Professional Documents
Culture Documents
O wiecznym pokoju
Zarys filozoficzny
Wrocław 1995
Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego
Z oryginału:
Immanuel Kant, Zum ewigen Frieden. Ein philosophischer Entmirf,
[w:] RecłUslehre.Schriften zur Rechtsphilosophie
Herausgegeben und mit einem Anhang versehen
von Hermann Klenner
Copyright © Akademie-Verlag, Berlin 1988
Kolegium Redakcyjne
Marek Bojarski, Wanda Dryll, Janina Gajda-Krynicka,
Jerzy Kucharczyk, Teresa Kulak, Herbert Myśliwiec (przewodniczący),
Jerzy Niśkiewicz
ISSN 0239-6661
ISBN 83-229-1157-2
1
Szerzej o ideałach pokojowych wymienionych myślicieli zob. U. I. Hoff, Ise
lin, Basel 1947; K. Weyand, Kams Geschichtsphilosophie, Kant-Studien, Koln
1964, Bd. 85; K. von Roumer, Ewiger Frieden, Munchen 1953.
2
Por. H. Pratz, Die Friedensidee, Munchen 1917; I. S. Andriejewa, Uczenije
Kanta o wiecznom mirie, [w:] Filosofija Kanta i sowriemiennost, Moskwa 1974,
s. 236. O tym, że abbe Castel de Saint-Pierre użył po raz pierwszy określenia
„wieczny pokój", zob. Historisches Worterbuch der Philosophie, Stuttgart-Basel
1972, Bd. 2, s. 1118. Praca Castela zainspirowała Leibniza do opracowania progra
mu wiecznego pokoju, jednakże idee tego filozofa nie doczekały się szerszego
oddźwięku. Bezpośrednim bodźcem do sformułowania przez Kanta tytułu rozprawy
miała być, wedle M. Buhra i S. Dietscha, praca J. V. Embsera Die Abgótterei unse-
res philosophischen Jahrhunderts. Erster Abgott. Ewiger Friede, Mannheim 1779.
Zob. M. Buhr, S. Dietsch, Nachwort, [w:] Immanuel Kant. Zum ewigen Frieden. Mit
Texten zurRezeption 1796-1800, Leipzig 1984, s. 294-295.
6
3
Problem wiecznego pokoju interesował Kanta stale, począwszy od jego pier
wszych prób pisarskich. Już w latach pięćdziesiątych XVIII wieku mówi on o poko
ju jako darze, który władca może ofiarować narodowi (zob. I. Kant, Gesammelte
Schriften, Berlin 1914, Bd. I, s. 461); w latach siedemdziesiątych z kolei wysuwa
trzy warunki umożliwiające ustanowienie trwałego pokoju: 1) związek narodów,
2) umowa społeczna, 3) wychowanie (ibidem, Bd. XV, s. 784). W roku 1784 w Po
mysłach do ujęcia historii powszechnej w aspekcie światowym znajdujemy już roz
winięcie wcześniejszych idei oraz ów stopień konkretyzacji poszczególnych myśli
pokojowych, jaki widoczny jest w Zum ewigen Fńeden. Por. w szczególności „Tezę
siódmą", {w:] T. Kroński, Kant, Warszawa 1966, s.183-184 i n. Zdaniem A. Gułygi,
traktat Kanta był bezpośrednią reakcją na układ pokojowy zawarty pomiędzy Prusa
mi i Francją w Bazylei (A. Gułyga, Kant, Moskwa 1977, s. 235).
4
Już w rok po pierwszym wydaniu pojawiło się drugie, a jeszcze za życia Kanta
wydań tych naliczono 12 (!). Por. R. Meyer, Die Idee des ewigen Friedens bei Kants
Zeiigenossen, Berlin 1903. Interesujące jest też dalsze statystyczne zestawienie: od
1800 do 1914 roku dzieło Kanta ukazywało się 12 razy, od 1914 do połowy lat
pięćdziesiątych XX wieku około 20. Por. K von Roumer, op. cit., s. 162. W minio
nym trzydziestoleciu wydano dzieło Kanta jeszcze kilka razy. O niezwykle interesu
jących dziejach recepcji idei Kanta w Rosji pisze A. Gułyga, op. cit., s. 239-240.
5
Tylko w 1796 roku ukazały się recenzje w: Gottingensche Anzeigen v o n
gelehrten Sachen, Annalen der Philosophie und des phiiosophischen Geistes, Go-
thaische gelehrte Zeitungen, Allgemeine Literaturzeitung, Philosophisches Journal
(wyd. przez Niethammera i Fichtego) i Deutschland. W tym ostatnim periodyku
zamieścił swą recenzję F. Schlegel, Versuch iiber den Begriff des Repubłikanismus.
Veranlasst durch die Kantische Schrift zum ewigen Frieden. Również w szwedzkim
Litteratur Tidning (Upsala) znalazło się omówienie Kantowskiego traktatu. Dalsze
komentarze i recenzje ukazały się w rok później (1797) w Neuer Niedersachsischer
7
przez opinię publiczną rewolucyjnej Republiki Francuskiej, które zna
lazło wyraz w Le Moniteur Universel na początku 1796 roku, a więc
zaledwie w kilka tygodni po ukazaniu się rozprawy „znamienitego Kan
ta, który dokonał w Niemczech rewolucji duchowej i który wspomaga
ideę republikanizmu w świecie". Z inicjatywy tego czasopisma rychło
ukazał się francuski przekład autoryzowany przez filozofa {Projet de la
paix perpetuelle. Essai philosophiąue par Emmanuel Kant) i odtąd dzie
6
ło to było tłumaczone na wiele języków .
W upowszechnieniu Kantowskiej idei wiecznego pokoju swój udział
ma także Polska. W 1797 roku, już w dwa lata po ukazaniu się dziełka
Kanta, J. Bychowiec tłumaczy je na polski jako Proiekt wieczystego
1
pokoiu. Rozwaga filozoficzna . Aczkolwiek wcześnie przyswojono pol
skiej myśli filozoficzno-politycznej pacyfistyczny dorobek królewiec
kiego myśliciela (na przykład pierwsze rosyjskie wydanie ukazało się
dopiero w 1905 roku), to edycja Bychowca pozostała jak dotąd jedynym
(jeśli nie liczyć powtórzonej w tym samym roku edycji Szymona Biel
skiego) polskim tłumaczeniem Kantowskiej rozprawy. Dobrze więc się
stało, że ukazuje się wreszcie nowy przekład tekstu, który pozostawił
przecież trwały ślad we współczesnej kulturze europejskiej, jej myśli
8
M. Szyszkowska, U źródeł współczesnej filozofii prawa i filozofii człowieka,
Warszawa 1972, s.142. Do idei Kanta nawiązał Stanisław Staszic, który w Przestro
gach dla Polski także mówi o potrzebie ustanowienia zrzeszenia narodów jako
podstawie pokoju; zob. Z. Libera, Zagadnienie wojny i pokoju w literaturze polskie
go Oświecenia, [w:] Wychowanie dla pokoju, Wrocław 1984, s. 331-340.
9
Przede wszystkim chodzi tu o wskazanie na fakt głębokiego zakotwiczenia
idei wiecznego pokoju w całokształcie Kantowskich przemyśleń w „filozofii prak
tycznej".
9
1 0
E. Kant, Proiekt wieczystego pokoiu, s. 2. (Dalej cytuję fragmenty Proiektu
wieczystego pokoiu w przekładzie J. Bychowca, podając tylko stronę, a niekiedy
także odpowiadający im niemiecki oryginał Kantowskiej rozprawy). I. Kant, Zum
ewigen Frieden, Leipzig 1984, s. 7: „Ob diese satirische Uberschrift auf dem Schilde
jenes hollandischen Gastwirts, worauf ein Kirchhof gemalt war, die Menschen
uberhaupt, oder besonders die Staatsoberhaupter, die des Krieges nie satt werden
kónnen, oder wohl gar nur die Philosophen gelte, die jenen siissen Traum traumen,
mag dahingestellt sein. Das bedingt sich aber der Verfasser des Gegenwartigen aus,
dass, da der praktische Politiker mit dem theoretischen auf dem Fuss steht, mit
grosser Selbstgefalligkeit auf ihn ais einen Schulweisen herabzusehen, der dem
Staat, welcher von Erfahrungsgrundsatzen ausgehen musse, mit seinen sachleeren
Ideen keine Gefahr bringe, und den man immer seine eilf Kegel auf einmal werfen
lassen kann, ohne dass sich der weltkundige Staatsmann daran kehren darf, dieser
auch im Fali eines Streits mit jenem sofern konsequent verfahren miisse, hinter
seinen auf gut Gluck gewagten und óffentlich geausserten Meinungen nicht Gefahr
fur den Staat zu wittern; [...]".
10
1 1
S. 2; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 7: „Es soli kein Friedensschluss fur
einen solchen geltcn, der mit dem geheimen Vorbehalt des Stoffs zu einem kiinftigen
Kriege gemacht worden".
1 3
S.2.
1 4
S. 3; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 8: „Es soli kein fur sich bestehender
Staat (Idein oder gross, das gili hier gleichvicl) von einem andern Staate durch
Erbung, Tausch, Kauf oder Schenkung erworben werden konnen".
12
15
Komentatorzy powszechnie podzielają tę opinię. Niemniej, warto będzie
wrócić do szczegółowego udokumentowania i rozwinięcia tej tezy w innym miejscu.
1 6
E. Bloch, Widerstand und Friede, [w:] Materialien zu Kants Rechtsphiloso-
phie, hrsg. v. Z. Batscha, Frankfurt am Main 1976, s. 369. Treść humanistyczna
Kantowskiego traktatu w określonym stopniu pokrywa się z globalną wizją szczęśli
wości ludzkiej roztaczanej przez myśl Oświecenia. Samo pojęcie Oświecenia rozu
miane jest zresztą jako wychowanie dla pokoju (upowszechnienie idei praworządno
ści, współpracy międzynarodowej i ludzkiej komunikacji, etyczna edukacja czło
wieka, jedność gatunku, rozwój sztuki, perfekcjonizacja rozumu itp.).
" Por. s. 2 - 3 .
13
18
S. 4; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 9; „Stehende Heere (miles perpetuus)
sollen mit der Zeit ganz aufhóren". „Interpretując to, Kant wypowiada myśli, które
z powodzeniem można by włożyć w usta polityków naszych czasów. Sam fakt
istnienia sił zbrojnych staje się przyczyną wojen zaborczych" (M. Szyszkowska, op.
cit., s. 143).
14
19
ny i narzędzia w ręku kogoś innego [...]" . Takie posługiwanie się
ludźmi jest po prostu niezgodne z prawem natury - werbalizuje w ów
czesnej, prawnonaturalnej konwencji swój humanistyczny sprzeciw au
tor Zum ewigen Frieden.
Neutralizując utopijność swego postulatu, Kant wypowiada się za
wprowadzeniem w miejsce regularnych wojsk pospolitego ruszenia. Jest
to bowiem forma obrony kraju zgodna z fundamentalnymi zasadami
jego etyki, gdyż zakłada dobrowolność obywatelskiej decyzji i ma zara
zem ten skutek, iż stwarza potencjał samoobrony przed ewentualną zew
nętrzną napaścią. Pospolite ruszenie różni się od armii stałej, zawodowej
swym wyłącznie defensywnym charakterem.
4. „Nie powinno się zaciągać żadnych długów w państwie ze wzglę
20
du na zewnętrzne uwarunkowania" .
Ten punkt traktatu pokojowego Kant rozwija następująco: zaciągać
kredyty należy jedynie celem polepszenia sytuacji wewnętrznej pań
stwa, to jest dla „ulepszenia ekonomii kraju". Kant ma tu na myśli
przede wszystkim poprawę stanu dróg publicznych, tworzenie nowych
21
osiedli, zakładanie magazynów zbożowych na czas nieurodzaju itp.
„Ale cóż sądzić - woła Kant z niepokojem - o tym systemacie kredytu,
wynalazku dowcipnym narodu w tym wieku handlowym, za pomocą
1 9
S. 4; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 9: „[...] wozu kommt, dass, zum Toten
oder Getótet-zu-Werden in Sold genommen zu sein, einen Gebrauch von Menschen
ais blossen Maschinen und Werkzeugen in der Hand eines andern [...] zu enthalten
scheint [...]".
2 0
S. 5; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 10: „Es sollen keine Staatsschulden in
Beziehung auf aussere Staatshandeł gemacht werden".
2 1
Bloch, komentując ideę pokoju Kanta, stwierdza, iż filozof ten nie uwzględnił
ekonomicznych uwarunkowań i źródeł wojny, że ten istotny brak dostrzeżenia prze
zeń tej kwestii rekompensuje wskazaniem na inny czynnik wojnogenny, wielekroć
dający o sobie dotkliwie znać w historii (przykład: hitleryzm, wojna wietnamska),
którym jest irracjonalna żądza władzy (władza w sobie), unicestwiająca rozum (por.
E. Bloch, op. cit., s. 370-371). Jeśli rozumieć determinantę ekonomiczną w marksi
stowskim sensie, to należy się z Blochem zgodzić, że u Kanta ona się nie pojawia.
Jednakże ekonomia w węższym sensie jest przezeń uwzględniana. Sam Bloch nato
miast jest niekonsekwentny, gdyż oddziela czynnik psychologiczny (żądza władzy)
od przyczyn natury ekonomicznej.
15
którego pomnażają się długi bez końca, a pożyczający nie troszczy się
o wypłacenie onych z przyczyn, iż wierzyciele nigdy razem tego nie
wymagają? To systema uważane jako sprężyna polityczna jest skarbcem
22
na prowadzenie wojny" . Tę wypowiedź Kanta można zostawić bez
komentarza. Nasza współczesność bowiem doraźnie taki komentarz do
23
pisuje .
Oczywisty i nad wyraz aktualny jest także kolejny artykuł traktatu
o wiecznym pokoju:
5. „Żadne państwo nie powinno mieszać się w drodze przemocy do
24
konstytucji i rządów innego państwa" .
W sposób jednoznaczny wyłania się tu antypruska postawa politycz
na Kanta, w szczególności jeśli wziąć pod uwagę, iż została wyrażona
w okresie rozbiorów Polski.
I wreszcie ostatni artykuł wstępny traktatu:
6. „Żadne państwo będące w stanie wojny z innymi nie powinno
sobie pozwalać na takie przejawy wrogości, które uniemożliwiałyby
wielostronnie ufność w przyszły pokój: za takie uznać trzeba stosowanie
skrytobójstwa (percussores) albo trucizny (yenefici), albo pogwałcenie
warunków kapitulacji, albo skryte nakłanianie do zdrady (perduellio)
25
w zawojowanym państwie etc."
2 2
S. 8; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 10: „Aber ais entgegenwirkende Ma-
schine der Machte gegeneinander ist ein Kreditsystem ins Unabsehliche anwachsen-
der und doch immer fur die gegenwartige Forderung [...] gesicherter Schulden - die
sinnreiche Erfindung eines handeltreibenden Volks in diesem Jahrhundert - eine
gefahrliche Geldmacht, namlich ein Schatz zum Kriegfuhren, der die Schatze aller
andern Staaten zusammengenommen iibertrifft und nur durch den einmal bevorste-
henden Ausfall der Taxen [...] erschopft werden kann".
2 3
Np. pożyczki zaciągane przez kraje Trzeciego Świata idą głównie na zbrojenia.
2 4
S. 6; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 10: „Kein Staat soli sich in die Verfas-
sung und Regierung eines andern Staats gewalttatig einmischen".
2 5
S. 7; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 11: „Es soli sich kein Staat im Kriege
mit einem andern solche Feindseligkeiten erlauben, welche das wechselseitige Zu-
trauen im kiinftigen Frieden unmóglich machen miissen: ais da sind, Anstellung der
Meuchelmórder (percussores), Giftmischer (yenefici), Brechung der Kapitulation,
Anstiftung des Yerrats (perduellio) in dem bekriegten Staat etc".
?
pd dzlłah'hańbiących'zalicza Kant nasyłanie skrytobójców, po
lecenie warunków kapitulacji, podjudzanie, stosowanie trucizn itp.
t arsenał środków stosowanych w jego epoce. Ale - z niewielkimi uzu
pełnieniami - czy tylko w tamtej epoce? Zdaniem Kanta, nawet podczas
wojny należy dążyć do tego, by po jej zakończeniu można było bez
wzajemnej wrogości przystąpić do pokojowego współżycia z pełnym
obustronnym zaufaniem. Kantowskie zalecenia stanowią pewnego ro
dzaju prototyp późniejszych konwencji międzynarodowych, a nadto
można je określić współczesnym mianem budowania środków wzaje
mnego zaufania. Treść omawianego artykułu wstępnego, abstrahując od
jej uwarunkowań historycznych osiemnastego wieku, zawiera jeszcze
inny wątek - dziś szczególnie aktualny. Kant pisze: „[...] wojna do
szczętnie wyniszczająca, gdzie zdławienie obu stron równocześnie,
a tym samym również wszelkiego prawa dotyczyć może, wieczny pokój
26
mógłby się jedynie odbyć na rozległym cmentarzu ludzkiego gatunku" .
Taka wojna oraz środki do niej prowadzące muszą być zdecydowanie
zakazane. Gdyby dziś przyszło Kantowi zwerbalizować swój postulat,
domagałby się on nuklearnego rozbrojenia i zaniechania w ogóle myśli
o prowadzeniu wojny totalnej. Taki bowiem sens wyłania się z jego
słów.
Zaprzestanie „niecnych" środków, wołanie o fair play wypływa z je
szcze jednej przesłanki. Chodzi o to, iż raz użyte, niszczą doszczętnie
moralność, to znaczy, że nawet po zaprzestaniu działań wojennych wi
doczny jest ich destrukcyjny wpływ. Nie jest tedy możliwy natychmia
stowy powrót do stanu moralnego poprzedzającego wojnę. Ów stan
2 6
S. 7; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 12: „[...] ein Ausrottungskrieg, wo die
Vertilgung beide Teile zugleich und mit dieser auch alles Rechts treffen kann, den
ewigen Frieden nur auf dem grossen Kirchhofe der Menschengattung stattfinden
lassen wiirde. Ein solcher Krieg also, mithin auch der Gebrauch der Mittel, die dahin
fuhren, muss schlechterdings unerlaubt sein". W tym kontekście interesujące jest
przypomnienie polskiej inicjatywy pokojowego rozbrojenia moralnego z lat trzy
dziestych naszego stulecia, przedstawionej na forum międzynarodowym (por.
E. Stadtmiiller-Wyborska, Prasa II Rzeczypospolitej o polskich inicjatywach poko
jowych 1930-1939 - maszynopis). Znamienne jest, że podobne idee rozwijał już
Kant
17
" S. 13-27.
ka tego, co wewnętrzne, i tego, co zewnętrzne w zastosowaniu do prawa
i polityki historycznie wyprzedza późniejsze pomysły teorii politycz
nych. Zdaniem Kanta więc, państwo (wewnętrznie) niesprawiedliwie
urządzone, niezależnie od zawartych przez nie traktatów, zawsze będzie
skore do wszczęcia wojny. Trwały pokój może stać się faktem jedynie
wówczas, gdy zapanuje na świecie sprawiedliwość, poszanowanie praw
człowieka i gdy stworzone zostaną warunki do aktywnego udziału jed
nostki (człowieka w ogóle, a nie tylko intelektualisty) we współtworze
niu norm współżycia ze sobą ludzi. Wydaje się, iż zarysowane poglądy
Kanta na tę kwestię w sposób wyraźny neutralizują określanie ich mia
nem pacyfizmu. Pacyfizm bowiem jest postawą abstrahującą w swoim
dążeniu do pokoju od kwestii ustrojowych, wewnątrzpolitycznych, od
realiów społecznych. W tym sensie pacyfizm jest też, a może przede
wszystkim, postawą i działaniem utopijnym. Nie można jednak uchylić
pytania, czy nie jest także utopijny Kantowski punkt wyjścia budowania
zabezpieczeń wiecznego pokoju, domaganie się przezeń wprowadzenia
powszechnego, demokratycznego (współczesny synonim Kantowskiego
„republikanizmu") i humanistycznego modelu ustrojowego. Z punktu
widzenia Kantowskiej historiozofii odpowiedź na to pytanie jest prosta:
nieustanny postęp wdrażania rozumu do rzeczywistości (dokonujący się
co prawda w nieustannej walce, przez sprzeczności i antagonizmy) do
prowadzi nieuchronnie do triumfu prawa i etyczności w międzyludzkich
stosunkach, a więc i w stosunkach między narodami, resp. państwami.
Gdy to nastąpi - wieczny pokój sam przez się stanie się faktem społecz
nym. Koncepcję wiecznego pokoju, wyłożoną w Zum ewigen Frieden
i skojarzoną z całością przemyśleń „filozofii praktycznej" królewieckie
go filozofa, można więc rozumieć jako określony program społecznych
przemian, jako wręcz skonkretyzowaną postać społecznego programu
naprawy świata. Wydaje się, że nikt przed Kantem, snując projekty
pokojowe, w doktrynalny systematyczny sposób nie łączył zagadnienia
pokoju z kwestią społeczną. Co prawda w myśli politycznej rewolucji
francuskiej powiązania takie niejednokrotnie występowały, ale - powtó
rzmy - nie były tak dalece koherentne i filozoficznie podbudowane.
Można więc zaryzykować twierdzenie, że w tych kwestiach Kant doko
nał systematyzacji dorobku rewolucji francuskiej. Pomysły dotyczące
li
2 8
S. 71; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 22: „[...] so muss es einen Bund von
besonderer Art geben, den man den Friedensbund (foedus pacificum) nennen kann,
der vom Friedensvertrag (pactumpacis) darin unterschieden sein wtirde, dass dieser
bloss einen Krieg, jener aber alle Kriege auf immer zu endigen suchte".
2 9
S. 22; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 22: ,J3enn wenn das Gliick es so fugt:
dass ein machriges und aufgeklartes Volk sich zu einer Republik (die ihrer Natur
nach zum ewigen Frieden geneigt sein muss) bilden kann, so gibt diese einen
20
Mittelpunkt der foderattven Vereinigung fflr andere Staaten ab, um sich an sie
anzuschliessen und so den Freiheitszustand der Staaten, gemass der Idee des
V51kerrechts zu sichern und sich durch mehrere Verbindungen dieser Art nach und
nach immer weiter auszubreiten"; s. 23: „[...] Menschen, die so gesinnt sind, ganz
recht geschieht, wenn sie sich untereinander aufreiben und also den ewigen Frieden
in dem weiten Grabę finden, das alle Grauel der Gewalttatigkeit samt ihren Urhebern
bedeckt".
M
S. 3 4 - 3 6 .
21
J1
Por. s. 36-37.
3 2
Takie stwierdzenie znajdujemy m.in. w komentarzu wydawców w I, Kant,
Soczinienija w szesti tomach, t. 6, s. 675. Trafna natomiast jest uwaga, że Kant
wprowadza argumentację socjologiczną, zdając sobie sprawę z niewystarczalności
czynnika moralnego (por. ibid.). W ten sposób projekt wiecznego pokoju zrywa
z tradycyjną postulatywnością, proklamując pokój jako integralną część idei obie
ktywnej historycznej konieczności rozwoju społeczeństwa ludzkiego.
22
3 3
A. Gułyga, op. cit., s. 237.
3 4
S. 39; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 36: „Die Mcadmen der Philosophen
iiber die Bedingungen der Moglichkeit des ójfentlichen Friedens sollen von den zum
Kriege geriisteten Staaten zu Rate gezogen werden ".
3 5
S. 40; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 37: „Dass Konige philosophieren, oder
Philosophen Konige wiirden, ist nicht zu erwarten, aber auch nicht zu wunschen".
Ten sąd Kanta dobitnie pokazuje, że nie uległ on niemal powszechnej wśród ów
czesnych myślicieli niemieckich iluzji na temat Fryderyka jako zasiadającego na
tronie filozofa. Nawiązując do wypowiedzi Kanta, przypomnijmy, iż już Dante był
zdania, że władca świecki nie musi sam być filozofem, ale winien słuchać rad
filozofa; zob. Z. Kuksewicz, Zarys filozofii średniowiecznej, Warszawa 1973, s. 516.
3 6
S. 40; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 37: „Dass aber Konige oder konigliche
23
(sich selbst nach Gleichheitsgesetzen beherrschende) Vólker die Klasse der Philo-
sophen nicht schwinden oder verstummen, sondem dffentlich sprechen lassen, ist
beiden zu Beleuchturtg ihres Geschafts unentbehrlich und, weil diese Klasse ihrer
Natur nach der Rottierung und KlubbeaverbUndung unfahig ist, wegen der Nachrede
einer Propaganda verdacht!os".
5 7
Ten fragment rozprawy nosi tytut „Dodatek" (Ąnhang) i jest o kilka tylko
stron mniejszy od pozostałej objętości eseju. Świadczy to o znaczeniu, jakie Kant
nadał zagadnieniu moralności i polityki w całokształcie rozważań o pokoju.
3 8
S. 55; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 49: „[...] alle Politik muss ihre Kniee
vor dem ersten [Morał - K. B.] beugen [...]".
3 9
Bychowiec słowo „transcendentalne" przekłada jako „fundamentalne" (zob.
s. 78).
4 0
S. 56; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 50: „AHe auf das Recht anderer Men-
schen bezogene Handlungen, dereń Maxime sich nicht mit der Publizitat vertragt,
sind unrecht".
24
4 1
S. 62; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 55: „Alle Maximen, die der Publizitat
bedurfen [...], stimmen mit Recht und Politik vereinigt zusammen".
4 2
Kant, podobnie jak Maisyliusz z Padwy, twierdzi, że rządy prawa są lepsze
od rządów ludzi; por. Z. Kuksewicz, op. cit., s. 520.
4 3
S. 63; I. Kant, Zum ewigen Frieden, s. 56: „Wenn es Pflicht, wenn zugleich
gegrundete Hoffnung da ist, den Zustand eines óffentlichen Rechts, obgleich nur in
einer ins Unendliche fortschreitenden Annaherung wirkiich zu machen, so ist der
ewige Friede, der auf die bisher falschlich so genannte Friedensschiusse (eigentlich
Waffenstillstande) folgt, keine leere Idee, sondern eine Aufgabe, die, nach und nach
aufgelóst, ihrem Ziele (weil die Zeiten, in denen gleiche Fortschritte geschehen,
hoffentlich immer ktirzer werden) bestandig naher kommt".
25
KT-DasAlte Testament.
CJD - Corpus iuris civilis, Digesta.
HR - G.W.F. Hegel, Grundlinien derPhilosophie desRechts, hg. v. H. Klenner,
Berlin 1981.
KA - 1 . Kant, Gesammelte Schriften, Akademie-Ausgabe, 29 Bde, Berlin 1 9 0 0 -
1983.
KB - I. Kant, Briefwechsel, hg. v. O. Schondorffer, Leipzig 1924 (Bd. 9 der
Ausg.: Samtliche Werke, hg. v. K. Vorlander, 10 Bde, Leipzig 1911-1926.
KR - 1 . Kant, Rechtslehre. Schriften zur Rechtsphilosophie, Berlin 1988 (diese
Ausgabe).
KS - 1 . Kant, Schriften zur Religion, hg. v. M. Thom, Berlin 1981.
KT - 1 . Kant, Von den Trdumen der Vernunft, hg. v. St. u. B. Dietzsch, Berlin
1981.
KW - 1 . Kant, Werkausgabe, hg. v. W. Weischedel, 12 Bde, Frankfurt/M. 1980.
NT - Das Neue Testament.
1
List Kanta z 15 X 1795 do J. G. Kiesewettera: „Moje revieres [marzenia]
O wiecznym pokoju otrzyma pan za pośrednictwem Nicolaviusa. Co do niezadowo
lenia uczonych, pół biedy z tym, dopóki nie robią intryg i nie kumają się z polityka
mi zawodowymi, a ich dworne maniery nie ukazują na koniec horacjańskiego atrum
desinitpiscem [nie ukazują szpetnych ogonów rybich]; por. przyp. 60 (KB 711). Por.
[opinię na temat idei Kanta] Helmuta grafa von Moltkego (1800-1891), który od
1871 roku był marszałkiem polowym: „Wieczny pokój jest marzeniem i to nawet
niepięknym, podczas gdy wojna jest elementem, ale li tylko wprowadzonego przez
Boga porządku świata" (H. v. Moltke, Gesammelte Schriften, Berlin 1892, Bd. 5, s. 194).
2
Clausula sahatoria - znaczy mniej więcej: obwarowanie. W Karnym Kode
ksie prawnym cesarza Karola V z 1532 roku została dodana w przedmowie tzw.
salwatoryjska klauzula, według której „starym, utrwalonym prawnym i uznanym
zwyczajom nic nie może być odebrane"; takie nowe centralne prawo karne w sto
sunku do istniejących praw partykularnych miało mieć jedynie znaczenie wspoma
gające. W podobnym sensie klauzule obwarowujące znajdują się w wielu dziełach
naukowych schyłku średniowiecza. Hugo Grotius na przykład kończy swą przedmo
w ę z 1625 roku w dziele De iure belli ac pacis, które ukazało się w Paryżu, następu-
30
Rozdział pierwszy,
3
który zawiera przygotowawcze artykuły
do wiecznego pokoju między państwami
1. „Żaden traktat pokoju nie będzie poczytany za ważny, jeśli potajem
nie zachowa się w nim materiał, który mógłby posłużyć jako zalążek
przyszłej wojny".
Żaden traktat pokoju jako taki, bo jako taki byłby zwykłym zawie
szeniem broni, zwłoką wrogości, niepokojem, który oznacza koniec
wszelkich działań nieprzyjacielskich; dodawanie mu słowa wieczny by
łoby już podejrzanym pleonazmem. Zastane, choć zarazem temu, kto
teraz akurat się układa, jeszcze nieznane przyczyny przyszłej wojny są
przez zawarcie pokoju zniszczone, choćby z niebywałą zręcznością i do
ciekliwością pragnął je kto wyłuskać z archiwalnych dokumentów. -
Obwarowanie (reservatio mentalis) starych pretensji odsyłanych do
przemyślenia w przyszłości, których żadna część nie jest teraz przez
strony wymieniana ze względu na to, że obie zbyt wyczerpane są, by
kontynuować wojnę, jeśli czynione jest ze złą wolą, z myślą o wykorzy
staniu pierwszej nadarzającej się okazji do tego celu, należy do kazuisty-
ki jezuickiej i jest poniżej godności regenta, podobnie jak samowola
przy tego rodzaju dedukcji jest poniżej godności jego ministra, jeżeli
oceniać rzecz, jaką ona jest sama w sobie.
jąco: „Gdyby w dziele tym miało być powiedziane cokolwiek przeciw chrześcijań
skiemu Kościołowi, niech będzie to uważane za niepowiedziane".
3
Tak jak przy zawieraniu pokoju między państwami prowadzącymi ze sobą
wojnę rozróżniano dawniej między ostatecznym, definitywnym traktatem pokojo
wym a preliminarnym, czyli tym, który ustanawia istotne, tymczasowe warunki
traktatu pokojowego, tak i Kant rozróżnia między artykułami preliminamymi a defi
nitywnymi do wiecznego pokoju między państwami.
31
* Królestwo dziedziczne nie jest państwem, które może być przez inne państwo
rządzone, lecz takim, którego prawo może być dziedzicznie przekazane innej dzie
dzicznej osobie. Państwo zdobywa wówczas regenta, a nie ten jako taki (który
posiada już inne królestwo) państwo.
32
sprawić mogą, iż pokój stanie się jeszcze bardziej uciążliwy niż krótka
wojna, stąd więc one same stają się przyczyną wojen agresywnych,
wszczynanych po to, by pozbyć się ciężaru tychże; dochodzi przy tym
do tego, że do zabijania lub bycia zabitym używa się będącego na
żołdzie człowieka jako zwykłej maszyny i narzędzia w ręku kogoś inne
go (państwa), co wydaje się w sobie zawierać niezgodność z prawem do
uszanowania w naszej własnej osobie człowieczeństwa. Całkiem inaczej
ma się rzecz z okresowym ćwiczeniem wojskowym obywateli danego
państwa, zaplanowanym po to, by siebie i ojczyznę zabezpieczyć przed
atakami z zewnątrz. - Podobnie działoby się z gromadzeniem skarbu,
w czym inne państwa mogłyby upatrywać zagrożenie wojną, co zmusza
łoby je do wyprzedzających ów fakt ataków (ponieważ spośród trzech
potęg: wojsk lądowych, wojsk sprzymierzonych i potęgi pieniądza, ta
ostatnia wydaje się najbardziej zaufania godnym narzędziem wojny),
gdyby nie trudności w zbadaniu ich rozmiaru, nic nie stałoby temu na
przeszkodzie.
4. „Nie powinno się zaciągać żadnych długów w państwie ze wzglę
du na zewnętrzne uwarunkowania".
Szukanie pomocy na zewnątrz albo wewnątrz państwa dla poprawy
gospodarki kraju (ulepszenie dróg, budowa nowych osiedli, wznoszenie
spichlerzy z myślą o chudych latach w przyszłości itp.) - takie źródła
szukania pomocy nie są naganne. Ale działająca przeciwko sobie machi
na potęg jest systemem kredytowym narastającym w sposób nieprze
widywalny, a mimo to zawsze dla bieżących potrzeb gwarantowanych
długów (których zwrotu wierzyciele nie żądają w tym samym czasie), co
4
dla narodu prowadzącego w tym stuleciu handel jest pomysłowym wy
nalazkiem; ta niebezpieczna potęga pieniądza tkwi w tym, że staje się on
skarbem umożliwiającym prowadzenie wojny, przewyższającym skarby
wszystkich innych państw razem wziętych, i jedynie przez odsetki, które
są do zapłacenia, może być wyczerpany (choć również przez ożywienie
ruchu, wymiany, sprzężenie zwrotne z przemysłem i zyskami), to długo
jeszcze potrafi się utrzymać. Owa łatwość prowadzenia wojen, ku któ-
4
Naród uprawiający handel, państwo zaciągające długi - ma się tu na myśli
osiemnastowieczną Anglię.
33
* **
Aczkolwiek przytoczone tu ustawy są natury obiektywnej, to przecież
choć w intencji możnowładców wypływają z ustaw zakazujących czegoś
(leges prohibitivae) i za takie je bierzemy, jakie w intencji mocarstw
względem ich celu być powinny, bez względu na okoliczności ścisłego
rodzaju (leges strictae), co pilnie wymaga całkowitego ich zniesienia, jak
nry 1, 5, 6 i inne, jak na przykład 2, 3, 4, chociaż nie występują jako
wyjątki od reguły prawnej, że jednak ze względu na stosowanie jej
35
6
Ad calendas graecas: Na świętego Dygdy. Rzymski cesarz August (63 p.n.e.
do 14 n.e.), jak wspomina jego biograf Sueton (70—140 n.e.), miał zauważyć o opie
szałych dłużnikach, iż ci spłacą [długi] ad calendas graecas, czyli zgodnie z grec
kim kalendarzem, a zatem nigdy, jako że Grecy w przeciwieństwie do Rzymian nie
oznakowywali w szczególny sposób (jak czyniono to w starorzymskim kalendarzu
księżycowym) pierwszego dnia miesiąca.
* Czy poza prawem (leges praeceptivae) i zakazem (leges prohibuivae) istnieć
mogą jeszcze ustawy zezwalające (leges permissivae) czystego rozumu, było dotąd
nie bez powodu kwestionowane. Ponieważ ustawy w ogóle zawierają jakąś podsta
wę obiektywnej, praktycznej konieczności, dozwalającą jednak jakąś praktyczną
przypadkowość określonych działań, w związku z tym ustawa zezwalająca musiała
by zawierać konieczność skłonienia do działań kogoś, ale jedynie pod pewnymi
warunkami, co gdyby przedmiot ustawy był ten sam, w pierwszym i drugim przy
padku oznaczałoby sprzeczność. - Tu jednak w tejże ustawie zezwalającej chodziło
by o to, że zakaz stosuje się tylko do przyszłego sposobu nabywania jakiegoś prawa
(np. przez dziedziczenie), ale zwolnienie od tego zakazu sprowadza się stąd do
pozwolenia na aktualne posiadanie, więc to ostatnie jest przejściem ze stanu natural
nego do stanu cywilnego i posiadanie to, acz zgodne z prawem, przecież na mocy
zezwolenia prawa natury może być uważane za prawowite (possessio putativd)
w dalszym ciągu, mimo iż mniemane posiadanie, jak tylko zostało rozpoznane jako
36
takie w stanie naturalnym, więc tym samym jeszcze podlega zakazowi podobny
sposób nabywania w następującym potem cywilnym stanie (po dokonanym przej
ściu); tak więc owo zezwolenie trwającego posiadania nie zaistniałoby, gdyby tego
rodzaju przypuszczalne nabycie nie dokonało się w stanie cywilnym; w takim przy
padku podobne nabycia uznane są za niesłuszne, nie mogą być dłużej ważne, gdyż
ich nieprawidłowości stają się nadwerężeniem prawa.
Tak więc jedynie nawiasem chciałbym uczulić nauczycieli prawa naturalnego
na pojęcie lex permissiva, które samo nasuwa się tu rozumowi systematycznemu:
przede wszystkim dlatego, że w prawie cywilnym, zgodnie ze statutem, często robi
się z tego użytek jedynie z tą różnicą, że ustawa zakazująca ma znaczenie sama dla
siebie, a równocześnie ustawa zezwalająca wprowadzona jest do tamtej nie jako
warunek ograniczający, jak być powinno, lecz pomieszczona między wyjątkami.
Przez co należy rozumieć, że to lub owo podlega zakazowi: tak więc jest nr 1, 2,
3 itd., a przez to wchodzi się w niemożliwy do ogarnięcia obszar, ponieważ zezwo
lenia dokonują się przypadkowo, a nie według jakiejś zasady, błądzi się po omacku
wśród kolejnych przypadków, by dotrzeć do prawa; w przeciwnym razie ogranicze
nia byłyby zawsze wyrażane w formie ustaw zakazujących, przez co znów stałyby
się ustawą zezwalającą zarazem. Stąd więc należy ubolewać, że bogate w treści, lecz
1
nie rozwiązane konkursowe zadanie pana hrabiego von Windischgratza , który to
mądry i wielce uczony człowiek w swym dowcipnym problemie właśnie był zmie
rzał do rozwiązania tej ostatniej kwestii, by mogło być stosowane do wszystkich
przypadków, tak jakby samo wyobrażenie prawa zdawało się tego wymagać, że to
właśnie zadanie tak szybko zarzucił. Możliwość bowiem formuły (podobnej do
matematycznej) jest jedynym prawdziwym kamieniem probierczym konsekwentnie
8
ostającym się w nadaniu prawa, bez którego tzw. ius certum pozostanie na zawsze
pobożnym życzeniem. W przeciwnym bowiem razie będzie się miało jedynie prawa
ogólne (które zachowują ważność w ogólności), ale nie prawa powszechne (które
powszechnie znaczą), co wymagane jest przy pojęciach jakiejś ustawy.
7
Josephowi Niklasowi reichsgrafowi von Windisch-Graetz (1744-1802), któ
remu Kant w 1790 roku ofiarował swoją Kritik der Urteilskraft (por. KB 693) [wyd.
pol. J. Gałecki: Krytyka władzy sądzenia, BKF, PWN, Warszawa 1964] i od którego
rok wcześniej otrzymał polityczno-filozoficzne pisma (których jednakże gdy
w 1795 roku pisał traktat O wiecznym pokoju na skutek „pewnego bałaganu, w ja
kim pogrążył się mój niezbyt wielki zapas książek", nie mógł znaleźć), postawił
pytanie iście konkursowe, jak mianowicie należy projektować formuły traktatu, by nie
można ich było poddawać różnym wykładniom, czyli tak, aby na skutek ich jednozna
czności nie mogły w treści traktatu zajść żadne prawne sprzeczności. - Według komen
tarza dzisiejszego wydawcy chodzi tu o pewien problem perpetuum mobile.
8
Ius certum: prawo jednoznaczne.
Rozdział drugi,
który zawiera definitywne artykuły
do wiecznego pokoju między państwami
Stan pokoju między żyjącymi obok siebie Indami nie jest stanem natural
9
nym (status naturalis), bo takim jest raczej stan wojny, choć równocześ
nie nie zawsze staje się wybuchem wrogości, jednak zawsze jest trwają
cym przez nią zagrożeniem. Przeto pokój musi zostać niejako stworzony,
gdyż zaniechanie ostatniego nie jest jeszcze gwarancją tego ani tego,
żeby jeden sąsiad czynił tak drugiemu (co wszakże może dokonać się
jedynie w porządku prawnym), w przeciwnym razie ów może potrakto
wać jako wroga tamtego, który go do tego zachęcał*.
9
O stanie naturalnym, por. KA 6/305 i n. - KR 119 i n. [...].
* Przyjmuje się zazwyczaj, że nie można przeciw nikomu postępować wrogo,
jedynie w samoobronie, kiedy kto czynnie napada, co jest też całkowitą prawdą,
jeżeli obie strony znajdują się w stanie prawodawstwa cywilnego. Przez to bowiem,
że obie znalazły się w tym samym stanie, ów daje - na mocy władzy nadrzędnej,
która ma władzę nad obiema stronami - tamtemu pożądaną gwarancję bezpieczeń
stwa. Człowiek jednak (albo naród) w zwykłym będący stanie natury odbiera mi tę
pewność i już wyrządza szkodę przez ów stan przez sam fakt, że znajduje się obok
mnie, choć równocześnie nie jest działającym {facto), jednak przez bezprawność
swojego stanu (statu iniustó), przez co ja stale jestem przez niego zagrożony i mogę
zmusić g o albo do tego, żeby wszedł ze mną w stan społeczno-prawny, albo żeby
znikł z mego sąsiedztwa. - Postulat więc, który spoczął u podstaw wszystkich nastę
pujących artykułów, brzmi: wszyscy ludzie, którzy mogą mieć wzajemny wpływ na
siebie, powinni mieć jakąkolwiek cywilną konstytucję.
Wszelka prawna konstytucja rozpatrywana względem osób podlegających jej
10
celom jest: 1) albo zgodna z prawem cywilnym i odnosi się do jednego ludu (ius
11
civitatis), 2) albo z prawem narodów i urządza stosunki ludów między sobą na
11
wzajem - ius gentiwn, 3) albo z prawem powszechnym całego świata w tym sto-
1 0
O prawie obywatelskim, por. KA 6/311-KA125 i n.
11
O prawie narodów, por. KA 6/343-KR 160.
1 2
O prawie obywatelstwa świata, por. KA 6/352-KR 169.
38
* **
Żeby nie pomylić republikańskiej konstytucji (jak to zazwyczaj się dzie
1
je) z demokratyczną, trzeba zauważyć, co następuje. Formy państwa '
jako posterunek, obowiązek, przez co równość nie zostaje naruszona: jak tylko
bowiem osoba ta złoży swój urząd, wraz z nim składa zarazem swą rangę i w ten
sposób wraca niejako pomiędzy lud.
1 4
O sposobie rządów i formie państwa, por. KA 6/316 i n., 338 i n.-KR 131,
155 i n.
Uzupełnienie ze spuścizny Kanta:
„W monarchii jest więcej równości dla pozostałych, w demokracji jest więcej
41
spokoju wobec równych sobie, a więc więcej subordynacji. Przy rządach arystokra
cji istnieją partie, a stąd niepokoje, a także żadnej równości" (KA i9/410).
„Monarcha jest summus imperans: 1) ponieważ nie jest poddany obywatelskiej
powinności; 2) ponieważ inni są poddani jego władzy. Monarchia jest bądź absolut
na, bądź ograniczona. W ostatnim przypadku władza króla jest ograniczona przez
prawa, zatem jego władzy musi być przeciwstawiona władza ludu. Nie żeby go
zmuszać albo sądzić, a jedynie po to, żeby się przeciwstawić jego władzy przez
atakowanie narzędzi jego władzy.
W demokracji rządy sprawuje senat.
W monarchii senat zajmuje się administracją.
Monarcha, który ze względu na swoich następców nie sprowadza najwyższej
władzy do jednej reguły, jest monarchą despotycznym" (KA 19/521).
„Najlepszą formą rządów nie jest ta, gdzie się najwygodniej żyje (Eudamonie),
lecz ta, w której prawo obywatelskie jest najbardziej zagwarantowane" (KA 23/257).
42
(kiedy się z tym nie zgadza), a więc wszyscy, którzy przecież nie są
wszystkimi; a to stanowi sprzeczność woli ogólnej ze sobą i z wolnością.
Każda forma rządzenia mianowicie, która nie jest reprezentatywna,
jest właściwie chaosem, ponieważ prawodawca w jednej i tej samej oso
bie nie może być zarazem wykonawcą swej woli (podobnie jak to, co
ogólne w jakimś wniosku rozumowania w zdaniu nadrzędnym, nie może
być równocześnie subsumpcją tego, co szczegółowe w zdaniu podrzęd
nym) i choć te dwa inne ustroje państwa są w tym stopniu błędne, że
dają pole manewru do takiego rodzaju rządzenia, jest jednak przynaj
mniej to w nich możliwe, że przyjmują substytuty dla ducha reprezenta
15
tywnego rodzaju rządzenia, jak to mówił choćby Fryderyk II : iż jest
najwyższym sługą państwa*, w przeciwieństwie do tego demokratyczna
władza coś podobnego uniemożliwia, ponieważ tu każdy chce być pa
nem. - Można zatem powiedzieć: im mniejsza jest liczba rządzących we
władzy państwowej (liczba władców) i im większa w przeciwieństwie
do tego reprezentacja takowej, tym bardziej zgadza się konstytucja pań
stwowa z możliwością republikanizmu i może mieć nadzieję, by przez
powolne reformy dźwignąć się do tego stanu. Z tego powodu jest więc
przy rządach arystokracji trudniej niż w monarchii, a w demokracji pra
wie niemożliwe, inaczej dojść do jedynej, doskonałej, prawdziwej kon
stytucji niż przez gwałtowną rewolucję. Ale narodowi bez porównania
1 S
Por. Ausgewdhlte Werke Friedrich des Grossen, Berlin 1916, Bd. 1, s. 24:
„Książe jest pierwszym shigą i urzędnikiem państwa" [...] i zauważ, iż Kant wcale
nie twierdził o Fryderyku II, iż ten działał jako najwyższy sługa państwa.
* Wysoka godność nadawana jakiemuś monarsze (np. boskiego pomazańca albo
reprezentanta rządzącego z bożej woli na ziemi i namiestnika jego samego) często
krytykowana jest jako zapierające dech pochlebstwa szyte grubymi nićmi; ale mam
o tym inne zdanie. Wielkim nieporozumieniem jest twierdzenie, że miały one wpę
dzać w pychę władcę kraju, podczas gdy musiały go raczej upokarzać na duszy, jeśli
był (co przecież trzeba założyć) rozumny; żywił on raczej przekonanie, że przejął
oto zbyt wielki jak na człowieka urząd, a mianowicie to, co najświętsze, to, czym na
ziemi winien zarządzać Bóg, czyli prawo nad ludem, a fakt, iż jako oko boże miał
baczyć sam na wszystko, musiał go zawsze i wszędzie napawać obawą.
43
1 8
KA 6/344—KR 161 - charakteryzuje tam Kant federalizm jako wspólnotę,
a więc połączenie, które nie ma suwerennej władzy.inaczej, jak tylko pod postacią
konstytucji obywatelskiej, oraz może być w każdej chwili rozwiązane[...].
45
będzie mógł jeszcze zostać mistrzem górującym nad złą zasadą w sobie
(czemu przecież wprost zaprzeczyć nie może) i że będzie się mógł tego
spodziewać także od innych; bo w przeciwnym razie słowo prawo nigdy
nie cisnęłoby się na usta państwom, które chcą się wzajemnie zwalczać,
albo po to jedynie, żeby z niego zakpić, jak to tłumaczył ów galijski
20
książę : „Przewaga, jaką natura dała mocniejszemu nad słabszym, pole
ga na tym, że ten ostatni winien mu być posłuszny".
Ponieważ metody, za pomocą których państwa dochodzą swych
praw, nigdy nie są takimi, jakimi w wypadku sądów cywilnych jest
proces, natomiast sposobem jest tu tylko wojna, przez którą jednakże
oraz przez jej pomyślny wynik, czyli zwycięstwo, nie rozstrzyga się
praw; przez traktat pokojowy zaś kończy się wprawdzie konkretną woj
nę, ale nie stan wojny - po to, by zawsze znaleźć nowy pretekst (którego
również nie sposób tak bez ceregieli ogłosić za niesprawiedliwy, ponie
waż w tej sytuacji każdy jest sędzią we własnej sprawie), choć równo
cześnie jednak nie może być uznane przez państwo według prawa naro
dów to, co przez ludzi w stanie bezprawnym uznane jest według prawa
natury, że „mają wyjść z tego stanu" do stanu, w którym będą rządziły
prawa (ponieważ jako państwa wewnątrz u siebie mają już prawną kon
stytucję, a więc nie podlegają żadnemu obcemu przymusowi, który by
miał na celu ustanowienie między nimi szerszego porządku konstytucyj
nego), a tymczasem z wysokości najwyższego trybunału władzy prawo
dawczej rozum odrzuca wojnę jako w najgorszym razie drogę do rosz
czenia sobie jakiegoś prawa, stan pokoju natomiast czyni bezpośrednim
obowiązkiem, który przecież bez umowy narodów między sobą nie mo
że być ustanowiony ani zabezpieczony; tak więc istnieć musi związek
szczególnego rodzaju, który nazwać by można przymierzem niosącym
pokój [foedus pacificum), który tym różniłby się od traktatu pokoju
(pactum pacis), że ów szukałby zakończenia nie tylko jednej wojny, ale
2 0
Zapewne aluzja do przytoczonego przez Liwiusza (59 p.n.e. - 1 7 n.e.) wyda
rzenia (Rćmische Geschichte, Berlin 1978, Bd. 1, s. 432 (5/48)), według którego
książę Gallów Brennus ze słowami vae victis! (biada zwyciężonym!) miał dorzucić
na szalę do sfałszowanych ciężarków, jakimi odważano dostarczane przez pokona
nych Rzymian dla zwycięzców złoto, swój własny miecz.
47
2 1
Furor impius intus...: Bezbożna furia wojny dyszy w głębi gardzieli żądnej
krwi (Vergil, Aeneis, Leipzig 1982, s. 13 (1/293)); [wyd. pol. Z. Kubiak: Eneida,
PIW, Warszawa 1987].
* Po ukończeniu wojny przy ustanowieniu pokoju nie byłoby chyba dla jakiegoś
narodu czymś od rzeczy, by po święcie dziękczynienia ogłosił również dzień pokuty
i by w imieniu państwa błagał był niebo o łaskę za wielkie grzechy, jakie wciąż
jeszcze spadają na rodzaj ludzki jako wina za to, że nie może się wciąż podporząd
kować jakiejś konstytucji prawnej względem innych narodów, natomiast dumny ze
swej niezależności chętnie stosuje barbarzyńskie środki wojny, przez co to, czego
się szuka, a mianowicie prawo poszczególnych państw, nie staje się czymś oczywi
stym. Świętowanie dziękczynienia powiązane z wywalczonym zwycięstwem, hym
ny, które (dobrze w stylu izraelskim) śpiewane są Panu zastępów, znajdują się w nie
mniejszej sprzeczności z moralną ideą ojca narodów; wszakże poza obojętnością
z powodu sposobu, w jaki narody szukają swych wzajemnych praw, a jest on wy
starczająco smutny, mieszają jeszcze do tego radość, iż dostatecznie wielu ludzi i ich
szczęście przywiedli do zguby.
49
22
Nie mówi się tu - jak w poprzednich artykułach - o filantropii , tylko
o prawie, to zaś oznacza pytanie o warunki goszczenia, czyli prawo
obcego, aby po przybyeiu na ziemie należące do kogoś innego nie był
przez tamtego traktowany wrogo. Tamten zaś, gdyby to przyjście ozna
czało dla niego samego szkodę, może go oddalić, dopóki jednak ów
będzie zachowywał się pokojowo w obranym miejscu, nie wolno się doń
wrogo odnosić. Nie jest owo prawo gościnności tym, do którego można
by wnosić roszczenia, do czego konieczna byłaby szczególna, dobrowol
na umowa, na mocy której przyjezdny stawałby się na pewien czas
domownikiem, jest natomiast prawem do odwiedzin, jakie przysługuje
wszystkim ludziom, by mogli się zaprezentować społeczeństwu zgodnie
z prawem wspólnego posiadania powierzchni ziemi, na której jako na
płaszczyźnie kuli nie mogą się rozprzestrzeniać w nieskończoność, aż
w końcu będą musieli ścierpieć się obok siebie, a poza tym nikt pierwot
nie nie miał do jednego miejsca na ziemi więcej prawa niż ktoś inny.
- Nie zamieszkane części tej powierzchni, morze i piaszczyste pustynie
dzielą jednakże tę wspólnotę tak, że okręt albo wielbłąd (swoisty okręt
pustyni) umożliwiają to, żeby i te bezpańskie okolice mogły się do siebie
zbliżyć i żeby na tej wspólnej rodzajowi ludzkiemu przestrzeni stało się
możliwe stosowanie prawa wymiany i komunikacji z pożytkiem dla każ
23
dego. Niegościnność morskich brzegów (na przykład Barbaresków )
umożliwiająca porywanie okrętów na pobliskich morzach i chwytanie
w niewolę marynarzy lub pojmanie w niewolę kogoś, co nader często
stosują mieszkańcy piaszczystych pustyni (arabscy Beduini) w imię
2 2
O wyobrażeniu Kanta na temat filantropii (miłości do człowieka) por. KA
6/450-KW 8/586.
2 3
Barbareskowie: od XVI wieku europejskie określenie państw północnej
Afryki z powodu [uprawianego przez nie] piractwa i handlu niewolnikami.
50
* Żeby to wielkie mocarstwo określić tym imieniem, jakim ono samo siebie
nazywa, mianowicie China, nie Sina lub temu podobny dźwięk, wystarczy zajrzeć
24
do Georgiego Alphab. Tibet., s. 651-654, przede wszystkim do noty b. na dole.
15
Zgodnie z uwagą petersburskiego profesora Fiszera nie mają one właściwie okre
ślonej nazwy, za pomocą której same siebie by nazywały; najzwyklejszą jest jeszcze
wyraz Kin, co znaczy złoto (które Tybetańczycy wyrażają przez ser <mit Ser
ausdriicken>), i dlatego cesarz najwspanialszego kraju świata nazywany jest królem
złota, które to słowo w cesarstwie brzmi jak Chin, ale przez włoskich misjonarzy (ze
2 4
Antonius Georgius, Alphabetum Tibetanum missionum apostołicarum com
modo editum, Rom 1762.
2 5
Johann Eberhard Fischer, Questiones Petropolitanae, Góttingen u. Gotha
1770 (III: De variis nominibus imperii Sinarum).
51
względu na spółgłoskę guturalną) wymawiane może być jak Kin. Z tego widać, że
ów, nazywany tak już przez Rzymian, kraj Sererów (dass das von den Romera so
genannte Land der Serer) to Chiny, natomiast jedwab był transportowany do Europy
przez Wielki Tybet i przypuszczalnie też przez Mały Tybet i Bucharię oraz Persję
itd., co w niektórych rozważaniach o starożytności tego zdumiewającego państwa
prowadziło do porównania z Hindustanem w powiązaniu z Tybetem, a przez niego
też z Japonią; tymczasem stwierdzenie to, że nazwa China albo Tschina nadana
została przez sąsiadów, nie prowadzi donikąd. Być może również tę prastarą, cho
ciaż nigdy właściwie nie poznaną wspólnotę Europy z Tybetem, z tego, co zachowa
26
ło się u Hesychiusa , tj. zawołanie (konx ompax), hierofanta w wyroczniach eleu-
21
zyńskich próbuje wytłumaczyć (patrz Reise des jungern Anacharsis , część 5,
s. 447 i n.), albowiem według Gieorgiego Alphab. słowo Tybet znaczy Concioa,
czyli Bóg, ma ono rzucające się w oczy podobieństwo da konx Pah-cio (ibid., s.
520), co przez Greków mogło być wymawiane lekko jak pax, promulgator legis,
jako w całej naturze rozdzielone bóstwo (zwane także Cencresi, s. 177). Om jednak
28
że, które La Croze tłumaczy przez benedictus, tj. błogosławieństwo, nie może
znaczyć nic innego, jak chwała błogosławionemu (s. 507). Jednakże jeśli P. Franz
Horatius za każdym iazem otrzymywał odpowiedź od tybetańskich łamów, kiedy
wypytywał ich, co rozumieją przez słowo Bóg (Concioa), że: Jest to zgromadzenie
wszystkich świętych" (a więc stąd błogosławionych przez lamaistyczne odrodzenie
po wielu wędrówkach przez wielorakie ciało, tych, którzy w końcu powrócili w isto
tę bóstwa, do Burchane), stąd do godnej uwielbienia istoty, przekształconych dusz
(s. 223), czyli owo tajemnicze słowo konx ompax będzie chyba musiało oznaczać
świętą (konx), błogosławioną (om) i mądrą (pax), rozpowszechnioną na cały świat
najwyższą istotę (upersonifikowaną naturę) i używane w greckich misteriach było
2 6
Hesychios z Aleksandrii w piątym stuleciu n.e, ułożył leksykon rzadkich wy
razów i form słownych.
2 7
Jean Jacąues Barthólemy, Voyage du jeune Anacharsis en Grece, którego
niemiecki przekład Johanna Ericha Biestera (Berlin 1792-1793) nabył Kant swego
czasu (por. KB 650).
2 8
Mathurin Veyssiere de Lacroze (1661-1739), francuski uczony benedyktyn
jest cytowany, podobnie jak ojciec Horatius von Georgius (por. przyp. 24 [...]).
52
Pierwsze uzupełnienie
O gwarancji wiecznego pokoju
30
Providentia conditrlx...: Twórcza opatrzność; raz to nakazał i stale są mu
posłuszni. Dotychczas nie umiejscowione zdanie Aureliusza Augustyna (354-430 n.e.).
54
31
Gryphes iungere eąuis: Konie i gryfy parzą się (Vergil, Werke, Berlin 1984,
s. 5 2 (Hirtengedichte 8/27)).
3 2
Causa solitaria...: Pojedyncza przyczyna nie zapewnia niczego.
55
* Spośród wszystkich sposobów życia życie myśliwskie jest bez wątpienia naj
bardziej odpychające dla uobyczajnionej konstytucji; dzieje się zaś tak dlatego, że
rodziny muszą się tam upojedynczyć i rychło stają się sobie obce, z kolei zaś
rozpraszają się w rozległych lasach i wnet stają się sobie znów wrogie, jako że każda
rodzina potrzebuje sporo przestrzeni do zdobycia odzieży i pożywienia. Zakaz krwi
5 4
Noacha - 1 . M. IX 4 - 6 (który często powtarza, a potem nawet przenosi to na nowo
nawróconych chrześcijan z ludów pogańskich, choć pod innym względem stał się
warunkiem dla judeochrześcijan lApost-Gesch. XV, 20, XXI, 25)) wydaje się na
początku niczym innym jak zakazem życia myśliwskiego: ponieważ w tym przypad
ku spożywanie surowego mięsa, co musiało często się zdarzać, zostaje i przez to
ostatnie, a więc zarazem przez to pierwsze zakazane.
3 4
Do normy: „Nie spożywajcie ciała jego z krwią jego", por. 1. Mose, 9 , 4 - 6 ;
Apostelgeschichte, 15, 20; 21, 25 [por. wyd. pol. odpowiednio — Stary Testament.
Pierwsze księgi Mojżeszowe i Nowy Testament: Dzieje apostolskie].
57
3fi
Peszerowie: pierwotni mieszkańcy Ziemi Ognistej - grupy wysp na połu
dniowym krańcu Ameryki Południowej.
3 7
Ma się tu zapewne na myśli Antystenesa, ok. 444-366 p.n.e. (por. KT 597).
59
3 8
Friedrich Bouterwek (1766-1828): profesor filozofii w Getyndze, którego
wiersze, ze względu na uduchowiony nastrój, przypadły Kantowi do smaku (por. KB
637).
61
Drugie uzupełnienie
Tajny artykuł do wiecznego pokoju
tzw. królowie i mocodawcy nie zajmą się gruntownie i szczerze filozofią i nie zbieg
nie się w jedno władza polityczna i filozofia [...], nie będzie końca nieszczęść dla
państwa [...]" (Platon, Der Slaat, Leipzig 1978, s. 248 i n. (473 c - d » ; [tł. pol.
S. Witwicki: Państwo, BKF, AKME, Warszawa 1990].
Dodatek
I
O sprzeczności między moralnością i polityką
ze względu na wieczny pokój
nym drobnym stopniu zgodna z prawem, konstytucja lepsza jest niż żadna, gdyż to
ostatnie doświadczyć musiałoby losu zbyt pochopnej reformy (a więc anarchii).
W takim więc stanie, w jakim teraz się rzeczy znajdują, mądra polityka poczyta
46
sobie za obowiązek reformować aktualny stan rzeczy według publicznego prawa;
rewolucje jednak, podczas których natura sama je sprowadza, nie powinny służyć do
tuszowania i jeszcze większego ucisku, ale powinno się uznać je za konieczność
natury jako prawną konstytucję opartą na zasadach wolności, która sama jedynie
trwała być może, doprowadzając do stosownej reformy.
* O pojęciu rewolucji i reformy u Kanta, por. KA 6/322,355-KR136 i n., 172 i n.
70
47
Fac et excusa - w przybliżeniu: Wpierw czyń, potem dopiero usprawiedli
wiaj.
4 8
Si fecisti, nega- w przybliżeniu: Jeśli zawiniłeś, zaneguj.
71
* **
Aby ze wszystkich tych zawiłych wybiegów i zwrotów językowych,
w jakie wikła się niemoralna polityka, wyprowadzić stan pokoju między
ludźmi z wojennego stanu natury, przynajmniej to staje się jasne, że
ludzie ani w swych związkach osobistych, ani w urzędach publicznych
nie zdołają umknąć spod zasięgu pojęcia prawa oraz nie mogą zaufać
temu, by politykę opierać jedynie na przemyślnych kruczkach, a przez to
uwikłać się w wypowiedzenie posłuszeństwa pojęciu jakiegoś publiczne
go prawa (co zwłaszcza uderza nas w prawie narodów), a owszem, oka
zywać mu najwyższe względy, zwłaszcza gdy powinni wynajdywać setki
uników i pretekstów, by mu się w praktyce wymknąć, a zadany podstę
pnie gwałt osłonić powagą autorytetu, który stanowi wspólny mianownik
wszelkiego prawa. Byłaby już pora, żeby położyć kres jeśli nie samej
niesprawiedliwości, to przynajmniej owej wykrętnej sofistyce, którą się
osłaniają politycy, i zmusić fałszywych reprezentantów ziemskich moca
rzy do przyznania się, że nie prawo, lecz przemoc jest tym, czym się
najchętniej posługują, i od niej właśnie - jakby mieli tu coś do rozkazy-
wania samej prawdzie - przyjmują ten zuchwały ton; byłoby więc dobrze
zedrzeć zasłonę z omamienia, za pomocą którego zwodzi się i siebie,
i innych; ale wróćmy do początku, który nieodparcie żywi potrzebę od
krycia i pokazania zamiaru wiecznego pokoju: mianowicie wszelkie zło,
jakie mu staje na drodze, stąd się bierze, że polityczny moralista tam
zaczyna, gdzie moralny polityk tak właśnie kończy, podporządkowując
zasady celowi (jakby zaprzęgał kto konie z tyłu wozu), i szkodzi swej
własnej sprawie i sam sobie przeszkadza w tym, by doprowadzić do
zgody polityki z moralnością.
Do zjednoczenia praktycznej filozofii samej ze sobą niezbędne jest
rozstrzygnięcie wpierw pytania: czy przy zadaniach praktycznego rozu
mu musi się wychodzić od zasady materialnej, a tym samym od celu
(jako przedmiotu samowoli), czy od celu formalnego (czyli od tego,
który oparty jest jedynie na wolności w zewnętrznym stosunku), według
którego da się powiedzieć: czyń tak, jakbyś chciał, żeby twoja maksyma
stała się prawem ogólnym (niezależnie od celu, jaki sobie zakładasz).
Niewątpliwie trzeba zaczynać od reguły, czyli zasady formalnej: ja
ko zasada prawna, ma bowiem bezpośrednią konieczność, podczas gdy
zasada materialna jedynie przy takim założeniu, że ktoś chce dopiąć
celu, jaki sobie zamierzył, tak więc wyprowadzenie tego samego staje
się konieczne, choćby ów cel (np. wieczny pokój) był również obowiąz
kiem, trzeba jednakże, aby nawet on był wyprowadzony z zasady for
malnej maksym, aby według niego móc postępować na zewnątrz. Tak
więc dla politycznego moralisty (problem prawa cywilnego, publicznego
i powszechnego światowego) nie byłby tylko technicznym zagadnieniem
{problemu technicum), przeciwnie - jako zasada stanie się moralnym
zadaniem dla moralnego polityka (problema morale) i całkowicie od
miennymi ścieżkami dążyć oni będą do ustanowienia wiecznego pokoju,
w którym jeden upatruje tylko proste dobro fizyczne, a drugi stan, do
którego przynagla obowiązek.
Do rozwiązania pierwszego problemu, mianowicie mądrości pań
stwowej, tj. polityki, potrzeba dogłębnej znajomości natury, aby wyko
rzystać jej mechanizm do zamierzonego celu politycznego, a mimo to
wszelkie jego najważniejsze przedsięwzięcia zawsze stawiają pod zna
kiem zapytania wieczny pokój; bo weźmy jedną łub drugą z trzech dzie-
74
dzić od woli jako najwyższej zasady polityki (ale tylko wówczas najwy
ższej, gdy zechce czerpać swe prawidła z doświadczenia), ponieważ
ogólne prawa narodu wyprowadzić trzeba z samego wyobrażenia po
winności od przymusu, którego zasada a priori dana jest przez koniecz
ność czystego rozumu, niezależnie od tego, jakie stąd będą następstwa
fizyczne. Świat w żadnym wypadku nie zginie przez to, że będzie na
nim mniej złoczyńców. Moralne zło ma ze swej natury niemożliwą do
oddzielenia właściwość, że w swych zamiarach (przede wszystkim
w stosunku do innych podobnie myślących) samo sobie wydaje się
czymś odrażającym i niszczącym. Ustępuje w ten sposób miejsca (mo
ralnej) zasadzie dobra, choć czyni to zarazem nazbyt małymi krokami.
* **
Nie istnieje więc obiektywnie (w teorii) żadna sprzeczność między mo
ralnością a polityką. Natomiast subiektywnie (w samowolnym pociągu
ludzi, który nie będąc oparty na maksymach rozumu, nie musi być
nazywany praktyką) będzie i chyba zawsze pozostanie, ponieważ służy
jako osełka do ostrzenia cnoty, a jej prawdziwa śmiałość (według zasady:
51
tu ne cede malis, sed contra audentior ito ) w obecnym przypadku nie
na tym się zasadza, by przeciwstawiać się różnym formom zła i podstę
pom za pomocą mocnych zasad, które muszą być przy tym przyjęte, ale
żeby nie ulec owej znacznie bardziej niebezpiecznej, kłamliwej i zdra
dzieckiej, a wszystko udającej złej zasadzie tkwiącej w nas samych, któ
ra skłonna jest do usprawiedliwień wszelkich wykroczeń i do pobłażania
słabościom ludzkiej natury, gdyż jej to właśnie winno się przede wszy
stkim zajrzeć w oczy i przezwyciężyć jej perfidię.
W samej rzeczy polityczny moralista może powiedzieć: regent i na
ród albo naród i naród nie wyrządzają sobie wzajem bezprawia, gdy
zwalczają się za pomocą siły lub podstępu, choć jednocześnie wyrządza
ją bezprawie już przez to w ogóle, iż odmawiają poszanowania pojęciu
prawa, skoro jedynie ono może zaprowadzić pokój na wieki. Kiedy
33
Tu ne cede malis...: Nie daj się powalić przez nieszczęście. Przeciwstawiaj
mu się z wzmożoną odwagą (Vergil, Werke, Berlin 1984, s. 339 (Aeneas 6/95)).
77
jeden uchyla się wobec drugiego ód swych powinności, a tamten jest tak
samo nastawiony wobec pierwszego, co jest niezgodne z prawem, wów
czas dobrze dzieje się, kiedy obustronnie nieco się między sobą poturbu
ją, byleby czynili to tak, aby z tej rasy pozostała jeszcze wystarczająca
liczba istnień, aby nie zakończyć owej gry nawet w najodleglejszej przy
szłości, tak aby późne potomstwo mogło w swoim czasie zaczerpnąć
z tych rozgrywek odstraszający przykład. Opatrzność kierująca biegiem
świata i historii jest wystarczająco usprawiedliwiona; albowiem moralna
zasada nie wygasa nigdy w człowieku, ta, która pragmatycznie do zreali
zowania prawnych idei według owej zasady chłonnego rozumu rośnie
do tego jeszcze przez wciąż rozwijającą się kulturę, jednak wraz z nimi
rośnie również poczucie winy za wszelkie odstępstwa i pogwałcenie
prawa. Nie masz nic nad wszechświat: gdzie mianowicie taki gatunek
skażonych istot, który prawdopodobnie nie może być usprawiedliwiony
54
żadną teodyceą (jeśli założymy, że rodzaj ludzki nigdy się nie poprawi
ani poprawić się nie zdoła); który nie godzi się, byśmy w swych sądach
teoretycznych wynosili się wyżej, iżbyśmy to nasze pojęcie (mądrości)
mogli przedłożyć najwyższej, niezbadanej mocy w zamiarze teoretycz
nym. Do jakich rozpaczliwych wniosków zostalibyśmy w sposób nieod
wołalny doprowadzeni, gdybyśmy nie założyli, że czyste zasady prawa
mają obiektywną realność, a stąd, że dają się urzeczywistnić; i takie też
musi być postępowanie zarówno ze strony narodów w państwie, jak i ze
strony państw w stosunku do siebie; a empiryczna polityka niech sobie
zgłasza do tego zastrzeżenia jakie tylko zechce. Prawdziwa polityka nie
może więc uczynić żadnego kroku, nie oddawszy wpierw hołdu moral
ności, a choć polityka dla siebie samej jest trudną sztuką, to przez połą-
s 4
Kant: „Przez teodyceę rozumie się obronę najwyższej mądrości stworzyciela
świata wobec oskarżeń, jakie rozum wnosi przeciw niej ze sprzeczności celów
w świecie. - Nazywa się to bronić sprawy Boga [...]".
„Wyjście tegoż prawowania się przed sądem filozofii jest więc takie: cała
dotychczasowa teodycea nie spełnia tego, co zapowiada, a mianowicie, że zdoła
uzasadnić moralną mądrość w rządzeniu światem wbrew zwątpieniom, które biorą
się z tego co doświadczenie pochodzące z tego świata daje do poznania [...]" (KA
8 / 2 5 5 , 2 6 3 - K W 11/105,114-KT 319, 329).
czenie jej z moralnością już trudna być przestaje; ta bowiem rozcina na
pół ten węzeł, którego tamta nie potrafi rozsupłać, w momencie gdy obie
jedynie walczą ze sobą. Prawo człowieka musi być traktowane jak świę
tość, nawet gdyby to miało kosztować władzę nie wiem ile wyrzeczeń.
Tutaj nie wolno działać połowicznie ani wymyślać pośredniego tworu -
jakiegoś pragmatycznie zdeterminowanego prawa (rozdzielać się mię
dzy prawo i pożytek), wszelka polityka powinna ugiąć kolana przed
moralnością, a krocząc tą drogą, może żywić nadzieję, że choć powoli,
osiągnie przecież nieśmiertelną chwałę.
U
O zgodności polityki z moralnością
według transcendentalnego pojęcia
publicznego prawa
* **
Mamy tedy na przykładzie zasady sprzeczności i maksym prawa naro
dów z ich ogłoszeniem dobry znak charakterystyczny niezgodności poli
tyki z moralnością (jako nauką prawa). Teraz jednak potrzebne jest po
uczenie w zakresie tego, co niezbędne do tego, by jej maksyma była
zgodna z prawem narodów, gdyż rzecz nie daje się wywnioskować w od
wrotnej kolejności: to, jakie maksymy wytrzymują swą ogłaszalność,
a przez to są również sprawiedliwe, jako że ten, kto dzierży zdecydowaną
władzę najwyższą, nie musi robić tajemnicy ze swych maksym. Przyczy
ną możliwości prawa narodów jest w ogóle to, że najpierw istnieje jakiś
prawny stan rzeczy, bez którego nie ma prawa publicznego, jako że
wszelkie prawo, które można sobie wyobrazić poza nim (w stanie natu
ralnym), jest tylko prawem prywatnym. A myśmy już przekonali się, że
stan federacji państw, który ma na uwadze głównie oddalenie wojny, jest
jedynym prawnym stanem możliwym do połączenia z wolnością tegoż.
A więc zgranie polityki z moralnością możliwe jest jedynie w federacyj
nym związku (który więc dany jest i konieczny a priori według pryncy
piów prawnych), a wszelka mądrość państwowa ma tylko prawną bazę
83
Daje temu pozór sama moralność, której jedną lub drugą odnogę
potrafi spożytkować dla swoich własnych celów dwoistość polityki. -
Obie rzeczy: i miłość do człowieka, i szacunek dla prawa są ludzi obo
wiązkiem: ów tylko pośrednim, a tamten bezpośrednim, a w najgorszym
razie nawet bezwzględnym obowiązkiem, który w pełni musi być zabez
pieczony i którego nie może przekroczyć ktoś, kto chce się oddać słod
kiemu uczuciu dobroczynności. Z moralnością w pierwszym sensie, ja
ko etyką, polityka łatwo się zgadza, by oddać prawo człowieka na łup
swemu przełożonemu: ale z tym w drugim znaczeniu, jako nauką prawa,
przed którą musiałby ugiąć kolana, chętniej odmawia jej wszelkiej mo
ralności, przekładając wszystkie obowiązki na same chęci przełożonego;
ukryta chytrość tej jakiejś polityki, która lęka się codziennego światła,
mogłaby być łatwo utrącona przez opublikowanie maksym tejże przez
filozofów, gdyby tej starczyło odwagi, by użyczyła filozofom zgody na
publikację.
W tym celu proponuję inną transcendentalną i potwierdzającą (affir-
mativa) zasadę prawa publicznego, którego formułą byłoby: „Wszystkie
maksymy, które (aby nie rozminąć się z celem) wymagają ogłoszenia,
zgadzają się z prawem i polityką wziętymi razem".
Albowiem jeśli tylko przez opublikowanie mogą osiągnąć swój cel,
to muszą odpowiadać ogólnemu celowi wszystkich (szczęśliwości),
gdyż zadaniem polityki jest doprowadzanie rzeczy do takiego stanu,
z którego każdy byłby kontent. Jeśli więc cel ten ma być osiągalny
jedynie dzięki publikacjom, co wiąże się z poniechaniem wobec ma
ksym wszelkich zastrzeżeń, wówczas maksymy te muszą być w zgodzie
z prawem publicznym. I właśnie w tym punkcie następuje pojednanie
wszystkich możliwych celów. Dalszy wywód i wyjaśnienie tej zasady
muszę odłożyć do innej okazji; z tym że jest to formuła transcendental
na, trzeba ją więc wyprowadzać z perspektywy wszystkich empirycz
nych uwarunkowań (nauki o szczęśliwości) jako materii prawa i ze
względu na samą formę ogólnej prawidłowości, która wszelkim maksy
mom daje moc prawa.
85
* **
Jeżeli należy to do obowiązku i jeśli można zarazem żywić nadzieję na
urzeczywistnienie publicznego prawa, choć tylko w jakimś postępują
62
cym w nieskończoność przybliżeniu, wówczas pokój wieczny , który po
traktatach pokoju (a raczej po zawieszeniu broni, bo dotychczasowa
nazwa jest myląca) wstąpić może w ich miejsce i nie okaże się przy tym
mrzonką, ale zadaniem, którego rozwiązanie (w miarę rozwoju ludzkie
go rozumu, kiedy to odstępy czasu między postępem a postępem znacz
nie się skrócą) stale, acz stopniowo, zbliżać się będzie, jak mam nadzieję,
do swego celu.
6 2
Por. [...] KA 6/355-KR 173: wieczny pokój „najwyższym politycznym do
brem".