teajtecie, że na to już nic nie można powiedzieć.
Więc już teraz może niech do ciebie będzie skierowany wywód. A jeżeli
ci się to sprzykrzy, kiedy się zmęczysz, bo to będzie długie, to nie miej
o to pretensji do mnie, tylko do tych tutaj twoich towarzyszów. B
Teajtet: Ależ ja myślę, że w ten sposób jak teraz nie zbraknie mi sił.
A gdyby coś takiego miało zajść, to weźmiemy do pomocy tego Sokra
tesa. T o jest imiennik Sokratesa, a mój rówieśnik i kolega z gimnazjum,
jemu to nie pierwszyzna znosić trudy razem ze mną. Nieraz to robił.
Gość: Dobrze mówisz. Ale to już będzie twoje własne zmartwienie III
w dalszym toku rozmowy. A razem ze mną wypadnie ci rozpatrzyć,
zaczynając — takie mam wrażenie — od sofisty, poszukać i ująć w słowa,
czym też on jest. B o przecież w tej chwili ty i ja w odniesieniu do tej
sprawy mamy tylko wspólną nazwę. A rzecz, którą tak nazywamy — C
bardzo być może, każdy z nas ma osobną dla siebie. A trzeba zawsze,
o cokolwiek by szło, raczej rzecz samą z pomocą ścisłych ujęć wspól
nie ustalić niż samą tylko nazwę przyjmować, bez ścisłego ujęcia. A to
plemię, które teraz zamierzamy zbadać, nie jest najłatwiej ująć i dojść,
co to właściwie jest: sofista. Ale kiedy trzeba ładnie opracować jakąś
sprawę wielką w tym rodzaju, to wszyscy uważają, i to od dawna, że
10 Platon 218 C
9
W Menonie (75A) Sokrates podobnie prosi Menona, który chce znaleźć definicję
cnoty, żeby spróbował najpierw zdefiniować, czym jest kształt. W Państwie 368C-369A
postępuje się odwrotnie: próbuje się zdefiniować sprawiedliwość najpierw w ogólnym
wymiarze państwa, a dopiero później w wymiarze jednostkowym. Niemniej jest to
ta sama metoda przechodzenia od rzeczy łatwiejszych do bardziej skomplikowanych.
1 0
Taka sama definicja twórczości i twórcy zob. Uczta 205B-C.
219 B Sofista 11
1 1
W Prawach (823D-824B) Ateńczyk odrzuca wszystkie rodzaje polowania, któ
re nie wymagają dzielności. Tu jednak, w czysto naukowym podziale, nie bierze się
pod uwagę takiego kryterium.
220 E Sofista 13
1 2
Szerzej o elementach składających się na poznanie rzeczy zob. List VII 342B-343D.
1 3
Mamy tu pierwszy z sześciu ciągów dychotomicznych podziałów. Tą metodą
Platon z upodobaniem posługuje się w Sofiście i Polityku („Ja przepadam za podzia
łami i uogólnieniami; inaczej nie umiałbym myśleć" — mówi Sokrates w Fajdrosie).
Jej celem nie jest klasyfikacja, lecz definicja, do której dochodzi się eliminując stop
niowo pokrewne kategorie. Każdy taki ciąg podziałów prowadzi do innych, ale coraz
bliższych określanemu przedmiotowi, definicji sofisty.
Pierwszy podział przedstawia się następująco:
UMIEJĘTNOŚĆ
1
I 1
TWÓRCZOŚĆ NABYWCZOŚĆ
1
I 1
DOBROWOLNA ZAGARNIANIE
WYMIANA , _l ,
JAWNE = WALKA SKRYTE=POLOWANIE
1
I .
NATO. CO NIE ŻYJE NA TO, CO ŻYJE
r ' 1
NA LĄDZIE W WODZIE
1
r— 1
NA PTAKI RYBOŁÓWSTWO
1
r—- 1
W PUŁAPKI RYBOBICIE
I ' l
NOCNE DZIENNE
I * ' '
TRÓJZĘBEM | WĘDKĄ]
14 Platon 221 C
od schlebiania, ponieważ jej celem jest zysk. Bez wątpienia jednak Platon uważa opor
tunizm za jej cechę istotną i godną pogardy. Por. Państwo 493A-C.
1 5
Drugi podział dychotomiczny:
POLOWANIE
1 1
r —
NA TO, CO NIE ŻYJE NA TO, CO ŻYJE
I I
W WODZIE NA LĄDZIE
I I
DZIKIE OSWOJONE
I 1
POLOWANIE WPŁYWANIE
GWAŁTEM , li- ,
PUBLICZNE PRYWATNE
I I
BEZINTERESOWNE DLA ZYSKU
Teajtet: Powiedzmy.
Gość: A powiemy też, że sprzedawanie dzieli się znowu na dwie części?
Teajtet: Jak? D
Gość: Wyróżnimy część jedną, która sama sprzedaje własne wytwo
ry, i drugą, która wymienia roboty cudze. T o wymiana.
Teajtet: Tak jest.
Gość: N o cóż? A tej wymiany część jedna, odbywająca się na mie
ście — ta wymiana jest bodaj że połową całości — czy nie nazywa się
kramarstwem?
Teajtet: Tak.
Gość: A wymiana międzymiastowa w drodze kupna i sprzedaży to
handel?
Teajtet: Czemu nie?
Gość: A czyśmy nie zauważyli, że jedna część handlu wymienia za pie
niądze to, czym się ciało żywi i czym się posługuje, a druga to, czym dusza. E
Teajtet: J a k to myślisz?
Gość: Tej części, która duchowe wartości wymienia, może być że
nie znamy, ale z tej drugiej chyba zdajemy sobie sprawę.
Teajtet: Tak.
16
Gość: Więc powiedzmy: cała służba m u z o m . Wciąż ją wożą z mia
sta do miasta, tu kupili, gdzieś indziej zawożą i sprzedają. I malarstwo, 224
i teatrzyki, i wiele innych wartości duchowych — jedne się wozi i sprze
daje dla rozrywki, drugie na serio. Czy takiego kogoś, kto te rzeczy
wozi i sprzedaje, nie należy z równą słusznością nazywać kupcem, jak
gdyby sprzedawał pokarmy i napoje?
Teajtet: Świętą prawdę mówisz.
Gość: Nieprawdaż? I takiego, co sobie nakupił nauk i jeździ z miasta B
do miasta wymieniać je na pieniądze, i tego tą samą nazwą oznaczysz?
Teajtet: Stanowczo.
Gość: Tego handlowania wartościami duchowymi jedna część czy XI
nie powinna by się najsłuszniej nazywać umiejętnością prelegentów po- C
pisowych? A druga, nie mniej zabawna od pierwszej, ponieważ to jest
sprzedaż nauk — czy nie trzeba jej naznaczyć jakiejś nazwy pokrewnej
tej robocie?
Teajtet: T a k jest.
Gość: Więc tego handlu naukami część jedną, która sprzedaje wie
dzę z innych umiejętności, trzeba nazywać inaczej, a tę, która ma na
sprzedaż dzielność, inaczej?
1 6
W oryginale słowo „musike", które oznacza szeroki zakres humanistycznych
i artystycznych zatrudnień. Dla Platona „filozofia była najwyższą formą muzyki".
18 Platon 224 C
1 7
Trzeci podział dychotomiczny:
NABYWCZOŚĆ
I I
ZAGARNIANIE WYMIANA
DAWANIE SPRZEDAŻ
r
WŁASNYCH CUDZYCH WYTWORÓW
WYTWORÓW , 1 ,
KRAMARSTWO HANDEL
L
1
WYTWORAMI WYTWORAMI DLA DUCHA
DLA CIAŁA , J ,
WYMOWĄ WIEDZĄ
8
Czwarty podział dychotomiczny:
NABYWCZOŚĆ
1
I .
WYMIANA ZAGARNIANIE
r —•—i
SKRYTE* JAWNE=WALKA
POLOWANIE , -J- ,
RYWALIZACJA BÓ,
r
FlZYCZNY=ZMAGANIE SŁOWNY=SPÓR
1
r 1
PUBLICZNY=SĄDOWY PRYWATNY=SPRZECZKA
I ' 1
BEZ ZNAJOMOŚCI DYSPUTA
REGUŁ , 1 ,
JAŁOWA, PRZYNOSZĄCA DOCHODOWA=
STRATY SOFISTYKA
226 C Sofista 21
2 0
O ruchu poznającej duszy zob. Kratylos 412A.
2 1
Por. Timaios 86D-87B: zły charakter uważa się za zło niezawinione, za choro
bę. Winny jest tu częściowo temperament, częściowo zaś złe wychowanie. I jak każdą
chorobę, tak i tę należy traktować wyrozumiale i leczyć poprzez odpowiednie oczysz
czanie ciała i ducha.
24 Platon 228 E
2 2
Por. Gorgiasz 464B.
2 3
Por. Obrona 21C-D, 23A, 29A; Menon 84A-C; Uczta 204A; Fajdros 275B; Te
ajtet 210E; Ksenofont Wspomnienia IV.2.
229 D Sofista 25
2 4
Por. Gorgiasz 504E-505A.
26 Platon 230 D
2 5
To metoda sokratyczna znana dobrze ze wszystkich platońskich dialogów. Sze
rzej omawia ją Ksenofont we Wspomnieniach IV Z. Por. Teajtet 168A, 210C; Obrona
23B-D.
2 6
Por. Gorgiasz 458A, 470C; Obrona 36B-C, 38A.
2 7
Piąty podział dychotomiczny:
UMIEJĘTNOŚĆ ROZŁĄCZANIA
1
r — - 1
PODOBNEGO LEPSZEGO OD G0RSZEG0=
OD PODOBNEGO OCZYSZCZANIE
I
I 1
CIELESNE DUCHOWE
!
I 1
KARANIE EDUKACJA
1
I 1
UCZENIE PRACA NAD KULTURĄ
UMYSŁOWĄ
I
UPOMINANIE |ZBIJANIE|
231 B Sofista 27
2 8
Zob. powyżej 225A-226A. Zestawienie mówcy z zapaśnikiem pojawia się na po
czątku Eutydema, który to dialog jest chyba najwyrazistszą ilustracją erystycznej
działalności sofistów. Zob. też Gorgiasz 456D; Fileb 416; Teajtet 167E.
2 9
Por. powyżej 23 IB. W Kratylosie 396E Sokrates zapowiada, że nazajutrz, jeśli
będzie trzeba, oczyści duszę „szukając kogoś, kto by to umiejętnie uczynił, czy to któryś
z kapłanów, czy sofistów".
28 Platon 231 E
3 0
Zob. powyżej 225B.
3 1
O sile wymowy i obietnicach sofistów zob. Gorgiasz 456A-E.
232 E Sofista 29
3 2
Pracę Protagorasa O zapaśnictwie wymienia Diogenes Laertios IX.8.55.
3 3
Porównaj technikę prowadzenia sporu przez Eutydema i Dionizodorosa w Eu-
ty demie.
3 4
Por. Gorgiasz 459A-C: Mówca nie musi znać się na rzeczy samej, musi tylko
znać sposób przekonywania. Wówczas dla tych, którzy się nie znają na rzeczy, może
być bardziej przekonujący, niż ten, który się zna na rzeczy.
30 Platon 233 C
3 5
Por. Państwo 596C: „Bo on — ten sam mistrz — nie tylko wszystkie sprzęty
wykonać potrafi, on tworzy także wszystko, co z ziemi wyrasta, i żywe istoty wszystkie
wyrabia (...) a oprócz tego ziemię i niebo, i bogów, i wszystko, co w niebie i co
w Hadesie, pod ziemią, wszystko to wykonywa".
234 B Sofista 31
które jest jak sieć na takie rzeczy. J u ż się teraz nie wymknie. Z tego
tu przynajmniej.
Teajtet: Z czego?
Gość: Z tego, żeby taki jak on nie należał do rodzaju kuglarzy.
Teajtet: Mnie się co do niego też to samo wydaje — tak samo jak tobie.
Gość: Więc uchwalamy, żeby jak najprędzej rozebrać umiejętność
stwarzania wizerunków, zejść w jej głąb i jeżeli nam tam zaraz sofista
C stawi czoło, to schwycić go podług rozkazu królewskiego, oddać go
36
królowi i zgłosić, cośmy u p o l o w a l i . A jeżeliby się gdzieś zaszył w
cząstki umiejętności naśladowczej, to iść za nim w tropy, rozdzielając
zawsze tę cząstkę, która go przyjmie, aż się go schwyci. W ogóle ani
on, ani żaden inny rodzaj nie będzie się mógł nigdy poszczycić, że
umknął przed takim postępowaniem tych, którzy się umieją w ten spo
sób brać do wszystkich razem rzeczy i do każdej z osobna.
Teajtet: Mówisz dobrze i tak to trzeba zrobić.
Gość: Więc tak samo, jakeśmy przedtem dzielili, ja przynajmniej
D i teraz mam wrażenie, że dostrzegam dwa rodzaje naśladownictwa (mi-
metyki), ale w którym z nich tkwi postać w tej chwili szukana, zdaje
mi się, że jeszcze nie umiem dojść.
Teajtet: Powiedz tylko, zrób ten podział, o jakich ty dwóch rodza
jach mówisz?
Gość: Widzę w nim jedną część — to umiejętność wykonywania po
dobizn. Ona występuje wtedy, gdy ktoś, zgodnie z proporcjami mo
dela w długości, szerokości i głębokości, wykonywa jego naśladownic-
E two i nadaje mu w dodatku barwy odpowiednie dla każdej części.
Teajtet: Jak to? Czyż nie wszyscy naśladowcy usiłują robić coś takiego?
Gość: Nie ci, którzy rzeźbią albo malują jakieś dzieło o wielkich roz
miarach. B o gdyby zachowali prawdziwą proporcję pięknych modeli,
to wiesz, że części wysokie wydawałyby się mniejsze niż potrzeba, a za
236 duże wydawałyby się części niskie, bo widzielibyśmy tamte z daleka,
a te z bliska.
Teajtet: Tak jest
Gość: Więc czyż nie tak jest, że wykonawcy nie troszczą się o prawdę
i nadają swoim wizerunkom nie te proporcje, które są, ale te, które się
będą wydawały piękne?
3 6
W tym miejscu komentatorzy podają co najmniej dwa różne punkty odniesie
nia. W Cyropediach 1.1. Ksenofont mówi o królu perskim, który osobiście przewodził
polowaniom. W Prawach 698C-D opisuje się podbój Eretrii przez wojska króla Da
riusza. Podobno nikt z Eretryjczyków nie wymknął się obławie, ponieważ „schwy
ciwszy się za ręce żołnierze Datisa wszystko w Eretrii zgarnęli niby w sieć".
236 A Sofista 33
MÓWIENIA WYKONYWANIA
0 WSZYSTKIM WSZYSTKIEGO
BEZINTERESOWNIE NA SPRZEDAŻ
3 8
Por. Eutydem 283E-284C; Kratylos 429D; Teajtet 188D.
3 9
Por. H. Diels Fragmente der Vorsokratiker, T.I, B 28, fr. 7. Arystoteles w Me
tafizyce 1089A cytuje argument Parmenidesa: „Nigdy bowiem nie da się udowodnić,
że to, co istnieje, nie istnieje".
237 C Sofista 35
Teajtet: N o cóż?
Gość: A gdy mówimy o czymś nie istniejącym (o niebycie), to czy
nie stosujemy znowu liczby pojedynczej?
Teajtet: Najwyraźniej przecież.
Gość: A mówimy, że to ani sprawiedliwie, ani słusznie: dopasowy
wać coś istniejącego do czegoś, czego nie ma (byt do niebytu).
Teajtet: Świętą prawdę mówisz.
Gość: Więc ty rozumiesz, że ani wypowiedzieć nie można słusznie,
ani orzec, ani pomyśleć sobie tego, co nie istnieje (niebytu), samego dla
siebie. T o jest coś nie do pomyślenia, coś nie do wypowiedzenia i nie
do wyrażenia, coś bez sensu.
Teajtet: Ze wszech miar.
D Gość: Więc czy ja się pomyliłem przed chwilą, mówiąc, że podam
w związku z niebytem największą trudność?
Teajtet: A czy możemy podać inną, jeszcze większą od tego?
Gość: Cóż to? Jakiś ty dziwny. Czy nie rozumiesz po tym już, co
się powiedziało, że «to, czego nie ma» (niebyt) wprowadza swego prze
ciwnika w taki kłopot, że ile razy ktoś to próbuje odrzucić, musi mówić
0 nim rzeczy sprzeczne?
Teajtet: J a k mówisz? Powiedz jeszcze jaśniej.
Gość: Nie ma co patrzeć we mnie tego «jaśniej». J a przecież zało-
E żyłem, że do «tego, czego nie ma», do niebytu, nie powinna mieć za
stosowania ani liczba pojedyncza, ani mnoga, a tymczasem przed chwilą
1 teraz nazywam to czymś jednym. Przecież mówię: «niebyt», «to, czego
nie ma». Rozumiesz?
Teajtet: Tak.
Gość: A znowu przed chwilką powiedziałem, że ono, ten niebyt, jest
nie do wypowiedzenia i nie do wyrażenia, i jest bez sensu. C z y idziesz
za mną?
Teajtet: Idę za tobą. Jakżeby nie?
Gość: Nieprawdaż? Bycie doczepić mu próbowałem i mówiłem rze-
239 czy sprzeczne z tym, co przedtem.
Teajtet: Widocznie.
Gość: N o cóż? Doczepiając to bycie, czy nie zwracałem się do niego
jako do czegoś jednego?
Teajtet: Tak.
Gość: I mówiąc, że niebyt jest bez sensu i nie do wypowiedzenia,
i nie do wyrażenia, mówiłem o nim jako o czymś jednym.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: A mówimy, że jeśli się ktoś ma wyrażać poprawnie, to nie
powinien niebytu ujmować ani pojedynczo, ani mnogo, ani go w ogó-
239 A Sofista 37
4 0
Por. Państwo 510A, 511 A, 598A, gdzie podobnie wylicza się cienie, odbicia
w wodzie i lustrze, rzeźby w kamieniu i drewnie, malarstwo. Błąd Teajteta polega na
38 Platon 240 A
Teajtet: O co takiego?
Gość: O to, co dotyczy tego wszystkiego. Tyś tego dużo wymieniał
i uważałeś za właściwe nazwać to wszystko wizerunkiem, jakby to było
4 1
czymś jednym. Więc mów teraz i broń się, nie ustępuj na krok temu
typowi.
Teajtet: Gościu, czymże innym, moglibyśmy powiedzieć, jest wize
runek, jak nie tym tylko, że to jest coś podobnego do tego, co praw
dziwe, ale ono jest czymś innym takim.
Gość: A «innym takim» nazywasz to prawdziwe, czy do czego to
odnosisz?
B Teajtet: W żadnym razie: to prawdziwe, tylko: to podobne.
Gość: Czy to prawdziwe nazywasz czymś istniejącym istotnie?
Teajtet: Tak.
Gość: N o cóż? A to nieprawdziwe czy jest przeciwieństwem praw
dziwego?
Teajtet: N o tak.
Gość: Zatem mówisz, że to podobne nie istnieje istotnie, skoro je
nazwiesz czymś nieprawdziwym.
Teajtet: Ale ono przecież istnieje jakoś.
Gość: Ale nieprawdziwie istnieje, mówisz.
Teajtet: N o nie przecież. T o tylko podobizna — w istocie rzeczy.
Gość: Zatem, nie istniejąc istotnie, jest jednak istotnie tym, co na
zywamy podobizną?
C Teajtet: Bodaj że tak się jakoś poplątało to, co nie istnieje, z tym,
co istnieje — niebyt z bytem — kłębek bardzo głupi.
Gość: I jaki jeszcze głupi! Widzisz przecież, że i teraz przez to po
plątanie ten wielogłowy sofista zmusił nas do przyznania mimo woli,
że to, co nie istnieje, niebyt — jednak istnieje jakoś.
Teajtet: Ja to widzę — nawet bardzo dobrze.
Gość: N o więc co? J a k mamy określić jego umiejętność, żebyśmy
potrafili pozostać w zgodzie sami z sobą?
Teajtet: Jak to i czego właściwie ty się boisz, skoro tak mówisz?
D Gość: Kiedy powiemy, że on w błąd wprowadza złudnym wyglą
dem i że jego umiejętność jest pewnego rodzaju oszustwem, czy powie
my, że wtedy nasza dusza wydaje fałszywe sądy pod wpływem jego
umiejętności, czy co właściwie powiemy?
tym właśnie, że zamiast definiować wylicza przedmioty tej samej kategorii. Por. Teajtet
146E; Menon lik.
4 1
O szukaniu tego „czegoś jednego", czyli uchwyconej w definicji istocie rzeczy
zob. Menon 74D-75A; Fajdros 265D-E; Teajtet 148D.
240 D Sofista 39
4 2
Por. Arystoteles Metafizyka 101 IB.25 i nast.: „Twierdzić o Bycie, że nie istnieje,
albo o Nie-Bycie, że istnieje, jest fałszem; natomiast twierdzić, że Byt istnieje, a Nie-
-Byt nie istnieje, jest prawdą". Zob. Kratylos 385B. Temu ujęciu bliska jest scholastyczna
definicja prawdy: adeąuatio rei et intellectus.
40 Platon 241 B
Gość: Myśmy ich przeszli małą cząstkę, a jest ich, żeby tak powie-
C dzieć, bez końca.
Teajtet: W takim razie, zdaje się, że się nie uda uchwycić sofisty, jeżeli
to tak jest.
Gość: Więc co? Damy teraz pokój wszystkiemu, bo nam sił zabrakło?
Teajtet: J a mówię, że nie trzeba — jeżeli potrafimy choć trochę jakoś
przychwycić ten typ.
Gość: Więc wybaczysz mi i, jakeś teraz powiedział, wystarczy ci,
jeżeli sobie jakoś choć trochę skubniemy z tego wielkiego zagadnienia.
Teajtet: Jakżebym nie miał wybaczyć?
D Gość: Zatem ja cię jeszcze bardziej proszę o jedną rzecz.
Teajtet: O co takiego?
Gość: Żebyś sobie nie myślał, że ja jestem jakiś ojcobójca.
Teajtet: C ó ż znowu?
Gość: Myśl ojca Parmenidesa będziemy musieli we własnej obronie
rozebrać krytycznie i z naciskiem bronić tezy, że z jednej strony to,
co nie istnieje, istnieje jednak jakoś, i że to, co istnieje — jednak w pew
nym sposobie nie istnieje.
Teajtet: Widać, że coś takiego trzeba przeprowadzić w dyskusji.
Gość: Jakżeby nie? T o nawet i ślepy zobaczy, jak to mówią. B o jeżeli
E się tych rzeczy ani nie odrzuci, ani nie przyjmie, to będzie trudno, żeby
ktoś potrafił mówić o słowach fałszywych albo o sądzie mylnym, czy
to o wizerunkach, czy o podobiznach, czy o naśladownictwie, czy o złu
dnych wyglądach samych, albo o umiejętnościach, które się nimi zajmu
ją, i nie naraził się na śmieszność, kiedy będzie musiał być w sprzeczności
sam z sobą.
Teajtet: Święta prawda.
242 Gość: Dlatego miejmy teraz odwagę zaczepić zdanie ojcowskie albo
w ogóle dajmy pokój wszystkiemu, jeżeli się w nas coś przed takim
czynem wzdryga.
Teajtet: Żaden taki skrupuł niech do nas nie ma przystępu z żadnej
strony!
Gość: Więc ja ciebie jeszcze o trzecią rzecz poproszę, ale to drobiazg.
Teajtet: Powiedz tylko.
Gość: Powiedziałem tu przed chwilą w rozmowie, że jeśli chodzi
o zbijanie tego stanowiska, to zawsze mi jakoś sił nie staje i tak samo
jest mi w tej chwili.
Teajtet: Powiedziałeś.
Gość: Boję się tego, com powiedział, aby ci się przez to nie zdawa-
B ło, że jestem narwany i dlatego tak z miejsca robię koziołki i odwra-
242 B Sofista 41
4 3
Prawdopodobnie dotyczy to Ferekydesa z Syros i wczesnych filozofów jońskich.
4 4
Heraklit i jego następcy.
4 5
Empedokles i jego uczniowie.
4 6
Zob. Heraklit, fr. 10, 51 i 91, w: H. Diels Fragmente der Vorsokratiker T'.I, B 22.
4 7
Zob. Empedokles, fr. 17, wers 7—8 w: H. Diels Fragmente der Yorsokratiker
T.I, B 31.
42 Platon 243 A
4 8
We Wspomnieniach (1.1.14) Ksenofont w kilku zdaniach streszcza główne zasa
dy różnych systemów filozoficznych. Podobne skróty doksograficzne robi Platon
w Parmenidesie i Teajtecie.
4 9
W Metafizyce (1000A10) Arystoteles skarży się: „Uczniowie Hezjoda i wszyscy
teologowie troszczyli się tylko o to, co mogło przekonać ich samych, a nie pamiętali
o nas".
5 0
O rozbieżnych koncepcjach bytu mówi Arystoteles w Metafizyce 1028B.
243 D Sofista 43
Teajtet: J a k to?
Gość: Przecież, na rozum powiedziawszy, to, co naprawdę jest jed
nością, musi być bezwzględnie niepodzielne.
Teajtet: N o , powinno być.
Gość: A coś takiego składa się z wielu części, więc to się nie zgodzi B
z tym pojęciem.
Teajtet: J a rozumiem.
Gość: Więc czy byt ma cechę jedności i w ten sposób ma być czymś
jednym i całością, czy też w ogóle nie mówmy, że byt stanowi całość?
Teajtet: Przed trudnym mnie stawiasz wyborem.
Gość: Świętą prawdę mówisz. Bo zdaje się, że jeżeli byt jakoś tam jest
czymś jednym, to widocznie nie jest tym samym co jedność i wszech
rzeczy będzie więcej niż jedna.
Teajtet: Tak.
Gość: Ale jeżeli byt nie jest całością dlatego, że nosi tamtą cechę: jed- C
ności, a istniałaby całość sama dla siebie, to wychodzi, że bytowi za
brakłoby bytu.
Teajtet: Tak jest.
Gość: I z tej samej racji byt, pozbawiony siebie samego, nie będzie bytem.
Teajtet: Tak.
Gość: I znowu wszystkiego zaczyna się robić więcej niż jedno, je
żeli i byt, i całość, a więc i jedno, i drugie przybiera każde swoją osob
ną naturę.
Teajtet: Tak.
Gość: A jeżeli całość w ogóle nie istnieje, to ta sama cecha przysłu
guje bytowi i byt nie tylko nie istnieje, ale nigdy nie mógłby był powstać. D
Teajtet: Jakże to?
Gość: Cokolwiek powstaje, zawsze powstaje jako całość. Tak że ani
istnienia, ani powstawania nie można przypisać całości, jeżeli się nie za
łożyło, że całość należy do bytów.
Teajtet: Ze wszech miar zdaje się, że to tak jest.
Gość: O tak. I co nie jest całością, to nie może też być jakkolwiek
bądź wielkie. B o mając jakąś wielkość, jakakolwiek by ona była, mu
siałoby być odpowiedniej wielkości całością.
Teajtet: Oczywiście.
Gość: O t ó ż setki innych zagadnień — każde najeżone nieskończo
nymi trudnościami — wynurzają się przed każdym, kto powie, że byt E
to są jakieś dwa pierwiastki czy też tylko jeden.
Teajtet: T o widać i z tego, co się teraz już pokazało, bo to się cią
gnie jedno za drugim i powoduje coraz większe i coraz cięższe błąka
nie się w związku z tym, co się przedtem mówiło.
46 Platon 245 E
XXXIII Gość: Myśmy nie przeszli wszystkich, którzy się wymądrzają na te
53
mat bytu i niebytu, ale dość już i t e g o . Trzeba z kolei zobaczyć tych,
246 którzy mówią inaczej, żebyśmy się od wszystkich dowiedzieli, że czy
to chodzi o byt, czy o niebyt, wcale nie jest łatwiej powiedzieć, czym
właściwie jest jedno lub drugie.
Teajtet: Nieprawdaż, trzeba pójść i do tych.
Gość: O tak. Tam między nimi, zdaje się, wre jakaś walka olbrzy
mów; tak się kłócą jedni z drugimi o istnienie.
Teajtet: J a k to?
Gość: Jedni z nich z nieba i ze świata niewidzialnego wszystko na zie
mię ściągają, po prostu rękami skały i drzewa obejmując. B o , dotykając
wszystkich takich rzeczy, upierają się przy tym, że istnieje to tylko, co
można uderzyć i czego można jakoś dotknąć, określają ciało i istnienie
B jako jedno i to samo, a jeżeli ktoś inny powie, że istnieje coś, co ciała
5 4
nie ma, gardzą nim w ogóle i nie chcą już niczego dalej słuchać.
Teajtet: Doprawdy straszne typy wymieniłeś. J a już niejednego ta
kiego spotkałem.
Gość: Toteż ci, co z nimi walczą, bardzo ostrożnie dla swej obrony,
z góry, ze świata niewidzialnego, skądś tam ściągają jakieś tylko dla
umysłu dostępne i bezcielesne idee (postacie) i twierdzą uparcie, że one
są tym, co istnieje naprawdę. A tamte ich ciała i tę tak zwaną przez
C tamtych prawdę na drobne kawałki w dyskusjach kruszą i nazywają to
dziedziną powstawania, która wciąż jest w ruchu, a nie: dziedziną istnie
5 5
nia. 1 o to, Teajtecie, toczy się między nimi wiecznie niesłychana walka.
Teajtet: T o prawda.
Gość: Więc od obu stron po kolei weźmy sprawozdanie o tym, co
one zakładają jako istnienie.
Teajtet: Więc jak my je dostaniemy?
Gość: O d tych, którzy je przyjmują w ideach, łatwiej je dostać. B o
D ci są łagodniejsi. Ale od tych, którzy wszystko gwałtem do ciała ścią
gają, trudniej. A może nawet to będzie po prostu niemożliwe. J a jed
nak myślę, że z nimi tak trzeba zrobić.
Teajtet: Jak?
5 3
Filozofowie jonscy, Eleaci, Heraklit, Empedokles, Megaryjczycy, Gorgiasz, Pro-
tagoras, Antystenes — wszyscy oni zajmowali się problemem bytu i niebytu.
5 4
Atomiści — Leukippos, Demokryt i ich następcy. Uznawali tylko istnienie ato
mów i próżni. Niektórzy dopatrują się w tym fragmencie aluzji do Arystypa, który,
jak Platon, był uczniem Sokratesa.
5 5
Trudno powiedzieć jakich idealistów ma tu Platon na myśli. Być może będzie
omawiał i weryfikował swoje własne wcześniej sformułowane poglądy.
246 D Sofista 47
5 6
zębów, ci by się nie wstydzili żadnego z tych twierdzeń, utrzymy
waliby uparcie, że w ogóle nie istnieje nic, czego nie potrafią zdusić
w rękach.
Teajtet: Mówisz mniej więcej to, co oni myślą.
Gość: Więc zapytajmy ich na nowo. Bo jeżeli zechcą się zgodzić na
D jakiś, choćby i niewielki, byt bezcielesny, to wystarczy. Niech powie
dzą, co jest wspólne i tym rzeczom, i tym, które mają ciało z nimi od
urodzenia zrosłe, i co oni pod uwagę biorą mówiąc, że jedne i drugie
istnieją. Może być, że nie będą wiedzieli, co odpowiedzieć, to uważaj,
kiedy im zaproponujemy, może by zechcieli przyjąć i zgodzić się, że
byt jest czymś takim.
Teajtet: Jakim? Powiedz! Zaraz będziemy wiedzieli.
Gość: Więc mówię, że to, co posiada jakąkolwiek możność — czy
E to żeby zmienić cokolwiek dowolnej natury, czy też żeby doznać
choćby czegoś najdrobniejszego pod wpływem czegoś najdrobniejsze
go, i to choćby tylko raz jeden — że to wszystko istotnie istnieje. B o
taką daję definicję określającą byt: to nie jest nic innego, jak tylko
możność.
Teajtet: N o , oni sami na razie nie umieją podać lepszej, więc przyj
mą i tę.
Gość: Pięknie. Może być, że kiedyś później i nam, i im rzecz się
będzie przedstawiała inaczej. Więc jeżeli chodzi o tych, to zostańmy
248 przy tym stanowisku, tutaj wspólnie przyjętym.
Teajtet: Zostajemy.
XXXV Gość: A do tych drugich pójdźmy, do przyjaciół idei. A ty nam tłu
macz stanowisko także i tych.
Teajtet: Tak będzie.
Gość: W y rozróżniacie jako coś oddzielnego: powstawanie i istnie
nie? Czy tak?
Teajtet: T a k .
Gość: I mówicie, że my ciałem za pośrednictwem wrażeń zmysło
wych uczestniczymy w powstawaniu, a za pośrednictwem rozumu
uczestniczymy duszą w istotnym bycie, o którym mówicie, że jest
zawsze taki sam pod tym samym względem, a powstawanie jest raz
takie, a raz inne.
B Teajtet: N o , mówimy tak.
5 6
Nawiązanie do mitu o Kadmosie, założycielu Teb, który zabiwszy smoka za
siał, na polecenie Ateny, jego zęby. Z nich wyrośli zbrojni rycerze, którzy pozabijali
się wzajemne. Zostało tylko pięciu — wiernych towarzyszy Kadmosa. Narodzić się
z ziemi, ze smoczych zębów to znaczy być na wskroś ziemską czy przyziemną istotą.
248 B Sofista 49
5 7
Por. Arystoteles Metafizyka 1012B.23 i nast.
249 E Sofista 51
5 8
Zob. powyżej 243D-E.
52 Platon 250 C
5 9
Zob. powyżej 237C.
251 C Sofista 53
6 0
Do tych ubogich umysłowo, którzy kwestionowali wszystko z wyjątkiem orze
kania tożsamości, należeli Antystenes, Eutydem i Dionizodoros. Zob. dialog Eutydem.
6 1
Por. powyżej 242D-E.
54 Platon 252 B
że to się dzieje kolejno, czy stale tak — oni w tym wszystkim nie mówią
nic do rzeczy, jeżeli nie istnieje żadne mieszanie się.
Teajtet: Słusznie.
Gość: Więc najzabawniejsze ze wszystkich stanowisko zajmowaliby
ci, którzy niczego nie pozwalają nazywać inaczej, co uczestniczy w ja
kimś innym stanie.
Teajtet: J a k to?
Gość: Przecież w odniesieniu do każdej rzeczy muszą się posługiwać
słowem «być» i «osobno», i «od innych», i «samo dla siebie», i setkami
innych. Nie mają siły powstrzymać się od nich i nie przyczepiać ich,
kiedy mówią. Nie potrzeba im, żeby ich ktoś inny zbijał; mają, jak to
się mówi, wroga we własnym domu. O n się z nich samych, im samym
na przekór, odzywa i tak go wciąż w sobie noszą jak jakiegoś osobli
6 2
wego Euryklesa.
Teajtet: T o zupełnie podobne, to, co mówisz, i to prawda.
Gość: A co, gdybyśmy wszystkiemu zostawili możność uczestnicze
nia w sobie nawzajem?
Teajtet: T o już nawet i ja potrafię rozwiązać.
Gość: Jak?
Teajtet: Ze sam ruch stanąłby zaraz bezwarunkowo, a sam spo
c z y n e k odwrotnie: zacząłby się ruszać, gdyby jedno wpadło na
6 3
drugie.
Gość: Ale to przecież najbardziej bezwzględna konieczność wyklu
cza, żeby ruch stał i żeby się stan spoczynku poruszał.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: Więc zostaje tylko to trzecie.
Teajtet: Tak.
Gość: Więc jedna z tych trzech ewentualności musi zachodzić: Albo
wszystko się może mieszać ze wszystkim, albo nic z niczym, albo jedne
rzeczy z drugimi tak, a inne nie.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: A pokazało się, że dwie ewentualności są niemożliwe.
Teajtet: Tak.
Gość: Więc kto chce dać słuszną odpowiedź, przyjmie ewentualność
pozostałą.
Teajtet: Całkowicie.
6 2
Eurykles był brzuchomówcą i wróżbiarzem żyjącym w V w. p.n.e. Zob. Ary-
stofanes Osy 1019.
6 3
Por. Plotyn Eneady VI.II.7 i nast.
252 E Sofista 55
Gość: Więc kiedy jedne rzeczy chcą się łączyć, a drugie nie chcą, to
z nimi jest mniej więcej tak, jak z literami. B o jedne z nich też jakoś 253
6 4
nie pasują do siebie nawzajem, a inne pasują.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: A samogłoski w odróżnieniu od innych liter, niby oś wiążą
ca, między wszystkimi literami poruszają się tak, że bez jakiejś samo
głoski żadna inna litera nie może pasować do drugiej.
Teajtet: Z pewnością.
Gość: Więc to każdy wie, jakie litery mogą się wiązać z jakimi, czy
też potrzeba umiejętności, żeby to móc robić należycie?
Teajtet: Umiejętności.
Gość: Jakiej?
Teajtet: Gramatyki.
Gość: N o cóż? A z wysokimi i niskimi dźwiękami czy nie to samo?
K o m u umiejętność pozwala rozpoznawać te, co się mieszają, i te, co B
nie, ten jest muzyk, a kto się na tym nie zna — ten niemuzykalny.
Teajtet: Tak.
Gość: I w innych umiejętnościach i nieumiejętnościach znajdziemy
inne podobne stosunki.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: N o cóż? Skorośmy się zgodzili, że z mieszaniem się rodzajów
jest tak samo, czy nie potrzebuje pewnej wiedzy, żeby się móc posu
wać w dyskusji, ten, kto by miał słusznie pokazać, jakie rodzaje zga
dzają się z jakimi, a jakie się nawzajem nie znoszą? I w ogóle, czy C
niektóre z nich nie obejmują innych tak, że te się mogą mieszać, i na
odwrót, kiedy się rodzaje trzymają z daleka, czy inne nie są powodem
tego rozdzielenia?
Teajtet: Jakże się to może obejść bez wiedzy? D o tego potrzeba wie
dzy, bodaj że największej.
Gość: Jakże my ją nazwiemy, Teajtecie? A możeśmy, na Zeusa, nie- XXXIX
świadomie wpadli na wiedzę ludzi wolnych i kto wie, czy szukając
sofisty nie znaleźliśmy filozofa.
Teajtet: J a k mówisz?
Gość: Dzielić rzeczy na rodzaje i ani tego samego gatunku rzeczy D
nie brać za inny, ani innego za ten sam, czy nie powiemy, że to rzecz
wiedzy dialektycznej?
Teajtet: Tak jest. Powiemy.
6 4
Do przykładu liter Platon odwołuje się wielokrotnie, Por. Kratylos 393D-E,
424B-426D; Państwo 368D; Fileb 17A-18C.
56 Platon 253 D
6 5
Por. powyżej 249C-D.
60 Platon 256 D
Teajtet: Najjaśniejsza.
Gość: Zatem z konieczności niebyt jest i w ruchu, i we wszystkich
E rodzajach. Bo ze wszystkimi natura różności robi to, że są czymś róż
nym od bytu, i robi każdy rodzaj niebytem; i w ten sposób możemy
je wszystkie razem nazwać niebytem, a z drugiej strony, ponieważ one
mają byt w sobie, więc istnieją i są bytami.
Teajtet: Bodaj że tak.
Gość: Więc dla każdej postaci byt stanowi wiele, ale niebytu jest ilość
nieskończona.
Teajtet: Zdaje się.
257 Gość: Nieprawdaż? Trzeba też powiedzieć, że byt sam jest czymś
innym niż wszystko inne.
Teajtet: Koniecznie.
Gość: I dla nas byt o tyle nie istnieje, ile jest innych rodzajów. B o
on nie jest żadnym z nich, on jest jeden sam dla siebie, a tych innych
znowu jest nieskończona ilość, tych niebytów.
Teajtet: Jakoś niby tak.
Gość: Nieprawdaż? I tym się też martwić nie trzeba, skoro w na
turze rodzajów tkwi to, że się z sobą mieszają. A jeżeli się ktoś z tym
nie zgadza, to niech obali nasze poprzednie stanowisko, a potem to, co
z niego wynika.
Teajtet: Bardzo słusznieś powiedział.
B Gość: Więc zobaczmy jeszcze i to.
Teajtet: C o takiego?
Gość: Kiedy mówimy «niebyt», to zdaje się, że wymieniamy nie prze
ciwieństwo bytu, tylko coś różnego od bytu.
Teajtet: J a k to?
Gość: Tak na przykład, gdybyśmy powiedzieli: «niewielkie», to czy
ci się zdaje, że wtedy raczej wypowiadamy tym wyrazem to, co małe,
niż to, co równe?
Teajtet: Ależ skąd?
Gość: Zatem nie zgodzimy się, gdyby mówiono, że taki wyraz ozna
cza przeciwieństwo; powiemy tyle tylko, że nazwy przybierające na po
czątku «nie» lub «bez» oznaczają coś z rzeczy innych niż wyrazy, które
C po tym «nie» lub «bez» następują, a raczej: z innych niż te rzeczy, któ
rych dotyczą nazwy następujące po przeczeniu.
Teajtet: Ze wszech miar.
XLII Gość: A zastanówmy się nad tym też — czy i ty jesteś tego samego
zdania.
Teajtet: C ó ż to takiego?
257 C Sofista 61
Gość: Natura tego różnego wydaje mi się tak samo pokrajana na ka
wałki, jak wiedza.
Teajtet: J a k to?
Gość: B o chyba ona też jest jedna, a każda jej cząstka, dotycząca cze
gokolwiek, jest oddzielna i posiada jakąś swoją własny nazwę. Dlatego D
mówi się o wielu umiejętnościach i o wielu naukach.
Teajtet: T a k jest.
Gość: Prawda, że z cząstkami natury czegoś różnego ta sama spra
wa, choć ona jest jedna.
Teajtet: Może być, ale od której strony to bierzemy?
Gość: Czy istnieje w tym, co różne, jakaś jego cząstka przeciwsta
wiona pięknu?
Teajtet: Istnieje.
Gość: A powiemy, że ona jest bez nazwy, czy też ona ma jakąś nazwę?
Teajtet: Ma nazwę. B o to, co w każdym wypadku nazywamy niepięk-
nym, to nic jest różne od czegoś innego, lecz tylko od natury piękna.
Gość: A proszę cię, powiedz mi taką rzecz.
Teajtet: Jaką? E
Gość: Czy nie prawda, że to niepiękne, to jest coś odgraniczonego
w jednym rodzaju bytów i przeciwstawionego czemuś też spośród bytów?
Teajtet: Tak.
Gość: Więc zdaje się, że to niepiękne, to jest przeciwstawienie jed
nego bytu innemu bytowi.
Teajtet: Zupełnie słusznie. •
Gość: Więc cóż? Według tego toku myśli, czy piękno bardziej na
leży do bytów, a niepiękno mniej?
Teajtet: Wcale nie.
Gość: Więc podobnie też trzeba powiedzieć, że i to, co niewielkie, 258
i samo to, co wielkie, istnieje?
Teajtet: Jednakowo.
Gość: Nieprawdaż? I tak samo trzeba przyjąć, że to, co niesprawiedli
we w stosunku do tego, co sprawiedliwe, zgoła nie więcej istnieje jed
no od drugiego?
Teajtet: N o tak.
Gość: I tak samo powiemy w innych wypadkach. Skoro się poka
zało, że natura tego, co różne, należy do bytów, więc skoro ona istnieje,
to w nie mniejszym stopniu i jej cząstki trzeba traktować jako byty.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: Nieprawdaż? Zdaje się, że przeciwieństwo wzajemne bytu
i natury pewnej cząstki tego, co różne, kiedy się jedno drugiemu B
62 Platon 258 B
przeciwstawia, jest zgoła nie mniej niż sam byt czymś istniejącym, jeżeli
tak powiedzieć wolno, i nie oznacza żadnego przeciwieństwa bytu, tylko
6 6
coś inne niż byt, i nic więcej.
Teajtet: T o bardzo jasne.
Goić: A jak my to nazwiemy?
Teajtet: Jasna rzecz, że to niebyt. T o jest właśnie to, czego szuka
liśmy przez tego sofistę.
Gość: Więc czy to, jakeś powiedział, jest wcale nie bardziej pozba
wione istnienia niż cokolwiek innego i trzeba już śmiało powiedzieć,
że niebyt na pewno istnieje i ma swoją naturę; podobnie jak to, co
C wielkie, jest wielkie, a to, co piękne, jest piękne, tak samo i niebyt jest
i zostanie niebytem, jednym rodzajem pośród wielu? C z y też mamy,
Teajtecie, jeszcze pewne niedowierzanie co do tego?
Teajtet: Żadnego.
XLIII Gość: A wiesz ty, że myśmy Parmenidesa nie posłuchali i przekro
czyliśmy granice jego zakazu.
Teajtet: J a k to?
Gość: O n zabronił pewnych rozważań, a myśmy tą drogą poszli na
przód i dowiedliśmy mu więcej, niż na to jego zakaz pozwala.
Teajtet: Jak?
D Gość: B o on przecież mówi:
6 6
Wykazuje się więc, że niebyt nie jest czystą negacją — przeciwieństwem bytu.
Treść słowa „niebyt" jest określona i wyraża pozytywną różnicę: coś innego niż byt.
Platon przyjmuje więc relatywne istnienie niebytu. W każdym poszczególnym przy
padku słowo „niebyt" denotuje różnicę czy też możliwość istnienia bytu innego niż
ten właśnie istniejący.
6 7
Por. powyżej 237A i przyp. 28.
258 E Sofista 63
dzieć, że jedne idee mają w sobie niebyt, a drugie nie, a zdanie i sąd
należą do tych, co niebytu w sobie nie mają, za czym co do umiejęt
ności stwarzania wizerunków i złudnych wyglądów, w której mówi
liśmy, że on tkwi — on by się znowu spierał, że ich w ogóle nie ma,
skoro sąd i zdanie nie uczestniczą w niebycie. Fałszu w ogóle nie ma, E
jeżeli nie ma tego uczestniczenia. Dlatego trzeba naprzód rozgrzebać,
co to jest zdanie i sąd, i wydawanie się, abyśmy, jak się to zrobi jasne,
mogli dostrzec także ich uczestniczenie w niebycie. A jak dojrzymy,
dowiedziemy, że fałsz istnieje, a jak tego dowiedziemy, to złapiemy 261
sofistę, jeżeli on tam siedzieć powinien. A jak nie, to puśćmy go
i szukajmy go gdzie indziej.
Teajtet: Zdaje się, Gościu, że to była najzupełniej sza prawda, to, co
się o sofiście na samym początku powiedziało, że ten rodzaj upolować
— strasznie trudno. Widać przecież, że pełno przy nim pocisków obron
nych, a kiedy rzuci przed siebie który z tych pocisków, trzeba się na
przód z nim uporać, nim się człowiek do samego sofisty dostanie. Przed
chwilą rzucił ten niebyt, że niby to nie istnieje, i ledwieśmy się przez
to przegrzebali, a oto już coś innego leży pod nogami i trzeba znowu B
dowodzić, że istnieje fałsz w zdaniu i w sądzie, a potem może znowu
coś innego przyjdzie i znowu co innego, a końca gotowiśmy nigdy nie
zobaczyć.
Gość: Człowiek powinien być dobrej myśli", Teajtecie, jeżeli się choć
trochę potrafi posunąć naprzód. Bo kto traci otuchę w tych warunkach,
to co by zrobił w innych? Alboby w nich i kroku naprzód nie posta
wił, alboby go z powrotem wstecz odepchnięto. Długo by taki, jak to
przysłowie mówi, warowne miasto zdobywał. Tymczasem teraz, do- C
bra duszo, kiedyśmy przebiegli to, co mówisz, mielibyśmy największy
mur już za sobą. T e inne już są łatwiejsze i mniejsze.
Teajtet: Pięknieś powiedział.
Gość: Więc weźmy naprzód zdanie i sąd, jak się to w tej chwili mó- XLV
wiło, abyśmy sobie jaśniej zdali sprawę, czy się ich niebyt chwyta, czy też
jedno i drugie jest zawsze prawdziwe i żadne z nich nie jest nigdy fałszem.
Teajtet: Słusznie.
Gość: Więc, proszę cię, tak jakeśmy mówili o ideach i o literach, za- D
stanówmy się znowu tak samo nad słowami, bo gdzieś tutaj pokaże się
to, czego teraz szukamy.
Teajtet: Więc czego to wypadnie posłuchać o nazwach?
Gość: Czy wszystkie pasują jedna do drugiej, czy żadna, czy też jedne
chcą pasować, a drugie nie?
Teajtet: T o przecież jasne, że jedne chcą, a drugie nie.
66 Platon 261 D
Teajtet: T a k jest. D
Gość: B o to już coś wypowiada o tym, co istnieje albo staje się, albo
się stało, albo się ma stać, i ono nie tylko wymienia, ale coś określa,
splatając czasowniki z rzeczownikami. Dlategośmy powiedzieli, że już
coś mówi, a nie tylko wymienia, i nazwaliśmy ten splot zdaniem.
Teajtet: Słusznie.
Gość: Więc tak samo, jak rzeczy jedne pasowały do siebie, a drugie XLVI
nie, tak i znaki słowne jedne nie przystają do siebie, a drugie pasują E
i tworzą zdanie.
Teajtet: Ze wszech miar.
Gość: A jeszcze taki drobiazg.
Teajtet: Jaki?
Gość: Zdanie, jeżeli już jest, to musi czegoś dotyczyć, a nie może
dotyczyć niczego.
Teajtet: Tak.
Gość: Nieprawdaż? I musi mieć pewną jakość?
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: Więc uważajmy jeden na drugiego.
Teajtet: N o , trzeba.
Gość: Więc ja ci powiem zdanie, zestawię rzecz z czynnością za po
mocą rzeczownika i czasownika. A czego by to zdanie dotyczyło, to
mi powiedz.
Teajtet: Będzie tak, ile możności. 263
Gość: Teajtet siedzi. Chyba to niedługie zdanie?
Teajtet: Nie. Takie w sam raz.
Gość: Więc twoja rzecz powiedzieć, o czym ono jest i czego dotyczy.
Teajtet: Jasna rzecz, że o mnie i mnie dotyczy.
Gość: A co będzie z takim zdaniem?
Teajtet: Z jakim?
Gość: Teajtet, z którym ja teraz rozmawiam, lata.
Teajtet: I o tym zdaniu nikt nie może powiedzieć inaczej, jak tylko
to, że ono dotyczy mnie i mówi o mnie.
Gość: A mówimy, że każde zdanie musi mieć pewną jakość.
Teajtet: Tak. B
Gość: A z tych dwóch zdań jaką każdemu trzeba przyznać jakość?
Teajtet: Jedno z nich chyba fałszywe, a drugie prawdziwe.
Gość: T o prawdziwe z nich mówi o tobie coś tak, jak jest.
Teajtet: N o tak.
Gość: A to fałszywe mówi coś innego, niż jest.
Teajtet: Tak.
68 Platon 263 B
Gość: Więc o czymś, czego nie ma, mówi tak, jakby to istniało.
Teajtet: Jakoś tak.
Gość: Zatem, mówi o tobie coś innego, niż jest. B o mówiliśmy, że
każdego dotyczy jakoś wiele z tego, co jest, i wiele z tego, czego nie ma.
Teajtet: Całkowicie.
C Gość: T o drugie zdanie, które powiedziałem o tobie, to według na
szego określenia, co to jest zdanie, z konieczności musi być jednym
z najkrótszych zdań.
Teajtet: W tej chwili przecież zgodziliśmy się co do tego.
Gość: A potem, że dotyczy czegoś.
Teajtet: Tak.
Gość: A jeżeli nie dotyczy ciebie, to i nikogo innego.
Teajtet: Jakżeby?
Gość: Gdyby nie dotyczyło niczego, to w ogóle nie byłoby zdaniem.
Bośmy pokazali, że niemożliwością jest, żeby coś było zdaniem, a nie
dotyczyło niczego.
D Teajtet: Zupełnie słusznie.
Gość: Więc to, co mówi o tobie, ale podaje coś innego jako to samo
i coś nie istniejącego jako coś istniejącego — taka grupa słów, zbudo
wana z czasowników i z rzeczowników, to będzie, zdaje się, istotnie
i naprawdę zdanie fałszywe.
Teajtet: Najzupełniejsza prawda.
XLVII Gość: N o cóż tedy? C z y nie jest już rzeczą jasną, że myśl i sąd,
i wydawanie się, że te wszystkie trzy rodzaje rodzą się w naszych du
szach fałszywe i prawdziwe?
Teajtet: Jak?
Gość: Łatwiej to zrozumiesz w ten sposób, jeżeli naprzód pojmiesz,
E co to jest każde z nich i czym się każde z nich różni od innych.
Teajtet: Dawaj tylko.
Gość: Nieprawdaż, myśl i zdanie to jedno i to samo. T y l k o że we
wnętrzna rozmowa duszy samej z sobą, odbywająca się bez głosu — to
się u nas nazywa myślą.
Teajtet: T a k jest.
Gość: A ten strumień, który od niej idzie przez usta i brzmi, nazy
7 0
wa się zdaniem?
Teajtet: Prawda.
Gość: A pośród zdań wiemy, że jest...
Teajtet: Co takiego?
7 2
Zob. powyżej 219D.
7 3
Zob. powyżej 219B.
265 C Sofista 71
7 4
Por. Fileb 28D; Prawa 887C-888D. Myśl o tym, że nie ma bogów, a światem
rządzi bezrozumna i przypadkowa siła, odrzuca się tu jako nieprawą i w ogóle trudną
do wyobrażenia.
72 Platon 266 B
7 5
Była to wówczas powszechnie uznawana teoria wyjaśniająca zjawisko odbicia.
Uważano, że lustra i gładkie przedmioty mają w sobie pierwiastek świetlny, który na
ich gładkiej powierzchni napotyka światło pochodzące z przedmiotu odbijanego.
Podobnie w akcie widzenia ogień w oku łączy się z ogniem pochodzącym z zewnętrzne
go źródła. Por. Timaios 45B-46C.
267 A Sofista 73
Gość: Kiedy, myślę sobie, ktoś twoją postać z pomocą własnego ciała
skopiuje albo swoim głosem twój głos podrobi, to ta część stwarzania
7 6
złudnych wyglądów nazywa się może imitatorstwem.
Teajtet: Tak.
Gość: Więc nazwijmy tę część imitatorstwem i oddzielmy ją. A całą
resztę zostawmy, bo już mamy dość — niech to sobie ktoś inny spro- B
wadzą do jedności i niech temu nada jakąś nazwę odpowiednią.
Teajtet: T o niech będzie oddzielone, a tamto niech sobie idzie precz.
Gość: T a k jest. Ale i to jeszcze, Teajtecie, należy uważać za dwo
jakie. A dlaczego, zobacz?
Teajtet: M ó w .
Gość: Spośród imitatorów jedni robią to, wiedząc, co imitują, a dru
dzy nie wiedzą. Jakąż mamy przyjąć większą różnicę niż świadomość
i nieświadomość?
Teajtet: Żadnej.
Gość: T e imitacje wymienione przed chwilą to byty i imitacje świa
dome. Bo ten ktoś musiał twoją postać i ciebie znać, kiedy cię imitował.
Teajtet: Jakżeby nie?
Gość: A co, jeżeli chodzi o postać sprawiedliwości i wszelkiej w ogóle C
dzielności? C z y nie ma takich, którzy nie wiedzą, co to jest, a tylko
im się coś tam na ten temat zdaje i niejeden stara się bardzo mocno po
kazywać jako swoje znamię wewnętrzne to, co mu się tym być wyda
je, i stara się jak może imitować to słowem i czynem?
Teajtet: Nawet bardzo wielu jest takich.
Gość: I czy nikomu się nie udaje uchodzić za sprawiedliwego, choć
wcale taki nie jest? C z y też wprost przeciwnie?
Teajtet: Wprost przeciwnie.
Gość: Więc myślę, że takiego trzeba nazwać imitatorem innego rodzą- D
ju niż tamten. T o jest imitator nieświadomy, a tamten był świadomy.
Teajtet: Tak.
Gość: A skądby tu wziąć jakąś odpowiednią nazwę dla jednego i dru- LII
giego? Jasna rzecz, że to nie łatwo. B o zdaje się, że nasi przodkowie
odznaczali się jakimś zadawnionym i bezmyślnym lenistwem, jeżeli cho
dzi o podział rodzajów na gatunki, tak że nikt nawet nie próbował
takich podziałów. Dlatego też i nazw z konieczności nie ma zbyt wiele
pod ręką. Jednakże, choć to może wyraz zbyt śmiały, tak, dla orien
tacji, nazwijmy imitatorstwo oparte na mniemaniu — imitacją bezwied- E
ną, a tamto, oparte na wiedzy, jakąś imitacją świadomą.
SOKRATES
1
TEODOR
2
GOŚĆ Z ELEI
MŁODSZY SOKRATES
Sokrates: Rzeczywiście; wielką ci winien jestem wdzięczność, Teodo- I
rze, za to, żeś mnie zapoznał z Teajtetem, a równocześnie i z Gościem.
Teodor: Może być, Sokratesie, że trzy razy tak wielką będziesz
3
winien wdzięczność, kiedy oni ci polityka wypracują i filozofa.
Sokrates: N o dobrze. Ale czy mnie uszy nie mylą, kochany Teodo
rze, żem to usłyszał od największego rachmistrza i geometry?
Teodor: J a k to, Sokratesie? B
Sokrates: Taki mistrz zakłada, że każdy z tych typów jest równej
wartości, a między nimi przecież są odstępy — co do godności — większe
niż według proporcji waszej sztuki.
4
Teodor: Dobrześ powiedział, na naszego boga, na A m m o n a , Sokra
tesie, i słusznie — ty masz dobrą pamięć — wytknąłeś mi błąd w ra
chunku. J a za to kiedyś z tobą pogadam. Ale ty nam, Gościu, nie usta
waj na siłach, kiedy nam taką robisz przyjemność, tylko się po kolei C
albo do typu polityka zabieraj najpierw, albo do filozofa. Wybierz sobie
i omawiaj.
Gość: Trzeba to zrobić, Teodorze. Skorośmy się raz do tego wzięli,
to nie należy odstępować, aż z nimi do końca dojdziemy. A tylko co
mam zrobić z tym Teajtetem?
Teodor: B o o co chodzi?
Gość: Damy mu odetchnąć, a weźmiemy za to jego kolegę z gimna
styki, tego tu Sokratesa? Czy jak radzisz?
Teodor: Tak, jakeś powiedział, weź go. T o młodzi chłopcy, łatwiej
zniosą wszelki trud, mając pauzy dla wytchnienia.
Sokrates: T a k jest. Może być, że oni obaj, Gościu, mają jakieś po- D
krewieństwo ze mną. Przecież wy mówicie, że Teajtet z rysów twarzy
1
Teodor z Cyreny (gr. Kyrene) zob. Sofista, przyp. 1.
2
O postaci Gościa z Elei, zob. Sofista, przyp. 5.
3
Na temat związku między dialogami Sofista, Polityk i Filozof, zob. Sofista, przyp. 8.
4
O ojczyźnie Teodora — Cyrenie (gr. Kyrene) w Libii wspomina Sokrates w Te
ajtecie (143D). Na pustyni libijskiej, w oazie Siwa była wyrocznia egipskiego boga
Amona — głównego bóstwa państwowego za czasów Nowego Państwa. Sława wyroczni
rywalizowała ze sławą Delf i Dodony. Herodot powiada, że Krezus zasięgał jej rady
{Dzieje I, 46).
78 Platon 257 E
wygląda podobnie jak ja, a drugi ma to samo imię co i ja, więc to, że
258 się do niego mówi tak samo jak do mnie, to stwarza pewne pokrewień
stwo. A trzeba zawsze swoich krewnych chętnie bliżej poznawać w roz
mowach. Z Teajtetem i sam wczoraj rozmawiałem, i teraz słyszałem,
5
jak odpowiadał, a Sokratesa nie słyszałem ani wczoraj, ani d z i ś . A trze
ba się i jemu przypatrzyć. Więc on mnie innym razem, a tobie niech
teraz odpowiada.
Gość: Tak będzie. Sokratesie, czy ty słyszysz Sokratesa?
Młodszy Sokrates: Tak.
B Gość: Więc zgadzasz się na to, co on mówi?
Młodszy Sokrates: T a k jest.
Gość: Widać, że z twojej strony nie ma przeszkody. A z mojej tym
bardziej żadna nie może zachodzić. Więc po sofiście musimy, jak mi
się wydaje, rozgrzebać typ polityka. Więc powiedz mi, czy i jego mamy
przyjąć jako posiadacza pewnej wiedzy, czy jak?
Młodszy Sokrates: Tak.
II Gość: Więc czy mamy rodzaje wiedzy rozgraniczyć tak, jak kiedy
śmy poprzedni typ rozpatrywali?
Młodszy Sokrates: A może być.
Gość: Ale to nie będzie to samo rozcięcie. Tak mi się wydaje, So
kratesie.
Młodszy Sokrates: N o cóż?
C Gość: T y l k o inne.
Młodszy Sokrates: Zdaje się.
Gość: Więc gdzieżby tu znaleźć ścieżkę do polityki? Trzeba ją od
szukać, oddzielić ją od innych i wypieczętować na niej jedną ideę,
a inne drogi, u b o c z n e , inną jakąś jedną formą n a c e c h o w a ć i t a k
zrobić, żeby nasza dusza pojęła, że wszelka wiedza rozpada się na
6
dwa rodzaje.
Młodszy Sokrates: T o już, mam wrażenie, twoja robota, Gościu. T o
nie będzie moja rzecz.
D Gość: T o musi być i twoja rzecz, Sokratesie, kiedy się nam to wyjaśni.
Młodszy Sokrates: Dobrześ powiedział.
5
Teajtet był partnerem Sokratesa w dialogu Teajtet, gdzie mówi się o nim wiele
dobrego i wspomina o jego podobieństwie do Sokratesa (143E-144B). Również
z Teajtetem rozmawia Gość w Sofiście.
6
Gość przedstawia tu zasadę dychotomicznego podziału, którą Platon posługiwał
się już wielokrotnie w Sofiście. W Polityku podziały są jednak przeprowadzone mniej
konsekwentnie niż w poprzednim dialogu, a w końcu zaniechane na rzecz krótszych i mniej
schematycznych podziałów na „jakąś liczbę najbliższą dwójki" (Zob. poniżej 287C).
258 D Polityk 79
7
We Wspomnieniach Ksenofonta (III.4.12) Sokrates mówi, że „zarządzanie gospo
darstwem prywatnym różni się tylko zakresem od zarządzania gospodarstwem państwo
wym, poza tym wszystko jest do siebie podobne". W Polityce (1.1.2) Arystoteles kwe
stionuje ten pogląd, odwołując się bezpośrednio właśnie do powyższego ustępu z Polityka.
80 Platon 259 C
8
Królowi odmawia się umiejętności manualnych (nie jest rękodzielnikiem ani nie
pracuje fizycznie) podkreślając intelektualny charakter jego pracy. Nie znaczy to jednak,
że jest to zajęcie wyłącznie teoretyczne. Warto zwrócić uwagę na ostrożne sformu
łowanie: „jest bliższy raczej", podkreślające pewną prowizoryczność całego podziału.
260 A Polityk 81
9
Sofista podobny do kramarza — sam nie tworzy tylko wykorzystuje cudze. Por.
Protagoras 313C-314B, Sofista 223D-224C, Państwo 525C.
82 Platon 260 E
bie, a o całą resztę mniejsza — niech im ktoś inny nadaje nazwę jaką
261 chce. M y zmierzamy do tego, żeby znaleźć panującego, a nie jego prze
ciwieństwo.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
V Gość: Nieprawdaż, skoro to w samą miarę odbiega od tamtych umie
jętności — różnica w tym, że tam cudze polecenia, a tutaj własne —
to trzeba to znowu rozdzielić, jeżeli mamy jeszcze w tym jakąś szparę,
10
która p u ś c i .
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: O tak. Pokazuje się, co mamy. Więc chodź razem ze mną
i tnijmy.
Młodszy Sokrates: Jak?
Gość: Wszyscy, których pojmujemy jako władców, bo stosują polece
nia, czy nie znajdziemy, że oni zawsze po to wydają polecenia, aby coś
B powstało?
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: N o tak. A wszystko, cokolwiek powstaje, na dwoje rozdzie
lić nie jest tak trudno.
Młodszy Sokrates: Jak?
Gość: Z nich wszystkich jedne rzeczy nie mają duszy, a drugie mają.
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: Więc właśnie według tych znamion część polecającą wiedzy
poznawczej, jeżeli mamy ciąć, to rozcinajmy.
Młodszy Sokrates: Według czego?
Gość: Jednej części zostawmy powstawanie rzeczy nie mających
C duszy, a drugiej oddajmy powstawanie tych, co mają duszę, i w ten
sposób już się wszystko będzie dzieliło na dwie części.
Młodszy Sokrates: Ze wszech miar.
Gość: Więc jedną z tych części zostawmy, a zajmijmy się drugą i po
dzielmy ją całą na dwoje.
Młodszy Sokrates: A mówisz, żeby którą z nich wziąć?
Gość: W każdym razie tę, która polecenia daje co do istot żywych.
B o przecież to nie jest rzecz umiejętności królewskiej przewodzić nad
tym, co nie ma duszy, jak przewodzi na przykład architekt. T o jest
umiejętność szlachetniejsza. Jej polem są istoty żywe i ona ich dotyczy
D i zawsze posiada moc nad nimi.
1 0
Ta „szpara, która puści" to linia naturalnego podziału rodzajów na gatunki.
O ogólnej zasadzie takiego dzielenia mówi się w Fajdrosie (265E): „A znowu tak móc
ciąć, dzielić na formy, na członki, jak urosły, i nie próbować łamać żadnej z nich, jak
to lichy kucharz robi". (Por. 277B-C).
261 D Polityk 83
1 1
Platon wyraźnie rozdziela eidos i meros, czyli gatunek i część. Każdy gatunek
jest częścią, ale nie wszystkie części są zawsze gatunkami. Podstawową zasadą podzia
łu dychotomicznego jest to, żeby nie wyodrębniać części, które nie byłyby gatunka
mi. Stąd rady Gościa, żeby a) nie dzielić na dwie nierówne części, arbitralnie wydzie
lając jakąś małą grupę i przeciwstawiając ją całej reszcie (Grecy i barbarzyńcy, dzie-
sięciotysiączka i reszta liczb, ludzie i zwierzęta); b) dzielić połowy, tj. logicznie rów-
263 B Polityk 85
1 4
Chodzi o przekątną kwadratu, którego bok równa się jednej stopie, i o prze
kątną kwadratu na niej zbudowanego. Pierwszą (równą J2 ) nazywano dwustopową,
ponieważ zbudowany na niej kwadrat mial dwie stopy kw. powierzchni. Druga (rów
na JĄ ) miała dwie stopy długości, a kwadrat na niej zbudowany miał powierzchnię
czterech stóp kw.
266 C Polityk 89
1 5
Nigdzie nie jest powiedziane wyraźnie, z jakim to rodzajem zbiega się rodzaj
ludzki. Na ogół przyznaje się rację Paulowi Shorey'owi, który przekonywał, że cho
dzi o świnię. (Zob. A lost Platonie Joke, w: «Classical Philology» 1917 nr 12. Warto
może wspomnieć, że w Państwie (II.327C-D), planując ludzkie państwo wspomina się
też o idealnym państwie świń.
6
1 Por. Sofista 227A-C.
1 7
Por. powyżej 264E.
1 8
Por. Państwo 655 — przywódca „stający na rydwanie państwa" jako dyktator.
90 Platon 267 A
267 Młodszy Sokrates: Pięknie. Oddałeś mi ten wywód jakby dług, a dy
1 9
gresję dodałeś niby procent i wypłaciłeś się całkowicie.
X Gość: Więc proszę cię, wróćmy i zbierzmy od początku do końca
określenie nazwy umiejętności właściwej typowi polityka.
Młodszy Sokrates: Dobrze.
Gość: Zatem naprzód to u nas była część polecająca wiedzy poznaw
czej. W niej została przez analogię odróżniona cząstka, która daje
polecenia od siebie. W niej znowu, jako rodzaj nienajmniejszy, została
1 9
Z tych długich, dygresyjnych wywodów wylania się pierwszy schemat dycho-
tomicznych podziałów:
WIEDZA
1
I 1
PRAKTYCZNA POZNAWCZA
I 1
1
OCENIAJĄCA POLECAJĄCA
1
I 1
PRZEKAZUJĄCA WYDAJĄCA POLECENIA
POLECENIA , L (
2 0
Ksenofont kilkakrotnie wraca do porównania pasterza z władcą. Por. Wspomnie
nia 1.2.32, III.2.1. oraz Cyropedia 1.1.1-3, YIII.2.14.
92 Platon 267 E
2 1
Narodzona w stadach Atreuszowych owieczka o złotym runie miała jako znak
bożej łaski przesądzić o wyborze Atreusza na tron Mykeński, o który Atreusz rywa
lizował z bratem Tyestesem. Tymczasem żona Atreusza, Ajrope, zakochana w Tyeste-
sie, wykradła owieczkę dla kochanka. I byłby Atreusz przegrał, gdyby nie jeszcze wspa
nialszy znak względów Zeusa, który odwrócił kierunek słońca i gwiazd: „Zmienił
niezmienne prawa przyrody. Helios będący już w połowie drogi, zawrócił konie
i ruszył na swym rydwanie w kierunku świtu. Siedem plejad i wszystkie inne gwiazdy
odpowiednio zmieniły swe drogi i tego wieczora po raz pierwszy i po raz ostatni słońce
zaszło na wschodzie". (Robert Graves Mity greckie 111E).
2 2
Nawiązanie do mitu o tytanach, tzn. narodzonych z ziemi. Por. starą opowieść
fenicką z Państwa 414C-E.
94 Platon 269 D
nad całym obrotem panował Bóg i o cały obrót dbał, a jeżeli chodzi
0 poszczególne okolice, to tak samo bogowie panowali nad każdą, bo
wszystkie części świata rozebrali pomiędzy siebie. I tak samo istoty żywe
według rodzajów i trzód bogowie niby pasterze boscy między siebie byli
rozdzielili. Każdy był niezależnym panem nad tymi zwierzętami, któ
re sam pasał. Tak, że nie było ani żadnego zwierzęcia dzikiego, ani żadne
E zwierzę nie było pastwą drugiego, ani wojny między nimi nie było, ani
w ogóle rozterki. Bez końca można by opowiadać o tym, co wynikało
z takiego porządku rzeczy. A o tym, czemu życie ludzi było takie łatwe,
opowiadają co następuje. Bóg ich pasał i czuwał nad nimi sam. T a k jak
dzisiaj ludzie — to są istoty bardziej boskie od innych — pasą inne
23
rodzaje, lichsze od n i c h . Pod laską pasterską Boga ani państw nie było,
272 ani posiadania kobiet i dzieci. B o z ziemi wracali do życia wszyscy
1 nie pamiętali nic z tego, co przedtem. Więc tego rodzaju rzeczy nie
było wcale, a owoców mieli pod dostatkiem z drzew i z wielu innych
roślin; one nie rosły z pracy rolników, tylko ziemia wydawała je sama
z siebie. Bez ubrania i bez pościeli paśli się pod gołym niebem prze
ważnie, bo klimat mieli łagodny, a posłania mieli miękkie, bo z ziemi
B szło trawy dość. T a k oto, Sokratesie, żyli ludzie pod rządami Kronosa.
A życie dzisiejsze, jak mówią pod rządami Zeusa, postrzegasz sam, bo
jesteś przy tym. Więc osądzić, które z nich jest szczęśliwsze, czybyś
potrafił i czybyś chciał?
Młodszy Sokrates: W żaden sposób.
Gość A chcesz, żebym ja ci to w pewien sposób rozstrzygnął?
Młodszy Sokrates: T a k jest.
XVI Gość: Więc jeżeli wychowankowie Kronosa, skoro mieli tak dużo
wolnego czasu i umieli się porozumiewać słowem nie tylko z ludźmi,
C ale i ze zwierzętami, korzystali z tych wszystkich darów dla postępu
filozofii i rozprawiali ze zwierzętami i z sobą nawzajem, i dowiadywa
li się od wszystkich tworów przyrody, czy który z nich, mając jakąś
sobie tylko właściwą zdolność, nie dostrzegł czegoś osobliwego, czego
by nikt inny nie dostrzegł, a przez co by rozumu przybywało, to łatwo
rozstrzygnąć, że ówcześni ludzie stali bez porównania wyżej od dzisiej
szych, jeżeli chodzi o szczęście. Ale jeżeli, napchawszy się do sytości
pokarmem i napojem, opowiadali sobie nawzajem i zwierzętom takie
bajki, jakie sobie ludzie i dziś o nich opowiadają, to i wtedy łatwo to
D rozstrzygnąć, według mojego zdania przynajmniej. Ale i tak, dajmy
temu pokój, pokąd się jakiś dobry informator nie zjawi i nie powie,
2 3
Por. Prawa IV. 713C-D.
272 D Polityk 97
2 4
Wspólniczka Hefajstosa to Atena; nasiona i rośliny są darem Demeter i Dionizosa.
2 5
Ten mit opowiedziany w Protagorasie 322B i nast.
2 6
Idzie o definicję polityka jako pasterza ludzkiego stada, proponowaną we fragm.
268A-D.
274 E Polityk 99
Młodszy Sokrates: Ale jak to i jak wielki błąd, powiadasz, że się nam XVII
przydarzył?
Gość: Błąd z jednej strony mały, a z drugiej doniosły i o wiele
większy i pełniejszy niż przedtem.
Młodszy Sokrates: Jakże to?
Gość: Dlatego że, zapytani o króla i polityka z obecnej epoki i z
obecnego toku powstawania, myśmy powiedzieli, że to pasterz daw
nej trzody ludzkiej, z epoki poprzedniej, i to bóg a nie człowiek, 275
i tuśmy grubo pobłądzili. A żeśmy go podali jako panującego nad
całym państwem, ale w jaki sposób on panuje, tegośmy nie rozwi
nęli, pod tym względem nasze słowa są prawdziwe, tylko że to nie
jest wszystko i nie zostało jasno powiedziane, dlatego też to jest błąd
mniejszy niż tamten.
Młodszy Sokrates: T o prawda.
Gość: Więc musimy, zdaje się, określić sposób jego panowania nad
państwem i mieć nadzieję, że w ten sposób wystarczająco określimy typ
polityka.
Młodszy Sokrates: Pięknie.
Gość: Dlatego dołożyliśmy i baśń, aby pokazała nie tylko to, że B
o wypasanie trzody wszyscy rywalizują z tym, którego teraz szukamy,
ale żebyśmy i jego samego wyraźniej dojrzeli, że jemu jednemu, po
dobnie jak tym, co pasą woły i konie, wypada dbać o hodowlę trzody
ludzkiej i jemu jednemu należy się ten zaszczytny tytuł.
Młodszy Sokrates: Słusznie.
Gość: J a uważam, Sokratesie, że taki pasterz-bóg to jest postać jesz
2 7
cze większa niż król, a ci, którzy tutaj dziś państwami rządzą, są do C
rządzonych o wiele bardziej podobni naturą i bliżsi im kulturą i za
chowaniem.
Młodszy Sokrates: Chyba ze wszech miar.
Gość: Ale szukać ich musimy zgoła nie mniej ani więcej i wszystko
jedno, czy mają tę naturę, czy tamtą.
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: Zatem wracajmy tą drogą. Myśmy powiedzieli, że jest taka
umiejętność, która daje polecenia od siebie, dotyczące istot żywych,
ale ona się troszczy nie o jednostki, tylko o całe gromady, i nazwaliś- D
my ją zaraz wtedy hodowlą trzód. Pamiętasz przecież?
Młodszy Sokrates: Tak jest.
27 w/ p fj
rawac IX. 853C mówi się o starożytnych prawodawcach, „o k t ó r y c h wieść
głosi, że i sami pochodzili od bogów, i dla p o t o m k ó w bogów ustanawiali swe prawa".
100 Platon 275 D
2 8
Porównanie ze snem przywołuje na myśl Platońską anamnezę. Przykład ma więc
charakter maieutyczny: umożliwia przejście od wiedzy ukrytej do wiedzy jasno sfor
mułowanej. Poniżej Gość szerzej, niż to ma miejsce w innych dialogach, omawia naturę
przykładu.
278 B Polityk 103
29
t k a c t w o ? I to, jeżeliś łaskaw, niecałe. B o może wystarczy tkactwo
produkujące tkaniny wełniane. Już i ta cząstka wybrana tkactwa może
nam potrafi dostarczyć świadectwa, którego chcemy.
Młodszy Sokrates: Czemużby nie?
Gość: Więc czemuby nie zrobić tak jak przedtem, kiedyśmy odci-
C nali części od każdej części i rozbieraliśmy je, może by to samo zrobić
z tkactwem, ile możności jak najkrócej przejść jego wszystkie części
i wrócić znowu do tego, co się nam teraz przyda.
Młodszy Sokrates: J a k mówisz?
Gość: Zamiast odpowiedzi sam odbędę tę drogę.
Młodszy Sokrates: Bardzo pięknieś powiedział.
Gość: O t ó ż wszystko, cokolwiek pracą rąk wyrabiamy i nabywa
my, to albo służy do robienia czegoś, albo do ochrony przed jakimś
cierpieniem. Z tych ochron jedne to są środki przeciwdziałające truci-
D znom, boskie i ludzkie, a drugie to osłony. Spośród osłon jedne to zbroje
wojenne, a drugie to zasłony. Jedne zasłony to kotary, a drugie to
ochrony przed mrozem i upałami. Z tych ochron jedne to przykrycia
od góry, jak dachy, a drugie to okrywki. A spośród okrywek pod-
ściółki to coś innego, a ubrania też co innego. Spośród ubrań jedne
są z jednej sztuki, a drugie złożone z części. Spośród tych złożonych
E jedne mają dziurki, drugie są spajane bez dziurek. Z tych — bez dziu
rek — jedne są zrobione z włókien roślinnych, a drugie z włosów.
Z tych włosiennych jedne są sklejane wodami i ziemią, a drugie wią
zane tym samym materiałem. O t ó ż tym ochronom i o k r y w k o m zro
bionym z materiału, który jest tym samym materiałem powiązany,
nadaliśmy nazwę odzieży. A tę umiejętność, która się najbardziej
280 zajmuje odzieżą — tak jak przedtem umiejętność, która się zajmuje
państwem, nazwaliśmy polityką, tak teraz tę nazwijmy w związku z jej
robotą przemysłem odzieżowym. C z y nie tak? Powiedzmy też, że
tkactwo, ponieważ ono stanowi największą część produkcji odzieżo
wej, niczym się właściwie, jak tylko nazwą, nie różni od tego prze
30
mysłu o d z i e ż o w e g o , podobnie jak i tam wtedy umiejętność królew
31
ska od p o l i t y c z n e j . C z y nie tak?
2 9
W Sofiście rozpatruje się przykład wędkarstwa.
3 0
Trudno się zgodzić z takim utożsamieniem tkactwa z produkcją odzieży. Wy
daje się, że zakresy obydwu rzemiosł tylko częściowo na siebie zachodzą. Być może
niewyszukany krój starożytnej greckiej odzieży dawał jednak powód do takiego uprosz
czenia?
3 1
Zob. powyżej 259B-C, 274E.
280 A Polityk 105
32
Młodszy Sokrates: Zupełnie słusznie.
Gość: Więc zważmy dalej, że mógłby ktoś myśleć, iż tkactwo odzie
żowe, omówione w ten sposób, jest omówione wystarczająco, a nie B
umiałby zmiarkować, że ono jeszcze nie jest odróżnione od umiejęt
ności bliskich mu, które z nim współdziałają, a zostało oddzielone od
wielu innych umiejętności pokrewnych.
Młodszy Sokrates: Jakich pokrewnych? Powiedz.
Gość: N i e szedłeś widać za moimi słowami. Więc muszę znowu XXII
wrócić, zaczynając od końca. Może zauważysz pokrewieństwo. Myśmy
przed chwilą odcięli od tkactwa odzieżowego robienie podściółek,
biorąc pod uwagę przy podziale to, czy się coś podściela, czy też się
tym człowiek przyodziewa.
Młodszy Sokrates: Rozumiem.
Gość: I oddzieliliśmy wszelkie wyroby z lnu, z konopi i ze wszyst- C
kich włókien roślinnych, któreśmy wymienili. Odgraniczyliśmy też
roboty z filcu i spajane przy pomocy dziurkowania i szycia, czego naj
więcej mamy w szewstwie.
Młodszy Sokrates: T a k jest.
Gość: I tak samo wyrabianie okryć z jednej sztuki — to robota gar
barska — i robienie pokryć, które w budownictwie domowym i w ogóle
w architekturze i w innych umiejętnościach służą do ochrony przed D
3 2
Schemat drugiego podziału:
RZECZY WYRABIANE
LUB N A B Y W A N E
J
r— 1
DO WYROBU CZEGOŚ DO OCHRONY
1
I 1
PRZECIW TRUCIZNOM DO OSŁONY
J , i
I I
BOSKIE LUDZKIE ZBROJE ZASŁONY
WOJENNE , 1
r
KOTARY P R Z E D MROZEM LUB UPAŁEM
. I ' 1
ODGÓRNE OKRYWKI
I
I I
PODŚCIÓLKI UBRANIA
r~ 1
Z J E D N E J SZTUKI ZŁOŻONE
1
I 1
Z DZIURKAMI B E Z DZIUREK
I I
ŁĄCZONE KLEJEM Ł Ą C Z O N E TYM S A M Y M
MATERIAŁEM =
WYTWARZANIE UBRAŃ
3 3
Tak jak w poprzednich podziałach, również w tym pomijało się wszystko, co
pozostaje po lewej stronie. Teraz Gość omawia krótko właśnie te pozostałe człony.
3 4
Robienie osnowy i wątku to przędzenie, nie tkanie.
281 C Polityk 107
3 5
Mamy tu kolejny ciąg rozróżnień, który jest kontynuacją poprzedniego podziału.
Coraz trudniej rozpisywać go w schemat z powodu komplikacji pojawiających się, gdy
mowa o rozłączaniu i wiązaniu:
TKACTWO
1
I 1
WSPÓŁCZYNNIK PRZYCZYNA
POWSTAWANIA , L ,
I 1
ROZŁĄCZANIE WIĄZANIE
I I
SPLATANIE SKRĘCANIE
1
I 1
PRZĘDZENIE PRZĘDZENIE
OSNOWY WĄTKU
3 6
Tkactwo, które wiąże to, co rozdzielone — to przykład przygotowujący do de
finicji władzy jako „królewskiego splatania". Znajomość właściwej miary, o której teraz
zaczyna się mówić, jest podstawą i celem sztuki królewskiej mającej zespalać wszyst
kich ludzi w państwie.
110 Platon 283 D
3 7
Zob. Sofista 241C-E: trzeba albo zrezygnować z definicji sofisty jako kłamcy,
albo odrzucić doktrynę Parmenidesa i przystać na istnienie niebytu.
284 B Polityk 111
3 8
Por. Państwo 454A, Sofista 267D, Fajdros 265E, 273D-E.
112 Platon 285 B
rzeczy, nie odstępować prędzej, zanim się w niej nie dojrzy wszystkich
różnic, jakie tylko tkwią w jej rodzajach, a znowu różnorodne niepo
dobieństwa, kiedy masami biją w oczy, nie można wtedy zamykać oczu
ani ustawać, zanim człowiek wszystkich cech charakterystycznych
wewnątrz jednej cechy wspólnej nie skupi i nie zamknie jej w istocie
pewnego rodzaju. Więc już dość tych słów o tej sprawie i o niedobo-
C rach i o nadmiarach. Pamiętajmy tylko to, że znalazły się tutaj dwa
rodzaje umiejętności stosowania miary, i zapamiętajmy, które to rodzaje.
Młodszy Sokrates: Będziemy pamiętali.
XXVI Gość: O t ó ż po tym rozważaniu przejdziemy do innego już w związ
ku z tym, czego szukamy, i w ogóle z metodą traktowania tego rodza
ju zagadnień.
Młodszy Sokrates: Jakież to rozważanie?
Gość: Gdyby nas ktoś zapytał o grupę ludzi uczących się liter, to
kiedy w niej uczeń dostaje pytanie, z jakich liter składa się którekol-
D wiek słowo, czy powiemy, że wtedy to jego poszukiwanie ma na celu
raczej ten jeden wyraz zadany, czy też chodzi o to, żeby się uczeń lepiej
orientował w literach wszystkich wyrazów, jakie miewa przed sobą?
Młodszy Sokrates: Jasna rzecz, że chodzi o orientację we wszystkich
wyrazach.
Gość: A jak to jest z tym naszym poszukiwaniem polityka? C z y
w tym zadaniu chodzi raczej o niego samego, czy też o to, żeby się wpra
wić w dialektyce na wszystkie tematy?
Młodszy Sokrates: I to jasna rzecz, że chodzi o wszystkie tematy.
Gość: Albo tam teorię tkactwa przechodzić dla samego tkactwa nie
chciałoby się przecież żadnemu rozsądnemu człowiekowi. Ale mam
wrażenie, że ludzie po większej części nie wiedzą, że niektóre przed-
E mioty mają z natury łatwo dostrzegalne cechy wspólne, które poznać
łatwo i nietrudno je pokazać, kiedy się ktoś pyta o określenie czegoś,
a zapytany zechce to bez wysiłku pokazać, ale bez dokładnego okre-
286 ślenia. A rzeczy największe i najczcigodniejsze nie mają wizerunków
żadnych ręką ludzką wykonanych wyraźnie, które by człowiek pyta
jącemu mógł pokazać i stosując je do któregoś zmysłu, duszę pytają
cego mógł zaspokoić należycie, tak jak ją zaspokoić pragnie. Dlatego
trzeba się starać dawać i przyjmować określenie każdej rzeczy. Bo rzeczy
bezcielesne, które są najpiękniejsze i największe, pokazywać jasno
można tylko z pomocą określeń i w żaden inny sposób. Dlatego mówiło
się teraz to wszystko. Z rzeczami małej wagi łatwiejsza robota w każdej
B sprawie, raczej niż kiedy chodzi o rzeczy większe.
Młodszy Sokrates: Bardzo pięknieś powiedział.
286 B Polityk 113
4 1
Por. Fileb 16D.
4 2
Por. powyżej 281C-E.
287 E Polityk 115
4 3
Por. powyżej 287B.
289 D Polityk 117
4 4
W Atenach drugi spośród dziewięciu archontów, tzw. archont-król, był jedno
cześnie najwyższym kapłanem.
291 C Polityk 119
4 5
Podział na pięć form rządów był w owym czasie obiegowy. Podobnie jak kry
teria tego podziału. Por. Herodot Dzieje III. 80-82, Ksenofanes Wspomnienia IV, 6, 12,
Cyropedia 1,1.
120 Platon 292 B
4 6
Zob. powyżej 258E.
4 7
Zob. powyżej 260B.
292 E Polityk 121
panował czy nie, musimy jednak według poprzedniego toku myśli na
zywać typem królewskim. 293
Gość: Pięknieś przypomniał. J a mam wrażenie, że zgodnie z tym
tokiem myśli, słusznego rządzenia trzeba szukać u kogoś jednego albo
u dwóch, i w ogóle u niewielu, jeżeli się trafia słuszny rząd.
Młodszy Sokrates: N o cóż?
Gość: Ci ludzie, czyby panowali nad chętnymi czy nad niechętny
mi, czy według konstytucji czy bez konstytucji, czyby byli bogaci czy
ubodzy, oni zawsze — trzeba tak uważać, jak sądzimy teraz — panują
umiejętnie, jakkolwiek by panowali. T a k samo uważamy, że lekarze,
czy tam nas chętnych, czy niechętnych leczą, krają, palą, czy inne nam B
boleści zadają, i czy według przepisów, czy niezależnie od przepisów,
i czy są ubodzy, czy bogaci — zawsze jednak lekarzami ich nazywamy,
dopóki kierują nami umiejętnie, przeczyszczając czy inaczej nas odchu
dzając, albo i powiększając nam wagę, aby tylko dla dobra ciał, byle
tylko z gorszych robili lepsze i ocalili swą obsługą to, co obsługują.
Będziemy się trzymali tej zasady, mam wrażenie, a nie innej. Jedynie C
to jest słuszne pojęcie umiejętności i władzy lekarskiej, i wszelkiej
w ogóle władzy.
Młodszy Sokrates: Całkowicie słuszne przecież.
Gość: 2 konieczności więc i spośród ustrojów państwowych, zdaje XXXIII
się, że ten będzie osobliwie słuszny i to będzie ustrój jedyny, w któ
rym mógłby ktoś stwierdzić, że rządzący posiadają wiedzę, a nie tylko
jej pozory, wszystko jedno, czy według praw, czy bez praw rządzą,
i czy panują nad chętnymi, czy nad niechętnymi, czy są ubodzy, czy D
bogaci. Żadnego takiego względu nie należy nigdy brać w rachubę
według żadnej słusznej zasady.
Młodszy Sokrates: Pięknie,
Gość: I gdyby nawet zabijali niektórych albo wyganiali z granic
państwa, aby je oczyścić dla jego dobra, alboby ludzi przesiedlali,
wysyłając ich gdzieś za granicę, niby roje pszczół, i przez to b y
pomniejszali państwo, alboby skądsiś tam, zza granicy sprowadzali
ludzi i robili ich obywatelami, i tak b y państwo powiększali — do
póki kierują się wiedzą i sprawiedliwością, i ocalają państwo, i popra
wiają je według sił, to powinniśmy mówić, że wtedy ten ustrój o tych
cechach charakterystycznych jest dla nas jedynym słusznym ustrojem E
48
p a ń s t w o w y m , a jeżeli mówimy o innych, trzeba powiedzieć, że one
nie są prawowite ani istotnie oryginalne, tylko naśladują ustrój ten.
4 9
Doskonały król obywa się bez praw, „żadne bowiem prawo ani żaden nakaz
nie jest potężniejszy od wiedzy i rozum nigdy podlegać i służyć nie może niczemu,
ale rządzić musi wszystkim, jeżeli jest prawdziwym rozumem i zgodnie ze swą naturą
wolnym istotnie" (Prawa 875C-D).
To zestawienie sztywnej litery prawa z rozumnym rozeznaniem władcy przywo
dzi na myśl Platońską krytykę pisma w porównaniu z nauczaniem ustnym. Por. Fajdros
276A-E.
5 0
Por. Arystoteles Polityka III.2.4.
294 C Polityk 123
5 1
Zob. Prawa 874E-875A: „Ludzie muszą stanowić dla siebie prawa i do tych praw
stosować się w życiu, bo inaczej różnić się nie będą od najdzikszych zwierząt".
124 Platon 295 B
5 2
W Polityce Arystoteles przytacza to rozumowanie (III. 10.4) i je krytykuje
(III. 11.4-5).
5 4
Zob. Iliada XI, 514.
298 A Polityk 127
5 5
Okrutni sternicy to częsty motyw literacki w starożytnej Grecji. Zob. Odyseja
III, 270, Herodot Dzieje 1,24. Por. Państwo 488B-D.
5 6
Te słupy do obracania, nazywane po grecku kurbeis, były to obrotowe trójścienne
ostrosłupy, kamienne lub drewniane, na których spisywano prawa ateńskie.
5 7
Arystoteles omawia i krytykuje ten „model", twierdząc, że tylko tyrania jest
niezgodna z naturą. Zob. Polityka III. 11.9-10.
128 Platon 299 A
299 w których by zasiadali albo ludzie bogaci według list, albo wybrani lo
sem spośród całego ludu, i przed nimi stawiać tych, co rządzić skoń
czyli. Niech się tam usprawiedliwiają. Oskarżać może kto zechce, że
rządzący w ciągu roku nie według pisanego prawa okrętami kierował
i nie według dawnego obyczaju przodków. T o samo będzie i z tymi,
którzy chorych leczyli. Kto zostanie skazany, sąd oceni, jaką będzie miał
odcierpieć karę albo zapłacić grzywnę.
Młodszy Sokrates: Naprawdę, kto by chciał, i to po dobremu brać
B udział w takich rządach, ten by najsłuszniej ponosił każdą karę albo
grzywnę.
Gos'ć: A oprócz tego jeszcze trzeba będzie w dodatku ustanowić
prawo, że jeśliby się pokazało, że się ktoś zajmuje badaniami z zakresu
sztuki sterniczej albo budowy okrętów, albo się interesuje higieną albo
prawami medycyny o wiatrach i o ciałach gorących i zimnych — wbrew
temu, co napisane, czy jakkolwiek bądź pracuje umysłowo nad takimi
rzeczami, wtedy przede wszystkim nie nazywać go ani lekarzem, ani
sternikiem, tylko planetnikiem, i mówić, że to jakiś sofista, k t ó r y
niepotrzebnie miele językiem, albo że psuje innych młodszych i nakła-
C nia ich, żeby się brali do umiejętności sterniczej i lekarskiej nie według
praw, tylko żeby samowładczo rządzili okrętami i ludźmi chorymi.
Takiego może kto tylko zechce zaskarżyć i pociągnąć go do pierwsze
go lepszego sądu, gdzie należy. A gdyby sąd uznał, że on wbrew pra
wom i temu, co napisane, działa na młodych albo na starych, wtedy
58
czeka go kara najwyższa. B o nic nie powinno być mądrzejsze niż
prawa. Nie ma takich, którzy by się nie znali na medycynie albo na
higienie, albo na sterowaniu i na flocie. Bo przecież wolno każdemu
D nauczyć się tego, co leży zapisane jako obyczaj ojców. Gdyby się z tymi
umiejętnościami rzecz miała tak, jak mówimy, Sokratesie, to co by się
pokazało i co by się stało ze strategiką i z wszelką umiejętnością po
lowania na cokolwiek bądź, i z malarstwem, i z jakąkolwiek częścią
wszelkiego naśladownictwa i architektury i z wszelkim sprzętarstwem
jakiegokolwiek rodzaju albo i z rolnictwem, i z wszelką umiejętnością
dotyczącą roślin albo i z hodowlą koni — zobaczylibyśmy, j a k b y
wyglądała, oparta na starych przepisach; albo całe pasterstwo stadne,
albo wieszczbiarstwo, albo jakakolwiek część objęta umiejętnością słu-
E żebną, albo gra w warcaby, albo cała arytmetyka czysta, albo zastoso
wana do figur płaskich, albo do głębokości, albo do prędkości. Na tych
5 8
Jest to wyraźna aluzja do procesu Sokratesa. Zob. Wstęp tłumacza do Obrony
Sokratesa, w: Platon Dialogi, Wydawnictwo ANTYK, Kęty 1999, t. I s. 541, Kseno-
font Wspomnienia 1,2,9.
299 E Polityk 129
5 9
Zob. powyżej 292E.
301 C Polityk 131
wierzą, żeby kiedykolwiek mógł przyjść ktoś godny takiej władzy, ktoś,
kto by chciał i potrafił panować przy dzielności i wiedzy, i słusznie D
oddawać wszystkim to, co sprawiedliwe i zbożne; są przekonani, że
poniewierałby i zabijał, i krzywdził kogo by tylko i kiedy chciał spo
śród nas. Chociaż gdyby się znalazł ktoś taki, jak mówimy, to byliby
zadowoleni i mógłby między nimi mieszkać i szczęśliwie trzymać w rę
ku ster jedynego ściśle słusznego ustroju.
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: Tymczasem teraz, dopóki się nie rodzi, jak mówimy, w żad
nym państwie taki król, jak to jest u pszczół z natury, różniący się zaraz E
od początku fizycznie i duchowo od wszystkich innych ludzi, trzeba
się schodzi i spisywać prawa, jak się patrzy, wstępując w ślady ustroju
naj p rawdziwszego.
Młodszy Sokrates: Chyba tak.
Gość: Więc czemu my się temu dziwimy, Sokratesie, ile to się nie
szczęść zdarza w takich ustrojach i ile ich się jeszcze będzie zdarzało,
skoro one spoczywają na takim fundamencie: o biegu spraw decydują
u nich prawa pisane i obyczaj, a nie wiedza. Każda inna umiejętność
oparta na takiej podstawie — to zobaczy każdy — musiałaby zmarno
wać wszystko, co przy jej pomocy powstaje. Czy też bardziej powin- 302
niśmy się dziwić temu, jak bardzo wytrzymałe jest państwo z natury?
B o dzisiaj państwa znoszą taki stan od niepamiętnych czasów, a jednak
niektóre wytrzymują i nie upadają. Niejedno i nieraz, tak jak okręt tonie
i ginie, i niejedno już zginęło, a inne jeszcze będą ginęły dlatego, że
podłych mają sterników i marynarzy. O n i są pogrążeni w najgłębszej B
niewiedzy o rzeczach najbardziej doniosłych, nie mają żadnego pojęcia
o sprawach państwa, a zdaje się im, że pod każdym względem posiedli
tę wiedzę najjaśniej ze wszystkich umiejętności.
Młodszy Sokrates: Święta prawda.
Gość: Więc który z tych niesłusznych ustrojów jest najmniej przy- X L I
kry, żeby w nim żyć zbiorowo, chociaż wszystkie są przykre, a który
jest najbardziej nieznośny? Musimy to jakoś dojrzeć, choć to rzecz małej
wagi w stosunku do tego, co teraz mamy przed sobą. Jednakże na ogół
wszyscy czynimy może wszystko ze względu na to właśnie.
Młodszy Sokrates: N o , trzeba. Jakżeby nie? C
Gość: Zatem powiedz, że spośród trzech form ustroju jedna jest
osobliwie przykra, a zarazem najłatwiejsza.
Młodszy Sokrates: J a k mówisz?
Gość: Nic innego, tylko to mówię, że monarchia, rządy małej garst
ki i rządy wielu to są te trzy formy ustroju, wymienione na początku
tego toku myśli, nad którym się w tej chwili szeroko rozwodzimy.
132 Platon 302 C
6 1
Zob. powyżej 271A.
134 Platon 304 B
Gość: A znowu taka sprawa: czy mamy się uczyć którejś z tych
umiejętności, czy nie — o tym, powiemy decyduje też pewna wiedza,
0 tych samych rzeczach, czy jak?
Młodszy Sokrates: Tak, powiemy, że jest taka wiedza.
Gość: Nieprawdaż? Zgodzimy się, że to jest wiedza inna niż tamte?
Młodszy Sokrates: Tak.
Gość: A czy żadna z tamtych umiejętności nie powinna decydować
C o drugiej, czy tamte powinny rządzić tą, czy też ta powinna panować
1 mieć kierownictwo nad wszystkimi innymi?
Młodszy Sokrates: Ta powinna stać nad tamtymi.
Gość: Więc ty oświadczasz, że wiedza o tym, czy się czegoś należy
uczyć, czy nie, powinna u nas panować nad tą, której się jeden uczy,
a drugi ją wykłada?
Młodszy Sokrates: Stanowczo.
Gość: I wiedza o tym, czy należy nakłaniać czy nie, powinna pa
nować nad tą, która potrafi nakłaniać?
Młodszy Sokrates: Jakżeby nie?
Gość: N o dobrze. A której umiejętności przyznamy zdolność nakła-
D niania mas i tłumów z pomocą opowiadania baśni, ale nie z pomocą
nauczania?
Młodszy Sokrates: T o też jest rzecz jasna — jak myślę — że trzeba
to przyznać retoryce.
Gość: A to, czy w stosunku do pewnych ludzi w jakiejkolwiek
sprawie należy działać, używając namowy, czy też jakiegoś gwałtu,
czy też w ogóle zachować spokój, to znowu przyznamy jakiejś wie
dzy?
Młodszy Sokrates: T e j , która panuje nad umiejętnością nakłaniania
i przemawiania.
Gość: A to by była nie jakaś inna, mam wrażenie, tylko ta, co sta
nowi umiejętność polityka.
Młodszy Sokrates: Bardzo pięknieś to powiedział.
E Gość: Zdaje się, że prędko się ta retoryka oddzieliła od polityki, jako
postać inna i poddana polityce.
Młodszy Sokrates: Tak.
XLIII Gość: A co mamy myśleć znowu o takiej władzy?
Młodszy Sokrates: O jakiej?
Gość: Decydowania o tym, że należy w każdym wypadku prowa
dzić wojnę z tymi, z którymiśmy ją prowadzić postanowili. C z y po
wiemy, że ona nie ma nic wspólnego z umiejętnością, czy też, że się
opiera na umiejętności?
304 E Polityk 135
6 2
O cnocie bezstronności zob. Obrona 35C. Por. Prawa 876B-C.
136 Platon 305 D
6 3
O podziale dzielności (gr. arete) na przeciwstawne sobie części: męstwo i rozwa
gę (gr. andreia i sofrozyne) zob. Protagoras 329C i nast., 349B-350C, Prawa 963A-964B.
306 B Polityk 137
6 4
„Rozwaga to jest to, żeby porządnie i ładnie wszystko robić a spokojnie [...] to
jest pewien spokój" (Charmides 159B), por. Państwo 503C.
6 5
Porównanie dwóch typów charakteru zob. Państwo 503. W Wojniepeloponeskiej
(I, 69-70) Tukidydes porównuje niezdecydowanych i grających na zwłokę Lacedemoń-
czyków z Ateńczykami, którzy „po to istnieją na świecie, żeby ani sami nie zaznali
spokoju, ani innym nie pozwolili go zaznać". W dialogu Teajtet (144) młodego Teaj-
teta podziwia się właśnie za piękne połączenie łagodności i odwagi.
307 E Polityk 139
6 7
sama. Podobnie jak umiejętność tkacka wydaje polecenia tym, co cze
szą wełnę i przygotowują inny materiał, niezbędny do tkania, i czuwa
E nad wykonaniem tych poleceń, każe wszystkim dokonywać takich dzieł,
jakie uważa za potrzebne dla własnej roboty: splatania.
Młodszy Sokrates: Tak jest.
Gość: T a k samo też przedstawia mi się umiejętność królewska. O n a
sama posiada władzę nadzorczą, a żadnemu z uprawnionych wychowaw
ców i nauczycieli nie pozwoli ćwiczyć młodzieży w niczym innym, jak
tylko w tym, co może wyrabiać charakter nadający się dla niej do
zmieszania z innymi, i jedynie tylko w tym kierunku każe młodzież
wychowywać. A tych, którzy nie potrafią mieć w sobie charakteru
mężnego i rozważnego, i jakie tam inne skłonności wyrabiają dzielność
człowieka, tylko podły charakter i natura gwałtem ich spycha do
309 bezbożności i szelmostwa, i niesprawiedliwości — tych się pozbywa przy
6 8
pomocy wyroków śmierci i wygnania, i największą ich okrywa hańbą.
Młodszy Sokrates: Mówi się jakoś tak, w każdym razie.
Gość: A którzy znowu grzęzną w głupocie i w pokorze wielkiej, tych
wprzęga w jarzmo niewolników.
Młodszy Sokrates: Zupełnie słusznie.
Gość: Natura pozostałych pozwala na wyrobienie szlachetnego cha-
B rakteru, jeżeli odbiorą wychowanie i nadają się do umiejętnego zmie
szania z innymi typami. Więc te natury, co więcej ciągną do męstwa,
umiejętność państwowa traktuje ze względu na ich silny charakter jakby
rodzaj osnowy. Inne znowu, skłonne do przyzwoitości, milsze są
i bogatsze, i żeby zostać przy porównaniu, podobne są do nitek wąt
ku. Jedne i drugie napięte w kierunkach przeciwnych. Umiejętność pań
stwowa stara się je związać i spleść jakoś w ten sposób.
Młodszy Sokrates: W jaki sposób?
C Gość: Najpierw nieśmiertelną cząstkę ich duszy, ze względu na
pokrewieństwo, boską obręczą wiąże i zestraja, a potem część zwierzę
cą wiąże obręczami ludzkimi.
Młodszy Sokrates: Jakżeś ty znowu to powiedział?
Gość: Mniemanie istotnie prawdziwe i związane z pewnością —
XLVII o tym, co piękne i sprawiedliwe, i dobre, i o tym, co temu wszystkie
mu przeciwne, ile razy się w duszach rodzi, ja nazywam je boskim
i mówię, że ono się rodzi w rodzaju boskim.
6 7
O sprawdzaniu charakteru w zabawie zob. Prawa 646-650, Państwo 558B.
6 8
Por. Prawa 519E-520A, gdzie w podobnych słowach mówi się nie o umiejęt
ności władcy, lecz o samym prawie.
309 C Polityk 141
6 9
Por. Państwo 419C-D, gdzie męstwo jest „zachowaniem pewnego przekonania,
które prawo z pomocą wychowania wywołało".
142 Platon 310 B
do którego nalane szalejące wino burzy się i pieni, gdy uśmierzy je zaś drugie, trzeź
we bóstwo, w pięknej z nim wspólnocie dostarcza dobrego i w miarę mocnego na
poju".
XLVII]
C
SPIS TREŚCI
OD WYDAWCY
SOFISTA
POLITYK
311
3
5
75