You are on page 1of 9

Micha Waliski

Dziennikarze podnosz larum


Polemiki zabij pras grzmi Ewa Siedlecka (GW z 7 III 2012 r.). O co chodzi? O zmian prawa prasowego, a cilej prawa o sprostowaniach prasowych, czyli przygotowany przez senatorw projekt nowej ustawy. Senatorowie zdecydowali si zastosowa model francuski, odrzucajc milszy dziennikarzom model niemiecki. Po uchwaleniu ustawy kady, kogo dobra osobiste zostay naruszone nieprawdziwymi lub zmanipulowanymi fragmentami w publikacji, bdzie mia prawo do zamieszczenia dwa razy duszej - ni odpowiedni jej fragment odpowiedzi. W odpowiedzi bdzie si mona odnosi zarwno do faktw, jak i ocen. Innymi sowy, ustawa ma zagwarantowa zainteresowanym prawo do obrony wasnego imienia w formie polemiki. Dotychczas moliwe byo jedynie sprostowanie. Utrzymano dotychczasowe sankcje prawne wobec gazet i mediw amicych ustaw. Rozumiem, e tak jak dotychczasowego sprostowania, redakcja nie bdzie moga komentowa sprawy w tym samym numerze. Wydawca internetowy musi opublikowa polemik w cigu trzech dni. O tego rodzaju i innych szczegach niczego nie dowiemy si z tekstu Siedleckiej. Jednak jej zdaniem nowe prawo jest niekonstytucyjne, dyskryminujce (bo w nierwnym stopniu traktuje media klasyczne i internetowe; w Internecie polemika nie kosztuje), naruszy te wolno sowa, prasy i debaty publicznej, bo moe wywoa efekt mnocy: groba snistych polemik politykw odstraszy wydawcw od publikacji krytycznych tekstw. Siedleckiej przychodzi w sukurs sam Seweryn Blumsztajn (Witamy w senackiej telewizji, GW z 8 III br.). Ironizuje on na temat zupenie nowych perspektyw dziennikarstwa obywatelskiego, ktre rzekomo otwiera senacka ustawa. Przymiotnik obywatelskie naley w jego interpretacji koniecznie opatrzy cudzysowem. Sposb, w jaki Blumsztajn zwraca si w swoim komentarzu do Czytelnika, jest poniekd nieco uwaczajcy temu czytelnikowi. Czy rzeczywicie ustawa naruszy wolno sowa i prasy? Czego a tak si boj Siedlecka i Blumsztajn, e bij na trwog i ton w otmtach pustego ironizowania? Moe speniwszy pewne warunki - nie ma si czego ba, Panie Dziennikarki i Panowie Dziennikarze? yjemy w demokracji, a nikt jeszcze nie udowodni, e istnieje logiczny zwizek midzy demokracj a wolnoci, w tym wolnoci prasy i sowa. Implikacja typu: im
1

wicej demokracji, tym wicej wolnoci jest raczej umysowym zudzeniem. Jest raczej tak, e im wicej demokracji, tym wicej ogranicze, bo o adnym rodzaju wolnoci (-od, -do) nie mona mwi poza kontekstem politycznym, kontekstem porzdku spoecznego, prawa i etyki. Czowiek jest na tyle wolny, na ile jest wiadomy ogranicze swojej wolnoci. Inaczej mwic, nie mona mwi o wolnoci bez zwizku z prawd i odpowiedzialnoci, aczkolwiek pojcia te inaczej bdzie rozumia kto postpujcy wedug zasad nauki chrzecijaskiej, inaczej libera. Jeszcze inaczej moe wyglda w praktyce prawda dziennikarska, szczeglnie gdy nie towarzyszy jej poczucie odpowiedzialnoci. Jednostka jest na tyle wolna, na ile swoimi wyborami (okrelonym dziaaniem lub zaniechaniem dziaania) nie szkodzi innym, nie wchodzi w sfer wolnoci innej jednostki. Sdz, e dotyczy to take ludzi publikujcych w gazetach i mediach materiay o innych ludziach. Przyjmuj, e to czowiek, jednostka jest najwysz wartoci, a najwaniejszym punktem odniesienia dla tej wartoci i jednoczenie instancj odwoawcz prawa czowieka. Wszelkie instytucje typu demokratycznego, jako wytwory rozumnego dziaania ludzkoci, powinny suy jednostce, a wic nie powinny alienowa si wobec niej , nie mog uzurpowa sobie prawa do bycia autonomiczn wartoci jakiego wyszego rzdu, nie mog obraca si przeciw jednostce. W praktyce powinno to oznacza rodzaj suby spoecznej. Zauwamy, e jednostka w konfrontacji z mediami jest zawsze stron sabsz. Kilka nierozwanych sw rzuconych przez wolnego dziennikarza w mediach moe zniszczy czowieka, jego karier, rodzin. Pojcie suby spoecznej wiemy, przynajmniej teoretycznie, z bardzo wielu instytucjami pastwowymi w szczeglnoci funkcjonujcymi w ramach systemu edukacji, zdrowia, prawa, wadzy, prasy i mediw, ale take np. korporacji o zasigu midzynarodowym i in. Co do kocioa, instytucji bynajmniej nie demokratycznej, w pastwie demokratycznym nie powinien on lokowa sfery swoich wpyww w instytucjach pastwowych, powoywanych i funkcjonujcych wedle demokratycznych regu, to raczej demokratyczny system powinien cile okrela jego miejsce w szeregu. Jednostka, orientujc si w yciu prywatnym i spoecznym na okrelone wartoci, dokonujc zatem rnych wyborw, o ile przestrzega regu prawa i podstawowych zasad etycznych, ma prawo do wolnoci wyboru, co dotyczy take sowa i goszonych pogldw. Jeli amie zasady prawa i uniwersalne normy etyczne, musi liczy si z sankcjami (prawnymi, spoecznymi). Inny wymiar ma jednak sytuacja, kiedy Kowalska opluwa publicznie Malinowsk, zarzucajc jej niemoralne prowadzenie si, a inny sytuacja, kiedy wtek niemoralnego prowadzenia si Malinowskiej podnosz
2

gazety i media. Midzy Kowalsk a Malinowsk istnieje pewnego rodzaju rwno, gdy o rodki obrony chodzi. Malinowska idzie do sdu albo te na zasadzie rewanu opluwa Kowalsk i na tym zazwyczaj sprawa si koczy. W wypadku spostponowania Malinowskiej przez media tej rwnoci nie ma ju a priori Malinowska moe latami dochodzi, czsto bezskutecznie, swoich praw. Nieco inaczej wyglda to w odniesieniu do tzw. celebrytw, ale nie o nich tu chodzi. W praktyce demokratycznej wyglda to rnie, na og jednak (niestety) instytucje charakteryzuje wyrana tendencja do spoecznej alienacji, nadgorliwej podyktowanej interesem - autonomizacji, co zawsze wie si z ograniczaniem sfery suwerennoci i wolnoci jednostek, uszczliwiania ludzi na si. P biedy, gdy chodzi o mydeko Fa, podpaski Always lub szampony przeciwupieowe, ktrymi chce mnie uszczliwi reklama (dbajca o interes koncernw), bo ostatecznie mog zastosowa bardziej naturalne rodki higieny lub nie dba o higien w ogle, jednak mierdzc publicznie, musz liczy si z moliwoci ukarania mnie na mocy obowizujcego, demokratycznie ustanowionego prawa, aczkolwiek w Polsce taka moliwo jest mao prawdopodobna. Zupenie inaczej wyglda rzecz w sytuacji, gdy jaka funkcjonujca w demokracji instytucja prbuje nas, wbrew naszej woli, uszczliwia jedynie susznymi opiniami, sdami, pogldami, co jest moliwe w przypadku np. nadmiernej jej monopolizacji lub amania przez jej przedstawicieli demokratycznych regu. Dla przykadu, zagroeniem dla demokracji moe by nadmierna monopolizacja jednego koncernu prasowego i brak skutecznych hamulcw dla powcigania jego ekspansjonistycznych ambicji. Albo, w drugim przypadku, amanie przez kolejne ekipy rzdowe i sejmowe konstytucyjnych regu okrelajcych stosunki midzy pastwem a kocioem, w wyniku czego spora - i coraz wiksza - cz spoeczestwa (niewierzcy, agnostycy, niepraktykujcy, wyznawcy innych religii) jest w taki lub inny sposb dyskryminowana. Przypomnijmy pikne zdanie Kanta: Nikt nie moe mnie zmusi, abym by szczliwy na jego sposb. Pikno tej tezy wynika gwnie z jej teoretycznego, utopijnego sensu, kojarzy si z rwnie pikn dewiz u wejcia do klasztoru Telemitw w genialnej powieci Rabelaisgo. W demokratycznej praktyce spoecznej jestemy, chcc nie chcc, nieustannie zmuszani do bycia szczliwym na czyj, a nie na swj sposb. Najczciej jest to wynikiem powtrz - naszej zgody na obowizujce, demokratyczne reguy gry, kwesti naszej wiadomoci spoecznej, prawnej, wypadkow poczucia obywatelskoci, wpywu tradycji narodowej, wychowania, enkulturacji etc. Wikszej czci spoeczestwa nie przyjdzie raczej do gowy pomys, aby od 2015 roku zlikwidowa w naszym kraju nie tylko Senat, ale i Sejm, a w dodatku wybiera drog
3

wolnej elekcji Krla Polski, tym bardziej e nawet pomys wyboru Chrystusa na polskiego monarch nie zyska powszechnej akceptacji, za fakt, e krluje nam miociwie Matka Boska jest raczej konsekwencj naszego przywizania do rodzimej religijnej tradycji folklorystycznej i z wyborami nie ma nic wsplnego. Od 2500 lat wiemy inny przykad - e szkoa jest z gruntu le pomylan i niereformowaln instytucj, ale posyamy do niej dzieci i liczymy si z tym, e gdy zaniechamy tego obowizku, grozi nam kara grzywny, a przy tym nie mamy takich prawnych moliwoci, jak obywatele greckiej Polis, eby niedouczonemu lub zemu nauczycielowi poda cykut. Ale te praktyka demokratyczna pokazuje nam kadego dnia, jak np. prawo, ktre w zaoeniu ma chroni czowieka i broni jednostki, obraca si przeciwko jednostce, a to ze wzgldu na swoj [prawa] niedoskonao, zawio i nieprzystpno dla przecitnych obywateli, a to ludzk mizerno i uomno reprezentantw prawa, z pastwem wcznie, co w rezultacie obraca si przeciw demokracji. W codziennej praktyce demokratycznej, za punktem odniesienia dla tych refleksji jest Polska, sytuacja jednostki wobec rozlicznych instytucji, w tym prasy i mediw, przypomina nierzadko sytuacj potki lub karasia w stawie penym szczupakw. Nie tylko sprawy typu ACTA unaoczniaj, w jaki sposb wielcy gracze, ktrzy ju dysponuj olbrzymim repertuarem moliwoci, prbuj jeszcze bardziej uszczupli sfer wolnoci jednostek, a przy okazji - pastwa (zapewniam, e nie jestem kim, kto nie szanuje prawa autorskiego i jest zwolennikiem piracenia w sieci). Samo pastwo, jako instytucja nadrzdna, wykazuje cig tendencj do uszczliwiania jednostek np. okrelonymi sposobami leczenia (implikowanymi obowizujc, narzucan arbitralnie list lekw), edukacji (narzucanie szkoom kulawych lub szkodliwych reform) lub fundujc obywatelom ad hoc taki czy inny system emerytalny. Przy czym przedstawicieli wadzy charakteryzuj wyrane odruchy autorytarne, okazuje si, e w demokracji, w kwestiach istotnych dla obywateli, mog nie liczy si ani konsultacje spoeczne, ani gosy mdrcw i autorytetw, ju nie mwic o vox populi. Niegdy, szczeglnie w powizaniu z systemem autorytarnym, odnonie takich sposobw sprawowania rzdw mwio si o arogancji wadzy. Stosunkowo dawno ju zastpiono w naszym kraju model demokracji socjalistycznej modelem demokracji typu zachodniego, niby bardziej cywilizowanym, ale czy aby w stopniu zadowalajcym zmieni si w tym czasie model komunikowania si wadzy ze spoeczestwem? Czy wypracowana zostaa nowa jako? Take w prasie i mediach? Przygod Jzefa K. pokazan przejmujco przez Kafk w Procesie interpretuje si m. in. jako alegori sytuacji jednostki w represyjnym systemie autorytarnym typu nazistowskiego czy stalinowskiego. Prno pociesza si konstatacj, e aden chyba system demokratyczny nie jest wolny od cigotek i pokus autorytarnych, bywao, e
4

demokracja stawaa si rdem potwornego w skutkach autorytaryzmu lub w imi wiatej demokracji giny najlepsze jednostki (cassus Sokratesa). Jaki to wszystko ma zwizek z wypowiedziami Siedleckiej i Blunsztajma? Ano ma! Gazety i media nazywa si czsto czwart wadz. Jak kadej wadzy, i tej trzeba patrzy bacznie na rce. Trzeba obserwowa czwart wadz szczeglnie krytycznie w pastwie, w ktrym potne gazety i media wchodz w niemal miosne alianse z partiami, dla zwyciskich za partii kadencja upywa gwnie pod znakiem walki o wpywy w telewizji publicznej i radiu, reformy si pozoruje, a interes pastwa i interes publiczny staje si rzecz drugorzdn w zestawieniu z interesem partyjnym. Mamy tu do czynienia z jak owiecon form nepotyzmu. Jest to o tyle sprawa przykra, e pastwo na wskro upartyjnione, pastwo bez tradycji konstruktywnej opozycji jako siy wsprzdzcej, jest niejako a priori skazane na takie choroby jak nepotyzm stricte sensu, korupcja i kamstwo, jest podatne na wszelkiego rodzaju aferalno. Takie pastwo nie moe cieszy si szczeglnym powaaniem u swoich obywateli, a w pastwie o cherlawym autorytecie trudno np. przeprowadza autentyczne reformy, tym bardziej kiedy podstaw komunikacji wadzy ze spoeczestwem s kolejne odmiany demokratycznej nowomowy i prawd mwic wadza lekceway spoeczestwo. Sytuacja, w ktrej interes wielkich gazet i wpywowych mediw jest zbieny z interesem partyjnym, a w ktrej to sytuacji mamy w dodatku do czynienia ze sabym, bo targanym nieustannymi aferami pastwem (sabo prawa wynikajca m. in. z jego zawioci), rola demokracji jest szczeglnie zagroona, spoeczestwo jest w duej mierze ignorowane, a pozycja jednostki nader mizerna. W tym momencie powinna wzrasta rola prasy i mediw jako rzecznikw praw czowieka, a dziennikarze operujc faktami i formuujc opinie - w sposb szczeglny way winni sowo i towarzyszce sowu obrazy. Mona dugo zapewne dywagowa nad plusami i minusami instytucji tzw. dziennikarstwa ledczego (zastpujcego a nazbyt czsto instytucje prawa), ale mona te podawa wiele przykadw sytuacji, kiedy ofiarami nierzetelnoci dziennikarskiej staj si konkretni ludzie lub konkretne instytucje. Paradoks polega na tym, e rdem informacji na ten temat s rwnie media, by moe te bardziej rzetelne. Taki Jacek akowski w polemice z Wojciechem Maziarskim (Uroczy fristajl, GW z 12 III br.) niby si zgadza, e Dziennikarskie gupoty robi mas szkd i krzywd, niby wzywa do szukania lepszego (ni we Francji) prawa prasowego, a pastwo do czujnoci (Byoby lepiej, gdyby pastwo wymagao od dziennikarzy poczucia odpowiedzialnoci i wiedzy na temat, o ktrym pisz.). Czyni to, podkrelajc jednoznacznie, e Kada regulacja zawodu dziennikarza narusza wolno sowa.
5

Lepiej tolerowa dziennikarskie gupoty, ni ryzykowa zniszczenie demokracji. Taki jest zachodni konsens. () kady moe przeczyta i porwna rne teksty. Inaczej mwic, gupoty dziennikarskie, jak to nazywa akowski, to tylko mniejsze zo, to ryzyko demokracji. No tak, moemy poczyta i porwna rne historyczne relacje o mierci Sokratesa, adna z nich nie zmienia jednak faktu, e Sokrates mg sobie y i naucza duej, szczeglnie, e y w sprzyjajcym zdrowiu i kondycji umysowej klimacie i posila si zdrowo. akowski zapomina, jak potn wadz maj gazety i media, e bardzo czsto z wadzy tej korzystaj, by uy eufemizmu, w sposb mao roztropny. Gazety na przykad chlastaj niemiosiernie nauczycieli za Kart nauczyciela (wrzucajc ich przy tym do jednego worka), lekarzy i aptekarzy za to, e broni (w gruncie rzeczy) interesw pacjentw, ale niech no tylko kto sprbuje zamieni w prawie prasowym sowo sprostowanie na sowo polemika, rozlega si gone larum, dziennikarski lament nad zagroeniami dla wolnoci sowa (prasy) si roznosi. Blisza koszula ciau, kada pliszka swj ogonek chwali. Te gorzkie ale pachn mi bardzo moralnoci Kalego. Wbrew niektrym oponentom regulowania prawa dziennikarskiego nie da si chyba przeforsowa nawet ustawy dotyczcej niekarania na mocy wyrokw sdowych dziennikarzy za szkodliwe publikacje, bo gdy sprawa dotyczy np. publikacji pronazistowskich lub antysemickich prawo musi wkroczy, a gdy dotyczy pomwienia Kowalskiej, ta moe wytoczy proces cywilny (aczkolwiek mogaby mu zapobiec uczciwa polemika). A tak przy okazji: chciabym si dowiedzie, jaka jest rnica jakociowa midzy dziennikarzem popeniajcym bdy w sztuce a popeniajcymi bdy w sztuce zawodowej nauczycielami, lekarzami, prawnikami, architektami lub murarzami? Jestem gotw broni wolnoci sowa jak lew, pod jednym wszake warunkiem, a mianowicie, e moje prawo do wolnoci sowa nie jest prawem gorszym lub nie daj bg mniej wolnym od prawa do wolnoci sowa gazet i mediw. Obywatel, bez wzgldu na to, czy jest lekarzem, prawnikiem, robotnikiem, nauczycielem, posem czy chopem, gdy jego godno, dobre imi zostay naruszone, gdy opiniuje si o nim w kontekcie nieprawdziwych faktw, powinien mie zagwarantowane prawo do polemiki z gazetami i mediami, a adna z obecnych na rynku gazet nie powinna si kreowa no co w rodzaju demokratycznej Trybuny Ludu. Dwoje cytowanych na wstpie dziennikarzy GW domaga si pozostawienia w spokoju dotychczasowego prawa mediw (klasycznych i nieklasycznych) do wycznie - sprostowa. Jak w praktyce to wyglda, mona si byo wielokrotnie przekona na przykadzie jednej czy drugiej gazety (w TV i radiu nawet sprostowania niemal si nie zdarzaj).
6

Czasem s to sprostowania dotyczce kontrowersyjnej publikacji, a dokonywane s przez sam redakcj, a wic na og autora tekstu. Czy zawsze s to sprostowania rzetelne? Czasem drukuje si sprostowania formuowane przez stron pokrzywdzon (lub rzekomo pokrzywdzon) przez gazet. Czy zawsze publikuje si je rzetelnie? Kto i na jakiej zasadzie dokonuje w nich skrtw? Kto by ich nie dokonywa, zwykle ostatnie sowo i tak naley do dziennikarza. Zwyczajowo sprostowania takie drukuje si w rnych dziwnych miejscach w gazecie i to petitem. Zdarza si, e zamieszcza si je dopiero po trwajcych miesicami czy latami procesach sdowych. A jaka jest tzw. ciemna liczba w tym wypadku? To znaczy ilo sprostowa, ktre nigdy nie ujrzay wiata dziennego, bo nie zostay po prostu wydrukowane i sprawa jako rozesza si po kociach? Wiemy, oczywicie, e istnieje te kategoria czytelnikw szczeglnie uprzywilejowanych, ktrym redakcje daj prawo do publikowania snistych nawet polemik, co nierzadko zreszt jest spoecznie uzasadnione. P biedy, kiedy pokrzywdzony publikacj jest jaki koncern czy wpywowy lub zamony polityk. Oni sobie poradz i przebij si ze swoj prawd do mediw. W innej jednake sytuacji jest tzw. zwyky obywatel, moe dlatego wanie Blumsztajn pozwala sobie na niesmaczn ironi pod jego adresem. Wiele zaley tu od poziomu oglnej kultury dziennikarskiej, jednak w Polsce nie widz ani klasycznych mediw ani mediw postklasycznych, ktre mogyby by wzorem (standardem) takiej kultury. Dziaa co prawda Rada do Spraw Etyki Mediw, ale jej werdykty w odniesieniu do kontrowersyjnych spraw maj co najwyej wymiar symboliczny i nie jest to ciao, ktre miaoby rzeczywisty wpyw na podnoszenie oglnego poziomu kultury dziennikarskiej. A w jaki sposb pastwo miaoby czuwa nad etyk dziennikarsk, czego domaga si akowski? Chyba nie za pomoc aparatu represji, chyba jedynie przy pomocy rozumnego prawa, stworzonego przez jego przedstawicieli i prawo do polemiki z pras jest tu jakim punktem wyjcia. Dotykamy wic sprawy niezmiernie istotnej, najwaniejszej w wypadku czwartej wadzy kwestii etosu zawodu dziennikarza, kwestii przestrzegania pewnych zasad etycznych (o prawie w ogle nie wspominajc) przez dziennikarzy. Obywatelki i obywatele urnalici, reprezentujcy wszystkie media, roszczc sobie prawo do krytyki pewnych profesji, ktre to prawo jest bezdyskusyjne rzecz jasna, stanowczo zbyt rzadko dyskutuj o wasnym etosie zawodowym, o wasnej kondycji intelektualnej, moralnej, obywatelskiej. I czowieczej. Owszem, takie dyskusje od wita si zdarzaj, ale istota sprawy rozpywa si w nich jak parmezan w risotto. C, swoi dyskutuj ze swoimi na swj temat Taki przykad: nie tak dawno wszystkie gazety i media eroway przez kilka tygodni na tzw. sprawie Madzi z Sosnowca. Nakady, ogldalno i kliknicia poszy w gr. Przedstawiciele niektrych z tych
7

mediw zarzucali kolegom nieetyczne postpowanie. Wielu urnalistw (take telewizyjnych) cierpi na rodzaj schizofrenii spoecznej, a ta schizofreniczno udziela si samym mediom. Mona susznie! - gloryfikowa pod niebiosa bohaterskiego pilota kpt. Wron i robi wok sprawy szum medialny, ale bardziej opaca si szum medialny wok rzekomej dzieciobjczyni, czyli w temacie godnym pieni dziadowskiej. Schizofrenizacja zawodu dziennikarza wynika z okrelonych przyczyn, nie zawsze z winy samych dziennikarzy: wspomniane upolitycznienie, zideologizowanie, ukoncernowienie mediw, ale te pomijajc nierzadkie przypadki czysto ludzkiej mizerii wypeniajcej redakcje z niewaciwego przygotowywania kadr dziennikarskich na plenicych si w Polsce co najmniej jak placwki MacDonalds kierunkach dziennikarskich (nacisk pooony na stron techniczn zawodu), braku przygotowania intelektualnego, merytorycznego. Nie da si ukry, nawet pisanie o cenach pietruszki na targu moe by sztuk i wymaga kompetencji. Niewtpliwie ustawa o prawie do polemiki utrudni ycie gazetom i mediom pozainternetowym. Zapewne gazety internetowe s w lepszej sytuacji ni klasyczne, bo ilo miejsca maj (rzekomo) nieograniczon. Ju kilkanacie lat temu niektrzy prorocy wieszczyli mier gazet papierowych w dobie Internetu. Wiele gazet upado, nie tylko zreszt z powodu ekspansji Internetu, inne radz sobie i musz radzi z rosnc konkurencyjnoci. Czy z lamentacji Siedleckiej mamy wyciga wniosek, e trzeba zamkn cay ten Internet, by papierowi mogli funkcjonowa bez uszczerbku? Mwic p artem, p serio, wysokonakadowa gazeta codzienna, w ktrej poow miejsca zajmowa bd polemiki z redakcj i dziennikarzami, bdzie zapewne wydawnictwem rozrywanym przez czytelnikw, a nakady mog pj w gr. Powanie, na pewno do ustawy potrzebne bd wywaone przepisy wykonawcze, o co nieatwo, bo jedna z przyczyn saboci polskiego prawa w ogle wie si z niedoskonaoci przepisw wykonawczych. Choby problem, jak wymierzy kontrowersyjne fragmenty artykuu czy publikacji, wszak czsto liczy si obszerny kontekst? Jak polemizowa z oczerniajcymi lub godzcymi w czyj dobra opini treciami w telewizji, radiu? Jak si maj zachowa media, gdy zamierzona przez kogo polemika jest ewidentnie na faszywych przesankach oparta? Kto bdzie rozstrzyga ewentualne spory? Pewne bdy czy niedomwienia wynikaj po prostu z tempa redagowania, popiechu wwczas moe wystarczyoby rzetelne sprostowanie odredakcyjne. Brak miejsca w gazetach na sniste polemiki to nie jest najistotniejsza trudno. Wikszo gazet, programw telewizyjnych i radiowych ma swoje strony w
8

Internecie, gazeta moe wic drukowa krtkie, ale przejrzyste informacje na temat miejsca opublikowania polemiki (adres internetowy) i zobowiza si, e polemika nie bdzie znikaa z tego miejsca po chwili, co jest o tyle istotne wobec nagminnej praktyki kasowania przez powane gazety kontrowersyjnych artykuw i materiaw ze swoich stron internetowych. A w telewizji i radiu? C, trzeba bdzie powici, kosztem zyskw z reklamy, par minut (dziennie?) na odpowiednie komunikaty. Najwaniejszym jednakowo czynnikiem, ktry moe pomc redakcjom zagodzi represyjny charakter nowego prawa, jest zwikszenie dbaoci o rzetelno, wiarygodno i uczciwo dziennikarskiej wypowiedzi. Kosztem na przykad zwyczajnego efekciarstwa i pseudoledczych fajerwerkw. Jeli si ma ambicje bycia powanym i liczcym si dziennikarzem, nie mona w sposb bezkrytyczny bezhoowia i fuszerki w gazetach oraz mediach usprawiedliwia ryzykiem demokracji, jak czyni to akowski, bo takie stanowisko jest kpin ze spoeczestwa i z praw czowieka. W moim przekonaniu tolerancja dla gupoty, w tym gupoty dziennikarskiej, nie za bardzo sprzyja demokracji, a w kadym razie alternatywa postawiona przez akowskiego jest faszywa. Nie wiem, czy ma racj Wojciech Maziarski, mwic o gwarancjach pastwa, co do mnie, chciabym mie zagwarantowane jakie minimum bezpieczestwa psychicznego przy lekturze codziennej gazety i odbiorze okrelonych treci w mediach. Micha Waliski

You might also like