You are on page 1of 386

Krzysztof Kkolewski Miso papugi Warszawa: Wydawnictwo von borowiecki, 1997

Na dysk przepisa : Franciszek Kwiatkowski Nie zna adnego z poj ludzkich, by nazwa stan w jakim si znajdowa. Nie wiedzia gdzie jest i e jest. Nie orientowa si gdzie by przedtem i czy by. Nie mia wspomnie, bo jeszcze nic si nie wydarzyo w jego yciu, ktre si dopiero zaczo. Nie mia o czym myle. Rozmyla nie majc ani jednej myli, wspomina nie majc adnego wspomnienia. Jedynym wspomnieniem by brak wspomnie. Obudzio go uczucie nudy, obejmujcej wszystko, zalewajcej zielonkaw pynn pustyni, na ktrej dnie by zatopiony. By tylko nud. Przez bezmiar wd dociera monotonny huk, nigdy nie ustpujcy, gdzie go przyzywajcy. Czasem, spaszczony przez pyn, dociera inny dwik, budzc nadziej, e ten stan nie bdzie trwa wiecznie. Wszystko jest obmylane tak, by uly przetrwaniu tego stanu, a wyszedszy z niego nie wiedzie, co spotkao to co, co nie wie, e czym jest. Byt podzielony jest stalowymi kurtynami zapomnienia, ale pami Jaona zacza si nie tylko na dugo nim go tak nazwano, w okresie bezimiennym, ale w tak nieprawdopodobnej chwili, e kwestionowano to z odcieniem niechci, potem gniewu i obrzydzenia, a zakazano mu o tym mwi. e pami Jaona moga by wczeniejsza od narodzenia, a nawet od poczcia, nie chcieli sysze. Moe to byy wspomnienia mierci? Moe okres poprzedzajcy nasze istnienie nie rni si od tego, ktry nastpuje po nim? Gdy mia sze lat, katechetka kazaa dzieciom narysowa jak scen biblijn. Jaon narysowa Jonasza w rybie przypominajcej okrt podwodny. Od pyska ryby szed korytarz do brzucha, a od brzucha do ogona. Ogon przypomina ster, skrzela - przewody wentylacyjne, a brzuch kajut. Wewntrz niej prorok siedzia na krzele przy stoliku jedzc ma rybk i czeka na koniec podry, gdy opuci swj statek innym wyjciem. Katechetka podara rysunek z nieuwiadomionego wstydu, czy poczucia, e to blunierstwo. W tym samym okresie upiera si, by sta przed sklepem z rybami w Pasau Stirnera i czeka a bd przenoszone akwaria, w ktrych ryby poddaway si koysaniu, zdziwione i szczliwe. Tam, gdzie by, nie byo nikogo, ale wok by kto. Zabezpieczony w kokonie niewiadomoci, w jajku niewiedzy, Jaon, jak dowiedzia si potem, e robi to ory (wrd zwierzt uznawa tylko drapiene) przebija si od rodka w nieznanym kierunku, ku czemu, o czego istnieniu nie wiedzia. Woa drug istot, nie wiedzc, e wewntrz niej jest. Woa matk nie wiedzc o jej istnieniu. Matka z drugiej strony dobijaa si do niego: - Jaki jeste? Kim si okaesz? Kim bdziesz? - pytaa nie zdajc

sobie sprawy z tego, e on odbiera dudnienie, syszy pytajcy gos, jak w okrcie podwodnym, gdy rzucaj bomby gbinowe. Cae miesice nie moga go zobaczy. Poeraa j ciekawo i obawa. Nie wiedziaa kto to. Najblisza istota na wiecie nie bya jej znana. Podobnie byo nim poznaa jego ojca: miaa przeczucie e spotka go, ale nie umiaa wyobrazi sobie jak on posta przybierze. Odgadywaa go we wszystkich spotkanych modych mczyznach, za kadym razem doznajc zawodu. Tu osoba, ktrej oczekiwaa, bya ukryta w niej samej i najbardziej niedostpna ze wszystkich na wiecie. Jedynym sposobem przeniknicia jej tajemnicy, byo okrelenie jej przez nazwanie. Chciaa dowiedzie si, jaki bdzie, a zarazem niewiadomie przez imi okrelaa, jakim pragnie go widzie, czego od niego oczekuje; ukadaa jego los. Jedno imi nie wystarczao. Nosi wic - poza przydomkami Najniewidzialniejszy, Najnieznaszy - imi Micha, wdz wodzw, pierwszy zwycizca pierwszego za, Archanio, ktry pokona bunt. Nie chciaa by by wojskowym, ale aby pokona bunt w sobie. By Augustynem, ktry uchyli wrt wszechwiata mwic "wasna myl jest faktem ze wszystkich najpewniejszym", mia szczliw modo. By i genialny i szczliwy, i wity. Ryzykowaa, e musi upa nisko, by zrozumie, e lepiej wyrzec si wszystkich majtkw wiata ni jednej myli. Pocigaa j modo w. Franciszka, wyzywajca, bogata, i tym bardziej szalone znalezienie prawdy, w. Antoni, jedyny ktry dokonywa cudw na jej oczach, odnajdujc wszystko, nawet najdrobniejsze przedmioty i w. Krzysztof - obaj, ktrzy mieli Chrystusa na rkach. Daaby mu trzydzieci imion. Wtedy prawo dopuszczao tak rzecz w Polsce. Pocigay j: Dawid, Salomon, Samuel; chciaa, by ywi si najdalsz tradycj, ale w przeczuciu niebezpieczestwa, jakie mogo zaciy nad jej synem, odrzucia t myl. Imi Jaon wymkno si tym planom. Nigdy nie nazwaa go eskim imieniem, wiedziaa, e bdzie chopcem, tymczasem nosi z ni jej imi Julianna, by czci kobiety, wic dziewczynk, ma Juli, tacy byli wobec wiata i prawa. Nie zwracaa si do niego adnym z tych imion, z ostronoci, by nie wypowiedzie go na gos, by za wczenie niczego nie uczyni, z zabobonnego szacunku dla nienarodzonej istoty. Zaledwie omielaa si mwi mu "ty". Jak dawniej nienawidzia mwi do siebie, tak teraz cae dnie przemawiaa, cho w pokoju bya sama. Potrafi da jej znak, e si nudzi? Czy wiedzc, e jest malusiekim lepcem, uyczaa mu swoich oczu, by widzia, co dzieje si na zewntrz, opowiadaa mu, co on wraz z ni robi: - Syneczku idziemy ulic. Ulica to dwa rzdy domw. Domy, to miejsca gdzie mieszkaj ludzie. Twoja matka jest czowiekiem. Ty bdziesz czowiekiem. Po obu stronach ulicy s drzewa. Nikt nie wie dokadnie czym s drzewa i do czego su Bogu. Wydobywaj si z ziemi, osigaj swj ksztat i wydaj na wiat inne drzewa. Wyjani mona tylko to, co zbudowa czowiek, ale co Bg - nie. Czowiek budowa z tworzywa boskiego i ju tworzywa nie sposb okreli.

Znajdowa si w gbi dwiku, przenika go caego, stawa si nim i wibrowa wraz z nim tymi wyrazami: - Przyszlimy ju do naszego domu. Tu bdziesz mieszka. Na cianie wisi ogromny kilim. Na przeciwlegej, Matka Boska Rajska. Teraz zagramy w szachy. Bior czarne figury. Ty dostajesz biae. Bior na siebie bl i trud ycia, ty dostaniesz niewinno i zwycistwo. Wiem z gry. Wygrasz t parti. Wychodz pionkiem i ty wychodzisz pionkiem. Zabij mojego. Zmie go z szachownicy - i dla podkrelenia jego zwycistwa, zrzucia pionka na ziemi i przydeptaa go. - T luk wyprowad swojego hetmana i widzisz, mj krl jest w szachu. Nie oszukuj, a ty wygrywasz. Ju przewyszasz mnie, bo ja ci ka siebie przewysza, a ty jeste posuszny. Posugujc si moim rozumem, pokonujesz mnie. Nie warto zabija krla. Wszystko na wiecie jest twoje, nawet przyszli twoi wrogowie bd do ciebie nalee; bo nale do wiata. Dlatego nie trzeba zabija - i wsypaa figury do pudeka. Jej umiejtno gry w szachy zadziwiajco sza na przd. Miaa drugiego, dawniejszego partnera. By nim przyszy ojciec Jaona. W narzeczestwie rozegrali par "gronych partii", jakby nie chodzio w nich o szachy, tylko o nich, a figury po obu stronach oznaczay ich rodzicw, znajomych, ich samych. Ojciec wygrywa z ni wszystkie partie. Tego wieczora przegra siedem pod rzd. - To czary! - spojrza na ni podejrzliwie. Poniewa nie odwaya mu si wyzna, e doskonali si, bo grywa z Jaonem (wtedy jeszcze bezimiennym), nie domyli si, e pokonay go ich poczone siy. Ta wygrana bya jednym ze rde wiary w przyszo Jaona. Ledwie si zaznaczy ju zwycia. Gdyby powiedziaa o tym mowi, usyszaaby, e kiedy Rosjanie schwytali go za lini frontu w 1916 roku i wizili samego w celi, te gra przeciw sobie. Zrobi szachy z chleba. Niemcy zaczli naciera i zapomniano o nim. Wtedy zjada figur po figurze, wyznaczajc sobie jedn na kady posiek, bo nie wiedzia kiedy i kto go odnajdzie. Dopiero teraz poznaa urok takswek warszawskich, pachncych skr i benzyn. Lubia to i nie przyprawiao j o mdoci. Musiaa si strzec tylko woni przypalonego mleka. Jedzia do muzeum oglda antyczne poski piknych chopcw. W bocznej galerii znalaza obraz, przed ktrym staa cae przedpoudnie. W mglistym wschodzie czy zachodzie soca morze, plaa i niebo byy przemienione w wiato, rozbite na siedem barw tczy. Podszed do niej jaki mczyzna, przyklkn: - Bagam niech pani mi pozuje. - Oj, eby nie wyszed z tego portret innej osoby - odrzeka matka. - Nie usiedziaabym spokojnie, bo ten kto by mi przeszkadza. Mczyzna zerwa si z klczek i odszed popiesznie. By to autor obrazu, przed ktrym zatrzymaa si matka Jaona. Przychodzi przyglda si swojemu dzieu, napawa si zachwytem zwiedzajcych. Dziwna odpowied nieznajomej przestraszya malarza. Dra o obraz. Odtd matka Jaona, ile razy zjawia si w galerii,

miaa za sob muzealnego detektywa. Nie tylko jej to nie przeszkadzao, ale rodzio wraenie, jakby to bya eskorta ze wzgldu na jej dziecko, jakby ono ju teraz zwracao na siebie uwag. Raz w tygodniu jedzia na uniwersytet mieszajc si z tumem modziey. Byy to czwartki, gdy wykada synny profesor T.: By przy Grecji. "Wojny perskie - mwi - byy dla Grekw rdem strat i lkw, ale take triumfw i upoje; day Maraton, Termopile, Salamin i Plateje. Day ca kfilozofi Grekw. Z euforii zwycistwa wyprowadzili myl rwnie mia jak wyzwanie pod Termopilami: Leukippos i Demokryt nie majc nawet szka powikszajcego, ujrzeli atomy." Potem profesor T. Mwi o Platonie, nazywanym tak dla potnych barw; wykadajc, przyglda si suchaczom przerzucajc wzrok z jednego na drugiego i przez sekund mwic do kadego z osobna, patrzc mu w oczy. A kiedy zbieg z katedry, podszed do Julianny powoli wstajcej z awki i oniemiaej na widok sawnego czowieka, zbliajcego si do niej: - Mia pani, cho to nie wypada, spostrzegem pani stan i odtd staram si mwi lepiej ni kiedykolwiek, bo przejrzaem chyba pani intencje, do czego mj wykad ma posuy i komu. Opowiadaa Jaonowi o jego ojcu, by wiedzia o nim wszystko, nim si poznaj, o jego tajnej misji na tyach frontu. "Wtedy Polski nie byo - objaniaa. - Jak si narodzisz zastaniesz wokoo Polsk. Twj tatu by odwany do szalestwa. Teraz w nadmiernym podziwie, szacunku dla nas, jakby niedowierzaniu, e taka rzecz jak my - mwia o sobie i Jaonie w niej - jest moliwa; pokorny i ostrony, otacza nas trwoliwym szacunkiem, jakby si nas ba. Troszek nas unika pod pozorem, by ci nie przeszkadza." Mwia tak, bo to oddalenie byo dla niej, przewraliwionej, zapowiedzi innego, ktre miao nadej. Opowie o tym, jak poznali si z ojcem, odkadaa na potem, gdy ju bdzie wioda z Jaonem dug, latami trwajc - dokd syn nie pjdzie do szkoy - rozmow i bd ksami caymi przedpoudniami. Wtedy te przygotuje go na spotkanie ze swoj matk, a jego babk. Wiele dyskutowano o podzie z doktorem. Przykada do jej brzucha suchawk i mwi: - Grzeczny. - Co? - wykrzykna przysza matka Jaona - Na Marszakowskiej kopn mnie w wtrob. May brutal! Nadchodzi rotmistrz szwoleerw, ukoniam mu si nisko, a on odsalutowa; przyznam, uszczliwiony, ale i tak zaskoczony, e nie zaczepi mnie. - Kawa chopa - odrzek szorstko doktor suchajc. - Zajmuje tyle miejsca co bliniaki. Urodzi pani stare dziecko. Podoba mi si mieszanka: ojciec atleta i przesubtelniona matka. Ale pani pragnienie kontaktu z dzieckiem jest nadmierne. Pani traktuje ppowin jak lini telefoniczn. - Czuj tam nieobojtny, niezbadany, nieopisany ogrom, bezde, jakbym miecia w sobie wszechwiat. - Trzeba odpocz i jemu da troch spokoju. Pani przedwczenie go

budzi. - Nic dla siebie, nic z egoizmu! Wszystko, by nie czu si samotny, po to daj mu odczu swoj obecno. On ju umie mwi! Odpowiada mi ruchami. Ach, gdybym moga usysze jego gos! Doktorze, bagam, niech pan pozwoli mi na chwileczk zaoy stetoskop. Speszona, jakby popeniaa witokradztwo przyoya suchawk do brzucha i podsuchiwaa dziecko. Sycha byo dwa ycia: jej i jego, jak dwa walczce we i zarazem upr, co w rodzaju gniewu tej oddzielajcej si czstki. Odezwao si mlaskanie, tarcie, bulgotanie i co jak ciche westchnienie, jakby sowa: - Blublublublublu... - Nie! - zerwaa z uszu stetoskop. - To jedyny okres w yciu gdy si nie umiera - objani doktor. - Kosztem przypieszenia pani zegara, jego zegar stoi. Umiera zacznie w chwili narodzin. Istota ludzka rozwija si i obumiera jednoczenie. Matka Jaona zasonia uszy. Kolega ma w banku potajemnie uprawia astrologi. Wezwaa go i poprosia, by co jej powiedzia o nieznajomym. Kiedy astrolog zaproponowa, e moe wywoa jego dusz, czekajc na narodzenie, by powiedziaa kim jest, krzykna: - Nie! Nie! Nie! - Moe tak lepiej - odrzek astrolog. - Wywoany przedwczenie mgby si zagubi i nie trafi na wiat. Codziennie wpadaa do kocioa Zbawiciela, przy placu o tej samej nazwie. Pytaa Boga, czy wolno jej pokazywa dziecku koci, otarz, jak zwiedzajcemu? Czy wolno modli si za niego, ale i w jego imieniu? Czy moe ju przedstawi Bogu dziecko? Czy Stwrcy wypada przedstawi Jego dzieo? I bya zazdrosna o Boga, o jego udzia w powoaniu Jaona na wiat. W miar jak zbliao si rozwizanie, gos doktora by coraz bardziej niespokojny. Hodowa Jaona jak owoc i ba si, by nie spad za wczenie, by jak ryby nie trzyma go na powierzchni morza i by jego mzg ani przez uamek sekundy nie by pozbawiony tlenu. Matka dopominaa si o Jaona, e ju chce go mie i narzucaa sw wol doktorowi. - To on wydaje pani rozkazy! - krzycza doktor, wskazujc na jej rozdty brzuch oskarycielskim gosem. - Znudzio mu si doczeka swej pory? Pcha si? Sam chce decydowa o swoich narodzinach? Moe i pocz si sam z siebie? Starcie woli Jaona i doktora skoczyo si przymuszeniem Jaona do pozostania. Dosignito go zastrzykiem poprzez matk. Siedemdziesit dwie godziny nie by wypuszczany na wiat. Trzy dni i trzy noce by w zamkniciu. - Zmieni pozycj, przetoczy si! Jaki to zonik! - rozpacza doktor. - C to za straszny czowiek! Obrazi si. Odtrca wiat. Odmawia opuszczenia ona matki. - Bezczelny. Ukarzemy ci. Nie bdziesz y - krzycza doktor chcc przenikn do Jaona. - Nie chcesz y? Nie chcesz? Wezwany na konsultacj profesor umiechn si:

- Panie doktorze, do tego. Trzeba ratowa t kobiet. Dano jej narkoz. - Nie pozwol, by umar nim si narodzi - ten gos doszed od matki Jaona. Przebudzia si - On ma y. Nie ja. Jeli pan mnie ocali, zgnoj pana w wizieniu. - Pani jest nieprzytomna. Nie ma pani prawa mie krzty wiadomoci. Pani si to ni - krzykn profesor. Doktor czu si winien. Baga profesora, ktrego sam wezwa, by usucha matki Jaona. - Dziecko jest pod narkoz. Broni si przed urodzeniem jak przed mierci. Co z niego bdzie? - mwi profesor. Jaon zosta skazany na mier nim si urodzi, ale matka ocalia mu ycie, oddajc swoje, a potem go urodzia. Stawka zostaa zdwojona. To go zobowizywao y podwjnie. Dwa ycia otrzyma w darze. Nie dano mu klapsa. - To dziecko ma ju rok - krzykn profesor i wyszed cay we krwi do azienki. Poona upucia ig, ktr miano da zastrzyk matce Jaona. Rzucia si po nastpn, ale rozwcieczony, wp obkany ze zmczenia doktor podnis ig z ziemi: - To nie ma znaczenia. Ona tego nie przeyje. Jaon mia zosta sierot. Oddalajc si, mylaa, e niemowlciu ta zamiana - jego ycie za jej ycie - nie wyjdzie na korzy. Wyobrazia sobie jego byt bez niej, tuaczk. Bezsilno ojca, obojtno stryja, bied wuja. Nie pozna nigdy jej, swojej matki. Jaka szkoda. - "Jakie moje zdjcia zostaj?" - zastanawiaa si. Zdjcie z wycieczki, gdy majc szesnacie lat, obejmuje jod jak przyjacik i patrzy w obiektyw pytajco i czule, nie wiedzc jeszcze, e patrzy w odleg przyszo, w oczy swojego dziecka, ktre narodzi si dwadziecia lat pniej. Miaa umrze nie zobaczywszy Jaona, nie przywitawszy si z nim i nie poegnawszy! - Pan jest przyjacielem naszego rodu? - szeptaa. Obraa si pan na noworodka? Karze pan jego matk? - Moja rola ju dawno skoczona - krzykn doktor. To tylko pani duch mwi. - Zoci si pan na umierajc? Rozkazuj panu mnie uratowa. Wystarczy mi dziewi lat! Aby doprowadzi dziecko do dziewitego roku ycia! - Niech pani zamilknie. Nie wolno traci si. Jaon usysza ogromny huk wiata. Przeraliwe wiato zacierao kontury. Gosy podpyway i odpyway. Potem nagle zasona rozdara si. Przejrzenie byo jak olepienie. Wynurzy si przed nim wiat. Ujrza trzy cienie. Trzy ksztaty pochylone nad Jaonem tworzyy jeden. Jaon nie zna bowiem jednoci, ani liczby trzy. Pierwsi ludzie pochyleni nad bali, w ktrej kpali Jaona zlewali si w jedno, ogromne, nienazwane bstwo. Nie wiedzia, e to s istoty i kim s te istoty. Po lewej panowa nadmierny blask, racy, po prawej, jak kotara, zielonkawa ciemno z ktrej przyszed. Czas pyn od prawej do lewej spychajc kotar coraz gbiej, dalej, rozszerzajc wielkie, wypuke osoby.

wiat tworzy si na jego oczach z sekundy na sekund. - Synu nie obraaj matki. Nie moesz tego pamita. To byoby chorobliwe, wstrtne. To jest fikcja, fantazja, na ktr pozwalasz sobie lekcewac matk. Nabraabym obrzydzenia do ciebie. Jego pami j gniewaa, bo wydawaa jemu nieprzygotowan, gdy sdzia, e jest niewiadomy. Obnaaa si przy nim, odsaniaa piersi, mwia niekontrolowanie sowa mioci nie przeznaczone dla istoty rozumiejcej, dwa nagie ciaa, podobne do siebie, ledwie rozdzielone, yjce - jak mylaa - jedn myl, jedn pamici, majc siedlisko w niej. Oznaczaoby to, e Jaon jest skaony nadmiarem, ktrego dla niego nie chciaa. - Zakazuj ci upiera si, e to pamitasz - skoczya spr matka. wiat rozszerza si z niezwyk szybkoci, rozwija, rs, dzieli si na wiaty, mnoy. Trzygowy olbrzym, ktry w Jaonie budzi cze jako pierwszy ksztat jaki ujrza, zacz pka; ukazay si luki i rozdzieli si na osoby, ktre miay si okaza matk, babk i jej suc Maniuni. Blisko ich bya ogromna, byy prawie nim, ale rado sprawio mu poczucie, e jest osobny. Wrcia nuda; woono go na pask, lecego. Nie wiedzia znw gdzie jest, pod nieruchomym bkitem, ktry zmuszano go kontemplowa. Parasolowate, rozpaszczone gazie wrastajce w niebo, przesuwajce si przed oczyma w szybkim - jak mu si wydawao - ruchu, bez koca; rozdzielajce i czce si harmonijnie druty tramwajowe, w kocu yrandol, iskrzcy si krysztaowymi pryzmatami. Ten blask, rozbity, zielonkawo fiokowo - rowy nauczy go mioci do krysztaw, lodu i brylantw. - Znowu si obraa. Nie chce wstawa. Nie chce chodzi. Nie chce mwi - rozpaczano. Wreszcie powsta i nie chcia wicej wsi do wzka. Pokocha od razu samochody. Uwieszony midzy matk a Maniuni, p szed, p by niesiony. Nie woa matki. Mia poczucie, e si wyodrbni, ale e matka dalej zostaje z nim poczona - i teraz ona jest jego czci. Jeszcze dobrze nie zna matki ani Maniuni, gdy pozna ryb. We trjk wdrowali pasaem Stirnera, gdzie mona byo kupowa wszystko. Matka wybieraa miso, owoce, jarzyny, ryby, kazaa je way, pakowa i nie Maniuni. Z magazynu za sklepem rybnym bi lodowaty chd. Byo tu pierwsze morze, jakie pozna Jaon. Na ca cian wymalowana bya scena z poowu wielorybw. Spitrzona fala staa po horyzont, a sklep wydawa si pochylony w bok. Towarzyszy temu syk powietrza doprowadzanego rybom. Terkot maszynki toczcej wydawa si terkotem silnika stateczku wielorybniczego. Wida byo wierzchoek gry lodowej - i z dziaka wystrzelono harpun. Wisia dym prochu, lina bya napita, harpun zanurza si w ciele i dziki bl emanowa z ogromnego wieloryba. rodek sklepu zajmowao akwarium. Klienci wybierali dla siebie ryby wskazujc je palcem, a sprzedawca owi je na ich oczach w siatk. Jaon podszed do szklanej tafli przewietlonej silnym wiatem przestrzeni wodnej. Do brzegu akwarium podpyna ryba,

zatrzymaa si i robic niewidzialne ruchy petwami i ogonem, przygldaa si Jaonowi. Jaon przystawi twarz do szka i patrzy rybie w oko, pomaraczowo-niebieskie, rwnie ciekawe jak jego. Oko patrzyo w oko, z tamtego oka przelewao si w jego oko wiato gbin, jakie wspomnienie Jaona. Jaon nie znajc sw, nie umiejc okreli tego, co chce wypowiedzie, chcia, by tej ryby nie zapano, by zawsze tu na niego czekaa. Wybuchn paczem, bo nikt go nie rozumia. Ryczcego wyniesiono go razem z paczk ywych ryb rzucajcych si w szarym papierze. Ktem oka zobaczy bysk brylantw u jubilera po przeciwnej stronie pasau. Do domu doszed spokojny. Ciemne, ogromne mieszkanie rodzicw, dotd paskie, jak namalowane to, w ktrym si porusza, wyonio si przed nim z niezwyk wyrazistoci. By ryb w niewidzialnej wodzie. Za pierwszym przedpokojem by drugi, udajcy hall. Tu Jaona rozbierano z czapeczki, szala, rajtuz, przed czterometrowym lustrem, od podogi do sufitu. Ledwie go uwolniono, Jaon podszed do lustra i ujrza chopczyka, ktry szed ku niemu jakby chcia si z nim zderzy. Jaon zatrzyma si, spojrza po sobie i przekona si, e jest tak samo ubrany, e to jest on sam. Wyodrbni siebie ze wiata. Przyoy najpierw usta, caujc siebie w lustrze, potem oko, a poczu zimno na gace oka jednoczenie z zielonoci renicy tak blisk, e zalaa cay wiat. Wciska oko patrzc i jednoczenie ogldajc siebie. Przyoy ucho, ale nie byo nic sycha. Wic zacz zgniata nos, liczc, e wejdzie w siebie; dwa ciaa: zimne i ciepe przenikny si na moment, a on prbowa obj lustro, ale penej jednoci nie osign. - Zazibisz si - krzykna matka. - To lustro to kawa lodu! Wesza Maniunia i Jaon, jak ucze w szkole jzykowej, nie robicy miesicami postpw, ktry nagle odway si powiedzie co w obcym jzyku, wyrzek wyranie: - Maniunia jest suba! - Przemwi! - krzykna matka i chwycia go na rce, i z wdzicznoci obja take Maniuni, i we trjk szaleni, miejcy si, zaczli si krci w kko po przedpokoju. Draam, e jest niemow. A on cay czas umia mwi, wszystko rozumia, tylko milcza. Maniuniu, ale co oznacza, e wybra te pierwsze sowa? O tobie? Tak Jaon pozna taniec. Zapach ciaa Maniuni, zawsze troch spotniaej, przesiknitej woni smaenia cebuli, uderzy w jego nozdrza jednoczenie jeszcze silniej ni obraz ich trojga, pojawiajcych si to nikncych w lustrze, w miar jak si krcili. Teraz budzenie byo czym innym ni dawniej. Byo krzykiem codziennym, kadorazowym, do odrbnego ycia, jakim by dzie z dzik nadziej na wszystko. wiat wyania si co dzie wyraniejszy i bardziej nie wyjaniony. Jaon otwiera oczy i widzia uchylone drzwi swego pokoju. Jego przyjcie na wiat przemeblowao dom i zmienio przeznaczenie pokoi. wiat za objawia si gstw ng stow, foteli i krzese z czarnego dbu w cienistym jadalnym. Jego cz mieszkania bya pusta. Ojciec by w

biurze, matka spaa jeszcze w gabinecie ojca. Daleko za oboma przedpokojami znajdowaa si kuchnia ze staromodn wnk na ka sucych. Wyprawy Jaona w gb domu, ku terenom Maniuni, zaczynay si natychmiast. Maniunia przygotowywaa wiadra do palenia w piecach. Obowizywaa cisza. Jaonowi wolno byo tylko szepta. Gdy na parapetach gruchay gobie, Maniunia otwieraa okno i przepdzaa je, by nie obudziy pani: - Urodzie si i teraz twoja mama jest tob zmczona. Przekradali si przez pierwszy i drugi przedpokj. Za drzwiami gabinetu trwaa cisza. Najmniejszy dwik nie wydoby si stamtd. Przeraony, e matki nie ma w pokoju, e znika, bieg za Maniuni. Ranek by ciemnawy. Niebo widziane przez firanki wielkiego pokoju byo zamglone. Na cianie przeciwlegego domu poblask zielonkawego neonu, ktry wczono mimo dnia. Maniunia nie zapalaa wiata. Zostawia otwarte drzwiczki pieca. Ogie obejmowa stos sosnowych szczapek. Patrzya w pomie, a Jaonowi kazaa odwrci wzrok. Kaktusy, drzewko pomaraczowe i cytrynowe, chiska ra stojca rzdem w donicach wzdu okien i drzwi balkonowych, rzucay cienie. Matka, stskniona za Jaonem wpada, biega ku niemu. Porwaa go wysoko: - Wic ty naprawd istniejesz Jaoniku? To nie sen? ni mi si! woaa do Maniuni. - To wane! To pierwszy sen o nim? - Nie. Setny, tysiczny. Dwadziecia lat przed tym, nim si urodzi, ju spotkaam go w nie. - ni si pani, jaki jest? - Nie powiem, nie powiem! - woaa radonie matka. - By przystojny. Na jej szlafroku z grubego jedwabiu byy kwiaty, na ktrych siaday motyle. - "Wic dzie trwa od snu do snu? A sen od dnia do dnia?" - myla Jaon, ale nie umia tego powiedzie. Zasadzono go do niadania na jego miejscu, po prawej stronie matki, zajmujcej szczyt pustego dwunastoosobowego stou, nakrytego na jednym kocu. Mia kubek z ludzk twarz, o prawdziwym, wypukym nosie i wybauszonych oczach. Jak ludoerca, z czaszki wypija kakao. Nastrj witeczny narasta. Matka, Maniunia i Jaon szykowali si do wyjcia po sprawunki. Ubierano Jaona. Matka zakadaa konierz z lisa. Pozwolia Jaonowi powcha futerko, pachnce perfumami i woy palce midzy jego szczki, by poczu ostre zby na palcu. Maniunia zachowaa tajemnic, e wczoraj wycign z szafy lisa, woy mu sznurek w zby i lis goni go po caym domu. Jaon ucieka cignc za sob lisa. Chowa si w jamie pod kanap, za nim wpada lis. Lis te utrzyma tajemnic. Cztery zwierzta zamknite byy w szafie: lis, skunks, bbr i opos. Gdy otwiera drzwi, zwierzta nieruchomiay i udaway martwe. Czekay, a Jaon zamknie szaf, by oy. Teraz Jaon spieszy si do ryby. Ryba, miaa nad lisem, jego Niedwiedziem Biaym i misiem przewag, ktrej Jaon nie umia sobie uwiadomi. - Mamo, co teraz bdziemy robili? - Wiesz przecie. Mama pjdzie do miasta i moe ci zabierze. - A potem?

- Przyjdzie tata i zjemy obiad. - A potem? - Maniunia poda kolacj. - A potem? - Bdzie noc. Pjdziesz spa. - A potem? - Bdzie nastpny dzie. - I co bdziemy robili? - Pjdziemy do miasta albo na spacer. - A potem? - Bdzie obiad, kolacja i noc. - A potem? - Znw dzie. - A potem? - Nastpny dzie. - A potem? - Bdzie nastpny dzie. - Zawsze mamo? - zapyta z niedowierzaniem Jaon, cho zmiana pytania oznaczaa, e ustpuje. - Zobaczysz, bdziesz mnie co dzie pyta: "a co bdzie potem", a ja ci bd odpowiada: "bdzie nastpny dzie". Jaon poczu si pokonany. Przytuli si do ng matki: - Do rybek. Najpierw poszli do tego sklepu cho nic nie kupowali. - Przepraszam, ale mj syn - powiedziaa matka Jaona - upiera si, by wchodzi do pana sklepu! - Niech przychodzi codziennie! Ile razy si zjawi, mam tum klientw. Jest moim szczliwcem. Bdzie pani dostawa rabat. - Nie chc rabatu. Kto przynosi szczcie, oddaje innym wasne. Gdy ryba nareszcie go dostrzega i podpyna, Jaona oderwano od szyby akwarium. - Czemu rybki nie maj rk? - dopytywa si Jaon. Do nastpnego sklepu mama Jaona wesza i nie silia si nawet, by udawa, e chce co kupi. Byy tam dwa lustra naprzeciw siebie. Matka, nie rzuciwszy okiem na pki, okrcaa si wok swojej osi i wysza, a za ni may pochd: Jaon i Maniunia. Byy dwa rywalizujce ze sob sklepy misne obok siebie. Maniunia bagaa pani: - Wejdmy do jednego i drugiego. - Maniuniu - odpowiadaa matka - czy to adnie mczy ludzi? - Taniej pani policz, a mnie tak ciekawi, ktry... - i tu nie mogc wymwi sowa zbankrutuje, bagalnie popatrzya na Jaona, ale i dla niego to sowo byo za trudne. - Obawiam si, e oba sklepy zbankrutuj - odpowiedziaa matka. Jaon nie wiedzia, skd si bierze miso. W obu sklepach byo w najlepszym gatunku, oddzielone od koci, pocite na kawaki. Byo produkowane w fabryce? Jaon jeszcze nic nie wiedzia o kociach, ani o krwi. Jeden sklep mieli ydzi, drugi chrzecijanie. Matka Jaona kupowaa u ydw. U chrzecijan miaa uczucie, e ulega przymusowi, prowadzono bowiem kampani przeciw handlowi

ydowskiemu. Jaon jeszcze o tym nie wiedzia, ale te wola chodzi do sklepu ydowskiego, bo tam w osobnej gablocie byy dla dzieci mae wdliny z marcepanu. Jaon da kiebaski i prosi, by mu pocito na bardzo cienkie plasterki. Do tego by chleb z marcepana. Chleb i kiebasa smakoway jednakowo. Nastpny by sklep z pasmanteri. Dwie stare kobiety powitay matk Jaona jak znajom. Prosiy, by wybieraa towary siedzc. - Mam wyrzuty sumienia. Tyle dr poczoch - skarya si matka - a lubi tylko jedwabne. W innych czuj si przygnbiona. Poprosz trzy - nie, moe cztery pary, cielistych. Poczochy byy bardziej cieliste ni ciao. - Starsze panie prowadz handel resztkami materiaw z fabryki bez zezwolenia - cichcem wyszeptaa Maniunia. - Skd wiesz - mwia cicho matka. - Na naszej klatce suce wiedz wszystko. - Maniuniu, na lito bosk, trzymaj si od nich z daleka. - Co pani kupia? - Cudn szmatk. Krepa chiska. Matka wesza za kotar oddzielajc sklep od zaplecza i Jaonowi kazaa zosta. Wysza podniecona. Miaa w rku paczk. Maniunia przyczepia sobie do guzikw trzy paczuszki. Teraz zbliyli si do damskiego salonu fryzjerskiego i Jaon napiera si, by stanli przed witryn. Byy tam dwa popiersia: brunetki i blondynki, umieszczone tak nisko, e ich gowy byy na wysokoci gowy Jaona. Zaglda im w oczy o dugich rzsach, nie zmieniajce wyrazu, nieustannie, jednakowo rozmarzone, sodkie, przyzywajce: - Mamo, gdzie jest reszta tych pa? - spyta Jaon, bojc si, e przecito je na p i cierpi. - Nie ma syneczku reszty. Te panie s z wosku - odpowiedziaa matka. - A my z czego jestemy mamo? - Z ciaa, kochane dziecko. - A kto robi ciao? - Bozia - odpowiedziaa matka, a Maniunia kiwna gow z uznaniem. Jaon si wcign matk do sklepu o nazwie "Ze wszystkim". Tam, w skrzynkach obok siebie, leay figi, orzechy kokosowe, ananasy, banany, karczochy. Stay w rzdach, w odwinitych workach rne gatunki fasoli, kasz, ryw i mki, rnobarwne - od ciemnobrzowych do fiokowych. Z kadego wystawaa deseczka z cen. Jaon prosi, by matka kupowaa wszystkiego po trochu w malekich torebkach, by mg zaoy sklep i sprzedawa Maniuni. Pastwo atyscy, w szarych fartuchach, peni powagi, poruszali si powoli. W sklepie poza nimi trojgiem nie byo klientw. Weszli do bocznej sali z herbat, oddzielonej od sali kawy - bo tam by elektryczny Murzyn kiwajcy gow. Maniunia nosia czasem czarne, murzyskie poczochy. Bya tam te papuga z czekolady, naturalnej wielkoci. Ara, o upierzeniu zoto - granatowo - zielono srebrzystym: - Mamo, kup mi papug. Tylko chc, by bya w klatce.

Nadesza pani atyska, troch uraona. - Prosz kilo herbaty "Kwiat Cejlonu" - powiedziaa matka. - Tyle nie mog sprzeda, bo mi si koczy - odrzeka pani atyska; zwaya pitnacie deko i podaa Maniuni, ktra i t paczk zawiesia na guziku. Pani atyska czekaa, a wyjd, jakby byli natrtami. Jaon chcia jeszcze i do sali z dziczyzn, ale matka zawrcia go i wyprowadzia ze sklepu: - Im al jest sprzedawa towary - powiedziaa matka. Maj wszystko i boj si, e kto im to zdekompletuje. Moe dugo marzyli, by mie ten sklep? Raz pani atyska nie sprzedaa mi grapefruitw, bo trzeba by byo zepsu dekoracj. Dalej byo Oko Opatrznoci nad optykiem i zegar, na ktrym wida byo upyw czasu: wskazwka minut posuwaa si skokami, w sposb widoczny, nieustannie, niezmordowanie. Jaon jak zahipnotyzowany patrzy na to emanowanie czasu. - Mamo, czy jest drzewo kaszowe? - pyta Jaon. Cho wiedzia, e nie ma, za kadym razem pyta: - A kluskowe? - Nie ma synu - wzdychaa matka. - A chlebowe? - Jest... - A kopalnie cukru? - Do. - Mamo, kup mi czowieka - naprzykrza si Jaon. - Albo daj mi Maniuni. - Maniuni nie dostaniesz - odpowiadaa matka. - Mamo, czy kady na wiecie jest czyim dzieckiem? - Tak. - Pani atyska te? A gdzie teraz mieszka babcia? - Kiedy ci powiem. - Pojedziemy tam? - Nie. Nie zobaczysz babci. Babcia bardzo ci kochaa. - To byo dawno? - Niedawno. - To dlaczego mnie ju nie kocha? - Bo jej nie ma - matce zaama si gos. Ju mnie nie pytaj wyszeptaa. - Minlicie si na tym wiecie. Babka znaa ci, cho ty jej nie znasz. Wikszo przestrg, ktre kieruj pod twoim adresem synu, pochodz od niej, bo kierowaa je do mnie, gdy byam maa, a ja ich nie zapomniaam. Zbliaa si godzina, gdy trzeba byo stawia obiad, bo ojciec mia niedugo przyj z biura. Listopadowe soce byo za domem. Chmury wysyay wiato. Paliy si neony i nie gaszono owietlenia witryn, z nich te braa si jasno. Prszy leciutko nieg, ledwie dostrzegalny, ale nadajcy przestrzeni inny wymiar i zaamujcy wiato. Wczesne popoudnie przypominao wieczr, uroczystszy ni wszystkie, jakie dotd Jaon przey. Od wilgotnych chodnikw bia powiata, a niebo byo ciemne. Wrble oblepiay drzewa i gwatownie wierkay. Pachniao spalinami i nawozem

koskim, w obie strony jechay doroki z podniesionymi budami. Przeszed kto palcy cygaro. Zapachniay mandarynki wystawione w skrzynce na ulic. Z barw uderza zapach wieych potraw. Czerwone kokosowe chodniki sigay daleko na ulic i zapraszay. Pod markizami stay drzewka cytrynowe i chronili si posacy, wsaci, w okrgych czapkach. - Zaczynaj si najkrtsze dni roku - powiedziaa matka. Z restauracji wyszed kelner i poda kopert posacowi, ktry poprawi czapk i ruszy biegiem. Sypno biaymi krupami jak mann. Pociemniao; zadar gow w gr i chwyta ustami nieg, coraz gstszy, a stali si biali, jak trzy bawanki. Powitanie ojca kadego dnia byo uroczyste, jakby wraca z daleka. Maniunia co chwila biega do okna, by wypatrywa. W pewnej chwili krzykna przeraliwym gosem: - Pan idzie! Matka uchylia drzwi na klatk schodow, Jaon sta w drzwiach do drugiego przedpokoju. Ojciec podnis w gr matk i pocaowa, a potem unis Jaona i pocaowa. Maniunia odebraa od niego teczk i paszcz. - Mam wielkiej wagi nowin - powiedzia ojciec. - Dyrektor Woynicki z on zo nam wizyt. Dzi mielimy dusz rozmow. Pod koniec, gdy wychodziem z jego gabinetu, dotkn mojego ramienia i powiedzia: "Opowiadaem o panu w domu. ona interesuje si pastwem, a ja stwierdziem, e nie mam zaszczytu zna pana ony. Czy nie zrobimy pastwu kopotu, gdybymy pewnego dnia, po uprzednim umwieniu si, zoyli pastwu wizyt?" Matka porwaa Jaona i uniosa w gr. - Tryumf! - krzykna. - Jako prawdopodobny termin tej wizyty ustalilimy nastpn sobot, o pi tej. Pastwo Woyniccy wybieraj si do nas z creczk, rwienic Jaona. Licz na to, e dzieci si zaprzyjani, bo Nika, jak j nazywaj, jest te jedynaczk. Woyniccy boj si, by nie czua si samotna i nie rosa w odosobnieniu. - Obawiam si ich zetknicia. Ani jedno, ani - jak mwisz - drugie nie zna dzieci. Maniunia wesza, otworzya kredens i zacza nakrywa do stou. Jaon myla, jak zniesie tak dugie oczekiwanie na Nik. Wieczorem nie mg usn. Matka piewaa mu. Nie chcia koysanki, wic matka ukadaa mu piosenk: "... i jechali uani. Koo domu licznej Hani. Lecz kwater wyznaczy im sierant wsaty Z daleka od jej chaty W nocy kuna, piew daleki, za walk tsknota Rankiem wrd pl pdz uani. Tum wyleg i pragnie im w dani wite przekaza myli i wol, e dla Boga, Polski i siebie Chc zachowa sw ziemi i rol.

Piosenka oddalaa si wraz z uanami, bysna jeszcze w kurzu szabla, czy ostroga. Obudziwszy si, Jaon stwierdzi, e przespa sporo. Bya ju bitwa: Wzi komendant lornetk, patrzy w odlege dale Widzi bysk, ruch To wrg! To wrg! Pdcie i wyjdcie na ty olszynki, Tam uderzajcie jakby w nasz stron, Gnajc wroga na jego koni ogonach Na nasze bagnety. Cofn si nasze pikiety, Ktre wpuszcz go, a potem zamkn I nie wypuszcz A ostatnia uleci z nich dusza. Jaon widzia t dusz, jak ulatuje. Z chiskiej krepy kupionej u starszych pa za kotar ju jest uszyta suknia; bez ciaa w rodku, pusta, byszczca i przezroczysta zarazem, mienic si wzlatywaa wyej i wyej. Krzykn i obudzi si. Matka klczaa przy jego ku i przypatrywaa si mu. - Mamo czemu nie piewasz? - Uani zwyciyli. S zmczeni, zmorzy ich sen - gos matki sta si ciszony, niewyrany, pochylia gow, opara o brzeg ka Jaona i gboko usna. Jaon lea nieruchomo i cicho, by jej nie zbudzi. Czy obudzi si jeszcze raz tej nocy, czy midzy tym a nastpnym przebudzeniem by jeszcze cay dzie, zapomniany? Matki nie byo. Spod drzwi do wielkiego pokoju sczyo si wiato. Sysza przytumione gosy rodzicw. Matka mwia: - Wczoraj na spacerze miaam dziwn rozmow z naszym synem. Pyta mnie: "czy ja jestem ja, czy ja jestem on. Bo wy mwicie o mnie on". My rzeczywicie przy nim, nie doceniajc, ile on ju rozumie, mwimy o nim "On", jakby mogo chodzi o Jego Majestat, a my jakbymy byli jego dworzanami. Par razy prbowa zreszt powiedzie o sobie "on", ale go napomniaam. - Co odpowiedziaa? - odezwa si ojciec. - Jeste Jaon. Przerazio mnie, by nie by dla siebie dwoma osobami. - adnie brzmi. Jak Jazon - odrzek ojciec. - On nie wie, e jest czym oddzielnym od wiata, bo waciwie on jeszcze nie czuje, e si urodzi. Dla niego on sam, misie, twoje lisy i ryby to jedno. - Ale zdobywca Zotego Runa, Jazon, jaka to mia posta! Cho dziaa podstpem, by nie lojalny... - i matka jeszcze raz zmienia temat: - Czy tych Woynickich zostawimy na kolacj? Ojciec musia kiwn gow, bo mwia dalej: - Dziczyzna i drb? Indyk i zajc? Baanty byyby za wystawne? Indyk, zajc i baant, due jak ludzie, szy koo siebie ulic Marszakowsk, ale Jaon nie wiedzia dokadnie, jak wygldaj, wic czu, e s podobne do papugi, misia i lisa. Potem papuga-baant, nie rozpocierajc skrzyde, oderwa si od ziemi i

ju byo rano. Jaon by sam w pokoju z zasonitymi kotarami, z przepeniajcym go uczuciem, o ktrym pniej dowiedzia si, e jest szczciem. Chcia krzykn, ale w por przypomnia sobie, e matka pi. "Mamo, gdzie ja byem, gdy to widziaem" - chcia zapyta. Jaon wybieg do wielkiego pokoju z zamiarem zapytania Maniuni. Ale wida zaspa, bo piec by ju gorcy i Maniuni nie byo. Pobieg do kuchni. - Mama pozwolia ci tu by? - zapytaa Maniunia. - Chciaem o co zapyta, ale zapomniaem o co - powiedzia Jaon i w tej chwili w drzwiach kuchni ukazaa si mama. Zaabsorbowana myl, ktra wida j obudzia, nie zauwaya niestosownoci, ktra si wydarzya: Jaon w kuchni. - Maniuniu, szykujemy przyjcie, ktre bdzie miao wielkie znaczenie dla twoich pastwa. - Wyprawa na zajca! Wyprawa na zajca! - krzycza Jaon. Zajc tu bdzie! Pozna si z misikami. - Nasz may bzdury - powiedziaa matka. W chwili gdy byli gotowi i Jaon sta niecierpliwy midzy matk a Maniuni przed drzwiami mieszkania, zabrzmia gwatownie nacinity dzwonek. Maniunia podskoczya: - Boe, kto to? Baa si dzwonkw. Raz gdy dzwoniono na ni z pokoju upucia talerz. Nie umiaa te szybko otwiera i sprawnie odsuwa rygli. Zniecierpliwiony go zadzwoni znw. By to ebrak. Gdy zobaczy przed sob dwie kobiety i dziecko, stojce za drzwiami, cakowicie ubrane, te drgn: - Padam z godu. Zemdlaem, polali mnie wod. Nic nie dali. Przeklem ich - unis si - Bg sysza. Wie, co z nimi zrobi. Stali na przeciw siebie, obserwujc si. Maniunia cofna si do kuchni, wyniosa gruby kawa chleba i podaa ebrakowi. - Co? - krzykn ebrak. Bogaci rzucaj zuchelek, co spad ze stou? A co zjem za godzin? - wrzeszcza i cisn chlebem w Maniuni. Matka gwatownie zatrzasna drzwi. - Boj si teraz wyj - powiedziaa. - Ten nie bierze chleba. Musi by co najmniej pi groszy powiedziaa Maniunia. - Czemu nie mwia? Skd braa pi groszy? - Dawaam od siebie. - O gupia, gupia, kochana Maniunia - powiedziaa matka. Wychyl si przez okno i zawoaj dozorc. Nie powinien go tu wpuszcza. Maniunia pobiega do okna, uszczliwiona, e odegra wan rol, ale cofna si. Baa si wysokoci: - ebrak ucieka - powiedziaa. - Maniuniu, powiedz, dozorca dostaje w ap od ebrakw? - Pani nie kazaa rozmawia ze sucymi, ale powiem. Bez zgody dozorcy, nie przelizgnby si. P dnia obchodzi taki wielki dom. Gdy kogo nie ma, czeka na strychu i wraca. Jego rejon jest od kocioa do pomnika. Obchodzi dwa domy dziennie. Gdy spotka u nas na podwrzu innego ebraka, waln go. Tamten upad. Skada

kapita na ksieczk. Wic dlaczego dawaa mu pi groszy? - eby nie przeklina. - Boisz si. - Moe i dozorca si go boi? - Zabraniam ci dawa mu grosza. Ile mu daa? Ile razy? Zwrc ci t sum. - Mamo, dlaczego ja jestem? - przerwa Jaon - Skd si wziem? - Urodzie si. Bo rodzice chcieli ci mie - poprawia si. Chcieli by istnia. - Co to znaczy? - Twoi rodzice wzili lub i postanowili ci mie. - Po co? - Dla ciebie. eby by szczliwy. - To ja nie jestem twj, tylko swj? - Mama ci daa ciebie w prezencie - wtrcia si Maniunia. - Jakby zgada Maniuniu - pochwalia j matka. - Ale nie, eby bawi si sob, jak misiem czy lalk. - Skd wiedziaa, e to ja si urodz? - Nie wiedziaam, e to ty. Nie znaam ci przedtem. - Jak mnie nie znaa, to jak moga chcie mnie mie, jeszcze wcale nie bya moj mamusi? - Byam zawsze, nawet jak nie wiedziaam, czy bdziesz istnia. - Nawet jak bya maa jak ja, ju bya moj mamusi? - Nawet wtedy. - Gdzie ja byem przedtem? - Nie wiem syneczku. - Nie wiesz? A gdybycie mnie nie mieli, co byoby ze mn? - Nikt nie wie. - A dlaczego nie urodzi si mj braciszek, tylko ja? - Bozia chciaa eby to by ty. - Co robi braciszek, ktry si nie urodzi? Mamusiu, dlaczego kto jest sob? Czemu ja jestem ja, a nie jestem tob? - Nie wiadomo syneczku. - Dzieci si bior z maestwa? - Mona to tak okreli. - Po co ludzie maj dzieci? eby one miay dzieci? - Kto wie, czy tak nie jest? - Czym si rni dziewczynki od chopcw? - Nie widzisz, e dziewczynki s ubrane w sukienki, a chopcy w spodenki? - Wolelicie bym by chopcem i ubralicie mnie w spodenki? - Wygldae na chopczyka. - Mamo, bagam, nie ubierajcie mnie nigdy w sukienk. - Dobrze, dziecko. - A dlaczego ci pastwo, co przyjd wol mie dziewczynk? - Synu, tylko nie omielaj si pyta ich, gdy przyjd. - Mamo czesz si tak - wykrzykn Jaon i zacz cign matk do fryzjera z woskowymi gowami na wystawie. - Moja pani to mczennica - jkna Maniunia, a Jaon teraz par ku modystce, ktra ustawia w oknie na drewnianych manekinach gw

kapelusze z woalkami: - Mamo, gdzie s twarze tych pa? Mamo, no to na buzi - nalega Jaon mylc o woalce. - Wtedy jeste najadniejsza. - Bo ju nie jestem taka moda i woalka przesania mi twarz. Szkoda, e nie poznae matki dwadziecia lat temu. - Dlaczego ci wtedy nie poznaem? - Rodzice nie mogli ci mie. - Czemu, mamo? - Byli za biedni... - ... dziecko mona mie gdy si ma tyle pienidzy, co tatu? - ...ale czy by mnie zna, jak jestem? Rodzc ci, narodziam si powtrnie - odpowiedziaa matka Jaona, odpowiadajc sobie, nie jemu. - Mamo, powiedz, co ty mwisz? - Zapamitaj moje sowa, by kiedy je zrozumie. - Jaon, nie mcz mamusi - wtrcia si Maniunia. - Milcza dwa lata, teraz chce sobie wynagrodzi. Niektre sowa wymawia dla samej przyjemnoci wymawiania ich - odrzeka matka. - Mlllleko. Mmllleko. Inaczej si mwi, inaczej smakuje. Doszli do sklepu pastwa atyskich. Zobaczywszy ca trjk, pani atyska zrobia min pen niezadowolenia. Matka i Maniunia weszy do bocznej sali, gdzie rzdami wisiay, gowami w d, zajce. Kady mia na pyszczku papierowy tamponik. Przez niektre przesika krew, skrzepa, prawie czarna. - Mamo, co im si stao? - krzykn Jaon. - Czuam, e tak bdzie. Zawsze baam si tej chwili - powiedziaa matka ni do siebie, ni do Maniuni i zwrcia si do Jaona: - To s zajczki na piecze. - Ale im si co stao. Nie ruszaj si. - Pani sobie yczy? - wtrcia si pani atyska zirytowanym gosem. - Teraz rozmawiam z synem - i zwrcia si do Jaona: - Synku. One nie yj. Musisz si dowiedzie, e jest mier. - I co z nimi bdzie? - Zajczki bd zjedzone. - My je zjemy? - Jednego. Gdy przyjedzie do ciebie dziewczynka, ktrej na imi Nika. - Nie chc je zajczka, jak on nie yje. - Jadby ywego? Jego by bolao. - Kto zrobi to zajczkowi? - Pan myliwy. Musia zabi zajczka, bymy go mieli jak przyjd rodzice Niki i Nika. - To zabijemy pana myliwego. - Czowieka nie wolno zabija. - A twj lis przedtem y? - y. - Mamo, ale ty nie umrzesz? - Nie mog ci tego obieca.

- Obiecaj! - krzykn Jaon, przeraony. - Nie mam nad tym wadzy. Nie ode mnie to zaley. - A od kogo? - Tak chce Bg. Jaon myla do tej chwili, e rodzice byli jego bogami, tajnymi krlami wiata, ktrzy ukrywaj si wrd zwykych ludzi, by wyprbowa, czy bdzie dzielny. Matka zaniepokojona jego milczeniem, dodaa: - A jak wyobraae sobie Jaoniku? e twoja matka i ojciec yj od pocztku wiata? Jake byliby starzy. Gdyby ci, ktrzy si narodzili nie umierali, nie byoby miejsca ani dla twoich rodzicw, ani potem dla ciebie. - Wic z ycia nie ma innego wyjcia tylko trzeba umrze przez mier? - nie rozumia jeszcze Jaon. - Kady to musi przej synku. - Wic wszyscy umr? - Wszyscy. Teraz ci powiem. Kiedy pytae o babci, gdzie jest. Teraz domylasz si? - Nie, mamo. - Nie ma jej ju na wiecie. - Babunia nie yje, tak samo jak zajczek? - Tak samo. - Wic jak kto jest maym dzieckiem, to kiedy te umrze? To po co go rodzi? - Synku, draam przed t rozmow. - Wstydzisz si, e urodzia mnie i przez to musz umrze? Nie przejmuj si mamo, mnie jest tak dobrze, tak si ciesz. A czowiek moe urodzi si drugi raz? - Niektrzy mwi, e tak. Ale ma innych rodzicw. Nie byby moim synem. - To nie chc. Nie chc obcej pani - przerazi si Jaon. - Dosy, moje kochane dziecko. Musimy kupi zajca. - Nie kupuj zajca. - Dobrze, nie kupimy. - To popro, by sprzedali papug. Matka pokrcia gow; gdy wychodzili, pani atyska zawoaa za nimi: - Czym wic mona suy? Matka, nie zatrzymujc si, lekko odwrciwszy gow powiedziaa: - Moe zdecyduje si pani sprzeda papug? - Nie ma mowy. I prosz nie przychodzi do tego sklepu. Pani si u nas nie podoba. Pani chce nam udowodni, e jestemy zymi kupcami. Niech pani znajdzie lepszych. - O, to nie bdzie trudno - rzeka matka pogodnie. - eby mie takiego smolucha suc, tak niedorajd! - krzyczaa za nimi pani atyska, by dotkn matk Jaona, obraajc Maniuni. Maniunia rozpakaa si. - Pani musi si za mnie wstydzi - szlochaa. Jaon chwyci rk Maniuni i przycisn do ust. To dopiero przerazio Maniuni. Wyrwaa rk:

- Paniczowi nie wolno caowa w rk sucej. Pani wyrzuci mnie ze suby. Niech jeszcze zobaczy to sklepikarka, to nas obgada na ca ulic. Jaonowi stay zy w oczach. Maniunia uklka przy nim i pocaowaa go w rk. Matka pocaowaa rk na gowie Maniuni. - Mamo, skd si wzia Maniunia? - spyta Jaon. - Maniunia pracowaa u twojej babki. Gdy twoja babka zachorowaa, poprosia mnie, abym po jej mierci wzia j do nas. Pod wieczr Jaonowi wydao si, e powraca do czego, co ju przey, a co go strasznie mczyo, poczu dojmujc nud, senno, kontury si zatary i wszystko oddalio. Rodzice byli odlegli, poruszali si podobnie do rybek w basenie. - Jestecie wieloryby - powiedzia i polecia w d z fal. Zbudzi go krzyk matki: - Jaonie, Jaonie! - woaa go, by wraca. - Jezu! - krzyczaa - on ma 41 stopni gorczki! - Jaonie - bagaa go - oddaj mi chorbk; oddaj. Ja bd chora za ciebie. Pojawia si znw trzecia osoba. By to wielki, ogromny olbrzym. Odchyla mu powieki, zaglda w oczy i w gb Jaona, przez usta. Oczy olbrzyma byy dobre, tylko za blisko patrzyy. Nie chcia Jaona porwa, ale ocali. - Mamo - powiedzia Jaon. - Kto tam czeka na mnie, by si urodzi? - Synu, le zrozumiae. Bozia nie daaby si urodzi nikomu, kto czekaby na mier maego chopca. Jaonowi al byo rozstawa si z matk. Zapomnia o ojcu. Byo mu al, e nie bdzie dorosy, nie pozna ycia mu przeznaczonego. Tak krtko tu by i wrci skd przyby. Co tam jest, co go czeka? Nie pamita. Raj? Bdzie to ogrd, ten z obrazu, ktry wisi nad jego kiem? Wystarczy przekroczy ram i znajdzie si tam. Rama jest nisza od progu, ale nie mia siy. - Jak z kupk? Czy jad? A jaki by przebieg wczorajszego dnia? sysza gos. By ranek. Olbrzym wida cay czas tu by. Przyniesiono mu fotel. Siedzia w nim rozwalony, bez krawata, z rozpitym konierzykiem. - Bylimy na zakupach. Chciaam kupi zajca, ale nie kupiam. - Dlaczego? - Jaon prosi, by tego nie robi. - Uwaga - krzykn doktor. - May si budzi. Hej, mody panie? Jak sny? Mczyy ci? - Kto zajrza do okna. Sta na podwrku, a siga gow tak, e widzia mnie w pokoju. - Ktre u pastwa pitro? - spyta doktor i usiad na ku Jaona, a si ugio. - Trzecie - odrzeka matka. - Chopcze, usid i otwrz japk. Aha - spojrza Jaonowi w gardo, zajrza w oczy, znw z bardzo bliska. Jego oko wydawao si ogromne. Podnis Jaonowi koszul i przyoy due, zimne ucho do plecw. Przesuwa nim w rne strony. Ucho miao na sobie

woski. Olbrzym przesiad si na fotel, wyj cygaro i zapali. - Wiemy skd si wzia choroba, a nie wiemy jaka to choroba. Wyrodzi si nam z tego moe liczna anginka - powiedzia radonie. - Dajmy chopcu blok rysunkowy i kredki. - Co rysowa? - spyta Jaon. - Jak pan zaglda do okna - powiedzia olbrzym. I co jeszcze? - zapyta Jaon. - Konia i krow. - Ko jest mem krowy? - zapyta Jaon. Nie dosta odpowiedzi. Doktor wsta, przepuci przed siebie rodzicw Jaona; gdy wyszli, zamkn za sob drzwi. Mwi cicho, nie tak jak rodzice. Raz tylko jego gos podnis si rozkazujco: "mniej zabawek, mniej prezentw, mniej informacji". Potem poszed, a po nim ojciec, do banku. Dzie by ciemnawy i Jaon uy niebieskiej i brzowej kredki, by odda kolory czubkw drzew za oknem, i nieba, z ktrego powoli odpywao wiato. Ba si usn, ale widocznie musia przespa cay dzie, bo usysza gosy rodzicw. - ...trzeba go powstrzyma w rozwoju. Na wiadomo o mierci omal nie umar - szeptaa matka. - Doktor kaza sobie powtrzy rozmow w sklepie atyskich. Powiedzia, e pytania Jaona s za wczesne. - Jako dorosy czowiek potpi ci, e hamowaa jego rozwj. Zreszt, jak to zrobisz? - Lepsze byoby zapalenie opon mzgowych? Draam, e to ju si stao, gdy Jaon w chwili przytomnoci opowiada swj sen. To scena z maligny. - Nadmierna ostrono powoduje, e spotyka nas to, czego chcielimy unikn - odrzek ojciec. - eby Jaon nie nabra wyobraenia, e jest wany dla wiata, jak dla nas i nie zacz ba si o siebie. W lecie, gdy trzymaem go na rkach na balkonie, nie chcia wychyli si w d. - Zarazia go Maniunia. Boi si "przepaci" - jak mwi - "to grzech, by ludzie mieszkali nad ludmi i chodzili im po gowach". - Zabobonna suca, rozmowy o mierci, nasz lk o niego... Pan Woynicki, gdy odwoywaem wizyt i przekadaem na nastpny tydzie, powiedzia: "Niech nasze dzieci jak najszybciej si ze sob zetkn. Nika jest te cigle wrd dorosych. Jest tak powana, a jej nam czasem al". Jaon chcia natychmiast wyzdrowie. Wstydzi si, e bdc mczyzn, jest chory i Nika o tym wie. Przez to jej nie zobaczy. Przeradzao si to w tsknot za nieznan istot, ma dziewczynk. Zarazem czu, e musi si z ni liczy, jak ojciec liczy si z panem Woynickim. Ju troch ba si jej ojca. Czy pan Woynicki go polubi? Co bdzie mwi o nim Nice? Czy bdzie go chwali? - Panna Nika podobno jest liczna. Pewnie czeka, a Jaon wyzdrowieje, by przekona si, jaki panicz jest. Trzeba szybko wstawa - przykazywaa Maniunia. Ale to wywoao nawrt gorczki. Jaonowi zobojtniaa Nika, a do

chwili, gdy obudzi si cakowicie zdrowy i zza drzwi usysza gos matki: ... eby Jaon nie rozchorowa si znw w dniu wizyty pastwa Woynickich. Co wtedy zrobimy? - Pamitasz anga do banku, z podpisem Woynickiego? - odrzek ojciec. - Maszyna o duych czcionkach, bezdrzewny papier, czarno zote litery nadruku, kilka zda, to nazwisko "Woynicki", ktre wydao si nam pikne, tajemnicze; jego niewyrany podpis. Oboje wiedzielimy, jak list odczyta, co jest napisane midzy wierszami. On otwar drog do ycia Jaonowi. Bez pisma obiecujcego mu dobrobyt, nie omielilibymy si go mie. - Najdroszy! Najmilszy! Byo dziewi dni do objcia stanowiska. Powiedziaam, e jedziemy na ten krtki czas na wakacje. Czuam, e matka odda nam salonik i bdziemy tam krlami. Moe tam, w domu rodzinnym, wtedy, pamitasz? W nocy z 22 na 23 lipca 1931 roku. Odtwrz wszystkie okolicznoci. 22 rano: odpust na witej Magdaleny, tumy, spotykamy znajomych, kupujemy co popadnie, trbki odpustowe, obwarzanki, dziecinny popychany zegarek. Jaon go gdzie ma. Jedzimy na karuzeli, szaleni, potem wszyscy na bryczki, powozy i linijki, by zdy na przyjcie do Palm, do Magdy Walickiej. Ta kawalkada pojazdw w pytkich wwozach i tunelach lenych, w zielonym wietle! Pani Magda witajca nas konno na granicy majteczku, szampan na ganku, przed domem kapela, tace. - Powrt przy ksiycu. Okoo p do trzeciej przed domem twojej matki. Ksiyc nie zaszed, a soce byo ju blisko. W saloniku byo ciemno, bo okiennice byy zamknite. - Kocham ci za to, e tak wszystko pamitasz - odezwaa si matka. - Dyrektor Woynicki, niedostpny, tajemniczy, szara eminencja. Nie byo mowy, by zoy mu pierwsz wizyt. Za wielki dystans. Okazuje si ojcem maej Niki i Jaon nas czy. Odnosz wraenie, e i pan Woynicki niepokoi si zetkniciem dzieci. Rano nocne rozmowy rodzicw wydaway si Jaonowi gosami olbrzymw ze snu; przypomnie sobie nie mg nic, ale tym bardziej, wydaway mu si wane. Ba si, by si nie rozchorowa z ciekawoci i niecierpliwoci, niepokoju, jak wypadnie spotkanie z Nik. Nie chciao mu si wierzy, wydawao si to wprost niemoliwe, gdy wyczekiwanego dnia Maniunia krzykna od kuchennego okna: - Jeden pan, pani i dziewczynka id przez podwrze do naszego wejcia. Otworzono na ocie drzwi na schody. Zawiao zapachem innych mieszka, dywanami, kurzem, gotowanym mlekiem, naftalin i spalonym gazem. Matka wysza przed prg mieszkania. Za ni sta ojciec, Jaon, w gbi Maniunia. - eby si tylko nie zakocha w tej dziewczynce - ostrzega go Maniunia. Pierwszym wraeniem Jaona byo, e Nika jest podobna do niego, prawie taka jak on. Miaa zadarty nosek, jakie maj tylko dzieci, zielone oczy, za due w stosunku do buzi i jasnoblond wosy. Miaa

w nich row kokard nieprawdopodobnej szerokoci, na nkach biae poczochy i czarne lakierki zapinane na pasek. Sukienka, zgodnie z mod dziecic, krtka. - Duo o tobie syszaam - powiedziaa Nika, jak osoba dorosa patrzc mu w oczy. Widzc, e Jaon stoi bez ruchu, niemy, patrzc na ni, dodaa: - Poka swoje zabawki. Poszli do jego pokoju. Niedwied Biay i Niedwied Brunatny, mi Karolinka, pluszowa mapeczka Wanda i celuloidowa laleczka Justysia, usadzeni rzdem, czekali na Nik. - Masz laleczk - wykrzykna radonie Nika. - Mona si ni bawi? Jak jej na imi? Wzia laleczk i poprawia na niej sukienk: - Wida, e tatu nie umie ubra dziecka. Ale mamusia wrcia i zajmie si biedactwem. Kochane malestwo. Bez mamy. Czy nie jest ci smutno z samymi zwierztkami? Nie masz innej laleczki, eby z ni porozmawiaa? - pocaowaa Justynk w policzek. - Mam misia Karolci. - Karolinka jest misiem - dziewczynk? Jak przyjdziesz do mnie, musisz zabra Justysi i Karolci do moich laleczek na wizyt. Zabierz te misia ktrego najbardziej lubisz. - To Niedwied Biay. Jest starszy ode mnie, bo dostaem go przed urodzeniem. Wszystkie misie, mapka i laleczka musz go sucha. Nawet ja czasem go sucham. - Jest stary jak na misia. Chciaam zabra Beat ale mama nie pozwolia. Dopiero jak bdziemy u was z drug wizyt, bdzie wypadao. Moi rodzice mwi, e zbyt kocham laleczki, bo nie znam dzieci. Teraz znam ciebie. Znam jeszcze jednego chopca. Mieszka w naszym domu, ale on wstydzi si bawi lalkami. Maniunia przybiega po dzieci. Proszono do stou. Ogromny st by rozsunity. Dzieci siedziay osobno, przy kocu stou nakrytym specjalnym obrusikiem z maymi ykami, widelczykami, talerzykami. Doroli mieli przysunity bar na kkach. Na pustej czci stou midzy dziemi a dorosymi stay pmiski z przystawkami. Jaonowi wydawao si, e Nika nie jest podobna do ojca. Ten niski, o duej gowie mczyzna jest ojcem tej dziewczynki? - zastanawia si Jaon. Pan Woynicki wzi do rki kieliszek napeniony biaym winem i powiedzia: - To zaszczyt dla banku, e praca u nas pocigna pana, bohaterskiego onierza czasw wojny i wybitnego prawnika powiedzia zwracajc si do ojca Jaona. - Praca u nas, to przyjcie klauzuli klasztornej - zwrci si z umiechem do matki Jaona. - Tyle, e zalecane jest szczcie rodzinne. Nasz bank staje si bankiem bankw. Polska zotwka, o ktr si opieramy, jest silna. Panu, panie Jzefie chcemy zleci badanie prb kredytowych zagranicznych firm w Polsce. Panie jeszcze nie wiedz, ale to delikatna sprawa. Za pomylno pastwa domu - podnis kieliszek i umoczy w nim usta, po czym postawi. Dzieci miay w kieliszkach swoje winko: sok z jabek i pomaraczy, i te speniy toast; podobnie maczajc usta w rowawym pynie.

Teraz odezwa si ojciec Jaona: - Bank sta si przedueniem mojej rodziny, now rodzin, ktr wybraem i ktra, chc, by mnie wybraa. Za pomylno naszych goci - podnis kieliszek. - Jestemy spokrewnieni przez bank - uzupeni Woynicki. Zblienie polskofrancusko - belgijskie jest podane i oczekiwane przez koa rzdowe. Jednak niektre spki zamiast inwestowa swoje kapitay w Polsce, zwracaj si do polskich instytucji kredytowych o poyczki. Bank obawia si, e staniemy si stron sabsz, a wtedy oni wyss z nas krew. Na stole pojawi si zajc, kupiony w tajemnicy przed Jaonem. Jaon zamkn oczy. Zarazem nie obchodzio go to. Dziewczynka siedziaa obok niego. Poczono ich dajc wsplne miejsce, mae nakrycia, nie wtrcano si do ich rozmw. Zaczynaa je zawsze Nika pytajc o co Jaona: - Czy tam, gdzie wyjedacie na lato z rodzicami jest rzeka? - Warszawa uwaa bank panw za instytucj drapien - odezwaa si matka Jaona. - Ciekawe! - zawoa radonie pan Woynicki. - Daje kredyty, a potem zabiera pod ich zastaw wielkie posiadoci, stajc si posiadaczem ogromnych dbr. - A potem, parcelujc je, zarabiamy dwa razy tyle, czynic nowych dunikw z tych, co kupili, ktrym jeszcze raz wszystko moemy zabra - wyjani pan Woynicki. - Szanowna i droga pani. Nie krlowie, a banki rzdz wiatem i wypowiadaj wojny. Niewidoczne, bo kto zwraca uwag na tablic na naszym budynku? Niewidoczne, bo tego chc. Nie udzielam wywiadw. Moje nazwisko jest prawie nieznane. Banki wiedz to, o czym nikt nie wie. Niemcy stan si bardzo potne w latach 1938-1941. Na ten czas moe przypa wojna. - To, co pan powiedzia, jest tajemnic? - spytaa matka Jaona. - W zalenoci od tego, z kim si mwi, rzecz pozostaje tajemnic lub nie - odrzek pan Woynicki. - Sdzi pan, e dzieci rozumiej, o czym mwimy? - spytaa matka Jaona. - Ja rozumiem! - wykrzykn Jaon. - Chc wojny! - Jeli zapytaa pani przy nich, to dlatego, e wie pani dobrze, e rozumiej i chciaa raczej usysze co od nich, a nie ode mnie. Takie s teraz dzieci, a przede wszystkim nasze dzieci. - Ty mj synu - matka zwrcia si do Jaona - nie wiesz, czym jest wojna, wic nie mw gupstw. Jaonowi stany zy w oczach. Uwaga matki spotkaa go przy Nice i jej ojcu. Chcia si zerwa i uciec od stou, ale ba si, e matka zatrzymaaby go si. Dusi zo i zy. Wtedy odezwaa si Nika: - Moemy ju i bawi si? - Niech id, dobrze? - zwrcia si pani Woynicka do matki Jaona. Nika wstaa, dygna i wsuna w rk Jaona rczk ma, delikatn. Zarazem Jaonowi wydawao si, e ciska go mocniej ni wypada i daje tym jaki znak.

- Musimy wykpa twoj laleczk - powiedziaa Nika. - Id do azienki i przynie wody - rozkazywaa. - S dziewczynki, ktre tylko na niby kpi lalki. Jaon, niezauwaony, przebieg przez wielki pokj i ubaga zajt Maniuni, by nalaa wody do salaterki. Maniunia sama j przyniosa z obawy, e Jaon rozleje. - To jest wanienka - owiadczya Nika, pokazujc salaterk. - Czy ty kiedy rozbierasz laleczk? - zapytaa. - Nie - rzek zawstydzony Jaon. - Dam ci laleczk. We j sobie. - Nie. Laleczka by pakaa, e jej nie chcesz. Bd musiaa przychodzi do ciebie opiekowa si ni. A teraz pooymy j spa. Nika zacza powoli zdejmowa sukienk z lalki, zoya na p i uoya z boku. Poza tym lalka miaa tylko majteczki. Nika dugo gadzia jej gwk, potem szybko zdja majteczki i woya do salaterki, dbajc, by gwka lalki si nie zamoczya. - No, do tego, malutka, kochana, woda wystyga - przemawiaa do lalki. - Mogaby si przezibi. Daj rcznik - zwrcia si do Jaona. Jaon rzuci si do szafy i wycign rcznik kpielowy, najwikszy jaki by. - O taki chodzio - pochwalia Nika. Zawina laleczk w roek rcznika. Udawaa, e nie widzi, e ze rodka celuloidowego ciaka wylewa si woda. - Nie masz nocnej koszulki dla twojego dziecka? - spytaa Nika. Musimy j pooy golusiek. Nie masz dla niej eczka? To bdzie spaa przy tobie. Nika podesza do ka Jaona, odchylia pledzik i pooya laleczk, po czym troskliwie j okrya i pogadzia po gowie. - Raniuteko, jak wstaniesz, obudzisz j, powiesz jej dzie dobry i ubierzesz j w majteczki i sukienk - przykazaa Nika. - Teraz zga wiato, eby moga usn. Jaon zgasi wiato i odnalaz Nik. Jego rka natrafia w ciemnoci na mikk sukienk i Jaon a odskoczy. - Moe ona jest chora i my czuwamy nad ni? - powiedziaa w ciemnoci Nika. - eby nie umara? - odezwa si Jaon. - Trzymaj mnie za rk. Bdziemy si martwi o dziecko i dodawa sobie otuchy. Rka Niki znalaza si w jego rce i Jaon odczu co, czego nie spodziewa si zazna. Siedzieli tak dugo, bez ruchu, a Nika osuna si bezwadnie na Jaona, a potem na jego eczko. Jej rczka rozwara si. Spaa. Jaon wsta i podszed do okna. Szczliwy, patrzy, jak gasn okna w przeciwlegej oficynie. Tak zastali go rodzice i pastwo Woyniccy. Najpierw ich gosy zabrzmiay ostro, gronie, gdy zobaczyli, e wiato jest zgaszone. Kiedy zobaczyli go wygldajcego przez okno, a Nik upion, pani Woynicka ucaowaa Jaona w gow. Nik, pic, ojciec odnis na rkach do takswki. Jaon sysza krztanin w wielkim pokoju, sprztanie, zsuwanie stou i woa co chwil matk. Gdy przysza wreszcie, prosi, by

mu piewaa. Czy ktry z uanw poleg? Matka nie piewaa o tym. cznik wpad na spienionym koniu z ma karteczk cinit w doni. Rotmistrz odjeda na bok i czyta j skupiony, a potem podrywa rozkazem w niewiadome strony. Wyjedaj w las, ciemny i gboki. onierze nie wiedz, e wskim zagonem wchodz na odsonite tyy, na teren wrogi. Bez dwiku jad uani, tylko lena cieka prowadzi ich w kraj nieznany, rozmawiajc cicho, by nie usysza ich wrg. Ale to przecie gos mamy Jaona, wymawiajcy znionym gosem jego imi: - Czy Jaon tam naprawd pi, nigdy nie wiem. Gdy wchodz ma zawsze zamknite oczy. - Niepotrzebnie kazaa usun prg. - Jeli jeste niespokojny, poczytam ci - odezwaa si matka. - Skarcia ostro Jaona, gdy powiedzia, e chce wojny - rzek ojciec. - Ja poczuem to samo, co on. - Jezus Maria! - krzykna matka. - Kiedy Woynicki nazwa mnie onierzem, ogarna mnie rozpacz. - Jeste nim. - Uwaasz tak tylko ty i pan Woynicki. Czyta moje akta, gdzie jest odpis rozkazu w mojej sprawie. A mnie co wieczr ogarnia rozpacz. Dlaczego w marcu 1920 roku wykonaem rozkaz zamiast zdezerterowa, pod obcym nazwiskiem uciec na front? Koledzy ginli, a ja mieszkaem na wygodnej kwaterze. - Twoja misja bya tysickro potrzebniejsza. Dae Polsce nawet to: powicie wasn chwa. Jaon usysza straszny, przeraajcy szloch. To nie matka pakaa, a ojciec - mczyzna. Potem Jaon usysza guche uderzenie. - Nie, nie - woaa matka - Wstyd si. Tak nie mona. Przesta. Samemu nie wolno siebie bi. To grzech. Jaon usysza, e rodzice walcz ze sob. - To zastrzel si - jcza ojciec. - Pistolet jest zamknity, a klucz schowany - odrzeka matka. Jaon boso podbieg do drzwi. Pooy si na ziemi. Chcia zobaczy co przez szpar. Cienie walczcych rodzicw przysaniay j to odsaniay. - Odbior ci ten klucz - szepta ojciec. - Znajd pistolet. - Nie znajdziesz. - lsk sta si dla mnie strasznym, mrocznym wspomnieniem. Te hady, czarne od sadzy uliczki, wiee kopal, ponce huty. Boj si tego widoku. A teraz znw dostaj zaszczytn i poufn misj. Znowu tam! - Przypomnij sobie! Jeszcze w 1916 roku bye na Tyach armii rosyjskiej, naraony kadej chwili na rozstrzelanie. Ja ci musz o tym mwi? - Spka Vaucaire jest potg. Mog niczego si nie dogrzeba, oszukaj mnie i gdy to wyjdzie, zwolni mnie z banku. - Damy sobie rad, bo mamy Jaona. Po wypowiedzeniu jego imienia Jaon usn jakby wezwany od strony snu, tam te bya matka i przywoywaa go. Obudzio go radosne wraenie, e w domu jest ukryty pistolet i e

bdzie wojna. Cichutko wchodzi do wielkiego pokoju. Okazao si, e zaspa. Matka pia ju herbat i z umiechem patrzya na niego jak wchodzi. Pad jej w ramiona. Nic, najmniejszego ladu tego, co tu si dziao w nocy. Rodzice nieraz ju mu si nili, we snach sprawdza, czy mu si nie ni i widzia najdrobniejsze szczegy ich twarzy, a potem budzi si i ich nie byo. Pistolet, misja za frontem, to by sen - pomyla. - Mamo, kiedy przyjdzie Nika? - spyta Jaon. - My pjdziemy do pastwa Woynickich i to ju w przysz sobot. Skoro tak szybko moe nastpi nasza rewizyta, oznacza to, e bdziesz Nik widywa czsto. Jedz niadanie, a twoja mama si ubierze. Maniunia wesza trzymajc w rku papierek. W rodku bya moneta. - Ci pastwo co byli wczoraj, s bardzo dobrzy. Dali mi pi zotych. - Pokazaa matce Jaona srebrn monet na papierku. - Niech jeszcze dziesi razy przyjd, a bd miaa ciel. - Maniuniu, ty w sklepie nie umiesz liczy! A swoje pienidze dodajesz i mnoysz. Masz kogo upatrzonego? - Nie znam nikogo. - Po co ma kogo zna Maniunia? - Twoi rodzice te musieli si pozna. - To wy nie znalicie si? - wykrzykn Jaon. - Nie. - A jak poznalicie si? - W ogrodzie na plebanii w Marzeniowie, gdzie mieszkaam z twoimi dziadkami, i gdzie bye ledwie si urodzie, i babcia zdya ci zobaczy. Szam od furtki midzy rabatami lewkonii. - Dlaczego sza? Lewkonie to kwiaty lww? - spyta Jaon. - Przyszam do praata, by o co zapyta. - O co? - Musisz wiedzie? - Musz. - Poszam spyta o rad. Chciaam wstpi do klasztoru. - Co to jest klasztor? - Tam suy si tylko Bogu. Nie widuje si nikogo i nie wychodzi. - Dlaczego chciaa wstpi do klasztoru? - Zobaczyam ogromny dom majcy czterysta lat, z zamurowanymi oknami. Zakonnice byy tam odcite od wiata. Nie wpuszczano nikogo. - Chciaa mieszka tam? - Nie wiedziaam, e istnieje twj ojciec, a naprzykrza mi si pewien pan. Twj dziadek, a mj ojciec chcia, bym za niego wysza za m, a ja nie chciaam. - Bya niegrzeczna? - Byam grzeczna. Nie sprzeciwiaam si decyzji twojego dziadka, tylko chciaam zamiast mowi suy Bogu. Nie miaam powodu by posuszna panu, ktry chcia si ze mn oeni. - To on by by moim tatusiem? - Wanie tego nie chciaam. Byby inny, nie tak kochany, bo ten

pan by inny. Chciaam i do klasztoru, by nie rozgniewa twojego dziadka. - A nie powiedziaa temu panu, e nie chcesz go? - Mwiam. Powiedziaam, e nie ma rodkw, ktrych nie zawaham si uy, by unikn zwizku z nim. "Gdybym bya mczyzn wyzwaabym pana na pojedynek, albo obiabym. Wstydz si pana natrctwa. Pan mi przeszkadza". - Co to jest pojedynek? - Dwch panw strzela do siebie, gdy jeden drugiego obrazi. - Z pistoletw? - Nie przerywaj, jak chcesz, bym opowiadaa. By soneczny, letni dzie, a ja szam smutna na plebani. Przedtem modliam si w kociele. Wyszam z ciemnego kocioa na przeraliwie jasn przestrze. Od kocioa schodzio si dugo w d, schodkami do plebanii. Potem bya furtka i drka midzy kwiatami. Zamiast ksidza wyszed mi na przeciw modzieniec ostrzyony krtko, z cieniem wsw nad warg. Spyta czym moe mi suy. Pomylaam, e to mody ksidz, ktry wyszed bez sutanny. Zrobio mi si strasznie al, e jest ksidzem. Powiedziaam, e przyszam do ksidza praata. "Jest za granic, w Rzymie". Odpowiedzia modzieniec i doda: "A my odnajmujemy plebani na letnisko". Jak to si stao, e zapomniaam i ksidz wyjecha do Rzymu? Polska bya w niewoli i ksidz narazi si kazaniami Rosjanom. Chcieli go aresztowa, ale w kocu pozwolili mu opuci kraj. Od chwili, gdy zobaczyam twojego ojca nie byo ju odwoania. - "Tylko on" pomylaam. Nikt i nic nie mogoby nas rozczy - bo, jak okazao si potem, twj ojciec pomyla to samo. Zapyta mnie jeszcze o co, to byy chyba sowa: - "A moe ja mog w czym pani pomc?" - "W tej sprawie, w ktrej przyszam nic mi pan nie moe pomc". - I wtedy ja si urodziem? - Dziecko, co ty wygadujesz! - wykrzykna matka. - Wracajc do domu zastanawiaam si, jakie zrzdzenie losu spowodowao, e zobaczyam tego modego chopca, kim jest i czy go jeszcze zobacz. Jeli chodzi o mnie, to wiedziaam: i ch wstpienia do klasztoru i dziwne zapomnienie, e ksidza nie ma, mnie tam zawiody. A on, skd tu trafi i dlaczego? Ale czy nie jeste za may, by tego sucha? Pomyl: nigdy, ja i twj ojciec nie poznalibymy si. - To ja bym si nie urodzi? - Byoby to niemoliwe. Wiesz, co si okazao? Twj ojciec jest nadludzko odwany. W czasie wakacji opuszcza si szybami nieczynnych kopal i wdrowa chodnikami, z ktrych wydobyto wgiel. Twoi drudzy dziadkowie, rodzice twojego ojca, mieszkali niedaleko Katowic, gdzie jest duo kopal. Bali si, e twj ojciec zginie. Ojciec twojego ojca w tym czasie chcia kupi kopalni. Chcia wydobywa wgiel. Ba si woy wszystkie oszczdnoci, bo zapowiadano, e wgiel stanieje. Pewnego dnia zwiedza kopalni, ktra bya do sprzedania. Oprowadza go dyrektor kopalni. Wrcili czarni od wgla. Bya specjalna azienka

dla dyrekcji. W jednej czci kpa si twj dziadek, w drugiej, za cienk cian, ten dyrektor. Kobieta obsugujca azienk nalewaa szampana. Rozmawiali przez to przepierzenie. Dyrektor czeka, a dziadek wyrazi decyzj kupna kopalni. Kiedy wicej powiem ci o takiej pani, ktra pracuje w ani. Nie ciesz si dobr opini. W gorcej parze podawaa rczniki i mya plecy. Chciano, by wino i obecno takiej pani skonia dziadka do szybszej decyzji. Wntrze kopalni przypominao dziadkowi jego zmartwienie z twoim ojcem. Zacz si zwierza dyrektorowi. Ten odpowiedzia mu, e ma dom w cudownej okolicy, takiej, e trudno uwierzy, jak jest pikna. S tam gry, ktre mona bezpiecznie zwiedza. Mona wynaj dom na lato. - I co? - spyta Jaon. - Rodzice twojego ojca przyjechali w nasze strony na wakacje. Reszt wiesz. Za duo ci nagadaam. Jestem za na siebie. Za pno i na spacer. Gdy ojciec wszed, matka, jak maa dziewczynka, okrcia si wok niego. Maniunia podaa ros z makaronem. Jaon dosta przez pomyk du yk. Bya cika. Czu dum, e jest cakowicie dorosy. - Nie wiem, czy to nie za wczenie dla Jaona, ale opowiedziaam mu, jak si poznalimy - odezwaa si matka. - Niech wie o nas wszystko - powiedzia ojciec. - Ach synu, byem przygnbiony, e zgodziem si wyjecha w miejsce, gdzie nic mnie nie czekao. Dzwon kocielny budzi mnie przed witem i cay dzie bi: Anio Paski, msze, pogrzeby, luby, chrzciny, nieszpory. To byo jak ostrzeenie, e ycie szybko mija. Cae dnie leaem w ogrodzie plebanii i czytaem ksiki teologiczne z biblioteki ksidza, lub wisiaem na drku, gow w d, jak nietoperz, by straszy sub. - Ach, o tym nie wiedziaam - radonie przerwaa matka. - I nagle, pewnego poranka, gorcego, smutnego i beznadziejnego, zobaczyem, e wrd kwiatw sza ku mnie przeliczna panna w sukni lekkiej, zwiewnej, rowej... - Tatusiu, jak wybuchnie wojna, bdziesz walczy? - spyta Jaon. - Boe, on wszystko pamita - zawoaa matka. - Jedno sowo pana Woynickiego! Zbliay si wita. Jaon wiedzia, e dwa, czy trzy razy ju je przey, ale o tym, jak o wszystkim, nawet o nim samym, opowiadaa mu matka. Zacz si okres oczekiwania na podarki, przylot Anioka i przyjcie Jezusa, mniejszego ni Jaon. - Na widok choinki Jaon powiedzia pierwsze w yciu sowo "pka" przypomnia ojciec. - Nie woa "mama" - ze smutkiem rzeka matka. - Skd je wzi? Co w jego jzyku oznaczao? - Mam pewn hipotez. Choinka wiecia mocno, zabawki odbijay wiato, wydao mu si to cudem, chcia wypowiedzie swj zachwyt, umia go sformuowa, ale nie zna sw. Sysza cigle, jak woamy radonie, cieszymy si, e Jaon "zrobi swoje": "kupka, kupka". Biedna gowina wychwycia tylko kocwk. Znaczyo dla

niego "pikne". - Mj Boe, gdyby pierwsze sowo potraktowa jako wyroczni, zapowiada co dobrego - westchna matka. Z oczekiwania na wita, Jaon zapad na now chorob. Trzy dni nie robi kupki. Matka cigle pytaa "czy nie ma na co ochoty". "Kupka dziecka cenniejsza jest matce ni zoto - szeptaa do Maniuni. Czy nie przekazaam mu skonnoci z czasw modoci? Byam niemdra. Przedkadaam pikno nad wszystko. Wyprnianie si uwaaam za nieestetyczne, wstydziam si, e mu podlegam i wstrzymywaam si przed wychodzeniem za swoj potrzeb. Pikno omal mnie nie zabio". Do azienki matka przyniosa nocniczek z gorc wod na dnie: - Nat wszystkie siy. Ca wol. - Co to jest wola? - Gdy sam zmuszasz si do czego. No stkaj: eee, eee, eee, eee! stkaa matka. - Ale ty te stkaj. Ja za ciebie kupki nie zrobi. - Ale ty mamo wyjd. Gdy wrcia po chwili, jej twarz posmutniaa. Kupka nie powstaa. Matka daa mu rozmoczonych suszonych liwek. - Mamo, czy to smaczne? - Nie synku, to lekarstwo. Nie wszystko je si dla smaku. Nie wszystko robi si dla przyjemnoci. Czasem trzeba znosi bl dla wasnego dobra. Nocnik sta cay czas w azience i Jaon czu wobec matki obowizek, ktry musia wypeni. Nata si, jcza, nie wiedzc, e matka podsuchuje pod drzwiami, a nagle kupka, ogromna, cuchnca, wysza z niego, zapeniajc nocnik. Wsta dumny, patrzy na swoje pierwsze wiadome dzieo. Bya tobrzowa, jak kredki. Woy wskazujcy palec, by sprawdzi jej konsystencj, gdy wpada matka. - Wstrtny chopaku - chwycia go za rk i zacigna pod kran nie baczc, e nogi ma sptane opuszczonymi spodenkami. - Nie brzydzisz si takiej ohydy? Jak to dobrze, e nie woy palca do ust, by sprbowa smaku. Matka by go zbia. Zdziwio go, e co tak cennego jak kupka jest zarazem obrzydliwe. - Nie dotyka bo mierdzi? - spyta. - Nie uywa si sowa "mierdzi". - Nie dotyka bo pachnie mierdzeniem? - dopytywa Jaon. - Kupki ani ognia nie wolno dotyka. - Mamo, ty i tata te robicie kupk? - Milcz. - Dlaczego ogldasz moj kupk? - Patrz, czy nie ma robakw. Jaon zamilk. - Co mojego gaduk zatkao? - matka zmienia front. - Mamo, zwierz moe y we mnie? - Malutkie tak. Due si nie zmieci. - Mamo, skd si we mnie wzia kupka? - Syneczku, wic nie sta ci na to, by si domyli? - zasmucia

si matka. Nie wiedzia, czego od niego znw chce. - Syneczku, pomyl, rano jesz talerz kaszki na mleku, potem ziemniaczki z masekiem, misko, chlebek z serem. Gdzie to by si w cigu lat w tobie zmiecio? - Ale mamo - rzuci si z gniewem Jaon. - Mwia, e z tego rosn, przybywa mi si, a jestem wikszy o trzy centymetry wic... Poczu olnienie i wstyd, e nie doszed, czym jest mierdzca masa, e by atwowierny. Wic matka troszeczk kamaa? Wytara mu rk, podtara go, wzia nocnik i sza z nim przez przedpokoje ku ustpowi, z ktrego Jaonowi jeszcze nie wolno byo korzysta. Kroczy za ni i wykorzysta chwil, by skrci do kuchni. Rzuci okiem na pocite tasakiem miso. Dotkn go z obrzydzeniem. Wola przesun doni po rozwakowanym ciecie. Wydawao mu si, e przez skr rki czuje jego smak, gdy bdzie ugotowane. Maniunia raz daa mu pocaowa ciasto. Teraz odwrcia si od niego udajc, e go nie widzi, bo musiaaby go przepdzi zgodnie z rozkazem pani. Jaon czu, e lubi, gdy jest w kuchni. Nie uwaaa, by siedzenie w kuchni byo czym zym. Gotowao si w kilku garnkach, buchaa para, ciemno buzowa ogie pod pyt paleniska, a osobna kuchenka gazowa nastawiona bya na cztery pomienie. Uczucie upokorzenia, e nie zgad czym jest kupka, nie opuszczao go. Pomie gazowy nie robi wraenia, e jest ogniem. Wola odblask z pieca kuchennego, wgiel z czarnego stawa si czerwony, a potem nikn. "Czy poczuj jego dotyk jak kupki? Czy bdzie mierdziao?" Byo dwoje drzwiczek, jedne nad drugimi; dolne uchylone. W tym momencie Maniunia przysza mu z pomoc. Wiedzia, e matka zakazuje Maniuni gotowa pranie i jedzenie jednoczenie. Odsuna wielki kocio (ukradkiem gotowaa tam bielizn), bojc si, e pani podajc za Jaonem odkryje przestpstwo. Fajerki pozostay odsunite. Ogie wydobywa si nad pyt. Jest mikki czy twardy? Jak woda da si utrzyma w doni, ale gdy j zgnie, ucieknie? Patrzy, a pomie zmieni kolor na biay, a potem na czarny. Maniunia baa si ognia, ogie bola? On jest mczyzn, chwyci go w rk i utrzyma. Chcia pozna dotyk ognia. Ksztat ognia znik gdy woy we rk. Nie poczu nic, wszystko zniko z oczu, przesta widzie. Co niespodziewanego, nieznanego, wicej ni bl ogarno go, jakby cay wszed w ogie. Cofn rk i natychmiast woy powtrnie. "Nie jestem tchrzem" - pomyla i podoga zachwiaa si, przybliya si do niego i uderzya go od dou z wielk si. mierdziao przypalonym misem, jak wtedy gdy Maniunia zagadywaa si w pokoju z matk Jaona, a zarazem Jaon czu, e ley w wodzie. - Mokry - powiedzia o sobie Jaon. Matka poderwaa go z wciekoci. Rozbieray go szybko. Matka zacza sparzon do smarowa biakiem, a potem polewa olejem

lnianym. - Czy nie trzeba lekarza? Cigle go wzywamy, wstydz si za ciebie Jaon. Jak mu powiedzie, co si stao? Na cae ycie zostanie ci blizna. Wiesz, e bye zemdlony? e moge upa twarz na odkryte palenisko? Czy wiesz, e tylko mae dzieci wkadaj rk w ogie? Jaon, ja bd ci bi - wykrzykna matka. - Za kar nie dostaniesz prezentw. Peen niepokoju, czy matka nie speni groby, szed na spacer. Na rce mia wielki kawa plastra, jakby raniono go na wojnie. Czy Anioek prezenty przynosi z nieba? Jaon widzia w sklepie takie same, jak te co dosta w zeszym roku. Wic Anioek kupuje je zwyczajnie, jak czowiek? Czy bierze wszystko bez pienidzy? Wchodzi do wszystkich sklepw, czy tylko do zaufanych? Moe wystpuje pod postaci czowieka? atyscy dekorowali wystaw na oczach przechodniw. Grube pity atyskiej w szarych poczochach znalazy si przed oczyma Jaona. Czy takiej osobie mg ukaza si Anioek? Jakby w odpowiedzi na t myl atyska zacza rozciga anielskie wosy na towarach. Potrcia papug. Ptak zakoysa si, jakby wzlatywa. atyska dostrzega Jaona, tupna gniewnie, kac odej. Prbowa skrci w stron sklepu z zabawkami, na prno, matka sza dalej. Chwyciwszy j za rk, cign j w t stron. Chwil trwaa prba si, ktr Jaon przegra, szarpnity silnie. - Nie wierz sobie! Walczysz z matk? "W jaki sposb rodzice porozumiewaj si z Aniokiem? zastanawia si Jaon - jak mona go odnale bez ich udziau?" Domyla si, e nawet jego rodzice, nie wiedz, gdzie jest niebo, inaczej wszyscy by tam poszli, niemoliwe wic, by poczta moga dostarczy list. Ale Anioek wszystko widzi. Gdy wrcili, rzuci si ku toaletce matki. Skoro ma pisa do nieba, moe wic wzi papier i kopert mamy. Nie zastanawia si, czy umie pisa. Wiedzia, e Anioek odczyta wszystko. Na kopercie narysowa niebo w formie zawirowanej spirali chmur i gwiazd. "Anioku, co tam chodzisz w raju - zacz. - Przynie mi zabawki, miej na tyle aski. Puki wojska, nawet dywizj, ile moesz, i samochd pancerny". Gdy skoczy, spostrzeg, e list napisa na kopercie. "Najwyej Anioek nie bdzie mia kopotu z otwieraniem. Przeczyta list przelatujc". Otworzy podwjne okno w wielkim pokoju i przyoy list do zewntrznej szyby. Ledwie matka wesza, zawoaa: - A co to za koperta? Kto pozwoli ci si rzdzi w rzeczach matki? To ty co znowu zmalowae? List? To ma by list? Dlaczego midzy oknami? Do kogo ten list? Jaon opuci gow. - Nie chcesz to nie mw. Czy dobrze, e udajesz, e piszesz? Bdzie ci trudno nauczy si naprawd. Zreszt nie wiem. Pisz, moe tak jest lepiej? Cay dzie list lea midzy oknami. Ale Anioek nie musia bra listu. Mg go czyta niewidzialny w chwili, gdy Jaon go pisa, zza jego ramienia. Rano pierwsz myl Jaona byo biec do okna. List znik. Jaon

bieg przez wszystkie pokoje, zakrcajc w kuchni, tam i z powrotem, szala. Czy dostanie prezenty? Drzewo weszo do ich domu na dwu nogach. Kazano mu sta na balkonie. Gdy Jaon podbieg kolejny raz by przyglda si przez szyb choince zobaczy, e co ley na parapecie midzy oknami. By to list, inny, w niebieskiej kopercie. - Do mnie! Do mnie! - krzycza Jaon. Otworzy okno, wyj list, podbieg do mamy. - Czytaj mi! Czytaj! Anioek zrzuci mi list. Matka spojrzaa na kopert i powiedziaa zdziwiona: - Rzeczywicie! Adresowany do ciebie. A listonosza jeszcze nie byo. - Rozdara kopert. - Tak, to do ciebie! - "Kochany Jaoniku. Cho na wielk zuchwao pozwolie sobie, piszc do Swojego Anioa Stra, odpisuj Ci, bo licz, e w przyszoci okaesz podobn odwag nie w tak bahych sprawach jak zabawki, ale w wielkich sprawach obrony Boga, ojczyzny, Twojej rodziny. Rozwayem na maej wadze anielskiej twoje dobre i ze uczynki. Lewa szalka, pisz to z blem, opada niej. Czciej bye niegrzeczny, ni grzeczny. Nie umiesz zastanowi si, nim co uczynisz. Dlatego prezenty by ci ominy, gdyby nie to, e na drodze niebieskiej, na wysokiej, ciemnej chmurze ujrzaem leccego nad wiatem, na potnym koniu, przy mieczu i z lanc (na jej kocu czerwienia si krew Zego Ducha, ktrego ni przygnit), mojego wodza Archanioa Michaa. Zaczem macha rkami i skrzydami. wity Micha cign wodze koniowi - Chodzi o maego Jaonika, ktrego jestem patronem. w. Micha powiedzia: Aniele Stru, Jaonowi dasz prezenty, ale dodasz rzg. Anio Str." Jaon zacz podskakiwa i krzycze: - Bd prezenty, bd prezenty. - Nie zwrcie uwagi na nic poza tym? - spytaa matka. W wigili ojciec wrci z banku wczenie, wnis z balkonu choink i przystawi do niej rozkadan drabin. Jaon podawa mu zabawki, a ojciec je wiesza. Bya to praca na wiele godzin. O zmierzchu Maniunia zacza nakrywa st. Rodzice rozmawiali o wuju Rudolfie. Czy si zjawi, jak zawsze w ostatniej chwili przed wieczerz? Ale czas pocigu stamtd ju min. Co si stao? Nie wiedzieli. - Jaoniku, id teraz do gabinetu. Tu przewietrzymy. Jaon wszed na parapet okna w gabinecie. Pierwsza gwiazda ju wiecia. Moe Anioek skorzysta z otwartych drzwi balkonu wleci i zostawi prezenty? Okna w caym domu byy tawe w porwnaniu z barw niegu. Gobie spay. Niebo i przestrze nad podwrzem byy puste. Anio nie zjawia si. Ale nagle, w przeciwlegej ocynie z samej gry ruszya winda, owietlona, w ktrej nie byo nikogo. Jaon przywar do szyby, ledzi jak ukazywaa si midzy pitrami. Zjechaa na sam d, wiato zgaso. Nikt z niej nie wysiad, nikt nie wsiad. Mg przyjecha ni z nieba, niewidzialny dla ludzkich oczu Anio. W tym momencie zapukano w cian. Jaon wpad do duego pokoju. Byo tu chodno, pachniao lasem. Pod choink pitrzyy si prezenty.

- Anioek przylecia wind - zawoa Jaon. - Jezu! - krzykna Maniunia. - Zawsze si boj jecha wind, e spadn, albo wylec za wysoko! Wojsko leao w pudekach jak w koszarach po capstrzyku. Zrobi pobudk i ustawia je w szyku. Nakrcany francuski samochd pancerny, miniatura ostatniego modelu, pomalowany na pustynny kolor ochronny, z dziaem na amunicj z kapiszonw. - Synu, nie wzie rzeczki. - Ja nie prosiem o rzeczk. - Ale j dostae. Rzeczka, bya to duga laska z cieniutkiego pdu bambusa. Psua wszystko. Wynis j do swego pokoju, chcia rzuci na ziemi, ale przedtem sprbowa czy jest gitka. Gia si wp, a nawet dalej. Jaon nacisn mocniej, a trzasna mu w rkach. Wtedy cisn j pod swoje ko. Zacza si kolacja wigilijna. Ojciec bra opatek, ama si z matk, Jaonem, Maniuni, a potem amaa si matka z Jaonem i Maniuni. Na kocu Jaonowi i Maniuni zosta kawaeczek opatka i wolno byo Jaonowi pocaowa Maniuni. Po podaniu wszystkich da, zostaa z nimi, ale nie chciaa usi do stou. Staa oparta o framug. piewaa koldy silnym falsetem, ktry nada pieniom co prawdziwie stajennego, pasterskiego. Przy "Lulaje Jezuniu" rozpakaa si. - Za matk paczesz, czy e ciotka Dziurzyna jest daleko? - Za moj matk i za pani matk, ktrej piewaam t kold odpowiedziaa Maniunia. W drugi dzie wit obudziy go gosy z duego pokoju. Jeszcze jeden gos, poza gosami rodzicw. Szczelina pod drzwiami bya silnie owietlona. "Ach, to stryj" - odgad Jaon. Zapomnia, e ma stryja. Cigle poznawa nowych ludzi i zapomina o nich. Nie mia czasu o nich myle: wuj Rudolf, stryj Hieronim. Jego rodzice mieli braci, a on nie mia. - Przestacie nazywa go Jaonem - zoci si stryj. - Nie podno gosu askawie, bo go obudzisz - powiedzia ojciec. - Czekaj was szalone, szalone kopoty z tym dzieckiem - mwi stryj. - Jak moglicie pozwoli, by mwi wasnym jzykiem? Zamiast da mu klapsa, wsuchiwalicie si w jego sowa. Rozmawiacie z nim z tak powag. - Z tob nie, kochany szwagrze - odpowiedziaa matka. - Stawiasz si na jednym poziomie. Zocisz si na wspomnienie o Jaonie. - Nie martwcie si mn. Wasz niby jedynak ma cechy zuchwaego najstarszego dziecka i najkapryniejszego najmodszego. Wychowujecie go na kogo wielekro zamoniejszego od was. Patrzy na wiat z wyyn, ktrych moe nigdy nie osignie. Co zrobi, gdy spadnie na niego los biedaka, a to moliwe, bo wszystkich do siebie zraa. - Jak ciebie, kochany szwagrze? - spytaa matka. - Niepokoi ci biedaku wszystko co si krci niej, pod twoimi nogami? Psy, koty, dzieci? Stryj nie panowa nad sob:

- Rok temu si krzywi, e nic mu nie przyniosem na gwiazdk! To jest faszyzm dziecicy. Utwierdzaj was Woyniccy kultem swojej creczki. Przeklestwo zbyt szczliwego dziecistwa bdzie go ciga do grobu. Widz go, jaki bdzie, gdy was zabraknie wiecznego sierot, nienawidzcego ludzi, nie lubianego, pysznego, pogardliwego, zgorzkniaego. - Jeli mylisz, e w jakim stopniu zaczarujesz przyszo tego dziecka, to si mylisz. Tu jestem ja, midzy tob a nim i odbijam te zatrute myli. - Od jego urodzenia stalicie si zabobonni. Nigdy wicej nie powiem sowa o tym chopcu. Dla mnie przestaje istnie. - Nie mw tak, kochany. Sami nie wiemy, co z nim pocz. Milcza tyle czasu, a teraz jednoczenie z mwieniem zaczyna pisa. Podpisuje swoje rysunki, od prawej do lewej, swoim pismem. Wydaje co w rodzaju nieustannej gazety. Musz chodzi do lustra, odczytywa j. I co by zrobi? - Powiedziaem, e na jego temat nie powiem sowa. - "Powiedziaem... e nie powiem" - przedrzenia go oj ciec. - To ja ju pjd - powiedzia stryj. Sycha byo odsuwanie cikich krzese i wszyscy wyszli, ale za chwil wrcili. - Niepotrzebnie si uniosem - mwi stryj. - Nic si nie stao. Jeste bratem - odrzek ojciec Jaona. - Jestem nieznony, bo mam do was prob. Trudno mi j wypowiedzie - zajkn si. - Bracie, bd mi przyjacielem. Chc przyj do was ze znajom. Jest pikna. Duo jej opowiadaem o was. Chce was pozna. Nazywa si widwiska. - Lepiej byo nie wypowiada tego yczenia, drogi bracie - odezwa si ojciec. - Przychodzc z ni do nas, zmieniasz jej stanowisko w swoim yciu. Co jej przez to obiecujesz, czy nawet dajesz, wprowadzajc do rodziny. A my nie chcemy by do tego uyci. - Boicie si mojej ony. - Z ni si te liczymy. Przecie nikt inny tylko ty wprowadzie j do naszego domu. Musielibymy jej o tym powiedzie, a tego przecie nie chcesz. - Wy nie lubicie mojej ony - wybuchn stryj z hukiem, powtrnie odsun krzeso. Znowu wszyscy wyszli do przedpokoju. Gdy rodzice wrcili do duego pokoju, Jaon zawoa: - A ja nie pi! A ja nie pi! A ja nie pi!... Matka staa i patrzya na niego: "Kiedy si obudzi? Co sysza? Czy wszystko sysza? Czy obudzi si w tej chwili?" - Zapiewa ci o uanach? - Chc wicej o bitwie - odpar Jaon. - S jeszcze w marszu - surowo odpowiedziaa matka. - Na tyach wroga. Jaon ujrza jakie miejsce, obce, grone na tyach wroga i ju spa. Cay dzie Jaon dra, e po jego przyznaniu si, e nie pi, rodzice przenios si do gabinetu. Ale nie wiedzia, e i oni

chcieli by w jego pobliu. Nastpnego dnia rano matka powiedziaa: - Dzi jest wany dzie. Pierwszy raz si rozstajemy. Zostawiam ci pod opiek Maniuni. Masz jej sucha. Maniunia bdzie przygotowywa obiad w kuchni, a ty bdziesz si bawi w swoim pokoju. Wolno ci, w razie czego, na Maniuni zadzwoni, ale nie wolno ci dzwoni dla zabawy. Twoja matka idzie do fryzjera. Teraz, przez ciebie mog si czesa tylko w warkocz. Od twojego urodzenia nie cinaam wosw i mam tak dugie, jak w dniu, kiedy poznaam twojego ojca. W sobot idziemy na wizyt do Niki i pastwa Woynickich. Twoja matka chce adnie wyglda. Gdy matka wysza Jaon przekrad si do kuchni: - Maniuniu, mnie nie wolno by w kuchni. Chod do pokoju, baw si ze mn. - Pani mnie wyrzuci. - Chod, bagam Maniuniu. Nie rb obiadu - prosi Jaon. Maniunia wytara rce cierk i powiedziaa: - A, najwyej utuk korzenie innego dnia. Jaon rzuci si do jej rki. Bya gruba jak kawa misa, twarda, szorstka i gorca. - Mwiam, nie wolno mnie caowa w rk - powiedziaa Maniunia, wyrywajc do, ale pochylia si i pocaowaa Jaona w usta. Bio od niej gorco, gorzkawy zapach. Bya w czarnych poczochach, "murzyskich", jak je nazywa w myli Jaon. Dostaa poczochy po jego matce. Zwijaa je w rurk nad kolanem i dalej wida byo bia jak mka nog. "Co u Maniuni jest pod spdnic?" - pomyla Jaon i wsun gwatownie rk. Zaskoczyo go, e noga Maniuni bya zimna jak zlodowaciaa, pokryta gsi skr. Sun rk w gr, patrzc na twarz Maniuni, ktra zmienia si. Co nieprzytomnego, jak obok przepyno jej przez twarz, chwycia rk Jaona, wyrwaa spod spdnicy i uderzya z caej siy. Jaon krzykn i rozpaka si, i jednoczenie wybuchna paczem Maniunia. - Mnie nie wolno panicza bi. Pani mnie wyrzuci. - Przepro mnie, przepro - mwi Jaon. Na sam myl o przeprosinach zrobio mu si sabo. Wzia go na rce, przycisna silnie, chwil oboje pakali. - Przez Jaona odejd. Taki jest niegrzeczny - powiedziaa Maniunia tonem kaprynym, nadsanym, ktry mimo groby zawartej w sowach, ucieszy go. - Niech mnie Maniunia zbije - da Jaon. - Prosz, niech Maniunia mnie zbije. Pooy si na ku Maniuni, by go zbia. - Chodmy na pokoje - powiedziaa Maniunia. Tam nastrj zmieni si. Sami w domu, szaleli z radoci. Gonili si naokoo stou, potem Maniunia kazaa Jaonowi taczy ze sob. Trzymaa go za obie rce i walcowaa, dostosowujc si do krokw Jaona i nucc melodi, ktr piewaa mu matka: "piewaj, ach piewaj walczyku ty Mio opiewaj i zote sny". Gdy zdyszaa si, usiada na fotelu zajmowanym zawsze przez matk

Jaona i powiedziaa: - Ach Jaoniku, jak si Jaonik zakocha. To jest wicej ni sen. Wtedy kocha si wszystko, nawet brudne garnki. - A Maniunia jest zakochana? - W tobie Jaoniku. I jeszcze w kim - dodaa szybko. Jaonowi zrobio si przykro. Maniunia zauwaya to: - Gdybym bya zakochana tylko w tobie, ile lat przyszoby mi czeka, a doroniesz! Zreszt niech tamten bdzie zazdrosny o ciebie. - Co to znaczy zazdrosny? - spyta Jaon. - Lepiej, jak nigdy si nie dowiesz - odpowiedziaa Maniunia. A teraz musz i do kuchni. Miaam obra ziemniaki, nastawi marchew, a Jaon mnie odciga od obowizku. Pani mnie wyrzuci. - Nie. Nie. Nie - baga Jaon i uczepi si rki Maniuni, nie puszczajc jej z pokoju. Twoja babcia mwia sucym wierszyk: "Dzisiaj, ach dzisiaj ja wszystko zrobi, a jutro, ach jutro odpoczn sobie". Na co Jaon, nie wypuszczajc rki Maniuni, zmusi j, by znw z nim taczya i piewaa: "Jutro, ach jutro ja wszystko zrobi, tylko, ach dzisiaj odpoczn sobie". Maniunia podchwycia te sowa i taczyli w kko piewajc piosenk leniuszkw. - Teraz ci naucz chowanego - powiedziaa Maniunia. - Ty w nic nie umiesz si bawi. Zaso oczy. Ja si schowam. Jaon nie chcia chowa gowy w donie i nie patrze, gdy Maniunia szukaa kryjwki. Potem nie chcia si chowa. Upiera si, e bdzie szuka. W kolejnej rundzie Jaon przeszuka pokoje, szafy, zajrza do kredensu, za wann, przeszuka wnk w kuchni, wyjrza na balkon, co byo zabronione, i Maniuni nie znalaz. - Maniuniu - krzycza. - Nie bawi si! Wychod! Maniunia znikna bez ladu. - Maniuniu, wychod, bo mama ci wyrzuci - wrzeszcza Jaon. - Masz mnie sucha. Wtedy Jaon przerazi si, e Maniunia wypada przez okno, albo posza i zostawia go samego. - Mamo, wracaj! Maniuni nie ma! - rycza. Ale ani jednej, ani drugiej nie byo. Teraz bardziej przeraao go, e nie ma matki. Rzuci si jeszcze raz do kuchni, bya pusta, obca, jakby nigdy adna ludzka istota nie bya w tym wntrzu. Jaon poczu, e jest sam, zupenie sam na wiecie. Pobieg z powrotem. W wielkim pokoju nacisn dzwonek i trzyma go bez przerwy, ale Maniuni nie byo. Moe matka i Maniunia nie yj? Tak wyglda mier, nage zniknicie. Jaon zawy z przeraenia. Jednoczenie rozleg si dzwonek do drzwi. Maniunia skoczya skd z gry, prosto na Jaona - bya na pawlaczu w drugim przedpokoju i popdzia do drzwi otwiera pani. - Zdawao mi si, e sysz gos Jaona - powiedziaa matka. - Co z obiadem? Matka wesza do kuchni:

- Nie. Nie do wiary. Kartofle nie obrane, marchew nie nastawiona. Co panna Mania sobie myli? - matka, gdy bya gniewna, uywaa oficjalnych zwrotw. - Mamo - powiedzia Jaon, patrzc matce w oczy - to ja kazaem Maniuni bawi si ze mn. Powiedziaem jej, e jest suc i musi mnie sucha. A gdy mnie nie suchaa, pakaem. - Nie chodzi tu o ciebie. Chodzi o drug osob, ktrej lekkomylnie zaszkodzie. Musisz zosta ukarany. Chod ze mn do swojego pokoju. Gdy weszli tam, matka powiedziaa: - Otwrz szaf. Nie, nie t cz. Teraz Jaon otworzy cz bielinian. Jeszcze przed godzin szuka tu Maniuni. - Tak, te drzwi; skoro poamae rzeczk, wybierz jeden z paskw twojego ojca. Zobaczymy jaki wybierzesz. Jaon przeamujc strach i upokorzenie wybra wojskowy pas ojca. - Bogu dziki nie ten z wowej skrki. Umiesz by odpowiedzialny, a czy odwany, zobaczymy. - Mamo - odezwa si Jaon tchrzliwie - ja ju prosiem Maniuni by mnie zbia. - I co? - spytaa matka niespokojnie jakby przestraszya si o niego. - Nie chciaa. - Zdejmij spodnie i podejd - znienacka chlasna go paskiem po poladkach. Jaon zawy. - Zabolao? - spytaa matka. - To dobrze. Za spodnie i schowaj pasek - rozkazaa i wysza. Obiad spni si o pi minut, ale ojciec to zauway. Wyj swj zoty, cienki jak listek zegarek, otworzy go i odsun na odlego dewizki od oczu: - Zapomnielicie o mnie - powiedzia ze smutkiem w gosie. - Nie, mj drogi - powiedziaa matka - ani na sekund nie zapominamy o tobie. Jeste naszym panem. - S naciski - powiedzia ojciec nie krpujc si Jaonem - bymy dawali kredyty midzynarodowym spkom. - I co pan Woynicki? - spytaa matka. - Jest niezomny. Jeliby mia odej, musiabym odej wraz z nim. - To bardzo pikne: zwierzchnictwo i przyja - powiedziaa matka Jaona. - Mojemu bratu to by si nie podobao. - Ale gdy Woynicki zostanie prezesem, ty bdziesz generalnym dyrektorem? - Nie wiem, moja ono. Tak samo, jak nie mam pewnoci, e jak Jaon doronie, oeni si z Nik Woynick. - Cicho! - krzykna matka. Mama znw obudzia si wczenie. Od rana przegldaa si w wielkim lustrze w przedpokoju. Na podwrko zajechaa takswka. Szofer zatrbi. Jaon wyrwa si

pierwszy. Usiad przy kierowcy i nieznacznie, potajemnie dotkn lewarka biegw. Zapomnia, e jedzie do Niki i chcia, by jazda bya jak najdusza. Nika dygna przed nim, jakby by dorosy. Czeka, czy wemie go za rk. Bardzo tego pragn. Dlatego nie rusza si z miejsca w przedpokoju. - Chod - powiedziaa Nika i nastpia wyczekiwana chwila szczcia. Rczka Niki, czysta, delikatna, poszukaa jego doni i pocigna j. Nika prowadzia go przez korytarz, do uchylonych drzwi jasnego i wielkiego pokoju. U Jaona w pokoju byy dorose meble, u Niki dziecice, malowane na biao. Ogromny tum lalek patrzy ze wszystkich miejsc. Kada buzia bya inna. Miay rne wyrazy twarzy: wyniose, pogardliwe, sodkie, proszce. - Nie zabrae ani misia, ani laleczki na wizyt? - spytaa Nika z alem w gosie. - A ja polubiam Karolci. Najwiksza lala, to Beata. Najbardziej j kocham i ona bardzo mnie kocha. - Lalka bya tak dua, jak Nika. - Przywitaj si. Rczka lalki bya mniejsza ni Niki i zimna. Potem, prowadzc za rk, przedstawia mu kolejne lalki: Felicj, Krysi, Irenk, Ludk, Wack, Lidk, Klar, Hani, Dari, Romk, Joasi, Wiktori i trzy laleczki bez imion. - Teraz pjdziemy do ich domu - powiedziaa Nika i poprowadzia go do mieszkania lalek, zajmujcego cay rg pokoju Niki. By tam salon umeblowany miniaturami starych mebli, jadalny, dziecinny, gocinny, nawet pokj dla suby, gdzie bya laleczka suca w biaym fartuszku i czepeczku, miniatura pokojwki pastwa Woynickich, i kuchnia wyposaona we wszystko, jak kuchnia dorosych. Byy dwa serwisy. Nika nalaa do maciupekiej filianeczki czego, co nazywaa herbat i poprosia, by Jaon wypi. - Ale nie ykaj. Woda nie jest przegotowana. Jaon, powiedz, czy lalka Felicja moe by siostr twojej laleczki? Jej tak smutno, e nie ma siostry, tylko same koleanki i przyjaciki. Zgodzisz si? Dobrze? - dopytywaa si, a gdy Jaon kiwn gow, zrobia ruch, jakby chciaa go obj za szyj i pocaowa, ale powstrzymaa si. Przysano po dzieci pokojwk. Po obiedzie u lalek nastpi obiad z dorosymi. Nakryty osobno stoliczek by przeznaczony dla nich. - Jaon jest ju najedzony, jad z lalkami wykwintny obiad owiadczya Nika. - To dziecko podchwytuje kade sowo i zaraz uywa. - Mamusia powiedziaa kucharce, e dzi ma by wykwintny obiad owiadczya Nika. - Milcz ukochane dziecko. Nie wszystko naley powtarza. Rodzice nie maj tajemnic, ale nie mona by papl - skarcia j pani Woynicka. Pokojwka zawizaa dzieciom serwetki pod szyj i zacza obsugiwa goci. - Spka "Vaucaire" z Katowic - zacz pan Woynicki owiadczya, e chce budowa zakady, gdzie znalazoby zatrudnienie tysic piciuset bezrobotnych, ale pod warunkiem otrzymania naszych

kredytw. To bluff, ale wietnie pomylany. Uczyni rzd lepym. Musi pan ich przygwodzi. Chciabym, eby pan ju we wtorek znalaz si w Katowicach. Miejscowy oddzia banku nie tylko nie udzieli panu pomocy, ale musi si pan strzec w rozmowach z nimi. Im bezgranicznie imponuje potga koncernu, ich cadillaki. Prezes ma dwa identyczne, jeden subowy, drugi prywatny. Od czego pan zacznie, panie Jzefie? - Mj ojciec mia kopalni midzy Katowicami a Bdzinem. Jego przyjaciele yj i wiedz wiele. Mam te swojego przyjaciela, koleg z konspiracji w POW - to mwi panu w najgbszej dyskrecji - ktry obecnie pracuje w Drugim Oddziale Sztabu Generalnego, w katowickiej ekspozyturze. - Jakie to szczcie, e pana mamy. Pewnie mi pan nie odpowie na moje pytanie. Ale syszaem, e cho Polska jest niepodlega, POW si nie rozwizao i istnieje w konspiracji, bo nie ufacie instytucjom pastwa, uwaajc je za sabe i zawodne. - Jestemy w kontaktach jako starzy onierze - odrzek ojciec. - Dostanie pan przed wyjazdem dossier sprawy i teczk z wycinkami prasowymi o Spce "Vaucaire". Paska misja nie bdzie wyranie okrelona. Dopiero gdy pan uzna to za waciwe, wyjawi pan cel swojego przybycia. Dzieci nie rozmawiay ze sob. Suchay ojcw. Jaon by szczliwy, e Nika wie, e jego ojciec by, a moe dalej jest onierzem. Jego ojciec odrzek: - Nie chciabym, by moje zachowanie robio wraenie tajemniczego, czy eby wyszo na jaw, e na pocztku co ukrywaem i byem wobec kogokolwiek, nawet przeciwnika, nielojalny. I tak drugiego dnia bd wiedzieli. - Wspaniale, wspaniale - odrzek pan Woynicki. - Dzieci, wy sobie rozmawiajcie - zawoaa pani Woynicka przez dugo stou. - Nasze tematy s dla was za powane. Jaon wychodzi od pastwa Woynickich smutny. Na co mia nadziej, a tego zabrako. Pierwsze spotkanie z Nik dao mu wicej szczcia. Tylko gdy przyszli, byo piknie, bo Nika wzia go za rk i prowadzia do swojego pokoju. Ale tam, w domu Nika wydawaa mu si odcita od niego, zamknita w bezgranicznej wierze w to, e lalka Beata odywia si herbat, bardziej dziecinna ni on. Wrciwszy do domu Jaon podbieg do swojej gromadki, by j pozdrowi od laleczek Niki, ale misie, mapka i lalka wyday mu si nudne. Po zorganizowanym i zamknitym wiecie lalek Niki, przy ktrym mieszkanie pastwa Woynickich wydawao si tylko powikszeniem mieszkania lalek, jego przyjaciele wygldali jak zbieranina i byli, co gorsza, nieprawdziwi. W dodatku mi Karolinka zsuwaa si z oparcia kanapy i zjedaa w d, nic nie robic sobie z rozkazw Jaona. - Musisz mnie sucha - rozkaza Jaon i umieci misia Karolink na miejscu midzy Niedwiedziem Brunatnym a mapk Wand. Ale rano, gdy si obudzi mi Karolcia kpia z niego. Jej oczka, odbijajce wiato zza story, patrzyy na niego kpico. Dawniej

bardziej j lubi. Teraz drania go. - Czy Nika Woynicka mnie lubi, mamo? - spyta matk przy niadaniu. - Czemu miaaby ci nie lubi? - odrzeka matka. - Od kadego oczekujesz, e ci bardzo polubi. Czy to nie za duo? Czy sam nie za bardzo polubie Nik? Poznasz jeszcze wiele dzieci, zostaw sobie troch uczu dla nich. Maniunia, ktra podawaa jajecznic i syszaa sowa matki, powiedziaa: - A ja omiel si przy nim powiedzie, e bardzo lubi Jaonika. Czy bd tak lubia wasne dzidzi? - Ja ci kocham Maniuniu - wykrzykn Jaon, ale matka przerwaa mu. - Maniuniu, Jaon miaby zabiera ci uczucia przeznaczone dla twoich dzieci? Mylisz si. Tylko lepiej je wychowasz. Moe mniej im bdziesz pobaa, ni ja Jaonikowi. - O, pani dobrze wie, co robi - powiedziaa ni to przymilnie, ni z przekonaniem Maniunia. Matka powstaa energicznie. - Idziemy na spacer. W azienkach mieli swoje alejki. Matka spotkaa znajomych z parku: generaow Ihnatowiczow i praata Juciskiego. Oboje byli w wieku niewyobraalnym dla Jaona. Generaowa powiedziaa mu: - Jestem dwadziecia jeden razy starsza od ciebie, przeyam dwadziecia jeden takich y, jak ty. Ale czy ty wiesz, ile to jest dwadziecia? - Siedem, to wiem ile jest - odrzek Jaon. Z praatem Juciskim matka rozmawiaa jak z ludmi, ktrych znaa sprzed urodzenia Jaona. Jaon odczuwa to jak rozmow przeciw sobie. Czasy, gdy go nie byo, wydaway mu si tajemnicze, pikniejsze, opromienione jak jasnoci - moe tym, e nie mg ich oglda. Zarazem przestraszao go, e nikt go nie zna, nie wiedzia, e si urodzi i nie tskni za nim. A moe nawet mama zdradzia go nie mylc o nim? Jaon pobieg na przd, a potem wrci. Pani Ihnatowicz mwia: - ... z przeraeniem sysz, e zostawia pani synka pod opiek sucej. Dlatego powiem pani o swojej tragedii. Lubiam moj suc. Bya w wieku mojej crki. Pewnego dnia, gdy crka ubieraa si w przedpokoju, dziewczyna pocigna za dywan i moja crka upada na plecy. Odtd jest sparaliowana. To bya zbrodnia, nie zamierzona moim zdaniem, ale podwiadomie upragniona. To mia by kawa, art, podcicie ng, ale suca zazdrocia mojej crce. Bya midzy nimi przepa, ktr chciaa wyrwna. Teraz moja crka ma czterdzieci lat. ledz kady krok tamtej osoby. Moje ycie upywa na opiece nad zmarnowanym istnieniem ukochanego dziecka. Praat Juciski powiedzia: - Znamy tylko cie czasu Boego. Zdymy ujrze maleki uamek, fragment poczyna Boych, jeszcze mniejszy ni fragment wszechwiata, ktry ogldamy. Przypomnij sobie generaowo, co mi sama mwia, e ta nieszczsna dziewczyna, by odkupi swoj win

ofiarowaa si do mierci opiekowa twoj crk, ale ty t ofiar odtrcia. Matka skinieniem gowy poegnaa generaow i praata. Nie zwrcili prawie uwagi na odejcie jej i Jaona. Matka wida sdzia, e Jaon przej si, bo powiedziaa: - Na kadym spacerze, gdy biegniesz przodem, ona to opowiada, by uzyska jeszcze raz pocieszenie praata. Wszedszy do domu Jaon uprzytomni sobie, e na spacerze zapomina o domu, zabawkach, Maniuni, nawet o ojcu. To wszystko na jaki czas przestaje istnie, a potem Jaon, troch zawstydzony swoim zapomnieniem, odzyskuje wszystko, od nowa z wielk radoci. Jednak mi Karolcia rozdrania go. Ucieszyo go, e jest jak ywa i sama zmienia miejsce, ale zocia go jej krnbrno. Nawet w spojrzeniu odrobink zezujcych oczkw odbijaa si niegrzeczno. Jaon musia pierwszy raz uderzy misia. Wymierzy Karolince klapsa, ale jej spojrzenie czarno - brzowych oczek nie przestao by niegrzeczne. Musia jeszcze raz uderzy. Ale mi nie zapaka. Zrobio mu si al krnbrnej, upartej Karolci: - Biedna dziewczynko - misiu - powiedzia i pocaowa j w pyszczek. Wybaczy jej wszystko i pozwoli siedzie, tam gdzie chciaa. Ojciec szykowa si do wyjazdu. Mia odjecha nocnym pocigiem, wagonem sypialnym, kiedy Jaon bdzie spa. Mimo to przyszed stryj Hieronim, bo Jaon sysza rozgniewany gos: - ... wasza przyja z Woynickimi ma brzydki rys wyrachowania. On ci wykorzysta do swoich celw. - To ty, drogi bracie - odparowywa ojciec - przywizujesz wag tylko do pienidzy i stosunkw. - Ale wicej pienidzy i lepsze stosunki masz ty. - Bo mniej si o to staram. Przyjaniem si z tob, ale czy to dalej potrwa? Ty si zmieniasz. - Jeli nie okaecie mi serca w tych cikich chwilach, nie wybacz wam. - W tej sprawie ci nie ulegniemy. - Przyjmijcie j sam. Zoy wam wizyt beze mnie. - Nie. - Ach, peni zadowolenia z siebie ludzie. - Zmieni temat. - Co porabia Julianno twj brat Rudolf? - Niezbyt go lubisz? - spytaa matka. - Samo pytanie o niego uwaasz za oznak nielubienia go? Tak z nim le? - Wiesz, e jest kryzys. Jest dalej bez pracy - odrzeka matka. - I nawet wy nie jestecie w stanie nic dla niego zaatwi? nalega stryj. Zapado milczenie. Stryj ponowi: - yje z waszej pomocy? - Moe nie yczyby sobie, by o tym mwi? - Szczeglnie ze mn? Moe ju przyj owiadczyny tej bogatej Leny? Pytanie zostao bez odpowiedzi.

- ... Wasza Maniunia ju nie poda mi herbaty? pi? Przewracacie jej w gowie. Jak zapanuje bolszewizm, przekonacie si, zostanie komisarzem i podpisze rozkaz powieszenia was na drzewie na podwrku. - Biedny Hieronimie - zawoa ojciec. - Ona nie umie pisa. Zreszt o niczym si nie przekonam, bo gdy bolszewizm zapanuje, nie bd y. - Mu - skarcia go matka. - Przepro! Zadae mi bl. - Panna widwiska cay czas czeka na dole w takswce wykrzykn stryj. - Nie zrobicie jej takiego afrontu i przez to najstraszniejszej obelgi wymierzonej we mnie. - Sam postawie j w niezrcznej sytuacji - odrzek ojciec. - Jeli nie pozwolicie, by wesza cho na chwil, noga moja nie postanie w tym domu. - Chyba jest ci potrzebne udramatyzowanie twojego romansu, podniesienie temperatury uczu, jacy to jestecie zewszd wygnani, samotni i nieszczliwi - powiedziaa matka Jaona. - Wypraszam sobie nazywanie tego romansem - krzykn stryj. Nie powiedzia nic wicej i wyszed bez poegnania. - Ty si zbieraj - powiedziaa matka. - Odwioz ci na dworzec. Jaon pomyla: zostanie bez matki, z Maniuni w drugim kocu mieszkania, ale postanowi znie to dzielnie. Ojciec uchyli drzwi, by na niego spojrze. Jaon zacisn powieki, by rodzice myleli, e pi. Poaowa tego, gdy usysza, e wychodz. By gdzie, w miejscu, gdzie urodzio si kilkanacie maych kurczakw: niebieskich, czerwonych, czarnych, zielonych. Nie kury, a ludzie byli ich rodzicami, straszni, skurzali, okoguciali. Nigdy przedtem ich nie widzia. Chcieli zabi i zje te kurczaki, ktre byy ich dziemi. Zerwa si, wrzeszczc pobieg do gabinetu, gdzie spaa matka. Przyja go spokojnie: - Synku, nie wiesz, e matki nie wolno budzi? - Mamo, gdzie ja byem? - Bye we nie. - Nie czuem, e usypiam. Mamo, ludzi, ktrzy tam byli, nie ma. Czy kiedy ich poznam? Mamo, raz nia mi si babcia, ktrej twarzy nie pamitam, czy to bya moja babcia? Czy ona na czas mojego snu oya? - Nie. Bya tylko w twoim nie. Mj Boe, e te nie zjawia si w moim! Nie widziaam twojego snu, wic nie wiem, czy miaa twarz tak, jak wtedy, gdy ya. Przecie widziae j na fotografii. - Poka mi, to zobacz. - Rano synku, rano, teraz uspokj si. Tatu teraz jedzie pocigiem przez lasy, pola, daleko, pi i ni o nas. Wr do siebie i te pij. Rano ledwie otworzy oczy spojrza, gdzie jest mi dziewczynka Karolinka. Znw nie byo jej w miejscu, gdzie kaza jej siedzie. - Ach ty, ty bezczelna - wykrzykn i uderzy j w pupci. A Karolinka znw nie pakaa. - No, znowu zostawiam ci z Maniuni - oznajmia matka przy niadaniu. - Id do modystki i krawcowej. Jaon jest ju za duy,

eby go tam cign. - S rozebrane panie? - spytaa Maniunia. Gdy matka wysza, Maniunia powiedziaa: - Tylko Jaon, adnych tacw! adnego wkadania rczki pod sukienk. Jak patrz na pani, to serce mi si kraje, e jej nie powiedziaam, a powinnam. Obiecaj, e wicej nigdy tego nie zrobisz, nawet nie pomylisz o tym. Inaczej ostatni raz zostaj z tob - To niech bdzie ostatni raz - powiedzia Jaon i patrzc zuchwale w oczy Maniuni, dotkn jej nogi. Tego dnia Maniunia nie miaa poczoch. - Nie wierz sobie, paniczu Jaonie, e panicz si omiela krzykna Maniunia. Chwycia jego rk w elazny ucisk i zatrzymaa. - Wie panicz Jaon, co zdarzyo si Puawskiej? Jeden pan woy sucej rk pod fartuch, jak staa na parapecie i mya okno. Polizgna si, poleciaa z sidmego pitra na bruk i zabia si. - I co jeszcze byo? - pyta Jaon zmienionym gosem. Jego rka tkwia uwiziona w doni Maniuni. - Jedna pani na Wilczej jechaa wind, ktra nie miaa drzwi, wychylia si, ucio jej gow, ktra stoczya si szybciej schodami, ni reszta zjechaa w windzie. - I co jeszcze byo, Maniuniu? - pyta Jaon. - Co Maniunia robi w czasie wychodnego? - Jestem w kinie. Cho nie powinnam, bo to kosztuje 50 groszy. - Co jest w kinie? - pyta Jaon. Jego rka dalej tkwia jak w kleszczach w rce Maniuni. - W kinie panicz przyjecha samochodem na stacj benzynow. Pracowaa tam dziewczyna. Zobaczywszy go, stracia gow i zamiast benzyny wlaa mu wod. Samochd nie chcia ruszy, panicz si gniewa, ale od tego zacza si mio. Potem panicz porzuci dziewczyn, wtedy ona mu wlaa, tam gdzie trzeba la wod benzyny, samochd ujecha kawaek i rozsadzio go na kawaki, i mody pan zgin. Teraz niech panicz sam grzecznie wemie rczk. - Nie. Niech mnie Maniunia zbije. - Jeli natychmiast panicz nie bdzie grzeczny powiem mamie. Odepchna jego rk. Jaon obrazi si i poszed do swojego pokoju. Sysza, e Maniunia krcia si po wielkim pokoju, a potem posza do kuchni, gono zamykajc za sob drzwi. Jaon cicho uchyli drzwi balkonu: chcia by podwjnie niegrzeczny. Przyszli wybawiciele! Rozleg si dwik bbenka, czyneli i stukanie kastanietw. Graa trbka, piszczaa mapka, machaa rczk widzom wygldajcym z okien. Dziecko o siwych wosach, ze zmarszczkami na twarzy wyznaczao radosny rytm na policyjnym gwizdku. Kobieta i mczyzna byli ubrani w obcise czerwono-zote stroje. Rozoono byskawicznie materac, pi razy wikszy, ni te w domu. Pnagi siacz krci nad gow acuchem. Buchn ogie. - Pastwo szanowni, ktrzy jestecie w oknach, przywoajcie tych, co s w gbi waszych mieszka. Cyrk Altembasa, jeden z najwikszych cyrkw Europy, pozbawiony zosta miejsca pod socem. Nasz aren stao si wasze gocinne podwrze. Widowni s

niezliczone okna. Nasze wozy zlicytowano, wdrujemy pieszo, nasze kochane, genialne zwierzta zabito. Zostaa mapka. Ale nasza sztuka staa si jeszcze doskonalsza. Bilety zastpuj wasze gorce serca. Gdy skoczymy, ciskajcie w nas monetami. To da nam przey do jutra, a naszej sztuce przej do wiecznoci. Jeden z cyrkowcw odbi si i fikn kozioka. Jaon poczu przemon ch opuszczenia na sznurku swojej mapki, by poznaa tamt mapk, ale zaczo si widowisko. Stare dziecko gwizdao i piskliwym gosem oznajmiao artystw. Pnagi pan poyka ogie. Pomarszczone dziecko woao: - Jego najlepszy przysmak. Inni jedz kiebas, on pochania pomienie. Gdy strawi je, daj mu nadludzk si. Oto nabiera powietrza w pier, nata siy i acuch pka. Kto stan za nim z tyu i chwyci go za pasek. To bya Maniunia. Wychylaa si przez niego, cofaa i krzyczaa: - A to ci dopiero! - "Fruwajca para narzeczonych". Poznali si, gdy wstpili do cyrku, w locie, jako dzieci pokochali si i zarczyli. Nie maj na to, by si pobra. Fruwajce maestwo wirowao na trapezie, wzlatywao, tworzyo figury, porywao w gr olbrzyma, on chwyta pomarszczone dziecko i tworzyli pitrow piramid, ktra biega przez podwrko. Jaon zdziwi si: "Moe oni zagldali w nocy do okna! Wic najpierw wszystko pojawia si w snach?" - Teraz - krzyczao pomarszczone dziecko i przyprawio sobie nos by numer "i na srogiego lwa bez obrazy wsidziesz", panna Rosalinda jechaa na lwie. Ale z naszym ukochanym lwem nas rozdzielono. Bagalimy, by umieszczono go w ogrodzie zoologicznym. Nie byo miejsca! Rycza przejmujco na poegnanie. Wic bd taczy z mapk fokstrota, bo cyrkowiec mier przyjaci czci miechem, bycie byli weseli i nie widzieli jego ez. Pozostaa cz zespou graa na haaliwych instrumentach. Dziecko taczyo z mapk. - Co to za chopczyk? - spyta Jaon Maniuni. - Zawoaj go tu! - To karze. - Chc by karem - powiedzia Jaon. - Niech ci Bg broni i wita Maryja - wykrzykna Maniunia i odcigna go od brzegu balkonu, od widoku kara. Karze ukoni si mapce, a potem publicznoci, zdejmujc sobie z gowy wosy. Jaon krzykn: - To go boli! - Nie. On tak moe - powiedziaa Maniunia. Sypny si pienidze brzkajc o asfalt podwrka. Mapka skulia si, baa si leccych monet. Jaon rzuci si w gb mieszkania. Szkatuka z pienidzmi bya w szufladzie biurka. Chwyci najwikszy banknot i zawrci. Cyrkowcy kaniali si i wywracali kozioki. Nim Maniunia zdya krzykn, Jaon wyrzuci banknot przez balkon. Cyrkowcy zamarli. Teraz oni nie wierzyli sobie, przygldajc si kolorowi papierka, ktry mienic si opada

powoli. Rzucili si w stron, gdzie znia si banknot, jeszcze niepewni. Skupili si w miejscu, w ktrym mia spa, stawali na palcach i wycigali rce w gr. Wydueni do maksimum tracili rwnowag, ich osiem rk drgao. Fruwajcy narzeczony podskoczy, ale nie dosign pienidzy. W tym momencie kto otworzy bram i powiao od niej. Banknot poeglowa nad podwrkiem. Tego dnia by wiatr. Fruwajcy narzeczony rzuci si za nim. Bieg z podskokami, chcc go dosign, ale banknot pyn zwyciski, nieosigalny. Doleciawszy do przeciwlegej oficyny, wznoszony prdem powietrza, jak na niewidzialnym sznurku zacz si unosi w gr. Cyrkowiec dopad rynny i zacz si na ni wspina. Banknot lecia rwnolegle do rynny. Cyrkowiec zatrzymywa si, wyciga rk, na prno, banknot go mija. Cyrkowiec wic przegoni go, pokonawszy, zawiniciem w ty nad przepaci i dzikim skokiem, wystp dachu, czeka na grze z otwartymi domi na pienidze. Wanie wtedy banknot dosta si w fal wiatru idcego nad domem. W uamku sekundy nabra szybkoci i poszybowa najpierw midzy kominami, a potem unis si w niebo. Cyrkowiec zsun si po piorunochronie, jakby sam by piorunem, ale koledzy go wyprzedzili, ju byli w bramie, zostawiajc mapk i karzeka. Dugo ich nie byo wida, a gdy wrcili dawali Jaonowi na balkonie rozpaczliwe znaki, e pienidze odleciay. Popdzi w gb mieszkania, dopad szkatuki i wyj nowy banknot. Ale w tym momencie Maniunia porwaa go na rce i wniosa w gb mieszkania. Wyrwaa Jaonowi z rki banknot i woya sobie za bluzk. Gdy do drzwi zadzwonia matka, Maniunia czekaa na ni z grobow min i pienidzmi w rku: - eby tylko nie byo na mnie, e zginy pienidze. Niech Jaon potwierdzi co zrobi. Rzuci cyrkowcom sto zotych, chcia rzuci drugie, ale mu zabraam - wrczya matce banknot. - Maniuniu, dobre dziecko, dziki ci. - Pani si nie gniewa? - Gniewam si na Jaona. Zawiodam si na moim dziecku - z jej gosu bia surowo. - Wie, czym jest pienidz, skoro tak postpi. Ale rozporzdzi nie swoimi pienidzmi, a rodzicw. - Mamusia bdzie mnie bia! - spyta Jaon. - Tak synku. Wiesz, co masz zrobi. Przynie pas. - Ale niech Maniunia wyjdzie. Gdy Maniunia zrobia ruch ku drzwiom: - Nie ma powodu, by Maniunia wychodzia. - Ja prosz, ebym nie musiaa zostawa. - Jaon i Maniunia nie bd mi tu rzdzi - krzykna matka. Przynie ten pas, co wtedy. Jaon zawrci z oficerskim pasem ojca. - Opu spodnie i po si - nakazaa matka. Dzi jest chosta publiczna, na leco, na goo, trzy razy. Jak zapowiedziaa, uderzya trzykrotnie. Gdyby nie byo Maniuni, moe bolaoby go. Jaon nie czu blu tylko wstyd i gniew na matk. - Nie mylaam, e pastwo bij dzieci - powiedziaa Maniunia i wysza.

Jaon poszed do swojego pokoju pogry si w rozpaczy. By sam na wiecie, ojciec wyjecha, matka zbia go, Maniunia nie odwaya si wyj. Mia tylko misie, mapk i laleczk. Dlaczego bi biedn Karolci? Chwyci j w objcia, tuli i przeprasza: - Ukochana, malutka dziewczynko-misiu, byem bardzo niedobry i niesprawiedliwy dla ciebie, a ty jedna chcesz mnie pocaowa - i caowa j w pyszczek. Liczy, e wejdzie mama lub Maniunia, ale w tej czci mieszkania trwaa cisza. Zapomniay o nim, skazay go na to, e siedzi sam w pokoju. Mia tylko misia, ktry wybaczy mu, e by dla niego niedobry. Tylko Karolcia go kochaa. Matka zbia go o marne sto zotych. Wypad z pokoju. W duym matki nie byo. W gabinecie leaa na kanapie i czytaa ksik. - Mamo oddam ci te sto zotych. - Skd je wemiesz? - Poycz od Maniuni. - Maniunia przez rok jeszcze nie zoya tyle oszczdnoci. Ale czy ty wiesz, co to jest rok? - powiedziaa smutno matka i dodaa - Bardzo mi si nie podoba, to co powiedziae o pienidzach. Jeste may, a prbujesz by przewrotny. Teraz nie pozwol ci wyj z pokoju. Bdziesz w areszcie domowym a do odwoania. Obiad dostaniesz u siebie. Marsz do swojego pokoju. Przed picioma minutami by szczliwy, ale o tym nie wiedzia, myla, e mu jest le. Teraz dopiero dowiedzia si, czym jest nieszczcie. Dobieg do Karolci, ale ona bezradnie wytrzeszczaa brzowo-czarne lepki. Mogaby si sta jego najukochaszym misiem, ale nie umiaa go pocieszy. Poczciwa i gupia. Zabawki nadaway si do zabawy. Maniunia wchodzc do jego pokoju z obiadem na tacy, zawoaa: - Prosz do mnie nic nie mwi. Pani zakazaa rozmawia z paniczem - i postawia jedzenie. Bya to zupa pomidorowa z makaronem. - Nie bd jad - powiedzia Jaon. - Tylko panicz sobie pogorszy - powiedziaa Maniunia szeptem. Panicza mama moe wybaczy, jak bdzie porzdnie zjedzone. Zaraz przyjd po talerz i przynios drugie danie. Zupa w pokoju, gdzie sypia, wydawaa mu si wstrtna. Bya czci kary. To, e matka zrezygnowaa z namawiania go do jedzenia i obiad, zawsze tak wany, zszed na dalszy plan, ostrzegao go, e sprawa jest powana. Ba si nudy, ale gdy Maniunia przyniosa gulasz z kasz gryczan, nienawistn Jaonowi i zabraa nietknit zup, nie odzywajc si do niego, wiedzia, e nie bdzie jad. Nie umia sobie wyobrazi, do czego to doprowadzi. Nigdy nie wyjdzie z pokoju? Umrze z godu? Mama si go wyrzeknie? Rodzice rozmawiali o takim wypadku. Tamten syn ukrad pienidze w banku, gdzie pracowa. Jaona kradzie przeraaa bardziej ni morderstwo. Przystawi sobie krzeso do okna, uklk na nim i patrzy. Czu zimno szyby na czole, widzia asfalt podwrza, czubki drzew, ktre rosy w ogrodzie na rodku. Odnale cyrk i z karzekiem wykrzykiwa prob o pienidze i chwyta w locie lecce monety?

Spotka si z takim chopczykiem, jak on, ktry rzuci banknot, potem ucieknie i przyczy si do nich. Przyszliby tu wzruszy i matk i Maniuni. Czy by co rzuciy? Mao dzieci byo w tym domu: dziewczynka, starsza od Jaona i chopczyk z pierwszego pitra. Rzadko pokazywa si na balkonie. Na znaki Jaona nie odpowiada, tylko chowa si w gb mieszkania. Nie oglda cyrkowcw, ebrakw i grajkw, ktrzy przychodzili na podwrze. Jaon patrzy w okna mieszkania chopczyka. Przeciwlega ciana zaronita bya dzikim winem, ktre rozrastao si jak ogromne spaszczone drzewo. Nie wida byo nikogo. Moe chopczyk z przeciwka tak samo jest za firank i obserwuje Jaona? Nagle okno si otwaro i, cho byo to surowo zakazane, suca popiesznie wytrzepaa cierk i szybko zamkna okno. Jaon zacz chodzi wok pokoju. Maniunia nie przychodzia po nie zjedzone drugie danie. Nagle jego stosunek do kaszy zmieni si. Co zawinia biedna? Jakby woaa go, eby ni nie gardzi, nie nienawidzi jej, nie pozwala, by si zmarnowaa. Matka i Maniunia pamitay, przygotoway, przyniosy, a on odrzuca ich dobro. aowa ich, aowa siebie, rozpacza nad kasz. Ju wystyga. Myla, czy by jej nie zje, dla niej samej, by j pocieszy. A potem pomyla, e nie zmarnuje si, jeli zrobi z niej wystawny obiad dla misiw, mapki i laleczki. Jego pokj, nim si urodzi, by sypialnym rodzicw. Sekretera matki, ktra suya jej za gotowalni, bya tu dalej. W szufladzie byo pudo z yletkami ojca. Jaon wyj yletk, odci pd kaktusa, jak dziki czowiek. Kaktusy byy prawdziwie pustynne. Matka wykrywszy, e Maniunia podlewa je co dzie zabijajc je gorliwoci, opowiadaa jej o upaach, suszy i piaskach, w ktrych rosn. Na parapecie okiennym Jaon posieka na drobne kawaeczki kaktus, ktry zapachnia dalekimi krajami. Jaon wzi z porcelanowych pudeek trzy odcienie silnie pachncego pudru, odsypa na kasz, doda saatk z kaktusa, wymiesza. By kucharzem dzikich niedwiedzi. Misie rozkoszoway si, mruczay, mapka piszczaa, tylko lalce ze zdziwienia znieruchomiaa celuloidowa buzia, e kaza jej je pokarm dzikich zwierzt. Prosili, by i Jaon raczy z nimi ucztowa. Spojrza na tumek rozpieszczonych arokw zgromadzony na uczcie i pomyla o krzywdzie jak zrobi kaktusowi. Jakby mu obci nos, czy ucho. Trzeba karmi, poywi osabionego, ratowa, pomc mu przey. Reszt kaszy gryczanej wrzuci do doniczki. Lepiej kaktusowi by smakowaa czekolada, ale da mu jutro. Obudzio go wymwione za drzwiami jego imi: - Nie wolno mi odwiedzi Jaonika w celi? Surowe wizienie, bez odwiedzin? - pyta gos kobiecy. To stryjenka! Jaon zapomnia, e istnieje. Przychodzia zawsze pno, gdy Jaon ju lea. Zna j jako gos. Bywali gocie, ktrych nigdy nie widzia. I oni nie znali Jaona. Nie pamita, jak wyglda stryjenka. Wysza od jego mamy? "Aha, mama si gniewa" - przypomnia sobie. Nastpne sowa byy ciekawe: - Mj m krytykuje Jaonika, jakby by dorosy. "Jaon jest uprzejmy, ale niegrzeczny".

- Tu twj m ma racj - odrzeka matka Jaona. - Mwi te o nim: "To drapienik z kokardk na szyi". - No, gdyby Jaon usysza, byby uszczliwiony. O niczym nie marzy, jakby by lwem. - ... ale dodaje o was: "Ich pierwszych rozszarpie i pore. Czy innych si odway, taki jest ugrzeczniony? Jeli kogo nie zere, to tylko z uprzejmoci". "Nie obgaduj dziecka" - mwi. - "On nie jest rozpieszczony. Jest chowany surowo, posuszny. Przez swoje posuszestwo narzuca swoj wol. Z nim nie mona rozmawia jak z dzieckiem. Uznali go swoim cesarzem. On ich - czyli rodzicw skae na cicie za nieposuszestwo jego rozkazom". - Nie spytaa, czy ja chc sucha, czy opinia Hieronima ma dla mnie znaczenie? - Domniemujesz, e mam zamiar skci was z moim mem? Wiesz, co jeszcze mwi? e zbyt duo opowiadasz Jaonowi o swojej matce, uczysz dziecko mioci do osoby nieyjcej, ktrej nie zobaczy. - Hieronim jest nieszczliwy. - Mylisz, e przeze mnie? - Sam siebie unieszczliwia. - Jego pocieszeniem, zudzeniem, e wszystko si zmieni jest pani widwiska. e gdy rozwiedzie si ze mn i oeni z ni, stanie si cud. - Czuam, e do niej dojdziesz. Ale on mwi o niej jako o pannie. - Jest jeszcze pan widwiski. Mj m j od niego kupuje. Zaatwi posad panu widwiskiemu, bodaj czy nie lepsz od tej, jak sam zajmuje, natomiast rozwd nadszarpnie jego pozycj i moe straci, co ma. Ale pani widwiska dotd nie zoya pozwu. Korzysta tymczasem, e jej m zdoby intratne stanowisko i nie chce pali za sob mostw, bo nie wie, co ja zrobi. Zreszt i Hieronim dotd nie zoy pozwu przeciw mnie. - Jaka jest ta widwiska? - spytaa matka cicho, jakby wstydzc si swojego pytania. - Nosi suknie, ktre atwo podnosi wiatr, jest powabna, wie o tym i umie jeszcze zwielokrotnia wraenie przez nieuchwytn atmosfer, jak wok siebie stwarza. Uywa silnych perfum. Nie ma honoru. Nie zna wstydu - stryjenka zacza szlocha. Jaon usiad na ku: stryjenka pakaa jak dziecko mniejsze od niego. Pacz dorosych mieszy go, a po chwili przestrasza. Jeli nawet doroli pacz, to nie s potni, a on nie jest bezpieczny. - W tajemnicy przed Hieronimem poprosia mnie o spotkanie. Popeniam nieodwracalny bd, godzc si. Przecie ja dla niej, ktra mi tak zagraa, czuj lito. Spotkanie odbyo si w "Europejskim". Jaka ona przeliczna. Same najdelikatniejsze barwy. Pod wpywem jej widoku, powiedziaam gupstwo, cho poaowaam, nawet przeprosiam j, byo za pno. Wstaa: - "Ju nie powiem z czym przyszam. Tylko sobie pani obejrz". Spojrzaa na mnie i odesza. A mnie zrobio si lepiej, e jej sodycz, subtelno jest jak udzce upierzenie drapienego ptaka. W tym momencie stryjenka dodaa niespodziewanie:

- A moe ty j znasz? Hieronim j tu przyprowadzi? - Prbowa, i na tym si skoczyo. - Czyli tu nie bya? - O to pytanie za duo, bratowo - odpowiedziaa matka oschle. - Pytam, bo to osoba niebezpieczna. Jej pojawienie si zagraa take wam. Atmosfera, ktr rozsiewa. Taka pokusa moe oddziaywa. Powinnymy czciej same ze sob rozmawia. Przyszam, bo nie ma Jzefa. Wiem, kocha ci bezgranicznie. Ale wy jestecie z innej epoki. - Bratowo, jeste przedenerwowana. Co jej powiedziaa? - e si godz, by bya jego sta przyjacik, co gorsza wyraziam si "kochank". Zaczam mwi nim ona si odezwaa! - Bez potrzeby daa zgod na co, co i tak, bez pytania ciebie o zdanie, robi - odezwaa si matka. - Okazaa sabo, w dodatku zadaa sobie trud, by j obrazi. - Wiem, e siedziaa i marzya o was w takswce pod waszym domem. - Przysza, by ustali jeszcze jeden szczeg? Moe i przesiaduje w takswce, gdy Hieronim nas odwiedza, ale daruj, skd ja to mam wiedzie? A ty powiedz mi, skd wiesz o jakiej takswce? - Pokojwka podsuchaa, gdy rozmawia z ni przez telefon. - Ty j opacasz? Ogromny bd; tak samo ciebie sprzeda, a moe ju sprzedaje. Boe, ju trzecia. Jutro Jaon nie bdzie mia si z kim bawi, gdy ty biedna bdziesz odsypia t noc. Jaonowi zrobio si al dziewczyny w zwiewnej sukience, marzncej w takswce na ich podwrku. Chciaby, eby ta pani, czy panna do nich przysza. Zapragn j pozna. To zaraz si stao. Sza ku niemu, w silnym wietrze, ktry porywa jej sukienk. Pod ni miaa zrolowane czarne poczochy, jak Maniunia, cae w oczkach spod ktrych przewiecao ciao. Chcia dotkn ng tej pani i zobaczy, e trzyma za rce dwie dziewczynki w jego wieku. - Ja ju nie yj - powiedziaa pani. - Ale zostawiam ci je obie. We je na wasno. Jaon ucieszy si z prezentu, dwie ywe laleczki, przeliczne i przycign je do siebie, ale przekona si, e ich oczy to szklane paciorki. Obudzio go to! Ju rano! Karolcia zsuna si z kanapy. Gupi mi! Przypomnia sobie co gorszego: by pogniewany z matk. Na zawsze? Moe nawet jeli bdzie j przeprasza, nigdy nic do niego nie powie? Co z nim stanie si dalej. Moe bdzie musia sobie i? Uchyli drzwi do duego pokoju. Zobaczy matk. Patrzya na drzwi. Rzuci si do niej. Upad na klczki i chowa gow w jej sukni. Owadna nim ciemno, ciepo dawno zapomniane i zapach perfum matki. Wesza Maniunia i a klasna w rce: - Bogu dziki! Wszystko znw dobrze? Jaon dra, by matka nie zajrzaa do jego pokoju, i nie zobaczya potrawy dla zabawek i dla kwiatw. Liczy, e sprztnie to Maniunia i nie powie matce. Poszli we trjk na zakupy. Chcia, by podali za ogromnym panem, dwa razy wyszym ni wszyscy, w cylindrze i tablic na plecach.

- Co on taki? - spyta Jaon. - Idzie na szczudach. Nieszczliwy czowiek, musia si nauczy tak chodzi. Jest bezrobotny i musi by yw reklam. - Patrzy tymi wielkimi oczyma? - Synku, on ma oczy tam, gdzie brzuch; w miejscu, gdzie dopina si jego frak patrzy przez ma dziurk. Jest brzuchomwc? - spyta Jaon. - Ma tam oko, a nie ucho. - To jest pan, ktry zaglda do okna, gdy spaem? - To by pan ze snu. - Co to jest sen, mamo? - Nie wiadomo. To nie jest zbadane. - Mamusiu, a dlaczego nie mona uciec ze snu? - Nikt tego nie wie. - Nawet ty nie wiesz? Sen jest jakim miejscem? - Dlaczego o to pytasz? - niy mi si creczki jednej pani, ale nazwiska nie pamitam. - To bya pani ze snu? I miaa nazwisko we nie? - Jej creczki miay szklane oczka. Zaraz je spotkamy. - Nie. Nie spotkamy. - Ale ja chc je spotka. Mamo, patrz! Pan ebrak, ktry by u nas. - Jezu! Przez ten czas straci nogi. - Niech pani nic, a nic nie wierzy - odezwaa si Maniunia stumionym gosem. - Przesta chodzi po mieszkaniach, bo si dorobi i odkupi najdrosze miejsce przed kocioem. Nogi na dzie mu przywizuj. Jedna kobieta umie to robi. - Skd wiesz? - Na caej ulicy wiedz - odrzeka Maniunia. ebrak pozna ich. Patrzy w ich kierunku wyzywajco. Matka szepna: - Niech Maniunia wydzieli mu pi groszy. - Nie posucham. Bdziemy mu musieli dawa co dzie. Niech si pani nie boi go. - Maniuniu! - wykrzykna matka bezradnie i z gniewem. Gowa ebraka z gry okazaa si ysa. Bya tu nad chodnikiem, niej ni gowa Jaona. I ta gowa ruszya obok nich. ebrak odepchn si od trotuaru rkami, na ktrych mia skrzane kopyta. Platforma, na ktrej siedzia potoczya si ze zgrzytem na maych elaznych kkach. ysa gowa toczya si midzy nogami przechodniw szybciej, ni oni szli. Przecignwszy ich, ebrak zahamowa i zakrci ze zgrzytem w miejscu, zagradzajc im drog. - Przepu! - wrzasna Maniunia. - Nie dali biedakowi! Przepdzili! Rzucili chlebem skamieniaym, a zranili w czoo - gos ebraka dochodzcy z ziemi zwraca powszechn uwag. Wycign spod siebie spleniay, zeschy bochenek chcc cisn nim w matk Jaona. Maniunia pchna nog platform ebraka. Potoczy si w ty, wytrzeszczajc oczy z przeraenia. Maniunia pogonia za nim i kopna wzek. ebrak wjecha midzy nogi przechodniw. Teraz ebrak odepchn si i jecha ku Maniuni.

Unis kopyto chcc uderzy j w nog. Maniunia uskoczya i wpara nog w wzek. ebrak zapar si oburcz. Nastpia prba si. Oboje zczerwienieli, zsinieli. Zacz zbiera si tum: - Co za potwr - powiedzia kto w twarz Maniuni. - Co ci zrobi kaleka, ty potworze? Matka Jaona chwycia Maniuni za rami i szarpna. Szybko odeszli, Jaon szed tyem, odwrcony twarz ku ebrakowi i trzymany za rk. Maniunia wrcia z pakunkami do domu, a Jaon z mam skrcili do parku. - Mamo! Potwr, olbrzym i smok, jakie s midzy nimi rnice? dopytywa si Jaon. - Smok jest zwierzciem? A hipopotam? - Synu, synu, bagam ci. - Kto jest mniejszy: karzeek czy krasnoludek? - Synu, bagam, daj spokj. Gdy znaleli si w parku azienkowskim, matka zwolnia kroku i powiedziaa: - Synu, pytaj teraz. - Mamo, czy ycie jest dugie? - Synku, dni s dugie, ale ycie jest krtkie. - Mamo, dlaczego mi si zdaje, e caego mojego ycia min rok, tak krtko, nic nie pamitam, a wiem, e jestem duo starszy? To ycie te zapomn? - Moe zapomnisz. - A ty zapomniaa? - Ja nie zapomniaam. - To opowiedz. - A co ci opowiedzie. - Jak poznawalicie si z ojcem. - Ju ci opowiedziaam. - To co byo dalej? - Wybucha wojna. Moskale uciekali. Ten ksidz wrci przez Szwajcari. Pobieglimy z twoim ojcem, ktry mia urlop z legionw, prosi ksidza, by da nam lub. Ujrza nas, wykrzykn: "Pera i diament". Pera to ja, diament twj ojciec. "Jaki klejnot wydacie na wiat" - spyta. Odpowiedziaam miao, bez namysu: "Brylant". Chciaam, by, jeli si kiedy urodzisz, po ojcu odziedziczy twardo materiau, ktrym mona rysowa lustra, a ode mnie wzi ksztat, bo podobaam si ludziom. Wyznaam ksidzu, e chciaam zosta zakonnic, a ksidz odrzek: "Lepiej dla twoich dzieci. Pragnienie suenia Bogu stanie si nieskalanym powietrzem, ktrym bd oddychay, rdlan wod, ktr bd piy". - Mamo, a gdzie s inne twoje dzieci? - Zdecydowalimy si mie tylko ciebie. - Twoje dzieci to byliby moi bracia i siostry? A ma si jedn on? - Kiedy si dowiesz - odrzeka matka i po chwili zastanowienia dodaa. - Moe jeste za may, ale moe zapomn, albo nie bd miaa okazji ci tego powiedzie - zy stany jej w oczach. - Nie

bdziesz mia nigdy innego wiata, tylko ten, wic kochaj go. Mwisz tak, e nie rozumiem - powiedzia Jaon. Z daleka ukazaa si generaowa Ihnatowiczowa i praat Juciski. - Mamo, to ksidz, co dawa wam lub? - Nie. Ksie praacie! - zawoaa matka na przywitanie. - Czy zna ksidz praata Foycika? - Jakeby nie. Poleg jako kapelan 102 puku w 1920 roku. Gdybym by zdolny do zazdroci, zazdrocibym mu. Najlepsi polegli. A my zostalimy. - Prosz nie mwi tego mojemu mowi. - A dlaczego? - wtrcia si generaowa. Matka wzrokiem pokazaa na Jaona. - Jaoniku, biegnij przodem. Udawaj konika. Prdzej! Wierzgaj! nakazaa mu. Od drzwi ojciec Jaona krzycza: - Powrt taty - obejmowa ich, caowa i wykrzykiwa: "Tato nie wraca, we zach go czekam i trwodze. Rozlay rzeki. Pene zwierza bory. I peno zbjcw na drodze". Jaonowi serce cisno si. Nie myla o ojcu, poza chwil w areszcie i poza drug chwil, gdy matka przypomniaa mu go, rozmawiajc z generaow. Za ojcem wszed takswkarz w skrzanej kurtce i skrzanej czapce niosc konia. Mia nogi, kka i bieguny. - Z prawdziwym siodem - zawoa ojciec i ku zgorszeniu takswkarza siad na koniu i bujajc si gwatownie, przejecha kawaek. Nie mg zmieci ng w srebrzonych strzemionach. - Jak straszliwie za wami tskniem! - Wolabym ywego konia - powiedzia Jaon ostronie. - Jak bdziesz starszy, dostaniesz - powiedzia ojciec. - Mw! Jak? - pytaa go ciszonym gosem matka. - Zwycistwo. - Woynicki ju wie? - Nikt nie wie. - Mw! - Wykpi si. Opowiem przy kolacji. Maniuni kazano rozoy st, jakby miao by dwadziecia osb na kolacji i przykry biaym obrusem. Strzeli korek szampana. Usiedli we trjk na swoim kocu stou i kazali Maniuni usugiwa. Ojciec poleci jej wyj z kredensu kieliszek i nala sobie. - Wino! Gazowane! Bbluje! - cieszya si Maniunia. - W krysztale! Poza wdk i piwem nic nie piam - wychylia jednym haustem. Co zostao w kieliszku, odlaa na dywan i speszya si. - Ja pastwu tego nigdy nie zapomn - powiedziaa Maniunia. Drzwi si za ni zamkny i ojciec zacz: Gdy wysiadem z pocigu, podszed do mnie szofer w liberi i i powiedzia, e jest wysany, by mnie zawie do hotelu. Skd wiedzia jak wygldam? Odepchn tragarza, wyrwa mu walizk. Spytaem, kto go wysa. On na to, e jest willa do mojej dyspozycji i mamy tam pojecha. Mwi: "Dobrze, jedmy tam". Szofer prawie podskoczy z radoci. Wyprowadzi mnie bocznym wyjciem prosto na czarnego chryslera, zdj czapk, otworzy

drzwiczki. Papiery miaem w wewntrznej kieszeni paszcza. Pdzilimy przez tak mi bliski krajobraz: hady, zapadajce si czki, usychajce drzewa. Tumy szy do pracy. Czasem ocierali si o karoseri. Willa to wschodni paac z atrium, fontann, basenem pywackim. Kilka osb suby w liberiach i biaych kurtkach wypado mi na przeciw. Porwali walizk, ale paszcza nie daem z siebie zdj. Obszedem will i kazaem si wie do hotelu. - Nie ma takiego rozkazu - odrzek szofer. Wyszedem zostawiajc im walizk. Po chwili dogoni mnie chrysler. Wida szofer porozumia si z kim telefonicznie. Wsiadem. Walizka leaa na przednim siedzeniu. Przed hotelem kierowca otworzy mi drzwiczki samochodu i zanis walizk do recepcji. Otworzyem j w pokoju i stwierdziem, e bya przetrzsana. Powstrzymaem si od telefonowania z hotelu. Poszedem do kina na ranny seans. Z hallu kina zatelefonowaem do przyjaciela z POW. "Nie mog si z tob spotka" - powiedziaem - "bo moe jestem ledzony". Poprosiem go o informacje o Spce "Vaucaire", oraz by odnalaz przyjaciela mojego ojca i zapyta go o to samo, o co ja go pytam. Potem poszedem do banku. Dyrektor napad na mnie: - Pana przyjazd jest brakiem zaufania do mnie, czy posunit do absurdu ostronoci Warszawy? Pana przyjazd zepsuje nam stosunki z najwiksz przemysow potg w Europie, jaka godzi si rozmawia z Polakami. - S tak przeczuleni, e obrazi ich przyjazd skromnego urzdnika? - Pan jest wysannikiem dyrektora Woynickiego. - To nazwisko budzi w nich niech? - Jest na odwrt. Spka "Vaucaire" budzi niech w dyrektorze Woynickim. Bagam, by nie psu pan lat naszych wysikw. - Wiedzieli, e przyjad, znali mj wygld. - Prosz szuka w centrali - odrzek dyrektor i doda - Powiem panu to, co jest tajemnic. Spka "Vaucaire" chce produkowa bro dla Polski. Moe bezpatnie kopiowa francuskie i belgijskie typy uzbrojenia. Podano mi dossier. Wszystko byo w porzdku, zebrane z pedanteri. To mnie speszyo. Gdyby nie szofer, stracibym pewno siebie. Zreszt i w tej sprawie za chwil by telefon do dyrektora. Spka "Vaucaire" prosia, by mi przekaza przeproszenie: "Takie s zwyczaje w Belgii i Francji. Przedstawicieli wielkich bankw wita si, jak krlw. Oni nie czuj si tym dotknici, poniewa nie moe to mie wpywu na tok ich urzdowania". Zaczem sprawdzanie w hipotece, urzdzie skarbowym, w bankach. Zdziwi mnie brak zaduenia spki w Polsce, mimo e wystpowaa oglna tendencja do zacigania kredytw. Nie byo ladw transferu kapitaw z Belgii i Francji. Czyli to przedsibiorstwo obywa si bez pomocy kredytowej? Dlaczego zdecydowano si zwrci do naszego banku o ogromn poyczk, czciowo w obcych dewizach? Gdy szedem tam obawiaem si, by nie musie biec do ustpu. Baem si tak, gdy Rosjanie w 1915 roku, rewidujc mi kieszenie, znaleli szkic

ich pozycji. Dyrektor oddziau polskiego Spki "Vaucaire" ucisn mi rk i mia si rubasznie. - "Pan jest bezcenny. Prosz zrezygnowa z pracy w banku. Mam gotow umow" - zamacha papierem. - "Konsultant Midzynarodowej Spki "Vaucaire". Cztery tysice zotych miesicznie, trzy razy tyle ile pan ma. Raz na tydzie w Katowicach, w poniedziaek. Samochd jedzie po pana i odwozi. W wolne dni ma pan inne konsultacje w Warszawie. Pomoemy w znalezieniu. Po trzech latach robi si z pana bogaty czowiek." - "eby mc podj tak wan decyzj, wolabym najpierw pozna stan przedsibiorstwa. Chciabym zacz od protokou posiedze dyrekcji". - "O, panie! Pan chce mnie zawie? Tak si nie robi. Pan ma kontrolowa stan przedsibiorstwa, a nie prac dyrekcji". - "Mio mi, gdy mi nadmiernie uatwiacie mj pobyt. Ale w razie jakichkolwiek utrudnie, uwaam swoj misj tu za zakoczon" powiedziaem. Protokoy byy cignite rwno, jednym charakterem pisma. Chcc si czego chwyci pomylaem, e zostay napisane niedawno, za jednym zamachem, i s fikcj. Gwnym tematem bya walka z Urzdem Skarbowym o zmniejszenie podatkw; posugiwano si argumentem zagranicznych inwestycji. Nie kamano wrcz, ale napyw kapitaw dopiero zapowiadano. Wieczorem wpad po mnie do hotelu stary przyjaciel z POW. Wyszlimy na przechadzk. - "Vaucaire usadowia si w Polsce, wykupujc za grosze zbankrutowane przedsibiorstwo elazo i Stal i jeszcze ograniczyo w nim produkcj. Wytwarzaj rzeczy drugorzdne, proste narzdzia rolnicze, nawet wozy konne w niewielkich ilociach. Staraj si o zamwienia na produkcj broni. Maj opini mocno zaduonych". - "U kogo?" - wykrzyknem. - "Za duo wymagasz. Ale moemy doj przez eliminacj: Bank Wglowy, Bank Ziemski, Bank Wsplny". Przypomniaem sobie, e jeden z bankw w Katowicach zwraca si do nas o pomoc w rozbudowaniu swej dziaalnoci, nawet za cen przejcia kontroli. Doczona bya lista renomowanych firm, ktrym bank udziela kredytw. Czy tam nie byo "Vaucaire"? Na drugi dzie rano zatelefonowaem do Warszawy. Tak, "Vaucaire" jest na licie, ktr doczy Bank Wsplny. I ju mam wszystko. Bank Wsplny, zagroony upadoci z powodu niewypacalnoci Spki "Vaucaire", wycofa swj zapis z hipoteki tej spki, bymy jej udzielili kredytu. To jedyna szansa, by by spacony - naszymi pienidzmi. Moliwe, e Spka "Vaucaire" jest gigantycznym gangiem, rabujcym wielkie sumy, ucharakteryzowanym na przedsibiorstwo przemysowe, ktre potem ogosi upado. - Tatusiu, id jutro z tob do biura i bd pracowa. - Syneczku, tatu nie lubi nawet gdy go si odwiedza w banku. Matka zwrcia si do ojca. - Powiem przy Jaonie, eby byo jeszcze absurdalniej. Bya nasza bratowa. Skarcia nas, e "absurdem jest rozmawianie przy dziecku o sprawach dorosych". - Zastanawia mnie w naturze ludzkiej, e wiemy jak inni maj

postpowa, a nie wiemy, jak sami y. Ja na przykad widz jak na doni jej bdy, przez ktre traci Hieronima. - No, Jaonik spa - wykrzykna matka. Jaon wsiad na konia i bujajc si przejecha wok stou. - Pierwszy i ostatni raz - powiedziaa matka. - Zniszczyby doszcztnie posadzk. Nastpnego dnia Jaon zaspa. Nie budzono go. Matka odprowadzia ojca do biura. Nie spali podobno ca noc, rozmawiali. Matka wrcia i uczestniczya w niadaniu Jaona, pijc herbat. Jaon dopytywa si, czy moe je niadanie siedzc na koniu, jak uan, ktry dosta mleko od dziewczyny przed chat. - Moe wtedy wypije - szepna matka Maniuni i powiedziaa gono. - Uan zmczony walk, spragniony po gonitwie za wrogiem, w gorcym socu, wychyla dzban mleka. Jaon olniony nag myl, rzuci si do gabinetu ojca i matka wiedziaa, co to za myl. Za chwil by z powrotem z szabl ojca, podcign sobie rapcie i siad na konia. Galopowa, a zamkn oczy od pdu. - Szabli nie wolno ci wyciga z pochwy - powiedziaa matka. - Lepiej toto schowa - powiedziaa Maniunia. - Pij mleko - rozkazaa matka. Jaon pi chciwie. Nieprzyjaciel czai si za lini pierwszego przedpokoju. Matka wszystko zepsua: - Zostajesz, czy idziesz ze mn do miasta? Dwie radoci zderzyy si ze sob. Jaon posmutnia. Zszed z konia i podda si Maniuni, ktra ubraa go. Krzaki bzu na podwrzu miay pki. Dozorca kopa ogrdek. Czu byo zapach wieej ziemi. Duo okien byo otwartych. Byskay odbite na cianach refleksy szyb. Kto cicho gra na skrzypcach. Przez bram wia ciepy wiatr. Jaon chwyci si mocno rk swoich opiekunek. Zapomnia o koniu. Poznawa nage napywy bezprzyczynowego szczcia. Pierwszy raz dozna go rankiem w listopadzie, gdy Maniunia palia w piecach, a matka jeszcze spaa, byo ciemnawo i paliy si neony. Teraz ulice byy pene ludzi, ktrzy zrzucili paszcze i szli do figury. Jeli ebrak ich zaczepi, kopn go myla Jaon, zarazem wstydzc si swojego pomysu. ebrak, gdy go mijali, mia nieruchom twarz. - Uczy si udawa lepego - powiedziaa gono Maniunia. Doszedszy do sklepu atyskich, odwrcili gowy na znak bojkotu. W tym momencie wahadowe drzwi wychyliy si gwatownie. Pani atyska wybiega, trzymajc cukrowego zajczka z kokardk. - Chciaam najunieniej przeprosi za mj nietakt i niegrzeczno. Zapraszamy do naszego sklepu. Przepraszam te pann suc. S pastwo oczekiwani w naszym sklepie - i wycigna rk z zajczkiem w stron Jaona. Jaon spojrza na matk pytajco, czy moe przyj zwierztko. - Niech pani pozwoli przyj chopczykowi zajczka - woaa pani atyska. - Papuk sprzedam pastwu. Czeka na zmian dekoracji, by pofrun do chopczyka.

Weszli do sklepu, pani atyska przytrzymywaa drzwi: - Prosz pani - mwia niepowstrzymanie - instalujemy czekoladow gr dla dzieci. Bdzie sto brzowych medali, dziesi srebrnych i jeden zoty. Brzowy medal - mona bdzie wybra cukierkw, ciast, czekolad za zotwk, srebrny medal - za dziesi, zoty medal upowania do odbioru w towarze lub gotwce stu zotych, syszy pani? Stu zotych! - Sdzi pani, e mj syn bdzie dla pani idealnym typem gracza? spytaa matka. - To dziecko szczcia - odrzeka uprzejmie pani atyska. Pani atyska zachwalaa indory: - Taki indor to prawie wieprzak, tyle ma misa na sobie, najdelikatniejszego dla odeczka dziecka. Sprowadzilimy z Parya karczochy. Wszyscy kupuj. Jaon skierowa si ku szybie, by od strony sklepu przyjrze si papudze i ledzi, jak obraca si lekko w przecigu. Paczuszk cukierkw kupowaa liczna moda pani. W klapie kostiumiku miaa bukiet fiokw. Rwnie fiokowe, ogromne oczy skierowaa na Jaona. Jaon, jak zahipnotyzowany podszed do niej. Wycigna do niego rk, a on do niej. - Chod chopczyku - powiedziaa i wzia go za rk. Wyszli ze sklepu. Jaon dziwi si, e matka ani Maniunia nie woaj go. Nie chcia robi przykroci licznej pani i woa ich. Uczucie szczcia sprzed chwili przeszo w upojenie, zdziwienie, ciekawo. Co zrobi liczna pani? Gdy dojd za rg ulicy, bdzie go caowa? Tymi usteczkami, ktrymi powtarzaa: - Chod, chod tu chopczyku. Czy pozwoli pocaowa si w oczy i zgodzi si ich nie zamkn? Co teraz bdzie? Gdzie Jaon si teraz znajdzie? W jakim paacu? Przeszli na ukos jezdni. Samochody i doroki zatrzymyway si, przepuszczay ich. Za nimi kto krzycza przeraliwie: - Dziecko! Gdzie moje dziecko? Mj synek! Zgin! Czyby jego matka tak krzyczaa na ulicy? Kto woa: - Jaka pani z chopczykiem przesza jezdni. O, wida ich jeszcze! - Wezm ci na rce - powiedziaa pani, porwaa go w gr. Bya silna i licznie pachniaa. Jej buzia, delikatna jak buzia Niki czy lalki, znalaza si przy nim. Pachniaa innym pudrem ni mama, pachniay te kwiatki i oczy tej pani. Gdy go niosa, sza szybko i Jaonowi byo niewygodnie, czu gwatowne wstrzsy, kiedy stpaa. - Zatrzyma kobiet, ktra niesie dziecko - krzyczano za nimi. - Uprowadzono dziecko. Uprowadzono chopczyka! Pani przytulia go lekko i postawia na ziemi. W tej samej chwili Maniunia czerwona, z dzikim wyrazem twarzy rzucia si ku licznej pani, ale spostrzega Jaona. - Ta pani wesza w pasa Stirnera - poinformowa kto. - Biegnie. - Jeszcze chwila synku, a nigdy by ju nie zobaczy matki. Jak moge may zdrajco pj bez chwili wahania z kim obcym? Nie

pomylae o mnie? Choby o Maniuni? - pytaa matka. Weszli do apteki. Matce podano szklaneczk z kroplami na uspokojenie serca. Pachniay gorzko. - Wiesz, jak si nazywasz i gdzie mieszkasz? Jak dugo by to pamita? - pytaa go matka. - Czy pomylae, e zaczby zupenie inne ycie, musiaby zapomnie o mnie, ojcu, Maniuni? Jak doroniesz zrozumiesz, co mogo si sta. - Podesza do telefonu wiszcego w aptece i zatelefonowaa do ojca: - Wr, jak moesz najwczeniej z biura. Wydarzyo si co dziwnego - powiedziaa. - Wszystko ju dobrze. Naprawd. Ojciec dogoni ich, gdy szli przez podwrko. Paszcz mia przewieszony przez rami. - Cokolwiek si stao, wspaniale, e zatelefonowaa. Wyrwaem si, a w banku szalestwo w zwizku ze Spk"Vaucaire". A co u was? - Niezwykle przystojna i dobrze ubrana moda kobieta wyprowadzia Jaona ze sklepu atyskich i usiowaa si zgubi w tumie. Jeszcze sekunda, a nie wiem, czy bymy j dopady. Gdy zobaczya pocig, zostawia Jaona na trotuarze. - A Jaon? - By zadowolony. Nie rozumia, co z nim robi. - Ta pani mu si podobaa? - ojciec obraca w art wydarzenie. Jak wic wygldaa? - Widziaam j od tyu, z daleka. W szaroniebieskim kostiumiku, chyba w pepitk. Gdy nadbiegaymy nie odwrcia si, tylko popiesznie odesza. Moe atyska maczaa w tym palce? Ju tam nie zachodziam. Dzi wysza przed sklep i zaprosia nas do rodka. Tam bya ju ta osoba. - Czy atyska odwracaa twoj uwag od Jaona? - Czy mona by to tak okreli? Zwracaa moj uwag na towary. - Jeli to bya kobieta, ktra wie, e nie moe mie dzieci? Zobaczywszy Jaona, oszalaa na jego punkcie, ledzia was. Przekonaa si, e bywacie w sklepie atyskich. - Ale ostatnio wanie tam nie bywalimy - zaoponowaa matka. - Trzeba atysk delikatnie wypyta, kim bya ta klientka. Zorientowa si, czy wie, czy chce mwi. Wtrcia si Maniunia: - To sprawka ebraka. On ma oko na wszystko. Ze wszystkimi mtami yje do w do. Mg wystawi Jaona. Dzi odwraca od nas oczy. - Teraz bdzie nas drczy, co to znaczyo - powiedzia ojciec. - Obymy si nie dowiedzieli - odrzeka matka. - Jak co powanego, to jeszcze da zna. Kim bya ta pani jest mniej wane. Niepokoi mnie Jaon. Moe to gupie, co pomylaam - wahaa si matka. - Czy to nie bya panna, czy pani widwiska, rozgniewana na nas, e jej nie przyjmujemy? - I do czego dyaby? Jak postpowaaby dalej? - Odprowadziaby Jaona, e niby znalaza go na ulicy i zyskaaby tym nasz dozgonn wdziczno. Majc nas po swojej stronie, mogaby wygra spraw Hieronima. - To byoby szalecze ryzyko ze strony panny widwiskiej.

- Ale ona szaleje. Upara si zdoby twojego brata. - Jaon jest niebezpiecznym wiadkiem. Powiedziaby, e ona wyprowadzia go ze sklepu. - Wic moga to by przyjacika panny widwiskiej. Ten typ kobiety. Tak sobie j wyobraaam. - Nie. Jaon moe by upostaciowaniem marze o dziecku. Moe twoje i moje marzenia wcieliy si, speniy si za dokadnie - ojciec po raz pierwszy zdradzi swoje uczucie, przycign do siebie Jaona i przycisn mocno. - Tak troch szalon kobietk, moe bardzo bogat, nieszczliw, ogarnia pokusa, by mie go na wasno. Kaprys, poczucie bezkarnoci. Wszystko dotd jej uchodzio. Moe art? Moe matka chciaa przyprowadzi go zakochanemu do szalestwa mowi i powiedzie: "Moje nielubne dzieci, ktre ukrywaam przed tob?" - Dobrze. I co Jaon? Po pewnym czasie chyba by sobie o nas przypomnia? Wywiezionoby go. Ta kobieta mogaby tumaczy, e za rodzicw bierze swoich opiekunw, ktrym oddano go na wychowanie. - Jezu! Co by z nim zrobili? Widby ycie zupenie inne, spotkaby go inny los, ni mu przeznaczony? - O tym porozmawiamy wieczorem. Czeka z niecierpliwoci, a go poo spa. Ledwie Maniunia docigna na nim koderk i odesza, gosy odezway si. ... atyska nawet jeli j zna, powie ci, e nie. Czekaj, czy sama do tego nawie. Jeli nie, to bdzie jaki znak. - Co w banku? - Woynicki ma potnych przeciwnikw. Chc zamkn oczy na matactwa Spki "Vaucaire" i da jej pienidze. Uwaaj Woynickiego za maostkowego bankowego dusigrosza, a mnie za jego giermka. Co w rodzaju Don Kichota i Sandra Pansy. S gotowi wykorzysta moje odkrycie, by spk przycisn. Gdybym raport wrczy nie Woynickiemu, byby mi policzony za wielk zasug. Znalazem si w oku cyklonu. Cokolwiek zrobi, bdzie ze. - Tak bywa w wanych sprawach. A tego pragniesz, niebezpieczestwa. - Czy on nie syszy naszych rozmw? - Mu, on uwaa sny za rodzaj drugiego ycia, ktrym jest obdarzony. Czeka na moment zanicia. Sdzi, e przenoszony jest do innego wiata i wdruje po tej krainie, przyglda si dziwom, tak jak tu si przyglda. Czasem zdaje mi si, e patrzeniem jest zdolny zniszczy jaki przedmiot. - Wczorajsze wydarzenie wskazuje, e jest nadmiernie ufny. - Zapominamy, e to mae dziecko. Nikogo nie uwaa za obcego, poniewa wiat uwaa za swoj wasno, za prezent, ktry mu zrobilimy w dniu narodzin. My te jestemy ufni. Nieufno to cecha tchrzy, ktrzy boj si, by ich nie oszukano. - Jaon uwaa wszystko za moliwe. yje za intensywnie. Traktowanie go jak dorosego, powoduje, e nasze wyjanienia narastaj w tempie geometrycznym. Znalaz si we wszechwiecie, zamiast tylko na ziemi.

- W najwaniejszych odpowiedziach zasaniam si tajemnic. Obiecuj powiedzie mu pniej. - Przez to nie zna kamstwa tylko tajemnic. To go cieszy. Wszystko wydaje mu si tajemnic. - A jest inaczej, mu? - Zna ludzi nieskalanych kamstwem, jak my. Tym go oszukujemy, jak najgorsi kamcy. - Cofnijmy si do jego choroby. Musiaam mu odkry prawd o mierci i tego samego wieczora umiera. Pyta mnie, czy spotka Boga. "W raju - powiada - s kobiety, dziecko i anio. Ale dalej, za murem raju jeszcze co jest". - Trzeba zabra obraz z nad jego ka. Mnie drani, e postacie w raju s w ubiorach z rnych epok. - Majaczy, ale by w tym sens: "Szkoda, e byem tu tak krtko". Draam, e to zapalenie mzgu, maego mdku, ktry nie znis tego ogromu. Co to za tajemnicza choroba, ktr przeszed, nie nazwana nawet przez wielkiego doktora Niedwieckiego. Nie poznawa nas. Trzeba go chroni przed widokiem poarw, krwi, szpitali, cmentarzy, osb nieywych. A bdzie trzeba odkry przed nim tajemnic pci. - Moja najmilsza, bo dla ciebie to dalej tajemnicze, nie nazwane. Dalej jeste dziewczynk z prowincji. - Wic powiedz, co podejrzewasz. - Prba porwania Jaona moga zosta dokonana na rozkaz Spki "Vaucaire". - Ich boj si mniej ni maniaczki, ktra zapragnwszy go mie, nie ustpiaby. "Vaucaire" straci nadziej na poyczk i staniesz si dla nich kim obojtnym. Bd prbowali oszuka inny bank. - Gdy gonia t kobiet z Maniuni, jak byo? - Przebijaam si przez tum. Szli w przeciwn stron ni ja. - Nie odniosa wraenia, e to by sztuczny tum, ktry zastpowa ci drog? - Nie wiem. Po prostu nie wiem. Mogli by tak idealnie zgrani, e robili wraenie przypadkowych przechodniw. - Gdyby sobie to uprzytomnia, miaoby to due znaczenie. Samotna kobieta, ktra przypadkowo zobaczya Jaona, czy panna widwiska nie wynajaby sztucznego tumu. - Da zna policji? - Policja bdzie chciaa si dowiedzie wszystkiego o nas. Mamy jej mwi o sprawach mojego brata, czy tajemnicach banku? - Mam al do Jaona, e natychmiast o mnie zapomnia - poskarya si matka i dodaa. - A jutro moemy wyj bez obawy? - Mam pewien pomys: zadepeszujemy do twojego brata. Damy mu pistolet, bdzie chodzi z wami po miecie. - I co? Ma strzela do kobiety? Ach wy chopczykowie. - Ale pistolet mi oddaj. Chc pokaza strzelnic Jaonowi. Tamte sceny si nie powtrz. - Oddam ci pistolet, ale miejsca, gdzie jest ukryty, nie zdradz. Na rano go bdziesz mia. Jaon usypia z poczuciem szczcia, e w domu jest prawdziwy

pistolet. Obudziy go radosne krzyki. wiato. W szparze pono wiato. Wyskoczy z ka. Nim jeszcze zobaczy, co si stao, jego zobaczono. Wuj Rudolf rzuci si ku niemu i unis w gr. - To niesamowite - mwia w tym czasie matka. - Kiedy ty pewnie szede na stacj, mymy mwili, e dobrze byoby gdyby przyjecha. - Naprawd? Ukochani, jedyni, jakich mam - woa wuj, trzymajc Jaona pod sufitem. Pachnia perfumami tylko silniejszymi ni matki. - Jaon to jedyne moje dziecko. Nigdy nie bd mia innego, niepotrzebne mi, skoro jest on; bd zawsze go kocha. Opuci go na ziemi. By cigle w meloniku na gowie, zaronity, w zaboconych lakierkach. Co tam u was? - spytaa matka. - Nie ma ju "nas". Dom pusty. - Tylko ja jeden, osierocony, zrozpaczony. Boe! Czasem po trawniku przesunie si z wiatrem, sigajca ziemi ga wierzby paczcej, a ja myl, e to..., e to... przesza... - wujowi zaama si gos. - Czasem wydmie firank, albo nagle przecig otworzy drzwi. Moe to ona wraca, myl. Przyjechaem, by wam to powiedzie. - Zostaniesz ile zechcesz. Zajmiesz gabinet. - Bg zapa. Miaem troch strasznych przey. Bd mg czyta wasze ksiki? - Jake inaczej? - Na czas mojej klski przyjechaem. Przebole. Zamkn si. Nie bd wychodzi, chyba e z nim - wskaza na Jaona - na spacer. - Co ci, bracie? Mw. - Zrozumiaem, e odrzuciem mio Leny ze strachu. Nie jestem w stanie utrzyma ony. - Przedtem mwie, e odrzucasz Len, bo jest bogata. Czy mam do niej zatelefonowa? - Nie, siostro. Jeszcze zim Lena bya u mnie. Przyjechaa wieczornym pocigiem. Na stacji nie byo doroek. Sza ciekami w gbokim niegu. Od kiedy mi zabralicie Maniuni, jestem sam w domu. Ona nie miaa noclegu. Cieszyem si szalenie. Napaliem w saloniku, okryem j dwoma kodrami, starym futrem ojca, skr niedwiedzia i sam poszedem spa do kuchni: Nie rozbieraem si, czuem, e ona te nie pi. Piem, przyznaj si, piem i zastanawiaem si, czy wszystkiego nie zmieni, nie i do niej. Nagle poprzez cay dom usyszaem jej woanie. Znacie ten dom, jak w nim wszystko sycha. Pobiegem tam. Ona powiedziaa: "Sam tam siedzisz, marzniesz, pijesz? Daj i mnie kieliszek". Pobiegem, przyniosem, wycigna rk spod stosu okry. Nie miaa nic na rce. Jej rzeczy, bielizna chyba bya wepchnita pod poduszki. Bransolety, acuszki, piercionki leay przy kanapie... Byo to jakie podkrelenie, e nie ma nic na sobie... - Jaon, przywitae si z wujkiem, teraz do ka. - ... Ach, przerywasz w najwaniejszej chwili. Razio mnie to zoto. Ona zauwaya moje spojrzenie, signa, wsuna to pod kodr jakim nieprzyzwoitym gestem. - Czepiasz si tej wspaniaej i dobrej kobiety?

- Boj si. Boj si wszystkiego. Nadaj si tylko do tego by marzy. Gdy wyjechaa, caowaem przedmioty, ktrych ona dotykaa. Strasznie byo w domu po jej wyjedzie. - Wypdzie j. Maniuni zabralimy, bo prosia o to nasza matka. Jak mogam was zostawi pod jednym dachem? - Gdzie ona si podziewa? Pjd si z ni przywita. - Zostaw bracie. Zbyt si ucieszya zobaczywszy ciebie. - Wszystko jest za mae, za malutkie dla mnie, albo mnie przerasta - powiedzia wuj Rudolf. - To ty, bracie siebie pomniejszasz. - Ze strachu, by by prawie niewidzialnym. - Pozujesz na dotknitego nieszczciem. Musisz zmdrze. Jeli tak, to trzeba zaczyna od dzi, natychmiast, od tej chwili. Jed do Leny. Maniunia zawoa ci takswk. - Siostro, ja mam dwadziecia groszy. Mam jeszcze sto zotych. Na czarn godzin. Gdyby zagrozi gd. - Mj Boe - wykrzykna matka. - Stracie posad? - Sam rzuciem. Jzefie, przebacz. Woye tyle wysiku, by mnie tam umieci. - O co poszo? - pierwszy raz odezwa si ojciec. - Strzeliem w pysk prezesa. Ojciec Jaona wybuchn miechem. - Boe - powiedzia wuj - jak tu u was zacisznie, spokojnie. Nigdzie nie czuj si jak u was, bezpieczny jak w zamku. Te ogromne okna, firanki, poudniowe roliny i przy tym ciemno. Ciemno! - wykrzykn radonie wuj, odnalazszy sowo, ktrego potrzebowa. - Czy Maniunia moe mi poda jajecznicy i kieliszek wdki? Taki jestem szczliwy. Pij tylko, gdy jestem szczliwy. - Sam powiedziae, e jest wit - odezwaa si matka i dodaa. - A wic pij co chcesz. Zadzwoni po Maniuni - po chwili ciszy wykrzykna. - Maniuniu! Ty jeste przemieniona?! Nie wstyd si, chod! Warkocze? I to jak upite! Podaj kieliszek wdki na tacy, a potem jajecznic. Z ilu bracie? Proponuj z dwunastu jajek. - Tak, z dwunastu - wykrzykn wuj. - Z trzynastu. Z czternastu poprawi. - Czemu nie przyjechae, gdy skoczyy ci si pienidze? - pytaa matka. - Musiaem zosta, by wyjazdu nie uznano za ucieczk przed konsekwencjami mojego czynu. - Sdzie, e prezes wyzwie ci na pojedynek? I walczyby szpad twojego ojca? - mia si ojciec Jaona. - Jzefie! Choby zawiadomi policj! Niechby wyzwa mnie na pici! Ju nie ma honoru. - Nie pomylae, e dla niego znaczysz tak mao, e nie poczu si zniewaony i to byo dla ciebie obraliw odpowiedzi? odezwa si ojciec Jaona. - Nie mw! - wykrzykna matka. - Mj brat wszystko traktuje powaniej ni Jaon. Widocznie wesza Maniunia, bo matka zawoaa: - Zniszczysz sobie dziecko najlepsz skienk na wychodne. Nawet

nie masz fartucha! - Czy mogaby siostro poprosi Maniuni, by podaa karafk. Nie chc ci fatygowa, by dzwonia za kadym kieliszkiem. - Maniu, podaj karafk - powiedziaa matka. - Panno Marianno, zabierze mnie pani na wychodne? - spyta wuj. - Mowy nie ma - ucia matka. - Zabierzemy Jaona jako przyzwoitk. Panno Marianno, chodzi pani do sali taca? Do lunaparku? Bdziemy jechali w przepa, a do utraty tchu - zawoa wuj. - Maniuniu, moesz wrci do kuchni - powiedziaa matka. - Walne tego, z ktrym zaatwiaem twoj spraw? To chciabym wiedzie - powiedzia ojciec. - Odwlekam chwil, gdy wam opowiem przyczyn. Teraz wydaje mi si baha, a ja sobie wariatem, narwacem - rzek wymijajco wuj. - Szukae pozoru, by uwolni si od biura? - spytaa matka. Wida dlatego e mylami odszed daleko, wuj zacz innym tonem: - Wyobrania niszczy ycie. Rodzi nieuzasadnione nadzieje, a po latach, gdy nic si nie speni, rozpacz. W kocu nie wiem, jaka jest rzeczywisto, nawet nie wiem, czy mnie kochacie. Ja sobie to wyobraziem. Wyobraam sobie te wszystkie niebezpieczestwa, ktre wam gro i mnie, i zamartwiam si, a potem dzieje si co innego, a ja ju nie mam siy tego przeywa, martwi si tym. Zabijaj mnie wieczory w pustym domu, gdy wy jestecie daleko, a gdy jestem z wami, wspominam to wyobraenie o was, jacy bylicie w moich mylach. Jaon poruszony smutkiem gosu wuja pojawi si bezszelestnie w wielkim pokoju. Wuj spostrzeg go i wycign do niego rce: - Wuj ci si przyda. Bdziesz wiedzia, jaki masz nie by w przyszoci. - Czy nie byoby dobrze, by si przebra z tego wieczorowego stroju? - powiedziaa matka do wuja. - W walizce mam ksiki i listy od Leny. Nie chciaem ich zostawi w domu. Mam te mj jasiek bez ktrego nie mog usn. - No to przymierzymy par garniturw Jzefa. - Jak zawsze! Tuurek, w ktrym jestem te dostaem od was, pamitasz? Lakierki od Jzefa, take dciak. Jestem przebrany za Jzefa, ale nie mog sta si ani odrobin podobny do niego. Matka wesza do pokoju Jaona, gdzie stay szafy i wrcia z narczem ubra. - Bd szczera Rudolfie, klapy odrobin si poszerzyy w tym sezonie. Bdziesz modny mod o rok spnion. - Gdy wrc tam, gdzie kiedy nazywalimy to "do nas", bd o rok wyprzedza mod. Maniunia, nie woana, wesza przyglda si przebieraniu si wuja Rudolfa. Wiosenny, jasny, zataczy przed nimi stukajc obcasami i czubkami butw. Maniunia przycigna do siebie Jaona, i mocno tulia. - Bagam - powiedzia wuj - przyjedcie w tym roku na wakacje. Dom tskni za wami. Tak rozpaczliwie opuszczony. Ju mylaem, by go podpali, tak jest tragiczny.

- Bracie, jeste tam zbyt samotny. - Nie znosiem prezesa, nie polubiem kolegw. Tylko gwna buchalterka mnie nie nienawidzia. - "Nie nienawidzia" to twoje ulubione okrelenie ludzi, ktrzy ci kochaj. - Zwrcia si do Maniuni. - Maniuniu pu Jaona, dobrze? Maniunia uwolnia Jaona. Nie obraona, odezwaa si: - Ja bym tam na pani miejscu jechaa na wakacje do nas na wie. Jajka po groszu. Ciotka Dziurzyna bdzie posugiwa za wikt. Naniesie wody, zagrzeje, narbie drew. - Na cae lato wynajmiemy powz u Janusa - wtrowa wuj Rudolf. - Bracie, ty jeste nieutulony. - Siostro! Jak bstwo nadajesz sens yciu nas wszystkich. Jaon syn bogini! W caym wszechwiecie nie mg wybra lepszych rodzicw. "Gdzie wybiera si rodzicw?" - myla Jaon. Ale ju szli na spacer. Poszli na prob wuja w nowym kierunku - na lotnisko. Wuj chcia patrze na startujce i ldujce samoloty. Ale poza tymi, co stay pod hangarami, aden nie przylecia. Ojciec, wrciwszy z biura, jeszcze w paszczu, oznajmi: - Jutro przychodz pastwo Woyniccy z wizyt do nas, a Nika do Jaona. Wuj drgn, jakby go te sowa dotkny. - Pozwolicie, e do nich nie wyjd - odezwa si. - To by zepsuo wizyt. Macie swoje sprawy. To jest osobisto na szczytach wadzy. - Nie, bracie. Nie. - Dobrze, powiem otwarcie: to ja nie chc ich widzie. Nie chc nikogo poznawa. Zamkn si w gabinecie. - Dzieci biegajpo caym domu. Jaon utrzyma dyskrecj, ale Nika ci odkryje. - Dajcie mi na kino. - Jak chcesz bracie. Bdziesz chodzi po ulicach ze zami w oczach, e wyrzucono ci na ulic jako niewygodnego gocia. - Ju to pomylaem i wasza dobro nie zmieni faktu, e tak bd czu. Widzicie, jestem uciliwym gociem. Gdybym nie czu si tak le w starym domu, poprosibym was o datek na przeycie i wyjecha bym dzi wieczornym pocigiem. - Jaon nie powinien tego sucha - ucia matka i zwrcia si ku ojcu. - Co w banku? - Bank odrzuci wniosek Spki "Vaucaire" o pi milionw kredytu dugoterminowego, wyraajc gotowo udzielenia krtkoterminowej poyczki w wysokoci p miliona zotych. Z tego, w telefonicznej rozmowie, zrezygnowaa Spka "Vaucaire". - Co pan Woynicki? - Jest bardzo milczcy. W nocy matka i ojciec rozmawiali bardzo cicho. Bardziej bali si, e ich gos dotrze do gabinetu oddzielonego przedpokojem, ni do pokoju Jaona. Jaon musia podnie si, by sysze. Od jakiego czasu nie zacigano ju siatek po bokach eczka. By dumny, e staje si dorosy.

-... jak zorganizujemy Rudolfowi jutrzejszy wieczr, gdy bd Woyniccy. Wysa go do Hieronima? Ale to by zakrawao na zoliwo. Mam potworny pomys. Zawiadomi Len, by siedziaa w "Maej Ziemiaskiej". Od jednego ze stolikw wida nasz bram. Usiadaby tam i zobaczywszy Rudolfa wyszaby z kawiarni. Bdzie to przypadkowe spotkanie, ktre rozstrzygnie jego los. - Rudolf zauway, e ten przypadek jest nadmiernie przypadkowy. Poza tym nie wiesz, jak Lena przeya odtrcenie w zimie. Gdy pani Woynicka, pan Woynicki i Nika z lalkami Eulali i Wirgini w obu rkach wkroczyli, Nika odnalaza go wzrokiem, nie patrzc na nikogo, nawet na nieznanego jej wuja Rudolfa, ktry zgodzi si zosta na chwil, by przedstawionym, a potem pod pozorem wanych interesw opuci towarzystwo. Poszli z Nik do jego pokoju. - Poznajcie si! Przedstawiam: to Eulalia i Wirginia. Dygnijcie. Przywitajcie si - dokonywaa prezentacji Nika. Przystawili z Jaonem do siebie Niedwiedzia Biaego i Eulali tak, by dotknli si ustami. - Cauj si - skomentowaa to Nika. - Musisz bardzo polubi moje laleczki, musisz je kocha, jak swoje dzieci - rzeka do Jaona. - A to mi Karolinka? - Kto wie, czy nie bdziemy musieli jej zbi. - Za co? - spytaa na poy radonie, na poy z alem Nika. - Za niegrzeczno - odrzek Jaon. - Jest niegrzeczniejsza ni dzieci? - zawoaa Nika, przejta. - Jest coraz nieznoniejsza - odpar Jaon, naladujc intonacj dorosych. Gdy wycign rk po Karolink, wydawao mu si, e rozalone szklane oczka mwi: "Nie bij mnie przy Nice. Nie pozwl jej mnie uderzy. Jestem twoja, nie jej". Ale nie myla ustpowa. Nika pytaa: - To mog j zbi? Bij! Bij! Bij! - wykrzykiwa Leon. Wzi Karolink z kanapy. Karolinka bya lekka, malutka, bezwolnie poddaa si. Przekaza j Nice. Chcia, by bia Nika. Nika przybliya misia do twarzy i patrzc w szklane lepka mwia: - Nie kochasz dostatecznie twojego pana? Coraz nieposuszniejsza? Jeste jeszcze maym misiem. A co bdzie potem? Pan ci odda obcym. Co tak patrzysz? Nic ci nie pomoe, malutka - odwrcia Karolci pupci do gry, tu plusz by rzadszy, bo nacignity i pupcia robia aosne wraenie. - Nie mam serca ci bi, ale musz - i wymierzya jej klapsa. W tym momencie otworzyy si drzwi i Maniunia zawoaa: - "Dzieci proszone s na kolacj!" Zostawili Karolci. - Nasze dzieci - wykrzykna na ich widok pani Woynicka, jakby Nika i Jaon byli rodzestwem. - Patrzcie pastwo, jest podobiestwo. Te zadarte noski, te oczyska, bardzo jasne woski, cieniutkie jak druciczki. - Dzieci, teraz dacie dowd swojej grzecznoci. Zjecie marchewk.

Wiem, e oboje jej nienawidzicie. Nika podsuna Jaonowi widelec z ogromn porcj marchewki i Jaon, przezwyciajc wstrt, przekn. Otworzya usta i Jaon poda jej swoj porcj. Wzia do ust, wydawao si, e wypluje. Wpatrywaa si w Jaona, pragnc by doda jej odwagi. Trzymaa dugo marchew w ustach, a pani Woynicka krzykna: - No, poknij, poknij! Nika pokna z przeraon min, zerwaa si od stou i rzucia do przedpokoju, pdzia przez pierwszy i drugi przedpokj, dopada drzwi ustpu, ale nie wytrzymaa i zwymiotowaa marchewk. Rdzawy pyn rozprysn si na biaej powierzchni. Nika zasonia usta. Jaon otworzy jej drzwi. Nik chwyci gwatowny skurcz i atak choroby. Wyrzucaa z siebie obiad, niadanie, a wydawao si, e si dusi. Matka Jaona i pani Woynicka odsuny go od Niki. Wrci do wielkiego pokoju. - S sytuacje, ktre przypominaj tam w Holandii - mwi pan Woynicki. - Od czowieka, ktry zauway przeciek, woy tam palec, do, ca rk w kocu czynic z siebie yw cz zapory, samotnie czekajc a zauwa jego nieobecno i odnajd go, zaley byt kraju. Sprawa "Vaucaire" jest precedensem. Jeli koncerny zorientuj si, e banki w Polsce dla rozkrcenia koniunktury stan si ulege, uznaj nas za kraj atwych kredytw, wzmog naciski. Zoty ulegnie rozmyciu, pienidz od nas ucieknie, i po dwu latach faszywego boomu, wszystko runie. Pana si u nas zaczynaj ba, uwaajc za zbyt prostolinijnego, jak na bank. Jeli si utrzymam z moj lini, prezes ustpi. Spyta pan, czy ja zostan prezesem? Mog odpowiedzie, e jeli tak, pan zostanie dyrektorem generalnym. Najcenniejsze z pana podry do Katowic jest to, e dyrektor naszej ekspozytury wygada si, e "Vaucaire" chce produkowa uzbrojenie dla Polski. Czy nie chodzi tu o przeniknicie do Ministerstwa Spraw Wojskowych? Wniosek musi ju by w Departamencie Uzbrojenia. Pjdzie pan tam ze specjalnym penomocnictwem. Przejrzy pan ofert Spki "Vaucaire": Przy okazji zbada pan, czy Departament Uzbrojenia wie, kto za Spk "Vaucaire" stoi. Czy nie Niemcy? Moe pan zapyta wprost. Rozumie pan moj myl? Jeeli bdziemy musieli opuci bank, nie przyjm posady bez sprowadzenia pana. Jak, w razie czego, dugo pan przetrzyma? - Nie dugo. Wydajemy duo. Wesza matka Jaona i pani Woynicka z Nikna rkach. - Nika musi odpocz - powiedziaa matka Jaona. Nik niesiono do pokoju Jaona. Przez uchylone drzwi zobaczy, e pani Woynicka chciaa pooy j na eczku Jaona, ale zawahaa si i zaniosa na kanap. Przykrya Nik kocem. Jej rczka wysuna si spod niego i dawaa niewyrany, niejasny znak Jaonowi. Rano zerwa si i popdzi przez wielki pokj, gdzie spaa matka bo rodzice oddali swoje kanapy z gabinetu wujowi - wpad do pierwszego przedpokoju. Maniunia z tac w rku wychodzia z

gabinetu, gdzie spa wuj Rudolf. Maniunia przelka si widoku Jaona. - Maniuniu - powiedzia idc za ni w kierunmku kuchni. - Kocham Nik Woynick! - Mnie ju nie kochasz? - spytaa Maniunia. - Ciebie te kocham. Ale ty kochasz wuja Rudolfa? - Cicho! - wykrzykna Maniunia. - Skd ci to przyszo do gowy? Nie mw nikomu. To byaby moja zguba - pocigna go do kuchni. Mw, skd wiesz? - szeptaa. - Pamitaj, dzi przyniosam twojemu wujkowi tylko niadanie, jak musz rano wyda je wszystkim, kademu osobno, najpierw twojemu ojcu, potem tobie, na kocu twojej mamie. Zawrci cichutko do swojego pokoju. Dopiero zauway, e Karolcia dalej ley na pododze. Jakby bagaa o jego dobro i lito. "Le za kar, a ci nie przebacz" - wyszepta. Nastpnego dnia Jaon odnis wraenie, e powtrzy si przyjazd wuja Rudolfa. Odgosy z dalszej czci mieszkania wiadczyy, e znw o wicie przyby kto niespodziewanie. W haasach przewaay guche, dalekie okrzyki Maniuni. Jaon usn i znw obudzi si. Karolcia wida ubagaa matk Jaona, by j podniosa, bo mi siedzia na kanapie. Co za nieposuszestwo! Zapa Karolci i rzuci na ziemi. Ma teraz! Rodzice siedzieli w wielkim pokoju, jedli wczesne niadanie i naradzali si. - Miaa czelno powiedzie, e przyjechaa pilnowa Maniuni szeptaa matka - bo "dowiedziaa si, e pan Rudolf wyjecha do pastwa". Od dawna, jakby sama okrelia, "Maniunia prosia za ni". Byy umwione, e jedna cignie drug - Samozwacza suca? Bezpatna? To wyzysk. Jest niepotrzebna rzek ojciec. - "Dwie, a jedna, co wielmonym pastwu za rnica? - pytaa mnie Dziurzyna. Za bardzo uniona. Sypie janie wielmonymi. Chyba jest w biedzie. Powiedziaa, e wemie najcisze prace. Maniuni to byoby na rk, jednak milczaa. Poapaa si, e Dziurzyna moe wyprze j z naszych ask, a szczeglnie u kaprynego Jaona? - ono, moe polubi liczn sub, jak byo u nas w domu odezwa si ojciec. - Zostawiamy j na prb - odrzeka matka. Dla Jaona to byo wito - dwie nowe osoby w domu. Pierwsz prac Dziurzyny bya wyprawa z Maniuni po ko dla siebie na Kercelak. Przywiozy je dorok i wniosy po schodach. piewajc, zoyy je i postawiy we wnce obok ka Maniuni. Dziurzyn zaprowadzono do azienki i Maniunia mya j dokadnie i uczya posugiwa si kranami. W ustpie na widok spuszczonej wody Dziurzyna klaskaa. Wuj Rudolf cae dni by zamknity w gabinecie. Usugiwaa mu Dziurzyna, nie pozwalajc Maniuni zblia si do drzwi, za ktrymi sycha byo kroki wuja. Wuj prosi, by mu nie przeszkadzano, bo czyta i rozmyla. Ale ta sama ksika otwarta na tej samej stronie, leaa na kanapie, z ktrej wuj ni pozwala zabiera

pocieli. Popielniczki byy pene, okno zamknite, czu byo dym papierosw. - Jaoniku, dobrze mi u was. Dlatego musisz mnie zostawi samego. - Wuju, opowiedz, jak bye na wojnie. O wini - prosi Jaon przy kolacji, nie zdajc sobie sprawy, e sprawia tym bl ojcu. - Nie doszed prowiant. Zapalimy wini. Nikt nie mia odwagi jej zarn, mimo e zabilimy tylu ludzi. Sanitariusz wyci jej kawa soniny, zalepi plastrem i wypucilimy j. Kwiczaa bolenie. Nikomu nie przyszo na myl, e wini mona zastrzeli. - Wuju, opowiedz o tramwaju. - Cofalimy si z Kijowa. Bylimy ostatnim oddziaem. Mielimy kas pukow. Rosjanie oskrzydlali nas. Szli rwnolegle ssiednimi ulicami i strzelali do nas z bokw. Na przystanku sta pusty tramwaj. Jeden z onierzy wskoczy, ruszy korb. Elektryczno, mimo walk, bya. Wskoczylimy do tramwaju i z pen szybkoci ruszylimy z miejsca. Bolszewicy pokadli si i strzelali do pdzcego tramwaju. Potem mierzyli w druty i chcieli je przestrzeli. Bya to linia podmiejska. Przegonilimy wszystkie cofajce si oddziay. Zajechalimy na ptl za miastem z takim pdem, e tramwaj wypad z szyn i zary si w piasek. Bylimy ocaleni, a kasa nie wpada w rce wroga. Potem okazao si, e bya pusta. - Wuju, opowiedz o czarnobrewej dziewczynie - napiera si Jaon. - Nie moesz zna tej historii! - wykrzykn wuj. - Tobie bym tego nie opowiada. Susznie Dziurzyna si ciebie boi i przez ciebie nie wchodzi "na pokoje", jak ona to nazywa. Gdy Jaon obudzi si w nocy, matka mwia do ojca: - Mam podejrzenia dotyczce caego towarzystwa z tamtej czci mieszkania. Przyjrzaam si uwanie Dziurzynie. Ile moe mie? Ze czterdzieci, czterdzieci dwa - najwyej. Ona te podkochuje si w Rudku. W tym wietle jej nagy przyjazd, e ona nosi mu niadania i obiady, a nie Maniunia, niepokoi mnie. Kiedy Lena si odezwie? Tego ranka matka zauwaya, e mi Karolcia ley na pododze: - Co za baagan? - spytaa matka. - Zabierz to - powiedziaa matka widzc w Karolci przedmiot. - Mamo, to mj mi i mj pokj - zaoponowa hardo Jaon. - Dlaczego mi co dzie ley na ziemi? - To najniegrzeczniejszy mi Karolcia. - To niemdra zabawa! Rzucasz misia na ziemi? Nie mi, a ty jeste niegrzeczny. Podnie natychmiast, inaczej dostaniesz w skr - matka mwia ostro. Jaon podnis Karolci i ukradkiem wgnit jej oko. Ucieka si pod opiek jego matki! Przez Karolci mia przykro. Wstrtny mi! Umiejtnie udaje biednego misia. Gdy matka wysza, Jaon nie ruszy Karolci tylko spojrza na ni penym rozalenia wzrokiem. Nie zasuya nawet na to, by j zbi. Udawali si wszyscy na spacer. - Cay feudalny cyrk - wykrzykiwa wuj, gdy znaleli si na podwrku. Z przodu szed Jaon trzymany za rce z obu stron przez

Maniuni i Dziurzyn, z tyu matka Jaona i wuj. Maniunia miaa min, jak nieprzytomna i nie syszaa, co si do niej mwi. Weszli do sklepu z zabawkami. Wuj kupi Jaonowi puk onierzy abisyskich w biaych turbanach i 4 puk piechoty z 1830 roku. Puk, to byo pudeko z siedmiu onierzami i dowdc na koniu. - Na ich pamitk puk, w ktrym walczyem w 1920 roku, nosi numer czwarty - powiedzia wuj. Jaon poprosi jeszcze o puk Legii Cudzoziemskiej. - Ja tam wstpi. Opuszcz Polsk, was - powiedzia wuj otwierajc pudeko. Wzi jednego z onierzy w kepi i spywajc z niego na kark jedwabn oson, przybliy do oczu jakby siebie chcia obejrze z zewntrz i powiedzia: - To ja. Twj wuj, gdy tam ju bd. Ten onierz by najadniej pomalowany. Sztylpy mia brzowe, menaka na plecaku srebrzya si aluminiowo. - Jaon w to uwierzy i w kocu, by go nie zawie, bdziesz musia jecha do Afryki - powiedziaa matka. - Tylko nie do Afryki! - wykrzykna przeraona Dziurzyna. Do oczu Maniuni napyny zy. - Do palm, do palm - napiera si Jaon. Na kocu parku azienkowskiego bya palmiarnia. Matka, by znowu nie ulegli woli Jaona, powiedziaa: - Nie ma mowy. Do palm pjdziemy w zimie. Zawrcili. Z daleka zobaczyli generaow i praata, ktrzy pomachali im. Gdy znaleli si w domu, trzeba byo si pieszy z obiadem. Ojciec mg nadej lada chwila. Maniunia raz po raz wygldaa przez okno. - Jeszcze pan nie idzie - wykrzykiwaa niepotrzebnie. Jaon poszed do swojego pokoju. Przewrotna Karolcia! Tym razem siedziaa, udajc grzeczn, na swoim miejscu na kanapie. Bicie nie pomaga. - Ty Karolciu, wstrtna, obrzydliwa, ohydna - wymyla misiowi. Przybliy twarz do oczek pluszowego zwierztka, ktre jak zawstydzone patrzyo w inn stron. - Mog ci zmiady. Urwa ci gow - krzykn Jaon i rzuci Karolci o ziemi. Poleciaa w stron jego eczka, odbia si od nogi i poleciaa pod szaf. Tam bdziesz! - wykrzykn Jaon. Rozoy oowianych onierzy. Na pomoc Abisyczykom przyszli Czwartacy i bronili przed Legi Cudzoziemsk caej pustynnej przestrzeni koo okna pokoju Jaona, a potem, pod wpywem wuja Rudolfa, onierze Legii przeszli na stron Abisyczykw i Polakw. Jaon poczy siy, wyoni wsplne dowdztwo i wtedy zawoano go na obiad. Wuj prosi, by rodzice pozwolili Maniuni poda nalewk liwkow. Nastpi moment milczenia i matka wydaa rozkaz, ktrego wuj oczekiwa. W chwili, gdy wuj podnosi samotnie kieliszek z ciemnym pynem Dziurzyna zaanonsowaa, e pan, ktry mwi, e jest bratem pana przyszed z wizyt.

- Dostawi nakrycie - powiedziaa matka. Wuj opuci kieliszek i speszy si. Stryj Hieronim te zrobi dziwn min, zobaczywszy wuja Rudolfa. - Mam par sw do ciebie bracie - powiedzia do ojca. Wyszli do pokoju Jaona. Wuj wypi kieliszek nalewki, szybko nala nastpny, wypi i znw napeni kieliszek. Gdy stryj Hieronim i ojciec wrcili, kieliszek wyglda tak samo. Stryj jakby zapomnia, e zerwa z ojcem Jaona, usiad przy swoim talerzu. - No i co ci sprowadza Rudolfie? - powiedzia ceremonialnie stryj. - A ciebie co sprowadza? - spyta wuj Rudolf. Mnie to, co omwiem z moim bratem. Nie zmienie zasad? - spyta stryj Hieronim. - Chcesz zapyta czy dalej jestem bez pracy, czy dalej jestem kawalerem i dalej mieszkam w domu po rodzicach? - O to mniej wicej chciaem zapyta, bo martwi si o ciebie, ale nie w formie jak mi przypisujesz. Chciaem to wiedzie ze wzgldu na ciebie. Moesz u mnie otrzyma wysoko patn posad. Jedyn twoj umiejtnoci bdzie uczciwo. - Ty, Hieronimie jeste skoncentrowan si - powiedzia wuj Rudolf. - A ja czyst saboci. Mnie nie zaley, by by silnym, a tobie zaley. - Zaley mi, by ludzie mieli o mnie opini jako o silnym czowieku. To uatwia mi niejedno. Jaki jestem - nie interesuje mnie. Jeli ciebie interesuje, jaki jeste, mog ci wyrazi wspczucie, e tracisz czas. - Od kiedy dziki mojej siostrze spotkao mnie szczcie poznania ci, a nawet podniesiony zostaem do godnoci twojego powinowatego, ktra jest by moe jedynym wyrnieniem, jakie mnie w yciu spotkao, interesujesz mnie ty. - Troch mnie drani, e jestemy na ty - rzek stryj. - Pod wpywem nastroju wesela Julianny, niebacznie zbliylimy si do siebie. Mam dla ciebie mi propozycj: ebymy wrcili do formy pan, panie Rudolfie. - Tu nie s sami doroli - przerwaa matka. - Ach! - machn rk stryj Hieronim. Jego zo zwrcia si ku Jaonowi. Wasz papinek, wasz nieznoniaczek. Jak moecie ulega mu i nazywa imieniem, ktre raczy sam sobie nada. Kocha bardziej suc Maniuni ni wasnego ojca. Ojca mu za mao, ojca! Jak w dziewordztwie jest tworem tylko matki. Jedyne, co dostrzega w yciu, to kary, ebracy, cyrkowcy. wiat jaonocentryczny, ktry stworzy, uywajc was tylko jako elementw konstrukcyjnych. Gdy jednego z was, nie daj Boe, zabraknie, rozpadnie si. ycie, z ktrym si zetknie, zmiady go. - Mwi le o dziecku to dziecinada - powiedziaa matka. - Jaon - wtrci si wuj Rudolf - ma w sobie si waszej rodziny i nadludzk wraliwo naszej. Bdzie adwokatem bronicym najtrudniejszych spraw, albo architektem, ktry zbuduje wielkie miasto.

- Chyba z klockw - odpar stryj. - Stryju, ty mnie nie lubisz - wykrzykn Jaon, z odcieniem dumy. - Stryj wysa swojego syna do internatu. Straci wiar w niego powiedziaa surowo matka - i chce siebie pocieszy, e bdziesz niewiele wart. - Twj stryj - wtrci si wuj, zwracajc si do Jaona - nie rozumie dzieci, bo jest nieszczliwym czowiekiem, ale nie wie o tym. Jest przekonany, e jest najszczliwszy ze wszystkich ludzi. - Sd nade mn? - stryj podnis si z krzesa. - Znw chcesz z nami zerwa? Prosimy, pod warunkiem, e jeszcze raz wrcisz - rzek ojciec Jaona. Stryj wybuchn miechem. - Zamknem sobie drog obrazy na was, bo panna widwiska jest cig rzeczniczk mojego powrotu do tego domu. - "Nie dopuszcz, by moja osoba rzucia cie na twoje stosunki z bratem". - Panna widwiska dla nas nie istnieje - odezwaa si matka Jaona. - Przed chwil twj m w rozmowie w cztery oczy zgodzi si spotka na terenie neutralnym z pann widwisk i wysucha jej rzek stryj. - Mimo e pierwszy raz sysz o pannie widwiskiej gotw jestem wystpi w jej obronie. Nie Julianna i Jzef naraaj pann widwisk na upokorzenie, ale pan, panie Hieronimie - wykrzykn wuj. - A gdybym poprosi pana do kawiarni naprzeciw i wyzwa pana na pojedynek? - Gos stryja znia si. - Wynajm czterech ludzi, ktrzy uczyni pana niezdolnym do stawienia si w terminie. - Niech pan to powie pannie widwiskiej. - Opowiem, e udzielam lekcji pewnemu panu nie pierwszej modoci i zyskuj jego wdziczno - wyszepta stryj. - Grzniecie w tej rozmowie - odezwaa si matka. - Byem nie zapowiedziany - stryj Hieronim zerwa si z krzesa. - Jzefie, widz, e lepiej rozumiesz si ze swoim szwagrem ni z rodzonym bratem. P godziny potem, gdy jeszcze siedzieli przy stole, Maniunia wniosa list, ktry dorczy posaniec. Ojciec Jaona czyta na gos: "Drogi bracie Jzefie, jestem ci bezgranicznie zobowizany za wyraenie zgody, by porozmawia z p. widwisk. Ona ci te dzikuje, ale sprawa jest nieaktualna. Hieronim". - Przypuszczam, e skama, e nie zgodziem si - rzek ojciec. - Hieronimowi z jakich wzgldw, jest na rk brak kontaktw midzy nami, a pann widwisk. Rodzice i wuj poszli do teatru. Jaona zostawiono z Maniuni i Dziurzyn. Kazano im si przenie do wielkiego pokoju i nie rozmawia przy Jaonie o gupstwach. Chwil nie wiedzieli, co robi, ale Dziurzyna przypomniaa sobie wiersz: "Db i grusza W wiat wyrusza,

Splecione gaziami Jak ramionami. Grusza wykwiecona weselnie, Db w wieych pkach Trzyma si prosto, wyniole i dzielnie". Potem opowiedziaa bajk: - "Pewna moda staruszka Na drewnianym kamieniu Siedzc staa i porannym wieczorem Nic nie mwic rzeka..." ale co, Dziurzyna nie pamitaa. - Ciociu opowiedz o tej mierci - prosia Maniunia. Dziurzyna zacza: - Pewna pani nie moda i nie stara, ktrej wieku nikt nie zna, nawet ona nie wiedziaa, kiedy si urodzia i kiedy umrze. Miaa spadek do zostawienia. Siostrzeniec czeka jej mierci, a sam si zestarza. Modli si o mier dla niej, a wymodli. Nad kobiet stana mier z kos, w biaym przecieradle. Poczua, e umiera, ale myli sobie: "Jeszcze mam obron". Podniosa si, wyrwaa mierci kos i ciach ni mier. Trysna krew i mier wydaa straszny krzyk. Spod skrwawionego przecierada ukaza si siostrzeniec. Skona na jej oczach, a ona wzia po nim dwie morgi i sze prtw. - Ciociu opowiedz o tamtych - prosia Maniunia - co jedli kolacj na cmentarzu, a potem w grobowcu urodzio si dziecko. - Za to pani by nas wyrzucia. Chyba, e Jaon nie powie mamie? - Nie wolno podmawia Jaona, by nie mwi czego mamie - skarcia Dziurzyn Maniunia. - To opowiem bajk prawdziw, tak ktra jest w ksikach: Odbicie w lustrze, cie na ziemi i echo w powietrzu wiody ktnie, ktre jest prawdziwsze. - "To ja jestem prawdziwe" - mwio odbicie. "Dziki mnie ludzie widz siebie w zwierciadle i dowiaduj si jak wygldaj." - "Ja zawsze id za swoim panem - mwi na to cie. On nawet si mnie boi, ale bardziej stracha si, e si ze mn rozczy". - "Ale gdy mj pan sam cauje si w lustrze, czy si ze mn odbiciem". Na to echo: - "Ja sigam najdalej w wiat. Mojego pana sycha wiele mil, podczas gdy wy sigacie p metra od waszego pana." - "Ciao mojego pana to cie, ktry ja rzucam" broni si cie. - "Tyle razy pan si przejrza w lustrze, e tam zosta i teraz jest mn" - rzeko odbicie. A w tym momencie pan pooy si spa i zniko odbicie w lustrze, cie skurczy si do maego nic, a gos ucich, wszystkie trzy uleciay wysoko do nieba, a Jaonik pooy si spa, unie, a jego cie, odbicie i echo ulec wysoko. Po uoeniu Jaona spa, suce nie wrciy do kuchni, tylko rozkoszoway si pobytem w wielkim pokoju. Co chwil wyglday, czy nie id pastwo i chyba otwieray t cz kredensu, gdzie s karafki. Dziwnie byo sysze ich gosy, a nie rodzicw. Cicho szeptay,

jak dwie czarownice, a wiato wydawao si szczelin jaskini, skd dochodzi blask palonego przez nie ognia. - O tym odbiciu w lustrze, to o panu Rudolfie, tak czsto si przeglda - wyszeptaa Maniunia. - Tu jest to due lustro. Dotd to nie bardzo wiedziaam, jak wygldam. Teraz czowiek cigle si na siebie patrzy, a to grzech, zasoniam je, ale pani mnie wymiaa. - O paniczu Rudolfie przesta myle. Skadaj na posag. A ty chodzisz do kina. W tancbudzie pacisz za siebie, czy kawalerowie pac? - Sama pac. Ale nie tacz. Stoj wysoko na balkonie i patrz. Nie chc taca z obcymi. - Ale sta w grze te si boisz? - Tu po schodach prowadzi mnie Jaonik. Ja jego rczki si trzymam. I on boi si przepaci, a ja dr, e on wypadnie przez okno. Jak im si tu nie sprzykrzy i nie wyskocz z okna? I sraj na nich ci, co s na grze. Sraj w domu, gdzie jedz! Pierwsze dni wychodziam za swoj potrzeb za dom, ale zapa mnie policjant. Pani nic nie wie. Kiedy te domy zaczn si wali jedne na drugie. S za wysokie. Zobaczysz ciotko, cae miasto runie i poar je ogarnie. - Ile zoya? - Szedziesit zotych. - To ledwie masz cielaka. Ciebie matka nie bia. Jedyne dziecko na wsi. Dobralicie si z tym Jaonikiem. Sprytny delikacik. Wiesz, e nie krwawi? Najpierw mylaam, e nosz w sobie, ale rok, dwa, trzy to chyba za dugo? Cho stare kobiety mwi, e moe si zdarzy. To ju nic takiego jak Jaonik mie nie bd. A ty jeste czysta? - Nietknita! - krzykna Maniunia. - Panicz Rudolf, jak tu przyjecha, dzielia was tylko ciana. - Nigdy w yciu! Panicz Rudolf cauje po cyckach. O tyle tylko prosi. - I o nic wicej? - Raz prosi. - I co? - Ciociu, co mnie tak pytasz? - Bo zdaj spraw twojej matce, ktra patrzy z nieba. Dokd si nie oeni, dla panicza Rudolfa prdzej taka, jak ja, co ju nie krwawi. - Panicz Rudolf mwi, e si nie oeni - wyszeptaa Maniunia i wrzasna. - Jezu! Pastwo id. W tym momencie najwikszego oczekiwania, radoci, e rodzice wejd, Jaon zasn. Wolno zada pytanie? - powiedzia przy niadaniu do matki wuj Rudolf - jaki jest waciwie charakter stosunkw waszych z braterstwem? Wida Dziurzynie przykrzyo si siedzie samej w kuchni, bo usugiway obie: Maniunia i Dziurzyna i obie suchay ciekawie, wic mama Jaona kazaa im i. - Nie bywamy u nich, bo nie zapraszaj nas. Hieronim, bywa tu

czsto, nigdy z ni. Czasem nie wiedz o sobie: po poudniu wpada Hieronim, wieczorem jego ona. On zanudza nas pann widwisk, ona "swoim dramatem". Jzef znika, kadzie si spa, ona tego nie zauwaa. Kiedy przysza o sidmej wieczr i wysza nastpnego dnia o dziewitej rano. Mylaam, e zwariowaa. Hieronim przychodzi na krtko, nie zabawi godziny. Odnosimy wraenie, e zawsze panna widwiska jest w takswce na podwrzu, albo w "Nowej Ziemiaskiej" na przeciw naszej bramy. - Ja mu j odbij - powiedzia wuj Rudolf. - Nie spojrzy na ciebie, biedny bracie. Jeli Hieronim si z ni oeni i wprowadzi j w swj wiat, znajdzie tam kogo moniejszego. Mczyni s dla niej szczeblami, po ktrych pnie si. widwiski posuy jej, by dosta si w poblie Hieronima. widwiski, jako podwadny Hieronima, musia si bardzo stara, by wprowadzi j blisko Hieronima. On za, lata powstrzymywa si od odczuwania czegokolwiek, by nie rozprasza si w swoich deniach, a gdy osign to, czego pragn, przysza gwatowna reakcja. Hieronim nie by dobry dla rodzicw. Nawet Jzef nie wie, czy wypdzili go, czy sam unis si gniewem i zerwa z domem, na znak obrazy. Spotka swoj obecn on. Opacia jego studia. Udawa kogo penego wdziku, bezinteresowniejszego ni ty i, poniewa udawa, chwilami przewysza ciebie. Pamitam wieczr w Marzeniowie. Ty Rudolfie jak skowronek snue polne trele, on, sowik w ogrodzie, penym bzw, jaminw i hortensji. - To byo, gdy Lena bya pierwszy raz w Marzeniowie? - Tak. Nazajutrz karawana bryczek i powozw miaa wyruszy przez lasy. Jaki to by beztroski dzie! Byam przepeniona nadziej. Akurat wyszed doktor i potwierdzi moje przypuszczenie, co do zjawienia si Jaona. Widziaam wiat jego oczyma. Po chwili milczenia matka dodaa: - Gdyby tego wieczora Lena nie wybraa beznadziejnej mioci do ciebie, wpadaby w sida Hieronima. Nawet nie ostrzeglibymy jej, bo nie podejrzewalimy, e przyjecha po zerwaniu z domem i szuka ofiary. Std byo to maksimum, ktre z siebie dawa. - Lena, pamitam, mwia, e sprzedaje kamienic, bo czuje, e jest zbyt dziecinna i naiwna, by ni administrowa. Miaa na sobie co w rodzaju mundurku szkolnego z marynarskim konierzem. - Bracie, co si stao, e zniewaye swojego przeoonego? Gnbi mnie to od pierwszego wieczora. - Ten pan doszed do wszystkiego mordercz prac od tragarza na placu, a ja ruchem konika szachowego, czy polnego przeskoczyem inne figury. Nienawidzi mnie, jako kogo majcego plecy. By ordynarny wobec wszystkich, z wyjtkiem mnie, ale przy mnie by szczeglnie niegrzeczny dla innych, by udowodni, e boj si stan w ich obronie. Wybra na szczeglny przedmiot przeladowa osob, o ktrej wspomniaem, ktra okazaa mi troch sympatii. Posun si do tego, e odezwa si do niej: - "Ty cycata jawko!" - Bya to aluzja do tego, e pani buchalter ma due piersi, nie ma dzieci i yje w separacji z mem. Poprosiem, by odwoa te sowa. Zerwaa si, bagaa, bym odwoa moje danie.

On nie przeprosi jej po to, bym go uderzy. Nie odda mi, tylko otar twarz. "Myl, e po tym, co si stao pan zwolni si sam, a ja nie bd wzywa policji". Tak si mnie pozby. - Wuju, czy ty za wojn masz order? - spyta Jaon, ktry wszed bezszelestnie. - Nie dostaem adnego. - To ja ci zrobi order - powiedzia Jaon i zerwa si od stou. - Marsz z powrotem - zawoaa matka. - No pozwl mu - powiedzia wuj. Jaon zawrci i czeka w drzwiach. - Zawsze marzyem, e sam Marszaek mnie udekoruje. Baem si, e si rozpacz. Na sam t myl, kiedy pod kulami, pakaem. A teraz nasz wdz nie yje i... - wuj nieoczekiwanie zaka. - Co "i". Nie dokoczye Rudolfie. - Ach - machn rk wuj. - Dobrze, niech Jaon ci udekoruje, a w zamian wemiesz go na spacer. Ostatnio czuj wielkie zmczenie. Musz dzi przelee w ku. Poo si u Jaona i nie bdziecie tam wchodzi - wstaa i posza do kuchni, by wyda rozporzdzenia Maniuni i Dziurzynie. Jaon wyci tpymi noyczkami, przydzielonymi mu prze matk, nierwny krzy z baretk, pokolorowa na czerwono i zielono. Stan na stoku. Wuj zbliy si. Jaon szpilk przyczepi order do klapy garnituru. Potem wuj poda Jaonikowi paszczyk, zajrzeli do kuchni, by si poegna i wyszli. Szli trzymajc si za rce. Na ulicy przechodnie przygldali si mczynie udekorowanemu tekturowym orderem, prowadzcemu chopca. W azienkach poszli do pawi. Jaka modziutka pani w maym kapelusiku z woalk przygldaa si pawiowi. - Pokaza, jaki jest pikny - zwrci si wuj do niej. - Czy to adnie odzywa si do nieznajomej? - skarcia go niezbyt gronie. Po chwili zrobio jej si al ostrych, jak jej si wydawao, sw i powiedziaa. - Pan sam wyprowadza chopczyka na spacer? - Z wielu rnych wzgldw - powiedzia smutnie wuj, udajc e jest ojcem Jaona i to osamotnionym. - Nie widziaam pana, cho przychodz co dzie o tej porze odezwaa si nieznajoma i odesza. W domu Maniunia i Dziurzyna otworzyy im radosne i rozemiane. Wuj poprosi, by zajy si Jaonem i wszed do gabinetu. Maniunia i Dziurzyna stay smutne. Dziurzyna prbowaa pocaowa Jaona, ale Maniunia odcigna j: - Pani nie pozwala! Na tobie s zarazki. - Miasto jest smutne - poalia si Dziurzyna. - Jaka nuda ogarnia. - Ja si nie nudz - powiedziaa Maniunia. - Ja te - wtrowa jej Jaon. - Nigdy! - Bo ty cigle si bawisz - odrzeka Dziurzyna. - Ciotko Dziurzyno - odezwaa si Maniunia - w miecie dzieciom za ca prac jest zabawa. Przebieraj lalki.

- Ja si lalkami nie bawi - oburzy si Jaon. - Paniczu Jaonie - odezwaa si Dziurzyna - nie ma o co si gniewa, lalka czy mi, co za rnica? Maniunia nie miaa lalki i Jaon jest jej pierwsz laleczk. - Zrbcie tak sam jak ja! - wykrzykn Jaon. - Mona by takiego Jaonika zszy z poduszek - odezwaa si Dziurzyna. - Zrbcie, zrbcie! - prosi Jaon. - Zrbcie mnie! - Pani si nie bdzie gniewa? - zastanawiaa si Maniunia. - A co, c by? - zdziwia si Dziurzyna. - A, e to grzech - odrzeka Maniunia. - Jak nie chce ci si czego robi, zaraz mwisz, e to grzech. Bacz, by nie zgrzeszya naprawd. - Zrbcie, zrbcie! - baga Jaon. - Chc mie siebie! Siebie! Siebie! - i podskakiwa wok sucych. - Trzeba by poduszek z wielkiego pokoju - oponowaa Maniunia. - Pjdziemy tam na paluszkach i po cichu, nie wydajc gosu, wemiemy - zapalaa si Dziurzyna. - Pani nawet nie bdzie wiedziaa, e ktokolwiek jest w pokoju. A potem uszyjemy lalk. - Ciociu Dziurzyno, przy Jaoniku ciocia staje si jak dziecko. Pierwsza ruszya Dziurzyna, za ni Jaon, za nim Maniunia. Gdy pochd dotar, skradajc si, do wielkiego pokoju, potrzebna bya nowa wyprawa, po igy i nici do pokoju Jaona. Tam spaa matka. Dziurzyna pokazaa, jak otwiera si bezszelestnie drzwi. Bya dowiadczon suc, Jaon wszed do ciemnego wntrza jak duch. Spojrza na matk i zdrtwia z przeraenia. Leaa na wznak z otwartymi ustami, nieruchoma, nie wydajc dwiku. Znieruchomia i czeka, e co jeszcze si wyjani, e matka poruszy si, zawoa go, co powie. Pooya si, bo umieraa. Nic mu nie powiedziaa. Nie poegnaa si. Zostawia go. Teraz na zawsze zostanie sam. Zapomnia o ojcu. Matka krzykna: - Kto tu? - Zerwaa si zobaczywszy Jaona. - Miaam smutny sen. - e umara? - spyta Jaon. Matka zerwaa si: - Jak moesz tak mwi, bezlitosny chopczyno. - Mamo, mog dla Maniuni i Dziurzyny wzi nici? - Co racz zacerowa? To we, Jaoniku i id. Ja musz mie jeden dzie spokj od ciebie. Musz wypocz, jak po cikiej pracy, po tobie. Jaon wzi pudo z szyciem i zaraz Dziurzyna zawrcia go jeszcze raz po jego rzeczy. Kazaa mu wzi ubranie, poczochy. - Niedobre, niedobre dziecko - powiedziaa matka, gdy zobaczya, e Jaon znw wchodzi. Ba si, e zwrci uwag na to, co bierze. Wybra swoje marynarskie ubranko. Dziurzyna go pochwalia. Ju dwie poduszki byy zeszyte grubym ciegiem, tworzyy tuw Jaona. - Tak Pan Bg tworzy czowieka - szepna Dziurzyna. Z maych wakw kanapy zrobiono nogi, a rce powstay przez wypchanie rkaww szmatami. Jaon sta si wikszy ni w

rzeczywistoci, starszy, potny, krtkorki. Zamiast twarzy widniaa wypuko poduszki z deseniem w czerwone i zielone jody, tworzc fizjonomi pyzat, zarozumia i pust. Przyszyy do twarzy czapk marynarsk. Nowy Jaon nie mg sta. - Bliniak Jaona! - zawoaa Dziurzyna, ale Maniunia zatkaa jej usta. - Wyrzumy tego Jaona z balkonu - powiedzia Jaon. - Jak ja bym panicza Jaona zbia, gdybym moga - wyszeptaa Dziurzyna. - Ciociu, nie znios widoku, e co leci z pitra - szeptaa Maniunia przeraona. - Ja umr. Odkd nastaam tu, wygldam, czy kto nie wypada z okna. - Zrbmy przyjemno paniczowi Jaonowi - prosia Dziurzyna. - Zrbcie mi przyjemno - baga Jaon obie. - Ale ty, ciociu Dziurzyno, po niego zejdziesz na d, eby kto nie ukrad go. - Zaraz polec. I bd paka, rozpacza - powiedziaa Dziurzyna. - I ja! I ja! - szepta Jaon. - Nie bdziesz mg si pokaza - skarcia go Dziurzyna - bo przestan wierzy, e wypade. - Bd pakali przeze mnie? - dopytywa si Jaon. - Bdzie rozpacz - wahaa si Maniunia - na caym podwrzu. - Zobaczysz, jak si leci - namawiaa j Dziurzyna. A niech to! - machna rk. - Przecie Jaonikowi nic si nie stanie? - Jaonik, eby widzie, musi wyj na balkon na czworakach, pooy si na pask i wysun gow przez balustrad. Ja musz sysze, jak ludzie bd krzycze, wic ja schowam si za drzwi. Maniunia niby nieuwanie odwrci si od dziecka i wtedy wypchnie kuk. Jaon zacz si czu tak, jakby to jego miano wyrzuci z balkonu. Gdy kad si na kocu podoonym przez Maniuni, wydawao mu si, e balkon odrywa si i zaczyna lecie w d. Gdy obie suce weszy, balkon drga lekko pod ich stopami. eby przepa nie wdara si i nie wcigna ich! Dziurzyna przypaszczya go szorstkim ruchem do balkonu. Wystawi gow poza jego krawd. Wiao zimnym powietrzem, niej ciany domu zway si, zbiegajc si tam, gdzie bya pomniejszona przestrze podwrka. Na klczkach kryjca si Maniunia ziaa w niego gorcym i niespokojnym oddechem. Trzymaa za nogi sztucznego Jaona i popychaa go ku balustradzie balkonu, a gdy si o ni opar, zacza unosi go w gr, a pokazaa si na zewntrz balustrady gowa w marynarskiej czapce, potem tuw i gdy wysun si do poowy, przeraliwy krzyk rozleg si w przepaci podwrza. Wtedy pchna kuk. Jaon zdy zauway, e rozrzucia rce, przekoziokowaa i upada z klapniciem. Teraz Jaonowi wosy stany dba: a jeli matka wyjrzy i zobaczy go martwego na asfalcie! Poderwa si i skoczy do swojego pokoju. Matka spaa, tak samo na wznak, nieruchomo, cicho, gronie, z ustami otwartymi, jak do krzyku. Wrzaski na podwrku odcigny go

z powrotem. Suce ucieky z balkonu. - Ju go podnieli! Odkryli, co to! - szeptay przeraone. - Co bdzie? Chyba go nios. Jaoniku - Dziurzyna zwrcia si do niego - to ty kazae nam wyrzuci. Powiesz tak - bagaa i rozkazywaa zarazem. Zabrzmia dzwonek u drzwi, jeden, drugi, trzeci. - Nie otwieramy. Pani nie usyszy w ostatnim pokoju - szeptaa Dziurzyna. - A co z rzeczami, ktre s na kukle? Otwieram - zdecydowaa Maniunia i pobiega do przedpokoju. Ju walono pici w drzwi. Z pokoju Jaona zawoaa matka: - Czemu nie raczycie otworzy? - i pojawia si w szlafroku, rozgniewana. W tej samej chwili miaa ju waniejszy powd do gniewu. A krzykna, gdy zobaczya drugiego Jaona na rkach dozorcy. Zerkna szybko, czy nie ni, ale prawdziwy Jaon sta na rodku wielkiego pokoju. - Tak si nie robi! Pogotowie wezwano do pani Kckiej! Jak ona umrze? Lokatorzy chc pastwa skary do sdu. Waciciel wymawia pastwu mieszkanie. - Spokj! - krzykna na dozorc matka. - Skd pan ma kuk w ubraniach mojego dziecka? Dlaczego pan tu wszed? Prosz cofn si do przedpokoju. Dozorca cisn kuk na podog, a zachrzcia trawa morska w poduszkach, odwrci si i wyszed. Matka wykrzykna: - Zamkn za nim drzwi! Nie wpuszcza do domu obcych. O karze dla was zdecyduje pan, jak wrci. Rozleg si dzwonek. Maniunia, Dziurzyna i Jaon pobiegli do przedpokoju. Moda kobieta w okularach chciaa wej. Maniunia zasonia sob drzwi: - Pani zakazaa wpuszcza kogokolwiek. - Jestem sekretark pani Kckiej. Zemdlaa i dotd nie odzyskaa przytomnoci. Nawet nie wie, e ten chopczyk yje. To prosz przekaza pani domu. Do widzenia. Wuj wyszed z gabinetu dopiero, gdy ojciec wrci. Matka powiedziaa do ojca: - Nie chciaabym zatruwa ci obiadu, ale musisz wyda wyrok wobec trzech osb w tym domu, ktre zawiniy. - Sdzia godny bdzie surowy - zauway wuj. - Julianno - odezwa si ojciec - bagam ci, cokolwiek si wydarzyo, rozwi t spraw we wasnym zakresie. Nienawidz spraw domowych. Nie jestem w stanie skupi na tym uwagi. - Rudolfie, jak byo? - Usyszaem potworny krzyk. Podbiegem do okna... - Rudolfie - powiedzia ojciec - przerwij relacj. Wszyscy yjecie? Ty i Jaon wydajecie si rozbawieni? Tylko kobiety s przeraone. Jutro rano, jak mnie nie bdzie, rozwiecie spraw, wydacie wyroki i przeprowadzicie egzekucj. Mnie o tym nie mwcie. - Jzefie, chodzi o to, czy pewne osoby pozostan w naszym domu, a take o Jaona. Dla dzieci w jego wieku dzie to tyle, co dla nas

rok, a on w szczeglnoci dotknity jest brakiem poczucia, e czas istnieje. - Dobrze. Porozmawiamy, jak wszyscy pjd spa - odwleka spraw ojciec. - Mamy mieszne zaproszenie od pastwa Woynickich: Nika prosia przez swojego ojca, by powiedzia mi, e Jaon ma przynie misie z wyjtkiem Karolci. Zaproszenie obejmuje take oczywicie Rudolfa. - Jzefie, czy zdajesz sobie spraw, e wymienie mnie jako zaproszonego po misiach? - z nieoczekiwan gorycz powiedzia wuj Rudolf. - Ale nie zrobi przecie tego pan Woynicki! Nie wzi do serca, e nie bye obecny w czasie ich wizyty. - Za wielka dysproporcja: ja i on. Przyjechaem, by odzyska spokj. Obecno ludzi burzy go. Pan Woynicki widuje ci co dzie i moe pozna twj garnitur. - Do wizyty ka ci uszy nowy. - Jeli bdziecie nalegali, pojad. Dom tam stoi opuszczony przez wszystkich. - Jak chcesz Rudolfie - powiedzia ojciec. - S te szalenie wane wiadomoci polityczne. Jaon wszystkimi siami stara si nie usn, a jednak, mimo e tego dnia matka nie przysza go upi, zapad nieoczekiwanie dla siebie w gboki sen, w ktrym by pewien, e czyta gazet, gdzie czerwony tytu przez ca stron obwieszcza: "Wybucha wojna". "Wic ojciec bdzie bohaterem" - pomyla z dum i zda sobie spraw, e to sen, nie ma wojny, jest pokj, a rodzice cichutko rozmawiaj obok. Uczucie gbokiego szczcia ogarno go i byby znw usn, gdyby nie usysza swojego imienia: - ...tenor Jaona mnie mczy. Tak postpuje, by mu nic nie mona byo zarzuci. Jest grzeczno-niegrzeczny. Rudolf powiedzia, e Jaon bdzie adwokatem. Ju jest szczwanym prawnikiem, znajcym prawa tego domu. Nie amie ich, tylko obchodzi. Potrafi rozoy morale dwu sucych, nie ja, a on podporzdkowuje je sobie. Staj si przy nim dziecinniejsze ni on. Czy Dziurzyna go lubi naprawd? Wyrzucenie jego podobizny jest wieloznaczne. - Ach, ono. Dziurzyna i jakakolwiek psychologia! - Ot nie. Patrz jak zalotnie wyglda. Podmalowuje si. Rywalizuje z Maniuni o uwag Rudolfa. - Ka jej kupi bilet i wydal j - Ona tam goduje. - Powiedz, e to ostatni wybryk. - Zasania si poleceniem Jaona! - Pragnie by zwolniona z jakiejkolwiek samodzielnoci, wic chtnie podda si dziecku. - Martwi mnie pocig Jaona do przepaci, jakby chcia instynktownie przeama lk. - Zawdzicza swj pocztek przepaciom! Gdybym nie wchodzi w sztolnie kopal, nie byoby Jaona. On to czuje. - On to nawet wie. Opowiedziaam mu. - Zrozumia? - Tego nigdy nie jestem pewna.

- A zapamituje? - Sdz, e nawarstwia si w nim i kiedy, gdy czowiek tak dokadnie przypomina sobie przeszo, stanie mu to przed oczyma. - Wiesz, jaki moment przerazi ojca? Jecha dorok, zobaczy zbiegowisko. "Co si stao?" - pyta. - "Jaki szaleniec wszed na piec hutniczy". W tumie mwiono, e "jeli nie dostanie pracy, rzuci si w d". Ojca co tkno. Kto z gapiw mia teatraln lornetk, da ojcu i ojciec pozna mnie. Wszystko zawiso na wosku. Przecie ojciec mg nie pi szampana, nie zwierzy si wtedy w azience dyrektorowi Czykowskiemu. Dozna niewytumaczalnej potrzeby powiedzenia mu o swoim zmartwieniu. Gdyby tego dnia oprowadza go kto inny, albo pan Czykowski nie wzbudzi jego zaufania? Albo doradzi mu kurort w Niemczech? - Jaka jest przepa? - spytaa matka. - Widzisz j, patrzc w niebo. Tam masz miliony kilometrw, ale tego nie czujesz. - Gdybym nie miaa nadmiernie wraliwego sumienia, co zarzuca mi spowiednik, nie przyszabym na plebani - wrcia do tematu matka Jaona. - Przychodzi te mi myl, e Czykowski mia dwie adne crki. U nas tak bezgranicznie nie byo nikogo interesujcego. Moe Czykowski wysa was w swoje strony w nadziei, e ty, albo Hieronim, albo obaj, poenicie si z jego crkami? - Po przyjedzie zoylimy tam wizyt. - Ju nie umiem sobie wyobrazi nieistnienia Jaona. Jakby istnia zawsze, odkd cokolwiek pamitam, jeszcze przed moim urodzeniem. - Jednak opiera si. Czu obaw przed nieznanym? - spyta ojciec. - Mona czu wikszy strach przed urodzeniem ni przed mierci. Szalony, obdny tryumf, gdy wszedem na wielki piec po idcych na zewntrz rurach, belkach, wizaniach, zmyli mnie. Byem czerwony od rdzy. Mylaem, e lk przestrzeni jest wysublimowanym lkiem przed yciem. Gdy ostatecznie go pokonaem, usuchaem ojca. Zgodziem si wyjecha na letnisko w wasze strony, ktre sdziem - s nudne i bez znaczenia, i dlatego nie zbuntowaem si przeciw rozkazowi w 1920 roku. - O czymkolwiek bymy nie mwili, zawsze wrcisz do tego. Wiem, e marzysz silniej ni mae dziecko, by bya wojna. I ja, twoja ona pozwalam ci zostawi nas i walczy, ale nie po to, by wymaza z pamici rozkaz generaa Sosnkowskiego. Posuszestwo byo bohaterstwem. - Nigdy jeszcze nikt nie dosta tak wielkiego dowodu mioci powiedzia ojciec i zaszlocha. - Moesz odda mi pistolet. - Nie jest ukryty. Jest w jednej z moich torebek, tej duej, marszczonej, zielonej. Nigdy nie uwierzyam, e majc syna, byby zdolny odebra mu odwag. - Nie chc, by Jaon cierpia na lk wysokoci. Co do wojny, dowiemy si. W banku dyrektorzy korzystaj z usug astrologa. Trzeba mu wypisa pewne dane. Potem przychodzi i mwi horoskopy. Jest bardzo kosztowny. Wolabym teraz poplotkowa. Czy mi si zdaje, czy Rudolf zamyka si, bo nakazuje sobie nie zawiadomi

pani Leny, e jest. - Rudolf nie jest beztroski, jak dawniej. - Przychodzi mi na myl, e i tak bymy si poznali, tylko dopiero trzy lata potem, w Krakowie, w 1914. Pamitasz, u aszczw na przyjciu zastalimy zarwno twojego brata Hieronima, jak mojego brata Rudolfa. Oni by si wtedy poznali, a potem my przez nich. - Musielibymy si moe rozwodzi, albo ty byaby zakonnic. Lub bez naszego maestwa wydarzenia dla Hieronima i Rudolfa uoyyby si inaczej i ominoby choby jednego z nich przyjcie u aszczw... Po tych sowach Jaon usn. Obudziy go gosy z wielkiego pokoju. Byo rano, w wielkim pokoju pakay Dziurzyna i Maniunia. Usysza gos matki: - O, chyba Jaon si obudzi! Jaon prosz tu natychmiast przyj! Jaon w koszuli nocnej wybieg do wielkiego pokoju. Maniunia i Dziurzyna stay przy drzwiach do przedpokoju. - Sta przy nich - rozkazaa matka. - Dlaczego kazae im wyrzuci swoj podobizn? - Chciaem, bym lecia - odrzek Jaon. - Chciaem patrze, jak leci. Ale on za szybko polecia. - A wic, Maniuni wytrcam pi zotych z pensji. Dziurzyn ostrzegam, e po nastpnym wykroczeniu odel j do domu. Jaonowi wymierz trzy uderzenia pasem. Za nastpnym wybrykiem bd uderzenia dodatkowe. Pi, sze, siedem. Rozwaam, czy zabra go pojutrze do pastwa Woynickich. Prosz nie wychodzi do kuchni krzykna na suce - egzekucja odbdzie si w obecnoci wspwinnych. Maniunia i Dziurzyna odpowiadaj za bl, ktry bd musiaa zada dziecku. Jaon, prosz przynie pas. - Niech pani mnie zbije za Jaona - powiedziaa Maniunia. - Cisza! - krzykna matka. Jaon wrci z pasem. - Zadrzyj koszul - powiedziaa matka. Trzy razy chlasna go mocno i rozpakaa si. - Wszyscy wyj; wy do kuchni, a potem Maniunia pjdzie do mieszkania pani Kckiej dowiedzie si o jej zdrowie. Opowie tam, jak byo. Jaon - do swojego pokoju! - Opanowaa zy. Jaon wszedszy zobaczy oczko Karolci, wytrzeszczone, smutne, wbite w niego. - Karolciu! Tylko ty mnie aujesz. A taki jestem niedobry dla ciebie. Przytuli misia. Caowa go, przeprasza. Futerko pachniao kurzem, byo delikatne w dotyku. Unis apki misia w gr i wycignitymi obj sobie szyj. Zapukaa Maniunia, woajc go przez drzwi na niadanie. Dlaczego nie otworzya? Wstydzia si, e widziaa jego chost? Jego nadmierna powaga kazaa jej zapomnie, e nie jest dorosym? Matki w wielkim pokoju nie byo. Jaona obsugiwaa Maniunia. Byli sami. Byli smutni i nie odzywali si do siebie. Wreszcie Jaon powiedzia: - Czy mama zbiaby ci pasem?

- Dorosych nie bije si pasem. - Biedna Maniunia! - poaowa jej Jaon, chwyci za rk, przytrzyma i przytuli do siebie. Maniunia przycigna jego do i ukradkiem, szybko pocaowaa. Jaon pocign j za rk, jej twarz znalaza si na wysokoci jego twarzy i Jaon pocaowa Maniuni, trafiajc w kcik ust. Maniunia ledwo dotykajc wargami oddaa pocaunek, a potem pocaowaa Jaona rwnie lekko, a askotajc, jeszcze trzy razy w rodek ust i za chwil udzielia mu jeszcze jednego, najduszego, najsodszego, najrozkoszniejszego pocaunku. Jaon zamkn oczy, ale ju nic nie nastpio, wic je otworzy. - Jaonikowi caowa wolno tylko mamusi - powiedziaa Maniunia. Pani mnie wyrzuci. Ach, paniczu, kto mnie bdzie caowa, jak wrc do siebie? Sprztaa z haasem po niadaniu i wysza. Przez cian sycha byo, e wuj Rudolf chodzi tam i z powrotem po gabinecie. Przesta zabiera Jaona na spacery. Nawet kolacj jad w pokoju. Jaon nie widzia go od wczoraj rana. Nawet nie otworzy drzwi matce, sycha byo, jak przez drzwi matka namawia go, by z nimi wyszed na zakupy i spacer. Jaon przelizgn si pod jej ramieniem i woa do dziurki od klucza: - Wuju Rudolfie, chodmy do pawi, tam bdzie pani, co powiedziaa, e codziennie przychodzi. Do pawi! Do pawi! Wyszli sami. ebrak by tam, gdzie zawsze, jak kamie, ktry nigdy si nie rusza. Posacy tkwili na aweczce za restauracj. Pukownicy i majorowie z akselbantami przy orderach wyszli z ulicy Szstego Sierpnia, gdzie byo Ministerstwo Spraw Wojskowych i gdzie w tych dniach mia by jego ojciec w wanych sprawach. Jaki pan na koniu, w dugich butach, jecha konno wrd samochodw. Pani atyska, zobaczywszy matk Jaona, Jaona i suce, znw wybiega przed sklep: - Nie ukrywam. Jest le. Kryzys nas przygniata. Gra nas ocali. May chopczyk bdzie gra? - Ni chc, by budzia si w nim yka hazardu - odpowiedziaa matka. - Poza tym musz pani powiedzie wprost: on nie znosi czekolady. - Mamo, chc wygra! Chc wygra papug. Pani atyska odesza. aowaa Jaonowi papugi. - Chodmy pod ywe papugi, do sklepu ze zwierztami - powiedziaa matka. Chc tej papugi - upiera si Jaon. - Mamo, kto jada papugi? Czy Murzyni? Czy miso papugi jest smaczne? Czy ory je lubi? - Szkoda robi papuce to, co zrobiono zajczkom. Papuki chc y. yj duej ni ludzie i po krukach s najinteligentniejszymi ptakami. Ach, gdyby nie usunito progu, by wzek Jaona atwiej przeprowadza z jego pokoju, jake opuszczony, samotny, nic nie wiedzcy byby Jaon! Gdy po paru godzinach snu obudzi si, w bysku wiadomoci ogarn swoje ycie, dobro rodzicw, ich

czuwanie, potg, ktra pozwala mu znw usn bezpiecznie. Sysza: - To niepokojce. Jaona nie interesuje ywa papuga, tylko czekoladowa. Nie chce jej je, bo nie lubi czekolady. Chciaam pj z nim pod prawdziwe papuki, gdzie jest parka kakadu, to nie chcia. - Moe czekoladowa wydaje mu si bardziej jego, podatna na jego fantazj, posuszna jego pomysom, wic bardziej ywa. - To nie nasza wina, e pierwszym lasem w jakim by, to gdy chowa si za choink? - ono, wielko dungli to sprawa wyobrani. Ja odwrotnie, uwaam to za waciwe otoczenie dla rozwoju dziecka - powiedzia ojciec. - Ja wzrastaem w szalonym baaganie. Ojciec cigle telefonowa, skupywa akcje, wyjeda do Charbinu, Lizbony, popada w depresje, gdy wydao mu si, e le ulokowa majtek i w euforie, gdy widzia, e wygrywa. - My bylimy zwrceni ku przeszoci, ku czasowi przed konfiskatami majtkw. Wtedy byo ycie. To, co nas spotkao byo cieniem, ktry cignie si za tamtym, co byo. Dopiero kiedy ciebie poznaam, zaczam y. Rudolf te ma cigle wraenie, e si udzi, e yje. Jaon jest ofiar zderzenia naszych rodzin, jak innych ras. - On swoje ycie wymyla - przerwa ojciec beztrosko. - Czasem wydaje mi si starcem zakltym w dziecko. - Nosicielem najwikszych si w mojej rodzinie bya moja matka, a w twojej twj ojciec. Gdyby poznali si w modoci i mieli dzieci, te siy zderzyyby si bezporednio, a nie poprzez nas. - Bylibymy wtedy rodzestwem. Straszny grzech by nas czeka. Powiem ci co! Podejrzewaem mojego ojca, e zakocha si w twojej matce w chwili, gdy owiadczy si o ciebie w moim imieniu. Czy atmosfera naszej mioci tak na niego oddziaaa? - Moja matka wtedy, bya niewiele starsza ode mnie, teraz. - Miaa janiejsz cer i ciemniejsze wosy ni ty. Ale bya surowsza, nie miaa tej sodyczy wszechobejmujcej ca osob, a po aureol wosw. - Umiesz piknie o mnie mwi. Niepokoj si, czy nie za bardzo zajmujemy si sob? A on? Obawiam si, e bdziemy musieli zahamowa ten jego dziki rozwj. - A ty z obawy przed uszkodzeniem jego umysu, chcesz go sama zatrzyma? Zahamowa jego ycie? Uciszy go? Upi? Oszalaa? Trzeba cofn go do lat, ile liczy wedug metryki. Moe zapaci za to w przyszoci, dosta schizofrenii, raka mzgu, zapalenia opon mzgowych. Przebacz! Pewne jego odezwania, czyny, niepokoj mnie. Moe ugodzimy si tak: polemy go wczeniej do szkoy, a od jesieni zaczniemy uczy go francuskiego? - A wakacje? Zniesiesz wspomnienia w waszym domu? - Znios, bo chc, by Jaon poczu jego atmosfer. Meble stoj na dawnych miejscach, jakby moi rodzice dopiero wstali i wyszli na chwil. Przez nasze rozmowy jeste niewyspany. - Ale jakie s cudowne. S treci ycia.

Rodzice ucichli, a Jaon przenis si od razu w ranek. Obudzio go przypomnienie, e idzie do Niki. Zerwa si. Misie miay by pierwszy raz z wizyt. Rano zapomnia, co byo w nocy. - Karolciu, ty nie bdziesz wzita na wizyt - powiedzia surowo Jaon do misia-dziewczynki. Karolcia patrzya smutno i zarazem hardo. - Znowu jeste niegrzeczna. Nie chc ci na przyjciu. Ech, bezczelna - rozzoci si Jaon i chwyciwszy Karolci za gow, wymierzy jej dwa silne klapsy. Wzrok Karolci si nie zmieni i prowokowa Jaona do dalszych kar. - Jak nie przestaniesz, to ja ci poka! - pogrozi Jaon. Ale wiedzia, e na nic napomina Karolci. Jej zacito, a przy tym jej wierno, oddanie, to e pocieszaa go w najciszych chwilach, draniy go. - Ja ci naucz - wrzasn i rzuci misiem o podog. Co zgrzytno, rozpryso si. Karolcia leaa brzuszkiem do ziemi za nog ka Jaona. Nie dopuszcza do siebie myli, e Karolcia jest bardzo biedna. Dotkn jej czubkiem buta. Nie ruszaa si. Czy jej si co nie stao? Moe umara? Pody dla misia, obrci go nog i krzykn: Karolcia nie miaa jednego oczka! To wyzywajce, niegrzeczne oczko, byo stuczone. W miejscu gdzie byo, widnia miedziany sztyfcik, jak obnaony nerw wzrokowy. By oczko lepiej si trzymao, by rozwidlony. W rozwidleniu widnia okruszek brzowego szka. Biedny nieszczsny paciorek jej oczka! Musiaa uderzy nim o nog ka. lepy mi! Mi, ktry go najbardziej kocha i ktrego on najbardziej kocha. Olepi, olepi ukochanego misia! Za to, e i tak go nie bra na przyjcie? Misiu, misiu, misitko, Karolciu - tuli j do siebie, ale byo za pno. - Co sobie zrobie? - wpada matka. - Nie! Nie! On si tak bawi, e a jczy! - gniewaa si matka. Jaon pokaza misia: - Ona nie widzi nic! - Ale Jaoniku, widzi na jedno oczko, upewniam ci. Wstawimy jej nowe oczko. Pan w sklepie z zabawkami to potrafi. To chirurg misiw. Zrobi operacj. - Skd wemie oczko? - W sklepie z zabawkami maj oczka. - Chodmy zaraz. Zatelefonujemy ze sklepu do Niki, by pozwolia mi j wzi na wizyt. Nie zostawi jej samej. - Naprawd chcesz dzwoni w tej sprawie? Nie pomylisz, e pastwo Woyniccy bd zdziwieni takim telefonem? Po chwili byli ju na ulicy. Sklep, gdzie wuj Rudolf kupi Jaonowi wojsko, tylko w poowie by peen zabawek. Druga poowa bya powana, przeznaczona dla dorosych. Sprzedawano tam szczotki, froterki i wycieraczki do ng. Jeden pan obsugiwa obie czci. Wzi misia w rk, sign pod lad, wyj obcgi i wyrwa sztyfcik pozostay po oku. Potem z peczki za sob wzi tekturowe pudeko pene oczek na sztyfcikach i zacz dopasowywa do oczka Karolci. Ale takiego, brzowo-czarnego nie byo. Jaon

zacz znw rozpacza, ale nie okaza tego. - Albo wstawimy misiowi takie jakie jest i bdzie mia dwa rne oczka, albo wyrwiemy mu to, co ma i wstawimy oba jednakowe. - Nie wyrywa! - krzykn Jaon. Pan kiwn gow i jednym, wprawnym ruchem wsun sztyfcik z nowym szkiekiem. Rnie teraz patrzyy jej oczka: jedno, jak dawniej wyzywajco, drugie - aonie. Nika powitaa go w progu, ubrana w bia, bardzo krtk, wedug ostatniej mody dziecicej, sukienk. Na obu rkach miaa dwie lalki, ubrane tak samo jak ona. Jaon przypomnia lalkom misie, e znaj si z wizyty u nich. Karolci mia w kieszeni kurteczki. Wygldaa, jak z kieszeni kangura. - Laleczki! Misie przyszy w odwiedziny! - powiedziaa Nika. Jaon i Nika nie przywitali si. Tego ceremoniau dopenili za nich ulubiecy. - Eulalio i Wirginio wprowadcie goci - mwia Nika przejta. Nie dostrzegaa Jaona, przenoszc ca swoj uwag na jego misie. - Jaonie, chcesz by twj Niedwied Biay oeni si z moj lalk Eulali? Urzdzimy im lub. Drubami bd Wirginia i Niedwied Brzowy. Potem im te urzdzimy lub. My jestemy rodzicami pastwa modych. To mogaby by najradoniejsza wiadomo jak sysza Jaon w yciu. Chcia zapyta: - "Skoro jestemy ich rodzicami, to jestem twoim mem, czyli kochasz mnie?" - ale ba si gniewu pana Woynickiego. Nika moga mu powtrzy. Skutkiem byoby wyproszenie jego i jego rodzicw z przyjcia i usunicie ojca z banku. Jedyn istot, ktrej ba si Jaon na wiecie by pan Woynicki, jako ojca Niki, zwierzchnika i przyjaciela ojca. Nika stawaa si przez to jeszcze bardziej niedostpna i upragniona. Tymczasem panna moda bya goa. Czy Nika jest rwnie naga pod sukienkami? Nika nacieraa j puszkiem od pudru swojej mamy. Wonnoci byy prawdziwe i Nika pachniaa heliotropem. Z szufladki, gdzie leay jej kokardy, wyja bia, najszersz, byszczc tak, jak sama miaa we wosach, rozwina j i zwizaa rk misia Niedwiedzia Biaego i lalki Eulalii. - Ju s maestwem - oznajmia Nika. - Teraz mog si ucaowa. - Przytkna pyszczek misia do wyrzebionych w ebonicie usteczek Eulalii. - Bd spali w jednym pokoju - objania Nika - i w jednym ku. Pooya poduszk na ziemi i uoya obok siebie misia i Eulali. Teraz dopiero byo wida do jakiego stopnia Eulalia przewyszaa wielkoci misia. - Ju pi. Nie bdziemy im piewa koysanki. Usn sami, bo nie s dziemi. Ich sen nie trwa duej ni minut. Maestwo wstao i okazao si, e ma ju dziecko. Bya nim malutka laleczka Zyta. Grymasia i Nika musiaa za ni paka. Wydawao si, e lalki s zmczone zabaw, ktra dla nich bya prawdziwym yciem. Wpada pokojwka: - Panienka Nika pacze? Pastwo prosz dzieci do stou. Gdy weszli, pani Woynicka spojrzaa badawczo, ale nic nie powiedziaa.

- Pamita pan, panie Jzefie - mwi pan Woynicki - jak milioner Kiski klkn przed panem? Jako porednicy midzy tumem, ktry nie zastanawia si skd bior si towary, a anonimowym tajnym kapitaem, wiemy jak ogromne napicie rodzi pienidz. Teraz mamy godnego przeciwnika, ktry chce uy w walce naszej wasnej siy, by nas obali. Spka "Vaucaire", nie okazujc obrazy wobec pana Jzefa, proponuje bankowi udzia i zmian nazwy koncernu na "Vaucaire-Silesia". Wiedz skd, e rzd ma w naszym banku najwikszy pakiet. Rzdowi musimy ulec. Teraz, gdy jest za pno, prezes jest po naszej stronie. Serce banku, wydzia dugoterminowy, bdzie zablokowane tak sum na lata. Co z tego, e rzd bdzie gwarantem? A pan, panie Jzefie otrzymuje niewykonalne zadanie. Ksi Hohenlingen z Lublica wystpi o ogromn poyczk. To wspaniay klucz majtkw, s podstawy, ale to Niemiec. Jestemy na tyle wolni, by dawa wolno tym, ktrzy j nam chc zabra. - Nika bya niedawno u ojca w banku - przerwaa pani Woynicka. Patrzy na kasy z marmuru i pyta mojego ma: - "Tatku, a gdzie sprzedaje si pienidze?" - Nigdy nie widziaa w banku pienidzy. - Raz odbierali gotwk - odezwa si pan Woynicki. - By policjant w cywilu i wynajty detektyw. To by podobao si Jaonowi. - Jaon - krzykna matka Jaona. - Widzisz jak masz opini? - Jest wzorowy! Dajemy go za przykad Nice. Bylimy na lubie naszej dawnej pokojwki. Nika bya bardziej przejta ni panna moda. Co w takim mdku si kryje? - odwracaa uwag od Jaona pani Woynicka. - Czy nasze dzieci bd si znay, kiedy bd dorose, czy los je oddali? - Ach, przenikn przyszo, zobaczy Jaona i Nik - powiedziaa szeptem matka Jaona do pani Woynickiej. - Jak intensywne jest ich ycie. Ja nie mog temu sprosta poskarya si szeptem pani Woynicka. - Jaon mia swj jzyk, teraz ma swoje pismo. Nazywa je lwim pismem. Jego ulubionymi zwierztami s lwy, ory, wymylone przez niego orolwy, jako niepowane, latajce siostry map, nie wiem dlaczego papugi. Moe pastwa ubawi, e pierwszym, co napisa byo... - Mamo, nie mw! - wrzasn Jaon. - Synu. Nie przerywaj. Nie wydawaj mi polece. Nie krzycz! - Nie pozwol ci powiedzie! - Moe nie mwi, jak go to zawstydza? - spytaa pani Woynicka. - Pierwsze, co napisa w yciu Jaon - odezwaa si matka - to byo imi i nazwisko jego najulubieszej przyjaciki, Niki. Pani Woynicka klasna w rce z radoci. - Czyli brzmiao Akin! - zawoa pan Woynicki. - Akin Akcinyow - uzupeni Jaon. - Jestem Akin! Jestem murzysk ksiniczk! - Nika zerwaa si z krzesa, zbliya si do Jaona i pocaowaa go w policzek. Ten pocaunek by chodny, jak ksiycowa bya cera i buzia Niki. Jaon poczu, e Nika nie kocha go. Zarazem skd wiedzia, e nie

kocha nikogo, bo jej dziecinny mdek nie zna mioci, nie wie, e mio istnieje. Jest za maa, za dziecinna, by mc kocha, albo pozostanie taka i nie dowie si o mioci, i nie pozna jej, nawet gdy bdzie dorosa. - Baam si, czy dzieci si polubi - powiedziaa pani Woynicka. - Moe le, e ich przyja jest dzieem ich rodzicw i wszystko w ich yciu jest przez nas tworzone? - odrzeka matka Jaona. Nazajutrz rano Maniunia wkadaa Jaonowi fartuszek, gdy wuj Rudolf wszed ubrany jak do wyjcia, z kapeluszem w rku i walizeczk. - Wyjedam - powiedzia. - Przygotuj dom. Ka obieli pokoje. Wy wyruszajcie za tydzie. Jzef przyjedzie, gdy dostanie urlop. Ja nie bd wam siedzia na gowie - wuj speszy si i doda. Narcyzy zakwitn lada dzie. Szkoda, by Jaon tego nie zobaczy. Niech pobdzie tam z p roku. Jest blady. Wuj uywa, jak oni wszyscy, ktrzy dobrze si znali od dawna, sowa "tam" na okrelenie miejscowoci, gdzie wydarzyy si wszystkie najwaniejsze rzeczy, nim urodzi si Jaon i oni wszyscy wiedzieli gdzie ta odrbna kraina jest. Wuj nie pocaowa si z matk Jaona, zoy gboki ukon, chwyci walizk i odszed. Tego popoudnia ojciec przynis wiadomo, e pastwo Woyniccy te wyjedaj w najbliszych dniach i rewizyt u rodzicw Jaona przenosi si na jesie. Przygotowania do wyjazdu ojciec nazwa "szykowaniem si na wypraw w gb Afryki". Z pawlacza w drugim przedpokoju suce cigny wiklinowy kosz, do ktrego Jaon zaraz si schowa i przemieszka w nim cay dzie. Nie wiedziano, e tam jest i dorzucano nowe rzeczy, a Jaon zacz si dusi. Namaszczono walizy past do butw i kufer dziadka Jaona, z ktrym przejecha Daleki Wschd, a do Charbinu, naadowano do pena. By wieczr. Cudownie byo nie ka si spa, tylko wychodzi z domu o zmroku. Trzema dorokami pojechali na dworzec. W pierwszej siedzieli matka, ojciec i Jaon, w drugiej - Dziurzyna z czci bagay, w trzeciej - Maniunia z koszem. Tum tragarzy rzuci si do nich i porwa rzeczy. Wrd nich yd, olbrzym, w zatuszczonej jarmuce, growa nad wszystkimi i sam nis kosz na gowie. Gdy matka mu pacia, yd powiedzia: - Bg katolicki - Jezus, pani wynagrodzi i ydowski - Jahwe, e wzia pani ydowskiego tragarza. - Bior, kogo mi si podoba - odrzeka matka. - Miecz wisi nad naszym narodem - powiedzia tragarz i odszed. Teraz rozdzielili si. Kosz i kufer umieszczono w wagonie bagaowym. Maniunia i Dziurzyna usiady w trzeciej klasie, ojciec, ktry ich odwozi mia drug klas, a matk z Jaonem usadowi w przedziale pierwszej klasy, jedynym w lokalnym pocigu. Nikt poza nimi tu nie jecha. - Mamo, jakie przygody mia dziadek, gdy jecha z kufrem przez rne kraje? - dopytywa si Jaon. - W Chinach pocig zatrzymali bandyci. Dziadek wsun pienidze w ksik, ktr czyta w drodze. Na ni ciemni bandyci nie spojrzeli.

Zabrali mu zoty zegarek i troch drobnych. Jaon budzi si, gdy zatrzymywali si na stacjach, tak maych i cichych, e sycha byo chrzst wiru pod stopami podrnych idcych peronem. Na jednej stacyjce kto krzykn: - "Co to za stacja?" - a echo nioso jego gos. Nikt mu nie odpowiedzia. Pocig jecha jednym torem, czeka na mijankach, gdzie dugo, tsknie gwizda, woajc pocig, ktry mia przepuci. O wicie matka zbudzia Jaona i zaraz w oknie wagonu ukaza si wuj Rudolf z zawiadowc stacji. Matka otworzya okno. Wuj mwi: - Dokd si nie wyadujemy, pan bdzie trzyma pocig. Byli jedynymi pasaerami, ktrzy tu wysiedli. Przed budynkiem stacji czeka powz i furmanka. Wonice znosili tam bagae. Take Jaona trzeba byo nie, tak by rozespany. Wypado to na Maniuni, ktra stkaa: - Paniczysko zrobio si cikie! Olbrzymieje! To ju chop! Gdy rzucia go jak pakunek na tylne siedzenie, poczu zapach uprzy, wilgotnego obroku i koskiego moczu. Bieg starowieckiego pojazdu by lekki i cichy. Staczali si w d, ale gdzie, nie wiadomo. Wszystko zakrywaa mga. Tam, gdzie wewntrz niej, byo to miasteczko, w ktrym Jaon ju by, nim zacza si jego pami i o ktrym cigle mwiono. wiato przenikao mg od wschodu, czynic j coraz bardziej row i promienist. Jechali koo ogrodw, bo silnie pachniay kwiaty. Wysoko, pewnie na wielkich, niewidocznych we mgle drzewach budziy si ptaki i zaczynay piewa. Poczuli wo wierzb, pod kopytami konia zadudni most. W gbi tego wiata, tajemniczy, odezwa si dzwon. Matka przeegnaa si. Podwjnie nieznana, bo niewidzialna, zakryta przed jego oczyma, wydawaa si Jaonowi okolica. - Mamo, gdzie my jestemy? - Zobaczysz, jak podniesie si mga. Za ni s gry. - Mamo, przyjechalimy tu na zawsze? - Nie. - Bdziemy tu mieszkali? - Nie. Tu mieszkaa twoja babcia, ktra raz ci widziaa i bardzo pokochaa. Wszystko to byo gdzie w gbi, pod nimi, bo cigle jechali w d, troch, jak olepieni, nie widzc, co pod tym wszystkim si kryje, co si wyoni. Mga opadaa, szeleciy krople na liciach. Pierwszy promie, gdzie z bardzo daleka, przebi si, ukazujc swj ksztat podobny do pomaraczowej strzay. Wonica zatrzyma powz. Ukaza si zarys jakiej budowli i niebotycznych drzew. Wuj zeskoczy, otworzy bram i powoli, zakrcajc wtoczyli si. Wuj ju by z powrotem przed nimi z drewnianym talerzem, na ktrym trzyma ogromny bochen chleba i krysztaow solniczk. Wuj Rudolf przyklkn na jedno kolano: - Chlebem i sol... Zza niego wyszli jeszcze jacy ludzie. - To dzierawcy, wstali, by was przywita - powiedzia wuj Rudolf. - Maj troch dzieci, ale one jeszcze pi. Dzierawczyni chciaa pocaowa matk Jaona w rk, ale matka

wyrwaa do i ucaowaa kobiet w czoo. Zimno skoniy si sobie dzierawczyni z Dziurzyn i Maniuni. - O, krowa wysza pastwa wita - zawoaa dzierawczyni i zatrzymaa j za acuch. - May panicz bdzie pi codziennie twoje mleko - powiedziaa i pogadzia krow po gowie. - Nie wspomniaem ci o dzierawcach, bo zapomniaem - powiedzia wuj Rudolf. - Mieszkaj w przybudwce. Gdy tu jestem, ywi mnie mlekiem i ziemniakami. Mga nie tylko nie podniosa si, ale zgstniaa, ciemniao. Po gstych, wielkich, ciemnozielonych liciach zaczy spywa krople deszczu. Jaonowi pozwolono przebiec przez ogrd. Ziemia klombw, wieo skopana, w obramowaniu murawy lnia brunatnie. Wydawao si, e chmury i ciemna ziemia wysysaj wiato. Jedynym jego rdem, o biaej, przeraliwej jasnoci byy rabaty narcyzw. Gdyby umia liczy powiedziaby, e jest ich miliony. Pobieg do nich i wcha je, a do oszoomienia zapachem. Za nim sza matka, patrzya na wszystko. Podniosa oczy ku ogromnym pochylonym od wiatru drzewom. - Zaraz zrobimy niwa narcyzowe - odezwa si wuj. - Bdziemy mieli bukiety wszdzie, w kadym miejscu. Nie ruszaem nic, bycie zobaczyli kwiaty w caej ich potdze. Wchodzili powoli na ganek. Sie bya ciemna. Gdyby Jaon by mniej odwany, baby si tego domu. Trzeba byo przestpi wysoki prg, by wej do pokoju, ktry lni politur mebli. Byo tu mroczno. Biae ciany kontrastoway z ciemnymi meblami. Okna byy otwarte na ocie. Lekko powieway firanki. Zapach kwiatw czy si z woni stchlizny starego domu, zwietrzaych perfum. Fortepian by otwarty. Jaon zajrza w nuty. Dotkn klawiszy i nim matka krzykna na niego, usysza gbokie brzmienie. Weszli przez niskie drzwi do nastpnego pokoju. - To by pokj twojej matki - powiedziaa matka do Jaona. Sofa bya okryta tureckim szalem. Lustro w zotych ramach miao rys na krzy. Jaon patrzy na swoje przekrelone odbicie: - Kiedy twoja matka nie spodobaa si sobie - objania matka Jaona i wycigna ku niemu do z piercionkiem, w ktry wprawiony by diament. Mniejsze drzwi z mosin klamk, uchylone, ukazay zapadnity pokoik, o krzywej pododze i okienko, do ktrego podbieg Jaon. Byo tak niskie, e widzia przez nie zawajc si perspektyw ogrodu, dwa zbiegajce si w oddali rzdy ozdobnych, rowo kwitncych kwiatw. W pewnym, nieuchwytnym dla oka miejscu, moe tam gdzie koczy si ogrd, a zaczynay ki, grunt podnosi si, zakrzywia i przechodzi w gr, ktra przesaniaa horyzont. - Mj najdroszy widok wiata. To, co widziaa twoja babka wstajc rano, gdy odchylaa firank i sprawdzaa pogod. Cicho, za jej plecami stan wuj Rudolf: - Idc na wojn rozpaczaem, e nigdy ju tego nie zobacz. Zanuci: - "egnaj domku rodzinny mj, Ja id w krwawy o wolno bj.

Id na mier, By sam j nie". - Matka chciaa za tob jecha na front, by ci przywie z powrotem - odrzeka matka. - Za bardzo si kochamy w naszej rodzinie, przez to nie umiemy y z innymi ludmi. - Nie potrzebujemy nikogo poza nami. Dalej szli przez dom. W jadalnym, na podrcznym stole do zaksek bya muszla, ktr wuj przyoy Jaonowi do ucha, by usysza szum morza w niej zaklty; kancelaria dziadka, pokj wuja Rudolfa, zaronity kurzem, bo wuj przenis si do saloniku, kuchnia, gdzie kontrastoway ze sob stoy wyszorowane do biaoci i stosy tac, rondelkw, garnkw, kotw i kociokw z mosidzu, wypucowane, a czerwonawe. W oknie rozgazione konary dbu przypominay korzenie wczepione w gleb deszczowego nieba. Pokazyway si na nich blade listki. - Wszystko jest, jak byo - powiedziaa matka i par ez spyno jej po policzkach. Wesza dzierawczyni, Dziurzyna i Maniunia, kada ze snopem narcyzw. - Zakwity tarniny nad rowem - oznajmia dzierawczyni. Przyjechali pastwo na zimne dni. Teraz takich bdzie jedenacie. - Dlaczego jedenacie? - Bo tak jest, pani. Ojciec egna si. Mia by odwieziony do wzowej stacji na pocig popieszny, ktry odchodzi za trzy godziny do Warszawy. Wuj go odprowadza. Ojciec ucaowa matk i Jaona w czoo, a wuj, mimo e zaraz mia wrci, zachowywa si, jakby odjeda. Za chwil powz wytoczy si z podwrza. Dzierawczyni mwia szeptem do matki: - Pozwoli pani moim dzieciom bawi si z pani synkiem? To dzikie, niewychowane dzieci. eby mu czego nie zrobiy. Bo one ju wstay i dopytuj si o chopczyka, co przyjecha z miasta. Cay dzie pas krowy, barany i konia. Mog je odesa na pastwiska lene, by nie przeszkadzay. - Chc je pozna - odpowiedziaa matka Jaona. - To one wczenie wstaj? - O p do szstej. Dzisiaj zbudziy si wczeniej, ale s w zamkniciu dokd pani nie pozwoli ich wypuci. Przedtem je myam i czesaam. - Niech wejd - powiedziaa matka. Dzieci musiay sta za progiem, bo drzwi otworzyy si na ocie i jakby jaka straszna sia, wrzucia je do rodka. Tak silnie si rozpychay i kade chciao znale si w kuchni pierwsze, e maa dziewczynka stracia rwnowag i musiaa oprze si na rkach. Wszystkie byy bose i wszystkie w rzeczach na wyrost. Dwaj chopcy mieli krtkie spodenki do kolan, dziewczynka sukienk do poowy ud. W jej wosach tkwia cieniutka, zota wsteczka, jakimi owijano puda z czekoladkami. Kolor oczu wszystkich trojga by jednakowy, intensywnie niebieski, ale wyraz rny. Dziewczynka

modsza od Jaona, przygldaa si Jaonowi tak, e a je wytrzeszczaa, rwienik Jaona patrzy na niego z ciekawoci, starszy od niego chopak - z zaczepnoci i pogard. Takiego spojrzenia Jaon dotd nie spotka. - Przywitajcie si i podajcie sobie rce - rozkazaa matka Jaona. Jej gos nie mia tej pewnoci, co zawsze. Dwoje modszych nie umiao podawa rk i byo z tym sporo kopotu. Najstarszy z trjki nieoczekiwanie obj Jaona ramieniem i pocaowa w usta. Jaon poczu silne rami, smak mleka i zapach somy. - Co ty robisz - krzykna dzierawczyni i uderzya syna cierk w gow. Jaona przerazi cios i jego gwatowno, a chopak uskoczy i mia si, czy te udawa miech. - Mylaem, e to dziewczynka - tumaczy. - Wyjd! - krzykna dzierawczyni. Wyszed, a ona powiedziaa: - On nie moe spotyka si z paniczem. Zbuduje mu si szaas w lesie. Bdziemy mieli na cae lato zwierzta na dobrej ce. Mniejsze dzieci bd mu zanosiy jedzenie i mleko. Dla mnie lepiej, e pozbd si go z domu. Lubi by sam w lesie. Zastawia puapki na zwierzyn, bd mieli pastwo dziczyzn. - Czy to wolno? - To pani nie wie? ka lena jest pana Rudolfa i panina. - To jeszcze may chopiec. Bdzie bardzo sam. - Na dwanacie mu idzie. Pastwo poycz mu ksiek; Lubi czyta. Nie jest zy, ale przy ludziach nie moe by, bo jest cakiem dziki. Przeszli do jadalnego. - Troszeczk jestem za, e nie powiedziae mi o dzierawcach powiedziaa matka do wuja. - Przysigam ci, zapomniaem. Ziemia nie moga sta odogiem. Wypado le, jakbym ja ukrywa ten dochd. Ale to tylko chleb, mleko, ziemniaki. Wy nie troszczylicie si. Obrazia si na ziemi i dom, bo tu umarli rodzice. aujesz, e przyjechalicie? - Nie. Bo Jaona zachwyci ten wiat. Jaon nie mg myle o niczym, tylko o najstarszym synu dzierawczyni. Nigdy nikt nie obdarzy go takim spojrzeniem, jak najstarszy syn dzierawczyni, Dzidek. Nie umiaby go nazwa. Jaon nie zna sw takich, jak pogarda, nienawi, szyderstwo. Zna tylko sowa uywane w domu, przez wuja, stryja i pastwa Woynickich. - Czeka nas przyjcie. Zapominasz, e jutro najblisza przyjacika matki obchodzi imieniny - mwi wuj. - Nie chc jej widzie. Dokuczaa naszej matce. - Ale matka j lubia. Ona wie o twoim przyjedzie i czeka. - Mam bra Jaona? eby zobaczy to zbiorowisko? - Niech wprawia si w ycie towarzyskie. Niech uczy si nudy. Jaonowi zachciao si spa, a moe i usn na chwileczk, bo nagle znalaz si w dawnym pokoju matki, na jej rkach. Jednoczenie z zewntrz Dziurzyna zamykaa okiennice. Zapada ciemno w rodku

dnia. Matka pooya Jaona do drewnianego eczka z grubo wypchanym, wysokim siennikiem. Cisza tego domu, zimna, sztywna od krochmalu pociel z grubego lnu, zapach somy, zwykego myda, wieo bielonych cian, napywajca z potwartych szaf tajemnicza wo lawendy, czca si z woni narcyzw, kwitncych jaboni i grusz, wydaway si nakania do snu. Przebudzenie nastpio nazajutrz, a potem wstawanie, ubieranie si na wizyt, droga w lakierowanych bucikach ciek przez mokre ki, oszoomienie powietrzem i wejcie tyln furtk do ogrodu doktorostwa, ogromna weranda, gdzie siedziao ze sto osb, wszyscy starzy, jakby Jaon spni si o siedemdziesit lat. - Nie chc tu - cofn si Jaon. Ale doktorowa biega ku nim z otwartymi rkami i ciskaa jego matk i jego. - Ach jakie oczy - powiedziaa patrzc na Jaona. - Rozumiej wszystko. Widz to. Matk witano oklaskami: - Nasza najpikniejsza! Bohaterka! Wydaa na wiat syna! Musisz by wielkim czowiekiem, by zasuy na tak matk - starcy ciskali mu rce suchymi i gorcymi domi i wrcili do przerwanego tematu. Byli przy roku 1863: - Gdy urodziem si, ojciec by ju pojmany. Gdy dosta wyrok mierci bardzo mu dokuczao, e mnie nie zdy zobaczy. I podobno to ja ocaliem ojca, moje narodzenie. Zmieniono mu kar na doywotni katorg, a potem katorg na osiedlenie na Syberii. Cae dziecistwo, to byo oczekiwanie na ojca. I powiem rzecz smutn, moe straszn, gdy wrci, czuem si przy nim obco. Z ogromn brod, zatopiony we wspomnieniach, widzia nas z matk takimi, jak sobie tam wyobrazi. Tak marzy, by nam wszystko opowiedzie, ukada t opowie i cigle opowiada. Mj Boe, a ja byem czym innym zajty, nie suchaem uwanie. Nie mog sobie darowa, do mierci sobie nie daruj. Jedn opowie pamitam, ale czy pastwa nie znudz? - Ale nie, niech pan opowiada - zawoao kilka gosw. - Najpikniejsze dla ojca byy lata, gdy poszukiwa zota w rejonie rzeki Czan-Uria w Atajskim Kraju. Nosi geologom tyczki. Nabra wielkiej bystroci w dostrzeganiu wszdzie tych charakterystycznych byskw. Do tyczki przywizywano zwyk szmat. - Zoto byo rdem potgi caratu. - Dzi jest podstaw potgi sowieckiej. - Inynier Rosjanin by dobry dla zesaca. Bra go do swojego ogniska. Pili "sybirk": koniak ze spirytusem. andarmowi, ktry pilnowa ojca, kaza je ze sub - Inaczej ni Rosjanin, ktry przyjeda na wizytacj do pani ojca - powiedziaa doktorowa do matki Jaona. - Ojciec porwa si na niego ze szpad i chcia go przebi wtrcia matka Jaona. - Za to grozi Sybir. Rosjanin przesta go

obraa i powiedzia: "Ta szpada nie wejdzie w ciao, to subowa". Ojciec opanowa si. Rosjanin nie zrobi donosu. - Gdzie jest szpada? - wtrci si Jaon. - Na strychu - odrzeka matka. - Pani Julianno - zwrcia si do niej doktorowa. - Niech pani opowie tajemnic, ktr kryje strych. Matka Jaona pokrcia gow. - Boj si tam wchodzi. Po chwili Jaon zorientowa si, e ley na kanapie i przykrywaj go grubym kocem. Obudzio go, e ciemno nagle pka. Z piskiem otworzya si jedna okiennica, a potem druga. Zielonkawe wiato zalao pokj w domu dziadkw. Zerwa si i boso przebieg dom. Drzwi z oszklonego ganeczku przybudwki prowadziy wprost na traw ogrodu. Wszyscy byli na zewntrz: matka, wuj, Maniunia, Dziurzyna i dzierawczyni. - Mamo, szpada - wykrzykn, zapomniawszy si przywita z osob, ktr tak kocha. - Najpierw niadanie - odrzeka matka. Maniunia przyniosa mu z kuchni kubek gorcego, sodzonego mleka i pajd ciasta drodowego, ciepego, z kruszonk. - Upieczone dla ciebie Jaoniku - zacza przymilnie dzierawczyni, ale matka daa jej znak, e takich rzeczy nie mwi si Jaonowi. Jaon, gdy pochon mleko i ciasto, zoy rce: - Mamo! Bagam! Po szpad! Po szpad! - Nie zastanowie si, czy pozwol ci si ni bawi? Szli na strych stromymi schodami, przypominajcymi drabin. Jaon z trudem pokonywa stopnie. - Jak bdziesz dorosy, opowiem ci, jak si tu ukrywaam przed natrtem. - Co to jest natrt? - Czowiek, ktry okazuje nam sympati, a my nie chcemy na niego patrze. - To jest mu smutno? - spyta Jaon. Na grze Jaon rzuci si w gb niskiego wntrza. Pierwsz rzecz, jak zobaczy by portret mczyzny w mundurze, z orderami, z wybit dziur zamiast twarzy. - To car rosyjski. Dziadek w przystpie gniewu przebi portret szpad, ktrej szukamy, gdy car by wszechwadny. - Matka wycigna inny obraz. - Twoja ciocia umara modo. Malowaa kwitnce ogrody. Kochaa wiosn i wiosn umara. Obrazy malowane przez ciotk oparto o krokiew, dalej byy elazne ogrodowe krzesa, wielki fotel nadjedzony przez myszy, otwarte kosze pene papierkw i listkw, skrzynie ze starymi ubraniami. Matka na chybi-trafi wycigna czarn sukni z gr koronkow; przyoya j do siebie: - Mj Boe, w tej sukni taczyam od wieczora do poudnia nastpnego dnia. Nie znaam twojego ojca. Wodzirej, pan ktry prowadzi tace, proszc pikn pann do ostatniego mazura, osun si na klczki. Mylaa, e jest tak wspaniay, a on oparszy gow o jej kolana umar. Biaa bluzeczka! Siedziaam w niej w

altance z twoim ojcem. Ukadalimy przyszo, a do staroci. Mwilimy o tobie, cho ciebie nie byo na wiecie - wepchna bluzeczk do skrzyni. Wyja jeszcze jedn bia bluzk i rzucia z powrotem. - To twojej ciotki - i zatrzasna wieko skrzyni. Nie wolno rusza tej skrzyni. Szli dalej i matka przyklka przy pace przepenionej listami i papierami. - Mamo, przyszlimy tu, bo tu jest tajemnica? - Tak myli doktorowa. Powstanie 1863 roku zmienio losy naszej rodziny, ale twoja babka zakazaa nawet wspomina o tym, tak bolesne byo to dla niej wspomnienie. A ciebie nie chc wciga w t przepa lat tak odlegych od twego urodzenia. Tu od dawna nic nie ma. Po mierci twojej babki i ja, i twj wuj przegldalimy wszystko nie jeden raz. O nie! Przepraszam. Co jest. Listy twojej ciotki Justyny. Mj Boe - wyja papier. - Twojej babki wiadectwo ukoczenia szkoy. Same pitki. A to co? Nie przeszkadzaj chwil - zacza czyta. - O Boe! To niemoliwe? wydobya plik listw. - O, i to jest? - Mj Boe. To tu byo? Nie mylaam, e to si przechowao. Wtedy Jaon dostrzeg szpad. Wisiaa zawieszona na krokwi za temblak ze srebrnego szychu. Bya krtka, ze zocon rkojeci i gard. Pochwa bya kryta krokodylow skr. Jaon podskoczy, chwyci za rkoje, pocign, wysza klinga, bez krztyny rdzy, co byo wypisane na niej w obcym jzyku, nieznanymi literami. - Tak bro mg mie dawniej Polak - powiedziaa matka. - Za posiadanie pistoletu, grozio zesanie. Okaesz doroso i e jeste godzien nosi szpad. Nigdy jej nie wydobdziesz, a do dnia, gdy zaczniesz uczy si szermierki. Matka wzia plik listw, szpad i pomoga Jaonowi zej ze schodw. Jaon poprosi Maniuni, by podcigna mu rapcie i skrcia temblak. Uzbrojony, przy szpadzie, zacz przechadza si po ogrodzie. Niejasno zaczyna wiedzie, kim jest: generaem Mangi, wielkim wodzem Kraju Lww. Jeszcze nic nie wiedzia o tym kraju, nie zna jego granic i cieszy si, e niedugo to wszystko pozna. Jzyk pamita, mia gotowy. Pastwo? Czy bd do niego naleay dzieci dzierawcy, czy bdzie cakowicie wymylone w gowie Jaona i nikt o nim nie bdzie wiedzia. Wyszed za zabudowania. Zobaczy na dalszej ce krowy, konia i owce, mae stadko i tkwice przy nim nieruchomo dwoje modszych dzieci dzierawcw. Pobieg w gr, woa je z daleka, ale nie odwrciy gw. Chcia pokaza im szpad, da ponosi. Zbliy si, nie powiedziay mu dzie dobry, tylko patrzyy zdziwione, e podszed. Jaon stan przy nich i milcza, i one milczay. Po chwili Jaon ruszy z powrotem. - Hej, ty! Wr si - zawoa chopak. Jaon zawrci. - Nie bd taki obraony. Boimy si z tob bawi. Ju nasz brat poszed wczoraj. Nie do lasu, gdzie chcia, a do rodziny. Twoja matka nie zgodzia si, by by w lesie. Nasza matka nam

powiedziaa, e musimy si do ciebie grzecznie wyraa. Gdyby chcia si ciga, musimy ci da pierwszemu dobiec. W siowaniu masz nas pokona. - Ja nie umiem si ciga - powiedzia Jaon. - Ani siowa. - To ci nauczymy - odrzek chopiec. - Cho na siowanie jeste za may i za delikacik - zerwa si i zacz biec. - Go mnie. Go mnie - krzycza. Jaon rzuci si do biegu, ale nie bieg nigdy po ce i przeszkadzaa mu szpada. Potkn si i upad. Garda szpady uderzya go z wielk si w ebra, a straci dech. Dziewczynka chciaa mu pomc wsta, ale Jaon odepchn j. Syn dzierawcy biega wokoo, podskakiwa i mia si. Uratoway Jaona krzyki od strony zabudowa. - Jaon, Jaon, natychmiast do domu. Wsta i powlk si w d. Ogarniaa go rozpacz i zwtpienie. Przed chwil czu, e jest generaem Mangi. Jeszcze przedwczoraj nie sysza o dzieciach dzierawcw. Nie wiadomo dlaczego stana mu przed oczyma twarz stryja, o ktrym nigdy nie myla. To, co usysza przez szpar w nocy, wp zapomniane, nalece bardziej do snw ni do jawy, a w szparze by zowieszczy gos stryja i zapowiada co, co stao si dzisiaj. - Przejedziemy si powozem. Jest wynajty, a stoi bezczynnie mwia do Jaona Dziurzyna. - Ten Janus cakiem si rozleniwi. - Powozem, powozem - cieszy si Jaon. Bl eber da zna i w lad za nim przyszo wspomnienie tego, co zdarzyo si na ce. W tym momencie maa furtka obok bramy otwara si i wesza pani doktorowa w towarzystwie dwu starszych pa. - Ju pierwsza, a ja dopiero z rewizyt - odezwaa si doktorowa, gdy matka Jaona wysza jej na przeciw. - A to panie, ktre mi czsto towarzysz. Pani Weronika i pani Malwina. Dawne pikne imiona i rody dobre, tylko zbiedniae. A pan Rudolf jest? Pani Weronika marzy, e go zobaczy. Mwi, e gdyby bya moda, adne nakazy moralnoci nie powstrzymayby jej od szalestwa na punkcie pana Rudolfa. A Jaonik? Ach, jest. Prosz, szpada dziadka. Jaoniku powiedz: jaki jeste? Co ty mylisz? - doktorowa uja go za rami. - Wszystko rozumiesz? Lepiej ni my? Ach, by dzieckiem, co to za niezwyka przygoda. Jak strasznie szczliwa byam w wieku Jaona. Musisz by wiadom, jakie szczcie ci spotyka, e yjesz, e masz takich rodzicw, i e jeste dzieckiem. Nigdy nie bdziesz tak szczliwy. O przejadce Jaona zapomniano. Sowa o szczciu pady, gdy pozna nieszczcie. Wszed do ogrodu, wyszarpn szpad i zacz siec wszystko. By onierzem przybocznej gwardii generaa Mangii. Nieprzyjaciel w toku wielkiej bitwy przybliy si do kwatery wielkiego wodza. Jaon musia walczy w jego obronie. Otwaro si okno i rozleg si gos matki: - Co masz zabronione? Wyjmowa szpad z pochwy. I sieczesz kwiaty, a nie chwasty! - zawoaa matka. - Ile gwek cie narcyzom! Chod tu natychmiast. Jaon wszed do domu. Jak onierz, ktry przegra wojn zosta

rozbrojony. Matka nie zapowiedziaa bicia. Rozmawiajc z doktorow, wyja szpad z rk Jaona i kazaa mu si przy stole. - ...ot szalonym, szalonym, zmartwieniem pani matki przed mierci byo, e zostawia pana Rudolfa samego. Liczya na pastwa. Jestecie za ostroni, czy za odlegli w Warszawie. Panem Rudolfem trzeba opiekowa si, decydujc o jego sprawach. Musi polubi pani Len. To jedyny ratunek dla niego. Czy si widzieli, gdy by w Warszawie? - Raczej nie widzieli si. - A nie wchodzi tu w gr inna kobieta? - spytaa doktorowa. - Rudolf chyba by mi powiedzia - odrzeka matka Jaona. - A jeli to jest chopianeczka? Pan Rudolf jest porywczy, uczuciowy, nie zna uprzedze. Tu trafiaj si wdziczne, urocze istoty, w sensie duchowym czyste, naturalne i inteligentne. Nie maj wyksztacenia, chodz boso, ale c, co za przeszkoda? Bose nogi mog nasuwa myl... e s a do koca bose. Wasza Maniunia jest takim typem. Pan Rudolf jest w jej oczach ideaem. Jaon wymkn si z ramion matki. Przypomnia sobie o Karolci. Bya tu! Tylko j zabra ze wszystkich misiw. Leaa spakowana w kufrze, bo matka nie daa mu jej mie ze sob w podry. Przewidywaa, e Karolcia zostaaby w pocigu, odjechaaby i nie zobaczyby jej wicej. I tak musieli liczy wszystkie jedenacie waliz, koszy i pakunkw. Jaon poszed do ciemnej garderoby, gdzie sta kufer. Byo to sklepione, murowane pomieszczenie bez okna w rodku domu. Tu mona byo si chowa. Mglicie pamita o Nice. Gdy wakacje si skocz, natychmiast j zobaczy! A crka dzierawczyni? Czy mgby j pokocha? Na ce chciaa mu pomc wsta. Maniunia wydobya Karolci. Kochany mi. Stare oczko patrzyo z bezgranicznym przywizaniem, a nowe ze smutkiem. Nudna! Gdziekolwiek jest, zawsze taka sama! Zawoa jeszcze raz Maniuni i poprosi, by schowaa j z powrotem. - Wicej nie bd jej wyciga - ostrzega Maniunia. Jaon wyprawi si do ogrodu. Odnalaz w najdalszym jego kracu, za spltanymi krzakami ry, tarniny i jaowca, altan. Wejcie do niej byo zaronite dzikim winem i chmielem. Wczoga si na klczkach. Byo tu ciemnawo, pachniao wilgoci. Na awkach siedziay limaki. To bdzie stolica pastwa Minge Mangiego. Tu Jaon bdzie tworzy je i jego histori. Mangia jest wodzem wielkim, jak Pisudski. Jaon nie mia jeszcze nazwy dla pastwa, ktre wyrwa z niewoli i zjednoczy Mangia. W odrnieniu od Polski, ten kraj nie by cay w niewoli. Mae ksistwo nie zostao wchonite przez wrogw. Ale ksi by zastraszony. Genera Mangia doszed do tego stopnia w pastwie zaborczym, nie przestajc marzy, e wyzwoli ojczyzn. Zabrzmiay przeraliwe krzyki: - Jaon, Jaon na obiad - wrzeszczay Maniunia i Dziurzyna jednoczenie. Posusznie wypez z altany i pobieg ku domowi. Doktorowa cigle bya. Pia herbat i jada ciasto. Dla Jaona przygotowano na

osobnej serwetce zacierki na mleku. Gdyby doktorowa wiedziaa, e Jaon ma pastwo generaa Mangiego, zarazem czciowo bdc nim! Akurat mwia: - ...plotki w naszym miasteczku maj okrelony system obiegu. Mnie znosi si je pierwszej - mwia doktorowa wadczym tonem. - Taka osoba przychodzi do mnie oplotkowujc kogo, kto jej przynis plotk: "Pani X ohydnie obgadaa pani Y. Pani wie, co omielia si o niej powiedzie?" - i tu nastpuje dokadne powtrzenie tej ohydnej plotki, pod pozorem oburzenia na plotkarstwo. Ach pani Julianno, pani wyjechaa. A mymy wszyscy zostali. - Jaon zjade - przerwaa matka opowie doktorowej. - To pd do ogrodu. Chcia widzie trawy, licie i kwiaty z bliska, by w nich. Pooy si na granicy ki i ogrodu. Byo tu twardo i mokro. Przytknwszy oko do trawy zobaczy z bliska zogromniae licie. Trawy, jak drzewa, przesaniay horyzont. Krzew agrestu to baobab. uk wielkoci hipopotama przebieg przy oku. By w rodku dungli, poczu, e jeli kiedy bdzie w Afryce, nie odczuje tego zachwytu. "Teraz strudzony podrnik musi odpocz - poczu senno - zapach kwiatw mnie tak usypia". Trawy go ukoysay i usn. Obudzi go przeraliwy krzyk Maniuni: - Znalazam Jaonika, znalazam Jaonika! Jest tu, pod liciami! - Jak prawdziwe dziecko, ktre znajduje si w liciach - gos doktorowej dudni nad nim. - Powietrze go oszaamia - powiedziaa matka. Przeniesiono go do pokoju panieskiego i uoono spa. Po jakim czasie obudzono go, nakarmiono i z powrotem pozwolono zasn. Dwa sny poudniowy i nocny poczyy si w jeden: w jego pokoju w Warszawie byy wybite drzwi prowadzce do korytarza wskiego, krtego i ciemnego. Szo si nim dugo, a wychodzio si do saloniku domu dziadkw. Okazao si, e dom warszawski stoi przy domu w Marzeniowie i s poczone korytarzem, o ktrym tylko on wie. Przespa popoudnie, wieczr i noc. Obudzia go Maniunia, ktra krzyczaa i klaskaa w rce: - Jaoniku - fiki-miki, jedziemy do Ameryki. Nic nie wiesz, bo przespae wszystko. Cienie drzew i krzeww przesaniay okno. Jaon przerazi si, e go zostawi. Maniunia pomoga mu si ubra. Wybieg z pokoju. Soce stao nisko naprzeciw okien i ostre wiato wdzierao si do saloniku i sieni przez szeroko otwarte drzwi. To zachd soca, czy wit? Tum nieznajomych zajmowa ganek. Za domem sta rzd pojazdw: wynajty przez rodzicw Jaona powz, dwie bryczki, linijka i wz drabiniasty umajony gaziami lipowymi. czyy si nawoywania. Wybiega Maniunia z koszem jedzenia, potem wysza matka. Skd wzi si wuj Rudolf. Wszyscy zaczli wsiada. Jaon pokocha ten moment, gdy ko napina minie i nieruchomy dotd powz zaczyna si toczy. Wjechali w wsk uliczk midzy wysokimi potami, idc w gr.

Wioda ku lasom. Szybko znaleli si w chodzie puszczy. Byo tu ciemno. Promienie soca widoczne goym okiem, jak strzay przebijay si midzy gaziami. Czasem przejedali przez takie miejsce i oko wiata przepywao po gowach jadcych, jak znak z nieba. piewano pieni powstacze, legionowe i pieni miosne z czasw modoci matki Jaona. Jechali dugo len brukowan drog, potem skrcili w droyn midzy drzewami. Gazie szoroway o boki powozu. Trzeba byo pochyla gowy. W miar jak droga sza ku grze, zagbiaa si coraz bardziej w nitej czarno zielonym mchem, a znaleli si midzy cianami wwozu. Listowie zamykao si nad ich gowami. Jechali w bukowym tunelu przewietlonym socem. U szczytu gry bya skaa i rdo bijce z wielk si Tam zaoyli obz. Wuj zatopi w rdle ciemne butelki. Jaon zobaczy potem, jak strzelaj w gstw len korki szampana. Rozoono serwety na trawie i na skale. Wuj Rudolf i kilku nieznanych Jaonowi osb rozpalio ognisko w zagbieniu skay. cignli tam trzy cite drzewa, ktre zajy si natychmiast z wielk si Ogie wznis si ponad szczyt gry. - Podpalicie las! Sponiemy ywcem! - krzyczano, a oni miali si. Jaka liczna blondynka z wosami zaczesanymi do gry odesza od ogniska: - C to za mieszne dziecko jest wrd nas? - pogadzia Jaona po gowie i pocaowaa go w usta. - To niehigienicznie - skarcia j matka Jaona. - Ach Boe, nasza ostatnia wycieczka tutaj - mwia doktorowa do matki Jaona. - Pani ju bya matk. Spytaam: "A gdzie may chopiec?" Pierwsza pytaam o Jaona. Przygldaa si pani zdjciom, ktre wtedy robilimy? - Niedawno. Chciaam przypomnie sobie kady szczeg, bo bya jeszcze z nami moja matka. - Ukochana moja Felicja - wtrcia doktorowa. - Po niej mnie pani odziedziczya. Nikt bardziej nie zasuy na to imi. Miaa dar szczcia. Znaa szczcie bez przyczyn. - Nie miaa powodw do szczcia? - zawoaa matka Jaona z przestrachem. - Otwarcie powiem, nie! Miaa co boskiego. Przekazaa to wam, dzieciom. Rudolfowi w sposb nadmierny. A mier pani siostry? wiadomo pani matki, e pani siostra wiedziaa, e jest mniej kochana przez ni, ni pani. A jednak Felicji nie zatruwao to radoci ycia. Na tamtych fotografiach, o tyle modsi, ale niespokojni, patrzymy w obiektyw, w przyszy czas, we wasne oczy, ktrymi dzi ze smutkiem widzimy tamtych siebie, spotykajc tam to pytajce, bojaliwe wejrzenie. Spostrzegam dziwny ksztat, w niszych partiach gazi. Jak cie, przypisywaam to niedoskonaoci kliszy, ale gdy zobaczyam Jaonka, picego wrd lici, ju wiedziaam, e wtedy pojawi si jego duch, e on ju wtedy koncentrowa si w pobliu, tam, gdzie byli jego przyszli bliscy. - Gniewa si o te dziwne sowa na pani, czy dzikowa?

- Jak doyj, a on bdzie starszy, oceni. - Odziedziczy pani po mnie? Odnosz wraenie, e pani lepiej zna moje stosunki rodzinne ni ja sama - powiedziaa matka. - Chce si pani czego dowiedzie? - odpara doktorowa. Zwierzay mi si pani siostra i matka. Tylko pani nie. - A Rudolf? - Czyje zwierzenia s bardziej poufne: zmarych, czy tych co yj? - zadaa samej sobie pytanie doktorowa. - S powody do niepokoju losem Rudolfa? - nalegaa matka Jaona. Jest ju zmarnowany? - Wydaje si szczliwy. O czym tu mwi? - Tak bdzie y zawsze? - Wasza rodzina widziaa we mnie rozjemc. Ta wasza wieczna niepewno co do siebie! Nie trzeba nikogo szuka na zewntrz. Pan Rudolf zabiega, bym uznaa jego ycie za dobre. Chce, bym pani przekonaa o tym. Pani dopytuje si o Rudolfa! - A moja nieyjca siostra? - O pani duo mwia. Moe tak wielbia matk i obawiaa si jej sdu, e wolaa przychodzi do mnie? Jedno z was powiedziao: "Nasza matka powinna mie jedno dziecko, Juliann". - To powiedziaa Justyna? - Dopiero teraz wymwia pani jej imi. Dotd nazywaa j pani "moj nieyjc siostr". Pani wycigna wnioski nie majc wicej dzieci? Rozlegy si strzelania z batw, woanie. Zbierano serwety do koszykw, gaszono ognisko. Wszystkich ogarna niecierpliwo, biegli do pojazdw, wsiadali i krzyczeli na innych, by si pieszyli. Kawalkada ruszya na drug stron gry, w d. Zacz si szalony pd. Matka obja mocno Jaona i krzyczaa na wonic, by hamowa, ale konie z tyu najeday na nich. Gazie biy po twarzach, pryskaa czerwona ziemia spod kopyt koskich. W chwili, gdy wydawao si, e si nie zatrzymaj, wyjechali po drugiej stronie lasw. Wstrzymano konie, by popatrze na nieskoczon przestrze gr i pl, ktre rozcigay si przed ich oczyma i niky w niebieskawej mgiece. Ko ruszy i powz lekko zadrga na kamieniach. Toczyli si ledwo dostrzegalnie i wielka panorama przesuwaa si przed ich oczyma. Wjechali w ni, gry rozsuny si, by ich wpuci, widzieli je teraz z boku, z rwnolegymi pasami pl, sigajcych szczytw. W dole by dwr wrd k, nad krt rzeczk. Przejechali przez mostek, ktry zadudni. Wypady im na powitanie psy. - Ostatni zajazd w Polsce! - krzyczano z bryczek, linijki i wozu. Na ganku pojawiy si dwie starsze od Jaona dziewczynki, za nimi doroli. Dziewczynki porway go dla siebie, cieszyy si z niego, jak z nowej laleczki. Poprowadziy do sieni, korytarzem do azienki. Tam umyy mu rce i twarz, i wycieray a do blu rcznikiem. Ju ich woano. W sadzie za domem stay nakryte stoy. Podawano flaki, bigos, pieczone kurczta. Dziewczynki karmiy Jaona, wsuwajc mu gboko w usta yk. Wyryway j sobie, liczc ile razy kada podaa jedzenie, a nawet jedna z nich uderzya

drug yk w gow. Pojedzeniu poprowadziy go znw do domu, do swojego pokoju. Kazay mu usi przy malutkim stoliczku. Modsza przyniosa z gbi domu pudeko, wyja malutkie karty. Jaon przyglda si twarzom na kartach. Czterech brodatych krlw, dwie jasnowose i dwie czarnowose damy, ktrych nie zrobiono krlowymi. - Kim s waleci? - dopytywa si Jaon dziewczynek. Wzruszyy ramionami. - Umiesz gra w bryda? - indagowaa go starsza. - Nie. - Mimo to bdziesz gra. Rozdaa karty. To jedna, to druga staway za nim. Udajc, e mu radzi, jak gra, wyjmowaa z rk karty i graa za niego, przebijajc z krzykami. W tym czasie druga z sistr graa kartami czwartego gracza, odwrconymi tak, by Jaon ich nie widzia. Zamiast czworga partnerw, siostry gray przeciw sobie. Kciy si, a zaczy sobie ciska kartami w twarze; starsza chwycia modsz za wosy i rzucia ni o ziemi, i po chwili skbiy si na dywanie w zacitej walce. Chwytay si dugimi, chudymi nogami, kopay si i odpychay potnymi uderzeniami stp. Jaon zacz powolutku wycofywa si. - Ten bawan ucieka - krzykna ktra. Zerway si i pogodzone, popdziy do drzwi, odcinajc mu drog odwrotu. - Jeste chopczykiem, prawda? - pytaa starsza, ostrzyona na chopaka. Modsza, z grzywk, chichotaa. - Tak, jestem chopczykiem! - odpowiedzia Jaon. - Zaprowadzimy ci do pokoju kary. Tam rodzice zamykaj nas, jak jestemy niegrzeczne. Teraz jest ciemno i tam straszy. Kociuszko wychodzi z portretu i grozi nam. Oknem wchodzi duch i dusi. Babcia pacze w komodzie. My otworzymy drzwi i wpucimy ci. Udowodnisz, e jeste mczyzn - starsza dziewczynka chwycia go za rk i pocigna. Jaon czu, e teraz zdecyduje si, czy jest odwany jak ojciec. Drzwi byy najwysze ze wszystkich. Starsza dziewczynka musiaa zawisn na klamce i pchn je caym ciaem, by si otwary. Wielkie szafy, jak zamczyska rysoway si w ciemnoci, fotele w biaych pokrowcach. Pokj by dugi i jego kty giny w mroku. Jaon usysza, e klucz przekrca si w drzwiach za jego plecami. Zobaczy nad sob mczyzn w wysokim czaku, z podniesion, jak wymierzon do ciosu, rk. Jaon skuli si, ale cios nie nastpi. To musia by Kociuszko. To obrazu zlewao si ze cian. Posta bya naturalnej wielkoci. Nagle cie pobieg przez pokj, jak pajk. Jaon zamkn oczy, zatka uszy, zacisn usta: "Chc by odwany. Musz otworzy oczy". Zrobi to, podszed do okna, wspi si. Kto szed z latark przez ogrd. "Wic wszystko ma swoj przyczyn. A ja jestem odwany". Usysza stukanie. Za drzwiami rozleg si szept: - Umare ze strachu? "To dziewczynki" - pomyla Jaon i schowa si za fotel. - Jeste? - szeptay przez dziurk od klucza. - Boimy si wej!

Porway go duchy! Co zrobimy? Hej, jeli jeste chopczykiem i jeszcze tam jeste, to wyjd. Wyrwiemy ci zba. Mylay, e Jaon nie yje i dostan wielkie lanie. Ale Jaon obawia si, e bdzie si nudzi, nim go doroli odnajd. Zaskroba cicho, jak duch w drzwi. Zachrobota klucz. - Dziecko bdzie spao - mwiy i zaczy rozpina Jaonowi bluzeczk i spodnie, zdejmowa buciki i skarpetki. Przy majteczkach Jaon stawia opr. Dziewczynki zawahay si. Naradzay si szeptem, a potem pozwoliy Jaonowi w majteczkach pooy si do ka mniejszej z nich, przykryy kodr. Jaon poczu, e usypia. Usysza gos matki: - Jaon znw zasn na przyjciu. Uwiadomi sobie, e ju raz tak byo; nios go, i e powz rusza i jad, jad, jad. Obudzi go chd, to, e zatrzymali si i sysza zaniepokojone gosy. Otworzy oczy. W ciemnociach nad jego gow byo inne soce, biae, jak przygase, nie dajce wiata poza odblaskiem na twarzach ludzi i gaziach drzew. - Mamo! Co to? - krzykn. - To ksiyc - odpowiedziaa matka. - Pierwszy raz widzisz noc. Jaon wpatrywa si w tarcz ksiyca, nieruchomy jak srebrna planeta. - Nie patrz dugo - powiedziaa matka i zakrya mu oczy domi. Przed jego oczyma zapada ciemno. Ranek przynis chorob. Jaon znw mia gorczk. Wszyscy wiedzieli to wczeniej ni on. - Jaoniku, otrznij si - prosia matka. - Przecie chorujesz tylko dlatego, e zachwyci ci ksiyc. - A, czy nie z tego, e spa pod limi? - wtrcia si Maniunia. - Jaoniku, oddaj mi chorob - prosia matka. Jaon w mylach odmwi matce oddania choroby. Matka mogaby umrze. - Ja wchon chorob i zniszcz w sobie - namawiaa go matka. Czu upokorzenie, e to si powtarza, e choruje na wakacjach, e jest zaleny od czego, co pozornie jest nim, jego ciaem, a jest nieposuszne, obce, wrogie. - "Chory, znowu chory" - powtarza w mylach. By sabeuszem, niezdar, przez ktrego syn dzierawcy Dzidek musia odej z domu. By ma dziewczynk. Ochraniano go, mimo to jest chory. Byo mu al piknego dnia, ale zarazem dreszcze, rozgrzana pociel wcigaa go. Gorczka spowodowaa, e obojtnie przyj przyjazd ojca, ktry mia kilka dni urlopu i zacz czyta Jaonowi "W pustyni i w puszczy". Przychodzia do nich matka, ojciec przerywa lektur i rozmawiali. - Jaon do tego stopnia dziwi si wiatem, podziwia go, e choruje - artowaa matka. - Zbyt przeywa to, e yje. - Choruje na ycie? Mj syn? Chory? Ja dotd raz chorowaem powiedzia ojciec. - Co prawda to byo w wanej chwili. Za lini rosyjskiego frontu, montowaem siatk POW. Dostaem czterdzieci stopni gorczki. Leaem w stodole na sianie. Rosyjscy onierze znaleli mnie, ale myleli, e jestem parobkiem. Dawali mi wdk,

a ja chory, pijany, draem, by si nie zdradzi. - Jak sprawa poyczki dla niemieckiego ksicia? - Znalazem w rozchodach kwit na dziesi tysicy zotych na cele charytatywne. Kto to pokwitowa gotyckim zawijasem czarnym atramentem. "Biedny czowiek, ktrego incognito nie mog zdradzi. Jego by to obrazio" - wyjani ksi. Rozmawialimy po francusku. Odrzekem: - "Pana dziaalno charytatywna wobec anonimowych mczyzn, ktrzy potrzebuj ogromnych sum zaniepokoi bank". Ksi nie odpowiedzia. Czarny zygzak podpisu robi wraenie kryptonimu, czy aluzji do liter SS lub HH - Heinz Himmler, czy Heil Hitler. - To mg by zbiedniay czonek rodu, std tajemnica - poddaa matka. Doktr - w stawianiu diagnozy uczestniczya te doktorowa - nie wypowiedzia si, czy byo to zazibienie, czy zatrucie. Jaon wsta po trzech tygodniach osabiony. Siedzia na poudniowej stronie domu, okrcony kocami, z oprawnym w jedwab niezapisanym albumem znalezionym na strychu i pisa powie: "Genera Mangia". Niewiele jeszcze by w stanie postawi znakw na stronie. Jego litery byy ogromne. Dla jednego pastwa i jego wodza musia wymyle ca planet, cay wiat. Przysza Alinka, crka dzierawcw, siedziaa u stp Jaona i bawia si szmacian lalk. Gdy mwi co do niej, przypatrywaa mu si intensywnie i nie odpowiadaa. Towarzyszya mu Karolcia, nieruchoma, na ziemi obok Alinki. Ogrd si zmieni. Wyrs groch, fasola, podrosy pomidory, rozprzestrzeniy si ogrki. Jaon zastanawia si, jak wygldaby wiat, gdyby licie byy czerwone. Byoby strasznie. Nagle usysza gos Alinki: - Dzidek wrci. W stodole wygrzeba pokj w sianie. Tam si chowa. Tylko ja wiem. Nazajutrz byo tak, jakby dzie si powtrzy. "Jeli w dorosoci dni s powtrzeniami tych, co byy, to jest strasznie i nie warto zosta dorosym" - myla Jaon. Ale co zrobi, by nie sta si dorosym? Pobieg do matki. Leaa w ku. - Jestem chora od twojej choroby - powiedziaa matka. - Zabierasz mi wszystkie siy. Twojego ojca kocham bardziej ni siebie, a ciebie, poniewa jeste may, bardziej ni jego. - Mamo, nie chc by dorosy - owiadczy Jaon. - A to znowu co za pomys? - matka a usiada na ku. - Wszyscy twoi rwienicy rosn, a ty zostaniesz karzekiem? - Mamo, bdzie jak chcesz - powiedzia Jaon, godzc si na doroso. Matk poddanie si jej woli zaniepokoio: - Ty - taki posuszny? - Dziecko musi by posuszne - odrzek Jaon. - Jaoniku, musz ci co powiedzie. Mielimy ci z ojcem tego nie mwi do koca wakacji, by cieszy si nimi beztrosko. Przygotuj si na pewien wstrzs. Ju jeste gotw? Od wrzenia idziesz do

szkoy. Zapado milczenie, po czym Jaon rzek: - Jestem za may do szkoy. - Znalelimy szko, ktra przyjmuje mniej sze dzieci, pod warunkiem, e umiej czyta i pisa. Trzeba czym zaj twoj gowin. Szkoda twojego czasu, by szed do przedszkola. Nie masz rodzestwa. Jeste cigle z rodzicami. Chowasz si wrd dorosych, a czsto wrd starcw. Nabierasz sposobu wyraania si dorosych. Moesz nigdy nie porozumie si z rwienikami, a wrd nich upynie ci szkoa, studia, cae przysze ycie. My, jak ju wiesz, odejdziemy, a ty zostaniesz sam. - Mamo, co dzieje si z czowiekiem gdy umrze? - Ciao gnije. - Staje si kupk? - Synu, przesta! Albo zadawaj jakie inne pytania. - Mamo, a gdybym nigdy nie poszed do szkoy, co ze mn bdzie? - Synu, pytanie, ktrym szkodzisz matce. - Wuj Rudolf nie chcia chodzi do szkoy? - Skd ta myl? - Bo nic nie robi. - Syneczku, skoro pytasz, to odpowiem, ale nie moesz nigdy zdradzi wujowi, e wiesz o tym. Musisz zachowa si jak dorosy i nie zawie zaufania matki. Przyrzekasz? - Przyrzekam. - Wuj Rudolf rozpacza, e zmarnowa ycie. Chcia sam siebie zabi. Zabi drugiego czowieka to najgorsze, co czowiek moe zrobi, zabi siebie jest rwnie ze. - Dlaczego? - To wtrcanie si do wyrokw Boga. - A urodzi dziecko, to te wtrcanie si? Mamo, gdzie jest Bg? - Pjdziemy tu do kocioa, bdziemy blisko otarza, to zobaczysz kawaeczek Ciaa Boego. Bg nas tak stworzy, e Go nie moemy zrozumie. Niewyobraalny, niewidzialny, cho cigle obecny naokoo nas i w nas. - Chcia, bymy Go nie rozumieli? - Nie wiemy. - Stworzy kadego czowieka osobno? Czowiek moe stworzy czowieka? - Nie. - To ty mnie nie stworzya? - ... - Chodmy zobaczy Bozi. - Wyzdrowiej najpierw cakiem. Teraz sied i pisz na socu. - Nie mog. Bd myle o szkole - zawoa wybiegajc. Zakoysay si krzewy i wyskoczy z nich Dzidek. Upewniwszy si, e koo Jaona nie ma nikogo, zacz si skrada ku niemu. W rku mia kij odarty z kory. - Co mi zrobisz swoj szpad? Mogem j dawno ukra ze strychu szepta, zbliajc si do Jaona. Zamierzy si kijem. Zobaczywszy, e Jaon ma nogi sptane pledem,

splun. Par kropelek pado na twarz Jaona. Dzidek trzyma kij nad gow Jaona. Dranio go, e Jaon si nie boi. Nie przypuci, e Jaon nie zna blu, poza tym, jakiego doznawa z rki matki. Nie mg zdoby si na opuszczenie kija na jego gow, zda sobie spraw z tego, e jest mieszny, zamachn si z boku, uderzy Jaona z caej siy w rami, potem dgn w pier i przewrci razem z ogrodowym krzesem. Zatrzyma si na sekund, zastanawiajc si, co mu jeszcze zrobi, gdy co usysza, dwoma susami rzuci si w groch, pad na klczki, wczoga si midzy grzdki i znik. Ruch, ktry go przestraszy, to byo nadejcie Alinki. Podobnymi, skradajcymi si ruchami podbiega, pomoga si Jaonowi podnie, niezdarnie, silnymi niezgrabnymi uderzeniami maych doni oczyszczaa go z niewidzialnego brudu. Wycigna rk. Poda jej swoj. Mae, lepkie, brudne paluszki zacisny si na jego palcach i pocigny je. Jaon poszed za ni w gb ogrodu. Cigna go ku altance. Wlizgnli si przez krzaki, ktrymi zaroso wejcie. Jaon, zastanawiajc si co bdzie, zobaczy wyrastajce spomidzy desek podogi pdy chmielu, ktre stay, jak mae we z gowami ku grze, lekko chwiejc si. Ciemno tu bya zielona. Powj i kapryfolium zwieszay si ze cian altanki. Pachniay silnie. Alinka wyjrzaa, czy kto nie widzi. Ogrd by pusty. Dom wydawa si daleki. Wdrapaa si na awk, pooya si na brzuchu i podcigna w gr sukienk. Bya w biaych, za duych majteczkach, mocno cinitych gumk - Cauj - nakazaa zduszonym gosem. Jej buzia bya bliska awki. Jaon jak nieprzytomny zbliy si, chcc j pocaowa w usta, Alinka odepchna go: - Cauj dupci! Cauj dupci! - wyszeptaa. - Nie wiedzia, co znaczy to sowo. Czu, e Alinka pozwala mu na wszystko, take na to, czego najbardziej pragn. Rce mu dray. Gumka opieraa si. Zostawia czerwony lad, gdy ciga majteczki poniej kolan Alinki. Pierwszy raz Jaon by tak blisko cudzego ciaa. Skra Alinki bya biaa, poprzenikana ykami. Wydawaa saby zapach mleka. Pod ustami smakowaa sono. Nie tylko nie czu obrzydzenia do pupki, cho stamtd wychodzi kupunia, ale kocha Alink bardziej ni Nik, Maniuni, Karolci. Ja ci kocham, kocham, kocham - szepta Jaon. Alinka zaszlochaa cichutko, jakby nie caowa jej, a bi. - Jaon, gdzie ty jeste? - zabrzmiao nagle woanie matki Jaona. Alinka skoczya z awki i wcigna majteczki. - Id - popchna go, a sama kucna w kcie altanki. - W altance, w altance - krzycza Jaon radonie, wydostajc si z krzakw przed altank i szybko biegnc ku matce. Przypadszy do niej i objwszy j rkami czu tylko niesamowit rado. Przytulia go do siebie: - Nagle zaniepokoiam si o ciebie. Pierwszy raz nie mg powiedzie czego matce, ale i to go cieszyo: ma tajemnic. Gdy Dzidek przewraca go i bi, myla, e powie matce, ona wezwie ojca, ojciec zbije Dzidka, pomci go,

wyrzuc z dzierawy matk Dzidka - cho zarazem ba si, e ojciec powie mu, eby swoje porachunki zaatwi sam, wyzywajc Dzidka na pojedynek. Ale Jaon by ju zwizany tajemnic z Alink, ktra wynagrodzia mu krzywd wyrzdzon przez brata. Nie wiedzia, czy go kochaa, czy chciaa zjedna, przebaga, by nic nie robiono jej bratu. - Wczoraj, jak pooyem si, usyszaem jakie gosy: "Jaon, Jaon". Woali mnie w gb, w sen, a potem uciekli jeszcze dalej i tam ju ja baem si pj - plt. - To prawda, co mwisz? - spytaa matka. - A we nie jest prawda? Gdy tego dnia usypia, cisza domu - gbsza ni w warszawskim mieszkaniu - oguszya go. Ciemno za okiennicami te bya gbsza. Szum lici, trzanicie w gbi szafy i tykanie zegara, ktry mwi: - Tak jest. Tak jest. Tak jest. Tak jest. Tak jest. Jaon ulatywa wcigany, wessany ku grze. Umia lata. To takie atwe, a mieszne, e dotd nie wiedzia, jak porusza rkami, by lecie i skrci w por, omijajc wie kocieln i drzewa. Jak szybko - od dnia, kiedy nauczy si chodzi - umie ju lata. Wikszo dzieci uczy si lata okoo dwunastego roku ycia. Obudzia go rado? Czy gos matki? - Zrywaj si, jedziemy do kocioa. - Mamo, umiem lata! - zacz Jaon i zawstydzi si, bo zda sobie spraw, e jeszcze ni. - Tylko bez takich - rozgniewaa si matka. - Bez jakich? - Bujd! - krzykna matka. - Ubieraj si. - Zabierzemy Alink powozem - prosi Jaon. Maniunia, otwierajc okiennic, zajrzaa do wntrza pokoju, robic miny do Jaona. Dzie by soneczny, listowie ciemne, gste, rzucao cie, tworzc kontrasty w ogrodzie. Matka otworzya okno. Zapachniao ogrodem, ros, dalekimi przestrzeniami. "Czy ja nie jestem krlem wiata, a moi rodzice jego cesarzami, ktrzy ukrywaj si pod postaci pracownika banku i jego ony, by mnie wyprbowa" - pomyla Jaon, ale nie wierzy w swoj myl. Podano mu mleko z cukrem i placek z kruszonk. Gdy wyszed na podwrze, jedzc, z kubkiem w rku, powz ju by. Alinka siedziaa rozparta na tylnym siedzeniu. Bya w biaej, mulinowej sukience. We wosach miaa bia kokard. Majteczki te byy biae. Jaon poczu si, jak jej brat i zarazem, jak co wicej, bo czya ich tajemnica. Alinka wydawaa si o tym nie pamita. Czy jeszcze pjdzie z nim do altanki? Usiad przy niej. - Dzi jest odpust. Kupisz mi obrczk - powiedziaa Alinka. Dzieciom kazano usi na maej aweczce, tyem do kierunku jazdy; matka zasiada na pikowanym siedzeniu. Zajechali jeszcze po doktorow. Siada obok matki. Tumy waliy na odpust. Jechali powoli. Czuli zapach tanich perfum, potu i naftaliny - chopi byli w czarnych, wenianych garniturach, mimo upau. Szosa bya w socu, pobocze w mroku od cienia drzew. Alinka musna go rk,

przypadkiem, czy umylnie - nie wiedzia. Wysiadali z powozu i wtedy jaki mczyzna spojrza na nich i odwrci si nagle. Weszli maymi drzwiami z boku. Pachniao dziwnym dymem, wisiay wyszywane srebrem szaty i srebrzone naczynia. Ksidz przeglda si w lustrze. Wyszli na koci maymi drzwiami. Znaleli si przed otarzem. Jaon pierwszy raz widzia otarz. Usiedli w rzebionej awie prostopadej do otarza. Jaonowi wystawaa tylko gowa. Zadzwoniono, wszyscy wstali, wszed ksidz z kielichem. Jaon zadar gow. Na sklepieniu kocioa namalowane byo niebo z biaymi obokami, a na nim ogromna gobica z rozpostartymi skrzydami. - To wyobraenie Ducha witego - podya za jego wzrokiem matka i Jaon nie zrozumia. W tej samej chwili przez uchylone okienko wlecia gob, uderzy o sklepienie i zawis w locie pod swoj podobizn, jakby w duch zmaterializowa si. Potem ptak znalaz drog, wyfrun, znik. Ksidz odszed od otarza i ukaza si wyej, w okienku ambony. - mier ciaa to tylko zwrcenie naturze iloci wgla tak maej, by zapali si na sekund may pomyk, elaza na najmniej szy kluczyk do szkatuki, fosforu mniej ni na kocu zapaki, wapnia tyle, e nie obieliby centymetra kwadratowego, a reszta to woda. Woda, ktra wrci do oceanu i bdzie w nim kropl. Marno, marno! Mwi o tym - marno! Bg z tej marnoci stworzy na krtki czas ciao czowieka, by zamieszkaa w nim dusza. Dusza jest niewidzialna, niezbadana i wieczna. Dziki duszy wiemy, e mamy ciao. Dziki duszy mamy wiadomo, e mamy dusz. Zwierz nie wie, e ma ciao, bo nie ma duszy. Gdy dusza umrze za ycia ludzkiego, bdzie trwaa w mierci a poza koniec wiata, tak dugo, e umys ludzki nie moe sobie tego wyobrazi, w mce, alu i poczuciu wstydu, e tak bezsensownie zmarnowaa moliwo ycia wiecznego. Jaon wiedzia, e jest si grzecznym lub niegrzecznym. A grzech? Wiedzia, e nie wolno nic ukrywa przed matk. Ukrywanie jest ze, bo to, co si ukrywa jest ze. Wic za pocaowanie w pupci Alinki jego dusza na ca wieczno umara? A jak bdzie umara, to jak bdzie cierpie? Bdzie czua swoj mier? - Teraz uklkniesz i opucisz wzrok - wyszeptaa matka. - Ksidz pokae Boga. Jaon pad na kolana, jak wszyscy. Tum w kociele pochyli si i zastyg. W momencie, gdy biy dzwony i dzwoneczki przed otarzem unis wzrok, czujc, e to grzech moe wikszy ni jego pierwszy grzech z Alink w altance, patrze na Boga. Ujrza pateczek biay, jasny, prawie przezroczysty, jak ciao wycieczonego czowieka. Poczu, e co przejmujcego i przeraajcego byo w jego czynie: spojrza na Boga i Bg mu si ukaza. Wyrzucono na stron wiernych biay obrus. Pochwyciy go stare kobiety kocistymi domi, jakby rway si do uczty. Ksidz unis w gr zoty kielich. Wyj z niego kawaeczek Boga, mniejszy ni przedtem i woy w usta bezzbne, jak jaskinie. Jaon poczu gd jakiego dotd nie zna. Wybieg ze stalli, dosta si prosto pod

nogi ksidza, ktry rozdawa komuni, uklk i otworzy usta, gdy czyje rce gwatownie uniosy go w powietrze. Byy to rce doktorowej. Wierzga, szarpa si, chcia do Boga. Gdy usadzono go midzy matk, a doktorow, pomyla, e Bg ju wie o jego grzechu w altance i kaza go zatrzyma. Skoro wszystko dzieje si zgodnie z Jego wol, to zabranie Jaona z przed otarza w chwili, gdy najbardziej kocha Boga i pragn uczestniczy w tajemniczej scenie, i mia tyle chci, tyle dobrej woli, to Bg go odtrci. Jaon obrazi si na Boga. Wyszli przed koci. Kontrast midzy cieniem, a plamami soca by silniejszy. Szli midzy straganami. Powz powolutku jecha za nimi. - Mymy grzeszyli? - spyta Alink szeptem. - Skde! - odpowiedziaa, ale Jaon czu, e Alinka kamie. Matka daa Jaonowi dwa zote. Alinka pokazaa jakie chce piercionki. Obrczki ju nie chciaa, prosia o zegarek. By na gumce, zaoya go na rk i zaraz zapytaa matk Jaona, ktra godzina - nastawia tak zegarek. Po chwili znw zapytaa: - A teraz? - Alinko, co pi minut nie bd ci mwia, ktra godzina. - Ale bagam pani, bardzo pani prosz - upieraa si Alinka. Dziecko, ty si spoufalia z Jaonem, ale nie ze mn odpowiedziaa matka karcco, ale po chwili spojrzaa na zegarek i powiedziaa: - Dwunasta osiemnacie. Alinka, przejta nastawia zegarek. - Dzikuj. Jeszcze raz poprosz przed domem, dobrze? - Nie bd natrtna, dziecko. Doszli do karuzeli. Wagoniki byy w formie samolotw. Gra patefon. Jaon i Alinka bagali, by matka pozwolia im si przejecha. Widzieli, e chopcy w pdzie przytrzymywali ssiednie wagoniki i puszczali je, gdy acuchy byy napite do ostatecznoci i dzieci wylatyway pod niebo. To chcia przey Jaon. - Tu s niegrzeczne dzieci - powiedziaa matka. - Karuzel pchaj chopcy, ktrzy nie maj pienidzy by jedzi - powiedziaa Alinka. - Pi razy pchaj, raz jad. - To oburzajce - powiedziaa matka. Dlaczego kramarz nie kupi sobie silnika? Alinka wzruszya ramionami. Matka chciaa jej zwrci uwag, ale zaniechaa tego. Bya jeszcze gra, ale matka nie pozwolia zagra Jaonikowi i Alince: - Tylko przegracie. To jest taka gra. - Ej, paniusiu, prosz si nie wyraa, bo wezw policj - zawoa kramarz rozwcieczony. Janus w powozie usysza te sowa. - Ej, naucz si ty wyraa do szanownej pani! - wrzasn wonica i zamierzy si batem. Kramarz zlk si: - Kto nie umie gra przegra, kto umie, puci mnie z torbami.

Podszed ebrak, klkn przed matk Jaona: - W pani nadzieja. Matka wycigna 50 groszy, rzucia mu do czapki, ale on dalej klcza z bagalnym wyrazem twarzy, wic rzucia jeszcze pidziesit groszy, a on zaszlocha. - Dlaczego powiedzia, e we mnie nadzieja? - Bo widywaem pani, jako panienk. - Mj Boe - zawoaa matka i rzucia jeszcze srebrne dwa zote. - Jak daleko jeszcze byo do tego licznego panicza - doda ebrak. - Masz czowieku jeszcze - zawoaa matka i dodaa dwa zote. - Bd si modli - krzykn w uniesieniu ebrak. - Zobaczy pani, nieszczcia pani nie zegn. Bg pani ocali i to, co najcenniejsze wyniesie pani, gdzie zechce. - Dlaczego tak mwisz czowieku? - zawoaa matka z niepokojem. Ale starzec odszed na klczkach na bok drogi. - Mamo, nie dajesz ebrakowi w Warszawie, a temu tyle daa? - S rne rodzaje dobroci. Inne dla kochanych, najbliszych, inne dla obcych, inne dla biednych, dla ptaka, a inne dla psa. - Mamo, ptaki wcale nie s odwane. Nim ptak odfrunie chwil si boi, chwyta si mocniej gazi i czeka, nim si rzuci w powietrze. - Jak ty mwisz? "Rzuci si w powietrze" - Co chciae przez to powiedzie? - e on nie musi tylko spada, jak my. Gdy znaleli si w domu i Jaon bieg przez pokoje, spostrzeg, e w ogrodzie co si porusza, jakby kto prawie niewidzialny przebieg. To ga paczcej wierzby suna po trawniku na wietrze. - Mamo, szkoda, e nie poznam babuni - rzek Jaon. - Czy to moliwe, e rozumiesz matk? Cigle mi si zdaje, e wyjdzie za chwil zza rogu domu. - Mamo, a gdzie jest wuj Rudolf? - Wuj Rudolf znik. Nazajutrz by taki upa, e nie otwierano okiennic. W pokojach byo ciemno, chodno, pachniao zeschnitymi zioami. W dwu, czy trzech miejscach przez szczeliny przebijao si wiato. Na zewntrz buchao gorcem, zieleni, nadmiern jasnoci. Biae rzeczy wydaway si zafarbowane zieleni. Nad wieczorem otworzono i okiennice i okna. Wpuszczono wilgotne, razem z ros, chodne powietrze nadchodzcej nocy. Nad ranem przyjecha ojciec, nie oczekiwany w rodku tygodnia. Podwiz go samochd bankowy i zaraz odjecha. Jaon oprzytomnia tylko na chwil. Rodzice siedzieli w jego pokoju, bo ojciec chcia by przy nim blisko i rozmawiali przyciszonymi gosami. Jaon nie sysza nic, spa. Rano do ogrodu wstawiono stolik. Ojciec rozoy na nim papiery i pisa sprawozdanie dla pana Woynickiego. Teki pokych akt leay obok arkuszy czystego papieru, ktre zapenia drobnym pismem. Jaon patrzy, jak powstaje raport. Potem ojciec zoy papiery, przywali kamieniem, by nie rozwia ich wiatr i wzi

Jaona za rk. Podeszli do okna kuchennego, gdzie wida byo Maniuni, Dziurzyn, matk i dzierawczyni, przygotowujce obiad na powitanie ojca. Pokazali si, e id na spacer. Szli w gr ku lasom. Najpierw trzeba byo i ciekami poprzez ogrody, dalej zaczynay si sady, a za nimi ki. ki byy niezmierzone, bez koca. Prowadzia przez nie krta i wska, wilgotna cieka. Chwilami trawy przesaniay Jaonowi widok, i widzia tylko rzdy falujcych kwiatw. Ojciec zmczy si, usiedli na jego marynarce. - Wiesz chopcze, e ziemia jest kul? Po jej drugiej stronie, pod naszymi nogami jest Australia i miasto Melbourne. Przy ucho do ziemi. Syszysz, jak dzwoni tam tramwaje? Jaon pooy si w trawie. Przyoy ucho do ziemi. Chcia co usysze, ale nie usysza nic. - A tupanie kangurw? - spyta ojciec. Chcia zrobi przyjemno ojcu, ale nie sysza. Milcza i nasuchiwa. Ziemia bya cicha, milczca; przytulon gow czu jej zakrzywienie i ogrom. - Wsta - powiedzia ojciec. Jakby posmutnia. Jaon go zawid, ale ojciec by zbyt ostrony w stosunkach z Jaonem, by wypytywa go, dlaczego nie chcia, czy nie umia bawi si z ojcem w suchanie ziemi. Ojciec zwin nogawki spodni i poszed w trawy; po jakim czasie wrci z wyrwan z korzeniami rolin. - Mona powcha? - spyta Jaon. - To szalej. Jest trujcy. Taki sobie wybraem pseudonim w POW. Wierzyem, e sam dwik bdzie niebezpieczny dla wroga. Marszaek powoa armi. W niej stworzy dusz narodu - POW, a wewntrz tajnej POW jeszcze tajniejszy krgosup jego koca, centrum tego centrum: "Oddzia Lotny". Gdy Rosjanie ustpili i weszli Niemcy, nie ujawnilimy si. Nigdy w mundurach, zawsze w nie rzucajcych si w oczy ubraniach. Pamitaj to synu jeli Polsce miaoby si cokolwiek zdarzy, a ty bdziesz dorosy. Przy kolacji wrcia atmosfera warszawskich rozmw. Ojciec opowiada: - Hohenlingen wyszed mi naprzeciw. Powiedzia po francusku: - "Co robi? W wolnym pastwie polskim musimy mwi obcym nam obu jzykiem. Polskiego chciaem si nauczy w 1920 roku, ale okaza si za trudny". Jedzilimy konno, zaprosi mnie na strzelnic. Narzuci mi rodzaj turnieju. Hohenlingen mia lepsze wyniki w pistolecie, ja w krtkim karabinku. Ale czy mi nie dawa for, by mnie zjedna? Moja forma strzelecka zmarniaa. - "Widzi pan tyle broni u mnie - komentowa - ale jestem lojalnym obywatelem pastwa polskiego. Tu yj, jak chc. W Niemczech musiabym woa Heil. Moje chopstwo za mnie zdecydowao w plebiscycie. Chcieli tu by z wami, panowie Polacy. Pac wam ogromne podatki, z ktrych cz idzie na uzbrojenie, ktre moe by wykorzystane przeciw Niemcom. Chc czu wzajemno pastwa polskiego, yczliwo bankw. Moe pan nie zaglda do ksig. Szkoda czasu. Nie dopatrzy si pan niczego". Poegnaem go, byem u szefa dwjki w dywizji strzelcw, ktra ma ten odcinek granicy. Nic nie wiedzia albo nie ufa mi. -

"C przedstawiciel banku moe chcie od wojska? Jeli co wiemy, to wiemy - odpowiedzia - a pan ma swoje przepisy". Najchtniej wrcibym tam w przebraniu. Nie wyobraam sobie, by hitlerowcy nie zmuszali go, by dawa na nich. - Najsodszy i najmilszy mu. Pozwolisz, e omiel si porednio wyrazi krytyk twojego postpowania? - Chc tego, nakazuj ci to, ono. - Tak ofiarnie powicasz si interesom banku. A nasza sprawa? - Zwizaem nasz los z bankiem. Na dusz met jego interesy s dla nas waniejsze ni nasze wasne. Naradzaem si z Woynickim. Bez aktu konfiskaty majtku twoich dziadkw, wytaczanie procesu o rewindykacj tego majtku narazioby nas na przegran i dooenie do tamtej sprawy wielkich sum. - Ale mnie to ryzyko pociga - mwia matka. - Wygrana zmieniaby nasze ycie. Wyobra sobie nasz wyjazd na zakazany teren do tego majtku, tryumf, ktry ucieszyby w niebie mojego dziadka. Gdyby on si tam zjawi skazanoby go na powieszenie. - W miejscu dworu jest paac Liwszycw. Kupili majtek legalnie od generaa rosyjskiego Kozarina, ktry go dosta w 1864 roku od cara. - Mu, przecie ja to wszystko wiem. - Wic nigdy tam nie wjedziemy, bo rzd nie ma prawa odebra majtku Liwszycom. Wypac nam odszkodowanie. Ale nie carat je nam da, tylko Polska. Czy to nie bdzie jakim cofniciem ofiary, ktr ponis twj dziadek? - Czy to nie jest ofiarnictwo? Mielibymy cho na studia Jaona w Paryu, czy odkupilibymy drug poow posesji w Marzeniowie od Rudolfa. Daoby mu to szans, zaoyby jakie przedsibiorstwo. - To czemu ci z Ameryki nie przysali dokumentw? - Mam jedyne wyjanienie: nie ufaj nam. Obawiaj si, e zagarniemy wszystko dla siebie. Przecie my nigdy si nie widzielimy. Oni nie wiedz o nas nic. - Mamo, co to za "ci z Ameryki"? - wtrci si Jaon. - Nasza rodzina, ktra wyemigrowaa do Stanw Zjednoczonych. - To jedmy do nich! - wykrzykn Jaon. - On ma racj - rzek ojciec. - Musielibymy woy nasze oszczdnoci w moj podr, bym na miejscu wyjani wszystko i wydar im te papierzyska. A gdzie Rudolf? - nagle zakoczy ojciec. - O to samo dopytuje si Jaon. Odjedajc, powiedzia: - "Cay czas bd niedaleko was". Ale gdzie, nie powiedzia. Pod wpywem impulsu doda o Tobie i mnie: - "Teraz jestecie z Jzefem moimi rodzicami". Co si robi z radosnego chopca, ktry tryska szczciem! - Od mierci waszej matki, dawne ycie Rudolfa skoczyo si. W wyrazie jego twarzy byy duma, pycha, ktre zastygaj w mask goryczy, ale w razie, gdyby miao si co sta, macie tylko Rudolfa. - Nic si nie stanie - odpara matka.

- Ludzie z POW przekazali mi sowa Marszaka z oa mierci: "Strzecie si, by za dziesi lat nie byo znw rozbioru Polski". Hohenlingen! Z jak zaciekoci strzela. Wydawao si, e za chwil odwrci pistolet i skieruje na mnie. - Powiedziae o Rudolfie co, co wiele mwio o Hieronimie, twoim bracie. Nie liczysz na niego, wyobraajc sobie cikie chwile? Ojciec nic nie odrzek. Zajecha powz i odwiz go na stacj. Nazajutrz byo smutno bez ojca. Alinka, gdy zobaczya Jaona, ucieka w drzwi przybudwki. - Mamo, jak dawno jestemy na wakacjach? - Musisz si nauczy czasu. Zdarza si, e co zdarzyo si miesic temu, mwisz wczoraj, albo mwisz "wczoraj bd", albo "jutro byem". Nie rozrniasz przyszoci i przeszoci. Jaka atrofia. Nie wiem, jak ci wytumaczy to sowo. Podwiadomie zacierasz istnienie czasu. Tobie rok wydaje si jednym dniem. W zwizku z twoj szko wrcimy wczeniej. Synu, czy ty nie yjesz za szczliwie? Dla ciebie przez siedem dni jest niedziela. Cige wito. Nie chciae na odpucie zegareczka dziecicego. A jakby dosta zegarek dla dorosych? - Kady czowiek pod ubraniem jest goy? - Skd ta myl? - spytaa szybko matka. - Mamo, mam gd picia - poskary si Jaon. - Mwi si "chce mi si pi". Zjedz liwek. Zerwij sobie, jak dziki czowiek z drzewa - poradzia matka. Jaon pobieg do ogrodu i za chwil by z powrotem. - Mamo! Poknem pestk - woa. - adna historia! W brzuszku zakiekuje i wyronie drzewko liwkowe, a noskiem i buzi wyjd gazki. - I pupci? - spyta przeraony Jaon. - Nie wierz we wszystko - krzykna matka. Poczu al do matki. Pobieg do Maniuni, ale ta krzyczaa, by nie zblia si. Rozpalaa elazko na wgiel drzewny i krcia nim, omal nie urwaa si jej rka. Ogie opasywa koa. Pobieg szuka Alinki. Chowa si, czy j chowaj przed nim? Drugie dziecko z tej rodziny zniko. Zawrci do matki, Przypomniao mu si wane pytanie i zapomnia, e si na ni rozali: - Mamo, a gdzie jest m pani dzierawczyni? - Nie wiem. Tylko nie wa si pyta nikogo z nich. Jeszcze raz pobieg na podwrze i po cichu wszed do przybudwki zajmowanej przez dzierawczyni. Smutkiem i nud bio z ich pokoju. Dzieci miay jeden tapczan zbity z desek, matka zajmowaa ko okryte chodnikiem w rnokolorowe pasy. Ubrania wisiay na hakach wbitych w cian. Pachniao potem, kwasem, mokrym ptnem. Alinka klczaa przy oknie przysonitym pelargoni i wygldaa. Gdy wszed, nie odwrcia si, tylko powiedziaa: - Tylko mnie nie ruszaj. Matka zaraz wrci. - Chod do altanki. - Dzidek mwi, e powtarzasz wszystko swojej matce. Moja mama powiedziaa, bym za bardzo si z tob nie zadawaa, bo twoja mama moe si gniewa. Kazaa mi siedzie w domu.

- Chod do altanki - mwi Jaon rozzoszczony. - Moja mama pogniewa si, e nie chcesz si ze mn bawi. - No ju dobrze, cauj mnie w pupci, tylko szybko. Wypia si w stron Jaona. Jaon chcia zsun jej majteczki i pocaowa, gdy Alinka wyszeptaa: - Daj rczk. Poda jej, ona wzia go za wskazujcy palec i poprowadzia pod siebie. Powoli, bardzo delikatnie wsuna go w miejsce mokre i gorce, po czym odepchna Jaona gwatownie. - Uciekaj, uciekaj, po tym, co zrobie - szeptaa nagle rozzoszczona, niegrzeczna, wroga wobec Jaona. Jaon wyszed obraony i szczliwy. Nie wiedzia, co to znaczyo, ale byo czym wanym, wiksz tajemnic ni to, co w altance. Wiejskim zwyczajem rodzina Maniuni i Dziurzyny przysza nie na stacj, ale do domu skd wyjedano. Byy to cztery stare kobiety i trzy mae dziewczynki. egnay si z nimi, jakby miay ich wicej nie zobaczy. Pakay, lamentoway, ciskay Dziurzyn i Maniuni. Przy okazji ujawnio si, e dzierawczyni jest kuzynk Dziurzyny. - W caej gminie wszystkie ludzie s zeszwagrzone - powiedziaa Dziurzyna. Gdy wsiadali do powozu, wysza Alinka. Pocaowaa Jaona w policzek, z obaw patrzc na jego matk. Jej buzia pachniaa mlekiem jak pupcia. Jaon poczu dojmujcy al, e nie by wicej w altance z Alink. Moe czekaa, e on j zawoa? W Warszawie jechali takswk, z tyu toczyy si dwie doroki z rzeczami. Dziurzyna i Maniunia siedziay ledwie przyczepione wrd chwiejcych si bagay. Po chwili takswka przypieszya, zostawiajc je za sob. Miasto wydawao si Jaonowi przesonite mg. By upa ostatnich dni lata. Licie drzew poky. Strasznie byo wraca. Tu, gdzie w tym miecie, sta wrogi budynek szkoy Jaona. - Mylisz o szkole? Musz ci co powiedzie. O to moesz mie pierwszy raz al do rodzicw. Teraz jest najlepsza chwila. Anioek, od ktrego dostawae listy, pisa do ciebie rk ojca. - Wic nie ma Anioka? - zawoa Jaon. - Dlaczego pytasz z takim przeraeniem, smutkiem? - wykrzykna matka. - Na nas si nie gniewaj. To nasza jedyna wina wobec ciebie. Anioek istnieje, my tylko podszylimy si pod niego. Mylelimy, e on si godzi na to. - W windzie nie byo anioka? Winda bya pusta? A podarki? dopytywa si. - Och dziecko! Myl! Nie bd naiwny! Brzydz si naiwnoci rozgniewaa si matka. - Jak ty wierzye! Nie spodziewaam si. Mylaam, e masz cie zwtpienia. Wic ty synu nie jeste tak roztropny jak sdzilimy? - Mamo, ty kamaa. I ojciec kama. Powinienem to czu, gdy mwi o Australii - krzycza Jaon, a odwrci si takswkarz. - O jakiej Australii? - spytaa matka. Na Marszakowskiej sklepy byy jeszcze otwarte i owietlone. Tumy

chodziy tam i z powrotem. Podwrko uderzyo ich znajomym zapachem. W wielu oknach palio si wiato. Gdzie z wysoka, przez otwarte okno, dochodzi tskny piew. Jaonowi wydawa si pikniejszy od czegokolwiek, co dotd sysza. W domu pachniao domem. Otwierali kolejne drzwi i wchodzili. Jaon uchyli drzwi swojego pokoju. Pachniao tu farb zabawek. Misie przykryte ciereczk spay pod ni cae lato w ciemnoci. Zdj ciereczk, przebudziy si. Wszystkie paciorki oczek byy wpatrzone w pana. Brakowao Karolci, ktra bya w kufrze. - Ach, po co tak na mnie patrzycie - zawoa Jaon. Przypomnia sobie, e nie ma Anioka. Wcha misie. Pachniay kurzem, nieuywaniem, jak stare przedmioty, byy otye, zgrubiay przez lato. Ju nie bieg po Karolci. Zajrza do wojska. To przetrwao lepiej wakacje i wiadomo o Anioku. Gdy rozstawi armi Abisyczykw przy Wochach, czwartakw, puki napoleoskie, Legi Cudzoziemsk, wszystkich zjednoczonych i zwrconych ku jednemu wrogowi - wrogowi Polski, onierze byli tacy jak dawniej. Grozia im mier w walce. Sprawdzi: mieli mundury zgodne z regulaminem. Wszed ojciec, usiad koo niego na pododze: - Synu, rozstawie ich w szyk z dziewitnastego wieku, zwarty, plutonami. Artyleria szybko sobie z nimi poradzi. Teraz idzie si grupami bojowymi za czogami. Jazd te musisz rozluni. Nie bdzie szar, jak dawniej, a oskrzydlenie, przenikanie na tyy, jak w 1920 roku... - ojciec zerwa si z podogi i nie dokoczy. Za chwil by z powrotem z grub ksig. - Masz prezent, to "Vademecum oficera piechoty". Poznasz prawdziwe wojsko. Twoja armia liczebnie odpowiada kompanii. Patrz z gry na walk, jakby by kapitanem. Masz tu szyk bojowy, wspdziaanie z artyleri, rozpoznanie, czno, zaopatrzenie, kwatermistrzostwo. Twojemu ojcu nie danym byo dowodzi w polu. - A gdzie dowodzie? - Ludmi w podziemiu. Byli na dworcach, w sklepach, na polach, nawet w wizieniach. Zarwno stranicy jak i winiowie bywali moimi podkomendnymi. Bya to tajemnica. Nikt nie wiedzia, e s w wojsku. - I zwyciylicie? - Przecie yjesz w zwyciskim kraju. Ty nie odczuwasz tego? - Ilu ludzi zabilicie? - Kilku. Zdrajcw, ktrzy chcieli nas wyda Niemcom i Moskalom. Jaon zawaha si i spyta: - Tato, a ty ilu sam zastrzelie? - Ja tylko kazaem zabija. Nim zacznie si szkoa gdzie ci zabior. Noc Jaon znw usysza gosy pynce z drugiego pokoju, jakby rodzice naradzali si, co do losw jego i wiata. Cudownie byo czu ich wadz, widzie znw szpar w pododze, wiecc nadziemskim wiatem: - ...byam z Jaonem na strychu. Nagle zobaczyam na polepie rozrzucone listy. Pismo Justyny prawie woao mnie! Jej listy do

mojej matki, przez kogo rozwczone. Moe czytane? Czy miaam prawo zajrze do listw dwch umarych, ukochanych istot. Czy istnieje ochrona takiej korespondencji przed kim im najbliszym? To bya ch zetknicia si z nimi znw? Czy ciekawo? Lk, bo pisay o mnie? One za moimi plecami pisay, wic ja bez ich zgody bd czyta. Czy pchaa mnie ch zabrania ich, by si nie poniewieray? Jako od razu, przypadkowo zerknam i oblao mnie gorco, przenikna rozpacz. Czy masz dobrze w pamici jak to byo? Umaro jej dziecko i popada w depresj, i wtedy z sanatorium pisaa te listy. Zapowiada w nich naszej matce, e odbierze sobie ycie. Jaki bl! Dlaczego matka nie zniszczya tych listw? Bym je znalaza? - Mwia o tym z Rudolfem? - Nie interesowa si czym, co poniewiera si w kurzu. - Daj te listy. Spal je. Nazajutrz ojciec obudzi go o wicie. - Ubieraj si szybko. Idziemy na strzelnic. Matka spaa w gabinecie. Ojciec przewiesi sobie przez rami torebk matki Jaona, t z zielonkawej skry. Podjechaa takswka. Jaon usypia. Znaleli si na dalekich boniach. W polu otoczonym kolczastym drutem bya budka stranicza pomalowana w biao-czerwone pasy. onierz w rogatywce z tym otokiem uchyli bram i wpuci takswk. Jechali alejkami, wycitymi wrd modego lasu. Zatrzymali si i Jaon usysza strzay. Ojciec pocign go w tamt stron. Znaleli si na otwartym polu przy rzdzie stanowisk strzeleckich. Subisty podoficer z orderem z ostatniej wojny, wypry si przed nimi: - Pan ma wasn bro? Mam dostarczy amunicj? Prosz to jest sto sztuk - poda szare tekturowe pudeko, podobne do tych, w jakich sprzedawano oowianych onierzy. Ojciec w ciemnym garniturze i sztywnym konierzyku, w ktrym chodzi do banku, rzuci si na materac. Odbezpieczy, zarepetowa bro i kaza si pooy Jaonowi po swojej lewej stronie, by na niego nie paday uski. Ojciec rwa si do strzelania, jakby by dzieckiem. Jaon przeciwnie; ba si, jak zniesie huk wystrzau. Ojciec zmruy oko, naprowadzi bro na cel - bya ni tarcza z dziesicioma koami i niewyran sylwetk ludzk. Jaon widzia, jak wskazujcy palec ojca naciska spust. Jaon ca si powstrzymywa si, by nie podskoczy. Ojciec strzela raz za razem, nie zwracajc uwagi na Jaona. Zmieni magazynek i strzela dalej. Unis si, napeni magazynki i strzela z pozycji klczcej, trzymajc oburcz bro. Jeszcze raz napeni magazynki i strzela na stojco. - Trzy dziesitki, dwadziecia dziewitek, osiem semek, dziesi sidemek, jedna szstka - odczytywa podoficer. - Pikny wynik panie poruczniku, biorc pod uwag szybko oddawania strzaw i to, e ze wszystkich pozycji. - W czasie wojny miaem dwadziecia dziesitek i adnej szstki. - Ale pan porucznik jest teraz w cywilu - odpowiedzia sierant. Czy mog zada pewne pytanie?

- Prosz. - Dlaczego pan porucznik rzuci wojsko? - Nie mog wam na to odpowiedzie. - Byby pan ju pukownikiem, albo generaem brygady. - No, sierancie nie awansujcie mnie - uci ojciec. - Mnie opowiada chory Skrski, ktry suy pod panem porucznikiem, jak przechodzi pan front. To pewnie syn pana porucznika bdzie generaem - wskaza na Jaona. - Dobrze, dobrze - powiedzia ojciec. - Przyniecie z aski swojej kabe. Ojciec schowa pistolet do torebki matki Jaona i wzi si za strzelanie z karabinu. - Po co oficerowi taka doskonao w strzelaniu z karabinu? - nie mg powstrzyma si od komentarza sierant. - Chyba pan porucznik nie zacignie si jako zwyky onierz? - Kto wie - odrzek obojtnie ojciec Jaona. - Tato, daj strzeli - poprosi Jaon, obawiajc si, e ojciec pozwoli. - W dniu dziewitych urodzin dostaniesz ode mnie pierwszy strza. Gdy wrcili z ojcem do domu, matka ubrana bya do wyjcia. Ojciec odda matce torb z pistoletem. Jaon by ciekaw, gdzie go schowa. Na chwil zapomnia o pistolecie i wtedy torba znika. Matka zaniosa j do kuchni, gabinetu, czy jego pokoju - nie wiedzia. Podano niadanie, ojciec pojecha do banku, a Jaon i matka wyszli z Maniuni. Maniunia posza po zakupy, a Jaon i matka na Plac Unii Lubelskiej. Jaon mia zwiedzi swoj szko, pust, czekajcna uczniw. Wyszed im naprzeciw wony, otyy, ze ladami ospy, w ciemnym mundurze z czerwonymi wypustkami; skoni si i poprowadzi ich. Zeszli do podziemia, gdzie bya szatnia, drog, ktr co dzie mia odbywa Jaon, przez hall, schodami na pierwsze pitro, gdzie bya klasa pierwsza. Pachniao wie farb, past do podogi, kakao. Wony otworzy drzwi klasy, owalnego pokoju z weneckim ogromnym oknem i zielon zasuwan tablic. Nie byo tu awek, jakie widzia Jaon na zdjciach z klas szkolnych, ale stoliki i krzesa. Robio to wraenie powagi, dorosoci, mimo e meble byy miniaturowe. Oszklone szafy pene wypchanych zwierzt, przyrzdw, ktre mia pozna. Teraz niepokoi go ich widok; mapy, plansze zwinite w rulony; jedna przedstawiajca gazk wini w ogromnym powikszeniu wisiaa na cianie. - W tym roku - objani wony - w pierwszej jest trzynastu uczniw. Pjd, jako klasa "A" przez ca szko. Klasa "B" powstanie za rok, bdzie skadaa si z uczniw, ktrzy przyjd pniej, do drugiej klasy. Najlepiej by w klasie prymusw, jak ich nazywamy, czyli w klasie "A", do ktrej bdzie chodzi pani syn. Jak mu na imi? - Micha - odpowiedziaa matka. - Bdzie pan pamita? Wony kiwn gow, przygldajc si Jaonowi. Jaon przyzwyczajony, e nazywano go Jaonem sucha o Michale jak o nieznanym chopcu, ktry idzie do szkoy.

Poszli po tornister, pirnik, zeszyty; do krawca dziecicego, u ktrego w tajemnicy przed Jaonem, w maju, byy zamwione mundurki szkolne: letni i zimowy. Trzeba byo je przymierzy. - Co czujesz Jaoniku - spytaa matka, gdy szli Marszakowsk. Nic nie mwisz. - Do szkoy musz chodzi. Inaczej nie skocz uniwersytetu. Im wczeniej tym lepiej. - Masz al, e ukrywalimy przed tob projekty co do ciebie? - Chcielicie, bym mia ostatnie wakacje. - Mwisz, jakby szkoa to bya mier. Poznasz tylu kolegw. - Mnie wystarczysz ty, mamo. Mam jeszcze Maniuni, Dziurzyn, Nik, Alink, wuja Rudolfa, ojca - wylicza Jaon, jakby egna si ze swoim dotychczasowym yciem. - Wuj Rudolf ma wasne sprawy. Maniunia kiedy nas opuci, wrci na wie, by wyj za m, a jedyne twoje przyjaciki to dziewczynki. Znajdziesz przyjaciela. Jaon milcza. - Chciaby od razu, dzi i na uniwersytet? - Tak mamo - odrzek Jaon. Pierwszego dnia szkoy Maniunia obudzia Jaona wczeniej. Jedli wsplnie niadanie z ojcem. Jaon czu, e leciutko dry. Ojciec przejrza go: - Synu, musimy zadawa sami sobie przemoc, by potem inni jej nam nie zadawali. Sowa ojca kciy si z tym, e jad ze smakiem jajko na mikko. By prawdziwym bohaterem. Nic nie psuo mu apetytu. Jaon nie mg przekn ostatniej yeczki, ale matka, przejta, nie spostrzega tego. Byo mu al zostawi jajko, jakby byo jego ostatnim domowym przyjacielem i miao doda mu si, a on je odtrci. Ulica pod szko bya pena dzieci. Jaon ucieszy si, e poznaje pierwszoklasistw. Prowadzay ich matki i suce. Mieli nowiutkie tornistry. Wielu chciao si paka. By dumny, e si umiecha do matki. Schodzili w tumie chopcw do podziemnego holu. Jeden nie chcia rozsta si z matk. Oburcz, kurczowo trzyma si jej doni. Nie da sobie oderwa rk. Purpurowy, jakby dusi si, tak zrozpaczony, e nie mg paka, walczy z matk, by nie odchodzia i nie zostawiaa go. Pod szatni, gdzie zmieniano buty na gimnastyczne pantofle szkolne, chopczyk podobny do dziewczynki bardziej ni Jaon, opiera gow na ramieniu matki, ktra sznurowaa mu buty. - Pierwsza klasa! Tu pierwsza klasa! - krzyczaa modziutka nauczycielka w kraciastej sukni, z kokard we wosach. Stao ju z pi par. Jaon popiesznie poegna si z matk. Wstydzi si jej czuoci. Stan na kocu maej kolumny. Czekano na ostatnich, by ruszy na gr. Jaon odwrci si, matki nie byo. Jak szybko znika! Nauczycielka rozmawiaa z pierwsz par uczniw. Od czasu do czasu odwracajc si i rzucajc wzrokiem w stron ostatniej pary. Przy Jaonie stan ucze wyszy od niego, rudy. Nie wzili si za rce, jak byo w innych parach. Jaon poczu, e jest tu niepotrzebny, zapomniany, opuszczony. Blisko

nieznanego, rudawego kolegi, daleko nauczycielki, odejcie matki, gwar w holu, kamienna posadzka, zapach kakao na drugie niadanie, wszystko byo mu bezgranicznie obce. Do tego rozleg si dzwonek, przeraliwy, na wszystkich pitrach, a take w podziemiu. Nauczycielka wzia za rk chopca z pierwszej pary i zacza powoli wchodzi na schody. Ich klasa sza pierwsza. Jaon nie ruszy si z miejsca. Obok niego przeszed obojtnie rudy chopczyk, a Jaon nieznacznie cofn si o p kroku, potem jeszcze krok. Odlego midzy jego klas, a nim zwikszaa si. Jaon obracajc si nieznacznie za siebie, by nie wpa na chopcw z drugiej klasy, wielkich, gronych, obytych ze szko, majc jak wszyscy, twarz zwrcon ku przodowi, szed w ty. Mina go pita klasa, a on zbliywszy si do ciany, cofa si szybko sunc rk po liskiej, olejno malowanej powierzchni. By na pierwszym stopniu schodw wiodcych w gr, gdy stamtd rozleg si gos: - Micha, a gdzie to?. Nim Jaon zorientowa si, e kto mwi do niego, wony ktry przeci Jaonowi drog, wzi go za rk. Biegiem pucili si przez hol, dobiegli do drugich schodw i przeganiajc wszystkie klasy, dopadli pierwszej. Jaon znalaz si znw przy rudym chopcu, nauczycielka odwrcia si. Daa Jaonowi znak, by przyszed na pocztek. Wzia go za rk i tak, tworzc pierwsz par, weszli do klasy. Rka pani nauczycielki bya mniejsza ni matki i Maniuni, ciepa, bardzo delikatna i wcale nie obojtnie ciskaa do Jaona. Jej rka te draa troszeczk. - Chopcy - powiedziaa, stojc przy tablicy - wybierzcie sobie sami miejsca. Potem przeczytam list i zapoznamy si. Pierwsza lekcja to bdzie polski. Druga arytmetyka. Kolejno wstawali, dziwne, obce nazwiska. - Dzieci, by co policzy, musimy najpierw nazwa. Nie mona dodawa winek do krwek, kotkw do pieskw. Moemy dodawa winki do winek, krwki do krwek, kotki do kotkw. Mamy wic sowo "kot". Kto napisze je na tablicy? Nazywanie - to jzyk polski, liczenie rzeczy nazwanych - to arytmetyka. Na pauzie Jaon zorientowa si, e w szkole nie jest le, tylko dziwnie. Byo ciemnawo, gorco, ciany, skrzywione lekko, wydaway si wieci. Gdy matka przysza po niego, szed jak we nie. Matka wydaa mu si znajom z dawnych czasw, sprzed szkoy. Gdy doszli do bramy, matka musiaa go wzi na rce. Maniunia i Dziurzyna patrzyy z balkonu. Zobaczyy, co si dzieje, zbiegy jak szalone, by pomc go nie. W domu Jaon mwi do matki, ale nie w kierunku, gdzie bya: - Wchodz w sen - szepta Jaon - widz drzwi, ktre si otwieraj. Pan kania si nisko i zaprasza mnie do snu, bym ni. - "To pan mi si ni" - mwi do niego, a on si umiecha. Nie znam pana! W snach s nieznajomi. Gdy nie pi, wszystkich znam. Nie chc ci zna, nawet za wiele lat - krzykn Jaon i oprzytomnia. - Dziecko, moje dziecko, nic ci nie jest. Bd spokojny. Nic ci si nie stanie.

Sycha byo rozmow w duym pokoju. - Co znaczy 41 stopni? - pytaa matka. - Biako si cina podobnie jak w jajku, gdy je gotujemy. Nie mona tego przey. Omnadinka powstrzymaa gorczk - to by gos doktora. - Jego urodziny, prosz pamita, byy dla niego straszliwym wysikiem. Wejcie w ycie, najwiksz zmian jak znamy, bo o tej drugiej - mierci - nie mamy danych, zapamita jako co strasznego. Pani tak si mczya, to co dopiero on? Dlatego kade nowe, wane przeycie wydaje mu si nie do przezwycienia. Pniej musz pastwo strzec go od alkoholu. By jeszcze w pani brzuszku, gdy pani dostaa zastrzyk. Musiao mu to przynie ulg. Bdzie zawsze do tego dy. Szkoa przedstawia mu si jako co nie do zniesienia. Znalaz najszlachetniejsz form: cofa si, ale wony go zauway. W opowieci wonego ciekawe jest, e chopiec szed tyem. Chciaby cofn fakt swoich narodzin, wrci do miejsca, skd wyszed, tam si schroni. - Doktorze, uratowa pan naszego syna, jest pan saw, ale paska interpretacja zjawienia si Jaona na wiecie nie odpowiada nam wyszeptaa matka, ale gniew powodowa, e ten szept by syszalny. - Mamo - wrzasn Jaon. Wesza matka. - Mamo, widziaem ci przed chwil tam, a teraz tu. - Gdzie "tam"? - przerazia si matka. - Tam, w podziemiu. Jaki pan mia tylko gow i rce, ucite, trzymajce ksik. Suno to nisko nad ziemi. Na oczach mia okulary. - Jaka to bya ksika? - pytaa matka. - Gruba - odpowiedzia Jaon. - Czyta na ostatnich stronach. Co wanego byo tam napisane. Bya napisana w ksice, wewntrz ksiki bya. - Mj Boe, mj Boe, to dziecko dalej majaczy - jkna matka. - Nie. Jest przytomny i opowiada, co widzia. To, e relacjonuje to tak dokadnie, wiadczy o tym, jak jest przytomny - odezwa si doktor w drugim pokoju. - Mamo, mnie si zdawao, e ciebie i ojca znam od dwudziestu lat. Jaka pani przyprowadzia mnie do ciebie i przedstawia tobie: "Ta pani bdzie twoj matk. - "Ja mam si urodzi pniej" tumaczyem. - To reminiscencja naszej rozmowy - krzykna matka do doktora. Dziecko wszystko syszao. Wszed doktor. Usiad na ku przy Jaonie, podnis mu powiek, zajrza do oka, zbada puls, dotkn czoa. - Dalsze polepszenie. - Jak ja strasznie panu dzikuj, e to nie jest zapalenie opon mzgowych - matka bredzia jak nieprzytomna. - Pastwo si nim przejmuj, to na niego oddziauje. Atmosfera mioci, ktr go otaczacie, otacza go dosownie. Przestrze wok niego jest zamknita. Nie ma na nic innego miejsca. I wielka niech do zmian. Moe go z tego wyprowadzi wstrzs, ale wstrzs

to wydarzenie ze, czasem tragiczne, ktrego mu nie ycz. Zarazem to dziecko ma rodzaj potnej woli, potrafi zmobilizowa wszystkie siy, jak teraz, gdy zachorowa, by unikn szkoy. - Czy to nie jest za proste ujcie sprawy? - spytaa matka. - Pani wie rwnie dobrze, jak ja, e pierwsze siedem, a naprawd pierwsze cztery lata decyduj o caej przyszoci. S miniatur ycia, ktre jako dorosy bdzie ju tylko odtwarza w makroskali, cyklami co 4 i co 7 lat. - Czyli przyszo tego dziecka jest uformowana, nieodwoalna i nic si nie da w niej zmieni? - Powiem szczerze: tak. Nie wszystkim rodzicom to mwi. Gdy pocztek by zrobiony le. Gogol powiedzia: "Jeli le zapniesz jeden guzik, to ju nie zapniesz si rwno". - Czyli nie potpia nas pan, jako rodzicw? - Jeli, to jako tych, co zrobili za wiele. Nawet ta rozmowa, cige roztrzsanie "sprawy Jaona", ktra jest najnormalniejsz spraw czowieka. Moe si wyda chopcu, e jest jedyn istot yjc na ziemi. To nasz bd wobec niego, a mj wobec pastwa. Powinienem uci, zlekceway, uniemoliwi dalsz dyskusj, sprowadzi j do oddawania stolca i moczu. - Przeraa nas powtarzanie si choroby, brak jednoznacznej diagnozy. - Pastwo sami j postawili: "dziecko pierwszy raz w yciu zobaczyo ksiyc", "dziecko przejo si choink". Wczoraj pierwszy raz by bez matki, wrd nieznanych ludzi, innych dzieci, ktrych przedtem nie widzia, w obcym miejscu, w dodatku wanym dla jego przyszoci, a wie dobrze, e czowiek zaczyna wczenie, ju w przedszkolu zarabia na emerytur. Ta choroba jest, w takim pooeniu jak u niego, trafn samoobron. Umie bowiem posugiwa si sob, swoim ciaem do osignicia swoich celw. Ale taka wadza i wiedza, nawet podwiadoma, moe w niesprzyjajcych okolicznociach prowadzi do samozniszczenia. - Sam pan, doktorze, omawia przypadek Jaona nie ograniczajc si do stolca. A co si stanie, jak te wszystkie obawy oka si ponne i Jaon okae si przecitniakiem? - Lepiej, by by przecitny, ale szczliwy. - Ale jeli nie zapomni, czego po nim oczekiwano? Jak z tym bdzie y? - spytaa matka. - Bdem jest utosamianie przecitnoci ze szczciem. W nastpne dni zaczli ich odwiedza powakacyjni gocie. Pierwsza przysza, gdy rodzice ju kadli si spa, stryjenka. Kazali Maniuni zrobi herbaty i z powrotem zasiedli do stou. Z powodu choroby, drzwi do pokoju Jaona byy uchylone. Dlatego stryjenka szeptaa, ale wysilonym gosem i Jaon sysza lepiej ni przyciszon rozmow przez drzwi. Jego zaciekawienie byo sabsze ni przed wakacjami i pjciem do szkoy. Wydawao mu si, e tyle przey. Stryjenka ze swoim dramatem, o ktrym opowiadaa monotonnie, staa si mieszna: - ...cay urlop by nienagannie uprzejmy. Zajmowalimy w pensjonacie oddzielne pokoje. Nie wychodzi ze mn nigdzie, jakby

chcia wrd obcych zebra wiadkw rozkadu naszego maestwa. Co dzie odbywa spacer - dwanacie kilometrw na poczt, skd dzwoni do pani widwiskiej, mimo e w pensjonacie by telefon. Wtedy popenili bd: pani widwiska miaa czelno zjawi si w okolicy. Bya przez niedziel, a Hieronim znik od witu. Gdzie byli, nie wiem, nie mam nawet dowodw, e bya, i e to bya pani widwiska. Moi drodzy, nie wiem nic o waszych wakacjach, ale szczliwi nie pragn opowiada. Nie pozwoliam nawet zada wam pytania na mj wasny temat. Weszam w samotno. Z tego robi si bdne koo: taki czowiek szuka kogo, komu by si mg zwierzy, zagaduje, zanudza go, zniechca, traci, stajc si bardziej samotny. - Teraz rozalasz si na nas - zaprotestowaa matka Jaona. - Hieronim mnie tak zama, e jestem tylko wrakiem. yczylibycie mu, eby si mnie pozby? - Hieronim jest kim, kogo nie rozumiemy w peni i nie wiemy czego mu yczy. - Cie solidarnoci ze mn! - wykrzykna stryjenka i rozpakaa si. - Matka zadzwonia po Maniuni i kazaa jej zala wrztkiem zika na nerwy. Mieszano te zika w pokoju, doszed do Jaona ich uspokajajcy zapach i zasn gboko. Obudziwszy si, Jaon cieszy si ze swojej choroby, ale po chwili zaniepokoi si. Jest "dzieckiem chorowitym?" Nie pamita od kogo usysza to okrelenie i czy to byo o nim. Koledzy w tym czasie poznawali si, zaprzyjaniali, robili postpy w nauce. By poza tym. Bdzie zawsze poza czym? Wszystko bdzie dziao si bez niego? Po czci ycia, jakie przey, stara sobie wyobrazi, jaka bdzie przyszo. Wesza matka zobaczy, czy si obudzi. - Mamo, Nika wie, e jestem chory? - spyta Jaon caujc matk. - Twj tatu mwi jej tatusiowi, bo przez to nie moemy zoy wizyty pastwu Woynickim. Nie wiem, czy jeste na tyle wan osob, by pan Woynicki komunikowa crce o zmianach stanu twojego zdrowia. - Nika nie moe mnie odwiedzi? - pyta. - Nie moe. Gardo jednak masz oboone. Jak na angin, gorczka bya zbyt wysoka, ale doktor wychodzc powiedzia, e to dobrze, e organizm umie tak si mobilizowa do obrony. - Mamo, w czasie wakacji mniej tskniem za Nik, ni teraz. - Czy wypada ci to mwi matce? Bawie si z Alink. Cho mnie si zdawao, e ona ci unika. Moe czua, e ci nudzi? By moment, eby do wszystkiego si przyzna, i Jaon dozna a zawrotu gowy, ale milcza. Matka po chwili powiedziaa: - Teraz masz kolegw z klasy. Widziae takiego, ktry by mg zosta twoim przyjacielem? - W czasie pauzy kady z nas sta osobno i jad buk, a potem pani kazaa si nam razem bawi. - Nikogo nie zauwaye? Nie wierz. - Tomka. - I prbowae z nim pozna si?

- Nie. - Dlaczego? - Tomek przyszed do szkoy z przyjacielem. Usiedli w jednej awce. Musz si zna od dawna. - Oni nie stali osobno z bukami w czasie przerwy? - Oni nie, mamo. Przechadzali si korytarzem, ale chopcy z wyszych klas potrcali ich. Na korytarzu nie podobao mi si. Chciaem wrci do klasy w czasie przerwy, ale pani nie pozwolia. - I tobie zrobio si przykro? - Tak, mamo. - Co pani powiedziaa? - e klasa musi si wietrzy. Kazaa mi si bawi. Mnie nie chciao si w szkole bawi. Nie mam tam zabawek. Szkoa jest do nauki. Stanem pod cian. Wtedy pani klasna w rce i krzykna: "Nie stjcie tak, bawimy si w kko graniaste". - Pokazaa jak si w to bawi. Bawia si z nami. Potem bawilimy si w "ojca Wergiliusza" i "stary niedwied mocno pi". Mylaem, jakim cudem ojciec Wergiliusz mia 123 dzieci. Ile jeden czowiek moe mie dzieci? - Dziecko, jak ty wyobraasz sobie wiat? Jak piramid stojc do gry nogami i taczc kadryla. - Co to jest kadryl? - Tego ju si nie taczyo za moich czasw. Zaczy dominowa tace we dwoje, jak walc. - Jakie s teraz tace? Tango? - Skd wiesz? - Przeczytaem w "Kurierze Porannym". - Przecie masz zabronione zagldanie do gazet! - Mamo, nienawidz bajek, a musz co czyta. - Nie mwie o bajkach. - Mylaem, e to nieadnie nie lubi bajek. Jak byem may, mylaem, e to ksieczka usna, bo wypada mi z rki, a to ja spaem. - Brzydziej jest podczytywa gazety. Zobacz jaka jest wielko twojej gwki, a jaka mojej. Twj mdek jest dalej may, nie rozwinity. Nie moe obj ta gowina, zrozumie tego, co czyta, a jest przeznaczone dla dorosych. Czemu nienawidzisz bajek? - S zmylone dla dzieci. Lubi tylko o Krlewnie niece, o lustrze, o trumnie krysztaowej i jak ona budzi si ze mierci. O krasnoludkach nienawidz. "Hej ho! hej ho! - do domu by si szo". Nie lubi krasnoludkw. Kocham karzeki. - Nie mona porwnywa krasnoludkw do karzekw. - Mamo, czemu pani atyska nie chce sprzeda papugi? Chc j mie. - Dlaczego nie prosisz o yw papug? - ywa papuga moe zdechn. - Mj Boe - westchna matka. - Dlaczego jczysz mamo? - Martwisz matk. Mamo, wraca gorczka. Bd spa - powiedzia Jaon i usn.

Nastpne dni byy podobne do tych w czasie wakacji, gdy chorowa. Byo mu wszystko jedno, gdzie jest. Nic si z nim nie dziao i tak byo dobrze. Usypia, budzi si i spa znw, jak po wielkim zmczeniu. Rodzice przesiadywali przy nim i rozmawiali, pili herbat. - Jaon przyzna si, e podczytuje "Kuriera". - Ach, niech czyta - odrzek z rezygnacj ojciec. - Wszystko si wika. czy ze sob. Pamitasz, jak czytalimy o wrbicie Pasterskim? On by u prezesa. O tym si nie mwi, ale wszyscy s niepewni swojego losu i dnia, ktry przyjdzie po dniu. - To chyba nieprawda? - Wszyscy oczekuj wojny. Wczoraj wr, czy jak go nazwa, by u pastwa Woynickich. - Co im powiedzia? - Nie o to chodzi, tylko czy my mamy go zaprosi? Przychodzi w nocy, gdy dzieci ju pi. da stu zotych. - To wielka suma, ale niech przyjdzie, tyle jest niejasnoci. - Nie boisz si? - Przyszoci Jaona jestem pewna. Przed rokiem wr przepowiedzia zajcie Sudetw. S wiadkowie w biurze. - Co powiedzia pastwu Woynickim? - Rzeczy trudne do zniesienia. Rodzina ich podupadnie. O Nice nie umia nic powiedzie. Tumaczy: "Skoro nic nie widziaem, to nic zego". W wieczr kiedy mia przyj wrbita, Jaon lea u siebie z otwartymi oczyma. Astrolog mwi cicho. - Lubi banki, wadz, wojsko. Nikt z takich pastwa nie pyta, kim bdzie, albo kiedy umrze dziecko, ktre ma dzi dwa lata. Pewne wyjanienie. Mj system jest odmienny od klasycznej astrologii. Nie jest w peni sprawdzony, bo zbyt mao czasu upyno, by go potwierdzi. Pytania, prosz, sucham? - Czy bdzie wojna i jakie z tego konsekwencje wynikayby dla naszej rodziny? - Wrbita kimkolwiek by by nie moe sobie przepowiada. Poniewa wojna dotyczyaby i mnie, nie odpowiem. W roku 1939 zajd, dla pastwa zmiany na gorsze. Inn posta przybior, gdy wybuchnie wojna, inn gdy zachowa si pokj. Jesie lub zima 1939 roku to pocztek nieuniknionych zmian. - Czy pana odpowied moe mie wpyw na tene los? - Moe. Wiedza o przyszoci zmienia nasze dziaanie. Istnieje zjawisko samo speniania si wrb. Chcc unikn czego, okrn drog prowadzimy siebie w miejsce, ktre pragnlimy omin. Pastwo boj si pyta o dziecko. Ono w tej chwili nie pi. Z nim wie si kradzie i podwjne urodziny. - Pan wie! - wyszeptaa matka, nie zwrciwszy uwagi na ostrzeenie astrologa - e Jaon nie pi. - Nie robia pani narad z astrologami, jaki wybra dzie na poczcie, by urodzi si pod szczliwymi gwiazdami? - Nie omieliabym si.

- Latem w 1942 roku przybliy si kometa. Ju wysza z innej galaktyki, dy ku nam i zmieni raz jeszcze nasze losy na gorsze. Mnie wtedy moe ju nie bdzie wrd ywych. Ta straszna gwiazda kieruje si nad miasto marokaskie, gdzie dwaj mowie padn na twarz przed krwi, ktr odda trzeci. Pokolenia y bd w przeklestwie. Nazwa tego miasta najpierw bdzie otoczona tajemnic, ktr wiat potem pozna, ale zapomni i wymawia jej nie bdzie... - A podwjne urodziny? - "Pan zesa wielk ryb", Bg posuy si wntrznociami ryby, aby ocali Jonasza przed utoniciem. Przez trzy dni gdy czeka, nastpia zmiana w konstelacjach. Przetrwa ten czas, ukryty w najbezpieczniejszym miejscu, lepszym ni tarcza, pancerz, czy schron przeciw bombom. 72 godziny znaczy tu wicej ni wier wieku. Pitek, a niedziela, to inne losy. Inny wiat zasta. Straszne gwiazdy rozbiegy si, rozproszyy i wtedy on wypchn si na wiat. Przeraam si pierwszymi, pitkowymi gwiazdami, ktre przeczeka, fale ycia by go unosiy: dobry ze szkod dla siebie, ulegy napadom gniewu z jeszcze wiksz szkod dla siebie. Rozpraszaby si na walk z podstpnymi. Zabijaby bez powodu. A jego drugie, niedzielne gwiazdy mwi: linia ycia zaczyna si od urodzenia. Ostrono czy si z wojowniczoci. Zimny gdy mu gro, pomienisty, gdy sam grozi. Ostrono w obronie, odwaga w atakowaniu. Ugrzeczniony i zuchway. Wyrachowany i gwatowny. Przewidujcy i szalony, odkada wszystko na przyszo, a niecierpliwy. Le, ktremu towarzyszy bdzie straszny wysiek woli. wiat rzeczywisty bdzie mu "puktem odbicia" do przey. Na czole naznaczony pitnem diabelskim - znak, ktry zostawiaj kleszcze porodowe. Bo by wiziony w onie. Gdy nastay dobre gwiazdy, przemoc wyrwany na wiat. Nie rozumiany przez wiat, odrzuci go. W kocu wiat przyjdzie po niego. Astrolog westchn i doda: - W bliskiej rodzinie jest tajemnica, moe za duo powiedziane, pewne utajenie, ktre bdzie miao wpyw na ycie dziecka. Wszechwiat jest jak wntrze zegarka. Wszechnapdzajce si tryby nie mog oddzieli si od siebie. Musz przyj ruchy od innych planet, czsteczek, przekaza je innym. Wracam do dziecka. To samo zdarzenie - powiedzmy: otwiera gara i wjeda, przy tych gwiazdach inaczej si uoy. Ci, co byliby na drodze ju zd si rozproszy i nie bd stanowili niebezpieczestwa. On nie zdy na mier. - Pan widzi t scen? - Widz, ale kto otwiera gara nie wiem. Gdyby wyjecha trzy dni wczeniej, czekaaby go ciarwka jadca naprzeciw. Nie pozna pewnej kobiety, ktra czekaa trzy dni, ale wyjedzie. Wszystko w jego yciu bdzie opnione, najpierw o trzy dni, potem to zacznie narasta. Bdzie naruszona chronologia w jego yciu, niepunktualnie przyjd zdarzenia. To zrodzi uczucie opnienia, zdziwienia, obcoci. Spotka innych ludzi, ni mia zna. Czas pknie na dwa czasy. Bdzie w nim resztka z niedoszego dnia

urodzin. Trzynasty pitek i szesnasty niedziela. Tamte gwiazdy nigdy cakowicie nie odeszy. Bdzie rozkazodawc i Nieobecnym, onierzem i Ryb, Synem i Bratem, cho nigdy Bratem, ani Ojcem nie bdzie. Jego ycie jeszcze inne, nie warte wspomnienia, nastpioby, gdyby go pastwo mieli rok po lubie. Dzi miaby okoo osiemnastu lat. Zmiana w 1939 przyniosaby mu mier. Ariel, Tindostra, Miele, Magma, Telek, Tai, Tau, jego obecne gwiazdy opiekucze wrd tysicy gwiazd przewodnich wedug mojego nazewnictwa. Tau wieci nad nim. Niech idzie. Tamte si rozeszy, rozproszyy, zrobiy mu drog. Ju nie mog. Prosz mi da kawy i trzy proszki aspiryny Bayera. Usypiam, mdlej. Przebudzenie Jaona nastpio, gdy matka pytaa (astrologa musiao ju nie by): - ...kim on jest, ten astrolog? Nie wiem - odrzek ojciec. - Jest jasnowidzem, a ukrywa to pod pozorem, e czyta z gwiazd, cho i te zasady zna. Umie wry z rki, z kart. Pono syn magnackiej rodziny o przybranym nazwisku. Pamitasz jak twoja matka, gdy do was przyjedalimy, dawaa nam oddzielne pokoje? Nasze sypialnie nie poczone byy drzwiami. Jakby dawaa nam do zrozumienia, e wnuk ma narodzi si pniej? Rano zapach wieej herbaty dociera do pokoju Jaona. Czu si lepiej. Mwi to rodzicom? - zastanawia si. Bya to radosna nowina, ale moga by przedwczesna. Gorczka powracaa wieczorem. Nasta dugi dzie w ku; przyszed doktor. - To moe by przebieg winki, nietypowy, jak i pacjent jest trudny - powiedzia. Usiad przy Jaonie, wzi blok ze stosu ksiek, papierw i kredek. Narysowa najostrzejszym owkiem, szybko trzy kontury trzech grubych winek z zakrconymi ogonkami: - "Byy sobie winki trzy I by sobie wilczek zy" Wyrecytowa, dorysowa na brzegu kartki pysk wilka ze strasznymi zbami: - Wilk pore winki. winki to choroba. Ty jeste wilkiem. Wilk pore chorob - wyrecytowa doktor, rozemia si i wyszed. - Jaonik zacz nauk od dugich wakacji. yje jak chce. Przychodzi do siebie. Pojawi si al, e choruje. Jego pooenie byo gorsze ni pierwszego dnia szkoy. Przychodzia mu myl, e do koca szkoy nie dogoni kolegw, a luka bdzie narasta, bo oni bd cigle szli naprzd. Moe to zosta na cae ycie, nie skoczy uniwersytetu. Chcia zrywa si i biec do szkoy. Ojciec, wrciwszy z biura, wszed do pokoju Jaona z paczuszk: No, Jaonie Nika te si rozchorowaa. Nie chce chodzi do przedszkola. - To Niki nie posali do szkoy, a do przedszkola? - wykrzykn tryumfalnie Jaon. - Jest od ciebie rok modsza. Pan Woynicki prosi mnie, bym kupi ci prezencik, to, czego najbardziej by pragn. Kupiem ci

chorgiew husarsk. Wszyscy na koniach. - Zdejmowani? - Tak. Mona ich spieszy - odrzek ojciec. Wreszcie byo na tyle dobrze, e ubrany w biay paszcz kpielowy, Jaon siedzia w fotelu, oboony poduszkami. Zaczyna "W pustyni i w puszczy". Uczy si od nowa chodzi. - Mamo, czuj jak zdrowie rozchodzi si po mnie - owiadczy Jaon. - Nie bdziesz mia alu, jak wyjdziemy na popoudnie do stryjostwa? - powiedziaa matka. - Maniunia bdzie przy tobie. Izolowaam j, bo baam si, czy to nie co zaraliwego, przecie odpowiadam za t biedn sierot, wic stsknia si za tob. Pytaa kilka razy dziennie: Jak Jaonik? Ona, biedna, kocha ci, jak modszego brata. Taka sama jest na wiecie. - Ma Dziurzyn - zaoponowa Jaon. - Dziurzyna to kurzy mzg - odrzeka machinalnie matka i chwycia si za usta. - Matce nie wypada w ten sposb mwi o dorosych do dziecka. A o subie si nie plotkuje. Mona oceni ich prac. Nie zdrad si, e to syszae. Za chwil zjawia si Maniunia. - Dziurzyna to boi si Jaonika; mwi, e Jaonik dziwnie jest chorowity, mdrzejszy ni stary, may czarownik. Do czego przyoy rki, zaraz jest awantura. - Pobawimy si w czarownika - prosi Jaon. - Dziurzyna mwi, e Jaonik chcia bez spowiedzi witej przyj sakrament Ciaa Przenajwitszego, a tylko may Diabeek ma tak ch. Dziurzyna mwi, e gdyby Jaonikowi si zmaro w tej chorobie, to bdzie porwany do pieka. Ale czy dobrze, e Jaonikowi to mwi? Wszystko bierze powanie. Niech Jaonik zostanie ksidzem. adnie bdzie Jaonikowi w sutannie. Widzia chopcw sucych do mszy. Ta rola wydawaa mu si podrzdna, jak siedzenie w awce i modlenie si, nie dajce przeycia, ktrego oczekiwa. Rodzice mieli witeczne opatki, kielichy, wino. Mgby odprawi msz. Nikt go nie odpdzi od otarza. Sam bdzie sta przy nim. Obdarzy Maniuni i Dziurzyn czym niezwykym, co widzia w kociele. - Dzwo na Dziurzyn - rozporzdzi Jaon. - Tylko pastwo mog dzwoni na nas - bronia si Maniunia, ale ulega, ciekawa wida, co zrobi Dziurzyna. Przysza za chwil. - Nie do to Jaonikowi jednej? - udawaa zo. Jaon wyprowadzi je do wielkiego pokoju i kaza Dziurzynie da sukienk mamy z lnu, haftowan, wkadan przez gow. Kaza si ubiera Maniuni i Dziurzynie. Te z gorliwoci, naladujc ceremonialne ruchy ministrantw, pomogy mu si przyodzia w szat, ktra sigaa mu do kostek. - Przepasa go! - woaa Dziurzyna. Przyniosa tasiemk. - piewajcie - nakaza sucym. - Nie tak. Nie tak - zoci si. - Klkajcie. - Boj si paniczu Jaoniku, e zdarzy si grzech - odezwaa si Maniunia.

Ale Dziurzyna klkajc powiedziaa: - A dostan wina? - Tak - powiedzia Jaon, zaabsorbowany czynnociami przy otarzu. - Za chwil. - Ja podam - zaofiarowaa si Dziurzyna, podrywajc si z klczek. - Ciociu Dziurzyno moe lepiej nie? - przestraszya si Maniunia. - Pastwo tam nie zagldaj - odpara Dziurzyna. - Ociupinki wypitej nie zauwa. Ju bya przy kredensie. Jego jedne drzwi opuszczay si tworzc bar. Za nimi staa masa butelek, wszystkie zakorkowane, z wyjtkiem jednej, na ktrej zotymi literkami byo napisane "Vermut Cinzano". Na grnej pce barku stay rzdami kieliszki. - Bierz duy! - krzycza Jaon. Dziurzyna postawia na otarzu puchar z rnitego krysztau i butelk. Jaon podnis rce w gr, jak kapan. Poczu wzruszenie. Unis jeden z opatkw w gr. Wpatrywa si w niebo, jak mu si zdawao ca moc, od ktrej zacz dre. Czy uda mu si przywoa Boga? Nagle poczu, e opatek trzymany w grze chyba za dugo i za wysoko zaciy mu tak, e Jaon musia pa na kolana. "Czy to moliwe, by krek opatka by tak ciki?" - pomyla Jaon, ale wiedziony nieznanym nakazem milcza. Dziurzyna zniecierpliwiona spytaa szeptem: - Dugo jeszcze? - w jej gosie zna byo rozdranienie, e w tak wanej sprawie zalena jest od dziecka, ale i strach przed tym, co si dziao. Jaon wsta z klczek, pooy opatek. Nala wino do kielicha, rozla troch. Przestraszy si czerwonej plamy na serwetce. - To nic - mwia poirytowana powolnoci obrzdu Dziurzyna. - Ja zaraz zapior. Podnis kielich do ust. Wypi yk i omal nie wypuci kielicha. Uderzy go obcy, wrogi zapach: gorycz, odr zepsutego soku owocowego, co, od czego robio si sabo, co tak silnie pachniao. - Niech ju Jaonik nie pije - zawoaa Maniunia. Dziurzyna wyja mu puchar z rki i spragniona, jakby od wielu dni bya na pustyni, wychylia duszkiem. Chwycia butelk, nalaa i podaa Maniuni. - Za duo. Pastwo zauwa - oponowaa Maniunia i odlaa cz z powrotem do butelki. Dziurzyna przytkna puchar Maniuni do ust i przechylaa. Maniunia nie moga nady z ykaniem. Gdy puchar by pusty, Dziurzyna podesza do baru: - Jest taka sama butelka. Otworzymy j, postawimy na miejsce tej, a t si wyrzuci. Pastwo nie poznaj. Dodawszy sobie otuchy, napenia puchar. Teraz pia powoli, delektujc si. - Jak yj czego takiego nie piam. - Pan powiedzia, e bogowie takie pij - odezwaa si Maniunia. - Grzeszysz! Jest jeden Bg. - Przedtem byli bogowie greccy - odezwa si Jaon.

- Nasz Bg jest od stworzenia wiata - sprostowaa Dziurzyna. - By jeszcze przedtem, bo jakby stworzy wiat? - pytaa podpita Maniunia. - Grzeszysz! - wykrzykna na ni Dziurzyna. - Musisz si wyspowiada. - Bawimy si w spowied, bawimy si w spowied - krzycza Jaon. - Tobie mamy si spowiada, maa mijko? - dopytywaa si Dziurzyna, ju podpita. - eby powtrzy rodzicom? - Ciociu Dziurzyno, gupstwa ciocia plecie. Jaonik jest tylko ciekawy, jakie s grzechy, bo nic jeszcze nie wie. - A s pikne grzechy - powiedziaa Dziurzyna i przecigna si. - Szczeglnie, gdy wdowiec Bua puka w szyb. - Nie mw mi o tym skurwysynu - zapiaa Dziurzyna. - Wolny jest i ja wolna jestem. Co taki zwierz myli? Rzuci si na czowieka, wymci i nawet drzwiami nie wyjdzie, tylko przez okno. - Jaon, nie suchaj - Maniunia zasonia mu uszy rkami. Jej rce byy gorce, grube, pachniay pomyjami. - Na weselu u Bbiroga nie przemwi ani sowa. Jakby nie zna. Wszyscy taczyli, take starzy. On si nie ruszy. Tam wypatrzyam dla ciebie syna szwagierki ciotecznej Bbiroga, z koca Zachanku, spod lasu. - Mwia ciociu. I co z tego? - A w lato byo tyle zachodu z chorob Jaonika i ze skakaniem koo pastwa, e nie byo czasu skoczy do wioski. - E tam, ciociu. Dla mnie nawet palcem nie kiwniesz. - Podpia sobie? A jak ci wynalazam syna Rogalicyny? - Dzikuj cioci. Niech ciocia sama go sobie wemie. Dodam dar na posag. - Taka ju bogata? Ile masz? - A co cioci do tego? - I tak widziaam, masz pod materacem ksieczk. - Brat pana to nigdy nic nie da. Tylko jego ona i pastwo Woyniccy. - Panicz Rudolf da? - Co ciocia si rozpytuje? Da. - Ile? - Sporo. - Przy pani? - Nie przy pani. Ale oczy mia spuszczone. - Ile da? - Dwadziecia zotych, srebrne. - Duo. Znaczy, e ci nie chce. - Na wakacjach uciek. Gdzie przebywa. Nawet pani nie wiedziaa gdzie. Ale ona nic nie jest ciekawa. Nie zapyta nigdy. - Wrd pastwa si nie pyta o nic - pouczya Dziurzyna. - Ale oni i tak o sobie wiedz - odpowiedziaa tonem wyszoci Maniunia. Suce rozmawiay dziwnie. Ich gosy dochodziy go z dali. Poruszay si w zwolnionym tempie. Byy tu, w pokoju, ale oddalone od Jaona tak, e nie daby rady doj do nich. Wycign

rk ku nim i mia wraenie, e musi przebi szklany klosz za ktrym byy. - Jezu! Jaonik nam si spi. Patrz, co on wyprawia! Jaki zdziwiony! - wykrzykna Maniunia. - Szybko! Zanie go do ka - wyszeptaa Dziurzyna. - Zabieraj butelk. Wynie na mietnik, eby jej pani nie znalaza. Odkorkuj nastpn. Postaw dokadnie w tym samym miejscu. Ruszaj si. Ja rozbior ten otarz. Gdy rodzice wrcili, Jaon spa kamiennym snem. Po jakim czasie wyrwao go ze snu szarpanie za rami. Nad nim sta doktor, matka, Maniunia i Dziurzyna, ktra dawaa mu znaki zza ich plecw. - Synusiu, otwrz oczy. Ju po poudniu - sysza gos matki. - Co si stao doktorze? To piczka? Co mu jest? - zaszlochaa. Maniunia rozpakaa si: - Powiem wszystko, powiem. To przez ciebie, wyrodna ciotko. Odwrcia si do Dziurzyny. - Pozwolia Jaonowi pi wino. A mwiam, eby nie. - Co??? - krzykna matka i zamierzya si na Dziurzyn chcc j spoliczkowa. Doktor chwyci j za rk: - Po co szanowna pani? Po co? - Nic tu po mnie - powiedziaa uroczycie Dziurzyna, spojrzaa z nienawici na Maniuni. - Id si pakowa. - Tylko niech mnie pani nie wyrzuca - szlochaa Maniunia. - Panicz Jaon zechcia si bawi w ksidza i do tego byy potrzebne wiece, obrazki, opatki i wino. My byymy wiernymi i nic poza tym. Piymy wino, ale nie jako komuni, przysigam. Na taki grzech przy Jaoniku nie pozwoliybymy sobie nigdy. Nie jadymy te opatkw. Jaonik si tylko bawi, nie wiedzc, co robi, wic i on nie ma grzechu. Niech mi pani przebaczy - Maniunia upada na klczki. - Maniuniu, wsta. - Maniunia nie usuchaa. - Nie masz krzty przywizania do Jaona i do nas. Prac u nas traktujesz jako sposb na zdobycie posagu i wydania si dobrze za m. Nie chcesz uczy si czyta i pisa. Umiesz czyta tylko ksieczk oszczdnociow. Wiem, e jak zbierzesz, to nas opucisz tego samego dnia. Powinnam ci zwolni, choby dlatego, e nie jestem pewna dnia ani godziny, kiedy uznasz, e masz t sum. Ale nie zwolni ci, bo powiedziaa prawd, wiedzc, e narazisz si na mj gniew. - Kocham pastwa, kocham Jaonika - beczaa Maniunia. - Jaka pani niedobra! - Jednak dobre z ciebie dziecko, tylko niemdre. Strze si Dziurzyny. Wywiera na ciebie zy wpyw. - Ciotka Dziurzyna mnie wymiewaa, dokd nie wyjechaam do pastwa - poskarya si Maniunia. - miaa si, e zostan star pann, e jestem gupia bo... - i tu Maniunia nagle przerwaa. - Gupia, bo co? - spytaa matka. - Jak wszystko pani mwi to i to powiem, jak na spowiedzi, e Dziurzyna namawiaa mnie, eby wcale u pastwa nie by suc

tylko zosta u kogo innego. - U kogo? - zmarszczya brwi matka. - Lepiej nie powiem. - Mw! - Nie, nie powiem, eby mnie pani bia. W tym momencie wesza Dziurzyna w chustce, z wzekiem w rku. - Niech pani sprawdzi, czy czego nie ukradam - zwrcia si do Maniuni. - Co znw chcesz wypapla? - Prosz si uspokoi Dziurzyno - powiedziaa matka. - Zaraz pani dostanie pewn sum i zwrot za drog powrotn. Tymczasem prosz by cicho. - Cicho? Czasy si mog zmieni. Przyjdzie kres na takich, jak pastwo. Wtedy si spotkamy. - Pani Dziurzyno. Prosz natychmiast opuci ten dom i czeka na podwrku, a Maniunia przyniesie pani pienidze. - Pani jej nie wyrzuca? adna historia - Dziurzyna zdja chustk z gowy. - Jak tak, to zostaj, nigdzie nie id. Mania jest tak samo winna. Bez niej nie rusz si. Mam prawo opieki nad ni. - Pani Dziurzyno, jeli pani natychmiast nie wyjdzie, wezw dozorc. - Nawet piciu dozorcw mnie std nie wyrzuci. Dobrze mi tu byo i chc zosta. Pani mnie nie wyrzucaa. Sama chciaam odej, a teraz nie chc. - Po tym, co Dziurzyna narobia, moe bym przebaczya, ale tego, co Dziurzyna powiedziaa, nie mog darowa. Dziurzyna musi odej. - Nieche pani zlituje si i starej kobiety nie wyrzuca na bruk zoya rce Dziurzyna. - Dziurzyna ma dom. - Leje si z dachu, ziemi mam ptora morgi. Bd tam tylko paka za jasnym, zociutkim pastwem - wreszcie zmusia si do paczu. Ja zwariuj, powiesz si, jak mnie pani wypdzi. Dziurzyna zasaniaa sobie oczy i spogldaa z pod palcw, jak dziecko. Jej wvzrok pad na Jaona - zoya rce: - Jaoniku, pro za mn. - Mamo, zostaw Dziurzyn - powiedzia Jaon nie swoim gosem. - Pro bardziej. Wszystko przez ciebie - nalegaa Dziurzyna. - Ciociu Dziurzyno, niech ciocia zostawi dziecko w spokoju odezwaa si Maniunia. - Ty Judaszu - krzykna na ni Dziurzyna. - Tak mi oddajesz za moj dobro? - Ciociu, ebym ci czego nie wypomniaa. - Wypominaj, wypominaj! - przynaglaa Dziurzyna. - Jak ciocia wydzierawia ziemi po mierci mamusi i nie daa mi nic, tylko wysaa na sub. Mwi, e ziemia po cichu sprzedana i ciotka Dziurzyna wzia pienidze. - Bo zwariuj. Czuj, jak w gowie mi si miesza - zapaa si za gow Dziurzyna. - Zaraz padn - obejrzaa si za siebie, jakby wybierajc miejsce. - Do przyjcia pana Dziurzyna moe zosta - przerwaa matka Jaona.

- Pan zadecyduje ostatecznie. I tak wszystko jedno, czy Dziurzyna jest, czy jej nie ma. Dziurzyna przypada do rk matki Jaona, ktra uniosa je w gr. Suce poszy do kuchni. Doktor, ktry w milczeniu przyglda si scenie, wsta. - Przepraszam za zajcie czasu i te dramatyczne sceny. Przerazio mnie to, e si nie budzi. Mylaam, e ma piczk po zapaleniu opon mzgowych. Mj grzech, pomylaam, e pan doktor si nie pozna. - Pani grzech polega na tym, e pani cigle myli o chorobach, o zapaleniu opon mzgowych. T atmosfer mona sugerowa chorob. - Ale jakie te dzieci s! Moe panu doktorowi powie co, e jego najblisza koleanka na wie o chorobie Jaona te si rozchorowaa. - Bawili si razem? Zgrzali? - pyta doktor. - Jedli lody? - Nie widzieli si od wakacji. Jaon poczu, e musi natychmiast zobaczy Nik. Wymknie si tak, e nikt go nie zobaczy. Jedzie si tramwajem "17". Pooy si przy Nice. Jeli Nika jest chora na zapalenie opon mzgowych, zarazi si od niej, bd chorowali razem i jednoczenie umr. - Od poniedziaku wysyam Jaona do szkoy? - spytaa matka. - Tak - powiedzia doktor. - Tymczasem mona go wyprowadzi na spacer. - Koniec z chorbk. Nie wolno ci si znw rozchorowa - zawoaa matka. - Mamo - odrzek Jaon. - Przyrzekam ci, bd zdrw. Gdy wyszli, Jaon zrozumia, e przechorowa moment przejcia lata w jesie. Na drzewach byy te licie i soce zmienio swoje miejsce. Poczu, e nogi uginay si pod nim i dray. W parku, ledwie weszli, natknli si na praata i generaow. Jaon zapomnia o nich i zrobio mu si przykro. Przecie w zimie ich lubi. Matka kazaa mu i przodem, miaa co do omwienia z praatem. Matka od czasu, gdy poszed do szkoy, nie piewaa mu wieczorem. W czasie choroby znw mu piewaa, a od tego dnia, jak powiedziaa nieodwoalnie, na zawsze przestaje go usypia. - "Pragniesz by dorosy, wic to bdzie pierwszy krok do przejcia wadzy nad sob" - powiedziaa zamykajc drzwi za sob. Szczelina pona teraz inaczej, ni gdy budzi si w rodku nocy. Rodzice rozmawiali szeptem. Czekali na sen Jaona. Musia usn, musia by zdrowy, musia chodzi do szkoy. Gosy rodzicw po trochu wracay do zwykego brzmienia. Zapominali, czy myleli, e Jaon ju pi. - Mu, przebacz. Niemiao i po dugich wahaniach spytam o to samo: co z rewindykacj majtku? - Stanlimy na tym, e musiabym jecha do Ameryki. A teraz zachodz okolicznoci, ktre mi to uniemoliwiaj. - Jakie? - ...u Woynickiego by genera Czuma. Zajrza i do mnie, pomacha mi rk - mwi ojciec. - Czego mg chcie Czuma od Woynickiego?

- Porady prawnej. Wola jego ni adwokata. Chodzi jednak o to, co mwi. W Ministerstwie Spraw Zagranicznych jeszcze licz, e uderzenie na ZSRR, ktry jest gwnym celem Niemiec, pjdzie przez Ru Zakarpack, Rumuni. Ale naprawd po Austrii i Czechosowacji - nastpni jestemy my. W gronie generaw uwaa si, e w cigu roku wojna z Niemcami jest nieunikniona. Tak ono, nasze zmartwienia bledn. Cieszmy si rokiem, co nadejdzie. - Przeraa mnie: to prawie powtrzenie sw astrologa. - Astrolog daje horoskopy w sferach rzdowych. Przy okazji dowiaduje si wiele. Kto wie, czy komentarz do ukadu gwiazd nie bra si z tego? - Czy w dobrej chwili mielimy Jaona? A w jakiej innej moglimy go mie? Pniej byoby za pno, bo mog polec, a wczeniej? On by poleg na wojnie, ktra nadejdzie. - Co mi mwi, e wojny nie bdzie - powiedziaa matka Jaona. Jeszcze wiat nie ochon, nie odpoczlimy po tamtej. - Pamitasz, wtedy te nie wierzono, e wybuchnie. - Gdyby y Marszaek, co by teraz zrobi? - Zamiast zajmowa Zaolzie, udzieliby Czechom gwarancji, uderzyby na Prusy Wschodnie i zaj je. Wtedy do wojny przystpiyby Francja i Anglia, a Rumunia i Rosja przysayby swoje dywizje. - To wojna ju trwaaby od trzech dni? Zrb co, eby jej nie byo. Bdziesz chcia i? - Nie wolno mi was zostawi. - Spenienie obowizku wobec ojczyzny jest spenieniem obowizku wobec rodziny. Zmieni temat. Jaka jest twoja decyzja, co do Dziurzyny? - Pobyt Dziurzyny w adnej mierze mnie nie dotyczy. Przebywa gdzie w gbinach kuchni. - Nie lubi przychodzi do pokojw. Rozmawiaam z praatem Juciskim o wybryku Jaona i sucych. Praat odrzuci moje obawy. Nie tylko nie byo witokradztwa, ale "Jaon dy do Boga, prze ku niemu dziko, jak poganin, chce go dotkn. Nie umie by bierny. Chcia by sprawc, kapanem". - "A co byoby, gdyby przyj Boga wtedy, w kociele?" - spytaam. - "Trzeba byo pozwoli. Pius X pochwala Komuni maych dzieci. Nie byoby grzechu w niewinnoci i tak wielkim godzie Boga. Jego ycie mogoby si potoczy innym torem. Zosta odepchnity od otarza, wic szuka Boga na wasn rk". - "Zostanie ksidzem?" spytaam. - "Tacy ludzie maj trudn drog do Boga. Znajduj go pno, czsto w ostatniej chwili" - odrzek. - To pachnie herezj - rzek ojciec. - Nic dziwnego, e praat jest pensjonariuszem domu dla starych ksiy. Wobec tego musisz wybaczy Dziurzynie. - Ja jej wybaczyam, ale boj si j trzyma. Wysaam j z Maniuni po zakupy i popeniam brzydki czyn: przejrzaam jej wzeek. Zwrcio moj uwag jej danie, by sprawdzi, czy czego nie ukrada. Jej wzeek wyda mi si wikszy ni gdy przyjedaa, dziwny w ksztacie. Dziurzyna zbieraa tam to, co

wyrzucaam do mieci: podarte poczochy nie nadajce si do naprawy, twoja kamizelka zalana tym lekarstwem, widelec ze zamanym zbem. - ono, mog by ndzarze, ktrzy zrobi z tego uytek. - Ale jaki? - Nie wiem - przyzna ojciec. - Trzeba si zrewanowa prezentem dla Niki. - Co jej kupimy? - Porad si Jaona - odrzek ojciec. - A ja nie pi! A ja nie pi! - nie wytrzyma Jaon. Rodzice wpadli do jego pokoju. - Czy ty przypadkiem wszystkiego nie syszae - zapyta ojciec. - pij, pij - matka pogadzia go po czole. Jak pod wpywem czarw Jaon usn. Od razu rozwary si rzdy pieczar przed nim. Wystarczyo ska pchn palcem, by dara si, jak papier; wsuwao si ca rk, a skaa dara si coraz bardziej. Ciar Jaona powodowa, e zacz si zapada i run w d. Spadanie zmienio si w lot, radosny, zwyciski, w podziemnej pieczarze, ktra otwara si przed nim. Jak nietoperz zrcznie, nieomylnie omija wystpy ska, sklepienia. - Mamo - krzykn. - Synku, co ci? - usysza gos matki. Jej twarz rozdara cian pieczary. - ni mi si skamieniay papier - odrzek i zasn. Rano czu si zdrw i gotw by i do szkoy, ale zapomnia, e to niedziela. Nie wiedzia, jak doroli odrniaj dni witeczne od niedziel. - "Dla ciebie wszystkie dni s jeszcze witeczne" powiedziaaby jego matka. Czasem przedrzenia j w mylach, powtarza jej sowa, co by powiedziaa w danej chwili. Rozstawi wojsko. Wszystkie siy poczy pod swoim dowdztwem i ustawi w stron zachodu, gdzie byy Niemcy. Przy onierzu, ktrego wuj pokaza mu jako siebie, postawi Legionist w szarym mundurze. To jego ojciec nim przydzielono go do POW. Pojawi si sam ojciec we drzwiach i cofn. - Ten chopak nie ma poczucia historii. Anachronizuje. Czogi ustawia obok husarii - mwi ojciec w duym pokoju. - W tym jest logika: czogi i husaria maj pancerze. Mnie co innego martwi. Ale powiem ci dzi wieczorem. Poszli do kocioa, ale otarza nie byo wida zza tumw. Jaon mia przed sob paszcze obcych ludzi. Po chwili rodzice wyprowadzili go z kocioa. Powoli szli ku domowi. ebrak jakby si odwrci od nich. By tu zawsze, w deszcz i upa. Nie wyjeda na wakacje. Zawsze widzi nogi przechodniw, cae ycie. A jeli Jaon bdzie w przyszoci ndzarzem i ebrakiem? Kady moe zosta ebrakiem. Nikogo to nie musi omin. Wosy stany mu na gowie z przeraenia. Jutro "nieuchronnie i nieodwracalnie" - jak mwi mama - musi i do szkoy. Wieczorem nadsuchiwa. - Miaa mi co powiedzie - odezwa si w pewnej chwili ojciec.

- O doli misiw Jaona. Wrd nich Karolcia, nieszczsna. Znasz histori jej oczka? Jaon rzuci ni o ziemi. Nie wiadomo ile razy. W kocu stuko si jej oczko. Wtedy rozpacza. Pokocha Karolci. Wstawilimy jej oczko. Teraz z innymi misiami jest cakiem zapomniana. Nie patrzy nawet w t stron. Czy to nie zapowiada czego w przyszoci? Jego stosunku do bliskich istot? Dzieci? Do nas? Bdzie dokucza, drczy, zrobi krzywd, bdzie aowa, a potem zobojtnieje, zapomni? Jak wtedy, gdy bez namysu poszed z nieznajom? - Ma teraz wojsko. To naturalne w yciu dziecka. Nie przejmowabym si. - Co w banku? - Oba wnioski dyrektora Woynickiego sporzdzone na podstawie moich raportw odrzucono. Bank wie si ze spk "Vaucaire", przejmujc nad jej polsk fili kontrol. Fakt przejcia spki wiadczy, e nie jest to pena poraka. W przypadku Hohenlindena napisaem - to zdanie Woynicki przenis do wniosku - e nie wzgldy bankowe, tylko interesy pastwa przemawiaj przeciw poyczce. Dali wic trzy czwarte sumy, o ktr prosi Hohenlinden. - Czy nie trzeba byo, przewidujc to, tak wnioskowa? - W obu sprawach ponielimy porak w trzech czwartych, w jednej czwartej wygralimy. To znaczy, e utrzymamy si jaki czas, ale niedugo. - Niebezpieczestwo na zachodniej granicy nic nie zmieni? - Bank uwaa, e jest ponad tym. - Ile utrzymacie si z dyrektorem Woynickim? - Jeli nie zajd nieprzewidziane okolicznoci, ktre pogorszyyby nasz pozycj, co najmniej rok, tak, aby nie odsuwa nas na czas realizacji poyczek dla "Vaucaire" i Hohenlindena. Hohenlinden odgraa si, e zrobi ze mn porzdek. To krpuje rce prezesowi banku. Potem przesun nas na prowincj, najdalej na wschd, do Piska. - Co wtedy ze szko Jaona? - Woynicki nie przyjmie tej propozycji, wic i ja odejd. - Bdziesz bezrobotny? - Czuma wspomnia Woynickiemu, e ma dla nas miejsce w wojsku. - Jeste tylko porucznikiem. Pobory w wojsku bd czterokrotnie nisze. Bdzie trzeba zrezygnowa z tej szkoy dla Jaona. - Przeprowadzimy si do maego mieszkania - odrzek ojciec. Wyrzekniemy si wszystkiego, ale nie tej szkoy. - Jak si tam bdzie czu, jako dziecko biednych ludzi? Ju zastanawialimy si, czy rodzice kolegw Jaona nie s zbyt bogaci? Lista uczniw jego klasy, to lista wielkich firm. - Ale to kupcy - rozemia si ojciec. - Jest i ksi Szachowski - odezwaa si matka. - Zruszczona linia. Uciekli przed rewolucj. - A ja nie pi! A ja nie pi! - wykrzykn Jaon. - Synu! Jutro szkoa! Masz spa! - krzykna matka. - Nie wejdziemy do ciebie - odgada jego myli matka. - Musisz by mczyzn i spa.

Szeptali dugo, a wida, gdy byli pewni, e Jaon ju pi, zaczli mwi gosami przyciszonymi, ale wyranymi: - ...ciekawe, czy podsucha wszystkie nasze rozmowy? Sucha z ciekawoci, czy chce mie poczucie, e jestemy blisko. Mam nadziej, e budzi si na chwileczk i wtedy woa to swoje "a ja nie pi, a ja nie pi". Gdyby podsuchiwa, nie zdradzaby si zastanawiaa si matka. - Nie przywizywabym wielkiej wagi do tej sprawy. Nie mamy tajemnic. Moe dobrze, e syszy pewne rzeczy nie przeznaczone dla jego uszu? Moe za wiele przed nim ukrywamy? Moe dozna straszliwego rozczarowania. - Ale to dziecko. - Ale jakie dziecko? ycie Jaona, nawet jeli bdzie pokj, zapowiada si burzliwie. Ju wiadomo, jaki jest. - Nie chciaabym, by wiedzia, e pierwszego dnia nauki byam aniokiem, ktry patrzy na niego ukryty, by wysa w cikiej chwili wonego, ktry poczy go z klas. - Wanie dobrze! Jeli nas syszy w tej chwili, niech wie, e moe liczy tylko na nas, a gdy nas zabraknie, tylko na siebie. Wic wysali go do innej szkoy? Nie poznawa kolegw. Nie byo tu podziemnego korytarza, pachncego kakao. Dzieci nie rozbieray si z paszczy tylko siedziay w nich w klasie, obce, stoczone. Nie znay Jaona, on ich nie zna, ale i one wzajemnie si nie poznaway. Jaka nauczycielka bezgranicznie obca spojrzaa na Jaona: - A ty tu co robisz? - spytaa mierzc go wzrokiem. Jaon wsta z awki i zacz wychodzi z klasy. Cofa si, a wymaca za sob rk klamk. Ale drzwi byy zamknite na klucz. - Aaa! - wrzasn Jaon. Zobaczy nad sob twarz Maniuni, ktra budzia go do szkoy. Przy niadaniu matka powiedziaa: - Wczoraj ojciec telefonowa do szkoy. Rozmawia z nauczycielk. Czy o tym te syszae w nocy? - Nie mamo. - Nie przerobili zbyt wiele. Wszystko to umiesz. Nie tylko ty bye chory, wic bd dobrej myli. Odprowadzaa go matka z Maniuni, potem miay i na sprawunki. Jaonowi al byo tych czasw, gdy chodzi z nimi. W podziemnym holu, gdy wkada gimnastyczne pantofle i by pochylony, podszed chopiec, krpy, tgawy, z czarn grzywk przycit nad brwiami. - Ty jeste ten wiecznie chory? Ja jestem Szachowski. - Syszaem o tobie - powiedzia Jaon. - Czym si interesujesz? - Wojskiem - odrzek Jaon. Wchodzili powoli po schodach. - Kim bdziesz? - spyta ksi Szachowski. - Nie wiem. - Ja bd straakiem lub mieciarzem. Maj wzki na duych koach. - Ja chyba bd ebrakiem - odrzek uprzejmie Jaon. Znaleli si w drzwiach klasy.

- Usid ze mn. Siedz sam, bo... Nie dokoczy. Nauczycielka klasna w rce i zawoaa: - Witamy chopczyka, ktry ozdrowia. Przypomnij, jak ci na imi. Wsta. Jaon wsta. Nie moe powiedzie, e Jaon. Chwil zastanawia si, jak mu na imi. - Zapomnia! - krzykn rudy chopczyk, ktry nie mia pary pierwszego dnia szkoy. Klasa wybuchna miechem. - Micha - powiedzia Jaon. - Pikne imi - powiedziaa obojtnie nauczycielka. - Przechodzimy do swek "dom" i "db". Oba zaczynaj si na liter "d", skadaj si z trzech zgosek, a s czym innym. W domu moecie y, a pod dbem ledwie chroni na chwil przed deszczem. Za to db yje sam dla siebie. A dom jest wasz. Nie zawsze musimy jedn rzecz uwaa za lepsz od innej. S rzeczy nieporwnywalne, mimo e zaczynaj si na t sam liter i maj tak sam ilo zgosek. A teraz dodajmy 24 domy do 11 i 21 dbw do 9. Lekcja cigna si. Jaon mia poczucie, e dobrze si czuje w szkole. Spowodowa to sen, obco tamtej szkoy, przy ktrej ta, wydaa mu si bliska. Na przerwie Szachowski szed z Jaonem dugim korytarzem. Szli bez celu. - W razie wojny wyjedziemy do Woch - powiedzia ksi Szachowski. - A ty? - Bd walczy. Na nastpnej lekcji rysowano i piewano. Jaon narysowa posesj w Marzeniowie. Pani nauczycielka orzeka, e to jest mapa nie obraz. Jaon odpowiedzia, e pewnego dnia dziewczynka imieniem Alinka namwia go, by wszed na drzewo i widzia z gry ziemi. - Kto z was wchodzi na drzewo? - spytaa nauczycielka. Niewiele podnioso si rk. - To zapiewamy piosenk o czce, cicho, by nie przeszkadza innym klasom. piewali. Jaon tylko rusza ustami, bo nie umia piewa. Matka czekaa na niego w podziemnym holu. Gdy szli, trzymaa go za rk. - Dziurzyna odchodzi - powiedziaa matka. - Twierdzi, e obraziam j i tego mi nie zapomni. Pewnie ju jej nie ma. Wyszam na ten moment. - To co my teraz zrobimy bez Dziurzyny? - spyta Jaon. - Bdzie jak byo - odpowiedziaa matka. Ale Jaon mia uczucie, e wszystko si koczy. Nawet Dziurzyna to odczua i ucieka. Wrci ojciec i Maniunia podawaa obiad, z czerwonymi oczyma. - Maniunia zapakana? - spyta ojciec. - Zawsze to ciotka. - Ale wolaaby zosta u nas, a Maniuni wysa na wie - odrzek ojciec. - Mnie nie wypada z pastwem mwi o ciotce - odrzeka Maniunia. -

Nie jest za. Na koniec upieka t piecze, by pastwo miao smacznie. - Maniunia na pewno cieszy si, e nareszcie jej nie ma - rzek ojciec i zwrci si do Jaona. - Masz zaproszenie. Nika wyzdrowiaa. W sobot urzdza przyjcie. Poznasz dzieci z przedszkola Niki. Nastpnego dnia byy trzy lekcje. Przysza po niego Maniunia. Niosa mu tornister. - Twoja mama posza do fryzjera - odezwaa si Maniunia. - Tylko nic nie prbuj korzysta, ani nie namawiaj mnie na figle. Nie chc losu Dziurzyny. Maniunia wpucia go do domu i wesza do kuchni. Nie chciaa z nim rozmawia, jakby karzc go za Dziurzyn, czy bojc si go. Ale Jaon mia now myl. Torebka z pistoletem Parabellum znika, gdy ojciec odda j matce. Tylko jedna szuflada w domu bya zamknita na klucz. Tam musia by pistolet. A gdzie by klucz? Ojciec sam sobie nic nie bra. Koszule, konierzyk, krawat znajdowa przygotowane nim jeszcze si obudzi. Przeszuka torebki matki, lece na dnie szafy. Nagle olnio go. Klucz do szufladki mg by w niewielkiej torbie mamy, w szufladzie na dole szafy! Jaon odsun szuflad, wymaca torebk z cienkiej skry, pomarszczon z czasw dziecistwa matki, wywlk przeszuka; bya pusta i jedyna rzecz w niej schowana, to by may, niklowy kluczyk. Jaon z radoci i tryumfem przytkn go do zamka szufladki, gdzie nie byo kluczyka. Pasowa. Jaon przekrci klucz i zobaczy torb. Pochwyci j, bya cika, uchyli j, by tam pistolet. Wyj go ostronie. Magazynki leay osobno. Wzi jeden z nich, wsun w rkoje, jak widzia, e robi ojciec, usysza szczknicie, poczu, e magazynek zaskoczy. Jaon zarepetowa bro. Z nabitym "Parabellum" Jaon szed ze swojego pokoju do wielkiego pokoju, celujc we wszystko, co zobaczy: w yrandol, kwiaty, obrazy, w okna. W przedpokoju zobaczy siebie w wielkim lustrze. Maego chopca celujcego z pistoletu. Trzyma bro oburcz za rkoje, jak robi to ojciec na strzelnicy i podnosi powoli do oczu. Zarazem widzia siebie, w krtkich spodenkach z perowymi guziczkami, jak patrzy powanie i skada si do siebie z wielkiego pistoletu. Zobaczy wylot lufy i nad ni swoje oczy. Celowa sobie w miejsce przed oczyma. Czy kula odbije si od szka i ugodzi go? Nie, rozwali lustro, pjdzie w drzewo, w cian, on zniknie, bo pocisk pjdzie w szko, ktre rozprynie si. Patrzy sobie w oczy. Jeli strzeli, jego ycie bdzie inne. Zniszczone lustro, wystrzelony pocisk, odkrycie, e znalaz pistolet. Rodzice przestan mu ufa. Przyoy wylot lufy do szka. Tajna, straszliwa, cudowna zabawa. Naciska spust. Powolutku ustpowa, przewidziany dla silnych, dorosych mczyzn. - Mamo, Tatusiu. Strzel sobie - prosi ich. - Ma by wojna. Musz nauczy si strzela - przekonywa ich. - Wcale nie zabij siebie. Czu zapach oliwy, ktr czyszczono bro i prochu z lufy. Przyoy twarz do szka. Nie mg postpi kroku i wej gbiej. Szyba zatrzymywaa go. Widzia siebie patrzcego na siebie.

Spoglda w oczy, ktrymi siebie widzia. "Ojciec zachowa pistolet, bo czeka na wojn. Wojna musi nadej. Obaj bdziemy walczy. Jeden z nas zginie". Opuci bro. Nie warto strzela w czasie pokoju. Odnis pistolet do duej torby, schowa go, zamkn torb, ukry j w szufladzie, szuflad zamkn, a kluczyk wrzuci do drugiej torebki. Matka wrcia od fryzjera: - Synu. Matka robia sobie wieczn ondulacj na twj bal. - Bdzie duo dzieci? - Im wicej, tym lepsza zabawa. - Mamo, pozwl mi nie i. - Niepokoisz mnie. Dlaczego? - Mamo, dzieci krzycz, popychaj si. - A ty kim jeste? Nie dzieckiem? Co powiesz, gdy bdziesz mia szedziesit lat? - Pojedziemy do Niki, gdy nie bdzie nikogo. - Ka ci i na bal! - Dobrze mamo - zgodzi si posusznie Jaon i doda. - Czy ja si kiedy oeni z Nik Woynick? - adna historia! Minie co najmniej trzy razy tyle, ile dotd przeye, gdy o czym takim wolno ci bdzie myle. - Zejdzie, jak z bicza strzeli - powiedzia Jaon. - Co ty wygadujesz? - Sama tak mwia. - W twoich ustach to brzmi niemdrze, synu. Co wiesz o mijaniu czasu? - Nic, mamo. Poszli do krawca, ktry przyj zamwienie na ubranie z granatowego aksamitu. Miao by w sobot rano. Dzieci zaproszono na godzin czwart po poudniu i Jaon wrciwszy ze szkoy, zasta balowe ubranko wiszce na szafie w jego pokoju. Guziki byy z masy perowej, po trzy na spodenkach i na rkawach. Do tego matka uszya mu bluzk z niebieskiej satyny, z kokard, ktr zawizywao si u gry. - Mamo, bd myleli, e to dziewczynka! - jkn Jaon. - W tym roku aksamit jest modny dla dzieci, synu - odpowiedziaa tonem usprawiedliwienia matka. - Chciaam, eby adnie wyglda i zasmucia si. - Mamo, ja ci tak kocham - wykrzykn Jaon i podbieg do niej chcc znale si w jej ramionach. Powstrzymaa go: - Synu, czy nie za atwo si rozczulasz? Dopiero po chwili pozwolia mu si przytuli do siebie. Trwali tak chwil, a potem matka agodnie, ale stanowczo odsuna go od siebie. - Kiedy matki nie bdzie z tob. Musisz si przyzwyczaja. Trudno mi w takiej chwili, jak teraz. Tobie moe jest przykro, ale tak musi by. - A dlaczego tak musi by? - Dziecko nie moe by cae ycie z matk. Kiedy si rozstan.

Nie znaczy to, e matka umrze, ale e dziecko bdzie chciao odej. - Mamo, nigdy nie odejd od ciebie. - Nie mw o przyszoci, ktrej nie znasz. - Dlaczego nie znamy przyszoci? - Bg stworzy wiat tak, bymy nie wiedzieli, co stanie si za sekund. - To skd wiesz, e odbdzie si kinderbal? - Ach, syneczku - rozgniewaa si matka. - Udajesz mae dziecko. - A nie jestem? - dopytywa si Jaon. - Kinderbal mog odwoa. Przybiegnie suca pastwa Woynickich i nie bd musia i. - Bo dostaniesz klapsa. Wtedy bdziesz wesoo si bawi na kinderbalu. Uwaasz mnie za bstwo, ktre nie zna wyczerpania? Ubieraj si! Szybko! Matka wygldaa, jak nigdy piknie, ubrana na kinderbal w popoudniow sukienk koloru truskawek z bit mietan. Ojciec przytuli j. - Jake si ciesz, e jeste taka pikna - powiedzia. - Od urodzenia Jaonika figura i rysy mi si rozlay - zacza matka. - Kobiety nie powinny takich rzeczy mwi mczyznom - przerwa jej ojciec. - Ja ci mog wszystko powiedzie - odrzeka matka. - Ach, Boe, jeszcze teraz poszabym na bal. Zabaw dzieci przeywam silniej ni Jaon. - Nie do, e musi i do szkoy, to jeszcze na bal - zaartowa ojciec. Nadjechaa takswka. By to stary Vanguard z ma szybk z tyu i jednym niemodnym zegarem podzielonym na trzy czci, pokazujcym szybko, temperatur wody i stan oleju. Jaon odwrci si za siebie. W okienku znikay, jak pomniejszone, ulice. Wdycha najukochaszy zapach: skrzanych siedze, benzyny i smaru. - Chyba zaczn si interesowa tylko samochodami - owiadczy Jaon. - onierze pjd w kt? - spyta z nieoczekiwanym alem ojciec. - Ju mi si nudz. Bo rzeczywicie, nawet jeli z husarii zrobi paradny puk podchorych, przebranych w stare pancerze, to i tak bd musia zbiera ju tylko wspczesne wojsko polskie, a Indian, Abisyczykw i Legionistw schowa. - Legionici - wtrci ojciec - mog to by kombatanci, ktrym zezwolono na noszenie dawnego umundurowania w uznaniu ich zasug, na pamitk Jzefa Pisudskiego, ktry chodzi, nawet jako marszaek, w szarym stroju strzeleckim. - Tato - zawoa Jaon - wrd Legionistw jest jeden, ktry jest tob. On nigdy nie ginie. Ojciec spojrza dziwnie na Jaona i sign charakterystycznym gestem po portfel do tylnej kieszeni spodni. Byli na miejscu. Jednoczenie zajechaa inna takswka i wysiado z niej czworo dzieci w rnym wieku, z niani. Wchodzili razem po schodach. Najmniejszy chopiec krzycza:

- Ja! Ja! - po czym nacisn dzwonek i trzyma go dokd nie otworzono. Banda dzieci wpada jednoczenie, potem rodzice Jaona, potem niania tamtych dzieci, na kocu Jaon. Nika wybiega ich powita. Nie wiadomo dlaczego Jaona przykro zaskoczyo, e bya ubrana w krakowski strj, z obcisym czarnym gorsecikiem, wyszywanym cekinami, bia bluzk z pkiem rnokolorowych jedwabnych wstg wszytych na ramieniu. Na gowie miaa wianek z jesiennych, bladych stokrotek. Wydaa si Jaonowi obca, daleka, wysza ni j zapamita, rozogniona zabaw Nie powicia Jaonowi ani uamka sekundy duej, ni pozostaym czworgu dzieciom, odwrcia si i pobiega w gb mieszkania woa rodzicw. Nie wrcia z nimi. Jaon sta z dorosymi w przedpokoju, a pani Woynicka wzia go za rk i doprowadzia do progu saloniku. Meble byy odsunite pod ciany. Oszalay tum dzieci wirowa w takt muzyki, ktr wygrywaa przy fortepianie nieznajoma pani. Dzieci pozornie taczyy, suwajc nogami, wpatrzone w swoje stopy. Niektre podskakiway potrcajc inne tak silnie, e te paday. Podnosiy si natychmiast nie tracc chwili czasu i wczay si w plsajcy tum. "Jestem spniony. One si od dawna bawi Poza tym to dzieci" myla Jaon i zaraz skarci si sowami matki: - "Ty te jeste dziecko". Wiedzia, e wydostawszy si na plac, skd odchodziy tramwaje we wszystkie strony, wsiadby do "17" i dojecha pod dom. Widzc ten tramwaj na Marszakowskiej myla, by jecha do Niki. Siedemnacie naleao do pierwszych dwucyfrowych liczb, ktre zapamita, byo tajemnicz liczb, ktra czya si z Nik. Mg te zatrzyma takswk, powiedzie, e si zgubi, poda adres i Maniunia zapaciaby za kurs. Moe kierowca daby mu potrzyma kierownic? Omieszyby si: - "Ten chopczyk, co uciek z kinderbalu, ten sam co chcia uciec pierwszego dnia ze szkoy" mwiono by o nim. Nie byo ucieczki od tego i z tego miejsca. - Pikny jest widok taczcych dzieci - powiedziaa jaka pani, wyniosa i obsypana klejnotami. - To, e s tak bezradne w tacu, i tak drepcz i maj nieskaone poczucie rytmu. Jej m kiwn gow. Trzyma w ustach niezapalone cygaro. Potem poszli do gabinetu pana Woynickiego. By tam bryd dla rodzicw. Dochodzi stamtd radosny gwar. Rodzice bawili si lepiej, ni dzieci. Gdy otwierano tam drzwi, napywa zapach drogiego tytoniu i perfum. Tu pachniao przyjciem dzieci - ich potem, tak przesyconym jeszcze mlekiem, e przypomina wo skwaniaej mietanki, czu byo te wanili, sok pomaraczowy, kakao, zapachy szczcia. Spojrza na wielki st, na ktrym sta bufet dziecicy: torty, ciasta, gorca czekolada, soki, nadziewane wafle. Niektre dzieci, przez nieporozumienie, czy gorliwo rodzicw, przyszy przebrane, jak na bal kostiumowy. Byy dwie krlewny w koronach, z berami, trzy wrki, ktre zaglday dzieciom w rce. Jedna mwia kademu: - "Bdziesz bardzo szczliwy i bardzo bogaty, bdziesz mia duo dzieci i y bdziesz sto dwadziecia jeden lat". Liczb

wymawiaa jednym cigiem, nie wiedzc, co znaczy. Niektre dzieci przyszy ze swoimi lalkami i misiami i teraz ciskay je bezradnie. Chopczyk, ktry te nie taczy, mia misia wikszego od siebie. "Gdzie Nika?" - myla Jaon. Wprowadzono maego chopczyka, ktry nie puszcza rki matki. Bya bardzo przejta. Wydawao si, e si boi. Przemoga strach i klasna w rce: - To may Kacperek - krzykna, chcc przedstawi dzieciom swojego syna, zwrci na niego uwag. Dzieci umiechay si do niej, ale nie przeryway taca. Kacperek rozpaka si gono. Jego matka spojrzaa zrozpaczonym wzrokiem, a chopczyk rzuci si do niej, ukry twarz w jej spdnicy i szlocha. Trzeba byo go wyprowadzi w gb mieszkania. Niki nie byo wida wrd taczcych, ani z rodzicami. Jaon wyobraa sobie, e Nika nie bdzie go odstpowa, i bd, jak doroli, ktrzy s zarczeni. "Wic to koniec. Musz j przesta kocha" - myla i chcia si rozpaka, jak may Kacperek. W tym momencie Nika zjawia si, jak przywoana mylami. - Nie taczysz? Nie bawisz si? - spytaa. - Zatacz ze mn powiedziaa. Wzia go za rk i wprowadzia w krg taczcych. Nie przyzna si, e nie umie taczy. Nika, widzc jego bezradno, obja go lekko i poprowadzia. Ale nie patrzya na Jaona. Rozgldaa si, sprawdzajc, czy wszyscy dobrze si bawi. Przysaa j matka, czy tak przejmowaa si rol pani domu? Po chwili palce Niki wysuny si z jego rk, zostawia go wrd taczcych i podesza do matki Kacperka. Kacperek by czerwony na twarzy, wieo umytej, bo a wieccej, ciszony i uspokojony, ale jego matka robia wraenie, e boi si bardziej, ni przedtem. Jeszcze bardziej przestraszya si, gdy Nika chciaa zabra Kacperka i taczy z nim. "Wyszukuje dzieci, ktre le si tu czuj i zabawia je" - stwierdzi Jaon, dotknity. Jego al wzrs gdy Nika daa si przekona matce Kacperka. Odchodzc od nich, nie spojrzaa w jego stron, gdzie zacignity przez ni, udawa, e taczy w krgu dzieci. Nie zwraca na nie uwagi, pochonity myl o obojtnoci Niki. Troszek chciao mu si paka, ale inaczej, innym paczem, ni w chwili, gdy tu przyszed. Nie chcia biec do rodzicw, skary si matce. Pani przy fortepianie przerwaa gr, wstaa i zaklaskaa. Otworzyy si drzwi od gabinetu pana Woynickiego i rodzice, poprzedzeni przez pani Woynick, wkroczyli do salonu. Pani Woynicka zawoaa: - A teraz kade z dzieci da wystp. Moe to by wierszyk, piosenka, bajka, najkrtsza nawet. Zaczniemy od wystpu pani domu czyli mojej Niki, ktra ze swoim koleg - tu Jaonowi serce zatrzymao si na chwil bo myla, e chodzi o niego - a take ssiadem Markiem de Vries odtaczy przygotowan przez siebie inscenizacj sceny pasterskiej. Ona bdzie pasterk, Marek myliwczykiem. Prosz! Nieznajoma pani siada do fortepianu i zagraa. Wydaa si Jaonowi jeszcze bardziej obca. Dzieci cofny si, zostawiajc miejsce. Ukazaa si Nika z lask swojego ojca w rku, zakrcia si w

tacu, jednoczenie udajc, e popdza niewidoczne stado owiec: - "Owieczki, wy moje owieczki Nie uciekajcie, nie trapcie Biednej dzieweczki" Uniosa spdniczk i piewaa: - "Dla mnie ki takie pikne Dla was to przysmak. Ja uplot sobie wianek Wy jedzcie te kwiaty, owce moje W ten cudowny ranek" Schylia si i udawaa, e plecie wianek. Od fortepianu rozlegy si gwatowne dwiki. Nieznajoma pani walia w klawisze. - "Strzelaj, strzelaj, co ja zrobi nieszczsna. Kula mnie trafi zabkana Owieczki strac do rana" Przez tumek widzw przedziera si, jak przez krzaki, kluczc, udajc, e bdzi myliweczek, w tyrolskim kapeluszu i z prawdziw strzelb - "Ach nie zabijaj mnie ani owieczek Myliweczku mj okrutny Dam ci jagnitko maluchne" Nika pobiega do Myliweczka i zaczli przyglda si sobie i okra w tacu. - "liczna jeste pastereczko" - piewa Myliweczek. - "Dzielny jeste Myliweczku" - odpowiedziaa mu Nika i za chwil taczyli objci, ona z lask, on ze strzelb. Nika zdja kapelusz myliweczkowi, rzucia nim w dzieci i zaoya mu swj wianuszek. Pani zacza wali w klawiatur, a trzs si dom. Rozlegy si szalone brawa rodzicw, dzieci podskakiway. - Dlaczego nie byo wilka? Kto powinien by wilkiem! - mwi do Jaona chopczyk z misiem, ale Jaon nie odpowiedzia zajty swoim blem. "Po co robia lub jego ukochanego misia z jej ukochan lalk? Nie chc widzie Niki!" - postanowi i w tej samej sekundzie przypomnia sobie, e Nika jest crk zwierzchnika i przyjaciela jego ojca. Bdzie musia j widywa. Ta konieczno sprawia mu ulg. Maestwo, ktre komentowao wydarzenie znw stano za Jaonem. Pani powiedziaa: - Co mi mwi, e maa Nika kiedy wyjdzie za tego Marka. Ten chopczyk jest wyranie w niej zakochany, cho tego sobie nie uwiadamia. Zobaczysz, nie minie pitnacie lat i bd

maestwem. Jaon, jak nieprzytomny, myla w kko o zdradzie Niki. Nagle usysza swoje imi. To pani Woynicka patrzya w jego stron woajc: - A mody pan Jaon? Chce unikn wystpu? Nie chce nas zadziwi? Nie chce si podzieli tym, co umie? Przy pani Woynickiej staa jego matka. Baa si teraz bardziej ni matka maego Kacperka, gdy wprowadzaa go w krg dzieci. Dawaa mu jaki znak wzrokiem. Jaon nie zna adnego wierszyka. Przysza mu gupia myl, by powiedzie pocztek swojej powieci o Mangu i Blangheiterze, ale to bya tajemnica. Wtedy przypomniaa mu si noc gdy rodzice tumaczyli z francuskiego wiersz. Oczekiwanie na jego wystp przeduao si, chrzkn, nie wiedzc, co si z nim dzieje, powtrzy machinalnie, nie rozumiejc, co mwi: - "Ciao twe bielsze alabastru Nad kryszta przejrzystsze Od rde Loary janiejsze i czystsze Pachnce mocniej ni las r Uformowane pikniej od marmuru Rk Fidiasza i bardziej chodne. Puchu abdzicy lejsze Od patkw zawiei bardziej ulotne. Cae jest niegiem gr I krlewsk purpur Ktrej dotkn nie umiem". Jaon skoni si. Zapada cisza. Pierwsza zacza bi brawo pani od fortepianu, do niej przyczya si pani Woynicka, a za ni reszta rodzicw. Wtedy i dzieci zaczy klaska, a potem znw zapada cisza. Jaona otoczyli doroli, jakby chcc go oddzieli od dzieci. - Pikny wiersz - mwi pocieszajcym tonem pan Woynicki. - Skd synek pastwa go zna? - spytaa matk Jaona pani, ktra przepowiedziaa maestwo Niki z Myliweczkiem. - Mymy z mem dla zabawy tumaczyli ten wiersz, syn sysza nasze dyskusje. - Czy waciwe jest wyraenie, e co tam - nie chciaa wymwi sowa "ciao" jest "bielsze alabastru"? - spytaa pani. Nagle Jaon spostrzeg wbite w siebie czyje bkitne oczy, najbardziej niebieskie, jasne i otwarte ze wszystkich oczu. Bya to niemiaa, maa dziewczynka w biaych poczoszkach, z biaymi kokardkami we wosach. Dziewczynka nie opuszczaa ani nie odwracaa wzroku, nawet gdy zauwaya, e Jaon patrzy na ni. W tym bya miaa. Chciaa, by j spostrzeg, zapamita, moe na cae ycie. Moe - pomyla - dziewczynka daje mu znak, e kiedy, jako doroli na pewno si spotkaj i umawiaj si wzrokiem na jak przyszo, za pitnacie, czy wicej lat. Byo to poegnanie na dugi czas, bo zaraz dziewczynk zabrano, a i rodzice Jaona zaczli si egna. Pan Woynicki wyszed do

przedpokoju i dugo ciska rk ojca Jaona, wida, by da mu do zrozumienia, e wyskok Jaona dla niego nic nie znaczy. - Wszystkie dzieci si bay i wszyscy rodzice si bali powiedziaa matka w takswce. - Dziewczynki byy takie przeliczne, tak niezwykle pomysowo, tak starannie ubrane. To wszystko czyo si w baniowy obraz. Te delikatne, przewraliwione twarzyczki. Jak im si ycie uoy? A ty jeste jaki smutny? Narasta w nim al, jeszcze wikszy, teraz obejmowa nim matk za to, e tak kocha Nik. Dwa razy usypia i dwa razy budziy go sny. Rodzice cicho rozmawiali. Nie woa matki. Wiedzia, e nocne woania niepokoj j, a jednak uwaa, e j tym karze. Powinni teraz stan po jego stronie i wychodzc od pastwa Woynickich powinni powiedzie stanowczo: "Po tym, co pastwa crka zrobia naszemu synowi, nie bdziemy mogli si z pastwem nigdy zobaczy". Matka, jaka dobra, zauwaya jednak, e Jaon jest smutny! Ale nie spytaa dlaczego ani nie chciao si jej domyle dlaczego. Rodzice, obojtni, mwili o wuju Rudolfie: - ...dziwne byy jego zniknicia w czasie wakacji. Niby usuwa si, bymy mieli dom do swojej dyspozycji, czy eby nie by na naszym utrzymaniu? To znaczy, e kto mu pomaga, nie daj Boe, utrzymuje? - Kobieta? - spyta ojciec. - Kobieta, do ktrej on si nie przyznaje. I to mnie niepokoi. - Spyta go? - Zaprzeczy i zakonspiruje si lepiej. A tak sdzi, e niczego nie zauwaylimy. - Czasy si zmieniy. Czy kad kobiet, z ktr flirtuje ma przedstawia siostrze? Moe tam jest jaka tajemnica? To moe matka? - On najlepiej si czuje z takimi kobietami jak Maniunia, ktre go uwielbiaj, bezkrytycznymi. Unika Leny, bo boi si, e musiaby sta si taki, za jakiego go bierze Lena. - A nie jest taki? Ja go mam za kogo niezwykego. Tylko wy, w waszej rodzinie, znacie te subtelnoci; inni przeyj ycie i nie dowiedz si, e istnieje wiat najdrobniejszych drga, odcieni, czy moe intensywnoci odczuwania, ktra pozwala widzie i czu wszystko, nawet mie wiadomo picych na drzewach ptakw. - Dzikuj ci - powiedziaa cicho matka. Zapada cisza, po ktrej znw odezwaa si matka: - Par dni temu atyska wysza ze sklepu, prosia, by jak najwicej u niej kupowa, bo grozi im bankructwo. Ludzie oszczdzaj, a ich asortyment jest zbyt luksusowy. Mwi, e kupuje ju tylko kilkanacie rodzin, inni ogldaj towary i odchodz. Ma jak gr, dziki ktrej sprzedaje wicej sodyczy. Kupno tabliczki czekolady, czy bombonierki jest rodzajem biletu w tej grze. - Nie lubia jej? - Raczej ona mnie nie lubia. Teraz przekonaa si do mnie.

- Moe liczya na bogatsz klientel ni my? - Wracajc do Rudolfa: co by byo, gdyby spotka pann widwisk? - spytaa matka. - Nie mog swobodnie odpowiada. Mam poczucie, e Jaon sucha. Rudolfowi to nie grozi. Panna widwiska, mimo e Rudolf jest pikny, nie spojrzaaby na niego, a on, spojrzawszy na ni, uciekby. Lena, mimo e jest niemiaa, przyjechaa do Rudolfa, nocowaa w tym samym domu. Panna widwiska jest napastliwa, ale tchrzliwa. Ryzykuje, bo boi si. Chce mie poczucie bezpieczestwa, uwolni si od lku, dlatego szuka coraz zamoniejszych mczyzn. Ci wprowadzaj j w swoj sfer i wtedy ona zaczyna pragn czego wicej. Brat mwi mi, e panna widwiska prosia go, by jej kupi futro: "Nie wyjd w zimie na ulic. Nie ze strachu przed zimnem, ale przed spojrzeniami ludzi, ktrzy taksuj mj paszczyk". - Dlaczego ci to mwi? - spytaa matka. - Chcia poyczy tysic zotych na to futro. Inaczej nasza szwagierka zauwayaby ubytek z konta. Chcia nawet paci mi procent, w wysokoci bankowego. - Dziwnych mamy braci - westchna matka. - Jednego listu Justyny nie daam ci do spalenia - powiedziaa matka. - Czy mg przypieszy mier mojej matki? - Justyna bya prawie tak pikna, jak ty. - Justyna bya pikna. O mnie mwiono, e jestem liczna. - Justyna cierpiaa z twojego powodu. - Miaa to nieszczcie, ten haniebny zwyczaj porwnywania si z innymi. Mona byo przychwyci jej spojrzenia: ogldaa moje buciki, a potem przenosia wzrok na swoje. Tak samo, jak przegldaa si w lustrze, szukaa potem oczyma mnie, sama sobie nie wystarczaa. - Twoja matka wiedziaa o tym? - Wiedziaa wicej ni wiem, nawet teraz. Wysanie tych listw chorej matce byo okruciestwem. Powinna bya mnie je wysa. - Przeczytaj mi ten list, a potem go spalimy. - Jeszcze troch go bd miaa. Pozwalasz? - Oczywicie, pozwalam. Rano Jaon obudzi si ze wiadomoci, e pjdzie gra do sklepu atyskich. Przedtem bya szkoa, religia, ktr prowadzia katechetka, uczesana w kok, jak zakonnica, w modnym kostiumie z krtk spdnic, w szarych cieniutkich poczochach. Bya najadniejsz z nauczycielek i Jaonowi przeszkadzao to sucha o stworzeniu wiata, Adamie, Ewie, Noem, Mojeszu, Jonaszu. Na drugiej lekcji chopcy rysowali wybrany temat. Jaon wybra Jonasza. Katechetka wzia jego rysunek: - Ryb narysowae podobn do odzi podwodnej. Jej ogon przypomina ster, skrzela - przewody wentylacyjne. Brzuch ryby - kajut. Poszede tak daleko, e umeblowae j, jak salon. Prorok siedzi przy stoliku na krzeseku i co pisze, czy rysuje. Wyglda jak kapitan okrtu czyli ryby. Czeka a bdzie mg j opuci. Jest w tym myl! Niektrzy komentatorzy Pisma witego twierdz, e Bg

kaza rybie pokn Jonasza, by go ocali przed utoniciem. Jednak ten rysunek wydaje mi si niereligijny. Dlatego podr go. Narysuj drugi, jak Mojesz przechodzi przez Morze Czerwone. - A kiedy Pan Jezus przekona si, e jest Synem Boym? Zaraz po przyjciu na wiat? Czy gdy by maym chopcem? - spyta Jaon. - Tego nie wiemy. Rysuj. Jaon wzi czerwon kredk i zacz malowa fale. Katechetka pochylia si nad nim. Jej tchnienie byo mie, od ciaa bi zapach myda bzowego. - Drogie dziecko, za dosownie bierzesz nazw Morza Czerwonego. Do rysowania wody morskiej musisz uy kredki niebieskiej i zielonej, jedn na drugiej. Gdy zacz trzeci rysunek, zadzwoniono na koniec lekcji. Jaon wypad przed szko. Bya tu ju matka i Maniunia. Szli razem na zakupy. Byo mu dziwnie nie al Dziurzyny i cieszyo go, e wrciy dawne czasy, jak przed szko, gdy szli we trjk t ulic. Kocha dwa rzdy modych drzew zacieniajcych chodnik, wszystkie sklepy, reklamy, neony. Pani atyska powitaa ich w drzwiach i poprowadzia do drugiej sali, gdzie staa gra: pudo w ksztacie gigantycznej tabliczki czekolady. Jego powierzchnia podziurawiona bya otworkami. Rok temu Jaon powiedziaby, e jest ich milion. Obok sta pulpit z siedmioma rnokolorowymi wtyczkami, z napisami "Czekolada", "Mieszanka cukrowa, ""Sodkie ciasta", "Lody", "Owoce w cukrze", "Chawa", "Bloki sodkie". Wykupiwszy czekolad, miao si prawo uruchomienia pulpitu i wczenie wtyczki w jeden z otworw. Jeli pada wygrana, ogaszaa j lampa nad pudem. Gdy zapala si na pomaraczowo - wypada brzowa wygrana, taka kulka, ktrych, jak objaniaa pani atyska, byo sto. Jeli na biao - srebrne i tych byo dziesi oraz na czerwono - zota, jedna jedyna! - Czy to dobrze uczy dzieci hazardu? - zwrcia si matka do pani atyskiej. - To jakby poda im kieliszek alkoholu. Na te sowa Maniunia przelka si i odesza. - W tej grze jest wicej prawdy ni pani myli - powiedziaa z gorycz pani atyska. - Nie jedno dziecko nawet tu si popakao, ale potem si miao. - A prd nie chwyci z tych przewodw? - spytaa matka. - Nie. Wszystko jest w najwyszym stopniu bezpieczne. Zreszt to prd saby, z baterii. Ile poda czekolad? - Trzy - powiedziaa matka. Gdy pani atyska odesza, matka szepna do Jaona: - Gra jest oszukana i zota kula nigdy nie wypadnie. Wrcia pani atyska z czekoladami. Jaon wiedzc, e ma tylko trzy trafienia, zastanawia si, ktr wtyczk wzi. Lubi tylko lody. Wzi wic wtyczk "Lody", wcisn w otwr w samym rogu puda. Co zahuczao w maszynie, ale lampa si nie zapalia. - Przegrana - powiedziaa pani atyska. Jaon wzi ten sam drut i wczy wtyczk po przeciwnej stronie tablicy. Znw maszyna wydaa gos, ale lampa si nie zapalia. - Znw nie - powiedziaa pani atyska z odcieniem radoci, jakby

bya graczem, ktry wygrywa. - No, synu, ostatnia szansa. Jaon wyznaczy sobie dziurk w samym rodku, jako cel. Ledwie dotkn wtyczk tego miejsca, maszyna zacharczaa gwatownie, lampa zapalia si na pomaraczowo i zacza mruga, a z boku wypada brzowa kula. - Zwycistwo? - wykrzykna radonie pani atyska. - Wygrae torcik waflowy. Matka Jaona wybuchna miechem. - Mamo, kup jeszcze jedn czekolad - prosi Jaon. - I co zrobimy z tymi czekoladami? - spytaa matka. - Spleniej w kredensie? - Mamo - prosi Jaon rozogniony i przejty. - Bardzo mi na tym zaley. - Skd takie wraenia u dziecka? - zwrcia si matka bezradnie do pani atyskiej i wyja pienidze. Pani atyska podaa czekolad, a Jaon zobaczy miejsce, ktre go wrcz woao, wczy wtyczk, maszyna a zawya. Zapalia si przeraliwym biaym wiatem i z boku wytoczya si srebrna kula. Pani atyska objawiajc przesadn rado pobiega w gb sklepu. Po chwili wrcia z tortem owocowym niezwykej wielkoci, opakowanym w celofan. Jaon nie zwrci na tort uwagi. Skupiony, spyta matk: - Mamo wygraem tyle, e moesz mi da jeszcze raz wygra. - Synu, nic nie wygrae. My jemy tylko torty pieczone w domu. - Ja prosz! - Wygrae. To jest moment, by przerwa gr. - Mamo, ale ja ci prosz. - Nie ma mowy - wzia go za rk i pocigna w stron drzwi. - A wygrane? - wykrzykna pani atyska zdziwiona, e Jaon si nimi nie interesuje. - Maniuniu, prosz to zanie do domu - pokazaa torty i czekolady matka. Jaon chwyci si framugi drzwi sklepu: - Mamo, bd dalej gra. Matka szarpna go mocno, wycigna ze sklepu i ju na ulicy, ukradkiem daa mu klapsa w rk. Jaon zagryz wargi. Spacer by zepsuty. Matka gniewaa si na Jaona, Jaon by na ni obraony. - Synu - odezwaa si matka - wiem do czego dysz. Chcesz wygra gwn wygran. To niepodobiestwo. Jak przyjdziemy do domu, to ojciec obliczy nam, jak jest maa szansa na tak wygran. Tych dziurek jest po dwiecie w rzdzie, a rzdw ze sto. To daje dwadziecia tysicy otworkw. A wtyczek jest siedem. Musiaby siedemdziesit tysicy razy zagra, by mie pewno wygranej. - Mamo, gram lodami, bo jestem pewien, e wszyscy graj czekolad. I pierwsza w rzdzie jest czekolada, bo ci, co ukadali gr, tak to umiecili. Gdybym robi tak gr wybrabym otwory z boku najmniej zwracajce uwag i lody. Kady myli o wygranej i przez to nie chce wygra czego, co si zaraz roztopi, wic bierze czekolad, tort, chaw, czy bloki.

- Synu, uszczliwiasz mnie tym, co powiedziae. Pozwalam ci jeszcze raz zagra. - To wracamy - powiedzia Jaon. - Boisz si, e w tym czasie kto moe wygra zot kul? Jaon cign matk tak, e prawie biega. Gdy wpadli do sklepu, ku swojemu zaskoczeniu zastali Maniuni, ktra pakaa. Pani atyska, zmieszana powiedziaa: - Upara si jak dziecko, eby gra. Przysigam, tumaczyam: "po co ci dziewczyno torcik?" - E tam, inaczej pani mwia - szlochaa Maniunia. - Ktrym przewodem graa? - spyta Jaon. - A bo ja wiem? - zapakaa Maniunia. - A skd wzia pienidze? - matka wiedziaa, e Maniunia nie ma ani grosza, wszystko ulokowaa na ksieczce i zdarza si jej biec na poczt z dwoma zotymi, by je ulokowa. - Poyczyam z paninych - odrzeka Maniunia. - Niech tylko si pani nie gniewa. Za godzin oddam. - Tak, niech si pani nie gniewa - wtrcia atyska. Czy matka, rozgniewana na Maniuni, nie cofnie obietnicy? Ale porywczo wyja z torebki portmonetk, a z niej srebrn monet. - Ach wy poaowania godni hazardzici! Jaon popdzi do gry, gorczkowym ruchem wczy pulpit i wycign wtyczk z napisem "Lody". Jeszcze w parku obmyli sobie, gdzie j wczy. To miejsce wygldao inaczej ni je zapamita. Byo tam wiele wicej punktw do wczenia. Zawaha si i na olep, pchany popiechem, wcisn wtyczk. Maszyna odpowiedziaa cisz. Jak to? To niemoliwe. Tu miaa by gwna wygrana. Zawrci do pierwszej sali sklepu. - Mamo, daj na jeszcze jedn czekolad. To bdzie ostatnia. Obiecuj, bagam. - A mwiam by przerwa z chwil wygrania srebrnej kuli? Nie wystarczyo ci? - Mamo, bagam ci - powiedzia ostrzegawczo Jaon. - Co to znaczy? - krzykna matka. - Co to za ton? - Niech pani pozwoli, e dam Jaonikowi na czekolad. Oddam pani potem. Tyle i tak straciam - zaszlochaa Maniunia. - Jak Maniunia jest niemdra, by pakowa swj posag w gr o wyschnity tort czekoladowy, to niech Maniunia ma al do siebie, zostawszy star pann. - Jak mam i za posag, jak ciele na rze, to niech tak bdzie, jak jest - podaa Jaonowi dwuzotwk. Jaon czu, e to jest wana chwila. Maniunia te postawia na niego. Matka patrzya z niepokojem: jeli Jaon wygra, bdzie to zaprzeczeniem jej przestrg, jeli przegra, bdzie z zapowiedzi na przyszo. Zna ju maszyn. Wydawao mu si, e jest mu posuszna. Znalaz jej sabe miejsce. Byy to trzy, czy cztery otwory, ktre wydaway mu si najmniej zwracajce uwag. Nie traci nadziei, e jeli i teraz przegra, dostanie od Maniuni

jeszcze dwa zote, bo przecie Maniunia jest pewna, e matka jej zwrci pienidze dane Jaonowi. Uruchomi maszyn, wzi wcznik i bez namysu wcisn w miejscu, z ktrego wydawao mu si, wypadnie zota kula. Ale maszyna milczaa martwo i nie odpowiedziaa. Jaonowi wydawao si, e si zacia, czy zabrako prdu. Odwrci si, szukajc pomocy u trzech kobiet: matki, Maniuni i pani atyskiej, ktre patrzyy tak rnymi spojrzeniami na niego, jakby byy trzema odmiennymi gatunkami istot. Wydao mu si, e pani atyska bardziej od jego matki pragnie, by przerwa gr. - Maniuniu, dawaj dwa zote - rozkaza Jaon. Maniunia obejrzawszy si ukradkiem i ze strachem na matk Jaona podesza i podaa mu monet. "Tak, to to miejsce" - pomyla Jaon, uruchomi maszyn, ale w zapamitaniu nie spojrza, ktry drut z wycznikiem bierze z pulpitu. Zda sobie spraw z tego, gdy byo ju za pno, ale jednoczenie maszyna zawya a si przestraszy, lampa zacza przeraliwie byska czerwonym wiatem. Z boku maszyny wytoczya si na swj tor zota kula. Maniunia rzucia si ku Jaonowi, porwaa go i uniosa w gr. Matka krcia gow, bya szczliwa i niezadowolona; owa czsta u matki jednoczesno sprzecznych uczu. Pani atyska podesza do matki Jaona: - Bagam, niech pani odda wygran. Sama pani mwia, e tort nie ma dla pani znaczenia. e pastwo takich nie jadaj. Jak odpadnie gra, nie sprzedam ju nic czekolady, bo ona, powiem w tajemnicy, nie idzie dobrze, a od niej mam wysoki procent. Bez niej bdziemy zrujnowani. - Zobaczymy, co powie Jaon - szepna w odpowiedzi matka do pani atyskiej. - Jaoniku - zawoaa do Jaona - oddaj pani ten tort, co wygrae. Pani bdzie bardzo biedna i bdzie miaa wielkie przykroci z tego powodu, e wygrae gwn wygran, rozbie bank, jak to si mwi. - Mamo, to znaczy, e pani atyska woy z powrotem zot kul i kto drugi raz j wygra? - zapyta Jaon rozczarowany, do rozpaczy. - C synku, z pani sw wynika, e tak wanie jest. Ostrzegaam ci. Widzisz sam, e wygrana nie ma znaczenia. Bd wspaniaomylny. Nie zabierajmy tego tortu. Ale fakt, e zabawa bya zepsuta, e kto inny, a po nim moe kto nastpny, nie wiedzc o Jaonie, czuby si zwycizc, przepeni go gniewem, prawie nienawici do pani atyskiej: - Ona nie chciaa nam sprzeda papugi. - Ju daj ci papug - wykrzykna pani atyska i chciaa biec w kierunku okna wystawowego. - Nie! Nie! - krzycza Jaon, wyprowadzony z rwnowagi. - Nie chc papugi! Chc wygran. Matka Jaona zrobia bezradny gest. Pani atyska opucia gow, skierowaa si na zaplecze sklepu. Po chwili pojawia si z tortem, ktry zasania jej widok. Musiaa wychyla si za niego, by nie zawadzi o lady i lodwki. Na szczycie ogromnego wyrobu

podobnego do koa myskiego umieszczono alegoryczn figur z marcepanu, przedstawiajc tryumf. Ta posta da w trb, trzymajc stop na rogu obfitoci. - Ten tort moe dugo sta - powiedziaa bolenie pani atyska. - I bdzie sta, a si zupenie nie zeschnie - powiedziaa matka patrzc na Jaona i dajc mu znak wzrokiem, by zmieni swoj decyzj. Jaon by nieustpliwy. Wreszcie matka wzia mniejszy tort, Maniunia wikszy, Jaon stosy czekolady i wyszli. Na ulicy za nimi si ogldano. W domu matka pokazaa Maniuni miejsce na dole kredensu. Tam wepchny torty. Maniunia nie nawizywaa do zwrotu przegranej przez siebie sumy, a matka jej o tym nie przypominaa. Nazajutrz Jaon obudzi si czujc owe lekkie nieprzyjemne podniecenie i widzc wszystko zbyt dokadnie, jak przez szko powikszajce, czy przez stojcy na biurku przycisk z krysztau. "Znw jestem chory" - pomyla ze strachem i radoci, bo omijaa go szkoa. To by stan podgorczkowy, 37 i cztery kreski. Matka pozwolia mu wsta, ale zostawiono go w domu. Znw byo jak w zeszym roku, ktry uwaa za najpikniejszy w swoim yciu. Rozstawi wojsko, odsoni firanki, by lepiej widzie. Chmury pdziy po niebie nad przeciwleg oficyn. Gobie przelatyway z jednej strony podwrza na drug. Trzy dni, ktre spdzi w domu nie rniy si od siebie. Czwartego dnia poszed w towarzystwie Maniuni do szkoy. W drzwiach sta wony i informowa wszystkich, e szkoa jest zamknita do odwoania z powodu epidemii wietrznej ospy. Trzeba telefonowa do sekretariatu i dowiadywa si. Dokd widzia go wony, Jaon szed spokojnie, ale za rogiem ulicy chwyci Maniuni za rk i zmusi do biegu. W skrzynce tkwi list. Maniunia, ktra umiaa si podpisa, poznaa swoje imi i nazwisko; wyjmujc go ze skrzynki i wrczajc go matce Jaona, spytaa czy to moliwe, e list jest do niej. - Tak - powiedziaa matka i zwrcia list Maniuni. Ale ta podaa go z powrotem: - Pani mi przeczyta? - spytaa. Matka wzia znw list, rozerwaa kopert i zacza: - "W imi Ojca, Syna i Ducha witego! Niech bdzie pochwalony Jezus Chrystus! Pisze do Ciebie twoja ciotka Weronika Dziurzyna. Droga Marianno! Upyn ju spory kawaek czasu od kiedy rozstaymy si, ale tobie w miecie pewnie szybko zeszo. Ja za tutaj nie zapomniaam o Tobie. Nie mam ju gniewu do Ciebie. List ten pisze pan w biurze pisania poda i listw w Bodzentynie. Rynek 4, a ty lepiej nie dawaj tego listu do odczytania pani, tylko sucej z pod 18 w klatce na przeciwko...". Matka przerwaa czytanie i oddaa list Maniuni. - Co ta Dziurzyna? Cakiem zwariowaa - Maniunia podaa list z powrotem matce, ktra rozemiaa si i czytaa dalej: - "...bo po co ma wiedzie z gry, co ty wiesz i co zamierzasz. Spiesz Ci donie, e mnie owiadczy si wdowiec Ffarka, ten z koca Leszczyn, ma 33 morgi ziemi, dwa konie, 2 krowy i sporo

kaczek, bo ma wasny staw. Na jego majtku pracuje jego dwoje dzieci, wic nie jest ciko, cho ma jeszcze troje maych. Ale ja mu odrzekam, e nie w gowie mi oenek, ale mam dziewczyn z posagiem 168 z, obyt w subie u porzdnych pastwa w Stolicy Warszawie. Powiedziaam mu, e na mur jeste cnotliwa. Sam si przekona. Daj mi szybko odpowied. Co si masz poniewiera po subie? Ffarka ma 43 lata, jego dzieci: 14,12, 9, 6, 4 lata. On czeka niecierpliwie na odpowied. Kocz bo paci si za kartk pisanego. Twoja Ciotka Weronika Dziurzyna". Matka zoya list i oddaa Maniuni. - Co mam robi? - spytaa Maniunia, przejta. - Niech Maniunia zostanie - wykrzykn Jaon. - Co my zrobimy bez Maniuni? - podbieg i obj j. - Nie puszcz Maniuni. - Jaonie, jeli lubisz tak Maniuni, musisz myle, co jest dla niej dobre. Twoje ycie potoczy si inaczej, a Maniunia musi mie wasne. Nie moemy jej przykuwa do nas. - Jak dorosn, wezm Maniuni do siebie - obieca Jaon. - Cicho bd. Bdc na miejscu Maniuni, dostrzegabym w licie Dziurzyny wiele niedopowiedze. Ten Ffarka jest 15 lat starszy od Maniuni. Przesada z t prac dzieci. Najstarsze ma czternacie lat, a najmodsze malutkie i wymaga opieki. Jest ich picioro i gdy dorosn, kade upomni si o swoj cz i Maniuni nic nie zostanie. - Ale ta kawalerka, co chodzia do mnie to ju poenia si. W caej wsi zostao ze trzech, ale jeden jest przygupek, a dwu to bandyci. Gdzie ja kogo znajd? Suyam, kiedy moje koleanki szy za m. - Maniunia miaa kogo upatrzonego? - spytaa matka. - Nie. Nikogo - odpowiedziaa dumnie, uraona, z nieoczekiwan u niej twardoci Maniunia. - Czy nie wydaje si Maniuni podejrzane, e Dziurzyna tak od razu wynalaza kandydata Maniuni, a przez tyle czasu nic nie robia? Podejrzewam, e Dziurzyna, obraona emy j usunli, chce, by i Maniunia odesza. - Pani ma wit racj. Ale dla mnie tak lepiej. Bez tego nigdy nie zeswataaby mnie. A jak mnie tam nie ma, to tylko ona moe mnie zeswata. - Czy na licie Dziurzyny mona polega? Czy nie lepiej najpierw pojecha i sprawdzi, zobaczy tego kandydata, te dzieci, to gospodarstwo? Dam Maniuni na podr tam i z powrotem. Maniuni stany zy w oczach: - Jaka pani dobra, ale pojad. Najwyej, jak mi si nie spodoba to wrc. - Ale ja musz tu kogo mie. Musz zaraz szuka kogo na miejsce Maniuni. Maniunia rozryczaa si: - Ja nie chc pani opuszcza. Matka milczaa. - A jeli zrobi co zego i pani susznie mnie wyrzuci? Co ze mn si stanie? Jak nastaam do pastwa stale si baam. Tu mnie

strasz suce, e niejedna idzie na ulic. Ja si tu boj by. Niech pani obieca, e jak tam zostan, pani kiedy mnie odwiedzi. - Wic Maniunia w cigu kilku minut decyduje o caym yciu? - Tak trzeba - odrzeka Maniunia. Ustalono, e Maniunia zostanie do znalezienia nastpczyni. Maniunia podyktowaa matce Jaona list do Dziurzyny, w ktrym komunikowaa, e przyjmuje propozycj Ffarki i przyjeda w najbliszym czasie. Poprosia, eby matka pozwolia jej zaraz pobiec rzuci list do skrzynki. - Maniunia chce, eby szczkna klapka skrzynki, jak przeznaczenie? - odezwaa si matka. Maniuni znowu napyny zy do oczu. - A czy nie lepiej zebra wikszy posag i wtedy trafi si kto bogatszy? - spytaa matka. Maniunia pokrcia gow, nie mogc powiedzie sowa. Matka umiechna si smutno, daa jej znak, by sza. Maniunia okrya si chustk, ktrej ju dawno nie wycigaa i wybiega. - Widzisz Jaonie - powiedziaa matka - tylko zebraa posag, zreszt niewielki, i ju nas opuszcza. Jaon czu nowy bl. agodzi on cierpienie po tym, kiedy Nika taczya z Myliweczkiem. al z powodu straty Maniuni wydawa si waniejszy, zarazem oba wydarzenia czyy si ze sob. Straci Nik i Maniuni. Mia jeszcze Alink w Marzeniowie, misia Karolci. Schowa wojsko, wzi Karolci, zepchnit w sam koniec pokoju. Miaa tak samo wierne, poczciwe oczka. Jedno patrzyo z lekkim alem: "porzucie mnie". Ojciec wrci z banku z wanymi wiadomociami, tak e nie chcia sucha o odejciu Maniuni. Byo to w chwili, gdy Maniunia podawaa obiad i twarz jej si zmienia, gdy ojciec powiedzia nieuwanie: - Jutro zadzwoni do agencji, to przyl nam par kandydatek. Zobaczy zy w oczach Maniuni: - Nigdy w yciu nie bdzie mi tak dobrze, jak u pastwa powiedziaa i ucieka do kuchni. - O dziesitej rano - zacz ojciec - dosza do nas wiadomo, e dzi maj nastpi zmiany w rzdzie, pozornie niewane, ale wywoane milczeniem w sprawach polsko-niemieckich. I to zapowiadaoby rewelacyjn zmian w naszym yciu. Ustpi minister skarbu i cay ranek gwnym kandydatem na jego miejsce by nasz prezes. Jego miejsce zajby pan Woynicki. Automatycznie ja zostabym dyrektorem generalnym kredytw dugoterminowych. Sprawa Spki "Vaucaire" przestaaby si liczy: prezes musi zostawi siln i spjn dyrekcj. Telefonowano do niego: czy przyjby tek i czy moe zostawi natychmiast bank. Ale koo p do drugiej kto wysoko zablokowa jego kandydatur. Nie wiadomo dlaczego, ale ja wiem: dlatego, e w sprawie Spki "Vaucaire", ksicia Hohenlinden i innych zajmowa stanowisko ponadnarodowe. Gdyby sucha Woynickiego, byby ministrem. W takiej chwili kto agodny wobec kapitau niemieckiego nie moe znale si w rzdzie. - To wasz tryumf z Woynickim - zawoaa matka.

- Tryumf, ktry przypieszy nasz upadek. Bdziemy przypominali prezesowi jego porak. Jutro przyjd Woyniccy to omwi. Dzisiejszy dzie odblokowa nasze stosunki. Miaem wraenie, e pani Woynicka przyhamowaa rozwj tej przyjani, przestraszona dziwnym wystpieniem Jaonika. - Tyle wystarczyo? Wic co warta jest ta przyja? - Mymy zbliyli nasze dzieci, by przeamay samotno. Teraz Nika chodzi do przedszkola. Nie potrzebuje Jaona. Wrd dzieci na kinderbalu robi wraenie samotnika, gardzi zabaw. - Syszysz Jaoniku? - powiedziaa matka. - Sysz mamo - odrzek Jaon. - Jak wy ze sob rozmawiacie? - wybuchn nieoczekiwanie ojciec. Co si dziwi, e Jaonik le si wyrnia wrd dzieci. I nagle ojciec zawstydzi si swojego wybuchu, wsta, podszed do matki, pocaowa j w rk i powiedzia: - Przepraszam. Dzisiejszy dzie by hutawk. Z wyyn runlimy w przepa. Co w szkole? - Maniunia co dzie tam zachodzi. Dalej wisi kartka. To zakrawa na art. Albo Jaon jest chory, albo szkoa choruje. Nazajutrz zgosia si pierwsza kandydatka na nastpczyni Maniuni. Wyja plik zawiadcze. Matka czytaa je: - Ma pani ich duo, bardzo dobre, ale z tej liczby wynika, e czsto zmieniaa pani prac. - To byy okolicznoci losowe. U profesorstwa Tarnowskich byam osiem lat, u prezesostwa Tpskich cztery. Matka si jej przygldaa, a ona rozgldaa si po mieszkaniu, nie ukrywajc, e wszystko taksuje. Take Maniunia, przygotowujca przyjcie dla pastwa Woynickich wesza, by j obejrze. Zmierzyy si wzrokiem. W oczach kandydatki na suc pojawia si pogarda, przeniosa wzrok na swoj ewentualn przysz pani: - Gdybym ja tu miaa nasta, bdzie ogromna rnica w stosunku do tego, co jest teraz - uprzedzia wyniole. - To dzikuj pani - powiedziaa matka. Kandydatka wysza. Maniunia zamkna za ni drzwi z trzaskiem. - Widzisz Maniuniu, nie powinna dopuci, eby tu krlowa kto taki. Maniunia pokrcia gow: - Nie mog, prosz pani, nie mog. Pastwo Woyniccy przyszli jak zawsze punktualnie. Jaon okazywa serdeczno Nice, by przecie zastpc pana domu. Nika bya inna dla Jaona ni na kinderbalu, ale te w ogle inaczej si wyraaa i wicej mwia ni dawniej: - Jaonie, nudzie si na moim balu? Tak mwia mama. Nie miaam czasu dla ciebie. Potem szukaam ci wszdzie. Ja te si nudziam. Wszystkie dzieci rzuciy si na moje lalki, zaczy nimi szarpa nie rozumiejc, e one nienawidz szarpania. Nie znay ich imion. Tak je poprzekaday, czy te one si przed nimi schoway, e nie mogam trzech znale. Mama powiedziaa: "dzieci pojedynczo s cudowne, w tumie to dzikie zwierztka". Mama powiedziaa, e bawisz si wojskiem. Ja jeszcze si nie bawiam wojskiem. Poka

je. Moesz zrobi mnie porucznikiem? Ale ja nie umiem dowodzi powiedziaa Nika. - Czu, e Nika chce wynagrodzi mu, e zapomniaa o nim w czasie balu. Moe jej matka kazaa Nice nadrobi niedopatrzenie wobec dotd najbliszego kolegi? Czy zdawaa sobie spraw, e jemu chodzio o Myliweczka? Czy bya wobec Myliweczka taka, jak wobec niego? "Jeli Nika kocha mnie, to nie wie o tym" - upewni si Jaon. Wiedzia, e nie wolno z ni mwi o tym, nie tylko dlatego, e powtrzyaby matce, a vtedy pastwo Woyniccy by zerwali z nimi, a ojciec mg straci posad w banku, ale dlatego, e Nika spojrzaaby zdziwiona, nie rozumiejc. Nie znaa tego sowa. Wrcili do starszych, pierwszy raz, gdy tak wchodzili po zabawie, nie zwrcono na nich uwagi. - ...pan nie musi odchodzi ze mn - mwi pan Woynicki - pana pozycja moe si okaza silniejsza. Pan nie odpowiada za polityk wydziau, poza tym jest mit zwizany z pana osob - zwrci si do ony. - Pan Jzef zaopiniowa pozytywnie kredyt milionera produkujcego maszyny rolnicze. Ten przyszed do banku i zaprosi pana Jzefa do "Europejskiego" na kolacj. Wtedy pan Jzef powiedzia, e cofa swj raport i pisze inny, o tym wydarzeniu. "Panie - krzykn milioner - odszczekam te sowa". "To niech pan szczeka". I ten wlaz pod biurko, ledwie si zmieci, i warcza, skomla, by udobrucha pana Jzefa. - Mu drogi, ty jeste przedenerwowany - wykrzykna z rozpacz pani Woynicka. - Ty to ju opowiadae! - ...poza tym - mwi nie zwracajc uwagi na on pan Woynicki nastroje si zmieniaj. Wiele osb uwaa, e nie naley przekarmia polskich Niemcw. A to byo pana stanowisko w sprawie Hohenlindena. - Odchodz z panem - rzek ojciec Jaona. - Wchodzi te w gr pewna mao prawdopodobna kombinacja - odrzek pan Woynicki - e oni mnie obci ca win, bo to ja nadawaem pana raportom, przecie bezstronnym, wag, nie suchajc wytycznych z wysokoci. Nie majc kogo mianowa na moje miejsce, bo wie pan, jak trudno o kogo zaufanego do tak trudnych spraw, zaproponuj pana, pod warunkiem, e bdzie pan przestrzega ich linii. - Nigdy! - wykrzykn ojciec. - Te sowa niech pan natychmiast cofnie. Nie jestem kim a tak bliskim dla pana, by pan naraa dla mnie swoj przyszo. - Gotw pan nawet mnie dotkn, by uwolni mnie od obowizkw wobec siebie? - Nie ma pan adnych obowizkw. To pan by mi je narzuci wobec siebie. Musz si pana pozby w chwili, gdy bdzie mi trudniej umieci nas dwch, ni siebie samego. Ojciec spurpurowia: - Czy to nie jest prba szlachetnego odwrcenia sprawy, by zwolni mnie od solidarnoci z panem? - Nie - rzek pan Woynicki. - W tym banku nie mona dokona przewrotu? - spytaa matka Jaona.

- S przyjaciele ma z Legionw i POW. - Przyjaciele pani ma nie wtrc si w t spraw - odrzek pan Woynicki. - Nie mwmy o tym - odezwaa si pani Woynicka, pokazaa wzrokiem Nik i Jaona. Jaon by spokojny. Mia ufno w potg ojca. Gdy pastwo Woyniccy wychodzili, Nika spojrzaa na Jaona inaczej ni dotd, ale sensu jej spojrzenia Jaon nie zrozumia. Nazajutrz kartka na szkole wisiaa dalej. Poszli z matk do azienek i tam natknli si na generaow Ihnatowiczow, praata Juciskiego i jeszcze jak pani, skromnie ubran. - Moja ulubiona suca, mj skarb, mnie opuszcza - powiedziaa aonie matka. - Tyle woyam pracy w wyedukowanie jej, traktowaam, jak crk. Mogam z ni rozmawia o mojej matce. - One zawsze s takie - odrzeka pani Ihnatowiczowa. - Pani generaowo - zwrci si do niej praat Juciski. - Ta pani Frania ostatnio bya bez pracy? - Ja jej, ktra spowodowaa parali u mojej crki, daj pienidze! - wykrzykna w zdziwieniu nad sob pani Ihnatowiczowa. - Ona wicej czego takiego nie zrobi - powiedzia praat. - Mona j poleci pod kadym wzgldem. Min jeszcze dzie i przysza do nich panna Frania. Bya ubrana na ciemno, smutno, z opuszczonym wzrokiem. Jaon poczu, e nadchodzi wielka zmiana w jego yciu. - Do panny Frani nie wolno ci mwi ty. Nie wolno ci jej wydawa rozkazw. Musisz mnie prosi, bym jej polecia - powiedziaa matka, gdy panna Frania wysza. Maniunia miaa wyjecha za trzy dni. Dostaa ostatnie wychodne. - Nie wyjd na wychodne, tylko pobd z pastwem. Nie na pokojach, ale poczyszcz srebra w kuchni, eby pastwo dobrze mnie wspominali - odezwaa si Maniunia. - Jak chcesz moesz by z nami. Ale Warszawy moesz ju nie zobaczy nigdy i musisz si jej przyjrze przed wyjazdem odrzeka matka. Maniunia zaszlochaa i posza robi ondulacj elazkiem. - Mamo, pozwl mi i z Maniuni. - A gdzie Maniunia idzie? - Nie wiem, ulicami, przed siebie - powiedziaa Maniunia. - Mog Maniuni zawierzy Jaona? Prosz i, nie przechodzc na drug stron ulicy, do kina Eden, albo do wielkiej kawiarni, gdzie przychodz wszyscy. Dam Maniuni, to si poczstuje, czym chce, a dla Jaona wemie sok i ciastko z winogronami. Maniunia ubraa si w swoje naj lepsze rzeczy. Jedwabne poczochy, jedwabn niebiesk sukienk, kolczyki od babki Jaona. Woya lekki paszczyk i rkawiczki. - Czy w kawiarni wypada nie zdj rkawiczek? - spytaa matk. - Wstydzisz si swoich rk? - odpowiedziaa matka. Gdy wyszli i znaleli si na ulicy, Jaon poczu, e jest zimno i zobaczy, jak drzewa s ju nagie. Jemu zdawao si, e trwa lato. - Dlaczego Jaonik nie prosi mamy, bym go wzia do cyrku czy na

karuzel? - spytaa Maniunia. - Wielka trbka z Jaonika. Teraz musimy i do kawiarni. Czuj si z Jaonikiem, jak na randce. - Do tancbudy na Polnej Maniunia nie chodzi, prawda? - Skd Jaonikowi przysza ta myl? - W nocy mama rozmawiaa z ojcem. - Podsuchiwae? Mwili o mnie? - Bali si, by ci si co nie stao, gdyby tam posza. Ale ze mn Maniunia moe i. Nic si Maniuni nie stanie. Ja chc tam i. Chc do tancbudy! Chc do tancbudy! - wykrzykiwa Jaon i zacz podskakiwa. - Tam nie ma przejcia przez jezdni! Nie ma przejcia przez jezdni! - Ty wiesz, gdzie to jest? - rzeka Maniunia wahajco. - Ja zaprowadz! Ja zaprowadz! - cign j Jaon. - Mama nie wyrzuci Maniuni, bo Maniunia odchodzi. To nasze rozstanie, Maniuniu. Szli w tamt stron, pustymi, czystymi ulicami. Jaon wiedzia, e tancbuda jest obok teatersalu. Byy to ogromne budynki dawnych skadw. Jakby jego ycie byo ju dugie, bysno mu pierwsze wspomnienie. By bardzo may. Szed tdy z matk. Usysza huk galopady, poczu zapach mokrych trocin, moczu koskiego i baga matk, by zajrzeli za wielkie wrota. Matka zgodzia si i weszli do okrgej sali wysokoci dwu piter. Okienka w grze zamalowano na biao. Na dole by tor pokryty piaskiem, trocinami i som, i tam samotnie szalaa na biaym koniu modziutka pani w khaki spodniach do konnej jazdy, marynarce w pepitk, kapelusiku ubranym woalk. Nagle rzucia nim o ziemi i rozpucia wosy na oczach Jaona, a ko pochylony pdzi w galopie, a wyrzuca strumienie trocin. Podniosa si na strzemieniu, uklka, a potem stana na siodle i pdzia, tryumfujca, skupiona. Jaon zauway, e siodo jest takie samo, jak na jego koniu na biegunach. Matka powiedziaa: - "To synna dziennikarka z Kuriera Porannego, panna Judyta Zalewska". Jaon pomyla, e to jest autorka wzbronionych mu wiadomoci, moe tych o przestpcy, ktrego wyda kolega i gdy przestpca po trzech miesicach wizienia wyszed, zabi koleg i poszed siedzie na cae ycie. Teraz teatersal by zamknity, ale zza nastpnej bramy sycha byo trbk. Brama bya pomalowana w to-pomaraczowe pasy. Tum pcha si do kasy przerobionej z budki wartowniczej. Maniunia kupia bilety. Jaon zacz martvi si, czy go jako dziecko, wpuszcz. W bramie sta olbrzymi mczyzna z opasym brzuchem, ktry przedar bilety, nie zwrciwszy uwagi na Jaona. Przeszli przez korytarz o tekturowych cianach, podobny do tunelu i weszli na sal. Pierwszy raz widzia dorosych bawicych si. Podskakiwali, jak mae dzieci. Wola by tu ni na kinderbalu. Cztery elazne kolumny podpieray dach tancbudy. Na wysokoci piervszego pitra biega galeryjka. Pachniao tu kurzem, perfumami i parafin. Tum modych mczyzn sta przy drzwiach. Z galerii patrzono w d. Dziewczta siedziay wzdu sali na niskich awkach biegncych w okoo. ciskay torebki, byy podobnie wyondulowane, jak Maniunia. Tam cigna Maniunia Jaona. Prawie

si wepchna si midzy dwie dziewczyny. adna z siedzcych tu dziewczyn nie bya tak adna, jak Maniunia. - O pani - jaki mczyzna z papierosem w rku i marynarce wcitej w pasie przyklkn przed Maniuni, a ona jak zaczarowana, czy nieprzytomna spojrzaa na niego, nie rozumiejc, e do niej si zwraca. Dopiero gdy uklk na oba kolana, cofna si przed nim: - Nie tacz - powiedziaa. - To po co panna przysza? - Popatrze. Mam pod opiek dziecko. - To ja pann bior z dzieckiem. Dam mu nazwisko. - Kiedy ja wyjedam. - Pojad z pann na koniec wiata. - A ja nie podam adresu. Wzruszy ramionami i odszed. - Z tym trzeba uwaa - szepna siedzca obok dziewczyna. Codziennie ma inn. Wypatruje nowe, co przyszy pierwszy raz. - Ja tam si nie boj - odrzeka Maniunia. - Pani gdzie suy - spytaa siedzca obok dziewczyna. - Tak. - Ja te. U jednych pastwa na Jaworzyskiej. Bogaci pastwo i li. Waciwie nic mi nie robi. Ale mi tam jest le. - Moe pjdziesz na moje miejsce? - spytaa Maniunia. - Ja wychodz za m - dodaa. - Ci mi pac fur forsy. - O, to moi pastwo tacy nie s. Dobrzy, za dobrzy, rozpuszczaj sub. Prawie wici. Przywizuj do siebie. Jaonowi dziwnie byo sucha o swoich rodzicach. - To nie musz duo paci, co? - spytaa tamta dziewczyna. - Nie mw tak. Ja bym i za darmo suya. Ale los chce inaczej. Boj si. Boj si ich opuszcza i i na nieznane. Podszed ten sam mody mczyzna: - Moe jednak? Tak ani razu nie zataczysz? - A zatacz - szepna ssiadka. - Skoro tak, to co ci szkodzi? Ja zajm si dzieckiem. Maniunia wstaa, podaa torebk Jaonowi: - Potrzymaj - powiedziaa bagalnym tonem, nie stosownym do tej proby. Nieznajomy chwyci Maniuni silnie w p i unis w tacu. - Moe ju nie wrci - powiedziaa do Jaona tamta dziewczyna. To jest taki mczyzna. Ja go znam, znam dobrze. Teraz udaje, e mnie nie poznaje. Albo naprawd zapomnia? Kawaler wie, jak wrci do domu? - Wiem - odrzek Jaon. Muzyka graa bez przerwy i taniec szed za tacem, a Maniuni nie byo. Ogarna go rado, e Maniunia zniknie i on bdzie szed sam, z jej torebk w rku, Poln, Oleandrw i Marszakowsk. Nie mia zamiaru tu dugo siedzie. Poczeka do koca taca. W tej chwili spostrzeg, e dziewczyna siedzca po jego drugiej stronie patrzy na niego. Miaa bardzo jasne wosy uondulowane w mae loczki.

- Na imi mi Polcia - powiedziaa i obja ramieniem Jaona. Chciaabym mie takiego chopczyka, jak ty - i pocaowaa go w policzek. Jaon nadstawi usta. Dziewczyna zawahaa si i pocaowaa lekko, raz jeden. - Co ty wyprawiasz - krzykna ta z drugiej strony. Polcia nie zwracaa na ni uwagi: - Jak doroniesz, przyjdziesz tu, dobrze? - Za ile lat mam przyj? W ktrym roku? - chcia si umwi Jaon. - Ale ja bd ju starym mieciem. Starym trupem - rozemiaa si. - Teraz s moje najlepsze lata. Ach ci panicze. Masz pienidze? - Ja nie mam przy sobie, ale Maniunia ma. Ka ci da wszystko, co ma. - Chc tylko jeden may kieliszek. W tym momencie zjawia si przed nimi Maniunia. Nic nie spostrzega. Bya rozogniona, przejta, gos jej dra. - Chod, idziemy, szybko - mwia zmienionym gosem. - Jak teraz nie pjdziemy, bdzie le. - Nie. Teraz nie idziemy - zapar si Jaon. Patrzy na Polci. Liczy, e ona zatrzyma Maniuni. Maniunia wzia go za rk, szarpna, wyja mu z doni swoj torebk, skina nowej znajomej i Polci, pocigna ku drzwiom. Idc na ukos przez sal przepychali si wrd taczcych, ktrzy potrcali go, uderzali okciami po gowie, nie dostrzegajc nawet. Maniunia nie zwracaa uwagi na to, co go spotykao. Zacisna zby. Zrozumia, e jest jeszcze may i podda si silnej rce sucej. - Niech nikt nigdy nie dowie si, e tu bylimy - powiedziaa Maniunia. Na ulicy uderzy w nich silny wiatr. Pojawiy si drobiny niegu. - Zimno? - spytaa. Szczkn zbami. Biegli ku domowi. Myla, czy si rozchoruje. Mia na to ochot. Chcia pogry si w stanie, ktry wywoywaa gorczka. Wtedy by Maniunia zostaa, przyszedby doktor, mama byaby jeszcze lepsza dla niego. Ale nazajutrz obudzi si rzeki i zdrowy, i sysza w caym mieszkaniu gosy matki, Maniuni i panny Frani, ktr oprowadzano po domu i pokazywano, jak co trzeba robi. - Moje kochane dziecko - powiedziaa nieoczekiwanie matka. - Ty nawet jak na dziecko jeste niepowany - zastanawiaa si chwil. - A przy tym niektre niewane rzeczy traktujesz serio. - A jakie mamo s niewane? - Wstae z nadziej na zabaw, a czy wiesz, e dzi idziesz do szkoy? I e dzi po raz ostatni odprowadzi ci Maniunia? Po wczorajszych przygodach Maniunia i Jaon wyszli, jak spiskowcy. Ca drog milczeli, nie nawizujc do ich tajemnicy. Ju drugiej rzeczy nie powiedzia matce. Co bdzie dalej, w miar jak bdzie coraz starszy? Byli pod szko. Zajecha samochd, z ktrego wyskoczy may Szachowski z dzik radoci trzaskajc drzwiczkami i rzucajc si

w stron Jaona: - Och, tyle czasu ci nie widziaem! Dzi po szkole zabieram ci do siebie. - Ja o wszystko pytam si mamy. Maniunia skina gow na znak, e to jest prawd, ale Jaon rozmawiajc z Szachowskim i idc ku wejciu do szkoy, jakby o niej zapomnia. Podaa mu tornister, on wzi machinalnie i wszed z Szachowskim do rodka. Dopiero znalazszy si w hollu, Jaon uwiadomi sobie, e Maniunia odesza, a on nawet na ni nie spojrza. Serce mu si krajao, chcia wybiec za ni, ale cho nie sucha, co Szachowski mwi, szed za nim powoli po schodach wrd rozwrzeszczanego tumu. - Chopcy - powiedziaa pani. - Dzi jest uroczysty dzie. Umiecie tyle w zakresie dodawania i odejmowania, e mimo chorb, przerwy, ktra si zdarzya, przejdziemy do programu drugiej powszechnej. Rozlegy si okrzyki tryumfu. Szachowski pozwoli sobie nawet na bicie brawa. - Szachowski, spokj - napomniaa go pani. - Przejdziemy wic do mnoenia i dodawania. Pamitacie ostatnie wiczenie? Kazaam wam pi razy doda do siebie pi. Wydao to wam si nudnym zajciem. Nawet ktry z was spyta, dlaczego same pitki i a pi pitek. Dodawanie tych samych liczb - uwaga, moemy zastpi mnoeniem. Liczba, ktr mamy pomnoy, mnonik, to liczba wskazujca ile razy bierzemy t mnon. Nazajutrz do szkoy przysza po niego matka. Zobaczy pierwsze choinki w oknach wystaw. Znowu nadchodziy wita. Szli od wystawy do wystawy. Pragn bezgranicznie kilku rzeczy na raz: puku Krlewskiej Konnej - kanadyjskiej policji, angielskiej warty pod paacem Buckingham, samochodu "Schuco", ktrym mona kierowa na odlego metalow link z kierownic, oraz wiatrwki. Ale przedmioty te, jeli bd pooone pod choink, nie bd tak cenne jak te, ktre znalaz rok temu. Sprawa zniknicia Anioka wrcia z now si. Anioka nie ma, to po co prezenty? Maniunia odjeda na zawsze. Doszli do sklepu pastwa atyskich. Co tam si stao. W oknie wystawy nie byo towarw ani choinki. Sta tam mczyzna w kombinezonie i zamalowywa szyb bia farb. Wewntrz sklepu byo wida pani atysk, blad, jak nieprzytomn. Matka wesza i impulsywnie zbliya si do niej, ta, nim matka wypowiedziaa sowo, podbiega do niej, wybuchna paczem, opierajc w odruchu rozpaczy gow na jej ramieniu. Matka przygarna t starsz od siebie kobiet i zacza koysa jak mae dziecko: - To nie nieszczcie. Jeszcze wszystko bdzie dobrze. Wszystko, co materialne mona odzyska. Jeszcze pastwo si wzbogac. Przekona si pani. Zaprosi mnie pani na otwarcie nowego sklepu. Dziwne, pani atysk pocieszyy te sowa. Oderwaa gow od ramienia matki Jaona, wyja z fartucha chusteczk, otara zy i umiechna si: - ebym nie zapomniaa. Papuga ju zdjta i czeka na chopczyka. Mimo, e to on, niechccy przecie, przyczyni si do naszej

klski, ale wygra wszystko, to niech ma i papug - machna rk. Po chwili wrcia niosc papug. Gdy znalaza si w rku Jaona zobaczy, jak jest cika i dua. - Pani atyska, pani ma nasz adres? - powiedziaa matka. - W razie czego prosz da zna. - My ju jestemy ebrakami - odrzeka pani atyska i znw zacza paka. Ale tym razem nie szukaa pociechy u matki Jaona, tylko bezradna, bez cienia nadziei patrzya za nimi, jak wychodz. - Moe lepiej wyrzuci t papug - spytaa matka niemiao, wstydzc si wasnych sw. - Tak to powiedziaa pani atyska, jakby jej nie przyniosa szczcia. - Mamo, powiesimy j na choince - odrzek Jaon. Gdy przyszli, Maniunia bya spakowana. Jako niezrcznie i przykro byo, e jednoczenie panna Frania rozkadaa swoje rzeczy. Panna Frania bya ubrana w wytarte rzeczy, mizerna. Musiao jej by przykro traf na moment smutku z powodu odjazdu poprzedniczki i Jaon, by nie robi jej przykroci, hamowa oznaki alu wobec Maniuni. Dopiero gdy zjawi si dorokarz po rzeczy i wzi kuferek Maniuni, Jaon wyszed na klatk schodow, przytuli si do Maniuni. Nie prosi, by zostaa. Wiedzia, e jest za pno. Take matka wysza: - Na wszelki wypadek, nie daj Boe, zawsze moesz do nas wrci powiedziaa i uczynia znak krzya nad Maniuni, ktra przypada do jej rki. Mona jeszcze byo baga matk, by pozwolia mu odwie Maniuni na dworzec, ale to take, wiedzia, nie miao szans powodzenia: kto by z nim wraca? Idiotyczne, by dawa takie pierwsze zadanie nowej sucej. Smutny by dzisiejszy dzie. Jego matka podobnymi sowami pocieszya dwie osoby: pani atysk i Maniuni. Tym bardziej Jaon mg liczy na ni i na ojca, skoro sowa matki daway nadziej obcym ludziom. I Jaon, pocieszony, patrzy, jak Maniunia, odwracajc si cigle, znika w czeluci klatki schodowej. Ale gdy spojrza na pann Frani, targn nim bl i tsknota. Rzuci si ku oknu w gabinecie, ale matka nie pozwolia mu otworzy, bo byo zimno. Jeszcze figura Maniuni, jak cie, migna mu w bramie. Ach, le si egna z Maniuni, nie okaza jej serca. Poszed do swojego pokoju. Jak gupie byy misie, mapka, laleczka. Straciy ycie, w ktre Jaon wierzy, dokd on sam je nim obdarza. Odkrycie to spowodowao, e zacz aowa swoich zabawek i te ale nad Maniuni, pani atysk, misiami, pann Frani poczyy si w jeden. Wesza matka: - Co masz tak gupi min. Do tego! Prosz do duego pokoju! Jeszcze raz zobacz tak min, to wyjm pas ojca. adnie, e aujesz Maniuni, ale Maniunia yje, zmienia los na lepszy, a ty zachowujesz si jakby umara. Podejrzewam, e dlatego, e nie bdzie ci suy, to w twoich oczach jest gorzej, ni gdyby umara. Jeli miaby si okaza beks, mazgajem, czy niedorajd, matka by tego nie przeya. Co powiedzieliby koledzy, gdyby ci tak zobaczyli? - i dodaa powanie. - Masz wielki dar cieszenia

si yciem. Nie psuj tego. Nie wynajduj powodw do smutku. Musisz si liczy z tym, e kiedy mog nadej prawdziwe. Wtedy musisz by uzbrojony, moe na cae ycie, tymi latami niezmconymi niczym. - Mamo, nam co grozi? - Wszystko zaley od tego, co zrobi pan Hitler. Ale tymczasem zostaw to dorosym. Nie moesz za wczenie zacz si martwi ich zmartwieniami. Jaka szkoda, e ty pewnych rzeczy nie pamitasz. - Ja wszystko pamitam. - Synu, ale chodzi o co z przed tamtej wojny. Jak my tsknilimy za niepodlegoci. O Polsce zapomniano. Wydawaa si na zawsze zasypana zawieruch dziejw. To zostawio na nas lad na cae ycie. Nie chc, by ta polska ponuro spada na ciebie. Kiedy bye bardzo malutki, ni to cieszye si, ni to pakae, jakby z radoci. Trudno byo ci zrozumie. W szkole Jaon spdzi du pauz z Szachowskim. Jaon wolaby przyjani si z Tomkiem, ale jego przyja z Jurkiem jeszcze si nasilaa. Trzymali si razem w szkole. Cae pauzy nie biegali, tylko chodzili tam i z powrotem po korytarzu i na jego kocu, gdzie byo pusto, przystawali. Jaon podda si wic sympatii Szachowskiego. Z Szachowskim stali pod cian korytarza, Szachowski przyklejony plecami do boazerii, Jaon tyem do caego szalestwa pauzy. Raz nauczyciel gimnastyki z wyszych klas da Jaonowi klapsa: - "pobiegajcie ofermy" - krzykn i Jaon za to go znienawidzi. Szachowski opowiedzia mu, e jego matka jest zawsze w Paryu, i widuje j w wakacje we Woszech i w Boe Narodzenie, na ktre matka przylatuje do Polski, bo nie znosi wit bez niegu. - Mj ojciec nie przywizuje wagi do tytuu, podobnie jak ja cign Szachowski, gdy stali pod cian i Jaon prbowa przekn buk. W szkole nie mg je. Niektrzy koledzy te nie potrafili i ukradkiem wyrzucali buki lub dawali bezpaskim psom. Jaonowi by byo al buki, ktr matka wasnorcznie smarowaa, pakowaa w papier i tak prosia, by Jaon j zjad. "A kto smaruje Szachowskiemu buk? On je buk przyrzdzon obcymi rkami?" - myla Jaon, a Szachowski mwi: - Ojciec wzi si do interesw. Dlatego mamy may paacyk, ale do tego nie przywizuj wagi. Szachowski zamilk, wida byo, e chce co powiedzie, rzek wreszcie niemiao: - Zapraszam ci. Mwiem o tobie ojcu. Ojciec napisze list do twoich rodzicw i wylemy po ciebie szofera. Ale najpierw pytam ciebie, czy chcesz zaszczyci mnie swoj wizyt? - umiechn si przy tych sowach. Jaonowi nie przyszo do gowy, e mgby zrobi Szachowskiemu przykro i nie zgodzi si. Przyszy po niego mama i panna Frania. Mama prowadzia j kolejno do rzenika, sklepu rybnego, owocarki i "do warzyw", jak si

mwio i przedstawiaa j. Gdy przechodzili koo sklepu atyskich spostrzegli, e by zamknity, a do zamalowanych szyb przyklejona kartka: "Do wynajcia". - A c to z pann Maniuni? - spyta waciciel sklepu rybnego. - Wychodzi za m, wrcia na wie. - Ha, ona bya oddana pastwu. Przyznam si, i niech si pani nie obraa, e gdy tu przychodzia sama, namawiaem j, by przysza do mnie do pracy. Mj Boe, mylaem sobie, z czasem moe i oenibym si z ni. Moe le, e tego jej nie powiedziaem. W czasie obiadu nowa suca podawszy drugie danie, opara si o framug, jak czasem Maniunia i rozmawiaa z rodzicami. - Jak przebiegao pani ycie, panno Franiu? - spytaa matka. - ycia nie byo. Od dziecka suba. Kiedy si wyuczyam na pokojwk, zdarzyo si nieszczcie u pastwa generaostwa. Wiedziaam, e po tym nie znajd nigdzie miejsca, a pani generaowa nie chciaa mnie zatrzyma, mimo e bagaam i gotowa byam pracowa bez pienidzy. - Wiem o tym - powiedziaa matka. - Poszam do fabryki za marne grosze. Sprztaam hale, byo mi le. Chciaam by przy dobrym pastwu, przy rodzinie, suy. - Dlaczego w fabryce byo le pannie Frani? - Sami obcy. Duo zych ludzi. Gnbi mnie majster. Potem by strajk. Nie chciaam strajkowa, dali mi w twarz, ale takie maj apy, e wybili mi dwa zby. Dopiero teraz pani generaowa mi wybaczya, napisaa list i podaa pastwa adres. - Teraz bdzie panna Frania u nas i niech si panna Frania przestanie martwi. Gdy wysza, matka powiedziaa: - Ale ty Jaoniku si nie przejmuj. Ze w yciu panny Frani mino. Jest z nami. J musiaam pociesza, ale ciebie? Gdy miae si urodzi nie wiedzielimy, czy bdzie chopczyk, czy dziewczynka. Mielimy twoje imi dla ciebie, a na wypadek gdyby miaa by dziewczynka, miae by Joann. Jak bdziesz tak si przejmowa kad suc bd ci mwia Joasiu. Zadzwoniono do drzwi i za chwil panna Frania wraz z deserem przyniosa kopert ze zoconym napisem. Ojciec rozerwa j: - No, prosz. Wczenie si zaczyna: "Wielce Szanowni Pastwo zacz czyta. - Nie mam zaszczytu Pastwa zna osobicie, ale zwracam si z prob o pozwolenie Pastwa, by syn odwiedzi mojego syna. S bliskimi kolegami w szkole. Mj syn polubi Pastwa syna. Chce go widzie u siebie i myl, e temu pragnieniu dziecka Pastwo nie odmwi. Termin zaley od Pastwa. Dzielni chopcy porozumiej si co do tego midzy sob. Mj szofer przywiezie i odwiezie miego Gocia. cz wyrazy gbokiego szacunku. Karol Szachowski". - No tak - zawoaa matka - tego si obawiaam. Jaoniku, powiedz, bardzo chcesz i? - Mamo. Ja lubi Szachowskiego. On chce si ze mn przyjani. Po chorobie zastaem go w swojej awce. Zmieni miejsce, by siedzie przy mnie. Przerwy spdza przy mnie.

- To jedyny twj kolega w szkole? - Jedyny. Chciaem przyjani si z Tomkiem, ale on ju przed szko mia koleg, Jurka, razem przyszli. - Czyli jego przyja jest wiksza ni twoja? - Tak mamo. - Czyli jak zaczniesz u niego bywa, nie zrobisz tym obietnicy czego, czego nie moesz speni? Potem trudno ci bdzie wycofa si. Nie moesz powici caego czasu Szachowskiemu. - On si nie bawi onierzami. Interesuje si flot wojenn. Tego wieczora obudziwszy si niedugo po uniciu, Jaon zobaczy, e wiato midzy podog a drzwiami zniko. Nie byo sycha gosw rodzicw. Jaon zerwa si z ka, przebieg przez wielki pokj, drugi przedpokj pod drzwi gabinetu. Usysza, e s. Odczu ogromn ulg. "Przestraszyli si, e sysz o czym mwi, albo nie chc, bym si przyzwyczai spa, gdy s blisko, bo byoby to ze dla mojej przyszoci" - pomyla Jaon. - ...taka nadmierna przyja nie podoba mi si - mwia matka. Moe by w niej co, czego ten chopiec sobie nie uwiadamia, co niewinnego, ale przecie wiemy, e jak pensjonarki kochaj si w sobie, tak zdarza si to i chopcom, i to czsto tym najniewinniejszym, ktrzy nie wiedz, jak skierowa nawet nie tyle swoje uczucia, ale pytania do ycia, co robi z narastajc mioci, ktrej nawet nie umiej nazwa. - Szachowski jest kim znanym. Jest te klientem wydziau krtkoterminowego. Wspomniaem Woynickiemu, e jego syn koleguje z Jaonem. Woynicki wtajemniczy mnie w sytuacj, jaka tam panuje. Pani Szachowska przebywa za granic. Jest to forma separacji z mem. Ten chopczyk nie jest ich naturalnym dzieckiem, ale adoptowanym, nie wiadomo skd wzitym, przy takiej dumie, jak maj Szachowscy moe by nawet podrzutkiem z sierocica; przysposobienie dziecka moe byo czci czego, co dzieje si midzy maonkami. Maym opiekuje si bona i szofer. - To jest wiat inny ni nasz. Za wczenie dla Jaona. - Moe by uyty jako kto, kto zapeni pustk w yciu chopca rzek ojciec. - Przy niepokojcej wraliwoci Jaona! Wczoraj przejmowa si odjazdem Maniuni, a walczy ze zami, dzi przej si opowieci Frani. - Ja te si przejem. Jak strasznie wszystko jest niepewne, w takich chwilach wrcz auj, e mamy Jaona. - Odwoaj te sowa! - wykrzykna matka. - Odwouj. Przyznam si: wypaliem cygaro. Poczstowa mnie Woynicki. Ja, ktry brzydz si niedopakami! I odczuem ulg. Co wisi w powietrzu. To czuje si w bankach. Moe w wojsku nie wiedz, ale u nas powiew przechodzi przez korytarze. - Mu, przysignij na pami twojego ojca. Czy nie ma w nas pobudek, do ktrych si nie przyznajemy przed sob? Czy nie jestemy zazdroni o Jaona? Czy nie boimy si, e zobaczywszy bogactwo, zwtpi w nas? W dodatku niby martwimy si, e Jaon jest taki sam, a izolujemy go w chwili, gdy to moe si skoczy.

- Nie lubi tego u ciebie. Grzebic si w sobie, czowiek dopatruje si czego zego i - poniewa nie chce sobie pobaa zawsze to w kocu ujrzy. Motywem jest surowo wobec siebie, ch przeladowania siebie, zaszczuwanie. To macie wy z Rudolfem. To zabio twoj siostr. - U Rudolfa jako nie ma to wpywu na jego postpowanie - odrzeka matka: - Ale siebie zadrczacie. Sam Jaon, jak wynika z rozmowy przy stole, czuje, e jest skrpowany czym nienaturalnym, nacignitym w stosunku maego Szachowskiego do siebie. - A mier mojej siostry? Gdy znalazam listy, a baam si jakiej strasznej prawdy. Ale mimo bolesnych rzeczy, ktre tam znalazam, szczeglnie pod adresem matki i moim, wyjanienia nie ma. - Co to byy za sowa? - Oskarenie matki o nadmiern mio do mnie. To jest prawda. Matka natchna mnie t mioci, dziki ktrej umiem tak kocha Jaona. Przekazuj mio otrzyman od mojej matki. W listach jest zdanie: "Cokolwiek bym zrobia, wielkiego czy podego, wszystko zostao przesdzone w chwili moich urodzin. Nawet moje dzieci mama bdzie kochaa mniej od dzieci Julianny". Dotkna w tych listach nie istniejcego jeszcze Jaona. Umiaa przepowiedzie jego istnienie. - Skrztnie tworzya swoje nieszczcie, budowaa je dzie po dniu - odrzek ojciec. - Spraw Szachowskiego przecinamy grzeczn odmow, e Jaon z powodu chorowitoci nigdzie nie bywa. - Czy nie popeniamy historycznego bdu, za ktry Jaon zapaci w yciu? - powiedziaa matka. - Wysalimy Jaona do szkoy, gdzie ma takich kolegw, a potem nie pozwalamy mu si z nimi przyjani. Po tych sowach zapado milczenie. - A propos, zajrz do niego - matka zerwaa si i otworzya drzwi uderzajc Jaona w gow. - A ty, co tu robisz? Na mio bosk, co to znaczy? Po co przyszede? Boisz si by sam? Wszystko tylko nie to! - Nie mamo. Nie - wyjka przeraony Jaon. - Chciaem sprawdzi, czy jestecie. Wcigna go do gabinetu i okrya kilimem lecym na kanapie. Do czoa, na ktrym wyrs guz matka przykadaa stalowy n do przecinania kartek. - Ty zlodowaciae - wykrzykna. - Co zrobimy? Budzi od razu, w drug noc pann Frani, by zrobia herbat? - Jak ty si ze wszystkimi liczysz. To te cecha rodzinna. Rudolf dba o opini zarwno ebraka pod kocioem w Marzeniowie, jak te, by prezydent Roosevelt nie usysza o nim czego zego. W kocu odprowadzono Jaona do ka. Matka przykrya go na koderk jeszcze kilimem. W nie Jaona pojawi si Chiczyk, ktry podnis chusteczk zgubion przez Jaona, schowa j do kieszeni i wszed do windy. Jaon pobieg za nim. Chiczyk w popiechu przytrzasn sobie drzwiami marynark. Jaon chwyci za ni, winda ruszya i stao si w niej co strasznego. "To nie moe by sen" - ni Jaon

upewniony, e przeywa to na jawie i obudzi si. Nie by chory. Nie ucieszyo go to, jak dawniej. Od chwili gdy zacz chodzi do szkoy, wszystko zaczo si dzia szybciej. Mia mniej wspomnie, jakby nie nadyy si nagromadzi. Przy niadaniu ojciec oznajmi: - Nie pjdziesz do Szachowskiego. Dzi wyl przez posaca list. Koledze powiedz, e rodzice obawiaj si o twoje zdrowie. Odprowadzia go Frania. Bya smutna, zamylona. Uwanie przechodzia przez jezdni, rozgldajc si przedtem kilka razy. Sza pod cianami domw. Szachowski spojrzawszy na niego powiedzia nieoczekiwanie: - Widz, e rodzice nie puszcz ci do mnie. Niepotrzebnie mj ojciec pisa list. Prosiem, by sam poszed, na pewno by twoich rodzicw przekona. Raz prosiem jednego koleg i czekaem. Potem dowiedziaem si, e nie wpuci go nasz portier. Jak nie moesz mnie odwiedza, zobaczysz, nagle zjawi si u ciebie. I znw by obiad, a panna Frania obsugiwaa sprawnie, odzyskujc zapomniane w fabryce umiejtnoci. Inaczej ni Maniunia, ktrej byo wszystko jedno, zachodzia z waz i pmiskiem od lewej strony. Przy deserze ojciec poprosi, by podaa gazet z przedpokoju. Ojciec rozoy gazet, czego szuka, wreszcie uderzy doni rozprostowujc j i przeczyta: - "Zamach samobjczy. Wczoraj w godzinach popoudniowych targna si na swoje ycie 54-letnia Genowefa atyska, bya wspwacicielka sklepu kolonialnego na ulicy Marszakowskiej. Mimo, e na pocztku interes prowadzony by z rozmachem, w biecym roku wystpiy trudnoci i na przeomie listopada i grudnia sklep zbankrutowa. Kapita zbierany przez cae ycie przez maestwo atyskich przepad, wyszli z dugami. Wydarzenie to wpyno przygnbiajco na Genowef atysk. Przestaa si odzywa do ma, nie wychodzia z maej klitki na Tamce, gdzie si przenieli z trzypokojowego mieszkania. Wczoraj jej m, wrciwszy po bezowocnym poszukiwaniu pracy, otwierajc drzwi pokoiku poczu zapach gazu i zobaczy, e jego ona ley nieruchomo na ku. Wezwane pogotowie odwiozo j w stanie beznadziejnym do szpitala Dziecitka Jezus". - Mj Boe - krzykna matka, zerkna na Jaona, a potem na ma, jakby go pytaa: "Po co to czytae przy dziecku?" - Ta atyska w waszych opowieciach robia wraenie, jakby pozostaa ma dziewczynk i prowadzia dziecicy sklep, w ktrym sprzedaje si na niby. - Bya zmienna wobec klientw. - To mona sobie odebra ycie? - spyta Jaon. - A da sobie ycie mona? - Co chciae powiedzie? - spytaa matka. - Czy czowiek moe sam zdecydowa, by si urodzi? - Ju to omawialimy. Nie udawaj, e nie rozumiesz - zwrcia si do ojca. - Pani atyska nie zniosa okresu przedwitecznego. W zeszym roku jej sklep by peen. - I jeszcze Jedna nowina. Dzwoni do mnie pan Szachowski.

Przeprosi, e mi przeszkadza w moich zajciach, telefon zdoby w szkole. Jego synowi jest przykro. Tak si skada, e prawie wycznie on si nim zajmuje, ona jest aktork i wystpuje w Paryu. Zasaniaem si, e wszystko uzgadniam z on. By bardzo otwarty, wrcz czarujcy. Zaproponowa, e przyle po Jaona kierowc, ktry owinie go w koce i zniesie do samochodu. Wreszcie odzywa si tak: "Trudno, powiem co, co moe pana zdziwi, ale pan zrozumie. Przecie nie moecie pastwo nie przyj kolegi szkolnego w domu. Dzieci nie takie jak nasze, wpadaj do siebie bez zapowiedzenia. Wic skoro syn pastwa nie moe wychodzi z domu, zaprocie do was mojego syna". Na to ono musiaem si zgodzi. - Tak, odmowa bya nie do pomylenia. Mogaby zaszkodzi Jaonowi. - Tu pan Szachowski z kolei by skonny do ustpstw: zbliaj si ferie i wita, przyjeda z Parya jego ona wic obieca synowi, e wizyta odbdzie si zaraz po przerwie. W szkole Szachowski podszed do Jaona w hallu i powiedzia: - Nasi ojcowie poznali si przez telefon. Zaprosie mnie do siebie. Kiedy mog przyj? - spyta i zaraz doda. - A ju zdawao mi si, e twoi rodzice nie chc, bymy si przyjanili. Jaona uderzyo sowo "przyjanili si", jako wypowiedziane za wczenie. Jaon sysza o przyjani, wyobraa sobie, e kiedy nadejdzie, gdy bdzie starszy, powany, dorosy, ale nie wiedzia, jak si objawi. Nie przyszo mu na myl, e Szachowski jest jego przyjacielem. Co zawstydzio Jaona w sowach Szachowskiego. Szachowski nie spyta, czy Jaon domaga si od swoich rodzicw pozwolenia odwiedzenia go. Rozejrza si za Tomkiem. Przechadzali si z Jurkiem jedzc wielkie buki. Zawsze je jedli, nawet przed lekcjami. By to ostatni dzie szkoy i Jaon wraca do domu z milczc Frani, ktra ocieraa si o tynki mijanych domw. Ukrywa nadziej, e na czas ferii powrc dawne czasy; gdy nie chodzi do szkoy. Tskni za porankami, gdy nigdzie si nie szo, matka spaa, a Maniunia rozpalaa ogie w piecach. Przy obiedzie Jaon zauway jeszcze jedn rnic midzy Maniuni a Frani: Maniunia stawiaa wszystko na stole i dopiero na polecenie rodzicw braa pmiski i podawaa. Frania uwaaa to za konieczne i nie czekaa na rozkaz. - Co w biurze? - spytaa matka. - Pewnie powierz mi nadzr nad parcelacj klucza majtkw pod Kaliszem, ktre przej bank. To potrwa przez jesie 1939 i cay rok 1940. Bybym duo poza domem. Moe to forma pozbycia si mnie z banku, a zarazem odwleczenie decyzji, co do moich losw. - Bogu dziki. Ten astrolog tak kraka. Myl o witach. Nie ma jeszcze niegu i jak zawsze nie wiadomo, do chwili, gdy w wigili sidziemy przy stole, czy przyjedzie Rudolf. - Czy co si nie zmienia w jego yciu? - Utrzymywaby przed nami tajemnic? Co z twoim bratem? Dawno nie przychodzi. To jak dotd u niego przejciowa obraza, czy ju zerwanie? Zauwa, e i nasza bratowa nie zjawia si.

- Dawno oddaem mu we wadanie nasze stosunki - powiedzia ojciec. - Wszystko zostawiam jego decyzjom, czy kaprysom, zdajc si na jego wol. Gdy zrywa, przyjmuj to, gdy powraca, witam go, jak gdyby nic nie zaszo. Nigdy nie zmieni faktu, e jest moim bratem. - Czy w ten sposb nie okazujesz mu, jak mao znaczy wobec ciebie? - To zaczo si, gdy bylimy chopcami w wieku Jaona. Rzuca si na mnie z piciami. Ja mu nie oddawaem, tylko wywijaem si od ciosw. Jaon uderzy yk w talerz: - Nie chc mie brata! - Kto ci pyta o zdanie? - zwrcia si do niego matka. Uderzasz yk w talerz jak niemowl. Ile ty masz lat? To mu si ju zdarza rzadko - wyjania matka pannie Frani. - Ale dzi nie dostanie deseru. - Nie chc deseru! Nie znosz czekolad! Brzydz si tortem! tryumfowa Jaon. - Marsz do swojego pokoju. Jaon idc tam, myla, jak byskawicznie i nieprzewidzianie rozwijaj si wydarzenia. Chcia zapewni rodzicw, e mu wystarcz cakowicie, e brat, czy siostra zepsuliby wszystko, a matka si rozgniewaa. Rodzice rozmawiali przyciszonymi gosami. Jaon otworzy "W pustyni i w puszczy". Cigle nie mg przej przez pocztek. Ba si do tego przyzna matce. Przecie nie chcia bajek, a teraz nie umie sobie poradzi z "W pustyni i w puszczy". Przesun zakadk do poowy ksiki, ale zawstydzi si. A jeli matka przepyta go z treci ksiki? Zesanie trwao krtko, wezwano Jaona, bo Frania sprowadzia choink wybran przez matk, gdy Jaon by w szkole. Bya wielkim drzewem. Przed oprawieniem trzeba byo przyci kawa pnia od dou. Pachniaa silniej ni las. Matka wyjania, e dlatego e jest w zamknitym pomieszczeniu. - Las! Las! Dungla! Puszcza! - zawoa Jaon i schowa si za choink. Poku si i wyszed. Poczu, e nie warto. Zna ju prawdziw puszcz! Nie byo anioka! Najboleniejsze wydarzenie tego roku. Matka odkrya to przed nim w przewidywaniu, e w szkole si dowie. Dotd nikt o tym w szkole nie wspomnia. Po co mwia? Odnosi wraenie, jakby zawsze Anioek jecha wind, wlatywa przez drzwi balkonowe, a tego roku nie chcia przylecie. Opuci go. - Kto dzwoni - zawoaa Frania i pobiega przez przedpokoje. Wrcia po chwili i powiedziaa: - Do pastwa, szofer pastwa Szachowskich. - A to co znowu?! - wykrzykna matka Jaona. Wysza do drugiego przedpokoju, za ni Jaon. Kierowca by w skrzanym paszczu, z okrg skrzan czapk w rku. Przez rami mia przewieszony pled. Ukoni si i powiedzia: - Wiem, e przyjechaem nie zapowiedziany, ale numeru pastwa telefonu nie byo w ksice. Pan Szachowski wyszed, a mody pan Szachowski zayczy sobie koniecznie mie pani syna dzi u siebie. Mam pled, chopczyka, ktry jak syszaem, jest chorowity, owin i

zanios do samochodu. - Ta wizyta nie jest moliwa bez uzgodnienia z panem Szachowskim, w jego nieobecnoci. - Pani Szachowska nie przyjedzie na wigili. Dowiedziaa si, e nie ma niegu. Przybdzie dopiero na bal sylwestrowy. - Mj Boe - powiedziaa matka bezradnie. - Zapytam ma. Niech pan usidzie; w kcie drugiego przedpokoju sta stary fotel. Wrciwszy do duego pokoju, matka zwrcia si do ojca: - Musimy Jaona puci. Ten chopiec siedzi sam. Jego matka nie bdzie na wigilii. Ojciec wyszed. - Wszystko nieprawda. Pan Szachowski kaza szoferowi powiedzie, e go nie ma. Nie mog znie, e co im si nie uda. Musz wszystko mie, kad rzecz, kadego czowieka, ktrego zapragn. Jedyny rodzaj nieszczcia jaki znajd, to gdy co im si wymyka. Najchtniej by Jaona od nas kupili i postawili pod choink. Matka spojrzaa bezradnie na Jaona: - Mu, moe niech Jaon zadecyduje? - To bdzie tyle co gra w ora i reszk, bo Jaon jest za may, by zrozumie wszystkie elementy sytuacji. - Jakie tu elementy? Czy nie rozdmuchujemy drobiazgu? Czy nie jestemy biednymi ludmi, ktrzy z dumy odtrcaj bogactwo? Boe! - matka zasonia usta rk - Nie chciaam ci urazi. Wobec pastwa Szachowskich wszyscy s ndzarzami. Ojciec zmusi si do promiennego spojrzenia, i zaraz spowania: - Ulegniemy, to uzalenimy si od zachcianek maego Szachowskiego - powiedzia. - Mam nadziej, e nie piniesz sowa o tej rozmowie maemu Szachowskiemu - matka popatrzya na Jaona. - Kada rodzina ma tajemnice. Nie wolno ich wydawa obcym. Nie zorientowa si w jakim momencie podjli decyzj, porozumiewajc si w sposb nieuchwytny dla niego i nie wiedzia jak: szykowa si do Szachowskiego, czy na zostanie w domu. Matka wysza do przedpokoju, zamykajc za sob drzwi i odcinajc Jaona. Wrcia i nie wyjania ani sowem niczego. W kadym razie nie kazaa si Jaonowi ubiera. Tak trwao chwil i Jaon upewni si, e zostaje w domu i e szofer wida poszed. - Nazwa Jaona chorowitym - powiedziaa matka po chwili. - Czy tak jest? - Nie wiem. Dosownie nie wiem - odrzek ojciec. - W zwizku z tym, co si rozegrao przed chwil - powiedziaa matka - niepokoj si. Jestemy spnieni. Moi rodzice i twoi yli w osiemnastym wieku. Niewiele poszlimy naprzd! To bya scena z modrzewiowego dworku. Przysyaj od wielkiego magnata i zapraszaj na komnaty, a may szlachetka odmawia. - To bym zostawi na chwil, gdy Jaon bdzie spa - odpar ojciec. Nazajutrz ojciec wczeniej wrci z biura i wycign puda z ozdobami choinkowymi. Frania przyniosa skadan drabin. Jaon podawa zabawki. Ojciec zacz od gwiazdy na szczycie. Jaon wyj z kredensu papug od pani atyskiej. Ojciec zawiesi j na najbardziej wystajcej gazi. Wygldaa jak prawdziwa papuga,

ktra przyleciaa midzy jody pnocy. Wesza matka: - Papuga ma wisie na naszej choince? Ma przypomina nam nieszczsn pani atysk? - To moja papuga - zaoponowa Jaon. - Oddajmy j biednemu dziecku. - Mamo, tak chciaem mie t papug. - Czue, e co niemiego, smutnego jest w twoim tryumfie, bo gdy j dostae, nie cieszye si. Jaon nie wiedzia jakim sposobem matka to odgada. - Zdejmiemy j - matka wycigna rk, zawahaa si i powiedziaa: - Biedne dziecko. Wczoraj nie pozwolilimy mu jecha do kolegi, dzi chcemy mu zdj papug z choinki. Zblia si bolesny moment, gdy wypraszano go do gabinetu i przylatywa anioek. Co zrobi rodzice? Matka, przenikajc myl Jaona, zwyczajnie wypowiedziaa te same sowa, co przed rokiem: - Jaonie, id do gabinetu, to przewietrzymy pokj. Jaon poszed, stan w oknie. Nie opiera si o parapet i nie przyblia z nadziej twarzy do szyby, ale patrzy i szuka wzrokiem windy. Stao si to, na co mia nadziej: od najwyszego pitra naprzeciw oderwaa si jasna owietlona, pusta klatka windy i zjedaa w d. Jaon widzia, jak mijaa kolejne pitra i stana na dole. Nie pojechaa z powrotem na gr, jakby kto niewidzialny z niej wysiad. Jaon patrzy w przestrze podwrka: tak, anio musi by niewidzialny, powiew od ruchu jego skrzyde nie dociera przez podwjne szyby! Rodzice nie widz anioa i zwtpili w jego istnienie, a to on kieruje ich ruchami, gdy ukadaj podarki. - Jaon, prosimy - powiedziaa matka za jego plecami. Pod choink leay prezenty. Pozna rzeczy przeznaczone dla ojca, dla matki, dla panny Frani, nie widzia tylko pude z onierzami. Dokd kazano mu wierzy w anioa, by, spenia jego proby. Teraz anio go omin. - Nie bierzesz tego, co jest dla ciebie? - spytaa matka. Wtedy zobaczy stos ksiek przewizanych tczow kokard. - Synu, to jest "Trylogia" Henryka Sienkiewicza, jedna ksika w wielu tomach, pisana dla dorosych, a ty wykazujesz tyle chci bycia dorosym, e zasuye na ni i ju moesz zacz j czyta. Nie miej takiej miny! Kiedy to docenisz. Moe to bdzie pamitka po twoich rodzicach, po twoim dziecistwie. Zawd by tak wielki, e oszoomi go. Podszed do matki, pocaowa j w rk i podzikowa za prezent, jak nieprzytomny. - adnie, e nie wspominasz o onierzach - odezwaa si. - Twoja armia jest ju potna. Ojciec obliczy j na stu pidziesiciu onierzy. Ksika jest najpikniej sz zabawk dan czowiekowi. Zaczo si amanie opatkiem: rodzice zaprosili pann Frani, by zjada z nimi pierwsze danie. Maniunia odmawiaa i staa przy framudze, panna Frania usiada przy czwartym talerzu. Dotd bywa pusty, zostawiony dla wuja. Zapanowao skrpowanie. Gdy trzeba byo co poda, panna Frania zrywaa si od stou i obsugiwaa rodzicw.

- Czekam dzwonka - powiedziaa matka. - Ten Rudolf sam w tym pustym domu, nie ma nawet z kim przeama si opatkiem. Ma wiadomo, e przez cae wita i potem, nie wiadomo jak dugo nikogo nie zobaczy, nie bdzie mia do kogo si odezwa. - Rudolf najpierw pozowa na osamotnionego, a potem to okazao si prawd - odpar ojciec. - W wigili przemawiaj zwierzta, wic niech pastwo pozwol mi doda swko - wtrcia si panna Frania. - To moja pierwsza wigilia od czasw u pani generaowej. Przez te lata wychodziam wczenie na pasterk, siadaam w pustym kociele, potem chodziam do rana ulicami. - Gdzie panna Frania mieszkaa? - Na strychu zrobiono przepierzenie z dykty. Gotowaam sobie na dole u gospodarzy, ale czsto nie byo dla mnie fajerki. Panna Frania nie patrzya na Jaona, cho obsugiwaa go. Jakby nie istnia dla niej. Bya zaprztnita swoimi nieszczciami. Chcia j zapyta dlaczego nie wysza za m, jak Maniunia, ale czu, e matka go skrzyczy. Domyla si, e z pann Frani trzeba si obchodzi ostroniej ni z Maniuni i Dziurzyn. Starania matki, by suca bya zadowolona i nie odesza, byy widoczne. Rozleg si gwatowny dzwonek, jeden, drugi, trzeci. Wszyscy zerwali si od stou i rzucili do przedpokoju. Wuj Rudolf w dawnym paszczu ojca z karakuowym konierzem przyprszonym niegiem wpad z otwartymi ramionami, porwa w nie Jaona, unis pod sufit, potem przytuli jego rodzicw do siebie, oboma ramionami. Zdj paszcz; wszyscy amali si z nim opatkiem. - Nie ma Maniuni? - wykrzykn wuj Rudolf, nie umiejc ukry rozczarowania na widok Frani. - Jak dobrze wrd was! Ale ja tylko na jeden dzie. W drugi dzie wit musz by z powrotem. Ludzie przygarniaj mnie w mojej samotnoci. Nie mog zrobi im zawodu odrzek wuj. Rodzice Jaona nie spytali kim s"ci ludzie". Trzeba byo poda jeszcze jedno nakrycie; przygotowane dla wuja uya panna Frania. Gdy wysza, wuj spyta: - A co to za czupirado? Nie psuje wam apetytu? - Cicho - zawoaa przeraona matka. - Maniunia nagle mnie zostawia. Obawiam si, e przez intryg Dziurzyny Maniunia zamaa sobie ycie. Bogu dziki trafia mi si ta dziewczyna. - Przy was ona odyje - odrzek wuj, nie prbujc dowiedzie si o los Maniuni. Jaon postanowi, e gdy doronie, nie bdzie grzeczniejszy ni teraz. Bdzie o wszystko pyta, nie liczc si z tym, czy to wypada. Nie zniesie tego stanu, w ktrym cigle nic nie wiadomo. Po koldach, pooono Jaona spa. Rodzice z wujem przeszli do gabinetu. Drzwi do duego pokoju zostawili uchylone. Jaon podnisszy si na ku mg widzie wystajc zza drzwi najdusz ga choinki. Staniolowe rnobarwne upierzenie papugi zbierao na sobie wiato zza okna. Niteczka, na ktrej wisiaa bya niewidoczna. Papuga poruszaa si prawie niedostrzegalnie, raz obracajc si do Jaona

zakrzywionym gronym dziobem, raz ogonem z dugich srebrzcych si pir, jakby krya nad erem. ywe papugi w klatkach byy bardziej nieruchome. Stara si sobie wyobrazi jak wyglda Marzeniw bez lici, w niegu i zasn. Obudzi si przed wszystkimi. Ujrza wysprztan, jasn przestrze wielkiego pokoju i tkwic w niej papug. ypno na niego zote oko. Do wielkiego pokoju weszli rodzice i wuj. Matka zajrzaa do Jaona, podesza do ka, pogadzia go po gowie: - Jak dobrze. Jacy jestemy szczliwi. Wszystko dobrze wyszeptaa, by ojciec i wuj nie syszeli. Cay ranek rozmawiano. Wuj w poyczonym od ojca szlafroku, rodzice w paszczach kpielowych; tylko Jaon by ubrany. Okoo drugiej zadzwoniono do drzwi. Zjawi si stryj ze stryjenk. Rodzice i wuj rozbiegli si, by si ubra. Jaon widzia stryjostwo pierwszy raz razem, odkd wynurzy si ze stanu, w ktrym jeszcze nie zna nikogo. Musia ich bawi. Jaona mieszyo, e rodzice myl, e on nie wie o pannie widwiskiej. mieszne te byo, e stryj i wuj, ktrzy si nie znosili, a moe nienawidzili (Jaon lubi to sowo, ale nie by pewien jego znaczenia) zawsze si spotykali. W tym momencie znw rozleg si dzwonek. Frania wesza z listem. Pokojwka pastwa Woynickich przyniosa go i czekaa na odpowied. Pastwo Woyniccy prosili, by rodzice przyjedali zaraz do nich. Takswka, ktr przyjechaa pokojwka, czeka. Siedz sami i chcieliby zobaczy swoich drogich przyjaci. Matka odpisywaa, na gos czytajc fragmenty listu. Prosia, by pastwo Woyniccy natychmiast przyjedali t sam takswk, ktr przyjechaa po nich ich pokojwka. Tu s gocie: rodzina, przybycie pastwa Woynickich uczyni ze witecznego dnia jeszcze bardziej witeczny dzie. Matka wysza do pokojwki pastwa Woynickich: - Przyjechawszy pod dom, prosz nie zwalnia takswki, tylko wej z listem na gr. W nim jest wyjanienie. Jaon czeka niecierpliwie. Nie pozwala sobie myle o Nice, mci si na niej za Myliweczka, ale teraz, gdy miaa przyjecha serce zaczo mu bi, i walio a je sysza, gboko w sobie, zastanawia si: "Mam ciao. Co znaczy mam? Nie mog si sparzy, nie mog z nim robi, co chc. Ono mnie nie sucha, tylko robi, co chce". Stryja i wuja czyo teraz, e byli jednakowo niezadowoleni, z oczekiwania na pastwa Woynickich. - Z Woynickimi jest wielka przyja i ogromny dystans. Urok tych pastwa polega na niedomwieniach i blasku potgi dyrektora Woynickiego - mwi stryj do wuja. - Czar wtajemniczenia? - podj wuj Rudolf. - Wiedza, ktrej inni nie posiadaj? Jaon by zaskoczony lepot stryja i nieostronoci z jak zabiera gos. On, dziecko, wiedzia wicej. "Wic doroli s gupi?" Myla, e tylko dzieci s niemdre i e doroso leczy je z tego na zawsze.

Rozleg si dzwonek, Jaon bieg przez przedpokoje, Frania otwieraa drzwi. Pastwo Woyniccy zdziwili si jej widokiem. Potem dostrzegli Jaona i pani Woynicka zawoaa: - No, na pewno jestemy u pastwa Jzefostwa. Jaon pomaga ciga Nice botki. Nika mocno cisna rk Jaonowi. Nie wiedzia, co to znaczy. Jej nabyty ostatnio zwyczaj. Od kogo? Czy znak dla niego? Gdy ojciec pomaga panu Woynickiemu zdejmowa futro, pani Woynicka zrzucajc swoje na rce Frani, tonem nieznanym u niej, cicho mwia do matki Jaona: - Prosz wybaczy. Chciaam rozrusza ma. Zamyka si w sobie. Ale pastwa godzi si widywa. Frania rozsuna st. Jeden jego koniec zajy zakski i ciasta, na drugim zasiadali wszyscy. - Co z wojn? - spyta pana Woynickiego stryj Hieronim. Pan Woynicki chwil milcza, a potem pogodnym gosem powiedzia: - S dwie moliwoci: albo Niemcy zadaj bymy przepucili ich wojska do granicy sowieckiej, my tego nie zrobimy i uderz na nas, albo nie bd prosi i uderz na nas. Trzy dni temu ich propaganda daa znak. Atakuj Polsk. Tak samo byo w wypadku Austrii i Czechosowacji - odpar pan Woynicki. - Napadaj te na Angli i Francj - wtrci stryj Hieronim. - Ich jeszcze pouczaj Do nas mwi, jak do skazanych - odrzek pan Woynicki. - Wojna moe cakowicie zmieni nasze ycie. Kto z nas przeyje? spytaa bezradnie pani Woynicka, rozgldajc si po zgromadzonych przy stole. - Nasze dzieci - odpowiedziaa z dziwn pewnoci siebie matka Jaona. Zapada cisza, w ktrej zabrzmia gos wuja Rudolfa: - Mnie wszystko jedno, czy przeyj. Patrz na was, pastwo, ze wspczuciem, e wojna moe wam przynie tyle strat. - Dzieci, bawi si! - wykrzykn pan Woynicki. - Ju was nie ma. W Jaonie, gdy nie widzia Niki, narasta al do niej. Gdy przychodzia, umiechaa si do niego, niewiadoma jego mioci, alu, tak strasznie dziecinna, budzia w Jaonie uczucie, e jest dorosym czowiekiem, ktry musi mie wyrozumienie dla maej dziewczynki. - Dzi zaopiekuj si twoj laleczk - powiedziaa. - Nic nie jada od czasu jak nie byo tu jej mamusi. Uwaaa siebie za mamusi jego lalki? Czyli za jego on? - Jest niadanie - objania i podsuwaa lalce niewidzialne pokarmy na talerzykach. Nika oywiaa zabawki wiar, e s zdolne je. Zbliya si do Jaona: - Ju jest obiad - oznajmia. Za chwil bya kolacja. Nika ucaowaa lalk na dobranoc i przykrya poduszk z kanapy. Kazaa Jaonowi pooy si na dywanie, cigna kocyk z jego ka otulia go troskliwie i pooya si przy nim. - Zamknij oczy - rozkazaa czuym gosem. Wic by dla niej jeszcze jedn lalk. Gra rol jej dziecka? Trwali tak chwil. Nika zerwaa si i byo ju rano. Doba lalek

trwaa dziesi minut. - Wiesz - odezwaa si z powag Nika - gdy pierwszy raz jechalimy do ciebie, nie chciaam. Mylaam, e bdziesz wymiewa moje lalki. Jeste jedynym chopcem, ktry ze mn si bawi lalkami. Jaonowi zrobio si wstyd. Rozzoci si na Nik. "Wic zna ju innych chopcw? Przecie to wiem. Chodzi do przedszkola, widziaem ich na balu. Mnie lubi, bo znosz jej lalki? Czy daa mi do zrozumienia, jak umiaa - mwic o lalkach - e woli mnie od Myliweczka? Czy gdy bdziemy doroli, to si wyjani?" Zawoano dzieci. Wtedy wuj zerwa si. Powiedzia, e idzie, bo ma pocig. Dzi w nocy musi by na poudniu Polski. Rodzice nie zatrzymywali go. Wuj nieuwanie egna si z Jaonem. - Pani Julianno - odezwaa si pani Woynicka - pani trzyma suce czekajce na rozkazy, a nie samodzielne. Dlatego wspaniaoci pani kuchni s niezmienne. - Zmiana sucej - zaoponowaa matka - to abdykacja jednego monarchy i wstpienie na tron drugiego. - Maniunia wychodzi za m - wtrci Jaon. - Pastwa Woynickich to nie interesuje - skarcia go matka. - U moich braterstwa - rozemia si stryj Hieronim - wszystko odbywa si uroczycie. Kady dzie jest witem. Najdrobniejsze wydarzenia nabieraj niezwykej wagi, celebrowane w podniosym nastroju, nawet to, e Jaon raczy by dobrze z odkiem. - Bo to jest wane - powiedziaa z naciskiem pani Woynicka i spytaa Jaona. - Bawilicie si? Nie nudzilicie si? - Gdy Jaon milcza pani Woynicka dodaa. - Ty nigdy si nie nudzisz? - W czasie ferii studiuje podrcznik arytmetyki z wyszej klasy odezwaa si matka. - Odbior ci! - Wydawao mi si, e nie rozumiem mnoenia i dzielenia. Sprawdzaem, czy moliwe, e to jest tak atwe. - Nika w wikszym stopniu ni Jaon umie by dzieckiem - poskarya si matka pani Woynickiej. - Jaon nadmiernie przejmuje si nauk, a chodzi do szkoy nie lubi. - Zwolennicy nazywaj j najlepsz w miecie, przeciwnicy twierdz, e to hodowla mzgw - odrzeka pani Woynicka. - Dzieci woaj za nami na ulicy: Pierwszaki! Prymusy! Lizusy! Jedynaki! Ptaki! Mamisynki! - wyrwa si Jaon. - Synu, mam dla ciebie now niespodziank - powiedziaa po Nowym Roku matka. - Bdziesz si uczy francuskiego. Chc by studiowa w Paryu. Moe tam spotkacie si z Nik? - Dobrze mamo. A kiedy bd mwi po francusku? - Zaley to od ciebie. Wyobrazi sobie liczn Francuzk, ale sam w to nie wierzy. Gdy pani Bohusz wkroczya do wielkiego pokoju, nie mia czasu jej si przyjrze, bo przeszya go wzrokiem i przykua jego spojrzenie. Dopiero gdy witaa si z matk, oderwaa oczy od Jego oczu. Bya siwa i smaga, jakby nie zesza jej letnia opalenizna. Odezwaa si ochrypym gosem: - Ja zawsze chora. Musz syrop. Flegma. Polska oowiane niebo. Zamiast soca deszcz. Zamiast deszczu nieg. Zamiast niegu ld.

Zimno, zimno. Ja mwi po polsku nauczona przez ma. M Polak. Nie yje. Ja aoba. Ja tsknota. - Prosz opowiedzie - odezwaa si matka. - M przed mierci nakaza. Jed do Polski. Zabierz syna. Chowaj w Polsce. Renta z Francji niewielka. Ja musz udziela lekcji. Polska obcy kraj. - le si pani czuje w Polsce? - Syn czuje si obco. Ja czuj si obco. Gdzie wraca? Ja wychowana w Algierii. Ojciec komendant fortu. - Jak poznaa pani swojego ma! - spytaa matka. - Uciek z Polski. Nie chcia niewoli. Rodzice nie chcieli, by uciek. We Francji wstpi do Legion Etrangre. Wysany do Afryki. Do forhz, gdzie ojciec komendant. Pan Bohusz wtedy podporucznik. Zobaczy mnie. Ja zobaczyam jego. Na takiej pustyni, taki czowiek! Dla niego fatamorgana - moda panna w Forcie. Ostrzegali rodzice. Nie wyjd nigdy za cudzoziemca. W Polsce Legiony, pan Bohusz ucieka. Dezercja. Po wojnie wraca do mnie. Tskni za Polsk. aoba, wielka tsknota. Wyja z torby ksik i zwrcia si do Jaona, unoszc j w gr: - C'est un livre. Jaon wpatrywa si w ksik jak zahipnotyzowany. - Est-ce un livre? - pytaa pani Bohusz i odpowiedziaa sobie. Oui, c'est un livre. Zbliya si do Jaona, wycigna rk w kierunku jego twarzy i dotkna palcem czoa Jaona: - C'est un front. Palec pani Bohusz zbliy si do jego oka, ktre zamkno si gwatownie i dotkn powieki, potem ust, ktre zaswdziay, ucha, policzkw. Kademu dotkniciu towarzyszyo sowo. Palec pani Bohusz by suchy i sztywny. Pocigna go za wosy i powiedziaa nowe sowo. Chwycia go za rk i podprowadzia go pod okno: - C'est une fenetre. Derrire la fenetre volent les oiseaux. C'est sont les pigeons. Pani Bohusz odwrcia go plecami do okna, nazwaa st, krzesa, kredens, dywany, obrazy, matk Jaona, a potem Jaona, ktry znalaz si w obcym wiecie. Otaczay go nieznane sowa, a te, ktre pozna tak niedawno, byy starte z tego, co go otaczao. Pani Bohusz dokonawszy tego zniszczenia, otworzya ksik w miejscu gdzie byy kolorowe prostokty. Jaon zobaczy barwy w czystej formie, oderwane od przedmiotw. Najbardziej podobaa mu si w jaskrawym odcieniu. - Jaune - powtrzy. Oddawao lepiej ni polskie sowo. - Jak jest cytryna? - spyta. - La citrone - odpowiedziaa pani Bohusz. La citrone estjaune. - La citrone estjaune - powtrzy Jaon powanie, dumny, e mwi po francusku. Czu kwany smak cytryny. Pani Bohusz wysza, a Jaon pobieg do siebie, wycign wojsko i otworzy pudeko z Legi Cudzoziemsk. Wyj oficera. Dawno go mia, nie wiedzc, e to pan Bohusz. Za nim ustawi jego

przyszego podwadnego wuja Rudolfa. W pudeku Legionw Pisudskiego znalaz oficera, w ktrym rozpoznawa swojego ojca. Z onierzy Polskiej Piechoty 1920 wyj jednego, ktry uosabia w tej chwili, nawet wyda mu si podobny z twarzy do wuja Rudolfa. Wuj Rudolf by dwoma onierzami na raz. Ustawi ich czterech obok siebie. Dwa dni potem Jaon zacz baga pani Bohusz, by opowiedziaa o Legii. Pani Bohusz zgodzia si, zaznaczajc, e za czas opowieci wytrci sobie: - W Legii oni mieli "le cafard". Znaczy to obrzydliwy owad, ale co wicej: specjalna choroba. Depression, nostalgie, melancholie, spleen, la chandra pa ruski. Wicej ni tskni. To znaczy rozpacza. Nie mc wrci, by na subie, a Afryka obca. Fort w miasteczku. Blisko pustynia. Upa. Nie ma cienia. Jedna kafejka. Dom wski narony, malowany pomaraczowo, jedna palma, trzy stoliki. "Przynio si to?" - myli kady. Kady woli patrol. Midzy skaami Barberzy. Gin koledzy. Pogrzeb. Salwa honorowa. Komendant Francuz. Osobny blokhauz. Duo suby. Ja sama. Nie mam braci, sistr. Nie mamy si zna z onierzami. Tam li ludzie. Ja widz: nowy podporucznik. Smutny. Sysz: jego ojczyzna najdalej. Nie mona si nie pozna, jeli oficer. Bywa po rozkazy. Dowodzi patrolem. Barberzy wpuszczaj w gry. Strzelaj ze ska. On i onierze w dole. Konie wybite. Ranny, gdy ciemno, na kolanach idzie. Przez piaski. Noc, dzie, noc. Jaon wpatrywa si w pani Bohusz: co by zrobia, gdyby powiedzia jej, e jej m, oficer Legii Cudzoziemskiej, jest tak blisko, w pudeku z onierzami. Pani Bohusz wzruszona, przerwaa opowie, otworzya ksik. Jej kartki byy wytuszczone. Lekcja druga. Poznanie z Lapoint`ami. Jest to rodzina: ojciec, matka, starszy syn, modsza creczka. Mieszkaj w Paryu, w trzypokojowym mieszkaniu. Pan Lapoint jest urzdnikiem w banku. Maj pokojwk. Ich jadalny jest duym pokojem. Tam te przyjmuj goci. Dzieci maj swj pokj. Tak samo chodz po sklepach. Rozkad dnia, posiki, zwyczaje - wszystko podobne do ycia Jaona - przeszkadza tylko modsza siostrzyczka. Co to znaczy? Bdzie j mia? - zastanawia si Jaon. Z niezrozumiaych sw, z rysunkw, fotografii zaukw, kawiar i parkw, bia atmosfera Parya, nigdy nie widzianego miasta. Jaon wlokc si za Frani po feriach do szkoy myla, e od czasu gdy zacz nauk, jego dni przypominaj lalczyne. Skrciy si, mijaj szybciej. Nie maj tego znaczenia co dawniej. Tydzie znaczy tyle co kiedy dzie. Ogarn go al za przeszoci, podobny do tego, ktry wypowiadali rodzice. W klasie zastali nowego koleg. By o gow wyszy od wszystkich. Wydawa si dorosy. Przechodzc koo nich, przesun rk po ich wosach, byo to niby gadzenie, ale sprawiao bl. - To wy nie macie przezwisk? - zdziwi si na duej przerwie. - Ja was ponazywam. Podchodcie - rozkaza. Ty bdziesz "Amerykaska Katarynka", ty "Szynka z puszki", ty "Nudny jk", "Szmateka

baweniana". Jaon i Szachowski odeszli. - Obejdziemy si bez przezwisk - powiedzia Szachowski. - To jest dziecinny typ - odrzek Jaon - chce z nas zrobi dzieci. Jaona zaskakiwao, e jakby umwili si z Szachowskim i nie poruszyli sprawy nagego przyjazdu szofera po Jaona, ani ewentualnej wizyty Szachowskiego u niego. Nie wiedzia, co ich od tego powstrzymywao, dlaczego tak samo zachowuje si Szachowski. Gdyby to powiedzieli, co by si zepsuo. Byli mali, a jednak o tym wiedzieli i to, e obaj wiedzieli i tak samo postpowali, poczyo ich bardziej ni dotychczasowe koleestwo. W tej prawie przyjani byo co smutnego: zakaz rodzicw Jaona, przeszkoda, ktra powodowaa, e Jaon aowa Szachowskiego. Mwili o feriach na Wielkanoc, o wakacjach, mimo e bya zima. Szachowski nie mwi tego wprost, ale Jaon wiedzia, e Szachowskiemu nie zaley na wakacjach, tylko by spdzi ten czas z matk. Pierwszy raz objli si za szyj, jak robili to Tomek i Jurek. Tak spacerowali po korytarzu. Szachowski przez moment mocno ciska Jaona. Jaonowi zrobio to przyjemno, czu ciepo ciaa Szachowskiego u boku, wydawao mu si, e kolega jest wzruszony, ale poczu wstyd i nie odwzajemni ucisku. Szachowski odsun si na wiksz odlego ni przedtem. Gdy pauza si skoczya, nowy kolega, uraony, czeka na nich przy drzwiach klasy: - Wy zostajecie bez przezwiska. Nie jestecie go warci. Nie zasuylicie - gos mu zadra. Ledwie zacza si lekcja, Bokrzycki, cichy, nie zabierajcy gosu na lekcjach, o ktrym Jaon nie pamita, e istnieje, podnis dwa palce w gr: - Prosz pani. Prosz pani - woa alarmujcym gosem - nowy ucze przezywa si. - Brzydko ci nazwa? - sprostowaa nauczycielka. - Ca klas. - Nas nie - wyrwa si Jaon - mnie z Szachowskim nie. Zapanowa tumult. Jedni krzyczeli na Bokrzyckiego "skarypyta, skarypyta", inni "Jaon i Szachowski bez przezwisk". - Jak ci nazwa? - spytaa nauczycielka. - Nie chc mwi - broni si Bokrzycki. - "Amerykaska katarynka". "Amerykaska katarynka" - wrzeszczano chrem. - C to za nazwa? - zdziwia si nauczycielka. - Nie ma takiej rzeczy jak amerykaska katarynka. Bokrzycki rozpaka si na gos i opar gow na stoliku, ukrywajc twarz. Nauczycielka podesza, pooya mu do na ramieniu, potem pogadzia po wosach. Zwrcia si do nowego ucznia: - Nie podoba mi si, e chciae zrobi przykro koledze. Nie chc sysze innych przezwisk. Nosicie imiona. Wybrali je wasi rodzice. Macie swoich patronw. Wasz kolega przyszed ze szkoy, gdzie byy inne zwyczaje. Wy sobie mwcie po imieniu, nie

przezwiskami. Takie jest moje yczenie. Prosz przepro Bokrzyckiego - zwrcia si nauczycielka do nowego ucznia. Siedzc w awce odezwa si: - Nie ma za co przeprasza. - Prosz wsta. Nowy ucze wsta. - A teraz prosz opuci klas. Gdy zdecydujesz si przeprosi koleg, moesz wrci. - Nie zdecyduj si - odrzek nowy ucze, zabierajc zeszyt i ksiki. Po lekcjach wszyscy wychodzili milczco. - C'est sont les arbres - wskazywa Jaon drzewa Frani w drodze powrotnej. - C'est la rue. C'est sont les oisaux. Frania patrzya na niego przeraona. Przechodnie ogldali si za nimi. "Ach, gdyby to bya Maniunia, te nie rozumiaaby, ale odczuaby, e rozmawiam z ni po francusku" - myla Jaon. Nazajutrz nie przyszed do szkoy ani nowy ucze, ani Bokrzycki. Pani nie wyczytaa ich sprawdzajc list. Zoywszy dziennik, powiedziaa: - Staa si rzecz smutna. Odeszo od was dwu kolegw. Jeden, bo dopuci si wybryku, nie umia tego uzna i zdoby si na przeproszenie kolegi, ktremu sprawi przykro, drugi zbyt przej si t przykroci. Jeden by tylko dzie w szkole, drugiego znamy od pocztku. Co do nowego ucznia, powiem otwarcie: nie auj go. Szkoda nam Bokrzyckiego. aden z was nie przej si przezwiskiem jak on, wic mimo e chcielibymy go dalej mie wrd nas, nie moemy pochwali go, e nie umia zlekceway niemdrej nazwy, nadajc jej mimowolnie wag. Jego zachowanie, mimo e by pokrzywdzony, musimy te uzna za niewaciwe. Ale i wasze zachowanie byo ze. Wykrzykiwalicie przezwisko, zamiast stan w obronie kolegi. Moe dlatego nie chcia wrci do nas? Na przerwie Szachowski podszed do Jaona. "Wic ju adnej pauzy nie spdz sam - pomyla Jaon. - Tak bdzie do koca szkoy?" Poczu si osaczony przez Szachowskiego. Nie mg te si zbliy do nikogo innego. Szachowski odcina go od kolegw. Nie zdawa sobie sprawy z tego, jak jest niesprawiedliwy: gdy nie zna nikogo, Szachowski jeden do niego podszed. Szachowski obj go za szyj, ale wyczu wida rezerw Jaona, bo zabra rk. - Mj ojciec - powiedzia - pochwaliby decyzj szkoy. Aczkolwiek szkoa stracia finansowo, ale pozbya si uczniw, ktrzy sprawialiby kopoty. Obaj byli gupcami, kady na inny sposb. Byli nam niepotrzebni. Jaon nie spodziewa si po Szachowskim takich sw. Sdzi, e Szachowski jest poczciwym, przepenionym uczuciami chopcem, ktry narzuca si innym. Ton bezgranicznej pogardy i sposb mwienia dorosego, ktry pewny swojej potgi, patrzy z gry na ludzi, zmieni nastawienie Jaona do Szachowskiego. Taki Szachowski, jako przyjaciel odpowiadaby

mu. Teraz Jaon obj za szyj Szachowskiego, a ten nie okaza mu obrazy. - Bardzo mnie zachwycio to, co powiedziae - otwarcie stwierdzi Jaon. - Wic dobrze wyczuwaem, e ty jeste taki jak ja. Kiedy dorosn kupi parlament i wprowadz krlestwo w Polsce. Potem moemy opanowa wiat, w ktrym bd rzdzi ja i ty. Ojciec mwi, e ludzie nie wiedz, e dziel si na tych, co zrozumieli i tych, ktrzy nigdy nie zrozumiej. Jaon nie mia odwagi zapyta Szachowskiego, co zrozumieli. Gorczkowo myla: "Kto z tych, ktrych znam, zrozumia?" Czy moe zaliczy do tej kategorii rodzicw? Uchwyci si pewnego wspomnienia: - Niedawno przekonaem si, e jeden dorosy jest gupszy ode mnie. - Widzisz, to nas czy - wykrzykn entuzjastycznie Szachowski. Gdy byem cakiem may, chciaem stworzy Pastwo Dzieci zwierza si Jaonowi Szachowski. - Wszystkie przesiedlibym do Poudniowej Afryki. Miaem nawet map miast dzieci. Ale przekonaem si, e dzieci nie rni si od dorosych. Od pocztku s skazane, by by gupie cae ycie. Dalej mwili o rozumieniu. Jaon nie wiedzia, co trzeba rozumie i ba si, e Szachowski przed nim ukrywa to jako klucz do wadzy nad wiatem i wiedzia, e ju o to nie zapyta, wtajemniczony w co, czego nie pojmuje. Gdy Szachowski zostanie krlem wiata, wezwie go i dopuci do wadzy? Zadzwoni dzwonek i wrcili do klasy. Przysza po niego Frania. - Jak chcesz, bd ci podwozi pod dom - odgad jego myli Szachowski. - To trzy minuty drogi - zaoponowa Jaon. - eby byo dalej, ka szoferowi jecha przez Pole Mokotowskie odrzek Szachowski. - Dzikuj ci. Musz o wszystko pyta rodzicw - odrzek Jaon. Wiedzia, e Szachowski zdaje sobie spraw, i rodzice Jaona s przeciwni ich przyjani. Jaonowi wydawao si, e czarownik przemieni Maniuni we Frani. Wszystko odbywao si tak samo, jak za Maniuni, ale smutno i powolniej. Frania chwycia rk Jaona i prowadzia go, jak prowadzi si psa na smyczy. Szachowski wsiad do samochodu i macha do Jaona dokd wz nie zakrci na placu Unii. Jaon oddawa mu pozdrowienia, mylc, e wszystko jest bardziej tajemnicze ni by si zdawao. Jeli jego rodzice to tajni wadcy wiata, ukryci jako urzdnik bankowy i jego ona, ktrzy przybrali t posta, by wychowa dziecko zwyczajnie i podda je prbom ycia, wszyscy mog to wiedzie, take Szachowski, tylko mu nie mwi z lku przed jego rodzicami. Podda si zwtpieniu: Czy moliwe, eby z nut mona byo wyczyta melodi? Czy ptno trzyma si dlatego, e powstaje splot nitek? Przedmioty spadaj na skutek przycigania ziemi, czy maj jeszcze si lotu w sobie? Nie wierzy, e rozumie arytmetyk, mimo e

wyniki zada mu wychodziy, jak w podrczniku, ale podejrzewa, e jest jeszcze "wielka prawda". Wszyscy znaj j poza nim. Jaka zmowa, ktr mogli zorganizowa jego rodzice. Nazajutrz mczyo go, e musi i z Frani. Po Maniuni, ktr uwaa za pikn, Frania kompromitowaa go na ulicy. - Frania nic nie mwi - gdy matka nie syszaa, mwi do niej po imieniu, omijajc sowo "panna". - Bo nie mam co mwi - odezwaa si szorstko. Potem zagodniaa. - To, co wiem, nie nadaje si dla Jaona. Pani by si gniewaa, gdyby Jaon dowiedzia si, jak jest w yciu. Co dzie odprowadzam Jaona do szkoy, wracam po niego i myl, e mj ojciec, gdy widzia, e mam ksik, bi mnie. Co przeyam, tylko ksidzu mog opowiada na spowiedzi, a nie Jaonowi. U generaowej byo lepiej, ale straciam to. Teraz znw mi jest dobrze, wic musz uwaa z kadym sowem, eby nie narazi si na gniew pastwa. W hallu pachniao kakaem wydawanym uczniom na duej przerwie (pierwsza klasa przewanie wychodzia po trzech lekcjach i nie braa udziau w drugim niadaniu), kurzem i skr, i Jaon poczu, e te zapachy, lekki chd podziemia, blask brzowej podogi z pytek, na ktrych mona byo si lizga - zaczyna nalee take do niego. Ustawili si w pary. Szachowski jak cie, stan przy nim. Ruszajc, wzili si za rce, ale na schodach Szachowski wida czujc, e to za dugo trwa, puci do Jaona. W klasie zobaczyli samotnie siedzcego Bokrzyckiego. Wielki ryk wyrwa si ze wszystkich ust, a on wsta, bo chcia powita wchodzc nauczycielk, ale wyszo, e wsta na ich cze. - Wasz kolega Bokrzycki dzie by w innej szkole, ale poprosi rodzicw, eby pozwolili mu do nas wrci. Jest pewien, e nie bdziecie go przezywa. - Dowiedzia si, e nie ma nowego, wic przesta si ba szepn Jaonowi w ucho Szachowski. - Szachowski - krzykna nauczycielka - bo rozsadz ci z koleg. Cigle mi przeszkadzasz. Szachowski znieruchomia. Jego oczy miay obojtny wyraz. Gdy zabrzmia dzwonek, chopcy rzucili si do awki Bokrzyckiego: - Nie bdziemy ci przezywa! Nie bdziemy ci przezywa! krzyczeli, otoczyli Bokrzyckiego i podskakiwali. - Nie jeste amerykask katarynk! Nie jeste amerykask katarynk! Bokrzycki prbowa przerwa koo. May de Lutze wrzasn: - Uciekamy przed Bokrzyckim! - Uciekamy przed Bokrzyckim - zawrzeszczeli chopcy i rozbiegli si po korytarzu. Bokrzycki zosta sam, zaskoczony, zrozpaczony. Chopcy wracali, podbiegali blisko, krzyczeli: - Uciekamy przed Bokrzyckim - i pdzili w gb korytarza. Bokrzycki prbowa podej do uczniw ze starszych klas, ale jeden z nich wrzasn: - Bawimy si w Bokrzyckiego. Ta zabawa spodobaa si w II, III i IV klasie. Szybko nauczono si rozpoznawa Bokrzyckiego. Uczniowie z wyszych klas, zachowujc

godno osb starszych oddalali si dugimi bocianimi krokami. Wszyscy milkli, rozpywali si. Bokrzycki w pustce korytarza kry z nadziej, e kto si nad nim ulituje. Przemykano pod cianami, chroniono na schodach. Przez sekund spojrzenie Bokrzyckiego zatrzymao si na Jaonie i Szachowskim. My nie uciekamy przed Bokrzyckim, odejdziemy, by na t gupi zabaw nie patrze - powiedzia cicho Szachowski i pocign Jaona na schody. Stanli p pitra niej. Bokrzycki szed za nimi. Byli jego ostatni nadziej. Szachowski zachowywa si jakby go nie widzia i stopie po stopniu sprowadza Jaona w d. - Mw co do mnie - rozkaza Jaonowi. - Cokolwiek! - Zabawy mnie nudz. Dzieci cigle bawi si w to samo. S tak dziecinne, jakby udaway dzieci i bawiy si w dzieci. Gdy bawi si w dorosych s jeszcze dziecinniejsze. S niegrzeczne po to, by by niegrzeczne. Jaon mwi co popado, wydawao mu si to idiotyczne, ale w przypadkowo skleconych zdaniach, po to by uda zajcie rozmow, wychwytywa sens, ktry go samego niepokoi. Bokrzycki by za nimi. Szachowski udawa, e sucha Jaona. Bokrzycki, jak cie, sun z Jaonem i Szachowskim po schodach, a zeszli do podziemnego hallu. Wtedy Bokrzycki chwyci Szachowskiego za rami. Szachowski wyszarpn si, udajc, e nie wie, kto go zatrzymuje. Bokrzycki ponowi prb. Szachowski strci jego rk ze swojego ramienia. - Co mnie dotkno. Nie lubi, gdy co mnie dotyka - oznajmi Szachowski i szepn rozkazujco. - Mw dalej! - Nie lubi gra w pik. Drani mnie, e kto we mnie rzuca. Pika jest zakurzona. Wol jej nie apa. Nie obchodzi mnie, czy wygram, czy przegram. Te sowa usysza Bokrzycki. Zawrci i bieg w gr po schodach krzyczc: - Jaon boi si piki! Jaon boi si piki! Szachowski spojrza na Jaona, jakby mwi: widzisz nie warto byo dla niego zadziera z wszystkimi klasami na korytarzu. Na szczcie okrzykw Bokrzyckiego nie usyszano, bo jego pojawienie si zrodzio panik. Uciekano we wszystkie strony. Zadwicza dzwonek na lekcj. Gdy wracali z Frani, auto Szachowskiego jechao za nimi, jak eskorta przy krawniku a do bramy domu Jaona. Nastpnego dnia caa klasa pierwsza wypatrywaa jeszcze w podziemnym holu Bokrzyckiego. Ale Bokrzycki znw nie przyszed. Pani nie wyczytaa jego nazwiska w czasie sprawdzania obecnoci. Czekano, co powie, gdy zamknie dziennik. Ale wybraa inn metod: przemilczenie. Na przerwie byo wszystkim pusto i smutno bez nowej zabawy. Pani klasna w rce: - Uwaga chopcy! Dzi nadszed najwikszy moment w waszym yciu szkolnym. Nie dotyczy nauki, ale czego rwnie wanego: waszych charakterw. Zrobilicie wielk przykro koledze, a nie chcia by z wami. Dla was to bya zabawa, a on odczu to jako krzywd, z

powodw, ktrych jeszcze nie potraficie zrozumie. Przez was nie chodzi do adnej szkoy. Pozwolicie cierpie koledze? - Nie! Nie! Nie - wrzeszczeli wszyscy. - Musicie wybra delegacj, ktra przeprosi Bokrzyckiego i namwi, by wrci midzy was. - Szachowski! Jaon! Jaon! Szachowski! - woali chopcy. Jaon poczu wstyd. Tylko oni uciekali naprawd przed Bokrzyckim, nie dlatego by sprawi mu przykro, czy artowa. Wystarczyo, e pani wysaa list z zapowiedzi ich wizyty, by Bokrzycki zjawi si w szkole. Podszed do awki Jaona i Szachowskiego: - Wiem, mielicie przyj. Rodzice na co takiego czekali. Ja i tak bym wrci. "Wana jest nauka nie koledzy. Nie zwracaj na nich uwagi. Nie warto, by ci przepraszali, bo mog ci bardziej znielubi". - Ale Bokrzycki, my ci lubimy - powiedzia Jaon. Jaka tajemnica otaczaa ten drugi powrt Bokrzyckiego. Gdy wychodzili z Szachowskim ze szkoy pada nieg. Domy oddaliy si za zason drobnych patkw, gstych i leccych szybko, jakby od ziemi ku grze. Uczniowie okazywali gon rado. Ujrza matk z Frani. Na ten widok Szachowski si skoni i odszed. - Przyszam, by ci zabra na sanki - oznajmia matka. - Pjdziemy na tor w parku Agrykola. Nim doszli, byli zasypani niegiem. Matka wynaja sanki i jak staa, w pelisie podbitej futrem tak mao znanego zwierzcia, e nie wiedziaa co nosi, w kapeluszu i z torebk siada na sankach, przed sob umieszczajc Jaona. - Jeszcze jest moda, moda, moda - cieszy si Jaon, ktry od pewnego czasu odpycha od siebie myl, e rodzice si starzej, by nie myle, e kiedy umr. Matka kazaa Jaonowi odepchn si i silnie wspara si nogami; ruszyli. Tor by tak skonstruowany, e nie trzeba byo kierowa. Nabrali od razu prdkoci, ktra wtoczya Jaonowi serce do garda. Wytrzeszczy oczy. Brzegi toru, krzewy, drzewa, migay w szalonym tempie. Brakowao mu tchu. Matka trzymaa go od tyu silnie. Byli zdani na pd sanek. To, co przeyli to by dopiero pocztek, dojechali w rozpdzie na krawd gry i runli w przepa. Jaon poczu, e zapada si w nim wszystko, wntrznoci lec szybciej ni on, e pd wbija mu oddech z powrotem. Z szeroko otwartych oczu pyny mu zy, olepiajc go. Sanki jeszcze raz przyspieszyy. Jaon myla, e zginie i wtedy szybko powoli zacza si zmniejsza i zmniejsza a stanli. Matka, obsypana niegiem wygldaa zabawnie. - Pdzilimy tak, bo jestem cika - powiedziaa. Daa Jaonowi znak, by pocign sanki. Szli powoli krt ciek w gr. - Ach synu, teraz rzadziej rozmawiamy. Stae si prawdziwym uczniem. Masz nawet przyjaciela. Dziki Bogu nie chorujesz. Dlatego odwayam si ciebie tu zabra. Jaon zdziwi si, e dopiero gdy zostao to powiedziane gono,

uwiadomi sobie, jak wielkie zmiany zaszy w jego yciu. Min okres Niki i Maniuni, jest okres Frani, Szachowskiego i klasy pierwszej A. - Jak przyjemnie byo na sankach! - mwia matka. - Lubiam dzik szybko. Moe nie powinnam ci tego opowiada? W moich ukochanych okolicach, za ktrymi cigle tskni, bya kolejka lena. Wchodziam na gr, gdzie by tak zwany Leny Dworzec, odczepiaam pusty wagonik i jak szalona zjedaam. Narzuca mi si pewien natrt, o ktrym ci wspominaam. Prosi mnie, bym za niego wysza. Bya te przyzwoitka w postaci mojej nieyjcej siostry. Kazaam jej usi na pieku i czeka, a natrtowi wej na wagonik. Odepchnam si drgiem, ktrego uywano jako hamulca. Gdy wagonik rozpdzi si do najwikszej szybkoci wyrzuciam drg. Zblialimy si do zakrtu. Ten pan przerazi si, wyskoczy, sdzc, e wagonik si wykolei. Zostawi mnie! Dojechaam do samej stacji, do rampy gdzie adowano drzewo. Pd zarzuci mi sukienk na gow. Tego pana nie byo wida. Lea i krzycza z blu. Mia zaman nog. Musielimy bryczk po niego przyjeda. Nikomu nie mwiam jak to si stao. Baam si opowiedzie to twojej babce, a teraz za pno - gos matki zaama si. - Twoja siostra nie powiedziaa? - Mylaa, e j zostawiam, by by z nim sam na sam! Czua si opuszczona, wyczona z towarzystwa. Taka bya. Nie dowiedziaa si, jak jest, nigdy, do swojej mierci. - "Jak jest"? O czym mwisz mamo? - Jaki jest wiat naprawd. Martwi si, e wyobraasz sobie doroso, jak dziecistwo, tylko zogromniae, w ktrym nikt nie rozkazuje, moemy by niegrzeczni, robi to, czego nie wolno. Czekaa na nich pani Bohusz, zdenerwowana. Zapomnieli o francuskim! Mwia szybko. Ku swojemu szczciu Jaon poczu, e rozumie! Pod koniec lekcji, pani Bohusz spojrzaa na zegarek, by odlicza czas z lekcji i zacza opowiada: - Pan Bohusz nie lubi by w Legii. Tych przestpcw. Z caego wiata. Mogli tam mordowa. Zgodnie z prawem. Nienawidzi ich brudnego jzyka. Wyjedalimy na wolny dzie. Na oaz Munrum. Jak rajski ogrd. Fatamorgana; wa zielonoci, palmy, pinie, heliotropy, ogrody rane, winnice. Gdy pani Bohusz wysza, Jaon zapyta: - Mamo, to o Legii Cudzoziemskiej jest prawd, czy zmyla, by zainteresowa mnie lekcj? - Czas przyniesie wyjanienie. - Wszystko si kiedy wyjani? - Nie synu. - To powiedz tak rzecz, co si nie wyjani. - W yciu twojej matki nie ma tajemnic. Moe poza jedn, ale to wiesz, cho nie powiniene wiedzie. To historia twojej ciotki. Dzi stana mi w oczach, jak siedzi wtedy, na pniu, rozgoryczona i cierpica, bez powodu. Zrozumiaam: byam bezlitosna, e nie wyjaniam, jak byo.

- Nie znaa jeszcze mojego ojca? - Nie wiedziaam, e istnieje. Zainteresowanie tego pana napawao mnie zniecierpliwieniem. Nie lubiam, gdy kto patrzy na mnie bez mojej zgody. Widzisz, mama zawierza si maemu synowi. nieg pada cigle, coraz drobniejszy i gstszy, topnia i nik z chodnikw i dachw. Biel wypeniajca powietrze odbijaa si w ciemnych, wilgotnych przestrzeniach ziemi. Przez zamknite okna dosza go muzyka. Wszed na parapet. Ujrza samotnego grajka. W palcie z podniesionym konierzem w padajcym niegu gra na rodku podwrza. Przejmujca bya to melodia. Nikt jej nie sucha poza Jaonem. Zapowiadaa przysze, nieznane smutki, zmartwienia, al. Ale i na nie Jaon czeka z gotowoci i ciekawoci. Pojawi si dozorca Szymaski i wzi za rami muzyka. P taktu penego alu jeszcze wisiao w powietrzu, gdy grajek znikn w bramie. Zrobio si jeszcze smutniej. Dozorca sta si surowy dla domokrcw od kiedy Jaon rzuci pienidze cyrkowcom. Oni nigdy ju nie przyszli. - Dziecko, co ci? - wesza matka i pogadzia go po gowie. - Nie zimno tak przy oknie? Ojciec jeszcze z przedpokoju woa: - Jestem godny! Jestem godny! Podnis syna w gr. Twarz Jaona znalaza si przy stiukach sufitu: dojrzaych winogronach i splotach winoroli. Frania, podawszy ros, odezwaa si; nigdy dotd tego nie robia. - Na wychodnym byam u spowiedzi u praata Juciskiego. - To dobrze. Ale czemu panna Frania to mwi? - spytaa matka. Frania nie odpowiedziaa. Na deser by budy waniliowy, ktry Jaon lubi ponad wszystko. - Mam zada wyjanie od Ksidza Juciskiego? - szepna matka do ojca, by Jaon nie sysza. - Jak uwaasz. Suce to twoje zmartwienie - odrzek ojciec. Nazajutrz po szkole poszli do azienek w nadziei, e spotkaj praata Juciskiego. Ale by tylko kolega z klasy, Kotnicki, z matk. Pani Kotnicka kazaa synowi, by podszed do Jaona i jego matki, i zapyta, czy mog spacerowa z nimi. Jaon szepta do matki, baga, by si nie godzia. Czu, e szkoa osacza go zewszd i e przez zblienie matek bdzie musia znosi Kotnickiego jako przyjaciela. Matka pokrcia gow na znak, e nie wypada odmawia i panie przedstawiy si sobie. - Dziwna ta szkoa - szeptaa pani Kotnicka. - Mj syn dobrze si uczy, a nie zostanie prymusem, bo ta szkoa nie uznaje prymusw. Nie ma wywiadwek. Jeli nauka idzie dobrze, rodzice nie bywaj w szkole. - To, co pani uwaa za ze, uwaam za dobre - odezwaa si matka Jaona. Chodzili milczco. Pani Kotnicka nie chciaa odej. Kotnicki bieg przodem udajc konia, galopad, tupanie kopytami. "A gdybym zaproponowa mu, skoro jest koniem, e bd jedcem?" - pomyla Jaon. Ale nie chciao mu si goni kolegi. Po chwili w perspektywie alei ukaza si praat Juciski w towarzystwie generaowej Ihnatowiczowej. Znalaz si powd, by poegna pani

Kotnick. - Ta biedna Frania dziki pastwu jest jak odrodzona - zacz praat. - Wiem, e spdzia wychodne na spowiedzi u ksidza praata. - Tak - uci praat. - Pikny dzie! Tak ciepo. Wydaje mi si, e gazki staj si zote, a to zapowied wiosny. - Ledwo miny jedne wita, id drugie - powiedziaa matka Jaona. Jaon mia to samo poczucie. Dopiero Chrystus si narodzi i by dziecitkiem, a ju, dorosy, w wieku 33 lat umrze na krzyu. Czas mija szybciej ni rok temu. Wydarzenia wane mniej go teraz dziwiy i zachwycay. Przedtem nawet smutne fakty przykuway Jaona i budziy w nim entuzjazm; do niedawna zdarzao si wszystko pierwszy raz. - Spotkanie z pani Kotnick przypomniao mi - mwia matka, gdy wracali z parku - e jako jeden z wybijajcych si uczniw, moesz wyjecha na wakacje ju w maju. Zdymy na imieniny doktorowej. - Na imieniny doktorowej! Na imieniny doktorowej! - Jaon bieg szybko naprzd, wykrzykujc i podskakujc, i dopiero po chwili zda sobie spraw z tego, e zachowuje si jak dziecko. Ojciec wrci w lepszym humorze. - Co robilicie, kochani? - spyta. - Rozmawialimy. Jaon nieustannie myli o dorosoci. Jest tak podobny do nas fizycznie, a tak rny wewntrznie. Gdy byam dzieckiem, na myl o dalszych latach ogarnia mnie popoch. Nigdy nie przypuszczaam, e bd mieszka w Warszawie. - Ja wiedziaem o przyszoci jedno: e nigdy si nie oeni. Rodzice rozemieli si i wzili si za rce. Poczu, e s zjednoczeni, pierwszy raz jakby przeciw niemu. - On musi by kim trzecim - skomentowaa matka. - Nie umie si pogodzi, e nie wie, co mu si zdarzy. "To bdzie moje ycie - myli sobie - a nic o nim nie wiem i nie dowiem si, dokd nie przeminie" - rzek ojciec. Tak! Tak! - Jaon zeskoczy z krzesa i pobieg do ojca. Najbardziej lubi tramwaje "17" i "25". Jednym jedzie si do Niki, drugim do stryja Hieronima. Ciekawi mnie lata, kiedy bd mia siedemnacie i dwadziecia pi lat. - Zobaczysz wtedy - odezwaa si dziwnym gosem matka - powiesz: "chciabym by znowu dzieckiem". A to jest moliwe tylko dzi, w tej chwili. - Ach ono, szczliwy jestem, e przeyem tamt wojn. Nie byoby Jaona na wiecie, nie bybym z wami teraz, nie byoby tej chwili. Chciaem odwoa, co mwiem, e wolabym zgin, na froncie w 1920 roku, ni y dalej bez udziau w tej walce. Matka spojrzaa zdziwiona na ojca, e mwi to przy Jaonie. - Co si zmienia w tobie mu. Dzikuj ci za to, co powiedziae. Bez tego wygldalibymy z Jaonem jakbymy oszukali ci, czy wymusili na tobie, nawet to najcenniejsze dla nas - by y. Ale niepokoi mnie twj nowy ton. Jakie zdecydowanie. Wymkno ci si: "tamt wojn". Zlituj si, powiedz, co si szykuje?

Ojciec rozemia si i pokrci gow. Rodzice wybierali si do pastwa Woynickich. Od kinderbalu jego pretensja do Niki narastaa, mimo e Nika bya dla niego milsza ni dawniej. Myla, jak okaza, e si na ni gniewa, ale czu, e jemu bdzie bardziej al, a ona nic nie zauway. Ale pragn tego cierpienia, zerwania. "Skoro jest taka, to lepiej jej nie kocha" - postanowi. Dotkny go sowa nieznajomych pastwa, za ktre Nika nie ponosia winy, e Nika wyjdzie w przyszoci za Myliweczka. Jaon by pewien, e tak si stanie. Linia "17" do pastwa Woynickich znaczya teraz lub Niki, gdy bdzie mia siedemnacie lat. By nawet gotw ju teraz si z tym pogodzi, wycofa, nawet pomc Nice, wychwalajc Myliweczka i namawiajc j na maestwo z nim. Ale Nika nie mwia o Myliweczku, jakby nie istnia, mao dla niej znaczy, nie pamitaa o nim, czy ukrywaa przed Jaonem. Moe po rozstaniu z Jaonem te o nim zapominaa? Mogo by gorzej: Myliweczek sta si dla Niki zbyt bliski, by o nim mwi z Jaonem. Na pewno bawi si codziennie. - Mamo, nie pjd do Niki Woynickiej - powiedzia Jaon. - Co znowu? - matka zachowanie Jaona braa za zapowied jego trudnego charakteru w przyszoci. - Zostaw mnie w domu. Bd czyta "Trylogi" - upiera si Jaon. - Ale co si stao? To twoja najulubiesza koleanka. - Mam teraz Szachowskiego - oznajmi Jaon. - adna historia - matka zaamaa rce. - Jak ja to wyjani? Jaonowi zrobio si al, e matka zbyt atwo pogodzia si z jego rezygnacj. Pretensja do Niki rozcigna si na matk. - Powiedz, e jestem chory. Przecie czsto choruj. - Matk uczysz kama? Sam te rozmijasz si z prawd? - Tobie mwi wszystko. - Wic o co chodzi z Nik? Nagle al z kinderbalu wrci ze zwielokrotnion si. Jaonowi stany zy w oczach: - Ona lubi kogo bardziej ni mnie. - Kogo? - spytaa zdziwiona matka. - Zawsze ojciec syszy od pana Woynickiego, e Nika dopytuje si kiedy przyjdziesz. - Dlaczego mi o tym nie mwia? - Jaon poczu, e ogarnia go co, co prawdopodobnie doroli nazywaj szczciem. Chwil oddawa si tej radoci. A potem al do Niki napyn z now si. "Czemu nie okazaa mi, e mnie lubi? Dlaczego nie zaproponowaa, bym taczy ten taniec?" - myla, a zarazem wiedzia, e nie chciaby si uczy tego taca i wystpowa. Gdy rodzice byli gotowi do wyjcia, matka zajrzaa do jego pokoju: - Masz ostatni szans. Moesz jeszcze zmieni zdanie i i. - Nie, mamo - powiedzia z blem w gosie. Byo mu strasznie przykro. Za chwil rodzice, ktrym na tym nie zaleao, bd rozmawiali z Nik, moe mwili o nim, aowali, e go nie ma. Matka ukarze go, nie powtarzajc sw, ktre wypowie Nika. Gdy rodzice wyszli, zajrza do kuchni. Frania klczaa twarz do okna i modlia si. W rku trzymaa raniec. Odwrcia si i zawoaa:

- Nie przeszkadzaj. Odmawiam pokut. Id prosz. Jaonowi przyszo na myl, e teraz mgby odwiedzi Szachowskiego. Nikt si o tym nie dowie. Jaon zdj paszczyk z wieszaka, zmieni buty na ciepe, nawet wzi czapk, cho nie lubi nosi nakrycia gowy. Min drzwi do kuchni, za ktrymi modlia si Frania. Dra z podniecenia. To bya jego pierwsza, samotna wyprawa. Jeli si powiedzie, bdzie znaczyo, e wiele podobnych dobrze si skoczy w przyszym yciu. Drzwi i zamki, naoliwione, zatrzasny si za nim bezszelestnie. By odcity, bez powrotu. Tego pragn. Zbiega po schodach. Pierwszy raz je widzia bdc sam. Podwrko wydawao mu si inne, puste, otwarte, ulica bliska, schyli si i przebieg, by nie zobaczy go Szymaski. Przestrze otworzya si przed nim. Poczucie wolnoci, rozlege, czyste chodniki, rzdy drzew, puszczajcych ledwie widzialne pczki, nastrj najbardziej witeczny jaki zna. Paacyk Szachowskich sta na ulicy, ktra zbiegaa si z ulic Jaona przy placu Unii. Nie mg dosta si do Szachowskiego bez przejcia ulicy. Byo to zamaniem najsurowszego zakazu. Nawet ucieczka z domu nie wydawaa si Jaonowi tak powanym wykroczeniem, rodzicom bowiem nie przyszo na myl, by Jaon by do czego takiego zdolny. Czeka przy krawniku a aden pojazd nie bdzie jecha ani w jedn, ani w drug stron. Trwao to dugo. Nigdy jezdnia nie bya wolna. Ruszy rwnolegle do jezdni, jak zahipnotyzowany, obawiajc si j przekroczy. W gowie zaczy mu brzmie sowa matki, jak ostrzegawcze dzwonki: "Uwaaj pod nogi. Czy nie przegrzae si aby? eby ci nie potrcili. Nie wdepnij w plwocin. Nie chodno ci?" Postanowi dotrze do placu. Tam samochody i doroki zwalniaj, a przechodnie gromadnie wchodz na jezdni. Razem z nimi przemknie si. Nagle ujrza przed sob wuja Rudolfa, idcego pod rk z jak pani, ktrej Jaon nigdy nie widzia. Miaa kapelusz z pirem. To byo jak fragment snu. Wuj spojrza na niego machinalnie, ale nie pozna go. "Przecie wuja nie ma w Warszawie. Wuj i ta pani nie id do nas. Rodzicw nie ma w domu - myla Jaon. - Wuj jest tu w tajemnicy przed nimi". Gdyby przyszli, nie zastali rodzicw, ujawniaby si nieobecno Jaona. Ale Jaon dy do Szachowskiego i za wszelk cen musia tam si znale. Czeka chwil przy placu, starsza pani w okularach wzia go za rk, chcc przeprowadzi, wyszarpn si i przebieg. Paacyk Szachowskich, wski, trzypitrowy, sta wcinity midzy dwie omiopitrowe kamienice. elazny pot o zaostrzonych jak groty strza sztachetach zamyka dostp od ulicy. Za nim zieleniay poudniowe krzewy. Po prawej stronie bramy by wielki biay guzik, pod nim napis: "Dzwonek". Jaon wycign rk i cofn. Gdy go zapraszano, przysano samochd, nie przyszed, a teraz zjawi si nie proszony, nie oczekiwany, nie w por? Zacz oddala si szybko, by go nie zobaczono. Co on chcia zrobi! Pierwszy wielki bd swojego ycia. Nigdy by tego nie zapomnia, ani nie darowa sobie. Musiaby zmieni szko, by nie

widywa si z Szachowskim. Szczcie, e cofn rk, nie dotknwszy dzwonka. Uwiadomi sobie, e nie ma jak wrci. Zatrzasn za sob drzwi, by nie weszli zodzieje. Frania dowie si, e wychodzi. Zadzwoni bez namysu. Frania, zobaczywszy go, przeegnaa si: - A skd to? Jakim cudem, skoro przed chwil Jaon zaglda do kuchni? Wic caa jego wyprawa trwaa chwil? Czy rozmodlonej Frani tak szybko zeszo? Trzymaa w rku raniec. Jaon mia nadziej, e Frania zatopi si znw w modlitwie i zapomni, e otwieraa mu drzwi. Rodzice wrcili, gdy Jaon spa, a ranek nie przynis wanych wydarze. Frania przywizywaa mniejsz wag do tego, co si dziao w domu z Jaonem ni Maniunia. Wydawaa si zobojtniaa nawet na swj los. Nie znaa te na tyle obyczajw domu, by poj, co si stao. Natomiast sam Jaon chcia siebie wyda przed matk, pochwali si swoim wyczynem (bo wiedzia, e nie opowie o nim Szachowskiemu) i ciekaw by, co powie matka na to, e wuj Rudolf jest w Warszawie, e do nich nie przyszed i szed w towarzystwie nieznajomej pani. Matka nie mwia, co byo u pastwa Woynickich, jak zachowaa si Nika, gdy zobaczya, e przyszli tylko rodzice Jaona. Jaon wiedzia, e matka czeka na jego pytania, by okaza, e unikn wizyty u Niki nie z obojtnoci wobec niej, a odwrotnie. Jaon gniewa si i za to na Nik, e czego nie przekazaa mu przez matk, tak, by matka czua si zobowizana mu to powtrzy. - Co robie wczoraj po poudniu? - spyta Szachowskiego na przerwie Jaon. - Nudziem si. Ojciec przestrzega mnie, e jeli zaczn si wczenie nudzi, mog zwariowa, zabi si, robi wielkie gupstwa. Najczciej zostaj sam ze sub. Ojciec jest zajty, nawet wieczorami. Wczoraj jedziem na lokaju, jak na koniu. Ale lokaj nis ciko. Jaon ju zaczyna mwi Szachowskiemu, e by pod jego domem, ale zamilk. Przyniosoby to nieobliczalne skutki. Musiaby cigle spdza z nim czas. Jak wytumaczyby, e nie zadzwoni? Szachowski obj go za szyj: - Dzikuj ci, e spytae, co robiem. Gdy po lekcjach zbieg do podziemnego holu, ju czekaa tam matka i rozmawiaa z matkami jego kolegw. Poegnaa si i poszli do azienek. - Na zakoczenie pierwszej klasy rodzice chc urzdzi wam bal. Kady chopiec moe zaprosi dziewczynk. Czy ty kogo zaprosisz? - spytaa matka. - Nie mamo - odrzek bez namysu. - Tak jeste zagniewany na Nik? Czy wypada ci gniewa si na ma dziewczynk? Najpierw martwiam si, by jaki twj wybryk jakie "alabastru ciao bielsze i oko coraz mielsze", nie zepsu naszych stosunkw z pastwem Woynickimi, na szczcie opucie ten wiersz, a dzieje si co odwrotnego. Nie mona tak ni std, ni

zowd zerwa. Musisz to wiedzie na przyszo. Bye na kinderbalu u Niki, wic wypada ci si zrewanowa zaproszeniem. - Nika nie zaprosia mnie dla siebie. Byem jednym z wielu. - W tym wypadku musisz ulec. Prosz ci o to. - Dobrze mamo, zapro Nik. - Dzikuj ci dziecko. W klasie mwiono tylko o balu. Szachowski powiedzia do Jaona na przerwie: - Nasi rodzice zmuszaj nas do radoci i dopiero wtedy sami si ciesz. - Kogo zaprosisz? - spyta Jaon. - Postawiem spraw ostro: tylko Benigna. - Co to za cudowne imi - wykrzykn Jaon. - Poznasz mnie z ni? - To crka mojego kierowcy. Raz j widziaem. Tu jej si spodoba. Jest taka smutna. Mieszka na poddaszu. Wymogem na moim ojcu, sprawi jej cay strj. Ale nie myl z ni taczy. Z nikim nie bd taczy. Co za idiotyzm. W sali gimnastycznej? Bdziemy si przechadzali, jak w przerwie, po korytarzach. Chcesz? - Chc. - A kogo ty zaprosisz? Dziewczynk, ktr bardzo lubiem. Teraz mniej j lubi. - Dlaczego? - Powiem ci, jak bdziemy doroli. - Wtedy? - zdziwi si Szachowski. - Czy bdziemy si widywali? - Naprawd? - przerazi si Jaon. - Jednak zrobio ci si al? Mylaem, e to ty zapomnisz. Ja bd ci pamita przez cae ycie. - Ja o tobie te. Szkoda, e nie mog ci jeszcze czego wanego powiedzie. - Dlaczego nie moesz? - Bo tak postanowiem - odpar Jaon. - To co dobrego, czy zego? - spyta Szachowski. - Co dobrego - odrzek Jaon. - To dobrze - ucieszy si Szachowski. Milcza dyskretnie. To byo w nim wspaniae. Nie dopytywa si, mimo e dwa razy Jaon odmwi mu odpowiedzi. Jako wspaniay przyjaciel zrozumia tajemnic. By inny ni Jaon myla na pocztku. Moe Szachowski sdzi, e Jaon od razu wiedzia, jaki on jest? - Jeli chodzi o t dziewczynk, to moe le si wyraziem, e mniej j lubi - sprostowa Jaon ze smutkiem w gosie. Zabrzmia dzwonek. Pani powiedziaa: - Chopcy, umiecie ju tyle, e dalej nie bdziemy szli. Co bycie robili w trzeciej klasie? Ciesz si z was, ale i martwi, e musimy si zatrzyma. Do koca roku bdziemy powtarza materia i przerobimy kilka trudnych zada. Jaon wola nowy materia, ni zadania. Zamiast je rozwizywa stara si wykry, w jakim miejscu zadania zastawiona jest puapka. Wyobraa sobie pana Banacha i pana Stoka, autorw podrcznika arytmetyki dla klasy II, przy wielkim biurku,

siedzcych rami w rami i zamiewajcych si z takich chopcw, jak siedzcych tu, ktrzy nie mog przejrze ich szataskiego pomysu. Klasa z ca powag mczya si nad zmylonymi przez tych panw zadaniami. Dzi otwarto pierwszy raz tego roku boisko szkolne. Pozwolono tam by tylko chopcom, ktrzy grali w pik, by nie zmarzli. Grano w pik non. Przepis, ktry z przejciem powtarzali grajc uczniowie zabrania dotkn pik rk. Jaonowi wydawao si to mieszne i wycofa si z gry. Gra w pik nudzia go jak bryd, w ktrym kto wymyli pitrzce si reguy. Okropna bya chwila, gdy musia gra z dziewczynkami we dworze! U pastwa Woynickich doroli z powag wymawiali sowa licytacji. Wydawali si mu dziecinniejsi od niego. Przeczuwa, e podobnie myli Szachowski. Ale Jaon chciaby taczy. Chciaby taczy z Nik i z crk kierowcy Szachowskiego. Nic o tym nie powiedzia Szachowskiemu. Szachowski uwaa, e Jaon myli i czuje tak jak on. Wybra go z caej klasy dlatego i zmusi w kocu do przyjani. Jaon nie chcia w niczym zawie ani urazi przyjaciela. Nie bdzie taczy, bo nie umie. Na kinderbalu u Niki przekona si, e nigdy w yciu nie pojmie tej trudnej sztuki. Przysza po niego matka. Panna Frania prosia o zwolnienie, bo chciaa dokona natychmiast dodatkowej spowiedzi u praata Juciskiego. Posza szuka go w azienkach. Poszli jak dawniej z matk po zakupy. ebrak, ktry podstawi kul matce, by na swoim miejscu. Wic przez te wszystkie dni lata, jesieni, zimy by tu? W czasie gdy Jaon bawi si, uczy i cieszy ten ebrak, siedzc na ziemi, patrzy na stopy przechodniw? ebrak spojrza na nich i opuci wzrok. Mimo e widzia tu setki tysicy ludzi, ich pozna. - Mamo, lepsz suc jest Frania czy Maniunia? - spyta Jaon. - Co ci przyszo nagle do gowy? - zdziwia si matka. - Bo; e ja si nad tym zastanawiam, to normalne. Frania jest lepsza. Maniunia nie umiaa si pozby wiejskoci. Ale Maniunia bya kochana i nas kochaa. Nie mwisz przecie Franiuniu. Frania chyba nas polubia, ale na swj jaki ponury sposb. Niepokoi mnie choby dzisiejsze zwolnienie do spowiedzi. Co ona ma za grzech? Popenia go w czasie suby u nas? O, na potwierdzenie moich sw, zobacz kto przechadza si przed nasz bram? Sam praat Juciski. Tak, czeka na nas! - Jaon prosz i przodem - pozbya si go bezceremonialnie matka. Przed chwil rozmawiaa z nim jak z dorosym! Jaon wiedzia, e nie moga postpi inaczej przy praacie Juciskim. Nie oddali si, jak powinien. Tumaczy si przed sob, e praat Juciski mwi szeptem, ale gonym i trudno go nie sysze: - Nie bdzie zamaniem tajemnicy spowiedzi, bo jej treci przed pani nie wyjawi, ale nawet zgodne z intencj penitentki, panny Franciszki, ktra chciaa odby spowied publiczn, przed swoimi chlebodawcami, by wszystko o niej wiedzieli. Uwaam to za zbdne, a nawet grzeszne. Grzechy ma odpuszczone i ma tylko grzech pychy, e chce w sposb, jaki jej si podoba odby sakrament pokuty. Prosz jej nie pozwala na to.

- Jeli co niedobrego, to wolaabym wiedzie - odezwaa si matka. - Ta dziewczyna rozdrapuje swoje rany. Pod wpywem pastwa dobroci co si w niej otworzyo, co dawia w sobie. - Dlaczego miaoby by grzechem, gdyby opowiedziaa mnie i mojemu mowi, co robia dawniej? - To epizod, szybko skoczony przez ni sam, odlega przeszo. Sama by pani aowaa wysuchawszy. Co by si zepsuo bezpowrotnie i jej stosunek do pani zmieniby si, bo wiedziaaby, e pani wie. Jeli bdzie si upieraa, prosz wysa j jeszcze raz do mnie. Tu musz zrobi pewne wyjanienie. Mj pobyt w schronisku dla starych ksiy to forma zawieszenia. - Mog wiedzie, co ksidzu zarzucano? - Nadmiar wybaczenia. - Mnie to odrobin niepokoi. Nie wiemy, co chce nam powiedzie Frania, a ksidz zakazuje jej nam to powiedzie. Zostaa przyjta bez referencji, za zarczeniem generaowej i ksidza praata. Czy wobec tego ksidz praat bierze odpowiedzialno za wszystko, co moe si zdarzy? Ona ma czsto pod opiek mojego jedynego syna. - Dla niej odejcie od pastwa moe oznacza zaamanie, nawet mier. - No, to nas ksidz urzdzi. Nie wolno mi jej zwolni? rozzocia si matka. - Istotnie, to acuch zobowiza, ktre zacigamy wobec innych powiedzia z nagan praat. - Wobec bliskich? - Nawet wobec tego czowieka - i praat pokaza ebraka, ktrego Jaon nienawidzi. - le ksidz trafi - powiedziaa matka. - C pani moe mie przeciw niemu? - zdziwi si ksidz Juciski. - Wyrzuci std innego, sabszego ndzarza. - Boe, Boe - wykrzykn praat. W tym momencie w perspektywie ulicy ukaza si ojciec Jaona. Matka dokonaa prezentacji. Pozwolono si zbliy Jaonowi. Rodzice zaprosili ksidza Juciskiego na obiad, ale odmwi. Musiaby mie zezwolenie przeoonego. Jaon chwyci rodzicw za rce z obu stron i tak doszli do bramy. Ciepy powiew w bramie ogarn ich, jak ju byo przed rokiem. Z otwartego okna, gdzie z wyszych piter, dochodziy sowa najnowszego przeboju piewanego przez kobiet starsz od Jaona, ale na pewno pikn i jeszcze mod: - "Wiosna, wiosna, wiosna, pierwsze listeczki drzew". Kiedy bdzie dla niego wiosna, o ktrej piewa ta pani? Jaon nie wiedzia. Frania ani sowem nie wspomniaa o spowiedzi. Jaonowi wydao si, e matka odetchna z ulg, ale e w inny, zarazem w nowy sposb jest zaniepokojona. - Panna Frania adnie podaje - odezwaa si matka. - Nauczyam si u profesorostwa Boskich. Ale byli to li ludzie -

ucia panna Frania. - Nic panna Frania o nich nie mwia. - Bo nie warto - ucia Frania, prawie nieuprzejmie. Wyczu, e matka chce omin zakaz, ktry wyda Frani praat Juciski i skoni j do mwienia. Przyglda si Frani z zaciekawieniem. Co ona takiego zrobia - rozmyla Jaon. Panna Frania zabrawszy po obiedzie nakrycia, wrcia raz jeszcze, co chciaa powiedzie, namylaa si, milczaa, i wreszcie odezwaa si: - Mam do pastwa prob. By pastwo nie mwili do mnie pani Franiu, czy panno Franiu, tylko zwyczajnie Franiu. Tyle si tuaam i musiaam znie, by obcy mi rozkazywali, e nie chc, by pastwo tak si do mnie wyraali. - Dobrze Franiu, jak sobie Frania yczy - odrzeka matka. - Mamo - mwi nazajutrz w azienkach. - Nie wiesz, jak czekam na wakacje, by by w Marzeniowie. I chciaem ci zapyta, czy wszystko co roku si powtarza? - Co przez to rozumiesz? - wita, wakacje, Nowy Rok. - Tak synu. - I to si nie znudzi? - Nie. - Do czego to prowadzi? - Nie musi prowadzi. Tak si yje. - A nie mona inaczej? - Nie mona. - A co bdzie potem, dalej? - Bdziesz mia wasne dzieci, ktre pokochasz i o nich bdziesz myla, a nie o sobie. - Nie chc dzieci - wykrzykn Jaon. - A to dlaczego? - matka a zatrzymaa si. - Czekam, by by dorosym i nie by z dziemi. - Kiedy powiedziae, e nie yczysz sobie braciszka, a teraz, bdc jeszcze may zapowiadasz, e nie chcesz mie dzieci. To matk niepokoi. - Dlaczego mamo? - zdziwi si Jaon. - Nie umiem okreli, co w tym jest niedobrego i to martwi mnie jeszcze bardziej - odrzeka matka. - Nie mam zamiaru si eni - oznajmi Jaon, sdzc e wyjania matce dlaczego nie bdzie mia dzieci. - Ale znalaze mi pocieszenie - rozemiaa si matka. - Duo mwisz, co bdziesz robi w przyszoci, cho nie wiesz, jaki bdziesz, czego bdziesz pragn. Skd masz wiedzie, jakim szczciem okae si dla ciebie zjawienie si kogo takiego nieznanego i kochanego, jak ty zjawie si w naszym yciu. - A gdyby ci si urodzi Dzidek? - spyta Jaon. W szkole Jaon nie przyzna si Szachowskiemu, e czeka na bal. Ciekawio go, jak zachowa si Nika. Czy co wyjani? Bdzie musia cay czas zajmowa si i opiekowa Nik? Gdyby to byo przed Myliweczkiem, szalaby ze szczcia. Nika przyjdzie jako wybrana

Jaona. Godzi si na rol jego narzeczonej? Bdzie to zdrad wobec Myliweczka? Czciowym zatarciem wspomnienia tamtego taca? Przyjcie Niki na bal moe by wynikiem rozkazu jej rodzicw. Im nie chodzi o Jaona, tylko o jego rodzicw. Moe chc, by Nika poznaa kolegw Jaona, Szachowskiego? Gdy w kwietniowe mgliste popoudnie sta przed drzwiami szkoy z tumem kolegw i ich rodzicw, czekajc na zjawienie si pastwa Woynickich z crk, uczucie odwitnoci, oczekiwanie na szczliwe wydarzenia, ktrych moe nie zapomni nigdy, opanowao go bez reszty. Podjeday takswki i z nich wysiaday dziewczynki w towarzystwie bon, sucych lub rodzicw. Jedne pdziy w stron czekajcych, witajc si z chopcem, ktry je zaprosi, inne, niemiae i speszone, prowadzone za rk, ocigay si i wyranie si bay. Podjecha mercedes, ktry prowadzi troskliwy ojciec. Zatrzymawszy samochd wysiad i otworzy drzwi, wypuszczajc swoj crk, jakby bya doros osob. Wyprysna z wozu i podskoczya, nie krpujc si spojrze zebranych przed szko osb. Bya w biaej krtkiej sukience z falbankami, niada, o czarnych wosach i wielkich oczach, okolonych ciemnymi rzsami, Jaonowi wydaway si umalowane. Mijajc Jaona spojrzaa na niego i powiedziaa, mimo e go nie znaa: - Dzie dobry. - Dzie dobry - zawoa Jaon radonie. Dziewczynka odwrcia si i pomachaa mu rk, po czym podesza do Bokrzyckiego. Ojciec dziewczynki w biaej sukience zawrci do samochodu i odjecha. W tym momencie zatrzymaa si takswka z pastwem Woynickimi. Jaon z niezrozumiaym dla siebie alem stwierdzi, e Nika wygldaa przelicznie. Bya w niebieskiej sukience ze zotymi oblamowaniami, z niebiesk kokard we wosach, w czarnych lakierkach i jak zawsze biaych poczoszkach, tym razem cieszych ni kiedykolwiek. Od razu zauwaya Jaona i skierowaa si prosto tam, gdzie sta. Za ni podali rodzice. Nie umieli ukry dumy z jedynaczki. Weszli do gmachu szkoy. Nie mg pozna starego gmachu. Udekorowany by girlandami z zieleni i bibuek. Korytarz i sala gimnastyczna poczone dziki rozsuniciu oszklonej ciany stanowiy sal balow, pierwsz, jak Jaon widzia w yciu. Rado innych dzieci, szczcie ich rodzicw oddziayway na Jaona z ogromn si. Kierownik szkoy, ktrego dzieci z pierwszej klasy nie widyway i troch si bay, wszed na krzeso i zamacha rk na znak, e chce mwi. - Kochane dzieci. Jestecie stworzone, powoane, wybrane do lepszego! Ach maiora nati! Czternasty roczniku zrodzonych w wolnej Polsce! Atmosfera niepodlegoci, ktr oddychacie jest witoci, do ktrej tskniy w ciemnociach wiekw pokolenia. Wolno jest szczciem, niepodlego sposobem ycia, urodzenie w wolnoci i dla wolnoci zobowizuje was, by pracowa i umie jej broni nie gorzej ni wasi rodzice, zrodzeni w okowach. Na pierwszym balu szkolnym potwierdzam wasze prawo do zabawy i otwieram go polonezem. Przedtem niespodzianka!

Czy jednak nie za wczenie na pierwszy bal? - pytaa matka Jaona pani Woynick - Czy potem, gdy nadejdzie pora, wczesna modo, nie bd smutni, e maj to za sob? W tym momencie otworzyy si drzwi z rozbieralni sali gimnastycznej. Rozleg si dwik trbki, bbna i saksofonu. Straszliwie gruby i spocony mczyzna wskoczy na krzeso i krzycza: - Niespodzianka. Zaskoczenie. Zdziwienie. Rewelacja. Jedyny Murzyn w Polsce gra dzieciom na Balu Pierwszakw. Znosi zimno pnocnego kraju, nie wychodzi z domu, gdy spadaa sypka woda, czyli nieg. Skamieniaa woda, czyli ld, przeraa go. Czeka wiosny i waszej zabawy. Pochodzi z Poudnia Stanw Zjednoczonych. Nauczy si gra na fermie, gdzie zbierano bawen. Przewdrowa cay wiat w przeciwn stron i od wschodu zawita do nas. Gra na fortepianie, tylko na biaym. Bdzie wam gra melodie z Krlewny nieki i innych filmw dla dzieci, foxtrotty, walce i tanga. Na imi mu Paul, ale w Polsce nazywamy go Poldek. Poldek, poka si! Ukaza si Poldek, kania si nisko i umiecha, by czarniejszy ni myla Jaon, e czarni s Murzyni. Mia ciemne okulary na oczach. Unis rk. Wybuchy brawa. - Murzyn, Murzyn, jaki liczny - krzyczay jakie dziewczynki. Murzynku, kochamy ci. Murzynku powiedz co po murzysku. Przy Jaonie po drugiej stronie stan Szachowski, cicho, bezszelestnie, przyoy usta do jego ucha i wyszepta: - Bdzie mwi po australijsku, jugosowiasku i austriacku i jad owoce z drzewa rodzynkowego. - Ja kocham dzieci - powiedzia Murzyn bezbdn polszczyzn, jeszcze raz skoni si, podszed do biaego fortepianu. Gruby czowiek wykrzykn: - Teraz najpikniejszy taniec wiata, taniec polski, zwany inaczej polonezem. "Poegnanie Ojczyzny" Ogiskiego, w wykonaniu Murzyna z Georgii, otwiera bal dzieci pierwszej klasy. Tacz wszyscy: rodzice i dzieci. Natychmiast wystpili pastwo Woyniccy w pierwszej parze, za nimi rodzice Jaona i inni rodzice. Jaon zosta z Nik i Szachowskim. - Poznajcie si - powiedzia Jaon. - To Nika Woynicka, a to jest mj przyjaciel Szachowski. Jaon poczu, e niepotrzebnie nazwa Szachowskiego przyjacielem, bo takich sw nie trzeba wymawia, ale Szachowski nie zawstydzi, ani nie speszy si okreleniem uytym przez Jaona, ale obj go za szyj. - Umiem poloneza. Mcz mnie tym na lekcjach taca, wic jeli chcesz - zwrci si Szachowski do Niki - moemy zataczy. - Dobrze - powiedziaa Nika. Wyszedszy na woln przestrze pomylili krok, nim zaczli. - Tacz ze mn - usysza Jaon gos koo siebie. Odwrci si i zobaczy czarne oczy, wielkie, gbokie tu koo swoich, nieco wyej, patrzce powanie. - Nie umiem - powiedzia Jaon. - Oszalae? - pikna brunetka cigna go na rodek sali. - A c

to ma za znaczenie? Powiedz, ty jeste Jaon, taki zwariowany may ucze pierwszej klasy? Opowiada mi o tobie kto, zreszt atwo domylisz si kto. Ja chodz do trzeciej klasy, a jednak przyszam na wasz bal, bo lubi taczy. Ale tacy mali idioci nie umiej taczy. Wiesz, jestem ydwk? Wiesz co to znaczy? - Nie wiem - odpowiedzia Jaon. - W waszej szkole nie ma nienawici do ydw. Dlatego mogam przyj. - Tragarz na dworcu mwi o ydach mojej matce. Czytaem, e wypdzaj was z Niemiec. - Czytujesz gazety? - spytaa z uznaniem dziewczynka. - Te, ktre prenumeruje ojciec. Nie mw nikomu. To tajemnica. - adna tajemnica, jak mi powiedziae. - Jak ci na imi? - spyta Jaon. - adnie, e pytasz. Ale moje imi jest brzydkie. Pasuje do staruszki. Jzefina. - Mnie si podoba. Tak miaa na imi ona Napoleona. Jzefina spojrzaa na niego czule i z politowaniem: - Wy chrzecijanie nawet jako dzieci jestecie bardziej dziecinni ni my. - Nie pragn tak bardzo by dorosym jak moi koledzy. - Jeste pewny swego - powiedziaa niezrozumiale Jzefina. - Nie pomylae, e moesz wszystko straci? - Co mog straci? - Nie bd taki sprytny i nie pytaj, gdy ciebie pytaj. Tych ydw, co Niemcy wypdzaj, Polacy boj si wpuci, tylko trzymaj na granicy. To wy nic nie wiecie o Bokrzyckim? To dlaczego dokuczacie mu? Polonez skoczy si, Jzefina zrobia dyg przed Jaonem i znika. "Wic taczyem - Jaon by dumny z siebie, mimo, e tylko chodzi w takt muzyki. - Mam now znajom. Ona mnie wybraa. Wie o mnie. Poznaa, e jestem Jaon. Jest najpikniejsza ze wszystkich dziewczynek tutaj, najstarsza i najbardziej dorosa". Zastanawia si, czy jej nie pokocha. Zrozumia, e si jej boi, a zarazem czuje si przy niej kim, kim nigdy dotd si nie czu. Ale kim, nie wiedzia. Szachowski i Nika wrcili. Przez ten czas jakby min rok. Nika, oniemielona, stana na boku. - Taczye z najadniejsz dziewczynk na caym balu - szepn Szachowski, objwszy go za szyj. - Skd j znasz? - Podesza do mnie. - Chcesz, to bd taczy z twoj dziewczynk, by ciebie uwolni zaproponowa Szachowski. Wic traci Nik dla Szachowskiego? Kto wie, czy nie przyniesie to wielkich, trudnych do wyobraenia zmian. Przeszo mu przez myl, e pastwo Woyniccy bd z tego zadowoleni. Straci i Nik i Szachowskiego. Zostanie sam. Trzeba szuka Jzefiny. Nie widzia jej na sali, mimo e mign mu Bokrzycki. Nagle Bokrzycki sta si wan osob w jego yciu. Wyszed z sali do holu, a potem puci si w korytarz. Jzefiny nie byo. Pozostawao boisko. By pewien,

e drzwi s zamknite, ale gdy nacisn klamk, ustpiy. W pustce boiska sza powoli Jzefina, ciskajc w rku bia torebeczk, caa na biao, z opuszczon gow, zamylona i kopaa od czasu do czasu mae kamyczki. Syszc za sob kroki na wirze nie odwrcia si, tylko powiedziaa: - To ty Jaon? - Tak. - Szukae mnie? - dalej szed za ni, a ona nie odwracaa si do niego. - Przepraszam, moe byam dla ciebie niemia. Ale jeste odrobin mieszny. Tylko si nie obra. Zastanawiaam si, co by byo, gdybym zakochaa si w tobie. Odwr si - powiedziaa rozkazujco. - Musz sobie poprawi poczoszk. Wiesz, ci co urzdzili zabaw zapomnieli oznaczy ubikacj dla dziewczt, czy ja nie mogam jej znale w tej mskiej szkole. Poczoszka mi si skrcia. Tylko nie podpatruj - stana tyem do Jaona przy murze, tak e bya niewidoczna z okien szkoy. - Pewnie nie wiesz ile kobiety maj rnych zapi, haftek, guziczkw. Chcesz to moesz spojrze, tylko szybko. Jaon podbieg, ale Jzefina opuszczaa sukienk. Przez uamek sekundy widzia biae podwizki i koce poczoch, nad ktrymi byy te biae majteczki z dugimi nogawkami. - W porzdku - powiedziaa Jzefina. Wzia go pod rami. - Nie musimy si tam spieszy. Obejdziemy boisko. Nie! Chod, sysz muzyk. Chc taczy - pocigna go ku drzwiom. Jaon wolaby by z ni tu, sam na sam i rozmawia ni wraca na sal. Zmienne nastroje, nie zwracanie uwagi na drobiazgi, niepohamowana otwarto Jzefiny oszoomiy Jaona. Myla, e on nie zdobyby si na to. Nie mg przeama czego, co byo podobne do blu garda, by powiedzie Jzefinie, co przed chwil myla o niej. Cigna go w stron skd dochodzia muzyka i natychmiast gdy weszli, nie zwracajc uwagi, jakby nie widzc nic i nikogo, obja go i zacza taczy. To by foxtrott i Jaon czu si bezradny i zagubiony. Sta w miejscu, depta nogami, a Jzefinka, nie zwracajc uwagi na nieruchomo i niezdarno Jaona, taczya wok niego taniec peen radoci. Melodia przesza w melodi powoln, sodk, wzruszajc. Zmieni si krok i tancerze trzymali si blisko siebie, objci. Jzefinka umiechna si i przycigna do siebie Jaona. Czy to byo tango? Policzek Jzefiny ciepy i gadki dotyka leciutko jego policzka. Pod palcami poczu przez cieniutki mulin jej ebra. Jak bya chuda! Wic takie s kobiety? - myla Jaon. Zobaczy swoich rodzicw. Zaskoczyo go, e matka patrzy na niego znaczco i z gniewem, a ojciec wydawa si zaenowany. Jaon zdawa sobie spraw z tego, e opuci Nik, swojego gocia, zostawiajc j z Szachowskim. Nagle z przestrachem zobaczy, e z Nik taczy pan Woynicki. Szachowski znik. Taniec z Jzefink zacz mu ciy, nawet przez chwil myla, czy by nie zostawi jej, nie uciec do rodzicw. Nareszcie Poldek wypuciwszy z trbki seri szalonych dwikw, ucich.

- Musz wraca do rodzicw - powiedzia Jaon, zawstydzony i peen skruchy, bo teraz nie chcia si rozstawa z Jzefink. - A ja niedugo id. Przyjeda po mnie ojciec. Niedawno chorowaam i nie wolno mi si zmczy. Gdyby kiedy przejeda Lesznem, to przy elaznej jest dom otynkowany na pomaraczowo, najwikszy na caej ulicy. Mwi, e mieszka w nim dziesi tysicy ludzi. Trzeba przej pierwsz bram, drug i trzeci. Za ostatnim podwrkiem jest za wysokim ywopotem dom zwany paacem. Koniecznie tam przyjd. Bd czekaa. Mam papug, trzy psy i kota. Pamitaj zawsze o Jzefinie, bo ja ci nie zapomn. Moe by kadego dnia. Nasze wito jest w sobot. Teraz trzeba byo szybko co powiedzie, ale Jaon nie wiedzia co. Jzefinka czekaa chwil, a potem uniosa w gr do na znak poegnania. Najwaniejsza chwila mina i Jaon zrozpaczony, e nie znalaz tych sw, szed naprzeciw gniewowi rodzicw. Byli li na niego, jak nigdy dotd. Akurat wrci pan Woynicki z Nik i musieli si rozpromieni. Ale za to nie dostrzegali Jaona. Przesta dla nich istnie. Tak karaa go matka? Jaon nie mg uwierzy: patrzy na nich, a oni nie spojrzeli na niego. - Jaon ma powodzenie - powiedziaa pani Woynicka agodnie. - Po to jest bal. Dzieci poznaj siebie w nowych okolicznociach. Jaon sucha z napiciem; czy i pani Woynicka si gniewa? Ale z jej sw nie mg wyczyta intencji, w jakiej je wypowiedziaa. Ojciec i pan Woynicki zaczli rozmawia pgosem: - Ponad wszelk wtpliwo we wrzeniu czeka pana wyjazd. Chc mnie pozbawi pana. Przyl kogo swojego, pod pozorem zastpienia pana. A wic musimy si rozsta. Czy nie na zawsze? Wrciwszy, moe mnie pan nie zasta - zniy gos. - Nie wiem, czy pan wie, e jest cicha mobilizacja niektrych cenniejszych dla obrony i przemysu osb? Ojciec Jaona drgn. Poldek zacz gra i Jaon poprosi Nik. Radonie wzia go za rk, jak to byo w jej zwyczaju i nic nie znaczyo, poszli wrd taczcych. Nie okazywaa obrazy, jakby nie zauwaya, e Jaona nie byo. Nie odzywaa si, skupiona na tym by dobrze wykonywa kroki w tacu i wybaczaa Jaonowi - czy nie zwracaa uwagi na to, e on tylko suwa nogami. Gdzie jest Szachowski? - zastanawia si Jaon. Brakowao mu go. Pani Woynicka patrzya na crk, pomachaa jej czule i umiechna si do Jaona. Ojciec by zajty rozmow z panem Woynickim, a matka Jaona dalej na niego nie patrzya. Potem byy zabawy w guchy telefon, pomidora, komrki do wynajcia, ale dlatego e na pocztku umieszczono tace, zabaw dorosych, gry nie udaway si. Pani Woynicka wsuna rk za sukienk na karku Niki, by sprawdzi, czy nie jest spocona i czy moe wyj na ulic. - Po trochu bdziemy szli - powiedziaa pani Woynicka. - To pierwszy bal mojej crki. Na ulicy, w mroku i dalej trwajcej mgle, Jaon i Nika wzili si za rce, a potem chwycili kade swoich rodzicw, a ci te poszukali swoich doni i tak, w szecioro szli zajmujc cay

chodnik. Ale Jaon, wiedzia, e chwila szczcia i spokoju jest przelotna, bo matka gniewa si na niego. Ledwie poegnali si z pastwem Woynickim przy postoju takswek na placu Unii, matka pucia rk Jaona. - Mamo, dlaczego nie mam psa? - spyta Jaon. - Psy musi si kocha. - Skd ta myl? - zniecierpliwia si matka. - Mamo, dlaczego nie mam kota? - zapyta znw Jaon. - Naucz si czasem milcze - powiedziaa matka. Na klatce schodowej wonie byy wiosenne; z nastaniem ciepa dom pachnia silniej. Kolorowe szybki jednego z okien klatki schodowej uchylono, napywaa nim mga. Weszli, zimna kolacja staa na stole. Frania bowiem, inaczej ni Maniunia nie czekaa dokadnych dyspozycji, co ma by: decydowaa sama. Ale i przy kolacji matka nie odzywaa si do Jaona. Znw pewne rzeczy zdarzyy si pierwszy raz: gniew matki, oszoomienie spotkaniem z Jzefin, bal - i gdy nie matka, a panna Frania przysza zgasi wiato w jego pokoju, nie czu alu, tylko smak nowoci, nieokrelonego smutku. Rano zatskni, by natychmiast zobaczy Szachowskiego, ale przypomina sobie, e jest niedziela. Trzeba byo j przeczeka. Na msz spnili si i stali na kocu kocioa. Jaon aowa, e nie mg widzie jak opatek si na jego oczach przemienia w ciao czowieka, ktry y dwa tysice lat temu. Matka rozmawiaa z Jaonem, ale tylko o tym, co ma woy na siebie, albo e ma umy rce. Wieczorem przysza stryjenka, w momencie gdy Jaona wyprawiono spa. Ku jego radoci rodzice nie zabrali jej do gabinetu, tylko jak dawniej przyjmowali w duym pokoju. Stryjenka mwia monotonnie i aonie: - Wyczytaam w "Kurierze", e starzy ludzie na wsi przewiduj niezwykle gorce lato, a astrolodzy wielkie zmiany. W moim yciu nastpi przesilenie. Panna widwiska postawia mojemu mowi ultimatum. Termin mija pierwszego wrzenia. Ten nastrj niepokoju, upay, bd przemawiay za pann widwisk. Najprzykrzejsze bdzie dzielenie rzeczy. Wprost to widz, nim si zdarzyo: jak bdzie zabiera maszynk do golenia, krawaty, zdejmowa je z miejsca gdzie wisz na drzwiach szafy. Smutne bdzie nasze mieszkanie we wrzeniu, opustoszae. Pierwsza jesie mojej samotnoci. Jaon usn i zaraz si obudzi, radosny, e jest poniedziaek. Niecierpliwi si, kiedy zobaczy Szachowskiego. Jego zachowanie w czasie balu, opieka nad Nik, eby on mg by z Jzefin, zbliyy ich. Jaki by smutek Jaona, gdy w chwili gdy zaczynaa si pierwsza lekcja, Szachowskiego nie byo. Jaon mia nadziej e Szachowski przyjdzie na drug lekcj, cho nie zdarzao mu si spnia do szkoy. W czasie przerwy Jaon zobaczy szofera Szachowskiego, ktry przeciska si przez tum chopcw. W rku trzyma kopert. Jaon zobaczy swoje nazwisko i imi wypisane drukowanymi literami. Rozerwa kopert: "Drogi Jaonie, w sobot na balu byo nasze poegnanie na wakacje. Ale tego nie mwiem. Bo po

co by smutnym. W kadym razie ja bybym smutny. Zwolniony z ostatniego ptora miesica szkoy, wyjedam. Gdy bdziesz czyta list, mnie ju nie bdzie w Polsce. Nie pisz jeszcze na tyle, by sam wyskroba list do Ciebie, wic dyktuj pani wychowawczyni. Pewnie nie wiesz, kim bya dziewczynka, z ktr taczye, wic ci si dowiedziaem, to panna Jzefina Weissbraun. Na pewno ich telefon jest w ksice telefonicznej. Pa! Jaonie, do widzenia, bd tskni do powrotu do Polski, by Ci znw zobaczy. Twj Eryk Szachowski". Gdy Jaon wrci do domu, zobaczy wydobyte kufry i kosze. Frania je mya od rodka, wchodzc w nie. Pierwsza zapowied wakacji. Miano w nie wkada stopniowo, warstwami, przez wiele dni rzeczy potrzebne w Marzeniowie. Co pewien czas matka podejmowaa decyzj, e co zabierze i zanosia t rzecz do kufra. Jaon uwiadomi sobie, e nie pamita przygotowa sprzed roku. By taki may, e nie obeszy go, czy zdy o nich zapomnie? Odtwarza w pamici ukochane miejsca w Marzeniowie: altank, k, wwz w lesie. - Mamo jedmy! Szachowskiego ju nie ma w szkole. - Synu. Nie powiniene odzywa si do mnie, dokd ja czego nie powiem. Chyba milczenie moje co oznacza? Nie potrzebuj ci mwi na czym polegao twoje przewinienie, i jak byo powane, bo wiesz sam. Jaon opuci gow i milcza. Matka, amic swoje wasne postanowienie, ale z odcieniem ulgi, e cisza si skoczya, wyjania: - Potraktowalimy ci jak dorosego i odpowiedzialnego mczyzn, ktry ma zaopiekowa si mod dam. W twoje rce zoylimy szalenie wan spraw. Za duo ju rozumiesz, by nie zdawa sobie sprawy z tego, jak cenna jest dla nas przyja pastwa Woynickich. To nie jest wyrachowanie, bo lubimy ich, prawie kochamy, cenimy ogromnie. Ale w banku decyduje si los, bogactwo wielu ludzi i twj ojciec bierze na siebie wielki ciar. Wystarczy, by pan Woynicki si odci od twojego ojca, zrzuci na niego odpowiedzialno za takie czy inne posunicie, i nasza przyszo byaby naraona, wcznie z monoci posyania ci do szkoy, ktra urzdza bale, na jednym z ktrych tak niewaciwie si zachowae - zawahaa si i szybko dodaa. - Zapomnij, co ci powiedziaam! Boj si, by nie sta si wyrachowany. Przy tym jeste chwilami bezgranicznie naiwny i enujco prostolinijny. Nie wiem, co pierwsze zwalcza. Jaonowi zrobia przyjemno wzmianka o wyrachowaniu, rozzocio go, e matka nazwaa go naiwnym. - Kim bya dziewczynka, z ktr pobiege zapomniawszy o wszystkim? - Ma na imi Jzefina. Nazywa si Jzefina Weissbraun. Powiedziaa, e jest ydwk. Pytaa mnie, czy wiem, co to s ydzi. - Mj Boe, ile takiemu dziecku trzeba wyjani. Czasem wydaje mi si, e nie podoam. W Marzeniowie, w moich czasach wszystko byo proste. Kim byli ydzi, rozumiao si samo przez si. Krawiec

twojego dziadka, yjcy tam do dzi, Abraham Nowicki, czy rabin, ktry raz do roku skada wizyt twojemu dziadkowi, sklep bawatny, piekarnia z przepysznymi chakami - musimy w czasie wakacji zobaczy, czy jeszcze jest - a tu mieszkamy w dzielnicy, gdzie ydw si nie widuje. Dlaczego ta dziewczynka ci si tak spodobaa? - Ona pierwsza do mnie zawoaa dzie dobry. - Kto j zaprosi? - Ten Bokrzycki. - Nie wyraaj si z lekcewaeniem o koledze. - Ona wcale si nim nie przejmowaa, jak ty kaesz mi si przejmowa Nik. - Bo Nika jest dam, jest maa i potrzebowaa twojej opieki. Bya twoim gociem. Ta panienka te bya gociem i moga robi co chce. eby cho zapamita to wydarzenie. Niech ci si wryje w wiadomo, i gdy bdziesz wiedziony jakim szaem, zapomnieniem, czy lekcewaeniem wiata, niech odezwie si w tobie, to moe ocali ci przed wielkim bdem, ktry by ci grozi w przyszoci. - Jaki bd mi grozi? - Synu, wcale si nie przeje. Pytasz z ciekawoci. Jakby chcia go popeni. Za bardzo, nie jak dziecko, interesujesz si przyszoci. - Nie jak dziecko? - zawoa radonie Jaon. - Nie ciesz si tym, co niepokoi matk - napomniaa go. - Ach, przed iloma rzeczami chciaabym ci ostrzec. - Przed czym mamo? - Znowu ciekawo! Jak czytelnika interesuje dalszy cig powieci drukowanej w odcinkach, tak ty traktujesz ycie. Jakby o nim czyta, jakby kto ci o nim opowiada. To dlatego, e jeste pod tak ochron rodzicw, ktrzy nie pozwalaj ci zrobi najmniejszej przykroci, moe wrcz dozna niczego? - Martwisz si cigle mn - powiedzia Jaon. - Moje dobre dziecko - wzruszya si matka. Zawstydzi si; czy mczynie wypada by dobrym? Pastwo Lapoint byli ju w teatrze, kinie, na koncercie, w kawiarni, w restauracji, wdrowali przez Pary, bulwarami, wskimi uliczkami, brzegiem Sekwany, by Jaon poznawa nowe swka. Teraz zmczeni tym, szykowali si do wakacji. Jaon zauway, e to ju drugie letnie wakacje pastwa Lapoint'w w cigu niecaego roku nauki, czyli szed kursem przypieszonym. May Lapoint napisa list do babki: "Babciu kochana. Jak czas mija szybko. Szczeglnie dzieciom..." Nie wiadomo dlaczego Jaon wzruszy si. Pani Bohusz miaa zy w oczach, kasaa. Nazajutrz przysaa ssiadk z zawiadomieniem, e odwouje lekcje na czas nieokrelony, bo jest chora na zapalenie puc. Matka wysaa do niej Frani z koszem poudniowych owocw i pytaniem, czego jej trzeba. Odpowiedziaa, e opiekuje si ni syn. "Syn opiekuje si matk, a nie matka synem?" - zdziwi si Jaon. Przyszed list od wuja Rudolfa, e dom jest obielony, wysprztany. Wietrzy si od trzech dni czekajc na ich przyjazd. "A lato

zapowiadaj pikne - pisa wuj - jakiego nie byo od stuleci". Jakie woanie bio z tego listu; sia, budzca tsknot. Bagae pod opiek Frani poszy najpierw. Jaon z matk, odwiezieni przez ojca na dworzec, jechali sami. Matka rozoya koc na wycieanej awce w przedziale. Poza nimi jechaa jaka pani. Dostrzega, e mruy oczy, udaje e pi i obserwuje matk Jaona. Jaon nienawidzi jej za to. "Niegrzecznie tak si patrze" - myla. - Przepraszam bardzo. My si nie znamy - zacza. Jaona a podrzucio. "Oczywicie si nie znamy. Po co to mwi?" - myla. - Przyjrzawszy si pani - cigna nieznajoma - nabraam niewytumaczonego zaufania do pani. Mieszkam sama, na wsi. Moja matka od lat nie yje. Nie mam nikogo na wiecie komu mogabym uczyni pewne zwierzenie i poprosi o rad. - Nie znam przyczyny dla ktrej pani yczy sobie obdarzy mnie zaufaniem - odrzeka matka. - Prawdopodobnie ktokolwiek wsiadby do tego przedziau, speniby rol, ktrej pani oczekuje ode mnie. - To prawda, czekaam kogo los zele, ale uznaam za zrzdzenie, e jest to osoba taka jak pani. Zapanowaa chwila pena zaenowania. Jaon mia nadziej, e matka zabierze rzeczy i przejd do innego przedziau, ale z przykroci stwierdzi, e jej pochlebia ta rola. - Pani pozwoli, e zapal? - spytaa nieznajoma. Jaona ignorowaa. - Gdy umarli jedno po drugim moi rodzice - zacza - musiaam si przenie z liceum do seminarium nauczycielskiego, by natychmiast zdoby zawd. Opuciam Warszaw, by zamieszka na dalekiej, guchej - chciaoby si powiedzie - dzikiej wsi. Ale czy ja mog mwi przy pani synku? - Nie wiem, co pani bdzie mwi, ale zaraz ukoysze go rytm jazdy pocigu. - To jedyny pocig na poudnie - powiedziaa nieznajoma. - Ale czy musi by nocny? Jaon postanowi, e bdzie walczy ze snem, cho nie chcia sucha historii, ktra na pewno jest gupia. Zamkn oczy. - ...sama stanowiam szko. Bya jedna izba, uczyy si cztery klasy na raz. W promieniu dwudziestu kilometrw - poza ksidzem, ktry unika ze mn kontaktw jako z mod samotn kobiet - nie byo nikogo bliskiego mi wyksztaceniem. Mieszkaam w chopskiej izbie. Tygodniami z nikim nie rozmawiaam. Chopi nie mieli na to czasu, a mieli inne tematy: pogoda, zbiory, ceny. Nie bardzo mnie lubili. Nie dowiedziaam si dlaczego. Nie miaam do kogo napisa. Przyjaciki miaam w liceum, oddaliam si od nich, a one mnie zapomniay. By te dwr, o dwiecie pidziesit metrw od chaupy gdzie mieszkaam, bardziej niedostpny ni mgawica Andromedy. Widywaam ich tylko w kociele. Zwrceni ku otarzowi nie widzieli tumu. Matka zgasia wiato. Pocig przypieszy i szarpa na zakrtach, chwilami zaguszajc monotonny gos: - A pewnego dnia dziedziczka przysaa lokaja z biletem, w ktrym oznaczya dzie i godzin, o ktrej mam przyj. Z godziny na

godzin wybucha nasza przyja. Na pit byam wezwana, okoo sidmej zdarzy si ten cud. Bya rwnie samotna jak ja. Moje ycie zmienio si jak w bajce. Niedugo potem odrzuciam owiadczyny jej syna, modszego ode mnie o trzy lata. Tym zdobyam jej nieograniczone zaufanie. Mczyzn, ktrego pokochaam, by jej m. Ukrywaam to przed ni, ale i przed nim. A przyszo spotkanie w pocigu, jak teraz, ktre wszystko zburzyo i poczyo mnie i jego. Dziewi lat yam utrzymujc tajemnic przed najblisz istot, jak miaam, moj przyjacik, a jego on. Rok temu umara. Jej m nie owiadczy mi si; zerwa ze mn, niedugo polubi inn. Ta podr, to podr po roztrzygnicie mojego losu. Wymogam na nim spotkanie, tam gdzie widywalimy si potajemnie. To, e uleg, jest jak nadziej. Rzecz dziwna, dokd ya moja przyjacika, ktr haniebnie oszukiwaam, moje ycie byo wypenione trwog, napiciem i poczuciem, e to jest nieuniknione. Jeli bdzie chcia, by zostao jak byo, odbior sobie ycie. Chciaam, eby kto to wiedzia, kto nie wie, kim jestem i kogo nigdy nie zobacz. - Zobaczymy si na pewno - odrzeka ywo matka Jaona. - Dam pani adres i pani mnie odwiedzi. ycia nie otrzymalimy od siebie, jestemy tylko jego depozytariuszami. Nie wolno zabija nikogo, take siebie. To maostkowo: ycie tak krtko trwa, tak mao znaczy i jeszcze je skraca? Jaon usypiajc mia wraenie, e matka mwi inaczej ni do niego. Zapad w sen tak gboko, e wsta tylko, by wysi z wagonu, a w powozie usn i do domu trzeba byo go wnie. Obudzio go, jak ju raz byo, nage otwarcie okiennic. Blask soca odbity przez mode trawy ogrodu, zielonkawy, napeni Jaona radoci. Zerwa si, ukradkiem pocaowa framug okna. Czynnikiem dodajcym szczcia bya nocna rozmowa w pocigu, podobna do snu. Nawet nieszczcie Jaonowi wydao si jak owietlone jasnym wiatem. - Dzieci czekaj - zawoaa Frania uchylajc drzwi. Przez chwil Jaon nie wiedzia o kogo chodzi. Jak mao mia czasu myle w Warszawie o dzieciach dzierawcw. - Synu wyjd do dzieci - zawoaa matka. - Sprbuj nie wkada butw. Ucz si chodzi boso. Dzi upa, pikny dzie. Jaon, p przytomny, szed, czujc pod stopami to wytarte dywany, to ciepe soje desek podogi. Przed gankiem staa grupka dzieci. Wikszoci Jaon nie zna; rozpozna Dzidka i Alink. Dzidek, ktrego Jaon tak nienawidzi zeszego lata, sam przyszed i poddawa si pod rozkazy Jaona. Jaon mia yw armi! Przypomnia sobie kanony musztry. - Cao na moj komend baczno - wykrzykn i doda. Chwileczk, pobiegn po szpad. Bya tam, gdzie j woy wyjedajc, czekaa wiernie za szaf. Gdy zjawi si, przy szpadzie, stwierdzi, e dzieci nie umiay sta na baczno, pokaza im prawidow postaw, a potem szed od dziecka do dziecka i poprawia. Gdy dotkn Alinki, wyszarpna si gwatownie. Ustawi szereg i sprawdzi, czy palce bosych stp

s w rwnej linii. "Jak armia abisyska - pomyla. - I ja, wdz, te jestem bosy. Matka miaa racj. Nie wypada, bym jeden by w butach". Ale czu, e jego nogi przez t chwil stay si brudne i brzydzi si sob. - W lewo zwrot - krzykn. Ale cz dzieci nie wiedziaa, ktra jest lewa rka. - W ty zwrot. Przez lewe rami - krzykn Jaon. Kade z dzieci przekrcio si inaczej, przebierajc bezradnie nogami. - Odlicz. Te dzieci nie umiay liczy! Tym bardziej, e na kocu stao trzech cakiem maych chopczykw. - Ja policz - zawoa Dzidek. By starszy od wodza, zachowywa najlepsz postaw i karno. Nie tylko znika jego wrogo wobec Jaona, ale patrzy w jego oczy z pilnoci i gotowoci spenienia rozkazw. W swojej gorliwoci ju liczy: "raz, dwa, trzy...", dumny ze swojej umiejtnoci i za chwil zawoa: - Ze mn i z Alink jest nas dziewi. - Mianuj ci sierantem - szefem - Jaon wydoby szpad z pochwy, zapominajc o zeszorocznym zakazie. - Klknij - rozkaza Dzidkowi. - Na jedno kolano. Cao baczno. Dotkn jego ramienia szpad: - Decyzj sztabu generalnego zostajesz mianowany sierantem i od razu awansowany na podporucznika - zawoa Jaon. Mia na usprawiedliwienie, e Napoleon jeszcze szybciej awansowa swoich ludzi. Teraz tyralier na ogrd. Rozpoznanie terenu. Poszukiwanie przeciwnika. W wypadku natrafienia na wroga, meldunek lub rozpoznanie ogniowe. Dzieci rzuciy si w ogrd. Nie natrafiy na wroga. Na kocu by rzd wczesnych jaboni, zwanych papierwkami. Miay ledwie zawizki, ale dzieci tak lubi kwane jabka! Jaon kaza Dzidkowi rozpali ognisko. Wojsko rozkadao si obozem. onierze posilali si zawizkami jabek, niektrzy przypiekali je w ogniu. Jaon waha si chwil, ale nie okaza tego i jak prosty onierz jad z nimi. Wojsko milczao oniemielone jego obecnoci. Matka poczua zapach dymu i wysza do ogrodu. - Prosz to zgasi. Nie wolno pali ognia blisko zabudowa. Jaon chcia co odpowiedzie, gdy zorientowa si, e w jego odku dzieje si co strasznego, jakby miaa tam wybuchn bomba. Zerwa si i pdem pobieg w kierunku domku z wycitym serduszkiem. Zapomnia, e jest boso, potkn si bolenie o kamie, wdepn w odchody gsie, polizgn si na nich, polizg przeduy si na modej trawie i Jaon run. Padajc poczu pod sob mokro. Popuci w spodnie. Wstyd, przeraenie, e dzieci to odkryj i bdzie do mierci zhabiony, spowodowao, e wpad w panik. Nie wiedzia jak postpi, by ukry przed Frani, a nawet przed matk swj wypadek. Spodenki byy pene jasnobrzowej cuchncej mazi. Nogi mia umazane gsi kup. Podwjnie

napitnowany! Rozumia, co miaa na myli kobieta w pocigu mwic, e wolaaby nie y. Bo do tego by wodzem i mia przy boku szpad. Rozwolnienie byo pocztkiem powaniejszej choroby. Doktor nie by pewien, czy to zapalenie grubego jelita, czy katar odka, wywoany zmian wody, rodzaju poywienia, rodowiska, czyli gwatown zmian, ktrej Jaon by poddany. - Mamo, ja bd zawsze chorowa? - dopytywa si Jaon. - Nie. Gdy wydorolejesz, bdziesz silny i choroby przestrasz si ciebie. Jaon zabroni, by go odwiedzali onierze. Wstydzi si choroby. Nie chcia, by widzieli wielkiego wodza w ku, w nocnej koszuli, z nocnikiem pod kiem. A jednak pokazywali si w oknie i uciekali, a Alinka przekazaa mu bukiet przez Frani. Frania przesiadywaa przy Jaonie: - Jestem pierwszy raz w yciu na wsi - wyjaniaa Jaonowi Frania. - Pastwo zostawiali mnie na lato, bym pilnowaa mieszkania. Gdy pracowaam w fabryce, jedenacie lat widziaam tylko trawnik na skwerze wolskim. Jaon wolaby tego nie sucha. Ba si nudy. Frania bya smutna i nudna. Ale atwiej mu byo zrobi przykro Maniuni, ktr kocha, ni Frani. Wiedzia take, jak matka baa si utracenia sucej. Musia by miy dla Frani, jak dla pastwa Woynickich i Niki. - Mamo - spyta tego wieczora, gdy matka zajrzaa, by powiedzie Jaonowi dobranoc - wiadomo co o Maniuni? - Ach synu, wic jeste wierny? Pamitasz? Jak to cieszy matk zawoaa, ale nie odpowiedziaa na pytanie Jaona. Czu, e matk odejcie Maniuni dotkno, nie pogodzia si z nim, i e z tego powodu o ni nie pyta, mimo e wie Maniuni jest w dolinie pooonej o dwanacie kilometrw std. Znika z lamp. W pokoju odcitym od wiata zamknitymi okiennicami zrobio si cakowicie ciemno. Poczu, e kocha matk straszliwie, niewypowiedzianie i zastanowi si, czy matka zdaje sobie z tego spraw. - Mamo - wyszepta, mimo e nie byo jej w pokoju. - Mamo - w wielkim domu jego krzyk znik midzy pokojami. Zapaka i usn. Od czasu gdy by chory w jego pokoju otwierano okiennice dopiero gdy si budzi. Sprawdzaa to Frania uchylajc drzwi, na palcach zbliajc si do jego ka i w ten sposb go budzc. Dwie choroby - ta z przed roku i obecna zaczy zlewa si w jego wiadomoci. Czy to jest teraz, czy ju byo? Tyle czasu nie chorowa i zaczyna mie nadziej, e nie zachoruje wicej, a tymczasem jak zawsze w najwaniejszych momentach swojego ycia, lea. Wszystko dziao si bez niego, wiecznie nieobecny ucze klasy pierwszej "A". Imieniny doktorowej odbyy si bez niego. Matka wrcia pno przynoszc stosy ciast i mazurkw dla Jaona, cho doktor zakaza ich je Jaonowi. Jaonowi nie zaleao na sodyczach. - Doktorowa ci lubi, cho na dzieci nie zwraca uwagi. Jutro ci odwiedzi - powiedziaa matka.

Nazajutrz rano matka kazaa Frani zanie ciasto wojsku. - Boe jak dzieciaki si rzuciy! - komentowaa Frania. Na rozkaz matki otworzya szeroko okna. Napyn zapach rozgrzanych modrzewi i lip. Zaraz potem zaterkotaa bryczka i zesza z niej doktorowa. - Mimo, e tak blisko, przyjechaam. W pogod kurz, w deszcz wieczne boto. Nie lubi te, jak si na mnie gapi. Ka podci konia i nim spojrz, ju mnie nie ma - spojrzaa na szpad opart o wezgowie ka. - Chopczyk ze szpad! Twoja babka na pewno tak sobie ciebie wyobraaa, jak maego rycerza. Polska, ostatni rycerski kraj na wiecie. Spjrz mi w oczy - zbliya si do ka i chwycia Jaona za brod. - Lubi t winogronow ziele i to wieczne zdumienie. Dziwisz si yciu, e takie jest i e przynosi ci star, zdziwacza doktorow? Ile w tobie dyskrecji i uprzejmoci, by ukry to zdziwienie. - Poklepaa go po policzku. Twoja matka ci tak kocha, e niewiele miejsca zostaje dla innych koo ciebie. Nikogo wicej nie potrzebujesz. Kiedy byam moda, rodzice nie okazywali dzieciom uczu. Nie wiedziaam, czy matka mnie kocha. Cierpiaam, dopiero po jej mierci znalazam pamitnik pisany przez matk. Byo za pno. Nie mogam matce przekaza tego, co czuam dowiadujc si o jej mioci. Twoja babka bya inna. To moja najwiksza przyjacika w yciu, a teraz przyjani si z jej crk, a twoj matk. Wydaje mi si, e jeli doyj, gdy ty doroniesz, jeszcze zd si z tob zaprzyjani. Twoja babka tyle nam wszystkim daa! Jej wspomnienie nas czy, a moe nawet jest to forma jej obecnoci? Tak patrzysz, e chyba wszystko rozumiesz. - Tak, prosz pani - potwierdzi Jaon, niepokojc si, czego w sowach doktorowej mg nie zrozumie. - Ta twoja grzeczno. Co si pod ni kryje? - spytaa doktorowa. - Za powanie go pani traktuje - wtrcia si matka. - Jaon jest maym snobem. Bdzie si snobowa na przyja z dorosymi. - Jak pani moe nazwa swojego synka snobem? - stana w obronie doktorowa. - Takie okrelenie pasuje tylko do osoby dorosej. - Chwilami zdaje mi si, e bardziej jest pani rwienikiem ni swojego wojska, to znw, e jest od niego dziecinniejszy. Frania przyniosa herbat. Uchyli drzwi wuj Rudolf. - Jaon nigdy nie bdzie podobny do pana Rudolfa - odezwaa si doktorowa. Wuj spojrza na Jaona, jakby go dopiero zauway. Jaon uwiadomi sobie, e wuja nie byo w domu, kiedy przyjechali, a take, e wuj przesta si nim interesowa. Zna tajemnic wuja, potajemny pobyt w Warszawie i spacer z nieznajom pani, ale nie mg jej zdradzi matce: musiaby zdradzi siebie. - Uwag na temat Jaona bior do siebie - odezwa si wuj. - Nie chodzio pani, by powiedzie jaki bdzie Jaon, tylko jaki jestem ja. Bardzo mnie to smuci. Ogromn wag przywizuj do pani zdania. - To nie byo zdanie na pana temat, to bya taka towarzyska bezmylna, luna uwaga. Ile rzeczy si mwi, eby zapeni milczenie - wykrzykna doktorowa.

- Inaczej bym nie dowiedzia si, co pani myli - powiedzia wuj z alem w gosie, a sycha byo w nim zy, ale take z napastliwoci. - Rudolf, pohamuj si - powiedziaa matka. Doktorowa milczaa, wuj odezwa si ponownie: - Widzi pani doktorowo, dla siostry pozostaem maym braciszkiem. Czuje si za mnie odpowiedzialna, strofuje mnie. - Bo jest co w panu takiego, co skania innych, powiedzmy, do opiekuczoci przejawia nagy upr doktorowa. - Poza tym jest pan synem mojej ukochanej przyjaciki. Wanie o niej mwiam przed pana przyjciem - zmienia temat doktorowa. - "Syn tak wspaniaej osoby zmarnowa si" - upiera si przy temacie wuj. Gos mu si zaama. - Po co uywa okrele przesadnych? - odezwaa si doktorowa prawie okazujc niesmak. - Przepraszam - pohamowa si wuj. - Strasznie jest znosi od lat te wasze, drodzy, niedomwienia, te spojrzenia, dyskretne i pene alu, a przy tym cign byt, jaki wiod i nie przestawa myle: co si waciwie stao z moim yciem? ...rozpacz jest zakazana czowiekowi - przerwaa doktorowa. - To grzech wobec Ducha witego. Od niej czowiek traci rozum i dziaa przeciw sobie. ...nie wolno nawet rozpacza? - wybuchn wuj. - Wic w nocy, gdy nikogo nie ma, chodz na cmentarz, na grb rodzicw, pytam matki, co to wszystko znaczy. Pooyem si na grobie, w nogach rodzicw, z paczu usnem i przespaem do witu. - To pan pognit lobelie, ktre posadziam! - wykrzykna doktorowa. - Robi mi pani wyrzut, e nie opiekuj si grobem rodzicw? zmieni sens jej sw wuj, utraciwszy panowanie nad sob. - e niszcz kwiaty dane rodzicom? - Niech si pan wykrzyczy. To przyniesie ulg - powiedziaa doktorowa. Wuj zasoni twarz domi, nie wiadomo, w odruchu wstydu, czy rozpaczy. Doktorowa powiedziaa po chwili: - Mylaam, e ten tryb ycia, jak wydawao mi si, beztroski, cieszy pana. Ale jeli przynosi panu tyle cierpie, to czy to nie lepiej porzuci go? Swoje ycie mona zmieni z dnia na dzie. - Wszystkie fakty rozstrzygajce o moim yciu ju si zdarzyy. - Przepraszam, czy w pana yciu byy jakie fakty? - spytaa doktorowa. - Ach, ten protekcjonalny ton wobec Rudolfka - poskary si wuj. - Mwic po macierzysku, gdy brak pana matki, widzimy jeden fakt: jak pan ze swoim przyjacielem Maciusiem idzie do Babskiej, do pokoju za sklepem, gdzie prowadzi cich restauracj. - Jak tam jest chodno w lecie i jak przytulnie w zimie! Zza pnczy pikny widok na ogrd. Jaka pani Babska dla nas dobra! Przyrumienia boczek, kraje pomidory, ogrki, cebul, zalewa to mietan. To nasz dom. Bo dochodzi jeszcze karafka, dla nas zawsze ta sama, krysztaowa, oszroniona, w trocinach, prosto z piwnicy mwi wuj wyzywajco i z luboci.

- Co to za Maciu? - spytaa matka Jaona. - Podobnie jak ja, sierota - uprzedzi odpowied doktorowej wuj. Dostaje na ycie dziesi dolarw miesicznie z Ameryki od wuja. Tu si osiedli, bo sysza, e jest tanio, pikna miejscowo i wesoo. Ale wszyscy std wyjechali, jak ty Julianno. Inni wymarli. Jest tylko cmentarz i poczta, gdzie przychodz listy. - Nigdy o nim nie mwie - powiedziaa matka. - Twojemu mowi i tobie nie spodobaby si. Siedzia w wizieniu. Mwi o tym, bo i tak pani doktorowa by ci ostrzega. W twoich oczach czai si pytanie: za co siedzia? By aplikantem adwokackim. Za pewn sum wykrad dowd z akt sdowych. Pozbawiono go doywotnio prawa wykonywania zawodu. Wic yje z aski wuja, a ja z jego aski chodz do Babskiej. - W zeszym roku ju tu mieszka? - Tak - odrzek wuj. - Do niego tak cigle znikasz? Jakby ucieka przed nami? - Nie tylko do niego - rzek wuj. - Na jak du sum zacigne ten dug... wdzicznoci wobec niego? - spytaa matka. - Jak ty jeste podobna do naszej matki! - nieoczekiwanie zmieni ton wuj. - Poddawaa mnie takim samym przesuchaniom. - A ty cho odpowiadae? - wyrwao si matce Jaona. - Nie odpowiadaem, tylko si miaem, ale ona mi wybaczaa. - O co ci pytaa nasza matka? - Dawne sprawy, o ktrych ci nie wspominaa, by ci nie martwi. Nawet ze mn, obwinionym, wesza w zmow, nakazujc mi tajemnic przed tob. Zapacia za wiartk wdki, ktr wziem na kredyt i zapomniaem. To znw pocaowaem Maniuni, a miaa wtedy czternacie lat. Matka spojrzaa na Jaona. Nie moga kaza mu wyj, bo lea chory, a nie chciaa przerywa zwierze brata. Imi Maniuni miao znaczenie take dla matki Jaona, o czym wuj zapomnia, a teraz sobie przypomnia. Poczu, e ostatnie zdanie wypowiedzia niepotrzebnie. Zalego dugie milczenie, dusze ni kiedykolwiek zapadao w Warszawie. adna z osb obecnych w pokoju nie poruszya si. Zmieni si nastrj, w ciszy mocno dochodzio do ich uszu tykanie zegara, przez okno sycha byo wierszcze i wiergot ptakw, napywa zapach rozgrzanego ogrodu. Nioso to spokj i wybaczenie. Dugo dochodzi do zdrowia. Chudy, mizerny, na sabych nogach wyszed do ogrodu, w peni soca zaczynajcego si lata. Mona byo si soca przestraszy i znienawidzi je za to uderzenie palcych promieni, duszcy ucisk przegrzanego powietrza. Chcia schroni si do altanki, ale matka nie pozwolia mu, bo tam panowaa wilgo. Liczy, e do altanki przyjdzie Alinka. Nie byo jej wida. Moe matka, nie chcc by dzieci mczyy Jaona zabaw, poprosia by nie pojawiay si w zasigu jej wzroku? Tskni za wojskiem, ale zarazem nie chciao mu si rozkazywa; nie wiedzia, co poza musztr z nim robi. I wtedy, jak ju byo to rok temu, z grzdek fasoli, skradajc si, wyszed Dzidek. Teraz umiecha si

i dawa znaki, by Jaon by cicho. Przypez do leaka Jaona i skuliwszy si, by nie wida byo go z okien domu, zasalutowa do goej gowy, co byo wzbronione regulaminem i zacz szepta: - Zwiad naszej armii donosi, e na pnocy, w okolicy Bugaja pojawio si obce wojsko. - Co wykazao rozpoznanie? - spyta przytumionym gosem Jaon. - To dzika banda, czysto murzyska. Dzieci letnikw, ktre umaloway si na czarno. - W jakiej liczbie? - Ponad dziesicioro. Maj dzidy, uki i tarcze. S bosi, wyj. - Ich miejsce postoju? - Szaasy z mchu w lasku za rzek. Uwaaj to za afrykask wie w dungli. Rozpdzimy ich i zniszczymy obz. - Nasze siy s jednak mniej wicej rwne - zaniepokoi si Jaon. - Ale to s ciamajdy miejskie - podnis gos Dzidek i chwyci si za usta, chyba take dlatego, e zrozumia, i mg urazi wodza. Dzidka przepeniao pragnienie zwalczania kogo, szkodzenia, czy dokuczania: - Sam bym poszed, bez wodza, jak si wodzowi nie chce, ale wtedy zrobiono by z tego Bg wie co. Jak jest wdz, to nikt si nie przyczepi. Jaon zna przeszkod, ktrej istnienia nie domyla si Dzidek, e matka nie pozwoli mu wyj z domu, ale wstydzi si do tego przyzna. - Mwisz do siebie, czy tam kto jest? - zapytaa matka z wntrza domu. Dzidek upad na twarz. Lea pasko na ziemi. - Sucham mamo? - gra na zwok Jaon. Matka wyjrzaa z okna i nic nie zobaczywszy, cofna si bez sowa. Dzidek podnis si i szepta: - Najlepszy byby napad w nocy, ale te wymoczki wracaj grzecznie do domu o zachodzie soca. Dzi zrobimy zbirk, uoymy plan ataku, a jutro uderzymy. - Dobrze - powiedzia Jaon. Za chwil zaczy schodzi si dzieci, przypdzone przez Dzidka. Jaon ciekaw by, co zrobi matka. Mia nadziej, e je wypdzi. Coraz mniej mia chci napada na obz Murzynw. W dodatku Dzidek, ktry by podporucznikiem, jego adiutantem i ordynansem w jednej osobie, wysuwa si na czoo armii, stajc si jej rzeczywistym wodzem. Dzidek nadszed ostatni, prowadzc za rami Alink, ktra si opieraa i protestowaa: - Dziewczynki nie su w wojsku! Dzidek ukradkiem kopn j kolanem w pupci i Alinka rozbeczaa si. Wyjrzaa matka: - Co jej zrobie? Alinko, co on zrobi? Alinka baa si Dzidka, bo zawoaa: - Nic, to arty, prosz pani. - Malowniczo wygldacie, wok wodza na leaku - powiedziaa

matka. - Dostaniecie kakao. Dzieci zaczy krzycze i podskakiwa z radoci. - To wasz od - powiedzia Jaon. - To wasza dzienna racja. onierze! Dzi kade mocarstwo pragnie mie kolonie. Bdzie je miaa Polska. Jest pastwo murzyskie, ktre podbijemy dla siebie wzorem Wielkiej Brytanii. Biali panowie zaczn wielk wojn. Wemiemy czarnych niewolnikw. - Co bd robia w wojsku? - spytaa Alinka. - Bdziesz markietank, jak w armii Napoleona - odrzek Jaon. Moesz by sanitariuszk, a take on wodza. - ona wodza! ona wodza! - zaczy krzycze dzieci, podskakiwa. Alince si to spodobao, podesza do Jaona i usiada przy nim: - Pjdziemy do altanki? - wyszepta Jaon. - Dzi wieczr? - Nie. Tam nie. Ju nigdy - wyszeptaa z przestrachem Alinka, ale z ustami blisko jego ucha tak, e jej oddech askota go dziwnie. - Odejd od wodza - krzykn Dzidek. - Co ci przeszkadza? Co si wtrcasz? - odkrzykna wrzaskliwie Alinka. - Wodzu, czego on chce? - zawoaa, gdy Dzidek podszed, chwyci za rk i prbowa podnie i odcign od Jaona. - Gdy wodza nie ma, on si wymiewa z wodza, ja broni wodza, a on mnie bije. - Kamiesz - wrzasn Dzidek i uderzy j w twarz. - Bro mnie - krzykna Alinka do Jaona. - Nie pozwl mnie bi. - Ju dobrze, dobrze - powiedzia Dzidek, chcc unikn konfliktu z Jaonem. Frania wniosa tac z kakao. Dzieci rzuciy si, bray, jedno przez drugie. - Co to za mleko takie czarne? - spyta jeden z onierzy. - Fu, gste i gorzkie - zawoa i wyplu kakao. - Daj mnie - powiedzia Dzidek i odebra mu filiank. Dzieci piy zachannie, z rozkosz, zdziwione, wytrzeszczajc oczy z przyjemnoci. Jaonowi nie wolno byo jeszcze pi kakao. - To kiedy? - spyta szeptem Dzidek. - Wyznacz termin ataku i zawiadomi ci poruczniku - odrzek Jaon, nie zdradzajc, e wojna musi wybuchn w dzie, w ktrym matka pjdzie z wizyt do doktorowej. Jaon wiedzia, e jego jako osabionego, nie wemie. Wtedy zarzdzi alarm i mobilizacj. Miny dwa dni. Listonosz przynis bilecik od doktorowej; zapraszaa matk Jaona na podwieczorek na tarasie. W Marzeniowie by zwyczaj, e listonosze nosili prywatne listy, od domu do domu, poza poczt, pobierajc za to opat wysz od znaczka, bo a zotwk. - A moe ka podjecha Janusowi? - pytaa matka. Jaonowi ciskao si serce, czu w nim dosownie bl, gdy odpowiada matce: - Mamo, lepiej ebym zosta. Matka posza, a Jaon zaoy szpad i popdzi jak szalony do przybudwki. Krcio mu si w gowie, ale bieg dobrze. Dzidek by w oknie i zaraz ukaza si na progu. - Wymarsz, natychmiast - szepn Jaon.

- Wszyscy s w stodole - odszepn Dzidek. - Uzbrojenie? - Proce i miecze ze sztabli tartacznych. - Mianuj ci zastpc wodza - Jaon dotkn ramienia Dzidka. Dzidek uchyli wrt stodoy. Wojsko, znudzone oczekiwaniem, wypado na podwrze. - Idziemy w szyku kolumny - mwi zmienionym gosem Jaon. Otwieram j ja, zamyka szef sztabu podporucznik i zastpca wodza w jednej osobie. Cao w szeregu zbirka. W prawo zwrot. Naprzd marsz. Ruszyli. Weszli w uliczk wiodc ku lasom. Jaon by dumny, e idzie na czele wasnej armii i przeraony, co bdzie jeli Frania zauway jego nieobecno, albo matka wrci wczeniej. Zarazem obawia si wyniku starcia. "eby tylko komu nie wybito oka" - myla jakby by swoj matk. Nie mia odwagi przyzna si sobie, e si boi walki, ktra si wywie, ani do tego, co nurtowao go najgbiej: e na czele bandy wiejskich chopakw napada na dzieci, takie jak on, by zepsu im zabaw lepsz ni jego, ulegszy wpywom chopaka, ktrego nie lubi i skrycie si obawia. Pochlebiaa mu naga zmiana w Dzidku, jego podporzdkowanie rozkazom, ale czu, e co nie jest w porzdku. Nie zna przyczyny, dla ktrej Dzidek si zmieni wobec niego dalej bdc zoliwy i pragnc dokuczy innym. Moe dlatego usiowa go zjedna wysokimi awansami? Takie byy rozterki wodza, gdy szli ku grze, a do koca uliczki, ktra rozpyna si w polach. yto uroso wysokie przez czas choroby Jaona. Znikli w nim. Dalej bya rzeczka i brd. Wojsko, bose, weszo w wod, ale Jaon musia zdj sandaki, zatrzymujc pochd armii, a potem je woy. Zbliy si Dzidek, czekajc na rozkazy. W jego postawie by nadmiar subistoci, oczekiwania i poddania, jakby by pewien, e bdzie musia wbrew sobie wykona idiotyczny rozkaz. Ale Jaon pamita rozdzia Vademecum: "Podchodzenie do pozycji nieprzyjaciela". Wedle rozpoznania Dzidka obz wroga by na najwyszym szczycie. Jaon rozkaza obej obz lasem, daleko od pozycji przeciwnika. Gdy dotarli do sosen niewiele wyszych od nich, Jaon kaza rozsypa si w tyralier. Na lewym skrzydle postawi Dzidka, na prawym stan sam. Poleci i w pozycji pochylonej. Zobaczywszy obz, maj pa na kolana i czoga si. Gdy piercie si zamknie, dowdcy obu skrzyde porozumiej si cichym gwizdniciem. Wtedy Jaon wyda rozkaz ataku. Alinka chwycia za rk Jaona i przylepia si do niego. Zwyczajnie si baa? Musia j odepchn. - Jak si obrazi, to naskary - ostrzeg go Dzidek. Ruszyli. Gazie sosen biy Jaona w twarz ostrymi, wielkimi szpilkami, w sanday sypa si piach i suche igliwie. Armia zacza si czoga. Podchodzenie przeduyo si. Jaon, znudzony, niecierpliwy, przypiesza ruch armii, podnoszc si i wychylajc z gszczu. Poczu zapach dymu. Inaczej wyobraa sobie ten obz. To, co zobaczy przejo go podziwem. Pi chat, jak w prawdziwej Afryce, okrgych, o spiczastych dachach, krytych mchem, w rodku

ognisko. Ciaa wojownikw byy umalowane na czarno, a twarze na biao. Na gowach mieli, jak Indianie piropusze z pir. Cicho, rytmicznie zabrzmia bben kupiony w sklepie z zabawkami: - Bum, bum, bum, bum, bum, bum, bum, bum... Wojownicy przesunli si w tacu naokoo ogniska i uderzya gono pie, pewnie ich hymn: "O jak przyjemnie by ludoerc Kari - kari pampam Kari - kari pampam O-o-o O jak przyjemnie spoywa ludzi". Kari - kari pampam Kari - kari pampam O-o-o O jak przyjemnie je ich codziennie Kari - kari pampam Kari - kari pampam O - o - oooo..." Strofki koczyy si penym tsknoty jkiem, za kadym razem duszym. Rozleg si cichy gwizd. To dawa znak Dzidek, ale Jaon nie chcia ataku. Czu, e w razie zwycistwa, Dzidek zniszczy chaty, rozrzuci palisad, zadepcze ognisko. Pragn przegranej, zarazem czu wielk odpowiedzialno wobec armii i Dzidka. W dodatku nie przyzna si Dzidkowi, e jeszcze nie umie gwizda. Wyda cichy, niemiay wist. Przeraliwy ryk Dzidka zaguszy hymn Murzynw. Jaon ktem oka zobaczy, e Alinka ucieka. Dzidek przeskoczy palisad. Za nim skakay inne dzieci. Jaon wyrwa ga z ziemi i przepchn si. Uwiadomi sobie, e jest bezbronny, bo przecie nie moe walczy szpad. W jednej sekundzie taczcy przeszli do walki. Jaki Murzyn rzuci si ku Jaonowi i Jaon wystawi przeciw niemu szpad w pochwie przytroczon do boku. Przeciwnik chwyci j i popchn gwatownie Jaona. Jaon straci rwnowag i upad. Lec widzia, e ku Dzidkowi podbieg rwny mu wzrostem chopak w najwikszym piropuszu i pomalowany inaczej ni reszta plemienia, prawdopodobnie wdz, wsun Dzidkowi midzy nogi sosnowy kij, przekrci go i Dzidek run wzniecajc kurz. Wtedy wdz postawi nog na szyi Dzidka: - Teraz zginiesz - wykrzykn. Jaon mia uczucie, e grozi im prawdziwe niebezpieczestwo. I ku niemu wysuwaa si noga i mierzya ku jego szyi. Jaon chwyci t brudn stop i wykrci. Przeciwnik wrzasn i zatoczy si. Jaon zerwa si wcieky, wytarzany w piachu, wyrwa szpad z pochwy i przyoy do garda wrogowi. Naokoo trwaa chaotyczna, bezadna, brzydka walka. Przeciwnicy wymierzali sobie na olep ciosy i uskakiwali, bardziej dbajc, by nie dosta, ni zada bl wrogowi. Murzyni dopadli Dzidka i zaczli mu zasmarowywa twarz piaskiem. Armia Jaona pierzcha. Zosta tylko Jaon nad pokonanym przeciwnikiem z obnaon szpad. Wdz Murzynw nie zdejmujc nogi z szyi Dzidka da znak swoim ludziom, by osaczyli Jaona. Jaon cofn si, uwalniajc jeca i

skierowa szpad ku napastnikom. Widzc prawdziw bia bro, jak nosz doroli, zawyli. Byo to w ich oczach zamanie zasad zabawy, czy poczuli, e ich upokorzono? Wrogowie wizali Dzidka, olepionego piachem przy nacieraniu mu twarzy. "To plemienny rytua tryumfu nad pokonanym" - myla Jaon. Wtedy wdz skierowa si ku Jaonowi. By starszy o cztery, pi lat od Jaona. Zblia si ku niemu trzymajc otwart do w grze. - Ty jeste wodzem? - spyta. - Tak - odrzek Jaon. - I ja jestem wodzem - rzek tamten. - Przegrae, ale jeste bohaterskim wodzem. - Wodzu, oddaj mi mojego szefa sztabu - poprosi Jaon. - Bd spokojny - odrzek tamten wdz. Jaon skoni si gboko tamtemu, a tamten odwzajemni ukon. Stali tak jeszcze chwil, wida ogarnici chci zblienia si do siebie, ale i niemiaoci, po czym Jaon skoni si powtrnie, wsun szpad w pochw i odszed. Szed sam, opuszczony przez wojsko. Myla o tym, jak wdz dzikich by wspaniaomylny wobec niego, pokonanego. Przypomniao mu si, e powinien pdzi do domu, by ukry swoj nieobecno. Zacz bieg. Poruszyo to w nim nowe przypomnienia: przecie chorowa, niedawno zacz chodzi po ogrodzie. Ale czu si wspaniale. Frani mniej interesowa ni Maniuni. Dlatego mia nadziej wlizgn si do domu niezauwaony. Gdy przesuwa si przez uchylon furtk z lasku bzw wysza ku niemu Alinka: - Gniewasz si? Zapomnia za co miaby si na ni gniewa. Nie wiedzia, co odpowiedzie, a ona, nie czekajc na odpowied, zawoaa: - Gniewasz si? Rozpdzili was? Od przyjazdu jeste jak nadsany. Moesz wej ze mn do ustpu i zobaczy, jak robi kupk. Bd zdejmowaa majtki. Jaon brzydzcy si kupk, poczu to jako zniewag. - Nie chc ci zna - zawoa. W tej chwili drzwi na ganek uchyliy si i wyjrzaa Frania: - Jaon! Gdzie bye? Na tej wsi wszyscy nikn, tyle pokoi, komrek, Jezus Maria, dalej pole, ogrody. Nie rozmawiaj z t dziewuch, t Alin. To nie dla ciebie znajomo. Tylko, e twoja matka chce, by by wielkim panem, a zarazem, eby by dla wszystkich dobry. Jak miaa krytykowa matk? Ale matka na pewno zakazaaby mu zwymyla Frani, by si nie obrazia i nie odesza. Szczliwy, e jego zniknicie przeszo niezauwaone, wszed do kuchni. Bya ogromna, a st umyty do biaoci, przechodzi przez ca jej dugo. Na kocu stou Frania pooya serwetk dla Jaona. Maniuni nie przyszoby do gowy, by nakrywa tu dla Jaona. Przyglda si okapowi nad kominem, belkom pod sufitem, suszcemu si, zakurzonemu czosnkowi i ptom kiebasy, i by szczliwy, e moe tu by. Poera kasz wyobraajc sobie, e jest dzikim czowiekiem i e to jest surowe miso antylopy. By miao to by miso ludzkie, nie by w stanie pomyle.

Matka wrciwszy, spojrzaa na Jaona z niepokojem, pooya mu rk na czole, zbadaa puls, podniosa powieki i zajrzaa w oczy. - Jaki rozogniony jeste? - spytaa z niepokojem. - Moe ja zawrc i przyprowadz doktora? - Mamo, czuj si lepiej ni zawsze - odrzek Jaon. Rano matka zgodzia si z nim i stwierdzia, e jest cakiem dobrze, i e poprzedniego dnia nastpi ostateczny powrt do zdrowia. - Jutro jedziesz do kocioa - obwiecia. - Chcesz, bym zabraa Alink? Czasy, gdy by obraony na Boga o odtrcenie przed otarzem, miny. Teraz z niecierpliwoci czeka pierwszej komunii i martwi si, czy jej doyje, czy nie pjdzie ze miertelnymi grzechami do pieka. Wydawao mu si, e i Alinka tego si baa. To lato byo pikne, upalne, niebo tygodniami bez jednej chmurki. Gdy spotkali si przy powozie Alinka bya w tej samej sukience co w zeszym roku, ale teraz odkrywaa jej cae nogi, bo z niej wyrosa. Taka bya moda, bardzo krtka dla dziewczynek tego lata, ale to byo w miecie. Alinka musiaa o tym nie wiedzie i cigle, gdy jechaa powozem na aweczce przy Jaonie usiowaa obcign sukienk, by zasonia jej kolana, ale to si jej nie udawao. Przez ten gest, Alinka wydawaa si Jaonowi bezwstydna i aowa teraz, e nie zgodzi si wej z ni do ustpu, a zarazem zocia go tak, e gdyby nie matka, kazaby jej wysi z powozu. "Dlaczego Alinka, ktra przypomina mi grzech i nawet wczoraj prowadzia ze mn nieskromn rozmow, towarzyszy mi do kocioa?" W kociele Alinka nie wesza z nimi do zakrystii, ale stana w tumku dziewczynek w swoim wieku, jak ona biao ubranych, rozmodlonych, niedaleko otarza, po prawej stronie, jak nakazuje wiejski obyczaj. Ani razu nie spojrzaa na Jaona. Bya adniejsza od innych dziewczynek, ale Jaon chciaby pozna ktr z nich. Wyszli w upa. Soce wybielao wiat. Ogromne drzewa wok kocioa rzucay cienie, ktre wydaway si czarne. Trzynastoletni najwyej chopiec, ostrzyony do goej skry, mimo upau w krawacie, marynarce i pumpach z tweedu, prowadzc rower, najnowszy model "ucznika", zacz i rwnolegle do Jaona. - Cieszy mnie, e nie wiesz kim jestem - odezwa si i zamilk, ale szed dalej przy Jaonie. Gdy zbliali si do powozu, ukoni si jego matce, skin gow Alince i Jaonowi, wsiad na rower i szybko odjecha. - adna historia - wykrzykna matka. - Kto to jest? Masz koleg, o ktrym ja nie wiem? - Mamo! Nigdy go nie widziaem! Kto ze starszych klas? Tu, w Marzeniowie? Niemoliwe, eby zapamita pierwszaka. Alinka patrzya na niego z politowaniem, stana za plecami matki Jaona, popukaa si w czoo, tak by spostrzeg to Jaon. Jaon poprosi, by Janus da mu powozi. Janus zerkn na jego matk, a ona odpowiedziaa: - Tylko niech go pan trzyma za pasek, eby nie spad i niech pan

przytrzymuje lejce. Jaon wdrapa si na kozio, ale nie czu przyjemnoci, bo Janus powozi, a jemu pozwala tylko trzyma rce na lejcach. Tylko dotyk rzemienia, grubego i twardego sprawia Jaonowi rado. Take wysoko, na ktrej si znalaz i to, e widzia dokadnie drog i konia z gry, cieszyo go. Alinka zeskoczya z powozu i znika natychmiast, nie chcc mu wida wyjani dlaczego pukaa si w czoo. Jaon domyli si, e wiedziaa kim by chopiec z roweru. Jaon zacz poszukiwania, jak w zabawie w chowanego, ale ciekawszej i trudniejszej, bo szuka sam i kogo, kto schowa si tylko przed nim. Wbieg na strych, by w piwnicy, w altance, w dungli bzw, zajrza przez okienko w ksztacie serduszka do ustpu z nadziej i dziwn ciekawoci. Przed zapole stodoy wszed maymi drzwiami do pokoju nad stajni, gdzie za czasw dziadka mieszka parobek, a gdy dom jeszcze by peny, zjedaa si rodzina, wuj Rudolf odbiera go parobkowi. Tam pod pledami i narzutami leaa Alinka i czytaa jedn z ksiek wuja Rudolfa: - Nie zbliaj si - powiedziaa wrogo Alinka. - Kim by chopak z rowerem? - spyta Jaon. - Powiem, jak przysigniesz na honor, e nikomu nie zdradzisz, e tu byam. - Nie zdradz. - A swojej matce nie wypaplasz, jak zawsze wszystkiego? - Nie. - Nie przysige na honor. - Przysigam na honor - podnis rk w gr. Usyszeli matk Jaona, jak go woa. - Gdyby pisn, matka mnie zabije. - Wic mw. - Nie udawae przed matk, e nie wiesz, kto to jest? - Mw szybciej - zoci si upokorzony Jaon. - Gapo, to by wdz Murzynw. Jeste gupi, e nabierasz si na mojego brata Dzidka. Jaon schodzi z grki jak nazywano pokj nad stajni, smutny, e Alinka chowaa si nie przed nim, zaskoczony jej wiedz. Tylko on nic nie wiedzia. Wszyscy ukrywali co przed nim. Czu bolesne upokorzenie. "Jak mogem nie wpa na myl, e jedynym chopcem, ktry mnie tu zna poza moim wojskiem, jest tamten wdz". Alinka to wiedziaa doskonale. Alinka czytaa ksiki, ukrywajc to przed wszystkimi, a on w chorobie przeczyta jeden rozdzia "Sierotki Marysi i krasnoludkw" i dalej wertowa "Wojny Napoleoskie" Lewinsona. "Trylogi" zostawi w Warszawie. Nawet Alinka jest mdrzejsza ode mnie? Zmowa, o ktrej pomyla, to co gorszego: oni, matka, wuj, Frania, Dzidek, doktorowa widz, e Jaon jest niemdry i nie warto mu nic mwi. Na podwrzu natkn si na matk: - C to? Zabawa w chowanego przed matk? - Mamo, kiedy przyjedzie ojciec? - Przypomniae sobie o ojcu? Matce byo przykro, e zapominasz o

nim w szale wakacji. Nie wiem, czy tylko ty, czy wszystkie dzieci - bo nie miaam innego poza tob i pewnie nie bd miaa - tak zapominaj o wszystkim, od razu gdy zniknie z ich oczu? Ojciec nadzoruje parcelacj. - Jak to si robi? - spyta Jaon. - Sam ci opowie. Ludzie chc mie ziemi. Jest jej za mao. Gotowi si nawet zabija. - Mamo, dlaczego ty nie mwisz mi prawdy? - Jak miesz tak odzywa si do matki? - Przepraszam, mamo, przepraszam. Mylaem, e cigle przede mn co ukrywasz. - Dziecku nie mwi si wszystkiego. - Czy kazaa Frani, Dzidkowi i Alince te nie mwi mi nic? - Widzisz, w naszej sferze o pewnych rzeczach si nie mwi, a chopi nie krpuj si niczego. Pani dzierawczyni moga powiedzie swoim dzieciom, by byy ostrone w rozmowach z tob. - Czego one mi nie mwi? - Tego nie wiem, synu. - Mamo, dlaczego Dzidek jest teraz dobry dla mnie, a nawet mnie sucha? - Co do tego, by ci sucha, nie ud si synu. Ma jakie wyrachowanie, by udawa posuszestwo wobec ciebie. - To ty kazaa jego matce, by zbia Dzidka, eby by miy dla mnie? - wybuchn alem Jaon. Matka rozemiaa si. - Nie sd, e jedno lanie by wystarczyo Dzidkowi. Strasznie jest bity. Ale w kocu, czy sam Dzidek nie zmdrza przez ten rok? - Dzidek jest strasznie bity? - Pani dzierawczyni przywizuje go sznurami i chop, ktry u nich pracuje przy niwach i wykopkach, wykonuje egzekucj. - Co zego robi Dzidek? - Nie wiem synu. Nie obchodzi mnie to. Ty wszystko chcesz wiedzie, przejmujesz si. - Gdzie jest ojciec Dzidka i Alinki? - Nie pytaam. I tobie radz nie wyrywa si z takim pytaniem. - Ich ojciec umar? - Nie wiem. eby si nie zawid, przesadnie wyobraajc sobie wiedz matki - powiedziaa i wesza do domu. Jaon zosta w ogrodzie. Poszed do altanki. Co mia robi? Czeka do przyszej niedzieli a wdz znw podejdzie do niego; czy zaraz i do obozu dzikich Murzynw? I rozbrojony, czy ze szpad? Murzyni nie znaj szpad. Ka mu j zdj. Min tydzie, upalny i samotny. Dzidek znik, jak rok temu. Nie mieszka w domu. Alinka ukrywaa si w pokoju nad stajni. Armia bya w rozsypce. W lesie szala szczep dzikich Murzynw. Czy Jaon w przyszoci odrni ten poranek niedzielny od poprzedniego? Powz zajecha o tej samej porze i stan w tym samym miejscu. Janus pali machorkowego papierosa i tak samo go cisn w krzaki, gdy matka Jaona, Jaon i Alinka wyszli przed dom. Co jednak byo innego: Jaon od razu siad na kozio, by powozi.

Matka pozwolia Alince usi koo siebie, na pikowanym siedzeniu. Alinka miaa t sam bia sukienk. Usiada blisko matki Jaona, jakby chciaa udawa jej crk. Janus, gdy wyjechali na drog, przez nieuwag czy zapomnienie odda lejce Jaonowi. Jaon trzyma je, czu ich ciar i poprzez nie ruch konia. Ale ko szed sam, a gdy dojechali do zakrtu, Janus bez sowa odebra Jaonowi lejce, cign je i skierowa konia w uliczk wiodc ku kocioowi. Koci przyj ich chodem, zapachem kadzida i widncych kwiatw. Alinka posza na swoje miejsce. Jaon szuka jej w tumie dziewczynek. Wygldaa najniewinniej. Gdy wychodzili, Jaon ujrza tego, na ktrego czeka: chopca z rowerem. Ten da mu znak, by zosta w tyle. Wtedy szepn mu w ucho: - W cigu trzech dni masz si zgosi do naszego obozu, jako jeniec. Jeli stchrzysz, czeka ci kara - i cofn si do tyu. Czu, e trzeba i natychmiast. Wdz nie moe na niego czeka. Oddanie si w niewol to kwestia honoru. Ale jak wytumaczy matce prob o pozwolenie wyjcia, nie przyznajc si do wyprawy wojennej, ani e wie, kim jest chopiec z rowerem? Matka wie o nim wszystko. Nie wolno jej zawie. Nawet gdyby si zgodzia, by poszed nad rzek, wyl z nim Frani. Jaon poczu si w mocy matki, ktra kieruje jego yciem. Nagle to, co byo jego najwiksz win, objawio si mu w innej postaci: nie wie, co robi z Alink, nie wie, e by pod drzwiami Szachowskiego. Pod wpywem radoci z tego, co dotd go przygnbiao, popdzi do matki. Zmczona upaem, daleko na ce czytaa ksik. - Mamo, mamo - krzycza nim dobieg. - Mamo, posuchaj, bagam. Uklk przy niej, raz dlatego, bo leaa na kocu, po drugie, by swoim sowom nada wiksz wag. Zoy donie i zacz mwi: - Mamo, zawiniem. Kiedy, par dni temu bez twojej wiedzy wymknem si z domu i pobiegem nad rzek do Pierwszego Lasu dostrzeg zmian na twarzy matki, zaplta si i zamilk. Zapada cisza. - Do czego chcesz si przyzna - powiedziaa powoli matka, ale bez smutku, ktrego si ba. - W takim razie mw. - Mamo, podszedem pod obz dzikich Murzynw. Bardzo mi si spodobali. Poznaem wodza. To by ten chopiec z rowerem. - Tylko to, synu? - spytaa surowo matka. - Chc do nich znw pj. - Co to za dzieci? - Sami chopcy. Kim s, nie wiem. Ale s grzeczni i bardzo dobrze wychowani. - Synu, jeli midzy nami stanie kamstwo, moemy szybko oddali si od siebie i mog dalej y, ale bdziesz traci matk. - Mamo. Nie mw tak. Powiem ci, ale utrzymaj wszystko w tajemnicy, eby ten chop nie bi Dzidka. - Mam by w zmowie z tob? Ciekawe? Przeciw komu? - umiechna si matka. - Mamo, mymy z ca armi napadli na tamten obz i przegralimy bitw. - I wszystko to w czasie gdy spaam? Moe i teraz ni?

- Nie, mamo, zrobilimy to jak bya u pani doktorowej. - Mam tego nie mwi pani dzierawczyni? - Nikomu - rzek niepewnie Jaon. - A ojcu? - Ojcu tak. - A jak ojciec zdecyduje, e trzeba zbi nie Dzidka, a ciebie? - To trudno. - Dobrze, id. Frania przeprowadzi ci przez rzek. - A dalej nie bdzie sza ze mn? Matka machna rk. Jaona zaskoczya atwo, z jak matka przyja przyznanie si i pozwolia mu i do obozu dzikich Murzynw. Wzi szpad, by odda si w rce szczepowi tak, jak go wypuszczono. Frania sza milczc, jak wtedy, gdy odprowadzia go do szkoy, z min pen obrazy: nie lubia wsi. Okazywaa pani i Jaonowi, e tylko dla nich gotowa jest na takie powicenie, by tu by. Jaon chcia j wybada, czy matka zlecia jej ledzenie go. Ale nie ufa Frani jak Maniuni. Przeszed rzek z sandakami w rku, a potem ich nie woy i bosy, przy szpadzie, ruszy w kierunku obozu dzikich Murzynw. Odwrci si. Frania staa na tamtym brzegu rzeki, patrzc na Jaona. Las po wielu tygodniach upaw by przegrzany, mchy wyschnite. Troch powoju zwisao z wielkich sosen, jak liany. Z korony drzewa, ktre min, rozleg si gwizd. Wida od napadu plemi dzikich Murzynw wystawiao wart. W obozie zaczto bi w bben i rozlegy si grone, przeraliwe okrzyki. Gdy Jaon zbliy si do palisady, znacznie umocnionej, krzyki zmieniy si w miech. Nim odnalaz bram, plemi wypado z wioski. Wojownicy otoczyli go tumem. Torsy, rce i nogi malowali wglem z ogniska, a twarze past do zbw. Pachnieli z daleka dymem i mit. Taczyli wok niego wywijajc ukami, dzidami, i tomahawkami, wycitymi z dykty i miali si. miech mia unicestwi wroga. Pokazywali go sobie palcami i ryczeli ze miechu, bili po brzuchach. Niektrzy padali na ziemi i wili si. Z najwikszego szaasu wyszed wdz. Mia ogromny piropusz i Jaon pozna w nim pira indykw, baantw. Byo nawet pawie piro. Na biaej, przypominajcej mask twarzy, mia wymalowane czerwon farb zmarszczki. - Ja jestem osiemdziesicioletni wdz murzysko-indiaskiego plemienia U-Sulupu - wycign rk do pocaowania i Jaon musia j ucaowa. - Ty jeste wrg blady, bez koloru, ktry omieli si przej rzek. Jest ndzny - zwrci si do plemienia. - Ndzny, ndzny, ndzny - powtrzyo plemi. - Ohydny, wstrtny, odraajcy - podda wdz. - Ohydny, wstrtny, odraajcy - zawy chr. - Bdzie ukarany - zapowiedzia wdz. - Bdzie ukarany - jak echo odpowiedzieli dzicy Murzyni. - Strasznie. Straszliwie. Okropnie - podda wdz. - Strasznie. Straszliwie. Okropnie - jknli wojownicy. - Padnij na twarz - zwrci si wdz do Jaona, a gdy Jaon dotkn twarz jasnego piasku obozowiska, postawi mu stop na karku i

przemwi: - Najcenniejsze, co ma wojownik, to czaszka wroga. Wielki wojownik przewleka przez czaszki sznur i zawiesza na szyi. Twoja gowa, obrzydliwy, bdzie odcita, a potem odegramy ni wit gr. Wtedy wyleci z niej gupi mzg, odpadnie miso, wypadn oczy, oderw si uszy i tak si oczyci. - Tak si oczyci - powtrzyo plemi. "Naprawd mnie zabij" - pomyla Jaon i chcia si podnie, ale stopa wodza, wcale nie jak w zabawie, przyciskaa jego kark do ziemi. Chcia si modli, ale nie przychodzio mu na myl adne sowo. "To przecie dzieci, ktre nie rozumiej, e mog co zego zrobi, czego nie da si odrobi, a potem bd zdziwione, e nie odywam". - Przyniecie kocio - rozkaza wdz. - Twoje ciao bdzie rozgotowane powoli, a spoyte, przejdzie przez nasze kiszki. To bdzie nasze wybaczenie. To bdzie twoja ostatnia wdrwka. A gdy ci wydalimy z siebie, twoja dusza oczyszczona w naszych trzewiach, wejdzie w piasek, by zamieszka tam na miliard wiekw. Coraz wicej wojownikw zbliao si, by oprze na nim nog. Prbowa odwrci gow, by zobaczy, co mu zrobi. Wykrzywione twarze pochylay si i prawie dotykay jego twarzy. Czemu nie chcia, by sza z nim Frania? Teraz jeden krzyk i byby ocalony. - Patrz w ziemi - krzykn jeden z oprawcw. - Licz ziarna piasku - wykrzykn inny gos. Dotknito mu szyi czym lodowatym. Jaon dowiadczy uczucia, e umiera. - Od tej chwili nie yje - orzek wdz. Nikt na niego nie patrzy. Nie widziano go, bo nie y. Nie byo go. Wojownicy gorczkowo rozpalali ogie. Przyniesiono kocio, ktry okaza si emaliowanym garnkiem i postawiono na ognisku. Tam byo ciao Jaona, ktre miao stanowi kolacj szczepu. Potem wdz, kozujc, osobicie przybieg z gumow pik. Narysowa na niej oczy, usta i nos. To bya gowa Jaona. Zacz si rytualny plemienny mecz. Wbito bramk gow Jaona. Rozleg si ryk radoci. Grali a rysunek na pice si nie star. Gowa bya oczyszczona. Gra przesza w taniec i piew: "O jak przyjemnie by ludoerc Kari - kari pampam, kari - kari pampam ooo..." Zapachniao grochwk. Wojownicy skupili si wok gamka i jedli z niego ykami nie zapraszajc Jaona i omijajc go wzrokiem, bo przecie nie y i nie mg je sam siebie. W tym momencie kto rozgarn ostrok i ukazaa si twarz Frani: - Jaon do domu! - krzykna. - Niech twoja dusza przybdzie jutro - powiedzia wdz. Nazajutrz Jaon zerwa si o wicie. Wypad z domu. Frania klczaa w ogrodzie w promieniach niskiego soca i modlia si. Obok sta kosz z fasol, ktr miaa obiera. Drzwi przybudwki byy otwarte. Od dzierawczyni wychodzi chop, ktry jej ora ziemi i kiedy trzeba bi Dzidka. Jaon zawrci si i cofn w gb domu, w

ktrym spaa matka. Nie wiedzc dlaczego, poczu si obco. Pooy si z powrotem i zasn gbokim snem. Gdy wsta, wszystko wygldao jak zawsze. niadanie byo gotowe na serwetce w jadalni. Matka przy herbacie czytaa list od ojca. Nie mwia, co jest w licie, czekaa wida a Jaon spyta, ale on by pochonity myl, czy matka zgodzi si, by Frania od razu sza z nim do obozu. Ojciec pisywa codziennie i matka odczytywaa kady jego list kilka razy rano, po poudniu i wieczorem. Pokiwaa smutno gow i zawoaa Frani: - Odprowad byego wielkiego wodza armii, ktry sta si niewolnikiem Murzynw - i wrcia do listu. W obozie ju wszyscy byli. Na widok Jaona odezwa si dwik bbna i chralny jk. - Ooch, ooch, ooch. Umarli zjawiaj si jak cienie - wykrzykn wdz plemienia. Wyszed ku Jaonowi naprzeciw, skoni si, wzi go pod rk i poprowadzi ku ognisku: - Ta dusza - oznajmi szczepowi - bya w Krainie Przodkw. W nocy bya z dziadami i pradziadami, rozmawiaa z nimi, ale nie przyjli ci do siebie, odesali ci tu. Powrcisz do ciaa i odrodzisz si ywy. Dmuchn mu w twarz trzykrotnie. - yjesz - oznajmi. - Nie jako wstrtny bezbarwny biay, ktrego ciao wydaje si podwjnie nagie, ale jako syn plemienia, ktremu dany jest kolor. Zabrzmiao tryumfalnie: - Aaa! Aaa! Aaa! Wdz skin i podano mu narzdzia. Bya to maszynka fryzjerska. Kaza Jaonowi przyklkn i zacz strzyc go. Maszynka bya stpiona, czy wdz nie umia si ni posugiwa, do e wyszarpywa mu kpki wosw. Gdy Jaon zobaczy swoje wosy lece na piasku pomyla: "co ja najlepszego robi? Matka mnie tu nie puci". Ale ju nacierano go wglem drzewnym, a twarz smarowano past do zbw. Odtd zapach mity mia mu towarzyszy nieustannie. Wyniesiono z szaasu chorgiew z pir, ktr wbito przy wodzu. Plemi zasiado wok ognia. Gorco byo nie do zniesienia, ale doznanie Afryki przez to byo gbsze i prawdziwsze. Ciche mruczando przechodzio w jk, a jk w pie: "O jak przyjemnie by ludoerc, Kari - kari pampam, kari - kari pampam Ooo, ooo, ooo..." Matka ujrzawszy Jaona ostrzyonego do goej skry pokiwaa gow: - A jak ci zechc uci ucho, to te pozwolisz? Ale ci osmyczyli zacigna go do lustra. Jaon od wyjazdu na wakacje nie przeglda si. Ujrza swoje odbicie wyej ni dawniej. "Urosem" - pomyla. By czarny jak Murzyn, jego oczy byy rozszerzone, prawdziwie dzikie, spod krtkich wosw przewitywaa goa czaszka, tylko par kpek pozostawionych przez wodza wydawao si rosn w rne strony. Matka wzia noyczki i cierpliwie wyrwnaa te miejsca.

Codziennie Frania odprowadzaa Jaona do obozu niosc w szmatce patelni z obiadem, ktry Jaon mia odgrza sobie przy ognisku. Przychodzia po niego wieczorem, bo matka baa si, by przechodzi sam przez rzek, mimo e z powodu upaw pyna pasko po kamieniach. Dopiero w jej dolnym biegu byy dwa gbsze doy, o ktrych mwiono, e pochony wiele ofiar. - Idc z Bugaja tamte dzieci nie przechodz rzeki - tumaczya matka Jaonowi. - Teraz ja musz ci si przyzna do czego. Uznaam, e powinnam by u matki twojego wodza - i dodaa dziwnie smutnie. - Nie gniewasz si synu? Ona te powie swojemu synowi, bo uznaymy, e naszego spotkania nie bdziemy przed wami trzymay w tajemnicy. Czy cho wiesz, jak ma na imi? - Nie, mamo. - mieszne, e ci to musi mwi matka. Ry. W tym roku zda do pierwszej klasy gimnazjum. Nie pytasz, co pisze ojciec, a ojciec w kadym licie dopytuje si o ciebie. A ty ani razu nie dopisae si do mojego listu. Nigdy ci nie ma. Martwi si o ojca, ale nie mam z kim o tym porozmawia. - Co ojcu grozi? - Ojciec nie pisze wyranie, by nas nie niepokoi, ale z niedomwie zorientowaam si, e gdy przyjecha na parcelacj, dano mu do zrozumienia, e wszystko ju zaatwione bez niego. Geometrzy, porednicy i kierownik Urzdu Ziemskiego mieli swoich nabywcw. Przy braku ziemi brali od nich due sumy. Bank mia zalegalizowa ich machinacje. Twj ojciec wszystko wykry. Widzisz ojca w konierzyku, krawacie, ciemnym garniturze, a przecie to wielki onierz, czowiek szaleczej odwagi. - Mamo, widziaem jak dobrze strzela. - e te ojciec da ci mono zobaczenia tego. Jest bardzo skryty i skromny. Dlatego martwi si, e mao go znasz. Bo moe ja, twoja matka, przytaczam go w twojej wiadomoci i odbieram mu dla siebie cz twojej uwagi? Matka obdarzya go za wielkim zaufaniem, na ktre nie by przygotowany, by na nie za may. Ba si potwierdzi, e matka ma racj, e j kocha bardziej. Przeszy go smutek: gdyby ojciec usysza jego myli? - Mamo, kocham was oboje. - Bg zapa, e to powiedziae. Ojciec przyjecha dwa dni potem, nieoczekiwanie zjawiajc si nad ranem. Jaon sysza bieganie, szepty i przyciszony, ale silnie rozbrzmiewajcy pod niskimi sufitami, troch ju zapomniany gos ojca: - Jest odrobin nowin - szepta ojciec. - Przyszed list z Ameryki. Rozwiewa nasze nadzieje. Historia jaka tylko tam moga si zdarzy. Twj dziadek mia sejf, ale pod koniec ycia zapomnia w jakim banku - pisz. Sdzili, e tam umieci swj pamitnik z czasw Powstania i akt wywaszczenia, skoro my go nie mamy ani oni. I w tyle lat po mierci twojego dziadka dostaj list: dwa banki si cz i likwidator jednego z nich pisze do ich notariusza z pytaniem, czy zawarto sejfu naley do masy

spadkowej po twoim dziadku, a jeli tak, prosi o jej przejcie. Jad, otwieraj sejf, s pewni, e tam jest rozwizanie naszych kopotw, a znajduj tylko duych rozmiarw fotografi. Na ich werandzie w Illinois siedzi twoja babka i twoja matka. S wstrznici. Wic twoja matka bya w Stanach odwiedzi matk? A oni o tym nie wiedzieli? To bya tajemnica, ktra a musiaa by ukryta w sejfie? - Ach, jake to byo inaczej! - wykrzykna, zapominajc o ciszy matka Jaona. - Moja babka cigle nosia si z zamiarem powrotu do kraju, do crki, czyli mojej matki. Tak za ni tsknia, e mylaa nawet o porzuceniu mojego dziadka. Kiedy przysza jej myl, gdy wyczytaa o fotomontau, e mogaby mie z ni wspln fotografi. Miaa suc Murzynk, pikn i niezwykle zgrabn, podobnego wzrostu i budowy co moja matka. Uszya dla niej wspania sukni, potem kazaa jej usi koo siebie i sfotografoway si. Murzynka udzielia ciaa mojej matce. Potem nosia na wszystkie murzyskie zabawy t sukni, ktr jej podarowano. - Mamo! Tato! - wrzasn Jaon nie panujc nad sob. - Chodcie! Czy Maniunia, Dziurzyna i Frania mog by moimi Murzynkami? - Ojciec przyjecha, a ty pytasz o jakie Murzynki? - rozgniewaa si matka zapomniawszy o niestosownoci tego, e Jaon nie pi. Gdy Jaon powtrnie si obudzi, rodzice byli niewiele dalej w swojej rozmowie: - ...w gow Murzynki wmontowano gow matki z fotografii przywiezionej z kraju. Babka pod koniec ycia pokazywaa t fotografi osobom, ktre nie wiedziay nic o naszych losach i mwia, e jej crka jest te w Stanach. Wtedy dziadek odebra jej zdjcie. Niedugo potem umara. Wiesz mu, troch mi ulyo. Przepado, trudno, ale co si wyjanio, ale co z wojn? My tu o niczym nie wiemy, o wszystkim zapomnielimy. Na wsi maj to za dziwny omen, e od trzech miesicy nie spada kropla deszczu. - Wojna moe w tej chwili si zacza. - Kto zwyciy? - spytaa matka. - Polska - odrzek ojciec. Jego gos brzmia gucho, ale stanowczo. "Jaki jestem szczliwy" - pomyla Jaon i usn. Rano wysun si do ogrodu i obszed dom naokoo. Rodzice jeszcze spali i niadanie zjad sam, w kuchni. Byo tu chodno, ale upa wchodzi otwartymi drzwiami. Gorco woao Jaona do Afryki, ale wiedzia, e nie mona wyj przed przywitaniem si z ojcem. Jedzc patrzy na widoczny przez drzwi fragment ogrodu: kbowisko krzeww, przeniknite socem i nagle dostrzeg ty li. "Jak to? W lecie?" - pomyla ze smutkiem, bo przypomnia sobie koniec wakacji. "Przecie licie kn w jesieni". W tym momencie ojciec stan przy nim bezszelestnie, jak duch. By boso, w spodniach od piamy, z potnym, odsonitym torsem, na ktrym wisia zoty medalik na srebrnym, grubym acuszku. Ojciec pooy mu rk na gowie, pochyli si i pocaowa w czoo. Przyoy palec do ust

na znak, e musz by cicho, by nie obudzi matki. Jaon, zaskoczony i przejty, chwyci jego rk i pocaowa. Wtedy ojciec drugi raz dotkn wargami jego czoa. Potem da znak i wyszli do ogrodu. I tam ojciec szepta: - Nie moemy rozmawia, bo matka pi. W nocy mi mwia, e masz nowych kolegw i wspania zabaw. Le tam. Ja i tak musz si nagada z matk. Pjdziemy z ni na spacer w przeciwn stron. Jaon wiedzia, e Marzeniw otoczony jest naokoo lasami, ale tam, w okolicy nazywanej "W Przeciwn Stron" nie by. Ojciec pchn go lekko w stron bramy. Jaon zerwa si do biegu. Przy rzece uwiadomi sobie, e nie ma przy nim Frani. Ojciec nie wiedzia, e Frania go odprowadzaa, czy zrobi tak specjalnie? Jaon przebieg rzek, tam gdzie dno byo piaszczyste, rozbryzgujc wod. W obozie podwyszano palisad. Jaon koczy swj szaas, pokrywajc go suchym, szarym mchem. Wdz ani sowem nie nawizywa do wizyty matki Jaona u jego matki. Tak samo, uderzao Jaona, nie zaprasza go do domu, ktry wynajmowali na lato. Byli dla siebie dzikimi Murzynami. "Szkoda, e tu nie ma Szachowskiego przypomnia sobie przyjaciela Jaon. - Ale on nie chciaby si tak bawi. Szydziby z nas, nawet z wodza". Wieczorem jedli na powitanie ojca uroczyst kolacj, przyniesion z restauracji za sklepem Babskiej. Suca Babskiej wniosa kosz przykryty serwetk. Byy tam termosy, garnki poowijane w swetry. Przysaa te wino. Rodzicw zaskoczyo, e ma francuskiego burgunda. By nawet bukiecik kwiatw. - Ale masz szczoteczk - powiedzia ojciec, pogadziwszy go po gowie. - Musz si ostrzyc jak Jaon. - Bye tak ostrzyony, gdy ci poznaam. - Dugie wosy mi przeszkadzay - rzek ojciec. - Miaem poczucie, e kto mnie moe za nie chwyci. - Opowiadaj - prosia matka. - Bardzo za wami tskniem, bardziej ni zawsze. - Ja cieszyam si, e jak w czasach narzeczestwa codzie do siebie pisywalimy, ale i troch serce mi si ciskao. To co znaczy, mu? - Poczuem, e nie mgbym bez was y - powiedzia ojciec. Jaon obudzi si w ku, w rodku nocy. Otworzy oczy i poszuka szpary nad podog, ale naokoo napotka ciemno, gciejsz ni w miecie z powodu zamknitych okiennic. W drewnianym domu szed pogos. Rozmowa, po wielu tygodniach zupenej ciszy przerwaa sen Jaona. Po dudnieniu, ktre byo gosem ojca zabrzmia gos matki: - Co to, za zdarzenie, o ktrym nie chciae pisa? - Jak wiesz, wpadaem do Warszawy na konsultacje do Woynickiego. Powiedziano mi w wydziale, e codzie kto dzwoni i pyta o mnie; jaki gos kobiecy. Przyszo mi na myl, e to wie si z parcelacj, kto w Warszawie chce kogo tam poprze i szuka drogi do mnie. Rozzociem si i wtedy zadzwoni telefon. Podniosem suchawk. Usyszaem gosik, dosownie gosik, drcy i niemiay: "Czy wydzia kredytw dugoterminowych?" Dysproporcja

midzy tym, jak brzmiay sowa, a treci pytania bya uderzajca. Nikt taki do nas nie dzwoni. Sekretarki czce z dostojnikami, czy przemysowcami mwi inaczej, i zaraz pado moje nazwisko, czy to moe ja jestem przy telefonie. Jeli tak, to ta osoba nim przedstawi si, prosi bym da sowo honoru, e nikomu nie powiem o tym telefonie. Odrzekem, e nie interesuje mnie kto dzwoni i chciaem odoy suchawk. Wtedy usyszaem: "Trudno. Mwi Lucyna widwiska. Mam cho t nadziej, e moje nazwisko nie jest panu obce? Wiem, jak pan jest niedostpny, e nie jest pan zbyt uprzejmy, a jednak bagam, by ofiarowa mi pan dziesi minut czasu". Naznaczyem jej spotkanie natychmiast, obok banku, w maej kawiarence "Lux". - Jaka ona jest? - spytaa matka. - Niech ci j scharakteryzuj jej pierwsze sowa: "Tak sobie pana wyobraaam; wiszcego na linie w gbi opuszczonej kopalni, czy szykujcego si, by stan przed rosyjskim plutonem egzekucyjnym. Wiedziaam wszystko od pana brata, ktry by tak naiwny, eby szydzi z pana, cigle o panu mwi. Zrodzia si we mnie obsesja, by pana pozna, dyam do zobaczenia pana, szukaam pana. Pan, czy pana ona odtrcaa kad prb przedsibran na moj prob przez Hieronima. W kocu to stao si dla mnie koszmarem, ta niedostpno pana, niemono dotarcia do pana, przebicie przez co, w czym podejrzewaam zmow. W kocu myl: "nic Hieronimowi do tego, czego pragn. Wszystko udawao mi si, wic i uda mi si spotka z panem. Przyjrz si panu i odejd". - Tak rzecz waciwie moge mi opowiedzie zaraz po przyjedzie - przerwaa matka. - Tak strasznie si cieszyem, e jestem z wami, jakbym wrci z bardzo daleka. Bezgraniczna obco, jak czuem wobec tej osoby, pogbia moj tsknot. - Ona ju ci nie da spokoju - rzeka matka. - Panna widwiska powiedziaa: "Wojna wybuchnie w najodpowiedniejszym momencie, rozwie wszystko". Prosia powtrnie, bym zachowa to spotkanie w tajemnicy. Odrzekem, e Hieronimowi nie powiem, ale ty bdziesz o nim wiedziaa. "Mam nadziej, e pana ona bdzie wobec Hieronima dyskretna" i nagle dorzucia sowa, ktre zdaj si potwierdza twoje przewidywania: "A gdybym zwrcia si do pana jako prawnika o porad, jak mam postpi w pooeniu, do ktrego doprowadzi mnie Hieronim? Lepiej, by pomaga mi si broni przed nim jego brat ni kto obcy, z poza rodziny" - powiedziaa, jakby ju czua zobowizania wynikajce z naleenia do niej, po czym wstaa z krzesa i nie egnajc si wysza z kawiarni. - Co jej odpowiedziae, gdy mwia ci komplementy o twojej odwadze? - spytaa matka. - "Mnie jaki byem ju nie ma". - Co przez to rozumiae? - wykrzykna matka z przestrachem. - Sam nie wiem, co chciaem powiedzie.

Rozleg si huk, jeden, drugi, trzeci, niebieskie byski przedostay si przez okiennice. Jaon pomyla: "Aha, wojna". Nisko lecia balon i pon, zajmowa cae niebo. Odryway si od niego ponce strzpy i spaday na okolic, ktra te zaczynaa pon. "Czy ju raz tego nie przeyem" - myla we nie. Obudzi go gos ojca: - Ale bya nocna burza! Jak cudowny dzie z tego si zrobi. Przez otwarte gdzie drzwi napywao chodne, pachnce dalekimi deszczami powietrze. Zagdakaa kura blisko okna, odpowiedziaa jej w gbi podwrza indyczka, jak we francuskim podrczniku, w lekcji "Podwrko na wsi". Jeszcze raz doszed go gos ojca: - Jak Jaon wspaniale spa w czasie szalejcej burzy. Nawet nie sysza dzwonw na poar. - Takie s dzieci - powiedziaa matka. Jaon wybieg do ogrodu, chcia opowiedzie sen, ale zda sobie spraw z tego, e go zapomnia. Ojciec obj Jaona, przycign i matk, a Jaon przytuli si do nich. Trwali tak w potrjnym ucisku, dotykajc si gowami. Kade z nich czuo pozostaych dwoje przy sobie. Rodzice kazali wystawi st do ogrodu. Tam jedli niadanie. Potem matka przyniosa papier listowy, wieczne piro i ojciec zacz jej dyktowa sprawozdanie z przebiegu parcelacji. Tym rodzice dali mu zna, e jest wolny i moe biec bawi si. Frania i tym razem nie towarzyszya mu. Gdy zbliy si do rzeki spostrzeg, e bya spieniona i wysoka. U jej rde, w grach musiaa by wielka ulewa. Jaon, chcc przechodzi przez most, musiaby zawraca a pod koci. Rozebra si do naga, ubranie zwin w wzeek, wkadajc do rodka sanday i spi paskiem. "Przechodz rzek Limpopo, by wrci do swojego plemienia po czasie gdy polowaem w dalekich stronach" - pomyla. Wszed w rzek. Zapad si. Woda podmya mu stopy, podcia nogi, straci rwnowag i upad na twarz w wod. Zachysn si, ale nie byo to straszne, bo zaraz by na kolanach, tylko to, e jego ubranie byo mokre. Wydosta si na przeciwlegy brzeg. Idc nago nie czu wstydu, tylko tryumf. Znalazszy si w gszczu, zacz ama gazie wierzby. Z nich uplt opask, ktr zaoy sobie wok bioder. W obozie powita go ryk podziwu. Zaczto taczy wok Jaona szalony taniec. Gdy chopcy si uspokoili, wdz kaza jednemu z nich rozwiesi spodenki i koszulk Jaona na socu i zwrci si do podwadnych: - Od jutra jako strj plemienny wasz osiemdziesicioletni Wielki Wdz nakazuje przepask z gazi. Ten oto - wskaza na Jaona zostanie mianowany wielkim szamanem i na znak godnoci otrzyma piropusz z pirem, zesanym wczoraj z nieba. Po namyle i pytaniach do duchw tej dungli, ogaszam: duch matki wielkiego wodza oznajmi mi, e budzimy lk w bezbarwnych. Nasz piew powoduje, e bladzi z trwogi staj si jeszcze bielsi. O, niedoczekanie ich! - O, niedoczekanie ich - powtrzyo chrem plemi. - Bezbarwni przynieli tylko nieszczcie, bl, zdrad - mwi

dalej wdz. - Wypowiemy im wielk wojn. Wielki szaman wygosi zaklcie, od ktrego nasze plemi bdzie wieczne i nikt z nas nie umrze. - O, niedoczekanie wrogom. - O, nie doczekanie - powtrzyo plemi. Nastpio pieczenie kiebasy, ktr przynis wdz. - To ostatni baw, woony do ogniska - powiedzia wdz. Dzie sta si biay od upau. Nawet niektrzy wojownicy pokadli si na ziemi. Zapanowao zmczenie, apatia jak w prawdziwej Afryce, a potem nadesza nuda. Gdy Jaon wraca do domu, rozwaa czy nie nadoy drogi i nie obej przez most, ale uzna, e byoby to okazanie lku. Nie ba si utonicia, ale e powtrnie zmoczy swoje rzeczy. Rzuci je przez wod, byo za daleko, mogyby wpa i popyn z prdem. Przywiza je paskiem od spodenek pod brod do gowy i wszed do rzeki. Poczu silny nurt, wszed gbiej, na chwil zawis na wodzie musia pooy si na niej, by si utrzyma, zrobi kilka ruchw rkami i zaraz poczu pod kolanami kamienie i wir. "Pynem, pynem, pynem" - powtarza sobie, oszalay ze szczcia. Frania powiedziaa Jaonowi, e rodzice pojechali na poczt nada wany list do banku. W tej samej chwili wrcili rodzice. Matka ucieszya si zobaczywszy Jaona, ale natychmiast wbia oczy w jego koszulk, a potem jej wzrok pobieg ku sandaom. - adna historia - wykrzykna. - Wpade do rzeki? Staplae si? Natychmiast zdejmuj to z siebie - zerwaa z niego koszul, przybiega z rcznikiem i nacieraa go gwatownie. - Mamo - zapyta - czy u matki wielkiego wodza prosia bymy przestali si bawi? - Synu, jak miesz tak mwi? Ona powiedziaa, e letnicy bior serio zabaw w ludoercw, uwaajc, e jest odraajca. - Przepraszam mamo - po chwili doda. - Mamo, zostaem szamanem. Jaon dugo nie mg usn, ukadajc zaklcie. Nazajutrz rzeka opada i Jaon przeszed zamoczywszy tylko kolana. Trzech wojownikw nie przyszo. Wdz odezwa si do pozostaych. - Ndzni tchrze i zdrajcy opucili nas. Wrogowie wokoo! Nie zapalimy ognia, a pie bdziemy nucili cicho. Przetrwamy dziki zaklciu, ktre wypowie szaman. Woy Jaonowi piropusz z czarnym pirem. Jaon, jak na kinderbalu, czu strach: dziewiciu czonkw plemienia wbijao w niego wzrok. W tym momencie da si sysze trzask amanych gazek i odgos krokw. Rzucili si do palisady gotowi do walki. Z dala byo wida silnie zbudowanego mczyzn w jasnym garniturze z surowego jedwabiu, w somkowym kapeluszu i z lask. By to ojciec Jaona. Rozleg si ryk nienawici. Ojciec usysza go, umiechn si. Podszedszy do palisady zdj kapelusz, unis go w gr i zwrci si do wodza: - Poznaj w tobie wodza. Czy mgby da urlop od walki szamanowi? Chc, by poszed ze mn na spacer. Wdz zrobi gest w stron Jaona, zaznaczajc tym, e zdaje si na

niego. Jaon wybieg za palisad, zbliy si do ojca i powiedzia: - Tato, dzi nie mog. Niektrzy uciekli z obozu. Wanie mam wygosi pierwsze zaklcie. - To nic nie szkodzi synku - powiedzia ojciec wesoo. - Pjdziemy innym razem. Na poegnanie z synem lekko uchyli kapelusza, umiechn si i ruszy, potem zatrzyma si i odwrci. Zobaczywszy, e Jaon stoi i patrzy za nim, jeszcze raz si umiechn, a potem zdecydowanym krokiem zacz i przed siebie i szybko znikn zasonity przez wysokie jaowce. Jaon zawrci do obozowiska. Nazajutrz zjawi si wuj Rudolf; by zobaczy si z ojcem Jaona i zapyta o jego sytuacj. Siedli na kanapie w saloniku, przy sobie, serdeczni i spokojni. - Moje wiadomoci s przestarzae, z przed trzech dni - powiedzia ojciec. - Gdy wyjedaem decydowao si wpuszczenie Rosjan do Polski w razie ataku niemieckiego. Wedug danych, jakie Warszawie przekazali Francuzi, w dniu kiedy wyjedaem, sowiecki marszaek Woroszyow orzek, e to jest "sprawa zasadnicza" i Francuzi si z nim zgadzali. Marszaek Rydz-migy podobno odpowiedzia Francuzom: "Z Niemcami ryzykujemy utrat naszej wolnoci, z Rosjanami utrat naszej duszy". Beck doda: "daj, bymy podpisali czwarty rozbir Polski". - To spowoduje wycofanie si Anglii i Francji? - spyta wuj Rudolf. - Chyba nie, ale Rosjanie ujawnili swoje niezadowolenie. Trudno wyobrazi sobie jego skutki. - Co przez to rozumiesz, szwagrze? - spyta wuj. - To przechodzi moj wyobrani - uci ojciec. - A gdybymy Rosjan wpucili i starliby si z Niemcami? - Wcale nie jest powiedziane, e by si starli. Natomiast z terenu, na ktrym by si znaleli, nie wycofaliby si. Jaon szepn matce: - Ja id. Skina gow. Najpierw zalaa go fala radoci, e rodzice go mniej pilnuj, dali mu wolno, czyli nareszcie jest duy, a potem zda sobie spraw, e jest tego inna przyczyna, nieuchwytna, zapowied wielkich zmian. W obozie nie byo nikogo. Gdy Jaon wrci do domu, rozmowa w saloniku dalej trwaa. Wszyscy siedzieli na tych samych miejscach. - Twoi koledzy wyjechali? - szepna matka. - Wszyscy wyjedaj. - ...czuj si winny, e mao byem tego lata z wami - mwi wuj Rudolf. - Nie miae adnego obowizku powica nam wakacji. - Wakacje. To brzmi dla mnie bolenie, jako czowieka, ktry nie ma pracy. - Rudolfie, ty masz poczucie winy, ale nie ma powodw, dla ktrych je mie powiniene. Jeste winien tylko wobec siebie. Dla innych jeste a za dobry.

- Wy jestecie dla mnie dobrzy! Jak si wam odwdzicz? wykrzykn wuj. Rozleg si strza z bata i pod ganek podjechaa bryczka. Ujrzeli, e doktorowa wysiada z niej przy pomocy jakiego modego mczyzny. Wuj Rudolf skoczy ku drzwiom i zamiast wita doktorow, wykrzykn: - Mj najnowszy przyjaciel, Janek Czykowski. - Przecie to syn pana Czykowskiego? Dziki niemu poznalimy si! - wykrzykna miejc si matka Jaona do ojca. - Jaon z tego powodu istnieje! A poniewa pan zawdzicza ojcu ycie w sensie bezporednim, wic jestecie z Jaonem brami, ale nie rodzonymi, ani mlecznymi, ani przyrodnimi, ale jak to si nazywa? Pan Czykowski, ogromny i rozrosy, pochyli si i cisn z powag do Jaona, patrzc mu w oczy, a dopiero potem przedstawi si jego ojcu. - Mamy prob - powiedziaa doktorowa. - Jest jeszcze jeden przyjaciel pana Rudolfa, ktrego istnienie si ukrywa, wzgardzany, ktrego si nie przyjmuje. Czeka przed bram i prosi, by pozwolono mu raz jeden przekroczy ten prg. Jego pokuta trwa wiele lat. - Pani go u siebie przyjmuje? - spytaa matka. - Pastwo s tylko na wakacjach, przyjcie go do niczego nie zobowizuje, a dzie jest znamienny - rzeka doktorowa robic aluzj do wydarze midzynarodowych. - Wojna bdzie miaa skutki straszliwe dla nas wszystkich powiedziaa matka, dajc do zrozumienia, e pierwsz zmian, jak przynosi jest konieczno przyjcia byego aplikanta adwokackiego. - Front ustali si, biorc pod uwag potg Niemiec, za Poznaniem. Ludzie bd yli normalnie, jak w czasie pierwszej wojny powiedzia wuj Rudolf. Zapado milczenie. - Mj przyjaciel Maciu, ktrego si nie wstydz, chce wstpi do wojska, by zmaza swoj win - odezwa si wuj Rudolf. - Pro go - odezwa si kategorycznym tonem ojciec. Wuj Rudolf wypad na ganek. Jaon pooy si na kanapie. Trzy razy usypia i budzi si, a rozmowa trwaa. Okna saloniku byy otwarte. Pan Maciu wyszed gdzie i odjecha bryczk doktorowej, a potem wrci. Przywiz, trzymane midzy palcami doni cztery butelki wina. - Obudziem Babsk. Mylaa, e wybucha wojna. Jaon usn. Gdy znw otworzy oczy, pomaraczowe wiato witu kado si na twarzach zebranych. Niebo za oknami byo jasne. Zapomniano go wynie z saloniku. Doktorowa i przyjaciele wuja Rudolfa chcieli i. Wuj zatrzyma ich i baga, by zostali, jakby ba si, e wraz z ich odejciem wszystko rozpadnie si, e chwila, czas, ktry przeywali skoczy si i nigdy nie wrci: wydawao si, e gotw ich zatrzyma si i wizi, by to trwao. Usiedli. Czas zdawa si zatrzymywa, a wojna oddala. - Wszystko bdzie, jak byo - powiedziaa doktorowa. - Nic zego si nie wydarzy. Nic si nie zmieni. Wtedy na ganku gucho zadudniy stpania i rozlego si walenie w

drzwi do sieni. - Telegram! Telegram! - krzycza kto. - Wojna? - spytaa cicho doktorowa. - Nie - odrzek ojciec, ktry zdy skoczy do sieni, odebra i otworzy telegram. - Wzywaj mnie. - Jedziecie ze mn. Bdziemy razem, cokolwiek bdzie - powiedzia, gdy byli ju sami i wyszed do ogrodu patrze na wschodzce soce. ledzi jego bieg po niebie tak jasnym, e prawie przezroczystym. Tylko jedna chmura, jak porzucone w przestworzach piro, eglowaa swobodnie. Jaon, pprzytomny zbliy si do ojca. Ale ojciec go nie dostrzeg. Nazajutrz Jaon pierwszy raz widzia miasto w lecie. Przegrzane mury promienioway gorcem, okna odbijay wiata, z bram cuchno, drzewa wydaway si umiera. Trjktny placyk w rdmieciu ze skwerem w rodku, wydawa mu si snem, ktry ma w Marzeniowie. Dziwne domy - takie bywaj tylko we nie - upewni si. Gdy to pomyla, przez ten placyk, jak ze snu, z przeszoci wychodzi ku nim pan atyski: - Jeli pani chce zgromadzi zapasy na wojn, prosz do tej bramy. *** - Zaspali pastwo! Przespali pastwo wojn! - krzyczaa na cae mieszkanie Frania. Jaon zerwa si. Pobieg do gabinetu. Na twarzy matki zobaczy ulg, e go widzi, jakby przez chwil mg ju zgin. - Boe, Boe, co z nami bezbronnymi bdzie! - woaa Frania biegajc po caym mieszkaniu. Ojciec nie krpujc si Frani wyskoczy spod kodry. Jego twarz, co uderzyo Jaona, bya pogodna, prawie radosna. Wysoki, przenikliwy warkot wwierca si w uszy. Natenie pracy motorw byo takie, jakiego Jaon nie sysza. Jaon skoczy ku oknu. Samoloty prostopadle wbijay si w bezchmurne niebo. Trzy wybuchy prawie nad nimi, nastpiy jeden po drugim, trzy oboczki otwary si biae, puszyste i rozwia je wiatr. Matka chwycia ojca za rk: - Zrb co, eby cofnli si, niech to si odstanie i bdzie jak dawniej. Mu, powiedz, bagam ci, czy mona jeszcze co zrobi? Czy ty moesz jako wpyn... na kogo... na dawnych przyjaci... Niech dzwoni do Berlina... Jaon przez sekund myla, e potwierdza si jego dzikie, szalone podejrzenie, e jego rodzice s wszechwadnymi wadcami wiata, ktrzy ukrywaj si pod postaci urzdnika banku i jego ony. Ciekaw by, czy ojciec cofnie wojn. A ludzie, ktrzy ju polegli? Czy wstan, oyj? Czy pociski, ktre wybuchy, mog zoy si z powrotem i cofn do luf? Ale wiedzia, e powinien zdusi t myl, jako dziecinn i a przeraajc w swojej gupocie. Ojciec pooy rk na gow matki: - Moja kochana - i wicej nic nie powiedzia. Wczy radio. Uroczysty gos mwi: - "Powtarzamy komunikat: Dzi nad ranem

okoo godziny pitej, wojska niemieckie..." - Ukrywaam nadziej, e to manewry - odezwaa si matka. - Mamo, skoro bdzie wojna, zakadam szpad - oznajmi Jaon. - Synu, zostaw, prosz ci. To carska bro. Mu, czy moliwe, by biaa bro bya w tej wojnie w uyciu? - zwrcia si do ojca. Ojciec nie usysza jej sw, dziwnie zamylony, a po chwili nieoczekiwanie rzek: - Nikt z tych, co szykuj si do walki nie wie, jaka bro zadecyduje. By jak nieobecny. Nieprzytomnie da znak Frani, by wysza. Chcia si ubiera. Za chwil wszed do duego pokoju w czesuczowym garniturze i jasnym meloniku. W rku mia lask. Przymruy oczy. Patrzy na Jaona i matk. - ono. Wiesz, gdzie id. Zawsze wiedziaa, e tak zrobi. Wic potwierd, e pozwalasz. - Od zawsze znasz moj odpowied. Id, mu ukochany. Spenij swj obowizek, take wobec nas. Patrzya nieustraszenie w oczy ojca Jaona. Zawyy syreny. Odezway si dziaa, jakby gosem potrcanej rury. W grze pkay szrapnele z trzaskiem podobnym do sztucznych ogni. Gobie, jak szalone przelatyway z jednej strony podwrka na drug. - Alarm! Alarm! - krzycza kto histerycznie na podwrzu. Zaczli gorczkowo pakowa do neseseru rzeczy ojca. On sam przynis szczoteczk do zbw, maszynk do golenia, yletki i pdzel. Matka chciaa wrzuci bielizn, ale ojciec wyrwa j jej z rki i cisn niecierpliwie pod cian: - W wojsku wszystko dostan. Gdzie masz pistolet, cigle go chowasz przede mn, mw, gdzie jest - by coraz bardziej gniewny i niecierpliwy, jakby zoci si na nich za to, e ich opuszcza. Matka pobiega w gb mieszkania i za chwil wrcia z parabellum. Ojciec nie schowa go do kieszeni, ale woy do neseseru. Jaon patrzy na te przedmioty i kady egna wzrokiem. - Postaram si jeszcze wrci, z wami poegna - odezwa si ojciec. - Ale gdybym od razu poszed, wiedzcie, e musiaem i. Rzucibym si i tak na Niemcw z goymi rkami, bo inaczej oszalabym. Kocham kade z was dwojga niezmiernie, niewypowiedzenie, nieskoczenie. Dziwi si sobie, e jako mczyzna potrafi tak czu. Nie wolno jednak rozdziera sobie serc - skoczy. I ojciec z neseserem w rce, lask w drugiej, w jasnym ubraniu, wyszed jak na spacer. Jaonowi przypomniao si, e ojciec by w tym samym garniturze, gdy Jaon nie poszed z nim z obozu dzikich Murzynw. Ojciec go o to prosi, a on odmwi i nigdy si nie dowie, co ojciec chcia mu powiedzie. Ojciec umiecha si wtedy tak pogodnie, by nie zostawi wspomnienia, e stao si co zego, ale w sposobie, w jaki odchodzi, byo co tak podobnego, jakby wtedy wiedzia, co zdarzy si dzisiaj. Umiechali si do siebie z matk, by okaza sobie, jak s dzielni. Jaon spostrzeg, e dotd, gdy nie byo ojca, jego nieobecno bya inna, teraz po jego wyjciu bya wyczuwalna, cae mieszkanie

emanowao pustk, byo za wielkie i straszne. Zajrzaa Frania, wydawao si, e chce co powiedzie, ale cofna si. - Franiu, o co chodzi? - zawoaa matka. Chciaa wida, by kto jeszcze z nimi by. Frania wrcia na woanie: - Sucham pani? - spytaa grzecznie. - Nie, nic, mylaam, e ty czego chcesz - odezwaa si matka. - Nie, prosz pani - powiedziaa Frania z akcentem sztucznej grzecznoci. Ale pokrcia gow i spytaa: - Nie zwolni mnie pani jeli co powiem? - Zaley co, Franiu. - Niech pani nie pozwoli panu i do wojska - i nieoczekiwanie, pierwszy raz od kiedy tu bya, podniosa gos. - Jak tak mona? - Niech si Frania uspokoi. - Pani wyrzuci mnie, e suca wtrca si w pastwa sprawy, ale nie byabym suc, gdyby mj ojciec by y. Pana mi nie al, skoro tak robi. Ale dziecko? Pjdzie na poniewierk, zobaczy pani. - Niech Frania przestanie! - krzykna matka. Jaon pomyla, jak gupia jest Frania. Jej ojciec mg sobie umiera, ale nie ojciec Jaona. - Nie zna pani ludzi, dopiero pani pozna - powiedziaa Frania i ostronie, delikatnie zamkna za sob drzwi. Zostali sami i zacza si najdziwniejsza godzina w yciu Jaona. Matka na tyle widziaa w nim dorosego, e nie pocieszaa go ani sowem, a moe zapomniaa o nim. Nie odezwaa si do niego. Chcia zapyta matk, czy wolno bdzie mu si bawi, ale nie mia, bo czu, e byoby to przez matk le przyjte. Usyszeli, e kto otwiera drzwi wejciowe. Rzucili si do przedpokoju. Zderzyli si z ojcem. - Co si stao? - spytaa matka, widzc w jego rku neseser. - Nic. Nic. Nic - krzykn ojciec nie swoim gosem. - Przed Rejonow Komend Uzupenie kilkutysiczny tum. Przedarem si do drzwi. Nie wpuszczono mnie - twarz ojca przybraa nieznany Jaonowi wyraz rozpaczy. - Nie przyjmuj nikogo. Mczyni tam stojcy krzyczeli na mnie: "W pana wieku? Dwadziecia lat za pno". - Oddaj mi bro - odezwaa si matka. Co czua? Rozpaczaa razem z ojcem, czy ukrywaa rado? - Sdzisz, e w obliczu wroga, nie zabiwszy ani jednego, zaatakowabym siebie? - spyta ojciec. Odda matce pistolet. Matka trzymaa go za luf, rkojeci w d. - Wojska polskie cofaj si na caej linii. Nie trac nadziei, ani nie jestem zrozpaczony. Skoro tu mnie nie chc, przebij si do mojego puku. - Sam wiesz, e ju nie znajdziesz go na miejscu - odrzeka matka. Ojciec zacz chodzi po pokoju. Rano Jaon obudzi si z myl: "Ju drugi dzie wojny". By dumny, e przeywa tak wane wydarzenie i to go rwna z dorosymi. Uderzya go cisza, podobna do wczorajszej. Tylko gdzie wysoko byo sycha warkot samolotu. Nie strzelano, wida to by polski

samolot. W duym pokoju nie byo matki. Siedziaa w kuchni z Frani, co byo dziwne, bo od odejcia Maniuni, bywaa tam rzadko. Ojca nie byo, cho godzina okazaa si wczesna. Frania podaa mu niadanie w duym pokoju i wrcia do kuchni. Jaon sam jad niadanie, gdy usysza gosy w pierwszym przedpokoju: - Byem w Dowdztwie Okrgu Korpusu - mwi ojciec. - Poniyem si, pokazaem wartownikowi ksieczk wojskow z przebiegiem suby w Legionach i POW, nawet legitymacj Krzya Walecznych. Wtedy mnie wpuci. Inny wartownik odprowadzi mnie do oficera mobilizacyjnego. Okazao si, e jest to modziutki porucznik. Zacz krzycze: - "Pan nie tylko nie przyczynia si do zwycistwa, ale szkodzi mu, przeszkadzajc nam" - ojciec zamilk, po czym bezradnie wyjka. - Co robi? - Szukaj protekcji u kolegw z Legionw - powiedziaa matka. - To bdzie wbrew regulaminowi. - Zadzwo do generaa Czumy. Gdy rok temu by w banku mwi, e chce ci mie przy sobie. - Boe, jakie to proste! - wykrzykn ojciec. Najbliszy telefon by w sklepiku po drugiej stronie ulicy. Ojciec wypad nie biorc kapelusza. Wrci po pewnym czasie, pocieszony i w lepszym nastroju. - Czumy nie byo, ale rozmawiaem z jego adiutantem. Kaza mi dzwoni co kilka godzin, wtedy bd mia szans trafienia na generaa. Jaona uderzyo, e ojciec go nie dostrzega, a matka rozmawia tylko na temat wojska. Przesta ich obchodzi bank, nie wspominali o panu Woynickim. Ojciec ciska w rku karteluszek z telefonem generaa i chodzi niespokojnie po gabinecie. - Mamo, mog si bawi? - spyta Jaon. - Ale Jaoniku, wyjmuj swoje wojsko i zwyczajnie si baw wykrzykna matka, jakby dzi jego zabawa nabieraa wielkiego znaczenia. Wrci do swojego pokoju, zamiast wzi zabawki, pooy si na chwil na ku, poczu, e usypia. Spa, ale wszystko sysza: ryk silnikw samolotowych, wystrzay zenitwek, gwizd bomb, zdawa sobie spraw, e zaglda matka, wreszcie usysza z wielkiego pokoju sowa matki: - Jaon przespa nalot. Zerwa si i wybieg do wielkiego pokoju. Byo pne popoudnie. Okazao si, e ojciec zdy wrci. Urzdowanie w banku byo zawieszone. Liczono si z ewakuacj na wschd. Wojsko polskie cofao si na caej linii, miejscami w nieadzie. Czumy cigle nie byo. Adiutant zmieni ton wobec ojca. - Rano jeszcze mogo si wydawa, e jest pokj, tak reagowa na moje sowa. A przed chwil powiedzia, bym nie blokowa telefonu i trzasn suchawk - w gosie ojca przebijaa rozpacz. Matka kazaa Frani przynie radio z gabinetu. Nigdy nie uywane, zapomniane, teraz bez przerwy wiecio zielonkawym wiatem magicznego oka, jakby ostrzegao. Nadawano komunikaty i piosenki pogodne, radosne i przez to niepokojce. Jaon rozoy atlas. Szuka miejscowoci wymienianych w komunikatach. Ale te byy zbyt

mae i nie oznaczone na mapie. Ojciec zacz kry po duym pokoju wok cian, by w ten sposb przeduy sobie drog. Nie zwraca uwagi na nic, co si dziao, tylko gdy przerywano muzyk i zaczyna si komunikat, zatrzymywa si i sucha. Okna byy szeroko otwarte. Niebo bez chmur stawao si przezroczycie granatowe. Napywa zapach spalin, schncych lici, perfum. Jaon wtedy zrozumia, e moe ostatni raz czuje ten zapach, ktrego sobie nie uwiadamia i nie zna jego ceny, zapach przedwojenny, i e ze wszystkim co byo, trzeba si rozsta. Nazajutrz Jaona obudzia rozmowa rodzicw: - Mu, czy pozwolisz bymy yli normalnie, jakby wojny nie byo? Chc i z Jaonem na spacer. - Gdzie? - Do azienek. - Kochana, tam rozstawiono bateri przeciwlotnicz. Tak, pozwalam wam, yjcie normalnie, bo to potrwa bardzo niedugo. Sklepy, gdy szli przez Marszakowsk, byy otwarte, dzie pogodny, pikny i smutny. Na tarasie kawiarni siedzieli ludzie, przygldali si przechodzcym i pili kaw. Mode dziewczyny wycinay muraw skweru. Zaczynay kopa rw przeciwlotniczy. ebrak, ktrego Jaon nienawidzi by na swoim miejscu. - Moe jednak mu co damy? - spytaa matka. - Nie, mamo, jemu nie, bagam - powiedzia Jaon. Jaon zobaczy wojskowych w polowych mundurach. Ich ziele bya musztardowa, brunatna. Jaon mia tak kredk, ale nigdy ni nie kolorowa onierzy na swoich rysunkach. Gdyby ojciec dosta si do armii, z jak dum Jaon szedby z nim, umundurowanym. Weszli do sklepiku, skd telefonowa ojciec. Myla, e matka ma nadziej go tu zasta. Jaon spojrza na aparat, suchawka wisiaa na widekach. Pki byy puste. Sprzedawano tylko czekolad. Matka niezdecydowanie poprosia o tabliczk czekolady. Sprzedawca pochyli si i powiedzia cicho: - Niech pani bierze dziesi. Jeli okr Warszaw bdzie gd. - Prosz nie sia strachu. Nie wolno robi zapasw - powiedziaa matka. Sprzedawca opuci wzrok. Poda jedn czekolad, a matka schowaa j do torebki. Wyszli ze sklepu i wtedy rozleg si za nimi gos: - Ale czekolada nie jest darmo. Matka speszona cofna si, pooya dwa zote na ladzie. - Ach Jaoniku, jestemy skazani na magazynowanie tortw i czekolad. Do tych sw trwa spokj. Od tej chwili dla Jaona nastpia granica. Rozlegy si wycia syren. Matka zawrcia w stron domu. Cigna go za sob. To biega, to sza dugimi krokami. Przechodnie uciekali do bram. Zamiast do piwnicy, matka wchodzia z Jaonem po schodach. Frania staa w drzwiach. - Pan poszed pani szuka - powiedziaa. Jej sowa zaguszy wist, przecigy i narastajcy. Przychylili si. Frania zatkaa uszy i w tym samym momencie matka szarpna Jaona, pchna go na podog, przytrzymujc gow twarz w d i

krzykna przeraliwie: - Franiu, kad si. Jaon czu zapach pasty do podogi. Dom zachybota si, podoga posza w d, w gr, a ciany poruszyy si na oczach Jaona. Znaleli si w rodku potwornego huku. Szarpno oknami i drzwiami, jakby chciao je wyrwa z futryn. Przez szczeliny uderzy biay py. Frania zerwaa si: - Uciekamy. Dom si pali - i chciaa si rzuci ku drzwiom ale podoga znw zakoysaa, Frania zamachaa rkami w powietrzu i upada. Matka woaa: - "Kto si w opiek odda panu swemu A caym sercem szczerze ufa jemu miele rzec moe: mam obroc Boga Nie przyjdzie na ci adna trwoga". Obco sw wykrzykiwanych przez matk czynia Jaonowi t chwil jeszcze bardziej straszn, jakby w nich bya zaklta moc, grona i rwnie silna, jak sia bomb. Dom znw zadygota, ale sabiej. Jak bywao w czasie burzy w Marzeniowie, gdy po strasznym, bliskim piorunie grzmoty zaczynay si oddala, wstpia w nich nadzieja. Podnieli gowy, patrzyli na siebie, przysypanych pyem. Wic Bg usysza matk i oddali samoloty? Jak w czasach pokoju rozleg si dzwonek u drzwi. Frania pobiega otworzy. Wszed ojciec, poblady: - Widziaem lecce bomby, sup kurzu pod niebo. Nie wiedziaem, gdzie trafio. Oddaem siebie za was, a Bg nie tylko was ocali, ale nie przyj mojej ofiary, pozwoli mi y. - Mu, czy dobrze byo ofiarowywa siebie? Nie wolno prowadzi z Bogiem ukadw. Mona Go rozgniewa. - Pod szstym wszyscy zginli - odrzek ojciec. - To dom, gdzie jest sklepik, z ktrego dzwonie do generaa Czumy? - wykrzykna matka. - Gdzie by sklepik; tego domu ju nie ma. Gdyby nie adiutant, ktry zakaza mi telefonowa do generaa, wanie tam bybym i prbowabym dodzwoni si. Pjd, bd pomaga przy rozkopywaniu ruiny. - Tato, pozwl mi i ze sob - powiedzia Jaon. - Nawet mowy nie ma - powiedziaa matka. "Wic - myla Jaon - Bg uy adiutanta? Oczywicie adiutant o tym nie wiedzia. Ale jeszcze przed modlitw matki i propozycj naszego ycia za ycie ojca, przerwa poczenie". I Jaon, jak w czasach gdy poznawa uamki, usiowa zrozumie wydarzenia ostatnich trzech godzin. "Wic sprzedawca czekolady zgin? Bg wie wszystko, nim si cokolwiek zdarzy, wic nie istnieje dla niego czas, ktry przesania nam wszystko. Bg wiedzia przedtem o modlitwie matki, wysucha jej nim matka j wypowiedziaa. A moe to Bg kaza jej si modli do Siebie, by mc j wysucha? Kaza nam wyj ze sklepu". Przysza mu myl: to, czy przeyj wojn z matk i ojcem, jest ju zadecydowane i Bg artuje sobie tylko, bawi si nimi, nie mwic im, co z nimi zrobi. Jak mona wydrze

t tajemnic? I Jaon nagle, nie wiadomo skd, nie rozumiejc, co si z nim dzieje, dowiedzia si, e przeyje. Co niedosyszalnego powiedziao mu: "przeyjesz dziki pewnoci, e przeyjesz". Poczu, e doszed do granic rozumienia i moe zwariowa, a jednak nie mg odpdzi myli, e jest ciekaw, czy to si sprawdzi. Od okna usyszeli chralny piew. Po strasznej klsce mieszkacw w domu nr 6, wygldao to na pie tryumfu, szczcie, e ich dom ocala. Na wszystkich balkonach i w oknach stali ssiedzi i piewali. Jaon zorientowa si, e piewaj po francusku. Oszaleli? - pomyla. - Jakie dziwne, e tylu ludzi w kamienicy zna francuski. "Allons enfants de la patrie" Jaon wypad na balkon i zacz wywrzaskiwa sowa francuskiego hymnu. Pani Bohusz byaby z niego dumna. Z ssiedniego balkonu machano mu rkami, przesyano causy. Kto zerwa kwiat rosncy w skrzynce i rzuci Jaonowi pod nogi. - Jestemy ocaleni! Francja i Anglia wypowiedziay Niemcom wojn wrzeszcza z ssiedniego balkonu do Jaona pan, ktrego dotd Jaon nie widzia, powany, siwowosy, traktujc Jaona jak dorosego. W bramie domu ukaza si mczyzna, biay od kurzu: - Hej, ludzie, chodcie pomaga odkopywa dom naprzeciwko. Tam s ywi. Sycha jak woaj. Wieczorem ko Jaona przesunito w kt midzy pokojem a azienk, ktry rodzice uznali za najbezpieczniejszy. Ledwie zasn, dom zacz dre. Jaon rozbudza si, gdy strzelay dziaa przeciwlotnicze. W pewnej chwili zobaczy, e pochyla si nad nim ojciec, szepczc do matki: - Jakie to szczcie, e Jaon pi gboko. Nic si nie boi w czasie takiej naway ognia. Jaon usysza to, poczu, e dopiero gboko zasypia, peen dumy. Mign mu krtki sen: bg Atlas, brodaty i potny, polubia Kariatyd. S na zawsze rozdzieleni. "Gdybym podszed do Kariatydy, dom runie" - mwi Atlas. - "To ja ci zastpi" powiedzia Jaon i wszed na jego miejsce. ciana opierajca si na jego ramieniu zachwiaa si. Atlas i Kariatyda zniknli w kurzawie. "Musz spa, musz spa" - powtarza sobie Jaon czujc, e dom dry i koysze si. Spa dugo, jak w Marzeniowie. Moe skojarzenie z burz, wakacjami, zmczeniem spowodowao, e obudzi si wypoczty i szczliwy. Radio stojce na pododze w duym pokoju nadawao przeboje lat trzydziestych. Jaon wsuchujc si w sowa piosenek zrozumia, e za trzy miesice zacznie si rok czterdziesty. Ogarn go al za tymi latami, jakby to byy jego najlepsze czasy. Ojciec wchodzi i wychodzi. Szed do banku, by telefonowa, wraca, siedzia, patrzc przed siebie. Wreszcie odezwa si do matki: - Jeszcze raz odwayem si zadzwoni do generaa Czumy. Odebra telefon inny adiutant. Dodao mi to otuchy, ale usyszaem: "Generaa nie ma pod tym numerem.

Zmieni miejsce postoju." - To koniec... - powiedzia zrozpaczonym gosem ojciec. - Mu, przepraszam ci; nie mwisz, co u Woynickich. - Nie mw mi o Woynickich - pierwszy raz Jaon by wiadkiem, by ojciec krzykn na matk, potem ojciec opanowa si. - Woynicki zostawi Nik z matk na letnisku pod Warszaw, by nie byy naraone na bombardowanie. Teraz tego auje, bo z tamtej strony nadejd Niemcy. Przygotowa dla mnie, wraz z rodzin, rozkaz ewakuacyjny. Urzdowania nie ma, ale Woynicki jest. - Czy dobrze rozumiem, e jest przeciwny twojemu wstpieniu do wojska? - Tak. O to zerwalimy przed godzin. Odmwiem rozkazu ewakuacyjnego. - Z Woynickim zerwa tobie nie wypada. Za wiele mu zawdziczasz. - Mj Boe. Masz racj, jak ja was zostawi bez adnej opieki? Na Hieronima nie ma co liczy, a Rudolf daleko. - Id, przepro. Zreszt nie. Nie rozdzielajmy si. Od rana nie byo nalotu. Lada chwila nadlec. Zaraz si rozlegn te okropne, tajemnicze sowa: - "Uwaga, uwaga, nadchodzi". - Nie ma tu adnej tajemnicy - powiedzia ojciec. - To s namiary lotnicze. Jednak pjd. I znowu wyszed. Prawie natychmiast potem zadzwoniono do drzwi; Frania rzucia si do przedpokoju, jak w nadziei, e ojciec Jaona powrci i zostanie. By to ssiad, pan Nakwaski, ktrego widywali na schodach i podwrku, ale w tym domu nie byo zwyczaju rozmawia z ssiadami. Nakwaski na gowie mia hem straacki. Matka umiechna si na ten widok. - Jestem komendantem obrony przeciwlotniczej naszego domu. W tej chwili przebijamy przejcie z piwnic naszego domu do piwnic ssiedniego domu, ktrego konstrukcja jest elbetonowa. Zgodzono si nas przyj i wydzielono miejsca. W naszych podziemiach prosimy si nie chroni, tylko szybko przechodzi korytarzem do tego przejcia. Naszemu domowi nie moemy ufa. Od tonowej bomby rozpadnie si, jak domek z kart. - Duo ludzi zgino naprzeciw? - Na szczcie wielu nie zdyo wrci z wakacji. Matka rozejrzaa si trwonie. Wic ciany ich mieszkania, ktre tak kochali, byy tylko kartkami papieru? - Dobrze byoby przenie si na stae na d - powiedzia Nakwaski. - Obserwacje pierwszych dni wskazuj, e wiele osb nim zbierze si i zejdzie, nie zda do schronu, i ginie na schodach. - Ma nie ma. Bez niego nie mog podj takiej decyzji - odrzeka matka. Nakwaski wzruszy ramionami i odszed. Frania odezwaa si niemiao: - Moe zaj tam jakie lepsze miejsce i znie troch rzeczy, srebro, dywany, obrazy? - Franiu, niech Frania przestanie - powiedziaa matka. W ten sposb wpadniemy w panik. Zaczo si oczekiwanie na ojca. Gdzie w innej czci miasta

sycha byo artyleri przeciwlotnicz, ale alarmu nie ogoszono. Skd, z daleka doszed przez otwarte okna zapach spalenizny. - Poary - szepna trwonie matka. Ojciec wpad do mieszkania jak nieprzytomny, nie widzc ich i krzyczc: - Gdzie nesesery? Wszystko dalej jest spakowane? - Mu, co si stao? - zagrodzia mu drog matka. Odsun j i porywa wszystko, co wpado mu w rce i wrzuca do neseseru. Po chwili opanowa si i uspokoi. - Pobiegem do Woynickiego, by go jeszcze zapa i przeprosi. A tu w holu na dole, w kasach, soma i wojsko ley pokotem. Formuj jednostk z miejscem postoju w naszym banku. Dopadem dowdcy, on akurat odprawi goca i trzyma papier, ktry otrzyma. Podbiegem do niego baga, by mnie przyj. - "Mam stu ludzi za duo odpar. - Nie mam czasu. Czytam rozkaz gwnodowodzcego, generaa Czumy". - Byem gotw uklkn przed nim, ale wyrwaem mu rozkaz z rki, za co mg mnie aresztowa. Zdyem zobaczy podpis generaa i bezporedni numer miejskiego telefonu, ktry podawa dowdcom jednostek. Osiem, zero, siedem, pi, zero, siedem. Te cyfry byy jak haso do zamku cyfrowego. Dotd Czumy nie mogem zapa, bo zosta gwnodowodzcym zgrupowania, ktre bdzie broni Warszawy. Adiutanci nie mogli mi tego powiedzie. W jednej sekundzie byem na grze. W moim pokoju te wojsko. Zmczeni, cofali si spod odzi. Budz ich, porywam telefon. Nakrcam. Nie do wiary. Sysz gos: - "Czuma, sucham". - "Tu porucznik rezerwy - wymieniam nazwisko - bagam o przyjcie do wojska". Chwila ciszy. - "Podpukowniku Jamontt - odezwa si genera do kogo, kto tam by - macie tu oficera do patrolw na pnocny wschd" i zaraz odezwa si podpukownik Jamontt. Za godzin mam si stawi u niego w sztabie. Ojciec przyjrza si Jaonowi, zmuszajc si do uwagi i na chwil jego popiech znik. - Bd dzielny. Byem dumny z ciebie, e spae w czasie bombardowania. Opiekuj si matk - powiedzia do Jaona. Najmilsza, bd za wami tskni. - Ale przecie bdziesz niedaleko? - Tylko za mostem. - Mamy przenie si do piwnic? - Tak - odrzek ojciec. - Przysignij mi, e nic ci si nie stanie - powiedziaa matka. - Dziecko kochane - powiedzia ojciec do matki i pocaowa j w czoo, a potem w usta. - Wojna szybko si rozstrzygnie. Frania wybiega do przedpokoju. Pooy jej rk na gowie ojcowskim gestem. I z neseserem w rce zbieg ze schodw. Wypadli na balkon. Na podwrku wida o nich zapomnia, ale w chwili gdy wkracza w bram, odwrci si i pomacha im radonie. Dozorca Szymaski wyjrza z bramy i zasoni ojca, Jaon straci chwil, gdy mg jeszcze widzie ojca. Jednoczenie zaszo soce, przykrya je mga z dymami poarw. al im byo wychodzi, wszystko, nawet krzesa, wydaway si

kochane. Boe, czy to jeszcze bdzie, gdy wrc? Jakby zdradzali ten dom i wydawali go na pastw burzcych bomb i pomieni, jakby bez nich stawa si bezbronny wobec niebezpieczestwa. Schody do piwnicy byy wskie, krte, szo si, jak w gb przepaci. Pierwszy zstpowa w ciemno Jaon ze wiec w jednym rku, a paczk ksiek w drugim, za nim matka z walizk z najcenniejszymi rzeczami, na kocu Frania ze stosem pocieli. Pod ziemi korytarz, mikki od pyu wglowego, wydawa si nie mie koca. Zaamywa si, zakrca, wydawao si, e zbdzili. Ich dom by ogromny. Zatrzymali si. Matka wysaa Frani naprzd. Po chwili z daleka dao si sysze jej woanie: - Tu, tu, prosz pani! Otwr w murze by okrgy, niewielki, nisko. Trzeba byo si schyli. Za nim korytarz by wyszy, sklepiony. W gbi byskao wiato. Piwnice nie miay tu drzwi tylko drewniane kraty, przez ktre wszystko byo wida. W kadej, przy wietle wiec, siedzieli ludzie, caymi rodzinami. Kada rodzina robia co innego. Przygldali si nowym, kto zawoa: - "Dzie dobry, witamy". Matka Jaona odpowiedziaa yczliwym gestem. Wybieg przeciw nim pan Nakwaski. Zaaferowany, przejty, prowadzi ich w boczny korytarz. - Zostaa nam tylko ta piwnica - powiedzia. - Naley do starszych pastwa, ktrzy mieszkaj na dziewitym pitrze, od chwili gdy unieruchomilimy windy, nie chc schodzi do schronu. Wychodz na taras i przez lornetk obserwuj walki powietrzne. Gdy Polacy strc Niemca, bij brawo. Zgromadzili na wypadek wojny wielk ilo opau - otworzy krat piwnicy - i dla pastwa zostao mao miejsca. Bya tu kozetka z podartym obiciem, starowieckie oe, zakurzone stoliczki, krzesa obite wytartym pluszem. Frania stana z nieskazitelnie bia, nakrochmalon i wieo obleczon pociel, wobec gry skrzcego si czerni wgla. Nie miaa odwagi poruszy si. Okienko u gry byo zapchane workiem z piaskiem. Gdy pan Nakwaski odszed, zrobio si ciemno. - Przepraszam - powiedziaa Frania. - Znalazam tylko wiece nagrobkowe. Nie przyniosam, eby nie byo zej wrby. - Biegnij niemdra - powiedziaa matka Jaona. - Zamiast wieci mojej, ukochanej matce, czy biednej siostrze bd nam rozwietlay mrok. W wietle cmentarnego znicza Jaon otworzy pierwszy tom "Trylogii" Sienkiewicza. onierze oowiani byli tu mieszni. Ledwie rzuci okiem na pierwsze sowa, wyday mu si pikne i tajemnicze: ..."Rok 1647 by to dziwny rok, w ktrym rozmaite znaki na niebie i na ziemi zwiastoway jakowe klski i nadzwyczajne zdarzenia..." - czyta i poczu, e rok ktry przeywa jest rwnie grony i od dawna co zapowiadao nadzwyczajne wydarzenia: czy to trwajcy cae miesice upa, susza, czy moe obrzdy Ryszarda przygotowyway go na wojn. Kropla stearyny pada na nieskaziteln kartk ksiki. "Czy zd j przeczyta?" - myla Jaon, bo przynis do piwnicy sze grubych tomw oprawionych w ptno. Od

tej chwili Jaon pogry si w lekturze. Detonacje dochodziy tu sabiej, czasem piwnice dray i przygasay wiece. Nigdy nie byo pewnoci, czy jest dzie, czy noc. Wstrzsy strcay py wgla na ich pociel. Z wyrzuconych przez wacicieli mebli matka i Frania stworzyy co, co nazway salonem. Co kilka kartek przerywa lektur. Nadsuchiwa, czy nie usyszy na betonie korytarza trzeszczenia gwodzi onierskich butw, czy nie idzie jego ojciec. Rzuca ksik i bieg korytarzem a do granicy z ich domem, na spotkanie ojca. Wydawao mu si, e w ten sposb przywoa go. Za wybity otwr matka zakazaa mu wychodzi. Bieg z powrotem, wpadajc na mieszkacw piwnic. Jaonowi wydao si, e w obu domach mieszkaj prawie sami bezdzietni ludzie. Dzieci byo tu mao. Nie wychodziy na korytarz. Frania raz na dzie sza na gr, gotowaa obiad z jednego dania. Matka baa si o ni: - Czy dobrze robi wysyajc j na gr? Odpowiadam za jej ycie pytaa Jaona. - Ale przed kim mamo - pyta Jaon. - Przecie mwia, e nie ma nikogo na wiecie. - Synu, synu - pokiwaa gow matka. Nie wiedzieli ile mino dni: trzy, cztery, czy pi, gdy usyszeli, e na pocztku korytarza kto wykrzykuje ich nazwisko: - "Czy tu s tacy pastwo?" - Ojciec - wrzasn Jaon i rzuci si korytarzem, zobaczywszy kogo podobnego do ojca, wzrostem i postaw. Ale to by stryj Hieronim. Nie przywitawszy si z Jaonem, kaza si prowadzi do matki. Jaon przerazi si, e co wie o ojcu. Stryj ledwie j zobaczy, zawoa: - Nie byo u was panny widwiskiej? Matka pokrcia gow: - Co ty pleciesz nieszczniku? - Podaem jej wasz adres, bycie w razie nieszczcia j ratowali. Byem teraz u niej. Zamknite. Mylaem, e schronia si u was. Pewnie gdzie zgina na ulicy, zmiadona pod gruzem. Nie wiecie co si dzieje. Naokoo ruiny i poary. Na rozkaz podany przez radio, by wszyscy mczyni zdolni do noszenia broni opucili Warszaw, wyszedem. Nie da si opisa, co przeyem, cige bombardowanie, nie doszedem do Miska i postanowiem wrci. Przebijaem si sam jeden pod prd setek tysicy. Potrcany, przewracany, nawet bity. Mylaem, e oszalej. Ta masa cigle porywaa mnie i znosia z powrotem, musiaem rozpycha si, walczy. Wreszcie aresztowano mnie jako szpiega idcego w stron Niemcw. Ju mnie prowadzili na rozstrzelanie, gdy oficer zajrza do moich papierw i spyta, czy mam brata Jzefa. To mnie ocalio - nagle stryj rozejrza si. - A gdzie on? - Walczy - odrzeka matka. - Nie pochwalam jego decyzji. Id dalej jej szuka - powiedzia stryj. - Jeliby przysza, bagam was, zatrzymajcie j. Niech czeka na mnie. Jaon zapragn, by panna widwiska przysza i bya z nimi. Ciekaw

by, jak wyglda, czy jest tak pikna, jak sobie j wyobraa. Chcia ratowa j, gdy piwnice zaczn si wali. Do piwnic przybyo ludzi. Tylko do nich nie mona byo nikogo dokwaterowa, tak mao byo miejsca z powodu wgla. Przynoszono te meble i stawiano je w korytarzu, mimo zakazu pana Nakwaskiego, ktry krzycza: - W razie zburzenia domu nad nami i ewakuacji bd tarasoway drog. Ale pani, ktra przyniosa cztery fotele zwrcia mu uwag, e pochodz z pnego renesansu i s prawie tak cenne jak ludzie. Jaonowi pozwolia na nich siada. Tu niedaleko przebitego otworu Jaon czeka na ojca i nadsuchiwa krokw od ich domu. Dlaczego nie zjawia si? Gdzie walczy? Czy nosi hem? Jakich ma ludzi? Czy strzela ju do Niemcw? Czy zabi Niemca? Czy rozkaza uczyni to innym? Czy przypi sobie baretk Krzya Walecznych na polowym mundurze? Matka nie odpowie Jaonowi na adne z tych pyta. Nie zna si na wojsku. W nocy gwatowny powiew uderzy gwatownie w okno piwnicy, zasypa ich pyem wglowym. Potworny huk i wstrzs, zda si od dou, jakby runo wszystko wokoo, wyrwa ich ze snu. W ciemnociach widzieli, e piwnica jeszcze istnieje. Do czarnego pyu doczy si biay, walcy si z korytarza. Krzyki przeraenia, dobiegajce ich z ssiednich piwnic, bardziej dojmujce ni krzyki blu, przestraszyy ich. Frania poszukaa rki matki Jaona i ciskaa j. Powinni gdzie ucieka, ale nie ruszali si. Bali si zrobi kroku. - To chyba nasz dom? - szeptaa matka. - "Kto si w opiek odda panu swemu, a caym sercem szczerze ufa jemu..." - zacza si modli. W ssiedniej piwnicy kto usysza te sowa, podchwycili je i w ciemnoci, huku, ten jk, baganie szo od piwnicy do piwnicy, a wielki chr setek osb potnia i rs, niosc si przez korytarze tak, e wydawa si rwnie potny jak wybuch. Jaon te wykrzykiwa te niezrozumiae i pene mocy sowa, chcc by jeszcze wzrosa sia modlitwy. Rozlegy si woania: - Uderzya w rodek podwrka. Cud. Teraz dopiero Frania zacza rozpacza nad bielizn zasypan przez wgiel. Nowe krzyki rozlegy si w korytarzu, po chwili objawia si im cudowna prawda: - Francuzi wraz z brytyjskim kontyngentem posikw, ktry przepyn kana, uderzyli z zachodu na Niemcy. Zagon czogw przebi si do Moguncji i zda w kierunku Pragi, by rozci Niemcy na poow. Niemieckie dywizje opuszczaj front polski. Nasze wojska odzyskay inicjatyw na przedpolach Warszawy. Po nocy tryumfu, w czasie ktrej nikt nie spa, ranne bombardowanie przespa nie tylko Jaon, ale i jego matka. Frania, jak opowiadaa potem, czuwaa nad ich snem. Gdyby zaczo si wali miaa ich budzi. Gdy po myciu w maej miedniczce wyszli na korytarz, wszyscy unikali ich wzroku, jakby matka i Jaon co zawinili. Niektrzy mieli miny zrozpaczone. Poranne komunikaty

wojenne nie potwierdziy wieczornej wieci. Na froncie zachodnim nic si nie dziao, a wojska niemieckie w wielu miejscach przekroczyy Wis. Frania wrcia z mieszkania z wiadomoci, e zabrako kaszy i mki. Zrobia zup z tartej buki, ohydn, a poeran przez Jaona ze smakiem. - To dziecko w miar jak zaczyna si gd, zaczyna nabiera apetytu - umiechna si matka. Nazajutrz poszeptay co z Frani przed jej wypraw na gr i matka znw umiechna si. Zamiast obiadu Frania zniosa termos peen gorcej herbaty i stos czekolad ze sklepu atyskich, gdy Jaon gra o zot kul. Trzy dni potem matka rozerwaa celofan na najwikszym torcie. - To bya twoja wielka wygrana - powiedziaa. - Podwjna stawka, bo ocalie nas synu przed godem. Tort w chwili wygrania by podeschnity, by u nich rok i gdyby nie wojna, nie sprbowali by go i doczekaby si dorosoci Jaona, jako trofeum. Matka podzielia ogromne koo na dziesi czci, na dziesi dni, a dziesi czci jeszcze raz na trzy: dla Frani, Jaona i dla siebie. Tort by nasycony wanili, bardzo sodki. Day si sysze krzyki od przebitego wejcia do ich domu. Wywoano ich nazwisko. Spojrzeli na siebie: stryj? Czy panna widwiska? Nim on i matka doszli, popdzia tam Frania. Korytarz idcy pod dwoma wielkimi domami by dugi. Frani nie byo chwil, a gdy znalaza si znw przy nich, pada na klczki i obja nogi matki Jaona. Pocztkowo wydawao si, e Frania wyznaje jak win. Ukrada, zrobia co zego, gdy chodzia na gr? Frania o te myli nie dbaa, przytulaa czoo do kolan matki. - Mw? Mw? - dopytywaa si matka. Z dala, od korytarza dochodziy rwne kroki podkutych butw, powolne, stanowcze i niezbyt szybkie. Chrzciy po betonie gwodzie. Ukazay si trzy hemy, chropawe, zapite pod brod. Oczy onierzy byy obojtne. Twarze zapadnite, i jak nieobecne, a robiy wraenie wyniosych. W drzwiach piwnicy dowdca patrolu, podporucznik, wysun si na czoo i zasalutowawszy wyj z mapnika ma paczuszk, owinit w szary papier. - Prosz sprawdzi zawarto i pokwitowa - wrczy matce paczk. Matka rozdara papier. By tam portfel ojca; zegarek, ksieczka wojskowa, futera na okulary - gdy matka uchylia go, okazao si, e peen jest szklanego miau - owek zamany na p uderzeniem odamka. - To m odsya? Dlaczego? Podporucznik przekn lin. Przeamywa niemiao i obaw przed wypowiedzeniem sw, dla ktrych wypowiedzenia go tu przysano: - Dowdca Odcinka Trzeciego, podpukownik Jamontt wyraa pani najgbsze wspczucie. Bdzie osobicie na pogrzebie, ktry odbdzie si na tymczasowym cmentarzu onierskim, na skwerze przy kociele Miosierdzia Boego.

- Miosierdzia Boego? - spytaa matka. - Miosierdzia Boego? - Tak - odpowiedzia podporucznik. - O pitej, czyli za ptorej godziny. Matka otworzya kopert zegarka ojca, sekundnik jeszcze bieg, zegarek nakrcony rk ojca, wskazywa godzin trzeci trzydzieci trzy. Jaon chwyci zegarek i zacisn go w rce. Matka kwitowaa odbir rzeczy. Podporucznik zasalutowa i wykona przepisowy zwrot. Gdy postawi krok, odwrcili si jak na musztrze i ruszyli za nim dwaj towarzyszcy mu onierze. Jaka pani obja matk i przycisna do siebie. Matka w objciach nieznajomej, jakby tamta bya jej matk, dopiero zacza paka. - Tak, tak - gadzia j po gowie nieznajoma. - Trzeba paka. Na grze mam aob, w ktrej chodziam po moim mu. Zaraz pobiegn. - Zostao mao czasu, by tam doj - powiedziaa matka. - Franiu! Decyduj si wzi Jaona ze sob. Uwaam, e nie trzeba si rozdziela. Niechby tu zosta i stao si co strasznego z tym schronem? - Frania chciaa co mwi, ale matka nie dopucia jej do gosu. - Kiedy moe mie al do mnie, e nie by na pogrzebie ojca. Wobec mierci ma moje ycie jest skoczone i kusi mnie niebezpieczestwo. Gdy bdzie przy mnie, bd inaczej postpowa. Nie wolno mi go uczyni cakowitym sierot w cigu jednego dnia. W razie naszej mierci Frania bdzie pilnowa mieszkania, a gdy wojna si skoczy lub Niemcy cofn si spod Warszawy, pojedzie do Marzeniowa i zawiadomi o wszystkim pana Rudolfa. - Ja id z pani i Jaonikiem - wykrzykna Frania. - Moe mi pani rozkazywa jeli chodzi o sub, bo za to mi pani paci, ale czy mam i na pogrzeb, czy nie, to moje prawo - Frania mwia niegrzecznie. Bya inna ni zawsze. - O tym, e pani nie yje, paninego brata moe zawiadomi byle kto. A co z mieszkaniem pani, ju nie bdzie obchodzi. W tym momencie zjawia si nieznajoma pani ze stosem rzeczy. Jakby odgada co zaszo w czasie jej nieobecnoci, powiedziaa: - Starczy nawet dla panny sucej. Chopczykowi przyniosam czarn opask. Prosz mi tych rzeczy nie zwraca. Jaonowi kazano wyj i matka z Frani przebieray si. Za chwil byy gotowe. Matka dostaa nawet welon, ktrym przesonia sobie twarz. Gdy pojawili si we trjk, matka z walizeczk, z ktr postanowia si nie rozstawa, wiele osb wyszo z piwnic. Nieznajoma, ktra poyczya im czarnych rzeczy, przeegnaa ich, a w lad za ni czynili to wszyscy, ktrych mijali. Szli na pogrzeb najukochaszego czowieka, ale moe i na mier. Wyszli innymi drzwiami na podwrze domu, pod ktrym byli. Nie mogli wic spojrze co z ich mieszkaniem. Podwrze pokryte byo szkem. W rodku lej od bomby, jakby najprecyzyjniejszy celownik bombowy wyznaczy jej to zadanie. Za bram zaskoczyo ich, e dom nr 6 naprzeciwko nie istnieje. W miejscu gdzie byy pitra, okna, balkony, ziao pustk. Na dole kbiy si belki, elazo, trzcina, ktrej uywano do umocnienia tynku. Dach nastpnego domu, numer osiem, pali si. Pomienie wydaway si powolne. Wida byo odkryte kominy. Byo ciemnawo, czarne dymy przesaniay niebo. Nie

wiadomo: jest pogoda, czy dzie soneczny? Swd palcych si przedmiotw - Jaonowi zdawao si, e mierdz ponce kanapy czy si z odorem zgnilizny. Co gnio, Jaon wiedzia: ludzie, ktrych nie wydobyto spod ruin. Za placem dwa domy zburzone na przeciw siebie zagrodziy ulic do wysokoci pitra, trzeba byo przechodzi, jak przez gry, wspina si po blokach cegy i belkach, a potem zsuwa si na olep. Towarzyszy im nieustanny huk, w ktrym Jaon domyli si artylerii walczcej na obrzeu miasta. Byli jedynymi istotami ywymi, ktre szy gwn ulic milionowego miasta. Dom, w ktrym by sklep atyskich, pon od piwnic do strychw. W rodku ju nic nie byo poza ogniem. Jak mieszkaniec, gospodarowa tu, hucza, ruchliwe pomienie wyglday wszystkimi oknami. Spojrzeli na siebie z matk: moe dobrze, e atyscy zbankrutowali, maj to za sob? Teraz dopiero by rozpaczali! atyska i tak by zgina, ratujc sklep. W miejscu gdzie wisiaa papuga, wysuwa si dugi jzyk ognia, znaczc czarnym ladem cian nad oknem wystawowym. "Tylko papuga ocalaa" - myla Jaon. W sklepie z wielorybem szyby wystawowe byy wybite, mona byo wej do rodka, ale Jaon nie mia o to prosi matki. Ciekaw by, czy wieloryb na cianie ocala. Ssiednia kamienica nie miaa ciany. Bomba odsonia jej wntrze. Przypominaa dom lalek Niki. Wida byo meble, obrazy na cianach, poduszki na kanapach, brakowao tylko ludzi, ktrzy by odgrywali tu swoje ycie. Na jednym pitrze by salon z fortepianem, pitro nad nim, w tym samym miejscu, sypialnia. Jaonowi chciao si wej do tego domu i zamieszka cho na chwil. Tu musieli skrci w ulic biegnc ukonie, ktra stanowia najkrtsz drog do kocioa Miosierdzia Boego. Pon rzd domw po prawej stronie tej ulicy. Czarny niski dym przesania jej dalsz cz. Zobaczyli pierwszego czowieka. Bieg pod cianami i ciska sobie domi uszy, ze strachu przed hukiem. Zaraz potem nadjecha wojskowy azik patrolowy. Przy kierownicy siedzia oficer w hemie. Przyjrza im si. Spostrzeg aob, a moe co w ich twarzach, bo zatrzyma samochd, wsta i zasalutowa. Matka odwzajemnia mu pozdrowienie znakiem krzya. Ta wska ulica chronica lepiej przed pociskami artyleryjskimi bya ruchliwsza. Ujrzeli trzy kobiety obadowane tumokami, z walizkami w rku, zziajane i przeraone. Usioway biec, ale nie miay si. - Dom przy Marszakowskiej czterdzieci stoi? - Nie wiemy - odkrzykna matka. Wanie w tej sekundzie, gdy widzia ktem oka odchodzce kobiety uwiadomi sobie, e nigdy nie bdzie rozmawia z ojcem. Przed oczyma stan mu moment, gdy ojciec odchodzi z obozu dzikich Murzynw, w chwili gdy on, jego syn odmwi pjcia z nim na spacer, bo wola si bawi. Najstraszniejsze byo, e ojciec mu wybaczy, umiechn si, uchyli kapelusza. Wic to byo poegnanie? Ojciec wiedzia, e wybuchnie wojna i e zginie? Potem jeszcze zatrzyma si, odwrci, popatrzy na Jaona. Las zasoni

go tak szybko! Trzy wysokie jaowce. Ujrza ojca powoli odchodzcego, oddalajcego si. Targna nim niespodziewana, nieznana mu rozpacz. Musiao ojcu by smutno. Potem ju nie rozmawiali. Co ojciec chcia mu powiedzie? Tego nie wyjani. To przepado. Dlaczego nie spyta, dokd ojciec y? "Ojcze, o czym bymy rozmawiali w czasie spaceru? Ojcze, przebacz mi, e nie poszedem z tob". Mg to powiedzie. Mia na to wiele dni. Przypomnia sobie, e w czasie choroby, gdy myla, e umiera, zapomnia o ojcu. Dusi si z rozpaczy, matka trzymajc go za rk wiedziaa o jego mylach. Nie powie jej jak postpi z ojcem. Zadaby jej straszny bl. I jeszcze raz widzia ojca, jak idzie, odwraca si, umiecha ostatni raz i znika. Zblia si gwizd, narastajcy, przecigy, powolny. Matka szarpna Jaonem i rzucia si ku bramie. Dopadli jej i jeszcze zdyli upa twarz do ziemi. Jaon mia przed oczyma biao-niebieskie kafelki i czu ich zimno na policzkach, gdy gwizd nasili si. Wydao im si, e zapalnik pocisku wycelowany jest w ich plecy, i nareszcie to si skoczyo - Jaon pomyla: "Tak wyglda mier", ale dalej sysza huk, walenie si, osypywanie muru, straszne krzyki; ogarn ich dym i kurzawa, gwatownie jak huragan pdzca i przelatujca nad nimi. Jaon poczu w ustach twarde drobiny. Gdy zerwali si matka i Frania w czarnych ubraniach, stay si biae. W domu na przeciw, na wysokoci drugiego pitra widniaa wyrwa po pocisku i jeszcze sypa si z niej czerwony py ceglany i szarpao firankami w oknach z wybitymi szybami. Do bramy wbieg starszy mczyzna. Zbliy si do matki Jaona i zacz krzycze: - Zbrodnicza matko, gdzie cigniesz dziecko w bombardowanie? Na pewn mier? - wycign rk ku jej ramieniu, ale matka krzykna gronie: - Rce przy sobie, tchrzu. I wyszli na ulic, usyszeli nastpny gwizd, ju rzucili si w nastpn bram i tam przyklkali. Trzeba byo czeka ze trzy sekundy. Znw uderzyo blisko, wszystko zatrzso si, powiao silnie z wysoka i posypao si szko. - Jeli pani zginie, powic ycie pani dziecku, wychowam je i bd ywia - odezwaa si Frania. Klczay przy sobie. Matka obja j w p, jednoczenie mocniej ciskajc do Jaona, jakby przekazujc mu pozwolenie, e moe wychowywa si u Frani. Nastpny pocisk przetrwali trzy bramy dalej. Stojcy tam mczyzna w kapeluszu i krawacie, jakby nic si nie dziao, odezwa si do nich: - Dzi lotnictwo nie moe operowa, bo dymy i mgy zasaniaj miasto. Wic wal artyleri od wszystkich stron. Okoo sidmej skocz. Maj kolacj. Chcia jeszcze co mwi, ale matka wysza i ruszyli dalej. Musieli przebiec plac. Zdziwio go, e matka umie szybko biec. Jaon zobaczy stacj benzynow, a na niej przy pompie zabitego konia, siwego i ogromnego, zogromniaego od wydcia. Oba poladki

mia wycite. Odsonite miso byo czarne. Jaon pomyla, e ko w strasznym bombardowaniu pomyli si co do siebie i wyda si sobie samochodem, przybieg tu napi si i zastawszy stacj nieczynn, pad z pragnienia. W poowie ulicy, ktra teraz otworzya si przed nimi, zobaczyli barykad z tramwaju przewrconego i pooonego w poprzek. "Czy moliwe, by Niemcy mogli doj a tu?" - pomyla Jaon. Pon tu tylko jeden dom. Wyglda jak zbudowany z pomienia. Dach, ciany, wntrze, wszystko byo ze wietlistego aru, z czystego ognia. Ledwie go minli, usyszeli huk, dom zapad si i znik w czerwonej kurzawie iskier. Jak na ten sygna, z drzwi maego sklepiku wybiega kobieta z rozwianymi wosami, przeraliwie krzyczc. - Nie patrz Jaon. To wariatka - krzykna matka, jakby bojc si, e szalestwem mona si zarazi. Za tamt ze sklepiku wypada druga kobieta, stara, w szlafroku i papuciach, i niedonie usiowaa goni wariatk. Frania jednym susem bya przy szalonej, obja j w p, mwic: - Jasiu, to nic gronego. To tylko wojna - i oddaa j w rce staruszki w szlafroku. - Jaka Frania dobra - powiedziaa matka i przygldaa si jej, jakby co jeszcze uderzyo j w sowach Frani, ale nie miaa siy sobie tego uwiadomi. - Wcale nie jestem dobra - odrzeka Frania prawie niegrzecznie. Robio si coraz bardziej mroczno i pojawio si wiato bijce od poarw, czerwone, ruchliwe, sigajce nieba. - Boe, nie zdymy - wyszeptaa matka. - Gdyby by normalny dzie, ju byyby przed nami wiee Miosierdzia Boego. W dymie nic nie wida - powiedziaa Frania. Miaa racj. Za chwil ukazao si ogrodzenie kocioa. Biegli wzdu niego, przygici. Pod murem kocielnym sta okryty stosami wieo citych gazi may samochd pancerny. Cikie karabiny maszynowe i dziako byy uniesione w gr, wida uywano go dla wsparcia obrony przeciwlotniczej. Gwne drzwi kocioa byy otwarte. Trzy wiece pony nad otwart trumn, stojc na katafalku. Kto ubrany na zielono, z rkami zoonymi i mocno odchylon gow, tak e czoo wydawao si dumnie podniesione, lea w trumnie. "Zaraz okae si, e to pomyka. To nie jest mj ojciec. Zgin kto inny, ojciec innego chopca, ktrego musiao to spotka. Mnie to si nie przytrafi - myla Jaon. - Tak nie miao by". Ojca pozna po ustach, ich wykroju, zastygym na nich pumiechu, dopiero potem ogarn cao. Pozna te donie. Z nosa spyna ojcu strka krwi i zascha. Matka rozpia ojcu mundur na piersiach, wsuna tam do. Trzymaa chwil, po czym cofna j i stara delikatnie krew z policzka, jakby nie chciaa ojcu sprawi blu. Wszed ksidz, za nim szeciu onierzy w hemach z paskami pod brod. Ksidz zamachn si kropidem, a chlusno na wszystkich, a onierze popiesznie, gorliwie zdejmowali trumn. Jeden mia w

rku lutownic. Spojrza pytajco na matk Jaona. Skina gow. onierz, moe spawacz w cywilu, z niesamowit zrcznoci przyoy pomie do trumny. Rozesza si wo topicej si cyny. onierze chwycili trumn i ruszyli ku wyjciu. W tym momencie w kruchcie ukazaa si grupa wojskowych, wszyscy w hemach, zapitych pod brod, w nieskazitelnie czystych, wyprasowanych mundurach, bladzi, o twarzach zacitych i gniewnych. Idcy na przedzie zasalutowa trumnie. Jaon zobaczy jego naramienniki podpukownika. To musia by sam Jamontt. Jednoczenie co bolenie znanego, z innych czasw pojawio si w zasigu wzroku Jaona. To by dyrektor Woynicki, w czarnym paszczu, trzymajcy czarny melonik. Jak si dowiedzia? Jak si tu dosta? Nie, to byo zbyt wzruszajce, nie do zniesienia. Dla Jaona zaczo si powstrzymywanie paczu. Wobec tylu oficerw i onierzy, a przede wszystkim wobec ojca Niki nie mg paka. Musia by mczyzn i znie wszystko bez zy. onierze szli szybko. Trumna im nie ciya. Za nimi poda Jaon trzymajc pod rk - pierwszy raz w yciu - matk. Za nimi pan Woynicki z Frani; mimo e bya suc, trzyma jpod rami. Kondukt zamyka podpukownik Jamontt ze sztabem. Cmentarz kocielny by ju zapeniony grobami. Rzdek mogi z krzyami zbitymi z gazi brzozowych, powieszonymi na nich hemami by dugi. Na jej kracu wida byo jasny, prawie biay piach, wykopany z gbi. Mogia bya pytka. Pacz stawa si strasznym zagroeniem dla Jaona. Rozsadza go, dusi. Syn paczcy nad grobem ojca, ktry poleg? Wszystko by popsu i omieszy. Ksidz wymwi tajemnicze sowa: - "ycie przemienia si, ale ni koczy". Pociski z gwizdem przelatyway nad nimi i waliy si ciko na ssiedniej ulicy, potrzsajc ziemi, w ktrej onierze zasypywali jego ojca. Czasem idce gr odamki potrcay wierzchoki wielkich drzew, rosncych na cmentarzu i pocite licie obsypyway ich. To hem ma? - spytaa matka pukownika Jamontta - gdy onierze zakadali na krzy hem z rys, prawie nie dostrzegaln, bo zwracaa uwag tylko tym, e zdarta bya farba. - To jego hem - odrzek podpukownik Jamontt - zaskakiwa jego gos pogodny, cichy. - Ale to nie sprawa hemu. Wizka odamkw trafia go w serce. Nie jest w swoim mundurze, bo go poszarpao na strzpy. Jamontt zobaczy pytajcy wzrok matki. - Powierzyem mu wane zadanie. Od pnocy przebijay si ku Warszawie resztki 213 puku piechoty. Nie mogy przedosta si przez piercie niemiecki, bezskutecznie atakujc go z drugiej strony dwa dni. Syszelimy ich rozpaczliw walk. Pani m otrzyma zadanie przeprowadzenia tego oddziau do miasta. Cay dzie przebywa na linii czat, a znalaz miejsce, gdzie by saby styk dwu kompanii grenadierw niemieckich. Przeszed tamtdy za front, odnalaz ten oddzia i przebi si z nim dziki atakowi, ktry poprowadzi klinem midzy kompanie niemieckie.

- I wtedy m zgin? - spytaa impulsywnie matka. - Nie - odrzek podpukownik Jamontt. - mier pani ma bya niesubordynacj. Mimo to wystpiem o pomiertny Drugi Krzy Walecznych dla niego. Gdy po wykonaniu zadania, wrci do naszych okopw, usysza w radio komunikat, e wojska sowieckie przekroczyy wschodni granic. Powiedzia: - "To koniec Polski", po czym wyszed z okopw i w nawale artyleryjskiej szed nie kryjc si, otwart przestrzeni do dowdztwa. Czekaem do pnej nocy, by mu podzikowa za ocalenie 213 puku. Zadzwoniem na pierwsz lini. Potwierdzili, e wyszed. Rano znalaza go suba cznoci. Sam tak bym postpi, gdyby nie powierzono mi dowdztwa - zawaha si. - Jest jeszcze jedna sprawa. Prosz odej ze mn na bok - powiedzia rozkazujco. Jaon postpi za matk. Pukownik zniy gos. - Wrd rzeczy, ktre poleciem pani zwrci nie byo pistoletu parabellum, wasnoci pani ma. Oddaj go pani. Prosz schowa, by nikt nie widzia. - Nie - odpowiedziaa matka. - Dzikuj. Teraz jest wasz wasnoci. Niech wam suy. - Prosz go bra - rzek gosem nie znoszcym sprzeciwu Jamontt. - Wic to koniec? Wy nas poddacie? - wykrzykna matka. Jamontt opuci gow, na znak potwierdzenia, ze wstydu, czy w ataku rozpaczy. Matka wycigna rk, a Jamontt poda jej pistolet, zasalutowa i odszed. Matka odwrcia si i schowaa bro do torebki. Dopiero teraz nastpio przywitanie z panem Woynickim. Frania chwycia go za rk i pocaowaa: - Mj pan by wity, ale i pan taki jest. Wtedy Jaon zobaczy, e pan Woynicki pacze. Z lewego oka spyna mu za, druga, trzecia, a on nawet nie wyj chusteczki. W czarnym meloniku, obsypany limi, w oku cyklonu ostrzeliwania artyleryjskiego, paczcy i nieustraszony, usiowa umiechn si do jego matki. - Panu Jzefowi jest lepiej ni gdyby y. Nie mgby patrze na klsk. Najlepsi polegli. My, gorsi, zostalimy. - Ale on umiera wiedzc. - Mj Jezu - wykrzykn pan Woynicki. Znowu za spyna mu po twarzy, ktrej wyraz by twardy i zdecydowany. Po czym pozornie doda bez zwizku. - Wojskowi mwili przed pogrzebem, e nie bdzie salwy honorowej, bo zaczyna brakowa amunicji. Trzeba tu zostawi pana Jzefa i szybko i - wzi Jaona za rk. Odprowadz pani. - Nie ma mowy - powiedziaa matka. - Nie pozwol, by pan si naraa. To byby mj miertelny grzech wobec pana ony i crki. - Jak pani sobie to wyobraa? Zostawi same kobiety i dziecko w bombardowanie? - krzykn pan Woynicki. Szli szybko, ledwie Jaon mg nady. Pan Woynicki nadawa takie tempo. Ale i przynosi im szczcie. Tylko dwa razy musieli chowa si do bram. Szli w blasku poarw. - Jak pan si dowiedzia? - spytaa matka, gdy zbliali si do ich domu. - Zadzwoni adiutant Czumy. Powiedzia co, czego pani moe nie

wie. Pan Jzef zosta przyjty na miejsce oficera, ktry tego dnia poleg. Gdy zatelefonowa pani m do Czumy by Jamontt i raportowa o stratach. Wic to nie bya protekcja, nielegalne przyjcie do wojska. Ale czy pan Jzef zdy si o tym dowiedzie? Nie wiem. - To ja sama, widzc jak si mczy, wskazaam mu t drog: by zatelefonowa do generaa. - Lepiej dla niego. Nie bdzie y w czasach, ktrych by moe my doyjemy - powiedzia pan Woynicki. - Czy pani czego potrzebuje? Pienidzy? Jestecie w dobrym schronie? Bolej nad tym, e musimy si rozsta, chyba ebycie, jak jestecie, poszli ze mn i byli w naszym schronie. Jestem sam w piwnicy, wielkiej jak salon. - Nie. Dziki. Bg zapa. Musimy by tu - powiedziaa matka. Jaonowi wydawao si, e by w tym cie nadziei, e nadejdzie wiadomo od ojca, e yje, zawiadomienie, e to wszystko byo nieporozumieniem. Pan Woynicki ucaowa rce matki, skoni si Frani, pomacha doni Jaonowi i ruszy energicznie ku wielkim poarom zachodniej czci miasta. Jaon z alem myla, e pan Woynicki nie zobaczy dzi crki i nie opowie jej o tym, jak Jaon by dzi dzielny, bo Nika jest pod Warszaw. "Nie mam ju ojca" - pomyla ze zdziwieniem Jaon budzc si rano, a potem przed oczyma stan mu ten, ktrego nie zobaczy, jak odwraca si, umiecha si, a potem niknie w gbi lasu. Czy gdyby za nim pobieg, dogoni i poszed - czy wszystko mogoby si potoczy inaczej? Ojciec bardziej by go pokocha, zobaczy jak on go kocha, jak jest mu potrzebny i nie poszedby walczy? Jak to moliwe nigdy kogo wicej nie zobaczy? Zapragn biec na skwer pod kocioem, rozgrzeba ziemi, wydoby trumn i spojrze na ojca. Jak szybko znik wczoraj z jego oczu. Mia poczucie wielkiej, nie do ogarnicia myl zmiany. Wzrok jego pad na Frani jeszcze upion, z otwartymi ustami. Teraz staa si kim wanym w ich yciu, przez brak ojca. Gdy ojciec mia nie wrci, wszystko nabrao innego wyrazu. Matki nie byo na kozetce. Pociel bya nie naruszona. Jaon podnis si na posaniu i ujrza j, zobaczy j usypiajc, siedzc nieruchomo naprzeciw zaoonego workiem z piaskiem okna piwnicy, w czarnym welonie, czarnych poczochach i wizytowych pantofelkach z wowej skry. - Mamusiu - zawoa uwiadamiajc sobie, e zmieni form z "mamo, ktrej uywa od kiedy zacz mwi. - Tak, synu - odezwaa si matka nie odwracajc gowy w jego kierunku. - Mamusiu - szepn ciszej, by nie obudzi Frani. - Synu, nie zwracaj na mnie uwagi. Musisz by cierpliwy i da mi troch czasu. Musisz by wyrozumiay dla matki. Nie bd moga jaki czas si tob zajmowa. Gdyby nie ty, nie yabym ju. Poszabym za ojcem. Kiedy rodzie si, nie przypuciabym, e ty zatrzymasz mnie przy yciu. Teraz nie odzywajmy si do siebie chwilk. Myl te o tobie, tylko nie mog mwi. Frania uniosa si na ku i dawaa Jaonowi znaki palcem, ktry

przykadaa do ust, by milcza. Cichutko wstawali i Frania posza po wod do mycia, ale zaraz wrcia. Wodocigi nie dziaay. Musiaa i z wiadrem na ssiedni ulic gdzie bya studnia artezyjska i stan w kolejce. - Pogoda znowu pikna. Wszyscy spodziewaj si nalotw powiedziaa wychodzc. Jaon pierwszy raz w yciu nie umyty, wyszed na korytarz. Patrzono na niego. Niektrzy doroli pierwsi mwili mu dzie dobry. Pani, ktra poyczya aob matce, podesza do Jaona z poow tabliczki czekolady. Wzi j, by nie zrobi jej przykroci i zjad na jej oczach ukrywajc wstrt, tak pragn ziemniaka, a zarazem tak wstydzi si godu teraz, kiedy straci ojca. Doszed do koca korytarza w kierunku ich domu. Otwr w cianie zaoony by workiem z piaskiem. Wic ju nie ma przejcia? Ruszy do przeciwlegego koca. Wszyscy usuwali mu si z drogi. Zawrci i doszed znw do zamknitego przejcia swojego domu. Par osb powchodzio do piwnic, jakby nie chcieli mu zawadza w jego spacerze. Chopiec w jego wieku, ktrego ju widzia, wychyli gow by mu si przyjrze i wyda si Jaonowi malekim dzieckiem, prawie niemowlciem. Pani, ktra poyczya aob znw zatrzymaa Jaona i powiedziaa: - Mj drogi, co tak chodzisz tam i z powrotem? Raczej pobiegaj sobie, odpocznij i pobiegaj znw. Jaon milcza. - Dajesz mi do zrozumienia, bym si do ciebie nie wtrcaa? Czasem doroli s gorzej wychowani od dzieci. Przepraszam mj drogi powiedziaa ze smutkiem. Poczu, e ta pani, czeka by j przeprosi, ale nie umia si na to zdoby. Odesza, jeszcze bardziej zasmucona. "Jakie to dziwne. Mam tak straszne zmartwienie, a mog si przejmowa, e nie przeprosiem tej pani" - pomyla. Zajrza do piwnicy. Matka siedziaa nieruchomo, jak przedtem. Frania nie wracaa. Chcia wyj, szuka jej, ale wiedzia, e matka by si gniewaa. Gdyby zgin, nie gniewaaby si, tylko zrobia co strasznego. Daa mu do zrozumienia, e z jego powodu zostaa przy yciu. Dochodziy go strzpy zda: - Trzeba tam i, zobaczy, co si stao? Niepokoi si o Frani. "Czy mog j tak polubi jak Maniuni" zastanawia si. A jeli jest za pno, bo ona nie yje? Dla nich posza na pogrzeb i dla nich naraa si teraz. Gdyby Frania znalaza narzeczonego, te opuciaby ich jak Maniunia? Nie lubi, gdy odprowadzaa go do szkoy, a teraz ba si o ni i tskni za jej powrotem. Czy bdzie wypadao umy si wod zdobyt przez Frani w ostrzeliwaniu? Czy nie umyje si, bo woda jest ju dawno rozlana, a przy niej ley martwa Frania? Jeli zgina, po wod bdzie chodzi matka. "Gdy dorosn - postanowi - zatrzymam Frani. Bdzie u mnie do mierci. Bdzie jej u mnie dobrze. Tylko niech nie ginie". Ba si najbardziej mierci jednej po drugiej, po ojcu - Frania. W dodatku nie okaza Frani jak j lubi. Gdyby teraz zgina, nigdy

jej tego nie powie. Zdarzy si co podobnego jak to, co mu si zdarzyo z ojcem i czego nie da si odrobi. Moe ojciec chcia mu powiedzie, e bdzie wojna i chcia przekaza mu jakie rozkazy? Moe co do pistoletu? Jak tajemnic? "Dokd jestem may, nie odgadn tego. Gdy dorosn, wpadn na to". Cigle mia pewno, e przeyje wojn. Myl, ktr odpdza, a ktra potwierdzaa to: wtedy, gdy w dom numer sze uderzya bomba, ojciec ofiarowa swoje ycie za nich. Teraz, gdy poleg, oni przeyj. Radosne krzyki witay wracajcych z wod. Kilkumetrow kolejk zobaczy myliwiec niemiecki i ostrzeliwa z karabinw maszynowych. Kolejka rozproszya si, wszyscy uciekli, a potem biegli z powrotem, ale ich miejsca zajli inni. Samolot za zawrci i zniywszy si, stara si tak lecie, by jedn seri zabi ich wszystkich, wybi i wrcili tamci, wyparci. Matka staa oparta o mur, tam, gdzie nie byo wgla. Kolor jej stroju harmonizowa z barw stosu, ktry zaczyna si koo jej nogi. Woalk miaa odsunit z czoa. Wok oczu miaa czerwone obwdki, usta blade. - Jaon, myj si - powiedziaa Frania i wzia miedniczk. - Nie - wykrzykn Jaon. - Brudasek? - spytaa tonem z wakacji Frania. - Frania nie pjdzie wicej po wod. Nie pozwol Frani gin. - Niech pani kae mu si umy - zwrcia si Frania do matki Jaona. Matka Jaona pierwszy raz od kiedy j pamita, zdradzia wahanie. Przestao j obchodzi, czy Jaon bdzie si my, czy dostrzega w tym spraw zbyt trudn do rozstrzygnicia? - Nie wiem, doprawdy nie wiem - odezwaa si tak cicho, e ledwie j usyszeli. Frania postawia miedniczk na ziemi i nalaa wody: - Niech si Jaon rozbiera, zasonimy przecieradem krat w drzwiach, eby Jaon si nie wstydzi i myjemy cae ciao. Grasuje ju biegunka. Ja bym na pani miejscu dawaa codziennie kieliszek wina. - Nie wiem, doprawdy nie wiem - powiedziaa matka. - Mamo! Mamo, co z tob? - wykrzykn Jaon, stojc w misce. Matka zamkna oczy, otworzya i odezwaa si zwracajc wzrok najpierw na Frani, a potem na Jaona, jakby i jego si radzia. - Dziecku wino? Raz tak si zdarzyo. Za to zwolniam suc. Jak bym jej teraz spojrzaa w oczy? By zmy mydo, polewaa go wod ze szklanki z ktrej pili. Jaon aowa kadej kropli. Mydo, jak w domu, pachniao bzem, przedwojennym szczciem i spokojem. Kade miao swj rcznik, szklank, talerz, zniesione z gry, jak uczya pani katechetka o arce Noego. Wytarszy Jaona, Frania wzia klucze i wysza. Wrcia niedugo z koszem. - Podlaam kwiatki, biedne, omal nie zginy przez t wojn, cakiem zapomniane. Szyba w oknie azienki wybita. Troch wchodzi dymu, ale nie iskier, bo dom numer cztery cigle si pali. - Jak to, Frania zabraa wod dla kwiatw? - matka oywia si.

- Ile lat pani o nie dbaa? Chc y, jak i my. Co, Niemiec ma i kwiatki wymordowa? Jak to si skoczy, to jak wrcimy na gr? Frania otworzya kosz i wydobya z niego kaktus: - To pani ulubiony. Jemu bdzie weselej i nam. Jaonowi cisno si serce, by to bowiem kaktus, ktremu yletk uci li. Frania wyja z kosza now zmian bielizny i butelk wina. Zbiegiem okolicznoci by to Vermut Cinzano, Frania nalaa p szklanki i podaa Jaonowi. Poczu gorycz, jak wtedy gdy pi pierwszy raz. - Franiu, kocham ci prawie jak Maniuni - powiedzia Jaon i usn. Uwiadomi sobie, e nie Maniunia, a Frania bya cay czas u nich przed wojn. Maniuni wymyli we snach. Teraz jest jawa, cudny dzie, id ulic, a Frania, by mu si przypodoba, kadzie si do dziecinnego wzeczka i staje si dziewczynk, adniejsz ni Nika. Jaon j wiezie czujc, e jest jego cakowit wasnoci, oddana mu bez reszty, a gdy dokadnie si jej przyjrza - jest lalk, nag, a wzek jest zabawk. Jaon zawstydzony, e bdc chopcem, bawi si lalkami, popycha gwatownie wzeczek, ktry toczy si coraz szybciej po chodniku i znika. Wydao mu si, e budzi go wstyd, a to by wstrzs i huk. ciany poruszay si jakby byli wewntrz tekturowego pudeka. Zakoysao drzwiami, gra wgla podesza w gr. Kady przedmiot szarpao inaczej, w inn stron, jakby oy i y innym yciem. Frania chwycia rk matki Jaona. Wida czua, e leci w przepa. Jaon spojrza w sufit piwnicy. Deski oszalowania zostawiy na betonie odbicie sojw. Czeka a zacznie pka, rozleci si i dom osunie mu si na gow. Jaonowi byo al ycia, ktrego ju nie pozna. Nie dowie si, co miao mu si zdarzy. - To ju po pastwa domu - odezwaa si Frania. - Jeli tak dalej bdzie, nie przeyjemy. Przed mierci chc si wyspowiada. Gdyby ludzie spowiadali si nie ksiom, a tym, wobec ktrych zawinili, wiat byby inny. Zechce mnie pani wysucha? - Mw. - Pamita pani, szlimy na pogrzeb pana i wybiega rozebrana moda kobieta i ja j zatrzymaam? Wygadaam si i powiedziaam do niej Jasiu. Pani nawet spojrzaa na mnie, ale nie miaa gowy o nic pyta. Pani powiedziaa, e jestem dobra, a ja odpowiedziaam, e nie. Ja t Ja si znam. Nieraz chciaa si zabi i jak zobaczya bomby i poary biega do nich. Cieszya si, e atwiej jej pjdzie. - Do czego Frania zmierza? - Kiedy pani generaowa usuna mnie po wypadku jej crki, tuaam si w ndzy, a generaowa zlitowaa si i wystawia mi dobre wiadectwo, nie wspominajc, co si stao. Znalazam prac za marne 20 zotych miesicznie u takich co udaj, e s bogaci. Osiemnacie godzin na nogach. By tam chopczyk w wieku Jaona, nawet podobny. Gdy rodzice nie widzieli, bi mnie i kopa. Poskaryam si, nie uwierzyli. Wtedy dopiero si za mnie wzi!

Znienacka wypada za drzwi i plu na mnie. Pewnej niedzieli,11 marca 1937 roku, nakrywaam st. Gdy szam po porcelan, on popycha z nienacka drzwi, tak by mi j wytrci. Jeden talerz to byo p mojej miesicznej pensji. Szam ju z waz i gdy pchn drzwi, gotujca si zupa oblaa mi rce. I ca waz tej zupy wylaam mu na gow. - Boe! - wykrzykna matka. - Od pocztku wiedziaam, e pani si przerazi. Aresztowali mnie, zrobili rewizj w toboku. Znaleli zawiadczenie generaowej. Poszli do niej i wydobyli z niej prawd. e to drugi zamach na dziecko chlebodawcw, sdzia ledczy kaza mnie zbada. Zamknli mnie u Boego Jana. Nie mylaam, e wyjd, a oni mnie po cichu wypucili. Wtedy... - Frania zakaa. - Lepiej niech Frania dalej nie mwi - przerwaa matka. - ...poszam si sprzedawa. Ale klientw nie znalazam. Powiem prawd: takich, co mnie chcieli, odtrcaam. Ani razu si nie sprzedaam. Zatelefonowaam do pani generaowej i powiedziaam do czego doprowadzio mnie nieszczcie z jej crk. Pani generaowej byo to nie w smak. Jej krzywda - tak, ale eby jej crka i ja, ebymy cierpiay jednoczenie to nie. Nie wiedziaa co robi. Ufa tylko praatowi Juciskiemu, wysaa mnie do niego do spowiedzi, by si dowiedzia, czy jeszcze czego nie ma i wtedy da jej rad. Znaleli mi miejsce u pani. Praat Juciski nie mg pani powiedzie, bo trzymaa go tajemnica spowiedzi. Tak we trjk oszukalimy pani. Za tyle dobra uczyniam pani tylko zo, okamujc pani. - Jak jest u Boego Jana? - matka zignorowaa wyznanie Frani. - Ta, co leaa koo mnie, miaa ukryty rzenicki n. Wyjmowaa go i caowaa. Ta po drugiej stronie baa si ksiyca. Trzecia zabia creczk, by ukara ma. Ci, ktrzy lepiej rozumiej o co chodzi, wariuj. wiata nie mona znie. Ale ja od wariactwa trzymam si z daleka. - A dziewczyna, co biega w bombardowanie? - Matka nie dawaa jej na suknie. Wariactwem chciaa wymc pienidze. Tak si rozkrcia, a si w niej co zepsuo. - Franiu, kim byli twoi rodzice? - Ojciec dzierawi sklepik warzywny w suterenie. Byam w pierwszej klasie gimnazjum, gdy mnie wywoali z klasy. Ju do niej nie wrciam. W kancelarii powiedziano mi, e ojciec nie yje. May bandzior wpad i chcia zabra kas. Byo w niej osiem zotych. Ojciec nie da i ten zatuk go odwanikiem. - I co dalej? - Jak przyszam do pastwa, trafiam na rozpacz pastwa. Odchodzia poprzednia suca. eby tak aowa sucej! Od pierwszej chwili cierpiaam. Pastwo byli za szczliwi. To trudno znie. Dlatego pan poszed i zgin. Byam bardzo zazdrosna o tamt suc, ale i o szczcie pastwa. Pastwo na mnie nie zwracali uwagi. Pomylaam: mog sobie by niekochan suc, ale aby zosta u pastwa! Tamt tak opakuj, to mog mnie polubi. Teraz pani mnie wyrzuci. Gotowa jestem i zaraz, jak stoj.

- Franiu, co te Frania opowiada - powiedziaa matka. - W kolejce po wod widziaam jeszcze jedn od Jana Boego. Szpital rozbio, wszyscy uciekli. Powiada: - "Kocham tych Niemcw! Ich bomby, pociski kocham. Uwolniy mnie. Gotowa jestem caowa ich czogi". - Miaa na sobie kapelusz z woalk i onierski paszcz. Pod tym bya goa. Co daa onierzowi za ten paszcz. Chciaa tu i za mn, w kocu posza rabowa opuszczone mieszkania. - A, co Frania jeszcze powie o wariactwie? - dopytywaa si dziwnym tonem matka. - Czowiek uwaa, e jest jeden na wiecie i od tego wariuje. Jaon to najszczliwsze dziecko na ziemi. Nie wie, co to jest wiat. Aby pani ya. Gdy syn traci ojca, moe wyr wyszy, bo niknie cie, w ktrym rs. - Twoja mdro do nas nie pasuje - rzeka spokojnie matka. - Koniec rozmowy pani ze sug. - Mamo - omieli si przemwi do matki Jaon - dlaczego odpia ojcu mundur, wtedy gdy... - Powiem ci, wiedz to synu. Chciaam upewni si, czy serce ojca nie bije. Pamitasz t struk krwi? Wzbudzia we mnie nadziej. - Mamo, ja nie pakaem na pogrzebie ojca - pochwali si Jaon. - Nie masz czym si chwali. Czytasz "Ogniem i mieczem"? Dawni rycerze pakali. Nieoczekiwanie Frania zaniosa si szlochem. - Franiu, Franiu - skarcia j matka. - Ja si zaraz wybior zobaczy, czy dom stoi. Jeszcze nie byam od kiedy zeszlimy tu. No i trzeba bdzie i po mniejszy tort, ktry Jaon wygra jako srebrn nagrod. I po papug. - Papugi nie dam zje! - zawoa Jaon. - Zobaczymy - ucia matka. - Nie niepokjcie si. Jeli zastan dom, pobd tam. Musz zobaczy jak teraz tam jest. Chciaam te co przeczyta. - Mamo, co chcesz czyta? - List. - Od taty? - Jaonowi zaama si gos. - Tam bd rozkazy, co mamy robi po jego mierci? - Nie synku, list sprzed lat. - Mamo, zawsze czytasz listy, ktre dawno dostaa. - Wtedy nadchodziy bardzo wane. Jaon pomyla, e mieszkanie jest zburzone, gdy ujrza matk wracajc. Niosa pudo ze wiecami nagrobkowymi i tek z dokumentami. - Wyjrzaam przez okno azienki. Naokoo poary. Na niebie wida wybuchy szrapneli, na ziemi byski bomb i pociskw artyleryjskich. Domy owietlone ogniem. Ten blask odbija si od nieba i zabarwia wszystko na czerwono. Zapomniaam powiedzie, e jest noc. Nasz dom opustoszay. Szyby s. Po cianach pezaj refleksy poaru spod czwartego. Nasz powinien dawno si zaj, ale krg powietrza jest w inn stron. - To jest inna wojna - mwi kto na korytarzu. - Dzieci znosz

to, co w pierwszej wojnie onierze frontowi. - To bdzie dopiero pokolenie, wykoysane wybuchami bomb! cieszy si drugi. - Przyda im si - odpowiedzia pierwszy gos. - Im przypadn owoce zwycistwa. - Zwycistwo? Tego co stracilimy, nie odzyskamy przez nastpne sto lat. Zaczyna si drugi okres niewoli, ciszy ni pierwszy. - Warszawa bdzie si broni dokd nie nadejd alianci. Jaon usypiajc, uwiadomi sobie, e on jeden wie, e Warszawa bdzie poddana. Jeli nie przeyje - to i tak mia umrze przy urodzeniu, wic mia wiele darowane: pozna matk, ojca, Nik, wuja Rudolfa, by szczliwy przez siedem lat. Za chwil Jaon czepia si wystpu skalnego, ktry by zbudowany z cegie i okaza si cian stupitrowego domu. Nie chcia run w przepa i obudzi si. Nage trzsienie ziemi spowodowao, e ciana ktrej trzyma si Jaon, zacza dygota i wysuwa mu si z rk. Zsuwa si po wystpach, coraz szybciej i szybciej, i a wzlecia, znalaz si w powietrzu. Przypomnia sobie, e w Marzeniowie chodzi na lekcje latania. Nauczyciel w okularach lotniczych, przed lekcj zdejmowa skrzany paszcz i spod niego ukazyway si skrzyda, ktre nauczyciel rozprostowywa. To byo w Dzikim Lesie. Pierwszy lot z tamtej grki by atwy. By pilotem samego siebie! Wrcio radosne przypomnienie pierwszego lotu, a z nim znajomo prawide poruszania si w powietrzu, umiejtno poruszania skrzydami, sterowania ogonem, nachylania ciaa w czasie zmiany kierunku. Lecia wtedy za nauczycielem, a teraz leci sam. Za atwo mu si leci, oj, za szybko leci. Nie wie, jak si zatrzyma, wic skrca gwatownie ku ziemi. Przy tej szybkoci nie potrafi inaczej. Widzi pojedyncze kamyki, drobiny piasku i ma nadziej, e jednak si obudzi, ale nastpuje potworne zderzenie z ziemi. Kurzawa, ktr wywoao jego zderzenie nie znika, ale zagcia si, sczerniaa, jakby nie szybowa w powietrzu, ale by na dnie ziemi, w jakiej kopalni. To by wgiel w piwnicy, poruszony detonacj. Matka szarpaa Jaonem krzyczc: - Jaon, uciekamy! Cigny go z Frani na korytarz. Z sufitu sypn si drobny gruz i lecia na nich coraz szybciej, gciej, jakby nad nimi rozszerzaa si szczelina. - Sufit pka - krzykna matka. Zrozumia e dom nad nimi si wali. Biegli korytarzem w stron wyjcia prowadzcego na podwrze domu, gdzie ich przygarnito, ale zobaczyli, e na przeciw nich biegn ludzie, ktrych goni wysuwajca si stamtd chmura pyu. Co tam spadao, uderzao ciko o ziemi. - Jestemy zasypani - krzyczeli uciekajcy i odepchnli ich pod cian. Jaon znalaz si sam, oddzielony od matki i Frani. Tamci przewalili si. Frania, Jaon i matka znw wzili si za rce i w ciemnoci, kurzu, dawic si i kaszlc ruszyli przed siebie. Byli ostatni. Weszli do zimnych, niskich korytarzy pod ich domem.

Przecig przynosi zapach spalenizny. Matka kazaa otworzy Frani ich piwnic. - Gdybymy was nie przygarnli, bylibycie zasypani - mwili uciekinierzy. - Nasz dom nie jest bezpieczny - ostrzega. - Nasz by bezpieczniejszy i ju go nie ma. - Nie ma? - spyta ktry z tych mieszkacw, bez przeraenia, tylko ze zdziwieniem, nie rozumiejc co go spotkao. - Wszystko zniesione do parteru - odezwa si ten sam gos. "Ci ludzie nie maj domu. S bezdomni. Nie maj nic" - myla Jaon. - A dom obok? - spytaa matka. - Nawet wida go. Gdy nasz dom run, odsonia si wasza szczytowa ciana. - Jaka cisza - powiedziaa matka do Jaona, cho sycha byo daleki odgos kanonady artyleryjskiej. Oni w uszach mieli jeszcze huk walcego si domu. Matka spojrzaa na rk. Praw do miaa zacinit na uchwycie walizeczki. Rozemiay si z Frani. W tej potwornej chwili ty Jaonie bye pogrony we nie. Jakby twj Anio Str ci tam zatrzyma. - Ale sen miaem zy. - Powiedz mi synu - przerwaa matka. - Po co mymy tam szli si schroni? By dozna mocy ocalenia? Czy ty czujesz, e jestemy ocaleni? Wraenie ciszy gronej, przeraajcej, pogbiao si. - Co jakby wojna si skoczya? Czy to moliwe? - spytaa matka. - Nie sycha artylerii. Czy zawarto pokj? Nadbiega Frania: - Ludzie wychodz z piwnic. Kapitulacja. Na grze nic si nie zmienio. Obrazy byy poprzekrzywiane. "Gdy std wychodziem, miaem jeszcze ojca" - myla Jaon. Niemono nawizania kontaktu z ojcem, teraz i nigdy ju, wydawaa mu si czym nieprawdopodobnym. Musz si jeszcze spotka, ojciec wrci tu choby na chwilk. A jeli ojciec uda wasn mier? - Mimo e zdawa sobie spraw z nieprawdopodobiestwa takiej maskarady, Jaon brn w swoj wizj. Czy dobrze mu si przyjrzeli? Czy na pewno go rozpoznali? Jeli ojciec chcia ogosi swoj mier, by zej do konspiracji, musia ich narazi na to cierpienie, fikcyjny pogrzeb, by kiedy po zwyciskiej wojnie zjawi si i powiedzie: "Cierpliwoci! Dla wielkiej sprawy i ja cierpiaem, a teraz yj i bdziemy zawsze razem". Wic jak? Pooy si do trumny, kaza wymalowa sobie struk krwi tak, jakby by troszk zasmarkany i lea nieruchomo, widzc nasz rozpacz? Albo kaza zrobi z wosku swoj gow? Woono j do trumny? Ojciec dla ojczyzny by gotw na wszystko i wiedzia, e oni byli gotowi znie jego mier? Szuka w zachowaniu matki, w fazach jej rozpaczy potwierdzenia swojej nadziei. Moe czego si domylaa? Moe nawet bya dopuszczona do tajemnicy? Pistolet przekazany matce przez podpukownika Jamontta

mia wrci do ojca. Idiotyzm tej myli - przecie ojciec, gdyby y, nie rozstaby si z pistoletem - zawstydzi go. "Nie wolno tak myle o mierci ojca" - skarci si Jaon. By jednak pewien punkt, ktry podsyca nadziej Jaona i czyni j nie tak absurdaln, wrcz wyzywajc, a nawet, kto wie czy nie uwaczajc pamici ojca: bya to rozmowa sprzed wojny, e POW nigdy si nie rozwizao, nawet w czasach wolnoci istniao na wypadek - wanie na jaki wypadek? Na wypadek powtrnej utraty wolnoci. Ojciec mg na rozkaz POW wstpi do wojska z zadaniem, by upozorowa wasn mier. "Trylogia" zostaa w piwnicy zasypanego domu. Jaon znalaz egzemplarz ojca. Lektur "Ogniem i mieczem" przerwa, gdy zaczto oszczdza wieczek, ale w gruncie rzeczy z innych powodw. Dzie po pogrzebie ojca doszed do mierci pana Longina Podbipity. Nie mg utrzyma na wodzy szlochu, gdy czyta ten opis. Uwiadomi sobie, e po pogrzebie bolay go ebra i gardo od powstrzymywania paczu. Zegary stay. Nie wiadomo, ktra bya godzina, zmierzchao, czy zbliao si poudnie. Dymy przesoniy niebo. Jaon wyj z ostatniego puda nagrobkow wieczk i zapali. Otworzy ksik na sowach litanii mwionej przez pana Longina, prysna na nie kropla stearyny. Nie bya to za i Jaon poczu dum. Frania toczya jego ko na dawne miejsce. Przypomniao mu to bolenie, dojmujco, dawne czasy, gdy popychany przez Maniuni jecha w ku po kpieli z azienki, przez wielki pokj, do swojego pokoju. Sen by dalszym cigiem tego wraenia. Jaon wycign rk i dotkn bez trudu ojcowskiej marynarki. Ojciec spojrza na niego zdziwiony i jakby niezadowolony spyta: - Co taki jeste czuy dla ojca? Boisz si, e zgin? Znw yj, na jaki czas. Dopiero potem bd musia znw umrze. Wykorzystajmy ten czas synu - mwi ojciec. W jego sowach bya logika waciwa sytuacji, w ktrej by Jaon i ojciec w tym nie. Jakie to proste - myla Jaon i obejmowa ojca, wdziczny, e wrci i przerwa ten straszny stan, w ktrym go nie byo. - Nie sd - cign ojciec - e miaem ci co wanego do powiedzenia wtedy, na spacerze. Chciaem zaproponowa ci, e pucimy w niebo motyla. Pamitasz, e motyle s tylko ruchomymi patkami kwiatw? - Dobrze ojcze, to ja ju pjd - odezwa si Jaon i obudzi si z uczuciem rozpaczy, e przerwa rozmow i odszed. Czu, jak by winien, e caa jego mio, dokd y ojciec, skupia si na matce. Teraz dopiero pokocha ojca podwjnie, gwatownie, zrozpaczony, e on si nigdy o tym nie dowie. "We nie mogem mu to powiedzie, a odszedem" - pomyla. Wyszed do duego pokoju. Twarz matki rozjania si, skina mu na powitanie. - Idziemy zobaczy, czy grb pana jeszcze istnieje - zwrcia si do Frani. - Moe tam by lej od bomby. - Pjdziemy nie na aden grb, tylko po ziemniaki - odrzeka surowo Frania.

Jaon poczu w ustach smak ziemniakw i zadra z pragnienia, by je je. - Na jutro mamy wafle tortowe z dna kredensu - dodaa Frania. - I papug. Niech dziecko wyjdzie to powiem reszt. - Niech sucha - powiedziaa matka. Jaon nie poczu dumy, tylko smutek. - Idziemy na zodziejk - ostrzega Frania. - Znam z dawnych czasw pola na Okciu. Pani bdzie patrze, czy kto nie idzie, jak bd kopa. Ile pani uniesie? - Przed jego urodzeniem byam silna - matka spojrzaa na Jaona. - Musi pani udwign wier metra. Prosz wzi paszcz z duymi kieszeniami, by i tam napcha. Idziemy natychmiast. To kawa drogi. Jaon, nie patrz tak. Twoja mama si zgodzi i wemiemy ciebie. Gdy matka Jaona milczaa na znak zgody, Frania rozkazaa mu zaoy szkolny tornister. Znaleli si na ulicy. Szli t drog, co do szkoy. Jaon wydawa si sobie zbyt pilnym uczniem, ktry zabrawszy tornister pdzi, udzc si, e nawet wrd poarw odbywaj si lekcje. Uderzyo ich gorco bijce od zgliszcz. Szli po szkle okiennym, ktre chrupao pod ich stopami. Dom numer cztery jeszcze pon. Dom numer dwa bomba przecia na p, jak tort. Na pocztku ulicy Puawskiej domy byy wypalone. Mona byo zgadn, gdzie by sypialny, gdzie jadalnia, gdzie salon, jakie meble tam stay. Ich kontury, jak widma pomiertne, mwiy o yciu, ktre wiedziono pewnie beztroskie i szczliwe. Kolory pozostay, rzdami, pitrami, wyznaczajc amfilady nieistniejcych pokoi. Ich cienie pozostay w formie tych, fioletowych, zielonych, karminowych kwadratw, mwiy o ludziach, ktrzy tu nie wrc. Na dnie domu poskrcane, przepalone elastwo; czyli ulubione zegary, szkielety kanap, foteli, woay na Jaona, by na nie spojrza z alem. Skrcili na Mokotw. Wiele drzew byo obalonych przez pociski. Trzeba byo je obchodzi lub przekracza, jak w drodze przez puszcz. Weszli na dug ulic, ktra po pewnym czasie zmienia charakter. Znik asfalt, pojawi si bruk. Przewityway pola. Ulica zamknita bya barykad z drzew, mebli i workw z piaskiem. Cz workw bya ju usunita. Przeszli i stanli wobec gbokiego okopu. Za okopami zaczynao si pole kartofli. Troch ziemniakw byo wyrzuconych wybuchem pocisku. - Jaon, sta i patrz w tamt stron, na koniec pola, gdzie jest rzd wierzb, czy kto nie nadchodzi - rozkazaa Frania. - Franiu, zabraam pienidze - odezwaa si matka. - Moe da si odnale gospodarzy i kupi od nich? - Ich domy s po przeciwnej stronie pl, od strony Ochoty. Trzeba by i tam godzin. W takich czasach nie wolno pokazywa pienidzy. Gdy jest gd, wolno kra. - Franiu, bagam, niech Frania zamilknie. - Niech pani trzyma - rozkazaa Frania i otworzya worek. Frania pochylia si, wyrwaa krzak, wprawnie zagbia rk w ziemi i wydobya gar jasnych, pokrytych pyem ziemniakw.

Rzucia je do worka trzymanego przez matk. Jaon zda sobie spraw, co przeywa matka. Robi to dla niego. - Lekko idzie - odezwaa si Frania. - Trzeba tylko wzi pierwszy kartofel. - Franiu, czuj si przezroczysta, jak papierek - poskarya si matka, Frania nie odpowiedziaa, tylko wykopywaa ziemniaki. Po chwili obok niej uklka matka i zacza zbiera ziemniaki wyrzucone przez pociski. Posuwaa si na klczkach, jakby przebagujc Boga za swj czyn. Jaon odwrci si. Zobaczy miasto. Sup dymu zajmowa cae niebo. Ten kolos u podstawy niepokojco ruchliwy, spleciony z dymw czarnych, granatowych, brunatnych, puszystych, gstych, idcych szybko, przecigajcych si wzajemnie, na wysokociach nieruchomia jak najwyszy pomnik i nik w stratosferze. "Tego naprawd nigdy nie zapomn" - pomyla Jaon i usiowa sobie wyobrazi chwil z przyszoci, gdy ten obraz wrci. "Czy ja ju tego nie przeyem we nie, kiedy byem cakiem may? - zada sobie pytanie. - Zaraz nadleci balon i zaponie". Odwrci si i ujrza, e kilku ludzi biegnie ku nim. Pierwszy raz widzia dorosych biegncych tak szybko. - S! - krzykn, nie znalazszy innego sowa. Frania i matka poderway si. Czy ci ludzie biegn, by ich schwyta, czy sami uciekaj? Byy to trzy kobiety ubrane w grube watowane kaftany, chustki na gowach i mczyzna w kaszkiecie i czarnym paszczu. Matka i Frania zamiast ucieka, stay nieruchomo. Matka signa do portmonetki: - Przyszlimy kupi ziemniakw. Sami wykopujemy, a teraz pacimy powiedziaa i wydobya banknot dwudziestozotowy. Zdecydowane sowa matki, dobre ubranie, spokj i to, e adne nie okazao lku, speszyo nadbiegajc czwrk. - Nie ma w tej chwili adnej wadzy, ktrej moglibycie nas odda - dodaa matka. - Tym lepiej. Moemy was zaciuka i nikt nam nic nie zrobi krzykn mczyzna w kaszkiecie. - Jestecie wacicielami? Moe sami przyszlicie zebra cudzych ziemniakw? - wtrcia si Frania. - Nasze prawo poznacie na waszych bach. - Radziabym panu by ostronym - odezwaa si matka. - Jeli pan dotknie kogokolwiek z nas, gdy tylko ycie si ustabilizuje, wytoczymy panu spraw o takie odszkodowanie, e jeszcze t ziemi pan bdzie musia sprzeda, eby nam zapaci. - wiat si wali, a ta chce si sdzi. - Tak. wiat si wali. Jest gd. Daj panu pienidze. - Mczyzna wycign rk, zmi banknoty i wepchn do kieszeni. - Musi by zoto - powiedzia. - Dawaj pani obrczk. Matka chciaa co powiedzie. Jaon odgad: "O mierci ojca i krzykn: - Mamo, nie mw. - "Ach, ebymy mieli ze sob pistolet ojca" myla.

Matka zdja obrczk, podaa mczynie, ktry podnis j do ust i zgnit zbami, dla sprawdzenia mikkoci metalu. Otar ze liny i schowa do kieszeni. - To zdzira! Z daleka wida, e zodziejka. Co mi si widzi, e raz to my j tu zapali - powiedzia wskazujc na Frani. - Cocie nazbierali, moecie wzi i chodu std. - Nale si pene worki. Zapacilimy - powiedziaa matka. - Nic si nie naley, tylko w pysk. Bo odbior to, co macie. Frania daa oczyma znak matce, e trzeba i. - Nie zjedzcie ich na surowo, jak te winie - krzykn mczyzna w kaszkiecie. Cigle przypieszali kroku, potykali si, bo byli godni, ale take dlatego, e spotkali mczyzn, ubranych w wojskowe mundury, w cywilnych czapkach, z karabinami, ktrzy przygldali si ich workom. - Franiu, niech si Frania nie przejmuje. Mamy kartofle! Niech Frania popatrzy, nie ma Niemcw. Ostatnia chwila, gdy ich nie widzimy. - Ja pani t strat zwrc, eby nie wiem co - odezwaa si Frania. - Niczego od Frani nie przyjm. Tego brakowao! - Boe, Boe, przynosz tylko nieszczcie - jczaa Frania. - Niech Frania, kiedy mnie jest tak ciko, nie kae si pociesza - agodnie odpowiedziaa matka. - Znowu zawiniam! - jkna Frania. - Franiu, do tego - powiedziaa matka. Ledwie znaleli si w bramie, na ulicy rozlegy si strzay. Weszli cicho, w ciemnoci. Frania szukaa wiec i zapaek. Matka signa do walizeczki, wyja piercionek z brylantem i woya go na miejsce obrczki. Kto silnie uderza w drzwi. - Kto tam? Kto tam? - pytaa przestraszonym gosem Frania. - Woynicki - usyszeli mocny gos. - Szalaem z niepokoju! Jestem trzeci raz. Pastwa nie byo? - wszedszy mwi, jakby ojciec y, czy form "pastwo" rozcign na Jaona. - Widziano was w schronie ssiedniego domu, ktry run. Nie mam czasu na mwienie. Pani jest ubrana do wyjcia? Idziemy do banku. Nim wkrocz Niemcy musimy wzi pienidze pana Jzefa. Potem mog by zablokowane. Zdaje si, e pani ma pistolet? Trzeba wzi. Bandy dezerterw i przestpcw, wypuszczonych z wizie rabuj ca ulic. - Franiu, opiekuj si Jaonem, jak przyrzeka mi kiedy powiedziaa matka. Zdja piercionek i oddaa go Frani, chcc okaza, jak jej ufa, pooya rk na gowie Jaona i wyszli z Woynickim. Jaon by nieprzytomny z niepokoju. Dopiero kilka chwil po wyjciu matki, poczu, e jest cakowicie sam na wiecie. Matka nie zabraa go, dlaczego? Uwaaa, e idzie na pewn mier? - Boe, Boe pewnie pani ju nie bdzie jada tych ziemniakw. Jak zgino jedno to i drugie - powiedziaa Frania. Jaon chcia, by zamilka. Sama mwia, e przynosi nieszczcie. Nasuchiwali i liczyli strzay:

- Jeden, dwa, o, ju pi... Przypomnia sobie wieczr, kiedy rozchorowa si po wyjciu rodzicw z domu. Rozpacza wtedy, a jak by bezgranicznie szczliwy! Teraz powtrzyo si dokadnie to samo, tylko naprawd, gronie i nieodwoalnie. Nie mona ju byo wysa Maniuni po ojca. Gdzie bya matka? Czy kiedykolwiek j zobaczy? Posza taka smutna, e stracia obrczk. Moe martwi si, e ojciec miaby o to do niej al? Jaonowi byo trudniej powstrzyma pacz ni na cmentarzu. Poszed do swego pokoju, uklkn i modli si; ale nie do Boga. Powtarza: - Mamo, mamo, mamo. Prosz, nie karz mnie za wszystko zo, co ci wyrzdziem, jako twj syn. Wr! Nie zostawiaj mnie, samego. Nie boj si wojny, tylko bycia bez ciebie. Pomyla: jeli ojciec jest w niebie, niech mu pomoe i nie dopuci, by matka zgina. Wtedy porazia go myl, jakby go przebito szpad: matka mwia, e chciaaby i za ojcem, by poczy si z nim. Wydao mu si, e widzi ojca przy bramie raju. Zapomnia o nim. Czeka na ni. Wypatruje, czy nie nadchodzi. "Ojcze, gdy j zobaczysz, wypd j. Ka jej wraca do mnie. Nie odbieraj mi jej" - baga Jaon wijc si z rozpaczy i zanoszc si paczem. Dopiero teraz opakiwa ojca i wydao mu si, e to waciwy moment, bo moe do niego mwi. I zrozumia, e pozwoli sobie na pacz nad umarym ojcem dopiero, gdy zawiso niebezpieczestwo nad matk. "Przebacz tato, przebacz" - skomli, bo czu wiksz win wobec niego i ba si, by ojciec zagniewawszy si, nie zatrzyma matki, by go ukara. Otworzyy si drzwi. Jaon skoczy na rwne nogi, ale to bya tylko Frania. - Niech Frania nie przeszkadza - rykn Jaon, zawstydzony, e widzi go zapakanego. - Prosz wyj! - To tak Jaon do mnie si zwraca? Jeli matce co si stao, a ja odejd, kto ugotuje te ziemniaki? - Mam wuja Rudolfa - odrzek Jaon, pamitajc, e o nim mwiono, e w razie czego bdzie ratunkiem. - Gdzie go szuka? Czy przetrwa? Ja tu przychodz pocieszy Jaona, a Jaon kiedy wszystko traci, dopiero okazywa paskie maniery. Jaon jest ju tylko biednym dzieckiem, moe ju pen sierotk. Nienawidzi Frani za to, e go straszya, e atwo godzia si z myl, e jej chlebodawczyni, ktra zrobia dla niej tyle dobrego, nie yje, bo ton Frani wobec niego wskazuje na to, e sdzi, i pani nie wrci! Za dugo to trwao. Ojciec czsto wraca z banku piechot. Szed dwadziecia minut. Myl Jaona zwrcia si ku panu Woynickiemu. Ten czowiek zabra std matk, skaza na mier. Bdzie za to odpowiada przed Jaonem! A jeli zgin, poniewa chcia pomc Jaonowi i jego matce? Wtedy Jaon winien jest wobec Niki, ktra mu tego nie wybaczy. Uwiadomi sobie, e Frania dalej jest w pokoju. Czeka, by prosi j o opiek nad sob? Niech sobie czeka. Frania jednak patrzya cay czas na Jaona gniewnie i wspczujco zarazem. To byo nie do

zniesienia, a jednak Jaon powstrzymywa si ca si od powtrnej prby wyrzucenia jej za drzwi. "Wic ju zaczynam si liczy z ni, ba si jej, bo bdzie mi potrzebna, stan si od niej zaleny? - wyrzuca sobie Jaon. - Nie, nie, to dlatego, e kiedy matka wrci i Frania poskary si jej na moje zachowanie, matce bdzie przykro". Usyszeli niecierpliwy gos matki: - Gdzie wy si chowacie? Jaon rzuci si do niej, zderzyli si w progu. - Byby mnie przewrci. Synu ja nie mam siy. Ale bya wzruszona radoci Jaona. Wyja z kieszeni plik pienidzy owinitych w gazet, cisna na st. Frania, potulna, usuna zdja z niej paszcz. - Wydziel herbaty z zapasu, z duej puszki ze smokami i zrb mocnej - polecia matka. - Niech pani idzie do kuchni. Chc wiedzie jak byo. Nie chc tam sama siedzie. W kuchni sta jedyny, ty garnek z obranymi kartoflami. Frania dooya wgiel do ognia. Gazu nie byo. Wszyscy troje usiedli na ku Frani. - Gdy wyszlimy, wybucha strzelanina. Martwiam si, e j syszycie. Banda, w ktrej widziaam kobiet, rabowaa sklep Giyckich. Tam nie kupowalimy. Skd wzi si regularny oddzia wojska i zaatakowa band. Musielimy ucieka w przeciwn stron ni bank i obchodzi daleko, przez Krucz, i urawi. Tam znowu rozpada si poncy dom, wic znw musielimy zawraca ku Wsplnej. W banku paru pracownikw niszczyo dokumenty. Kasjer, gdy dowiedzia si, e go szukamy, zbieg do podziemi. Ukry si w skarbcu, zatrzasn krat, zza niej krzycza: - "Musz odda Niemcom wszystko w porzdku". Dopiero gdy pan Woynicki przypomnia mu regulamin, e w skarbcu musi przebywa co najmniej dwu pracownikw, wyszed stamtd. Powiedzia: - "Wydabym pienidze, tylko gdyby mi kto przyoy pistolet do gowy". Pan Woynicki da mi znak. Podaam mu nieznacznie pistolet ojca. Pan Woynicki przystawi go kasjerowi do skroni. Kasjer otworzy pancern szaf i zacz liczy pienidze. Jaon dostawszy pierwszego ziemniaka, wchania jego zapach. Nie wiedzia, e kartofle pachn tak mocno, tak krzepico. Nastpny dzie by pikny, pogodny i cichy, a przy tym ciemnawy. Soce tylko czasem ukazywao si przez dymy. Gdy znaleli si na podwrku poczuli wo, ktr Jaon nazwa w myli woni"zwglonego kamienia". mierdziao zgnilizn, trupami, przypalonymi limi, umierajcym miastem. Wyszli na ulic i nie poznali jej. Wydawao im si, e widz jej klisz. Okopcone, czarne domy, pony rzdami. Byo ju w nich mao ognia, tylko ar dawa niespokojne i ruchliwe wiato od dou, gdy od nieba bia ciemno. Dziwnie byo i na skwer, gdzie pod cienk warstw ziemi by ojciec. Czu, e jest przestpstwem wobec ojca myle w jakim jest stanie, co z niego zostao, czy ma jeszcze oczy, czy zachoway si uszy, nos, e zbrzyd straszliwie, jest ohydny i Jaon nie

odwayby si go dotkn. To jeszcze wszystko byo, istniao, w dniu pogrzebu patrzy na to. Zarazem wypeniao go uczucie bogoci trwajcej od wczoraj nieprzerwanie - matka yje. Od wczoraj wiedzia, czym byoby utracenie matki. mier ojca bya mniejszym nieszczciem? Tak, ale tym, e postanowi polec ojciec spowodowa, e matka musiaa wrd poarw i wiszczcych na ulicy kul i po pienidze, ktre po nim zostay. Pierwsze chwile z Frani po tym, gdy upewnia si, e matka Jaona nie wrci, odsoniy co, czego Jaon nie spodziewa si ujrze: szczelin w wiecie, z ktrej przemawiaa do niego Frania, niby yczliwa suca, zarazem straszna, ta, ktra krada i bya w szpitalu dla wariatw. Bez matki nie mgby istnie. Zrobiby to samo, co ciotka, ktra umara, bo sama tego chciaa. Baby si skoczy z balkonu, ladem kuky. Ale by pistolet ojca. Tylko ju nie Jaon w lustrze byby celem. cisn ile mia siy do matki i przytuli do niej twarz. - Zostalimy we dwoje na caym wiecie - odezwaa si matka, jakby odgada jego myl i odpowiedziaa na ni tak: "Gdyby tobie miao co si sta, ja bym tego nie przeya". Z daleka Jaon zobaczy, e tankietka zostaa trafiona i spona. Grb ojca by nie naruszony. Sta krzy, by hem; przybya na nim duga krecha od odamka. Kto tu niedawno pooy nagietk. Ojcu, jak nieznanemu onierzowi, rzucono ten kwiat. Matka wyja wieczk nagrobkow, jedn, bo koczyy si i grozio im, e bd siedzieli w ciemnoci. Zapalajc j, umiechna si, jakby do ojca, proszc go o wybaczenie. Jaon odszed w stron samochodu pancernego. Pocisk uderzy w motor. Pancerz podda si i rozsadzio silnik. Od niego zapali si pojazd, wybucha amunicja, znoszc ty. Gsienice zerwao i odrzucio na par metrw. Hamowa w sobie pragnienie, by wzi sobie jak cz. To by byo, jak witokradztwo. Nagle spostrzeg strzp opalonego materiau khaki. To bya resztka paszcza, ktry onierz, wyskoczywszy z wieyczki, palc si, zrzuci z siebie. Na tym zielonym strzpie widniaa brzowa cuchnca plama: kto tym szcztkiem bohaterskim si podtar. Postanowi nie mwi o tym matce. Kto do niej podszed. Matka pakaa, oni te. ciskali si i obejmowali z matk. Jaon zbliy si. Byli to ludzie, ktrych Jaon nigdy nie widzia. - Synu, to rodzina starrszego strzelca Stanisawa elaski, ktry by odkomenderowany do dyspozycji twojego ojca. Poznaj pastwa. To mj syn nazywany Jaonem. Gdy twj ojciec Jaoniku wychodzi wtedy, w czasie ostrzeliwania, naprzeciw pociskom, rozkaza Stanisawowi elasce zosta w okopie. Pan elasko nie usucha rozkazu, szed z nim. Ojciec odwrci si i nakaza mu pod grob sdu polowego wrci do okopu. Mj Boe. Tylko dla siebie rezerwowa przywilej mierci. Pan elasko cofn si. Gdy nastpnego dnia dowiedzia si o mierci twojego ojca, poprosi o odkomenderowanie do pierwszej linii. Poleg w czasie odpierania ataku czogw. Ley prawie obok.

Podeszli do tego grobu. I tam leaa nagietka. - Bd ich szybko ekshumowa - odezwaa si moda kobieta, wdowa po elasce. - Pytko s zakopani. Pani m ma trumn, mj jest rzucony prosto do ziemi. Trzeba si pieszy, inaczej znajd si we wsplnym grobie i nigdy ju ich nie odnajdziemy. - Pomieszanie szcztkw naszego chopca ze szcztkami jego dowdcy byoby dla nas zaszczytem - odezwa si stary mczyzna. - Ojcze, nie czas na takie bredzenie - skarcia go elaskowa. - Bdziemy si trzyma razem - mwia matka. - Moe uda mi si zaatwi, by leeli obok siebie. Niech pani przyjdzie nas odwiedzi. Nawet teraz matka miaa bilet wizytowy przy sobie. Podaa go pani elaskowej. - Prosz nie myle, e mam al do pani ma - mwia elaskowa nie chowajc biletu, jakby chciaa go zwrci na wypadek, jeli matka Jaona, uspokojona jej sowami, okazaaby wahanie co do dalszych spotka. - Dziki za te sowa - odrzeka matka. - Czekam. Mam herbat i cukier na co najmniej tydzie. Gdy elaskowa braa bilet, zobaczyli, e zmierza ku nim niemoda kobieta w aobie, z teczk w rku. - Ach, kochane panie wdowy. Mona was pozna z daleka. Ile teraz jest wdw w Polsce? Ja jestem matk. Mnie straszniej. Nie wiedz panie przypadkiem, gdzie ley podchory Sulatycki z 22 kompanii saperw? Id od cmentarza do cmentarza. Ile cmentarzy, w parkach, ogrodach, na trawnikach i skwerach. Nie wszyscy maj wypisane tabliczki. Wojsko ju idzie do niewoli. Jeli go nie znajd? Rozkopywaabym mogiy, by zajrze, czy go tam nie ma. Na jednej - wydawao mi si - widz jego hem, bo widziaam go w nim. Zaczam kopa, ustaam w poowie. To bya zwida, grzech wobec bohatera, ktry tam ley. Zasypaam, co naruszyam. A moe wezm jednego z tych - wskazaa na rzdy grobw - po ktrych nikt si nie zgosi i przygarn, usynowi? Jaka matka, ktra nie moe go odnale, jak ja swojego syna, bdzie mi wdziczna. Ojciec elaski uklkn przy grobie syna, jak z wdzicznoci, e cho tyle jest mu dane, egna i modli si na gos. Wtedy dopiero pani Sulatycka spostrzega Jaona: - Ach te dzieci niepodlegoci, wypieszczone, urodzone do wyszych celw. Jaki los czeka ci chopczyku? To moja zawi. auj, e nie urodziam mojego syna pniej, e nie jest may, jak ty. Wtedy miaabym go, jak twoja matka ma ciebie. - Nie wolno oddawa si we wadz wyobrani - powiedziaa matka. - Ona moe si sta naszym katem i zamczy nas. - A ja mogabym do pani zaj, odwiedzi? - spytaa pani Sulatycka matk Jaona. Matka Jaona poprosia j, by przepisaa adres od pani elaskowej, powiedziaa do widzenia nowym znajomym, przeegnaa grb ojca, wzia Jaona za rk i ruszyli w drog powrotn. Pierwszy raz byo duo ludzi na ulicach. Cae pochody szy w obie strony niosc toboy. Najczciej rzeczy byy upakowane w poszwach

pocielowych. Nawet garnki byy teraz skarbem, bo taszczono je, pozawieszane na sznurkach. - Mamo, skd oni uciekaj? - spyta. - To ci, ktrych mieszkania spony lub zostay zburzone. Tumek gromadzi si przy trotuarze na placu, zasaniajc widok. Jaon upiera si, by poszli w t stron. - Spieszmy si. Ludzie, co nas napadli na kartoflisku, zasiali we mnie obawy co do Frani. Zostaa z ca biuteri, ze wszystkim, co mamy. Czy j zastaniemy? Jeli j krzywdz, niech Bg mi wybaczy. Chod, ju za duo widziae Jaoniku - oponowaa matka. - Ja musz, musz wszystko widzie - upiera si Jaon. Gdy przebili si do pierwszego rzdu, stwierdzili, e jezdnia jest pusta. - Nie gupio ci Jaoniku sta tak, nie wiedzc po co? - szepna matka. Ale w tumie przechodzia wiadomo z ust do ust: - Id, id odezwa si kto gono. Rozleg si szloch. Najpierw da si sysze miarowy chrzst, coraz silniejszy, przechodzcy w huk. Uderzenia w trotuar pochodziy od tysicy podkutych butw. Jaon zobaczy nieznany sobie niebieskawy odcie zieleni. Mur niebieskiego wojska. Zajmowali ca szeroko jezdni. Szli szesnastkami. Nogi obute w saperki unosiy si wyej ni nogi polskich onierzy, gdy maszerowali i uderzay w bruk z ca si. Lewe rce, wolne od karabinw wyrzucali dalej ni Polacy. Hemy mieli gbsze, wchodzce na oczy. Wzrok onierzy by skierowany przed siebie. aden nie widzia zburzonego miasta ani tumu, ktry sta w miertelnej ciszy, w ktrej rozlega si ten sam, hamowany szloch. Powia wiatr. Z drzew posypay si licie, zeschnite od gorca poarw. Jaon przypomnia sobie pytanie z przed lat do matki, gdy piewaa mu przed zaniciem: "Co to znaczy: "leci limi z drzewa, co wyroso wolne?" Gdy te licie rozwijay si z pczkw, by wolny, y jego ojciec i wszystko miao by inaczej. - Mamo - szarpn j za rk. - Czy to, na co patrzymy, jest histori? Czy widzimy histori? - Gdyby y ojciec, odpowiedziaby ci - matka wycigaa go z tumu patrzcych. - Nie wypada gapi si na nich. Ty mnie do tego zmusie. Frania otworzya, nim zdyli zadzwoni. Ju niepokoia si. W czasie ich nieobecnoci wychodzia i zdobya troch mki, i kaszy w maych tutkach. - Co pani kae na obiad? - spytaa jak przed wojn. Chciaa swoj pani pocieszy, ale matce stany zy w oczach. Rano Frania i matka rozmawiay w duym pokoju. Wszystko byo jak przed wojn, tylko ojca nie byo, nie byo go w adnym miejscu na wiecie. Gdy Jaon ukaza si w drzwiach duego pokoju odgad, e Frania wrcia z miasta i przyniosa wiadomoci. Matka zobaczywszy go zawoaa: - Mwiam! Nie cignij szpady z Marzeniowa! Na murach ukazay si niemieckie obwieszczenia nakazujce oddanie broni, take biaej, w

terminie natychmiastowym, pod kar mierci. Tam by wuj przechowa j w sianie. Tu nie ma gdzie. Nie bd ci naraaa, z gry ci uprzedzam. Musimy te odda radio. Wyruszyli natychmiast. Frania wzia radio, Jaon przypi szpad. Wysun si na czoo ich maego pochodu. By dumny, e po kapitulacji idzie ulic Warszawy uzbrojony. Obniy rapcie, by zawadzaa o bruk i brzczaa. Przyszo mu na myl, e spotkawszy Niemca mgby przebi go z nienacka. Przechodnie przygldali mu si, nie wierzc oczom. Niektre domy jeszcze pony. Czu byo bijce od nich gorco. Gdy dochodzili do placu, ujrzeli, e ebrak wrci na swoje miejsce: zaskoczyo ich, e ubrany jest w polski mundur polowy. Na gowie mia rogatywk z orem. Mia nogi, czy nie? Do poowy ciaa by owinity kocem. Lew rk mia na temblaku, ubrudzonym krwi czy farb. Otaczali go ludzie, dawali co mieli. Przyjmowa nawet mk, kasz. Pytali gdzie walczy. Udawa, e pacze i nie moe wymwi sowa. W komisariacie, gdzie nakazano oddawa bro, nie byo wida Niemcw. W jednym pokoju oddawano radia, w drugim paln bro, w trzecim bia. W drzwiach tego pokoju sta uzbrojony polski policjant w czapce z paskiem pod brod i wpuszcza po jednej osobie. Zobaczywszy maego chopca zawaha si, ale zrobi gest przyzwalajcy. Jaon wszed do pustego, pozbawionego mebli pomieszczenia o brudnych cianach. Okna byy zakratowane. Pod cian przeciwleg do drzwi pitrzy si do sufitu stos szabel, bagnetw, rapierw. Jaon dostrzeg nawet obusieczny miecz. Jaon odpi szpad, zatrzyma j jeszcze na sekund w cinitej cisn j na stos. Zabrzczaa jkliwie szpada po dziadku, w stosie co si obsuno. Policjant chwyci Jaona za rami, a unis w gr i wypchn za drzwi. Matka nie wchodzia do pokoju gdzie oddawano bro paln. Gdy mwili przy Frani o oddaniu broni, nie wspomniaa o pistolecie. Gdzie go ukrya? Schowa szpad byo trudno, ale w ogromnych przestrzeniach ich mieszkania, matka moga znale miejsce na parabellum. Jaon wiedzia, e nie trzeba o to pyta. Gdy dochodzili do domu, Frania odezwaa si: - Bogu dziki, e pan zgin. Tylko by si mczy. - Franiu, nieche Frania przestanie - skarcia j matka. Frania milczaa, ale nie wygldaa na obraon. Jaon poczu, e boli go rami jak po walce. Policjant swoj gwatownoci okaza, e cinicie szpad przyj jako wyzwanie. Matka wysaa Frani do szkoy, by dowiedziaa si, co z rozpoczciem roku. Jaona to zdziwio. Przyj niewiadomie, e skoro trwa wojna, nie bdzie musia chodzi do szkoy. Zapomnia o nauce. Frania wrcia z wiadomoci, e szkoa zaczyna si pojutrze, bez czekania na zezwolenie niemieckie. "Tym bardziej teraz, dzieci polskie nie mog traci ani dnia" - powiedzia wony. Nauczycielka Jaona rozpakaa si na wiadomo o tym, e jego ojciec poleg. - Franiu, nikt z kolegw nie zgin?

- Trzeba byo kaza spyta - odburkna Frania. - Tomek i Szachowski yj? Moe o nich mwiono? Frania wzruszya ramionami. Gdy dwa dni potem Jaon przygotowywa si do wyjcia, matka powiedziaa: - Lepiej nie bra tornistra. We jeden zeszyt, schowasz go do kieszeni i tam moesz na brudno napisa tre lekcji, a w domu przepiszesz do zeszytw. Kazaa i Frani z Jaonem, ale potem zaniepokoia si czym i dogonia ich na ulicy. Zobaczyli patrol niemiecki, szeciu onierzy. Jaon spostrzeg now bro: pistolety maszynowe. Nie przyznawa si przed sob, e go zachwyciy. Oceni, e magazynki musz mie po trzydzieci naboi. W szkole nawet uczniowie z trzeciej klasy mu si kaniali. Nieznajoma nauczycielka z wyszych piter przechodzc blisko, pooya mu rk na gowie. Ich pani podesza do matki Jaona i spytaa: - Jak to si stao? - Nie. Nie teraz - cicho powiedziaa matka. - To ja bardzo przepraszam - odrzeka nauczycielka i cofna si. W drzwiach klasy czeka na niego Szachowski. Nie okaza, e cokolwiek wie. Jaonowi przypomnia si bal szkolny. Ojciec i pan Woynicki byli zajci wan rozmow, jak nieobecni. Czy ju wtedy wiedzieli, co czeka ich i ich dzieci? Jaona dziwio, e mimo mierci ojca, pamita o Jzefinie i szuka wzrokiem Bokrzyckiego, by go o ni zapyta i upewni si, e yje. Szachowski obj go w p i powiedzia: - Jechaem z Parya, by zdy na wojn do Polski. Matka oddaa mnie pod opiek obcym ludziom, ktrzy jechali w tym samym przedziale. Okrylimy Niemcy przez Wochy, Jugosawi, Wgry. 31 sierpnia byem w Warszawie. Chciaem ci odwiedzi, ale nie wiedziaem, czy twoi rodzice nie bd si gniewa. Potem usiowaem wysa kierowc, ebycie przyszli do naszego schronu, ale mj ojciec powiedzia, e to za dua odpowiedzialno. Mogo uderzy w nas. - Po chwili doda: - Powiedz: mimo e jest wojna i wszystko si zmienio, twoja matka nadal nam nie pozwoli si przyjani? Zrobio mu si przykro: nie o zakaz rodzicw, ale e nie walczy przeciw niemu. Gdyby baga o jego zniesienie, pewnie ulegliby. Jego obojtno bya przyczyn, e nie stali si z Szachowskim przyjacimi. Szachowski wymieni tylko jego matk. Pierwszy raz sysza t form. Tak musi si czu kaleka bez nogi, ktry pierwszy raz wyszed na ulic. Pomwi o tym z matk - odezwa si powanie Jaon. Ta rozmowa zbliya go z Szachowskim jak adna dotd. Przechadzali si po korytarzu tam i z powrotem. Nikt nie biega. Dawne zabawy wydaway si mieszne i Jaon zastanawia si, czy gdyby przyszed Szachowski, bdzie wypadao wycign onierzy oowianych. Bokrzyckiego nigdzie nie byo. Jak w odpowiedzi na myli Jaona, pani ogosia:

- Ju pierwszego dnia musimy rozsta si z waszym koleg Bokrzyckim. Przepisy niemieckie zabraniaj mu chodzi do naszej szkoy. egna si z wami serdecznie, pozdrawia wszystkich kolegw - spojrzaa na Jaona. - Liczy, e spotkacie si po wojnie. Dokuczalicie mu. Teraz musicie si wstydzi. Macie dowd, e nie wolno by niedobrym dla nikogo. Kogo zapyta o Jzefin? Czy Bokrzycki mia al o to, e Jaon zabra mu Jzefin? Przecie Jzefina odnalaza go sama, znajc z opowiada Bokrzyckiego. Moe po to poznaa Jaona i zajmowaa si nim, by przyjanie go usposobi do Bokrzyckiego? Moe Bokrzycki przedstawi Jaona jako chopca, ktry mgby mu pomc w stosunkach z klas? Nie by wiadom, kim dla Bokrzyckiego bya Jzefina. Moe jego kuzynk? - Synu ty teraz si w ogle nie bawisz. Masz gry zabawek. Zapomniane, tskni za tob i smuc si. Posusznie podbieg do rogu, gdzie je gromadzi, zdziwiony, e matka kae mu si bawi, zamiast uczy. Rzeczywicie przez minione lata urosy w stos. Misie i mapki byy wypchanymi kawakami pluszu, laleczka niewielk iloci bakelitu. Wypchn na rodek pokoju pudo z onierzami, otworzy je i ogarna go rozpaczliwa tsknota, wywoana przez zapach bzu, ktry zostawiy mydeka, dziaajcy silniej ni prawdziwych kwiatw. Uderzyo go zgszczone wspomnienie szczliwych porankw sprzed wojny. Matka sza z azienki i szykowali si do spaceru. Dopiero po chwili spostrzeg, e Abisyczycy, Indianie, Legia Cudzoziemska, Czwartacy le rzdami, nieruchomi, polegli. Cmentarzysko, pachnce bzem, ale z gbi co woao. Wyj figurk legionisty. Mundur zgodny z regulaminem Legionw Pisudskiego, prosta podstawa, szerokie ramiona, grube ydki w owijaczach, pewny siebie, dugi krok w marszu ku mierci przypominay ojca. Nawet twarz nosia znami podobiestwa; oko, kropeczka tej samej niebieskiej farby co mundur, patrzyo nieustraszenie. "Ojcze, ojcze" - zapaka bezgonie Jaon. W wielkim pokoju na owalnym stoliku staa rzeba z brzu na cokole z czarnego marmuru przedstawiajca tancerk. Jaon j wykrci z postumentu. Gdy Jaon robi to, obracaa si i wydawao si, e taczy. Schowa figurk z brzu do puda z onierzami, a na cokole umieci legionist. Rozlegy si gosy w przedpokoju. Byo za pno, by ukry ten pomnik. Matka wprowadzia stryja Hieronima i stryjenk. - Po drodze wstpilimy do banku. Mylelimy, e go tam zastaniemy - powiedzia wuj Hieronim. - Nie mw tego Hieronimie - przerwaa mu matka Jaona. - Ach bratowo! Musisz przywykn. Bunt przeciw przeznaczeniu niszczy nas samych... Albo trzeba byo go zatrzyma - wyrzuci z siebie wuj Hieronim i zreflektowa si. - Jestem zy na niego, a zrobiem przykro tobie. - Zy? Na nieyjcego brata? Da ci cho cie pozoru? - spytaa matka Jaona. - Nie chodzi mi o mnie - odpar stryj. - Jak mona powoywa na wiat dziecko, by robi z niego sierot?

- Nie jest sierot, bo jego matka yje - odezwaa si matka Jaona. Stryjenka chcc zmieni temat powiedziaa: - Czy Jaona mona przeprosi? Jaon wyszed szybko, nie czekajc na odpowied matki, by zaznaczy, jak mao mu zaley na przebywaniu ze stryjostwem. - Ja ju wygraam wojn - owiadczya uroczycie stryjenka. Panna widwiska zerwaa z Hieronimem, a on si z tym pogodzi. S za trudne czasy, by obcia si pann widwisk. Zostay po tym Hieronimowi niebotyczne dugi. Wojna wybucha w por. Nikt nie zwraca poyczek - stryjenka mwia tonem tryumfalnym. - Dziki temu, e sama zerwaa, oddaa cz biuterii. - Nie cz, tylko wszystko - poprawi stryj Hieronim. - Hieronim - odezwaa si matka Jaona - by taki uroczy, gdy by mody. Cudowni dwaj bracia. Jednego nie ma. - Wybacz Hieronimie otwarto - drugi jakby znik. Jeste przejty, nie dlatego, e dowiedziae si o mierci brata, ale e ledwie pozbye si kopotw z pann widwisk, spadn na ciebie inne, nie dajce przyjemnoci, czyli opieka nad nami. - Zerwanie przypieszy twj m. Mia z pann widwisk rozmow - odrzek z gniewem stryj. - Jeste zazdrosny? - wybuchna radosnym miechem stryjenka. C powiedzia, e poruszy t kruch istot? - To bya rozmowa midzy nimi - wtrci si stryj. Jaon zrozumia, e sowa stryja maj znaczy, i panna widwiska osignaby swj cel. Ojca i tak nie byoby z nimi. Tylko tamto mogoby by smutniejsze i boleniejsze. Ale yby! - No, Michale - odezwa si uroczycie stryj, gdy zawoano Jaona. W pierwszej chwili nie zorientowa si, e mwi do niego. - Do nazywania ci Jaonem. To brzmiao miesznie. Przestae by dzieckiem, jeste dorosym mczyzn, na ktrego spada odpowiedzialno za matk. Teraz ty jeste gow domu. - Nie rozporzdzaj, kto tu jest gow domu - przerwaa mu matka Jaona - bo chcc si zrzec, moesz naby tu za duych praw, ktre bd ci ciyy. Stryj da znak stryjence i wyszli. Za chwil rozlego si pukanie i stryj Hieronim stan w drzwiach wejciowych. - Z tego wszystkiego zapomniaem zapyta gdzie jest pochowany. Gdy wyszed po raz drugi, matka pogadzia Jaona po gowie. - Stryj Hieronim tak przerazi si mierci twojego ojca, e odpowiedzialno za nas zoy na ciebie. Jestemy zdani na siebie. Ty masz mnie, a ja ciebie. Nie moesz wiele zrobi, poza jednym - opiek nad matk. Bdziesz dobry i uwaajcy, jaki by ojciec. To przejmiesz po ojcu, ja reszt. Bd ci teraz ojcem. Musisz by bardziej posuszny, bo jestem teraz dla ciebie obojgiem rodzicw. - A wuj Rudolf? On nam pomoe? - Czy my nie bdziemy musieli mu pomaga? - Szachowski moe do mnie przychodzi? Prosz, pozwl. Jecha z Parya do Polski, by w czasie wojny by tu. Chcia nas wzi do swojego schronu.

- Ojciec podziela moje zastrzeenia. Czy nie powinnimy by wierni jego postanowieniu? Naprawd lubisz Szachowskiego? Czy on ci lubi? Czy nudzi si, widzi w tobie podobnego do siebie chopca, ktry jest troch samotny i to go w tobie pociga? - Mamo, ja miaem bardzo wan rozmow z Szachowskim. - Dziecko kochane, wane rozmowy bdziesz prowadzi za dwadziecia lat. Frania wniosa wiec, przerywajc rozmow. - Synu, lubi pomie wiecy. Tym Niemcy mi nie dokuczyli, ani godzin policyjn. Jest jak w czasie pierwszej wojny wiatowej w naszym domu w Marzeniowie. Ty tego nie ogldae, ale waciwie czy nie wszystko jedno, ktra jest wojna? - dodaa bez zwizku. Jaon nie wrci do tematu Szachowskiego. Rano w szkole odnalaz go. - Nie miaem mamy pyta o to, co miaem zapyta. Teraz nie zawsze mam odwag z ni rozmawia - skama. Szachowski wzi go silnie pod rami. Ruszyli korytarzem. Po poudniu suca pastwa Woynickich przyniosa list. Pan Woynicki donosi, e sprowadzi rodzin z przeduonego letniska. Doda, e tamtego dnia zapomnia powiedzie, e pocisk rozwali im mieszkanie, na szczcie "wybierajc niepotrzebny teraz do niczego salon". Pan Woynicki zapowiada wizyt w najbliszych dniach. Przy licie byo post scriptum: "Nika mocno cauje Jaona" napisane przez pana Woynickiego, a podpisane "Nika" wielkimi, niezdarnymi literami. Matka zatrzymaa sucpastwa Woynickich i odpisywaa co popiesznie, gdy znw rozlego si pukanie. Matka podniosa czujnie gow. Sycha byo gos Frani z pierwszego przedpokoju, jak ostatnio bywao, niezbyt uprzejmy. Wreszcie wesza i powiedziaa: - Jaki pan do pani. Matka przerwaa pisanie listu i odwrcia gow. Nieznajomy, trzymajc kapelusz w rku wszed do rodka. Speszony, e zasta sytuacj, ktrej nie przewidzia: jak kobiet w paszczu i pani domu piszc list. Skoni si. - Sucham pana? - Pani mnie nie poznaje? - Nie - odpara matka. Jaon pomyla, e to wysannik od ojca. - Mam obaw, e pani chce mnie potraktowa jako nieznajomego i wyprosi za drzwi - odezwa si mczyzna. - Ach, Boe mj. Ju wiem. Nie, nie wyrzuc pana za drzwi, tylko zaklej list - wrczya kopert sucej pastwa Woynickich. - Nie mamy po siedemnacie lat. Dopiero kiedy usyszaam hamowany al, uraz w pana gosie, poznaam. Prosz usi. - To pani syn? - odezwa si. - A kt miaby by, drogi panie? - Wiele syszaem o tobie - zwrci si nieznajomy do Jaona. - Nieche si pan wstrzyma od mwienia takich rzeczy maemu chopcu.

- To byo wstpem zwrcenia si do niego z prob, by nie gniewa si za to, co powiem. Chc paniprosi o rozmow w cztery oczy. - Jestem przyzwyczajony - odezwa si Jaon i ruszy ku swojemu pokojowi. - Ej, Jaoniku zawr i id do gabinetu - odezwaa si matka. Oznaczao to, e rozmowa bdzie naprawd tajna. Jaona uderzyo, e matka nie uya okrelenia "gabinet ojca", tylko "gabinet". Najmniejszy blask nie rozrzedza ciemnoci pokoju z podwrza, bo Niemcy utrzymali zarzdzenie o zaciemnieniu. Na kawaku nieba widocznym midzy dachami przesuway si chmury. Wpatrzywszy si dobrze, widziao si, e chmury nie s w ruchu, ale wali si przeciwlega oficyna. Gdyby bya Maniunia, poszedby do kuchni, ale w miar jak Frania bya dla nich coraz lepsza, stawaa si niegrzeczniejsza. Jaon zaczyna jej prawie nienawidzi. Kim jest pan, przez ktrego siedzi tu jak za kar? "Jego bardziej nie znosz ni Frani" - myla Jaon. Wreszcie matka otworzya drzwi. - Pan chce si poegna - powiedziaa. Nieznajomy ucisn Jaonowi do z szacunkiem, jakby Jaon zajmowa stanowisko dyrektora banku. Frania zamknwszy drzwi za nieznajomym, wrcia. - Czego on chcia? - spytaa. - Franiu, na mio Bosk! - zawoaa matka. - Jak uznam za stosowne to sama Frani powiem. Frania wysza do kuchni obraona. Matka zacza przechadza si tam i z powrotem wzdu duego pokoju. Bya to wygodna i duga droga, ktr kiedy biega Jaon, a potem chodzi ojciec przed pjciem do wojska. Moe by dwadziecia metrw - oblicza Jaon. Nagle matka zatrzymaa si i wybuchna miechem. Po kolacji matka kazaa mu i spa. Sysza jej kroki, tam i z powrotem, tam i z powrotem. Ile mino czasu, gdy cicho otworzya drzwi jego pokoju? Spojrzaa, czy Jaon nie pi. Jaon da jej znak. Przysiada na jego ku: - Pan, ktry by, zobowiza mnie, bym zwrcia si do ciebie z pytaniem. Zastanawiam si, czy uzna to zobowizanie. Ale twj stryj mimo, e wychodzi z innych zaoe ni ja, mia troch racji. Moje ycie ze mierci twojego ojca skoczyo si. yj tylko dla ciebie. Ty z kolei, nie majc ojca, musisz czasem zastpowa go sam sobie i mnie, jako mj opiekun. Tymczasem otrzymasz rol doradcz, ale potem przejmiesz wszystko. Czy kiedy bylimy w kociele w Marzeniowie w czasie wakacji, rok przed wojn, zauwaye, e w tumie sta kto, kto przyjrza si nam i nagle si odwrci? Pewnie nie. I nie wiem, czy ci zostao w pamici, e twoja matka chciaa wstpi do klasztoru? Pchna mnie do tego natrtna adoracja pewnego modego czowieka. Posunam si do tego, e naraziam go na mier, gdy wyskakiwa z pdzcej kolejki. Po 28 latach, ponowi swoje owiadczyny. Powouje si na twoje dobro. Chce zastpi ci ojca. Przeprosi, e czyni to ju teraz, ale czasy s niebezpieczne. Chce natychmiast obj opiek nad nami, da pomoc i obron. Polubiby mnie, ale nasze

wprowadzenie si do jego domu nastpioby, kiedy bym si na to zdecydowaa, nawet po wojnie. Kiedy byam za na siebie, e ci to opowiedziaam. Zadae mi pytanie, ktrego sensu nie rozumiae: "To ten pan byby moim tatusiem?" - Moe nie znajc twojego ojca, nie wiedzc o jego istnieniu, osaczona, zaamaabym si i naprawd ten pan byby twoim ojcem! To przerazio mnie:jaki byby? Gorszy, mniej udany? Ciebie by nie byo! Odrzuciam dzi tego pana nieodwoalniej i gwatowniej ni przed laty. Wtedy znalaz ostatni sposb, by mi si narzuca: baga, by ciebie spyta o zdanie. - Gdyby wysza za m, uciekbym do wuja Rudolfa. - Wydam Frani polecenie nie wpuszczania tego pana - umiechna si. - Naprawd mgby opuci matk? - Nie. Ja tylko tak mwi. Nigdy ci nie opuszcz. - To powiem ci jeszcze co, bo moe nigdy nie bdzie okazji. Ten pan by kilka lat ministrem. Narzuca si z protekcj, chcia twojemu ojcu da stanowisko. To byy straszne chwile. Draam, by ojciec si o tym nie dowiedzia i nie wyzwa go na pojedynek; albo nie zastrzeli jak psa, tak by gwatowny w gniewie twj ojciec. - To ja wiem co, czego nie wiedzia ojciec? - spyta Jaon. - Tak, synu. - Mamo, dlaczego ojciec nie zosta ministrem? - Twj ojciec do tego nie dy. By pewien epizod w jego yciu... wydaje mi si, e moge sysze nasz rozmow. Martwiam si, e syszae. Gdy wybucha wojna 1920 roku, ojca skierowano na lsk z misj, ktrej charakteru nigdy mi nie zdradzi. Niepowodzenia Polski na froncie wschodnim spowodoway, e Niemcy chcieli zagarn lsk. W chwili gdy otrzyma rozkaz, by dumny, widzia w tym wyrnienie i dowd zaufania. Przypuszczam, e przygotowywa dywersj po stronie niemieckiej. Nawet komendanci powstania lskiego nie mieli z nim kontaktu, tak by zakonspirowany. Wszyscy wrcili po zwycistwie z orderami, awansami, tylko twj ojciec jak cywil z tajnej, anonimowej misji. Wystpi z wojska. Zacza w nim rosn rozpacz. Nie by w stanie myle o karierze, bo uwaa, e nie jest jej godny. Baam si, by czego sobie nie zrobi. Chciaam ci mie take dlatego, by odwrci jego myli ku tobie. Tak si stao. Moe go ocalie? Gdy byo wida, e znw wojna nadchodzi, myla tylko o tym, by zmaza wyimaginowan win. Omal nie zawoa: - "Mamo, co ja zrobiem?! Odmwiem pjcia z nim na spacer, cho tego pragn. Wolaem bawi si, a to bya ostatnia chwila przed jego mierci, gdy moglimy by razem. Moe chcia mi to powiedzie?" Czy matka go nie znielubi, e by niedobry dla ojca? Ju mia wyzna tajemnic, gdy powstrzymao go bolesne uczucie. Uwiadomi sobie co powiedziaa matka o przyczynach jego narodzin. Wic nie miaa go, jak kiedy mwia, dla niego samego, ale po to by ratowa ojca? Min dzie. Myl Jaona, ktrej potem si wstydzi, e go matki jest kim, kto przyszed w sprawie ojca, okazaa si nie tak gupia. Frania ostatnio wobec goci zachowywaa si wedug swoich sympatii i antypatii. Ten spodoba si jej, bo gosem wcale nie gniewnym oznajmia:

- Jaki pan. - Ten co wczoraj? - Pamitam, e tamtego mam nie wpuszcza - zniecierpliwia si Frania. Jaon przezornie wszed w tej samej chwili do swojego pokoju. Wola sysze rozmow, ni wyj na rozkaz do gabinetu. - Zastaem pani ma? - brzmiay pierwsze jego sowa. Gdy odpowied nie nastpia, cign. - Przychodz w sprawie takiego charakteru, e jestem zobowizany do zachowania dyskrecji nawet co do swojego nazwiska. Pani m mnie zna. Wie, czy mona mi ufa. - Wic to ju si zaczyna? - Nasza organizacja zawizaa si w walce, gdy nosilimy jeszcze mundury, 17 wrzenia, nazwalimy j"Siedemnasty Wrzesie". - Dziwne. Tego dnia m poleg w obronie Warszawy. - Jestem wstrznity. Liczylimy na niego. Przewidziany by na naszego dowdc. Mwi, jakby majc nadziej, e matka Jaona przyzna, e m yje i poprosi go, by wyszed z ukrycia. Jaonowi wydawao si, e matka wie co wicej i w jej mocy jest doprowadzi do kontaktu z ojcem. Wbrew sensowi wizyty oficera, ktry nie wiedzia o losie ojca i szuka go ywego, jego zgoszenie si wskazywao, e konspiracja dziaa i zawizaa si wczenie, i wanie w dniu, gdy ojciec tak to nazwa Jaon - znik. Moe oficer przyszed sprawdzi, czy wierzymy w mier ojca? Moe ojciec kaza mu zobaczy nas? To ojciec zaoy organizacj w dniu swojej domniemanej mierci. Matka przyoya rk do serca ojca lecego w trumnie, a on szepn do niej, by nie zdradzia, e yje. - A pani? - Jaon usysza gos nieznajomego. - Ja? Co ja? - spytaa matka. - Pani bdzie nam potrzebna. Lokal... to mieszkanie mi si podoba. Zapada cisza. Trwaa tak dugo, e Jaon zacz podejrzewa, e matka mwi tak cicho, i nie mona dosysze, ale wiedzia, e matka czasem zwleka z odpowiedzi. Jedna ofiara w naszej rodzinie to do. Musz zachowa mojego syna dla przyszoci. - Kto powiedzia, e dziaanie w podziemiu to pewna mier? Mwi pani o przyszoci syna. Na kogo go pani wychowa, przyjmujc tak postaw? - Z blem i smutkiem odpowiadam: nie. - Co powiedziaby na pani sowa pani m? Pani zobowizuje pami o nim. - Moja zdolno do ofiar wyczerpaa si - odpara bez gniewu matka. - Niemcy zabili pani ma. - Prbowaam si zmusi do nienawici. Wobec ogromu nieszczcia, jakie mnie spotkao, jego przyczyna jest mi obojtna. - Zgosz si znw, gdy pani ochonie z blu. - Prosz tu nie przychodzi. - Do widzenia w wolnej Polsce. Wtedy przypomn pani te sowa. Drzwi do drugiego przedpokoju stukny gwatownie.

- Zamiast, eby kto mnie pocieszy, spotykaj mnie ciosy odezwaa si matka. - Mamo, ja ci pociesz - rzuci si Jaon ku matce. Przytulia go do siebie, tak jak zawsze. Nazajutrz Jaon wrciwszy ze szkoy, dowiedzia si, e by pan Woynicki i stryj Hieronim. Odnalaz go pan Woynicki i zmusi do dziaania. Niemcy wydali rozkaz likwidacji onierskich cmentarzy w centrum miasta. Jeden cay ju wyekshumowano. Akcj przeprowadzili ludzie wocy mieci. Wszystkie karawany byy zajte do nastpnego roku. Samochody byy zniszczone lub nieczynne z powodu braku benzyny, konie wybite. Dyrektor wojskowego cmentarza na Powzkach urzdowa ostatni dzie. By majorem rezerwy i nawet przed nieznajomymi, jakimi byli dla niego pan Woynicki i stryj Jaona, nie kry, e zejdzie do podziemia po wydzieleniu najlepszej pustej kwatery dla polegych w obronie Warszawy. Wpisano tam ojca i zaczo si szalecze poszukiwanie transportu i ludzi, ktrzy dokonaliby ekshumacji. Pan Woynicki zaofiarowa si, e z kolegami z banku ponios trumn przez cae miasto na ramionach. Wtedy stryj natrafi na atyskiego, byego waciciela sklepu, ktry sprowadza ywno z grjeckiego i ju w pierwszym miesicu wojny sta si milionerem. By wdowcem, czu si samotny i pamita, e matka Jaona kupowaa u nich, by ratowa ich od bankructwa. Da swoj platform. Zobowiza pana Woynickiego i stryja Hieronima do tajemnicy: - "Kto mgby wywlec, e na furmance, ktr woziem marchew, jechay zwoki". Drugi pogrzeb ojca zosta wyznaczony nazajutrz o sidmej rano, po powrocie atyskiego z targu. Matka zajrzaa do szafy i krzykna. - Mj Boe, powinnam odda aobne rzeczy mojej dobrodziejce ze schronu. Nie wiem, jak si nazywa, gdzie jest po zburzeniu domu. Moe ich potrzebuje? Boe, trzeba byo jej zaproponowa, by zamieszkaa u nas. Cakowicie zobojtniaam, skamieniaam przez ten czas. Gdy wyszli na ulic, wszdzie skrzy si szron. Patrole niemieckie przyglday si podejrzliwie dwm kobietom w aobie i dziecku z czarn opask na rku. Koo grobu ojca stao sporo ludzi. Byli koledzy z banku, stryj Hieronim ze stryjenk, pani elaskowa, ktra bdc na grobie ma, dowiedziaa si o ekshumacji jego dowdcy. Znw kto nieznajomy zaciekawi Jaona: podszed do matki i szepta co na ucho, a matka lekko si umiechna. Nagle co znajomego, kochanego inaczej ni ojciec, za ktrym rozpacza i matka, ktrej trzyma si nie odstpujc na krok, co prawie zapomnianego, jak zapomnia Maniuni, migno niedaleko. By to czerwony paszczyk Niki Woynickiej. Sza midzy rodzicami, trzymana przez nich za rce i patrzya na Jaona. Na gowie miaa czerwony berecik, spod ktrego wysuway si fale zotych wosw. Nie witajc si z jego matk, sza ku niemu jak zahipnotyzowana i Jaon zobaczy w jej oczach lk przed nim, jego sieroctwem i ch

wynagrodzenia mu jako tego, co go spotkao, a j omino. Na rkawie miaa czarn opask, jakby bya kim mu bardzo bliskim. Chciaa przyj? Czy jej rodzice uznali za potrzebne, by tu bya? Jaon obj j, poczu pod palcami puszysty materia jej paszczyka, a jego usta dotkny jej wosw, delikatnych, sprystych jak druciki, pachncych przedwojennie. Co nie do powstrzymania zaczo narasta w jego piersiach, poczu, e traci dech, dusi si. Wybuchn rozpaczliwym, wstrzsajcym do gbi paczem. Zaraz druga cz jego istoty rozpaczaa nad tym, e pacze, e jego wysiek z pierwszego pogrzebu zmarnowa si: hamowa al, nie myla o ojcu jak powinien, bo walczy z paczem, a teraz gdy Nika bya, becza jak dziecko, omieszajc si w jej oczach na zawsze. To wzmogo jego rozpacz i szlocha jeszcze gwatowniej. Pojawia si furmanka. Ko galopowa. Wjecha w groby omal nie tratujc ich. Wozacy cignli lejcami nieszczsne zwierz, a stano dba. Z wozu zeskoczy pan atyski w pelisie z bobrowym konierzem, zawalanej glin, w dciaku na gowie. Podeszli wozacy. Pan atyski skoni si wszystkim i jak dowiadczony przedsibiorca pogrzebowy poprowadzi swoich ludzi do grobu ojca Jaona. Z trudem wyrwali krzy, jakby zapuci korzenie i zaczli wali kilofami w mogi. Rozsypaa si i potem dobrali si do jej rodka, w gb, na zmian uderzajc kilofami i kopic opatami. Rozlego si guche stuknicie. - Jest trumna - przestrzeg atyski. Odkopywali j szybko, obsypujc stojcych fontannami piasku. Zeskoczyli do grobu, deptali po trumnie i obkopywali j. Matka Jaona zasonia sobie oczy. - Hoop, hoop, raaazem - krzyczeli, podwaali i wydobyli trumn na wierzch. Ukazaa si pogita blacha, przypominajca napiernik pancerza wgnieciony uderzeniem miecza, jakby podziemny pocisk ugodzi j, gdy bya w piasku, jakby tam trwaa straszna walka, w ktrej zabijano umarych. Zaadowano trumn, krzy, hem. Pan atyski usiad na tyle wozu i ruszyli szybko, zmuszajc kondukt prawie do biegu. Pan Woynicki wzi na rce Nik. Na dalekich, nieznanych Jaonowi ulicach, atyski poleci furmanowi zatrzyma si, zszed z wozu i kaza na nim usi dzieciom i matce Jaona, ale pan Woynicki nie wypuci Niki. Matka i Jaon wdrapali si na koniec furmanki. Na dnie leay licie kapusty i na marchwi. Na kocu jednej naci bya malutka marchewka. Matka ukradkiem spojrzaa na robotnikw i nieznacznym, szybkim ruchem schowaa marchewk do kieszeni futra. Gdy wyjechali na daleki cmentarz wojskowy, zastali grb wykopany przez grabarza. Ale robotnicy atyskiego zadali pienidzy za kopanie grobu, bo "zgodzili si na odkopanie i zakopanie". Matka musiaa im zapaci, bo zaczli si awanturowa i zagrozili, e zabior trumn z powrotem, by "da nauczk" matce Jaona. atyski da matce znaki, by ustpia. Grabarz, jakby si ich bojc, sta na uboczu. Gdy odjechali bijc konia i wrzeszczc na niego, zbliy si i zakopa mogi. Trzeba byo i jemu zapaci. Pan Woynicki i stryj Hieronim mieli twarze zmienione, pene

wciekoci. Matka uklka przed nowym grobem ojca, chcc omodli now mogi, by dobrze si w niej czu, a moe przepraszaa go za t przeprowadzk? Nie byo jak wraca. Od centrum miasta dzielio ich sze kilometrw. Ruszyli razem, rytm nadawa pan Woynicki. Przypominali oddzia armii, ktry po spenieniu zadania wraca z posterunku. Pocztek pochodu stanowili koledzy ojca, wrd nich Frania, ktra na cay gos opowiadaa histori mierci swojego pana. Matka sza midzy pani Woynick a pani elaskow, pan Woynicki ze stryjem, Jaon z Nik Trzymali si za rce. Nie puszczali swoich doni ani na chwil. Jaonowi wydawao si, e Nika wie, e to znaczy co wicej. Dopiero na jakim skrzyowaniu Jaon uwiadomi sobie, jak mao zna miasto, w ktrym mieszka. Chodzi z matk po czterech ulicach, przestrzeni mniejszej ni Marzeniw. Pastwo Woyniccy skrcili w swoj stron. Nika odwracaa si raz po raz i machaa Jaonowi rczk w biaej rkawiczce. Jaon znalaz si przy pani elaskowej. Mwia, e jej m i jego dowdca musz si rozdzieli. Chowa swojego ma na Brdnie. Matka dopytywaa si kiedy bdzie ekshumacja elaski. Jego ona odrzeka, e jeszcze nie wie, a gdy matka dopytywaa si, jak moe si dowiedzie, daa wymijajc odpowied. Gdy poegnay si i uciskay, a pani elaskowa pocaowaa Jaona w czoo, matka odezwaa si do niego: - Rodzina elaskw chyba ma do nas al. Pani elaskowa boi si, bym nie zjawia si na pogrzebie, bo mogliby mi zrobi przykro. Przeczuwam, e wini nas - nie wymwia sowa "ojciec" - za mier biednego elaski. Gdyby mia innego dowdc, yby. Wczenie rano, nim Frania przysza budzi Jaona do szkoy, do duego pokoju wkroczyy pani elaskowa i pani Sulatycka. Matka przysza z gabinetu, gdzie sypiaa, a Jaon ze swojego pokoju. Pani Sulatycka rzucia si matce w ramiona: - Nie znalazam. Ju nie znajd. Niedaleko pani ma bdzie jego grb, ale w mogile go nie bdzie. Nie chc pisa na tablicy, e to jest symboliczne miejsce spoczynku. Rozdzieraoby mi to serce. Po pewnym czasie przyzwyczaj si i bdzie mi si wydawao, e on tam jest, bd czua jego obecno. Nikomu nie powiem, jak jest. Tylko panie bd wiedziay. - Przyszam w innej sprawie - przerwaa pani elaskowa. - Wczoraj wieczorem by kolega ma z plutonu. Poszed wedug rozkazu do niewoli. Wczoraj uciek i nocowa u nas. M opowiedzia tu przed mierci, jak byo. Pani mowi dano dzie czasu na przeprowadzenie tamtego oddziau przez pozycje niemieckie. Inaczej by tamtych wybili. Wiadomo byo w przyblieniu, e stoj w lasku za wsi Pustelnik. W chwili ciszy sycha byo strzay zza frontu, od tamtej strony. Nie wiadomo byo, czy oni jeszcze prbuj si przebi, czy ju Niemcy ich otoczyli i wybijaj. Pani m i mj m z lornetkami weszli na wie kocieln, gdzie by punkt obserwacyjny artylerii. Zobaczyli zarys frontu, dalej byy krzaki, domy, wzgrki. Sytuacja bya niejasna. Zeszli i zbliyli si do

pozycji niemieckich tak, e syszeli rozmowy i czuli zapach dymu z papierosw, ktre palili niemieccy onierze. Pani m i mj m pezli wzdu frontu niemieckiego. Dwa razy ostrzelali ich nasi onierze. Niemcy byli wedug sw ma lekko okopani, gotowi do natarcia. Nie bali si zbyt polskiej artylerii i byli skupieni kompaniami. Wida byo kuchnie polowe, samochody dowdcw. Nasi mowie dopezli do miejsca, gdzie byo bagno, pyna rzeka. Tu koczyy si pozycje jednego niemieckiego zgrupowania. Drugie byo widoczne z daleka. Midzy tymi jednostkami, samotny telefonista niemiecki toczy szpul z kablem telefonicznym. Pani m pozwoli mu przej i wtedy ruszyli w gr rzeczki, zaronitej po obu stronach krzakami i tak znaleli si za frontem. Teraz musieli odnale ten oddzia. Akurat tam ucicho. Na mapie odnaleli lasek. Ca noc tam pezli, spotykajc Niemcw na motocyklach, pierwsze patrole, samochody, dziaa jadce w stron frontu. Nad ranem doszli do lasku. To bya maa przestrze. Troch si bali, by Polacy nie otworzyli do nich ognia. Ale przeszli lasek na przestrza i nikogo nie znaleli. To bardzo zmartwio pani ma. Byo prawie poudnie. Wyszli z lasku nie kryjc si. Zobaczy ich wiejski chopiec w wieku pani synka i krzyczy: - "Zgubilicie si, a wasi s w sadzie u Markiewicza". - "To zaprowad nas tam". Gdy si zbliyli nic nie byo wida, bo wojsko zaniechao walki, zalego pasko na ziemi, okrywajc si gami. Konie oficerw wprowadzono do stodoy Markiewicza. W kuchni Markiewicza sztab toczy narad, czy si podda. Kapitan wyj pistolet i powiedzia, e zastrzeli majora, ktry mwi o beznadziejnoci pooenia, a potem zabije siebie. Zobaczywszy naszych mw oszala z radoci, jakby Polska zwyciya. Nie czekajc mroku bo pani m powiedzia im, e rozkaz brzmi: w cigu 24 godzin maj si przebi - poderwali wojsko. Byy tam te niedobitki rnych oddziaw. Nasi mowie ju znali ty tych dwu jednostek niemieckich. By tam lazaret, grupa naprawcza si zmotoryzowanych. Niemcy odwrceni ku polskim liniom, czuli si bezpieczni. Pani mowi dano konia jakiego uana. Grupka oficerw sztabu, pani m i trzech uanw rzucio si pozorujc szar kawaleryjsk, przelecieli obok mechanikw reperujcych samochd pancerny, natrafili na may oddziaek pieszy maszerujcy drog, rozbili go i wyszli na tyy pozycji niemieckich, wybili zaog karabinu maszynowego, zdobyli go. Zabraa go ze sob piechota, ktra biega za nimi. Nastpio chwilowe przerwanie frontu i podpukownik Jamontt, gdy caa konna grupa osadzia konie przed jego ziemiank i zameldowaa si, zarzdzi kontratak wzdu tej rzeczki. Nasze wojska wbiy si klinem a do tamtego lasku. A Niemcy uciekali w popochu, a nasi walili po nich, czynic prawdziw rze. Zniszczono ten punkt naprawczy i samochd pancerny. Gdy polscy onierze chcieli si tam okopa, podpukownik Jamontt nakaza odwrt, bowiem dowdztwo przewidywao lini obrony tam, skd wyszli. onierze szemrali i przeklinali, e oddaj kawaek Polski, ktry odebrali. Za kilka godzin Niemcy wrcili i z wciekoci ostrzeliwali pozycje podpukownika Jamontta,

nakierowali na niego artyleri, przelecia samolot i rzuci trzy bomby. Potem nastpio co strasznego, co miao zgubny wpyw na pani ma i mojego, i nasuno im myl o mierci. Niemcy przed okopami rozstrzelali na oczach polskich onierzy rodzin Markiewiczw, a z nimi chopca, ktry doprowadzi pani ma i mojego do sadu tych Markiewiczw. Taka jest prawda i ja si jej wyuczyam na pami, bo ten kolega ma nie mg przyj do pani. Ju go nie ma w Warszawie. Przebija si ku Lasom witokrzyskim. Dziki temu bd to pamitaa na cae ycie. No id. Jelibymy miay si nigdy nie zobaczy, bo nie wiadomo, co teraz bdzie si dziao, niech Bg ma pani i jej synka w swojej opiece. - Boe drogi. Co czu mj m, gdy rozstrzeliwali tamtego chopca - powiedziaa i zrobia znak krzya nad gow elaskowej. Matka, gdy zawrcia z pierwszego przedpokoju, spojrzaa na Jaona: - Widzisz, ofiara twojego ojca nie posza na darmo. Nie suchaj nikogo, kto by tak twierdzi, a w szczeglnoci twojego stryja, ktry chce po mierci twojego ojca wbi klin midzy nas i porni nas z nieyjcym. Twj stryj uwaa, e nie bdzie musia nam pomaga, jeli przerzuci win na twojego ojca. A teraz skoro udajesz, e nie zauwaye, e jest za pno do szkoy, sprbujemy poy dawnym yciem i chodmy na spacer. Jeste taki mizerny. Matka wyja butelk Cinzano i dwa kieliszki. Nalaa po odrobinie: - Nie mw stryjowi, wujowi ani nikomu, e daj ci wino. W Polsce uwaane to jest za grzech. We Francji dzieci Lapointe'w dostaj wino? Dr, eby nie dosta anemii. Gdy wyszli, bya inna pogoda, drzewa pobielay od szronu. - Dziurzyna powiedziaaby, e idzie straszna zima - odezwaa si matka. Gdzie, z wielkich wysokoci przebijao soce. - Synku, sta pod murem i wystaw buzi. Soce to bogosawiestwo. Stryj tak ci si przyglda. Zauway, e jeste zabiedzony. Po pogrzebie wygldae lepiej, dzi znw le. Sta dugo w socu, a przesoni je lodowaty tuman. Z daleka wida byo jakie zmiany w azienkach. - Mamo, co si stao z drzewami! - wykrzykn Jaon. Byy powalone, potrzaskane, powyrywane z korzeniami, jak po huraganie. - Pamitasz, co zdy nam powiedzie ojciec? Staa tu artyleria przeciwlotnicza. Szli wzdu elaznego ogrodzenia i patrzyli na spustoszenia. Drzewa, ktre kaza sadzi krl Stanisaw August! Brama bya zamknita, okrcona grubym acuchem. Patrzyli na ukochany park, gdy w jego gbi, gdzie spacerowali z praatem Juciskim i generaow Ihnatowiczow, ukaza si samotny jedziec na wspaniaym arabie. Lec na grzbiecie koskim pdzi przez trawniki. Dojechawszy do powalonych drzew, zmusi wierzchowca do skoku: jeden, drugi i trzeci raz. Szala przejedajc w dzikim galopie, tam i z powrotem, sam jeden w caym parku. Spod kopyt wylatywaa w gr ziemia i kpki trawy. Jedziec by w niemieckim mundurze z

czerwonymi wyogami. Jaon skd wiedzia, e takie konierze maj niemieccy generaowie. Zapatrzeni, peni podziwu i grozy usyszeli za sob gos: - Weiter, weiter, schnell - by to niemiecki wartownik w paszczu, hemie i z karabinem. Odeszli szybko posuszni niemieckiemu rozkazowi i zawstydzeni, e przychwycono ich, gdy patrzyli na niemieckiego jedca. - Wic synu, nie mamy te parku - odezwaa si matka. - Tym bardziej musimy y jak gdyby nigdy nic. Podejmiesz lekcje francuskiego, ale nie u pani Bohusz. - To dobrze, dobrze, e nie u pani Bohusz. - Pani Bohusz zostaa wywieziona wraz z synem w nieznanym kierunku - matka patrzya na Jaona ledzc jego reakcj. - No, synku, jeli masz by mczyzn w naszym domu, to chc ci zawierzy swoje zmartwienie. Od pewnego czasu Frania wychodzi po zakupy i bardzo dugo jej nie ma. Zakupy, ktre przynosi wygldaj dziwnie: w worku zmieszane ziemniaki, marchew, buraki, cebula, gowy kapusty biaej, czerwonej. Tumaczy, e obchodzi cae miasto, zagaduje, a ja podejrzewam, e Frania chodzi kra. Drczy mnie jeszcze jedno. Kolega ojca z POW wyprowadzi mnie z rwnowagi. Nie mog sobie tego darowa. Nie wiem, jak go szuka, bo doprowadziam do zerwania kontaktu. Nie tylko boli mnie sposb w jaki odmwiam jego probom - w tamtej chwili wydawao mi si jakby on chcia ciebie skrzywdzi. Ale jest przedmiot, ktrego mogam si pozby dziki niemu, a ktry naprawd ci zagraa i to z mojej winy, e pod wpywem impulsu przyjam z powrotem pistolet ojca. Synu, ja go chyba wyrzuc, tylko dosownie nie wiem, gdzie i jak. Nie mog przez to spa. Niemcy wzili pani Bohusz i jej syna. Jeli podajc z czego ya, powie im o nas? Twj stryj uwaa, e Niemcy posro si, by nas przestraszy, ale bd chcieli na tyach, ktrymi staa si Polska mie spokj. W swoich rachubach opiera si na tym, jacy Niemcy byli w czasie tamtej wojny. Ale teraz wydaj si jacy zmienieni, naprawd straszni, patrz gdzie w niebo, jakby nas nie widzieli, czy uwaali za umarych. Przy twoim ojcu rozstrzelali chopczyka w twoim wieku. Jeszcze przed mierci musia to przey, na pewno myla o tobie i tego nie mog im darowa, a zarazem przysigam ojcu, e ci przed tym losem ocal. Jaon przytuli twarz do doni matki, jak dawniej. Przez ostatni ten okres odsuna go od siebie. Ojciec wysun si na pierwszy plan w jej mylach tak, e chwilami zapominaa o istnieniu syna, a nawet wydaa si, e tak bardzo kochaa jego ojca nim Jaon przyszed na wiat, e miaa go z myl o ratowaniu ojca. Mrozy byy coraz wiksze, a oni mieli resztk wgla z zeszego roku. Frania palia tylko w pokoju Jaona i tam przeniosa si matka. Czuli si tu samotni, daleko od trzeciej ywej osoby w domu. Ale matka powiedziaa: - le robiam zostajc w gabinecie ojca. Chciaam udzi si, e znajd si bliej niego, ale to bya mka. Z tob tu tak zacisznie, tak dobrze czuj si pod twoj opiek. Jaonowi wydao si, e odwiedziny w ich domu s teraz czstsze ni

gdy y ojciec. Byo to w dniu, gdy znw zapona elektryczno, wszystkie lampy, yrandole, lampki, kinkiety naraz. Zrobio si przeraliwie jasno, jakby co wybucho i matka krzykna i zaraz rozleg si dzwonek, od ktrego odwykli. Wyda si alarmujcy, grony i matka krzykna. Frania kolejny raz wesza z tajemniczym wyrazem twarzy: - Pan, ale jaki! - a chwycia si za gow. - Pan z panw. - Prosi - odezwaa si matka, dostosowujc si artobliwie do tonu Frani. Frania otworzya szeroko drzwi pokoju Jaona, w ktrych zjawi si nieznajomy. Skoni si. - Mam z pani kilka sw na osobnoci. Obj wzrokiem Jaona i nieznacznie skin mu gow. Zaczynao si jak z dawnym konkurentem matki. Jaon zadra: tego matka nie odrzuci. Ju go nienawidzi, a zarazem podziwia za spokj, yczliwe spojrzenie, leciutki umiech ufnie do nich skierowany mimo e oni si do niego nie umiechali, wspania pelis podbit oposami, okulary bez oprawy ze zotymi zausznikami. - Pozwoli pani zrzuci paszcz? - zrobi krok w stron przedpokoju. - Przepraszam, ale nie. To jest jedyny pokj opalany. Tu zostanie mj syn, a ja wo paszcz i pjdziemy do dawnego gabinetu mojego ma - matka podesza do szafy, ubraa si jak do wyjcia z domu. Jaon zosta sam. Tak, to jego przyszy ojczym. Matka dzi go odrzuci, ale on bdzie przychodzi, minie rok i sam Jaon go polubi i nie bdzie zdolny zakaza matce drugi raz wyj za m. Przeszed do duego pokoju. Rozmowa trwaa, przecigaa si, ale wanie tej rozmowy Jaon nie mia posucha: sysza, e matka dzwonia na Frani i Frania co podawaa do gabinetu - pewnie herbat, czyli to by go bardzo wany - i znowu wizyta trwaa bez koca. Nareszcie rozlegy si gosy w przedpokoju. Jaon zawrci do swojego pokoju i za chwil wesza matka. - Ten pan kaza ci powiedzie do widzenia. Zgade, kto to jest? - Nie, mamo. - To ojciec Szachowskiego. Wspaniay, wielki czowiek. Boe, e te nie pozwoliam ci tam chodzi. Wspwaciciel koncernu Fiata i jego przedstawiciel na rodkow i wschodni Europ. Za dziesi dni twj kolega z ojcem opuszczaj Polsk. Udaj si do Woch. Dziki interwencji woskiego ministerstwa spraw zagranicznych dostaj trzy wagony towarowe. Pan Szachowski proponuje tobie i mnie bymy z nimi wyjechali. To jest szansa jaka nie spotka nikogo i nigdy si nie powtrzy. Wyjechaabym jako jego wierna suca, a gdy powiedziaam, e nie mog na ask losu zostawi mojej wasnej sucej powiedzia, e zabierze i j. Dostaniemy p wagonu, i w tym wagonie bymy jechali z naszymi rzeczami. Podr potrwa dwa tygodnie. To wszystko wyprosi twj may przyjaciel na ojcu. Gdy dotrzemy do Woch, moemy przedosta si do Marsylii. - Co odpowiedziaa?

- e zdecydujesz ty. Masz dwadziecia cztery godziny czasu. - Mamo, jak ja mog decydowa? Jestem may. - Chodzi o twoje ycie. Moje skoczyo si. - Kaesz mi rozstrzyga o tak wanej sprawie, a nawet co do zabawek musz ci prosi o zgod? Tak samo, co bd jad kadego dnia, nawet w sprawie samego Szachowskiego musiaem ciebie sucha. - To jest chwila przeomowa pod kadym wzgldem. Trzeba postanowi, gdzie potoczy si twoje ycie. Moe si tak zdarzy, e nigdy nie wrcisz do Polski. Moe nawet nie bdziesz mg jej zobaczy. Wszystko, co ma ci si przytrafi w yciu bdzie inne i przytrafi ci si gdzie indziej. - Czyli nie zobaczybym Niki Woynickiej, wuja Rudolfa, ani Marzeniowa? - O tym zapomnisz. Twoim przeznaczeniem bd inni ludzie, polubisz inn dziewczynk, w jakim niewiadomym miecie Francji. Spotkasz tam gdzie pastwa Lapointe'w. Moe za miesic bdziemy w Paryu wolnym i podobno tak piknym? - Wic bybym kim innym? - To jest tajemnica, czy czowiek w kadym przypadku byby tym samym czowiekiem i spotkayby go te same wydarzenia, nawet w innych miejscach - czy te w kadej sekundzie istnienia, przepada jedna moliwo, bo wybiera si inn, i w kadym momencie czowiek staje si taki, jaki jest. - A jeli jako dorosy bd aowa tego, co dzi postanowi? - Widzisz? A tak by swoje ycie uwaa za uoone przez matk i gdyby nie daj Boe cierpia, obwiniaby mnie. - Tak, ale ty jeste dorosa. - Mali krlewicze w twoim wieku nieraz musieli co postanowi, co decydowao nie tylko o ich yciu, czy przeyj, ale nawet o losach pastwa. Ty teraz jeste takim maym krlewiczem. - Mamo, ale oni mieli doradcw. - Niektrzy pragnli ich mierci. - Mamo, ty rodzc mnie postanowia kim bd? - Nie licz na nic takiego. Nigdy bym si nie omielia. Przestraszye si decyzji? To najlepiej wskazuje, e jeste zdolny do jej podjcia. - Mamo, ale ty wiesz o mnie wicej ni ja, bo ju mnie znaa kiedy ja sam siebie nie znaem i nie wiedziaem, co si ze mn dzieje. - Synu, mwiam ci, rodzi si kogo nieznajomego. Nawet w tej chwili nie wiadomo, kim si okaesz. - Czy bd rzebiarzem, czy oficerem? - Nie pora na dziecinad. Jeste panem swoich losw i przez to losw matki. - Frania mwi mi na ty. - Natychmiast uspokj si. Nie udawaj maego dziecka. Nie cofaj si w czasy, gdy miae cztery lata. Jeli potrzebne ci atrybuty wadzy, poprosz Frani, by mwia ci pan, a ja mog ciebie pocaowa w rk na znak posuszestwa mj szanowny panie -

chwycia jego do i pocaowaa. - Syneczku mj kochany, moja rczyno najmilsza - i pocaowaa po raz drugi, jak cauje si malutkie dzieci. - Mamo, nie chc nigdzie jecha. - Moe si boisz obcego kraju? Masz wietne pocztki we francuskim. W rok bdziesz mwi jak po polsku. - Czego chciaby ojciec? - Ojciec walczy i poleg. Tylko pozornie zostawi nam tym wskazwk. Nie zrobi tego, by nas zobowiza. Broni nas, bymy byli wolni, wic moemy uczyni, co zechcemy. Nie mamy tu nic do zostawienia, nie wiem tylko, co stanie si z jego grobem. Jaon, jak mia w zwyczaju (i co gniewao jego matk), bez sowa wyjanienia przerwa rozmow, pobieg do gabinetu ojca, ale zaraz wrci, niosc atlas Romera. Otworzy go na pnocnych Woszech, znalaz Marsyli, gdzie przekrocz granic. Pojecha palcem od Marsylii ku pnocy, gdzie tamtdy bd dy przez Masyw Centralny. Ogarna go tsknota za niewidzianymi miejscami. Szczeglnie piknie nazywao si i wygldao na mapie Puy de Dome, niosc spokj, bezpieczestwo: lasy, rzadkie drogi, pooone wysoko. Wybra najmniejsze miasteczko, zawieszone nad przepaciami, nad rzek gwatownie spadajc z gr. Z tego miasteczka wida wszystkie szczyty. Ulice s tam strome, bo przez rodek przechodzi poziomica. Bdzie szed do szkoy w d, patrzc na zamglone olbrzymy grskie okryte lasami. Dzieci wieszaj paszcze w tyle klasy, jak byo w podrczniku pani Bohusz. Okna wychodz na gry. Rozsuwana tablica. Rnokolorowe kredy. W szafach wypchane ptaki, przyrzdy do fizyki, preparaty. Na cianach mapy - w tym taka, na jak patrzy, z tym miasteczkiem. Kto dzwoni do drzwi. Mijajc Frani wdara si pani Sulatycka. - Ju pani wie? - wykrzykna zgrzana, w przekrzywionym kapeluszu. - Co, czy wiem? - spytaa matka. - Wyrzucaj ich. Pdz ich, przepdzaj ich. Miejsce, gdzie ley pani m i gdzie jest grb mojego syna zajm niemieccy bohaterowie, ktrzy ich zabijali, a koci naszych na poniewierk! - Prosz darowa, ale to trudne do uwierzenia. - Ju tam kopi! Ju si dobieraj! Biegnijmy ich ratowa. Nie ma sekundy do stracenia. Dyrektor cmentarza zbieg. Niemcy maj wasne ekipy. Chc zatrze lady po bohaterach. Musimy ich wyrwa z wrogich rk! Niech pani si ubiera. Matka, Frania i Jaon ubierali si gorczkowo. Biegli ulic, ktra wioda ku pnocno-zachodniej stronie miasta. Po dziesiciu minutach matka zmczya si, musieli nawet przystan, co strasznie przejmowao matk. Patrzya na zegarek, jakby tam na cmentarzu, mona byo liczy na jaki termin. Frania z jednej strony, pani Sulatycka z drugiej wziy matk pod ramiona. Matka pokonaa dziwne zmczenie, podobne do paraliu i znw szli szybko. Tak si ju przyzwyczaili do ruin, e gdy weszli w alej, gdzie wszystkie domy stay, wydao im si to dziwne i obce. Wreszcie wybiegli na ulic, przy ktrej cigny si kilometrami cmentarze:

ydowski, ewangelicki, katolicki, wojskowy. Ich mury, jeden przylegajcy do drugiego, tworzyy ogromne miasto, w ktrym zdawao si, e wicej ludzi mieszka spokojniej i szczliwiej ni w zdruzgotanym miecie. Wraenie spokoju, komfortu i bezpieczestwa zniko, gdy wpadli w bram cmentarza wojskowego. Rzd furrmanek powoonych przez ydw pod eskort Niemcw z karabinami, wyjeda w niewiadomym kierunku. Na wozach stosami leay trumny. Grb ojca nie istnia. W miejscu, gdzie bya kwatera polegych widnia rzd dow w ziemi, przeraajcych, ziejcych pustk. Frania zaskomlia dziwnie, rozpaczliwie rzucia si w stron ulicy goni wyjedajce wozy. Ale matka, ktra ogarna ca przestrze byskawicznym spojrzeniem, co dostrzega. Trumna ojca! Leaa pod murem wrd innych bezadnie zwalonych na stos. Nie byo wtpliwoci - poznali j po gbokim wgnieceniu niewiadomego pochodzenia, ktre ich dziwio w czasie drugiego pogrzebu. Dwignli j w zgodnym wysiku. Postawili krok, wysuna im si z rk i hukna gucho o ziemi. Frani, ktra trzymaa trumn najduej, przycia stopy. Zaczli pcha trumn po ziemi. Gdy zawadzaa o traw, czy wyniosoci gruntu, szarpali ni. Uamay si wszystkie nogi. Frania wydawaa okrzyki, jak tragarz: "Noo..., noo..., hooop, razem". Nikt ich nie zatrzymywa. Bocznymi alejkami dopchnli trumn do starych grobw, zacienionych. To miejsce wydawao im si bezpieczniejsze. Byli mokrzy od potu. Matka nieoczekiwanym gestem przytulia do siebie pani Sulatyck. - Ocalia nas pani przed czym, co miaoby dla nas nieobliczalne konsekwencje. To byaby jego druga mier. Straszniejsza, odpychajca. Obciajca nas win. - Nie ma o czym mwi - odrzeka pani Sulatycka. - Prosz na mnie czeka - i odesza. Ogarna ich ulga, spokj i rado. Usiedli na aweczce koo jakiego grobu. Jak ci ludzie dawno si urodzili! Jak dawno umarli. Ale wydawali im si dobrymi znajomymi, przyjacimi, ktrym mona byo zawierzy tryumf, e wykradli trumn. Po jakim czasie nadesza pani Sulatycka w towarzystwie drugiej kobiety, niemodej, zgarbionej: - Znw cud. Jeszcze nikt nie przychodzi na groby, a ja spotkaam t pani. Ma grobowiec i przy sobie kluczyk. Przygarnie bohatera, nawet na ca wojn - powiedziaa pani Sulatycka. - Chwileczk - przerwaa jej druga pani. - Jest mi przykro, ale musz wiedzie kogo wpuszczam do grobowca rodzinnego. Widz porzdn trumn, ale nie wiem, kto w niej jest, kto spocznie obok mojej matki i ojca. Na kogo mogaby si pani powoa? - Jestemy przyjacimi dyrektora Woynickiego - matka powiedziaa o ojcu jakby y. - To nazwisko nic mi nie mwi. - A genera Czuma? - Gdzie go teraz szuka? - Praat Juciski? Dyrektor Szachowski?

Nieznajoma pani pokrcia gow, ale przez jej twarz przebiego jakby przypomnienie, wolaa pewnie wiedzie wicej. - Generaowa Ihnatowiczowa? - Pani moe udowodni znajomo z generaow? - Mam jej dawn suc. Franiu! - zawoaa matka, chcc by suca wydaa wiadectwo o pani. - Widz j. To wystarczy. Prosz - wykrzykna starsza pani. Zapraszam pani ma do grobu moich bliskich. Znw pchali trumn bocznymi ciekami cmentarza i stara, zgarbiona kobieta im pomagaa. - Mam tylko ten grb. Jedyny punkt odniesienia we wszechwiecie. Wszyscy moi s tu. Jest jeszcze miejsce dla mnie. Tam postawimy pana porucznika. Postaram si nie umrze dokd tu bdzie, by znw nie szed na tuaczk. Nieznajoma daa matce kluczyk do grobowca i powiedziaa, e jeli zajdzie potrzeba zoenia tu ojca Jaona, niech matka zatrzyma kluczyk, jeli za znajdzie inne miejsce niech kluczyk wrzuci przez krat, bo ona ma w domu zapasowy. Matka podzikowaa jej za dobro, ale spodziewaa si jeszcze dzi zaatwi nowe miejsce. Na tym grobie widnia wykuty napis: "Ludwiscy" i ani sowa wicej. Pani Ludwiska odesza, a za chwil matka. Jaon zosta z Frani. Godziny cigny si: Frania milczaa, a ukazaa si matka Jaona, zaabsorbowana i, zapomniawszy im powiedzie, co zaatwia, zwrcia si do Jaona: - Za trzy godziny mija termin dania odpowiedzi panu Szachowskiemu. Co postanowie? Jaon spojrza na trumn, bezdomn i odrzek: - Zostajemy. - Powiedz to sam panu Szachowskiemu. Podzikuj mu. Wyruszycie w towarzystwie pani Sulatyckiej natychmiast, by zdy przed jego przyjciem, a ja pochowam ojca. Jeszcze nie wiem gdzie. Pan Szachowski przyszed co do minuty, w dwadziecia cztery godziny po pierwszej wizycie. Jaon usysza gos Frani, gdy pomagaa mu zdejmowa futro i prosia go dalej, a potem, gdy wchodzi powiedziaa: - Jest tylko mody pan. Ale pani powiedziaa mu, co ma mwi. Pan Szachowski wszed, z powag ucisn mu do. - Matk zatrzymay niespodziewane wydarzenia na cmentarzu odezwa si Jaon, w sposb najbardziej dorosy, na jaki byo go sta. By dumny, e Frania przedstawia go jako modego pana, ale zarazem dotknity, bo nie zrozumiaa, e decyzj podj on sam. Ale wyczu, e nie wypada prostowa tego wobec pana Szachowskiego. To by byo dziecinne. - Jakie wydarzenia? - zapyta pan Szachowski. - Mj ojciec musi mie trzeci pogrzeb - odpar Jaon. - Mnie matka kazaa wrci, bym panu bardzo podzikowa za dobro, ale my nie wyjedziemy. Pan Szachowski wsta i powiedzia do Jaona: - Moe intuicja, dobry duch wam to podszeptuje, bo sam zastanawiam

si, czy wolno mi wywozi syna z ojczyzny. Nigdy nie wiemy, czy tak decyzj nie burzymy naturalnego przeznaczenia czowieka. Ale my nie mamy wyboru, jak wy. Nasze sprawy zmuszaj nas do tego. A, z drugiej strony chopcze, jeszcze nie wiesz, jak ogromny jest wiat. Za chwil go nie byo. Ostatnie sowa zostawiy w Jaonie niepokj i tsknot. "Moe pobiec za panem Szachowskim i odwoa to, co powiedziaem?" Wic nie zobaczy Marsylii, Rodanu, Puy de Domes? Jaon nie doczeka si powrotu matki. W ubraniu pooy si na swoim ku i usn. Matka rozbieraa go potem, jak wtedy, gdy by may i mwia cicho, uspakajajco: - Wszystko dobrze, wszystko dobrze. W nocy obudzi si w czerni tak zupenej, e wydawao mu si, e pokj i wiat przestay istnie. Zapomnia o zaciemnieniu. "Matka" - pomyla. Zapomnia, e wrcia. Przeleciaa mu myl, e zamkna si w grobowcu Ludwiskich z ojcem, a tu godzina policyjna i on nie moe do niej jecha. Wyskoczy z ka i przez zimny, obcy, wielki pokj popdzi do przedpokoju. Gdy zszed z dywanu, posadzka wydaa mu si tafl lodu. W gabinecie byo jeszcze zimniej i straszniej: kanapy puste, nie zacielone, odbijay si w szybach biblioteki. Zbliy si, by sprawdzi to i potwierdzi ten straszny fakt, e matki nie ma. Poczu dotyk szorstkiego obicia. "Boe! Mamo! Pozwl, aby to by sen!". - Mamo! - wrzasn na cay gos. Sta si cud, przebudzenie z tej strasznej jawy. Usysza, e kto z jego pokoju biegnie. - Co robisz w gabinecie ojca? - krzykna matka. e to by cud, potwierdzao, e matka przybiega od koca mieszkania, z przeciwnej strony ni byy drzwi wejciowe, czyli wrcia przenikajc mur czy wleciaa oknem trzeciego pitra? - Mamo, ty yjesz? - i dotkn rkawa jej szlafroka. Wyda mu si niebiasko mikki. Dopiero, gdy zaprowadzia go do pokoju i zobaczy rozesane ko matki, przypomnia sobie, e przeniosa si do niego, bo nie sta ich na opalenie caego mieszkania. - Mamo, co z ojcem? - Wszystko dobrze. Jest pochowany. Ju go naprawd poegnaam. Myl, e to miejsce jest bezpieczne i tam zostanie. - Mamo, ja ju nie usn - powiedzia. - Uniesz, uniesz, uniesz. - Ty z ojcem zawsze rozmawiaa w nocy. - Nie powiniene by o tym wiedzie. - Rozmawiaj ze mn. - Wstrzsna mn twoja decyzja. - Mylaem mamo, e bdziesz ze mnie zadowolona. - Ale nie pomylae sobie, e ci j zostawiam pozornie, bo wiedziaam z gry, co zadecydujesz i to bdzie po mojej myli? - Jeli ojcu pozwolia walczy i on nas zostawi, i poszed, i poleg, to my musimy zosta. - Czyli prbowae postpi, jak yczyby sobie ojciec? - Nie wiem mamo.

- Zapamitasz na cae ycie, co ci opowiem? Moe ju nie by okazj i i to przepadnie. Twoje postanowienie byo przedziwnym powtrzeniem decyzji twojej babki sprzed siedemdziesiciu lat. W przeszoci, jak w lustrach naprzeciw siebie - pamitasz je u modystki, u ktrej nic nie kupowaam i ty si zocie na matk odbija si przyszo. Drugi raz ten sam dylemat, wybr i ty nosie w sobie od urodzenia, gotow decyzj, przekazan ci przez babk? Nie omawialimy od lat tego z ojcem, take nawet w nocy nie moge tego usysze. W Powstaniu bra udzia mj dziad, a twj pradziadek, Rudolf i jego brat Micha. Rudolf by dowdc Michaa, ale w walce zosta ranny. Micha ukrywa go i leczy, sam si ukrywajc. Nawizuje kontakt z ydem Abramowiczem, dawnym pachciarzem Rudolfa, ktry zdobywa im faszywe paszporty na dwa rne nazwiska: Rudolfa Niklasa i Michaa Pawowskiego. Jako obcy ludzie uciekaj do Ameryki. Prowadz interesy nie zdradzajc, e s brami. Udaj, e si zwalczaj, a potajemnie porozumiewaj si, by zrujnowa konkurentw. Dziadek Rudolf Niklas uchodzi za yda, tak bowiem wynika z kupionego od Abramowicza paszportu. Gdy dziadek dorobi si na tyle, by przyj on i crk, ktr widzia raz, ukrywajc si, jako niemowl, twoja prababka i twoja babka dostaj paszporty z Ameryki. Wyjedaj do Triestu, by poczy si w Nowym Jorku z ich mem i ojcem. Twoja babka, a moja matka miaa wtedy 16 lat. W przeddzie odpynicia, w hotelu w Triecie, twoja babka owiadczya swojej matce, e nie opuci Europy i Polski. Ze wzgldu na wiek moga by zabrana pod przymusem. Dzie, noc i nastpny dzie, do odpynicia statku trwaa straszliwa rozmowa matki i crki. - Babcia nie chciaa sucha swojej matki? - Cae ycie przez to cierpiaa. - aowaa? - Nam, swoim dzieciom nie moga tak powiedzie. Ale czua, e sama si osierocia. Wiedziaa, jak bardzo jej matka tskni za ni. Moe dlatego ca czuo zwrcia ku nam, swoim dzieciom. Od maoci wiedziaam, e mnie potrzebuje. Kiedy zrozumiesz, jeli nie zapomnisz, ale pani doktorowa mwi, e ja zastpowaam jej matk. Moja nieyjca siostra i brat, czyli wuj Rudolf tego nie odgadli. - Czemu babcia zostaa w Polsce? - Bo ju kochaa twojego dziadka. Poznaa go niedugo przed wyjazdem do Triestu i przysiga mu mio, e zostawi raczej matk ni jego i nigdy nie uspokoia si, e powzia t decyzj. Co nieodwracalnego si stao, ale tam twoja babka znw umaraby z tsknoty za twoim dziadkiem. No i nigdy nie byoby ciebie Jaonie, ani mnie. Moe dlatego babka tak ci kochaa, e ty bardziej ni to bywa z wnukami innych ludzi, moge istnie dziki jej decyzji. - Czyli podwjnie mogem nie istnie? Gdybycie si nie spotkali i gdyby babka wyjechaa do Ameryki? Niklasowie i Pawowscy s bogaci? - Bardzo, ale si nie widuj. Korespondencja z twoim ojcem

przypomniaa im, e s krewnymi i Polakami. Ojciec pisa do nich po francusku. Nazajutrz spotkali si z maym Szachowskim przy drzwiach klasy, chwil przed pierwszym dzwonkiem. Od pewnego czasu byo midzy nimi pewne niedomwienie: Jaon nie odpowiedzia Szachowskiemu na pytanie, czy mog u siebie bywa. Odpowied matki bya niejasna, ale poniewa dodaa, by jej nie drczy i nie stwarza nowych problemw, kiedy jej jest tak ciko, Jaon zrozumia to jako odpowied odmown. Ale dobro pana Szachowskiego, ktrej inspiratora wskaza, postawia Jaona w trudnym pooeniu wobec kolegi. Jaon spojrzawszy na Szachowskiego odgad, e kolega wie od ojca, co zdarzyo si wczoraj na cmentarzu; dochodzia odmowa Jaona: odtrcenie pomocy, co w oczach maego Szachowskiego mogo wyglda na gupot, czy szalestwo. Moe mgby jeszcze odwoa to, co powiedzia jego ojcu, by nie robi zawodu Szachowskiemu? Szli w odwrotn stron ni wszyscy uczniowie, ktrzy pdzili do klas. Szachowskiemu nie trzeba byo nic wyjania, za nic mu dzikowa! Teraz dopiero byli wielkimi przyjacimi, teraz kochali si jak bracia. Jaon poaowa, e nie ma rodzestwa. Na tej chwili ciya myl, e lada chwila przyjaciel wyjedzie i pochonie go ten ogromny wiat, a Jaon tu zostanie. Szachowski da do zrozumienia Jaonowi, e wstydzi si opuszcza kraj, gdy trzeba walczy, e wolaby by na miejscu Jaona. Kad chwil spdzali razem. Szachowski zna si na wszystkim, na markach samochodw, budowie silnikw, oznaczeniach w armii niemieckiej, na odziach podwodnych i stratosferze, zna dopywy Limpopo. Nie mwi Jaonowi, kiedy wyjeda. Rozstawali si po ostatniej lekcji, w miejscu gdzie rozchodziy si ich ulice, w obecnoci Frani, ktra przychodzia po Jaona i naburmuszona sza z boku; Jaonowi wydawao si, e egnaj si na zawsze i uwaa, e cho Szachowski wie, jak jest naprawd, lepiej go o to nie pyta. Kady dzie by darowany, gdy nastpnego ranka spotykali si w holu na dole i szli powoli schodami w gr. Dni byy krtkie, zimne, chmury tak gste, e w klasie byo ciemno i zapalano wiato. Na korytarzach panowa pmrok. Stali tyem do okien, by nie patrze na ruiny za Placem Unii. W tym codziennym poegnaniu byo co przejmujcego i Jaon na kilkanacie minut zapomnia, e nie ma ojca. Obu interesowao Jaon odgadywa, e i Szachowski o tym myli - czy kiedykolwiek si jeszcze zobacz. Ale Szachowski nie porusza tego tematu. To, e nigdy nie zachowywali si jak mali chopcy, byo zasug Szachowskiego. Nigdy nie paplali; Szachowski nauczy Jaona przemilcza rzeczy wane. Jeli si wiedziao, e przyjaciel wie wszystko, milczenie nabierao dodatkowej wagi, byo najwaniejszym wyznaniem. Jednak nadszed dzie, kiedy Szachowski, zawsze uprzejmy dla Frani, odwrci si do niej plecami i odcign Jaona pod mur szkolny.

- Suchaj Jaon - zacz. - Przysignijmy sobie, e eby nie wiem co si zdarzyo i kto zwyciy w wojnie, spotkamy si w przyszoci. - Ale gdzie? - spyta Jaon. - Wyznaczmy sobie dwa punkty na wiecie. W jednym ty zawsze bdziesz zostawia dla mnie wiadomo, gdzie jeste, a w drugim miejscu ja. Wtedy bdzie podwjna gwarancja. - Jakie to bd miejsca? - Ja zostawi ci wiadomo w Ambasadzie Polskiej w Rzymie. - A ja tobie w Marzeniowie na poczcie. Jeli nie da si, to w kociele w Marzeniowie za obrazem przedstawiajcym anioa unoszcego dziecko do nieba, a gdyby poczt i koci zburzono jest skaa w lasach i tam w jaskini bdzie list do ciebie. - Masz racj, pieczara nie jest gupia. Gdyby Hitler zaj Europ, list do ciebie bdzie w Ambasadzie Polskiej w Waszyngtonie. - Jaoniku, obiad zostawiam na kuchni - odezwaa si Frania. Szachowski popatrzy na Jaona i pokiwa gow, jakby chcia powiedzie: co te robimy najlepszego rozstajc si. Skoni si Jaonowi i Frani, i odszed, mimo e mogli jeszcze i razem do placu. Samochd ju po niego nie przyjeda, tylko szofer, spieszony, czeka na niego w odlegoci. Wzi od Szachowskiego tornister i nis idc za nim kilka krokw, kilkanacie metrw za nimi szed Jaon z Frani. Wszystko, jak zawsze u Szachowskiego byo nie wyjanione.. Najwaniejsze powiedziano i nie wolno byo doda do tego ani sowa. Lepiej rozsta si wczeniej. Ale moe z tego powodu, e mia idcego Szachowskiego przed sob, wiedzia skd, e nie zobacz si nigdy wicej. Liczy, e przy swojej ulicy Szachowski odwrci si, ale on znik midzy sztachetami ogrodzenia ich paacyku. Nazajutrz pani nie wyczytaa Szachowskiego. Koledzy z pierwszych awek odwrcili si i popatrzyli na Jaona. Szkoa bez Szachowskiego bya inna. Jakie znaczenie mia Szachowski dla niego, Jaon zrozumia tego dnia. Dokd by, Jaon uwaa za zwyczajne, e Szachowski czeka na jego przyjcie pod klas, e pauzy spdzaj razem nie dostrzegajc innych kolegw. Nowi uczniowie podeszli do niego, jakby czekali na to, by mie do niego dostp, gdy Szachowskiego nie bdzie: - Pani katechetka jest zapakana. Zakochaa si w poruczniku lotnictwa. On uciek na Wgry, a stamtd ma dosta si do Francji - powiedzia jeden z nich i Jaon poczu, e jest to nawizanie do zniknicia Szachowskiego, a zarazem chce si wkupi w jego aski. Znoszono mu wszystkie wiadomoci zwizane z wojn, traktujc go, jakby to on walczy w obronie Warszawy, a nie jego ojciec. Przez pierwsze dni Jaonowi wydawao si, e Szachowski si jeszcze zjawi. Moe przed wyjazdem zachorowa? Czy zostanie pod wpywem decyzji Jaona? Niewyczytanie z listy mona byo tumaczy nieuwag pani. Ale zarazem wiedzia, e to bzdury i Szachowskiego nie zobaczy. Trzeba byo jecha do Woch, by by z nim. Przypomniaa mu si chwila, ktra nabraa ogromnego znaczenia. Patrzyli przez okna korytarza szkolnego w perspektyw Placu Unii

we mgle. Ten widok co zapowiada. Jaon poczu, e obaj maj wiele myli i czuj, e s za mali, by je sformuowa i wyrazi. e to s przeczucia przyszoci. Wiedzia, e Szachowski to samo czuje w tej chwili, e myli: "Tego placu nigdy nie zobacz". Straci Szachowskiego nim zda sobie spraw, jak bardzo go lubi. Teraz dopiero w wiadomoci Jaona poegnanie z Szachowskim poczyo si ze mierci ojca. Obu utraci bardziej, ni gdyby postpowa inaczej. Z ojcem nie poszed na ostatni spacer, tak samo nie wymg na matce pozwolenia, by mg bywa u Szachowskiego. Po poudniu matka wydaa przyjcie dla pa: Ihnatowiczowej, Sulatyckiej, Ludwiskiej i elaskowej. Pani Ihnatowiczowa po raz pierwszy przekroczya prg ich domu ze sowami: - Biedne my sieroty bez azienek. Bya w tym aluzja, e inaczej nie przyszaby. Frania rzucia si do rk generaowej, uklka przed ni. Pani Ludwiska z ostentacyjnym niepokojem przygldaa si pani elaskowej, modej i le ubranej kobiecie w czerni, nie mogc odgadn, kto to. Pani Sulatycka zawoaa: - Oto zebranie wdw, pa cmentarnych - jej smutek objawia si ekscytacj, przypominajc rado. - Odnalazam w Nalewkach jednego z wonicw ydowskich. To, co si z ydami dzieje, nie zapowiada nic dobrego. Ten poczciwy czowiek ryzykujc mier, zaprowadzi mnie na Bocznarowo przy wysypisku mieci, gdzie Niemcy ka wyrzuca polegych z cmentarzy onierskich, o ktrych nikt si nie upomni. Ale ja nie dam zrobi im krzywdy. To miejsce bdzie grobem mojego syna. Zamwiam wielki krzy, ktry wkopi tam noc. Wesza Frania z herbat z suszonych malin. Pani Ludwiska nie mogc jej wybaczy tego, co wybaczya jej generaowa, ostentacyjnie odwracaa od niej gow, ale wtedy jej wzrok napotyka pani elasko. Matka podesza do pani Ludwiskiej, podaa jej kluczyk do grobowca dzikujc za dobro. Wyczuwajc jej niezadowolenie z obecnoci pani elasko, przedstawia j: - To wdowa po podkomendnym ma, starszym strzelcu elasko, ktry poleg bohatersko 19 wrzenia. - Jakie to polskie - wykrzykna pani Sulatycka - Generaowa i ona starszego strzelca, poczone jednym blem! Pani Ihnatowiczowa zwrcia si do Jaona: - Przyjanisz si z maym Szachowskim? - i nie czekajc na odpowied powiedziaa do pani Ludwiskiej. - Wszyscy zastanawiaj si, czyim synem jest naprawd may Szachowski. - Odmy ten temat na kiedy indziej - powiedziaa matka. - Kry uporczywa plotka, e... - Jaon, wkadaj paszcz i marsz do gabinetu - przerwaa matka. - Dlaczego chopczyk ma by wyrzucony, mimo e nic nie zrobi? wykrzykna pani Ihnatowiczowa, nie utrzymujc si w roli wyniosej matrony. Jaon dokadnie zamkn drzwi gabinetu. al mu byo tajemnicy, jak otoczony by jego przyjaciel. Usyszawszy jej wyjanienie, straci co bezpowrotnie. Po chwili drzwi gabinetu otworzyy si i stana

w nich matka. - Jaon wracaj. Ta pani przekonaa mnie - i szepna mu w ucho, jakby oczekiwaa od niego pomocy. - Nie wiem ju, co jest dobre, straciam pewno. - Pan Szachowski nie jest ojcem, a stryjem chopca. To jego brat, nieyjcy ksi Szczsny mia go z pann, ktrej nazwisko pewnie nigdy nie bdzie znane. Chopca oddano na wychowanie. Pan Szachowski bola nad poniewierk ich krwi, odnalaz chopca, zachwyci si nim, pokocha i usynowi. - Jak z pann mona mie dziecko? - wtrci si Jaon. - Przecie dzieci ma si po lubie. - Jaoniku, potem ci to wytumacz - szybko mwia matka, chcc uniemoliwi ktrejkolwiek z pa wyjanienie tej sprawy. Panie zmieszay si, jakby zgorszyy dziecko, a jego myl zwrcia si ku Szachowskiemu: dobrze, e nie zobaczy go jutro w szkole, bo co miaby zrobi? Moe Szachowski nie wie o sobie tego, co wie Jaon? Powiedziaby mu, czy zatai? Przysza mu nowa myl: - "Boe chro mnie, by miao si okaza, e jestem synem stryja Hieronima. Moi rodzice tak dugo mnie nie mieli. Tak dziwnie si rodziem. Z rodzeniem s jakie tajemnice, ktrych nie umiem odgadn, podobnie jak byo z kupk". - le z praatem Juciskim - powiedziaa pani Ihnatowiczowa. - Od wkroczenia Niemcw nie wychodzi z domu, by ich nie zobaczy. Zamkn si sam w areszcie - mwi - e lepiej by nie zrobili Niemcy. Odmawia spowiadania, kiedy kto do niego przychodzi: bo przecie by sawnym spowiednikiem, a wielu teraz chce i do komunii na wypadek nagej mierci, on zaczyna wyznawa na gos swoje grzechy. - Ma grzechy? Jakie? - wykrzykn Jaon. - Jaoniku, zakadaj paszcz i marsz do gabinetu. Jaon woy paszcz. Wyszed zadowolony, bo zgromadzenie pa nudzio go. Gdy wywoano go, panie wychodziy. Okazao si, e pani elaskowa zostaje u nich na noc. Miaa zbyt daleko do domu, by zdy wrci przed godzin policyjn. Jaon chcia, by spaa u niego w pokoju, ale rozoono dawne ko Dziurzyny we wnce kuchni. Jaon czatowa na ni w duym pokoju. Pani elaskowa nie wiedzc, e kto jest w pokoju wybiega z azienki z mokrymi wosami, pnaga. Jaon zobaczy, e jej piersi s ogromne w porwnaniu z jego piersiami. Pani elaskowa ujrzawszy Jaona krzykna przeraliwie i zasonia si stanikiem: niebieskawym o srebrnym odcieniu, wypukym jak pancerz, potem co j rozbawio, szepna: - Widzisz? Nie masz takich - i pobiega do kuchni. Jaon ju usypia, gdy rozlego si ciche pukanie. Kto uchyli drzwi i pani elaskowa cichutko powiedziaa: - Chciaabym porozmawia. Matka wstaa, zaoya szlafrok i wysza z pokoju. Jaon by ciekaw, co pani elaskowa ma matce do powiedzenia. Ale to byo co wanego, bo szy do gabinetu. Jaon czeka a matka wrci. Wreszcie wsta zacz otwiera pudo z onierzami. Oni od rodka mu

pomagali, pchajc przykrywk. To na pewno nie sen: wida guziki, pasek koalicyjki na oficerze Legii Cudzoziemskiej. Okazuje si, e mody pan Bohusz nie jest aresztowany przez Niemcw, tylko suy w Legii Cudzoziemskiej. - Legia Cudzoziemska nie moe przyj Polsce na pomoc - pokazuje bezbrzen przestrze. - Nim przejdziemy przez pustyni minie pi lat. onierze jeszcze pi w koszarach - i pokaza pudo, w ktrym onierze leeli, zrzuceni jedni na drugich, jak oowiani byli tam te zabici. - Ci co polegli, pi gbiej - objani pan Bohusz. Jeden z onierzy zerwa si. Sztywnym krokiem, zdradzajcym, e przed chwil przesta by onierzem oowianym, szed ku Jaonowi. Zamierzy si, bysn bagnet. Jaon pozna francuski typ starego karabinu z tamtej wojny, poczu, e przeszywa go straszny bl. onierz Legii przebi go na wylot. W chwili obudzenia si, wiedzia, dlaczego bagnet tak od razu si wbi w niego: Jaon nie mia wypukych piersi, jak pani elaskowa. Matka wzdychaa przez sen gboko, aonie. To musiao Jaona zbudzi. We nie jk matki wystpi jako jego wasny bl. Cierpiaa we nie i mogo si jej ni co straszniejszego ni Jaonowi. Postanowi obudzi j, ale nie mg, jak to bywa we nie. Wiedzia jednak, co si ni matce. Odczytywa ten sen, widzia go, jak narysowany. Mg wej w niego postpiwszy krok, jak kiedy przez ram obrazu. Wiedzia, e na to trzeba odwagi, wic zrobi krok. Ju by tam, wewntrz snu matki. ni si matce. Matka objania go: - Widzisz, tu jest przytulnie, wysane dywanami. Okna s zasonite workami z piaskiem. To pieczara, gdzie jeste bezpieczny. Dobrze, e tu wrcie. Bye tu kiedy, ale nie pamitasz. Pami jest tobie wzbroniona. Tylko ja to pamitam. To jest straszna prawda i nie wolno mi jej ci mwi. Zami zakaz i powiem ci... W tym momencie Jaon przebudzi si szarpany przez Frani: - niadanie! Do szkoy! Mylaam, e umare, czy co. Nie mona si ciebie dobudzi. Pani elaskowa jeszcze bya. Wyspana, wymyta, wydawaa si bardzo czysta i bardzo moda. Wosy miaa cignite w ty. Umiechna si do Jaona. Nie wydawaa si wdow, jak jego matka. Jak bardzo od czasw wojny Jaonowi smakowa chleb. Ukradkiem, wbrew zakazowi matki, wcha go i ama na malutkie kawaeczki, rozpuszcza w linie i mlaska. Frania jada na przeciwlegej stronie stou, na rogu, przycupnwszy na brzegu krzesa. Dopiero wieczorem Jaon mia mono zada matce pytanie, o czym opowiadaa pani elaskowa. Matka powiedziaa: - Oddaam ci tak wan decyzj w sprawie wyjazdu. Twoja doroso musi polega na uwiadomieniu sobie, e jeste dzieckiem. Gdy o tym zapominasz, staczasz si do roli, ktrej chcesz zaprzeczy, maego chopczyka, ktry o wszystko pyta. Dorosy wiedziaby, e to, co mwia pani elaskowa jest jej tajemnic. Znw byo niadanie. Jaonowi byo al, e nie ma pani elaskowej.

Tak byo z ni wesoo. Dzie zacz si ciemny, prawie jak noc. Matka i Frania wydaway si smutne i ponure. Gobie zbieray si na parapecie i zaglday w okna, patrzc, jak oni jedz. Jaon pokocha je od czasu, gdy bay si bomb i pociskw, i przelatyway z jednej strony podwrka na drug. Nie pytajc nikogo otworzy okno i rzuci im resztk wydzielonego mu chleba. Frania powiedziaa: - Jednej pani z szstego pitra zjady cae zapasy, ktre wystawia za okno. Teraz ebrze o jedzenie. Bya i u nas, ale nic nie daam. Jak pani bdzie wydawa kolacje i niadania dla obcych ludzi, jak ta wdowa po onierzu, ja odchodz. Musz zdoby wszystko, eby Jaonik rs, a nie ywi przybdw. - Mamo - zacz, gdy wszed do swojego pokoju - co mwia pani elaskowa? O Szachowskim pozwolia mi sucha. - Ach, wiedz sobie. Pani elaskowa zapewnia mnie, e twj ojciec nie ponosi odpowiedzialnoci za mier jej ma. Mogo si wydawa, e poleg pod wpywem tego, e twj ojciec zgin. - A kto ponosi win? - Nikt nie ponosi. Ale pani elaskowa uwaa, e kule trafiaj tych, ktrzy tego chc, lub nie kochanych. Ci musz zgin. Ca noc j uspokajaam. - Pani elaskowa nie kochaa pana elaski? - Tego ci nie powiem, choby dlatego, by si uczy utrzymania cudzych tajemnic. Inaczej nie bdziesz mia przyjaci, bo nikt ci nie bdzie ufa. Przypomnia sobie ranek, gdy Frania szarpaa go za rami i myl, ktra przysza w chwili obudzenia, i to, e nie wolno mu nigdy si zdradzi z t myl przed matk: - "A jeli trumna, ktr znaleli pod murem cmentarza nie jest trumn ojca? Wgniecenia mog by na kadej trumnie z cienkiej blachy. Trzeba byo oderwa wieko i zajrze nawet za cen zobaczenia ojca w strasznym stanie, by mie pewno, e to on, i e na pewno zgin". Uderzya go nowa myl: "Jeli twarz ojca rozpada si, nigdy nie poznamy, czy to on". Trzecia tajemnica od czasu, gdy wyszed do Szachowskiego i by z Alink w altance musi stan midzy nim, a matk. By dumny, e utrzymanie jej byo konieczne ze wzgldu na matk, a nie na niego. - Opowiem ci co innego - odezwaa si pogodnym gosem matka. Musz cigle karmi t twoj straszn, niepokojc ciekawo. Nu si zapomni i nie dowiesz si nigdy. Gdy bylimy w czasie narzeczestwa z twoim ojcem na spacerze, przyzwoitk bya twoja nieyjca ciotka. Wtedy panny nie mogy same z narzeczonym chodzi na spacer - i nagle zgadlimy, e jest wrba w tym, e herbem twojego ojca jest Stary Ko, przedstawiajcy rozbuchanego, stojcego dba konia, a mj herb to byo Strzemi. - Byo? - Ju nic nie jest, jakie byo. - Jestem szlachcicem? - spyta Jaon. - Logiczny, ale niemdry wniosek. Szlachty ju nie ma. Inaczej mwic, szlachectwo zdobywa si w kadym pokoleniu od nowa. - Szachowski mia si z kolegw, e mniej zdolni myl, e

wszyscy s jednakowi. - Lepiej, e Szachowski wyjecha. A ty synu wiedz: dostrzegam, e mniej si uczysz. Niezdolni ci przecign, jeli bdziesz interesowa si yciem pani elasko, a nie arytmetyk. - Mamo, czy pani elasko jest adna? Czy ma tyle lat, e mogaby mie chopczyka w moim wieku? - Pytasz, czy mogaby by twoj matk? Na to jej brakuje kilku lat. Wrc synu do sprawy rwnoci. Zapamitaj sobie ostrzeenie matki i potem, kiedy je zrozumiesz: ludzie tworz sztuczne nierwnoci, by zatrze te, z ktrymi przychodzimy na wiat. Czy ja ci wszystkiego nie pomyl w gowinie? Czy ja tyle z tob rozmawiam, bo czuj si samotna? Moe troch zastpujesz ojca? - Mamo - rzuci si w jej ramiona z radoci Jaon. Nazajutrz znw rozmawiali siedzc daleko od okna, od ktrego bio zimno, gdy wesza Frania z workiem w rku. Uniosa go w gr tryumfalnie: - Sonina na wita. Usyszawszy sowo wita, matka zapakaa nagle, krtko i natychmiast, spokojna, powiedziaa: - Niepokoj si o wuja Rudolfa. Czy nie spotkao go co takiego, jak twojego ojca? Frania udajc, e nic nie spostrzega, wyja poe soniny. - To od pana atyskiego. Ale nie dla pani, tylko dla mnie. A ja daj pani. Pan atyski namawia mnie bym przysza do niego na sub i kusi mnie, jak mysz, sonink. Ale ja do tej apki nie wpadn. Podkrada mnie pani, mwi: - "Ta pani nie zasuya na ciebie, bo przedtem miaa tuka, t Mariann". Nazajutrz przyszed stryj Hieronim w kouchu, ktry kupi od stra swojego domu. - Lepiej nie wyglda na inteligenta - powiedzia. Niemcy takim si przygldaj. - Rzadko bywasz u nas. - Tyle, ile przed wojn - odrzek stryj Hieronim. - Tak, rzeczywicie nic si nie zmienio - szepna matka. - Zapraszam was na wigili. - Dzikuj, wigili spdz z Jaonem i Frani. - Rozumiem. Trudno. A pierwszy dzie wit? - Jeli, to drugi dzie. - Dajesz mi do zrozumienia, jaki wielki dystans nas dzieli. - Dzieje si to zgodnie z twoj wol. - Julianno, Jzef za szybko ci porwa. Mam powolniejsz orientacj ni on. - C to za spnione i nie na miejscu wyznanie. - Podkochiwaem si w tobie, a twoja siostra w twoim mu. - To nieprawda. - Nieraz z twoj siostr o tym rozmawiaem, nawet artowalimy, e stworzymy par odrzuconych i pokochamy si wam na zo, by broni si przed waszym urokiem. - Hieronimie, dlaczego gdy tamtych dwoje nie yje, pozwalasz sobie ple te bzdury? - Dla kogo bzdury, a dla innego nie bzdury. Dla kogo pozostay

nie bzdurami na ca wieczno. U mnie miao to lekki przebieg. - Hieronimie, jaki ty zawsze jeste przykry, jak wszystko obrzydzasz, wszystko jest nisze, prostsze w twoich oczach. - A propos, panna widwiska ucieka przez Karpaty na Wgry w towarzystwie bogatego przemysowca, inni mwi, e z modym lotnikiem, a moe z oboma na raz, by przedosta si do Francji. Powiem ci znw co niezbyt przyjemnego: radz ci opuci Warszaw. Tu umrzecie z godu. Musicie oprze si na twoim bracie Rudolfie, ktry zawsze mia oparcie w Jzefie i w tobie. - Kiedy nie ma Jzefa, czuj si le w twoim towarzystwie, Hieronimie. Nie mam obrony przed tob. - Pozosta ci ostry sposb mwienia. - Pozosta, czyli w obecnej sytuacji powinnam si bardziej liczy z tym, co mwi do ciebie? Nie wiesz, e tobie nie warto si podlizywa? Jzef opowiada mi o procesie, w ktrym by biegym. W stawie ton czowiek i chcia si chwyci wdki rybaka stojcego na brzegu. Ale rybakowi al byo bambusowego wdziska, uchyli wdk i tamten uton. - I mora dla mnie taki: rybak ponis kar za nie udzielenie pomocy? - Opowiedziaam to w intencji, by ci ostrzec, ale przed jedyn kar: jak sam dla siebie jeste. - Panna widwiska zdya mi si poali na Jzefa. - Masz do mnie o to al? - Ale jednak przyjdcie w ten drugi dzie wit - odrzek stryj i sign po kouch. - Bya tak solidarna z moj on. Ona tak tryumfuje! Musi si z tob tym wszystkim podzieli. - Jako za poufale do mnie mwisz. Nie ycz sobie tego. - Naprawd Julianno, teraz s inne czasy. Nie moesz si dalej obraa o byle co. - Twoje zachowanie ma mi uwiadomi to, e s twoje czasy, a moje si skoczyy. Jeeli chcesz, zo u notariusza owiadczenie, e odrzuciam twoj pomoc. - Notariusza trzeba opaci, a tobie pewnie kocz si pienidze. Ja na notariusza nie mog ci nic da. - Czy nie mgby cho na tyle by bratem Jzefa, by takich rzeczy nie mwi? Ludzie obcy staj si teraz bliscy, a ludzie bliscy cakiem obcy. Ty bye, jak druga, mroczna strona Jzefa. Jego zaprzeczeniem, odwrotnoci, jakbycie byli jednym czowiekiem, rozdzielonym na dwch. - Jeszcze chciaem doda, e panna widwiska nie zraaa si niepowodzeniami. Bya na nie wyjtkowo odporna. Nie ustpiaby w sprawie Jzefa. - Jeli potrzebujesz pretekstu do zerwania, to przypominam ci, e jeste w kouchu i wyszedszy std nie zmarzniesz na dworze. - Ale jednak przyjdziecie w drugi dzie wit? To, co nas czy, to nie znajomo, a wizy rodzinne. - Mnie z tob wizy rodzinne nie cz. Niech Jaon podejmie w tej sprawie decyzj. - Stryj wybuchn miechem i wyszed.

wita, nie czekane, spady na nich jak kara. Jaon unika gabinetu. Nie mg znie widoku tego okna. Straciwszy anioka, nie wiedzia, jak wiele ma. W kocu woy paszcz i wszed do gabinetu. Okna byy ciemne, a czarne, ale Jaon wiedzia, e tam nigdzie nic si nie zmienio, wszdzie maj choinki, ale ukrywaj je za zasonami, jakby nie dlatego, e obowizuje zaciemnienie, ale by zakry je przed Jaonem, by nie widziao ich nieszczliwe dziecko. Czu zapach zimna, blisko szyby i widzia, jak natychmiast pokrywa si zamgleniem jego oddechu, ale wiat, ktry za nim nik, by inny ni dawniej. W miar jak zaczynao si ciemnia, matka raz po raz podchodzia do okna, odchylaa koce i wygldaa. Nie patrzya pierwszej gwiazdy, tylko wuja Rudolfa. Zawsze przyjeda w ostatniej chwili. Niemoliwe, by, jeli yje, mia tej wigilii zawie. Nie byo choinki. Jaon chcia wyj cho papug i zawiesi choby u siebie w pokoju, ale matka mogaby mu kaza j zje. Papuga stawaa si w jego oczach ptakiem o zocistych skrzydach, tajemniczym, jakby przyleciaa z przeszoci, za ktr, mimo e by dzieckiem, ju tskni. Ukrycie jej w pudle mogo oznacza nadziej, e wszystko powrci: oyje ojciec, zapal choink i anioek zjedzie wind z wysokoci. Matka kazaa wyj najciesz porcelan, srebra i krysztay; nie chciaa podda si nieszczciu i wojnie, tym tylko moga zaznaczy uroczysto wit. Frania powoli rozstawiaa talerze. Najpierw pooya talerz przed fotelem matki Jaona, potem przed miejscem Jaona. Wtedy matka powiedziaa: - Frania zje z nami. Prosz dla siebie pooy nakrycie. - Po mojemu suca nie ma co rozsiada si przy stole, a jake tak pani i Jaonika zostawi, jak te sieroty? - podesza na koniec stou i tam, nie w rodku, a w rogu pooya talerz. - Franiu. Jeszcze jeden - powiedziaa matka, a gdy Frania chciaa postawi w miejscu, gdzie siadywa ojciec, uprzedzia jej ruch krzyknwszy: - Nie tu! Tu, gdzie siadywa mody pan Rudolf. - A ja tam pamitam? - rozgniewaa si Frania. W ten sposb symboliczne nakrycie dla zabkanego wigilijnego gocia byo nakryciem dla gocia, na ktrego czekano. Nawet Frania ocigaa si z przyniesieniem zupy. Wnisszy j ostentacyjnie, usiada tak daleko, e wydawaa si mniejsza na kocu stou. Skromno wigilijnych potraw bya naturalna, wynikaa z biedy. Gdyby nie wianki suszonych grzybw zwoone co roku z Marzeniowa, byoby gorzej. Zupa grzybowa bya rozlana i wszyscy troje trzymali yki nie zanurzajc ich w zupie, czekajc na cud, na dzwonek. Ale cisza w domu, w miecie, w wiecie bya przeraajca. W zwtpieniu zagbili yki w zupie. Rozleg si dzwonek. Matka przegonia Jaona. - Jest zlitowanie. Jest ratunek - woaa nim otworzya drzwi, jakby widziaa poprzez nie wuja Rudolfa. Wuj Rudolf wszed w niegu, jak wity Mikoaj z paczkami. - Pada nieg? - spytaa niemdrze matka.

- Tak strasznie si baem - mwi wuj. - Wstpiem do dozorcy Szymaskiego, spyta czy yjecie, ale nie mogem - tu wujowi zadray usta, przytuli si do matki i jak dziecko schowa czoo w zagbieniu jej szyi. Nie mg si opanowa i szlocha. Szymaski mwi: - "Poznaj pana, poznaj", odgad, e wol przedtem wiedzie, ale jeszcze zwleka. Jzef? Jzef! Kto nami bdzie dowodzi? Kto doda nam si? Mylaem, e on ju stoi na czele podziemia... a tu, a tu... wiecie cho, gdzie.. jest? Gdy znaleli si w pokoju, wuj dopiero zdj paszcz podbity futrem, i pooy paki, z ktrych jedna miaa poduny ksztat: - To zajc. Zabity pociskiem z polskiego karabinu. Nastpny bdzie Niemiec. Ach, Szymaski da mi szklaneczk wdki. A wy, nie macie czego? Frania nie pytajc matki, wyja butelk Cinzano i kieliszek, ale wuj poprosi o szklank, nala sobie pen i stojc wypi duszkiem, a potem postawi przed Frani, by napenia powtrnie. Wuj na ich tle wyglda wspaniale, opalony, trzyma si prosto, mwi z niespotykan u niego si i gdy Frania zacza zbiera swoje talerze, by i do kuchni, z penym czaru umiechem chwyci j za rce i trzyma: - Choby dlatego, e nie bdziemy siedzieli we trjk. To zawsze si nie sprawdza. Gdybym nie przyjecha, jedno z was musiaoby w tym roku umrze - mwi i Jaon zauway, e zachowuje si podobnie jak Dziurzyna i Maniunia, gdy wypiy wermut. - Nieche panna Frania naleje sobie i wypijemy - trzyma j dalej za rk, a ona zaczerwieniwszy si, zerkna na matk. Matka ani nie pozwolia ani nie zabronia. - Ach, panno Franiu, przestaaby si pani garbi, umalowaa si, rozpucia wosy i jeszcze by panna Frania za m wysza. Frania jada ostentacyjnie mao, czua si wida niepewnie. Wzrok miaa wbity w talerz i od czasu do czasu podnosia go na wuja Rudolfa. Jaonowi wydawaa si mniej smutna. Wuj rozrywa paczki, wyjmowa ciasta, malutkie, miniaturowe ciasteczka. - To Alinka, crka dzierawczyni upieka dla Jaona - powiedzia wuj. - Wrciy czasy naszych rodzicw Julianno. Uruchomilimy arna, piec chlebowy. Dom przesta pachnie stchlizn, zgnilizn i myszami. Wuj, wypakawszy si, by rozradowany, podniecony, jakby zapomina o mierci ma siostry. - Niech panna Frania rozpuci wosy - upiera si wuj, pijc nastpn szklank wina. - Rudolf! Uspokj si! - skarcia go matka. Frania udajc, e nie syszy, wysza do przedpokoju i za chwil wrcia z rozpuszczonymi wosami. Jaon nie wyobraaby sobie, e w kim moe zaj taka zmiana. Wosy Frani okazay si gste, puszyste, dugie i okalay chud, smutn, trjktn twarz, na ktr nie zwracao si uwagi. - Panno Franiu, przecie pani jest moda! - wykrzykn wuj. - Mam trzydzieci dziewi lat - powiedziaa Frania.

Jaona to speszyo. Jak bya stara! Jaon nie mg sobie wyobrazi, jak bdzie, gdy doyje tego wieku. Wuj wypi jeszcze jedn szklank wina i ruszy ku kanapie. Gdy zwali si na ni, matka przykrya go jego futrem i innymi paszczami. Jaona chwycia senno rwnie gwatownie, jak wuja. Wyprowadzony przez matk do swojego pokoju usypia, gdy go rozbierano. Jaona obudzi podniesiony gos wuja: - Nigdy, przenigdy po tym, co ci powiedzia nie musisz Hieronima widzie. Uwiadomi sobie, e jest ranek, s wita, poczu napyw szczcia i pomyla, e zawoa matk, otworzy drzwi i on ujrzy ga choinki z koyszc si papug. "Jakie dostaem prezenty?" przysza mu radosna myl, ale zdziwienie, e nie moe sobie przypomnie, przesza w gwatowne przebudzenie. Zerwa si. Cios by tak silny, jak wtedy w schronie. "Wic bd si tego dowiadywa wiele razy i za kadym razem ta wiadomo bdzie nowa i rwnie bolesna?"Ale Jaona przepeniaa tak wielka nadzieja na przyszo i zachwyt nad yciem, e nawet ta wiadomo nie przesaniaa mu wiata poranku zza kocy, pewnoci, e wojna si skoczy, on i matka przeyj. Te myli spowodoway, e nie usysza pocztku tego, co mwi wuj, dopiero potem: - ...nie martw si wic, e Hieronim po jego mierci okaza si taki, jakby oszuka Jzefa. Jzef nie mia zudze co do Hieronima. Kiedy powiedzia mi: "Moim prawdziwym bratem jeste ty, Rudolfie. Zawdziczam ci Juliannie". - Tak powiedzia? W cudowny sposb doszy mnie sowa Jzefa, przemwi do mnie. To jego fraza, jego sposb mylenia, formuowania, sysz jego gos. Mj kochany bracie, dziki ci. - To ja do ostatniego tchu bd dzikowa Jzefowi. Przygarn mnie, mimo e uwaa mnie za czowieka straconego. Nigdy mi tego nie powiedzia, poniewa uwaa, e nic ju mnie nie powstrzyma, e jestem nieodwoalnie zmarnowany i nie chcia przysparza mi blu. Wszyscy powtarzali: - "Rudolf, opamitaj si, giniesz", on jeden najbardziej spostrzegawczy milcza. To milczenie mnie ostrzegao, jak przed mierci. W mojej samotni marzeniowskiej mylaem, jak si podnie, choby troch, tylko ze wzgldu na Jzefa, by go zadziwi, eby mnie przeprosi za swoje myli nie wypowiedziane, ale ktre odgadem, i eby mu podzikowa za to milczenie. Dzi nadszed ten dzie Julianno. Zabieram was do Marzeniowa, gdy nadejdzie pierwszy podmuch wiosny. - Mj drogi! Tego wanie nie mogam ci powtrzy. Sw Hieronima: - "W miecie umrzecie z godu. Niech was zabiera Rudolf". Tak nas si boi! Chce si nas pozby. - Nie pjdziemy tam. Hieronimowi bdzie wolno zobaczy was dopiero po wojnie, gdy wolna Polska oceni bohaterstwo Jzefa. - Rudolf, musz zada ci pewne pytanie. Wybacz mi, bagam: jak ty dasz rad nas utrzyma? - W moim yciu zaszy ogromne zmiany.

- Dlaczego nie mwie wczoraj? - Zapomniaem o sobie. Tak brakowao mi Jzefa. Tyle miaem mu do powiedzenia. Jemu, nie tobie. Przebacz. A zarazem cieszyem si, bo przedtem mylaem, e adne z was nie ocalao. Dziwne widzie was w smutku. witowalicie swoje ycie. Nie znalicie dni powszednich. Przy tym Jzef y wedug najwzniolejszych zasad, ignorujc prawa, ktrym poddaj si zwykli ludzie, zachowujc si, jakby nie dotyczyo go prawo cienia. y nie w chmurach, ale szed po chmurach, ponad nimi. Skoro doszo do twojego zerwania z Hieronimem, powtrz, co mi mwi: - "Jzef nie dojdzie do wyyn kariery. Dobry jest jako bicz karzcy, czy n do wycinania wrzodw, narzdzie postrachu. Nie powierz mu kierowania bankiem, czy ministerstwem bo wiedz, e oddaliby ster w rce szaleca". Uwaa, e Jzef nie uznawa ludzi, jakimi byli, tylko stawia im dania. Zdaniem Hieronima, Jzef odszed z wojska, bo nie byo dla niego tam miejsca, poza miejscem wodza naczelnego, ale to zajmowa Pisudski. Hieronim na pewno uwaa, e mier Jzefa bya bezsensowna i staa si potwierdzeniem jego teorii o Jzefie. Przyjmuj j, jako zoliwo wobec siebie. To, e nie chce wam pomaga niby ma by kar dla nieyjcego Jzefa. Hieronim przekonany, e jestem ndzarzem wysya was do mnie, bycie zaczli rozumie win Jzefa wobec was. - Skd si tego domylasz? - Nieraz rozmawiaem z Hieronimem o Jzefie na boku rnych przyj, wit i uroczystoci, kiedy nasze rodziny poczyy si dziki wam. Hieronim chcia mnie przecign na swoj stron. Jzef sta si dla niego bardzo cikim problemem. Hieronim przestawa wierzy w siebie. Od czasu sukcesw Jzefa w banku jego teoria co do Jzefa zawalaa si. mier Jzefa przyniosa mu ulg. Musz ci si przyzna - wuj podszed do kredensu wyj now butelk wermutu, odkorkowa j, otworzy, nala sobie szklank - e i ja chwilami czuem si le przy Jzefie. To jego badawcze spojrzenie, nage, przyjacielskie wyjmowanie portfela w sekundzie, gdy mylaem: - "Czy domylisz si, e nie mam grosza?" i wsuwanie mi w rk sumy, o ktrej pomylaem i to, e ci o tym nie mwi. - Wic i ty zachowae za to jaki al do Jzefa? - Jak moesz! Chciaem tylko powiedzie, e bdziecie na utrzymaniu Jzefa. To, co dostaem wrci do was. Nie wiesz, jak wielki, mimo jego serdecznoci dla mnie, midzy nami by dystans. Frania podaa witeczne dania, uderzajc talerzami o st, rozalona, e jej potrawy z mki i soniny zostay wyparte przez kiebas i ciasto przywiezione przez wuja Rudolfa. Jaon postawi przed sob ciasto od Alinki. Dziwny smak miao, sodkawy i kwaskowaty, pachniao drodami i mk, jakby jej ciaem. - Alinka z takim przejciem robia to ciasto - mwi wuj Rudolf do Jaona. - Pilnowaa go w piecu. alia si, e Jaon ostatnich wakacji nie zwraca na ni uwagi, bo jest dziewczynk i nie chcia si z ni bawi, tylko z chopakami. Maniunia przez Dziurzyn wypytuje o was. Urodzi si jej chopczyk, ale Dziurzyna twierdzi,

e bardzo kocha Jaonika. Chciaa synkowi da na imi Micha, ale w ich wsi pierworodny musi nosi imi dziadka po stronie ojca. Ach, Julianno - doda wuj - wszystko zmarnowaem, zerwaem ze strachu z wszystkimi kobietami, straciem wszystkie okazje, zabiem w sobie wszystkie mioci. Twoje ycie Jaon potoczy si inaczej ni moje, inaczej ni twojego ojca. Julianno - zwrci si do matki Jaona rozradowany, nadajc take ich nastrojowi co pogodnego - skd ty masz tyle wermutu? - Co mogam, to kupowaam w hurcie. Rzeczy, ktre si nie psuy miaam w zapasie na dziesi lat i taniej o 20 procent. Kupiam skrzynk Cinzano, cho si u nas nie pio. Zmieniasz temat, ebym nie wspomniaa o Lenie? - Wojna zmiota ostatni lad wspomnienia o Lenie. - Nie wierz. - Ach, ten nasz cudowny, straszny zwyczaj rodzinny omawiania wszystkiego, z nadmiern otwartoci, ktra porusza do gbi, daje obu stronom rado, jednoczesne poczucie winy i poczucie krzywdy. Czy nasze wszystkie wzajemne ale nie powstay przez to? - Mj Boe. Dowiaduj si czego nowego? Jakie ale? Ja nie znam tego uczucia wobec adnego z was. - Ciebie nikt nie miaby zrani. Ciebie oszczdzano jak wito. Ty nawet nie zrozumiaaby, e kto chce ci zrani, wic nie wiesz, co si wtedy czuje - wuj dola sobie Cinzano do pena, mimo e mia jeszcze p szklanki, jakby ba si, e matka zabierze mu butelk. - Wyjanij to. Nie zostawiaj niedomwienia. - Od moich urodzin wiedziaem, e mam czci ciebie, starsz siostr. Tego daa nasza matka. Dla siebie nic nie wymagaa. Jakby tego wszystkiego nie byo do, zjawia si w twoim yciu Jzef. Kiedy si walczyo, by synnym onierzem. W czasie pokoju zarabia wicej ni w naszej rodzinie syszano od 1863 roku. By bez skazy, by opok potg. W Marzeniowie nieraz policja chciaa si za mnie wzi - o czym nie mwiono ci - z powodu awantur, ktre wywoaem nie ja, a mj przyjaciel Maciu, ktrego traktowaa jak nieistniejcego. Ale wiedzieli o Jzefie i dreli przed nim. - Boe miy, co to za awantury? - Policja chciaa zamkn pokj na zapleczu Babskiej i przychwyci j na nielegalnym wyszynku. Stanlimy w obronie Babskiej. Drugi raz, poniosy konie i jechalimy przez Marzeniw tratujc wszystkich. Nikomu nic si nie stao, tylko uciekajc do roww ubocili si. - Zerwae z tym koleg? - Przeciwnie. Jestemy bliej ni kiedykolwiek. Prowadzimy pewne, e si wyra oglnikowo, interesy. Gdy nadeszo popoudnie, ciemne, bezniene i chmurne, wuj zerwa si z kanapy, otrzewiay i wesoy. - Przebacz siostro - rzuci si do rk matki. - Pij wicej ni przed wojn. Co gorsze, piem przy tobie. To mnie niepokoi. Jak ja miem?

- To proste. Jzef nie yje - rzeka surowo matka. - A ja staj si potny - przekn yk wina i wycign z wewntrznej kieszeni marynarki kb pienidzy. - Same pisetki skomentowa. - Ciesz si Rudolfie, ale mwisz to w sposb, jaki odbiera mi poow radoci. Naszej matce byoby przykro. - Znw le robi? Przecie niczym mnie tak nie drczylicie, jak tym wanie, e moje ycie przepado - zirytowa si wuj Rudolf. Przez to przepado. Nasza matka, nasza wito. Po Matce Boskiej jest nastpna w naszej rodzinie. Mam zamurowane usta, zaszyte dratw, zapenione betonem, okrcone drutem kolczastym. - Zreszt mw, ona by ci pozwolia. - Wiem, co mylisz: - "Rudolf szarga pami matki. Tak si rozzuchwali!" Nasza matka od pocztku nam wymylaa ycie, kademu z nas trojga inne, czym kto bdzie, co si z kim stanie. Jaon szczliwy! Nie ma rodzestwa. Za to bdzie nam wdziczny. Ale nie bdzie y swoim yciem, tylko tym, ktre z kolei ty dla niego stworzya, bo ciebie matka wybraa, by bya do niej podobna. Jaon ma przed sob wielk przyszo, bo mu tak zakrelia i bdzie szed w t stron, jak zahipnotyzowany. Mnie nasza matka przeznaczya na stracenie. Tylko nasza siostra wyamaa si z planu babki. - Jakie twoim zdaniem, nasza matka miaa zamiary wobec niej? - By nie wychodzia za m, bya przy niej, przedtem skoczywszy studia przyrodnicze. - Czemu nie powiedziae tego naszej matce dokd ya? Dlaczego nie mwie mnie, dokd by na wiecie Jzef? Wtedy nasza matka wiedziaaby, jak ratowa nasz siostr. Szukaa jej w tajemnicy narzeczonego. Nawet byy prby co do Hieronima. - Czy tak, czy tak, bya skazana. Hieronim? To byo jak wysanie jej na rozstrzelanie. - Zachwycae si Hieronimem nim go znienawidzie. Byli tacy, co dziwili si, e wybraam Jzefa, a nie Hieronima. - I co z tymi prbami, co do Hieronima? Ona wiedziaa o tych zabiegach? - Nikt nie wiedzia, najlepszy dowd, e dowiadujesz si w tej chwili. - Ju wiem, skd wynika protekcjonalny ton Hieronima wobec naszej rodziny. - Brae to do siebie i czue si dotknity. Przegapie moment, gdy przejrzelimy Hieronima i przestalimy traktowa go powanie. - Nie idziesz do niego jutro? Odczubym to jako zniewag. - Nie pjdziemy, nie dlatego, e ty sobie nie yczysz, ale poniewa Hieronima moe ju nie zobaczymy nigdy w yciu. Tymczasem musimy wybiera si do Woynickich. - Nie id - owiadczy wuj Rudolf - W stanie, w jakim jestem nie. Razibym. Nika nie wysza do nich i nie dopuszczono do niej Jaona. Bya chora. Nie wiadomo, czy to jest forma grypy, ktr mgby zarazi si Jaon, czy co z nerkami. Otworzono drzwi, by dzieci mogy si

zobaczy. Nika podniosa si i pomachaa rczk Jaonowi. Bya w czym rowym. Jaon postpi krok, by spojrze w twarz Nice; bledziutk i smutn, a przerazi si, czy Nika nie umrze, szed ku niej, ale matka chwycia go za konierz i powstrzymaa tak, by pastwo Woyniccy nie widzieli, jak jej ruch by silny i zdecydowany. - Jaon od wojny nie choruje - powiedziaa pani Woynicka z odcieniem zazdroci. - Ju w piwnicy zauwayam, e jest odporny na py, brud, wilgo, przecigi, na prawdziwe niebezpieczestwo - powiedziaa matka. Brat zaprasza nas do Marzeniowa. Miasto, to obszar duszny, cieniony, zamknity. Tam s lasy, przestrze. Mona wykopa schowek pod ziemi. Ale dzi jest ryzykiem radzi i zdawa si na czyj rad. - Musiaabym zostawi, co mam, na asce Frani. - I tak wszystko jest na asce Niemcw. - Podziel wszystko, co mam. Poow zabior ze sob. Musiaabym Jaona zabra z jego szkoy i odda tam do wiejskiej. To moe zaway na jego przyszoci. - Nie musi chodzi do szkoy. Lepiej znikn z wszelkich ewidencji. - Nawet dziecko moe si czego obawia? - Tak - odpar pan Woynicki. - Niech uczy si w domu. Tworz komplety. Potem zda, jako ekstern. Gdy Jaon wychodzi z matk, zajrzeli do pokoju Niki, ale spaa. Obudziwszy si nazajutrz, Jaon sysza jak wuj Rudolf przechadza si po wielkim pokoju. Wiedzia, e wuj wtedy myli. Wstaa matka i wesza do duego pokoju. - Dla mnie jest koniecznoci, bymy ten dzie wit spdzili z naszym ukochanym Jzefem - powiedzia wuj Rudolf. - Nie pogadalimy tego lata. Frania mwia, e tramwaje docieraj do pierwszego cmentarza powzkowskiego. Stamtd wynajm furrmank. Znajdziemy ogrodnika, by wiosn zasadzi re na grobie Jzefa. Tylko ich korzeniom - tych najszlachetniejszych, prawie ludzkich rolin mona pozwala si tam rozkrzewia. Wiem, powiesz mi, e grb naszych rodzicw zaniedbany, nie ma tabliczki, e ley tam nasza matka. Ale na wszystko przyjdzie czas, teraz kiedy si odradzam, zaczynam y. Gdy wszystko byo gotowe, zadzwoniono do drzwi. Jaon wypad i zobaczy stryja Hieronima, ktry nie zdejmujc koucha powiedzia: - Przyjechaem po was - i zupenie jakby nie mwi do dziecka doda. - Zerwa ze sob nie pozwol. - Nie sd, e ju moesz nakazywa Juliannie - usysza gos wuja Rudolfa zza siebie. - Skoro ty jeste - powiedzia stryj Hieronim - nic tu po mnie. - Nie uciekaj. Omwimy warunki ratowania Julianny i jej syna. - Z tob nie. - Przyszede przestraszywszy si, e wszyscy odwrc si od ciebie, e za wczenie sprowokowae zerwanie, nie doczekawszy si a ja ich zabior.

- Rudolfie, wydaje mi si, e jeste podekscytowany, dlatego jeszcze mniej ni zawsze przywizuj wagi do twoich sw. - Ach, schowaj sobie t zimn krew. Nie tylko nie jeste przez ni chroniony, ale to ci obnaa. Zniesiesz kad obelg, bo rzekomo ci nie dotkna. Dla mnie waniejsze jest, e j wypowiedziaem, ni czy zrozumiae jej sens. - Trudno byoby nie poj twoich nieskomplikowanych wywodw, Rudolfie. Skoro dla ciebie tak wane jest wypowiedzenie obelgi, to jake bym ci mg pozbawi tej przyjemnoci? - Nie lubi ci Hieronimie. - A ja ciebie coraz bardziej lubi - odrzek stryj Hieronim. - Chcesz co doda? Stryj poczeka chwil, a gdy trwao milczenie skoni gow wujowi i Jaonowi, i wyszed. - Kto nie dotar do ciebie - powiedzia wuj wrciwszy do pokoju. - Wiem kto - powiedziaa matka. - W nowy sposb patrz na mier Jzefa. Umierajc speni dziecinne marzenie Hieronima. Tramwaj wiz ich powoli przez dzielnic ydowsk. Przechodnie niechtnie ustpowali z torw. Jaon by tu pierwszy raz. Zobaczy, e wielu chopcw w jego wieku krci si po ulicach, lub siedzi mimo zimna pod murami domw. Ich nogi byy przeraliwie chude, podobne do patykw. Byli przewanie w czarnych poczochach, dziurawych, czasem w dwu parach, jedne na drugich, a mimo to wiecili goym ciaem. Niektrzy ydzi wycigali rce ku tramwajowi, cho okna byy zamknite. Starzec lea pod murem, wychudzony, nogi mia otulone papierowymi workami. Dalej na chodniku, przysunity do ciany lea kto umary, przykryty gazetami. Jaon dostrzeg czubek bosej nogi i ksztat ciaa, wielki tytu obcym alfabetem. Nagle pojawi si widok, ktry Jaon skd zna. Dom na rogu ulic otynkowany na pomaraczowo, najwyszy i najwikszy. ni to miejsce? Czy kto dokadnie tak o nim opowiada? Skd wie, e dalej s trzy podwrza, a za nim paacyk za ywopotem? "Nasze wito jest w sobot". Ujrza przed oczyma Jzefin. Dzi jest wito. - Mamo, wuju, musimy tu wysi, wysiadamy - szarpa j za rk. Tu mieszka Jzefina z balu dla dzieci. Musimy j odwiedzi. Mamo, co mwi pan Woynicki o ydach? - szarpa si Jaon. Czu tsknot, konieczno zobaczenia Jzefiny, pocaowania jej w jakim zakamarku paacyku. Jaon, ktry na cae wakacje zapomnia o Jzefinie, teraz chcia wej, zobaczy jak naprawd wyglda paacyk i porwna z tym z wyobrani. - Mamo, musz dowiedzie si o Bokrzyckiego, ktry przesta chodzi do szkoy. - Co za sens j odwiedza? Jego odnajdziemy, to twj kolega. Dokuczalicie mu. Ile ten chopiec przecierpia. - Mymy nic nie wiedzieli. - Wyczuwalicie w nim co obcego, nie wiedzielicie co, a on wiedzia. - Mamo, kto musi si dowiedzie o niego, da mu znak. Wujowi nieoczekiwanie spodobaa si myl, by wysi w drodze z

tramwaju i odwiedzi nieznajomych ludzi. Zapomnia o grobie ojca Jaona, tylko rwa do jakiego nieznanego jeszcze przyjaciela, nowych ludzi. - Wpadniemy tam na chwil. Potem pojedziemy dalej - prosi matk wuj Rudolf - Musimy okaza im serce. Nie moe zmarnowa si szlachetno Jaona. Musisz go przyzwyczaja, by robi wszystko, co z gry i od dawna postanowione? Przecie ta dziewczynka go zapraszaa? Moe czeka na niego? - zapowiedzia bohatersko. - Nie, to idiotyzm taki najazd. Przy tym, co oni tam przeywaj. - Pewnie s osamotnieni. Moe chc si pozby czego? Sprzeda? Mgbym im w tym pomc. - Ani si wa Rudolfie o tym wspomina. Mogliby to le zrozumie. My ich w ogle nie znamy. Jeli chcesz handlowa, przez Frani odnajd atyskiego, on prowadzi rozlege interesy. Tramwaj zblia si do rogu Leszna i elaznej. Wuj ruszy ku wyjciu z tramwaju, nie zwracajc uwagi na to, co zrobi matka Jaona. Jaon znalaz si midzy matk a wujem, za ktrym szed powoli, ogldajc si za matk. Co bdzie jeli wuj wysidzie sam i pjdzie do Jzefiny, a oni zostan i pojad na cmentarz? Matka nie chciaa do tego dopuci. Wstaa i przesuna si ku wyjciu. Gdy wysiedli i znaleli si w tumie, ogarno ich przeraenie. Wydao im si, e tu zostan na zawsze, nie wydostan si, odcici, osaczeni, nie zobacz ju domu. Oczy z wychudych twarzy patrzyy na nich ze zdziwieniem, jak na cudzoziemcw z dalekiego kraju. Zebra si tum maych dzieci, ktre bagay o jedzenie. Jaonowi wydao si, e powinien si do nich przyczy, a zarazem ba si, e go porw midzy siebie i gdzie uprowadz. Chopczyk w jego wieku, patrzc bagalnie i natrtnie w oczy Jaona, chwyci go za rkaw. Starsi te zaczli si skupia koo tych dziwnych turystw. Dzieci tworzyy zamknity krg i broniy dostpu. Popychay brutalnie dorosych, a kiedy to nie pomagao, kopay w kostki u ng. Z bramy wyszed modzieniec w skrzanym paszczu, przepasany pasem, olbrzym, przypominajcy Jaonowi tragarza na dworcu, ktry pierwszy mwi o ydach, roztrci tum. Nie pytajc o nic, przeprowadzi ich przez podwrze, na ktrym stay budy sklecone z blachy, skrzynek po owocach, a nawet z tektury, w ktrych mieszkali ludzie. Pachniao tu spalenizn, dymem, kaem, uryn. Z kadego okna gigantycznych oficyn wygldaa rura od piecyka. Mczyzna roztrca wszystkich i prowadzi ich w gb. Paacyk sta obnaony. Nie byo ogrodzenia, ywopotu ani drzew. Weszli w boczne drzwi, zawieszone kocem. Byo tu ciepo i parno. - Pan Weissbraun odstpi dom ndzarzom, a sam przenis si do pokoju dla suby, wyci topole na opa, bo z tym u nas le tumaczy mczyzna. Znaleli si w korytarzyku zaparowanym i przegrzanym. Pachniao przysmaon cebul, silnymi perfumami i kadzidem. Jaon zastanawia si, czy naprawd id do Jzefiny, czy te wyjd zupenie inni ludzie, inna dziewczynka.

- Goje, goje z Marszakowskiej - krzycza mczyzna, ktry ich sprowadzi, jakby zna ich adres. Otworzyy si dwuskrzyde drzwi, obie czci jednoczenie, i wypada z nich Jzefina rzucajc si na szyj Jaonowi. Jego marzenie spenio si z zadziwiajc dokadnoci: byli w korytarzu, Jzefina pocaowaa go w usta - tylko, e przy matce i wuju Rudolfie, czego nie byo w wyobraeniu. Jzefina bya wysza ni zapamita, chuda i jaka dorosa: - To mj tata - przedstawia go. Jaon rozglda si, gdzie s psy i koty, ale aden nie pojawi si. - Chce si y i przetrwa, kiedy si ma takie wizyty - powiedzia ojciec Jzefiny. - Co to za pikna myl, by przyby do nas. Duo ludzi cieszy si z nieszczcia ydw. Duo ludzi chce nas ograbi. To jest grone, ale i smutne. Nawet swoi. Ja mam czowieka, ten, co was przyprowadzi. Chroni mnie przed bandytami. Jaon zadra. Chcia zapyta jak wygldaj bandyci. Czy byli tu i ojciec Jzefiny ich widzia. Ale moe to byli bandyci ydowscy, mieszni? - Niby przychodz ebra, w dziesiciu, dwunastu, czasem s te dziewczyny, wdzieraj si, trzymaj domownikw si i zabieraj wszystko, nawet wynosz meble, a potem uciekaj. - Meble? - spyta wuj. - To bezcenny opa. - Mj Jezu - wykrzykna matka. - Jzefina nie wychodzi z domu od trzech miesicy. Jeszcze nie widziaa Niemca. - Pan jej nie pozwala, czy sama nie chce? - W naszym pooeniu rozkaz ojca i pragnienie dziecka to jedno odrzek pan Weissbraun. - Kot Micha chcia zje moj papug - poskarya si do Jaona Jzefina. - Zmieniam mu imi na twoj cze. Przed wojn papuka lataa wolno. eby wiedzia, jak szybki lot ma papuga! Musiaam j zamyka w klatce z powodu tego, e Micha by godny. Urzdzi cige, nieustanne oblenie przy klatce. - Ja mam tylko czekoladow papug - powiedzia z alem Jaon. - Przez czekolad nie mam ju papugi - zy stany Jzefinie w oczach. - Woaa: cukrru, cukrru. Tak nazywaa czekolad. Mj ojciec nie mg ju zdoby ani tabliczki. Nie znaa innego pokarmu i zdecha z godu. Chciaam jej zrobi pogrzeb, ale dzieci, ktre nie maj rodzicw wyrway mi j z rki i upieky przy ognisku na podwrzu. Potem krzyczay za mn, e papuga ma gorzki smak. - Nastpny dramat by z kotem Michaem i psem Cerberem - pokiwa smutno gow pan Weissbraun. - Nie byo im co dawa je. Kazaem je wywie za granic aryjskich dzielnic moim ludziom. Jzefina cigle o nich myli, szczeglnie o kocie, chce si tam wybiera, zobaczy si z nimi. Wyobrazia sobie, e jak tam przyjedzie, one przybiegn. Pani si dziwi, e mwi o takich rzeczach? Skrzywdzilimy j. Pani te obiecywaa synowi inne ycie rozpacza. - I jak si pani czuje? Jak oszustka. Oszuka dziecko,

to szczyt wszystkiego - rozpacza pan Weissbraun. - Ojcze, ale ja nie mam alu - odezwaa si Jzefina i zbliya si do fotela, w ktrym zapad si pan Weissbraun. - Zrobilicie wszystko dla mojego szczcia. Gdybym si nie urodzia, nie znaabym ci papciu - pogadzia go po gowie, a jej ojciec chwyci jej rk i pocaowa. Matka wstaa i zacza si egna. Pan Weissbraun wyprowadzajc j do przedpokoju, kaza Jzefinie zosta w pokoju. Gdy znaleli si w korytarzu, pan Weissbraun nie liczc si z obecnoci Jaona, chwyci si za gow i wyszepta: - Wic to ma by jej yciem? - i odcignwszy matk Jaona nieco na bok: - Tu ludzie sami zaatwiaj spraw mierci. Oszczdzaj Niemcom kul. Jakie s u pani warunki? Czy w razie czego moemy si u pani ukry? - O mj Boe. Musz ochrania swoje dziecko. To jedyny sens mojego ycia. Zostaam sama z takim zadaniem. Jeli pan co na mnie wymusi, zabij si i zostawi panu mieszkanie do dyspozycji. - Jak pani zniesie, gdy syn pani przeyje, a od nas po wojnie nie bdzie wiadomoci? Teraz ju pani nie zapomni moich sw - pan Weissbraun cofn si. - Po mistrzowsku prowadzi pan swoje straszne pertraktacje postpia za nim krok matka Jaona. - Dobrze. W razie czego bior Jzefin. - Moe nie bdzie trzeba - zagodnia pan Weissbraun. - Mam trzy takie miejsca. Jedno opacone do 1944 roku. Nie mog powstrzyma si, by nie ubezpiecza si na wszystkie strony. Mam dla niej metryk, wod utlenion. Bdzie sobie rozjania nawet rzsy. - To moe zaszkodzi jej na oczy - powiedziaa bez sensu matka. Wyjrzaa, uchylajc dywanu Jzefina: - Mona ju? Tatko znajduje mi miejsce? Chc ukrywa si u Jaona zawoaa i przytulia gow do gowy Jaona. - Bdziemy mieszka w jednym pokoju i udawa rodzestwo. Jaonowi wydao si, e nikt, ani wuj Rudolf, ani stryj Hieronim, ani nawet pan Woynicki, nikt, tylko matka Jaona, Jzefina i jej ojciec pojli, e wojny ju nie ma. Polska nie walczy, tylko ginie i oni wszyscy skazani s na mier w strasznych okolicznociach. Ale nie mg sobie wyobrazi twarzy Niemca, ktry go zabija. Zamiast tego widzia co w rodzaju witu we mgle, dziesiciolecie dalekie, tajemnicze, zaczynajce si na 5, 6, 7 i 8, szczliw histori przyszoci. Pewno, e bdzie szczliwy opromieniaa i t chwil szczciem. Nawet to, e czowiek pana Weissbrauna uchyli dywanu zasaniajcego drzwi i zawoa na chwil wuja Rudolfa dajc mu znak, e czeka go mski poczstunek, wydao si Jaonowi take dla niego tajemniczym, porozumiewawczym znakiem. Spojrza na Jzefin i chcia jej to powiedzie, ale nagle odkry, e ona udaje, e jest radosna, by upewni ojca, e wszystko jest w porzdku. On by nie umia. Czy umiaby by naprawd dobry dla matki? Czy kiedykolwiek bdzie? Matka zacza woa wuja Rudolfa. Jzefina ucisna Jaonowi mocno

do i potrzsna ni par razy, jakby duma nie pozwalaa jej caowa go, skoro ma si u niego ukry. W zamieszaniu Jaon zapomnia zapyta o Bokrzyckiego. Przed paacykiem staa towarowa riksza z trzema niskimi krzesami, ktra miaa odwie ich do domu. Naleaa do pana Weissbrauna. Nie wypadao im powiedzie, e jad na cmentarz, wic przymusowo ruszyli z powrotem w stron Marszakowskiej. Krzesa chwiay si i przesuway. Trzeba byo trzyma si kurczowo bokw rikszy. Zajechali z fasonem na podwrze. Gdy szli po schodach matka mwia: - Przeyam nowe pieko Jaon, przez ciebie. Nie naraaj matki. Co ty narobi. To bya enujca, potwornie smutna wizyta. Uwikae matk w co powanego. Teraz wszdzie czyha niebezpieczestwo. Boj si wzi t dziewczynk i zarazem przeraa mnie, e taka si staam, i e bye wiadkiem mojej odmowy. - Jaon wie, e to dla niego - rzek wuj Rudolf. - Wanie to jest najgorsze. - Bo wszystko si przy nim omawia. Nie ma powodu robi z niego dorosego. Przed wojn dzwonili do drzwi. Teraz matka wyja klucze i otworzya mieszkanie, by nie fatygowa Frani. Frania nie wyjrzaa nawet z kuchni. Matka zawoaa dzie dobry, ale odpowiedzi nie byo. - Jak nie omawia wszystkiego przy Jaonie, skoro jeden pokj jest opalany? Mj bracie, jeli wszechwiat skada si z trzech czci, a my bylimy takim wszechwiatem i jedna z nich zapada si w przepa, pooenie dwu pozostaych zmienia si zasadniczo. - Gdy zabrako Jzefa, caa twoja uwaga skupia si na Jaonie. On tego nie wytrzyma, rozpadnie si. Gdyby miaa wicej dzieci, byoby inaczej - powiedzia wuj, a potem zmieni ton: Przepraszam, tak mi si powiedziao. Sam mwiem, e gdyby miaa wicej dzieci, to byoby te le. Nadal kochaaby tylko Jaona, a tamte by cierpiay. - Wiesz bracie, e kiedy o tym mylaam i do podobnych doszam wnioskw, ale pomylaam: a gdyby przed Jaonem byy inne? - Rezultat byby ten sam. Wydaje si, e Jaon jest ci przeznaczony i nie wystarczyoby ci mioci na inne dzieci. - Mamo, miaem sen - krzykn Jaon, obudziwszy si nazajutrz. Bij si z Dzidkiem, synem dzierawczyni, on mnie pokonuje, a rzek pynie moja krew. Potem dzieci chowaj si z zawizanymi oczyma w obcym domu. Ja nie bawi si bo le w ku. Nieznajoma dziewczynka przybiega i ukrywa si u mnie pod kodr. Ja pod opask od ciuciubabki zamykam oczy, chcc bardziej nic nie widzie. Mamo, dlaczego mi si to nio? Czy ja to przeyj? Czy poznam t dziewczynk? - Osb, ktrych nie znamy, a ktre pojawiaj si we nie nie spotykamy. One nie istniej. - To skd si bior? - Masz ostatnio duo przey. Jzefinka w twoim nie przemienia si w nieznajom dziewczynk. Upare si, by j odwiedzi i nic

dobrego z tego nie wyszo. - Mamo, ona miaa papug. - Papuga to wrzaskliwe ptaszysko. Uczy si jednego sowa i powtarza je. Bycie si kcili, a podziobaaby ci. - Czy dzieci mog si eni? - Nie synku. S za mae. Tylko w dawnych wiekach zdarzay si takie wypadki. - Czy dzieci mog mie dzieci? - Nie mog. - Mamo, chc spotka dziewczynk, ktra mi si nia. Matka z wahaniem zapytaa: - I co byo dalej we nie? - Chowalimy si pod kodr, by jej nie znaleli. Byo ciemno, bo miaem zawizane oczy i gdy je otworzyem, zobaczyem, e obudziem si i nie ma adnej dziewczynki. - To ubieraj si, zaspae. Wuj ju wyjecha. - Mamo, dlaczego mwimy pitek, a sobota nie nazywa si szstek, a niedziela sidmek? - Synu, jakim ty jeste dziecinnym dzieckiem. Kiedy wydorolejesz? - Mamo, ju przed wojn nie chciaem by dorosy, pragnem zosta dzieckiem, ale to beznadziejne. - Skd bierzesz takie sowa jak: "beznadziejne", "na zawsze"? Jaon speszy si i powiedzia: - Dokd byo radio, suchaem piosenek, czasem z Maniuni i kazaem nuci Maniuni, a nawet taczy. Tam byo "na zawsze przysigam ci nie zapomnie o magnoliach. Blask ksiyca wchodzi do oranerii." - Oj dziecko, dziecko, co ja z tob mam - westchna matka. Po witach nastay mrozy tak silne, e jak mwia matka: - "Bg podwoi prb, jakiej nas poddaje". Na oknach pokoju Jaona utworzyy si grube powoki lodu, ktre zaciemniay pokj. Nie mona byo odsoni zason, ani zdj kocy, ktrymi okno byo uszczelnione, bo przymarzy. Tylko Frania wyprawiaa si na miasto ubrana w paszcz matki Jaona, wepchnity na Frani paszcz. Trzeba byo wykupi przydzia na kartki. - Nienawidz tych Niemcw - krzyczaa wrciwszy i cisna zakupy na st. - Zmniejszyli o sto deka cukier. Kto tu jest ndzarzem? Oni, czy my? Sprzeda wgla zawieszona, pod kar mierci. Ubj wi zakazany pod kar mierci, a oni morduj ludzi. Ceny podwoiy si z powodu mrozw. Jeden kartofel wypada prawie zotwk. wiat skamienia. Dzi w nocy byo minus 27. Ludzie ubrani jak w jakim teatrze. W turbanach, jak w jakiej Afryce. Co ja mwi? Tam trzaska wszystko od gorca, tu od mrozu. Od dzi nie bior cukru do ust - mwia dalej podekscytowana. - Wszystko bdzie dla Jaonika. Musi rosn, a ja ju malej. Zreszt gorycz znam dobrze. Matka przyja bez sowa ofiar Frani. Cukier zsypano do pustej srebrnej cukiernicy w ksztacie skrzyni. Po okresie czstych wizyt poczuli, jak s osamotnieni. Kto mg nie wychodzi na ulic, bano si zimna, Niemcw i zaraenia tyfusem, i czerwonk, ktre szalay.

Zostaa im tylko Frania. Powiedziaa im, e musz przenie si do kuchni, by oszczdza wgla. Zajli miejsce we wnce, gdzie dawniej sypiaa Dziurzyna. Frania robia honory domu, ale czu byo, e wolaaby by sama. Bya rozdraniona. Sycha byo, e nie moe usn. Take Jaon pierwszy raz w yciu czeka na sen. Zapachy kuchenne, ktre tak lubi przed wojn: przypalonego mleka, spalonego gazu, osypanych ziemi jarzyn - teraz drczyy go. Z powodu zimna dochodzcego do minus 30 w szkole nie wznowiono zaj po feriach. Jaon siedzia cae dnie w kuchni, w ktrej bez przerwy pon ogie pod blach, dajc czerwone wiato kontrastujce z przeraliw biel dochodzc zza okna; szyber by przymknity, a fajerki zdjte. Przyniesiono wszystkie kwiaty, ktre w tropikalnej atmosferze zaczy kwitn. Jaonowi wolno byo wychodzi tylko do gabinetu ojca. Przedtem musia ubra si w paszcz i czapk. Chodzi po ksiki, ktre znosi narczami. Cae dni czyta. Matka te czytaa, czy modlia si z grubej, oprawionej czarno ksieczki. Opanowao go podejrzenie: matka chce wstpi do klasztoru, gdy ojca nie ma wrci do zamiaru, jaki miaa nim go poznaa. - Mamo, ja ci t ksik spal! - krzykn. - Skoczy si tym. Bdziemy pali bibliotek. Frania pijc herbat z malinowych lici bez cukru krzywia si. Przezwyciaa obrzydzenie, czy przypominaa o ofierze jak ponosi. - Ja ju nie mog! - wykrzykna nagle. - Ju nie mog znie, jak Jaon cigle paple i paple, jak nakrcona papuga. - Franiu, on przewanie czyta. - Odejd do atyskich. Niech sobie pani sama daje rad, albo wychowa swoje dziecko. Mwi co mu przyjdzie tylko do gowy. Nie skrywa adnej myli, a pani gada z nim na powanie. Pani, to najdziwniejsza z pa jakie miaam. Ju za pani lepsza ni taka. Jak bya za, to si nie przejmowaam. Dziecko marnuje si przez pani. Dziecku trzeba kaza milcze. Wtedy lepiej ronie. - Ciesz si, e Frania przejmuje si Jaonem. Frania staje si kim z rodziny. - Ju za pno. eby go pani nawet bia trzy razy dziennie, taki zostanie. Chwilami to bym go bia, bia, bia. - Zamilka, bo musiaa przypomnie sobie przeszo. Przed wojn za takie sowa byaby zwolniona, teraz dodaa wyzywajco: - Wojna zrwnaa wszystkich. - Zapada cisza, po chwili Frania dodaa pojednawczym tonem. - Pod wzgldem yciowym jest maym idiot - wymwia sowo "ydyjotom" - a od czytania olepnie. Majc dwadziecia lat bdzie chodzi z bia lask. Matka milczaa. Napomknienie o atyskich odebraa wida jako pogrk. Niedawno omal nie wyrzucili Frani, bya najnieszczliwsza i bezdomna, a teraz Frania grozia im. - Cukier Frani, co zjadem, zwymiotuj i niech go Frania sobie zje! - rzek Jaon. Frania odwrcia si od pieca i patrzya z nienawici. Jej rce

rozcapierzyy si, gotowe chwyci pogrzebacz, czy garnek z gotujc si wod. - Myl, e pani ukarze tego krasnala. - Franiu, nie trzeba schodzi na poziom dziecka. Rozsadzaa go duma, e osoba dorosa go nienawidzi. - Mam je wymiociny Jaonika? Niech Jaonik re mj cukier dalej. Wstrtna suga, ktr pomiata, bdzie godowa, by on raczy urosn centymetr. Niech mu bdzie sodziutko. - Racz zje troch cukru - odezwa si Jaon i chwyciwszy cukiernic przechyli do ust. Cay cukier sypn mu si do garda. Jaon drgn, zakrztusi si. Zabrako mu tchu, wybauszy oczy, zacz bi rkami powietrze. Frania przypada do niego i walna go pici w plecy. Nareszcie moga sobie pozwoli! Poczu bl, zatoczy si. Frania uderzya go jeszcze raz, ponowia cios trafiajc w pier. Straci gos. - Bi w plecy! To ratunek - wrzeszczaa Frania, prbujc go dosign. - Dusi si! Matka odtrcia j i chwytem w p, jaki stosowa Dzidek, przewrcia go na ziemi. Pomyla, e matka zwariowaa z rozpaczy, e on umiera... - Bierz go - krzykna do Frani. Matka chwycia go za jedn nog, a Frania nagle posuszna, za drug. Podniosy go i potrzsny. Podoga staa si sufitem, ktrego cudem trzyma si kuchenny chodnik, jak przyklejony. Nogami do gry zwisay meble. Z podogi, biaej i pustej wyrastaa lampa, jak dziwna rolina. Cukier ze lin wyleciay z niego i przylepiy si do podogo-sufitu przy nodze matki. Powietrze samo wtargno do puc. Matka i Frania pomogy mu si podnie. Dalej nie mg wymwi sowa. Straci nie wzrok, jak zapowiadaa Frania, ale gos. - Byoby po nim - zawyrokowaa Frania. - I toto przeyo najgorsze bombardowanie! Widziaam pogrzeb dziecka w pudeku od butw. - Daa Frania cukier, dzikuj, nigdy nie zapomn tego Frani odezwaa si matka - ale jak czuaby si, gdyby nie daj Boe stao si nieszczcie? - Od wojny trudno z pani wytrzyma. - Mamo, nie moesz wyrzuci Frani? - odzyska gos Jaon. - Ja ju wychodz - wrzasna Frania, rzucia si ku swojemu ku i wycigna walizk. - Przepro! Przepro natychmiast! - zawoaa matka. - Pocaujesz Frani w rk. Dziki jej cukrowi roniesz. - Nie chc jej cukru, nie chc rosn! - wrzeszcza Jaon. Maniuni mogem pocaowa w rk. Tej nie pocauj! Wybieg na lodowaty korytarz, przelecia przedpokj, wielki pokj, do swojego pokoju. Panowa tu mrz. Wycign karakuowe futro matki. Nie chcia, jak przed wojn chorowa. Czeka na przyjcie matki. Matka nie przysza. Wic ryzykowaa jego przezibienie, by zjedna Frani? Nie pocaowawszy w rk Frani, przekroczy granic jej cierpliwoci? Otworzy drzwi, wyjrza do duego pokoju. Po omacku,

dotykajc sprztw, dotar do drzwi przedpokoju. Bezszelestnie, skradajc si, przeby oba przedpokoje i zaczai si pod kuchni. Cisza, jaka tam panowaa, przerazia go. Czy Frania nie zrobia krzywdy matce? Czy ju wysza i nigdy jej nie zobaczy? Siga do klamki gdy usysza aosne westchnienie matki i doszed go szelest przewracanych kartek Pisma witego, a z gbi dao si sysze, jak Frania przesuwa garnek po pycie kuchennej. Wic si nim nie przejy! Sojusz matki i Frani? Czy matka dawaa mu nauczk powaniejsz ni kiedykolwiek dotd? - Daleko Jaon uciek? Do drugiego pokoju - obudzio go szyderstwo Frani. Niech pani szybko idzie - woaa do jego matki - Jaon wyj pani karakuy i przykry si nimi jak kodr. - Jak miae? Niedugo bdziemy musieli je sprzeda, a ty niszczysz je dla zabawy. Mylaam, e wczoraj by szczyt wszystkiego... - Niech Jaonik dojdzie do dwudziestki, to on pani pokae podniosa ostrzegawczo palec w gr Frania. Ktrego dnia rano usyszeli dzwonek. Po tylu dniach samotnoci i ciszy Jaon poczu cie uczucia, gdy wierzy, e przyjdzie anioek. Frania wybiega i wprowadzia kuchark pastwa Woynickich, ktra wysuna ku matce okrg paczk i list. Matka najpierw otwara paczk. By tam garnek z bigosem. Potem rozdara kopert. Przeczytawszy oddaa, jak kiedy podawaa ojcu, list Jaonowi: "Szanowna pani, nie zjawiam si, ale Nika po krtkim ozdrowieniu znw chora. Przesyam na pociech bigos, bo wiadomo, ktr pani przeczyta nie bdzie pomylna. Przyznano pani rent po Naszym Niezapomnianym panu Jzefie. Najnisz z moliwych. Jestem odsunity od wszystkiego. W banku jest zarzdca niemiecki. Prawdopodobnie wyznaczenie pani sumy, za ktr mona kupi kilo boczku jest podyktowane odwetem, bo pan Jzef poleg w walce z Niemcami i sprzeciwia si kredytom dla Niemcw. By moment, e grozi pani nakaz zwrcenia sumy, ktr wtedy zdobylimy na kasjerze". Jaon odda matce list. - Ze wieci? - wtrcia si Frania. - Innych teraz nie ma - odrzeka matka. Gdy kucharka wysza, matka powiedziaa do Frani. - Franiu, od pierwszego marca nie bd moga Frani paci pensji. - Nie szkodzi - odpara beztrosko Frania. - Ju i tak mylaam, jak odej, by pani nie robi krzywdy. Pjd do atyskiego i jego nowej... ony, na dochodzc - Mj Boe, ile Frania mimo cikich przej uchronia w sobie dobroci. - Ale Franiuni, jak Mania bya Maniuni, nigdy nie bd. Jaon pomyla, e z ni nie warto si drani, podobnie jak z Bokrzyckim. Bya dzieckiem. Kto by dorosym? Pan Woynicki, pan Szachowski, jego syn, Maniunia, pan Weissbraun, Jzefina - byli doroli. Wuj Rudolf, stryj Hieronim, Frania, Dziurzyna, Nika byli dziemi. A on, Jaon? A jego matka? A jego ojciec? Frania na cae dnie wychodzia i sprawiao im to ulg. Potem

zaczli czu, jeszcze bardziej, jak s sami. Czekali na jej powrt nie przyznajc si przed sob do tego. Wydawao si, e w mieszkaniu jest echo. Trzeciego dnia Frania wesza z tryumfaln min. W rce miaa zawinit w przetuszczony pergamin paczk, ktr cisna na st w duym pokoju. Matka rozwina pakunek. Wewntrz byy trzy plasterki szynki, pat schabu i kostka boczku. - To raczyli da. Nie ukradzione. Powiedziaam im, e po to zgodziam si do nich, by doywia Jaona. - Franiu, czy to niedojedzone z talerzy u atyskich? - spytaa matka. Jaon poczu straszny gd i smak na szynk, ale przysza mu myl, e na to plu atyski. - Franiu, na wszelki wypadek prosz to przysmay na ogniu powiedziaa matka. - Nie mam siy. Niech pani sama smay, jak si pani brzydzi. Matka posusznie wesza do kuchni z Frani. Gdy przyniosa patelni z przypieczonym misem, bya to najsmaczniejsza kolacja czasw wojny. Resztki po uczcie lww. Tak bdzie jad, gdy bdzie dorosy! Nastpnego dnia Frania przyniosa kawaek suchej kiebasy. - Ten atyski, to jest bardzo za pani. - "Gdyby wszyscy byli jak pani z Marszakowskiej, to ona by ya" - i mwi to przy tej nowej. Nowa kobieta tylko si mieje i fika nogami. Ma crk. Jeszcze jedno dziecko, co mnie przeladuje. Nie daj Boe kiedy Jaonikowi popa na taki typ kobiety, jak one. Cae dnie chodzi w szlafroku. Pod tym jest tylko w poczochach i pasku od podwizek. Kae mi pali bez przerwy, a szminka jej si topi na twarzy, a ona do mnie: - "Do kochaniuteka", albo - "Zrb herbateki". atyscy nabrali ogromnej wagi w yciu Frani. Wrciwszy wieczorem opowiadaa dzie, ktry tam spdzia: - "Ten atyski to...". "Ta nowa atyska to...". Trwao to nieraz do pna. - "Ta nowa atyska przeciga si. Cay papieros spala si jej na popielniczce. Ona tylko raz pociga i odkada. A on dymi i zamienia si w popi. Ja patrz, patrz, e to zaraz spadnie na st. I ile kosztuje? A ona znw si przeciga: - "Oooch" - powie sobie. To oznacza, jaka szczliwa. Ma wszystko i przemyliwuje, o co jeszcze prosi atyskiego. Dzi wygldaa przez okno, gdy zamiataam, mwi, co widzi: - "Niech Frania sobie nie przerywa, ale tu jest widok! W wzku dziecinnym kobieta wiezie drug kobiet, kalek, czy rann", albo: - "Trzech Niemcw idzie. Spychaj Polakw z chodnika". A pan - dawniej Frania nazywaa tak ojca Jaona - nic tylko tskni za tamt, a nowa zamiewa si: "Sama sobie winna, e j zastpiam". Niemcw atyski nienawidzi. Musi im dawa w ap. Ale - mwi - gdyby nie oni, co by z nim byo? Jak bd wkraczali Anglicy - powiada - on sam zarnie Niemca, sposobem takim, jak rnie winie. atyski nim otworzy sklep, bi w rzeni bydo. Ja ju na t now atysk mam bicz. - Franiu, mnie to nie interesuje.

- Ale w tym jest co dla pani. Dopytuje si co dzie, czy pani nie ma do sprzedania jaki brylantw. - Co mam, chowam na czarn godzin - odrzeka matka wahajco. - Jak jej tak powtrz, to bd czekali, a pani przycinie i wtedy mniej dadz. - Niech Frania odpowie, co chce. Na drugi dzie mrz by tak silny, e mona byo wytrzyma tylko przy piecu. Matka dugo przygldaa si Jaonowi: - Tyle czasu nie bye na powietrzu. Jeste blady, jak papierek. Tu i tak marzniemy. To z braku ruchu. Moe wyjdziemy, przelecimy si do kocioa Zbawiciela i z powrotem? - Nie wiem mamo. Wszystko jedno - odrzek Jaon. - Waciwie wolabym nie wychodzi. - Tym bardziej trzeba i, to co powiedziae wydaje si dziwne. Gdy znaleli si na ulicy, olepi ich nieg. Byo od niego zimno. Ruiny byy biae, zniky pod zaspami. Tylko ciany wypalonych domw czerniay tym mocniej, w tym tle. ydzi, pilnowani przez niemieckich onierzy z karabinami, odgarniali szuflami skamienia mas nien, prbujc j ci powolnymi ruchami; wydawao si, e umieraj i resztk ycia zuywaj na t prac. Czterech andarmw prowadzio mczyzn. Dwu trzymao go pod ramiona, dwaj od tyu popychali. By ubrany tylko w marynark, od dou by nagi. Bosymi stopami szed po niegu. Jego ciao byo tawe, brudnawe lub opalone w czasie lata. Rozczochrana kobieta wypada z bramy: - Na pomoc! Na pomoc! krzyczaa zrozpaczona. Nie byo komu ratowa tego mczyzny. Anglia bya o trzy tysice kilometrw. Za ile lat nadejd? Ten krzyk uwiadomi im, jak s bezbronni. Matka przeegnaa si i wyszeptaa: - Boe, wypd ich. W tym momencie, jak wywoanego natonym pragnieniem zobaczyli onierza polskiego. Zgniozielony mundur odcinajcy si od niebieskiej zieleni niebieskich mundurw widnia nisko, w dziwnym miejscu. To by ebrak. Nie widzieli go dawno. Matka omijaa to miejsce pod pozorem, e ciany dwu spalonych domw wisiay nad ulic. ebrak mia nowy paszcz, polow czapk, ktrej nauszniki opuci. W miejscu orzeka mia krzyyk, na piersi baretk Krzya Walecznych. Zauway spojrzenie Jaona, dziecka znajcego si na wojsku. W armii polskiej przyczepianie na paszczu odznacze nie byo przewidziane. "Zerw mu baretk. Udaje kalek, wic nie bdzie mg mnie goni" - pomyla Jaon. Ich spojrzenia skrzyoway si. Mciwe, grone, nienawistne spojrzenie ebraka zauwaya matka. Zatrzymaa si, zacza szpera w torebce, jakby chciaa go przekupi. Miaa tylko dwadziecia zotych. Skoro ju zatrzymaa si, uznaa wida, e nie moe odej nic nie dajc. Obok ebraka staa otwarta menaka wojskowa. Datki rzucano na wieko, ale wiatr mg porwa banknot, wic wysuna rk z pienidzmi w stron ebraka. Chwyci je gwatownie, zmi w grubej apie i rzuci, mierzc w matk Jaona. Kulka papieru przeleciaa koo oczu matki i potoczya si ku murowi kocioa. Jaon pobieg za pienidzmi, podnis je i

zamierzy si chcc je cisn ebrakowi w twarz, gdy przysza mu inna myl. Rozprostowa banknot i schowa do kieszeni. - Mdry Jaonik. To twoje pienidze. Kup sobie co. - Mamo, nic nie jest mi potrzebne. Zabawki mnie znudziy. Ciesz si, e mnie pochwalia. Czy dlatego nigdy mnie nie chwalisz, e mnie wychowujesz? - powiedzia Jaon. - Trzeba std ucieka. To straszne miasto - odpowiedziaa matka. Czy nie wydaje ci si, e ten ebrak dosta polski paszcz od Niemcw? Moe by szpiegiem od przedwojny. To miejsce, z ktrego widzia Ministerstwo Spraw Wojskowych. Wszyscy oficerowie koo niego przechodzili. Inni szpiedzy mogli mu wrzuca meldunki do czapki. Niemcy nikomu nie pozwoliliby w mundurze polskim siedzie na ulicy. - Franiu - powiedziaa matka, gdy ta wrcia z pracy. - Prosz by ostron z ebrakiem pod kocioem Zbawiciela. Zna nasz adres. Raz tu by, dalimy mu chleba, zamiast pienidzy i zapamita nas. Boj si, by nie zadenuncjowa nas. - Miaa pani suc ze wsi, to nic pani nie wie - rozgniewaa si Frania. - Na Bagnie w nieczynnym sklepie bya szkoa ebrakw. Uczono dzieci, ale i starcw, za zoto. Mieli tam bielma do nakadania na oko, rk z bakelitu z ucitymi palcami. Pokazywali jak by beznogim, garbatym. Uczono dzieci, co opowiada. Kilkoro porwali i ksztacili od malekoci. Szyli achmany. Ten spod Zbawiciela pracowa w urzdzie skarbowym. Wsadzili go za apwki. Wyszed i wymusza dalej. Zobaczy przez aluzj wiato w nieczynnym sklepie. Ci nie dali si nabra. Jeszcze go przekabacili, e bardziej opaca si zosta ebrakiem. - Czemu Frania wczeniej tego nie powiedziaa? - wykrzykna matka Jaona. A pani by mnie wyrzucia, e takie rzeczy wiem? U Boego Jana bya jedna ebraczka. Opowiadaa, e Prohazka spod Zbawiciela bije kulami i jest kapusiem komisariatu na Poznaskiej, gdzie oddawalimy bro. - Co Frania waciwie robi u atyskich? - Nie wolno mi powtarza. Jeszcze atyski doda: - "Nawet pani z Marszakowskiej, dokd Frania tam jest". Powiedzia, e pozwoli mwi mi do siebie ty, gdy dopuci mnie do spki, albo mi robi nadziej, ebym lepiej pracowaa. - Moe Frania chce bym jej mwia na pani? - Najwyej przy kim. Mwi, e u pani jestem na lokatornem. Nazajutrz gdy Frania wysza, matka powiedziaa do Jaona: - Wszystko skania mnie do powzicia decyzji wyjazdu. Take zachowanie Frani. Wrcz si boj, by ci czego nie zrobia. Bd z ni ostrony, nie rozdraniaj jej. Stryj zerwa z nami, by nam nie pomaga. Ale i pan Woynicki si odsun. Domylam si, e nie moe nam pomc i wstydzi si tego. W niebezpieczestwie instynkt kae mi chroni si w rodzinnym domu, jakby tam byli jeszcze rodzice. Bdziesz si egna z kolegami w szkole, czy znikniesz jak Szachowski? - Nie bd chodzi do innej szkoy.

- Skoro czujesz obaw, znaczy, e musisz j przeama. Zmiana szkoy dobrze ci zrobi. Twoje przysze ycie moe bdzie pene zmian, bo nie wiadomo, co przyniesie wojna. - Mnie ju si nia inna szkoa. Chodzili do niej doroli. Nie miecili si w awkach. Wszystko umieli. Potem nauczyciel kaza mnie odpowiada, ale ja nie znaem odpowiedzi. Nagle widz: jestem dorosy i mam na sobie granatowy garnitur. - Twj ojciec od mierci ani razu nie pojawi mi si we nie. Jakby obrazi si. Moe w Marzeniowie mi si przyni? Wymyliam, co w tym nie si zdarzy: bdziemy siedzie w altance, jak wtedy. Kto wie, czy sny to nie pobyt w drugim wiecie, do ktrego nie moemy dotrze, dokd nie uniemy? Niepokoi mnie Frania. Gdy wyjedziemy, moe zaj jeden z pokoi, a nawet wyprze nas z caego mieszkania. Wspominaa, e przedstawia si jako sublokatorka. Naokoo bezprawie. Nie mona si zwraca do Niemcw o ratunek. Czekam na odwil. Jak si tam dostaniemy? Pan Woynicki najpierw mwi, e pokj midzy Niemcami a Rosj potrwa p wieku, a teraz, e Hitler i Stalin musz si zetrze. Ktry bdzie szed naprzd? Rosjanie, albo wcign Hitlera w gb bezmiarw nienych, jak Napoleona, albo zalej Berlin. Sowiety licz trzy razy tyle ludnoci, co Niemcy. Dojdzie do walki o Warszaw. Co innego byo przeywa oblenie, gdy my walczylimy. Ale gdy obcy bd si bi? Co z nas zostanie? Wic synu, dziel zabawki na te, ktre zabierzesz i te, ktre ci s obojtne. Ja bd dzieli rzeczy. Niech tego nie zauway Frania. Bdziesz potrafi zachowa tajemnic? - Oh mamo! - oburzy si Jaon. - Idziemy do pokojw. Ubierzemy si ciepo i bdziemy pracowali. Ubrani jak do wyjcia, wkroczyli do mronej strefy mieszkania. Jaon nie tylko zobojtnia wobec zabawek, ale nie lubi ich. Zawstydzi si, e tak si ich naprasza u anioka, ktrego nie byo. Nie mg Karolci zostawi na niewiadomy los po tylu krzywdach. Ze wszystkich onierzy zabiera legionist. Matka kazaa woy zabawki do tornistra. Jaon waha si, czy nie zabra samochodu pancernego, bo taki spali si koo pierwszego grobu ojca, ale samochd nie zmieci si. Wok tornistra mia okrcony zrolowany koc, jak legionista, ktrego mia w rodku. Jego plecak z uczniowskiego zmienia si po trochu w wojskowy. - Masz, w do tornistra. Bdzie pod twoj opiek - i wrczya mu motek przdzy, dziwnie ciki. - Albo nie, ukryj go gdzie indziej. Otworzya szafy, bieliniarki i zacza wyrzuca rzeczy. - Gdy doroniesz nie gromad nic - nakazywaa. - Czowiek troszczy si, zabiega i tylko tworzy rupieciarni z przedmiotw, ktrych nie uywa, a al mu z nimi si rozstawa. Nie sposb tego udwign, przenie, przykuwaj ci do miejsca. Niektre rzeczy j gnieway. Rzucaa je z rozmachem w kt. Inne wzruszay. Rozoya adamaszkowy obrus: - Dostaam go od babki, gdy dowiedziaa si, e jadamy z twoim ojcem wigili na przecieradle. Przecierado te zachowaam na pamitk - pokazaa mu je. - Kolorowe obrusy s wulgarne. Psuj

apetyt, rzucaj refleks na nakrycia. Biao podkrela kolor potraw i napojw. To mojej matki, a twojej babki - wydobya ze stosu bam futra. - Poprute - ucaowaa ukradkiem. - Serce mi si kraje. Daa mi, bym nosia, ale nie nosz, bo gdy umara, od twojej drugiej babki, matki twojego ojca dostaam karakuy. Dwie twoje babki byy rne jak dwa wiaty. Moja wina, e ci nie mwi o tej drugiej. W tobie jest co z niej, czego nie lubi. O, mufka! Mufki przeminy! Letnia torebka z ptna i skry. Patrz liczna! Wysza z mody w jeden sezon. Koronkowe rkawiczki do okcia. Jeszcze nie znaam twojego ojca. Miaam szesnacie lat - wsuna do w rkawiczk. - O, kartka z zamwionymi tacami - cisna na stos w kt nie spojrzawszy. - To ju si nigdy nie przyda. Dwa stosy rosy na rodku pokoju. Na jednym rzeczy warszawskie, na drugim marzeniowskie. Jaon spostrzeg, e matka nie wie gdzie ka cenniejsze przedmioty: po jednej, czy drugiej stronie. Czyby przeczuwaa, e jedno z tych miejsc byo skazane na zagad? Nie wiedziaa z ktrymi rzeczami rozstaje si na zawsze. Ale i z tymi, ktre zabieraa na wie, wydawao si, e egna si, tak jej si wszystko wydawao niepewne. Wielki dywan zostawa, may jecha z nimi. Srebra zostaway w Warszawie, platery zabierali. Matka zostawiaa najcenniejsze co mieli, jakby skadaa ofiar domowym bstwom, dajc im dowd zaufania i liczc, e si odwdzicz. Bstwem decydujcym bya Frania, niewykwalifikowana suca, ktra siedziaa w wizieniu i bya w szpitalu psychiatrycznym. Matka, zrozpaczona, kopna stos marzeniowski. - Synu, jak si z tym zabierzemy? Musz z tego trzy czwarte zostawi. - A jak Frania odkryje tajemnic? - Ona si teraz tu nie pojawi. Nie byo tu dwa miesice sprztane. Zostawili wszystko jak byo, rozgrzebane, wybebeszone i poszli do gabinetu ojca dzieli dokumenty. Matka zapomniaa o celu, w jakim przysza, o obecnoci Jaona. Czytaa listy ojca do siebie, swoje listy do ojca. - Zabra je? Nie jest ich tak duo. Zawsze bylimy razem. Ordery? Przecie to way. Dwiga je? Patrz, ksieczka wojskowa, to jest to straszne, puste miejsce, ktre zatruo ojcu ycie: niewypisany przydzia, rozkaz tak tajny, e nigdy nie by ujawniony. Moe to lepiej, inaczej Niemcy by nas cigali? A karty Patnika? - "Co innego znacz karty w grze, co innego we wrbie" - mwi przed wojn astrolog, noc. - Fotografie zostawi. Nie znasz wikszoci tych ludzi. Niedugo nikt nie bdzie wiedzia kim byli. Trzeba by pisa na odwrotnej stronie nazwiska. Ale czy nie byoby bezsensem teraz to robi? - A mam pani! Zapaam na gorcym uczynku! Rozpamitywanie? krzyczaa Frania, ktra wesza bezszelestnie; wydawao si, e rozrzuci stos zdj. - Na klczkach przed papierzyskami? To nie wrci. Na co si pani zdadz ci dziadziusiowie, jak nie zostawili nawet folwarczku? - Zostawili dziedzictwo myli, uczu, najwiksze bogactwo.

- Tylko si pastwo mizdrzyo do siebie. Grzech byo robi sobie tyle fotografii, cigle si przeglda w lustrach. Jaon patrzy na zdjcia, w wietle nieznanych lat wyoni si przed nim czas, kiedy go nie byo; pikniejszy, zaklty, niedostpny, zazdronie strzeony przed nim przez tych ludzi, ktrzy jeszcze nie pozwalali mu by midzy sob. Frania tknita podejrzeniem udaa si do dalszych pokoi. Za chwil wrcia wykrzykujc na poy gniewnie, na poy z politowaniem: - Wic zdrada? Ucieczka? Przygotowania w tajemnicy przed star Franciszk? Ciekawe, czemu to pani nic mi nie mwia? No? No? dopominaa si. - Kto tu powinien si ukradkiem pakowa? - Rzeczywicie Franiu, nastpio przestawienie rl: Frania kae mi si przed sob tumaczy. - Nie mog dopuci, eby pani strzelia gupstwo. Jak si pani wydostanie z miasta? No? Nie ma pani pojcia? Na piechot? Do pocigw szturmuj tumy, ludzi wpychaj pod koa. Tylko atyski moe pomc. Matk musiaa zaniepokoi naga zmiana tonu Frani i jej gotowo, by uatwi im opuszczenie Warszawy. - Jest tylko jedna sprawa - odezwaa si matka. - Zaufam Frani bezgranicznie. Mam znajomych ydw, ktrzy s zdania, e Niemcy gdzie bd wywozi ydw, moe w umowie z Rosj na Syberi, albo nawet rozstrzeliwa. Chcieliby tu ukry dziewczynk, starsz od Jaona, bardzo grzeczn. - Boe, co to na mnie spada? Dziecko? Dziewczynka? - Zostawi pienidze. - Na co mi pienidze, jak Niemcy mnie zastrzel? - Frania nienawidzi dzieci? - spytaa matka. - Ja si dzieci boj - odrzeka Frania. - Frania boi si dzieci! Frania boi si dzieci! - wykrzykiwa Jaon. - Gdybym bya matk, nigdy bym nie miaa dzieci. Na pani miejscu te - odezwaa si Frania patrzc znaczco na Jaona. - Prosz tak nie mwi - ucia matka, ale Frania nie usuchaa jej: - Zawsze unika przykrych sw. Jak Jaon rozdepta na ciece uczka, powiedzia mu "Przepraszam. - Dziurzyn mama wyrzucia przeze mnie - prowokowa Frani Jaon. - Wiem, kobiecina posza na bruk. Lepiej byo j wyrzuci prosto przez balkon - odcia si Frania. - Jeli sama mam zosta w tym domu, to zaznaczam, e adnej maej ydweczki tu nie cierpi. Take uprzedzam, e cenne rzeczy musi pani zabra. Nie bd odpowiada za srebra, dywany, futra. - Cz zostawi. - Za nic nie rcz. Jak bd godna, zaczn sprzedawa i co mi pani zrobi? - Frania obgaduje siebie sam - matka zmienia temat. - Czy Frania nie zdobyaby mi trzech kilo soniny? - Przed wyjazdem na wie kupuje pani tuszcz? Jeszcze pani zabierze doniczki i ziemi wysypie tam, eby przybyo na polu?

- Franiu, a kto podlewa w czasie bombardowania kwiatki. - Gupia, gupia, gupia suca Frania to robia. I Frania, poddenerwowana, wysza po raz drugi do atyskich, moe poskary si na swoj pierwsz pani, a moe i po to, by wypeni jej prob. - Frania udobruchana! - wykrzykna matka zobaczywszy suc czerwon od mrozu i trzymajc paczk w przedwojennej gazecie. - Pan atyski jest bardzo za pani - odezwaa si Frania. - "Chce pani z Marszakowskiej soniny - to trzeba jej uyczy". Chce wyjecha, to pan atyski wynajmie jej dwu ludzi: Pjd torami do Szczliwic, zajm miejsca na grce rozrzdowej, gdzie szczepia si pocig i przyjad na dworzec w podstawionym pocigu. Gdy nazajutrz Frania wysza do pracy do atyskich, matka wymya dwa garnki aluminiowe i trzeci postawia na ogniu, wrzucajc pocit na kawaeczki sonin. - Czemu nie kaesz Frani topi soniny? - spyta Jaon. - Podnie dwa palce do gry i powtarzaj za matk: - "Na pami ojca przyrzekam, e nigdy nikomu nie powiem o tym, co nastpi". - "Na pami ojca przysigam" - Jaon zmieni samowolnie sowa na powaniej brzmice.. - Wic jeste zaprzysiony. Twj ojciec skada przysig Marszakowi w 1913 roku. Gdy przysza niepodlego nie skada przysigi, bo by na zawsze zwizany tamt. Poszli do gabinetu ojca i matka otworzya bibliotek. Wyjwszy rzd ksiek, signa za drugi i wydostaa parabellum ojca, zarepetowaa sprawdzajc, czy nie ma naboju w lufie i wrczya bro Jaonowi. - Rozbierz - rozkazaa. Jaon wcisn i przekrci luf, jak robi to przed czyszczeniem broni na strzelnicy ojca, kareta zsuna si i jednoczenie oddzielia si lufa. - Wystarczy - powiedziaa matka. - Zanie do kuchni. Woya do jednego garnka luf i magazynek, do drugiego karet z rkojeci. Smalec bulgota w trzecim garnku. Matka chwycia go i chlusna do jednego garnka, a potem do drugiego, a tuszcz przykry czci pistoletu. - Nasze zapasy - powiedziaa z dum i ucisna syna. - Nawet jeli Niemcy nam to zarekwiruj, to zorientuj si smarujc chleb, e ich dozbroilimy, gdy my bdziemy daleko. Mylaam zakopa pistolet w mogile ojca. Ale nie po to przekaza nam bro pukownik Jamontt. - Mamo, w Marzeniowie bd tskni za Nik Woynick. - Nie wypada mi mwi z tob na ten temat. Ale o jednym chc ci przestrzec. Nie wycigaj wnioskw na przyszo. Wielka mio przyjdzie, przekonasz si. Moe do Niki Woynickiej, ale dopiero gdy zobaczysz j doros. Nie chc ci rozczarowa, ale Nika jest bardzo posuszna. Cz jej sympatii do ciebie wynika z nastawienia, jakie dali jej rodzice. - Kazali mnie lubi? - Jaoniczku, nie rb sobie wielkich nadziei co do Niki. Przeja

si mierci twojego ojca. Boi si, by jej to nie spotkao. Moe dlatego choruje? Chciaaby wszystko zrobi dla ciebie, by Bg zlitowa si nad ni i oszczdzi jej tego, co spotkao ciebie. Nie rb smutnej miny. Matka musi uwiadomi ci, e wiat nie jest dekoracj, na tle ktrej rozgrywa si twoje ycie. Obserwuj ci. Zadziwia mnie brak cigoci, brak pamici. W kady ranek zaczyna si od nowa twoje ycie. Co zapamitasz z tego, co przeywamy? - Ciebie. - Jak siedz okutana w dwu paszczach, dwu parach rkawiczek, jedna na drug? W ohydnej czapce z wczki? - Nie. Wspominasz babci i mwisz, co ona mwia tobie. - A ty powtrzysz to swoim wnukom? - Nie bd mia wnukw. Mwiem ci! Nie lubi dzieci i nie bd ich mia! - Nik lubisz, cho jest dzieckiem. - Jej nie bd mg mie jako dziecka, bo jest crk pastwa Woynickich. Mamo, ale gdy raz daa mi klapsa przy Nice, nie ja pakaem, a ona. - Po co robi plany na tak odleg przyszo, mwi jak postpisz za dwadziecia lat. Czy to nie dziecinne? - Tak, mamo. Nazajutrz Frania szykujc niadanie dla nich trojga zacza dopytywa si, gdzie jest smalec. - Wyniosam do pokoju Jaona, bo tam jest chodniej - odrzeka matka. - To zapasy, ktrych nie pozwol ruszy. - Znosz arcie, a pani je ukrywa przede mn - Jestem godna. Chc chleba ze smalcem! - Frania podniosa gos, chwycia paszcz, okrya si niim, by ruszy po smalec. Matka chwycia za po paszcza: - Zabraniam. Smalec jest dla Jaona na czarn godzin. - Dobrze, e ju niedugo si pani pozbd. - Gdybym nawet nie chciaa wyjecha, musiaabym ucieka przed Frani. - Nie pogniewam si, bo nie chc, eby mnie potem pani przepraszaa - odrzeka dumnie Frania. Mczyni, ktrzy mieli zaj dla nich miejsca przyszli przyprowadzeni przez Frani: - Niech pani si nam przyjrzy. Bdziemy w kolejarskich czapkach. Zajmiemy miejsca w pierwszym wagonie dla Polakw, w ktrym przedziay bd od strony peronu. Ukaemy si w oknie. Nie trzeba rzuca si z tumem. Mog pani zepchn pod koa. Niech pani nas wypatruje. Odbierzemy pakunki, wcigniemy pani i syna przez okno, a potem sami wyjdziemy. - Jak wydosta si na maej stacyjce, gdzie pocig stoi p minuty? - Gdy zacznie hamowa, wyrzuca bagae. Gdy stanie, skaka przez okno. Potem i wzdu torw i zbiera. - Kiedy jest najmniejszy tok? - spytaa matka. - W niedziel, na wieczorny pocig o godzinie 20.45. Musi pani by na dworcu przed godzin policyjn. W tym pocigu opalaj tylko

wagony dla Niemcw. Trzeba si ubra grubo. Futer lepiej nie mie na wierzchu. Pobrali sto zotych zaliczki, drugie sto miao by wypacone, gdy Jaon z matk sid w przedziale. Matka przez pitek zwijaa i ugniataa dwa tumoki, zapia je w rzemienie. Byy bardzo cikie, miaa je nie z Frani. W sobot matka woya na futro paszcz i oznajmia Jaonowi, e jedzie poegna grb ojca. - Ty zostaniesz. Jest wielki mrz. Byo cakowicie ciemno. Do godziny policyjnej zostao dwadziecia minut, a matka nie wracaa. Zegar na kredensie w lodowatej atmosferze wielkiego pokoju pieszy si co prawda dziesi minut na dob. Jaon odlicza te dziesi minut i coraz bardziej si ba. A jeli matk zabito w pustce cmentarza, by cign z niej futro? Po co kolejarz wspomnia o futrze? Jaon mniej by si niepokoi. Gdy wskazwki zegara nieubaganie ukaday si w kt, ktry Jaon obliczy na 120 stopni, rozlego si pukanie i dzwonienie jednoczenie. Znak z dawnych czasw. Ojciec tak dobija si, gdy radosny wraca z banku! Jakby matka mwia: "Nie wszystko stracone. Masz matk. Ciesz si tym". Rzucili si sobie w objcia. Frania z progu kuchni skarcia ich: - Po co wita si, jak po latach niewidzenia? Temu dziecku cakiem pokrci si w gowie. - Ach synu - powiedziaa matka, nie zwracajc uwagi na Frani. Zaczo si od przejazdu przez getto. Synu! - matce zaama si gos. - Tam umieraj na niegu. My jestemy jak krlowie, cesarze, magnaci. W bramie cmentarza musiaam si usun z drogi. Wychodzia grupa niemieckich kobiet w rnym wieku, w gbokiej aobie. Byy to pewnie matki, ony, crki, siostry polegych w boju o Warszaw, ktre przyjechay z gbi Rzeszy. Niektre pakay. Jedna rzucia na mnie spojrzenie straszne, mciwe, pene zacitoci. Byy tam, skd wyrzucono nasze groby. Wsiady do wojskowego autokaru, jak makabryczna wycieczka. Cmentarz zasypany niegiem wysoko, tylko czubki krzyy stercz. Szam, szam, patrz, a tu nie ma grobu twojego ojca. Uczucie, e ju raz tak byo, e wszystko si powtarza, tylko biae, jak w negatywie pozbawionym kolorw, jakby twj ojciec rozpyn si w bieli, czy ukry si przede mn obraony o co. Zaczam odkopywa groby ze niegu, by dotrze do tabliczki. Ach, ile znajomych nazwisk, ile tragedii, przy czterdziestej straciam nadziej. Byam mokra, pot la si ze mnie. Wtedy zobaczyam nasze nazwisko, strasznie znajome, jak woa mnie z daleka. To niemoliwe: skd tu imi twojego ojca? Ostatnie trzy lampki, ktrych nie spalilimy we wrzeniu, zapaliam na nienej wydmie, pokrywajcej mogi. Trzy wiata w zmierzchu wyday si pomaraczowe. Gdy szka rozgrzay si, zaczy powoli zapada si w nieg. wiato bio z jego gbi. Zaczam odchodzi i usyszaam, jak szko pka w powoce zaspy, ale wiata nie zgasy, odwracam si, a one, jak spod ziemi wieciy, egnay mnie, czy ojciec dawa znak? To byy jedyne wiata na cmentarzu. Niemieckie groby, gdy mijaam je, spoczyway

w ciszy i ciemnoci jak polskie. Potem nastpio pojednanie z Frani. Ostatnia butelka "Cinzano" bya sygnaem, e trzeba wyjeda. - Pani powinna bya sprzeda to wino atyskiemu. Zwrcioby si za tych kolejarzy - nie moga powstrzyma si od gderania Frania, gdy zasiady ze swoj pani do wina. - Co tam Franiu, gdy stracio si tyle reszta staje si bezwartociowa - matka upia yk wina. - Bogaci zawsze odzyskaj bogactwo. Biedni od pocztku s wystraszeni. Zgubiam dwa zote. Ojciec popaka si. Prosiam, eby mnie zbi, ale nie chcia. - Frania krytykuje wszystko, co wpajam w Jaona. By lecia ponad wiatem, jak wielki ptak, a nie jak kret, lepy, dry wski korytarzyk. - O, Jaon to moe by jastrzbiem albo spem. - A orem? - wykrzykn Jaon. - Kim bdzie Jaon, to nawet mnie, suc, ciekawi. Bdzie kim bardzo zym, upadnie nisko, albo ludzie bd go caowa po rkach. Zazwyczaj dziecko jest cakowicie gotowe, jak pk. Jeli go pani rozoy, to wiadomo, jaki kwiat si z niego rozwinie. Co do Jaona nie umiem wry. Inne dzieci wiadomo nawet, jak umr. Wrcz widziaam staro na ich twarzach. Czy pani pozwoli, bym zajrzaa w jego rk? - A co tam, niech Frania zaglda. Frania odwrcia lew do Jaona, a potem praw i wykrzykna: - Boyku miy! To dziecko ma jedn lini: lini losu. Nie ma ycia. Wszystko poaro jego przeznaczenie - zamkna jego donie i gestem, jakby mu je zwracaa, odsuna od siebie. - y bdzie dugo, a mu si sprzykrzy ostatecznie. Pani tego nie bdzie oglda. Sam zapragnie poczy si z pani. - A wojna bdzie miaa wpyw na jego ycie? - spytaa matka. - Wojna ocalia go. Przysza w sam por. Niech Bogu dzikuje, e zabra mu ojca. Byby nicponiem. Zmarnowaby si. - To Frania mwi nie z rki, tylko dlatego, e Frania nas zna? Frania milczaa, wtedy matka dodaa: - Tu by wrbita, niedugo przed wojn i powiedzia zagadkowe sowa: - "Ci wrd nas ktrzy zostan". - Tym zapowiedzia odejcie ma. Zadraam, czy nie z kobiet, co te mogo si sprawdzi, ale moe take przez mier. - Nigdy tego pani nie wspominaam, ale mi si wydaje, e widzimy si ostatni raz w yciu, wic powiem, e ta pannica tu bya dwa razy, gdy mymy byli na wakacjach. Pytaa u dozorcy, czy pan jest, kiedy pan wraca ze wsi. A dozorca Szymaski, przecie pani zna go: - "Ej, bo wezw policj, niech sprawdz, czy pani nie zodziejka", a ta w nogi. - Ile jeszcze Frania ma takich tajemnic? - eby si pani strzega Dziurzyny. - Co Frania przez to rozumie? - Czarowaa Jaona. - Jeszcze wczoraj Frania bya askawa uala si nad jej losem,

skrzywdzonej rzekomo przez Jaona. - Jak mnie zaczarowaa - dopytywa si Jaon senny, przejty wyjazdem. - Jaon id spa - przerwaa matka. - Frania jest osob doros, ale jest rwnie dziecinna jak Maniunia i Dziurzyna. Idc do atyskich, Frania wysaa depesz do wuja Rudolfa, a drug, na wszelki wypadek, do dzierawcw, e wyjedaj i ktrym pocigiem. Nie byo tam wyranej proby, by wyjechano po nich na stacj. Pojawio si nowe zmartwienie; pocig przychodzi w rodku nocy, w czasie, gdy poruszanie si byo wzbronione. Co z nimi bdzie, gdy wysid? Pewnie trzeba bdzie czeka do rana na zimnej stacji. O zmierzchu na podwrze zajechaa riksz Frania. Matka uklka w przedpokoju, przeegnaa si, spojrzaa w lustro egnajc dom, swoje dawne ycie i sam siebie, ktr bya jeszcze tak niedawno. Jaon przejty podr zapomnia rzuci okiem na mieszkanie, by je zachowa w pamici. Dopiero, gdy adowali si do rikszy zerkn w gr ku balkonowi, wiszcemu tak wysoko i czterem oknom ciemnym i zasnutym lodem, za ktrym upyno dotychczasowe ycie Jaona. Rikszarz jecha powoli, nieustannie cicho klnc. Wyprzedzay ich niemieckie samochody z przyciemnionymi reflektorami, przepenione wojskiem. onierz cisn w nich ogryzkiem jabka. Z dworca sycha byo krzyki. andarmi kogo bili. Rikszarz nie chcia tam podjecha. Musieli nie toboy przez cay plac, podjazd i przebija si przez tum. Woda z rozdeptanego niegu staa tu do wysokoci kilku centymetrw. Gdy byli w rodku hali wydao si, e utknli i nie przejd. A jednak Frania, brutalnie rozdajca razy zrolowanym dywanem, twardym jak stalowa rura, utorowaa im drog. Tum zbity, unieruchomiony swoj gstoci, gowa przy gowie, oczekiwa na peronie na podstawienie pocigu do Krakowa. W lodowatym powietrzu para z oddechw tworzya mg. Nie byo wida adnego dziecka. - Pani to wcale nie odjedzie - powiedziaa Frania. Wyrniali si w tym tumie. Czasem kto zerkn na nich z wrogoci i politowaniem. Nad ich gowami zacharcza gonik. - Achtung! Achtung! Die Personenzug nach Krakau durch Radom, Kielce wird sofort am siebene Peron zu untergechutzt. * (* Uwaga! Uwaga! Pocig osobowy do Krakowa przez Radom i Kielce zostanie podstawiony na peron sidmy.) - dumna niemczyzna bia z gry. Polskie sowa gonik wycharcza znieksztacone, jak wstydliwe czy nieprzyzwoite. Masa ludzka poruszya si i zwrcia si w stron skd miano podstawi wagony. Matka sterowaa cigle pod prd, by nie znale si za blisko pocigu. Nawet mogaby nie spostrzec okna, z ktrego wychylaj si opaceni ludzie. Pocig, jak na zo tumowi, wjecha w ostatniej chwili, w pdzie i zahamowa gwatownie z piskiem zatrzymujc si tam, gdzie tor si koczy. Bufory prawie dotkny stalowej zapory. Jk, przeraliwe krzyki i ryk - rozleg si nad tumem. Kto wrzasn

bolenie, strasznie. Potrcano ich, pchano, uderzano. Ujrzeli przez uamek sekundy znajome twarze wynajtych ludzi, a potem zniky, bo oszalay tum rzuci si ku oknom. Kolejarze zostali wepchnici w gb przedziau. Zamiast nich byo wida wsiadajcych, ktrzy zapchali okno i nie mogli zej na podog przedziau, bo wypenili go ci, co przybiegli korytarzem. Ciaa tamtych, wychylone do poowy na zewntrz powodoway, e okna byy otwarte i zablokowane przez tych przedsibiorczych i nieszczsnych ludzi. - Nigdzie nie jedziemy - powiedziaa matka i zaczli si wycofywa. Pocig ruszy, uwoc wynajtych przez nich ludzi. Ca noc czekali, stojc w hali dworcowej w tumie tych, co nie wyjechali. Gdy z ustaniem godziny policyjnej zaczy nadjeda riksze Frania pilnowaa, by nikt nie wpycha si w kolejk. Nawet bia si z jakim mczyzn. Bya to sekunda straszna, wstydliwa, gdy Frania zadaa mu cios, a on przewrci si w czarne, zimne boto. Odjechali z dworca w poudnie. Jaonowi wydawao si, e odby bardzo dalek podr i wraca do domu. Mieszkanie, gdy weszli do niego po uroczystym poegnaniu wydao im si zimne, smutne, nagie, poniewa matka pozdejmowaa obrazy. - "Po co byo nas egna" - mwiy wysokie zimne, zbyt wielkie pokoje. - "Po co byo ucieka, gdy znw chronicie si midzy nas, mury, ktre chcielicie zdradzi?" Byli uwizieni w miecie. Potrzeba ucieczki z Warszawy, zostawienia miasta skazanego na zagad bya teraz gwatowniejsza. Marzeniw wydawa im si nieosigalnym zbawieniem. Wiedzieli, e nie zostan tu, za adn cen. W paszczach, nausznikach, w pomaraczowym wietle poudniowego soca siedzieli w swoim domu jak gocie, ktrzy weszli na chwil i zaraz bd wyproszeni. Frania posza do pracy, a matka powiedziaa do Jaona pierwsze sowa po dugim milczeniu tego ranka: - Gdy pakowaam si i potem, na dworcu, mylaam, e oto wracam, jak pokutn wdrwk, do punktu wyjcia, do miejsca skd wyfrunam przed laty w wielki wiat. Ale przecie nic nie zawiniam. Nie mam niewyznanych grzechw. - Mamo, czy to wycie nazwali Marzeniw Marzeniowem? Bo marzylicie o sobie? - Moje kochane, gupie dziecko. Taki mdek najdroszy, ograniczony, bo jeszcze may, zawsze zadziwi. Synu, kto, chyba biskup Jazowiecki zaoy tam ogrody, jak wynione, wymarzone, a wedug innej wersji, jaki magnat dosta t wie w spadku od biednego szlachcica, ktry sobie wymarzy obdarowa bogacza. Frania przysza lekko podpita. - atyski nie bierze wdki do ust. Mnie kae za siebie pi, gdy opija zaatwione interesy. Tylko pani jeszcze nic nie zauwaya po mnie. Nasi kolejarze dojechali do Okcia i ledwie si wydostali. Uwaaj, e zaliczka przepada. Ale jestem na tyle trzewa, by pani powtrzy, co kaza atyski. On si zawzi i pani dojedzie. Nie ma w tym interesu. Pani kupia kuropatw, pani nie potrzebn,

by ratowa atyskich. Pan atyski dlatego nawiza kontakty handlowe z pani bratem Rudolfem. Nie potrzebny mu do niczego. Pan Rudolf zostawi adres i telefon na swoj wsplniczk. - Wsplniczk? - spytaa matka ze zdziwieniem w gosie. - To pani nie wie? - wykrzykna Frania i wyja skrawek pakowego papieru z notatk i przesylabizowaa: - Honorata Panicka Koblentz, czy jak tam si czyta, wszystko jedno. Pani dawne suce w ogle nie umiay czyta ani pisa, to wiadomo na caej ulicy. Pan atyski zatelefonuje do tej pani, by pan Rudolf przyjecha po towar. Wtedy zabierze pani - oznajmia i posza znw do atyskich. - Niepokoi mnie, czy za pomoc atyskiego nie kryje si jaka zmowa? Moe chc si z Frani nas pozby, by zaj mieszkanie? mwia wieczorem matka. - Obserwowaam Frani, gdy nie dostalimy si do pocigu. Bya bardziej przejta ni to wynikao z sytuacji. - Moe Frania nas lubi? - Tak sdzisz? - Bya na pogrzebie ojca. - Masz racj dziecko. Czuje si samotna. Myli, e odpowiada za nas. Jestemy dla niej jedynymi bliskimi istotami na wiecie. Moe auje, e wyjedamy? Przychodzia mi gupia myl, e dalej nasza rodzina jest trzyosobowa, bo Frania staa si jej czonkiem. Wuj zjawi si trzy dni potem, z ptem kiebasy, w skrzanym paszczu, ciepej pilotce, w towarzystwie kierowcy, ktremu prosi, by da kieliszek wdki. Gdy okazao si, e wdki nie ma, poszed sam po ni do restauracji i przynis w maej butelce w kieszeni. By zaabsorbowany interesami, e prawie nie zwraca na nich uwagi. Gdy dowiedzia si, e chc zabra si z nim, powiedzia: - To ostatnia jazda. Niemcy nie pozwol Polakom uywa samochodw. Chc wzi maksymalnie duo towaru, a wy i wasze rzeczy przecie waycie. Depesze mnie zdziwiy. Czy to pora przyjeda na wie? W domu zib. Mao opau. Tyle, co grzeje przez cian do dzierawcw. Lkam si was wyciga z miasta. Wojna to nie wakacje. Nie powiedzia im, czy ich zabierze. Wida uzalenia to od rozmowy z atyskim. Popatrzy aonie na pto kiebasy nie widzc, czy go nie odebra siostrze i nie zanie kontrahentowi. Wyszed pewny, e atyski odradzi mu wiezienia pasaerw, zamiast towaru. Ale wrci w odmienionym nastroju. - Ach, siostro, dalej jeste potg - powiedzia, ale nie wyjani, co ma na myli. - Wic z Bogiem. Wic w drog. Mamy towar i przepustk na atyskiego. Mamy pciarwk. To cud, ktry Bg zrzdzi dla was nie dla mnie. Ach, atyski ma stark, ma wszystko. Przesya Jaonowi kostk masa, ale nie wniosem na gr. - To bracie pozwl, wezm jeszcze waliz. - Ale siostro bierz, prosz. Matka zacza wrzuca rne rzeczy jak popado, w szale zabierania. Czua si winna wobec tylu przedmiotw, e je zostawia na niepewny los. Nawet jeszcze raz szybko przejrzaa fotografie i

jedn wyja, przyciskajc do piersi, i kryjc to przed wujem, ktry nie zdejmujc paszcza przechadza si po zimnym mieszkaniu. Kierowca siedzia w kuchni, pi herbat, nie odzywajc si do Frani. Wuj kaza im si ubra we wszystko, co maj. Ze wzgldu na Niemcw on musi jecha w szoferce, jako dysponent wozu. Dlatego matka i Jaon pojad z tyu, z towarami. Wuj niecierpliwi si, dra przed godzin policyjn: - Nie zdymy, nie zdymy - popdza matk. - atyski si rozgada. Jestem zaleny od jego towaru, wic musiaem sucha. Matka, na futro po drugiej babce i paszcz, zaoya palto ojca. Na paszcz Jaona woya podbite oposami futro ojca. Teraz mg si przekona, jak jeszcze by may. Podbieg do lustra, cignc za sob poy i zobaczy maego ludzika odzianego w strj olbrzyma. Rce koczyy mu si w poowie rkaww. Matka nawet w takim momencie czujna na to, co si z nim dzieje, powiedziaa, przybiegajc za nim, ukazujc i niknc w lustrze: - W barach, dziki Bogu, prawie, prawie pasuje. Frania i kierowca nieli rzeczy. Gdy weszli na pak wozu rozwinli dywan i okryli si nim. Jaon uwiadomi sobie, e nie poegna si z Frani, bo samochd ruszy za szybko. Pierwszy raz poczu za ni tsknot. Wic jednak lubi t Frani! Dlaczego dowiedzia si o tym dopiero teraz? Samochd trzs i szarpa, a w obramowaniu plandeki wida byo znikajce ruiny i niebo. Podoga samochodu przesuwaa si pod nimi, przetaczali si. Okrycia spaday z nich i lodowate zimno przenikao przez skr a do koci. Wuj nie objani im, jaki towar wiezie. Miejsce dla Jaona i matki wygldao na nisz, czy legowisko midzy szeciennymi paczkami starannie owinitymi w szary papier i owizanymi szpagatem. Dokadno pakowania przypominaa dawnego atyskiego. Matka poruszaa wargami. W czasie bombardowania krzyczaa do Boga, w czasie pogrzebu szeptaa, teraz modlitwa wydobywaa si z jej ust bezgonie, jakby rozmawiaa z kim niewidzialnym, niesyszalnymi sylabami. - Mamo, o co si modlisz, powiedz? - odezwa si. - Bymy jeszcze tu wrcili. Jaona przeszed dreszcz: wic moe na zawsze opuszczaj Warszaw? Miaby y gdzie indziej, w obcym miecie? "Boe nie pozwl - jego myli przeszy w modlitw - y wrd nieznanych ludzi, w maym, marnym wiecie, z dala od mojej ulicy, azienek, kocioa Zbawiciela". Wstrzsy samochodu stay si gwatowniejsze. Ruiny przykryte biaymi czapami niegu znikay z pola widzenia, pojawi si czasem dach domu i oszronione drzewa. Pomyla, e ju wyjechali za miasto, gdy poczuli z matk hamowanie i drzewa, i domy zatrzymay si. Sysza sowa wuja, jego byskawiczne, jakby z gry przygotowane, aman niemczyzn, ktr rozumia nawet Jaon. - Ich habe Passiersehein. Bitte. Das ist mein Passierschein. Ich

habe zwei Personen. Das ist meine Schwester und sein Sohn, sehr klein.* (* Ja mam przepustk. Prosz. To jest moja przepustka. Ja mam dwie osoby. To jest moja siostra i jej syn, bardzo may.) "Po co wuj tyle gada" - pomyla. - Z jego sw wyczyta strach i Niemiec te musia to czu. Trwaa duga chwila, gdy w lodowatym powietrzu rozleg si szelest papierw. Potem znw zapada cisza i Niemiec w hemie zapitym pod brod, o opuchnitych oczach i gstych brwiach, zajrza na pak wozu. Jaon pierwszy raz z bliska widzia twarz Niemca. Zobaczy dwa mae otwory z boku hemu, ktrymi wychodzio powietrze i namalowan pod nimi trjkolorow tarcz. Niemiec nie odezwa si i znik. Wida da znak, bo ciarwka ruszya. Jaon podnis si na posaniu. Zobaczy, jak zamyka si za nimi szlaban pomalowany na biao-czarnoczerwono, maleje i niknie. Na szosie uciekajcej w ty leay pasma pokego niegu, tylko koleiny wyrobione przez samochody, jak w piasku byy ciemne. Dzie by chmurny. nieg szary, poky. Czu silny cig samochodu pod sob. W pustce szosy dochodzi go warkot silnika wysoki, wytony. Jechali jednostajnie, chyba szybko. Wydawao mu si, e wuj rozmawia z kierowc. Poczu senno. Gdy obudzi si, wida na skutek snu, ktry zosta przerwany i natychmiast zapomniany, wydawao mu si, e jest ju po wojnie. Matka patrzya w przd przez okienko do szoferki. - Dugi rzd furmanek czeka na kontrol - powiedziaa. Oj, ale Niemcy zobaczyli nasz samochd i daj znaki bymy je wyprzedzili i podjechali pierwsi. Z przodu rozleg si gardowy, modzieczy gos. Niemiec nie wymawia "r" tylko grasejowa, tak jak kazaa t gosk wymawia Jaonowi w czasie lekcji francuskiego pani Bohusz. To nadawao ton swojskoci, jego rzucanym w zoci, krtkim, urywanym zdaniom. - Aussteigen - krzykn wreszcie. Wuj, strwoony, z wybauszonymi oczyma, zajrza do nich: - Wychodcie. Wyjmujcie pakunki i otwrzcie - wykrzykiwa rozkazujco do nich wuj, jakby przej cz kompetencji Niemca wobec nich. "Gdyby wuj wiedzia, co jest w dwch garnkach ze smalcem" - myla Jaon radonie. cierpnity i zmarznity omal nie upad stanwszy na bezwadnych nogach. Paszcz ojca wlk si za nim. Byli w pustce. Droga biega nasypem nad sigajcymi horyzontu paskimi kami, przez ktre pyna rzeka. Nasyp szed w gr i prowadzi na betonowy nowoczesny most, zabarykadowany, osonity workami z piaskiem i kbami drutu kolczastego. elazne kosze, przy ktrych grzali si onierze, wieciy rozpalonym do czerwonoci ulem. Pachniao dymem i tuszczem do smarowania skry butw i pasw niemieckich. Niemcy mieli hemy, pod nimi kominiarki. Dwch podoficerw i trzech szeregowych podeszo do samochodu. Jeden pilnowa kierowcy, drugi sta za wujem, trzeci wymierzy bro w matk i Jaona, a jeszcze jeden pocztkowo chcia wzi na muszk Jaona, ale potem zrezygnowa. - Wo ist dein Mann? - odezwa si do matki podoficer, mwicy jak

si wydawao Jaonowi francuskim akcentem. - Mein Mann ist in der Kampf gegen Deutschland gefallen - odrzeka matka. Niemiec opuci oczy. - Das ist wirklich ein Witwesland - powiedzia artobliwym tonem do podoficera przegldajcego papiery. - Heute dieses Weib schon ist die zehnte oder zwlfte Witwe* (* - Gdzie jest twj m? - Mj m poleg w walce przeciw Niemcom. - To prawdziwy kraj wdw. Dzisiaj ta kobieta jest dziesit czy dwunast wdow) i krzykn w stron matki Jaona: - Die packen aufmachen!* (*Otworzy pakunki) Matka uklka i odrzucia najpierw dywan, a potem wyszarpywaa wszystko i rzucaa Niemcowi pod nogi. Ich rzeczy, wyjte na wiato dzienne, na niegu, na poboczu szosy, wydaway si bezbronne i biedne. Niemiec patrzy na nie pogardliwie, z obrzydzeniem i zniecierpliwieniem. Matka mimo pozorw nie dziaaa szybko, otwieraa wszystko w takiej kolejnoci, by tumok ze smalcem znalaz si na kocu, liczc pewnie, e cierpliwo Niemca si wyczerpie. Ale on by zarazem poirytowany i peen opanowania. Nieruchomy, ledzi rozzoszczonymi oczyma kady gest matki i odprowadza wzrokiem kady przedmiot. W pewnej chwili wysun nog i przygnit sweter Jaona, sprawdzajc, czy co w niego nie jest owinite. Jaonowi al byo wuja Rudolfa. Nie podejrzewa, e naraaj go na mier. Z niepokojem, ale ufnie ledzi przebieg rewizji. Dopiero, gdy matka wyja garnki ze smalcem, wuj drgn ze zoci. Niemiec te zareagowa. Wznis rk wstrzymujc matk Jaona, by nie odkadaa garnkw na bok. Zwrci si do podoficera, trzymajcego papiery wozu i dowody w rku: - Ist die Speck grieben in der Lebensmittel liste aus gewhnt und requirieretn werden? - Ich glaube nicht* (* - Czy topiony smalec znajduje si w wykazie artykuw ywnociowych, ktre podlegaj rekwizycji? - Wydaje mi si, e nie.) - odrzek drugi podoficer. Teraz dopiero prowadzcy rewizj Niemiec kopn garnek ze smalcem. Potoczy si i podskakujc zbliy si do krawdzi nasypu. Gdyby spad, poowa pistoletu byaby stracona. Moe potem Niemcy zeszliby po niego i wydobyli ze niegu. Zagbiliby noe, chcc posmarowa chleb. Czekaaby ich niespodzianka. Jaon uwiadomi sobie, e jego uwaga koncentruje si na jednym: czy Niemcy zapisuj ich numer samochodu i personalia. Ale nie robili tego. Garnek dotoczy si do krawdzi nasypu i tam zatrzyma go nieg. Jaon powoli, niedbale ruszy w stron garnka, podnis go i poda matce. Rewizja bya skoczona. Matka jakim sposobem nie wyja z tumoka motka przdzy, bojc si wida, e gdyby Niemiec wzi go do rki, byby zdziwiony jego ciarem. Niemcy nie kazali otwiera paczek z towarem wuja. Ich schludny wygld, porzdek, w jakim leay uspokoi ich, podczas gdy toboy matki Jaona budziy niech i podejrzenie. "A jeli wuj i pan

atyski s w konspiracji i udaj, e prowadz handel, a w paczkach jest bro?"Ale, mimo e by dzieckiem, niewiadomie wiedzia co takiego o wuju Rudolfie, e odrzuci t myl. Jechali powoli przez most przypominajcy fortec. Jaon nie wiedzia, jaka to rzeka. Ile razy bdzie w przyszoci, przejedajc t rzek, po tym mocie, wspomina to, co si nie zdarzyo? Boe, jaki jeste dobry, tylko my o tym nie wiemy, nie mylimy. Nigdy ci nie dzikujemy, bo nie znamy za przed ktrym nas ocalie, poniewa dziki Tobie si nie zdarzyo" - modli si w myli Jaon. Otuli si dywanem. By z pani Bohusz w Paryu. Poznawa go, jako dobrze znane miasto. - Ach, ja wcale nie jestem rozstrzelana, jak sdzilicie - mwia pani Bohusz, robic aluzj do domniemanej mierci jego ojca, o ktrym on i matka te myleli w czasie wojny, e poleg. Jaon spostrzeg, e pani Bohusz staa si przez ten czas modziutka, ma tyle lat, co on - we nie jego wiek nie by okrelony - ma dug sukni do kostek, podobn do cygaskiej i jest liczna. Mwia po francusku, a Jaon wszystko rozumia, co go dziwio: - Spieszmy si. Ja nie bd si starzaa, tylko modniaa, ubywa mi lat, a panu przybywa i miniemy si. Obja Jaona za szyj i zacza caowa w usta mocno, gwatownie. Wtedy zza rogu wyszed onierz oowiany wielkoci czowieka. Jaon rozpozna detale munduru: guziki, plecak, patrzce z boku gowy oko, z karabinem, na ktrym mia naoony byszczcy bagnet. onierz zoy si przepisowo, jak do walki i wbi bagnet Jaonowi w serce. Jaon krzykn i obudzi si. Samochd sta. Byo ciemno. Sysza gos matki, ostry, podniesiony: - Mj bracie, wszystkiego mogam si spodziewa, ale nie tego. - Moja siostro, nie czas na sentymenty. Do Marzeniowa macie osiem kilometrw. Przejdziecie brzegiem lasu. Was nie zauwa, a samochd ostrzelaj i wszyscy zginiemy. My rano przyjedziemy z rzeczami. Jeli bdziecie nocowa na pace, zamarzniecie, a ci ludzie nie chc nas wpuci do domu, tylko pozwalaj wjecha do stodoy. Poszedbym z wami, ale w razie czego kobieta z dzieckiem bdzie bezpieczniejsza. Ja wzbudz podejrzenia. - Czemu zatrzymalicie si przed lasem, a nie w osiedlu, ktre minlimy. - Sdzilimy, e przegonimy t sm godzin. - To ja cofn si w stron osiedla. - Odradzam ci. Znam miejscowe stosunki. Lasem przejdziesz nie zauwaona. Tu bdziesz sza poboczem szosy, na widoku. Nikt ci nie przyjmie. Ludzie przy gwnej szosie boj si przyjmowa nieznajomych. Nie otwieraj po zmroku. Id, id jak najszybciej. Rusz si wreszcie. Musisz mnie teraz troch sucha. No! No! doda pojednawczo. - Nigdzie nie ma bezpiecznego miejsca. Na to podwrko te mog wpa i wszystkich rozstrzela. Zbliy si kierowca i powiedzia uspokajajco:

- Niemcy w nocy nie lubi jedzi przez t gr. Jaon myla, e przeczuwa to przed wyjazdem: ucieczki nie ma. Ze wszystkich stron, z powietrza, nawet od morza s otoczeni. Wyjazd z Warszawy by bezsensowny, tylko bardziej ich narazi. - Kada minuta pogarsza twoje pooenie - powiedzia wuj Rudolf. Matka zdja z Jaona futro ojca, rzucia na pak i szarpna rk Jaona. Ruszyli szybko ku lenemu pustkowiu. Chwilami matka przypieszaa kroku do biegu. Byli zagroeni, ale Jaon przypuszcza, e matka nie myli teraz o niebezpieczestwie, tylko o zaskoczeniu jakie zgotowa wuj Rudolf. Groba ze strony Niemcw malaa wobec tego. Jedyna osoba, ktrej bya pewna na wiecie zaraz po ojcu! Ojciec nie y, a wuj wywiz ich z Warszawy i zostawi na rodku drogi. Jaon patrzy na jego stanowczo, gniewne oczy i widzia inn osob ni ta, ktra kupowaa za ostatnie pienidze onierzy oowianych. Naleaoby wraca do Warszawy. Ale na to byo za pno. Jaon myla, e matka naraa go, tak bardzo jest rozgoryczona. Przecie moga ubaga tych gospodarzy. Szli ciek w niegu. Po lewej mieli brzeg lasu, po prawej gboki rw i szos. Gra nie miaa koca. Gdy wydawao si, e znajduj si blisko jej szczytu, ukazywa si dalszy cig wzniesienia, jakby gra wyrastaa z gry i podnosia si przed nimi. Las wydawa si gstszy, drzewa uginay si pod zlodowaciaymi kiciami. W Warszawie mao wychodzili. Powietrze oszaamiao ich. Od nieba bia ciemno. wiato szo z dou, od niegu. Gra, ktr pokonywali bya bram do tej krainy, gdzie mieli znale schronienie. Mieli uczucie, e zo mino i s ocaleni, gdy ujrzeli dolin z wklsoci rzeki, zamknit dalekimi, ledwie majaczcymi i zlewajcymi si z niebem grami. cieka bya liska i co chwil tracili rwnowag, ale szliby nawet na klczkach, pielgrzymujc do cudownego miejsca, ktrym wydawa im si dom w Marzeniowie. Od tamtej strony usyszeli warkot silnika. Cisza bya tak zupena, e samochd sycha byo z bardzo daleka. Niewidoczny, sun ku nim. Matka szarpna Jaona. Weszli w gboki nieg, a potem w las i przebijali si przez krzewy, strcajc na siebie lodowate igieki, przenikajce za konierze. W pewnej chwili matka zatrzymaa go: - Po si synu - szeptaa, jakby ci nadjedajcy mogli j usysze. - Mog nas owietli reflektorem. Le bez ruchu. Uwaaj na par z ust. Zaso sobie usta - wyszeptaa matka. Sama stana za drzewem i patrzya w stron gdzie silnik samochodu, pokonujcego stromizn pracowa na wysokich obrotach. Szosa nie bya od nich dalej ni trzydzieci metrw. Jaon kadc si, dotkn policzkiem lodowatej, porowatej powierzchni i po chwili zobaczy, e i matka klka, a potem ukada si obok niego. Samochd warcza i wydawao si, e jedzie prosto na nich, specjalnie wysany, by ich wytropi. Wtedy zobaczyli pomyki ognia i rozleg si trzask serii z kilku pistoletw

maszynowych. Pociski przeszyy krzaki, uderzyy w pnie, obsypujc matk i Jaona kor, gazkami i niegiem. Nadesza chwila straszliwa: jedna z serii przesza tu koo ich gw, wzniecajc tuman niegu. Wic Niemcy ich widz! Czekali a samochd zatrzyma si i Niemcy wejd do lasu. Wydao si nie do uwierzenia: samochd jecha dalej. Po chwili usyszeli seri jedn, drug i zdali sobie spraw, e strzelanina si oddala. - Nie widzieli nas - wyszeptaa matka - a celowali prosto w nas. Warkot samochodu ucich. Wstali i szli dalej lasem, przebijajc si przez mode dby, wierki i zaspy niegu. - Strzelali na olep, by doda sobie odwagi. Bali si bardziej ni my - szeptaa matka. - Mamo, jak wojna minie, odnajd te drzewa i wyjm z nich pociski na pamitk. - Skd wiesz, co bdziesz robi po wojnie? Zapomnisz o tych kulach, ktre zarosn i najwyej, gdy zetn drzewo w tartaku pknie pia, jak bywao po tamtej wojnie. I przesta gada, bo zazibisz sobie gardo. Nogi masz przemoczone? Las si koczy. Matka baa si wraca do szosy i skrcia ku paskim, pustym przestrzeniom, gdzie pod niegiem krya si rzeka. Natrafili na pot do poowy ukryty w niegu. Jaon wstydzi si przyzna matce, e kiedy bywali w Marzeniowie na wakacjach, nie przechodzi przez poty, bo ba si, e nie da rady. Ale i matka nie miaa odwagi. Szli wic wzdu potu, odchodzc od celu w bok i zagbiajc si w ki, a doszli do rzeki. Matka pamitaa z modoci, e rzeka, niosc w sobie wod z ciepych rde, zamarza tylko po wierzchu. Przebijali si przez zaspy, idc w gr rzeki, jej brzegiem. Wreszcie natrafili na zasp sigajc Jaonowi po pachy i matka musiaa go przeciga przez to miejsce. Szli zamarznitymi bagniskami, przekraczali potki z drutw kolczastych, rozgradzajce pastwiska, strumyki dopywajce do rzeki. - Marzeniw dawno powinien si pokaza - odezwaa si matka do Jaona. - Co gorsze, tego miejsca w ogle nie znam. Chyba nigdy tu nie byam, a to z kolei wydaje mi si niemoliwe. Widocznie nie poznaj znanych sobie okolic. Jestemy zmczeni, czy niegi wszystko zmieniy? Jak bdziemy tak bdzi, stracimy siy i zamarzniemy, i znajd nas, jak przyjdzie odwil - rozpaczaa matka, a jej przeraenie wzmogo si, gdy zacz pada nieg. Jaon id, id, za wszelk cen - mwia matka. - Ja ci nie unios. Odchodzimy od rzeki i idziemy z powrotem tam, gdzie mam nadziej jest szosa i Marzeniw - oznajmia matka. Szosa wydawaa si teraz bezpieczna. nieg odrywa si od ziemi, dymi, bucha kbami i ulatywa lejszy od powietrza ku niewidzialnemu niebu, gdzie zbierao si nad nimi co ogromnego i grozio, e runie na nich i znikn pod tym, jak pod gruzami. W niegu, ktry zasoni wszystko, nie byli pewni kierunku. Dokd szli przy rzece, byo atwo, bo widzieli jej brzeg, gdy znalaza

si za ich plecami mogli orientowa si po wasnych ladach, na ktre si ogldali, zasypywanych w okamgnieniu. ki byy paskie i nie mogli kierowa si wzniesieniem terenu. Zawieja narastaa. Biaa ciana zamkna si przed nimi. Jaon zda sobie spraw, e omieszy si, umierajc w czasie wojny w niegu. Lepiej by zabili ich Niemcy. "Ale ju nie znabym tej chwili - kalkulowa - i moe straszliwie pragn bym j przeywa, mimo e jest zimno i grozi mi mier". Nagle wszystko wydao mu si pikne, bezcenne i niezwyke. Matka bya przy nim, a moliwe, e Niemcy zabiliby tylko jego i w niebie byby bez matki, i tskniby strasznie. Przerazi si takiego nieba. Pojawiy si jakie ksztaty, wysokie na dwa metry, krcce si jak w tacu, jak mae, toczce si przy ziemi potworki, ale to byy tylko formy, ktre w niegu tworzy wiatr. Nagle wyroso przed nimi co podobnego do okrytego szronem drzewa i byo to drzewo. Dalej byo nastpne, i za nim nastpne. Byli na tyach sadu, a wic dalej musia by dom, ludzie. Biegli od drzewa do drzewa. Ale sad skoczy si i wyszli na co, co przypuszczali, byo polem. - Bdziemy chodzi, nawet do witu synu - odezwaa si matka. Ani na chwil nie wolno si nam zatrzyma. I zaraz co chlupno pod ich nogami i zamierdziao. Bya to gnojwka. Poczuli, e ohydna ma wlewa im si do butw. Przed nimi, jak cie, wyoni si wiejski wychodek, a dalej chaupka z dwoma oknami na froncie i drzewami, jakie rysuj dzieci w pierwszej klasie. - Tego domu nie znam - powiedziaa matka. Zaczli puka do szybki okiennej, zakutej lodem, za ktr wida byo pelargoni. Trzeba byo wali uporczywie, coraz mocniej, by w grnej szybce zamajaczya twarz. - Ludzie! Zabdzilimy! Wpucie! - krzyczaa matka. Twarz, rozmazana przez ld znika. Myleli, e zaraz otworz si drzwi, ale to nie nastpio. Matka znw zacza stuka w szyb. Twarz nie pojawia si. Matka zacza wali pici. Sypn si kit. - Jeli nie otworzycie, wybij okno - krzyczaa. Drzwi uchyliy si i pokazay si w nich dwie twarze - kobiety i mczyzny. - Ludzie! Ratujcie dziecko! Zbdzilimy! - widzc, e drzwi si powoli zamykaj; wida gospodarze ujrzawszy kobiet z dzieckiem, przestali si ba, e kto wtargnie przez okno, wrzasna przeraliwie: - Gdzie Marzeniw? - Tam - powiedziaa twarz, wskazujc kierunek skd przyszli i drzwi si zatrzasny. Sycha byo haas zasuw. - Wyjm zapaki, podpal strzech komrki i w tym cieple si ogrzejemy - krzyczaa matka. Drzwi znw otworzyy si i wyszed stary, chudy mczyzna z obwisymi wsami, okryty brudnym kouchem: - Odprowadz was do drogi - powiedzia. - To trzy kroki, ale jak

kto nie wie, nie znajdzie. Poszed pierwszy i zaraz zatrzyma si. Pory nog w niegu i powiedzia: - To droga. Nie ma roww, wic nie zgubicie si. Dalej bdzie wysadzana drzewami, to ju traficie do Marzeniowa. Doszli do miejsca gdzie zaczy si niskie wierzby. Matka poznaa to miejsce. - Mymy minli Marzeniw! - zawoaa. - Wchodzimy do niego od drugiej strony. Nasz dom nie jest daleko. Uszczliwieni, zapomnieli, e jest wojna, godzina policyjna, e id szos. Dom dziadkw ukaza si przed ich oczyma nagle. Odmieniony, w niegu, cichy i jak opustoszay. Okiennice byy szczelnie zamknite, a wiee zaspy otaczay go zewszd, jakby od dawna nikt stamtd nie wychodzi. Furtka bya przymarznita. Ale matka chwycia Jaona za rk i pokazaa mu may komin na przybudwce: smuka dymu, ledwie dostrzegalna w ciemnoci, unosia si w gr. Drzwi otworzyy si nagle na ocie, buchno par, gorcem, zapachem rozpalonego pieca i matka znalaza si w objciach dzierawczyni, a Jaon Alinki. Za ni sta Dzidek. Wyda si Jaonowi dorosy. Wprowadzono ich do kuchni, gdzie duy st by do poowy nakryty obrusem. Obok stou, z wyrazem niemiaoci i obawy na twarzy, staa Dziurzyna. Czekaa, a spostrzee j matka Jaona. Gdy to nastpio, matka zawoaa: - A c Dziurzyna tu robi? Dziurzyna pada na klczki, woajc: - Niech mnie pani wemie z powrotem - sza ku matce na klczkach. - Ju nigdy nie zrobi tak jak zrobiam. Ju nigdy - woaa. - Niech pani tylko nie odmawia! - Ale Dziurzyno, nam grozi ndza, dlatego wyjechalimy z Warszawy, gdzie zostawilimy jedyn suc, a tu Dziurzyna chce by drug? Dziurzyna jest bogatsza od nas. - Pani droga - usiowaa chwyci matk za rk. Wczoraj nic nie jadam. Dopiero tu dostaam troch. - Nieche Dziurzyna pomoe mi si rozebra. Dziurzyna uwaajc to za pierwsze polecenie na nowej subie, zerwaa si z klczek i zdejmowaa z matki Jaona futro, paszcz, swetry, strzepywaa z Jaona nieg, odpia zamarznite haftki jego konierza. Dzierawczyni wniosa wielki chleb. - Prosto z pieca. Dobry jest gorcy chleb, mleko z masem i cukrem na zmarznicie. Jaon pamita tylko pulchne wntrze przekrajanego w p bochenka, chcia je, ale nie mg, bo usypia. Jak przez mg, czy zaczynajce si upienie, widzia, e Alinka stanwszy za wszystkimi przesya mu causa. Czu, e go nios, czu tak dobrze znany zapach siennika penego wieej somy, lnianych, mocno krochmalonych przecierade, wo rozpalanych kafli, widzia krg wiata wiecy na bielonym suficie, dwa cienie, chyba matki i Dziurzyny, i wydawao mu si, e tonie w ciepym niegu, ktry

przykrywa pod szyj, zasypuje policzki, usta i oczy. Obudzio go, e matka trzyma chodn do na jego czole: - Dzie dobry Jaoniku. Cze chopczyku - zawoaa do niego. Spae czternacie godzin. Ju niepokoiam si. Zdrowy przesuna doni po jego twarzy - nie zazibiony. Przed wojn by chorowa. Patrz, wyjrzyj, soce ju zachodzi. Jak piknie. Troch smutno i dziwnie. Nie mogam si doczeka a si obudzisz. Uklk na ku i nie pozna, znajomego widoku. Wydawao mu si, e na wsi zawsze jest lato. Zaspy sigay okien. ki, pola i gry nieg poczy w jedn bezkresn dal. Bio od niej niebieskawe wiato. Czerwone, ogromne soce zbliao si do gry za ogrodem, rzucajc krwawe i fiokowe refleksy na cian panieskiego pokoiku. Na owalnym stole leay: onierz oowiany i mi Karolcia. Jaon zdziwi si ich obecnoci, ale pomyla, e przecie zabra je i matka zdya wydoby z bagay. - Mamo, tej nocy nic mi si nie nio - oznajmi. Jakbym by jeszcze dalej we nie. Wesza Dziurzyna niosc patelni. Ostry zapach przyrumienionej soniny zapeni pokj. - No Jaoniku, zjesz dzi jajecznic po chopsku, na smalcu ze skwarkami. Now potraw trzeba je, jak si jest bardzo godnym. Wtedy j si polubi. Jaon pomyla, e Dziurzyna dobrze pamita jego nienawi do skwarkw, i e od tego dnia na cae ycie bdzie to jego najulubieszy przysmak. Dziurzyna przygldaa mu si, jak je, pokiwaa gow i rzeka: - Jaon teraz sierotka. Musi dba o mamusi, by nie umara, bo zostanie samiutki na wiecie, a takiemu nigdy nie powiedzie si w yciu... Pana to szkoda. Takich panw ju nie ma i nie bdzie. Pan nie kaza mwi, ale czasem zachodzi do kuchni i powiada: "Ktrej to?" - i pokazuje wos. Wosy to jedyna rzecz, o ktr si gniewa, jak byy w jedzeniu, ale potem udobruchiwa si i powiada: - "Jak ju ma by, to wol Maniuni ni Dziurzyny. Siwe mi nie smakuj". - Niech Dziurzyna nie bajdurzy, tylko wytumaczy, dlaczego ci chopi nie chcieli ze mn rozmawia? - Chop musi si namyli, a pani burzy w szyb, myl Niemcy, a jak zobaczyli, kobiecina z dzieckiem i zginie w zawiei, to przecie nie chcieli trupw na swoim polu. Ale przecie lepsi ni pani brat, ktry wygna dziecko na strzay niemieckie i zawiej. - Zawiei jeszcze nie byo - sprostowaa matka. - Niech Dziurzyna nie omiela si krytykowa mojego brata. - Pani nie wie, co w trawie piszczy. Ale ja i tak bym nie powiedziaa - odrzeka dumnie Dziurzyna. Dziurzyna ledzia efekt swoich sw, majc nadziej, e pani zacznie j prosi, by opowiedziaa. - Co u Maniuni? - spytaa matka. - O niej nawet nie ma co wspomina.

- Tak si Dziurzynie narazia? - Ja tam nie chodz. Przez niego. - Przecie Dziurzyna wyswataa Maniuni. - Teraz on nienawidzi mnie, e niby ja wysaam Maniuni do Warszawy i miaymy u pani "puchy i poduchy", chodziymy na tace, a przecie, na mio Bosk, Maka raz tylko taczya i to przy Jaoniku - Jaon zadra, ale matka nie zrozumiaa o czym mwi. - Maka powiedziaa: - "Niech ciocia nie przychodzi, bo ciocia przypomina mu co byo". Pani ju jej nie zobaczy. On nie pozwoli. Jak syszy o pastwu, to piciami niebu grozi. A Maniunia mwi: "Po co mnie ciotka enia, zostaabym przy pastwu". Otworzyy si drzwi i rozlego si pukanie. Tak robia zawsze Alinka; wiedziaa, e trzeba puka, ale najpierw otwieraa drzwi. - Mog bawi si z Jaonem? - spytaa mam Jaona. - Wyczekaa si na Jaona - wtrcia si przymilnie Dziurzyna. - Moesz, tylko Jaon nie wyjdzie dzi na dwr. Wczoraj bardzo zmarzlimy - powiedziaa matka do Alinki. - Czy mog zabra Jaona do nas? - Alinka nie lubia bawi si przy dorosych, a szczeglnie krpowaa si matki Jaona. - Tylko niech szybko przejdzie do przybudwki. - Jaon, w czasie wakacji bye niedobry. Nie chciae si ze mn bawi - szeptaa Alinka prowadzc go przez korytarzyk zwany "tunelem", wiodcy do przybudwki, przeszli przez kuchni i pocigna go do nastpnej przybudwki murowanej, w ktrej by piec chlebowy i pralnia. Jaon nigdy tu nie by. Zdziwi go rozmiar pieca. Malutkie okienko w grze dawao mao wiata. Od pieca bio sabe ciepo. W rogu stay szufle piekarskie, tortownice, brytfanny, blachy do ciast, foremki i drewniany walec z metalow korbk. Alinka chwycia walec, opara o ziemi i zakrcia. - Tym diabe krci. Wtedy ciasto si uda. Polewa si z gry mokr mas, ktra si oblepia i przypieka, i tak powstaje bankuchen. Byam chora. Tu leaam. Tu byo najcieplej. Jak w piekle. Podobno ju umaram i oyam. Byam wypieczona jak ciasto. Nawet wosy mi si przypaliy. Pan doktor nie wiedzia, czy to tyfus, czerwonka, czy nieznana zaraza. - Jaon odsun si od Alinki, ale ona trzymaa go za rk i pocigna. - Chod, wejdziemy do pieca pochylia si, przykucna i wesza, a Jaon za ni. - Musisz mnie zbada i powiedzie mi na co byam chora. Poka ci, jak si bada. Chory musi lee - pooya si. - Doktor bada tu - przycisna rk do brzucha. - Tu mnie bolao - przesuna jego rk w d. Tu byo miejsce najbardziej chore... cierpiaam, tu..., o tu... najbardziej... otworzya mi si rana..., musisz przyoy co, eby mi si zagoia..., o czujesz, jaka gboka rana, zbadaj j zbadaj, bagam, w paluszek, to zobaczysz, jaka gboka rana, zbadaj j, zbadaj, to zobaczysz, tu nacinij, nic nie boli, musisz mnie leczy, wyleczy, wyleczy, wyleczy, wyleczy - i nagle Jaon przerazi si, e umara, bo zesztywniaa na chwil, po czym zerwaa si i objwszy Jaona za szyj wyszeptaa: - Panie

doktorze, pan uratowa mnie. Byam taka chora. Byabym umara. Dziki panu, panie doktorze bd ya. Rana si zrosa. Jak doroniesz, zostaniesz lekarzem i zawsze bdziesz mnie leczy. A teraz chod std. Tu jest ciemno i nudno. Odprowadzia go do gwnej czci domu. Jaon poczu si chory. Bio mu serce. Dra, e zarazi si od Alinki nieznan chorob. Wsun rk pod spodenki i sprawdzi, czy w tym miejscu nie robi mu si rana. Wesza matka, zagadna go: - Masz tak dziwn min? Dlaczego przestae bawi si z Alink? Pogniewalicie si? - Nie, przeciwnie mamo - i doda: - Lubi Alink, ale nie mog jej tak polubi jak Niki Woynickiej. - A propos Alinki - matka zmienia temat - widziaam, jak zerkaa na Karolci. Ju si ni nie bawisz. Daj j Alince. Zrobisz jej wielk rado. Ma tylko lalki z gagankw. Bra mrz potny, a zapierao dech, jak mwia Dziurzyna. wiat znieruchomiay za oknem, granatowy, posypywany z nieba drobnym lukrem zlodowaciaych nieynek. Jaon poczu senno. Matka przyoya mu do do czoa: - Czy ty aby nie chory? - ale nic nie znalaza. - Dobrze, e chce spa. Inaczej by si rozchorowa - powiedziaa Dziurzyna cielc ko. - Mamo, gdzie jest wuj Rudolf? - spyta sennie Jaon. - Dziurzyno, pan Rudolf nie mieszka w Marzeniowie? - zwrcia si matka do sucej. - Pani, siostra i nie wie, a ja mam wiedzie? Przecie widzi pani, e ulubiony jego salonik zimny i na kanapce nie ma pocieli. W zimie dom by inny. Wieczr trwa bez koca. te wiato wiec, zeschnite bukiety, ich ogromne kuliste cienie na suficie. Nios wiece powoli, ostronie, by nie zgasa, a gdy si j zgasi, niebieskawe wiateko spod okiennic bije od niegu. Nazajutrz pozwolono Jaonowi wyj na dwr. wiat zasypany niegiem by uroczysty, jak nakryty biaym obrusem babki. Ach, wic to jest zima! Pachniao przestrzeni bez koca, dochodzi daleki oddech gr - przyciszony, bo dwiki pochania nieg - i szo si po ogrodzie wyej, co przypominao chodzenie po rozesanej kodrze. Gra z domem bya jak usypana i wydawao si, e urosa. Jaon szed ladami zwierzt, ktre wydeptay ciek ku granicy posesji. Pochyli si, tropi lady: sarna przemykaa si tdy w poszukiwaniu jedzenia, zajce ubiy mae polanki, kuropatwy dryy pytkie tunele w niegu. Doszed do granicy posesji, odwrci si i spojrza w d. Dom, wydawa si may, zagubiony, podczas gdy pola i przestrze zogromniay. Nie mg cieszy si tym. Widzia to jak przez mg. Ba si i do nowej szkoy. Przypomnia sobie uderzenie bomby w ssiedni dom i tskni za t chwil, gdy by tak dzielny. Gdyby wtedy zgin, nie musiaby i do nowej szkoy. Wolaby, eby nadleciay samoloty i rzuciy bomby, ni eby mia i do nieznanej szkoy.

Zawrci. Ganek by zawiany. Wchodzio si przez przybudwk, szo labiryntem korytarzykw nim dotaro si do sypialni dziadkw, ktr zaja matka i przeze przej do panieskiego pokoju, w ktrym mieszka on. Gdy zbliy si do drzwi usysza znajomy, kobiecy gos, ale nie mg sobie przypomnie do kogo naley. - Jak Jaon znis mier ojca? - zapytaa ta osoba. Zatrzyma si, sucha. Chcia zna odpowied matki. - Mogoby si zdawa, e otrzyma rozkaz od swojego ojca. Jeli sobie wyobraam, jaka byaby wola mojego ma, to dokadnie taka, jak zachowa si Jaon. - Jego dziecistwo skoczyo si. - Jaon naley wida do istot, ktre przeywaj gboko nieszczcie, ale pozostaj szczliwe. Nie ma w sobie nic z sierotki z ckliwych nowelek. - Gdy kiedy pani straci, to te nie wpynie na niego? Chcia wej i zwymyla t osob, wic zawrci do kuchni, podszed do Dziurzyny, by spyta, kto jest u jego matki, gdy przypomnia sobie, e gos naley do doktorowej. Wysza doktorowa i Jaon dowiedzia si, e matka odroczya wykonanie wyroku do koca mrozw. Doktorowa powiedziaa jej, e jego klasa jest w zwykym domu, w wynajtym pokoju i jest tam zimno. Szko wyobraa sobie jako zdziczay tum Dzidkw, przepychajcych si, zaczepnych i gronych. Pobij go pierwszego dnia i nie bdzie musia tam wicej pj. Wic moe uda mu si od razu nie i? Wrci do nauki, jak skoczy si wojna. Jaon uklk do wieczornego pacierza i prosi Boga: - Boe daj mrozy. Nie pozwl mi i do szkoy. Jeliby za duej nie mg utrzyma mrozw, zelij na mnie chorob, jak dawniej. Bg nie tylko nie wysucha go, ale da mu znak, czynic przeciwnie, ostrzegajc i zsyajc huragan. Nie spali czekajc, e dom runie. nieg wali si z dachu, drzew, zamienia si na ich oczach w wod, wgniatajc dach na ich gowy. Ogrd znalaz si pod wod, ale pod ni by jeszcze nieg. - A jeli to zapowied koca wojny? Moe bdziemy tej wiosny wolni? - mwia matka do Dziurzyny, wygldajc przez okno. - Takiej odwily nie byo od cara Mikoaja - odrzeka Dziurzyna. Wszystko szemrao, szumiao. Strumienie, rzeczki i rzeki pyny polami, rowami, szos. W dole huczaa powd. Niebo byo bkitne, jak papierki od przedwojennych cukierkw marcepanowych, przemyte jak szyba. Woda odbijaa niebo, przez to ziemia staa si niebieska. Z niewiadomych oddali przychodzi powiew, wilgotny, prawie gorcy. Pachniao kor wierzb i gazkami brzz. Bg kara go dalej: choroba nie przychodzia. Myla, czy nie wyj boso do ogrodu. Ale przez to by umar. Nie moe tego zrobi matce - okamywa siebie. Nie wejdzie wtopniejcy nieg, bonie zobaczyby przyszoci. W miar jak trwaa wojna sowo przyszo nabierao znaczenia nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosych. ycie ich zatrzymao si, zawieszone, tymczasowe. A c dopiero Jaon, ktry - jak oblicza - przey jedn jedenast ycia i czeka

go niezmierzona przestrze czasu? Nie wiedzia, czy w jego gbi bdzie ukryta przez Inkw tona brylantw, zamek, gdzie spotka ma dziewczynk, ktra go pokocha, czy wrg, ktrego Jaon zabije spojrzeniem. wiczy si w patrzeniu dugo w oczy, a niektrzy, jak Frania, odwracali si, speszeni i zaniepokojeni jego zachowaniem. Moe bali si, e zwariowa? Dziurzyna wysza na drog i pokazaa mu dom, gdzie jest jego klasa. Pierwszy raz nie odprowadzano go do szkoy. W Warszawie cigle dopytywa si, kiedy bdzie na tyle duy, by mg chodzi sam. Teraz, gdy czyhao prawdziwe niebezpieczestwo w postaci obcych dzieci, wypchnito go na drog i opuszczono. Zawstydzao go wspomnienie, jak chcia uciec z tamtej ukochanej szkoy, nim zaczy si lekcje. Gdyby przewidzia dzisiejszy dzie, topniejce niegi i zaczerniae deski szalunku na domu, gdzie miao si dokona wykonanie wyroku na nim! Zdawa sobie spraw, e ma miesiczn luk w nauce i dzieci przez ten czas poszy naprzd, i w nowej szkole omieszy si na pierwszej lekcji. Powita go wybuch miechu. Jaki chopak, wyszy o gow i starszy od Jaona ze trzy lata, podbieg i zacz obwchiwa go i dotyka, udajc dzikusa, ktry zobaczy pierwszy raz biaego czowieka. Rka chopca przemkna po piersiach, brzuchu i zatrzymaa si na kroczu Jaona. - To nie dziewczyna - wrzasn i cofn si. Inne dzieci otoczyy go w koo, ale nie dotykay, tylko patrzyy intensywnie, pytajco. Najpierw widzia je jak przez mg i gdy mga si rozwiaa, okazao si, e s to prawie same dziewczynki, przewanie wysze od niego, jakby si znalaz w starszej klasie eskiej szkoy. Jedna z nich odwaya si wzi Jaona za rk i poprowadzia w gb klasy. - Bdziesz siedzia midzy nami - powiedziaa i wskazaa miejsce na czteroosobowej awce. Druga dziewczynka wstaa grzecznie, by go przepuci i dygna. Miay fartuszki z niebieskiego materiau, ktry wyda si Jaonowi podszewk i biae konierzyki. Fartuszki pod pachami przepocone byy na wylot. Pierwsza dziewczynka, ktra miaa krosty na twarzy, podsuna mu zeszyt z nieodrobion lekcj, wyrwaa ostatni kartk i wrczya Jaonowi: - Szybko dodaj supki. Jaona zaskoczya atwo zadania. Gdy dodawa, obie dziewczynki nie nadajc przepisyway, postkujc cicho, przechylajc gowy i wysuwajc jzyki. Wszed nauczyciel. Mia na sobie za ciasn marynark, ktr rozsadzao jego muskularne ciao, wosy nieuczesane, czy rosnce w rne strony, byy zwichrzone jak ciernisko. W rku mia zniszczon teczk, z ktrej wystawaa linijka. Dzieci zerway si i zawoay chrem: - Dzie dobry panie nauczycielu. - Dzie dobry dzieci - odpowiedzia. - Kto nie odrobi lekcji, rka w gr - rozejrza si po klasie. - I tak zaraz sprawdz. Kto

si nie przyzna, otrzyma podwjn kar. Jaon nie mia si rozglda, ale zauway, e kilka rk si podnioso. Nauczyciel spojrza na Jaona: - Jeste nowym uczniem. Wiem, zawiadomiono mnie. Dowiedziae si, co na dzi zadane i odrobie? Pewnie nie. Jeszcze nie bdziesz ukarany. Pierwszy i ostatni raz. A ty, Ruskwna, dlaczego nie podnosisz rki? - zwrci si do krostowatej dziewczynki. Miaaby odrobione lekcje? Ju podejrzewaem ci, e specjalnie nie odrabiasz lekcji, bo lubisz kary. Hej - krzykn - dlaczego opuszczacie rce? Trzymajcie je wysoko w gr i wyjdcie na rodek klasy - zwrci si do drugiej dziewczynki obok Jaona. - A ty bekso, nie maesz si? Wic odrobia? - spojrza podejrzliwie na ni, ale nie skojarzy zaskakujcych go wydarze z obecnoci Jaona. W czasie gdy ci, co si przyznali, wyszli na rodek klasy, nauczyciel przejrza zeszyty reszty uczniw. Potem zawrci do katedry, otworzy teczk, wyj linijk. - Jak wiecie mamy now linijk. Stara stpia si na was, nawet drewno si wystrzpio. Ta zniesie wszystko, bo ma wpuszczony pasek metalu. Ma dwa i p decymetra dugoci. Ile to centymetrw? Rozlegy si wrzaski. Kade dziecko wykrzykiwao co innego. Wreszcie zwyciyli ci, co krzyczeli, e 25 centymetrw. - apa - krzykn nauczyciel do ucznia, ktry zaczepi Jaona, a teraz chowa si na kocu grupy przygotowanej do egzekucji. Ucze wystpi krok i wysun do proszcym gestem, jakby udzi si, e spadnie na ni pienidz, czy cukierek. Nauczyciel chwyci koce palcw ucznia w swoj wielk do o czarnych jak szpony paznokciach. wisna linijka i ucze zawy. Za to, e si przyzna - tylko raz. Na miejsce. Ucze bieg, paczc i dmuchajc na bolce miejsce. Nastpna bya dziewczynka, ktra wpatrywaa si w linijk i zawodzia: - Nie, nie, ju nie. Nigdy - jej nogi wykonyway marsz w miejscu, a kolana ocieray si o siebie. Krostowata dziewczynka obok Jaona zachichotaa i okciem ni to kuksaa, ni to przytulaa si do Jaona. - Zaraz jej przyrnie - wyszeptaa. - Zaraz, zobaczysz - Oh krzykna i podskoczya, jakby to jej wymierzono cios, gdy nauczyciel uderzy tamt. - O, ooo, oh, oo - zawodzia tamta i uciekajc do awki przycisna sobie rk do ust i Jaonowi wydawao si, e j ukradkiem cauje. - Mnie si robi sabo, jak nauczyciel bije - szeptaa krostowata dziewczynka, mimo e wzrok nauczyciela pad na ni. - Gdyby nie ty, oberwaabym. Podwjnie by mnie wyoi, bo nie przyznaabym si. - Dzi - powiedzia nauczyciel - bdziemy przerabia odejmowanie wielu liczb od jednej. Jaon uczy si tego przed rokiem. Wiedzia, e najpierw trzeba doda do siebie odejmowane liczby, a potem odj sum, ktra

wyjdzie. Dzieci wzywane do tablicy myliy si w dodawaniu. Wysoki chopak, ktry zaczepi Jaona nie mg zrozumie, dlaczego naley najpierw odejmowane liczby doda. Nauczyciel krci linijk, zastanawiajc si, czy zbi ucznia za niepojtno, ktra go drania, czy nie ma to sensu. - Pan kae odj, to odejmuj - jka si przeraony chopak. - To odejmuj, odejmuj - rzek smutno nauczyciel i zapatrzy si w okno. Potem drgn, wyj z teczki nastpny przedmiot, ktrym by miedziany dzwonek i zadzwoni nim, jak ministranci w czasie podniesienia. Dzieci zerway si i rzuciy ku wyjciu. Nauczyciel zaoy nog na nog wyj z teczki metalowe, okrge pudeko "Mew" i zapali. Zapach ostrego dymu przypomnia Jaonowi drugi pogrzeb ojca. Jeden z ydw, stojcy na dole, nie mogc znie zapachw trupw, zapali i Niemiec kopn go w twarz. Uwiadomi sobie gdzie jest i rozejrza si. Jego uwadze uszed moment, kiedy zdejmowa z siebie paszcz: chyba wzia go z jego rk krostowata dziewczynka i powiesia na wieszaku, cigncym si wzdu tylnej ciany klasy. Paszcz by, wtoczony midzy inne, jak ofiara tortur. Jaonowi wydao si, e to wisi on sam. Trzy due okna wychodziy na ki, za ktrymi cigny si pokryte lasem gry, ktrych wierzchoki niky w niebieskawej mgle. Przeciwlega ciana zastawiona bya szafami, w ktrych stay rzdami wypchane ptaki. Jeden zerkn na Jaona okiem zotawym, o czarnej renicy, identycznym, jak nowe oko Karolci. Tablica bya nowoczesna, zielona, rozsuwana. Obok wisiaa wielka mapa Australii i Nowej Zelandii; obca w tym miejscu, zakurzona, pomarszczona od wilgoci. Tylko Jaon siedzia w klasie. Nauczyciel nie zwraca na niego uwagi. Moe nie widzia go. Ale gdy tylko na jego gwatowne dzwonienie dzieci wrciy, wycign w stron Jaona zniszczon ksik, otwart mniej wicej w poowie. - Pewnie pynnie czytasz? Czytaj. Czytanka numer dziewitnacie. Gdy Jaon stan naprzeciw klasy, trzy pierwsze rzdy zajmoway dziewczta w jednakowych fartuszkach z konierzykami, uczesane w ciasno splecione warkocze, zwinite w korony lub uoone w koszyczki. Jeden rzd na kocu zajmowali chopcy. - "Pikny jest wiat - zacz Jaon - pikne jest ycie. Dostalimy i jedno i drugie w krlewskim darze - czyta Jaon powoli i zerkn, na ilustracj obok, ktra przedstawiaa dzieci zrywajce jabka w sadzie. - Uczmy si te dary wykorzysta dla dobra naszego i innych, poznajc wiat i...". - Do - krzykn nauczyciel z gniewem na Jaona. - To dla nich za trudne. Znajd numer osiem. Jaon zacz: - "Kwa, kwa, kwa" - dzieci krzyczay: - "Znamy j, zaczyna si od kwakania kaczek" i kwakay przekrzykujc Jaona. Jaon czyta po kolei numery: osiem, dziewi i dziesi, a nauczyciel rozpoznajc znajome teksty, kiwa gow. Wsta, podszed do kontaktu, zapali wiato, bo wielkie chmury przesoniy niebo, a para wydzielana przez dzieci osiadaa na

oknach. Pachniao chopsk chat, wilgoci, som, silnym tytoniem nauczyciela. Matka nie spytaa Jaona, co byo w szkole. Jaon nie chcia mwi o ohydnym przeyciu w chwili, gdy wszed do klasy. atwiej przyznawa si do swoich win, ni e dopuci, by inni zawinili wobec niego. Przysza mu myl, eby pj do Dzidka i poprosi, by przyszed pod szko i zbi tego chopaka. Niedawno nienawidzi Dzidka i chcia go zabi, teraz myla, jak go uy przeciw nowemu wrogowi. Wobec tego upokorzenia pogodzi si z tamtym. Ojciec wstydziby si za niego. Ale ojciec mia rodzicw, a on nie ma ojca, ojciec zostawi go, by radzi sobie sam; ze zgroz spostrzeg, e myli o ojcu z pretensj. "Ojcze, przebacz, znw przeciw tobie zgrzeszyem" - myla. Gdy nastpnego dnia poszed do klasy, ten sam chopak zastpi mu drog: - Siadaj ze mn. Jestem najsilniejszy. Nikt ci nie tknie - mwi, jakby odgad jego myli o Dzidku. - Bdziesz mwi, kogo bi. Jedyna rnica, e bdziesz przychodzi wczeniej, bym zdy wszystko odpisa. Jaon zrozumia, e na nic nie zda si sprzeciw, tylko zostanie pobity i pogorszy swoje pooenie, ale sekunda wahania nie usza uwagi tego, ktry chcia go ochrania: - Nie wstydzie si siedzie z dziewczynami? Z tyu mona popali w czasie lekcji. - Ej! - odezwaa si krostowata dziewczyna, ktra znalaza si nie wiadomo kiedy obok nich. - Ty nam go nie zabieraj. Mymy go wziy pierwsze. Spnie si, Glizdo. - A ty Mtwo Omiornico nie puszczaj swojego ciemnego brudu wok siebie i nie smrd - rzek gronie chopak nazwany Glizd. Zbliya si druga dziewczynka wrzeszczc: - Ty staruchu, ty prchno awkowe, stara Glizdo Misiuryzdo, Niedorozwojku Pospolity. - Ty Poczwaro Larwo Muchy Gnojnicy, nietoperz z ciebie wyleci mwi do niej Glizda mniej pewnie, nieco zajknwszy si przy nietoperzu. Mtwa Omiornica podskoczya i kopna go w gole za duym na ni i podkutym butem, a Poczwara Larwa dodaa straszliwego kopniaka w kostk. Glizda zawy z blu i usiad na ziemi, a dziewczynki chwyciy Jaona za rce i pocigny do pierwszych awek. Jaon wyrwa si. Wola siedzie z tamtym chopakiem, ni eby miay go wlec dziewczyny do swojej awki. Ale Glizda udawa, e nic nie widzi i nie pomg mu. Dziewczynki trzymay go za rce: - Uciekasz gupiutki? Jak ci nazwiemy? wik? limaczek? zastanawiay si. - Dla niego nie ma dobrej nazwy - powiedziaa Mtwa. Omiornica. Dawaj polski - nakazaa. - Dla kadej musisz inaczej napisa. Zostao mao czasu. "Wymie warzywa" - brzmia tytu wypracowania. Jaon zajrza do swojego i cierp. Byo tam bezmylnie powtarzane kilkanacie razy jedno sowo: "warzywa, warzywa, warzywa, warzywa". Najpierw szybko pisa Mtwie Omiornicy, starajc si sobie przypomnie sklep

atyskich i uoenie warzyw w skrzynkach. Dla drugiej dziewczynki napisa w innej kolejnoci i doda seler. Gdy pisa dla siebie, dzieci wbiegy do awek, bo nadchodzi nauczyciel. Jaon odnis wraenie, e po wczorajszej egzekucji nauczyciel jest zmczony, moe nie mia odwagi pyta, kto odrobi lekcj lub sdzi, e uczniowie przestraszyli si i przygotowali lekcj. - Bdzie dyktando. Otwrzcie zeszyty - i przechadzajc si od katedry do okna zacz dyktowa: - "Chrzszcz brzmi w trzcinie. Duo pszcz i szerszeni brzczy w przestrzeni. Niech da Bg, by buk wpad w Bug. Burze odwieaj powietrze. Nietoperze fruwaj o zmierzchu. uraw skrzypi w poudnie. W run w d. Ale wrzeszcz i krzycz niegrzeczne dzieci!". - Bez ciebie bymy umary - szeptaa do Jaona Mtwa Omiornica. Roz lepiej zeszyt. Nauczyciel zebra zeszyty i zacz wykad. - Moje dzieci. Nie na wiele zda si mwienie wam o literaturze. Czy kiedy nauczycie si sprawnie czyta? Wojna nie sprzyja dyscyplinie. Nie jestecie tpe. Jestecie zmarnowane. Wasze umysy id na zatracenie. adne z was nic nigdy nie osignie w sferze ducha. Gdy doroniecie, bdziecie podzi dzieci, ktre gdy dorosn, bd podzi dzieci - spojrza w stron Jaona i Jaon cierp na myl, e i jego obejmuje ten straszny wyrok. - Nigdy nie zabraknie pracy dla nauczycieli. Bd widzieli przez twarze waszych wnukw twarze ich wnukw. Wszystko na nic! Kiedy syszelicie wiersze, ktre stworzyem. Tak, teraz przeczytam wam opowiadanie, ktre sam napisaem. Jest oparte na prawdziwym zdarzeniu. To by jedyny dobry ucze jakiego miaem. I ju nie yje. Nauczyciel wyj z teczki plik kancelaryjnego papieru w lini, drobno zapisanego fioletowym atramentem. - Psze pana nauczyciela, a co si stao z tym uczniem? - wyrwaa si Poczwara Larwa, omielona, e ma wypracowanie. - Uton - rzek nauczyciel i zacz czyta: - "Wadca mrwek. Pewien chopiec zapragn zosta krlem. Poniewa by may, nie tylko nie mg stworzy wasnego pastwa, ale nie suchaa go nawet modsza siostrzyczka, pies, ani nawet kot. Szuka najmniejszych istot, ktre mgby obj we wadanie. Wzrok jego pad na mrwki. Za jedn z nich, tropic j w trawie, doszed do traktu mrwek, ktry doprowadzi go do mrowiska. Wyobrazi sobie, e mrwki s zmniejszonymi ludmi i ma przed sob wielkie miasto, ktre jest krlestwem. Mianowa si ich krlem. Swoje panowanie zacz od wspaniaomylnego przeniesienia jednej z poddanych z ciarem, jaki dwigaa w postaci martwego komara, pod bram cesarstwa. Mrwka w popiechu zawrcia do miejsca skd j zabra i z niepokojem szukaa komara, ktry, jak si wydawao tu zosta. Wadca napowietrzn, nieznan mrwce drog przenis j z powrotem pod bram, gdzie lea komar. Ale mrwka zacza biec z powrotem. Myla, czy jej nie ukara. Zapa trzy muchy i przynis pod bram. Straniczki zamiast wcign krlewskie dary do rodka, zaczy w wielkim trudzie je uprzta. Dotknity, ale jeszcze nie

rozgniewany zasypa na drodze mrwek d, usun patyki, ktre, niby powalone baobaby w dungli, musiay obchodzi wyrwa trawy. Zrobi mrwkom wygodn szos. Natychmiast ruch mrwek na drodze usta. Odrzucay aski wadcy. Postanowi kilka z nich ukara i wynie daleko, w kt ogrodu. Jedna z nich omielia si ugry rk wadcy i t ukara mierci. By to pierwszy akt wadzy, ktremu mrwki nie mogy si przeciwstawi. Zbliy si do mrowiska i zacz mow: - "Mog zrobi z wami, co mi si podoba". Nagle poczu, e obroczynie mrowiska oblazy mu nog i gryz go. - "Przestacie. To bunt!" - krzycza. Mrwki gryzy go dalej. Postanowi unicestwi swoje cesarstwo. Kopn mrowisko, stopa mu ugrzza i setki mrwek znalazo si na nim. Poczu bl nie do zniesienia. Wyrwa nog i pobieg do domu. Trzeba byo wezwa lekarza, bowiem jad okaza si niebezpieczny. Gdy chopiec po kilku dniach choroby poszed w koniec ogrodu zobaczy, e mrowisko zniko. Mrwki wyniosy si w okolice gdzie nie byo cesarza" nauczyciel patrzy smutno na swoj widowni. Zapada cisza, a potem dzieci zaczy krzycze, podskakiwa i bi brawo. - Mnie te pogryzy mrwki! A mnie pszczoy! A mnie pluskwy! krzyczay dzieci, jedne przez drugie, podnoszc rce jak do odpowiedzi. - A mnie pchy! Nauczyciel pokaza palcem Jaona: - A ty nowy, Warszawiak, co sdzisz o tym, co napisaem? - e to jest o Niemcach, ktrzy chc by naszymi wadcami, my nie chcemy od nich nic dobrego, ani zego i pogryziemy ich tak, e zachoruj. - Na mio bosk! - nauczyciel zapa si za gow. - Zamilknij! Nauczyciel schowa notes, wyj dzwonek i papierosy. Jaonowi wydao si, e po tym, co powiedzia, nie moe zosta w klasie z nauczycielem. Obie dziewczynki szy przy Jaonie, jak stra. Dzieci wychodziy na dwr nie wkadajc paszczy i Jaon chcia zrobi to samo, ale Larwa Poczwara i Mtwa Omiornica pomogy mu si ubra i wyprowadziy go na wydzielony przez waciciela domu kawaek ki, ktry by sal rekreacyjn. Wia ciepy wiatr, pachniao mokr ziemi i rozlanymi wodami. Przypary go do potu i szeptay prosto do ucha. Strzegy jak para stranikw. Jaka dziewczynka dygna Jaonowi. - To tylko Gumka Myszka - powiedziaa cicho Mtwa Omiornica. - Z ni nie wdawaj si w adne rozmowy. Ona udaje witoszk, ale jest bardzo zepsuta. Pokazuje chopcom co, czego nie wolno pokazywa. Wiedz, e w caej klasie tylko mnie rosn cycki. "Ju mnie nic nie bawi ju mnie nic nie nci. Odkd si biust mojej ciotki do magla wkrci" - zanucia Larwa Poczwara. - Piersi wolno pokaza. Jak bdziesz codziennie dawa nam zadania, to ci poka. Nie wolno ci opuci ani jednego dnia szkoy odezwaa si Mtwa Omiornica. - Pozwolisz mu ich dotkn, prawda? - wtrcia Poczwara Larwa. - Pjdziemy do lasu - odrzeka Mtwa Omiornica i dodaa: -

Bdziesz mg zbi Larw, bardzo leciutko. - I tylko po pupci - dodaa Poczwara Larwa. - I tylko przez sukienk. - Dlaczego w naszej klasie jest tyle dziewczynek? - spyta Jaon. - Ach ty pioszku, ty tucioszku - wykrzykny chrem Poczwara Larwa i Mtwa Omiornica, a Poczwara Larwa dodaa: - Zacaowaabym ci jak mojego pieska, ale Gumka Myszka cigle patrzy tu. Przecie ziemia odmika? Tak, czy nie? - Tak - odrzek niepewnie Jaon. - To ju s w polu. Kto ma czas chodzi do szkoy? Co ty mylisz? I co im da szkoa? Bardziej ich ogupi. - A dlaczego jestecie tacy duzi? - spyta Jaon. - A dlaczego nam przysali takiego konusika, jak ty? - A dlaczego Glizda Miziuryzda jest najwikszy? - Mzg Glizdy jest tu czwarty rok. Przygotowuje si go do zalania spirytusem w soju i postawienia obok ptakw. Kada klasa go przesza. Rok temu bi wszystkich. Teraz mia nas bi, ale mu si znudzio. Zapowiada, e odda nauczycielowi. Powiemy, co mu jest, ale mu tego nie mw, bo dostanie szau. - Co mu jest? - spyta Jaon. - Chory na gupot. - Sama chora na bachora - przerwaa jej Mtwa Omiornica, ale Poczwara Larwa mwia dalej: - Jego mzg jest jak wyschnity orzeszek. Jak si go uderzy w eb, sycha echo. Chod. Pukniemy go - ale nie ruszyy si z miejsca. - Chorowa na zapalenie opon mzgowych? - spyta. - Nie. Ojciec bi jego mam, gdy hahaha, hahaha - chichotaa Poczwara Larwa. - A jego jak leje - powiedziaa z podnieceniem Mtwa Omiornica. Chce mu wybi z gowy gupot, dlatego pici wali go po bie, a huczy. - Ciebie ju pan nie zbije - wyzywajco powiedziaa Larwa Poczwara do Mtwy Omiornicy - bo limaczek-wik odrabia za ciebie lekcje. - Ale matka mnie wczoraj zbia - pochwalia si Mtwa Omiornica. Ojciec podszed i jeden, jedyny raz mnie ci paskiem po dupci, to dotd czuj - dotkna si tam i potara. - Masz prg? Poka Jaonowi - odezwaa si Larwa Poczwara. Chodmy po lekcjach do wygdki. W tym momencie pojawi si w drzwiach sionki nauczyciel z dzwonkiem i dzwoni gwatownie. - Ale zy. Pauza bya strasznie duga. Co si musiao wydarzy. Nauczyciel nie przestawa dzwoni. Szarpa dzwonkiem niecierpliwie, z wciekoci. Dzieci biegy jak owce spdzane przez zego psa. Spojrzenie nauczyciela wbite byo w Jaona. Gdy wszyscy usiedli, nauczyciel wycign palec w stron Jaona: - Ty tam, jak si tam nazywasz, wszystko jedno, wychod tu uderzy si lini w gb doni, w miejsce gdzie bi dzieci, mocno, e musiao go zabole. "Jeli mnie uderzy, rzuc si na niego i przegryz mu gardo" -

pomyla Jaon. - Gdzie ty niedojdo zabdzie, may gupcze? Nie umiesz trafi? - wrzasn nauczyciel. - Bawanie. Nie zorientowae si, gdzie jeste - podnis linijk i opuci j. - Marsz natychmiast std. Pakuj si. Won. Zabieraj ksiki. Jaon odchodzc w stron awki pomyla, e nauczyciel nie mia go uderzy. - Dostaem twoje dane. To jaka bezczelno? art ze mnie? krzycza nauczyciel. - Nie masz prawa tu by! Twoja klasa jest na Szosie Gwnej pod jedenastym. Pd tam do nauczycielki, panny Wyworkwny. Tu si pchae wrd starsze dzieci? Masz si cofn o dwie klasy. Jeste cofnity! Cofnity! - zerwa si od katedry i nie mogc opanowa wzburzenia, zacz popycha Jaona, chwyci jego paszcz i gdy Jaon wyszed z sieni, pchn go tak mocno, e Jaon przebieg ca sie, potem nauczyciel rzuci za Jaonem paszcz, ktry przelecia nad nim i upad w boto przed jego nogami. Z hukiem strzeliy drzwi. Jaon woywszy paszcz, oczyci go rk i posusznie powtarza w mylach: "Szosa Gwna numer jedenacie, panna Wyworkwna". Wiedzia, e ulica Szosa Gwna, to odcinek drogi Warszawa Krakw, przechodzcej przez Marzeniw. Dalej wchodzio si przez sie, przybudwk, wspln z dzierawcami. Tam czekaa na niego Alinka. - Wiem wszystko - rzucia si zagradzajc mu drog. - Miaam ci zabra na strych. Ale nie zrobimy nigdy, nigdy tego, co mielimy tam zrobi. Zadae si ze wstrtnymi dziewuchami. Gumka Myszka tu zdya przybiec w przerwie. To najgorsze dziewuchy w szkole. Wiesz od czego Larwa ma krosty? Larwa kazaa ci si bi? Potem naskary ojcu i ojciec przyjdzie i zbije ci. W drzwiach korytarzyka midzy domem, a przybudwk ukazaa si matka Jaona: - Co tu robisz? Co to za szepty? Mamo, pan wyrzuci mnie. Matka rozemiaa si: - Chod dziecko. Przepraszam ci. To wina twojej matki. Zrobiam eksperyment, mae oszustwo. Podaam w sekretariacie, e masz chodzi do czwartej klasy. Ostrzeono mnie o niskim poziomie szkoy. Tobie nic nie powiedziaam. Daruj matce. Nie udao si, trudno. - Nie bd chodzi do tej szkoy. - Tylko takich rzeczy nie mw - matka pogrozia mu. - Cofnli mnie o dwie klasy. Moesz mnie bi, nie wielka strata, w tej szkole bij - Ale ciebie nie uderzyli? - Pan zawaha si, ale nie uderzy. - Ja bym mu oczy wydrapaa, spoliczkowaabym go - krzykna matka. - Wcieka si, bo okazao si jak niski poziom jest jego klasy. - Bije dzieci na lekcjach zamiast uczy, czyta swoje nowelki, jak chopiec sta si krlem mrwek. - Co to za bzdury? - eby cho wszed w gb mrowiska i wdrowa korytarzami, byoby ciekawiej. Tam jest chopiec, ktry ma trzynacie lat i prawie

same dziewczynki. - Ale wspomniae o jakim chopcu, nie rozumiem. - Mamo, brzydko postpia i za to musisz mi pozwoli nie i wicej do szkoy. - miesz szantaowa mnie? - krzyczaa matka. Jaon pad na klczki: - Mamo, pozwl mi nie chodzi do szkoy do koca wojny. - Mj Boe - przestraszya si matka. - Id, pobaw si, a ja zastanowi si, albo wiesz, pjd poradzi si doktorowej - matka ubraa si w futro i wysza. Wrcia po kilku godzinach. Jaon ba si pyta czy matka co postanowia. Nie odzywaa si do Jaona. Przed witem Jaon zerwa si pod wraeniem snu, ktrego nie mg sobie przypomnie. Od tej chwili czeka, kiedy wejdzie Dziurzyna, by go budzi do szkoy. Sysza chodzcy w saloniku zegar. Bicie byo w nim zepsute od lat. Jaon wola nie wiedzie, ktra godzina i jak najduej si udzi, ale w miar, jak robio si widniej, ukazao si soce grzejc w okna i ciany, a sikorki stukay dziobami w belki, wybierajc korniki, Jaon nabiera nadziei, e straszna godzina mina. Zacz przypuszcza, e jest wolny. Moe to zawdzicza wojnie? Przecie gdyby nie ona, byby w szkole. Przy niadaniu matka nie wspomniaa o szkole. Jedli w duej kuchni razem z dzierawczyni. Dzidka i Alinki nie byo, bo poszli do szkoy. Przysiada take Dziurzyna. Wida byo przez okno bezlistny db, zarys gry, szarozielonej, jak zmczonej zim. Jak cudownie, jak dobrze byo Jaonowi, jakby nie byo mierci ojca. - ...i ten odrzucony przeze mnie Tumlin omieli si przyj pod dom, gdy zaczo si moje wesele z Dziur. Bya caa wie, tak wtedy bywao. Jego jedynego nie zaprosilimy. Drubowie agodnie go odpychali od furtki, a on krzycza: - "Dziura, ty nie masz wstydu, e nie dasz mnie wpuci". Mj ju sobie podpi i wzi na ambit: - "Niech i on si bawi". Na prno mj ojciec i matka prosz, by Tumliriowi nie da przestpi progu, a ten ju by. Wyj n zza kurtki, jeden bysk i mj Dziura ju nie y. - Dlaczego mi Dziurzyna tego wczeniej nie powiedziaa wykrzykna matka. - Dziurzyno i tak czuj si wobec Dziurzyny winna. Mylaam w czasie oblenia Warszawy: jak przeyj, to Dziurzyn poprosz o wybaczenie. Ja Dziurzyn oddaliam za danie Jaonowi wina, a potem sama go poiam, co prawda po p kieliszka i na lekarstwo, ale gdy usuwaam Dziurzyn byo to dla mnie czym strasznym. - Dlatego nie miaa pani serca mnie drugi raz odpdzi - rzeka Dziurzyna - wzia do matki Jaona, by j ucaowa, ale matka zatrzymaa jej rk w ucisku. - Niech Maniunia przyjdzie - powiedzia Jaon. - Nie przyjdzie tu nigdy - odrzeka Dziurzyna. - M Maniuni by j zabi. O Jaona zy, e za bardzo go Maniunia wspomina, ale bardziej nie lubi pana Rudolfa. - Pomwimy o tym kiedy indziej - odezwaa si matka Jaona.

- O niejednym mona by pomwi, gdyby mona - odrzeka Dziurzyna. - Drugi raz Dziurzyna tajemniczo co mamrocze. Prosz albo powiedzie albo milcze. Zobaczyli, e na podwrze zajeda bryczka jednokonna. Na kole siedziaa kobieta. Zawrcia koniem, zesza z koza i uwizaa lejce. Staa tyem, nie wida byo jej twarzy, ale Dziurzyna i dzierawczyni zerway si i wybiegy, okryway derk konia, ktrego nie wyprzgano. Matka wstaa od stou i skierowaa si w gb domu. Jaon zostawa w tyle. Matka chwycia go za rami i pocigna. Wida rozgniewao j, e Dziurzyna i dzierawczyni, mimo e wiedziay, kto przyjecha, nie wyjaniy tego. Co si tu dziao bez wiedzy matki. Ledwie wyszli rozlego si pukanie do pokoju dziadkw, kiedy matka krzykna - Prosz - kto przeszed przez tamten pokj i zapuka do pokoju panieskiego. - No, prosz - odezwaa si matka. Otwary si drzwi i stana w nich nieznajoma. Bya w zaoonym na bakier filcowym kapeluszu z pirkiem, rozpitej bekieszy podbitej baranami, pod ktr wida byo samodziaow jesionk, i w oficerkach pod same kolana, wyczyszczonych do poysku. Jaon nie umia jeszcze okreli wieku dorosych kobiet, ale wydawao mu si, e ma okoo czterdziestu lat. W jej twarzy byo co niedokoczonego, to chyba by nos: zadarty, dziecinny, niepowany, jakby czeka jeszcze na uformowanie si. Natomiast oczy, jasnoniebieskie, ocienione ciemnymi rzsami, patrzyy pytajco i powanie. Zna t pani. Widzia j i wuja idcych w Warszawie ulic blisko ich domu. - Pani mnie przyjmie? - spytaa. - Uznaam za stosowne przyjecha i przedstawi si. - Sucham uprzejmie - odrzeka matka. - Domyla si pani, kim jestem? - dopytywaa si. - Prosz wierzy, e naprawd nie wiem, o co chodzi. - Pierwszy raz przestpuj te progi - powiedziaa, bezceremonialnie uchylia drzwi do saloniku i zajrzaa. - Nigdy nie omieliabym si wej do tego domu, nie otrzymawszy pani zaproszenia. Nie jeden rok czekaam na t chwil. Jak tu piknie, starowiecko. Troch za ciemno. Trzeba przetrzebi drzewa, inaczej wejdzie wilgo. wierk przesania okno. - Sadziam go, gdy byam niewiele wiksza od sadzonki, ktr przyniosam na doni z lasu. Ju mnie przers. Prosz, niech pani pozrzuca te paszcze. Prosz usi. Moe herbaty z lici malinowych? - Pani chce mnie przyj nie wiedzc kim jestem? - zwrcia si ta pani do matki. - A c mi pozostaje? Przecie doczekam si wyjanienia, a pani wydaje mi si na tyle mia, e mam nadziej, i nie bdzie przykro. Cho od pewnego czasu jakby odwrcia si klepsydra. Skoczya si cz szczliwa mojego ycia i nie ma dnia, by nie przynis zych nowin. - Cae lata obawiaam si i przygotowywaam do tej rozmowy. Toczy

si inaczej ni sobie wyobraaam. Co jest tego przyczyn? Kto zawini. Albo pani udaje, e o mnie nie wie, albo kto nie odway si o mnie powiedzie. - Kto jest tym kim? - spytaa matka. - Niemoliwe, by ten kto kama, wyjedajc w dzie ostatniej wigilii przed wojn. Zostawi mnie sam przy zastawionym stole dla nas dwoje, przeamawszy si ze mn opatkiem. Wybieg jak szalony, woajc, e nie moe zabra mnie do pani. A teraz, gdy gotowa jestem wszystko zrobi dla pani i dla pani dziecka uznaam, e znalazam pozr, by si pani narzuci. - Wiem ju, kim pani jest! Brat mwi mi o pani, a ja zwlekaam z zaproszeniem. Przepraszam. Mam nadziej, e osoba, jakiej w pani si domylam bdzie mi umiaa przebaczy. - Jeszcze mniej pani wierz. Pani zdziwienie byo szczere, a szybko z jak pani wzia na siebie win, wzbudza podejrzenia. Niech pani powie jak mi na imi? Gdzie mieszkam? Czym si trudni? - Brat wielokro zamierza mi o pani opowiedzie, ale zmieniaam temat. - Pani o mnie nic nie wie. Ja wiem o pani wszystko. Nie koczcy si, wielki temat! Julianna! Mj strach przed pani i jego strach, e pani mnie odtrci. - Pani go bardzo kocha i ja go bardzo kocham - powiedziaa matka Jaona. - Chc pani powiedzie, e on nie moe dowiedzie si, co wyszo na jaw? Ma to zosta tajemnic midzy nami? - Nie ma tajemnicy. Musi pani wierzy jemu i mnie, bo potwierdziam to, co mwi. - Przelicytowuje mnie pani w solidarnoci z nim? Prowadzi pani do tego, by nie dowiedzia si, e wiemy, e kama? - Nie uda si nam okama go. - Mylaam: za brak serca odpac si uczuciem, wycign do, a tymczasem zostaam przyprowadzona do porzdku. - Nie dopuciam, by usysze pani imi. Wic teraz chc... - Nie lubi go. Honorata. Mwi mi Honiu. Jeszcze wyjanienie. Nie mog polubi pani brata, dokd yje mj pierwszy m. Jestem rdem grzechu pani brata. Nie mamy przez to rodziny, przyjaci. Gorszym grzechem jest, e czekamy na mier tamtego czowieka. W nocy nadsuchuj, e mnie obudzi goniec z poczty. Tam gdzie mieszka byy m opaciam pewn osob i koszt telegramu, ktry ma wysa, gdy si to zdarzy. - Od tej chwili masz, Honiu rodzin - przerwaa jej matka. - Wypadaoby mi, w tym momencie rzuci si pani w ramiona, ale za wiele wycierpiaam. Pani nie ponosi za to winy. Czas, w ktrym powinnymy si pozna, min. Matka spojrzaa na Jaona: - A ty, co tu robisz? - krzykna, ale zdaa sobie spraw z tego, e zapomniaa go usun, gdy rozmowa przybraa nieoczekiwany obrt: - Przedstaw si - nakazaa. Pani Honorata skina mu gow i powiedziaa: - Ile razy wyobraaam sobie was moi pastwo. Jak niesamowicie

jestecie inni ni bylicie w opowiadaniach Rudolfa i na fotografiach. - A jacy bylimy? - Na zdjciach mniej adni. W opowiadaniach Rudolfa groniejsi. - Mojego ma ju nie poznasz - gos matki przycich. - Podejrzewam, e kontaktw ze mn zakaza pani m, tak podobno by surowy. Rudolf mwi, e jest niczym wobec niego, tak si nim zachwyca, e pobudzi moj ciekawo, ktra go potem drania. Wracajc przekazywa mi pozdrowienia od pani, twierdzi, e pani jest mi yczliwa - w co nie miaam wierzy - e przedstawienie mnie pani jest bliskie, ale jeszcze tym razem nie mogo nastpi. Nigdy nie byo wyranie powiedziane, dlaczego. Bya jeszcze jedna bolesna sprawa dla mnie: pani przyja z pani Len. - Lena bya za dumna, by wykorzystywa j do zblienia si z moim bratem. - Bogu dziki, mam mniej dumy ni ona. - Temat, dlaczego poznaymy si dopiero dzi, musimy skoczy na zawsze. - Pani umie tak pokierowa wydarzeniami, e nim si zorientowaam, pani mwi mi ty, a do pani zwracam si per pani. - Przecie wiesz, e na imi mi Julianna! Jak si poznalicie? - Gdy pani brat wszed do biura, ktrym kierowaam i powiedzia, e jest moim nowym podwadnym, mylaam, e artuje, tak by wytwornie ubrany i swobodny. Wyprzedzi prezesa, ktry zjawiwszy si chwil po nim da mi do zrozumienia, e ten pracownik jest niepotrzebny i narzucony przez protekcj. To go zrazio do pracy, znienawidzi prezesa. Prosiam pani brata, by okaza si wyszy ponad to. Udawao mu si to, dokd prezes nie powiedzia: "Najlepiej, by pani wzia pana Rudolfa na pensj". Pani brat wzi moj rkawiczk i smagn go po twarzy. Prezes nawet nie wydawa si obraony, ale pan Rudolf wybieg, jak sta, z biura. Potem odnalaz moje mieszkanie i przyszed mnie przeprosi za incydent, ktry tylko mnie skompromitowa. By samotny i biedny, mimo e mia pastwa. W najprostszych sowach zaproponowaam mu, by zamieszka ze mn. Miaam dwa pokoje. Kompletowaam meble w nadziei, e kogo spotkam. Mwilimy, e Rudolf jest moim sublokatorem. Cigle ucieka do Marzeniowa lub Warszawy. Gdy skoczyy si dziaania wojenne, rzuciam biuro, zaoylimy z Rudolfem przedsibiorstwo handlowe. - Czy mona handlowa, gdy niczego nie ma? - Tym czego nie ma. Skupilimy po przedwojennych cenach due iloci pozornie niepotrzebnych towarw: sznurowade, pasty do butw, kwasku cytrynowego, ekstraktw spoywczych, szarego myda. Teraz wszyscy poszukuj tego. Ceny id monstrualnie w gr. - Ale pienidze trac warto. - Tego miecia nie przyjmuj - umiechna si Honorata, a potem speszya si. - Te pienidze, jako niepotrzebne, czy prawie niepotrzebne - wyja plik pisetzotwek i pooya na owalnym stole - mam nadziej, e pani przyjmie? - Przyjm - powiedziaa matka.

- Podejrzenie nasuno mi si, gdy mino par dni od pani przyjazdu, a Rudolf zwleka z przywiezieniem mnie i przedstawieniem pani. Moe postanowi, e mamy si nigdy nie spotka? Matka Jaona zachowaa milczenie. Honorata wstaa i trzymajc si od matki z daleka, tak jakby baa si, e ta j ucauje, czy obejmie, wycigna rk. Jaonowi pomachaa z daleka i wysza. Jej ko dugo jeszcze sta na podwrzu, wida odwiedzia dzierawczyni. Matka nie utyskiwaa, e Jaon by przy czym nieodpowiednim. Jaon wieczorem by niespokojny, e matka wyda dyspozycje, co do jego rannego wstawania. To oznaczaoby powrt do szkoy. Ale nic takiego nie nastpio. Jaon spa zachannie, gboko, w przeczuciu, e nastpny dzie znw bdzie wolny od szkoy, ale obudziwszy si pomyla: - "Co bdzie z moj nauk? Moi koledzy kadego dnia id na przd, a ja cofam si". Matka spaa. Jaon po cichutku przeszed przez jej pokj na niadanie. Wstawszy, nie wspomniaa o nauce Jaona. Myla wic o tym, e dzi bdzie czyta trzeci tom encyklopedii dziadka, sprzed siedemdziesiciu laty. Ale encyklopedia moga zmyli Jaona. Od tamtego czasu byo tyle odkry, wynalazkw, historia potoczya si naprzd. Dziurzyna wniosa list z Warszawy. Matka ucieszya si, rozerwaa kopert i twarz jej zmienia si. - Synu, za wczenie uczestniczysz w dorosym yciu, ale postanowiam temu nie przeciwdziaa, przeciwnie, bd dzieli si z tob i wprowadza ci we wszystko. Oto, co pisze twj stryj Hieronim: "Droga bratowo. Dla mnie, ktry tak interesuje si Twoim pooeniem materialnym, by w razie, nie daj Boe koniecznoci, nie dopuci by cierpiaa niedostatek, informacj o rwnym znaczeniu, co komunikat o zdobyciu przez Niemcw Norwegii - jest, e sta ci na to, by trzyma dwie suce: jedn w dotknitym droyzn miecie, drug zatrudnia po wielkopasku, zajechawszy na wie. Motywujc to moim domniemanym brakiem zainteresowania tob, chciaa ze mn zerwa. Ja na to nie pozwol. Bd dawa oznaki zainteresowania Tob, oby zawsze takie jak teraz; gdy stwierdzam Twj dobrobyt. Ukony, pozdrowienia. Hieronim". Jestem pewna, e ma odpis tego listu jako dowd na po wojnie, gdy wadze polskie mog zada sprawowania z opieki nad wdow i sierot po polegym oficerze - dokoczya z odcieniem groby w gosie. - Nie nazywaj mnie sierot - poprosi Jaon. - Przepraszam - umiechna si matka. Ostatnio znw si umiechaa, ale inaczej ni przed wojn. - Dopki yj, nie usyszysz ode mnie tego sowa. Gdy mnie zabraknie, zawsze bdziesz czu, e matka jest z tob. Nazajutrz matka ubraa si i wysza, nie mwic gdzie. Zgadywa, e do doktorowej. Od czasu gdy przyjechali, doktorowa nie bya u nich. Matka chodzia do niej. Jaon cieszy si z tego, bo doktorowa nudzia go. Nagle stan oko w oko z wujem Rudolfem.

- Dlaczego nie w szkole? - zwrci si do niego wuj, nie witajc si. Zmiana jaka zasza w wuju Rudolfie bya uderzajca. By jakby w zym humorze, rozgniewany na Jaona i przy tym okazywa si le wychowany. Musia dostrzec zdziwienie Jaona. Oczy wuja zwziy si z wciekoci, a nozdrza rozszerzyy: - Nie masz ojca. Kto musi ci go zastpi. Robi to, bo miaem pewne zobowizania wobec twojego ojca. W dotychczasowym kierowaniu tob kadziono nacisk na dobre maniery. Jeste zbyt mao niegrzeczny i to jest odpychajce. Przyszy czasy cikie, nadejd cisze. Moe wkrocz bolszewicy. Takie zachowanie bdzie niebezpieczne. Od razu ka pokaza rce. Pjdziesz pod cian. Musz ci oczyci z tego ugrzecznienia. Przede wszystkim do z tym pretensjonalnym przezwiskiem salonowego pieska. Od dzi powracasz do swojego imienia. Jak ci na imi? Jaon nie odpowiedzia. Wuj Rudolf tupn nog a ugia si deska podogi i wrzasn: - Odpowiadaj jak ci pytaj! Ju nie kierujesz rodzicami, wujem, wszystkimi! Dobrano si do ciebie. Zapomnia jak mu na imi! zatryumfowa wuj. - Do tego doprowadzie nieszczsnych rodzicw, e bali si wymawia twojego imienia. Moe to pobudzi twoj pami - wycign rk chcc zapa Jaona za ucho. Jaon cofn si, a wuj postpi krok i Jaon znw si cofn. Od pewnego czasu Jaon wiedzia, e matka stoi w drzwiach. Jak wuj zaskoczy jego, tak teraz matka zaskoczya wuja nagym odezwaniem si zza jego plecw: - Pamitasz, co mwia matka? - "Krzyk odbiera sens wypowiadanym sowom". - Co to za reprymendy wobec Jaona bez uzgodnienia ze mn? - mwia ostro. - Od dzi nie ma Jaona tylko Micha - odpar wuj. - Ju przed wojn uwaaem wychowanie Jaona za szalestwo, ktre w przyszoci moe go wpdzi w obd. Twoja nadmierna mio wysysa z niego wszystkie siy, absorbuje go, przykuwa, hipnotyzuje. Nie pozwolia mu si urodzi! Nie opuci twojego ona! Karmi si z ppowiny! Nie wie, e istnieje wiat. Ja chc by jego prawdziwym dobrodziejem, nie w sensie, e bd wam dawa pienidze. Ja mu otworz oczy, lepe jak u szczenicia. - Rudolfie, ujmijmy rzecz najprociej: ty jeste pijany. Czu od ciebie wdk. - Suchaj, siostro. Nie obniaj mojego autorytetu przy szczeniaku, bo moe doj do tego, e odbior ci prawa rodzicielskie. - Bracie, najgrzeczniej jak mog, prosz ci - mwia matka bymy rozmow odoyli. - Ten chopiec nigdy nikogo poza tob nie pokocha. - Bardzo jeste przejty, mj bracie, ale to nie twoja sprawa odezwaa si matka. - Nie moja sprawa? - wrzasn wuj. - Albo bior za was odpowiedzialno, albo si wycofuj. - No c, moda na ultimata. Ale nie wszyscy ulegaj. - Wiedz, e par dni temu w Warszawie, spotkaem si z Hieronimem.

Przed wojn nie bardzo si lubilimy. Teraz doszo do zblienia midzy nami i do rozmowy na wasz temat. Obie rodziny, twoja i Jzefa s zgodne co do niepokoju o was, ale w sensie podwjnym: w jakiej jestecie sytuacji, ale i jacy jestecie wobec pooenia w jakim si znalelicie. Micha przej po was jedno: przedmiot waszej mioci. Kocha tylko siebie. Wyrs na poganina. Prosz ci, ze wzgldu na opini w Marzeniowie, by co niedziel by w kociele. - Ta rozmowa przejdzie do historii rodziny. - Jestecie oderwani od ycia. Niemcy wygrywaj wojn - speszy si pod wzrokiem matki i doda: - A Niemcw pokonaj bolszewicy. Sprzymierz si z Amerykanami. Dwaj parweniusze wrd narodw. - Tobie parweniuszostwo coraz bardziej imponuje. Chciaby udawa parweniusza, gdyby potrafi. - Musz znw jecha do Warszawy. By moe nie zd wrci przed godzin policyjn. Czy mogaby udzieli mi kluczy, ebym nie by uzaleniony od panny Franciszki i bym mg z kierowc przenocowa u ciebie? Czy co przywie? - Gdyby mg: kodr, poprute futerko naszej matki, duy garnek i wszystkie elazne saganki. Na pawlaczu jest papuga, dua mienica si. - Nie. To ju kpiny - wrzasn wuj. - Ty mnie prowokujesz! Tu wojna, rozstrzeliwuj ludzi, rewizje, a ja mam wozi zabawki? - Rewizji si nie bj, w tej papudze nic nie ma. - Te sowa byy przeznaczone dla Jaona, by przypomnia sobie co wieli w garnku ze smalcem. - Traktuj nieszczsn papug jako rodek spoywczy. Jest z czekolady. Matka wyja klucze z torebki i wrczya wujowi. - Wic ty cay czas, tu w Marzeniowie nosisz przy sobie klucze warszawskiego mieszkania? - zdziwi si wuj Rudolf. - Nawet w tym jeste niepraktyczna, bo po co si obcia? - Co wuj mwi nim nadeszam? - spytaa matka, gdy wuj odjecha bryczk. - Nienawidz wuja - wyszepta Jaon. - Jak dobrze, e wychowaam ci bez tajemnic, waciwie od razu na dorosego. - Wuj mwi, e le mnie wychowujesz. Pcha si, by zastpi mi ojca. - To, e mwi to tobie, dowodzi, jak mao jest powoany do osdzania ci. Sam nie ma dzieci. Kae ci chodzi do kocioa, a sam nie chodzi. Obawiam si, e list stryja o dwch sucych by inspirowany rozmow z wujem. Jego wcieko wywoana bya tym, e wujenka Honorata bya tu. Przypomniay mi si sowa Dziurzyny. Wnosz z nich, e zakaza jej i dzierawczyni mwi nam o wujence Honoracie. My synu musimy zewrze szeregi. W tej rozmowie matka te nie wspomniaa o szkole. Wic doktorowa stana po jego stronie? Co si szykuje w tej sprawie? Zdecydowa si nie pyta matki, nie wywoywa tego tematu. - Id na strych - powiedziaa matka - tam s stosy ksiek. Znie, co ci zainteresuje.

Jaon przechodzc przez sie, z ktrej byo wejcie na strych, zajrza do dzierawcw. Alinki nie byo. Wszed do kuchni. Siedziaa przy piecu i obieraa ziemniaki. - Alinko, id na strych - oznajmi Jaon. Alinka oda usta i wzruszya ramionami: - Dziewczynki mwi, e jeste najgupszym chopcem jakiego widziay - odrzeka. Pragn i z Alink na strych, a zarazem odczu ulg. Dziewczynki w Marzeniowie wiedziay co bardzo wanego, czego Jaon nie wiedzia. Czu, e omieszyby si przed Alink, a ta opowiedziaaby Gumce Myszce, Mtwie Omiornicy i Larwie Poczwarze. Zdarzyby si miertelny grzech, a w czasie wojny w kadej chwili moe umrze i mgby nie pj do nieba, i nie spotka tam ojca i babki. Nazajutrz bya niedziela. Czu, e matka w jednym usucha wuja - wyprawi go do kocioa. Zima przechodzia w wiosn gwatownie. Nastpny dzie wydawa si prawie letni. Nago drzew i brak cienia dziwia w ostrym gorcym wietle soca. Dzieci przeganiay dorosych. Dziewczynki szy najszybciej, z ksieczkami do naboestwa w rkach. Spod chusteczek wystaway im kokardy, a kilka byo w biaych poczochach. Jaon, ufny, peen nadziei, e spotka go co niezwykego wepchn si ze wszystkimi i stan pod obrazem, ktry przejmowa go zachwytem i przeraeniem: anio unosi w ramionach do niebios ponad upionym miastem dziecko, ktre wanie umaro. Tam, gdzie wrd tych domw, bya jego matka, ojciec, rozpaczajcy i ju tsknicy, a on lecia ku niebu. Poczu cik rk, ktra spocza na jego ramieniu, jakby od tyu zaszed go drogi anio i chcia porwa. Zobaczy nad sob twarz mczyzny w komy, gniewn, zniecierpliwion. By to kocielny. Szarpn Jaonem i pcha w niewiadomym kierunku. Wszyscy ogldali si i sykali oburzeni. Kocielny przepchn go na drug stron kocioa i tam zostawi. Wtedy Jaon zorientowa si, e mczyni stoj po lewej stronie, a kobiety po prawej i on pocztkowo stan midzy nimi. Wzdu kocioa wystpoway inne podziay. W awkach przed otarzem siedzieli starcy, dalej stali ludzie w rednim wieku, w rodku, pod ambon dzieci, a w drzwiach i na cmentarzu modzie. Zapachniao dymem kadzide, hukny organy. Ich rury zadudniy jak lufy dzia. Od konfesjonau dochodzi Jaona szept spowiadajcego si mczyzny: ..."a, czy biem psa, ksidz poczyta za grzech?" Wyszed ksidz z msz. Kocielny zostawi go w tumie chopcw, a po drugiej stronie przejcia wysanego czerwonym dywanem toczyy si dziewczynki. Zasuchane, rozmodlone, gorliwe, pprzytomne z przejcia, niewinne, wydaway si pikne. Czu, e kocha je wszystkie. O co prosiy? O przysze szczcie? Jaon nie wiedzia, o co prosi Boga. Mia ochot baga Go, by da mu pozna te dziewczynki, kocha je wszystkie, gdy bdzie dorosy. Wybra mniejsz od niego dziewczynk z loczkami, prawie biaymi,

niebieskook, w biaej sukience i biaych poczoszkach, okryt czarn pelerynk. Klczaa ze zoonymi rkami i arliwie si modlia. Ta modlitwa, gwatowna, czynica j nieobecn, powodowaa, e Jaon zakocha si w nieznajomej. Jej modlitwa skupia uwag Jaona. Chcia odczyta po ruchu ust baganie. Moe bagaa, by odsun od niej co, co j miao spotka, cho wiedziaa, e tego nie uniknie? Nauczyciel mwi co takiego, e byy wnuczkami babek i babkami przyszych wnuczt; jeszcze nie ma ich na ziemi, a kiedy bd takie, jak ta dziewczynka. Jaon nie chcia mie z tym nic wsplnego i znalaz inn panienk, starsz od siebie, opart o mur. Wydawao mu si, e jej wosy byy ondulowane. Patrzya w jeden punkt. Jaonowi wydao si, e jak on, nie modli si. Nie otwieraa ksieczki do naboestwa. ciskaa j w skrzyowanych na piersiach rkach. Czy moliwe, by mylaa o tym, co on? Ale nie widziaa Jaona. Nie wiedziaa, e Jaon istnieje. Mio do drugiej dziewczynki przesza wszystkie fazy, od zakochania si a po zerwanie, gdy odwrci od niej wzrok usyszawszy sowa koczce kazanie: - ...szykujcie si do uczty przy stole paskim. Pomylcie o miliardach ludzi, ktrzy przy tym samym stole spoywali Ciao Paskie. Byli wrd nich wasi pradziadowie, dziadowie, bd dzieci i wnuki, prawnuki, praprawnuki, ktrych nie poznacie. Moecie teraz wsplnie z nimi, przy biaym obrusie, je ten sam chleb niezniszczalny, wiecznie si odradzajcy." Zabrzmiay dzwonki na podniesienie. On jeden patrzy w Przenajwitszy Sakrament. Inni mieli nisko opuszczone gowy. Jak mogli wyrzeka si widzenia Boga? Chcia wchon wzrokiem t biao, jasno, wydawao mu si, e widzi promienie rozchodzce si od hostii. Kielich bysn wiatem wzitym od soca. Klkajcy, cofajcy si przed hosti tum odsoni kogo, kogo przedtem Jaon nie widzia. Bya to dziewczynka w jego wieku, szczupa, o trjktnej twarzyczce, nieco skonych, zielonych oczach; jej buzia obsypana bya piegami; warkocze miaa owinite wok gowy. Rozpity paszczyk odsania krtk - jak nakazywaa moda dziecica 1939 roku - spdniczk w szkock krat. Na jasne poczoszki miaa nacignite biae podkolanwki, co robio wiele dziewczynek, ktre si elegantoway. Tum podnis si i ona powstaa. Jaon spostrzeg, e staa midzy ojcem i matk - Jaon mia skd pewno, e to jej rodzice - matka po stronie kobiet, ojciec po stronie mczyzn. By patrze na nich Jaon musia si cofn. Niektrzy zauwayli jego drug, dziwn peregrynacj przez tum, spogldajc karcco. Rodzice dziewczynki wydawali mu si przeniesieni z Warszawy, czy innej europejskiej stolicy, tajemniczy, potni. Crka opromieniona tym blaskiem bya strzeona przez ich moc. Tum trzyma si od nich w pewnej odlegoci. Ojciec dziewczynki by olbrzymem, o wosach przycitych prawie do goej skry, w okularach oprawnych w zoto. Jej matka, nieskazitelnie gadka, podobna do wielkiej lali nie wyjtej z celofanu, wydaa si Jaonowi pikna. Przepraszajc swoj

matk w mylach, musia przyzna, e bya od niej pikniejsza. Jak mode mog by matki! Crka nie bya do niej podobna. Jedna przy drugiej, wyglday adnie, wzajemnie uyczajc sobie blasku. Wuj Rudolf okreliby j jako "zjawiskow", zapowiadajc przysz urod crki, ktra bya ozdob matki. Jakie imi nosi ta dziewczynka? Czy jest przejazdem? Czy kiedy j jeszcze zobaczy? Gdzie jej szuka? W tym momencie dziewczynka poczuwszy wida czyj wbity w siebie wzrok, odwrcia gow i zobaczya Jaona. Pocztkowo mogo wydawa si, e zastanawia si, czy zna tego chopca, a gdy widziaa, e Jaon nie opuszcza wzroku, rzucia dziecice wyzwanie, e wytrzyma jego spojrzenie. Jaon nada swojemu wzrokowi si, na jak go byo sta. W jej oczach co si zmienio, zjawio si pytanie: "Czego chcesz?". Ju to, i nie odrywali od siebie wzroku tak dugo i coraz duej, powodowao, e kada sekunda tego zapatrzenia wicej znaczya. Poczyli spojrzenia, jakby nie dao si ich oddzieli. Dziewczynka dalej patrzya. Szczcie Jaona stao si nie do zniesienia. Przymkn oczy i gdy je otworzy, dziewczynka zwrcona bya do otarza i wydawaa si modli. Wicej na niego nie spojrzaa. To moga by kara za to, e przesta patrze. Jaon rozpacza. Msza - wydao mu si - urwaa si nagle. Wychodzi za nimi w tumie. Podjechaa bryczka, wsiedli, dziewczynka usadowia si na tylnym siedzeniu midzy rodzicami. Wonica zaci konie ruszyli za nimi Jaon, biegiem. Chcia ledzi, dokd jad Co bdzie jeli dziewczynka nagle obejrzy si i ujrzy go w kurzu, za koami? A gdy nie obejrzaa si i nie poszukaa go wzrokiem, zrobio mu si smutno; bryczka wyjechawszy z Kocielnej, przypieszya i znika mu z oczu. Czy nastpnej niedzieli dziewczynka bdzie w kociele? Tydzie niepokoju, e tak zostanie na zawsze, minie wojna, on bdzie dorosy i zawsze bdzie marzy o nieznajomej dziewczynce. - Ty nieprzytomny bye w kociele? A potem biege jak gupi. Nie widziae mnie? - spytaa Alinka, doganiajc go. - Mtwa Omiornica, Larwa i Gumka Myszka te mwiy, e bye zagapiony. Modlie si do bocznego otarza witej Teresy? Nie pjdziemy na strych, bo przy Pierwszej Spowiedzi wygadasz si, z kim to robie. Alinka zbrukaa tymi sowami jego mio do nieznajomej dziewczynki. - Nie chc i z tob na strych - powiedzia Jaon. - Jestem obraony na ciebie - doda, czujc, e chce odci si od pokusy pjcia z Alink na strych. - Ja si bardziej gniewam - powiedziaa i wysza z domu. - Ja gniewam si na zawsze - powiedzia Jaon i krzykn za ni. Na cae ycie. - I na mier - wrzasna Alinka. Chwil potem usysza, e kto jest na strychu. Alinka, tupic po polepie nad jego gow, wzywa go? Ogarno go co, jak pocztek choroby, podobnej do tej, co cigle wracaa przed wojn: dreszcze, chd, ale zarazem poczucie, e t chorob mona uleczy

natychmiast. Wchodzi tak cicho, e nawet dwa ostatnie najbardziej niebezpieczne, skrzypliwe stopnie nie wydaway dwiku. A on sysza szelest jedwabiu. Alinka przebieraa si w suknie babki i ciotki Justyny. Chyba by si baa? Ale czy teraz kto si boi jego matki? Wyjrza ze schodw i sam si przestraszy. On jeszcze si ba matki. To bya bowiem ona i zaraz dostrzega go. Co by byo, gdyby poszli z Alink na strych i matka ich zastaa? Matka przykada do siebie suknie z przed tamtej wojny. - Jaoniku, dobrze e jeste - powiedziaa. - Czy jeste na tyle silny, by z matk przenie ten kufer do okienka? Chc widzie wyranie, co wypezo, a co mona by przerobi. To byo miejsce grzeszne. Nie wypadao mu tu by z matk. Wo jabek, wilgotnej polepy, stchych papierw, starych ubra, dziwna duszno przypominay mu zapach, jaki poczu caujc Alink. Kufer by lekki, ale matka nagle pucia drugie jego ucho: - Synu, a co to? - wykrzykna. Schylia si i podniosa wielk, grub kopert oblepion znaczkami. - To przyszo dawno. Kto to otworzy? Dlaczego tu ukry? - wydobya plik papierw. - Mj Jezu - wykrzykna. - Nieznany list mojego dziadka z Ameryki. Spodziewa si, e umrze i wysya nam akt konfiskaty majtku, i swj pamitnik... Dokumenty, ktrych szukalimy w Stanach Zjednoczonych, cay czas tu byy. Kto je ukry pod kufrem ze starymi sukniami. - Kto to zrobi? - Kto, kto nas nienawidzi, kto nienawidzi siebie. - Kto? - Twoja nieyjca ciotka Justyna. Chciaa nas tego pozbawi, nawet za cen pozbawienia siebie. Jak trafio to do jej rk zastanawiaa si matka. - Pewnie wybiega do listonosza. Zawsze czekaa na jaki list, ktry nigdy nie nadszed, bo nie znaa jego nadawcy. List od nieznajomego! Gdy sza na spacer, patrzya w ziemi, liczc e znajdzie co. Graa na loterii, miaa zarezerwowany latami jeden numer, ale tylko p losu. - Czemu p losu, a nie cay? - Trafie w sedno, taka bya - matka odwrcia zeszyt z pamitnikiem pradziadka Jaona i szukaa czego na ostatnich stronach: - "...z niskiego, bagnistego lasku wyszlimy na zbit, szar mas kozack w wysokich papachach. Nie byo odwrotu, tylko droga naprzd. Wydaem rozkaz ataku. Ujrzaem szable mojej kawalerii nad gowami i jak konie a zniyy si wchodzc prawie od razu w galop. To byo ostatnie, co miaem widzie na ziemi. To, co opisz, opowiedzieli mi onierze. Po krtkim, strasznym zwarciu, gdy onierze zobaczyli, e padam, zaczli si cofa. Nagle okrzyk: "Wdz poleg. Ciao wodza w rkach wroga". Wcieko, gniew wstpi w nich. Odwrcili si i uderzyli od nowa. Porwali mnie, unieli na rkach w grze. Zagrzewaem ich do boju, cho myleli, em martwy. Wiedzieli, e Kozacy zbeszczeciliby moje zwoki, zaatwiajc si na nie, wyupiajc mi oczy i serce. Wrg zaskoczony, zacz si w bezadzie cofa, potem

ucieka. Pooyli mnie na ziemi i cigali Kozakw. Gdy wrcili mi kopa grb, jaki piechur zobaczy, e yj. Obudziem si w lenej chacie..." - Mamo, czemu mi to przeczytaa? - chwyci j za rk i przytuli do ust. - Co ci synu? Czemu si tak wzruszye? Nie odpowiedzia. Ryzykowne byo wyjanienie do koca, dlaczego matka wybraa ten fragment. Zepsuby wszystko. Matka zaprzeczyaby. Daa mu znak, na ile nie amaa rozkazu ojca, narzucajcego tajemnic. "Czy matka wczeniej nie znalaza tej koperty i nie czekaa na mnie, by odkry j powtrnie i przeczyta mi ten fragment pamitnika pradziadka? Wybraa o tym, jak cay oddzia by przekonany, e nie yje, nieli go pod kulami jako martwego, kopali mu grb. Musi by w tym wskazwka, co do losw ojca. Matka uwaa mnie za bardzo zdolnego, wic sdzi, e tyle wystarczy, by mnie upewni, e ojciec yje". Matka nie zwracaa na niego uwagi. Czytaa popiesznie. "Gdyby moja babka wyjechaa z rodzicami do Stanw, dziadek wyjechaby za ni, pobraliby si i moja matka i tak by si urodzia. Ale jak znalazby si mj ojciec w Ameryce, by pozna moj matk? - kalkulowa Jaon. - Przecie mogliby mu, jako prawnikowi, zleci dziaania w Polsce w sprawie rewindykacji majtku, przyjechaby po dokumenty, omawia plan odzyskania majtku i tak poznaby moj matk. Zostaby w Stanach? Czy urodziwszy si tam, bybym mn? Czy ojciec zabrawszy matk, wrciby do Polski i powtrzyo si wszystko, jak jest?" Pobieg do kuchni, gdzie Dziurzyna przygotowywaa niedzielny obiad, pierogi z kapust, okraszone olejem sonecznikowym. Jaon odcign j od stolnicy, gdzie wakowaa ciasto na pierogi. Wolaby powiedzie to Maniuni, gdyby tu bya, ale Dziurzyna bya jej ciotk: - Dziurzyno, ja ju nie kocham Niki Woynickiej. Dziurzyna chwycia si za gow umczonymi domi: - Co te Jaonik plecie, chyba Jaonikowi pomieszao si w gowie. A zawsze si tego pastwo bali. Od wojny Jaonik mniej mwi gupstw, nad ktrymi wydziwiali wszyscy, a teraz masz, znowu to samo. Jaon wraca ju do pokoju panieskiego, rozsadzany pragnieniem zwierze. Postanowi powiedzie matce wicej ni Dziurzynie. Zobaczywszy matk, zajkn si, bo przysza mu myl, e powie dopiero, gdy odnajdzie nieznajom dziewczynk. - Mamo po obiedzie bd mg i pobiega? W tym momencie Dziurzyna zjawia si z otwartym blankietem depeszy w rce. - Niech pani czyta. Jak yj nie dostaam telegramu. Kto umar. Ale ja nikogo nie mam na caym wiecie. Matka czytaa: "Pani Dziurzyna. Marzeniw 104. Pilna. Dom strawi poar. Wszystko spalone. Nie przyjeda. Nastpna wiadomo jutro. Jankowski". - Ja nie mam nijakiego domu - mwia Dziurzyna. - Jankowskiego znam, ale jak wyjecha w 1922 roku nie pojawi si.

- Dziurzyno, niech Dziurzyna sobie przypomni - powiedziaa matka, a gdy Dziurzyna milczaa, matka dodaa: - Kto wie, moe ja zaczynam rozumie tre tej depeszy? - Jak pani moe wyrozumie, jak telegrama jest do mnie? Dziurzyna uraona trzymaa depesz w rku, nie wiedzc czy pooy j na stole, czy zabra. Matka machna rk kac jej wyj. - Synu mam przeczucie, e co stao si z naszym domem. Moe to pomyka, moe zawali si, bo nie zauwaono jakiego pknicia. Kim jest Jankowski? Moe ssiad z pitego pitra, ktry nam si kania na schodach? W tym momencie usyszeli stpanie na ganku i walenie w drzwi. Matka wyjrzaa przez okno: to wuj, przez popiech, czy zapomniawszy, e wchodzi si tylnym wejciem, dobija si niecierpliwie. Gdy matka uchylia drzwi, rozepchn je z ca si, wpad do saloniku i dawa matce znaki, by zamkna drzwi wiodce w gb domu. - Nikt tu nie by? - wypytywa dyszc. - Telegram dostalicie? Ja go nadaem. Matka pokrcia gow wpatrujc si w niego intensywnie, odetchn gboko i usiad ciko na okrgym krzele od fortepianu. - Przygotujcie si na najgorsze. Przykro mi, naprawd przykro, e musz was zawiadomi o jeszcze jednym ciosie, jaki na was spad. Nie macie ju domu. Jestecie sieroty, do tego bezdomne. Po skoczeniu spraw u atyskich szedem do waszego domu, by przenocowa. Dozorca Szymaski zobaczywszy mnie, wyskoczy ze strwki i wcign do rodka. By zdenerwowany, dra: wczoraj tu przed godzin policyjn samochd gestapo wjecha w bram, tarasujc j, a kilku gestapowcw nikogo nie wypuszczao z podwrza, tylko wpuszczali. Tumacz kaza Szymaskiemu wyj i poprowadzi do drzwi, gdzie mieszkacie. Gdy szli przez podwrze, Szymaski prbowa Niemcom wskazywa okna waszego mieszkania, by zwrci uwag Frani, ale dosta w ty gowy. Szed, jak mg najpowolniej po schodach, znw dosta. Za nim poda tumacz, oficer i okoo dziesiciu gestapowcw. Kazali Szymaskiemu dzwoni, a sami przywarli do ciany na klatce schodowej. Szymaski zadzwoni, Frania otworzya i wtedy gestapowcy z impetem wepchnli go i Frani do rodka. Przebiegli cay dom, a do pokoju Jaona. Szymaski sta si mimowolnym wiadkiem dalszych wydarze. Wszystko odbyo si w duym pokoju. Gestapowcy zobaczywszy, e nikogo poza Frani nie ma, zaczli co mwi do tumacza, ktry powiedzia Frani uprzejmym tonem: - "Gdzie jest twj pan?" - "Mj pan nie yje" - odpowiedziaa. Tumacz przeoy to, i zrobio to silne wraenie na oficerze, ale opanowa si i mwi co do tumacza, a ten to przekada: - "A gdzie jest twoja pani?" - "Wyjechaa". Oficer krzykn co i wtedy tumacz: - "Sama nie wiesz, co bredzisz. Radz ci natychmiast mwi prawd.

Gdzie jest twj pan?" - "Nie yje". - "Gdzie rzekomo wyjechaa twoja pani?" - "Nie powiedziaa, gdzie jedzie" - odrzeka Frania. Zabrzmiao to przekonywujco. - "Przypomnij sobie, namyl si szybko" - powiedzia z wasnej inicjatywy tumacz. Zapado milczenie. Gestapowcy czekali p minuty i tumacz znw si odezwa: - "Lepiej powiedz teraz, wtedy nic ci nie bdzie. Inaczej panowie zabior ci ze sob i tam powiesz. Tam ci wbij rozarzony drut w brzuch". - "Moja pani nigdy nie mwi sucej co robi". Tumacz pokrci gow, dajc tym do zrozumienia, e nawet nie warto tego powtarza i sam powiedzia: - "Masz ostatni sekund czasu, by si namyli". Wtedy Frania, nim ktrykolwiek zdy drgn, skoczya ku drzwiom balkonu, w oka mgnieniu otworzya je, podobno oficer prawie dotyka jej rk, gdy bya w drzwiach, a potem tylko przerzucia nogi przez balustrad i poleciaa bez krzyku w d. Szymaski usysza huk, jakby guche stknicie, gdy Frania uderzya o asfalt podwrka. - Boe! Boeee! - zawoaa matka zasaniajc sobie uszy rkami. - Gestapowcy - wuj Rudolf nie zwraca uwagi na krzyk matki zapiecztowali mieszkanie i odjechali, kac Szymaskiemu pilnowa go. Szymaski wezwa telefonicznie suby miejskie, ktre zabray ciao Frani. Od tej chwili wypatrywa, czy kto od was nie idzie. Natychmiast zawrciem do atyskich. Wiedzia, co si stao. Prosiem go o rad, atyski jest wam yczliwy. Powiedzia, e w waszej sprawie moe radzi tylko brat pana Jzefa oraz jego przyjaciel - i tu opisa osob, w ktrej domyliem si pana Woynickiego. Pojechaem do pana Woynickiego. Ale to szalony, nieobliczalny czowiek: - "Skoro zabezpieczyli mieszkanie, rewizja bdzie jutro, a teraz my delikatnie podwaymy piecz i zabierzemy, co si da" - rzek. Bagaem, by nie naraa siebie i mnie. Mwiem, e mniejsza o mnie, ale on nie chce chyba zostawi sieroty, jak witej pamici Jzef? Na prno. Ju by ubrany i pdzi w d po schodach. Ale w rikszy, ten nieugity, nieustpliwy, okropny czowiek dalej kombinowa. Wymyli, eby wstpi po atyskiego, to wicej si zabierze. To mnie doprowadzio do rozpaczy. Mogo zaszkodzi interesom z atyskim. A jak was utrzymam, gdy go sobie nara? Ale atyski ze spokojem odnis si do tego. - "Tak trzeba" - odrzek i ubra si. Szlimy Marszakowsk, budzc zainteresowanie Niemcw. Szymaski tym razem uda, e mnie nie widzi. Dobrze, e by atyski. Wielce si teraz z nim licz. Przy waszych drzwiach nastpia dyskusja, bo piecz bya mocno przyklejona. Czy j rozerwa? Mielimy ze sob spirytus, wod, rozpuszczalnik do kleju. W kocu tylko w jednym miejscu naddarlimy, a wychodzc zoylimy obie czci nie

do poznania. Bylimy 20, moe 25 minut, jak zodzieje, czy rabusie, z latarkami. Wszystko byo w idealnym porzdku, jakbycie dopiero wyjechali, panowaa czysto, tylko lodowate zimno, bo drzwi balkonowe zostay uchylone. Zamknlimy je. Nie wiem, po co. W ciemnoci rzucalimy si bezadnie, nie wiedzc, co bra. Ja przegldaem biurko, czy nie ma tam gdzie zapisanego adresu w Marzeniowie. - Ordery Jzefa wzie? - wtrcia matka. - Ordery? W takiej chwili? Przywouj ci siostro do rzeczywistoci. Bralimy na olep, co popadnie. Pamitaem o futrze naszej matki. Nawet atyski traci gow. Zauway papug z choinki, apie j, szepc mu do ucha, by j rzuci, a on na to, e to ona j lubia i osobicie daa j Jaonowi, wic, by mu si nie naraa, zabraem j. Wziem chisk waz... - A obraz? - Jaki obraz? - Z rajem, co wisia nad kiem Jaona. - Ach, co ty znowu z jakim rajem? - Czy moliwe, by gestapowcy wynieli tylko ten obraz? Przypomnij sobie, przypisywany uczniowi Rafaela, Pietrino de Vega. - Trzeba byo wczeniej mwi. Teraz przepado. - A Woynicki? Przecie zna ten obraz. - Woynicki sta za firank, patrzy, czy kto nie pojawia si w bramie. Byem pocigiem, wic rzeczy zawiozem do Hieronimw. Co tam jest, sam nie wiem. Przywiozem tylko papug, ulegajc atyskiemu, bo z reszt nie miaem si pcha si w ten dziki tum - sign do kieszeni i wyj papug. - Do licha, pognietli j. Bya spaszczona, jakby poamano jej koci. Czekolada wyzieraa z podartego celofanu. - Do Hieronimw? - spytaa z niezadowoleniem matka. - Mwisz tonem, jakby nie ufaa Hieronimowi. - Mielimy rozliczenia spadkowe, z ktrych Hieronim nie by zadowolony. - Dopuszczasz myl, e zatrzyma twoje rzeczy? - wykrzykn wuj Rudolf z oburzeniem. - Twj stosunek do Hieronima cakowicie si zmieni? - Dziki wam. Stalicie si terenem naszego porozumienia. Hieronim zwrci mi uwag, e cae ycie byem zalepiony wdzicznoci do ciebie. Nadszed okres, gdy mog ci si zrewanowa, wic bdzie to okres wikszej jasnoci w naszych stosunkach. Dlatego nie bd cign tematw rodzinnych, tylko spytam, czy masz jakiekolwiek przypuszczenia co do przyczyn wizyty gestapo. - Moliwe, e nasa ich ebrak spod kocioa Zbawiciela. Jzef przed wojn sprzeciwi si udzieleniu kredytu niemieckiemu arystokracie, majcemu dobra na ziemiach polskich... Moe w rce gestapo moga si dosta lista byych czonkw POW? - Pan Woynicki uwaa, e rdo zainteresowania gestapowcw tkwi w Berlinie, w zwizku z prac Jzefa w banku. Midzynarodowa spka Vaucaire, za ktr stoj Niemcy, przejmuje wiele fabryk. Cieszy si, e Jzef im si wymkn, i e wy si wymknlicie. Cieszy

si, e gestapo nie jest wszechwiedzce i nie miao informacji o mierci Jzefa. - Nie mog przyzwyczai si do myli, e jestemy bezdomni, e Frania nie yje - wtrcia matka. - Panicznie baa si wizienia. - atyski ma odnale j w kostnicy i pogrzeba. Acha, wany szczeg. Na pieczci by napis, e kady, kto chce wej do mieszkania winien si zgosi w siedzibie gestapo na Polizeistrasse, pokj 214, II p. "Wuj si udzi - myla Jaon. - Gestapo jest wszechwiedzce. Wie lepiej, co z ojcem si dzieje ni moja matka i ja, i wuj". Wizyta gestapo w ich mieszkaniu bya potwierdzeniem jego nadziei, e ojciec yje. Za cen ich cierpienia upozorowa swoj mier, by tym gbiej zej w podziemie. A jeli matka to wie i musi udawa rozpacz, cierpienie, nawet przed Jaonem? Gestapowcy wydali mu si mili. Jak on, domylaj si, e jego ojciec yje. Trzeba ostrzec ojca. Pod tym pozorem odszukaby go w ukryciu. Moe to jest sztab podziemnej armii? Jaon wyobrazi go sobie dosownie w podziemiu, w piwnicy pod innymi piwnicami, na pitym pitrze w gbi ziemi. Wuj odjecha i matka pozwolia mu i w stron lasu. Przebieg uliczki, ale nieznajomej dziewczynki nie spotka. Najstraszniejsze, jeli bya przejazdem. Przypomnia mu si szczeg, na ktry w innym wypadku nie zwrciby uwagi. Wszyscy byli ubrani lekko, nie jak w drog bryczk. Na tym opiera swoj nadziej. W sobot wieczr poprosi Dziurzyn, by mu nagrzaa wody. My si w dawnej pralni jak dorosy, a potem w warszawskim szlafroku przechodzi przez kuchni, gdzie staa Alinka z matk. Dawno nie by u fryzjera i jego wosy trzeba byo zaczesa za uszy, gdy wsta w niedziel i szykowa si do wyjcia. Ukradkiem wzi flakon "Soir de Paris", ktry matka przywioza z Warszawy i bezlitonie kapn sobie na czubek gowy jedn z trzech kropelek, ktre pozostay. Przed kocioem staa tylko bryczka doktora. Tamtej nie byo. Wkadajc do do kropielnicy patrzy w gb kocioa, a rka zagbia si do mankietu koszuli i poczu zimno; nie byo ich. Jej ojca zobaczyby z daleka. Tum dziewczynek ju klcza. Zapiewano pie tskn, pen mioci do Jezusa, ale Jaon tskni za nieznajom dziewczynk. Wiedzia, e grzeszy, cho cigle czu, e ukrywaj przed nim, czym jest prawdziwy grzech. Sta w tym samym miejscu, co tydzie temu, by bez trudu go spostrzega, jeli go jeszcze pamita. Co chwil zwraca gow w t stron, gdzie powinna si ukaza na tle obrazu przedstawiajcego wit Teres z liliami. Czytano ju Ewangeli ale Jaon nie straci nadziei. - Boe spraw, by przysza. Boe spraw, bym j pozna - modli si Jaon. - Bagam Ci. Tyle mi odebrae. Daj mi to. Na tym mi zaley. Odwrci si raz jeszcze i cud si sta. Dziewczynka bya, w tym samym miejscu, co wtedy. Zwrcia gwk ku niemu, ale tylko na uamek sekundy. Sprawdzia, e jest i nie spojrzaa na niego a do

koca mszy. Czy gniewaa si za nie koczce si spojrzenie, ktre poczyo ich na zbyt dugo? Jaonowi wydawao si, e dziewczynka odcina si od niego modlitw, chronic si pod opiek Boga. Ale on przeciga Boga na swoj stron, uniemoliwia jej ucieczk nieustannie powtarzanym baganiem: "Pozwl mi j pozna". Gdy opuszczali koci, szed tak blisko, e wydawao mu si, i dotkn swoim rkawem jej paszczyka. Potem ich bryczka powoli przeciskaa si przez tum. Jaon mia przed sob wylakierowany na to ty pojazdu, czarny kapelusik matki nieznajomej dziewczynki i potne bary jej ojca. Wydostawszy si z ulicy Kocielnej, stangret zaci konia i bryczka znikna w kurzu. Obiad jedli w jadalni, tak ciepy by dzie. Usugiwaa im Dziurzyna. Od jutra zaczynasz nauk - odezwaa si uroczycie matka. - Pani doktorowa znalaza ci nauczycielk. Bdzie ci przygotowywaa do egzaminu wstpnego do gimnazjum, a jeli wojna si przecignie zacznie z tob kurs gimnazjalny. - Czy jest stara? - spyta przypomniawszy sobie pani Bohusz i majc w pamici wiek doktorowej. - Pomyl, e matka niedugo te bdzie stara. Swoj nauczycielk jutro o p do dziesitej sam zobaczysz - powiedziaa matka. - Jej dom jest za nasz gr. Przejdziesz uliczk, gdzie s trzy kapliczki. Na jej kocu jest kilka domw poczonych jednym dachem. Tam zapytasz o pani Bok. - To stara panna? - C ci tak ciekawi, masz zamiar niedugo si eni? - eni si nie mam zamiaru nigdy. ona mi jest do niczego nie potrzebna. Jego sowa zabrzmiay blado, bo w ostatniej chwili uwiadomi sobie istnienie nieznajomej dziewczynki. - Jednak si zawahae - umiechna si matka. - Nie sdzisz chyba, e wiesz jak postpisz za dwadziecia lat? Godzina, o ktrej kazano Jaonowi przyj na pierwsz lekcj do nowej nauczycielki, bya wiele mwica. Kto, kto nie kaza mu si zrywa o sidmej, by godny, by ywi co do niego pewne nadzieje. Jaon wlk si pod gr. Pierwsza kapliczka - obrazek przedstawiajcy Matk Bosk, ubrany papierowymi kwiatami zawieszona bya na modrzewiu na pocztku ulicy. Pod szczytem gry odgrodzono kawa ziemi. Stay tam trzy krzye i nieustannie palia si lampka oliwna. Trzecia kapliczka, to tkwica za potem pomalowana na biao gipsowa figura Matki Boskiej, kopia wizerunku uwaanego w okolicy za cudowny. Jaon pierwszy raz by po drugiej stronie gry. Wszed w podwrze posesji, ktr opisaa mu matka. Pi domw, dobudowanych do siebie i poczonych drewnianymi pasaami, naleao chyba do piciu osb z jednej rodziny. Wybra drzwi malowane na niebiesko, ze skrzynk na listy. Zapuka i z gbi odpowiedzia mu kobiecy gos. Otworzya mu drzwi sionki niemoda kobieta. Poczu al, e bd go otacza tylko starzy ludzie, ale wybaczy tej pani, tak serdecznie na niego patrzya. Jednak wydao mu si, e ta pani

jest dobra, ale nic nie umie. Wtedy zza parawanu stojcego w przeciwlegym kocu kuchni rozleg si dziewczcy gos: - To ty chopczyku przyszede? Jaon oniemielony kiwn gow, zapomniawszy, e tej odpowiedzi nie moe by sycha. Zza parawanu rozlego si chlupotanie wody i gos: - Skoro nie odpowiadasz to na pewno ty. Ja si jeszcze myj. Wejd do pokoju i pisz wypracowanie. - Na jaki temat prosz pani? - Na temat... - za parawanikiem zapada cisza: - Na temat dowolny. Pisz o czym chcesz. Co widzisz. Co ci przyjdzie do gowy. Na przykad: "Moja droga do szkoy". - O papudze moe by? - Masz papuk? - ucieszya si za parawanem nauczycielka. Postpi krok, nauczycielka pisna. Domyli si, e jest naga. - Pisz o papudze, pisz o papudze - wykrzykna radonie. - Ale ja nie mam ywej papugi - wyjani Jaon. - To pisz o martwej - zamiaa si nauczycielka. Znw byo sycha plusk wody. - Id ju do pokoju, bo chc si ubra - i dodaa: Wiesz chopczyku, nic nie pamitam ze szkoy powszechnej. Bd musiaa si uczy. Bdziemy si uczy razem. Mamo rzu mi rcznik. W razie, gdyby co nie wychodzio, zastosujemy rwnania, logarytmy, caki i rniczki, i wynik musi si znale. Sycha byo odgosy tarcia rcznikiem o ciao nauczycielki. - A teraz naprawd wejd do pokoju i przesta tu wystawa. Mamo, podaj mi poczochy, te ciemnobrunatne i haleczk, ktra... Jaon wicej nie usysza, bo by ju w pokoju. Domyli si, e to jest pokj nauczycielki. Biureczko byo zawalone ksikami i skryptami. Sta tu krtki, brzowo politurowany fortepian, rega uginajcy si pod nieporzdnie upchanymi ksikami i tapczan, zasany w popiechu, bo biay rbek wystawa spod narzuty. Otworzy zeszyt, wyj wieczne piro ojca, odkrci je i leciutko naciskajc zot stalwk pisa: "Wypracowanie. Moja droga do szkoy. Zmiadon w kieszeni wuja papug zostawiem w domu i wyruszyem w mglisty poranek ulic, by pozna moj now nauczycielk, ktra okazaa si moda..." Wesza nauczycielka. Wosy miaa mokre, rozpuszczone, czarne i oczy ciemne. Jaonowi wyday si rowe. Cer miaa jasn, jakby naleaa do blondynki. Jaonowi przypomniaa si nieznajoma dziewczynka. Zakochaby si w nauczycielce, gdyby nie to, e kocha ju nieznajom. - O! - wykrzykna nauczycielka. - Dziki Bogu adny z ciebie chopczyk. Baam si, e przyjdzie jakie przebrzyde, okropne chopaczysko. - A ja baem si, e pani bdzie star ropuch. A matka mnie skrzyczaa. - Bo widzisz ropuch ju przemienion - miaa si nauczycielka. - Wypracowanie skoczysz w domu. Albo pisz dalej wypracowanie, a ja przestudiuj podrczniki, bym zorientowaa si w programie.

Jaon poda jej podrczniki, a nauczycielka wykrzykna: - To z jednej klasy, a ja chc ca powszechn przerobi z tob w rok, by zacz gimnazjum. Muzyki chcesz si uczy? - Nie, bagam, nie. - A szkoda, bo ucz pewn adn dziewczynk. Wybierasz francuski, niemiecki czy angielski? - Francuskiego nienawidz, niemieckiego te nienawidz, cho wiem, e mgby mi si przyda. - Uzgodnie co z matk? - Wiem, e ona kae uczy mi si francuskiego - doda smutno dumny ze swej uczciwoci. Nauczycielka kazaa mu przychodzi w poniedziaki, rody i pitki. - To wystarczy, gdy nie traci si czasu na innych uczniw. Ale trzeba mie zawsze odrobione lekcje. Na kadej lekcji, z kadego przedmiotu jest si pytanym i nie ma od kogo ciga. Wprowadzimy dorose przedmioty: biologi, matematyk, acin, histori zapowiedziaa, gdy wychodzi. Kapliczki w odmienionej kolejnoci ukazyway etapy jego nowej drogi do szkoy. T szko bya jedna nauczycielka i jeden ucze. Jaonowi wydao si, e jego ycie jest dziwne. - Synu, i jaka jest nauczycielka? - spytaa matka. - Cudowna. Pikna. Na imi ma Boka. Zna trzy jzyki. Kpaa si, gdy przyszedem. Przerobimy w rok ca szko. Mam same dorose przedmioty. Umie wszystko. Muzyk te. Powiedziaem jej, e mylaem, e jest star ropuch. Wiedziaa, o co chodzi i powiedziaa, e jest odczarowana. - Wolaabym, eby jaki mczyzna by tym nauczycielem. W rod wybieg wczeniej. Powietrze byo lodowate. Mga wypeniaa uliczki, drzewa wyglday jak cienie olbrzymich ludzi, ktrzy pilnowali drogi. Na szczycie gry mga wydawaa si mlekiem, ktre wykipiao. Przybieg za wczenie i otworzya mu znw matka nauczycielki. W kuchni byo duszno i okna zaparoway. Nieuchwytny zapach przedwojennego myda doszed do nozdrzy Jaona. - Ale jeste pilnym chopcem - zawoaa Boka zza parawanu z przygan. - Id i pisz wypracowanie. - Na jaki temat? - Na temat dowolny - zawoaa Boka. Dao si sysze pluskanie i cichutkie nucenie. Jaon rozoy zeszyt i pisa: "... szedem we mgle, ktra gstniaa i skraplaa si na pkach lici klonw, kasztanw i topoli. Na swojej drodze minem trzy kapliczki. Jedna jest na modrzewiu, ktry rosnc unosi j coraz wyej ku niebu. Miaem pewn prob, ktrej nie mog opisa. Dotyczy mojego ojca. Dalej s trzy krzye. Pod ktrymi moe jest mogia? Tam prosz, by pani nie sprawdzaa mnoenia. Na te lekcje bd musia mie wszystko odrobione. Trzecia jest Matka Boska, dua jak prawdziwa kobieta. Do niej najwicej wszyscy si modl, bo farba jest zmodlona, starta od baga. J prosz, by mama zawsze bya ze mn". Boka wesza do pokoju. Pachniaa kpiel Jaonowi wydao si, e woya sukienk na goe ciao, jeszcze wilgotne. Gdy wychodzi po

lekcjach, zerkn w stron gdzie Boka si kpaa. Parawan by zoony i odsania dziecinn wanienk z miedzi. Chcia zapyta w jakie dni, w ktrej godzinie Boka udziela lekcji muzyki tej dziewczynce, ale Boka mogaby to jej powtrzy. W dodatku to moga by inna dziewczynka. A jednak myla, czy nie zgodzi si na lekcje muzyki? Szli szybko przez histori. Mijay dni, a oni mijali stulecia i doszli do wojen perskich. "Wic jeden czowiek - mwi sobie Jaon - spowodowa klsk pod Termopilami, zajcie Attyki, spustoszenie Aten, poddanie si Beocji i rodkowej Grecji?" - Jak si nazywa? - spyta Bok. Boka spurpurowiaa, zamilka, a potem wyszeptaa: - Nie wiem - zy stany jej w oczach, a potem zerwaa si i wybiega z pokoju. Po chwili wrcia ocierajc oczy: - Niedobry chopcze! Nazywa si Effialtes. Niewiele o nim wiadomo. W czternacie lat po zdradzie zosta zamordowany. W pitek doszli do wojen peloponeskich. W wojnach peloponeskich nie stan po adnej stronie. Zatskni do perskich, bo nienawidzi wschodu, ktry chcia zniszczy zachd. Boka zdja z pki ksik, i zacza czyta: - "Od tej chwili zaczyna si ju wojna midzy Ateczykami, a Peloponezyjczykami (...) W moim opisie wypadki biegn po kolei, wedug pory letniej i zimowej". - A wiosna i jesie? - przerwa Jaon. - Te wolisz wiosn i jesie? - spytaa Boka. - Pory, gdy jest zimno lub gorco, mcz mnie i nudz. Kwiecie jest przyrodnim bratem padziernika. Najpikniejsze przeycia przypadaj na jesie i wiosn. Zobaczysz kiedy. - Co mnie wtedy spotka? Nie umiem zgadn. - Moe bdziesz szczliwy? Moe bdziesz si podoba kobietom? Jaona przenikno uniesienie, nadzieja na przyszo, pewno szczcia. - Dzi przerobimy zadanie z matematyki, trudne, ale jeli nauczysz si rozwizywa tego typu zadania, otworzy ci si droga do matury - usysza gos Boki. "Z miejscowoci A wyjecha pocig osobowy z szybkoci70 km/godz. W trzy godziny potem wyjecha z tej samej miejscowoci pocig popieszny, jadcy z szybkoci 100 km/godz. W jakiej odlegoci pocig osobowy musi zjecha na boczny tor, by przepuci popieszny?". Jaon widzia pocig osobowy ze staromodnymi wagonami, czarny od sadzy i potem wysuwajcy si z pod szklanego dachu dworca wspaniay, dugi, lekko nioscy pocig z dugich pullmanowskich wagonw, jak goni tamten, coraz spieszniej. Widzia stacyjk, na ktrej tamten zepchnito na boczny tor, zaronity wysokimi chwastami. Nie sposb rozrni twarzy w oknach popiesznego, zamazuj si, migaj. W ktrym pocigu jad? Nie ma mnie w adnym. Jestem na peronie, czekam na kogo. Boka klasna w rce: - Nie zamylaj si. Odrb to zadanie i przyjd w poniedziaek. Gdy znalaz si w kociele, specjalnie spniony, by si nie

mczy oczekiwaniem, czy nieznajoma przyjdzie, ona ju bya. Od matki dziewczynki bi zapach perfum, jakich nie uywaa matka Jaona przed wojn, ani adna z jej znajomych. Gdy ta wo poczya si z kadzidem, Jaonowi wydawao si, e widzi zarys jakiego miejsca, jakie usta, czerwone, co mwice. Rozleg si piew: - "Z mioci ta mio najczystsza Z szalestw ten sza najwitszy Boga kochanie, Bogu oddanie, W Bogu ufanie wiata rzucenie Ciebie przyjcie W tobie stracenie W tobie zbawienie". Nieznajoma dziewczynka odwrcia si w momencie, gdy Jaon tego si nie spodziewa, rzucia na niego byskawiczne spojrzenie. Po naboestwie nieznajoma dziewczynka staraa si i tak, by Jaon nie mg znale si przy niej i dotkn rkawa jej paszczyka. Nie bieg za bryczk. Banda dziewczynek sza za nim. Wrd nich bya Alinka. Udaway, e go nie znaj, nie widz. Szeptay midzy sob i wybuchny gonym, niegrzecznym, wyzywajcym miechem. - Ktra godzina? - zawoaa do Jaona Alinka. Jaon odruchowo zrobi ruch, e nie wie, a dziewczynki wykrzykny chrem: - Ktra godzina? Wp do komina. Niech pan si wysmarka. Nie mam zegarka. A potem wszystkie cztery obrciy si, szy tyem i pokazyway wie kocieln, na ktrej zegar wskazywa 10.15. Gumka Myszka zrobia skok w jego stron i stanwszy na jednej nodze, zawoaa przytumionym gosem: - Wszyscy wiedz, co robie z Jajo-Pajczyc w ustpie. Jaon stan oburzony, dotknity, omieszony tym kamstwem. - Co za jaka Pajczyca? - zawoa. - Wydubywae jej kupk z dziurki - rzucia Gumka Myszka. Alinka podbiega do niego i pisna: - Nie udawaj, e mnie nie znasz - i ucieka do koleanek. Podbiega do niego Mtwa Omiornica, wykrzykujc tak szybko, jak na zabawie, kto najprdzej powie: - Jajo-Pajczyca - bo chodzi z Pajkiem Wackiem, a nie z tob - i ucieka, a wtedy - wida byy umwione z gry - Larwa Poczwara zwrcia si w jego stron: - A jak ci spotkamy, to ci zlejemy - zapowiedziaa, po czym uskoczya do przyjaciek. W tej chwili mina go bryczka z nieznajom dziewczynk i jej rodzicami. Zadra, e dziewczynka widziaa wszystko, a moe syszaa ostatnie sowa. Gdy znalaz si w domu, zobaczy kogo, o kim zapomnia. By to pan Czykowski. Uprzedzajco grzeczny take dla dzieci, poda rk Jaonowi, a nawet lekko si unis, jakby wita dorosego, ale nie przerwa rozmowy z matk Jaona.

- Jaoniku? Moe by si przelecia po ogrodzie? - zaproponowaa matka. To znaczyo, e rozmowa jest wana. Jaon, znalazszy si pod granic posesji, nie mg zgadn, co to za nowa sprawa, o ktrej on nie moe wiedzie. Poniewa matka nie zakazaa mu by w przylegajcym do saloniku pokoju, a tylko poby w ogrodzie, a on by nawet dalej, uzna, e wypada mu wrci. Nie byo to podsuchiwanie, o ktrym matka powiedziaa, e jest zodziejstwem, bo rozmowa dochodzia go w postaci cichego szmeru. Na ganku rozlegy si tupania i szurania. Mona byo pozna po nich wuja Rudolfa. Dawniej, gdy byli na wakacjach, wchodzi przez przybudwk i szed przez pokoje, pukajc cicho do kolejnych drzwi, zagldajc, gdzie ich znajdzie. - Znowu nie zamiecione na ganku. Co wam przywiozem - od wojny mwi goniej, jakby z gniewem i nie dotyczyo to tylko ich, bo nastpne sowa musiay odnosi si do pana Czykowskiego: - Po przyjacielsku ci powiem: nie rad ci tu widz. - Rudolf? - wykrzykna matka. - Siostro nie mam czasu ani nastroju wykca si z tob. Chodzi o wan spraw, ktr z Janem najlepiej byoby zaatwi nie w twojej obecnoci, ale trudno. Jeeli wykorzystujc rozpacz po mierci ma, wcigne w co t nieszczliw kobiet, wymawiam ci dom. Jej nakazuj si wycofa, inaczej wstrzymam jej pomoc. Ty j bdziesz utrzymywa. Naraasz siebie i ludzi. Nim armie niemieckie wyruszyy w pole, gestapo wiedziao, gdzie kogo szuka. Mamy pewien przykad w rodzinie. Wygarn nas. Niepodlego Polski nie przyjdzie bez upadku Niemiec. Nie pokonalimy ich, teraz tym bardziej nie pokonamy. Obowizkiem jest ocali jak najwicej i czeka na zwycistwo wielkich mocarstw. My ju danin zoylimy. Nawet w tym domu jest tego potwierdzenie w nieszczciu, jakie widzisz. - Rudolfie - przerwaa matka. - Jeszcze ja mam co do powiedzenia... - Ty nie masz nic do powiedzenia. - Panie - zwrcia si matka Jaona do pana Jana - nie chc, by pan odchodzi w takiej chwili. Niech pan poczeka. Podziel si tym co mam z wami, ktrzy znw, ktry to ju raz, zaczynacie walk. Drzwi saloniku otworzyy si gwatownie, matka przebiega przez pokj panieski, nie dostrzegajc, czy udajc, e nie dostrzega Jaona. Jaon w uamku sekundy domyli si, co matka chce podarowa panu Janowi. Ogarno go uniesienie. Przebiega powtrnie z dwoma garnkami smalcu, jeden by wsunity w drugi. - To tylko smalec, ale pozornie - mwia matka - bo w tym jest najserdeczniejszy przekaz, jakby mj m polegy sam wam to przekazywa, by doda wam si w walce. - Co ty pleciesz pleciugo? - wybuchn wuj. - Poc si ze wstydu suchajc tych bredni. Zanie z powrotem smalec. Zapada cisza. Matka nie usuchaa. Pan Jan po duszej chwili opanowanym gosem powiedzia: - Pani, w swojej sytuacji oddaje nam tyle tuszczu? Moe si

okaza waniejszy od wszystkiego. Daje przetrwanie, o ktrym mwi Rudolf. - Daj go pod warunkiem, by tylko zakonspirowani ludzie go jedli. Niech nie topi tego smalcu, nie stawiaj na ogniu, niech wgbi n i dosign skwarkw, by rwnomiernie smarowa. - Przecie Jan myli, e zwariowaa. Jan, bierz smalec i id! Jaon wybieg przez przybudwk do ogrodu, chcc unikn kontaktu z wujem. Wszed za krzaki dzikiej ry. Otworzyo si okno saloniku i ukazaa si w nim matka: - Jaaaooon! Jaaaooon! Pobieg za krzewami, przypad do domu i posuwajc si wzdu ciany domu przypad do okna. Matka, patrzc w gb ogrodu, drgna przestraszona. - Co za dziecinada? - wykrzykna i zaraz zrozumiaa: - A, przed wujem si chowasz? Pojecha. Nad naszymi gowami zbieraj si chmury. Gdy wyszlimy na ganek odprowadzi gocia, wuj przy panu Janie powiedzia, e widuje si ciebie tylko z dziewczynkami, nawet ca grup. Pan Jan prbowa ciebie broni: - "C moe by pikniejszego? Tylko one s warte zakochania. To wrki, ksiniczki, anioki. Jestem zdolny pokocha tylko dziewczyn, ktr znaem jako dziecko. A prowincjonalne dziewczynki? Tajemnicze. Samotne. Maj tyle sekretw. Gdy byem w podchorwce, taka dziewczynka przychodzia na way cytadeli zbiera kwiatki". Gdy zostalimy sami, wuj powiedzia, e nakazuje ci wrci do szkoy, inaczej "nie zdobdziesz nawet wiadectwa ze szkoy powszechnej i zmarnujesz si". Jeli tego nie zrobimy, cofa nam pomoc. Odpowiedziaam, e bd sprzedawa biuteri. On na to, e ywno droeje z godziny na godzin, a ja rozdaj tuszcz. Ciekawe czy za piercionek tyle dostan, by odkupi smalec. Nie ma dzieci. Chce si sta dla ciebie ojcem. Poniewa nie zna dzieci, nie rozumie ciebie. Miae niezwykego, wspaniaego, dobrego ojca i bdziesz go zawsze pamita, wic tu nie ma miejsca na adnego nowego, surowego ojca. Powiedziaam to ogldnie wujowi. Wuj rzuci si na mnie: - "Po twoim dzisiejszym zachowaniu wnosz, e robisz si niezrwnowaona. Zastanowi si, czy nie odebra ci praw rodzicielskich nad Jaonem". - Co odpowiedziaa? - "Mj m, a ojciec Jaona opiekuje si nami z wielkiej oddali i nie da nas skrzywdzi. Mog znale si jego towarzysze broni, ktrzy zadaj zdania sprawy z opieki nad nami". - Nie wemiesz mnie od panny Boki? - spyta Jaon. - Nie synu. Sztama? - spytaa gwar uczniack i wycigna rk. Jaon chwyci jej do w swoj, potrzsn, woajc: - "Sztama, sztama" - i ucaowa przytulajc si do niej twarz. - Mamo, powiedziaa, e ojciec opiekuje si nami z oddali powiedzia Jaon z nadziej w gosie. - Syneczku. Jestemy sami, ale nie ma wikszej potgi na wiecie ni my dwoje, zjednoczeni. Zwyciymy nawet Niemcw. Znienacka otworzyy si drzwi od pokoju dziadkw i w progu panieskiego pokoju stan wuj.

- Zawrciem. Nie mog was tak zostawi. Wida byo, e w czasie, gdy odjeda, gniew w nim wezbra. - Nie raczylicie zainteresowa si, co wam przywiozem - rzuci si do paczki stojcej pod fortepianem i zacz szarpa sznurek. Gdy adnego z wzw nie udao mu si rozplta, przedar papier i wyszarpn marynark od garnituru marengo, ubranie z czesuczy, paszcz z aksamitnym konierzem. Tak znajome! Przypominajce wuja, a z dawniejszych czasw ojca, i jego sylwetka spaszczona, pozbawiona wypukoci, bezcielesna, zmita przywioda najboleniejsze wspomnienie. - Mao zniszczone. Przebieraem si w nie, gdy jechaem do Warszawy, by wam nie robi przykroci, e ich nie nosz. Teraz moecie je przerobi dla Michaa. A ty Micha - wcieko wuja przybraa na sile a traci gos: - Od dzi przestajesz by francuskim pieskiem, pokojow zabaweczk. Po szkole bdziesz piowa z synem dzierawczyni drzewo i sam rba, a urbiesz zapas na zim. Siekiera jest w schowku. Oswoisz si z materiaem. Po ukoczeniu szkoy pjdziesz do terminu. Stolarz zgodzi si ciebie przyj ju teraz, na dwa dni praktyki w tygodniu. - Prosz natychmiast przesta - powiedziaa matka. - Jaon wyjd do ogrodu i baw si. - Mamo, nie zostawi ci. - Masz, nie sucha ci. Pierwsze oznaki. Niech zostanie. Niech wie, e mielibycie na przetrwanie wojny, ale u was kupowao si najdrosze wino skrzynkami, a potem nie pio si go, miao si dwie suce, nauczycielk francuskiego, posyao jedynaka do najdroszej szkoy, gdzie czesne wynosio tyle, co na uniwersytecie. Na wojnie skorzysta ruski. Stoi na boku. Hieronim, jak nocowaem u niego, pocign mnie do okna i pokazywa drzewo w ogrodzie: - "Na nim - powiada - powiesz mnie czerwoni, na tej wikszej gazi, na mniejszej moj on. Nie bdzie sprawdzania ausweisw. Kady pokae rce". - Hieronima nie tylko nie powiesz, ale on pierwszy stanie si komunist, gdy wkrocz Rosjanie - przerwaa matka. - Jeszcze adne jego przewidywanie nie sprawdzio si. - Co do Michaa, okazuje si, bylimy od pocztku tego samego zdania. - Rozmawiacie o nim jakby by dorosym mczyzn, czy waszym rywalem? Czemu milczae tyle lat? - Nie chciaem popa w nieask na dworze siostry mojej. - Bae si nas, ktrzymy ci tak kochali? A teraz, kiedy nie ma Jzefa, pozwalasz sobie na wszystko? - O czym wolno byo z tob mwi? Jedyny temat to Lena, albo rozpamitywanie bez koca przyczyn mierci Natalii, z ominiciem prawdziwej. Ja j zdradziem i przeszedem na twoj stron, stron szczciary, ktrej wszystko sao si pod nogami. - Co ukrywae przede mn? - Straszysz mnie Jzefem. Boj si wymwi tego imienia. - Co ma do tego Jzef? - z niepokojem spytaa matka. - Natalia widziaa go przed tob. To byo w kociele. Zakochaa

si do szalestwa, a potem ujrzaa was razem. - Jzef nie pokochaby jej. - Natali, jakiej nie pokochaby Jzef przedtem stworzya ty. - Ty prowadzisz interesy? Pozostae nieuleczalnym romantykiem. - Jak miesz tak do mnie mwi? Czy w tym jest aluzja, e jestem niedony, czy e kto mi pomaga? - Nie to miaam na myli. - Przypisujesz sobie zasug, e poddaa mi myl skontaktowania si z atyskim? - Bracie, bd znw moim ulubionym Rudolfem! Przestamy si na siebie gniewa. - W twojej sytuacji nie powinna tego mwi. Upokarzasz si i tylko mnie dranisz. Zapado milczenie. Nagle wuj Rudolf przypomnia sobie o Jaonie. - Krcisz si midzy dorosymi? Mylisz, e jeste dorosy? Won std - wrzasn, zrywajc si. - No? Ju, ale to ju - i zamierzy si, chcc uderzy Jaona. Matka Jaona zerwaa si i rzucia midzy brata i syna, chcc ich przedzieli, ale Jaon przelizgn si midzy jej rozpostartymi rkami, pochyli si i z rozpdu, ca si uderzy wuja gow w brzuch. Wuj jkn z blu, zdziwienia i oburzenia. Jaon nastawi pici, ale matka chwyciwszy wuja Rudolfa za ramiona, zacza go popycha, a przypara go do ciany. - Najpierw mnie musisz bi, a nawet zabi, nim go tkniesz powiedziaa szeptem. - Id na grb naszych rodzicw. Bd si modli za nich, za ciebie, za nas wszystkich. Zostan na cmentarzu, a nie opucisz tego domu. - Na twoim miejscu nie naraabym zdrowia, ale zrobisz jak zechcesz. Przypominam, e nie masz prawa wyprasza mnie z domu, ktry w poowie jest moj wasnoci, a niedugo, poniewa los ci zmusi do sprzeday twojej czci, bd jedynym wacicielem odrzek wuj i usiad na pluszowym fotelu na znak posiadania domu. - Dostaam mdoci od tej rozmowy - powiedziaa matka. - To zwymiotuj - odpar wuj Rudolf. Matka zblada i przyoya do do ust. - Brzydz si bardziej histeri, udawaniem, ni wymiotami - rzek wuj. - Prosz, wymiotuj. Widzisz, nie tak atwo? Nie moesz si zmusi? - Bracie jeste taki niemiy, bo gniewasz si na siebie za swoj dobro, o wydatki dla nas. Znw wydajesz si sobie saby i dlatego tak srogo do nas przemawiasz. Znaleli si w pokoju dziadkw. Jaon uklk przed matk: - Mamo, bagam ci, nie chod na cmentarz. Zazibisz si. - Boisz si, ebym nie umara? Dobre dziecko, jedyna istota, ktr mam, ktra mnie wspiera i opiekuje si mn. Ale musz powiedzie co twojej babce. Ojciec odjecha, odjechalimy go. - Mamo, dziwnie mwisz. Pjd z tob - Jaon zerwa si i zacz si ubiera. - Dziecko, cigle ci wcz po cmentarzach. Wybaczysz mi to kiedy?

- To nie twoja wina mamo. - Ale pamitaj synu, na zawsze, na kad chwil przyszego ycia: on mia prawo pj i nas zostawi. Staroytni, o ktrych si uczysz, uwaali, e mczyzna, ktry da ojczynie syna, mg polec dla niej bez wahania. W 1920 roku nie mielimy jeszcze ciebie. - Czyli gdyby mnie nie byo, ojciec by nie poleg? - Guptasie, na ciebie byoby ju za pno. Bya to jeszcze jedna droga z czasw wojny. Matka wzia go za rk. Po chwili poczu, e to ona trzyma si jego rki. Poczu dum i zaraz przypomniao mu si, e przed chwil stoczy swoj pierwsz walk w yciu i to z dorosym mczyzn Na cmentarzu matka sza pod gr, a zatrzymaa si przy ogromnym dbie, pod ktrym by grb, obramowany piaskowcem. Grobowiec uniesiony by przez korze dbu, ktry podway pyt. - Mj Boe - wykrzykna matka. Jaon myla, e matka przeja si tym, e grb jest rozsadzony przez korze drzewa, ale matka mwia dalej do Jaona, patrzc mu w oczy, ale Jaona niepokoio, czy go widzi. Mwia jakby do siebie: - Co si ze mn dzieje? Idc tu zapomniaam, e z nimi ley Justyna. Po co tu szam? Justyna, niech mi wybaczy, syszy moje myli, bya przeliczna i wszystkich odtrcaa: - "C pan widzi we mnie? To jaki podstp. Pan sobie kpi ze mnie mwic, e mnie kocha". Justyna poczua ulg, zobaczywszy mnie z Jzefem, bo mylaa, e twj ojciec by j odrzuci, a tak oszczdziam jej tego. Nieszczsny Rudolf ze swoimi rewelacjami. Wykupi sobie tu miejsce. Bdzie lea wzdu, w nogach twoich dziadkw, jak wtedy, gdy by dzieckiem i robilimy sobie fotografi. Dla mnie nie ma miejsca. Zreszt chc by z twoim ojcem. Zapamitaj. Mogika onierska pod darni. Przebacz, przebacz, e to powiedziaam. Polacy maj tylko groby. Ziemia naley do najedcw. Na grze moe by, co chce, ale metr w gb ziemi jest Polska. Jaon, nie mog powstrzyma si od mwienia. Czuj gorczk. W dodatku musz i na stron, ale natychmiast, mj Boe, przecie to cmentarz, grb matki. Jaon, zostaw mnie. Uciekaj std, ale ju. Biegnc, sysza straszne, ohydne odgosy. Wstyd, zgorszenie i rozpacz opanoway Jaona. Po jakim czasie w alejce na dole cmentarza ukazaa si matka: blada, ledwie sza. - Jaon, co dziwnego si ze mn dzieje. Musiaam si bardzo przej awantur z twoim wujem. Odprowad mnie do domu. Tylko jaka czstka mnie yje dla ciebie. Saniaa si. Jaon chwyci j pod rk. Doszed do niego odraajcy zapach. Poa paszcza matki bya uwalana w lepkiej, cuchncej mazi. - Gdzie daleko mnie prowadzisz - utyskiwaa matka coraz powolniej idc i wspierajc si na Jaonie. Chwilami zataczali si, jak pijani. Zastanawia si, co bdzie, jak upadnie z matk pod jej ciarem.

- O? Dom? - powiedziaa matka ze zdziwieniem, poznawszy ustawione w czworobok budynki, zatrzymaa si i zacza niespodziewanie silnym gosem woa: - Dziurzyna! Dziurzyna! Jaon wrzeszcza razem z ni. Zobaczywszy wypadajc z domu suc i dzierawczyni, matka osuna si i upada na szos. Zjawi si doktor. Wida posano po niego Dzidka. Matka bya ju w ku i doktor, nie patrzc na nikogo, zamkn za sob drzwi od pokoju dziadkw. Jaon pooy si na ziemi. Zna akustyk starego domu i wiedzia, e przyoywszy ucho do podogi syszy si, co dzieje si w najbliszych pokojach. Matka gosem zachrypnitym tubalnie powiedziaa dwa sowa: - Sram krwi! Nie uywaa takich sw. Jaon nie przypuszcza, e je zna. Zaraz zorientowa si, e dzieje si co niewaciwego, bo spytaa: - Plot, doktorze? Do czego dochodzi si z biegiem lat! Gdy byam mod pann brzydziam si wyj za swoj potrzeb, dostaam obstrukcji i pan doktor nie mg znale przyczyny. Nie dobro mnie interesowao, tylko pikno... Zapada cisza. Po kilku minutach doktor wyszed, zada gorcej wody. Podwinwszy rkawy, my rce. Jaon, Dziurzyna i dzierawczyni wpatrywali si w te czynnoci czekajc co doktor powie. W zupenym milczeniu wyciera rce, odwija mankiety, wkada marynark, wreszcie zwrci si do nich: - Jest gorzej ni przypuszczacie. Chora na czerwonk. Za pno si o siebie martwi. Albo jestecie zaraeni, albo nic wam nie bdzie. Na choroby zakane zapadaj mniej odporni. Zarazki s wszdzie. W tym pokoju jest co najmniej jeden zarazek trdu. W tym klimacie nie moe was zaatakowa. Niemieckie zarzdzenie nakazuje natychmiastowe odtransportowanie chorej do szpitala. Dla niej znaczyoby to mier. Ten przypadek zataimy. Dawa mi zna o wszystkim. W razie najmniejszej zmiany na gorsze, biec po mnie. Budzi w nocy. Chora ma wysz, ni to bywa przy czerwonce, gorczk. - Jeszcze wydam pewne rozporzdzenia - usyszeli daleki wyrany gos matki. Jaon pomyla, e przed mierci chce rozporzdzi jego losem. - Mamo! - wrzasn, rzuciwszy si do pokoju. Matka podniosa rk na znak, by milcza. - Pierwsza rzecz, to wyjd dziecko. Nie wolno ci si nawet zblia do moich drzwi. No, najmilszy egnamy si tylko na par dni. Chwil odpoczywaa, a potem przywoaa Dziurzyn. Nie doszo do jej wiadomoci, e Jaon stoi w drzwiach. Chcia sysze. A jeli to jej ostatnie sowa? - Dziurzyno, prosz i do pani nauczycielki Jaona i powiedzie jej, nie wchodzc do domu, e Jaon przerwie lekcje. Ani Dziurzyna, ani Jaon nie s zaraeni, ale moliwe, e t chorob przenosi si na sobie, bdc zdrowym. - Jezu, Mario - przeegnaa si Dziurzyna. Okrya si kraciast chust, ktr miaa w Warszawie. Wychodzia z

ociganiem, jakby obawiaa si, e nie zastanie swojej pani ywej. Mga przemienia si w deszcz tak drobny, jakby rozpylaa go fontanna. Dziurzyna zszedszy ze schodw tylnego ganku, odwrcia si do Jaona i pokazujc niebo zawoaa: - Bg wybra dzi najmniejsze sitko - i przeegnaa si znw. Jaon zamieszka na czas choroby matki w alkwce bez okna. Nie mg tu czyta z powodu ciemnoci. Pomyla, e jest w Adenie na kwarantannie, bo podejrzewaj u niego dum. Zarazem pokoik by kajut okrtu. Jaon usypiajc czu ruch fal, gbokie koysanie. Wiedzia, e pynie krownikiem, jako wana osoba w misji specjalnej do kolonii. Obudzi si oczekujc, e przypomni mu si jaki straszny sen, ale nie sen mu si przypomnia. Zerwa si, przebieg przez dom i przyoy ucho do drzwi matki. Byy zawizane gaz. Obok staa miednica, wiadro z wod i soda do mycia rk. Za kadym wyjciem z tego pokoju, Dziurzyna mya rce. - Cae ycie tyle razy nie umyam si, co przez to rano przyznaa si Dziurzyna komu, kto na pewno by jego matk i matka ya: - Ale rce mam bielutkie, jak sprane, a mi zmalay. Odpowiedzi nie byo, wida matka nie miaa siy rozmawia. Dziurzyna wysza i zobaczywszy Jaona powiedziaa: - Pani pozdrawia panicza, pyta o zdrowie. Rozporzdzia, e panicz Jaonik bdzie sra do nocniczka. Jaona zaniepokoi tytu, ktrego uya wobec niego. Liczya si ze mierci matki, widziaa w nim rozkazodawc, a moe chlebodawc? Jego myl nie powstrzymana poleciaa witokradczo naprzd: byoby dziwne mie wasn suc na rozkazy, jak Murzynk-niewolnic. Przyniosa mu nocnik do alkwki. - Pani osobicie chce widzie kad kup panicza, a ja bd gwno nosia w dwie strony. Jaon wstydzi si, ale cieszy si, e nie ma Maniuni, bo od niej by tego nie znis. "Gdyby mama miaa umrze, lepiej bym si zarazi i umar w ten sam dzie, nie przed ni, by jej nie krzywdzi" - myla, ale nie wierzy swoim mylom. Zahuczay kroki na ganku. Wuj oznajmi w ten sposb swoje przybycie. Jaon zapomnia o nim. Wyjeda od wujenki, czy cay czas by tu? W dawnej kancelarii dziadka, lub w pokoiku nad stajni? Nie odezwawszy si do Jaona, jakby go nie byo, wszed do pokoju dziadkw. Po chwili da si sysze jego gos: - Siostro, trzeba ci ratowa i natychmiast odwie do szpitala. Matka nie odpowiedziaa. Bya nieprzytomna, nie miaa siy, czy uznaa, e nie warto. Jaon wbrew zakazowi wszed do pokoju dziadkw. Matka miaa zamknite oczy i chyba bya niewiadoma obecnoci wuja i Jaona. Wuj dalej udawa, e go nie widzi. - Wuju - powiedzia Jaon. - Doktor powiedzia, e szpital to pewna mier. - Twj los si te przy okazji postanowi. - Nie pozwol mamy wywie. By gotw do walki. Ale wuj omin go wzrokiem i nie odpowiedzia. Uchylia drzwi Dziurzyna:

- Jaonik niech wyjdzie. Tak chciaa pani. Wieczorem goniec z poczty przynis telegram, jakby za wiadomo miaa nie wyj od nich, ale jakby kto ich zawiadamia o chorobie matki. Wuj przyj depesz, otworzy, przeczyta i schowa. Wiadomo ucieszya go. Nie wiadomo dlaczego spojrza na Jaona z tryumfem. Jaon ledwie usn, zobaczy anioa, ktry nie mg si wzbi w gr i uderza bezradnie skrzydami o ziemi, wzniecajc tuman kurzu. Fotografia jego ojca bya zawieszona na niebie. Usta w niej poruszay si, mwiy jakie sowo i Jaon tak nata wszystkie siy, by je zrozumie, e obudzi si. "Co moe mi radzi, czy nakazywa ojciec?" - zgadywa Jaon mokry od potu. Zerwa si i woywszy na nocn koszul paszcz obieg naokoo dom, by nie przeszkadza matce. Cisza w domu dziadkw przeraaa go. Chcia dowiedzie si czego od Dziurzyny. By godny. Przez okno kuchni zobaczy wuja Rudolfa, ciotk Honorat i nieznajom, mod pani, jedzcych niadanie. Usugiwaa im Dziurzyna - co rozzocio Jaona, bo pomyla, e powinna zapyta go o dyspozycje. Zawrci, ubra si i siad pod drzwiami pokoju, gdzie leaa matka. Usysza za sob sowo: - Pozwl! Ujrza nieznajom pani, ktr widzia przez okno kuchni. Poczu niebezpieczestwo. Przypomnienie dawnego wydarzenia, gdy nieznajoma pani powiedziaa do niego: - "Pozwl chopczyku" ogarno go z ca moc. Wprowadzia go do kancelarii dziadka, ktra pierwszy raz bya otwarta. Pokj podzielony by barierk, zachowan sprzed lat. Stao tu ogromne, zasuwane na aluzje biurko, wystrzpiony fotel i st przykryty zielonym suknem, przy ktrym zgromadzili si: wuj, wujenka Honorata i nieznajoma pani. - Dugo wysypia si mody panicz - rzek wuj. Jaon pocaowa w rk wujenk i zwrci si do nieznajomej damy, ktra bya tak niemiaa, e witajc si z Jaonem wstaa. - Jestem twoj dalek, dalek kuzynk, ale nie cioci, bo wypada, e jestemy rodzestwem cioteczno-cioteczno-ciotecznym przykucna i nadstawia policzek, ktry Jaon ucaowa skwapliwie. Na ustach poczu smak pudru. Wuj zrobi gest, dajc Jaonowi do zrozumienia, e z nim powitanie jest zbdne i odezwa si: - Micha zostanie, przyda si na protokolanta. Bdziesz zapisywa w streszczeniu, jakie kto zajmuje stanowisko. Prastar instytucj rady rodzinnej powoaem, by podj wane decyzje, ktrych jako opiekun Julianny i maoletniego Michaa sam nie chc podj. Zgromadziem wszystkich, ktrzy z rodziny pozostali, czyli mnie, kuzynk Lidi, moj wsplniczk Honorat, ktr uwaam za moj on, czyli penoprawnego czonka rodziny. Rozporzdzam dwoma gosami, poniewa zaproszony jedyny yjcy czonek rodu ojca Michaa, jego stryj Hieronim oddepeszowa nastpujco: - "Nie mog przyby. Gosuj wraz z on za postanowieniami opartymi na twoim stanowisku. Hieronim". - Proponuj nastpujce punkty: pierwszy,

umieszczenie Julianny w szpitalu... - Nie pozwol matki zabra! - zerwa si Jaon. - Milcz szczeniaku - wrzasn wuj. - Jeli jestem szczeniakiem, to wuj jest starym psem - odpar Jaon. - Jezus Maria! Co za dziecko! - wykrzykna kuzynka Lidia i zapomniawszy imienia Jaona zwrcia si do niego: - Chopczyku, jeste paskudny, obrzydliwy. - Dobrze si stao! - wykrzykna wujenka. - Zobaczya pani, droga kuzynko na wasne oczy, jak jest - i zwrcia si karcco do wuja: - Mwiam, by si nie wdawa z dzieckiem w dyskusje. Sam krytykowae, gdy robia to jego matka. Gdyby nie to, e ma wiedzie, e nie ma tu adnych tajemnic i by wiedzia, jak troszczymy si o niego, kazaabym mu wyj. Ale Michaku zwrcia si do Jaona. - Jeli masz zamiar przeszkadza bdziesz musia wyj i wiedz, e nikt nie ulegnie twoim zachciankom, zostaniesz wyprowadzony si. Jeli chodzi o szpital... Wuj podnis do i przerwa wujence Honoracie. - To, co robimy jest ukrywaniem chorej. Moemy dosta si do obozu. - Narazilimy si podwjnie, przyjedajc. To jest dom zadumiony. Nie mamy prawa godzi si, by dziecko byo naraone. Kto musi decydowa. Nie moemy zda si na Dziurzyn, ktra nie ma rozeznania w adnej sprawie i jest suc. Ta przykra odpowiedzialno spada na nas. Musimy albo odda Juliann do szpitala, albo zabra dziecko. - Ja jestem za oddaniem Julianny do szpitala - rzek wuj Rudolf. Tu nie ma leczenia. Gosujemy. Moje dwa gosy za. A wasze? Przeciw? Czyli za zabraniem dziecka? Micha pakuj si. Przeamujc niemiao odezwaa si kuzynka Lidia: - Chora nie jest nieprzytomna. Moe j zapytamy o zdanie? - Nie wolno jej denerwowa! - wykrzykn wuj. - Przechodzimy do drugiego punktu narady familijnej, ktry wynik z pierwszego. Los sieroty. Niedugo biedna Julianna wytrzyma na tej ziemi. Pjdzie za Jzefem. Kto wemie Michaa na utrzymanie w czasach godu? Kto wemie odpowiedzialno? Widziaycie to same, jakie to dziecko, jak wielkie bdy popeniono i jak niezwykle trudnym zadaniem bdzie ich odrobienie. Chopczyk, ktry nazywa swojego wuja, opiekuna, starym psem. Ostatnia chwila, by go ratowa. Nie uczy si. Jakie fikcyjne lekcje poza programem szkoy z mod panienk... - Rudolf, nie kocz - przerwaa wujenka Honorata i zwrcia si do Lidii: - Nie znasz Rudolfa. To czowiek, ktry dusi si w czasie pokoju, w latach cichych, bezbarwnych. Jego wielko wychodzi w latach wojen, nieszcz. Jaon mia wraenie, e wuj i wujenka mwi tylko do siebie, przekonuj si wzajem. Zachowywali si, jakby matka dawno nie ya i bya zapomniana, a Jaon sam na wiecie. - Zdanie z depeszy Hieronima mwi wyranie, e na niego Michaek nie moe liczy. Ma tylko nas. Jest zdany na nas. Musi to

zrozumie - cigna wujenka. - I my zdecydowalimy si mu pomc. Lidio, przez to nieszczcie, e nie moglimy si pobra i nie mamy dzieci, i dla mnie za pno, by je mie, chcemy Michaka przyj jako wasne dziecko. Od dawna interesowa mnie i lubiam go znajc z opowieci Rudolfa. Nie danym mi byo go ujrze, dokd im si nie zdarzyo nieszczcie. Wiemy, e bierzemy dziecko nad miar rozpieszczone, ktre prby okieznania przyjmie z oporem i ju w tej chwili w bysku olnienia widzimy przyszo: e za nasze powicenie odpaci nam niewdzicznoci. Ale nam nie brak odwagi, gdy potrzebny jest ratunek. Wujenka mwia nie patrzc na Jaona. Jego los planowaa przy nim, zwracajc oczy ponad jego gow do wuja Rudolfa, ktry przytakiwa jej z gniewn i tragiczn min. Kuzynka Lidia nie patrzya na Jaona od chwili, gdy nazwa wuja starym psem. Jaon by dumny, e zdolny jest do takiej niegrzecznoci. Powzi decyzj, ktrej nikt tu si nie mg domyle. Jeli matka umrze i on si o tym upewni - lepiej ni to zrobi, gdy widzia ojca w trumnie - nie bdzie czeka na pogrzeb. Mogliby go potem si zawie do wujostwa i zamkn. Ukradkiem poegna matk, zabierze motek z biuteri i popdzi na stacj, pod semafor, gdzie zatrzymuj si towarniaki. W osobowym zwrciby uwag. Moe uda mu si wskoczy w pierwszy idcy na pnoc, ktry zahamuje na zwrotnicach. Domu ju nie ma. Frania nie yje. Stryj Hieronim jest niebezpieczny. Jaon skieruje si do pana Woynickiego, proszc by przyj go do koca wojny. Wrczy mu biuteri, jako zadatek na koszty utrzymania. Reszt zwrci mu, gdy bdzie dorosy, a gdyby pastwo Woyniccy nie yli, bdzie si opiekowa Nik, a moe nawet z wdzicznoci z ni si oeni. Byo mu al, e ju jej nie kocha. Mia nadziej, e bdzie go aowa, i e przed snem bdzie przychodzia do niego i caowaa go. "Jeliby mnie chcieli bra zaraz, bd gryz, plu, drapa, bi". Bdzie wujowi mwi rzeczy straszne. Spowoduje, e go znienawidz i pozbd si go. - Trzeci punkt - wykrzykn wuj - sprawa posesji. Ja umoliwi jej atwe zbycie, w tych czasach, gdy nikt nie kupuje nieruchomoci. Po prostu chodzi o mnie. Ja jestem jedynym amatorem. - Czy aby pod wzgldem prawnym nasze postanowienia bd wane? spytaa kuzynka Lidia. - eby nie byo przykroci. Spacaam cudze weksle, dopiero wojna mnie uratowaa. - Haaa! - podnis gos wuj. - Wojna uporzdkuje wiat. Co byo niesprawiedliwe, mtne, zagmatwane, wyrafinowane, sabe, musi zgin. Jaon pomyla, e wuj uy sowa "zgin" robic aluzj do jego ojca. Zerwa si i wykrzykn: - Nie myl wuju, e ojciec mj poleg. Osupienie ogarno wujenk, kuzynk Lidi i wuja. Jaon mwi dalej: - Rozgosilimy o mierci ojca, bo tak kaza schodzc do podziemia. Nie ma go w trumnie. Kadej chwili moe si tu zjawi, pomci matk i mnie.

Lk i niedowierzanie odbio si na twarzy wuja: - Matce bdzie przykro, e paplasz o ojcu co ci lina przyniesie na jzyk. - Mama bdzie si gniewaa, e zamaem rozkaz ojca i zaprzeczy odrzek Jaon. - May fantasta! Potwr! To dziecko nie jest normalne! - wykrzykna kuzynka Lidia. - Tymi bredniami znieway pami ojca - zawoa wuj. - Wyjd teraz a ci nie zawoamy - a ciotka dodaa, gdy Jaon by w drzwiach: - Pakuj po trochu rzeczy. Popro Dziurzyn, by ci pomoga. - Nie! Ojciec kaza mi tu czeka na siebie! Jestem zaraony! Czuj zaczynajc si gorczk. Wyjd, by was nie zarazi - krzycza Jaon. Poszed pod drzwi pokoju dziadkw. Matka rozmawiaa z kim cichutko, chyba z Dziurzyn. Czy Dziurzyna wie, co grozi Jaonowi i powiedziaa matce? Z yciem czy mierci matki decydowao si jego ycie. Matka jeszcze ya, a on pozna pene sieroctwo. Dziurzyna nieoczekiwanie wypada z pokoju matki potrcajc go drzwiami. Wynosia nocnik okryty cierk. Jaon zajrza do pokoju. Matka od razu go zobaczya: - Syneczku! Nie zbliaj si. Ta choroba jest wstrtna. Nie chc by mnie tak zapamita. Ba si jej powiedzie, co mu zagraa. A nu by to j zabio? Czy nie jest to ostatnia chwila na ucieczk? Jak przedstawi matce jego zniknicie? Powiedz, e opuci j, chor. Matka nie miaa siy unie gowy, by na niego patrze. Daa mu znak, by odszed. Czy naprawd nie trzeba si pakowa? Motek i rzeczy ukryby na strychu nad gankiem, gdzie nikt dorosy si nie przecinie. Rada przecigaa si. Moe, gdy wyszed, kuzynka Lidia stana po jego stronie? W gowie Jaona zrodzia si myl, e rad familijn zwoano na dzi, bo przewidywano, e dzi jego matka umrze. Ale matka nie umara, krzyujc ich plany, daa mu wsparcie, ktrego si nie spodziewali. Moe tamci przecigali obrady, bo liczyli, e w tym czasie nastpi to, na co czekali. Jaon obieg dom. Nie zbliajc si do okien, zauway, e tamci dalej s w kancelarii i jedz obiad. Nie mia gdzie si ukry, wytropiono by go, wydaaby go Alinka, albo znalazby go wuj, ktry zna zakamarki posesji. Wszed do kuchni, poprosi o chleb mwic, e jest bardzo godny i Dziurzyna ukroia mu dwie, przez cay bochen, grube na trzy palce pajdy, jakich nienawidzi je, a teraz zanis je do pokoiku panieskiego i wyrwawszy kilka kartek z zeszytu, w ktrym pisa wypracowanie dla Boki, opakowa chleb. Postanowi nie mie nic w rku, by nie budzi podejrze. Woy wic par najlepszych, biaych, wenianych skarpet i koszul w biae i niebieskie prki, do drugiej kieszeni paszcza. Kieszenie byy bardzo wypchane. Woy palto, gotw do ucieczki. Podszed pod drzwi. Nie sycha byo oddechu matki. Nie poruszaa si. Straszny wyrzut sumienia przej go: nie by na pogrzebie? Gdy j

bd zasypywali, wtedy cofajc si nieznacznie midzy nagrobkami zniknie im z oczu, przeskoczy mur i pobiegnie ku torom i semaforowi. Ale czy zaraz podjedzie pocig? Zatrzymaj go, pogo go dosignie? Lepiej wic bdzie pobiec ku lasowi po drugiej stronie torw i tam si ukry do zmroku. Zapuka do jakich drzwi i powiedzie: - "Jestem zupenym sierot. Znajduj si w drodze do Warszawy, do przyjaci ojca. Przenocujcie mnie". Przeczekawszy poszukiwania, rano wyruszyby brzegiem lasw do wzowej stacji. Czy jednak bd go ciga? To nie matka kochajca go bezgranicznie, tylko dwie obce panie i jeszcze bardziej obcy i przeraajcy przez zmian, jaka w nim zasza, wuj. Przed wojn, po matce i ojcu kocha najbardziej wuja. Wuja krpowao pewnie to uczucie, chcia, by Jaon go nienawidzi. Czy odrzuciwszy pomoc ciotki i wuja, nie skazywa si na ndz, tuaczk, a moe mier godow? Czy ci chopi, do ktrych zapuka, otworz mu drzwi, czy postpi jak tamci, gdy szli z matk w zawiei do Marzeniowa? Byoby mieszne, gdyby trafi do tych samych, bo to nie byo daleko od torw. Drzwi od saloniku otworzyy si gwatownie, stana w nich kuzynka Lidia: - Jeste proszony - powiedziaa i ruszya przodem. Wuj patrzy przez okno, gdy Jaon wchodzi, ciotka wygadzaa sukni. Czekali, e Jaon ich przeprosi? Jaon nie wiadomo dlaczego ukoni si, podszedszy do stou. - Usiowae nam obrzydzi siebie i udao ci si to - zacz wuj, nie odrywajc wzroku od dwuszeregu drzew przy drodze, puszczajcych pki. - Chcielimy jak najlepiej, odtrcie pomocn do. Mamy wiadka w osobie kuzynki Lidii. Zawsze twoja nadmierna grzeczno wydawaa mi si form niegrzecznoci, budzia moje podejrzenia. Nie daj Boe, w razie czego pjdziesz do sierocica, sistr Urszulanek w Kempie. Moe tam zrozumiesz, jakie dobrodziejstwo zlekcewaye. Tymczasem zostawiamy ci. Zachorujesz czy nie, to sprawa twojej matki. Wstali, przeszli do kuchni. Ubierali si w ciepe paszcze do podry bryczk. Jaon wyjrza za nimi na podwrko, chcc upewni si, e odjad. Panie wsiady pierwsze. Wuj postawi nog na stopniu, ale nagle zawrci w stron Jaona. Do mia cinit w pi, Jaon cofn si, mylc, e wuj chce go uderzy. Ale rka wuja zbliya si do rki Jaona. Teraz Jaon zacisn j w pi. Wuj drug doni rozchyli mu palce i wsun w rk zwitek papierw, po czym pobieg z powrotem do bryczki, postawi nog na stopniu, zatrzyma si i jeszcze raz zawrci: - Zrozum chopcze, chciaem ci ocali. Wojna, nie wiesz, jak jest straszna - zreflektowa si i poprawi: - Mimo nieszcz, jakie was spotkay, nie przyjmujecie tego do wiadomoci. Gestapo moe wszy za wami... Tylko nie myl, e ci przepraszam. Ko posuwa si powoli ku otwartej bramie, cignc bryczk, jakby chcia jak najszybciej si oddali z tego miejsca. Wuj machn rk, dogoni oddalajcy si pojazd, wskoczy na tylne siedzenie obok pa, chlasn batem konia i ruszyli gwatownie.

Jaon zobaczy, co ma w doni. Byy to trzy banknoty pisetzotowe. Na co te pienidze? Prosi j na Boga szepczc pod jej drzwiami: - Mamo nie opuszczaj mnie, yj, prosz. Zapomniano o jego obiedzie. Wyj chleb przeznaczony na ucieczk i jad. Nazajutrz obudzi go wty, zduszony krzyk matki, wpad tam, jak szalony. Matka patrzya na niego i umiechaa si. - Bd ya - wykrzykna radonie, sabo. - Pani yje? - dopytywaa si przez drzwi Dziurzyna i usyszawszy saby szept, wpada do pokoju. Rzuciwszy si na kolana przed kiem przytulaa czoo do rki matki. - Ja bym zostaa sierot bez pani. Gdzie si podzia? Ja jedna wiem, czemu pani nie umara. eby nas nie wydawa na ask zych ludzi. - Ach, Dziurzyno, Dziurzyno, gdyby Dziurzyna wiedziaa, jak miaam pokus spotka si z moim mem, tam. Ale wybraam Jaona. Bo tam tskniabym za nim. - A nie mogaby pani go tam przyzwa, bo by mu tu pani ycie przerwaa - wtrcia uczenie Dziurzyna. "Gdyby matka umara, umarbym i ja. To proste, zachorowabym na czerwonk" - wywnioskowa Jaon. Dziurzyna kazaa pani spa, Jaona zawoaa do kuchni i ucia mu dwie pajdy chleba przez cay bochenek i posmarowaa jedn smalcem, a drug miodem i daa do obu rk. - Id na dwr i jedz. Na podwrku dzierawczyni wyrzekaa w gos: - Od wojny kury nios nie wiadomo gdzie, ukrywaj jajka, trzeba p dnia szuka, by jedno znale - i wesza poow ciaa pod stodo, ktra staa na czterech gazach. Jaon ugryz kawa kromki ze smalcem, rozkoszowa si smakiem skwarkw i wieego, dopiero co wyjtego z pieca chleba, a potem nie wytrzyma i ugryz pajd z miodem. Dwa smaki zmieszay mu si w ustach, jak dziwno tego dnia. Na drugi dzie wdrowa na lekcje, nie wiedzc, czy nauczycielka go przyjmie. Czy nie bdzie si baa? Czy i chce go dalej uczy? Wlk si i modli przechodzc koo kadej kapliczki. Ale zapomnia podzikowa Bogu za ocalenie matki. Cuda, ktre czyni Bg polegaj na tym, e co si nie zdarzyo, czego balimy si. Przez to przechodz niezauwaalnie. Okna kuchni byy uchylone. Z gbi mieszkania sycha byo gr na fortepianie; poczu, e przechodz go ciarki. Bya to melodia sobotniego grajka, tskna, niezapomniana, tajemnicza, a moe tylko zdawao mu si, bo moment by podobny: przedwionie, co witecznego, czy zapowiadajcego wito. - Nie, nie, nie, nie tak, daj ten paluszek, tu, o - rozleg si wysoki, jasny dwik. - Och, nie, nie, jednoczenie musisz tym palcem dotkn tego klawisza. Sycha byo tylko gos Boki. Nie wypadao przerywa lekcji. Usiad na awce pod otwartym oknem. Jak cudownie byo tu sucha lekcji muzyki, owi uchem cigle powracajcy fragment,

najbardziej przejmujcy. Nie mia ojca, nie mia domu, szkoy. Zatskni za przedwojn, dojmujco, jak tskni starcy za utracon modoci. Gdyby matka nie ya, byby teraz w drodze, nie wiadomo gdzie. Czy Woyniccy by go przyjli, czy odesali do stryja Hieronima, ktry nie wpuciby go do domu? Melodia powracaa i powracaa, w coraz wikszych fragmentach, a zabrzmia cay utwr od pocztku do koca. Ucicho. Drzwi sionki rozwary si z trzaskiem i ukazaa si nieznajoma dziewczynka. Ujrzawszy niespodziewanie Jaona, zatrzymaa si, a potem pobiega i znika w furtce. By moment, by pogoni za ni i powiedzie, e chce si z ni pozna, poprosi, ale o co? Przecie dziewczynka zobaczywszy go zatrzymaa si, czyli zdradzia si, e go poznaje. Lepiej by si nie poznali, ni gdyby dziewczynka miaa si na niego obrazi. Boka wyjrzaa przez okno: - Jeste? - wycigna rk i pogadzia go po gowie. Jaon wsta, patrzy na ni, stojc w oknie: - Pani Boko, kim pani jest? Boka rozemiaa si: - Za tydzie jest mj lub. - Za kogo pani wychodzi? - spyta Jaon. - Nie mog powiedzie. - Mog by na pani lubie? - Na nim ma nie by nikogo. Jest wojna. - Pani Boko - odway si Jaon i a czu zawrt gowy, gdy wymawia nastpne sowa. Mia poczucie niewaciwoci sw, ktre mia wypowiedzie: - Czy mgbym chodzi na lekcje razem z t dziewczynk? Boka przyoya mu do do gowy: - Czyby i ty by chory? Nie. Czoo masz chodne. Jej rodzice nie zgodziliby si. Nie posyaj jej do szkoy, by j uchroni od zych wpyww. Jaon opuci gow. - Prosz na lekcj - w jej gosie pojawia si stanowczo. Gdy wrci, pozwolono mu stan w drzwiach. Gowa matki spoczywaa bezwadnie na poduszce. "Po tej chorobie ju nie odmodnieje" myla Jaon, przeraony. Sta wpatrujc si w chor, ktra si nie poruszaa i nie widziaa syna, ale musiaa sobie zdawa spraw, e nie odchodzi. Zapad zmierzch. Nazajutrz ledwie wsta, zjawi si w drzwiach pokoju dziadkw. Matka leaa w tej pozycji co wczoraj, znw uniosa rk w pozdrowieniu. Byo w tym co artobliwego i dodajcego otuchy. - Jaki jest dzie? Opowiedz co robie. Pierwszy raz bylimy od siebie oddaleni - powiedziaa matka. - Tskniam za tob. - I ja mamo za tob. - To ju si nie powtrzy, matka zawsze bdzie z tob, dopki bdzie ya i jeli ty tego bdziesz chcia. - Mamo - rzuci si do niej. - Jak przyjdzie niedziela, pomdl si w kociele za dusz Frani.

Staa mi przed oczyma w chorobie. Ju chwil nie yam. Zobaczyam Frani, jak czeka tam na mnie ze szczotk do butw i zaraz klka przy mnie i czyci mi te pantofelki z wowej skrki, w ktrych wybraam si w tak dalek drog i byy strasznie ubocone. "Tak pani nie moe tu by" - gderaa, jak to ona, a ja mwi: - "Jak to Franiu, to Frania oddaa za nas ycie, to ja powinnam Frani czyci buty", chciaam jej odebra szczotk i wtedy Frania si obrazia i znika. A teraz myl, e nie ojciec wita mnie, tylko wysa Frani, bo wiedzia, e bym zostaa. A wtedy ty... - matce zatrzs si podbrdek. Jaon przyrzek matce, e bdzie cay czas si modli za Frani, bo z utsknieniem czeka niedzieli. Matka daa mu znak, by odszed. - Pani cigle wzywaa tamtej Frani - mwia Dziurzyna do Jaona, przygotowujc mu niadanie w kuchni. - Nie mam alu, ale nie kto inny, jak ona zaja moje miejsce i niech sdzi j Bg. Fale ciepa nie ustaway. Doktor mwi, e rozprzestrzenia si dalej czerwonka "choroba lata i jesieni", co jest gronym symptomem. Pojawiy si wypadki tyfusu. W nieco zamglonej, przewietlonej przestrzeni zaczynay kwitn sady. Jak nieg, ktry nie topnieje, pachncy i gsty, bladorowy, kwiaty pokryway cae przestrzenie. Marzeniw sta si nieruchomy w biaej powiacie. Kwitnce drzewa, jeszcze bezlistne, rzucay cienie sabe, jak od ksiyca. Pikna pogoda staa si niepokojca, nie do wytrzymania. Jaon szed wrd ogromnych tumw. Moe to bya pierwsza niedziela wojny, gdy objawia si nowa pobono? Panowa nastrj bagalny i peen niewytumaczalnej nadziei. piew uderzy nagle, gwatownie, jak wybuch. Wiele osb pado na klczki. Jaon wypatrywa nieznajomej dziewczynki i jej rodzicw. Tok by tak wielki, e ujrza ich po duszej chwili niepokoju, odepchnitych od otarza w. Teresy. Dziewczynki nie byo z nimi. Jaona ogarno rozczarowanie, smutek i poczucie krzywdy: do tych wszystkich przykroci, strasznych chwil, ktre przey doszo i to. W tej chwili tchnienie, lekki oddech z gbi czyjego ciaa jak oderwana od niego dusza, musn wosy Jaona. To nieznajoma dziewczynka, uwiziona w tumie westchna gboko. Staa tu za nim, oddzielona od rodzicw i jakby oddana mu w opiek. Stali prawie rami w rami, on po lewej, ona po prawej stronie. Nie patrzyli na siebie, bo samo to, e byli blisko siebie byo ju trudne do wytrzymania. Gdy nadeszo ostatnie bogosawiestwo i uywane w owych czasach aciskie "ite, missa est", jak wyrzucajce ich z kocioa, by dali miejsce innym wiernym, ktrzy ju gromadzili si na kocielnym cmentarzu, Jaon z przesadn ostronoci, obrci si. Dziewczynka staa teraz po jego lewej rce, twarz zwrcona do otarza. Przyklka na jedno kolano, przeegnaa si i ruszya w chwili, gdy Jaon j mija. Tak niby razem, a niby nie, przeszli koci i znaleli si na zewntrz. Jak niezmiernie wane byo i takim

samym krokiem! Najmniejsze przyspieszenie mogo spowodowa, e zostaaby w tyle i ta niezwykle krucha i nieuchwytna wi midzy nimi pkaby. Nie patrzyli na siebie, jednak ca ulic Kocieln przestrzegali tego, by nie oddali si od siebie. Zarazem Jaon ba si, e idc zbyt blisko dziewczynki obraziby j. Niepokoi si, e dogoni ich bryczka rodzicw dziewczynki i zabierze j, dra te, e jego przeladowczynie wypatrz go w tumie. Ale ustawiono stragan i tam ujrza toczce si te, ktrych przezwiska chcia zapomnie. Wydao mu si, e bryczki dzi nie ma. Byoby cudownie i do miejsca, w ktrym dziewczynka skrca do domu. "Nie wypada mi i obok niej ulic, nie znajc jej" - myla. Zarazem wypowiedzenie jakiegokolwiek sowa mogo spowodowa, e dziewczynka przyspieszy kroku. Minli rzek, most i dziewczynka pozwalaa, by szed przy niej. Znaczyo to wiele. Nabra szalonej nadziei i odwagi: - O co si modlia? - Jaon usysza huczcy mu w gowie swj gos, prawie dorosy, ochrypy, peen strachu, jakby ba si usysze jak przeraajc odpowied. - Nigdy ci nie powiem - odrzeka dziewczynka i zerwaa si do biegu, zostawiajc go na rodku drogi. Wlk si do domu powoli, jakby si cofa, przeduajc t drog, rozcigajc w nieskoczono chwil, jakiej nie spodziewa si zazna. Nie wiedzia, e taki rodzaj szczcia istnieje. Co nieznanego, podobnie nowe, jak nieszczcie w chwili, gdy dowiedzia si o mierci ojca, spado na niego. Sowo "nigdy" wbrew swojemu znaczeniu dawao mu najwiksz nadziej: eby byo "nigdy" musi by "zawsze" - kiedy bd si widywali, a ona bdzie trzymaa przed nim w tajemnicy tre modlitwy. Czy najwiksza rado w jego yciu nie zdarzya si kilka minut temu? Czy cigle nie bdzie tskni za chwil, kiedy idzie i rozpamituje sowa nieznajomej dziewczynki - jak nadal nazywa j w myli, bo nie by pewien, czy ona uwaa, e ju si znaj. Dlatego ukrya przed nim, o co si modlia? Moe o to, by jej ojciec i matka przeyli wojn? Pierwsz jego myl byo opowiedzie o tym matce. Ale tego nie wolno nikomu powiedzie, nigdy, byoby to wydaniem najtajemniej szych sw dziewczynki. Poza tym przyrzek matce pomodli si za dusz Frani i zapomnia. Czy Frania przez to nie ucierpi? Czy w niebie jest dalej suc? W kazaniach ksia nie mwi, co ludzie robi w niebie. W nastpn niedziel obudzi si wczenie. Wyglda przez okno. Czubki drzew byy intensywnie zielone, niebo a gste od bkitu. Przez zim Jaon wyrs z wiosennego paszczyka. Podszed do lustra. Nie wiedzia, co o sobie myle. Ostatni raz przyglda si sobie, gdy celowa z pistoletu do swojego odbicia i mg dowolnie wpywa na wyraz swoich oczu, ktre zapamita jako zimne i bezwzgldne. Teraz byo w nich wahanie. Nie byo to spojrzenie bohatera. Na prno wytrzeszcza oczy i marszczy brwi. Cay wysiek odbija si na ustach, ktre krzywiy si. Zawstydzi si:

przyglda si sobie jak dziewczynka. Czy nieznajoma dziewczynka si te sobie przyglda? Czy myli, e si spotkaj? Moe robi miny i szuka najliczniejszej? Jaon pokocha nieznajom dziewczynk, gdy si modlia, jej spojrzenie wtedy, ktrym na chwil obja i jego. Ujrza dziewczynk na tej samej marmurowej pycie biao poykowanej, jakby byli umwieni, znieruchomia w modlitwie, czy pod jego spojrzeniem, ktre musiaa na sobie czu. Aby byo jak ju byo, zatrzyma si obok niej na swojej pycie po stronie mskiej. Dziewczynka nie okazywaa niczym, e go spostrzega, a potem uklka i klczaa ca msz. Przeprasza Boga za spotkanie w kociele, czy modli si, by Jaon si z ni modli? Kazanie jak z daleka docierao do Jaona. Nie pado w nim ani razu sowo Niemiec, ale byo tylko o nich: - "Nienawi do krzywdzicieli byaby uzalenieniem si od nich i naladowaniem ich w tym, co w nich naj gorsze. Ile czowiek odbiera czowieczestwa innym, tyle sam go traci. Gnbiciele nie mog zabra nam take spokoju serca". Te zdania oderway myli Jaona od nieznajomej dziewczynki. Stwierdzi, e nie nienawidzi Niemcw, co gorsze Niemcy wydawali mu si wspaniali przez straszliw grob, jak z sob nieli, a zarazem wobec niego i matki bezsilni, bo ju upewni si, e ojciec swoj ofiar wyczerpa wszystko najgorsze, i e adne z nich nie zginie. Dra, e w czasie wychodzenia z kocioa przywoaj j rodzice, zabior do bryczki i uwioz. Gdy ksidz poegna wiernych i kaza im i, dziewczynka klczaa. Wychodzcy tum napiera. Mieszkacy Marzeniowa lekcewayli dzieci. Jaon zosta gwatownie szturchnity okciem i pchnity do wyjcia. Stan tak, by nie potrcali nieznajomej dziewczynki. Nie rozumia dlaczego ona si jeszcze modli. Przerazi si, e czeka a on odejdzie. Dopiero gdy ujrza sylwetki jej rodzicw daleko w tumie, dziewczynka obejrzaa si, przeegnaa i wstaa. Szli obok siebie, jakby przypadkiem, jak ju raz to byo, ale bliej siebie, tak e chwilami dotykali si ramionami. Za cmentarzem kocielnym, na drodze obsadzonej topolami, ktre kwity i rzucay bazie podobne do liszek, dziewczynka wyszeptaa: - Mama zabronia mi poznawa kogokolwiek. - Na kach, za rzek... - wyszepta Jaon. - Musz biec za nimi - i ucieka, jak wtedy. Jaon skrci na ciek wiodc wzdu k. To tu zbdzili z matk w czasie zawiei. Nigdy by wtedy nie przypuci, e w tym miejscu bdzie czeka na dziewczynk, ktr pokocha. Nawet jeli by nie przysza, to sam fakt, e si prawie umwia, napawa Jaona szczciem i uczuciem tryumfu. Rowe kwiatki nadaway kolor kom. Nie wiedzia, jak si nazywaj. Zabrako ojca, by spyta, co to za kwiatki. Postanowi tu by do zmroku, nawet za cen niepokoju matki. Ujrza daleko, na ciece prowadzcej z nasypu, przy mocie kogo szybko biegncego. W ogromnej, pustej przestrzeni ten kto kierowa si na ki, ku

Jaonowi. To moga by tylko nieznajoma dziewczynka. Upewni si, pozna j po podskakujcych w szybkim biegu kokardach. Rzuci si ku niej i na jednej ciece pdzili naprzeciw siebie. Odlego midzy nimi malaa gwatownie i adne z nich nie zmniejszao szybkoci, i jak szaleni lecieli patrzc sobie w oczy, drc, do zderzenia. Jaon w ostatniej chwili wry nogi w ziemi, a pojecha po ciece, rozpostar ramiona i dziewczynka wpada w nie. Jaon poczu lekko i krucho jej ciaa, dotknicie jej wosw. Uamek sekundy bya w jego objciach, i wyrwaa si. Ruszyli w gb k. Jaon prbowa obj nieznajom dziewczynk za szyj, ale uchylia si i zesza w traw. cieka bya wolna, adne ni nie szo i jak trzeci towarzysz wia si midzy nimi, ale ich nie rozdzielaa. Nie znali swoich imion. Nie odzywali si do siebie. To, e s razem, sami w dalekich kach byo najwaniejsze, to e przysza, ba, biega do niego, jest z nim, idzie przy nim, jak dorosa kobieta, ufnie, zwyczajnie. Pierwszy raz w yciu szed z dziewczynk sam. Pachniaa perfumami, tymi, ktrych uywaa jego matka przed wojn. Musiaa wzi je matce i pola si przed wyjciem. Nagle Jaon zauway przyczyn milczenia nieznajomej dziewczynki. Jej usta pene byy cukierkw. - Mam usta pene cukierkw - wyjania. - Mama kupuje od ludzi, ktrzy kradn Niemcom. S tak zbite w bry, e trzeba je rba motkiem. - Od wojny nie jadem cukierkw - wyrwao si Jaonowi. Nieznajoma dziewczynka spojrzaa na niego rozszerzonymi oczyma: - Nie mam ju nic, tylko to co w ustach. To pomaraczowe landrynki. Nie bdziesz si brzydzi? Jaon pokrci gow i ju chcia wycign rk, gdy dziewczynka przybliya buzi do jego twarzy. Jej usta dotkny jego ust, ale Jaon ich nie otworzy, tylko dotyka wargami jej warg. Trwao to chwil, a dziewczynka wepchna sodk bryk na jzyk Jaona. Rozkosz dotykania ust dziewczynki przesza w cudowno pomaraczowego smaku, aromatyczniejszego ni pomaraczy, jak je pamita, pochona jego zmysy. Ssa unieruchomiony wraeniem: a przysza mu myl, e ma mono doznania jeszcze raz poprzedniego uczucia i wyszepta: - Teraz ty - i przysun swoj twarz do jej, by odda jej cukierki. Dziewczynka zamkna oczy, znw ich wargi zczyy si na chwil, zlepiy od sodyczy. Sodka kulka malaa i malaa, a rozpyna si w ustach jej, czy jego? Mwili cicho, jakby nakazywa to bezmiar k, a wszystko byo tajemnic. Kade sowo nabierao ogromnej wagi. Jaon prbowa mwi jej do ucha, tak by dotyka jej wosw, cho nie wiedzia jeszcze co powie, ale dziewczynka odsuna si od niego. Nagle wyszeptaa: - Boe, ratuj! Kto szed ku nim ciek. Jaon pozna pikn pani, ktra bya matk dziewczynki. Mogli ucieka, mg Jaon przebiec ku lasowi i znikn, jednak mnie czeka. Pani przybliya si. Dozna znw

wraenia, e jest pikniejsza od crki, a zarazem, e dziewczynka jest mu blisza ni ktokolwiek na wiecie, poza jego matk. Pani nie patrzya na crk tylko na niego. Nie okazywaa gniewu, tylko ciekawo. - Wic ty jeste tym narzeczonym mojej crki? - powiedziaa. Panna Boka opowiedziaa mi, e nie jeste std. Stracie ojca - w jej sowach wydawao si to okolicznoci agodzc. Ojciec broni Jaona swoj mierci przed gniewem matki nieznajomej dziewczynki. Pani dalej przygldaa si Jaonowi, otwarcie taksujc go, wreszcie umiechna si: - Nie jeste cakowicie niemiy. Myl, e nie masz alu do Krysi, e zwierzya mi si, i widuje si z tob? A wic nieznajomej dziewczynce na imi jest Krysia! I on dowiedzia si tego z ust jej matki! Nie mia alu do Krysi za jej wyznanie, przeciwnie, oznaczao ono, e ich spotkania maj dla Krysi wiksze znaczenie ni sdzi, opromienio ich mio i uwicio wtajemniczeniem tak wanej osoby. - Moja crka czuje si tu samotna. Nie zna nikogo. Ty jeste maym mczyzn. Czy tak? - Tak - odrzek Jaon. - Wiesz jak postpowa przyjanic si z dziewczynk? - Wiem - odpar Jaon. - Musz jej broni. - Musisz jej broni - powtrzya machinalnie matka Krysi i zasmucia si. Zawrcia; szli jedno za drugim: na pocztku Krysia, potem jej matka, a na kocu Jaon. Nazajutrz Boka przywitaa go w towarzystwie modziutkiej dziewczyny w okularach. - Przedstawiam ci mojej siostrze Irce - powiedziaa Boka. - Teraz cigle kogo nowego poznaj - przerwa Jaon. - Przekazuj ci w jej rce - cigna Boka. - Teraz ona bdzie ci uczy. Bdzie ci z ni tnrudniej. Jest bardzo wymagajca. Sama od siebie duo da, bez pomocy przygotowuje si do matury. Sdz, e razem bdziecie mogli j zda jak wojna si skoczy. - Wemiemy si ostro do arytmetyki, chemii i fizyki - powiedziaa surowo siostra Boki. - Koniec ze staroytn Grecj. - Pani Boko, pozwoli mi pani przyj na lub? - spyta Jaon. Boka spojrzaa na siostr. - Co szkodzi, gdy przyjdzie? - odezwaa si Irka. - Tylko niech nie mwi nikomu. I nie pyta si za kogo wychodzisz - dodaa z umiechem. - A czy ta dziewczynka, ktra te si tu uczy, bdzie? - Oj, oj - pogrozia mu palcem panna Irka. Na drugi dzie lekcja odbywaa si rwnoczenie z przygotowaniami do lubu. Terkotaa maszyna do szycia, pachniay pieczone ciasta. Pann Irk cigle odwoywano w gb mieszkania. - Nieporzdek zapanowa w twojej gowinie. Z jednym mgby i na uniwersytet, a drugie jest niej przedszkola. Nie umiesz tabliczki mnoenia - powiedziaa i zostawia mu kilka supkw. Najtrudniejsze byo 217 razy 908. Jaon nie mg sobie przypomnie, co si dzieje z liczbami mnoonymi przez zero. Na tym utkn. Jego

myli pochaniao zagadnienie, jak przypomnie o tym, e ma by zaproszony na lub i dowiedzie si o godzin. Wreszcie panna Irka wrcia i zobaczywszy wyniki oblicze wybuchna miechem. Jaon nie baczc na klsk, zoy rce: - Bagam pani, eby pani ubagaa pann Bok, by zaprosia mnie na lub i zaprosia te t dziewczynk. - Boka, Boka - krzyczaa otworzywszy drzwi pokoju w gb mieszkania. - Ucze upar si, by i na twj lub. Co prawda liczy absolutnie nie umie. Chyba niech wstpi po t ma dziewczynk? Za pi szsta Jaon znalaz si pod domem, gdzie mieszkaa Krysia. Wydawa mu si niedosinym zamkiem, a oni tam mieszkajcy, wicej ni ludmi. Krysia pojawia si prawie natychmiast. Warkocze miaa upite w koron, paszczyk z beowego flauszu. Sza ku Jaonowi powoli. Speszona, czy eby nada ich powitaniu zwyky charakter, wycigna ku niemu rk. Jaon skoni si i wiedziony impulsem, czy wdroonym mu przez matk odruchem, pochyli si i pocaowa Krysi w rk. Krysia zaczerwienia si, jej rczka, jakby bya oddzieln, dzik istot, wyrwaa si z jego rki. Krysia ukrya j w kieszeni paszczyka. Jaon wsun tam rk, odnalaz do dziewczynki i wtedy Krysia ucisna go z caej mocy, a poczu bl. Gdy wyszli na ulic, Krysia odsuna si od niego. Przy wejciu na cmentarz kocielny stao dwu mczyzn w dugich butach i myliwskich kurtkach. Jeden zrobi krok, jakby chcia zawrci dzieci, ale drugi rozkazujcym ruchem nakaza tamtemu, by si cofn. Przy ciece na plebani zara ko. Koci by otwarty, ale nie byo w nim nikogo. Przed otarzem, ktrego witrae osonite byy czarnym papierem, ze wzgldu na zaciemnienie paliy si dwie wiece. Kolumny rzucay cienie na nawy. Krysia i Jaon usiedli w ostatniej awce. Otwary si drzwi zakrystii. Pojawi si mczyzna potnej budowy, w dugich butach, wojskowych bryczesach i wizytowej marynarce. Jego twarz bya widoczna przez moment, natychmiast zatrzyma si i odwrci twarz do otarza. Potem, midzy matk a siostr ukazaa si Boka w biaej sukni do ziemi, z bukietem kwiatw, jakie rosy na kach. Upudrowana twarz Boki zastyga, jak w oczekiwaniu czego gronego, za nimi ksidz, w wyszywanym zotem ornacie bez asysty ministrantw. Zostawi uchylone drzwi. Wida byo w nich mczyzn w polskim wojskowym paszczu, cignitym paskiem. U nogi mia niemieckie empi. Za nim, na uamek sekundy migna twarz doktorowej. Zobaczywszy dzieci, cofna si gwatownie. Ksidz wypowiada uroczycie, powoli, wbrew niebezpieczestwu, jakie ich otaczao, tekst przysigi maeskiej. Boka powtarzaa je gono, jakby akcentujc, e jest nieustraszona. Jaon pod oson pulpitu awki odszuka rk Krysi. Najpierw j cofna, a potem pozwolia trzyma mu koniuszki palcw, jakby to by ich lub. Moe czua to samo, co on? Jaon powtarza sowa przysigi. Wewntrz tajnego lubu, przeywa jeszcze tajniejszy, czc si z Krysi i zaklinajc j w myli, by go kochaa.

Mczyzna, gdy doszed do sw "... i bd ci wierny a do mierci", jakby zda sobie spraw, e tej wiernoci moe by kilka godzin, bo moe nadej mier, zatrzyma si i dugo nie mg ich wymwi. Jaon za atwo rozporzdzi caym yciem, przysigajc Krysi. Jego szept sta si tak mocny, e wyglda jak echo sw pana modego. Nowoecy zwrcili si ku sobie. Jaon zobaczy ich pocaunek czuy i lekki; kiedy i on tak kogo pocauje. Mczyzna biorcy lub, ponad wszelk wtpliwo przyszed z lasu. Moe tam, skd przyby, spotka jego ojca? Przecie to jasne, e przed nim, dzieckiem ukrywaj wszystko. Moe ojciec odwiedza ich, gdy Jaon spa? Ksidz zdmuchn wiece. Zrobio si ciemno. Gdy Jaon i Krysia wychodzili, ksidz szed za nimi, by zaryglowa gwne drzwi. Jaon zrozumia, e zostawiono je otwarte, by w razie zjawienia si Niemcw wszystkie drogi ucieczki byy wolne. Dwaj wartownicy na zewntrz stali bez ruchu. Teraz Jaon dostrzeg ciki karabin maszynowy, wycelowany w ulic. Za kocioem chwil biegli. Krysia odezwaa si: - Moja mamusia powiedziaa, e w dzie lubu zwolnili si z ojcem z przysigi. Gdyby jedno chciao odej, drugie nie bdzie go zatrzymywa. Pakaam: "nie mielicie prawa". Mama jeszcze taka moda. - Nie masz landrynek? - spyta. - O biedny! - poaowaa Jaona Krysia, nie odgadujc dlaczego chce je z ni cukierki. - Mama oddaa sodycze i moje rzeczy, z ktrych wyrosam ydowskim dzieciom. W kociele byo straszno. Byo mi go al. On polegnie. Wiesz, czasem auj wszystkich. Jaon odnis wraenie, e Krysia moe go kocha dlatego, e straci ojca. - Mnie nie auj - powiedzia Jaon kategorycznie. Poszukaa jego rki. Zaczli si gadzi lekko, lej, leciutko, a ich donie stay si caymi nimi. Krysia wyrwaa rk i zawrcili. Patrzy na szczupe nki Krysi i pomyla, co bdzie jeli przyjdzie jej umrze w czasie wojny? Nie bdzie nawet wiedziaa, co by j spotkao. Nie pozna tego, co wiedz jej rodzice. Teraz musi przey cae ycie ze staroci wcznie, w krtkim bysku niewielu lat. Nie dowie si, kto wygra wojn. Nie bdzie miaa wspomnie, nawet ta chwila przepadnie. Umrze dzieckiem jest inaczej. To mier beznadziejniejsza. Czy mona powiedzie, "ja umarem"? Co stanie si z nim w yciu Krysi? Zostanie im tylko to, gdyby Niemcy mieli zabi Krysi? Tak bardzo pocigaa go wasna przyszo, tajemnicza, nieodgadniona, e nie zdawa sobie sprawy, e boi si o siebie, e mgby jej nie pozna. Wrciwszy do domu wpad do saloniku i zobaczy, e siedzi tam matka i pan Jan. Na jego widok zamilka. - Jaoniku, przywitaj si i wyjd do ogrodu pobawi si. Jaon znalazszy si w ogrodzie, natkn si na Alink. - Zobaczysz - pogrozia mu pici. - Dotd ci si udawao, bo Larwa Poczwara, Mtwa Omiornica i Gumka Myszka musiay odda na

t msz buty modszym siostrom, a same byy na sumie. W t niedziel nie damy wam przej. Nie pozwolimy ci chodzi z obc, patykowat zarozumia smarkat. Wyrzucili ci z domu, bo maj tajemnice? Wystarczy jak pjdziesz na strych, pooysz si tam, gdzie zaczyna si ganek i przyoysz gow do polepy, sycha kade sowo. Ja z tob na strych nie pjd. Chyba, e na wity Nigdy. - Nie chc, by sza - odrzek Jaon mylc, e brzydziby si Alinki. - Z ni si nie cauj - omielaa si mwi o Krysi Alinka. - Po pocaunku dziecko wyskakuje z ust - krzyczaa za nim. Gdy przyoy ucho do czerwonej, zakurzonej gliny w miejscu gdzie byo spojenie ganku z reszt domu, usysza gos matki: - ... Jaon zawsze wpada w najbardziej niewaciwym momencie. Jeszcze przed wojn wiedzia wicej ni mu si pozwalao. - Niepokoi nas, jak drog dzieci dowiedziay si o lubie? Jeli pani chce go ocali, jak pani zamierzya, musi go pani bezwzgldnie trzyma przy sobie. Gdy zobaczono dzieci, pad strach na tych ludzi. Syn doktorowej poszukiwany jest przez gestapo w caej Polsce. - Wydao mi si, e doktorowa mnie unika. - Jest pochonita tylko tym. W nasze lasy przeszed oddzia, ktry nie podda si Niemcom. Dowodzi nim major kawalerii. Syna doktorowej aresztowao gestapo. Doktor odda cay majtek, w kocu przed przewiezieniem go z K. do Warszawy dali mu rodek przeczyszczajcy. Musieli si cigle zatrzymywa. Niemcy nie chcieli, by im zanieczyci samochd. W kocu zdj spodnie i pnagi, uciek im, las by gsty, otworzyli ogie a pocinali drzewka. Doczy do oddziau majora. Upar si urzdzi sobie tu lub. - Widziaam go dawno. - Przed wojn rzadko tu bywa. Cigle w puku. Jeszcze mam do dodania, e nigdy w yciu nie smakowa mi tak chleb ze smalcem, jak z tym od pani. Z tego garnka poywi si te syn doktorowej. - Mj syn niepokoi mnie. Podsuchuj, gdy mwi przez sen. Mwi o ojcu, jakby y. Wydaje si nie wierzy w jego mier. Zapada cisza. Po chwili pan Jan zacz powoli dobierajc sowa, jakby mu zaleao na opinii matki. Dawno nikt z ni tak nie rozmawia: - Niech mi pani wierzy, nadmierna ostrono jest niebezpieczna. Odbiera otrzaskanie z cikimi sytuacjami, umiejtno rozrniania, co naprawd jest grone. Lepiej, eby pani syn czasem co dla mnie zaatwi, ni znalaz by si na tym lubie. - Strzeg go dla przyszoci. - Jeli wszyscy tak bd robili, przyszoci nie bdzie. - Panie Janie, pewna osoba opromieniona jest wspomnieniem, ktre przechodzi z pana ojca na pana. On zmieni ycie dwojga ludzi, dziki niemu odnaleli si, a nigdy by si nie spotkali. To podsuwa mi myl, by panu zaufa, powoduje, e nie jestem w stanie odmwi pana probie. Moe mj m radziby mi uzna pana

propozycj za rozkaz? Wolaabym eby, jeli to konieczne, odda dom. Ale nie jako sta kryjwk, tylko przerzutow, na noc, dwie. - Dzikuj. Liczymy si z tym, e mae Getto, ktre Niemcy utworzyli na kocu ulicy Sprzedanej, bdzie wywiezione, jako jedno z pierwszych. Niektrzy chc zosta i ukry si. Nasza organizacja nazywa si Podziemna Organizacja Wojskowa, POW. Usysza krtki szloch matki, rozlego si szurnicie foteli, stuknicie drzwi wychodzcych na ogrd. Jaon zsun si ze stromych schodw prowadzcych na strych i gdy matka obesza dom w jego poszukiwaniu, wyszed jej naprzeciw zza wga. - Przepraszam, synu - powiedziaa dziwnie agodnie matka. Czu, e musi si przyzna do podsuchiwania choby dlatego, by przestrzec matk, e rozmowy w saloniku s niebezpieczne, ale odoy to na wieczr. Ale usn natychmiast, bez snw. Moe nie mia snw, by nie wygada si w nich matce? Jeli pan Jan wie, e jego ojciec yje? Moe zleci mu opiek nad nimi? Nic nie odpowiedzia na sowa matki. Wiedzia, e to dziecinne, szalecze rojenia: ale jeli ojciec jest blisko, w oddziale majora? Ranek, poudnie i po poudniu matka nie wspomniaa o tajnym lubie. Czu, e zacznie go wypytywa w chwili, gdy poprosi j o zezwolenie wyjcia na ki. Bojc si, e reprymenda potrwa duej, a czciowo nie mogc si doczeka wyjcia na spotkanie z Krysi, zajrza do saloniku. Zobaczywszy, e zegar wskazuje czwart, odszuka matk w ogrodzie, wytyczajc z Dziurzyn grzdki. Matka oddaa sznur sucej wesza z Jaonem do domu. - Co dzie przed pit znikasz? Jeste punktualniejszy, ni gdy wychodzisz na lekcje. Znalaz si kto, kto o wszystkim mi powiedzia. Boli mnie, e tym kim nie bye ty. - Kto ci powiedzia? - Jak doroniesz i bdzie ci to dalej interesowao, powiem ci. Nie chc korzysta z adnych informacji przed tob, mimo e ty masz przede mn tajemnice. O Nice Woynickiej zapomniae? Jaon opuci gow. Przypomnia sobie, jak wan rol przeznaczy jej i jej rodzicom w niedawnych planach ucieczki. - Twoja niemdra tajemniczo to nowy, smutny rozdzia w yciu twojej matki. - Mamo, bardzo chciaem ci opowiedzie, ale nie jestem pewny, czy ta dziewczynka mnie kocha. - Zabraniam ci si dzi z ni spotka. - Mama tej dziewczynki pozwala jej przychodzi. - A ja tobie nie. Pozwala jej si wczy z tob po kach, a nie zostae zaproszony do ich domu. - Mamo, mog mie tajemnic. Moe kogo ukrywaj? Mama Krysi specjalnie przysza na ki mnie obejrze. - Ja nie bd chodzi oglda tej dziewczynki - oburzya si matka. - Moe mam i owiadczy si w twoim imieniu? Dostaby kosza. My ju nic nie znaczymy synu. - To ja j tu zaprosz.

- Lepiej znalazby sobie koleg? Nie masz ojca, stryj z nami zerwa, wuj nas znienawidzi, yjesz midzy kobietami: ze mn, Dziurzyn, dzierawczyni i Alink, na zewntrz domu znalaze sobie jeszcze jedn. Afiszujesz si cigle z dziewczynkami. Narazisz si na drwiny miejscowych dzieci. - Naskarya Alinka! - wykrzykn Jaon zwycisko. - Pomyl. Twojej matce jest smutno tu by bez ciebie. Pomyl o mojej samotnoci. Zastp troch ojca. Bd towarzyszem matki. - Mamo! Ona bdzie czeka. Jestem umwiony. - Umwiony? Ty, may chopczyk? - Mamo, nie moesz mi tego zrobi. Mnie jest tak smutno. Krysia jest waniejsza ni Szachowski, czy wdz Indian. Nie umiem ci tego wyjani. - Nie musisz. Nie pjdziesz. Jaon wypad z saloniku matki i bez jej pozwolenia sign do walizki - cz z nich bya nie rozpakowana, jak w oczekiwaniu na koniec wojny i powrt do Warszawy - i sign do pamitek, gdzie by bilet wizytowy jego ojca. Przekreli imi Jzef i po sekundzie zastanowienia wykaligrafowa: "Micha". Na odwrocie napisa: "Krysiu nie bdzie mnie na kach, bo Mama mnie nie pucia". - "Jaon" umieci na boku bilecika. Wesza za nim matka zaintrygowana, co robi: - Mamo, pozwl mi wysa Dziurzyn do Krysi z wizytwk. - Jak wizytwk? wyrwaa mu kartonik z rki. - Zniszczye pamitk po ojcu. Jak miae? Zamazae jego imi by pcha si ze swoim? Zrozumia, co zrobi. Przekreli imi ojca, jakby na zawsze. - Mamo, przebacz - rzuci si do niej. - Sam sobie wybacz - przeczytaa bilecik. - May bawanie. Listw na wizytwce si nie podpisuje. W dodatku po jednej stronie jaki Micha, po drugiej jaki Jaon, jak dwie osoby. - Mamo, nauczya si ze mnie wymiewa. - Co to za forma wobec matki? - Mamo - zmieni temat - skoro ju zepsuem t wizytwk, to moe j wylemy? - Jaon, przeraasz mnie. Co si z tob dzieje? - Ta dziewczynka bdzie czeka tam. - Jak Dziurzyna si zgodzi, niech idzie - mrukna gniewnie matka. Dziurzyna dowiedziawszy si, po co ma by wysana uniosa rce do gry: - Chrystusiku spjrz na mnie! Cigle mn star tyraj, gdzie wysyaj. Ale w dzieciskich sprawach lata nie bd. Jaon zatupa: - Musi Dziurzyna! - Tak to na pewno nie pjd. - To prosz! - rzek nie zmieniajc rozkazujcego tonu. - Co tam Dziurzyno. Chowamy go na rycerskiego chopca. Niech zawiadomi t panienk, e nie przyjdzie. Dziurzyna wzruszya ramionami i wzia wizytwk. - O Jezusiku, czy aby nie zgubi takiego karteluszka?

- Prosz mocno trzyma w rce - surowo rozporzdzi Jaon. Dziurzyna zgniota bilet w rku i z doni wysunit do przodu wysza. Jaon pomyla, e wie dobrze - wida od Alinki - gdzie i. Za chwil zobaczy tajemniczy dom, wejdzie, zobaczy Krysi. - Synku, powiem ci pewn rzecz, by w swej naiwnoci nie zrobi przykroci tej dziewczynce. Pan z ktrym widujesz jej matk nie jest jej ojcem. Jej tatu jest w obozie jenieckim. Dlatego ta panienka nie prosi ci do siebie. Moe si krpuje? Moe chc si jej pozby z domu i ciesz si z jej randek? Przyjechali, gdzie nikt ich nie zna, nie uciekajc przed gestapo, ale przed potpieniem. Atmosfera, w ktrej yje ta panieneczka jest obca naszemu domowi, twojej matce. Nie powiniene si z tym styka. W kadym razie jeszcze nie teraz - w tym momencie matka przerwaa i zasonia sobie doni usta: - Czy dobrze, e ci to mwi? O ile ci znam, dziewczynka moe teraz w twoich oczach sta si jeszcze bardziej interesujca. Jaon skin gow. Matka miaa racj. Aura tajemniczoci zagcia si. Zarazem Krysia bez ojca, tak w tym bliska Jaonowi, moe samotna, wypdzana z domu, pod wadz obcego pana, ktry traktuje j pewnie, jak jego wuj Rudolf potrzebuje opieki i obrony. Niedugo potem Dziurzyna wrcia, nie zdradzajc po sobie niczym, e bya w tak wanym i niezwykym miejscu. Na pytania Jaona odpowiadaa: - Mode dziecko, porwao karteluszek, pobiego. Nawet nie zdoaam spojrze jak wyglda. Nazajutrz matka nie wspomniaa o kach, Jaon zrozumia to jako pozwolenie. Nie wiedzia, czy Krysia bdzie. Wychodzc odszuka w kredensie papug przywiezion tu przez wuja, zmiadon, bezksztatn. Spod staniolu wygldaa czekolada. Tyle czasu powstrzymywa si od zjedzenia papugi, bo wiedzia, e ca wojn nie sprbuje czekolady. Odkada chwil, gdy dozna jej smaku. Ukry j przed samym sob, jak zwierzta zakopuj zimowy zapas. Teraz mia wany plan. Na kach by p godziny wczeniej. Chodzi we wszystkie strony, zbliajc si a do lasu. Zobaczy, e kto idzie ku niemu. Pozna pana Jana. Pomyla, e pan Jan chce nakaza mu milczenie na temat lubu. Skd wiedzia, e Jaon bywa tu? Gdy pan Jan znalaz si blisko niego, nie witajc si, sign do kieszeni, wyj gar banknotw. - Chopcze. Pjdziesz na stacj. Kupisz bilet trzeciej klasy do Warszawy na dzi, na nocny pocig. Ja tu czekam. Jaona a zatchna rado. Otrzyma rozkaz! Pan Jan chcia, by go nie widziano na stacji. Chopiec z Warszawy kupujcy bilet do tego miasta nie wzbudzi podejrze. Moe na stacji jest gestapo? Pdzi jak szalony cieynk. Ktem oka ujrza Dziki Las. Jake to odlege! Miejsce wydao mu si jak z innego kontynentu. Usysza sowa matki: - "Nie wykonuj niczyich polece, nie spytawszy mnie o zgod", ale czy pan Jan wyranie nie pyta j, czy wolno mu uy czasem Jaona? Poczekalnia bya pusta. Nikt nie czeka na aden pocig, jakby

linia kolejowa bya nieczynna. Co prawda popieszne mijay Marzeniw w wielkim pdzie, a do Warszawy by jeden pocig osobowy. Gdy kasjer obojtnie wydawa bilet, Jaonowi przypomniaa si zabawa w kolej. Pomyla, e niedugo bdzie mia sen o wymarym dworcu, w ktrym cae lata mona czeka na odjazd, a tory zarastaj zielskiem. ciskajc brzowy kartonik z napisem "Warszawa" zatskni za swoim miastem, ktre straci, a zarazem kupienie tego biletu wydawao mu si zapowiedzi, e kiedy tam wrci. Dla kogo przeznaczony jest bilet? Dla samego majora? Czy dla syna doktorowej? Moe dla kogo z dowdztwa POW z Warszawy? Ten kto na pewno wsidzie nie z peronu, ale od strony pl. Pan Jan wyszed niespodziewanie z maego wwozu i odebra bilet, kiwnwszy gow Jaonowi. Wrd niekoczcych si, bezmiernych k, ktre byy u szczytu bujnoci, wida byo tylko jedn istot, ktra to pojawiaa si, to nika w trawach. Krysia pochylaa si i wyprostowywaa zbierajc kwiatki. Zobaczywszy Jaona, zamiast poda mu bukiecik o czym marzy, upucia go na ziemi. Zarazem byo w tym co, co dawao najwiksze nadzieje, e gdy Jaon zjawi si, bukiecik przesta si liczy, nawet kwiatki zostay zapomniane. Pocign j ku Dzikiemu Lasowi wwozem, w ktrym przed chwil by pan Jan. Dby wypuciy licie, ktre w olepiajcym socu wydaway si przezroczyste. Mrwka, jak wzita z opowiadania nauczyciela, niosa komara. Na starym buku siedzia ptak. Nie przestraszy si, gdy usiedli u stp drzewa i dalej piewa. Jaon wyj papug. Zdar lnicy staniol, obupiajc czekoladowego ptaka z pir, puchu i skry jednoczenie. Na zgniecionej czekoladzie odcinite byy zarysy skrzyde, oczu, pazurw. - To jest ptak ara - objani Jaon. - Koci ma zgruchotane, ale miso jest niezepsute. Papuzie miso jest twarde, ciemne, gorzkawe, smakuje jak czekolada. Odgryz epek papugi i trzymajc go w zbach przybliy twarz do buzi Krysi. - Nie, Jaon, wicej tak nie rbmy, prosz ci. Jaki ty jeste straszny, dziki. Nie jedzmy tak tej papugi. Mamusia nie pozwoli wicej mi si z tob zobaczy. Myli, e jeste grzeczny. Zachwycia si, e przysae suc z wizytwk - wygadywaa jak nieprzytomna. - Bagam ci. Miaam braciszka, ktry umar rok przed moim urodzeniem. Nie zdyam go zobaczy, ale go kocham patrzya jak zahipnotyzowana na czekolad zbliajc si w ustach Jaona do jej ust. - Od zeszego lata nie jadam czekolady wyszeptaa, powtarzajc dawne sowa Jaona o cukierkach, jak na usprawiedliwienie. Jaon wsun w jej usta epek papugi. Zmiadya go w zbkach. Usta jej dotkny ust Jaona, lekko, delikatnie, niewyczuwalnie prawie. Uamali jedno skrzydo, drugie, ogon, szpony, po kadym kawaku papugi usta Krysi przyciskay si do ust Jaona mocniej i duej si nie cofay. Dwa smaki poczyy si i objadali si pocaunkami coraz gwatowniej.

Papuga znika. Midzy nimi, na lenym poszyciu zielone, fiokowe, zote i czerwone strzpki wyglday jak resztki, jakie na miejscu swojej uczty zostawia jastrzb. - Wtedy, gdy zobaczyam ci w kociele, modliam si za ciebie powiedziaa Krysia. Koniec.

You might also like